Szkoła frankfurcka [2, cz. 2]

Unikatowy, okryty już niemal patyną klasyki wybór tekstów najważniejszych przedstawicieli Frankfurckiego Instytutu Badań

263 70 8MB

Polish Pages 215 Year 1987

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Table of contents :
Raymond Aron - Socjologia Pareta 209

Max Horkheimer, Herbert Marcuse - Filozofia a teoria krytyczna 235

Karl A. Wittfogel - Teoria społeczeństwa orientalnego 255

Max Horkheimer - Żydzi i Europa 281

Max Horkheimer - Społeczna funkcja filozofii 297

Frederick Pollock - Kapitalizm państwowy. Jego możliwości i granice 311

Max Horkheimer - Sztuka i kultura masowa 333

Theodor W. Adorno - Spengler dziś 347

Max Horkheimer - Kres rozumu 365

Herbert Marcuse - O pewnych społecznych implikacjach współczesnej techniki 385

Frederick Pollock - Czy narodowy socjalizm jest nowym porządkiem? 403
Recommend Papers

Szkoła frankfurcka [2, cz. 2]

  • Commentary
  • Bibuła
  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

SZKOŁ4 FRANKFURCKI tornii CZĘŚĆ DRUGA

Wybór :

Jerzy ŁOZIŃSKI

Tłumaczenie : Jerzy ŁOZIŃSKI,

Jacek MIGASINSKI,

* ' * i ;'*• "

Janusz STAWIŃSKI,

Halina WALENTOWICZ

WARSZAWA

1987

Opracowanie graficzne:

WOJCIECH GRZYMAŁA

Książką wydana staraniem Kolegium Otryckiego i Wydziału Propagandy Rady Naczelnej ZSP

Spis treści

Herbert Marcuse

0 pojęciu Istoty..... ..... *................. 5

Max Horkheimer

Egoizm i ruch wolnościowy. Przyczynek do antropologii epoki mieszczańskiej.......... 33

Leo Löwenthal

Jednostka w indywidualistycznym społeczeńst­ wie. Uwagi o Ibsenie........................ 87

Erich Fromm

O poczuciu bezsiły......................... 119

Max Horkheimer

Teoria tradycyjna a teoria krytyczna...... 137

Leo Löwenthal

Knut Hamsun. Przyczynek do prehistorii ideologii autorytarnej..................... 173

Raymond Aron

Socjologia Pareta.......................... 209

Max Horkheimer—»Herbert Marcuse

Filozofia a teoria krytyczna...............235

Karl A. Wittfogel-**

Teoria społeczeństwa orientalnego......... 255

Max Horkheimer **-

Żydzi i Europa.................

Max Horkheimer-

Społeczna funkcja filozofii................ 297

Frederick Pollock—

Kapitalizm państwowy. Jego możliwości i granice.................................. 311

281

Max Horkheimer».»-.

Sztuka i kultura masowa.................... 333

Theodor W. Adorno —

Spengler dziś.......................

Max Horkheimpr

•—

347

Kres rozumu................................ 365

Herbert Marcuse

0 pewnych społecznych implikacjach współczesnej techniki..................... 385

Frederick Pollock ***

Czy narodowy socjalizm jest nowym porządkiem?....................

405

RAYMOND ARON

Socjologia Pareta

Uwnga wstępna. - W związku z ogólną krytyką pozytywizmu, która opublikowana została w pierwszym zeszycie tegorocz­ nym^, w niniejszym! artykule podda je się krytyce pozyty­

wistyczny kierunek socjologii. Sądzimy, że ów światopog­

ląd przynosi współcześnie uszczerbek szczególnie pozna­ niu procesów społecznych. M.H.

"Trattato di sociologia generale"Pareta zajmuje w literaturze socjo­ logicznej osobne miejsce. Swoimi rozmiarami, jak i swoimi aspiracjami pre­ zentuje on właściwości, by tak rzec, monstrualne. Myśli z gruntu proste skrv-

wają się tu pod powłoczką języka niejasnego i rzekomo ścisłego. Pareto nadu­

żył prawa do bycia rozwlekłym, tak jakby mnożenie dykteryjek wyrównywało nie­ pewność dowodów, jakby ilustracje mogły uchodzić za weryfikacje. Žáden inny

autor nie powołuje się na naukę z taką dozą monotonnej afektacji, żaden nie ujawnia swych preferencji z taką prostodusznością. Niemniej, losy dzieła po śmierci autora są zaskakujące. Zapoznawane przez wielu, wzgardzone przez innych, cieszyło się ono w pewnych środowiskach naukowych

dużym powodzeniem. I z drugiej strony, Pareto został uznany przez włoskich

faszystów za jednego z ich mistrzów - on, matematyk, który powtarzał bez

przerwy, że wołałby nie znać praktycznych konsekwencji regularności ekspery­ mentalnych^. A w końcu, po angielskim przekładzie "Traktatu", znajduje on w

Raymond Aron: La sociologie de Pareto. "Zeitschrift fflr Sozialforschung" 1937 z. 3, s. 489-520. 1 Chodzi tu o artykuł Maxa Horkheimera "Der neueste Angriff auf die Metaphysik". Przypis tłum. 2 Autor powołuje się tu na francuskie tłumaczenie tego dzieła, do którego też odnoszą się podawane w nawiasach strony. Przypis tłum. 3 Użyteczność i prawda nie mają nic wspólnego; myśl i działanie są w opozycji: "Oceniam, że ze względu na ograniczoną liczbę czytelników, jakich może mieć ta książka i ze względu na kulturę naukową, którą im ona proponuje, wykład taki nie może wyrządzić szkody; wstrzymałbym się z nim jednak, gdybym mógł realnie przypuścić, że dzieło to stać by się mogło książką należącą do kul­ tury masowej". /86/ Ujrzymy faktyczne znaczenie tego: lud nie powinien znać natury hierarchii społecznej.

Raymond Aron

210

Stanach Zjednoczonych entuzjastyczną publiczność, staje się modny: ten natchniony pozytywista odpowiada rzeczywiście potrzebie chwili.

Nie trzeba mówić, że te wszystkie paradoksy są pozorne - studium nasze

będzie miało za zadanie uczynić je zrozumiałymi. Wbrew swym intencjom Pareto jest bardziej interesujący dzięki sentymentom, które wyraża, niż dzięki praw­ dom, które wypowiada. Nie uniknie on losu, który zarezerwował dla doktryn po-

zalogicznych: będziemy interpretować jego poglądy, by uchwycić w nich źródło

psychologiczne i znaczenie historyczne. Pareto chciał zbudować obiektywną naukę o ludzkich zachowaniach i ide­ ologiach - nie będzie więc bezpłodnym zanalizować ten zamiar i powody poraż­

ki. Równocześnie dostrzeżemy w tym dziele erudyty idee polityczne, których powodzenie zaświadcza, że zdały egzamin. Na koniec postaramy się

powiązać

te dwa rodzaje badania i pokazać jak pewna forma scjentyzmu prowadzi do fa­ szyzmu, czy raczej jak scjentyzm umożliwia niektórym faszystowskim intelektu­

alistom powoływanie się na rzeczywistość i na prawdę. Jednym słowem zobaczy­ my jak racjonalizm spekulatywny przeobraża się w antyracjonalizm

praktyczny.

1.

Doktryna Pareta jest w głównych zarysach dobrze znana. Przeto stresz­ czenie, które tu dajemy, nie ma w istocie na celu przypomnienia, lecz dopre4 cyzowanie głównych idei "Traktatu", przez powrót do tekstów . Istnieje dzi­

siaj tendencja do lekceważenia sformułowań, których używa Pareto. Faktycznie jednak krytyka immanentna daje w tym wypadku najlepszy dostęp do zawartości filozoficznej

czy socjologicznej.

"Traktat" rozpoczyna się od teorii metody logiczno-eksperymentalnej.

Teorii niezbyt oryginalnej, z grubsza spokrewnionej z emplryzmem końca po­ przedniego stulecia. Prawa są to regularności ważne4 5 w pewnych granicach przestrzeni i czasu, w pewnych warunkach, których nigdy nie zdołamy całkowi­

cie wyliczyć. Nie osiągamy w poznaniu ani absolutnej konieczności, ani przypadkowości, lecz stopniową weryfikację, zawsze z definicji prowizoryczną.

Definicje mają charakter nominalny, służą do wskazywania rzeczy. Ani zasady,

ani wyniki nauk nie są absolutne, ponieważ te nie obejmują nigdy całej rze­ czywistości i rozpoczynają często, a być może zawsze od symplifikacji, od

rozumowach fikcji, dość odległych od konkretu /mechanika lub czysta ekonomia/.

Jednakże fikcje te, jak wszystkie hipotezy naukowe nie wykraczają poza doś­

wiadczenie, chociaż je poprzedzają: w gruncie rzeczy myśl nie ma innego za­

dania, jak wiązanie jednych faktów z drugimi albo wyprowadzanie konsekwencji z danych przesłanek. Wszelka prawda wypływa z obserwacji, która potwierdza regularności i dedukcję. 4 Podajemy odnośniki tylko dla idei czy sformułowań zasadniczych. W przypad­ kach, kiedy idzie o tematy dobrze znane i w nieskończoność powtarzane w każdej z książek Pareta, albo nie dajemy żadnych odnośników, albo odsyła­ my do tekstu typowego. 5 Jedynie regularności miałyby umożliwić naukową selekcję faktów. V'. Pareto: Manuel d'Economie politique. Paris 1909, s. 6.

Socjologia Pareta

211

Te generalne wskazówki nie zatrzymałaby naszej uwagi, gdyby nie zawiera­ ły już akcentu polemicznego; mianowicie przecinko prawnikom lub filozofom,

którzy starają się zdefiniować dobro bądź sprawiedliwość w sobie - tak jakby definicja nie zależała zawsze od wolnego wyboru; a ogólniej, przeciwko wszel­

kiemu posługiwaniu się istnośćiaml pozaeksperymentalnymi czy ponadeksperymentalnymi. Nominalizm upoważnia do odrzucenia wszelkich analiz esencjalnych

/wartość, moralność, sprawiedliwość, solidarność etc./. Co więcej, Pareto zakłada a priori, że istnieje jedyna prawomocna metoda, metoda nagk przyrod­

niczych. Każda socjologia poza-logiczno-eksperymentalna nie należy do pozna­ nia naukowego. Tak oto epistemologia, której rysy charakterystyczne podsumo­

waliśmy, ma w zasadzie podwójną funkcję: wskazuje ona na charakter socjologii, którą Pareto zamierza stworzyć, ale i odgrywa równocześnie rolę kryterium.

Logika innych doktryn będzie formalnie mierzona ich większą bądź mniejszą zgodnością z ideałem logiczno-eksperymentalnym. A jako że jedynie logicznym

jest postępowanie, które dzięki znajomości praw osiąga swój cel, to w ostat­ niej instancji jedynie logicznym będzie postępowanie, które skorzysta z wie­

dzy zgromadzonej w "Traktacie", który sam sobie służy za normę. Logika ekspe­ rymentalna staje się wyłączną formą praktycznego, jak i teoretycznego'rozumu.

Jak stosować tę metodę do faktów społecznych? W tym punkcie Pareto jest

bardziej lakoniczny i bardziej mętny. Łatwo dostrzec co odrzuca. Wyjaśnianie genetyczne, a ogólniej wyjaśnianie historyczne wydaje mu się pozanaukowe^, bo

nauka nacelowana jest wyłącznie na regularności i zaczyna się od ogólnej teorii, tak sumarycznej, jak to tylko możliwe /540/. Stan pierwotny, pierwot­

na przyczyna jakiejś instytucji, wymykają sie nam w większości wypadków i wnoszą o wiele mniej

niż uwarunkowania psychologiczne, które wyjaśniają

przetrwanie czy rozpowszechnienie się danego zjawiska społecznego. Z drugiej

strony, odrzuca on zbyt daleko posunięte usiłowanie rozumienia od wewnątrz:

dany tekst nie ma rzeczywistego sensu; od poszukiwania myśli, którą autor

chciał rzekomo wyrazić, ważniejsze jest ujawnienie sentymentu, być może nieuś­ wiadomionego, który się w nim*przejawla. Pareto wychodzi od przejawów, gestów, słów, tekstów w taki sposób, żeby uniknąć wszelkiej obserwacji wewnętrznej i stara się wznieść aż do instynk­

tów i uczuć, które mają być, wbrew woli i wiedzy ich nosicieli, prawdziwymi

pobudkami działań. Rozpoczyna on więc na sposób behawiorystów, lecz mieni się być zdolnym do przenikania świadomości Innych ludzi i do obnażania afektyw-

nych źródeł postępowania, bez odwoływania się do innych metod /introspekcyjnej, psychologicznej czy rozumiejącej/. Zasadą i zarazem rezultatem tej so­

cjologii pozytywnej, która nie pragnie znać niczego innego nlźli rzeczy, jest koncepcja czynności pozalogicznych i ich rezyduów /résidus/. "Czynności, które są logicznie związane ze swym celem, nie tylko w odnie­

sieniu do podmiotu, który je spełnia, ale także dla tych, którzy mają rozleglejszą wiedzę"/150/, zaliczają się do jednej kategorii. Do innej kategorii

wchodzą te czynności, które nie przedstawiają tych właściwości. Te ostatnie, które będziemy nazywać pozalogicznymi, stanowią wyłączny przedmiot "Trakta-

6 Albo co najmniej powinno ono być podporządkowane badaniu regularności. Nadto dostarcza nam ono danych najczęściej niepewnych.

212

Raymond Aron

tu" i przedstawiają znaczną część ludzkich czynności. Pareto niestrudzenie

głosi ich decydujące znaczenie i wyjaśnia dlaczego i jak nimi dysponujemy, czy to nie wiedząc o nich, czy to nie uznając ich, czy też maskując je /por. s. 306, klasyfikacja stosowanych procedur/.

Brak precyzji w definicji, którą przed chwilą zacytowaliśmy, rzuca się

w oczy. Kim są ci obserwatorzy, "którzy iqają rozleglejszą wiedzę"? W odnie­ sieniu do jakichże to celów będzie się oceniało logiczność czynności? Czy lo­ giczny bądź nielogiczny charakter wiąże się tylko z odnoszeniem środków do

celu, czy z postępowaniem w jegó całokształcie? Te pytania nasuwają się sa­ me - i byłoby nieprawdopodobne, aby Pareto ich sobie nie postawił. Obserwator, który ocenia działania innych, dysponuje - nie można wszak

w to wątpić - poznaniem logiczno-eksperymêntalnym. A jako że poznanie to. roz­ wija się, to sama czynność będzie mogła być uznana najpierw za logiczną, a następnie za pozalogiczną. Pareto wyraźnie uznaje tę konsekwencję, co upo­

ważnia nas do sformułowania zasadniczej idei: logika postępowania mierzona jest wiedza historyka, a nie wiedzą kogoś współczesnego czy samego aktora

zdarzeň/149/. Nauka eksperymentalna staje się jedynym kryterium logiki, ważnym dla całokształtu ludzkiej przeszłości. Po to, żeby czynność była logiczna nie wystarczy zatem wedle Pareta

aby został osiągnięty cel. Trzeba jeszcze do tego, aby cel obiektywny i cel subiektywny, czy jaśniej, uzyskane wyniki i zamierzony cel, zbiegły się.

Zbyt rzadko dostrzegano konsekwencje sposobu, w jaki Pareto klasyfikuje czynności, mianowicie relacje między działaniem takim, jakie jawi się innym, a takim działaniem, jakie zamyślił i jakiego zapragnął jego wykonawca.

Postępowanie obiektywnie przystosowane do celu, lecz instynktowne, nieświa­ dome, uchodzi za pozalogiczne /trzecia klasa rezyduów/, np. zachowanie

zwierząt czy robotnika posłusznego technice, której nie rozumie/151,152/.

A z drugiej strony, człowiek pierwotny, który przestrzega zakazów religijnych /tabu/, jest pozalogiczny z braku celu obiektywnego. Z braku zgodności między

dwoma rodzajami celów byłby takim nawet wtedy, gdyby jego przesądy były usprawiedliwione wymogami higieny. Tak samo ten, kto wynosi do władzy nową elitę, wyobrażając sobie, że położy kres wyzyskowi człowieka przez człowieka,

jest pozalogiczny na mocy tego jedynie faktu, że historyczne konsekwencje nie odpowiadają zamierzeniom. Stąd łatwo zrozumieć uwagę poczynioną mimocho­

dem /1354/: hipokryta jest logiczny, gdyż podobnie jak podmiot ekonomiczny i podobnie jak uczony, urzeczywistnia zgodność myślenia i działania.

Na dwa inne pytania /jakież to cele? czy pozalogiczny charakter wiąże

się z jednym aspektem postępowania, czy z jego całokształtem?/ Pareto nie od­

powiada explicite. Na pierwszy wzgląd jest to luka zadziwiająca, ale łatwo to zrozumieć. Jeśli odwołać się do zarysu "Traktátu", który jest zawarty w drugim rozdziale "Podręcznika"? to spostrzeże się podwójne źródło jego poglą­

du. Pareto wychodzi od czynności podmiotu ekonomicznego, które wydają mu się być sprzęgnięte z logicznością środków dobieranych ze względu na cel /maksy­ malna użyteczność/. Czynność pozalogiczna jest w opozycji do tego typu czyn-

7 Chodzi tu o wydaną w 1906 r. pracę "Manuale di economia politica". Przypis tłum.

Socjologia Pafeta

213

ności /Weber nazywał je zweckrational/.. Lecz jaka jest ta opzycja? Czy

środki są źle dobrane? Czy cele są różne? W żadnym razie. Pareto wydobywa przede wszystkim pobudki działania, psychologiczny tryb determinacji, gdyż

w jego oczach charakter pobudki pociąga za sobą naturę działania. Dzaiałania spekulanta giełdowego również zależą od charakteru jednostki i są one przez

to również pozalogiczne/41/. Jest to wypowiedź rozstrzygająca; wymóg zgod­ ności pomiędzy świadomością i czynnością wypływa tu •z prymitywnej koncepcji

/obecnej w "Traktacie"/, zakładającej, że postępowanie logiczne podyktowane jest rozumowaniem, a postępowanie pozalogiczne sentymentem. Racjonalizm jest

w jego oczach teorią, która stwierdza tę suwerenną władzę czystego Rozumu

nad ludzką praktyką. Zwalcza on ten racjonalizm, ale równocześnie podziela jego przesądy.

Drugie źródło jest całkowicie odmienne. Pareto ma na myśli drugiego o tropionego przez siebie przeciwnika: socjalizm . Socjalizm powołuje się

na sprawiedliwość i równość, a naiwni wyobrażają sobie, że położą kres nie9 równości; w imię zasad /mity Sorela / będą oni tępić elitę, lecz zastąpią ją inną, niewiele więcej wartą, niż poprzednia. Subiektywny stosunek przedsta­ wień nie odpowiada obiektywnemu stosunkowi faktów. Historyczna rzeczywistość,

badana przez socjologa, maskowana jest przez fałszywe idee, które tworzą sobie o niej ludzie /rzadko są oni całkiem szczerzy albo całkiem pogrążeni

w hipokryzji/. Historyczne złudzenie włącza w ten sposób sentyment do teorii czynności logicznych. A teoria ta pozwala scalić tę podwójna opozycję wobec

racjonalizmu psychologicznego /opozycję liberalizmu ekonomicznego/ i wobec idealizmu politycznego.

Istotnie, nie mogąc poznać autentycznej rzeczywistości społecznej, /tej, którą objawi nam druga część "Traktatu"/, czy swoich własnych sentymentów /pierwsza część "Traktatu"/, większość jednostek działa w sposób pozalogiczny. Konieczna zgodność możliwa jest tylko wtedy, jeśli cel jest zarazem osiągalny /a nie utopijny/ i widzialny /a nie mylony z wartościami czy wraże­

niami, które wymykają się obserwatorom/. Ale czy włączając do jednej kate­ gorii złudzenie, zaślepienie, namiętność, przekonania religijne lub etycz­

ne, nie ryzykuje się rozpuszczenia wszystkiego tego, co należałoby zrozumieć: ludzkiej egzystencji i ludzkich zbiorowości? Mówiąc skrótowo, pojęcia rezyduów i derywacji /dérivation/ definiuje się

następująco: stwierdzamy, że gesty, słowa, czyny ludzkie nie odpowiadają logice eksperymentalnej, że zatem wyrażają one sentymenty. Nadajemy miano

rezyduów nie senstymentom, lecz przejawom sentymentów. Te ostatnie same w sobie wymykają się obiektywnej obserwacji, podczas gdy tamte właśnie uka­

zują

się w przejawach. Derywacje są to teorie pseudo-logiczne, za pomocą

8 Les Systèmes socialistes /drugie wydanie - Paris 1926, pierwsze ukazało się w 1903/. Główną ideą tej książki jest prezentowana tu przez nas idea rozdźwięku między faktem obiektywnym a przedstawieniem. 9 Brak nam miejsca, by w tak krótkim studium sprecyzować relacje między Paretem a Sorelem. Pareto zapożyczył u tego ostatniego szereg idei, ale je przekształcił, pozbawił wszelkiego romantyzmu, heroizmu, by włączyć je do tak zwanej pozytywnej teorii.

214

Raymond Aron

których ludzie próbują maskować, pozornie porządkować, racjonalizować swój sposób działania. Derywacje odpowiadają ludzkiej potrzebie, potrzebie uspra­

wiedliwienia i logiczności, która jednak zadowala się równie dobrze sofizmatami, jak i nauką. Rezydua są częścią względnie stałą ludzkiego postę­

powania, a derywacje reprezentują jego najbardziej powierzchowny i najbardziej

zmienny aspekt. Żeby posłużyć się analogią do analizy filologicznej - rezydua są uczuciowymi rdzeniami, aktami, a derywacje można porównać do wielu słów

wyprowadzonych z tego samego rdzenia.

W zwykłym języku, główna idea Pareta sprowadza się do prostych propo­ zycji: to uczucia, a nie teologie, determinują religie, bo uczucie pozostaje prawie niezmienione co do swej intensywności i co do swej natury, chociaż

teologie w toku historii odnawiają się beż końca. Bogowie mijają, wiara po­

zostaje.

Socjologiem ani ta względna stałość, ani ta najwyższa efektywność re­

zyduów nie wstrząsną. Raczej właśnie chciałoby się poddać w wątpliwość ory­ ginalność tej tezy, tak natarczywie głoszonej. Prawdziwe pytania powstają gdzie indziej,: czy jest prawomocne, czy jest płodne przeciwstawianie rezyduów i derywacji? Czy da się pojąć jedne, ujęte we wspólnym planie, w oderwaniu

od drugich? Czy są one dostępne bez analizy psychologicznej? Pareto broni się przed badaniem instynktów1^ lub uczuć i zatrzymuje się

przy rezyduach, które są ich przejawami/876, 1689 i n./.,Za powód tego poda-

je niezbędną ostrożność uczonego, który odżegnuje się od wykraczania poza fakty obserwowalne. Z drugiej strony Pareto nie omieszka podkreślić, iż mię­

dzy rezyduami a derywacjami nie ma różnicy absolutnej. Te drugie mają rów­ nież pewien wpływ na postępowanie, działają zwrotnie na te pierwsze. Zdarza się, że derywacje pogłębiają się, wrastają na trwałe, do tego stopnia, że

stają się rezyduami/877, 1463/. Ich wzajemna izolacja kończy się. Nie zarzucając wcale Paretowi, że komponuje on ludzką naturę z mnogości molekuł uczuciowych, należy rozpatrywać rezydua jako abstrakcje porównywalne do odtwarzanych przez filologa rdzeni, a nie jako ostateczne popędy, które byłyby źródłosłowem pierwotnego języka. Najlepszym dowodem tego jest to, że

Pareto dla wyjaśnienia jednego i tego samego czynu odwołuje się do wielkiej

liczby rezyduów, .których związek jest realny, ale wyszczególnienie umowne

i metodyczne /1690/. Wyliczenie rezyduów ma charakter empiryczny, ale rozróżnianie klas,

czy nawet rodzajów rezyduów miałoby większy zasięg, ponieważ klasy te nie zmie­ niają się prawie wcale w toku dziejów. Ale nawet ze zdefiniowaniem klas mamy trudności11. Klasa VI /rezydua odniesione do instynktu seksualnego/ od­ syła nas do podstawowego popędu, ale czy to samo zachodzi dla klasy III?

Ale zostawmy to, bo nie bardzo widać nieodzowność tej klasy - w swym ogólnym określeniu wydaje się ona być warunkiem wszelkiej obiektywnej psychologii11 10

10 Odsuwa on również instynkty pierwotne, w jakimś sensie zwierzęce! które nie dają pola do derywacji, które zaspakajane są bez racjonalizacji/851/. 11 Pareto wyróżnia 6 klas rezyduów: 1/ kombinacji, 2/ utrwalenia grupy, 3/ uzewnętrznienia uczuć, 4/ towarzyskości, 5/ indywidualizmu, 6/seksu. Por. J. Szacki: Historia myśli socjologicznej. Warszawa 1981, s. 387. Przyp. tłum.

Socjologia Pareta

215

/uczucia dążą do przejawiania się/; co do jej dwóch rodzajów, to łatwo można by je powiązać z innymi klasami. Czyż instynkt wiązania wszystkiego ze so­

bą i trwałość układów są, tak jak instynkt seksualny, podstawowymi popędami? Można by tak mniemać, ale w odniesieniu do innych momentów - te jawią się

raczej jako mechanizmy psychiczne /tworzenie i zachowywanie asocjacji/.

Znaczenie tych dwóch klas jest inne, jeśli rozpatrzymy, jak są one sto­ sowane w drugiej części "Traktatu". Już nie przeciwstawia się tendencji

do tworzenia powiązań i tendencji do ich utrzymywania, lecz konfrontuje się

dwa typy społecznie przeciwstawnych nastawień. Z jednej strony duch wątpie­

nia, krytyki, przemyślności, nauki; z drugiej duch religijności, patriotyzmu, posłuszeństwa etc. Te dwie antytezy są analogiczne, lecz nierównoważne. Klasy IV i V nie są też jaśniej zdefiniowane. Rezydua związane z towa-

rzyskością są tak różne jak to tylko możliwe, gdyż przebiegają one od okru­ cieństwa, czy miłosierdzia aż do uczuć odpowiadających hierarchii, potrzebie

regularności, ascetyzmowi. Oczywiście na próżno byłoby tu szukać jakiegoś fundamentalnego dążenia. Już raczej niech klasy te obejmują wszystkie rezy­ dua, których rezultatem jest wyrwanie człowieka z samotności i egoizmu, i

zjednoczenie go czy podporządkowanie go innym. Klasa IV w drugiej części

"Traktatu" łączy się z klasą II. A czy klasa V przeciwstawia się klasie IV, tak jak klasa I klasie II, jak indywidualizm kolektywizmowi, czy altruizm egoizmowi? Są to terminy używane często, ale dosyć nieprecyzyjnie, ponieważ

rezydua integralności osobowej i jej przyległóści, zgodnie z przykładami czy nawet zgodnie z pierwotną formułą /uczuciowa forma interesów/, wydają się bliższe drugiej niż pierwszej klasie. Faktycznie, poprzez pośrednictwo

tych przyległóści, niektóre rezydua klasy V łączą się z klasą IV i II, bo zmierzają do zacierania różnic między osobą a grupą /2415/. Badanie rodzajów, w co nie możemy już wkraczać, nie rozprasza, a wręcz przeciwnie, zwiększa te niejasności. Czasem czytelnik zadaje sobie pytanie, mimo wyjaśnień Pareta, dlaczego dany rodzaj wiąże się z daną klasą /ascetyzm i towarzyskość/. Różne rodzaje nie zawsze poddają się ogólnej interpretacji

klasy. "Trwałość układów" traktowana jako mechanizm zachowawczy, wyraz inercji umysłowej, byłaby automatycznie ważna dla wszystkich odmian klasy pierwszej. I odpowiednio, różnica rodzajów daje się łatwo wyłożyć przez opozycję ducha

zachowawczego wobec ducha nowatorstwa. /Chociaż z tą ostatnią definicją z

trtfdem zgadzają się niektóre asocjacje magiczne czy zabobonne cytowane w klasie I, a które powinnyby w tym wypadku należeć do klasy II/. Czym są więc ostatecznie klasy rezyduów? Pierwotnymi dążeniami, pod­

stawowymi mechanizmami psychicznymi, kategoriami społecznymi, rubrykami dzia­

łań pozalogicznych, pod które podpadają odpowiednio różne rezydua? Między wszystkimi tymi interpretacjami można się wahać. Jeśli się trzymać pierwszej

części "Traktatu", to niewątpliwie wybierze się ostatnią z nich; w drugiej części wrażenie się zmienia, bo Pareto zachowuje tylko dwie pierwsze klasy i nadaje im otwarcie znaczenie socjologiczne i charakterologiczne.

Co do tego jeszcze, to "Podręcznik" wskazuje na podstawową i najważ­

niejszą ideę. Pareto zastanawiał się tam nad problemami klasycznymi, jak prob­ lem relacji między moralnością a religią. Poza analizą logiczną, która przy­

216

Raymond Aron

wiązuje do transcendentnych zasad takie to a takie konkretne zalecenia, zwraca on uwagę na istnienie sentymentów, które ewoluują równolegle poprzez dzieje. Uczucia patriotyczne, moralne, religijne jawią mu się jako współ­ bieżne, równolegle osłabiane lub wzmacniane. Klasy rezyduów reprezentują

prostą transpozycję tych grup sentymentów, które odnajdujemy w drugiej częś­

ci "Traktatu", a które w pierwszej części .mieszają się z innymi rozważania­ mi /w szczególności z krytyką socjologiczno-psychologiczną praktyk i przeko­

nań religijnych/. Odnośnie teorii derywacji, zawierającej mniej wieloznaczności, ograniczy­ my się do kilku uwag. Zapytajmy tylko, wedle jakiej zasady dokonuje się kla­

syfikacja derywacji. Czy chodzi o pobudki psychologiczne, które skłaniają ludzi do przyjmowania nieuprawnionych rozumowań?' Czy chodzi o typy sofizmatów?

Pareto nie rozróżnia wyraźnie tych dwóch hipotez: ma on na myśli jedną postać logiki ucżuć, w tym sensie, że te same pojęcia mają znaczenie logiczne i

psychologiczne, a cztery klasy derywacji - afirmacja, autorytet, zgodność z uczuciami, dowód werbalny -.nadają się w istocie do tej podwójnej interpre­

tacji; wszystkie cztery wiążą się z podstawowym faktem społecznym: władzą i zachowaniem hierarchii. Ta część "Traktatu" jest prawdopodobnie najlepsza.

Ulegając swej pasji Pareto nie tylko wydobywa błędy, złudzenia czy absurdal­

ne przekonania; analizuje on środki, którymi posługuje się mówca, polityk, gazeta, analizuje przedsięwzięcia stosowane dla rozpowszechnienia derywacji,

dla utwierdzenia rezyduów, podtrzymania 1 wzmocnienia autorytetu, przedsię­ wzięcia czyniące go oczywistym, naturalnym czy uświęconym. W tym punkcie Pa­

reto jest inicjatorem - jest jednym z pierwszych, który ugruntował na psycho­ logii nieświadomości pozytywną koncepcję propagandy. Niestety, Pareto rozciąga bezgranicznie zakres spostrzeżeń, które od­

nosiły się do jego czasów; Rozszerza bez miary dziedzinę derywacji, bo w je­

go oczach tylko myślenie logiczno-eksperymentalne jest racjonalne. Stąd każ­ da konstrukcja religijna, moralna, filozoficzna itd. ... pada pod ciosami

jego krytyki. Istności pozaeksperymentalne /a jak dobro czy sprawiedliwość

mogłyby być istnościami eksperymentalnymi?/ pociągałyby za sobą odwołanie się do sentymentów bądź do autorytetu i tym samym są zdyskwalifikowane z punktu widzenia logiki.

Równocześnie Pareto znajduje sposób zadośćuczynienia swoim urazom. Wszelkie religie współczesne, humanitaryzm, socjalizm, solidaryzm, demokracja stają się

nowymi ekspresjami odwiecznych sentymentów, ani bardziej, ani mniej rozumnymi, niż religie stare. Demokracja, Socjalizm-czy Postęp miałyby być spersonifikowane i ubóstwione przez masy /1077/; co więcej, te nowoczesne religie będą jesz­

cze surowiej potępione, gdyż w odróżnieniu od starych są nieużyteczne /są nawet szkodliwe/ /1859/. Pareto istotnie powtarza niestrudzenie, że prawda i uży­ teczność nie mają nic wspólnego; prawda jest ufundowana na zgodzie z faktami - lecz jak określić użyteczność? Tym samym przechodzimy od pierwszej do dru­

giej części "Traktatu", od rozdrobnionej analizy do całościowej teorii. Jakie elementy powinniśmy dodać do rezyduów i derywacji, by rozwinąć

socjologię ogólną?-Pareto zaczyna od eliminacji środowiska fizycznego i śro­

dowiska społecznego /innych społeczeństw/. Nie dlatego, że przeczy ich wpływom; przeciwnie rezerwuje on dość znaczne miejsce dla darwinizmu 12 , przyjmując,

12 Wydaje się, że wpływ darwinizmu społecznego na myśl Pareta był dość silny. Por. Manuel..., s. 96 i n., Systèmes... T.I, s. 29 i n., Traite..., s, 1770.

Socjologia Pareta

217

że każde społeczeństwo ukształtowane jest przez swe środowisko lub do niego

»

przystosowane, że dysponuje ono do pewnego stopnia sentymentami koniecznymi dla swego istnienia. Rozpatrując rezydua docieramy zarazem z jednej strony do instynktów, nastawień, gustów, a z drugiej do uwarunkowań wpisanych, by

tak rzec, w psychikę ludzi /2064/. Ale poza sentymentami Pareto uznaje inną pobudkę, interes. Postępowa­

nie takiego typu, jakie dyktuje interes i jakie jest- ściśle logiczne, jest postępowaniem podmiotu ekonomicznego, który w zależności od przeszkód usi­

łuje osiągnąć maksimum zadowolenia. Prawdę mówiąc, ta logika podporządkowana jest układowi preferencji, hierarchii dóbr,, występujących w porządku subiek­

tywnym. Niemniej jednak uczony dysponuje obiektywną normą jego oceny. Przy­

jemności jednostek są miernikiem interesu i ekonomia polityczna rozwija lo­

gikę formalną zachowań, bez zdawania sprawy z treści dóbr, które zależą od gustów. Nie zadajemy pytania, czy rzeczywiście abstrakcyjna i zmatematyzowana

ekonomia, ugruntowana na pojęciu korzyści, ważna jest dla wszystkich społe­ czeństw, czy też zakłada pewną społeczną strukturę i pewną psychologię cha­

rakteru historycznego /np. przynajmniej zwyczaj pieniężnego szacowania zado­ wolenia/ /2121 i n./. Rozważmy problem interesu w odniesieniu do socjologii. Jeżeli będziemy rozpatrywać tylko jednostki, to będziemy mieli prawo mówić o maksimum użyteczności1dla zbiorowości, to znaczy o tym punkcie, począw­

szy od którego nie można by zwiększać użyteczności jednych bez zmniejszania użyteczności innych /przy założeniu, że użyteczność jest zawsze mierzona przy­

jemnością, której ludzie doznają/. Przeciwnie natomiast, jeśli rozpatrujemy użyteczność społeczeństwa wziętego jako jedna jakość, osoba, to wszelkie kry-

tęrium zawodzi: jakie społeczeństwo jest najbardziej użyteczne - społeczeńst­

wo sprawiedliwe czy silne? Kto to rozstrzygnie? Oto wniosek wyprowadzony przez samego Pareta explicite: nie istnieje loglczno-eksperymentalne rozwiązanie

jakiegokolwiek problemu społecznego lub moralnego, gdyż problem nie jest pos­

tawiony w takich kategoriach,'jakie nadawałyby się dla takiego rozwiązania /2143/. Powiedzmy zwykłym językiem, że każdy ma swoje preferencje, ideał -

kiedy wchodzą one w grę, nauka przestaje być kompetentna.

Na pierwszy rzut oka ta teoria interesu jest zaskakująca. Jak orzec, czy jednostka działa ze względu na interes, czy ze względu na sentyment?

Czyż czynność odpowiadająca pragnieniu nie przynosi przyjemności i czy wo­ bec tego nie podpada zarazem pod kategorię czynności ze względu na interes?

Czyż sentymenty nie są równoważne gustom lub nastawieniom, które są przesłan­ kami wszelkiego rozumowania ekonomicznego? Kłopot Pareta przejawia się w dwuznaczności terminologicznej. Wylicza

on poza rezyduami gusty, nastawienia, tendencje, lecz nigdy nie precyzuje róż­

nic między tymi terminami. Wiemy czym są gusty na podstawie jego teorii

ekonomicznej, lecz czym różnią się one od rezyduów? Czy jedne i drugie nie stawiają celów w sposób równoważny? To prawda, że Pareto wyjaśnia, iż socjo­

logia nie mogłaby postępować na sposób ekonomii politycznej, gdyż działania wychodzące nawet od rezyduów nie są logiczne /2079/. Ale niemniej jednak* 13 Pojęcie to wprowadzone jest już w: Manuel..., s.. 354 i 617.

218

Raymond Aron

problem nadal istnieje w swej podwójnej formie. Dla oszacowania subiektywnej

logiki czynności pozalogicznych należałoby odnieść je do przyjemności, któ14 ;

rych dostarczają /mało ważne czy przyjemności zmysłowych czy duchowych/

dla oszacowania logiki obiektywnej - odnieść je do celów ostatecznych i do hieratchii celów, do których, świadomie bądź nie, dążą jednostki. Pareto

unika tej podwójnej analizy dzięki definicji, jaką dał czynnościom pozalogicznym, a która pozwala mu konfrontować postępowanie z rzeczywistością spo­

łeczną /taką, jak on ją wykłada/ i z pobudkami, o których wnosi na podstawie przejawów. W rzeczywistości oscyluje on między dwiema koncepcjami - jedną, która umieszczałaby w sentymentach źródło wszelkich czynności, nawet racjonal­ nych, 1 drugą, która przeciwstawiałaby nieświadome, ślepe lub absurdalne impulsy rezyduów logice interesów1^.

Jeśli idzie o nieokreśloność użyteczności społecznej, to Pareto nie wy­

ciąga z tego żadnych konsekwencji. Powraca wielokrotnie do antytezy interesu dla16 14 15 społeczeństwa i interesu społecznego /intérêt pour et intérêt de la société/. Wielkość populacji najbardziej korzystna dla danego kraju, nie jest

koniecznie wielkością zapewniającą największą użyteczność tego kraju. Gdzie indziej zadaje pytanie, czy korzyści jakie czerpało wiele pokoleń z nadmiaru

wolności kompensują utratę niepodległości narodowej, której kres usankcjonu­

je rozkład dyscypliny zbiorowej /2507/. Innymi słowy sprzeczność, która drę­ czą Pareta - niepoprawnego liberała, przenikniętego indywidualistycznym racjonalizmem - jest sprzecznością interesu jednostkowego i interesu społecznego, tzn. trzeźwego egoizmu 1 ślepego oddania /rezydua II klasy/ /1877/.

Rozstrzyga on tę sprzeczność praktycznie, ale nie explicite, na korzyść interesu społecznego utożsamiając go z dobrobytem i siłą narodów, tak jak czyni to mądrość potpczna. Użyteczność niezależna od prawdy zawsze będzie

zbiegała się bądź z interesem materialnym, bądź jeszcze szerzej, z zachowa­ niem układu społecznego, co jest ideą polityczną, której naukową wykładnię daje pojęcie równowagi /nie wyklucza to, żeby tak rzec, konserwującej uży­

teczności rewolucji, które zastępują jakąś zniewieściałą, humanitarną elitę, energiczną elitę skłonną do pomocy/.

Żeby dotrzeć do socjologii ogólnej, pozostaje nam dorzucić do rezyduów

i derywacji, do interesu /tzn. do ekonomii/

heterogeniczność społeczną.

Nie wchodząc w szczegóły teorii elit, przypomnijmy jej główne idee. Heterogeniczność jest faktem niewątpliwym. Różnice między jednostkami co do siły, inteligencji, losu, znaczenia narzucają się każdemu obserwatoro­

wi. Pojęcie elity nie wiąże zatem żadnego sądu wartościującego: istnieją równie dobrze elity łotrów, co uczonych. Wielka amantka należy do elity

z tego samego tytułu, co mąż stanu, gdyż elitę definiuje się jako grupę tych, którzy osiągają największe wskaźniki w dziedzinie swej działalności /2031/. Z drugiej strony Pareto rozróżnia elite pozarządową i elitę rządzą­

cą, składającą się "z tych, którzy wprost lub pośrednio odgrywają Istotną

14 Jeśli przyjmiemy kryterium samego Pareta. 15 W głębi, Pareto zachowuje przesąd ekonomii liberalnej, iż tylko egoizm jest naturalny i logiczny. 16 Pojęcie to wywodzi się z czystej ekonomii; to drugie jest natury poli­ tycznej .

Socjologia Parata

219

rolę w rządzeniu" /2032/. A w końcu, uznaje za podstawowe odróżnienie speku­ lantów od rentierów. Pierwsi to ci, "których dochody są z zasady zmienne i zależą od ich zręczności w wynajdywaniu źródeł zysku" /2237/, a rentierzy to osoby, "których dochód jest stały czy prawie stały i w rezultacie niewiele zależy od dających się wyobrazić sprytnych kombinacji". Oba pojęcia pochodzą

prawdopodobnie z ekonomii - odpowiadają one być może opozycji kapitału rucho­ mego i kapitału ziemskiego. W każdym razie służą one'do wyjaśnienia faktu,

który Pareto uważa za podstawowy w historii: ogołocenie ciułaczy dzięki

niezliczonym aktom prawnym, finansowym czy aktom przemocy. Teoria heterogeniczności społecznej wiąże się z pierwszą częścią "Trak­

tatu" poprzez fakt, że elita i klasa niższa charakteryzowane są przede wszyst­ kim przez różne proporcje rezyduów pierwszej /źródła cywilizacji/ i drugiej klasy /warunki równowagi społecznej/, którymi dysponują. Lud jest wierzący, lękający się nowości itd.; elity - bardziej sceptyczne, oświecone itd...

Tak samo dwa typy elit, elity posługujące się przemocą i elity posługujące się manipulacją, określane są zarówno przez dyspozycje psychiczne, jak i przez postawę społeczną. Jeśli przyjęło się te pojęcia, to opis dynamiki społecznej sprowadza się

do niewielkiej liczby tez. Rodzaje rezyduów zmieniają się znacznie, ale niewiele zmieniają się klasy rezyduów, które zachowują w przybliżeniu w ca­

łości życia społecznego tę samą intensywność /1699 i n./. Humanitaryzm zas­

tępuje chrześcijaństwo, Marks zamuje miejsce Jezusa, lecz rezydua towarzyskości czy integralności osobowej /1713 i n./ pozostają prawie niezmienne. Na­ tomiast różnice , jakie ukazują te same rezydua w różnych społeczeństwach

czy klasach społecznych, są decydujące. Co więcej, cyrkulacja elit wykłada się czy przejawia poprzez transformacje tych rezyduów. Istnieje zawsze nieliczna elita, zachowująca i nadużwyjąca władzy /2267/, i klasa niższa. Pomiędzy jedną a drugą zachodzi pewna cyrkulacja. Zahamowania i niedostatki

bądź, przeciwnie, zbytnia gwałtowność tej cyrkulacji

leży u

źródła rewolucji odnawiających rządzący personel; nie jest to wszakże fakt odwiecznego podziału i walki klas. Autorytet zawsze jest ugruntowany w zmie­

niających się proporcjach na sile bądź na przyzwoleniu /2244/. Spekulant uzys­

kuje to ostatnie podstępem, manipulacją, elity używające przemocy korzysta­ ją z siły1?. Elity pierwszego rodzaju upadają, gdyż stały się niezdolne do stosowania środków przymusu i ponieważ ci, którzy używają przemocy, nie bę­

dąc dopuszczonymi do najlepszych pozycji w plutokratycznym społeczeństwie, przyłączają się do klas niższych. Arystokracja zostaje albo zdziesiątkowana

przez wojnę, albo skorumpowana przez warunki swego życia: wyczerpuje się

całkowicie i po krótszym lub dłuższym czasie popada w dekadencję. Z braku metody syntetycznej^ Pareto dla uchwycenia całokształtu rzeczy­ wistości i ruchu historycznego ogranicza się do stosowania do swych czterech

czynników - rezyduów, derywacji, interesu i heterogeniczności społecznej - za­

sady wzajemnej zależności. W ten sposób forma wszelkiego stawania się, a nie* 17 Opozycje; spekulanci - rentierzy i manipulatorzy - używający przemocy nie korespondują ze sobą. Pierwsza stosuje się do dwóch różnych grup w łonie aktualnej elity; istnieje niemniej jednak pokrewieństwo między spekulanta ml i manipulatorami, lecz nie między rentierami i używającymi przemocy.

220

Raymond Aron

tylko rozwoju ekonomicznego czy zmian politycznych, staje się cykliczna. Wszystkie cykle zależą od siebie nawzajem: spekulanci pomnażają bogactwa,

lecz osłabiają więź społeczną i rezydua drugiego rodzaju, i stąd reakcja re­

ligijna, tradycjonalistyczna czy rewolucyjna /Reformacja, rok 1789, rok 1848 itd./ - władzę przejmuje elita posługująca się przemocą i ruguję mani­ pulatorów. " Dwie uwagi nasuwają się na koniec tego streszczenia. Formalny układ po­

jęć nie oddaje ani osobistego nastawienia Pareta, ani konkretnych przypadków, na kt*óre kieruje on swą uwagę. Nienawidzi on plutokratów, których rządy, jak

mniemał, obserwował we Francji i Włoszech, pogardza nimi.i ich humanistycz­ nymi ideologiami. W używających przemocy syndykalistach widzi przyszłych nas­ tępców demokratów /1857/, choć z drugiej strony obawia się biurokratycznego

skostnienia, analogicznego do tego z końca cesarstwa rzymskiego. Tak samo

jak przyjmuje on, iż najbardziej korzystne dla społeczeństwa, zarówno w jego całości, jak i dla elity, jest wymieszanie rezyduów pierwszej i drugiej klasy,

tak samo pragnie silnej władzy, nie zdając- sobie być może sprawy z możliwoś­ ci jej stwardnienia, władzy pozwalającej na wolną grę ekonomiczną spekulan­

tom, lecz poddającą ich kontroli /2549/.

Pareto oczywiście wypiera się przykładania oceń i namiętności. Ale uz­

nanie regularności eksperymentalnych prowadzi do teorii czynności potencjal­ nych. Poznanie wzajemnych wpływów rzeczonych czynników pozwala przewidzieć warunki i następstwa modyfikacji, jakich zamierza się dokonać. Już z tego faktu, że wyzysk ludu jest daną permanentną i że ugruntowanie wszystkich rzą­

dów jest podobne, wynika, iż idealne cele są niedostępne. Cele osiągalne ok­ reślone są przez odniesienie do interesu społecznego, a skuteczne środki dają się wywieść z ludzkiej psychologii. Z tej obiektywistycznej socjologii

wyłania się pewna polityka i to ta polityka jest najbardziej interesującą i poruszającą częścią całego "Traktatu". Poprzez dialektyczne odwrócenie,

pretensja do całkowitej obiektywności kończy się na zajęciu stanowiska cy­ nizmu. Ponieważ krytyka powinna dotyczyć nie tyle szczegółów koncepcji, co metody substytucji, więc trzeba by powiedzieć coś o tych kuglarskich sztucz­ kach. 2.

'

Gdyby nawet przyjąć, że wszystkie regularności ustalone przez Pareta odpowiadają doświadczeniu, to i tak "Traktat" nie musiałby być od razu "un 18 chef- d'oeuvre de l'esprit humain" . Formalny układ tej socjologii, jeśli

trzymać się literalnie jej propozycji, jest tego rodzaju, że szczególnie umniejsza zasięg wniosków. Jeśli Pareto i jego wyznawcy sądzą inaczej, to tylko dlatego, że uważają przejście od tego, co ogólne do tego, co funda­

mentalne, za ustalone. Z faktu, że w każdym społeczeństwie jest elita i rząd

nie wynika, że wszystkie elity i wszystkie formy autorytaryzmu są równoważne. Ta wstępna uwaga upoważnia nas do uniknięcia pracy, która byłaby nużąca,

mianowicie sprawdzenia dowodów. Pareto obnosi się z metodą naukową, lecz za­

pomina, że w materii historycznej i społecznej pierwszą właściwością tej me18 wyrażenie to zostało użyte przez M. Bousgueta i M. Rougiera.

Socjologia Pafeta

221

tody jest rygoryzm w krytyce tekstów i źródeł. A Pareto akceptuje z równym zaufaniem najróżnorodniejsze, najbardziej wątpliwe świadectwa, byle tylko

przynosiły mu nowe potwierdzenie jego koncepcji czy satysfakcjonowały jeden z jego resentymentów. Gazetowe opowieści, kuluarowe anegdoty - wszystko jest

dlań dobre, odkąd idzie o obciążenie demokratów i humanistów. Zostawmy nawet wartość dowodów. Pareto popełnia błąd cięższy: mnoży przykłady i dochodzi przy tym do utożsamiania wyliczenia przypadków szcze­

gólnych z eksperymantalną weryfikacją. Przyjmijmy, że wszystkie skandale fi­

nansowe, które przytacza on w swoim opisie parlamentaryzmu włoskiego czy francuskiego, są oddane dokładnie - należałoby jednak jeszcze dookreślić realne znaczenie tych incydentów. Sądzić, że Trzecia Republika we Francji określa się w swej istocie przez paryską plutokrację, to nic nie wiedzieć o

całym autentycznym życiu tego ustroju na prowincji i na wsi. Nawet statysty­ ka spekulacyjnych afer polityczno-ekonomicznych nie byłaby decydująca przy braku porównania z innymi reżimami, bo silna władza raczej lekceważy takie

fakty, niż je ukrywa. W każdym razie należałoby odróżniać korupcję, zjawisko powszechnie spotykane wszędzie, od kombinacji polityczno-ekonomicznych, któ­

re w istocie mogą być właściwe dla pewnego typu społeczeństwa czy dla’pewne­ go momentu ewolucji. Ale dla wydobycia takiego odróżnienia nie wystarczą ani anegdota, ani ogólne pojęcia. I ta uwaga prowadzi nas do punktu głównego. Zasadnicza krytyka, którą kierujemy pod adresem "Traktatu" odnosi się

do dwuznacznego prześlizgiwania się od logiki do psychologii, od psychologii do socjologii. Krótko - pierwsza jego część jest zafałszowana, bo opiera się

na logice, tej metafizyce nauki, druga zaś zafałszowana jest przez błąd od­ wrotny: powinna była być socjologiczna, a zdominowana jest przez dwuznaczną psychologię klas i walki klas.

Zestawienie tych dwóch przeciwstawnych zarzutów wydać się może, na pierwszy wzgląd, paradoksalne. Wrażenie paradoksalności rozprasza się, jeś­

li przypomni się uwagę poczynioną wcześniej przy prezentacji tej koncepcji. Klasy rezyduów nie zachowują dokładnie tego samego znaczenia w obu częściach •Traktatu". W drugiej części chodzi wyłącznie o rezydua pierwszej i drugiej

klasy, o instynkt krytyki i innowacji w opozycji do postaw konserwatywnych

i religijnych. Całe studium rezyduów znika czy przynajmniej zostają z niego

tylko te dwie klasy i najogólniejsze twierdzenia zrelatywizowane do czynnoś­ ci pozalogicznych. Nachodzi nas pytanie, czy trzeba było kilkuset stron, aby

odkryć te maksymy mądrości mieszczańskiej, że ludowi potrzeba religii, a eli­ tom sceptycyzmu i inteligencji. Właściwa natura i słabość teorii rezyduów i derywacji ujawnia się z ca­

łą wyrazistością, gdy ją skonfrontować, z jednej strony, z freudowską psycho­ logią kompleksów, a z drugiej, z marksistowską krytyką ideologii. Analiza przechodząca od usprawiedliwień i racjonalizacji do kompleksów penetruje

głębiej ludzką świadomość niż poznanie potoczne. Wyjaśnia się tu oseudologiczną treść usprawiedliwienia równocześnie z określeniem jego źródła. Zysku­

je się możliwość i prawe przeciwstawiania pozoru - rzeczywistości; idei, że jednostka stanowi sama o sobie - temu, czym jest ona autentycznie /wszyst­

222

Raymond Aron

kie te wyrażenia brane w sensie psychologicznym/. Metoda ta zastosowana do przypadku historycznego zachowuje te same zalety, pozwala zrozumieć zarazem

ideologię w, jej niepowtarzalności i powody sukcesu, który odniosła. Co praw­

da, narzuca się tu zastrzeżenie: jeśli podciąga się automatycznie poszczegól­ ne przypadki pod jedno pojęcie, jeśli tłumaczy się wszystkie rewolty resentymentem, to wskazuje się najwyżej jeden z psychologicznych warunków zjawis­ ka historycznego i nie rozwija się tym samym socjologicznej interpretacji

np. rewolty robotniczej w XIX wieku. Innymi słowy, aby analiza ideologii zachowała zalety psychoanalizy in­ dywidualnej, należy połączyć rozumienie /compréhension/ historyczne i wyjaś­

nianie psychologiczne; nie zaniedbywać przypadku szczególnego, lecz wręcz przeciwnie, ustalić najpierw jego oryginalność, włączyć ją w relację z konste­ lacją społeczną, zanim zastosuje się prawo czy jakiś typ reakcji. Taki jest

właśnie prawdziwy charakter analizy marksistowskiej, która nie dopuszcza derywacji w funkcjach wiecznej logiki czy klasyfikacji niezmiennych sentymen­ tów, która nie ustala systemowej odpowiedniości między danymi ideami a dany­

mi grupami społecznymi, ale która stara się uchwycić ruch historyczny w ten sposób, że funkcja ideologii staje się zrozumiała równocześnie z jej psycho­

logicznymi bądź społecznymi przyczynami i z jej zawartością logiczną.

Metoda Pareta nie jest ani metodą Freuda, ani metodą Marksa. Czy chodzi

o kult czy o obrządek, o obyczaj czy o wierzenia, o religię czy o praktyki lecznicze, Pareto nie stara się uczynić danego zjwiska zrozumiałym ani pop­ rzez jego źródła, ani poprzez towarzyszące okoliczności, ani poprzez porządek

moralnych wyborów, ani przez osobliwy sposób myślenia bądź odczuwania, ani nawet przez popędy. Sentymenty, które on przywołuje odpowiadają dokładnie faktom, które stwierdza - są one ich werbalnym tłumaczeniem. Kult zmarłych

tłumaczy się poorzez uczucia inspirowane zwłokami, asceza przez skłonność do zadawania cierpień samemu sobie, prześladowania przez pragnienie jednoli­

tości, praktyki magiczne przez wiarę, że słowa mają władzę nad siłami kosmicz­ nymi, rodzina przez trwałość tendencji do stowarzyszania się. Oto jak daleko

zajechaliśmy. Pareto ma wszelkie szanse, by wyszydzać interpretacje innych,

gdyż sam, w gruncie rzeczy, nie daje żadnej interpretacji. Powołuje się na naukę pozytywną, a popada we władania scholastyki 19 Ta jałowość teorii rezyduów łatwo się tłumaczy, gdy przypomnieć sobie pierwsze definicje. Pareto ogranicza się do metody abstrakcyjnej. W jego

oczach osobowość indywidualna bądź zbiorowa utworzona jest z przeciwstawienia bardziej lub mniej sprzecznych rezyduów;. zbytecznym jest zatem odtwarzanie całokształtu sposobu myślenia czy życia. Równocześnie pomija on hierarchię

wartości czy obraz świata charakterystyczny dla danej epoki czy społeczeńst­ wa. Ogranicza się do wynalezienia tylu rezyduów, ile kategorii zachowań po-

zalogicznych dość przypadkowo dostrzega. Odrzuca nawet badanie podstawowych

popędów, pod pretekstem, że należy to do psychologii. Określenie sentymentów jest nieuchronnie arbitralne, ponieważ nie wspiera się na rozumieniu zachowań

19 Por. Borkenau: Pareto. Londyn 1936, s. 75.

Socjologia Pareta

223

i nie odwołuje się do analizy nastawień.

Podobnie jak w "Systemach socjalistycznych" posługuje się on tu dwiema

metodami: jedna polega na badaniu samych idei z punktu widzenia logiki czy

prawdy, druga na konfrontowaniu tych idei z rzeczywistością społeczną. Pierw­

sza jednak nie prowadzi do żadnych rezultatów w przypadku wierzeń czy praktyk religijnych, druga poucza nas co najwyżej o pewnych historycznych funkcjach

religii. A na dodatek, jako że ta rzeczywistość zbyt'często redukowana jest do wiecznej walki klas, wyjaśnienie to uczestniczy w tym aczasowym schematyzmie. W istocie, metoda ta ma zastosowanie zwłaszcza, jeśli nie wyłącznie,

do przedmiotu swego pierwotnego przeznaczenia,a mianowicie do politycznych ideologii /np. system socjalistyczny czy teorie protekcjonistyczna czy wol­

nej wymiany/. Godzi się zatem powtórzyć te same zastrzeżenia: jedyną rzeczy­ wistością społeczną, która interesuje Pareta jest polityka, autorytarność i

hierarchia. Interpretacje zawarte w "Traktacie" są w następstwie tego uprzedze­

nia niebezpiecznie uproszczone. Z drugiej strony, w krytyce ideologii Pareto

posługuje się podwójnym zabiegiem, który ułatwia mu zadanie: sugeruje, że 20 podobieństwo uczuć religijnych pociąga za sobą równoważność religii /socja­ lizm i chrześcijaństwo, Marks i Jezus/ - zakładając przy tym zawsze, że je­

dynie logiczno-eksperymentalne elementy derywacji mają jakikolwiek walor i nie zdając sprawy ze sposobu, w jaki aktorzy wydarzeń starali się myśleć.

Innymi słowy, już teraz odnotowujemy błędy, które zarzucamy drugiej części "Traktatu": psychologizm, który służy do rozpuszczenia osobliwości historycz­ nych, i pseudo-pozytywizm, który pozwala dyskwalifikować tych, którzy nieza­

leżnie od wiecznych faktów zmierzają do celu historycznego czy o znaczeniu moralnym.

Socjologia drugiej części jest w wielorakim sensie socjologią ogólną. Zmierza ona do uchwycenia całokształtu, a nie elementów, do oznaczenia właś­ ciwości wszystkich społeczeństw, do wskazania przebiegu zarówno ruchów częś­

ciowych, jak i ruchu całościowego /w formie falowej/. Pareto wyobraża sobie,

iż osiąga równolegle tę potrójną ogólność, gdyż heterogeniczność społeczna charakteryzuje strukturę wszystkich zbiorowości, a cyrkulacja elit wszystkie

procesy ewolucji historycznej. Nie poddajemy w wątpliwość faktu heterogeniczności społecznej w sensie,

w jakim rozumie ją Pareto. W każdej dziedzinie działalności można rzeczywiś­ cie wyróżnić tych, którzy otrzymują najwyższe noty, tzn. tych, którym się powiodło. Praktycznie jednak - i jest to dowód, że to formalne pojęcie elity

jest bezużyteczne - Pareto interesuje się prawie wyłącznie elitą rządzącą. Ale postawmy to samo pytanie w stosunku do wszystkich pojęć. Czy nie są one

zbyt niejasne, zbyt puste do tego, by określać naturę konkretnego społeczeńst­ wa, by zakładać, że stosują się do wszystkich społeczeństw? Czy walka rządzą­ cych i rządzonych ma wszędzie podobne znaczenie i. charakter? Czy rekrutacja elit, funkcja i podstawy autorytetu są wszędzie te same?

>

20 W tradycji francuskiej zakres znaczeniowy pojęcia "religia" jest nieco szerszy niż w tradycji polskiej. Religia - w nawiązaniu do etymologii: "religare" /wiązać, spajać/ - to od klasycznych prac E. Durkheima również określony typ więzi społecznej. Przypis tłum.

224

Raymond Aron Rozpatrzmy najpierw pojęcią, z pomocą których Pareto wydziela różne

klasy w łonie tego samego społeczeństwa lub różnicuje społeczeństwa między sobą. Elity miałyby największą ilość rezyduów pierwszej klasy, masy natomiast -

- rezyduów klasy drugiej. Chociaż stwierdzenie to ogranicza się do powtórze­

nia banału, daje ono powód do dyskusji. /Nie wszystkie religie mają z natu­ ry tendencję konserwatywną; historycznie miały one funkcje bardzo różne/. Zgódźmy się nawet tylko na obserwację - czy powiemy, że psychologia tych dwóch grup jest tym samym zdefiniowana? Czy przeciwieństwo Sparty i Aten, Francji

i Niemiec zostaje sprecyzowane,'kiedy wreszcie

wyłoży się je w kategoriach

proporcji między dwoma typami rezyduów? Czy mamy tu do czynienia z czym in­ nym, niż ze słownym przetransponowaniem z grubsza uchwyconych danych? Można by rzec, że nie chodzi o wyjaśnienie, lecż o opisanie ogólnej formy zjawisk.

Ale niechby chociaż ten opis był wierny i pewny. A właśnie odtworzenie sta­ nu ducha publicznego w Atenach wydaje się szczególnie niepewne, bo rozziew

między anegdotami czy przywoływanymi świadectwami a wnioskami, jakie się stąd wyprowadza odnośnie przekonań ludu, jest zbyt duży. W rzeczywistości Pareto ogranicza się do konstatowania zmiennnych kolei wielkości Aten i do wyraża­

nia tego w swoim języku. Co do typów elit - spekulanckich i rentierskich, manipulanckich i uży­

wających przemocy

- to mają one ten podwójny defekt, że są to typy spsychó-

logizowane i formalne. Spekulantami byliby ci, których zmienne dochody zależą

od zręcznych kombinacji. Lecz jeśli trzymać się tej formuły, to wszyscy kapi­ taliści, równie dobrze przemysłowcy jak i bankierzy, dyrektorzy trustów, fi­

nansiści jak i przedsiębiorcy, zaliczaliby się do tej kategorii. Co więcej,

w tym wypadku pojęcie to stosuje się bez różnicy do chińskiego handlarza, do lichwiarza żydowskiego, do lombardzkiego bankiera, do kapitalisty-protestanta itd. W następstwie nieprecyzyjnego pojmowania pojęcie to psychologicz­

nie i historycznie nabiera takiej rozciągłości, że nie widać jakie miałoby ono oddać usługi. Pareto wprawdzie początkowo ma na myśli typ człowieka o wiele bardziej określony, mianowicie spekulantów, którzy posługują się ope­

racjami finansowymi czy politycznymi w opozycji do tych, którzy pracują bez uciekania się do tych nadzwyczajnych środków. Ale w tym wypadku pojęcie to

nie ma już znaczenia uniwersalnego, bo nie można by bez popadnięcia w absurd przypisywać tym spekulantom nowoczesnego rozwoju ekonomicznego. Anglosaski

kapitalista, od zbadanego przez Maxa Webera kalwinisty po Rockefellera czy Forda, nie jest w swej istocie, ani w sensie psychologicznym, ani w sensie

historycznym, spekulantem. A w końcu pojecie to, nie bardziej niż pojęcie rentiera, nie zdaje sprawy z mechanizmu zysku w określonej gospodarce.

Na tym przykładzie uchwytuje się sposób myślenia Pareta. W punkcie wyjś­ cia odnajdziemy zawsze wizerunek demokracji, tak jak on ją interpretuje. Roz­

poznał on spekulantów za kulisami systemu parlamentarnego, ale miast wyjaś­

niać ich rolę w strukturze społecznej i poprzez nią, czyni z nich pewien typ ludzki, formalizuje pojęcie, odziera je z wszelkiej treści społecznej, nada­

jąc mu walor psychologiczny i projektuje je w przeszłość. Można by pokazać ten sam zabieg dokonany na innych pojęciach, np. wojskowi i przywódcy związ­ kowi, zwalczający reformistów, są przykładami elity używającej przemocy.

Byłoby oczywiście naiwnością widzieć w tym przypadkową usterkę mecody. Uogólnienia psychologiczne służą do sprowadzania zjawisk historycznych do

225

Socjologia Pareta jednowymiarowości kilku podstawowych danych, do przenoszenia walki klas na * 21 płaszczyznę psychologii indywidualistycznej . Psychologizm drugiej części

"Traktatu" spełnia więc tę samą funkcję, co logicyzm części pierwszej - odrzu­

ca osobliwości i wydobywa "naturę społeczną" określaną za pomocą dwóch kate­ gorii rezyduów, wydobywa konflikt klasowy, ciągłą zamienność przeciwstawnych typów władzy.

Dynamika społeczna, którą szkicuje Pareto, ujawnia nieuchronnie te same 22 ,

właściwości. Formalnie jest ona zdominowana przez ideę współzależności materialnie przez odnawianie elit.

Ważniejsze niż formalna zasada współzależności jest odizolowanie ele­ mentów, których zwrotne

oddziaływania w stawaniu się będzie się śledziło w

życiu zbiorowym. Zauważmy najpierw wyeliminowanie okoliczności zewnętrznych /środowisko fizyczne i inne społeczeństwa/, które - zbyt lekko usprawiedli­

wione stwierdzeniem, że okoliczności te odzwierciedlają się w nastrojach społecznych - wyraża w gruncie rzeczy obojętność Pareta wobec treści życia

społecznego. To prawda, że interesy wprowadzają na powrót porządek ekonomicz­ ny, lecz - i tu staje się widoczny anty-marksizm - oba typy działalności

gosoodarczej /liberalny i biurokratyczny/ przywiązane ąą do dwóch typów psychologicznych i dwóch typów władzy. Pareto śledzi losy narodów w zależ­

ności od rezyduów i systemów ekonomicznych, które na równi odsyłają do cha­

rakterów elit. Funkcja pojęcia struktury w społecznej socjologii marksistowskiej, mianowicie odgraniczenie i rozpoznanie pewnych całości, w socjologii Pareta zastąpiona została przez psychologiczne typy elit.

Teoria elit Pareta wywodzi się z jednej strony z darwinizmu socjologicz­

nego /Ammon, Vacher de Lapouge/, z drugiej z idei Sorela. W "Podręczniku" /s. 399 i 423/ ludzie, którym powiodło się w życiu społecznym odpowiadają

jednostkom czy osobnikom, które przeżyły w walce o byt. Pareto usprawiedliwia

dobór naturalny i potwierdza jego nieodzowność, odwołując się do nierówności cech dziedzicznych. Bada on różne warstwy społeczne z punktu widzenia doboru naturalnego: skrajna nędza niszczy bez różnicy dobrych i złych, ubóstwo na­ tomiast przygniata słabych, a lepszym daje okazjg do rozwoju i do ujawnienia

się, dzięki odwadze i energii, których się domaga. Tak właśnie powstaje

"zmiana warty" - jednostki powołane do tego wchodzą w skład elit, by zastą­

pić tych, którzy nie są już godni należeć do nich. Bo elity korumpują się,

degenerują; Pareto uznaje ten fakt za pewny, niezależnie od tego, jakie wyjaś­ nienie by dopuszczał /prawdopodobnie zresztą biologiczne/ /2053/. I w końcu,

co się tyczy użyteczności, dyskusja odnosi się tylko do tego, co trzeba ro23 bić dla stabilności, z jednej, i dla doboru naturalnego, z drugiej strony 24 Pareto częściowo zachowuje w "Traktacie" tę biologiczną koncepcję,

ale kładzie akcent na historyczny aspekt problemu. Cyrkulacja elit odbywa się

21 Albo do rozpuszczania precyzyjnego pojęcia klasy w ogólniejszym i bardziej płynnym pojęciu grupy. Por.: Les Systèmes... T.I, s. 121. 22 Idea ta byłaby, według Pareta, odrzuceniem marksizmu. W rzeczywistości jed­ nak prymat ekonomii nie znosi interakcji czynników historycznych, próbowa­ łem nawet gdzie indziej pokazać, iż prymat ten nie powinien być w żadnym razie interpretowany w sensie kauzalnym. 23 W drugim tomie "Systèmes" /rozdz. IX bis/ znajdziemy długie przedstawienie problemu doboru naturalnego. 24 Nie przyjął on nigdy koncpecji rasowej. Por. Les Systèmes... T. I, s. 30-31; Traité..'., s. 2065 i 2206.

226

Raymond Aron

nie tylko dzięki nieprzerwanemu dopływowi odpowiednich jednostek, lecz również

i przede wszystkim poprzez zastępowanie jednej elity drugą. Być może Pareto nadal sądzi, że wolna konkurencja ekonomiczna byłaby najlepszym środkiem

doboru naturalnego, chociaż wydaje się więcej troski przykładać do stabili­ zacji. Ale najważniejsze teraz to rekrutacja elity rządzącej. Otóż - Pareto zaznaczył to już w "Systemach socjalistycznych" - sposoby rekrutacji histo­

rycznie zmieniały się, podobnie jak wymogi jakościowe i procedury dyskryml-

nćicyjne. Pareto konstatuje tę różnorodność, lecz nie analizuje jej w sposób

metodyczny, nie wiąże jej z typem organizacji społecznej. Wystarcza mu, że

w każdej epoce wchodzą w skład elit w przybliżeniu ci, których jakości osobo­

we, w danych warunkach walki, desygnują do zajmowania wysokich stanowisk. Formuła ta, wydając się ostrożną, pozytywną, upoważnia do usprawiedliwienia wszystkich elit, którym się powiodło, do wymagania od elity jedynie tego, 25 aby była ona zdolna dla utrzymania się używać skutecznych środków . Zacho­

wanie władzy staje się, bardziej jeszcze niż.dobór naturalny w perspektywie odnawiania elity, pierwszym imperatywem. Liberalizm ekonomiczny podporządkowu ­

je się wymogom Państwa autorytarnego. A zresztą, czy mogło być tu inaczej tak długo, jak długo rozpatruje się

jedynie walkę rywalizujących grup bez celu ani rezultatu? Abstrakcyjnie Pa­ reto uznaje, że "zasadniczy element zjawiska to organizacja, a nie świadoma wola jednostek" /2254/. Wyprowadza stąd wniosek, że wydarzenia nie podążają

wprost za świadomymi pragnieniami. Aktorzy historii, jakkolwiek wielkimi by nie byli, nie takiego chcieli jej kształtu, jaki został osiągnięty. Ale w ostatniej instancji "ludzie, którzy rządzą, mają skłonność do nadużywania swej

władzy" /2267/; w tym tkwi wspólna 1 w oczach Pareta istotna cecha wszystkich

reżimów. Pareto analizuje na przykładach, przynajmniej częściowy strukturę społeczną, ekonomiczną, polityczną, lecz zawsze powraca znów do walki klas czy walki poszczególnych chciwców, czyli do zjawiska, które w planie politycz­

nym porównywalne jest do konkurencji ekonomicznej. Makiawelizm koresponduje w pewnym sensie z czystą ekonomią, uczy jak przezwyciężyć przeszkody, by

osiągnąć egoistyczne cele. Różnica tkwi w tym, że nie ma zagwarantowanej zgo­ dy między interesem indywidualnym a Interesem zbiorowym -.i do rozpowszech­

niania niezbędnej.ilużji służą rezydua. Logicyzm pierwszej części i psychologizm drugiej nie tylko oddają te

same usługi, ale mają to samo źródło, mianowicie niezrozumienie historii, którą dogmatyzm nauki pozytywnej i wiara w niezmienność ludzkiego odczuwania /mylonego ze stałym fundamentem historii-/ rugują. W pierwszej części "Traktatu" Pareto przechodzi od logiki do psycholo­

gii, w drugiej od różnych typów uczuciowości /która określa klasy społeczne i typy elit/ do swego rodzaju logiki społecznej podporządkowanej wyłącznie

problemowi władzy. W obu wypadkach błąd jest ten sam, chociaż wydaje się

przeciwstawny. Jest uprawnione interpretować raczej to, co ludzie robią, niż to, co sądzą czy chcą robić - socjologowie i historycy korzystają z te­ go prawa - ale wszak nie należy w tym wypadku aspirować do psychologii. Absurd

polega na wnioskowaniu z tego, co pozalogiczne, o pobudkach czy o sentymen-

25 Por. Manuel..., s. 129. Jeśli rozpatruje się ten zespół cech, które zapew­ niają powodzenie i panowanie danej klasy, to otrzymuje się to, co nazwiemy elitą.

Socjologia Pareta

227

tach. Podobnie uprawnione jest uprawiane psychologii jedostek i grup, ale nie

mieszanie tej psychologii z głęboką strukturą całego społeczeństwa.

Te dwa błędy stają się jednak w myśleniu Pareta logiczne, ponieważ jeden i drugi zmierzają do tego samego rezultatu. Tylko ten, kto stosuje lekcję

"Traktatu" będzie logiczny zarazem subiektywnie i obiektywnie, w swych po­

budkach i w swych czynach, gdyż odrzuca mitologie i cele idealne i zagłębia się w mechanizm

rzeczywistości zbiorowej. Rozum w sWej chytrości nie ma już

innego celu, jak podtrzymywanie walki jednostkowych namiętności, które wy­ korzystuje.

3. Pareto jest z tych, co myślą kontra26. Nie wystarczy tedy powiedzieć,

że bez przerwy przybiera on ton i tryb postępowania właściwy polemice. Jego stwierdzenia nabierają swego sensu tylko wtedy, gdy odniesione są do doktryn, którym zaprzeczają. Widzieliśmy to już, nawet w krytyce formalnej. A krytyka i interpretacja historyczna teorii wymagają a fortiori stałego odnoszenia się

do adwersarzy.

Cały "Traktat" wydaje się być napisany pod wrażeniem kilku fundamental­

nych doświadczeń. Ojciec Pareta, idealista z 1848 roku, wierzył w postęp co­ raz bardziej rozumnej ludzkości. A on obserwował jak pospólstwo czyni z Nauki i Rozumu nowe bożyszcza. Wokół niego wierzono w triumf demokracji, a on wi-

1

dział nierówność jako fakt, wyzysk rządzonych przez elity - jako niezmienną daną w życiu ludów, poza fasadą parlamentaryzmu - dostrzegał demagogów i

ludzi interesu. Sam wierzył w liberalizm, wiedząc, że protekcjonizm rujnował

Włochy - a stwierdzał, że kraj rośnie w bogactwo dzięki działaniom spekulan­

tów, którzy z kolei przez swoje rozpasanie przygotowywali reakcję przemocy. Wydaje mi się pewnym, że Pareto ma rację przeciwko racjonalistycznej me­

tafizyce, przeciwko uproszczonemu progresizmowi, przeciwko demokratycznemu humanitaryzmowi, przeciwko jego staremu liberalizmowi. Pozostaje wyjaśnić

do jakiego stopnia, w jakim sensie ma on rację, czy rzeczywiście przekracza

tezy, które odrzuca, czy też nie jest do końca więźniem i ofiarą tych samych przesądów. W kwestii antyracjonalizmu 1 antyliberalizmu ograniczmy się do kilku

uwag; Zwalcza on religię nauki, iluzje, według których miałaby ona osiągnąć

absolut. Lecz na próżno ogranicza explicite jej zasięg, bo popada w ten sam błąd, wyszydzając wszelkie wysiłki refleksji filozoficznej i moralnej, uzna­

jąc poznanie pozytywne za jedyny uprawniony

sposób myślenia. Dlatego oscyluje

między dwoma rozwiązaniami: albo proklamować prawa uczuć i wydać egzystencję na irracjonalne impulsy, albo też sugerować, że nauki społeczne dostarczają reguł postępowania logicznego. Rozwiązania w gruncie rzeczy komplementarne -

- drugie na użytek kilku uczonych, pierwsze dobre dla mas. Nie inaczej ma się sprawa z liberalizmem. Pareto głosi, że prawdy czys­ tej ekonomii nie są ipso facto ważne dla konkretnego przypadku. Środki pro­

tekcyjne, chociaż same w sobie pociągają zrujnowanie bogactwa, mogą nie wprost, 26 Por. Studien über Autorität und Familie. Hrsg, vom Institut für Sozialfor­ schung. Paris 1936, s. 219.

228

Raymond Aron

przez ułatwienia, jakie dają spekulantom, przez reperkusje w klasach społecz27 nychr wzbogacić kraj . Pareto uzupełnia czystą ekonomię socjologicznie, ale nie zadaje pytania o znaczenie ± o użytek czyniony z równań zysku; nie włą­ cza, on systemowo życia ekonomicznego na powrót w społeczną całość, nie anali­ zuje jej właściwości historycznych - we wszystkich tych punktach pozostaje

on uczniem klasyków. 28 Weźmy teraz demokrację i humanitaryzm . Ideologia ta wydaje się w do­ bie obecnej, przy konfrontacji z wydarzeniami, tak śmieszna i tak utopijna,

że wahamy się, czy brać ją w obronę. Nie należy jednak zapoznawać jej słaboś­ ci, ale trzeba właśnie uchwycić jej autentyczne błędy. Jest równie absur­ dalne, a bardziej niebezpieczne, egzaltować się, niż zaprzeczać generalnie historycznej roli przemocy czy wojny. W obu przypadkach absurd jest ten. sam: przeciwstawianie faktom abstrakcyjnych zasad, zamiast zrozumienia niepowta29 rzalnych sytuacji i wyprowadzenia stąd celów osiągalnych i pożądanych

Że bezwarunkowe odrzucenie 'przemocy przeszkadza w spełnieniu niezbęd­ nych zadań, że prawniczy czy absolutystyczny pacyfizm nie wystarcza do usu­ nięcia konfliktów i dzięki nieuniknionej sprzeczności prowokuje często agre­ sorów, że ten pacyfizm wyraża gnuśność myślenia wobec rzeczywistości, pokrywa

zbiorowe lęki i egoizm - wszystko to wiemy. Wszystkie te teoryjki rozpowszech­ niane z powoływaniem się na prawdę, wystawiają narody czy pewne grupy na

niebezpieczeństwo, fałszując przed nimi świat, w którym-wszak trzeba działać.

Mylone z niezbywalnymi imperatywami, lekceważą one pewne autentyczne wartoś­

ci i zostawiają zbyt wiele pola ideologom heroizmu. Ale ten fałsz socjolo­ giczny i moralny nie daje podstaw do propagandy przeciwnej - ludzie nie po­ trzebują wcale, aby im przypominano, że przede wszystkim są bydlętami. A

przy tym dogmatyzm Pareta nie jest też lepiej usprawledlIwony. Wszechobecność

wojny w jakiejś postaci stała się już prawdopodobnie historycznie anachro­ niczna. W polityce wewnętrznej przemoc nie zawsze jest najlepszym środkiem

zachowania władzy. W każdym razie przemoc powinna być usprawiedliwiana ce­ lem, ze względu na który stosuje się ją. Choć prawdą jest, iż rządzący nie mają innego celu, niż swój własny interes...

To samo z ideologią demokracji. Obecne społeczeństwo nie odpowiada racjonalnym ideałom równości, sprawiedliwości i wolności..Przyznajmy to^°, przyznajmy nawet, że przyszłe społeczeństwo nie będzie im całkowicie odpowia­ dać. Idee te są transformacjami rzeczywistości albo na pół mitologicznymi antycypacjami przyszłości. Po to, by krytyka była rzeczowa, należałoby po­

równać te idee z rzeczywistością, którą-transformują czy którą antycypują. 27 Przypadek ten jest omawiany we wszystkich dziełach Pareta. Por. Manuel..., s. 505 i n.; porównanie Niemiec, Anglii i Włoch z tego punktu widzenia w: Traité..., s. 2014, 2218 ltd. 28 Nie możemy w tym studium dyskutować w szczegółach każdej z tez Pareta. Jasne jest, że nie staramy oddać mu sprawiedliwości, lecz podkreślać błę­ dy, które wydają się nam decydujące. Jest sporo prawdy we wszystkich te­ oriach Pareta dotyczących demokracji, elit, ale prawdy częściowe zniek­ ształcone są przez błędy, które ukazujemy, jak również przez namiętność polemiczną. Idea demokracji nie służy wszak tylko za maskę dla nowej ary­ stokracji. 29 Rozumie się samo przez się, że byłoby absurdem negować rolę, którą pełniła i nadal pełni przemoc w hiętorii. Ale zamiast generalnych formuł bardziej instruktywne. byłyby szczegółowe analizy. 30 Jest niezaprzeczalnie sporo prawdy w opisach parlamentaryzmu włoskiego i francuskiego Pareta, ale, co najmniej przy tym ostatnim, wpada on w pole-’ mikę dziennikarską, niepomiernie wyolbrzymia pewne fakty a lekceważy inne.

Socjologia Pareta

229

Logicznie i abstrakcyjnie odrzucać je w nich samych czy przez odniesienie do wiecznych fenomenów, to popadać w grubszy błąd myślenia całkiem oderwa­ nego. Tylko analiza struktury społecznej pozwalałaby oszacować uprawnienia

i możliwości, jakie efektywnie posiadają jednostki, i wyobrazić sobie po­ żądane przemiany wewnątrz tej czy innej struktury, które zapewniłyby ludziom lepszy los. Być może przedstawi się nam obiekcję, że taka ktytyka Pareta jest w

gruncie rzeczy historyczna. Tymczasem wszystkie derywacje tłumaczą się przez

swoje społeczne funkcje, idee równościowe maskują i ułatwiają sukces nowej arystokracji. Co więcej, wiąże on ideologię humanitaryzmu z rolą spekulantów31. Jest tu rzeczywiście zarys interpretacji socjologicznej, ale interpretacja

ta jest uproszczona i karykaturalna. Idee progresizmu sięgają do tak dale­ kiej tradycji i są własnością tylu grup, że absurdem jest czynić z nich po

prostu narzędzie aferzystów bez skrupułów, podstępnej burżuazji, naiwnych

intelektualistów. Ponadto, jak niektórzy ekstremiści, Pareto nie rozumie znaczenia demokracji formalnej. Ustroje parlamentarne nie oznaczają wprawdzie

spełnienia się ludzkiego przeznaczenia. Pojmujemy, że poświęca się osiągnię­

tą wolność dla wymogów jakiejś innej rewolucji, ale reżimy totalitarne po­ kazały różnicę między dyktaturą i demokracją. Prawa, które daje ta ostatnia stanowią część praw, których domagamy się dla społeczeństwa ludzkiego; konkret­

nie i całościowo zinterpretowane, wyrażają one roszczenia ostateczne. Ale czy nie odnajdujemy tu jednak innej argumentacji Pareta? Nadużycia są tak samo odwieczne jak walka klas i wyzysk. Jeśli Pareto egzaltuje się przemocą, to dlatego, że wszystkie elity są równo warte, ale tylko jedna z nich swą energią zaświadcza, iż zasłużyła na swe przywileje. Nie chodziłoby

już tu przeto o antyhumanitaryzm, lecz o antyprogresizm. Podstawienie w

miejsce .problemu ekonomicznego - problemu politycznego, w miejsce społecz­ nej interpretacji walki klas - interpretacji psychologicznej, w miejsce ru­

chu zorientowanego ku lepszemu - ciągłej wymienialności u władzy manipulato­

rów i posługujących się przemocą, wszystkie te ujęcia wiążą się z radyklanym sceptycyzmem, źródłem obu części "Traktatu", ponieważ antyracjonalizm częś­ ci pierwszej przygotowuje antyprogresizm części drugiej.

Podkreślmy najpierw, jeszcze raz wspólne elementy tezy i antytezy; idea

stałej natury ludzkiej /Pareto dodaje nawet gdzieś, że względne znaczenie rezyduów pierwszej klasy rośnie, ale w tempie wolniejszym, niżby się sądzi­

ło /2392// i indywidualistyczna koncepcja społeczeństwa. Natomiast porzuca się tu iluzje zarówno liberalizmu ekonomicznego, jak i politycznego. Podstawa­ mi tego antyprogresizmu są pesymistyczna antropologia i pewna koncepcja ekonomii. Dochody każdego zależałyby w istocie od ogólnego bogactiwa. A przed­

siębiorstwo państwowe ma niższą wydajność niż przedsiębiorstwo prywatne. Z drugiej strony, prawo podziału dochodów byłoby ważne dla wszystkich społe­

31'Równocześnie widzi on w ideologiach humanitarnych, dzięki resztkom spo­ łecznego darwinizmu, oznakę dekadencji. Elity nieuzbrojone na życiową wal­ kę skazane są na śmierć. Idea ta znajduje się już w: Manuel..., s. 132, 134 i n.; w Les Systèmes... T. I, s. 37 i n.

Raymond Aron

230

klasy zależałoby od rozwoju 32 ekonomicznego, a nie od typu społecznej organizacji Nie możemy dyskutować w szczegółach tej argumentacji - wymagałoby to

czeństw, tak że polepszenie losu najliczniejszej

zbyt długich rozwinięć. Możemy tylko śledzić tu skutki błędów, jakie staraliś­ my się wytknąć. Na płaszczyźnie psychologicznej nie znajdzie się nigdy ani zasady, ani gwarancji postępu, chociaż sposoby odczuwania i działania różnią

się głęboko między różnymi społeczeństwami. Z drugiej strony, łatwo się zgo­

dzić, że podział klasowy nie może zniknąć, jeśli pojmuje się przez to róż­ nice sił, inteligencji, losów czy możliwości między jednostkami. Zgodzimy się także, że w każdym społeczeństwie potrzebna jest pewne zbiorowa dyscyplina32 33,

a więc rząd i pewien użytek czy groźba użycia siły. Te generalne tezy są prawdopodobnie prawdziwe, choć bez wielkiego znaczenia. Przeczymy natomiast,

aby struktura klasowa, charakter elit i funkcja autorytetu miały podobną wa­ gę. To nigdy nieudowodnione utożsamienie zbiega się ze sposobem, w jaki Pareto stawia i rozwiązuje problem, z formalnymi pojęciami, których używa, z

rozproszonymi i wspólnymi dla wszystkich reżimów faktami, na których się opuera. A właśnie tylko takie utożsamienie umożliwiałoby konkluzję, jaką

sugeruje Pareto, dawałoby prawo lekceważenia historycznych danych i wyzwala­

łoby tęsknotę za elitą posługującą się przemocą, zdolną do utrzymania mas w posłuszeństwie i ignorancji, zgodnie z najwyższym interesem kraju. Konkluzja ta zakłada w sposób widoczny całkiem subiektywne preferencje

dla reżimów autorytarnych - co upoważnia nawet tego, kto przyjąłby wszystkie tezy "Traktatu" do powzięcia dowolnych innych preferencji i co dowodzi nie­

możności przejścia od socjologii ogólnej do konkretnego wyboru. Co więcej,

wybór ten wypływa nie tyle z formalnych ogólników, co z konkretnych niechęci i pragnień. Pareto widział zmierzch liberalizmu, rozkład demokracji, pragnął

silnej władzy, która dałaby siłę krajowi i zostawiła burżuazji przywileje i

uciechy. Ale, jako że nie umiałby nawet pojąć polepszenia się losu ludzkiego w tym kierunku, odsuwa się od teraźniejszości, odwołuje się do odwiecznego

doświadczenia i do socjologii równowagi. Zapewne, znalazłoby się w jego dziele elementy historycznej argumentacji przeciwko rewolucji proletariackiej. Gospodarka planowa pociągałaby za sobą

biurokrację, a tą, kierowana przez elitę używającą przemocy, skończyłaby na

wyzyskiwaniu na swą korzyść wspólnej pracy i na zahamowaniu rozwoju produkcji. Niech będzie, że gospodarka planowa niesie z

sobą te groźby. Ale niebezpie­

czeństwa te, nieodłączne od aktualnej sytuacji, nie dowodzą daremności przed­ sięwzięcia - przypominają jedynie o warunkach historycznego dziania się. To

od ludzi zaLeży, czy cel, który uznaje się za realny, nie będzie czy też będzie osiągnięty. 4.

Pareto, nie należąc nigdy do partii faszystowskiej był, jak wiadomo jej sympatykiem. Witał on nadejście faszyzmu, widział w nim spełnienie swoich przewidywań o zastąpieniu elity manipulatorów przez elitę posługującą się

32 W rozdz. XIII i XIV "Systèmes socialistes" znajdziemy rozważania nad mark­ sizmem. Mogłoby to być przedmiotem odrębnego studium, które powinno by mieć zwłaszcza charakter ekonomiczny. 33 Por. Les Systèmes... T.2,- s. 309 /Jest to odnośnik do pierwszego wydania/.

Socjologia Pareta*

231

przemocą. Faszyzm ze swej strony uhonorował go godnością senatora Królestwa.

Prawdą jest, że osobiście Pareto miał poczucie miary i niezależności /któ­ rej dobrodziejstwa rezerwował dla niektórych/, włoskie państwo totalitarne

Zawiodło autora "Traktatu" podwójnie, znosząc wolność myśli w łonie klasy rzą­ dzącej i redukując wolność ekonomiczną, która - przy zachowaniu kontroli - wy­

dawała mu się systemem najbardziej sprzyjającym wzrostowi bogactwa powszech­ nego. Zawód zresztą nieunikniony z punktu widzenia samego "Traktatu", któ­

ry raczej projektuje, niż bada najszczęśliwszą kombinację silnej władzy z życiem ekonomicznym bez ograniczeń 34 Nie będziemy kontynuowali śledzenie tych bezpośrednich odniesień. Psy­ chologia Pareta interesuje nas mniej niż znaczenie jego działa. Z drugiej strony, brakuje nam dokładnej znajomości piśmiennictwa włoskiego, by precy­

zyjnie ocenić rolę jaką odegrał on w propagowaniu faszyzmu i wpływ jaki wy­ warł

na samego dyktatora, wpływ, który niewątpliwie z trudem da się odróż­

nić od wpływu Sorela. Naszym zadaniem będzie wskazanie istotnego pokrewieńst­ wa między myślą Pareta i pewnym typem faszyzmu.

"Traktat" kreśli portret logicznego polityka, który miałby wykorzysty­ wać eksperymentalne regularności, aby osiągnąć zamierzony cel. Polityk taki byłby spadkobiercą empirystów i realistów, ale miałby samoświadomość, byłby

świadomym hipokrytą. Starałby się wykorzystywać rezydua, rozpowszechniać derywacje zdolne do przekształcenia się w rezydua, odwoływałby się zawsze do sentymentów a nigdy do rozumu, dbając o narzucenie użytecznych przekonań i będąc obojętnym wobec siły argumentów /żeby przekonać tłumy nie trzeba posługiwać się rozumem, lecz tylko wyglądać na takiego/^. w przeciwieństwie

do tego, wobec elit odwoływałby się do interesu. Sam natomiast byłby wolny

od tych rezyduów, które podtrzymywałby w ludzie. Mity służyłyby mu do po­ budzania woli innych, ale wiedziałby o ich iluzorycznym charakterze. Propa­ ganda i ideologia byłyby, z tego samego tytułu co policja, w gestii rządu,

równowagę społeczną osiągałoby się dzięki fanatyzmowi mas i zręczności wo­

dzów, a narodowa wielkość stanowiłaby cel ostateczny. Mamy tu bez żadnej wątpliwości jeden z typów faszystowskiego wodza, typ intelektualny czy pół-

-intelektualny, wyzbyty przesądów, który gardzi przede wszystkim właśnie inte‘

lektualistami. Wszystkie teorie "Traktatu" rozjaśniają się, jeśli spojrzeć na nie jako na system, za pomocą którego taki wódz usprawiedliwia i reguluje swoje postępowanie. Pewna ilość dwuznaczności, na jakie natrafiliśmy, jest dość charakte­

rystyczna dla tego rodzaju ludzi. Na przykład, zestawienie całkowitego rela­

tywizmu i naiwnego dogmatyzmu: najwyższe cele nie dają się w żaden sposób uprawomocnić, bo interesy narodowe wyłaniają się z całkowicie subiektywnej

oceny; relatywizm ten ulega następnie zapomnieniu i pozostaje banalna oczy­

wistość interesu narodowego /w sensie materialnym/, który jawi się jako cel najwyższy. Pod osłoną sceptycyzmu wprowadza się na powrót stare wierzenia i

prymitywny fanatyzm.

34 Faktem jest przynajmniej to, że kombinacja ta, zrealizowana na początku Cesarstwa Rzymskiego, nie jest trwała. 35 Por. Les Systèmes... T.l, s. 126.

232

Raymond Aron

Nie wystarczy jednak, aby polityk był zręczny. Trzeba też wyposażyć go

w dobre samopoczucie. Faszyzm jest antyliberalny, antyhumanitarny, antydemo­ kratyczny i antyracjonalistyczny . A ponieważ antyteza pozostaje na tym samym

poziomie co teza, wobec tego dowodzi się, że dialektyczna negacja jest nie­

możliwa. I żeby uniknąć rozwiązania marksistowskiego, zmienia się teren. Przesuwa się na drugi plan strukturę ekonomiczną i społeczną, zachowuje się wprawdzie walkę klas, nie przecząc jej realności, a co więcej, potwierdza się poprzez nią konieczność reżimu absolutystycznego3^, ale wykłada się ją w teri minach psychologii bardziej indywidualnej niż zbiorowej w taki sposób, aby

uświęcić jej wieczność i identyczność pod każdą szerokością geograficzną, we wszystkich społeczeństwach ^^. Po dokonaniu takiego podstawienia brak jest

jednak środków, by dowieść najwyższej prawdziwości tej tezy. Pareto długo widział w posługujących się przemocą syndykalistach godnych spadkobierców

tej walki /biorąc pod uwagę reakcję burżuazji/. Ale nie ma potrzeby takiego do­ wodu. Przemoc staje się tytułem do sukcesu, sukces gwarancją prawa. Egzal­ tacja elitami i ich twórczą wolą zastępuje analizę historycznych zadań i wkra­

cza w miejsce programu.

Z tego punktu widzenia jasnym się staje dlaczego Pareto zaniedbuje lub przesuwa na drugi plan badanie sytuacji historycznych, dlaczego odżegnuje się od rozróżniania sposobów i form wyzysku, dlaczego potrzebne mu są uogólnienia, a nie rozumienie osobliwości. Źródło wszystkich tych zabiegów tkwi w

zaniechaniu wydobycia osobliwości z aktualnego splotu zdarzeń, z chęci opar­

cia się przy wyborze na stałych

prawach społecznej natury. Marksizm kładł

akcent na oryginalny charakter opozycji między proletariatem a burżuazją. Pareto neguje tę oryginalność, podkreśla rysy bądź zdarzenia wspólne wszyst­

kim reżimom i odwołuje się do pojęć neutralnych. Mechanicyzm myślenia, zna­ czenie polityczne metodologii scjentystycznej, jawią się z całą jasnością.

-Cały "Traktat" jawi się nam jako jedna wielka derywacja, której rezyduami są polityczne antypatie i wyłączne zainteresowanie dla relacji między rzą­

dzącymi i rządzonymi. Lecz - i w tym właśnie przeciwstawiamy się metodzie na­ szego autora - jesteśmy przecież związani treścią tej derywacji, która wcale

nie będąc indyferentną, ujawnia rezydua i zachowuje własną funkcję. Pozyty­

wizm, podobnie jak ekonomia klasyczna, umożliwia przejście do praktyki przy uniknięciu jakiegokolwiek sądu wartościującego. Ale tu już nie zgoda interesu

jednostkowego z interesem zbiorowym ugruntowuje politykę, lecz ich wieczna opozycja. Pesymizm ma dokładnie tę samą funkcję i ten sam rezultat, co opty­

mizm - uczy on jak

utrzymać sytuację obecną. Zmieniły się tylko środki.

Nie staje już kwestia oświecania ludu czy podniesienia poziomu jego życia, ale

kwestia przemyślanego zastosowania odwiecznej procedury, przekonania mas o

ich niemocy i o uprawnieniu możnych, kwestia rozpowszechnienia najbardziej użytecznej religii i uświęcenia rodziny oraz autorytetu.

Zarazem daje się dostrzec historyczny moment odpowiadający tej ideologii. Schyłek burżuazji i demokracji nie upoważniają już do wypowiadania się w imia36 Podobnie przesada Pareta w kwestii humanitaryzmu burżuazyjnego, względów oka­ zywanych robotnikom, tolerancji wobec strajkujących - wszystko to naciera dzisiaj charakteru apelu do energii burżuazji. 37 Walka klas staje się formą walki o życie; tak w: "Systèmes socialistes’’ T.II, r. XIV/.

Socjologia Pareta '

'

"...........

" ............ .............................. .....

233 '



niu wszystkich klas i do przywoływania liberalizmu

jfl

1

"

■" '

—--1 1 ——

. Skoro stał się on os­

tatecznie niemożliwy, skoro zachowania są pozalogiczne, to w miejsce uspra­

wiedliwień związanych z nadzieją postępu podstawia się usprawiedliwienia od­ wołujące się do daremności wszelkiej nadziei. Wielki burżua staje się faszys­ tą. Ten łagodny typ człowieka Intelektualnie dziczeje. Nie dociera jednak aż

do całkowitego zaprzeczenia samego siebie - życzy sobie elity stosującej prze­ moc, lecz dość inteligentnej, by zachować dla wielkich tego świata rozrywki i przyjemności intelektualne.

Wskazywaliśmy także, że jeśli doktryna Pareta dość dobrze ilustruje je­

den ze sposobów dochodzenia do faszyzmu, to jednak będzie zawsze zarezerwo­ wana do wykorzystania przez niewielką liczbę ludzi. Po wprowadzeniu faszyzmu

skryje się ją za fasadą ideologii nadającej się dla wszystkich. Dlatego właś­

nie, że jest cyniczna, staje się ona niebezpieczna w reżimie, który potrzebuje religii opatrzonej interpretacją realistyczną. Pareto na każdej stronie stwier­

dza walkę klas, którą wszak powinno się zanegować i przypisać wymysłom inte­

lektualistów. Im skuteczniej zalecana przez niego praktyka będzie realizowa­ na, tym mniej będzie powoływała się na niego. Na pierwszy plan wyjdą inne fi­ gury myśli faszystowskiej: metafizyka totalitarna bądź rasowa, apologia naro­

du. Nawet dla wodzów będzie się przygotowywać inny pokarm, bo szczerzy propa­ gandziści są zazwyczaj bardziej skuteczni niż hipokryci. Zasady jego będzie się stosować, ale wypierając się ich. X

X X

Każda socjologia "wertfrei" traktuje sądy wartościujące, które spotyka

w swoim przedmiocie, jako fakty. Szkoły socjologiczne odróżniają się od siebie wędle sposobu, w jaki przystępują do tej obiektywizacji wartości, socjologo­

wie wedle sposobu, w jaki wiążą ze sobą poznanie i decyzję. Socjologowie francuscy wyobrazili sobie, że nauka miałaby się kończyć na sztuce, że odkrycie praw dostarczałoby reguł działania, że same cele wypły­

wałyby bądź z procesów ewolucji, bądź z autentycznego życia społecznego. Fak­ tycznie potwierdzili poprzez naukę, iż akty woli są od niej wcześniejsze. W

.przeciwieństwie do tego Max Weber przypominał bez przerwy, że jednostronna

•nauka zostawia miejsce dla dowolnych preferencji, że rozumienie przeżywanych światów nie pociąga za sobą od razu wyboru jednego ze światów. Separacja ta jest jednak tylko częściowo teoretycznie ważna, gdyż ograniczał się on do

wiedzy analitycznej, do relacji kauzalnych, a przecież wszystkie jego studia odzwierciedlają pytanie, jakie stawiał i historii, i teraźniejszości. Rozwiązanie Pareta nie utożsamia się ani z rozwiązaniem pozytywistycznym,

ani z neokantowskim. Polega ono na eliminacji moralnych przesądów jako nieodpowiadających faktom, na odnajdywaniu wszędzie problemu autorytetu i na pro­ ponowaniu, bez otwartego stwierdzania jakiejkolwiek wartości, najlepszych

środków utrzymania równowagi. Kiedy odsunęło się wszelki idealizm, wszelką etykę, kiedy ujawniło się wspólne wszystkim społeczeństwom podstawy, to wpraw­ dzie każdy dysponuje abstrakcyjną wolnością przedkładania tego, co niemożliwe,

nad to, co możliwe, i tego, co iluzoryczne, nad to, co realne, ale z góry zo-*

38 U źródła tej przemocy tkwi rozczarowanie liberalnego ekonomisty i burżua.

234

Raymond Aron

staje zdyskwalifikowany jako naiwny lub hipokryta. Jedyną alternatywą jest al­ ternatywa sceptycyzmu lub ślepoty. Albo należymy do oszukiwanego ludu, albo

do elity wyzyskiwaczy - realizm kończy się cynizmem. Scjentyzm jest narzędziem tego cynizmu, choć nie ponosi zań odpowiedzial­ ności. To on pozwala na utożsamianie faktów ludzkich z rzeczami, na lekcewa­ żenie decydujących zabiegów nauki, takich j-ak selekcja, interpretacja, orga­

nizacja materiału, na uznawanie cech ogólnych za istotowe, jednym słowem na podstawienie odwiecznego systemu władzy bez celu i racji w miejsce ewolucji

ludzkich zbiorowości. W rzeczywistości wiedza społeczna nie da się oddzielić od człowieka konkretnego. Uogólnienia, jeśli są formalne - zakrywają istotne

dane, a jeśli zbliżają się do konkretu - naznaczone są intencją. Porażka obiektywności? Być może ideał ten jest nie tyle niedostępny, co obcy socjologii.

Konieczna bezstronność w ustalaniu faktów, w krytyce źródeł i statys­

tyk nie likwiduje wyboru między metodami i pojęciami. A przecież wybór ten z kolei wiąże się z aktem woli. Tak'samo jak każdy wypacza dzięki tworzonemu

przez siebie wizerunkowi siebie samego cel, który sobie wyznacza, tak wiedza

społeczna związana jest z dialektyką, poprzez którą człowiek historyczny zdo­ bywa samoświadomość i odkrywa swój byt i swą wolę zarazem. Wiedza obiektywna

jest jednym z momentów tej dialektyki, bez końca odnawianej, przebiegającej od naiwnej egzystencji do przemyślanej decyzji.

Z francuskiego przełożył:

JACEK MIGASINSKI

MAX HORKHEIMER HERBERT MARĆUSE

Filozofia a teoria krytyczna

Uwaga wstępna. - Artykułowi w ostatnim zeszycie o teorii tradycyjnej i teorii krytycznej towarzyszyły dog­

łębne dyskusje. Znaczenie filozofii, a właściwie kwestia aktualnej roli myślenia stanowiła temat najistotniejszy. U podstaw naszych rozważań legły poniższe przyczynki. M.H.

W mym artykule* 1 wskazałem na różnicę między dwoma rodzajami poznania. Je­

den ma swe podstawy w "Discours de la Méthode", drugi - w marksowskiej krytyce ekonomii politycznej. Teoria w tradycyjnym, ufundowanym przez Descartesa sensie,

żywa w całym systemie nauk fachowych, organizuje doświadczenie na podstawie kwestii, które narzucają się wraz z reprodukcją życia w ramach obecnego społe­

czeństwa. Systemy dyscyplin wiedzę zawierają w formie, która w danych warunkach czyni ją użyteczną w możliwie wielu sytuacjach. Społeczna geneza problemów,

rzeczywiste sytuacje, w których nauka jest stosowana, cele, do których jest uży­

wana, pozostają wobec niej zewnętrzne. Natomiast krytyczna teoria społeczeńst­ wa ma za przedmiot ludzi jako producentów wszystkich swych form życia. Rzeczywis­

te stosunki, stanowiące przesłankę nauki, dla tej teorii nie są danymi, które nauka miałaby tylko konstatować i wyliczać wedle praw prawdopodobieństwa. To,

co jest dane, nie zależy wyłącznie od przyrody, ale także i od możliwości czło­

wieka wobec niej. Przedmioty i sposób spostrzegania, stawianie pytania i sens odpowiedzi świadczą o ludzkiej aktywności i o stopniu jej potęgi.

Co do materiału faktów na pozór ostatnich pośród tych, których winien się trzymać fachowy uczony, co do ludzkiej produkcji, krytyczna teoria społeczeńst­

wa zgadza się z niemieckim idealizmem. Od Kanta począwszy, nadał on wagę temu

dynamicznemu momentowi, w opozycji do uwielbienia faktów i związanego z nim spo­

łecznego konformizmu. "Tak jak w matematyce /.../ - czytamy u Fichtego - jest w całym światopoglądzie. Różnica tkwi tylko w tym, że przy konstruowaniu świata Max Horkheimer, Herbert Marcuse: Philosophie und kritische Theorie. "Zeit­ schrift für Sozialforschung" 1937 z. 3, s. 625-647. 1 Por. s. 137-171 niniejszego wyboru.

236

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

nie jest się świadomym swego konstruowania, gdyż jest ono konieczne i wyz2 byte wolności" . Myśl ta była powszechna w niemieckim idealizmie. Ale dla nie­ go czynność ujawniająca się na danym materiale miała znaczenie czynności du­ chowej, należała do ponadempirycznej świadomości w sobie, do absolutnego Ja,

Ducha, i dlatego przezwyciężenie jej tępej, nieświadomej, irracjonalnej stro­

ny przypadało wnętrzu osoby, zależało od .jej charakteru. Natomiast w ujęciu

materialistycznym wszelka podstawowa czynność to praca społeczna, której kla­

sowa forma wyciska piętno na wszystkich rodzajach ludzkich reakcji, także na teorii. Racjonalne wnikanie w proces, w którym konstytuuje się poznanie i je­

go przedmiot, poddanie tego procesu kontroli świadomości nie odbywa się za­

tem w sferze czysto duchowej, lecz zbiega się z walką o określone formy ży­ cia w rzeczywistości. 0 ile tworzenie teorii rozumianych tradycyjnie stanowi w obecnym społeczeństwie zawód oddzielony od innych czynności, jak też nie mu­ si samo nic wiedzieć o historycznych celach i tendencjach, w które uwikłane

są takie poczynania, o tyle teoria krytyczna w tworzeniu swych pojęć i we wszystkich fazach swego postępowania całkiem świadomie idzie za interesem

związanym z rozumną organizacją.ludzkiej aktywności. Na nią samą spada zadanie wyjaśnienia i uprawomocnienia tego interesu, ponieważ idzie jej nie tylko o

cele wyznaczone przez istniejące formy życia, lecz o ludzi w pełni ich moż­ liwości.

W tej mierze teoria krytyczna czuwa nad dziedzictwem niemieckiego idea­ lizmu, po prostu nad dziedzictwem filozofii. Nie jest żadną hipotezą badawczą,

która w obowiązującej procedurze wykazuje swą użyteczność, lecz nieredukowal-

nym momentem dziejowego dążenia do stworzenia świata odpowiadającego potrzebom 1 siłom człowieka. Niezależnie od wszystkich wzajemnych oddziaływań między teorią krytyczną a naukami fachowymi, których rozwój stale musi ona mieć na

uwadze i na które od dziesięcioleci wywiera wyzwalający i pobudzający wpływ, nigdy nie ma ona na celu jedynie pomnażania wiedzy jako takiej, lecz wyzwo­

lenie człowieka ze zniewalających stosunków. Pod tym względem odpowiada ona filozofii greckiej, nie tyle w hellenistycznym okresie rezygnacji, co w cza­

sach rozkwitu za Platona i Arystotelesa. O ile, po daremnych próbach poli­ tycznych obu tych filozofów, stoicy i epikurejczycy powrócili do nauczania indywidualistycznych praktyk, o tyle w nowej filozofii dialektycznej zachowa­

na została wiedza, że wolny rozwój jednostek zależy od rozumnego ustroju spo­ łeczeństwa. Gdy sięgnęła do podstaw współczesnych sytuacji, stała się kryty­ ką ekonomii politycznej.

Wszelako krytyka nie jest tożsama ze swym przedmiotem. Z filozofii nie wyłoniła się np. nauka o gospodarce narodowej. Krzywe dzieje zmatematyzowa­

nej ekonomii politycznej w równie małym stopniu mogą strzec związku z tym, co istotne, jak pozytywistyczna czy egzystencjalistyczna filozofia fachowa. Po­ jęcia tej dyscypliny utraciły związek z podstawowymi stosunkami epoki. 0 ile

ścisłe badanie zawsze wymagało izolowania się od struktur, to i dziś świa­ dome, dalekosiężne, dziejowe interesy nie są bardziej nicią przewodnią niż

za czasów Adama Smitha. Zginęła łączność współczesnych analiz z jakimikolwiek całościami poznawczymi odnoszącymi się do rzeczywistych dziejów. Określenie 2 J.G. Fichte: Logik und Metaphysik. Nachgelassene Schriften. T.2. Berlin 1937, s. 47.

Filozofia a teoria krytyczna

237

stosunku do rzeczywistości czy do jakichkolwiek celów pozostawia się innym, przyszłości lub przypadkowi. Nauki tak długo nie kłopoczą się o to, jak długo

trwa społeczne zapotrzebowanie na nie i aprobata, lub też przekazują troskę innym dyscyplinom, np. socjologii czy fachowej filozofii, które ze swej stro­ ny również robią to samo. Tak więc sama nauka za sędziego w kwestii swego sen­ su i swej wartości uznaje siły dokonujące w społeczeństwie rozstrzygnięć,

obecną władzę, i ogłasza, że poznanie jest bezsilne.’ Tymczasem, w przeciwieństwie do instytucji nauki fachowej, krytyczna teoria społeczeństwa także jako krytyka pozostała polityczna: treścią tej kry­

tyki jest przekształcanie rządzących gospodarką pojęć w ich przeciwieństwa, sprawiedliwej wymiany w pogłębianie społecznej niesprawiedliwości, wolnej gos­

podarki w panowanie monopoli, pracy produkcyjnej w utrwalanie stosunków hamu­

jących produkcję, utrzymywanie życia społecznego w zubażanie narodu. Chodzi tu

nie tyle o to, co jest tożsame, ile o dziejowy ruch epoki, która ma się za­ kończyć. W swych analizach "Kapitał" jest nie mniej ścisły niż poddana kryty­

ce ekonomia polityczna, ale nawet przy najsubtelniejszych wyliczeniach, izo­ lowanych, periodycznie powtarzających się, procesów napędowych motywem pozos-

taje poznanie dziejowego ruchu całości. Różnicę w stosunku do czysto facho­

wych rozważań stanowi wzgląd na tendencje całego społeczeństwa, który ma de­ cydujące znaczenie nawet w najbardziej abstrakcyjnych dywagacjach logicznych i ekonomicznych, nie jest zaś przedmiotem specyficznie filozoficznym.

Filozoficzny charakter teorii krytycznej ujawnia się nie tylko w zesta­ wieniu z ekonomią polityczną, lecz także w zestawieniu z praktycznym ekonomizmem. W najróżniejszych miejscach na świecie podjęto walkę -.reagującą na sam

dźwięk słowa i przemieniającą się w reakcyjny frazes - z harmonijnymi iluzja­ mi liberalizmu, polegającą na ujawnianiu jego wewnętrznych sprzeczności i

abstrakcyjności jego pojęcia wolności. To, że gospodarka zamiast panować nad ludźmi winna im służyć, nieustannie powtarzają właśnie ci, którzy zaw­ sze w gospodarce chcieli upatrywać tylko swego zleceniodawcę. Całość i wspól­

nota są czczone tam, gdzie bez całkowitego przeciwstawienia się jednostce, a więc w ich złym znaczeniu, są nie do pomyślenia. Są one utożsamiane z gi­

nącym porządkiem, któremu daje się tu świadectwo. W pojęciach świętego egoizmu

i życiowego interesu urojonej wspólnoty narodowej, interes rzeczywistych lu­ dzi, polegający na rozwoju bez przeszkód i szczęśliwym życiu, jest zastąpio­ ny przez żądzę władzy grup podejmujących decyzje. Prawdziwą religą epoki stał

się wulgarny materializm złej praktyki, krytykujący praktykę dialektyczną, a

ukryty pod idealistycznymi frazesami, którym powab nadaje to, że są zrozumia­ łe dla najbardziej wiernych zwolenników^. Gdy myślenie fachowe w żarliwym kon­ formizmie odrzuca wszelki wewnętrzny związek z tak zwanymi sądami wartościu­ jącymi i w nieskalanej czystości przeprowadza oddzielenie poznania i prak­ tycznej postawy, to nihilizm dysponentów władzy taki brak złudzeń wziął w

rzeczywistości z całą bezwzględnością na serio. Wedle nich sądy wartościu­

jące są w gestii poezji narodowej lub sądu ludowego, nigdy zaś inst ncji 3

Forma i treść wiary nie są sobie równoważne. To, w co się wierzy, zwrotnie oddziaływuje na akt pewności. Treść ideologii narodowej, sprzeczna ze stanem ducha w świecie industrialnym, nie jest uświadamiana jako prawda. Nawet naj­ wierniejsi kultywują ją tylko w nader powierzchownym myśleniu, a właściwie wszyscy wiedzą, o co w tym chodzi. Jeśli słuchacze rozumieją, że mówca nie wierzy w to, co mówi, wzmacnia to tylko jego siłę. Pławią się w jego złośli­ wości. Gdy stosunki bardzo się pogarszają, nie ma naturalnie miejsca dla ta­ kiej wspólnoty.

238

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

myślenia. Natomiast teoria krytyczna, mająca na celu szczęście wszystkich jed­ nostek, nie może, w przeciwieństwie do naukowych sługusów państw autorytar­

nych, pogodzić się z istnieniem nędzy. Samoogląd rozumu, stanowiący dla daw­ nej filozofii najwyższy stopień szczęścia, w nowej jest przekształcony w materialistyczne pojęcie wolnego społeczeństwa, które samo o sobie decyduje. Z idealizmu zostaje zachowane to, że człowiek ma inne jeszcze możliwości, niż

wrastać w dzisiejszą rzeczywistość, inne niż skumulowanie władzy i zysku. Choć pojedyncze elementy teorii krytycznej pojawiały

się, w opacznym sen­

sie, w antagonistycznej teorii i praktyce, to od czasu, kiedy w wysoko roz­

winiętych karajach Europy załamały się wszystkie postępowe nurty, zamęt sze­

rzy się także pośród ich bojowników. Najbliższym dziejowym celem jest w isto­ cie zniesienie stosunków społecznych hamujących obecnie rozwój. Ale zniesie­ nie jest pojęciem dialektycznym. Przejęcie własności indywidualnej przez państwo, rozwinięcie przemysłu, nawet znaczne zadowolenie mas są elementami,

o których dziejowym znaczeniu decyduje natura obejmującej je całości. Nieza­ leżnie od tego, ]ak wielkie byłoby ich znaczenie, gdy zestawiać je z anachro­

nicznymi stosunkami, mogą jednak zostać włączone do ruchu wstecznego. Opar­

ty na przestarzałej zasadzie organizacji gospodarki stary świat ginie, z czym wiąże się upadek kultury. Ekonomika jest pierwszą przyczyną nędzy i na

niej przede wszystkim musi się koncentrować teoretyczna i praktyczna krytyka. Wszelako to mechanistyczne, a nie dialektyczne myślenie także formy przysz­ łego społeczeństwa oceniałoby wyłącznie wedle jego gospodarki. Zmiana dzie­ jowa nie pozostawia nietkniętymi stosunków między sferami kultury i o ile przy obecnym stanie społeczeństwa gospodarka włada ludźmi i dlatego stanowi dźwignię, przy pomocy której dokonać można przewrotu społecznego, o tyle w przyszłości ludzie powinni sami decydować, przy uwzględnieniu naturalnych

konieczności, o całości swych stosunków. Wyrwane dane ekonomiczne nie będą

wtedy stanowić miary przykładanej do społeczeństwa. Odnosi się to też do okresu przejściowego, w którym polityka uzyskuje nową samodzielność wzglę­ dem ekonomii. U jego kresu problemy polityczne rozpływają się w kwestiach czystego rządzenia rzeczami. Zanim to nastąpi wszystko się może jeszcze zmie­

nić

i nawet saun charakter przejścia pozostaje nieokreślony.

Ekonomizm, do którego teoria krytyczna jest często zredukowana tam, gdzie się na nią powołują, nie polega na nadaniu czynnikom ekonomicznym

zbyt wielkiej wagi, lecz na ich zbyt wąskim ujęciu- Podstawowa intencja teorii mierząca w całość ginie w nawiązaniach do oddzielonych fenomenów. Wedle niej, istotę współczesnej gospodarki określa to, że produkty, które ludzie wytwa­

rzają ponad swe własne potrzeby, nie przechodzą bezpośrednio do rąk społe­ czeństwa, lecz są prywatnie zawłaszczane i zbywane. W zniesieniu tej sytuacji

widzi się wyższą zasadę organizacji gospodarki, nie zaś filozoficzną utopię. Stara zasada wciąga ludzkość w katastrofy. Jednak pojęcie uspołecznień a, które oznacza przemianę, zawiera nie tylko te elementy, które wchodzą w skład

ekonomii czy prawa. Gdy produkcja społeczna poddana jest kontroli państwowe,

jest to faktem społecznym, który musi być teraz dopiero przeanalizowany w sensie teorii krytycznej. Kwestia, czy chodzi tu o prawdziwe uspołecznienie,

w jakim zatem stopniu rozwija się tu wyższa zasada, nie zależy wyłącznie od

zmiany określonych stosunków własności, od zwiększenia wydajności w nowych formach społecznej współpracy, lecz również od istoty i rozwoju społeczeńst­

Filozofia a teoria krytyczna

239

wa, w którym się to wszystko dokonuje. Chodzi o to, jakiego typu są nowe sto­ sunki produkcji. Nawet jeśli początkowo zostają jeszcze zachowane "przywile­

je naturalne", zależne od talentu i sprawności, to pod żadnym pozorem nie mo­ gą pojawiać się na ich miejsce nowe przywileje społeczne. W tym okresie przejś­

ciowym nierówność nie może być stała,.lecz w coraz większym stopniu musi być przezwyciężana. Do treści pojęcia uspołecznienia należy program co i jak pro­

dukować, czy istnieją względnie trwałe grupy o specyficznych interesach, czy zachowują się lub nawet pogłębiają różnice społeczne, także problem ak­

tywnego stosunku jednostki do rządów, stosunek wszystkich istotnych aktów przemocy dotyczących jednostek do ich własnej wiedzy i woli, zależność wszyst­ kich możliwych do opanowania przez człowieka sytuacji od rzeczywistej umo­

wy - krótko: stopień rozwoju istotnych momentów demokracji i zjednoczenia.

Żadna z tych spraw nie daje się oddzielić od czynników ekonomicznych i kry­

tyka ekonomizmu nie polega na odwrocie od analizy ekoriomicznej, lecz na na­ stawieniu na jej pełnię i historycznie określony kierunek. Teoria dialektycz­

na nie dokonuje krytyki na podstawie czystej idei. Już w swej idealistycznej postaci odrzuciła wyobrażenie dobra samego w sobie, po prostu przeciwstawia­ nego rzeczywistości. Sądzi nie wedle tego, co poza czasem, lecz wedle'tego,

co na czasie. Także państwa totalitarne, krocząc ku częściowej nacjonalizacji własności, odwołują się do wspólnoty i praktyk kolektywnych. Tutaj niepraw­

da jest jawna. Jednak także tam, gdzie dokonuje się to rzetelnie, funkcją

teorii dialektycznej jest osądzanie każdego etapu historycznego nie wyłącz­ nie na podstawie poszczególnych izolowanych danych i pojęć, lecz wedle swej

źródłowej i całościowej treści, przy dbałości o to, by treść ta była w sobie żywa. Dzisiaj prawdziwa filozofia nie polega na tym, by od konkretnych ana­

liz ekonomicznych i społecznych wycofywać się do wypatroszonych, pozbawio­

nych odniesień kategorii, lecz na pilnowaniu, by pojęcia ekonomiczne nie ulat­ niały się w patroszącym, pozbawionym odniesień przyczynkarstwie, które potra­

fi zamaskować rzeczywistość ze wszystkich stron. W fachowej nauce ekonomii teoria krytyczna nigdy nie rozkwitła. Zależność polityki od gospodarki by­

ła jej przedmiotem, a nie programem.

Pośród tych, którzy dziś powołują się na teorię krytyczną, jedni z peł­ ną świadomością redukują ją do czystej racjonalizacji wszystkich ich posunięć, inni trzymają się spłaszczonych, obcych sensowi słów, pojęć i czynią z tej

teorii niwelującą ideologię, którą rozumie każdy, gdyż nic dla niego nie zna­ czy. Ale myślenie dialeKtyczne od swego początku oznacza najbardziej rozwi­

nięty stopień poznania i to koniec końców zadecydujć. W czasach reakcji jego rzecznicy byli ciągle jeszcze względnie odizolowani i także to mają wspólne­ go z filozofią. Ponieważ myślenie wymaga niezależności, jak długo nie zwy­

cięży ostatecznie, tak długo nie może się czuć bezpiecznie w cieniu władzy. Choć jednak pojęcia tego myślenia, wyrosłe z ruchów społecznych, brzmią dziś czczo, gdyż prócz jego prześladowców niewiele więcej za nim przemawia, to jed­

nak prawda wyjdzie na jaw, jako że cel, którym jest rozumne społeczeństwo,

aczkolwiek dziś istotnie wydaje się wznoszone tylko w fantazji, w rzeczywis­ tości istnieje w każdym człowieku. Nie jest to uspokajająca afirmacja. Spełnienie możliwości zależy od

walk historycznych. Prawda dotycząca przyszłości nie jest twierdzeniem na te­

mat tego, co dane, a co ma tylko szczególny wyróżnik. Własna woia odgrywa w

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

240

tym pewną rolę; nie może się ona dać ukoić, jeśli prognoza ma być prawdziwa. A nawet po osiągnięciu nowego społeczeństwa szczęście jego członków nie stano­ wiłoby, ekwiwalentu nędzy tych, którzy giną w społeczeństwie dzisiejszym.

Teoria nie wyjednuje szczęścia dla swych orędowników. Nierozerwalnie związa­ na z pewną pasją i wolą, nie wieści żadnego nastawienia psychicznego, jak

stoicyzm czy chrzęścijaństwo. Męczennicy wolności nie szukali spokoju duszy. Ich filozofią była polityka» Jeśli ich dusze były spokojne w obliczu trwo­

gi, nie stanowiło to przecież ich celu. Także trwoga nie mogłaby świadczyć przeciwko nim. Narzędzia siły nie stały się naprawdę cięższe od czasów poku­ ty i zaparcia się Galileusza; jeśli w wieku XIX pozostawały w tyle za inną

maszynerią, to w ostatnich dziesięcioleciach z okładem nadrobiły swe zapóźnienie. Także tutaj koniec epoki okazuje się powrotem na wyższym poziomie do

początku. Jeśli dla Goethego szczęściem była osobowość, to inny poeta doda­

wał wnet, że także jej posiadanie jest uwarunkowane

społecznie i zawsze mo­

że być utracone. Pirandello, skłaniający się ku faszyzmowi, znał swe czasy

lepiej niż przypuszczał. Pod totalitarną władzą zła

ludzie muszą traktować

jako przypadkowe nie tylko swe życie, lecz także własne Ja, i zaparcia się oznaczają dziś jeszcze mniej niż w Renesansie. Dlatego też filozofia, któ­

ra mniema, że może znaleźć spokój u samej siebie przy jakiejkolwiek prawdzie,

nie ma nic wspólnego z teorią krytyczną. Max Horkheimer

2. Od swych początków krytyczna teoria społeczeństwa zajmowała się także

rozważaniami filozoficznymi. W czasach jej powstawania, w trzydziestych i czterdziestych latach dziewiętnastego stulecia, filozofia była najbardziej rozwiniętą postacią świadomości. W Niemczech wyprzedzała ona rzeczywiste sto­

sunki. Krytyka tego, co istnieje, rozpoczęła się tam jako krytyka owej świa­ domości, ponieważ swój przedmiot ujmowała ona jeszcze poniżej poziomu his­

torii, który kraje poza-niemieckie osiągnęły już w rzeczywistości. Gdy teoria krytyczna jako odpowiedzialne za całość istniejącego świata rozpoznała sto­

sunki ekonomiczne .i uchwyciła "całościową strukturę" społeczną rzeczywistoś­ ci, nie tylko filozofia, jako samodzielna nauka o tej całościowej strukturze,

okazała się zbędna, lecz także i problemy dotyczące możliwości człowieka i rozumu podjęte zostały z punktu widzenia ekonomii.

W ten sposób filozofia pojawiła się-w ekonomicznych pojęciach teorii materialistÿcznej. Każde z nich, dzięki totalnym zamierzeniom teorii chcącej

wyjaśnić całość człowieka i świata z punktu widzenia bytu społecznego, jest czymś więcej, niż pojęciem ekonomicznym w sensie fachowej nauki o gospodarce.

Byłoby jednak błędem, gdybyśmy, powołując się na to, pojęcia ekonomiezie znowu sprowadzali do filozoficznych. Przeciwnie, ważne dla teorii filozoficzne stany

rzecz

należy wyprowadzić ze struktury ekonomicznej. Zawierają się w tych

stanach wskazania na stosunki,' których zapoznanie zagraża teorii jako całości. Zgodnie z przekonaniem swych twórców krytyczna teoria społeczeństwa jest

w sposób istotny związana z materializmem. Nie oznacza to, że w efekcie wys­

Filozofia a teoria krytyczna

241

tępuje ona jako system filozoficzny przeciw innym systemom filozoficznym. Teoria społeczeństwa jest systemem ekonomicznym, a nie filozoficznym. Słuszną teorię społeczeństwa łączą z materializmem przede wszystkim dwa momenty: troska o szczęście ludzi i przekonanie, że szczęście to można osiągnąć tylko przez zmianę materialnych warunków życia. Droga przemiany i zasadnicze środ­

ki rozumnej organizacji społeczeństwa są wyznaczone przez bieżącą analizę

stosunków ekonomicznych i politycznych. Kształtowanie nowego społeczeństwa w przyszłości nie może już być przedmiotem żadnej teorii: powinno się wydarzać

jako wolna praca wyzwolonych jednostek. Gdy urzeczwistniony jest rozum - właś­ nie jako rozumna organizacja ludzkości - wtedy i filozofia traci swój przed­

miot. Bo też dotąd filozofia, o ile była czymś więcej niż zajęciem czy fachem

w obrębie danego podziału pracy, istniała dlatego, iż rozum nie był jeszcze rzeczywistością. Rozum jest podstawową kategorią myślenia filozoficznego, jedyną, poprzez

którą stale wiąże się ono z losem ludzkości. Filozofia chciała zbadać osta­

teczne i najogólniejsze podstawy bytu. Pod nazwą "rozum" pomyślała ona właś­ ciwy byt, w którym pojednane są wszystkie podstawowe sprzeczności /między pod­ miotem a przedmiotem, istotą a zjawiskiem, myśleniem a bytem/. Z ideą tą zwią­ zane było przekonanie, że to, co istnieje, nie jest bezpośrednio już rozumne,

lecz do rozumu musi być dopiero doprowadzone. Rozum ma oznaczać najwyższą możli

wość człowieka i danego bytu. I jeden, i drugi są ze sobą związane. Jeśli ro­

zum traktuje się jako substancję, oznacza to, ze na jego najwyższym szczeblu,

jako szczeblu właściwej rzeczywistości, świat nie przeciwstawia się już myś­ leniu ludzkiemu jako tylko przedmiotowość, lecz - przez myślenie ujmowany staje się jego pojęciem. Świat ma sens świata dostępnego w swej strukturze ro­ zumowi, zdanego nań, przezeń opanowanego. Oto filozofia jako idealizm: byt

stawia poniżej myśli. Wszelako przez tę pierwszą tezę, która uczyniła filozo­

fię filozofią rozumu i idealizmem, stała się ona też filozofią krytyczną.

Gdy dany nam świat był związany z rozumnym myśleniem, a nawet w swym bycie był na nie zdany, wtedy też wszystko, co przeczyło rozumowi, co nié było ro­

zumne, ukazywało się jako obiekt przezwyciężania, Rozum został wyniesiony do

roli instancji krytycznej. W filozofii epoki burźuazyjnej rozum przyjął pos­

tać rozumnej subiektywności: człowiek, indywiduum ma dzięki sile i potędze poznania badać i osądzać wszystko, co jest mu dane. Tak więc pojęcie rozumu

zawiera też pojęcie wolności, gdyż owo badanie i osądzanie byłoby bezsensow­ ne, gdyby nie było rzeczą wolności ludzkiej postępować wedle swych poglądów i to, co istnieje, doprowadzać do postad rozumnej. "Filozofia /.../ uczy, że

wszystkie właściwości ducha istnieją tylko dzięki wolności, są tylko środkiem do wolności, wszystkie jej tylko poszukują i ją wytwarzają. Filozofia spekulatywna prowadzi do poznania, że jedynym prawdziwym znamieniem ducha jest wol4 ność" . Hegel, utożsamiając rozum i wolność, wyprowadził tylko konsekwencje z

całej tradycji filozoficznej: wolność jest "stroną formalną" rozumności, je­ dyną formą, w której rozum może istnieć4 5.

4 G.W.F. Hegel: Wykłady z filozofii dziejów. Warszawa 1958. T.l, s. 26. 5 G.W.F. Hegel: Vorlesungen über die Geschichte der Philosophie. Einleitung. Werke. T.13. Originalausgabe, s. 34.

242

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

Wydaje się, że wraz z pojęcięm rozumu jako wolności filozofia dociera do swych granic; to, co jeszcze pozostaje, urzeczywistnienie rozumu, nie jest już

zadaniem filozoficznym. W tym punkcie Hegel uważał historię filozofii za os­ tatecznie zamkniętą. Lecz to zamknięcie nie oznaczało lepszej przyszłości,

ale złą, uwiecznioną przez niego, teraźniejszość ludzkości. Kant nakreślił

wprawdzie

idee historii powszechnej w aspekcie światowym i idee wieczystego

pokoju. Niemniej jego filozofia transcendentalna mogła rodzić przekonanie, że

urzeczywistnienie rozumu poprzez faktyczną zmianę jest niepotrzebne, gdyż jed­

nostki mogą być rozumne i wolne w granicach tego, co istnieje. W swych pod­ stawowych pojęciach filozofia ta stale poddaje się porządkowi epoki burżuazyjnej. Rozum jest tylko pozorem rozumności w bezrozumnym świecie, wolność jest

tylko pozorem bycia wolnym pośród ogólnej * niewoli. Uwewnętrznienie idealizmu, to zgoda na pozorność: rozum i wolność stają się zadaniami, które jednostka ma i może wypełniać w sobie, niezależnie od tego, w jakich zewnętrznych wa­

runkach może się ona znaleźć. Wolność nie przeczy teraz konieczności, lecz wymaga jej jako swej przesłanki. Wolny jest ten, kto konieczne rozpozna jako konieczne, gdyż znosi przez to jego czczą konieczność i wprowadza do sfery ro­

zumu. Gdy ktoś rodzi się kaleką, a przy aktualnym stanie wiedzy medycznej

nie istnieje możliwość uzdrowienia go, przezwycięża on tę konieczność, gdy swemu rozumowi i wolności pozwala działać tylko w granicach własnego kalekie­

go bytu tzn. gdy swe potrzeby, ale także i działania zawsze z góry stanowi już

jako potrzeby, cele i działania kaleki. Idealistyczna filozofia rozumu znios­

ła zastaną sprzeczność między wolnością a koniecznością w ten sposób, że wol­ ność nigdy nie wykracza poza konieczność, lecz niejako skromnie zadomawia się w konieczności. Hegel powiedział kiedyś, że to zniesienie konieczności jest "przekształceniem konieczności w wolność"^.

Wszelako wolność może być prawdą konieczności tylko wtedy, gdy koniecz­

ność jest już "w sobie" prawdziwa. Określenie stosunku wolności do koniecz­ ności jest znamieniem związania idealistycznej filozofii rozumu z istniejącym

porządkiem. Jest to jedyna cena, za którą jej poznanie mogło być prawdziwe.

Związanie to jest już dane wraz z ustanowieniem podmiotu filozofii idealis­ tycznej. Podmiot jest rozumny tylko wtedy, gdy całkowicie, zdaje się na siebie. Wszystko, co "inne" jest dla niego obce, zewnętrzne i jako, takie zasadniczo

podejrzane. By coś mogło być prawdziwe, musi być pewnę, by zaś było pewne,

musi być ustanowione przez podmiot jako jego własna sprawczość. W równym stop­ niu jest to słuszne dla fundamentum inconcussum Descartesa, jak dla synte­ tycznych sądów a priori u Kanta. I wyłącznie samowystarczalność, niezależność

od wszystkiego, co inne, obce, gwarantuje wolność jednostek. Wolne jest to, co od nikogo innego i od niczego innego nie jest zależne, co samo siebie ma na

własność. Posiadanie wyklucza innego. Związek z kimś innym, w którym podmiot rzeczywiście dociera do innej osoby, w którym łączy się z nią, oznacza już

utratę, uzależnienie. Hegel mógł się powołać na Arystotelesa, gdy przypisy­

wał rozumowi, jako rzetelnej rzeczywistości, ruch "powstawania-u-siebie-same6 G.W.F. Hegel: Encyclopädie der philosophischen Wissenschaften im Grundris­ se. § 158. Zusatz. Werke. T.6, s. 310.

Filozofia a teoria krytyczna

243

go". Od początku filozofia obstawała przy tym, że najwyższym sposobem bycia jest bycie-u-siebie-samego. Ta tożsamość określania rzetelnej rzeczywistości wskazuje na tożsamość

leżącą głąbiej: na własność. Coś jest rzetelne wtedy, gdy jest samodzielne,

gdy może się utrzymać, gdy nie jest zdane na nic innego. Wedle idealizmu byt taki jest osiągnięty, gdy podmiot posiada świat w taki sposób, że nie mo­

że mu on być odebrany, że wszechobecnie nim rozporządza i tak go zawłasz­ cza, że także we wszystkim, co inne, jest zawsze tylko u siebie. A jednak

wolność, do której dociera ego cogito Descartesa, monada Leibniza, Ja kategorialne Kanta, podmiot źródłowego czynu Fichtego i heglowski duch świata,

nie jest wolnością upojnego posiadania, z którą poruszał się w swym własnym szczęściu bóg arystotelesowski. Jest to natomiast wolność nigdy nie kończą­

cej się, żmudnej pracy. Rozum, stający się w filozofii nowożytnej rzetelnym bytem, musi stale od nowa wytwarzać w opornym materiale siebie i swą rzeczy­ wistość. Istnieje tylko w tym dokonywaniu. Tym, czego rozum ma dokonać, jest

ni mniej, ni więcej konstytucja świata dla Ja. Ma wytworzyć ogólność, w któ­

rej rozumny podmiot znajduje się wraz z innymi rozumnymi podmiotami. Ma być podstawą możliwości, że nie tylko spotykają się samodzielne monady, ale także powstaje wspólne życie we wspólnym świecie. Lecz do charakteru tego dokonywa­

nia należy także to, by nie wykraczało poza to, co już istnieje. Niczego ono nie zmienia. Konstytucja świata zawsze już jest dokonana przed wszelkim fak­

tycznym działaniem jednostki, jednostka nigdy nie może ująć w ręce swego naj­

bardziej własnego działania. To swoiste wzburzenie, będące jakby trwogą przed tym, iż z czegoś czyni się coś rzeczywiście innego, włada wszystkimi pojęcia­

mi tej filozofii rozumu. Głosi się rozwój, ale prawdziwy.rozwój "nie jest zmia­ ną-, nie jest stawaniem się czymś innym"?, u końca dociera się do niczego, gdyż już. na początku stało nic "w sobie". Filozofii tej brak ów wydaje się

najwyższą zdobyczą. Także na jej najdojrzalszym szczeblu widoczna jest wew­

nętrzna statyczność wszystkich pozornie dynamicznych pojęć.

Wszystkie te określenia czynią niewątpliwie z idealistycznej filozofii ro­

zumu filozofię burżuazyjną. A jedrtak już przez samo pojęcie rozumu jest ona czymś więcej niż walką z ideologią. Pojęcie ideologii jest sensowne tylko wte­ dy» gdy odnoszone jest do zainteresowania teorii w zmianie struktury społecz­

nej. Nie jest ono ani pojęciem socjologicznym, ani filozoficznym, lecz polig tycznym . Traktuje ono o jakiejś nauce nie ze względu na społeczne uwarunko­ wanie wszelkiej prawdy, ani ze względu na absolutną prawdę, lecz wyłącznie

ze względu na to zainteresowanie. Jest mnóstwo teorii filozoficznych, które są czystymi ideologiami i jako iluzje istotnych społecznie stanów rzeczy ocho­

czo w ączają się do powszechnego aparatu władania. Idealistyczna filozofia ro­

zumu nie do nich należy i właśnie w tej mierze nie należy, w jakiej jest rzeczywiście idealistyczna. Ostatecznie, myśl o panowaniu rozumu nad bytem

nie jest tylko postulatem idealizmu. Państwo autorytarne z nieomylnym instyn­ ktem zwalcza klasyczny idealizm. Filozofia rozumu dostrzegła kluczowe stosun7 Idem: Vorlesungen über die Geschichte... Werke. T.13, s. 41. 8 Por. M. Horkheimer: Ein neuer Ideologiebegriff? "Grönbergs Archiv" R. XV: 1930, s. 38-39.

244

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

ki społeczeństwa burżuazyjnego: abstrakcyjne Ja, abstrakcyjny rozum, abstrak­

cyjną wolność. W tej mierze jest świadomością prawdziwą..Czysty rozum winien być "niezależny" od wszystkiego, co empiryczne: wydaje się, że ono go uzależ9 nia; ma ono charakter tego, co względem niego "obce" . W ograniczeniu rozumu do "czystego" sprawstwa teoretycznego i praktycznego zawiera się wyjawienie

złej faktyczności. Zawiera się w tym jednak także troska o prawo jednostki,

o to, czym jest ona jeszcze oprócz podmiotu gospodarowania, o to, czemu na złe wychodzi powszechny w społeczeństwie handel wymienny. Idealizm starał się

przynajmniej myśl zachować czystą. Jest to osobliwa podwójna gra, gdy się występuje zarówno przeciw prawdziwemu materializmowi krytycznej teorii spo­ łeczeństwa, jak 1 fałszywemu materializmowi praktyki burżuazyjnej. W idealiz­

mie jednostka protestuje przeciw światu, w myśli czyniąc siebie i świat wol­ nymi i rozumnymi. W bardzo istotnym sensie jest on indywidualistyczny. Zasad­

niczo pojmuje on swoistość jednostki z uwagi na jej samowystarczalność, "włas­ ność", i jednakowo wątpliwe są wszystkie próby, by od tak rozumianego podmio­

tu przejść do konstytucji świata intersubiektywnego . Inne Ja zawsze mogło być związane z Ego tylko abstrakcyjnie: nigdy nie przestawało być problemem dla czystego poznania i dla czystej etyki. Także czystość idealizmu jest dwuz­

naczna: czyste mają być najwyższe prawdy zarówno teoretycznego, jak i praktycz­ nego rozumu; nie mogą się one opierać na faktyczności. Ale zachowanie takiej

czystości wymaga, by faktyczność pozostawić nieczystą, a jednostkę wydać jej nieprawdzie. Niemniej troska o jednostkę długo broniła idealizm przed udzie­

leniem błogosławieństwa poświęcaniu jej w ofierze fałszywym kolektywizmom.

Protest filozofii rozumu jest protestem idealistycznym, a jej krytyka kry­ tyką idealistyczną: nie rozciągają się one na materialne warunki bytu. Hegel

nazwał pozostawanie filozofii w świecie myślowym "określeniem istotnym": fi­ lozofia doprowadza do pogodzenia sprzeczności w rozumie, ale jest to "pogodze­ nie nie w rzeczywistości, lecz w świecie idealnym"1®. Materialistyczny pro­

test i materialistyczna krytyka wyrastają z walki uciskanych grup o lepsze

warunki życia i na trwałe związane są z jej faktycznym przebiegiem. Filozo­ fia zachodnia ogłosiła rozum rzetelną rzeczywistością. W epoce burżuazyjnej

rzeczywistość rozumu stała się zadaniem, które miała wykonać wolna jednostka. Podmiot był siedzibą rozumu i stąd rozpoczynając - rozumna miała się stać obiektywność. Wszelako materialne warunki życia pozostawiały autonomicznemu rozumowi wolność jedynie w czystym myśleniu i w czystej woli. Teraz jednak

osiągnięto sytuację, w której nie trzeba już ograniczać urzeczywistnienia rozu­ mu do czystego myślenia 1 czystej woli. Jeśli rozum oznacza kształtowanie ży­

cia wedle wolnych decyzji poznających ludzi, to postulat rozumu wskazuje obec­

nie na stworzenie organizacji społecznej, w której jednostki regulują swe wspólne życie wedle swych potrzeb. W takim społeczeństwie wraz z urzeczywis­ tnieniem rozumu zniesiona by też była i filozofia. Teoria społeczeństwa musía­

la wskazać tę możliwość i wyłożyć zasady przemiany struktury ekonomicznej. Mogła teoretycznie przewodzić walce tych warstw, które ze względu na swą sy-*

9 I. Kant: Nachlass Nr 4728. Wyd. Pruskiej Akademii Nauk. T.XVIII. 10 G.W.F. Hegel: Vorlesungen über die Geschichte... Werke. T. 13, s. 67.

Filozofia a teoria krytyczna

245

tuację dziejową winny spowodować przewrót. W tym, co jest tematem teorii,

znajduje nową formę temat filozofii: troska o człowieka. Poza granicami tej teorii nie ma już filozofii. Filozoficzna konstrukcja rozumu dokona się w

stworzeniu rozumnego społeczeństwa. Filozoficzny ideał lepszego świata i prawdziwego bytu przechodzi w praktyczny cel walczącej ludzkości. W ten też

sposób uzyskuje on ludzką treść.

Co jednak, gdy zapowiadany przez teorię rozwój nie następuje, gdy siły mające spowodować przewrót zostają odparte i - jak się wydaje - kąpitulują?

W stopniu równie wielkim, jak niewielki jest wpływ tego na obalenie prawdy teorii, pojawia się ona w nowym świetle i odsłania nowe strony i części swego

przedmiotu. Wiele postulatów i wskazań teorii uzyskuje nowe znaczenie. W nowej sytuacji zmieniona funkcja teorii w ściślejszym sensie nadaje jej charekter "teorii krytycznej"11. Jej krytyka zwraca się także przeciw odchodze­

niu od pełni jej ekonomicznych i politycznych postulatów w licznych przypad­

kach, gdy na nią się powołują. Sytuacja ta znowu zmusza teorię do silniejszego

podkreślania zawartej we wszystkich jej analizach troski o możliwości człowie­ ka, o wolność, o szczęście i prawo jednostki. Dla teorii istnieją wyłącznie możliwości konkretnej sytuacji dziejowej: są one ważne tylko jako zagadnienia ekonomiczne i polityczne, i jako takie dotyczą stosunków ludzi w procesie pro­

dukcji, wykorzystania produktu pracy społecznej, aktywnego uczestnictwa ludzi

w ekonomicznym i politycznym zawiadywaniu całością. Im bardziej fragmenty

teorii stają się rzeczywistością, tak że nie tylko rozwój starego porządku ją potwierdza, ale także podjęte jest przejście do nowego porządku, tym bar­ dziej palące staje się pytanie o to, co teoria wyznaczyła jako swój cel. Gdyż tu, w przeciwieństwie do systemów filozoficznych, ludzka wolność nie

jest fantomem ani niezobowiązującą wewnętrznością, która w zewnętrznym świę­

cie wszystko pozostawia po staremu, lecz realną możliwością, stosunkiem społecz­

nym, od którego urzeczywistnienia zależy los ludzkości. Na obecnym stadium rozwoju na nowo ukazuje się konstruktywny charakter teorii krytycznej.

Zawsze była ona czymś więcej niż prostą rejestracją i systematyzacją faktów,

a jej impet pochodził z siły, z jaką przemawiała przeciwko faktom, złej faktyczności przeciwstawiając jej lepsze możliwości. Podobnie jak filozofia,

nie stara się ona usprawiedliwiać rzeczywistości, przeciwstawiając się zadowo­

lonemu pozytywizmowi. Odmiennie jednak niż filozofia, dochodzi ona do usta­ nawiania celów wyłącznie na podstawie istniejących tendencji procesu społecz­ nego. Dlatego nie boi się utopijności, o którą oskarżają nowy porządek.

Gdy prawda nie daje się zrealizować w granicach istniejącego porządku spo­ łecznego, niewątpliwie ma dla niego charakter czystej utopii. Taka transcen­

dencja nie przemawia przeciwko prawdzie, lecz za nią. Przez długi czas ele­ ment utopijny był w filozofii jedynym elementem postępowym: konstrukcje naj­

lepszego państwa, najwyższej przyjemności, pełnego szczęścia, wiecznego po­ koju. Upór, pochodzący z obstawania przy prawdzie przeciw wszelkim pozorom, ustąpił dziś miejsca w filozofii ekscentryczności i bezgranicznemu oportuniz­

mowi. W teorii krytycznej upór pozostał prawdziwą cechą myślenia filozoficz­ nego .

11 Por. M. Horkheimer: Teoria tradycyjna a teoria krytyczna. /S.137-171 niniej­ szego wyboru/.

246

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

Obecna sytuacja pozwoliła tej cesze wystąpić ostrzej. Regres nastąpił

w sytuacji, gdy zaistniały ekonomiczne warunki do przemiany. Nowa sytuacja • społeczna, której wyrazem są państwa autorytarne, stale mogła być rozumiana i antycypowana przy pomocy pojęć wypracowanych przez teorię. To nie z odrzu­

cenia pojęć ekonomicznych wyrosły pobudki do podkreślania na nowo tezy teorii, że wraz ze zmianą stosunków ekonomicznych zmienia się cały byt ludzki. Teza ta natomiast kierowała się przeciw praktyce ekonomii i przeciw zniekształcone­

mu jej ujęciu i zastosowaniu, dochodzącemu do głosu w dyskusji teoretycznej. Dyskusja ta znowu prowadzi do pytania o to, czym oprócz ekonomii politycznej

jest jeszcze teoria. Owo "jeszcze" od początku już było zawarte w tym, że krytyka ekonomii politycznej była krytyką całości bytu społecznego. W społe­ czeństwie, które w swej totalności było określane przez stosunki gospodarcze i to w ten sposób, że nieujarzmiona gospodarka ujarzmiała wszystkie sto­

sunki ludzkie, także wszystko, co nieekonomiczne, mieściło się w ekonomii.

W sytuacji zrzucenia tego jarzma'okazuje się, że rozumna organizacja społe­ czeństwa, o której traktuje teoria krytyczna, jest czymś więcej niż na nowo

ułożoną formą gospodarowania. Owo "więcej" jest momentem decydującym, dopie­ ro dzięki niemu społeczeństwo staje się rozumne: jest to podporządkowanie gospodarki potrzebom jednostek. Wraz ze zmianą społeczeństwa zniesiony też

zostaje pierwotny stosunek między nadbudową a bazą. W rozumnej rzeczywistoś­ ci nie proces pracy powinien decydować w całości o ogólnym bycie ludzi, lecz

ogólna potrzeba - o procesie pracy. Ważne jest nie to, czy proces pracy jest

kierowany planowo, lecz przez czyj interes to kierowanie jest określane; czy są przy tym strzeżone wolność i szczęście ludzkie. Poniechanie tych elementów

odbiera teorii rzecz istotną: z obrazu wyzwolonej ludzkości eliminuje szczęście, którym powinna się ona różnić od całej dotychczasowej ludzkości.

Bez wolności 1 szczęścia w stosunkach społecznych, nawet największy przyrost produkcji i zniesienie prywatnej własności środków produkcji ciągle są obcią­

żone starą niesprawiedliwością. W rzeczy samej teoria krytyczna wyróżniła różne fazy rozwojowe nowej epo­

ki i wskazała na ciążące jeszcze na niej z początku braki wolności i nierów­

ności. Jednakże zmieniony byt społeczny już od początku powinien być określo­ ny przez ostateczny cel. Nie było tak, że teoria krytyczna jako ów cel osta­ teczny wykoncypowała, w miejsce teologicznych zaświatów, ideał społeczny,

który w nowym porządku, na skutek swego całkowitego przeciwieństwa do tego, względem czego bierze początek, jak i wskutek swej stale niedosiężnej dali, znowu wydawałby się pewnym zaświatem. Gdy teoria krytyczna zwątpieniu i od-

szczepieństwu przeciwstawia zagrożone i przegrane możliwości ludzkie, nie wzbogaca się przez, powiedzmy, jakąś filozofię. Przedstawia wyłącznie to, co zawsze leżało u podstaw jej kategorii: tezę, że przez zniesienie dotychczaso­

wych warunków życia wyzwolona zostanie całość ludzkich stosunków. Gdy pośród dzisiejszej niewiary teoria krytyczna wskazuje, że w zamyślonej przez nią

ppstaci rzeczywistości chodzi o wolność i szczęście jednostek, rozwija tylko

to, co jest intencją jej pojęć ekonomicznych. Są to pojęcia konstruktywne, które ujmują nie tylko rzeczywistość daną, lecz jednocześnie i jej zniesienie i* rzeczywistość nową, w teoretycznej rekonstrukcji procesu społecznego nie­

odzownymi składnikami krytyki obecnych stosunków i analizy ich tendencji są

Filozofia a teoria krytyczna

247

również te elementy, które odnoszą się do przyszłości. Zmiana, ku której cią­

ży ów proces, 1 byt, który winna sobie stworzyć wyzwolona ludzkość, określa­

ją konstrukcję i rozwój już pierwszych kategorii ekonomicznych. Teoria nie może się powołać na żadne fakty, by ugruntować te elementy, które odnoszą się

do przyszłej wolności, gdyż wszystko to, co już osiągnięte, jest dane tylko jako przemijające i zagrożone, jest zaś elementem pozytywnym, elementem nad­

chodzącego społeczeństwa tylko wtedy, gdy włączone jèst do konstrukcji jako czynnik przemiany. Konstrukcja ta nie jest ani uzupełnieniem, ani rozszerze­ niem ekonomii. Jest nią samą w tej mierze, w jakiej ona sama obejmuje treści

wykraczające poza zakres istniejących stosunków ekonomicznych. Bezwzględne trwanie przy celu, które osiągnąć można tylko w walce spo­

łecznej, pozwala teorii ciągle przeciwstawiać temu, co osiągnięte, to, co jeszcze nieosiągnięte i ponownie zagrożone. Teoria ma się tak do wielkiej filo­

zofii, jak fragment tego jej przeciwstawiania do tego, co istnieje. Jednak teor-ia krytyczna nie ma do czynienia z urzeczywistnianiem ideałów, których noś­

nikami są społeczne walki. W walkach tych dostrzega, z jednej strony, sprawę

wolności, z drugiej - uciemiężenia i barbarzyństwa. Gdy zakrawa na to, iż w rzeczywistości zwyciężają te ostatnie, łatwo może się wydać, że teoria kry­ tyczna przeciwstawia ideał filozoficzny faktycznemu rozwojowi i jego nauko­

wej analizie. Jednakże teoria trydycjna była oddana temu, co istnieje, w większym stopniu niż wielka filozofia. To nie w nauce, lecz w filozofii tra­

dycyjna teoria wypracowała pojęcia odnoszące się do możliwości człowieka poza

granicami jego faktycznego statusu. W zakończeniu "krytyki czystego rozumu"

Kant postawił trzy pytania, w których "skupia się wszelki interes" ludzkiego rozumu: Co mogę wiedzieć? Co powinienem czynić? Czego mogę się spodziewać? 12 Wę-wprowadzeniu do swego wykładu z logiki do tych trzech pytań dodał czwarte podsumowujące pozostałe: Czym jest człowiekl^Odpowiedź na to pytanie nie jest pomyślana jako opis odwiecznej istoty człowieka, lecz jako wskazanie odwiecz­

nych możliwości ludzkich. W epoce burżuazyjnej filozofia pozbawiła i pytanie, i odpowiedź sensu, stale ujmując możliwości człowieka jako realne momenty tego, co istnieje. W ten sposób mogły one być tylko możliwościami czystego

poznania.i czystej woli.

Ale przemiana istniejącego stanu rzeczy nie jest w istocie zadaniem fi­

lozofii. W walkach społecznych filozof może brać udział tylko wtedy, gdy nie jest filozofem zawodowym. Także ten "podział pracy" jest rezultatem współ­

czesnego oddzielenia środków produkcji duchowej od środków produkcji material­

nej. Nie może go znieść filozofia. To, że praca filozofii była i jest ab­ strakcyjna, ma swe podstawy w stosunkach bytu społecznego. Obstawanie przy

abstrakcyjności w filozofii bardziej odpowiada jej statusowi i bardziej zbliża

się do prawdy niż owa pseudofilozoficzna konkretność, która z wyżyn wdaje się w walki społeczne. To z prawdy, co tkwi w Dojęciach filozoficznych, zos­

tało w abstrahowaniu wydobyte z konkretnego statusu człowieka i jest prawdzi­ we tylko w takiej abstrakcyjności. Rozum, duch, moralność, poznanie, szczęś­

cie są nie tylko kategoriami filozofii burżuazyjnej, lecz i sprawami ludzkimi. 12 I. Kant: Krytyka czystego rozumu. Warszawa 1957. T.2, s. 548. 13 Idem: Werke. Berlin 1911 i n. T.8, s. 344.

248

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

Jako takich należy ich strzec czy nawet zdobywać na nowo. Gdy teoria krytycz­ na zajmuje się koncepcjami filozoficznymi, w których można jeszcze było mó­

wić o człowieku, zajmuje się przede wszystkim maskami i dezinterpretacjami,

które w epoce burżuazyjnej okrywały mowę o człowieku. W tym celu rozważano w tym piśmie pewne pojęcia filozoficzne: prawdę

i dowód, racjonalizm i irracjonalizm, rolę logiki, metafizyki i pozytywizmu, pojęcie istoty. Nigdy nie chodziło przy tym tylko o analizę socjologiczną, o przyporządkowanie filozoficznych doktryn społecznym usytuowaniom. Nigdy też

nie próbowano redukować określonych treści filozoficznych do sytuacji spo­ łecznych. Żadna z tych prób nie może się powieść, jeśli jest w filozofii

coś więcej niż tylko ideologia. Motywem rozrachunku teorii krytycznej z filo­ zofią jest element prawdy w filozoficznych pojęciach i problemach. Rozrachu­

nek ten zakłada, że jest w nich zawarta prawda. Natomiast sprawą socjologii wiedzy są nieprawdy, nie zaś prawdy dotychczasowej filozofii. Oczywiście, że

nawet najwyższe kategorie filozoficzne są związane ze społecznym stanem rzeczy choćby z tym najogólniejszym, iż starcie si-ę człowieka z przyrodą nie jest

prowadzone przez

ludzkość jako wqlny podmiot, lecz dokonuje się w społeczeńst­

wie klasowym. Fakt ten znajduje wyraz w wielu "różnicach ontologicznych" skonstatowanych przez filozofię. Być może, ślad tego znajduje się jeszcze w samych formach myślenia p jęciowego, choćby wtedy, gdy logika określana jest

jako ze swej istoty logika wypowiedzi, jako sądy o zastanych przedmiotach,

którym na różne sposoby można przypisywać predykaty lub ich odmawiać. Logika dialektyczna po raz pierwszy wskazała na brak tkwiący

w takim ujęciu sądu:

jest nim "przypadkowość" orzekania, "zewnętrzność" procesu sądzenia, polegają­ ca na tym, że wydaje się, iż podmiot sądu istnieje sam w sobie "na zewnątrz", zaś predykat znajduje się w naszej głowie 14 . Więcej nawet: wiele pojęć filo­

zoficznych to zaledwie "mgławicowe przedstawienia", wyrastające z panowania

nieposkromionej ekonomii nad bytem i jako takie dające się wyjaśnić właśnie ze względu na stosunki życia materialnego. Ale w swych dziejowych formach

zawiera filozofia takie wejrzenia w stosunki ludzkie 1 przedmiotowe, których

prawda wskazuje poza istniejące społeczeństwo i dlatego też nie daje się wyjaśnić bez reszty w nawiązaniu do niego. Należą tu nie tylko treści

zamykane w pojęciach rozumu, ducha, wolności, moralności, ogólności, istoty, lecz także ważne osiągnięcia teorii poznania, psychologii, logiki. Zawarta

w nich prawdziwa treść, wyrastająca poza społeczne uwarunkowanie, nie zakłada

żadnej wieczystej świadomości, która transcendentalnie konstytuowałaby jed­ nostkową świadomość podmiotów dziejowych. Treść ta zakłada tylko poszczególne podmioty dziejowe, których świadomość wyraża się w teorii krytycznej. Dopie­ ro dla tej świadomości staje się widoczna owa "nadmiarowa" treść w swej rze­

czywistej prawdzie. Prawda, którą świadomość rozpoznaje w filozofii, nie daje się zredukować do istniejących stosunków społecznych. Miałoby to miejsce dopie

ro przy takiej postaci istnienia, gdy świadomość nie byłaby już oddzielona od bytu, gdy z rozumności bytu społecznego wyrastać mogłaby rozumność myślenia. 14 G.W.F. Hegel: Encyclopâdie... § 166. Werke. T. 6, s. 328.

Filozofia a teoria krytyczna

249

Póki co, prawda wykraczająca poza prawdę faktów łyła zdobywana i pomyślana jako godząca w istniejące stosunki społeczne; temu negatywnemu uwarunkowaniu

jest ona w istocie podporządkowana. Stosunki społeczne zakrywały sens prawdy tworząc jednocześnie horyzont nieprawdy, który pozbawiał prawdę skuteczności.

Oto przykład. Problem świadomości ogólnej, z którym borykał się cały idealizm niemiecki, mieści w sobie problem stosunku jednostki do całości społecznej: w jaki sposób ogólność może być podmiotem nie niszcząc jednostkowości? Tyl­ ko na zewnątrz myślenia burżuazyjnego można zrozumieć i ocenić, że chodzi tu

o coś daleko ważniejszego od problemu teoretyczno-poznawczego czy metafizycz­

nego. Filozoficzne rozwiązania, jakich doczekał się ten problem, wyrastają z historii problemów filozoficznych. Nie potrzeba żadnej analizy socjologicz­

nej , by rozumieć kantowską naukę o syntezie transcendentalnej. Zawiera ona

prawdę teoriopoznawczą. Interpretacja, którą teoria krytyczna daje kantowskiemu sformułowaniu1 , sama nie wnika w problematykę wewnątrzfilozoficzną. Łą­ cząc pytanie o ogólność poznania z pytaniem o społeczeństwo /jako ogólny pod­

miot/ nie chce przez to proponować lepszego rozwiązania filozoficznego. Chce natomiast pokazać, w jakich stosunkach społecznych miało swą podstawę to, że filozofia nie mogła dotrzeć do bardziej nośnego sformułowania i że in­ ne rozwiązanie leżało poza jej zasięgiem. Nieprawda obciążająca wszelkie trans­ cendentalne dywagacje nad tym problemem wkracza niejako z zewnątrz do fi­

lozofii i dlatego tylko na zewnątrz filozofii może być przezwyęiężona. "Zew­ nętrzne" nie oznacza tu, że sytuacje społeczne z zewnątrz oddziaływują na świa­ domość, która miałaby samodzielną formę bytową. Chodzi natomiast o podział

istniejącej całości społecznej. Uwarunkowanie świadomości przez byt społecz­

ny jest w tej samej mierze zewnętrzne, w jakiej w społeczeństwie burżuazyj-

nym społeczne warunki życia są zewnętrzne wobec jednostki /niejako z zewnątrz

ją przemagając/. Właśnie taka zewnętrzność umożliwia abstrakcyjną wolność myś­ lącego podmiotu. Dopiero wraz ze zniesieniem tej zewnętrznoś.ci, jednocześnie

z ogólną zmianą stosunku między bytem społecznym a świadomością, zniknęłaby

też abstrakcyjna wolność. Owa zewnętrzność musi być uwzględniona, jeśli chce się zachować zasadnicze

stanowisko teorii wobec stosunku bytu społecznego do świadomości. W dotych­ czasowej historii nie ma przedustanowionej harmonii między słusznym myśleniem

a bytem społecznym. Stosunki ekonomiczne określają w epoce burźuazyjnej myś­ lenie w taki to sposób, że myśli wyzwolona, zdana na siebie jednostka. Ponieważ-

jednak w rzeczywistości liczy się ona nie w konkretności swych możliwości i potrzeb, lecz - przy abstrahowaniu od jej indywidualności - tylko jakĄ noś­

nik siły roboczej, nośnik funkcji przydatnych w procesie użytkowania kapitału, w filozofii ukazuje się ona tylko jako podmiot abstrakcyjny - w abstrakcji od pełni jego człowieczeństwa. Gdy jednostkę zaprząta idea człowieka, musi myś­

leć przeciwstawiając się faktyczności: gdy ideę tę chce pomyśleć w filozo­ ficznej czystości i ogólności, musi ją wyabstrahować z istniejącego•stanu rzeczy. Ta abstrakcyjność, to radykalne wycofywanie się z tego, co dane, w

społeczeństwie burżuazyjnym zawsze otwiera drogę do wytrwałego poszukiwania prawdy, do obstawania przy tym, co poznane. Wraz z konkretem i faktycznością

15 Por. s. 146-147 niniejszego wyboru.

250

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

myślący podmiot pozostawia "na zewnątrz" oczywiście i swą nędzę. W istocie

nie może wyskoczyć ponad siebie. Już u podstaw swego myślenia założył mona-

dyczną izolację jednostki burżuazyjnej i myśli on w horyzoncie nieprawdy, który przesłania mu rzeczywiste wyjście. Poewne specyficzne cechy filozofii burżuazyjnej dają się wyjaśnić ze względu na ten jej horyzont. Jedna z nich.dotyczy idei samej prawdy, co, jak

się wydaje, z góry "socjologicznie" relatywizuje wszystkie prawdy tej filo­ zofii - chodzi tu o połączenie prawdy i pewności. Jako taka, cecha ta wywo­

dzi się jeszcze z filozofii antycznej. Dopiero jednak w epoce nowożytnej przyjmuje formę typową, w której prawda ukazuje się jako nienaruszalna włas­ ność jednostki, zaś ukazanie tego zostaje uznane za dokonane dopiero wtedy,

gdy jednostka stale może wytwarzać prawdę jako własne dzieło. Proces pozna­ nia nigdy się nie kończy, gdyż w każdym jego pojedynczym akcie jednostka mu­

si od nowa dokonywać "stwarzania świata", kategorialnego formowania doświad­ czenia. Ale też i proces ten nie posuwa się dalej, gdyż ograniczenie "stwór­

czego" poznania do sfery transcendentalnej niemożliwą czyni jakąkolwiek no­ wą formę świata. Konstytucja świata dzieje się za plecami jednostki, a jednak

jest jej dziełem. Oczywiste są odpowiadające temu sytuacje społeczne. W przestrzeni życio­ wej społeczeństwa burżuazyjnego przestały oddziaływać postępowe momenty owej konstytucji poznania: jego ugruntowanie w autonomii jedno.stki i ujęcie jako

czynu i zadania stale od nowa do wykonania. Czy jednak socjologiczne uwarunko­ wanie narusza prawdziwą treść konstrukcji, istotny związek między poznaniem, wolnością a praktyką? Nie tylko w zależności myślenia, ale i w /abstrakcyj­

nej/ samodzielności jego treści ujawnia się panowanie społeczeństwa burżu­ azyjnego, które tak określa świadomość, że jej czynność i treści żyją w wymia­

rze rozumu abstrakcyjnego. Ta abstrakcyjność ratuje jego prawdę, a nawet czy­ ni ją w ogóle możliwą. Jest ona prawdą tylko o tyle, o ile nie dotyczy rzeczy­ wistości społecznej, a ponieważ nie dotyczy, ponieważ transęenduje tę rzeczy­

wistość, może stać się obiektem teorii krytycznej. Socjologia, która zajmuje się wyłącznie uwarunkowaniami, nie ma do czynienia z prawdą, a jej pod wieloma

względami pożyteczna robota fałszuje motyw i cel teorii krytycznej. Nie to jest troską teorii, lecz to, by nie przepadły prawdy, których już się dopracowała wiedza przeszłości. Nie chodzi przy tym o to, jakoby istniały odwieczne prawdy, rozwijające

się w zmiennych formach dziejowych, tak iż trzeba byłoby usunąć tylko łupi­ nę, by uchwycić jądro. Gdy rozum, wolność, poznanie, szczęście z abstrakcyj­

nych pojęć rzeczywiście staną się już rzeczywistością, wtedy rozum, wolność, poznanie, szczęście będą znaczyły zupełnie coś innego. Będą ze sobą miały tak

wiele i tak mało wspólnego, jak zrzeszenie wolnych ludzi i produkujące towa­ ry społeczeństwo konkurencji. Identyczności podstawowej struktury społecznej

w dotychczasowych dziejach odpowiada w istocie identyczność określonych ogól­ nie prawd. Właśnie ich ogólny charakter należy do treści ich prawdziwości, który to fakt jasno unaoczniła walka autorytarnych ideologii z abstrakcyjnymi ogólnościami. Że człowiek jest istotą rozumną, że ta istota wymaga wolności,

że szczęście jest jego najwyższym dobrem, wszystko to są ogólności, które właś­

Filozofia a teoria krytyczna

251

nie ze względu na swą ogólność są siłą napędową. Ogólność czyni z nich nie-r mai wywrotowe uroszczenia: nie jedynie ten lub ów, lecz wszyscy winni być ro­ zumni, wolni, szczęśliwi. W społeczeństwie, które tym wolnościom zadaje kłam, filozofia nie może ich skonkretyzować. W tych warunkach obstawanie przy ogól- •

nościach jest czymś więcej niż ich filozoficzne burzenie. Zainteresowanie teorii krytycznej wyzwoleniem ludzkości wiąże ją z pew­

nymi starymi prawdami, które musi zachować. Teoria krytyczna jest najgłębiej związana z filozofią poprzez przekonanie, że człowiek jest czymś więcej niż

podmiotem dającym się zużytkować w procesie produkcji społeczeństwa klasowe­

go. Wszelako filozofia związała się z wyzyskiem, gdy na dalszym etapie zado­ woliła się tym, iż jak dotąd stosunki ekonomiczne decydowały o ludziach. Jest

to zły materializm, który leży u podstaw całego idealizmu: pocieszenie, że w świecie materialnym wszystko jest już w porządku /pocieszenie, które na­ wet jeśli nie stanowi osobistego przekonania filozofa jest niemal samorzutnie wytwarzane przez sposób myślenia idealizmu burżuazyjnego i stanowi podstawę

istotnego powinowactwa tego idealizmu ze swym czasem/, że duch nie musi sta­ wiać swych roszczeń w tym świecie i powinien usadowić się w świecie innym, nie popadającym w konflikt z materialnym. Materializm praktyki burżuazyjnej może

być przez to zupełnie zaspokojony. Zły materializm filozofii przezwyciężony jest w materialistycznej teorii społeczeństwa. Zwraca się ona nie tylko prze­

ciw - rodzącym ją - stosunkom produkcji, lecz przeciw każdej postaci produkcji, która panuje nad ludźmi, zamiast być przez nich opanowywana. Oto idealizm, który leży u podstaw materializmu tej teorii. Także jej konstruktywne poję­

cia tak długo zawierają pozostałość abstrakcji, jak długo nie jest jeszcze dana rzeczywistość, do której się odnoszą. Ale abstrakcja opiera się tu nie

ną lekceważeniu tego co istnieje, lecz na wypatrywaniu przyszłego statusu człowieka. Nie jest już ona znoszona przez inną, właściwą teorię tego, co

istnieje /jak idealistyczna abstrakcyjność w krytyce ekonomii politycznej/; nie ma już po niej żadnej nowej teorii, a tylko sama rozumna rzeczywistość.

Nad przepaścią między nią a tym, co istnieje, nie można przerzucić mostu myślenia pojęciowego. Potrzeba fantazji, by teraźniejszego nie czynić celem

w teraźniejszości. To, iż fantazja ma w sposób istotny coś wspólnego z filo­

zofią, wynika z funkcji, która jej, pod tytułem "wyobraźni", została przypi­ sana, szczególnie przez Arystotelesa i Kanta. Wyobraźnia oznacza wyższy sto­

pień niezależności wobec tego, co dane; oznacza wolność w obrębie świata nie­

woli, na mocy swej specyficznej możliwości "oglądania" przedmiotu także bez jego obecności, wytwarzania na podstawie obecnego materiału poznania czegoś jednak nowego. Wykraczając poza to, co obecne, może ona antycypować przysz­ łość. Gdy Kant określa taką "pierwotną zdolność duszy"16 jako leżącą u pod­

staw wszelkiego poznania a priori, to przez owo ograniczenie do apriorycznoś-

ci znów odchodzi od przyszłości ku temu, co już przeszłe. Ogólna degradacja fantazji obejmuje też wyobraźnię. Pozwolić jej budować piękniejszy i szczęś­

liwszy świat pozostaje przywilejem dzieci i szaleńców. W fantazji można sobie

wyobrażać wszystko, co tylko możliwe. Ale w teorii krytycznej nie ma już nies­ kończonego horyzontu możliwości. Wolność wyobraźni maleje w tej mierze, w ja­

16 I. Kant: Krytyka... T.l, s. 195.

252

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

kiej rzeczywista wolność staje się. realną możliwością. Granicami fantazji nie są już najogólniejsze prawa istotowe, jak je ustanowiła najnowsza burżuazyjna teoria poznania, która uświadomiła sobie znaczenie ‘fantazji1?, lecz granice w ścisłym sensie techniczne: są one zakreślone przez stan rozwoju tech­

niki. Wszelako w krytycznej teorii w ogóle nie chodzi o odmalowanie świata przyszłości, choć odzew fantazji na takie wezwanie nie byłby wcale tak absur­

dalny, jak chce się nam wmówić. Gdyby fantazji, zdanej wyłącznie na dostępny już dziś materiał techniczny, pozwolono odpowiedzieć na postawione przez Kanta podstawowe pytania filozoficzne, całą socjologię odstraszyłby utopijny charak­

ter odpowiedzi. A jednak odpowiedzi, jakich mogłaby udzielić fantazja, byłyby bardzo bliskie prawdy. W każdym razie dużo bliższe niż te, które powstają na drodze analiz pojęciowych antropologii filozoficznej. Bo też to, czym czło­ wiek jest, określałaby na podstawie tego, czym rzeczywiście może być jutro. Sta­

wiając pytanie, czego powinien się spodziewać, mniej wskazywałaby na wieczną szczęśliwość i duchową wolność, a' bardziej na możliwe już rozszerzenie potrzeb i ich zaspokojenie. W sytuacji, gdy taka przyszłość stanowi realną możliwość,

fantazja staje się ważnym narzędziem realizacji zadania, jakim jest ciągłe

stawianie celu przed oczyma. Fantazja nie jest tym wobec innych władz poz­ nawczych, czym jest pozór wobec prawdy /choć jeśli ta pyszni się jako prawda jedyna, to przyszłość faktycznie musi się jej wydawać pozorem/: Bez niej

wszelkie poznanie filozoficzne jest ciągle tylko więźniem teraźniejszości lub przeszłości, odciętym od przyszłości, a jedynie ta łączy filozofię z rzeczywistymi dziejami ludzkości.

Może się wydawać, że silne podkreślanie roli fantazji stoi w ostrej

sprzeczności ze ścisłą naukowością, jakiej teoria krytyczna od początku doma­ ga się od swych pojęć. Ten wymóg naukowości teoria materialistyczna wysuwa­

ła w zadziwiającej zgodności z idealistyczną filozofią rozumu; o ile ta os­ tatnia potrafiła zachować troskę o człowieka tylko przy abstrahowaniu od da­ nych faktycznych, to próbowała wycofywać się z abstrakcyjności trzymając się

możliwie najbliżej nauki. W przypadku nauki nikt poważnie nie pyta o wartość

użytkową. W trosce o naukowość neokantyzm zgodny jest z Kantem, Husserl z Descartesem. Filozofia zainteresowana przede wszystkim w teorii metody nauko­

wej nigdy nie troszczyła się o to, jak były stosowane nauki, czy ich użytecz­ ność i płodność poświadczają także i wyższość ich prawdy, a czy przypadkiem

nie są oznakami ogólnej hieludzkości. Krytyczna teoria społeczeństwa począt­ kowo hołdowała opinii, że dla filozofii pozostaje tylko opracowywanie najogól­

niejszych rezultatów naukowych. Także ona zakładała, że nauki wystarczająco dowiodły swej zdolności do służenia rozwojowi sił wytwórczych i otwieraniu

nowych możliwości bogatszego bytowania. 0 ile jednak związek filozofii ide­ alistycznej z nauką od początku był obciążony grzechami, które niosły ze so­ bą uzależnienie nauki od istniejących stosunków władzy, o tyle w krytycznej

teorii społeczeństwa zakłada się wydobycie nauki z tego podporządkowania. Wprawdzie unika się w ten sposób już w przesłankach zgubnego fetyszyzowania nauki, nie zwalnia to jednak teorii od stałej, uwzględniającej nowe sytuacje

społeczne krytyki naukowości. Naukowość jako taka nigdy nie jest sama gwaran­

17 E. Husserl: Formale und transzendentale Logik. Halle 1929, s. 219.

Filozofia a teoria krytyczna

253

cją prawdy, a tym bardziej w sytuacji, gdy prawda tak bardzo przemawia przeciw faktom i leży poza nimi. Jej przyszłościowego charakteru nie może

pojąć naukowa zdolność przewidywania. Na drodze od starego do nowego społe­ czeństwa nie ma też nieprzerwanego postępu w rozwoju sił wytwórczych i w roz­ woju techniki. Także tutaj o postępie powinien decydować człowiek. Kie "praw­

dziwy" człowiek, którego duchowa i moralna odnowa, jak się oczekuje, ma pro­ wadzić do planowania planistów /przy czym przeoczą się to, że jedyny plan,

o który tu chodzi, zakłada zniknięcie abstrakcyjnego oddzielenia podmiotu za­ równo od jego czynności, jak i podmiotu ogólnego od każdego indywidualnego

podmiotu/, lecz zrzeszenie ludzi dokonujących przemiany. Jako modele pojęcio­ we dla teorii krytycznej nie mogą służyć a priori nauka i technika, gdyż to dopiero od tych ludzi zależy, czym winny się one stać.

Teoria krytyczna jest, i to nie w ostatniej kolejności, krytyczna wobec siebie i wobec swego społecznego nośnika. Element filozoficzny w teorii jest formą protestu przeciw nowemu "ekonomizmowi": przeciw izolacji walki ekono­

micznej i przeciw utrzymywaniu oddzielenia ekonomiki od polityki. Przeciw oddzielaniu temu dawno już wysunięto tezę, że decydujące znaczenie ma poło­ żenie całości społecznej, że wraz ze zniesieniem antagonizmów ekonomicznych

między grupami i jednostkami, stosunki polityczne bardziej by się usamodziel­ niły, określając rozwój społeczeństwa. Zatem wraz ze zniesieniem państwa sto­ sunki polityczne muszą stać się w sensie dotąd nieznanym ogólnoludzkimi sto­

sunkami: organizacją panowania nad bogactwem śpołecznym w interesie wyzwo­

lonej ludzkości. W swych źródłach materialistyczna teoria społeczeństwa jest teorią dziewiętnastego stulecia. Gdy kiedyś określiła swój stosunek do filozofii ro­

zumu jako rodzaj "dziedzictwa", to o dziedzictwie myślała według statusu, który miało ono w wieku dziewiętnastym. W międzyczasie trochę się zmieniło w

tym statusie. Zgodnie z tym, teoria z dostatecznie głębokim namysłem uwzględ­ niła możliwość zbliżającego się barbarzyństwa. Ale wydaje się jej, że bliż­

sze niż ta możliwość jest zachowujące zniesienie tego, co reprezentował

jeszcze wiek dziewiętnasty. Dziedzictwo powinno również chronić to, co przy całej nędzy i niesprawiedliwości kultura społeczeństwa burżuazyjnego

wniosła jednak do rozwoju i szczęścia jednostki. Dostatecznie jasno było widać,

co już zostało osiągnięte i co można było zrobić; cały impet teorii pochodził z zainteresowania jednostką i nie było potrzeby, by jeszcze nad tym dyskuto­

wać filozoficznie. Sytuacja dziedzictwa zmieniła się w międzyczasie. Pomiędzy obecną rzeczywistością rozumu a jego urzeczywistnieniem w postaci, o której

myślała teoria, nie leży już dziś część dziewiętnastego stulecia, lecz autorytarne barbarzyństwo. Coraz bardziej należy do przeszłości ta, warta znie­ sienia, kultura. Przykryta faktycznością, w której zrozumiałe niemal samo

przez się i na porządku dnia stojące jest całkowite poświęcenie jednostki,

kultura ta tak dalece zniknęła, że zajmowanie się nią nie jest dziełem krnąbrnego uporu,'lecz nostalgii. W nieznanym dotąd stopniu teoria krytyczna

ma do czynienia z przeszłością właśnie w tej mierze, w jakiej chodziło jej o przyszłość. W zmienionej postaci powtarza się obecnie sytuacja, którą napotkała

254

Max Horkheimer, Herbert Marcuse

teoria społeczeństwa w dziewiętnastym wieku. Znowu rzeczywiste stosunki leżą poniżej poziomu historii. Spętanie sił wytwórczych i obniżenie standar­

du życiowego charakteryzuje nawet kraje najbardziej rozwinięte ekonomicznie. Odzwierciedlenie, które znalazM przyszła prawda w filozofii przeszłości,

wskazuje na stan rzeczy pozwalający wykroczyć poza anachroniczne stosunki. W ten sposób teoria krytyczna jest jeszcze związana z tymi prawdami. Wys­ tępują one w niej jako świadomość możliwości, do których dojrzała sama sy­

tuacja dziejowa i które są strzeżone w ekonomicznych i politycznych poję­ ciach teorii krytycznej. Herbert Marcuse

Z niemieckiego przełożył:

JERZY ŁOZIŃSKI

KARL A. WITTFOGEL

Teoria społeczeństwa orientalnego

A.

Problem

W roku 1938 nie trzeba rozwlekle uzasadniać teoretycznych zainteresowań kompleksem problemów chińskich i jego orientalnym tłem. Świat dziejowej prak­

tyki skurczył się. Wzajemna łączność wschodniego i zachodniego odgałęzienia

ludzkiej społeczności ukazuje się w wojnie chińsko-japońskiej i w jej jak naj­ bardziej bezpośrednim oddziaływaniu na pozostałe centra historycznej aktyw­

ności. Jeszcze przed dziesięcioma czy piętnastoma laty nawet w kręgach teorety* ków naukowa analiza Chin mogła się wydawać czymś romantycznym, a w każdym ra­ zie peryferyjnym, dziś jednak staje ona w centrum zainteresowania, jej podję­

cie zaś nakazuje merytoryczna konieczność. Analizy dokonywane ad hoc, takie zatem, które nie są efektem gruntownych

prac przygotowawczych szybko okazują się niewystarczające. Teoria krytyczna uczy, że konkretny fenomen historyczny można zrozumieć tylko wtedy, gdy ujmu­

je się go w pełni jego dziejowej i przestrzennej głębi. Prawa funkcjonowania społeczeństwa chińskiego dopiero wtedy odsłaniają się naprawdę, gdy wywodzi

się je genetycznie. To samo odnosi się do problemów sąsiedniej Japonii, o

której najpierw trzeba wiedzieć, czy jest ona z istoty podobna do Chin, czy też strukturalnie od n±ch różna, zanim można rzeczywiście uchwycić swoiste formy jej dziejowej aktywności. Ciśnie się tu zatem problem za problemem.

Czy w przypadku Chin mamy do czynienia z typem historycznym, który podobny jest do typu reprezentowanego przez kraje zachodnie, czy też nie? Jeśli nie, to jakie momenty decydują o jego specyfice? Jeśli założymy, że istnieje spe­ cyfika społeczno-ekonomiczna, to czy odpowiadają jej zasadnicze cechy specy­

ficzne w strukturze państwa i czy cechy te znoszą ogólną teorię państwa, ko­ rygują ją, czy ukazują od pewnej nowej strony? A dalej: jeśli analiza musi mieć charakter społeczno-genetyczny , to do jak głębokich "podkładów" ma ona

sięgać? Wielcy historycy francuscy z początku XIX wieku ujmowali dzieje jako

ruch społecznie uczłonowanych warstw /klas/. Krytyczna teoria, niezadowolona z tego, stawiała pytanie o zasadę kształtującą wszystkie tego rodzaju twory

i walki społeczne. Zasadę tę upatrywała w danej antagonistycznej po&taci kró­ lestwa pracy i jego rozwoju. Konkretne formy tego królestwa muszą być pozna­

ne, jeśli chce. się dotrzeć do konkretnego, czyli rzeczywiście naukowego uję­

cia procesu życia ekonomicznego, społecznego i politycznego.

K.A. Wittfogel: Die Theorie der orientalischen Gesellschaft. "Zeitschrift für Sozialforschung" 1938 z. 1-2, s. 90-120.

256

Karl A. Wittfogel

.Daleka jest droga od wizji tego typu analizy historycznej, sięgającej aż do korzeni, do jej urzeczywistnienia. Liczne próby pokazują co najmniej niez­ wykłą trudność tego zadania, jeśli nie dowodzą wręcz czegoś negatywnego: jego

nierozwiązalności. Być może postulat, by punktem wyjścia analizy uczynić spo­

sób produkcji jakiejś epoki, był nazbyt śmiały? Być może historię trzeba upra­ wiać przede wszystkim na sposób tych wielkich Francuzów jako historię społecz­

ną, jako historię ruchów społecznych, do której wprowadzeniem byłyby uwagi ó ekonomicznym podłożu tych ruchów i której towarzyszyłaby staranna analiza zja­

wisk politycznych 1 społecznych,'przy czym trzeba by założyć, że ich pochodze­ nie jest wystarczająco wyjaśnione? Porównawcze rozpatrzenie naukowych historio­

grafii ostatnich dziesięcioleci pokazuje, że - jeśli pominąć trywialne formy mechanicznego ekonomizmu historycznego - naukowa analiza z upodobaniem posłu­ guje się tego typu społeczno-historyczną metodą.

Zbadanie z punktu widzenia teorii "świeżego" kompleksu problemowego, ta­

kiego jak kompleks chiński, który.nie ma jeszcze żadnej znaczącej tradycji, mo­ głoby się przyczynić do wyjaśnienia zasadniczych problemów metodologicznych.

Dostarczałoby to ważnego dowodu praktycznej stosowalności metody, gdyby analiza

mogła tu wychodzić od sił wytwórczych i od ich konkretnej totalności histo­ rycznej, od sposobu produkcji. Co więcej: gdyby sięgające do korzeni badanie

społecznego rozwoju na Wschodzie i na Zachodzie odkryło zasadniczo specyficz-

.

ne prawa historycznego ruchu "Wschodu" /czymkolwiek on jest/, to w ten sposób, być może, także metodologia badań "zachodniego" rozwoju uzyskałaby pewien nowy

punkt widzenia. I na koniec: jeśli materialna analiza świata wschodniego poka­ zuje, że ten kompleks społeczny, na najlepiej nam znanym szczeblu rozwóju dzie­ jowego nie jest kompleksem samodzielnie zmieniającym się, lecz stacjonarnym,

to z wizji takiej płyną istotne konsekwencje dla naszej ogólnej koncepcji dzie­

jów społecznych. Wtedy, oczywiście, koncpecja ta musi uwzględniać i wyjaśniać nie tylko rozwój, ale i inny wariant historycznie ogromnie ważny: stagnację.

Konieczności poszerzającęj się praktyki dziejowej owocują więc rozszerzeniem

kręgu problemowego teorii dziejów. Jak zwykle, także i tutaj właściwe posta­ wienie problemu zawiera już w zarodku klucz do jego rozwiązania. B.

Próba

analizy

elementów

podstawowych

I. Sztuczne nawadnianie jako moment decydujący o specyfice produkcji rolniczej Zjawiska społeczne, które obserwowaliśmy, rozwijają się na historycznym szczeblu leżącym poniżej kapitalizmu przemysłowego, a powyżej prymitywnego

społeczeństwa agrarnego. Punkt wyjścia stanowi to ostatnie, w różnych swych ukształtowaniach. Wszelako ten punkt wyjścia musi już być przekroczony

aby

mogła się wyłonić rzeczywistość specyficznej formy pracy i życia. Proces produkcji rolnej uruchamia po stronie rzeczowej - od której analiza

wychodzi - dwa czynniki naturalne: "ziemię" i wodę. Różnice w rodzaju i uro­ dzajności "ziemi",.gleby, w dużym stopniu określają wydajność procesu pracy

rozgrywającego się na konkretnym szczeblu historycznym, wszelako ich efektami

są odmiany,! nie zaś jakieś zasadniczo odrębne ukształtowanie procesu pracy.

Teoria społeczeństwa orientalnego

257

Takie oddziaływanie wywiera drugi z głównych czynników, składających się na

naturalne narzędzia pracy: woda. Woda dostarcza glebie i zawartym w niej, jak

w naczyniu, roślinom nie tylko owej wilgotności, bez której nie może zachodzić

ani dostawa dó organizmu roślinnego materiałów odżywczych, ani wymiana materii tego organizmu. Zarazem niesie ona ze sobą nierozpuszczone substancje organicz­ ne, a przede wszystkim, nieorganiczne, których roślina wymaga dla swego odży­ wiania1. W grę wchodzi tutaj kategoria klimatu^. Obok elementu temperatury,

który na różnych szczeblach rozwoju rolnictwa na różne sposoby różnicuje i ogranicza uprawy, decydujące znaczenie ma element deszczu, zapośredniczany przez ruchy wiatrów. Glebę na danym terenie deszcz może nawadniać w sposób wystarczający i co do czasu, i co do ilości lub w sposób niewystarczający'1. W

pierwszym przypadku proces produkcji rolnej może odbywać się bez dodatkowych

czynności nawadniających, podczas, gdy w pozostałych przypadkach uprawa roli albo jest zupełnie niemożliwa, albo też może dokonywać się tylko przy pomocy świadomego doprowadzania wody przez ludzi pracujących społecznie, tj. przy po­

mocy sztucznego nawadniania.

Ujawnia się zatem kilka zasadniczych możliwości. We wszystkich przypad­ kach czynnikiem różnicującym - obok pierwszego - jest istnienie bądź brak wody

powierzchniowej i wody gruntowej, tj. wody deszczowej, która "powstaje" poza badanym obszarem i pojawia się w nim dopiero później. Nasze kategorie z tabeli zamieszczonej na stronie 258 na nowy sposób ok­

reślają formy, które różnicują sytuację wodną. Kwestia, o którą tu chodzi, nie została dotąd, naturalnie, dokładnie przedstawiona na mapach fizycznych i gospodarczych, niemniej na podstawie dobrych map klimatycznych i map we­

getacji bez trudu można rozpoznać przestrzenny rozkład kategorii ekonomii rol­

nictwa będących przedmiotem naszej analizy. Należy przy tym jednak zauważyć,

że rozważane przez nas czynniki oznaczają jedynie możliwość rozwoju, czy to nomadycznego, czy rolniczego, nie zaś jego rzeczywistość. Po to, by prymityw­

ny organizm społeczeństwa uprawiającego zbieractwo przeszedł do gospodarki

osiadłej i do hodowli zwierząt, potrzebne są - niezależnie od aktywności czło­ wieka i stojących do dyspozycji środków pracy - określone warunki naturalne,

a przede wszystkim - przy prostych

stosunkach społecznych - fizyczne istnienie

odtwarzalnych gatunków roślin i zwierząt. Niespełnienie tych warunków pro­ wadzi, albo jak w przypadku Australii - do stagnacji na szczeblu zbieractwa, 4

albo - jak w przypadku Ameryki

- do rozwoju jednostronnie rolniczego, nie

opartego na gospodarce zwierzęcej. Działający społecznie człowiek także tę

formę - podobnie jak każdą inną - czyni swoimi dziejami, ale na każdym osiąg­ niętym już poziomie produkcji społecznej rzeczywistość jego dziejów jest ok­

reślana przez postać możliwych w danym momencie do wykorzystania, a uwarunko­ wanych przyrodniczy sił wytwórczych.1 4 3 2 1 K.A. Wittfogel: Wirtschaft und Gesellschaft Chinas. T.l. Leipzig »1931, s. 235-248. Schriften des Instituts für Sozialforschung. T.3. 2 Ibidem, s. 61 i n. 3 Ibidem, s. 190 i n. 4 K.A. Wittfogel: Die natürlichen Ursachen der Wirtschaftsgeschichte. "Archiv für Sozialwissenschaft und Sozialpolitik" R.67: 1932, s. 584 i n. W Andach hodowano lamy, te jednak służyły tylko do produkcji wełny, a nie były uży­ wane w procesie produkcji rolnej.

258

Karl A. Wittfogel

--------------- n--------

Tabela I

Warianty sytuacji wodnej

Deszcz dla okreś­ lonego typu gleb

Rzeki, woda powierzchchniowa itd.

We właś­ ciwym czasie

Wystę­ pują?

Wystar­ czający

a

a+ ++

1 b

a 1 drenaż, ochrona a 2

+

Minimalne

A

a

a-

3 b

+

+ -

4-

ale wystarcza dla pasz

a

1 b a B

Przejście do B 1 a

a+

Dodatkowe nawadnianie^

b-

Uprawa deszczowa. W przypadku okresowego nomadyzmu, przejście do uprawy deszczowej zbliżonej do gospodarki zwierzę­ cej .

Uprawa irygacyjna . Nomadyzm

Nawadnianie za­ bezpiecza jące 5

Uprawa irygacyjna

9 b

a 3

bale wys­ tarcza dla pasz

b

b

+ oznacza: ++ oznacza: oznacza: — oznacza:

a-+

Nomadyzm Nawadnianie umożliwiające5

b-

a

c

Znak Znak Znak Znak

b+

a+

Ochronne budowle wodne

-

b-

+

2

Tendencja

Zadanie

brak deszczu w ogóle

Uprawa irygacyjna

Nomadyzm

a+

Nawadnianie umożliwiające

b-

Pustynia!

Uprawa

irygacyjna

występuje w ilości wystarczającej lub znacznej. występuje nadmiernie. występuje w ilości niewielkiej, niewystarczającej, w ogóle nie występuje.

Jedno natomiast jasno wynika z naszej tabeli: reprodukcyjne społeczeńst­ wa, które hodują rośliny i zwierzęta, tak samo powstają w bardzo różnych wa­

runkach, jak społeczeństwa zbieraczy. Jeśli pominąć formy graniczne /przypadek pustyni C b i "nazbyt rozrzutny wariant A 1 a/, to sytuacja wodna ma trzy

główne typy: przypadek A 2 z jego formami granicznymi 1 b oraz 3 a i b /uprawa deszczowa/; przypadek BI a, 2a, 3 a i C a /uprawa irygacyjna/ oraz 5 K.A. Wittfogel: Wirtschaf t..., s.

191 i n

Teoria społeczeństwa orientalnego

259

przypadek Bib, 2bi3b /nomadyzm/. Warto przy tym podkreślić, że dwa ostatnie typy wyrastają z sytuacji, które są identyczne co do większości za­

sadniczych cech, a różnią się pod względem jednego istotnego momentu /istnie­

nie lub brak wody powierzchniowej lub gruntowej/. Związek między teoretycznymi kategoriami adekwatnie odbija związek między rzeczywistymi stosunkami. Z reguły obie formy produkcji występują jako dwie strony spokrewnionej podsta­

wy naturalnej. Struktura sił wytwórczych umożliwia naukowe wyjaśnienie klu­

czowych cech społecznych obu organizmów produkcyjnych: mechanizmu ekonomii

obszarów granicznych, inwazji, tak zwanych dynastii nomadycznych, zjawiska wielkich murów. Wielkie społeczeństwa nomadyczne rozwijały się w Afryce i

w Azji na obrzeżu społeczeństw rolniczych uprawiających gospodarkę irygacyj­ ną, wobec których stanowiły, działający z zewnątrz, czynnik niepokojów społecz­ nych, militarnych i politycznych. Z drugiej strony, obszary nomadyczne /Bib,

2 b i 3 b/ graniczą też z krajami rolniczymi typu A 2 i 3 i z bardziej prymi­

tywnymi oraz wczesno-feudalnymi organizmami rolniczymi /A 1 bez ochronnych bu­ dowli wodnych/, np. w Afryce Centralnej. W każdym z tych przypadków dla wyjaś­

nienia całościowego mechanizmu społeczno-ekonomicznego analiza rzeczywiście

naukowa musi odwołać się do formułowanych tu kategorii. 0 ile warianty "B...b" /nomadyzm/ znajdują się poza sferą produkcji

rolniczej, to w jej obrębie sytuacja wodna występuje w dwóch zasadniczych ty­

pach: A i B...a + C a, tj. na obszarach, gdzie uprawa roli może być prowadzo­ na przy pomocy "naturalnych" zasobów wodnych, dostarczanych przez deszcze,

i na obszarach, gdzie to nie zachodzi. W tym drugim przypadku uprawa roli może odbywać się jeszcze w pewnych warunkach w niższych formach /mniej lub

bardziej A 3 b/, przede wszystkim w dorzeczach nie uregulowanych jeszcze rzek. Wszelako wyższe plony uzyskuje uprawa roli tylko tam, gdzie ludzie zaj­

mujący się nią doszli do tego, by deficyt wody wyrównywać dodatkowymi jej dos­ tawami, tzn. poprzez sztuczne nawadnianie . Nowo uzyskiwana technika agrarna

może być z początku aktem konieczności,

by tereny pielęgnacji rolniczej w ogó­

le uczynić żyznymi. Ale bardzo szybko nowe, produktywne postępowanie zostaje uogólnione i stosowane jest teraz nie tylko do spowodowania i zabezpieczenia pojedynczego zbioru, lecz do intensyfikacji zbiorów, a często do ich różni­

cowania. Człowiek pracujący społecznie znalazł dostęp do nowej "maszyny natu­ ralnej", której właściwe obsługiwanie może prowadzić w odpowiednich warunkach

do intensyfikacji uprawy roli w stylu ogrodniczym, czego nie znają obszary

uprawy deszczowej, a w każdym razie nie znają na dużą skalę. Gdy tylko człowiek w swym procesie pracy daje przemówić naturalnej stro­ nie. sił wytwórczych, z ich zróżnicowania w sposób konieczny wyrasta odpowied­

nie zróżnicowanie społecznie uwarunkowanych środków pracy: zarówno zwierzę­ cych jak i ludzkich form siły roboczej. Im bardziej intensywny jest proces pracy po stronie nawadniania, tym bardziej kurczy się obszar ziemi konieczny

do reprodukcji bezpośredniego producenta i tym bardziej nierentowne staje się

użycie zwierząt roboczych. Z drugiej strony, im intensywniejsza jest deszczo­ wa uprawa roli, tym silniej ludzie potrzebują skutecznych narzędzi pracy i tym

260

Karl A. Wittfogel

bardziej pożądane jest stosowanie zwierząt roboczych /wołów, koni/, które te bardziej skuteczne narzędzia pracy potrafią ciągnąć po daleko bardziej rozleg­ łym polu. W strefach rolnictwa irygacyjnego uprawa roli jest dokonywana przy pomocy stosunkowo prymitywnych narzędzi - prócz prostego pługa, z reguły przy pomocy motyk - obok których oczywiście występuje jako uzupełnienie cały arse­

nał często bardzo kunsztownych instalacji.nawadniających. Na obszarach desz­

czowej uprawy roli na wyższym szczeblu rozwojowym na plan pierwszy zdecydowa­ nie wysuwają się pług i obsługujące go zwierzęta pociągowe, podczas gdy oczy­

wiście brak jest instalacji nawadniających. Swoistość uprawy irygacyjnej wyraża się jednak nie tylko w szczególnym

ukształtowaniu szeroko rozumianych narzędzi pracy. Tu, gdzie powodzenie lub

niepowodzenie w produkcji zależy w najwyższym stopniu od staranności pracują­ cego człowieka, pewien określony typ ludzkiej siły roboczej okazuje się z is­

toty swej nieodpowiedni: absolutny niewolnik bez własności i rodziny. Kwestię tę poddaliśmy wcześniej systematycznej analizie, a dalsze studia w dziedzinie orientalnej ekonomii społecznej potwierdziły naszą ówczesną interpretację6.

Na obszarze irygacyjnej gospodarki rolnej pełno jest wprawdzie niewolników do­

mowych, ale w procesie produkcji rolnej niewolnik odgrywa rolę zupełnie pe­ ryferyjną. Jeśli w ogóle w niej występuje, zawsze odbywa się to w takich wa­

runkach, które łagodzą jego pozycję niewolnika i jakoś pobudzają go do lepszej • jakościowo pracy. Tu znajduje swe materialne uzasadnienie odmienna pozycja

niewolnika w późnym Rzymie i w "Oriencie", tu także znajduje się zarazem ma­ terialne uzasadnienie dwoistości rozwoju późnego Rzymu. Gdy na skutek nierepro-

dukowalności dowozu ludzi z obszarów granicznych załamał się system niewol­ niczy, w zachodniej części cesarstwa, tzn. w części koncentrującej się na nie­

wolniczej produkcji rolnej, nastąpił powrót do gospodarki naturalnej. Część wschodnia, która również została tym dotknięta, utrzymała się jednak, mniej

lub bardziej, na wyższym poziomie gospodarczym, zachowując prostą produkcję towarową, miasta i kapitalizm handlowy. Główne bowiem obszary Wschodu, Egipt, Syria i Mała Azja, opierały się w istocie na sztucznym nawadnianiu. Bezpośred­

ni producenci byli w swej masie nie niewolnikami, lecz chłopami występującymi

w najróżniejszych formach. Tak więc to, co w emfatycznym określeniu Eduarda Meyera jest być może "najbardziej interesującym i najważniejszym problemem dziejów powszechnych"7, uzyskuje zasadnicze rozwiązanie dzięki analizie wy­

chodzącej od struktury sił wytwórczych. 6 K.A. Wittfogel: Wirtschaft..., s. 394;-Idem: Die natürlichen Ursachen... "Archiv für Sozialwissenschaft und Sozialpolitik" R. 67: 1932, s. 595 i n. Opublikowane od tego czasu badania z historii społecznej Bliskiego Wschodu i Indii przynoszą wiele nowego materiału, który trzeba przeanalizować gdzie in­ dziej. W chińskiej literaturze z nauk społecznych Tao Xisheng utrzymuje, że w czasach dynastii Han /206 p.n.e. - 220 n.e./ istotnym momentem była -pro­ dukcja rolna posługująca się niewolnikami /Historia idei politycznych w Chi­ nach. W jęz. chińskim. T II. Szanghaj 1932, s. 260/. Jednak Chen Xiaojiang na podstawie niezwykle solidnej dokumentacji wykazał, że w epoce tej niewoln .cy służyli przede wszystkim luksusowi, a w rolnictwie nie odgrywali żadnej ro­ li /Studia z ekonomii społecznej Zachodniej Han. W jęz. chińskim, Szanghaj 1936, s. 223 i n./. Prowadzona dalej chińska dyskusja wzbogaciła cały obraz szczegółowymi informacjami o pracy niewolników w różnych dziedzinach /przy­ godnie nawet przy uprawie pól i ogrodów/, nie wykazała jednak słuszności tezy Tao /"społeczeństwo niewolnicze"/. 7 E. Meyer: Die wirtschaftliche Entwicklung des Altertums. Jena 1895, s. 63.

Teoria społeczeństwa orientalnego

261

II. Porządek wielkości budowli wodnych jako drugi moment specyficzny Istnienie sztucznego nawadniania lub jego brak nadają systemowi rolni­ czych sił wytwórczych bardzo charakterystyczne zabarwienie. Ale sam moment jakościowy nie wystarcza. W ukształtowanie struktury wkracza jako decydujący

czynnik porządek wielkości. Użytkowana woda może mieć na przykład pochodzenie czysto lokalne. Wtedy dostawę wody można przeprowadzać indywidualnie czy na­

wet lokalnie, przez co nie powstaje żadna dodatkowa siła wytwórcza. Albo też nad wodą trzeba zapanować na szeroką skalę. Trzeba uregulować koryta wodne,

zbudować zbiorniki zaporowe, wykopać kanały. Wtedy powstają wielkie zadania budowli wodnych, którym na tym szczeblu techniki nie potrafiłyby sprostać

jednostki ani lokalne grupy. W takich przypadkach zadanie regulacji wodnej musi być rozwiązane społecznie, albo przez powstałe już na innej zasadzie

państwo, albo przez specjalne grupy, które scalając i usamodzielniając te i

inne zadania zdobywają ekonomiczną i polityczną siłę do ukonstytuowania się w państwo.

Dołącza się tu inny moment, moment regulacji czasu. Rok rolniczy'jest wszędzie określany przez rytm pór roku i poznanie tego rytmu ma wszędzie

Istotne znaczenie. Ale dopiero wtedy, gdy życiową doniosłość uzyskują początek i koniec pory deszczowej, pory przyboru i opadania rzek, jako immanentny

problem procesu produkcyjnego, powstaje potrzeba ścisłego porządku kalendarzo­ wego. Wszędzie, gdzie grupa kierownicza skupia w swych rękach społeczną re­

gulację nawadniania, stwierdzamy także, że grupa ta i podporządkowane jej

państwo sprawują bezpośrednią lub pośrednią kontrolę nad astronomią. W ten sposób powstają dwie nowego typu społeczne siły wytwórcze /gdyż astronomia

nosi tu .charakter takiej siły/ i obie przydzielają państwu zadanie, którego nie musi ono spełniać w innych społeczeństwach rolniczych®. Tam, gdzie podsta­ wą jest ekstensywna deszczowa uprawa roli, istnieją tylko pewne funkcje mili­

tarne, prawne i religijne, które usamodzielniają się w postaci powstającej 8 Stwierdzenie to nie wymaga dowodu w odniesieniu do europejskiego średniowie­ cza. Interesujący jest paralelny przypadek Japonii. Na skutek ograniczonoś­ ci obszarów rzecznych, nawadnianie wystąpiło tylko na szczeblu lokalnym. /Por. Public Works in Japan. Tokio 1915, s. 4/. Astronomia w formie matema­ tycznie udoskonalonej nie była konieczna i dlatego nie rozwinęła się, w przeciwieństwie do Chin, Indii, Babilonu i Egiptu. Gdy sprowadzono ją z kon­ tynentu chińskiego, wkrótce podupadła. Urzędnicy zajmujący się kalendarzem byli "bezradni" wobec błędów swych obliczeń. Panowała-epoka "ciemności", trwająca do wieku XVII /Por. Ryokichi, Otani, Tadakata Ino: The Japanese Land-Surveyor. Tokio 1932, s. 4 i n./. Dopiero w XVII i XVIII wieku nastą­ pił znaczny rozwój matematyki i astronomii. Rozwój ten - którego inspirato­ rem była po części warstwa "zwykłych ludzi", tzn. elementów burźuazyjnych /ibidem, s. 11/ - oczywiście niewiele miał wspólnego z rolnictwem, dalej uprawianym po staremu, wiele natomiast ze wzrostem przemysłu i handlu. Na długo przed restauracją /władzy cesarskiej w 'erze Meiji’, 1868-1912 - uwaga tłum./ nabrały one cech kapitalistycznych w takiej skali, że współczesnemu historykowi gospodarczemu wyraźnie przypomina to rewolucję przemysłową na Zachodzie. /Materials on Japanese Social and Economic History: Tokugawa Ja­ pan /1/. Wyd. przez Meil Skene Smith. The Transactions of the Asiatic Socie­ ty of Japan. Second Series. Vol. XIV: 1937, s. 11. Por. także D.H. Smith i Yoshio Mikami: A History of Japanese Mathematics. Chicago 1914, s. 14 i n. oraz 60/.

262

Karl A. Wittfogel

warstwy zwierzchniej. Tutaj wielość indywidualnych właścicieli ziemskich, którzy wytwarzają na koniec porządek feudalno-hierarchiczny, jest obejmowa­

na przez tworzące się państwo jedynie na sposób luźny, federalistyczny.

Nie ma centralnej funkcji ekonomicznej, która dawałaby państwu przewagę tak rozstrzygającą, że potrafiłoby ono powalić krnąbrnych panów feudalnych i

zamiast nich - samo się wyabsolutyzować. .Nawet w początkach rozwoju kapita­ lizmu, gdy absolutny monarcha wynosi się ponad mieszczaństwo i panów feudal­ nych - obie strony przeciw sobie wygrywając - nie potrafi on jednak całkowi­

cie zmieść starych właścicieli ziemskich i skierować nadmiar produktu chłop­ skiego, który dotychczas spływał do spichrzów właścicieli feudalnych, do swo­

jej kiesy. Zupenie inaczej rzecz się ma w społeczeństwach nawadniających, w któ­ rych regulacja wody dokonuje się społecznie, tzn. na tym szczeblu: państwowo.

Scalona w państwo zwierzchnia warstwa biurokratyczno-kapłańsko-wojskowa albo jest tu od samego początku jedyną panią losu chłopów, innymi słowy: jedyną panią chłopskiej produkcji i jej wyników, albo staje się nią ostatecznie, gdy wraz z rosnącym znaczeniem .jej dwojakiej funkcji ekonomicznej /irygacja

i astronomia/ obala ona, wywłaszcza, przekształca i zastępuje warstwę feudal­ nych właścicieli ziemskich istniejącą przedtem w ekonomicznym zapleczu rzek. Ekonomiczne zaplecze nie jest identyczne z geograficznym. Dany obszar może

być słabo zaludniony. Może na nim występować uprawa roli, a nawet lokalne,

posługujące się studniami nawadnianie. Jak długo nie istnieje społeczna re­

gulacja wody, kształtowanie się klas musi postępować w kierunku feudalnym, choć w kierunku feudalizmu, któremu specyficzne zabarwienie nadaje irygacyj­ na uprawa roli, nawet jeśli jest tylko lokalna. Był to niewątpliwie przypadek q Chin Północnych w początkach dziejów społeczeństwa chińskiego . Otwartą jest

9 K.A. Wittfogel: The Foundations and Stages of Chinese Economic History. "Zeitschrift fflr Sozialforschung" 1935 z. 1, s. 40 i n. /Spośród prac najnowszych por. przede wszystkim: Ju Tongzu: Chińskie społecześstwo feu­ dalne. W jęz. chińskim. Szanghaj 1937/. Nawadnianie jest poświadczone co najmniej od VIII w. p.n.e. /por. odę cytowaną przez Tao Xishenga: Tao Xisheng: Studia z historii społecznej Chin. W jęz. chińskim. Pekin 1926, s.34/. W każdym razie już w VIII wieku odnajdujemy podania o Ju Wielkim, który symbolizuje początki wielkiego budownictwa wodnego. /Por. Gu Jiegang: Badania nad historią starożytną. W jęz. chińskim.•T.1. Pekin 1926, s. 114/. Skoro w VIII w. p.n.e. istniał święty budowli wodnych, to chiński feudalizm - z pewnością obejmujący okres dynastii Czou /tj. okres od XI do III wieku/ oczywiście muslał wcześniej wykazywać rysy budownictwa wodnego. Nie jest dlatego dziwne, że już w czasach "Kroniki Wiosny i Jesieni", tzn. pomiędzy VIII a V wiekiem - widoczne są tendencje do prze­ chodzenia do biurokratycznego państwa’ centralnego.

Teoria społeczeństwa orientalnego

263

kwestia, czy tego typu fazę wczesnofeudalną przebyły Babilon i Egipt1 . W

każdym przypadku, gdy tylko następuje przeskok do społecznej regulacji wo­ dy - co może mieć charakter nie geograficzny, lecz czysto techniczno-produk­ cyjny11 - wtedy rozpoczyna się intensywny proces przemian społecznych i po­ litycznych, w którym skoncentrowany olbrzymi organizm społeczny zwycięża ty­

siące drobnych i średnich organizmów: ścentralizowana irygacja państwowa po­ konuje, przekształca i instytucjonalnie zwycięża zdecentralizowanych właści­

cieli ziemskich. Zgodnie z tym, co powiedziane, wczesnofeudalny kompleks gospodarki na-

wadniającej może albo się przekształcić w czyste społeczeństwo irygacyjne przy odpowiednich stosunkach wielkościowych albo też, jeśli istnieją jedynie małe formy nawadniania, może przerosnąć w społeczeństwo czysto feudalne. To

pierwsze było wyraźnie przypadkiem Chin i być może Mezopotamii, drugie - Ja­

ponii. Prostą drogę prowadzącą do społeczeństwa irygacyjnego w Azji przeszły Indie /oraz Egipt i Babilonia?/, zaś w Ameryce świat staroperuwiański , któ­ rego ukoronowaniem było państwo Inków.

Wyniki naszych dotychczasowych rozważań zbieramy w tabeli, która poka­ zuje, jak różne struktury sił wytwórczych prowadzą do różnego ukształtowania typu społeczno-politycznego. Obok typu II /feudalizm/ zamieszczamy wariant

III /społeczeństwo gospodarki niewolniczej/, który wykazuje wyższość nad wariantami I i II tylko na obszarze, gdzie obowiązuje lokalna organizacja11 10

F.E. Peiser /Skizze der babylonischen Gesellschaft, Mitteilungen der Vor­ derasiatischen Gesellschaft. 1896, 3, s. 8/, przyjmuje, że Babilonia mia­ ła początki feudalne, ale nie dokumentuje tego przekonywująco. Nie powin­ no być żadnych wątpliwości, że "lenna", o których wspomina w związku z późniejszymi dziejami Babilonii, miały charakter ograniczony i tymczaso• wy - "lenno lgnie do zasługi", a jego użytkownikami są żołnierze, rybacy, ' urzędnicy itd. - choć musiały przydarzać się jego chwilowe wzmocnienia. /Por.’ J. Kohler i F.E. Peiser: Hammurabi's Gesetz. T.I. Leipzig 1904, s. 16, 19 i n., 108; J. Kohler i A. Ungnad: Hammurabi's Gesetz. T. III. Leipzig 1909, s. 219 i n.; F. Thureau-Dang.in: La correspondance de Hammurabi avec Samas-Hasir. "Revue d'Assyriologie et d'Archéologie orientale" T. XXI: 1924, s. 5 i n., 22 i n., 25 i n./. Co do Egiptu, to tutaj szczególnie wątpliwy jest zdecentralizowany wczesny feudalizm. Erman i Ranke przyjmują istnienie dziedziczącej zie­ mię praszlachty /A. Erman i H. Ranke: Ägypten und ägyptisches Leben im Altertum. Tübingen 1923, s. 109 i n./, jednak informacja ta wymaga konkre­ tyzacji, aby była użyteczna w sensie nauk społecznych. Na obszarze, któ­ ry szczególnie w górnej części jest całkowicie pozbawiony deszczu, pro­ dukcja rolnicza jest "całkowicie zależna od nawadniania" /A.C. Johnson: Roman Egypt to the Reign of Diocletian. Baltimore 1936, s. 7. Por. także A. Erman i H. Ranke: Ägypten..., s. 15 i n./. Ci- dwaj ostatni autorzy zau­ ważają: "I faktycznie, jak daleko sięgamy w dzieje Egiptu, zawsze odnajdu­ jemy surową regulację stosunków politycznych i rolnych, zawsze odnajduje­ my państwo, w którym jednostka znaczy niewiele, w którym jednak w kwestiach praktycznych, w sferze robót publicznych i administrowania bardzo wcześnie dokonano rzeczy wielkich", /s. 20/. Nasuwa się przypuszczenie, że wcześni obszarnicy lokalni już od samego początku musieli byli spełniać na swym obszarze "orientalne" funkcje gospodarcze. 11 Zajmujemy to stanowisko w opozycji także do własnej wcześniejszej interpre­ tacji, w której następstwo faz tak silnie było sformułowane w kategoriach topograficznych, acz już tam występowały elementy koncepcji zaplecza eko­ nomicznego. /Por. K.A. Wittfogel: Wirtschaft..., s. 41 i n.; Idem: The Foundation... "Zeitschrift für Sozialforschung" 1935 z. 1, s. 36/.

10

264

Karl A. Wittfogel

pracy, a we wszystkich innych przypadkach wykazuje znacznie niższy rozwój

rzeczowych i osobowych sił wytwórczych. Oba pozostałe typy są wszędzie roz­

powszechnione, natomiast społeczeństwo gospodarki niewolniczej tylko raz dosz­

ło do pełnego wyrazu: w świecie grecko-rzymskim. Opiera się ono na deszczowej uprawie roli, podobnie jak feudalny porządek agrarny, z którego form zarodko­

wych najprawdopodobniej wyrosło ono w specyficznych warunkach historycznych. >

Jednorazowa być może sytuacja w basenie Morza Śródziemnego pozwoliła na kon­

centrację agrarno-patrycjuszowskiego państwa rabunkowego, dla którego bogaty

łup stanowiły osłabione państwowości orientalne. Wraz z tym, jak Imperium

dotarło do granic techniki handlowej i wojennej, gwałtownie rozpadł się ład produkcji, który można było reprodukować tylko przy pomocy stałego dostarcza­

nia taniej siły niewolniczej z obszarów grahicznych. Niezwykłe znaczenie powszechnodziejowe, które kultura tej epoki osiągnęła w dziejach ludzkości, uza­

sadnia to, że typ III - pomimo jego jednorazowoścl - umieszczamy obok form I i II, gdzie występuje jako teoretycznie nadzwyczaj interesujący wariant.

Tabela II Sposób

produkcji

II

I

K

Uwarunkowane przyrodniczo

wa roli

& a.

N O M O 4? >1 a D >1 »4 W'

ł

+ /Żyzność gleby/

+

+ /woda tylko - desz­ czowa/

+ /Woda irygacyjna,

j

s 8 i

111

b

a

+

Uwarunkowane społecznie

- /Urządzenia na+ wadniające/

+

Wykwalifiko­ wana

+

+

+

-

+

+

+

-■

-

-

-

-

+ /narzę­ dzia 1 zwierzę­ ta robo­ cze/

-

s

-S

Lokalna

+ /Ewentualnie - dwustopniowa/

Terytorialna

+

Astronomia

+ /+/

Istotny stosunek społeczny

Porządek państwowy

Chłopi wolni i związani ze wsią. Absolutny suweren i biurokracja, /pi­ sarze, kapłani, urzędnicy admini­ stracji, oficero­ wie/.

Chłopi pań­ szczyźniani . Panowie feudal­ ni .

Niewolnicy. Właściciele niewolników.



Scentralizowane Zdecentralizo­ absolutystyczne wane państwo państwo urzędnicze feudalne

Państwo właścicieli niewolników

Feudalizm

"Orient"

Antyk

"orien­ talny" czysty

Teoria społeczeństwa orientalnego

265

Konkretna całość istotnych sił wytwórczych scala się w określonym sposo­

bie produkcji, któremu odpowiada określony stosunek społeczny i adekwatny po­ rządek polityczny. Typ pierwszy określamy jako społeczeństwo orientalne, nie dlatego wcale, by wystąpiło ono wyłącznie na Wschodzie - co nie jest prawdą - lecz dlatego, że tam przyjęło ono najpotężniejszą formę i ponieważ słowo

"Orient" przywodzi na myśl specyficzne warunki glebowe, a przede wszystkim klimatyczne, które faktycznie miały decydujące znaczenie dla powstania tej /

formacji społeczno-ekonomicznej-. Wariant II a, do którego oprócz Japonii należy także społeczeństwo sta12 , może być uważany - ze względu na swą irygacyjną-podstawę -

romeksykańskie

- za orientalnie zabarwioną formę sppłeczeństwa feudalnego, który to fakt moż­

na wyrazić w określeniu orientalny feudalizm. W ślad za ortodoksyjną trady­ cją, sposób produkcji typu I określamy jako azjatycki sposób produkcji, wy­

rastający z niego stosunek produkcji - jako społeczeństwo orientalne, a odpo­

wiadające temu społeczeństwu państwo - jako orientalny absolutyzm lub - aby zaznaczyć wszechwładzę i bezlitosność tego typu państwa - jako orientalną

despotię.

Wraz z tymi ustaleniami terminologicznymi zamknęliśmy pierwszą część

naszej analizy, która odsłania zasadniczą strukturę rozważanego przez nas organizmu społecznego. W zjawisku można jednak wskazać pewną ilość cech,

które na pozór nie dają się uzgodnić z ową zasadniczą strukturą. W swym dal­ szym ciągu analiza ma wykazać, czy owe pozorne sprzeczności mają jedynie charakterf subiektywny, czy też wyrażają sprzeczności obiektywne, które można naukowo objaśnić. III. Problem porządku społecznego i państwowego

1. Forma prosta

Pierwsze pytanie, na które trzeba udzielić odpowiedzi, jest pytaniem o charakter panującej klasy. Z punktu widzenia ekonomii jest to ta część lud­

ności, która rozporządza albo całością, albo przynajmniej decydującą częś­ cią najważniejszych środków produkcji /ziemi i wody/. W związku z tym, w jej ręce wpada masa narodowego produktu dodatkowego. Czy w społeczeństwie orien­

talnym istnieje taka warstwa i jak ona wygląda? Dla wyjaśnienia tego podstawowego stosunku wyjść trzeba od czystego

społeczeństwa orientalnego. Obok wczesnych form społeczeństwa indyjskiego, szczególnie klarownego obrazu dostarcza państwo Inków1 \ chłopstwo zorganizo­ wane we wspólnoty rodowe /ayllus/ reprodukowało swą egzystencję dzięki ko­

lektywnie regulowanej uprawie roli. Nadmiarowy produkt, podobnie jak i ściś­

le uregulowaną pańszczyznę pobiera państwo, które, zużytkowuje je na repro­ dukcję materialnej maszynerii państwa, na utrzymanie dworu, urzędników ad-

12 Idem: Die natürlichen Ursachen... "Archiv für Sozialwissenschaft und Sozialpolitik" R.67: 1932, s. 387 i n. 13 Ibidem, s. 588. Jeśli chodzi o stronę czysto geograficzną, to oprócz po­ dawanych tu przez nas źródeł patrz także: J. Bowman: The Andes of Sout­ hern Peru. New York 1916, s. 72, 80, 82, 113 i 119. Co do ogólnej pre­ zentacji: W.H. Prescott: Peru. New York brw. T. I.I., s. 66 i 112.

Karl A. Wittfogel

266

ministracji, kapłanów, żołnierzy,, tzn. biurokracji w różnych jej kategoriach. Sytuacja jest tu zupełnie przejrzysta. Suweren i jego biurokracja rozporzą­

dzają materialnie całością uprawianej ziemi, a wytwarzany przy pomocy tej

ziemi nadmiarowy produkt przypada w konsekwencji warstwie zwierzchniej zor­

ganizowanej w państwo. Zachodzi tu swoisty przypadek stosunku między klasą zwierzchnią a biurokracją państwową poszerzoną o dwór: są one identyczne. Renta naturalna jak i renta odrobkowa chłopstwa przypisanego do ziemi,

jest kolektywnie bezpośrednio przekazywana obszarniczemu, państwowemu właś­

cicielowi ziemi. Renta jest tu identyczna z podatkiem. Prymitywny porządek klasowy ma klasyczną przejrzystość. Przejrzysty jest również porządek w obrębie poszczególnych wsi. Związek rodowy nie jest jeszcze rozwiązany.

Uprawia on ziemię orną w formach wspólnotowych, podobnie jak stare indyjskie wspólnoty wiejskie - które częściowo przetrwały po dziś - znały kolektywne formy uprawiania wiejskich pól.

2. Rozwinięte społeczeństwo orientalne

Wydaje się, że gdy raz się poznało specyficzną cechę państwa oriental­ nego /warstwa zwierzchnia to suweren plus biurokracja/, problem ten nie nas­

tręcza żadnych istotnych trudności. Ale faktycznie rzeczy nie mają się by­

najmniej tak prosto. Na niewielu obszarach nauk społecznych teoretyczna sytuacja jest tak zagmatwana jak właśnie tutaj. Przyczyną tego są pewne zja­ wiska w świecle orientalnym, które zarówno w swej obserwowalnej formie

XIX i XX-wiecznej, jak i w przedstawieniach orientalnych nauk historycznych

wyglądają o wiele bardziej wieloznacznie, niż w obrazie dopiero co przez nas nakreślonym. Prywatna własność ziemi sięgnęła po pola. W wielu przypadkach komuny wiejskie rozpadły się i wyłoniły się nowe warstwy społeczne: obok

właścicieli ziemskich wywodzących się z biurokracji przede wszystki drobni

i wielcy kupcy, którzy częściowo goniąc za zyskiem, a częściowo będąc posia­ daczami ziemskimi wnoszą zupełnie nowe rysy do obrazu tak prostego początko­ wo. Czy teoria potrafi wyjaśnić tę zmianę, czy też może na skutek niej samo społeczeństwo orientalne rozpada się i przechodzi w inną.formację społeczną?

Teoretycznym źródłem panującego zamieszania jest w dużej części to,

że pierwotna koncepcja społeczeństwa orientalnego powstała w czasach - około

połowy XIX wieku - gdy ani społeczna historia Egiptu i Babilonii, ani spo­

łeczna

historia Chin i Japonii nie były opracowane przy pomocy współczes­

nych narzędzi. Ciągnąca ąię przez tysiąclecia historiografia chińska pozos­

tawiła współczesności szczególnie bogaty i wewnętrznie powiązany materiał dziejowy, który dopiero teraz - dzięki metodom analizy krytycznej - staje

się dostępny dla naukowców społecznych zajmujących się Chinami, a także - można mieć nadzieję - dla tych, którzy zajmują się resztą świata. Jeśli

w krąg teoretycznych rozważań wciągnąć wyniki poczynań badawczych podjętych w ostatnich dziesięcioleciach, to okazuje się, że nowe fakty wcale nie osła­

biają koncepcji społeczeństwa orientalnego ani jej nie znoszą, ale - prze­

ciwnie - pogłębiają ją, rozbudowują i czynią bardziej rzeczywistą.

Teoria społeczeństwa orientalnego

267

Rozpad prostego społeczeństwa, orientalnego może nastąpić z dwóch stron,

jednak ten dwoisty fenomen daje się w gruncie rzeczy sprowadzić do jednoli­ tej przyczyny. Siły wytwórcze wzrastają. Metalowe narzędzia rolnicze /prze­

de wszystkim żelazne narzędzia orne/, dalej rozbudowa techniki nawadniania,

a w pewnej mierze zastosowanie zwierząt pociągowych sprawiają, że zbiory z uprawianych pól są o wiele większe, co zarazem pozwala na to, by uprawa in­ dywidualna była bardziej korzystna niż dawne formy uprawy wspólnej. Rzemios­

ło, a nawet pewne gałęzie przemysłu wzrastają jednocześnie z gospodarką

rolną /1 państwową/ potrzebującą coraz więcej produktów przemysłowych. Poja­ wia się "wolny" chłop indywidualny, który kupuje i sprzedaje na rynku, przy czym w ostatecznym efekcie wszystko - włącznie z jego prywatną własnością

ziemi - może stać się towarem. Z drugiej sttony, w mniej lub bardziej znaczącej skali pojawiają się kupcy jako agenci rosnącej cyrkulacji. Wzrasta kapitał handlowy, w pewnym stopniu kapitał przemysłowy, a nawet kapitał pożyczkowy: w wyraźnie mniejszej

skali w Egipcie, w większej w Mezopotamii, a w bardzo znacznej w Indiach i

szczególnie w Chinach. Przyciąga on do siebie część renty w formie zysku. Prywatyzacja ziemi niesie ze sobą także i dalszą konsekwencję: jeśli chłopu

wolno jest sprzedawać ziemię, to komuś innemu jest wolno ją nabywać. Powsta-

je prywatna własność obszarnicza, czasami w rękach nowego kapitału handlowe­ go, często w rękach członków dawnej warstwy rządzącej, którzy pozycję posia­

dacza ziemskiego mogą osiągnąć nie tylko poprzez kupno, ale także dzięki da­

rom władcy lub poprzez zatrzymanie ziemi lennej. Porządek społeczno-ekono­ miczny zmodyfikował się i stał się znacznie bardziej płynny. Czy jednak przez to zniesione zostały jego podstawy? Kapitał handlowy daje się pogodzić z bardzo różnymi formami produkcji. Jego oddziaływanie jest intensyfikujące i rozkładowe, ale sam z siebie nie może on wytworzyć na nowo form produkcji. Najwyraźniej widać to w Egipcie, gdzie - jak się wydaje - wpływ kapitału handlowego pozostawał szczególnie ma­ ły1415 . Także w Babilonii duża część handlu i lichwy pozostawała wyraźnie w

rękach klasy panującej, mianowicie w rękach kapłanów, "świątyni". 0 wiele

jaskrawiej przejawia się zjawisko posiadającego ziemię kupiectwa w Chinach.

Jednak we wszystkich przypadkach masa wolnych chłopów jest ciągle użyteczna dla państwa i jego biurokracji jako "sektor publiczny", płacący podatki i

spełniający pańszczyznę. Wskutek tego kluczowa pozycja ekonomiczna pozostaje w rękach urzędującej biurokracji, która dysponuje większą częścią produktu dodatkowego chłopstwa i jego pracy dodatkowej. Jakiekolwiek by były nowe

formy prawne - a jest ich wiele - z punktu widzenia ekonomicznego państwo

pozostaje zdecydowanie największym i najwyższym właścicielem ziemskim, któ­ ry łączy w swych rękach zdecydowanie największą ilość nadmiarowego produktu

i pracy pańszczyźnianej. Ubytki powodowane przez kapitał handlowy i lich­ wiarski - który zresztą może przyjmować bardzo różne formy1^ - oraz> przez obszarników - którzy płacą tym mniejsze podatki, im są potężniejsi - osła­

14 A. Erman i H. Ranke: Ägypten..., s. 111 i 587. 15 K.A. Wittfogel: Wirtschaft..., s. 729 i n.

268

Karl A. Wittfogel

biają władzę centralną i czynią działanie orientalnej despotii bardziej skom­ plikowanym i pełnym większych sprzeczności, ale nie znoszą jej specyficzne­

go charakteru.

Dlatego w końcowej fazie rozwoju znajdujemy częściowo - jak w Indiach - połączone w jednym kompleksie społecznym, zarówno rozbite już wspólnoty wiejskie jak 1 jeszcze nie rozbite. Stwierdzamy, że władza dysponowania

rentą chłopską w postaci pracy i produktów /a częściowo i pieniądza/ spo­

czywa nie tylko w rękach państwowej biurokracji - co stanowi sedno całej sprawy - ale i w rękach prywatnych urzędników i oficerów, kapłanów /świątyń/,

a w pewnych sytuacjach także i wielkich kupców. Na skutek rozwoju podstawo­ wych sił produkcji proste społeczeństwo orientalne przekształciło się w spo­ łeczeństwo rozwinięte.

3. Militarne i cywilne funkcje panującej biurokracji Dotychczas opisywaliśmy warstwę zwierzchnią w prostym i rozwiniętym

społeczeństwie orientalnym jako, zarazem wojskową i cywilną. Nie jest to błę­ dem, wymaga jednak dokładniejszego określenia. Widzimy oto społeczeństwa, takie jak babilońskie czy chińskie, w których niewątpliwie urzędnicy admi­

nistracji 1 kapłani czy też urzędnicy pełniący funkcje kapłańskie stoją na szczycie piramidy społecznej, podczas gdy w Indiach stan kapłański muslał

dzielić władzę z kastą wojowników. W Asyrii czynnik wojskowy jawnie wystę­ puje na plan pierwszy1^. Czy owa formalna zmiana typu panującej klasy nie wskazuje zarazem na odmienność substancji społeczno-ekonomicznej? Podniesiona przez nas różnica jest faktycznie ważna, ale na inny spo­

sób, niż można by przypuszczać na pierwszy rzut oka. Po pierwsze: z ekono-* II. 16 Społeczna struktura Asyrii jest o wiele mniej klarowna, niż powinna być po tak długich i intensywnych badaniach asyriologii. Nawadnianie w cen­ trum tego obszaru potwierdzają także ci uczeni, którzy wskazują na gra­ nice możliwości nawadniania terytorium asyryjskiego. /Por. Reallexikon der Assyriologie. Artykuł "Ackerbau und Ackerwirtschaft" T.I. Berlin 1932, s. 20 i n. Także artykuł "Bewässerung, Bewässerungsmachinen" T. II. Berlin 1933, s. 23. Dalej zaś: Sidney Smith: Early History of Syria to 1000 B.C. London 1928, s. 1 i n. Jeśli chodzi o dawniejsze prace ważne w tym kontekście, patrz tylko: Felix.Jones: Topography of Niniveh. "Journal of the Royal Asiatic Society" R.15: 1854, s. 310 i n.; G. Maspero: The Struggle of the Nations. Egypt, Syria and Assyria. New York 1897, s. 598; C.H.W. Johns: Assyrian Deeds and Documents. Trzy to­ my. Cambridge 1901, przede wszystkim t. II, s. 97 i n./. Ale obszar na­ wadniania miał niewątpliwie wąskie granice, a wokół niego był obszar skazany na uprawę deszczową i gospodarkę pastwiskową. Uważni obserwato­ rzy stale podkreślają, że Asyria "jakoś" głęboko różniła się od Babilonii. Zadaniem krytycznej nauki społecznej, pracującej przy wykorzystaniu no­ wych metod, będzie zgłębienie społecznego sensu owego "jakoś". Johns utrzymuje, że występowały rysy feudalne /T. II, s. 63 i 98/, Peiser podkreśla rolę, jaką obok kapłaństwa pełnił czynnik militarny /F.E. Pei­ ser: Skizze..., s. 18/. Możliwe jest, że to tylko sytuacja międzynarodo ­ wa doprowadziła do dominacji grupy wojskowych, ale otwartą pozostaje kwestia, czy "orientalna" ekonomika z elementami uprawy deszczowej i nomadyzmu nie powstała w ten sposób, że musiały się ukształtować odpowied­ nie różnice w społecznej strukturze kraju.

Teoria społeczeństwa orientalnego

269

micznego punktu widzenia oficer znajduje się na tym samym poziomie co kapłan

czy urzędnik administracji. Obie kategorie społeczne uzyskują ten sam co do zasady dochód; otrzymują wynagrodzenie, które państwo ściąga od chłopów w

postaci podatku,.przede wszystkim podatku gruntowego, a dzieli między biu­ rokrację wypłacając ze swej kasy. Zatem, pomimo zawodowego pokrewieństwa, z ekonomicznego punktu widzenia oficera niewiele łączy z feudalnym rycerzem,

wiele natomiast z cywilnym urzędnikiem. W sytuacji orientalnej stosunek do masy ludności chłopskiej jest pośredni, bezosobowy,

przelotny i zapośredniczo-

ny przez państwo, podczas gdy w przypadku rycerza ma on charakter bezpoś­

redni, osobowy, konkretny i trwały. Zgodnie z tym, co powiedziane, różnica między obiema grupami urzędni­

ków leży nie w ich ekonomicznej pozycji, lecz w aktualnym znaczeniu ich funkcji» To w dużej mierze jest określane przez sytuację międzynarodową, w której ży-

je dana całość orientalna. Jeśli rozpatrywana całość jest otoczona przez gru­ pę innych państw, z którymi na skutek rozbieżnych porządków decydujących sił wytwórczych nie może stworzyć jedności albo jedność taką może stworzyć tylko

doraźnie, to ogromne znaczenie obok repersyjnych i ekonomicznych zadań po­

lityki wewnętrznej /policja, sprawiedliwość, roboty publiczne/ mają także wojskowe funkcje polityki zagranicznej. Cywilna biurokracja nie znika.

Jest to niemożliwe, gdyż stanowi ona integrujący składnik organizmu społecz­ nego. Jednak w pewnych warunkach jest ona w swej działalności nie tylko uzu­

pełniana, ale nawet przesłaniana przez poczynania biurokracji wojskowej, jeśli ta ma do spełnienia długotrwałe zadania obronne o dużym znaczeniu.

W Asyrii była to niewątpliwie stała sytuacja, podczas gdy jednocześnie właś­

ciwe cechy "orientalne'’ /budowle wodne, administracja itd./ były stosunko­ wo ograniczone. W Indiach wokół licznych oddzielonych systemów rzecznych

ukształtowały się liczne wielkie kompleksy

irygacyjne, tak że stale od nowa

odtwarzały się antagonistyczne stosunki polityczne i odpowiadające im zada­

nia militarne na wielką skalę. Ale pełne zwycięstwo świeckiego elementu mi­ litarnego, który znalazł potężną broń w antybramińskiej koncepcji Buddy,

okazało się niemożliwe. Nawet w cesarstwie Aśoki, gdy buddyzm osiągnął

szczyt swej potęgi, pomimo to nie potrafił naprawdę wyprzeć idei bramińskiej kasty kapłańskiej. Buddyzm wreszcie całkowicie przegrał w Indiach i doszło

do interesującego stanu równowagi między kapłanami a wojownikami,

między bra­

minami a kszatrapami. Ten stan społecznej równowagi klarownie wyraża fun­ kcjonalną równowagę między dwiema głównymi grupami w indyjskiej orientalnej

warstwie zwierzchniej. Chińska struktura społeczna bez wątpienia podlega sformułowanej przez nas zasadzie. W geograficznym i ekonomicznym dorzeczu Żółtej Rzeki powstało

stare społeczeństwo feudalne, któremu pierwsze cechy orientalne nadał/ zapew­

ne: lokalne nawadnianie ze studzien i początki regulacji rzeki. Wariant

sytuacji A 1 a 1 /zbyt wiele wody w lecie w periodycznie podnoszących się strumieniach lessowych,

deszcze nie całkiem we właściwym czasie/ zmusi ł do

wzrostu lokalnego nawadniania, a przede wszystkim do wznoszenia ochronnych budowli wodnych na wielką skalę. W czasach Konfucjusza /ok. 500 p.n.e./

regulacja rowów wodnych nosi już charakter działania od dawna uprawianego

270

Karl A. Wittfogel

i w legendach wychwalanego jako heroiczne. W następujących potem stuleciach zwalczających się cesarstw, budowle wodne na wielką skalę i stanowiące ich

społeczno-ekonomiczne uzupełnienie wznoszenie wielkich murów odzwierciedla­ ją orientalną centralizację ogromnych pojedynczych państw, których wewnętrzna

struktura stopniowo przechodzi już od zdecentralizowanej organizacji feudal­

nej do scentralizowanej organizacji administrującej.

Pierwsza epoka jednolitego absolutyzmu orientalnego /221 p.n.e. do 220

n.e./ pozostawia nierozwiązanymi wiele zasad militarnych, jednak w rozległy i programowy sposób stabilizuje element cywilny i jego specyficzną ideologię, konfucjanizm. Natomiast nie doszło jeszcze do faktycznej asymilacji Chin

środkowych i południowych. Atak na obszar południowy rozsadził skonsolido­ wany chwilowo porządek państwowy i w "okrósie rozdarcia" /221-589/ istnienie

wielości samodzielnych tworów państwowych wyraża stan przejściowy, w którym

zachowana była równowaga między obszarem Żółtej Rzeki i obszarem Jangcy-Ciang. Popadnięciu w militaryzm towarzyszył regres wyższej biurokracji cywilnej, która wprawdzie nie zniknęła /Chiny ostatecznie już stały się "orientalne"/,

xecz obok siebie 1 ponad sobą mysiała tolerować aktywny stan rycerski o

wysokim społecznym prestiżu. Rycerskie czyny tej wojowniczej epoki przetrwa­

ły w Chinach w teatrze i w opowieściach ludowych, nawet gdy samo zjawisko dawno już rozpadło się. W czasach dynastii Tang /618-906/ ubolewano nad upadkiem obyczajów rycerskich. Cóż takiego się stało? Po.wybudowaniu Wielkie­ go Kanału za dynastii Suej /589-618/, który - swego rodzaju sztuczny Nil - połączył w ekonomiczno-polityczną jedność dwa wielkie obszary rzeczne Chin,

po towarzyszącym temu ustanowieniu systemu egzaminów państwowych, po reor­ ganizacji wszystkich ważnych gałęzi życia politycznego, warstwa cywilna

ostatecznie zdobyła dla siebie kierownictwo nad skonsolidowanym obecnie

cesarstwem. Uczeni w piśmie urzędnicy /i konfucjanizm/ usunęli na tylny plan kierowniczą warstwę wojowników /1 buddyzm/. Ludy najeźdźców, jak Mongołowie i Mandżurowie, mogły raz jeszcze na pewien czas proklamować wyższość cnót r

militarnych. Ale na próżno. Świat "między czterema morzami". Wielkie Chiny,

zrósł się co prawda w luźną, ale dynamiczną jedność. Nawet w cieniu ludów najeźdźczych chiński reprezentant orientalnego biurokratyzmu, konfucjański urzędnik, pośrednio i bezpośrednio ciągle odzyskiwał swe społeczne przy­

wództwo . 4. Kryzysy rolne i państwowe w społeczeństwie orientalnym Zmiana formy orientalnej warstwy zwierzchniej następuje - jak widzieliś­

my - zgodnie z zasadami, które mają wielkie znaczenie dla politycznej his­ torii krajów orientalnych. Zmiana ta jednak nie wyraża wstrząsów w struktu­

rze ekonomicznego fundamentu. Powodujące je przyczyny należą do innego, głębszego typu.

Niezależnie od wstrząsów militarnych, które mają zresztą swe wewnątrz­ polityczne tło, zachwianie się społeczeństwa agrarnego może wyrastać tylko z

jego rolniczego fundamentu. W prostym społeczeństwie orientalnym dokonuje się to w sposób całkowicie naturalny. Zbyt duża lub zbyt mała ilość wody może

Teoria społeczeństwa orientalnego

271

doprowadzić do rozsadzenia systemu nawadniającego lub do jego wyschnięcia.

Przybierające wielkie rozmiary katastrofy powodzi czy suszy zagrażają fi­ zycznej egzystencji wielkiej części ludności i popychają ofiary powodzi i

głodu do masowych wędrówek i powstań. Kryzys nosi tu jeszcze charakter bez­

pośrednio naturalny. Na tym szczeblu szczególnie duże znaczenie dla ekono­ miki kraju ma subiektywny czynnik dobrego lub złego rządzenia /wznoszenie budowli wodnych lub dopuszczenie do ich ruiny/.

Mechanizm kryzysowy staje się o wiele bardziej powikłany, gdy społeczeńst­

wo orientalne rozwija wraz z siłami wytwórczymi także sprzeczności włas­ nościowe. Może to zasadniczo nastąpić na dwa różne sposoby, zgodnie z dwiema zasadniczymi formami, w których występuje rozwinięte społeczeństwo oriental­

ne. W obrębie kompleksu społecznego skonsolidowanego w jedność życia ekono­ micznego i politycznego produkcja rolna może się ściśle koncentrować wokół

życiodajnego systemu nawadniającego bądź też system ten może mieć charakter

luźny, niejednolity, odśrodkowy. Typ drugi najwyraźniej jest reprezentowany przez Chiny, które w tym sensie można traktować jako wzór pewnego specyficz­

nego wariantu społeczeństwa orientalnego /jego formy B/. Kryzysy występują w obydwu formach, ale w formie B przyjmują charakter szczególnie gwałtowny i brzemienny w skutki. Rozwój sił wytwórczych pozwala na ogólne rozciągnięcie kompleksu rol­

nego na większy obszar, nad którym zapanowanie techniczne i administracyjne może być z początku albo w ogóle niemożliwe, albo możliwe tylko przejścio­

wo. Wraz z rozszerzaniem obszaru opanowanego gospodarczo, dokonuje się ilościowy i funkcjonalny wzrost rządzącej biurokracji. Jeśli obszar cen­

tralny jednoznacznie zachowuje przewagę ekonomiczno-administracyjną, może to skutecznie zapobiegać umacnianiu się rywalizujących grup społecznych z ob­ szarów zewnętrznych. W Babilonii świątynia sama spełniała funkcje kapitału handlowego i lichwiarskiego, a przez to w zarodku stłumiła rozwój niezależ­

nej i konkurującej klasy mieszczańskiej. W Egipcie kupiectwo w jeszcze

mniejszy stopniu doszło do samodzielnego znaczenia politycznego. W Indiach handel rozwinął się silniej niż w Egipcie, ale i tutaj dominująca władza

centralna /jej dominacja polityczna wynikała z większej ekonomicznej siły obszaru centralnego/ przeszkadzała temu, by rozwój kapitalistycznych warstw

handlowych i lichwiarskich

mógł przybrać niebezpieczne rozmiary. W związku

z tym, osłabienie przyszło nie z zewnątrz, lecz spowodowane było przez wew­ nętrzne sprzeczności panującej biurokracji.

Źródło wewnętrznej sprzeczności może być dwojakiego rodzaju. Machińa

państwowa może mniej lub bardziej zdecydowanie przeciwstawiać się trwałemu

przejmowaniu w posiadanie ziemi chłopskiej przez odśrodkowe elementy biu­ rokracji. Jednak wskutek niedoskonałego rozwoju sił wytwórczych w dziedzi­

nie transportu i wobec wielkiego rozprzestrzenienia terytorialnego rozwi­ niętego państwa orientalnego, nie może ona zapobiec względnej samodzielnoś­

ci swych lokalnych organów: satrapów, gubernatorów, kontrolerów podatkowych, urzędników powiatowych. Przy akumulującym się przywłaszczaniu przez lokalną biurokrację podatku gruntowego, który wyciska ona z danego obszaru, zarazem

akumuluje się też i potęga lokalnych urzędników, co z kolei - circulum vi­ tiosus - powoduje wzrost intensywności lokalnego zawłaszczania. W konsek­

272

Karl A. Wittfogel

wencji albo spada dochód władzy centralnej, albo przy tej samej jego wysokoś­ ci wzrasta ucisk mas chłopskich, od których dodatkowe kwoty dla lokalnych

przywłaszczycieli muszą być wydobywane przy pomocy dodatkowej lokalnej presji. W pierwszym przypadku materialny uszczerbek ponosi finansowanie robót pub­ licznych,, i .to uszczerbek tym większy, im dłużej to trwa1?. W drugim przypadku

nadmierne wykorzystywanie chłopstwa przez, "grinding bureaucracy"17 1819- nadmier­ ne z punktu widzenia tradycyjnej przeciętnej - stanowi życiowe zagrożenie dla osobowej podstawy prac publicznych 19 .* W obu przypadkach, wraz z ograni­

czeniem tych prac, spada wydajność gospodarki rolnej, a przez to załamuje

się podstawa politycznej siły danego ciała państwowego. Wzrasta skłonność do

"nieporządków" i buntów. Jeśli sąsiadujące społeczeństwa nomadyczne w swym własnym cyklu rozwojowym osiągnęły punkt Względnej koncentracji i wysokiej siły ofensywnej20, to nieuchronnym efektem jest zalanie podupadłego państwa irygacyjnego przez koczowniczych najeźdźców i ustanowienie nowej dynastii nomadycznej. Jeśli brakuje impulsu zewnętrznego, a rozkład zaszedł dosta­

tecznie daleko, to następuje upadek z przyazyh czysto wewnętrznych. Tak czy owak to jednak wewnętrzny mechanizm kryzysowy rozbija spoistość budowli społeczeństwa orientalnego 1 przysposabia ją albo do wojny domowej, albo

do klęski zewnętrznej.

Odmianą przedstawionego właśnie przypadku jest umocnienie własności ziemskiej w rękach pojedynczych elementów panującej biurokracji, które w

zależności od empirycznych warunków mogą na skutek swej silnej pozycji mi­

litarnej, kapłańskiej czy administracyjnej zdobyć odpowiednie możliwości zawłaszczania. Świątynie mogą zagarnąć wiele ziemi, odprowadzając niewielkie podatki lub w ogóle ich nie płacąc. Wysocy urzędnicy lokalni mogą otrzymy­

wać ziemię jako szczególny podarunek lub regularną zapłatę, a nadanie takie 17 "Podatki wzrastają i ściągane są bez jakichkolwiek reguł /.../, szantaż i samowola urzędników sięgają bezczelności, a budowle publiczne, kanały i tamy popadają w ruinę." A. Erman i H. Ranke: Ägypten..., s. 56/. 18 L.D. Barnett: Antiquities of India. London 1913, s. 104. 19 D. Pant: The Commercial Policy of the Moguls. Bombay 1930, s. 225 i n. 20 Jeśli chodzi o problem społeczeństw nomadycznych, to ostatnio ukazała się cała grupa godnych uwagi przyczynków do niego, których.krytycznego prze­ glądu dokonał O. Lattimore w: The Geographical Factor in Mongol History. "Geographical Journal" XCI, 1, 1938. Patrz także: Idem:■Origins of the Great Wall of China. "Geographical Review" XXVII, 3 , 1937, a także re­ cenzję Lattimora pracy F. Grenarda "Gengis-Khan" w "Pacific Affairs" X, 4, 1937. Lattimore wnosi ważne elementy do wyjaśnienia relacji między tymi dwoma cyklami, która ma ogromne znaczenie dla wyjaśnienia kluczowych praw społecznych dziejów Azji /1 Afryki/. Wydaje się niewątpliwe, że rozkład orientalnych społeczeństw agrarnych -tzn, rozwój ich sprzeczności - wpły­ wa pobudzająco i konsolidująco na graniczny kompleks nomadyczny. W tym sen­ sie cykl nomadyczny można by wyprowadzić z cyklu "orientalnego", podobnie jak rozwój bakterii można wyprowadzić .z postępującej słabości jej nosicie­ la. Dalsze badania empiryczne - i teoretyczne - muszą wykazać, jak dalece jest to relacja istotna czy może wręcz główna.

Teoria społeczeństwa orientalnego

273

pomyślane jako czasowe, może na skutek stosunków ekonomiczno-politycznych

zamienić się w trwałe posiadanie*. Powstają tu formy z punktu wadzenia poli­ tycznego podobne do feudalnych. Z ekonomicznego punktu widzenia, wraz ze spadkiem dochodu władzy centralnej, zmniejsza się jej zdolność do spełnia­

nia jej specyficznie orientalnych zadań w procesie produkcji rolnej. Wyda-

je się, że w Egipcie pod koniec Starego Państwa, przed najazdem Hyksosów, przed przejęciem władzy przez kapłanów Amona i przed wejściem Aleksandra

władza centralna za każdym razem była w ten sposób osłabiana

.

Wszystkie te przypadki należą do tego samego typu podstawowego, choć

ujawniają się w nich bardzo poważne modyfikacje. Za każdym razem kryzys

wyrasta ze sprzeczności w obrębie orientalnej biurokracji, która nie toleruje obok siebie innych grup ekonomicznych albo toleruje je tylko jako peryferyj­

ne. Chiny, stanowiące typ B, na skutek dużo luźniejszej formy fundamental­ nej bazy irygacyjnej21 22\ stanowiły szczególnie korzystny grunt nie tylko dla ukształtowania się odśrodkowych elementów w panującej biurokracji, ale także

dla wzrostu wpływowych grup niebiurokratycznych. Wyższa mobilizacja własnoś­ ci ziemskiej była technicznie możliwa, a że ekonomicznie była pożądana z punktu widzenia biurokracji pobierającej podatki, więc została dlatego po­ twierdzona prawnie. Sama biurokracja państwowa mogła tylko częściowo i nie­

doskonale spełniać funkcje niezbędnej burżuazji handlowej. Dlatego też cykl musiał tutaj przyjmować szczególnie skomplikowaną formę. U początku nowej epoki "sektor publiczny* /który stanowią wolni chło­

pi/ jest duży w zestawieniu z "sektorem prywatnym" /obszarników i dzier­ żawców/, jako że upadek starego reżimu zniszczył ogromne ilości chłopów i

wielu właścicieli ziemskich, a duże połacie ziemi uprawnej pozostawił od­ łogiem. Prochłopska polityka, oparta na rozdawaniu ziemi, nasion i narzędzi

oraz na obniżeniu podatków, znowu ściąga na wieś jednostki pozbawione ziemi. Chłopstwo rośnie. Wzrastają zbiory. Wzrasta dochód z podatków. Wzrasta siła

państwa, które zwiększa jeszcze swe początkowe starania o budowę kanałów

i tam. Ale wzlot niesie w sobie zarodki upadku. Wraz ze wzrostem dobrobytu

wsi i państwa, wzrasta zysk kupców i dochód urzędników. Zakumulowane płynne bogactwo prze ku temu, by przekształcić się w formę stałą: w ziemię. Sektor prywatny rozszerza się, a wraz z nim ta część chłopstwa, która w cieniu

prywatnych właścicieli ziemskich kryje się przed bezpośrednim uciskiem po­ datkowym. Ale spośród właścicieli ziemskich podatki płacą tylko słabi i mali.

Aktualni i byli urzędnicy, którzy posiadają ziemię oraz potężni kupcy-obszarnicy płacą małe podatki lub nie płacą ich wcale. Dlatego wzrostowi zak­ resu sektora prywatnego towarzyszy spadek dochodu publicznego. Zmniejsza się

zdolność państwa do spełnienia ciążących na nim funkcji ekonomicznych.

Mniej daje chłopom, ale zabiera im więcej. Podatki wzrastają, a przez to

wzrasta też - circulus vitiosus - skłonność wolnych chłopów do ucieczki z sektora publicznego w sektor prywatny, tzn. do przekazywania ziemi prywat­

21 Por. A. Erman i H. Ranke: Ägypten..., s. 42 i n.; G. Maspero: The Strug­ gle..., s. 50 i n. oraz 561 jak też M. Rostovtzeff: A Large Estate in Egypt in the Third Century B.C. "University of Wisconsin Studies" Nr 6, 1922, s. 208 i n. 22 K.A. Wittfogel: Wirtschaft..., s. 2 0 i n.

274

Karl A. Wittfogel

nemu właścicielowi /ewentualnie klasztorowi/, by wyrwać się w ten sposób

spod samowoli poborcy podatkowego. Jednocześnie, wraz z postępującym upad­ kiem społecznie uwarunkowanej siły wytwórczej, budownictwa wodnego, wzrasta

ucisk także w sektorze prywatnym. Początkowo lokalne niepokoje chłopskie przybierają coraz większe rozmiary. Postawa osłabionego wewnętrznie reżi­ mu - którego elementy odśrodkowe tworzą destruktywny blok interesów z kup­

cami -obszarnikami i ewewntualnie z czystymi posiadaczami ziemskimi - staje się coraz bardziej niepewna, jego moralność - coraz bardziej cyniczna, a

praktyka podatkowa - coraz bardziej okrutna. Powstanie, któremu przewodzą nie*

skompromitowane grupy ze starej klasy zwierzchniej, albo najazd nomadów, albo też kombinacja obu tych czynników przynoszą tylko zwieńczenie tego, co gruntownie przygotowało błędne koło ekonomii: obalenie dynastii, na której

ruinach przywódca zwycięskiego ruchu, wysuwając program reform, na nowo usadawia się jako absolutny zwierzchnik odmłodzonej, ale naturalnie niezmie­

nionej co do zasady, despotii orientalnej.

W przypadku Chin postacie, w jakich występuje sektor prywatny, można określić jakę pół-feudalne, czy. lepiej, jako pseudo-feudalne. Lepiej jest je określić jako pseudo-feudalne, gdyż jeśli - jak w przypadku dzierżawy - z

zasady brak jest momentu trwałej zależności osobistej, nie można mówić o stosunkach prawdziwie feudalnych, których społeczny rdzeń charakteryzowany jest przez osobiste stosunki panowania i przez zasadę zwierzchnictwa. Nawet gdyby postacie takie - a w Egipcie 1 Mezopotamii znalazły one przynajmniej

przejściowe odpowiedniki - miały charakter w pełni feudalny, to 1 tak nie

uczyniłyby feudalnym samego społeczeństwa. Nie są one bowiem nośnikiem po­

rządku społecznego, lecz Wstrząsają nim, są elementem zakłócającym, który swój punkt szczytowy osiąga w momencie jawnego kryzysu, a wraz z jego roz­

wiązaniem albo j.est całkowicie usuwany /jak w Egipcie/, albo może być przy­

najmniej istotnie zredukowany /jak w Chinach/. Różne porządki społeczne ma­

ją pewne wykraczające poza nie cechy, które są im wspólne; jest tak ze świa­ tem feudalnym i ze światem współczesnego kapitalizmu, jest tak z feudallzmem i niewolnictwem, jest tak też z pewnością ze społeczeństwem orientalnym i

ze społeczeństwem feudalnym. Niemniej tego typu relacje i przekroje nie zno­

szą zasadniczych 1 istotnych różnic, a tylko umieszczają je we właściwym

świetle. Tylko porównawcza analiza krytyczna społeczeństwa ustala, jakie momenty danego organizmu społecznego są główne, a jakie drugorzędne. Te pierwsze nadają owemu organizmowi pozycję i formę, jak i jego specyficzne zabarwienie historyczne. Gdy naukowe badanie kryzysu ukazuje circulus vi­ tiosus w podstawowych formach organizmu społecznego, to zarazem odsłania

głębszy stosunek momentów dominujących, stosunek, który jednoznacznie ujaw­ nia. się właśnie w procesie rozwoju kryzysu.

5. Dlaczego nie ma samodzielnego rozwoju w kierunku kapitalizmu industrialnego? Odkrycie mechanizmu kryzysu, który przebiega w formie circulus vitio­

sus implikuje pewną inną zasadę, ukazującą tylko szczególną stronę tego pro­

cesu: kryzysy rolne i polityczne poruszają się w błędnym kole, nie zaś w spirali, jakiekolwiek miałyby być jej zwoje. Społeczno-ekonomiczny system

Teoria społeczeństwa orientalnego

275

reprodukuje się, zamiast się rozwijać. Dlaczego?

Dla Eduarda Meyera pytanie o przyczynę dwoistego rozwoju świata późno-

rzymskiego było jednym z najważniejszych problemów historii. W odniesieniu do dziejów świata zachodniego nie było to być może zupenie pozbawione racji.

W odniesieniu do całych dziejów ludzkości pojawiają się szersze, bardziej rozległe.pytania. Jednym z najbardziej kluczowych jest pytanie o istotę stagnacji Orientu i industrialnego rozwoju Zachodu.

Stosunkowo mało było prób naukowej odpowiedzi na to pytanie, .szczegól­ nie w literaturze zachodniej. Ten stan rzeczy wynika z dwóch istotnych przy­ czyn: po pierwsze, z zaściankowego zawężenia spojrzenia do Zachodu lub

Wschodu /z czym łączy się nieznajomość podstawowych faktów/; po drugie, z niewystarczającego przygotowania teoretycznego do rozwiązania tego pro­

blemu. Oba te momenty wzajemnie się warunkuj.ą i wzmacniają. Spośród prób interpretacji, które poprzedziły odpowiedzi nauk społecz­ nych, bardzo znana jest próba Spenglera.- Także w literaturze wschodniej - np. w chińskiej - znajdujemy podejścia bardzo podobne do jego próby odpo­

wiadania na pytania o społeczeństwo przy pomocy biologii, do jego teorii 23 "starzenia się" kompleksów historycznych . Wspominamy o tej grupie "teorii" tylko dlatego, że pokazują one, iż część tych, którzy zainteresowani są sa­

mą tą kwestią, nie doszła jeszcze nawet do rozpoznania specyficznie ludz­ kiego charakteru problemów ludzkiego społeczeństwa. W innej rubryce powinny

być przedstawione i przeanalizowane próby rozwiązania tego problemu przez nauki społeczne we właściwym sensie. Gdy pominąć teoretyków społeczeństwa

orientalnego, to jeśli w próbach tych usiłuje się naukowo wyjaśnić fenomen ekonomicznej stagnacji, podkreśla się albo czynnik geograficzny /w sensie 24 techniki wymiany: brak wymiany i rynków/ , albo czynnik przyrodoznawczotechniczny /brak nauk przyrodniczych lub ich nikły rozwój, fakt, że nie 25 , albo czynniki konsumpcji i rynku łącznie:

odkryto maszyny parowej/

"Odmienność potrzeb konsumpcyjnych na Wschodzie wobec wszystkich innych krajów świata"itd.

Punktem wyjścia wszystkich tych prób jest zjawisko cyrkulacji lub trans­

portu. Dotyczy to również Interesującej próby Ch'en Hsiaochianga, która porównując geograficzne utrudnienie wymiany doprowadza tylko do ich subiek27 tywnego spetryfikowania . Próba Ch'ena, podobnie jak wszystkie inne pokrew­

ne jej teorie, dowodzi, że także w tej sferze ciągle jeszcze prawie nie pró­ buje się podejmować analizy decydujących sił wytwórczych, tzn, analizy rzeczy­

wistych korzeni ekonomicznych. W istocie jednak - w naszym przeświadczeniu - tylko od tej strony można skutecznie przygotować naukową odpowiedź na

postawione pytanie. Należy ujawnić zasadniczą strukturę sił wytwórczych, które za każdym razem krystalizują się w obrębie specyficznego sposobu pro­

dukcji. W tabeli podanej na początku staraliśmy się pokazać, w jakim stopniu

feudalna produkcja rolna opiera się na zasadniczo innym typie sił wytwórczych

niż azjatycki sposób produkcji. 23 Patrz zestawienie tej grupy interpretacji u: Cz'en Hsiao-chiang: Studia..., s. 457 i n. 24 Ibidem, s. 461 i n. 25 Guo Moruo: Studia nad społeczeństwem starochińskim. W jęz. chińskim. Wyd. 5. Szanghaj 1931, s. 21. 26 Max Weber: Wirtschaftsgeschichte. Tübingen 1923, s. 123 i n. 27 Cz'en Hsiao-chiang: Studia..., s. 467 i n.

276

Karl A. Wittfogel

Orient dopracował się zastosowania specyficznego typu sił wytwórczych, uwarunkowanych przez przyrodę i przez kulturę /woda irygacyjna, urządzenia irygacyjne, intensywna praca ręczna/, do których bardziej ekstensywny Za­

chód nie doszedł albo dochodził tylko sporadycznie. Dlatego w sferze Wscho­ du osiąga się - nie absolutnie, lecz ujmując to jako tendencję - wyższą

wydajność pracy na roli niż na Zachodzie * Tam, gdzie dokonuje się to w dużej skali, uzyskiwanie tego efektu oparte jest na pracach publicznych przybiera­

jących duże rozmiary. Wytwarzana w ten sposób nowa społeczna siła wytwórcza ma specyficzne oddziaływanie społeczne i polityczne. O ile w obrębie stosun­

ków w feudalnym rolnictwie Zachodu, ze względu na zdecetralizowany, zatomi­ zowany charakter tamtejszego sposobu produkcji, nie są potrzebne wyższe cen­ tra techniczne, administracyjne i intelektualne /astronomia/, o tyle na

Wschodzie stają się one conditio sine qua non prostej reprodukcji życia rol­ niczego w ogóle. Tak więc centrum polityczne w Oriencie jest, z jednej stro­

ny, ekonomicznie nieporównanie bardziej ważne, a zarazem z drugiej - jest nieporównanie bardziej potężne, gdyż tak czy owak jest - w przeciwieństwie do

świata feudalnego - bliższe masie chłopów /a w każdym razie ich większoś­ ci/ i może dla siebie wykorzystywać ich pracę. Zatem orientalna władza cen­ tralna żyje z dochodu pochodzącego z renty gruntowej w o wiele większym

stopniu niż np. absolutyzm zachodni /i japoński/, który dużą część renty gruntowej musi pozostawiać panom feudalnym jako ich zasadniczy dochód, na­

wet po ich politycznym obezwładnieniu. Tu leży uzasadnienie luksusu i zdu­ miewającej potęgi absolutyzmu orientalnego w porównaniu z absolutyzmem

zachodnim. Na Zachodzie przejście do form kapitału handlowego, który inwestuje w przemyśle, i do kapitalistycznego szczebla produkcji przemysłowej nastąpi­

ło w miastach, które w ciągu agresywnych walk potrafiły uzyskać mniejszą

czy

większą samodzielność polityczną. Pojawiło się prawne bezpieczeństwo

mieszczan. Nadwyżka z działalności rzemieślniczej i handlowej pozostawała

w rękach warstw mieszczańskich, pod których kontrolą proces ten się dokony­

wał. Dlatego Istniały i ekonomiczne, i polityczne możliwości akumulacji kapitału: nadwyżka nie była odbierana w postaci podatku ani rabowana, ani

przywłaszczana jako pseudopożyczka. Poza tym przemysłowe ąiły wytwórcze

mogły się rozwijać nie oddziaływując negatywnie na rolnicze zaplecze - w

którego miejskich porach toczył się nowy proces - zaś absolutystyczna wła­

dza musiała się stawać tym gorliwszą rzeczniczką postępu industrialnego, im lepiej widziała, że to tutaj - w przeciwieństwie do feudalnie zoriento­ wanej wsi - dwór i administracja państwowa mogą się spodziewać w długiej perspektywie nowych i wielkich źródeł dochodu i siły.

Zupełnie inaczej w "Oriencie". Miejskie cantra były tutaj zarazem cen­ trami administracyjnymi i centrami reprodukcji, albo przeważającej części,

albo całości życia rolniczego. Kto w celu uzyskania swobód mieszczańskich

usuwał władzę centralną z miast, godził w produkcyjny system nerwowy rol­ niczego zaplecza. Przy tym typie produkcji miasto jest centrum organizują­

cym działalność tych właśnie elementów produkcji wiejskiej, które same stano­ wią istotę owego typu. Ale pozycja orientalnego miasta administrującego

jest odmienna nie tylko w bezpośrednim sensie produkcyjno-technicznym. Jest także odmienna ze względu na podział materialnego produktu dodatkowego.

Teoria społeczeństwa orientalnego

277

Orientalny absolutyzm, usadowiony w centrum społeczno-ekonomicznym i albo całkowicie niszczący, albo istotnie ograniczający egzystencję feudalnych rentierów, wraz z władzą nad zasadniczą częścią produktu chłopskiego zdo­ bywa też nieporównanie większą władzę nad produktem miejskim. Wschodni 28 rzemieślnik-służący i samodzielny rzemieślnik Zachodu są produktem różnych

procesów rozwojowych, w których toku jedna strona trwale /przez podatki/

jest utrzymywana na poziomie minimum egzystencjalnego, podczas gdy druga znakomicie uczy się bronić politycznie i militarnie przed takim loisem.

Orient w ogóle utrudnił akumulację kapitału kupieckiego, choć co praw­ da nigdy jej całkowicie nie przeszkodził, jako że funkcjonowanie tego kapi­ tału jest niezb dne. Wskutek idącego w innym kierunku zasadniczego ruchu pro­ dukcji rolnej i przemysłowej, od samego początku niewielka była chęć kupców

do tego, by produkować na sposób przemysłu kapitalistycznego. Ponieważ rozwinięte społeczeństwo orientalne wraz z wyzwoleniem chłopa i komasacją ziemi często /nie zawsze/ otwierało przed nagromadzonymi zyskami kupiec­

kimi możliwości innego typu lokat /zakup bierni/, dlatego też i dla samych kupców dostosowanie się do tego typu gospodarki było bardziej oczywiste;

Typu, którego zresztą,

z podanych wyżej przyczyn, rzemieślnicy i kupcy ani

nie potrafili, ani nie chcieli przekraczać.

Rozwój zachodniego kapitalizmu industrialnego nastąpił zatem dlatego,

że tamtejsza struktura rolniczych sił wytwórczych, stojąca na niższym po­ ziomie, ale przede wszystkim bardziej luźna i zdecentralizowana, stworzyła ekonomiczne, socjologiczne i polityczne możliwości rozpoczęcia akumulacji

kapitału, a jednocześnie sprawiła, że była ona korzystna dla najbardziej

znaczących grup. Tymczasem bardziej scentralizowana struktura orientalnego, bąrdziej wydajnego porządku agrarnego musiała działać w przeciwnym kierunku:

na rzecz reprodukcji istniejącego porządku, na rzecz stagnacji. Wstrząsy społeczeństwa orientalnego - pokazywaliśmy ich podłoże eko­

nomiczne - nie wyprowadzają poza to społeczeństwo, gdy porządek państwowy skupiający się na "Public Works" nie zaprawia mieszczan i chłopów do zrywu ku,nowemu porządkowi społecznemu. Początkowo przeważająca, i później jeszcze

występująca naturalna forma produkcji wiejskiej, ścisły związek drobnej gos­

podarki rolnej z przemysłem chałupniczym z jednej strony wzmacniają względ­ ne oddzielenie wsi od miasta, a z drugiej - dają systemowi jako całości

solidną ekonomiczną osłonę zaplecza. Zgodnie z tym, niezależnie od wszystkich cyklicznych załamań, społeczeństwa azjatyckie - jeśli tylko nie zostały fi­

zycznie zduszone z zewnątrz - mogły się w zasadzie odrodzić po najstrasz29 . Oto klasyczny typ społeczeństwa, które się nie

liwszych spustoszeniach

rozwija, lecz reprodukuje, typ społeczeństwa stacjonarnego.

28 K.A. Wittfogel: Wirtschaft..., s. 572. 29 K. Marks: Brytyjskie panowanie w Indiach. MED. T.9. Por. także li’st Marksa do Engelsa z 14 czerwca 1853, w którym kwestię istnienia wielkiej prywatnej własności ziemskiej na Wschodzie określa on - nie rozstrzyga­ jąc jej “ jako wielką kwestię sporną.

278

Karl A. Wittfogel

C.

Obraz

ludzkości

W tym punkcie trzeba na razie zakończyć analizę, nie dlatego, iżbyśmy odpowiedzieli na wszystkie pytania - wiele pytań jest jeszcze nierozstrzyg­

niętych i to z konieczności - lecz dlatego, że chwilowo przekroczyliśmy krąg zasadniczych problemów. Zanim przejdziemy do nowych konkretnych badań,

wskazany jest krótki rzut oka wstecz. Wokół pierwotnej postaci teorii społeczeństwa orientalnego zrodziło się wiele nieporozumień. Jak długo nie odróżniano prostego społeczeństwa orientalnego od społeczeństwa rozwiniętego, wydawało się, że cała ta kon­

cepcja jest nieużyteczna. Starając się zastąpić ją czymś, usiłowano tłuma­ czyć społeczne organizmy Wschodu jako handlowo-kapitalistyczne bądź też

feudalne czy półfeudalne. To, co mogło być najprostszą rzeczą na świecie, stało się rzeczą najbardziej zawiłą. Nie tylko rozbito interpretację samego

społeczeństwa orientalnego, ale zarazem zagubiono też naukową interpretację podstawowych stosunków społecznych feudalizmu. Jeśli mianowicie wszystkie

możliwe stosunki nie oparte na poddaństwie obarczono pojęciem "feudalny", to stosunkom tym odbierano ich specyficzny sens, a pojęciu - jego merytorycz­ ne znaczenie. Przez to niszczono także Istotne elementy samej społeczno-eko­ nomicznej metody historycznej. Gdy nastąpił metodologiczny odwrót od analizy

materialnych fundamentów - którą upraszczając nazwano mechaniczno-geogra-

ficzną - złamano naukowe narzędzie, umożliwiające przeprowadzenie rzeczywis­ tej analizy społecznej. Druga droga prowadzi do rozwikłania sprzeczności zawartych w pierwot­

nej formie teorii. Może zaś do tego doprowadzić, gdyż analiza wychodząca od źródeł, tzn. od sił wytwórczych, bez trudu zapoznaje Istotne i nieistotne

cechy takiej teorii. Poszukując nieznanych początkowo faktów społeczno-his-

torycznych stwierdza się, że dwie pozornie równoczesne formy, a mianowicie

wspólnota wiejska bez prywatnej własności ziemi i wielka własność ziemska z chłopami najemnymi, stanowią tylko dwa szczeble rozwojowe tej samej podsta­

wowej zasady. Stwierdzenie takie nie rozbija koncepcji owej zasady podsta­

wowej, ale w pełni potwierdza jej głębię i płodność. Jeśli bowiem dokładnie przeanalizować teorię społeczeństwa orientalne­

go, to okazuje się ona niezwykle twórcza. Wskazuje ona klucz do rozwiązania

całej grupy pytań dotyczących rozwoju historycznego, a mających kluczowe zna­ czenie, pytań, które długo wydawały się pozbawione odpowiedzi. Naukowo zos-

taje uznane, że koniecznym elementem całościowego ruchu historycznego jest nie tylko rozwój, ale także i stagnacja. Widoczne stają się przyczyny i for­ my stagnacji, i nawet jeśli wstępna analiza - taka jak nasza - w żadnej mierze

nie porywa się na to, by móc udzielić ostatecznej odpowiedzi na wszystk .e pytania, to jednak wierzymy, że dzięki takim metodom roboczym otwiera się droga do rozwiązania kluczowych problemów społeczno-historycznych.

Powinny dać się wyjaśnić stagnacja i rozwój społeczeństw zawłaszczających.

Teoria społeczeństwa orientalnego

279

Wierzymy, że dadzą się wyjaśnićMożna określić dwojaki rozwój antyku. Można określić zasadę rozwoju, typy stagnacji świata orientalnego, jak i

specyficzny, wcale nie "normalny" ani "zrozumiały sam przez się" gwałtowny

rozwój Zachodu do współczesnego porządku industrialnego. Dzięki wskazanym przez nas zasadom możliwe jest również przeprowadzenie odróżnień między wielkimi współczesnymi społeczeństwami industrialnymi30 31. W ten sposób

/a jak sądzimy: tylko w ten sposób/ można nawet przeprowadzić odróżnienie w

ramach struktury następnego szczebla rozwoju społecznego. Przy uwzględnieniu zaniedbywanego wielkiego sektora wschodniego znowu

zrasta się w jedność obraz ludzkości w całości jej ruchów historycznych, ślepych zaułków i dróg postępu. Naszym doraźnym celem jest zbudowanie zasad­

niczej i konkretnej analizy społecznej Orientu. Jeśli jednak w ten sposób obstajemy za pogłębieniem naukowych badań społeczno-ekonomicznych Orientu,

obstajemy w istocie za pogłębionym ujęciem obrazu całej ludzkości.

Z niemieckiego przełożył:

JERZY ŁOZIŃSKI

30 K.A. Wittfogel: Die natürlichen Ursachen... "Archiv für Sozialwissen­ schaft und Sozialpolitik" R. 67: 1932, s. 488. Obok podawanych tam momen­ tów, do tych samych skutków prowadzi oczywiście zbyt skąpe lub nadmierne rozprzestrzanienie się flory i fauny na obszarach, do których dostęp od centrów wy szego rozwoju ekonomicznego i politycznego jest ciężki lub w ogóle go nie ma/kraje nedbrzeżne Ameryki Północnej i Południowej, tro­ pikalne lasy pierwotne Ameryki Południowej, Afryki Centralnej oraz Pół­ nocnej i Południowej Azji/. 31 Ibidem, s. 715 i n.

MAX HORKHEIMER

Żydzi i Europa

Gdy ktoś chce wyjaśnić antysemityzm, musi brać pod uwagę narodowy socja­

lizm. Jeśli nie ma się. pojęcia o tym, co wydarzyło się w Niemczech, rozważa­ nia o antysemityzmie w Syjamie czy w Afryce są bezsensowne. Nowy antysemityzm jest zwiastunem porządku totalitarnego, w który przekształcił się porządek łiberalistyczny. Wymaga tego załamanie się tendencji rozwojowych kapitału.

Ale wydaje się, jakby wygnanych intelektualistów ograbiono nie tylko z praw

obywatelskich, ale i z rozsądku. Myślenie, jedyna godna ich postawa, prze­ stało się cieszyć zaufaniem. "Żargon żydowsko-heglowski", który niegdyś roz­

ciągał się od Londynu po lewicę niemiecką - ale już wkówczas musiał być prze­

kładany na donośny głos funkcjonariuszy związkowych - jest dziś powszechnie uważany za dziwaczny. Z głębokim westchnieniem intelektualiści odrzucają nieporęczny oręż i powracają do neohumanizmu, do osobowości Goethego, do prawdziwych Niemiec i do innych skarbów kultury. Międzynarodowa solidarność

zawiodła. Ponieważ nie nastąpiła rewolucja światowa, nic nie są warte teore­

tyczne pomysły, którym wydawała się ona ratunkiem przed barbarzyństwem. Dziś, ponieważ rzeczywiście doszło do barbarzyństwa, ponieważ harmonijność i moż­

liwości rozwoju społeczeństwa kapitalistycznego odsłoniły swą iluzoryczność - którą od dawna demaskowała krytyka gospodarki wolnorynkowej - ponieważ po­ mimo i na skutek postępu technicznego kryzys - zgodnie z przewidywaniami -

- stał się permanentny, zaś potomkowie wolnych przedsiębiorców mogą utrzymać

swą pozycję tylko przy likwidacji swobód obywatelskich, dziś literaccy prze­ ciwnicy społeczeństwa totalitarnego wychwalają stan rzeczy, któremu zawdzię­

czają jego powstanie i odrzucają teorię, która wyjawiała tajemnicę tego sta­ nu rzeczy, gdy był jeszcze czas. Nikt nie może oczekiwać, że emigranci będą wytykać-wady światu, który

wytworzył z siebie faszyzm, tam właśnie, gdzie zapewnia im on jeszcze azyl.

Kto jednak nie chce mówić o kapitalizmie, powinien także milczeć o faszyzmie. Doświadczenia dzisiejszych przyjaciół angielskich są lepsze od doświadczeń

Fryderyka Wielkiego ze złośliwcem Voltairem. I chociaż wznoszony przez inte­

lektualistów hymn na cześć liberalizmu często jest spóźniony, gdyż kraje szybciej przekształcają się w totalitarne, niż książki znajdują wydawców, to

jednak nie porzucają nadziei, że gdzieś tam reforma kapitalizmu dokonuje się w sposób bardziej łagodny niż w Niemczech, zatem obcokrajowcy z dobrymi re-

Max Horkheimer: Die Juden una Europa. "Zeitschrift fflr Sozialforschung" 1939 z. 1-2, s. 115-136.

282

Max Horkheimer

komendacjarał mają jeszcźe przed sobą jakieś perspektywy. Ale porządek tota­ litarny nie jest niczym Innym, niż swym poprzednikiem, który utracił hamul­

ce. Podobnie jak starcy stają się źli, acz byli takimi w istocie zawsze, tak 1 panowanie klasowe przyjmuje u końca epoki formę wspólnoty narodowej.

Teoria rozbiła mit harmonii interesów; liberalistyczny proces gospodarczy po­ kazywała jako reprodukcję stosunków panowania za pośrednictwem swobodnych

umów, które były wymuszane przez nierównośó własności. Teraz usunięto zapośredniczenie. Faszyzm'jest prawdą współczesnego społeczeństwa od początku uchwytywaną przez teorię. Nadajé on trwałą postać różnicom, które na koniec wytworzyło prawo własności.

Dla poznania faszyzmu nie trzeba rewidować teorii ekonomicznej. Równa i

sprawiedliwa wymiana sama się doprowadził^ do absurdu, a porządek totalitar­ ny jest owym absurdem. Przejście od liberalizmu dokonało się w sposób kon­

sekwentny i nie tak gwałtowanie, jak przejście od systemu merkantylistycznego w wiek XIX. Te same tendencje ekonomiczne, które poprzez mechanizm kon­ kurencji prą do coraz wyższej wytwórczości pracy, przekształcają się w siły społecznej dezorganizacji. Duma.liberalizmu, niezwykle rozwinięty technicz­

nie przemysł, unicestwia

jego zasadę, skoro sprzedaż siły roboczej jest nie­

możliwa dla dużej części ludności. Reprodukcja istniejącego porządku na dro­

dze omijającej rynek pracy jest nieracjonalna. Poprzednio mieszczaństwo by­ ło zdecentralizowanym ekonomicznie, wielogłowym władcą; rozszerzenie działal­ ności było dla każdego przedsiębiorcy warunkiem zwiększania udziału w społecz­

nej wartości dodatkowej. Przedsiębiorca potrzebował robotników, aby sprostać walce konkurencyjnej. W epoce monopoli nieograniczone inwestowanie coraz to nowych kapitałów nie obiecuje już wielkich przyrostów zysku. Ilość robotni­ ków, którzy są źródłem wartości dodatkowej, spada w porwónaniu z obsługiwa­

nym przez nich aparatem. W czasach najnowszych produkcja przemysłowa istnia­ ła tylko jako warunek zysku, jako warunek rozszerzania władzy, jaką grupy i

jednostki sprawują nad ludzką pracą. Głód sam przez się nie stanowi jeszcze przyczyny wytwarzania artykułów żywnościowych. Produkować na rzecz potrzeb, które skądinąd nie mają pokrycia pieniężnego, produkować dla bezrobotnych

mas - to przeczyłoby prawu ekonomii i religii, które podtrzymuje istniejący porządek: bez pracy nie ma Chleba. Także i fasada zdradza anachroniczność gospodarki rynkowej. We wszyst­

kich krajach szyldy reklamowe są jej pomnikami. Ich wymowa jest śmieszna.

Do przechodniów przemawiają one w kłamliwie życzliwym żargonie, jak głupi

dorośli do dzieci czy zwierząt. Także masy - tak jak i dzieci - łudzi się czymś: jakoby miały jako samodzielne podmioty swobodę wyboru towarów. Jed­

nak wybór jest już w dużej mierze podyktowany. Od dziesięcioleci są całe dziedziny konsumpcji, w których zmieniają się tylko etykiety. Radujący oczy

pstry świat gatunków istnieje tylko na papierze. Reklama zawsze była wpraw­ dzie charakterystyczna dla burżuazyjnej gospodarki towarowej jako jej faux

frais, ale uprzednio spełniała rolę postępową jako narzędzie rozszerzania potrzeb. Dzisiaj nabywcy okazuje się jeszcze ideologiczny szacunek, ale nawet nie powinien weń wierzyć. Rozumie on już, że reklamę artykułów wielkich firm powinien traktować jako hasła narodowe, którym nie można odmawiać.

Dyscyplina, do której odwołuje się reklama, odnajduje swe właściwe miejsce

Żydzi i Europa

283

w krajach faszystowskich. Z plakatów ludzie dowiadują się tam, czym są na­

prawdę: żołnierzami. Reklama staje się słuszna. Ścisły nakaz państwowy, który podczas wyborów totalitarnych grozi ze wszystkich ścian, dokładniej odpowiada współczesnej organizacji gospodarki, niż niegdysiajsze różnobarw­ ne efekty świetlne w centrach handlowych i w dzielnicach rozrywkowych świata. Dobrzy Europejczycy pośród polityków tworzą iluzoryczne programy poli­ tyczne. W końcowej fazie liberalizmu nieudolność rozpadającej się gospodar­

ki rynkowej do wyżywienia ludzi chcą oni kompensować zamówieniami .państwowy­

mi, wchodząc w porozumienie z potęgami nakręcającymi gospodarkę, że każdy

będzie miał zaepwnione jakieś utrzymanie. Zapominają, że niechęć do nowych inwestycji nie jest żadnym kaprysem. Przemysłowcy nie mają chęci uruchamiaćswych zakładów - obchodząc podatki, które muszą płacić nazbyt bezstronnemu rządowi - i to tylko w tym celu, by wyciągać z opresji zbankrutowanych chło­

pów i Innych bezrobotnych. Z punktu widzenia klasy takie postępowanie nie opłacałoby się. I choć przychylni rządowi ekonomiści mogą bardzo wmawiać

przedsiębiorcom, że to im się opłaca, wielcy tego świata z lepszym instynk­

tem wyczuwają swe interesy 1 wyższe cele mają na oku niż licha koniunktura

ze strajkami i z tym wszystkim, co należy jeszcze do proletariackiej walki

klasowej. Politycy, którzy chcieliby liberalizm - na dobre już ugodzony - kierować jeszcze na drogę bardziej humanitarną zapominają o jego specyfice. Mogą być wykształceni, mogą być otoczeni-przez ekspertów, a jednak ich zamiar

jest absurdalny: chcą podporządkować ogółowi warstwę, której partykularne interesy z istoty swej są przeciwstawne interesom powszechnym. Rząd, który

przy pomocy podatków przekształcił przedsiębiorców z obiektów opieki spo­ łecznej w podmioty swobodnych umów o pracę, musi w końcu ulec, gdyż w prze­

ciwnym wypadku, Szbrew własnej woli, z mandatariusza przedsiębiorców wyro-

dziłby się w organ wykonawczy bezrobotnych czy w ogóle warstw zależnych. Zresztą już podatki bliskie konfiskacie - jak na przykład podatek spadko­ wy - które są wymuszane nie tylko przez zwalnianie robotników w przemyśle,

ale i przez nierozwiązany kryzys w rolnictwie, grożą tym, że biedaków kapi­ talistycznych uczynią "wyzyskiwaczami" kapitalistów. W żadnym kraju świata przedsiębiorcy na dłuższą metę nie dopuszczą do takiego odwrócenia stosun­

ków. W parlamentach i w całym życiu publicznym sabotują późnoliberalistyczną politykę opieki społecznej. Nawet gdyby koniunktura wyszła im na dobre, są nieprzejednani: koniunktury już im nie wystarczają. Stosunki produkcji roz­

wijają się wbrew humanitarnym rządom. Pionierzy ze związków przedsiębiorców tworzą nowy aparat. Ich rzecznicy biorą w swe ręce porządek społeczny: za­

miast rozproszonych między poszczególne fabryki kierownictw powstaje totali­ tarna władza interesu partykularnego nad całym narodem. Na jednostki jest przy tym nałożony nowy rygor, który dotyka podstawy społecznych charakterów. Przemienienie uciskanego poszukiwacza zarobku z XIX wieku w gorliwego członka

organizacji faszystowskich przypomina pod względem swej historycznej noś­ ności dokonaną przez reformację przemianę średniowiecznego rzemieślnika

w protestanckiego burżua czy angielskiego nędzarza wiejskiego we współczes^nego robotnika przemysłowego. Ze względu na to przesunięcie fundamentów po­ litycy będący rzecznikami umiarkowanego postępu wydają się reakcyjni.

284

Max Horkheimer

Miejsce wymiany z pracą zajmuje dyktatura nad nią. Jeśli w ostatnich dziesięcioleciach masy z partnerów umowy stały się żebrakami, przedmiotami opieki, to teraz stają się bezpośrednimi przedmiotami panowania. W stadium

przedfaszystowskim zagrażały one porządkowi. W Niemczech nieuniknione wydawa­ ło się przejście do gospodarki, która scaliłaby rozdzielone elementy, a ludzi uczyniłaby właścicielami niewykorzystywanych maszyn i niepotrzebnego

zboża, poważne też wydawało się światowe niebezpieczeństwo socjalizmu. Dla jego wrogów stało otworem wszystko, co tylko miało jakiekolwiek znaczenie w demokratycznej republice. Rządzono w niej przy pomocy koterii, cesarskich urzędników państwowych i białych oficerów. Związki zawodowe przekształciły

się z organów walki klasowej w organa państwowe i pragnęły byó narzędziem rozdziału zapomóg, wychowywania obdarowanych w uległości, mówiąc krótko, pragnęły współdziałać w zniewalaniu. Ale dla władców pomoc ta była podej­

rzana. Gdy niemiecki kapitał znowu podjął politykę imperialistyczną, to - choć dopomogła mu w tym polityczna i związkowa biurokracja robotnicza -

- pozwolił jej upaść. Pomimo najszczerszych chęci nie dojrzała ona do nowych stosunków. Masy należy aktywizować nie w imię podnoszenia poziomu ich życia

i zadaniem aparatu faszystowskiego nie jest to, by jadły, lecz to, by słu­ chały. Rządzenie otrzymało tam inny sens. Zamiast zrutynizowanych funkcjo­

nariuszy używa się pełnych fantazji organizatorów i ekonomów? obce musi im

być błędne koło ideologii wolności i godności ludzkiej..W późnym kapitaliz­

mie narody zamieniają się najpierw w odbiorców zapomóg, a później w zastępy

zwolenników. Jeszcze na długo przed faszystowskim przewrotem, bezrobotni rodzili u

przemysłowców 1 obszarników nieodpartą pokusę, by ich zorganizować dla włas­ nych celów. Jak u początku epoki znowu są do dyspozycji wolne masy, tyle

że nie można ich jak uprzednio zapędzać do manufaktur, gdy minął czas prywat­ nych przedsiębiorstw. Faszystowski agitator zbiera swych ludzi do walki z

demokratycznymi rządami. Skoro w okresie przejściowym inwestowanie w potrzeb­ ną produkcję jest dla kapitału coraz mniej kuszące, to pieniądze przeznacza­ ne są na organizację mas, które chce się oderwać od oświeconego rządu

przedfaszystowskiego. Gdy uda się to w domu, próbuje się.tego w skali między­ narodowej. Państwa faszystowskie także w innych krajach występują jako orga­

nizatorzy sił przeciwnych nieposłusznym rządom. Ich emisariusze przygotowują

grunt dla faszystowskich podbojów; są potomkami chrześcijańskich misjonarzy,

którzy poprzedzali kupców. Dziś to nie angielski, lecz niemiecki imperializm dąży do ekspansji. Jeśli faktycznie faszyzm wyrasta z zasady kapitalizmu, to nie jest tak,

że jest on dostosowany tylko do "ubogich", "nieposiadających" krajów, w przeciwieństwie do krajów zasobnych. Fakt, że narodowy socjalizm był pierwot­ nie wypierany przez zbankrutowane sfery przemysłu, wiąże się ze specyiiką

jego powstania, nie zaś z jego zdolnością do stania się uniwersalną zasadą. Jeszcze w czasach najwyższej rentowności przemysł ciężki, dzięki mocy gos­ podarczej, wymusił swój udział w zyskach całej klasy. Przeciętna stopa zysku, która mu przypadała, stale przekraczała wartość dodatkową powstającą na jego

własnym terenie. Krupp i Thyssen mniej niż ktokolwiek inny byli posłuszni zasadzie konkurencji. Tak więc bankructwo, które na koniec wykazał bilans.

Żydzi i Europa

285

w niczym nie świadczyło o harmonii między przemysłem ciężkim a potrzebami teraźniejszości. Fakt, że na rynku przemysł chemiczny przewyższał przemysł

ciężki pod względem rentowności, ze społecznego punktu widzęnia nie może o niczym przesądzać. Zadaniem, które powstaje w późnym kapitalizmie, jest ta­

kie przemodelowanie ludności w kolektyw dający się zastosować i do celów cy­

wilnych, i do celów wojskowych, by funkcjonował w rękach nowouformowanej klasy panów. Z racji gorszej rentowności pewne części niemieckiego przemys­

łu były po prostu wcześniej od innych skłaniane do forsowania tak .ukierunko­ wanego rozwoju. Zmieniła się klasa panująca. Jej członkowie nie są tożsami z posiadacza­ mi własności kapitalistycznej. Rozproszona większość akcjonariuszy od dawna

dostała się pod kierownictwo dyrektorów. Wraz z rozwojem przedsiębiorstwa od

postaci jednostki ekonomicznej pośród wielu innych konkurujących z nią do nienaruszalnej pozycji społecznej współczesnego koncernu, kierownictwo przed­ siębiorstwa zdobywało absolutną władzę. Skala i zróżnicowanie przedsiębiorstw

wytworzyły biurokrację, której najwyższa warstwa w razie potrzeby wykorzystu­

je kapitał akcjonariuszy przeciw ich własnym celom. Ta sama struktura składu organicaiego

kapitału, która zmniejsza ekonomiczne bodźce do nowych inwes­

tycji, przywódcom umożliwia, dzięki politycznym machinacjom, hamowanie me­ chanizmu produkcyjnego, a nawet unieruchomienie jego trybów, przy czym sami

bardzo tego nie odczuwają. Pensje dyrektorów mogą się czasami wyzwalać od bilansu. Miejsce prawnego posiadacza zajmuje najwyższa biurokracja przemysło­

wa. Okazuje się, że decydujące znaczenie społeczne ma nie nominalna włas­

ność, lecz rzeczywiste rozporządzanie, fizyczna własność. Forma prawna, która rzeczywiście decydowała o szczęściu jednostki, w

sęnsie społecznym zawsze należała do sfery ideologii. Wywłaszczone grupy burżuazji czepiają się dziś zhipostazowanej formy własności prywatnej i de-

nuncjują faszyzm jako nowy bolszewizm, podczas gdy on - odwrotnie - teore­

tycznie hipostazuje formę uspołecznienia własności, zaś w praktyce nie potra­

fił zapobiec monopolizacji aparatu produkcyjnego. Nie stanowi to żadnej is­

totnej różnicy, czy państwo opłaca swych ludzi w formie regulowanego zysku prywatnego czy bezpośrednio w formie płacy urzędniczej. Ideologia faszys­

towska maskuje ten sam stosunek, który maskowała dawna ideologia harmonii, a stosunkiem tym jest panowanie mniejszości na podstawie faktycznego posia­

dania materialnych środków produkcji. Dziś pogoń za zyskiem kończy się tym, czym była zawsze: pogonią za społeczną władzą. Prawdziwa osobowość prawnego właściciela środków produkcji przedstawia mu się jako faszystowski komen­ dant batalionów robotniczych. Społeczne panowanie, którego nie da się utrzy­

mać przy pomocy środków ekonomicznych, gdyż własność prywatna się przeżyła, jest dziś konstytuowane w formie bezpośrednio politycznej. W obliczu tej sy­ tuacji liberalizm, nawet w swej schyłkowej formie, reprezentuje największe możliwe szczęście dla największej ilości ludzi. Ilość bowiem nieszczęścia, którego doznawała większość w kapitalistycznych ojczyznach, jest mniejsza niż ilość nieszczęścia, które dziś koncentruje się na prześladowanych mniej­

szościach. Liberalizmu nie można już przywrócić. Pozostawił po sobie zdemoralizo­ wany, zdradzony przez przywódców proletariat, w którym bezrobotni stanowią

286

Max Horkheimer

swego rodzaju amorficzną klasę, wprost wołającą o narzuconą odgórnie organi­

zację; pozostawił po sobie chłopów, których metody produkcji i formy świado­ mości pozostały daleko w tyle za rozwojem techniki; i pozostawił generałów przemysłu, armii i zarządów, którzy dobrze się rozumieją i w których rękach

spoczywa nowy porządek. x X

X

W krajach faszystowskich górna warstwa powróciła po ponad stuletnim epizodzie liberalistycznym do swych zasadniczych poglądów. W wieku XX egzys­

tencja jednostkowa jest znowu kontrolowana we wszystkich szczegółach. Trudno wydedukować, czy po dynamicznym rozwoju sił w społeczeństwie przemysłowym

możliwe jest trwanie na dłuższą metę ucisku totalitarnego. Wydedukować dawa­

ła się ekonomiczna katastrofa, nie rewolucja. Teoria i praktyka nie są bez­ pośrednio identyczne. Po wojnie kwestia została postawiona praktycznie. Nie­ mieccy robotnicy mieli kwalifikacje po temu, by urządzić świat na nowo. Zostali pokonani. Dopiero boje tej epoki pokażą, w jak wielkim stopniu fa­

szyzm osiągnął swój cel. Przystosowanie się jednostek do niego wyraża także i racjonalne umiejętności. Nie jest wyrazem tępoty to, że po dokonującej się

od 1914 zdradzie własnej biurokracji, po rozwinięciu się partii w okalające świat maszynerie unicestwiające spontaniczność, po wymordowaniu rewolucjonis­

tów robotnicy zajmują neutralną postawę wobec porządku totalitarnego. Wspom­

nienie sprzed czternastu lat bardziej pobudza intelektualistów niż prole­ tariat. Faszyzm ma mu, być może, nie mniej do zaoferowania niż Republika Weimarska, która faszyzm wyhodowała. Społeczeństwo totalitarne ma ekonomiczne szanse na długie trwanie.

Załamania nie są jego bliską perspektywą. Kryzysy były racjonalnymi oznakami, wyobcowaną krytyką gospodarki rynkowej, która to krytyka, choć ślepa, ukie­

runkowana była na potrzeby. W gospodarce totalitarnej i w czasach wojny, 1

w czasach pokoju głód mniej wydaje się zawadą, a bardziej patriotycznym obo­

wiązkiem. Z punktu widzenia ekonomii nie można by przewidzieć końca faszyzmu

jako systemu światowego. Wyzysk reprodukuje się już nie bezplanowo na rynku, lecz w świadomym sprawowaniu władzy. Takie kategorie ekonomii politycznej

jak: wymiana ekwiwalentna, koncentraęja, centralizacja, spadająca stopa zys­ ku itd. także i dziś mają jeszcze rzeczywistą ważność, tyle że osiągnięte

zostało to, co jest ich konsekwencją: koniec ekonomii politycznej. Koncen­

tracja w krajach faszystowskich gwałtownie wzrasta. Weszła ona jednak do prak­

tyki planowej przemocy, która stara się bezpośrednio zapanować nad społecz­ nymi sprzecznościami. Sfera ekonomiczna nie ma już samodzielnej dynamiki.

Swą potęgę traci ona na rzecz tychi którzy są ekonomicznymi potęgami. Fakt, że gospodarka wolnorynkowa zawiodła, ujawnia ogólną niemożliwość dalszego

postępu w formach społeczeństwa antagonistycznego. Faszyzm może przetr ać

pomimo wojny, jeśli narody nie zrozumieją, że wiedza i maszyny, które posia­

dają, mają służyć nie uwiecznianiu władzy i bezprawia, lecz ich własnemu szczęściu. Faszyzm jest wsteczny nie w porównaniu ze zbankrutowaną zasadą

laissez-faire, lecz w porównaniu z tym, co ludzie mogliby osiągnąć.

Faszyzm nie musiałby się lękać żadnych kłopotów, gdyby udało się ogra­ niczyć zbrojenia i podzielić glob, w czym dobrego przykładu dostarczają

Żydzi i Europa

287

koncerny /wystarczy tu wspomnieć o działaniach na rzecz brytyjsko-niemieckiego, a później i europejskiego kartelu węglowego1/. Można założyć niezliczone

fabryki, które dają pracę i chleb, a zarazem nie pozwalają jednostkom, by stały się butne. Mandeville, który wiedział, od czego to zależy, już w po­

czątkach kapitalizmu opisał ostateczny cel dawania pracy przez faszyzm:

"Jest na naszej wyspie roboty na trzysta albo czterysta lat dla ubogich o sto

tysięcy liczniejszych niż obecnie. Po to, by każda część kraju była

użyteczna, a całość należycie zaludniona, trzeba uspławnić wiele rzek i prze­

kopać setki kanałów. Niektóre grunty trzeba osuszyć i zabezpieczyć na przysz­ łość przed zalewem, wiele jałowej gleby trzeba użyźnić i zwiększyć użytecz­ ność tysięcy akrów czyniąc je bardziej dostępnymi. Dii laboribus omnia ven­

dunt. Nie ma tego rodzaju trudności, których pracą i wytrwałością nie można by przezwyciężyć. Najwyższe góry można zwalić w doliny, które czekają goto­

we na ich przyjęcie, i mosty przerzucić można tam, gdzie obecnie strach było­ by o tym pomyśleć"^. "Obowiązkiem państwa jest zaradzać brakom społeczeńst­ wa i ujmować w swe ręce to przede wszystkim, co jest najbardziej zaniedbywa­

ne przez os by prywatne. Najlepszą zasadą jest "klin klinem"; a że w leczeniu

narodowych wad przykład działa skuteczniej niż pouczenie, przeto ciało ustawodawcze powinno uchwalić jakieś wielkie przedsięwzięcia, których urzeczywsitnienie wymagałoby długich wieków 1 olbrzymiej pracy, 1 w ten sposób

przekonać wszystkich, że nic nie zrobi bez troski o najdalszą potomność. Taki krok przykuje do miejsca albo przynajmniej przyczyni się do ustatkowa­ nia lotnego 1 kapryśnego geniusza narodu, przypomni nam, żeśmy się nie dla

siebie tylko urodzili, uczyni ludzi mniej nieufnymi i natchnie ich prawdziwą miłością ojczyzny oraz tkliwym przywiązaniem do ziemi samej - a nic nie jest bardziej potrzebne do tego, by uczynić naród wielkim" . Terror, do którego ucieka się przy tym klasa panująca, od czasów Machla-

vellego jest zalecany przez autorytety. "Dziki zwierz, który określa się mia­ nem narodu, nieuchronnie wymaga żelaznej ręki: byłby on natychmiast zgubio­ ny» gdyby pozwolić mu na uświadomienie sobie własnej siły... Jednostce, któ­

rą się rządzi, nie potrzeba żadnych innych cnót niż cierpliwość i subordynacja; duch, talenty, nauka, to wszystko należy do rządu. Największe niesz­

częście płynie z naruszenia tych zasad. Ginie prawdziwy autorytet rządu, gdy

każdy czuje się powołany do tego, by w nim uczestniczyć; z takiej ekstrawa­ gancji wyrasta zgroza anarchii. Jedynym środkiem, by uniknąć tego niebezpie­

czeństwa, jest jak najmocniejsze ściśnięcie kajdan, wydawanie jak najsurow­ szych praw, zabranianie oświecania ludu, a przede wszystkim fatalnej wolnoś­

ci prasy, która jest źródłem wszystkich wiadomości powodujących rozwydrzenie

ludu, a na koniec - trzymanie w strachu przez ciężkie 1 częste kary ... Pro­ szę sobie nie wyobrażać, że przez lud rozumiem klasę, którą określa się jako trzeci stan; z pewnością nie. Ludem nazywam przekupną i nikczemną klasę,

która, rzucona na naszą Ziemię jak szumowina natury, może egzystować tylko w 4 pocie czół ludzi do niej należących" . Już przed stu laty wiedziano o tym, o1 4 3 2 1 2 3 4

"Frankfurter Zeitung" 2.II.1939 i 9.III.1939. B. Mandeville: Bajka o pszczołach. Warszawa 1957, s. 340. Ibidem, s. 343. D.A.F. de Sade: Histoire de Justine. T. IV. En Hollande 1797, s. 275-278.

288

Max Horkheimer

czym wiedzą narodowi socjaliści. "Ludzi należy gromadzić tylko w kościele lub pod bronią; tu bowiem nie mędrkują, lecz słuchają 1 są posłuszni"^.

Miejsce kościoła Sw. Piotra zajął berliński Sportpalast.

Tymi, którzy twierdzili, że zależność ludu jest przesłanką stabilnych układów, byli nie tylko mętni filozofowie, przez ideologicznych następców

uznani za nieludzkich. Filozofowie tylko, jaśniej określili te stosunki niż idealiści. Stary Kant nie jest dużo bardziej niż Sade czy Bonald przekonany do praw wolnościowych niższych warstw. Zgodnie z praktycznym rozumem, lud

ma być posłuszny jak w więzieniu, z tą tylko różnicą, że oprócz siepaczy pa­ nującej władzy powinien także mieć własne sumienie za strażnika więziennego t

i poganiacza. "Źródło najwyższej władzy jest dla ludu, który jej podlega,

praktycznie niezgłębione: tj. poddany nie powinien o tym źródle mędrkować

w intencji praktycznej. Gdyby bowiem poddany, który pono wykoncypował owo o-

stateczne źródło, chclał się teraz przeciwstawić aktualnie panującej zwierz­ chności, to zgodnie z jej ustawami, czyli z pełnym prawem, zostałby ukarany, zgładzony, bądź /jako wyjęty spod prawa, exlex/ wygnany"5 67 . Kant opowiada się za koncepcją, wedle której."ten, kto względem narodu ma najwyższą wła­

dzę rozkazodawczą i prawodawczą, musi mieć posłuch 1 to posłuch do tego stopnia wolny od jurystycznych zastrzeżeń, że karalne jest już publiczne

rozstrząsanle tytułu pozyskania władzy, karalne jest zatem powątpiewanie w

ten tytuł, by w razie ewentualnych jego niedostatków władzy się przeciwsta­

wiać. Jest to posłuch tak bezwarunkowy, że imperatywem kategorycznym jest to oto: Bądźcie posłuszni /we wszystkim, co nie jest sprzeczne z wewnętrzną moralnością/ zwierzchności, która ma nad wami władzę"?. Ale znawca Kanta wie, że "wewnętrzna moralność" nigdy nie może protestować przeciw ciężkiej pracy nakazanej przez panującą aktualnie władzę.

Faszystowskie upaństwowienie, ustanowienie obok administracji terro­ rystycznego aparatu partyjnego jest przeciwieństwem uspołecznienia. Potem,

tak jak przedtem, całość funkcjonuje na rzecz interesów pewnej trwałej grupy.

Zarządzanie cudzą pracą przez biurokrację jest teraz formalnie ostatnią in­

stancją, a zarządzanie przez konkurujących właścicieli sprowadza się do delegowania, wszelako różnice zamazują się: posiadacze stają się biurokra­

tami, a biurokraci posiadaczami. Na koniec znika sprzeczność między poję­ ciem państwa a pojęciem rządzącego partykularyzmu. Państwo jest aparatem

koalicji przywódców, jest prywatnym narzędziem władzy, a jest nim tym bar­

dziej, im bardziej się usamodzielnia i im bardziej jest ubóstwiane. Zarówno we Włoszech, jak i w Niemczech nastąpiła reprywatyzacja wielkich przedsię­

wzięć ze sfery użyteczności publicznej. W ręce prywatnych spółek przeszły we Włoszech: system elektryczności, monopole telefoniczny i ubezpieczeń na

życie oraz inne instytucje państwowe i miejskie, w Niemczech zaś - przede wszystkim anki8. Profity z tego ciągną oczywiście tylko wielcy. To, e

5 L. de Bonald: Pensées sur dlvers sujets et discours politiques. Oeuvres. T. IV. Paris 1817, s. 147. 6 I. Kantt Die Metaphysik der Sitten. Akademleausgabe. T. VI , s. 318-319. 7 Ibidem, s. 371 «-y 8 Jeśli chodzi o Włochy patrz m.in.: Perroux: Economie corporative et système capitaliste. "Revue d'Economle politique", IX/X 1933; co do Niemiec m.in.: "Frankfurter zeltung" 21.VII.1936 i 26.11.1937.

289

Żydzi 1 Europa

mniejszy przedsiębiorca zostanie wzięty w obronę przez koncern, na dłuższą metę okazuje się czystym szwindlem propagandowym. Coraz bardziej zmniejsza

się ilość spółek, które zarządzają całym przemysłem. Pod powłoczką państwa

wodzowskiego rozgrywa się dzika walka o łup między zainteresowanymi. Elita niemiecka i inne elity europejskie mają wspólny cel, którym jest utrzymywa­

nie w szachu ludności, 1 gdyby nie ten jednoczący związek od dawna wojowały­ by ze sobą we własnych krajach i na zewnątrz nich. W państwach totalitarnych

napięcie to jest tak wielkie, że Niemcy mogłyby się w ciągu jedne} nocy roz­ paść w chaosie walk gangsterskich. W propagandzie narodowosocjalistycznej zarówno gesty tragizmu, jak i ciągłe zapewnianie co do trwałości na tysiąc­

lecia od początku odzwierciedlały poczucie tej słabości. Tylko z tego wzglę­

du, że uzasadniony lęk przed masami ciągle od nowa wszystkich godzi ze sobą, podoficerowie pozwalają się w końcu integrować przez potężniejszych od sie­

bie, a w razie konieczności - masakrować. Bardziej niż kiedykolwiek w kapi­ talizmie za jednością i harmonią kryje się anarchia, a za planowością - za­ tomizowane interesy prywatne. Następuje kompromis, który jest nie mniej przy­

padkowy w stosunku do ludzkich potrzeb niż uprzednio skala cen na wolnym ryn­

ku. Siły powodujące rozdział społecznych energii między różne gałęzie' produk­ cji są równie Irracjonalne - niezależnie od wszelkiego kierownictwa - jak me­

chanizmy produkcji opartej na zysku, które wyrwały się spod ludzkiej władzy.

Wolność wodzów jest takim samym złudzeniem, jak wolność człowieka Interesu; tamten zależał od rynku, ci zależą od ślepych układów. Wodzom tym zbrojenia są dyktowane przez rozgrywki między grupami, trwogę przed własnymi i obcymi narodami, przez zależność od części świata interesów, tak samo jak w społe­

czeństwie przemysłowym powiększanie fabryk dyktowane jest przedsiębiorcom

przez społeczne sprzeczności, a nie przez zmaganie się ludzi z przyrodą. Ro­ zumne zaś społeczeństwo pozwoliłoby określać się tylko

przez ten czynnik.

Stabilność faszyzmu opiera się na sojuszu przeciw rewolucji i na wyłączeniu

ekonomicznych mechanizmów korekcyjnych. Dziś wyostrzona jest jeszcze atomis-

tyczna zasada, wedle której zysk jednej osoby łączył się z nędzą drugiej. W

faszystowskich związkach równość i braterstwo panują tylko na powierzchni.

Walka o awans w barbarzyńskiej hierarchii czyni z towarzyszy potencjalnych przeciwników. Fakt, że w gospodarce wojennej jest więcej miejsc pracy niż

pracowników, nie likwiduje konfliktu wszystkich ze wszystkimi. Jaskrawsze niż dawniej są różnice płac w poszczególnych fabrykach, między mężczyznami i kobietami, między robotnikami i urzędnikami, między różnymi kategoriami pro­ letariuszy. Likwidacja bezrobocia nie przełamała osamotnienia ludzi. Miejsce

obawy przed utratą miejsca pracy zajmuje obawa przed państwem. Strach ato-

mizuje. Dziś, gdy wspólny Interes wszystkich wyzyskiwanych jest silniejszy niż

kiedykolwiek, trudniej niż kiedykolwiek jest go rozpoznać. U szczytu libera­ lizmu, niezależnie od wszystkich kryzysów, proletariat był związany, z proce­

sem produkcji towarowej, a bezrobocie poszczególnych jednostek było przej­ ściowe. Praca proletariuszy w przemyśle stanowiła podstawę solidarności, jak ją wtedy jeszcze pojmowała socjaldemokracja. W czasach, które bezpośred­

nio poprzedzają faszyzm większa część ludności jest trwale bezrobotna i tra­ ci kręgosłup. Zespoły doraźnej pomocy technicznej pokazały także zatrudnlo-

290

Max Horkheimer

nym robotnikom, jak są słabi. Na dodatek, im bardziej- unicestwienie wszelkiej spontaniczności, które rodzi się z ekonomicznej bezsiły, było powodowane przez politykę starych partii masowych, tym łatwiej ofiary tego procesu mo­

gły być przechwycone przez nowe partie. Tutaj, jak 1 tam, kolektywizm jest

Ideologią zatomizowanej masy, która w całości jest obiektem panowania. Ucieczką od beznadziejnej egzystencji wydaje się propagowana przez państwo

wiara w wodza i wspólnotę, podobnie jak i praca pod dyktando państwa. Wia­

ra karmi się tym, że znowu jest stała praca. Każdy wie, co ma robić i w przy­ bliżeniu wie, jak będzie wyglądał dzień następny. Nie jest się już żebra­ kiem, a gdy przychodzi wojna, nie umiera się samotnie. Wspólnota narodowa

jest kontynuacją roku 1914. Narodowe wymarsze są dopuszczalną namiastką re­

wolucji. Narody nieświadomie realizują zgfozę swej egzystencji, której jed­ nak nie potrafiłyby zmienić. Zbawienie może przyjść tylko z góry. Jakkolwiek jednak nieszczera mogłaby być wiara w nicość jednostki, w wieczność narodu, czy w postacie wodzów, to jednak/ w przeciwieństwie do bezwartościowego *

chrześcijaństwa, wyraża ona przynajmniej pewne doświadczenie. Wierni są po­ rzucani także przez ubóstwianych wodzów, nie tak jednak jak od zawsze są opuszczeni przez prawdziwego Boga.

Faszyzm wykracza poza warunki, w jakich doszedł do władzy, nie tylko negatywnie, ale 1 pozytywnie. Jeśli formy życia w liberalistycznej fazie.ka­ pitalizmu spełniały funkcje hamujące, jeśli idealistyczną kultura stała się już pośmiewiskiem,•to efektem ich zdemolowania w faszyzmie musiało być także wyzwolenie sił. Jednostkę ograbiono z fałszywych zabezpieczeń, a faszystows­ ki ratunek od własności, rodziny i religii nie pozostwala już z nich zbyt wiele. Masy stają się potężnymi instrumentami, a siła totalitarnej organi­

zacji, przenikanej cudzą wolą, góruje nad ociężałym Reichstagiem, który po­ ruszała własna wola narodu. Centralizacja zarządzania, podjęta w Niemczech

przez narodowy socjalizm, realizuje stare żądanie burżuazyjne, które gdzie

indziej było spełnione już w wieku XVII. Demokratyczny rys nowych Niemiec, formalne zniesienie stanów jest racjonalne z burżuazyjnego punktu widzenia.

Co prawda, Richelieu energiczniej postępował z feudałaml, niż Hitler z tak zwaną reakcją. Wielka własność ziemska jeszcze dziś cieszy się dobrze zamas­

kowaną ochroną przed polityką osadniczą. Wewnętrznej sile przebicia odpowia­ dają sukcesy w faszystowskiej polityce zagranicznej. Uwierzytelniają one o-

bietnice reżimu. Najważniejszą przyczyną obojętności, z jaką jest on znoszo­ ny przez masy, jest chłodne oczekiwanie, że być może na istniejących dokoła

kruchych tworach państwowych uda się wymóc coś, co wyjdzie na korzyść także małemu człowiekowi. Narodowy socjalizm ma nadzieję, że po fazie podbojów - która co prawda dopiero się zaczęła - da masom tak wiele, jak będzie moż­ na, nic przy tym nie tracąc z ich gotowości do ofiar i dyscypliny. W faszyz­

mie tu zwiększa się- ilość wypadków przy pracy, tam - obrót wytwórni szam­ pana, ale pewność , że ciągle jest praca, działa w końcu lepiej niż demokra­

cja. Za Wilhelma narodu nie traktowano z większym respektem niż za Hitlera. Długa.wojna z trudem na to pozwoli.

Prawdą jest, że w ramach faszyzmu siły wytwórcze silniej są tłumione niż kiedykolwiek przedtem. Wynajdywanie materiałów zastępczych nie stanowi żadnego substytutu dla okaleczania ludzkich możliwości prowadzącego aż do

Żydzi 1 Europa

291

unicestwienia tego, co ludzkie. Ale jest to tylko kontynuacja procesu, któ­ ry i bez tego przybrał rozmiary katastrofalne. W fazie najnowszej, faszys­ towskiej, wzmagają się także tendencje przeciwne. Idea narodu 1 rasy upada.

W gruncie rzeczy, Niemcy już w nią nie wierzą. Konflikt między liberalizmem a państwem totalitarnym nie przebiega już wzdłuż granic państwowych. Faszyzm

dokonuje podbojów jednocześnie od zewnątrz i od wewnątrz. Po raz pierwszy

cały świat został porwany przez ten sam nurt wypadków politycznych. Indie 1 Chiny nie są już tylko pograniczem, drugorzędnymi wielkościami historycznymi»

gdyż wypełnia je takie samo napięcie jak w krajach wysokokapitallstycznych. Kłamliwość sprawiedliwości we współczesnym społeczeństwie, kłamliwość

otwartej drogi życia, kłamliwość boskiego

zrządzania sukcesu, wszystkie

kłamstwa kultury, które zatruwały życie, stały się przejrzyste 1 znikły. Biurokracja decyduje o życiu i śmierci. Odpowiedzialność za porażki egzys­

tencji składa nie, jak starzy kapitaliści, na Boga, lecz na wymogi państwa.

Najprawdopodobniej nieludzkie postacie, które rozporządzają dziś ludźmi, nie

podejmują bardziej niesprawiedliwych wyborów niż rynek, który ożywiała naga

chęć zysku. Faszyzm uratował dysponowanie środkami produkcji dla mniejszoś­ ci, która z walki konkurencyjnej wyszła jako najbardziej zdecydowana. Jest

formą zgodną z duchem czasu. Także tam w Europie, gdzie faszyzm nie jest u

władzy, budzą się silne tendencje społeczne, które chcą uczynić autorytarnym

aparat administracyjny, polityczny, aparat sprawiedliwości. Kapitalistów i tych, którzy są z nimi związani, popychają do tego już same zasady konku­

rencji, ów prawdziwie liberalistyczny motyw. "Jeśli rząd brytyjski - pisze Whaley —• Eaton Service - będzie zmuszony do dokonania wyboru między wzmożo­

ną inflacją a totalitarną kontrolą finansów 1 przemysłu, wybierze ten drugi 9 kierunek" . Jest wątpliwe, by można było się na długo zadowolić połowlcznoś-

cią i kompromisami. x X

X

Tak oto ma się rzecz z Żydami. Wylewają wiele łez nad przeszłością. Fakt, że w liberalizmie było im lepiej, nie gwarantuje jeszcze, że był spra­ wiedliwy. Nawet rewolucja francuska, która politycznie dopomogła zwycięstwu

gospodarki burżuazyjnej, była bardziej dwuznaczna, niż roją to sobie dziś w snach. Nié idee, lecz zysk jest określnikiem burżuazji. "Zdecydowano się spowodować rewolucyjne zmiany - mówi Mornet - dopiero wtedy, gdy je przemyśla­ no. To przemyśliwanle nie było rzeczą kilku nielicznych awangardowych duchów;

nader liczebna elita dyskutowała w całej Francji o przyczynach zła i o spo­ sobach zaradzenia mu"9 10. Przemyśliwać znaczy tu kalkulować. Gdy rewolucja

wykroczyła poza pożądane ekonomicznie cele, zostało to później naprawione.

Troszczono się nie tyle o filozofię, ile o niedołęstwo administracji oraz

o reformy lokalne i państwowe. Bourgeois byli zawsze pragmatystami; na oku mieli zawsze swą własność. Ze względu na nią upadły przywileje. Także kieru­ nek bardziej radykalny, złamany w wyniku upadku terrorystów, nie prowadził po

prostu ku większej wolności. Już wówczas stano przed wyborem różnych form 9 Whaley-Eaton Foreign Service. Letter 1046. 2.V.1939. /Cytat ten jest przy­ toczony w języku angielskim - przyp. tłum./. 10 D. Mornet: Les origines intellectuelles de la Révolution Française. Paris 1933, s. 2.

292

Max Horkheimer

dyktatury. Plany Robespierre'a i Saint Justa przewidywały elementy etatys­ tyczne, wzmocnienie aparatu biurokratycznego, podobne współczesnym systemom

autorytarnym. Porządek, który w 1789 rozpoczął swą drogę jako postępowy,

od samego początku niósł w sobie skłonność do narodowego socjalizmu. Niezależnie od wszystkich zasadniczych różnic między komitetem opieki społecznej11 a wodzami Trzeciej Rzeszy -którym to różnicom można przeciw­

stawić zadziwiające paralele - ich praktyka wyrasta z tej samej politycznej

konieczności: zachować dysponowanie środkami produkcji dla tych grup, które już je posiadają, tak by w pracy inni podlegali ich kierownictwu. Politycz­ na wolność dla wszystkich, równouprawnienie Żydów i wszystkie humanitarne instytucje zostały zaakceptowane jako środek efektywnego wykorzystania bo­

gactwa. Urządzenia demokratyczne wspomagały podaż taniej siły roboczej, moż­ liwość bezpiecznego kalkulowania, rozszerzenie wolnego handlu. Wraz ze zmia­ ną stosunków, urządzenia te tracą utylitarny charakter, któremu zawdzięczają

swe istnienie. Także żydowski przedsiębiorca uważał, że dziwaczny i wywro­

towy jest taki rozsądek, który nie zgadza się ze specyficznymi warunkami realizacji bogactwa na osiągniętym szczeblu rozwoju. Tego typu racjonalność

zwraca się teraz przeciwko niemu. Rzeczywistości, w której Żydzi stali się

wielcy, immanentna była pewna naturalna moralność

- która teraz uznana zos­

tała za zbyt łatwą - moralność siły ekonomicznej. Ta sama racjonalność, wedle której słabsi konkurenci byli ciągle spychani w szeregi proletariatu i oszukiwani w swym żywocie, ta sama ekonomiczna celowość wydała teraz wyrok

na Żydów. Liczna elita znów dyskutuje - tym razem nie tylko we Francji, lecz w całej Europie - "o przyczynach zła i sposobach zaradzenia mu". Rezul­

tat jest fatalny dla Żydów. Giną pod kołami. Kto inny jest dziś najlepszy: wodzowie nowego porządku w gospodarce i w państwie. Ta sama ekonomiczna ko­

nieczność, która irracjonalnie stwarzała armię bezrobotnych, dziś w postaci

dobrze wyważonych zarządzeń zwróciła się przeciw całym mniejszościom.

Traci swe ekonomiczne znaczenie sfera, która w dwojakim sensie decydo­ wała o losie Żydów: jako miejsce ich zarobku i jako fundament burżuazyjnej

demokracji: sfera cyrkulacji. Zanika osławiona moc pieniądza. W liberalizmie pieniądz wiąże władzę kapitału ze spełnieniem użytecznych funkcji. Na koniec

każdego przedsięwzięcia, jako jego wynik, znowu spływa do.przedsiębiorcy kapitał pieniężny i po jego wzroście lub spadku może się on przekonywać,

czy i w jakim stopniu było ono użyteczne dla danego społeczeństwa. Wyrok

rynku w postaci pokupności towarów obwieszczał, jaki jest ich udział w roz­ woju życia ogółu. Wraz z coraz silniejszym wyłączaniem rynku spada też rola

pieniądza jako materiału, w którym dokonywało się obwieszczenie. Potrzeby nie są teraz zaspokajane bardziej adekwatnie i sprawiedliwie niż poprzez me­ chaniczny kompromis między interesami różnie wyekwipowanych kapitałów. Róż­

nica polega tylko na tym, że werdykt rynku o tym, jak kto ma żyć, wyrok o

dobrobycie i nędzy, o głodzie i potędze, z którym musiały się liczyć nawet panujące grupy ekonomiczne, teraz jest wydawany przez nie same. Anonimowość

zmieniła się w planowość, tyle że nie jest to swobodne planowanie dokonywa­ ne przez połączoną ludzkość, lecz wyrafinowane planowanie jej zaprzysięg­li

li Jest to zapewne aluzja do amerykańskiej agendy rządowej: Federal Emergency Relief Admiriistration /przyp. tłum./.

Żydzi i Europa

293

łych śmiertelnych wrogów. Przedtem anonimowy był nie tylko werdykt. Rozda­

wał on również wizy grzesznikom procesu produkcji i jego wybrańcom nie

uwzględniając ich ludzkich cech i zaszczycał osoby tym, że je ignorował. W

tej mierze był ludzki w swej nieludzkości. W państwie wodzowskim z rozmys­

łem ustala się, kto powinien żyó, a kto umrzeć. Żydzi są pozbawiani wła­ dzy jako agenci cyrkulacji, gdyż współczesna struktura gospodarki działanie

całej tej sfery w dużej mierze likwiduje. Stają się pierwszymi ofiarami dyk­ tatu panujących, który przejmuje zanikającą funkcję. Manipulowanie, przez paśstwo pieniądzem, czego nieuchronną konsekwencją i tak jest grabież, prze­

mienia się w brutalne manipulowanie tymi, którzy pieniądz reprezentują.

Żydzi są świadomi swego koszmaru, a przynajmniej ci, których on już dotknął. Jeśli w Anglii czy Francji ktoś chce jeszcze wraz z Aryjczykami

wymyślać na podatki, to nader niechętnie widzi zbiegów tej samej rasy przy­ bywających przez granicę. Faszyści

z góry liczą na taką sytuację. W nowym

kraju przybysze mają gorszą wymowę 1 niezgrabne maniery. Wybacza się to ko­ ryfeuszom. Inni są jak Żydzi ze Wschodu lub coś nawet gorszego: politycznie podejrzani. Kompromitują zasiedziałych Żydów, którzy czują się tu jak u siebie w domu, sami zaś z kolei grają na nerwach zasiedziałym chrzęścijanom.'Zu­ pełnie jakby pojęcie własnego domu w straszliwej rzeczywistości nie powinno

być dla każdej jednostki należącej do Żydostwa tym, czego doświadcza ono od tysiącleci: oznaką kłamstwa i szyderstwa. Zupełnie jakby Żydzi, którzy gdzie­

kolwiek wmawiają sobie jeszcze, że są zasiedziali, nie czuli w głębi swych

dusz, iż schludny porządek w domu, z którego czerpią korzyści, jutro może się zwrócić przeciw nim. W każdej sytuacji przybysze są uciążliwi. Ideologicz­

na praktyka, która dąży do tego, by obiekty społecznego bezprawia raz jesz­ cze poniżyć duchowo w celu nadania różnicy pozoru rozumności - ten zwyczaj

warstw panujących, od czasów Arystotelesa już klasyczny - jest żydowska nie mniej niż szlachecka: należy do każdego antagonistycznego społeczeństwa. Kto

w tej gospodarce przegrywa, z reguły nie może oczekiwać od tych, którzy za­

noszą do niej modły, niczego innego niż akceptacji ekonomicznego wyroku -

- anonimowego czy imiennego - który go wywłaszcza. Najprawdopodobniej ofia­ ry nie są tak zupełnie bez winy. Jak cieszący się sukcesem poza Niemcami żydzi i Aryjczycy, którzy stale musieli godzić się z ubożeniem grup spo­

łecznych i narodowych, z masową nędzą w ojczyznach i koloniach, z porządny­ mi więzieniami i domami dla obłąkanych, mieliby opamiętać się właśnie ze

względu na niemieckich żydów? Plan narodowosocjalistyczny , by tych Żydów, którzy pozostaną, zepchnąć do lumpenproletarlatu, poświadcza na nowo, że jego twórcy znakomicie znają

świat. Gdy Żydzi będą już lumpami, także przelotne uczucie mieszczańskiej solidarności klasowej - oburzenie, że nawet ludzie bogaci nie są już bez­

pieczni - nie będzie działało na ich korzyść. Ubodzy Żydzi są mniej godni litości. Muszą istnieć biedni ludzie, świata nie można zmienić. Pomiędzy

nleugaszonymi potrzebami bezsilnych a nienasyconymi potrzebami mocarzy wys­

tępuje przedustanowiona harmonia. Ci z nizin nie mogą stać się szczęśliwi, gdyż wtedy przestaliby być obiektami. Ale furia, którą wytwarza nędza, głę­ boka, namiętna, tajona furia człowieka zależnego na duszy i ciele, ujawnia

294

Max Horkheimer

się tam, gdzie jest po temu sposobność, uderzając zatem właśnie w słabych i zależnych. W Niemczech ci robotnicy, którzy przeszli przez szkołę myślenia

rewolucyjnego, patrzyli na pogromy z obrzydzeniem; nie wiadomo dokładnie jak

zachowywała się ludność innych krajów. Gdy tam, gdzie przebywają emigranci żydowscy, opada pierwsze zainteresowanie i zaczyna się codzienność, odnajdu­ ją oni, obok całej życzliwości ludzi oświeconych, zimną konkurencję i tępą,

bezcelową nienawiść tłumu, która kanni się przede wszystkim ich wyglądem. Jeśli dziś przeciw faszyzmowi odwoływać się do liberalistycznego myśle­

nia XIX wieku, oznacza to apelację do instancji, dzięki której on zwyciężył. Do hasła "wolna droga dla najlepszych" może sobie rościć pretensje także zwycięzca. Tak dobrze pojął walkę konkurencyjną, że może ją skasować. Laissez-faire, laissez-aller - mógłby zapytać - dlaczegóż nie mam robić tego,

co chcę? Daję pracę i chleb nie mniejszym masom niż jakikolwiek inny champion gospodarki w stylu wolnym. Także w chemii jestem na przedzie. Prostacy, lu­

dy kolonialne, elementy niezadowolone skarżą się. Mój Boże, czyż nie robi­

li tego już wcześniej? Żydzi czepiają się nędznej- nadziei na drugą wojnę światową. Jakkolwiek może się ona skończyć, kompletna militaryzacja wepchnie świat głębiej w

autorytarno-kolektywistyczne formy życia. Niemiecka gospodarka wojenna pod­

czas pierwszej wojny światowej była pierwowzorem obecnego planu rocznego, przymusowy pobór w nowożytnych wojskach jest zasadniczą -częścią totalitarnej techniki. Kolumnom roboczym kierowanym do przemysłu zbrojeniowego, do budo­

wy coraz to nowych autostrad, kolei podziemnych, bloków mieszkalnych, mobi­ lizacja nie przynosi nic specjalnie nowego, chyba że masowy grób. Już stały

zabór ziem w czasach pokoju był wojną pozycyjną. Dziś niekiedy sami walczą­ cy nie wiedzą czy wojna się toczy. Pojęcia nie odróżniają się tak jasno, jak

w wieku XIX. Przeniesienie narodów do schronów jest triumfem Hitlera, nawet gdyby został on pobity. Być może wtedy, w pierwszym przerażeniu, przestanie

się już zauważać Żydów, ale na dłuższą metę muszą oni wraz ze wszystkimi drżeć przed tym, co dzieje się teraz na Ziemi.

Większa część mas, które prowadzi się przeciw państwom totalitarnym, w gruncie rzeczy nie obawia się faszyzmu. Stabilizacja jest równie mało

sensowna i jako cel wojny, i jako cel pokoju. Być może po.długiej wojnie na poszczególnych obszarach w krótkim czasie odtworzą się stare stosunki eko­ nomiczne. Wtedy powtórzy się rozwój ekonomiczny: faszyzm powstał nie przez przypadek. Po załamaniu się gospodarki rynkowej ludzie stają przed dokonywa­

nym raz na zawsze wyborem między wolnością a faszystowską dyktaturą. Żydzi nie mają już przed sobą żadnych perspektyw jako agenci cyrkulacji. Jako ludzie będą mogli żyć dopiero wtedy, gdy, ludzie wreszcie zamkną swą pre­ historię. W porządku totalitarnym antysemityzm znajdzie naturalne zakończenie,

tjdy nie będzie już humanitaryzmu, ale być może pozostanie jeszcze paru Ży­ dów. Nienawiść względem nich należy do fazy wzlotu faszyzmu. W Niemczech

antysemityzm jest wentylem co najwyżej jeszcze dla młodszych roczników SA.

Wobec ludności jest on używany jako środek zastraszenia. Pokazuje się jej, że system nie cofnie się przed niczym. Polityczne pogromy bardziej mają na względzie widzów. Czy ktoś się ruszy! Nic już nie można zyskać. Wielka propa­

Żydzi i Europa

295

ganda antysemicka kieruje się na zagranicę. Aryjscy prominenci gospodarki i innych resortów mogą się jeszcze wypowiadać nader wzniośle, zwłaszcza gdy

strzały rozbrzmiewają daleko od ich krajów: potencjalnie faszystowskie masy nie traktują tego nazbyt serio. Ludzie potrafią potajemnie podziwiać okrop­

ności, na które się oburzają. Na kontynentach, z których planów mogłaby się wyżywić cała ludzkość, każdy żebrak obawia się, że żydowski imigrant pozba­ wi go pożywienia. Na całym globie armie bezrobotnych- i drobnomieszczan ko­ chają Hitlera ze względu na jego antysemityzm, a trzon klasy panuj.ącej

zgadza się z nimi w tej miłości. Dzięki wzmaganiu okropności do absurdu ła­ godzi się budzoną przez nie zgrozę. Reprodukcja nieludzkości upewnia w tym,

że stary humanizm, religia i cała ideologia liberalistyczna są już bez war­

tości. Totalność musi jeszcze zlikwidować niespokojne sumienie. Współczucie

jest rzeczywiście ostatnim grzechem.

Można też przewidywać nienaturalne zakończenie: skok w wolność. Libera­ lizm zawierał elementy lepszego społeczeństwa. Prawo posiadało jeszcze pewną ogólność, która obejmowała również panujących. Państwo nie było bezpośrednio

ich instrumentem. Kto wypowiadał niezależne myśli nie był nieuchronnie zgu­

biony. Oczywiście ochrona taka istniała tylko na małej części globu, w kra­ jach, którym inne wydane były na łup. Także i krucha sprawiedliwość była ogra­

niczona do cząstkowych obszarów geograficznych-. .Kto jednak uczestniczy w

ograniczonym ładzie ludzkim, ten nie może się dziwić, gdy nagle sam podpadnie pod ograniczenia. Jeden z największych filozofów burźuazyjnych stwier­

dził z aprobatą: "Ale zadanie jakiegoś zła człowiekowi

niewinnemu, który nie

jest poddanym danego państwa, jeżeli przynosi korzyść temu państwu i nie naru­ sza żadnej istniejącej już ugody, nie jest przekroczeniem prawa natury.

Wszyscy bowiem ludzie, którzy nie są poddanymi danego państwa, albo są jego nieprzyjaciółmi, albo też przestali nimi być na podstawie jakichś zawartych ugód. Z nieprzyjaciółmi zaś, co do których państwo uważa, że są zdolni przy­

czynić zło jego poddanym, pierwotne «uprawnienie naturalne pozwala prowadzić

wojnę, w której miecz jest sędzią, a zwycięzca nie robi różnicy między win­ nym a niewinnym, jeśli chodzi o to, co było przedtem, i nie zna litości, o ile ta nie prowadzi do jakiejś korzyści dla jego własnego narodu" 12 Kto nie jest współziomkiem, kto nie jest ochroniony przez umowy, za kim nie

stoi żadna władza, obcy człowiek, po prostu człowiek, jest całkowicie zgu­

biony. Ograniczoność burżuazyjnego pojęcia człowieka przeziera nawet przez poczciwy język klasycznych ekonomistów. "Nasza dobra wola nie zna granic i może objąć nieskończony wszechświat. Zarządzanie wszechświatem, troska o

powszechne szczęście wszystkich rozumnych i pojętnych istot jest, oczywiś­

cie, sprawą Boga, a nie ludzi /.../ Część przypadająca człowiekowi jest skromniejsza /.../: troska o własne dobro, o szczęście rodziny, przyjaciół,

kraju. To, że ktoś ma wyższe cele na względzie, nigdy nie rozgrzesza z za­ niedbania owej skromniejszej części"1^. W społeczeństwie burżuazyjnym troska o rodzinę, kraj, naród była rzeczywistością, poszanowanie człowieczeństwa 12 T. Hobbes: Lewiatan. Warszawa 1954, s. 282-283. 13 A. Smith: The Theory of Morał Sentiments. 1

sztuk plastycznych, polifonii muzycznej czy rachunku różniczkowego. Real­ ności ekonomiczne stają się zwykłymi znakami jakiejś wewnętrznej isto­

ty. Chociaż krzyżowe związki stworzone w ten sposób pomiędzy kategoriami rzeczywistości i symboliką rzucały często zaskakujące światło na harmonię

epok historycznych, prowadziły jednak do całkowicie fałszywych przedstawień

o wszystkim, co nie wywodzi się w sposób swobodny i autonomiczny z władzy ekspresji ludzkiej. To, co nie może być sprowadzone jako symbol, do suwe­

rennej natury ludzkiej, zostaje zachowane u Spenglera jedynie w mętnych aluz­ jach do związków kosmicznych. Tak więc determinizm spenglerowskiej koncepcji historii zdaje się otwie­

rać drugie królestwo wolności. Lecz tak się tylko wydaje. Powstaje w naj­ wyższym stopniu paradoksalna konstelacja: wszystko, co zewnętrzne, staje się obrazem tego, co wewnętrzne, i tak w spenglerowskiej filozofii dziejów

nie zachodzi pomiędzy podmiotem i przedmiotem żaden rzeczywisty proces. Jego świat zdaje się wyrastać organicznie wprost z substancji duszy, jak

roślina z nasienia. Zredukowana do zasady duszy, historia zyskuje zdecydo­ wany aspekt organiczny, zamknięty sam w sobie. W ten sposób jednakże staje

się ona jeszcze bardziej deterministyczna. Karl Joel stwierdza w swym arty­ kule z poświęconego Spenglerowi tomu "Logosu", że na tym polega "cała choro­ ba tej ważnej książki, że zapomniano w niej o człowieku z jego produktyw­

nością i wolnością. Bez względu na całe uwewnętrznienie historii, dehumanizuje ją i każę monotonnie klepać swoje kwestie jako nieprzerwanemu ciągowi regularnych procesów przyrodniczych. Pomimo całego uduchowienia /Durchsee-

lung/ czyni z historii coś cielesnego /verleiblicht/ skupiając się na jej

"morfologii" i "fizjonomice" i stąd na porównywaniu jej przejawów zewnętrz-

Spengler dziś

361

------------------------------------------------------- ----------------------nych, jej form wyrazu, rysów szczególnych jej zjawisk" . Historia wszakże

nie jest tu dehumanizowana "bez względu na całe uwewnętrznienie", lecz właś­ nie z jego pomocą. Filozofia Spenglera pogardliwie odsuwa na bok przyrodę, z którą ludzie muszą walczyć w dziejach. Ze zignorowaniem tej walki historia

sama staje się drugą przyrodą, tak ślepą i "fatalną", jak życie rośliny. To, co możemy nazwać wolnością człowieka, zawiera się jedynie w ludzkich

usiłowaniach przełamania dyktatu natury. Jeśli ignoruje się to i czyni ze świata historii zwykły wyraz istoty człowieka, wolność zagubi się ,w efekcie we wszechludzkości /Allmenschlichkeit/ historii. Wolność wyjawia się dzięki

oporowi, jaki świat przyrodniczy stawia człowiekowi. Wolność zakłada istnie­

nie czegoś nie-tożsamego. Gdy tylko uczyni się z niej absolut, a jej isto­

ta - duch - zostanie podniesiona do rangi naczelnej zasady całego świata, to taż sama zasada pada ofiarą istnienia bezpośredniego. Idealistyczna buta spenglerowskiej koncepcji historii i degradacja człowieka w niej założona

są w istocie jedną i tą samą rzeczą. Kultura nie jest, jak u Spenglera,

życiem samorozwijających się duchów zbiorowych, lecz w istocie walką ludzi o warunki trwania. Kultura zawiera więc pierwiastek oporu wobec ślepej ko­ nieczności: wolę samookreślenia przez Rozum. Spengler odrywa kulturę ód

ludzkiej chęci przetrwania. Kultura staje się dlań grą duszy z samą sobą. Opór zostaje usunięty. W ten sposób cały jego idealizm zostaje podporządko­

wany jego filozofii władzy. Kultura wpasowuje się gładko w królestwo ślepej

dominacji. Samowystarczalny proces, który powstaje z samej duchowości i

kończy w samej duchowości, staje się Przeznaczeniem, a historia przekształ­ ca się w ową bezcelową huśtawkę kultur, w ową bezczasowość, któr^ Spengler zarzuca ostatnim cywilizacjom, a która w istocie stanowi jądro jego włas-

nęgo planu świata. Czysty duch 1 czysta władza spotykają się, gdy spengle-

rowska dusza gwałtem i bezlitośnie podporządkowuje sobie swych własnych no­

sicieli. Historia rzeczywista zostaje ideologicznie przeobrażona w historię

ducha, po to jedynie, aby oporne, buntownicze rysy człowieka, świadomość, mogły być tym dokładniej podporządkowane ślepej konieczności. Spengler raz

jeszcze zdradza związek pomiędzy idealizmem absolutnym - jego doktryna du­ cha odsyła wstecz do Schellinga - a demoniczną mitologia. Jego skłonność do mitologicznych trybów myślenie można zobaczyć w pewnych skrajnościach. Regularne interwały czasowe w rozmaitych kulturach, cykliczność zdarzeń

pewnego rodzaju "jest jeszcze jednym znakiem, że falowanie Kosmiczne w posta­ ci istnień ludzkich na powierzchni drugorzędnej gwiazdki, nie jest samoist­ ne i niezależne, lecz pozostaje w głębokiej harmonii z wiecznym ruchem unlwersum. W niewielkiej, lecz godnej uwagi książce R. Mewesa "Die Kriegs- und Geistesperioden im Völkerleben und Verkündung des nächsten Weltkrie­

ges" /1896/ ustala się związek tych czasów wojny z pogodą, cyklami plam na

słońcu i pewnymi koniunkcjami planet, zostaje też przepowiedziany wybuch wielkiej wojny odpowiednio w latach 1910-1920. Lecz te i niezliczone inne związki, które mamy w zasięgu naszych zmysłów ... kryją tajemnicę, którą 27 Karl Joel: Die Philosophie... "Logos" T. IX, s. 140.

362

Theodor W. Adorno

------------ ----- -----—... ....... ..... .. . ........ . ... ■ ■ - ■ musimy uszanować" . Z pomocą takich wypowiedzi Spengler - ze wszystkimi

swymi kpinami z cywilizowanych mistyków - zbliża się wprost do astrologicz­ nego przesądu. Tak kończy gloryfikacja ducha. Powrót ciągle tych samych wzorców, na którym taka teoria losu utyka,

to nic innego jak wieczne odtwarzanie występku człowieka przeciw człowiekowi.

Pojęcie losu, który poddaje ludzi swej ślepej władzy, odzwierciedla rzeczy­ wisty stosunek władzy wśród ludzi. Gdy Spengler rozprawia o losie, to mówi

w Istocie o ciemiężeniu jednej grupy ludzkiej przez inną. Metafizyka ducha dopełnia jego pozytywizm, aby słiipostazować, jako wieczną i nieuniknioną

zasadę nieubłaganej samonapędzającej się władzy. W rzeczywistości jednak

nieuchronność losu określona jest przez panowanie i niesprawiedliwość. Spengler uznaje sprawiedliwość za fałszywe kontr-pojęcie w stosunku do lo­ su, idealizację historyczną. W jednym z najbardziej brutalnie sformułowanych

fragmentów swego dzieła utyskuje, że "wysokie poczucia rasy; polityczny /i dlatego narodowy/ instynkt faktu /my country right or wrong!1/; wola by­

cia podmiotem, a nie przedmiotem ewolucji /dla tego lub innego tak musi być/ - innymi słowy, wola mocy - musi wycofywać się i ustępować przed nurtem,

którego chorążymi są najczęściej ludzie bez żadnego oryginalnego impulsu, lecz tym bardziej posługujący się swą logiką; ludzie zadomowieni w świecie

ideałów, prawd i Utopii; mole książkowe wierzące, że mogą zastąpić rzeczywis­ te przez logiczne, potęgę faktu przez abstrakcyjną sprawiedliwość. Przezna­

czenie przez Rozum-. Zaczyna się to od wiecznie przerażonych, którzy wycofu­

ją się z rzeczywistości do cel, gabinetów 1 wspólnot duchowych, ogłaszając nicość spraw tego świata, a kończy w każdej Kulturze na apostołach powszech­ nego pokoju. Każdy naród ma takie /mówiąc historycznie/ odpady uboczne.

Nawet ich postacie czołowe stanowią osobną fizjonomicznie grupę. W "historii intelektu" stoją one wysoko - i jest między nimi wiele sławnych nazwisk 29 . Teraz więc

- lecz z punktu widzenia historii rzeczywistej są niedołęgami"

opozycja wobec Spenglera oznaczałaby historyczne przezwyciężenie "punktu wi­ dzenia historii rzeczywistej"; oznaczałaby uświadomienie sobie, co jest his­

torycznie możliwe, a co Spengler nazywa niemożliwym tylko dlatego, że uś­ wiadomione nie zostało. Rzeczowo i zarazem z najwyższą wnikliwością ujmuje

samo sedno tej kwestii recenzja Jamesa Shotwella: "Zima następowała w przesz­ łości po jesieni, ponieważ życie było powtarzalne i przebiegało w ograniczo­ nych ramach gospodarki samowystarczalnej. Stosunki pomiędzy społeczeństwami były raczej grabieżcze niż stymulujące, ponieważ ludzkość nie znała jeszcze

środków podtrzymania kultury bez niesprawiedliwego wykorzystywania tych,

którzy nie mieli udziału w jej dobrodziejstwach materialnych. Od wypraw

wojennych dzikich i niewolnictwa po problemy industrialne dnia dzisiejsze­ go okresowe cywilizacje były oparte głównie na fałszywych przesłankach eko­ nomicznych, wspierane przez równie fałszywą kazuistykę moralną i religijną. Cywilizacje, które rodziły się i przemijały, były pozbawione wewnętrznie

równowagi, ponieważ fundowały się na niesprawiedliwości wyzysku. Nie ma po­ wodu sądzić, że cywilizacja współczesna musi nieuchronnie naśladować ten*

28 II, s. 392, przypis 1. 29 II, s. 186.

Spengler dziś

363

katastroficzny rytm"3^5. Spostrzeżenie to może rozbić całe spenglerowskie

pojęcie historii. Jeśli upadek starożytności wynikał z niezależnej od czego­ kolwiek konieczności życia i z samego wyrazu jej "ducha", wówczas istotnie nabiera on charakteru fatalizmu i przez analogię właściwość ta uogólnia się

na naszą współczesną sytuację. Jeśli jednak - jak sugeruje stwierdzenie Shotwella - upadek starożytności może być wyjaśniony przez nieproduktywność jej systemu latyfundiów i związaną z nim gospodarkę ‘niewolniczą, fatalizm może być opanowany, gdy ludziom uda się przezwyciężyć takie i podobne struk­

tury panowania. Wówczas uniwersalna struktura spenglerowska okazuje się fałszywą analogią wysnutą ze złego odosobnionego przypadku - odosobnionego

bez względu na jego groźne powtórki.

Zakłada to jednak więcej niż wiarę w ciągły postęp i trwanie kultury. Spengler podkreślił brutalną naturę kultury i uczynił to z mocą, która powin­

na raz na zawsze wstrząsnąć naiwną wiarą w jej mediacyjne działanie. Bardziej sugestywnie niż ktokolwiek niemal.przed nim pokazał, jak ta brutalność kul­

tury ciągle na nowo prowadzi ją do upadku oraz jak kultura - jako forma i porządek - jest związana z ową ślepą siłą dominacji, która zawsze jest goto­ wa unicestwić w permanentnych kryzysach siebie samą i swe ofiary. Istota

kultury nosi piętno Śmierci - zaprzeczanie temu byłoby anemiczne i sentymen­

talne, po spenglerowskiej teorii, która zdradza tak wiele sekretów kultury, jak Hitler - sekretów propagandy. Nie można wyrwać się z błędnego koła spen-

glerowskiej morfologii przez obrzydzanie barbarzyństwa i poleganie na dob­ rym zdrowiu kultury. Wszelki taki prostoduszny optymizm jest wykluczony przez obecną sytuację. Powinniśmy raczej uświadomić sobie pierwistek

barbaryzmu

istniejący w samej kulturze. Jedynie rozważania, które mierzą się z ideą

kultury tak jak mierzą się z rzeczywistością barbarzyństwa, mają szansę,

oprzeć się werdyktowi Spenglera. Rośliropodobna dusza kulturowa, witalny "byt formy", nieświadomy świat symboli, którego siła wyrazu tak go odurza - wszystkie te znaki triumfującego życia są posłańcami losu, gdziekolwiek

się rzeczywiście pojawiają; ponieważ wszystkie one świadczą o zniewoleniu

i ofierze, jakiej kultura wymaga od ludzi. Ufać im i zaprzeczać grożącemu

losowi oznacza jedynie jeszcze głębsze pogrążanie się w ich śmiercionośnej dżungli. Spengler ma uważne spojrzenie myśliwego, który bez litości w sercu

przebiega miasta ludzi, jak gdyby były puszczami, którymi zresztą są. Lecz jedno umyka jego spojrzeniu: siły wyzwalane przez rozkład. "Jakże chore wy-

daje się wszystko, co się toczy" /"Wie scheint doch alles Werdende so krank"/ -

- to zdanie poety Georga Trakla wykracza poza pejzaż spenglerowskl. W pierw­

szym tomie "Zmierzchu Zachodu" jest fragment, który został pominięty w prze­ kładzie angielskim, a mówi on o Nietzschem. "Używał on słowa dekadencja.

W książce niniejszej termin Zmierzch Zachodu oznacza tę samą rzecz, jednakże uogólnioną, rozwiniętą z przypadku dzisiejszego w pewien ogólny historyczny typ epoki i oglądaną jak z lotu ptaka okiem filozofii Stawania się"30 31.

30 Essays..., s. 66-67. 31 Wydanie czwarte. München 1919, T. 1., s. 394.

364

Theodor W. Adorno

W świecie gwałtu i ucisku dekadencja ta jest przytułkiem możliwości czegoś

lepszego, dlatego że odmawia posłuszeństwa temu życiu, jego kulturze, jego brutalności i majestatowi. Ci, których według Spenglera historia zamierza odrzucić i unicestwić, uosabiają negatywnie w przestrzeni negatywności tej

kultury to wszystko, co obiecuje - choćby niepewnie - złamanie magicznego

kręgu kultury i położenie kresu okropności prehistorii. Ich protest jest naszą jedyną nadzieją, że los i siła niekoniecznie będą miały ostatnie słowo. Tym, co stawia czoła owemu zmierzchaniu zachodu, nie jest trwająca kultura,

lecz Utopia, która milcząco zawiera się w obrazie zmierzchu.

Z angielskiego przełożył

JANUSZ STAWIŃSKI

MAX HORKHEIMER

Kres rozumu

Zasadnicze pojęcia cywilizacji znajdują się w procesie gwałtownego roz­

kładu. Nowa generacja nie ufa im już, zaś faszyzm wzmocnił jej podejrzenia. Pytanie, jak dalece pojęcia te zachowały w ogóle ważńość, domaga się odpo­

wiedzi bardzie j natarczywie niż kiedykolwiek. Wśród nich kluczowym było po­ jęcie rozumu, filozofia nie znała też wyższej zasady. Mniemano, że regulu­

je on stosunki między ludźmi i uzasadnia wszelkie wymagane od nich uczynki. W sławieniu rozumu zgadzali się ojcowie kościoła i twórcy Oświecenia. Vol­ taire nazwał go "niepojętym podarunkiem bogów dla ludzkości" oraz "źródłem wszelkiego społeczeństwa, Instytucji i ładu" . Orygenes mówił, że nie godzi

się porównywać ludzi, nawet złych ludzi, do zwierząt, ażeby nie pohańbić rozumu 2 . Dla świata antycznego rozum był samowładną zasadą stworzenia 3 , dla Kanta - jego triumf stanowił ukrytą, lecz niezawodną «»tendencję historii 4 świata, mimo wszelkie interesy, Interludia mroku, dewiacje . To z tego ide­

ału rozumu czerpały swoje uzasadnienie idee wolności, sprawiedliwości, praw­

dy. Uważane były za wrodzone mu, intuicyjnie przezeń uchwytywane bądź z konieczności przezń koncypowane. Wiek rozumu to tytuł honorowy, który urościł sobie świat oświeceniowy.

Filozofia, jaką ten świat stworzył, jest z gruntu racjonalistyczna, lecz od czasu do czasu, doprowadzając do końca swe własne zasady, obraca się

ona przeciw sobie 1 przyjmuje formę sceptycyzmu. Dogmatyczny bądź sceptycz­ ny niuans, niezależnie od tego, na co położony został nacisk, określał w

każdym przypadku stosunek filozpfll do sił społecznych, zaś w zmiennych ko­

lejach późniejszej walki wyjawiało się zmienne znaczenie samej racjonalności. W pojęciu rozumu zawierało się od razu pojęcie krytyki. Sam racjonalizm usta­ nowił kryteria rygoru, jasności 1 dystynktywnoścl jako kryteria poznania ra­

cjonalnego. Sceptyczne 1 empirystyczne doktryny przeciwstawiały się racjona­

lizmowi odwołując się do tychże samych wzorców. Lewe skrzydło sokratycznej opozycji piętnowało akademię platońską jako wylęgarnię zabobonu, aż jęła ona zdążać w stronę sceptycyzmu. Slger z Brabancji i Roger Bacon zwalczali scholastyczny racjonalizm Tomasza z Akwinu, póki jego własna zasada nie otworzy-

Max Horkheimer: The End of Reason. "Studies in Philosophy and Social Science" 1941 z.3, s. 366-388. 1 Voltaire: Dialogue d'Ephémère. Oeuvres complètes. Garnier, Paris 1877-1885. T. 30, s. 488. 2 Por. Orygenes: Przeciw Celsusowi. Ks. IV. Warszawa 1977. Cz. 1, s. 298-299. 3 Por. Arystoteles: Polityka. I 1260a. Warszawa 1964, s. 33. 4 Por. I. Kant: Idee zu einer allgemeinen Geschichte in weltbdrgerlicher Ab­ sicht. Twierdzenie dziewiąte.

366

Max Horkheimer

ła - po Dunsie Szkocie - drogi bardziej empirycznym tendencjom. Zarówno postępowi, jak reakcyjni myśliciele, materialistyczni fizycy i Gassendi, jezuici

zgodnie sprzeciwiali się kartezjańskiej teorii duchowej natury czło­

wieka. O Kancie nawet w Niemczech mówiono, iż jego filozofia bezzasadnie chełpi się zwycięstwem nad sceptycyzmem Hume'a\ Sceptycyzm oczyścił ideę rozumu tak dalece z treści, że dziś ledwo co

z niej zostało. Niszcząc pojęciowe fetysze, rozum zniszczył w końcu sam sie­ bie. Ongiś był heroldem wiecznych idei, które jeno niewyraźnie prześwitywa­

ły w materialnym świecie. Później rozpoznawał się jakoby w porządku rzeczy przyrody i odkrywał w niezmiennych formach rzeczywistości, w których warażać

się mlśł wieczny rozum. Przez tysiąclecia filozofowie wierzyli, że rozpo­ rządzają takim poznaniem. Teraz wiedzą jeszcze więcej. Nie ocalaj żadna z

kategorii racjonalizmu. Nowoczesna nauka spogląda na takie z nich jak Duch,

Wola, Pierwsza Przyczyna, Konstytucja Transcendentalna, Idee Wrodzone, res extensa i res cogitans, jak na widma, lekceważąc je jeszcze bardziej nawet

niż Galileusz lekceważył pajęcze sieci scholastyki. Rozum sam jawi się ja­ ko widmo, któpe zrodziło się ze .zwyczaju językowego..

Zgodnie z najnowszymi

teoriami logicznymi, gramatyka języka codziennego jest ciągle przetwarzana

w animistyczne szablony myślenia, hipostazujące stany i działania jako nominatiwy, tak że w polu tego języka "życie wzywa", "obowiązek wymaga", a "ni­

cość zagraża". Tym sposobem rozum staje się tym, co "czyni odkrycia" 1 co "jest równo wśród wszystkich podzielone". Taki rozum zostaje uznany za poz-.

bawiony sensu symbol, figurę alegoryczną bez żadnej funkcji, zaś wszystkie idee wykraczające poza rzeczywistość daną są zmuszone dzielić niełaskę,

w której się znalazł. Odkąd pogląd ten rozszerzył się na wszystkie warstwy naszego społeczeństwa, nie wystarczy głosić wolność, godność człowieka czy nawet prawdę. Wszelkie wysiłki w tym kierunku wywołują jedynie podejrzenie,

że stojące za nimi rzeczywiste powody są albo zatajone, albo w ogóle nie ist­ nieją. Niemniej rozum nie został całkowicie wykreślony ze słownika nowoczes­

nego człowieka, lecz został jedynie zredukowany do sweqo pragmatycznego zna­ czenia o wiele bardziej radykalnie niż kiedykolwiek przedtem. Odrzucone zos­

tały nauki racjonalistycznej metafizyki, lecz schematy racjonalistycznego zachowania pozostały. Locke pisał kiedyś, że "Słowo "rozum" ma rozmaite zna­

czenia; niekiedy oznacza ono prawdziwe i jasne zasady; czasem wysnuwanie z

tych zasad jasnych 1 poprawnych następstw; kiedy indziej zaś przyczynę, a w szczególności przyczynę ostateczną"^. Dodaje też cztery stopnie rozumu: odkrywający prawdy, systematycznie i metodycznie porządkujący je, postrzega­

jący ich związki 1 wysnuwający poprawne wnioski. Prócz pierwszej przyczyny, funkcje te jeszcze dziś uważa się za rdzennie rozumowe. Rozum w tym sensie

jest równie niezastąpiony we współczesnej technice wojennej, jak był zawsze w prowadzeniu interesów. Jego własności można krótko określić jako optymalne 5 Por. Gottlob Ernst Schulze: Aenesidemus oder Ober die Fundamente der von dem Herrn Professor Reinhold in Jena gelieferten Elementarphilospóhie . Nebst einer Verteidigúng des Skeptizlsmus gegen die Anmassung der Vernunftkritik. 1792. Nowe wydanie: Berlin 1911, s. 135. 6 L. Locke: Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego. Warszawa 1955. T.2, s. 412.

367

Kres rozumu

dostosowanie środków do celów, myślenie jako energooszczędny proces. Jest to Pragmatyczne narzędzie zorientowane ściśle praktycznie, chłodne 1 trzeźwe. Wiara w spryt wspiera się na pobudkach daleko bardziej przekonujących niż twierdzenia metafizyczne, kiedy nawet dzisiejsi dyktatorzy apelują do rozu­

mu, to należy to rozumieć tak, że mają czołgi. Byli dostatecznie rozumni, aby je wybudować; Inni powinni być dość rozumni, aby im ustąpić. W horyzon­ cie faszyzmu postępowanie niezgodne z tak pojętym rozumem jest zbrodnią główną. Tak ścisły związek pomiędzy rozumem a skutecznością, jaki tutaj się ja­

wi, w rzeczywistości zawsze Istniał. Przyczyny tej korelacji kryją się w zasadniczej strukturze samego społeczeństwa. Istota ludzka może zaspoka­

jać swe naturalne potrzeby jedynie kanałami społecznymi. Użytek jest kate­ gorią społeczną, zaś rozum kieruje się nim we wszystkich stadiach społeczeńst­ wa konkurencji; za pośrednictwem rozumu jednostka potwierdza się czy przysto­ sowuje i rozwija w społeczeństwie. Skłania on jednostkę do podporządkowania

się społeczeństwu, gdy nie jest ona dość silna, aby nagiąć społeczeństwo do swoich własnych interesów. W społeczeństwach pierwotnych miejsce jednostki określone było przez instynkt; w społeczeństwie współczesnym ma być określa­

ne przez rozum, to znaczy przez indywidualną świadomość tego, gdzie leży

korzyść. Nawet idealizm grecki był w znacznej mierze pragmatyczny w tym sen­ sie, że utożsamiał dobro z pożytkiem, piękno ze sprawnością78 , stawiając 9

dobro całości przed dobrem jej części. Jednostka jest niczym w oderwaniu od

tej całości. Cała humanistyczna tradycja filozofii starała się uzgodnić te dwie strony. Rozum - w humanizmie - dążył do właściwej równowagi pomiędzy

tym, co dobre dla jednostki i tym, co dobre dla całości. Greckiej pol-ls przyświecał ideał harmonii między interesem jednostkowym t

i dobrem powszechnym. Średniowieczne miasta i polityczni teoretycy rodzące­ go się państwa narodowego podjęli na nowo ten ideał. Harmonia miała spełnić

się za pośrednictwem sfery prawa. Kto chce żyć wśród ludzi, musi przestrzegać

ich praw - oto do czego sprowadza się świecka moralność cywilizacji zachod­ niej. Montaigne powiada, rozprawiając o Sokratesie, że póki poszukujemy

schronienia w religil, mamy tylko jedną wskazówkę - że każdy musi przestrzeo gać praw swego kraju . Racjonalność w formie takiego posłuszeństwa pochła­ nia wszystko, nawet wolność myśli. Co do tego de Maistre zgadza się z Re­

wolucją Francuską. "Rząd jest prawdzi*wą rellgią: ma swoje dogmaty, swoje obrzę­

dy, swoich duszpasterzy /.../ podstawowym pragnieniem człowieka jest, aby jego rosnący w siłę rozum /.../ zagubił się w rozumie narodu, tak żeby jego

jednostkowa egzystencja mogła przeistoczyć się w inną, powszechną egzystencję, podobnie jak rzeka, która wpada do oceanu, istnieje nadal w masie wody, choć

bez imienia i odmiennej rzeczywistości. Czym jest patriotyzm? Jest to ów ro-

zum narodu, o którym mówię; jest to samowyrzeczenie się jednostkowości" .

Ten gatunek rozumu wysunął się na czoło także w kultach Rewolucji Francus­ kiej. Mathiez, obrońca Robespierre*a, stwierdza, że religia rozumu miała w 7 Por. E. Zeller: Socrates and the Socratic "Schools. Tłum. Reichel. London 1868, s. 125. 8 m. Montaigne: Pisma. Przekł. T. Żeleński /Boy/. T.3. Kraków-Warszawa 1917, s. 236 in. 9 J.P. de Maistre: Etude sur la Souveraineté. Oeuvres complètes. Lyon 1891. T.l, s. 367-377.

368

Max Horkheimer

sobie tyleż nietolerancji, ile miąły jej stare religie. "Nie uznaje ona żad­

nego sprzeciwu, żąda ślubów, zostaje narzucona za pomocą więzienia, wygna­

nia czy szafotu; podobnie jak rellgia właściwa, wyrażona jest w świętych znakach, w definitywnych i ekskluzywnych symbolach, otoczonych podejrzliwą pobożnością"1®.

Zasadnicza jedność epoki zaciera różnice poglądów. Zapał kontrrewolucji

i przywódców ludowych nie tylko spotykał się we wspólnej wierze w kata, lecz także w przekonaniu, że rozum może w każdej chwili usprawiedliwić odrzuce­

nie racji, zwłaszcza biedoty. De Maistre, niewczesny absolutysta, głosi wy­

rzeczenie się rozumu w imię rozumu. Inni zawiązują Comité du Salut Publique. Jednostka musi zadać gwałt samej sobie i uznać, że konieczną przesłanką jej własnego życia jest życie całości. Roźum musi ujarzmiać oporne uczucia

i instynkty, których tłumienie umożliwiać ma współpracę ludzką. Zakazy pier­ wotnie narzucone z zewnątrz muszą stać się integralną częścią własnej świaL

domości jednostki - byłó to regułą już w świecle starożytnym. To, co zwane jest postępem, wiąże się z jej społecznym upowszechnianiem się. W epoce chrześcijaństwa każdy miał dźwigać krzyż z własnej woli. Jednakże dla tych

z samego dołu piramidy społecznej harmonia pomiędzy interesem powszechnym i indywidualnym była co najwyżej postulatem. Nie mieli oni żadnego udziału w

tym wspólnym Interesie, do którego uznania byli zachęcani. Wyrzeczenie się

własnych instynktów nigdy nie było dla nich celem dostatecznie racjonalnym i w rezultacie nie zostali nigdy do końca ucywilizowani, lecz zawsze byli "uspołeczniani" siłą. Na tym właśnie zawsze była oparta dyktatura. Jednakże beati possidentes słusznie uważali władze polityczne i duchowe za swe włas­

ne agendy. Realizowali oni ideę cywilizacji racjonalnej na tyle, na ile ich pęd społeczny brał się z ich świadomości własnych indywidualnych interesów. Te ostatnie pozostawały racjonalnym kryterium harmonii między interesem

ogólnym 1 jednostkowym.

Trudności filozofii racjonalistycznej biorą się stąd, że ogólność rozu­ mu nie może być niczym innym niż zgodnością między interesami wszystkich indy­

widuów po równo, podczas gdy w rzeczywistości społeczeństwo jest rozdarte na grupy o sprzecznych interesach. Wobec tej sprzeczności odwoływanie się do

ogólności rozumu przybiera rysy mistyfikacji i iluzji. Roszczenie rozumu do

absolutności zakłada istnienie rzeczywistej wspólnoty między ludźmi. Zaprze­

czając rzeczywistości pojęć ogólnych 1 wskazując w miejsce tego na samą ist­ niejącą rzeczywistość, emplryści mają - wobec racjonalistów - rację. Z dru­ giej strony, racjonaliści mają rację, że- podtrzymują - co jest właśnie impli­ kowane w ich pojęciu rozumu - możliwą solidarność ludzi jako ideał, wbrew

rzeczywistemu stanowi rzeczy, w którym solidarność ujawnia się w obliczu przemocy i katastrofy. Wszakże u schyłku epoki liberalizmu myślenie w kate­

goriach egzystencji bezpośredniej, trzeźwego samozachowania, rozprzestrzeniło się na całe społeczeństwo. Wszyscy ludzie stali się empirystami.

Definicja rozumu w kategoriach samozachowania jednostki z pozoru przeczy

prototypowej definicji Locke'a, zgodnie z którą rozum określa kierunek czyn­ ności intelektualnej bez względu na cel zewnętrzny. Jednakże definicja Locke'a ciągle pozostaje w mocy. Nie oddziela ona rozumu od "atomowej" interesowności 10 A. Mathiez: Contributions à la Histoire religieuse de la Révolution Fran­ çaise. Paris 1907, s. 32.

Kres rozumu

369

jednostki. Określa raczej procedury odpowiadające wszelkim celom, jakich mo­

że wymagać Interes własny. Coraz- bardziej formalistyczna ogólność rozumu,

nie oznaczająca bynajmniej rozwoju świadomości solidarności powszechnej, wyraża sceptyczne oddzielenie myśli od jej przedmiotu. Myśl staje się tym,

czym miała być u Arystotelesa, w początkach empirycznej nauki, mianowicie, "organon". W konsekwencji, po Locke'u i Kancie, myśl nie uchwytuje już przed­

miotów takimi, jakimi rzeczywiście są, lec« zadowalai się porządkowaniem i

klasyfikowaniem domniemanych czystych danych. Triumf nominalizmu fdzie w parze z triumfem formalizmu. Ograniczony do postrzegania przedmiotów jako

osobliwej wielości, jako chaosu, rozum staje się rodzajem maszyny rachunko­ wej, która manipuluje sądami analitycznymi. Przedmioty były w filozofii

widziane jako nieokreślona masa, ponieważ zniwelowała je rzeczywistość ekonomiczna, sprowadzając wszystkie rzeczy do pieniądza jako wspólnego mia­ nownika. Wobec takiej redukcji właściwy byt przedmiotu nie jest już brany

pod uwagę. Poznanie staje się więc rejestracją przedmiotów i interpretacją

ich ilościowych wyrażeń. W im mniejszym stopniu człowiek myśli o rzeczywis­ tości w kategoriach jakościowych, tym bardziej wystawiona jest ona na mani­ pulację. Jej przedmioty nie są ani rozumiane, ani respektowane. Ta prosta wielość przedmiotów ma swój korelat w tak zwanym pluralizmie celów, zgodnie z którym istnieje przepaść między dziedziną sądów naukowych i światem wartości. W rezultacie sąd wartościujący nie ma nic wspólnego z

rozumem i nauką. Uważa się to za sprawę subiektywnego wyboru, czy ktoś opowiada się za wolnością czy posłuszeństwem, demokracją czy faszyzmem,

oświeceniem czy autorytetem, kulturą masową czy prawdą. Jednakże wolność wy­ boru była zawsze przywilejem małych grup, które opływały w dostatki. Miały

one możliwość wyboru między tak zwanymi dobrami kulturalnymi, zawsze z zas­ trzeżeniem, iż dobra te pozostają w zgodzie z ich interesami panowania. I to był jedyny pluralizm wartości, który się urzeczywistniał. Gdziekolwiek

wartości te oddziałały na postawy europejskiego społeczeństwa, były zawsze z góry określone. Wola samozachowawcza wyższych warstw społeczeństwa, choć

byłv one rozdarte przez konkurencję, jednoznacznie wytyczała kierunek dzia­

łania - przeciw niewolnikom, poddanym, wreszcie masom. Utrzymanie przywile­

jów było jedynym racjonalnym kryterium, które określało, czy powinno się

zwalczać inne interesy i grupy, czy też zmawiać się z nimi, popierać rządy konstytucyjne czy autorytarne. Wielkie decyzje historyczne różniły się tyl­

ko swą dalekowzrocznością, bądź krótkowzrocznością, nie zaś naturą swych

celów. Zasada samozachowania leżała także u źródeł rozmaitości atrybutów osobowości. Godność, ranga, obyczajność, galanteria nadal są - co pragmatyzm

tłumaczy mylnie - zwyczajowymi formami przystosowania się jednostki do sytuacji społecznej. W odległej przeszłości każdy, kto postępował niezgod­

nie z tymi normami, zagrożony był utratą pozycji klasowej. Dziś normy te są pozostałością tych dawnych form społeczeństwa, w którym jednostka była bez nich skazana na zgubę. Nadal jeszcze zachowały one znak tamtych czasów, lecz wraz z utratą swych funkcji, straciły swą energię. Jak ornamenty na

przedmiotach użytkowych wskazują na przebrzmiałe techniki produkcji, których

niedoskonałość przechowują jako ozdobę, tak martwe wzory ludzkiego zachowa-

370

Max Horkheimer

nia dziś jeszcze noszą znamię przemocy, którą władcy przeszłości zmuszeni byli stosować wobec siebie dla wzajemnego zgrania się. W dzisiejszym stanie społeczeństwa ślady te nabierają charakteru pojednawczego związanego z bez­

celowością, lecz nadal jeszcze z powodzeniem dopasowują się do panujących

celów. Arystokrata, który ustępował rynek wewnętrzny kupcowi, próbował w

miejsce tego dokonywać dlań podboju rynku, zagranicznego. Arystokraci dzier­ żyli monopol bogów wojny w interesie businessmana dopóty, dopóki nowa tech­ nika wojenna nie wniosła nieuchronnych zmian. Dzierżyli go jeszcze nawet w czasach, gdy burżuazyjne normy, postawy i odruchy, takie jak oszczędność i

uczciwość, zaczęły dzielić już los arystokratycznych wzorców zachowania. Te ostatnie zawdzięczały swój nimb głównie wysiłkom klasy średniej zmierza­ jącym do nadania znaczenia swej pozycji przez gloryfikację poprzedników.

Ta solidarność z władcami przeszłości wypływa ze wspólnej postawy wobec resz­ ty społeczeństwa. Władza ma jawić się jako wieczna. Osobisty prestiż roś­

nie, gdy funkcjonariusz klasy średniej, taki jak Napoleon Bonaparte, odnaj­ duje się w panteonie historii tuż obok innych wielkich władców 1 oprayców,

bez względu ną to, czy byli przyjaciółmi czy wrogami. W domach ludzie zamoż­ ni naśladują to, co nazywają stylem; w swych biurach dochowują wzorców

moralności businessu, jako że ich klasa nie może istnieć bez własnej dys­

cypliny; przeciw zewnętrznym i wewnętrznym konkurentom i przeciw masom obra­ cają jednakże to, co w istocie wiąże ich z tradycją historyczną, mianowicie

integralne samozachowanie. Ten cel samozachowania może nawet wymagać śmierci jednostki, która ma być zachowana. Ofiara jest racjonalna, gdy staje się konieczna dla obrony

władzy państwa, które ze swej strony zdolne jest ubezpieczyć egzystencję tych, których ofiary żąda. Idea rozumu, nawet w jej nominalistycznej 1 oczysz­

czonej formie, zawsze usprawiedliwiała ofiarę. W epoce heroicznej jednostka poświęcała swoje życie dla interesów i syipboli zbiorowości, która życie to chroniła. Własność była instytucją, która nasunęła jednostce myśl, iż coś

z jej egzystencji może pozostać po śmierci. W początkach zorganizowanego społeczeństwa własność trwała, gdy pokolenia przemijały. Monadyczna jednost­ ka znajdowała przetrwanie w dziedzictwie przekazywanym następnemu pokole­ niu. Przez swą spuściznę jednostka zapewniała sobie życie nawet po śmierci, jednakże nie zaprzeczała zasadzie samozachowania, jeśli poświęcała swoje życie dla państwa, którego prawa chroniły jej legat. Ofiara z życia okazy­

wała się tedy aktem racjonalnym.

Racjonalność poświęcenia i samowyrzeczenia była jednakże zróżnicowana

w zależności od statusu

społecznego; zmniejszała się wraz ze zmniejszaniem

się stanu posiadania i dogodnych możliwości, aby stać się wreszcie przymu­

sem.. Co się tyczy biednych, to zawsze było racjonalnym wspomóc rozum doczes­ ną i niebieską sprawiedliwością. Voltaire zgadza się, że rozum może zatrium­ fować wśród nobliwych ludzi, "ale canaille nie jest do tego stworzona"11.

"Nigdy nie zamierzaliśmy oświecać szewców i służących - pozostawiamy to apos­ tołom"11 12 - mówi. /

11 Voltaire: List do d'Alemberta, 4.II.1757. Oeuvres complètes. T. 39, s. 167. 12 Idem: List do d’Alemberta, 2.IX.1768. Oeuvres complètes. T.46, s. 112.

Kres rozumu

371

Wśród mas droga wiodąca od czyjegoś prywatnego interesu do Interesów

ochrony społeczeństwa była kręta i długa. W ich przypadku nie wchodziło w

rachubę racjonalne własnowolne wyrzeczenie się instynktów czy popędów. Gdyby grecki niewolnik lub kobieta przemówili i działali jak Sokrates, byliby

szaleńcami nie mędrcami. Sokrates - przez swą śmierć - wyniósł posłuszeńst­

wo prawem ponad wszystko. W erze sumienia, którą zapoczątkował, racjonalność cechowała tych, którzy byli społecznie mniej lub batdziej niezależni.

Masy zwróciły się do religii, lecz to nie wpłynęło na zasadniczą racjo­ nalność samozachowania. Racjonalizm nie miał powodu skarżyć się na Lutra.

Nazwał on ro*um bestią i ladacznicą jedynie dlatego, że w jego czasach rozum nie był zdolny sam przez się do skłaniania jednostkiaby poskromiła swoje żądze. Religijna Reformacja przygotowywała ludzi do podporządkowania życia bardziej odległym celom. Miast^^oddania się chwili, byli oni nauczani obiek­

tywności, konsekwencji i postępowania pragmatycznego. Człowiek otrzymywał więc nie tylko nowe siły w walce z losem, lecz także stawał się zdolny do

uwolnienia się od czasu do czasu od wszechmocnych mechanizmów samozacho­

wania i bezpośredniej praktyczności. Takie pauzy na kontemplację nie mogły jednakże powstrzymać zapuszczania w sercach ludzi korzeni przez interesy

panującego porządku. Protestantyzm sprzyjał rozwojowi owej chłodnej racjo­ nalności, która jest tak charakterystyczna dla współczesnej jednostki. Był obrazoburczy i zerwał z fałszywym kultem rzeczy, lecz przez związanie z ro­

dzącym się systemem ekonomicznym uczynił ludzi zależnymi od świata rzeczy nawet w większym jeszcze stopniu niż uprzednio. Gdy dawniej pracowali oni

dla zbawienia, to obecnie są zmuszeni pracować dla samej pracy, zyskiwać dla samego zysku, władać dla same} władzy. Cały świat został przekształcony w-zwykły "materiał". Jeśli nowy duch służył ludziom jako środek uśmierza­

jący, tp w każdym razie o tyle, że łagodził operację chirurgiczną, przepi­ saną przez racjonalizm, której system industrialny dokonywał na ich ciałach i umysłach. Nie istniała inna droga od średniwiecznego warsztatu do taśmy

montażowej niźli przez przekształcenie przymusu zewnętrznego w przymus'sumie ­

nia. Formował on ową mechaniczną pracowitość i giętkie posłuszeństwo wymagane przez nową racjonalność. Teokratyczny irracjonalizm Kalwina objawił się

ostatecznie jako podstęp technokratycznego rozumu, który musiał ukształto­ wać swój ludzki materiał. Nędza i prawa o ubogich1"* nie wystarczały, aby

zapędzić ludzi do manufaktur wczesnej kapitalistycznej epoki. Nowy duch do­ pomógł uzupełnieniu presji zewnętrznych troską o żonę i dziecko, czemu w

rzeczywistości równoznaczna była moralna autonomia zamkniętego w sobie pod­

miotu. Dziś, pod koniec tego procesu, który zapoczątkowały Odrodzenie i Reformacja, racjonalna forma samozachowania sprowadza się do ustawicznej

uległości czystej, która stała się indyferentna wobec wszelkiej politycznej

i religijnej treści. W faszyzmie autonomia jednostki przekształciła się w heteronomię. ’ Porządek totalitarny oznacza przeskok od pośrednich do bezpośrednich

form panowania, choć jeszcze zachowuje system własności prywatnej. Narodowi 13 Ustawodawstwo rozwinięte pod koniec XVI w. w Anglii określające postępowa­ nie wobec ludzi pozostających bez stałych źródeł utrzymania, którzy we wczesnej fazie kapitalizmu stanowili znaczny procent ludności./Przyp.tłum./.

372

Max Horkheimer

socjaliści nie pojawiają się poza.prawem trendów ekonomicznych. Gangsterską teorię narodowego socjalizmu trzeba brać daleko poważniej niż to czynią ci,

którzy sądzą, że przywróci się normalny stan rzeczy, gdy tylko usunie się wrzód. Władza w Niemczech nie została przywłaszczona przez gangsterów, któ­

rzy wtargnęli siłą nie wiadomo skąd; w istocie to samo panowanie społeczne podsuwało gangsterowi władzę na mocy własnej zasady ekonomicznej. W epoce

wolnej ekonomiki przemysłowej, gdy żadne z wielu zdecentralizowanych przed­ siębiorstw nie było dość potężne, aby nie układać się z innymi, impuls samozachowania był ograniczony przez wzory humanitas. Monopolizm zniósł te

ograniczenia i sprowadził panowanie społeczne na powrót do jego prawdziwej zasady, działającej zawsze tam, gdzie tylko ludzka forma panowania pozosta­

wiała jakieś furtki do postaci nieludzkiej - w gangach i klikach wielkich miast. Nie znali oni innego prawa niż karność, niezbędna, aby mogli grabić swych klientów. Rajfurzy, kondotierzy, panowie ziemscy i gildie zawsze chro­

nili, a jednocześnie wyzyskiwali'swych klientów. Ochrona jest archetypem

panowania. Po Interludium w postaci liberalizmu ekonomiczne tendencje w

Europie rozwijały się w kierunku nowego i totalnego protekcjonizmu. Jedynie wielkie kartele przetrwały konkurencję. Były one dość silne, aby zniszczyć

podział władz oraz sieć poręczeń i praw. Monopole i ich ustrój stanowiły nieprzeniknioną dżunglę dla mas. Ogrom i różnorodność przedsięwzięć zwycięs-



kich klik, których wszechobejmujący charakter ciągle jeszcze odróżnia je od zwykłego gangsterstwa, dają w wyniku, z jednej strony, dalekosiężne planowa­

nie, z drugiej zaś, atak na rodzaj ludzki jako taki. Jest to nieuchronny

rezultat rozwoju ekonomicznego jako takiego. Te same mechanizmy socjologicz­ ne stosują się do monopolu 1 gangu miejskiego. Ten ostatni dzielił przedtem

łupy z innymi gangami tej samej branży, lecz rozwój środków łączności i postępująca centralizacja policji uniemożliwiły dalsze działanie metodą

drobnych łapówek i zaciągania nowych ludzi pod broń. Banda została zmuszona do zmechanizowania swojego businessu i podjęcia kosztownego zadania związa­

nia go z wielkimi organizacjami politycznymi. Inwestycje takie są opłacalne jedynie wtedy, gdy nie trzeba dzielić łupów, w gangu kartelizacja potwier­

dza się sama. Gangi w miastach i w całym kraju zmierzają.nieuchronnie do

zjednoczenia, chyba że policji udaje się w porę wyplenić je. Zbadanie takiego skrajnego zjawiska jak gangsterstwo może dostarczyć użytecznych porównań

dla zrozumienia pewnych rozwojowych tandencji współczesnego społeczeństwa. Gdy tylko skoncentrowana potęga wielkiej własności osiąga pewien punkt kry­ tyczny, walka przenosi się na szerszą płaszczyznę 1 staje się - pod ciśnie­

niem wielkich inwestycji wymaganych przez postęp techniczny - walką o pod­

bój świata przerywaną jedynie w okresach nietrwałych kompromisów. Od tej chwi­

li różnice celów i ideałów występujące w hierarchii władzy ustępują przed różnicami w stopniu przyporządkowania. Elites muszą pilnować, nawet wbrew własnej woli, aby w porządku społecznym wszystko było sztywno koordynowane.

W społeczeństwie totalitarnym tym, co stanowi o obsadzeniu wszelkich stano­

wisk, jest lojalność, czy to będzie chodziło o wybór dyrektora prowincjonal­ nej fabryki, czy głowy marionetkowego rządu. Obok wydajności, pewne inne ja­ kości ludzkie odzyskują godność, w szczególności takie, jak trzymanie się

możnych za wszelką cenę. Dla trustów istnieją tylko funkcjonariusze. Ten, kto

Kres rozumu

373

zasługuje na swą pracę, nie może okazać ani śladu tego, co zniszczyła samo­

krytyka rozumu. Musi on uosabiać - samozachowawczą zasadę całości, która stała się tożsama z unicestwieniem człowieczeństwa. U początków historii współczes­ nego gangsteryzmu stoją Inkwizytorzy, u jej kresu przywódcy faszystowscy.

Ich zausznicy, żyjąc ciągle pod groźbą katastrofy, muszą reagować poprawnie, póki nie padną ofiarą racjonalnej reguły, iź nic nie może trwać wiecznie.

Dzisiejsza wzgarda dla rozumu nie rozciąga się na zachowanie celowe.

Termin "umysł", o tyle, o ile określa on pewną zdolność intelektualną czy zasadę przedmiotową, okazuje się słowem pozbawionym sensu, jeśli nie oznacza uzgadniania środków i celów. Destrukcja racjonalistycznego dogmatyzmu na

drodze samokrytyki rozumu, dokonana przez ciągle żywe w filozofii tendencje

nominalistyczne, została teraz potwierdzona przez rzeczywistość historyczną.

Sama zasada indywidualności, z którą była związana idea autonomii, nie prze­ trwała procesu industrializacji. Rozum zdegenerował się, ponieważ był ide­

ologiczną projekcją fałszywej ogólności» co teraz dowodzi, że autonomia podmiotu była Iluzją. Upadek rozumu i upadek indywidualności są tym samym. "Ego jest nie do ocalenia"

i impuls samozachowania utracił swą "jaźń".

Dla kogo jeszcze może mieć sens jakieś działanie, jeśli jednostka biologiczna nie ma już odtąd świadomości siebie samej jako całości tożsamej? Tożsamość

ciała na rozmaitych etapach życia jest w najlepszym razie problematyczna. Jedność indywidualnego życia ma charakter raczej społeczny niż przyrodniczy.

Gdy mechanizmy społeczne, które stanowią o tej jedności, ulegają osłabieniu, jak to się dzieje dziś, wówczas indywidualna troska o przetrwanie własne zmienia swój sens. To, co poprzednio służyło pobudzaniu rozwoju człowieka: radość poznania, przeżycia pamięci i wybieganie w przyszłość, upodobanie w sobie i innych, bak narcyzm, jak 1 miłość - wszystko to traci swój sens.

Nie zostaje ani sumienie, ani egoizm. Prawo moralne staje się niewystarczają­ ce dla tych, którzy mają go przestrzegać, zaś autorytet, który dotąd miało, zniknął. Moralność musiała zaginąć, gdyż nie odpowiadała własnej zasadzie.

Rościła sobie niezależność od empirycznych indywiduów, bezwarunkową ogól­

ność. Lecz jej forma ogólna sankcjonowała antagonizmy pomiędzy jednostkami 1 tyranię wobec ludzi i przyrody. Próżna jest nadzieja, że w lepszych czasach

ludzie powrócą do moralności. Ale nawet w faszyzmie pozostały wśród ludzi jej

ślady; i są one co najmniej wolne od rzekomej pozytywności. Moralność przetrwała w tej mierze, w jakiej ludzie zdają sobie sprawę z tego, że rze­

czywistość, której się poddają, nię jest dobra. Nietzsche obwieścił śmierć moralności; psychologia współczesna poświęciła się badaniu jej. Psychoanali­ za, jako zmodyfikowana forma współczesnego sceptycyzmu, odniosła zwycięst­

wo nad prawem moralnym przez odkrycie go na nowo i zdemaskowanie obecności ojca w Super-Ego. Jednakże psychologia ta była "sową Mlnerwy", która wyle­

ciała, gdy mroki nocy już zapadały nad całą dziedziną życia prywatnego. Ojciec może sobie jeszcze władać Super-Ego, lecz dziecko dawno już 'je obna­ żyło, wraz z ego i charakterem. Dziś dziecko naśladuje tylko czyny i osiąg­

nięcia; uznaje nie idee, lecz fakty.

14 Ernst Mach: Contributions to the Analysis of the Sensations. Tłum. C.M. Wllllams. Chicago 1897, s. 20.

374

Max Horkhelmer

Wraz ze zniknięciem niezależnych podmiotów ekonomicznych, znika podmiot

jako taki. Nie jest on już syntetyczną całością; stało się dlaň bezsensowne troszczyć się o jakąś odległą przyszłość, czy myśleć o swoich spadkobiercach.

W dzisiejszych czasach jednostka ma jedynie krótkoterminowe możliwości. Gdy bezpieczna własność znika jako cel zabiegów, znika też wewnętrzny związek

pomiędzy doświadczeniami jednostki. Troska o własność w warunkach zorganizo­ wanej konkurencji i zgodnie z zasadą prawa zawsze stanowiła o ego. Niewolni­

cy i nędzarze nie mają indywidualności. "Przesłanka wszelkiego mojego działa­

nia w świecie zmysłowym może istnieć jedynie jako część tego zmysłowego świa­ ta, gdy żyję wśród innych wolnych istot. Ta określona część świata /.../ zwa­ na jest /.../ moją własnością"1516 . .W.pojęciu ego mieści się to, iż "musi /ono/

także chcieć zaistnienia pewnego przyszłego stanu, który wynikał będzie ze stanu obecnego. Zgodnie z prawem, któremu podporządkuje swój akt przyczynowości"1^. Własność i uregulowane funkcjonowanie stosunków własności były nieodłączne od wyobrażenia własnej przeszłości i przyszłości człowieka. Dziś indywidualne ego zostało wchłonięte przez pseudo-ego totalitarnego planowa­

nia. Nawet ci, którzy sporządzają totalitarny plan, mimo że i dlatego, że roz­ porządzają tak olbrzymią masą ludzi i kapitałów, mają tak samo niewiele auto­

nomii, jak ci, których kontrolują. Ci ostatni zorganizowani są w najrozmait­ sze grupy, w których jednostka jest tylko elementem bez samodzielnego zna­ czenia. Jeśli chce przetrwać, musi pracować jako ćzęść jąkiegoś zespołu,

zawsze ochocza i fachowa, czy będzie działała w przemyśle, rolnictwie, czy w

sporcie. W każdym obozie musi ona bronić swej fizycznej egzystencji, swej pracy, pożywienia i miejsca do spania, musi zadawać i przyjmować kuksańce i ciosy i podporządkowywać się najostrzejszej dyscyplinie. Odpowiedzialność

dalekosiężnego planowania dla siebie i rodziny ustąpiła miejsca zdolności do przystosowania się do mechanicznych zadań chwili. Jednostka sama się

powściąga. Bez marzenia ni historii, zawsze czujna i w gotowości, zawsze nastawiona na jakiś bezpośredni, praktyczny cel. Jej życie rozpada się na sekwencję danych, z góry pasujących do kwestionariuszy, na które musi odpo­

wiadać. Słowo mówione traktuje jedynie'jako środek informacji, orientacji i rozkazu. Semantyczny rozbiór języka na system znaków, tak. jak to czyni się we współczesnej logistyce, wykracza poza dziedzinę logiki.. Są to jedynie

wnioski ze stanu rzeczy, który poddaje język władzy monopolu. Aby być akcep­ towanymi, ludzie muszą brzmieć jak tony radia, filmu i prasy. Dlatego też w

istocie nikt już nie zdaje się samodzielnie tworzyć własnego życia i każdy

jest w masie społecznej podejrzanym. Każdy potrzebuje ciągłego alibi. Jed­ nostka nie ma już przyszłości, o którą by się troszczyła; musi ona jedynie

być gotowa do przystosowania się, wykonywania poleceń, przekładania dźwig­ ni, czynienia różnych rzeczy, które są zawsze*te same. Podstawową komórką spo­ łeczną nie jest już rodzina, lecz zatomizowana jednostka, zaś jej walka o życie jest determinacją, aby nie dać się w jakimkolwiek momencie unicestwić w

świecie aparatów, silników i dźwigni.

15 J.G. Fichte: The Science of Ethics. Tłum. A.E. Kroeger. New York 1897, s. 308. 16 Idem: The Science of Rights. Tłum. A.E. Kroeger. London 1889, s. 167.

Kres rozumu

375

Siła mięśni nie jest najważniejsza, lecz dostatecznie ważna. W dużej mie­

rze nie jest ona już darem natury. Jestoona produktem podziału pracy, czymś koniecznym do produkcji i dostarczanym przez całą warstwę społeczną, której

nie pozostawiono żadnej innej racji istnienia jak właśnie dostarczanie siły roboczej. Ci spośród tej warstwy podporządkowanej, którzy wyróżniają się

brutalną siłą doświadczają tej przykrej prawdy, iż wół, który tratuje zbo­ że, jest zawsze kiełznany. Kultura była wysiłkiem poskramiania tego elementu

brutalności zawartego w zasadzie siły cielesnej. Poskramianie takie jednakże zasłaniało fakt, że wysiłek fizyczny jest jądrem pracy. Wiązała się z tym także gloryfikacja siły materialnej w ideologii, wyrażana w panegirykach na

cześć wszelkich gatunków wielkości - tak gigantów intelektualnych, jak i her­ kulesów z jarmarków wiejskich, w formie monstrualnej w wagnerowskim "Gesamt­

kunstwerk*. Dziś zasłona ideologiczna uniosła się i zasada siły fizycznej została otwarcie wysunięta na czoło w formie metod silnej ręki i czystek. Jednakże współczesne jednostki potrzebują bardziej obecności umysłu niż

muskułów, tym, co się liczy, jest szybka reakcja, odpowiednio do rodzajów maszyny: technicznej, atletycznej, politycznej. Przedtem ludzie byli zwykłym dodatkiem do maszyny, dźiś są dodatkiem samym w sobie. Myśl refleksyjna i

teoria utraciły swój sens w walce o samozachowanfce. Pięćdziesiąt lat temu znajomość psychologii, zręczna argumentacja, przewidywanie w businessie były

jeszcze narzędziami postępu w społeczeństwie. Przed zmechanizowaniem się

urzędu nawet kasjer musiał używać nie tylko swej technicznej sprawności, lecz także intelektu. Wraz z całkowitym wcieleniem przedsiębiorstwa w królestwo

monopolu, przekonywanie racjonalne traci swą moc. Nosi ono piętna owego tar­ gowania się, w służbie którego było dawniej używane, a które zwycięski mono­

pol uczynił zbędnym. Nieufność, jaką wieśniacy i dzieci okazują osobom elokwentnym, przechowuje wyobrażenie tej niesprawiedliwości, która czyniła język

sługą zysku. Za dzisiejszą niemotę ludzi trzeba przede wszystkim winić sam

język, który był kiedyś przeciw nim nazbyt wymowny. Dziś człowiek potrzebuje’wiedzy faktualnej, automatycznej zdolności do poprawnego reagowania, a nie potrzebuje owej spokojnej umiejętności roz­

ważenia rozmaitych możliwości, która zakłada wolność i swobodę wyboru. Wolność, którą rynek dawał producentom, konsumentom, oraz ich wielorakim pośrednikom, jakkolwiek by była abstrakcyjna i zwodnicza, dopuszczała przy­

najmniej pewien zakres namysłu. W aparacie monopolistycznym nikt nie ma tego czasu i pola do namysłu. Każdy musi odpowiedać szybko, reagować błyskawicz­ nie. W systemie planowania totalitarnego ludzie pozostają we władzy środków

produkcji bardziej nawet niż to się działo w systemie rynkowym. Brak wydajnoś­ ci jest grzechem głównym. Krótki okres czasu wolnego, który pozostaje ludziom

jeszcze w ich codziennym życiu, jest teraz chroniony przed roztrwonieniem. Niebezpieczeństwo, że przerodzi się on w próżniactwo, stan zawsze tak bardzo pogardzany przez industrię, jest odsunięte. Od Kartezjusza filozofia była jednym wielkim wysiłkiem umiejscowienia się jako nauka w służbie panującego

typu produkcji; wysiłkiem, któremu sprzeciwiali się jedynie bardzo nieliczni myśliciele. Wraz ze zniesieniem otium i ego przestaje istnieć jakiekolwiek nie­ zależne myślenie. Atomy społeczne, choć mogą jeszcze wzdychać do wyzwolenia,

utraciły zmysł spekulatywny, w złym czy dobrym sensie tego słowa. Perspektywy

376

Max Horkheimer

dla filozofii są mroczne. Bez otium myślenie filozoficzne nie jest możliwe,

nie można go sobie wyobrazić ani zrozumieć. W tej sytuacji dyskutujący styl tradycyjnej filozofii jawi się jako bezradna i czcza gadanina. Fenomenologia próbowała, dość paradoksalnie, wypracować na gwałt sposób myślenia bezdysku­

syjnego, lecz jej dziedzictwo przejął pozytywizm, w którym zresztą ta filo­ zofia ma źródła. Usunął on refleksją z filozofii i zredukował tą ostatnią do

poziomu techniki porządkowania r na drodze reprodukcji i syntetyzacji - sta­

nów faktycznych świata zmysłów. W pozytywizmie rozum ratuje siebie za pomo­ cą samolikwidacji. Wraz z upadkiem ego i związanego z nim rozumu refleksyjnego, stosunki ludzkie zmierzają do punktu, w którym panowanie ekonomii nad wszystkimi

wiąziami osobowymi, powszechna władza towaru nad całością życia, przekształ­ ca sią w nową, niczym nie maskowaną, formą nakazu i posłuszeństwa. Nie wsparte już przez drobną własność, szkoła i dom tracą swą wychowawczą funkcją przy­ gotowywania ludzi do życia w społeczeństwie. Życie i ćwiczenie staje sią tym

samym, jak w przypadku służby wojskowej. W szkole hierarchia sportu i gim­ nastyki blerze górą nad hierarchią klasy szkolnej, która zresztą nigdy nie była przez dzieci szczerze zaakceptowana. Sprawdzalny autorytet nauczycie­ la spada na rzecz bezwarunkowego i anonimowego, lecz wszechobecnego autory­ tetu, którego wymagania mają dziś pierwszeństwo. Jest to autorytet wszech­

mocnych wzorców społeczeństwa masowego. Cechy, które potrzebne są dziecku w tym społeczeństwie, narzuca mu zbiorowość klasy szkolnej, zaś ta ostatnia jest niczym innym jak wycinkiem ściśle zorganizowanego społeczeństwa w ogó­ le. Nauczyciel ma wybór pomiądzy zdobywaniem sobie przychylności uczniów,

w razie potrzeby nawet przez szorstkość, a groźbą bycia wyśmianym. Wobec umie­ jętności, jakie są dziś wymagane od jednostki, program nauki ma dziś war­

tość służebną. Dzieci uczą sią szybko znajomości od podszewki samochodu i

radia. Rodzą sią z tą wiedzą, która nie różni się zasadniczo od znajomości najbardziej skomplikowanej maszyny i mogą obejść się bez nauki. Fizyka szkolna jest przestarzała w dwojakim sensie: jest ona tak samo odległa od

matematycznych wniosków teorii względności i teorii kwantowej /które dawno

przekroczyły granice'przedstawienia/, jak od sprawności praktycznej, która jedynie liczy się.dla ucznia. Nauczyciel nie potrafi pośredniczyć pomiędzy

dziedzinami teorii i praktyki, jako, że przejście od praktycznej obserwacji do teorii nie jest już rozpoznawalne. Najczystsza teoria jest ciągle rodzajem

ślepej techniki, podobnie jak czynność naprawcza. Obie są rzeczą zwykłej wprawy, pierwsza w pracy naukowej, druga- - w warsztacie. Trudności, których doświadcza fizyk teoretyczny, gdy ma przejść od swych matematycznych syntez

różnych dziedzin pojęciowych do świata przedmiotów, są mniej więcej tego samego rodzaju, co niezdolność większości zręcznych mechaników do przejścia od manipulacji przy motorze do zasad jego działania. Wiedza fizyczna roz­ szczepia się na wiedzę o manipulacji i wiedzę dziedzinową, przy czym roz­ szczepienie to, płynące z podziału pracy, wpływa na stosunek studentów do

wiedzy jako takiej. Badanie sensów zostaje zastąpione przez znajomość funkcji. Animistyczne residua teorii zostają wyeliminowane i zwycięstwo to oznacza

równocześnie sacrificium intellectus. Praktyka techniczna może się obejść bez fizyki, podobnie jak gwiazda filmowa może się obejść bez terminowania w zawo-

Kres rozumu

377

Azie, zaś faszystowski mąż stanu bez nauki. Wychowanie nie jest już proce­

sem zachodzącym pomiędzy jednostkami, jak to działo się wtedy, gdy ojciec przygotowywał syna do przejęcia własności, zaś nauczyciel wspierał go w tym. Dzisiejsze wychowanie jest prowadzone bezpośrednio przez społeczeństwo i

dokonuje się poza plecami rodziny.

Dzieciństwo staje się szczególnym zjawiskiem historycznym. Chrzęścijaństwo zrodziło ideę dzieciństwa przez gloryfikację tego', co słabe, zaś rodzina

burżuazyjna wcielała niekiedy tę ideę w życie. Jednakże w epoce chrześci­

jaństwa aż po Oświecenie rozum działał na dziecko jako siła zewnętrznego przymusu do walki o przetrwanie, miażdżąca wszystko, co nie potrafiło się

obronić. Rzeźba i malarstwo wieków średnich, które nie rozróżniały pomiędzy istotami fizycznie i społecznie podrzędnymi, odsłaniały sekret ordo 1 hie­

rarchii, mianowicie, kto kogo mógł bić bezkarnie. Dzieci, które w świecie

chrześcijańskim cierpiały tortury piekła, zostały w świecie oświeceniowym nagrodzone chrześcijańskim rajem. Szczęśliwość będzie ich udziałem, albowiem

zostały wybrane na symbol niewinności. W swym uwielbieniu dzieci oświecony businessman XIX wieku mógł opłakiwać swą utraconą religię bez stawania się

zabobonnym. Dzieci symbolizowały zarówno Złoty Wiek, jak i obiecującą

przyszłość. Racjonalistyczne społeczeństwo dawało dzieciom legendy i baśnie,

aby powracały one w postaci nadziei do pozbawionych złudzeń starszych. Ci ostatni kreowali idyllę dzieciństwa, ażeby pomiędzy ostrzami trzeźwej wiedzy

i ideologii umknąć dylematowi, którego - w obliczu nieustannie zagrażających wstrząsów społecznych - nie potrafili rozwiązać. Ideał dziecka odzwiercie­ dlał to sendo w łonie fałszu, które utrzymywało podległą masę populacji w

ordynku, mianowicie utopię wiecznej szczęśliwości. Utopia ta była miejscem ostatniego schronienia dla ideałów religijnych owych czasów, w których sami burżua należeli jeszcze do podległych.

Dziś mogą oni obejść się bez tej utopii. W społeczeństwie monopoli dzie­ ciństwo i dojrzewanie stały się zwykłymi procesami biologicznymi. Pokwitanie

nie jest już przełomem, dziecko wkracza w dorosłość, gdy tylko zaczyna cho­

dzić, zaś dorosłość w zasadzie zawsze pozostaje ta sama. Rozwój przestaje

istnieć. W czasach rozkwitu rodziny ojciec reprezentował wobec dziecka auto­

rytet społeczeństwa, zaś dojrzewanie stanowiło nieuchronny konflikt między tym dwojgiem. Aliści dzisiaj dziecko natychmiast staje oko w oko ze społe­

czeństwem i ów konflikt jest przesądzony jeszcze nim się pojawi. Świat tak jest spętany przez potęgę tego, co jest, oraz przez wysiłki przystosowa­ nia się doń, że młodzieńczy bunt - wymierzony kiedyś w ojca, ponieważ jego

czyny przeczyły jego własnej ideologii - nie może już się narodzić. Proces, który znieczula ludzi przez łamanie ich indywidualności - proces świadomie i planowo realizowany w różnych obozach faszyzmu - zachodzi w nich milcząco i mechanicznie wszędzie w warunkach kultury masowej: wszystko jest przesądzo­

ne już w tak wczesnym wieku, kiedy dzieci osiągają poziom świadomości. Od Freuda stosunek pomiędzy ojcem 1 synem został odwrócony. Dziś gwałtownie zmieniające się społeczeństwo, które wydaje wyrok na to, co stare, reprezen­

towane jest nie przez ojca, lecz przez dziecko. Dziecko, nie ojciec, repre-

zentuje rzeczywistość. Strach, jaki budzi w rodzicach młodzież Hitlerjugend,

jest właśnie jednoznacznym politycznym przejawem powszechnego stanu rzeczy. Ten nowy stosunek odciska się nawet na najwcześniejszych latach życia, pod­

378

Max Horkheimer

czas których kształtuje się - jak się mniema - obraz ojca i super-ego.

Psychologicznie rzecz biorąc, ojciec nie jest reprezentowany przez inną jed­ nostkę, lecz zastąpiony przez świat rzeczy i przez tłum, z którym chłopiec

jest związany. Usunięcie konfliktu między jednostką i społeczeństwem wpływa także na

miłość. Wraz z upadkiem autorytetu ojca znika niebezpieczeństwo katastrofal­ nych konfliktów z rodziną. Jednakże rozpalały one żywioły. Dziś seks z daje

się być wyemancypowany, a jednak ucisk trwa nadal. Społeczne organizowanie stosunków pomiędzy płciami już zaszło daleko, zanim jeszcze uwieńczyła ten

proces eugenika rasowa; wyrażała go owa zestandaryzowana normalność rządząca we wszystkich sferach kultury masowej. Nauka uprzedmiotowiała seks, aż stał

się on podatny na manipulację. W swej nieludzkiej trzeźwości kantowska de­ finicja małżeństwa jako kontraktu zawieranego w celu wzajemnego posiadania

organów płciowych stanowiła oskarżenie nieludzkich przywilejów seksualnych

z pozycji norm prawa naturalnego.- W XIX.wieku definicja ta wsparła praktykę

dyktowaną przez mężczyzn. We współczesnym społeczeństwie masowym obie płci są zrównane o tyle, że obie widęą swą płeć jako pewną rzecz, którą rozporzą­

dzają bez iluzji. Dziewczęta starają się wypaść jak najlepiej we współzawod­

nictwie z innymi dziewczętami, przy czym w ich oczach flirt podnosi prestiż raczej niż przyszłą przyjemność. Wraz z Kantem traktują one płeć jako pewną

własność posiadającą wartość wymienną. Wedekind domagał ęię niegdyś wolności prostytucji, ponieważ sądził, że kobiety mogą sprostać męskiemu społeczeństwu

wyłącznie przez świadome użycie swego jedynego monopolu. Współczesna dziew­ czyna jednakże zdobywa swobodę przez korzystanie z patriarchalnego tabu,

które poniża ją przez wyniesienie na piedestał. Seks traci swą władzę nad ludźmi. Jest "włączany" i "wyłączany" odpowiednio do wymogów sytuacji. Ludzie

nie zatracają się już w nim, miłość nie panuje już nad nimi, ani nie ośle­ pia ich. Pod rządami narodowego socjalizmu stosunek pózamałżeński stał się jedną z czynności popieranych przez państwo jako społecznie użyteczne

formy pracy. Miłość jest organizowana przez państwo. Dla dobrych czasów

dzieci kształcone były jako przyszli spadkobiercy; dla złych czasów jako przyszli żywiciele swych rodziców; w faszyzmie są one produkowane pod patro­

natem państwa i dostarczane mu jako rodzaj podatku, jeśli można jeszcze mó­

wić o podatku w społeczeństwie, w którym jedna grupa potentatów eksploatuje całą resztę ludności. Podatki mają w faszyzmie pewien oczywisty sens. Od

strony własności prywatnej służą one przyspieszeniu procesu centralizacji i niszczeniu słabszych konkurentów. Od strony mas ich forma pieniężna staje się

zrozumiała i stanowi wyraz harówki w służbie władzy. Częścią harówki tej

jest trud porodu. W narodowym socjalizmie odmowa dziewczyny ofiarowania sie­

bie mężczyznom w mundurach uważana jest za coś tak niestosownego, jak nieg­ dyś łatwe oddanie się. W Niemczech wizerunek Najświętszej Marii Panny nigdy nie zastąpił archaicznego kultu kobiety. Pod powierzchnią cywilizacji chrześ­ cijańskiej nigdy nie wygasły całkowicie pozostałości stosunków matriarchalnych. Siady te zawsze dochodziły do głosu w powszechnej niechęci do starej

panny, jak i w wyrażanej w niemieckich Lieder nabożnej czci dla porzuconej kochanki, na długo przedtem, nim narodowy socjalizm wyklął obyczajność i

pochwalił nieślubne macierzyństwo. Lecz ascetyczna szczęśliwość chrzęścijańs-

Kres rozumu

379

klej dziewicy nieporównanie przekraczała rozkosz, autoryzowaną dziś przez

narodowosocjalistyczny reżim i dokarmianą reminiscencjami z zamierzchłej przeszłości. Narodowosocjalistyczny reżim racjonalizuje mityczną przeszłość, którą jakoby przechowuje; racjonalizuje nazywając ją po imieniu i mobilizu­ jąc w interesie wielkiego przemysłu. Tam, gdzie owo archaiczne dziedzictwo

nie rozsadziło chrześcijańskiej formy i nie nabierało tauteńskich rysów,

nadawało ono filozofii i muzyce niemieckiej ich specyficzny koloryt. Mitolo­ gia w narodowym socjalizmie nie jest zwykłym oszustwem, lecz rzutem światła na ową przechowywaną mitologię likwidującym ją zarazem. Narodowy socjalizm

załatwił się więc w kilka lat z czymś, czego osiągnięcie zabrało innym cy­

wilizacjom stulecia.

Swoboda seksualna zalecana przez politykę populacyjną nie leczy niepo­ kojów świata seksualnych tabu, lecz wyraża zwykłą pogardę dla miłości. Mi­

łość jest nieprzejednanym wrogiem obowiązującej racjonalności, ponieważ ko­

chankowie nie zachowują i nie chronią ani siebie, ani zbiorowości. Poświęca­ ją się sobie bez pamięci: to dlatego ściągają na siebie gniew. Romeo i Julia

umarli w konflikcie ze społeczeństwem, z tym, co to społeczeństwo głosiło. Bezwarunkowym wzajemnym oddaniem poświadczyli oni wolność jednostki przeciw

dominium świata rzeczy. Ci, którzy "plamią rasę" w narodowosocjalistycznych

Niemczech, pozostają wierni życiu i śmierci tych kochanków, w nieludzkim

świecie narodowego socjalizmu, który zastrzega miano bohatera dla tych niegłu-

pich, lecz otumanionych młodych ludzi, którzy w poczęciu, narodzinach i śmierci są tylko ofiarami monstrualnej polityki ludnościowej, "zbrodnia prze­

ciw rasie" wskrzesza to, co niegdyś zwane było bohaterstwem, mianowicie,

wierność bez rachub na przyszłość i racji. Smutna schadzka tych, którzy nie r

potrafią się zmienić, ślepa jest na racjonalność wokół triumfującą. Świta­ nie, o którym SS-mani zaskakują nieostrożnych, oświetla potworność, jaką

stał się rozum - przebiegłość, spryt, gotowość do uderzenia. Zaskoczeni ko­

chankowie nie szli w nogę ze społeczeństwem 1 dlatego nie mogą liczyć na jego pobłażliwość w tym zoptymalizowanym świecie. Ich agonia w obozie kon­ centracyjnym, którą przebiegli poplecznicy Trzeciej Rzeszy uważają za słusz­

ną karę właśnie dlatego, że owi skazańcy nie byli ani rozsądni, ani przebieg­

li, obnaża Istotę faszystowskiej emancypacji płci i egzystencji koncesjono­

wanej, którą ona za sobą pociąga. To, co jest dozwolone jako zdrowy seksu­ alizm, stanowi wyraz tej samej okrutnej racjonalności, która urządza polowa­

nia na miłość. To, co faszyzm robi z ofiarami, które bierze na cei swej nieograniczonej władzy, zdaje się przeczyć wszelkiemu rozsądkowi. Zadawane im tortury prze­

kraczają zdolność rozumienia i wyobraźnię; gdy myśl próbuje pojąć ten czyn,

zastyga ze zgrozy i bezsilności. Nowy porządek przeczy rozumowi tak zasad­

niczo, że rozum nie ośmiela się weń wątpić. Znika nawet świadomość ucisku. Im większa staje się koncentracja władzy i bezradność jednostki, tym trudniej

jest tej ostatniej przeniknąć leżące w człowieku źródła własnej niedoli. Zużyta maska pieniądza została zastąpiona prz^z maskę techniki. Centrali­ zacja produkcji, którą technika uczyni konieczną, skrywa świadomą zmowę jej

liderów. Bardziej niż kiedykolwiek kryzysy przybierają pozór naturalnych i nieuchronnych zjawisk i grożą zniszczeniem całych ludów na kontynentach

380

Max Horkheimer

plądrowanych w poszukiwaniu dalszych rezerw. Rozmiary tego procesu są tak dalece nadludzkie, że nawet wyobraźnia, która oparła się kalectwu masowej

kultury, waha się przed wywodzeniem tego stanu rzeczy ze źródeł społecznych. Niesprawiedliwość nigdy nie była przyjmowana bardziej ślepo, jako do­ pust ponadludzkiego fatum, niż pod magiczną władzą faszyzmu, dziś, gdy

wszyscy gadają o przebudowie społeczeństwa. Nadzieja przygasła pod świadomoś­

cią powszechnego przeznaczenia. Każdy czuje, że jego praca podtrzymuje dia­

belską maszynerię, od której potrafi wprawdzie wyłudzić dość czasu do życia, lecz czasu, który następnie nadál trwoni uczestnicząc w tej maszynerii.

Tak oto żyje - mistrz w manipulowaniu każdą sytuacją i niezrozumieniu żad­ nej, szydzący ze śmierci, a jednak uciekający przed nią. Dla ludzi ery burżuazyjnej życie jednostkowe miało niezmienną wagę, ponieważ śmierć oznacza­

ła katastrofę absolutną. Hamletowska strofa - "reszta jest milczeniem", bo śmierć pociąga za sobą niepamięć - wskazuje poniekąd .ia źródła ego. Faszyzm

rozbija tę fundamentalną zasadę. -Uderza on w to, co chwiejne - w jednostkę, ucząc ją strachu przed czymś gorszym niż śmierć. Strach sięga dalej niż

tożsamość jej świadomości. Jednostka musi porzucić ego i jakoś się bez niego obejść. Pod panowaniem faszyzmu przedmioty organizacji zostają jako podmio­

ty zdezorganizowane. Tracą one charakter tożsamościowy i są równocześnie na­ zistowskie 1 antynazistowskie, przekonane i sceptyczne, odważne i tchórzli­

we, bystre i tępe. Wyrzekły się wszelkiej konsekwencji. Qwa niekonsekwencja, w której zniknęło ego, jest jedyną postawą adekwatną do rzeczywistości, którą określa nie tak zwany plan, lecz obozy koncentracyjne. Metoda tego

obłędu polega na wykazywaniu ludziom, że są dokładnie tak samo rozbici, jak ci w obozach koncentracyjnych. W ten to sposób umacnia się wspólnota rasowa. Z obozów wychodzą ludzie, którzy przejęli żargon swych nadzorców; z zimnym

wyrachowaniem i straceńczym pogodzeniem się /niejako cena ich przeżycia/ opowiadają swoją historię, tak jak gdyby nie mogło być inaczej niż było,

utrzymując, że w końcu nie byli traktowani tak źle. Ci zaś, którzy nie zos­ tali jeszcze wsadzeni do więzienia, zachowują się tak, jakby już byli tortu­

rowani. Przyznają się do wszystkiego.

drugiej strony, mordercy przejęli

język berlińskiego klubu nocnego i sklepu z odzieżą. Sferą handlu i intere­

su zachowuje rzeczywistość jedynie w walkach i transakcjach pomiędzy kapita­ nami przemysłu i leży poza polem widzenia małego człowieka, ba, nawet wielkie­

go człowieka. Jakoż język mentalności rynkowej, żydowski slang, żargon sprze­

dawców i kupców, którzy od dawna są w poniżeniu, przetrwał na wargach ich pogromców. Jest to język porozumiewawczego mrugnięcia, chytrych aluzji,

zmowy w oszustwie. Naziści nazywają bankructwo "Pleite", ten kto działa pochopnie jest "maschugge", zaś antysemicka piosenka mówi, że Amerykanie

nie mają pojęcia "was sich tut". Prowokatorzy usprawiedliwiają pogrom powia­

dając, że znowu z Żydami nie wszystko było całkiem "koscher". Osiąganie celu sprytnymi środkami jest sekretnym ideałem 1 nawet SA-manl zazdroszczą Żydom

tych mózgów, które rozstrzaskują. Wyobrażają sobie, że żydowski spryt, któ­ ry starają się naśladować, czerpany jest z prawdy, której muszą się wyprzeć i zniszczyć. Jeśli, prawda ta została raz na zawsze odrzucona, a ludzie wybra­

li totalne przystosowanie się, jeśli rozum zostaje bez skrupułów oczyszczo­ ny z wszelkiej moralności i wyniesiony ponad wszystko, nikt nie może pozosta­

Kres rozumu

381

wać z boku i przyglądać się. Istnienie jednego jedynego "nierozsądnego"

człowieka rzuca światło na hańbę całego narodu. Jego egzystencja świadczy o względności owego radykalnego systemu samopowielania, który został uznany za absolutny. Jeśli wszelki przesąd został zniesiony tak dalece, że pozostaje tylko przesąd, żaden uparty człowiek nie może się błąkać i szukać szczęścia gdziekolwiek poza nieubłaganym postępem. Nienawiść do Żydów,

przypominającą żądzę mordu szaleńca, wywołuje ich niezrozumiała wiara w Bo­

ga, który zawsze ich opuszcza, oraz bezwarunkowy rygoryzm zasady, której przestrzegają nawet nieświadomie. Podejrzenie o szaleństwo jest odwiecznym

źródłem prześladowania. Rodzi się z nieufności wobec własnego pragmatyczne ­ go rozumu. Ból jest środkiem odciągania ludzi od świata noumenalnego, którego

zgłębiania zabraniali wszyscy empirystycznie nastawieni filozofowie, a nawet Kant. Ból był zawsze najlepszym'nauczycielem, przywodzącym ludzi do rozumu.

Sprowadza on opornego i krnąbrnego, fantastę i utopistę na powrót do nich

samych. Redukuje ich do ciała, do części ciała. Ból niweluje i zrównuje wszystko, człowieka z człowiekiem, człowieka i zwierzę. Absorbuje on całe

życie istoty, którą dręczy, zamieniając ją w istny kokon cierpienia. Okale­

czenie ego, którym została dotknięta cała ludzkość, odtwarza się tedy ciągle na nowo w każdym przypadku tortur. Konieczności praktyczne, które nieustan­ nie oplątują człowieka, pragmatyczna racjonalność ery industrialnej - wszyst­ ko to całkowicie pochłania życie swych ofiar. Cierpienie to archetyp pracy

w podzielonym społeczeństwie i zarazem jej organon. Filozofowie i teologo­

wie zawsze je gloryfikowali. Ich peany na jego cześć odzwierciedlają fakt, że ludzkość znała dotychczas pracę jedynie jako pochodną dominacji. Uspra­ wiedliwiają oni cierpienie, ponieważ uczy ono ludzi rozumu. Luter tłumaczy

90 psalm następująco: "Nauczże nas obliczać dni naszych, abyśmy przywiedli serca nasze do mądrości". Kant mówi: "Cierpienie test żądłem aktywności"1?, zaś Voltaire powiada, że "to uczucie bólu było konieczne, abyśmy zatroszczyli się o przetrwanie" 18 . Inkwizytorzy usprawiedliwiali niegdyś swą ods­ v tręczającą służbę na rzecz swych grabieżczych władców, twierdząc, że są po­

wołani do tego, aby ratować błądzącą duszę i zmywać jej grzechy. Już wtedy ich język rysował obraz raju jako czegoś w rodzaju Trzeciej Rzeszy, dokąd niepewni i siejący zgorszenie mogą wznieść się poprzez obóz. Gdy którakolwiek

z owych nieszczęsnych ofiar Inkwizycji zbiegła, słane były prośby o jej ekstra­

dycję, charakteryzujące ją jako "przywiedzioną szaleństwem do odrzucenia zbawczego leku danego jej dla uzdrowienia i do odtrącenia ze wzgardą wina i

oleju, które koiły jej rany"

. Inkwizycja wyrażała furię tych, którzy czu­

li, że wpojenie chrześcijaństwa nie w pełni się udało; furię, która później,

w faszyzmie, doprowadziła w ogóle do otwartego odrzucenia chrześcijaństwa. Faszyzm ponownie osadził cierpienie na tronie. W ożywczych epokach cywili­ zacji, przynajmniej w jej kolebkach brutalny ból fizyczny był zadawany tyl­

ko skrajnie biednym; innym majaczył on na horyzoncie jedynie jako "ultima

17 I. Kant: Anthropologie in pragmatischer Hinsicht. § 61. 18 Voltaire: A Philosophical Dictionary. Rozprawa 50 dobru". The Works of Voltaire. New York 1901. T.V, s. 264. 19 Henry Charles Les: A History of the Inquisition of the Middle Ages. New York 1922. T. 1, s. 459.

382

Max Horkheimer

ratio" społeczeństwa. Pod panowaniem faszyzmu społeczeństwo sięgnęło wprost do tej "ultima ratio". Sprzeczność pomiędzy tym, czego życzy sobie człowiek

a tym, co jest mu podsuwane, staje się tak uderzająca, ideologia tak nędzna, niezadowolenia cywilizacyjne tak wielkie, że trzeba to zrównoważyć anihi-

lacją tych, którzy się nie dostosowują - wrogów politycznych» Żydów, jed­

nostek aspołecznych, chorych umysłowo. Tym, co pozostało po rozumie w jego dzisiejszym upadku, nie jest jednak­

że ściśle upór samozachowania i ów horror, w którym on kulminuje. Wiekowa definicja rozumu w kategoriach samozachowania już Implikowała okrojenie ro­

zumu samego. Twierdzenie filozofii Idealistycznej, że rozum odróżnia czło­

wieka od zwierzęcia /twierdzenie, w którym zwierzę zostaje poniżone, dokład­ nie tak, jak poniżony jest człowiek w odwrotnych twierdzeniach doktorów materializmu/, jest prawdziwe o tyle, że przez rozum człowiek wyzwala się z pęt natury. Jednakże wyzwolenie to nie uprawnia człowieka do władzy nad

przyrodą /jak utrzymują filozofowie/, lecz zobowiązuje go do jej zrozumienia. Społeczeństwo, rządzone samozachowawczą racjonalnością élites, chroniło także

zawsze życie,mas, chociaż w niewłaściwej i przypadkowej formie. Rozum rodzi realny stosunek nie tylko do egzystencji własnej człowieka, lecz do życia

jako takiego; ta funkcja przekraczania horyzontu samozachowania towarzyscy

funkcji samozachowawczej, podporządkowywaniu się obiektywnym celom i adapto­ waniu się do nich. Rozum mógłby rozpoznawać 1 demaskować, formy niesprawie­

dliwości, a stąd wyzwalać się z nich. Jako władza nazywania rzeczy po imie­ niu, rozum jest czymś więcej niż wyalienowanym życiem, które podtrzymuje się w destrukcji innych i siebie. Co prawda, rozum nie może mieć nadziei na nie­

zależność od historii i bezpośrednie poznanie prawdziwego porządku rzeczy, jak tego chcą ontologiczne ideologie. W piekle, do którego zwycięski rozum zaprowadził świat, traci on swe iluzje, lecz staje się w ten sposób zdolny

do stawienia temu piekłu czoła i rozpoznania, czym ono jest. Sceptycyzm wy­

konał swe zadanie. Ideały zdają się dziś tak czcze, że można je zmieniać

tak szybko jak porozumienia i alianse. Ideologia redukuje się bardziej do tego, jacy ludzie są, niż do tego, w co wierzą - do ich umysłowej ograniczo­

ności, ich całkowitej zależności od organizacji. Przeżywają wszystko jedynie w konwencjonalnej strukturze pojęciowej. Wszelki przedmiot podkładany jest pod przyjęte schematy, zanim jeszcze jest postrzegany. To właśnie, nie zaś przekonania ludzi tworzy fałszywą świadomość doby dzisiejszej. Dziś ideolo­

giczne wprowadzanie ludzi w społeczeństwo zachodzi na drodze ich "biologicz­ nej" preformacji do życia w kontrolowanej zbiorowości. Nawet to, co wyjątko­ we, staje się funkcją i cząstką scentralizowanej ekonomii. Kultura wyróżnia­

jąca to, co wyjątkowe, jako pierwiastek oporu w powszechnej monotonii rzeczy, jest dziś raczej składnikiem niż przeciwieństwem kultury masowej; to, co wy­ jątkowe, staje się szyldem monopolu. Istota Paryża i Austrii stała się tyl­

ko funkcją istoty Ameryki. Jaźń w rozpadzie okazuje się ideologią. Była ona

nie tylko podstawą nowożytnego systemu samozachowania, lecz także zasłoną skrywającą siły, które go zniszczyły. To, co dotyczy tego, co wyjątkowe, w równej mierze dotyczy żywej jaźni. Wraz z rozpadem jaźni tylko nieproporcjo­

nalny rozrost macek władzy jest przeszkodą dla oglądu ich zamierania. Choć okaleczeni, ludzie mogą nagle pojąć, że w śwlecie, który jest całkowicie

Kres rozumu

383

zracjonalizowany, można porzucić egoizmy samozachowania, które wciąż nasta­

wiają jednych przeciw drugim. Strach, który popycha rozum, jest zarazem

ostatnim środkiem powstrzymania go; tak daleko zaszły sprawy. Jeśli zato­ mizowani i zdezintegrowani ludzie dzisiejsi stali się zdolni do życia bez własności, bez miejsca i czasu, to porzucili także ego, w którym brały po­

czątek wszelka ostrożność i wszelka głupota rozumu historycznego, jak i je­ go uległość wobec władzy. Postęp rozumu, który wiedzie do jego autodestrukcji,

dobiegł swego kresu; nie pozostało nic prócz barbarzyństwa bądź wolności.

Z angielskiego przełożył JANUSZ STAWIŃSKI

HERBERT MARCUSE

O pewnych społecznych implikacjach współczesnej techniki / W artykule niniejszym teichnika ujęta zostaje jako proces społeczny, w

którym strona techniczna w ścisłym sensie /to znaczy techniczny aparat prze­ mysłu, transportu, łączności/ jest tylko jednym z momentów. Nie pytamy o wpływ czy działanie techniki na jednostki ludzkie. Są one bowiem same inte­ gralną częścią i czynnikiem techniki, nie tylko jako ludzie, którzy obmyśla­

ją czy obsługują maszyny, lecz także jako grupy społeczne, które kierują ich zastosowaniem i wykorzystaniem. Technika, jako sposób produkcji, jako suma

narzędzi, sprytnych urządzeń i wynalazków, charakteryzujących erę maszynową,

jest tedy równocześnie sposobem organizacji i utwierdzania /bądź zmiany/ stosunków społecznych, manifestacją dominujących wzorców myślenia i zacho­ wania, instrumentem kontroli i panowania1. Technika sama w sobie może służyć tak autorytaryzmowi, jak wolności,

wiązać się tak z niedostatkiem, jak z bogactwem, przyczyniać się tak do

wzmożenia,jak zniesienia ciężkiej pracy fizycznej. Narodowy socjalizm jest uderzającym przykładem tego, jak wysoce zracjonalizowana i zmechanizowana

gospodarka, w najwyższym stopniu produktywna, może działać na rzecz totali­ tarnego ucisku 1 utrzymującego się niedostatku. Trzecia Rzesza jest w isto­

cie formą "technokracji": techniczne względy imperialistycznej skuteczności i racjonalności wypierają tradycyjne wzorce zyskowności i dobra powszechnego. W narodowosocjalistycznych Niemczech rządy terroru podtrzymywane są nie tylko przez brutalną siłę, zewnętrzną wobec techniki, lecz także przez przemyślną

manipulację elementem władzy zawartym w technice: intensyfikacja pracy, pro­

paganda, tresura młodzieży i robotników, organizacja biurokracji państwowej, przemysłowej i partyjnej - wszystko to, co składa się na codzienne instrumen­

tarium terroru, podporządkowane jest trybom najwyższej skuteczności technicz­ nej. Owa terrorystyczna technokracja nie może być tłumaczona nadzwyczajnymi wymogami "gospodarki wojennej": gospodarka wojenna to w .istocie normalny stan

narodowosocjalistycznego sterowania procesem społecznym i ekonomicznym, zaś 2 technika jest jednym z głównych czynników takiego sterowania .-* 2 1

Herbert Marcuse: Some Social Implications of Modern Technology. "Studies in Philosophy and Social Science" 1941 z.3, s. 414-439. 1 Motywem ukrywającym się za "mechaniczną karnością i wieloma pierwotnymi wy­ nalazkami /.../ nie była techniczna skuteczność, lecz świętość albo władza nad innymi ludźmi. Maszyny, w toku ich rozwoju, rozprzestrzeniły te cele i dostarczyły środka ich osiągania" /Lewis Mumford: Technics and Civilization New York 1936, s. 364/. " 2 Por. A.R.L. Gurland: Technological Trends and Economic Structure under Na­ tional Socialism, "studies in Philosophy and Social Science" 1941 z.2, s. 226-263.

386

Herbert Marcuse

W toku procesu technicznego rozprzestrzeniają się w społeczeństwie;nowa racjonalność .i nowe wzorce osobowości, odmienne, a nawet przeciwstawne tym, które zapoczątkowały pochód techniki. Przemiany te nie są /bezpośrednim czy

pochodnym/ skutkiem wpływu maszynizacji na użytkowników maszyn czy produkcji masowej na jej konsumentów; same one są raczej determinantami w rozowju ma­

szynizacji i produkcji masowej. Ażeby zrozumieć całą ich doniosłość, trzeba

dokonać zwięzłego przeglądu tradycyjnej racjonalności i wzorców osobowości, które ulegają rozbiciu na obecnym etapie ery maszynowej.

Jednostka ludzka, którą wyraziciele rewolucji klas średnich uczynili podstawową miarą, jak i celem społeczeństwa, trwała przy wartościach, które uderzająco przeczą tym, które dziś rządzą społeczeństwem. Jeśli spróbujemy

ogarnąć w jednym ogólnym określeniu rozmaite religijne, polityczne i ekono­

miczne tendencje, które kształtowały ideę jednostki w szesnastym i siedemnas­

tym wieku, to możemy jednostkę zdefiniować jako nosicielkę pewnych fundamen­ talnych wzorców 1 wartości, które miały być nienaruszalne dla wszelkiej zew­

nętrznej władzy. Wzorce te i wartości wiązały się z formami życia - tak spo­ łecznego, jak, osobistego - najbardziej odpowiadającymi pełnemu rozwojowi

zdolności i możliwości człowieka. Tym samym były one "prawdą" jego jednostko­ wej 1 społecznej egzystencji. Człowieka, jako istotę rozumną, uważano za zdol­ nego do odkrywania tych form mocą własnego myślenia oraz - odkąd tylko daná mu jest wolność myśli - do działania tak, aby je urzeczywistniać. Zadaniem

społeczeństwa było- nadanie mu takiej wolności i usunięcie wszelkich ograni­ czeń racjonalnego biegu jego działania. Zasada indywidualizmu, kierowanie się korzyścią własną, oparta była na

założeniu, że interes własny jest racjonalny, to znaczy, że wynika z autono­ micznego rozumowania i jest przez nie stale kierowany i kontrolowany. Racjo­ nalna korzyść własna nie pokrywa się z bezpośrednią korzyścią własną czło­

wieka, jako że ta ostatnia opiera się na normach i wymogach panującego po­

rządku społecznego, ustanowionych nie przez autonomiczną myśl 1 sumienie

jednostki, lecz przez autorytety zewnętrzne. W radykalnym purytanizmie tedy

zasada indywidualizmu przeciwstawia jednostkę jej społeczeństwu. Ludzie mu­

szą przedrzeć się przez cały system idei i wartości im narzucanych, odnaleźć i uchwycić idee 1 wartości odpowiadające ich racjonalnej korzyści. Muszą żyć w stanie ciągłej czujności, napięcia 1 krytycyzmu, odrzucać to wszystko, có nie jest prawdziwe, co nie jest uzasadnione przez wolny umysł. To zaś - w

społeczeństwie, które jeszcze nie jest racjonalne - wyłania zasadę nieustanne­ go niepokoju i opozycji. Życiem ludzi rządzą jeszcze fałszywe wzorce, 1 to

właśnie do wolnej jednostki należy krytyka tych wzorców, poszukiwanie wzor­

ców prawdziwych i coraz pełniejsze ich urzeczywistnianie. Motyw ten nigdzie nie jest wyrażony lepiej niźli w mlltonowskiej wizji "nikczemnego plemienia

kłamców, którzy /.../ pochwycili dziewiczą Prawdę, rozczłonkowali jej boską postać na tysiące części i rozsypali je na cztery wiatry. Odtąd smutni przy­

jaciele Prawdy, natchnieni odwagą, wzorem podjętego przez Izydę wytrwałego poszukiwania okaleczonego ciała Ozyrysa, zapuszczają się wszędzie gromadząc rozproszone członki, gdy tylko udaje się im je odnaleźć* Nie odnaleźliśmy

ich jeszcze wszystkich /.../ ani też nie odnajdziemy przed wtórnym zstąpie­ niem Pana Prawdy /.../ - Trzeba ciągle poszukiwać tego, czego nie wiemy,

O społecznych implikacjach techniki

387

z pomocą tego, co wiemy, dołączając każdą odnalezioną prawdę do prawdy już odnalezionej /gdyż Jej ciało jest jednorodne i proporcjonalne/" - oto była formuła indywidualistycznej racjonalności34 .

Urzeczywistnienie tej racjonalności zakładało odpowiedni układ społecz­ ny i ekonomiczny, taki, który przemawiałby do jednostek, których rola społecz­

na byłaby, przynajmniej w znacznej mierze, ich własnym dziełem. Społeczeńst­ wo liberalne uznawano za właściwe ramy dla indywidualistycznej racjonalności.

Namacalne osiągnięcia jednostki w sferze wolnej konkurencji, którę czyniły jej wytwory i dzieła częścią potrzeb społecznych, stanowiły o jej indywidu­

alności. Z biegiem czasu jednak proces produkcji towarowej podkopał ekonomicz­

ną podstawę, na której zbudowana była indywidualistyczna racjonalność. Mecha­

nizacja i racjonalizacja podporządkowały słabszego konkurenta dominium gi­ gantycznych przedsiębiorstw przemysłu zmaszynizowane^o, który ustanawiając panowanie społeczeństwa nad przyrodą zniósł wolny podmiot ekonomiczny.

Zasada konkurencyjnej wydajności wyróżnia przedsiębiorstwa o najbardziej

zmechanizowanym i racjonalnym wyposażeniu. Władza techniki prowadzi do kon­ centracji władzy ekonomicznej, w stronę "wielkich całości produkcyjnych; ogromnych zespolonych przedsiębiorstw produkujących wielkie ilości, a nieraz także wielką rozmaitość dóbr; industrialnych

imperiów, kontrolujących wszyst­

ko - materiały, wyposażenie, procesy - od wydobycia surowców po dystrybucję

produktów finalnych; opartych na dominacji nad całym przemysłem niewielkiej grupy potężnych koncernów". Technika zaś "stale pomnaża władzę potężnych kon4 cernów, tworząc nowe narzędzia, procesy i produkty" . Wydajność domagała się

tu pełnej unifikacji i symplifikacji, usunięcia wszystkiego., co "zbyteczne", uniknięcia wszelkich dróg okrężnych; domagała się radykalnej koordynacji. Istnieje jednakże sprzeczność pomiędzy motywem zysku, który napędza cąły

system a wzrostem standardu życia, który ten system umożliwia. "Gdy kontro­ la produkcji spoczywa w rękach przedsiębiorców działających dla zysku, mają

oni do swej dyspozycji wszystko, co pozostaje jako nadwyżka po odliczeniu

najmu, akumulacji, pracy i innych kosztów. Koszty te będą oczywiście utrzymy­ wane na najniższym możliwym poziomie"5. W tych warunkach nastawione na zysk funkcjonowanie systemu dyktuje w znacznym stopniu ilość, formę i rodzaj pro­ dukowanych towarów, a za pośrednictwem tego sposobu produkcji i dystrybucji techniczna potęga systemu określa całą racjonalność tych, którym służy. Pod naporem tego aparatu6 racjonalność indywidualistyczna przekształca

się w racjonalność technologiczną. Z pewnością nie ogranicza się ona do podmiotów i przedmiotów wielkich przedsiębiorstw, lecz przenika szerzący się

sposób myślenia, a nawet rozmaite formy protestu i buntu. Racjonalność ta ustanawia normy rozsądku i hoduje postawy, dzięki którym ludzie gotowi są do

akceptacji czy nawet lntrocepcji nakazów aparatu. 3 J. Milton: Areopagitica. Works. T.4. New York 1931, s. 338-339. 4 Temporary National Commitee. Monograph No 22. Technology in Our Economy. Washington 1941, s. 195. 5 Temporary National Economic Commitee. Finak Report of the Executive Secre­ tary. Washington 1941, s. 140. 6 Termin "aparat" denotuje instytucje, urządzenia i struktury przemysłu w ich panującym społecznym układzie.

388

Herbert Marcuse Lewis Mumford określił człowieka ery maszynowej jako "osobowość przedmio­

tową" , kogoś, kto nauczył się oddawać wszelką subiektywną spontaniczność maszynerii, którą obsługuje, podporządkowywać swoje życie "faktycznoścl" świa­ ta, w którym maszyna to factor, a on factum78 . Indywidualne różnice w uzdolnie­ 9 niach, bystrości 1 wiedzy przetwarzane są na mierzalne wielkości kwalifikacji i wyszkolenia, tak że mogą być w każdej chwili koordynowane w ogólnych ramach

zestandaryzowanych ról.

Jednakże Indywidualność nie znikła. Wolny podmiot ekonomiczny przekształ­ cił się jedynie w przedmiot wieIkoskalowej organizacji i koordynacji, zaś

osiągnięciem indywidualnym stała się zestandaryzowana wydajność. Ta ostatnia przemiana polega na tym, że działanie jednostki jest motywowane, sterowane 1 mierzone przez standardy zewnętrzne wobec niej, odnoszące się do z góry okreś­

lonych zadań i funkcji. Wydajna jednostka to ta, której czyn jest działaniem jedynie o tyle, o ile stanowi właściwą reakcję na obiektywne wymagania apa­ ratu, zaś jej wolność ogranicza się do wyboru najbardziej adekwatnych środków

osiągania celu, który nie ona postawiła. Podczas, gdy cz yn indywidualny jest

niezależny od uznania i uwieńczony w samym dziele, to wydajność jest aktem wynagradzanym i wyczerpującym się jedynie w jego wartości dla aparatu. W odniesieniu do większości populacji, dawna wolność podmiotu ekonomicz­ nego stopniowo sprowadzała się do wydajności, z jaką wykonuje on funkcje dóń

przypisane. Świat został zracjonalizowany do tego stopnią i racjonalność ta stała się taką siłą społeczną, że jednostce nie pozostało nic lepszego jak

przystosować się bez reszty. Veblen był jednym z pierwszych, którzy wywodzili nową praktyczność z procesu maszynowego, skąd rozszerza się ona na całe spo­ łeczeństwo: "Rola robotnika technicznego w przemyśle zmechanizowanym to

/typowa/ rola służącego, pomocnika, którego obowiązkiem jest dotrzymywanie kroku procesowi maszynowemu i dopomaganie mu przy użyciu fachowej manipu­

lacji tam, gdzie jest on niedoskonały. Jego praca uzupełnia raczej proces maszynowy niż się nim posługuje. Przeciwnie, to proces maszynowy posługuje się robotnikiem. Ideałem mechanicznego urządzenia w tym systemie technolog gicznym jest automat" . Proces maszynowym wymaga wiedzy zorientowanej na "natychmiastowe ujmowanie nieprzejrzystych faktów we względnie ścisłych

kategoriach ilościowych. Ten rodzaj wiedzy zakłada ze stropy robotnika pew­

ną postawę intelektualną czy duchową, taką, która w lot chwyta i ocenia

stan faktyczny oraz strzeże przed zabarwianiem tej wiedzy domniemanymi ani­ mistycznymi czy antropomorficznymi rozróżnieniami, quasi-osobowyml interpre­ ts tacjami obserwowanych zjawisk i ich wzajemnych stosunków" .

Jako pewna postawa praktyczność nie ogranicza się do ram procesu maszy­

nowego. We wszelkich formach produkcji społecznej ludzie czerpali i uzasad­ niali swe motywy 1 cele na gruncie faktów, które tworzyły ich rzeczywistość,

przy czym dochodzili do najbardziej rozbieżnych filozofii. Praktyczność oży­ 7 Por. L. Mumford: Technics..., s. 361 i n. 8 T. Veblen: The Instinct of Workmanship. New York 1922, s. 306-307. 9 Ibidem, s. 310. Ow trening w praktyczności stosuje się nie tylko do robot­ nika, lecz także.do tych, którzy kierują raczej niż stoją przy maszynie.

O społecznych implikacjach techniki

389

wiała starożytny materializm i hedonizm, była obecna w walce nowożytnego

przyrodoznawstwa z uciskiem duchowym i w rewolucyjnym racjonalizmie Oświece­ nia. Nowe nastawienie różni się od tamtych wszystkich wysoce racjonalną

uległością, która je charakteryzuje. Fakty kierujące ludzką myślą i działaniem nie są już faktami przyrodniczymi, które muszą byó uznane, aby mogły być

ujarzmione, czy faktami społecznymi, które muszą być zmienione, ponieważ nie odpowiadają już ludzkim potrzebom i możliwościom. Są to w istocie fakty procesu maszynowego, który sam jawi się jako ucieleśnienie racjonąlności i

celowości.

Odwołajmy się do prostego przykładu. Człowiek, który podróżuje samocho­

dem do odległego miejsca, wybiera drogę z map samochodowych. Miasta, jeziora i góry jawią się jako przeszkody do ominięcia. Kraj jest uformowany i upo­

rządkowany przez autostradę: to, co się napotyka w drodze/ jest produktem

ubocznym czy dodatkiem do autostrady. Liczne znaki i tablice mówią podróż­ nikowi, co robić i myśleć; zwracają one jego uwagę nawet na uroki natury czy miejsca historyczne. Inni wykonali myślenie za niego, prawdopodobnie z lep-

szam skutkiem. Wygodne parkingi zostały zbudowane tam, gdzie otwiera się naj-

rozleglejszy i najpiękniejszy widok. Wielkie obwieszczenia mówią mu, gdzie się zatrzymać i odpocząć. A wszystko to z pewnością jest dla jego dobra, bezpieczeństwa

i wygody; otrzymuje on to, co chce. Business, technika,

ludzkie potrzeby i przyroda spojone są w jeden racjonalny i celowy mechanizm. Najlepiej będzie podróżował ten, kto przestrzega reguł, podporządkowując swą

spontaniczność anonimowej mądrości, która wszystko dlań urządziła.

Rzecz w tym, iż postawa ta - rozbijająca wszystkie działania na ciągi pół-odruchowych reakcji na wyznaczone mechaniczne normy - jest nie tylko cał­ kowicie racjonalna, lecz także całkowicie sensowna. Wszelki protest jest bez­

sensowny, a człowiek, który upierałby się przy swej wolności działania, byłby dziwakiem. Nie ma ucieczki przed aparatem, który zmechanizował i zestandary-

zował świat. Jest to aparat racjonalny, łączący najwyższą celowość z najwyż­

szą wygodą, oszczędzający czas 1 energię, wykluczający marnotrawstwo, dosto­ sowujący wszelkie środki do celu, antycypujący następstwa, obliczalny i

niezawodny. Obsługując maszynę człowiek dowiaduje się, iż przestrzeganie instrukcji

jest jedyną drogą osiągania pożądanych rezultatów. Umiejętność jest tożsama z dostosowaniem się do systemu. Nie ma tu miejsca na autonomię. Indywidualis­

tyczna racjonalność przeobraziła się w efektywne dostosowanie się do danego z góry continuum środków i celów. To ostatnie wchłania wolne zapędy myśli, a rozmaite funkcje rozumu łączą się w bezwarunkowym'wspieraniu systemu. Nie­

jednokrotnie podkreślano, że naukowe odkrycia i wynalazki są odkładane na półkę, gdy tylko okaże się, że kłócą się z wymogami zysku1^. Potrzeba, która

jest matką wynalazku, jest w ogromnym stopniu potrzebą podtrzymywania i roz­ woju systemu. Wynalazki mają "główne zastosowanie /.../ w służbie businessu,

nie przemysłu, a ich dalsze zasadnicze zastosowanie polega na rozwijaniu czy

10 Por. Florian Znaniecki: Społeczna rola uczonego./w:/ Idem: Społeczne role uczonych. Warszawa 1984, s. 334-335; Bernard J. Stern: Society and Medical Progress. Princeton 1941. Rozdz. IX; Idem /w:/ Technological Trends and National Policy . Washington 1937. U.S National Resources Commltee.

390

Herbert Marcuse

raczej przyspieszaniu

obowiązujących ułatwień społecznych". Mają one przede

wszystkim konkurencyjny charakter i "jakakolwiek techniczna przewaga osiągnię­

ta przez jednego z konkurentów natychmiast staje się koniecznością dla innych,

za cenę klęski", tak że równie dobrze można powiedzieć, że "wynalazek jest matką potrzeby"11. Wszystko tu współpracuje przy wtłaczaniu ludzkich instynktów, pragnień i myśli w kanały zasilające system. Potężne organizacje ekonomiczne i społecz­

ne "nie utrzymują swej władzy siłą /.../ Czynią to przez podszywanie się 12 , zaś ludzie są tresowani w identyfiko­

pod przekonania i lojalność ludzi"

waniu swych przekonań i lojalności z nimi. Stosunki pomiędzy ludźmi są w co­ raz większym stopniu zapośredniczane przez proces maszynowy. Lecz mechaniczne urządzenia, które ułatwiają wzajemne stosunki między jednostkami, także i poch­

łaniają ich libido, tym samym odwracając je od całej owej nazbyt niebezpiecz­ nej dziedziny, w której jednostka jest wolna od społeczeństwa. Wątpliwe, czy przeciętny człowiek troszczy się o jakąkolwiek żywą istotę z taką pasją i

wytrwałością, jakie okazuje swemu samochodowi. Maszyna, która jest przedmio­

tem adoracji,.nie jest już rzeczą martwą, lecz staje się czymś w rodzaju is­ toty ludzkiej. I zwraca człowiekowi to, czym jest obdarzona: życie aparatu

społecznego, do którego należy. Zachowanie ludzkie zostaje wyposażone w racjo­ nalność procesu maszynowego, a racjonalność ta ma określoną treść społeczną. Proces maszynowy działa zgodnie z prawami nauk przyrodniczych, ale ponadto działa zgodnie z prawami produkcji masowej. Celowość w kategoriach rozumu

technologicznego jest równocześnie celowością w kategoriach zyskownej skutecz­

ności, zaś racjonalizacja oznacza zarazem monopolistyczną standaryzację i koncentrację. Im racjonalniej jednostka postępuje i z im większym oddaniem wykonuje swą zracjonalizowaną pracę, tym bardziej ulega frustrującym aspektom,

tej racjonalności. Traci zdolność abstrahowania od szczególnej formy, w jakiej racjonalizacja dokonuje się, oraz przestaje wierzyć w swe niespełnione możli­ wości. Jej praktyczność, nieufność wobec wszelkich wartości, które przekra­

czają fakty obserwacji, jej niechęć do wszelkich "quasi-personalnych" i meta­ fizycznych interpretacji, podejrzliwość wobec wszelkich wzorców, które odno­

szą postrzegany porządek rzeczy, racjonalność systemu, do .racjonalności wol­ ności - cała ta postawa służy nadto dobrze tym, którzy zainteresowani są w

uwiecznieniu panujących form praktyczności. Proces maszynowy wymaga "ciągłe­

go treningu mechanicznego podejścia do rzeczy"; trening ten ze swej strony

umacnia "przystosowanie się do tego schematu życia", rozwija "stopień wyćwi­ czonego pojmowania i wygodną strategię we wszelkich formach kwantytatywnych dostosowań i adaptacji"1^. Owa "mechanika przystosowania" rozprzestrzenia się z porządku technologicznego na porządek społeczny; rządzi ona działaniem nie

tylko w fabrykach i sklepach, lecz także w biurach, szkołach, stowarzysze­ niach i wreszcie w sferze odpoczynku i rozrywki. Jednostki zostają odarte z osobowości nie przez zewnętrzny przymus, lecz przez samą racjonalność, którą żyją. W psychologii przemysłowej słusznie

przyjmuje się, że "charaktery ludzi to utrwalone nawyki emocjonalne; jako ta­ 11 T. Veblen: The Instinct..., s. 315-316. 12 Thurman Arnold: The Folklore of Capitalism. New York 1941, s. 193-194. 13 T. Veblen: The Instinct..., s. 314.

O społecznych Implikacjach techniki

391

kie są to zupełnie niezawodne szablony reakcji*1 . Istotnie# siła# która trans­ formuje ludzkie działanie w serie

niezawodnych reakcji, jest siłą zewnętrzną:

proces maszynowy narzuca ludziom szablony mechanicznego zachowania# zaś stan­ dardy konkurencyjnej wydajności są tym bardziej wzmacniane z zewnątrz, im mniej niezależny staje się indywidualny konkurent. Jednakże człowiek nie doś­

wiadcza tej utraty swej wolności jako dzieła jakiejś wrogiej i obcej siły; zrzeka się on swej swobody na wezwanie samego rozumu. Rzecz w tym# że dzisiaj

system, do którego jednostka ma się dostosowywać i adaptować, jest tak racjo­ nalny# że jednostkowy protest i odruchy wolności jawią się nie tylko jako

beznadziejne# lecz także jako całkiem irracjonalne. System życia tworzony przez nowoczesny przemysł to system najwyższej celowości, wygody i wydajności. Rozum, raz określony w tych kategoriach, staje się równoznaczny działalnoś­

ci, która uwiecznia ten świat. Racjonalne zachowanie staje się identyczne z praktycznością# która naucza rozsądnej uległości i w ten sposób pozwala

dawać sobie radę w panującym porządku. Na pierwszy rzut oka^ postawa technologiczna zda je się raczej zakładać

przeciwieństwo rezygnacji.

Teleologiczne i teologiczne dogmaty nie mieszają

się już do walki człowieka z materią; rozwija on bez ograniczeń swe pasję eksperymentalne. Nie istnieje taka konstelacja materii, której nie próbuje

rozbić, poddać manipulacji i zmienić zgodnie ze swą wolą i korzyścią. Jed­ nakże eksperymentalizm ów służy często dążeniu do osiągania wyższej skutecz­

ności w hierarchicznej kontroli nad ludźmi. Racjonalność technologiczna może być z łatwością oddana na ełuźbę takiej

kontroli: stała się ona, w formie "naukowego zarządzania"xjednym z najbardziej pożytecznych narzędzi nowoczesnej autokracji. Sformułowana przez F.W. Tay­

lora definicja Naukowego Zarządzania ukazuje związek ścisłej nauki, praktyczności i wielkiego przemysłu: "Naukowe zarządzanie ma zastąpić, w stosunkach pomiędzy pracodawcami a robotnikami, rządy siły i opinii rządami faktu i pra­

wa. Zastępuje domniemania ścisłą wiedzą i dąży do ustanowienia kodeksu praw naturalnych obowiązujących na' równi pracodawców i robotników. Naukowe zarzą­

dzanie próbuje oprzeć dyscyplinę pracy na prawie naturalnym w miejsce przepi­

sów dyscypliny opartych na widzimisię i arbitralnej władzy ludzi. Nigdy dotąd

nie istniała w przemyśle żadna tego rodzaju demokracja. Każdy protest każdego robotnika musi być rozpatrzony przez zarząd i słuszność lub niesłuszność

skargi musi być rozstrzygnięta nie na podstawie opinii dyrekcji czy robotnika, lecz na podstawie wielkiego kodeksu praw, który zostaje opracowany i musi przekonywać obie strony"1^. To naukowe przedsięwzięcie ma na celu eliminację strat, intensyfikację produkcji 1 standaryzację produktu. A cały ten projekt podnoszenia przynoszącej zysk wydajności występuje jako najwyższe osiągnięcie indywidualizmu, kończąc hasłem "rozwoju osobowości robotników"1^.

Ta idea skuteczności podporządkowanej doskonale ilustruje strukturę ra­ cjonalności technicznej. Racjonalność zostaje przekształcona z siły’krytycz­

nej w siłę adaptacji i uległości. Autonomia rozumu traci swój sens w tej samej

14 Albert Walton: Fundamentals of Industrial Psychology. New York 1941, s. 24. 15 Robert R. Hoxie: Scientific Management and Labor. New York 1916, s. 140-141. 16 Ibidem, s. 149.

392

Herbert Marcuse

mierze, uw jakiej myśli, uczucia i działania ludzi kształtowane są przez

techniczne wymagania aparatu, który sami stworzyli. Rozum znalazł sobie

miejsce w systemie zestandaryzowanego nadzoru, produkcji i konsumpcji. Tu rządzi on za pośrednictwem prawa i mechanizmów

zapewniających wydajność,

praktyczność i koherencję tego systemu» Gdy prawa i mechanizmy racjonalnośći technicznej ogarniają całe społe­

czeństwo, wytwarzają one własny zespół kryteriów prawdy, pracujący dla fun­ kcjonowania aparatu - tylko i wyłącznie. Zdania dotyczące konkurencji czy

porozumienia, metod businessu, zasad efektywnej organizacji i kontroli, fair

play, zastosowania nauki i techniki są prawdziwe lub fałszywe w kategoriach tego systemu wartości, to znaczy w kategoriach środków, które narzucają swe własne cele. Te kryteria prawdy są testowane i uświęcane przez doświadczenie i kierują myślami i działaniami wszystkich, którzy chcą przetrwać. Racjonal­

ność domaga się tu bezwarunkowej uległości 1 współdziałania, a zatem wartoś­ ci prawdy odnoszone do tej racjonalności zakładają podporządkowanie myśli

danym z góry zewnętrznym wzorcom. Możemy nazwać ten zespół wartości prawdy

prawdą technolpgiczną, technologiczną w dwojakim sensie - jako instrument celowości raczej niż cel sam w sobie 1 jako podporządkowaną wzorcowi zacho­

wania technicznego. Mocą swego podporządkowania zewnętrznym standardom prawda technologiczna

popada w ostrą sprzeczność z formą, w której indywidualistyczne społeczeńst­ wo rozwinęło swe najwyższe wartości. Pogoń za korzyścią własną okazuje się

teraz hétéronomiezną, zaś autonomia przeszkodą raczej, niźli pobudką racjo­ nalnego działania. Z natury tożsama i "homogeniczna" prawda zdaje się roz­

szczepiać na dwa różne zbiory kryteriów i dwa różne wzorce zachowania: je­ den, absorbowany przez system, i drugi, przeciwny mu; jeden, artykułujący

panującą racjonalność techniczną i określający wymagane przez nią zachowanie,

oraz drugi,związany z racjonalnością krytyczną, której wartości mogą być spełnione jedynie wtedy, gdy ona sama kształtuje wielkie osobowe i społeczne stosunki. Racjonalność krytyczna wywodzi się z zasad autonomii, które samo

indywidualistyczne społeczeństwo ogłaszało swymi niekwestionowalnymi prawda­

mi. Porównując te zasady z formą, w której indywidualistyczne społeczeństwo

je zrelizowało, racjonalność krytyczna oskarża niesprawiedliwość społeczną w imię własnej ideologii społeczeństwa indywidualistycznego1?* Zagadnienie

stosunku między prawdą technologiczną i prawdą krytyczną jest trudnym proble­ mem, którym nie sposób się tu zająć, wszakże należy wskazać na dwa punkty.

/1/ Dwa zbiory wartości prawdy nie są ani- całkiem wzajemnie sprzeczne, ani też komplementarne; wiele prawd racjonalności technicznej zostaje zachowanych i przekształconych w racjonalności krytycznej. /2/ Rozróżnienie pomiędzy

tymi dwoma zbiorami nie jest sztywne; treść

każdego z nich zmienia się

w procesie społecznym, tak że to, co było kiedyś wartością krytyczną, staje

się wartością technologiczną. Na przykład teza, iż każda jednostka wyposażo­ na jest w pewne niezbywalne prawa, jest tezą krytyczną, jednakże była notorycz-

17 Por. M. Horkheimer: Teoria tradycyjna a teoria krytyczna, s.137-172 niniejszego wyboru; M. Horkheimer, H. Marcuse: Filozofia a teoria krytyczna, s. 235-254 niniejszego wyboru.

O społecznych Implikacjach techniki

393





’'

18-----------------------

nie interpretowana na użytek skuteczności i koncentracji władzy Standaryzacja myślenia pod panowaniem racjonalności technologicznej doty­ ka kakże krytycznyćh wartości prawdy. Te ostatnie odrywane są od kontekstu,

do którego należały pierwotnie, i w nowej formie szeroko, nawet oficjalnie, się je propaguje. Na przykład, hasła, które w Europie stanowiły wyłączną

domenę ruchu świata pracy, są dziś przejmowane przez te właśnie siły, przeciw którym hasła te są wymierzone. W krajach faszystowskich służą one jako ide­

ologiczne narzędzia ataku na "żydowski kapitalizm" i "zachodnią plutokrację", w ten sposób zamazując rzeczywisty front walki. Materialistyczna analiza gospodarki współczesnej służy uprawomocnieniu faszyzmu w oczach niemieckich

przemysłowców, w których interesie on działa, jako w ostatecznym rozrachunku forma reżimu działającego na rzecz imperialistycznej ekspansji

. W innych

krajach krytyka ekonomii politycznej służy w walce pomiędzy ścierającymi się grupami businessu oraz jako rządowa broń otwartych praktyk monopolistycznych; propagowana jest przez pismaków wielkich syndykatów prasowych i dociera na­

wet na łamy popularnych magazynów i mów adresowanych do stowarzyszeń przemy­ słowców. Jednakże gdy treści te stają się częścią i udziałem oficjalnej kul­

tury, zdają się tracić swe ostrze i zlewać z tym, co stare 1 znane. Tó spoufalanie się z prawdą wyjawia stopień, do jakiego społeczeństwo stało się

obojętne i niepodatne na wpływy myśli krytycznej. Kategorie myśli krytycznej

zachowują swą wartość prawdy jedynie wtedy, gdy kierują pełnym urzeczywist­ nieniem możliwości społecznych, które przenikają, natomiast tracą swą moc,

gdy stwarzają postawę fatalistycznej uległości czy asymilacji konkurencyjnej. Kilka czynników złożyło się na społeczną niemoc myśli krytycznej. Naj­

ważniejszy z nich to rozrost aparatu przemysłowego 1 jego wszechobecnej

kontroli nad wszystkimi sferami życia. Racjonalność techniczna, wpojona tym,

którzy obsługują ten aparat, przeobraziła liczne postacie zewnętrznego przy­ musu ± władzy w formy samodyscypliny i samokontroli. Bezpieczeństwo 1 porzą­

dek są w znacznym stopniu gwarantowane przez to, iż człowiek nauczył się dos­ tosowywać swe zachowanie do zachowania innych, aż do najdrobniejszego szczegó­ łu. Wszyscy ludzie działają tak samo racjonalnie, to znaczy, zgodnie z nor­

mami, które zapewniają funkcjonowanie aparatu i tym samym podtrzymanie ich własnego życia. Jednakże owa "introwersja" przymusu i władzy wzmocniła raczej niż osłabiła mechanizmy społecznej kontroli. Ludzie, kierując się własnym

rozumem, idą za tymi, którzy czynią z ich rozumu korzystny użytek. W Europie mechanizmy te pomagały powstrzymywać jednostki przed działaniem w imię wido­

mej prawdy 1 były skutecznie uzupełniane przez fizyczne mechanizmy kontrol­ ne aparatu. W tym punkcie rozbieżne skądinąd interesy 1 ich nosiciele są

synchronizowane i zestrajane w ten sposób, że skutecznie przeciwdziałają wszelkiemu poważnemu zagrożeniu swego dominium. Ciągle rosnąca siła aparatu nie jest jedynym, z czynników. Społeczną nie­

moc krytycznego myślenia pogłębia dalej fakt, iż znaczące warstwy opozycji dawno zostały włączone w sam aparat - nie tracąc swego miana opozycji. His­

toria tego procesu jest dobrze znana i ilustrowana rozwojem ruchu robotni-

18 Por. dyskusję nad prawem Le Chapeliera w Zgromadzeniu Narodowym w czasie Rewolucji Francuskiej. 19 Przemówienie Hitlera w Klubie Przemysłowym w Düsseldorfie, 27 stycznia 1932 w: My New Order. New York 1941, s. 93 i n._

394

Herbert Marcuse

czego. Krótko po I wojnie światowej Veblen stwierdził, że "Amerykańska Fe­ deracja Pracy /KPI,/ jest sama jednym z podmiotów ekonomicznych, gotowych na

równi z innymi do walki o swój własny margines przywileju i zysku /.../

AFL jest organizacją businessu z własnymi interesami, /wyrażającymi się/ w utrzymawaniu wysokich cen i niskiej podaży, całkiem na wzór postępowania 1dnych podmiotów ekonomicznych"20. Odnosi się to także do biurokracji związko-

'

wych w czołowych krajach europejskich. Kwestią jest tutaj nie polityczna stosowność i konsekwencje takiego obrotu spraw, lecz zmiana funkcji wartoś­

ci prawdy, które praca reprezentowała i przechowywała. Owe wartości prawdy należały głównie do racjonalności krytycznej, która,

interpretowała proces społeczny od strony jego stłumionych możliwości. Taka

racjonalność może się w pełni rozwinąć jedynie w grupach społecznych, które nie są zorganizowane na wzór aparatu w jego panujących formach czy jego agend

i instytucji. Otóż te ostatnie przesiąknięte są racjonalnością techniczną,

która kształtuje postawę i Interesy ludzi od nich uzależnionych, tak że zostają wykluczone wszelkie transcendujące dążenia 1 wartości. Między "duchem"

a jego materialnym wcieleniem panuje zgodność tego rodzaju, że duch nie może być zastąpiony bez zakłócenia funkcjonowania całości. Krytyczne wartości praw­ dy zrodzone przez opozycyjny ruch społeczny zmieniają swój sens, gdy ruch ten inkorporuje się w system. Idee takie jak wolność, wydajny przemysł, planowa

ekonomia, zaspokojenie potrzeb mieszają się wówczas z interesami kontroli i konkurencji. Bezpośrednie powodzenie organizacji blerze więc górę nad wymogami racjonalności krytycznej. Tendencja asymilowanla się opozycji społecznej w organizacyjnym 1 psy­ chologicznym szablonie aparatu przekształciła samą jej strukturę w Europie.

Krytyczna racjonalność jej celów została podporządkowana technicznej racjo­

nalności jej organizacji i w ten sposób "oczyszczona" z elementów, które transcendują oficjalny szablon myślenia i działania. Proces ten był najwyraź­

niej nieuchronnym rezultatem rozwoju wielkiego przemysłu i armii jego wasali. Cl ostatni mogli faktycznie liczyć na uznanie ich interesów jedynie wtedy, gdy są one ostatecznie ujęte w ramach wielkich organizacji. Opozycyjne grupy

zostały przekształcone w masowe partie, zaś ich przywództwa w masowe biuro­ kracje. Transformacja ta jednakże nie przetwarzała w istocie struktury spo­

łeczeństwa indywidualistycznego w nowy system, lecz podtrzymywała i wzmacnia­ ła jego zasadnicze tendencje.

Wydaje się ocywiste samo przez się, że masy i jednostka to pojęcia sprzecz­ ne i byty nie do uzgodnienia. Tłum "rzecz jasna składa się z jednostek - lecz z jednostek, które przestają być odrębne, które przestają myśleć. Jednostka

odrębna nie potrafi nawet w tłumie zaprzestać myślenia, krytykowania emocji. Inni, przeciwnie, przestają myśleć: są poruszeni, opętani, podnieceni; czują

się zjednoczeni ze swymi towarzyszami z tłumu, wyzwoleni z wszelkich hamul­

ców; przeistoczyli się 1 nie czują się związani ze swym poprzednim stanem

20 T. Veblen: The Engineers and the Brice System. New York 1940, s. 88 1 n.

O społecznych implikacjach techniki

ducha"

395

. Analiza ta, choć poprawnie opisuje pewne cechy mas, zawiera jedno

błędne mniemanie - iż w tłumie jednostki "przestają być odrębne", zmieniają

się i "nie czują się związane ze swym poprzednim stanem ducha". Pod panowaniem autorytarnym funkcja mas polega raczej właśnie na skrajnej izolacji jed­

nostki i na urzeczywistnieniu jej "poprzedniego stanu ducha". Tłum jest związkiem jednostek, które zostały odarte z wszelkich "naturalnych" i osobo­

wych dystynkcji i zredukowane do zestandaryzowanej postaci ich indywidual­

ności abstrakcyjnej, mianowicie, do pogoni za korzyścią własną. Jako członek

tłumu

człowiek staje się śtandardowym nosicielem zwierzęcego instynktu

samozachowania. W tłumie.ograniczenia nakładane przez społeczeństwo na kon­ kurencyjne parcia interesu własnego stają się nieefektywne i z ostrością

wyzwalane są agresywne popędy. Popędy te zostały wyzwolone pod naciskiem nie­ dostatku i frustracji, zaś ich uwolnienie akcentuje raczej "poprzedni stan ducha". Istotnie, tłum "jednoczy", lecz jednoczy zatomizowane podmioty in­

stynktu samozachowawczego, które są obojętne na wszystko, co wykracza poza

ich egoistyczne interesy i impulsy. Tłum jest tedy antytezą "wspólnoty", spaczonym urzeczywistnieniem indywidualności.

Waga i znaczenie mas rośnie wraz z postępem racjonalizacji, lecz równo­

cześnie przekształcają się one w konserwatywną siłę, która sama podtrzymuje

egzystencję systemu. Podczas gdy spada liczba tych, którzy mają swobodę in­ dywidualnego działania, to wzrasta liczba tych, których osobowość redukowana

jest do samego momentu samozachowania przez standaryzację. Mogą oni podążać

za swą korzyścią jedynie poprzez rozwijanie "niezawodnych typowych odruchów" i wypełnianie wyznaczonych funkcji. Nawet najbardziej zróżnicowane wymagania

zawodowe współczesnego przemysłu zakładają standaryzację. Szkolenie zawodo­ we polega głównie na ćwiczeniu rozmaitych rodzajów sprawności, psychologicz­

nej i fizjologicznej adaptacji do "roboty", która ma być wykonana. Praca, 22 ,

dany z góry "typ zajęcia /.../ wymaga określonej kombinacji zdolności"

a ci, którzy tworzą miejsca pracy, kształtują także materiał ludzki do jej

wykonywania. Umiejętności rozbijane przez takie szkolenie czynią "osobowość" środkiem osiągania celów, które uwieczniają życie ludzkie jako instrumentalność, zastępowalną łatwo przez inne instrumentalności tego samego gatunku. Psychologiczne 1 "osobowe" aspekty szkolenia zawodowego tym bardziej są

eksponowane, im bardziej podporządkowywane są dyscyplinie i im mniej wiążą

się ze swobodnym i pełnym rozwojem. Troska o "ludzką stronę" pracownika i

o jego osobiste uzdolnienia i zwyczaje gra ważną rolę w pełnej mobilizacji sfery prywatnej na rzecz masowej produkcji i masowej kultury. Psychologiza-

cja .1 indywidualizacja służą utrwalaniu schematycznej zależności, ponieważ dają przedmiotowi ludzkiemu poczucie, iż rozwija się spełniając funkcje,

które roztapiają jego jaźń w seriach wymaganyeh działań i reakcji. W tych

granicach indywidualność nie tylko nie jest tępiona, lecz jest pielęgnowana i nagradzana, jednakże indywidualność taka stanowi jedynie szczególną formę.*

21 E. Lederer: State of the Masses. New York 1940, s. 32-33. 22 A. Walton: Fundamentals... s. 27.

396

Herbert Marcuse

w jakiej człowiek internalizuje i spełnia, w ramach ogólnego schematu, pewne obowiązki nań nałożone. Specjalizacja utrwala panujący system standaryzacji. Prawie każdy staje się potencjalnym członkiem tłumu, a masy należą do podsta­

wowych utensyliów procesu społecznego. Jako takie, dają się one z łatwością manipulować, ponieważ myśli, uczůcia i Interesy ich członków zostały zabsorbowane przez samą zasadę aparatu. Oczywiście, ich bunty są groźne i gwałtow­

ne, lecz są bez trudu kierowane przeciw słabszym przeciwnikom i rzucającym się w oczy "obcym" /Żydom, cudzoziemcom, mniejszościom narodowym/. Zorganizo­ wane masy nie pragną nowego porządku, lecz większego udziału w porządku panu-

jąęym. W swoich akcjach pragną one naprawiać - anarchistycznymi metodami -

- niesprawiedliwość konkurencji. Zasadą ich uniformizacji jest konkurencyjny egoizm, przez wszystkich przejawiany; jednakie przejawy instynktu samozacho-

wania. Członkowie mas są jednostkami. Jednostka w tłumie nie jest z pewnością tą jednostką, którą by zasada

indywidualizmu zachęcała do rozwijania swego ja; ani też jej interes własny nie jest owym interesem racjonalnym podsuwanym przez tę zasadę. Tam, gdzie codzienne społeczne działanie jednostki stało się sprzeczne z jej "faktycznym interesem", zasada indywidualizmu zmieniła swój sens. Szermierze indywidua­

lizmu wiedzieli, iż "ludzie mogą rozwijać się jedynie wtedy, gdy powierza im

się odpowiedzialność za coś więcej niż potrafią w danej chwili dobrze wyko­ nać"2^; dziś człowiek jest odpowiedzialny dokładnie za to, co potrafi w danej chwili dobrze wykonać. Dla filozofii indywidualizmu "fundamentalna wolność"

jaźni polegała na tym, że "w rozstrzygającej chwili staje ona ponad wszelkim mieniem i decyduje sama przed sobą, czy zwróci się do doraźnych doczesnych ce­ lów, czy też do celów wypływających z idealnego i potencjalnego "Królestwa . * 24 Bożego" . To idealne i potencjalne królestwo charakteryzowane było na roz­

maite sposoby, lecz zawsze określały je treści, które były przeciwstawne i transcendentne wobec królestwa panującego. Dziś rozpowszechniony typ czło­

wieka nie jest już zdolny do uchwycenia owego rozstrzygającego momentu, któ­ ry ustanawia jego wolność. Zmienił on swą rolę: z jednostki oporu i auto­ nomii stał się jednostką giętkości i przystosowania. To właśnie ta rola

łączy indywidua w masy. Narodziny współczesnych mas, nie zagrażając sprawności i spójności apa­

ratu, ułatwiły postępującą organizację społeczeństwa i rozwój autorytarnej biurokracji, obalając tým samym teorię społeczną indywidualizmu w jej głów­

nym punkcie. Proces techniczny zdawał się prowadzić do zniesienia niedostatku i tym sposobem do powolnej transformacji- konkurencji w kooperację. Filozofia

indywidualizmu widziała ten proces jako stopniowe różnicowanie się 1 wyzwala­

nie ludzkich możliwości, jako zniesienie "tłumu". Nawet w koncepcji marksow-

skiej masy nie są awangardą wolności. Marksowski proletariat nie jest tłumem, lecz klasą, określoną przez swe ustalone położenie w procesie produkcyjnym,

dojrzałość swej "świadomości" i racjonalność wspólnego interesu. Racjonalność krytyczna, w najostrzejszej formie, jest warunkiem jego wyzwoleńczej funkcji.

Koncepcja ta, co najmniej pod jednym względem, zgadza się z filozofią indywi-24 23 23 W.E. Hocking: The Lasting Elements of Individualism. New Haven 1937, s. 5. 24 Ibidem, s. 23.

O społecznych implikacjach techniki

397

dualizmu: przedstawia ona racjonalną formę związku ludzi jako wyłanianą i podtrzymywaną przez autonomiczną decyzję i działanie wolnych ludzi. Istnieje jeden punkt, w którym racjonalność technologiczna i krytyczna zdają się zbiegać - mianowicie, proces techniczny zakłada demokratyzację