Gniew i czas. Esej polityczno-psychologiczny 9788373833012


114 24 16MB

Polish Pages 263 [265] Year 2011

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Recommend Papers

Gniew i czas. Esej polityczno-psychologiczny
 9788373833012

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Peter Sloterdijk Gniew i czas

Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR

Gniew i czas

Peter Sloterdijk Gniew i czas Esej polityczno-psychologiczny

przełożył Arkadiusz Żychliński

Wydawnictwo Naukowe Scholar Warszawa 2011

S BIBLIOTEKA5

3FP ?3ć>99 Tytuł oryginału: Zorn und Zeit. Politisch-psychologischer Versuch

Copyright © Suhrkamp Verlag Frankfurt am Main 2006 Copyright © for the Polish édition by Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2011

Seria: Humanistyka Europejska

Projekt okładki i stron tytułowych: Marta Kurczewska Redakcja: Ewa Rydlewska

ISBN 978-83-7383-301-2

Wydawnictwo Naukowe Scholar Spółka z o.o. ul. Krakowskie Przedmieście 62, 00-322 Warszawa tel./fax (22) 826 59 21, (22) 828 95 63, (22) 828 93 91 dział handlowy: jak wyżej, w. 105,108 e-mail: [email protected]; [email protected] http://www.scholar.com.pl Wydanie pierwsze Skład i łamanie: WN Scholar (Jerzy Łazarski) Druk i oprawa: Wojskowa Drukarnia w Łodzi

hfP |204d I 12 I g

Spis treści Wprowadzenie............................................................................................ 7 Pierwsze słowo Europy................................................................................ 7 Świat tymotejski - duma i wojna............................................................... 17 Poza erotyką............................................................................................ 20 Teoria agregatów dumy............................................................................ 27 Greckie przesłanki współczesnych walk - nauka o thymós....................... 30 Chwila Nietzschego....................................................................... Zwieńczenie kapitalizmu: ekonomia wspaniałomyślności......................... 37 Sytuacja postkomunistyczna....................................................................... 45 1. Transakcje gniewu. Zarys ogólny......................................................... Sfabularyzowana zemsta............................................................................. Agresor jako ofiarodawca........................................................................... Gniew i czas: prosta eksplozja................................................................... Gniew w formie projektu: zemsta............................................................... Gniew w formie banku: rewolucja............................................................... Potworna moc negatywności.......................................................................

54 59 65 69 71 73 75

2. Gniewny Bóg: droga do wynalazku metafizycznego banku zemsty................................................................... 81 Preludium: boża zemsta na świeckim świecie............................................. 83 Król gniewu................................................................................................. 88 Przerwanie zemsty....................................................................................... 91 Pierwotna akumulacja gniewu..................................................................... 93 Genealogia militantyzmu............................................................................. 98 Autoagresywna masa gniewu.................................................................. 100 Gniew hiperboliczny: apokaliptyka żydowska i chrześcijańska.............. 104 Naczynia gniewu, depozyty piekielne: o metafizyce składowania finalnego.................................................... 108 Dlaczego poszukiwanie przyczyn boskiego gniewu prowadzi na manowce - paralogizmy chrześcijańskie........................................ 112 Pochwała purgatorium................................................................................ 119

3. Rewolucja tymotejska. O komunistycznym banku światowym gniewu.................................... Kiedy jedna rewolucja nie wystarcza...................................................... Upiorne rozpogodzenia............................................................................ Epokowy projekt: obudzić thymós poniżonych............................. Oburzenie bez teorii albo czas anarchii.................................................... Świadomość klasowa - tymotyzacja proletariatu.................................... O wyłonieniu się bankowości niemonetamej.......................................... Komintem: bank światowy gniewu i faszystowskie banki ludowe........ Pozyskiwanie gniewu poprzez pożyczki wojenne.................................... Maoizm: o psychopolityce czystej furii.................................................... Przesłanie Monte Christa.......................................................................... 4. Rozproszenie gniewu w erze środka.................................................. AfterTheory.............................................................................................. Erotyzacja Albanii, czyli przygody duszy postkomunistycznej .............. Realny kapitalizm: odwlekanie kolapsu w systemach opartych na dynamice pożądliwości.................................................................. Rozproszona dysydencja - mizantropijna Międzynarodówka................ Teatr świata gróźb.................................................................................... Trzecia zbiórka: czy polityczny islam może utworzyć nowy bank światowy dysydencji?......................................................

125 126 129 132 139 144 153 162 182 190 200

206 207 214 220 230 241 247

Konkluzja: Poza resentymentem.......................................................... 257 Od tłumacza............................................................

260

Wprowadzenie Pierwsze słowo Europy Na początku pierwszego zdania fundamentalnego przekazu europejskiego, w inicjalnym wersie Iliady, pojawia się słowo „gniew”, fatalne i uroczyste niczym nieznoszący sprzeciwu apel. Rzeczownik ten występuje w bierni­ ku, jak wypada poprawnemu gramatycznie dopełnieniu czasownika prze­ chodniego. „Gniew, bogini, opiewaj Achilla, syna Peleusa [...]”. Inicjalne umiejscowienie wyraża w słyszalny sposób wzniosły patos. Jaki rodzaj relacji względem gniewu proponuje się słuchaczom w tym magicznym preludium poematu heroicznego? Gniew, od którego na starym Zachodzie wszystko się rozpoczęło - w jaki sposób recytator poruszy ten temat? Czy przedstawi go jako potęgę, która wikła spokojnych ludzi w przerażające wydarzenia? Ten najbardziej niesamowity i najbardziej ludzki z afektów, czy należy go stosownie do tego tłumić, okiełznywać, hamować? Czy schodzi mu się pośpiesznie z drogi, ilekroć zapowiada się u innych i budzi w sobie samym? Czy należy poświęcić go zawsze dla zneutralizowanej, lepszej rozwagi? Są to, jak można od razu zauważyć, współczesne pytania, odwodzą­ ce daleko od naszego przedmiotu - jeśli jest nim gniew Achillesa. Stary świat utorował sobie własne drogi do gniewu, które nie mogą być już drogami ludzi współczesnych. Podczas gdy ci ostatni kierują się do tera­ peuty albo wybierają numer telefonu policji, światli ludzie z przeszłości zwracali się ku zaświatom. Żeby pozwolić rozbrzmieć pierwszemu słowu Europy, Homer, zgodnie ze starym zwyczajem rapsodów, wzywa boginię, wychodząc z przekonania, że kto nosi się z czymś nieskromnym, najlepiej winien zacząć bardzo skromnie. To nie ja, Homer, mogę zagwarantować powodzenie mojej pieśni. Śpiewać znaczy od dawien dawna otwierać usta, aby mogły uobecnić się siły wyższe. Jeśli mój występ zyska powodzenie i poważanie, odpowiedzialne będą za to najpewniej muzy, a poza nimi, kto wie, może sam bóg albo bogini. Jeśli śpiew przebrzmi nieposłyszany, to

8

Wprowadzenie

znak, że siły wyższe nie były nim zainteresowane. W wypadku Homera boski wyrok wypadł jednoznacznie. Na początku było słowo „gniew”, i słowo to wywołało oczekiwany efekt.

Menin aiede, thea, Peleiadeo Achileos Oulomenen, he myri Achaiois algę eteke... Gniew, bogini, opiewaj Achilla, syna Peleusa, zgubę niosący i klęski nieprzeliczone Achajom, co do Hadesu tak wiele dusz bohaterów potężnych * strącił...

Inwokacja Iliady przynosi niedwuznaczną wskazówkę, w jaki sposób Grecy, wzorcowy lud okcydentalnego ucywilizowania, powinni się zacho­ wać w obliczu wtargnięcia gniewu w życie śmiertelnych - ze zdziwieniem, stosownym do tego zjawiska. Pierwszy apel naszego przekazu kulturowego - czy ten zaimek dzierżawczy jest tu jednak jeszcze uprawniony? - zawiera prośbę, żeby zaświaty wspomogły pieśń o gniewie wyjątkowego wojowni­ ka. Godne uwagi jest przy tym to, że pieśniarz nie zamierza niczego upięk­ szać. Od pierwszych wersów akcentuje złowieszczą potęgę heroicznego gniewu: jego przejawem są ciosy padające we wszystkie strony. Grecy ucierpią przez nie nawet jeszcze bardziej niż Trojanie. Gniew Achillesa zwraca się przeciwko swoim zaraz na początku działań wojennych; dopie­ ro krótko przed decydującą bitwą bohater staje na powrót w greckim sze­ regu. Ton pierwszych wersów wyznacza cały program: dusze pokonanych bohaterów - o których tu mowa z poważaniem, podczas gdy w ogólności przedstawiane są raczej jako niewyraźne fantomy - odchodzą do Hadesu, ich pozbawione życia ciała, Homer mówi: „oni sami”, zostają pod otwar­ tym niebem na pożarcie ptakom i psom. Głos pieśniarza z euforycznąjednostajnością płynie ponad horyzont ist­ nienia, skąd dochodzą tego rodzaju wiadomości. Być Grekiem i słyszeć ów głos, oznacza w epoce klasycznej dokładnie to samo. Gdzie człowiek go uchwyci, tam jedno staje się natychmiast zrozumiałe: wojna i pokój są nazwami faz całościowego związku życiowego, w którym pełne zatrud­ nienie śmierci nigdy nie ulega wątpliwości. Że śmierć spotyka bohatera wcześnie, także i to należy do przekazów tego eposu. Jeśli fraza „gloryfiHomer, Iliada, przeł. K. Jeżewska, wstępem i przypisami opatrzył J. Łanowski, Warszawa 1999, wersy 1-4 (wszystkie przypisy opatrzone gwiazdką pochodzą od tłumacza).

Pierwsze słowo Europy

9

kacja przemocy” miała kiedyś w ogóle jakiś sens, to byłaby ona na miej­ scu w wypadku omawianej introdukcji do najstarszego świadectwa kultu­ ry europejskiej. Oznaczałaby jednak niemal zupełne przeciwieństwo tego sensu, jaki ma w swoim dzisiejszym, nieodwołalnie dezaprobującym uży­ ciu. Opiewać gniew, to czynić go pamiętnym, zaś to, co jest pamiętne, jest bliskie czemuś wyrazistemu i trwale poważanemu, ba, wręcz dobremu. Oceny te są tak silnie przeciwstawne sposobom myślenia i odczuwania współczesnych, że trzeba chyba przyznać, iż niezafałszowany dostęp do swoistego sensu Homerowskiego rozumienia gniewu pozostanie dla nas ostatecznie niedostępny. Pomóc mogą tylko pośrednie przybliżenia. Rozumiemy bądź co bądź, że nie chodzi o święty gniew, o którym mówią źródła biblijne. Nie o obu­ rzenie proroka w obliczu szatańskich okropności, nie o gniew Mojżesza, który rozbija tablice, gdy widzi lud oddający się zabawie ze złotym ciel­ cem, nie o tęskną nienawiść psalmisty, który nie może doczekać się dnia, kiedy sprawiedliwy unurza swe stopy we krwi zło czyniącego1. Gniew Achillesa ma też niewiele wspólnego z gniewem Jahwe, wczesnego, sto­ sunkowo mało jeszcze wysublimowanego Boga burzy i pustyni, który jako „spieniony Bóg” podąża przed ludem uchodzącym „z domu niewoli” i z pomocą burz i powodzi unicestwia jego prześladowców2. Nie chodzi wszakże również o powszednie ludzkie ataki gniewu, jakie mają przed oczyma późniejsi sofiści i filozofowie nauczający moralności, kiedy gło­ szą ideał samokontroli. Prawda jest taka, że Homer porusza się w świecie wypełnionym bez granic radosnym bellicyzmem. Jakkolwiek horyzonty tego uniwersum zło­ żonego z walk i śmierci mogą być mroczne, podstawowy ton opisu zdo­ minowany jest przez dumę z bycia świadkiem takich widowisk i losów. Ich jaśniejąca naoczność godzi z bezwzględnością faktów - właśnie to zjawisko Nietzsche opatrzył sztucznym mianem „apollińskiego”. Nikt ze współczesnych nie zdoła cofnąć się do czasu, kiedy pojęcia wojny i szczę­ ścia tworzyły pewną sensowną konstelację; dla pierwszych słuchaczy Ho­ mera były one nierozłączną parą. Więź między nimi zasadza się na daw­ nym kulcie bohaterstwa, dostępnym dla współczesnych już tylko poprzez cudzysłów edukacji historycznej. 1 Psalm 58,11. 2 Por. Ralf Miggelbrink, Der zornige Gott. Die Bedeutung einer anstößigen biblischen Tradition, Darmstadt 2002, s. 13.

10

Wprowadzenie

Dla starożytnych heroizm nie był wcale subtelną postawą, lecz najbar­ dziej witalnym ze wszystkich możliwych stanowisk wobec faktów życia. W ich oczach świat pozbawiony przejawów bohaterstwa byłby niczym - stanem, w którym ludzie byliby bezwarunkowo wydani na pastwę pa­ nowania natury. Wszystkim powoduje physis, człowiek zaś nic nie znaczy - oto jak brzmiałaby zasada uniwersum pozbawionego bohaterów. Heros natomiast dostarcza dowodu, że również ludzie zdolni są dokonywać czy­ nów i dzid, o ile dopuści je boskie poplecznictwo - i pierwszych herosów otaczano czcią tylko jako sprawców czynów i wykonawców dzieł. Ich czy­ ny świadczyły o czymś najcenniejszym, czego mogli doświadczyć śmier­ telni, tak wówczas, jak i dziś: że przeciwstawiając się niemocy i obojętno­ ści, uczyniono prześwit w gąszczu naturalnych okoliczności. W relacjach o czynach błyska pierwsza dobra nowina: pod słońcem nie wydarzają się wyłącznie rzeczy obojętne i zawsze-te-same. Ponieważ dokonywały się prawdziwe czyny, relacje o nich odpowiadają na pytanie: dlaczego ludzie w ogóle coś robią, zamiast raczej nie robić nic? Otóż czynią to, aby posze­ rzyć świat o nowe i chwalebne fakty. Ponieważ nowych aktów dokonywali przedstawiciele rodzaju ludzkiego, nader niepospolici wprawdzie, dla po­ zostałych otwiera się dostęp do dumy i zdziwienia, kiedy słyszą o czynach i cierpieniach herosów. Rzeczy nowe nie mogą się wszakże pojawiać jako wiadomość dnia. Gwoli uwierzytelnienia muszą się maskować jako coś prototypowego, naj­ starszego, wiecznie powracającego, i powoływać się na dużo wcześniej­ sze obdarowanie aprobatą bogów. Kiedy nowość podaje się za wydarzenie przedhistoryczne, powstaje mit. Epos to jego bardziej dynamiczna, obszer­ niejsza i uroczystsza forma, odpowiednia do prezentacji na zamkach, pla­ cach wioskowych i przed wczesną publicznością miejską3. Wymóg istnienia bohatera jest warunkiem wstępnym wszystkiego tego, co nastąpi w przyszłości. Tylko dlatego, że gniew wywołujący strach jest niezbędny dla wojennego występu bohatera, rapsod może się zwracać do bogini, aby angażować ją na czas dwudziestu czterech pieśni. Gdyby gniew, którego opiewanie bogini ma wspomóc, sam nie był wyższej na­ tury, już sama myśl, aby ją przywołać, byłaby blasfemią. Tylko istnienie przyznawanego odgórnie gniewu uzasadnia wciąganie bogów w burzliwe 3 Tym samym zaprzeczamy popularnej wśród teologów legendzie, jakoby mit zawierał zawsze dodatnie przeobrażenie istniejącego świata, a krytyka i dystans wobec niego powsta­ ły dopiero wraz z mową profetyczną. W rzeczywistości mit jest już tak profetyczny jak profetyzm jeszcze mityczny.

Pierwsze słowo Europy

11

ludzkie sprawy. Kto wobec takich przesłanek opiewa gniew, ten oddaje hołd potędze, która uwalnia człowieka z wegetacyjnego odurzenia i stawia pod wysokim, żądnym widowiska niebem. Mieszkańcy ziemi biorą głębo­ ki oddech, odkąd mogą sobie wyobrazić, że bogowie są widzami delektu­ jącymi się doczesną komedią. Zrozumienie tych mocno już dla nas odległych relacji może ułatwić wskazówka, że w ujęciu starożytnych bohater i jego piewca są ze sobą związani w pewnym autentycznie religijnym sensie. Religijność jest zgodą na własną mediumiczność. Zdolności mediumiczne chadzają jak wiadomo różnymi drogami, mogą się one jednak przecinać w punktach węzłowych. Pluralizm medialny jest zatem pewnym stanem rzeczy sięgającym aż do początków kultury. W owym czasie mediami nie są jednak aparaty tech­ niczne, lecz sami ludzie wraz ze swoim organicznym i duchowym poten­ cjałem. Tak jak rapsod chciałby użyczać swych ust śpiewającej potędze, tak też bohater czuje się ramieniem gniewu, który dokonuje pamiętnych czynów. Krtań jednego i ramię drugiego tworzą wspólnie pewną hybrydyczną jedność. Uzbrojone w miecz ramię jest nie tyle ramieniem wojow­ nika, ile boga, który tą okrężną drogą poprzez wtórne przyczyny oddziałuje na ludzkie sprawy, oraz oczywiście śpiewaka, któremu bohater ze swym orężem będzie zawdzięczał nieśmiertelną sławę. W ten sposób związek bóg - bohater - rapsod tworzy pierwszy faktyczny system multimedialny. Kultura śródziemnomorska w ciągu tysiąca lat następujących po Homerze traktuje nieustannie o Achillesie i jego użyteczności dla wojowniczych muz. Nie potrzeba zatrzymywać się długo przy stwierdzeniu, że w dzisiej­ szych czasach nikt nie jest już w stanie autentycznie tak myśleć - może z wyjątkiem niektórych mieszkańców ezoterycznych wyżyn, gdzie znaczne postępy poczyniło ponowne zaczarowanie świata. Poza tym nie tylko prze­ staliśmy sądzić i odczuwać jak starożytni, ale pogardzamy nimi w skrytości za to, że pozostali „dziećmi swego czasu”, uwięzionymi w heroizmie jawiącym się nam jedynie jako archaiczny i niestosowny. Jakie zastrzeże­ nia możemy zgłosić z dzisiejszego punktu widzenia i w myśl zwyczajów mieszkańców równiny pod adresem Homera? Czy należy mu zarzucić, że naruszył godność ludzką, ujmując jednostki nazbyt otwarcie jako media wyższych rozkazodawców? Że zlekceważył integralność ofiar, oddając hołd potęgom, z których rąk doznały szkody? Że zneutralizował samowol­ ną przemoc, a z wyników walk uczynił osobiste ordalia? Czy też należa­ łoby złagodzić zarzut, sprowadzając go do stwierdzenia, że Homer stał się ofiarą własnej niecierpliwości? Że nie mógł zaczekać do Kazania na Górze

12

Wprowadzenie

i nie czytał rozprawy De ira Seneki, tego brewiarza stoickiej kontroli afek­ tów, który stanowił wzór dla etyki chrześcijańskiej i humanistycznej? W horyzoncie Homera tego rodzaju zarzuty są oczywiście bezpodstaw­ ne. Rozpoczynająca epos starożytnych pieśń o heroicznej energii wojow­ nika wynosi gniew do rangi materii, z jakiej jest uformowany nasz świat - jeśli zgodzimy się, że „świat” oznacza tu krąg postaci i scen starogreckiego życia wojowników i arystokratów w pierwszym tysiącleciu przed Chrystusem. Można by sądzić, że taki sposób myślenia zdezaktualizował się najpóźniej za czasów oświecenia. Jednakże odesłanie w całości do la­ musa tego obrazu rzeczy nacechowanego prymatem walki może przyjść współczesnemu wykształconemu realiście trudniej, aniżeli chciałby przy­ jąć obiegowy zmysł pacyfistyczny. Także współcześni nigdy nie zaniedba­ li całkowicie obowiązku myślenia o wojnie, ba, misję tę kojarzono przez długi czas z męskim biegunem wykształcenia4. Wedle tej miary wzorco­ wano już uczniów antyku, kiedy to górne warstwy społeczne Rzymu za­ importowały wraz z pozostałymi greckimi modelami kultury także epicki bellicyzm swoich mistrzów, nie zapominając wcale własnego autochto­ nicznego militaryzmu. W tym duchu edukowano także na powrót euro­ pejską młodzież od okresu renesansu, generacja za generacją, po tym jak z dalekosiężnymi skutkami ewokowano wzorcowość Greków dla szkol­ nictwa powstających państw narodowych. Czy należy uznać za możliwe, że także tak zwane wojny światowe oznaczały między innymi powtórki wojny trojańskiej - zorganizowane przez sztaby generalne, których czo­ łowi dowódcy po każdej stronie wrogich linii frontu uważali się z osobna za wspaniałych Achajów, ba, wręcz za potomków gniewnego Achillesa odczuwających atletyczno-ojczyźniane powołanie do zwycięstwa i chwały wśród przyszłych pokoleń?5 Nieśmiertelny bohater umiera wielokrotnie. Czyż jeszcze Karol Marks nie składał hrabinie Hatzfeld we wrześniu 1864 roku listownych kondolencji po śmierci w pojedynku przywódcy robotni­ ków Lassalle’a, pisząc, że ten „zmarł młodo, w triumfie, jak Achilles”?6 Pytanie o to, czy już Homer sądził, tak jak nieco później Heraklit i dużo później jeszcze Hegel, że wojna jest ojcem wszystkich rzeczy, pozostawmy 4 Por. : Raymond Aron, Clausewitz. Den Krieg denken, przeł. I. Amsperger, Frankfurt/M, 1980; Robert Kaplan, Warrior Politics. Why Leadership Demands a Pagan Ethos, New York 2001. 5 Na temat nieświadomego splotu humanizmu i bellicyzmu por. Heiner Mühlmann, Kultur und Krieg. Über Bazon Brock, Köln 1998. 6 Karol Maiks, Fryderyk Engels, Dzieła, t. 30, przeł. K. Wolicki, Warszawa 1973, s. 770.

Pierwsze słowo Europy

13

tu nierozstrzygnięte. Także i to, czy on, patriarcha historii wojen i nauczy­ ciel greki niezliczonych generacji, dysponował pojęciem „historii” albo „cywilizacji”, jest niepewne, raczej mało prawdopodobne. Niewątpliwe jest tylko to, że całe uniwersum Iliady utkane jest z czynów i niedoli gnie­ wu (menis) - tak jak nieco młodsza Odyseja odmienia przez wszystkie przypadki czyny i niedole podstępu (metiś). Według archaicznej ontologii świat jest sumą walk, jakie trzeba w nim stoczyć. Epiczny gniew jawi się swemu śpiewakowi jako pierwotna energia, która nabrzmiewa sama z sie­ bie, jest nieredukowalna niby burza czy światło słoneczne. Jest siłą działa­ nia w swej kwintesencjonalnej formie. Jako że niczym substancja pierwsza ma prawo do predykatu „samoistny”, poprzedza wszystkie swoje lokalne prowokacje. Bohater i jego menis tworzą dla Homera nierozłączną parę, tak że wobec tej zrazu ustabilizowanej unii zbyteczną staje się każda próba wywiedzenia gniewu z jakichś zewnętrznych powodów. Achilles jest prze­ pełniony gniewem, tak jak biegun północny jest skuty lodem, Olimp oto­ czony chmurami, a Mount Ventoux targany porywistym wiatrem. Nie wyklucza to jednak tego, że owe powody przygotowują scenę dla gniewu - ale ich rola ogranicza się do - dosłownie - „wywołania” gniewu, bez zmieniania jego istoty. Jako siła, która wewnętrznie spaja swarliwy świat, zachowuje on jedność substancji w wielości erupcji. Istnieje przed wszystkimi swymi manifestacjami i nie zmienia go najbardziej nawet in­ tensywne zużycie. Kiedy Achilles siedzi rozsierdzony w swoim namiocie, urażony, niemal sparaliżowany, owładnięty gniewem na swoich, bo na­ czelny wódz Agamemnon odebrał mu piękną niewolnicę Bryzeidę, ową symboliczną, wielce znaczącą „zaszczytną nagrodę”, to nie przynosi to żadnej ujmy jego olśniewająco-gniewliwej naturze. Wielkiego wojownika wyróżnia zdolność do cierpienia z powodu doznanej krzywdy; nie jest mu potrzebna umiejętność „odpuszczania”, owa cnota przegranych. Wystarczy mu wiedza, że ma rację i że Agamemnon jest mu coś dłużny. Ów dług ist­ nieje według starogreckich pojęć w sposób obiektywny, ponieważ obiek­ tywnej czy faktycznej natury jest ze swej strony honor wielkiego wojow­ nika. Kiedy pierwszy tylko z racji rangi odbiera pierwszemu z racji siły wyróżnienie, mamy do czynienia z uszczerbkiem na honorze na najwyż­ szym poziomie. Epizod z urazą pokazuje siłę Achillesa w knującym bezru­ chu - również bohaterowie zaznają czasu niezdecydowania i wewnętrznej wściekłości. Wystarczy jednak dostatecznie silny impuls, żeby znów wpra­ wić w ruch motor jego menis. Kiedy ów impuls zostanie dostarczony, skut­

14

Wprowadzenie

ki będą tak straszliwe i fascynujące, aby okazały się godnymi „zdobywcy miast” z rekordem bojowym dwudziestu trzech zniszczonych grodów7. Młody faworyt Achillesa, Patrokles, z zarozumiałością noszący na placu boju zbroję przyjaciela, padł z rąk wojownika Trojan, Hektora. Skoro tylko wiadomość o tym rozniosła się po greckim obozie, Achilles opuszcza swój namiot. Jego gniew znowu stanowi z nim jedność; to on dyktuje mu odtąd niezmiennie kierunek działania. Heros żąda nowej zbroi - same niebiosa śpieszą spełnić jego wolę. Gniew, który wlewa się w bohatera, nie ogranicza się nawet do jego ciała, wprawia w ruch rozgałęziony splot działań w oby­ dwu światach. Z gwałtowną agresywnością menis przejmuje pośrednictwo między nieśmiertelnymi i śmiertelnymi; zmusza Hefajstosa, boga ognia i ko­ walstwa, żeby zrobił wszystko, co w jego mocy, sporządzając nową broń; ob­ darza skrzydłami Tetydę, matkę bohatera, żeby uczynić ją jeszcze prędszym kurierem pomiędzy podziemną kuźnią i obozem Greków. W najbardziej we­ wnętrznym kręgu swego oddziaływania menis ponownie nastawia jednak wojownika na jego rozstrzygającego ostatniego wroga - zobowiązuje go do realnego podjęcia walki. Prowadzi go na pole bitwy do miejsca wskaza­ nego przez przeznaczenie, gdzie dojdzie do kulminacyjnej eksplozji, wy­ zwolenia gniewu najwyższej miary. Jego absolutna realizacja przed murami Troi daje przykład i wytycza kierunek. Tam gniew uczyni to, co konieczne, żeby przypomnieć każdemu świadkowi o konwergencji eksplozji i prawdy8. Tylko okoliczność, że koniec końców to nie gniew Achillesa, lecz podstęp Odyseusza zwycięża oblegane miasto, jest sygnałem, że także na fatalnej równinie pod Troją musiała istnieć już druga droga do sukcesu. Czy Homer nie widział więc żadnej przyszłości dla czystego gniewu? Takie wnioskowanie byłoby jednak przedwczesne, ponieważ Homer Iliady nie zaniedbuje niczego, aby rozgłaszać godność gniewu. Podnosi on w krytycznym momencie, z jak wielką siłą, w błysku eksplozji, zapłonął gniew Achillesa. Uobecnił się w mgnieniu oka. Właśnie jego nagłość jest niezbędna, żeby uwiarygodnić jego wyższe źródło. Do cnót wczesnogreckiego bohatera należy gotowość do stania się naczyniem raptownie na­ pływającej energii. Znajdujemy się jeszcze w świecie, którego spirytualna 7 Iliada, pieśń dziewiąta, wers 328 i nast. 8 Wskazówkę dotyczącą przetrwania antycznej erupcyjności gniewu w „naturalnej teo­ logii eksplozji” współczesnej kultury masowej znaleźć można w: Peter Sloterdijk, Bilder der Gewalt - Gewalt der Bilder: Von der antiken Mythologie zur postmodernen Bilderindustrie, w: Christa Maar, Hubert Burda (Hg.), Iconic Tum. Die neue Macht der Bilder, Köln 2004, s. 333 i nast.

Pierwsze słowo Europy

15

konstytucja ukształtowana jest w sposób otwarcie mediumiczny: tak jak prorok jest pośrednikiem dla świętego słowa protestu, tak wojownik staje się narzędziem siły, która zbiera się w nim błyskawicznie, aby przedostać się do świata zjawisk. W tym porządku rzeczy nieznana jest jeszcze sekularyzacja afektów. Sekularyzacja oznacza realizację programu zawartego w poprawnie zbu­ dowanych europejskich zdaniach. Poprzez nią naśladuje się w istniejącej rzeczywistości to, co wyznacza konstrukcja zdań: subiekty oddziałują na obiekty i narzucają im swoje panowanie. Nie trzeba dodawać, że świat akcji Homera pozostaje bardzo oddalony od takich relacji. To nie ludzie mają namiętności, to raczej namiętności mają ludzi. Biernik nie pozwala jeszcze sobą rządzić. W takim stanie rzeczy Jedyny Bóg naturalnie każę jeszcze na siebie czekać. Teoretyczny monoteizm może dojść do władzy dopiero wówczas, kiedy filozofowie na poważnie będą postulować subiekt zdania jako zasadę świata. Wówczas oczywiście także subiekty powinny mieć swoje namiętności i kontrolować je jako ich panowie i właściciele. Do tego czasu panuje spontaniczny pluralizm, w którym subiekty i obiekty ciągle zamieniają się miejscami.

Stąd też wynika, że gniew należy opiewać w dojrzałym momencie, kie­ dy nachodzi tego, kto nosi go w sobie - niczego innego nie ma na myśli Homer, łącząc w całości długie oblężenie Troi i ledwo już spodziewany upadek miasta z tajemniczą siłą bojową protagonisty, którego zagniewanie czyniło sprawę Greków daremną. Wykorzystuje on łaskę godziny, w któ­ rej menis wpływa w swego nosiciela. Epickie wspomnienie musi podążyć potem tylko za biegiem wydarzeń, podyktowanym przez koniunkturę sił. Decydujące jest to, że sam wojownik, kiedy budzi się wzniosły gniew, doznaje swego rodzaju boskiej obecności. Jedynie z tego względu heroiczny gniew może znaczyć u swego najbardziej utalentowanego narzędzia więcej niż tylko powszedni szał. Uderzając w wyższy ton: bóg pola bitwy prze­ mawia do wojownika poprzez wzburzenie. Rozumiemy od razu, dlaczego w takich momentach niewiele słychać o drugich głosach. Siły tego rodzaju są, przynajmniej w swych naiwnych początkach, monotematyczne, ponie­ waż absorbują całego człowieka. Żądają wyłącznej sceny dla wyrażenia jednego afektu9. W przypadku czystego gniewu brakuje zasupłanego ży­ 9 Jeszcze i późniejsza stoicka fenomenologia gniewu konstatuje, że gniew nie dopuszcza ukrycia. Wszystkie inne przywary można zataić, „gniew natomiast rwie się na zewnątrz

16

Wprowadzenie

cia wewnętrznego, psychicznych zaświatów i jakiejś prywatnej tajemnicy, dzięki której bohater stałby się po ludzku bardziej zrozumiały. Obowiązuje raczej zasada, że całe wnętrze aktora powinno jawnie się manifestować, stać się całe czynem i - w miarę możności - pieśnią. Dla wzbierającego gniewu charakterystyczne jest to, że bez reszty roztapia się w swym roz­ rzutnym wyrazie; tam, gdzie ton nadaje totalna ekspresja, nie ma mowy o rezerwie i oszczędności. Naturalnie zawsze walczy się „o coś”, walka służy jednak przede wszystkim objawieniu walczącej energii jako takiej; strategia, cel wojny, łup - wszystko to przyjdzie później. Gdzie wybucha gniew, tam mamy do czynienia z pełnym wojownikiem. Poprzez wyruszenie rozognionego bohatera w bój urzeczywistnia się toż­ samość człowieka z napędzającymi go siłami, o której marzą w swych naj­ lepszych chwilach domatorzy. Także oni, jakkolwiek przyzwyczajeni do odraczania i przymusu czekania, nie zapomnieli o tych momentach w ży­ ciu, kiedy to rozmach działania zdawał się wypływać wprost z okoliczno­ ści. Za Robertem Musilem moglibyśmy nazwać to zjednoczenie z czystym impulsem utopią życia zmotywowanego10. Rzecz jasna dla ludzi osiadłych, dla rolników, rzemieślników, dniówkarzy, pisarzy, pierwszych urzędników oraz późniejszych terapeutów i pro­ fesorów kierunek wytyczają cnoty niepewności - kto siedzi na ławce cnót, nie może zazwyczaj wiedzieć, jak zabrzmi jego następne zadanie. Musi wysłuchiwać rad różnych stron i wyczytywać swoje decyzje z pomruku, w którym żaden tenor nie jest ucieleśnieniem głównego głosu. Dla przecięt­ nego człowieka nic nie nosi tu znamion oczywistości; pomoże mu w naj­ lepszym wypadku proteza nawyku. Tym, co oferuje nawyk, są naskórkowe surogaty pewności. Są one być może stabilne, nie gwarantują jednak żywej obecności przekonania. Kto natomiast ma w sobie gniew, dla tego skończył się niewyraźny czas. Mgła się podnosi, kontury twardnieją, wyraźne linie i wychodzi na widok” (se profert et in faciem exit), „a im jest większy, tym jawniej się bu­ rzy” (quantoque maior, hoc effervescit manifestius). Wszystkie afekty mają swoje objawy (apparent), ale gniew nie tylko daje się zauważyć, gniew rzuca się w oczy (eminet). (Por. Seneka, O gniewie, I.I, przeł. L. Joachimowicz, w: tegoż, Dialogi, Warszawa 1998; wszyst­ kie kolejne cytaty za tym wydaniem). W XX wieku psychologia akademicka mówiła niekie­ dy o „reakcjach eksplozywnych”; por. Ernst Kretschmer, Medizinische Psychologie, Leipzig 1930, s. 183 i nast. 10 Robert Musil, Der Mann ohne Eigenschaften, Hamburg 1952, s. 1209 i nast. [Sloterdijk nawiązuje do tytułu rozdziału 65 z puścizny pośmiertnej; w przekładzie polskim, zatytuło­ wanym Człowiek bez właściwości (t. 1-4, przeł. K. Radziwiłł, K. Truchanowski, J. Zeltzer, Warszawa 1971), brak tego fragmentu-