252 86 14MB
Polish Pages 252 [257] Year 1992
JACQUES
DERRIDA
PISMO filozofii inter esse
Jacques Derrida
PISMO FILOZOFII
JACQUES DERRIDA
OFII
PISMO
Wybrał i przedmową opatrzył
Bogdan Banasiak
inter esse Kraków 1992
Podstawa przekladu:
Jacques Derrida, L’ecriture et la différence, Paris 1967, Jacques Derrida, Marges de la philosophie, Paris 1972, Jacques Derrida, La dissémination, Paris 1972.
hb
¿mw
(C) par Édition de Minuit 1967, 1972 (C) par Édition du Seuil 1972
(C) for the Polish edition by Inter Esse 1992
Redaktor naukowy Bogdan Baran Redaktor techniczny Dariusz Piskulak
ISBN 83-85109-07-2 Wydanie I. Skład i druk: Inter Esse Sp. z o. o. 30-611 Kraków, Wysłouchów 29/9 Printed in Poland
SPIS TREŚCI
7
Przed-słowie
Bogdan Banasiak, Na tropach dekonstrukcji Farmakon
9
39
(przełożył Krzysztof Matuszewski) Szyb i piramida. Wstęp do semiologii Hegla
62
(przełożył Bogdan Banasiak)
Forma i znaczenie. Uwagi o fenomenologii języka
109
(przełożył Bogdan Banasiak)
Kres człowieka
129
(przełożył Paweł Pieniążek) Przemoc i metafizyka. Esej o myśli Emmanuela Levinasa
(przełożyli Krzysztof Matuszewski i Paweł Pieniążek) Sygnatura zdarzenie kontekst
225
(przełożył Bogdan Banasiak)
Nota bibliograficzna
241
Wybrana bibliografia Jacquesa Derridy
243
161
PRZED-SŁOWIE Niezwykła aktywność pisarska Jacquesa Derridy stawia nieuchronnie autora wyboru jego prac w obliczu przysłowiowe go embarras de richesse. Sytuacja taka rzeczą szczególnie istotną czyni problem kryterium wyboru. Z kolei wybór kryterium to kwestia budząca już znacznie mniej wątpliwości. Choć dekonstrukcja nic jest w polskiej krytyce koncepcją nieznaną — znajduje bowiem coraz większy oddźwięk, zyskuje coraz szersze uznanie — to jednak stosunkowo nieznaczna licz ba przekładów Derridy nie pozwala się zakwalifikować inaczej niż w kategoriach poważnej luki. A luka ta stanowi o braku do statecznego zakorzenienia dekonstrukcji na polskim gruncie. To też w nadziei dokonania w tym względzie choćby nieznacznej zmiany, próbowaliśmy dekonstrukcję tropić. Dlatego wybrane teksty Derridy to prace z początków jego działalności, skoncent rowane raczej na filozoficznej tradycji, konwencjonalne w kształ cie — jako takie zapewne w mniejszym stopniu prezentują roz winiętą wersję koncepcji, są mniej błyskotliwe w warstwie języ kowych skojarzeń, prowadzą za to wnikliwą dyskusję z klasyką, konsekwentnie analizują jej język, rysują pierwsze — choć nie kiedy już wręcz modelowe — dekonstrukcyjne posunięcia. Uka zują po trosze dekonstrukcję in statu nascendi, ale też uwidocz niają jej istotne rozstrzygnięcia. Z podobnych względów rów nież przedmowa nie oferuje zarysu rozbiórki, lecz jest próbą jej wstępnej identyfikacji — tak w sensie sygnalizowania wielora kich powiązań Derridy z filozoficzną tradycją, jak i w sensie su gerowania odrębności i specyfiki jego myśli. Dlatego wybór ten to tylko pierwsze kroki na drodze poważ niejszej recepcji dekonstrukcji Jacquesa Derridy.
Bogdan Banasiak
Bogdan Banasiak
NA TROPACH DEKONSTRUKCJI Dekonstrukcja JercAmeryką.
J. Derrida
Odkąd dekonstrukcja zyskiwać zaczęła szerokie uznanie i popularność, choć można by rzec, iż udziałem Jacąuesa Derridy stała się wręcz prawdziwa kariera, kariera właściwa raczej gwiazdom showbusinessu niż twórcom spekulatywnych dociekań (z wyjątkiem może — o ile, rzecz jasna, pominąć doktryny urzę dowe — Sartre’a lub egzystencjalizmu w ogóle, i Heideggera, choć szeroka recepcja, w przypadku pierwszego z nich, dokona ła się przede wszystkim w wymiarze pozateoretycznym, w przy padku zaś drugiego dotyczyła bodaj kilku wypreparowanych wątków, gdy tymczasem dekonstrukcja znalazła oddźwięk w swych zasadniczych rysach), kariera, której symptomem była stała obecność dekonstrukcji w specjalistycznych czasopismach i wysokonakładowych magazynach, na naukowych sympozjach i w telewizyjnych dyskusjach, w dziennikarskich polemikach i programie nauczania amerykańskich uczelni, kariera, która po zwoliła Rorty’emu uznać, iż Derrida stał się już nieomal klasy kiem1 — zjawisko samo w sobie symptomatyczne, skłaniające do stawiania pytań o powody niezwykłego aplauzu dla doktryny filozoficznej — odkąd, bo może tak rzecz należałoby ująć, zapa nowała swego rodzaju „moda” na dekonstrukcję (choć nie wydaje się, by była to wyłącznie kwestia „mody”), próbowano myśl Derridy odczytywać w rozmaitych płaszczyznach, ujmować w różnorakich kontekstach i adaptować do różnorodnych dzie dzin (może zresztą właśnie ta jej wielostronność, także w sensie podatności na adaptację, stanowi — obok teoretycznej donios łości, jakiegoś szczególnego nowatorstwa, czy, wręcz przeciwnie, waloru całośdowania współczesnych tendencji filozoficznych, a może kulturowych w ogóle — jedną z przyczyn ogromnego
1 R. Rorty, Signposts along the Way that Reason Went, „London Review of Books”, 12-29 grudnia 1984, s. 5.
9
zainteresowania gramatologią), podkreślając zarazem jej złożo ność, niezwykły styl i nieoczywisty charakter. Z reguły akcentowano1 dwa aspekty dekonstrukcji: filozo ficzny projekt i metodę czytania tekstów. Jednak to ogólne ujęcie nie wyczerpuje potencjału tkwiącego w tej koncepcji ani nie zdaje sprawy z szerokiej gamy sposobów jej wykorzystania. Z całą natomiast pewnością najszerszym echem odbiła się ona w dzie dzinie literaturoznawstwa jako niezwykle owocna metoda anali zy, która, przesuwając akcent z semantyki na syn taksę, uwalnia rozpleniające się sensy w interpretacyjnej grze różnicy i powtó rzenia, by, w aspekcie krytyki, dać sposobność do wielorakich odczytań dzieł literackich, w aspekcie zaś teorii rzucić nowe światło na problem statusu komentarza i prawomocność inter pretacji, w ogóle na zagadnienie metodologu nauk humanistycz nych, czy wreszcie znaleźć zastosowanie w szeregu szczegóło wych dziedzin z zakresu badań literackich, w dziedzinie poetyki, retoryki, teorii metafory, a nawet, recepcji i teorii przekładu. Zwracano też uwagę na zastosowanie dekonstrukcji w tak róż nych regionach teorii i praktyki — w regionach, w których zresz tą metodę swą stosował sam twórca — jak językoznawstwo, antropologia, estetyka, problemy komunikacji w epoce mass mediów, informacja genetyczna lub edukacja. Podkreślano prak tyczny wymiar gramatologii jako społeczno-politycznej i intelek tualnej postawy czy też strategii wyznaczającej imperatyw dekonstruowania wszelkich systemów instytucjonalnych i rządzą cych nimi stosunków hierarchii2. Widziano w niej — związaną z ogólną koncepcją interpretacji — metodę czytania dzieł filozo ficznych, zorientowaną na ujawnianie milcząco rządzących teks tem (dyskursem w ogóle) niejawnych presupozycji i ograniczeń. Akcentowano jej gramatologiczny aspekt — projekt nauki o piśmie czy tekstualności, badającej warunki stłumienia pisma, jego historyczne uwikłania oraz teoretyczne implikacje. Widzia no w niej wreszcie filozoficzne stanowisko poddające analizie podstawy zachodniej filozofii (kultury) i ujawniające myślenie w jej obrębie jako metafizykę obecności. Jakkolwiek, istotnie, dekonstrukcja znalazła niezwykle szero kie zastosowanie i zaadaptowana została do rozmaitych dzie dzin, to jednak wydaje się, iż sygnalizowane rozróżnienia mają w istocie charakter dość sztuczny. Charakterystyczna bowiem 1 M.in. R. Rorty, Deconstruction and Circumvention, „Critical Inquiry” 1 (1981), s. 2. 2 Zob. B. Foley, The Politics of Deconstruction, „Genre” 1-2 (1984), ss. 113-134.
10
dla dekonstrukcji — a w każdym razie dla tej jej postaci, jaką nadaje jej sam twórca — jest jej swego rodzaju „nierozkładalność”, spójność, decydująca o tym, iż sięgnięcie po dowolny jej aspekt z reguły wciąga w grę inne składowe tej koncepcji, która stawia wyraźny opór próbom parcelacji i rozczłonkowania. To też trudno byłoby jednoznacznie oddzielić metodę czytania teks tów literackich od metody czytania dzieł filozoficznych, oderwać aspekt metodologiczny od krytycznego albo osobno traktować stanowisko filozoficzne i wyznaczniki interpretacji, choć zara zem — mimo wielekroć zgłaszanych przez Derridę wątpliwości — można w dekonstrukcji widzieć metodę i analizę, przedsię wzięcie demistyfikatorskie i krytyczne, projekt nauki i filozoficz nego stanowiska, jakkolwiek określenia te nie mogą być ujmo wane w tradycyjnym sensie. Z całą jednak pewnością dekonstrukcja, jej strategiczny cha rakter i wieloaspektowy kształt dalekie są od jakiejkolwiek jed noznaczności. „Pojęcie, a zwłaszcza praca dekonstrukcji, jej «styl» z natury narażone są na nieporozumienia i niezrozumie nie” (G, s. 26) *, mówi Derrida, a potwierdzają to przekonanie także niektórzy komentatorzy1. Dekonstrukcja stawia poważny opór wszelkim próbom jej wykładania i objaśniania. Zresztą sam twórca formułuje ją niejako w procesie lektury, jednym i tym samym gestem czyta teksty klasyczne i pisze — poprzez tamte — tekst własny, jednym i tym samym gestem dekonstruuje tradycję i konstruuje koncepcję dekonstrukcji (z reguły pa miętając także o jej dekonstruowaniu), krótko mówiąc, wypra cowuje stanowisko, kształtuje metodę, wykuwa pojęcia, realizuje krytykę, usprawnia posunięcia w bezustannej dyskusji z tradyc ją, poprzez nią, dzięki niej, a zarazem przeciwko niej. I nawet wówczas, gdy próbuje bardziej bezpośrednio objaśniać zarysy swej doktryny, stale wskazuje teksty, w których ten czy inny aspekt, takie czy inne posunięcie są lepiej widoczne, bo wplecio ne w praktyczny proces pisania, wręcz wyznaje, że „woli odesłać do pracy tekstów” (P, s. 61), ustawicznie sprzeciwiając się jed noznacznym kwalifikacjom dekonstrukcji jako metody, analizy, krytyki czy nauki, i podkreślając, że pojęcia te nie mogą być traktowane tak, jak rozumie je tradycja, że nie mogą być ujmo wane bez koniecznego „przemieszczenia”.
* Objaśnienia oznaczeń cytowanych prac J. Derridy na końcu tego rozdziału. 1 Zob. m.in. J. Culler, Dekonstrukcja i jej konsekwencje dla badań literackich, przeł. M. B. Fedewicz, „Pamiętnik Literacki” 4 (1987), ss. 233 i 235.
11
Jedyną rzeczą pewną i jednoznaczną w przypadku dekonstrukcji jest to, iż jakakolwiek nie skłaniająca do stawiania py tań pewność, jakakolwiek nie budząca wątpliwości jednoznacz ność są tutaj stanowczo wykluczone. Niezależnie bowiem od te go, czy dociekać jej źródeł, sytuować ją w relacji do tradycji albo na mapie współczesności, wyróżniać jej aspekty bądź skła dające się na nią elementy, próbować uchwycić jej zasadniczy charakter, eksplorować regiony, w których ona sama stała się inspirującym źródłem, czy też wreszcie stawiać fundamentalne pytanie, czym jest dekonstrukcja, myśl Derridy uparcie się wy myka. Zapewne nie przypadkiem szczególny rozgłos zyskała dekon strukcja w Ameryce, zapewne nie przypadkiem uznawano ją często za oryginalny wytwór amerykański1. Jest w niej bowiem coś ze spektakularnych chwytów reklamowych, z barwności pla stikowych opakowań; a zarazem coś z kryjących się w nich pro duktów jednorazowego użycia, gotowych do natychmiastowego zastosowania, jest w niej coś z amerykańskiego ducha rozmachu i pragmatyzmu, jednym słowem, coś z użytecznej prowizorycz ności, która okazuje się jednak zdumiewająco trwała .i skutecz na. Zwłaszcza w wersji pióra twórcy, który nadaje dekonstrukcji wymiar najpełniejszy, najbardziej wszechstronne i konsekwentne zastosowanie. Żaden z uczniów — a tych trudno wręcz byłoby zliczyć — nie prześcignął jeszcze mistrza (niezwykle celne uwagi krytyczne w odniesieniu do francuskich zwolenników Derridy poczynił Kiinzli23). Nie sprzyja wyraźnemu uchwyceniu tej koncepcji imponują ca, wręcz niewiarygodna, niemal przekraczająca percepcyjne możliwości czytelnika pisarska aktywność Derridy. Nie sprzyja tym bardziej, że mimo — choć może właśnie z powodu — ta kiej wielości dekonstrukcja sama nie tylko nigdzie nie została przez jej twórcę „wyłożona”, ale wręcz sama się skutecznie ta kiej możliwości opiera, choćby tylko z tego powodu — powód to nie jedyny — iż podlega stałej ewolucji. Można jednak — a rzecz nie w akademickiej woli klasyfikowania, lecz w stwarzanej przez periodyzację możliwości naszkicowania zmiennego obrazu tej koncepcji, wręcz jej dynamicznego charakteru, a nadto uchwycenia różnic w jej obrębie i zasugerowania praktycznej 1 Zob. Marxism and Deconstruction: Symposium, B. Johnson, L. Mackey and J. H. Miller, „Genre” 1-2 (1984), s. 87. 3 R. E. Künzli, Nietzsche und die Semiologie: Neue Ansätze in der französi schen Nietzsche-Interpretation, „Nietzsche-Studien” 5 (1976), s. 285.
12
realizacji jej własnych ustaleń teoretycznych — wyróżnić dość wyraźnie się rysujące trzy jej fazy lub okresy: — okres do roku 1966; faza uwalniania się Derridy od po czątkowych teoretycznych zależności (zwłaszcza od fenomenolo gii), budowania pierwszych zarysów dekonstrukcji i wypracowa nia głównych pojęć, obejmująca publikację Wstępu do Pocho dzenia geometrii Husserla oraz kilku innych tekstów (m.in. na temat Levinasa i Foucaulta), przedrukowanych później w L'éc riture et la différence-, pisarstwo Derridy ma w tym okresie jesz cze tradycyjny kształt filozoficznego dyskursu; — okres obejmujący lata 1967-1974, w którym opublikowa-; ne zostają La voix et le phénomène, tekst zajmujący „w klasycz nej architekturze filozoficznej” (P, s. 13) miejsce centralne, ob szerny esej wyraźnie już podejmujący problematykę pisma, De la grammatologie; a także teksty przynoszące dekonstrukcyjne zabiegi na materiale filozoficznym i literackim, L’écriture et la différence. Marges de la philosophie, La dissémination, wreszcie jedna z najlepszych prac Derridy, La question du style, oraz Po sitions, swoiste resume dckonstrukcyjnej problematyki; okres ten przynosi nadanie koncepcji rozwiniętej, „klasycznej” postaci, opracowanie zasadniczych rysów metody i analizy, pojawienie się najistotniejszych pojęć (różnią, ślad, pismo, rozplenienie, nierozstrzygalniki itp.), wreszcie wyraźne nakreślenie i realizację projektu przemyślenia zachodniej metafizyki; faza ta owocuje pierwszymi i stale rozwijanymi zabiegami rozbijania przestrzeni tekstu; — okres od opublikowania przełomowej książki Glas, obej mujący także kolejne charakterystyczne pozycje, m. in. La vérité en peinture, La carte postale, czy Mémoires-, Derrida wyraźnie odchodzi od stosowania skonwencjonalizowanej metody, rezyg nując z uprzywilejowanych wcześniej pojęć, by doktrynie swej nadać kształt zdecydowanie pragmatystyczny; konsekwentnie rozstaje się z dyskursem „filozoficznym”, by poprzez realizację praktyki innego pisania, coraz dalej posuwanej dezorganizacji przestrzeni tekstualnęj, zbliżyć się do postmodernistycznej „lite ratury”; dla tego też okresu znamienne jest rozwijanie przez Derridę praktycznych aspektów dekonstrukcji, zarówno w sensie społeczno-politycznych działań, jak i towarzyszących im komen tarzy — wyjaśnień i uzasadnień. Warto w tym miejscu odnotować, iż począwszy od roku 1982 Derrida do tradycyjnego regionu swych zainteresowań do łącza film, architekturę oraz plastykę. I tak, w roku 1982 wraz z Pascale Ogier gra w filmie Kena Mc Mullena Ghost Dance-,
13
w 1986 na zaproszenie Bernarda Tschumi rozpoczyna pracę z amerykańskim architektem Peterem Eisenmanem nad projek tem parku w Villette (pisując także na temat architektury, m. in. Choral Work); w tym samym roku współpracuje z J. Ch. Rosé przy filmie o Caryl Chessman; w 1987 gra w produkcji video Gary Hilla Disturbance; wreszcie w roku 1990 przygotowuje w Luwrze wystawę rysunków pt. „Mémoires d’aveugle”, inau gurującą cykl „Parti pris” (co także owocuje publikacją pod ta kim samym tytułem). Mimo to trudno jednak byłoby mówić o kolejnym, odrębnym okresie w twórczości Derridy, bo to przesunięcie pola zainteresowań nie jest jakimś radykalnym ze rwaniem, lecz, przeciwnie, stanowi, jak się wydaje, prostą kon sekwencję jego dotychczasowej działalności, kolejny krok po przejściu od filozofii do „niby-filozofii” (czy też postmodernis tycznej literatury), a poza tym nie pociąga za sobą rezygnacji z zasadniczej dla Derridy formy aktywności — z pisania. Wyraźnego zidentyfikowania dekonstrukcji nie ułatwia rów nież fakt, iż koncepcja ta to dzisiaj — obok pisarstwa samego Derridy — również ćwierć wieku funkcjonowania tzw. dekonstrukcjonizmu, nurtu, który, znajdując zasadnicze inspiracje w pracach francuskiego filozofa, ukształtowany został przez literaturoznawców amerykańskich. Właśnie w USA oddziaływanie Derridy było najsilniejsze, przede wszystkim w takich ośrodkach uniwersyteckich, jak Yale i Princeton, a ogromny dorobek ta kich teoretyków, jak P. de Man, J. H. Miller, G. Hartman, B. Johnson, J. Culler, V. B. Leitch, J.N. Riddel czy R. Gasché, składa się wręcz na dzieje doktryny z właściwym jej okresem rozwoju, instytucjonalizacji oraz krytycznych przekształceń1, dzieje przynoszące nawet krytyczny rozłam zainicjowany głów nie przez de Mana, koncentrującego się zwłaszcza na zagadnie niach interpretacyjnych, przede wszystkim w aspekcie retoryki tekstu, oraz Millera, łączącego dekonstrukcję z analizą tema tyczną i etymologizmem. Również na rodzimym, francuskim gruncie dekonstrukcja znalazła szeroki oddźwięk. Dotyczy to zwłaszcza grupy uczniów i asystentów Derridy, do których należą przede wszystkim S. Kofman, S. Agadński, L. Finas, J.-M. Rey, Ph. Lacoue-Labarthe, B. Pautrat i J.-L. Nancy. Nie można też pominąć wyraźnego wpływu tej koncepcji na nie istniejącą już grupę Tel Quel (m.in. Ph. Sollers, J. L. Baudry, J. J. Goux), której*4 1 Zob. R. Nycz, Dekonstrukcjonizm h> teorii literatury, „Pamiętnik Literacki” 4 (1986), ss. 101-130.
14
zamysły szły w stronę zainicjowania „rewolucji tekstualnej”, na pisarstwo Ph. Sollersa, P. Guyotata i R. Laporte’a, czy wzajem nych oddziaływań z M. Foucaultem i R. Barthesem. Wyraźnie też należy podkreślić jej wpływy na Wyspach Brytyjskich, gdzie szczególnie znaczącą postacią jest Walijczyk Ch. Norris, a obok niego, jeszcze bardziej filozoficznie nastawieni, J.. Llewelyn i R. Bemasconi, coraz większe znaczenie w Australii, Niemczech, Włoszech, Szwecji, Jugosławii, a od kilku lat również w Polsce. Należy jednak podkreślić, iż szczególnie szerokie uznanie zyskała dekonstrukcja w obszarze teorii i krytyki literackiej, co z dużą dozą pewności przypisać można zarówno wyraźnie przez nią dokonanej rewindykacji twórczych walorów działalności krytycznej, jak i nieuchronności, z jaką pociąga za sobą pytania dla tej praktyki fundamentalne, pytania o jej status. Te same zresztą kwestie, a raczej ich destrukcyjny i anarchiczny wymiar, stanowią, jak się wydaje, powód, dla którego część krytyków, pośród nich choćby R. Wellek1, broniąca bardziej tradycyjnego konwencjonalnego stanowiska w podejściu do badań literackich i samej literatury, zdecydowanie odrzuca tę orientację. Zwraca natomiast uwagę fakt, iż reakcje filozofów były znacznie bardziej wyważone i zróżnicowane. Od słów najwyższe go uznania ze strony Levinasa. i podkreślanej przezeń przyjem ności z powodu „spotkania w samym sercu chiazmy”2, od wy raźnej, zwłaszcza w odniesieniu do „późnego” Derridy, aproba ty Rorty’ego, podyktowanej bodaj przede wszystkim zbieżnoś cią z jego własnym pragmatystycznym stanowiskiem34, od jawne go uznania ze strony Gaudina4, Descombesa5, Granela6, pew nej, choć nie werbalizowanej! bezpośrednio i raczej ograniczonej akceptacji Ricoeura7, czy zdawkowych pochwał Deleuze’a8, 1 R. Wellek, Czy kres literaturoznawstwa?, przel. G. Cendrowśka, „Pamiętnik Literacki” 2 (1986), ss. 321-323, 330. 2 E. Levinas, Zupełnie inaczej, przel. J. Skoczylas, „Teksty” 3 (1975), s. 101. 2 Zob. R. Rorty, Philosophy as a Kind of Writing, w: tenże, Consequences of Pragmatism (Essays: 1972-1980), Mineapolis 1982, ss. 89-109. 4 Zob. C. Gaudin, Czego Derrida może nas nauczyć o Platonie, przel. K. Matu szewski, „Pismo Literacko-artystyczne” 3(1989), s.52n.; C. Gaudin, Zamknięcie tra dycji filozoficznej: Derrida, eksplorator marginesów, przel. K. Matuszewski (masz.). ’ Zob. V. Descombes, Le Même et ¡'Autre. Quarante-cinq ans de la philosophie française (1933-1978), Paris 1979, ss. 160-178. 6 Zob. G. Granel, Jacques Derrida et la nature de l’origine, „Critique” 246 (1967), ss. 887-895. 7 Zob.P. Riooeur, Metaforyczne i metafizyczne, przel. T. Komendant, „Tek sty” 6 (1980), ss. 183-198. 8 G. Deleuze, La pensée nomade, w: Nietzsche aujourd’hui. 1. Intensités (pr. zbiór.), U.G.E, „10/18”, Paris 1973, s. 186.
15
poprzez zdecydowanie bliskie usytuowanie Foucaulta, porzuca jącego jednak płaszczyznę écriture, częściową akceptację Laruelle’a z zastrzeżeniem, iż różnią nie przystaje do jego koncepcji ześrodkowanej na Jednym1, po zastrzeżenia Gilsona co do „nie zrozumiałego języka” Derridy przy uznaniu „doniosłości tema tu”2, krytyczne zdanie Habermasa, broniącego tradycyjnej od rębności filozofii w stosunku do literatury3, rzeczowe wątpli wości Bouveresse’a przemieszane jednak z oskarżeniem dekonstrukcji o irracjonalizm4, a wreszcie przekonanie Ferry’ego i Renauta o całkowitej zależności Derridy od Heideggera5. Nie wydaje się jednak, aby znaczenie związków dekonstrukcji z działalnością literaturoznawczą miało charakter wtórny czy marginalny. Po pierwsze bowiem, niekwestionowane znaczenie ma wkład badaczy literatury w wyraźnie podejmowaną także przez Derridę kwestię interpretacji (analizy tekstu)6, po drugie, jakkolwiek niektórzy z krytyków bardziej zdecydowanie koncen trują się na zagadnieniach „czysto” literackich, a nawet przy znają literaturze prymat nad filozofią, to jednak wielu z nich w obszar swych zainteresowań włącza również teksty filozoficz ne (także de Man), po trzecie, część komentatorów (choćby Culler, Riddel, Leitch) stawia w kontekście rozważań teoretyczno-literackich zagadnienia o zdecydowanie filozoficznej proweniencji, a niektórzy (zwłaszcza Gaschć i Norris) często na nich przede wszystkim się koncentrują, po czwarte wreszcie, ześrodkowanie dekonstrukcji na piśmie i jego odmienne od tradycyjnego widze nie podważa jednocześnie konwencjonalnie pojmowaną opozycję filozofii i literatury. Nie mniejsze trudności — a zarazem wątpliwości i kontro wersje — pojawiają się przy próbie odniesienia dekonstrukcji do filozoficznej tradycji, zarówno w sensie usytuowania jej w ob szarze dominujących współcześnie nurtów i orientacji, jak i wskazania jej historycznych źródeł czy inspiracji. 1 Zob. F. Lamelle, Les philosophies de la différénce. Introduction critique, Pa ris 1986. 2 E. Gilson, Lingwistyka a filozofia, przet. H. Rosnerowa, Warszawa 1975, s. 196, przypis. 3 Zob. J. Habermas, Der philosophische Diskurs der Moderne. Zwölf Vorlesun gen, Frankfurt/M 1985. 4 Zob. J. Bouveresse, Racjonalność i cynizm, przeł. M. Kowalska, „Literatura na świecie” 8-9 (1988), ss. 342-386. 5 Zob. L. Ferry, A. Renaut, La pensée 68. Essai sur l’antihumanisme contem poraine, Paris 1985, ss. 165-197. • Zob. A. Burzyńska, Dekonstrukcja jako krytyka interpretacji, „Ruch Litera cki” 5-6 (1985), ss. 276-395.
16
Zdecydowanie niewystarczające jest, jak się wydaje, wpisanie koncepcji Derridy w ramy formuł „antyhumanizmu”, „poststrukturalizmu” czy „postmodernizmu”. Kwalifikacja taka, jak kolwiek oczywiście trafna (zob. interesującą analizę Misia1), ujawnia istotne ograniczenia. Formuły te są bowiem na tyle ogól ne i wieloznaczne, a nawet — zwłaszcza „postmodernizm” — niejasne i kontrowersyjne, iż pełnią obecnie funkcję swego ro dzaju „worków bez dna”, -w których pomieścić można wszystko, co stwarza jakiekolwiek trudności kwalifikacyjno-intcrpretacyjne, także te wizje, które z koncepcją Derridy nie mają nic lub prawie nic wspólnego. Toteż formuły te, sygnalizując pewne ogólne tendencje charakterystyczne dla niemal całej myśli końca XX wieku (nastawienie antyantropocentryczne, wyjście poza szczególnie w pewnym okresie popularny w humanistyce para dygmat strukturalistyczny czy wreszcie ukierunkowanie „decentryczno-anarchiczne”), raczej zacierają różnice między poszcze gólnymi orientacjami, a tym samym nie mogą stanowić wy znacznika specyfiki którejkolwiek z nich, także gramatologicznej dekonstrukcji. Z dużą rezerwą należałoby się bez wątpienia odnieść także do prób sytuowania dekonstrukcji w obszarze filozofii języka2. Oczywista konstatacja, iż obiektem zainteresowań Derridy jest język, iż gramatologia stanowi pewien projekt pojmowania i interpretacji języka, nasuwa jednak fundamentalne wręcz wątpli wości. Z jednej strony, nawet w przypadku przywołania .katego rii pisma i zastąpienia nią terminu Język” nie da się utrzymać twierdzenia, iż dekonstrukcja jest filozofią pisma. Jak bowiem niezwykle trafnie podkreśla Gaudin, „zagadnienie pisma nie jest wewnętrznym zagadnieniem filozofii i literatury”, lecz, przeciw nie, „pismo przekracza te czysto akademickie podziały i ponad nie wyrasta. Wynika stąd nade wszystko, że Derrida nie upra wia filozofii pisma, lecz że — na odwrót — posługuje się pis mem [...], mając na względzie dekonstruowanie filozofii”3, chce przy pomocy pisma przemyśleć filozofię. Z drugiej strony, określenie gramatologii jako pewnego rodzaju filozofii języka czy „nauki o języku” milcząco stawia znak równości pomiędzy przedsięwzięciem Derridy a dotychczasowymi postaciami na mysłu nad językiem, zaciera zasadniczą, w istocie nieredukowalną różnicę. Należy bowiem podkreślić, iż filozofie języka * 1 A. Miś, O genezie współczesnego antyhumanizmu (masz.). 2 Ch. Delecampagne, Introduction. 1968-1983: quinze années de philosophie française, w: Entretiens avec „Le Monde". 1. Philosophies, Paris 1984, s. 15. 3 C. Gaudin, Czego Derrida mole nas nauczyć o Platonie, dz. çyt., s. 52. 2 —Derrida, Pismo...
17
pozostawały zawsze filozofiami sensu lub znaczenia, zatem redu kując pismo, były przejawem świadomości logocentrycznej, sytu owały się w wymiarze metafizyki obecności, gdy tymczasem dekonstrukcja, wydobywając podstawowy fakt, iż filozofia ma charakter pisany, rewindykuje zapis, materialną inskrypcję, by ostatecznie pojmować pismo w kategoriach śladu i różnicy. Z tego względu podkreślane niekiedy podobieństwa między Derridą a m.in. Wittgensteinem należałoby traktować z dużą dozą ostrożności jako w sposób zasadniczy ograniczone1. Sygnalizowane szkicowo wątpliwości i wieloznaczności nie wykluczają, rzecz jasna, prób tropienia koncepcji, która, co oczywiste, nie pojawiła się w teoretycznej pustce. Toteż można się pokusić o wydobycie uwikłania Derridy w filozoficzną trady cję przez wskazanie pewnych pojęć przezeń zapożyczanych czy towarzyszących im badawczych posunięć, które znajdują u niego jakieś odniesienia. W przypadku takich terminów, jak „dekonstrukcja”, „różnią” czy „ślad” odniesienia te są, jak się wydaje, całkiem jawne i czytelne. Wyraźne koneksje można by wskazać pomiędzy Derridiańską „dekonstrukcją” (deconstructiori) a Heideggerowską „destruk cją” (Destruktion). Nie tylko jednak w takim sensie, iż Derrida przejął i nieco zmodyfikował ten termin (choć jeszcze w pier wotnej wersji De la grammatologie, publikowanej w „Critique”, mówił o „destrukcji”), ale też w sensie pewnej analogii w poj mowaniu zadania destrukcji. W obu bowiem przypadkach nie mamy do czynienia ze zwykłym odrzuceniem metafizyki, z lite ralnie pojętym jej zburzeniem. Heideggerowską destrukcja meta fizyki jest raczej jej przezwyciężeniem (Überwindung) w sensie zwinięcia (Verwindung), przemyślenia „dziedzictwa ontologii an tycznej”, prowadzącego do „pierwotnych doświadczeń, w które uwikłane zostały pierwsze i odtąd decydujące określenia by cia”2. Jest więc — zwraca uwagę Gasche, tropiąc „genealogię” Derridiańskiej dekonstrukcji — „krytycznym demontażem” (kri tischer Abbau, mówi Heidegger w pracy Die Grundprobleme der Phänomenologie), zburzeniem (Zerstörung, jak określa destrukcję Heidegger w rozmowie z Cassirerem z r. 1929), czyli radykal ną rozbiórką podstaw zachodniej metafizyki3, jej krytyką, gdyż cała tradycja filozoficzna jest dla Heideggera dziejami 1 Zob. H. Staten, Wittgenstein and Derrida, Lincoln 1984. 2 M. Heidegger, Sein und Zeit, Tübingen 1960, s. 20. 3 R. Gaschź, The Tain of the Mirror. Derrida and the Philosophy of Reflec tion, Cambridge, Mass., 1986, ss. 112-114.
18
zapomnienia o byciu, a zarazem usiłowaniem dotarcia do pod łoża tej tradycji. Zwracając jednak uwagę, iż Heidegger zapożyczył pojęcie „destrukcji” od Husserla, Gasche podkreśla też pewną analogię dekonstrukcji z Husserlowskim projektem fenomenologicznej redukcji, ż jego epoche, redukcją określoną w Ideach jako „umy słowa destrukcja’" (gedankliche Destruktion), a zwłaszcza z po jawiającym się w późniejszej pracy (Erfahrung und UrteiT) pro jektem „demontażu” (Abbau), nierefleksyjną drogą wiodącą do odkrycia „korzeni danego uprzednio świata, jego idealizacją, i konstytuujących sens struktur transcendentalnej subiek tywności”1. Gasche zwraca też uwagę na pewną analogię po między dekonstrukcją Derridy a hiperrefleksją Merleau-Ponty’ego2, a uwagi te można by jeszcze uzupełnić podkreśleniem pewnej bliskości z „dekompozycją” Levi-Straussa, swego ro dzaju rozchwianiem badanego układu, nie zapominając zara zem, że już Platon mówił o „krytycznym rozebraniu myśli” (So fista 241 D). Derrida, wyraźnie świadom pewnych historycznych uwikłań pojęcia i towarzyszących mu metodologicznych posunięć, pod kreśla, iż „dekonstrukcją” miała jednym słowem wypowiedzieć dwa terminy stosowane przez Heideggera, „destrukcja” i „de montaż”, dodaje jednak, iż w gruncie rzeczy określa ten termin na swój własny sposób (zob. OA, ss. 116-119). Z podobną ostrożnością należałoby mówić o innych analo giach, jakie rysują się pomiędzy całą gamą pojęć zapożyczonych przez Derridę z filozoficznego dziedzictwa, pomiędzy sposobami ich rozumienia i stosowania. I tak, Derridiańska różnica, a ściś lej „różnią” (diffśrance) jest — jak mówi sam dekonstruktor — „rozpostarciem się (...) różnicy ontyczno-ontologicznej”, ale — dodaje — „nie tylko i nie przede wszystkim” (P, s. 19). Jeśli bowiem Heideggerowska różnica jest różnicą pomiędzy bytem a byciem, pomiędzy tym, co obecne, a obecnością, to jest ona różnicą między, między dwiema tożsamościami. Przy takim zaś jej ujęciu „heraklitejska gra — en diaferon he auto — czegoś jed nego różnionego przez samego siebie, poróżnionego ze sobą, gi nie niczym ślad w określeniu diaferein jako różnicy ontologicznej” (R, s. 403). O ile bowiem różnią rozspaja obecność i ujaw nia, że to samo nie jest ze sobą tożsame, że różni się od siebie i wobec siebie jest spóźnione, o ile więc — jak zwraca uwagę 1 Tamże, s. 112. 2 Zob. R. Gaschć, Deconstruction as Criticism, „Glyph” 6 (1979), ss. 177-215.
2*
19
Johnson — nie jest różnicą między, lecz różnicą wewnętrzną1, te dy — mimo podkreślanej przez Derridę konieczności zerwania z systemem dialektyki spekulatywnej Hegla i odwoływania się raczej do „znamienia «różnią» niż do systemu różnicy-i-sprzecznośd” (P, s. 61) — rację ma także Frank, utrzymując, iż différance spokrewniona jest z Heglowską czy Schellingowską „toż samością tożsamości i różnicy”2, jest z nią spokrewniona, lecz się do niej nie sprowadza, choć, jak mówi Descombes, jest od niej „nie do odróżnienia”3, spokrewniona tym bardziej, że Der rida — za Koyrém (Études d’histoire de la pensée philosophique) — zwraca uwagę na użyte dwakroć przez Hegla w Logice wyra żenie „differente Beziehung" (stosünek różny, stosunek różnicu jący, przy czym termin „różny” użyty jest w znaczeniu aktyw nym), by podkreślić, iż différance mogłaby być tutaj użyteczna dla podkreślenia dostrzeżonego niewyraźnie przez Hegla odwle kającego charakteru tej relacji (R, ss. 390-391). Jest także różnią — wyznaje sam Derrida i podkreślają komentatorzy — echem Saussure’owskiego pojmowąnia języka jako „różnic i śladów różnic” (P, s. 34), wreszcie, a może nawet przede wszystkim, różnicy w rozumieniu Nietzschego, którą Derrida — powołując się na interpretację Deleuze’a — ujmuje jako nieredukowalną i, by tak rzec, konstytutywną, skoro stanowi ona warunek uobec niania się sił w stawaniu się, jest „istotą siły, stosunkiem między siłami”4, jest powtórzeniem różnicy i różnicą powtórzenia, po wrotem tego, co afirmuje swą różnicę. Można także podkreślić — sam Derrida to podkreśla (R, s. 401) — pewną zbieżność między „śladem” w ujęciu Derridy a tym samym pojęciem u Nietzschego, Freuda, wreszcie Heideg gera (frühe Spur — „zaranny ślad” różnicy, który ulega zatar ciu) (R, ss. 401-406), a przede wszystkim u Levin asa5; można pokazać, jak uzupełnienie (supplément) Rousseau włączone zostaje w Derridiańskie zawsze Już, by stać się istotnym elemen tem logiki uzupełnienia; można dostrzec — jak wzmiankuje Ga sche — iż Derrida posługuje się w analizie Heideggerowskim
1 B. Johnson, Róinica krytyczna, prze!., M. Adamczyk, „Pamiętnik Literac ki” 2 (1986), s. 298. * M. Frank, IPizr ist Neostrukturalismus?, Frankfurt/M 1984, s. 345. 3 V. Descombes, Le Même et ¡'Autre. Quarante-cinq ans de la philosophie française (1933-1978), dz. cyt., s. 178. 4 G. Deleuze, Nietzsche et la philosophie, Paris 1962, s. 49. 3 Zob. też R. Bernasconi, The Trace of Levinas in Derrida, w: D. Wood, R. Bernasconi (red.), Derrida and Différance, Coventry 1985, ss. 17-44.
20
pojęciem „rysu” (Zug)1; można pokazać, iż — jak podkreśla Blanchot — występujące w tekście Mallarmćgo „rozprzestrze nianie się i rozplenianie”2 staje się punktem wyjścia dla Derridiańskiego ujęcia rozplenienia (dissémination}, można doszuki wać się wykorzystania przez Derridę wieloznaczności i nierozstrzygalności pas (pas au-delà) wydobytej przez Blanchota. Nie bez znaczenia byłoby też podkreślenie roli, jaką odgrywają w dyskursie dekonstruktora inne — obok różnicy i śladu — nierozstrzygalniki, przejęte z pism Platona, farmakon, Mallarmćgo hymen, czy Kanta parergon, a także samo pojęcie nierozstrzygalnośd korespondujące w pewnej mierze z ujęciem Godła. Nietrudno dostrzec, iż Derrida wobec żadnej filozoficznej „szkoły”, żadnego filozoficznego „nurtu” nie sytuuje się w po zycji jawnego spadkobiercy i konsekwentnego kontynuatora. Jak jednak podkreśla większość krytyków — a zgodni są w tym względzie zarówno zdeklarowani zwolennicy dekonstrukcji, jak jej chłodni komentatorzy i zdecydowani przeciwnicy — koncep cja Derridy stoi pod znakiem Nietzschego, może nawet Nie tzsche jest jej patronem. Począwszy od schematu metody francu skiego filozofa, analogicznej do zasad, na gruncie których Nie tzsche dekonstruuje zasadę przyczynowości (wręcz wzorcowo pokazał to Culler3), a także inne tradycyjne metafizyczne ka tegorie (prawda, podmiot itd.), poprzez imperatyw genealo gicznego ujmowania badanego dziedzictwa (pojęć lub teks tów) po ogólny horyzont Nietzscheańskiego projektu obalenia platonizmu, upartej krytyki zachodniej filozofii, projektu zbież nego z Derridiańskim krytycznym demontażem, wszystko pod kreśla bliskość obu myślicieli. Nie wyczerpuje to jednak zakresu nawiązań, czy zbieżności. Należy bowiem zwrócić uwagę, iż' do strzeżenie przez Derridę tkwiących w języku presupozycji to echo, jakim odzywają się Nietzscheańskie „skamieniałe, prze dawnione słowa”, o które „potykamy się przy każdym po znaniu”, i gramatyczne przyzwyczajenia ważące na kształcie myślenia; wykorzystanie leksykalnych zasobów metafizyki, by obrócić je przeciwko niej samej nosi ślady „aktywnego zapom nienia”; rewindykacja pisma korzysta z odkryć „wielkiego filo loga” w dziedzinie gramatyki, stylu pisarstwa, a także aforys tycznej, ujawniającej tekstualność strategii pisania; „nieustanne 1 R. Gaschć, The Tain of the Mirror. Derrida and the Philosophy of Reflec tion, dz. cyt., s. 311. 1 M. Blanchot, Le livre d venir, Paris 1959, s. 345. 3 J. Culler, Dekonstrukcja i jej konsekwencje dla badań literackich, dz. cyt., s. 232-235.
21
rozszyfrowywanie” to nic innego, jak Nietzscheańska „nieskoń czoność interpretacji” i wymóg, by ,jak Nietzsche reinterpretować interpretację”; dekonstrukcja źródłowego początku to odpowiednik konstatacji, że nie istnieją fakty, lecz milcząca wie lość sensów każdego zdarzenia; istotne znaczenie mają także za pożyczone pojęcia różnicy, śladu czy interpretacji; wreszcie kon cepcja Derridy nosi wyraźne znamiona krytycyzmu i symptoma tologii Nietzschego, „mistrza podejrzeń”, i jego woli demistyfikowania1. Jakkolwiek wielość analogii w tym przypadku może nawet przewyższa bliskość Derridy wobec innych myślicieli i orientacji, jakkolwiek można by zapewne doszukiwać się jeszcze bardziej szczegółowych zbieżności czy nawiązań, jakkolwiek wreszcie Nietzsche jest jedynym spośród filozofów, który traktowany jest przez Derridę jako konsekwentny antymetafizyk, jedynym, któ ry nie spotkał się z jego krytyką, to jednak nie sposób uznać Derridę za nietzscheanistę par excellence. Po pierwsze bowiem, podobnym mianem określa się często (a przynajmniej wskazuje na autora Narodzin tragedii jako główne źródło inspiracji) myś licieli tak’ różnych, jak Deleuze i Bataille, Klossowski i Fou cault. Po drugie, wielu komentatorów podkreśla, iż cała niemal myśl współczesna, a może nawet w szczególności francuska, pozostaje w horyzoncie, jaki wyznaczyli Marks, Freud, a zwłaszcza Nietzsche, i że w ogóle można mówić o renesansie zainteresowa nia tym myślicielem. Po trzecie wreszcie, i to powód bodaj najis totniejszy, dla którego nietzscheanizmu nie można uznać za „wyznacznik gatunkowy” dekonstrukcji, Derrida sięga tylko po niektóre wątki dzieła Nietzschego i poddaje je — niewątpliwie istotnej i znaczącej, ale jednak ograniczonej — interpretacji semiotycznej (w sensie dostrzeżenia semiotycznego wymiaru tego dzieła) (zob. Q, ss. 235-287), pomijając zaś tak konstytutywne — w każdym razie w klasycznych ujęciach — motywy Nietzscheańskiej myśli, jak „wieczny powrót” czy „wola mocy”, a nawet, wzmiankując, iż motywy „ostatniego człowieka” i „nadczłowieka” wyraźniej ujawniają charakter eschatologiczny (TA, s. 59). Rozstrzygające. — obok Nietzschego — znaczenie ma przede wszystkim Heidegger, od którego Derrida przejmuje zarówno rozumienie zachodniej metafizyki jako identyfikującej byt ze 1 B. Banasiak, Interpretacja i styl. Derridiańska wizja filozofii Fryderyka Nie tzschego, w: W. Mackiewicz (red.), Renesans nietzscheanizmu a marksizm współcze sny, Warszawa 1990, ss. 44-68.
22
stałą, tożsamą ze sobą obecnością (a ontoteologię nazywa meta fizyką obecności), jak i projekt poddania tradycji filozoficznej analizie ze względu na ten szczególny prymat przyznany obecno ści. Heideggerowi też zawdzięcza dostrzeżenie uprzywilejowania słowa „być” w różnych językach (choć warto nadmienić, że z tym uprzywilejowaniem, jakkolwiek w sposób nie dość jeszcze wyraźny, zmaga się Platon w Sofiście 238 E-239 A), u niego do szukuje się świadomości koniecznego czerpania zasobów języko wych z poddawanego krytyce dziedzictwa, za nim odwołuje się do skreślania słów, pozwalającego czytać to, co zatarte, od nie go bierze pewne pojęcia (wspomniane już: destrukcja, różnica, ślad, rys). Odsłaniając zaś w różnorakich dyskursach centralną pozycję obecności, ujawniając wielorakie postacie, jakie przybie ra „znaczone transcendentalne”, wreszcie rozstrzygając, iż sam język jest językiem zachodniej metafizyki i jako taki przenosi w swej strukturze metafizyczne presupozycje, dostrzega zarazem niekosekwencje również w tekście Heideggera (M, ss. 33-78, 147-164; R, ss. 404-411), by poddać jego myśl krytyce jako tę, która zarówno poza metafizykę wykracza, jak i na powrót w nią wpada, ponownie wpisuje się w myślenie obecności, czego dowodzą zwłaszcza takie momenty Heideggerowskiego dyskur su, jak koncepcja czasu, uznanie prymatu sensu i dźwięko wej substancji wyrażania, głosu (fonologizm), etymologizm, uprzywilejowanie tego, co własne, poszukiwanie aletheia i „pier wotnego”, „zarannego słowa bycia” czy nie dość konsekwentna dekonstrukcja antropologizmu prowadząca do uprzywilejowania człowieka jako „strażnika” bycia i jego prawdy (zob. szerzej znakomite analizy Pieniążka1 i Riddela2). Zwraca też uwagę pewne podobieństwo pisarstwa ujawniające się w aktywnym po dejściu do języka, w próbie kreowania go. Jednak to zewnętrzne podobieństwo nie może przesłonić znacznie bardziej istotnej różnicy w traktowaniu języka. Dla Derridy bowiem — jak pointuje to Morawski — Język nie jest siedliskiem bycia jak u Heideg gera, stanowi raczej skamielinę bycia”3. Przemyślenie przez Derridę dokonań autora Bycia i czasu pozwala mu ostatecznie uznać, iż „problematyka heideggerowska”, obok tego, że kon stytuowana przez projekt antymetafizyczny i bogata w momenty 1 P. Pieniążek, W obliczu obecnofci, Derridy radykalizacja Heideggerowskiej destrukcji metafizyki, „Colloquia Communia” 1-3 (1988), ss. 343-370. 1 J. N. Riddel, Od Heideggera do Derridy ai po przypadek: podwojenie a język (poetycki), przeł. M. B. Fedewicz, „Pamiętnik Literacki” 4 (1987), ss. 273-296. 3 S. Morawski, Jeili Bóg istnieje, czy kondycji ludzkiej odjęty Jest tragizm, „Twórczość” 1 (1988), s. 88.
23
krytyczne, jest „najgłębszą” i „najsilniejszą obroną” tego, co dekonstrukcja kwestionuje „pod mianem myśli obecności’’ (P, s. 75). Wobec tego zaś próby oddania relacji pomiędzy tymi dwo ma myślicielami za pomocą matematycznej formuły: „Derrida = Heidegger + styl Derridy”1, uznać należy co najmniej za nieporozumienie. O ile bowiem Derrida istotnie wychodzi od ustaleń Heideggera, a nawet podkreśla, że nic z tego, co robi, „nie byłoby możliwe bez otwarcia pytań heideggerowskich” (P, s. 18), to zarazem radykalizuje jego projekt i staje się najbar dziej konsekwentnym jego krytykiem. Gdyby z kolei pokusić się o próbę uchwycenia filozoficznego rodowodu Derridy, należałoby wskazać fenomenologię Husserla. Nie tylko jednak w tym sensie, iż w tym wymiarze sytuował się pierwotny (później zarzucony) zamiar pisarski Derridy, praca pt. Idealność przedmiotu literackiego (T, ss. 36-37), nie tylko w tym sensie, iż pierwsze jego opublikowane prace dotyczy ły Husserla (OG; V; także M, ss. 187-207). Znacznie bowiem istotniejsze jest to, iż —jak Derrida sam wielokrotnie podkreśla — właśnie w tekstach Husserla (zwłaszcza Pochodzenie geometrii i Badania logiczne) dostrzegł on kwestię notacji graficznej, która nie pełni funkcji pomocniczej w formalizacji, lecz jest koniecz nym warunkiem idealizacji, to właśnie w tekstach Husserla od krył wątki znaku, języka, pisma, stosunku do tego, co inne, wąt ki, które pozwoliły mu opracować własne widzenie écriture, to w tekstach Husserla odkrył charakterystyczny dla filozofii w ogóle prymat głosu (fonocentryzm). Co więcej jednak, należy podkreślić, iż w pewnej mierze dekonstrukcja pozostaje w hory zoncie husserlowskiego transcendentalizmu, radykalizującego wersję kantowską, którą ona sama poddąje radykalizacji. Prze myślenie przez Derridę „labiryntu szyfrów”, na jaki natrafia Husserl, nieskończonego odsyłania obrazów (opis wspomnienia z Galerii Drezdeńskiej w Ideach) czy wątek Husserlowskiego „wskaźnika” w relacji do „wyrazu” oraz fenomenologiczne uję cie „znaczenia” i „sensu”, pozwala mu już rozwijać tak istotne kategorie, jak uzupełnienie, różnica, powtórzenie, nierozstrzygalność, by także husserlowski transcendentalizm poddać radykali zacji, posunąć Husserlowski wymóg pierwotnośd do punktu, w którym ujawni się nieobecność początku2. Podobnie więc jak 1 L. Ferry, A. Renaut, La pensée 68. Essai sur l'antihumanisme contemporaine, dz. cyt., s. 167. ’ Zob. C. Gaudin, Zamknięcie tradycji filozoficznej: Derrida, eksplorator mar ginesów, dz. cyt.; V. Descombes, Le Même et ¡'Autre. Quarante-cinq ans de la phi losophie française (1933-1978), dz. cyt.
24
w odniesieniu do Heideggera także i tutaj Derrida wychodzi od Husserlowskiej krytyki metafizyki, a nawet w pewien sposób pozostaje wiemy transcendentalizmowi, choć kwestionując możli wość możliwości, pyta raczej q warunki niemożliwości, by zde cydowanie rozprawić się z fenomenologiczną waloryzacją zna czenia i głosu, która traktuje materialny ślad jako wyraz lub uzewnętrznienie, a zatem zakłada przedjęzykowy charakter sen su konstytuowanego podmiotową intencją jako uprzedni w sto sunku do zapisu (znaku), ustanawia „żywą obecność”, obecność „z krwi i kości”, i usiłuje ufundować transcendentalne ego. Niewątpliwie istotnę znaczenie dla Derridy miał też strukturalizm, a w jego obrębie przede wszystkim Lévi-Strauss. To w jego tekście odkrył Derrida bricolage, pragmatyczną meto dę zapożyczania pojęć i rezygnacji z nich, gdy przestają być użyteczne; w analizach nieuświadomionej struktury mitycznej (gry mitów nie nadzoruje podmiot, lecz to one niejako ujawnia ją się w ludzkich umysłach) dostrzegł odrzucenie uprzywilejowa nego punktu odniesienia, decentrację struktury mającej z defini cji charakter centryczny; w sposobie pojmowania przez LéviStraussa mitemów — funkcjonujących na dwóch poziomach, na poziomie języka jako układu znaków, na poziomie metajęzyka-mitu jako układu elementów znaczących, o których znacze niu decyduje strukturalna interpretacja — dostrzegł rozerwanie stałej w naszej kulturze więzi między signifié i signifiant. Zara zem zaś odkrył pewne zalążki uzupełnienia, nadmiaru signifiant, czyli brak znaczenia (np. pojęcie mana), który wymaga uzupeł nienia i zostaje dopełniony (usensowiony) właśnie interpretacją; odkrył wreszcie ślady dekonstrukcyjnego operowania tradycyj nymi hierarchicznymi opozycjami filozoficznymi (zwłaszcza natura/kultura). Uznając zaś model strukturalistyczny za. swego rodzaju idealizacyjną matrycę zachodniej filozofii, zarzucił mu uprzywilejowanie trwałego (mimo znamion rozchwiania) cent rum organizującego układ i nim rządzącego, samemu zaś LéviStraussowi — gdy ten w swych analizach poddał centrum des tabilizacji, dekompozycji, wydał grze — postawił zarzut nostal gicznego pragnienia restaurowania obecności, wytknął mu „ety kę archaiczną”, tzn. traktowanie społeczeństw przedliterackich jako wzorcowych (echo mitu arkadyjskiej kolebki ludzkości), poddał krytyce poszukiwanie w etnografii „inspiracji dla nowe go humanizmu”, zwrócił uwagę na związane z podejściem strukturalistycznym niebezpieczeństwo centralizowania czasu i po^ padnięcia w klasyczny ahistoryzm (czyli uprzywilejowanie dane go momentu historii) (ED, ss. 409-428), wreszcie poddał krytyce
25
Levi-Straussa interpretację pisma jako „choroby” pojawiającej się w społeczeństwach pierwotnych, „zła” przyczyniającego się do zaistnienia zinstytucjonalizowanej przemocy, czyli wchodze nia w etap cywilizacji. Podkreślał też Derrida, iż w tej dewaloryzacji pisma ujawnia się mit pełnej obecności i żywego słowa (G, ss. 149-202). Istotne znaczenie dla kształtu dekonstrukcji miała też psy choanaliza i jej wskazane przez Derridę motywy krytyczne. Do takich antymetafizycznych wątków zalicza Derrida zakwestiono wanie przez Freuda prymatu obecności w postaci świadomości i próbę przemyślenia tego, co inne, a co określone mianem nie świadomości. Dekonstruktor zwraca też uwagę na pewną przy datność dla jego własnej analizy pisma Freudowskiego ujęcia stłumienia, które nie jest zapomnieniem ani wykluczeniem, lecz stłumieniem „nieudanym”, to bowiem, co stłumieniu podlega (pismo w historii Zachodu), powraca w formie symptomatologicznej (metafora pisma); podkreśla pojawiające się u Freuda uję cia nieświadomości jako pisma, w którym rozluźnione zostają tradycyjne związki między znaczącym i znaczonym, a także w ogóle wątek analizy pisma w związku z czynnościami pomył kowymi; akcentuje motyw śladu i różnicy, w których ujawniają się elementy rozsunięcia i odwleczenia, stanowiące o ekonomicz nym charakterze różni, a także wątki powtórzenia i torowania (Bahnung), podważające możliwość utrzymania binarnych prze ciwieństw, zwłaszcza tego, co pierwotne, i tego, co wtórne, a tym samym będące niejako prefiguracją zakwestionowania możliwości początku. Podkreśla jednak zarazem, iż Freud nie dość konsekwentnie ujmuje te antymetafizyczne motywy i pozo stawia je wciąż jeszcze uwikłane w denotujące obecność i binar nie ujęte pojęcia świadomości i nieświadomości, rzeczywistości i przyjemności itd.; dlatego korzystając z Freudowskich analiz, Derrida kładzie nacisk na konieczność ich radykalizacji (ED, ss. 293-340). Marginesowo wzmiankuje on też krytyczny, bo walo ryzujący zapis, wątek grafologii psychoanalitycznej u M. Klein. W pewnej mierze na koncepcji dekonstrukcji zaważyła także strukturalistyczna wersja psychoanalizy Lacana, w interpretacji którego nieświadomość ma charakter językowy, znak zaś traci swój lingwistyczny kształt, staje się znaczącym, któremu nie jest przypisane określone znaczone. Toteż nieświadomość lub sen stanowią dla Lacana przebieg strumienia znaczących, które ma ją charakter retoryczny, nie niosą żadnego stale z nimi związa nego i warunkującego sensu, lecz, przeciwnie, są a-sensowne. Zarówno nieświadomość, jak i literatura organizowane są jako
26
wolny od uprzednich sensów układ znaczących, jako struktura o charakterze czysto retorycznym. Toteż wszelka interpretacja, czy to w działalności psychoanalityka, który nie odsłania „pra wdy”, jaką komunikuje zakłócona nieświadomość, lecz wydo bywa traumatyczne signifiants, zakłócające sens wymagany na poziomie świadomości z racji funkcjonowania człowieka w kulturze, czy to w działalności krytyka, który nie dociera do ukrytych sensów, lecz bada „literamą” warstwę tekstu, wszelka interpretacja ma do czynienia z narzucającymi się metonimicznymi i metaforycznymi postaciami, jakie przybierają niestabilne, ruchome elementy konstytuujące język. Jednak również ten pro jekt, choć w znacznym stopniu zamierzony jako antymetafizyczny, poddał Derrida druzgocącej krytyce (i to znacznie bardziej zdecydowanej niż psychoanalizę w wersji Freuda), przede wszyst kim zaś prymat centralnej i uznanej przez Lacana za niepo dzielną „litery”, w ogóle dążenie do odkrycia, pewnego centrum — podstawowych, organizujących opozycji czy centralnego ob razu, szczególnie zaś Lacanowski fallocentryzm i wręcz fallogo.centryżm, by mimo uznania dla pojawiających się w tej koncep cji wątków krytycznych dostrzec, iż w ukryty sposób przejmuje ona i potwierdza metafizyczną tradycję i jej charakterystyczne uwikłania (m.in. prawda, źródłowość, pełne słowo, obecność) (zob. C). Nie sposób pominąć jednej z bardziej zapewne istotnych in spiracji, jaką dla Derridy stanowi de Saussurc lub szerzej semio logía typu saussure’owskiego, a także językoznawstwo w ogóle, począwszy od rosyjskich formalistów, głównie Jakobson, pra skich strukturalistów, głównie Trubieckoj, poprzez Benveniste’a, Martineta, glossematykę Hjelmsleva i całą szkołę kopenhaską (G, ss. 46-108; P, ss. 27-35), aż po Austina (M, ss. 382-390). Szczególnie jednak znacząca jest tutaj rola Saussure’owskiego ujęcia języka. Poddając tę wersję analizie, Derrida we wzorcowy wręcz sposób określa momenty krytyczne i metafizyczne. Do tych pierwszych zalicza przede wszystkim określenie znaku jako arbitralnego, co przyczyniło się do rozluźnienia „dwustronnej jedności” signifié i signiftant, pewnej desubstancjalizacji wyrażanej treści, a zarazem dostrzeżenia substancji wyrażania (zapis); oraz jako dystynktywnego, co z kolei odsłoniło dynamikę procesu posługiwania się językiem, „wytwórczość” tego procesu, a, prze de wszystkim przyniosło koncepcję języka jako systemu różnic, nie zaś zbioru elementów pozytywnych. Wszystkie