271 7 8MB
Polish Pages 208 Year 1987
SZKOLI FR4NKFURCKI
lomil CZĘŚĆ PIERWSZA
Jerzy ŁOZIŃSKI / Tłumaczenie: Jerzy ŁOZIŃSKI, Wybór:
Jacek MIGASINSKI,
Janusz STAWIŃSKI, Halina WALENTOWICZ
WARSZAWA
1987
Opracowanie graficzne:
WOJCIECH GRZYMAŁA
Książka wydana staraniem Kolegium Otryckiego i Wydziału Propagandy Rady Naczelnej ZSP
Spis treści
Herbert Marcuse
O pojęciu istoty............................. 5
Max Horkheimer
Egoizm i ruch wolnościowy. Przyczynek do antropologii epoki mieszczańskiej.......... 33
Leo Lówenthal
Jednostka w indywidualistycznym społeczeńst wie. Uwagi o Ibsenie....................... 87
Erich Fromm
0 poczuciu bezsiły......................... 119
Max Horkheimer
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna....... .137
Leo Lówenthal
Knut Hamsun. Przyczynek do prehistorii ideologii autorytarnej..................... 173
Raymond Aron
Socjologia Pareta............
Max Horkheimer Herbert Marcuse
Filozofia a teoria krytyczna............... 235
Karl A. Wittfogel
Teoria społeczeństwa orientalnego.......... 255
Max Horkheimer
Żydzi i Europa.............................. 281
Max Horkheimer
Społeczna funkcja filozofii................. 297
Frederick Pollock
209
Kapitalizm państwowy. Jego możliwości i granice................................... 311
Max Horkheimer
Sztuka i kultura masowa..................... 333
Theodor W. Adorno
Spengler dziś............................... 347
Max Horkheimer
Kres rozumu................................. 365
Herbert Marcuse
0 pewnych społecznych implikacjach współczesnej techniki...................... 385
Frederick Pollock
Czy narodowy socjalizm jest nowym porządkiem?................................ 405
HERBERT MARCUSE
O pojęciu istoty
Istnieją takie filozoficzne pojęcia podstawowe, które są najbardziej od
dalone od rzeczywistej podstawy myślenia z racji metafizycznego charakteru, a których treść, identyczna w najróżniejszych teoriach filozoficznych, naj
rzetelniej - jak się wydaje - uzasadnia ideę "philosophia parennis". Na owych "szczytach" filozofii rozwój historyczny w mniejszym stopniu dokonuje się
poprzez zmianę treści pojęć, a w większym poprzez zmianę ich miejsca i funk
cji w obrębie poszczególnych systemów. W tej sytuacji okazuje się, że właś nie one stanowią najwyrazistszy
wskaźnik historycznych przekształceń filo
zofii, będąc pojęciami, które co do swej treści są najbardziej oddalone od
faktyczności. Metafizyczny charakter więcej tu ujawnia, niż zakrywa. Z rze
czywistych walk 1 pragnień ludzi zbyt wiele bowiem przeniknęło do podstawo
wych pytań metafizyki o ostateczną jedność, prawdę i ogólność bytu, by momen ty te nie dochodziły do głosu także i w pochodnych formach, w których tra
dycja utrzymywała te pytania. Do takich kategorii należy pojęcie istoty. Treścią występującą w naj
różniejszych jego postaciach, a stanowiącą
ich podstawę, jest odróżnienie
prawdziwego bytu jako jedności od zmieniającej się wielości jego przejawów.
Pod nazwą "istoty" byt ten staje się przedmiotem "właściwego", stałego i pewnego poznania. W tym, jak - w opozycji do antyku i średniowiecza - rozu
miała i uzasadniała poznanie istotowe filozofia nowożytna, w jej interpreta
cji stosunku między Istotą a zjawiskiem widoczna jest historyczna sytuacja burżuazji, która stanowi nośnik tej filozofii. W początkach epoki burżua-
zyjnej krytyczna autonomia rozumnej podmiotowości miała ustanawiać i upraw niać te ostateczne prawdy istotowe, od których zależy wszelka prawda teore
tyczna i praktyczna. Istota człowieka i rzeczy zachowana jest w wolności myślącej jednostki, w wolności ego cogito. U końca tego okresu zasadniczą
funkcją poznania istotowego jest związanie krytycznej wolności jednostki z danymi z góry i bezwarunkowo ważnymi koniecznościami. Organonem nauki o is tocie nie jest już spontaniczność pojęcia, lecz receptywność naocznościj
poznanie spełnia się w akceptacji i w niej zastyga. O ile fenomenologię Husserla można uważać za zapóźnioną próbę, by raz jeszcze dać trwałe podsta-
Herbert Marcuse: Zum Begriff des Wesens. "Zeitschrift für Sozialfor schung" 1936 z. 1, s. 1-39.
Herbert Marcuse
6
wy teorii burżuazyjnej, tak by zachowała główną siłę i główne pojęcie idealiz mu niemieckiego - w którym koncepcja istoty uzyskała klasyczną postać - przy wygaszeniu jego krytycyzmu; za próbę, która w ten sposób jest jeszcze związana z epoką liberalistyczną, o tyle materialna eidetyka, którą tworzą następcy
Husserla, oznacza przejście do ideologii autorytarnych form panowania i do przysposobienia myślenia do tej ideologii.. Ogląd istotowy jest wykorzystany do ustanowienia porządku wartościowego, w którym wymagane stosunki nad- i podrzędności są wyprowadzane z "istoty" człowieka, narodu, rasy. Droga od Descartesa do współczesnej eidetyki, którą przebyło pojęcie istoty, jest dro gą od autonomii do heteronomii, od proklamowania wolnej i rozumnej jednost
ki do jej wydania na żer potęg autorytarnego państwa.
Prawdziwe spostrzeżenia, które doprowadziły do oddzielenia istoty od zjawiska, nie zachowały się już w koncepcji istoty w jej współczesnej posta ci, ale nie zachowały się również w abstrakcyjnym oddzieleniu tego odrzuce
nia, czego domaga się pozytywizm; Teoria pragnąca wytępić w nauce pojęcie
istoty popada w beznadziejny relatywizm, a w ten sposób sama wspomaga siły,
których wsteczną myśl chce zwalczać. Pozytywizm nie potrafi przeprowadzić
krytyki, któr^a przezwyciężyłaby idealistyczną koncepcję istoty; krytyka ta ka pozostaje zadaniem materialistycznej dialektyki. Zanim poczynimy wzmian ki o tym zadaniu, trzeba scharakteryzować kilka typowych form idealistycznej
koncepcji istoty. 1.
W platońskiej koncepcji idei, gdzie pojęcie istoty po raz pierwszy uzyskało konkluzywne sformułowanie filozoficzne, stanowiło ono odpowiedź
na pytanie o jedność i ogólność bytu, przeciwstawionym różnorodności i zmien ności tego, co Istnieje. U podstaw pytania o istotę leży ten filozoficzny
stan rzeczy, że choć każdy z przedmiotów stanowi "indywiduum", są one jednak
sobie równe i nierówne, podobne do siebie i niepodobne; ten stan rzeczy, że w nieskończonej wielości określeń przedmioty uchwytywane są we własnej oso bie, że całkowicie różne zjawiska zgadzają się w tym, iż są dobre, piękne,
sprawiedliwe itd._ - krótko mówiąc: że sfera tego, co istnieje, rozdziela się na gatunki i rodzaje, podporządkowuje się pod najwyższe kategorie, jest poz
nawana przy pomocy pojęć ogólnych. Pytania o istotę nie stawia się tu jako
problemu czystego poznania. W pojęcie istoty wnikają raczej motywy krytycznoetyczne w tej mierze, w jakiej jedność rozpoznawana jest w wielości, ogól ność zaś uchwytywana jest jako istota, jako to, co istnieje prawdziwie. Wy dzielenie jednego i ogólnego bytu jest związane z wydzieleniem bytu właści
wego w przeciwstawieniu do bytu niewłaściwego; tego, co być powinno i co być może, w przeciwstawieniu do tego, co istnieje po prostu . Byt rzeczy nie wy
czerpuje się jeszcze w tym, czym one są bezpośrednio; w zjawisku nie są
jeszcze takimi, jakimi być mogą. Postać, w jakiej istnieją bezpośrednio, jest niepełna, gdy mierzyć ją wedle ich możliwości, które wiedza poznawcza uchwy-
tuje jako obraz ich istoty. Ich eidos, ich istota staje się miarą, która mierzy w każdym przypadku odchylanie się tego, co istnieje, od tego, czym może ono być - od jego istoty.
O pojęciu istoty
7
Określenia związane z tym pojęciem istoty nie wskazują wcale na stan
rzeczy, który miałby charakter przede wszystkim logiczny czy teoriopoznawczy. W dążeniu do jedności, ogólności i stałości bytu, w "przypomnieniu" is
toty żyje krytyczna świadomość "złej" faktyczności, świadomość niezrealizo
wanych możliwości. Istota jako możliwość staje się siłą i potęgą tego, co istnieje. Począwszy od późnych platońskich ujęć koncepcji idei w "Sofiście"
i "Filebie", idea jako dynamis tkwi w procesie, w którym "prawdziwy byt"
wyrasta jako rezultat stawania się. Dopiero w tej postaci zaczyna w pełni oddziaływać krytyczno-dynamiczny charakter pojęcia istoty. Zasadniczym zna czeniem idei jest agathon, którym jest to, co istnieje zgodnie ze swą miarą, a ku owemu agathon porusza się to, co istnieje12 . Dynamika tego stosunku pa
nuje także nad ontologią arystotelesowską; istotowe pojęcia usia i ti en einai starają się uchwycić sposób, na jaki to, co istnieje, w różnych fazach
swego rozwoju utrzymuje się i zachowuje jako takie właśnie. Antyczna koncep
cja istoty jest od czasów Platona pobudzana przez niepokój nierozwiązanej sprzeczności między istotą a istnieniem. Krytycznej świadomości tej sprzeczności chrześcijańska filozofia śred niowiecza nadała spokój w ramach zasady onto-teologicznej i sprzeczność tę
uwieczniła jako strukturalne prawo świata istot stworzonych. Wedle Tomasza z
Akwinu istota jako essentia tego, co istnieje, jest tym, zgodnie z czym,
poprzez co i w czym to, co istnieje, jest jakie jest. W istności istota jest
jakby wewnętrzną strukturą, która jako zasada formalna oddziaływuje w niej na najróżniejsze sposoby. Za każdym razem w egzystencji istności urzeczywist
niona jest już istota, ale - co ma znaczenie decydujące - rzeczywistość ta przenigdy nie jest rzeczywistością Istoty samej. W przypadku wszelkiej skoń
czonej istności, istota i istnienie różnią się co do swego bytu. Istnienie jest tym, co do istoty "dochodzi", istota zaś jako taka ma, w przeciwieńst
wie do istnienia,bytowy charakter czystej możliwości, potentia transcendentalis: jest wieczna, niezmienna i konieczna, jest "ideą" jako zawarty w bos
kim rozumie prawzór istności.- Tak ujęta istota może być urzeczywistniona tylko poprzez "zewnętrzną" względem niej zasadę, zaś postać, jaką przyjmuje
rzeczywista istność, jest w swych materialnych określeniach nieuleczalnie przypadkowa^. Bytowe odróżnienie w skończonej istności między istotą a istnie niem jest w ten sposób wyjęte spod krytycznej ludzkiej troski i spod ludz kich usiłowań3.
1 W zarysowanych tu związkach dynamiczna postać platońskiej koncpecji idei wyłożona jest w "Sofiście” 247 ein. oraz, w "Filebie" 23b-27b. 2 "Accidens dicitur large omne, quon non est pars essentiae, et sic est esse in rebus creatis" /Tomasz z Akwinu: Quodlibet 12, a. 5/; "Oportet ergo, quod illud, cuius esse est aliud ab essentia sua, habeat esse causatum ab alio" /Tomasz z Akwinu: Summa theologiae I, kwestia 3, a.4./. 3 Na przemianę, która następuje na skutek rozładowania krytycznego napięcia w koncepcji istoty, rzuca światło zmieniony sens pojęć antycznej ontologii, które są w to włączone. Istota jako taka nie jest już "właściwym"' bytem, lecz czystą możliwością. W zestawieniu z rzeczywistością, możliwość jest czymś mniejszym, jest brakiem. Także i Arystoteles określił w ten sposób stosunek między dynamis i energeia, ale stosunek możliwości i rzeczywistoś ci był dla niego stosunkiem dynamicznym; on d>namei było ujęte jako działa jąca "siła", która jest w sobie samej napięciem ruchu ku rzeczywistości /Arystoteles: Metafizyka 1045b/. Natomiast istota jako potentia transcendentalis nie jest już "realną możliwością", "siłą", zaś odniesienie do rze czywistości nie jest już dynamiczną strukturą ruchu.
8
Herbert Marcuse Przy całym ukojeniu krytycznego napięcia w pojęciu istoty, filozofia
tomistyczna obstawała jednak przy tym, źe różnica między istotą a istnieniem
wskazuje na sytuację samej istności danej człowiekowi jako przestrzenno-czasowa rzeczywistość. To stanęło na przeszkodzie zredukowaniu problemu istoty
do kwestii loglczno-epistemologicznej. Redukcja ta dokonuje się dopiero w
toku rozwoju myśli nowożytnej, rozpoczynającym się od Descartesa, a kończą
cym wraz z Husserlem. Pojęcie istoty wstępuje w sferę ego cogito, które jest absolutnie pewne samego siebie, wstępuje w sferę transcendentalnej podmioto* wości. Autonomiczna jednostka, wyzwolona od ograniczeń porządku średniowiecz
nego do samodzielnego kształtowania własnego świata, widzi, że rozum jej staje przed zadaniami, które w koncepcji istoty zostają metafizycznie hipo-
stazowane: na gruncie odkrytej możliwości’ racjonalnego opanowania przyrody urzeczywistnić prawdziwe potencje tego, co istnieje. Istota staje się przed miotem rozumu teoretycznego i rozumu praktycznego. Typową postacią pojęcia
istoty w teorii burżuazyjnej jest jego transcendentalno-subiektywna forma. Po raz pierwszy zostaje ona wypracowana przez Descartesa.
W swej próbie oparcia filozofii na nowych podstawach Descartes zmierza do absolutnie pewnego, koniecznego i powszechnie ważnego poznania, zaś jego fundamentu szuka w świadomości jednostki, w ego cogitans. Pojęcie teorii,
które u Descartesa pełni funkcję przewodnią, jest w dużej mierze ukształto wane na wzór matematycznych nauk przyrodniczych, ale w tym się bynajmniej
nie wyczerpuje znaczenie jego przedsięwzięcia. Dlaczego w epoce, kiedy owe matematyczne nauki przyrodnicze właśnie dokonały swych przełomowych odkryć,
gdy wydaje się, że jak nigdy dotąd bliski osiągnięcia jest ideał "obiektyw
nie" pewnego poznania i jego spełnienie w porachowanej 1 opanowanej przyro
dzie, Descartes znowu sięga do "subiektywnej" pewności ego cogito? Dlaczego zakotwiczenie teorii w podmiotowej świadomości bezpośrednio sąsiaduje z jego
mechanistyczną filozofią, z jego analityczną geometrią, z jego traktatem o maszynach?
Sens przedsięwzięcia kartezjańskiego jest trudny do ókreślenia dlatego, że ma ono dwoistą naturę: wyzwolenie, a zarazem bezsiła; akceDtacja, a zara
zem ucieczka przed prawami społeczeństwa burżuazyjnego i protest przeciwko nim jednostek wyrwanych ze średniowiecznych hierarchii. Uniwersalne wątpie nie, wymóa wykazania racji wszelkich sądów przed suwerennym rozumem jednost
ki, wprowadzenie matematyki i mechaniki do filozofii - wszystko to jest wy razem nowej samoświadomej jednostkowości, która wkracza w świat z żądaniem swobodnego kształtowania stosunków jej życia oraz podboju przyrody i jej nowo odkrytych bogactw. Zdecydowany aktywizm wyraża się w podkreślanym przez Des
cartesa programowym powiązaniu teorii i pryktyki: teoria absolutnie pewna swych ustaleń ma służyć praktyce jako jej wiarygodne narzędzie. "Wystarcza /.../ sądzić właściwie, by czynić dobrze, a sądzić najlepiej jak możne, by
czynić też to, co da się najlepszego, to znaczy, by zdobyć /.../ wszelkie a
pozostałe dobra nam dostępne" . Descartes wierzy w "philosophie pratique", zajmującą miejsce starej "philosophie spéculative", w filozofię praktyczną,
dzięki której "znając moc i sposób działania ognia, wody, powietrza, gwiazd.* 4 R. DescartesRozprawa o metodzie. Warszawa 1981, s. 33.
O pojęciu istoty niebios i wszelkich otaczających nas ciał równie wyraźnie, jak znamy różne sposoby w pracy naszych rzemieślników, moglibyśmy w taki sam sposób stoso
wać je do wszystkiego, do czego się nadają i stać się jak gdyby panami i posiadaczami przyrody"56 . Ale opanowanie przyrody przy pomocy racjonalnych
metod produkcji, o które chodzi w teorii Descártese, w ramach zastawanej przez nią postaci organizacji społeczeństwa nie łączy się z suwerennym rozu
mem uspołecznionych jednostek ani nie jest przezeń kiérowane. Filozofia społeczeństwa burżuazyjnego jest zapowiedzią jego losu. Gdy wyzwolona jednost
ka, jako podmiot praktyki, przystępuje oto do kształtowania stosunków swego życia, spostrzega, że jest podporządkowana prawom rynku towarowego, które
jako ślepe siły ekonomiczne, urzeczywistniają się za jej plecami. Co do
pierwszego kroku, będącego początkiem całego przedsięwzięcia, może się jeszcze wydawać, że jest on swobodny i dyktowany jedynie przez własny ro
zum; wszystkie inne króki są z góry wyznaczone przez stosunki społeczeństwa
wytwarzającego towary, których przestrzeganie jest dla jednostki koniecznoś cią, jeśli nie chce ona zginąć.
Miejsce przejrzystych stosunków występujących w społeczeństwie śred niowiecznym zajmuje system zależności nieprzejrzysty dla jednostki; warunki
pracy usamodzielniają się i los jednostki w }ej własnych oczach czynią czys to przypadkowym. Przestrzenno-czasowa rzeczywistość staje się światem "zew nętrznym", który nie jest w sposób rozumny związany z tym, czym człowiek naprawdę może być, nie jest związany z jego "substancją", z jego "istotą".
Świat ten nie jest kształtowany jako czyn ludzkiej wolności, podczas gdy
jednocześnie nowa nauka pokazuje takie właśnie kształtowanie jako możliwe, nowa zaś filozofia wysuwa je jako zadanie. W praktyce zadanie to zderza się z .oporem, którego zniesienie wyprowadza poza granice tego społeczeństwa. Jeśli teraz filozofia nie wchłania idei rzeczywistej przemiany, krytyka
rozumu zatrzymuje się u progu tego, co istnieje, i staje się krytyką czys tego myślenia. Niepewności i zniewoleniu świata zewnętrznego przeciwstawiają
się pewność i wolność myślenia jako jedyna, która jeszcze pozostała, podsta wą potęgi jednostki. Ta musi sobie uświadomić, że zwyciężać musi raczej sa
mą siebie niż los, raczej własne potrzeby niż "porządek świata", "że poza myślą nie ma nic, co by było w sposób bezwzględny w naszej mocy. Tak więc z chwilą, gdyśray wykonali w stosunku do rzeczy zewnętrznych wszystko to, na
co nas było stać najlepszego, wówczas to, co pozostałe, i co nie zdołało nam się udać, jest dla nas bezwzględnie niemożliwe"^. Jeśli jednostka ma być uratowana, a wolność człowieka ma być zachowana, to istota człowieka musi
polegać na myśleniu: tu trzeba odnaleźć jego właściwe możliwości, bytową pewność jego egzystencji: "słusznie dochodzę do wniosku, że moja istota po lega na tym jedynie, że jestem rzeczą myślącą"7. Podkreśla się współcześnie, że ustanowienie przez Descartesa ego cogi
to oznacza grzech pierworodny nowożytnej filozofii, bowiem początkiem teorii
uczynił on całkowicie abstrakcyjne pojęcie jednostki. Ale w jego abstrakcyj
nym pojęciu jednostki żyje coś z troski o wolność człowieka: mierzyć prawdę wszystkich stosunków życiowych mocą rozumnego myślenia. Hegel powiada o Des-
cartesie: "U podstaw leży tu interes wolności; miejsce tego, co zostaje uz nane za prawdziwe, powinno być ustalane przez fakt, że jest w tym zawarta 5 Ibidem, s7 72” 6 Ibidem, s. 30. 7 Idem: Medytacje. T.l. Warszawa 1958, s. 103.
9
10
Herbert Marcuse
................... .... - . ....... . -......... — - ■ ■ -- ----- ... ... .... nasza wolność, że myślimy" . Historyczna prawda filozofii kartezjańskiej
ujawnia się w tym, że owa wolność jest właśnie wolnością "tylko" myślenia,
że wolne jest właśnie tylko "abstrakcyjne" indywiduum, że troska o wolność
człowieka staje się troską o absolutną pewność poznania. Jednostce, której chodzi o największą możliwą prawdę i o największą możliwą pewność mieszczańs
kiej praktyki, jako korelat faktycznej niewoli, pozostaje w rzeczy samej jedynie wolność myśli. "Rozum" jest w tej epoce "abstrakcyjny" z koniecznoś
ci: jeśli chce utrzymać się i nie upaść w bezrozumność, musi abstrahować od zastanej postaci istnienia przestrzenno-czasowego, a nawet musi abstraho
wać od jakiejkolwiek konkretnej treści myślenia i zachować miejsce tylko dla myślenia czystego, tylko dla czystej formy cogitationes. Przed rozumem nie
stoi możliwość rozwijania się w rozumnym opanowywaniu i kształtowaniu przed
miotów przez wolne jednostki; obiektywność oddzielona jest od wymogów czys tego poznania i od "interesu wolności". "Impuls wolności leży u podstaw,
ale przemożnie narzuca się - czyli jest obecny w świadomości - cel, by dojść do czegoś trwałego, obiektywnego - moment obiektywny, nie zaś subiektywny, Q że coś jest przez nas założone,-poznane, wykazane" . Od czasu, kiedy Descartes określił istotę człowieka jako "myślenie",
to zaś jako "fundamentum inconcussum" teorii, problem istoty wycofuje się w sferę poznającej przedmiotowości. Pytanie o istotę, pytanie o jedność, praw-■ dę i rzetelność bytu, zamienia się w pytanie o jedność, prawdę i rzetelność
poznania. Także pokartezjańskl Idealizm obstaje przy zasadniczym pomyśle fi lozoficznym epoki burżuazyjnej, że na krytycznym i wolnym rozumie jednostki
opiera się "organizacja" tego, co istnieje, wedle jego pojęciowych możliwoś
ci. W świecie urzeczowionym, w którym stosunki pracy nie są już "istotowo" związane z rzeczywistymi możliwościami ludzi i wydają się efektem przepo
tężnych warunków produkcji, zanika idea, że owa organizacja tego, co istnie
je, wedle jego "istotowych" relacji mogłaby być rezultatem prawdopodobnej nrzemiany. Organizacja ta staje się sprawą "czystego" poznania. W filozofii transcendentalnej myśl
o krytyczno-rozumowej organizacji istności doznaje
zasadniczej redukcji do formalnego a priori, które jest gotową już przesłan ką wszelkigo faktycznego doświadczenia. Wprawdzie aprioryczne syntezy wystę pują w stosunku do doświadczenia w modusie absolutnej równoczesności, jednak
w tej
nierze, w jakiej, jako wieczyście ważne, wyprzedzają wszelkie możliwe
przyszłe doświadczenia, przez żadne z nich nie mogąc być skorygowane, istota
poznającego człowieka i poznawanej rzeczy jest odcięta od przyszłości i zorientowana na przeszłość. Oto przewodnia myśl metody transcendentalnej,
metody swoistej dla filozofii burżuazyjnej.
U Kanta określenia istoty: jedność, ogólność, stałość itd. na powrót włączają się w strukturę czystego rozumu teoretycznego, a mianowicie wchodzą między czyste pojęcia intelektu - względnie w ich transcendentalną ape cepcję -
- częściowo zaś między transcendentalne idee rozumu. Ukazują się one zatem, po.pierwsze, jako kategorialne formy syntezy pojęciowej, które są apriorycz
ne względem wszelkiego przyszłego doświadczenia, po drugie, jako pojęcia* 8 G.W.F. Hegel: Vorlesungen über die Geschichte der Philosophie. Werke. Ori ginalausgabe. T.XVI, s. 338. 9 Ibidem, s. 336.
O pojęciu istoty
11
wchodzące w skład pojęć czystego rozumu, te zaś "przekraczają granice wszel
kiego doświadczenia, w którym przeto nie może się nigdy trafić przedmiot do równujący idei transcendentalnej"10. W pierwszym przypadku krytyczno-dynamicz-
na sprzeczność między istotą a doświadczeniem zostaje całkowicie zniesiona w bezczasowej historii poznania. W drugim, włączenie problematyki istoty do
"rozumu" dokonuje się bezpośrednio i w sposób nieskryty - nie tylko dlatego, że określając pojęcia rozumu jako "idee", Kant świadomie nawiązuje do pla
tońskiej koncpecji istoty. Rozum jest siedliskiem ostatecznej jedności, ca
łości i ogólności poznania: jest "zdolnością /zapewnienia/ prawidłom inte lektualnym jedności przez podporządkowanie ich naczelnym zasadom"1112 , idea jako pojęcie czystego rozumu dotyczy "całości warunków /przynależnych/ do 12 : jest ona "pojęciem nieuwarunkowanego".
czegoś danego /nam/ uwarunkowanego"
0 tych ideach mówi się teraz, że "być może umożliwiają one przejście od po jęć przyrodniczych do pojęć praktycznych"1314 . Od dawna żyjące w koncepcji . 16 15
istoty pytanie o urzeczywistnienie istoty
istnieniu staje się tu na nowo
problememjako przejście od pojęć rozumu teoretycznego do pojęć rozumu prak
tycznego. Kant podkreślał "zainteresowanie praktyczne", jakie rozum ma dla tych idei: chodzi w nich o "kamienl-e węgielne moralności i religii"1 . I właśnie tu myślenie, którego strukturę rozbudowuje Kant, wikła się w "po
zór nieunikniony i naturalny, który nawet wtedy, gdy już nie damy mu się podejść, jeszcze wciąż nąs łudzi"1^.
Jest znamienne dla historycznej sytuacji myśli idealistycznej, że "idee" jako pojęcia rozumu popadają w dialektykę transcendentalnego pozoru i że dia-
lektyka, gdy po raz pierwszy znowu pojawia się w ramach idealizmu, jest dialektyką pozoru, nieuchronnej "iluzji". Istotę człowieka upatruje się jeszcze
w .rozumie, który jest "powołany do usunięcia wszelkich pobłądzeń"; podtrzy muje się jednak tezę, że rozum ten "nie uznaje innego sędziego prócz' właś nie samego powszechnego rozumu ludzkiego, w którym każdy /człowiek/ ma swój głos. A ponieważ od rozumu musi pochodzić wszelka poprawa, do jakiej jest
zdolny stan człowieczy", więc‘wolność jest pierwotnym uprawnieniem, które * "nie może być ograniczane"1^. Nie przypadkowo jednak w dziele Kanta przeni kają się dwa różne pojęcia "rozumu": .rozum jako całość, która jednoczy
ludzkie władze poznawcze /jako teki jest podmiotem "Krytyki" czystego i prak
tycznego rozumu/ i rozum w zacieśnionym sensie: jako szczególna, nadbudowu jąca się nad intelektem władza, właśnie owa władza "idei", które nigdy nie
mogą być adekwatnie przedstawione w doświadczeniu i mają funkcję tylko regu-
latywną. U Kanta przejście do pojęć praktycznych dokonuje się przy tym dru gim, zacieśnionym znaczeniu rozumu. Nicią przewodnią jest tu pojęcie wolnoś
ci: "idea" przekształca się w postulat, ten zaś w "fakt" praktycznego rozu mu. Po drodze wolność rozumu doznaje jeszcze jednego ograniczenia. Ponie
waż wolny rozum człowieka powinien zostać pojednany z empirycznym światem konieczności, więc wolność zostaje zhipostazowana jako bezczasowe wydarzenie: 10 11 12 13 14 15 16
I. Kant: Krytyka czystego rozumu. T.2. Warszawa 1957, s. 37. Ibidem, s. 12. Ibidem, s. 31. Ibidem, s. 39. Ibidem, s. 209. Ibidem, s. 161. Ibidem, s. 484 i 493.
Herbert Marcuse
12
może ona spełniać swą przyczynowość wobec empirycznego świata tylko w tej
mierze, w jakiej nie wywiera nań żadnego wpływu. Funkćja wolnego rozumu ogranicza się do tego, by ustalać określenia, będące podstawą działań, by "rozpoczynać" działania. Gdy działania są już rozpoczęte, włączają się w
niemożliwy do przerwania łańcuch przyczynowych konieczności przyrodniczych
i zawsze przebiegają zgodnie z ich wieczystymi prawami.
Tak oto w koncepcji tej odzwierciedla się los świata, gdzie rozumna wolność człowieka może uczynić tylko pierwszy krok, by następnie zderzyć się z koniecznością, nad którą nie może zapanować, a która dla rozumu zawsze
jest przypadkowa. Jednostronnie ukierunkowana przyczynowość rozumu, któ ra odcina empiryczny świat od oddziaływania na inteligibilną istotę czło
wieka, zakorzenia tę istotę w pozbawionej perspektyw przeszłości: "Inteli-
gibilna istota każdej rzeczy, a przede wszystkim człowieka, jest wedle ide
alizmu zewnętrzna względem wszelkich związków przyczynowych, jest jak gdy by na zewnątrz czasu lub ponad nitn. Dlatego nie może ona być nigdy określo
na przez cokolwiek, co byłoby od niej pierwotniejsze, bowiem to właśnie ona, jako absolutna jedność, jest pierwotniejsza od wszystkiego, co w nim istnie
je lub będzie istnieć, nie tyle w zgodzie z czasem, ile w zgodzie z poję-
2.
Filozofia transcendentalna w swym pokantowskim rozwoju przestała umac niać trwałość pojęcia istoty i doszła do jej dynamicznej koncepcji. W filo zofii idealistycznej nie była kontynuowana heglowska dialektyka, w której
rozbudowywana jest dynamiczna koncepcja istoty. Oddziaływuje ona w obrębie
innego nurtu myślowego, co chcielibyśmy omówić później. Gdy Husserl zabie ra się do kładzenia nowych fundamentów pod koncepcję idei, to odbywa się to początkowo na gruncie tej teorii podmiotowości transcendentalnej, która
została opracowana w okresie od Descartesa do Kanta. Niemniej fenomenologia nie rozpoczynała jako filozofia transcendentalna.
Patos czysto deskryptywnej naukowości, który przenika "Logische Untersuch
ungen", wskazuje na głębokie związki z pozytywizmem także i tam, gdzie jest on atakowany. Sam Husserl posunął się do tego, że określił Hume'a jako pierw szego, który "rzetelnie potraktował istotną treść postawy Descartesa"1®.
W miarę jednak tego, jak koncepcja istoty zajmuje coraz bardziej centralne
miejsce w filozofii Husserla} jej opracowywanie coraz bardziej radykalnie zmusza fenomenologię do przejścia na grunt transcendentalnego aprioryzmu.
Dlatego też można tu pominąć milczeniem etap "Logische Untersuchungen".
Husserl określa istotę przeciwstawiając ją temu, co realne, co istnieje jednostkowo w czasie i przestrzeni, przeciwstawiając ją "faktom", które
są
17 F. Schelling: Vom Wesen der menschlichen Freiheit. Werke. Stuttgart 18561858. Dz.l. T.7, s. 383. 18 E. Husserl: Formale und transzendentale Logik. "Jahrbuch für Philosophie und phänomenologische Forschung" T.X. Halle 1929, s. 227.
O pojęciu istoty
13
przedmiotem wszelkich nauk doświadczalnych: "Sens tej przypadkowości,.zwanej
tu faktycznością, określa się bliżej przez to, że odnosi się ona jako odpo wiednik do pewnej konieczności, która oznacza nie tylko samą faktyczną za wartość obowiązującej reguły przyporządkowania przestrzenno-czasowych fak
tów, lecz posiada charakter konieczności płynącej z istoty, a tym samym na
wiązuje do charakterystycznej dla istot ogólności". "Do sensu wszystkiego, có przypadkowe, należy to, iż właśnie posiada ono istotę, a tym samym pewne
dające się w swej czystości ująć eidos, to zaś podpada oto pod dotyczące 19 istot prawdy różnego stopnia ogólności" . Na pierwszy rzut oka określenia te w niczym nie różnią się od tradycyjnego ujęcia istoty jako "quidditas" i "essentia", które weszły do filozofii w sformułowaniu scholastycznym. Ale
zupełnie inny jest kontekst, w którym fenomenologia pracuje nad pojęciem isto ty: chodzi o obszar transcendentalnej świadomości, "oczyszczonej" ze wszelkich założeń co do istnienia przestrzenno-czasowego. Dla husserla pojęcie istoty
ma znaczenie tylko w sferze czystej subiektywności, która pozostaje jako
residuum po fenomenologicznym "unicestwieniu świata". "Poprzedza ona byt świata, jako że w sobie konstytuuje sens jego bytu" - jest "realnością cał
kowicie w sobie /zamkniętą/", "istnością absolutną". Występujące w tym obszarze prawdy istotowe "nie zawierają w najmniejszej mierze utrzymywania czegokolwiek o faktach, a więc także wyłącznie z nich nie można wywniosko21
wać żadnej najbłahszej prawdy dotyczącej faktów"
Od czasów "Idei" Husserl w swej filozoficznej pracy programowo nawią
zuje do Descartesa. Stosunek Husserla do Descartesa ma charakter nie tylko filozoficzno-historyczny : jest to stosuhek późnej myśli burżuazyjnej do jej
początków. Sama transcendentalna filozofia i jej własna treść stanowią swois
te "zakończenie": poszukiwane przez nią nowe ufundowanie filozofii jako
ścisłej nauki ukazuje siebie jako już ale przekraczalny finał tego kierunku myśli, który próbował absolutną pewność, konieczność i powszechną ważność poznania zakotwiczyć w ego cogito. Walczy się tu raz jeszcze o zasadnicze określniki teorii burżuazyjnej - walczy się w sposób, który widomie jest już
rezygnacją i przemianą. Dopiero w tym kontekście jasne staje się znaczenie restytuowania w fenomenologii pojęcia istoty.
W "Formale und transzendentale Logik" Husserl przedstawił swój stosu
nek do Descartesa i do filozofii transcendentalnej. U Descartesa znajduje
początek tej filozofii, a w owym początku za ważne również dla siebie uznaje to, "że jedyną apodyktyczną daną, na której musi być oparte wszelkie obiektywne poznanie, jest ego cogito" 22 . Jako wielki "błąd" określa natomiast to,
że w owym ego Descartes upatrywał "pierwotną, niewątpliwą w swym bycie resztę świata", z której wyprowadzał pozostały świat. Ten kartezjański "realizm" 23 jest naiwnym przesądem, którego fenomenologia nie może podzielać . Z drugiej 19 Idem: Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Księga I. Warszawa 1967, s. 19. 20 Idem: Formale..., "Jahrbuch für Philosophie..." T.X, s. 237,241. 21 Idem: Idee..., s. 26-27. 22 Idem: Formale..., "Jahrbuch für Philosophie..." T.X, s. 201. 23 Ibidem, s. 202.
14
Herbert Marcuse
strony, "błędem" kantowskiej krytyki rozumu było ukierunkowanie jej na trans cendentalną konstytucję tego oto danego nam świata przestrzenno-czasowego, 24 nie zaś na "wszelkie możliwe światy" . Także zatem i kantowska krytyka tkwi
w realizmie związania
2e światem. Dla fenomenologii jest ważne, by już na
początku ostro odgraniczyć się od tego krytycyzmu: "Fenomenologia w ogóle nie może odejść od krytycyzmu, gdyż nigdy, przy nim nie była"24 2527 .26
Ale właśnie to, że ego cogito ustanawiane jest jako "niewątpliwa w swym bycie resztka świata" i że służy zarazem za jedyną odskocznię w świat,
to właśnie jest punktem, w którym kartezjańska filozofia wiąże się z postę
powymi tendencjami w mieszczaństwie. Tylko wtedy, gdy ego jako realna lst-
ność w świecie staje się pierwszą pewnością bytową, jego rozum może ustalać
krytyczną miarę rzeczywistego poznania i służyć jako narzędzie kształtowania
życia. I tylko w tej mierze, w jakiej rozum jest konstytutywnie skazany na dany w empirii "materiał", jego spontaniczność może być czymś więcej niż
tylko wyobrażeniem. Gdy tylko owo powiązanie między rozumnym myśleniem a
przestrzenno-czasową rzeczywistością zostaje przerwane, z filozofii zupeł
nie znikają "interesy wolności"Atoli to przerwanie jest programowym początkiem fenomenologicznych re
dukcji. Przestrzenno-czasowe fakty zostają w swym przestrzenno-czasowym zna czeniu wyłączone z obszaru właściwego badania fenomenologicznego. W efekcie
tej pierwszej redukcji zachowane są fakty świadomości, zachowany jest świat, którego faktyczność i pełnia są "takie same" jak w przypadkui świata "natural nego", z jedną nader istotną różnicą: fenomenologiczny indeks modyfikuje
sens faktyczności w ten sposób, że wszystkie fakty stają się równorzędne jako fakty intencjonalnej świadomości; mają charakter z zasady "egzemplaryczny".
W ten sposób "cały przestrzenno-czasowy świat, do którego jako przyporządko
wane /mu/ realności zalicza się człowiek i ludzkie Ja, jest wedle swego sensu bytem jedynie intencjonalnym, a więc takim, który ma jedynie wtórny, względ ny sens bytu dla pewnej świadomości. Jest bytem, który świadomość w swych
doświadczeniach ustanawia, który zasadniczo jest naocznie ujmowalny i dos tępny określeniom jedynie jako to, co identyczne w umotywowanych mnogościach
przejawów - poza tym zaś jest niczym"
.
Pełne znaczenie tej degradacji faktów do "egzemplarzy" ujawnia się do
piero wtedy, gdy w fenomenologicznym ujęciu istoty określa się relację mię dzy istotą a faktem. W drugiej redukcji zawartość istotowa i istotowy porzą dek faktów świadomości zostają odgraniczone od ich faktyczności. W jej
wyni
ku wszystkie zdarzenia świadomości stają się w równym stopniu "egzemplarycz-
ne": ujaśnianie istoty może następować zarówno na oodstawie spostrzeżenia, jak i każdego innego rodzaju uobecnienia - a nawet, co znamienne, "swobodne 27 fantazje zyskują pozycję uprzywilejowaną w stosunku do spostrzeżeń" . Isto ta okazuje się inwariantem w obrębie nieskończenie różnorodnych wariacji,
jakich dokonują akty uobecniające w odniesieniu do swego przedmiotu. Odsłania 24 Ibidem, s. 225. 25 E. Fink: Die phänomenologische Philosophie Edmund Husserls in der gegen wärtigen Kritik. Berlin-Charlottenburg 1934, s. 20. 26 E. Husserl: Idee..., s. 160-161. 27 Ibidem, s. 220.
O pojęciu istoty
jąca istotę wariacja "dokonywana jest w swobodzie czystej fantazji i przy świadomości dowolności - świadomości "czystego" w ogóle - przy czym sięga ona
zarazem w jawnie nieskończony horyzont różnorodnych i swobodnych możliwości coraz to nowych wariantów. W takiej zupełnie swobodnej wariacji, oderwanej
od wszelkich więzów z mającymi wcześniejszy sens faktami, nieprzerwanie bieg nącą syntezą "pokrycia się w sprzecznościach" objęte są wszystkie warianty.
Należą one do jawnie nieskończonego obszaru, w który włączony jest również, jako "dowolny", ten oto egzemplarz wyzwolony od wszelkiej faktyczności. Ale właśnie w owym pokrywaniu ujawnia się to, co koniecznie stałe w swobodnej i dającej się stale na nowo przekształcać wariacji, to, co inwariantne, to,
co jest nieprzerwanie tożsame w ciągle dokonującej się zmianie: wspólna temu
wszystkiemu istota, z którą są stale związane wszystkie dające się pomyśleć 28 egzemplarze przekształcenia" Fragment ten, który najgłębiej wprowadza w fenomenologiczny mechanizm
ujmowania istoty, najlepiej też pozwala-rozpoznać zmienioną funkcję koncepcji
istoty. Ponownie występują tutaj wszystkie kluczowe pojęcia, które funkcjo nują w teorii istoty od samego początku, wszystkie jednak mają charakterys
tycznie przekształconą formę. Wolność stała się oznacznikiem czystej fan tazji: występuje jako swobodna dowolność możliwości wariacyjnych otwierają
cych się przed ideacją. Trwałości, tożsamości, konieczności nie poszukuje
się już jako bytu istności, lecz jako inwariantów w nieskończonej różnorod ności uobecnionych odmian "egzemplarycznych". Możliwość nie jest już siłą
wymierzoną w rzeczywistość: w swej bezgraniczności należy do czystej "fantazji*28 2930 .
Nie ma już krytycznego napięcia między wszelkim faktycznym istnieniem ego cogito i odsłaniającą mu się istotą, wziętymi w tej postaci, w jakiej stają się przedmiotem fenomenologii. Tlatego fenomenologia jest filozofią
z zasady deskryptywną: zawsze chce tylko opisywać to, co jest, takim jakim
jest i jakim się ukazuje - a nie chce na przykład pokazywać, jakim by być
mogło i powinno. Teoretyczna radykalność, która pobrzmiewała w haśle "do rze czy samych", w procedurze fenomenologii demaskuje się w jej kwietystycznym
czy nawet pozytywistycznym charakterze: "rzeczy" fenomenologii stają się takimi dopiero wtedy, gdy wyzbywają się wszelkiej faktycznej rzeczowości
1 wstępują w "niwelującą" sferę transcendentalnej podmiotowości, w obliczu
której wszystkie rzeczy stają się równorzędne jako fakty świadomości. Gdy w tej perspektywie mówi się o istocie, nie ma to już sensu przeciwstawiania rzeczywistości jej możliwości, istnienia - jego potencjom bytowym. Także istota ma czysto dyskryptywny, teoriopoznawczy charakter. Filozofia, dla
której każda bez różnicy istność, jaką się zastaje, ma wraz ze swą prostą oczywistością sens niesprawdzonego założenia^0 , nie dysponuje już gruntem gdzie stanąwszy mogłaby dokonywać odróżnień między takimi istnościami. Uni
wersalna bezzałożeniowość staje się tu równoznaczna uniwersalnej akceptacji. 28 Idem: Formale..., "Jahrbuch für Philosophie..." T.X., s. 219. 29 Idem: Medytacje kartezjańskie. Warszawa 1982, s. 83-84. 30 Idem: Formale... "Jahrbuch für Philosophie..." T.X, s. 244 .
15
16
Herbert Marcuse
Fenomenologicznemu pojęciu istoty.tak jest daleko do wszelkiego krytycznego znaczenia, że z punktu widzenia tego pojęcia to, co istotne, i to, co nieis
totne, to, co fantazjowane, i to, co spostrzegane, w równym stopniu stają
się przede wszystkim "faktami". Teoriopoznawczy antypozytywizm tej koncepcji
w niewielkim tylko stopniu skrywa jej zasadniczy rys pozytywistyczny. Zastygnięcie dynamiki, które zawarte jest w pojęciu istoty, odbija się
również w drobnych resztkach husserlowskiego stanowiska wobec poznania
/przestrzenno-czasowej/ faktyczności. Formalne teoriopoznawcze ujęcie poję
cia istoty pozwala na to, by faktyczność jako zamknięte w sobie państwo ist
niała "obok" państwa istot. Poznanie istot nie chce niczego likwidować w
tamtym państwie ani niczego zmieniać; chce "jedynie rozumieć". "Mój fenomeno logiczny namysł niczego nie likwiduje w tiranscendentalnym świecie, niczego nie dyskwalifikuje, ani nie zmienia - a jedynie rozumie"^1. Fenomenologiczna
epoché, która pod względem radykalnoáci chce przewyższyć próbę Descartesa,
zawiera w sobie kwietystyczny indyferentyzm wobec tego, co istnieje, cofa się przed Descartesa. U Husserla troska o teraźniejszość stała się troską o
wieczność - ó wieczność czystej, nauki, której bezczasowe i absolutne prawdy
mają nadawać pewność każdej teraźniejszości. "Duchową nędzę" naszych czasów uważa za "najradykalniejszą nędzę życia" i powiada: "Nie wolno nam porzucać
wieczności w imię czasu; nie możemy dla ulżenia własnej nędzy dokładać jej
do dawnej nędzy i przekazywać w spadku potomnym jako zło., którego nie można bez reszty wykarczować"^^.
Pozytywistyczna równorzędność jest jednak tylko jednym ze sposobów, na jakie zmieniona funkcja filozofii transcendentalnej wyraża się w feno menologii. Fenomenologia wystąpiła z radykalnym roszczeniem, iż kłaść będzie
nowe początki, i fakt, że znowu mówi o "istocie" w opozycji do "faktu", że
istotę czyni przedmiotem swej własnej "naoczności", jest znaczącym novum,
którego nie da się wytłumaczyć tylko poprzez nawiązanie do rozwoju transcen
dentalnej metody. Patos oczywistości powszechnie ważnych prawd, koniecznych i obiektywnych, hasło powrotu do "rzeczy samych", odrodzenie się metafizyki
w następstwie fenomenologii - wszystko to są składniki innej tendencji dzie jowej. Utrzymując transcendentalną problematyzację głosi .się tu, że uprawia
się filozofię wychodząc od konkretnych przedmiotów i że uzyskuje się w efekcie
prawdziwą konkretność. Ponieważ znowu mowa jest o istocie jako przedmiocie swoistej i bezpośredniej naoczności, filozofia ta uzyskuje rys materialnej "obiektywności" i pełni. Rozstrzygające znaczenie ma tu to, że zgodnie z aspiracjami fenomenologii uzasadnienie, "sens" i prawda sądów poznawczych
leżą już nie po "podmiotowej stronie" ego cogito, lecz po jego "stronie przedmiotowej". To przedmiot sam pojawia się oto, a jego istota jakby z gó ry określa skierowane nań akty poznawcze. Fenomenologiczna teoria istoty
wląże transcendentalną wolność ego cogito z Istotami i istotowymi relacjami. 31 Ibidem, s. 243. 32 Idem: Philospohie als strenge Wissenschaft. "Logos". T.l; 1910/11, s. 337,
o pojęciu istoty
które są zestawiane już jako przedmioty. To jest właśnie miejsce, w którym w fenomenologii urzeczywistnia się nowa sytuacja myślenia. To jest punkt za czepienia materialnej eidetyki, w niej zaś zmienia się cała problematyka.
Filozofia epoki burżuazyjnej była od czasów Descartesa ufundowana jako filo zofia subiektywno-idealistyczna, to zaś było jej immanentną koniecznością. Jeśli nie atakuje się realnych przesłanek pojęć filozoficznych, tj. jeśli
do teorii nie włącza się praktyki przemiany, wtedy wszelka próba, by filo zofii dać podstawę obiektywną, spoczywającą po stronie przedmiotów, musi pro*wadzić do poświęcenia rozumowo-krytycznego charakteru i do heteronomii. Ta
ki jest los materialnej teorii istoty: podobnie jak pozytywizm prowadzi ona do wydania teorii na pastwę "zastanych" potęg i porządków. Zasadniczy sens teoriopoznawczy naoczności istotowej polega na tym, że "potrafi się ona pod
dać" swemu przedmiotowi, że przejmuje go i wiąże się z nim jako tym co "ab solutnie dane" \ To, co ujawnia się w ewidentnej "jedności uzgodnień", jest "jednocześnie absolutnym bytem, przedmiot zaś, który jest oto przedmiotem
takiego bytu, takiej czystej istoty, jest dany adekwatnie w stopniu ideal34 nym" . Przy całej "swobodzie" wariacji ideacyjnych, naoczność istotowa jest receptywna. Na najwyższym piętrze filozofii receptywność naoczności istoto wej zastępuje spontaniczność pojmującego rozumu, której w gruncie rzeczy nie można oddzielić od idei krytycznego rozumu.
Poświęcenie idei krytyki rozumu jest przygotowaniem dla rezygnacji za
wartej w teorii istoty i dla ześlizgnięcia się tejże w ramy nowej ideologii. Burżuazyjna filozofia utraciła punkt archimedesowy , na którym osadziła wol
ność poznającej jednostki; nie rozporządza już gruntem, gdzie stanąwszy
mogłaby używać oręża krytyki przeciw uroszczeniom, jakie określone sytuacje i.porządki zgłaszają do tego, by były "do głębi istotne". Materialna kon
cepcja istoty rozpoczyna od wypracowania nowej etyki, która w założeniu ma przeciwdziałać kantowskiej filozofii praktycznego rozumu. Prawodawczy cha
rakter oceny etycznej nie leży już teraz w posłuszeństwie autonomicznej jed nostki wobec "normy", którą ona sama w sposób wolny ustanawia i która jest po prostu wiążąca, a płynie teraz "z oddziaływania osobowo ukształtowanych wzorców i przeciwwzorców"35, "Twierdzę przeto, że systemy wartości a tym bardziej zależne od nich systemy norm i praw, którym człowiek jest posłuszny
bądź nieposłuszny, zawsze trzeba ostatecznie sprowadzać do panujących wzor
ców osobowych, do ukształtować wartości w formie osoby. Nie wybieramy ich, gdyż one nas posiadają i przyciągają, zanim je możemy wybrać"^. Materialna etyka wartości staje się etyką "personalnego" wzorca, w której normy działania
nie są już nadawane przez indywidualny rozum czy przez rozum ogólny, lecz sę otrzymywane: także i tutaj autonomia wolności zostaje zastąpiona przez re-
ceptywną heteronomię. Jest to orędzie Ideologii fazy kapitalizmu monopoli stycznego, w której panowanie najpotężniejszych grup ekonomicznych dokonuje
33 Ibidem, s. 315. 34 M. Scheier: Zur Ethik und Erkenntnislehre. Schriften aus dem Nachlass. T.l. Berlin 1933, s. 288. 35 Idem: Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik. "Jahr buch für Philosophie und die phänomenologische Forschung T.II. Halle 1916, s. 465. 36 Idem: Vorbilder und Führer, /w:/ Ethik und Erkenntnislehre, s. 163-164.
17
18
Herbert Marcuse
się dzięki delegowaniu wzorcowych osób przywódców i w której interesy owych grup są maskowane przez istotowy porządek wartości osobowych /wodzostwo i posłuszeństwo, porządek stanowy, elita rasowa itd./. Naocznośó istotowa do
pomaga w ustanowieniu "istotowego" porządku godności, na którego najniższym
szczeblu znajdują się materialno-witalne wartości życia ludzkiego, zaś pierw
sze miejsce zajmują typy świętego, geniusza i bohatera. Rezygnacja, ofiara i pokora mają znaczenie "istototwe" jako centralne wartości jednostki: "is
totę" narodu mają konstytuować "krew i ziemia". Nie będziemy tu śledzić dal szego rozwoju tych teorii, chodzi o to jedynie, by nakreślić ich kategorialne związki z materialną teorią istoty3?.
Funkcją naoczności istotowej w materialnej eidetyce jest doprowadzenie do abdykacji rozumu z krytycznej wolności * i do zniesienia jego autonomii .
Od czasów Descartesa idea autonomii rozumu była związana z postępowymi ten dencjami burżuazji; jej ograniczenie do rozumu abstrakcyjnie poznającego jest regresem. W epoce kapitalizmu monopolistycznego rozum zostaje zastąpiony przez odbiorczą akceptację "istotowych" danych. Początkowo odgrywa on jeszcze
pewną, nader wtórną, rolę przy wskazywaniu; później nie odgrywa już żadnej. To właśnie owa materialna eidetyka
była obiektem pozytywistycznego
ataku na pojęcie istoty. Pozytywistyczna opozycja wobec "metafizyki" teorii istoty była początkowo pojmowana jako krytyka teoriopoznawcza: nasze doświad- •
czenie rzeczywistości /przy czym rzeczywistość nie musi bynajmniej być iden tyczna z tym, co bezpośrednio dane/ zupełnie nie uzasadnia przyjęcia dwóch
różnych bytowo "światów", co jest podstawą przeciwstawiania rzeczy zjawisku, istoty - faktowi. "Nie ostnieją fakty, które uzasadniałyby takie przeciwsta
wienie dwóch nie dających się do siebie sprowadzić realności lub które choćby uzasadniały takie przeciwstawienie. /.../ Zadowalający obraz świata otrzymuje
my tylko wtedy, kiedy wszystkiemu, co rzeczywiste, zarówno treściom świado mości, jak i całemu pozaświadomościowemu bytowi, przyznajemy bez różnicy
ten sam rodzaj i ten sam stopień realności. Wszystko jest w tym samym sensie samodzielne, ale też i wszystko jest w tym samym sensie wzajemnie zależne"3®.
Ale jednocześnie pozytywizm ów dokonuje kroku, który rozstrzyga o tym, iż
wykracza on poza teoriopoznawczy empiryzm: w swej pracy wykorzystuje poję cie faktu, dzięki któremu faktyczność przedmiotu poznania .uzasadnia nie tylko jego "realność", ale także teoriopoznawczą równorzędność tej realnoś
ci z każdą inną: wszystkie fakty są jako takie równorzędne dla poznania. •
Świat faktów jest jakby jednowymiarowy: to, co realne, jest "po prostu real
ne" i ta prostota odcina od wszelkiej transcendencji: zarówno od transcen dencji metafizycznej, jak 1 od krytycznej transcendencji ku istocie. "Jest
tylko jedna rzeczywistość; ona jest zawsze istotą i nie pozwala się rozdzie-
37 Związek ten wyraźnie ujawnia się w charakterystycznej wypowiedzi osoby tu reprezentatywnej: "Gdy najnowsza filozofia stwierdza, że intuicyjny ogląd ' istoty jest bezpośrednią naocznośclą praw, to właściwość ta najsilniej wyraża się w osobowości Adolfa Hitlera. /.../ Führer ma nie tylko nies kończenie wartościową zdolność dostrzegania w rzeczach tego, co istotne, lecz posiada również w wielkiej mierze instynkt śmiałego i odpowiadają cego chwili działania" /Otto Dietrich: Die philosophische Grundlagen des Nationalsozialismus. Berlin 1935, s. 36-37. 38 M. Schlick: Erscheinung und Wesen. "Kant-Studien" T. XXIII, z .• 2-3, Berlin 1918, s. 206,
O pojęciu istoty
19
liś na istotę i zjawisko. Jest z pewnością wiele rodzajów przedmiotów rze
czywistych; zupełnie dobrze może być ich nieskończenie wiele, ale jest tylko jeden rodzaj rzeczywistości i przysługuje ona im wszystkim w ten sam spo39 . Tak oto wiąże się teza o istotności faktów z prostą akceptacją rze
sób"
czywistości, która "jest zawsze istotą". Poznanie, które oderwane jest od na
pięcia między faktem a istotą, w sobie samym staje się akceptacją. Teoria,
która chce usunąć z nauki pojęcie istoty, dokonuje ofiary z krytycznego ro zumu, tej samej co fenomenologiczna eidetyka, która
uwolniła istotę od na
pięcia rodzącego się między nią a przestrzenno-czasowymi faktami i dotarła
do równorzędności wszystkich faktów wobec transcendentalnej świadomości. Zasada postawy filozofii wobec rzeczywistości pozostaje ta sama zarówno
wtedy, gdy bez różnicy uznaje ona fakty za istotne, jak i wtedy, gdy każdy fakt bez różnicy przyporządkowuje istocie. Pozytywizm uchwycił co prawda zawarty w teorii idei motyw krytyki moralnej: "jeden rodzaj bytu ma znacze nie wyższego, czystszego , bardziej godnego i bardziej ważnego niż drugi,
ale znaczy to, że w grę wdaje się tutaj myśl wartościująca"
, ale dla niego
jest to pomieszanie "punktu widzenia wartości z logicznym punktem widzenia", jest to proton feudos naukowej teorii. Jest on związany z burżuazyjnym ide
ałem czystej, bezzałożeniowej teorii i jeśli w systemie brak jest wyzwolenia się od wartości, a występuje stronnicze rozstrzygnięcie, oznacza to skazę
na ścisłości. Pozytywizm zachowuje pewną krytyczną tendencję, w przeciwieńst wie do materialnej eidetyki, która stała się ideologią, a w której mówienie o istotowym prymacie określonych wartośal ukrywa fakt, że są one ustanawiane
przez wsteczne interesy społeczne. Ale gdy świat faktów "po prostu realnych" opanowany jest przez siły, którym chodzi o to, by utrzymać tę właśnie pos tać rzeczywistości, utrzymać w interesie małych grup ekonomicznych, a przeciw
realnym już możliwościom innego ukształtowania rzeczywistości, gdy napięcie
między istotą a faktem określa historyczny obraz rzeczywistości w formie powszechnego napięcia społecznego, wtedy teoria jednej rzeczywistości, któ ra "jest zawsze Istotą", może•stanowić jedynie rezygnację. Podobnie jak fe
nomenologiczna eidetyka, pozytywistyczne zniesienie sprzeczności między is totą a faktem jest nie nowym początkiem, lecz końcem.
3. Motywem filozoficznych koncepcji ostatnich dziesięcioleci było rozwa żenie na nowo tego, co od dawna stanowiło troskę myśli burżuazyjnej, motywem
tym był ponowny namysł nad absolutnie pewnym, bezzałożeniowym i powszechnie
ważnym poznaniem. W tym teoriopoznawczym ideale uległa przeobrażeniu troska o pewną siebie i krytyczną wolność jednostki. Różne formy transcendentalnych
redukcji odzwierciedliły różne stadia historyczne rozwoju tej myśli, aż po dostosowanie się do antyindywidualistycznej i antyracjonalistycznej’ideologii współczesności. Z myśli tej zniknęły "interesy wolności", podobnie jak i
39 Idem: Allgemeine Erkenntnislehre. Berlin 1918, s. 205. 40 Idem: Ercheinung... "Kant-Studien", T.XXIII, z. 2-3, s. 194.
20
Herbert Marcuse
zainteresowanie w rzeczywistym szczęściu jednostki. Grupy społeczne, które
w trakcie wzlotu tej myśli uczyniły się nośnikami owych pozytywnych tendencji, w warunkach dzisiejszych form panowania wrogo się im przeciwstawiają. Krytycz ne impulsy teorii istoty, którym dały wygasnąć zarówno eidetyka, jak i po
zytywizm, włączają się w teorię materlalistyczną, w niej jednak pojęcie isto ty uzyskuje nową postać. Teoria ta pojmuje troskę o istotę człowieka jako
zadanie, by rozumnie zorganizować społeczeństwo na drodze praktyki, która zmienia jego obecną postać. Wykracza ona zatem poza daną faktyczność ku in nej możliwości, wykracza poza bezpośrednie zjawisko, ku istocie, która się
w nim przejawia. Atoli istota i zjawisko stają się tu członami rzeczywistej
sprzeczności, która wyrasta z określonej historycznie postaci społecznego procesu życiowego. W postaci tej przejawia się istota człowieka i rzeczy: to, czym człowiek i rzecz naprawdę mogą być, w "złej", "odwróconej" formie.
Przejawia się w niej jednak zarazem możliwość, by znieść to odwrócenie i urzeczywistnić w historii to, co' być może. Ow antagonistyczny charakter
procesu życiowego w jego dzisiejszej postaci czyni sprzeczność między isto tą a zjawiskiem stosunkiem dialektycznym, ten zaś stosunek czyni przedmiotem dialektyki. Teoria materialistyczna podejmuje pojęcie istoty tam, gdzie po
raz ostatni było ono rozważane w filozofii jako pojęcie dialektyczne: w "Logice" Hegla. Dla Hegla Istota i zjawisko są dwoma rodząjami bytu, które wzajemnie
między sobą oddziaływują w ten sposób, że przesłanką egzystencji zjawiska jest zniesienie prostego samego w sobie bytu istoty. Istota jest istotą tylko o tyle, o ile się przejawia, o ile zatem wykracza poza swój prosty byt
sam w sobie:"istota musi się przejawiać". I zjawisko jako przejawianie się tego, co ma byt w sobie, staje się "tym, czym jest rzecz sama w sobie, czy 41 li prawdą rzeczy" . "Dlatego istota nie znajduje się poza zjawiskiem, czy
też po tamtej jego stronie, ale z racji tego, iż jest tym, co egzystuje,
egzystencja jest zjawiskiem" 4 2 . Hegel ujmuje istotę jako proces, w którym
dzięki zniesieniu "bytu bezpośredniego" zostaje ustanowiony "byt zapośredniczony": istota ma historię.
A w sensie tej historii, w jej ruchu od bez
pośredniego "bytu" poprzez "istotę" do zapośredniczonej "egzystencji" znowu dochodzi do głosu krytyczny motyw teorii istoty. "Gdy się.więc dalej powia da: wszystkie rzeczy mają istotę, to stwierdza się w ten sposób, że nie są
one naprawdę tym, czym się bezpośrednio wydają", "że ich bezpośrednie ist43 nienie nie odpowiada temu, czym one są same w sobie" . Ruch istoty podpo rządkowany jest zadaniu, by znieść złą bezpośredniość i ustanowić istność
jako to, czym ona jest sama w sobie: "Taki jest ogólny rodzaj procesu rze czywistości. Nie jest ona bezpośrednią istnością, lecz jako istotowy byt
jest zniesieniem swej własnej bezpośredniości, a przez to zapośrednicza się ona z sobą samą" 44 . 41 42 43 44
G.W.F. Hegel: Nauka logiki. Warszawa 1968. T.2, s. 166. Idem: Enzyklopädie. T.l, §131. Werke. T.VI, s. 260. Ibidem, § 112, dodatek i § 119, dodatek 2, s. 224 i 242. Ibidem, § 146,■dodatek, s. 292.
O pojęciu istoty
21
Jeśli istotę pojmie się jako "spełnioną", jako "rezultat", to właśnie
jako rezultat znowu musi się ona przejawiać i wstępować w związek z dynamicz nymi kategoriami tego, co nieistotne, pozoru i zjawiska. Jest w tej postaci
ujęta jako człon procesu, który przebiega między bezpośrednim bytem, jego zniesieniem do postaci istoty /będącej jego bytem samym w sobie/ i urzeczy
wistnieniem tej istoty. Wszelako u Hegla proces ten zachowuje charakter on-
tologiczny: to byt lstności dokonuje go i jest jego podmiotem. Właśnie dla
tego dowodzi, że jest Logosem, "rozumem". Ruch, w którym bezpośredni byt 45 istotą jako własnym bytem w sobie, "refleksją",
staje się we "wspomnieniu" w
której zniesiona zostaje bezpośredniość, a znowu ustanowiona - zapośredni-
czona egzystencja, jest określeniem samego bytu właśnie jako bytu istoty.
"Istota jako taka jest tożsama ze swoją refleksją 1 nie różniąc się od niej jest jej ruchem"45 4647 . To nie człowiek jest tym, kto wspomina istotę, w której ujęta jest przeciwstawiająca mu się istność; to nie człowiek znosi złą bez
pośredniość i na
podstawie poznania Istoty ustanawia nową bezpośredniość.
U Hegla wszystko to dokonuje się w samym rozumnym bycie, a w procesie tym
człowiek uczestniczy tylko jako poznający podmiot, w tej zatem mierze, w
jakiej sam jest rozumnym bytem. W heglowskiej koncepcji istoty zawarte są już wszystkie momenty dynamicz nej, dziejowej teorii istoty, ale umieszczone zostają w perspektywie, w
której w ogóle pozbawione są skutków. Istota jest ruchem, ruchem wszelako, w którym nie ma już żadnej faktycznej zmiany, który całkowicie już pozostaje w sobie samym i u siebie samego. "Istota jest absolutną jednością bytu samego w
sobie i bytu dla siebie, jej określenie więc pozostaje czymś w obrębie tej
jedności i nie jest ani stawaniem się, ani przechodzeniem /w coś innego/"; jest ona “ruchem stawania się i przechodzenia, czymś, co pozostaje w sobie 47 . Napięcie między możliwością bytową, a tym, co istnieje, jest za
samym"
warte w samej strukturze bytu i jako takie zawsze jest już wcześniejsze od wszelkiej faktycznej istności. Heglowska koncepcja istoty nie przestaje być teorią transcendentalną.
45 Heglowski termin ‘‘Erinnerung" tłumaczę tu zgodnie ze znaczeniem słowniko wym jako "wspomnienie", choć czytelnik, który zajrzy do polskiego przek ładu "Nauki logiki" zobaczy, że A, Landman mówi tam we wskazanym frag mencie o "wchodzeniu wewnątrz siebie". Nie sposób w jednym terminie i to jeszcze poza żywym kontekstem wywodu Hegla oddać tej osobliwej dwu znaczności, którą nadaje on terminowi "Erinnerung". Jeśli zapisać go w formie "Er-inner-ung" wtedy zobaczyć można, iż jest w nim jakby w tle zawarta intencja znaczeniowa odsyłająca do ruchu zwrotnie skierowanego ku wnętrzu. Hegel zwraca na to 'uwagę z pewną lubością z tej racji, iż dobrze to przylega do jego systemu. Zjawisko jako przejaw idei /byt/ jest względem niej zewnętrzne. Owa zewnętrzność może zostać pokonana tylko w ten sposób, że zostanie ona uczyniona czymś zupełnie marginalnym w zestawieniu ze spleceniem zjawiska z istotą, z uczynieniem go koniecz ną formą egzystencjalną istoty właśnie, czyli czegoś, co stanowi wewnętrz ny element idei. W ten sposób zjawisko zostaje "uwewnętrznione". Ale ca ła ta sytuacja obok swego aspektu logicznego, rozważanego w "Nauće lo giki" ma też swój aspekt ontologiczny: proces logiczny urzeczywistnić się musi jako proces czasowy. I kiedy idea /absolut/ dochodzi do stadium istoty, zjawisko, będące materiałem tego myślenia refleksyjnego, które na poziom istoty się wspina, jest czymś, co już zaistniało, jest właśnie wspomnieniem. /Przypis tłum./. 46 G.W.F. Hegel: Nauka logiki. T.2, s. 107. 47 Ibidem, s. 6, 19.
Herbert Marcuse
22
4. Gdy materialistyczna dialektyka jako teoria społeczeństwa znowu staje
w obliczu sprzeczności istoty i zjawiska, to - zgodnie ze stanowiącą podsta wą tej teorii troską o człowieka - krytyczny motyw koncepcji istoty uzyskuje nieznaną dotąd ostrość. Kluczowym narzędziem teorii jest napięcie między moż liwością bytową, a tym, co istnieje; między tym, czym człowiek i rzecz mogą
być, a tym, czym faktycznie są. W napięciu tym widzi ona nie transcendental ną strukturę bytu czy niezmienną różnicę ontologiczną, lecz historyczny sto sunek, który może być zniesiony tu na ziemi
i przez tych oto.ludzi. Widzi
w nim bodziec dla poznania by stawało się’momentem przekształcającej prakty ki. Prawdą jest» że zjawisko nie jest bezpośrednio zgodne z istotą, że moż
liwości same w sobie nie są urzeczywistnione, że to, co szczegółowe, stoi
w sprzeczności z tym, co ogólne,>że z jednej strony panuje przypadek, a z drugiej - ^lepa konieczność. Ale ten stan rzeczy określa zadania, które stają
przed poznającą praktyką ludzi,. Dla związanej z nią teorii nowy sens uzysku
je twierdzenie, że wszelka nauka byłaby zbyteczna, "gdyby forma przejawiania 48 . Co znaczy tutaj rozchodze
się rzeczy i ich Istota były wprost identyczne"
nie się istoty i zjawiska i z jakiego rodzaju wykraczaniem poza zjawisko ku istocie mamy tutaj do czynienia?
Zainteresowanie materialistycznej dialektyki doprowadza do ujawnienia się jej przedmiotu: jest nim totalność społecznego procesu życiowego, która w sobie samej stanowi wielowymiarową i uczłonowaną strukturę, a w której
wszystkiemu temu, co dane, wcale nie przysługuje to samo znaczenie, ten sam
typ "faktyczności". Są zjawiska, które znajdują się na powierzchni, są takie, które należą do centralnego mechanizmu. W ten sposób nasuwa się pierwszy, całkiem jeszcze formalny podział w obrębie istoty rozumianej jako to, co
istotne: w najogólniejszym sensie istotą jest totalność procesu społecznego, wziętego tak, jak jest on zorganizowany w konkretnej epoce dziejowej. W ze stawieniu z tą totalnością każdy szczegółowy moment, wzięty jako wyizolowa
na szczegółowość, jest "nieistotny" w tej mierze, w jakiej dopiero odniesienie
go do całości procesu pozwala ujawnić się jego "istocie", tzn. ukonstytuo
wać się pojęciu rzeczywistej treści zjawiska. W obrębie całości tego proce su, jako drugi, ujawnia się teraz podział strukturalny tego typu, że choć
różne warstwy rzeczywistości społecznej wzajemnie ze sobą oddziaływują, to jednak są one ufundowane na pewnej warstwie podstawowej. Sposób tego ufundo
wania rozstrzyga o procesie życiowym. We współczesnej epoce dziejów ludzkości
ekonomia stała się jako warstwa fundująca tego typu "istotnością", że wszyst kie inne warstwy stały się jej "formą przejawiania". Trzecie znaczenie róż nicy między formą zjawiska a istotą wprowadza jeszcze głębiej w konkret jej przedmiotu. Historyczna postać organizacji społecznego procesu życiowego, antagonizmy kapitalistycznego procesu produkcji są podstawą tego, że central
ne zjawiska związane z tym procesem nie przejawiają się ludziom bezpośrednio
jako to, czym są "w rzeczywistości", lecz występują raczej zamaskowane, w
48 K. Marks: Kapitał. T.III. Cz.2, Warszawa 1959, s. 397-398
O pojęciu istoty
"odwróconej" formie. Jest tak ze stosunkami pracy, z formami hierarchii
politycznej i społecznej, z instytucjami prawa, wychowania, nauki: ich for ma zjawiskowa ukrywa zarówno ich źródła, jak i prawdziwą funkcję w całoś
ciowym procesie społecznym. W tej mierze, w jakiej poczynania i myślenie jednostek oraz grup są określane przez bezpośrednie przejawianie się tych przedmiotów, nie są to tylko czcze zjawiska, lecz są to właśnie istotne czyn niki biegu tego procesu i uzasadniania jego organizacji. Ale w swym toku
proces ten osiąga stadium, gdy możliwe jest, by w formie zjawiskowej uchwy cić istotę, a różnicę między istotą a zjawiskiem rozpoznać jako historycz
ną postać społecznych stosunków. Później zostaną jeszcze przedstawione i
charakter tej różnicy, i mająca w nim swą podstawę kategorialna dwoistość teorii materialistycznej.
Już te trzy, pobieżnie tu przedstawione, znaczenia różnicy między isto
tą a zjawiskiem w teorii materialistycznej pozwalają na wstępne uchwycenie zasadniczych cech dialektycznego pojęcie istoty. Transcendowanie poza zja
wiska ku istocie ma charakter dziejowy: jest ono oparte na rozumieniu faktów jako zjawisk, których istotę można pojąć tylko w kontekście określonych tendencji historycznych ukierunkowanych na inną postać rzeczywistości'. Dzie
jowy Interes teorii włącza się konstytutywnie w tworzenie pojęć, a wykra czaniu poza "fakty"
ku istocie nadaje charakter krytyczno-polemiczny. Miarą
faktów są ich rzeczywiste możliwości 1 fakty te odsłaniają się jako "zła"
forma przejawiania się treści, którą można zrealizować poprzez zniesienie tej formy, w konflikcie ze związanymi z nią interesami i siłami. W ten spo sób już w pierwszym kroku, takie pojęcie istoty odróżnia się zarówno od ne
utralnych istotności fenomenologii, jak i od neutralnej egalitaryzacji pozy
tywistycznej . Miejsce teoriopoznawczego statycznego stosunku istoty do faktu zajmuje krytyczno-dynamiczny stosunek istoty do zjawiska, rozumiany jako
człon procesu dziejowego. Wraz z zasadniczym odniesieniem problemu istoty do społecznej praktyki dokonuje się przekształcenie struktury samego pojęcia istoty w jego odniesie
niu do wszystkich innych pojęć: jest to przekształcenie zmierzające ku isto cie człowieka. W centrum teorii staje troska o człowieka; dla siebie samego powinien on zostać wyzwolony z rzeczywistego musu i z rzeczywistej nędzy.
Gdy się w ten sposób stawia pytanie o istotę człowieka, wtedy stosunek isto ty do zjawiska czyni się dziejową dysproporcją: na osiągniętym szczeblu roz
woju ludzkości istnieją realne możliwości, by ludzkie życie we wszystkich
dziedzinach napełnić treścią, możliwości, których nie urzeczywistnia obecna forma społecznego procesu życiowego. Pojęcie możliwości bytowej, która istnie
je sama w sobie, uzyskuje tutaj dający się ściśle ująć sens. To, czym czło wiek może być w danej sytuacji historycznej, daje się opisać przy uwzględnie
niu następujących czynników: rozmiar stojących do dyspozycji środków wyt wórczych, przyrodniczych i społecznych, poziom organizacji pracy, rozwój
potrzeb w relacji do możliwości ich zaspokojenia /a przede wszystkim stosunek tego, co konieczne do reprodukcji życia, do "wyzwolonych" potrzeb przyjemnoś
ci i radości, "piękna" i "dobra"/, bogactwo kulturalnych wartości we wszyst
23
24 'Herbert Marcuse kich sferach życia, które to bogactwo jest potencjalnym materiałem zawłasz czania. Takie określenie Istoty zakłada już całą teorię dziejów, która to talność stosunków życiowych wywodzi ze sposobu społecznego zorganizowania lu dzi, a zarazem dostarcza metodycznych i pojęciowych narzędzi, które umożli
wiają rozpoznanie aktualnie działających tendencji dziejowych. Na gruncie tej
teorii istotę człowieka ujmuje się w związku z tendencjami, które zmierzają do nowej formy społecznego współżycia: jest ona "ideą" tego, co ma urzeczy wistnić praktyka. Tak ujęty obraz człowieka nie tylko przedstawia to, czym już dziś może go uczynić, co już dziś "samo w sobie" istnieć może, lecz rów
nież - co jest intencją polemiczną,.jaką teoria wnosi wraz z takim pojęciem
istoty - odpowiada rzeczywistemu spełnieniu tego wszystkiego, czym sam czło wiek chce być, gdy uchwytuje siebie w horyzoncie swych możliwości. Poprzez to nastawienię ku istocie człowieka teoria w swych złych for
mach zjawiskowych wskazuje na ludzkość, która tak rozporządza dostępnymi jej dobrami, że dzieli je w zgodzie z rzeczywistymi potrzebami ogółu. Wskazuje
na ludzkość, która sama ujmuje planowo w swych rękach społeczny proces życięwy i nie wydaje go na łup przypadkowości konkurencji i ślepej konieczności
urzeczowionych stosunków ekonomicznych. Na ludzkość, która znosi panowanie warunków pracy nad życiem 1 oddzielenie bezpośrednich wytwórców od środków
produkcji, pracę za£ czyni środkiem do życia, zamiast życie stawiać na usłu gach pracy. Na ludzkość, która nie deprecjonuje wartości kulturalnych poprzez nadanie im rangi przywileju i przedmioty który dostępny jest w "czasie wol nym", lecz rzeczywiście wiąże je z istnieniem ogółu. Takie określenia isto
ty odróżniają się od utopii tym, że teoria może wskazać konkretne drogi ich realizacji i odwołać się do istniejących już dziś prób ich urzeczywistnienia. W rzeczy samej, poglądów takich nie zdobywa się na podstawie kontemplatywnej, a poznanie, w ramach którego powstają, dla swego uzasadnienia nie powo łuje się na oczywistość samej tylko naoczności ani na powszechnie ważny sys tem wartości, w którym przekonania te byłyby zakorzenione. Lepiej od form i
pojęć czystego myślenia przechowują prawdę tej wizji istoty nędza i cierpie nie ludzkości oraz jej walka o ich przezwyciężenie; to dopiero w tej walce
obraz ów stawał się widoczny. Prawda ta'jest "nieokreślona" i pozostaje nie określona tak długo, jak długo jej miarą czyni się ideę bezwarunkowo pewne
go poznania. Spełnia ją bowiem tylko dziejowy czyn, a jej konkretność może
wystąpić tylko i jedynie "post festum".
Gdy miejsce troski o absolutną pewność 1 powszechna ważność poznania,
która zdominowała tradycyjną koncepcję istoty, zajmuje troska o dziejową praktykę, pojęcie Istoty przestaje być pojęciem czystej teorii i może już wzbogacać się w czystym myśleniu 1 czystej naoczności. Nie znaczy' to, że po jęcie takie rezygnuje z prawdy, czy też zadowala się "prawdą", która byłaby ważna wyłącznie dla określonych jednostek czy grup.4 9 . Ale wykazanie jego
słuszności dokonuje się jedynie w ramach całego kontekstu uzasadniania teorii
w której ma ono swe miejsce, zaś jego podstawą są wszystkie inne pojęcia. Pierwszym kryterium
prawdziwości dokonywanego w ramach teorii dialektycznej
49 W sprawie pojęcia prawdy w logice dialektycznej patrz tekst M. Horkheimera: Przyczynek do problemu prąwdy /opublikowany w pierwszym tomie ni niejszego .wyboru/.
O pojęciu istoty
25
oddzielenia istoty od zjawiska jest kwestia, czy dane pojęcie istoty nadaje
się do tego, by wyjaśnieniom konkretnego związku zjawisk posłużyć jako nić przewodnia. Element, o którym twierdzi się, że jest "Istotny", jest rzeczy wiście istotnym czynnikiem danej wielości zjawisk, jeśli umożliwia to, by
przy wyjaśnieniu
ich związku przyczynowego ująć zarówno sytuację w jej posz
czególnych fazach, jak i działające w niej tendencje /np. "imperializm",
przy wyjaśnianiu politycznych układów sił między państwami w konkretnej epo ce, wzajemnych sojuszy i sprzeczności między państwami/. Takie określenie is
toty jest prawdziwe: "potwierdziło się" ono w teorii. Ale stanowiąca jego podstawę teoria sama jest z kolei czynnikiem dziejowych walk i tylko w ich ramach może dokonywać się ostateczne wykazanie jej istotnych prawd50. I to
właśnie z dziejowości dialektycznych pojęć wyrasta nowy typ "powszechnej waż ności" i obiektywności.
Materialistyczne pojęcie istoty jest pojęciem dziejowym. Istotę można ująć jedynie wtedy, kiedy widzi się ją jako istotę określonego "zjawiska",
kiedy wychodząc od niego, od jego faktycznej treści, spogląda się na to, czym
ono jest samo w sobie i czym być może /czym jednak faktycznie nie jest/. Stosunek ten jednak powstaje w historii i zmienia się wraz z nią. Tradycyjna
koncepcja istoty wobec wszelkiej próby "uhistorycznienia" tego pojęcia sta wiała zarzut, że spojrzeniem biegnącym od faktycznie danego zjawiska do je
go istoty, a nawet w samym mianowaniu jakiejś istności "zjawiskiem", które nie jest bezpośrednio zgodne ze swym bytem samym w sobie, musi zawsze już
być zawarty obraz istoty. Od czasów platońskiej koncepcji idei tu leży głów
ny motyw nadawania pojęciu idei charakteru apriorycznego. Rzeczywiście
wys
tępuje tu pewne a priori, ale samo ono wskazuje na historyczność pojęcia is toty, i nie wyprowadza poza dzieje, lecz ponownie w nie wprowadza. Posiadany
już obraz istoty zawsze jest ukształtowany przez doświadczenie, które poczy niła ludzkość w swej historii i które tak jest zachowane w obecnym kształ
cie rzeczywistości, że może być "przypomniane" i "oczyszczone" do postaci istoty. Wszystkie dziejowe walki o lepsze ukształtowanie nędznych warunków życia, ale także wszystkie religijne i etyczne wyobrażenia bardziej sprawie
dliwego porządku rzeczy, jakie tworzyła cierpiąca ludzkość, zostały zachowa ne w dialektycznym pojęciu istot’- i uczynione momentami społecznej praktyki,
która związana jest z tym pojęciem. Można doświadczać także nigdy nie zre alizowanych możliwością dają się one wyczytywać z rzeczywistości jako siły i tendencje. Aprioryczności pojęcia istoty nie ujmowaneo bynajmniej zawsze
jako transcendentalno-ponaddziejowej, zaś obwieszczanie się w pojęciu istoty przeszłości /tego, co minęło? można rozumieć jako wskazanie na dziejowy sto sunek5152 . Do tego stanu rzeczy odsyła arystotelesowskie określenie ti en einai 52 i heglowskie "przypomnienie" istoty w bycie . Hegel mówi o istocie jako "by cie, który przeminął, ale w sposób bezczasowy". Przeminął: gdyż jest on obra
zem bytu samego w sobie, któremu bezpośrednie istnienie już nie odpówiada; 50 Na temat odróżnienia potwierdzenia od skutku i umożliwianego przez to zdystansowania się od wszelkiego pragmatyzmu por. tenże sam artykuł. 51 Por. G.W.F. Hegel: Enzyklopädie. T.l, §112. Werke. T.VI, s. 225. 52 Idem: Nauka logiki. T.2., s. 3-4.
26
Herbert Marcuse
w sposób bezczasowy: gdyż wspomnienie zachowało go i wydobyło z przemijania. W filozofii idealistycznej bezczasowa przeszłość utrzymuje władzę nad poję ciem istoty. Kiedy jednak teoria wiąże się z siłami dziejowymi, które mierzą
w dzień jutrzejszy, wspomnienie o tym, co naprawdę być może, staje się potę gą kształtującą przyszłość. Przedstawienie i ochrona istoty stają się prze wodnią ideą przekształcającej praktyki.
.
Dopiero teraz wyraźna staje się cała różnica między materialistycznym
pcjęciem istoty a pojmowaniem istoty w filozofii idealistycznej. Tak jak jego treść dziejowo-praktyczna, tak też i sposób jego ujęcia ma przesłanki dziejowo-praktyczne. Nie jest już ono przedmiotem kontemplatywnej recepcji i
naoczności, ale nie jest też syntezą spontaniczności czystego rozumu. Ow sposób ujęcia zostaje określony w kontekście wysuwania historycznych celów,
z którymi związana jest teorią materialistyczna. Wyłaniające się z nich in
teresy nie tylko odgrywają rolę w ochronie istoty i tego, co istotne, ale również wchodzą w skład treści pojęcia istoty. A jednak szczególne interesy teorii spełniają się w rzeczywistej "ogólności", której materialna obiek
tywność, zajmując miejsce powszechnej formalnej ważności idealistycznego po jęcia istoty, dostarcza ostatecznego dowodu, że istota jest istotą. Także
pozytywizm przyznawał, że teoria jest określana przez interesy: "kierunki badań naukowych nigdy nie są społecznie neutralne, nawet jeśli nie znajdą
się w centrum walk społecznych". Typ "systemu wypowiedzi.", który się formu łuje, zależy od "sytuacji społecznej", "w jakiej znajduje się grupa domaga jąca się owych badań i akceptująca je"53. Ale jedynym wnioskiem, jaki z tego wyprowadza pozytywizm, jest, że systemy hipotez mogą być formułowane na wię
cej niż jeden sposób i że wszystkie te sposoby mogą spełniać wymóg niesprzecznoścl ze "zdaniami obserwacyjnymi". Dla pozytywizmu różne interesy żyjące
w teoriach są albo równorzędne wobec poznania /jak "fakty"/ albo rozumiane
jako "osobiste" oceny badacza niewelują się jako czynnik nieoznaczony i w tej postaci są włącząne do systemu wypwoiedzi. Natomiast teoria materialistyczna,
właśnie dlatego, że wiodą ją szczególne interesy opozycyjne względem wszyst kich innych teorii, zgłasza takie aspiracje do prawdziwości, dla których
wolny od wartości pozytywizm w ogóle nie znajduje podstaw. Spośród wielu spo łecznych interesów reprezentuje ona jeden i tylko jeden, 1 ten właśnie po
winien się potwierdzić jako "powszechny". Pojawiająca się tu aspiracja do powszechności i obiektywności jest zupełnie odmienna od wszystkich podobnych
aspiracji teorii filozoficznej. Nigdy przedtem nie została ona jako taka uza sadniona
logicznie czy teoriopoznawczo.- Negatywnie można ją odgraniczyć od
wszelkich koncepcji antyracjonalistycznych na tej zasadzie, że wszystkie wy powiedzi teorii muszą wykazywać swą rację przed krytycznym rozumem ludzkim.
W ten sposób "interesy wolności", które leżały u podstaw filozofii rozumu, są ciągle zachowane także i w tej teorii. To jednak nie wszystko. Szczegól
ne interesy tej teorii dotyczą takiej organizacji życia, przy której los j< dnostek zależy już nie od przypadku i od ślepej konieczności nieopanowanych
stosunków ekonomicznych, lecz od planowanego kształtowania społecznych moźll-
53 O. Neurath: Empirische Soziologie. Wien 1931, s. 128 i 132.
O pojęciu istoty
wości. W takim społeczeństwie interesy szczegółowe mogą być zniesione w ogól ności, która jest konkretna, a nie tylko abstrakcyjna. Jest tak zaś dlatego,
że teraz materialne warunki życia, które dotąd pozostawały nieposkromione,
mogą zostać włączone w powszechny plan i mogą być kształtowane na podsta
wie społecznej wolności jednostek, czyli w powiązaniu z ich "istotą". U kre
su tej drogi, tam, gdzie dotychczasowe sprzeczności społeczne znoszone są w ramach takiej ogólności, "subiektywność" teorii przekształca się w obiek tywność. Dokonuje się to przy takiej postaci istnienia, w której interesy
jednostek naprawdę są znoszone w obrębie ogółu.
Ale taka materialna ogólność teorii zakłada pełną przemianę jej przed miotu. Świadomość, do której odnosi się ta ogólność, nie jest już wyizolo
wanym i abstrakcyjnym indywiduum filozofii idealistycznej: ani nie stoi u
początku myślenia jako fundamentum inconcussum prawdy, ani nie stoi u jego końca jako nośnik czystej woli i czystego poznania. Teoria zmieniła swój
podmiot: nośnikiem systemu jej pojęć jest świadomość określonych grup i jed nostek, które uczestniczą w walce o bardziej rozumną organizację społeczeńst wa. r'
Tylko zająwszy tak zmienione stanowisko dziejowa teoria może spełnić
dezyderat, o który bezskutecznie zabiegała filozofia ostatnich dziesięcio leci. Dzieło życia Diltheya(można potraktować jako próbę, by konkretnego człowieka historycznego w jego "rzeczywistym procesie życiowym" postawić na miejsce abstrakcyjnego podmiotu teoriopoznawczego, od którego od czasów
Descartesa rozpoczyna się filozofowanie, a w którego żyłach płynie "nie
rzeczywista krew, lecz rozcieńczony sok rozumu: czynność czystego myślenia" Od czasów Diltheya najróżniejsze kierunki filozofii życia i filozofii
egzystencjalistycznej zabiegają o konkretną "dziejowość" myślenia; także fe nomenologia /jak już wspomniano/ była rozumiana jako filozofia konkretnej
rzeczowości.
Wszystkie te usiłowania musiały spełznąć na niczym, gdyż były
związane /z początku nieświadomie, potem świadomie/ z tymi interesami i ce
lami, których teorię chciały Zwalczać; nie zaatakowały tego, co stanowi przesłankę abstrakcyjności filozofii burżuazyjnej: faktycznego zniewolenia
i bezsiły jednostki w anarchicznym procesie produkcji. W ten sposób abstrak
cyjny rozum został zastąpiony przez równie abstrakcyjną "dziejowość", któ ra w najlepszym przypadku dochodziła do relatywizmu obwieszczającego, że
wszystkie społeczne grupy i ustroje są równorzędne.
Teoria materialistyczna staje poza historycznym relatywizmem, skoro łą czy się z tymi społecznymi siłami, którym sytuacja dziejowa nadaje znamię postępowości i rzeczywistej "ogólności". Wszystkie teorie pojmuje ona jako pewien występujący w społecznym procesie życiowym czynnik, którego nośnikiem
jest określony interes historyczny. W dotychczasowych teoriach interesy ta kie urzeczywistniały się przeważnie nieświadomie, "poza ich plecami". Teraz sam proces produkcji nie przebiega już nieświadomie i przypadkowo, ćzyli w złej formie reprodukowania życia, lecz reprodukcję tę czyni swym świadomie
planowanym zadaniem. Zmienia to całą jego treść i powoduje lepszą formę
54 W. Dilthey: Einleitung in die Geisteswissenschaften. Gesammelte Schriften. T.l. Leipzig 1923, s. XVIII.
27
28
Herbert Marcuse
reprodukcji, ale podobnie zmienia się też pojęciowa treść teorii, która
swe interesy świadomie podporządkowuje temu zadaniu w ten sposób, że w treś
ci tej przejawia się teraz w prawdziwej formie to, co dotąd jedynie współ uczestniczyło. Taki ma charakter stosunek historycznego pojęcia istoty do ogólnych pojęć istoty, które występują w tradycji. Także za nimi stoją konkret
ne cele historyczne; dopiero w toku tradycji wyblakły one do postaci for-
malno-ogólnych pojęć strukturalnych, przy czym wygasła cała ich dynamika.
Gdy znowu są pojmowane jako pojęcia historyczne, przywrócone zostaje pier wotne napięcie krytyczne między nimi a rzeczywistością. To, co w nich jest prawdziwe, jest Zachowane w materialistycznym pojęciu istoty i wyrażone od powiednio do zmienionej sytuacji dziejowej. Arystotelesowskiej koncepcji istoty człowieka nie można zawrzeć w jego ogólnej definicji człowieka jako
zoon logon echon, zoon politikon: do koncepcji tej należy jego metafizyka,
podobnie jak etyka, polityka, retoryka, psychologia, które uczestniczą w po
jęciach logos, politikon, zoon. Dt> koncepcji tej należy jego określenie pa nowania i niewoli jako stosunków bytowych, podobnie jak jego pogląd na miejs ce pracy materialnej pośród wszystkich dziedzin życia. Gdy w późnym antyku
i w średniowieczu logos tłumaczy się jako Ratio, zaś do człowieka stosuje się określenie "racjonalny", to w ten sposób wskazuje się miejsce ludzkiego bytu w obrazie świata, który tworzy chrześcijańska teologia. Arystotelesowska
definicja totalnie zmienia swój sens, choć co do brzmienia słów wydaje się taka sama. Później obwieszczenie, że rozum jest tym, co istotne w człowieku,
służy temu, by proklamować wolność autonomicznej jednostki w społeczeństwie burżuazyjnym. Zarazem jednak, skoro człowiek jest wolny,tylko jako istota
rozumna, całe wymiary stosunków życiowych stają się "nieistotne" jako te,
które nie mogą zaszkodzić ludzkiej istocie. Dla Kanta "bycie panem lub nie wolnikiem" należy do "nieistotnych cech" ludzi, które określają jedynie ich przypadkowe i "zewnętrzne stosunki"^, zupełnie zostaje teraz rozerwanv
istotny związek, który Istnieje u Arystotelesa, a który łączy bycie panem bądź niewolnikiem z określonym posiadaniem logosu, rozumu^. Fakt, że nie istotne stają się stosunki, które pierwotnie uznawano za istotne, oznacza
totalną zmianę treści pojęcia, chociaż w dalszym ciągu rozum zachowany jest
jako wymiar określeń istotnych. Na to, że panowanie i niewola przedstawiają się teraz jako przypadkowe i nieistotne, wywiera swój wpływ nowa postać społecznej organizacji ludzkości, do której to postaci przynależy owo poję
cie istoty. Z punktu widzenia istoty człowieka przypadkowość panowania i niewoli jest dziełem ślepej konieczności-, w której to postaci przejawia się
władza urzeczowionych warunków pracy nad producentami. Rozpoznaje się przy padkowość jako taką, ale jej podstawa nie jest jeszcze dostrzegana. Skoro "zewnętrzne stosunki", w tej mierze, w jakiej nie są ukształtowane wedle
potrzeb i możliwości człowieka, nie są ukształtowane wedle jego "istot.",
pozostają one jako przypadkowe na zewnątrz filozoficznego jej określenia. Określenie istoty człowieka, które "zewnętrznych stosunków" panowania
i niewoli, pozycji jednostki w materialnym procesie produkcji nie włącza
55 I. Kant: Logik. Werke, T.VIII, Berlin 1923, s. 374. 56 Por. Arystoteles: Polityka, 1254b.
O pojęciu istoty
między "cechy istotne", jest prawdziwe w tym stopniu, w jakim ujmuje człowie
ka tak, jak on rzeczywiście egzystuje w burżuazyjnej epoce dziejowej. Waż ność tego określenia nie sięga poza te granice. Kiedy uspołecznione jednost
ki same przejmą kształtowanie procesu życiowego i całość społecznych sto sunków uczynią dziełem swego rozumu i swej wolności, byt sam w sobie czło wieka będzie na nowy sposób związany z jego istnieniem. To, co przedtem by
ło przypadkowe i nieistotne, będzie teraz spełnieniem najbardziej własnych możliwości. Człowieka trzeba będzie definiować już nie jako wolną.istotę
rozumną w opozycji do przypadkowych warunków życia, lecz jako wolnego i ro
zumnego twórcę życia lepszego i bardziej szczęśliwego. Znaczenie problemu istoty w obrębie teorii materialistycznej próbowa
liśmy dotąd przedstawiać przede wszystkim w odniesieniu do pojęcia istoty
człowieka. Problem człowieka wcale jednak nie funkcjonuje jako dowolny przykład. Przeciwnie, zgodnie z przewodnią w tej teorii troską o rzeczywis tych ludzi, kwestie pochodzące z tego obszaru określają to, co po prostu
istotne dla poznania i do czego w każdym punkcie teorii trzeba znowu pow racać. I to nie w przedstawionej tu abstrakcyjnej formie, lecz w postaci
problemów aktualnej sytuacji całości społecznej, która w każdym przypadku konkretyzuje się i zmienia w dziejowej praktyce. Poniżej napomkniemy o tym,
w jaki sposób w tym kontekście rozwija się i nabiera odmiennego sensu zes
pół innych jeszcze pojęć występujących w teorii istoty. Istota, o którą chodzi w systemie pojęciowym tej teorii, przejawia
się przede wszystkim jako możliwość człowieka w konkretnej sytuacji społecz
nej, występująca w opozycji do jego bezpośredniego istnienia. Związek po jęcia istoty z pojęciem możliwości jest tak stary, jak sam problem istoty:
po raz pierwszy uzyskał jawną interpretację filozoficzną w arystotelesowskim pojęciu dynamis. W postśredniowiecznej tradycji możliwościowy charak ter istoty był coraz bardziej wypierany przez pojęcia siły, dążenia, ten
dencji i stawał się sprawą logiki /formalnej i transcendentalnej/. W swej
koncepcji istoty Hegel przywrócił pojęcie "możliwości realnej": "Formal na możliwość jest refleksyjnym skierowaniem się ku sobie tylko jako identycz
ność abstrakcyjna, polegająca na tym, że Coś nie jest sprzeczne ze sobą sa mym. Kiedy jednak wdajemy się w rozważanie określeń, okoliczności i warunków
jakiejś rzeczy, aby zorientować się z tego w jej możliwości, to nie zadowa lamy się już samą tylko formalną możliwością, lecz rozpatrujemy jej możliwość realną. Ta realna możliwość jest sama bezpośrednią egzystencją?^. Realna możliwość istnieje i jako istniejąca może być poznana przez teorię, jako
poznana zaś może włączać się w kierowaną przez teorię praktykę i stawać się rzeczywistością. Wedle Hegla realna możliwość pewnej rzeczy jest "róż norodnością /licznych/ okoliczności do niej się odnoszących"^®. w dialek59 tyce idealistycznej różnorodność ta jest "obojętna" , w dialektyce materia-
listycznej jest dokładnie wyakcentowana zgodnie z dziejowymi intersami teorii, a w poczynaniach ludzkich i w biegu rzeczy oddziaływuje jako tendencja.
57 G.W.F. Hege'1: Nauka logiki. T.2, s. 291-292. 58 Ibidem, s. 292. 59 Gdyby ze zwrotu flwszystko jedno" można było ukuć przymiotnik, to dokładnie odpowiadałby on niemieckiemu "gleichgültig". Gdy Marcuse powiada, że dla pozytywizmu owa różnorodność '' ' ‘ jest "eine gleichgtlltige", to przez samo brzęmienie tego słowa wyraźnie podkreśla,tiż jest ona ■’obojętna", gdyż każdy jej element jest równie /gleich/ ważny /gültig/.
29
30
Herbert Marcuse
Wspomniano już o bazie, na której .opiera się określanie jej różnorodności.
Rzeczywistością, w której zapadają rozstrzygnięcia co do Istoty człowieka,
jest totalność stosunków produkcji. Nie jest to tylko "różnorodność okolicz ności", jest to struktura, którą można analizować co do jej wewnętrznych związków, struktura, w obrębie której dają się odróżnić treść i forma, is
tota i zjawisko, to, co zakryte, i to, co. jawne. Treścią tą jest utrzyma
nie i odnowa całości społecznej. Jest to we właściwym sensie proces produkcji i reprodukcji, który dokonuje się na podstawie dających się wykorzystać w
jego ramach sił wytwórczych, łącznie z poziomem techniki, jaki ten proces osiągnął. Formą, w której ta treść istnieje, jest przebieg procesu produkcji jako procesu realizacji kapitału. Forma ta daje się wyprowadzić z jej treś
ci: jest ona jedynie określoną historycznie postacią, w jakiej tamta się urzeczywistnia, postacią, w której działają tendencje prące ku jej zniesieniu.
Gdy dostrzeże się te tendencje treść procesu produkcji - jeśli odróżniać ją od jej aktualnej formy i rozpatrywać ze względu na formę inną, w której nie
przebiegałby on jako proces realizacji kapitału - występuje w modusie real
nej możliwości. Rzeczywisty charakter tej treści nie doznaje przy tym usz
czerbku: zachowane zostaje całe jej bogactwo, pełnia zdobytych sił wytwór
czych, moc i rozległość wytworzonych metod pracy; co więcej, wszystko to jest wręcz warunkiem przejścia do nowej formy. Treść jest rzeczywistością w "złej" formie; jest możliwością w tej mierze, w jakiej wyzwolenie treści z
tej formy i realizacja w-, nowej formie musi się dopiero dokonać dzięki
dziejowej praktyce człowieka. Ale także: może się dokonać w Istniejących
warunkach /dzięki czemu możliwość staje się dopiero realna/. W ten sposób spełnia się dialektyczny stosunek rzeczywistości do możliwoś
ci: "W znoszącej samą siebie realnej możliwości zniesione więc zostaje coś
podwójnego; sama możliwość ta polega bowiem na tym, by być czymś podwójnym: rzeczywistością i możliwością"^®. Rzeczywistość jest zniesiona, gdy poję ta jest jako czysta możliwość innej rzeczywistości; możliwość jest zniesiona,
gdy zostaje zrealizowana /przechodząc w tę inną rzeczywistość/. Na przykła dzie stosunku możliwości do rzeczywistości, treści i formy, ukazuje się
kwestia o decydującym’znaczeniu, która odnosi się do wszystkich sposobów, na jakie sprzecznpść między istotą a zjawiskiem jest widziana w obrębie dialektyki materialistycznej: oba człony stosunku są rzeczywiste we wskaza
nym sensie. Forma jest nie mniej rzeczywista niż treść i nie ma jakiejś egzystencji tylko "subiektywnej" czy "idealnej". Wszystkie takie odróżnie
nia dokonywane są w ramach totalności społecznej faktyczności i zmieniają
się wraz z nią. Nigdy się poza nią nie wykracza: także
w pojęciach istoty
i możliwości. Ale jej dziejowe przejawianie się jest w każdym przypadku kształ
towane przez określone interesy i siły. Te są przekraczane w kierunku innych interesów i sił, które z kolei kierują owym transcendowaniem. Istota przyna
leży do innego obszaru interesów 1 sił niż zjawisko, możliwość - do innego
niż rzeczywistość, treść - do innego niż forma. Przez to jednak różnice te nie były skazane na dowolność. Są one prawdziwe także dla przeciwstawnych
60 G.W.F. Hegel: Nauka logiki. T.2, s. 294.
O pojęciu istoty
31
sił. Pojęcia służące do ujęcia tych różnic uchwytują totalność społeczną z
punktu widzenia celów, które szczególne interesy jednostek chcą znieść w
rzeczywistej ogólności. Przy aktualnej postaci teorii materialistycznej tworzenie jej pojęć
wskazuje pewną dialektyczną dwoistość, która ma podstawę w strukturze jej przedmiotu. Dwoistość ta wyrasta z antagonistycznego charakteru społecz
nego procesu życiowego, który jest zarazem procesem produkcji i procesem realizacji kapitału. Z tego miejsca antagonizm rozpościera się na wszyst
kie sfery życia. Rodzi on różnicę między świadomością prawdziwą a świado
mością fałszywą, między świadomością słusznej teorii, która wykracza poza formę procesu produkcji ku jego treści, i świadomością, która pozostaje po tej stronie owego wykraczania, a która historyczną formę tego procesu
uważa za ważną na wieki. Różnicy tej odpowiadają dwa różne sposoby przeja wiania się zjawisk, uzależnione od tego, której świadomości się przedsta
wiają, z punktu widzenia której świadomości są traktowane. Usamodziel nienie się wobec jednostek warunków pracy i stosunków pracy, co w sposób konieczny niesie ze sobą kapitalistyczna forma procesu produkcji, jest
podstawą tego, -że w świadomości podmiotów tego procesu zakrywane i przeina czane są rozstrzygające kwestie społeczne. Dopiero teraz staje się jasna ko
nieczność odróżnienia istoty od zjawiska we wszystkich jego odmianach. W
świadomości ludzi, nad którymi panują urzeczowione stosunki procesów ich ży cia, stosunki te przedstawiają się w "odwróconej" formie, nie odpowiadają
cej ich właściwej treści: ich źródłu i ich faktycznej funkcji w tym procesie.
Ale przez to stosunki te nie są jakieś "nierzeczywiste". Właśnie w swej odwró conej formie, jako motywy J. "pozycje" w buchalteryjnej świadomości grup,
które panują nad procesem produkcji, są one nader realnymi czynnikami. Bez pośrednim producentom, którzy stali się przedmiotami, przeciwstawiają się one przede wszystkim jako samodzielne moce działające ze ślepą koniecznoś
cią. Jest właśnie zadaniem teorii, której celem jest zniesienie tej opatrznoś ci, by wykraczała poza zjawisko ku jego istocie i by treść rozwijała się
zgodnie z tym, jak 6ię ona przedstawia w świadomości prawdziwej. Na tym szczeblu napięcie między istotą a zjawiskiem, między prawdziwą możliwością a bezpośrednim istnieniem odzwierciedla się na nowy sposób w
konkretnych pojęciach, przy pomocy których teoria stara się ująć społeczny
proces życiowy w jego antagonistycznym charakterze. Pojęcia te należą do
dwóch różnych poziomów: na jednym godzą w zdarzenia w ich urzeczowionej for
mie, zgodnie z tym, jak się one bezpośrednio przejawiają; na drugim - mle-’ rzą w ich rzeczywistą treść, zgodnie z tym, jak się ona przedstawia teorii przy zniesieniu owej formy zjawisk. W ten sposób marksowska ekonomia ope
ruje dwoma różnymi ciągami pojęć, odpowiadającymi tym dwóm poziomom. W jed nym ciągu opisuje proces ekonomiczny tak, jak się on bezpośrednio przejawia
jako produkcja i reprodukcja, tzn. abstrahuje od charakteru, który iha on jako proces realizacji kapitału. Tutaj należą takie pojęcia jak zysk przed siębiorcy i płaca robocza, pracodawca i pracobiorca. Opisywane przez nie stosunki, chociaż są tylko zjawiskowymi formami rzeczy, są "rzeczywiste"-
/
Herbert Marcuse
32
to one określają myśli i pocznania ludzi występujących jako podmioty i przed mioty tego procesu. W drugim ciągu ten sam proces ujmowany jest w swej anta-
gonistycznej jedności procesu produkcji i procesu realizacji kapitału, co
każdą szczegółową kwestię odnosi do tej totalności. Stosunki, w pierwszym
ciągu oddawane przez pojęcia płacy roboczej, pracobiorcy itd. tutaj ujmowane są w kategoriach, które wyrażają klasowy, charakter tego sposobu produkcji /np. wartość dodatkowa/. Oba ciągi pojęć są w równym stopniu nieodzowne dla
poznania antagonistycznej rzeczywistości, nie są jednak równorzędne. Z punk tu widzenia teorii dialektycznej to drugi ciąg, który uzyskany jest w nawią
zaniu do totalności dynamiki społecznej, ma ujmować istotę i prawdziwą treść wydarzeń, które w pierwszym ciągu opisywane są w swej formie zjawiskowej.
Pojęcia dialektyczne wykraczają poza aktualną rzeczywistość w kierunku innej postaci dziejowej, która w tamtej zawarta jest jako tendencja. W tej
postaci ma swe korzenie pozytywnie ujęte pojęcie istoty /zwieńczane przez pojęcie istoty człowieka/, które jako idea przewodnia i wzorzec stoi za wszystkimi krytyczno-polemicznymi odróżnieniami istoty od zjawiska. Z tego
punktu widzenia wszystkie kategorie, które opisują aktualną postać istnie
nia jako historyczną 1 przemijającą, stają się pojęciami "ironicznymi" za
wierającymi swe własne zniesienie. W teorii ekonomicznej ironia ta wyraża się we wzajemnym odniesieniu obu ciągów pojęć. Jeśli np. powiada się, że
takie pojęcia jak płaca robocza, wartość pracy, zysk przedsiębiorcy są tylko kategoriami form zjawiskowych, że za nimi kryją się "istotne stosunki" dru giego ciągu pojęć^. to owe istotne stosunki przedstawiają prawdę form zja wiskowych dopiero i tylko wtedy, kiedy w ujmujących je pojęciach zawiera
się już ich zniesienie: obraz organizacji społeczeństwa nie opartej na
wartości. Wszystkie pojęcia materialistyczne zawierają oskarżenie i żądanie.
Gdy żądanie to zostaje spełnione, gdy przekształcająca praktyka wy twarza nową formę organizacji społeczeństwa ludzkiego, nowa istota człowieka
przejawia się w rzeczywistości. Zniesiona jest bowiem wtedy ta właśnie forma sprzeczności między istotą a zjawiskiem, poprzez którą wyrażają się dziś
przede wszystkim zewnętrzność, bezplanowość i ślepa konieczność materialnych
warunków życia w opozycji do rzeczywistych potrzeb i możliwości jednostek. Nie znaczy to jednak, że musiałyby w ogóle zniknąć wszystkie motywy dla od
różniania między istotą a zjawiskiem, możliwością a bezpośrednim istnieniem. Przyroda pozostaje królestwem konieczności; przezwyciężanie nędzy, zaspokaja
nie ludzkich potrzeb pozostaje walką - walką, która w istocie dopiero wtedy
może mieć ludzką podstawę i zwarty front. Włączy się w nią również ta teore tyczna energia, która się dotąd wyczerpywała w trosce o absolutnie pewne i powszechnie ważne poznanie. Określenia istoty nie będą już musiały być unie ruchamiane w bezczasowo odwiecznych formach. Prawda, że szczególne interesy
znoszone są w ogólności, wyrastająca stąd "obiektywna" ważność tej ogólnoś
ci, przejrzysta rozumność procesu życiowego będą się legitymować w prakty .e uspołecznionych jednostek, nie zaś w oddzielonej od nich absolutnej świado
mości .
Z niemieckiego przełożył JERZY ŁOZIŃSKI
MAX HORKHEIMER
Egoizm i ruch wolnościowy. Przyczynek do antropologii epoki mieszczańskiej
1. Egoizm w ideologii; Przeciwieństwa w mieszczańskiej antropologii. Ich wspólne jądib, Idealistyczna krytyka egoizmu. 2. Przyczynek do historii mieszczańskiego charakteru; Okresy rewolucyjne jako klucz do "normalnych". Ruch wolnościowy Rienzo. Savonarola. Funkcja mowy przywódczej. Luter i Kal
win. Robespierre. 3. Egoizm w rzeczywistości: Egoistyczne usposobienie czło wieka jako produkt społeczny. Funkcje terroru. Freuda teoria okrucieństwa. Historyczne zniesienie idealistycznej krytyki egoizmu.
1.
Przeciwieństwo w pojmowaniu ludzkiej natury, posiadające w literatu rze politycznej epoki mieszczańskiej doniosłe znaczenie, ujawniło się w
początkach .szesnastego wieku w dwóch wybitnych dziełach. Chociaż politycz ne zalcenia Machiavellego nie są ugruntowane w tak wyraźnie pesymistycznej
antropologii, jak zdaje się na to wskazywać znane twierdzenie w osiemnas tym rozdziale "Księcia", że "złe skłonności w ludziach górują"1, to jednak
w następnych wiekach były one zasadniczo tak rozumiane. W każdym razie Ma chiavelli znalazł w tej orientacji tak wielu naśladowców, że Treitschke
mógł stwierdzić, iż "wszyscy prawdziwie wielcy myśliciele polityczni wyka zują tendencję cynicznej pogardy człowieka, i jeśli nie jest ona zbyt sil2 na, ma swą dobrą rację" . W utopii Tomasza Morusa wyraża się inny sposób
myślenia. Ten projekt rozumnego społeczeństwa zdradza przekonanie o pier wotnie szczęśliwej predyspozycji istoty ludzkiej już przez to, że urzeczy
wistnienie, zgodnie z baśnią, jest oddzielone od teraźniejszości nie cza
sowo, lecz tylko przestrzennie. Trwałość zjednoczenia wolnych ludzi, którzy* Max Horkheimer: Egoismus und Freiheitsbewegung. Zur Anthropologie des bürgerlichen Zeitalters. "Zeitschrift für Sozialforschung" 1936 z. 2, s.161-231 1,N. Machiavelli: Książę. Wrocław 1979, s. 76. Należy odnotować pewną roz bieżność pomiędzy ujęciem Wincentego Rzymowskiego - autora cytowanego wy dania polskiego przekładu "11 principe" - a Maxa Horkheimera, któęy ko rzystając z niemieckiego tłumaczenia/N . Machiavelli: Gesammelte Schriften. München 1925. T.2, s. 71/ zamieszcza w tekście rozprawy następujące sfor mułowanie: "/.../ dass alle Menschen böse und schlecht sind", co znaczy, że wszyscy ludzie są źli i marni./Uwaga tłum./. 2 H. v. Treitschke: Politik. Leipzig 1922. T.2, s. 546-547.
34
Max Horkheimer
regulują swe życie według wspólnych planów respektujących na równi uroszczenia każdego członka, nie jest ograniczona wskazaniem przez autora na
bestialskie- instynkty człowieka. Nie ma tam, jak u Machiavellego, cyklu form państwowych, w których po każdym znośnym stanie następują ten sam
zamęt i ta sama nędza, z których ludzie podźwigali się dzięki pracy w dłu gotrwałym procesie rozwoju^. Morus nie jest w swoim poglądzie odosobniony. Rousseau, zwalczając naukę Hobbesa o niebezpiecznej agresywności natury ludzkiej, nie musiał powoływać się na Morusa, lecz mógł wymienić szereg naz
wisk mieszczańskich antropologów, którzy byli tego samego pozytywnego 4 przekonania . Reprezentatywni pisarze Renesansu i Oświecenia, o których wspomniano, stosowali oszczędnie atrybuty "dobra" czy "niegodziwości" w odniesieniu do ludzkiej natury. W ich dziełach pojawiają się nie tylko rozważania, w
których są uwzględniane przeciwstawne punkty widzenie - można by pomyśleć o Machiavellego pojęciu cnoty - lecz jako nowożytni myśliciele starają się
oni już w możliwie największym stopniu wykluczyć wartościowanie. W porów
naniu ze średniowiecznym punktem widzenia, zgodnie z którym człowiek był
pojmowany przede wszystkim ze wzgLądu na-normę, a natura, w przeciwieńst wie do wynaturzenia, oznaczała kondycję ludzką ustanowioną przez Boga w ramach całości dzieła stworzenia, z nastaniem czasów nowożytnych dokonała
się zmiana, zaczęto bowiem uznawać za ludzkie te właściwości,
które oka
zały się takimi w analizie historycznej, politycznej, psychologicznej. To, czym jest człowiek, powinno być wykazane już nie za pośrednictwem wykładni
objawienia ani na mocy innych autorytetów, lecz ostatecznie na podstawie
bezpośrednio dostępnego stanu rzeczy. Poznanie człowieka stało się szcze gólnym problemem przyrodoznawstwa. W tej mierze, w jakiej w fundamental nych kategoriach przyrodoznawstwa występuje powszechnie wartościowanie, o-
piera się ono na poglądzie, że dla każdej rzeczy w naturze, a w tym także dla ciała i zamieszkującej je duszy^ zagłada jest największym złem, zaś samozachowanie wraz z odpowiadającą mu działalnością najwyższym dobrem. Pros
ty ten naturalizm został zapoczątkowany, w nawiązaniu do nauk antycznych,
w renesansowej nauce o afektach przede wszystkim u Cardano i Telesio, a systematycznie rozwinięty w filozofii Hobbesa i Spinozy^. Pozornie wolne od uprzedzeń, w rzeczywistości indywidualistyczne pojęcie natury, wedle
którego samozachowanie każdej rzeczy jest jej prawem i miarą, odpowiada
egzystencji człowieka mieszczańskiego w jego społecznej rzeczywistości, a
z ujęcia pozaludzkiej natury, pozbawionego wszelkiego świadomego odniesienia do owego źródła, jest z powrotem rzutowane na człowieka.
3 Por. N. Machiavelli: Discorsi. W przekł. niem.: Vom Staate i Geschichte von Florenz. Gesammelte Schriften. T.l, s. 12-15; T.4, s. 268. 4 J.J. Rousseau: Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi, /w:/ Idem: Trzy rozprawy z filozofii społecznej. Warszawa 1956, s. 146. 5 Por. W. Dilthey: Weltanschauung und Analyse des Menschen seit. Renais sance und Reformation. Gesammelte Schriften. T.2. Leipzig-Berlin 1914, s. 433-435; B. Groethuysen: Philosophische Anthropologie, /w:/ Hand buch der Philosophie. München- Berlin 1931, s. 139-140.
Egoizm i ruch wolnościowy
35
Ale chociaż filozofia i nauka były w znacznym stopniu przepojone wyz
woleniem od ocen, to jednak zarówno w ich oddziaływaniu, jak też w samym już założeniu i dokonaniu ich projektów, zaznaczył się duch czasu, i to
nie tylko w sensie niezłomnej zasady indywidualistycznej, która zapanowała nad samymi wzajemnymi stosunkami posiadających, lecz także poprzez myślo we i popędowe zahamowania , powodowane w rosnącej mierze powiązaniem owej
zasady z istnieniem różnych klas społecznych. Natura izolowanego indywi duum jest już problematycznym przedmiotem antropologii. Takie izolowane
Indywiduum nie jest człowiekiem w ogóle, do którego ona przecież zmierza. Mocą sprzeczności samego mieszczańskiego porządku, zwłaszcza wskutek trwa łej konieczności fizycznego i psychicznego ciemiężenia mas, nieuświadomio
ne względy zaciemniają i ograniczają ponadto także i analizę tego abstrak cyjnego przedmiotu. Zgodnie z zamierzeniami autorów bądź bez nich antropo
logiczne rozważania uzyskują moralne znaczenie; w ustalanie duchowych struk tur, w poglądy o rodzaju i przebiegu afektów oraz pozostałych pobudzeń in
gerują zaufanie lub odraza, obojętność lub sympatia. Dlatego indywiduum, które - nazwane po prostu człowiekiem - stanowi motyw antropologicznych
idei tej epoki, nie cieszy się, nierzadko, względmai jej filozofów. Wyjaśnienie tego stanu rzeczy wydaje się być gotowe. Socjologiczne
przyporządkowanie myśli i uczuć społecznym grupom i historycznym prądom jest tutaj wyjątkowo łatwe. Antropologiczne przeciwieństwo odpowiada po litycznemu. Jeśli historyk próbował tłumaczyć sprzeczność między Machla-
vellim a Morusem z jednej strony "odmiennością ich duchowych pozycji i etycz
nych predyspozycji", z drugiej zaś, różnicą między rozdartą, wydaną wrogom Italią i nieomal nie zagrożoną, państwowo zjednoczoną wyspą Anglii^, a za tem interpretował tę sprzeczność psychologicznie i politycznie, to socjo
logiczne rozważanie poucza, że w późniejszym rozwoju idei antropologicznych podkreślanie agresywnych, "bestialskich" popędów człowieka było symptomem
interesu związanego z uciskiem, natomiast położenie akcentu na zdolność kształcenia, ba, sama już morälnä indyferencja w ocenie życia popędowego, wyrażały tendencje wolnościowe. Owi historiozofowie różnią się nie tak bar
dzo w antropologii, jak w polityce. Gdyby ta nie przeciwstawiła ich sobie, w tamtej można byłoby się porozumieć. Sama ta okoliczność, że antropologia służyła jako usprawiedliwienie politycznemu roszczeniu, pogłębiła znacznie
rozziew między oboma sposobami myślenia. Nie tylko historyczny, lecz także systematyczny naukowy interes stawia zadanie zastosowania tej teorii do idei antropologicznych nowożytnej historii, postępowania śladem zmian. Inwersji i komplikacji schematu, jako że zawartość teoretyczna wielkiej burżuazyjnej
antropologii jest odkrywana i pozyskiwana dla psychologicznego poznania. Skoro jednak poniżej jest mowa o przepojeniu myśli antropologicznych
wyobrażeniami wartościującymi, to wyłaniające się powiązanie z polityką nie
powinno budzić zastrzeżeń. Bliższe rozpatrzenie optymistycznego i pesymi stycznego prądu umożliwia raczej ujawnienie tendencji potępienia egoizmu, a nawet rozkoszy w ogóle, która obu sposobom myślenia, tak jak rozwinęły
6 Por. H. Oncken: Einleitung zur "Utopia" von Morus, /w:/ Klassiker der Politik. T.l. Berlin 1922, s. 38-39.
36
Max Horkheimer
się one w historii, jest wspólna i której istnienie spowodowało zdecydowa ną zmianę kierunku i osłabienie intencji poznania człowieka, występującej
zwłaszcza u Machiavellego i w Oświeceniu. Zarówno w cynicznej proklamacji złośliwości i niebezpieczeństwa ludzkiej natury, która musi być trzymana na wodzy przez silny aparat władzy i w odpowiadającej jej nauce purytańskiej o grzeszności jednostki, która powinna z żelazną dyscypliną, podpo
rządkowując się absolutnie prawu, stłumić swe własne popędy w imię obowiąz
ku, jak również harmonijnym
w przeciwstawnych zapewnieniach o pierwotnie czystym i
usposobieniu
człowieka, które jest dopiero deprawowane przez
skorumpowane i przytłaczające stosunki teraźniejszości, absolutne odrzuce
nie wszelkiej pobudki popędowej stanowi samo przez się zrozumiałe założe nie. Wydaje się to sprzeczne z praktyką. Im pełniejsze staje się panowanie
społeczeństwa mieszczańskiego, im bardziej nieograniczenie realizuje się ono, tym bardziej obojętnie i wrogo
przeciwstawiają się sobie ludzie jako
Indywidua, rodziny, grupy gospodarcze, narody i klasy, tym bardziej postę
powa początkowo zasada wolnej konkurencji•nabiera na gruncie zaostrzających
się ekonomicznych i społecznych przeciwieństw charakteru nieustającej woj ny wewnętrznej i zewnętrznej. Wszyscy w ten świat wciągnięci dla zachowania
siebie w tej twardej rzeczywistości, kształtują egoistyczne, izolujące,
wrogie strony swej istoty. Jednakże w wielkich historycznie działających antropologicznych wyobrażeniach mieszczaństwa, które oddziaływały w historii,
pobudki nie prowadzące bezpośrednio do zgody, miłości, uspołecznienia są dezaprobowane, karykaturowane czy kwestionowane.
Gdy Machiavelli w "Discorsi" wyjaśnia, "że ludzie nigdy nie czynią niczego dobrego, jeżeli nie zostali do tego zmuszeni; że natomiast wszyst ko popada w zamęt i bałagan skoro tylko mogą dokonać wolnego wyboru i iść własną drogą"?, we wprowadzeniu zaś twierdzi o sobie, iż odpowiada jego "wrodzonej skłonności /.../ czynienie zawsze tego, co powszechnie użytecz ne, bez względu na cokolwiek"®, to wynika stąd wyraźnie, że nie rozpatruje
on jedynie na modłę przyrodoznawstwa naturalnych instynktów większości lu
dzi, lecz uważa je za złe i niegodne, O ile świadomie odnosi się do chrześ
cijaństwa w sposób chłody i wolny od przesądów, o tyle ęo do samej rzeczy pozostaje tu w zgodzie z Lutrem i Kalwinem. Jako eksponencl podobnych his torycznych interesów wszyscy oni zrywają z katolicką tolerancją wobec okreś lonych, stojących na przeszkodzie wprowadzeniu nowego porządku gospodarcze
go ludzkich sposobów reakcji. W początkach tej formy społecznej, jak również
w późniejszych jej fazach wysuwa się twierdzenie o nikczemności indywiduum.
"Luter widzi z całą ostrością - głosi niedawno wydana niemiecka rozprawa -
- że wola człowieka jest zła, a to znaczy, że nie coś w człowieku jest złe, . Q ale ze sam człowiek sam jest z gruntu zły, że zło jest zepsutą natur? samą" . W przeciwieństwie do katolicyzmu nie ma tu neutralnej sfery życia poc udowe
go, lecz istota człowieka jest po prostu zła i zepsuta. Tak samo naucza Kalwin: "Grzech pierworodny wydaje się więc dziedzicznym skrzywieniem i
zepsuciem naszej natury, które przenika wszystkie części naszej duszy /.../ Jak dalece grzech opanował umysł 1 serce, wkrótce zobaczymy. Tu chciałem 7 N. Machiavelli: Discorsi. Gesammelte Schriften. T.l, s. 18. 8 Ibidem, s. 3. 9 H. Lammers: Luthers Anschauung vom Willen. Berlin 1935, s. 15.
Egoizm i ruch wolnościowy
37
tylko krótko zaznaczyć, że cały człowiek jakby przez powódź zalany został
ód stóp do głów, tak że żadna część jego nie jest wolna od grzechu. I dlate go wszystko, co od niego pochodzi, uważane jest za grzech. Mówi też Paweł, że wszelkie namiętności czy też zmysły ciała są nieprzyjaciółmi Boga i dla tego są śmiercią /Rzym.8,7/"10. Ostry sprzeciw Rousseau wobec tego nasta
wienia nie dotyczy wcale potępienia "złych" instynktów, radości i zakaza nych celów popędu, lecz ich powszechnego istnienia, pochodzenia i możliwej
zmiany. Nie tylko Rousseau i nierozerwalnie z jego nazwiskiem związany zach wyt dla wszystkiego, co naturalne i prymitywne, który, niezależnie od treś ci, zdradza się już przez jawnie do serca przemawiający styl, nie tylko fi lozofowie harmonii jak Cumberland i Shaftesbury, którzy, wbrew antropologii
Hobbesa, nauczają o wrodzonej moralności, lecz cały kierunek myślowy glory fikujący to, co naturalne, okazuje się o tyle identyczny z jego wrogim czło
wiekowi przeciwieństwem, o ile podważa nie zasadność sądu potępiającego rze komo zwyrdoniałe popędy, tylko pogląd o ich historii i skali. Wskazanie na postać Robespierra, ortodoksyjnego ucznia Rousseau, wys
tarcza, by uwidocznić moralny rygoryzm zawarty w sentymentalnej nauce o czło wieku. Jego pojęcie cnoty w dużej mierze zgadzało się z poglądem purytańskim, a ów potępiający sąd znalazł za jego panowania zastosowanie w rzeczy
wistym prześladowaniu. Nie istnieje dla niego przeciwieństwo polityki i mo
ralności. O smutnych następstwach epikurejskich myśli mówi on z tą samą odrazą, co wojujący teolog11. Istnieją, jego zdaniem, dwa rodzaje ludzkiego
postępowania - cnota i występek: "w zależności od tego, jaki kierunek przyj
mują namiętności człowieka, wznosi się on aż do nieba albo grzęźnie w bło cie"1213 . Podział ten jest rozłączny; tu pospolita, niegodna przyjemność równęznaczna z ograniczonym sobkostwem: do tego prowadzą nauki materializmu
i ateizmu; tam miłość ojczyzny i samozaparcie. Istnieją "dwa rodzaje egoiz
mu. Jeden nikczemny, okrutny, który oddziela człowieka od jego bliźnich,
który zmierza do dobrobytu okupionego nędzą innych ludzi; drugi szlachetny, dobroczynny, który łączy nasze szczęście ze szczęściem wszystkich, a sławę naszą wiąże ze sławą ojczyzny"1^. Człowiek jest rozumiany według wzorca
postępowania, którego społeczeństwo od niego oczekuje, a to oznacza, że obwołuje się tak zwaną cnotą popędowe usposobienie sprzeczne z zasadami
władającymi naprawdę społeczną rzeczywistością. Religia, metafizyka i moral na deklamacja spełniają zadanie mierzenia człowieka miarą przeciwieństwa tego, czym musiał on koniecznie stać się - przy ich własnym współudziale - w stanowiącym fundament świecie historycznym. Analiza człowieka w epoce
mieszczańskiej, wyjąwszy dzieła kilku konsekwentnych pisarzy, została przez tę sprzeczność ograniczona i zafałszowana. 10 J. Kalwin: Nauka religii chrześcijańskiej, /w:/ Myśl filozoficzno-religijna reformacji XVI wieku. Warszawa 1972, s. 341, 345. Por. H. ęngelland: Got und Mensch bei Calvin. München 1934, s. 49. 11 Por. np. mowę o powiązaniach idei religijnych i moralnych z zasadami republikańskimi na posiedzeniu Konwentu Narodowego z osiemnastego flo réala 1794. /Rapport imprimé par ordre de la Convention nationale, s, 26-27 /. 12 Ibidem, s. 8. 13 Ibidem, s. 7.
38
Max Horkheimer
Konieczność idealistycznej moralności wynika z sytuacji gospodarczej
mieszczaństwa. Coraz dalej idące rozbudzanie wolnej konkurencji potrzebowa
ło - także zdaniem jej własnych szermierzy i obrońców, wyjąwszy nielicz nych cynicznych ekonomistów ostatniego stulecia - pewnych hamulców. Prawo prywatne i karne tworzą przesłankę tego, że ta gra sił osiąga labilną, rzecz
jasna, równowagę i może zagwarantować względnie stałe funkcjonowanie społe czeństwa. Do tego dochodzą przyzwyczajenia i obyczaje, które również utrzy
mują konkurencję w określonych formach i ją ograniczają. Ale też, o ile zasa da liberalistyczna jest zamykana tylko w takich prawnych i tradycyjnych granicach, jak w pewnym okresie XIX wieku w Anglii, jej panowanie stanowi
przypadek specyficzny w historii gospodarczej. Przedtem i potem trzeba by
ło dalej idących kroków państwa, aby społeczna całość mogła się w ogóle w danej formie reprodukować. Społeczne interesy, wykraczające poza horyzont jednostkowego podmiotu gospodarczego, pozostawały - nie licząc prawnych, ekonomiczno-politycznych i innych ' zarządzeń państwowych - w pieczy kościel
nych i prywatnych organizacji, jak też filozoficznie ugruntowanej moral
ności. Przyczyna jej egzystencj-i tkwi zatem w społecznej potrzebie pohamo wania zasady konkurencji w opanowanej przez nią epoce. O tyle też racjonal na zasada pojawia się w moralizatorskich rozważaniach o człowieku w zmisty14 fikowanej, idealistycznej postaci . Dalej, zrozumiałe jest odrzucenie nie
zorientowanych społecznie popędów ze względu na surowość społecznego pano wania. Wobec ubogich ostatnich stuleci nie było bezwzględnie konieczne gło szenie umiarkowania we wzajemnej konkurencji. Dla nich moralność miała oz naczać posłuszeństwo, rezygnację, dyscyplinę i ofiarę na rzecz ogółu, tzn.
powściągnięcie ich materialnych roszczeń. Rywalizacja między nimi była, przeciwnie, pożądana, zaś jej miarkowanie przez związki gospodarczego i
politycznego rodzaju, utrudniane. Wyrazem ich materialnych interesów, któ re moralność próbowała ograniczyć, było nie prywatne przedsięwzięcie, lecz wspólne działanie; było ono ideologicznie zwalczane przez potępienie owych
interesów.
W krytyce egoizmu przenikają się oba motywy, ogólnospołeczny i klaso wy. Przeciwieństwo zawarte w moralności, wypływające z tego podwójnego źród ła, nadaje mieszczańskiemu pojęciu cnoty, tak jak występuje ono nawet u
postępowych myślicieli i polityków, nieokreślony, wieloznaczny charakter. Oskarżenie egoizmu, któremu antropologia przeciwstawia twierdzenie o szla
chetniejszej naturze ludzkiej albo zwyczajne napiętnowanie jako bestialst
wa, nie uderza w gruncie rzeczy, w dążenie możnych do władzy, w powodzenie
w obliczu nędzy, w podtrzymywanie przeżytych i niesprawiedliwych form spo łeczeństwa. Filozoficzna moralność, po zwycięstwie mieszczaństwa, zużywała
coraz więcej przenikliwości, by w tym punkcie zachować bezpartyjność. Więk
szość ludzkości miała raczej przyzwyczaić się do poskramiania własnych rosz czeń do szczęścia, do wypierania pragnienia, by żyć tak dobrze, jak owa
mniejszość, która dlatego właśnie godziła się chętnie z tym, że, ściśle biorąc, jej egzystencja została przez ten użyteczny werdykt moralny potę-* 14 Por. w związku z tym wywody o materializmie i moralności w roczniku 1933 niniejszego czasopisma,/M. Horkheimer: Materialismus und Moral, za mieszczone w pierwszym tomie niniejszego wyboru/.
Egoizm i ruch wolnościowy
piona. Znaczenie mieszczańskiej cnoty jako narzędzia panowania zyskiwało
stale większą wagę. W totalitarnych państwach współczesności, gdzie całe tycie duchowe jest pojmowane wyłącznie z punktu widzenia sterowania masami, dalej idące i humanistyczne elementy moralności są świadomie odrzucane, a
cele indywiduum uznawane za nic nie znaczące w porównaniu z tym, co rząd
Określa w danym przypadku jako cel ogólny. Aczkolwiek niektóre nurty filo zofii utylitarnej, zwłaszcza liberallstyczna ekonomia, obwieszczają interes
własny prawowitym motywem działania, aby przez śmiałe konstrukcje i jawne sofizmaty pojednać się z bezinteresownym, narzuconym masom sposobem postę
powania, to przecież podejrzani i znienawidzeni byli owi inni autorzy, któ rzy nie tylko bronili egoizmu w sposób konwencjonalny, czysto "teoretycznie" i z przymrużeniem oka1^, lecz głosili go otwarcie jako istotę tej postaci
społecznego bytu i doń nawoływali. Krytyka egoizmu jest lepiej dostosowana
do systemu egoistycznej rzeczywistości niż jego publiczna obrona, ponieważ system ten polega, w coraz większej mierze, na zaprzeczaniu jego charakteru;
powszechna ważność reguły byłaby zarazem także jej zagładą. Mimo, że prze
ciętny członek warstw posiadających w skrytości ducha tak niewiele potrafi pojąć z innych motywów niż w najściślejszym sensie egoistyczne, okazuje
oburzenie, gdy propaguje się je przed całym światem. Egoizm, który w ostat
nim czasie jest uświęcany, "sacro egoismo" wojowniczych państw, jest dla człowieka z tłumu raczej akurat przeciwieństwem interesu własnego i zmusza go do rezygnacji z dobrobytu, bezpieczeństwa i wolności. Charakteryzuje on agresywne tendencje małych grup społecznych, a ze szczęściem większości
indywiduów nie ma nic wspólnego. Fryderyk II pruski z moralnym oburzeniem wziął w obronę swą pozbawioną przesądów, egoistyczną politykę przeciwko Machi ave llemu, który ją przecież z góry uzasadnił, a "Bajka o pszczołach"
Mandeville'a, w której ten, przyjmując motto "private vices, public bene
fits", stwierdza i propaguje egoizm jako podstawę współczesnych społeczeństw, spotkała się, co dość charakterystyczne, z odparciem ze strony jednego z
najbardziej reprezentatywnych ’filozofów mieszczaństwa, które doszło do wła dzy15 16. Sam Mandeville dobrze wiedział, że publiczne obwieszczanie egoizmu tych,właśnie osobistości, które go najbardziej ucieleśniają, jest niemile
widziane. Każdy z nich "chciałby, abyśmy wierzyli, że wszystek przepych i zbytek, Który go otacza, jest dlań męczącą udręką, a cała wspaniałość, z jaką występuje, nieznośnym brzemieniem nieodłącznym - ku jego wielkiemu
ubolewaniu - od wysokiej sfery, w której się obraca; że jego szlachetny
15 Por. np. J. Bentham. Jego moralna główna zasada jest na tyle nieokreślo na, że dwaj niemieccy filozofowie ujmują ją dokładnie przeciwstawnie. Według W. Wundta /Uber den. wahrhaften Krieg, Flugschrift, Leipzig 1914, s. 21-22/ nie istnieje żadna wątpliwość, że Bentham nauczał: "Każdy czy ni to, co dla niego samego jest użyteczne". Według 0. Krausa /"J. Bent hams Grundsätze für ein künftiges Völkerrecht und einen dauernden Frie den". Wyd. 0. Kraus. Halle 1915, s. 8/ natomiast brzmi to: "Każd/ czyni siebie możliwie najbardziej użytecznym". Sprzeczność zawarta w tym poję ciu egoizmu znajduje swe rozwiązanie przez odniesienie do społeczeństwa, którego klas dotyczy on na różne sposoby. W zależności od społecznej sytuacji indywiduum przybiera jedno lub drugie znaczenie. 16 Por. G. Berkeley: Alciphron. Dialog drugi, § 4 i 5.
39
40
Max Horkheimer
umysł, tak znacznie górujący nad poziomem szerokiego ogółu, zmierza ku wyż szym celom i nie może znajdować upodobania w tak bezwartościowych uciechach;
że najwyższą jego ambicją jest działalność dla dobra ogółu, a największą
przyjemnością - widzieć kraj swój kwitnącym a wszystkich jego mieszkańców obdarzonych szczęściem i dobrobytem" 17.
To, co w filozofii wyraża się jako potępienie impulsów popędowych, w
rzeczywistym życiu okazuje się praktyką ich tłumienia. Wszelkie instynkty, które nie poruszały się utartymi koleinami, każde bezwarunkowe żądanie szczęścia było prześladowane i wypierane na korzyść dążeń "etycznych" odnie
sionych do "dobra ogółu"; a w tej samej mierze, w jakiej owo dobro ogółu przeciwstawiało się bezpośrednim Interesom większości, przemieszczanie psy
chicznej energii w formy społecznie dozwolone wymykało się racjonalnemu . uzasadnieniu, społeczeństwo zaś dla oswojenia mas potrzebowało, obok material nego przymusu, wychowania zdominowanego przez religię i metafizykę. W całej
dotychczasowej historii, łącznie'z tymi okresami, które okazały się względ
nie postępowymi, żądano od przeważającej większości nadmiernych wyrzeczeń.
Samoograniczanie i ustępliwość wzajemna oraz w stosunku do panujących była im wpajana wszelkimi środkami przemocy i perswazji. Indywidua zostały ujarz mione. W oficjalnej 1 w ich własnej powierzchownej świadomości uchodziły one
ostatecznie za istoty moralne. W głębi ich dusz mogły wprawdzie drzemać
złe popędy i namiętności, ale tylko słabe i nikczemne na±ury dawały im
posłuch. Sami panowie byli zmuszeni, rzecz jasna, postępować bezwzględnie w zaciętej walce o byt, ale to należało do smutnej konieczności. Na typowego
członka wyższej warstwy mieszczańskiej moralna propaganda jego własnej kla sy kierowana ku całemu społeczeństwu oddziaływuje zwrotnie w ten sposób,
że wyzyskiwanie i swobodne dysponowanie ludźmi i rzeczami, w myśl jego włas nej ideologii, nie sprawia mu żadnej radości, lecz musi jawić się mu jako
służba na rzecz całości, jako społeczne świadczenie, wykonywanie wytyczone go zadania życiowego, po to, aby przyznał się do niej i ją zaaprobował.
Za symbol tej epoki wyuzdanej chciwości mogą być uznane owe renesansowe malowidła, na których fundatorzy z niemiłosiernymi, pełnymi przebiegłości
twarzami klęczą jako pokorni święci pod krzyżem.
Walka z egoizmem sięga dalej niż tylko do pojedynczych impulsów, do tyczy ona życia uczuciowego w ogóle i zwraca się ostatecznie przeciwko nie-
zracjonalizowanej, tzn, bez usprawiedliwienia pożądanej, wolnej przyjemnoś
ci. Twierdzenie o szkodliwości odgrywa w argumentacji uboczną, rolę, Człowiek, jakim być powinien, wzór przyświecający-całej mieszczańskiej antropologii, ma pełen zastrzeżeń stosunek do rozkoszy, skierowany jest ku "wyższym" wartościom. W życiu wzorowego człowieka przyjemność, w jej najbardziej
bezpośredniej formie jak cielesna czy - szerzej - materialna przyjemność
w ogóle, zajmuje znikome miejsce. Praca, którą indywiduum wykonuje dla
siebie i innych, dokonuje się ze względu na wyższe idee, które z przyjem nością wiążą się, jeśli w ogóle, nader luźno. Obowiązek, honor, wspólnota 17 B. Mandeville:-Bajka o pszczołach. Warszawa 1957, s. 150.
Egoizm i ruch wolnościowy
41
itd. określają prawdziwego człowieka i stanowią o jego wyższości nad zwie
rzęciem. Na to, że motywy przyjemności nie mają rozstrzygającego głosu,
kładzie się największy nacisk wobec każdego czynu pretendującego do rangi wartości kulturowej. Nie znaczy to w żadnym razie, że potępia się radość
jawnie 1 po prostu. Przeciwnie: na najciemniejszych stanowiskach pracy, przy najbardziej monotonnych czynnościach, w opłakanych warunkach bytowych, w obliczu takiej drogi życia, która znaczona jest wyrzeczeniami, upokorze niami, zagrożeniami, bez widoków na trwałe polepszenie, ludzie nie powinni przecież w żadnym wypadku być przygnębieni. Im bardziej niosąca pociechę religia traci kredyt zaufania^ tym bardziej rozbudowywany i udoskonalany
jest kulturowy aparat wzbudzania radości zwykłego człowieka. Gospoda i świę
to ludowe przeszłości, tak jak sportowe i polityczne widowiska dla mas we współczesności, kultywowanie uczuciowego życia rodzinnego, tak jak nowoczes
ny przemysł rozrywkowy, wesoła i poważna część audycji radiowych - wszystko zmierza świadomie do nastroju zadowolenia. A nic nie czyni człowieka bardziej podejrzanym niż jego brak wewnętrznego pogodzenia się z życiem, jakim ono właśnie jest. Jednakże przepisowe radosne usposobienie różni się zasadniczo
od nastawienia na rozkosze życia, od pogody, która wypływa z rzeczywistego zaspokojenia. W modelu mieszczańskim nie jest tak, że szczęście z chwil pełnych rozkoszy promieniuje na całe życie i rozjaśnia także te okresy,
które same w sobie nie są radosne. Zdolność do bezpośredniej przyjemności została przez idealistyczne nawoływanie do uszlachetnienia i samozaparcia
osłabiona, spospolitowana, w wielu wypadkach całkowicie stracona. Niedoznawanie ciosów losów i konfliktów sumienia, tzn. względna wolność od zewnętrz
nych i wewnętrznych dolegliwości i obaw, neutralny, często zupełnie ponury stan, w którym dusza trwa w rozterce między nadzwyczajnym ożywieniem a otę pieniem, jest mylony ze szczęściem. Potępienie "niskiej" przyjemności po
wiodło się tak dalece, że przeciętny mieszczanin gdy sobie na nią pozwala, staje się prostacki zamiast wolny, grubiański zamiast wdzięczny, niedorzecz
ny zamiast roztropny. W małżeństwie
przyjemność ustępuje obowiązkowi, ale
stan społeczny, któremu przypada ona w stałym udziale jako zawód, jest tak poniżony i wzgardzony, że stoi na jednym niemal poziomie z ^przestępstwem. Z pola widzenia kulturowej świadomości przyjemność została wyrugowana do
smętnego przytułku kołtuńskiej sprośności i prostytucji. Historyczny pro
ces, w którym indywiduum osiągnęło abstrakcyjną świadomość samego siebie,
zniósł wprawdzie wraz z niewolnictwem formę, ale nie faktyczność społeczeńst wa klasowego, zatem nie tylko emancypował człowieka, lecz równocześnie wewnętrznie go zniewolił. W czasach nowożytnych stosunek panowania jest
maskowany - ekonomicznie przez pozorną niezależność gospodarujących podmiotów,
filozoficznie przez idealistyczne pojęcie absolutnej wolności człowieka - oraz Interioryzowany. Ten cywilizacyjny proces, który sięga oczywiście
daleko wstecz, poza epokę mieszczańską, dopiero w niej jednak doprowadził do ukształtowania i okrzepnięcia reprezentatywnych typów charakteru i nadał
życiu społecznemu swe piętno.
Max Horkheimer
42
2. Przy powierzchownym oglądzie mogłoby się zdawać, że w spokojniejszych okresach ostatniego wieku ludzie upodobnili się czy przynajmniej zaczęli upodabniać się do moralnego ideału miłości i gotowości służenia pomocą.
Antagonistyczny sposób produkcji, przy którym nieuchronnie opanowuje rzeczy wistość zasada obojętności i wrogości, gdyż wszyscy traktują się jak kon
kurenci, rozwinął, w porównaniu ze starymi formami społeczeństwa swe pozytyw
ne strony: każdy kolejny krok urzeczywistniania konkurencji, wszelkie jej rozszerzanie przynosiło w końcu udogodnienia, dawało mocniejsze dowody te go, że na gruncie nowej zasady samodzielności decydowania podmiotów gos
podarczych życie społeczne może być utrzymane w toku. Jednakże te spokoj
niejsze czasy, które przy wnikliwej obserwacji okazują się i tak dość niespo kojnymi, były zakłócane nie tylko przez wojny, klęski głodowe i kryzysy gospodarcze, lecz także przez rewolucje i kontrrewolucje, a wszystkie te wydarzenia dęstarczają historycznego materiału dla powiązania moralności
ze sposobem postępowania człowieka mieszczańskiego. W kontrrewolucjach
związek ten nie przejawia się z tą samą klarownością, co w rewolucjach. Okresowo zwycięskie kontruderzenla
katolicyzmu w Anglii XVII wieku, pano
wanie Bourbonów po upadku Napoleona, obalenia Komuny stqją tak wyłącznie
pod znakiem zemsty, że omawiana sprzeczność między moralnością a rzeczywis tością mieszczańskiego człowieka, między jego bytem a jego ideologicznym odzwierciedleniem, nie może stać się przejrzysta. W kontrrewolucjach triumfowały reakcyjne grupy mieszczaństwa w powiązaniu z resztkami feudaliz-
mu. Znamienne dla historycznych mechanizmów reprodukujących mieszczański charakter są raczej ruchy, które
przynajmniej postępowi dziejopisarze miesz
czaństwa oceniają jako pozytywne, to znaczy zgodne z celami ich klasy.
Mniejsze powstania tego rodzaju, którymi przeniknięta jest cała historia
Europy, jak wojny domowe w państwach włoskich w XVI wieku, holenderskie walki sekciarskie w XVII wieku, hiszpańskie powstania w XVIII wieku, stu
denckie i inne pomniejsze powstania w Niemczech i we Francji w pierwszej połowie XIX wieku przypominają o tym, że donioślejsze wydarzenia rewolucyjne każdego kraju mają w swym tle nieustające walki. Nędzne położenie ubogiej ludności stanowiło ich przesłankę, a mieszczaństwo miast odgrywało wiodą cą rolę. Tu wskazać trzeba na kilka tylko historycznych zjawisk, w któ
rych szczególnie uwyraźnia się swoiste usposobienie społecznie znaczących
grup mieszczaństwa, stojące w sprzeczności z ich własną moralnością. Podczas gdy w historycznej codzienności, w nowożytnym "święcie
interesu"
szczególnego rodzaju chytrość i okrucieństwo właściwe tej epoce pozostają często ukryte dla tych warstw, które nie doświadczają ich akurat na sobie samych, w okresach rozluźnienia społecznego ładu ujawniają się one wyraź
nie w swoich przyczynach i istotnych tendencjach. Niniejsze wywody są próbą określenia wspólnych cech strukturalnych znanych procesów nowożytnej historii.
Jeśli nawet wydarzenia, o których będzie tutaj mowa, miały dla postępu ludz kości znaczenie w najwyższym stopniu zróżnicowane - niektóre są zupełnie lokalne, niektóre bardziej religijne niż polityczne - to przecież w tych
wyróżnionych miejscach łatwo jest rozpoznawalna społeczna konstelacja z jej
Egoizm i ruch wolnościowy
43
najważniejszymi zapośredniczenlami, warunkująca zarówno idealistyczną hie
rarchię wartości, teoretyczne odrzucenie egoizmu, jak też brutalny i okrut ny rys w charakterze mieszczańskiego "typu. Realny byt ludzki i sprzeczna
świadomość moralna, na równi z ich dynamicznym związkiem, wyłaniają się ze społecznej bazy. Należałoby teraz rozwinąć kilka typowych kategorii na kanwie historycznego materiału. Od czasów epizodu, kiedy to Rzymianie dowodzeni' przez Colę di Rlenzo
podjęli, nierealną naonczas, próbę zjednoczenia Italii pod demokratycznie upozorowaną dyktaturą aż do nowożytnego urzeczywistnienia go na takim samym
gruncie, kiełkowanie i rozkrzewianie się mieszczańskich form życia stoi pod znakiem powstań ludowych. Przy całym zróżnicowaniu ich historycznego
charakteru i znaczenia dla społecznego postępu, wykazują one wspólne spo-
łeczno-psychologiczne przejawy, które z punktu widzenia współczesności
uzyskują szczególną wagę. Wzlot i krótkotrwała świetność Savonaroli we Flo rencji są symptomatyczne dla wielu tego -samego rodzaju tendencji wieku.
Walkę z anachronicznym stanem organizacji kościelnych podejmują przywódcy duchowni, którzy reprezentują interes powstającego społeczeństwa indywidua
listycznego. Jako następcy całego szeregu bojowych postaci religijnych dokonują reformatorzy koniecznych zmian w Kościele. Angielskie 1 francuskie rewolucje następnego stulecia pociągnęły za sobą wprowadzenie form politycz
nych, których potrzebowała gospodarka. Podobne tendencje pojawiły się w
Niemczech w związku z wojnami wyzwoleńczymi i walkami przeciwko następu jącym po nich reakcjom. We współczesności charakterystyczny przebieg tych
ruchów mieszczańskich powtarza się; forma jest teraz groteskowo wykrzywio
na, ponieważ funkcje postępowe, które owe dążenia należące do przeszłości spełniały w sytuacji możliwego przezwyciężenia panującego, pełnego sprzeczności stanu społeczeństwa, nie sąjuż dziś związane z aktywnością
mieszczaństwa, lecz przeszły na grupy przezeń zdominowane. Tak samo jak groza morderczych praktyk chińskiej i hinduskiej sztuki lekarskiej, niegdyś użytecznej, zwiększa się w obliczu nowoczesnej chirurgii, a głupi zabobon
miejscowych pacjentów, którzy tę potępiają, by oddać się tamtej, wywołuje tym głębszą trwogę, im bardziej rozszerza się przepaść między nimi i rzu
ca się w oczy ogółu, tak współczesne ruchy - widziane z perspektywy intere sów całości, nie zaś narodowych grup mocarstwowych - noszą na sobie piętno daremnego fanatyzmu i śmieszności. I tak samo jak owe praktyki uzdrawiają
ce, rozpatrywane
w oderwaniu, mimo tej zmiany pozostały tymi samymi, rów
nież ruchy społeczne, mimo radykalnej zmiany funkcji, wykazują daleko idą
cą zgodność.
Podstawa ich odznacza się typową strukturą. Mieszczaństwo miast po siada swe szczególne interesy gospodarcze; potrzebuje ono zniesienia wszelkich
stosunków i praw, które ograniczają jego przemysł - czy będą to feudalne
przywileje, zbyt ociężałe formy administracyjne, czy zabiegi socjalnie - dalej stworzenia wszelkich, centralnie zarządzanych suwerennych dziedzin
gospodarczych, zdyscyplinowanych wojsk, podporządkowania całego życia kultu ralnego narodowym instancjom, zniknięcia wszelkich przeciwstawiających mu
się potęg, uregulowanej po jego myśli jurysdykcji oraz bezpieczeństwa i
szybkości komunikacji. Sproletaryzowane masy w mieście i na wsi miały zawsze
44
Max Horkheimer
dalej sięgające interesy. 0 ile społeczna nierówność, która w ich bycie
objawiła swą surowość, była na owych szczeblach historycznego rozwoju wstęp nym warunkiem społecznego postępu, o tyle utopijne pragnienie równości i
sprawiedliwości odpowiadało nędzy ujarzmionych. Interesy mieszczaństwa,
o ile dotyczyły porządku własności, nie zgadzały się z Interesami mas; sys tem, który mieszczaństwo usiłowało wprowadzić i utrwalić, mimo całej postępowowści, zawierał w sobie od samego początku wciąż pogłębiającą się
przepaść między nim a większą częścią społeczeństwa. Rozprzestrzenienie się go oznaczało wprawdzie koniec końców polepszenie losu ludzkości r ale w żad
nym razie nie większości kiedykolwiek żyjących ludzi. Z dążeń mieszczańst wa do przeforsowania, przy pomocy zdesperowanych mas ludowych, a przeciwko
siłom feudalnym, własnych dążeń rozumnej'organizacji, a zarazem umocnienia panowania nad tymi masami, wynika swoista forma jaką w ruchach tych przybie
ra walka o "lud" . Lud powinien pojąć, że narodowa reforma przyniesie na dłuższą metę korzyści także jemu samemu. Wraz ze zniknięciem zdeprawowanej
administracji, której nadużycia odczuwał on dotąd dotkliwie, nie nastanie oczywiście żadna powszechna beztroska, jak mogłoby niejednego omamić łu
dzące wspomnienie pieczy matki-kościoła; nowe swobody oznaczają raczej zwiększenie odpowiedzialności każdej jednostki za nią samą i jej rodzinę,
odpowiedzialności, do której mają ją nakłonić środki wychowawcze. Trzeba mieć skrupuły. Walcząc o mieszczańskie swobody, jednostka powinna uczyć się
zarazem panowania nad sobą. Rewolucja mieszczańska nie doprowadziła mas do stanu pełnej radości egzystencji i powszechnej równości, której one prag
nęły, lecz do twardej realności indywidualistycznego porządku społecznego.
Ta sytuacja historyczna determinuje istotę mieszczańskiego przywódcy. Podczas gdy jego czyny odpowiadają bezpośrednio interesom szczególnych grup posiadających, jego wystąpienia, ich patos rozbrzmiewa wszędzie nędzą
mas. Ponieważ w żadnym razie nie może on zaofiarować masom rzeczywistego zaspokojenia ich potrzeb, lecz raczej stara się pozyskać je dla swej poli tyki, która pozostaje w zmiennym stosunku do ich własnych interesów, to
także swych zwolenników potrafi przyciągnąć do siebie tylko częściowo
dzięki racjonalnej akceptacji jego celów; oparta na uczuciach wiara w jego
geniusz, sama fascynacja, musi być co najmniej równie silna jak rozum. W
im mniejszym stopniu polityka przywódcy mieszczańskiego pokrywa się z bez pośrednimi interesami mas, tym wyłączniej świadomość publiczną musi wypeł
niać jego wielkość, tym bardziej jego charakter musi urastać.do rangi "oso bowości". Formalna wielkość, wielkość niezależna od jej treści jest w ogó
le fetyszem nowożytnego ujmowania historii. Patos sprawiedliwości idący w parze z ascetyczną surowością, postulat powszechnego szczęścia obok wrogoś
ci wobec beztroski i rozkoszy, sprawiedliwość, która tą samą miłością ota cza biednego i bogatego, wahanie między optowaniem za górą lub za dołem, retoryczny sprzeciw wobec czerpiących korzyści z jego własnej polityki i
realne uderzenie w masy, które mają ją wspomagać - wszystkie te swoiste cechy przywódcy wynikają z jego historycznej funkcji w świecie mieszczańs
kim. W jego roli, która jest określona przez napięcie między interesami naj
bardziej znaczących grup i interesami mas, tkwi źródło szczególnych his
Egoizm i ruch wolnościowy
torycznych zjawisk. 0 ile sam przywódca nie może bezpośrednio wpływać na masy, potrzebuje przywódców niższej rangi. Wobec braku jednoznacznej kon
stelacji interesów rzadko tylko wystarczają same dla siebie argumenty, trze
ba raczej stale odnawianej więzi, opartej na uczuciach. Psychologiczny moment w stosunku między przywódcą a tymi, którym przewodzi, nabiera w okresach powstań decydującego znaczenia. Przywódcy niższej rangi muszą być ze swej strony związani miłością z osobą przywódcy najwyższego, ponieważ
wynikająca ze zróżnicowania interesów nieokreśloność celu sięga aż po świa
domość przywódcy i w ograniczonej tylko mierze dopuszcza istnienie okreś
lonych pod względem treści zasad politycznych, których przywódcy niższej
rangi mogliby się trzymać. Dlatego też w przebiegu tych ruchów poczesne miejsce zajmują osobiste przyjaźnie i rywalizacje; doniosłe przeciwieństwa
grup społecznych skrywają się, nawet przed ich własnymi reprezentantami, za oburzeniem na osobistą niegodziwość konkurujących.przywódców i ich stron
ników. Także niezwykłe znacznie symbolów, zarówno ceremonii, obrazów, stro jów, jak i wieloznacznych wielkich słów, które są uświęcane niczym chorąg wie i tarcze herbowe, wynika z konieczności irracjonalnego związania mas z polityką, która nie jest ich własną. O ile oświecenie i intelektualne wy
chowanie mas, zwłaszcza w czasach budzenia się aspiracji mieszczaństwa, jest elementem uwalniania społeczeństwa od przeżytych form feudalnych, o
tyle z drugiej strony dążenie do stworzenia kolekcji idolów, czy to w posta ci osób, rzeczy czy pojęć, odpowiada konieczności trwałego pojednania mas z tendencjami określonych grup społecznych. Im bardziej partykularne inte
resy tych grup umacniają się i popadają w sprzeczność z możliwą, rozumną formą społeczeństwa, tym silniej świadomość publiczna jest poddawana irra
cjonalnej presji, tym mniejszą rolę odgrywa podnoszenie teoretycznego pozio
mu ogółu. Podczas gdy w okresie rewolucji francuskiej i nastałych po niej wojen napoleońskich w obliczu ogólnego układu intersów, pojęcie narodu nie
wymagało uchylania się od wnikliwego prześwietlenia go, to w następnym stu leciu, wraz z zaostrzającymi Się wewnętrznymi przeciwieństwami, nabierało
coraz bardziej krytycznego charakteru; dlatego też kategoria ta stała się
w znacznej mierze tabu. Już wczesnomieszczańskie ruchy wykazują wobec ducha i rozumu niezdecydowany stosunek, a często głęboką niechęć; dopiero w póź
niejszej historii moment antyhumanistyczny, degradujący osiągnięty poziom
intelektualnego rozwoju, barbaryzujący, uzyskuje jednoznacznie przewagę. Wspomniane wyżej powstania czasów nowożytnych pozwalają od razu rozpoz
nać wzmiankowane podobieństwa strukturalne. Że panowanie Rienzo miało na ce lu, odpowiednie do owych czasów, mieszczańskie roszczenia - jest jasne.
Dzisiejszy jego biograf przypomina z naciskiem o tym, że jego trybunat pełen był pomysłów pojednania ludów i pokoju światowego, takich jakie kojarzą się nam z nazwiskiem Leibniza, Rousseau, Kanta, Lessinga i Schillera* 1®. Wol19 ność, pokój i sprawiedliwość były jego hasłami . Jego nominacja na 'papies18 Por. K. Burdach: Briefwechsel des Cola dl Rienzo. Berlin 1913-1928, Cz. 1, s. 448. 19 Ibidem, s. 445.
45
46
Max Horkheimer
kiego rektora była aktem przeciwko fedalnym rządom rzymskich baronów
,
a walka przeciwko tym "tyranom*, na rzecz narodowej rzymsko-włoskiej idei wypełniała bez reszty całą jego działalność. "Albowiem bez stronniczości
będę postępował w dalszym ciągu tak, jak zwykłem to czynić w całym moim . 21 życiu; pracuję dla dobrobytu i pokoju całej Toskanii i Italii" . Co do
tego, że publiczny notariusz Rienzo doszedł do władzy w Rzymie w istocie
przy poparciu warstw posiadających nie ma żadnej wątpliwości. Gregorovius
pisze, że w spisku przez niego kierowanym z zapałem uczestniczyli "obywatele drugiego stanu, zwłaszcza zamozni kupcy" 22 . "Wystawioną przez niego gwardię tworzyło 390 cavalerotti, światnŁe uzbrojonych mieszczan na koniach i oddział milicji pieszej złożony z 13 chorągwii, liczących każda po 23 100 ludzi" . "Klasa cavalerotii, to znacży bogatych mieszczan ze starych
domów popolanów", stanowiła - według Gregorovlusa - mieszczańską wyższą 24 , która razem z pozostałymi mieszczańskimi gru
warstwę, "nową szlachtę"
pami, rzemieślnikami i rolnikami podjęła w Rzymie walkę przeciwko starej szlachcie. Surowe prawa wobec zakłócających porządek publiczny, utworzenie
ludowej armii., jednolita regulacja pensji i zapomóg, państwowa kontrola
ceł, bezpieczeństwo kupców i całej komunikacji, centralna administracja ltd. były przedmiotem pierwszych dekretów Rienzo. Od samego początku dekla rował on "gotowość poświęcenia swego życia z miłości do papieża i dla 25 ratownia ludu" . Mieszczaństwo rzymskie wznosiło spojrzenia ku papieżowi
jako reprezentantowi centralistycznej instancji
skierowanej przeciwo samo
woli arystokratów, a władze papieskie usiłowały także w następnych stule
ciach, po upadku Rienzo, owym roszczeniom sprostać, aczkolwiek z nader
zmiennym skutkiem. Niedługo po upadku Rienzo cesarz i papież obradowali w Awinionie nad oczyszczeniem Francji i Italii z rozbójników i kompanii kor
sarzy, którzy przemierzali kraj, zagrażając handlowi i komunikacji. Temu samemu kardynałowi /Albornoz/, który przed laty sprowadził Colę z wygnania do Rzymu, zlecono nakłonić feudalnyah kapitanów, by oddalili się z Italii i wyruszyli przeciw Turkom2^.
Związek Coli z posiadającymi jest jasny; bezpośrednio reprezentuje on ich interesy. Jego sprzeczny stosunek do mas ujawnił się przy okazji jego upadku. Do rokoszy, którego padł ofiarą, podżegały z pewnością wrogie rody arystokratyczne. Powód rzeczowy stanowiły jednak wprowadzone przezeń "przy gniatające podatki i bezwzględne zarządzenia finansowe"2?. Dla realizacji
usług, które Rienzo oddał papieżowi 1 rzymskim mieszczanom potrzebował on niemało pieniędzy, a nie było mu łatwo wystarać się o nie. Gdy po jego zes łaniu mieszczanie rzymscy zachęcali go do powrotu do Rzymu 1 ponownego
objęcia tam władzy, Rienzo poprosił o oddanie mu do dyspozycji środków pie28 nięż-nych. "Bogaci kupcy wzbraniali się przed tym" i ich "trybun" musiał starać się zdobyć je innym sposobem. Jego władza chroniąca ich interesy
stawała się w sposób coraz bardziej jednoznaczny powszechnym uciskiem. Prak¿0 21 22 23 24 25 26 27 28
Ibidem, s. . Ibidem. T.2. Cz. 3, s. 222. Gregorovius: Geschichte der Stadt Rom im Mittelalter. Dresden 1926.T.2,s.312 Ibidem, s. 319.' Ibidem, s. 314. /Popolano - człowiek pochodzący z ludu. Przyp. tłumacza/. Ibidem, s. 316. Ibidem, s. 411. K. Burdach: Briefwechsel..., T.l, s. 161. Gregorovius; Geschichte...-, T.2, s. 376.
Egoizm i ruch wolnościowy
47
tyki, na które był skazany, uczyniły jego dyktaturę znienawidzoną. Zdrada wobec Monreale'a, którego kazał stracić, miała tło finansowe i tak była pow
szechnie pojmowana. Wyniesiony wysoko plebejusz swą milicję musiał opłacać 29 z pieniędzy herszta bandy . Odnieśli z tego korzyść papież i mieszczaństwo, ale Rienzo spotkał się z powszechną pogardą. W coraz większej mierze stawał
się tyranem. Niezależnie od "brutalnego finansowego wyzysku osób bogatych i możnych"^® był on skazany na wykorzystywanie wszelkich możliwych źródeł finansowania. Przymusowy podatek na artykuły codziennego użytku, do ścią
gania którego zmierzał, podczas gdy wcześniej podatki konsumpcyjne ograni
czał, przyjmowanie pieniędzy za uwalnianie więźniów, różnego rodzaju akty terrorystyczne zmuszały go do podejmowania coraz dalej idących kroków dla ochrony własnego życia. "Śmierć zdrajcy, który wprowadził podatki!" brzmiał okrzyk, z którym lud ruszył na Kapitol, aby go zamordować^1. Konieczność przypochlebienia się zamożnym mieszczanom i złożenia mniej lub bardziej dwuz
nacznych zapewnień co do oddania i lojalności ich zdeklarowanemu, choć da leko w Awinionie przebywającemu protektorowi, papieżowi^13, oznaczała zarazem podporządkowanie mas rządom mieszczańskim; tak też panowanie jego, mimo wielkich i postępowych idei, nabierało w coraz większej mierze posępnego i
służalczego charakteru. Ambiwalentne uczucia mas wobec takich przywódców za którymi początkowo postępowały z entuzjazmem, ujawniały się niejedno krotnie również w późniejszej historii. Szczególnie w sytuacjach, gdy wyty
czane przez przywódcę mieszczańskie cele wykraczały zdecydowanie ponad to,
co osiągalne w danym momencie, przy istniejących siłach społecznych, łatwo było masy, związane z przywódcą nie za pośrednictwem przekonania, lecz w
znacznym stopniu tylko uczuciowo, odciągnąć od niego. O ile w ogóle niepo wodzenie nabierało szerokiego rozgłosu, czemu aparat dyktatorskiej władzy
najusilniej, rzecz jasna, przeciwdziałał, mcgło ono sprawić, że gwałtownie pryskał czar otaczający zwycięską osobistość udrapowaną w szaty nadczło-
wieczeństwa. Zachowanie mas w obliczu upadku Rienzo, Saronaroli, braci de Witt, Robespierre'a i wielu innych ubóstwianych przywódców ludowych samo
należy do występującego w historii okrucieństwa, o którym jest tu mowa. Doniosłość symboli w pełni ujawnia się we wczesnomieszczańskim powsta-
nio Rienzo. Znamienna’ jest waga, jaką prżywiązywał on do własnego stroju i orszaku. "Gdy w święto św. Piotra i Pawła udawał się do katedry dosiadał
bojowego rumaka, ubrany w zielono-żółtą aksamitną szatę, z połyskującym stalowym berłem w dłoni w otoczeniu pięćdziesięciu oszczepników; jeden Rzy
mianin trzymał ponad jego głową chorągiew z jego herbem; inny niósł przed nim miecz sprawiedliwości; jeden z rycerzy rzucał pieniądze między lud, pod
czas gdy świąteczny korowód złożony z cavalerottl i urzędników Kapitolu, popolanów i szlachty szedł przodem albo zostawał z tyłu, trębacze grali na
srebrnych tubach a pod pałeczkami muzykantów rozbrzmiewały srebrne kotły. Na stopniach św. Piotra kanonicy powitali dyktatora Rzymu pieśnią V6ni Creator Spiritus" 32 . W nawiązaniu do pierwszej biografii późniejsze donie-
29 Ibidem, s. 380. 30 K. Burdach: Briefwechsel..., T.l, s. 105. 31 Por. Gregorovius; Geschichte..., T.2, s. 381. 31a Por. K. Burdach: Briefwechsel..., T.l, s. 451. 32 Gregorovius: Geschichte..., T.2, s. 321 i n.
48
Max Horkheimer
sienią opisują jak to po wyprawie wojennej przeciwko baronom powrócił do Rzymu, by spotkać się tam z papieskim legatem. "Przybył konno ze swą świtą do św. Piotra, wydobył z zakrystii kosztowną,
zdobioną perłami dalmatykę^
w której byli koronowani niemieccy cesarze i wdział ją na swą zbroję. Tak, w srebrnej koronie trybuna na głowie, z berłem w ręku udał się, przy donoś nych dźwiękach trąb, niczym cezar do pałacu papieskiego, przedstawiając
widok na poły fantastyczny, na poły budzący grozę, stanął przed zdumionym legatem i krótkimi pełnymi furii pytaniami zatrwożył go i zmusił do mil czenia"^, oburzony papież pisał do cesarza o pogańskich skłonnościach
Rienzo: "Niezadowolony z urzędu rektora, zuchwale i bezczelnie uzurpuje so bie tytuły /.../. Wbrew zwyczajom religil chrześcijańskiej', a zgodnie z pogańskimi nosił różne korony i diademy, powziął też zamiar ogłoszenia, spo34 sobem cezarów, ustaw błazeńskich i sprzecznych z prawem" . Ceremonia z 1 sierpnia 1347 r., podczas której został podniesiony do godności rycerskiej,
a przy tym w obecności wielu dostojników i papieskiego wikariusza oczyścił
się z wszelkich grzechów w antycznej wannie cesarza Konstantyna, powraca z pewnością do zwyczajów średniowiecznych. Z drugiej jednak strony, Cola
występował jako rzecznik ludu, w demokratycznym zapędzie zniósł zwyczaj
używania tytułu Don i Dominus, który zastrzegł papieżowi, zabronił umiesz czania na domach arystokratycznych herbów itp.^5. Dlatego też ogromny nacisk,
jaki kładł na symbolikę, o ile wiązała się ona z jego własną osobą, nie daje
się tłumaczyć samą tradycją. Ma on podstawę w konieczności uczynienia siebie
samego nowym autorytetem, opartym na uczuciu. Także przekazywanie chorągwi delegacjom należy do istoty przywódcy. "2 sierpnia
Cola uroczyście obchodził
na Kapitolu święto jedności Italii czy bratania się miast. Wręczył on ich
posłańcom wielkie i małe chorągwie z godłami, a na palce włożył im złote pierścienie na znak zaślubin z Rzymem""^,
Z symboliką wiąże się intencja przywrócenia starych zwyczajów i w ogóle ożywienia blasku dawnych czasów. Aczkolwiek przywódcy ci roszczą so bie pretensje do miana rewolucjonistów i nowatorów, to przecież nie odpo wiada im buntowanie się przeciwko temu, co Istnieje i forsowanie dla szczęś cia ludzi wszystkiego, co tylko jest możliwe w danym momencie historycznym. We własnym odczuciu są wykonawcami wyższej, od dawna egzystującej mocy, a
obraz, który przyświeca im, nosi więcej znamion przeszłości niż lepszej przyszłości. Psychiczną strukturę stanowiącą podstawę takiego postępowania przywódcy i tych, którym on przewodzi, przedstawił szczegółowo.Fromm.
"W imieniu Boga, tego, co minione, naturalnego biegu rzeczy, obowiązku jest /dla tego typu charakteru/ aktywność możliwa, ale nie w imieniu tego, co
nie narodzone,
przyszłe, jeszcze bezsilne lub szczęścia po prostu. Z opar
cia w wyższych potęgach charakter autorytarny czerpie swą siłę do aktywnego działania", Masy, do których przede wszystkim musieli zwrócić się owi przvw
33 34 35 36 37
K. Burdach: Briefwechsel..., T.l, s. 449. Ibidem. T.2. Cz. 4, s. 112-113. Por. takze t.l, s. 31. Por. Gregorovius: Geschichte... T.2, s. 320. Ibidem, s. 332. . E. Fromm /w:/ Studien über Autorität und Familie. Schriften des Insti tuts für Sozialforschung. T.V, Paris 1936, s. 120 i n.
Egoizm i ruch wolnościowy
49
cy trwały wciąż, skutkiem nędzy 1 braku włączenia w racjonalny proces pracy, 38
w nierozwiniętym, autorytarnym, a zarazem rebelianckim ustroju psychicznym 39 1 przejawiały nikłe oznaki samodzielnej świadomości klasowej . Przy całym
sprzeciwie wobec panujących stosunków, do którego przywódca usiłował nakło nić lud, nie mógł kierować nim zamiar wykorzenienia skłonności mas do wew
nętrznej zależności, ich ślepej wiary w autorytety. Z krytyką poszczegól
nych autorytetów skazanych na obalenie propaganda przywódcza nie wiązała żadnej tendencji do nieograniczonej rozumności. Jeśli w starym systemie spoiwem mas była więź Irracjonalna, to teraz wcale nie pojawia się bezpoś rednio na jego miejscu społeczeństwo, które faktycznie jest w stanie utrzy mać się mocą powszechnego interesu, jak stara się to, rzecz jasna, wmówić
mieszczańska Ideologia. W im większej skali w procesie rozszerzania wolnoś
ci uznane autorytety są obalane lub przynajmniej atakowane, tym silniejsza staje się potrzeba uświetnienia autorytetu nowej władzy przez odwołanie się
do minionych potęg, wolnych, z racji ich wieku, od współczesnego niezado wolenia. Żywi "przywołują /.../ trwożliwie na pomoc duchy przeszłości, przej mują od nich imiona, hasła bojowe i szaty, ażeby w tym uświęconym przez wie40 ki przebraniu i w tym zapożyczonym języku odegrać nowy akt historii świata" ,
Cola był już od dawna urzeczony wyobrażeniem starożytnych Rzymian. Opi suje się, jak to na długo przed objęciem władzy na twarzy jego zazwyczaj "igrał fantastyczny uśmiech, gdy objaśniał antyczne statuy czy reliefy al41
bo odczytywał napisy na marmurowych tablicach, którymi Rzym był usiany"
Później usprawiedliwiał się wobec papieża pytając, cóż może szkodzić wierze 42 . Jego wybór
wskrzeszenie rzymskich tytułów wraz z antycznymi zwyczajami
dni świątecznych nawiązuje do starożytnych dat i świąt, myślą przewodnią wszystkich jego poczynań jest restauracja rzymskiego imperium. Przemawia 43 on ze "świętej ziemi Rzymu" i pragnie całą swą działalność powierzyć nie
jako opiece wzniosłej starożytności swego narodu. Wyświęcając w ten sposób
swoją osobę na wykonawcę prastarych historycznych mocy, korzysta on ponadto z ochrony silenj współczesnej'władzy. "Czuł się wykonawcą, wskrzesicielem,
kontynuatorem imperialnych tendencji Bonifacego VIII, a przy tym chciał on
jednak - tak pisał Klemensowi VI - być sługą tylko i pomocnikiem paoieża 44 1 deklarował gotowość natychmiastowej rezygnacji na jego życzenie" . Cola zapewniał przecież stale o swej lojalności wobec papieża i występował w je go imieniu. Naturalnie uważał on, że nie tylko owe starożytne i współczesne moce, ale i Bóg sam zlecił mu misję. "Wierzył, że przez jego powołanie Bóg
wyprowadził lud Rzymu z mroków poddaństwa tyranów, tzn. baronów, w światło
wolności, pokoju, sprawiedliwości, a Rzym, domina gentium, sanctissima ur
bium /.../ uwolnił od trybutu, przemienił ze zbójeckiej jaskini w jego pier-
38 Na temat identyczności charakteru autorytarnego i rebelianckiego por: Ibidem, s. 131. 39 świadectwem zaczątków tej społecznej samoświadomości jest znana mowa ro botnika z okresu, opisywanego przez Machiavellego w dziejach Florencji przy okazji powstania we Florencji wkrótce po epoce Coli. Por. N. Machia velli: Gesammelte Schriften. T.4, s. 175 i n. 40 K. Marks: Osiemnasty brumaire'a Ludwika Bonaparte. MED. T.8, s. 125. 41 Gregorovius: Geschichte... T.2, s. 308. 42 Por. K. Burdach: Briefwechsel... T.l, s. 454, T.2. Cz.3, s. 164. 43 Ibidem. T.l, s. 475,479. 44 Ibidem, s. 451.
50
Max Horkheimer
wotną postać'"^.' "Lud widział w nim człowieka wybranego przez Boga"^. Jakkolwiek on i jemu podobni próbowali przedstawić masom widowisko ruchu
wolnościowego, to równocześnie popadali w patos bezwzględnego posłuszeńst wa wobec wyższych istności i dostarczali tym samym przykładu uległości,
która miała powtórzyć się w wierności ich stronników względem nich samych i mieszczańskich form życia. O ile cały świat drżał w obawie przed nimi,
o tyle oni sami okazywali przykładną trwogę przed innymi, jeszcze wyższymi 1 najwyższymi Istotami. W ich psychologii znalazła wyraz rola, jaką odgry
wali oni w społeczeństwie: bronili mianowicie w swym systemie warstw posia
dających zarówno wobec starych, hamujących przywilejów, które ciążyły na
całym społeczeństwie, jak 1 przed uroszczeniami niższej klasy. Ich dążenie
wolnościowe jest przeto abstrakcyjne i relatywne. Zależność ulega tylko zmianie, nie zniesieniu. Moment postępowy w swobodniejszej i czystszej pos
taci niż u przywódców dochodzi do głosu u pisarzy, którzy charakteryzują duchową atmosferę czasów. W filozofii i poezji obok krytyki tego, co istnie je, odzwierciedlają się dalekosiężne pragnienia ludzkości związane ze spo łeczeństwem bez ucisku; w rozdwojonych, pełnych bożyszcz mowach owych poli
tyków ujawnia się surowość porządku mieszczańskiego. Także Savonarola we wznieconym przez siebie powstaniu reprezentował
żądania mieszczańskie, co doprowadziło go do pełnego sprzeczności stosunku do mas. Sprawiedliwa administracja, nieprzekupni urzędnicy, mądrość poli tyczna, strzeżenie urzędowej tajemnicy, karanie narodowej nielojalności,
nade wszystko zaś reforma wymiaru sprawiedliwości i w ogóle sumienne wypełnianie obywatelskich obowiązków 4 7 - to były postulaty pozwalające rozpoznać
prawdziwego mieszczańskiego polityka. Jego projekt ustroju Florencji, który
sam stanowczo charakteryzował jako wyraz własnych przekonań, a nie tylko zewnętrznych wpływów, był wzorowany na republice Wenecji47 46 45 49 48 . właściwym wro giem, przeciw któremu zwracały się popierane przez niego polityczne inno wacje, były wielkie rody szlacheckie z ich przywilejami, przede wszystkim Medyceusze, którzy zdobyli książęce prerogatywy i popadli w sprzeczność
z rosnącymi w siłę za ich panowania warstwami średnimi. We Florencji, ina czej niż w Wenecji, stara arystokracja z utrwaloną władzą administrowania
nie stała się w stosunkowo clągłmy rozwoju handlową oligarchią; tu raczej
poszczególne domy gwałtownie wzbogacone przez rozszerzenie obrotu towaro wego i pieniężnego dążyły do jedynowładztwa. Wystąpierie w obronie większoś ci usiłujących wznieść się mieszczan 1 rzemieślników oznaczało walkę z roda mi szlacheckimi, która nosiła wiele znamion drobnomieszczańskich . Podobnie jak przed 150 laty Cola gromił baronów, Savonarola także zwrócił się prze49 miał na celu,
ciwko "tyranom". Jego traktat o ustroju i rządzie Florencji
rzecz jasna, głównie religijne reformy. Jednakże język nienawiści, w którym
przemawia przeciwko feudalnej szlachcie i wyraża swój system przypomiri do
złudzenia drastyczny styl Rienzo przy takich okazjach, a nawet piśmiennict ■
wo okresu Rewolucji Francuskiej.
45 46 47 48
Ibidem, s. 450. Gregorovlus : Geschichte... T.2, s. 321. Por. J. Schnitzer: Savonarola. München 1924. T.l, s. 227. Por. K. Kretschmayr: Geschichte von Vendig. Gotha 1920. T.2, s. 130-131; J. Schnitzer: Savonarola. T.l, s. 210. 49 "Trattato chirca il reggimento e governo della chittà di Firenze".
Egoizm i ruch wolnościowy
O ile podczas rozstrzygającego sporu co do oligarchicznej bądź demo
kratycznej formy rządu Savonarola przed zgromadzeniem liczącym 13-14 tys. ludzi^O bronił władzy ludu, to przez całe życie walczył o uporządkowane
rządy mieszczańskie. Podobnie jak Coli zależało mu szczególnie na tym, by ubodzy, wdowy i sieroty dostali zapomogi, oczywiście tylko pod warunkiem,
że nie są w stanie pracować. "Kto korzysta ze wsparcia, mimo iż może sam troszczyć się o swe utrzymanie, ten kradnie chleb bièdnym i jest zobowią zany do zwrócenia wszystkiego tego, co otrzymał ponad swoją potrzebę. W
końcu ubodzy muszą przez zacne postępowanie okazać się godni dobrodziejstw im wyświadczanych, inaczej nie są warci wody, którą piją"50 5154 53 .52Savonarola występował przeciwko feudalizmowi, a w obronie swobód mieszczańskich. Prze
mawiał na rzecz ludu. Jednocześnie podtrzymywał i zacierał przeciwieństwo między uprzywilejowanymi grupami mieszczańskimi a warstwami niższymi. Roz ruchy były mu najbardziej nienawistne. "Jak dla małych i nieznaczących,
tak wybłagał Savonarola miłosierdzie także dla wielkich i dostojnych. Za
ledwie powrócił z Pizy, pierwszym słowem, którym zwrócił się do pałających żądzą zemsty na zwolennikach obalonego rządu, było upomnienie o pokój: Misericordia. I to upomnienie powtarzał on w późniejszym czasie niestru
dzenie?. Na pytanie ludu, czy nie trzeba karać złoczyńcy, wyjaśniał: "Gdy by Bóg zechciał postąpić z wami zgodnie ze sprawiedliwością, o którą woła cie, nie oszczędziłby dziesięciu z was wszystkich. Jeśli pytasz mnie jed
nak:, dobrze mnichu, jak rozumiesz więc ten pokój? -‘to odpowiadam: porzuć wszelką nienawiść i złość, zapomnij i wybacz wszystko to, co pozostaje w
tle ostatniego przewrotu państwowego; lecz kto od tej pory wykroczy przeciw 52 . W samym ustroju powstałym pod jego
państwowości, powinien być ukarany"
wpływem, znalazł klarowny wyraz podwójny front mieszczaństwa: "Klasy niższe, nie należące do cechów, miały równie niewielki udział we władzy rządowej,
co rody szlacheckie". Członkostwo w Wielkiej Radzie było ograniczone przez wiek i pozycję społeczną. Opodatkowaniem "najmocniej dotknięci byli szla
checcy, nie reprezentowani w cechach wielcy właściciele ziemscy, ale nie
mniej kręgi najuboższe, gdyż w efekcie takich podatków znacznie zdrożały 54 najniezbędniejsze środki żywności, jak zboże, olej; wino" Różnica w określoności języka Savonaroli i Rienzo wynika po wielkiej
części ze znacznie bardziej rozwiniętych stosunków społecznych, w których
przyszło działać dominikanowi. Choć mieszczanie florenccy w żadnym razie nie osiągnęli wobec papieża samoświadomości ich pierwowzoru - Wenecji, to przecież dwór Aleksandra Borgii w tak znacznej mierze ucieleśniał wszelkie z ich Interesami sprzeczne właściwości ówczesnej hierarchii kościelnej,
że Savonarola mógł odważyć się na występowanie przez pewien czas wobec Borgii nie tylko w sposób dwuznaczny, lecz w jawnej opozycji^, chociaż nie można było ryzykować zerwania z papieżem, ponieważ kościelne kontrole
50 Por. R. Roeder: Savonarola. New York 1930, s. 131. 51 J. Schnitzer: Savonarola. T.l, s. 199. 52 Ibidem, s. 204-205. 53 Ibidem, s. 212. 54 Ibidem, s. 213-214. 55.Podziw Machiavellego dla Cezara /Borgii, syna Aleksandra - przyp. tłum./, który pod niejednym względem odznacza się właściwościami dyktatora epoki mieszczańskiej odnosi się przede wszystkim do jego narodowo-politycznych celów, a nie np. do sytuacji hierarchii.
51
52
Max Horkheimer
mogłyby wyrządzić handlowi miasta poważne szkody, to jednak wrogość między
zdemoralizowanym duchowieństwem wyższej i niższej rangi łącznie z jego ów
czesną zwierzchnością a florenckim mieszczaństwem była wyraźnie widoczna i wzajemna56. Co prawda Savonarola nie powoływał się przy tym na ówczesnego
papieża, lecz na prawdziwe papiestwo, prawdziwy kościół i samego Chrystu
sa. Aleksandra uważał za niewierzącego, ba nawet za niechrześcijanina. Nie mógł obejść się bez osłonięcia swego wystąpienia przez powołanie się na tę cie
szącą się największym poważaniem władzę czasu. Stale czuł się wysłannikiem wyższych mocy.
Aczkolwiek Savonarola jawi się bardziej klarownie i prozaicznie niż Rienzo, to jednak on sam miał się za proroka, a przynajmniej za osobę obda
rzoną nadziemską intuicją. Jak dla szeregu mistycznych świętych i twórców,
"mistyczna miłość Boga była także dla brata zakonnego wielką szkołą apostolst wa i owej gorącej miłości do kościoła, mistycznej oblubienicy Zbawiciela,
która natchnęła go świętą odwagą napominania z bezwzględną surowością nied bałych pasterzy, którzy swe stada wydali drapieżnym wilkom. Mistyk Savona rola był ojcem profety Savonaroli"57. Rozwinięty w piśmie o triumfie krzyża opis rydwanu ciągniętego przez apostołów i kaznodziejów, na którym tronuje i
Chrystus w koronie cierniowej, pokryty ranami, z Pismem Świętym w prawicy,
a narzędziami tortur w lewicy, z kielichem, hostią i innymi przedmiotami 58 kultu u stóp, ten obraz przedstawiony z entuzjazmem przypomina fantastycz
ne sny i alegorie Coli. W oskarżeniu skierowanym przeciwko Savonaroli zarzu
cono mu, że chełpiąc się opowiadał o swej rajskiej podróży, a bez wątpienia wzniecał wiarę w magiczną siłę swej osobowości. Krótko przed swym upadkiem,
wobec nieprzebranego tłumu zaklinał Zbawiciela obecnego w hostii, którą
trzymał w rękach, by zesłał z nieba ogień i zmiótł go z powierzchni ziemi, jeśli nie żył on w samej prawdzie. Nigdy nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że Bóg w razie konieczności dowiedzie słuszności jego profetycznego
posłannictwa także nadnaturalnymi środkami. Groził swemu przeciwnikowi: "Jeszcze nie zmusiłeś mnie do cudu, jeśli jednak zostanę do tego zmuszony,
wtedy ręka Boga sięgnie tak daleko, jak wymaga tego boska cześć, chociaż 59 widziałeś już tyle cudów, że nie potrzebujesz żadnego innego" . Nie jest
pewne, czy bardziej wskutek nalegania stronników, czy z przekonania poddał się próbie ogniowej, które to niefortunne zdarzenie rozpoczęło jego koniec. Sławienie siły jego osobowości przez najbliższych zwolenników i za pośred
nictwem własnych mów było nieodzownym środkiem jego oddziaływania na masy. W historiografii niejednokrotnie zwracano uwagę na owo sławienie siły oso
bowości mniszego trybuna ludowego, które było głównym środkiem jego poli
tyki. "Uważam, że tam, gdzie jest mowa o Savonaroli - pisze H. Grimm - w zbyt wielkim stopniu przedstawia się jego zagładę jako rezultat starań jego
wrogów i papieskiego gniewu. Najistotniejszą przyczyną jego upadku było wyczerpanie się jego osobistej mocy. Lud znużył się. Musiał on wciąż moc niej i mocniej oddziaływać na dusze. Gasnący zapał udawało się na pewien/ czas ponownie pobudzić. Ale podczas, gdy na zewnątrz zdawał się on nawet 56 57 58 59
Por. J. Ibidem. Ibidem. Ibidem,
Schnitzer: Savonarola. T.l, s. 324 i n. T.2, s. 630. T.l, s. 465. s. 506-507.
Egoizm i ruch wolnościowy wzrastać, wyczerpywał przecież resztki swych sił"
53 . Gdyby, rzecz jasna,
stojące za Savonarolą drobnomieszczańskie grupy były zdolne do trwałego
sprawowania własnych rządów, to dysproporcja między jego rzeczywistymi właś ciwościami a obrazem nadczłowieka stworzonym przez jego stronników, nie
spowodowałaby w żadnym razie jego upadku. Przypisanie przywódcy magicznych cech było warunkiem jego wpływu na masy. Jego upadek wynikł ze sporów mię
dzy samymi grupami panującymi.
W przypadku Savonaroli ujawnia się okoliczność należąca do iątoty pows tań mieszczańskich. Wprawdzie potrzebom, włączonych do ruchu, mas jest wyz
naczana rola motoru w dynamice rewolucyjnego procesu, stan jednak, do któ rego ruch zmierza jako do historycznie osiągalnej równowagi tzn. utrwalenie porządku mieszczańskiego, może zapewnić ich zaspokojenie tylko w bardzo ograniczonym sensie. Dlatego też chodzi o to, by uwolnione siły już w cza
sie ruchu były kierowane z zewnątrz do wewnątrz, niejako spirytualizowane. Ten poczynający się już w średniowieczu proces "interioryzacji" ma tu je den ze swych korzeni. Thode interpretował już w ten sposób działalność wiel kich założycieli zakonów na początku XIII wieku, "żadna, nawet największa
przemoc - pisze on we wprowadzeniu do dzieła o Franciszku - nie zdołała stłu mić słusznych żądań,
budzącego w sobie samoświadomości stanu trzeciego,
choć z drugiej strony jego cele były zbyt nieokreślone, by ruch mógł stać
się jednolitym i samodzielnie sobą kierującym. Wtedy wystąpił, wywołany przez
odwieczne prawidłowości rozwoju historycznego, Franciszek z Asyżu, który dzięki swej przeczuwającej rozstrzygnięcie i spełniającej je - genialnej
mocy znalazł słowo pojednania! Wprowadził on postępowy, rwący nurt w ogra niczone łożysko i w ten sposób zdobył sobie zasługę ustrzeżenia go przed niewczesnym podziałem, skupienia jego sił i skierowania ich ku jednolitemu
celowi. Celem tym jest interioryzacja człowieka"
Thode widzi w nauce
chrześcijańskiej błogosławione, ograniczające łożysko, a w nowoczesnej sztu ce pierwszy produkt tego procesu sublimacji. W następnych stuleciach po Franciszku, wraz z rozwojem przeciwieństwa między mieszczaństwem a masami,
interioryzacja społecznych Interesów staje się z wyrazu niedojrzałości "stanu trzeciego" wobec rządzących światem potęg zarazem w praktykę samego tego stanu wobec opanowanego przezń ludu. Stąd ruchy historyczne, o których jest tu mowa ukazują w rosnącej mierze przeobrażenie żądań indywiduów pod
adresem społeczeństwa w moralne i religijne żądania pod adresem samych nie zadowolonych indywiduów. Natarczywe pragnienie lepszego życia, zniesienia
różnic majątkowych i wprowadzenia rzeczywistej wspólnoty, które w owych stu leciach było reprezentowane przez religijnych trybunów ludowych i teolo gicznych utopistów, przywódca mieszczański usiłuje idealizować i uduchowić. Nie tyle powstanie, co duchowa odnowa, nie tyle walka przeciwko bogactwu
uprzywilejowanych, co przeciwko ogólnemu złu, nie tyle zewnętrzne, co wew nętrzne wyzwolenie są wpajane masom w przebiegu rewolucyjnego procesu. Re-
60 H. Grimm: Leben Michelangelos. Stuttgart 1922. T.l, s. 188-189. 61 H. Thode: Franz von Assisi und die Anfänge der Kunst der Renaissance in Italien. Berlin 1926, s. XXIV.
54
Max Horkheimer
belia była niemieckiemu reformatorowi nienawistna nawet wtedy, gdy zwracała
się przeciwko papieżowi, diabłu w ludzkiej postaci. Jak Savonarola nazwał powstanie ludu przeciwko Medyceszom "faryzejską sprawiedliwością /.../, która wynika z żądzy zemsty"62, i pragnął, by lud dostrzegł swe własne
grzechy, tak Luter powiedział o chłopach, "że chcieli oni karać grzechy zwierzchności, zupełnie tak, jakby sami byli całkiem czyści i nieskazitelni. Bóg musiał pokazać belkę w ich oku, żeby zapomnieli o źdźble w cudzym"6^, "/.../ zwykłego człowieka trzeba uspokoić i powiedzieć mu, żeby powstrzymał
się od żądz i słów, a więc skłonności do rebelii i nie przedsiębrał niczego bez rozkazu zwierzchności czy udziału władzy /.../. Powiadasz jednak: co powinniśmy czynić, skoro zwierzchność nie chce rozpocząć? Czy mamy jeszcze
dłużej czekać i zwiększać jej zuchwałość? Odpowiedź: Nie, nic z tego nie po winieneś czynić: powinieneś postąpić trojako. Pierwsze: powinieneś poznać
swój grzech, który surowa sprawiedliwość boża pokarała takim ostatnim z
chrześcijańskich rządem /.../. Drugie: powinieneś pokornie prosić przeciw władzy papieskiej /.../. Trzecie: żebyś pozwolił ustom swoim być ustami ducha Chrystusa, o którym św. Paweł tam na górze powiedział: Nasz Pan Je zus żabije go ustami swego ducha"6465 .
Nader postępowe znaczenie owego procesu przemiany energii nie jest tu
poddawane w wątpliwość. Zdyscyplinowanie wszystkich warstw ludności, któró
wynikło z konieczności włączenia mas w ąystem mieszczańskiego sposobu pro
dukcji, oddziałało zwrotnie na rozwój tej formy gospodarki: nie tylko nie-* słychane udoskonalenie techniki, uproszczenie procesu pracy, krótko - zwięk
szenie panowania człowieka nad przyrodą, ale i ludzkie przesłanki wyższej formy społeczeństwa są zupełnie nie do pomyślenia bez procesu spirytuali-
zacji czy interioryzacji. W pobudzającej do etyczności i religijności dzia łalności przywódców ta kulturowo-historyczna tendencja, tak samo jak inne strony ideologicznego procesu panujące nad życiem duchowym w tak zwanych normalnych czasach, ujawnia się tylko ze szczególną wyrazistością. Przez
Florencję Savonaroli, podobnie jak przez miasta i kraje ogarnięte protes tantyzmem przepływa fala religijnego i etycznego entuzjazmu. Podczas gdy w
późniejszych powstaniach idealistyczny heroizm przybiera, postać przede wszystkim narodowej gotowości ofiar, we wcześniejszych przeważa religijne podniecenie. "Duch religijny przenika oswobodzony lud - wyjaśnia Gregorovius opisując powstanie Rienzo - niczym lud brytyjski w czasach Cromwella"^,
W tych wiekach dokonuje się hipostazowanie wiary w wyższą wolność i spra wiedliwość, ideologiczne oderwanie od niewyraźnej wspólnoty interesów mas, z której owa wiara wyrosła. Dopiero w późnych fazach epoki mieszczańskiej
to idealistyczne wyobcowanie jest znoszone, a wiara powraca do świadomej so
lidarności ludzi walczących. Chełpliwy i pusty heroizm, który ciągle jeszcze
62 J. Schnitzer: Savonarola. T.l, s.204. 63 M.. Luther: Ausgewählte Werke. Wyd. H.H. Borcherdt, München 1923.T. VI, s. 165. 64 Ibidem, s. 7 i n. 65 Gregorovius: Geschichte... T.2, s. 321.
Egoizm i ruch wolnościowy
55
roi sobie, że jest spadkobiercą owego niegdyś postępowego idealizmu, stra cił wszelkie kulturowe funkcje i stoczył się do próżnej prozy, do nikczemne
go oszustwa. Przywództwo, którego wymaga kierowanie ludu ku określonym celom i in terioryzacja jego popędów, nie dających się w tym okresie zaspokoić, posłu
guje się specyficznym Instrumentem: mową na wiecu. Również polityk antycznej
polis był przede wszystkim mówcą i spełniał niekiedy funkcje bardzo podobne
do funkcji nowożytnego przywódcy. Mowa greckiej starożytności miała jednak miejsce na zgromadzeniu wolnych, nie była adresowana do niewolników, gdyż oni stanowili element, nad którym należało tylko zapanować. O ile także te
mowy miały właściwość wprawiania w fascynację, to przecież w znacznej mierze pozbawione były owej interioryzującej, spirytualizującej tendencji, owego
wezwania do zwrócenia się ku wnętrzu, które należy do istoty retoryki nowo żytnej. Zapewne» racjonalność starożytnych jest sztywna i skrępowana. Logi
ka ich odpowiada niewzruszonej, pewnej siebie warstwie wyższej, która zmie rza do wywołania określonego mniemania o stanie rzeczy, nie zaś do ludzkiej
przemiany słuchaczy. Pojawiająca się wraz z Sokratesem zmiana funkcji mowy zapowiada już zmierzch polis. Klasa niższa w starożytności, a w dużym stop
niu także w średniowieczu, jest trzymana w ryzach przez fizyczny przymus i
rozkaz, przez odstraszające przykłady okrutnych kar ziemskich, z dodatkiem jeszcze gróźb piekielnych. Mowa ludowa czasów nowożytnych, będąca po częś
ci racjonalną argumentacją, po części irracjonalnym środkiem panowania, należy, aczkolwiek ma długą prehistorię, do istoty przywództwa mieszczańs
kiego . Centralne miejsce, jakie w życiu religijnym zajmuje kazanie, zawdzięcza ono wspomnianej funkcji słowa w społeczeństwie nowożytnym. Już w ruchach ka-
cerskich XIV wieku w Kolonii i w południowej Francji kazanie zwraca się wprawdzie do całego ludu, zasadniczo jest jednak popierane przez stany po
siadające. Wbrew licznym interpretacjom, które wywodziły owych wczesnych kaz
nodziejów przeważnie z najniższych warstw społecznych, okazuje się, że "ra czej szlachcice, zamożni mieszczanie, księża i mnisi występowali wśród wę drujących kacerskich kaznodziejów i że, przynajmniej dla współczesnych, ten
właśnie czynny udział kleryków, dostojnych i bogatych ludzi w ruchu here tyckim był godny uwagi"6667 . Także w najstarszym franciszkańskim związku kaz 68 nodziejskim są reprezentowane, "wedle naszej wiedzy, dokładnie te same warst
wy społeczne, które znajdujemy wszędzie jako nosicielki religijnego ruchu biedoty: zamożni mieszczanie, szlachcice i duchowni"6?. Mieszczaństwo, które zainicjowało nowy porządek, przyczyniło się także, na gruncie swych szczegól nych interesów, do rozwoju kazania. Wbrew teoriom, które łączy się dziś,
choć ze względną tylko słusznością, głównie z nazwiskiem Maxa Webera, reli gijny duch czasów nowożytnych, który swój pierwszy wyraz znalazł w przywód
cach ludowych wygłaszających kazania, nie był żadną pierwotną i samodzielną
istnością. Humanizm i reformacja są związane z awansem stanu mieszczańskiego,
"który wraz ze swym nowym widzeniem natury i religii tworzy też nowe formy życia społecznego oraz kultu kościelnego" 68 . Uwidacznia się to wyraźnie w
66 H. Grundmann: Religiöse Bewegungen im Mittelalter. Berlin 1935, s. 35-36; por. s. 37 67 Ibidem, s. 164-165 68 H. Thode: Franz von Assisi..., s. XIX.
56
Max Horkheimer
stosunku między nauczającymi zakonami żebraczymi a miastami. "Idą one /.../ ręka w rękę: miasta stały się ojczyzną głoszących kazania mnichów, a ludowa
religia tych ostatnich stała się religią miast. Każda strona bierze i każda 69 . Sami mnisi pochodzą jednak na ogół z podźwigniętych warstw spo
dostaje"
łecznych, które zaczęły popadać w konflikt z hierarchią. Ożywające w kazaniu myśli religijne nie były w sobie niczym nowym. Nie można przypisywać im sa mym zasadniczej roli w powstaniu świata mieszczańskiego; natomiast ich boga ty w następstwa rozwój, za pośrednictwem kazania i wraz z nim, należy pojmo wać tylko w związku z gospodarczo uwarunkowanym rozkwitem mieszczaństwa^.
Interrioryzacja potrzeb i
popędów mas stanowi w tym dialektycznym procesie
ważne zapośredniczenie. Sam kościół katolicki w początkach XIII wieku nie mógł zamykać oczu na potrzeby czasów; na "czwartym soborze laterańskim wyraź
nie uznał konieczność rozwinięcia kazania.
69 Ibidem, s. 25. 70 Pokusa złożenia idealistycznego wyznania w związku z Reformacją, nasili ła się w Niemczech od przełomu wieków; Dilthey reprezentował jeszcze narodowe,, a zarazem socjologiczne ujęcie. Stwierdza on w odniesieniu do Ritschla, że ten nie dostrzegł, iż przedstawione przez niego samego "nowe religijne wartościowanie życia wynikło z postępu niemieckiego spo łeczeństwa /.../. Germańska aktywność, wzmożona przez sytuację społecz ną, uwidacznia się w całej tej epoce, tak jak u Lutra, jako wola doko-■ nania czegoś realnego, tworzenia rzeczywistości, zadośćuczynienia spra-> wom tego świata". /W. Dilthey: Weltanschauung und Analyse des Menschen seit Renaissance und Reformation. Gesammelte Schriften. T.2. Leipzig 1914, s. 216/. Troeltsch wyraża się jak zwykle w sposób niezdecydowany i pełny sprzeczności. Teolog zastrzega się przeciw podejrzeniu o materialistyczne ujęcie Reformacji zapewniając, że "religijna idea Lutra odznacza się wielką osobistą oryginalnością i przede wszystkim, że wy wodzi się ona bezpośrednio z ruchu wewnętrznego samej myśli religijnej. Nie powstała jako refleks społecznych czy wręcz gospodarczych przeobra żeń, lecz ma swą Istotnie samodzielną podstawę w inicjatywie myśli reli gijnej, z której wynikają dopiero społeczne, gospodarcze i polityczne konsekwencje. /.../ Jednak także tu pewne wpływy owych czynników zaz naczają się co najwyżej pośrednio /.../. Właśnie dlatego nie można zwląy zać reformatorskiego świata idei z żadną określoną klasą społeczną. /.../ Jeśli mimo to'chce się przyznać ,mu w całości charakter mieszczańs ki, a w pewnym sensie jest to możliwe, gdy widzi się go w kontraście z senioralnym kościołem wczesnośredniwiecznym oraz sektami zarażonymi ideami demokratycznymi i proletariackimi, to ma to swe uzasadnienie tylko w owym pośrednim związku. Ale związek ten polega znów na psy chologicznie -zrozumiałym fakcie, że wszelka indywidualizacja życia ducho wego idzie w parze z rozwojem miast"; itdi /E. Troeltsch: Die Sozial lehren der christlichen Kirchen und Gruppen. Gesammelte Schriften. Tü binger 1923. T.l, s. 432-433/. Jak gdyby "co najwyżej pośredni" zwią zek nie był także jakimś związkiem. Inni wypowiedzieli się bardziej jednoznacznie. Np. H. Delbrück z niewzruszoną, wiarą, która może obejść się bez argumentów rzeczowych, głosi, że "nie sposób przyznać momentowi gospodarczemu jakiegoś miejsca wśród przyczyn Reformacji". /Weltgeschich te. Berlin 1931. Cz. 3, s. 253/. Zamieszanie wydaje się wypływać z po trzeby odcięcia się od fałszywie pojętego materializmu historycznego, jaki mniej więcej reprezentuje Kautsky. Lecz właśnie ten kulturowy i światopoglądowy materializm z uwagi na swe niedialektyczne ujęcie sto sunku między historycznymi faktami 1 ogólnymi zasadami wykazuje po :rewieństwo z metafizycznymi przesądami owych historyków, pokrewieństwo, które wprawdzie przez treściową przeciwstawność zasad jest maskowane, ale w żadnym razie nie znoszone.
Egoizm 1 ruch wolnościowy Savonarola był prekursorem reformatorów. Już w jego epoce kościół
stanowił miejsce wiecu, podobnie jak za czasów Coli Kapitol. Współcześni
nie mogli wyjść z podziwu nad jego niezwykłym krasomówstwem. "Często musiał on opuszczać ambonę przed czasem, gdyż lud wybuchał płaczem i głośnym łkaniem i w najgłębszej skrusze błagał Boga o miłosierdzie; często pisarz nie mógł ze wzruszenia śledzić jego słów"71. Wedle pouczeń dominikanina
w kaznodziei ma płonąć nadziemski ogień. Musi on być- gotów ponieść nawet męczeńską śmierć. "Jeśli mimo kazania wszystko zostaje po staremu .i wystę
pek bujnie pleni się dalej, to jest to nieomylnym znakiem, że kazanie, 72 niczym malowany ogień, nie rozpala" . Ludzie powinni opamiętać się, powin
ni stać się moralniejsi, skromniejsi, pokorniejsi. Powinni nauczyć się bogobojności, a kaznodzieja jest - to odnosi się już do Savonaroli7^ - tłu maczem słowa bożego, tubą Boga, jego sługą, jego prorokiem. Obywatelskie
cnoty, poszanowanie prawa, zgodność, miłość pracy, posłuszeństwo wobec zwierzchności, gotowość ofiar dla narodu itd. były na równi z bojaźnią bo
żą, wpajane ludowi z ambony. Język kazania jest demokratyczny, zwraca się do wszystkich. Sens jego polega jednak na pryncypialnym wyłączeniu jednostek i całych grup jako złych i zatwardziałych. W żądaniu wobec mas, by zrezyg
nowały one z właściwego zaspokojenia swych popędów i skierowały je do wewnątrz, zawiera się równocześnie, jako pociecha, jako rekompensata, wciąż
odnawiane przekonanie, że ci, którzy nie zdobędą się na wyrzeczenie, nie
zniosą trudu, są niegodziwi i nie ujdą straszliwej kary. Choćby przywódca duchowny czy świecki nadzwyczaj surowo i okrutnie traktował swych stronni
ków, jego brutalność nic nie szkodzi, zwiększa nawet jego poważanie, jeśli tłum może przynajmniej oddawać się Iluzji, że w przeciwieństwie do innych,
obcych i wrogów jest przezeń kochany. Pogarda człowieka u reformatorów daje
się całkiem jednoznacznie rozpoznać także w ich stosunku do własnych zwo lenników. Kalwinistyczny przywódca niższej rangi, Chauvet, woła na zakończe74 nie jakiegoś kazania: "Niechaj dotknie was zaraza, wojna i głód" . Inny przemawia do swych słuchaczy jak do diabła7^. Sam Luter orzekł: "mieszcza
nie i chłopi, mężczyzna i kobieta, dziecko i czeladź, książęta, urzędnicy i poddany - wszyscy są potajemnie w mocy diabła"7^. Pogarda wobec mas właś ciwa wielu przywódcom mieszczańskim nie czyni ich popularności najmniejszego uszczerbku, jak długo na zewnątrz stoją inni, ostatecznie zgubieni. O Ewan
gelii Luter mówi: "Jak przyjazne i słodkie jest to kazanie dla chrześcijan,
którzy są jej uczniami, tak przykre i nieznośne jest ono dla Żydów i ich wielkich świętych"77. Musi istnieć coś w rodzaju Żydów, Turków i papistów, którzy pozostają na zewnątrz wspólnoty. Podczas, gdy w spokojnych czasach obok wieców także szkoły i inne
instytucje kształcenia oddziaływują w kierunku interioryzacji na następują ce po sobie pokolenia w sposób skuteczny i stały, w okresie powstania wiec
uzyskuje wyłączne znaczenie. Jest on charakterystyczną formą przenikniętego elementami irracjonalnymi sterowania niebezpiecznymi warstwami społecznymi.
W tych sytuacjach chodzi o mechaniczną jakby manipulację duszą ludu. Ujawnia 71 72 73 74 75 76 77
J. Schnitzer: Savona rola. T.2, s. 685. Ibidem, s. 682. Ibidem. F.W. Kampschulte: Johann Calvin. Leipzig 1899. T.2, s. 33-34, Ibidem, s. 34 F.v.Bezold: Geschichte der deutschen Reformation. Berlin 1890, s. 570. Luthers Werke. Wyd. Buchwald i in. Seria 3.T.2, Berlin 1905, s. 282.
57
58
Max Horkheimer
się to również w wartości, jaką przypisuje się zewnętrznej oprawie, śpiewom przedjmową i po niej, uroczystemu wystąpieniu mówcy. Sama mowa nie apeluje
w istocie wcale do racjonalnych sił świadomości, lecz posługuje się świado mością wyłącznie dla wywołania określonych reakcji. Gdzie zaś przeciwnie, przywódcę determinują rzeczywiste interesy mas, występuje odwrotny stosunek.
Celem mówcy jest wówczas to, by masy świadomie rozpoznały sytuację; działanie
wynika stąd jako racjonalne następstwo. Chodzi tu o poznanie, jako że inne interesy niż adresatów mowy nie odgrywają żadnej roli, a osoba przywódcy może zejść na dalszy plan, ponieważ ona sama nie ma działać jako bezpoś
redni czynnik wywierania wpływu. I tak jak przywódca, swój charakter zmienia ją także masy. Jeśli dla celu irracjonalnego oddziaływania jest przydatny wiec, to wspólnej pracy nad teorią, analizą danej sytuacji historycznej
i nawiązującym do tego rozważaniom o polityce, jaką należałoby obrać, odpo wiadają nieliczne grupy jednostek mających wspólne interesy. Stąd ruchy
dążące do wykroczenia poza porządek mieszczański nie mogą posługiwać się wiecem z tą samą wyłącznością i z tym samym powodzeniem. W dynamice histo rycznej masy.nie są po prostu identyczne ze sobą, nawet gdyby częściowo składały się z tych samych indywiduów. Jak dalece w powstaniach mieszczańs
kich wiece musiały być pojmowane jako psycho-fizyczne oddziaływanie, jako terapia, jako zbawienna kuracja, wynika już z ich częstości 1 obligatoryj
nego charakteru. Uczestnictwo w nich jest obowiązkiem, ludzie są na nie po syłani rozkazem, ba, niekiedy tam zatrzymywani. W rozporządzeniach kościel
nych, które były wydawane w ciągu dziesięcioleci po Reformacji wyraźnie
odzwierciedlił się ów charakter przymusu. W saksońskich Artykułach General nych z 1557 roku jest powiedziane: "zatem także ci, którzy w święta oraz w
niedzielne przed- i popołudnia /szczególnie jednak na wsi/ zaniedbują kaza
nie i nie usprawiedliwiają się przedtem u pastorów 1 sędziów owej miejscowoś ci z powodu planowanych koniecznych zajęć, powinni być karani znaczną grzyw ną albo, jeśli nie posiadają żadnego majątku, pręgierzem przy kościele lub 78 . Gdy za czasów Kalwina genewskie przedmieście Geravis wydało
więzieniem"
się kiedyś nie całkiem godne zaufania, doszło do tego, że w kościele "pod czas nabożeństwa jeden syndyk i dwóch oficerów trzymało straż, aby żaden z wiernych nie opuścił domu bożego przed wyznaczonym czasem" 79 ,. Gdzie rze czywiście chodzi o przekonanie, zgromadzenia wykazują zupełnie inną struk
turę. Przebieg ich charakteryzują dyskusja i posuwanie myśli naprzód; anali za sytuacji i praktycznych haseł pozostaje w ciągłym związku z rozwijający mi się świadomymi interesami uczestników. W przypadku wieców treść mowy może
się zmieniać, gdyż ona sama pełni tylko mechaniczną funkcję w narzucaniu określonego zachowania. Tak religijni, jak polityczni mówcy wiecowi dobierają
słowa raczej z uwagi na efekt, który w danym razie pragną osiągnąć, niż stosownie do przedmiotu. Zwykle podczas samej mowy nie dochodzi do roz1 inięcia problemu, do racjonalnego, nie tylko instynktownego wzajemnego oddzi;-
ływania między mówcą 1 uczestnikami. Nawiązujące do niej dyskusje mają ten
78 Die evangelische Kirchenordnung des 16. Jahrhunderts. Wyd. A.L. Richter. Leipzig 1871. T.2, s. 181; por. także: "Prawo krajowe Księstwa Prus z 1525 r." /Ibidem. T.l, s. 34/, "Esslingeńskie prawo kościelne z 1534 r./ /Ibidem. T.l, s. 247/ i wiele innych przepisów. 79 F.W. Kampschulte: Johann Calvin. T.2, s. 34.
-Egoizm i ruch wolnościowy sam charakter: brak im elementu dialektycznego. Wiece odgrywają pewną rolę
także w innych ruchach niż mieszczańskie. Przy całym niedorozwoju i chaotyczności ich ruchów, przywódcy rzymskich powstań niewolników a także bun
tujących się chłopów w początkach czasów nowożytnych zwoływali swych ludzi, na burzliwych zgromadzeniach naradzali się z nimi i zagrzewali ich do czy nu. Nowożytni przywódcy proletariaccy nie tylko przygotowywali pojedyncze akcje w niewielkich grupach, lecz również wobec mas przedstawiali swe punk
ty widzenia i rzucali hasła. Jeśliby nawet takie zgromadzenia miały w sobie coś z zarysowanych właśnie tendencji, jako że z drugiej strony wiece miesz czańskiego typu, zwłaszcza w czasach zaostrzonej walki między stanem trzecim
a potęgami feudalnymi, wykazywały niekiedy rewolucyjne właściwości, to jed
nak to, co Irracjonalne, uroczyste, autorytarne, pozostaje dominującą cechą mieszczańskiej mowy przywódczej.
Jakkolwiek różna była pozycja społeczna Lutra i Kalwina odpowiednio do okoliczności w Niemczech i Genewie, jakkolwiek dałoby się zauważyć przeciw-
stawność obu reformatorów z uwagi na pochodzenie i drogę kształcenia to - w
efekcie ich funkcji przywódcy mas ery mieszczańskiej - ich sposoby postępo
wania, a nawet charaktery wykazują zdumiewająco wiele cech wspólnych. W pierwszych dziesięcioleciach XVI wieku "do grup uprzywilejowanych w spo
łecznym rozwoju należą: mieszczański patrycjat i władający jakimiś teryto riami książęta, warstwy arystokratyczne, nowe samodzielne władze miasta i
wsi; uciskani są poddani, masy, miejski proletariat, chłopi, a wraz z nimi związana z losem chłopskim drobna szlachta wiejska, w swych przekonaniach, jak i swym stanowisku wobec nowo powstałej magnaterii książęcej odznaczają ca się demokratyzmem"®0. Posiadające kręgi mieszczańskie w Niemczech, któ
re były w owym czasie nosicielami rozwoju, w całej swej polityce były zdane
na lokalnych książąt. Fakt, że Luter podporządkował się im w pełni, wynika z charakteru całej jego działalności. On sam, "jakiekolwiek miałby racje dla
nazwania siebie także chłopskim synem jest przecież zarazem dzieckiem miej
skiego, górniczego pochodzenia,wychowanym przez miejski zakon żebrzący. /.../ Z pewnością nazywał on uprawę roli powołaniem bożym i uważał za jedyny ka
wałek chleba pochodzący prosto z nieba: "mieli go również drodzy patriarcho wie". A mimo to pisał budzące grozę rozprawy przeciw chłopom i ganił podś-
wignięcie się szlachty. Z pewnością nie robił on żadnej tajemnicy ze swej odrazy do niemoralnych stron patrycjuszowskiego prowadzenia handlu i w pew
nym stopniu popierał kanoniczny zakaz pobierania procentu: to jednak nie przeszkodziło mu aprobować ze zrozumieniem gromadzenie kapitału handlowego; nie dopuszczał jedynie myśli o czysto osobistym kredycie. Z pewnością też
nazywał książąt mordercami i siepaczami Boga"; lecz ze względu na ogólną
sytuację musiał dojść do "przyznania zwierzchności wyższej pozycji, niż 81 kiedykolwiek miała w świecie chrześcijańskim" Początkowo znikają z pola widzenia przywódcy ludowego różnice pomiędzy celami ogółu i grup zamożnych. Dopiero w postępie ruchu wychodzą na jàw
80 K. Lamprecht: Deutsche Geschichte. Berlin 1922. T.5. Cz.2., s. 372. 81 Ibidem, s. 373-374.
59
60
Max Horkheimer
ciemne strony dla warstw niższych i tak zaczyna się napięcie między nimi
a przywódcą. Dotyczy to Kalwina za czasów jego drugiego panowania w Gene wie, a także wielkich polityków Rewolucji Francuskiej. Engels przejrzyście ukazał tę okoliczność w swej rozprawie o niemieckiej wojnie chłopskiej: "Luter przeszedł w latach 1517-1525 zupełnie taką samą ewolucję, jaką przesz
li współcześni konstytucjonaliści niemieccy w latach 1846-1849 i jaką prze
chodzi każda partia mieszczańska, która znalazłszy się w pewnej chwili na czele ruchu zostaje prześcignięta w toku tego ruchu przez stojącą za nią partię plebejską lub proletariacką. Kiedy w roku 1517 Luter wystąpił po
raz pierwszy przeciw dogmatom i ustrojowi kościoła katolickiego, opozycja jego wcale jeszcze nie posiadała ściśle określonego charakteru. Nie wycho dząc poza żądania dawniejszego kacerstwa mieszczańskiego, nie usuwała ona
1 nie mogła usunąć ze swych szeregów żadnego bardziej radykalnego odłamu. W pierwszej chwili wszystkie elementy opozycyjne musiały iść razem, musiano rozwinąć najbardziej zdecydowaną energię rewolucyjną i przeciwstawić prawo-
wierności katolickiej cały dotychczasowy ruch kacerski /.../. Ale ten pierw szy rewolucyjny zapał nie trwał-długo. /.../ Partie wyodrębniły się i znalaz
ły swych przedstawicieli. Luter musiał wybierać między nimi. /.../ Zrezyg nował z ludowych żywiołów ruchu i przyłączył się do mieszczan, szlachty i iksiążąt" 4 •
Trudno wskazać wybitnego ludowego przywódcę mieszczaństwa, w którego moralnym i religijnym patosie wyrażają się tak dokładnie jak we wspaniałym języku Lutra niuanse sprzymierzonych z nim w danym momencie interesów.
Gdy Ewangelia i realne interesy mieszczańskie popadają w konflikt ze sobą, nie może Istnieć dla Lutra żadna wątpliwość, jakie miejsce na ziemi przyz nać Ewangelii. "Potrzebna jest na świecie surowa, twarda, świecka władza, która powstrzymywałaby złych przed zabieraniem i rabowaniem i zmuszałaby
ich do oddawania tego, co pożyczają, chociaż chrześcijanin nie powinien żądać ani oczekiwać zwrotu; ażeby świat nie stał się chaosem, żeby nie zgi
nął pokój, a handel i wspólnota ludzi nie zostały unicestwione, tak jak wszystko to zdarzyłoby się, gdyby świat miał być rządzony zgodnie z Ewangelią,
a źli nie byliby nakłaniani przez prawa ani zmuszani przemocą do czynienia i doznawania tego., co jest słuszne. Dlatego trzeba utrzymywać ulice w czys tości, zaprowadzać pokój w miastach, na wsiach stosować prawo, a nieposłusz
nych kazać siec mieczem dziarsko i odważnie, jak naucza św. Paweł /Rzym.
13,4/ /.../ Nikt nie może spodziewać się, że świat będzie rządzony bez krwi,
miecz doczesnej sprawiedliwości powinien i musi być czerwony i ociekający 83 krwią" . Choć bardzo sroży się przeciwko zbuntowanym chłopom i życzy sobie, żeby ich "ubijać, grzmocić i dusić" q, choć mocno piętnuje miłosierdzie wobec nich jako grzech i ma tylko jedną radę: "trzeba takim gębom odpowiedzieć pięścią, aż posoka popłynie z nosa", choć głośno woła o kata
, to
82 F. Engels: Wojna chłopska w Niemczech. MED. T.7, s. 408-409. 83 M. Luther: Von Kaufhandlung und Wucher. Ausgewählte Werke. T.6,s. 123-124. 84 Idem: Przeciwko morderczym i zbójeckim bandom chłopskim, /w:/ A.- Ściegien ny: Luter. Warszawa 1967, s. 173. 85 Idem: Ein Sendbrief von dem harten Döchlein wider die Bauern. Ausgewählte Werke. T.4, s. 310.
Egoizm i ruch wolnościowy
61
jednak szczerze stara się o to, by wśród tych chłopów, których reszta powinna i musi być bez różnicy wyrżnięta w pień, "znaleźć nielicznych, którzy nie
chętnie poszli razem, zwłaszcza tych, co byli zamożnymi ludźmi". W stosunku
do tych "musi działać sprawiedliwość /.../ prawo /.../. Albowiem rozruchy dotyczyły bogatych, tak samo jak udzielnych władców, a sprawiedliwość każę 86 przypuszczać, że żadnemu z bogaczy nie były miłe" . Jeśli nawet Luter, ze względu na część szlachty sprzymierzonej z nim, bierże niekiedy szlachtę w obronę wobec skarg ograbianych przez nią kupców®^, to jednak znajduje jednoznaczny ton przeciw tym szlachcicom, którzy "dźgając i dusząc" chło
pów nie chcieli, z czysto egoistycznych motywów, oszczędzić wciągniętych do ruchu bogaczy. Czytamy u niego bardzo mocne słowa zwrócone przeciw "szlach
cicom": "jest także szlacheckie gówno i być może szczyci się ono tym, że pochodzi ze szlacheckiego ciała, chociaż cuchnie i nie przydaje się do ni czego. Widać tacy też mogą wywodzić się ze szlacheckiego rodu. My Niemcy
jesteśmy Niemcami i Niemcami zostaniemy^ to znaczy świniami i nierozumnymi
bestiami" 88 . Stosunek Lutra do stronnictw jego czasów ujawnia się wystar czająco wyraźnie. Jeśli także Kalwin w republikańskiej Genewie przypomina królowi Francji, obrońcy znienawidzonego kościoła, o mścicielach, "którzy przez prawowite
powołanie boże są przeznaczeni do wielkich czynów i podniesienia broni 89 , to nie powinniśmy wierzyć, że zemsta ta jest zlecona
przeciwko królowi"
nam jako ludziom prywatnym: "nam nie nakazano niczego ponad posłuszeństwo 90 i cierpienie" . Natomiast przedstawicielstwa ludu, tzn. reprezentanci
wyższych i zamożnych warstw, są w pełni upoważnione "do ograniczania kró lewskiej samowoli, jak u Rzymian trybuni ludowi czy w naszych monarchiach 91 sfany" . Arystokratyczną i oligarchiczną formę rządzenia uważał za naj
lepszą; podobnie jak Luter powtarzał niestrudzenie, że "mieszczańska zwierz chność spełnia w obliczu Boga nie tylko swe prawowite, lecz na wskroś świę92 te powołanie, któremu w życiu doczesnym przypada największa godność"
Znane jest jego przywiązanie do dostojnych i majętnych rodzin. "Dlatego musiał on już wcześnie doświadczyć wrogości i ostrych nagan ze strony swych
przeciwników; zarzucano mu schlebianie możnym i gorsze jeszcze rzeczy. Tyl ko, że takie ataki robiły na nim niewielkie wrażenie i najmniej nadawały się do tego, by wstrząsnąć nim w jego zasadach. A w ślady mistrza pełzli jego przyjaciele, uczniowie i pomocnicy" 9 3 . Oligarchiczny ustrój Berna, któ
re pozostawało zresztą w nader zmiennym stosunku do Genewy, pochwalał on, jak niegdyś Savonarola ustrój Wenecji, i, podobnie jak ten, usiłował uczynić dominującym klerykalny wpływ, tzn. swój i swoich przyjaciół, przy zachowa-
86 Idem: Ob Kriegsleute auch in seligem Stande sein können. Ausgewählte Werke. T.6, s. 157-158. 87 Idem: Von Kaufhandlung... Ausgewählte Werke. T.6, s. 134. 88 Idem: Ob Kriegsleute... Ausgewählte Werke. T.6, s. 158. 89 J. Calvin Institutio Religionis Christiane. Neukirchen 1928, s. 596. $C Ibidem. 91 Ibidem. 92 Ibidem, s. 587. 93 F.W. Kampschulte: Johann Calvin. T.l, s. 421-422.
62
Max Horkheimer
niu form arystokratycznych. Wszyscy ci przywódcy dążyli do zakotwiczenia swych klik w życiu państwowym i społecznym, najlepiej na całą wieczność.
Wielkie duchowe osiągnięcie reformatorów polega na ukształtowaniu idei, że zbawienie człowieka nie zależy od sakramentalnych zabiegów kasty księży, lecz od postępowania duszy jednostek; myśl ta jest u Kalwina jesz
cze wzmocniona przez naukę o predestynacj.1 łaski, zgodnie z którą wieczne
przeznaczenie każdego całkowicie wymyka się praktykom kościoła. W Ideologii
reformatorzy przyznali więc indywiduum samodzielność, do której powoływała je przemiana rzeczywistości; oczywiście abstrakcyjną i w znacznej mierze
rzekomą tylko samodzielność, okrojoną, tak w praktyce przez gospodarkę, bę dącą wprawdzie przedmiotem ludzkich starań, lecz nie opanowaną, jak w teorii
przez akty łaski nieprzeniknionego Boga, zaprojektowanego przez ludzi, a
przecież traktowanego jako autonomiczny. Utorowany przez reformatorów pos
tęp kulturowy mas był bezpośrednio związany z poddaniem indywiduów o wiele intensywniejszemu wpływowi, niż zwykł wywierać na nie stary kler. W obli
czu nowych zadań gospodarczych mieszczaństwo musiało wychować swych człon ków tak, by przystosować ich da zupełnie innego poziomu samodyscypliny, odpowiedzialności, gorliwości w pracy, niż w dawnych czasach ekonomii względ
nie niedynamlcznej, przebiegającej według stałych reguł. Z pewności^ wybit
ni jego przedstawiciele, jak stary Jakub Fugger, także bez Reformacji ucie leśniali nowoczesne nastwienie do życia. "To wygląda całkiem inaczej - od
parł on swemu przyjacielowi, który doradzał mu przejście w stan spoczyn94 . Charakterologiczne przesłanki ku - on chce zyskiwać, jak długo może" wymaganej przez nową gospodarkę postawy, która związana jest z działalnoś
cią, a nie z jej treścią, musiały być wnoszone w sposób powszechny i ciąg
ły do następujących po sobie generacji różnych warstw mieszczaństwa, a z pewnymi niuansami także do klas panujących. Z tego względu potrzebni byli
nie tylko poszczególni reformatorzy, ci byli już pierwszymi przedstawiciela mi nowej biurokracji. Napotykamy tutaj inną wspólną cechę tych historycznych procesów. Nie dotyczą one bezpośrednio, jak rewolucje społeczne, gospodarczej bazy, lecz zmierzają do tego, by pozycję, którą mieszczaństwo zdobyło już sobie w gos
podarce, rozbudowywać przez zgodne z duchem czasu zmiany w sferze militarnej,
politycznej, prawnej, religijnej i artystycznej, i dalej umacniać. Najbar
dziej zacięte walki toczą się o odnowienie korpusu funkcjonariuszy tych sfer,
o zastąpienie starej warstwy biurokratów i intelektualistów, dawniejszej "elity" przez inną, lepiej odpowiadającą nowym zadaniom i o stworzenie od
powiedniejszych instytucji. Podczas gdy ekonomiczna działalność przynosząca zysk, gromadzenie bogactw przez mieszczańskie podmioty gospodarcze jest już uskuteczniana przed i po wyniesieniu do władzy i potrzebuje tylko uwolnienia od stojących na przeszkodzie porządków starego reżymu, kulturalna nadbudo wa powinna zostać zreorganizowana. Trzeba tu nowych sił, które sprostają
jakościowo nowym wymaganiom. Wraz ze spowodowanym przez koncentrację i
centralizację kapitałów umocnieniem się nielicznej warstwy monopolistów, 94 P. Joachimsen: Das Zeitalter der Reformation, /w:/ Propyläen - Weltge schichte. Berlin 1930. T.5, s. 31.
Egoizm i ruch wolnościowy
63
kulturalna działalność określa się coraz wyłączniej jako opanowywanie mas. Chociaż kultura zwraca się również do panujących i jest przez nich szczegól nie wysoko ceniona, mają oni czasami niezawodne wyczucie tego, że w swej
własnej strukturze pełni ona przede wszystkim tę funkcję, i dlatego do ide
alnego typu nowoczesnego mieszczanina należy - na przekór wielkim artystycz
nym i filozoficznym wytworom jego własnej historii - głęboka pogarda i obo jętność wobec ducha, które ujawniają się, rzecz jasna, bardziej w jego dzia łaniach niż w jego poglądach, bardziej w jego instynktach niż w je.go świado mości, gdzie zwykła dominować odwrotna hierarchia. Z religii, Idealnych
wartości, poświęcenia dla narodu czyni on najwyższe dobra ludzkości, ubóst wia sukcesy sław sztuki i nauki, lecz bez merytorycznego odniesienia do ich
dzieła i z braku intelektualnych potrzeb pozostaje w swojej istocie ateistą, wulgarnym materialistą niezdolnym do jakiegokolwiek rzeczywistego rozkoszo
wania się. Tymczasem Pareto zatarł różnicę między dominującymi grupami gos podarczymi a ich funkcjonariuszami w sferze kultury stawiając na jej miejscu
drugorzędne podziały, takie jak między politycznymi i niepolitycznymi funkcjo95 nariuszami , przez co unicestwił wartość pojęcia elit i ich walk dla rozu
mienia całej epoki, pojęcia ujętego zresztą niehistorycznie, które w prze ciwnym razie określałoby wcale zdatnie owych kulturalnych charge d'affaires mieszczaństwa i ich swary. Podczas, gdy samo mieszczaństwo popada w coraz większą otępiałość wo bec duchowej egzystencji, potrzebuje ono jednak w swej sytuacji społecznej
nieustannego fermentu kulturalnego, zarówno z uwagi na klerykalną i feudal
ną reakcję, jak i dla włączenia całego ludu w swój system. Stanowcze wezwa nie do wewnętrznej odnowy, w które w określonych czasach przekształcane są
materialne żądania mas, daje się dlatego poprawnie przełożyć na realia wal ki pomiędzy starą grupą biurokracji a nową, dążącą do zajęcia jej miejsca,
lub kilkoma takimi grupami wzajemnie konkurencyjnymi. W przypadku książąt i mieszczaństwa za popieraniem Reformacji przemawia - obok zgodnego z duchem
czasu dbania o sprawy kultury- zrozumienie tego, że protestancka organiza cja kościelna nie tylko utrudni odpływ pieniędzy do Rzymu, ale i zapewni oszczędniejszy obrządek. Kler katolicki wcześnie rozpoznał niebezpieczeństwo
propagandy ubóstwa uprawianej przez kacerskich kaznodziejów i pierwszy jej wielki głosiciel Arnold z Brescji, prekursor Coli i reformatorów, padł ofia
rą porozumienia papieża 1 cesarza, już pod koniec XII wieku. Ponieważ dzia łalność nowych godnych zaufania i oszczędnych biurokratów zależy w nieporów
nanie większym stopniu niż w systemie feudalnym od "osobowości", to widzimy, że w takich czasach przełomu, przywódcy i kliki przywódcze, które chcą w
przyszłości panować, walczą zaciekle nie tylko przeciw starym potęgom, lecz
i przeciw sobie nawzajem oraz między sobą. Pod rozwijającym się panowaniem
zasady wydajności, która odnosi się także do najwyższych urzędników i funkcjo nariuszy, dążą oni do tego, by wszelkimi środkami potwierdzić siebie i swo
je zasady.
95 V. Pareto: Traité de Sociologie générale. Lausanne-Paris 1919. T.2, § 2034, s. 1298. Por. H. Marcuse /w:/ Studien über Autorität..., s. 223 i n.
64
Max Horkheimer
Stojących na uboczu musiały odpoychać te waśnie, osobiste wrogości,
rozpasane żądze panowania i zemsty, które charakteryzują przywódcze warst
wy mieszczaństwa doby Renesansu, Reformacji, Rewolucji Francuskiej i póź niejszych powstań mieszczańskich. Giordano Bruno wyraził zapewne uczucia
wielkiej części ludzi wykształconych XVI wieku wobec Reformacji, Trzeba raz przekonać się - pisze - "cóż to za nędzny pokój i zgodę głoszą biednym
ludziom ci reformatorzy, którzy wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie zmierzają do niczego innego i nie starają się o nic więcej jak tylko o to, by cały świat przyłączył się do ich obłudnej i zarozumiałej głupoty i zade
klarował swą zgodę z ich złośliwie skalanym sumieniem, gdy tymczasem oni
sami nie są jednomyślni co do jakiejkolwiek ustawy, co do jakiegokolwiek punktu sprawiedliwości, co do jakiegokolwiek twierdzenia; na całym pozosta
łym świecie, we wszystkich wcześniejszych epokach nie ujawniła się taka niez goda i waśń jak u nich; przecież wśród tysiąca tych pedantów ledwo znajdzie
się jeden, który nie wymyśliłby już swego własnego katechizmu, a jeśli nie
obwieścił go jeszcze, przecież miałby ochotę go obwieścić, żaden, który potrafiłby zdobyć się na aprobatę jakiegokolwiek innego zarządzenia niż
jego własne, żaden, który we wszystkim innym umiałby znaleźć coś innego, niż tylko to, co jak mniema, wolno mu potępiać, odrzucać, poddawać w wątpli wość. Ba, wielu z nich jest nawet w niezgodzie z sobą samym, jako że prze
kreślają i odwołują dzisiaj to, co wczoraj pisali i twierdzili. Niechaj przypatrzą się, jakie następstwa mają ich nauki, do jakiego sposobu praktycz
nego życia prowadzą, ze względu na dzieło sprawiedliwości i współczucia, zachowania i pomnażania ogólnego pożytku; czy przy swej nauce i pod swym
przewodem zakładali uniwersytety, świątynie, szpitale, szkoły i akademie sztuki; albo czy tam, gdzie się zagnieżdżali były one utrzymywane przez nich w dotychczasowym stanie, czy też raczej skutkiem ich niedbalstwa ulega ły niszczeniu i zagładzie"^.
Niechęć włoskich filozofów do rządów Reformacji jest zrozumiała, już choćby z uwagi na tendencję wrogości wobec ducha, która łączy ją z wieloma
powstaniami mieszczańskimi. Aczkolwiek katolicyzm zawsze robił różnicę mię
dzy rozumem przed grzechem pierworodnym i po nim, a w nominallzmie, który
zresztą nosi już.znamiona mieszczańskie, jeszcze bardziej pomniejszył jego znaczenie, to jednak w nauce największych katolickich filozofów rozum stano wi przedmiot dumy człowieka. Kalwin natomiast twierdził stanowczo, że "wszel
kie nasze dążenia, nasze pojmowanie, nasz rozsądek są tak opaczne, że w
obliczu Boga nie potrafimy myśleć ani zamierzać niczego słusznego". Duch
święty wie, że "wszystkie myśli mędrców są próżne i głosi otwarcie, że w
sercu człowieka lęgnie się samo zło" 97 . W przeciwieństwie do Tomasza i jego następców jest dla Kalwina "prawdą niewątpliwą, której nie zdołają wzruszyć
żadne sztuczki: rozsądek człowieka jest tak całkowicie obcy sprawiedliwości
Boga, że wszystko, co planuje on i o czym myśli, jest niepobożne, przewrotne, nieprzyzwoite, nieczyste i grzeszne; serce jest tak głęboko pogrążone w truciźnie grzechu, że może wydobyć się zeń tylko wyziew zepsucia"^®. W pluga-
96 G. Bruno: Die Vertreibung der Triumphirenden Bestie. Gesammelte Werke. Leipzig 1904. T.2, s. 113-114. 97 J. Calvin: Institutio..., s. 135. 98 Ibidem, s. 161-162.
Egoizm i ruch wolnościowy wym bezczeszczeniu rozumu Luter nie zna żadnej miary. Nauka, którą otrzymał
dzięki łasce bożej - tak to interpretuje - musi zostać ustrzeżona w rozstrzy
gającej walce przeciwko "narzeczonej diabła - rozumowi - pięknej nierządni cy", "ponieważ jest to największa z diabelskich ladacznic". Luter przeczuwa
istnienie głębokiego związku między rozkoszą i duchem, dlatego prześladuje jedno i drugie z równą nienawiścią: "to, co mówię o popędzie zmysłowym, któ
ry jest ciężkim grzechem, należy odnieść także do rozumu, gdyż ten hańbi i obraża Boga w duchownych darach, niesie o wiele większe zło nierządu niż 99 * nierządnica" . Choć reformatorzy także osobiście w określonych granicach
cenili sztukę i naukę, to przecież w dziedzinach, na których protestantyzm wywarł wpływ zostały one mocno skrępowane wskutek walki przeciw ubóstwianiu
obrazów i usprawiedliwianiu przez dzieła. Naprzód spotkało się z wrogością wszystko to, co w sztuce sprzeciwiało się pojęciu obyczajności związanemu z interioryzacją; wszelkie akcenty erotyczne, luksus w ogóle.
Kto czyta opisy owych okresów wypełnionych powstaniami, znajduje wciąż
pośród religijnego i narodowego uniesienia wzmiankowaną falę obywatelskiej cnoty i obyczajności, która wzbudzana, rzecz jasna, przez zwierzchność,
ogarnia lud. "Surowa policja karała cudzołożników i graczy", pisze Grego-
rovius o Rzymie trybunów ludowych. Za Savonaroli został zorganizowany cały system szpiclów dla uniemożliwienia nieobyczajnoścl wszelkiego rodzaju.
Znane jest palenie "błahostek". Pod jego własnym i jego uczniów wpływem były palone nie dające się pogodzić z takim przebudzeniem ludu puderniczki,
szminki i inne kosmetyki, a także szachy i inne gry, dalej harfy, fujarki itp. Na wielkim stosie przed Signorią znalazły swe miejsce także niemile
widziane książki: "Dzieła Boccaccia i Petrarki, "Morgante" i dzieła batalis tyczne, tak jak czarodziejskie i inne zabobonne pisma; wreszcie bezwstydne
figury i malowidła, obrazy pięknych Florentynek pędzla i dłuta najwyśmie nitszych malarzy i rzeźbiarzy oraz kosztowne zagraniczne chusty z najsprośniejszymi przedstawieniami"99 100. Wroga duchowi tendencja zaznacza się we
wszystkich tych właśnie ludowych powstaniach. Wiąże się ona ściśle z tym,
że masy nie są jeszcze zdolne do samodzielnej polityki, zmierzającej do realizacji ich własnych interesów i muszą interioryzować swe pragnienia
okrężną drogą, przez sfetyszyzowane osoby i idee. Max Weber uwypuklił racjo nalną skłonność ducha mieszczańskiego; irracjonalna jest od początku równie
nierozdzielnie związana z jego historią. Wokażmy pokrótce kolejne zjawisko należące do tego irracjonalizmu.
Młodzież, dzieci nawet odgrywają w tych ruchach swoistą rolę. Jeśli za każ
dym razem w czasach rządów krępujących rozwój, przede wszystkim pojedynczy młodzi ludzie solidaryzują się z uciśnionymi i narażają swe życie w walce przeciwko panującym potęgom, to z drugiej strony w owych mieszczańskich
powstaniach gromady chłopców i dziewcząt łatwo dają się, jako forpoczty, 99 Luthers Werke. Seria 3. T.l. Leipzig 1924, s. 96-97. 100 J. Schnitzer: Savonarola. T.l, s. 392. /"Morgante Maggiore" - głośny w owym czasie poemat satyryczny Luigi Pulciego, przyjaciela Wawrzyńca Wspaniałego, głoszący względną wartość wszystkich religii - przyp.tłum./
65
66
Max Horkheimer
używać do aktów przemocy i donosicielstwa. Tak zwana czystość i światłość
młodzieży wychodzą wtedy na korzyść - na tym polega kolejny magiczny ele ment ’- celom przywódcy 1 sile jego osobowości. Farelowi, poprzednikowi i
przyjacielowi Kalwina Rada Genewska udzieliła w chłodnej formie napomnienia, w związku z napadem na kościół. "Atoli Bóg, mówi sprawozdawca ewangelicki,
wzgardził radami mędrców i pobudził niedojrzałą młodzież przeciwko rozsąd kowi dorosłych. Jeszcze po południu tego samego dnia wpadł do katedry hałaś
liwy tłum małych dzieci i ku powszechnemu zdumieniu wypełnił? kościół dziką wrzawą. Rozbudzenie dzieci było sygnałem dla dorosłych. /.../ Doszło do
scen najbardziej barbarzyńskiego wandalizmu, zajść, które nawet w czasach Reformacji nie zdarzały się często"1®1. Savonarola miał regularną "policję dziecięcą". Pomagała mu ona w utrzymywaniu rygoru obyczajowego i wnosiła 102 konflikty do poszczególnych rodzin. . Dzieci proletariackie trzymały się
oczywiście z dala od tych moralnych funkcji. "Dzieci z najniższych warstw
ludu nie tylko nie należały do źastępów Savonaroli, lecz przeciwnie, okazy
wały im szczerą wrogość i nie przepuszczały żadnej okazji, żeby spłatać im złośliwego figla. Także na bracie zakonnym wywierały swój gniew, gdy tylko mogły"103 101 102 .104 105 Sentymentalne uwielbienie dziecka jako symbolu czystości należy
do tych przejawów ducha mieszczańskiego, które są jednocześnie środkiem i wyrazem wymuszonej interioryzacji pobudek popędowych. Przypisuje się
dziecku wolność od żądz, w której bolesna rezygnacja, na jaką samemu trzeba 104 się zdobyć, została urzeczywistniona bez trudu . Młodzież w epoce miesz czańskiej stanowi ideał, ale nie jako nosicielka teoretycznej i pryktycznej
siły, jako gwarancja nieskończonych możliwości człowieka, lecz jako symbol "czystości", "niewinności", "naiwności". Ideologiczny stosunek, jaki uzyska
ło to społeczeństwo do natury w ogóle, nie tylko do dziecka, ldealizacja prymitywności, "niezepsutej" natury, ziemi i chłopa wiążą się ściśle ze wskazanymi mechanizmami.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Rewolucja Francuska nie mieści się
w ramach zarysowanego tutaj strukturalnego podobieństwa powstań mieszczańs
kich. Burżuazja i masy wyzute z własności miały wspólny interes w obaleniu ancien régime'u. Ponawiane powstania masowe postępują naprzód i stosunki wprowadzone przez rewolucję przyniosły faktycznie, przy wszelkich reakcjach
w pierwszej połowie XIX wieku, poprawę ogólnej sytuacji miasta i wsi. W szcze gólności drogą sprzedaży znacjonalizowanych majątków ziemskich w pewnym ok resie osiągnięto "demokratyzację ziemi i roli"1 . Mimo relatywnej wspól
noty interesów zamożnego mieszczaństwa • i mas, w całym przebiegu rewolcji
dawały o sobie znać przeciwieństwa. Charakter i sposób działania wielkich
przywódców od początku nie odpowiadał w żadnym razie, niemożliwemu do zrea
F. W. Kampschulte: Johann Calvin. T.l, s. 166. Por. J. Schnitzer: Savonarola. T.l, s. 271 i n. Ibidem, s. 282. Fetyszyzacja dziecięcości sięga tak daleko, że forma zdrobnienia, infantylizacja staje się charakterystycznym środkiem poetyckiego wyra zu w mistyce mieszczańskiej. 105 Por. M. Kowalewsky: Die ökonomische Entwicklung Eurooas. Berlin 1914. T.7, s. 386.
101 102 103 104
Egoizm i ruch wolnościowy
67
lizowania w owym czasie, homogenicznemu interesowi ogółu, lecz interesowi mieszczaństwa, rzecz jasna postępowemu, ale prowadzącemu do eksploatacji i
ucisku znacznych grup ludności. Mathiez, który w swych wybitnych dziełach
o Rewolucji Francuskiej uzasadnia szczegółowo i bierze w obronę politykę Robespierre's, ujawnia to przeciwieństwo wystarczająco wyraźnie. W istocie
sprowadza on trudności gospodarcze w czasie rewolucji do gospodarki asygnatami. Wszystkie warstwy społeczne, które nie mogły powetować sobie zmniej
szenia się siły nabywczej asygnat przez podwyższenie cen sprzedaży, własnych
towarów, stawały się ofiarami inflacji. Podjęły one walkę "przeciwko okru cieństwu *laisser faire’ i *laisser passe/". Przeciwstawiły prawu własności
prawo do życia. Jeśli nawet same miejskie i wiejskie masy nie znajdują wiel kich przywódców, to jednak ostatecznie wymuszają w przebiegu rewolucji ogól
ne przymusowe zarządzanie, przede wszystkim ustalanie górnej granicy ceny zboża i innych niezbędnych dóbr konsumpcyjnych. Ale reglamentacja, do któ
rej rząd został zniewolony tylko pod najsilniejszym naciskiem mas, obejmo wała również najwyższe płace. Skoro zawiodło rozpaczliwe usiłowanie miesz
czańskich kręgów utrzymania nieznośnego dla ubogich stanu wolnego rynku
podczas inflacji czy częściowej tylko regulacji, to teraz rząd popadł w no
wą sprzeczność z warstwami proletariackimi, gdy wraz z najwyższymi cenami musiał ustanowić maksymalne płace. Przy danej strukturze społeczeństwa i
panującym sposobie produkcji nie wystarcza zresztą sam terror, aby udarem nić obchodzenie ustawy o środkach żywności. Jeśli np. w Paryżu, w czasie, gdy rewolucyjne komitety sekcji opanowali hebertyści, najwyższe płace były mniej rygorystycznie utrzymywane niż ustawy o cenach środków żywności, to
w miastach północy nie mogło być o tym mowy. "Myliłby się grubo ten - pisze Mathiez - kto wyobrażałby sobie, że urzędy rewolucyjne wszędzie zabiegały gorliwie o stosowanie górnej granicy cen środków żywności. Nawet w apogeum
terroru pozornie najbardziej jakobińskie administracje miejskie były w rę kach posiadających"10^. Ale abstrahując całkowicie od tych nierównomierności, musiał rząd, narzuconą mu przez stosunki, polityką płac zrazić sobie
masy. Robespierre odkrył za późno, że bez wielkich ustępstw na rzecz niż szych warstw nie zdoła doprowadzić do końca swej rewolucyjnej polityki.
"W wigilię swego upadku, na posiedzeniach Komitetów Ocalenia Publicznego i Bezpieczeństwa 415 thermidora, popierany przez przyjaciół Saint-Justa i Cauthona spowodował, że miały być wreszcie stosowane dekrety miesiąca
ventSse /lutego/marca/, pozostające dotychczas tylko na papierze, poprzez które Saint-Just pragnął doprowadzić do wywłaszczenia podejrzanych /wew
nętrznych wrogów/ i rozdzielenia ich własności wśród ubogich sankiulotów.
W ten sposób zostałaby wytworzona zupełnie nowa klasa społeczna, która zawdzięczałaby rewolucji wszystko, jako że zawdzięczałaby jej własność, i która miałaby rewolucji bronić. Robespierre wykroczył poza politykę de
mokratyczną. Był na drodze rewolucji socjalnej i to było jedną z przyczyn
jego upadku"
. Ustawy, które zresztą nie podważyłyby mieszczańskiego po-*
106 A. Mathiez: La Vie chere et le Mouvement social sous la Terreur. Paris 1927, s. 586. 107 Idem: La Reaction thermidorlenne. Paris 1929, s. 2. Por. szczegółowe omó wienie dekretów miesiąca ventOse w: G. Lefebvre: Questions agraires au temps de la Terreur. Strasbourg 1932, przede wszystkim s. 46 i n.
68
Max Horkheimer
rządku, nigdy nie znalazły zastosowania. Jednakże niepokój Robespierre*a,
który kazał mu o nich przypomnieć, był uzasadniony. Nie miał on już popar cia robotników przeciw bogaczom, których wprawiło w gniew narzucenie naj wyższych cen. Po części musiało dojść do zakazania robotnikom zmiany war
sztatów, na wsi ludzie musieli być przydzielani do prac żniwnych, wydano zakaz zrzeszania się10®. "9 thermidora paryscy robotnicy, niezadowoleni z nowych taryf zapowiedzianych w poprzednich dniach przez władzę miasta, po
zostali obojętni wobec politycznej walki rozgrywającej się na ich oczach.
Właśnie 9 thermidora manifestowali przeciwko najwyższym płacom. /.../ gdy Robespierre i jego przyjaciele byli prowadzeni na egzekucję, robotnicy zawołali do nich, przejeżdżających obok: niech diabli wezmą wasze maksimum" 109
Robespierre jest przywódcą mieszczańskim. Jego polityka ma obiektyw nie postępową treść; zasada społeczeństwa, którą reprezentuje, pozostaje »
jednak w sprzeczności z jego ideą powszechnej sprawiedliwości. Ślepota wo
bec tej sprzeczności wyciska na jego charakterze, mimo całej namiętnej ro zumności, piętno fantastyki. Już jego nauczyciel Rousseau był owładnięty
taką samą iluzją. W drtfgim tomie "Emila" wyjaśnia on, że pierwszą ideą,
którą należy podsunąć dziecku jest "nie tyle idea wolności, ile raczej włas
ności". Pochwała własności powtarza się w wielu miejscach. "Jest pewne -
- czytamy w artykule o ekonomii politycznej - że prawo własności jest naj
świętszym spośród wszystkich praw obywateli i pod niejednym względem waż niejszym niż prawo samej wolności"110 108 109 . Łudzi się on nadzieją, że bez uspo łecznienia własności środków produkcji rząd mógłby nie dopuścić do "nad miernej nierówności majątków"111112 , zapobiec ubóstwu albo przynajmniej uczy
nić je znośnym. Zupełnie tak samo myśli Robespierre. Poznanie immanentnych praw gospodarki mieszczańskiej, które w rewolucji zostały politycznie ut
wierdzone, było w jego czasach niemożliwe. Żaden rząd nie zdołałby w ramach
systemu reprezentowanego przez Robespierre's przeciwdziałać - wbrew anoniI
mowym siłom ekonomicznym - zaostrzaniu się społecznych przeciwieństw. Świat
osobistych idei Rousseau i Robespierre's odpowiadał bezpośrednio sytuacji drobnomieszczaństwa. Żywili oni silny resentyment wobec wielkich majątków. Zasada własności pokazała im swe ciemne strony. U Rousseau zaczyna się na
wet wraz z nią nieszczęście ludzkości. Mimo to uznaje ją za świętą. "Bez wątpienia nie trzeba było żadnej rewolucji - powiedział Robespierre na
Zgromadzeniu Narodowym w odniesieniu do socjalistycznych tendencji - żeby
pouczyć cały świat o tym, że zbyt wielka nierówność majątków jest źródłem bardzo wielu dolegliwości i przestępstw, niemniej jednak jesteśmy przekona ni, że równość majątków jest chimerą"11 . Okrzyk: "la propriété; que ce mot
n'alarme personne" pojawia się na początku tej samej mowy. Jeśli własność
jest dla Rewolucji Francuskiej prawem człowieka, to do praktyki przywódczej
108 109 110 111 112
Por. A. Mathiez: La Vie chère..., s. 581 i n. Ibidem, s. 605-606. Idem: oeuvres complètes. Frankfurt a.M. 1855. T.3, s.1831. Ibidem, s. 179. J.B. Bûchez i. P.C. Roux: Histoire parlementaire de la Révolution fran çaise. T.26. Paris 1836, s. 130.
Egoizm i ruch wolnościowy
69
Robespierre*a należy prezentowanie we właściwym świetle swej własnej skrom ności i ubóstwa. Otaczał swą osobę aureolą ubóstwa i cnotliwości w ogóle
równie starannie, jak Cola 1 Savonarola otaczali swe osoby aureolą bożej
łaski. Gdy zapewniał on, że wołałby być synem Arystydesa, który został wy chowany w Prytanejonie na koszt Aten niż dziedzicem tronu Kserksesa113, to nie jest to wcale takie nierozumne. Jednak zapewnienia takie jak to, że zby
tek traktuje nie tylko jako nagrodę za przestępstwo, ale również jako karę za nie i woli być ubogim, aby nie być nieszczęśliwym11^, należą tylko do koniecznej samogloryfikacjl mieszczańskiego przywódcy. Takie świadome eks
ponowanie przez słowo i sposób życia własnych ascetycznych cnót stanowi je
den z najważniejszych irracjonalnych środków podniesienia osoby Robespierre * a w oczach jego zwolenników. Większość historiografów przedstawiała to postę
powanie jako czysto psychologiczny fakt, nie pojmując go, rzecz jasna, jako jednej z praktyk, które mają swą podstawę w społecznej funkcji tych polity
ków. "Gdzie leży tàjemnica jego mocy? -pyta Michelet - w przekonaniu o jego
nieprzekupnej uczciwości i niezmienności, które potrafił on wpoić wszystkim /.../. Z podziwu godną konsekwencją, zdumiewającą taktyką udało mu się
utrzymać opinię tej niezmienności. Pod koniec zachowywał ją dzięki samym zapewnieniom. A słowo jego miało taką wagę, że ostatecznie zaprzeczano oczy wistym faktom, aby wbrew rzeczywistości uznać zaręczenie Robespierre'a za
najwyższy autorytet/.../. Wiara w kapłana powróciła, bezpośrednio po Wolte
rze. Ten kapłan przeczył naturze i sam tworzył naturę ze swego słowa. I ta była nieugięta wobec tamtej"113115 . W rzeczywistości ascetyczna postawa Robespierre'a miała magiczny charakter. Posługiwał się nią jako wyższą legity macją.
Nie mógł się obejść także bez symbolów. Należały one do jego polityki i jego charakteru. Kokardy i sztandary odgrywają w rewolucji wielką rolę.
Jeśli, jak to opowiadają, Marat w przeddzień powstania z 10 VIII 1792 prze ciągał ulicami Paryża w wieńcu laurowym na głowie116117 , z pewnością nie było 118 to zgodne z upodobaniami Robeśpierre'a. Zwracał się on przeciwko wszelkiemu egzaltowanemu zachowaniu a szczególną odrazę budziły w nim organizowane przez hebertystów święta rozumu, które pozostawały w rażącej sprzeczności z pozy tywną rellgią11?. Do święta najwyższej istoty w czerwcu 1794, któremu prze
wodził i którego plan, ułożony razem z malarzem Davidem, przynajmniej apro
bował, popchnęła go jego rola mieszczańskiego przywódcy, która zmusza do ma sowych przedstawień. Gdy zobaczył lud w ogrodach Tuileries, zachwycony wy krzyknął: "tu zebrał się cały świat"113. W trakcie ceremonii podpalił wykona
ną do tego celu figurę ateizmu. Następnie znalazła się w płomieniach statua mądrości. Dla organizatorów i widzów miało to symboliczne znaczenie. W isto
cie walka mieszczaństwa przeciwko ateizmowi wskazuje nie tyle na mądrość w ogóle, ile raczej na mądrość rządu. To społeczeństwo potrzebuje religii ja
113 Ibidem. 114 Por. A. Aulard: La Société des Jacobins. Recueil de Documents. T. 5. Paris 1895, s. 179. 115 J. Michelet: Histoire de la Révolution française. T.8. Paris 1879, s. 268. 116 Por. E. Hamel: Histoire de Robespierre. Paris b.dw. T.2, s. 321. 117 Ibidem. T.3, s. 160-161. 118 Ibidem, s. 380.
70
Max Horkheimer
ko środka panowania, ponieważ nie spaja go powszechny interes. Świąteczna
drogą na Pole Marsowe, gdzie Konwent Narodowy z przy»119 gotowanego wzniesienia miał wysłuchać hymnów i narodowych pieśni. "Zgro procesja przemierzyła
madzenie Ustawodawcze postępowało za grupą starców, matek rodzin, dzieci i
dziewic. Robespierre w charakterze przewodniczącego kroczył na czele. Miał na sobie nankinowe spodnie, chabrowy surdut, pas w narodowych barwach, na
głowie kapelusz przystrojony trójkolorowym pióropuszem, a w ręku trzymał, 120 jak wszyscy jego towarzysze z Komitetu, bukiet kłosów, kwiatów i owoców" Nie osobliwość orszaku, podkreślana zwykle przesadnie we wrogich rewolucji
przedstawieniach, lecz przymus takich symbolicznych demonstracji robiących
silne wrażenie, których nawet Robespierre nie potrafił uniknąć, jest cha rakterystyczny dla ludowego przywódcy. U szczytu rozwoju rewolucyjnych sił mieszczaństwo przypomina o swych najwcześniejszych powstaniach. "Święto
zbratania się Rewolucji Francuskiej w Paryżu jawi się w istocie jako imi tacja święta Augusta, trybuna ludowego Rzymu"121 119 120 . Skutkiem najwyższego zróż
nicowania sytuacji historycznej, w której znajdowała się ich klasa Rienzo i
Robespierre różnili się we wszystkim - a przecież jest coś identycznego w ich istocie, ponieważ forma społeczeństwa, do której ostatecznie odnosiła się ich działalność, jest ta sama.
Również dyskusje historyków, które łączą się z ich nazwiskami wykazują osobliwą zgodność. I tak nowoczesny biograf Coli zarzuca, opisowi Gregoroviu-
sa "bezdroża" i "gderającą krytykę", gdyż ten mówi o chorobliwej drażliwości, o klasycznej zabawie karnawałowej, o "szalonym plebejuszu uwieńczonym kwiatami" itd.122.123 124 Jakże często podobne wypowiedzi o Robespierze wywoływały krytykę historyków. Michelet mówiący o "chorobliwej wyobraźni" nieprzekup nego122 został zbesztany nie łagodniej niż Gregorovius, któremu w zupełnoś
ci dorównuje pod względem siły opisu, "teatralnej pozy", jak się Burdach
wyraża o Gregoroviusie124 . . Michelet i Gregorovius mają 1 nie mają racji: mieszczańscy przywódcy odznaczają się silną skłonnością do fantastyki; ale
jest ona zakorzeniona nie tylko w ich psychologii, lecz i w stosunkach. Z ich skłonnością do fantastyki oddają oni sprawiedliwość realności tak
dalece, jak jest to możliwe w tym społeczeństwie pełnym sprzeczności; fan
tastyka jest zjawiskową formą ich powołania; nie ma wśród nich nieomal ni kogo, kto przed lub po spełnieniu swej historycznej misji nie byłby uważany
za przynajmniej egzaltowanego. Cechy, które czynią go zdatnym do jego roli, wahanie między miłością do ludu, surowością i grozą, połączenie łagodności
dziecka ż furią krwawego mściciela, upór szermierza wolności i poddanie się woli wyższych mocy, pomieszanie osobistej skromności, bombastycznych pojęć,
blichtru i surowości obyczajów - wszystkim tym może on tylko po części świa
119 Między innymi zaintonowano także hymn Chónier: "Bóg ludu, królów, miast, wsi, Lutra, Kalwina i dzieci Izraela..." /Por. A. Mathlez: Autour de Robespierre. Paris 1926, s. 121/. 120 E. Hamel: Histoire... T.3, s. 382. 121 Gregorovius: Geschichte... T.2, s. 332. 122 K. Burdach: Briefwechsel... Cz.1, s. 116-117. 123 J. Michelet: Histoire... T.8, s. 271. 124 Por. K. Burdach: Briefwechsel... Cz.l, s. 116.
Egoizm i ruch wolnościowy
71
domie popisywać się przy nadarzającej się kiedykolwiek okazji, wszystkie te sprzeczne dyspozycje musi on już ze sobą przynieść, jego charakter jest dla
jego dzieła preformowany. Wszystkie te sprzeczności są zawarte także w prze
ciętnej mieszczańskiej egzystencji. Przezorny, skrzętnie "rachujący" handlo wiec, w drobnostkach wzór zmysłu rzeczywistości, skrupulatności i oszczędnoś
ci, jest skłonny, przynajmniej potajemnie, do nieprawdopodobnych romantycz
nych przedsięwzięć, zdradza się niekiedy z najbardziej awanturniczymi pomysła
mi. W przywódcy typ ten zostaje tylko spotęgowany. Jego struktura .charakte rologiczna odpowiada stronnikom. Masowa literatura brukowa epoki zawiera to
samo bezpośrednie pomieszanie krwawego rauszu i cnoty, samochwalstwa i skrom
ności, które jest podziwiane także u przywódcy. Jego osobie mieszanka ta jest "przyrodzona". Opowiadają, jak książę Giovanni Colonna zabawiał się
niekiedy zapraszając notariusza Rienzi na ucztę i pozwalając mu wygłaszać
mowy. "Dostojni panowie wybuchnęli śmiechem, kiedy pewnego razu powiedział
on: Gdy zostanę władcą lub cesarzem, każę tego barona powiesić, a tamtego
ściąć, i wskazał palcem na gości. Wyruszył do Rzymu jako głupiec /.../. Nikt nie przeczuwał, że głupiec ten już wkrótce miał posiąść straszliwą moc strą125 cania głów z karków rzymskich znakomitości"
Z reformatorami Robespierre dzielił wrogość wobec kultury antycznej. Nieustające naleganie na czystość obyczajów i związana z nim mania tropie nia wszędzie brudu jest nieodłączna od jego polityki. Wszędzie widzą oni
nieczystości, fizyczne i moralne. Próżnowanie, ludzie o swobodniejszych oby czajach, postawa skłaniająca się do rozkoszy i szczęścia są im nienawistne.
Skoro mieszkaniec Genewy Rousseau w swym liście do d'Alemberta występuje
przeciwko teatrowi i twierdzi, że jest to "zabawa", a jeśli człowiek potrzebu
je rzeczywiście zabaw, to powinno się je co najwyżej tolerować, tylko o ile są bezwzględnie konieczne - "Wszelka niepotrzebna zabawa jest krzywdą dla is toty, której życie jest tak krótkie, a czas tak cenny"1 - i skoro mistrz Robespierre*a propaguje tę nienawiść wobec przyjemności, to może się on po wołać na znakomitego genewskiego poprzednika. Jakkolwiek Kalwin, w prze
ciwieństwie do niektórych jego bardziej radykalnych przywódców niższej rangi» 127 , to jed
był zdania, że "nie należałoby odmawiać ludowi wszelkiej uciechy"
nak za jego panowania taniec, gra, publiczne i prywatne radosne uroczystości były albo całkowicie zakazane, albo obwarowane zastrzeżeniami, które niemal równały się zakazowi1 . Również przedstawienia teatralne z "właściwą ten129 ' dencją' były zwalczane z racji pryncypialnych zastrzeżeń wprawdzie nie z
jego inicjatywy, ale przez kongregację, której przewodził. "Jak można było spodziewać się - czytamy w nowoczesnym studium o Robespierze - wykorzystywał
on swą władzę także do wymuszania powszechnej moralności. Maximilien i Couthon, którzy często jadali ze sobą obiady, stanowili mocno purytański element* 125 Gregorovius: Geschichte... T.2, s. 311. 126 J.J. Rousseau: List do d'Alemberta o widowiskach, /w:/ Idem: Umowa spo łeczna... Warszawa 1966, s. 348. 127 C.A. Cornelius: Historische Arbeiten. Leipzig 1899, s. 475. 128 E.W. Kampschulte: Johann Calvin. T.l, s. 444., 129 Ibidem, s. 445.
72
Max Horkheimer
w Komitecie. W październiku wspierali Komunę w jej usiłowaniu złamania fali
nieobyczajności, która zalała Paryż. Za pośrednictwem zarządzenia Komitetu spowodowali oni uwięzienie pisarza i właściciela teatru, gdzie grano nie przyzwoitą sztukę"130. Z pewnością Robespierre odnosi się do teorii i rozu mu nieskończenie bardziej pozytywnie niż Luter i jego stronnicy, nie tylko
dzięki ogólnemu historycznemu postępowi, który dokonał się w międzyczasie,
lecz także przez swoją awangardową politykę na lewym skrzydle mieszczaństwa. A przecież i jego dotyczyła reguła, że mieszczańscy przywódcy ludowi zostają w tyle w stosunku do poznania uzyskiwanego przez pisarzy, którzy im torują drogę. Był on bardzo krytycznie nastawiony do Oświecenia. "Cnota i zdol
ność - obie są koniecznymi przymiotami, ale cnota jest bardziej konieczna.
Cnota bez talentów ciągła jeszcze może być pożyteczna. Talenty bez cnoty są tylko nieszczęściem"131132 . W cytowanej wyżej mowie z 18 floerala 1794 występu je on przeciwko materializmowi starożytności i nowożytności, zwłaszcza prze
ciwko epikurejczykom i encyklopedystom. Dokonuje nader śmiałego wypadu w historię filozofii, by zarzucić tym ostatnim, że pisali oni przeciwko despo
tyzmowi, a byli przezń utrzymywani, układali książki przeciwko dworowi, a poświęcali je królom. Robespierre poddaje krytyce filozofię materialistyczną,
gdyż "ujęła ona egoizm w system, uznała społeczeństwo ludzkie za walkę chy-
trości i perfidii, powodzenie za rezultat wojny między sprawiedliwymi i nie sprawiedliwymi, uczciwość za sprawę smaku i wygody, świat za dziedzictwo zręcznych łotrów" 132 . Wygrywa on Rousseau przeciwko kręgowi Woltera, w któ
rym genewski moralista był oczywiście mocno znienawidzony. Lecz odrzucona przez Robespierre's surowa wizja świata bardziej odpowiadała rzeczywistości
niż własna jego wiara, że po utrwaleniu mieszczańskiego porządku sprawied liwość zależy od nawrócenia się na drogę cnoty
- idealizm, który wszela
ko nie daje się oddzielić od historycznego zadania Robespierre ’a. W jego upad ku pogląd ten wykazał swoją wadliwość wobec wzgardzonego ducha materializru.
3. Dla ujawnienia historycznych warunków bezwzględnego egoizmu, który w przeciwieństwie do oficjalnej moralności nowożytnej stanowi istotną tendencję życia codziennego, wskazano powyżej na niektóre niepowszednie procesy. Z wy
różnionych punktów jego rozwoju - rewolucji - pada światło na całokształt
mieszczańskiego ducha, służąc analizie także normalnego stanu. Powstaje py
tanie, dlaczego te historyczne rozważania były potrzebne. Wyprowadzenie ducho wej i intelektualnej ograniczoności charakteru panującego wydaje się dość
proste. Społeczeństwo mieszczańskie nie .opiera się na świadomej współpracy
dla bytu i szczęścia jego członków. Prawo jego życia jest inne. Każdy sądzi, że pracując dla samego siebie, musi dbać o swoje utrzymanie. Nie istnieje ża
den plan ustalający jak ma być zaspokajana ogólna potrzeba. Ponieważ każdy 130 R.S. Ward: Maximilian Robespierre. London 1934, s. 229. 131 Cyt. za: ibidem, s. 167. 132 Rapport,.., s. 28-29.
Egoizm i ruch wolnościowy
73
stara się zaofiarować takie rzeczy, by mógł za nie zdobyć inne, których potrzebuje, produkcja jest regulowana na tyle właśnie, że społeczeństwo
może rozwijać się w danej formie. Im bardziej w postępie stuleci zwiększa się techniczna możliwość lepszej, racjonalniejszej regulacji, tym bardziej nie
czuły i niewygodny okazuje się ten "wrażliwy" instrument, rynek, który za-
pośrednicza reprodukcję społeczeństwa tylko z wielkim uszczerbkiem ludzkie go życia i dóbr, a wraz z dalszym rozwojem gospodarki kapitalistycznej, mimo rosnącego bogactwa, nie potrafi ustrzec ludzkości przed powrotem do barbarzyństwa. Już z tego stanu rzeczy, że w epoce, która emancypuje indy
widuum, człowiek doświadcza siebie samego w podstawowej, gospodarczej sfe rze jako izolowany podmiot interesów i wstępuje w związek z innymi tylko przez kupno i sprzedaż, wynika obcość jako kategoria antropologiczna. Jeś
li charakterystyczna dla epoki filozofia pojmuje człowieka w transcendental nej samotności, jako zamkniętą w sobie monadę, która komunikuje się z każ dą inną monadą tylko dzięki mechanizmom wyłączonym spod wpływu jej woli,
to w pojęciach metafizyki przejawia się tu forma egzystencji mieszczańskiego człowieka. Każdy sam stanowi centralny punkt świata, a każdy inny jest "na
zewnątrz". Wszelka komunikacja jest interesem, transakcją pomiędzy solipsy-
stycznie skonstruowanymi sferami. Świadomy byt tych ludzi daje się zreduko wać do niewielkiej ilości relacji między stałymi wielkościami. Język logis tyki jest jego właściwym wyrazem. Z tej podstawowej struktury epoki wywodzą
się bezpośrednio obojętność i obcość: w istocie mieszczańskiego indywiduum nic nie sprzeciwia się uciskowi i zagładzie bliźniego. To właśnie okolicz ność, że w świecie tym każdy staje się konkurentem innego i nawet przy ros nącym bogactwie społecznym istnieje w coraz większej mierze nadmiar ludzi,
użycza typowemu Indywiduum epoki owego znamienia chłodu i obojętności, któ ry w obliczu najpotworniejszych czynów, o ile tylko służą one jego intere
sowi, zadowala się najbardziej nikczemną racjonalizacją. Powyższe rozważania dotyczyły tylko kilku momentów historycznego urze czywistnienia zasady mieszczańskiej. Próbowały one naukę o mieszczańskim człowieku, która wynika z wywodu czysto teoretycznego, ukształtować pod ką
tem skłonności do okrucieństwa konkretniej, niż jest to możliwe w wywodzie czysto logicznym. Chociaż w związku z owymi powstaniami nie było specjalnie
mowy o okrucieństwie, to jednak jest ono ich najpowszechniej znaną właści wością. Kontrrewolucyjne reakcje były na pewno z reguły nieskończenie bar
dziej krwawe, ponieważ odpada
tu całkowicie nawet szybko zanikająca nadzieja
na radykalną zmianę, która przeciwdziała resentymentowi w rewolucjach miesz
czańskich, a elementy postępowe pozbawione są władzy, stanowią główny cel
terroru. Ze szczególnego czynnika, który - chociaż nie przebudzony jeszcze
do pełnej samowiedzy - usiłuje przecież popychać rozwój naprzód i w ten sposób odgrywać własną rolę, masy zostają w poważnej mierze zdegradowane do samego
tylko narzędzia zemsty grup, które najwyżej awansowały. W rewolucjaćh miesz czańskich masy są określane, aczkolwiek ze zmienną mocą i wciąż chwiejnie.
74
Max Horkheimer
przez ich bardziej świadome skrzydło, są zróżnicowane i czujne. Muszą one
być stale obserwowane, nakłaniane, poważnie traktowane. Nie są one masami w tym samym sensie, co w kontrrewolucji. Tu występuje zwykle "motłoch", który różni się od mas w rewolucjach aż po psychiczną strukturę jego pojedyn
czych elementów. Nie jest tak łatwo - jak mogłoby się zdawać z perspektywy liberallstycznego sposobu rozważania - odpowiedzieć na pytanie, do którego z dwóch rodzajów historycznych procesów - mających zresztą niekiedy podobny
charakter i składających się ostatecznie na całokształt faz jednego jedyne
go procesu, jednej spójnej totalności - należałoby zaliczyć powstania, któ re w najświeższej przeszłości dokonały się w kilku państwach europejskich.
W każdym razie nie chodzi o absolutystyczne czy klerykalne reakcje, lecz o inscenizację mieszczańskiej pseudorewolucji z radykalnymi ludowymi manierami,
wbrew możliwemu nowemu ładowi społeczeństwa w ogóle. Ich formy robią wraże
nie kiepskiego dublera ruchów, o których była mowa. Rola mieszczańskiego przywódcy jako funkcjonariusza warstw posiadają
cych, przypisanie jego osobowości magicznych właściwości wobec mas, jego
"charyzma", doniosłość symbolów i świąt, przewaga mowy nad czynem, wezwanie do wewnętrznej odnowy, zwolnienie starej biurokracji, walki personalne mię
dzy aspirantami do elitarnych stanowisk, określony w dużej mierze psychicz
nie stosunek między przywódcą, przywódcami niższej rangi i stronnikami, religijne i narodowe uniesienie, zakorzenienie różnicy między bogactwem i ubóstwem w wiecznej istocie świata - wszystko to są uzewnętrznienia tej sa
mej dynamiki: masy, które dostały się do ruchu pod hasłami wolności i spra wiedliwości z nadzwyczaj silnym, przytłumionym czy donośnym pragnieniem
polepszenia swej sytuacji, sensownego bytu, pokoju i szczęścia, są włączone w nową fazę społeczeństwa klasowego. Zapewne jest to tylko jedna strona ca łości procesu. Drugą jest dokonujący się nierównomiernie w owych rewolu
cjach postęp tego właśnie społeczeństwa, w którym tak a nie inaczej rozwi jają się przesłanki wyższego społecznego ładu. Lecz ów negatywny moment ma,
jak długo trwa ta epoka, swe własne antropologiczne konsekwencje. Gdy egoizm
mas kierowanych przez mieszczańskich przywódców nie może znaleźć zaspokoje nia, gdy jego żądania są wypierane na rzecz wewnętrznego.uszlachetnienia,
posłuszeństwa, uległości, gotowości do ofiar, gdy miłość i uznanie są odwra cane od indywiduum 1 zwracane ku nadętemu do śmieszności przywódcy, wznios
łym symbolom, wielkim słowom, a własne istnienie z jego roszczeniem ulega
unicestwieniu - do tego zmierza idealistyczna moralność - to także obce in dywiduum jest doświadczane jako zero, a- indywiduum w ogóle, jego rozkosz i
szczęście jest pogardzane i negowane. Uczucie własnej absolutnej znikomości, które opanowuje członków mas
odpowiada dokładnie purytańskiemu poglądowi, "że praktyczne powodzenie oz nacza zarazem symptom i nagrodę etycznej wyższości /.../. Nauka głosząca, że nędza jest dowodem winy, chociaż rzuca osobliwe światło na życie chrześ cijańskich świętych i mędrców, zawsze cieszyła si^ uznaniem bogaczy"1^,
133 R.H. Tawney: Religion and the Rise of Capitalism. London bez daty wyd., s. 267.
Egoizm i ruch wolnościowy
75
Że ubogi nie jest w rzeczywistości nic wart, demonstruje mu się codziennie od nowa; zasadniczo wie on o tym od początku. Wprawdzie w ideologii panują
cej rzecz ma się przeważnie przeciwnie, ale głębsze warstwy ludzkiego życia
duchowego są określone nie przez nią samą, lecz również przez ustawiczne doświadczanie sprzecznej rzeczywistości. Jawna ideologia jest tylko jednym
momentem w kształtowaniu charakterów typowych dla społeczeństwa. Humanizm przenikający historię nowożytnego ducha ukazuje podwójne oblicze. Bezpoś
rednio oznacza on gloryfikację człowieka jako twórcy swego własnego losu.
Godność człowieka tkwi w jego sile określania siebie samego niezależnie od potęg .ślepej natury w nim i poza nim, w jego mocy działania. W społeczeńst
wie, w którym ów humanizm rozkrzewił się, moc samookreślenia jest nierówno
rozdzielona, ponieważ wewnętrzne energie nie mniej zależą od zewnętrznego losu, niż ten od energii. Im bardziej sławione przez humanizm abstrakcyjne pojęcie człowieka było odległe od jego rzeczywistej sytuacji, tym bardziej nikczemnymi musiały jawić się sobie pochodzące z mas indywidua, tym bardziej
idealistyczne ubóstwienie człowieka, objawiające się w pojęciach znakomitoś ci, geniuszu, nawiedzonej osobowości, przywódcy itd., warunkowało samoponi-
żenie, samopogardę konkretnych jednostek. W jednostkach odzwierciedla'się
przy tym tylko realność. Skoro nawet najszczęśliwszy w oka mgnieniu może stać się bez widocznej winy, równym najnędzniejszemu i najuboższemu, nie
przez ślepe potęgi natury, tylko z przyczyn działających w ramach społeczeńst wa, a nieszczęście nie jest czymś niepewnym, lecz jedynym normalnym stanem,
to dowód, że konkretne indywiduum nie może zbyt wiele. W każdej godzinie społeczeństwo potwierdza od nowa to, że faktycznie tylko okoliczności, nie
zaś osoby zasługują na respekt. Reformacja z jej patosem druzgocącym ludzi moralnie, z jej nienawiścią wobec marności ziemskiego robactwa, z jej mrocz
t
ną nauką o predestynacji łaski nie jest tak wielką przeciwniczką mieszczańs
kiego humanizmu, jak jego druga strona, wroga człowiekowi. Reformacja jest humanizmem dla mas, humanizm reformacją dla górnego tysiąca. Konieczność doprowadzenia drogą duchowych praktyk większej części spo
łeczeństwa do wyrzeczenia, które nie jest uwarunkowane bezpośrednio przez zewnętrzną naturę, lecz przez klasową organizację społeczeństwa, nadaje ca
łości kulturowych wyobrażeń epoki ideologiczny charakter, pozo, tający w dys proporcji z poznaniem możliwym na gruncie technicznego rozwoju. Również
przy takiej organizacji, w której wolność ludzką ogranicza jedynie nie opa
nowana jeszcze zewnętrzna natura, nie zaś stosunki społeczne, naturalnie uwa runkowane granice zmuszałyby do interioryzacji części zewnętrznych pragnień
i potrzeb oraz parłyby do transformacji energii. O ile rozwiną się w tym wypadku inne cele popędowe, inne zaspokojenia i radości, będą one zuoełnie
pozbawione charakteru czegoś wyższego, szlachetnego, wzniosłego, który przy
bierają dzisiaj wszelkie spirytualistyczne, wszelkie tak zwane kulturalne dążenia wobec materialistycznych, nie zinterioryzowanych pobudek popędowych.
Magiczna doniosłość, która skutkiem antagonistycznego ustroju społeczeństwa przylgnęła do całego życia we wszystkich nie gospodarczych sferach, znika wraz z fetyszami, za pośrednictwem których masy są trzymane na wodzy i wokół
76
Max Horkheimer
utrwalania, kultywowania, propagowania których to życie zostało skoncentro wane. Ocalenie estetycznych, literackich, filozoficznych elementów minionej
epoki nie oznacza konserwowania ideologicznego związku, w którym one pozosta
wały. Afirmatywny charakter kultury, zgodnie z którym zakładano istnienie wiecznego, lepszego świata ponad światem rzeczywistym, ten fałszywy idea
lizm odpada całkowicie, ale materializm, który pozostaje, nie jest miesz
czańskim metarializmem obojętności i konkurencji; przesłanki prymitywnego
atomistycznego materializmu, który pod panowaniem owego idealizmu był i jest właściwą religą praktyki, wtedy upadną. Przez pojęcie królestwa wolnoś
ci nie rozumie się tego, że ten ruch, w który przerodziła się teraz kultura ma się rozszerzyć do "uszlachetnionego" stanu i, jak to się zwykło mówić,
wyjść na korzyść "całemu ludowi". To niedialektyczne nastawienie, które
przejmuje naiwnie pojęcie kultury mieszczaństwa, ascetyczną hierarchię, je go pojęcie etyczności, a zapoznaje największe jego artystyczne osiągnięcia, zdominowało - i trwa po dziś dz*ień - dążenia do reform także postępowych
partii XIX wieku, spłyciło myślenie i przyczyniło się też w końcu do poraż
ki. Gdy sytuacja mas staje się coraz wyraźniej bez wyjścia, jednostce pozos taje ostatecznie wybór między dwoma sposobami postępowania: świadoma walka przeciwko stosunkom rzeczywistości - w niej zawiera się bezpośrednio pozytyw ny element mieszczańskiej moralności, żądanie wolności i sprawiedliwości,
ale ideologiczna hipostaza ulega zniesieniu. Albo niezłomne opowiedzenie się za tą moralnością i odpowiadającą jej hierarchią - co prowadzi do skrytej
pogardy własnej konkretnej egzystencji i nienawiści wobec szczęścia innych, do nihilizmu1, który przejawia się bezustannie w historii nowożytnej jako praktyczna zagłada wszystkiego tego, co jest radosne i szczęśliwe, jako bar barzyństwo i zniszczenie.
W wyróżnionych momentach historycznych mieszczański nihilizm przejawia
się w specyficznej formie terroru. W dotychczasowej historii terror stanowił w określonych okresach środek rządzenia. Tyle tylko, że należy odróżnić
przy tym rozmaite elementy. Racjonalny jego cel polega na zastraszeniu prze ciwnika. Przejmujące grozą akty dotyczą wroga, są środkami ochrony na zew
nątrz i wewnątrz. Terror służy jednak także innemu celowi, który sprawcy jego*nie zawsze.sobie uświadamiają, a jeszcze rzadziej przyznają się doń:
zaspokojeniu własnych zwolenników. 0 tyle, nawet w tak postępowych ruchach
jak Rewolucja Francuska, ten drugi element odgrywa pewną rolę; odpowiada on
134 Nietzscheańska krytyka "europejskiego nihilizmu" zmierza w rezultacie do zanegowania rozwoju kulturowego od czasu pojawienia się chrześci jaństwa. Nihilizm omawiany w tekście, jest zarysowany w węższych ra mach. Oznacza on skrytą samopogardę indywiduum na gruncie sprzeczności między mieszczańską ideologią a rzeczywistością, samopogardę, która zwykle wiąże się z przesadną świadomością wolności i własnej lub 'udzej wielkości. Ponieważ Nietzsche ujmuje pojęcie zbyt szeroko i dlatego nlehistorycznie, musi zapoznać to, że nihilizm albo jest przezwycięża ny przez społeczeństwo w ogóle, albo wcale. "Wszystko egoistyczne ob mierzło nam", skarży się w "Woli mocy" /F. Nietzsche: Wola mocy. Warsza’ wa 1910-1911, s. 18/; to, do czego rozmyślnie zachęca jest jednak tyl ko abstrakcyjną samowiedzą antycznego właściciela niewolników,- a nieu myślnie - spokojnym sumieniem nowożytnych władców, którzy powszechny nihilizm reprodukują, a nawet noszą w sercu.
Egoizm i ruch wolnościowy
77
owej głębokiej pogardzie, owej nienawiści do szczęścia w ogóle, która jest związana z zapośredniczonym moralnie przymusem ascezy. Kazanie o chwalebnym ubóstwie wtórujące codzienności tej epoki, która przecież bogiem swym uczy
niła bogactwo, kazanie, które w przebiegu powstania krańcowo nasila się i stanowi jeszcze dominujący, ton najbardziej wolnościowej mieszczańskiej
mowy przywódczej, oznacza dla najgłębszego Instynktu słuchaczy, że przy wrócenie porządku nie inicjuje nowego, sensownego, radosnego bytu i nie kła dzie rzeczywistego kresu nędzy - wówczas nie byłby potrzebny żaden terror
dla ich zaspokojenia - lecz przynosi powrót do ciężkiej pracy, kiepskiej pła cy oraz faktycznego podporządkowania i bezsilności wobec tych, którzy nie
muszą ponosić żadnych ofiar, by być prawymi. Równość, którą pochodzące z
mas indywidua odczuwają w takich chwilach jako sprawiedliwą i której doma gają się, jest wtedy powszechną degradacją do nędznego życia, wychwalanego
im tak emfatycznie. Jeśli rozkosz czy raczej zdolność do rozkoszy, którą
musieli zwalczać w sobie począwszy od młodości, jest tak zgubna, to powi
nien też zostać zatarty wszelki ślad po tych, co ten występek ucieleśniają i przypominają o nim całą swą istotą, wyglądem, strojem, zachowaniem, aby
znikło zgorszenie i własna rezygnacja znalazła potwierdzenie. Całe przecież życie każdej pochodzącej z mas jednostki musiałoby jej samej wydać się
nieudane, gdyby okazało się, że aureola wyrzeczenia jest tylko urojeniem. Przez niezręczne i paniczne próby wykorzystywania tego, co się jeszcze daje,
przez naśladownictwo orgii, tak jak on je sobie wyobraża, mały człowiek, który pewnego dnia doszedł do władzy, dokumentuje tę samą, co uparcie cnot liwy parweniusz, wewnętrzną trwogę przed zaprzepaszczeniem swego życia.
Wciąż chodzi właśnie o duszę. Pobudzani przez skrytą ciekawość i niegasną-
cą nienawiść ludzie szukają tego, co zakazane, za tym, co jest im obce, za każdymi drzwiami, przez które nie i.iogą przejść, w wolnych od troski sto
warzyszeniach i sektach, w murach klasztornych i w pałacach. Pojęcie tego,
co obce, staje się synonimem pojęcia tego, co zakazane, niebezpieczne, nie
godziwe, a wrogość jest tym bardziej śmiertelna, gdy jej nosiciele czują, że skutkiem skostniałości ich własnego charakteru, to, co zakazane, jest dla nich samych bezpowrotnie stracone. Drobnomieszczański resentyment wobec szlachty i nienawiść wobec Żydów mają podobne duchowe funkcje. Za nienawiś
cią wobec kurtyzan, za pogardą do arystokratycznej egzystencji, za wściekłoś cią na żydowską niemoralność, epikureizm i materializm tkwi głęboki erotycz ny resentyment, który żąda śmierci ich reprezentantów. Trzeba, najlepiej
w męce, zetrzeć ich w proch, gdyż sens własnej egzystencji jest w każdej
chwili przez ich egzystencję poddawany w wątpliwość. W orgiach arystokracji, we wspólnocie kobiet w powstańczych miastach, w krwawym rauszu zwolenników zwalczanej religii - w takich czynach przypisywanych jej ofiarom - cnota owa zdradza swe własne marzenie. Tym, co porusza opanowane ideologicznie
masy, jest nie tyle niezwykłość luksusu, ile jego możliwość w ogóle.’ Jest on uważany za arogancki w istocie nie dlatego, że istnieje ubóstwo, lecz
ponieważ ubóstwo miałoby być lepsze niż luksus. 2e wszyscy są w równej mie rze niczym i że są do tego redukowani, skoro tylko wyda im się, iż znaczą
więcej - ta brutalność wobec osobistego losu, która w świecie mieszczańskim
jest dla większości prawem, stawia gilotynę przed oczyma każdego, a masom
78
Max Horkheimer
daje ponadto błogie uczucie wszechmocy, przez to, że ich własna zasada do
chodzi do władzy. Gilotyna symbolizuje negatywną równość, tę najgorszą demo krację, która jest identyczna z jej własnym przeciwieństwem - całkowitą pogardą dla ososby. Odpowiednio, jako charakterystyczny sposób traktowania podejrzanych w więzieniach i trybunałach mieszczańskich ruchów wolnościowych
i kontrrewolucyjnych występuje, na równi z okrucieństwem, także moralne poniżanie, zniesławianie i obrażanie. "Zrównanie" ma dwa znaczenia: podźwig-
nięcie tego, co jest na dole, świadome ustanowienie miarą społeczeństwa najwyższych roszczeń do szczęścia albo, przeciwnie, ściągnięcie w dół,
przekreślenie szczęścia, degradacja wszystkiego do poziomu obecnej nędzy mas. Także wyzwoleńcze i rozstrzygające dla ludzkości powstania tej epoki
mają w sobie coś z tego drugiego znaczenia. W masach działają obie tendencje i dość często są ze sobą w konflikcie. 0 ile w kontrrewolucjach uskutecz
nia się wyłącznie negatywna tendencja, to jednak tendencja pozytywna, wykra
czająca ponad strukturę epoki określa już w przeważającej mierze charakter niektórych historycznych zjawisk.
Mimo to .nie trzeba czytać inspirowanych przez zaciekłą opozycję opi sów Taine'a135,136 137 138 by także w terrorze Rewolucji Francuskiej rozpoznać przeja wy owego nihilizmu. Znaczenie terroru dla mas wyraża klarowniej, niż zesta
wienie budzących trwogę wydarzeń, "policjant-filozof Dutard", którego cytu
je Mathiez. W swym sprawozdaniu o egzekucji dwunastu skazańców wywodzi on: "Muszę wam oświadczyć, że pod względem politycznym egzekucje te posiadają
wielkie znaczenie, ale najdonioślejszym ich skutkiem jest kojenie boleści ludu doznającego tak wielkich cierpień. Dają one ujście jego uczuciu zemsty.
Żona, która straciła męża, ojciec, który stracił syna, sklepikarz, który musiał zaniechać handlu, robotnik, który za wszystko płaci tak dużo, że za
robek jego sprowadza się niemal do zera, skłonni są do pogodzenia się ze swymi nieszczęściami na widok ludzi bardziej od nich nieszczęśliwych, któ rych uważają za swoich wrogów"13^. Marks i Engels nie przeoczyli nikczemnej
strony terroru Rewolucji Francuskiej. "Cały terroryzm francuski - czytamy w "Nowej Gazecie Reńskiej" - był tylko plebejskim sposobem załatwiania się z wrogami burżuazji, z absolutyzmem, feudalizmem i mieszczańską kołtunerią"13?
A w roku 1870 Engels pisze: "La terreur to przeważnie bezskuteczne okru cieństwa, popełniane dla własnego uspokojenia przez ludzi, którzy sami się
boją. Jestem przekonany, że winę za rządy terroru anno 1793 ponoszą prawie wyłącznie: pozujący na patriotę bojaźliwy burżua, drobny mieszczuch, który
robi w portki ze strachu, i banda łobuzów wykorzystująca terreur dla swoich geszeftów"13 . Jeśli Engels rozumie tu terror jako przede wszystkim śmieszną
przesadę racjonalnego celu, to w jego obrazie wobec drobnomieszczaństwa i motłochu tkwi wskazanie na, historycznie uwarunkowane, sadomasochistycine
135 Por. H. Taine: Les origines de la France contemporaine. Paris 1881. T.3, s. 294 1 n. T.4, s. 276 i n. 136 A. Mathiez: Rewolucja Francuska. Warszawa 1956, s. 486. 137 K. Marks: Burżuazja i kontrrewolucja. MED. T.6, s. 124. 138 Engels do Marksa w Londynie, 4 IX 1870. MED. T.33, s. 55.
Egoizm i ruch wolnościowy
79
usposobienie tych warstw, które w nie mniejszym stopniu niż aktywność wro
gów ponosi winę za francuski terror. W obliczu odroczenia na czas nieograniczony rzeczywiście gruntownej i trwałej poprawy sytuacji ubogich, mając pewność, że realna nierówność, mimo
frazesu równości, będzie trwała dalej, przywódcy znaleźli rozwiązanie i zaofiarowali masom zamiast szczęścia ogółu nieszczęście niektórych. Piękna Claire Lacombe od czasu powstania z 10 sierpnia, w którym się wyróżniła,
odgrywała w rewolucji pewną rolę. Aktorka ta stała blisko radykalnej lewi
cy i miała decydujący wpływ na zrewolucjonizowane kobiety. Gdy popadłą w
konflikt z Robespierrem i jego stronnikami, zapowiadano jeszcze przed jej definitywnym uwięzieniem dokonanie tego w następujących słowach: "Pani czy
panna Lacombe jest nareszcie osadzona w więzieniu i nie może szkodzić; ta bachancka kontrrewolucjonistka nie pije już nic prócz wody; wiadomo, że bardzo lubiła ona wino, że nie mniej lubiła dobre jedzenie i mężczyzn; do wód: intymna przyjaźń, jaka panowała między nią, Jacques*em Roux, Lecler139 kiem i spółką" . Robespierre w znacznej mierze reprezentował w swej poli
tyce drobnomieszczańskiego ducha. Osobiście był on do tego skłonny przez
swój ascetyzm, ale przecież również wielkie postępowe znaczenie rewolucji
wyraża się w jego charakterze. "Co stoi na przeszkodzie oświecenia ludu? - czytamy w jego zapiskach - Nędza. Kiedy więc lud zostanie oświecony? -
- Gdy będzie miał chleb, a bogaci, tak jak i rząd przestaną kupować nikczem
ne pióra i języki, by go zwodzić. Gdy ich interes zostanie stopiony z in teresem ludu. Kiedy ich interes zostanie stopiony z interesem ludu? - Nig dy" 140. Lecz twierdzenia te wykraczają faktycznie poza kierowany przezeń ruch. Przekreślił on je w swym manuskrypcie. Także Saint-Just doszedł do 141 . Wyra
głębokiego zrozumienia, że: "szczęście jest w Europie nową ideą"
ził ten pogląd w związku z owymi ustawami, które przyczyniły się do upadku jego rządu. Po thermidorze nie szczęście, lecz bezprawny, bezgraniczny ter
ror stanął na porządku dnia.
Droga do analizy psychicznych mechanizmów, które wytwarzają nienawiść i okrucieństwo została utorowana w nowoczesnej psychologii głównie przez Freuda. Aparat pojęciowy, stworzony przezeń w pierwszym okresie jego pracy,
zdołał oddać wielkie usługi dla zrozumienia tych procesów. Jeg-w pierwotna
nauka wyjaśnia, że społeczne zakazy w danych warunkach rodzinnych i ogólno-społecznych zatrzymują człowieka na sadystycznym poziomie popędu albo go
tam cofają. Nauka Freuda o poszczególnych popędach, o wyparciu, przejęte od Bleulera pojęcie ambiwalencji itd. stanowią przesłankę psychologicznego
zrozumienia omawianego procesu, aczkolwiek sam Freud nie dokonał szczegóło-
wegó jej zastosowania
. Bez psychoanalitycznego sposobu rozważania nie moż
na dziś pojąć transformacji psychicznych energii w procesie interioryzacji. 139 140 141 142
A. Mathiez: La Vie chère..., s. 356. J. Jaurès: Histoire socialiste de la Révolution française T.8. Paris,1924 ,s.259. A. Saint-Just: Oeuvres complètes. Paris 1908. T.2, s. 248. Teoretycznie doniosła kontynuacja w ramach psychoanalizy pochodzi od W. • Reicha. Por. przede wszystkim "Massenpsychologie des Faschismus" /Kopenhagen 1933/. W wielu punktach zgadzamy się z jego psychologiczną interpre tacją poszczególnych właściwości charakteru mieszczańskiego. Reich wypro wadza je jednak w istocie, będąc w tym wiernym uczniem Freuda, z seksual nego stłumienia; odhamowaniu seksualności,przypisuje on, przy zmianie obec nych stosunków, nieomal utopijne znaczenie.
80
Max Horkheimer
0 ile początkowe kategorie freudowskie wykazywały dialektyczny charakter, jako że stale były odnoszone do konstrukcji losu jednostki w społeczeństwie,
a jednocześnie odzwierciedlały wzajemne oddziaływanie między czynnikami zewnętrznymi i wewnętrznymi, to w późniejszych latach moment historyczny w jego formacji pojęciowej ustępuje coraz bardziej momentowi czysto biologicz nemu. Dziś wydaje się, że ów dialektyczny charakter teorii, jak gdyby zakradł się także do wcześniejszych prac, niezależnie od woli autora zoriento wanego pozytywistycznie. Im bardziej przybliża się on do rozleglejszych
socjologicznych, historycznych i filozoficznych problemów, tym wyraźniej
ujawnia się liberalistyczna i światopoglądowa tendencja jego myślenia.
Już z jego nauki o narcyzmie wynika, że większa jest potrzeba wyjaśniania miłości niż nienawiści. Ta ostatnia "jest- jako stosunek do przedmiotu star
sza niż miłość, wypływa z pierwotnego odrzucenia ze strony narcystycznego 14 3 "Ja" świata zewnętrznego jako źródła bodźców" . Później popęd niszczenia, "wrodzona skłonność człowieka do^złego* do agresji, destrukcji, a także do okrucieństwa"
został ustanowiony jako bezpośrednio biologicznie określo
ny podstawowy fakt życia duchowego. Freud przypuszcza, że "poza popędem do zachowania żywej substancji i łączenia jej w coraz większe całości, musi
istnieć przeciwstawny mu popęd, który dąży do rozkładania tych jednostek i sprowadzania ich do pierwotnego nieorganicznego stanu. A więc - poza Erosem 14 5 - także popęd śmierci" . "Sensem rozwoju kultury" jest "walka między Ero
sem a śmiercią, popędem życia a popędem zniszczenia, przebiegająca w łonie gatunku ludzkiego"14&. Z ogólnego schematu freudowskiego wynika prosta historiozofia. Skut147 społeczeństwu cywili
kłem "pierwotnej wrogości panującej między ludźmi"
zowanemu stale zagraża rozkład, a trwałe udoskonalenie stosunków społecznych
nie jest możliwe. Wszelkie rodzaje przymusu, przepisy prawa, a dalej także moralność i religia są próbami zapobiegania następstwom wiecznego popędu destrukcji. Zawsze będzie potrzebna "elita" dla utrzymywania w ryzach mas
żądnych zniszczenia. Odnosimy wrażenie jak gdyby w historii "idealne motywy
służyły tylko za pretekst destruktywnym żądzom, albo, jak w przypadku okru
cieństw świętej inkwizycji, wysuwały się na pierwszy plap świadomości, a nieświadomie były wzmacniane przez motywy destrukcyjne. Jedno i drugie jest możliwe"14®e Pewne jest w każdym razie, "że nie istnieją żadne widoki na położenie Jtresu agresywnym skłonnościom ludzi" 149 . Chociaż według Freuda
życie pewnych prymitywnych plemion, a także doktryna bolszewików zdają się potwierdzać takie utopijne wyobrażenia,- to jednak trwa on w swym sceptycyz mie. "Uważam to za iluzję"1Przede wszystkim nie należy spodziewać się
szybkiego zniesienia wojny. "Zdolność do kultury", tzn. "przysługująca czło-
143 S. Freud: Metapsychologie. Gesammelte Schriften. Wien 1924. T.5,s. 464. 144 Idem: Kultura jako źródło cierpień, /w:/ Idem: Człowiek, religia, kultu ra. Warszawa 1967, s. 290. 145 Ibidem, s. 289. 146 Ibidem, s. 292. 147 Ibidem, s. 283. 148 Idem: Warum Krieg? Gesammelte Schriften. T.12, s. 357-358. 149 Ibidem, s. 359. 150 Ibidem.
Egoizm i ruch wolnościowy
wiekowi zdolność do przekształcenia egoistycznych popędów pod wpływem ero tyki" ma"dwa komponenty /.../, wrodzony i nabyty w życiu"15^. Zwykle skłonni jesteśmy przeceniać ten wrodzony na niekorzyść nabytego. Ze względu
na ich kultywację ludzie są w większości "hipokrytami". Okrucieństwa prze jawianego w wojnie i nie tylko w wojnie Freud nie tłumaczy transformacją
bodźców popędowych związanych z celami materialnymi, a więc - w efekcie -
- przymusem do cierpliwego znoszenia nędzy. Skłania się do rozumienia "na
cisku kultury", o ile nie dotyczy on seksualności, jako nacisku ną wrodzony popęd destrukcji, zamiast na całość potrzeb, które masy są zmuszone wypierać
wbrew społecznym możliwościom. Wieczny popęd destrukcji, niczym diabeł w średniowieczu, ma ponosić winę za wszelkie zło. A Freud z racji tego poglą
du uważa się nawet za szczególnie śmiałego. "Prawdopodobnie napotkano by niewielki opór - pisze, wyjaśniając długie ociąganie się psychoanalizy z
przyjęciem popędu śmierci do swej teorii - gdyby chciano przypisać popęd
o takim celu zwierzętom. Ale przyjęcie go do ludzkiego ustroju wydaje się bluźnierstwem; sprzeciwia się to wielu założeniom religijnym i konwencjom społecznym"153 151 152 154 . Freud nie wie, jak dokładnie ta nowa faza jego nauki i ru chu powtarzają tylko społeczną 1 religijną konwencję. Zjawiska historyczne, o których była wyżej mowa, powinny potwierdzić pogląd, iż wrogość wobec rozkoszy, występująca w optymistycznym i pesymi
stycznym ujęciu człowieka w czasach nowożytnych, wynika ze społecznej sytu acji mieszczaństwa. Przesadny wzór człowieka, na równi sentymentalne i suro
we pojęcie cnoty i samopoświęcenia, kult abstrakcyjnego heroizmu mają to samo źródło, co indywidualistyczny egoizm i nihilizm, z którym pozostają w
sprzeczności, a jednocześnie we wzajemnym oddziaływaniu. Przezwyciężenie tej moralności nie polega na ustanowieniu lepszej, lecz na stworzeniu sto
sunków, które wyeliminują podstawę jej istnienia. Urzeczywistnienie etycz-
ności, stanu społeczeństwa i indywiduów odpowiadającego ludzkiej godności
nie jest wyłącznie duchowym, ale i społecznym problemem. Rozumiejąc to, Hegel wyprowadził idealizm poza jego pierwotne granice. Wolność jest "po czątkowo tylko pojęciem, zasadą ducha i serca", jest ona jednak przeznaczona 154 "do rozwinięcia się w przedmiotowość" . "Na pytanie jakiegoś ojca, w jaki sposób najlepiej jest etycznie wychować swego syna, pewien pitagorejeżyk
dał następującą odpowiedź /odpowiedź tę wkłada się także w usta innego mędr ca/: uczyniwszy go obywatelem państwa, w którym obowiązują dobre prawa"155. Zadanie nie jest więc tylko wewnętrzne. We współczesności nie jest ono także
sprawą dobrej orientacji i zręcznego wyboru. To, czy przyszłe generacje bę
dą żyły po ludzku, zależy od rezultatu okresu walk, których znaczenia dla własnego stanowiska Hegel nie mógł jeszcze widzieć. Jeśli jednak Freud
drwi, że zdaniem niektórych ludzi brutalność, przemoc, okrucieństwo człowie
Idem: Zeitgemässes über Krieg und Tod. Gesammelte Schriften. T.10,s.325. Ibidem. Idem: Neue Folge der Vorlesungen. Gesammelte Schriften. T.12, s. 258. G.W.F. Heael: Enzyklopädie der philosophischen Wissenschaften. Wyd.3, § 482; wyd. 2, § 483. 155 Idem: Zasady filozofii prawa. Warszawa 1963, § 153.
151 152 153 154
81
82
Max Horkheimer
ka są jedynie przemijające czy wywołane przez okoliczności, "może tylko
następstwem niewłaściwych stosunków społecznych, które on /człowiek/ dotych czas ustanawiał"1®®, to referuje wprawdzie teorię dialektyczną w sposób nazbyt powierzchowny, ale nawet w przekładzie pragmatycznym, ten zwalczany
pogląd lepiej odpowiada sytuacji współczesnej niż biologistycznametafizyka, którą on sam wyznaje.
W żadnym zjawisku stosunek między praktyczną bezwzględnością a ide alistyczną moralnością nie wyraża się dobitniej niż we współobecności naj dalej idącej tolerancji, niewinnej łagodności i cynicznej surowości, która
jest właściwa nie tylko indywiduum zdobywającemu władzę, lecz także idealnym i fantastycznym postaciom tej epoki. Posiadacze ogromnych majątków i poli
tycy, których zajęcie wymaga straszliwej bezwzględności, są zwykle w domu czułymi, tkliwymi towarzyszami. O roli dzieci była już mowa. Najsroższe
działanie spowija przyjaźń i uśmiech wobec dziecka. Im bafdziej społecznie słabi muszą się upokarzać, tym wyżej wznosi się sambol słabych naturalnie,
dzieci i czcigodnych starców. W ślepocie wobec bytu zwierząt ujawnia się
zahamowanie rozwoju inteligencji i instynktów w dotychczasowym społeczeńst
wie europejskim. Los ich w naszej cywilizacji odzwierciedla całą oziębłość i ciasnotę umysłu dominującego ludzkiego typu. Gdy jednak indywidua sięga
ją świadomie po szczególnie krwawe środki, to wtedy zwykle, jeśli nie od
krywają swej miłości do zwierząt, przynajmniej o niej zapewniają. "Nazywa ją mnie'okrutnym, chociaż nie mogę patrzeć na cierpienie insekta", mówi Marat, zalecając zabójstwo szeregu politycznych przeciwników1^, sentymental
na miłość do zwierząt w tym społeczeństwie współnależy do zabiegów ideolo
gicznych. Nie jest to powszechna solidarność, która w sposób samo przez się zrozumiały rozciągałaby się również na te żywe istoty, lecz przeważnie ali
bi dla własnego narcyzmu i publicznej świadomości, a zarazem sprawdzian te
go, że dopowiada się idealnej moralności. Wyznanie okrucieństwa, przyznanie
się do radości z popełnienia okrucieństwa sprzeciwiałoby się w zupełności koniecznemu nastrojowi tecjo czasu. Rząd, do którego najważniejszych środków stosowanych na co dzień należy ów terror w negatywnym sensie, który składa
najstraszliwsze ofiary nihilistycznemu usposobieniu swych własnych stronni
ków i okazuje wobec ich spontanicznej działalności rozważną wyrozumiałość, zniósłby sam siebie, gdyby rzeczywiście chciał się do tego przyznać. Nicze go nie wypierałby się bardziej niż fascynacji okrucieństwem. Tak, od dawna
należy poniekąd do rzemiosła terroru bagatelizowanie go na zewnątrz albo cał kowite przeczenie mu. Już Kalwin chwalił łagodność władzy Genewskiej Rady, kiedy za jej pośrednictwem kazał torturować swych przeciwników 1®®, ale spra
wił, że oburzony Zurych, ze sprawozdania dlań przeznaczonego, o torturach 156 S. Freud: Neue Folge... Gesammelte Schriften. T.12, s. 258. 157 Cyt. za: H. Cunow: Die Parteien der grossen französischen Revolution und ihre Presse. Berlin 1912, s. 334. 158 Por. F.W. Kampschulte: Johann Calvin. T.l, s. 268.
Egoizm i ruch wolnościowy
83
nie dowiedział się . Rozlegają się głosy, że w terroryzowanej Genewie panuje "niewiarygodny spokój" i "zgoda pomiędzy wszystkimi dobrymi ludźmi"160, a owe manifestacje świata zewnętrznego nie miały *żadnych dalszych nas tępstw"1 1. "Sędzia jest wysublimowanym katem", mówi Nietzsche162. Jeśli
jest to prawdą, to przecież stan faktyczny łagodnieje, gdy sędzia rzeczywiś
cie go sobie uświadamia. Freud słusznie stwierdza, że popęd destrukcji, z kulturowych powodów, potrzebuje w danym wypadku pretekstu, racjonalizacji - podłości przeciwnika, pedagogicznej celowości, obrony honoru, wojny czy
powstania ludowego. Ale racjonalizacja ta nie przeciwdziała upadkowi wszelkiej ludzkiej wspólnoty w ogóle, lecz tylko współczesnej. Popęd destrukcji uważa ny za wieczny był dotąd stale reprodukowany ze stosunków społecznych, a przy pomocy ideologicznych praktyk trzymany w ryzach. W zmienionych okolicz
nościach działanie i poznanie wspólnotowych interesów mogą określać społecz
ne stosunki ludzkie;
"popęd destrukcji" nie będzie im już przeszkadzał. We
współczesnej epoce egoizm stał się faktycznie destruktywny, zarówno ujarz
miony i odwodzony od swego celu egoizm mas, jak i zadawniona egoistyczna zasada ekonomii, która pokazuje już tylko swą najbardziej brutalną stronę.
Gdy zasada ta zostaje przezwyciężona, egoizm mas może stać się w nowym sen sie produktywnym. Niegodziwość egoizmu nie tkwi w nim samym, lecz w spo
łecznej sytuacji; wraz z jej zmianą jego pojęcie przechodzi w pojęcie rozum nego społeczeństwa.
Ponieważ zarówno praktyczne, jak i teoretyczne rozwiązanie kwestii an
tropologicznej może być osiągnięte jedynie dzięki postępowi samego społeczeńst
wa, a to, czym rzeczywiście jest człowiek mieszczański, staje się całkowi cie jasne dopiero po jego przemianie, to żadna filozofia ani zręczna metoda wychowania nie sprostają problemowi. Przesłaniająca jasność widzenia ide alistyczna moralność powinna zostać nie tyle odrzucona, co historycznie
urzeczywistniona i dlatego także dziś nie należy jej wykluczać. Pytanie o to, jaki będzie'« los powszechnie potępianego egoizmu, popędu niszczenia i
śmierci w rozumniejszej rzeczywistości nie znajduje określonej odpowiedzi. Są jednak w czasach nowożytnych oznaki - jednego i tego samego kierunku roz
wiązania. Niektórzy myśliciele, w przeciwieństwie do panującego ducha, ego izmu nie ukrywali, nie pomniejszali ani nie oskarżali, lecz sami przyznawa
li się do niego. Nie do.owej abstrakcyjnej i żałosnej fikcji, w postaci któ rej odgrywa on rolę u niejednego ekonomisty oraz u Jeremiasza Benthama, lecz do rozkoszy, do pełni szczęścia, w czym zawiera się również zaspokojenie okrutnych pobudek. Nie idealizowali oni żadnego z popędów, które przedsta
wiały im się historycznie jako pierwotne, piętnowali natomiast wypaczenie
popędów spowodowane przez oficjalą ideologię. Myśliciele ci od czasów Arystypa i Epikura są w historii nowożytnej pojmowani właściwie tylko jako opo
nenci moralności panującej. Z tego punktu widzenia byli brani w obronę i potępiani. Tylko że z apologetami nieograniczonego egoizmu rzecz ma’się
szczególnie. Przez to, że sami oni podążali śladem zakazanych popędów i 159 160 161 162
Ibidem, sT 27 ó. Ibidem. Ibidem, s. 271. F. Nietzsche: Werke. Leipzig 1919. T.XII, s. 89.
84
Max Horkheimer
uświadamiali je bez odrzucania ich i pomniejszania, moce te traciły swą
demoniczną władzę.
Owi hedonistyczni psychologowie byli z reguły przedstawiani jako wro gowie ludzkości albo przez tych właśnie obwoływani wodzami. Najczęściej przytrafiało się to Nietzschemu. Nadczłowieka , najbardziej problematyczne pojęcie, wraz z którym psycholog porzucił opanowaną przezeń analityczną sfe rę, rozumiano zgodnie z marzeniem filistra i brano zań samego Nietzschego.
Awanturniczość jawiła się tu tak pięknie. Wielkość, krew i niebezpieczeńst
wo na obrazach i pomnikach podobały się od dawna. Ale Nietzsche jest prze ciwieństwem tego pyszniącego się poczucia siły. Błąd jego polega na niedostat ku historycznego pojmowania współczesności, co popycha go do dziwacznych
hipotez, tam gdzie jest możliwe klarowne teoretyczne poznanie. Wobec dynami ki historycznej swego czasu, a więc również wobec drogi do swego celu po
został ślepy; dlatego nawet najwspanialsze jego analizy, genealogia moral ności i chrześcijaństwa, wypadają, przy całym wyrafinowaniu, zbyt ogólniko wo. Lecz ten profeta epikurejskich bogów i-radości okrucieństwa uwolnił je
u siebie samego od przymusu racjonalizacji. Gdy wola zadawania cierpień przestaje działać "w imieniu" Boga, "w imieniu" sprawiedliwości, etyczności,
honoru, narodu itp, traci, dzięki poznaniu siebie samej, straszliwą moc, którą ma, jak długo, skutkiem ideologicznego maskowania jej, skrywa się przed
jej własnymi nosicielami. Jako to, czym jest, zostaje ona włączona w ekono
mię życia i staje się rozumowo opanowywalna. Nie zniesienie ideologii wraz z jej bazą, tzn. przejście do doskonalszego społeczeństwa, lecz uwolnienie
agresji - obecnie ze społecznych przyczyn reprodukowanej lub wypieranej - przez same mieszczańskie autorytety, np. w wojnie i rozłamie narodu, czy
ni z niej siłę wrogą kulturze. Samego Nietzschego nie można, tak jak niejed nego z jego uczniów, wyobrażać sobie jako kata. Jego nieofensywna egzysten
cja wypływa z najgłębszej może, jaka istniała w historii, wiedzy o duchowych związkach. Poprzednicy Nietzschego w analizie egoizmu i okrucieństwa, Man deville, Relvetius, de Sade są wolni - tak jak on sam - od freudowskiej
łaskawej tolerancji wobec, "niestety" istniejącego już oto, popędu destruk
cji - zarówno od jego pełnego rezygnacji sceptycyzmu, jak i od resentymentu czułostkowego Rousseau.
Swym własnym istnieniem psychologowie cl zdają się wskazywać na to, że oswobodzenie od ascetycznej moralności z jej nihilistycznyml konsekwen
cjami umożliwia dokonanie zmiany człowieka w sensie przeciwnym do interio ryzacji. Znoszący ją proces nie cofa człowieka do wcześniejszego poziomu
duchowego rozwoju, tak jak gdyby ów pierwszy proces nie zaszedł, lecz wzno si go do wyższej formy egzystencji. Do uczynienia jej ogólną rzeczywistoś
cią myśliciele owi przyczynili się w niewielkim stopniu; jest to przede wszystkim zadaniem dziejowych postaci, u których teoria i historyczna prak tyka stały się jednością. Mechanizmy mieszczańskiej psychologii jako okreś
lające moce ich życia oraz jako teoretyczny przedmiot ustępują u nich przed powszechno-dzlejową misją. 0 ile dzięki ich pomocy ludzkość wstąpi w wyższą
formę egzystencji, osiągnie wkrótce wraz ze zmianą rzeczywistości także bar dziej wolny ustrój duchowy, tak jak odznaczają się nim już bez psychologicz
Egoizm i ruch wolnościowy
nego zapośredniczenia liczni bojownicy i męczennicy tej wspólnej przemiany, gdyż ponury, przeczący szczęściu etos przemijającej epoki nie ma już na
nich żadnego wpływu.
W myśl estetycznej teorii Arystotelesa ogląd cierpienia w tragedii wzbudza przyjemność1^^. Zaspokojenie tego popędu, radość współcierpienia, oczyszcza ludzi. Zastosowanie teorii Arystotelesa do czasów nowożytnych
wydaje się problematyczne, została ona, nawet przez Lessinga, przeinterpre
towana i -"umoralniona" w sensie idealistycznej moralności. Katharsis przez grę sceniczną, przez grę w ogóle, zakłada zmienioną ludzkość. Z niemieckiego przełożyła
HALINA WALENTOWICZ Przekład przejrzał
JERZY ŁOZIŃSKI
163 Por. szósty rozdział "Poetyki".
85
LEO LÖWENTHAL
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie. Uwagi o Ibsenie
W swej teorii dramatu Lessing wysunął postulat rozwoju charakterówc
Poprzez ten postulat wydaje on wojnę dworskiemu klasycyzmowi, który zadowa
la się odmienianiem konwencjonalnych i typowych charakterów oraz postaw. Przed widzem jak gdyby rozwija ciąg obrazów, którym ten ma się tylko przypa trywać, nie odtwarzając w sobie drogi, na jakiej powstały. Ale dramaturg
w rozumieniu Lessinga ma rozświetlić mrok, w jakim kryją się źródła ludz kich działań, poprzez wyprowadzenie ich z indywidualnych zadatków i losów w praktyczne życie. Jeśli widz przeżywa to dokonujące się w dramacie wy
prowadzenie jako dramat, zostaje wyrwany z postawy czysto odbiorczej i sam wprawiony w ruch: własne życie przeżywa jako wyraz praw rozwoju swego cha
rakteru. Indywidualny los wchodzi w sferę samoodpowiedzialnej wolności. Tutaj czynny jest burżuazyjno-rewolucyjny sens lessingowskiej dramaturgii:
w opozycji do zastygłego społeczeństwa, którego zasada historyczna coraz bardziej stawała się ograniczeniem dla przodujących grup społecznych i dla materialnych możliwości produkcyjnych, także do sfery sztuki wprowadzony zostaje proces stawiający pod. znakiem zapytania odwieczną trwałość absolu-
tystycznego porządku społecznego. Indywidualności, które w widowisku roz wijają się poprzez odsłanianie treści swej istoty i poprzez konflikty z zastawaną sytuacją historyczną, są zwiastunem zagrożenia dla istniejącego
porządku. Jeśli zasada, którą w odniesieniu do dramatu mieszczańskiego postuluje się jako dramaturgiczną, wiedzie do rzeczywistej praktyki, jeśli
zasada ta staje się poniekąd zapowiedzią i hasłem dziejowym czynu, to nie tylko kładzie kres stereotypowym dziełom sztuki enoki absolutyzmu i odzwier
ciedlaniu istniejących
stosunków panowania, ale także godzi teraz bezpoś
rednio również w nie same. W przeciwieństwie do Lessinga Ibsen nie przeciwstawia się porządkowi
społecznemu, przeciw któremu miałby propagować nowe formy myślowe i artysLeo Löwenthal: Das Individuum in der individualistischen Gesellschaft. Bemerkungen über Ibsen. "Zeitschrift für Sozialforschung" 1936. z.3, s. 321-361 *
88
Leo Lówenthal
tyczne. Urzeczywistnione już jest społeczeństwo burżuazyjne, pośród które go straży przednich znajdowali się Lessing i Oświecenie. To, co u Lessinga
było odegranym w dramacie żądaniem politycznym - obszar swobodnego rozwoju jednostek, kształtowanie życia zgodnie z pragnieniami - stało się wiążącą
zasadą liberalizmu. Nie wątpi on o tym, że w ustroju burżuazyjnym każdy ma
zasadniczą możliwość, by ze swego życia uczynić to, na co pozwalają jego charakter i jego zdolności.
Także w literaturze przejawia się optymizm społeczeństwa liberalnego, choć co prawda nie z tak niezłomną pewnością - acz często dzieje się tak na
opak świadomym Intencjom artysty - jak w dużej części twórczości filozoficz nej, historycznej i ekonomicznej. Powieść psychologiczna i dydaktyczna opie ra- się na przekonaniu, że każdemu dane są konstytutywne szanse życiowe, któ
re istnieją pomimo wszelkich przeciwstawiających się im ograniczeń. Żadne, choćby i największe, trudności duchowe i przeciwieństwa społeczne nie przesz kodzą jednak w końcu temu, by Zielony Henryk1 stał się pożytecznym, a zarazem i zadowolonym członkiem społeczeństwa. Nawet -najbardziej obłudne powaby sfe
ry pozamieszczańskiej nie przeszkodzą w końcu temu w przypadku Antona Wohlfahrta; zaś nawet nader dotkliwe niepowodzenia polityczne nie .przeszkodzą
ostatecznie temu w przypadku bohaterów powieści Splelhagena. Począwszy od
wyzwolenia z duchowego chaosu i choroby, co stanowi temat znanej powieści Immermanna, poprzez ostateczne zniszczenie trwającej przez lata i pełnej
wyrzeczeń miłości w "Późnym lecie" Stiftera, po estetyzującą afirmację ży
cia u Heysego sięgają
świadectwa tego nastawienia, które wprawdzie nie zez
wala jednostce na wszystko, sądzi jednak, że zna jej swobodny rozwój w ra
mach istniejącego porządku, co więcej, że tylko tu jest on zapewniony. Pew ność, że wypowiadana jest tutaj nader powszechna świadomość społeczna wyni ka także z tego, że główne postacie omawianego pisarstwa nie stanowią bynaj
mniej wyjątków, a przeciwnie - pomyślane są jako ludzie przeciętni. Przed kłada ono zbiór w pewnym sensie wzorcowych przykładów, które w zależności od typu czytelnika, urzeczywistniane są w ramach istniejącego porządku raz
przez tego, raz przez innego. W ten sposób jest to dokument akceptacji teraź niejszości. Niezależnie od tego, w jak wielkim stopniu literatura ta potra
fi mówić o śmierci, upadku, beznadziejnym cierpieniu, mrocznych i groźnych przesądach, wchodzi jednak w skład świadomości społecznej, która,jest nad
zwyczaj ufna. Apoteozuje ona domniemaną wolność, która w bezpośredniej te
raźniejszości ma zapewniać śmiertelnikom szczęście, rozwój osobowości. Także Ibsen jest pisarzem, który całkowicie tkwi w społeczeństwie li beralnym. Wraz z nim zwraca swą uwagę ku konkretnej jednostce, wraz z nim
dzieli indywidualistyczną troskę o rozwój każdego człowieka w obrębie zastawanych ram społecznych. Ale na skutek swych doświadczeń życiowych stale zaj
muje stanowisko krytyczne wobec teraźniejszości. Poniekąd w zgodzie z este tycznym maksymami Lessinga jako dramaturg organizuje eksperyment: skoro w ideologii liberalizmu wydaje się, że rzeczywistość społeczna spełnia dra
1 Tytułowa postać autobiograficznej powieści szwajcarskiego pisarza Gottfrieda Kellera /1819-1890/. /Przyp. tłum./.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
89
maturgiczny postulat Lessinga, że osoby winny się rozwijać, to Ibsen ide
ologię tę czyni miarą rzeczywistości. Rezultat eksperymentu jest jednoznacz
ny: liberalistyczna pewność odsłania się jako czczy pozór; okazuje się, że ludzie nie mogą się rozwijać. W jego społecznych dramatach bierze się na serio nie tylko koncepcję estetyczną, lecz i jej rzekome urzeczywistnienie
historyczne. To już nie typowe postacie, lecz charaktery pomyślane dynamicz
nie - co prowadzi do ich wewnętrznego rozdarcia - trudzą się realizacją planów, które wydają się im pewne, lub budowaniem na nowo swego życia. Dzię ki środkom mieszczańskiej dramaturgii poruszają się one w milieu mieszczańs
kiego życia. Scena staje się salą sądową, w której liberalne społeczeństwo, bronione przez swą ideologię, oskarżane jest przez rzeczywistość. Ibsen uś
wiadamia sobie swe uwikłanie w liberalne społeczeństwo; do niego samego
odnosi się oskarżenie przeciw temu społeczeństwu, przeprowadzana w dramatach analiza przynależnych do tego świata osób: "W społeczeństwie, do którego się należy, nigdy nie stoi się całkowicie ponad współodpowiedzialnością i współwiną. /.../ Pisać, to znaczy wytaczać sprawę samemu sobie"2.
2.
Myślenie zorientowane indywidualistycznie jest ze swej natury przeciw stawne rzeczywistej analizie społeczeństwa. W obrębie takiego myślenia spo
łeczeństwo występuje raczej jako dany z góry system, mniej lub bardziej elas
tyczny, którego zasadnicze kategorie ani nie są problematyczne, ani nie są rozważane ze względu na możliwość ich radykalnego przekształcenia. Z zasady
jest ono przedmiotem
zainteresowania
nie jako stosunek grup, które przeciw
stawiają się sobie w produkcji i walczą ze sobą i które należącym do nich
jednostkom dyktują zasadnicze prawa ich życia, lecz jedynie jako zespół ogólnych ram życia wszystkich jednostek. Myślenie liberalistyczne, z racji bezpośredniego zwrócenia ku jednostkom, jest w samym swym zarodku apologe-
tyczne. Niepewność, która charakteryzuje los większości jednostek, nie staje się niepewnością społeczeństwa jako takiego, lecz rozpada się na tyle szcze
gółowych problemów charakterów i indywidualności, ile jest porażek. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w tym sensie Ibsen bez reszty znaj
duje się w apologetycznej sytuacji liberalizmu: w istocie nie pisze on żad
nych "sztuk społecznych", jeśli przez to rozumie się dyskutowanie całkiem konkretnie nakreślonych problemów publicznych, politycznych, społecznych, ekonomicznych. Ledwie się o nich wspomina; nieco wyraźniej jeszcze w jednej
z wcześniejszych sztuk, w "Podporach społeczeństwa", a nader niejasno w
jednej z ostatnich, zatytułowanej "John Gabriel Borkmann". Przestrzeń, w której poruszają się jego postacie jest niemal identyczna z przestrzenią ich mieszkań, przedmioty ich rozmów prawie zawsze pochodzą z kręgu osobis4
tych problemów ludzkich. Ibsen na pozór tak całkowicie uległ ilużji’libera
listyczne j, że społeczeństwo jako fenomen historyczny nie pojawia się w jego 2 H. Ibsen: List z 16.06.1880. Sämtliche Werke. S. Fischer, Berlin. T.10, s. 290.
90
Leo Lówenthal
sztukach nawet w postaci funkcjonariuszy państwowych. W jego mieszczańskich
sztukach nie spotkamy żadnego pracownika urzędu państwowego /pomijając Pe tera Stockmanna we "Wrogu ludu"/, żadnego policjanta, żadnego wojskowego.
Wydaje się, że pogrążając w ten sposób państwo we śnie Ibsen prześciga na wet najbardziej esktremalne teorie liberalizmu, głoszone przez publiczne
autorytety, a pokazujące państwo jako stróża nocnego /widmo państwa można co najwyżej odnaleźć w tak ubocznych kwestiach, jak informacja o skazaniu
starego Borkmanna na więzienie czy groźby dr Wangela wobec Obcego w "Ko
biecie morskiej"/. Ibsen wprowadza jednostkę jako autonomiczną Istotę i pokazuje jej najwyższą autonomię w życiu osobistym. Występuje ona w sferze,
gdzie nie ma zewnętrznego przymusu. Mimo tej swoistej cechy, która, jak'się początkowo wydaje, w żadnej
mierze nie czyni z niego krytyka społecznego, Ibsen zajmuje wyeksponowaną
pozycję we froncie całego krytycznie zorientowanego naturalizmu europejs
kiego. W strukturze tworzywa jego dzieła nie jest zawarta żadna analiza spo łeczna ani żaden społeczny program. Ale właśnie tu rozstrzyga się funkcja jego dzieła, która polega na tym, by radykalnie wypowiadać i rozwijać wiedzę
o człowieku tej epoki. Jako dramaturg daje panującej ideologii wielkie szanse, ułatwia jej zadanie, gdy podsuwa jej pozornie najlepsze pole dla
usprawiedliwień: osobiste i duchowe życie podmiotu. Ale ta koncepcja prze mienia się w radykalny atak. W dziele Ibsena dusza, ta podstawowa kategoria ideologii burżuazyjnej, okazuje się refleksem sprzeczności społecznych.
W dokonywanej w dramatach psychologicznej analizie jednostek gorzka rze czywistość "harmonijnego" systemu występuje ostrzej niż w większości ówczes
nej tendencyjnej literatury społecznej.
W dramaturgicznym świecie Ibsena typowe przedstawienie tej prywatnej rzeczywistości dokonuje się - nieco rzecz upraszczając - wedle jakiegoś
takiego schematu: początkiem jest wewnętrznie już złamane oczekiwanie na
pełnię życia, los niesie konflikty za konfliktami, spustoszenia we własnym Ja, wypaczanie i okaleczanie innych, próba znalezienia wyjścia poprzez uczepienie się jakichś ideałów, w końcu trwoga, samotność i śmierć lub - co jest chyba jeszcze bardziej przygnębiające - głoszenie programów, któ
rych pustkę wykazały już wszystkie poprzednie wydarzenia, tak że koniec
ostatniego aktu wydaje się obalony już przez wszystkie akty poprzednie. Podobnie jak w szczytowych momentach cyklu procesu gospodarczego zawarte są
już elementy sprzeczności i kryzysu, zaś jego przezwyciężenie, dokonujące się kosztem niewypowiedzianej nędzy, otwiera jedynie perspektywę powtórze nia się tego sennego widowiska, tak też osobiste losy jednostek uwięzione są - o czym świadczą sztuki Ibsena - w straszliwym cyklu marzeń, które nie
mogą się zrealizować, a są rzeczywistym cierpieniem. Skarga na niewłaściwość warunków życia obnaża się poniekąd jako katalog
wszystkich możliwych ludzkich porażek. 0 jakąkolwiek sferę ludzkich poczynań
mogłoby chodzić: życie rodzinne, zawód, działalność artystyczną, małżeństwo, przyjaźń, stosunki między pokoleniami, a w szczególności między rodzicami i dziećmi, ludzie zawsze albo w tych związkach nie dochodzą do ładu z samy
mi sobą, albo rodzą zagrożenie dla swych możliwości w jednych sferach wtedy,
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
91
gdy rozwijają się w innych, albo realizując taki jednostronny rozwój wnoszą
nieszczęścia w życie osób trzecich. W samej akcji dramatu ujawnia się dyspro porcja między wielostronnością pierwotnych zadatków ludzkich a jednostronnoś
cią czy wręcz ograniczonością ich realizacji. W każdej sytuacji okowami jed nostkowego życia stają się zarówno związki już zastawane, jak i fakty, któ
re dopiero powstają w trakcie tego życia. Prawo konkurencji opanowuje nową scenę: obszar prywatności jednostki burżuazyjnej. Literatura staje się studium niszczycielskich skutków, jakie wy
wiera to prawo na osobiste losy jednostki. Podąża tym tropem aż w takie dzie dziny, które, jak się wydaje, są wyjęte spod bezpośredniej władzy życia pu
blicznego.
Mechanizm konkurencyjny jest najlepiej uchwytny w konflikcie między dzia
łalnością zawodową i publiczną, z jednej strony, a konsekwencjami, jakie ona
ma dla jednostek w kręgu ich najbardziej osobistego życia - z drugiej. Kon sul Bernick /"Podpory społeczeństwa"/ może urzeczywistnić swe finansowe
transakcje i kolejowe przedsięwzięcia tylko za cenę zniesławienia szwagra i odrzucenia miłości swej przyszłej szwagierki; kupiec Borkmann na ołtarzu
swych pragnień ekspansji ekonomicznej składa ofiarę z miłości 1 życiowego szczęścia dwóch kobiet; budowniczy Solness urzeczywistnienie planów swego osiedla opłaca duchowym spokojem małżonki i życiem dzieci; rzeźbiarz Rubek
/"Gdy wstaniem z martwych"/ w imię ukończenia dzieła wpędza kobietę w najcięż szą chorobę umysłową. Pisarz nigdy radykalnie nie wykracza poza mieszczańskie przesłanki, które mieszczą w sobie mało przekonujący schemat winy i pokuty
/plany konsula, jak się wydaje, są jednak zagrożone, Borkmanna czeka upadek ekonomiczny i społeczny, budowniczego w jego planach uprzedzą młodsi i zdol
niejsi, siła twórcza artysty wygasa/. Niemniej, decydujące jest to, że rozwi janie przez wszystkich nich działalności publicznej oznacza zarazem okalecza
nie osobistego życia innych, a nawet ich własnego: knowania konsula nie chro nią go przed depresją, zapłatą dla Borkmanna jest głucha wrogość ludzka, dla budowniczego - ciężkie poczucie winy, dla artysty - wewnętrzny niesmak, który graniczy ze zwątpieniem. Konkurencja między sferami życia ujawnia się
nie tylko jako rozgrywający się pomiędzy jednostkami proces, w którym dla
realizacji własnych możliwości i pragnień jednego człowieka wymagane jest
ich zmarnienie u innych, lecz ujawnia się także jako proces, który jedno cześnie dokonuje się wewnątrz jednostek, a w którym ambicja produktywnie realizująca się w działalności zawodowej czy artystycznej spycha inne aspek
ty ludzkiej istoty na margines bądź je zniewala. Wszystkie te postacie domagają się dla siebie indywidualnych uprawnień, zaś szkody, które wyrządziły, często usprawiedliwiają wskazując na większe
szczęście ogółu, szczęście domagające się ofiary ponoszonej przez nielicz
nych. "Jedynie w moich rękach ta ogromna posiadłość może stać się trwałym błogosławieństwem dla tysięcy - i zabezpieczyć im chleb"^. "Kochałem potę-
3 Idem: Podpory społeczeństwa. Dramaty. /T.l./ Warszawa 1956, s. 109.
92
Leo Löwenthaï
gę! /.../ Moc stwarzania ludzkiego szczęścia daleko, daleko wokół siebie!". A na zarzut żony: "Było kiedyś w twojej mocy uczynić mnie szczęśliwą. Czy
jej w tym celu użyłeś?" pada odpowiedź: "Podczas rozbicia okrętu coś musi zaz
wyczaj ginąć" • "żeby budować domy dla innych, musiałem się wyrzec na zawsze, na zawsze własnego domu. Mam tu na myśli dom dla gromadki dzieci. A także dla ojca i matki". "Jej /chodzi o żonę Solnessa/ powołanie trzeba było po deptać i zniszczyć do gruntu po to, bym ja mógł osiągnąć zwycięstwo"4 5. Rzu
ca się tu w oczy, jak nieprawdziwe jest twierdzenie, że życie daje możliwość rozwoju, który nie napotykałby na przeszkody. Budowniczy rujnuje swe naj
bliższe otoczenie, ale w końcu i własne szczęście.
Zamiast tego, by skutkiem
sukcesów jednostki w dziedzinie publicznej było podniesienie na wyższy po
ziom i zabezpieczenie przynajmniej jej własnego życia i życia ukochanych osób, pojawia się - przeciwnie - fenomen wrogości. Ale pełny społeczny sens
tej sytuacji ukażUjA 3wX wagę dOpiexo w tym, że nie całkiem rozmijają się z prawdą próby uzasadnień, które'sięgąjĄ aż de granic cynizmu, a które chcą,
by postęp społeczny, jaki wspomaga działalność zawodowa, opłlcać cierpieniem nielicznych jednostek. W rzeczy, samej bowiem interesy całego społeczeństwa są urzeczywistniane przez rozwój jednostek czynnych publicznie, choć co praw
da przebiega to w złej formie. W formie tak złej, że życiowe losy, które w
wąskim kręgu są poświęcane, a przynajmniej zagrożone i ograniczone, są tylko pomniejszonymi modelami tego, co stale dokonuje się w całościowym procesie społecznym.
Dowodnym przykładem na to, że pod ciśnieniem wymogów bytu publicznego więdnie własna indywidualność i indywidualność innych, jest odwrócenie tego
stanu rzeczy: gdy tylko pojawiają się osobiste potrzeby i pragnienia, całkiem
znikają energie, które można by zużytkować dla pożytecznej działalności publicznej. Z budowniczego kościołów i osiedli mieszkaniowych, który ostatecz
nie upatruje swoje szczęście w związku z młodą dziewczyną, pozostają tylko
budowane w fantazji zamki na lodzie; rzeźbiarz Rubek tak mówi o stanie swego
ducha: "To całe powołanie artysty i przeżycia artystyczne - i tym podobne
rzeczy - to wszystko zaczęło mi się wydawać puste i płytkie i w istocie nic nie znaczące". Albo: "Czyż życie w promieniach słońca i w pięknym otoczeniu nie jest o wiele.więcej warte?"67 ; decyzja Allmersa, by zrezygnować z pracy
nad książką, z którą wiązało się jego poczucie, że jest powołany do wielkich
zadań w świecie, w intencji poświęcenia się wychowaniu syna Eyolfa /"Chcę rozświetlić wszystkie władze drzemiące jeszcze w tej bogatej dziecięcej duszy"?/ - wszystkie te alternatywy opierają się w istocie na wyobcowaniu różnych obszarów życia. Rzecz ma się tak, że nie tylko ochrona własnego szczęścia nieuchronnie pociąga za sobą zaniedbanie innych ludzkich zobo wiązań i możliwości, ale także w jakby podwojonym wyizolowaniu sfery prywat nej, jednostka właśnie wtedy zawodzi się co do swojego szczęścia, gdy usi-
4 5 6 7
Idem: John Gabriel Borkmann. Dramaty /T.2/ Warszawa 1958, s. 508. Idem: Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 346, 348. Idemi Gdy wstaniemy z martwych. Dramaty. 1958, s. 605. Idem: Mały Eyolf. Nakładem i drukiem księgarni Wilhelma Zukerhandla w Złoczowie, 1901, s. 23.
93
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
luje świadomie i z przekonaniem wycofać się z całości społecznej. Budowniczy nie osiąga swych zamków na lodzie, lecz zabija się, spadając z nader realnej
wieży; rzeźbiarz pogrąża się w pustce i nudzie szarego życia prywatnego; duszę ojca Eyolfa rozdziera poczucie niemocy twórczej, zazdrość żony, a w końcu i utrata dziecka. W jakimkoliwek kierunku człowiek zaczyna rozwijać
swą działalność, gdzie tylko podejmuje decyzję w życiu z Istoty publicznym bądź w życiu z Istoty prywatnym, w obu sferach zderza się z barierami, któ re ustawia przeciw niemu albo ta wybierana sfera życia albo ta zaniedbywana.
W totalnym rozpadzie jednostkowej egzystencji na plan pierwszy wychodzą her
metyczność i antagonizm indywidualnych interesów ekonomicznych.
Także bowiem w sferze całkiem osobistego życia prawo ograniczania urze
czywistnia się tam, gdzie powinien dokonywać się rozwój. Dlatego prawie każ da sztuka Ibsena ma do czynienia z problemem małżeństwa. Gdyby chciało się
sporządzić wykaz możliwości, w których rozwojowi jednego partnera przeszka dzałyby interesy czy cechy drugiego, to każdą okoliczność można zadowalająco zilustrować przykładami: czy chodzić będzie o to, że za niska jest wartość
małżonka /Tesman,.radca Alving, Hellmar, Aimers/ bądź małżonki /Solness,
Rubek, Ekdahl/; czy o to, że miłość jakiejś osoby zwraca się ku osobie trze
ciej na próżno /Solness/ bądź bez przekonania /Hedda Gabler/j czy o nieprze kraczalną przepaść między dziećmi i rodzicami /Borkman/ lub między rodzica mi z powodu dzieci /Eyolf/; czy o to, że sam upływ czasu niesie ze sobą
osłabnięcie siły życiowej partnera /problem poruszany prawie we wszystkich dramatach/. 0 ile w dziełach Strindberga znajdujemy już tylko świadectwa działań
partnerów wzajemnie się niszczących, o tyle dramaty Ibsena pozwalają wejrzeć w mechanizm tego nieszczęścia. Konsul Bernick i Borkmann zaślubili kobiety,
których nie kochają, zaś nieprawdziwość tych związków
mści się poprzez po
czucie winy mężów i nieodpowiedniość żon. Rubek pojął małżonkę, która stoi dużo.poniżej jego czysto ludzkiego poziomu i płaci za to pełną udręki nerwo
wą krzątaniną, a ona mści się-uciekając od niego. Ellidzie grozi spustoszenie duchowe w małżeństwie, na które przystała tylko w ślepym buncie przeciw otaczającemu światu, gdy stawał się on obmierzły. A sprytna Nora porzuca mał żeństwo, w którym ani partnerzy nie potrafili się nawzajem wychowywać, ani
rodzice nie potrafili wychowywać swych dzieci. Jej małżeństwo było tylko
pokojem z zabawkami, w którym sama była lalką, a w związku z tym wspólne życie wydaje się jej przeszkodą dla osobistego rozwoju, a w każdym razie nie
wsparciem. Przejrzała cząstkowy jedynie charakter szczęścia, w którym ludzie traktują siebie tylko jako rzeczy, tak właśnie jak -nauczyli się użytkować w produkcji świat dokoła nich. Jej ucieczka z małżeństwa - co prawda utopij
na - rozbija tabu usankcjonowanej konwencji społecznej. W sytuacjach takiego
wzajemnego skazania na siebie, obopólna działalność niszcząca małżonków przejawia się
chyba silniej jeszcze niż w tych utworach, gdzie pustkę do
tychczasowej egzystencji odsłania dopiero pojawienie się osoby trzeciej, jak rzecz się ma np. z Ireną, która ostatecznie rozbija małżeństwo Rubeka.
Spięcie między małżonkami w "Małym Eyolfie" ujawnia najbardziej intym ne oddziaływanie prawa konkurencji: "Rita:/.../ Teraz zaś jesteś przejęty
94
Leo Lówenthal
jeszcze gorszą, złą myślą. Allmers:
... Złą? Tak nazywasz tę myśl o naszym
dziecku? Rita: - tak. /.../ I ja nieraz boję się samej siebie. Tyś też dla tego nie powinien tego szatana budzić we mnie. /.../ Tak /budzisz go/ - gdy
wszystko co najświętsze między nami rozrywasz na sztuki. Allmers: Ależ... To twoje własne dziecko - tu o nasze własne, jedyne dziecko się rozchodzi.
Rita: /.../ W połowie tylko do mnie to dziecko należy. Ale ty, ty masz tylko do mnie należeć całkowicie i niepodzielnie. /.../ Allmers: /.../ Wymagania
nie mają tu mocy. Wszystko musi być wypływem dobrej, własnej woli. /.../ Moje serce muszę między ciebie i Eyolfa dzielić. Rita: Lecz gdyby nie był
Eyolf nigdy się narodził - ćo wtedy? Allmers: Byłoby wtedy zupełnie inaczej - miałbym wtedy tylko ciebie, Rito. Rita: Obym go nie była nigdy na ten
świat wydała! /.../ Chcę żyć, użyć życia W całej pełni. Razem z tobą, tylko z tobą, Alfredzie. Nie chcę, nie mogę żyć tylko dlatego, by być matką Eyol
fa. /.../ Nie chcę, mówię ci to - i nie mogę. Ja chcę być wszystkim dla cie8 bie - dla ciebie tylko, Alfredzie" . Nie jest tak, by małżeństwo - związek
między partnerami i ich związki z dziećmi «- było prawdziwym sprawdzianem możliwości swobodnego rozwoju lub by było choćby miejscem, w którym dawały
by się zaleczyć rany zadawane jednostkom przy ich ekspansji w życie publicz ne; miejscem, w którym mogłaby się pokrzepić jednostkowość wyzwolona spod
brzemienia świata zewnętrznego. Zamiast tego, arena wykluczających się in
teresów sięga aż do wnętrza domu, a nawet staje się tu j.akby modelem tej wrogości i tego zamknięcia ludzi wobec siebie odizolowanych, które rządzą
ogólnym procesem życia. Tak oto wygląda życie Allmersów: wykluczanie się
życia publicznego i prywatnego; ograniczanie żony, najpierw przez zawód męża, później przez jego stosunek do dziecka; ponura groźba wisząca nad
egzystencją męża, a płynąca ze zwątpienia we własną zdolność twórczą; ogól ny bezład duchowy. Jednocześnie związek między pokoleniami występuje w os tatecznym rozrachunku nie w formie wsparcia, lecz przeszkody, zaś śmierć
dziecka jest immanentną odpowiedzią na zamierzenia wychowawcze ojca, które
płyną nie z uczestniczenia w życiu nadchodzącego pokolenia, lecz ze źró
deł w najwyższym stopniu heteronomicznych. Heteronomia ta włada też planami konsula Bernicka, który stara się znaleźć rozgrzeszenie z nierzetelności swych postępków zawodowych i osobistych w tym, że - jak twierdzi - wyznaczyć
chce synowi cel życia. Masochizm jego saniooskarżeń pasuje do śmiesznej mo ralności planu, w którym duchowe zubożenie żony i zakłamanie męża mają posłu
żyć jako wsparcie dla dziecka.
Poprzez inne postacie swych dzieł dramatycznych sam Ibsen pokazał to, że za problematycznośclą takich pedagogicznych zamiarów kryją się ostatecz
nie wrogość i konkurencja. Gdy stary Borkman chce budować wraz z dorastają cym synem nowe życie i uzyskuje od niego chłodną odmowę, zbiera plon, któ ry w rzeczy samej czeka także konsula, zaś życie starzejącego się Solnessa jest przepełnione panującą między pokoleniami nienawiścią: "Ktoś już wysu wa się naprzód z kategorycznym żądaniem: 'Ustąp' - a za nim setki innych
grożą 1 wykrzykują: 'Miejsca! Miejsca!' /.../ pewnego dnia zjawią się tutaj 8 Ibidem, s. 31-33
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
95
młodzi i zapukają do drzwi... /.../ /To/ tylko koniec budowniczego Solnes9 sa" . A zarówno dla niego samego, jak i dla widza nierozstrzygnięte zostaje to, jak dalece trzeba jego świadomość obciążyć winą za śmierć jego dziecka.
Biologiczna kondycja starości i młodości staje się przesłanką dalszych wro
gości i sprzeczności, zamiast tego, by starzejący się mężczyzna, rozwijając specyficzne wartości, sam uzyskiwał wyższą godność ludzką i by jej przekazy
wanie stawało się pożytkiem ludzi młodych. Także to, co biologiczne, jest odczuwane w kategoriach własności. Narzucane przez starość ograniczenia
wydają się utratą majątku, którego nikt nie chce dać sobie odebrać. Życie przedstawia się nie jako forma bycia, lecz jako rzecz, którą się ma, użytku je i którą trzeba korzystnie zastosować.
We wszystkich tych osobistych katastrofach dochodzą do głosu stosunki społeczne. Nie należy tego rozumieć w sensie takiej tylko analogii, że w
sferze indywidualnej istnieje walka o urzeczywistnienie indywidualności, na podobieństwo materialnej walki o byt w sferze społecznej. Dosłownie w każdej ze sztuk Ibsen podaje przykłady takich zdarzeń, gdy ludzie stają na
przeszkodzie własnym interesom i intersom innych. Ale, w zgodzie również z opinią pisarza, zupełnie nie wystarcza tu antropologiczne wyjaśnienie, któ
rego czasami udzielają same postacie: są oto takie, a nie inne i nic nie mo gą zmienić w przysługującym im charakterze9 1011 . Przeciwnie, można przedsta wić konieczny związek między charakterami osób i ich losami, z jednej strony, a społeczeństwem - z drugiej. W zawieranych dla pieniędzy i kariery mał żeństwach Bernicka, Tesmana, Allmersa, Borkmana dostatecznie wyraźnie uka
zuje się to, że istota porządku zorientowanego na prywatną własność może
mieć bezpośrednie konsekwencje dla osobistych losów życiowych, a nawet i to., że losy te stanowią pewną stronę egzystencjalnej walki o byt. Ale ana
lityczna zdolność pisarza nie wyczerpuje się w tych sytuacjach, które leżą zupełnie na powierzchni i są wyraźnie formułowane. Także i one stanowią
z pewnością szyderstwo z mitu swobodnego rozwoju jednostki, gdy osoba, która troszczy się o swe materialne interesy, oplata innych siecią kłamstw,'które grożą tym, że na koniec zniszczą i ją. Niezależnie od tych rzucających się w oczy momentów, na dzieje ludzkich problemów wpływają - nawet gdyby dokony
wało się to w sposób nader pośredni - materialne stosunki życia także tam, gdzie sprawy te rozwijają się i wikłają przy pozornym abstrahowaniu od tych
stosunków. Do kwestii, o której tu mowa, bardzo zbliża się Hilda, przyja
ciółka budowniczego Solnessa, gdy mówi o tym, "że człowiek nawet ręki nie
może wyciągnąć po własne szczęście! Po swoje własne życie! I to tylko dlate go, że ktoś mu drogę zagradza, ktoś, kogo się zna!"
. W warunkach panujące
go aritagonistycznego sposobu produkcji także w sferze życia prywatnego szczęś cie daje się urzeczywistnić tylko za cenę ograniczania, okaleczania czy wręcz
unieszczęśliwiania bliźnich. Ten stan rzeczy, że ekonomiczne pc-zodzenie jed
nej osoby zarazem oznacza klęskę innej osoby, ta sytuacja, że w produkcji po9 Idem: Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 295. 10 Por. "Budowniczy Solness", "Podpory społeczeństwa", "Mały Eyolf". 11 Idem: Budowniczy Solness. Dramaty 1958, s. 386.
96
Leo Löwenthaï
wodzenie i korzyść gotują komuś drugiemu porażkę, włącza się do struktury charakterologicznej człowieka jako jej czynnik automatyczny i panuje w każ
dym elemencie jednostkowego życia. Ellida, kobieta wodna, stwierdziła, że życie jej jest nie do zniesienia, gdy zrozumiała, iż jej małżeństwo opiera
się ostatecznie na transakcji kupna i sprzedaży. Nora odchodzi od swego mał żonka zrozumiawszy, że jego miłość nie jest niczym innym, jak tylko bawie
niem się rzeczą, lalką, zaś w cytowanym wyżej fragmencie z "Małego Eyolfa" zupełnie wyraźny jest mechanizm szkodzenia osobie trzeciej na skutek ego-
centryczności osobistego szczęścia w tym społeczeństwie. W epoce dziejowej,
gdy jednostki uważają, że istotnym przedmiotem obrony przysługujących im praw jest ochrona i rozszerzenie prywatnej własności, każde zaś naruszenie tej sfery starają się zwalczać przy użyciu wszelkiej fizycznej i psychicz nej broni, zajadłe strzeżenie interesów własnościowych odciBka swój stygmat na ludziach także tam, gdzie wydaje się, że są dalecy od areny walki o mają tek. Niezależnie od tego, czy dają oni pierwszeństwo swojemu zawodowi przed innymi rodzajami ludzkich czynności, prywatnym skłonnościom - przed działal
nością publiczną, ukochanej istocie - przed innymi osobami, jednemu okreso wi życia - przed tym, który jest z nim sprzeczny, z uporem, z jakim podąża
ją za rzekomymi obiektami ich pożądań łączy się zarazem zła wyłączność, tak że jednocześnie upór ten zawsze oznacza, iż człowieka czy ideału zazdrośnie
broni się przed cudzymi zakusami jako własności. To, co w zewnętrznej akcji sztuki, w artystycznie ukształtowanym ujawnianiu się charakterów jest zrazu
prezentowane jako opowieść o walkach, tarapatach i porażkach, w interpretacji
okazuje się wyrazem i przetworzeniem określonej sytuacji społecznej. Im bar dziej wydaje się, że postacie Ibsena są od niej oddalone, tym wyraźniej są
jednak w nią uwikłane. Pisarz używa czasem ironicznej sztuczki, która polega na tym, że szoku jące prawdy wkłada w usta głupców i wykolejeńców. Ballesteó /w "Kobiecie
morskiej"/, człowiek znający się na wszystkim i na niczym, obwieszcza, że
ludzie muszą i potrafią się "aklimatyzować", przy czym przysięga, że właści wą życiową formą indywidualności jest nie rozwój, lecz wyrzeczenie się sa
modzielności w myśleniu i działaniu. Gdy teza o możliwości wybicia się in dywidualności w ramach istniejącego porządku popada w zbyt ostry konflikt
z rzeczywistością, zagrożonej ideologii przychodzi z pomocą burżuazyjna mąd rość życiowa, że trzeba się przystosować do faktów. W toku dotychczasowej
historii nie dokonała się żadna istotna zmiana w odniesieniu do relacji między władzą a materialnym szczęściem życiowym, choćby nawet miało chodzić
o to, że miejsce wiary w ustanowiony przez Boga porządek zajęła wiara w
uzasadnienie, jakie niesie sukces. To, co ongiś można było jeszcze pojmować
w kategoriach stanowych jako ład społeczny, przejawia się teraz urzeczowione jako porządek ważności tzw. faktów, czynników, które jako niezmienne wyz
nacza ludzka natura. Ginie ten, kto ich nie uwzględnia; kto je zaś uwzględ nia, ten nie tylko dopomaga w podtrzymaniu swej materialnej egzystencji -
- dla większości nieproporcjonalnej do bogactw Ziemi - ale zarazem dopomaga
w utrzymywaniu systemu, który w coraz większym stopniu zależy od umacniania
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
97
owej dysproporcji. Choć, jak się pokaże, nie dotyczy to wszystkich postaci Ibsena, to jednak ich zdycdowana większość poprzez introjekcję wprowadziła jako element charakteru ów wpojony przez praktykę społeczną szacunek wobec faktów. Nie tylko nie przychodzi im na myśl, by np. postawić radykalne py
tanie o warunki wszystkich istniejących stosunków życia, ale też zawsze pod
porządkowują się strukturze tego, co istnieje: żona staje się własnością, inny człowiek - konkurentem; ideały, które propagują wszystkie publiczne in stytucje, ozdabiają dom rodzinny, nie stają się zaś wezwaniem do prawdziwoś
ci; dziecko staje się okazją do zaspokajania potrzeb pedagogicznych czy artystycznych. Ale status siły owych ekonomicznych faktów jest dialektyczny:
jeśli jednostka korzy się przed nimi, to ma radykalne widoki na sukces; wszelako bezwarunkowa akceptacja tego, co istnieje, prowadzi do okaleczeń
w prawdziwie ludzkich obszarach, w sferach "osobistych". Jeśli niszczy się konkurentów produkcyjnych, jeśli przelicytowuje się partnerów, jeśli żyje
się w przyjaźni ze wszystkimi publicznymi potęgami, jest to realistyczne 1 daje obietnice na przyszłość, ale degraduje człowieczeństwo. W tych obsza
rach, gdzie powinna się rozwijać indywidualność, wzorzec prywatnej własnoś
ci, pogoń za sukcesem, strzeżenie tego, co się ma, i pragnienie, by mieć
jeszcze więcej, okazują się ubóstwem: ludzie nic z tego nie mają. Zaniedbu ją swe szczęście /tak, jak je rozumieją/ właśnie wtedy, gdy za nim gonią.
Także jako prywatne osoby podlegają oni władzy prawa, które głosi, że
całość tylko wtedy się w ogóle reprodukuje, gdy ludzie dla siebie pragną jedynie troszczyć się o swe odizolowane jednostkowe interesy, gdy pragną stale być zamkniętymi w sferze poszczególnych "zawodów" i być jedynie "fa chowcami". Tylko w rzadkich i wyjątkowych przypadkach potrafią wykraczać
poza granice izolacji, na którą porządek ów skazuje ich aktualną działalność. Nicponiowaty Ballested jest poniekąd wykrzywionym obrazem ludzkości, w któ rej wielorakość rozwiniętych i możliwych do rozwinięcia zadatków oraz szczęś
cie płynące z uniwersalnej działalności twórczej przezwyciężyły ograniczoność tak zwanej specjalizacji fachowej i zawodowej. Jest on w jednej osobie ma larzem, aktorem, dekoratorem, fryzjerem, nauczycielem tańca i muzyki. Iro
nię, która zwiera się już w fakcie, że właśnie on rozwodzi się nad prawem
aklimatyzacji, pogłębia jeszcze to, że on sam w najmniejszym stopniu odpowia
da temu obrazowi przystosowania. W sztukach Ibsena prywatną właściwością staje się również fachowość, która ukształtowała się w istniejących stosun
kach produkcji: egzystencja małżonka czy małżonki, przyjaciela, ojca czy mat
ki przedstawia się za każdym razem jako sposób istnienia, który negująco i wrogo przeciwstawia się innym możliwościom, tkwiącym w danej osobie, czy
też innym osobom. W całkowitym przeciwieństwie do tego, co utrzymuje ideolo
gia liberalistyczna, ludziom brak jest harmonijnej konstrukcji ludzkich ja kości. Ludzie ci nie kochają. W pewnym miejscu sam Ibsen wyraźnie przedsta
wia tę sytuację: Hedda Gabler, która przynajmniej w swych intencjach daleko
ucieka od banalnej i niczego nie zaspokajającej sfery "aklimatyzacji", opo
wiada przyjacielowi domu, Brackowi, o rozczarowaniach związanych z podróżą _ poślubną, która wydaje się jej modelem całej historii jej małżeństwa: "Tes-
man jest człowiekiem zamiłowanym przede wszystkim w swym zawodzie. /.../
98
Leo Löwenthal
Podróżowanie z takimi ludźmi wcale nie jest zabawne. W każdym razie na dłuż
szą metę". A w odpowiedzi na pytanie rozmówcy: "Nawet wtedy - jeśli się takie12 . Znaczenie tego epi
go człowieka kocha?" znajduje jedynie cierpkie słowa
zodu leży w jego typowości. Tesman nie jest bynajmniej jakąś postacią szcze
gólnie niesympatyczną, a jego zawód /jest uczonym/ wcale nie jest odpychają cy, jednak niezależnie od tego, jak bardzo wydawałoby się, iż jest odległy od procesów charakterystycznych dla produkcji, reprezentuje nieludzkie spo łeczeństwo, w którym ograniczenie i antynomiczność działalności publicznej
przekształcają się w deformację stosunków międzyludzkich.
Bardzo ściśle odnosi się to do struktury charakteru. Nienawiść pani
Borkman do małżonka nie wyrasta z mitycznej demoniczności, lecz za podstawę ma po prostu takie pojmowanie życia, w którym wiele, a nawet wszystko zale ży od dobrej sławy, jaką rodzina cieszy się w społeczeństwie; tolerancja pa ni Solness wobec męża i jego przyjaciółki ożywiana jest nie przez jakąś
fundamentalną zdolność do miłości, prakobiecą i bezgraniczną, lecz przez prostą potrzebę, by zgodnie z obyczajem udzielać pomocy egzystencji zewnętrz
nej męża i trwałości konwencjonalnego życia rodzinnego; erotyczna absty
nencja kogoś takiego jak pastor Manders daje się zadowalająco wyjaśnić nie
przez wskazanie na ponadludzką wręcz moralność, a o wiele lepiej - jako symp
tom ograniczoności bigota; pretensje Hellmera do tego, by być sędzią moral ności nie są wyrazem sumienia, które odpokutowuje grzechy, lecz daje się
rozumieć jako trwoga o utrzymanie stanowiska dyrektora banku. W swej próbie, by osobiste postawy ludzi i cechy ich charakterów wypro wadzić ze społecznych warunków, Ibsen przeciwstawił się ujęciu człowieka,
które jest charakterystyczne dla historii nowożytnej. /Uczestniczy w tym razem z innymi naturalistami/. Poprzez takie pojęcia jak zapobiegliwość, powodzenie, realizm, gorliwość, odpowiedzialność wyraża się przekonanie, że
zewnątrzne koleje życia są w istocie określane przez to, co człowiek może z siebie uczynić w jakby autonomicznie mu przysługującej sferze psychicznych
sił. Zdarzenia dziejowe przedstawiają się jako obiektywizacja jednostek,
które ani same nie uzyskują głębszego wyjaśnienia, ani - jak się wydaje - nie potrzebują go. Ta psychologistyczna antropologia opanowuje dzieje sztu
ki mieszczańskiej.. Jej wielcy przedstawiciele - począwszy od Szekspira i
Moliera - nieprzerwanie' próbowali pierwotnym siłom ludzkiej duszy nadać
postać poetycką i plastyczną, by w ten sposób umożliwić zrozumienie przy padków ludzkiego życia w historii narodów i jednostek dzięki wyodrębnieniu
owych jawnie niezmiennych podstawowych sił psychicznych. Poddając się w ten
sposób magii duszy, zarówno rozbudzali oni artystyczną płodność, jak też
przyczyniali się do utrzymania tego sposobu myślenia, który ciągle próbuje uniknąć zrozumienia własnej przemijalności . Naturalizm należy do grupy tych
wielkich ruchów postępowych, które walcząc ze złym porządkiem teraźniejszoś
ci, atakują też jego uprawomocnienie, rozumiane jako konieczny wyraz jednostkowości. W rozważaniach nad historią ideologia w tej mierze przekształca
12 Idem: Hedda Gabler. Dramaty. Poznań 1977, s. 434.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
99
się w rzeczywistą teorię, w jakiej związki historyczne przedstawiają się
w niej nie jako przypadkowe trafy, które dają się wyjaśniać indywidualnie, lecz jako ludzkie walki o byt toczone w ramach aktualnych materialnych wa
runków produkcji, podległych przemianom. Podobnie i poezja skłania się ku nauce wtedy, gdy w opozycji do swego konwencjonalnego psychologizmu, przedsta
wiając losy i uczucia nie zadowala się tym, by dać im w ich bezpośredniości
działać jako danym nadal niewyjaśnialnym, ale możliwym do przeżywania na spo sób religijny, lecz połączyć je chce ze społecznymi procesami życipwymi w
związkach warunkowania, czasami pośredniego, czasami nadzwyczaj pośredniego. Indywidualistyczno-psychologistyczna antropologia przyczyniła się do urzeczo-
wionej interpretacji tych procesów: charakter powinien się ujawniać nie w
związku z historią jako wyraz i introspekcja określonych stosunków społecz nych, lecz jako twór sam w sobie autonomiczny i znikąd niewyprowadzalny .
Rzecz ma się z tym tak samo jak z materialną produkcją i jej produktami, które nie odsłaniają się jako społeczny stosunek, lecz wiodą iluzoryczną
egzystencję obiektywnych stanów rzeczy. Naturalizm bada zjawiska uprzedmio towienia jednostkowości. Tutaj tkwią korzenie jego rewolucyjnej pozycji
pośród literatury mieszczańskiej. Można pozostawić tu /sprawą/ otwartą kwestię, czy jego dorobkiem są przy tym określone wartości artystyczne, które zostały
stworzone w indywidualistycznej tradycji literackiej. Wystarczy nam.stwier dzenie, że sami naturaliści wahają się co do tego, jak dalece są jeszcze
pisarzami, a jak dalece są naukowcami. Najbardziej wyrazistym przykładem
jest tu Zola. Ale tę sytuację uświadamia sobie także Ibsen. Z podróży po
Włoszech plsze do Bjórnsona: "Gdybym miał w tej chwili wyznać, na czym po lega prawdziwa zdobycz mojej podróży, to powiedziałbym, że polega na tym, że. z siebie samego wygnałem estetycznośT*, taką, jaka'miała uprzednio nade
mną władzę: mlanowic4e odizolowaną 1 roszczącą sobie pretensje do tego, by była ważna sama dla siebie. Tak pojęta estetyka wydaje mi się równie wielkim
nieszczęściem dla literatury, jak to, którym dla religii jest teologia. /.../ Czyż nie jest niezmierzonym darem szczęścia móc pisać? Ale towarzyszy temu
wielka odpowiedzialność i jestem teraz dostatecznie rygorystyczny, by to czuć i być twardym dla samego siebie"1^. Wypowiadając walkę wyizolowaniu piękna, próbuje on znieść w sobie ten aspekt złej izolacji specjalisty, w
którą popada także i pisarz; to odosobnienie, które ciągle stara się rozpra
cowywać w swych dziełach jako nieludzką tendencję swej epoki. U Ibsena cała atmosfera ma charakter niesamowitości. Życie ludzkie opie
ra się na kruchej podstawie, która w każdej chwili grozi zawaleniem się 1 prawie że nie ma takiej sztuki, w której ludzkie egzystencje nie zostały
by zupełnie zniszczone fizycznie, bądź psychicznie, bądź ekonomicznie. Dziecko Bernlcka o włos unika katastrofy statku, dzieci Solnessa, syn All-
mersa, córka pani Ekdahl umierają, mieszczańska ruina zagraża domowi adwo kata Hellmera i zawaliła dom Borkmana; w życie małżeńskie i miłosne ’Alvinga, Westa, Gabler, Rubeka ingeruje śmierć. Zniszczenie dokonuje się w posta-
13 Idem: List z 12.09.1865. Sämtliche Werke. T.10, s. 40.
Leo Lówenthal
100
ci chorób, zapadania na zdrowiu, w podyktowanych emocjami działaniach, które
bliskie są zbrodni. Szczury nie są okropnym symbolem, którego sens ogranicza się tylko do świata małego Eyolfa, są one udręką całej egzystencji. Trwoga jest zasadniczym nastrojem jednostki burżuazyjnej , dla czego wytłumaczeniem jest monadyczny sposób istnienia w społeczeństwie.
W przejrzystej formie występuje ona jako trwoga o mieszczańską egzys
tencję. Tutaj obejmuje ona zatajenia, świadomie dokonywane przez ludzi, któ rzy w imię swego samozachowania muszą ukrywać coś, co mogłoby oznaczać ich
zgubę, gdyby zostało ujawnione. Bernick musi ukryć to, że swój interes ura tował za cenę zniesławienia szwagra; Werble chroni swą kupiecką reputację przy pomocy całego systemu środków, które zabezpieczają przed tym, by nie ujawniły się jego wcześniejsze związki ze służącymi; Solness żyje w stałej trwodze, że jego kreślarz mógłby zauważyć, że w istocie to on podtrzymuje cały interes; panie Alving i Borkman drżą, że życie i zawodowe powołanie małżonków mogłyby przynieść zagładę egzystencji ich dzieci. We wszystkich tych przypadkach okropieństwa i trwoga łączą się bez
pośrednio z warunkami społecznymi, z wyłącznością jednostkowych interesów.
Jednak to, co dotyczy jednostkowych poczynań i cech charakteru - że miano wicie
nie tylko są kontynuacją wrogiej walki o istnienie, lecz również tam,
gdzie, jak się wydaje, w ogóle nie wiążą się one z tą walką, reprodukują ją wszelako na sposób uwewnętrzniający - odnosi się także do panowania trwo gi i okropności tam, gdzie nie ma to związku z egoistycznymi rachubami. "Przypuśćmy, że pożyczyłem tysiąc koron, tyś je w ciągu świątecznego tygod
nia przepuściła, a mnie w sylwestrowy wieczór cegła spadła na głowę, 14 leżę..." - "przypadek" ten jest na swój naiwny i prosty sposób modelem, na którym można studiować trwogę w społeczeństwie burżuazyjnym. Ujawnia się tu rzecz specyficzna: konstelacja, w której śmierć łączy się z własnością
prywatną. W formie naprawdę niewinnej rozmowy mąż rozważa swą śmierć z uwagi na materialną sytuację rodziny., W trwogach Hellmera o swą rodzinę staje się
jasne, że jest to społeczeństwo nieludzkie. Los jednostki jest w nim wydany przypadkowi. Ten, kto nie mając szczególnej ochrony zdany jest na to społe
czeństwo, jest zgubiony. Trwoga tego, kto umiera, i ból tego, kto pozostaje, okazują się w mniejszym stopniu ich własnym stosunkiem, a bardziej strachem przed istniejącą rzeczywistością1^. Co prawda, to tylko istotny związek miłości ze śmiercią uzasadnia drżę nie, do którego często przyznają się postacie Ibsena, gdy mówią o swej mi
łości. Także i ten związek nie jest czysto naturalny, lecz historyczny i przemijający. W społeczeństwie burżuazyjnym powstaje on w połączeniu ze szczególnymi zagrożeniami i karami, które rzucają cień na spełnienie. W społeczeństwie tym bardziej niż w jakimkolwiek innym, ludzie stają na urzec!
siebie jako osoby obce i nigdy nie dające się do końca pojąć. Rozdzielenie samego podmiotu między życie zawodowe i prywatne sprawia, że kobieta drży
14 Idem: Nora. Wybór dramatów. Ossolineum 1983, s. 5-6. 15 Rzeczywiste konsekwencje sytuacji, którą trwożnie odmalowuje fantazja Hellmersa, są szczególnie wyraziście przedstawione w dramacie "Kruk" wielkiego naturalisty Henr! Becque'a.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
101
przed możliwością, że w miłości mężczyzny okaże się zupełnie inny niż zna go
ona i niż zna on sam siebie. Mężczyzna, mający trwale się związać na całe
życie z tą, która należy do płci krzywdzonej przez społeczeństwo, a w mał żeństwie mieszczańskim skazanej na wykoślawienie życie, musi oczekiwać gorz kich rozczarowań, straszliwej miernoty, spętania możliwości. Wraz z całym
skostnieniem bftrżuazyjnych form życia, które zagęszczają się w instytucji małżeństwa, wszystko to dodaje, póki w ogóle istnieje śmierć, specyficzne przerażenie do głębszej, metafizycznej trwogi, na jaką skazana jest miłość. Odpowiedź Allmersa na pytanie żony, jakie było pierwsze jego uczucie wobec niej: "Przestrach"16, nie jest wyjątkowa. Także Wangel przyznaje, że w jego
stosunku do żony zasadniczą rolę odgrywa "groza"1718 . Nawet stosunki między 22 21 20 19
Ellidą a "Obcym", które daleko wykraczają poza konwencjonalne ramy, nawet to, co jest w ich związku czystą egzaltacją, poddane jest uczuciu "grozy"
,
zaś Solness płonący miłością do dziecinnej Hildy, świat swej miłości widzi
przepełniony diabłami: "Gdyby to człowiek mógł tylko wiedzieć, jaki go dia19 . Ellida w pewnym momencie wypowiada to,
beł opętał - biały czy czarny!"
czego brakuje w relacji miłości: "I wierzaj mi, że bywają chwile, w którybh twoje ramię i twoja pomoc wydają mi się ocaleniem i cichą przystanią - przed
tymi strasznymi i pełnymi uroku potęgami, ale teraz o tym zapominam, teraz -
- nie"Niewątpliwie miłość nie należy do zasobu kluczowych pojęć ideologii liberalistycznej. W miłości może się odbijać obraz społeczeństwa, w którym jednostki rozwijają się nie jako odosobnione i przeciw sobie zwrócone centra
interesów, a ich życie nie zaczyna się i nie kończy na tym, że dana jednost
ka buduje wokół siebie mur zabezpieczający jej ekonomiczną, duchową i psy chiczną własność; obraz społeczeństwa, w którym zdobycze materialnego życia i.rozwój wszystkich w ogóle form istnienia dokonują się w medium ludzkiej solidarności. W istniejącym zaś porządku, nawet w sferę najbardziej bezpoś redniego kontaktu wkraczają wrogość i konkurencja, a ludzie nie mogą wzajem21 nie się wobec siebie otworzyć. "Wszystko trzeba znosić w samotności" . To
rodzi ludzką trwogę. Niepewność burżuazyjnego porządku życiowego ujawnia się jeszcze tam, gdzie jednostka mogłaby w pełni schronić się przed nią; także
i tu psychologicznym wyrazem jest trwoga. "Allmers: Jak to strasznie zostać
samotnym. Już na tę myśl zimno mnie przejmuje. Asta: Ach, Alfredzie, ty nie 22 jesteś samotnym! Allmers: I to też może być straszne, Asto" Na przykładzie dwóch skrajnych sytuacji Ibsen w szczególny sposób zo
brazował wykraczanie miłości poza istniejący porządek. Jest kilka dramatów, które mogą sugerować, że sam pisarz wierzył w realizację prawdziwego kontak tu międzyludzkiego w obrębie Istniejących praw społecznych i na przekór im:
konsul Bernick i jego żona, kupiec Werle i jego gospodyni, którą poślubił, Allmers i Rita, wreszcie Wangel i Ellida mogliby stanowić przykład dobrych 16 17 18 19 20 21 22
Idem: Mały Eyolf, s. 64. » Idem: Kobieta morska. Wilhelm Zukerhandel, Lwów - Złoczów 1910, s. 76. Ibidem. Idem: Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 359-360. Idem: Kobieta morska, s. 82. Idem: Szkice do "Nory". Nachgelassene Schriften. T.3, s. 78. Idem: Mały Eyolf, s. 77.
102
Leo Ldwenthal
i prawdziwych małżeństw, przykład happy endu. Jeśli jednak pomyśleć, z ja
kim wewnętrznym wstrętem Ibsen zgodził się na to, by w pierwszej niemieckiej inscenizacji Nora wytrwała przy mężu, wtedy nabiera się sceptycyzmu co do "szczęścia" innych par. I w istocie nie można uzhać, że niewątpliwymi ozna kami miłości są: ciągnące się przez dzieiątki lat kłamstwo, które kryje się
w małżeństwie Bernicków, całkowite kołtuństwo gospodyni Werlego, żmudnie ła tany nad grobem dziecka związek między Allmersami, bezbarwne wyznania uczuć
Ellidy do męża, będących jedynie ucieczką w przytulne bezpieczeństwo przed
ryzykiem związku, który stałby poza wszelkimi normami mieszczańskimi. Nato
miast, gdy miłość zaczyna się naprawdę urzeczywistniać, porywa ogarniętych
nią ludzi w śmierć: Solnessa, Heddę Gabler, Rubeka i Irenę zniszczenie fi zyczne dosięga w chwili, gdy przepełnieni’uczuciem wyrywają się z odosabniających ram ich mieszczańskiego otoczenia. Jest ostrą krytyką rzeczywistoś
ci społecznej, gdy Hedda Gabler, spętana przez żałosne więzy miernego mał
żeństwa, samobójstwo zaprzyjaźnionego pisarza wychwala jako świadectwo piękna życia i wyzwolenia
. Jest to czymś w rodzaju osądu, który porządek spo
łeczny wydaje sam na siebie, gdy w nim własna śmierć wydaje się jedynym rze czywistym czynem. Jest to własny osąd, który jest dużo bardziej wiarygodny,
niż np. oświadczenie "wroga ludu", że to samotnicy życiowi są najmocniejsi. Najmocniejszym, co może jednostka, to ten konkretnie spełniony koniec, pod czas gdy abstrakcyjnie proklamowana potrzeba jednostkowego czynu pozostaje
gołosłowna. Hedda, która na początku sztuki mówi w pewnym momencie o sobie samej, że jest tchórzem, przezwycięża tchórzostwo w chwili, gdy po raz pierw
szy sądzi, że żyje, i - zabija się wystrzałem; Solness, o którym słyszymy, że boi się wejść na rusztowanie, wspina się na szczyt nowej budowli, gdy po
raz pierwszy owionął go powiew godnego człowieka życia i uczucia - i spada; przyzwyczajony do wygód Rubek wyrusza w niedostępne góry, gdy za towarzyszkę
znajduje osobę, która nie mieści się w jakichkolwiek kategoriach życia miesz czańskiego - pochłania go lawina. Odwaga życiowa wszystkich tych postaci znajduje ostateczne spełnienie w śmierci. To nie w świadomej wizji lepszego ładu, lecz potępiając istniejący porządek postacie te wykraczają poza niego,
gdy jego niedostosowanie do możliwości rozwoju człowieka demonstrują fizycz nym zniszczeniem.
Z pewnością nie we wszystkich miejscach Ibsen potrafił trwale i w pełni uchy?ić się od iluzji, które były żywe w jego czasach. Do wspomnianej wypowiedzi "wroga ludu", że najmocniejsi są ci, którzy są zupełnie samotni,
pisarz dorzuca zresztą czasami coś od siebie. Uwagi takie nie mogą jednak zmienić sensu jego społecznych analiz. W przeciwieństwie do indywidualizmu
panującego w społeczeństwie, jego własny indywidualizm oznacza prawdziwą
troskę o jednostkę, zaś izolacja, w jakiej ją zawsze znajduje, jest d?a niego podstawą smutku, nie zaś tworzenia ideologii. W owych sztukach nieustan nie pokazywał, jak należy oceniać fakt, że w istniejących warunkach jed
nostki są zdane na siebie same: otóż samotność jest bezsilnością. Monadolo23 Idem: Hedda Gabler. Dramaty. 1977, s. 486.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
103
gicznie zychowują się ponure postacie, takie jak zarozumiali handlarze Bernick i Borkman, ale także i bardziej sympatyczne osoby: pani Alving, Hed-
da, Rosmer i Rubek rozbijają się wreszcie o całkowitą samotność, w którą wpędził je los. Wrogość interesów innych ludzi dosięga ich jeszcze wtedy,
gdy usiłują się z nich całkowicie wycofać.
W sferze fantazji ujawnia się niesłychanie silne oddziaływanie społecz nych antagonizmów na to, co zawsze stanowi najgłębszą część natury ludzkiej. Pragnienia krzywdzą i zabijają Innych zanim się jeszcze zrealizują., a nawet
bez realizacji: Solness pragnie pożaru starego domu; gdy ogień wybucha na
prawdę, zabija jego dzieci; Rebekka West pragnie miłości żonatego Rosmera,
zaś śmierć jego małżonki przeżywa jako spełnienie swego życzenia; Rita przyznaje się do zazdrości wobec dziecka: lepiej by było, gdyby się w ogóle nie
urodziło, niż gdyby uszczuplało miłość do niej małżonka - i dziecko tonie.
Nikt najpierw nie pyta ludzi, czy w swej osobistej sferze są do siebie wro go nastawieni, czy też nie; żyjąc w izolacji, do czego zmuszają ich społecz ne warunki, są popychani ku zamykaniu się w sobie i ku wrogości. "Błąd po
lega na tym, że nieudana jest cała ludzkość. Gdy człowiek pragnie żyć i roz24 . "Realizować samego siebie, to
wijać się, jest w tym mania wielkości"
najwyższa rzecz, jaką człowiek może osiągnąć. Przed tym zadaniem stoimy 25 . Analizy współczes
wszyscy: i ci, i tamci - ale najczęściej partaczymy"
nego życia daje rezultat zdecydowanie ujemny. W obliczu nieszczęścia wymie rzonego w niego i w innych, Solness wydaje wyrok na swe zawodowe osiągnię
cia w potrójnym "nic": "Oto, widzi pani, rezultat mojej pracy - na przestrze ni całego życia. W gruncie rzeczy nie zbudowałem nic... /.../ Wszystko to razem nic. Nic!" \ Pozostaje nieusuwalna wątpliwość co do sensu działalnoś
ci, której prawa wyjęte są spod świadomej ludzkiej kontroli, oraz uczucie zupełnej samotności. Życie wydaje się tak pozbawione więzów, a jednostka tak izolowana, że na pocieszenie nie podana jest żadna oznaka uzasadnionej na dziei .
Także i sztuka objęta jeśt tym procesem ludzkiego wyobcowania. Poza do
chodzącymi z zupełnego ubocza dźwiękami orkiestr tanecznych lub parkowych, tylko raz rozbrzmiewa u Ibsena muzyka: Hedda gra na fortepianie w stanie naj
wyższego nieszczęścia i rozpaczy, gdy jakby szuka mechanicznego środka, by choćby na chwilę odwlec katastrofę; wydobywa z niego jedynie dźwięki rozpa
czy. 0 ile u początków społeczeństwa liberalnego muzyka z entuzjazmem podję
ła pełen obietnic temat radości i wspólnoty, o tyle w stadiach krytycznych
lepiej potrafi opowiadać o cierpieniu i o samotności. W jednej ze sztuk Ib sena. /"Gdy wstaniemy z martwych"/ także sztuka plastyczna pomogła w przed stawieniu sfery zatracenia się jednostki w społeczeństwie. Choć dokonuje się
to na swoistej płaszczyźnie, egoizm artysty jest równie bezgraniczny, jak w
przypadku wszystkich innych konkurujących ze sobą jednostek: z kontaktów z
ludźmi i z nich samych czyni obiekty, które odnosi do swych własnych intere-
24 Idem: Szkice do "Upiorów". Nachgelassene Schriften. T.2, s. 178. 25 Idem: List do Björnsona, sierpień 1882. Sämtliche Werke. T.10, s. 316. 26 Idem: Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 404.
104
Leo Lówenthal
sów i które mają wartość tylko w ramach tej relacji. Wedle antycznego mitu, rzeźbiarza Pigmaliona ogarnia płomienna miłość do sporządzonego przezeń po sągu młodej dziewczyny; bogini ożywia posąg i artysta poślubia dzieło, któ
re sam stworzył. 0 ile tutaj rzeczowość natury dwojako zostaje zniesiona w imię rozwoju życia ludzkiego, o tyle w dramacie Ibsena artyście, który w ży
wej kobiecie widzi tylko modelkę, przydarza się coś odwrotnego: męczące zwąt
pienie we własną siłę twórczą jest jakby wyrokiem, który na siebie wydaje Rubek, w imię posągu odbierający pierwowzorowi życie. Rabunek ten jest symbo
lem społecznego porządku, pośród którego przesłanek nie ma nawet miejsca na fantazję o wywyższeniu i rozszerzeniu ludzkiego życia. Wydaje się, że ibsenowska analiza charakterów i losów prowadzi do cał
kowitego pesymizmu. Nie jest on co prawda ostatnim słowem pisarza, ale nie można go zaliczyć do tych na przykład ideologów burżuazyjnych, którzy nędzę życia doczesnego chcą pomniejszyć poprzez skonstruowanie niezawisłych od nie go niebios idei. Ibsen nie daje się urzec owemu afirmacyjnemu pojmowaniu
kultury, wedle którego wartości głoszone w- rellgii i filozofii, a przedsta wiane w sztuce, kontynuują właściwy byt, jednostki zaś spełniają swe ludz
kie powołanie w tej mierze, w jakiej się ku nim zwracają. Wraz z tym, jak ów porządek społeczny w coraz mniejszym stopniu zapewniał odpowiednie zaspoko jenie materialnych i psychnicznych potrzeb większości swych członków, coraz bardziej ulatniał się zmysł krytyczny, który silnie tkwił jeszcze w dawniej
szych systemach idealistycznych. Pozór i kłamstwo przenikają całą kulturę, jako że porządek ten nie może otwarcie wyznać swej zasady: brutalnego egoiz
mu, oziębłości i okrucieństwa, a przeciwnie - składnikiem go zachowującym jest przykazanie o poświęceniu i miłości bliźniego. Kultura ta przestała być wierna pierwotnym ideałom, przy pomocy których dopomogła w obaleniu przesta
rzałego społeczeństwa, a przestała - będąc tym ideałom wierna i musząc nie dostrzegać, że zawarta jest w nich wyższa forma ludzkiego życia, nie zaś
zapewnienie co do nieistotności życia teraźniejszego. Ibsen przyczynia się do rozbicia tej idealistycznej mitologii. Robi to co prawda nie w ten spo
sób, iż wyraźnie wypowiada ją jako urzeczowiony odblask skostniałego porząd ku, lecz poprzez kompromitowanie jej w tym, iż tam, gdzie się ją głosi,
brzmi ona głucho. Słowa, przy pomocy których Idealizm obwieszcza wieczne wartości, szydzą z teraźniejszości ludzi jako bezwartościowej. Prawda, wol
ność i odpowiedzialność były z pewnością kiedyś hasłami, ku którym mogła się
zwracać praktyka bardziej godna człowieka. Gdy głosi ją ktoś taki jak konsul Bernick, którego całe życie upłynęło na.oszukiwaniu bliźnich i ich uciskaniu,
czy jak Allmers, którego słabowita dusza tylko z rzadka 1 tylko na chwilę
wznosi się ponad konwencjonalne normy, nie działają one jak materiał zapal ny,, lecz jako niewiarygodne zapewnienie, że wszystko będzie jeszcze debrze.
0 ile pojęcie obowiązku ma początkowo cechę bojowości, z którą równość skierowanego do wszystkich wezwania sprzeciwia się temu, by powoływać się i a dziedziczne przywileje, o tyle jednak już od samych początków dziejów miesz
czaństwa stało się ono - przede wszystkim w regionach protestanckich - okreś leniem przystosowania się człowieka do narzuconej mu pracy. "Protestantyzm
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
105
dopomógł upowszechniającemu się systemowi społecznemu wprowadzić nastawie
nie, zgodnie z którym miejsce życia koncentrującego się na doczesnym lub
niebiańskim szczęściu zajmują praca, zysk i władza rozporządzania kapitałem, rozumiane jako cel sam w sobie. /.../ Podporządkowanie się kategorycznemu
imperatywowi obowiązku od początku stało się świadomym celem rodziny burżuazyjnęj"2?. Ü Ibsena pleśń nad pleśniami obowiązku intonowana jest właś nie przez tych, którzy w strukturze swego charakteru-mają najsilniej wyryte materialne prawa społeczeństwa burżuazyjnego. Całym życiem pastora Mandersa
włada tchórzliwe poddanie się konwencjom zawodowym, moralnym i etycznym, a każde jego działanie i każde słowo w zawstydzeniu oglądają się w zwierciad
le prawdy pokazywanym przez panią Alving. W sytym spokoju, jakim obdarza przystosowanie się do panujących nędznych układów, odważa się on, by w od powiedzi na wyznanie pani Alving, że życie ^jej jest nieszczęśliwe, wygłosić
żarliwe kazanie na rzećz obowiązku: "Jakież to prawo do szczęścia mamy my, ludzie? Przede wszystkim winniśmy spełniać swój obowiązek. A pani obowiąz kiem było trwać przy mężu, którego pani wybrała, z którym złączyły panią
święte więzy"
. Kobiecie, która jest skazana na życie pełne najstraszniej
szych cierpień duchowych, którą on sam upokorzył, gdy wyznała mu miłość,
ośmiela się dawać zapewnienia: "Czyż to, że pod moim wpływem ugięła się pani pod brzemieniem obowiązku i posłuszeństwa, nie było błogosławieństwem w dal29 szym życiu pani?" . Gdy pod koniec sztuki dokonać bilansu, to z jednej stro
ny mamy rodzinę Alvingów: nędznie ginący ojciec i syn, rozbite życie matki, otworzenie burdelu marynarskiego, zniszczenie sierocińca, niechybne sto
czenie się Reginy, a po drugiej stronie - receptę moralną, równie ubogą, co abstrakcyjną. Przedstawiony przez Ibsena układ zamiast godzić się z rzeczy
wistością, staje się denuncjacją straszliwego porządku. Jeśli pastor Man ders reprezentuje fałszywość warstw
społecznych, którym na dobre wychodzi
głoszenie obowiązku, to pani Solness należy do grona ofiar tego publicznego etosu. Jako żona zahukana przez pragnącego władzy 1 nieuczciwego męża, ja
ko matka brutalnie pozbawiona•dzieci przez straszliwy wypadek, jako pani
domu skazana na miernotę plotkarskiego grona, jako człowiek - zgodnie ze stwierdzeniem własnego męża - ograniczona w każdej sferze, we wszystkich
sytuacjach życiowych pani Solnej s znajduje oparcie w ascetycznej moralnoś
ci głoszącej, że ma spełniać swój obowiązek i tylko obowiązek. Na dodatek zaskarbia sobie jeszcze szydercze uwagi młodej przyjaciółki Solnessa, które godzą nie tyle w panią Solness, ile w system, w którym wyrastają tacy lu
dzie: "Hilda: Dopiero co powiedziała, że idzie do mista i że coś dla mnie
załatwi. Przecież to mój obowiązek... Nie cierpię tego obrzydliwego i złoś liwego słowa! Solness: Ale dlaczego? Hilda: Bo takie zimne, obrzydliwe,
kłujące... obowiązek... obowiązek... obowiązek! Nie uważa pan? Kłuje, przeszywa na wylot
27 28 29 30
Max Horkheimer w: Studien über Autorität und Familie. Paris 1936, s. 50. H. Ibsen: Upiory. Dramaty. 1958, s. 42. Ibidem, s. 43. Idem: Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 335.
Leo Löwenthal
106
Uprawnionym motywem idealistycznym, ciągnącym się przez wszystkie okre sy historii, jest ofiara ponoszona przez ludzi, którzy służąc przykładem lub będąc przywódcami chcą przetrzeć drogę dla zdegradowanych społecznie grup bądź dla jednostek wpędzonych w nędzę. Ale ofiara staje się bezsensow
na, a nawet puszy się jako zadufany czyn jednostki, jeśli brak jej jest jakiegokolwiek rzeczywistego związku z cierpieniami i wysiłkami ludzi oszu kanych przez życie. Ofiara śmierci jest perwersyjna, gdy dziecinny, choro
wity Hedwig Ekdahl gaśnie, by zadowolić patologiczne wywody kogoś takiego jak Gregor Werle, wewnętrzna niestałość jego domniemanego ojca; gdy Rebekka
West idzie na śmierć, by sprostać narzuconemu jej przez Rosmera poczuciu
winy. Świat taki, jakim jest, ukazuje swój nieskończony upadek, skoro ofia ra ludzka ponoszona w imię niegodnych motywów, nie tylko nic nie zmienia w jego charakterze, ale go wręcz wzmacnia. Po Rosmersholm kręci się wagabunda, bywały w świecie pisarz, Ulrych
Brendel. Gdy po raz pierwszy odwiedza swego dawnego ucznia, Rosmara, chcąc
w jego mieście wygłosić wykłady o wyzwoleniu człowieka, prosi go o zużytą
bieliznę. Wykładów nie odbywa,■uświadomiwszy sobie, że sytuacja jest nie po
temu. Wyjeżdżając z kraju, przychodzi raz jeszcze, znowu goły jak święty turecki, ale tym razem prosi o "dwa używane ideały"3132 . Oświadcza cynicznie, że w życiu mogą sobie poradzić jedynie ludzie w stylu Mortensgaarda, pozba
wionego skrupułów karierowicza, który potrafi "żyć bez ideałów. /.../ To 32 jest kwintesencją wszystkich mądrości!" . Także tutaj Ibsen kaze outside rowi zdradzić tajemnicę społeczeństwa. Ponad straszliwą pogonią za majątkiem,
który włada zarówno bogatym Borkmanem, jak 1 ubogim Brendelem, wyczarowywany jest świat ideału, który rozpada się w nicość, fcjdy chcieć sięgnąć po jego
konsekwencje. Na pogoni za Chlebem i kuflem oraz na ubóstwianiu bezsilnych
idei upływa życie ludzi, którzy nie rozwijają swych indywidualności i nie osiągają szczęścia troszcząc się o swe sprawy ziemskie 1 pozaziemskie. Z
praw, którym podlega Ich życie publiczne i prywatne, nie wyrasta dla nich żadna prawdziwa przyszłość, żadne możliwe niebo, a po prawdzie, także 1 żad na szczęśliwa ziemia.
3. W związku z reakcyjną krytyką książki Georga Brandesa, Ibsen pisze do
przyjaciela: "Co wynika z tej prowadzonej na noże wojny między dwiema epoka mi, nie wiem: wszystko, byle nie stan obecny, to jest dla mnie decydujące"33.
Wszystko, co pisze jest świadomie wiedzione przez wrogość wobec stanu obec nego. Oczywiście, nie rozwija on dialektyki procesu dziejowego, wedla której
w cechach teraźniejszości zawarte są już momenty i tendencje, które mogłyby
ukonstytuować szlachetniejszy porządek, gdyby zostały popchnięte naprzód przez świadomą praktykę grup oszukanych przez życie. Analizy Ibsena doty
31 Idem: Rosmersholm. Dramaty. 1958, s. 251. 32 Ibidem, s. 252-253. 33 Idem: List z 04.04.1872. Sämtliche Werke. T.10, s. 185./Mowa jest tu o wy danym w 1871 r. pierwszym tomie "Głównych prądów literatury XIX stulecia" przyp. tłum./.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
czą wyłącznie burżuazji, czyli klasy, której członkowie w jego czasach nie musieli się w istocie orientować w najbardziej prymitywnych troskach o spra
wy materialne. Jako pisarz pozostaje do pewnego stopnia w sferze immanencji tej grupy społecznej, do której należy ze względu na pochodzenie, ale wyła muje się z tej immanencji rozwijając tkwiące w niej sprzeczności. Cały
świat nie zostaje przy tym posłany do diabła - jak w pesymistycznej filo zofii mieszczaństwa - lecz jako pendant powstaje. obraz ludzkiego życia,
który staje się krytyczną miarą nieludzkiej rzeczywistości. U Ibsepa miarę
tę stanowią w istocie kobiety. Nie głód i nie materialne niedostatki oskar żają w ich osobach Istniejący stan rzeczy, ale ich niespełnione życie wy jaśnia się w kontekście porządku, który stale musi reprodukować głód.
Ibsen nie był z pewnością ślepy na materialną nędzę mas, a miał na wet poczucie, że istnieją związki między przedstawianym przez niego niesz częściem kobiet a uciskiem proletariatu. Przeciw przywilejom własności pro
pagował szlachetność charakteru: "Wyrośnie ona z dwu grup: /.../ kobiet i robotników. Przygotowująca się teraz w Europie przemiana stosunków społecz
nych, ma w Istocie za przedmiot przyszłą pozycję robotnika 1 kobiety. Prze
miana owa jest tym, na co oczekuję i czego wyglądam, na rzecz czego cłicę 34 działać przez całe życie ze wszystkich sił" . W kilka tygodni po tym, jak w liście do Brandesa wydał wyrok na wszystkie formy państwa34 3538 37 ,36w Paryżu wybucha rewolucja Komuny, która zaczyna od stworzenia nowej organizacji państwowej. Ibsen spieszy, by poinformować przyjaciela, że Komuna, by tak rzec, "zepsuła mu doskonałą teorię państwa czy raczej nie-państwa"35. Wyzwo
leńcza próba proletariatu w pełniejszy sposób wypełnia jego radykalne postu
laty niż wyobrażenia,
jakie miał wcześniej w tej kwestii. W dramatach swych
w jednym tylko miejscu Ibsen wspomina o kwestii klasowej: w "Podporach spo
łeczeństwa" majster ze stoczni ostro krytykuje warunki, w których nowe wyna lazki tylko powiększają nędzę mas, zamiast sprzyjać powszechnemu dostatko
wi. Sądzi on, "że ani nauka, ani kapitał tak długo nie powinny wprowadzać
nowych wynalazków, jak długo społeczeństwo nie wyda pokolenia, które by do nich dorosło"3?. I jest już tylko demaskacją przedsiębiorcy i jemu podob nych, gdy ten powołuje się na postęp, który poprzez reorganizację swego
zakładu reprezentuje, gdy radzi swemu podwładnemu, by nie rozstrząsał swej 38 . Co prawda Ibsen
sytuacji i gdy pańskim gestem zmienia przedmiot rozmowy
nie studiował głębiej tej bezpośrednio społecznej problematyki, lecz bez
wątpienia badał jej prywatne skutki we wiodących grupach społecznych.
Także w kwestii kobiecej Ibsen każę sformułować ważny problem pewnej ubocznej postaci. Bolette, starsza córka Wangela, istota dość podstarzała
i w gruncie rzeczy nader trzeźwa i nudna, pyta rzeźbiarza Lyngstranda, któ
ry naiwnie i bezmyślnie powtórzył tezę, że mężczyzna musi być wzorem dla 34 Idem: Referat w Verein Drontheimer Arbeiter z 14.06.1885. Sämtliche Werke. T.l, s. 525. 35 Idem: List z 17.02.1871. Sämtliche Werke. T.10, s. 159-160. 36 Idem: List z 18.05.1871. Sämtliche Werke. T.10, s. 165. 37 Idem: Podpory społeczeństwa. Dramaty. 1956, s. 51. 38 Ibidem.
107
108
Leo Löwenthal
kobiety: "Czy nie pomyślał pan także kiedyś o tym, że mąż może w podobny
sposób upodobnić się do żony, przyjąć w siebie treść jej duszy? /.../ Cze39
mużby tu stanowić odrębne prawa dla jednej i drugiej połowy małżeństwa?" » Zle dzieje się kobiecie w społeczeństwie, w którym rozwiązywanie zadań
gospodarczych i społecznych spoczywa prawie wyłącznie w rękach mężczyzn.
"Jej własny rozwój jest trwale zablokowany, skoro społecznie i prawnie w
wielkiej mierze podlega ona zwierzchnictwu mężczyzn i na nich jest zdana, skoro zatem na sobie samej doświadcza prawa tego anarchicznego społe40 . W dwojaki sposób kobieta jest poddana przymusowi przystosowa
czenstwa"
nia się. Jej życie toczy się co do swej istoty po drogach wyznaczanych jej
przez społeczeństwo zorganizowane
na sposób patrycentrystyczny i nawet sami
mężczyźni są zmuszeni przystosować się do praw materialnej produkcji, nad
którymi nie sprawują kontroli. Po drugie, gdy kobieta, zubożona o specy ficzne aspekty swej istoty, w swych charakterystycznych reakcjach reprezen
tuje jakby niepełnego mężczyznę-- przede wszystkim na skutek zewnętrznych układów, a następnie z powodu nieświadomej aprobaty - tylko pogłębia nędzę sytuacji, gdyż w społeczeństwie tym także mężczyzna jest zubożony w swym człowieczeństwie. Jeśli mężczyźni widzą w kobietach istoty niższego rzędu,
wtedy zdradzają bezprawie tego społeczeństwa, którego trwałość na nich się
opiera. "Kobieta nie może być wierna samej sobie w naszym dzisiejszym spo
łeczeństwie, .które jest społeczeństwem wyłącznie męskim, w którym prawa spisali mężczyźni, zaś oskarżyciele i sędziowie oceniają kobiece postępowa41 nie z męskiego punktu widzenia" . "Współczesne społeczeństwo nie jest spo42 łeczeństwem ludzi; jest to jedynie społeczeństwo narodu mężczyzn"
Ale w dramatach Ibsena widać wyraźnie, jak dzięki temu, że życie pu bliczne opanowali wyłącznie mężczyźni, w kobietach zachowana zostaje - przy
najmniej jako tendencja generalna i w sposób fragmentaryczny - sfera, w któ rej dalej istnieją prawdziwie ludzkie sposoby życia lub przynajmniej są su
gerowane. Konsekwencje pozbawienia kobiety praw są .dialektyczne. Choć moż
liwości jej rozwoju są ograniczone na skutek tego, że w znacznym stopniu
zamknięty jest przed nią proces produkcji, to jednak nie poddaje się w tej
samej co mężczyźni mierze dyktatowi konkurencji - która w świadomości osoby prywatnej staje się najistotniejszą sferą społeczeństwa - ani też dyktatowi funkcjonującej nieuchronnie w tym społeczeństwie wzajemnej wrogości. Kobie
ta jest wprawdzie ofiarą tego społeczeństwa, ale nie w tym stopniu, by cał kowicie poświęcony został jej charakter. Ibsen w każdym razie mniej zwra
cał uwagę na to, co jest w kobiecie elementem duchowego rozpadu, na to, w jakim stopniu reprezentuje ona fragment zdeprawowanego mężczyzny, a bardziej
na to, co w niej przerasta sferę złego urzeczowienia. Dla przedstawianej
przez Ibsena postawy kobiety wobec obecnego porządku społecznego char; kte-
rystyczny jest stosunek do spraw ekonomicznych. W tej mierze, w jakiej ko biety w dramatach Ibsena mają do czynienia z załatwianiem interesów, są
39 40 41 42
Idem: Kobieta morska, s, 60. M. Horkheimer w: Studien..., s. 67. H. Ibsen: Szkice do "Nory". Nachgelassene Schriften. T.3, s, 77. Idem: Nachgelassene Schriften. T.l, s. 206.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
109
bezsilne, nieudolne, podejmują opaczne decyzje, są biednymi istotami, jeś li nie są podobne do młodej pani Ekdahl, która naprawdę zna się na intere
sach. Nora podejmuje się sfałszowania weksli ze wzruszającą wręcz niezręcz nością i nieostrożnością; najbardziej niedorzeczne argumenty pastora Mandersa potrafią nakłonić panią Alving do tego, by nie ubezpieczała sierocińca.
Gdy Ibsen przedstawiał kobiecą nieporadność w interesach, to mogły nim nie kiedy kierować naiwne motywy emancypacyjne , ale fakt owej ekonomicznej nie
udolności kobiet ma znaczenie nie tylko negatywne. To, że kobiety .nie potra fią robić właśnie tego, czego dokonują mężczyźni, a mianowicie nie potrafią prowadzić nieludzkiej gospodarki, spycha na właściwe miejsce bezwarunkowe
panowanie ekonomii nad ludźmi. Lepiej jest, że kobiety są złymi ludźmi in teresu niż gdyby były dobrymi. To, co im przy tym umyka, jest z pewnością stratą z ludzkiego punktu widzenia, ale jest ona rekompensowana przez to, że dusza kobiety bardziej niż dusza mężczyzny wymyka się urzeczawiającej
potędze społeczeństwa.
Kobiety potrafią zachować to, co jest właściwością, której mężczyźni
muszą w istniejących warunkach wyzbywać się z konieczności. Jest to nieo mylność, z jaką trwają one przy tym, co uznały za prawdę, przy wartości poję
tej jako wartość ludzka. Właśnie dzięki tej nieomylności kobiet odsłania się w ogóle cała nikczemność duszy mieszczańskiej. Mężczyźni, którzy w każ dej konkretnej sytuacji gotowi są do tego, by dla własnej korzyści i własnego
zysku niszczyć inne istnienia, głoszą ideały postępu, humanizmu, uszczęśli
wiania ludzi, prawdy, odpowiedzialności. Całe ich życie jest drwiną z tego idealizmu. Nigdy nie obstają naprawdę za tym, co głoszą, nie głoszą zaś tej jedynej rzeczy, za którą obstają: wulgarnego materialzmu wyłączności korzyś
ci osobistej. Kobiety przyznają się do materializmu, ale jest to materializm
innego rodzaju i opa-ty na innych założeniach. Jest niesłychaną ironią Ib sena, że moralność propagują egoiści, a egoizm ludzie moralni. Żądanie szczęścia i przyjemności, niezłomne opowiedzenie się za pięknym kształtem
własnego życia wkłada w usta tych, których życie upływa pod znakiem praw dziwej przyjaźni i prawdziwej gotowości do poświęceń. Ibsenowskim postaciom kobiecym i wszystkim tym, którzy z przekonania walczą z tym społeczeństwem
wspólne jest to, że odmawiają wszelkiego przystosowania się i wszelkiej
aklimatyzacji, że nie podporządkowują się idolom ducha czasów. W osobowości
samego Ibsena ma swe korzenie jasna świadomość ludzkich celów, której nie można przekupić żadnymi ułudami materialnymi czy duchowymi, ani żadnym zew
nętrznym czy wewnętrznym przymusem. W tej bezwarunkowości znajdował jedyną gwarancję tego, że może nastać kres nędzy współczesności. Pisze do Brandesa: "Niech Pan rozpocznie nowy cykl wykładów bez stropienia, niezłomny, z irytującem spokojem ducha, z radosną pogardą dla wszystkiego, co wali się
na prawo i lewo. Sądzi Pan, że zgnilizna będzie mogła stawić opór?"
. A in
nym razem: "Chodzi tylko o to, by nie dać się zastraszyć czcigodnośdią ma
jątku. Państwo ma swe korzenie w czasie, w czasie będzie mieć swój szczyt.
Upadną większe rzeczy niż ono; upadną wszystkie religie. Ani przed pojęciami 43 Idem: List z -04.04.1872. Sdmtliche Werke. T.10, s. 185
110
Leo Löwenthal
moralnymi, ani przed formami artystycznymi nie rozpościera się wieczność. 44 . W
Wobec ilu rzeczy jest w istocie naszą powinnością, by je zachować?"
żadnym z jego społecznych dramatów nikt z mężczyzn nie dostąpił tego zasz czytu, by mógł wystąpić jako rzecznik i świadek wierności temu, co zostało
uznane za prawdę i fo jest ludzkim postulatem. Wierność ta jest rzeczą
Ellidy, Heddy, Nory, Ireny, pani Rentheim, Rity Allmers, a niektóre naraża ją przy tym życie. Także o swej żonie opowiadał Ibsen, że uniknęła ona
wszelkich złudzeń co do stabilności istniejącego porządku. "Ma ona charak
ter, którego właśnie potrzebuję: znakomita jest jej umiejętność myślenia 45 i prawie niepohamowana nienawiść wobec wszelkich małostkowych względów" » Świat mężczyzn nie ma nic do powiedzenia kobiecie, a na jego argumenty jest ona głucha. Doświadczyła ich kłamliwości. W niektórych sztukach kobie
ty przypominają mężczyznom wielkie obietnice, które im kiedyś składali. Bu
downiczy Solness przyrzekał .młodej Hildzie całe królestwo, do którego chciał z nią uciec46 44 45 .47 48Ldvborg obiecał Heddzie wyniesienie swej osoby na wyżyny piękna "z winnymi liśćmi we włosach"; Rubek obiecywał i przyjaciółce, i
żonie, że je zabierze ze sobą na wysoką górę i pokaże "coś najwspanialszego 47 na świecie" . Z pewnością, w "twardej rzeczywistości" wszelkie obietnice stają się czczymi słowami, niemniej jednak nie jest to przedstawiane tak, że były one śmieszne w momencie, kiedy były składane. Przeciwnie, to właśńie
było elementem ludzkim w mężczyznach, który rozkwitał - co prawda tylko na
chwilę - w stanie upojenia, gdy składali projekty szczęścia w duszy kochają cej kobiety. To nie przyrzeczenie jest niemoralne; to fakt, iż musi ono być zapomniane, że musi pozostać gołosłowne, gdyż mężczyźni wpadają we władzę
sił ekonomicznych, stanowi zło zarówno społeczeństwa, jak i mężczyzn, którzy
je reprezentują. Ibsen - jak, by tak rzec, porządny liberał - u samych podstaw swej ana
lizy rzeczywistości materialnej i duchowej, która domaga się krytyki, umiesz cza możliwie najlepsze przesłanki jej usprawiedliwienia 4®. Podobnie też w owym decydującym punkcie sam doświadcza zderzenia się świata, który zwią zany jest z egzystencją mężczyzn, świata skostnienia, urzeczowienia i dosto
sowania, z reprezentowanym przez kobiety światem człowieczeństwa. Rzeźbiarz Rubek ogromnie góruje nad wszystkimi przedstawianymi przez Ibsena mężczyzna mi co do siły twórczej, pasji, wyczulania na niuanse; Irena ani nie ma prze wag intelektualnych takiej np. pani Alving, ani otwartości na szczęście Hed
dy Gabler, ani prostoty i dobrego samopoczucia Hildy. Pod względem charak teru on przewyższa przeciętnych mężczyzn, ona - nie osiąga poziomu wielu
innych stworzonych przez Ibsena postaci kobiecych. Ale właśnie
w Rubeku
i Irenie przedstawione są wzajemnie sprzeczne zasady: zniewolenie przez "fak ty" i wyzwolenie poprzez zwrócenie się ku szczęściu i miłości. Gdy młody rzeźbiarz, całkiem jeszcze przepełniony silnie przeżywanymi ideałami, chciał
naocznie przedstawić powstawanie ludzkości z jej obecnej nędzy w postaci
44 45 46 47 48
Idem: Idem: Idem: Idem: Por.
List z 17.02.1871. Sämtliche Werke. T.10, s. 160. List z 28.10.1870. Sämtliche Werke. T.10, s. 149. Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 350. Gdy wstaniemy z martwych. Dramaty. 1958, s. 627-628. s. 90 niniejszego wyboru.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
111
młodej, czystej kobiety, to, "w późniejszych latach nabrawszy doświadczenia",
spycha kobietę do roli postaci z tylnego planu, właściwym tematem swego
dzieła czyniąc pełnię życia, "ludzi z tępymi pyskami zwierząt". Gdy Irena 49 odpowiada na to: "Teraz sam na siebie wydałeś wyrok" , osąd ten zwraca się nie tylko przeciw Rubekowi, który przecież sam czuje się winny, a w swym dzie
le siebie przedstawił jako skruszonego człowieka, który zmarnował swe życie. Zdradzając swą bogatą w artystyczne talenty młodość,’ Rubek stworzył sobie
dzięki artystycznym tworom, w które się nie angażuje, zamożną egzystencję, poślubił kobietę, której w istocie wcale nie kocha, pędzi życie, które oce nia jako płaskie i wstrętne. Zdrada ta stanowi wzorcowy przypadek /właśnie dlatego, że nie jest on bynajmniej taki wyeksponowany/ nikczemności życia
aklimatyzującego się. Naprzeciw staje człowieczeństwo reprezentowane przez niezłomnie wierną miłość Ireny do rzeźbiarza, miłość, którą nie mogą wstrząs
nąć ani patologiczne depresje, ani niezliczone przeżycia. Miłość ta obejmu je oczywiście jedną tylko osobę, ale ją właśnie obejmuje i nie chce słyszeć o żadnych zastrzeżeniach, trudnościach, zdarzeniach, konwencjach, które jej
stale grożą. Tak samo i Ellida - podobnie jak "Obcy" - w ogóle nie słucha "rozsądnych" rad 1 wskazówek męża tam, gdzie chodzi o miłość do przyjaciela z lat młodości. Dla Hildy nie istnieje ani praca, ani rodzina, ani otocze
nie, gdy z budowniczym chce wznieść swój zamek. Hedda Gabler idzie aż w objęcia śmierci z niewzruszonym przekonaniem o tym, że piękno życia jest jedynym godnym człowieka celem. Nawet zawziętość, z jaką pani Rentheim bro
ni życiowego szczęścia swego bratanka przed uroszczeniami jego matki, jest elementem bezwzględnego egoizmu, który buntuje się przeciw każdemu innemu
egoizmowi, gdy ten nadyma się idealistycznie, pozostając zarazem tym, czym jest: gonitwą za zyskiem i za karierą.
Dzięki swej bezwzględności, kobiety demaskują męskie racjonalizacje.
W męskim idealizmie prawdziwość staje się frazesem, natomiast w egoizmie kobiet ów idiotyczny element, wedle którego wszystko koncentruje się jedynie
wokół odosobnionego Ja, uzyskuje wyższą wartość, gdyż zajmują tu one świa domą postawę wobec swoich pragnień. W ideologii liberalizmu była z pewnością mowa także 1 o szczęściu, któremu ludzie - w ich tak harmonijnie zorganizo
wanej walce wzajemnie przeciw sobie - nie stają ponoć na przeszkodzie. Ale zapewnienie to jest nieprawdziwe. Gdy sytuacja przemocą je weryfikuje, może się ono odwołać wyłącznie do wykrętu, że szczęście człowieka to oparte na
wyrzeczeniach spełnianie obowiązku. Tej bladej pociesze przeciwstawia się
pogląd ibsenowskiej kobiety na szczęście. Pani Alving mówi do swego syna: "Przed chwilą, gdy mówiłeś o radości życia, o żądzy życia, zobaczyłam nagle swoje własne życie w zupełnie innym świetle"^. Podobnie jak przystosowanie się czyni ślepym, tak też ludzie zaczynają marzyć, kiedy swe życie koncen
trują wokół zasady szczęścia, która ma na celu nie partykularną korzyść, lecz powszechny wzrost zadowolenia. Pani Alving rozumie teraz związek mię
dzy społeczną i zawodową egzystencją małżonka, która nie daje zadowolenia,
49 Idem: Gdy wstaniemy z martwych. Dramaty. 1958, s. 621. 50 Idem: Upiory. Dramaty. 1958, s. 105.
Leo Lówenthal
112
a jego ruiną. Miłość Ireny rzuca światło na uwikłanie się Rubeka, żywiona
przez Hildą potrzeba szczęścia pozwala zobaczyć rozbicie życia budowniczego. Pogarda Heddy dla świata specjalistów pokazuje jednocześnie jak bardzo jest on odległy od bytowania godnego człowieka. Pod takim spojrzeniem walą się
męskie uzasadnienia: ogarniająca budowniczego duma architekta, właściwy Ru-
bekowi egoizm artysty, wykształcona uczoność Tesmana równie dobrze, jak pyszałkowatość Bernicka i Borkmana. Dzięki sposobowi, w jaki w poszczególnych
dramatach stopniowo rozwija się męska ideologia, stosunek świata kobiecego do świata męskiego przypomina sytuację psychoanalityczną: mężczyźni mówią
wszystko, co przychodzi im na myśl: produkują poczucie winy, uzasadnienia, skargi, kobiety zaś reprezentują wobec nich idealne Ja ludzkiego sposobu
istnienia. Wszystko rozgrywa się w sferze' wypowiedzi, konwersacji, nie wy
głasza się żadnych nauk. Ibsen nie jest jednak naiwny. Nie sądzi on, by uz drowienie było pewne, gdy tylko wykryje się wewnętrzne trudności psychiczne,
gdy tylko uświadomiony zostanie Ludzki ideał. Z zasady szuka on wad organi zacji społeczeństwa pośród jej psychicznych konsekwencji, ale nie budzi ide
ologicznej nadziel, że wraz z ^sunięciem prywatnych trosk zniknąć by miały
także troski społeczne, z których te pierwsze wyrastają. W jego dramatach nikt nie zostaje "wyleczony", żadne problemy nie są dla niego problemami
wyłącznie duchowymi. Gdyby tak było, łatwo byłoby naprawić nieszczęście, likwidując aktualne problemy psychiczne. Zgadza się to z wielkością pisarza,
że nie pozwala on, by problem rozpłynął się dzięki takiemu wyizolowaniu. Wewnętrzny związek między rewolucyjną krytyką teraźniejszości a opowie
dzeniem się za życiowym szczęściem
ujawnia się u Ibsena także i w stosunku
ludzi do problemu płci. 0 ile autorytarna postać istniejącego porządku zabez
pieczana jest przez to, że deprecjonuje się zmysłową przyjemność i zawsze musi ona występować przesłonięta przez stanowisko upiększonej idealistycznie skłonności, o tyle u Ibsena kobiety, które najbardziej jednoznacznie i naj
ostrzej wypowiedziały społeczeństwu wojnę, są też najbardziej zmysłowe, do
czego same się przyznają. Naprzeciw słabowitego Rosmera, niepewnego Allmersa, trwożliwego Mandersa, bezbarwnego Tesmana, załamanego Rubeka, naprzeciw wszystkich tych mężczyzn, którzy w równej mierze stale gonią za ideałem,
co uciekają przed kobietą, występują one właśnie, które z prawdziwą dumą
zarówno domagają się erotycznego szczęścia, jak i wnoszą oskarżenie przeciw
nędznemu światu. Rosmer, Rubek i Allmers mają cechy buntownicze, ich ideały są wyrazem bezsilnego zżymania się na pewne krytycznie oceniane aspekty
społeczeństwa, ale nigdy nie tracą gruntu pod nogami. Natomiast ich part
nerki wysuwają bezwarunkowe "nie" wobec całego porządku, "nie", które odno si się także i do niepewnych maksym ich przyjaciół.’ Gdy kobiety te umierają, na swój sposób protestują przeciw światu, w którym nie ma miejsca na szczęś
cie i
rozkosz.
4. Ibsen jest bąrżuazyjnym krytykiem burżuazyjnego społeczeństwa. Niezależ
nie od tego, jak daleko zaszła jego krytyka, on sam nie żyje poza antagoniz mami, które charakteryzują atakowane przez niego sytuacje. Jego osobowość
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
113
i jego dzieło nie lokują się w obszarze, gdzie historycznie osądzałoby się
teraźniejszość z punktu widzenia tych, którzy są materialnie zainteresowani
w przekształceniu obecnej struktury życia. Należy to do istoty Ibsena i jego sztuki, że mimo własnego uwikłania w odrzucane przezeń siły panujące, stale
próbuje przezwyciężyć to uwikłanie. Do mieszczańskich cech charakteru Ibsena należy jego rygoryzm. W szczęś
ciu, przyjaźni i rozkoszy widział odmiany ludzkich postaw, których urzeczy
wistnienie nie daje się pogodzić z panującą izolacją jednostek i z. wrogoś
cią między nimi. Jednak sposób, na który myślowo i artystycznie wyprowadza owe momenty życia bardziej ludzkiego, jest nader zbliżony do programów ide alistycznych, tych zaś bezsiłę wskazywał sam tam, gdzie mają inną formułę. Choć zazwyczaj każę on kobietom, by opisywały życie prawdziwie godne aproba
ty, to jednak sztywność i szorstkość, z jakimi wypowiadane są te postulaty,
noszą jeszcze w dużej mierze cechy ascetyczne i patrycentrystyczne . Pisarz,
należący do zimnego świata porządku burżuazyjnego, nawet wtedy wypowiada sło wa twarde, rygorystyczne, czasami kaznodziejskie, gdy mowa jest o szczęściu.
Surowość Ibsena głosi ludzką wolność, sama jednak jeszcze do niej nie na leży.
W dziejach charakterów mieszczańskich rygorystyczna postawa często wiąże się z pełną złośliwości skłonnością do pogardzania ludźmi. Powstają ca w odizolowanej jednostce wiara co do wyższości jej myśli i odczuć nad
myślami i odczuciami zdecydowanej większości łatwo wytwarza pesymistyczną pychę. Tam, gdzie krytyce istniejących i projektowi nowych stosunków nie
towarzyszy teoretycznie oświecona świadomość tego, że zarówno walka, jak i
cel są związane z historycznymi interesami grup cierpiących nędzę, często
wytwarza się mechanizm psychiczny, dzięki któremu to, iż się wie lepiej, początkowo jest przerywane jako niemoc samotności, później zaś
samotność
jest doświadczana jako jakość, do której nie mają dostępu tłumy pozbawione wiedzy i godności. Także i Ibsen nie jest wolny od tej indywidualistycznej
krnąbrności. Wróg ludu, który 'głosząc program dumnej samotności odwraca
się od świata, rzeźbiarz Rubek, którego gorzkie słowa o bezdennym niezrozu mieniu przez tłum jego sztuki bardziej są dogmatem niż efektem doświadczenia;
Rosner, który swój program szlachetności człowieka woli zabrać do grobu niż go ogłosić, wszyscy oni noszą te same cechy pogardy wobec ludzi, które wszcze
pione są twórcy tych postaci. Pewnego razu pisze do Brandesa: "Tym, czego ży czyłbym Panu przede wszystkim, jest prawdziwy, czystej krwi egoizm, który
mógłby być impulsem do tego, by na jedną chwilę wartość i znaczenie przypi
sać tylko sobie i własnym sprawom, wszystko zaś inne uznać za nie istniejące. Nigdy w istocie nie odczuwałem zbyt silnie solidarności; przejąłem ja tylko
jako element tradycyjnych kanonów, a gdyby miało się odwagę całkowicie jej nie uwzględniać, wtedy być może zrzucony zostałby balast, który najciężej obciąża osobowość".
Jeśli postawa krytyczna nie potrafi się związać z historycznym ruchem, nosi cechy agnostyczne; Burżuazyjny idealizm zawodzi w tym właśnie punkcie, 51 Idem: List z 24.09.1871. Sämtliche Werke. T.10, s. 168-169.
114
Leo Löwenthaï
gdzie musiałby pokazać, jak ideał.urzeczywistnić, nie zaś jak w myśli pogodzić go z życiem. Jeszcze u Ibsena znajdujemy ślady tej bezsilności; jej literac
kim wyrazem jest metoda przemilczeń. "Godzi się milczeć temu, kto nie czuje się pełnym człowiekiem; wypada też, by milczał zakochany, który nie może mieć nadziei na szczęście"
. Niezależnie od tego, czy małomówność jest zamierzo
na czy wymuszona, skłonność do przemilczeń ma swe podstawy w porządku życio
wym, w którym ludzie swój los doświadczają jako przypadkowy, nie mając wi doków na prawdziwie racjonalny sposób życia. Milczenie, zapadające nagle mię
dzy nimi, jest przejawem bezradności także i Ibsena co do tego, jak ze stwar dniałego futerału wyrwać naturę ludzi, którzy zdani są wyłącznie na siebie.
Nie jest skutkiem tylko mechanicznej przeszkody, że nie dochodzi do tego, by Ellida "zwierzyła się" przyjacielowi domu z tego, co "niepojęte"52 5354 . Tak że inna sztuka zawiera tylko kadłub rozmowy: "Brack: Czy jednak w życiu nie znajdzie się jakiś cel także dla pani, pani Heddo? - Pedda: Jakiś intere
sujący i pasjonujący cel? - Brack: Oczywiście, że pasjonujący. - Hedda: Bóg jeden wie, co by to mogło być. Wiele razy myślałam o... Ale z tego nic nie 54 . Gdy Hedda przestaje mówić, wtedy w pewnym sensie robi to wraz z
wyjdzie"
nią sam pisarz. Niemota jednostki, której pragnienia nie znajdują spełnienia,
nie daje się oddzielić od indywidualistycznego punktu wyjścia. Poza zasięgiem
jednostki pozostaje to, co się jej przydarza; spełnia się na niej prawo, którego nie potrafi ani sformułować, ani poznać. Irena wyznaje, że w czasach
młodości nienawidziła Rubeka jako mężczyzny, ale kochała jego dzieło, tyle, że wówczas nic o tym nie mówiła. Przemilczana nienawiść i przemilczana mi
łość, wspomnienie starzejącej się kobiety o jej dawnej niemocie - są to oz naki prawdziwej niewiedzy wzajemnej
o sobie.
Ibsen zapłacił daninę nie tylko rygoryzmowi i agnostyzycmowi , ale i utopizmowi, który wiąże się z tamtymi, a wyraził się w postawie wobec przyro
dy. Jako przeciwieństwo zniewolenia społeczeństwa ludzkiego wyłania się u niego otwarta i wolna nieskończoność przestrzeni natury. Zawarte to jest w tęsknocie Ellidy za wielkim, otwartym morzem55, w zawierzeniu Rubeka i jego przyjaciółki zbawczej sile świata gór55, w pełnym wiary spojrzeniu rodziców małego Eyolfa "na szczyty, na gwiazdy" 5\ także i w tęsknocie Oswalda Alvin-
ga za Paryżem: "świat pełen blasku, słońca, wesela"5859 . Uniesienie zaś, z ja kim Solness i Hilda mówią o zamkach na lodzie /"Jedyne locum, w którym może 59 zamieszkać szczęście człowieka" /, jest ubóstwieniem przyrody, które trzeba brać dosłownie, a które jest rezygnacją z wewnątrz-historycznych możliwości
człowieka. W tym stosunku do natury jako właściwej ojczyzny człowieka ujaw
nia się cały romantyzm Ibsena, Zawsze było to składnikiem rzeczywistości 52 53 54 55 56 57 58 59
J.W. Goethe: Der Sammler und die Seinigen. H. Ibsen: Kobieta morska, s. 18. Idem: Hedda Gabler. Dramaty. 1977, s. 440. Idem: Kobieta morska, s. 33. Idem: Gdy wstaniemy z martwych. Dramaty. 1958, s. 651. Idem: Mały Eyolf, s. 92. Idem: Upiory. Dramaty. 1958, s. 91. Idem: Budowniczy Solness. Dramaty. 1958, s. 404,
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
115
i Ideologii społeczeństwa burżuazyjnego, że nieustannie zmusza ono przyrodę do służenia człowiekowi, co ułatwia jago życie. Tbsenowska gloryfikacja na
tury oddala go od rzeczywistej krytyki relacji między społeczeństwem burżu-
azyjnym a przyrodą. Krytyka ta uderze w to, że podporządkowanie sił przyro dy stoi w coraz większej dysproporcji do sposobu, w jaki mogą być wykorzys tane przez większość ludzi owoce tego procesu podbojów. Jeśli stosunek spo łeczeństwa burżuazyjnego do natury jest pątrycentrystyczny, czyli że męskie zdobywanie wytwarza tę wolność, jaka przypada w udziale człowiekowi, to ib-
senowska postawa wobec natury zawiera element kobiecy, czyli element pasyw nego oddania się. Gdy ludzie wkraczając w przestrzeń, przyrody wierzą, że w
ten sposób oddalają się od warunków historycznych, w rzeczywistości dostają się tylko w inną sferę przemożnej faktyczności. Upojenia przyrodą są w osta
tecznym rozrachunku tylko nakładaniem kostiumów na "nagie fakty", które wys tąpiły w świecle społecznego przystosowania się. Tutaj ujawnia się u Ibsena
moment fatallstyczny 1 irracjonalistyczny . Hymn do natury, w zgodzie z ich wewnętrzną logiką, kończy jego sztuki. Jest to prawdziwy koniec: w nim raz
jeszcze odtwarza się bezradność, porażka i samotność ludzkiego życia, dok
ładnie tak, jak to jest doświadczane w stosunkach materialnych, ekonomicz nych i osobistych. I natura, i
społeczeństwo występują w burżuazyjnej ideo
logii jako to, nad czym ostatecznie nie można zapanować. Rozpatrywane z te go punktu widzenia ludzkie życie nosi znamię tragiczności. Jednostki, upar
cie dążąc do wyzwolenia się ze śmiertelnego uwikłania, spotykają nie praw dziwą wolność, lecz tylko jej widmo. Gdy tę-tragiczną atmosferę oceniać z punktu widzenia interesów tych, którzy chcą trzymać stronę Istniejącego po rządku, ma ona w sobie coś niezwykle uspakajającego, jako, że przynosi smu
tek i nie odwołuje się do pragnienia przemian. Zupełnie jednak nie wyjaśniają historycznej roli Ibsena ani odmalowane cechy charakteru, ani abstrakcyjny utopizm. To, co łączy go z tendencjami zachowawczymi, ustępuje ostatecznie pola tendencjom "rozkładowym". W konst
rukcji jego dramatów zawiera się z pewnością element pozytywistyczny: wydaje się, że streszczają się one do prostego porządkowania przypadków osobis*tych i zdarzeń rzeczowych. Wszelako atomsfera jego dramatów społecznych i
mnogość ich szczegółów kryją w sobie niezwykle wrażliwy materiał wybuchowy, który grozi rozerwaniem kreślonej przez pisarza budowli. Ibsen zaś immanent-
nie przezwycięża to pozytywistyczne zadowolenie nie tylko w ten dość ogól ny sposób, jako że zawarte jest u niego głębokie zrozumienie dialektyki dzie
jowej. Choć nie uchwycił jej materialistycznego jądra, to jednak narzuciła mu się przy rozważaniach nad obszarami kultury duchowej. Miał krytyczne wy
obrażenie o względności ideałów, które rozwinięto w społeczeństwie burźuazyjnym, ale ujmował to nie w sensie taniego, bezbolesnego relatywizmu, lecz w
sensie historycznej walki. Na tej zasadzie także do takiego wydarzenia jak wojna niemiecko-francuska odnosi się nie jako do mniej lub bardziej’przypad kowego faktu, lecz przeżywa je w kontekście sposobu myślenia nastawionego
na totalną przemianę. "Stara, iluzoryczna Francja jest zdruzgotana, a dopie ro, gdy zostaną zdruzgotane także nowe, realistyczne Prusy, jednym susem znaj-
dziemy się w środku przyszłej epoki! Hej! Jakie się będą wokół nas z trzas
116
Leo Löwenthal
kiem waliły idee! Wtedy będą dopiero czasy! Po dziś dzień żyjemy dzięki okruchom ze stołu rewolucji ubiegłego stulecia, na koszt której dostatecznie
już długo żujemy i przeżuwamy. Pojęcia potrzebują nowej treści i nowego
objaśnienia. Wolność, równość i braterstwo nie są już tymi samymi rzeczami, którymi były w czasach błogosławionej gilotyny. Tego właśnie nie chcą zrozu mieć politycy i dlatego nienawidzę ich"60-. Był świadom tego, że oddzielenie
się i usamodzielnienie różnych sfer życia, odpadnięcie od siebie gospodarki, polityki i życia duchowego - jak gdyby nie miały związków - jak i zróżnico wanie samych dziedzin duchowych, są sytuacjami przemijającymi i możliwymi
do obalenia. Jego pragnienie ich obalenia wyraźnie ma za podstawę opowie dzenie się za szczęśliwszym życiem ludzi. Prawie w tym samym czasie, gdy wielcy dziewiętnastowieczni teoretycy ruchu proletariackiego byli przeświad
czeni o istnieniu ostrej sytuacji rewolucyjnej, wywodził: "Sądzę, że jesteś my w przededniu czasów, gdy polityczne i społeczne pojęcia przestaną istnieć
w ich obecnych formach, sądzę też, że rozwiną się one do postaci jedności,
która po raz pierwszy nieść będzie w sobie-warunki szczęścia ludzkości. Myślę, że poezja, filozofia i religia stopią się wtedy w jedną kategorię i
w nową potęgę życia, której my, współcześni, nie możemy sobie zresztą jasno wyobrazić"61.62 63 Jako burżuazyjny idealista, którym pozostał aż do końca, Ibsen nie potra
fił wyjaśnić sobie tego, jakie wewnętrzne związki zachodzą między material nymi układami i tendencjami a urzeczywistnieniem jego ideału. Jego postula
ty mają charakter dość abstrakcyjny i idealistyczny, co szczególnie jasno
widać na przykładzie utopijnego pojęcia natury. Z pogardą dla instytucji współczesnej polityki łączy on niejasne pojęcie rewolucji. "Ludzie chcą jedy
nie partykularnych rewolucji, rewolucji w świecie zewnętrznym, w polityce itd. Ale wszystkie takie rzeczy to drobiazgi. Tym, o co chodzi jest rewolucjonizacja ducha ludzkiego"6^. a jednak nawet w takich fałszywych sformuło
waniach wyraźnie widoczne jest to, czego nie widać w pokupnym idealizmie: "nie" wobec istniejącego porządku. Owo zło fachowości i specjalizacji, jakim
podlegają ludzie, które wyinterpretował w swych dramatach, znowu wyłania
się z jego programowych stwierdzeń. "Niczego nie obiecuję sobie po cząstko wych reformach"6^.. Bierze on na serio zasadniczą przemianę warunków życia, nawet jeśli i teoretyczne określenie jej przesłanek ma u niego swe ogranicze
nia. Dopiero jako starzec zrozumiał to, co starał się wyrazić w jednym ze swych najwcześniejszych dramatów "Cesarz i Galilejczyk": przezwyciężyć okru cieństwo i egocentryzm, które - jak sądził - urzeczywistniało pogaństwo,
oraz bezbarwnej rezygnacji i ascezy, wroga przyjemności, które rozwinęły się w chrześcijaństwie. W tym samym odczycie., w którym mówił o "szczęściu ludz kości" jako swym zasadniczym pragnieniu, Ibsen odciął się od tego złego pe
symizmu społecznego, który w ten sposób daje sobie radę z ludzką nędzą, że
opłakuje ją jako stan niezmienny. Opowiedział się zaś za tym optymizmem, który w przemijalności wszystkich historycznych zdarzeń upatruje zarazem
60 61 62 63
Idem: Idem: idem: Idem:
List do Brandesa z 20.12.1870. Sämtliche Werke. T.10, s. 156. Przemówienie z 24.09.1887. Sämtliche Werke. T.l, s. 258. List do Brandesa z 20.12.1870. Sämtliche Werke. T.10, s. 156. List z.24.09.1871• Sämtliche Werke. T.10, s. 161.
Jednostka w indywidualistycznym społeczeństwie
117
szansę na to, że zamiast nędzy urzeczywistni się kiedyś szczęście. Mówiąc
o owym dramacie nadał przyszłemu porządkowi ludzkiemu - w którym dlatego zginą humanistyczne Ideały naszych dni, że zostaną zrealizowane - imię "trzeciej Rzeszy"^, w ten sposób, używając imienia tendencji, które dziś
fanatycznie zwracają się przeciw wszelkiemu humanizmowi, zdecydowanie się
od nich odciął.
Dobrze wie on o tym, że jako artysta jest w społeczeństwie burżuazyjnym związany ze społeczną strukturą, w której istotny rozwój i urzeczywist
nienie działalności artystycznej dokonało się w formie zachowawczej i glory fikującej. Mimo to przyczynił się jednak sam do tego, by centralnymi uczynić te aspekty artystycznej twórczości, które właśnie w ich oddzielonych i usa
modzielnionych sferach mogą się rozwinąć na przekór interesom panujących
potęg. Piękno, które ma się rozpościerać nad nędzną rzeczywistością jako po
zór, może też jednocześnie zawierać momenty groźby i obietnicy. Wraz z nim wyłania się doraźna i historycznie nader- ograniczona dziedzina przyjemnoś ci, której uczynienie ogólną zasadą społeczeństwa nie dałoby się pogodzić z jego obecną postacią 1 wymagałoby jego przemiany. W swych dramatach Ibsen
przedstawia spętane siły wytwórcze życia, ale zarazem, w opozycji do świata bólu i smutku, wyłania się w nich zarys piękna. Dla Ibsena realizuje się
ono nie w państwie czystych form, lecz swą rzeczywistość znajduje bezpoś rednio w szczęściu jednostek. Z niemieckiego przełożył »
JERZY ŁOZIŃSKI
64 Idem: Przemówienie... Sämtliche Werke. T.l, s. 258.
ERICH FROMM
O poczuciu bezsiły
Charakter burżuazyjny wykazuje swoistą dwoistość, Z jednej strony, zajmuje on postawę bardzo aktywną, nastawioną na świadome kształtowanie
i zmienianie otaczającego świata. Człowiek burżuazyjny podjął większą niż
człowiek z jakiejkolwiek wcześniejszej epoki historycznej próbę, by życie społeczne porządkować wedle racjonalnych zasad, by zmieniać je w kierunku największego szczęścia dla największej ilości ludzi i by jednostka aktywnie uczestniczyła w tych przemianach. Jednocześnie w nieznanej dotąd skali ujarzmił przyrodę. Jego techniczne dokonania 1 osiągnięcia zbliżają się do
urzeczywistnienia wszystkich tych snów o panowaniu człowieka nad przyrodą
i o jego potędze, które zawsze śniono. Stworzył nieprzeczuwane dotąd bogact wo, które po raz pierwszy w dziejach otwiera możliwość zaspokojenia material nych potrzeb wszystkich ludzi. Nigdy dotąd człowiek nie stał się w takim stopniu mistrzem świata materialnego.
Ale z drugiej strony, człowiek burżuazyjny wykazuje radykalnie prze
ciwstawne cechy charakteru. Wytwarza świat rzeczy wielkich i wspaniałych, ale te jego własne twory stają naprzeciw niego obce i groźne. Kiedy są już
stworzone, człowiek czuje się nie ich panem, lecz sługą. Cały świat material
ny staje się monstrualną wielką maszyną, która dyktuje człowiekowi kierunek i tempo jego życia. Dzieło jego rąk, przeznaczone do tego, by mu służyć i
dawać szczęście, staje się wyobcowanym światem, któremu jest posłuszny po kornie i bezsilnie. Tę postawę bezsiły zachowuje również wobec aparatu spo
łecznego i politycznego. Dla przyszłego historyka bardziej jeszcze zagadko we niż dla nas, współczesnych, będzie może to, że choć, stopniowo każde nie mal dziecko zaczynało rozumieć, iż staliśmy w obliczu wojen, które także zwycięzcom niosą okropne cierpienia, to jednak masy nie tylko nie przedsię
wzięły z pełną rozpaczy energią wszystkiego, aby odwrócić tę katastrofę, lecz jeszcze pozwalały spokojnie toczyć się przygotowaniom na drodze zbro
jeń, militarnego wychowania itd., a nawet je popierały. Historyk ów postawi następnie pytanie, jak wytłumaczyć to, że w obliczu niesłychanych możliwoś ci, osiągniętych dzięki rozwojowi przemysłowemu, duża większość zadowalała
się tym, iż nic się nie wydarzało, oraz jak możliwe było to, że na przychoErich Fromm: Zum Gefühl der Ohnmacht. "Zeitschrift für Sozialforschung" 1937 z.l, s. 95-117.
120
Erich Fromm
dzenie i odchodzenie kryzysów oraz następujących po nich, krótkich okresów prosperity bezplanowo i bez nadziei oczekiwano, jak na skutki niezgłębio nych mocy przeznaczenia.
Przedmiotem niniejszego szkicu jest jedna strona wspomnianej dwoistoś ci charakteru: poczucie bezsiły. Jak dotąd, zawsze źle ono wychodziło w opi sach i analizie charakteru burżuazyjnego« Ważną tego przyczynę widać jak na
dłoni: poczucie bezsiły jest z zasady nieuświadamiane przez człowieka burżuazyjnego - w przeciwieństwie do pewnych typów ludzi religijnych - i trudno je zbadać na gruncie metod deskryptywno-psychologicznych. Dlatego wydaje się,
że możliwą drogą dotarcia do zrozumienia podniesionego tu fenomenu socjopsy-
chologicznego będzie rozpoczęcie od obserwacji, na które pozwala psychoana
liza jednostkowa. Z pewnością zadaniem dalszych dociekań socjopsychologicznych będzie zbadanie powszechności tego poczucia. Atoli pierwszy krok na
tej drodze stanowi przedstawienie leżącego tu u podstaw mechanizmu co do je
go struktury, jego uwarunkowań i'oddziaływań.
Skrajne przypadki poczucia bezsiły odnajdujemy tylko w osobowościach neurotycznych, ale zarodki tego poczucia można bez trudu wykryć także u dzi
siejszego człowieka zdrowego. Oczywiście, ze względu na większą przejrzys tość, do opisu tego poczucia i jego wtórnych przejawów lapiej nadają się
przypadki neurotyczne i dlatego w dalszym ciągu na nie będziemy się najczęś ciej powoływać. Poczucie bezsiły z taką regularnością występuje u neuroty
ków i stanowi tak centralny punkt struktury ich osobowości, że wiele może przemawiać za tym, by neurozę definiować wprost przez to poczucie. W każ
dej neurozie, objawowej 1 charakterologicznej, chodzi o to, że dany czło
wiek nie jest w stanie spełniać określonych funkcji, że nie może zrobić cze goś, co powinien potrafić zrobić i że niemożność ta idzie w parze z głębo
kim przekonaniem o własnej słabości i niemocy, niezależnie od tego, czy jest to świadome przekonanie, czy też chodzi o "przekonanie nieświadome". W przypadkach neurotycznych treść poczucia niemocy można opisać w ten
mniej więcej sposób: nie mam na nic wpływu, niczego nie mogę zainicjować,
nie mogę ze swej woli spowodować, by się coś zmieniło w świecie zewnętrznym
lub we mnie samym, nikt nie bierze mnie na serio, dla innych ludzi jestem powietrzem. Poniższy sen pewnej pacjentki jest piękną ilustracją poczucia
bezsiły: Piła coś w drugstorze, płacąc banknotem dziesięciodolarowym. Po wypi
ciu zażądała od barmana reszty. Ten odpowiedział jej, że przecież ją wydał jej na pewno i musi tylko dobrze poszukać w kieszeni, a z pewnością ją znaj dzie. Szpera we wszystkich swych rzeczach i reszty naturalnie nie znajduje.
Barman odpowiada jej z zimną wyższością,, iż nie jest jego sprawą, że zgubi
ła pieniądze i nie może się tym dłużej zajmować. Pełna wściekłości wybiega na ulicę, by zawołać policjanta. Natychmiast spotyka policjantkę, opowiada
jąc jej całą historię, ta zaś idzie również do drugstoru i wypytuje barmana.
Wracając poucza ze śmiechem pacjentkę, że bez wątpienia otrzymała pieniądze, "niech Pani tylko dobrze poszuka, a z pewnością pani znajdzie". Wściekłość wzmaga się i pacjentka biegnie do policjanta, by poprosić o interwencję.
Ten nie zadaje sobie trudu, by ją wysłuchać i odpowiada zupełnie .lekceważą co, że nie może, się troszczyć o takie sprawy i najlepiej by sobie poszła.
O poczuciu bezsiły
121
Na koniec wraca do drugstoru. Barman siedzi w fotelu i pyta ją szyderczo, czy wreszcie się uspokoiła. Pacjentka wpada w bezsilną wściekłość.
Obiekty, których dotyczy poczucie bezsiły, są bardzo różnorodne. Prze
de wszystkim i głównie odnosi się ono do ludzi. Występuje przekonanie, że w żaden sposób nie potrafi się wpłynąć na inne osoby. Nie można ich kontro lować ani uzyskać tego, by robili to, czego się od nich chce. Ludzie o ta kim charakterze są często bardzo zdziwieni; gdy słyszą, że ktoś mówił o nich w sposób poważny, lub też gdy ktoś wprost zwraca się do nich albo przej muje od nich jakąś myśl. Nic tu nie mają do rzeczy ich prawdziwe możliwoś
ci. Pacjent, który cieszył się niezwykłym poważaniem w pewnej dziedzinie
naukowej i wielokrotnie był cytowany, za każdym razem był od nowa zdziwio
ny, że ktoś go w ogóle potraktował poważnie i jego słowom przypisywał jakie kolwiek znaczenie. Nawet długotrwałe doświadczenie, że to faktycznie było
tak, niewiele zmieniało w jego postawie. Ludzie tacy.nie wierzą też, by mog
li kogokolwiek
urazić i właśnie dlatego są często niezwykle gotowi do ag
resywnych wypowiedzi, zaś zupełnie dziwi ich to, iż ktoś się obraża. Gdy prześledzić to zdziwienie, wtedy jego przyczyną okazuje się właśnie głębo
kie przekonanie, że w ogóle nie można ich brać na serio.
Ludzie tacy nie wierzą, by potrafili się w czymkolwiek przyczynić do tego, że ktoś ich pokocha lub polubi. W ogóle też nie starają się wykraczać
poza siebie, zachowywać się aktywnie w ten sposób, by pozyskać miłość czy sympatię innych ludzi. Gdy potem staje się to naturalne, wyciągają stąd
wniosek, że nikt ich nie kocha, i nie dostrzegają, iż zachodzi tu optyczne złudzenie. Podczas, gdy sądzą, że na skutek jakichś braków czy nieszczęś liwych okoliczności nie znajdzie się nikt, kto by ich pokochał, w rzeczywis
tości u źródeł sytuacji, na którą się skarżą, leży ich niezdolność do ja kiegokolwiek wysiłku dla pozyskania miłości innych osób. Ponieważ nie wierzą, że mogliby zrobić cokolwiek, by ich pokochano, uwagę swą koncentrują na włas
nych istniejących już cechach, którymi obdarzeni są od urodzenia. Stale prze
pełniają ich myśli, czy byli dostatecznie mądrzy, piękni, dobrzy, aby przy
ciągnąć innych. Pytanie zawsze brzmi tak: "Czy jestem mądry, piękny itd., czy też nie?". To trzeba wykryć, gdyż dla ludzi takich nie jest możliwa ak
tywna samoprzemlana ani wpływania na innych. Rezultatem jest zazwyczaj nis kie poczucie wartości własnej, jako że nie ma się tych właśnie cech, które
byłyby konieczne dla znalezienia miłości czy sympatii. Nie inaczej rzecz
się ma z pragnieniem uznania 1 docenienia. Ludzie tacy natrętnie przemyśliwają o tym, czy są dostatecznie uzdolnieni, by wywołać ogólny podziw. Jednak ich poczucie bezsiły przeszkadza im w tym, by starali się pracować, uczyć, wytwarzać coś, co inni rzeczywiście akceptują i podziwiają. Rezultatem jest
najczęściej samopoczucie oscylujące między wielkimi ideami a doznaniem ab
solutnej bezwartościowości. Inną ważną konsekwencją ludzkiego poczucia bezsiły jest niezdolność do obrony przed atakami. Może to dotyczyć agresji cielesnej, a wtedy konsek
wencją jest mniej lub bardziej wyraźne poczucie cielesnej bezradności. Pro
wadzi ono często do tego, że w przypadku niebezpieczeństwa ludzie nie potra fią zrobić użytku ze swych faktycznych sił cielesnych, są jak sparaliżowani
122
Erich Fromm
i nie przychodzi im wcale na myśl, że mogliby się choćby bronić. W prakty
ce, niezdolność do obrony przed wszelkimi rodzajami agresji jest o wiele ważniejsza cd niezdolności do obrony przed zagrożeniami cielesnymi. W ta
kich przypadkach stwierdzamy, że ludzie po prostu akceptują wszelką wymie rzoną przeciw nim krytykę - nieuzasadnioną i uzasadnioną - i nie są w stanie
wytoczyć kontrargumentów. Częstokroć wiedzą, iż krytyka jest niesprawiedliwa,
a nie potrafią powiedzieć czegokolwiek na swoją obronę. A w skrajnych przy padkach bezradność posuwa się tak daleko, że ludzie ci nie są^już w stanie
C2uć, iż są krytykowani niesłusznie, i przyjmują do siebie jako uzasadnio ne wszelką krytykę i wszelkie zarzuty. Ta właśnie niezdolność do obrony do
tyczy często wszystkich rodzajów obraz i upokorzeń. Także i tutaj postawa
oscyluje między niezdolnością do właściwej odpowiedzi na obrazę, a gotowoś
cią do nabycia przekonania, iż inni mają prawo i podstawy ku temu, by upo karzać. Często dzieje się tak, iż dopiero po upływie dni czy tygodni zostaje
uświadomiona niesprawiedliwość zarzutu, czy bezczelność obrazy. Osobom takim nierzadko przychodzą wtedy do głowy wszystkie argumenty, których mogłyby użyć dla osłabienia zarzutu, czy też wszystkie grubiaństwa, które mogłyby
być odpowiedzią na zniewagę. Ciągle od nowa przypominają sobie sytuację, przedstawiają sobie w fantazji w najdrooniejszych szczegółach co powinni byli zrobić, wzmaga się wściekłość, czasami zwrócona bardziej przeciw in
nym, czasami bardziej przeciw sobie, ale przy najbliższej okazji znowu są
wobec agresji równie sparaliżowani i bezradni. Poczucie bezradności wobec rzeczy przejawia się w ten sam sposób jak
poczucie bezradności wobec osób. Prowadzi ono do tego, że w każdej niecodzien nej sytuacji ludzie stają się zupełnie bezsilni. Może to polegać na tym, że będąc w obcym mieście czują, iż nie są w stanie sami się w nim zoriento
wać, lub, że przy awarii samochodu nie potrafią podjąć najmniejszej próby zbadania gdzie może się kryć uszkodzenie, czy też na tym, że podczas wędrów ki bzują się zupełnie obezwładnieni musząc przeskoczyć przez mały strumień,
lub że nie potrafią posłać sobie łóżka, czy ugotować czegoś, gdy wymaga tego sytuacja. Postawa, którą określa się jako szczególnie niepraktyczną czy nie udolną, często sprowadza się do poczucia bezsiły. Podejrzewamy, że także
lęk wysokości ma swe korzenie w tym poczuciu.
Znajduje ono wyraz także w stosunku do własnej osoby. Co więcej, być
może tutaj kryją się konsekwencje najważniejsze dla jednostki. Na tym pozio mie formą przejawiania się poczucia bezsilności jest bezradność wobec dzia
łających w jednostce popędów i lęków. Brak jest zupełnie wiary w to, że moż na zrobić chociażby próbę ich kontrolowania. Motto jest zawsze podobne: "Taki już jestem i nic tu nie mogę zmienić". W ogóle nic nie wydaje się
bardziej- niemożliwe niż zmiana samego siebie. Ludzie tacy mogą spędzać ży
cie na utyskiwaniach 1 skargach, jak strasznie cierpią z powodu tej czy in nej cechy, na poziomie świadomości mogą się wydawać jak najbardziej gotowi
do zmiany, ale przy bliższej obserwacji staje się jasne, że w efekcie jesz
cze bardziej uparcie trwają przy przekonaniu, że sami nic nie mogą zmienić. W wielu przypadkach niezgodność między tym nieświadomym przekonaniem a świa
domą postawą kompensacyjną jest wprost groteskowa. Czy ludzie tacy będą bie
gać od jednego lekarza do drugiego, lub od jednej koncepcji religijnej -
O poczuciu bezsiły
123
- bądź filozoficznej - do drugiej, czy każdego tygodnia będą mieli nowy plan,
jak mogą się zmienić, czy od każdej miłości będą oczekiwać, że spowoduje ona wielką zmianę - cała ta skrzętność i cały świadomy wysiłek są tylko parawa
nem, za którym grzęzną oni w poczuciu głębokiej bezsiły. Jak już wspomniano, ludzie tego typu nie wierzą w to, by mogli zreali zować swe pragnienia i samodzielnie coś osiągnąć. Zawsze na coś oczekują i
są głęboko przekonani, że w niczym nie mogą się przyczynić do rezultatu. Nader często poczucie to jest posunięte tak daleko, że rezygnują qni z prag
nienia czy chcenia, a nawet, że w ogóle już nie wiedzą, czego właściwie pragną. Zazwyczaj miejsce właściwego pragnienia zajmują oczekiwania, czego
od nich oczekują inni. Ich decyzje przyjmują np. formę rozstrząsań, że jeś li podejraą taki krok, będzie na nich zła żona, a jeśli inny - ojciec. W koń
cu decydują się iść w kierunku, gdzie najmniej obawiają się gniewu Innych, ale w ogóle nie dochodzi do postawienia pytania, co właściwie sami chcieliby
najchętniej zrobić. Częstą konsekwencją jest to, że ludzie tacy świadomie lub nieświadomie mają poczucie, że inni zadają im gwałt, na co są wściekli, a jednak nie widzą, że to przede wszystkim oni sami są tymi, którzy pozwa
lają zadawać sobie gwałt.
Stopień uświadomienia sobie poczucia bezsiły waha się w nie mniejszych granicach niż jego intensywność. W wielu przypadkach jest ono uświadamiane
jako takie właśnie. Chodzi tu o przypadki rzeczywiście ciężkich neuroz, w
których zdolność sprawcza i społeczne funkcjonowanie człowieka są tak ogra niczone, że nie podlegają przymusowi, by przy pomocy złudzeń przesłaniać poczucie bezsiły. Nie sposób przecenić wkładu, jaki wnosi do cierpień ducho
wych pełna świadomość poczucia bezsiły. Prawidłowością jest występowanie wte
dy uczucia głębokiej trwogi i bezsensowności własnego życia. Wprawdzie takie skutki poczucia bezsilności występują w ciężkich neurozach także w ogóle bez
jego uświadamiania. Często trzeba długiej pracy analitycznej, by owo poczu cie bezsilności podnieść na poziom świadomości i powiązać z jego następstwa
mi. Także tam, gdzie poczucie’to jest uświadamiane, podczas analizy okazuje
się zazwyczaj, że dotyczy to tylko małej części jego zakresu. Stwierdzamy najczęściej, że głęboka trwoga, która towarzyszy poczuciu bezsiły, jest przy
czyną tego, iż dopuszczane ono jest do świadomości tylko w bardzo osłabio
nej formie. Pierwsza próba przezwyciężenia męczarni poczucia bezsilności zasadza
się na ciągu racjonalizacji, które mają je uzasadniać. Oto najważniejsze z uzasadniających racjonalizacji. Bezsiła jest sprowadzana do wad cielesnych.
W takich przypadkach ludzie obstają przy tym, że są słabi cieleśnie, nie mo
gą znieść żadnych wysiłków, mają taki czy inny defekt cielesny, że "cier pią na coś". Udaje im się przeto sprowadzić poczucie bezsiły, mające w rze czywistości korzenie psychiczne, do wad cielesnych, za które nie można ich
obwiniać i w których w zasadzie nic nie da się zmienić. Inną formą uzasadnia jącej racjonalizacji jest przekonanie ludzi, że pewne doświadczenia życiowe tak im zaszkodziły, iż odebrały wszelką aktywność i wszelką odwagę. Za przy
czyny własnej bezradności uważa się pewne przeżycia z dzieciństwa, nieszczęś
liwą miłość, katastrofę finansową, rozczarowania co do przyjaciół. Racjona
lizacje takie ułatwiła jeszcze, pod wieloma względami upraszczająca, inter
124
Erich Fromm
pretacja teorii psychoanalitycznej. Dla wielu ludzi teoria ta jest przes łanką przeświadczenia, iż swą bezsilność zawdzięczają faktowi, że gdy mieli
trzy lata dostali kiedyś lanie od matki, lub że gdy mieli pięć lat zostali wyśmiani przez starszego brata. Szczególnie fatalna okazuje się inna forma uzasadniającej racjonalizacji, a mianowicie gotowość do tego, by w fantazji
czy rzeczywistości piętrzyć trudności, dzięki czemu uzyskuje się poczucie, że ponieważ nie ma wyjścia z rzeczywistej sytuacji, więc zrozumiałe jest,
iż człowiek czuje się w niej bezradny. Rozgrywa się tu na przykład coś następującego. Urzędnik powinien napisać raport i czuje, że nie podoła te
mu zadaniu. Gdy siedzi przy biurku 1 obserwuje swe poczucie słabości, przy
chodzi mu do głowy, że lęka się utracić posadę, że żona choruje, że przyja ciel gniewa się na niego, gdyż tak długo nu nie odpisuje, że w pokoju jest
za zimno, aż w końcu odmalowuje w fantazji tak smutną i beznadziejną sytua cję, iż poczucie bezsilności okazuje się zupełnie naturalną i właściwą kapi
tulacją przed zbyt wielkimi trudnościami. Jeszcze fatalniej jest wtedy, kie^ dy sytuację czyni się gorszą nie tylko w fantazji, lecz rozszerza się to
również na rzeczywiste zachowania. Delikwent będzie wtedy skłonny rzeczywiś
cie zachorować, by sprowokować szefa do zwolnienia go; będzie skłonny zacząć kłótnię z żoną, tak że w domu na cały dzień zapanuje wrogość, a kiedy powie
dzie mu się to wszystko, czuć się będzie w pełni uprawniony, by swą bezsiłę
uważać za uzasadnioną przez nieznośne warunki zewnętrzne. Przedstawiona tu skłonność, by w fantazji lub rzeczywistości zadawać sobie cierpienie, by czy
nić się słabym i nieszczęśliwym, z pewnością ma jeszcze inne korzenie. Roz
ważanie tej kwestii prowadzi do problemu masochizmu, w który nie możemy tu wnikać1. Racjonalizacja własnego poczucia niemocy jest jednak na pewno jed
nym z czynników odpowiedzialnych za wzmaganie własnego cierpienia, które do konuje się w fantazji bądź w rzeczywistości.
Inna grupa racjonalizacji występuje w zjawiskach, w których poczucie
bezsilności jest mniej świadome niż w omówionych przypadkach. Racjonalizacje
mniej mają charakter uzasadnień, a bardziej pocieszeń i służą do tego, by obudzić nadzieję, że bezsilność jest tylko przejściowa. Dwiema najważniej
szymi formami tych pocieszających racjonalizacji jest wiara w cud 1 wiara w czas. Przy wierzę w cud wszystko skupia się w wyobrażeniu, że dzięki jakiemuś
przychodzącemu z zewnątrz wydarzeniu nagle zniknie bezsilność i spełnią się wszystkie pragnienia sukcesu, zdobyczy, potęgi i szczęścia. Formy, w których występuje ta wiara, są nadzwyczaj różnorodne. Często jest tak, że ludzie ocze
kują, iż jakaś zmiana w zewnętrznych warunkach życiowych przyniesie rady kalną przemianę, czy będzie to nowa miłość, przenosiny do innego miasta, czy innego mieszkania, nowy garnitur, nowy rok, czy choćby świeża kartka papie
ru, na której lepiej będzie szła praca. U ludzi religijnych wiara w cud przybiera czasem formę oczekiwania, że w losy nagle wtrąci się Bóg. Inną fmrmą wiary w cud jest przekonanie, że określeni ludzie zmienią mój los. 1 Por. nasze rozważania w psychologicznej części: Autorität und Familie. • Studien aus dem Institut für Sozialforschung. Libraire Felix Alcan. Pa ris 1936, a także Karen Horney: The Neurotic Personality of our Time. Norton and Co. New York 1937 /polski przekład: Neurotyczna osobowość naszych czasów. Warszawa 1976/, która to praca wnika we wszystkie zawi łości problemu.
O poczuciu bezsiły
125
Często spotykanym /wspomnianym poprzednio/ tego przykładem są ludzie, którzy
biegają od jednego lekarza do drugiego i oczekują, że przyniesie to cud. Tym pocieszającym iluzjom wspólne jest zawsze to, że samemu nie trzeba '- a nawet
nie można - nic robić na rzecz upragnionego rezultatu, gdyż stojąca na zew nątrz człowieka potęga czy konstelacja z nagła spowoduje to, co upragnione. Szczególną formą tej wiary w cud jest zastępowanie oddziaływania przy czynowego przez czynności magiczne, które świadomości zapewniają iluzję własnego działania. Treść magicznych gestów może być bardzo różna. Czy cho
dzi o danie jałmużny żebrakowi, czy o złożenie wizyty starej ciotce, czy o jak najdokładniejsze spełnienie obowiązku, czy o policzenie trzy razy do
trzydziestu przed rozpoczęciem pracy, zawsze oczekuje się tego samego: jeś li zrobię to czy tamto, wszystko się tak obróci, jak tego pragnę. Jak przy wszystkich czynnościach magicznych, zamiast obiektywnego oddziaływania wys
tępuje związek przyczynowy istniejący tylko w myślach podmiotu. Ludzie, któ rych to dotyczy, często nie są świadomi, że pewną czynność wykonują jako gest
magiczny, często - zwłaszcza u chorych na neurozę natręctw - gesty magiczne
mogą wyradzać się w niezwykle dręczący ceremoniał. Jedną z cech charakterys
tycznych neurozy natręctw jest właśnie siła poczucia niemocy i uznanie ges
tów magicznych za jego specyficzne przezwyciężenie. W przypadku wiary w czas brakuje elementu nagłości zmiany. Zamiast
niego występuje oczekiwanie, że "z czasem" wszystko się samo ułoży. Co do konfliktów, których ludzie
w swym przekonaniu nie potrafią rozwiązać, ocze
kuje się, że to sam czas je rozwiąże, że nie trzeba więc brać na siebie ryzy
ka decyzji. Tę wiarę w czas szczególnie często spotyka się odniesioną do własnych dokonań. Ludzie potrafią się uspokajać nie tylko co do faktu, że nie
dokonują niczego, co zamierzali, ale i co do faktu, że nie podejmują po te mu żadnych przygotowań: furda z tym, mają jeszcze wiele czasu i nie ma powo
du, by się spieszyć. Przykładem takiego mechanizmu jest sytuacja, gdy bardzo utalentowany pisarz chciałby stworzyć książkę, która w jego opinii należała
by do najważniejszych pozycji-literatury światowej, ale nie robi nic poza snuciem myśli o tym, co chciałby napisać, pławieniem się w fantazjach, jakie to epokowe oddziaływanie miałaby jego książka, oraz opowiadaniem przyjacio
łom, że niedługo już będzie gotów. W rzeczywistości nie napisał ani jednej linijki, choć już od siedmiu lat "pracował" nad książką. Im bardziej ludzie tacy starzeją się, tym bardziej kurczowo muszą trwać przy iluzji, że czas
przyniesie spełnienie. U wielu z nich osiągnięcie pewnego wieku - często początku czterdziestki - prowadzi albo do otrzeźwienia i porzucenia iluzji, albo do starań, by wykorzystać własne siły, albo do neurotycznego załamania,
które polega na tym, że życie bez dotyczącveh
czasu złudzeń staje się nie
do zniesienia. 0 ile przy racjonalizacjach pocieszających chodzi jeszcze o to, że po
czucie niemocy - choć jej żądło jest stępione przez oczekiwanie na przezwy
ciężenie - jest niejasno uświadamiane, to reakcja trzeciego typu idzie jesz cze dalej w stłumieniu tego uczucia. Teraz jest ono zastępowane przez posta wy nadkompensacyjne i przez racjonalizacje maskujące. Najczęstszym przypad kiem takiej nadkompensacji jest krzątanina. Stwierdzamy, że ludzie, którzy
wyparli głębokie poczucie bezsilności, są szczególnie aktywni i zabiegani,
126
Erich Fromm
1 to do tego stopnia, że i im samym, i innym wydają się właśnie przeciwieńst
wem osób bezsilnych. Muszą oni ciągle coś robić. Kiedy czują, że ich pozycja
jest zagrożona, nie zachowują się tak, jak to było odmalowane wyżej: nie pięt
rzą trudności, by dowieść swej niezdolności do przedsięwzięcia czegokolwiek, nie folgują sobie w fantazjach co do cudu, który nastąpi, ale zaczynają bie
gać od Annasza do Kaifasza, chwytają się .to tego, to tamtego, i wzbudzają wrażenie najwyższej aktywności w obronie przed niebezpieczeństwem. Albo też
gdy mają napisać pracę naukową, nie siedzą rozmarzeni za biurkiem, lecz za mawiają w bibliotece tuziny książek, umawiają się ze wszystkimi fachowcami,
których opinia mogłaby być ważna, odbywają podróże, by studiować określone problemy, i bronią się przed dojrzeniem tego, iż nie czują sił na stworzenie
oczekiwanego dzieła. Inna forma pozornej aktywności znajduje wyraz w takich rzecząch jak działanie w najróżniejszych stowarzyszeniach, stała troska o in nych ludzi, czy choćby gra w karty lub długie pogawędki kawiarniane. Często jest naprawdę trudno pociągnąć granicę między aktywnością pozorną a rzetelną.
Całkiem ogólnie można powiedzieć, że krzątanina rozciąga się zawsze na rzeczy, które są uboczne lub wtórne wobęc problemu do rozwiązania i że nijak się ona nie ma do fundamentalnych rysów pracy, jaką trzeba wykonać. Przeciwieństwo między rzetelną aktywnością a krzątaniną dużo łatwiej jest rozpoznać w przy
padku neurotyka niż w przypadku zdrowego, dostosowanego do rzeczywistości człowieka. W tym drugim przypadku zazwyczaj jest tak, że ma on rozwiązywać
zadania, na których wykonanie w zasadzie nie składa się nic poza rutyną wcale nie wymagającą rzetelnej aktywności. Przeciętny człowiek ze społeczeńst wa burżuazyjnego widzi przed sobą pewną ilość zadań i problemów, do których rutynowego rozwiązywania jest trenowany od początku, a ponieważ nikt niczego
więcej od niego nie oczekuje, świadomość faktycznej bezsiły nie jest tak dręcząca, by musiał skrywać ją pod nadmierną i śmieszną dozą krzątaniny.
To, co w skali społecznej wydaje się aktywnością, rozpatrywane psychologicz
nie może być ujmowane jako krzątanina i często nie będzie można dojść do zgopy, czy pewne zachowanie zaliczyć do jednej czy do drugiej kategorii.
Jeszcze radykalniejszą postacią reakcji przeciw poczuciu bezsilności jest dążenie do tego, by zawsze kontrolować każdą sytuację i panować nad nią.
W wielu przypadkach pragnienie to zamyka się jedynie w fantazji. Ludzie roz wodzą się wtedy w wyobraźni nad tym, o ile lepiej zarządzaliby przedsię biorstwem czy uniwersytetem jako faktyczni kierownicy, lub przedstawiają
sobie siebie jako dyktatorów państwa czy całej ludzkości i bujają w tych iluzjach. U osób takich może też nie dochodzić do wytwarzania takich wyszuka nych fantazji, zaś wielkie idee pozostają mgliste i nie bardzo są przez nie
uświadamiane. W takich przypadkach stwierdza się, że jako uświadamiana wys
tępuje jedynie nadzieja, iż wszyscy spotykani ludzie są gorsi, lub - jeśli także i taka nadzieja jest wyparta - reakcja wściekłości w zetknięciu z oso bami, wobec których nie można wykazać swej wyższości. Jeśli i ta reakcja wściekłości jest wyparta, wtedy widoczne jest tylko pewne skrępowanie i
nieśmiałość wobec tych, którzy mogliby aspirować do pierwszeństwa. Wielkie idee mogą być mniej lub bardziej opracowane, mniej lub bardziej uświadamiane,
ale niezależnie od tego nie należy przeceniać częstości i intensywności ich występowania, zwłaszcza u członków burżuazyjnych warstw średnich, a szczegół-
O poczuciu bezsiły
127
nie u intelektualistów. Ponieważ ludzie zawsze budzą się otrzeźwieni z ta kich rojeń, w sposób tylko nader niepełny realizują one swą funkcję kompen
sowania faktycznego poczucia bezsiły. Inaczej jest już wtedy, gdy pragnienie kontroli i władzy nie zamyka się tylko w fantazji, lecz wyraża się w rzeczy wistym zachowaniu. Jeśli uda się zastąpić faktyczną bezsiłę w dużych spra wach prawdziwą siłą w rzeczach małych, często wytwarza się równowaga, która
może się utrzymywać przez całe życie. Najczęstszymi przypadkami tego typu są
ludzie spotykani zwłaszcza pośród europejskiego drobnomieszczaństwa, którzy są zupełnie bezsilni w swej egzystencji społecznej i ekonomicznej, ale mają silne pragnienie władzy i kontroli nad żonami, dziećmi, a nawet i psami, będąc w stanie pragnienie to zrealizować i znajdować w tym zaspokojenie.
W przypadkach neurotycznych stwierdzamy zazwyczaj, że nie udaje się podział
świata na sferę bezsiły i na sferę siły. Neurotyk doznaje pragnienia kontro li i władzy w każdej sytuacji, także tam, gdzie są one niemożliwe. Neurotyk
nie może znieść przełożonego, ma zawsze poczucie, że wyznaje się lepiej od innych i pracuje lepiej od nich, w każdej rozmowie chce odgrywać dominującą
rolę, a w każdej społeczności chce panować nad innymi. Z powodu owego zaostrzo nego pragnienia kontroli i władzy, dla człowieka takiego żenującymi poraż
kami stają się także sytuacje, które w oczach innych ludzi wcale nie dowo dzą jego niepowodzenia. W przypadkach skrajnych - które są naprawdę częs
te - każdy układ, gdzie nie odgrywa on roli kierowniczej i kontrolującej, oznacza porażkę i dowodzi bezsiły. Dochodzi dó circulus vitiosus. Zaostrzo
ne pragnienie kontroli i władzy jest reakcją na poczucie bezsilności, a zara zem źródłem jego wzmożenia. Wyparcie poczucia bezsiły wprawdzie - jak każde wyparcie - usuwa je ze
świadomości, ale w niczym to nie przeszkadza jego istnieniu i określonym od
działywaniom. Rodzaj ich zależy wprawdzie od tego, czy poczucie bezsilności jest uświadamiane, czy też nie - ale ich siła jest w istocie uwarunkowana
tylko przez intensywność tego uczucia. Najważniejszym i najpowszechniejszym następstwem uczucia bezsilności jest wściekłość i to wściekłość, dla której szczególnie charakterystyczna
jest niemoc. Celem tej wściekłości nie jest - jak przy innych jej odmianach - aktywne i celowe zniszczenie orzeciwnika, lecz jest ona w sposób o wiele
bardziej niejasny, nieokreślony, ale też bardziej destrukcyjny zwrócona prze ciw światu zewnętrznemu i przeciw własnemu Ja. U dzieci często wyraża się
to w tupaniu, u dorosłych - w płaczu, ale wielokrotnie także w napadzie
wściekłości, któremu brak jakiegokolwiek ukierunkowania, czy powiązania z działaniem. Zazwyczaj jednak bezsilna wściekłość nie jest uświadamiana.
Często jest ona wyrażana czy zastępowana przez przekorne lub uparte zachowa nie. Upór ten może być zupełnie świadomy. Tutaj należą ludzie, którzy nigdy nie mogą podporządkować się zaleceniu, którzy zawsze muszą się sprzeciwiać,
którzy nigdy nie są zadowoleni i tak dalej. Upór może też być nieświadomy i wtedy zazwyczaj powstaje obraz ogólnego skrępowania. W podobnych przypad
kach osoby takie świadomie mają najlepszą wolę, by aktywnie działać i robić to, czego i inni, i one od siebie oczekują. Ale pomimo całej dobrej woli są
zawsze niezadowolone, w złym humorze i niezdolne do żadnej inicjatywy. Jeś
li wściekłość i upór nie tylko są wyparte ze świadomości, ale także zostają
128
Erich Fromm
złamane ich korzenie, to często stwierdzamy, że reakcja wytwarza przesadną
przyjazność i przesadną uległość. Następstwem wściekłości jest zawsze trwoga. Im bardziej wściekłość
jest wypierana, tym większa jest trwoga. Nie możemy tu wnikać w skompliko
wany mechanizm, który jest za to odpowiedzialny. Jako kwestię najważniejszą chcemy uwypuklić projekcję własnej wściekłości na innych. Dla zagwarantowa
nia wyparcia własnej wściekłości, wytwarzane jest uczucie, które można wyra zić w następującym motcie: "Nie ja jestem wściekły na innych, lecz oni na
mnie". Efektem tego jest uczucie, że jest się przez innych znienawidzonym i prześladowanym, tego zaś następstwem jest trwoga. Trwoga jest zasilana nie tylko na drodze pośredniej, prowadzącej przez wypieranie wściekłości,
ale także bezpośrednio - przez poczucie bezsiły. Poczucie, że nie można zrealizować celów, a przede wszystkim, że jest się bezbronnym wobec agresji innych, w sposób konieczny stale od nowa wytwarza trwogę. Poczucie bezsiły
wytwarza trwogę, a znowu ta ze swej strony wzmaga poczucie bezsilności. To błędne koło jest odpowiedzialne za fakt, że zaistniałe raz poczucie bezsiły
nie zanika stopniowo, lecz staje się coraz silniejsze, a ludzie jakby z każ
dym krokiem zapadają się głębiej w trzęsawisko. Sytuacja psychoanalityczna stanowi szczególnie wdzięczne pole obser- * wacji poczucia bezsilności, różnych form jego maskowania 1 prób przezwycię
żania. Wielu pacjentów tego typu ciągle od nowa będzie tłumaczyć analitykowi, że nie mogą się zmienić, gdyż są już za starzy, gdyż neuroza jest w ich ro dzinie dziedziczna, gdyż nie mają czasu, by dostatecznie długo prowadzić
analizę 1 podawać będą wszystkie przychodzące na myśl racjonalizacje. Przy padki, gdy w świadomości panuje niejaki optymizm i pozytywne oczekiwanie, są częstsze od jawnego poczucia bezsilności i beznadziejności wysiłków ana litycznych. Pacjent ma przeświadczenie, że chce się zmienić, a także, że mo
że to zrobić, ale gdy przyjrzeć się bliżej, odkrywa się, że oczekuje on
wszystkiego tylko nie tego, iż sam mógłby się tu w czymś przyczynić. Zgod
nie z jego zasadniczym oczekiwaniem, analityk lub "analiza" musleliby za nie go załatwić kwestie najważniejsze, on zaś procedurze tej mógłby poddać się
w zasadzie pasywnie. Rzeczywista niewiara w jakąkolwiek zmianę jest często maskowana przez przedstawione poprzednio racjonalizacje pocieszające. Pac
jent oczekuje, że jeśli tylko uda się wykryć "uraz dziecięcy" nagle dokona
się w nim wielka przemiana, albo też nastawia się na perspektywę wielu lat i po pięcioleciu bezskutecznej analizy ma uczucie, że po prostu nie poddano
go badaniu dostatecznie długiemu na to,- aby coś zmienić. Także w sytuacji
analitycznej spotykamy się z maskującą i nadkompensującą krzątaniną. Pacjen ci tacy są nadzwyczaj punktualni, czytają całą dostępną literaturę, propa
gują analizę pośród przyjaciół, dokonują takich czy innych zmian w życiu,
gdyż "będzie to korzystne dla analizy" i robią temu podobne rzeczy, aby uk ryć przed sobą samymi, że nie są gotowi względnie nie są w stanie zmienić
czegokolwiek w fundamentalnych kwestiach ich osobowości. Z tym ściśle się wiąże postawa typu "magiczny gest". Pacjenci, u których odgrywa ona dużą
rolę, szczególnie- dbają o to, by "wszystko robić właściwie". Jak najściślej podporządkowują się poleceniom analityka, a im więcej ustala on reguł i prze pisów, tym bardziej są zadowoleni. Mają uczucie, że jeśli tylko będą wiernie
O poczuciu bezsiły
129
posłuszni rytuałowi analitacznenm, wtedy posłuszeństwo to w magiczny sposób spowoduje przemianę ich osobowości. Niech będzie wolno pozwolić sobie w tym miejscu na mały wypad w proble
matykę techniki analitycznej . Jeśli słuszne jest nasze wypowiedziane na po czątku założenie, że poczucie bezsilności - choćby w złagodzonej formie - występuje w naszej kulturze u wielu ludzi, to jest rzeczą naturalną, że
istnieje ono także u pewnej ilości psychoanalityków.'W takich przypadkach nie tylko pacjent jest w gruncie rzeczy przekonany, że nic nie potrafi zmie
nić, ale i analityk ma takie - choćby zupełnie nieświadome - przekonanie,
że nie można wpływać na innych ludzi. Pod jego świadomym zawodowym optymiz mem tkwi głęboka niewiara w możliwość jakiegokolwiek przynoszącego zmianę
wpływu na ludzi. Lęka się przyznać wprost, że terapia analityczna wpływa na
ludzi. Z pewnością nie powinien to być wpływ w sensie nakłaniania do okreś
lonych poglądów i działań. Ale zapomina się, że przesłanką wszelkiego lecze nia - podobnie jak i wszelkiego wychowywania - zawsze jest oddziaływanie i że ciągle jest ono nieuchronnym efektem nawet tam, gdzie się go unika na
zasadzie fobii. U wielu analityków szczególną rolę odgrywa maskowanie włas
nego poczucia bezsiły przez magiczne gesty. Wydaje się, jak gdyby dla nich samych, podobnie jak u wielu pacjentów, punktem centralnym całej procedury było poprawne wykonanie rytuału analitycznego. Sądzą, że jeśli tylko wiernie
poszli za wszystkimi wskazaniami Freuda, to zrobili wszystko, co możliwe, i w ich świadomości nie musi się pojawić rzeczywista bezsiła, jeśli chodzi o wpływ na pacjenta. Można założyć, że szczególna ważność, jaką ma ceremo
niał analityczny tego typu, sprowadza się ostatecznie do poczucia własnej bezsiły. Ceremoniał ten staje się magicznym substytutem faktycznego wpływu
ną pacjenta. Przy problemie powstawania poczucia bezsilności natrafiamy na tę samą trudność, która zawsze występuje, kiedy chcemy podać warunki powstawania pew
nego mechanizmu psychicznego. Nigdy nie mamy do czynienia z prostym warunkiem,
który można określić jako "przyczynę" rozważanego mechanizmu. Przeciwnie, aby w pełni zrozumieć warunki powstawania konkretnego mechanizmu psychiczne
go, trzeba zawsze znać cały układ zewnętrznych sytuacji, w których źyje czło wiek i skomplikowaną dynamikę struktury jego charakteru, który rozwija się
jako reakcja na świat zewnętrzny. Próba istotnego przedstawienia warunków powstawania poczucia bezsilności, a w szczególności zbadanie fundamentalnej
roli masochizmu, wykraczałyby daleko poza ramy tego artykułu. Zresztą najo gólniej uważamy za uprawnione z metodologicznego punktu widzenia, by opisy wać nieświadomy mechanizm i badać jego konsekwencje w rodzaju racjonalizacji,
form reagowania itd., bez jednoczesnego analizowania wszystkich czynników warunkujących tę nieświadomą tendencję. Jeśli jednak dalej podejmiemy te kwestie, to ograniczymy się tylko do tych sytuacji, które warunkują poczu
cie bezsilności w bezpośredni sposób, czy też wzmagają uczucie już istnie
jące. Ale nawet przy tym ograniczeniu warunki powstawania będą opisane tylko szkicowo i w głównych zarysach.
Opisując poczucie bezsiły i wypływające z niego konsekwencje, trzymaliś my się przede wszystkim neurotycznych form jego przejawiania się, gdyż dają one wyraźniejszy obraz przedstawianego zjawiska niż formy "normalne". Celowe
130
Erich Fromm
jest, by przy opisie warunków genetycznych trzymać się tych ogólnych warun ków istniejących w społeczeństwie burżuazyjnym, których nasilenie prowadzi w jednostkowym przypadku do opisywanych wyżej neurotycznych form przejawia
nia się poczucia bezsilności, a co do których można przypuszczać, że ich występowanie w przeciętnej postaci jest warunkiem normalnego poczucia bezsil
ności w ramach charakteru mieszczańskiego. Należy spodziewać się, że uczucie tak głębokie i intensywne jak bezsil ność nie powstaje dopiero w późniejszym okresie życia, lecz że odpowiedzial
nymi za jego powstawanie trzeba uczynić przeżycia z najwcześniejszego dzie ciństwa. Przypuszczenie to zaraz się potwierdzi, gdy z interesującego nas
punktu widzenia rozpatrzymy sytuację dziecka w rodzinie burżuazyjnej. Posta wę dorosłego wobec dziecka można określić tak, że w gruncie rzeczy dziecka
nie można brać poważnie. Ten stan rzeczy jest wyraźnie widoczny w przypad kach, gdy dzieci są zaniedbywane i traktowane wyraźnie źle. Rodzice mają tu całkiem świadome przeświadczenie, że dziecko nie znaczy nic; chcą dławić
jego własne pragnienia i jego własną osobowość i jest ono dla nich bezwolnym przedmiotem ich samowoli, który w żaden sposób nie może o czymkolwiek stano
wić. W skrajnych przypadkach dziecko ściąga na siebie karę już przez to, że
choćby ośmieli się wyrazić życzenie. To, by samo mogło coś zorganizować, wpłynąć na decyzje rodziców, samodzielnie coś osiągnąć - w tym układzie jest całkowicie nie do pomyślenia. To niebranie dziecka poważnie jest trudniej
sze do uchwycenia - ale nie mniej brzemienne w skutki - gdy kryje się za roz pieszczaniem go i rozpuszczaniem. Na dzieci takie z pewnością chucha się
i dmucha, ale rozwój ich własnych sił - względnie poczucia własnych sił - jest prawie zupełnie okaleczony. Otrzymują w nadmiarze wszystko, czego żą
dają, mogą także wszystkiego zapragnąć i mogą mówić, co chcą. Ale w gruncie rzeczy ich sytuacja jest taka sama jak uwięzionego księcia. Także i on ma
nadmiar przyjemności i mnóstwo sług, którym można rozkazywać. A jednak
wszystko jest nierzeczywiste i widmowe, gdyż rozkazy jego mają moc tylko o
tyle, o ile nie przekraczają granic więzienia. Cała jego władza jest iluzją, którą najpewniej może
zachować wtedy, gdy wcale już nie myśli o tym, że
jest więźniem i wcale już nie pragnie uzyskać wolności. Może wprawdzie roz
kazać poddanym, by usługiwali mu jak najstaranniej; gdyby wszelako chciał im polecić, by otworzyli bramy zamku, w którym jest zamknięty, zychowaliby się
tak, jakby nic nie powiedział. Czy chodzi o skrajne przypadki rozpieszczania,
czy o przeciętną sytuację podchodzenia do dziecka "z miłością", jest to tylko różnica stopnia niepoważnego go traktowania. Wszystkim tym sytuacjom wspólne
jest to, że dziecko nie ma prawa czegoś polecić, czegoś dokonać, na coś
wpłynąć lub coś zmienić. Może otrzymywać wiele z tego, czego chce, jeśli jest miłe i grzeczne, nie może jednak otrzymać tego, co nie zostanie mu dane i
nie może niczego dopiąć bez wtrącania się dorosłych. Zazwyczaj to nieDoważne traktowanie wcale nie wyraża się w formach dra matycznych i natychmiast rzucających się w oczy. Trzeba szukać bardzo sub
telnych cech zachowania dorosłych, by zrozumieć wpływ, który jest jego in tencją. Lekki, prawie niedostrzegalny uśmiech, kiedy dziecko samodzielnie coś mówi lub robi, może mieć równie druzgoczący wpływ, jak najbrutalniejsze pró
by złamania jego woli. Jeszcze częściej jest tak, że tam, gdzie rodzice oka
O poczuciu bezsiły
131
zują się nieprzyjaźni, dziecko jednocześnie rozwija postawę opozycyjną, któ
ra pozwala mu oderwać się od nich i rozpocząć samodzielne życie, podczas,
gdy przyjazność rodziców jest przeszkodą dla wszelkiej zasadniczej opozycji i czyni dziecko jeszcze bardziej bezradnym 1 bezsilnym. Nierzadko stwierdza
się podczas analizy, że ludzie wspominają, jaka bezsilna wściekłość nawie
dzała ich jako dzieci, gdy dłużej niż potrzeba towarzyszono im w drodze do
szkoły, gdy pomagano im przy ubieraniu się, gdy nie mogli wybierać jakie ubranie chcieliby nosić w chwili nadchodzenia pory ubierania się cieplej lub
lżej. Niepoważne traktowanie dziecka wyraża się w mnogości innych jeszcze ty powych zachowań. Nie dotrzymuje się przyrzeczenia danego dziecku. Pewnych pytań nie traktuje się na serio, albo odpowiada się na nie nieszczerze. Wyda-
je się polecenia, nie mówiąc dziecku o ich racji. Wszystko to może dziać się w sposób jak najprzyjaźniejszy, a jednak w dziecku pozostaje uczucie, że nikt
się z nim nie liczy i że w gruncie rzeczy można sobie względem niego pozwo lić na wszystko. Wrażenie dziecka nie jest także inne tam, gdzie przyrzecze
nia są dotrzymywane, a odpowiedzi udzielane, dorośli jednak mają uczucie, że ich zachowanie opiera się n- szczególnej przyjazności lub na szczególnej wy rozumiałości. Dziecko dopiero wtedy czuje, że jest traktowane poważnie, kie dy dorosły wie- że obowiązkiem jest być wobec niego tak szczerym i spolegli
wym, jak w stosunku do tych dorosłych, których szanuje. Jako symbol sytuacji
dziecka, którą mamy tu na myśli, zawsze silne wrażenie wywierała na nas pew na zabawka, a mianowicie dziecinny telefon. Wygląda jak prawdziwy, dziecko
może wziąć słuchawkę i wykręcać numery, tyle, że z nikim się nie połączy.
Nie może się do nikogo dodzwonić i choć robi dokładnie to samo, co telefonu jący dorosły, jego poczynania pozostają bez skutku i na nic nie wpływają2. Jeśli nawet skrajne przypadki niepoważnego traktowania dziecka dają
się sprowadzić do jednostkowych sytuacji, to jednak określona postawa ma swe
źródło w całościowym układzie społecznym i warunkowanym przezeń układzie ducho wym. Pierwszym z czynników, o których należy tu wspomnieć, jest ostre oddzie
lenie dziecka od rzeczywistości życia, aczkolwiek w mniejszym stopniu odnosi się to do dzieci robotników i chłopów. Dziecko mieszczańskie jest wyraźnie
chronione przed zetknięciem się z rzeczywistością, przez co jego świat z ko nieczności nabiera charakteru iluzorycznego, a nawet widmowego. Dziecko jest
uczone tego, by rozwijało cnoty umiarkowania, skromności i miłości bliźniego.
Konieczne jest to, by większość ludzi potrafiła być posłuszna, by ograniczyli
oni swe aspiracje do szczęścia i by faktycznie ucieleśniali do pewnego stop nia te cnoty. Reguły te jednak nie mają obowiązywać małej grupy tych, z któ rych wyrastają dobrzy businessmani i innego typu ludzie sukcesu. Jeśli chcą
osiągnąć powodzenie, muszą być pełni aspiracji i bezwzględni. I synowie "eli
ty" już we właściwym czasie odkrywają tajemnicę tego, co jest konieczne do
osiągnięcia takiego sukcesu: trzeba zapomnieć o wszystkim tym, czego kazno 2 We współczesnej teorii i praktyce pedagogicznej pojawiają się pomysły, przy pomocy których można wytworzyć u dziecka poczucie, że jest trakto wane poważnie. Nie chcemy tu dyskutować skuteczności tych środków.
132
Erich Fromm
dziejsko naucza się dzieci. Wielkiej masie nie może się powieść to odkrycie. Dlatego większość przez całe życie ma mętlik w głowie i w ogóle nie rozumie, co się właściwie dzieje w życiu społecznym. U wielu ludzi sprzeczność między
pragnieniem sukcesu a pragnieniem spełnienia ideałów, których nauczono ich w dzieciństwie, prowadzi do neurotycznych schorzeń. Najczęstszym rezultatem,
jaki płynie stąd dla postawy dorosłego wobec dziecka jest niepoważne trakto wanie go: jest ono jeszcze głupie, co znaczy tyle, iż nie zna reguł gry obo
wiązujących w życiu, w którym tkwi dorosły. Dziecka nie traktuje się poważnie, tak samo jak ludzi starych i cho rych - niezależnie od wszelkich przeczących temu ideologii. W społeczeństwie
burżuazyjnym wartość człowieka polega na jego ekonomicznej przydatności.
Wielkość szacunku, jakim jest obdarzany, zależy od skali jego możliwości eko nomicznych. Ludzie, którzy nie reprezentują żadnych potencji ekonomicznych,
są w ostatecznym efekcie nieważni także jako ludzie. Gdy nieco dokładniej
poobserwować stosunek do ludzi starych i obchodzenie się z chorymi w szpi talach, odkrywa się tę samą gamę zachowań,•która występuje także wobec dzieci. Odnajdujemy tu całą skalę odczuć: od brutalnego lekceważenia po przesadnie przyjazną usłużność.
Niepoważne traktowanie dziecka ma podstawę w jego biologicznej bezrad
ności. Dziecko z pewnością jest stosunkowo długo bezradne i zdane na doros łych. Ale bezradność ta tylko częściowo rodzi u dorosłych skłonność do opie kuńczości czy macierzyńskości, w innej zaś części rodzi skłonność, by z uwa
gi na ową bezradność dziecko traktować - świadomie lub nieświadomie - z po
gardą 1 upokarzać je. Ta skłonność, którą można określić jako sadystyczną
w szerszym sensie, ma ze swej strony podstawy w roli, jaką spełnia dorosły w procesie społecznym. Gdy wydany jest na łup potęg, nad którymi nie ma kon troli, jako kompensacja tej bezsiły rozwija się tendencja, by doznawać siły
i przewagi względem tych, którzy są słabsi. W zdecydowanej większości przy padków sadyzm taki jest zupełnie nieświadomy i wyraża się tylko w skłonnoś ci do tego, by w ramach owego niepoważnego traktowania dziecka, o którym jest tu mowa, przesadnie podkreślać jego biologiczną bezradność.
Warunki uczucia bezradności u dziecka powtarzają się na wyższym pozio
mie w życiu dorosłego. Z pewnością brakuje tu momentu jawnie niepoważnego traktowania
Przeciwnie, dorosłemu mówi się, że może osiągnąć wszystko czego
pragnie, jeśli rzeczywiście pragnie i jeśli się wysila; w równym stopniu
sam odpowiada za sukces i za niepowodzenie. Życie jest mu przedstawiane jako wielka gra, w której decyduje przede wszystkim nie przypadek, lecz własny
talent, zapał i energia. Ideologie te stoją w jaskrawej sprzeczności z fak
tycznymi stosunkami. Przeciętny dorosły jest w naszym społeczeństwie w rze czy samej straszliwie bezsilny, a bezsiła ta jest tym bardziej jeszcze przy gnębiająca, gdyż w istocie nauczono go wierzyć, że właściwie powinien by być zupełnie inny i że to jego wina, że jest taki słaby. Tymczasem nie ma on
żadnej możliwości określenia swego losu. Już ta kwestia, jakie zdolności
może rozwijać, jest z góry wyznaczana przez to, gdzie przydarzyło mu się urodzić. To, czy w ogóle otrzyma pracę, jaki zawód może wybrać, jest w grun
cie rzeczy określane przez czynniki, które nie zależą od jego woli i wysił ków. Nawet w swobodzie wyboru swego partnera życiowego jest limitowany przez
O poczuciu bezsiły
133
wąskie granice ekonomiczne i społeczne. Wybija mu się z głowy uczucia, przeświadczenia, upodobania, a każde wyłamanie musi on opłacać pogłębioną
izolacją. Statystyka może mu pokazać jak mały procent tych, którzy zaczynali z iluzją, ża świat stoi przed nimi otworem, osiąga choćby ograniczoną nieza
leżność i stabilność ekonomiczną* W ostatnich latach masowe bezrobocie i niebezpieczeństwo wojny zwiększyły jeszcze - przynajmniej w Europie - fak
tyczną niemoc jednostki. Musi być ona wdzięczna za każdy dzień, który niesie jej jeszcze pracę i który oddziela ją jeszcze od okropności nowej wojny.
Jest zupełnie bezradna, jeśli chodzi o kształtowanie stosunków ekonomicznych i politycznych. W państwach autorytarnych brak wpływu został podniesiony do
rangi zasady. Ale także w demokracjach istnieje niezwykły rozziew między ideologicznym wyobrażeniem, że pojedynczy członek społeczeństwa jako część całości określa jej losy, a odstępem, który w rzeczywistości oddziela jednost kę od centrów władzy ekonomicznej i politycznej.
Odpowiednikiem tego, że człowiek burżuazyjny nie orientuje się w bodź cach duchowych określających jego zachowanie, jest fakt, że w regulowanej
przez rynek gospodarce nie zna on sił, które określają rynek gospodarczy,
a które wydają mu się niezbadanymi potęgami losu. W odróżnieniu od innych form gospodarki, we współczesnym społeczeństwie dla zrozumienia jego funkcjo
nowania potrzebna jest szczególna nauka, ekonomia polityczna. W ścisłej ana logii, potrzebna jest psychoanaliza, aby zrozumieć funkcjonowanie jednostko
wej osobowości, czyli: aby zrozumieć siebie samego. Poczucie bezsiły jest ogromnie wzmagane przez to, że zarówno skomplikowane procesy o charakterze ekonomicznym i politycznym, jak i procesy duchowe są nieprzejrzyste. Nawet,
gdy ktoś sądzi, że wie, co się dzieje, iluzja ta nic jednak nie zmienia w tym,.że prawie
zupełnie nie orientuje się w fundamentalnych siłach, które dzia
łają w społeczeństwie 1 w nim samym. Widzi setki szczegółów, chwyta się jed nego lub drugiego i z tego punktu widzenia próbuje zrozumieć całość tylko
po to, by być stale zaskakiwanym i zbijanym z tropu przez nowe szczegóły. Ponieważ pierwszym warunkiem aktywnego działania i wpływania na los własny i społeczeństwa jest właściwe zrozumienie sił i układów, które mają znaczenie
decydujące, dlatego w konsekwencji niewiedzy i braku zrozumienia jednostka
staje się bezsilna, a bezsiłę tę rejestruje ona także wewnętrznie, nawet gdy by przy pomocy wszelkich dostępnych iluzji z rozpaczą broniła się przed tą
obserwacją. Ważnym źródłem poczucia bezsiły jest to, że nie rozporządza się
właściwą teorią społeczną i - gdy chodzi o jednostkę - psychologiczną. Teoria jest warunkiem działania. Ale istnienie teorii czy nawet łatwy do niej dos
tęp bezpośrednio nie czynią jeszcze ludzi zdolnymi do aktywnego działania.
Sytuacja europejska pokazuje właśnie bardzo wyraziście, jak fatalistycznie ludzie godzą się ze swym losem, choć miliony spośród nich rozporządzają słusz ną w zasadzie teorią procesów społecznych. Ta sama sytuacja ujawnia się
także zawsze wtedy, gdy teoretyczna znajomość procesów psychicznych 'równie niewiele pomaga ludziom w ich zmianie. Ludzie mający poczucie bezsiły nie są w zasadzie żywotnie zainteresowani teorią. Ponieważ nie spodziewają się
oni, że mogą coś zmienić, także i wiedza, która opisuje, jak można coś zmie nić, jest blada i nieważna. Nawet, gdy się ją ma, pozostaje abstrakcyjna,
jest dobytkiem wykształconego człowieka jak daty historyczne czy poezja wyu
134
Erich Fromr
czona w szkole, czy jak światopogląd.
W psychicznej postawie szerokich mas i ich przywódców - szczególnie w
krajach pokonanych podczas ostatniej wojny - można wykryć jakby rozwój w cza sie, przedstawionych wyżej, mechanizmów kompensacyjnych. Dla pierwszych lat po zawarciu pokoju charakterystyczna była niezwykła aktywność polityczna i
społeczna. Tworzono nowe konstytucje, nowe symbole, nowe prawa. Przede wszyst
kim wiodący politycy czynili wrażenie nadzwyczaj aktywnych. Twierdzili, że tacy właśnie są, że działają praktycznie, że nie marzą, lecz zmieniają rzeczy wistość, że w końcu ’’zainterweniowali". Wydarzyło się wiele, ale nic, co doty
kałoby fundamentów, a w szczególności nic, co stanowiłoby choćby początek rzeczywistych przemian. "Interwencje" i gorliwość przywódców /o ile były szczere, a nie były tylko parawanem i trickiem/, a także do pewnego stopnia
aktywność mas, okazały się czczą krzątaniną, za którą kryły się: brak rze telnej aktywności i poczucie bezsilności wobec rzeczywistych przemian. Bez
skuteczność starań doprowadziła wkrótce do "wiary w czas". Ludzie mieli po czucie, że bezskuteczność wysiłków można wytłumaczyć tym, że czas jest jesz
cze za krótki, by oczekiwać skutków i pocieszali się tym, że wielkie przemiany dokonują się już same, trzeba tylko mieć cierpliwość i nie ponaglać. Cierpli
wość stała się fetyszem, a niecierpliwość ciężkim zarzutem. Stopniowo jednak trzeba było dostrzegać, że nie tylko nie dokonał się rozwój w pożądanym
kierunku, ale nastąpił ruch w kierunku przeciwnym. To, co zostało osiągnię te w pierwszym porywie, znikało powoli i pewnie. Aby móc utrzymać wiarę w czas, trzeba było wypierać także zrozumienie tego, co rzeczywiście zachodzi
ło. Jej miejsce coraz bardziej zajmowała wiara w cud. Wątpiono w to, by ludz
kie wysiłki mogły w ogóle na coś wpłynąć, i wszystkiego oczekiwano od "nat chnionych" przywódców i od "jakiejkolwiek zmiany" stosunków. Ludzie nie chcie11 wiedzieć, co pragnęliby zmienić i jak mogliby to zrobić, natomiast wie
rzyli, że jakikolwiek przewrót - choćby się wcale nie aprobowało jego treści -
- jest lepszy niż zupełnie nic i że przynajmniej kryje w sobie możliwość spełnienia tego, co nie powiodło się dzięki własnym wysiłkom. Ta wiara w
przewrót, jakiegokolwiek byłby rodzaju, była pożywką rozkwitu ideologii pro wadzących do zwycięstwa państwa autorytarnego.
Naszkicowany.tu obraz rozwoju nie jest z pewnością ścisły i uwzględnia
ten tylko aspekt, który w danym momencie zdominował różne formy mechanizmów kompensacyjnych. Do pewnego stopnia wszystkie mechanizmy zawsze występowały
także równocześnie. Wiarę w czas można zaobserwować już w pierwszej fazie po katastrofie3 i wielu ludzi - a przede wszystkim obaleni przywódcy - nie porzu
ciło jej także po zwycięstwie ideologii autorytarnej. Z drugiej strony, już od samego początku występowała wiara w cud, aczkolwiek w gruncie rzeczy prze de wszystkim w pewnej określonej warstwie społecznej, w drobnomieszczaństwie. Na skutek zespołu okoliczności, a przede wszystkim wzrastającego pozbawienia
3 Pod tym względem naprawdę charakterystyczne jest rozpowszechniane w 1918 r. w Niemczech hasło, które bardziej niż jakiekolwiek inne było widoczne w prasie i na plakatach: "socjalizm nadchodzi". Sformułowanie to eliminuje ludzi jako aktywne i działające obiekty działań politycznych. Socjalizm staje się podmiotem i o nim się mówi, że nadchodzi. Wyraża się w tym odcień nieprzewidywalności procesów.
O poczuciu bezsiły
135
drobnomieszczaństwa siły ekonomicznej, poczucie bezsilności było w tej warst
wie najsilniejsze. W pierwszych latach po wojnie cudu oczekiwano od powro tu monarchii i od starych flag, potem od "przywódców" i od "jakiegoś" prze
wrotu. Z pewnością, pośród pewnej części ludności panowała rzetelna aktywność, nie zaś wiara w cud czy w czas. Odnosi się to zarówno do najbardziej postę powej części proletariatu, jak też - choć w innym i węższym sensie - do naj
bardziej postępowej części przedsiębiorców, choćby ich cele były przeciwstaw ne.
Jeśli charakteryzować okres powojenny przez wzrost poczucia bezsilnoś ci, wtedy powstaje nowy zarzut. Czyż reprezentanci ideologii autorytarnych
nie wykazali wielkiej dozy aktywności i poczucia siły, czyż nie przekształ cali uporczywie i energicznie stosunków politycznych i międzyludzkich? Na
pierwszy rzut oka zarzut ten wygląda na nieodparty i wydaje się, że klasy i
jednostki, które były nosicielami zwycięskich ruchów - a zatem przede wszyst
kim drobnomieszczaństwo - przezwyciężyły obecne w nich poczucie bezsiły. Jeśli jednak przyjrzeć się temu bliżej, to okazuje się, że aktywność rozwi jana dziś przez nie jest nader ograniczona. Uważa się, że wojna, cierpienie, ubóstwo są z góry danymi 1 niezmiennymi czynnikami ludzkiego współżycia, a każdą próbę wstrząśnięcia tymi fundamentami traktuje się jako głupotę i łgarstwo. Postawa wobec fundamentalnych czynników politycznych i społecznych
jest nierozerwalnie związana z poczuciem nagiej zależności. Te potęgi losu mogą być racjonalizowane jako "prawa natury" czy jako "przymus faktów", filo
zoficznie jako "potęga narodowej przeszłości", religijnie jako "wola Boża", moralnie jako "obowiązek", ale zawsze będzie to wyższa, zewnętrzna wobec
człowieka moc, w obliczu której kończy się własna aktywność i pozostaje tylko ślepe podporządkowanie się. Bezradność jednostki jest zasadniczym te
matem filozofii autorytarnej. Z niemieckiego przełożył
JERZY ŁOZIŃSKI
MAX HORKHEIMER
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
Przy obecnym stanie nauki pytanie, czym jest teoria, nie nastręcza,
jak się wydaje, większych trudności. W rutynowym badaniu teoria oznacza ogół twierdzeń o danej sferze przedmiotowej, powiązanych ze sobą tak, że z niektórych spośród nich można wyprowadzić pozostałe. Im mniej najwyż
szych zasad w porównaniu z konsekwencjami, tym pełniejsza jest teoria.
Jej realna wartość polega na tym, że wyprowadzone twierdzenia zgadzajĄ się z faktycznymi zdarzeniami. Jeśli natomiast występuje sprzeczność między doś
wiadczeniem a teorią, trzeba zrewidować pierwsze lub drugie. Albo zła była obserwacja, albo z zasadami teorii jest coś nie w porządku. Tak więc, ze względu na fakty teoria zawsze pozostaje hipotezą. Trzeba być przygotowa nym na jej zmianę, gdy przy opanowywaniu materiału /empirycznego/ pojawia
ją się niespójności. Teoria jest wiedzą nagromadzoną w formie najbardziej użytecznej dla możliwie dokładnego poznania faktów. Poincar^ porównuje naukę dę biblioteki, która powinna nieustannie się rozrastać. Fizyka eksperymen
talna pełni rolę bibliotekarza, który troszczy się o nabytki, co oznacza,
że wzbogaca ona naukę przez dostarczenie materiału. Fizyka matematyczna,
teoria przyrodoznawstwa w ścisłym sensie, ma za zadanie sporządzenie kata
logu. Bez katalogu nie można by się posługiwać biblioteką mimo jej bogact wa. "Jest to zatem rola matematycznej fizyki, która musi dokonywać uogól nienia w tym sensie, że /.../ zwiększa ono efekt użytkowy" , Ogólnym celem teorii wydaje się uniwersalny system nauki. Nie ogranicza się on do żadnej
szczególnej dziedziny, lecz obejmuje wszystkie możliwe przedmioty. Zniesio
ne zostaje oddzielenie nauk, gdyż twierdzenia wysuwane odnośnie do różnych sfer zostają sprowadzone do tych samych przesłanek. Ten sam aparat pojęcio
wy, którym dysponuje się dla określenia przyrody martwej, służy też do po rządkowania przyrody żywej, i kto się raz nauczył nim posługiwać, czyli
nauczył się reguł wnioskowania, materiału znakowego, postępowania przy po równywaniu twierdzeń wydedukowanych z konstatacjami faktów, ten zawsze mo że z niego korzystać. Ale daleko nam jeszcze do takiej sytuacji. Taki jest, naturalnie w uproszczeniu, rozpowszechniony dziś pogląd na
istotę teorii. Można go wywieść z początków filozofii nowożytnej. Jako
trzecią z zasad swej metody naukowej wymienia Descartes postanowienie,
Max Horkheimer: Traditionelle und kritische Theorie. "Zeitschrift f&r Sozialforschung" 1937 z. 2, s. 245-292. 1 H. Poincarć: Wissenschaft und Hypotese. Leipzig 1914, s. 146.
138 Max Horkheimer "by prowadzić swe myśli w porządku, poczynając od przedmiotów najprostszych i najdostępniejszych poznaniu i wznosić się po trochu, jakby po stopniach,
aż do poznania przedmiotów bardziej złożonych, przyjmując porządek nawet wśród tych przedmiotów, które z. natury swej nie wyprzedzają się wzajemnie’23 . 6 5 4
Wnioskowanie, naturalne w matematyce, ma zastosowanie w całej nauce. Porzą dek- świata odsłania się dedukcyjnemu związkowi myśli. "Owe długie łańcuchy
uzasadnień, zupełnie proste 1 łatwe, którymi zazwyczaj posługują się geo
metrzy, by dotrzeć do swych najtrudniejszych dowodzeń, dały im sposobność do wyobrażania sobie, że wszystkie rzeczy dostępne poznaniu ludzkiemu wyni
kają w taki sam sposób wzajemnie ze siebie, a także, że nie mogą istnieć
tak odległe, do których byśmy wreszcie nie dotarli, i tak ukryte, których byśmy nie wykryli, bylebyśmy tylko nie przyjmowali za prawdziwą żadnej rze czy, która by prawdziwą nie była, i zachowywali zawsze należyty porządek w wyprowadzaniu jednych z drugich”2. W zależności od całości stanowiska fi
lozoficznego, logika - najogólniejsze twierdzenia, od których wychodzi deduk
cja - są same uważane za sądy doświadczenlowe, Indukcyjne, jak u Johna Stuarta Milla, za oczywiste ln-tulcje, jak w kierunkach racjonalistycznych 1 fenomenologicznych, lub za dowolne założenia, jak we współczesnej aksjo-
matyce. W najbardziej rozwiniętej logice współczesnej, której reprezenta tywnym wyrazem były "Logische Untersuchungen" Edmunda Husserla, teoria jest 4 określona "jako zamknięty w sobie system twierdzeń nauki w ogóle" . Teoria
w ścisłym sensie jest "systematycznym połączeniem twierdzeń w formie de dukcji tworzącej jednolity system" \ Nauka stanowi "określone uniwersum twierdzeń /.../ jakoś wyrastające z pracy teoretycznej, z którego - w wyni ku systematycznego uporządkowania - uzyskuje się na różne sposoby określe
nie uniwersum przedmiotów". Podstawowym wymogiem, który musi spełniać każ dy system teoretyczny, jest, by wszystkie części całkowicie i bez sprzecz
ności łączyły się ze sobą. Jako warunek konieczny Weyl podaje zgodność, która zawiera w sobie bezsprzeczność oraz brak zbędnych, czysto dogmatycz nych składników, które nie mają wpływu na obserwowane zjawiska7.
Jeśli to tradycyjne pojmowanie teorii ujawnia jakąś tendencję, to ukie runkowana jest ona na czysto matematyczny system znaków. Jako elementy teorii, jako części wnioskowań i twierdzeń, występują nie tyle już nazwy
doświadczanych przedmiotów, co symbole matematyczne.Nawet operacje logiczne są tak dalece zracjonalizowane, że w większości nauk przyrodniczych tworze nie teorii stało się konstruowaniem matematycznym.
Nauki o człowieku i społeczeństwie starają się naśladować wzór płod nych nauk przyrodniczych. Różnica między tymi szkołami nauk społecznych,
które bardziej są nastawione na badania empiryczne, a tymi, które bardziej są nastawione na pryncypia, nie ma nic wspólnego z pojęciem teorii jako ta kiej. Skrzętne zbieractwo we wszystkich dziedzinach zajmujących się życiem
społecznym, gromadzenie wielkiej ilości szczegółów problemowych, badania 2 3 4 5 6 7
R. Descartes: Rozprawa o metodzie. Warszawa 1981, s. 22-23. Ibidem, s. 23. E. Husserl: Formale und transzendentale Logik. Halle 1929, s. 89. Ibidem, s. 79. Ibidem, s. 91. H. Weyl: Philosophie der Naturwissenschaft, /w:/ Handbuch der Philosophie Abteilung 2. München und Berlin 1927, s. 118 1 n.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
139
empiryczne uprawiane przy pomocy ankiet czy innych narzędzi /co od czasów
Spencera stanowi, szczególnie na anglosaskich uniwersytetach, poważną część działalności/ tworzą obraz, który zewnętrznie wydaje się bardziej spowino
wacony z resztą życia w warunkach przemysłowego sposobu produkcji niż formu
łowanie abstrakcyjnych pryncypiów, rozmyślanie przy biurku nad podstawowy mi pojęciami, co było charakterystyczne przynajmniej dla pewnej części nie mieckiej socjologii. Ale nie oznacza to strukturalnej odmienności myślenia.
W późniejszych fazach współczesnego społeczeństwa wartość rynkowa tzw. nauk humanistycznych była niewątpliwie zawsze niepewna: musiały tak czy siak pró
bować naśladować znajdujące się w szczęśliwszej sytuacji nauki przyrodnicze, których użyteczność nie jest kwestionowana. Nie ulega wątpliwości, że pojmo wania teorii, czy to w różnych szkołach socjologicznych, czy w nich i w
naukach przyrodniczych, jest identyczne. Empirycy mają taki sam obraz komplet
nej teorii jak teoretycy, ale w swej samoświadomości są przekonani, że ze względu na zawiłość problemów społecznych i na stan nauki, pracę nad ogól nymi zasadami trzeba traktować jako zajęcie przyjemne i bezużyteczne. Jeś
li trzeba prowadzić pracę teoretyczną, polega ona na stałej obróbce materiału, zaś w przewidywanym czasie nie ma co jeszcze myśleć o ogólnych teoretycz
nych ujęciach. Naukowcom tym bardzo miłe są metody ścisłej wypowiedzi, a w
szczególności procedury matematyczne, których sens pozostaje w jak najściś
lejszym związku z nakreślonym pojęciem teorii. Ze swej strony polemizują nie tyle z teorią w ogóle, ile z treścią teorii tworzonej przez innych
•od góry", bez właściwego podejścia do problemów empirycznej nauki szcze gółowej. Takie rozróżnienia, jak między wspólnotą i społeczeństwem /Tön
nies/, solidarnością mechaniczną i organiczną /Dürkheim/, kulturą 1 cywi
lizacją /A. Weber/ jako podstawowymi formami ludzkiego uspołecznienia, na
tychmiast ujawniłyby swą problematyczność, gdyby spróbować je zastosować do konkretnych zagadnień. Droga, którą przy obecnym stanie badań musi przy
jąć socjologia, jest żmudnym wznoszeniem się od opisu fenomenów społecz
nych do wnikliwego ich porównywania, a dopiero stąd do tworzenia pojęć ogólnych. Przedstawiona tu sprzeczność wskazuje na to, że zgodnie ze swą tra dycją empirycy za najważniejsze twierdzenia teorii uznać chcą ¿ylko pełne Indukcje i sądzą, iż do takich jeszcze nam daleko. Ich przeciwnicy uważa
ją za właściwe dla budowania najwyższych kategorii i ujęć także inne proce dury, które nie są już w takim stopniu zależne od postępów w gromadzeniu materiału. Dürkheim, na przykład, mógł w wielu nawet przypadkach zgadzać
®ię z głównymi poglądami empirystów, gdy jednak szło o zasady, uważał, iż proces indukcji można skondensować. Jego zdaniem, nie jest możliwa klasyfi
kacja procesów społecznych na podstawie czysto empirycznych konstatacji,
ple mogą one również, tak jak się tego od nich oczekuje, ułat ić tego typu poszukiwań. "Jej /klasyfikacji - przyp. tłum./ zadaniem jest dać nam punk
ty zaczepienia, do których przyłączyć możemy inne obserwacje jako te, dzię ki którym uzyskaliśmy same owe punkty zaczepienia. Wszelako w tym celu nie
140
Max Horkheimer
musi być ona oparta na kompletnym zestawieniu wszystkich cech jednostkowych, lecz na niewielkiej, starannie dobranej ich.ilości /.../. Może ona osz
czędzić obserwatorowi wielu kroków, gdyż będzie jego przewodniczką /.../. o Dla naszej klasyfikacji musimy zatem wyszukać cechy szczególnie istotne" . To jednak, czy najwyższe zasady uzyskane są na drodze wyboru, oglądu istoty
czy czystego ustanowienia, nie stanowi żadnej różnicy ze względu na ich funkcje w idealnym systemie teoretycznym. Pewne jest, że do nowo pojawiają cych się faktów naukowiec przykłada swe bardziej lub mniej ogólne twierdze
nia jako hipotezy. Fenomenologicznie zorientowana socjologia będzie natu
ralnie zapewniała, że po uchwyceniu prawa istotowego jest niewątpliwie pew ne, iż każdy egzemplarz musi się zgodnie z nim zachowywać. Wówczas jednak hipotetyczny charakter prawa istotowego przenosi się na kwestię, czy w da
nym przypadku szczegółowym tkwi egzemplarz istoty rozpatrywanej czy istoty spokrewnionej, czy chodzi o zły egzemplarz jednego gatunku czy też o dobry
drugiego. Zawsze po jednej stronie stoi myślowo uformowana wiedza, po dru giej - stan rzeczy, który powinien zostać w jej kategoriach ujęty, i ta subsumpcja, to orzeczenie związku między prostym stwierdzeniem czy konsta tacją stanu rzeczy a pojęciową strukturą naszej wiedzy jest tego stanu teo retycznym wyjaśnieniem. Nie ma tu potrzeby szczegółowego omawiania różnych odmian uporządko
wania. Krótko tylko zostanie wspomniane, jak przy tym tradycyjnym pojmowa
niu teorii ma się rzecz z wyjaśnianiem wydarzeń historycznych. Jasno to występuje w kontrowersji między Edwardem Meyerem a Maxem Weberem. Meyer
jako pozbawione odpowiedzi /czy/ lub czcze określił pytanie, czy gdyby ok
reślone postacie historyczne nie podjęły pewnych decyzji, rozpętane przez
nie wojny, wcześniej lub później doszłyby jednak do skutku. Przeciwstawia jąc się temu Weber chciał wykazać, że wtedy w ogóle niemożliwe jest wyjaś
nienie historyczne. Nawiązując do teorii fizjologa v. Kriesa oraz pisarzy z dziedziny prawa i ekonomii politycznej, jak Merkel, Liefmann i Radbruch,
rozwinął on "teorię możliwości obiektywnej". W historii, podobnie jak w prawie karnym, wyjaśnienie nie polega na możliwie najpełniejszym wyliczeniu
wszystkich towarzyszących okoliczności, lecz na wydobyciu związku między określonymi, interesującymi z punktu widzenia biegu historii składnikami
wydarzenia a poszczególnymi, determinującymi je procesami. Logiczną prze słanką tego związku, także, dla przykładu, stwierdzenia, że wojna została rozpoczęta na skutek polityki działającego świadomie dygnitarza, jest to,
że w przypadku, gdyby politykę tę zarzucono, nastąpiłby jakiś inny efekt, a nie ten, który ono wyjaśnia. Jeśli wyrokuje się o jakiejś historycznej przyczynie, to zawsze - na skutek znanych reguł doświadczenia - zakłada
się, że przy jej braku w danych warunkach urzeczywistniłby się określony inny skutek. Reguły doświadczenia nie są przy tym niczym innym niż tezami
naszej wiedzy o związkach ekonomicznych, historycznych i psychologicznych. Przy ich pomocy konstruujemy przypuszczalny tok wydarzeń, po czym usuwamy 9 zdarzenie, a zakładamy to, co winno pomóc w wyjaśnieniu . Używa się tu zdań 8 E. Durkheim: Les règles de la méthode sociologique. Paris 1927, s. 99. 9 M. Weber: Kritische Studien auf dem Gebiet der kulturwissenschaftlichen Logik. Gesammelte Aufsätze. Tübingen 1922, s. 266 i n.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
141
warunkowych zastosowanych do danej sytuacji. Przy założeniu warunków a, b,
c, d trzeba oczekiwać wydarzenia-qj jeśli odpada d - zdarzenia r, jeśli do łączy się g - zdarzenia s itd. Taka rachuba należy do logicznego rynsztun ku zarówno historii jak i przyrodoznawstwa. Jest to sposób Istnienia teorii
•
w tradycyjnym sensie.
Temu, co naukowcy z najróżniejszych dziedzin uważają w ten sposób za istotę teorii, odpowiada faktycznie ich bezpośrednie zadanie. Władanie za
równo fizyczną przyrodą, jak też określonymi mechanizmami ekonomicznymi i
społecznymi, wymaga takiego ukształtowania materiału wiedzy, jakie zawiera
się w systemie porządkowania hipotez. Technicznych osiągnięć epoki burżuazyjnej nie można oddzielić od tej funkcji uprawiania nauki. Z jednej strony,
dzięki nim fakty stają się dla nauki płodne, co jest cenne w danych warun kach, z drugiej - wiedza daje się stosować do faktów. Nie ulega wątpliwoś
ci, że taka praca zawiera moment stałej rewolucji i rozwoju materialnych podstaw tego społeczeństwa. Jeśli mimo to pojęcie teorii usamodzielnia się,
jak gdyby dawało się ono uzasadnić np. lmmanentną Istotą poznania, czy w ja kikolwiek inny ahistoryczny sposób, zamienia się ono w kategorię uprzedmio
towioną, ideologiczną.
Zarówno płodność nowo odkrytych związków faktycznych dla przekształce nia aktualnego poznania, jak i jego zastosowanie do faktów, są określeniami, które nie sprowadzają się do elementów czysto logicznych czy metodologicz
nych, lecz zawsze muszą być pojmowane w związku z rzeczywistymi procesami społecznymi. To, że jakieś odkrycie powoduje zmianę struktury aktualnych po
glądów, nigdy nie daje się uzasadnić wyłącznie poprzez logiczne rozważania
czy - ściślej - przez sprzeczność z określonymi partiami panujących przeko nań. Zawsze są do pomyślenia hipotezy pomocnicze, przy użyciu których można
by uniknąć zmiany cavej teorii. Fakt, że jednak dochodzą do głosu nowe po
glądy, tkwi w konkretnych związkach historycznych, choćby nawet dla naukow ca decydujące były motywy immanentne. Nie przeczą temu współcześni teorety cy poznania, choć myślą raczej o geniuszu lub przypadku jako decydujących
czynnikach pozanaukowych
niż o stosunkach społecznych. To, że w wieku XVII
zaczęto radzić sobie z trudnościami, w jakie popadł tradycyjny sposób poz
nania astronomicznego, już nie poprzez dodatkowe konstrukcje, lecz poprzez
przejście do systemu kopernikańskiego, nie polegało wyłącznie na logicznych właściwościach tego systemu - np. na większej prostocie. Dawały mu one prze wagę, ale to właśnie wskazuje na społeczne podstawy praxis tej epoki. W wie ku XVI system kopernikański był ledwie zauważany,
to zaś jak doszło do te
go, że stał się on siłą rewolucyjną, stanowi część procesu historycznego, w którym panowanie zdobywa myślenie mechanistyczne
To, iż zmiana struk
tur naukowych zależy od aktualnej sytuacji społecznej, ważne jest jednak nie
tylko dla tak ogólnych teorii, jak system kopernikański, lecz również dla bieżących specjalistycznych problemów badawczych. W żaden sposób nie można sprowadzić tylko do sytuacji logicznej kwestii, czy wykrycie nowych odmian
w poszczególnych sferach przyrody ożywionej i nieożywionej, bądź to w labóra
lo Przedstawienie tego procesu znaleźć można w "Zeitschrift för Sozialfor schung" /1935 z.4, s. 161 i n./ w artykule Henryka Grossmanna "Die gesell schaftlichen Grundlagen des mechanistischen Philosophie und die Manu faktur" .
142
Max Horkheimer
toriach chemicznych bądź w poszukiwaniach paleontologicznych, daje impuls do zmiany klasyfikacji czy do powstania nowej. Teoretycy poznania zwykli
sobie tu pomagać pojęciem celowości, pozornie immanentnym ich nauce. To,
czy i w jakim stopniu nowe definicje formułowane są celowościowo, zależy naprawdę
nie tylko od prostoty i spójności systemu, lecz między Innymi tak
że od kierunków i celów badania, których w jego własnych kategoriach ani
wyjaśnić, ani ostatecznie zrozumieć nawet nie można.
Zarówno wpływ materiału na teorię, jak i stosowanie teorii do materia łu to proces nie tylko wewnątrznaukowy , lecz i społec-zny. Odniesienie hi
potez do faktów dokonuje się ostatecznie nie w głowach uczonych, lecz w przemyśle. Reguły, że smoła kamienno-gazowa poddana odpowiednim oddziaływa
niom staje się barwnikiem, czy tó, że nitrogliceryna, saletra i inne sub
stancje mają dużą siłę wybuchową, są nagromadzoną wiedzą, która w halach
fabrycznych wielkiego przemysłu rzeczywiście została zastosowana do faktów. Wydaje się, że pośród różnych szkół filozoficznych szczególnie pozyty wiści i pragmatyści
uwzględniają uwikłanie pracy teoretycznej w proces ży
ciowy społeczeństwa. Zadanie nauki wiążą oni z przewidywaniem faktów i uży tecznością wyników. W rzeczywistości jednak myślenie o celowości, wiara w
społeczną wartość zawodu jest dla naukowca jego prywatną sprawą. Może on równie dobrze być przekonany o niezależnej, "ponadspołecznej", ulotnej wartości wiedzy, jak też o społecznym znaczeniu swego zawodu, a to przeci wieństwo interpretacji w najmniejszym stopniu nie wpływa na jego rzeczywis
te działanie. Uczony i jego nauka wprzęgnięci są w mechanizm społeczny.
Ich twórczość jest momentem samozachowańia, stałej reprodukcji tego, co ist nieje, bez względu na to, jak oni sami sobie to tłumaczą. Muszą jedynie
odpowiadać swemu "pojęciu", czyli dostarczać teorii w opisanym wyżej sensie.
W społecznym podziale pracy uczony ma włączać fakty do porządku pojęciowego,
ten zaś utrzymywać w takim stanie, by on sam i wszyscy, którzy muszą się
nim posługiwać, mogli owładnąć możliwie najszerszą dziedziną faktów. Sensem eksperymentu w granicach nauki jest konstatowanie faktu w sposób szczegól
nie odpowiadający aktualnej sytuacji teorii. Materiał faktu, jego materia, dostarczany jest z zewnątrz. Nauka troszczy się o jego jasne, przejrzyste
wypowiedzenie, tak by można nim było wedle swej woli rozporządzać. Właści wym uczonemu rodzajem aktywności, czynnością teoretyczną jest tworzenie,
przekształcanie, pełna racjonalizacja wiedzy faktycznej, niezależnie od te
go, czy chodzi o możliwie dokładne przedstawienie materiału, jak w historii i opisowych gałęziach innych nauk szczegółowych, czy o scalenie wielkości danych i uzyskanie ogólnych reguł, jak w fizyce. Dualizm myślenia i bytu,
rozumu 1 spostrzeżenia jest dla niego naturalny. Tradycyjne ujęcie teorii wyabstrahowane jest z uprawiania nauki, ta
kiego jakie dokonuje się na danym poziomie w ramach podziału pracy. Odpowia da ono działalności uczonego, takiej jaka jest wykonywana obok innych czyn
ności w społeczeństwie, przy czym związek pomiędzy poszczególnymi czynnoś ciami nie jest bezpośrednio widoczny. W ujęciu tym nie ujawnia się rzeczy wista społeczna funkcja nauki; ukazane jest nie to, co oznacza ona w ludzkiej
egzystencji, lecz to, co oznacza w oderwanej sferze, w której jest wytwarza na w danych historycznych warunkach. Ale naprawdę życie społeczne jest
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
143
efektem całości pracy różnych gałęzi produkcji i choćby nawet podział pracy
źle funkcjonował w kapitalistycznym sposobie produkcji, to jednak jego gałę zi, w tym i nauki, nie można uważać za samodzielne i niezależne. Są one
uszczegółowieniami sposobu, w jaki społeczeństwo ściera się z przyrodą 1 utrzymuje się w danej formie. Są one momentami społecznego procesu produkcji,
choćby nawet same były w ścisłym sensie mało produktywne lub nieproduktywne. Ani struktura produkcji przemysłowej i rolniczej, ani oddzielenie tak zwa nych funkcji kierowniczych od funkcji wykonawczych, urzędowania od pracy, czynności fizycznych od umysłowych, nie są stosunkami odwiecznymi czy natu ralnymi, lecz wyrastają w określonych formach społecznych ze sposbu produk
cji. Pozór samodzielności procesów pracy, których tok miałby wynikać z immanentnej istoty ich przedmiotu, odpowiada pozornej wolności podmiotów
gospodarowania w społeczeństwie burżuazyjnym. Jako te podmioty ludzie wie
rzą, iż działają wedle swych indywidualnych decyzji, podczas gdy nawet w
najbardziej zawiłych kalkulacjach są wyrazicielami nieprzejrzystego mecha nizmu społecznego. Najróżniejsze systemy filozoficzne pokazują fałszywą samoświadomość
uczonego burżuazyjnego w epoce liberalizmu. Na przełomie wieków szczególnie ostry wyraz znalazła ona w neokantyzmie marburskim. Poszczególne cechy
teoretycznej działalności zawodowego uczonego uczyniono tu uniwersalnymi ka tegoriami, jakby momentami ducha świata, wiecznego "logosu", czy też raczej
decydujące cechy życia społecznego zredukowano do teoretycznej działalności
uczonego. "Potęgę poznania" nazwano "potęgą źródła". Przez "tworzenie" ro zumiana jest "twórcza suwerenność myśli". Jakkolwiek wydaje się, że coś jest dane, musi się udać zbudowanie wszystkich jego określeń mocą systemu
teoretycznego, a ostatecznie: matematyki. Wszystkie skończone wielkości
dają się sprowadzić przy pomocy rachunku nieskończoności do pojęcia nieskoń
czenie małych, a to właśnie jest tego rachunku "tworem". Ideałem jest jedno lity system wszechpotężnej w tym sensie nauki. A ponieważ wszystko z przed
miotu rozpływa się w określeniach myślowych, rezultatu tej pracy nie można przedstawić jako czegoś trwałego, materialnego. Jedynie funkcja określająca,
porządkująca, ujednlająca jest tym, w czym wszystko jest ugruntowane 1 do cze
go zmierza wszelkie ludzkie dążenie. Wytwarzanie jest wytwarzaniem jedności, i samo wytwarzanie jest wytworem
. Wedle tej logiki postęp w świadomości
wolności polega wyłącznie na tym, że coraz więcej z ubogiego wycinka świata,
który uchwytuje spojrzenie uczonego, daje się wyrazić w formie ilorazu róż niczkowego. Podczas gdy w rzeczywistości zawód naukowy jest niesamodzielnym momentem pracy, społecznej aktywności ludzi, tutaj jest podstawiany na jej
miejsce.
O ile w przyszłym społeczeństwie rozum powinien rzeczywiście
określać zdarzenia, o tyle takie hipostazowanie logosu jako rzeczywistości jest zamaskowaną utopią. Współcześnie samopoznanie człowieka to nie bynajmniej
matematyczne przyrodoznawstwo, lecz - mająca za cel sytuacje określane przez rozum - krytyczna teoria istniejącego społeczeństwa. Aby wyizolowane rozważanie czynności i odmian czynności wraz z ich
treścią i przedmiotami było prawdziwe, wymagałoby konkretnej świadomości własnej ograniczoności. Trzeba przejść do koncepcji, w której znowu zostałaby
11 Por. H. Cohen: Logik der reinen Erkenntnis. Berlin 1914, s. 23 i n
144
Max Horkheimer
zniesiona jednostronność, powstająca nieuchronnie przy oddzielaniu intelek tualnych cząstkowych procesów od całościowej praktyki społecznej. Przy rozu
mieniu teorii, które uczonemu z punktu widzenia jego zawodu wydaje się nie uniknione, ważny punkt wyjściowy dla takiego przćjścia stanowi stosunek mię
dzy faktem a porządkiem pojęciowym. Także panujące teorie poznania rozpoz nały problematykę tego stosunku. Ciągle podkreśla się, iż te same przedmio
ty w jednej dyscyplinie stanowią problemy, dające się rozwiązać w ledwie
przewidywalnej perspektywie, zaś w innych przyjmowane są jako proste stany
rzeczy. Związki, które w fizyce stawia się jako tematy badań, w biologii
przyjmowane są jako zrozumiałe same przez się. W samej biologii to samo dotyczy procesów fizjologicznych, gdy zestawić je z psychologicznymi. Nauki społeczne przyjmują całą ludzką i pozaludzką naturę jako daną, inte
resują się zaś strukturą stosunków między ludźmi a przyrodą i między samymi ludźmi. Jednak dalej rozwijać pojęcie teorii należy nie przez wskazanie na
tę immanentną nauce burżuazyjnej' relatywność stosunków między myśleniem teoretycznym a faktami, lecz przez rozważania, które dotyczą nie tylko nau
kowca, lecz w ogóle poznających jednostek. Cały poznawalny świat, tak jak jest on obecny dla członka społeczeństwa
burżuazyjnego i jak jest Interpretowany w ramach tradycyjnego, stojącego we wzajemnym oddziaływaniu z tym społeczeństwem, rozumienia świata, dla pod
miotu oznacza całość tego, co faktyczne: jest oto tu 1 musi być uznany.
Myślenie porządkujące każdej jednostki należy do reakcji społecznych, któ rych celem jest to, by przystosować się w sposób najbardziej odpowiadający
potrzebom. Wszelako zachodzi tu istotna różnica między jednostką a społe czeństwem. Ten sam świat, który dla jednostki jest czymś obecnym, który musi ona przyjąć i uwzględniać w tej postaci, w jakiej istnieje i trwa, jest
jednocześnie produktem ogólnej praktyki społecznej. Wszystko, co widzimy dokoła, miasta, wsie i lasy, nosi na sobie znamię przetworzenia. Ludzie są wytworem historii nie tylko pod względem odzieży i zachowania, nie tylko w
postawie i sposobie odczuwania. Także sposobu widzenia i słyszenia nie można oderwać od rozwijającego się od tysiącleci społecznego procesu życiowego.
Fakty, których dostarczają nam zmysły, są w podwójnym sensie preformowane historycznie; przez historyczny charakter spostrzeganego przedmiotu i przez
historyczny charakter spostrzegającego organu. Oba są nie tylko naturalne, ale też ukształtowane przez ludzką aktywność. Niemniej przy doświadczeniu
jednostka doświadcza siebie jako odbiorczej i prywatnej. Dla społeczeństwa przeciwieństwo pasywności i aktywności, - które w teorii poznania występuje jako dualizm zmysłowości i rozumu, nie ma tej samej ważności co dla jednostki.
Gdzie ona czuje się pasywną i zależną, tam ono jest podmiotem, ęhoćby nieś wiadomym iw tej mierze nieautentycznym, niemniej czynnym. Ta różnica w
egzystencji człowieka i społeczeństwa jest wyrazem rozdarcia, które było do
tąd charakterystyczne dla historycznych form życia społecznego. Egzystencja społeczeństwa albo polegała na bezpośrednim ucisku, albo pozostawała ślepym
rezultatem ścierających się sił, w żadnym jednak razie nie była wytworem
świadomej spontaniczności wolnych jednostek. Dlatego znaczenie pojęć pasyw
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
145
ności i aktywności zmienia się zależnie od tego, czy odnosimy je do społe czeństwa czy jednostki. Przy burżuazyjnym sposobie produkcji aktywność spo
łeczeństwa jest ślepa i konkretna, aktywność jednostki - abstrakcyjna i świadoma.
Produkcja ludzka zawiera zawsze element planowości. W tej mierze musi
być możliwa do odnalezienia rozumność, choćby w ograniczonym sensie, także w faktach, które - w opinii jednostki - z zewnątrz dołączają się do teorii, jako że i te fakty są wytwarzane społecznie. W społecznej praktyce., istotnie, zawsze jest zawarta i zastosowana aktualna wiedza, tak więc spostrzegane
fakty są współokreślone przez ludzkie przedstawienia i pojęcia jeszcze przed ich świadomą, podejmowaną przez poznającą jednostkę obróbką teoretyczną. Trzeba tu pomyśleć nie tylko o czymś takim, jak eksperyment w naukach przy
rodniczych. Tak zwana czystość zdarzeń faktycznych, którą powinny uzyskiwać procedury eksperymentalne, jest z pewnością związana z warunkami technicz
nymi, których bezpośredni związek z materialnym procesem produkcji jest oczy wisty. Łatwo tu jednak pomieszać kwestię zapośrednlczenia tego, co faktyczne,
przez praktykę społeczną w całości, z problemem wpływu na obserwowany przed miot instrumentu pomiarowego, z problemem, zatem, jednostkowej operacji ba dawczej. Ten ostatni probiera, stale tropiony przez samą fizykę, nie jest ściślej związany z postawionym tu zagadnieniem niż ogólny problem spostrzega
nia, także potocznego. Fizjologiczny aparat zmysłowy człowieka już od dawna pracuje tam, dokąd dopiero zmierzają próby fizyki. Sposób, w jaki oddzielane są i łączone części, w odbiorczym oglądzie, w jaki to jest nie zauważone,
tamto zaś uwypuklone, jest rezultatem współczesnego sposobu produkcji w tej samej mierze, w jakiej spostrzeżenie człowieka z jakiegoś plemienia prymi
tywnych myśliwych czy rybaków jest rezultatem warunków życiowych i natural nie także przedmiotu. W nawiązaniu do tego można odwrócić tezę, że narzędzia są przedłużeniem ludzkich organów: także organy są przedłużeniem instrumen
tów. Na wyższych szczeblach cywilizacji świadoma praktyka ludzka w większym zakresie określa nieświadomie "nie tylko subiektywną stronę spostrzegania,
ale także i przedmiot. To, co człowiek społeczeństwa industrialnego widzi codziennie dokoła siebie, domy czynszowe, hale fabryczne, bawełnę, bydło
rzeźne, ludzi, a dalej, nie tylko ciała, lecz i ruch, w którym są spostrze gane, począwszy od kolei podziemnych, dźwigów kopalnianych, samochodów,
samolotów, ten zmysłowy świat ma na sobie znamiona świadomej pracy i nie sposób w rzeczywistości oddzielić, co z niego należy do bezświadomej przyro
dy, a co do społecznej praktyki. Nawet tam, gdzie chodzi o doświadczanie
przedmiotów przyrody jako takich, ich naturalność określana jest przez kontrast wobec świata społecznego i w tej mierze od niego zależna. Ale jednostka wprowadza do porządku pojęć zmysłową rzeczywistość
jako czyste następstwo faktów. Ale także i ta rzeczywistość, wprawdzie przy
zmieniającej się zależności, rozwijała się wraz z procesem życia społecznego. Gdy zatem wcielanie przedmiotów w systemy rozumu, ich osądzanie przez człon
ków danego społeczeństwa dokonuje się samo z siebie, z reguły przy wielkiej
oczywistości i zastanawiającej jednomyślności, to owa harmonia, zarówno mię dzy spostrzeżeniem a tradycyjnym myśleniem, jak między poszczególnymi mona dami, czyli jednostkowymi podmiotami poznania, nie jest metafizycznym przy
146
Max Horkheimer
padkiem. Potęga ludzkiego zdrowego rozsądku, common senśe, dla którego nie ma żadnych tajemnic, a dalej, ogólna zgodność poglądów w sferach, które nie
zależą bezpośrednio od walk społecznych, np. w naukach przyrodniczych, uwa runkowana jest przez to, że osądzany świat przedmiotowy w dużej mierzą wy rasta z czynności, określanej przez to samo myślenie, przy pomocy którego świat ten na nowo zostaje w jednostce rozpoznany i pojęty. W idealistycznej formie ten stan rzeczy wyrażony jest w filozofii Kanta. Teoria czysto pa
sywnej zmysłowości 1 aktywnego intelektu implikuje u niego kwestię, skąd
się bierze pewność, z jaką intelekt oczekuje, że zawsze w przyszłości ujmo wać będzie w swe kategorie wielkość daną w zmysłowości. Kant otwarcie zwal
cza tezę o przedustanowionej harmonii, o "przedustanowionym systemie czys tego rozumu"; tezę, że kategorie, do których w konsekwencji stosują się. tak12 że przedmioty, jako pewne są myśleniu wrodzone . Jego wyjaśnienie brzmi,
że zmysłowe zjawiska, odbierane przez spostrzeżenie i osądzane przez świa
domość, są już uformowane przez podmiot transcendentalny, czyli przez ro zumną aktywność1 \ W najważniejszych rozdziałach "Krytyki czystego rozumu" próbował dokładniej ująć "transcendentalne pokrewieństwo", subiektywne ok
reślenie materiału zmysłowego, o którym nie wie indywiduum. Trudności i niejasnośbi, którymi obciążone są u samego Kanta odnośna zasadnicze fragmenty dedukcji i schematyzmu pojęcia czystego rozumu, mogą
być związane z tym, że nieuświadamianą przez empiryczny podmiot, ponadindywidualną czynność przedstawia on sobie tylko w idealistycznej formie świado mości samej w sobie, w formie instancji czysto duchowej. Nie widzi on - od
powiednio do możliwego w jego epoce oglądu - rzeczywistości jako produktu pracy społecznej, w całości istotnie chaotycznej, w szczegółach jednak ce
lowej. Gdzie Hegel dostrzega już chytrość obiektywnego rozumu, pomimo wszystko powszechno-dziejowego, Kant widzi "sztukę ukrytą w głębinach duszy ludzkiej, której prawdziwych chwytów nigdy chyba nie odgadniemy w przyro dzie i nie postawimy /sobie/ niezakrytych przed oczy"1^,. Niemniej pojął on, że za antynomią faktu i teorii, której doświadcza uczony w trakcie swojej pracy zawodowej, stoi głębsza jedność, stoi ogólna podmiotowość,
od której zależy poznanie jednostkowe. Aktywność społeczeństwa ukazuje się jako siła transcendentalna, czyli jako całość czynników duchowych. Twierdze
nie Kanta, iż jej działalność spowita jest mrokiem, czyli, że niezależnie od całej racjonalności jest ona irracjonalna, nie jest pozbawione ziarna prawdy. Burżuazyjny sposób produkcji, przy całej pomysłowości konkurujących
jednostek, nie kieruje się żadnym planem i nie zmierza świadomie ku żadnemu ogólnemu celowi. Życie całości wyrasta z niego tylko przy olbrzymich tar
ciach i w zniekształconej postaci, jakby przez przypadek. 0 głębi i prawdzi wości myśli Kanta świadczą zewnętrzne trudności, którymi są obciążone najo gólniejsze pojęcia jego filozofii: Ja podmiotowości transcendentalnej, czys ta czy pierwotna apercepcja, świadomość sama w sobie. Dwoisty charakter tych
pojęć kantowsklch, oznaczających, z jednej strony, najwyższą jedność 1 tele-
ologiczność, z drugiej - coś mrocznego, nieuśwladamianego, dokładnie odpo12 Por. I. Kant: Krytyka czystego rozumu. T.l. Warszawa 1957, s. 277. 13 Ibidem, s. 215. 14 Ibidem, s. 292.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
147
włada pełnej sprzeczności formie ludzkiej aktywności w czasach nowożytnych.
Sposobem istnienia rozumu społeczeństwa jest współdziałanie w nim ludzi: w ten sposób użytkują siły i poznają istotę społeczeństwa. Ale jednocześnie proces ten wraz ze swymi efektami wyobcowuje się względem samych ludzi: z całym trwonieniem siły, pracy i życia ludzkiego, ze swymi wojnami i zupeł
nie bezsensowną nędzą wydaje się im niezmienną potęgą natury, ponadludzkim losem. Sprzeczność ta jest zachowana w kantowskięj filozofii teoretycznej, w
jego analizie poznania. Nierozwiązane kwestie stosunku aktywności .do pasyw
ności, a priori do danych zmysłowych, filozofii do psychologii, nie są zatem brakiem subiektywnym, lecz obiektywnie koniecznym. Hegel wykrył i rozwinął te sprzeczności, ale na koniec pogodził je w medium wyższej sfery duchowej. Z kłopotów z powszechnym podmiotem, który Kant obwieszcza, ale którego nie
potrafi odpowiednio nazwać, Hegel wydobywa się zakładając, że duch absolut ny jest tym, co najbardziej realne. Uważa on, że ogólność rozwinęła się już adekwatnie i jest identyczna z tym, co się dokonuje. Rozum nie musi już być krytyczny względem siebie: staje się on u Hegla afirmatywny, zanim jeszcze
rzeczywistość zostanie potwierdzona jako rozumna. W obliczu istniejącej na
dal realnie zmienności ludzkiej egzystencji, w obliczu niemocy jednostek wo bec przez nie samych wytworzonych stosunków, rozwiązanie to wydaje się oso bistą enuncjacją, prywatnym traktatem pokojowym filozofa zawartym z nie ludzkim światem. Jak powiedziano, porządkowanie faktów w ramach gotowych systemów, a tych rewidowanie poprzez upraszczanie i oczyszczanie ze sprzeczności, jest częścią
ogólnej praktyki społecznej. Jest rzeczą zrozumiałą, że przy podziale spo łeczeństwa na grupy 1 klasy, także twory teoretyczne stoją w różnym stosun
ku do owej ogólnej praktyki w zależności od swej przynależności do którejś z nich. Dopóki klasa burżuazji dopiero się formowała w społeczeństwie feu
dalnym, powstająca wraz z nią czysto naukowa teoria miała tendencję agresyw ną względem starej formy praktyki, tendencję w znacznym stopniu wywołującą
rozkład tamtej epoki. W czasach liberalizmu nastawienie to charakteryzowałc
dominujący typ ludzki. Dzisiejszy rozwój w o wiele mniejszym stopniu wyzna
czany jest przez przeciętne egzystencje, którym wzajemna konkurencja narzuca ulepszanie materialnego aparatu produkcyjnego i wytworów, niż ^rzez narodo we i ponadnarodowe sprzeczności między klikami przywódczymi na różnych szczeb
lach zarządzania gospodarką i państwem. Zainteresowanie myśleniem teoretycz
nym zmniejsza się, gdy nie jest ono związane z celami ogromnie wyspecjalizowa nymi, łączącymi się z tymi konfliktami, a przede wszystkim z wojną i jej
przemysłem. Mniej energii zużywa się na kształtowanie i rozwijanie zdolnoś
ci myślenia, niezależnie od jej przydatności. i
Te różnice, o których dużo więcej dałoby się jeszcze powiedzieć, nic jed nak nie zmieniają w pozytywnej funkcji społecznej spełnianej p.zez teorię w
tradycyjnej postaci. Jest ona interpretacją tego, co dane, przy pomdcy utrwa
lonego aparatu pojęć i sądów, funkcjonującego nawet w najprostszej świadomoś ci, a także i wzajemnym samoczynnym oddziaływaniu faktów i form teoretycznych w sferze codziennych zawodowych zadań. W tym intelektualnym działaniu obec
ne są konieczności i cele, doświadczenia i umiejętności, przyzwyczajenia i tendencje współczesnej formy bytu ludzkiego. Stanowi to, w granicach możliw-
148
Max Horkheimer
wości, podobnie jak materialne narzędzia produkcji, element nie tylko obec
nej, ale także i sprawiedliwszej, bardziej zróżnicowanej i bardziej harmonij nej całości kulturowej. Ta myśl teoretyczna ma prawo uważać za swą legity mację wytwory techniczne i przemysłowe epoki burżuazyjnej i ma prawo być
upewnioną co do samej siebie o tyle, o ile nie dostosowuje się świadomie do obcych jej przedmiotowi Interesów, lecz rzeczywiście trzyma się problemów,
tak jak jej się one nasuwają w trakcie immanentnego rozwoju, w związku z ni mi wysuwa nowe, a gdzie się to wydaje konieczne, przebudowuje stare pojęcia. Niewątpliwie, uważa ona siebie za hipotezę, wszelako ten charakter hipote
tyczny jest na wiele sposobów kompensowany. Niepewność nie jest tu większa od tej, która zawsze jest konieczna w odniesieniu do danych narzędzi myślo wych czy technicznych, które wykazały swą ogólną użyteczność. Tworzenie ta kich hipotez, choćby nawet ich prawdopodobieństwo było niewielkie, samo w
sobie stanowi konieczny i wartościowy wytwór społeczny, który nie jest by najmniej hipotetyczny. Budowanie' hipotez, w ogóle twórczość teoretyczna, jest pracą, dla której istnieje zasadnicza możliwość zużytkowania, czyli
zapotrzebowanie. O ile jest opłacana poniżej tej wartości czy w ogóle niewy
korzystana, dzieli tylko los innych konkretnych i być może pożytecznych prac, które w warunkach tej gospodarki są zaprzepaszczone. A przecież myśl ta
e
właśnie stosunki zakłada i należy do całościowego procesu ekonomicznego,
dokonującego się w określonych warunkach historycznych. Nie ma to nic wspól nego z kwestią, czy zawsze poszukiwania naukowe są produktywne w ścisłym
sensie. W takim stanie rzeczy istnieje zapotrzebowanie na mnóstwo tzw. osiąg nięć naukowych. Są one honorowane na najróżniejsze sposoby, wydatkuje się na nie część dóbr pochodzących z pracy rzeczywiście produktywnej, ale w
najmniejszym stopniu nie zmienia to czegokolwiek w ich własnej produktywnoś
ci. Także jałowość pewnych części nauki uniwersyteckiej, jak i beztreściowa bystrość, metafizyczne i nlemetafizyczne tworzenie ideologii mają swe spo
łeczne znaczenie, podobnie jak inne konieczności wyrastające ze sprzecznoś ci społecznych, choć w rzeczywistości nie odpowiadają w danym okresie in
teresom jakiejkolwiek dającej się wskazać większości społecznej. Aby czyn ność wnosząca wkład w egzystencję społeczeństwa
została podjęta, wcale nie
musi być produktywna, czyli wartościotwórcza. Pomimo to może należeć do te go porządka i go współumożliwiać, jak rzecz się faktycznie ma z wiedzą
fachową. Otóż istnieje ludzka postawa1 , która swym przedmiotem czyni samo spo łeczeństwo. Nie jest ona nastawiona na -to, by usuwać jakiekolwiek braki, gdyż te ukazują się jej jako związane w sposób konieczny z całym ukierunko waniem budowli społeczeństwa. Choć i oną wyrasta ze struktury społecznej, to ani co do świadomej Intencji, ani co do obiektywnego znaczenia nie zabie ga o to, by cokolwiek w tej strukturze lepiej funkcjonowało. Kategorie
ulepszenia, pożyteczności, celowości, produktywności, wartościowości, waż15 Postawa ta będzie dalej określana jako "krytyczna". Słowo to jest tu ro zumiane nie tyle w sensie idealistycznej krytyki czystego rozumu, ile w sensie dialektycznej krytyki ekonomii politycznej. Określa ono istotną cechę dialektycznej teorii społeczeństwa.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
ne dla tego porządku, dla niej
149
są problematycznymi i wcale nie pozanaukowy
mi przesłankami, z którymi nie ma nic wspólnego. Podczas gdy jednostce z re
guły przypada w udzi/ale to, iż przyjmuje ona jako z góry dane zasadnicze określenia swej egzystencji i stara się je realizować, spełnienie i honor od
najdując w tym, że zadania związane z jej miejscem w społeczeństwem usiłuje w miarą swych sił rozwiązywać i dzielnie robić swoje, nie stroniąc od wszel
kiej jak najostrzejszej krytyki, z którą powinno się występować w kwestiach szczegółowych, to owa krytyczna postawa zupełnie nie ma zaufania do przewod
nika, który życie społeczne, takie, jakie się już toczy, daje każdemu do rę
ki. W teorii krytycznej względne staje się oddzielenie jednostki od społe
czeństwa, narzucające ograniczenie własnej aktywności jednostki, które przyj muje ona jako naturalne. Teoria ta traktuje bariery uwarunkowane przez śle pe współoddziaływanie jednostkowych czynności jako zmienną, która zgodnie z ludzkim działaniem może być poddana decydowaniu 1 rozumnemu określaniu celów.
Dla podmiotów postawy krytycznej dwoisty charakter całości społecznej w jej obecnej postaci rozwija się do świadomej sprzeczności. Gdy obecny sposób
produkcji i całą opartą na nim kulturę rozpatrują jako wytwór ludzkiej pracy, jako organizację, której w danej epoce udzieliła sobie zdolna do niej ludz
kość, same się identyfikują z tą całością 1 ujmują ją jako wolę i rozum: jest
to ich własny świat. Kiedy zaś równocześnie dochodzą do wniosku, że społe czeństwo trzeba porównać do pozaludzkich procesów przyrodniczych, do tępych mechanizmów, jako że formy kulturowe oparte na walce i ucisku nie są świadect
wem jednolitej i samoświadomej woli, wtedy świat ten nie jest ich światem, lecz kapitału. Dotychczasowa historia właściwie nie daje się zrozumieć;
zrozumiałe są w niej tylko jednostki i pojedyncze grupy, ale i one nie do końca, gdyż na mocy swej wewnętrznej zależności od nieludzkiego społeczeńst
wa także w świadomych czynnościach są w wielkiej jeszcze mierze mechaniczny
mi funkcjami. Dlatego każda identyfikacja jest obciążona sprzecznością, a sprzeczność ta cechuje wszystkie pojęcia myślenia typu krytycznego. I tak
ekonomiczne kategorie: praca, wartość, mają dla tego myślenia dokładnie to
samo znaczenie, które mają w ramach tego porządku, zaś wszelką inną wykład
nię traktuje ono jako kiepski idealizm. Jednocześnie proste przyswojenie so bie znaczenia okazuje się najgrubszym błędem. Krytyczne uznanie kategorii
rządzących życiem społecznym zawiera jednocześnie jego osąd. Koniec końców,
także niejasności kantowskiej krytyki rozumu uwarunkowane są przez ten dia lektyczny charakter samointerpretacji współczesnego człowieka. Rozum nie może
stać się dla siebie samego przejrzysty, dopóki ludzie działają jako człony nierozumnego organizmu. Organizm, jako naturalnie wzrastająca i przemijająca jedność, nie jest dla społeczeństwa jakimś wzorcem, lecz zmurszałą formą
bytu, z której musi się ono wyzwolić. Postępowanie, które w imię tego wyzwole nia za cel bierze zmianę całości, z powodzeniem może się posługiwać pracą
teoretyczną, jak dzieje się to w obrębie struktur istniejącej rzeczywistości.
Brak mu jednak tego pragmatycznego charakteru, który wyłania się z tradycyj nego myślenia, rozumianego jako społecznie użyteczna praca fachowa. Dla przedstawionego tu tradycyjnego myślenia teoretycznego zarówno geneza określonych stanów rzeczy, jak i praktyczne zastosowanie systemów pojęciowych.
150
Max Horkheimer
w które są one ujmowane, jak też jego własna rola praktyczna, są czymś zew nętrznym. Wyobcowanie, w terminologii filozoficznej wyrażające się jako od
dzielenie wartości od badania, wiedzy od działania, jak i w innych przeciw
stawieniach, chroni uczonego przed wskzanymi sprzecznościami i jego pracy
nadaje trwałe ramy. Myślenie, które tych ram nie uznaje, wydaje się pozbawio ne gruntu. Skoro nie chodzi o określenie faktów z punktu widzenia możliwie
najprostszych i najbardziej zróżnicowanych systemów pojęciowych, cóż jeszcze
mogłoby myślenie teoretyczne zaprezentować, prócz niesterowanej gry intelek tualnej: na poły poezji pojęciowej, na poły bezsilnego wyrazu stanów ducha?
Badanie społecznego uwarunkowania faktów i teorii zupełnie dobrze może sta
nowić problem badawczy, a nawet całe pole pracy teoretycznej, nie sposób jed
nak dojrzeć, czym tego rodzaju studia miałyby się zasadniczo różnić od innych poczynań fachowych. Badanie ideologii czy socjologia wiedzy, wyjęte z kry tycznej teorii społeczeństwa i ustanowione jako szczegółowe dyscypliny, ani co do swej istoty, ani co do swych ambicji nie przeciwstawiają się uprawianej
na sposób tradycyjny wiedzy porządkującej-. Samopoznanie myślenia jest tu
zredukowane do odsłaniania relacji między postawami duchowymi a pozycjami
społecznymi. Struktura postawy krytycznej, której zamiary wykraczają poza strukturę panującej praktyki społecznej, z pewnością nie jest bardziej pok
rewna tym dyscyplinom społecznym, niż przyrodoznawstwo. W ogóle jej przeciwstawn@ść wobec tradycyjnego pojęcia teorii wynika nie tyle z różnicy przed
miotów» ile podmiotów. Dla rzecznika tej postawy fakty wyrastające z pracy społecznej nie są w równym stopniu zewnętrzne, jak dla uczonego czy pracow ników innych zawodów, którzy wszyscy myślą jak mali uczeni. Im chodzi o
nową organizację pracy. Kiedy jednak stany rzeczy dane w spostrzeżeniu ujmuje się jako wytwory, które zasadniczo podlegają ludzkiej kontroli, a
w każdym razie w przyszłości powinny podlegać, tracą one charakter czystej
faktyczności. "Jako" naukowiec zawodowy uczony na rzeczywistość społeczną wraz z jej wytworami spogląda z zewnątrz, zaś "jako" obywatel państwa swoje zainteresowanie nią widzi przez pryzmat artykułów prasowych, przynależnoś ci do partii czy do organizacji dobroczynnych 1 uczestniczenia w wyborach,
łącząc te dwie, i inne jeszcze, osobiste postawy co najwyżej w interpretacji psychologicznej. Natomiast motywem myślenia krytycznego jest próba rzeczywis tego wykroczenia poza to rozdarcie i zniesienia przeciwieństwa między ufun
dowaną w jednostce świadomością celów, spontanicznością a stosunkami leżą cymi u podstaw społeczeństwa. Myślenie krytyczne mieści w sobie pojęcie czło
wieka, które samo sobie przeczy tak długo, jak długo Identyczność nie jest
ustanowiona. Jeśli ludzkie jest działanie określane przez rozum, to obecna praktyka społeczna, określająca egzystencję aż do szczegółów, jest nieludzka i ta nieludzkość zwrotnie oddziaływuje na wszystko, co dzieje się w społe
czeństwie. Zaważę będzie istniało coś zewnętrznego wobec intelektualnej i materialnej działalności ludzi, mianowicie.przyroda jako całość nieopanowa
nych jeszcze czynników, z którymi społeczeństwo ma do czynienia. Gdy jednak do przyrody należą, jako jej dalsza część, stosunki zależne wyłącznie od samych ludzi, ich stosunki pracy, bieg ich własnej historii, taka zewnętrz-
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
151
ność nie jest ponadhistoryczną, wieczną kategorią - którą nie jest też
czysta przyroda w podanym sensie - lecz oznaką żałosnej bezsilności, na którą zgoda jest sprzeczna z człowieczeństwem i z rozumem.
Myślenie burżuazyjne jest tego rodzaju, że w refleksji o swoim własnym podmiocie z logiczną koniecznością uchwytuje ego, które wydaje się autono
miczne. W swej istocie jest ono abstrakcyjne, zaś jego zasadą jest odgrodzo na od dziania się indywidualność, która rozrasta się do postaci podstawy świata
lub nawet w ogóle świata. Tutaj bezpośrednim przeciwieństwem jest .sposób
myślenia, jak np. ideologia narodowa, który ma się za nieproblematyczny r
wyraz istniejącej już wspólnoty. Z powagą używa się tu retorycznego My. Mo wa wierzy, że jest organem ogółu. W dzisiejszym rozdartym społeczeństwie
myślenie takie jest, przede wszystkim w kwestiach społecznych, harmonijne i pełne iluzji. Obydwu tym rodzajom myślenia przeciwstawia się myślenie kry
tyczne i jego teoria. Nie jest ono funkcją wyizolowanej jednostki ani ogó łu jednostek. Natomiast w sposób świadomy ma ono za podmiot określoną jednostkę w jej rzeczywistych stosunkach z innymi jednostkami i grupami, w jej rozrachunkach z określoną klasą i wreszcie w jej tak zapośredniczonym
spleceniu z całością społeczną i z przyrodą. Nie jest ona punktem, jak Ja
filozofii burżuazyjnej: jej przedstawienie polega na konstrukcji teraźniej szości społecznej. Myślący podmiot nie jest tu miejscem, w którym spotykają się wiedza i przedmiot, miejscem, z którego można by zdobywać wiedzę abso lutną. Ten pozór, w którym idealizm żyje od czasów Kartezjusza, jest ide
ologią w ścisłym sensie: ograniczona wolność jednostki burżuazyjnej ukazu
je się w postaci pełnej wolności i autonomii. "Ja" jednak, czy będzie dzia łało jako myślące, czy w inny jeszcze sposób, w nieprzeniknionym, bezświado-
mym społeczeństwie nie jest pewne także samego siebie. W myśleniu o czło wieku podmiot i przedmiot oddzielają się, ich identyczność nie leży w teraź niejszości, lecz w przyszłości. Metodę do niej prowadzącą można w języku
kartezjańskim nazwać wyjaśnianiem, ale w myśleniu rzeczywiście
krytycznym
nie oznacza to tylko procesu logicznego, lecz w równym stopniu proces kon
kretny i historyczny. W procesie tego wyjaśniania zmienia się zarówno cała struktura społeczna, jak i w ogóle stosunek teoretyka do społeczeństwa, co oznacza, że zmienia się podmiot, jak i rola myślenia. Pojęcie istotnej niez
mienności stosunku podmiotu, teorii 1 przedmiotu odróżnia ujęcia kartezjańs-
kie od logiki dialektycznej wszelkiego typu. Jak jednak myślenie krytyczne wiąże się z doświadczeniem? Jeśli ma ono
nie tylko porządkować, lecz także z siebie samego brać zewnętrzne względem porządkowania cele i swe ukierunkowanie, to zawsze będzie pozostawać zamk
niętym w sobie, jak w filozofii idealistycznej. 0 ile nie ucieka w utopistyczne fantazje, pogrąża się w formalistycznej obłudzie. Muszą się załamać wszelkie próby myślowego określania celów na sposób uprawniony. Gdy myśle
nie nie zadowala się rolą, która mu przypada w istniejącym społeczeństwie, i nie uprawia teorii w tradycyjnym sensie, wówczas w sposób konieczny znowu
powraca do dawno przezwyciężonych iluzji. Błędność tej refleksji polega na tym, że myślenie jest tu rozumiane na modłę wydzielonego zawodu i dlater.
152
Max Horkheimer
go - spirytualistycznie, tak jak dokonuje się ono w warunkach obecnego po
działu pracy. W rzeczywistości społecznej czynność pojmowania nigdy nie jest
w sobie zamknięta, lecz zawsze funkcjonuje jako niesamodzielny moment proce su pracy, mający swą własną tendencję. W sprzecznym ruchu postępowych i wstecznych epok i sił podtrzymuje ono, wzmaga i rozwija ludzkie życie. W his
torycznych formach istnienia społeczeństwa pełnia produkowanych na osiąg
niętym szczeblu dóbr konsumpcji syciła zawsze małą grupę ludzi. Takie ufor mowanie życia wyraziło się też w myśleniu, wyryło swój stygmat na filozofii i religii. Wszelako od początku w głębi rodziła się walka o rozciągnięcie
użycia na większość i każda ogranizacja klas, przy całej jej materialnej ce
lowości, okazywała się w końcu nieodpowiednia. Niewolnicy, chłopi pańszczyź
niani i mieszczanie zrzucili swe jarzmo.’ Także ta walka znalazła swój wyraz
w tworach kultury. Dzięki temu, że w czasach nowożytnych od każdej jednost ki wymagano, by cele całości czyniła swoimi, a potem rozpoznawała je w ca łości, istnieje oto możliwość, 'że świadomość uchwyci i uczyni celem - wytwo
rzony bez specjalnej teorii i jako wynik odizolowanych sił - kierunek spo łecznego procesu pracy, na którego zakrętach czasami decydująca była roz pacz mas. Myślenie nie wyprowadza tego z siebie: ono raczej uchwytuje swą
własną funkcję. W dziejowym rozwoju ludzie osiągają poznanie własnego czynu,
a przez to uchwytują sprzeczność w swej egzystencji. Gospodarka burżuazyjna była tak zorganizowana, by jednostki, troszcząc się o własne szczęście,
utrzymywały życie społeczeństwa. Wszelako strukturze tej właściwa jest dyna mika, w której ostatecznym efekcie po jednej stronie gromadzi się fantas
tyczna potęga,a po drugiej materialna i duchowa niemoc, i to w skali przypomi nającej stare dynastie azjatyckie. Pierwotna płodność takiej organizacji procesu życiowego zamienia się w bezpłodność i zawadę. Własną pracą ludzie odtwarzają rzeczywistość, która w coraz większym stopniu ich zniewala i na
wszelki sposób grozi nędzą. Świadomość tej sprzeczności pochodzi nie z fan tazji, lecz z doświadczenia. A przecież ze względu na rolę doświadczenia istnieje różnica między te
orią tradycyjną a teorią krytyczną. Perspektywy, które ta druga wydobywa z
analizy historycznej jako cele ludzkiej działalności, a przede wszystkim idea rozumnej, odpowiadającej ogółowi organizacji społeczeństwa, są imma-
nentne ludzkiej pracy, ale ani jednostkom, ani powszechnemu duchowi nie uo becniają się we właściwej formie. Aby tendencji tych doświadczać i poznawać
je, potrzebny jest określony interes. Nauka Marksa i Engelsa głosi, że jest on w sposób konieczny wytwarzany w proletariacie. Ze względu na swą sytuację
w nowym społeczeństwie proletariat uczy się związku między pra.cą, która lu dziom w ich walce z przyrodą daje do ręki coraz potężniejsze środki, a sta
łym odtwarzaniem przestrzałej organizacji społeczeństwa. Bezrobocie, kryzy sy gospodarcze, militaryzacja, rządy terrorystyczne, cała sytuacja mas,
wszystko to wcale nie jest zakorzenione w ograniczonych możliwościach tech
nicznych, co mogło się przydarzać w poprzednich epokach, lecz w nieodpowiadających już współczesności stosunkach, w jakich się produkuje. Użyciu wszystkich duchowych i fizycznych środków dla opanowania przyrody przesz
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
153
kadza to, że przy istniejących stosunkach są one oddane partykularnym, przeczącym sobie interesom. Nie jest tak, ża produkcja nastawiona jest na
życie ogółu i uwzględnia też aspiracje jednostek. Jęci ona nastawiona na
jednostkowe roszczenia do władzy, a o życie ogółu troszczy się z koniecz
ności. Przy istniejącym porządku własności nieuchronnie wynikło to z zasady, że wystarczy, gdy jednostki same się o siebie troszczą. Ale w tym społeczeństwie nawet sytuacja prolateiriatu nie jest gwarancją
właściwego rozpoznania. Niezależnie od tego, jak dotkliwie doświadczałby
on na sobie - jako bezsensu - utrzymywania się i powiększania nędzy i bez
prawia, to jednak wspomagane od góry zróżnicowanie jego struktury społecz
nej i przełamywana tylko w wyjątkowych chwilach sprzeczność między intere
sem osobistym a klasowym, przeszkadza temu, by jego świadomość bezpośrednio zapewniła sobie znaczenie. Postawa, która nie byłaby w stanie przeciwsta wić samemu prolatariatOwi jego prawdziwych interesów, a przez to i intere sów społeczeństwa jako całości, lecz swój główny motyw brałaby z myśli i
nastrojów mas, sama byłaby niewolniczo zależna od teraźniejszości. Intele
ktualista, który w pełnym 7’chwytu podziwie sławi twórczą siłę proletaria tu i znajduje satysfakcję w dostosowywaniu się do niego i w jego opiewa niu, przeoczą fakt, że wszelkie zaniechanie wysiłku teoretycznego, którego
to wysiłku oszczędza on sobie w pasywności swej myśli, jak i zaniechanie chwilowego przeciwstawienia się masom, do czego mogłoby doprowadzić go włas ne myślenie, owe masy czyni, bardziej niż to nieuchronne, ślepymi i słaby
mi. Jego myślenie stanowi część ich rozwoju jako krytyczny, dynamiczny ele
ment. Ponieważ całkowicie podporządkowuje się ono aktualnemu stanowi psy chicznemu klasy, która w sobie stanowi siłę przemian, więc prowadzi to
tąkiego intelektualistę do uszczęśliwiającego poczucia związania z olbrzymi
mi masami 1 do profesjonalnego optymizmu. Zachwianie go w okresach cięż kich porażek naraża wielu intelektualistów na niebezpieczeństwo popadnięcia
w pesymizm i nihilizm społeczny równie bezpodstawny, jak przesadny był ich optymizm. Nie mogą znieść faktu, że akurat najbardziej aktualna sytuacja
dziejowa przynosi myśleniu sięgającemu najgłębiej i najdalej wybiegającemu w przyszłość to, iż jego rzeczników izoluje i pozostawia samym sobie. Zapoz nali oni związek rewolucji i niezależności.
Gdyby krytyczna teoria istotnie polegała na formułowaniu odczuć i pos taw danej klasy, to nie odróżniałaby się w swej strukturze od nauki facho
wej. Chodziłoby jej o opis typowych dla pewnych grup społecznych treści psy chicznych, o psychologię społeczną. Stosunek bytu do świadomości jest różny
w różnych klasach. Idee, przy pomocy których burżuazja objaśnia swój porzą dek: sprawiedliwa wymiana, wolna konkurencja, harmonia interesów itd.,
gdy wziąć je na serio i przemyśleć do końca jako zasady społeczeństwa, uka
zują swą wewnętrzną sprzeczność, a przez to i przeciwstawność
/obec tego
porządku. Zatem sam opis burżuazyjnej samoświadomości nie mówi jeszcze praw
dy o tej klasie. Także systematyzacja treści świadomości proletariatu nie mogłaby dostarczyć prawdziwego obrazu jego egzystencji i interesów. Byłaby
to tradycyjna teoria ze szczególnie postawionym« problemem, a nie myślowa
154
Max Horkheimer
strona historycznego procesu emancypacji proletariatu. Rzecz miałaby się
tak samo, gdyby, ograniczając się, ktoś chciał sporządzić przedstawienie wprawdzie nie proletariatu w ogóle, lecz jego awangardowej części, partii
czy jej kierownictwa. Także 1 wtedy właściwym zadaniem byłoby wyliczanie i porządkowanie faktów przy pomocy możliwie najbardziej dopasowanego aparatu pojęciowego, zaś przewidzenie przyszłych danych socjopsychicznych okazałoby
się ostatecznym celem teoretyka. Jedną rzeczą pozostałoby myślenie, budowa nie treści, a drugą jego przedmiot - proletariat. Funkcja teoretyka ujawnia się, gdy i jego, i właściwą mu działalność widzi się w dynamicznej jednośęi z klasą ujarzmioną, tak, iż dokonywana przez niego prezentacja sprzecznoś
ci społecznych okazuje się nie tylko wyrazem konkretnej sytuacji historycz nej, lecz w równym stopniu jej czynnikiem' stymulującym i przekształcającym.
Tok obrachunku między awangardowymi częściami klasy a jednostkami wypowia dającymi jej prawdę, a dalej obrachunku między awangardowymi częściami
wraz z ich teoretykami a resztą klasy należy rozumieć jako proces wzajemnych oddziaływań, w którym świadomość wraz ze swymi siłami oswobadzającymi wyz
wala siły napędowe, przywódcze,, agresywne. Ostrość tego procesu odsłania się w stałej możliwości rozziewu między teoretykami a klasą, której dotyczy jego myśl. Jedność sił społecznych, od których oczekuje się wyzwolenia, jest - w sensie heglowskim - jednocześnie różnicą; istnieje tylko jako kon
flikt, który stale zagraża występującym w nim podmiotom. Jasno wychodzi to na jaw w przypadku teoretyka; jego krytyka jest agresywna nie tylko wobec świadomych apologetów tego, co istnieje, lecz również wobec zasadniczych,
konformlstycznych czy utopijnych tendencji we własnych szeregach. Tradycyjna postać teorii, której jedną stronę ujmuje logika formalna,
należy do rozczłonkowanego w podziale pracy, procesu produkcji swej epoki. Po nieważ także w przyszłości społeczeństwo musi ścierać się z przyrodą, owa
myślowa technika nie stanie się obojętna, lecz przeciwnie, trzeba ją będzie
jak najbardziej rozwijać. Teoria jako część praktyki ukierunkowanej na no we formy społeczne nie jest jednak kółkiem w poruszającym się mechanizmie.
Chociaż istnieje pewna luźna analogia między zwycięstwami i porażkami a potwierdzeniem i obaleniem hipotez w nauce, teoretyk opozycyjny nie uspo kaja siebie tym, że przynależy to do jego zawodu. Nie może, jak Poincaró, śpiewać pieśni pochwalnej o płodzeniu hipotez, które trzeba odrzucić16.
Jego powołaniem jest walka, której część stanowi jego myśl, nie zaś myśl jako coś samodzielnego i oddzielonego od walki. Do jego poczynań wchodzi
wiele elementów teoretycznych w tradycyjnym sensie: wiedza i prognoza re latywnie wyizolowują fakty, naukowe sądy i formuły problemowe, chociaż ze
względu na jego specyficzne interesy różnią się od tradycyjnych, wykazują jednak tę samą formę logiczną. To jednak, co tradycyjnej teorii przychodzi
przyjmować bez reszty jako zastane: pozytywna rola w funkcjonującym społe czeństwie, jawnie zapośredniczony i nieprzejrzysty stosunek do zaspokojenia
ogólnych potrzeb, udział w odtwarzającym się procesie życiowym całości,
16 H. Poincarć: Wissenschaft..., s. 152.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
155
wszystkie te warunki, o które sama nauka w ogóle nie zwykła się kłopotać, gdyż ich spełnienie jest opłacone i potwierdzone przez społeczną pozycję
uczonego, wszystko to jest postawione w myśleniu krytycznym pod znakiem zapytania. Cel, który chce ono zrealizować, rozumny stan rzeczy, jest
wprawdzie ugruntowany w teraźniejszej nędzy, ale wraz z nią nie jest jeszcze
dana wizja jej usunięcia. Kreśląca tę wizję teoria nie jest służebna wzglę dem Istniejącej rzeczywistości: wypowiada tylko jej tajemnicę. Niezależnie od tego, jak dokładnie można w każdej chwili pokazywać opaczności .1 niejas
ności i jak bardzo może się mścić każdy błąd, zasadnicza tendencja tego
przedsięwzięcia,
sam czyn myślowy, choćby był brzemienny w skutki, nie
uzyskuje sankcji zdrowego rozsądku i nie przywyka się do niego. Natomiast teorie, które potwierdzenie /lub jego brak/ mogą znajdować w mechanicz
nych konstrukcjach, zmilitaryzowanych organizacjach czy nawet w kasowych filmach, nawet gdy tworzone są niezależnie od swego wykorzystania, jak fi zyka teoretyczna, kończą się jakąś dającą się ściśle określić konsumpcją.
Choćby polegała ona tylko na zachwycie wirtuozerią operowania znakami mate
matycznymi, przez jej opłacanie dobre społeczeństwo demonstruje swe poczu
cie humanizmu. Nie ma tymczasem takich przykładów konsumowania przyszłości, o którą
chodzi myśleniu krytycznemu. Pomimo to idea przyszłego społeczeństwa jako możliwej przy danych środkach technicznych wspólnoty wolnych ludzi ma treść, której należy wiernie strzec niezależnie od wszelkich zmian. Idea ta jest
stale reprodukowana przy istniejących stosunkach jako pogląd, że i jak mogą być obecnie usunięte rozpad i irracjonalność. Ale orzekana przez tę ideę faktyczność, tendencje prące do rozumnego społeczeństwa nie są wytwa
rzane obok myślenia, przez zewnętrzne w stosunku do niego siły, w których produkcie mogłoby się ono później jakby przez przypadek odnajdywać, lecz są
one przedstawiane przez ten sam podmiot, który chce sprawiać fakty, 1epszą rzeczywistość. Tajemnicza w chaotycznej dziś gospodarce zgodność między
myśleniem i bytem, rozumem a zmysłowością, potrzebami ludzi i ich zaspoko jeniem, zgodność w epoce burżuazyjnej wydająca się przypadkiem, w epoce
przyszłości winna stać się stosunkiem rozumnego celu do urzeczywistnienia. Walka o przyszłość odzwierciedla ten stosunek jakby przełamany, gdy wola,
mająca na celu kształtowanie społeczeństwa w całości, świadomie uczestniczy też w budowaniu teorii i praktyki, które mają temu służyć. W organizacji i wspólnocie bojowników, obok całej dyscypliny, która ma swe źródło w koniecz
ności wygranej, ukazuje się coś z wolności i spontaniczności przyszłości. Tam, gdzie znika jedność dyscypliny i spontaniczności, ruch staje się
sprawą jego biurokracji, widowiskiem należącym już do repertuaru najnowszej historii. To, że upragniona przyszłość żywa jest w teraźniejszości, niczego jesz
cze nie potwierdza. Systemy pojęciowe rozumu porządkującego, kategorie, w które razem zbierane jest to, co martwe, i to, co żywe, procesy społeczne, psychiczne i fizyczne, porozdzielanie przedmiotów i sądów między przegród
ki poszczególnych gałęzi wiedzy, wszystko to stanowi aparat myślowy, który sprawdził się i wycyzelował w związku z rzeczywistym procesem pracy. Ten
świat pojęciowy wytwarza ogólną świadomość i ma podstawę, na którą może
156
Max Horkheimer
się powołać jego reprezentant. Choć interesy myślenia krytycznego są także ogólne, to nie są ogólnie uznawane. Powstające pod jego wpływem pojęcia kry
tykują teraźniejszość. Marksistowskie kategorie: klasa, wyzysk, wartość do datkowa, zysk, zubożenie, kryzys są momentami całości pojęciowej, której
sensu trzeba szukać nie w reprodukcji obecnego społeczeństwa, lecz w jego przekształcaniu ku społeczeństwu godziwemu. I dlatego, choć teoria krytyczna
nigdzie nie postępuje samowolnie i przypadkowo, wedle panującego osądu jest subiektywna i spekulatywna, jednostronna i bez pożytku. Jej działanie ma być stronnicze i niesłuszne, gdyż sprzeciwia się nawykom myślowym; tym
gwarantom stronniczego świata, które przyczyniają się do trwania przeszłoś
ci i zabiegają o interesy przestrzałego porządku. Przede wszystkim nie musi się ona Wykazywać żadnym materialnym sprawst
wem. Zmiana, którą teoria krytyczna stara się powodować, nie zachodzi stop niowo, poprzez powolne, lecz ciągłe efekty. Fakt, że rośnie ilość mniej lub
bardziej jawnych zwolenników, że niektórzy z nich uzyskują wpływ na rządy,
że potężne są partie, które odnoszą się do teorii pozytywnie lub też przy
najmniej jej nie wyklinają, w.szystko to należy do zmiennych kolei walki o
wyższe szczeble ludzkiego współżycia i nie jest jeszcze zaczątkiem teorii. Takie uzyski mogą się nawet później okazać zwycięstwami pozornymi lub błę dami. Użycie nawozów w rolnictwie czy zastosowanie medycznej terapii może
jeszcze daleko odbiegać od działania idealnego, a jednak coś będzie spra wiać. Być może w związku z konkretną praktyką i odkryciami w innych sferach
teorie, które leżą u podstaw takich prób technicznych, muszą być ulepszane, rewidowane czy obalane. Ilość pracy w stosunku do efektu będzie wtedy zmniejszona, wiele chorób zostanie wyleczonych lub złagodzonych1^. Nato miast bezpośrednim skutkiem teorii prącej do przekształcenia całego społe
czeństwa jest zaostrzenie się walki, do której się ona włącza. Nawet jeśli w teorii pośrdenio odzwierciedlają się materialne korzyści płynące ze zwiększonej siły oporu określonych grup, nie są to sfery społeczeństwa, z
których stałego rozszerzania na koniec wyrosłoby to, co nowe. Takie odzwier ciedlenia fałszują fundamentalną różnicę między rozdartą całością społecz ną, w której siła materialna i ideologiczna działają na rzecz dobrobytu
uprzywilejowanych, a związkiem wolnych ludzi, mających równe szanse samo rozwoju. Idea ta różni się od abstrakcyjnej utopii wskazaniem na rzeczy wistą możliwość przy dzisiejszym stanie ludzkich sił wytwórczych. Dopiero wtedy, gdy idea jest urzeczywistniona, wyjaśnia się jak wiele dróg może do tego prowadzić, ile osiągnięto etapów.przejściowych, jak pożądane i w so
bie wartościowe mogą być poszczególne stadia i co historycznie oznaczają one dla idei. Myśleniu takiemu i fantazji wspólne jest to, że obraz przysz łości wyrastający faktycznie z najgłębszego zrozumienia teraźniejszości
określa myśli i czyny także w okresach, gdy wydaje się, iż bieg rzeczy bar
dzo się od niej oddala i uzasadnia raczej wszelką teorię niż wiarę w speł nienie. Niemniej myśleniu temu właściwa jest nie dowolność czy rzekoma nie-
17 Podobnie rzecz się ma z poglądami ekonomicznymi i techniczno-finansowymi oraz ich wykorzystaniem w. polityce gospodarczej.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
157
zależność fantazji, lecz jej upór. W najbardziej przodujących grupach warstw zdominowanych teoretyk jest tym, którym musi wprowadzać ów upór,
zaś w samych warstwach zdominowanych funkcję tę pełni aktywność owych
grup. Także i tymi układami nie rządzi harmonia. O ile teoretyk klasy pa nującej, zapewne po wielu żmudnych próbach, osiągnął względnie pewną po zycję# o tyle teoretyk po przeciwnej stronie po części jest wrogiem
i zdrajcą, po części nieżyciowym utopistą, a w efekcie także po jego śmier
ci spór co do tego nie jest rozstrzygnięty. Historyczne znaczenie .jego dzieła nie mówi samo za siebie, a zależy bardziej od tego, czy ludzie są jego rzecznikami i na jego rzecz działają. Nie należy ono do już ukończo
nej formy dziejowej.
Wielowiekowe, rzeczowe wychowanie rozwijało w ludziach zdolność do
aktów myślowych wymaganych przez codzienną praktykę, potrzebnych tak w in
teresach, jak i w nauce. Sprzeciw prowadzi tu do bólu, niepowodzeń i kary. Istota tej postawy intelektualnej polega na rozpoznaniu i na samodzielnym wytwarzaniu w określonych sytuacjach przesłanek wystąpienia efektu, który
zawsze przecież pojawiał się w tych samych warunkach. Widzenie jest kształ
towane przez dobre i złe doświadczenia 1 poprzez zorganizowany eksperyment. Chodzi tu bezpośrednio o samozachowanle jednostki, i w społeczeństwie bur-
żuazyjnym ludzie mieli okazję wykształcić zmysł ku temu. W krytycznej
teorii i praktyce zawieszone jest poznanie w tym tradycyjnym sensie, włącz nie ze wszelkiego rodzaju doświadczeniem. Dopóki nie nastąpi istotna zmia
na, będąca celem teorii, dopóty nie będzie adekwatnego konkretnego spostrze
gania. Jeśli pudding poznaje się w trakcie jedzenia, to w każdym razie pró ba ta jest jeszcze przed nami. Tylko przy licznych zastrzeżeniach można do-
kęnywać porównań z podobnymi wypadkami historycznymi. To dlatego myślenie konstruktywne ma większe znaczenie od empirii w całości tej teorii, gdy
porównać ją z życiem zdrowego rozsądku. Oto jedna z przyczyn tego, że lu dzie, którzy mogą działać nadzwyczaj sprawnie w poszczególnych fachach nau kowych, czy innych zawodach, w kwestiach dotyczących całego społeczeństwa, pomimo dobrej woli, mogą okazywać skrępowanie czy nieudolność. Zawsze na tomiast, gdy na porządku dnia stały przemiany społeczne, ludzi, którzy myś-
leli "za dużo", uważano za niebezpiecznych. To prowadzi do problemu inteli gencji w jej odniesieniu do społeczeństwa w ogóle. Jak pokazano, teoretyk, którego zajęcie polega na przyspieszaniu roz woju mającego prowadzić do społeczeństwa bez niesprawiedliwości, może znaj
dować się w opozycji do poglądów akurat panujących pośród wyzyskiwanych. Gdyby nie istniała możliwość tego konfliktu, żadna teoria nie byłaby po trzebna; uzyskiwaliby ją bezpośrednio ci, którzy z niej korzystają. Kon
flikt ten nie jest w sposób konieczny związany z indywidualną sytuacją kla sową teoretyka: nie zależy od formy jego dochodu.- Engels był businessmanem.
W fachowej socjologii, która pojęcie klasy bierze nie z krytyki ekonomii, lecz z własnych obserwacji, o społecznej przynależności teoretyka decyduje nie źródło dochodu ani faktyczna treść jego teorii, lecz formalny element wykształcenia. Umiejętność szerokiego spojrzenia, nie np. magnatów prze-
158
Max Horkheimer
myślowych, znających rynek światowy i dyrygujących zza kulis całymi państwa
mi, lecz profesorów
uniwersyteckich i średnich urzędników, lekarzy, adwoka
tów itp. ma konstytuować "inteligencję", czyli szczególną warstwę społecz ną czy nawet ponadspołeczną. 0 ile zadaniem krytycznego teoretyka jest
zmniejszanie rozstępu między jego poglądem i uciemiężoną ludzkością, której
służy jego myśl, o tyle w tym socjologicznym ujęciu wyniesienie
ponad klasy
stanowi istotną cechę inteligencji, jest swego rodzaju przywilejem, z któ rego jest dumna. Neutralność tej kategorii odpowiada abstrakcyjnej samowiedzy uczonego. W burżuazyjnym sklepiku liberalizmu wiedza ukazuje się ja
ko wiadomości użyteczne w danych warunkach, niezależnie od tego, czego do tyczą, i owa socjologia tak właśnie określa ją teoretycznie. Marks i Mi
ses, Lenin i Liefmann, Jaurès i Jevons należą do tej samej rubryki socjo
logicznej, jeśli się zgoła nie pomija polityków, bądź nie przeciwstawia się im jako ewentualnym uczniom - wtajemniczonych politologów, socjologów i
filozofów. Od nich politycy mieliby się nauczyć stosowania "takich a takich środków", gdy zajmują "takie a takie stanowisko", od nich mieliby się do wiedzieć, czy w ogóle ich praktyczne stanowisko daje się obronić przy za18 chowaniu "wewnętrznej konsekwencji" . Dokonuje się podział pracy między ludźmi, którzy w walkach społecznych wpływają na bieg historii, i socjolo
gicznym diagnostą, który przydzielał im postawy.
Krytyczna teoria staje w opozycji do formalistycznego pojęcia ducha,
leżącego u podstaw takigo obrazu inteligencji. Wedle niej jest tylko jedna prawda, zaś pozytywnych predykatów: rzetelności i spójności, rozumności,
dążności do pokoju, wolności i szczęścia nie można w tym samym sensie przy pisać żadnej innej teorii i praktyce. Nie ma teorii społeczeństwa - także generalizującej teorii socjologów - które nie zawierałyby interesów poli
tycznych i o których prawdzie nie trzeba byłoby rozstrzygać w konkretnej
działalności historycznej, nie zaś w pozornie neutralnej refleksji, odbywa jącej się bez własnego czynu i myślenia. Całkowicie bałamutna jest poza in
telektualisty utrzymującego, jakoby przede wszystkim potrzebna była ciężka
praca myślowa, którą tylko on może wykonać, umożliwająca wybór między re
wolucyjnymi, liberallstycznymi i faszystowskimi środkami i celami. Od dzie sięcioleci sytuacja nie jest po temu. Awangardzie potrzeba przebiegłości
w walce politycznej, nie zaś akademickich pouczeń co do jej tzw. stanowiska. W momencie wreszcie, gdy siły wolnościowe w Europie same są zdezorientowa
ne, gdy wszystko zależy od niuansów wewnątrz ich ruchu, gdy obojętność wo bec określonej treści, wywołana przez-poraAv.i, zwątpienie, skorumpowaną biurokrację, grozi - mimo bohaterstwa jedr.cstek - zniszczeniem wszelkiej
spontaniczności, wiedzy i doświadczenia mas, ponadpartyjna czyli abstrak
cyjna koncepcja inteligencji oznacza interpretację problemów, która zakry wa kluczowe kwestie. Duch jest liberalny. Nie znosi wewnętrznego przymusu,
żadnego przystosowania jego wytworów do woli jakiejkolwiek potęgi. Nie jest
jednak oderwany od życia społecznego, nie szybuje ponad nim. Jeśli jego 18 M. Weber: Wissenschaft als Beruf. Gesammelte Aufsätze zur Wissenschafts lehre. Tübingen 1922, s. 549 i n.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
159
celem jest autonomia, panowanie ludzi nad własnym życiem, jak i nad przyro
dą, tendencję tę można rozpoznać•jako siły działające w dziejach. Brane w izolacji stwierdzenie tendencji wydaje się neutralne, ale tak jak duch nie
może jej rozpoznać bez udziału interesów, tak też nie może jej powszechnie uświadomić bez rzeczywistej walki. W tej mierze duch nie jest liberalny.
Próby myślowe nie mające świadomego związku z określoną praktyką, a w za leżności od zmieniających się zadań akademickich i ihnych zadań, których wspieranie obiecuje sukces, zwracające się to tu to tam, raz to, drugi raz
owo biorące za swój temat, mogą oddawać pożyteczne przysługi tej czy innej tendencji dziejowej, wszelako mogą także hamować lub sprowadzać z drogi rozwój duchowy, nawet gdy są formalnie poprawne /a jakiż najbardziej opaczny twór teoretyczny nie potrafi, koniec końców, spełnić wymogów formalnej
poprawności!/. Abstrakcyjne, utwierdzane jako kategoria socjologiczna po
jęcie inteligencji, mającej na dodatek pełnić jeszcze funkcje misjonarskie,
należy w swej strukturze do hipostaz nauki fachowej. Krytyczna teoria ani nie jest "zakorzeniona", jak propaganda totalitarna, ani "nieskrępowana", jak llberalistyczna inteligencja.
Z różnicy między funkcją myślenia teoretycznego a funkcją myślenia kry tycznego wynika różnica między strukturami logicznymi. Podstawowe twierdze
nia teorii tradycyjnej definiują pojęcia ogólne, np. pojęcie zdarzenia fi zycznego w fizyce czy pojęcie procesu organicznego w biologii, w których to pojęciach ujmuje się wszystkie fakty danej dziedziny. Pośrodku istnieje
hierarchia gatunków i rodzajów, między którymi zachodzą wszędzie odpowied
nie stosunki podporządkowania. Fakty są przypadkami jednostkowymi, egzempla rzami lub ucieleśnieniem gatunków. Nie ma czasowych różnic między jednostka
mi systemu. Elektryczność nie Istnieje przed polem elektrycznym i na odwrót, pole nie istnieje przed elektrycznością. Podobnie też, lew jako taki nie
istnieje przed jednostkowymi lwami, ani po nich. Jeśli w jednostkowym poz naniu
może wystąpić taka lub inna czasowa kolejność tych stosunków, to w
każdym razie nie po stronie przedmiotu. Także fizyka poniechała tego, by
hipostazując te stosunki logiczne, cechy ogólne ujmować w konkretnych fak tach jako ukryte przyczyny bądź siły, i tylko w socjlogii są jeszcze w tej
kwestii niejasności. Jeżeli przyłącza się do systemu pojedyncze gatunki
lub dokonuje innych zmian, to z reguły nie jest to rozumiane tak, że ok
reślenia są z konieczności zbyt sztywne i muszą się okazywać nieadekwatne, gdy zmienia się albo stosunek do przedmiotu, albo sam przedmiot nie tracąc przy tym identyczności. Zmiany traktuje się raczej jako luki w naszym wcześ
niejszym poznaniu lub jako zastąpienie poszczególnych części, podobnie jak
np. mapa stanie się przestarzała, gdy zetnie się las, pojawią się nowe miasta, powstaną inne granice. W ten sposób ujmuje się żywy rozwój w logice dyskursywnej czy rozsądkowej. To, że ten oto człowiek jest najpierw dziec
kiem, a później dorosłym, może wedle niej oznaczać tylko to, że istnieje
trwały rdzeń, który pozostaje ten sam: "ten oto człowiek", a do którego przytwierdza się kolejno oba zespoły właściwości: bycie dzieckiem i bycie
dorosłym. Wedle pozytywizmu nie ma w ogóle niczego identycznego: najpierw
160
Max Hork^eimer
jest dziecko, później dorosły, i są to dwa różne kompleksy faktów. Logika taka nie możw pojąć, że człowiek się zmienia, a jednak pozostaje sobą.
Także krytyczna teoria społeczeństw zaczyna się od określeń abstrak cyjnych: gdy traktuje o epoce współczesnej, charakteryzuje ekonomikę opartą
na wymianie
. Takie występujące u Marksa pojęcia jak towar, wartość czy
pieniądz mogą funkcjonować jako pojęcia.gatunkowe, gdy np. ocenia się sto sunki występujące w życiu konkretnego społeczeństwa jako stosunki towaro we i mówi się o towarowym charakterze dóbr. Ale teoria nie ogranicza się do tego, że poprzez wysuwanie hipotez odnosi pojęcia do rzeczywistości. Już
na samym początku określony zostaje mechanizm, dzięki któremu po likwida
cji feudalnych ograniczeń, systemu cechowego i poddaństwa społeczeństwo burżuazyjne nie zniknęło natychmiast na skutek swej anarchistycznej zasady,
lecz utrzymało się przy życiu. Pokazane zostało, że gospodarka burżuazyjna opiera się na regulującym oddziaływaniu wymiany. Zawarta tu koncepcja pro cesu rozgrywającego się między społeczeństwem a przyrodą, idea epoki jed
ności społeczeństwa, jego samoutrzymywanla się.ltd. wyrastają już z grun townej, motywowanej przez interes przyszłościowy analizy przebiegu dziejów. Co do swej istoty stosunek pierwszych związków pojęciowych do świata faktów
nie jest stosunkiem między gatunkami a indywiduami. Opisywany w nich sto sunek wymiany opanowuje, na skutek swej dynamiki, rzeczywistość społeczną,
tak jak np. wymiana materii szeroko ogarnia organizmy roślinne i zwierzę ce. Także i do teorii krytycznej trzeba dołączyć specyficzne elementy, by od tych podstawowych struktur dotrzeć do zróżnicowanej rzeczywistości. Ale
takie uzupełnienie
określeń /wystarczy wspomnieć np. o istnieniu nagroma
dzonych zasobów złota, o rozrastaniu się społeczeństwa jeszcze w feudalnych
ramach, o hadnlu zagranicznym/ nie dokonuje się przez prostą dedukcję, jak
w fachowo domkniętej teorii. Natomiast z każdym krokiem związana jest wiedza o człowieku i przyrodzie, zawarta w naukach i w doświadczeniu histo
rycznym. Jest to zrozumiałe samo przez się w odniesieniu do nauki o tech nice przemysłowej. Ale także przy zwracaniu się w innych kierunkach w roz
ważanym tu procesie myślowym stosuje się zróżnicowaną wiedzę o ludzkich
sposobach reagowania. Dla przykładu twierdzenie, że w określonych warun kach w najniższych warstwach społeczeństwa jest też najwięcej dzieci, odgry wa ważną rolę, wiążąc się ze wskazaniem, że burżuazyjne społeczeństwo wy
miany w sposób konieczny prowadzi do kapitalizmu z rezerwową armią przemysło
wą i kryzysami. Psychologiczne tego uzasadnienie pozostawione jest naukom tradycyjnym. Krytyczna teoria społeczeństwa zaczyna się więc od idei prostej
wymiany towarowej, określonej we względnie ogólnych pojęciach, dalej zaś, mając za przesłankę całą będącą do dyspozycji wiedzę, materiał przyswojony
we własnych i cudzych badaniach, pokazuje, bez łamania własnych pryncypiów pochodzących z fachowej ekonomii politycznej, jak gospodarka wymienna przy
danych i zmieniających się pod jej wpływem cechach ludzi i rzeczy musi w sposób konieczny prowadzić do zaostrzenia stosunków społecznych, co w obec
nej epoce historycznej prowadzi do wojen i rewolucji.
19 O logicznej strukturze krytyki ekonomii politycznej por. M. Horkheimer: Przyczynek do problemu prawdy. T.l niniejszego wydawnictwa, s. 456-457, 462-463.
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
161
Znaczenie wspomnianej tu konieczności - podobnie rzecz się miała z
abstrakcyjnością pojęć - jest jednocześnie podobne i niepodobne do odpowiednićh momentów teorii tradycyjnej. W obu rodzajach teorii ścisłość dedukcji
polega na tym, że wyjaśnia ona, jak stwierdzenie zachodzenia określeń ogól nych zawiera stwierdzenie zachodzenia określonych stosunków faktycznych.
Gdy chodzi np. o proces elektryczny, to ponieważ do pojęcia elektryczności
należą takie a takie cechy, musi wystąpić takie a takie zdarzenie. Gdy kry tyczna teoria społeczeństwa wyprowadza aktualne sytuacje z pojęcie prostej
wymiany, mieści się w niej faktycznie tego samego tyou konieczność, tyle że ogólna forma hipotetyczna jest stosunkowo mniej ważna. Nacisk kładziony jest
nie na to, że w określonych warunkach historycznych prosta gospodarka to warowa musi każdorazowo rozwinąć się w kapitalizm - choć jest to prawdą - lecz na wyprowadzeniu z podstawowego stosunku wymiany w ogóle tego rzeczy
wistego społeczeństwa kapitalistycznego, z Europy rozpościerającego się na całą Ziemię, dla którego formułuje się teorię jako prawdziwą. Podczas gdy
nawet kategoryczne sądy nauk fachowych mają w istocie charakter hipotetycz
ny, zaś
sądy
egzystencjalne ryzykuje się, jeśli w ogóle, to tylko w ich 20 . Krytyczna teoria
poddziałach, w częściach opisowych lub praktycznych
społeczeństwa jest w całości jednym rozwiniętym sądem egzystencjalnym.
Stwierdza ona, mówiąc w uproszczeniu, że podstawowa forma danej historycznie gospodarki wymiennej, na której opiera się historia nowożytna, zawiera w
sobie wewnętrzne i zewnętrzne sprzeczności epoki, reprodukujące się w coraz ostrzejszej formie. Po okresie wzlotu, rozwoju sił ludzkich, wyzwolenia jednostki, ogromnego rozszerzenia ludzkiej władzy nad przyrodą, hamuje w
końcu dalszy rozwój i prowadzi ludzkość do nowego barbarzyństwa. W granicąch tej teorii pojedyncze kroki myślowe są - przynajmniej w zamierzeniu -
- równie ścisłe jak ->tadia dedukcji w teorii nauki fachowej, przy czym każ dy z nich stanowi moment konstytuowania się tego całościowego sądu egzys
tencjalnego. Poszczególne części mogą być zamieniane w ogólne lub szczegó
łowe sądy hipotetyczne i wykorzystywane na sposób pojęć teorii tradycyjnej,
jak np. teza, że przy wzroście produkcyjności kapitału odpowiednio spada jego wartość. W ten sposób w licznych fragmentach teorii powstają twier dzenia, które jest trudno odnieść do rzeczywistości. Otóż z tego, że praw dziwe jest w całości przedstawienie pewnego tworzącego jedność przedmiotu, można tylko przy specyficznych założeniach wnioskować, w jakim stopniu po jedyncze, oderwane części tego przedstawienia odpowiadają izolowanym częś
ciom przedmiotu. Problemy powstające wówczas, gdy chce się odnosić posz
czególne twierdzenia teorii krytycznej do jednorazowych czy też powtarzal
nych zdarzeń we współczesnym społeczeństwie, dotyczą zdolności teorii do
20 Pozwolę sobie na krótką uwagę o związkach, które istnieją między formami sądów a epokami historycznymi. Sąd kategoryczny jest typowy dla społeczeńst wa przedburżuazyjnego: jest tak a tak i człowiek nic w tym nie może zmienić. Hipotetyczna, jak i dyskusyjna forma sądu należy w szczególności do świata burżuazyjnego: w określonych warunkach może wystąpić taki efekt, jest tak lub tak. Teoria krytyczna głosi: nie musi być tak, ludzie mo gą zmieniać byt, a warunki po temu już Istnieją.
162
Max Horkheimer
tradycyjnych operacji myślowych, które stawiają sobie postępowe cele, nie
zaś jej prawdziwości. Właściwa naukom fachowym, a w szczególności współ
czesnej ekonomii politycznej,
niemożność wyciągania korzyści z opracowywa
nych przez nie zagadnień cząstkowych nie zależy wyłącznie od nich samych
ani jedynie od teorii krytycznej, lecz od ich specyficznej roli w rzeczy wistości. Jak już pokazano, także teoria krytyczna i opozycyjna wyprowadza swe
stwierdzenia co do rzeczywistych stosunków z ogólnych pojęć podtawowych i przez to właśnie pozwala stosunkom tym ukazać się jako konieczne. Choć
ze względu na konieczność w logicznym sensie oba rodzaje struktur teoretycz
nych są podobne, przeciwieństwo powstaje, gdy mówi się nie tylko o koniecz ności logicznej, lecz i o rzeczywiste j,’ o konieczności faktycznego toku spraw. Stwierdzenie biologa, że roślina musi zwiędnąć na skutek immanentnych jej procesów lub że pewne właściwe organizmowi ludzkiemu procesy z ko
nieczności prowadzą do jego śmierci, nie wnika w to, czy jakiekolwiek wpły
wy mogą oddziaływać na charakter tych procesów bądź całkowicie je zmieniać.
Także gdy jakąś chorobę określa się jako uleczalną, kwestia, czy odpowied
nie środki rzeczywiście są podejmowane, pozostaje zewnętrzna wobec samego problemu, jako należąca do techniki, stanowi jedno ze zdarzeń nieistotnych
dla teorii jako takiej. W tym sensie konieczność rządząca społeczeństwem mogłaby być rozpatrywana jako biologiczna, przez co przeczyłoby się szczególnmeu charakterowi teorii krytycznej, jako że, jak wykazano, w biologii i w innych naukach przyrodniczych poszczególne zdarzenia są konstruowane
teoretycznie w podobny sposób, jak dzieje się to w teorii krytycznej. Roz wój społeczeństwa byłby wtedy ciągiem wydarzeń, dla którego przedstawienia przywołuje się wyniki różnych dyscyplin, podobnie jak lekarz badając prze
bieg choroby czy geolog badając prehistorię Ziemi muszą korzystać z róż nych gałęzi nauk. Społeczeństwo jest tu uważane za jednostkę, o której wy da je się sądy na gruncie teorii nauk fachowych.
Niezależnie od ilości zachodzących analogii między tymi poczynaniami myślowymi, istnieje jednak decydująca różnica co do stosunku podmiotu i
przedmiotu, a przez to i co do konieczności osądzanego zdarzenia. Rzecz, z którą ma do czynienia fachowy naukowiec, nie jest w ogóle naruszana przez
jego teorię. Podmiot i przedmiot są ściśle oddzielone i nawet gdy miałoby się okazać, że ludzkie ujęcie wpływa później na obiektywne zdarzenie, jest to w nauce także traktowane jako fakt. Zdarzenie przedmiotowe jest trans
cendentne wobec teorii, a niezależność od niej należy od jego konieczności: obserwator jako taki nic w tym zmienić nie może. Tymczasem świadoma posta wa krytyczna jest częścią rozwoju społeczeństwa. Konstruowanie toku historii
jako koniecznego produktu mechanizmu ekonomicznego jednocześnie mieści w
sobie z niego samego wyrastający protest przeciwko takiemu porządkowi oraz ideę samostanowienia rodu ludzkiego, czyli sytuacji, w której o czynach te
go rodu decyduje już nie ten mechanizm, lecz on sam. Sąd o konieczności dotychczasowych wydarzeń implikuje jej przekształcenie z konieczności śle
pej - w rozumną. Myślenie o przedmiocie teorii jako o od niej oddzielnym
fałszuje obraz i prowadzi do kwietyzmu i konformizmu. Teoria ta w każdej swe] części ma za przesłankę krytykę tego, co istnieje
kierunku przez samą teorię określonym.
i walkę z nim w
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
163
Nie bez przyczyny, choć nie całkiem słusznie, wychodzący od fizyki teo retycy poznania piętnowali
mylenie przyczyn z działaniem sił i w końcu po
jęcie przyczyny zastąpili pojęciami warunku lub funkcji. Myśleniu czysto rejestrującemu nadal narzucaja się tylko ciągi zjawisk, a nie siły czy prze-
ciwsiły, co ma oczywiście swe źródło nie w przyrodzie, lecz w istocie tego myślenia. Gdy takie postępowanie zastosować do społeczeństwa, okazuje się,
że statystyka i socjologia opisowa mogą się stawać istotne dla każdego celu,
także dla teorii krytycznej. Zgodnie z tradycyjną nauką konieczne .jest albo
wszystko, albo zupełnie nic, w zależności od tego, czy przez konieczność chce się rozumieć niezależność od obserwatora, czy możliwość absolutnie pew nych prognoz. Jeśli jednak podmiot nie izoluje siebie jako podmiotu myślą
cego od nauk społecznych, w których bierze udział, jeśli nie uważa poznania i działania za oddzielne pojęcia, konieczność ma odmienny sens. Gdy lu
dzie nie panują nad tą koniecznością i przeciwstawia im się ona, wówczas to uzyskuje sens, z jednej strony, królestwa przyrody, które pomimo rozleg
łych podbojów, jakie są jeszcze możliwe, nigdy nie zniknie całkowicie, z drugiej bezsiły dotychczasowego społeczeństwa, by walkę z tą przyrodą
prowadzić w świadomej 1 celowej organizacji. Oba momenty tego pojęcia ko nieczności, wzajem od siebie zależne, moc przyrody i niemoc ludzi, opie rają się na przeżywanym przez nich wysiłku wyzwalania się od przemocy przy
rody i przekształconych w kajdany form życia społecznego, porządku praw nego, politycznego i kulturalnego. Oba łączą się z rzeczywistym dążeniem do stanu, w którym konieczne jest także to, czego ludzie chcą, w którym ko
nieczność rzeczowa staje się koniecznością rozumnie opanowanego wydarzenia. Zastosowanie, samo nawet rozumienie tych i innych pojęć myślenia o cha
rakterze krytycznym wiąże się w poznającym podmiocie z własną aktywnością, wolą i dążeniem. Nie ma szans powodzenia próba, by niedostatkowi rozumienia
tych idei i sposobu ich powiązania zaradzić poprzez tylko zwiększenie ich logicznej ścisłości, poprzez dopuszczenie do głosu pozornie dokładniejszych definicji czy wręcz jakiegoś "wspólnego języka". Nie chodzi jedynie o nie
zrozumienie, lecz o rzeczywistą sprzeczność między różnymi rodzajami zacho
wań. W teorii krytycznej także pojęcie konieczności *jest krytyczne; zakłada
ono pojęcie wolności,choć nie jako
istniejącej. Wyobrażenie wolności, któ
ra zawsze jest obecna, także gdy ludzie okuci są w kajdany, wolności zatem czysto duchowej, należy do idealistycznego sposobu myślenia. Młody Fichte
najwyraźniej ukazał tendencję tej nie w pełni fałszywej niemniej złudnej
idei: "Jestem teraz całkowicie przekonany, że ludzka wola jest wolna i że nie szczęście jest celem naszego bytowania, lecz bycie godnym szczęścia"^1. Ujawnia się tu niedobra identyczność metafizycznych radykalnych opozycji i szkół. Stwierdzenie absolutnej konieczności wydarzeń oznacza koniec koń
ców to samo, co stwierdzenie, że realna wolność istnieje obecnie: oznacza praktyczną rezygnację. 21 J.G. Fichte: Brlefwechsel. T.l. Leipzig 1925, s. 127
164
Max Horkheimer
Niezdolność do pomyślenia jedności teorii i praktyki, niezdolność do
ograniczenia pojęcia konieczności do zdarzeń fatalistycznych mają źródło teoriopoznawcze w hipostazowaniu kartezjańskiego dualizmu myśli i bytu^
Jego wzorcami są przyroda i społeczeństwo burżuazyjne w tej mierze, w jakiej samo upodabnia się do mechanizmu przyrody. Teoria, która staje się
realną siłą, teoria będąca samoświadomością podmiotów wielkiego przewrotu dziejowego wyrasta ponad mentalność, dla której charakterystyczny jest ten dualizm. Jeśli nie tkwi on jedynie w głowach uczonych, lecz traktują go oni
na serio, wtedy nie mogą samodzielnie działać. Następnie zaś, zgodnie ze swym myśleniem, praktycznie dopełniają tylko tego, na co pozwala im herme
tyczna przyczynowa struktura rzeczywistości, bądź też są godni uwagi jako jednostkowe przypadki wielkości statystycznych, w których właśnie indywi dualna jednostkowość nie odgrywa żadnej roli. Jako istoty rozumne są oni
bezsilni i odizolowani. Rozpoznanie tego stanu rzeczy stanowiłoby krok ku jego zniesieniu, ale do świadomóści burżuazyjnej wnika on tylko w postaci
metafizycznej, ahistorycznej. Teraźniejszością zawładnął on faktycznie w
formie wiary w niezmienność form społecznych. Dokonując refleksji ludzie ujmują siebie tylko jako obserwatorów, pasywnych uczestników ogromnych wyda
rzeń, które można ewentualnie przewidywać, ale których w żadnym razie nie można opanować. Znają konieczność nie w sensie wydarzeń, które się samemu
wymusza, lecz w sensie wydarzeń, które można z prawdopodobieństwem wyli czyć z góry. Jeśli, jak w wielu partiach najnowszej socjologii, przyznaje się, że Istnieje splecenie woli i myślenia, oglądu i działania, to nawet temu nadaje się znaczenie pewnego aspektu złożoności przedmiotu, którą
trzeba uwzględnić. Wszystkie istniejące teorie trzeba dostosować do sta nowisk praktycznych, do warstw społecznych, które są z nimi związane. Pod
miot wycofuje się z kłopotu; nie ma innego interesu niż naukowy. Wrogość wobec tego, co w ogóle teoretyczne, panosząca się dziś w
życiu publicznym, kieruje się po prawdzie przeciw działalności przekształ
cającej, która wiąże się z myśleniem krytycznym. Gdy nie pozostaje się
przy kształtowaniu i porządkowaniu w formie możliwie najbardziej neutralnej, czyli w kategoriach niezbędnych dla praktyki życiowej w obecnej formie, natychmiast pojawia się sprzeciw. Przeważającej większości rządzonych przeszkadza nieuświadomiona obawa, iż myślenie teoretyczne mogłoby ukazać
żmudnie osiągane przystosowanie do rzeczywistości jako- opaczne i zbyteczne,o Po stronie zaś dysponentów zysku ujawnia się ogólna pogarda dla wszelkiej samodzielności intelektualnej. Skłonność do ujmowania teorii jako prze
ciwieństwa tego, co pozytywne, jest tak siLr.a, że czasami nawet dotyczy nieszkodliwej teorii tradycyjnej. Ponieważ współcześnie najbardziej zaa
wansowaną postacią myślenia jest krytyczna teoria społeczeństwa, każda
troszcząca się o człowieka konsekwentna próba myślowa musi się do niej przy
łączać, a w efekcie złą sławę uzyskuje teoria w ogóle. Także każdej innej wypowiedzi naukowej zarzuca się, iż jest zbyt teoretyczna, gdy nie rejestru je faktów w powszechnie używanych kategoriach, gdzie zaś jest to możliwe - w najbardziej neutralnej formie matematycznej. To stanowisko pozytywistycz
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
165
ne nie musi być jawnie wrogie postępowi. O ile w ostatnim dziesięcioleciu
przy zaostrzających się sprzecznościach klasowych władza musi coraz bar dziej opierać się na realnym aparacie przemocy, to jednak ideologia stanowi
nie dający się lekceważyć czynnik spajający budowlę społeczną, na której ukazują się rysy. W haśle trzymania się faktów i odrzucenia wszelkiego ro dzaju iluzji jeszcze dziś jest coś z reakcji przeciw związkowi ucisku z metafizyką. Byłoby jednak błędem zapominać o istotnej różnicy między empi-
rystycznym oświeceniem w wieku XVIII 1 współcześnie. Wówczas, w rąmach sta rego rozwijało się już nowe społeczeństwo. Chodziło o to, by istniejącą
już gospodarkę burżuazyjną uwolnić od ograniczeń feudalnych, by jej po
prostu "pozwolić działać". Odpowiadającej temu myśli nauk fachowych rów
nież potrzebne było strząśnięcle starych dogmatycznych więzów, by mogła pójść rozpoznaną już drogą. Wszelako przy przejściu od teraźniejszości do przyszłej formy społecznej ludzkość musi się najpierw ukonstytuować jako
świadomy podmiot i aktywnie określić formy własnego życia. Jeśli nawet
istnieją już elementy przyszłej kultury, to potrzebna jest jednak nowa konstrukcja stosunków ekonomicznych. Dlatego niezróżnicowana wrogość wobec
teorii oznacza dziś przeszkodę. Jeśli nie będzie się kontynuowało wysił ku teoretycznego, który w interesie przyszłego, rozumnie zorganizowanego
społeczeństwa krytycznie zgłębia społeczeństwo teraźniejsze i konstruuje
je przy pomocy wytworzonych w naukach fachowych teorii tradycyjnych, na dzieja na gruntowne polepszenie ludzkiej egzystencji pozbawiona zostanie podstaw. Wymóg pozytywności i podporządkowania, który także w postępowych
grupach społeczeństwa grozi stępieniem zmysłu teoretycznego, uderza nie
tylko w teorię, lecz i w praktykę wyzwolenia. Poszczególne części teorii, która podejmuje się wyprowadzenia skom
plikowanych stosunków kapitalizmu liberalistycznego, a na koniec i monopo listycznego, ze schematu prostej gospodarki towarowej, nie są równie obo
jętne względem pracy jak szczeble porządku dedukcyjnego. Tak jak ważna dla
ludzi funkcja trawienna znajduje się w czystej niejako postaci na drabinie organizmów w formie "jamochłonów" jako gatunku, tak istnieją historyczne formy społeczeństwa, które są co najmniej bliskie prostej gospodarce towa
rowej. Jak pokazano wyżej, relajja rozwoju myślowego do historycznego daje
się określić, nawet jeśli nie jest paralelna. Wszelako istotny związek teorii z czasem nie polega na odpowiedniości pomiędzy poszczególnymi częś
ciami konstrukcji a okresami historycznymi, w którym to ujęciu heglowska "Fenomenologia ducha" i "Logika" oraz "Kapitał" Marksa harmonizują ze sobą jako przykłady tej samej metody. Związek ten polega natomiast na stałej
zmianie teoretycznego sądu egzystencjalnego o społeczeństwie, uwarunko
wanej przez świadomy związek z praktyką historyczną. Nie ma to nic wspól nego z zasadą, by nieustannie "radykalnie czynić problemem" każdą określoną
treść teoretyczną 1 by ciągle zaczynać od początku, zasadę przy pomocy której
współczesna metafizyka i filozofia religii zwalczały wszelkie kon
sekwentne budowanie teorii. Teoria krytyczna nie przynosi to tej, to znów
innej treści naukowej. Jak długo nie zmienia się epoka, zmiany tej teorii
166
Max Horkheimer
nie powodują zupełnej zmiany optyki. Trwałość teorii zaradza się na tym, że przy wszelkich przemianach społeczeństwa, identyczna pozostaje jego pod
stawowa struktura ekonomiczna, stosunek klasowy w swej najprostszej posta ci, a zatem i idea jego zniesienia. Zanim nie nastąpi dziejowy przewrót,
nie mogą się zmienić uwarunkowane tym zasadnicze cechy treści. Z drugiej jednak strony, po dziś dzień historia nie trwa nieruchomo. Dziejowy roz
wój sprzeczności, w które uwikłane jest myślenie krytyczne, zmienia waż ność jego poszczególnych momentów, wymusza zróżnicowania i przesuwa znacze
nie specjalistycznego poznania naukowego dla krytycznej teorii i praktyki. Określmy bliżej, co się przez to rozumie, na przykładzie pojęcia kla
sy społecznej rozporządzającej środkami produkcji. W epoce liberalistycznej
władza ekonomiczna była związana na wielką skalę z prywatną własnością środków produkcji. W społeczeństwie przewodziła wielka klasa prywatnych właścicieli i cała kultura tego czasu jest charakteryzowana przez ten sto sunek. Przemysł był jeszcze rozdzielony na dużą ilość niewielkich, z dzi
siejszego punktu widzenia, samodzielnych przedsiębiorstw. Temu pozio mowi rozwoju techniki odpowiadąło kierowanie fabryką przez jednego właści
ciela lub kilku, bądź przez ich bezpośrednich pełnomocników. W ostatnich
stu latach, wraz z
zapośredniczoną przez rozwój techniki, gwałtowanie
wzrastającą koncentracją i centralizacją kapitału prywatni właściciele po większej części zostali oddzieleni od kierowania powstającymi wielkimi
przedsiębiorstwami, które wchłonęły ich fabryki, przy czym kierowanie usa modzielniło się względem tytułu własności. Pojawiają się magnaci przemysło
wi, wodzowie gospodarki. W bardzo wielu wypadkach na razie oni jeszcze posia
dają dużą część udziałów w koncernach. Jednak dziś kwestia ta stała się już nieistotna i pojawiają się pojedynczy potężni menadżerowie, którzy
panują nad całymi sektorami przemysłowymi, a są prawnymi posiadaczami tyl ko znikomej części zarządzanych przez siebie zakładów. Ten proces ekono miczny niesie ze sobą zmianę w sposobie funkcjonowania aparatu sądowniczego
i politycznego, jak i ideologii. Choć np. w niczym nie zmieniła się prawna definicja własności, właściciele są coraz bardziej bezsilni wobec kierowników i ich sztabów. W procesie, który powinien by jakoś mobilizować właścicieli
pomimo różnicy poglądów, bezpośrednie rozporządzanie środkami wielkich przed siębiorstw zapewnia kierownictwu taką dominację, że właściwie trudno myś
leć o zwycięstwie jego oponentów. Wpływ menadżerów, który z początku może
sięgać instytucji prawnych 1 administracyjnych niższego szczebla, rozciąga się w efekcie
na wyższe instancje, a w. końcu na państwo i jego organy
władzy. Horyzont czystych posiadaczy tytułu własności zawęża się na skutek oddzielenia od rzeczywistej produkcji, jak i malejącego oddziaływania.
Ich warunki życiowe i postawa stają się coraz mniej odpowiadnle do zaj mowania stanowisk społecznie decydujących, a wreszcie zysk, który czerpią
jeszcze z własności, bez rzeczywistej możliwości uczynienia czegokolwiek na rzecz jego zwiększenia, wydaje się społecznie bezużyteczny, a moralnie
wątpliwy. W ścisłym związku z tymi i pewnymi innymi przemianami pozostają
ideologie wielkiej osobowości i różnicy między kapitalistami produkcyjnymi
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
167
i pasożytniczymi. Traci na znaczeniu obraz samodzielnego wzglądem społeczeńst
wa, posiadającego trwałą treść prawa. Z tej samej strony, która brutalnie podtrzymuje prywatną władzę rozporządzania środkami produkcji, to jądro pa
nującego porządku społecznego, płyną polityczne pouczenia, że nieproduktyw na własność i dochody pasożytnicze muszą zniknąć. Gdy zacieśnia się krąg
rzeczywistych władców, rośnie możliwość świadomego tworzenia ideologii, ustanawiania podwójnej prawdy, kiedy to wiedza zachowywana jest dla wta
jemniczonych, jej wersja zaś - dla ludu i kiedy krzewi się powszechny cy
nizm względem prawdy i myślenia. U kresu tego procesu nie stoi już społe czeństwo samodzielnych właścicieli, lecz społeczeństwo rządzone przez przemysłowe i polityczne kliki przywódcze.
Przemiany te wywierają również wpływ 1 na strukturę teorii krytycznej. Naturalnie nie ulega ona złudzeniu, jakoby własność i zysk nie odgrywały
już decydującej roli co jest iluzją starannie pielęgnowaną w naukach .spo
łecznych. Z jednej strony, również i przedtem rozpatrywała ona stosunki praw ne nie jako jego istotę, lecz jako zewnętrzny przejaw sytuacji społecznej, i wie, że dysponowanie ludźmi i rzeczami
jest sprawą specyficzną grupy
społecznej, która konkuruje z innymi grupami władzy ekonomicznej, w mniej
szym wprawdzie stopniu wewnątrz kraju, ale tym ostrzej - w skali świato wej . Zysk wyrasta z tych samych społecznych źródeł co dotychczas i osta
tecznie musi być zwiększany tymi samymi metodami. Z drugiej strony, z punk tu widzenia teorii wydaje się, że wraz z eliminacją wszelkiego treściowo określonego prawa, co uwarunkowane jest przez ekonomiczną koncentrację wła
dzy, a dopełnia się w warunkach państw autorytarnych, a zarazem wraz z pew ną ideologią znika czynnik kulturowy, który miał nie tylko stronę negatywną,
ale i pozytywną. Gdy teoria uwzględni te przemiany
w wewnętrznej struktu
rze klas przedsiębiorców, różnicują się także inne jej pojęcia. Wraz z tym,
jeśli tylko społeczeństwo jest całością, musi się zmienić aż do najdrob niejszych szczegółów zależność kultury od stosunków społecznych. Także w epo
ce liberalistycznej można byłb poglądy polityczne i moralne jednostek wypro wadzić z ich sytuacji ekonomicznej. Uznanie dla prawnego charakteru, dotrzy
mywanie danego słowa, samodzielność sądu itdf powstają w społeczeństwie
względnie niezależnych podmiotów gospodarczych, związanych ze sobą umową. Wszelako ta zdolność była psychologicznie zapośredniczona i sama moralność,
wskutek swej funkcji względem jednostki, zdobyła swego rodzaju trwałość. /Prawda, że zależność od ekonomii rządzi też moralnością, wyraźnie ujawnia
się wtedy, gdy wobec zagrożenia pozycji burżuazji liberalistycznej, co po-
jąwiło się w najnowszej współczesności, znikają też i wolnościowe przeko nania/. Ale w warunkach kapitalizmu monopolistycznego skończyła się także
ta względna samodzielność jednostki. Nie ma już ona własnych myśli. Treść masowych przekonań, do której nikt naprawdę nie jest przekonany, jest bez pośrednim produktem biurokracji gospodarczej i państwowej, zaś propagato
rzy tej treści wspólnie sprzyjają atomistycznym i dlatego nieprawdziwym
interesom owej biurokracji: działają jako czyste zmienne zależne mecha-
168
Max Horkheimer
nizmu ekonomicznego. Dlatego zmieniło się też pojęcie zależności kultury od czynników eko
nomicznych. Wraz ze zgładzeniem typowej jednostki, także to pojęcie trzeba
rozumieć w sposób bardziej wulgarno-materialistyczny niż poprzednio. Wyjaś
nianie zjawisk społecznych stało się prostsze, a zarazem bardziej skompli kowane. Prostsze, gdyż ekonomika określa ludzi bardziej bezpośrednio i w
sposób bardziej świadomy, zaś względną siłę oporu i substancjąlność sfery
kultury należy ujmować jako zanikające. Bardziej skomplikowane, gdyż wyzwo lona dynamika czynnika ekonomicznego - a większość jednostek jest sprowadzo na do roli jej biernych mediów - pozwala dojrzewać w szybkim tempie nowym
formom i stosunkom. Powszechna bezradność ogarnia zniechęcone najbardziej postępowe części społeczeństwa. Także stan, w jakim znajduje się prawda,
wiąże się z konstelacjami rzeczywistości. We Francji XVIII stulecia prawda miała za sobą rozwiniętą już gospodarczo burżuazję. w warunkach późnego ka pitalizmu i bezsiły robotników wobec aparatu przemocy państw autorytatyw nych, prawda schroniła się wśród godnych podziwu małych grup, które dzie
siątkowane przez terror, mało.mają czasu na szlifowanie teorii. Korzystają na tym szarlatani, a ogólny poziom intelektualny wielkich mas gwałtownie
się obniża. To, co powiedziane, powinno unaocznić, że ciągła przemiana stosunków, wynikająca bezpośrednio z rozwoju czynników ekonomicznych i znajdująca na
tychmiastowy wyraz w strukturze warstwy rządzącej, wpływa nie tylko na po
jedyncze gałęzie kultury, lecz i na sens jej zależności od ekonomiki, a przez to i na kluczowe pojęcia całej koncepcji. Ow wpływ rozwoju historycz nego na strukturę teorii stanowi część jej własnej nauki. Nowe treści nie
łączą się zatem mechanicznie z istniejącymi już częściami. Ponieważ teoria stanowi zwartą całość, która ma swoiste znaczenie tylko w odniesieniu do aktualnej sytuacji, znajduje się ona w toku ewolucji, która, oczywiście,
tak samo nie znosi jej fundamentów, jak istota odzwierciedlanego przez
nią przedmiotu, obecnego społeczeństwa, nie staje się inna na skutek, choćby, najnowszych przemian. Nawet pozornie najbardziej oderwane pojęcia są jednak włączone w ten proces. Prawdopodobnie w tej właściwości mają
swe korzenie trudności logiczne, które rozsądek odkrywa w każdej myśli odzwierciedlającej żywą całość. Sprzeczności powstają, gdy z teorii wy
ciąga się pojedyncze pojęcia i sądy i porównuje się z pojęciami i sądami
wyizolowanymi z wcześniejszego ujęcia. Jest tak zarówno ze wzajemną relacją historycznych szczebli teorii jako całości, jak i z relacją jej wewnętrz nych logicznych szczebli. Pomimo ogólnej identyczności pojęcia przedsię
biorstwa i przedsiębiorcy, zarysowuje się jednak między nimi różnica, w za leżności od tego, czy bierze się je z opisu pierwszej fazy gospodarki bur-
żuazyjnej czy z nauki o rozwiniętym kapitalizmie, jak też w zależności od tego, czy krytyka ekonomii politycznej powstała w wieku XIX i doty
czyła liberalistycznych fabrykantów, czy w wieku XX i odnosiła się do mono polistów. Jak sam przedsiębiorca, tak i jego pojęcie przechodzi rozwój. Sprzeczności między wziętymi z oddzielna częściami teorii nie wynikają
zatem z błędów czy z niedbałych definicji, lecz z tego, że teoria ma zmie
niający się historycznie przedmiot, który przy całym rozdarciu, jest jeden
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
169
i ten sam. Nie gromadzi ona hipotez co do toku poszczególnych wydarzeń spo
łecznych, lecz konstruuje rozwijający się obraz całości: wpleciony w dzieje
sąd egzystencjalny. To, czym stał się przedsiębiorca, a nawet w ogóle czło wiek burżuazyjny, fakt, iż w jego charakterze wraz z czynnikiem racjonalis tycznym obecny jest czynnik irracjonalistyczny, dominujący obecnie w maso
wych ruchach klas średnich, ma swe korzenie w zasadniczej sytuacji ekono micznej burżuazji i zawarte jest w podstawowych pojęciach teorii. Ale sama ta zasada odsłania się w tej zróżnicowanej formie dopiero w aktualnych wal kach, i nie tylko dlatego, że w nich dokonują się przemiany burżuazji, lecz
ponieważ związanie z nimi Interesów i uwagi podmiotu teoretycznego wpływa na inne rozkładanie akcentów. Klasyfikacja i porównanie odmian zależności,
towaru, klasy, przedsiębiorcy itd., tak jak się one pojawiają na logicznych 1 historycznych szczeblach teorii, może być zresztą zgodne z zainteresowa
niami systemowymi, nie będąc też zupełnie bez pożytku. Ponieważ jednak w ostatecznym efekcie sens staje się jasny dopiero w związku z całą konstrukcją
myślową, która musi się dostosowywać do coraz to nowych sytuacji, więc z
reguły takie systemy rodzajów i podrodzajów, definicji i specyfikacji po jęć wydobytych z teorii krytycznej nie mają nawet wartości skorowidzów po jęć w innych fachowych naukach, które to skorowidze znajdują przynajmniej
zastosowanie we względnie tożsamej praktyce życia codziennego. W ogóle problematycznym zabiegiem jest przekształcenie krytycznej teorii społeczeńst
wa w socjologię.
Wspomniana tu kwestia stosunku myślenia do czasu wiąże się niewątplir wie z pewną szczególną trudnością. Nie można mianowicie mówić we właściwym
sensie o zmianach słusznej teorii. Mówienie o takich zmianach zakłada ra czej pewną teorię, na której ciąży ten sam problem. Jest się podmiotem da
nego momentu dziejowego i nie można stać się czymś innym. Wypowiedzi o stałości czy zmienności prawdy, ściśle brane, mają sens tylko w kontekście polemicznym. Zwracają się wówczas przeciw przyjmowaniu absolutnego, ponadhistorycznego podmiotu lub pr2eciw wymienności podmiotów, sugerującej jak
gdyby można było wydobyć się z obecnego momentu historycznego i zupełnie serio umieścić w dowolnym innym. Nie można tu rozważać w jakim stopniu jest to możliwe, a w jakim nie. W każdym razie, z krytyczną teorią nie da-
je się pogodzić idealistyczna wiara, jakoby przedstawiała ona coś górują
cego w swym rozwoju nad ludźmx. Dokumenty mają historię, ale teoria nie ma losów. Wszystkie stwierdzenia, że określone momenty są do niej dołącza
ne, że musi się w przyszłości dostosować do nowej sytuacji nie zmieniając
swej istotnej treści, należą do teorii dziś istniejącej i dziś próbującej określać praktykę. Jest ona w głowach ludzi, którzy mają w głowach jej ca łość 1 wedle tej całości działają. Przyrost niezależnej od podmiotów praw dy, ufność w rozwój nauk można w ograniczonym sensie odnieść tylko do jed
nej funkcji wiedzy, która to funkcja z konieczności zachowa się w przysz
łym społeczeństwie: do opanowywania przyrody. Naturalnie, także ta wiedza należy do istniejącej totalności dziejowej. Jednak to, co jest tu założeniem
stwierdzeń o jej trwałości lub przemianie: tok gospodarczej produkcji i re
170
Max Horkheimer
produkcji, dokonujących się w znanych formach, jest w określonym sensie
równoznaczne wymienności podmiotów. Fakt, że społeczeństwo jest podzielone na klasy nie umożliwia identyfikacji ludzkich podmiotów. Wiedza jest tu sa ma rzeczą, którą jedno pokolenie przekazuje innym; każde potrzebuje włas
nej wiedzy, skoro musi żyć. Także pod tym względem tradycjny naukowiec mo że być spokojny. Natomiast konstruowaniu społeczeństwa wedle wzoru radykalnej przebudo
wy, który nie przeszedł jeszcze próby swych realnych możliwości, brak jest przywilejów bycia wspólnym dla wielu podmiotów. Dążenie do stanu bez wyzys ku i ucisku, w którym istnieje wszechogarniający podmiot, czyli samoświadoma
ludzkość, i w którym można mówić o jednozgodnym budowaniu teorii, o ponadjednostkowym myśleniu, nie jest jeszcze jego urzeczywistnieniem. Możliwie
ścięły przekaz teorii krytycznej jest naturalnie jednym z warunków jej histo
rycznego skutku, wszelako dokonuje się on na gruncie wycyzelowanej praktyki i ustalonych sposobów postępowania, lecz za pośrednictwem interesu zwią
zanego z przebudową, który wprawdzie reprodukuje się nieuchronnie mimo panu jącej niesprwaiedliwości, lecz, powinien być kształtowany i wiedziony właś
nie przez teorię, jednocześnie na nią zwrotnie oddziaływując. To nie prawa organiczne czy socjologiczne zakreślają i odnawiają krąg nośników tej tra
dycji. Ani biologiczne, ani testamentowe dziedziczenie nie spaja tego krę gu, lecz jednoczące poznanie, a ono gwarantuje tylko teraźniejszą, nie zaś przyszłą wspólnotę. Choć opatrzone jest pieczęcią wszelkich kryteriów lo
gicznych aż do końca epoki brak mu przypieczętowania zwycięstwem. Tak dłu go trwa też walka o właściwe ujęcie i zastosowanie teorii. Wersja, którą
posługuje się aparat propagandowy i większość, nie jest jeszcze przez samo
to także i lepsza. Przed ogólnym przewrotem dziejowym prawda może być włas nością niezbyt licznych jednostek. Historia uczy, że takie grupy, ledwie
zauważane nawet przez opozycyjne części społeczeństwa, stawiane pod prę gierzem, lecz nieugięte, w decydującym momencie, dzięki głębi swego pojmo
wania mogą znaleźć się na samym przedzie. Zresztą dziś, gdy cała potęga te
go, co istnieje, prze ku zatracie kultury i mrocznemu barbarzyństwu, krąg prawdziwej solidarności trzeba ocenić jako dość wąski. A pośród przeciw
ników
wodzów tej epoki zmierzchu, nie ma ani zaufania, ani solidarności.
Pojęcia takie stanowią momenty słusznej teorii i praktyki. Oderwane od nich, przemieniają swe znaczenia, jak wszelkie części żywego związku. Prawda, że np. w grupie rozbójników mogą rozwijać się pozytywne cechy ludzkiej wspólno ty, lecz możliwość ta wskazuje na wadliwość szerszego społeczeństwa, w któ
rym istnieje banda. W niesprawiedliwym społeczeństwie nie jest konieczne, by kryminaliści byli też mniej wartościowi jako ludzie. W społeczeństwie spra wiedliwym byliby oni zarazem nieludzcy. Jednostkowe sądy o człowieczeństwie
uzyskują właściwy sens dopiero w powiązaniu. Nie ma ogólnych kryteriów dla krytycznej teorii jako całości, jako że
te zawsze opierają się na powtarzalności zdarzeń, a przez to na samorepro-
dukującej się totalności. Tak samo nie ma też klasy społecznej, na której aprobacie można by się oprzeć. W obecnych warunkach świadomość każdej warst
Teoria tradycyjna a teoria krytyczna
171
wy może się zawężać ideologicznie i korumpować, choćby ta warstwa była, zgodnie ze swym położeniem, predestynowana do prawdy. Przy całym zrozumie
niu poszczególnych kroków i całkowitej zgodności z najbardziej postępowymi teoriami tradycyjnymi, teoria krytyczna nie ma dla siebie żadnej szczegól
nej instancji prócz związanego z nią interesu polegającego na zniesieniu niesprawiedliwości społecznej. To negatywne sformułowanie jest abstrakcyj
nie wyrażoną materialistyczną treścią idealistycznego pojęcia rozumu. W takim okresie dziejowym jak obecny, prawdziwa teoria nie tyle jest, afirma tywna, co krytyczna, tak jak zgodne z nią działanie nie może być "produk
tywne". Przyszłość człowieczeństwa zależy dziś od Istnienia postawy krytycz
nej, która oczywiście chroni w sobie elementy tradycyjnej teorii i w ogóle tej przemijającej kultury. Nauka, w wyimaginowanej samodzielności uważająca,
że kształtowanie praktyki, której służy i do której należy, znajduje się po przeciwnej niż ona stronie, i poprzestająca na oddzieleniu myślenia i działania, wyrzekła się już człowieczeństwa. Znamienną cechą czynności
myśliciela jest samo określenie, czego dokonuje, czemu ma służyć, i to
nie tylko we fragmentach lecz w całej jej totalności. Jej własna istota
skazuje ją w ten sposób na dziejową zmianę, na ustanowienie sprawiedliwego stanu stosunków ’Międzyludzkich. Każdego dnia przy akompaniamencie okrzy
ków o duchu społecznym i ludowej wspólnocie pogłębia się sprzeczność mię dzy jednostką a społeczeństwem. Samookreślenie się nauki staje się coraz bardziej abstrakcyjne. Konformizm myślenia, obstawanie przy tym, że jest
ono solidnym zawodem, zamkniętym w sobie państwem w obrębie całości spo łecznej, jest równoznaczne z wyrzeczeniem się własnej istoty myślenia.
Z niemieckiego przełożył:
JERZY ŁOZIŃSKI
LEO LÖWENTHAL
Knut Hamsun. Przyczynek do prehistorii ideologii autorytarnej
1. W postliberalnej ideologii szerokich warstw mieszczańskich przyroda
odgrywa rolę wyróżnioną. Gdy miasto stanie się już uciążliwym zespołem murów okalających ubogie egzystencje, murów mieszkań, biur, zakładów, a
skrzętna pracowitość wionąca od maszyn i ksiąg buchalteryjnych nie dźwię czy już jak radosna "pieśń życia", lecz jak smutna 1 znużona skarga, gay ludziom zaczyna świtać w głowie, że uległa służba tym panom jest nieunik
nionym losem całego życia, miasto przestaje być wyśnionym obszarem szczęś
cia i potęgi. Skomplikowane aparaty, które znajdują schronienie w budynkach administracyjnych wiodących zakładów wielkokapitalistycznych, wiążą się z innymi instytucjami społecznymi, z państwem, z politycznymi procesami w jeden nieprzenikniony 1 nieobliczalny autorytet, który w niemniejszym
stopniu jest przeszkodą dla wejrzenia w wolność pełnego życia, niż owe mury
miasta. Wraz z odczuwalnym wzrostem lrracjonalności rzeczywistego życia, kres osiągnęła również wiara w racjonalność własnego losu, która charakte
ryzowała ideologię liberalistyczną z jej pryncypialnie optymistyczną posta wą. Coraz węższy jest zakres zaspokajania wszystkich aspiracji materialnych i kulturalnych, a ich pokarm jest coraz bardziej sztampowy i prostacki. Ze względu na mozół, któremu nie można ujść, a który przeciętna egzys
tencja mieszczańska musi dźwigać w swej gonitwie za sukcesem, prestiżem, majątkiem i stabilnością - a monotonii tej gonitwy nie zmniejszą jej nikłe zazwyczaj rezultaty - bezpośredni kontakt z naturą wydaje się wkroczeniem
w sferę ludzkiej wolności. Kontakt ten oddziaływuje jako nieskończenie bo gate źródło radości i pocieszenia z tego choćby względu, że stanowi dokład
ne przeciwieństwo kontaktu z przyrodą, który jest charakterystyczny dla
społecznego z nią rozrachunku. W nim przyroda jest jedynie sferą ciągłego ingerowania, przeistaczania, przekształcania, co jest właściwym tematem
ludzkiej pracy. W rozkoszowaniu się pejzażem sfera ta jest jak gdyby wymaza na za jednym zamachem; nie ma już najlżejszego wspomnienia o zapośredniczo-
nym potraktowaniu przyrody w produkcji, które nierozłącznie związane jest z konkurencją, wrogością, odpowiedzialnością, mozołem. Z bezpośredniego kontaktu z przyrodą wynurza się przeciwieństwo względem antynomicznej syLeo Löwenthal: Knut Hamsun. Zur Vorgeschichte der autoritären Ideolo gie. "Zeitschrift für Sozialforschung" 1937 z. 2, s. 295-343.
174
Leo Löwenthaï
tuacji, w której coraz aktywniejsze opanowywanie przyrody związane jest ze
wzrastającą bezsilnością w zapanowaniu nad własnym losem. W takim zetknię
ciu się z przyrodą ujawnia się spontaniczne oddanie się, nie zaś rezygnacja wymuszona w ramach kultury, których wąskośó narzucana jest przez społeczne siły. Pokój w przyrodzie, pokój ducha, z jakim człowiek się nią rozkoszuje, są wyrazem rzeczywistego odprężenia, nie -zaś agresywności, którą trzeba
trzymać na wodzy ze względu na samozachowanie, a która jest stale reprodu kowana przez gospodarkę konkurencyjną. W społeczeństwie burżuazyjnym, gdzie
wszystkie stosunki międzyludzkie przeniknięte są indywidualistycznymi inte
resami, umiłowanie przyrody - jakkolwiek byłoby nieme - wydaje się prawdzi
wie ludzkim oddaniem się i prawdziwie ludzką bezpośredniością. 0 ile z jednej strony przeżycia takie i fantazja pozwalają jednostce
burżuazyjnej odwrócić się od swej wzrastającej słabości i pasywnej roli w
społeczeństwie, o tyle - z drugiej strony - przyroda daje jej też ulgę w aktywności, którą pod groźbą zagłady musi wykazywać w produkowaniu własne
go życia. Z literatury XIX wieku można się- dowiedzieć, że rozwój indywi dualności ciągle napotyka na ograniczenia moralne i materialne i że kon
flikt przyjemności i odpowiedzialności stale stawia człowieka przed decyzja mi, z których nigdy nie wywikłuje się tak, jak by to odpowiadało jego ide
ałom. Literatura tylko odzwierciedla tragedię dnia powszedniego, w którym
osąd i działanie są wprawdzie zamknięte przed ludźmi, gdy chodzi o kluczo we kwestie funkcjonowania społeczeństwa, są jednak im narzucane w
niezli
czonych sytuacjach osobistych. Fatalny krąg czynu i winy, odpowiedzialności
i usprawiedliwienia znika, gdy w pozornie absolutnym oderwaniu się od swego całościowego usytuowania społecznego jednostka staje naprzeciw przyrody.
Obcość między nimi nie występuje jako opór, który trzeba by znieść w działa niu. Nowy typ mieszczańskiej tęsknoty do natury w jeszcze dokładniejszy
niż poprzednio sposób odmalowuje sprzeczność między grupami kierowniczymi
a bezsilnymi masami, która to sprzeczność staje się coraz bardziej nieprze kraczalna. Robi to zaś w obrazie panowania i zniewolenia. Oddanie się natu
rze w jej historycznym nieskalaniu, pragnienie identyfikacji z nią jest tęsk
notą za sferą, w której społeczne siły wytwórcze są unieruchomione. Tam, gdzie rozwój tych sił przestaje sprzyjać rozwojowi ludzkiemu, gdzie ludzie stają się przedmiotami produkcji bez żadnej nadziei na to, że kiedykolwiek
mogliby odgrywać rolę podmiotu, gdzie wymuszony udział w produkcji nie ozna
cza własnego wyboru co do udziału w konsumpcji, tam popędy ludzkie szukają dziedziny, w której nie są stale wystawione r: rozczarowanie. Podobnie jak
dla większości ludzi ich udział w społecznej produkcji abstrakcyjnie przeciw stawia się ich udziałowi w wychodzącym z niej produkcie, tak w ideologii po jęcie przyrody jako materiału utrzymania 1 rozwijania ludzkiego życia oddzie
la się od pojęcia przyrody jako sfery, w której człowiek nie musi ani żądać, ani wytwarzać. Przyroda ta ukazuje się jako paradygmat tego stanu rzeczy, w którym człowiek nie jest stworzony do wyzysku, do niechcianej ingerencji w
jego plany i pobudki. Tak samo też nie jest do tego stworzona przyroda, w której jednak sta-le dokonują swych ingerencji produkcja, różne formy zasied
lania, aparat transportu itd. W oddaniu się przyrodzie jako sferze na pozór pozahistorycznęj, składa się hołd naturze ludzkiej, historycznie w istocie
Knut Hamsun
175
nienaruszalnej, stale jednak okaleczanej. Obawa ludzi przed całkowitym utra ceniem sfery samodzielności w panowaniu nad swym losem, nieustannie wskazywa na podstawa tych obaw zostaje po części rzutowana na zewnątrz w formie
wzruszenia naturalnością, zwierzyną na wolności, drzewami na wietrze, zachmu
rzonym niebem. Natura ta nie ma już nic wspólnego z koncepcją Rousseau, czy niącą ją miarą stosunków między ludzkich. Nie ma w niej żadnego momentu ra
cjonalnego; jest to samotność, wysławiana jako pociecha we własnej samotnoś
ci. Jako istota zniewolona człowiek przeżywa w przyrodzie nagie "tak to już jest". Tutaj jest się bezsilnym wobec zmiany powodowanej przez przemożne mo
ce. Człowiek przeżywa to, z jednej strony, jako reprodukcję jego losu - i stąd sentymentalizm uczuć - z drugiej, jako wyższe dostojeństwo takiego losu:
przyroda jest piękna. Piękna przyroda nie została z pewnością odkryta przez resentyment drobnomieszczanina. Od Petrarki po Hfilderlina w spotkaniu z nią rozpala się
najwyższa ludzka radość. Ale w tym okresie drogę w region przyrody przemie rzało się nie w ucieczce, lecz podczas spaceru, ten zaś niósł wytchnienie 1 uskrzydlenie sił, które wspomagały pozytywną aktywność uspołecznionego
człowieka. Jeśli i w nim rozbłyskuje cierpienie, którego w dziejowej egzys
tencji nie można zdławić - "świat jest wszędzie tam doskonały, gdzie się nie zjawia człowiek zbolały"1 - to jednak zawsze wydaje się ono możliwe do uśmierzenia. W okresach wzlotu mieszczański Anteusz r.ie zatraca się w bez pośredniości dotykanej ziemi-natury, lecz czerpie z niej siłę, która ma mu
pomóc w wykorzystaniu natury do jego celów. Krąg natury i miasta, zakreślony
w "Spaziergang" Schillera, nie zamyka w sobie żadnego nieszczęsnego przez naczenia, lecz - uformowany przez ideał - wyznacza ludzką radość życia. Tam, g4zle w tym okresie żywe są elementy utopijne, gdzie panujący porządek okreś lają one jako nienaturalny, zaś porządek dopiero do stworzenia - jako natu
ralny, tym, co mają one na myśli jest przecież nie pozorna bazczasowość, w
której nieprzetworzona natura odbiera człowieka dziejom i odrywa go od nich, lecz właśnie wyższy porządek społeczny. 0 ile w tej formie natura wzmaga jeszcze optymizm, który odnosi się do
historii, o tyle w czasach najnowszych nie ma już o tym mowy. Ale w nich
natura wyłania się nie tylko jako odbicie bezsiły. Stosunek warstw mieszczańs kich do władzy jest ze względu na ich sytuację dwojaki - z buntem przeciw niej łączą zarazem jej gloryfikację. Podziw dla aparatu władzy oznacza ak
ceptację systemu narzucającego autorytet, którego
nie można podważyć choć
by dlatego, że w ogóle nie można go przeniknąć. We współczesnej tęsknocie do natury gloryfikacja własnej bezsiły związana jest zarazem z gloryfikacją potężnej wszechwładzy. Stosunek do przyrody zawiera także odwzorowanie sto
sunku do potęg, które działają w sferze społecznej: podziwiając je, człowiek identyfikuje się z nimi. Potęgą jest także nieprzetworzona przyroda, zaś bezczasowość, w której ukazuje się człowiekowi jako niedostępna i ogromna, re
produkuje poczucie niezmienności i wieczności władzy decydującej o społe1 F. Schiller: Oblubienica z Messyny. Akt 4, scena 7. /Istnieje nieco archa iczne polskie tłumaczenie Michała Budzyńskiego. Lwów-Złotów, trw., s. 108 - uwaga tłum./.
176
Leo Löwenthal
czeństwie. Kiedy warstwy zniewolone przeżywają przyrodę jako nieprzetworzo
ną, uzyskują dokładnie to samo, co w stosunku do przyrody stanowiącej obiekt przetworzenia: w obydwu sytuacjach wspomagają swe życie lub utrwalają je,
a zarazem pomagają wzmacniać i potęgują formy życia, których same nie tworzą
ani nie kontrolują. Jeśli w sentymentalnych składowych przeżywania przyrody ma być zanegowana brutalność rzeczywistości, to w podziwie dla przyrody od
zwierciedla się brutalność społeczna*. Podobnie jak w powszedniej egzystencji
mas mieszczańskich idylla domu sąsiaduje z surowością miejsca pracy - a na wet do tej pierwszej wiele też zostanie przeniesione z drugiej - tak 1 w stosunku do przyrody, to, co sentymentalne, stale przekształca się w bru talność. Od ucieczki do natury pełniącej funkcję krytyczną następuje szybkie
przejście do ucieczki do natury jako adoracji. Natura nie tylko jest paradyg
matem cierpienia, ale także ogromu i heroiczności.
Rzuca to światło na gloryfikację chłopa, która jest obecnie charakte rystyczna dla mieszczańskiego odczuwania przyrody. W przypadku chłopa wyda-
je się, że w dużej mierze zniesiona jest dysproporcja między udziałem w pro
dukcji a udziałem w konsumpcji,.która to dysproporcja istnieje przy przemysło wym przetwarzaniu przyrody w ramach obecnych form społecznych. To, co robi
chłop, pozostaje w widocznej relacji do tego, co spożywa. Nie narusza przyro dy tak, jak dzieje się to w ramach miejskiej organizacji życia, lecz ponie
kąd tylko podporządkowuje się właściwemu jej rytmowi. Ponieważ praca tego typu stoi na pozór w planowym i przejrzystym stosunku do swych rezultatów,
w fantazji staje się ona wzorcem prawdziwej mężności, która choć zgodna z pewnym wyższym porządkiem - kroczy wolna. Chłop jest jednocześnie reprezen
tantem możliwego do akceptacji porządku własności. Sentymentalno-brutalne pojęcia natury i jego pokrewieństwo z działalnością chłopa przygotowują już
grunt dla najnowszych ideologii politycznych, w których łączą się ze sobą pojęcia wodza, własności i ludu wiernego ziemi.
Ufność, z jaką w niemal identyczny sposób wszystkie warstwy mieszczańs
kie oczekiwały w XIX wieku na owoce przemysłowej konfrontacji z przyrodą, miała swe podstawy w wierze w siłę intelektu i w to, że dzięki rozwojowi
ludzkiego ducha nauka pokona wszystkie problemy życiowe. Wraz z rozczarowa niem co do tego, czego można oczekiwać od podboju przyrody, burżuazyjny defetyzm występuje przeciw potędze intelektu. Cóż w ostatecznym rozrachunku
dawała praca myślowa mieszczańskich materialistów 1 pozytywistów, co - wszyst kie badania przyrodnicze,^co - krytyczny program naturalizmu, co - tak
wspaniała instytucja szkoły i jej podobnych instancji dydaktycznych? W tej mierze w jakiej usiłowań tych nie można było wykorzystać do bezpośrednich celów utrzymania egzystencji, musiało się wydawać, że w sposób czczy i niez
nośny przypominają one i proklamują typy postaw oraz możliwości sytości i szczęścia; to czego w żaden sposób nie da się zrealizować. Antyintelektualizm,
mający za ostateczne konsekwencje współczesne faszystowskie ruchy masowe,
jest w sposób konieczny związany ze społecznym losem tych grup, które ducha przeżywają w istocie tylko jako ducha konkurencji, jako nadzwyczaj sprytnie obmyśloną maszynerię wyzysku i które na skutek swej całościowej sytuacji w
ogóle nie mogą osiągnąć tego, by ze swej strony stawiać energie duchowe w służbie rzeczywistej przemianie. Intelektualista staje im przed oczyma jako
Knut Hamsun
177
narzędzie panowania lub jako abstrakcyjny konglomerat tez i haseł, które nie
mają już żadnego związku z ich rzeczywistą praktyką życiową. W tęsknocie za naturą zawiera się walka przeciw duchowi. Prądy antyintelektualistyczne występują z pewnością już we wcześniejszych
fazach społeczeństwa burżuazyjnego, ale zapewne można odróżnić konstelacje
historyczne, do których one za każdym razem należą. Filozoficzny i literacki romantyzm przeciwstawia uczucie konstrukcji czysto racjonalnej; to, co orga
niczne - temu, co stworzone; dorastającą w dziejach "organiczną" duszę na rodu i jednostki - instytucjom racjonalistycznych Instytucji państwowych,
które na pozór są wprowadzane w życie arbitralnie, tylko na mocy mędrkowa nia i które są jak gdyby mechaniczne. Jednak jego społeczne funkcjonowanie
w żadnej mierze nie dotyczy rzeczywistej materialnej beznadziejności losu
mieszczaństwa, lecz hamulców kapitalizmu prącego do rozwinięcia swych sił
wytwórczych, które to hamulce, pochodzące z dawnych epok, sztucznie są utrzymywane przy pomocy narzędzi władzy•politycznej. W tym romantycznym anty-
intelektualizmie tkwi jeszcze twórczy protest, który wraz ze zniknięciem pozostałości feudalnych i absolutystycznych będzie się chylił ku upadkowi, aż zniknie. Gdy motywy antyracjonalne powracają później u filozofów życia,
takich jak Bergson i Dilthey, mają zupełnie zmieniony sens. Strumień życia, który nie daje się ująć w żadnych racjonalistycznych kategoriach, a który przenika każdą jednostkę, porywając ją za sobą i popychając ku coraz to no wym ukształtowaniom egzystencji, ta dynamika powstająca z mroków, ale prąca ku coraz bogatszej pełni świata gloryfikuje zasadę nieograniczonej wytwór
czości charakteryzującą współczesne społeczeństwo, ale czyni to nie pytając o negatywne koszty tej wytwórczości. Jakkolwiek silny akcent negatywny pa-
dąłby w tej filozofii na to, co racjonalne, ciągle jeszcze znamionuje ją optymizm: aktywlzm właściwy człowiekowi jako podmiotowi gospodarowania powi
nien przeszkodzić kostnieniu także i wszystkich innych sfer życia. Czy ujmu
jąc to ściślej: filozofia życia zapewnia, że sama egzystencja gwarantuje przezwyciężenie we wszystkich’ ludzkich sprawach martwoty i skrzepów, znu
żenia i zacofania. Głębię pokrewieństwa starego romantyzmu i liberalnego
kierunku w filozofii życia jasno pokazuje kilka zdań Diltheya, który w swej interpretacji Novallsa oświadcza: "Na arenie obejmującej całą Europę, w bezprzykładnej sukcesji najgenialniejszych sił naukowych - a one jedynie
stwarzają możliwość tego rodzaju bazy - rozpoczął swój zwycięski bieg duch
nowoczesnej nauki poczynając od odkrycia mechaniki nieba aż po dzień, w którym siły społeczeństwa i historii stają się przedmiotem naszych z entu
zjazmem prowadzonych studiów. My wiemy, że przyszłość należy do niego. My
wiemy, że jego powołaniem jest przekształcenie świata. Począwszy od tego momentu, samotną duszę badacza wypełnia najszlachetniejsze poczucie potęgi
człowieka. Podporządkować zjawiska prawom, dzięki tym prawom kierować bie
giem zjawisk, do takich środków dodać człowiekowi, także temu ostatniemu
z ostatnich, pełne, pozbawione uprzedzeń poczucie swego samookreślenia - oto czego pragnie ten zwycięski duch, który stworzył sobie fundament w dziełach Keplera 1 Galileusza. Być nim napełnionym, to znaczy: żyć" . 2 W. Dilthey: Novalis. Pisma estetyczne. Warszawa 1982, s. 372.
178
Leo Lówenthal
Dobitną formułą liberalistycznej świadomości jest optymizm, o którym świad
czą te słowa: bezpośrednie odniesienie kwestii duchowych do społecznej prak tyki życiowej; z ufnością
w opanowanie przyrody połączona ufność w dokonują
cy się w czasie postęp; oczekiwania, z zasady założone jako identyczne dla wszystkich indywiduów, a dotyczące tego, czego można się spodziewać po pło
dach technologii. 0 ile początkowo filozofia życia, wraz z ideologią racjonalistyczną,
związana jest z żywymi w najszerszych warstwach mieszczańskich oczekiwania mi na wzlot materialny, o tyle w najnowszych stadiach, gdy nikną te oczekiwa nia, zmienia się jej znaczenie. Jeśli pierwotnie potrafi zapewniać jednostkę
o jej ważności, gdyż jako istota dziejowa przyczynia się w sposób twórczy i niezbywalny do samorozwoju życia, jeśli zatem ukrytą przesłanką tej fi
lozofii jest - choćby ją nawet w swym obrębie często zwalczała - przeświad
czenie o racjonalnym owładnięciu społecznymi zadaniami, które pojawiają się
w konfrontacji z naturą, to tera^ ogarnięta jest przez świadomość, która musi się uporać z nicością jednostki w obliczu władzy. Ta zaś jest nie
dostępna, ale nie ma przed nią .ucieczki. Filozofia życia z aktywistycznej
staje się filozofią rezygnacji, gdzie jednostka nie jest żywotnym nośnikiem potęgi życia, który nie tylko ją wyraża, ale w części jest nią samą. Jed
nostka znajduje teraz pocieszenie w ogólnym wyobrażeniu, że dokładnie tak jak wszystko, co istnieje w dziejach i w przyrodzie, stanowi ona człon ja kiejś tam całości. Także kategorię życia znamionuje teraz pasywny rys, któ ry określa pozytywny stosunek do przyrody i negatywny stosunek do ducha.
Właśnie bezsilność czy wręcz nędza przeciętnej egzystencji przekształca się
teraz w pocieszenie, że doświadczając własnej znikomości zarazem doświadcza się tego, co naprawdę istotne: sensu wydarzania się. 2.
W tej mierze, w jakiej ideologia postliberalistyczna uobecnia się w literaturze, można dokładnie datować jej początek: przypada on na rok 1890,
gdy ukazuje się powieść Knuta Hamsuna "Głód". Na pierwszy rzut oka może się jednak wydawać, że pisarz ten mało nadaje się na reprezentanta ważnych spo
łecznie nastrojów 1 tęsknot. Pochodzenie z małego kraju, o ludności, która
w niezwykłej w porównaniu z wielkimi narodami europejskimi mierze związana jest z rolnictwem i rybołówstwem, kraju o relatywnie nieistotnym przemyśle,
na dodatek produkującym zasadniczo środki konsumpcji, pozwala spodziewać się raczej struktury świadomości, która przeciwstawna jest świadomości w
krajach bardziej rozwiniętych. I faktycznie, kreślone przez Hamsuna sytuacje ekonomiczne i społeczne mają tylko niewiele wspólnego z sytuacjami, które
trzeba by określić jako typowe dla Niemiec - gdzie znalazł on najsilniejszy oddźwięk -i dla innych wysoko uprzemysłowionych krajów. Ale społecznego funkcjonowania tego pisarza nie określa przedstawienie tych rzeczowych ele mentów ani kwestia, jak wiernie odzwierciedlają one rzeczywistość. Kluczowe
znaczenie ma właśnie dysproporcja między odmalowywanymi przez Hamsuna sy
tuacjami norweskimi a stosunkami charakterystycznymi dla wielkich państw.
Knut Hamsun
179
Relatywna prostota i przejrzystość sytuacji w tym kraju s tak przynajmniej przedstawia ją Hamsun - nęci wprost do tego, by na ślepo pójść za pisarzem
w tym, czemu przytakuje, i w tym, co neguje. Okazuje się, że warstwy, które
pobiegły za nim, podążają za rzeczywistą potrzebą społeczną: dzieło Hamsuna zawiera ich ideologię.
Już droga, którą od początku do końca podąża bohater młodzieńczej po wieści "Głód" - wprowadzany jako narrator * zawiera Wszystkie - choć częś
ciowo występujące jeszcze w postaci rudymentarnej - momenty, które współcześ
nie charakteryzują społeczną świadomość tych warstw: rezygnacja z aktywnego zapanowania nad walką o życie, niechęć do intelektu, pogarda dla ideałów,
pasywne przystanie na to, by dać się nieść w strumieniu tego, co niepojęte i nieprzewidywalne, ucieczka z miasta, przyroda jako schronienie. Już pierw
sze zdanie dokonuje osądu typowej miejskiej egzystencji burżuazyjnej: "Było to w czasach mego głodowania i włóczęgi po Chrystianii, owym mieście, które każdego musi naznaczyć swym piętnem"^, zdanie to od razu podnosi kwestię społecznej irracjonalności, kwestię zatajenia społecznej rzeczywistości. Losy bohatera powieści trzeba rozumieć nie ze względu na szczególną sytuację:
jest ubogim nicponiem, który głoduje, lecz ze względu na najpowszechniejszą
faktyczność miasta. Gdy ma go już dość i opuszcza je jako świeżo zwerbowany
marynarz, w ostatnim zdaniu powieści czytamy:
"Gdyśmy wypłynęli na fiord,
wyprostowałem się mimo gorączki i znużenia, spojrzałem ku miastu i pożegna4 łem Christianię, połyskującą światłem niezliczonych okien" . W ten to sposób z miasta spieszy w przyrodę.
Czy rzeczywiście wkracza dzięki temu w krainę wolności? Jednemu z fik cyjnych apologetów miasta Hamsun odpowiada pewnego razu: "Jest to życie, o którym nie masz pojęcia. Masz swój dom w mieście, tak jest, umeblowany obra
zami i rupieciami, i książkami, lecz masz żonę i służącą, i sto różnych wydat ków. I śpiąc,iczuwając musisz uganiać się za rzeczami i nie masz nigdy spoko ju. Ja mam spokój. Zachowaj sobie swe duchowości, swe książki, 1 swą sztukę, 1 swoje dzienniki. Zachowaj też swoje kawiarnie i swoje whisky, które mnie
każdym razem czyni tylko chorym. Ja tu wędruję po lasach i dobrze mi się
dzieje. Jeśli mi stawiasz duchowe kwestie i chcesz mnie w kąt zapędzić, to odpowiem ci, na przykład, tak tylko: Bóg, oto źródło, - a ludzie, zaiste, to jeno punkty i płatki we wszechświecie. Dalej też nie doszedłeś"3 6. 5 4 Fragment ten wiele zdradza. Poza nim motyw spokoju6 niemal nie rozbrzmie wa u Hamsuna7. Jeśli jest on tu kluczem do wysławiania życia związanego z
przyrodą, to nie jest bynajmniej składnikiem obrazu pozytywnie przeciwsta wiającego się istniejącemu porządkowi. W mieście są co prawda grupy i jedK. Hamsun: Głód. Warszawa 1966, s. 5. Ibidem, s. 177. Idem: Radość ostatnia. Warszawa 1920, s. 3. "Das Frieden" znaczy po niemiecku zarówno "pokój", jak i "spokój". -Löwenthal świadomie wykorzystuje tę dwuznaczność, "spokój" z niemieckiego przekładu Hamsuna ujmując jako "pokój". W jednym z końcowych zdań tego akapitu - opatrzonym odsyłaczem - zestawia ze sobą "Frieden" i "Ruhe" /spokój, cisza/. /Przyp. tłum./ 7 W kontekście mowy pochwalnej na cześć naturalnej siły młodości, gani on starszych, którzy młodzież nakarmili hymnami i kwakierskimi kazaniami o wiecznym pokoju: "Niech jej /młodzieży - przyp. tłum./ kto wymierzy jeden policzek, wybaczając, nadstawi mu drugi, z pięściami w kieszeni, boć pokój przede wszystkim". /Idem: Nowlzna. Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego. Warszawa 1896, s. 138/. Tutaj brutalny resentyment jest co prawda bardziej widoczny niż wtedy, gdy występuje w analizowanym powyżej sentymentalnym przebraniu.
3 4 5 6
180
Leo Ldwenthal
nostki, którym zależy na pokoju. Wiedzą o tym, że cena takiego pokoju ozna
cza nieskończony ciąg walk materialnych i duchowych. Tam jednak, gdzie ideał wyższego na pozór życia rozwijany jest za cenę potępienia wszystkiego, co
ludzie stworzyli mocą swych dziejowych wysiłków, gdzie urągliwej cenzurze poddane są bez różnicy konkurencja i prywatna sfera życia rodzinnego, gazeta i najwyższe dokonania twórczości artystycznej, zmysłowa przyjemność i gonit
wa mieszczańskiej codzienności, troska filozofa i głupawa uciecha z pośled niego rękodzieła, tam nie myśli się naprawdę o rzeczywistej przemianie. Jeśli ktoś pod tym samym hasłem natrząsa się z tanich i pstrych pism, a zarazem wyszydza ducha, to zawarł już pokój z istniejącym światem, choć
może stroić nie wiedzieć jak agresywne miny. Wyraża się w tym resentyment, który poniżając dobra teraźniejszości - zezuje na nie. Gdy wielka liryka poz woliła w naturze rozbłysnąć ludzkiej tęsknocie za pokojem, to zawsze miała
tu na myśli potrzebę całkowitego spokoju. Jest jedna z zasady droga od Hól-
derlina do teorii i praktyki przemiany społecznej, gdyż tu 1 tam naprawdę
chodzi o ludzkie szczęście. U Hamsuna tymczasem już w samej strukturze fik cyjnego dialogu, tego abstrakcyjnego przeciwstawienia miłośnika przyrody i
człowieka z wielkiego miasta, zawarty jest motyw pogardy dla ludzi, motyw niedobrego egoizmu. "Ja mam spokój". Zdanie to, w którym chce się sformrłować pewien aspekt przeciwstawny życiu mieszczańskiemu, jest w rzeczywistości • jego najdokładniejszym wyrazem: pojedyncze, wyizolowane Ja "ma", posiada -
- jak własność prywatną - pewne dobro, tu: spokój. Już sam ten fakt, że przy dokonywanej w ten sposób ucieczce do natury wcale nie można odwoływać się do kategorii, które wszak kontynuują ów świat, stanowiący rzekomo to, co człowiekowi obce, decyduje o tym, że zarówno w
postępowaniu pisarza, jak i w jego społecznym oddziaływaniu teraźniejszość
może być poddawana gloryfikacji: proklamuje się wprawdzie nastawienie opo zycyjne, ale zdrady dokonuje forma proklamacji. To samo dotyczy też każdego z najważniejszych czynników, które składają się u Hamsuna na doświadczenie
natury: samotności, przeżycia identyczności, wibrowania przyrody, rytmu jako właściwego jej prawa życia.
Związek przyrody z samotnością pełni u Hamsuna dwojaką funkcję. Zrazu
stosunek do przyrody ukazuje się jako przełamanie odosobnienia wymuszanego w społecznej egzystencji. Co prawda, mieszczańskie przeżywanie przyrody
zawsze jest bolesne, gdyż pełna samotność, której jednostka doznaje w przy rodzie, i monadyczność współczesnego człowieka w jego społecznej egzystencji,
w ramach Istniejących warunków życia nieubłaganie przeciwstawiają się sobie. Niemniej, w samotności doświadczanej w przyrodzie zawiera się przezwycięże nie urzeczowionych stosunków. Nie musi ono mieć charakteru ideologicznego i może oznaczać, że jednostka uwalnia się od antagonistycznego stosunku do
ludzi i rzeczy, który powstaje w warunkach społeczeństwa konkurencyjnego. W tym sensie w fenomenie samotności, którą człowiek realizuje w przyrodzie,
przebłyskuje sfera wolności. Hamsun docenia ten progresywny moty*: "Iz czymś innym nie skończę
nigdy: żyję w odosobnieniu, siedzę samotnie w swych lasach, gdzie jest dobrze i mroczno wkoło mnie. Jest to radość ostatnia. Wzniosłość, religijność sa
motności i mroku, one sprawiają, że wszystko to jest nam niezbędne. I nie
Knut Hamsun
181
tylko dlatego, że jeno samego siebie znieść można, usuwa się człowiek od
Innych. To mistyczność nas wabi, wszystko szumi ku nam z tak daleka, chociaż o
jest blisko" . Co prawda, sam język, w którym wypowiadane jest to przeżycie,
pokazuje jak pozorne jest potępienie przez Hamsuna tego, co "nienaturalne". Jeśli nawet wspomina się o ciężarze egzystencji w codziennym życiu, to jednak dokonywane jest to w słowach, które właściwe są pojednawczej podniosłości
ideologii niedzieli. Z pewnością oznacza to krytyczny osąd społeczeństwa
burżuazyjnego, gdy troską o rozwój indywidualności obarcza się przyrodę, skoro odmawia tego historia. Z pewnością Hamsun bliski jest sformułowania niezaspokojonych tęsknot ludzkości do nieurzeczowionych stosunków, w których wdzięczność czy miłość, czy spokój nie są już przeżyciami tylko chwilowymi
1 w ostatecznym efekcie nieczystymi, lecz powinny prawdziwie określać eg
zystencję. Z pewnością daje on pewną pociechę, gdy łagodzi cierpienie spowo dowane tym brakiem tłumacząc, że zawsze pojawia się ono - tak jak w przy rodzie - jako niemożliwe do usunięcia: "Dzięki za tę noc samotną, za te góry,
za ten poszum ciemności i morza, który idzie mi przez serce! Dzięki za życie moje, za mój oddech, za tę łaskę życia w dzisiejszej nocy, dzięki za to ser
deczne. /.../ Lśniącą pajęczynę widzę w blasku mego ogniska, od morza sły szę uderzenia wioseł, zorza polarna przesuwa się na horyzoncie północnym.
0, na duszę moją nieśmiertelną, dzięki i za to najgłębsze, że ja właśnie 9 jestem tym, który tu siedzi" . A pomimo to, także tutaj - podobnie do najwyższej kategorii pokoju -
- przeżycie, które na pozór stawia czoła teraźniejszości, znowu w nią opa
da. Hamsunowska samotność w przyrodzie nie ma przecież nic z prawdziwego transcendowanla. Także ona zawiera resentyment i to dokładnie w tym sen sie, który właściwy jest ideologicznym interesom drobnomieszczaństwa pod
koniec epoki liberalistycznej. Wszak nieprzejrzystość puocesu społecznego i brak nad nim kontroli wytworzyły w tych warstwach niezmierną obfitość
pozornych filozofii i pozornych socjologii oraz dziwacznych doktryn, które wszystko wiedzą lepiej i mają-pod ręką nie tylko formułę tajemnicy wszyst kich związków międzyludzkich, ale i receptę na najlepsze rozwiązanie i na
najpiękniejszy rozwój. W czasach, gdy kwitły racjonalny optymizm i wiara we wszechmoc nauki, owo powszechnie występujące zdziwaczałe wymądrzanie się
drobnomieszczanina zwykło ubierać się w pseudo-scjentystyczną szatę. W li
beralizmie stół w piwiarni jest drobnomieszczańską katedrą, z której jako
ulubione przedmioty z namaszczeniem wykłada się‘politykę, medycynę i przy rodoznawstwo. A chociaż rozwijane w ten sposób idee są zupełnie bezsilne wobec zorganizowanych instytucji myślenia i - co jeszcze ważniejsze - wobec
potęg panujących w społeczeństwie, to jednak w tym pseudoracjonalizmie, w
tym niepokoju, który w obliczu choćby nader mrocznego poczucia niezadowo
lenia popycha ludzi do zastanowienia się nad układami życia publicznego,
zawsze jeszcze zawarte jest zaufanie do wytwórczości. To zaś skłania miesz czanina do przekonania, że świat, w którym żyje, jest naprawdę jego światem.
8 Idem: Radość ostatnia, s. 97. 9 Idem: Pan. /w:/ Idem: Pan; Wiktoria. Poznań 1959, s. 97.
182
Leo Löwenthaï
Dokonuje się to w sposób iluzoryczny, a zarazem ideologiczny: oto pozornie
czysto duchowa pracowitość, która wyznaje się w świecie, zadowala się samą
sobą i dlatego jest pogodzona. Skoro jednak w warunkach nowego ukształtowa
nia się ekonomicznych grup władzy, wiara w nieograniczone możliwości wzlotu, która była związana z zyskownym dla wszystkich triumfalnym pochodem nauki 1
technologii, sterowała coraz mizerniejszym bytem mas mieszczańskich, nie mo
gły już one czerpać pocieszenia z racjonalistycznych snów na jawie, gdzie wy dawało się, że nieograniczenie wzrasta ich potęga jako podmiotów wiedzy.
Idea zacisznego królestwa, której jednostka uparcie nie wyrzeka się w indywidualistycznym społeczeństwie, jest teraz transponowana na inny poziom,
na poziom natury. Prawdopodobnie to tuaj trzeba szukać społecznego umiejsco wienia coraz większej popularności, jaką 'cieszą się w ostatnich dziesięcio
leciach najróżniejsze koncepcje i techniki, które przyrzekają odczytanie ta
jemnego sensu życia natury; od antropozofli po astrologię, poprzez wegetaria
nizm i systemy naturalnej diety w jedzeniu, ubiorze, oddychaniu. Także i tu
taj człowiek staje naprzeciw przyrody samotny, ale w całkiem innym znacze niu. Nie potrafiąc w racjonalistyczny sposób wydobyć sensu z dziejów, próbu je on teraz irracjonalistycznie wyłudzić go od przyrody. Przyroda ta jest za
czarowaną historią ludzką; w niej - jak się wydaje - istnieją jeszcze szanse dla mędrkowania i niesionego przez nie pocieszenia. Jeśli w bajkach ludzie
starają się nauczyć mowy zwierząt, jeśli w swej stanowczości starają stać się
panem świata, usunąć naturalne granice to w ten sposób przypisują zwierzętom te same kluczowe kategorie historyczne, które przysługują im samym, pośród
zaś których zasadniczą jest mowa. Teraz przeciwnie: w pasywnym oniemieniu, w którym grupy drobnomieszczańskle starają się znowu rozpoznać siebie w ka tegoriach, które jako istotne przypisują pozaludzkiej przyrodzie, kryje się
całkowita rezygnacja z historycznych nadziei. To, co Hamsun "podsłuchał" w
przyrodzie, nie jest częścią tych ludzkich przeżyć, co do których można wy kazać, że z zasady nie mogą być doznane w stosunkach międzyludzkich, lecz
jest tylko upoetyzowanym wyrazem owych naturalistycznych praktyk. 0 ile jego wezwanie do samotności wydaje się na początku rzeczywistym "nie" wobec te raźniejszości, o tyle później okazuje się, w jak wielkim stopniu Hamsun tyl
ko zwodzi samego siebie i czytelnika. "Tylko nie myśl, że się tu nic nie
dzieje. Płaty śniegu wirują tu, jak w mieście, a ptaki i zwierzęta zabiegają około spraw swoich od rana do wieczora i od wieczora do rana. Mógłbym ważne stąd słać opowieści, lecz nie czynię tego. Szukałem lasów gwoli samotności i gwoli wielkim żelazom, które leżą we mnie i stają się czerwone"10. Wiąże
się to z pewnością ze zdarzeniami w przyrodzie, które - jak się wydaje - są w sposób idealistyczny przeciwstawiane srogości, bezapelacyjności i zagadkowości społeczeństwa. A jednak słowa te znowu zdradzają indywidualistyczne ry
sy chełpliwego resentymentu, który w tejże powieści, tylko kilka stron dalej,
nie narzuca już sobie żadnych ograniczeń. Oto bohater myśli o reniferze, wni10 Idem: Radość ostatnia, s. 1.
Knut Hamsun
183
ka w zagadki jego życia, wydaje się, że całkowicie pogrąża się w jego egzys tencji i dzięki temu badaniu dostrzega coś, co dotychczas było zakryte. Ale
nagle staje się złośliwy. "0 wszystkim tym myślę. A ty? Czytałeś w jednym piś mie dla różnicy z drugim, jaka jest teraz w Norwegii opinia publiczna o za bezpieczeniu na starość?"11. Także tutaj pojawia się abstrakcyjny dialog,
którego drugi uczestnik przypomina nie tyle drobnomieszczanina zatopionego
w liberalistycznych rojeniach, ile członka grup panujących, któremu złorze
czy się, lżąc go 1 plwając na niego nie w rzeczywistości, lecz w fantazjach śnionych na jawie. "Tu staniesz się już bacznym i zaczniesz mnie parodiować:
o tym pniu sosnowym i o mnie mógłbyś powiedzieć wiele wesołego. A głęboko we wnętrzu wiesz przecie, że w tym, jak we wszystkim, przewyższam ciebie, po
mijając to, że nie posiadam tylu mieszczańskich wiadomości i nie byłem stu
dentem, he-ha. - O lesie i polu nie możesz mnie niczego nauczyć, tam czuję, czego żaden nie czuł człowiek" 12 Racjonalistyczny optymizm ery liberalistycznej nie dowierza jeszcze, że cały świat rozpłynął się w jego wiedzy. Trzeba dopiero ustanowić iluzoryczną
identyczność - co zaczyna się w systemach filozofii neokantowskiej, a kończy
przy stoliku kawiarnianym - w ten mianowicie sposób, iż cały materialny i duchowy świat obiektywny, przeciwstawiony funkcjom poznawczym, jest przez same
te funkcje fundowany, konstytuowany i wytwarzany. Podmiot i przedmiot stają naprzeciw siebie jak aktywny człowiek naprzeciw przyrody stanowiącej obiekt zawładnięcia. Stosunek ten jest zarazem zniekształconym odwzorowaniem spraw cy wyzysku i jego ofiary, którzy w ideologicznej formie podmiotu poznania i przedmiotu poznania skrycie wskazują na rzeczywiste stosunki klasowe. Co
prawda inny jest rodzaj identyczności, którą ma na oku późnoburżuazyjna ide ologia naturalności. Natura nie jest już obiektem scjentystycznego i prak
tycznego aparatu władzy, jak w okresach wzlotu i w łączących się z nimi na dziejach; człowiek zaś znajduje wzniosłość życia w ślepym oddaniu się natu
rze i w rozpłynięciu się w niej. Panuje tu duszny spokój identyczności, która bratając się z naturą wyzwala się od wszelkiej spontaniczności. To dlatego właśnie jest ona w rzeczywistości bezbronna wobec wszelkiej samowo
li. Chodzi przy tym jedynie o bezsiłę warstw burżuazyjnych, które w owej panteistycznej. jedności z przyrodą mogą stanąć obok teraźniejszości. Przeży
cie takie jest w istocie pocieszeniem, gdyż w przestrzeni dziejowej przysz łość codziennie ukazuje się jako mroczna: "jest się w łonie wszechobecności. Jest to snadź Bóg, - jest się samemu ogniwem wszystkiego"1^. Gdy powszednia egzystencja jest coraz bardziej obdzierana ze wszelkiego połysku, gdy wyda-
je się, że potrzeby duchowe powodują tylko zakłócenia w produkcyjności pra cy, wtedy człowieka w opisany sposób napełnia "duchowa błogość": "Każdy
nerw czuwał, muzyką płynęła mu krew, czuł się pokrewnym całej naturze, słoń cu, górom; drzewa, kopce ziemi, źdźbła traw było to wszystko włączone w je go osobowość. Duszę miał wielką, brzmiącą, niby organy, a już chyba'nie mógł 14 zapomnieć nigdy owego falowania muzyki we krwi własnej" 11 12 13 14
Ibidem, s. 5. Ibidem, s. 15. Ibidem, s. 97. Idem: Misterja. Wydawnictwo Polskie. Poznań 1928, s. 58-59.
184
Leo Löwenthaï A choć pasywne przeżywanie identyczności jest różne od przeżywania ak
tywnego, właściwego liberalizmowi, a stale ukierunkowanego na historię, to
jednak w każdym z nich zawsze można wyśledzić kluczowy i zasadniczy stosunek społeczny: stosunek własności prywatnej. Zawsze chodzi o posiadanie uprzed
miotowionej przyrody i o pragnienie, by posiadać więcej. Panteistyczne obję
cia świata w posiadanie w uczuciu identyczności jest ideologicznym trickiem, przy pomocy którego w późniejszych fazach pragnienie osobistej wszechwładzy
realizuje się w bezsile drębnomieszczańskiej świadomości. "Niebo było wszę
dzie przejrzyste. Wpatrzywszy się w ową jasność, miałem uczucie, że leżę
twarzą w twarz z dnem świata i że serce me uderza dla niego tak żywo, jak gdyby tam było u siebie"15. Cechą swoistą tego zanurzonego w przyrodzie po czucia posiadania świata jest to, że jest ono nieskończenie bardziej wyrazis te niż najśmielsze nawet marzenia racjonalistycznej fantazji. Bezczasowość tego naturalnego panteizmu odzwierciedla bezpośrednie i pełne posiadanie ca łego świata, a jego zdobycie nie jest związane z żadnym postępem w czasie.
0 ile ów optymistyczny dualizm, który wiązał się z dziejami, zawsze jeszcze musiał się uporać z przemijalnością jednostki i to przeżycie dziejowej prze-
mijalności potrzebowało choćby nader utopijnego wyobrażenia przyszłej ludz
kości, w której proces ten zostaje spłacony, o tyle dokonywana w wyobraźni identyfikacja z całą przyrodą może być spełniona bez żadnych wysiłków i bez
żadnych rozczarować. Powstaje paradoksalna sytuacja polegająca na tym, że
w im większej mierze jednostki - coraz bardziej pozbawiane praw do szans historycznych - wraz z powszechną przemijalnością doświadczają zarazem zni-
komości i beznadziejności swych wysiłków, tym bardziej w ogóle już nie muszą
realizować w ideologii problematyki przemijalności, lecz doświadczenie to
zastępują mamidłem świata odwiecznie będącego w ich posiadaniu, świata, któ rym jednocześnie są one same. Tam, gdzie mit identyczności człowieka z naturą świadomie jest służebny
wobec celów aparatu władzy - jak dzieje się w państwach autorytarnych - jed
nostka uczy się, że swego sensu ma szukać w takich naturalnych czynnikach, jak rasa, naród i ziemia. Ukazuje się tu, jak bardzo historyczny i właśnie zupełnie nie przyrodniczy jest pozór wieczności i przemijalności, który w
poczuciu ludzi przyświeca im, gdy naturę przeżywają zarazem jako swą istotę i jako swą własność. Racjonalistyczny sen na jawie drobnomieszczaństwa nie
daje się pogodzić z nagim rozkazem. To jednak, co ujarzmione warstwy miesz czańskie roiły sobie w ideologicznych godzinach - by tak rzec - odświętnych jako jedność człowieka i natury, jest im dziś narzucane jako ideologiczna
codzienność: słyszą teraz każdego dnia, że nie są już naturą - są mianowicie
rasą 1 wyrosłym z natury narodem. Panteisteczne zapatrzenie w przyrodę, które demonstruj- Hamsun i do którego wabi wraz z innymi, jest tylko pozor ną ucieczką od owej identyczności jednostek i czynników naturalnych, autory tarnie narzuconej w najnowszej rzeczywistości historycznej. Przekształcenie baśniowego świata przyrody w dziejową rzeczywistość
faszyzmu jest zawarte również w formach, w jakich przeżywane są niepokój w
15 Idem: Pan, s. 15.
Knut Hamsun
185
przyrodzie i jej potęga. Trzeba tylko porównać to, jak przedstawia takie prze
życia i ich konsekwencje młode mieszczaństwo, z prezentacjami występującymi u Hamsuna. Kant tak pisze o potędze przyrody: "Strzeliste, jakby groźnie
wznoszące się skały, ciężkie piętrzące się na niebie chmury, nadciągające wśród piorunów i grzmotów, wulkany w całej swej niszczącej potędze, orkany
i spowodowane przez nie spustoszenia, burzliwy, bezkresny ocean, wysoki wo dospad potężnej rzeki"1®. Hamsun: "Ziemia i niebo zlewały się w jedno, morze harcowało w fantastycznym tańcu fal"1?. "Zrywa się wiatr i nagle h.uczy dal. Co za burza! I błyska się i grom dudni, jak potworna lawina, wśród rozpadlin skał. /.../ Błyska znowu i grzmi bliżej, zaczyna dżdżyć, spada ulewa, echo
rośnie i rośnie, cała natura w wzburzeniu. /.../ Więcej błyskawic i grzmotów i więcej ulewy"1®. Na przykładzie przeżycia burzy Kant demonstruje pojęcie wzniosłości w przyrodzie, określając je mianowicie w ten sposób, że człowiek jako istota
przyrodnicza stojąca naprzeciw przemożnej potęgi naturalnych zdarzeń, doś
wiadcza swej bezsiły, a jednocześnie doświadcza właśnie znikomości tych zda rzeń wobec tego, co w nim jest czymś więcej niż przyrodą. Człowiek może wpraw
dzie podlegać potędze przyrody, ta jednak stanowi czynnik przypadkowy i zewnętrzny wobec siły jego duszy i wobec jego możliwości duchowych; w parze z fizycz-ną niemocą jednostki idzie podporządkowanie całej przyrody człowieko
wi jako jednostce. To, by dualizm natury i człowieka przezwyciężać przez je go zatracenie się w niej, jeszcze nie przedostaje się nawet do nieświadomej
warstwy fantazji, która - przeciwnie - obejmuje produktywne rozwiązywanie ludzkich zadań wobec przyrody. "Ale ich /potęg przyrody - przyp. tłum./
widok tym silniej nas pociąga, im większy budzi lęk, o ile tylko sami znaj
dujemy się w bezpiecznym miejscu. Dlatego też przedmioty takie chętnie na zywamy wzniosłymi, gdyż podnoszą moc naszej duszy ponad jej zwyczajną, prze
ciętną miarę i pozwalają nam odkryć w sobie zupełnie innego rodzaju zdol ność do stawiania oporu, która ośmiela nas do tego, by zmierzyć się z pozor ną wszechmocą przyrody"1^. Pojęcie wzniosłości w przyrodzie płaci z pewnoś
cią daninę idealizmowi, który pozwala, by zatrzymywało się ono przy czystej świadomości wyższości człowieka, nie weryfikując już, jak dalece ten pod
miot ludzki zrealizował się historycznie i pozbawił przyrodę tego, co stanowi
o jej pozornej przemocy i wszechwładzy. Niemniej to rozumowanie - przeprowa dzane pod znamiennym tytułem "O dynamicznej wzniosłości przyrody" - łączy się z postawą, w ramach której doświadcza się przyrody nie w sensie pociechy
dla porażek i braku przyszłości, lecz w sensie rzeczywistego rozwoju czło wieka. Tutaj swój szczyt osiąga duma, którą społeczeństwo burżuazyjne mogło
rozwijać w czasach, gdy stosunkowo lepiej od innych struktur społecznych potrafiło realizować powszechne szczęście ludzkie. Człowiek nie może tu poz-
16 17 18 19
I. Kant: Krytyka władzy sądzenia. Warszawa 1964, s. 158. K. Hamsun: Pan, s. 12. Idem: Radość ostatnia, s. 24. I. Kant: Krytyka władzy sądzenia, s. 158.
Leo Löwenthaï
186
wolić, by przyroda dawała pouczenia co do jego istoty i co do jego przezna czenia.
Natomiast u Hamsuna w piekle przyrody otwierają się niebiosa ludzkiego pojmowania. "Pod skałą stałem w miejscu zacisznym, a w głowie mej tłoczyły
się myśli najróżniejsze i dusza trwała w napięciu. Bogu wiadomo - pomyślałem -
jakich zjawisk jestem dziś świadkiem i czemu morze otwiera przede mną swe głębie. A może ujrzę teraz wnętrze mózgu ziemi i zobaczę, jaka tam dokonuje 20 się praca, jak wszystko wre" . Pytania te i refleksje są juz skonstruowane
w ten sposób, że nie ma na nie odpowiedzi. O ile mieszczańska świadomość Kanta nakazuje poniekąd zamilknięcie naturze, by doświadczyć tego, do czego ma mu służyć, o tyle to znużone późne drobnomieszczaństwo stara się oniemieć
tak szybko, jak to możliwe. W rzeczy samej nie musi ono już nic mówić. I
nawet burza nie może być dostatecznie głośna, by przesłonić jednostkową i społeczną niemożność. W dokładnym przeciwieństwie do koncepcji Kanta, poczu cie nieistotności jednostki jest przeżywane i formułowane przy okazji burzy.
"Gdy pełen głębokiego smutku czuję tak przez chwilę swą niemoc wobec otacza jących mnie potęg, jęczę i myślę: Cóż to teraz jestem za człowiek? Lub, czy
zatraciłem się tak dalece, że może nie ma mnie już zgoła? I wymawiam i wywo-
łuję swe imię, by słyszeć czy żyje ono jeszcze"
. W ten sposób wyłania się
trwoga, ten afekt z początku ukryty, który związany jest z owym późnym
panteizmem. Jeśli dziejowa niemoc była asumptem do ideologii iluzorycznej
wszechwładzy w przyrodzie i wszechwładzy jako przyroda, to fantazja przekształ
cona w poczucie nicości, bezsiły i trwogi powraca do dziejowej teraźniejszości gdzie jest faktycznie potwierdzana w każdym doświadczeniu. Odpowiedzią ludzi
pozbawionych mocy dziejowej na autorytarną brutalność, która w fantazji pi
sarza jest jeszcze zaklinana w obraz orkanu, jest sentymentalna trwożliwość. Pojawia się ona jako trwoga przed burzą, a w niezróżnicowanym zmieszaniu
cierpień duchowych występuje u Hamsuna jako ckliwe współczucie rzeczom przy22 rody ; jest to owa słabowitość, w której nie mą już nawet śladu kantowskiej dumy mieszczańskiej. Pokrewieństwo brutalności i sentymentalizmu, które współcześnie łączą się w politycznym 1 moralnym żołdactwie, jest już zapowia
dane przez hamsunowskl świat burzy. Przestrzeń przyrody, ku której zwraca się tęsknota, nie mogąca już ni czego oczekiwać w przestrzeni społecznej, z zasady jest przedstawiana przez Hamsuna jako las i morze. W pejzażu leśnym istotny jest moment, który będzie
mieć później szczególne znaczenie społeczne: prawo rytmiczności "Nie ma ,nic bardziej władczego niż szum lasu: coś jak kołysanie się, coś jak szaleństwo! 23 Uganda, Tananariva, Honolulu, Atacama, Wenezuela - ..." . Egzotyczne nazwy
20 K. Hamsun: Pan, s. 12. 21 Idem: Radość ostatnia, s. 25. 22 "Siedząc tak i rozmyślając o swych sprawach, podnoszę jakąś leżącą u mych stóp gałązkę i trzymam ją w ręce, i przyglądam się jej. Gałąź jest prawie całkiem spróchniała, mizerna jej kora wzrusza mnie, litość budzi się w sercu. Kiedy się więc dźwigam, by iść dalej, nie odrzucam gałązki od sie bie, lecz kładę ją na ziemi i stoję nad nią i lubuję się w niej; na koniec, w chwili opuszczenia jej, jeszcze raz na nią spoglądam - przez łzy". Idem: Pan, s. 71. 23 Idem: Gedämpftes Saitenspiel. Gesammelte Werke. Albert Longen - Georg Möl ler Verlag. T.5, s. 285-286.
Knut Hamsun
187
nie mają żadnego konkretnego znaczenia, decyduje ich onomatopeja; i w mieś cie, 1 na wsi są - by tak rzec - dostatecznie dobre, by oddać jednorodność i prawidłowość ruchów przyrody. Jakby imitując samo zjawisko, w powieściach
nieustannie mówi się o rytmicznym obiegu pór roku: "Tak przyszła jesień, tak przyszła zima" 4. - "Ale życie toczy się dalej; na świecie była wiosna i la25 * to" . - "Mijały tygodnie i miesiące i nadeszło lato. Śnieg juz zniknął, w dalekich przestrzeniach świata szumiało jakby od wód rozpętanych - od słoń-
ca do księżyca"
. Albo też łączy się rytm roczny i rytm dzienny: "Rok chy
li się teraz ku końcowi;
wszędzie w lesie nastała cisza, tu stoją góry, a
tam stoi Słońce; wieczorem wschodzą gwiazdy i księżyc. Wszystko to są stałe 27 układy, są pełne przyjazności jak obejmujące ramiona" . Zasada rytmiczności uzyskuje na koniec charakter normatywny: błędem niektórych ludzi jest to, "że nie chcą kroczyć w zgodzie z życiem. /.../ atoli mimo wszystko nie wolno 28 . Także kontakty erotyczne zorientowane
nikomu burzyć się przeciwko życiu"
są na prawidłowość procesów przyrodniczych. Z taką samą oczywistością, z ja
ką pastereczka na wiosnę połączyła się z myśliwym, u kresu roku mija jego chatę, mimo, iż ją przyzywa: "Jesień, zima wzięły ją w swoje objęcia, już spały jej zmysły"^. W skłonności, by ład w sferze przyrodniczej i ludzkiej przeżywać w isto
cie jako jednostajność rytmu i taktu, zatem jako upływ czasu, który zamiast zmiany wykazuje powtarzalność, zawarte jest to samo uproszczenie, które moż na odnaleźć w doborze form krajobrazu. Z jednej strony, łatwo przeniknąć
typowość i brak zróżnicowania tych prawidłowości. Kto je zna i akceptuje ja ko fundamentalne reguły zdarzeń ten od razu i bez żadnego racjonalnego wy
siłku rozeznaje się w tych zdarzeniach. Bezsiła i nicość jednostki wobec
istniejącego świata i jego porządku są wyrażane przez nieodmienialną trwa
łość, która charakteryzuje nieprzerwane reprodukowanie tych samych zjawisk; są wyrażane przez uwypuklanie wiecznego rytmu przyrody w opozycji do wszel
kiego indywidualnego i dziejowego czynu. Skoro naturalny cykl ani nie może,
ani nie ma być przerywany przez człowieka w jakimkolwiek miejscu, to naj większe przeciwieństwo w stosunku do ludzkiej samoświadomości osiąca się w obliczu natury. W tej nowej ideologii, w której usiłuje się wysławiać sła bość i posłuszeństwo, jednostka w sposób pozornie dobrowolny składa broń
przed wyższą potęgą. Jeśli w okresach wzlotu, ludzka i pozaludzka natura w tej mierze miała jeszcze sens samodzielnej, o ile nie stanowiła wytworu
twórczej konstrukcji człowieka, to teraz człowiek musi się liczyć z barie rami bezsensownego życia, skoro prawo natury, które z początku było mu obce,
ulegle akceptuje jako własne. Społecznym rozwiązaniem zagadki naturalnego ryt
mu jest ślepa dyscyplina. Zgodnie z narzuconymi regułami, marsze i pochody zwykło się odbywać do wtóru taktom i rytmom.
24 25 26 27
Idem: Nach Jahr und Tag. Gesammelte Werke. T. 16, s. 43. Idem: Der Ring schliesst sich. Gesammelte Werke. T. 17, s. 168. Idem: Wiktoria, /w:/ Idem: Pan; Wiktoria, s. 195. Idem: Segen der Erde. Gesammelte Werke. T.8, s. 291. /Cytatu tego nie udało się odnaleźć w polskim tłumaczeniu - uwaga tłum./ 28- Idem: Błogosławieństwo ziemi. Poznań 1973, s. 373. Por. także rozmowę mię dzy latarnikiem a jego gościem: "A pan czego tu wciąż siedzi? /.../ Ech, młodzieńcze! - odparł, podnosząc chudą rękę do góry. Czego ja tu sledze? Ot siedzę... a życie przechodzi obok mnie... Tak, tak jest". Idem: Róża. Warszawa /1921/, s. lo. 29 Idem: Pan, s. 121.
188
Leo Lówenthal
W motywie rytmu łączą się ze sobą bardziej abstrakcyjna i bardziej kon kretna strona kreślonego przez Hamsuna obrazu: pełne złączenie życia z przy
rodą, możliwe do zrealizowania tylko w fantazji, i skrajnie uprzedmiotowiony
świat rolnika.
Życie i praca rolnika są związane z prawami biegu przyrody zu
pełnie ściśle, a nie tylko w sensie analogii. Gdy jednak Hamsun odmalowuje
chłopa, główny nacisk spoczywa nie na szczególnych społecznych uwarunkowaniach tej formy wymiany między społeczeństwem a przyrodą, lecz na budowaniu pewne go mitu. "Życie jego schodziło na ustawicznej pracy; od jednej pracy przecho dził do drugiej już to w polu, już to w lesie - zależnie od pory roku"30. Ale
zdanie tego typu nie jest świadectwem jednostkowego, indywidualnego i naoczne go przypadku; odmieniane jest w licznych powieściach, a w nich znów w niezli
czonych wariantach czy wręcz powtórzeniach, aż w końcu egzystencja chłopa ro bi na czytelniku wrażenie zjawiska równie naturalnego jak zielenienie się i
usychanie drzew w lesie. W istocie, Hamsunowi wręcz zależy na takiej identycz ności, identyczności ustanawianej nie przez człowieka, lecz przez przyrodę: "Oczy wasze widzą codziennie dokoła góry: nie są to rzeczy zmyślone, lecz gó
ry stare, czcigodne, które wznoszą się tam od prawieków, ale które stały się wam nieodłącznymi towarzyszami. Tak tedy kroczycie razem z niebem i ziemią,
z niebem 1 ziemią stanowicie jedność, jedność z całą tą przestrzenią, stano wicie opokę. Niepotrzebny wam miecz w dłoni, idziecie przez życie z odkry tą głową i nieuzbrojoną dłonią, otoczeni przez wielkie braterstwo". I całko
wicie odwracając rzeczywiste doświadczenie historyczne, Hamsun dodaje: "czło wiek i przyroda nie toczą z sobą walki"3132 . A podobnie jak w przyrodzie ujmo wanej w kategoriach rytmu, jednostka jako taka jest niczym 1 każda oznacza do
wolnie wymienialny moment w nieskończoności powtarzającego się procesu, tak też Hamsun przeciąga nas na stronę swego ideału natury nie ze względu na spo sób, w jaki konkretny chłop uzyskuje od przyrody jej płody, nie ze względu
na jego osobisty los. Przeciwnie, także tutaj mówi się o jednostkowej zni-
komości, a zarazem wysławia się ją. W pozornej jednorodności pracy chłopa, trwającej od praczasów, uczymy się rozumieć jej konkretnych reprezentantów
jako naoczne przykłady, które o tyle tylko są ważne, o ile mają swe określo ne miejsce w odwiecznym rytmie życia: "Wy podtrzymujecie życie. U was jedno
pokolenie idzie w ślad za pokoleniem poprzednim, gdy jedno skona, następne 32 zajmuje jego miejsce. W tym mieści się sens wieczności" . Jeden z chłopów nosi imię Daniel, ale Danielem mógłby się nazywać każdy chłop. "Daniel jest dziś taki sam, co i wczoraj"3334 . Podobnie jak ta sama jest praca chłopa, zaw
sze te same są aspekty przyrody, z którymi m:
.«n do czynienia: "Małe łąki i
poletka rodziły trawę, ziemniaki i jęczmień. _ydło chodziło latem na pastwis34 ko, a zimą stało w oborze, wszystko to było odwieczne i niezmienne" .
W owo wynoszenie naturalnego sposobu życia do rangi właściwej formy ludz kiej egzystencji wdaje się moment autentycznie krytyczny wobec społeczeństwa.
30 Idem: Błogosławieństwo ziemi, s. 71. 31 Ibidem, s. 371. /We fragmencie odbiegającym znacznie od tłumaczenia pols kiego tekst przytoczony zgodnie z brzmieniem przekładu niemieckiego - uwaga tłum./ 32 Ibidem. 33 Idem: Ostatni rozdział. Wydawnictwo Polskie. Poznań 1927. T. II, s. 141. 34 Idem: Włóczęgi. Poznań 1958, s. 52.
Knut Hamsun
189
Powszechnym pragnieniem jest ucieczka od świata, którego granice faktycznie zakreślają negatywne aspekty społeczeństwa burżuazyjnego stanowiące dla Ham
suna punkt wyjścia: oddzielenie-miasta i wsi, fabryka kapitalistyczna, opacz
ny stosunek ludzi do przyrody. Uskrzydlają one fantazję, której intencją jest
to, że ziemia jest prawdziwą ojczyzną ludzi. Fantazja ta roztkliwia się, z jednej strony, nad ogólnym pejzażem przyrody, ale także nad pracą rolnika, co
prawda ujmowaną w sposób skrajnie romantyczny i odległy od rzeczywistości, na jaki ukazuje się ona człowiekowi z miasta. W warstwach proletariackich
obraz ziemskiej ojczyzny zazwyczaj nie jest określany przez momenty bezpośred
nio przyrodnicze. Warstwy te nie chcą pędzić zacofanej egzystencji chłops kiej. Ale właściwe warstwy drobnomieszczańskie - włącznie z najszerszymi krę
gami inteligencji - do których dysproporcja między produkcją i dystrybucją,
jak i możliwość jej przeobrażenia, docierają jedynie w postaci lekcji poglądo
wej, jakiej udziela im przemysł, mają skłonność do tęgo, by kultywować jako wymarzony sen naiwny symbol życia związanego z naturą 1 związanej z naturą
pracy twórczej. Warstwy te wierzą, że u Hamsuna znajdują potwierdzenie tego
irracjonalnego przeżycia "naturalnego społeczeństwa",
Hamsun wydaje się spóźnionym rzecznikiem fizjokratów. "Nie ma na całym śwlecie człowieka, który by żył z banków i przemysłu. Nie ma ani jednego na całym świecie. - No. W takim razie z czego żyją? - Z trzech rzeczy i z nicze
go więcej - odparł Ezra. - Ze zboża na roli, z ryb na morzu i zwierzyny, i
ptactwa w lesie. Z tych trzech rzeczy. Myślałem o tym. - Bądź co bądź sporo ludzi żyje z pieniędzy... - Nie - rzekł Ezra - ani jeden żywot"^. Jednak to, co w wieku XVIII było jeszcze postępowe, dziś jest utopijne i reakcyjne. Przed ludźmi, odczuwającymi określoną organizację społeczeństwa jako brzemię,
cace się wyczarować sposób życia, który - gdyby się upowszechnił - musiałby spowodować zubożenie społeczne i kulturalne o niewyobrażalnej skali.
Także w tym miejscu hamsunowskiego królestwa natury dokonałaby się zdra da wobec pragnienia rozwoju indywidualnego; jednostka jest tu zredukowana do
funkcji, którą musi spełniać
nieodmienialnym pogrążeniu wszystkich wydarzeń
w naturze. "Siedzę tu właśnie jeno dla tych pól" 36 . Służba jest właściwym
prawem chłopskiego życia; szczęście ma dla chłopa oznaczać, że spełnia on swe przeznaczenie^^. Dopiero podporządkowanie się prawu, które dyktuje - na przykład - jak uprawiać zboże, czyni z niego człowieka i postać godną podzi
wu. "Atoli dochód z osady musiał być wypracowany bezwzględnie, to było podsta38 wą, źródłem wszystkiego" . Służba ta oznacza zarazem religijne wyświęcenie. "Przodkowie jego siali zapewne żyto od wielu setek lat! Była to praca doko
nywana w skupieniu podniosłym w wieczór cichy, łagodny /.../ Żyto to chleb, 39 żyto lub nie żyto - to życie lub nie życie, śmierć" A wreszcie ukojenie, które koniec końców zapewnia jeszcze identyfikacja z chłopem, to złuda rozumienia tego, co rzeczywiście w świecie się dzieje.
Zarówno gdy upraszcza się prawidłowości przyrodnicze, jak i gdy upraszczająco*
35 36 37 38 39
Idem: August Powsinoga. Poznań 1958, s. 147. Idem: Błogosławieństwo ziemi, s. 86. Ibidem, s. 56. Ibidem, s. 327. Ibidem, s. 31.
190
Leo Lówer tha:
ujmuje się rolnictwo, realizuje się przy tym ideologiczne pragnienie, by w obliczu faktyczne; niezrozumiałości życia, którego ofiarami są ludzie, mi mo wszystko je zrozumieć. "Nie czuł się biednym i opuszczonym, jakim przecież był w istocie, bo choćby tylko wszystkie te kamienie, które wydobył, czy nie wyglądały wprost, jakby tłum ludzi go otaczał? A z każdym kamieniem łączył
go osobisty stosunek - byli to sami znajomi; on ich pokonał i wydostał z ziemi"40.41 42 43 44Rzucająca się w oczy sensowność życia chłopskiego, przeciwstawiona
bezsensowności najwyżej zorganizowanych form współczesnego społeczeństwa in
dustrialnego, ukazuje się jako rzeczywisty sens sennego istnienia. Pragnienie, by ziemia mogła stać się ojczyzną człowieka, przeobraża się
w pokorne przekonanie, któremu wydaje się, że pragnienie jest już urzeczy
wistnione i że potrzeba tylko wewnętrznej dyscypliny, by to spostrzec. Wzor cem takiej dyscypliny jest chłop. Polityczna maksyma o zakorzenieniu, które
daje życie w ojczyźnie, użycie tego hasła jako środka dyscyplinującego bie dotę - wszystko to nie są przypadkowe wytwory państw autorytarnych, lecz za warte jest już wcześniej w antyliberalistycznych formach świadomości, któ rych reprezentantem jest także-Hamsun. "Gdy na brzuchu przybywa sadła, wew
nętrznie nie stajemy się przez to
szczęśliwsi", mówi chłop, który broni ży
cia na norweskiej ziemi przeciw egzystencji zagranicą, która mogłaby ozna czać większe powodzenie materialne; najgorszy bowiem los to "wyrwanie z ko41 rżeniami z własnej chudej gleby i przeniesienie do gleby tłustszej" . Kto 42 szanuje to zakorzenienie, nie lęka się choćby i najcięższej pracy , gdyż wie, 43 że "należy do swego stanu" . A dalej: "Dobrze to należeć do swego stanu, w przeciwnym razie staje się człek dorobkiewiczem i na nic spartaczy swe po44 . W ten sposób to, co z początku wydaje się przepojone duchem ra
chodzenie"
dykalnej krytyki złego społeczeństwa, w swym jądrze okazuje się kazaniem,
głoszącym umiarkowanie, skromność, ubóstwo i biedne zadowolenie.
Tam, gdzie Hamsun mówi o przeznaczeniu, o tym, jakimi powinni być lu dzie, przez spowijającą zasłonę pejzażu leśnego i morskiego prześwituje pra
ca na roli jako prawdziwa norma życiowa. W tym kontekście odsłania się nas
tępny ważny filar postawy antyliberalistycznej: gloryfikacja jednostki - pew nej jednostki - jako podmiotu siły, potęgi i przemocy, krótko mówiąc, to, co
w jawnych politycznych ideologiach współczesności można odnaleźć jako glory fikację heroizmu. Wraz z ubóstwieniem herosa znowu jest potwierdzana i za
razem ideologicznie upiększana znikomość jednostki jako takiej: może ona w fantazji napawać się Identyfikacją z silnym człowiekiem, ale o nią samą
wcale nie chodzi, a gloryfikacja heroizmu sprawia, że jednostce nawet nie
wolno wierzyć, że mogłoby chodzić o to, co się z nią dzieje.
U Hamsuna antyliberalistyczny kult heroiczności jest w osobliwy sposób połączony z nader charakterystycznymi motywami dziewiętnastowiecznymi. To bowiem, że chodzi o szczególne egzemplarze ludzkie i tylko o nie, pokazywał on na różne sposoby w związku z różnicą między pokoleniami, z rzekomą upraw-
40 41 42 43 44
Idem: Ostatni rozdział. T.I, s. 3. Idem: Włóczęgi, s. 525. Ibidem, s. 426-427. Idem: Kobiety u studni. Wydawnictwo Polskie. R. Wegnera. Poznań 1933, s.289. Ibidem.
Knut Hamsun
191
nioną i zgodną z naturą wyższością młodości nad starością, co w międzycza
sie upowszechniło się do postaci sloganu. Gdy słyszymy, jak Hamsun nie tylko
popiera życiowe prawo młodości, jej aspirację do panowania, ale prawa tego wręcz żąda i obwieszcza, że jest rzeczą nienaturalną, gdy młodość nie jest
mu posłuszna, przypomina to późną odmianę darwlnistycznych wywodów o walce
w naturze, w wyniku której przeżywają silniejsze gatunki. Głosi on niedobry
i ślepy biologizm, który na samą młodzież oddziaływuje zwodniczo - tak jak każdy inny mit irracjonalny - a który przy tym ma tylko niewiele wspólnego z realnymi potrzebami konkretnych warstw w obrębie społecznie uczłonowanej
wielości, jaką jest "młodzież". Hamsun upokarza starość: "Nie czci się sta
rości dla starości; to jeno pochód ludzkości wstrzymuje; pierwotne ludy gar4q dzą też starością i uwalniają się bez ceremonii od niej i od jej pęt" '. Tę antyracjonalną 1 antyliberalną pogardę wobec dojrzałości i mądrości umiesz
cza w kontekście wręcz biologicznym: "I czegóż nauczyłeś się od lasu? Lecz
czego ja nauczyłem się w lesie? Że ?.łode drzewa tam stoją. Teraz leży za mną
młodość, którą wszelka małoduszność i wszelki motłoch lekceważy aż do bez wstydu, tylko dlatego że jest młoda"4^. A to nieco jeszcze sentymentalne kazanie przekształca się w grubiańską mowę przeciw warstwie liberalnej in teligencji: "Na przywódców nie należałoby się nigdy zbytnio spuszczać; nato
miast w młodzieży powinniśmy całą pokładać nadzieję. Przywódcy niejednokrot
nie uginają się; łamią. Stare to prawo - ilekroć przywódca dociągnie pewnego wieku, staje w miejscu, gorzej, częstokroć zawraca i głosuje zupełnie prze ciwnie. Wówczas młodzież winna przeciw niemu wystąpić do walki, odtrącić go 47 od siebie albo zdeptać" U Hamsuna z rzadka występuje tak jawna dosadność, przydarzająca się
wszak człowiekowi, który tak podchodzi do życia, że zarazem gotów jest ze
szczerego serca i z głośnym współczuciem ronić łzy choćby nad ptasim gniaz dem4^. Wszelako lubi on surowy, męski ton tam, gdzie chodzi w ogóle o glo49 ryflkację szczególnego męstwa . Raduje się tym, że chłop juz wie, jak nau czyć żonę rozumu: "Źe też to pięści męskie tak znacznych mogą dokonać prze obrażeń!"^. z męskości czyni po prostu mit człowieczeństwa: "Przez trzęsa
wisko wiedzie do boru ścieżka długa, niezmierzona. Kto ją wydeptał? - Czło wiek, pierwszy, który się tu pojawił. Przed jego przybyciem nie było jej jeszcze"51 45 46 47 48 49 50 . Pokazuje nam, że jest dla chłopów odpłata za to, że jako wzór
przeznaczenia ludzkiego spełniają swe losy w ciężkiej pracy; w każdym z nich tkwi "wielki gospodarz, powstały z niczego, obecnie jednak magnat"52.
45 46 47 48 49
Idem: Radość ostatnia, s. 69. Ibidem, s. 32. Idem: Nowizna, s. 83-84. Por. Idem: Pan, s. 86. Trudno oddać po polsku występującą tu dwuznaczność. Niemiecka "Männlich keit" oznacza zarówno "męskość", jak i "męstwo". W całym tym kontekście chodzi o męstwo mężczyzny i tak opalizując znaczeniowo termin niemiecki m.in. ironicznie prowadzi nas do przytaczanego za chwilę zdania z Hamsu na. /Przypis tłum./. 50 K. Hamsun: Błogosławieństwo ziemi, s. 147. 51 Ibidem, s. 7. Zdanie to w polskim wydaniu brzmi inaczej niż w przekładzie niemieckim i dopiero w tej drugiej wersji współbrzmi z kontekstem, w któ rym umieszcża je Löwenthal. W wydaniu niemieckim, przedostatnie zdanie bo gatsze jest o jedno słowo: "Mężczyzna, człowiek, który się tu pojawił". /Przyp. tłum./. 52 Idem: August Powsinoga, s. 10.
192
Leo Löwenthal
Ekspozycja heroiczności nie wyczerpuje się bynajmniej w obrazie chłopa.
Jest to raczej jedno z tych miejsc u Hamsuna, gdzie w nader konkretny sposób można uchwycić drobnomieszczański resentyment, a jednocześnie i adorację wo
bec kapitalistycznych władców. Trzeba przy tym najpierw przedrzeć się przez wielość warstw, zanim będzie można wydrzeć pisarzowi tę socjologiczną tajem nicę. Napotykamy u Hamsuna pewien typ człowieka, który obok chłopa cieszy się jego szczególną sympatią. To człowiek, który nie chce pozwolić, by nałożono
mu jakiekolwiek pęta społeczne; włóczęga i wagabunda, dla którego nie tylko
każde miasto, ale i każda wieś oznaczają zbyt wielkie ograniczenia. Jest to zatem typ, który z największą czułością został ukształtowany w powieściach "Włóczęgi" i "August Powsinoga". Zwykle zwraca sj.ę uwagę na to, że do kwestii
najważniejszych j najbardziej zagadkowych w twórczości Hamsuna należy fakt, że jego sympatie zwracają się ku tak odmiennym naturom, jak chłop i wagabun
da. Ale w tym, jak określane są te różne typy, występuje koincydencja: w obu przypadkach Hamsun wybiera poszczególne jednostki jako jedynych upragnionych reprezentantów ludzkości. Na wstępie dziejów faszyzmu, który jest wierny
ziemi, pewną rolę odgrywa wąska, indywidualistyczna grupa literatów, w więk szości wcale nie będących wiernymi ziemi - acz mają to za heroizm. Podobnie
też, gdy ta rzeczywistość polityczna zapowiadana jest w dziełach Hamsuna,
włóczęga jest zarazem czasowym czy treściowym przodkiem typu brutalnego męż czyzny, który płacze w lesie nad zeschłą gałęzią, ale żonie wygraża pięścia
mi. Gdy kokietuje się anarchistycznym charakterem włóczęgi, zawarty jest w
tym też zalotny i uduchowiony wyraz adoracji wobec heroicznej siły. Jest to ostatecznie udokumentowane we wszystkich okresach twórczości Hamsuna; zarówno
w jednej z późniejszych powieści, gdzie obieżyświat August marzy o tym, by rzutem noża ugodzić mężczyznę, który innemu chciał ukraść portfel, co było by czynem, który w szarej codzienności musiałby "zdumieć dzisiejszych lu dzi"53 55; jak też w pismach sprzed samej wojny, gdzie np. równie romantycznie 54 54 bawi się myślą o braku demonicznych przestępstw lub gdzie szydzi z pojęcia
mieszczańskiej dzielności, iż jest prawdziwie ubogie - "piorun nigdy nie ude rza"55. Ale występuje to również u samych początków, gdy także woła o "gi
gantycznych półbogów" i nieświadomie wygaduje tajemnicę politycznej praktyki,
dla której cała ta heroiczna ideologia jest wstępem i przygotowaniem: "Wiel ki terrorysta to człowiek największy, jego dymensję mierzy siła dźwigni, ja ka podważa kulę ziemską"56. Wydawać by się mogło, że pełne uwielbienia wy
noszenie pod niebiosa tak zwanych niemieszczańskich typów - demonicznego przestępcy, terrorysty, wagabundy - jest szczególnie odległe od pasywnego oddania się przyrodzie i glebie, ale zazwyczaj duchowym fundamentem tych cha
rakterów jest masochizm, który ma niemało wspólnego z ową pasywnością. Dzięki gloryfikacji marginesowych postaci porządku burżuazyjnego, li53 Idem: Nach Jahr und Tag. Gesammelte Werke. T. 16, s. 374. 54 Por.: "I skradnijcie wór srebra i złota w mieścinie i ukryjcie wór w gó rach, by w wieczory jesienne mógł straszyć płomyk nad tajemnym miejscem. Lecz nie przychodźcież mi z trzema parami rękawic i połciem gospodarskiej słoniny" /Idem: Radość ostatnia, s. 11/. 55 Idem: Kinder ihrer Zeit. Gesammelte Werke. T.6, s. 330. 56 Idem: Misterja, s. 44.
Knut Hamsun
193
teratura bardzo dobrze nadaje się do spełnienia swej roli w początkach dziejów autorytarnego panowania.-Przy gloryfikacji bowiem szczególnych i wy bitnych jednostek chodzi w istocie o panowanie. Dlatego spojrzenie romantycz ne pada przede wszystkim ni feudalną przeszłość, jako że "Wielki czło wiek - ktą jest dziś wielki?"6?. "w dawnych czasach wielkie tu były różnice, był zamek i była puszcza, dziś wszystko jest jednakie; w dawnych czasach by58 ło tu przeznaczenie, a dziś jest dniówka" . W przeciwieństwie do chorobli
wej słabości świata mieszczańskiego, na którym piętno wyciskają urzędnik
i intelektualista, rzeczywista wielkość panuje jeszcze tam, gdzie szlachect wo urodzenia wytworzyło szlachetne typy ludzkie: "A teraz arystokraci! Ich siłą było to, że mieli posiadłość i ojczyznę, że panowali nad mniejszym lub
większym światem. Wyjeżdżali konno za swe bramy i jeździli po swych drogach
i polach; wielu ludzi żyło z ich posiadłości. Nie tylko dawali początek ro dowi, ale również trwale osadzali go w ziemi. Gdy arystokracja została wy59 pieniona, prawo do jej miejsca uzurpują sobie urzędnicy" . Wobec alternaty wy dziejowego osądu, który oceniałby rolę ducha i przemocy, Hamsun ma równie
mało wątpliwości, jak sami sprawcy tej przemocy: "Literatura? Gdy Rzym był panem świata, był przecie tylko paplącym uczniakiem Grecji w literaturze.Lecz Rzym był panem świata
Szczęśliwie dla Hamsuna również teraźniejszość i najświeższa przeszłość
nie zostały pozbawione typu władczego. Typ ten nie potrafi zbliżyć się do kogoś, kto dobrobyt osiągnął niebohaterskimi środkami mieszczańskiej zapo
biegliwości ani jego ludzkie właściwości nie są rzeczywiście zagrożone przez moralne wady, rozumiane po mieszczańsku: "Pomimo, że w całym olbrzy mim przedsiębiorstwie spółkowym więcej było pieniędzy Hartvigsena niż Macka,
Mack był więcej szanowanym i więcej się też z nim liczono. Dowiedziałem się
później., że pod pewnym względem cieszył się on złą opinią, lecz był to pan urodzony, umiał trzymać ludzi w pewnej odległości i nikomu nie pozwalał wtrącać się do swoich spraw osobistych. Każdy wiedział, że był złym duchem, uwodzicielem dziewcząt, ale taką już miał naturę!"60 59 58 57 62 61 . Słusznie pada tu
hasło "natura". To uhlstoryczniona przemoc i władza natury stają się tu bez pośrednio przedmiotem gloryfikacji ze strony warstw, które uporały się ducho
wo ze swą niemocą dzięki temu, że zaakceptowały ją jako cechę antropologicz
ną. Prosta linia prowadzi od hamsunowskiej wizji pana, który w odpowiedniej chwili potrafi "strzelić w powietrzu szpicrutą"6^, do postawy reprezentacyj nego pisarza, "laureata narodowej nagrody literackiej 1935/36" /Gerhard
Schumann/, który publikuje książkę pod tytułem "Służmy".
U kresu tej bardzo pokrętnej i częściowo jałowej pochwały heroiczności
ujawnia się teraz wreszcie jej związek z siłą ekonomiczną. W trakcie hymnu
na cześć życia bezpośrednio związanego z naturą - "nigdy nie będę miał dość trawy i piasku" - nagle najpierw przychodzi złośliwy atak na "synów kopis
tów", na "biurokrację", na "ogródki codzienności", w których chodzi."o wiek, czas służby, szkolne wiadomości", a później pada stwierdzenie wprost: "Pierw
szym warunkiem możliwości życia w kulturze jest to, by urodzić się pośród
57 58 59 60 61 62
Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 4. Ibidem, s. 45. Ibidem, s. 168. Idem: Radość ostatnia, s. 14. Idem: Róża, s. 57-58. Por. Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 10-11 oraz 176.
194
Leo Lflwenthal
starego bogactwa i luksusu. Nic to nie daje, gdy z dołów, z ubóstwa i cias
noty wchodzić między urzędników. Takie stare bogactwo rodzinne i luksus mo gą w człowieku osadzić ten właśnie charakter, który czyni z niego osobę”6365 .64 Wszystkie pojedyncze zabiegi, które zmuszają do uznania szczególnych natu ralnych jakości chłopa, artysty z cyganerii, młodzieńca, terrorysty, męskie go mężczyzny i arystokraty, jakości nie do znalezienia pośród mas, otóż za
biegi te łączą się wreszcie, by w jednej chwili dać zabłysnąć ukończonemu czystemu obrazowi życia heroicznego: jest to życie rządzącej ekonomicznie
mniejszości. "Ale jeśli są pieniądze, to z tych dwóch cech: woli i dumy, mo że wyrosnąć ród wyższej klasy. Pieniądze. Ale to nie mogą być grosze, to mu si być bogactwo. Grosze istnieją po to, by czynić ród zniewieściałym, by
chronić go przed zamoczeniem nóg? grosze, wraz z którymi przychodzi bezwartoś
ciowa małość'. Nie, to chodzi o bogactwa"
Przy innej okazji przekonywująco uzasadniono w tym piśmie, że wewnętrzny związek między panowaniem, bezwzględnością 1 brutalnością w praktyce a wy sławianiem najwyższej subtelności i niewinności w obrazach idealnych jest istotną cechą swoistą dziejów burżuazjl6667 . Przy tym pewien ogólny obraz czys 69 68
tości pełni ważną funkcję, która rozszczepia się na formę ideologiczną - ja ko godne uwielbienia nieskalane dzieciątka w ogóle i młodzieniaszek w ogćle - i na formę polityczną - jako tzw. czystki. Także i w tym przypadku
znowu okazuje się, że Hamsun jest tym, kto przygotowuje grunt, a zarazem mo delem schematu, w którym obecnie w ślad za brutalnością polityki napływa
tkliwość. Konieczne dla większości ludzi uwewnętrznienie istotnych aspiracji i potrzeb jest dziś w wielu państwach podejmowane na sposób kolektywny i
propagandowy przez zadekretowanie narodowej i ludowej duszy, który każdy
może potem prywatnie Interioryzować. Także u Hamsuna, wraz z zabójstwem in telektu i gloryfikacją władzy oraz przemocy, dusza zostaje wyniesiona na tron.
Już w drugiej jego powieści brzmi to obiecująco: "Ileż się nie dzieje rze czy w ludzkiej duszy"66 i równie dobrze to wygląda w ponad trzydzieści lat później, gdy rozwinięta jest już cała aparatura współczesnej ideologii: "Ale jeśli chodzi teraz o to, co mieszka w człowieku, jak z tym jest, z du szą, z samą naturą? To, co nam wrodzone, nie jest bogate w zestawieniu z
wiedzą, którą wzięliśmy z książek, lecz jest bogate w stosunku do tego, czego nam może brakować w książkowej mądrości. To, co w nas mieszka, jest właśnie samym człowiekiem i nami samymi"6^. Fakt, że chodzi tu o sytuację spo
łecznie ważną, staje się jasny, gdy w konsekwencji pojawia się jedna z ulubio nych figur Hamsuna, dotycząca wielkich mas, u których wszystko trzeba rozumieć
tylko jako wyraz "prozaicznej chciwości", a które nie wiedzą, że "życie umysłowe" jest rzeczą najważniejszą, dobrem duchowym: "Masy nie czynią nic
dla wewnętrznego dobra bliźniego, nie wypracowały one w sobie żadnego etycz nego uczucia wspólnoty"6®. "A co, gdybyśmy tak pracowali więcej nad sobą, niż dla siebie? /.../ Wyżej wznieślibyśmy się w życiu"6®. W ten sposób z
63 64 65 66 67
Idem: Kinder ihrer Zeit. Gesammelte Werke. T.6, s. 331-332. Idem: Die Stadt Segelfoss. Por. M. Horkheimer: Egoizm i ruch wolnościowy /s.82 i n.niniejszego wyboru/. K. Hamsun: Misterja, s. 142. Idem: Das letzte Kapitel. Gesammelte Werke. T.13, s. 275. /Polskie tłumacze nie zawiera ten sens. Por. Ostatni rozdział. T.2, s. 115 - uwaga tłum./. 68 Idem: Kobiety u studni, s. 132. 69 Ibidem, s. 228. /Tłumaczenie nieco zmienione, zgodnie z przekładem nie mieckim. Uwaga tłum./.
Knut Hamsun
195
cyniczną wręcz naiwnością jako uprawnione zaspokojenie potrzeb materialnych
zostaje proklamowany kult duszy i dbałości o potrzeby duchowe. Hamsun docho
dzi nawet do tego - a prawdopodobnie jego nieświadome asocjacje i środki ję zykowe dochodzą tu do głosu na przekór jego intencjom - że przyznaję, iż na
wet w kręgach gloryfikowanych przez niego chłopów, piecza nad radościami du szy i jej spokojem jestnajbardziej użytecznym społecznie substytutem dla "przyjemności, z których musiał on /chłop żyjący na jałowiźnie - przyp. tłum./
zrezygnować": "Co, życie mieszkańca pustkowia puste i samotne? Ho,, ho, nic podobnego! Miał on swoje wyższe moce, swoje marzenia, swoje porywy miłosne i swój bogaty świat zabobonów"?^.
Jest miejsce, w którym spotykają się wyidealizowane momenty duchowości i natury: w koncepcji roli kobiety. Wedle Hamsuna, kobieta dopiero wtedy osią
ga swe właściwe przeznaczenie 1 właściwe szczęście, gdy wnętrze domu rodzin nego i naturalność prawego życia łączy w swej funkcji pani domu i matki. Cał
kiem świadomie szydził z kobiet Ibsena i nie lękał się uwłaczać mu tylko dla tego, że ich postacie odmalowuje w ten.sposób, iż jako żony i matki najboleś niej doświadczają nieodpowiedniości istniejących warunków życia. "Przypominam
sobie eposób, w jaki pisał o niewieście. W trzydziestu tomach spisał on mono tonną poezję teatralną o niewieście; policzyłem kiedyś te tomy w wielkiej sza fie. Pisze on wreszcie o kobiecie, która porzuciła dzieci, by - szukać cze
goś cudownego! Czym zatem były dzieci? Ach, to było tak komiczne, a wędrowiec śmieje się'z tego, co jest tak komiczne"?1. Współczesne tendencje nakładające na kobietę obowiązek bogatego
potomstwa i redukujące jej właściwe miejsce w
społeczeństwie i w rodzinie do funkcji biologicznych występują wyraźnie u Hamsuna i dołączają jeszcze jeden rys do idealnego obrazu, który przeciwsta
wia on społeczeństwu liberalistycznemu, a który dziś stał się rzeczywistoś cią: "Prawdziwa, dojrzała dziewczyna ma wyjść za mąż, winna zostać żoną mężczyzny, winna stać się matką, winna stać się sobie samej błogosławieństwem!"
72
Nigdy nie znika u niego ten temat, że kobieta doznaje prawdziwego błogosła
wieństwa jako matka. O tragicznym zgonie kobiety, która usiłowała wyrwać się
z nieudanego małżeństwa, potrafi powiedzieć tyle: "Nie musiała nic robić, gdyż miała w domu trzy służące. Nie miała dzieci, lecz miała fortepian. Nie miała dzieci"?^. Inna natomiast kobieta - wzór niskich uczuć i nędznych poczynań - otrzymuje po śmierci piękniejszy nagrobek: "Była matką wielu dzle74 . I właśnie idealna chłopka,
ci i znała się na życiu, a to było wiele warte"
szpetna wprawdzie z wyglądu, a także nie całkiem moralna, małżonka idealnego chłopa z "Błogosławieństwa ziemi", stwarza sobie jednak życie pełne sensu ja75 ko porządna gospodyni 1 matka. Ta, która "jest dobra, jest dzielna" , to
"margrabina, /która/ pozostała w domu i gotuje wieczerzę. Wysoka i okazała kroczy po domu niby westalka stojąca na straży domowego znicza. O tak, Inger wypłynęła niegdyś na pełne morze i była w mieście, lecz teraz jest znowu tu przy ognisku domowym"?^. Z biologicznym potraktowaniem kobiety zgadza się to,
70 71 72 73 74 75 76
Idem : Błogosławieństwo ziemi, Idem : Gedämpftes Saitenspiel. Idem : Radość ostatnia, s. 62. Idem : Gedämpftes Saitenspiel. Idem : Błogosławieństwo ziemi, Ibidem, s. 355. Ibidem, s. 377.
s. 327. Gesammelte Werke. T.5, s. 282-283
Gesammelte Werke. T.5, s. 278. s. 214.
196
Leo Löwenthaï
że "największą rzeczą", w której kiedykolwiek Hamsun uczestniczył
, była
walka«z łagodnym potraktowaniem morderczyni dziecka.
Do tego ubóstwienia naturalnych funkcji dołącza się jeszcze złośliwe spojrzenie na reformę, emancypację, uduchowieniej których mogą pragnąć ko78 biety , a także szyderstwo - w którym zresztą bardzo wyraźnie można posły
szeć drobnomieszczański resentyment - z "Jcobiety współczesnej": "Wy, drogie panie, postępujecie tak, jakbyście z góry patrzyły na ognisko domowe; udaje
cie obojętność wobec tego, że cieszycie się małym szacunkiem; albo w ogóle nie jesteście matkami, albo jesteście złymi matkami; albo w ogóle nie jes teście wychowawczyniami, albo jesteście wychowawczyniami bardzo lichymi -. - każdego dnia coraz bardziej pogrążacie się w hańbie swej nieudolności. Ta-
ka jest prawda" 79
Jeśli z bezpośredniego doświadczania natury i z chłopstwa, z kultu he
roizmu 1 życia wewnętrznego, ze służby duchowej i macierzyńskiej formuje się obraz, który nowa ideologia przeciwstawia teraźniejszości - aczkolwiek tyl ko na pozór, a w rzeczywistości na sposób służebny, co jasno widać w każdym
miejscu - to jednak nierozstrzygnięte pozostaje pytanie, gdzie zatem jednost ka rzeczywiście znajduje odpowiadające jej, stanowiące przedmiot jej dążeń
szczęście 1 przyjemność. Do sensu 1 społecznej funkcji tej Ideologii należy to, że w jej obrębie w ogóle nie można na serio postawić tego pytania. Zaw
sze znajdzie ono milczącą 1 głuchą odpowiedź, której prawdziwy sens należy do sfery tego, co naturalne, do której odnoszą się wszelkie zasadnicze mo menty Ideologiczne. Nie ma w ogóle rzeczywistej rozkoszy miłosnej; tam, gdzie
wydaje się, że ludzie Hamsuna ogarnięci są namiętnością, natychmiast zmie
nia się ona w umęczenie, w niezdolność do stworzenia jakiejkolwiek adekwat nej formy wyrazu. Dotyczy to równie dobrze patologicznych, ba, infantylnych marzeń bohaterów "Głodu", jak dosłownie
aż do śmierci niemych i niewyrażo-
nych stosunków między postaciami z "Wiktorii", jak też nienawiści do part
nera, która w powieści "Pan" zostaje wypowiedzlania, a właściwie znaczy mi
łość. Przykłady takie można mnożyć. W to, jak Hamsun przedstawia miłość włączają się rysy sadomasochistycz-
ne. Miłość wykracza poza śmierć, ale w taki oto sposób: "Czyżby istotnie ko chała umarłego... kochała aż do nienawiści, do okrucieństwa i próbuje męczyć 80 go nawet w grobie? A może Glahn żyje i chce go dręczyć po dawnemu?" . Kocha
nek znajduje upodobanie w tym, by ukochanej opowiadać straszliwe i okrutne 81 historie , inny - który zresztą tak samo, jak krwiożerczy opowiadacz, nie znajduje prawdziwego zaspokojenia - ukochanej, od której odchodzi - nie zbli
żywszy się do niej naprawdę - na pożegnanie przesyła ciało psa, wcześniej 82 w tym celu zastrzelonego . Ale, oczywiście, sadyzm rozwinięty jest w stop niu, znacznie mniejszym niż masochizm. Ten jest składnikiem całego pasywls-
tycznego nastawienia życiowego, któremu wielką przyjemność sprawia podporząd
kowanie się sile, potędze, autorytetowi. Częste przejście od sadyzmu do ma
77 Idem: Barnemord. "Morgenbladet" 6.III.1916. Cyt. za: Walter O. Berendsohn: Knut Hamsun. München 1929, s. 104. 78 Por. K. Hamsun? Ostatni rozdział. T.I, s. 176,179; Der Ring schliesst sich. Gesammelte Werke. T.17, s. 344. 79 Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 301. 80 Idem: Róża, s. 43. 81 Idem: Misterja, s. 9-10. 82 Por. Idem: Pan, s. 124.
Knut Hamsun
197
sochizmu dokonuje się bezpośrednio: "Ewa odpowiada: - Tak, śmiejąc się z ciebie postąpiła szkaradnie. - Nieprawda, nie postąpiła szkaradnie! - krzy
czę. - Wara ją obrażać, ona w ogóle nie postępuje szkaradnie. Dobrze zro biła, że się ze mnie śmiała. Milcz, do diabła, i zostaw mnie w spokoju,
słyszysz? I Ewa wystraszona pozostawia mnie w spokoju. Spoglądam na nią i w tejże chwili żałuję swych ostrych słów, padam przed nią na kolana i zała muję ręce. - Wracaj, Ewo, do domu. Ciebie miłuję najbardziej. /.../ Był to 83 tylko żart, tak, ty jesteś tą, którą miłuję" . W pierwszej i w os.tatniej z opublikowanych powieści Hamsuna, zakochany wprost domaga się zdrowej porcji
masochistycznej, którą ma mu dać partnerka: "Dręczysz mnie pobłażliwością swą. Czemuż to znosisz, że mam więcej niż jedno oko: Powinna byś mi je zab rać, obydwa nawet zabrać! Nie powinna byś zezwolić, bym spokojnie chodził 84 po ulicach i miał dach nad głową" . "Wyrządź mi także jakieś zło, słyszysz!
W przeciwnym razie będżiesz wierzyć, że ktoś mnie zepsuł, ale to nie tak, jestem tu szczęśliwy 1 jest mi dobrze"® •.
Wydaje się, że prawdziwe zaspokojenie jednostkowe istnieje jedynie w 6ferze erotyki. Ale nie oznacza ona zmysłowego szczęścia, które miałoby kon
kretny związek z rozwojem osobowości; przeciwnie, panuje tu raczej wstręt 1 podstępność, często połączone ze szczególną pogardą wobec kobiety. "Chodź
ze mną, gdzie rosną żurawiny - rzekł Gustaw. Któż mógłby się temu oprzeć? Uciekła do swej komory i przez kilka minut była poważna, a nawet nabożnie skupiona, ale Gustaw stał w drugiej izbie i czekał. /.../ Kobiety nie umie ją odróżnić mężczyzny jednego od drugiego, nie zawsze co prawda, ale i nie rzadko"®^. Wraz z tym prawdziwie odrażającym hymnem na cześć chuci, Hamsun
powraca na koniec do stanowiącej punkt wyjścia zgodności z naturą, zaś ero tykę nie przebierającą w swych przyjemnościach ubiera w szaty mitów natury,
przede wszystkim mitu Iseliny. "'Iselino, widziałem, coś uczyniła* , odzywa się ponownie, -’Widziałem’. I w tejże chwili rozlega się w lesie śmiech jej
dźwięczny i wesoły. Iselina odchodzi z Dyderykiem radosna i grzeszna od stóp 87 do głów. I dokąd idzie? Do następnego myśliwego w lesie" . Także w tym ustępstwie wobec szczęścia i ukojenia, które na skutek braku zainteresowa
nia ,partnerem stanowi oczywiście tylko inną formę monadologicznego sposo bu egzystowania w społeczeństwie burżuazyjnym, panuje całkowita pasywność, by tak rzec: prawo służenia, któremu człowiek podlega. "Otóż idzie' i ona,
człowiek na tej ziemi, małe dziewczę, Boże święty, zbłąkane życie, nasienie. Idzie dość niezgnębiona, sama sobie przewodząc, by nie stąpić poza ścieżkę i nie nabrać śniegu w buciki. Pogoda zresztą jest ładna i słońce świeci dziś,
jak .1 wczoraj, paczkę gazet trzyma pod pachą, wie, co ją czeka przy stodole, 88 i oto idzie. Niektórzy nazywają to wolną wolą" . "... on odrzuca wszystkie względy na stronę i staje się nader uprzejmym, skubie źdźbła słomy na jej
83 84 85 86 87 88
Ibidem, s. 82. Idem: Misterja, s. 258. Idem: Der Ring schliesst sich. Gesammelte Werke. T.17, s. 282. Idem: Błogosławieństwo ziemi, s. 270. Idem: Pan, s. 27-28. Idem: Ostatni rozdział. T.I, s. 298-299.-
198
Leo Lówenthal
piersi, zgarnia źdźbła słomy z jej kolan, głaszcze, klepie, otacza ją ra mionami. Niektórzy nazywają to wolną wolą"8990 . Tam, gdzie mlłoźó ogarnia 97 96 95 94 93 92 91
ludzi, Hamsun złoźliwle przypomina im o samej ich przyrodniczoźci . 3.
’
Niejasny w szczegółach ideał naturalnego heroizmu skierowany jest 90 przeciw "światu, w którym jeden drugiego w pole wyprowadzał"' . O ile wew
nętrzny związek elementów składających się na ten ideał i jego funkcja ide ologiczna użyteczna dla kapitalizmu monopolistycznego są ukryte, o tyle jaw
nie występuje obraz społecznej rzeczywistości, którą Hamsun krytykuje. 91 go 93 94 Przemysł , biurokracja , nauki przyrodnicze i pedagogiczne , pisarze naturalistyczni i kraje rządzone liberalnie^, kawiarnia^ i towarzystwo akcyjne
, wielkie miasto i intelektualiści, proletariusze i idea refor
my społecznej czy wręcz rewolucji - oto istotne elementy, z których składa
się dla Hamsuna współczesny świat, a które- zarazem czynią go nienawistnym. W ten sposób inwentaryzuje się .- choćby nawet w postaci niepełnej - i po tępia społeczeństwo kapitalistyczno-liberalistyczne . I faktycznie dotyka
się tu najważniejszych miejsc, w których dla mas mieszczańskich od przełomu wieków społeczeństwo zaczyna się wydawać problematyczne. We wprowadzających uwagach była już mowa o związku między rozwojem gospodarki monopolistycznej
a rozczarowaniem płynącym z braku perspektyw na powszechny wzlot, a prowadzą cym do potępienia nauki i intelektu, dawnych gwarantów tego rozwoju. Sposób, na jaki Hamsun krytykuje w szczegółach społeczeństwo burżuazyjne, uwidacznia jakim interesom klasowym służy antyintelektualizm. Jest
jednoznacznie zwrócony przeciw masom prolatariackim i wyraźnie nie tyka wio
dących grup ekonomicznych. Stosunek Hamsuna do warstw średnich jest w pewnym sensie dwuznaczny: gdy szydzi ze wszystkich warstw intelektualistów i urzęd-
89 Ibidem, T. I, s. 169. 90 Idem: Włóczęgi, s. 150. 91 Por. np. Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 22-23; Kobiety u studni, s. 175-176; August Powsinoga, s. 326. 92 Por. np. Idem: Kinder ihrer Zeit. Gesammelte Werke. T.6, s. 330 i n., s. 456; Die Stadt Segelfoss. T.7, s. 168-169, 317-318; Ostatni rozdział. T. II, s. 41-42; Nach Jahr und Tag. Gesammelte Werke. T.16, s. 152. 93 Por. np. szyderstwo z pozytywizmu jako typu ludzkiego: "ktoś mówi, że jest faktem" /Idem: Misterja, s. 150/, a także: Radość ostatnia, s. 45; Kobiety u studni, s. 106-107. 94 Por. np. Idem: Ostatni rozdział. T. I, s. 132-133, 177. 95 Por. nienawiść Hamsuna do Szwajcarii /Np. Idem: Gedämpftes Saitenspiel. Gesammelte Werke. T.5, s. 180; Radość ostatnia, s. 53-54; Ostatni rozdział. T. I, s. 175-176/; jego pogardliwe uwagi o Anglii /np. Misterja, s. 79-80; Radość ostatnia, s. 43-44, 126/; odrzucenie "typu człowieka współczesnego", który szczerze wierzy w to, "czego nauczyli go Żyd i Jankes" /Błogosła wieństwo ziemi, s. 372/. Ponadto w ogóle milczy o Francji, zaś Anglikom zapowiada, że "pewnego dnia dobry los pokarze ich śmiercią z Niemiec" /"Die Letzte Freude". Gesammelte Schriften. T.5, s. 328. W polskim tłuma czeniu pominięto nazwę Niemiec. Por. Radość ostatnia, s. 44 - uwaga tłum./. Por. także jego pochwałę Szwecji, że orientuje się nie na Szwjcarię, lecz na Niemcy. /Ibidem, s. 54/. 96 Por. np. Idem: Nowizna, s. 9; Radość ostatnia, s. 3. 97 Por. np. Idem: Misterja, s. 58; Ostatni rozdział. T. I, s. 21-22.
Knut Hamsun
199
----- yg--------------------------------------------------------------------------ników , a nawet ze wszystkich współczesnych instytucji wychowawczych, to
w pierwszej chwili wydaje śię, że ogromnie musi go irytować drobne i średnie
mieszczaństwo, ale w rzeczywistości ta społeczna irytacja adekwatnie wyraża właśnie te grupy, gdyż w nagrodę daje przyjemność, jaka płynie z formy ży
cia, które jest
i związane z przyrodą, i heroiczne, oraz z wysławiania tego
życia. To wszystko zaś odpowiada własnym pragnieniom* ideologicznym tych grup. Nośność tej krytyki społeczeństwa oparta jest na tym’samym mechanizmie,
który studiowaliśmy w związku z konstruowaniem obrazu przeciwstawianego
temu społeczeństwu: gdy pisarze i jego drobno- i średniomieszczańscy czytelni cy odwracają się ze wstrętem od charakterystycznych instytucji życia miesz czańskiego, których doświadczają jako niewłaściwych, a nawet jako pętających
rozwój jednostki, wtedy mocniej tylko wiążą się z teraźniejszością. Owa kryty ka polega bowiem na nazywaniu symptomów i pojedynczych faktów, zupełnie zaś brak jest w niej teoretycznego oglądu społecznych tendencji.
W dziełach Hamsuna proletariat ukazywany jest jako świat nienawistny. Jego powieści przenika mieszczańska pogarda dla proletariatu i ruchu robot
niczego. Gdy pierwszy raz zaczyna o tym mówić, jest to jeszcze romantycznie
zawoalowane: "Poza tym, niechętnie wchodziłem między flisaków i robotników, 99 . Jeśli przypomnieć sobie
chętniej przebywałem pośród chłopów i drwali"
resentyment, z jakim w czasach powojennej pauperyzacji środkowoeuropejskie
drobnomieszczaństwo myślało o związkowych i politycznych organizacjach pro letariuszy, wtedy z socjopsychologicznego punktu widzenia rozumie się przy
chylne przyjęcie obrazu proletariatu u Hamsuna, choćby źródłowo był on bar dzo związany ze specyfiką stosunków norweskich: "Ci panowie z proletariatu, to wielcy ludzie» z góry patrzą na pracę na roli i nie mogą ścierpieć jej bliskości. Także dziewczyny są dla nich łaskawsze niż dla innych. Jest tak z robotnikami drogowymi, kolejowymi i ze wszystkimi ludźmi z fabryk"99 98 . 100
W najnowszej powieści ta sama pogarda: "Gdy Alex otrzymał jedzenie i opiekę, i pracę, i koszulę na grzbiet, podniósł się ze swej niegodnej egzystencji i
stał się wielkim człowiekiem;'zapisał się do związku i wystroił się naprawdę pięknie"101102 . Czasem w bezpośredniej konfrontacji stają związanie z ziemią i
ubogi świat miejski, charakteryzowany przede wszystkim przez biedę prole tariusza: "Inni, robotnicy, najemnicy, pracownicy dniówkowi, kręcą się w
kółko, szczerzą na siebie zęby i biją się. Takie jest ich życie. Biją się właściwie o starego ziemianina, biją się o to, że ktoś coś ma, i o to, co ma"
102
98 "Powinni dalej ciągnąć to, co możliwe i zupełnie zwyczajne, co odziedzi czyli i z czego otrzymują swój mały roczny dochód" /Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 169/. Wiele jest takich zjadliwych uwag pod adresem urzędników i można by pokusić się o pytanie, choćby margi nesowe, czy nie widać tu antagonizmu w obrębie warstw drobnomieszczańskich. Wobec rosnącej niepewności egzystencji drobnych i średnich kupców i wyko nawców wolnych zawodów, względne bezpieczeństwo urzędników jest przedmio tem zawiści, jest czymś wręcz niesłychanym. W okresach materialnęgo wzlo tu szerokich warstw mieszczańskich, często motywy szyderstwa z urzędników są przeciwne: uzyskują dochód wprawdzie bardziej pewny, ale mniejszy. Tu szyderstwo przeradza się w resentyment. 99 Idem: Gedflmpftes Saitenspiel. Gesammelte Werke. T.5 s. 163. 100 Ibidem, s. 188. 101 Idem: Der Ring schliesst sich. Gesammelte Werke. T.17, s. 212. 102 Idem: Kinder ihrer Zeit. Gesammelte Werke. T.6, s. 328-329.
200
Leo Löwenthaï
Także i tu można dostrzec znaczenie uwewnętrznienia aspiracji życiowych.
Proletariat występuje jako okropny, szkolny przykład tego, jak godne pogardy jest dążenie do pomnażania dóbr materialnych. W najróżniejszych sformułowa niach chodzi o sprzeciw wobec "bardzo chciwemu łakomstwu prolatariatu"10^, wobec "ryku mas", które przez klasy wyższe zostały niestety nauczone czyta104 nia i pisania; chodzi o to, jak pięknie }est "żyć z pracy innych" . Naj gorsze są jednak wywrotowe tendencje związane z tą "prozaiczną chciwością": "Masy /.../ chcą tylko ryczeć i czynić przewroty, a gdy zachodzi po temu
potrzeba - właśnie ich prowodyrowie nie są w stanie ich powstrzymać. Wszyst ko zapada się - a niech się zapadnie!"100. całkiem jasno widać teraz resentyment, który nawet nie może się zastanowić, czy hasła socjalistyczne zga
dzają się z interesami człowieczeństwa. Przyjazna postawa wobec kapitalistycznej warstwy rządzącej jest równie
silna jak nienawiść wobec robotników. Tamta przejawia się jednak w inny spo sób: poprzez milczenie. Do przedstawionego wyżej zapatrzenia w heroizm bo gactwa należy to, że wprawdzie drwi się z poszczególnych branż świata prze mysłu - z produkcji konserw, sztucznych zębów, konfekcji obuwniczej100, tak
103 104 105 106108 109 - ale nigdy nie drwi się z samych władców przemysłu, że mączki rybnej107
którzy po prostu się nie pojawiają. A jeśli jest już mowa o spółce akcyjnej, to tylko w problematycznej formie owego sanatorium z "Ostatniego rozdzia łu"100. I choćby nawet cały przemysł okazywał się gorszy w zestawieniu z
"twórczą" działlnośclą chłopa, to jednak pojawia się on obciążony charakte
rem społecznego fetysza, nigdy się zaś nie dyskutuje o właścicielach, inte resach i ich realizacji, co też nigdy nie staje się celem ataku. Serwilizm wobec potęg ekonomicznych i politycznych jest istotnym rysem charakteru Hamsuna, który waraża się w jego dziełach.
Nie jest rzeczą najmniej ważną, że nakłanianie do serwllizmu wobec ist niejących stosunków władzy, które wyrasta ze słusznej w zarodku krytyki, charakteryzuje też stosunek Hamsuna do intelektu i do ducha. Nie trzeba tu
szczegółowo zestawiać przykładów stałego oburzenia na naukę i jej instytucje, które zamiast uczynić życie zrozumiałym dla człowieka, przedstawiają je ja ko zbieraninę szczegółów lub jako nagi mechanizm. Nie znajdują łaski - bez
różnicy - przyrodnik ani historyk
, nauczyciel ani dziennikarz. Kluczowe
znaczenie ma jednak to, że ów antyintelektualizm przez świadome intencje po pychany początkowo tylko przeciw pozytywistycznej i mechanistycznej insty
tucji nauki, która karmiła ludzi czczymi obietnicami, a zarazem bezużytecz nymi rupieciami, deprecjonuje także wielkie postępowe prądy duchowe, a prze de wszystkim literaturę naturalistyczną. Zubażające kulturalnie, wręcz maso
chistyczne tendencje szerokich warstw mieszczańskich klarownie wychodzą na
jaw tam, gdzie Hamsun, w manierze dowcipu, nie biorąc za to zupełnie odpo wiedzialności, ale będąc pewny, że i tak dokonuje dyskredytacji, pozwala 103 Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 341. 104 Idem: Kobiety u studni, s. 129. 105 Ibidem, s. 133. Por. także: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 4 . 106 Ibidem, s. 22-23. 107 Por. Idem: August Powsinoga, s. 332, 333. 108 Por. Idem: Ostatni rozdział. T.I, s. 21-22. 109 Por. Idem: Radość ostatnia, s. 82.
Knut Hamsun
201
swym bohaterom nazywać takiego autora jak Maupassant "ordynarnym i bezdusz nym"11^, Tołstoja - "cymbałem filozoficznym" "pełnym bezwstydnych bredni"110 111116 115 114 113 112 112 a Ibsena "małym piszącym kuriozum" , którego krajowi hańbę przynosi to,
że jak dotąd udało mu się wydać "kongresy pokojowe i wyścigi narciarskie 1 Ibsena"11”1. Brutalność postawy, która jest żywa dziś, Hamsun wypowiada już
w 1892, gdy drwina ze słów Ibsena, jednych z najszlachetniejszych, jakie wy powiedział, godzi jednocześnie w jego rzekome braki fizyczne: "Wielki pi
sarz zacisnął usta, wydął co sił swą ptasią pierś i wyrzekł - Poezja, to 114 sąd nad samym sobą, bez żadnych skrupułów" 4. Od pierwszej powieści Hamsuna po jego ostatnie dzieła, Dod adresem jed nostkowego losu ciągle stawiane jest pytanie "Dlaczego?"11^ "Nie jest dobrze z ludźmi"11® czytamy w prawie dokładnym•powtórzeniu zdania Strindberga.
Zatem pytanie o sens życia pojawia się zrazu jako wyraz rzeczywistej troski
o ludzi, którzy, niezadowoleni, szukają przyczyn swego nieszczęścia i narzę dzia, by się od niego wyzwolić. Ale pytanie o przyczyny jednostkowego cierpienia nie może znaleźć
właściwej odpowiedzi, co wynika już z ukierunkowania hamsunowskiej krytyki społecznej, z jego potępiania i wyszydzania grup i idei, które zmierzają do
rzeczywistych przemian. Oto miejsce, w którym szczególną rolę odgrywa późnoburżuazyjna filozofia życia: otóż odpowiedzią na owo "Dlaczego?" jest wskazanie na, po prostu, życie, teraz jednak już nie w tym optymistycznym
sensie, że życie jest wyrazem rozwijającej się w dziejach aktywności ludzi, lecz w sensie siły i wieczności, której każdy jest częścią i własnością, nie mając jednak najmniejszej możliwości ani uprawnienia po temu, by sfery tej choćby dotknąć. "Co należy do życia? Wszystko. Co jednak należy do ciebie?"117118 . Nie potrzeba nawet odpowiedzi, by jednostce unaocznić jej zupeł ną znikomość. Do wszystkich ginących ludzi - a wszyscy ludzie giną - odnoszą się słowa: "Życiu nie zależy na nich"11®. "Życie jest tylko lennem. /.../
Por. Idem: Mlsterja, s. 186. Ibidem, s. 174,187. Ibidem, s. 187. Idem: Radość ostatnia, s. 54. Idem: Misterja, s. 42. Głodujący, pyta: "Czyż ten jegomość wskazał na mnie palcem? Czemuż, jeśli już miało tak być, nie na kogoś w Ameryce Południowej?" /Idem: Głód, s.18/. Redaktor nie znajduje odpowiedzi: "Dlaczego wszystko nie mogłoby iść dob rze i dlaczego ludzie nie mogliby żyć w szczęściu?" /Redakteur Lynge. Ge sammelte Werke. T.2, s. 31/. Zakochany staje przed zagadką: "Tę drugą ko chał jak niewolnik, jak wariat i zarazem jak żebrak. Dlaczego? Zapytaj py łu przydrożnego i liści spadających, zapytaj zagadkowego boga życia, bo nikt inny tego nie wie". /Pan, s. 116/. W końcu prawie tymi samymi słowy jak w pierwszej powieści mówi o nieszczęsnym losie Augusta Powsinogi: "Możliwe, że hen z wszechświata spoczywało na nim Oko Potęgi, doświadcza jącej rozmaicie sił jego w służbie desperackiej negacji". /Idem: August Powsinoga, s. 326/. 116 Idem: Ostatni rozdział. T.I, s. 282. 117 Idem: Gedämpftes Saitenspiel. Gesammelte Werke. T.5, s. 279. 118 Ibidem, s. 258. 110 111 112 113 114 115
202
Leo Löwenthaï
■-- --- ----------------------------------------- ffg-----------------------Nie znam nikogo, komu by się równie źle nie wiodło" . Nie ma instancji przed‘którą można by wiążąco postawić zarzut, że samo życie musi być tym, "co mnie zepchnęło w coś nienawistnego"; nie ma instancji, która musiałaby odpowiedzieć na pytanie: "Czemu życie to czyni?" 120 . Jest tu jedno tylko 121 prawo, właśnie sauno życie: "A życie może trwonić" . Otóż w późniejszych
powieściach, jednorodnej wszechmocy życia, pasywności i posłuszeństwu wyma ganym przez tę postawę Hamsun nadał wyrazistość dzięki zastosowaniu stylis tycznego zabiegu powtórzeń, przy pomocy których mówi się o wiecznie niezmien
nym upływie czasu, który w równej mierze włada każdym życiem: "Mijały dni, 122 . Miejsc takich jest bez liku.
czas mijał"
Także społeczna funkcja hamsunowskiej filozofii życia ukazuje charakte
rystyczną dla niego dwuznaczność. Z jednej strony, nastwionym antyintelęktualistycznie grupom mieszczańskim zapewnia ona pociechę, że znlkomość i nieis-
totność, których doświadczają w produkcji, należy pojmować z punktu widzenia wyższej, metafizycznej spójności wszechwładnego życia w ogóle. Jednostka
czuje się pogodzona z rzeczywistością, gdy patrzy na siebie jako na wzniosłą,
ale konieczną ofiarę procesu, któremu jest podporządkowana nie mechanicznie, lecz w sposób pełen treści. Ale jednocześnie dostarczane przez pasywistyczną filozofię życia pocieszenie w niedostatkach i rozczarowaniach zawiera pewien »
omam, który odpowiada interesom innym niż interesy ofiary. Ow cytat, który mówi, że do życia należy wszystko, zaczyna się słowami: "Jest zaś tak: sama
łaska otrzymania życia jest dla każdej jednostki sowitą zapłatą z góry za wszystkie nędze życia. Nie, nie można wierzyć, że ma się prawo do większych 123 słodyczy niż się otrzymuje" . Zatem ta metafizyka życia jest jak najściś
lej związana z purytańską pochwałą wstrzemięźliwości* Jest tej pochwały współczesnym wyrazem. W kazaniu o życiu i jego wszechpotędze nie ma już oczywiście ani śladu nawiązania do rozwoju i wzmagania ludzkiej wytwórczości,
natomiast pocieszenie zwrotnie uderza w pocieszanych: powinni przyjąć życie
takim»
jakim już jest; to jednak oznacza: przyjąć istniejący porządek,
stosunki panowania i służby, rozkazu i wykonania. Jeśli w hamsunowskiej'kry tyce społeczeństwa nie ma mowy o warstwach panujących, to najwyraźniej prze
mawiają one poprzez medium respektu, którego ma wymagać życie jako takie.
Filozofia życia rzuca nowe światło na pogardę wobec mas. W ogóle meta fizyka bezplanowości istnienia jest zmobilizowana przeciw socjalizmowi. W
obliczu zhipostażowanego pojęcia życia wszystkie pragnienia, by rozumnie
ukształtować ludzką egzystencję, powinny się wydać śmieszne. I podobnie jak
autorytarna propaganda zawsze usta ma pełne zarazem
i najbardziej idealnych
pojęć, i wyznań najnikczemniejszej pogardy wobec ludzi, także i tu, obok wzniosłego obrazu życia, stoi szyderczy obraz ludzkiego czołgania się i
płaszczenia. Niesłychana ironia zawarta jest w tym, że biologiczna analogia 119 Idem: Radość ostatnia, s. 32. 120 Idem: Rosa. Gesammelte Werke. T.4, s. 281-282. /Polskie ra ten. charakter sformułowania Ibsena. Por. Róża, s. 81 121 Idem: Gedämpftes Saitenspiel. Gesammelte Werke. T.5, s. 122 Idem: Włóczęgi, s. 437. 123 Idem: Gedämpftes Saitenspiel. Gesammelte Werke. T.5, s.
tłumaczenie zacie - przyp. tłum./ 278. 279.
Knut Hamsun
203
mrowiska, którą w chętnej reformom literaturze liberalistycznej z ochotą wy
bierano jako symbol wyższej celowości, u Hamsuna, przeciwnie, służy uzmysło wieniu bezplanowości całej ludzkiej egzystencji: "Miasto z tego powodu nie przestawało być, jakim było, miasteczko pozostało małym pełzającym mrowis
kiem, i to chyba dawało dowód, że życie szło swym torem, na przekór wszyst124 kim teoriom" . Czy to samo na początku powieści: "Takie małe mrowisko!
Wszyscy zajęci swoimi sprawami, a gdy drogi ich się krzyżują, odtrącają się wzajemnie na bok, niekiedy przestępują jeden przez drugiego. Inaczej być nie może - niekiedy przestępują jeden przez drugiego"124 125129 128 127 .126 Przede wszystkim zaś
sformułowania te powracają ciągle w wielkich powieściach powojennych: "Wszys cy miotamy się obok siebie, pan
i on, i ja. I właśnie nic nie jest dla nas
ważniejsze od naszej własnej szamotaniny"
. "Tak - jesteśmy włóczęgami
tu na ziemi. Dążymy przez drogi i pustkowia, niekiedy pełzamy, niekiedy
kroczymy wyprostowani i tratujemy się wzajemnie. Tak na przykład Daniel: 127 tratował i sam został stratowany" . A porównaniem tym zostaje objęta śmierć12®. Krąg antyliberallstycznej ideologii zamykają obrazy: życia i bezplano-
wego czołgania się. Wraz z nimi znowu osiąga się punkt wyjścia: mit natu ry. Z obrazów tych bowiem wymazane jest wszelkie wspomnienie o dziejowej
egzystencji i dokonywany jest w nich w najogólniejszy, Dozornie zniewa lający sposób exodus ze społecznej rzeczywistości i z jej dyna^j^. pierwot
nie exodus ten podjęty był w formie bardziej indywidualnej i nastrojowej
jako oddanie się przyrodzie. U Hamsuna pewne środki stylistyczne wspomagają poczucie znikomości jed
nostki. Należy do nich, po pierwsze, ton często podnoszonego lamentu. Przę dę wszystkim jednak trzeba tu raz jeszcze wskazać na rolę powtórzeń. Z jednej strony,, pojawiają się one w formie pewnych motywów przewodnich języka Ham
suna; jak np. okrucieństwo życia, zmiany pór roku, stały upływ czasu, ludzie 129 idący przez pole lub kroczący wybraną drogą , rytmiczny krok życia i wie le im podobnych. Rzekoma nleodmienność losu jest najpierw' przedstawiana przy pomocy środków pisarskich w ten sposób, w jaki później wymagana jest i
realizowana przez propagandową działalność polityki autorytarnej, która ma ludziom wpoić dekret o ciążącym nad nimi losie. Powtórzenia jako środek ar
tystyczny jest tu obracany przeciw humanizmowi. Ale
powtórzenie wchodzi także do samej konstrukcji powieści. Zawsze ma
my do czynienia z tym samym. We wcześniejszym okresie, gdy mędrek i heros no szą cechy właściwe cyganerii i zawsze mówią dokładnie to, co przeraża prze ciętnych ludzi, z elementów narracji w "Głodzie", "Misteriach", "Nowiźnie",
"redaktorze Lynge" można układać nowe opowieści, nic przy tym Istotnie nie zmieniając. Późniejsze powieści, jak "Kobiety u studni", "Włóczęgi", "August
124 125 126 127 128 129
Idem: Kobiety u studni, s. 123. ’ Ibidem, s. 5. Idem: Die Stadt Segelfoss. Gesammelte Werke. T.7, s. 43. Idem: Ostatni rozdział. T.I, s. 1. Por. także: Kobiety u studni, s. 384. Por. Idem: Ostatni rozdział. T.I, s. 122; Wędrowcy, s. 35. Por. np. Idem: Błogosławieństwo ziemi, s. 297, 338-339; Wędrowcy, s. 7.
204
Leo Löwenthal
Powsinoga", "Rok i dzień później"., "Krąg się zamyka", mają zawsze ten sam te
mat: zadowolonego chłopa i człowieka, który chciałby czegoś więcej; włóczęgi i człowieka wiernego ziemi; połowu śledzi; namiętności i miłości, która nie
jest prawdziwa. W sytuacji, gdy w całej wielkiej literaturze mieszczańskiej,
od Balzaca - a nawet od Goethego - po naturalistów, odzwierciedla się zainte
resowanie jednostkowym losem, który w świecie burżuazyjnym albo się rozwija,
albo się o niego rozbija, w sytuacji, gdy przywołuje się całe jakościowe i ilościowe bogactwo kultury, aby przedstawić materiał i tło indywidualnego
losu, gdy zatem w literaturze tej o pojedynczych ludziach rzeczywiście mó wi się, że mają swe życie i swój los, świat, o którym opowiada Hamsun, jest
skrajnie ubogi. Co więcej, trudno jest przytoczyć prawdziwie kluczowe sy tuacje czy naprawdę wiele szczegółów dotyczących bohaterów jego najważniej
szych powieści, choć w jego dziełach występują oni licznie. Jeśli czytelnicy i krytycy pojmują ubóstwo kulturalnego rejestru Hamsuna i widmowość przedsta
wianych przez niego postaci jako' świadectwo szczególnej powściągliwości, dojrzałej cierpkości, nabożnego lęku wobec- życia i "epicznej wielkości", to
w tych mowach pochwalnych na cześć pisarza wypowiada się znużona rezygnacja i społeczny defetyzm130.
130 Z techniczną ścisłością można stwierdzić obecność tej samej tendencji w symfoniach Jana Sibeliusa, które, i co do uposażenia, 1 co do oddziały wania, należą dó Hamsuna. Trzeba tu uwzględnić nie tylko niewyraźną i pozostającą na poziomie środków kolorystycznych zgodność z naturą w sty lu greckiego Pana, lecz także metody kompozytorskie. Symfoniczność te go typu nic nie wie o muzycznym rozwinięciu. Składają się na nią warstwy wprowadzanych na oślep i przypadkowych powtórzeń materiału motywów, któ ry sam1 w sobie jest trywialny. Narzucający się przy tym pozór oryginal ności trzeba przypisać wyłącznie bezsensowności, z jaką motywy te są zestawiane ze sobą, przy czym związek między nimi może być zagwaranto wany jedynie przez abstrakcyjny upływ czasu. Brak jasności, produkt technicznej nieudolności, łudzi co do głębi, która nie istnieje. Kon strukcyjnie nieprzewidywalne powtórzenia bronią wiecznego rytmu przyro dy, który wyrażany jest też przez brak symfonicznej świadomości czasu. Nicość melodycznej monady, która przekształcona jest w nieartykułowane brzmienie, odpowiada pogardzie wobec człowieka, która hamsunowskie jed nostki wydaje wszechprzyrodzle. Zarazem, i Sibelius, i Hamsun odróżnia ją się od tendencji impresjonistycznych przez to, że wszechprzyroda pre parowana jest z zakrzepniętych resztek tradycyjnej kultury mieszczańskiej, źródłem jej widzenia nie jest więc protestująca podmiotowość. . Hektor Rottweiler /Kryjący się za tym pseudonimem Theodor Adorno używając sformułowania ’’panische'Na tur Stimmung " , które przetłumaczyłem jako "zgodność z naturą w stylu greckiego Pana", robi wyraźną aluzję do tytułu powieści Hamsuna "Pan". Związki przymiotnika "paniczny" z lękiem, jaki Pan wzbudzał poś ród nimf swymi niewyszukanymi zalotami, zupełnie się już zatarł w języku potocznym głównie z racji tego, iż dla powszechnej świadomości kultura antyczna - i nie tylko ona - staje się coraz bardziej niema. A ponieważ na dodatek imię własne "Pan" i formy od niego pochodne krzyżują się w języku polskim z rzeczownikiem pospolitym i jego derywatami, zdecydowa łem się na tłumaczenie ujednoznaczniające tekst niemiecki, opłacając to utratą pewnego pogłosu znaczeniowego, odsyłającego do podkreślanego’ przez Lówenthala rozpaczliwego charakteru XX-wiecznych ucieczek w naturę. - Uwaga tłumacza./
Knut Hamsun
205
5.. Nie można tu przedstawić historii recepcji Hamsuna, nie można zatem
podjąć próby, by wykazać na podstawie materiału dokumentarnego, w jakiej mierze widoczne jest w krytyce literackiej znaczenie, kreślonego przez Hamsu
na obrazu świata jako ważnego etapu na drodze, po której świadomość miesz/czańska podąża od liberalizmu do haseł państwa autorytarnego131132 . Niemniej, na kilku przykładach recepcji unaocznimy tu wewnętrzny związek między odbio
rem pism Hamsuna a zmianą sytuacji mieszczaństwa. Charakterystycznym wyrazem swoistości kreślonego przez Hamsuna obrazu
świata, który ma zaspokajać mieszczańskie pragnienia, a zarazem godzić zas pokojone ideologicznie warstwy z panującymi autorytetami, jest jedyna książ
ka dotycząca Hamsuna, jaką po wojnie opublikowano w Niemczech. Czytamy w
niej: "Każdy czyn traktuje on jako wyraz wolnej woli ' jednostki. Odrzuca so cjologiczne dywagacje, które pokazują zależność jednostki od globalnych stosunków moralnych. W swym śwlecie duchowym i warsztacie obejmuje on wpraw
dzie kwestie społeczne, ale jądro jego myśli pozostaje indywidualistyczne.
W liście do wydawcy pisma "Walka klas", który prosił go o artykuł, przeciw
socjalizmowi jako panaceum wysuwa hasło "Więcej rolnictwa!" /.../ Hamsun ostrzega /.../ przed przecenianiem czytania i pisania, broni króla jako sym bolu, który przydaje nieco blasku szaremu krajowi, wojnę uważa ża koniecz
ną, a rozbrojenie utożsamia z uczynieniem domu rodzinnego bezbronnym. Także tu - jak zawsze - Hamsun pisze przeciw miastu, a w obronie wsi. W jego prze132 konaniu robotnik przemysłowy nie tworzy, a tylko przekształca" . Gdy jed
nak w innym miejscu Berendsohn oświadcza: "Nikomu nie*przyjdzie przy tym na myśl, by dzieło Hamsuna oceniać z punktu widzenia polityki"133134 , oznacza to radykalne zapoznanie istoty pisarstwa. Nawet bowiem jeśli w samych dziełach
Hamsuna trudno znaleźć polityczne rozważania, a tylko od czasu do czasu pa134 , to dzieła
dają infantylne uwagi o aktualnych stosunkach i Instytucjach
te - podobnie jak ów list - zawierają słowa-klucze, które powinny ostrzegać
czytelnika przed naiwną postawą wobec Hamsuna, niezależnie od tego, w jakim
stopniu społeczna sytuacja czytelnika, jego charakter i poziom poznawczy nastawiają go wrogo do autorytarnych form społecznych. Skoro zupełnie nie dawno, bezpośrednio przed zawaleniem się niemieckiej demokracji, tak postę powy historyk literatury jak Berendsohn opowiadał się za czysto estetyczną
interpretacją Hamsuna, choć nie przemilczał reakcyjnych haseł politycznych
tego autora - to w recepcji Hamsuna przez mieszczańskie warstwy czytelnicze
w grę muszą wchodzić głęboko zakorzenione interesy socjopsychologiczne. Naiw ność tej recepcji oznacza tu rezygnację. Pokolenie wcześniej, gdy mieszczańska inteligencja oceniała jeszcze świat patrząc na niego w świetle naturalizmu.
131 Wykaz opublikowanej w języku niemieckim literatury na temat Hamsuna składającej się niemal wyłącznie z artykułów w dziennikach i czasopis mach - można znaleźć w: Hamsun-Bibliographie. Opracowanie: Fritz Meyen. Braunschweig 1931. 132 W.A. Berendsohn: Knut Hamsun, s. 105. 133 Ibidem, s. 149. 134 Por. cz. 3 niniejszego artykułu.
206
Leo Löwenthal
inny znawca literatury rozumiał jaka odległość dzieli aktualne kwestie spo
łeczne od problemów nędzy życia hamsunowskich postaci. Leo Berg z najwyższą
rezerwą ocenia - całkowicie jeszcze w kontekście społecznego optymizmu re formatorskiego - "ostateczną ucieczkę współczesnej duszy w serce natury", }ak interpretuje "Pana*13 . Krytykuje też bohatera "Misteriów", "tego współ
czesnego cierpiętnika, który nie ma powodu, by cierpieć, gdyż idzie mu dob rze; natura Jezusa bez jego siły moralnej"13®. Ma jeszcze rozwinięty ins tynkt czujnego liberała, który spostrzega wewnętrzne pokrewieństwo Hamsu na - tego "męczennika panteirmu, upokarzającego się z niepojętą rozkoszą"13? - z Dostojewskim. W swym zaś ociąganiu się z osądem zdradza to, iż węszy .
niebezpieczeństwo, które wyrasta dla nastawionej postępowo formy egzystencji mieszczańskiej z owego jeszcze niezrozumiale masochistycznego panteizmu. Ale najbardziej zdumiewających świadectw dostarcza nie mieszczańska,
lecz socjaldemokratyczna krytyka literacka. Gdy czytać uwagi o Hamsunie,
które ukazywały się w czołowym czasopiśmie teoretycznym niemieckiej socjal demokracji, w "Neue Zeit", to w latach dziewięćdziesiątych, gdy część tych
notatek literackich pisana była przez zdeklarowanego jeszcze Eduarda
Bernsteina, znajdujemy jasne stanowisko. Należy odrzucić powieści Hmasuna, gdzie przedstawiani są nie żywi ludzie, lecz nastroje nie mające absolutnie
nic wspólnego z tendencjami, które stawiają sobie za cel rzeczywiste przemia- ■ ny prowadzące do szczęścia. O ile o "Głodzie" czytamy jeszcze: "Nie mamy pra wa czynić autorowi zarzutu z wyboru materiału"13®, to "Misteria" są już
skwitowane jasno: "Hamsun /.../ ujawnia silną skłonność do deformacji i do kpiny z czytelnika. /.../ I jeśli nawet niepowiązanle dialogów, niepowiąza-
nie scen, niepowiązanle akcji całej powieści - o ile w ogóle może tu być mowa o akcji - nie wyrastają ze zblazowania czy nerwicowości autora, to w każdym razie bardzo nadają się do tego, by czytelnika uczynić znerwicowanym 139 i zblazowanym" . Chodzi tu o "opowieść, która w swym trakcie coraz bardziej
nam obojętnieje"; o bohatera, który staje się "prostym automatem emocji"; o książkę, "której zainteresowania są w najwyższym stopniu patologiczne".
Dwa lata później jeszcze dosadniej mówi się o autorze, który także ze względu na wygląd zewnętrzny oceniany jest jako obarczony resentymentem
/"Nastroszone wąsy są zazdrosne o czuprynę, a prosty nos podtrzymuje ma rzycielskie binokle"/: "Zestawienie to nie ma wskazywać, że Knut Hamsun
opiera się na Szekspirze. Przeciwnie! Ma pokazać, że jeśli dwóch robi to samo,
nie jest to jednak to samo. Ma pokazać jaka różnica jest między W. Szekspi
rem a Knutem Hamsunem! Knut Hamsun szyje grubą nitką, a to, co szyje nie jest jedwabiem. /.../ Myśli nie są potrzebne. /.../ Nie musi być charak140 terów" . w całej tej epoce stosuje się te same kryteria: "’Głód'nie jest
powieścią społeczną"; "'Redaktor Lynge’ zupełnie nie zadowala": "czy /Hamsun/ zaczyna ziewać 1 w ogóle już go nie lntersuje cała ta historia?"140 139 138 137 136 135 . 141
135 L. Berg: Zwischen zwei Jahrhunderten. Gesammelte Essays. Frankfurt a.M., 1896, s. 129. 136 Ibidem, s. 117. 137 Ibidem, s. 125. 138 "Die Neue Zeit" 1890-1891. T.l, s. 803. 139 Ibidem. 1893-1894. T.2, s. 376. 140 Ibidem. 189,5-1896. T.l, s. 538. /Krytyk anonimowy/ 141 Ibidem. 1898-1899. T.l, s. 249-250. /Eduard Bernstein/
Knut Hamsun
207
Plechanow ma jeszcze wyrazistszy obraz Hamsuna i na przykładzie jednej z postaci analizuje jej opór, a nawet nienawiść wobec proletariatu. Wskazuje,
że przed Hamsunem trudno jest znaleźć w literaturze tak jawny wyraz klasowej
wrogości burżuazji wobec robotników. Jednocześnie Plechanow wychwytuje nie prawdziwość "rewolucyjnych" rysów w pismach Hamsuna: "bywają takie nastroje "rewolucyjne", których najważniejszą cechą charakterystyczną stanowi kon
serwatyzm"? u Hamsuna występuje to jeszcze bardziej jednoznacznie niż w ro142 mantyzmie francuskim Gdy sięgnąć po wojenne i powojenne tomy "Neue Zeit", to znajdziemy w
nich hymny pochwalne na cześć tego samego autora, który dwadzieścia lat wcześniej jak najbardziej jednoznacznie był odrzucany. To, co wówczas oce
niano jako "czczy nastrój" i "czysty bodziec nerwowy", teraz jest "przejmu
jącymi obrazami życia i duszy, w których ogromnie naprężona rzeczywistość, ze wszystkimi jej blaskami i cieniami, staje się symbolem najgłębszego życia"1^. Autor, który na wcześniejszych krytyków oddziaływał jak "zakochany 144 wykrzyknik" w "melancholijhym fotelu" , staje się teraz "samotną wielkoś cią"145, której nie można z kimkolwiek porównać, bez wyrządzania jej niespra wiedliwości. To, co w jego powieściach wcześniej wydawało się "przelotne jak nastrój"145, staje się teraz "alegorią wieczności"14?.
W tych powojennych hymnach na cześć Hamsuna, liberalni przywódcy miesz czaństwa łączą się z przywódcami, tak znienawidzonego przez Hamsuna, prole
tariatu. Przypadki Berendsohna i "Neue Zeit" należą do tej samej konstelacji społecznej: polityczna rezygnacja i ideologiczne omamienie szerokich warstw
we współczesnej środkowej Europie. Poświadcza to jeszcze ostatni i wiążący dowód.
jednej z najbardziej
wpływowych książek autorytarnego aparatu propagandowego, która odrzuca, pra
wie bez.wyjątków, wielką literaturę XIX wieku, czytamy: "Żaden z żyjących artystów nie przedstawił mistyczno-przyrodniczego, wolą przepojonego pędu
w większym stylu niż Hamsun. /.../ "Błogosławieństwo ziemi" jest dziś wielkim eposem nordyckiej woli w jej odwiecznej praformie, bohaterskiej także za
radłem, płodnej w każdym drgnieniu mięśni, prostolinijnej aż do niewiadome go końca. Dokładnie tak samo niepojęci i całkiem zrozumiali są Benoni, ku
piec Mack, baronowa Edvarda, myśliwy Glahn. Każda osobowość zachowuje swe wewnętrzne prawo, tchnięte w nią od początku. I zgodnie z nim działa. /.../
Jako odpowiednik tego unormowania zatopionej w ziemi istoty Isaka, występu ją "Włóczęgi". W sposób tajemnie przenikający przyrodę Hamsun odmalowuje
w tym samym medium prawa wszechświata i duszy. /.../ Niespokojnie ciągną z miejsca na miejsce, zmieniają czynności i miłości! Gdy wyrwano korzenie z dającej siłę ziemi, umierają także kwiaty. Źyją zatem Edevart, August,
Lovise Margrete nie wiedząc dlaczego i po co. Są upadkiem, w najlepszym ra zie pomostem. Cząstkami prób.ludzkości, by dotrzeć do nowych form i typów, 142 J. Plechanow: Sztuka a życie, /w:/ Idem: O literaturze i sztuce. Warsza wa 1950, s. 239-240. Plechanow napisał tę pracę przed prawie czterdzies tu laty. 143 "Die Neue Zeit" 1919. T. 1, s. 356. /Edgar Steiger/. 144 Ibidem, 1895-1896. T. 1, s. 538. 145 Ibidem. 1919. T. 1, s. 190. /Edgar Steiger/. 146 Ibidem. 1895-1896. T.l, s. 538. 147 Ibidem. 1919. T.l, s. 190.
208
Leo Löwenthal
stworzyć wartości, zdobyć nową godność. Gdy pisarz ich przedstawia, żyją
zrozumiale dla samych siebie i tajemniczo. Jak jednak daleko pozostają z
tyłu wszyscy Hauptmannowie, a nawet Ibsen, gdy oglądać ich z tego punktu wi dzenia. Także dzięki Hamsunowi świat został jeszcze raz przezwyciężony"1^®.
W zgodności, jaka panuje między socjaldemokratycznymi, liberalnymi i narodowosocjalistycznymi sędziami, wyraźnie widoczna jest funkcja ideologii,
polegająca na przezwyciężaniu przy pomocy złudy harmonii nie dających się
pogodzić antagonizmów społecznych. W okresie przekształcania gospodarki wolnokonkurencyjnej w monopolistyczną ideolpgla liberalistyczna, która traci
rzeczywistą podstawę, popada w stale wzrastającą dezorientację, aż wreszcie staje się - w zasadniczej sprzeczności ze świadomymi intencjami jej rzecz
ników - ofiarą bardziej zgodnej z duchem czasu postawy autorytarnej. Gdy dla
nowych posiadaczy władzy aparat ideologiczny nie oznacza już oręża dostatecz nego dla zabezpieczenia ich kluczowych pozycji w społeczeństwie, faszys
towska rzeczywistość gotuje koniec postliberalistycznym marzeniom'. Spokój
przyrody, do której mieszczańskie warstwy’czytelnicze mogły się wraz z Ham sunem przenosić w swych mrzonkach, jest czystym pozorem. W rzeczywistości okazuje się on industrialnym i wojennym wrzaskiem autorytarnej władzy.
Z niemieckiego przełożył:
JERZY ŁOZIŃSKI
148 Alfred Rosenberg:
Der Mythus des 20. Jahrhunderts , Mönchen 1933, s. 438.
Universitas zam.57/87 n.1000. P-40