Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych. Tom 1: Korzenie dyscypliny – do 1989 roku [1, 1 ed.] 9788323535560


306 83 6MB

Polish Pages 512 [511] Year 2018

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Table of contents :
Stosunki międzynarodowe. Tom 1. Korzenie dyscypliny – do 1989 roku
Spis treści
Podziękowania
Acknowledgements
Wstęp
EDWARD H. CARR. Kryzys dwudziestolecia 1919–1939. Wstęp do badań nad stosunkami międzynarodowymi
Nauka o polityce międzynarodowej
Rola utopizmu
Wpływ realizmu
Utopia i rzeczywistość
Intelektualista i biurokrata
Etyka i polityka
Racjonalizm i Liga Narodów
Apoteoza opinii publicznej
Problem diagnozy
Bibliografia
HANS J. MORGENTHAU. Polityka między narodami
ROZDZIAŁ 1. Realistyczna teoria polityki międzynarodowej
Sześć zasad realizmu politycznego
Bibliografia
MORTON A. KAPLAN. System i proces w polityce międzynarodowej
Zastosowanie analizy ról
Pierwotne koncepcje systemu międzynarodowego
System międzynarodowy
KARL W. DEUTSCH. Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim: doświadczenia historyczne w organizacji stosunków międzynarodowych
ROZDZIAŁ I
Wstęp
A. PROBLEM
B. OBSZAR
C. METODA: WYKORZYSTANIE DOŚWIADCZEŃ Z PRZESZŁOŚCI DLA POTRZEB WSPÓŁCZESNYCH
D. KAZUSY
ROZDZIAŁ II
Główne ustalenia: warunki wstępne
A. PROCES INTEGROWANIA: NIEKTÓRE CECHY OGÓLNE
B. ZNACZENIE WARUNKÓW WSTĘPNYCH
C. NIEKTÓRE WARUNKI KONIECZNE DO USTANOWIENIA AMALGAMATYZOWANYCH WSPÓLNOT BEZPIECZEŃSTWA
D. WARUNKI WSTĘPNE DEZINTEGRACJI
E. ODRĘBNE CECHY PLURALISTYCZNYCH WSPÓLNOT BEZPIECZEŃSTWA
KENNETH N. WALTZ. Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna
Pierwszy obraz
Konflikt międzynarodowy a ludzkie zachowanie
Drugi obraz
Konflikt międzynarodowy i wewnętrzna struktura państwa
Trzeci obraz
Konflikt między państwami a anarchia międzynarodowa
Bibliografia
RAYMOND ARON. Pokój i wojna między narodami (teoria)
ROZDZIAŁ II
Potęga i siła albo o środkach, jakimi posługuje się polityka zagraniczna
I. Siła, potęga i władza
ROZDZIAŁ VI
Dialektyka pokoju i wojny
I. Rodzaje pokoju i rodzaje wojen
2. Stawki, o jakie toczą się wojny, i zasady pokoju
4. Dialektyka antagonizmu
Bibliografia
ERNST B. HAAS. Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe
Teoretyczne komponenty funkcjonalizmu
Krytyka funkcjonalizmu
Ulepszony funkcjonalizm
JAMES ROSENAU. Preteorie i teorie polityki zagranicznej
I. Potrzeba teorii
II. Preteoria polityki zagranicznej
III. Spenetrowany system polityczny
IV. Koncepcja obszaru problemowego
V. Zakończenie
Bibliografia
GRAHAM T. ALLISON. Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy
Wstęp
Argument ogólny
Konkluzje
Podsumowanie: różnice w interpretacjach
Podsumowanie: inne odpowiedzi czy inne pytania?
Dokąd zmierzamy?
JOHAN GALTUNG. Strukturalna teoria imperializmu
Wstęp
Ku definicji „imperializmu”
Mechanizmy imperializmu
Typy imperializmu
Fazy imperializmu
Podsumowanie: kilka konsekwencji strategicznych
IMMANUEL WALLERSTEIN. Nowoczesny system-świat. Kapitalistyczne rolnictwo oraz narodziny europejskiej gospodarki-świata w XVI w.
Bibliografia
ROBERT JERVIS. Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej
Bibliografia
HEDLEY BULL. Społeczeństwo anarchiczne.Studium ładu w polityce światowej
1. Koncepcja ładu w polityce światowej
Ład w życiu społecznym
Ład międzynarodowy
Ład światowy
2. Czy istnieje ład w polityce światowej?
Koncepcja społeczności międzynarodowej
Element społeczności
Społeczność anarchiczna
Ograniczenia społeczności międzynarodowej
3. Jak utrzymywany jest ład w polityce światowej?
Ład w społeczności międzynarodowej
Wspólnota interesów
Zasady
Instytucje
Wyjaśnienia funkcjonalne i przyczynowe
MARTIN WIGHT. De systematibus civitatum
1. Definicje i granice
A. Państwa, suzereni i systemy-państw
B. System: komunikacja i stosunki
2. Kwestie kulturowe
A. Jednorodność kulturowa
B. Zróżnicowanie kulturowe: aspekt zewnętrzny
C. Zróżnicowanie kulturowe: aspekt wewnętrzny
3. Kwestie polityczne
A. Liczba członków systemu-państw
B. Rodzaje członków i jednolitość członkostwa
C. Hierarchia
D. Dynamika
E. Fazy
F. Terminus ad quem?
ROBERT O. KEOHANE, JOSEPH S. NYE. Siła i współzależność
Współzależność jako koncept analityczny
Potęga i współzależność
Zmiana reżimu międzynarodowego
Realizm i kompleksowa współzależność
Charakterystyka kompleksowej współzależności
Procesy polityczne w ramach kompleksowej współzależności
Strategie tworzenia powiązań (linkage strategies)
Proces ustalania agendy polityki światowej
Relacje transnarodowe i transrządowe
Rola organizacji międzynarodowych
Bibliografia
STANLEY HOFFMANN. Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna
Tylko w Ameryce
Nawet w Ameryce
Z powodu Ameryki
Bibliografia
ROBERT JERVIS. Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa
PETER GOUREVITCH. Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej
Część pierwsza: wpływ systemu międzynarodowego na politykę wewnętrzną
Gospodarka międzynarodowa
Późna industrializacja i scentralizowana kontrola państwowa
Teoria zależności, centrum-peryferie oraz imperializm
Szkoła rozwoju liberalnego
Stosunki transnarodowe, modernizacja i teoria współzależności
Międzynarodowy system państwowy
Argumenty dotyczące bezpieczeństwa
Budowanie państwa jako polityka zagraniczna: rekompensata terytorialna
Napięcia wynikające z zaangażowania w politykę zagraniczną
Część druga: struktury wewnętrzne i system międzynarodowy
Część trzecia: stosunki międzynarodowe i polityka wewnętrzna: dlaczego warto mówić o współzależności?
Część czwarta: wnioski
Bibliografia
KENNETH N. WALTZ. Struktura teorii stosunków międzynarodowych
1. Prawa i teorie
2. Teorie redukcjonistyczne
3. Podejścia i teorie systemowe
5. St ruktury polityczne
Bibliografia
ROBERT GILPIN. Wojna i zmiana w polityce światowej
Wstęp
ROZDZIAŁ 1. Istota międzynarodowej zmiany politycznej
Podstawowe założenia konieczne dla zrozumienia zjawiska międzynarodowej zmiany politycznej
ROZDZIAŁ 4. Równowaga i upadek
Czynniki wewnętrzne, które prowadzą do politycznego upadku
Czynniki zewnętrzne, które prowadzą do politycznego upadku
Rosnące koszty dominacji politycznej
Utrata przywództwa ekonomicznego i technologicznego
Wniosek
Bibliografia
STEPHEN D. KRASNER. Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów: reżimy jako zmienne pośredniczące
Definiowanie reżimów i zmiany reżimów
Zmiany zasad i norm to zmiany reżimu jako takiego
Czy reżimy mają znaczenie?
Wyjaśnianie rozwoju reżimów
1. Egoistyczny interes własny
2. Siła polityczna
3. Normy i zasady
4. Uzus i zwyczaj
5. Wiedza
Bibliografia
ROBERT O. KEOHANE. Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej
Bibliografia
MICHAEL W. DOYLE. Liberalizm i polityka międzynarodowa
Liberalny pacyfizm
Liberalny internacjonalizm
Zakończenie
Bibliografia
STEPHEN M. WALT. Tworzenie sojuszy i równowaga siłna świecie
Równoważenie a przyłączanie się: sojusze jako odpowiedź na zagrożenie
Równoważenie
Przyłączanie się
Implikacje równoważenia i przyłączania się
Dlaczego równoważenie jest bardziej powszechne niż przyłączanie się
Bibliografia
ALEXANDER E. WENDT. Problem relacji podmiot sprawczy – struktura w teorii stosunków międzynarodowych
4. Implikacje dla teorii stosunków międzynarodowych
a. Implikacje epistemologiczne
b. Implikacje teoretyczne
Bibliografia
ROBERT COX. Produkcja, władza i porządek światowy
Temat
Wnioski
ROBERT GILPIN. Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych
Wstęp
ROZDZIAŁ 1. Natura ekonomii politycznej
Obszar badawczy ekonomii politycznej
Zakończenie
ROZDZIAŁ 2. Trzy ideologie ekonomii politycznej
Perspektywa liberalna
Perspektywa nacjonalistyczna
Perspektywa marksistowska
Zakończenie
ROZDZIAŁ 3. Dynamika międzynarodowej ekonomii politycznej
Współczesne teorie międzynarodowej ekonomii politycznej
Teoria dualizmu ekonomicznego
Teoria nowoczesnego systemu-świata
Teoria hegemonicznej stabilności
Ekonomia polityczna przemian strukturalnych
Zakończenie
Bibliografia
SUSAN STRANGE. Państwa i rynki
CZĘŚĆ I. Badanie międzynarodowej ekonomii politycznej
ROZDZIAŁ 1. Konflikt wartości i teorii
ROZDZIAŁ 2. Władza (power) w gospodarce światowej
CZĘŚĆ II. Struktury władzy w gospodarce światowej
ROZDZIAŁ 3. Struktura bezpieczeństwa
ROZDZIAŁ 4. Struktura produkcji
ROZDZIAŁ 5. Struktura finansów
Bibliografia
ROZDZIAŁ 6. Struktura wiedzy
ROBERT D. PUTNAM. Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych
Wprowadzenie: powiązania między polityką wewnętrzną i polityką międzynarodową
Dwupoziomowe gry: metafora interakcji wewnętrznych i międzynarodowych
Czynniki warunkujące zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania [tj. wyników negocjacji – przyp. tłum.]
1. Wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania zależy od dystrybucji siły, preferencji i możliwych koalicji wśród uczestników poziomu II
2. Wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania zależy od instytucji politycznych poziomu II
3. Rozmiar zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania zależy od strategii negocjatorów z poziomu I
Niepewność i taktyki negocjacyjne
Przeorganizowanie gry i rezonans (reverberation)
Rola głównego negocjatora
Konkluzje
Bibliografia
Indeks nazwisk
Noty copyrightowe
Recommend Papers

Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych. Tom 1: Korzenie dyscypliny – do 1989 roku [1, 1 ed.]
 9788323535560

  • Commentary
  • decrypted from 79A56F567D7B7B647C532775E1007C7C source file
  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Redakcja naukowa

Hanna Schreiber | Anna Wojciuk

Antologia tekstów źródłowych Tom 1

Korzenie dyscypliny – do 1989 roku

Stosunki międzynarodowe rząd polityka potęga system-świat współzależność pokój wojna kryzys anarchia hegemonia sojusz

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe Antologia tekstów źródłowych Tom 1 Korzenie dyscypliny – do 1989 roku

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

StosMiedzynarodowe-tytuloweT1.indd 1

19/10/18 14:00

Naszym Studentom

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

StosMiedzynarodowe-tytuloweT1.indd 2

19/10/18 14:00

Redakcja naukowa

Hanna Schreiber | Anna Wojciuk

Stosunki międzynarodowe Antologia tekstów źródłowych Tom 1

Korzenie dyscypliny – do 1989 roku

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

StosMiedzynarodowe-tytuloweT1.indd 3

19/10/18 14:00

Recenzent Elżbieta Stadtmüller Redaktor prowadzący Ewa Wyszyńska Redakcja Marta Treger Korekta i indeks Aleksandra Zych Projekt okładki i stron tytułowych Elżbieta Chojna Współpraca wydawnicza Anna Raiter-Rosińska Skład i łamanie Dariusz Górski

Publikacja dofinansowana przez Rektora UW oraz Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW Publikacja otrzymała wsparcie w ramach programu Szkoła Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego realizowanego przez Fundację Dobrej Edukacji ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności © Copyright for concept & selection by Hanna Schreiber & Anna Wojciuk, Warszawa 2018 © Copyright for the Polish translation by the team of translators, Warszawa 2018 © Copyright by Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2018 ISBN 978-83-235-3556-0 (druk) ISBN 978-83-235-3572-0 (e-pub)

ISBN 978-83-235-3580-5 (pdf online) ISBN 978-83-235-3564-5 (mobi)

Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 00-497 Warszawa, ul. Nowy Świat 4 e-mail: [email protected] księgarnia internetowa: www.wuw.pl Wydanie 1, Warszawa 2018 Druk i oprawa Totem.com.pl

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Spis treści

Podziękowania (Hanna Schreiber i Anna Wojciuk) . . . . . . . . . . . . . . .

7

Acknowledgements (Hanna Schreiber and Anna Wojciuk) . . . . . . . . . . .

11

Hanna Schreiber, Anna Wojciuk, Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

15

Edward H. Carr, Kryzys dwudziestolecia 1919–1939. Wstęp do badań nad stosunkami międzynarodowymi (przekład Karolina Libront) . . . . . . . .

25

Hans J. Morgenthau, Polityka między narodami (przekład Renata Włoch) . . .

38

Morton A. Kaplan, System i proces w polityce międzynarodowej (przekład Katarzyna Cholewińska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

52

Karl W. Deutsch, Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim: doświadczenia historyczne w organizacji stosunków międzynarodowych (przekład Jerzy Ciechański) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

67

Kenneth N. Waltz, Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna (przekład Joanna Dobkowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

82

Raymond Aron, Pokój i wojna między narodami (teoria) (przekład Adam Mielczarek) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

96

Ernst B. Haas, Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe (przekład Justyna Nakonieczna-Bartosiewicz) . . . . . . 123 James Rosenau, Preteorie i teorie polityki zagranicznej (przekład Weronika Garbacz) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 133 Graham T. Allison, Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy (przekład Marcin Kaczmarski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 152 Johan Galtung, Strukturalna teoria imperializmu (przekład Andrzej Szeptycki) . 166 Immanuel Wallerstein, Nowoczesny system-świat. Kapitalistyczne rolnictwo oraz narodziny europejskiej gospodarki-świata w XVI w. (przekład Andrzej Turkowski i Adam Ostolski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 181

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

6

Spis treści

Robert Jervis, Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej (przekład Miłosz Pieńkowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 196 Hedley Bull, Społeczeństwo anarchiczne. Studium ładu w polityce światowej (przekład Dominika Woźniak-Szymańska i Tomasz G. Grosse) . . . . . . 210 Martin Wight, De systematibus civitatum (przekład Dominika Woźniak-Szymańska i Tomasz G. Grosse) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 228 Robert O. Keohane, Joseph S. Nye, Siła i współzależność (przekład Julia Krzesicka) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 246 Stanley Hoffmann, Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna (przekład Barbara Regulska-Ingielewicz) . . . . . . . . . . . . . . . . . 268 Robert Jervis, Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa (przekład Miłosz Pieńkowski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 289 Peter Gourevitch, Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej (przekład Marta Tomczak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . 304 Kenneth N. Waltz, Struktura teorii stosunków międzynarodowych (przekład Renata Włoch) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 326 Robert Gilpin, Wojna i zmiana w polityce światowej (przekład Aleksandra Jarczewska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 340 Stephen D. Krasner, Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów: reżimy jako zmienne pośredniczące (przekład Dorota Heidrich) . . . . . 355 Robert O. Keohane, Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej (przekład Łukasz Gołota i Sylwia Piechocińska-Para) . . . . . 373 Michael W. Doyle, Liberalizm i polityka międzynarodowa (przekład Marta Makowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 386 Stephen M. Walt, Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie (przekład Joanna Dobkowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 402 Alexander E. Wendt, Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii stosunków międzynarodowych (przekład Alicja Curanović) . . . . . . . . 414 Robert Cox, Produkcja, władza i porządek światowy (przekład Kamil Ławniczak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 431 Robert Gilpin, Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych (przekład Karina Jędrzejowska) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 445 Susan Strange, Państwa i rynki (przekład Karina Jędrzejowska) . . . . . . . . . 465 Robert D. Putnam, Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych (przekład Karina Paulina Marczuk) . . . . . . . . . . 484 Indeks nazwisk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 501 Noty copyrightowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 509

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Podziękowania

Początki naszych działań nie były łatwe. A jednak po ponad roku pracy oddajemy do rąk Czytelnika wymarzony zbiór 29 tekstów – kamieni milowych dla naszej dyscypliny. W ogromnej większości po raz pierwszy dostępnych w polskim tłumaczeniu. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wiara, że się uda, bo jest to nam wszystkim w Polsce bardzo potrzebne, bo to ma znaczenie i może przynieść dobre owoce. Wiara ogromnej liczby osób i zaufanie, jakie te osoby nam okazały. Chciałybyśmy im w tym miejscu z serca podziękować. Skala zaangażowania ludzi, którzy współtworzyli z nami ten projekt, jest wyjątkowa, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość rozmaitych przeszkód. Habent sua fata libelli. I ta książka również ma swoją historię. Przede wszystkim chciałybyśmy zacząć od tego, że w nasz projekt uwierzyli Dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych dr hab. Jakub Zajączkowski i prof. Grażyna Michałowska. Podobne zrozumienie i poparcie, połączone z przeznaczeniem pierwszych, niezbędnych finansów na jego rozpoczęcie, przyszło ze strony Dziekanów Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, prof. Stanisława Sulowskiego, dr. hab. Daniela Przastka i dr. Łukasza Zamęckiego. Kolejną osobą, która uznała, że powinien doczekać się on realizacji, był Rektor Uniwersytetu Warszawskiego ds. naukowych, dr hab. Maciej Duszczyk, który wspierał nasze działania, także finansowo, na różnych etapach procesu wydawniczego. Istotne wsparcie finansowe w momencie pozyskiwania praw autorskich przyszło ze strony Fundacji Dobrej Edukacji – dziękujemy w tym miejscu Magdalenie Radwan-Röhrenschef. Bez nich niniejsza antologia nadal byłaby tylko w sferze marzeń. Przede wszystkim chciałybyśmy jednak serdecznie podziękować dzieciom wielkich, a zmarłych już badaczy stosunków międzynarodowych, które zdecydowały się udzielić nam bezpłatnie praw do dzieł swoich ojców. Bardzo dziękujemy za życzliwość i okazane zrozumienie Anthony’emu Mondonowi, synowi Mortona A. Kaplana, oraz córkom Karla W. Deutscha: Margaret D. Carroll i Mary Deutsch

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

8

Podziękowania

Edsall. Dziękujemy również polskiemu personelowi dyplomatyczno-konsularnemu w Stanach Zjednoczonych – konsulowi Piotrowi Semeniukowi oraz dr Grażynie Żebrowskiej – za ich życzliwe i skuteczne pośrednictwo. Wdzięczne jesteśmy także prof. Robertowi Kupieckiemu za skuteczną poradę, jak zorganizować podpisanie umowy w specyficznych warunkach, w jakich musiałyśmy działać. Za pomoc w najtrudniejszych przypadkach negocjacyjnych dziękujemy profesorom: Knudowi Erikowi Jørgensenowi za wsparcie naszego pomysłu u wydawcy, a także Grahamowi Allisonowi, Michaelowi W. Doyle’owi oraz Immanuelowi Wallersteinowi, którzy zrzekli się honorariów z tytułu wykorzystania fragmentów ich tekstów. Szczodrość tych osób, choć ogromnie ważna, nie wystarczyłaby jednak do realizacji całości tego projektu, gdyby nie osobiste zaangażowanie kilku osób w pomoc w negocjacjach cen za pozyskanie praw autorskich. Przyjęte na świecie stawki za nabycie takich licencji żadną miarą nie korespondują z polskimi realiami i zasobami naszego świata akademickiego. W wielu przypadkach pomoc w przekazaniu i wytłumaczeniu idei, stojącej za tym projektem, doprowadziła do radykalnego, czasami ponaddziesięciokrotnego obniżenia pierwotnej ceny. Za wytrwałość negocjacyjną i zrozumienie naszej sytuacji dziękujemy prof. Krzysztofowi Pelcowi z McGill University oraz prof. Jonowi Pevehouse’owi i prof. Erikowi Voetenowi, redaktorom naukowym „International Organization”, jak również redaktorom: Davidowi Mainwaringowi z Cambridge University Press i Phyllis Bendell z czasopisma „Daedalus”. Wydawnictwu Scholar dziękujemy za ustalenie preferencyjnych cen zakupu wcześniej opublikowanych przez nie fragmentów, które powtórnie ukazują się w niniejszym tomie. Chciałybyśmy również podziękować wszystkim, którzy na miejscu, w Polsce, towarzyszyli nam i kibicowali w wybieraniu, konsultowaniu i opracowywaniu ostatecznego, wymarzonego spisu treści. Dziękujemy naszym studentom, obecnie znakomitym absolwentom stosunków międzynarodowych: Kamilowi Smogorzewskiemu i Gabrieli Będkowskiej za sprawdzanie liczby cytowań poszczególnych publikacji w bazach danych oraz okazaną gotowość do innych działań organizacyjnych, które pozwoliły nam zawęzić pierwotną listę ważnych publikacji. Dziękujemy także wszystkim pracownikom Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, którzy znaleźli czas, by odpowiedzieć na wysłaną przez nas ankietę online, dotyczącą wybrania najważniejszych tekstów dla naszej dyscypliny. Na nasze zaproszenie zareagowało w sumie 39 osób, w tym większość odpowiedziała bezpośrednio, wypełniając ankietę, a pięć udzieliło wskazówek drogą mailową bądź w trakcie osobistych spotkań, a byli to (w kolejności alfabetycznej): Agnieszka Aleksy-Szucsich, Bolesław Balcerowicz, Agnieszka Bógdał-Brzezińska, Jerzy Ciechański, Alicja Curanović, Sylwester Gardocki, Łukasz Gołota, Edward Haliżak,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

9

Podziękowania

Dorota Heidrich, Aleksandra Jaskólska, Karina Jędrzejowska, Marcin Kaczmarski, Szymon Kardaś, Jacek Kosiarski, Barbara Kratiuk, Bogusław Lackoroński, Wiesław Lizak, Adrianna Łukaszewicz, Paula Marcinkowska, Karina Paulina Marczuk, Grażyna Michałowska, Justyna Nakonieczna-Bartosiewicz, Anita Oberda-Monkiewicz, Sylwia Piechocińska-Para, Barbara Regulska-Ingielewicz, Irena Rysińska, Anna Solarz, Joanna Starzyk-Sulejewska, Mirosław Sułek, Andrzej Szeptycki, Marek Tabor, Rafał Ulatowski, Anna Wróbel, Iwona Wyciechowska, Justyna Zając, Bogusław Zaleski, Ryszard Zięba. Za możliwość przedstawienia proponowanego spisu publikacji wybranych do antologii po wstępnej selekcji dzięki konsultacjom online oraz przeprowadzenia nad nimi dyskusji dziękujemy Radzie Naukowej Instytutu Stosunków Międzynarodowych pod przewodnictwem prof. Romana Kuźniara. W ostatnim etapie konsultacji z badaczami stosunków międzynarodowych z innych instytucji naukowych wysłałyśmy 55 zaproszeń do wzięcia udziału w ankiecie, na które odpowiedziało 19 badaczy. Osoby, których głos zdecydował o ostatecznym kształcie antologii, to: Paweł Borkowski, Andrzej Gałganek, Marcin Grabowski, Tomasz G. Grosse, Artur Gruszczak, Małgorzata Kaczorowska, Adam Kirpsza, Wojciech Kostecki, Magdalena Kozub-Karkut, Kamil Ławniczak, Beata Ociepka, Tomasz Pawłuszko, Andrzej Polus, Tomasz Pugacewicz, Marek Rewizorski, Elżbieta Stadtmüller, Agata Włodkowska-Bagan, Łukasz Zamęcki, Agata Ziętek. Gorąco im dziękujemy! Za konsultacje w kwestii trudnych terminów dziękujemy profesjonalnym tłumaczom, którzy służyli nam nie raz radą: Agacie Czarnackiej, Janowi Dzierzgowskiemu, Antoniemu Górnemu oraz Tomaszowi Wiśniewskiemu. Dziękujemy wreszcie osobom, które pomogły nam dotrzeć do tekstów oryginalnych, w co najmniej kilku przypadkach bowiem okazało się, że teksty uznane przez badaczy za kanoniczne są bardzo trudno dostępne, a czasem nie posiada ich żadna polska biblioteka. Dziękujemy za pomoc Jerzemu Ciechańskiemu, Joannie Czapskiej, Adamowi Müllerowi i Kacprowi Szuleckiemu. Dziękujemy także Adamowi Ostolskiemu i Renacie Włoch, tłumaczom tekstów Immanuela Wallersteina, Hansa J. Morgenthaua i Kennetha N. Waltza, które były już uprzednio przełożone, za zgodę na wykorzystanie ich prac w antologii i za rezygnację z honorarium za ponowne użycie fragmentów tłumaczeń. Na koniec chcemy najserdeczniej podziękować gronu naszych tłumaczy, którzy cierpliwie znosili trudy przekładu i wielokrotnych konsultacji, a nawet negocjacji terminologicznych z redaktorkami antologii. To na nich spoczywał główny ciężar przekładu i rozwiązywania łamigłówek językowych. Wreszcie, zapewne wszyscy niejednokrotnie byśmy polegli, gdyby nie opieka fantastycznego zespołu redaktorskiego z Wydawnictw Uniwersytetu Warszawskiego. Sekcja Obsługi Badań Naukowych na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

10

Podziękowania

Warszawskiego z profesjonalizmem i cierpliwością rozwiewała nasze wątpliwości, przygotowywała umowy i towarzyszyła naszym zmaganiom. Finalnym, przemiłym akordem naszych wysiłków stało się bardzo serdeczne przyjęcie prośby o zrecenzowanie pierwszego tomu antologii przez prof. Elżbietę Stadtmüller oraz gotowość do nakreślenia swojej o nim opinii przez prof. Xymenę Kurowską, prof. Grażynę Michałowską i prof. Krzysztofa Pelca. Choć zatem to my figurujemy jako redaktorki naukowe tego projektu, ponosząc odpowiedzialność za wszelkie jego niedoskonałości i ostateczny kształt, chcemy podkreślić, że jego realizacja stała się możliwa dzięki wierze, życzliwości i współpracy z nami ponad stu osób (!). Dziękujemy Wam wszystkim z całego serca – bez Was to by się nie wydarzyło! Hanna Schreiber i Anna Wojciuk

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Acknowledgements

Back in 2017, we dreamt up a collection of key texts from our discipline, one that scholars in Poland have always been missing. This volume, the fruit of at times arduous labours, has taken more than a year to produce, but it represents the fulfilment of our dream: an anthology of twenty-nine milestones in international relations, most of which have never seen print in Polish. This publication would not have been possible if we were not convinced of our eventual success, of the demand for these texts in Poland, or of the value of the work and the fruits it might bear, not to mention the belief shown by many people and the trust they invested in us. We would like hereby to thank them from the bottom of our hearts. The scale of commitment of the people involved in this project was exceptional, especially considering the countless obstacles. Habent sua fata libelli – and so does this book have its own history. Let us begin with the faith put in this project by our colleagues from the Institute of International Relations, Director Jakub Zajączkowski and Grażyna Michałowska, who discussed it with us and offered encouragement from the very beginning. We received similar reassurance and support – including the crucial, initial financial contribution – from the Deans of the Faculty of Political Science and International Studies at the University of Warsaw: Stanisław Sulowski, Daniel Przastek, and Łukasz Zamęcki. Another person who showed conviction in the viability of our project was the Rector for Research at the University of Warsaw, Maciej Duszczyk, who supported our activities and provided funding throughout the publishing process. While copyrights were being secured, a substantial contribution arrived from the Foundation for Good Education, for which we express our gratitude to Magdalena Radwan-Röhrenschef. Without such support, this anthology would have remained a dream. Most of all, though, we would like to offer our heartfelt thanks to the children of the great departed scholars of international relations, who decided to grant us

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

12

Acknowledgements

free use of the works of their fathers. We are very thankful for the kindness and understanding of Anthony Mondon, son of Morton A. Kaplan, and daughters of Karl W.  Deutsch: Margaret D. Carroll and Mary Deutsch Edsall. We would also like to thank the Polish diplomatic-consular personnel in the United States – Piotr Semeniuk and Grażyna Żebrowska – for kind and effective mediation. We are also grateful to Robert Kupiecki for the useful tip on how to organise the signing of a contract in the uncommon circumstances that we were forced to operate in. For providing aid in the most complex negotiations, we would like to thank Knud Erik Jørgensen, who gave his recommendation for our project to the publisher, Graham Allison, Michael W. Doyle, and Immanuel Wallerstein, who waived royalties for the fragments of their works used in this volume. The generosity of these people, though impossible to overstate, would not have sufficed to ensure the completion of the entire project, was it not for the involvement of those who helped us negotiate the cost of copyrights. The market prices for publishing licences are entirely at odds with the Polish realities and the capabilities of our academic milieu. In many cases, the help we received in communicating and explicating the idea behind our project enabled a radical, sometimes more than tenfold, decrease of the original price. For their persistence as negotiators and for the understanding of our predicament, we would like to thank Krzysztof Pelc of McGill University as well as Jon Pevehouse and Erik Voeten, academic editors of “International Organization”, David Mainwaring, editor at Cambridge University Press, and Phyllis Bendell of “Daedalus”. To the Scholar publishing house we offer thanks for naming preferential prices for the fragments that had been previously published in its imprint, now reprinted in this volume. We would also like to thank all those who kept us company here, in Poland, and provided support, consultation, and suggestions for the final version of the list of contents that we have dreamed up. Gratitude is owed our students, currently excellent graduates in international relations: Kamil Smogorzewski and Gabriela Będkowska, who verified the number of citations for specific titles in databases and offered support in other organisational matters, helping us shorten the initial list of important publications. We would also like to thank all of the employees of the Institute of International Relations at the University of Warsaw who found time to respond to the online survey we sent them, asking them to name the most important texts within our discipline. We received responses from thirty-nine people, most of whom completed the survey, while five delivered their suggestions by mail or shared them in private conversations. This list includes (in alphabetical order): Agnieszka Aleksy-Szucsich, Bolesław Balcerowicz, Agnieszka Bógdał-Brzezińska, Jerzy Ciechański, Alicja Curanović, Sylwester Gardocki, Łukasz Gołota, Edward Haliżak, Dorota Heidrich,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

13

Acknowledgements

Aleksandra Jaskólska, Karina Jędrzejowska, Marcin Kaczmarski, Szymon Kardaś, Jacek Kosiarski, Barbara Kratiuk, Bogusław Lackoroński, Wiesław Lizak, Adrianna Łukaszewicz, Paula Marcinkowska, Karina Paulina Marczuk, Grażyna Michałowska, Justyna Nakonieczna-Bartosiewicz, Anita Oberda-Monkiewicz, Sylwia Piechocińska-Para, Barbara Regulska-Ingielewicz, Irena Rysińska, Anna Solarz, Joanna Starzyk-Sulejewska, Mirosław Sułek, Andrzej Szeptycki, Marek Tabor, Rafał Ulatowski, Anna Wróbel, Iwona Wyciechowska, Justyna Zając, Bogusław Zaleski, and Ryszard Zięba. Thanks are due to the Academic Board of the Institute of International Relations under the direction of Roman Kuźniar for handing us the opportunity to present and discuss the initial list of texts for the anthology established through online consultations. During the final stage of consultations with scholars in international relations from other academic centres, we sent out fifty-five invitations to take part in our survey, receiving nineteen responses. Those whose votes decided the eventual shape of this anthology include: Paweł Borkowski, Andrzej Gałganek, Marcin Grabowski, Tomasz G. Grosse, Artur Gruszczak, Małgorzata Kaczorowska, Adam Kirpsza, Wojciech Kostecki, Magdalena Kozub-Karkut, Kamil Ławniczak, Beata Ociepka, Tomasz Pawłuszko, Andrzej Polus, Tomasz Pugacewicz, Marek Rewizorski, Elżbieta Stadtmüller, Agata Włodkowska-Bagan, Łukasz Zamęcki, and Agata Ziętek. Many thanks! For providing assistance with problematic terms, thanks are owed to professional translators who often shared their suggestions with us: Agata Czarnacka, Jan Dzierzgowski, Antoni Górny, and Tomasz Wiśniewski. Then, we would like to thank those who helped us gain access to original sources, since in many cases the texts perceived as canonical in the academic community proved hard to come by, or even unavailable in Polish libraries. For this, we thank Jerzy Ciechański, Joanna Czapska, Adam Müller, and Kacper Szulecki. We would also like to thank Adam Ostolski and Renata Włoch, translators of previously published texts by Immanuel Wallerstein, Hans J. Morgenthau and Kenneth N. Waltz, for granting us the right to use their translations in this anthology and for waiving their fees for the use of the respective fragments. Finally, we would like to express our deepest gratitude to our translators for the patience with which they faced both their toil and the numerous queries, and even terminological disputes with the editors of this anthology. It was they who carried the main burden of translating and solving the language puzzles of the texts included herein. Certainly, we would have fallen flat on our collective face more than once were it not for the support provided by the editors from the University of Warsaw Press. The Research Section at the Faculty of Political Science and International Studies at the University of Warsaw dispelled many of our doubts with care and efficiency, prepared the contracts, and shared our burdens.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

14

Acknowledgements

The last, sweet chord in this symphony was sounded by Elżbieta Stadtmüller, who graciously accepted our request for a review of the first volume of the anthology, and Xymena Kurowska, Grażyna Michałowska and Krzysztof Pelc who offered to devote their time to express their opinion on the work. Thus, even though the front cover names only us, the academic editors of this project, who claim full responsibility for its inadequacies as well as its final shape, it has to be stressed that this work was completed thanks to the good faith, kindness, and cooperation of more than a hundred people (!). We thank you with all our hearts, because it would not have happened without you! Hanna Schreiber and Anna Wojciuk

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

HANNA SCHREIBER, ANNA WOJCIUK

Wstęp

„Epoka nasza jest epoką antologii” – to stwierdzenie wybitnego historyka filozofii Władysława Tatarkiewicza sprzed prawie 40 lat1 nadal pozostaje aktualne, choć zapewne w latach 80. XX wieku nikomu nie śniło się, że naukę będzie można uprawiać, korzystając z bibliotek wirtualnych, że znikną bariery w dostępie do informacji o nowych projektach naukowych i publikacjach, badacze zaś staną w obliczu „choroby nadmiaru” i konieczności selekcji tego, co i kiedy czytać oraz jak i gdzie pisać – i publikować. Zbliżając się do trzeciej dekady XXI wieku, jeszcze bardziej potrzebujemy uzmysłowić sobie, co należy wiedzieć, i dzięki temu rozumieć zarówno fundamenty, jak i sens uprawiania nauki. Sam termin „antologia” został wprowadzony do języków europejskich (ang. anthology, niem. Anthologie, fr. anthologie) za pośrednictwem greki (anthologĭa) i oznacza dosłownie ‘zbiór kwiatów’ (gr. anthos – kwiat i logia – zbiór, kolekta, od legein, w pierwotnym znaczeniu ‘zbierać, wybierać’, w późniejszym, pohomeryckim – ‘mówić, opowiadać’)2. Jak zauważa Magdalena Kokoszka, dobrze skomponowany „bukiet” stanowi fragment (pars pro toto) niedostępnej, choć pożądanej całości, końcowy efekt procesu kompletowania tego, co pozostawało rozproszone. „Forma ta jednak nie tyle zbiorem bywa, ile przemyślanym wyborem. Prezentuje zjawiska istotne dla portretowanej kultury – sam «kwiat» twórców i «kwiat» ich tekstów”3. W. Tatarkiewicz, 1980, Przedmowa, w: Antologia współczesnej estetyki francuskiej, wyboru tekstów dokonała I. Wojnar, PWN, Warszawa. 2 Z. Kadłubek, B. Mytych-Forajter, A. Nawarecki (red.), 2017, Ilustrowany słownik terminów literackich. Historia, anegdota, etymologia, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk. 3 M. Kokoszka, Antologia, w: Z. Kadłubek, B. Mytych-Forajter, A. Nawarecki (red.), Ilustrowany słownik…, s. 59. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

16

Hanna Schreiber, Anna Wojciuk

Proponowany Czytelnikom „bukiet” wpisuje się zatem w historię ich komponowania, mającą swoje źródła w epoce starożytnej (wybory epigramatów), a rozwiniętej w okresie średniowiecza (wybory pism Ojców Kościoła)4. Polszczyzna przyjęła „antologię” dopiero w drugiej połowie XVIII wieku, posługując się wcześniej raczej takimi pojęciami, jak: „wirydarz”, „szkatuła”, „spiżarnia”, „skarbczyk”, „ogród”, „kwiatki”5. Słownik języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego z 1807 roku podaje definicję, że jest to „kwiato-zbiór, kwiatosłów, wybór naypiękniejszych mieysc z pisarzów”6. Ten sam autor definiuje również antologistę (antologa), a zatem tego, kto czyni „zbiór kwiatów albo mieysc naypięknieyszych z dzieł różnych”7. Procesu wybierania tych „najpiękniejszych miejsc”, które w naszej dziedzinie, dalekiej od literatury pięknej, należałoby raczej określić mianem „najważniejszych miejsc”, nie można jednak porównać do pracy tworzącej bukiety florystki. Jest to raczej praca ostrożnego inkrustatora, który układa nowy wzór z cennych materiałów, np. rzadkich gatunków drewna, szlachetnych kamieni, masy perłowej. Jest to praca odpowiedzialna i trudna, wymagająca precyzji oraz poprzedzających ostateczny efekt prób i błędów. Podjęte decyzje mają bowiem w efekcie doprowadzić do stworzenia swoistego, tekstualnego mikrokosmosu, dającego namacalną próbkę makrokosmosu nauki – w tym przypadku zajmującej się stosunkami międzynarodowymi. Prawdopodobnie każdy badacz i pasjonat stosunków międzynarodowych w Polsce marzy, by polska nauka należała do światowej czołówki. Marzymy, żeby głos polskich badaczy był słyszalny, by inspirowali innych, byli cytowani i obecni w globalnym obiegu naukowym. Jak to jednak osiągnąć? Odpowiedzi na to, dlaczego nie jest tak, jak byśmy marzyli, jest wiele. Powstały badania przyczyn takiego stanu rzeczy i toczy się wokół nich debata8.

Tamże, s. 60. Tamże. 6 S.B. Linde, 1807, Słownik języka polskiego, Warszawa, t. 1, cz. 1, s. 20. 7 Tamże. 8 J. Czaputowicz, A. Wojciuk, 2017, International Relations in Poland. 25 Years after the Transition to Democracy, Palgrave, Basingstoke; J. Czaputowicz, K. Ławniczak, A. Wojciuk, 2015, Stosunki międzynarodowe i studia europejskie w Polsce, Scholar, Warszawa; zapis dyskusji o książce, która odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim, 21 października 2015 r., a w której głos zabrali: Konstanty A. Wojtaszczyk, Roman Kuźniar, Jacek Raciborski, Edward Haliżak, Marek Tabor, Iwona Wyciechowska, Tomasz Pugacewicz, Miłosz Pieńkowski, Wojciech Kostecki oraz autorzy, zamieszczony został w czasopiśmie „Stosunki Międzynarodowe – International Relations” 2015, t. 51, nr 4, s. 339–355. 4 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

17

Wstęp

Rola tej publikacji jest tymczasem bardzo prosta. Chcemy wrócić do podstaw. Do zrozumienia idei, które ukształtowały naszą dyscyplinę. Do poznania autorów, którzy wytyczali w XX wieku kierunki refleksji nad stosunkami międzynarodowymi. Do wejścia z nimi w dialog – za pośrednictwem ich tekstów. Do zastanowienia się, jak przełożyć na nasze realia: językowe, polityczne, kulturowe – koncepcje i terminy, jakie ukształtowały światową naukę o stosunkach międzynarodowych. Do dyskusji z polskimi studentami nad tekstami źródłowymi dla refleksji nad stosunkami międzynarodowymi – w języku polskiej nauki. Wierzymy, że zaczynając ab ovo, możemy dołożyć wspólnie z każdym Czytelnikiem tej antologii małą cegiełkę do kształtowania bardziej pogłębionego, wartościowego, interesującego namysłu nad stosunkami międzynarodowymi. Wierzymy, że wytrwałe, czasami trudne, ale wnikliwe przyglądanie się naszym korzeniom ma szansę przynieść dobre owoce w przyszłości. I jest konieczne do pchnięcia naszej dyskusji nad stosunkami międzynarodowymi w Polsce na nowe tory. Dotychczasowy brak wyboru czy serii wydawniczej przybliżających studentom oraz wykładowcom stosunków międzynarodowych najważniejsze źródła w badanej dziedzinie w profesjonalnych tłumaczeniach powoduje, że istotny dorobek, który nie jest przetłumaczony, pozostaje szerzej nieznany, gdyż „książki nie przetłumaczone są zaledwie półobecne w obiegu myślowym, faktycznie bowiem nie zostają przyswojone. Rzecz nie przełożona jest nierzeczywista, nie ma swojego przedstawienia, czyli miejsca w codzienności. Dopiero szczodrobliwość przekładu, udostępniającego ją nie tylko specjalistom, ale i tym, dla których może ona być odkryciem, zakorzenia książkę w lokalnym uniwersum – językowym i myślowym”9. Propozycje podjęcia działań mających na celu wypełnienie tej luki pojawiały się wcześniej w naszych publikacjach i wystąpieniach10. Naszą ambicją było zatem skomponowanie takiego „bukietu” poprzez stworzenie wartościowego narzędzia dydaktyczno-naukowego, umożliwiającego lekturę, interpretację i dyskusję wokół tekstów kluczowych dla naszej dyscypliny, zarówno podczas zajęć ze studentami, jak i do celów własnej pracy naukowej. Chcemy J. Tokarska-Bakir, 2006, Repetytorium z człowieka, w: A. Barnard, Antropologia, PIW, Warszawa, s. 9–10. 10 Por. H. Schreiber, 2014, Zostańmy heretykami! Próba antropologizacji stosunków międzynarodowych, w: Michałowska G., Nakonieczna J., Schreiber H. (red.), Kultura w stosunkach międzynarodowych, t. 2: Pułapki kultury, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa oraz H. Schreiber, 2016, Metoda etnograficzna w badaniu stosunków międzynarodowych – uwagi wstępne, „Stosunki Międzynarodowe – International Relations”, t. 52, nr 1; jak również wystąpienia podczas debaty z okazji 40-lecia Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego w 2016 roku. 9

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

18

Hanna Schreiber, Anna Wojciuk

pomóc im i sobie w poznaniu początków, historii, tożsamości i kierunków rozwoju naszej dyscypliny. Wydanie antologii tekstów źródłowych dla stosunków międzynarodowych sytuuje się nie tylko w wielowiekowej tradycji powstawania takich „bukietów”, ale również w bardziej współczesnym, polskim kontekście publikowania wyborów tekstów dla studentów nauk społecznych i humanistycznych. Odwołujemy się tutaj do istniejącej tradycji takich publikacji, zapoczątkowanej w połowie lat 70. XX wieku przez Włodzimierza Derczyńskiego, Aleksandrę Jasińską-Kanię i Jerzego Szackiego obszernym wyborem tekstów Elementy teorii socjologicznych (PWN, Warszawa 1975). Kontynuacją tego przedsięwzięcia było wydanie dwóch obszernych tomów (w sumie około 1300 stron), Współczesne teorie socjologiczne. Antologia tekstów pod redakcją Aleksandry Jasińskiej-Kani, Lecha Nijakowskiego, Jerzego Szackiego i Marka Ziółkowskiego (Scholar, t. 1–2, Warszawa 2006). W środowisku antropologicznym taki wysiłek podjęli Ewa Nowicka i Marian Kempny. Owocem ich trudu było wydanie ponad 10 lat temu dwóch tomów w wydawnictwie PWN: Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej (t. 1, 2003) oraz Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej – kontynuacje (t. 2, 2004). Na wspomnianych wyborach tekstów kluczowych dla studentów antropologii i socjologii wychowało się już kilka pokoleń. Dysponujemy także podobnymi przykładami w obszarze nauki o polityce: dwutomowa Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i opracowanie Jerzy Szczupaczyński, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1995 i 1998 czy obszerna Historia idei politycznych. Wybór tekstów pod redakcją Stanisława Filipowicza, Adama Mielczarka, Krzysztofa Pielińskiego i Macieja Tańskiego, WUW, Warszawa 2012 (około 1000 stron). Zaprojektowany docelowo układ dwutomowy odpowiada zatem przyjętym w innych dyscyplinach, by wspomnieć antologię pod redakcją Pawła Śpiewaka Klasyczne teorie socjologiczne. Wybór tekstów (PWN, Warszawa 2006) i towarzyszący jej wybór wyżej wymienionych Współczesnych teorii socjologicznych. Wytypowanie tekstów do każdej z wymienionych antologii było zawsze wynikiem określonych decyzji, nie istnieją bowiem żadne żelazne kryteria zakwalifikowania jakiegoś tekstu do takiej publikacji. Z tego powodu zależało nam, by dołożyć najwyższej staranności planując i przeprowadzając proces komponowania listy tekstów, które ostatecznie znalazły się w niniejszym tomie. Zadecydowałyśmy, że do publikacji wejdą zarówno fragmenty artykułów, jak i fragmenty książek. Kluczowe dla dyscypliny teksty ukazywały się bowiem w obu tych formach. Postanowiłyśmy, że teksty zgrupujemy w dwóch tomach: pierwszym, obejmującym publikacje, które ukazały się do 1989 roku (Korzenie dyscypliny), i drugim (Dylematy współczesności), obejmującym prace opublikowane od końca

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

19

Wstęp

zimnej wojny aż do dziś. W obrębie tej puli tekstów, które ukazały się pomiędzy rokiem 1919, który przyjęło się uznawać za początek dyscypliny11, a rokiem 1989 naszym celem było wybranie tekstów, które: – w rozmaitych badaniach dyscypliny uznawane są za kluczowe oraz wymieniane wśród tych, które wywarły największy wpływ na rozwój stosunków międzynarodowych; – zostały napisane przez autorów, którzy w świetle wspomnianych badań wywarli największy wpływ na rozwój dyscypliny; – charakteryzuje największa liczba cytowań w literaturze międzynarodowej, co implikuje, że obejmują one różne podobszary badań w ramach stosunków międzynarodowych; – najczęściej pojawiają się w sylabusach kursów obejmujących „wstęp do nauki o stosunkach międzynarodowych” oraz „teorie stosunków międzynarodowych” w najważniejszych uczelniach na świecie; – w miarę możliwości zostały napisane przez autorów spoza Stanów Zjednoczonych. Zdecydowałyśmy, że będą to teksty stricte akademickie, pomijając nawet znane eseje dotyczące bieżących spraw międzynarodowych, w tym prezentowane na łamach czasopisma „Foreign Affairs”. Skoncentrowałyśmy się na tekstach posiadających fundament teoretyczny i nakierowanych na poszukiwanie prawidłowości, a nie na udział w bieżących debatach i analizach poświęconych polityce zagranicznej. Wybór ten nie był zresztą bardzo trudny, gdyż większość tekstów, które się nie zestarzały, to prace akademickie. Bieżące debaty ze swojej natury przeważnie dezaktualizują się – widać to zwłaszcza z perspektywy trzydziestu lat. Proces wyboru składał się z wielu etapów i włączał w dyskusję o zestawie tekstów bardzo szerokie grono badaczy z głównych ośrodków w Polsce, w których naucza się stosunków międzynarodowych i prowadzi badania w tym obszarze. Pierwszym etapem procesu było sporządzenie szerokiej listy tekstów, które mogłyby znaleźć się w tej antologii. Dokonałyśmy tego na podstawie przegląd sylabusów z przedmiotów wprowadzających do stosunków międzynarodowych oraz z przedmiotów obejmujących teorię, wykładanych w najlepszych uczelniach na świecie. Zrobiłyśmy również kwerendę analogicznych prac zagranicznych. Zidentyfikowałyśmy badaczy najczęściej wymienianych w gronie szczególnie W 1919 roku na uniwersytecie w Aberystwyth powstała pierwsza instytucja akademicka zajmująca się badaniem relacji pomiędzy państwami, Department of International Politics. Ten istotny moment instytucjonalizacji badań międzynarodowych przyjęło się uznawać za początek dyscypliny naukowej. 11

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

20

Hanna Schreiber, Anna Wojciuk

zasłużonych dla rozwoju dyscypliny, by następnie wybrać ich najpopularniejsze teksty. Ten pierwszy etap pozwolił nam na wyłonienie 90 tekstów, z których trzeba było dokonać wyboru najważniejszych 29. Drugim etapem były konsultacje online w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UW. W toku konsultacji badacze otrzymali ankietę z propozycjami 90 tekstów do I i II tomu. W ankiecie była też możliwość dopisania własnych propozycji w przypadku, gdy istotny zdaniem badacza tekst nie znalazł się na pierwotnej liście. W toku tych konsultacji otrzymałyśmy bardzo pomocne sugestie. Najwięcej głosów zdobyli na tym etapie: Hans J. Morgenthau Politics Among Nations – 25, Kenneth N. Waltz Theory of International Politics – 23, Robert O. Keohane i Joseph S. Nye Power and Interdependence – 22, Immanuel Wallerstein The Modern World System – 21, oraz po 18 głosów teksty Ernsta B. Haasa, Mortona A. Kaplana i Stephena Walta. Trzecim etapem było przedyskutowanie wyników konsultacji online z Radą Naukową Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Podczas tego posiedzenia podjęłyśmy kilka kluczowych rozstrzygnięć dotyczących zagadnień, które po przeprowadzeniu ankiety rysowały się jako problematyczne. W szczególności z pomocą członków Rady ustaliłyśmy, który z badaczy francuskich powinien być uwzględniony, przedyskutowaliśmy też zagadnienia bardzo dużych działów nauki o stosunkach międzynarodowych, jak międzynarodowa ekonomia polityczna oraz studia nad bezpieczeństwem, dochodząc do wniosku, że nie sposób w takiej antologii oddać bogactwa tego, co napisano w tych obszarach, i że w związku z tym zachowanie proporcji wymaga zaproponowania najbardziej reprezentatywnych tekstów. Zgodzono się również, że docelowo optymalnie byłoby, gdyby te obszary miały własne antologie tekstów. Po dyskusji na Radzie Naukowej udało się wyeliminować część tekstów i doprecyzować kandydatury, ciągle jednak miałyśmy 30% za dużo propozycji w stosunku do tego, co mógł pomieścić tom. W czwartym etapie zrealizowałyśmy poszerzone konsultacje online, w których o sugestie zapytałyśmy pracowników z innych ośrodków, gdzie naucza się stosunków międzynarodowych oraz prowadzi w tym zakresie badania, a także włączyłyśmy do ankiety wybranych pracowników innych instytutów wchodzących w skład Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, którzy ze względu na swoje zainteresowania badawcze mogli chcieć zabrać głos w tej sprawie. Głównie byli to pracownicy Instytutu Europeistyki oraz Instytutu Nauk Politycznych. Ten etap ankiety nakierowany był na wyłonienie najważniejszych tekstów, ograniczyłyśmy zatem możliwość dodawania nowych sugestii do naszej puli. Wzorem rozwiązań przyjętych przez socjologów i antropologów, samodzielnie podejmujących się trudu przekładu z uwagi na znajomość specyficznego języka dyscyplinarnego i siatki pojęciowej, do tłumaczenia tekstów zaprosiłyśmy pra-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

21

Wstęp

cowników, doktorantów i najlepszych absolwentów Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, związanych przede wszystkim z Instytutem Stosunków Międzynarodowych. Wiosną 2017 roku zorganizowane zostały dwa warsztaty dla tłumaczy, podczas których omawialiśmy ogólne wytyczne dotyczące przekładu, a także pracowaliśmy na próbnie przełożonych fragmentach, identyfikując typowe pułapki i wspólnie z grupą tłumaczy poszukując optymalnych rozwiązań translatorskich. Teksty, które składają się na publikowany tom, reprezentują rozmaite tradycje ważne dla nauki o stosunkach międzynarodowych, a w niektórych przypadkach są też modelowymi reprezentantami trendów intelektualnych, które kształtowały rozważania w szeroko pojętych naukach społecznych. Można wyobrazić sobie przeróżne sposoby porządkowania i zestawiania zaproponowanych tu przekładów. Zastanawiając się, jak przedstawić je Czytelnikowi, rozważałyśmy między innymi pogrupowanie ich w ramach najważniejszych tradycji namysłu o stosunkach międzynarodowych, tj. podzielenie autorów na realistów, liberałów, marksistów, reprezentantów Szkoły Angielskiej oraz jednego konstruktywistę. Pomijając fakt, że niektóre teksty niełatwo byłoby zaklasyfikować do tak zaprojektowanych szufladek, szybko zauważyłyśmy, że taki układ zatarłby kluczowy, dialogiczny wymiar rozwoju myśli naukowej. Choćby klasyfikowani zazwyczaj jako realiści Robert Gilpin i Stephen D. Krasner pisali bowiem pod silnym wpływem dorobku neoliberalnego instytucjonalizmu lat 70. XX wieku. Czytanie Gilpina i Krasnera po pracy Waltza z 1979 roku czyni ten bardzo istotny kontekst znacznie trudniejszym do wydobycia. Natomiast ta sama lektura po przeczytaniu fragmentów prac Roberta O. Keohane’a i Josepha S. Nye’a z lat 70. i 80. ujawnia wpływ, jaki na realizm wywarli m.in. instytucjonaliści. Innym pomysłem, który brałyśmy pod uwagę, było pogrupowanie tekstów problemowo, co pozwoliłoby wydobyć właśnie kontrasty i podobieństwa w badaniu tej samej tematyki, na przykład porównać, jak liberałowie, marksiści i realiści analizują zjawiska z obszaru międzynarodowej ekonomii politycznej. Byłoby to zapewne ujęcie ciekawsze niż to dokonane przez pryzmat tradycji naukowych, jednak rodziło ono poważne wątpliwości innego rodzaju. W takim układzie część tekstów nie zmieściłaby się w żadnym konkretnym problemie, a interpretacja innych zostałaby z dużą stratą zawężona do jakiegoś obszaru, podczas gdy w rzeczywistości są one istotne z rozmaitych powodów i rodzą implikacje dla badania różnych problemów. Ponadto, im dłużej wczytywałyśmy się w te teksty, debatując nad przekładami i terminologią, tym bardziej uderzające stawało się, że choć mamy tu do czynienia z bardzo skromną próbką tego, co napisano przez ostatnie sto lat o stosunkach międzynarodowych w ramach namysłu akademickiego, to nawet ta ograniczona pula tekstów pozwala zauważyć wiele intertekstualnych odniesień, zaobserwować polemiki z innymi wielkimi badaczami, ale również uchwycić stałość i powracanie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

22

Hanna Schreiber, Anna Wojciuk

w coraz to nowych odsłonach tej samej problematyki w ramach poszczególnych tradycji. Jasne stawało się, że teksty te można i należy układać na wiele różnych sposobów i że zaproponowanie przez nas wyrazistego ich pogrupowania byłoby samo w sobie mocną ingerencją, a z perspektywy odbiorcy skłaniałoby do niepotrzebnego zawężenia pola interpretacyjnego. Dlatego zdecydowałyśmy się z pełną świadomością na – wcale nieoczywisty na początku naszych prac – układ chronologiczny. Wierzymy, że pozostawia on największą swobodę Czytelnikowi, pragnącemu „skomponować” własny bukiet istotnych dla Niego fragmentów. Znakomita większość zaprezentowanych tu tekstów nie została wcześniej przetłumaczona na język polski, a w niektórych przypadkach charakterystyczna dla pewnych podejść terminologia jest niemal nieobecna w polskich pracach. Szczególnie wymagające były tłumaczenia zaawansowanych teoretycznie prac reprezentujących teorię racjonalnego wyboru i teorię gier, zwłaszcza tekstów Roberta Jervisa i Roberta D. Putnama. Tradycyjnie wysoko poprzeczkę postawił również wyrafinowany teoretycznie Alexander E. Wendt. Zaprezentowane tu teksty są bodaj pierwszymi przekładami na język polski przedstawicieli bardzo istotnej dla nauki światowej tradycji instytucjonalnej, w tym tej jej części, którą przyjęło się określać mianem badania reżimów między/transnarodowych. Tradycyjnych trudności dostarczał nam funkcjonujący już po polsku second image; w tym zbiorze grono tłumaczy przyjęło tłumaczenie tego terminu jako „drugi obraz”. Przy okazji przekładu tekstu Petera Gourevitcha udało się, mamy nadzieję, przyswoić polszczyźnie także second image reversed, czyli „drugi obraz odwrócony”. Dyskusja o przekładzie tego pojęcia była chyba najbardziej kreatywna i uruchamiająca wyobraźnię grona tłumaczy i redaktorek, zebranych na seminarium translatorskim. A równocześnie nie była jedyną wzbudzającą kontrowersje! Choć przygoda z przekładem była dla nas fascynująca i rozwijająca nie tylko lingwistycznie, ale przede wszystkim akademicko, to rola redaktorek jako osób, które weryfikowały proponowane przez tłumaczy skróty w tekstach oryginalnych, nakłada na nas obowiązek wyraźnego zaznaczenia, że jest to nie tylko wybór 29 tekstów z setek istotnych głosów w debacie akademickiej, ale również wybór najważniejszych fragmentów z już wyselekcjonowanych, czasami bardzo obszernych publikacji. Żaden tekst nie jest przełożony w całości, gdyż ograniczenia objętości zmuszały nas i tłumaczy do dokonania bolesnych niekiedy cięć. Staraliśmy się przeprowadzić je z chirurgiczną precyzją. W wielu przypadkach zmuszeni byliśmy pomijać niektóre przykłady bądź skracać sam wywód teoretyczny. Wszystkie skróty zaznaczone są symbolem „[...]”. Z tych samych powodów usunięto większość przypisów. Zaznaczyć przy tym trzeba, że niemal wszystkie teksty oryginalnie opatrzone są bardzo obszernymi, szczegółowymi przypisami, przywołującymi bogactwo literatury w trybie zarówno polemicznym, jak i w ramach budowania na osiągnięciach

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

23

Wstęp

innych badaczy. Staraliśmy się jednak zachowywać odniesienia do autorów obecnych w antologii, by wskazać na dialog toczący się między nimi. Z tych powodów chcemy zaznaczyć, że o ile publikowany wybór może dobrze posłużyć jako lektura wstępna, nie jest on w stanie zastąpić kontaktu z całością dzieła, jaki konieczny jest do prowadzenia badań naukowych. Z satysfakcją przekazując zatem do rąk naszych Koleżanek i Kolegów oraz naszych Studentów pierwszy tom antologii tekstów źródłowych do stosunków międzynarodowych, podtrzymujemy postulat dokonania tłumaczeń całości przynajmniej wybranych dzieł, których fragmenty stały się podstawą stworzenia niniejszego zbioru. Serdecznie zapraszamy też do współpracy przy zaplanowanym drugim tomie, który obejmie teksty współczesne, opublikowane w ostatnich trzydziestu latach.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

EDWARD H. CARR

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939. Wstęp do badań nad stosunkami międzynarodowymi*1

Nauka o polityce międzynarodowej Do 1914 r. utrzymywanie stosunków międzynarodowych było zadaniem osób zaangażowanych w nie zawodowo. W państwach demokratycznych polityka zagraniczna była tradycyjnie postrzegana jako pozostająca poza zakresem polityki partyjnej; organy reprezentatywne nie czuły się kompetentne do sprawowania ścisłej kontroli nad zagadkowymi działaniami zagranicznych placówek. […] Nigdzie – czy to na uniwersytetach, czy w szerszych kręgach intelektualnych – nie podjęto zorganizowanego badania bieżących spraw międzynarodowych. Wojna wciąż była postrzegana głównie jako zajęcie dla żołnierzy, a w konsekwencji polityka międzynarodowa była sprawą dyplomatów. Nie istniało powszechne pragnienie odebrania profesjonalistom prowadzenia spraw międzynarodowych ani nawet chęć poważnego i systematycznego zwracania uwagi na to, co robią. Wojna lat 1914–1918 unieważniła pogląd, że wojna jest kwestią, która dotyczy tylko zawodowych żołnierzy, a tym samym rozwiała towarzyszące temu wrażenie, że polityka międzynarodowa może bezpiecznie spoczywać w rękach profesjonalnych dyplomatów. W krajach anglojęzycznych rozpoczęła się kampania popularyzująca politykę międzynarodową w postaci agitacji przeciw tajnym traktatom, które były atakowane w niewystarczająco uzasadniony sposób jako przyczyny wojen. Wina za tajne traktaty powinna zostać przypisana nie niegodziwości rządów, ale obojętności społeczeństw. Wszyscy wiedzieli, że takie traktaty były zawierane, jednakże przed wybuchem wojny w 1914 r. niewiele osób się nimi interesowało albo * Podstawa przekładu: E.H. Carr, 1946, The Twenty Year’s Crisis 1919–1939. An Introduction to the Study of International Relations, London, Macmillan & Co Ltd., s. 1–5, 8–14, 19–21, 27–33, 38–40.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

26

Edward H. Carr

uważało, że należałoby się im sprzeciwić. Agitacja przeciw nim była jednakowoż faktem o ogromnym znaczeniu. Był to pierwszy symptom zapotrzebowania na popularyzację polityki międzynarodowej, zwiastujący narodziny nowej dziedziny nauki. […] Nauka o polityce międzynarodowej powstała zatem w odpowiedzi na powszechne zapotrzebowanie. Została stworzona w pewnym celu i w tym sensie podążała śladem innych nauk. […] W naukach przyrodniczych rozróżnienie pomiędzy badaniem faktów oraz celem, dla którego te fakty się bada, jest nie tylko teoretycznie uzasadnione, ale również stale przestrzegane w praktyce. Pracownik laboratorium zaangażowany w badanie przyczyn raka mógł być pierwotnie zainspirowany celem wykorzenienia tej choroby. Jednakże ten cel w najściślejszym znaczeniu jest bez znaczenia dla tego badania oraz jest od niego oddzielny. Wnioski laboranta muszą być zgodnym z prawdą sprawozdaniem faktów. Nie można odmiennie przedstawiać faktów, ponieważ fakty istnieją niezależnie od tego, co ktokolwiek o nich myśli. W naukach politycznych, które dotyczą ludzkiego zachowania, nie ma takich faktów. Badacz jest zainspirowany chęcią wyleczenia jakiejś choroby politycznego ciała. Pośród przyczyn kłopotów diagnozuje fakt, że istoty ludzkie zwykle reagują w określonych warunkach w określony sposób. Nie jest to jednak porównywalne do faktu, że ciała ludzkie reagują w określony sposób na określone leki. Jest to fakt, który może zostać zmieniony pragnieniem jego zmiany; pragnienie to, obecne już w umyśle badacza, w wyniku badania może zostać rozszerzone na dostateczną liczbę innych istot ludzkich, aby się ziściło. Inaczej niż w naukach przyrodniczych cel nie jest bez znaczenia dla badania ani nie jest od niego oddzielny; sam cel jest jednym z faktów. W teorii bez wątpienia można wciąż zarysować rozróżnienie pomiędzy rolą badacza, który ustala fakty, oraz rolą praktyka, który rozważa właściwy sposób postępowania. W praktyce jedna rola niezauważalnie przechodzi w drugą. Cel i analiza stają się nieodłącznymi składnikami pojedynczego procesu. Wszyscy, którzy czytają wiadomości o polityce w gazetach, biorą udział w zebraniu politycznym lub rozprawiają o polityce ze swoimi sąsiadami, są do pewnego stopnia badaczami polityki, a ocena, którą formułują, staje się (szczególnie, chociaż niewyłącznie, w państwach demokratycznych) czynnikiem wydarzeń politycznych. Zatem można wyobrazić sobie, że krytyk może skrytykować tę książkę nie na podstawie tego, że zawiera ona fałszywe stwierdzenia, lecz że są one niefortunne; ta krytyka, uzasadniona bądź nie, byłaby zrozumiała; natomiast taka sama krytyka książki o przyczynach raka byłaby pozbawiona sensu. Każdy polityczny osąd pomaga modyfikować fakty, na podstawie których został wydany. Myśl polityczna sama w sobie jest formą politycznego działania. Nauki o polityce nie są nauką tylko o tym, co jest, lecz również o tym, co być powinno. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

27

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939

Rola utopizmu Jeśli w takim razie cel poprzedza i warunkuje myśl, to nie jest zaskakującym odkrycie, że kiedy umysł ludzki zaczyna działać na jakimś nowym polu, to najpierw przechodzi wstępny etap, podczas którego element życzenia lub celu jest przeważająco silny, a skłonność do analizy faktów i środków jest słaba lub nie istnieje. Hobhouse zauważa, że „najbardziej pierwotnych ludzi” charakteryzuje to, że „dowód prawdziwości jakiejś idei nie jest jeszcze oddzielony od cechy, która sprawia, że jest ona przyjemna” (Hobhouse 1913: 100). To samo wydaje się oczywiście prawdziwe w odniesieniu do pierwotnego czy „utopijnego” etapu nauk politycznych. W tej fazie badacze przykładają mało uwagi do istniejących „faktów” czy do analizy przyczyny i skutku, lecz poświęcają się całkowicie opracowaniu wizjonerskich planów służących osiągnięciu rezultatów w projektach pilotażowych, których prostota i perfekcja nadają im urok czegoś łatwego i uniwersalnego. Dopiero kiedy te projekty poniosą porażkę i pokazane zostanie, że życzenie lub cel są niewystarczające same w sobie do osiągnięcia upragnionego rezultatu, badacz niechętnie ucieka się do pomocy analizy, a badanie, wychodząc z okresu dziecięcego i utopijnego, będzie mogło rościć sobie prawo do bycia uznanym za naukę. Teleologiczny aspekt nauki o polityce międzynarodowej był widoczny już od początku. Nauka ta zrodziła się z wielkiej i katastrofalnej wojny; głównym celem, który dominował i inspirował pionierów nowej nauki, było zapobieżenie nawrotowi tej choroby w ciele polityki międzynarodowej. Pełne pasji pragnienie zażegnania wojny determinowało całość początkowego przebiegu i kierunku badań. Jak inne nauki w okresie niemowlęcym, tak i nauka o polityce międzynarodowej była wyraźnie i szczerze utopijna. Była na początkowym etapie, w którym życzenia przeważają nad refleksją, generalizacja nad obserwacją, kiedy czyni się niewielkie starania w odniesieniu do krytycznej analizy istniejących faktów czy dostępnych środków. Rezultat wydawał się tak ważny, że analityczna krytyka zaproponowanych środków była naznaczona jako destruktywna i niepomocna. Kiedy prezydent Wilson w drodze na konferencję pokojową został zapytany przez jednego z jego doradców, czy wymyślił, jak działać ma jego plan stworzenia Ligi Narodów, odpowiedział krótko: „Jeśli nie będzie działać, musimy sprawić, żeby zadziałał” (Baker 1922: 93). Zwolennik systemu międzynarodowych sił policyjnych, systemu „zbiorowego bezpieczeństwa” lub jakiegokolwiek innego projektu w zakresie porządku światowego ogólnie rzecz biorąc odpowiadał krytykowi nie argumentem, który miał pokazać, jak i dlaczego w jego mniemaniu plan miał zadziałać, lecz stwierdzeniem, że musimy sprawić, żeby działał, ponieważ konsekwencje porażki byłyby katastrofalne, lub żądał jakiegoś alternatywnego panaceum. W tym samym duchu alchemik lub utopijny socjalista odpowiedziałby sceptykowi, który kwestionowałby

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

28

Edward H. Carr

możliwość zamiany ołowiu w złoto lub sprawienia, aby ludzie żyli w modelowych społecznościach. Myśl była deprecjonowana. Wiele z tego, co zostało powiedziane i napisane o polityce międzynarodowej między 1919 a 1939 rokiem, zasługiwało na animadwersję wyrażoną w innym kontekście przez ekonomistę Marshalla, który porównywał „nerwowy brak odpowiedzialności, który rodzi nieprzemyślane systemy utopijne” z „odważną łatwością słabego gracza, który szybko rozwiąże najtrudniejszy problem szachowy dzięki wykonywaniu posunięć zarówno czarnymi, jak i białymi pionkami” („Economic Journal” 1907: 9). W celu osłabienia skali tej porażki intelektualnej można powiedzieć, że we wcześniejszych latach czarne pionki w polityce międzynarodowej znajdowały się w rękach tak słabych graczy, że prawdziwe trudności gry rzadko były oczywiste nawet dla najbardziej przenikliwego geniuszu. Przebieg wydarzeń po 1931 roku jasno ujawnił niedostateczność czystych aspiracji jako podstawy nauki o polityce międzynarodowej oraz umożliwił po raz pierwszy rozpoczęcie na poważnie krytycznego i analitycznego myślenia o problemach międzynarodowych. […]

Wpływ realizmu Żadna nauka nie zasługuje na tę nazwę, zanim nie stanie się wystarczająco skromna, żeby nie uznawać się za wszechpotężną, oraz żeby rozróżnić analizę tego, co jest, od aspiracji do tego, co powinno być. Ponieważ w naukach politycznych to rozróżnienie nigdy nie może być absolutne, niektórzy ludzie wolą wstrzymać się z przyznaniem im prawa do tytułowania się nauką. Zarówno w naukach przyrodniczych, jak i politycznych szybko dochodzi się do punktu, w którym początkowy etap życzeniowy musi zostać zastąpiony etapem trudnej i bezwzględnej analizy. Różnica polega na tym, że nauki polityczne nigdy nie będą w stanie całkowicie wyemancypować się od utopizmu oraz że politolog jest skłonny zostać chwilę dłużej niż badacz przyrody na początkowym, utopijnym etapie rozwoju. Jest to całkowicie naturalne. Chociaż przemiana ołowiu w złoto nie byłaby bardziej realna, nawet jeśli wszyscy na świecie bardzo mocno by tego chcieli, to nie da się zaprzeczyć, że jeśli wszyscy naprawdę pożądaliby „państwa światowego” lub „bezpieczeństwa zbiorowego” (i rozumieli pod tymi pojęciami to samo), to cele te można by łatwo osiągnąć; można wybaczyć badaczowi polityki międzynarodowej, jeśli zacznie od założenia, że jego zadaniem jest sprawienie, by wszyscy pragnęli realizacji tych celów. Przewaga refleksji nad myśleniem życzeniowym, która w rozwoju nauki następuje po porażce pierwszych wizjonerskich projektów i oznacza koniec szcze-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

29

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939

gólnego okresu utopijnego, zwykle nazywana jest realizmem. Będąc reakcją na marzenia i sny pierwotnego etapu, realizm jest odpowiedzialny za przyjęcie krytycznego i nieco cynicznego punktu widzenia. W dziedzinie myśli kładzie nacisk na akceptację faktów oraz na analizę ich przyczyn i konsekwencji. Ma tendencję do deprecjonowania roli celu oraz do twierdzenia, wyraźnie bądź pośrednio, że funkcją myślenia jest badanie sekwencji wydarzeń, na które nie można wpłynąć ani których nie można zmienić. W dziedzinie działania realizm ma tendencję do kładzenia nacisku na nieodpartą moc istniejących sił oraz nieuchronny charakter istniejących tendencji, oraz do podkreślania, że najwyższa mądrość polega na akceptowaniu tych sił i tendencji oraz przystosowaniu się do nich. Taka postawa, choć zalecana w imię „obiektywnej” myśli, może bez wątpienia zostać doprowadzona do punktu, w którym powoduje jałowość refleksji i negację działania. Na pewnym etapie realizm jest jednak niezbędną korektą utopijnej wybujałości, natomiast w innych okresach należy uciec się do utopizmu, aby przeciwdziałać jałowości realizmu. Niedojrzała myśl przeważnie służy określonemu celowi i jest utopijna. Myśl, która w ogóle odrzuca cel, jest myślą starczą. Dojrzała myśl łączy cel z obserwacją i analizą. Utopia i rzeczywistość to dwie strony nauki o polityce. Solidna myśl polityczna i solidne polityczne życie znajdują się tylko tam, gdzie jest miejsce dla nich obu. […]

Utopia i rzeczywistość Antyteza utopii i rzeczywistości – szale zawsze przechylają się w jedną lub drugą stronę i nigdy nie osiąga się pełnej równowagi – jest fundamentalną antytezą przejawiającą się w wielu formach myśli. Te dwie metody podejścia – skłonność do ignorowania tego, co było i co będzie, w rozważaniu o tym, co powinno być, oraz skłonność do dedukcji tego, co powinno być, z tego, co było i co jest – determinują przeciwne postawy wobec każdego zagadnienia politycznego. „Jest to odwieczna dysputa”, jak określa to Albert Sorel, „pomiędzy tymi, którzy wyobrażają sobie świat, który pasuje do ich linii politycznej, a tymi, którzy dostosowują swoją politykę do rzeczywistości świata” (Sorel 1905: 474). Utopista jest koniecznie woluntarystą: wierzy w możliwość mniej lub bardziej radykalnego odrzucenia rzeczywistości oraz jej zamiany na jego utopię dzięki sile woli. Realista analizuje z góry ustalony kierunek rozwoju, którego nie jest w stanie zmienić. Dla realisty filozofia, według słynnych słów Hegla ze wstępu do Zasad filozofii prawa, zawsze „przychodzi zbyt późno”, aby zmienić świat. Dzięki filozofii stary porządek „nie może zostać odmłodzony, lecz tylko poznany”. Utopista, kierując wzrok ku przyszłości, myśli w kategoriach kreatywnej sponta-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

30

Edward H. Carr

niczności: realista, zakorzeniony w przeszłości, myśli w kategoriach przyczynowości. Wszelkie zdrowe ludzkie działanie, a więc też wszelkie zdrowe myślenie, musi ustanawiać równowagę pomiędzy utopią a rzeczywistością, pomiędzy wolną wolą a determinizmem. Całkowity realista, bezwarunkowo akceptujący przyczynowy ciąg zdarzeń, pozbawia się możliwości zmiany rzeczywistości. Całkowity utopista, przez odrzucenie ciągu przyczynowego, pozbawia się możliwości zrozumienia bądź to rzeczywistości, którą chce zmienić, bądź to procesu, dzięki któremu zmiana może się dokonać. Charakterystycznym grzechem utopisty jest naiwność; realisty – jałowość. Antyteza utopii i rzeczywistości także pokrywa się z antytezą teorii i praktyki. Utopista robi z teorii politycznej normę, do której praktyka polityczna powinna się dostosować. Realista postrzega teorię polityczną jako rodzaj kodyfikacji praktyki politycznej. W ostatnich latach relacja między teorią a praktyką zaczęła być uznawana za jedno z centralnych zagadnień myśli politycznej. Zarówno utopista, jak i realista zaburzają tę relację. Utopista, dążący do rozpoznania współzależności celu i faktu, traktuje cel, jakby był jedynym istotnym faktem, i wciąż wysuwa życzeniowe propozycje w trybie orzekającym. Amerykańska Deklaracja Niepodległości utrzymuje, że „wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi”, pan Litwinow twierdzi, że „pokój jest niepodzielny” (League of Nations: 72), a sir Norman Angell, że „biologiczny podział ludzkości na niepodległe, wojujące ze sobą państwa jest «niedostatkiem nauki»” (Angell 1913: 138). Jednakże powszechnie obserwuje się, że nie wszyscy ludzie rodzą się równi, nawet w Stanach Zjednoczonych; że Związek Radziecki może pozostawać w stanie pokoju, podczas gdy jego sąsiedzi znajdują się w stanie wojny; prawdopodobnie powinniśmy także nie przywiązywać zbyt wielkiej wagi do słów zoologa, który opisałby tygrysa ludojada jako „niedostatek nauki”. Te tezy to elementy programu politycznego przedstawione jako stwierdzenia faktów; utopiści zamieszkują świat marzeń pełen takich „faktów”, daleki od świata rzeczywistego, gdzie można zaobserwować całkiem przeciwne fakty. Realista nie ma trudności z dostrzeżeniem, że te utopijne propozycje nie są faktami, ale aspiracjami, należącymi do trybu życzeniowego, nie orzekającego; następnie wykazuje, że aspiracje nie są propozycjami a priori, lecz są zakorzenione w rzeczywistym świecie w sposób, którego utopista w ogóle nie potrafi zrozumieć. Zatem dla realisty równość ludzi jest ideologią osób mniej uprzywilejowanych, które próbują wznieść się na poziom uprzywilejowanych; niepodzielność pokoju jest ideologią państw, które będąc szczególnie narażone na atak, są chętne do wprowadzenia zasady, że atak na nie jest problemem także innych, bardziej fortunnie usytuowanych państw; niedorzeczność suwerennych państw jest ideologią dominujących mocarstw, które uważają suwerenność innych krajów za barierę dla korzystania z ich własnej dominującej pozycji.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

31

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939

To ujawnienie ukrytych fundamentów teorii utopijnej jest koniecznym wstępem do jakiejkolwiek poważnej nauki o polityce. Jednak realista, negując jakiekolwiek aprioryczne cechy teorii politycznych oraz dowodząc, że są zakorzenione w praktyce, łatwo wpada w determinizm. Twierdzi, że teoria, będąc niczym więcej jak tylko racjonalizacją uwarunkowanego i z góry ustalonego celu, jest tylko naroślą niezdolną zmienić biegu wydarzeń. Zatem podczas gdy utopista traktuje cel jako jedyny ostateczny fakt, realista ponosi ryzyko traktowania celu jedynie jako mechanicznego produktu innych faktów. Jeśli przyznamy, że ten mechanizm ludzkiej woli i ludzkiej aspiracji jest nie do zniesienia i nie można go tolerować, to musimy uznać, że teoria rozwijająca się z praktyki i przekształcająca się w praktykę odgrywa w tym procesie swoją własną transformującą rolę. Proces polityczny nie składa się, jak uważa realista, jedynie z następstwa zjawisk regulowanych mechanicznymi prawami przyczynowości; nie składa się także, jak wierzy utopista, jedynie z zastosowania w praktyce pewnych teoretycznych prawd rozwiniętych przez mądrych i przewidujących ludzi w ich wewnętrznej świadomości. Nauki o polityce muszą być oparte o uznanie współzależności teorii i praktyki, która może być osiągnięta tylko poprzez połączenie utopii i rzeczywistości.

Intelektualista i biurokrata Konkretnym przejawem antytezy teorii i praktyki w polityce jest opozycja między „intelektualistą” i „biurokratą”; ten pierwszy jest wyszkolony głównie w myśleniu apriorycznym, ten drugi – w empirycznym. Naturalnym jest, że intelektualista widzi się w obozie pragnącym sprawić, by praktyka dostosowała się do teorii, ponieważ intelektualiści są wyjątkowo niechętni do przyznania, że ich myśli są uwarunkowane zewnętrznymi siłami, oraz lubią myśleć o sobie jako o liderach, których teorie zapewniają siłę napędową dla tak zwanych ludzi czynu. Co więcej, całość intelektualnych poglądów ostatnich dwóch stuleci została silnie zabarwiona naukami matematycznymi i przyrodniczymi. Ustanowienie ogólnej zasady oraz sprawdzenie danego szczegółu w świetle tej zasady zostało uznane przez większość intelektualistów za niezbędny fundament i punkt wyjścia jakiejkolwiek nauki. W tym sensie utopizm, z jego obstawaniem przy ogólnych zasadach, można uznać za przykład typowo intelektualnego podejścia do polityki. […] Woodrow Wilson, najbardziej typowy współczesny przykład intelektualisty w polityce, „był najlepszy w przedstawianiu podstaw. […] Jego metoda polityczna […] polegała na opieraniu swoich postulatów na szerokich i prostych zasadach, unikając przywiązania się do konkretnych środków” (Baker 1927: 90). Pewna rzekomo ogólna zasada, taka jak „samostanowienie narodów”, „wolny handel” lub

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

32

Edward H. Carr

„bezpieczeństwo zbiorowe” (wszystkie z nich mogą być łatwo rozpoznane przez realistę jako konkretne wyrazy pewnych warunków i interesów), zostaje uznana za absolutny standard, a działania polityczne zostają osądzone jako dobre lub złe w zależności od tego, jak dobrze się do niej dostosowują bądź jak bardzo od niej odbiegają. W czasach nowożytnych intelektualiści byli liderami każdego utopijnego ruchu; w dużej mierze należy przyznać im zasługi, które utopizm przyniósł postępowi politycznemu. Jednak charakterystyczna słabość utopizmu jest także charakterystyczną słabością intelektualistów politycznych – to niemożność zrozumienia istniejącej rzeczywistości oraz sposobu, w jaki ich własne standardy są w niej zakorzenione. […] Antyteza utopii i rzeczywistości oraz teorii i praktyki odradza się następnie w antytezie radykalizmu i konserwatyzmu, lewicy i prawicy, chociaż przedwczesny byłby wniosek, że partie mające takie etykiety zawsze reprezentują te tendencje bazowe. Radykał jest koniecznie utopistą, a konserwatysta realistą. Intelektualista, człowiek teorii, będzie naturalnie ciążył ku lewicy, tak jak biurokrata, człowiek praktyki, będzie ciążył ku prawicy. Z tego powodu prawica jest słaba w teorii i cierpi na niedostatek idei. Charakterystyczna słabość lewicy to niemożność przełożenia jej teorii na praktykę – niepowodzenie, za które jest skłonna winić biurokratów, lecz które jest dziedzictwem jej utopijnego charakteru.

Etyka i polityka Najbardziej elementarną kwestią jest to, że antyteza utopii i rzeczywistości jest zakorzeniona w różnych koncepcjach relacji polityki i etyki. Antyteza świata wartości i świata natury, zawarta już w dychotomii celu i faktu, jest głęboko wpisana w ludzką świadomość i myśl polityczną. Utopista ustanawia standard etyczny, który pretenduje do bycia niezależnym od polityki, oraz pragnie sprawić, by polityka się do niego dopasowała. Realista nie może logicznie zaakceptować żadnej standardowej wartości innej niż fakt. W jego mniemaniu absolutny standard utopisty jest zależny od porządku społecznego i jest nim podyktowany, a tym samym jest polityczny. Moralność może być tylko relatywna, nie uniwersalna. Etyka musi być interpretowana w ramach polityki; poszukiwanie normy etycznej poza polityką jest skazane na frustrację. Identyfikacja najwyższej rzeczywistości z najwyższym dobrem, do której chrześcijanie dochodzą dzięki sporej dozie dogmatyzmu, jest osiągana przez realistę poprzez założenie, że nie ma dobra innego niż zaakceptowanie i zrozumienie rzeczywistości. Te implikacje wynikające z opozycji pomiędzy utopią a rzeczywistością wyjdą na jaw przy bardziej szczegółowym przyjrzeniu się współczesnemu kryzysowi w polityce międzynarodowej. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

33

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939

Racjonalizm i Liga Narodów Najważniejszą ze wszystkich instytucji dotkniętych jednostronnym intelektualizmem polityki międzynarodowej była Liga Narodów, która była próbą „zastosowania zasad liberalizmu Locke’a w budowaniu maszynerii porządku światowego” (Mayer 1939: 202). „Traktat”, jak zauważył generał Smuts, „[…] po prostu wnosi w sprawy światowe perspektywę liberalnego, demokratycznego społeczeństwa, która jest jednym z największych osiągnięć rozwoju ludzkości” („The Times”, 1 stycznia 1938 r.). Jednak przeszczep demokratycznego racjonalizmu ze sfery narodowej na międzynarodową napotkał wiele nieprzewidzianych trudności. Empirysta ocenia konkretną sprawę na podstawie jej indywidualnych zalet. Racjonalista odnosi do niej abstrakcyjną zasadę ogólną. Wszelki porządek społeczny implikuje dużą dozę standaryzacji, a zatem abstrakcji; nie mogą istnieć odmienne zasady dla każdego członka społeczności. Taka standaryzacja jest stosunkowo prosta w społeczności złożonej z kilku milionów anonimowych jednostek dostosowujących się mniej lub bardziej ściśle do określonych typów. Oznacza jednak nieskończone komplikacje, kiedy zostaje zastosowana w sześćdziesięciu państwach różniących się ogromnie pod względem wielkości, potęgi oraz rozwoju politycznego, gospodarczego i kulturowego. Liga Narodów, będąca pierwszą na taką skalę próbą standaryzacji zagadnień polityki międzynarodowej w oparciu o racjonalne podstawy, była szczególnie narażona na te bolączki. Założyciele Ligi, z których niektórzy cechowali się politycznym doświadczeniem i politycznym zmysłem, rzeczywiście rozpoznali niebezpieczeństwa [dążenia do] abstrakcyjnej doskonałości. „Akceptacja współczesnych politycznych faktów”, jak zauważono w oficjalnym brytyjskim komentarzu do Traktatu, wydanym w 1919 roku, „była jedną z zasad, na których opierała się praca Komisji”. Próba uwzględnienia politycznej rzeczywistości odróżniała Traktat nie tylko od poprzednich papierowych wzorców organizacji światowych, ale także od takich czysto utopijnych projektów jak Międzynarodowe Siły Policyjne, Pakt Brianda-Kellogga czy Stany Zjednoczone Europy. Traktat posiadał zaletę [w postaci] kilku teoretycznych niedoskonałości. Udając, że traktuje wszystkich członków równo, zapewniał wielkim mocarstwom stałą większość w Radzie Ligi. Traktat nie dążył do zakazu wojny w ogóle, ale ograniczał okoliczności, w których można się było legalnie do niej uciec. Obowiązek stosowania sankcji wobec łamiących postanowienia Traktatu, nałożony na członków Ligi, nie był wolny od braku precyzji; ten brak precyzji został dyskretnie wzmocniony przez zestaw rezolucji – „interpretacji” uchwalonych przez Zgromadzenie w 1921 roku. Stanowczość gwarancji terytorialnej określonej w Artykule 10 Traktatu została złagodzona przez rezolucję, która została uchwalona niemal jednogłośnie przez Zgromadzenie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

34

Edward H. Carr

w 1923 roku. Przez chwilę wydawało się, że Liga może osiągnąć skuteczny kompromis między utopią a rzeczywistością i stać się efektywnym instrumentem polityki międzynarodowej. Niestety, najbardziej wpływowi politycy europejscy zaniedbali Ligę podczas krytycznych lat, w których się kształtowała. Abstrakcyjny racjonalizm wziął górę i od 1922 roku wiatry w Genewie wiały mocno w kierunku utopijnym. Zaczęto wierzyć, że podług słów przenikliwego krytyka „może istnieć, czy to w Genewie, czy w ministerstwach spraw zagranicznych, rodzaj starannie usystematyzowanego spisu wydarzeń lub, jeszcze lepiej, «sytuacji». Kiedy dochodzi do danego wydarzenia lub powstaje dana sytuacja, członek Rady lub minister spraw zagranicznych może łatwo rozpoznać wydarzenie bądź sytuację i odszukać w spisie teczki, w których opisany jest właściwy sposób działania” (Fischer-Williams 1934: 238). Z determinacją podjęto wysiłki, żeby udoskonalić maszynerię, standaryzować procedurę, usunąć „luki” w Traktacie przez absolutne weto dotyczące powszechnej wojny oraz sprawić, że stosowanie sankcji byłoby „automatyczne”. Projekt Traktatu o Wzajemnej Pomocy, Protokół Genewski, Akt Główny, plan wdrożenia Paktu Brianda-Kellogga w Traktacie i „definicja agresora” były kamieniami milowymi na niebezpiecznej ścieżce racjonalizacji. Fakt, że utopijne dania przygotowane podczas tych lat w Genewie okazały się nie do przełknięcia dla większości zainteresowanych głównych rządów narodowych, był symptomem powiększającego się rozdźwięku między teorią a praktyką. […]

Apoteoza opinii publicznej Większego szczęścia nie miała próba przeszczepienia na sferę międzynarodową liberalnej i demokratycznej wiary w opinię publiczną. I tutaj zaistniało podwójnie błędne rozumowanie. Dziewiętnastowieczna wiara w opinię publiczną opierała się na dwóch założeniach: po pierwsze (w demokracjach było to prawdziwe, z pewnymi zastrzeżeniami), że opinia publiczna w długim okresie osiągnie swoje cele; po drugie (to był pogląd benthamistów), że opinia publiczna zawsze ma rację. Oba te przekonania, nie zawsze jasno oddzielone jedno od drugiego, były bezkrytycznie powtarzane w sferze polityki międzynarodowej. Wiara w zniewalającą potęgę rozumu, wyrażaną przez głos ludu, była szczególnie bliska Wilsonowi. Kiedy wkroczył w politykę w 1910 roku jako kandydat na gubernatora New Jersey, jego kampania opierała się na odwoływaniu się do „ludu” przeciw politycznym bossom; przejawiał on niemal mistyczną wiarę, że ludzie podążą za nim, jeśli będzie mógł porozmawiać z dostateczną ich liczbą. Rezultat jego kampanii utwierdził go w jego wierze w siłę głosu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

35

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939

rozsądku. Rządził przez racjonalną perswazję, oddziałując na wszechpotężną opinię publiczną. „Jeśli bossowie stawiali opór, to musiał tylko odwołać się do ludu. […] Ludzie chcieli wielkich rzeczy, słusznych rzeczy, prawdziwych rzeczy” (Baker 1927: 173). Przystąpienie Ameryki do wojny nie oznaczało modyfikacji wiary Wilsona w słuszność powszechnego osądu. Podjął ten wątek w jednej ze swoich przemów, w której rozprawiał o przyszłych warunkach pokoju: Jest to szczególne dla tej wielkiej wojny, że o ile mężowie stanu wydawali się szukać definicji swojego celu i czasami wydawało się, że zmieniają swoje zdanie i swój punkt widzenia, o tyle poglądy mas ludowych, które rzekomo miały być instruowane i prowadzone przez mężów stanu, kształtowały się coraz wyraźniej i coraz pewniejszym stawało się, o co [masy ludowe] właściwie walczą. Narodowe cele schodziły na coraz dalszy plan; ich miejsce zajął wspólny cel oświeconej ludzkości. Rady zwykłych ludzi stały się pod każdym względem prostsze i bardziej bezpośrednie oraz bardziej jednolite niż rady wyrafinowanych zawodowców, którzy ciągle mieli wrażenie, że grają w grę potęg o wysoką stawkę. Dlatego właśnie powiedziałem, że to jest wojna ludzi, nie mężów stanu. Mężowie stanu muszą podążać za sprecyzowaną wspólną myślą lub ponieść klęskę (Baker, Dodd 1925: 259).

„Jeśli konferencja nie została przygotowana tak, by podążać za opinią ludzkości”, powiedział podczas podróży do Paryża, „oraz by wyrażać raczej wolę ludu niż liderów Konferencji, to będziemy uczestniczyć w kolejnym rozłamie światowym” (House, Seymour 1926: 291). […]

Problem diagnozy W obliczu takich katastrof oczywiste wytłumaczenie nigdy nie leży daleko. Zdolny historyk Międzynarodówki Komunistycznej odnotował, że w historii tej instytucji „każda porażka – nie obiektywna porażka, lecz porażka rzeczywistości, która nie dostosowała się do utopii – nasuwa przypuszczenie, że stoi za nią zdrajca” (Borkenau 1939: 79). Zasada ta ma szerokie zastosowanie i dotyka głębokich źródeł ludzkiego charakteru. Mężowie stanu wielu państw byli stawiani pod pręgierzem przez rozczarowanych utopistów jako burzyciele międzynarodowego porządku. Członkowie szkoły, która próbowała stanąć za tym prostym antropomorficznym wytłumaczeniem, wahają się pomiędzy dwiema alternatywnymi diagnozami. Jeśli ludzkość w swoich stosunkach międzynarodowych poniosła wyraźną porażkę w osiągnięciu racjonalnego dobra, to musi być albo zbyt głupia, żeby to dobro zrozumieć, albo zbyt niegodziwa, żeby do niego dążyć. Prostota tych wytłumaczeń wydaje się

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

36

Edward H. Carr

niemal śmiesznie nieproporcjonalna w stosunku do intensywności i złożoności kryzysu międzynarodowego. […] Nieznaczącym unikiem jest udawanie, że byliśmy świadkami porażki nie Ligi Narodów, lecz tych, którzy odmówili sprawienia, by działała. Załamanie z lat 30. XX wieku było zbyt druzgocące, żeby mogło być wyjaśnione tylko na podstawie jednostkowego działania lub zaniechania. Wiązało się z bankructwem postulatów, na których opierała się ówczesna polityka. Same podstawy dziewiętnastowiecznych poglądów są podejrzane. Możliwe, że ludziom nie udało się zastosować właściwych zasad nie z głupoty czy niegodziwości, lecz dlatego, że te zasady same w sobie były fałszywe lub niemożliwe do zastosowania. Może okazać się nieprawdą, że jeśli ludzie prowadziliby poprawne rozważania na temat polityki międzynarodowej, to również działaliby w prawidłowy sposób, lub że poprawne rozumowanie o interesach własnych lub własnego narodu jest ścieżką do międzynarodowego raju. Jeśli założenia dziewiętnastowiecznego liberalizmu są istotnie nie do utrzymania, to nie powinno nas dziwić, że utopia teoretyków międzynarodowych wywarła tak niewielki wpływ na rzeczywistość. Jeśli jednak założenia te są nie do utrzymania również dzisiaj, to musimy wytłumaczyć, dlaczego znalazły tak szerokie uznanie w XIX wieku oraz były inspiracją tak wspaniałych osiągnięć. Z języka angielskiego przełożyła Karolina Libront

Bibliografia Angell N., 1913, The Great lllusion, New York/London, G.P. Putnam’s sons. Baker S., 1922, Woodrow Wilson and World Settlement, Garden City, N.Y., Doubleday, Page & Co. Baker S., 1927, Woodrow Wilson: Life and Letters, t. 3, Garden City, N.Y., Doubleday, Page & Co. Baker S., Dodd W.E. (red.), 1925, The Public Papers of Woodrow Wilson: War and Peace, New York, Harper. Borkenau F., 1939, World Communism; a History of the Communist International, New York, W.W. Norton & Company, Inc. Fischer-Williams J., 1934, Some Aspects of the Covenant of the League of Nations, London, Oxford University Press, H. Milford. Hobhouse L.T., 1913, Development and Purpose, London, Macmillan and Co. House E.M., Seymour C. (red.), 1926, Intimate Papers of Colonel House, Boston/New York, Houghton Mifflin Company. Mayer J.P., 1939, Political Thought: The European Tradition, London, J.M. Dent & Sons. Sorel A., 1905, L’Europe et la Révolution Française: discours prononcés le 29 mars 1905 à la fête donnée en l’honneur d’Albert Sorel à l’occasion de l’achèvement de son ouvrage, Paris, Plon-Nourrit et Compagnie.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

37

Kryzys dwudziestolecia 1919–1939 „Economic Journal”, 1907, XVII. New Year’s Eve broadcast from Radio-Nations. „The Times”, 1 stycznia 1938 r. League of Nations: Sixteenth Assembly League of Nations: Third Assembly, First Committee The Covenant of the League of Nations and a Commentary Thereon, Cmd. 151, 1919 League of Nations: Official Journal, maj 1928 r.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

HANS J. MORGENTHAU

Polityka między narodami*1

ROZDZIAŁ 1

Realistyczna teoria polityki międzynarodowej Celem książki jest przedstawienie teorii polityki międzynarodowej. Teorii tej nie należy mierzyć testem apriorycznym i abstrakcyjnym, lecz empirycznym i pragmatycznym. Innymi słowy, nie należy jej oceniać za pomocą jakiejś z góry przyjętej teorii lub koncepcji niemającej związku z rzeczywistością, lecz w odniesieniu do jej celu, jakim jest uporządkowanie i nadanie znaczenia masie wydarzeń, które bez niej pozostałyby niepowiązane i niezrozumiałe. Należy poddać ją podwójnemu testowi, zarówno empirycznemu, jak i logicznemu. Czy oparta na teorii interpretacja faktów jest zgodna z rzeczywistością? Czy wnioski wypływające z danej teorii logicznie wynikają z przyjętych założeń? Krótko mówiąc, czy teoria ta jest zgodna z faktami i czy jest wewnętrznie spójna? Pytania te dotyczą istoty polityki każdego rodzaju. Historia nowoczesnej myśli politycznej to historia sporu między dwiema szkołami, fundamentalnie różniącymi się w poglądach na naturę człowieka, społeczeństwa i polityki. Jedna wierzy, iż racjonalny i moralny ład polityczny, wywiedziony z uniwersalnie prawomocnych, abstrakcyjnych zasad, można osiągnąć tu i teraz. Przyjmuje założenie o wrodzonej dobroci i nieskończonej elastyczności ludzkiej natury, zaś fakt, iż ład społeczny nie spełnia racjonalnych standardów, składa na karb niedostatku wiedzy i zrozumienia, zanikania instytucji społecznych bądź demoralizacji odizolowanych jednostek i grup. Wierzy w edukację, reformy oraz w sporadyczne użycie siły mające naprawić wspomniane niedostatki. * Fragmenty wydania polskiego: H.J. Morgenthau, 2010, Polityka między narodami, tłum. R. Włoch, Warszawa, Difin, s. 19–30, 32–33.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

39

Polityka między narodami

Druga szkoła uważa, że świat, jakkolwiek niedoskonały z racjonalnego punktu widzenia, jest wytworem sił tkwiących w ludzkiej naturze. Chcąc ulepszyć świat, trzeba działać zgodnie z nimi, a nie przeciwko nim. Świat jest ze swej istoty pełen przeciwstawnych interesów i zrodzonych zeń konfliktów, zatem pełna realizacja zasad moralnych jest niemożliwa; w najlepszym razie można się do niej zbliżyć poprzez równoważenie interesów oraz – zawsze niepewne – rozwiązywanie konfliktów. Szkoła ta postrzega system mechanizmów gwarantujących zachowanie równowagi politycznej (checks and balances) jako uniwersalną zasadę dla wszystkich pluralistycznych społeczności. Odwołuje się raczej do precedensów historycznych niż do abstrakcyjnych zasad, a jej celem jest raczej mniejsze zło niż najwyższe dobro. Teoretyczne zainteresowanie naturą ludzką w jej rzeczywistym kształcie oraz rzeczywistymi procesami historycznymi nadało prezentowanej teorii miano realizmu. Jakie są założenia realizmu politycznego? Nie podejmiemy tu próby systematycznego wyłożenia filozofii realizmu politycznego: wystarczy wymienić sześć fundamentalnych zasad, które często były błędnie pojmowane.

Sześć zasad realizmu politycznego 1. Realizm polityczny wierzy, że polityka, podobnie jak społeczeństwo, rządzi się obiektywnymi prawami zakorzenionymi w ludzkiej naturze. Aby ulepszyć społeczeństwo, trzeba najpierw zrozumieć prawa, według których ono żyje. Prawa te są niezależne od naszej woli, zatem podważanie ich będzie groziło porażką. Wierząc w obiektywność praw polityki, realizm musi również wierzyć w możliwość rozwinięcia racjonalnej teorii, która je odzwierciedli, nawet jeśli uczyni to w sposób niedoskonały i jednostronny. Wierzy również, że w polityce możliwe jest dokonywanie rozróżnień między prawdą i opinią – między tym, co jest obiektywnie i racjonalnie prawdziwe, wsparte dowodami i oświecone rozumem, a tym, co jest tylko subiektywnym osądem, oderwanym od faktów oraz opartym na przesądach i myśleniu życzeniowym. Źródłem praw polityki jest natura ludzka, która nie zmieniła się od czasu, gdy klasyczne filozofie Chin, Indii i Grecji usiłowały je odkryć. Stąd też w teorii polityki nowinki niekoniecznie są zaletą, zaś wiek – wadą. Fakt, że nigdy wcześniej nie słyszano o teorii polityki – o ile taka teoria istnieje – zdaje się przemawiać przeciwko jej trafności. I na odwrót, fakt, że określona teoria polityki została stworzona setki lub nawet tysiące lat temu – tak jak teoria równowagi sił – nie oznacza, że musi być ona przestarzała i przebrzmiała. Teoria polityki musi spełniać podwójny test rozumu i doświadczenia. Zanegowanie teorii, ponieważ rozkwitła w minionych stuleciach, nie zasadza się na racjonalnych argumentach, lecz na modernistycznym

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

40

Hans J. Morgenthau

uprzedzeniu, które z góry zakłada wyższość teraźniejszości nad przeszłością. Stwierdzenie, iż powrót do takiej teorii jest jedynie „modą” lub „fanaberią”, jest równoznaczne z założeniem, że w kwestiach polityki możemy aspirować do opinii, lecz nie do prawdy. Dla realizmu teoria polega na ustalaniu faktów i nadawaniu im znaczenia za pomocą rozumu. Realizm zakłada, że charakter polityki zagranicznej można ustalić tylko poprzez badanie działań politycznych oraz ich możliwych do przewidzenia następstw. Możemy więc odkryć rzeczywiste działania mężów stanu, zaś z przewidywanych konsekwencji tych działań możemy wnioskować, jakie mogły być ich cele. Ale samo badanie faktów nie wystarczy. Aby nadać znaczenie surowej empirycznej materii polityki zagranicznej, musimy podchodzić do rzeczywistości politycznej wyposażeni w rodzaj racjonalnego planu, w mapę, która będzie nam podsuwać możliwe znaczenia polityki zagranicznej. Innymi słowy, stawiamy się na miejscu męża stanu, który w danych warunkach musi zmierzyć się z określonym problemem polityki zagranicznej, i zadajemy sobie pytanie: wśród jakich racjonalnych możliwości może on wybierać (zawsze zakładając, że działa on w sposób racjonalny) i którą z nich ten konkretny mąż stanu, działający w danych okolicznościach, wybierze. Sprawdzanie racjonalnych hipotez za pomocą faktów i ich następstw nadaje teoretyczne znaczenia zdarzeniom polityki międzynarodowej. 2. Drogowskazem, który pomaga realizmowi politycznemu odnaleźć się w gąszczu polityki międzynarodowej, jest pojęcie interesu zdefiniowanego w kategoriach potęgi. Pozwala ono połączyć rozum, usiłujący ogarnąć politykę międzynarodową, z faktami, które należy zrozumieć. Ustanawia politykę jako autonomiczną sferę działania i zrozumienia niezależną od innych sfer, takich jak ekonomia (rozumiana w kategoriach interesu zdefiniowanego jako bogactwo), etyka, estetyka lub religia. Bez takiego pojęcia teoria polityki, wewnętrznej czy międzynarodowej, byłaby całkowicie niemożliwa, ponieważ nie bylibyśmy w stanie dokonywać rozróżnień między faktami politycznymi i niepolitycznymi, ani wprowadzić jakiegokolwiek ładu w sferę polityki. Zakładamy, że mężowie stanu myślą i działają, biorąc pod uwagę interes zdefiniowany w kategoriach potęgi, co potwierdzają świadectwa historii. Założenie to umożliwia nam odtworzenie i przewidywanie kroków, jakie mąż stanu – niegdysiejszy, obecny lub przyszły – podjął bądź dopiero podejmie na scenie politycznej. Spoglądamy mu przez ramię, kiedy wypisuje rozkazy; przysłuchujemy się jego rozmowom z innymi mężami stanu; wręcz odczytujemy i przewidujemy jego myśli. Biorąc za wyznacznik naszego rozumowania interes zdefiniowany w kategoriach potęgi, myślimy tak jak on, zaś jako bezstronni obserwatorzy jesteśmy w stanie pojąć myśli i działania aktora na scenie politycznej lepiej niż on sam.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

41

Polityka między narodami

Koncepcja interesu zdefiniowanego w kategoriach potęgi nakłada na obserwatora wymóg intelektualnej dyscypliny, wprowadza racjonalny porządek w materię polityki, i tym samym umożliwia teoretyczne zrozumienie polityki. Samemu aktorowi zapewnia racjonalną dyscyplinę działania, wytwarzając również ową zadziwiającą ciągłość polityki zagranicznej, która sprawia, że amerykańska, brytyjska lub rosyjska polityka zagraniczna przedstawia się jako zrozumiałe, racjonalne i, ogólnie rzecz biorąc, spójne kontinuum, niezależne od rozmaitych motywów, preferencji oraz intelektualnych bądź moralnych zalet kolejnych mężów stanu. Realistyczna teoria stosunków międzynarodowych pozwoli uniknąć dwóch najczęstszych błędów: zbytniego zaaferowania motywami oraz preferencjami ideologicznymi. Szukanie klucza do polityki zagranicznej wyłącznie w motywach mężów stanu jest równie daremne, jak zwodnicze. Daremne, ponieważ motywy to najbardziej złudne dane psychologiczne, nierzadko radykalnie zniekształcone przez interesy i emocje zarówno aktorów, jak i obserwatorów. Czy naprawdę znamy własne motywy? Co wiemy o motywach innych ludzi? Nawet jeśli mamy dostęp do rzeczywistych motywów mężów stanu, może się okazać, że wiedza ta jest mało pomocna w zrozumieniu polityki zagranicznej – równie dobrze może nas wywieść na manowce. Wprawdzie znajomość motywów męża stanu może nam dostarczyć jednej ze wskazówek co do możliwego kierunku polityki zagranicznej, nie stanie się jednak uniwersalną wytyczną do jej przewidywania. Historia nie wykazała żadnego bezpośredniego i koniecznego związku między jakością motywów a jakością polityki zagranicznej. Jest to prawdziwe zarówno w wymiarze moralnym, jak i politycznym. Na podstawie dobrych intencji męża stanu nie da się wnioskować, czy jego polityka zagraniczna będzie moralnie chwalebna lub skuteczna politycznie. Sądząc po jego motywach, możemy stwierdzić, że nie będzie on celowo prowadzić niemoralnej polityki, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć czegokolwiek o prawdopodobieństwie jej sukcesu. Chcąc poznać moralną i polityczną jakość jego działań, musimy poznać ich istotę, a nie jego motywy. Jakże często mężom stanu przyświecała chęć ulepszenia świata, a kończyli, czyniąc go gorszym? I jak często dążyli do jakiegoś celu, a w końcu osiągali coś, czego ani nie oczekiwali, ani nie pożądali? Wydaje się że stosowana przez Neville'a Chamberlaina polityka ustępstw była inspirowana dobrymi motywami; w mniejszym stopniu niż innym brytyjskim ministrom zależało mu na osobistej władzy, dążył natomiast do zachowania pokoju i uszczęśliwienia wszystkich zainteresowanych. Sprawiła jednak, że II wojna światowa stała się nieunikniona oraz przyczyniła się do nieszczęść milionów ludzi. Z drugiej strony, motywy Winstona Churchilla były o wiele mniej uniwersalne i znacznie silniej skoncentrowane na osobistej i narodowej potędze, jednak polityka zagraniczna, którą zrodziły owe podrzędne motywy, z pewnością przewyższała moralnie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

42

Hans J. Morgenthau

i politycznie tę, którą realizował jego poprzednik. Sądząc po motywach, Robespierre był jednym z najcnotliwszych ludzi. Jednak jego utopijny radykalizm skłonił go do mordowania ludzi mniej cnotliwych niż on sam, zaprowadził na szafot i zniszczył rewolucję, której przewodził. Dobre motywy chronią przed rozmyślnie złą polityką; nie gwarantują jednak moralnego dobra i sukcesu polityki, którą zainspirowały. Jeśli chcemy zrozumieć politykę zagraniczną, ważne jest, by w pierwszym rzędzie poznać nie tyle motywy męża stanu, ile jego intelektualną zdolność do zrozumienia podstaw polityki międzynarodowej oraz polityczną zdolność przekładania owego zrozumienia na skuteczne działanie polityczne. Wynika stąd, iż za pomocą abstrakcyjnej etyki można oceniać moralną jakość motywów, natomiast polityczną wartość intelektu, woli i działania należy oceniać za pomocą teorii politycznej. Realistyczna teoria polityki międzynarodowej uniknie ponadto innego częstego błędu, polegającego na utożsamianiu polityki zagranicznej męża stanu z jego filozoficznymi lub politycznymi sympatiami oraz wywodzenia tej pierwszej z tych ostatnich. Mężowie stanu, zwłaszcza w obecnych warunkach, mogą uzasadniać swoją politykę zagraniczną osobistymi sympatiami filozoficznymi i politycznymi tylko po to, by zdobyć powszechne poparcie. Niemniej, podobnie jak Lincoln, będą odróżniać swój „oficjalny obowiązek” myślenia i działania w kategoriach interesu międzynarodowego od „osobistych marzeń” o upowszechnieniu w świecie swych moralnych wartości i zasad politycznych. Realizm polityczny nie wymaga obojętności w stosunku do ideałów politycznych i zasad moralnych, ani jej nie pobłaża, natomiast domaga się ostrego rozróżniania pomiędzy tym, co pożądane, i tym, co możliwe – pomiędzy tym, co pożądane wszędzie i zawsze, a tym, co możliwe w danym czasie i miejscu. Oczywiście, nie każda polityka zagraniczna podążała takim racjonalnym, obiektywnym i pozbawionym emocji torem. Losowe elementy osobowości, uprzedzeń i subiektywnych preferencji oraz wszystkie te słabości rozumu i woli, którym podległe jest ciało, mogą zmieniać racjonalny kierunek polityki zagranicznej. Jeśli polityka zagraniczna podlega demokratycznej kontroli, jej racjonalność jest umniejszana przez konieczność zdobycia poparcia dla niej poprzez dyrygowanie społecznymi nastrojami. Niemniej wydaje się, że aspirująca do racjonalności teoria polityki zagranicznej musi pomijać irracjonalne elementy i dążyć do naszkicowania takiego obrazu polityki zagranicznej, który uchwyci istotę racjonalności, ale bez tych losowych odchyleń, często znajdowanych w praktyce. Odchylenia od racjonalności, które nie są rezultatem jednostkowego kaprysu czy psychopatologii polityka, z racjonalnego punktu widzenia mogą wydawać się dziełem przypadku, lecz w istocie nie jest wykluczone, że stanowią one element spójnego systemu irracjonalności. Warto zgłębić możliwość stworzenia opozycyjnej

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

43

Polityka między narodami

teorii irracjonalnej polityki. Gdy przyglądamy się ewolucji amerykańskiej refleksji nad polityką zagraniczną, uderza fakt, iż pewne błędne postawy przetrwały – pod różnymi postaciami – pomimo racjonalnych argumentów i doświadczeń politycznych. Zaciekawienie tym faktem przerodziło się w dążenie do racjonalnego zrozumienia, które doprowadziło do wniosku pocieszającego, acz zarazem niepokojącego: mamy tu do czynienia z ułomnościami intelektualnymi, w różny sposób i w różnym stopniu podzielanymi przez wszystkich ludzi. Razem wzięte zarysowują one swoistą patologię polityki międzynarodowej. Kiedy ludzki umysł zbliża się do rzeczywistości z zamiarem podjęcia działania – czego najlepszym przykładem są kontakty polityczne – często jest sprowadzany na manowce przez jeden z czterech powszechnych fenomenów umysłowych. Są to:  pozostałości po sposobach działania i myślenia, które niegdyś były odpowiednie, jednak w nowej rzeczywistości społecznej stały się przestarzałe;  demoniczne interpretacje rzeczywistości, która ustępuje miejsca fikcji wypełnionej złymi ludźmi, a nie problemami tylko na pozór niemożliwymi do rozwiązania;  odmowa pogodzenia się z istnieniem zagrożeń, negowanych za pośrednictwem pięknych słówek;  wiara w nieskończoną elastyczność rzeczywistości, która jedynie na pozór jest niepokorna. Człowiek reaguje na sytuacje społeczne w powtarzalny sposób. Taka sama sytuacja, rozpoznana jako podobna do wcześniejszej, wywołuje tę samą odpowiedź. Umysł trzyma w pogotowiu zestaw wzorów odpowiednich dla różnych sytuacji; potrzebuje jedynie identyfikacji danego przypadku, by zastosować doń odpowiedni, uprzednio wytworzony wzór. W ten sposób ludzki umysł oszczędza sobie wysiłku: nie trzeba od nowa analizować każdej z osobna i dopasowywać do niej odpowiedniego wzoru myślenia i działania. Gdy następuje dynamiczna zmiana, tradycyjne wzory przestają się sprawdzać, zatem trzeba je zastąpić nowymi, odzwierciedlającymi ową zmianę. W innym razie między tradycyjnymi wzorami a nową rzeczywistością powstanie rozziew, zaś zarówno myśl, jak i działanie, utracą trafność. Na płaszczyźnie międzynarodowej nie jest przesadą stwierdzenie, że sama struktura polityki międzynarodowej – znajdująca odzwierciedlenie w instytucjach politycznych, procedurach dyplomatycznych i porozumieniach prawnych  – stawała się coraz bardziej sprzeczna z rzeczywistością i w ogromnej mierze jest słabo z nią powiązana. Podczas gdy polityka międzynarodowa zakłada „suwerenną równość” wszystkich państw, w rzeczywistości międzynarodowej panuje ekstremalna nierówność państw. Dwa z nich to supermocarstwa dzierżące bezprecedensową potęgę masowego zniszczenia; wiele państw jest określanych mianem „minipaństw”, ponieważ ich potęga

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

44

Hans J. Morgenthau

jest niewielka, nawet w porównaniu z potęgą tradycyjnych państw narodowych. To właśnie kontrast i rozbieżność między rzeczywistością polityki międzynarodowej oraz koncepcjami, instytucjami i procedurami zaprojektowanymi po to, by można ją było zrozumieć i poddać kontroli, sprawił, że stosunkami międzynarodowymi nie da się zarządzać i że graniczą one z anarchią – przynajmniej poniżej poziomu polityki wielkomocarstwowej. Terroryzm międzynarodowy i zróżnicowany sposób, w jaki rządy nań zareagowały, udział państw w libańskiej wojnie domowej, militarne zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w południowo-wschodniej Azji oraz militarna interwencja Związku Radzieckiego w Europie Wschodniej – wszystkich tych kwestii nie da się wyjaśnić lub uzasadnić w kategoriach tradycyjnych koncepcji, instytucji i procedur. Wszystkie wymienione sytuacje mają jedną wspólną cechę. Współczesna współzależność wymaga ładu politycznego, który będzie ją uwzględniał, tymczasem istniejąca nadrzędna struktura prawna i instytucjonalna, nawiązująca do XIX wieku, zakłada istnienie wielu samowystarczalnych, nieprzeniknionych, suwerennych państw narodowych. Owe pozostałości anachronicznego ładu prawnego i instytucjonalnego utrudniają racjonalną – to znaczy uwzględniającą nierówność potęgi oraz współzależność interesów – przebudowę stosunków międzynarodowych, przede wszystkim jednak w ułomnych ramach takiego systemu trudniej realizować bardziej racjonalną politykę – o ile w ogóle jest to możliwe. Personalizacja problemów społecznych to przywara myślenia prymitywnego. Skłonność ta przybiera na sile zwłaszcza wówczas, gdy wydaje się, iż danego problemu nie da się racjonalnie zrozumieć lub poddać skutecznej manipulacji. Kiedy jednak uporczywy problem zostaje utożsamiony z osobą lub grupą osób, może się zdawać, iż staje się on przystępny intelektualnie oraz możliwy do rozwiązania. Stąd też wiara, iż szatan jest źródłem zła, przyczynia się do „zrozumienia” natury zła, gdyż koncentrujemy się na poszukiwaniu jego źródeł oraz sposobu kontrolowania osoby, której fizyczne istnienie zakładamy. Złożoność konfliktu politycznego wyklucza tak proste rozwiązania. Palenie czarownic nie zapobiegnie katastrofom naturalnym; usuwanie kolejnych niemieckich przywódców nie zażegna groźby zdominowania Europy przez potężne Niemcy. Jednakże utożsamienie problemu z konkretną osobą, którą kontrolujemy – lub liczymy, że uda nam się ją kontrolować – redukuje ów problem, zarówno intelektualnie, jak i pragmatycznie, do znośnych rozmiarów. Gdy wskazujemy konkretną osobę, lub grupę osób, jako źródło zła, może nam się wydawać, że rozumiemy związek przyczynowy między jednostkami a problemem społecznym, że ów oczywisty wniosek prowadzi do oczywistego rozwiązania: należy wyeliminować jednostki zań „odpowiedzialne” i problem z głowy. Stosunki społeczne nadal tkwią w okowach przesądów. Demoniczny wzór myślenia i działania został obecnie przeszczepiony na inne pola ludzkiej aktywności,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

45

Polityka między narodami

zamknięte dla racjonalnego typu badania i działania, dzięki któremu wyrugowaliśmy przesądy z naszych relacji z naturą. William Graham Sumner ujął to następująco: „Liczba przesądów się nie zmieniła, jednak teraz dotyczą one polityki, a nie religii” (Sumner 1911: 159). Doskonałym przykładem owej ułomności są rozliczne błędy Stanów Zjednoczonych, polegające na nieumiejętności rozpoznania oraz zareagowania na policentryczną naturę komunizmu. Frontalny sprzeciw wobec komunizmu skutkuje niezróżnicowanym poparciem dla rządów i państw, które deklarują i realizują politykę antykomunizmu. Z takiego uproszczonego stanowiska wywodzi się amerykańska polityka w Azji i Ameryce Łacińskiej. Tłumaczy ono wojnę w Wietnamie i naszą niezdolność do porozumiewania się z Chinami kontynentalnymi oraz teorię i praktykę przeciwdziałania ruchom niepodległościowym, w ramach której realizowano masowe zabójstwa w Wietnamie (program Phoenix) oraz rzeczywiste bądź zamierzone zabójstwa konkretnych polityków. Bardzo wyraźnie przejawy podobnego podejścia uwidoczniły się ostatnio w Ameryce Środkowej. Demoniczne podejście do polityki zagranicznej umacnia inną patologiczną skłonność: odmowę uznania istnienia zagrożeń i skutecznego radzenia sobie z nimi. Przenieśliśmy naszą uwagę i niepokój na zwolenników komunizmu – jednostki w kraju i za granicą, ruchy polityczne, obce rządy – zamiast skupić się na rzeczywistym zagrożeniu: potędze państw, komunistycznych lub nie. W Ameryce dominującym przykładem tego podejścia, a jednocześnie najbardziej dosadnym przykładem błędnej oceny sytuacji był maccartyzm: zastąpił on rzeczywiste zagrożenie ze strony rosyjskiej potęgi przeważnie iluzorycznym zagrożeniem ze strony krajowej działalności wywrotowej. Na koniec elementem takiego podejścia do polityki jest wiara, że nie istnieją problemy rzeczywiście nierozwiązywalne, jakkolwiek beznadziejne mogą się wydawać, o ile podjęty zostanie wysiłek podparty dobrymi intencjami, dobrym finansowaniem oraz kompetencjami. W innym miejscu starałem się wyjaśnić intelektualne i historyczne korzenie tego przekonania (Morgenthau 1946), tutaj ograniczę się do wskazania jego trwałości, pomimo iż stoi ono w sprzeczności z faktami, takimi jak wojna wietnamska czy ogólny upadek amerykańskiej potęgi. Stosowanie rozwiązań ekonomicznych do problemów politycznych i militarnych jest wspierane przez interesy potencjalnych beneficjentów pomocy gospodarczej, którzy przedkładają niewątpliwie zyskowne transfery korzyści politycznych nad żmudne i ryzykowne targi dyplomatyczne. Różnica pomiędzy rzeczywistą polityką międzynarodową a wyprowadzaną z niej racjonalną teorią jest jak różnica między fotografią a namalowanym portretem. Fotografia ukazuje wszystko, co można dostrzec gołym okiem; obraz nie pokazuje wszystkiego, ale ukazuje lub przynajmniej dąży do ukazania jedynej rzeczy, której gołe oko nie dostrzeże; istoty człowieczeństwa portretowanej osoby.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

46

Hans J. Morgenthau

Polityczny realizm uwzględnia nie tylko elementy teoretyczne, lecz również normatywne. Zdaje sobie sprawę z tego, że rzeczywistość polityczna jest pełna przypadkowości i systemowych irracjonalności i pokazuje, w jaki sposób zazwyczaj wpływają one na politykę międzynarodową. Podobnie jak inne teorie społeczne, zakłada jednak potrzebę podkreślania racjonalnych elementów rzeczywistości politycznej, istotnych dla zrozumienia teoretycznego, ponieważ to właśnie te elementy czynią rzeczywistość zrozumiałą dla teorii. Realizm polityczny przedstawia teoretyczny konstrukt racjonalnej polityki zagranicznej, nieosiągalny dla wiedzy potocznej. Jednocześnie realizm polityczny zakłada, że tylko racjonalna polityka zagraniczna jest dobra; tylko ona minimalizuje ryzyko i maksymalizuje korzyści, a więc odpowiada zarówno moralnym nakazom roztropności, jak i politycznym wymogom sukcesu. Polityczny realizm chce, by fotograficzne zdjęcie świata politycznego jak najbardziej przypominało jego malowany portret. Świadomy nieuniknionego rozdźwięku pomiędzy dobrą – to jest racjonalną – polityką zagraniczną a tą, która jest wcielana w życie, realizm polityczny stoi na stanowisku, że teoria musi się skupiać na racjonalnych elementach rzeczywistości politycznej, a ponadto, że polityka zagraniczna musi być racjonalna z punktu widzenia własnych celów moralnych i praktycznych. Zatem bez znaczenia jest fakt, że rzeczywista polityka zagraniczna nie dorównuje standardom prezentowanej teorii lub też nie jest w stanie im dorównać. Zarzut ten jest bowiem oparty na niewłaściwej interpretacji intencji tej książki, które polegają nie na prezentowaniu bezkrytycznego opisu rzeczywistości politycznej, ale na przedstawieniu racjonalnej teorii polityki międzynarodowej. Fakt, że w rzeczywistości trudno znaleźć przykład doskonałej polityki równowagi sił, nie falsyfikuje tej teorii; zakłada ona bowiem, że owa niedoskonała rzeczywistość musi być rozumiana i oceniana jako przybliżenie do idealnego systemu równowagi sił. 3. Realizm zakłada, że kluczowe pojęcie interesu zdefiniowanego w kategoriach potęgi jest kategorią obiektywną i uniwersalnie ważną, ale nie wyposaża tego pojęcia w ustalone raz na zawsze znaczenia. Idea interesu naprawdę jest istotą polityki, niezależną od okoliczności czasu i miejsca. Stwierdzenie Tukidydesa, zrodzone z doświadczeń starożytnej Grecji, że „tożsamość interesów jest najpewniejszą więzią pomiędzy państwami i pomiędzy jednostkami”, zostało powtórzone w XIX wieku przez Lorda Salisbury’ego, który zauważył, że „jedyną trwałą więzią” między narodami jest „nieobecność sprzecznych interesów”. Jerzy Waszyngton podniósł to stwierdzenie do rangi generalnej zasady rządzenia: Nawet niewielka wiedza o naturze ludzkiej przekona nas, że dla większej części ludzkości interes jest zasadą nadrzędną i że niemal każdy człowiek jest mniej lub bardziej pod jego wpływem. Motywy cnoty publicznej mogą przez jakiś czas, lub w szczególnych przy-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

47

Polityka między narodami

padkach, skłonić człowieka do czysto bezinteresownego zachowania; nie są one jednak wystarczające do wytworzenia trwałego poszanowania dla wysublimowanych nakazów i powinności społecznego obowiązku. Niewielu ludzi jest zdolnych do ciągłego poświęcenia prywatnych interesów czy korzyści w imię wspólnego dobra, ale trudno z tego powodu wciąż narzekać na deprawację ludzkiej natury; faktem jest, że dowiodło tego powszechne doświadczenie każdej epoki i każdego narodu; chcąc to zmienić, musielibyśmy zmienić konstytucję człowieka. Nie przetrwa żadna instytucja, której konstrukcja nie bierze pod uwagę prawdziwości tych maksym (Washington 1931–1944: t. 10, 363).

Max Weber rozwinął i pogłębił tę obserwację: Działania ludzkie są bezpośrednio zdominowane przez interesy (materialne i idealne), a nie przez idee. Niemniej, wytwarzane przez te idee „wizerunki świata” bardzo często ukierunkowują dynamizm interesów, który podtrzymuje działanie (Weber 1926: 347–348; zob. również Weber 1920: 252).

Rodzaj interesów determinujących działanie polityczne w danym okresie historii zależy od kontekstu politycznego i kulturalnego, w ramach którego formułowana jest polityka zagraniczna. Cele polityki zagranicznej państw mogą obejmować całą gamę celów obiektywnych, do jakich kiedykolwiek zdążały inne państwa. Te same obserwacje odnoszą się do pojęcia potęgi. O jego treści i sposobie wykorzystywania przesądza środowisko polityczne i kulturowe. Na potęgę może się składać wszystko, co ustanawia i podtrzymuje kontrolę człowieka nad człowiekiem. Potęga obejmuje wszystkie społeczne stosunki, które służą temu celowi, od fizycznej przemocy do najbardziej subtelnych więzów psychologicznych, za pomocą których jeden umysł kontroluje inny. Potęga dotyczy również dominacji człowieka nad człowiekiem, zarówno wtedy, gdy jest uzasadniana celami moralnymi i kontrolowana przez konstytucyjne zabezpieczenia, jak ma to miejsce w zachodnich demokracjach, jak i wtedy, gdy jest niepowstrzymaną i barbarzyńską przemocą, którą uprawomocnia jedynie siła i która znajduje swoje jedyne usprawiedliwienie w powiększaniu własnej potęgi. Realizm polityczny nie zakłada bynajmniej, iż współczesne uwarunkowania polityki zagranicznej, z ich ekstremalną niestabilnością i zawsze obecną groźbą rozpętania przemocy na dużą skalę, nie podlegają zmianie. Na przykład, równowaga sił jest stałym elementem wszystkich pluralistycznych społeczeństw, o czym dobrze wiedzieli autorzy artykułów w „Federaliście”, może dobrze funkcjonować w warunkach względnej stabilności i pokojowego konfliktu, tak jak ma to miejsce w Stanach Zjednoczonych. Jeśli na scenie międzynarodowej uda się powielić czynniki, które uwarunkowały taki stan rzeczy, zwyciężą tam podobne warunki stabilności i pokoju, jakie charakteryzowały długie rozdziały historii niektórych narodów.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

48

Hans J. Morgenthau

To, co jest prawdziwe w odniesieniu do ogólnego charakteru polityki międzynarodowej, jest również prawdziwe w odniesieniu do państwa jako najwyższego punktu odniesienia współczesnej polityki zagranicznej. Realista naprawdę wierzy w to, że interes wyznacza odwieczne standardy oceny działania politycznego i kierowania nim, jednak obecny związek między interesem i państwem narodowym to wytwór historii, a więc może kiedyś zaniknąć. Żaden element realistycznego stanowiska nie jest sprzeczny z założeniem, że dzisiejszy podział świata politycznego na państwa narodowe zostanie kiedyś zastąpiony przez większe byty o odmiennym charakterze, które będą lepiej harmonizować z możliwościami technicznymi i moralnymi wymogami współczesnego świata. Realiści różnią się od innych szkół myślenia w istotnej kwestii sposobu transformacji współczesnego świata. Są przekonani, że zmianę można osiągnąć, fachowo manipulując owymi odwiecznymi siłami, które nadały kształt przeszłości i będą kształtowały przyszłość. Realiści upierają się, że nie da się dokonać owej transformacji, konfrontując rządzącą się własnymi prawami rzeczywistość polityczną z abstrakcyjnym ideałem, który odmawia uwzględniania tych praw. 4. Realizm polityczny jest świadomy moralnego znaczenia działania politycznego. Jest również świadomy nieuniknionego napięcia pomiędzy nakazami moralnymi a wymogami skutecznego działania politycznego. Nie zamierza tuszować i zacierać owego napięcia, a tym samym przesłaniać istoty kwestii moralnych i politycznych, próbując przedstawiać brutalne fakty polityki jako bardziej zadowalające moralnie niż w rzeczywistości, zaś prawo moralne jako mniej wymagające. Realizm utrzymuje, że uniwersalnych zasad moralnych w ich abstrakcyjnych, ponadczasowych sformułowaniach nie można odnosić do działań państw, muszą one bowiem zostać przefiltrowane przez konkretne okoliczności czasu i miejsca. Jednostka może powiedzieć w swoim imieniu: Fiat justitia, pereat mundus (‘niech się dzieje sprawiedliwość, choćby świat miał zginąć’), ale państwo nie ma prawa tak powiedzieć w imieniu tych, których ma w swej pieczy. Zarówno jednostka, jak i państwo muszą oceniać działanie polityczne za pomocą zasad moralnych, takich jak wolność. Jednostce wolno poświęcić się dla obrony takich zasad, jednakże państwo nie może sobie pozwolić na to, by moralna dezaprobata dla naruszenia wolności stanęła na drodze skutecznego działania politycznego, które z kolei inspiruje moralna zasada przetrwania narodowego. Moralność polityczna jest nieodłączna od rozwagi, czyli od rozważenia politycznych konsekwencji na pozór moralnych działań. Realizm uważa więc rozwagę – rozważanie konsekwencji alternatywnych działań politycznych – za najwyższą cnotę polityczną. Abstrakcyjna etyka ocenia zgodność działania z prawem moralnym; etyka polityczna ocenia działanie po jego politycznych konsekwencjach. Wiedziały o tym klasyczna i średniowieczna filozofia, jak również Lincoln, który stwierdził:

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

49

Polityka między narodami

Działam naprawdę najlepiej, jak umiem, najlepiej, jak mogę, i zamierzam tak czynić do końca. Jeśli koniec będzie dla mnie łaskawy, to, co mówią przeciwko mnie, nie będzie miało znaczenia. Jeśli skończę źle, dziesięciu aniołów przyrzekających, że miałem rację, nie zrobi żadnej różnicy.

5. Realizm polityczny odmawia utożsamiania moralnych aspiracji konkretnego narodu z uniwersalnymi prawami, które rządzą wszechświatem. Czyni rozróżnienie między prawdą i opinią, podobnie jak między prawdą i bałwochwalstwem. Wszystkie narody są wystawiane na pokusę – a niewiele umiało długo się jej opierać  – by używać moralnych celów wszechświata jako przykrywki dla swoich partykularnych aspiracji i działań. Wiedzieć, że narody są poddane prawu moralnemu, to jedno, ale twierdzić, że posiada się pewność, co jest dobre, a co złe w stosunkach między narodami, to zupełnie inna kwestia. Istnieje niezmierzona przepaść między wiarą w to, że wszystkie narody podlegają boskiemu osądowi, nieprzeniknionemu dla ludzkiego umysłu, a bluźnierczym przekonaniem, że Bóg jest zawsze po czyjejś stronie i że tego, czego my chcemy, chce też Bóg. Nie sposób moralnie obronić lekkomyślnego zrównywania partykularnego nacjonalizmu z wyrokami Opatrzności, gdyż jest to ten sam grzech dumy, przed którym greccy dramatopisarze i biblijni prorocy ostrzegali rządzących i rządzonych. To zrównanie przynosi również zgubne skutki polityczne, ponieważ może prowadzić do wypaczeń, w wyniku których w wojowniczym szale niszczone są narody i cywilizacje – w imię moralnych zasad, ideałów czy samego Boga. Z drugiej strony, to właśnie koncepcja interesu zdefiniowanego w kategorii potęgi chroni nas od moralnej przesady i politycznej głupoty. Jeśli uznajemy wszystkie państwa, łącznie z naszym własnym, za jednostki polityczne realizujące własne interesy zdefiniowane w kategoriach potęgi, jesteśmy w stanie oddać im sprawiedliwość. Co więcej, jesteśmy w stanie oddać im tę sprawiedliwość w dwojakim sensie. Możemy oceniać inne państwa, tak jak oceniamy własne państwo, a następnie możemy realizować politykę, która respektuje interesy innych państw, służąc zarazem ochronie i realizacji naszych własnych interesów. Umiarkowanie w polityce musi odzwierciedlać umiarkowanie w osądach moralnych. 6. Zatem różnica między realizmem politycznym a innymi szkołami myślenia jest równie rzeczywista, co głęboka. Bez względu na to, jak bardzo źle teoria realizmu politycznego mogła być rozumiana i interpretowana, nie da się zaprzeczyć odrębności jej moralnego i intelektualnego stanowiska w kwestiach politycznych. Intelektualnie, realista polityczny podtrzymuje autonomię sfery politycznej, podobnie jak ekonomista, prawnik i moralista podtrzymują autonomię swoich sfer. Rozumuje on w kategoriach interesu zdefiniowanego jako potęga, tak jak ekonomista myśli w kategoriach interesu ekonomicznego, prawnik – w kategoriach

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

50

Hans J. Morgenthau

zgodności działania z regułami prawnymi, zaś moralista – zgodności działania z zasadami moralnymi. Ekonomista pyta: „Jak ta konkretna polityka wpływa na zamożność społeczeństwa lub jego części?”. Prawnik pyta: „Czy polityka ta jest zgodna z regułami prawa?”. Moralista pyta: „Czy polityka ta jest zgodna z zasadami moralności?”. Realista polityczny zapyta zaś: „Jak polityka ta wpływa na potęgę narodu?” (czy też rządu federalnego, Kongresu, partii, rolnictwa, zależnie od przypadku). Realista polityczny zdaje sobie sprawę z istnienia standardów myślenia innych niż polityczne oraz z ich użyteczności. Ale będąc realistą politycznym, nie może odmówić wyższości tym ostatnim. Nie zgadza się z innymi szkołami, kiedy próbują one narzucić sferze politycznej standardy myślenia odpowiednie dla innych sfer. W tym punkcie realizm polityczny nie zgadza się z „prawniczo-moralizującym” podejściem do polityki międzynarodowej. Kwestia ta nie jest, jak niekiedy utrzymywano, jedynie intelektualną igraszką, ale dotyczy istoty sporu. […] Ta realistyczna obrona autonomii sfery politycznej przed podporządkowaniem jej innym stylom myślenia nie zakłada lekceważenia ich istnienia i ważności. Zakłada raczej, iż każdemu z nich należałoby przyporządkować własną sferę i funkcję. Realizm pluralistyczny opiera się na pluralistycznej koncepcji ludzkiej natury. Na rzeczywistego człowieka składa się człowiek ekonomiczny, człowiek polityczny, człowiek moralny, człowiek religijny itd. Człowiek, który nie byłby niczym więcej niż „człowiekiem politycznym”, byłby potworem, całkowicie pozbawionym hamulców moralnych. Człowiek, który nie byłby niczym więcej niż „człowiekiem moralnym”, byłby głupcem, ponieważ zupełnie brakowałoby mu rozwagi. Człowiek, który byłby tylko „człowiekiem religijnym”, byłby świętym, w pełni pozbawionym światowych pożądań. Uznając istnienie różnych aspektów ludzkiej natury, realizm polityczny zakłada również, że chcąc zrozumieć jeden z nich, trzeba do niego podchodzić w sposób dlań specyficzny. Oznacza to, że jeśli chcę zrozumieć „człowieka religijnego”, muszę na jakiś czas oderwać się od innych aspektów ludzkiej natury i uporać się z tym religijnym aspektem, tak jak gdyby był on jedynym. Co więcej, muszę w tej sferze zastosować odpowiednie dla niej standardy myślenia, zawsze pozostając świadomym istnienia innych standardów i ich rzeczywistego wpływu na religijne cechy człowieka. To, co jest prawdziwe w odniesieniu do wszystkich innych. Żaden współczesny ekonomista nie wyobraziłby sobie inaczej swojej dziedziny nauki i jej stosunku do innych nauk o człowieku. To właśnie w wyniku takiego procesu emancypacji od innych standardów myślenia oraz rozwoju standardu odpowiedniego dla swojego przedmiotu badania ekonomia rozwinęła się jako autonomiczna teoria ekonomicznej aktywności człowieka. Celem realizmu politycznego jest przyczynić się do podobnego rozwoju na polu polityki.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

51

Polityka między narodami

Naturalnie, teoria polityki oparta na takich zasadach nie spotka się z jednogłośnym poparciem – ani, jeśli już o tym mowa, oparta na niej polityka zagraniczna. Jest tak dlatego, że zarówno teoria, jak i polityka są sprzeczne z dwoma nurtami w naszej kulturze, które nie są w stanie pogodzić się z założeniami i wynikami racjonalnej, obiektywnej teorii polityki. Jeden z tych nurtów, wywodzący się z doświadczeń i filozofii dziewiętnastego stulecia, dyskredytuje rolę siły w społeczeństwie; później zajmiemy się nim bardziej szczegółowo. Drugi z tych nurtów, przeciwstawiający się realistycznej teorii i praktyce politycznej, ma korzenie w tym szczególnym związku łączącym ludzki umysł i sferę polityki. Z przyczyn, którymi zajmiemy się później, ludzki umysł w swym codziennym działaniu nie może znieść patrzenia prawdzie politycznej prosto w oczy. Musi maskować, zniekształcać, pomniejszać i upiększać prawdę – tym silniej, im aktywniej jednostka uczestniczy w procesach politycznych, zwłaszcza tych międzynarodowych. Tylko oszukując się co do natury polityki i roli, jaką sam odgrywa na scenie politycznej, człowiek jest w stanie żyć z zadowoleniem jako zwierzę polityczne sam ze sobą i ze swoimi bliźnimi. Teoria, która stara się zrozumieć politykę międzynarodową w jej rzeczywistym kształcie i w zgodzie z jej wewnętrzną naturą, a nie z tym, jak ludzie chcieliby ją widzieć, nie może więc uniknąć konieczności pokonania oporu psychologicznego, z którym inne gałęzie nauki nie muszą się mierzyć. Książka poświęcona teoretycznemu rozumieniu polityki międzynarodowej wymaga zatem szczególnego wyjaśnienia i uzasadnienia. Z języka angielskiego przełożyła Renata Włoch

Bibliografia Morgenthau H.J., 1946, Scientific Man versus Power Politics, Chicago, University of Chicago Press. Sumner W.G., 1911, Moves of the Present and Future, w: War and Other Essays, New Haven, Yale University Press. Washington G., 1931-1944, The Writings of George Washington, red. J.C. Fitzpatrick, t. 10, Washington, United States Printing Office. Weber M., 1920, Gesammelte Aufsätze zur Religionssoziologie, Tübingen, J.C. Mohr. Weber M., 1926, Max Weber, Tübingen, J.C. Mohr.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

MORTON A. KAPLAN

System i proces w polityce międzynarodowej*1

W niniejszym opracowaniu postawiona została teza, że naukowe rozumienie polityki rozwinąć się może tylko wtedy, gdy zagadnienia związane z polityką będą traktowane w kategoriach systemu działań. System działań jest układem zmiennych powiązanych ze sobą w taki sposób, że (inaczej niż w jego zewnętrznym otoczeniu) relacje wewnętrzne pomiędzy jego zmiennymi oraz pomiędzy tymi zmiennymi a zmiennymi zewnętrznymi są możliwymi do opisania prawidłowościami behawioralnymi. […] Ponieważ system kształtuje swoją tożsamość w określonym czasie, trzeba móc go opisać w różnych okresach, to znaczy w jego kolejnych fazach. Konieczne jest również właściwe określenie takich zmian zachodzących w zmiennych, które powodują przejście do kolejnych faz. […] Systemy uznaje się za połączone w parę, kiedy „wyjście” (rezultat) jednego z nich służy jako „wejście” (wkład) drugiego. Osobowość sekretarza stanu [Stanów Zjednoczonych – przyp. tłum.] stanowi „wejście” systemu amerykańskiej polityki zagranicznej, a z kolei amerykańska polityka zagraniczna jest „wejściem” systemu międzynarodowego. Chociaż o tworzących pary systemach można myśleć jako o częściach większego systemu, łatwiej jest traktować je jako samodzielne jednostki. Parę systemów tworzą m.in. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Państwa te są członkami NATO i ONZ; rozwój gospodarczy jednego z nich wpływa na ekonomię drugiego; polityka każdego z tych państw jest jednocześnie „wejściem” dla polityki tego drugiego. Zastanówmy się jednak, jak dużą trudność sprawiłoby nam zbadanie tego, jak funkcjonuje system polityczny Stanów Zjednoczonych w relacji do ich polityki * Podstawa przekładu: M.A. Kaplan, 1957, System and Process in International Politics, New York, John Wiley & Sons Inc., s. 4–14, 16–23, 27, 36, 38–39, 43–45, 47–52.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

53

zagranicznej, gdybyśmy chcieli dokonać szczegółowej analizy każdego systemu, z którym Stany Zjednoczone są sparowane – na przykład wszystkich systemów zewnętrznych i podsystemów wewnętrznych. Z analitycznego punktu widzenia łatwiej jest zastanowić się, jaką decyzję podejmą Stany Zjednoczone, jeśli Wielka Brytania podejmie decyzję x, y lub z. Jeśli chcemy dowiedzieć się, jak w rzeczywistości postąpią Stany Zjednoczone, szczegółowa wiedza z zakresu polityki brytyjskiej (a w każdym razie tego, jak prawdopodobny jest dany stan brytyjskiego systemu politycznego) staje się niezbędna. Jeśli interesuje nas nie konkretna prognoza, ale wiedza o tym, jak Stany Zjednoczone zwykle prowadzą swoją politykę zagraniczną, warto wziąć pod uwagę zachowanie tego państwa, gdy „wejścia” innych systemów przyjmą określone wartości. […] Kiedy systemy, zarówno te znajdujące się na tym samym poziomie, jak i na różnych poziomach, zostają połączone w pary, które działają w przeciwnych kierunkach, ma miejsce sprzężenie zwrotne. Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych ma wpływ na politykę zagraniczną Związku Radzieckiego i jednocześnie sama znajduje się pod jej wpływem. Negatywne sprzężenie zwrotne oddziałuje w kierunku przeciwnym do „wejścia” systemu. Przykładem może być pilot automatyczny, który, korygując kurs samolotu, doświadcza właśnie negatywnego sprzężenia zwrotnego. Z kolei pozytywne sprzężenie zwrotne oddziałuje w tym samym kierunku co „wejście” systemu. Można je zaobserwować w przypadku, w którym państwo dodrukowuje pieniądze w czasie inflacji, co skutkuje wzrostem cen, prowadzącym do kolejnych dodruków – i tak dalej, i tak dalej. […] Równowagę należy definiować przy uwzględnieniu arbitralnie wybranych zmiennych, pozostających w arbitralnie wybranych granicach arbitralnie wybranego czasu, w jakim system jest poddany określonym zakłóceniom. Równowagi i stabilności nie należy traktować jako synonimów, jako że równowaga może być niestabilna. Stabilna równowaga to taka, która nie wykracza w swych wahaniach poza dane granice. W dalszej części wskazana zostanie bardziej precyzyjna definicja tego zjawiska. Stabilny system istnieje więc w granicach wyznaczonych arbitralnie określonymi wartościami zmiennymi. Stabilność tego rodzaju zachowuje się podobnie do huśtawki – po zakłóceniu wraca do pozycji wyjściowej. Może ona reprezentować jakąś formę „stanu ustalonego” lub procesu homeostazy, w którym część zmiennych nieustannie dostosowuje się do pozostałych, tak aby utrzymać je w danych granicach. Na myśl nasuwa się na przykład działanie termostatu lub to, jak ciało ludzkie utrzymuje stałą temperaturę krwi – w czasie upałów dzięki poceniu się, a w czasie mrozów dzięki dreszczom. Taką stabilność utrzymywać może również negatywne sprzężenie zwrotne, co ilustruje podany już wcześniej przykład automatycznego pilota w samolocie. Systemy polityczne reprezentują stabilność homeostatyczną lub „stanu ustalonego”. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

54

Morton A. Kaplan

Ultrastabilne systemy „dążą” do stabilnego wzorca zachowania. Dokonują pewnych zmian wewnętrznych lub próbują zmienić środowisko, w którym funkcjonują. Odrzucają również niestabilne wzorce zachowań. Okresy przejściowego dostosowania, czy to w zachowaniu jednostek, czy systemów społecznych, mogą zaś odzwierciedlać poszukiwanie nowych wzorców stabilnych zachowań w sytuacji, w której dotychczasowe wzorce okazały się z jakiegoś względu niestabilne. Procesy te są charakterystyczne dla systemów ultrastabilnych; jeśli w przyszłości będziemy dla wygody używać krótszego terminu „stabilne”, to jednak musimy zachować w pamięci to rozróżnienie [na systemy stabilne i ultrastabilne – przyp. tłum.]. […] Nie ma wątpliwości, że stabilność może się odnosić zarówno do stanu, w jakim znajduje się dany system (a dokładniej do jego stanu równowagi), jak i do systemu jako takiego. Istnieje wiele powodów, dla których stabilność stanu równowagi jest tak ważna. Na przykład można zadać sobie pytanie: jak stabilne są demokratyczne reżimy? Nie mniej istotne jest to, czy konkretna sekwencja zmian stanów równowagi danego systemu powoduje w tym systemie nieodwracalne zmiany, a jeśli tak, to jakie. Zaproponować można następujące definicje: 1. System w równowadze pozostanie w niej, chyba że zmieni się wartość parametrów, czyli system zostanie zakłócony. W sytuacji, w której nie istnieje taki rodzaj zakłócenia, który z dużą dozą prawdopodobieństwa jest w stanie spowodować, że system przejdzie z jednego stanu w drugi, mamy do czynienia ze stabilną równowagą. Jeśli jednak taki rodzaj zakłócenia istnieje, ale to, jakie będą jego skutki, zależy od natężenia tego zakłócenia, mamy do czynienia z równowagą stabilną lokalnie. 2. Jeśli system, który cechuje równowaga o lokalnej stabilności, zostanie poddany dostatecznie silnemu zakłóceniu, system ten albo przejdzie do nowego stanu równowagi, albo przestanie istnieć jako system identyfikowalny, posiadający granice odróżniające go od otoczenia, w którym funkcjonuje. Jeśli jednak system ten przetrwa, wówczas zmianę, której został poddany, określimy mianem „zmiany równowagi”. Taki system jest systemem ultrastabilnym. 3. Jeśli parametr ma stałą wartość, to znaczy jeśli po zakłóceniu, które spowodowało zmianę stanu równowagi, powróci do swojej poprzedniej wartości i nie zajdzie żadna inna istotna zmiana, a przy tym system nie powróci do swojego pierwotnego stanu równowagi, to zmiana, do której doszło, jest „zmianą systemu” – dla odróżnienia od „zmiany równowagi”. Taki system również jest ultrastabilny, ale został nieodwracalnie zmieniony. […] Jeśli badania nad systemami wymagają również przeprowadzenia badań nad relacjami pomiędzy zmiennymi, koniecznym jest wyraźne określenie zmiennych, którymi posłużono się w każdym badaniu. Fizycy korzystają z takich zmiennych jak masa, energia, temperatura i ciśnienie. To, jak ważna jest zmienna, stanowi pochodną jej użyteczności w dokonywaniu uogólnień.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

55

W konsekwencji tego wybór zmiennych jest tak naprawdę równoznaczny z wyborem badanej materii. Wybrane zmienne nie tylko umożliwiają (lub uniemożliwiają) generalizację, ale także skupiają uwagę na konkretnych aspektach danego problemu. […] Stan systemu międzynarodowego lub jego podsystemów zostanie opisany wówczas, gdy przypisze się wartości następującym zmiennym: podstawowym regułom systemu, regułom przekształceń systemu, zmiennym klasyfikującym aktorów, zmiennym określającym potencjał (capability) aktorów oraz zmiennym dotyczącym informacji. Podstawowe reguły systemu to zasady, które albo opisują ogólną relację pomiędzy aktorami systemu, albo przypisują określone funkcje systemowe aktorom niezależnie od ich kategorii. Podstawową regułą systemu małżeństwa monogamicznego jest to, że jeden mężczyzna jest związany z jedną kobietą. Nie oznacza to jednak, że od reguły tej nie ma wyjątków. Reguła ta nie stanowi jednego z praw fizyki; określa po prostu charakterystyczne zachowanie. Uwzględnienie w opisie stanu systemu politycznego lub społecznego działania podstawowych reguł odzwierciedla przekonanie, że najważniejsze cechy opisowe tych systemów można odnaleźć w pewnych ogólnych relacjach między aktorami, niezależnie od tego, jakie pełnią oni role. […] Reguły przekształceń systemu łączą podstawowe reguły z danymi wartościami parametrów lub poziomami funkcji. Są to prawa, które rządzą zmianami zachodzącymi w systemie dynamicznym. […] Biorąc pod uwagę to, co wiemy na temat aktualnego stanu systemu i wartości jego parametrów, można z reguły przewidzieć przyszłe stany tego systemu (z pewnością lub tylko z pewnym prawdopodobieństwem), jeśli znane są zmiany w wartościach danych parametrów. Reguły przekształceń systemu mogą być postrzegane jako sposób zaprogramowania jednostek, które przejawiają zachowanie zgodne z zespołem reguł podstawowych. Kiedy warunki środowiskowe powodują zmiany w charakterystycznym zachowaniu systemu, czyli w jego regułach podstawowych, reguły przekształceń określają zmiany, jakie zachodzą w zachowaniu tego systemu. Reguły przekształceń systemu zakładają więc, że zachowanie jest wypadkową wpływów wewnątrz systemu i wpływów zewnętrznych. Różne rodzaje systemów będą reagować lub zmieniać się na różne sposoby. […] Zmienne klasyfikujące aktorów określają strukturalne cechy tych aktorów. Cechy te wpływają na zachowanie. Na przykład „państwo narodowe”, „sojusz” i „organizacja międzynarodowa” to nazwy aktorów, których zachowanie będzie różne w zależności od ich cech strukturalnych. Jeśli państwo narodowe zostanie podzielone na część autorytarną i demokratyczną, będzie to miało wpływ na zachowanie każdej z tych części. Struktura systemu aktorów sprawia, że pojawiają się potrzeby

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

56

Morton A. Kaplan

specyficzne dla tej strukturalnej formy organizacji i które w związku z tym odróżniają jej zachowanie od zachowań innego rodzaju aktorów. Zmienne określające potencjał określają fizyczną zdolność aktora do zrealizowania danych typów działań w określonych warunkach. Same zmienne nie mają oczywiście żadnej siły sprawczej, ale są związane z rodzajem działania i warunkami, w których działanie to jest wykonywane. Określenie potencjału wymaga uwzględnienia różnorodnych czynników, m.in. terytorium, populacji, potencjału przemysłowego, różnych umiejętności, sił zbrojnych, infrastruktury transportowej i komunikacyjnej, skłonności do użycia siły dla osiągnięcia danych celów i umiejętności korzystania z cudzej pomocy. Zmienne dotyczące informacji przypominają zmienne określające potencjał, ale nie są z nimi tożsame. Jeśli aktor nie jest świadomy swojego potencjału, może ponieść porażkę tam, gdzie nie powinien. Może również podjąć próbę zrobienia czegoś, do czego nie jest zdolny, jeśli swój potencjał oszacuje źle. Do informacji zalicza się zarówno wiedzę na temat długofalowych aspiracji, jak i bieżących potrzeb. Zawierają się w niej również oszacowanie potencjału i wiedza na temat środków, przy pomocy których można osiągnąć dany cel, oraz tego, jak inni aktorzy mogą się zachować: czy to w odpowiedzi na nasze działania, czy to dążąc do osiągnięcia swoich własnych, niezależnych celów. Informacja, bez względu na to, czy jest prawdziwa, czy nie, stanowi ważną determinantę działania dla każdego politycznego i społecznego systemu. Jeśli informacja jest prawdziwa, może pomóc w osiągnięciu celów; jeśli jest błędna, może w tym przeszkodzić. W każdym z tych przypadków ważna jest wiedza na temat tego, czy aktor posiada daną informację, czy nie. Dzięki temu możliwe jest przewidzenie, jak postąpi. […] Te same zmienne mogą być wykorzystywane na różnych poziomach systemowych. Najbardziej inkluzywnym systemem, stanowiącym przedmiot tej książki, jest system międzynarodowy. Systemy narodowe i ponadnarodowe stanowią podsystemy systemu międzynarodowego. Mogą być jednak traktowane jako samodzielne systemy – w tym przypadku dane „wejściowe” systemu międzynarodowego będą pełniły rolę parametrów. Ta sama zasada obowiązuje w odniesieniu do podsystemów państw narodowych czy nawet systemów osobowości. Na system składają się zmienne poddawane analizie. Żaden system nie ma statusu absolutnego. […] System polityczny jest największym i najbardziej inkluzywnym systemem o skonkretyzowanych interesach, które nie są jednak tożsame – chociaż nie muszą być sprzeczne, a mogą nawet być komplementarne – z interesami członków tego systemu, w ramach którego działają też odpowiednie agencje i metody podejmowania decyzji dotyczących tych interesów. Reguły podejmowania decyzji, w tym

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

57

konkretne role, które aktorzy pełnią w tym procesie, są niezależne od tego, jakie role aktorzy ci pełnią normalnie. Cechą szczególną systemu politycznego jest to, że jego reguły wyznaczają obszary jurysdykcji innych jednostek decyzyjnych i dostarczają narzędzi umożliwiających rozwiązywanie konfliktów między tymi jednostkami o ich jurysdykcję. System ten ma charakter hierarchiczny i terytorialny. Niepodważalnym dowodem na istnienie systemu politycznego jest istnienie rządu, jako że rządy cechuje hierarchiczna organizacja i zajmują się one prowadzeniem arbitrażu w sporach o jurysdykcję pomiędzy podsystemami społeczeństwa. […] System polityczny może być zdominowany przez system lub podsystem. Dominacja ma w tym kontekście konkretne znaczenie. Przykładowo, chociaż na doskonale konkurencyjnym rynku ceny są determinowane działalnością wszystkich podmiotów, to dla każdego kupującego lub sprzedawcy stanowią dane sparametryzowane [określające wartość produktów – przyp. tłum.]. System polityczny jest dominujący w stosunku do swoich podsystemów w takim stopniu, w jakim podstawowe reguły tego systemu pełnią rolę „danych” sparametryzowanych dla każdego z tych podsystemów. Podsystem może stać się dominujący w tym sensie, że podstawowe reguły systemu nie mogą być traktowane w stosunku do niego jako dane sparametryzowane. System może być dominujący w stosunku do jednostek, chociaż niektóre grupy jednostek mogą być dominujące w stosunku do systemu. Przykładem tego zjawiska może być kolektywne przywództwo Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. System może być zdominowany przez podsystem i jednocześnie pozostawać w stosunkowo stabilnej równowadze. Wyobraźmy sobie, że jedno przedsiębiorstwo zwiększa produkcję albo podwyższa płace. Jeśli inne przedsiębiorstwa podejmą odpowiednie kroki, aby zmusić to pierwsze przedsiębiorstwo do przywrócenia dotychczasowych cen, przedsiębiorstwo to okaże się niezdolne do zmiany lub modyfikacji cen w ogóle. […] W tym kontekście system międzynarodowy – taki, jaki jest znany od kilkuset lat – ma zwykle tendencję do bycia zależnym od podsystemu. Mamy jednak do czynienia z większą liczbą znaczących lub podstawowych podsystemów, przede wszystkim pod postacią dużych państw narodowych, których wpływ na równowagę przypomina zależności panujące w ramach tzw. oligopolu. Myśl ta zostanie rozwinięta w następnym rozdziale, w trakcie rozważań nad „równowagą sił” w systemie międzynarodowym. Jeśli pojedynczy podsystem dominuje nad systemem i nie dzieli się tą przewagą z innymi podsystemami, podstawowe reguły systemu mogą podlegać gwałtownym zmianom. Przykładowo kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego może dowolnie decydować o dokonaniu zmian w strukturze politycznej państwa, jego polityce gospodarczej, dystrybucji dóbr czy kształcie przeciętnej rodziny.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

58

Morton A. Kaplan

Jeśli kilka podsystemów dominuje wspólnie, równowaga systemu będzie wykazywała się większą stabilnością. Trudniej będzie doprowadzić do zmiany podstawowych reguł systemu politycznego. Na przykład stronnictwo w Kongresie sprzyjające farmerom nie było w stanie doprowadzić do zmiany zasad demokracji rządzących amerykańskim systemem politycznym, zaś zmiana innych jego aspektów oraz dystrybucja dotacji rządowych dla rolników jest zależna od stopnia dominacji tego stronnictwa. […] Jeśli system skonstruowany jest w taki sposób, że podlega wpływom swoich podsystemów, ale te podsystemy nie podlegają wpływom swoich członków – może poza ich elitami – i nie są przez nich zdominowane, korzyści z działania tego systemu mogą prawie w całości trafić do podsystemu(ów) i tylko w niewielkiej części do członków podsystemu(ów). Polityczne systemy rzadko są całkowicie dominujące lub całkowicie zdominowane. Dla celów politycznych warunki te powinny być postrzegane jako wartości skalarne [podlegające skalowaniu – przyp. red.]. Wskazanie, że dyrektywne systemy polityczne są zależne od systemu lub podsystemu, stanowi próbę stworzenia skali odnoszącej się raczej do stopnia tej zależności niż do systemów niedyrektywnych. Podobna zasada będzie miała zastosowanie do systemów niedyrektywnych. W konsekwencji system dyrektywny zależny od systemu może być w większym stopniu zależny od podsystemu niż system niedyrektywny zależny od podsystemu. […] Określenia „niedyrektywne” i „dyrektywne” w dużym uproszczeniu korespondują z cechami demokratyczności i autorytarności. Ich dosłowne zdefiniowanie ma jednak charakter raczej techniczny. System dąży na skali ku dyrektywnemu, jeśli: a) jest hierarchiczny, b) dyrektywy wydawane są przez podmioty znajdujące się na górze tej hierarchii i są skierowane do tych znajdujących się na dole, a nie odwrotnie i c) im wyżej w hierarchii, tym mniej podmiotów odgrywających rolę na danym poziomie. Amerykański system demokratyczny ma pewne hierarchiczne elementy. Z drugiej jednak strony, w administracji federalnej funkcjonują departamenty o charakterze koordynacyjnym, a w sferze władzy wykonawczej wiele podmiotów pełni określone role. Co więcej, wybory są momentem, kiedy stosunkowo ogólne, a mimo to skuteczne dyrektywy kierowane są z dołu systemu do góry. […]

Zastosowanie analizy ról Systemy i podsystemy w systemie międzynarodowym pełnią pewne role, których funkcje różnią się w zależności od tego, czy są sprzężone z aktywnością w ramach podsystemu większego systemu, czy pomiędzy systemami na tym samym poziomie.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

59

Wraz ze zmianą funkcji poszczególnych ról w typologicznie różnych gospodarkach systemowych pojawiają się dalsze zmiany: odstępstwa od reguły, porozumienia, asymilacja, konflikty i inne. Powinny one być badane w kontekście podstawowych reguł różnych systemów i podsystemów. Przykładowo Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego pełni kilka ról-funkcji: utrzymuje wewnętrzną strukturę polityczną ZSRR, rozprzestrzenia system komunistyczny poza granicami swojego kraju, chroni ZSRR przed napaścią z zewnątrz oraz utrzymuje siebie samą jako czynnie działającą organizację. Możliwe są pewne niespójności między tymi rolami-funkcjami, wynikające ze zmieniających się wartości parametrów – prowadzi to do konieczności dokonania restrukturyzacji niektórych ról-funkcji po to, aby możliwe było zachowanie innych. Jeśli system dominujący może zostać wyodrębniony, a jego reguły podstawowe i reguły przekształcenia mogą być sformułowane, to można dokonać ogromnego kroku w kierunku przewidywania zmian, które partia spróbuje wprowadzić w systemach, z którymi jest sprzężona, oraz w swojej własnej strukturze. Celem partii jest zaś przetrwanie w zmieniających się warunkach granicznych. Jednym z powodów, dla których system międzynarodowy nie jest tożsamy z systemem politycznym, jest fakt, że w ramach systemów osobowości decydentów role, które pełnią oni w systemie międzynarodowym, są zależne od ról, które pełnią w systemach narodowych. I jakkolwiek może to nie mieć zastosowania do każdego decydenta, jest bardzo prawdopodobnym, że zostaną oni odwołani z pełnionych dotychczas stanowisk. Pytanie o to, które role mają charakter dominujący, jest kluczowe dla nauk o polityce. […]

Pierwotne koncepcje systemu międzynarodowego Wśród podsystemów systemu międzynarodowego znajdują się również grupy aktorów. Będą oni określani mianem aktorów międzynarodowych; nie zostanie jednak sformułowana ich definicja. Dzielą się oni na podgrupy „aktorów narodowych” i „aktorów ponadnarodowych”. Oni również nie zostaną zdefiniowani, jakkolwiek wskazany zostanie pewien „kierunek interpretacji” obu pojęć. Stany Zjednoczone, Francja i Włochy to przykłady aktorów narodowych. Podgrupa aktorów ponadnarodowych zostanie podzielona na podgrupy aktorów należących do różnych bloków. Organizacja Narodów Zjednoczonych to przykład aktora uniwersalnego. Aktywność międzynarodowa to rodzaj działania, do którego dochodzi pomiędzy aktorami międzynarodowymi. Będą oni postrzegani jako elementy systemu międzynarodowego. Ich systemy wewnętrzne będą parametrami systemu międzynarodowego, a dostarczane przez nich dane „wyjściowe” będą zmiennymi systemu międzynarodowego. Należy jednak zaznaczyć, że w rozdziale poświęconym

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

60

Morton A. Kaplan

aktorom międzynarodowym poszczególne ich systemy będą traktowane jako systemy zróżnicowane; system międzynarodowy będzie w związku z tym postrzegany jako parametr tych systemów działania. Ważnym więc jest dokonanie analizy zarówno tego, co dzieje się z systemem międzynarodowym, kiedy dochodzi do zmian w systemach aktorów międzynarodowych, jak i tego, jak zmiany w systemie międzynarodowym wpływają na zachowanie aktorów międzynarodowych. […]

System międzynarodowy Analizie poddanych zostanie sześć rodzajów systemów międzynarodowych lub, mówiąc precyzyjnie, sześć stanów równowagi jednego ultrastabilnego systemu międzynarodowego. Są to: 1) system „równowagi sił”, 2) słabo zintegrowany system dwubiegunowy, 3) mocno zintegrowany system dwubiegunowy, 4) system uniwersalny (powszechny), 5) dyrektywny i niedyrektywny system hierarchiczny i 6) system weta. Te systemy międzynarodowe zostały uszeregowane według skali ich działalności integracyjnej. System weta prezentuje najmniejszy stopień zintegrowania, a systemy hierarchiczne – największy. Powyższe systemy międzynarodowe nie są oczywiście jedynymi, które można by wskazać, wydają się jednak najbardziej reprezentatywne. […] System „równowagi sił”1 posiada następujące cechy: jest to system międzynarodowy, który nie posiada swojego podsystemu politycznego (czy też, inaczej mówiąc, ma zerowy podsystem polityczny). Aktorzy tego systemu to aktorzy międzynarodowi należący do podkategorii „aktorów narodowych”. W systemie tym powinno się znaleźć co najmniej pięciu lub więcej „istotnych” (określenie to pozostanie niezdefiniowane) aktorów. […] Jakkolwiek w ramach systemu „równowagi sił” nie funkcjonuje żaden system polityczny, aktorzy narodowi działają samodzielnie, ale w sposób komplementarny, Jak wyjaśnia autor: „Pojęcie «równowaga sił» zostało ujęte w cudzysłów, ponieważ, jeśli zinterpretujemy je dosłownie, każdy stan równowagi międzynarodowej reprezentuje równowagę sił. Tak rozumiane, pojęcie to ma charakter tautologii, a nawet trywializmu. Nie przekazuje żadnych informacji w zakresie tego, co się wydarzy, lub tego, jak dany aktor powinien postąpić. Pojęcie to pojawia się jednak w literaturze przedmiotu, a odniesione do systemu międzynarodowego, który utrzymywał się od osiemnastego do dziewiętnastego, a nawet do początku dwudziestego wieku, może być rozumiane w sposób bardzo intuicyjny”. Cyt. za: M.A. Kaplan, System and Process…, s. 22. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

61

w konsekwencji czego przestrzegają podstawowych reguł systemu „równowagi sił”. Reguły te opisują charakterystyczne zachowanie aktorów i cechuje je uniwersalizm. System „równowagi sił” charakteryzują następujące reguły podstawowe: 1. Należy działać w celu zwiększenia swojego potencjału, ale jednocześnie lepiej jest podjąć negocjacje niż dopuścić do otwartego konfliktu. 2. Lepiej zaangażować się w otwarty konflikt niż stracić możliwość zwiększenia swojego potencjału. 3. Lepiej zakończyć konflikt niż wyeliminować istotnego aktora narodowego. 4. Należy przeciwdziałać, przy jednoczesnym poszanowaniu pozostałych elementów systemu, każdej koalicji lub każdemu aktorowi, którzy dążą do uzyskania pozycji dominującej. 5. Należy działać na rzecz mitygowania aktorów, którzy działają zgodnie z regułami organizacji ponadnarodowych. 6. Należy pozwolić, aby pokonani lub zmitygowani istotni aktorzy narodowi powrócili do systemu jako dopuszczalni partnerzy, albo działać na rzecz włączenia dotychczas nieistotnych aktorów do grupy aktorów istotnych. Wszyscy istotni aktorzy powinni być traktowani jako dopuszczalni partnerzy. […] System „równowagi sił” może stać się niestabilny w następujących warunkach: gdy jeden z istotnych aktorów narodowych nie przestrzega ustanowionych w ramach tego systemu reguł; gdy reguły podstawowe systemu narodowego jednego z aktorów narodowych zakładają utworzenie jakiejś ponadnarodowej organizacji politycznej; gdy informacje nie są skutecznie dostarczane do systemów decydenckich aktorów narodowych lub gdy osobowościowe dane „wejściowe” są niezgodne z regułami podstawowymi; gdy zdolności aktorów zmieniają się w sposób charakteryzujący się pozytywnym sprzężeniem zwrotnym; gdy powstają trudności w stosowaniu innych reguł w sytuacji, w której podejmowane są działania na rzecz zwiększania potencjału lub przywracania do systemu pokonanych aktorów, albo mają miejsce niespójności pomiędzy tymi regułami a pilnymi bieżącymi potrzebami narodowymi; i wreszcie gdy zachodzą trudności związane z samym utrzymywaniem „równowagi” – począwszy od małej liczby istotnych aktorów, a na braku elastyczności mechanizmu „równowagi” skończywszy. […] Czynniki, które prowadzą do wykształcenia się słabo zintegrowanego systemu dwubiegunowego po załamaniu się systemu „równowagi sił”, są powszechnie znane. Do powstania takich aktorów uniwersalnych jak Liga Narodów czy Organizacja Narodów Zjednoczonych przyczyniły się przede wszystkim napływające informacje o coraz większym okrucieństwie wojny i to, że aktorom międzynarodowym nie udało się zinternalizować norm systemu ani ograniczyć ich ekspansjonistycznych ambicji. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

62

Morton A. Kaplan

Reguły słabo zintegrowanego systemu dwubiegunowego są następujące: 1. Wszystkie bloki, które przestrzegają hierarchicznie dyrektywnych lub częściowo hierarchicznie integracyjnych zasad systemu międzynarodowego, będą dążyć do wyeliminowania wrogiego bloku. 2. Wszystkie bloki, które przestrzegają hierarchicznie dyrektywnych lub częściowo hierarchicznie integracyjnych zasad systemu międzynarodowego, będą przedkładały negocjacje nad walkę, zaangażowanie się w pomniejsze konflikty nad zaangażowanie się w wielkie wojny oraz zaangażowanie się w wielkie wojny (przy danym ryzyku i określonych kosztach) nad niewyeliminowanie bloku, z którym rywalizują. 3. Wszyscy aktorzy należący do jednego bloku będą dążyć do zwiększenia własnego potencjału w stosunku do potencjału bloku przeciwnego. 4. Wszyscy aktorzy należący do jednego bloku, którzy przestrzegają niehierarchicznych i niedyrektywnie hierarchicznych zasad organizacyjnych systemu międzynarodowego, będą przedkładać negocjacje nad walkę w celu zwiększenia potencjału; zaangażowanie w niewielkie konflikty nad niezwiększenie potencjału; będą jednak unikać zaangażowania w wielkie wojny, nawet jeśli prowadziłyby ich do zwiększenia potencjału. 5. Wszyscy aktorzy należący do jednego bloku przedłożą zaangażowanie się w wielką wojnę nad pozwolenie, aby blok, z którym rywalizują, osiągnął pozycję przeważającej siły. 6. Wszyscy członkowie bloku podporządkowują cele aktorów uniwersalnych celom swojego bloku, przy jednoczesnym podporządkowaniu celów bloku, z którym rywalizują, celom aktora uniwersalnego. 7. Wszyscy aktorzy narodowi, którzy nie tworzą bloku, będą koordynować swoje cele narodowe z celami aktorów uniwersalnych i podporządkują cele aktorów tworzących bloki celom aktora uniwersalnego. 8. Aktorzy należący do jednego bloku będą próbować rozszerzyć członkostwo swojego bloku na innych aktorów, jednak nie będą się sprzeciwiać temu, aby niektórzy aktorzy narodowi pozostali poza blokiem, jeśli sprzeciw ten mógłby sprawić, że ci ostatni zaczną wspierać cele wrogiego bloku lub się do niego przyłączą. 9. Nienależący do bloków aktorzy narodowi będą działać na rzecz zmniejszenia zagrożenia wojną pomiędzy aktorami tworzącymi bloki. 10. Aktorzy nienależący do bloków nie będą popierać polityki jednego bloku przeciwko drugiemu, za wyjątkiem sytuacji, w której będą występować jako członek aktora uniwersalnego. 11. Aktorzy uniwersalni będą dążyć do zmniejszenia niezgodności pomiędzy blokami. 12. Aktorzy uniwersalni będą mobilizować aktorów narodowych, którzy nie należą do żadnego bloku, aby sprzeciwiali się rażącym naruszeniom, na przykład

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

63

użyciu siły, przez aktorów tworzących bloki. O ile zasada ta nie stoi w sprzeczności z innymi zasadami, pozwoli aktorowi uniwersalnemu stać się prototypem politycznego systemu międzynarodowego. Dla słabo zintegrowanego systemu dwubiegunowego charakterystyczne jest istnienie dwóch znaczących bloków, aktorów narodowych, którzy pełnią rolę przywódczą w każdym z tych bloków, aktorów narodowych, którzy nie należą do żadnego z bloków, oraz aktorów uniwersalnych. Wszyscy ci aktorzy pełnią w systemie sobie tylko właściwe i zróżnicowane role-funkcje. W efekcie reguły systemu nie są identyczne dla wszystkich jego aktorów. Tylko aktorzy posiadający pewne określone cechy mogą pełnić dane role-funkcje. Tylko określone role-funkcje w systemie mają charakter integracyjny, w tym przypadku, w stosunku do ról-funkcji aktorów narodowych nienależących do żadnego z bloków i aktorów uniwersalnych. […] Mocno zintegrowany system dwubiegunowy jest stabilny tylko wtedy, kiedy oba bloki są hierarchicznie zorganizowane. Jeśli bloki te są zorganizowane niehierarchicznie, cechować je będzie duża niestabilność, a cały system zacznie się skłaniać ku modelowi słabo zintegrowanego systemu dwubiegunowego. Jeśli tylko jeden blok jest hierarchicznie zorganizowany, to drugi z bloków lub cały system międzynarodowy również zacznie wykazywać tendencję do bycia hierarchicznie zorganizowanym. Z tego względu mocno zintegrowany system dwubiegunowy jest najbardziej stabilny wówczas, gdy oba bloki są hierarchicznie zorganizowane. W odniesieniu do mocno zintegrowanego systemu dwubiegunowego należy w pierwszej kolejności zauważyć brak aktorów narodowych niebędących członkami żadnego z bloków. Jest to tautologią, ponieważ system nie może być dwubiegunowy w sposób mocno zintegrowany, dopóki aktorzy nie przestaną funkcjonować samodzielnie albo ich role-funkcje nie przestaną być niezbędne dla działań w ramach tego systemu. Druga istotna różnica między słabo a mocno zintegrowanym systemem dwubiegunowym przejawia się brakiem aktorów uniwersalnych lub utratą przez nich ich ról-funkcji. Przyczyny tej sytuacji są oczywiste. Przede wszystkim aktorzy uniwersalni nie mogą mobilizować do działań niezwiązanych z żadnym blokiem aktorów narodowych, ponieważ nie ma takich aktorów. Co więcej, aktorzy uniwersalni nie mogą prowadzić mediacji między aktorami tworzącymi bloki, ponieważ mediacja zawsze zakłada szerszy układ odniesienia, w ramach którego konstruowane są różnice między tymi aktorami. Ponadto wyeliminowanie aktorów narodowych niezwiązanych z żadnym blokiem powoduje, że aktorzy uniwersalni nie mogą już stanowić takiego właśnie „szerszego układu odniesienia”. […] Zasady mocno zintegrowanego systemu dwubiegunowego będą zależne od zachodzących w tym systemie zmian, różniąc się od zasad słabo zintegrowanego systemu dwubiegunowego. Znikają zasady regulujące funkcje pełnione przez

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

64

Morton A. Kaplan

aktorów narodowych nienależących do żadnego z bloków oraz aktorów uniwersalnych. Zasady mocno zintegrowanego systemu dwubiegunowego będą się więc składać z dyspozycji dla aktorów tworzących bloki, normując cele, jakie aktorzy ci sobie stawiają, oraz ich wzajemne relacje. Zasady te będę również funkcjonować w ramach słabo zintegrowanego systemu dwubiegunowego, ale tylko w odniesieniu do bloków. […] Uniwersalny system międzynarodowy może rozwinąć się w konsekwencji rozszerzania funkcji aktora uniwersalnego w słabo zintegrowanym systemie dwubiegunowym. W takiej sytuacji cechy tego systemu będą stanowiły odzwierciedlenie tej spuścizny. […] Zasady tego systemu korespondują z jego cechami. 1. Wszyscy aktorzy narodowi będą próbowali zwiększyć swoje korzyści oraz dostęp do infrastruktury. 2. Wszyscy aktorzy narodowi będą dążyć do zwiększenia zasobów i bazy produkcyjnej systemu międzynarodowego. 3. Jeśli zasady nr 1 i zasady nr 2 nie da się pogodzić, to zasada nr 1 zostanie podporządkowana zasadzie nr 2. Jeśli zaś realizacja zasady nr 1 będzie zagrażać minimalnym standardom aktora międzynarodowego, zostanie ona podporządkowana wymaganiom warunków bazowych (ascriptive base), którymi dysponuje całe społeczeństwo. 4. Wszyscy aktorzy będą osiągać swoje cele w sposób pokojowy. Nie będą posługiwać się siłą lub groźbą użycia siły. 5. Osoby pełniące role-funkcje w organach systemu międzynarodowego będą podejmować decyzje zgodne z wymaganiami tego systemu. Nie będą zmieniać swoich decyzji tak, aby były one zgodne z partykularnymi lub bazowymi kryteriami odpowiadającymi aktorom narodowym, do których należą. […] Hierarchiczny system międzynarodowy może mieć charakter niedyrektywny lub dyrektywny. Niedyrektywny system międzynarodowy działa zgodnie z zasadami charakterystycznymi dla demokracji. Dyrektywny system hierarchiczny wykazuje cechy autorytarne. Hierarchiczny system może zostać narzucony siłą systemowi dwubiegunowemu lub uniwersalnemu. W takim przypadku bardziej prawdopodobne jest, że będzie miał charakter dyrektywny niż niedyrektywny. Może też wyewoluować z systemu uniwersalnego – wówczas będzie miał raczej charakter niedyrektywny. System hierarchiczny to system polityczny, który oddziałuje na ludzi w sposób bezpośredni, jakkolwiek występują w nim też pośrednie szczeble organizacyjne. Niemniej aktorzy narodowi w tym systemie tracą swoją podstawową rolę-funkcję, która polega na przekazywaniu zasad systemów narodowych. Aktorzy narodowi będą stanowić jednostki terytorialne podległe systemowi międzynarodowemu,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

System i proces w polityce międzynarodowej

65

a nie niezależne systemy polityczne. Zasady narodowe staną się zaś stosunkowo zunifikowanymi pochodnymi zasad międzynarodowych, chociaż możliwe będzie dostosowanie ich do specyficznych uwarunkowań lokalnych. W systemie hierarchicznym integracji podlega więcej funkcji niż w ramach systemu uniwersalnego. Podczas gdy zasady systemu uniwersalnego, wskazujące, że aktorzy tego systemu powinni dążyć do zwiększania swoich korzyści i dostępu do infrastruktury, są skierowane przede wszystkim do aktorów terytorialnych, odpowiadające im zasady systemu hierarchicznego są przekazywane w głównej mierze aktorom funkcjonalnym, takim jak związki zawodowe, organizacje przedsiębiorców, policyjne czy medyczne. Chociaż te „grupy interesów” są do pewnego stopnia zorganizowane terytorialnie, to jednak powiązania funkcjonalne pomiędzy terytorialnie rozproszonymi grupami są i tak ważniejsze niż powiązania łączące grupy pełniące różne funkcje, ale znajdujące się na tym samym obszarze terytorialnym. To właśnie grupy pełniące podobne funkcje będą najczęściej tworzyć koalicje i inne porozumienia w celu osiągnięcia określonych celów politycznych. Zasady systemu hierarchicznego będą legitymizować strukturę i funkcje systemu hierarchicznego oraz integrować role-funkcje i wartości tej samej „rodziny” systemów, tworzących system hierarchiczny lub należących do niego. System ten będzie systemem solidarnym, a korzyści i dostęp do infrastruktury będą zależeć od kryteriów tego systemu. […] System weta jest systemem międzynarodowym szczególnego rodzaju. Przypomina Hobbesowski stan natury, w którym interesy wszystkich aktorów są ze sobą całkowicie sprzeczne – prowadzą wręcz do konfliktu – ale jednocześnie każdy z tych aktorów przestrzega złotej zasady prawa naturalnego, to znaczy nie podejmuje w stosunku do innych aktorów działań, co do których nie chciałby, aby zostały podjęte wobec niego samego. Istnieje tylko jeden warunek niezbędny do zaistnienia tego systemu. Warunkiem tym jest posiadanie przez wszystkich aktorów takiej broni, która umożliwiłaby każdemu z nich zniszczenie każdego innego aktora, który go zaatakuje, nawet jeśli aktor ten nie będzie wówczas w stanie uchronić się przed zagładą. Nie ma wątpliwości, że w takim systemie aktorzy mogą funkcjonować tylko na jednym poziomie. To, czy będą to aktorzy narodowi, czy tworzący blok, będzie zależało od tego, jak będą zorganizowani w momencie, w którym broń o odpowiedniej sile rażenia znajdzie się w posiadaniu ich wszystkich. W takim systemie nie mogą funkcjonować aktorzy uniwersalni. System weta często prowadzi do sytuacji patowych, w których status quo trwa tak długo, jak długo przestrzegane są podstawowe zasady tego systemu. Jeśli wyewoluuje on z mocno zintegrowanego systemu dwubiegunowego, będzie w rzeczywistości zaledwie modyfikacją tego systemu. Jeśli zaś wyewoluuje ze słabo zintegrowanego

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

66

Morton A. Kaplan

systemu dwubiegunowego, wykaże tendencję do stabilizowania nienależących do niego aktorów narodowych. Będzie mógł również zachwiać pozycją aktorów tworzących blok, w zależności od stopnia ich hierarchicznego zorganizowania. Wreszcie system ten doprowadzi do wyeliminowania lub pozbawienia jakichkolwiek funkcji aktorów uniwersalnych. Jeśli system weta wyewoluuje z systemu „równowagi sił”, to spowoduje wyeliminowanie koalicji, a w konsekwencji tego przesunięcie lub „zrównoważenie” sojuszy. System weta nie może natomiast wyewoluować z hierarchicznego systemu międzynarodowego, chyba że ten ostatni jest właśnie w stanie wewnętrznego rozkładu. Jest również mało prawdopodobne, aby system weta wyewoluował z systemu uniwersalnego, nawet jeśli należeć do niego będą raczej aktorzy tworzący bloki niż narodowi. System weta będzie stabilny tylko wówczas, gdy wszyscy należący do niego aktorzy będą gotowi oprzeć się groźbom ataku lub na nie odpowiedzieć. Jeśli ze względu na swoją wewnętrzną strukturę którzykolwiek aktorzy okażą się nieodporni na wojskowy szantaż, prawdopodobnie zostaną wyeliminowani z systemu, który następnie przejdzie transformację. Jeśli szantaż, który odniósł zamierzony skutek, miał miejsce w stosunku do aktora narodowego, transformacja ta będzie polegała na zmniejszeniu liczby aktorów narodowych należących do tego systemu lub na utworzeniu jednego lub więcej bloków. Z drugiej strony, jeśli dany aktor może skutecznie szantażować pozostałych, system przestaje być systemem weta, a staje się systemem hierarchicznym. […] Ponieważ siła rażenia broni posiadanej przez aktorów systemu weta pozwala na przeprowadzenie skutecznego ataku z zaskoczenia, w zasadach tego systemu znajdą się raczej zalecenia używania siły niż odrzucenia użycia siły. System weta będzie niezintegrowany i niesolidarny do zaskakującego stopnia. Napięcia wywołujące dysfunkcje w ramach tego systemu będą tak duże, że ludzie będący przedstawicielami jego aktorów z trudem je zniosą. W takich warunkach wzrośnie ryzyko wybuchu wojny lub poddania się szantażowi innego aktora. Przymus ekonomiczny wywierany na wrażliwych aktorów może doprowadzić do transformacji całego systemu tylko wówczas, gdy zostanie zastosowane również odstraszanie termonuklearne. Poziom napięcia może stać się tak wysoki, że system stanie się chaotyczny. Napięcie może również zmienić podejście do wartości, w konsekwencji czego aktorzy wyrażą zgodę na utworzenie uniwersalnego lub hierarchicznego systemu międzynarodowego. Jest mało prawdopodobne, aby duże napięcie doprowadziło do sformułowania racjonalnego rozwiązania tej sytuacji. Z tego względu system weta – jakkolwiek niezwykle interesujący – będzie bardzo niestabilny. Jego przetrwanie przez dłuższy czas byłoby dziwne. Z języka angielskiego przełożyła Katarzyna Cholewińska

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

KARL W. DEUTSCH

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim: doświadczenia historyczne w organizacji stosunków międzynarodowych*

ROZDZIAŁ I** Wstęp A. PROBLEM Wspólnota bezpieczeństwa to taka, w której z prawdopodobieństwem bliskim pewności oczekiwać można, że jej członkowie nie zastosują wobec siebie przemocy fizycznej, lecz znajdą inne sposoby rozwiązywania swych sporów. Gdyby cały świat zintegrował się we wspólnotę bezpieczeństwa, wojny zostałyby wyeliminowane. […] Dla naszych potrzeb termin „integracja” niekoniecznie oznacza połączenie się narodów lub struktur rządowych w jeden podmiot. Wyróżniamy raczej dwa rodzaje wspólnot bezpieczeństwa: „amalgamatyzowane” (amalgamated)1 oraz „pluralistyczne” (pluralistic). […]

* Podstawa przekładu: K.W. Deutsch, S.A. Burrell, R.A. Kann, M. Lee (Jr.), M. Lichterman, M. Loewenheim, R.W. Van Wagenen, 1957, Political Community and the North Atlantic Area. International Organization in the Light of Historical Experience, Princeton, NJ, Princeton University Press, s. 3, 5, 6, 9–11, 15–17, 22, 24–59, 61–67, 69. ** W całym tłumaczonym tekście pominięto nieliczne przypisy, odnoszące się najczęściej do innych fragmentów książki. W oryginale tylko tytuł rozdziału I zaznaczono kursywą. 1 Neologizmu „amalgamatyzowany” użyto, gdyż tekst często odnosi się do „amalgamacji” jako procesu, sam neologizm ma oddawać zaś sens definicji Karla W. Deutscha, wskazującej na procesualny charakter integracji oraz brak możliwości jej domknięcia, zakończenia. W tym sensie wspólnota jest nieustannie amalgamatyzowana, jednak proces ten nigdy nie przybiera ostatecznego, trwałego, „zamalgamatyzowanego” kształtu (charakteru amalgamatu,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

68

Karl W. Deutsch

B. OBSZAR […] Zdecydowaliśmy skupić się na obszarze północnego Atlantyku, gdyż leżą na nim wszystkie główne państwa wolnego świata. Integracja północnoatlantycka jest alternatywą dla integracji zachodnioeuropejskiej, a jednocześnie obejmuje Europę Zachodnią. […]

C. METODA: WYKORZYSTANIE DOŚWIADCZEŃ Z PRZESZŁOŚCI DLA POTRZEB WSPÓŁCZESNYCH […] Przykłady z przeszłości nasuwają wiele sugestii, ale nie prowadzą do jednoznacznych wniosków. Wskazują ogólny kierunek, lecz nie konkretny cel. […]

D. KAZUSY […] Wybraliśmy dziesięć kazusów, z których osiem zbadaliśmy szczególnie intensywnie: (1) unię kolonii amerykańskich, które utworzyły Stany Zjednoczone w 1789 r., jej rozpad podczas wojny secesyjnej oraz ponowne zjednoczenie, (2) stopniowe pogłębianie związku Anglii ze Szkocją, które zaowocowało unią z 1707 r., (3) rozpad unii pomiędzy Irlandią (włączając Ulster) a Zjednoczonym Królestwem [Wielkiej Brytanii – przyp. tłum.] w 1921 r., (4) trwające od średniowiecza zmagania o niemiecką jedność, uwieńczone zjednoczeniem kraju w 1871 r., (5) kwestię jedności Włoch od końca XVIII w. do zjednoczenia kraju w latach 1859–1860, (6) długie trwanie imperium Habsburgów, aż do jego ostatecznego rozpadu w 1918 r., (7) unię Norwegii i Szwecji z 1814 r. oraz jej rozwiązanie w roku 1905, oraz (8) stopniową integrację Szwajcarii, zakończoną w roku 1848. Dwa inne kazusy, które przeanalizowaliśmy mniej dokładnie, to: (9) unia Anglii z Walią z 1485 r. oraz (10) powstanie w średniowieczu samej Anglii. […]

stopu). Inne przetłumaczenie oryginału amalgamated security-community, np.  „zintegrowane wspólnoty bezpieczeństwa” albo „jednolite wspólnoty bezpieczeństwa”, mogłoby powodować wątpliwości, do czego odnosi się amalgamacja (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

69

ROZDZIAŁ II Główne ustalenia: warunki wstępne A. PROCES INTEGROWANIA: NIEKTÓRE CECHY OGÓLNE 1. Weryfikacja utartych poglądów. Zaznaczmy od razu, że wnioski, do których doszliśmy, podważały niektóre rozpowszechnione przekonania na temat integracji politycznej. Po pierwsze, uważa się, że życie współczesne, z jego szybkim transportem, łącznością oraz eliminacją analfabetyzmu staje się bardziej umiędzynarodowione niż w minionych dekadach czy stuleciach, co sprzyjać ma powstawaniu instytucji międzynarodowych lub ponadnarodowych. Ani badane przez nas kazusy, ani też przejrzenie mniej szczegółowych danych z większej liczby krajów nie wydaje się potwierdzać tego przekonania. Z badań naszych nie wynika też, że współczesny rozwój gospodarczy i społeczny charakteryzuje się wyraźną tendencją do internacjonalizacji oraz tworzenia społeczności światowej. […] Wyniki naszych badań wydają się kwestionować także inne szeroko podzielane przekonanie, że rozwój państwa lub rozrost jego terytorium przypomina efekt kuli śnieżnej albo proces kooptacji polegający na tym, że udany rozrost w przeszłości spowoduje przyśpieszenie tempa wzrostu lub ekspansji amalgamatyzowanej wspólnoty bezpieczeństwa w przyszłości. Wedle tego poglądu oczekuje się, że tak jak w przeszłości wsie łączyły się w prowincje, te zaś w królestwa, tak też obecnie państwa łączyć się będą w coraz większe państwa albo federacje. Gdyby tak było w istocie, koniecznym efektem rozwoju historycznego i technologicznego byłoby powstawanie coraz większych podmiotów politycznych. Nasze badania tego nie potwierdzają. O ile udana integracja Anglii ułatwiła późniejsze zjednoczenie Anglii z Walią, co z kolei przyczyniło się do podobnie udanej integracji Anglii i Walii ze Szkocją w unię obydwu królestw, to brytyjskiemu zjednoczonemu królestwu nie udało się trwale zjednoczyć z Irlandią. Ani też nie udało mu się utrzymać politycznej jedności z koloniami amerykańskimi. W 1776 r. oderwały się one od Imperium Brytyjskiego, aby utworzyć Stany Zjednoczone; Irlandia zaś oderwała się w wyniku wojny domowej lat 1918–1921. Jedność monarchii habsburskiej słabła stopniowo w wieku XIX, by rozpaść się zupełnie w wieku XX. Podobny los spotkał skromniej zakrojoną unię personalną Norwegii i Szwecji. Ogólnie, stwierdziliśmy, że udana amalgamacja mniejszych podmiotów politycznych (political units) w przeszłości, wzbogacała zazwyczaj zasoby oraz zwiększała potencjał integracyjny (integrative capability) rządów większych podmiotów, które

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

70

Karl W. Deutsch

w ten sposób powstały. Ale stwierdziliśmy także, że amalgamacja może bardziej absorbować rządy sprawami wewnętrznymi. […] W sumie nasze ustalenia wskazują, że nie należy spodziewać się wzrostu możliwości politycznych, a szczególnie większej wrażliwości politycznej, jako automatycznego produktu ubocznego ewolucji historycznej albo wcześniejszych etapów procesu amalgamacji. Sukces politycznej integracji zależy raczej od tego, czy się o te polityczne czy administracyjne wartości świadomie zabiega. Kolejnym powszechnym przekonaniem jest to, że głównym motywem integracji politycznej państw jest obawa przed anarchią oraz przed wojną. […] Według naszych ustaleń rzadko jest tak w istocie. […] Ów nacisk na rzekomą potrzebę wczesnego ustanowienia wspólnego ustawodawstwa, sądownictwa oraz policji wiąże się z innym mniemaniem, o konieczności utrzymania równowagi sił pomiędzy państwami członkowskimi w szerszej unii lub federacji, aby żadne z nich nie mogło stać się wyraźnie silniejsze od pozostałych. […] Wbrew teorii „równowagi sił” wygląda na to, że wspólnoty bezpieczeństwa rozwijają się zazwyczaj wokół rdzeni potęgi (cores of strength) […]. Jednak – jak wynika z analizowanych przez nas kazusów – podbój okazuje się najmniej skutecznym spośród wielu sposobów amalgamacji. Amalgamacja nie prowadziła do integracji w ponad połowie przypadków, w których realizowano ją przez podbój. Powyższe ustalenia, kwestionujące rozmaite obiegowe prawdy na temat procesu integracji, mogą pomóc rozeznać czynniki rzeczywiście mu sprzyjające. 2. Wnioski ogólne. Spośród pozytywnych wniosków najważniejszym wydaje się ten, że zarówno amalgamatyzowane, jak i pluralistyczne wspólnoty bezpieczeństwa są przewidywalnymi ścieżkami prowadzącymi do integracji. Wyniki naszych badań coraz bardziej przekonywały nas o potencjalnie większym znaczeniu pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa, niż nam się to początkowo wydawało. Wyglądało na to, że budowanie i utrzymywanie pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa jest nieco łatwiejsze niż ich amalgamatowych odpowiedników. […] A. MOCNE STRONY PLURALIZMU.

Badanie względnej liczebności sukcesów i porażek każdego z rodzajów wspólnot bezpieczeństwa wskazuje na nieco mniejsze ryzyko rozpadu wspólnot pluralistycznych. […] Ogólnie więc badania nasze wykazały, że pluralistyczna wspólnota bezpieczeństwa jest bardziej obiecującym sposobem eliminacji wojny na dużych obszarach [globu – przyp. tłum.], niż się nam początkowo wydawało. Jednakże ta relatywna wyższość pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa, jako łatwiej osiągalnych form integracji, ma ograniczone zastosowanie. Sprawdzała się

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

71

tylko w tych przypadkach, w których utrzymanie pokoju pomiędzy uczestnikami było ich zasadniczym celem politycznym, ważniejszym od wszystkich innych. Na tym celu koncentrowaliśmy się w naszych badaniach. Jednakże z analizowanych przez nas kazusów wynikało, że ludzie często chcieli więcej: pragnęli ustanowienia wspólnoty politycznej, która nie tylko zapewniłaby pokój między jej członkami, ale która mogłaby też działać jako jednolity podmiot innymi metodami i w innych celach. Właśnie w odniesieniu do zdolności działania – w szczególności szybkiego i skutecznego osiągania wyznaczonych celów – amalgamatyzowane wspólnoty bezpieczeństwa przewyższały zazwyczaj wyraźnie swe pluralistyczne odpowiedniki. […] B. PROGI INTEGRACJI.

Nasz drugi wniosek ogólny dotyczy natury integracji. […] [O]czekiwaliśmy, że powstanie wspólnoty bezpieczeństwa wiązać się będzie z czymś na kształt przejścia od stanu, w którym wojna pomiędzy danymi podmiotami była możliwa i w którym były one na nią gotowe, do stanu, w którym okoliczności te nie występowały. Przekroczenie owego progu, a tym samym powstanie wspólnoty bezpieczeństwa, nazwaliśmy integracją; w tym sensie używamy tego pojęcia w niniejszej książce. Jednakże, niejako wbrew naszym oczekiwaniom, z niektórych zbadanych przez nas kazusów wynikało, że integracja wiązać się może raczej z pokonywaniem dość rozległej strefy przejściowej niż z przekraczaniem wąskiego progu; że ów próg lub strefa przejściowa mogą być przekraczane przez państwa w ich wzajemnych stosunkach niejednokrotnie; oraz że takie chybotanie się w jedną lub drugą stronę trwać może przez dekady lub pokolenia. […] W przypadku pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa okazało się, że przechodzenie od stanu niezintegrowanego do integracji jest równie zawikłane oraz potencjalnie niejednoznaczne. […] Z analizowanych przez nas historycznych kazusów wynikało, że próg integracji okazał się szerszy i trudniejszy do uchwycenia, niż nam się początkowo wydawało. Nie tylko dążenie do integracji, ale też sam akt przekraczania progu integracji, okazały się być procesami o wiele dłuższymi oraz mniej oczywistymi, niż oczekiwaliśmy. C. KOMUNIKACJA A POCZUCIE WSPÓLNOTY.

Integracja okazała się procesem bardziej ciągłym, niż wynikałoby to z naszego początkowego modelu analitycznego, niemniej można wyróżnić w nim ważne etapy2. […] Ludność zamieszkująca różne terytoria może z łatwością werbalnie deklarować przywiązanie do tego samego zbioru wartości, nie mając przy tym jednak poczucia wspólnoty, które skłaniałoby ją do politycznej W oryg.: thresholds, tłumaczone tu jako „etapy”, żeby nie myliły się z „progiem integracji” (przyp. tłum.). 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

72

Karl W. Deutsch

integracji. Okazało się, że ten rodzaj poczucia wspólnoty, który ma znaczenie dla integracji, a przez to jest istotny dla naszych badań, przyjmuje postać wzajemnej sympatii oraz lojalności; „poczucia naszości” („we-feeling”), zaufania i wzajemnej troski; częściowym [przynajmniej – przyp. tłum.] utożsamieniem się w kategoriach wyobrażeń na swój temat (self-images) oraz swoich interesów; trafnego przewidywania postępowania względem siebie oraz, opartego na tym, wspólnego działania – krótko mówiąc, postać trwałej, dynamicznej relacji wzajemnego zainteresowania, komunikowania się, dostrzegania swych potrzeb oraz wzajemnego uwzględniania swych interesów w procesie decyzyjnym. Bez tego rodzaju relacji nie można zapewnić „pokojowych zmian”. […] D. WZROST WOKÓŁ OBSZARÓW KLUCZOWYCH.

[…] Rezultat procesu integrowania się danej grupy krajów zależy więc od współoddziaływania owych warunków wstępnych oraz bieżących wydarzeń politycznych. Szczególnie jeden aspekt tego oddziaływania zasługuje na uwagę. Chodzi o kwestię politycznego, gospodarczego oraz społecznego potencjału zachowań integrujących. Zasadniczo ustaliliśmy, że potencjał integracyjny, o który tu chodzi, wiąże się ściśle z ogólną zdolnością danego podmiotu politycznego do działania politycznego, administracyjnego, gospodarczego, jak również rozwoju społecznego i kulturalnego. Większe, silniejsze, bardziej zaawansowane politycznie, administracyjnie, gospodarczo oraz edukacyjnie podmioty tworzyły rdzenie potęgi, wokół których – w dużej większości wypadków – rozwijały się procesy integracyjne. […] E. POTRZEBA WZROSTU POTENCJAŁU.

Rozmiar potencjału integracyjnego charakteryzującego podmioty polityczne w momencie podjęcia przez nie działań na rzecz amalgamacji okazał się bardzo ważny dla przyszłości tego procesu. Jednakże nie mniej ważny okazał się także rozwój tego potencjału już w trakcie procesu amalgamacji. […] [A]malgamacja udawała się zazwyczaj, jeśli towarzyszył jej zasadniczy wzrost potencjału [integracyjnego – przyp. tłum.] przynajmniej niektórych, a niekiedy nawet wszystkich uczestników. […] W każdym z [analizowanych – przyp. tłum.] przypadków wzrost potencjału [integracyjnego – przyp. tłum.] organizacji politycznych lub rządów poszczególnych państw, kantonów, księstw i tym podobnych stanowił ważny czynnik dynamiki procesu politycznego prowadzącego do amalgamacji. Ów potencjał integracyjny składa się z grubsza z dwóch rodzajów elementów. Pierwszy rodzaj wiąże się z potencjałem sprawczym danego podmiotu politycznego, i obejmuje rozmiar tego podmiotu, jego potęgę, siłę ekonomiczną, skuteczność administracyjną itp. Drugi rodzaj to zdolności danego podmiotu do kontrolowania swego własnego zachowania oraz ukierunkowywania uwagi. Konkretniej zaś, chodzi

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

73

o zdolność jego politycznych decydentów oraz politycznych elit do ukierunkowywania oraz kontrolowania swej uwagi i postępowania w taki sposób, aby rządzący byli w stanie odbierać komunikaty od podmiotów politycznych, będących potencjalnymi partnerami w procesie integracyjnym. Oznacza to ponadto zdolność do nadania tym komunikatom pochodzącym od innych podmiotów politycznych odpowiedniej wagi we własnym procesie decyzyjnym, dostrzegania potrzeb ludności oraz elit tamtych podmiotów oraz sprawnego i adekwatnego reagowania na nie poprzez odpowiednie działania polityczne lub gospodarcze. Pierwszy rodzaj (zdolność do działania i przezwyciężania zewnętrznych przeszkód) wiąże się z tym, co często nazywane jest potęgą (power). Drugi natomiast proponujemy nazywać responsywnością. Naturalnie, oba elementy potencjału integracyjnego, o których tu mowa, [częściowo – przyp. tłum.] się pokrywają. Potęga, która nie poddaje się kontroli rządów lub wspólnot politycznych usiłujących się nią posłużyć, szybko ulega rozproszeniu lub napotyka na skuteczny opór zewnętrzny. Responsywność zaś pozostanie tylko w sferze intencji, jeśli nie stanie za nią potęga konieczna do nadania jej praktycznego skutku. Jednakże znaczenie potęgi i responsywności nie jest takie samo. Dysponując umiarkowaną potęgą, zasadniczego znaczenia dla sukcesu lub klęski integracji nabiera responsywność danego podmiotu politycznego i jego przywódców. Odnosi się to głównie do przypadków amalgamacji, ale wydaje się w dużej mierze stosować także do politycznego procesu ustanawiania pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa. We wspólnotach tego rodzaju również występował często (choć nie zawsze) istotny przyrost zdolności administracyjnych państw je tworzących. Odnosiło się to szczególnie do takich kwestii, jak wzajemne porozumiewanie się, konsultacje, podejmowanie decyzji, jak również ukierunkowanie własnych zachowań politycznych na poprawę responsywności wobec najistotniejszych potrzeb lub najpilniejszych postulatów partnerów. F. BILANS AKTYWÓW I PASYWÓW.

Za kolejny szczególnie ważny zespół zagadnień uznaliśmy obserwacje dotyczące tego, jak materialne oraz niematerialne aktywa podmiotów politycznych obciążają pasywa tj. nakłady konieczne do powołania, a następnie utrzymania amalgamatyzowanej albo pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa. Te, jak je nazwaliśmy, pasywa, charakteryzowały się dużą różnorodnością. Obejmowały one obciążenia wojskowe lub finansowe, drenowanie potencjału ludzkiego i bogactw, ryzyko wynikające z zaciągniętych zobowiązań politycznych czy wojskowych, koszty dostosowań społeczno-gospodarczych, np. wynikające z ustanowienia unii celnej oraz inne podobne obciążenia materialne. Ponadto na rządy [podmiotów uczestniczących – przyp. tłum.] spadały też obciążenia niematerialne, przypominające spiętrzenie ruchu pojazdów przed skrzyżowaniem lub połączeń w centrali telefonicznej. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

74

Karl W. Deutsch

Właśnie te obciążenia, wynikające z nadmiaru komunikatów i sygnałów wobec wydolności percepcyjnych i decyzyjnych osób i organizacji sprawujących kontrolę, bardzo przypominają obciążenia rządzących wynikające ze sprawowania władzy. Chodzi o obciążenia dotyczące zdolności koncentrowania uwagi, przetwarzania informacji oraz wydolności decyzyjnej funkcjonariuszy państwa, elit politycznych, ustawodawców, a także wyborczych większości. […] Polityczna amalgamacja obciążała zazwyczaj aktywa materialne oraz wydolność decyzyjną rządów, gdyż [relatywnie – przyp. tłum.] mniej liczne instytucje centralne musiały podejmować decyzje dotyczące większych terytoriów oraz populacji. Powodzenie lub klęska amalgamacji zależały więc w dużej mierze od relacji pomiędzy tempem wzrostu obciążeń władzy centralnej obowiązkami oraz (czasem niewystarczającym) tempem przyrostu wydolności [administracyjnej – przyp. tłum.] instytucji rządowych amalgamatyzowanej wspólnoty politycznej. […]

B. ZNACZENIE WARUNKÓW WSTĘPNYCH Ogólnie rzecz biorąc, badane przez nas kazusy przekonują o istotności pewnych warunków wstępnych dla powodzenia lub klęski procesu integracji. Wpływ warunków wstępnych wydaje się być większy, zaś możliwości sprawcze przywódców lub ruchów politycznych – mniejsze, niż początkowo sądziliśmy. Owszem, ustaliliśmy, że znaczenie niektórych warunków wstępnych było cokolwiek przeceniane. Pewne warunki wstępne, które często uznawano za konieczne do ustanowienia amalgamatowej wspólnoty bezpieczeństwa, okazały się wprawdzie pomocne, lecz nie konieczne. Do tego rodzaju pomocnych, lecz niekoniecznych warunków należą: istnienie wcześniejszej unii administracyjnej i/lub dynastycznej, asymilacja etniczna lub językowa, silne więzy gospodarcze oraz zewnętrzne zagrożenie militarne. O ile występowanie każdego z nich sprzyjało integracji, o tyle żaden nie okazał się niezbędny, skoro w przypadkach udanych amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa zawsze brakowało przynajmniej jednego z nich. […] Nawet wówczas, gdy występowało zagrożenie zewnętrzne, jego oddziaływanie było przejściowe. Najczęściej inspirowało ono zawarcie tymczasowych sojuszy wojskowych, podczas gdy związki bardziej trwałe opierały się na innych podstawach. Owszem, zewnętrzne zagrożenie militarne miewało pożyteczne skutki. Niekiedy skłaniało ono względnie uprzywilejowane podmioty polityczne lub grupy społeczne do hojniejszego podzielenia się przywilejami (ekonomicznymi, politycznymi czy społecznymi) z jednostkami bądź grupami pochodzącymi z innych podmiotów politycznych, nadających się na potencjalnych sojuszników lub partnerów w amalgamatyzowanej wspólnocie bezpieczeństwa. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

75

Ale bywały też przypadki, w których zewnętrzne zagrożenie militarne wywierało skutek dokładnie odwrotny. Wzbudzało mianowicie poczucie zagrożenia, a co najmniej powodowało silne zaabsorbowanie własnymi sprawami elit politycznych uprzywilejowanego podmiotu politycznego, zmniejszając ich możliwości lub wolę dostrzeżenia potrzeb podmiotów słabszych lub [relatywnie – przyp. tłum.] mniej uprzywilejowanych, albo przyznania im [pewnych – przyp. tłum.] koncesji. […]

C. NIEKTÓRE WARUNKI KONIECZNE DO USTANOWIENIA AMALGAMATYZOWANYCH WSPÓLNOT BEZPIECZEŃSTWA 1. Wartości i oczekiwania […] Jeśli chodzi o wartości, we wszystkich badanych przez nas kazusach wykryliśmy kompatybilność głównych wartości wyznawanych przez politycznie istotne warstwy wszystkich uczestniczących podmiotów. Czasem milcząco przystawano na odpolitycznienie skądinąd trwałych wartości niekompatybilnych. W ten właśnie sposób stopniowe odpolitycznienie utrzymujących się nadal różnic między wartościami religijnymi protestantów i katolików usunęło w XVIII wieku zasadniczą przeszkodę dla powodzenia amalgamacji Niemiec oraz, w wieku kolejnym – Szwajcarii. […] Wartości najskuteczniej służyły integracji nie wtedy, gdy ujmowano je abstrakcyjnie, lecz gdy były realizowane w politycznych instytucjach i obyczajach, tak że praktykowanie tych wartości wzmacniało przywiązanie ludzi do nich. Owo połączenie wartości z instytucjami i obyczajami wytwarzało coś, co nazywamy [wspólnym – przyp. tłum.] „sposobem życia” i co miało zasadnicze znaczenie. […] Gdy idzie o oczekiwania, okazało się, że we wszystkich badanych przez nas przypadkach amalgamację poprzedzało powszechne oczekiwanie wspólnych korzyści, które uczestniczące podmioty odniosłyby dzięki ściślejszym powiązaniom gospodarczym lub przewidywanym zyskom w przyszłości. Przez powiązania gospodarcze rozumiemy tu przede wszystkim szczególnie bliskie stosunki handlowe umożliwiające podział pracy na większą skalę i niemal zawsze splatające interes indywidualny ze wspólnotowym. Występowanie takich silnych powiązań gospodarczych przed amalgamacją nie było konieczne [dla jej powodzenia – przyp. tłum.]. Na ogół spełniała się tylko część tych oczekiwań. Dla znaczącej części zwolenników niemal koniecznym okazał się „zadatek” w postaci materialnych korzyści amalgamacji, tuż po jej nastąpieniu, jeśli nawet nie wcześniej. […] Oprócz wymiany handlowej między podmiotami politycznymi nieco inne korzyści gospodarcze wynikać mogły ze wspólnej lub równoległej eksploatacji jakichś zasobów strony trzeciej. Tak właśnie podmioty tworzące unię amerykańską korzystały ze wspólnej eksploatacji Zachodu. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

76

Karl W. Deutsch

Konieczne okazało się także zaspokojenie pewnych oczekiwań o charakterze nieekonomicznym. We wszystkich zbadanych przypadkach udanej amalgamacji powszechnie oczekiwano większej równości społecznej lub politycznej ważnych grup i warstw politycznie znaczących (nierzadko także części populacji, z których te grupy wyrosły) zaangażowanych w amalgamację podmiotów politycznych, jak również poszerzenia praw i wolności [tychże grup i warstw – przyp. tłum.]. 2. Potencjał [podmiotów – przyp. tłum.] a procesy komunikacji. Wartości oraz oczekiwania nie tylko motywują ludzi do działania, ale też skutki tego działania będą osłabiać lub wzmacniać owe wartości oraz oczekiwania. Wcześniej zidentyfikowaliśmy szereg warunków koniecznych dla amalgamacji, odnoszących się do potencjału uczestników oraz do procesów ich wzajemnej komunikacji. Najważniejszym z nich okazał się wzrost potencjału administracyjnego głównych podmiotów politycznych mających ulec amalgamacji. […] Kolejnym warunkiem koniecznym dla amalgamacji, ściśle związanym ze wzrostem potencjału, jest wyższy wzrost gospodarczy, albo w stosunku do wzrostu osiąganego przez łączące się obszary niedługo przed amalgamacją, albo w stosunku do obszarów sąsiednich. Ten przyspieszony wzrost gospodarczy nie musiał bynajmniej występować u wszystkich uczestniczących podmiotów przed amalgamacją, ale przynajmniej u głównego partnera (lub głównych partnerów) względem pozostałych podmiotów łączących się w amalgamatyzowaną wspólnotę bezpieczeństwa. […] Jeszcze jednym warunkiem koniecznym udanej amalgamacji było istnienie nieprzerwanych linii komunikacji społecznej pomiędzy łączącymi się podmiotami politycznymi oraz pomiędzy ich politycznie znaczącymi warstwami. Przez te linie komunikacyjne rozumiemy grupy społeczne oraz instytucje zapewniające efektywną wymianę informacji, zarówno poziomo (między głównymi podmiotami amalgamatyzowanej wspólnoty bezpieczeństwa), jak i pionowo (pomiędzy politycznie znaczącymi warstwami wewnątrz tychże podmiotów). Obejmują one zawsze ludzi oraz organizacje. […] Kolejnym warunkiem koniecznym, łączącym się zresztą z poprzednim, jest poszerzenie elit politycznych, społecznych i gospodarczych, zarówno jeśli chodzi o ich rekrutację z szerszych warstw społecznych, jak i podtrzymywanie więzi z tymi warstwami. […] 3. Przepływ osób. We wszystkich przypadkach udanej amalgamacji miał miejsce przepływ osób między głównymi podmiotami, przynajmniej jeśli chodzi o członków warstw politycznie znaczących. Możliwe więc, że jest to także warunek konieczny dla sukcesu amalgamacji. […] W czasach nowożytnych pełna swoboda przepływu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

77

osób występowała w każdej udanej amalgamatyzowanej wspólnocie bezpieczeństwa już od momentu jej powołania. […] Zważywszy na nasze wcześniejsze ustalenie, że swobodny przepływ towarów oraz pieniędzy, podobnie jak istnienie innych więzi gospodarczych, nie były konieczne dla podjęcia politycznej amalgamacji, odkrycie znaczenia przepływu osób wskazuje, że w procesie integracji osoby mogą znaczyć więcej niż towary lub pieniądze. 4. Wielość transakcji i ich bilans. Okazało się również, że dla powodzenia amalgamacji nie wystarczyło, aby wysoki poziom komunikacji oraz transakcji pomiędzy uczestnikami istniał tylko w odniesieniu do jednej lub dwu kwestii lub w jednym albo dwóch aspektach. Raczej wydaje się, że udane amalgamatyzowane wspólnoty bezpieczeństwa wymagają istnienia dość szerokiego zakresu rozmaitych wspólnych funkcji i usług, wraz z realizującymi je różnorakimi instytucjami i organizacjami. Ponadto konieczne jest także występowanie wielości zakresów wymiany informacji oraz przeprowadzania transakcji, jak również ich instytucjonalnych odpowiedników. […] Nie jest wykluczone, że jeszcze spełnienie dwóch dodatkowych warunków okazać się może konieczne dla sukcesu amalgamacji, lecz wymaga to jeszcze dalszych badań. Pierwszy z tych warunków wiąże się z bilansem przepływu komunikatów oraz transakcji pomiędzy politycznymi podmiotami, które mają ulec amalgamacji, w szczególności zaś z bilansem korzyści odnoszonych przez poszczególne kraje uczestniczące. Wiąże się on także z bilansem inicjatyw wychodzących z różnych krajów-uczestników lub grup ludności, wreszcie z bilansem szacunku – lub symboli go reprezentujących – pomiędzy tymiż uczestnikami. […] W przypadku Konfederacji Szwajcarskiej3 sama nazwa wyłaniającej się wspólnoty politycznej wzięta została od małego wiejskiego kantonu Schwyz, a nie od jednego z ludniejszych oraz silniejszych kantonów Berna lub Zurychu. Podobnie w przypadku zjednoczenia Niemiec oraz Włoch najsilniejsi uczestnicy, odpowiednio Prusy i Piemont, musieli zaakceptować niektóre symbole szerszego podmiotu, który stworzyli, zamiast upierać się przy pierwszeństwie symboli ich własnego prestiżu. Warunek drugi wynika z pierwszego. Nie jest konieczne, żeby przepływy korzyści, inicjatyw lub [oznak] szacunku bilansowały się w każdym momencie, ale wydaje się konieczne, aby bilansowały się w dłuższej perspektywie. […]

W oryg. Swiss Confederation. Po polsku tradycyjnie: „Konfederacja Helwecka”. Jednak wedle Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Polski przy Głównym Geodecie Kraju nazwa „Konfederacja Szwajcarska” jest poprawna (http://ksng.gugik.gov.pl/pliki/ nazwy_panstw.pdf, dostęp: 16.07.2017). 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

78

Karl W. Deutsch

5. Wzajemna przewidywalność zachowań. […] Członkowie amalgamatyzowanej, w mniejszym zaś stopniu pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa muszą być w stanie oczekiwać od siebie pewnego poziomu zachowań zazębiających się, wzajemnych lub przynajmniej kompatybilnych. Źródłem tej przewidywalności może być jedynie znajomość (familiarity) [drugiego – przyp. tłum.]. […] Pomimo różnic, taka znajomość [drugiego – przyp. tłum.] może w zupełności wystarczyć do wytworzenia atmosfery zaufania i dowierzania. (Odwrotnością tak powstałych trafnych przewidywań zachowań są zazwyczaj podejrzenia o zdradliwość, ukrywanie informacji lub nieprzewidywalność „obcych”. Z naszych kazusów wynika, że strach przed niespodziewaną „zdradą” jest bardziej destrukcyjny niż jakiekolwiek opierające się na realnych podstawach oczekiwanie przyszłych nieporozumień). […] O ile w niektórych z badanych przez nas przypadków już sama znajomość wydawała się służyć wzajemnemu zaufaniu, […] to w kilku innych wzajemna przewidywalność zachowań opierała się na solidniejszej podstawie. Składało się na nią wytworzenie wspólnoty kulturowej, wspólnego charakteru grupowego lub „charakteru narodowego”. […] 6. Podsumowanie. Ogólnie ustaliliśmy, że amalgamatyzowana wspólnota bezpieczeństwa wymaga spełnienia dziewięciu warunków koniecznych: (1) wzajemnej kompatybilności głównych wartości; (2) [wytworzenia – przyp. tłum.] odrębnego sposobu życia; (3) oczekiwania ściślejszej integracji gospodarczej i większych korzyści; (4) wyraźnego wzrostu potencjału politycznego i administracyjnego przynajmniej u kilku uczestników; (5) wyższego wzrostu gospodarczego przynajmniej u kilku uczestników; (6) nieprzerwanych linii komunikacji społecznej, zarówno geograficznie, pomiędzy krajami, jak i społecznie, pomiędzy różnymi warstwami społecznymi; (7) poszerzenia elity politycznej; (8) przepływu osób, przynajmniej pomiędzy warstwami politycznie znaczącymi; oraz (9) wielości zakresów komunikacji i transakcji. Mamy także pewne dane, by przypuszczać, że konieczne okazać się może spełnienie jeszcze trzech warunków: (10) wyrównywanie przepływów komunikacji i transakcji; (11) niezbyt rzadka zamiana ról grupowych; oraz (12) wysoki stopień wzajemnej przewidywalności zachowań. Na obszarach zmierzających do amalgamacji wszystkie wymienione wyżej warunki konieczne mogą zostać spełnione, czyli mogą występować, zanim jeszcze nastąpi jej „wzlot” („take-off”), to jest zanim wyłoni się jakikolwiek poważny ruch polityczny na rzecz amalgamacji. W zbadanych przez nas udanych przypadkach amalgamacji większość z tych warunków została w istocie spełniona do czasu „wzlotu”. O ile ta część naszych ustaleń podkreśla znaczenie warunków wstępnych dla powodzenia amalgamacji, o tyle okazało się także, że wiele albo nawet

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

79

wszystkie warunki amalgamacji da się spełnić w wyniku procesu politycznego, który następuje już po „wzlocie”. […]

D. WARUNKI WSTĘPNE DEZINTEGRACJI Pewne okoliczności występowały we wszystkich przypadkach dezintegracji amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa, które zostały przez nas przebadane. Uznaliśmy je więc za czynniki prawdopodobnie wiodące do dezintegracji. […] [M]ożemy podzielić je na dwie kategorie: czynniki zwiększające obciążenia rządów podlegających amalgamacji oraz czynniki ograniczające ich możliwości poradzenia sobie z tymi obciążeniami. Szczególnie wyróżniającym się czynnikiem rozkładu amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa poprzez nałożenie na nie zbyt wielkich obciążeń były nadmierne zobowiązania wojskowe. […] Innym czynnikiem poważnie zwiększającym obciążenie rządów, a przez to sprzyjającym dezintegracji amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa, był wyraźny wzrost partycypacji politycznej wcześniej pasywnych grup lub warstw społecznych oraz regionów. Oznaczało to, że potrzeby, aspiracje oraz naciski owych nowouaktywnionych warstw społecznych i regionów musiały zostać przetworzone przez dotychczasowy system podejmowania decyzji politycznych, który mógł okazać się (i często okazywał się) nie dość wydolny, by zareagować adekwatnie oraz bezzwłocznie. Tak więc wzrost politycznej partycypacji nowej partii chłopskiej w Norwegii w drugiej połowie XIX w., w połączeniu z brakiem odpowiedniego wzrostu responsywności części ówczesnej administracji rządowej Szwecji, znacznie pogłębił problemy unii norwesko-szwedzkiej. […] Kolejny czynnik dezintegrujący, łączący się z uaktywnieniem partycypacji politycznej, wiąże się ze wzrostem zróżnicowania etnicznego lub językowego. Dodatkowym aspektem może tu być wzrost (w stosunku do poziomu dotychczasowego) politycznej świadomości takiego zróżnicowania. […] Kolejna grupa czynników dezintegrujących osłabia lub wręcz rozkłada amalgamatyzowane wspólnoty bezpieczeństwa, zmniejszając możliwości rządów i elit politycznych do podejmowania stosownych działań lub reagowania na czas. Wedle przebadanych przez nas przypadków do grupy tej należy przedłużająca się gospodarcza recesja lub stagnacja. Prowadzą one do sytuacji gospodarczej niekorzystnej w porównaniu z sytuacją na obszarach sąsiednich. Innym czynnikiem dezintegrującym tego rodzaju było relatywne zamknięcie [się – przyp. tłum.] istniejącej elity politycznej. Stymulowało to powstawanie sfrustrowanych kontrelit (jak definiował je Pareto) wśród zmarginalizowanych grup (out-groups) etnicznych lub kulturowych, albo w regionach peryferyjnych (outlying regions).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

80

Karl W. Deutsch

Jeszcze jednym czynnikiem dezintegrującym, związanym z poprzednimi, okazało się być ciągłe odkładanie na później oczekiwanych przez ludność reform społecznych, gospodarczych lub politycznych; reform, które nierzadko zostały wdrożone w krajach sąsiednich. Kolejnym aspektem tego zespołu czynników jest dezintegrujący skutek każdego większego niepowodzenia państw, grup czy regionów dotychczas silnych lub uprzywilejowanych w psychologicznym i politycznym dostosowywaniu się do utraty dominacji wskutek zmiany okoliczności. […]

E. ODRĘBNE CECHY PLURALISTYCZNYCH WSPÓLNOT BEZPIECZEŃSTWA Jeśli chodzi o pluralistyczne wspólnoty bezpieczeństwa, ustaliliśmy, że ich powstaniu sprzyja występowanie wszelkich czynników sukcesu amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa. Podobnie, powstawanie także wspólnot pluralistycznych było czasem utrudniane przez te same czynniki lub procesy, które szkodziły wspólnotom amalgamatyzowanym. Jednakże pluralistyczne wspólnoty bezpieczeństwa powstawały czasem w warunkach o wiele mniej korzystnych od tych, których wymagałoby powstanie rządu wspólnoty amalgamatyzowanej, oraz czasem przetrzymywały one wystąpienie procesów niekorzystnych lub dezintegrujących, które rozbiłyby amalgamatyzowaną wspólnotę bezpieczeństwa. Dobrym przykładem jest przetrwanie Konfederacji Szwajcarskiej w wiekach XVII i XVIII, mimo zaistnienia wówczas czynników relatywnie niekorzystnych [dla tego typu integracji – przyp. tłum.]. Innym przykładem jest przetrwanie skandynawskiej pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa, mimo nacisków i napięć wywołanych przez dwie wojny światowe. Najprościej rzecz ujmując, odnotowaliśmy całkiem dużo pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa na obszarze północnoatlantyckim: Stany Zjednoczone – Kanada, mniej więcej od okresu 1819–1871; Stany Zjednoczone – Wielka Brytania, być może od roku 1871 lub od końca [XIX – przyp. tłum.] wieku; Stany Zjednoczone – Meksyk, od lat trzydziestych [XX w. – przyp. tłum.]; Norwegia – Szwecja, od 1907 r.; Szwecja – Dania oraz Dania – Norwegia, mniej więcej od końca XIX lub początku XX w.; Austria – Niemcy, między 1876 r. a 1932 r.; Wielka Brytania – Holandia, Wielka Brytania – Belgia oraz Belgia – Holandia od 1928 r., jeśli nie wcześniej; oraz Wielka Brytania – Norwegia, Wielka Brytania – Dania, a w końcu Wielka Brytania – Szwecja, od 1910 r. lub wcześniej. Wiele z owych pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa składało się z państw wyraźnie nierównych sobie potęgą, jednak ich trwanie zawsze implikowało akceptację przez wszystkie strony określonego układu politycznego, którego żadna z nich nie zamierzała zmieniać siłą. W pluralistycznych wspólnotach bezpieczeństwa państwa słabsze nie żyły w strachu przed atakiem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Wspólnota polityczna na obszarze północnoatlantyckim

81

państw potężniejszych, zaś te ostatnie nie musiały obawiać się, że ich słabsi sąsiedzi grają tylko na czas, wyglądając okazji, by w razie jakiegoś kryzysu militarnego sprzymierzyć się z ich wrogami. […] Z dwunastu warunków sprzyjających powodzeniu amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa zaledwie dwa lub może trzy okazały się bardzo ważne również dla powstania pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa. Pierwszy z nich to kompatybilność głównych wartości uwzględnianych przy podejmowaniu decyzji politycznych. Drugim jest zdolność uczestniczących podmiotów politycznych lub rządów do reagowania na wzajemne potrzeby, komunikaty oraz do działania niezwłocznie, adekwatnie i z wykluczeniem przemocy. W przypadku pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa konieczny poziom politycznej responsywności wymagał wytworzenia u wszystkich uczestników całego systemu obyczajów politycznych, jak również funkcjonowania instytucji politycznych sprzyjających wzajemnej komunikacji oraz konsultacjom. Żeby te zwyczaje oraz instytucje mogły prawidłowo pełnić swoje role, nie wystarczyło, żeby jedynie przekazywały [adresatom – przyp. tłum.] komunikaty od innych uczestniczących rządów lub podmiotów. Konieczne było, żeby zostały one właściwie zrozumiane oraz żeby odpowiednio je uwzględniono w podejmowaniu decyzji politycznych. Trzecim warunkiem koniecznym zaistnienia pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa może być wzajemna przewidywalność zachowań. Warunek ten wydaje się być ściśle związany z poprzednimi. Przy czym państwa członkowskie pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa muszą wspólnie decydować o mniejszym zakresie spraw [niż to się dzieje we wspólnotach amalgamatyzowanych – przyp. tłum.], w związku z czym każde z nich zachowuje w o wiele szerszym zakresie spraw autonomię decyzyjną. W konsekwencji zakres i rozmiar wzajemnej przewidywalności zachowań wymagany od członków pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa jest wyraźnie węższy, niż byłby konieczny dla sprawnego funkcjonowania wspólnoty amalgamatyzowanej. W porównaniu z tymi trzema głównymi warunkami [koniecznymi dla powstania oraz funkcjonowania – przyp. tłum.] pluralistycznej wspólnoty bezpieczeństwa pozostałe dziewięć warunków wydaje się być mniej istotne. […] Najogólniej rzecz ujmując, wyniki naszych badań odnośnie do warunków wstępnych [integracji – przyp. tłum.] wydają się wskazywać na olbrzymie, a zarazem potencjalnie restrykcyjne ich znaczenie dla powstania oraz przetrwania amalgamatyzowanych wspólnot bezpieczeństwa. Ponadto badania nasze wydają się ujawniać duże możliwości pluralistycznych wspólnot bezpieczeństwa, jeśli chodzi o przezwyciężanie nawet częściowo niekorzystnych warunków wstępnych. Z języka angielskiego przełożył Jerzy Ciechański

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

KENNETH N. WALTZ

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna*1

Pierwszy obraz Konflikt międzynarodowy a ludzkie zachowanie Oszustwo i przebiegłość są przyczynami wojen (Konfucjusz)

Zgodnie z pierwszym obrazem stosunków międzynarodowych do istotnych przyczyn wojen należą natura i zachowanie człowieka. Wojny są skutkiem egoizmu, źle ukierunkowanej agresji lub głupoty. Pozostałe przyczyny mają charakter drugorzędny i powinny być interpretowane przez pryzmat powyższych czynników. Jeśli zaś natura i zachowanie człowieka stanowią pierwotne przyczyny wojny, to wyeliminowanie jej musi nastąpić na drodze oświecenia i moralnej poprawy, a także społecznej i psychicznej resocjalizacji. Takie przekonanie o przyczynach konfliktów zbrojnych i sposobach ich rozwiązania dominowało w pismach wielu cenionych badaczy natury ludzkiej, od Konfucjusza po dzisiejszych pacyfistów. Jest ono również motywem przewodnim prac wielu współczesnych behawiorystów. [...] W ramach każdego obrazu stosunków międzynarodowych mamy do czynienia z optymistami i pesymistami. Zgadzają się oni co do określenia przyczyn wojny, jednak różnie oceniają, co – o ile cokolwiek – można zrobić, by ją wyeliminować. Ponadto krytyczna analiza danego obrazu może być niewystarczającą podstawą dla określenia pozytywnych lub negatywnych oczekiwań, ponieważ sam obraz może być błędny. Stanie się to oczywiste podczas przyglądania się kolejnym obrazom. [...] * Podstawa przekładu: K.N. Waltz, 2001, Man, the State, and War. A Theoretical Analysis, New York, Columbia University Press, s. 16, 19, 26–28, 32, 34–37, 40–41, 81–84, 114–117, 122–123, 159–160, 163, 167–170, 172–173, 175–182, 184–186.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

83

Pesymiści odwołujący się do pierwszego obrazu uznają zasadność optymistycznego ideału, ale odrzucają możliwość jego osiągnięcia. Spinoza rozważa radość życia w stanie pokojowej anarchii, możliwym tylko gdyby ludzie byli istotami w pełni racjonalnymi. Niebuhr zaś przyjmuje zarówno chrześcijańską wizję Edenu, jak i stoicki mit Złotej Ery, traktując je jednocześnie jako historycznie nieosiągalne ideały oraz źródło inspiracji dla śmiertelnych ludzi (Niebuhr 1935: 148; 1949: 143–144). Ale jakie znaczenie ma nieosiągalny wzorzec? Rzecz jasna, gdyby ludzie byli w stanie ustanowić wspólne cele i realizować je w sposób całkowicie racjonalny, zawsze znaleźliby i stosowali najlepsze i najbardziej praktyczne rozwiązanie każdego problemu. Jeśli byliby pełni miłości bliźniego, zawsze nadstawiliby drugi policzek, ale w rzeczywistości nie mieliby po temu okazji. Żadne z tych stwierdzeń nie opisuje jednak prawdziwego ludzkiego zachowania. Ludzie nie są bowiem ani doskonale racjonalni, ani pełni miłości do bliźniego, ani też – jak zauważają pesymiści – nigdy tacy nie będą. Dlatego Morgenthau odrzuca przekonanie o „zasadniczo dobrej i nieskończenie podatnej na wpływy naturze ludzkiej”. Wyjaśnia on decyzje polityczne egoistycznym zachowaniem ludzi, czasem wynikającym z prostego samolubstwa, a czasem z wyrachowania. Zachowanie takie jest według niego niezaprzeczalnym i nieuchronnym rezultatem natury ludzkiej, która „nie zmieniła się od czasu, gdy klasyczne filozofie Chin, Indii i Grecji podjęły się odkrycia” praw rządzących polityką. Powiązanie problemów politycznych ze stałością natury ludzkiej, rozumianej jako wrodzona skłonność do czynienia zła i dobra, często powraca w pismach św. Augustyna, Spinozy, Niebuhra i Morgenthaua. Jest to uzasadnione w pewnym istotnym wymiarze. Stwierdzenie, że człowiek postępuje wbrew swej naturze, jest na pierwszy rzut oka absurdalne. Wydarzenia z historii świata nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od ludzi, którzy je kształtowali. Znaczenie natury ludzkiej jako czynnika w analizie przyczynowo-skutkowej zdarzeń społecznych umniejsza fakt, iż – bez względu na to, jak ją zdefiniujemy – natura ludzka ma stanowić wyjaśnienie dla nieskończenie wielu różnych zjawisk. Każdy może „udowodnić”, że człowiek jest zły, wskazując na przykłady niegodziwości lub głupoty. Łatwo jest więc powiązać z niegodziwością i głupotą właśnie zdarzenia niepożądane, takie jak przestępstwa czy wojny. Choć nie wystarcza to, by ocenić zasadność pierwszego obrazu, to odrzucenie tej interpretacji w oparciu o analizę konkretnych zdarzeń jest trudne, jeśli w ogóle możliwe. Śmiałek, który się tego podejmie, ugrzęźnie w gąszczu faktów i ocen moralnych. Czy zachowania takie jak gwałty, kradzieże i morderstwa świadczą o tym, że ludzkość jest zła? A czego dowodzą przeciwstawne działania: akty dobroczynności, miłości i poświęcenia? Czy poziom przestępczości w danej grupie społecznej dowodzi, że jej członkowie są źli? Czy może powinno nas zaskakiwać, że w danych warunkach nie dochodzi do większej liczby przestępstw? Może

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

84

Kenneth N. Waltz

mamy tak niewielką przestępczość i tak mało wojen, ponieważ ludzie – dobrzy z natury  – tak doskonale przystosowują się do istniejących trudnych warunków? Tak więc założenie, że pewne rzeczy dzieją się dlatego, że ludzie są źli lub głupi, wynika z nastawienia badacza. Twierdzenia tego nie można potwierdzić ani odrzucić na podstawie dowodów, bo wnioski wyciągnięte z przykładów zawsze będą zależały od teorii, którą przyjmujemy. [...] Drugie spostrzeżenie pesymistów jest kluczowe dla zrozumienia znaczenia analizy pierwszego obrazu w stosunkach międzynarodowych. Spinoza uważa, że zdołał wyjaśnić zjawiska polityczne przez odwołanie do wrodzonych cech człowieka, ale podkreśla również wyraźnie, że ludzie zachowują się różnie w różnych warunkach. Gdy nie są zjednoczeni, cały czas muszą się strzec jedni przed drugimi. Żyjąc we wspólnocie natomiast mogą cieszyć się przynajmniej odrobiną pokoju i bezpieczeństwa. Święty Augustyn wskazuje, że bez ograniczającej roli rządu ludzie mordowaliby się, aż doszłoby do całkowitej zagłady. Uporządkowany rząd może przesądzić o różnicy między śmiercią a dożyciem starości we względnym spokoju i szczęściu. Święty Augustyn i Spinoza nie przedstawiają tego rozumowania wprost, pozostawiając je w domyśle. Niebuhr i Morgenthau mierzą się z problemem zależności między przyczynami bardziej bezpośrednio. Niebuhr wyraźnie rozgranicza przyczyny pierwotne i wtórne. Oświadcza on, że „[w]szystkie czysto polityczne i ekonomiczne rozwiązania problemu pokoju i sprawiedliwości odnoszą się jedynie do drugorzędnych przyczyn konfliktu i niesprawiedliwości”, zaś „[w]szystkie rozwiązania czysto religijne odnoszą się do przyczyn pierwotnych i najważniejszych”. [...] Morgenthau dostrzega, że wobec rywalizacji o ograniczone zasoby i braku nadrzędnego arbitra między konkurentami rozpocznie się walka o władzę. W efekcie można ją wyjaśnić bez odwoływania się do tkwiącego w ludziach zła. Do walki o władzę dochodzi dlatego, że ludzie chcą różnych rzeczy, a nie dlatego, że w tej chęci jest coś złego. Według Morgenthaua to właśnie jest jedna z pierwotnych przyczyn konfliktu. W swych rozważaniach wydaje się on zwracać nieświadomie w kierunku „drugiej przyczyny konfliktu i współistniejącego zła” – „animus dominandi, żądzy władzy”. Wskazują na to stwierdzenia, takie jak: „Polityczny sukces można mierzyć stopniem, w jakim człowiek jest zdolny utrzymywać i zwiększać swoją potęgę oraz demonstrować ją wobec innych” (Morgenthau 1946: 192, 196). Władza staje się celem samym w sobie, podczas gdy większy nacisk na pierwszą ze wskazanych przyczyn konfliktów ujmowałby potęgę jako narzędzie niezbędne do skutecznej rywalizacji. Morgenthau często jednak uznaje wrodzone ludziom dążenie do władzy jako przesłankę pierwotną, w przeciwieństwie do przypadkowych warunków, w których dochodzi do rywalizacji. Potwierdza to jego stwierdzenie, że „w świecie, w którym liczy się potęga, państwa uprawiające racjonalną politykę nie mają wyboru między odrzuceniem potęgi a dążeniem do niej. Nawet gdyby

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

85

było to możliwe, żądza władzy jako takiej ukazałaby nam mniej spektakularne, lecz istotne słabości moralne” (Morgenthau 1946: 200, podkreślenie autora). W rezultacie mamy tu dwie idee. Po pierwsze, walka o preferencje toczy się między konkurentami, a potęga staje się w niej decydującym czynnikiem. Wynika to z braku nadrzędnego autorytetu, który mógłby ograniczyć środki stosowane przez rywali. Po drugie, walka o władzę ma miejsce dlatego, że ludzie ze swej natury dążą do dominacji. Jakie konsekwencje dla polityki międzynarodowej ma to dwojakie wyjaśnienie? Odwołując się do drugiej idei, definiujemy interes narodowy w kategoriach potęgi, ponieważ to ona jest naturalnym dążeniem ludzi. Również przez zwolenników pierwszej idei potęga będzie traktowana jako interes narodowy, ale w tym przypadku dlatego, że w określonych warunkach jest ona niezbędnym narzędziem do realizacji dążeń państw. W pierwszym z tych ujęć potęga jest celem, w drugim zaś środkiem. Trudno jest dokonać wyraźnego podziału, gdyż jeśli uznamy potęgę za środek niezbędny, to nieuchronnie nabierze ona też pewnych cech celu. Wybranie jednego z ujęć lub ich połączenia nie musi więc mieć wielkiego znaczenia dla ostatecznych konkluzji. Może to zdezorientować zarówno badacza, jak i jego krytyków. [...] Rządy, polityczne rozgrywki i równowaga sił mogą być niezbędne częściowo z powodu ludzkich namiętności i nieracjonalności, ale mają one również inne uzasadnienia. Rozdzielenie politycznych podejść według dwóch powyższych idei wprowadza w błąd, ponieważ odwołuje się do niekompletnej analizy przyczyn konfliktu i związanych z nimi koniecznych działań. Dychotomia ta jest często akceptowana również przez krytyków myśli realistycznej. W recenzji książki Johna Herza Political Realism and Political Idealism Quincy Wright w ten sposób ocenia teoretyków uznających się za realistów: Gdy uzna się, że państwa dążą do potęgi jako najwyższej wartości, natychmiast pojawia się filozoficzne pytanie: Czy potęga powinna być najważniejszą wartością państw? „Realista” odpowiada twierdząco i uznaje, że państwa powinny realizować swoje interesy narodowe, spośród których najważniejszym jest wzmacnianie potęgi względem innych. W ten sposób potwierdza się jednak nie oczywisty aksjomat, lecz normę etyczną, która nie jest wolna od kontrowersji (Wright 1952: 122).

Opinię tę można przyjąć jako krytykę Morgenthaua, ale nie Herza – zresztą nawet w takim wypadku zawiera ona błąd, wskazując na wątpliwości zidentyfikowane przez samego autora. Jeśli ktoś przyjrzy się uważniej stwierdzeniom takim jak te cytowane wyżej, zgodnie z którymi żądza władzy jest pierwotną przyczyną problemów tego świata, ma prawo uznać, że spostrzeżenia Morgenthaua mają charakter normatywny, a ich przyjęcie zależy od preferencji. Natomiast według analizy Herza

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

86

Kenneth N. Waltz

państwa przejmują się swoją pozycją w układzie sił ze względu na stojący przed nimi „dylemat bezpieczeństwa”, wynikający z anarchii międzynarodowej. Potęga jest potencjalnie użytecznym narzędziem, nie zaś nadrzędną wartością, do której ludzie dążą z samej swej natury. Nie należy zatem rozważać, czy potęga powinna być „najważniejszą wartością państw”. Trzeba raczej zadać sobie pytanie, kiedy – o ile w ogóle – będzie ona nadrzędnym celem, a kiedy jedynie środkiem. [...] Święty Augustyn, Spinoza, Niebuhr i Morgenthau, choć wskazują na użyteczność pierwszego obrazu stosunków międzynarodowych, jasno określają też jego ograniczenia. Bez względu na to, czy uznamy, że ludzie mogą stać się dobrzy (a w konsekwencji konflikty zanikną), czy też że są oni źli (a wojny i podobne klęski nigdy się nie skończą), prowadzi to do refleksji na temat struktury politycznej i społecznej. Jeśli problem rozwiąże zmiana natury ludzkiej, należy znaleźć sposób na jej dokonanie. Jeśli tkwiące w człowieku zło prowadzi do wojen, trzeba temu przeciwdziałać, znajdując metody ograniczania negatywnych skłonności. Osoby zakładające, że poprawa ludzkich zachowań przyniesie światowy pokój, często są głęboko przekonane, że zachowanie człowieka wynika raczej z pobudek religijnych i duchowych, a nie z warunków materialnych. Czynniki te są dla nich ważniejsze niż instytucje polityczno-społeczne. Odwrotnie jest w przypadku osób uznających zależność wojen od zła wywodzącego się z natury człowieka. By powściągnąć ludzką zachłanność, trzeba czegoś więcej niż tylko namów i przekonywania. Centralne miejsce w rozważaniach zajmują więc instytucje społeczno-polityczne – zwłaszcza jeśli badacz skupia się na życiu doczesnym. Przekonanie o stałości ludzkiej natury, w kontekście której należy rozważać wszystko inne, samo w sobie pozwala na odwrócenie uwagi od niej. Zgodnie z przyjętym założeniem jest ona bowiem niezmienna – instytucje społeczno-polityczne natomiast mogą podlegać zmianom. [...]

Drugi obraz Konflikt międzynarodowy i wewnętrzna struktura państwa Jakkolwiek wyobrazimy sobie obraz świata, polityka zagraniczna jest aspektem polityki wewnętrznej, aspektem nieuniknionym (Charles Beard, A Foreign Policy for America)

[...] By zrozumieć wojnę i pokój, analiza polityczna musi uzupełniać odkrycia psychologii i socjologii. Jaki typ analizy politycznej jest potrzebny? W poszukiwaniu możliwych przyczyn występowania konfliktów zbrojnych lub ich braku można zwrócić się ku polityce międzynarodowej (ponieważ wojny wybuchają między państwami) lub ku samym państwom (ponieważ walki toczą się w ich imieniu). [...] Według

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

87

drugiego obrazu stosunków międzynarodowych to właśnie wewnętrzna organizacja państw jest kluczowym czynnikiem wyjaśniającym wojnę i pokój. Można przytoczyć następujący przykład wyjaśnienia odwołującego się do drugiego obrazu. Wojna najczęściej umacnia jedność każdego zaangażowanego państwa. W przypadku wewnętrznego antagonizmu państwo, zamiast czekać na atak, może samo dążyć do wywołania konfliktu zbrojnego, który ustabilizuje sytuację wewnętrzną. [...] Wewnętrzne słabości państwa mogą być na różne sposoby używane do wyjaśniania zewnętrznych działań powodujących wojny. Jedną z możliwości jest odwołanie się do takiego typu rządów, który ogólnie uznaje się za zły. Przykładowo, często uważa się, że zła sytuacja materialna ludności pod rządami despotów rodzi napięcia, które mogą znaleźć ujście w zagranicznych przedsięwzięciach. Wyjaśnienia mogą się również odnosić do rządu, który jako taki nie jest postrzegany jako zły. Pojawiają się głosy, że nakładanie na rząd ograniczeń mających zapewnić ochronę zagwarantowanych praw obywateli utrudnia formułowanie i prowadzenie polityki zagranicznej. Takie restrykcje – choć ich cel jest chwalebny – utrudniają lub uniemożliwiają rządowi podejmowanie skutecznych działań na rzecz utrzymania światowego pokoju. [...] Należy więc rozważyć sugestię, że można całkowicie wyeliminować wojny lub zmniejszyć ich liczbę poprzez reformowanie państw. W jaki sposób należałoby zmienić strukturę państw? [...] W zależności od inklinacji teoretycznych przyjęte definicje „dobrego państwa” wskazują na inne kluczowe cechy. Wszystkie są jednak zgodne co do tego, że światowy pokój można osiągnąć wtedy – i tylko wtedy – gdy wszystkie państwa zostaną zreformowane. Rzecz jasna, nie wyczerpuje to tematu. Przykładowo Marks uważał, że państwa przestaną istnieć jako odrębne byty wkrótce po tym, jak staną się socjalistyczne. W ten sposób wojna, definiowana jako konflikt zbrojny między państwami, również zaniknie. Kant wierzył, że republiki dobrowolnie podporządkują swoje działania kodeksowi praw, który same stworzą. Wilson wskazywał na szereg warunków wstępnych, umożliwiających osiągnięcie pokoju: poprawę zrozumienia między państwami, rozbrojenie i stworzenie systemu bezpieczeństwa zbiorowego, powołanie światowej konfederacji państw. Historia wykazała, że nie można oczekiwać od państw niedemokratycznych lojalnej współpracy w tego rodzaju programach na rzecz pokoju. Dla każdego z tych myślicieli reforma państwa według wskazanych zaleceń jest warunkiem sine qua non światowego pokoju. [...] Pokój i wojna są więc wynikami działania odpowiednio dobrych i złych państw. Jeżeli to prawda, to co można zrobić, by państwa przeszły od stanu, w którym są obecnie, do zalecanego? To pytanie stało się źródłem pierwszego aspektu krytyki wobec liberalnych teorii stosunków międzynarodowych. Drugi aspekt, równie istotny, odnosi się do pierwotnej sugestii. Złe państwa wywołują wojny. Teza ta sama się potwierdzi, jeśli każde państwo wszczynające konflikt określimy jako „złe”. Czy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

88

Kenneth N. Waltz

istnienie wielu państw określanych jako dobre oznaczałoby jednak pokój? O ile pierwszy aspekt krytyki odnosi się do praktycznego wymiaru omawianego zagadnienia, o tyle drugi kwestionuje sam zakres analizy, będącej podstawą drugiego obrazu stosunków międzynarodowych. Liberałowie nie widzieli przyszłości jako swego rodzaju nirwany, w której wszelkie starcia zanikną po wyeliminowaniu konfliktów. Nadal miało dochodzić do sporów, ale państwa nie byłyby skłonne rozwiązywać ich na drodze wojny. Wraz z ich ewolucją – zakładając na moment, że tak właśnie się dzieje – zmniejszałaby się liczba okazji do konfliktów zbrojnych, a zarazem wzrastałaby zdolność do pokojowego i racjonalnego rozwiązywania sporów. Dlatego też T.H. Green, dziewiętnastowieczny liberał i idealista, nie widział powodów, dla których państwa, stając się coraz lepszymi reprezentantami swych obywateli, „nie miałyby osiągnąć pozbawionej emocji bezstronności w relacjach między sobą”. Co miałoby zastąpić wojnę – arbitraż, postępowanie pojednawcze, luźny system prawny, w ramach którego państwa dobrowolnie poddają spory pod obrady trybunału międzynarodowego i wykonują jego decyzje? Odpowiedź na to pytanie była źródłem niezgody między liberałami, poczynając od Benthama, a kończąc na współczesnych myślicielach. Dotychczas udało się im wypracować kilka punktów wspólnych: instytucjonalizacja ograniczona do minimum i zakaz użycia siły, za wyjątkiem odparcia bezpośredniego ataku armii agresora. Największą sankcją miałaby być krytyka opinii publicznej, a podstawową gwarancją równowaga interesów. Spory byłyby rozwiązywane racjonalnie i pokojowo, bez politycznych manipulacji. [...] Zwolennicy tego poglądu chcieliby, by konflikty międzynarodowe były rozwiązywane w taki sam sposób, jak wewnętrzne, ale nie rozumieją, jaki mechanizm tym rządzi. Domagają się, by w relacjach międzynarodowych racjonalizm zastąpił siłę, podczas gdy w rzeczywistości w relacjach wewnętrznych spory rozwiązywane są przez instytucje, które łączą w sobie obie te sfery. Konflikty między jednostkami są rozwiązywane nie dlatego, że ustanowiono rozbudowany system sądownictwa, lecz dlatego, że gdy jest to konieczne, obywatele mogą być zmuszeni do wykorzystania go. Ile razy zignorowano by niekorzystne decyzje sądów, gdyby ich wykonanie zależało od dobrej woli ludzi? Ilu ludzi dobrowolnie poszłoby do więzienia, stanęło na szafocie albo potulnie zapłaciło odszkodowania, których mieli nadzieję uniknąć właśnie dzięki postępowaniu sądowemu? Trybunał międzynarodowy, niepoparty zorganizowaną siłą zdolną wymusić stosowanie się do jego decyzji, jest instytucją zasadniczo odmienną od sądów funkcjonujących w ramach państw. Liberałowie chcieliby więc uzyskać korzyści wynikające z efektywnego systemu prawnego, lecz nie są skłonni ponosić jego kosztów. [...] Złe państwa wszczynają wojny. Jak wspomniano wyżej, w ogólnym sensie to stwierdzenie jest prawdziwe. Jednak jego odwrotność – dobre państwa są źródłem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

89

światowego pokoju – budzi szereg wątpliwości. Trudności z tym związane, choć typowe dla drugiego obrazu stosunków międzynarodowych, są do pewnego stopnia podobne do tych towarzyszących pierwszemu obrazowi. Stwierdzenie, że ludzie tworzą społeczności (w tym społeczność międzynarodową), w których żyją, należy skrytykować nie tyle jako błędne, lecz jako niekompletne. Trzeba dodać, że społeczeństwa kształtują ludzi. Tak samo jest w stosunkach międzynarodowych. Działania państw lub, uściślając, działania ludzi występujących w imieniu państw tworzą istotę relacji międzynarodowych. Międzynarodowe środowisko polityczne mocno oddziałuje też na sposób zachowania państw. Nie można więc określić, w jaki sposób ich wewnętrzna struktura wpływa na zależność między wojną a pokojem bez uwzględnienia znaczenia środowiska międzynarodowego. [...]

Trzeci obraz Konflikt między państwami a anarchia międzynarodowa Co bowiem można uczynić przeciwko sile bez siły? (Cyceron, Listy do przyjaciół)

Biorąc pod uwagę liczbę państw, brak wiążącego je systemu prawnego wyposażonego w aparat przymusu oraz fakt, że każde z nich formułuje swoje ambicje i roszczenia jedynie w oparciu o własne pragnienia i osądy, konflikty, często prowadzące do wojny, są nieuchronne. By rozwiązać je z korzyścią dla siebie, państwo musi polegać na własnych środkach. Jest więc zmuszone nieustannie zabiegać o to, by środki te były wystarczające. To właśnie jest idea tworząca trzeci obraz stosunków międzynarodowych, która zostanie przeanalizowana w dalszej części. Nie jest ona ani nowa, ani przeznaczona tylko dla wtajemniczonych. Sugerował ją Tukidydes, gdy pisał, że „wzrost potęgi Aten przeraził Lacedemończyków i pchnął ich do wojny”. Wskazywał na nią John Adams w liście do obywateli Petersburga w stanie Wirginia, pisząc, że „wojna z Francją, jako sprawiedliwa i konieczna, może wyleczyć nas ze ślepego sentymentu, jakim żaden naród nie powinien darzyć drugiego, jak wyraźnie tego dowodzi nasze doświadczenie z więcej niż jednego przypadku”. Istnieje oczywisty związek między obawami Tukidydesa o relatywną pozycję w układzie sił i wyrażoną przez Adamsa krytyką zażyłych relacji między państwami jako niewłaściwych i niebezpiecznych. Związek ten został wyrażony wprost przez Fredericka Dunna: „tak długo, jak państwa muszą polegać tylko same na sobie, utrzymanie pozycji w ramach układu sił staje się celem nadrzędnym wobec wszystkich innych kwestii”. W systemie anarchii nie ma automatycznego ładu, co odzwierciedlają trzy powyższe cytaty. Państwo użyje siły do osiągnięcia celów, jeżeli, oceniwszy swe

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

90

Kenneth N. Waltz

szanse na sukces, uzna swoje dążenia za ważniejsze niż zadowolenie płynące z pokoju. Ponieważ to państwo jest ostatecznym sędzią we własnej sprawie, każde z nich może w dowolnym momencie użyć siły do realizacji celów. W rezultacie pozostałe państwa muszą być cały czas gotowe na odparcie ataku lub na poniesienie kosztów swojej słabości. Zgodnie z trzecim obrazem wymogi dotyczące działań państwa są więc narzucone przez okoliczności, w których funkcjonują wszystkie państwa. [...] Ludzie, działając jedynie na podstawie wiedzy empirycznej – „a więc jedynie przygodnej” – muszą wyłonić spośród siebie sędziego, który może wymusić stosowanie się do wydanych przez siebie wyroków. Tylko wtedy będzie można uniknąć przemocy. Po ustanowieniu państwa ludzie mają możliwość zachowywać się moralnie; wcześniej jest to niemożliwe z powodu niepewności i przemocy. Ludzkość potrzebuje bezpieczeństwa wynikającego z ustanowionych praw, nim będzie mogła poprawić swoje życie pod względem moralnym. Instytucja państwa umożliwia obywatelom prowadzenie etycznego życia, zapewniając ochronę praw przyrodzonych, ale wcześniej niemożliwych do wyegzekwowania. Samo państwo jednak nie wystarcza. Pokój zarówno między państwami, jak i wewnątrz nich jest kluczowy dla rozwoju typowo ludzkich zdolności. Państwa, niczym jednostki w stanie natury, nie są ani idealnie dobre, ani w pełni kontrolowane przez prawo. W konsekwencji przemoc i konflikt pomiędzy nimi są nieuniknione. [...] We wczesnym stanie natury ludzie żyli w rozproszeniu na tyle dużym, że jakiekolwiek formy współpracy były zbędne. Jednak w wyniku wzrostu liczby ludności i licznych zagrożeń pojawiła się alternatywa: współpracuj albo giń. Rousseau wyjaśnia ten sposób rozumowania na prostym przykładzie, który wart jest przytoczenia, gdyż stanowi punkt wyjścia do koncepcji tworzenia rządu oraz podstawę do wyjaśnienia mechaniki konfliktu w stosunkach międzynarodowych. Wyobraźmy sobie pięcioro ludzi, którzy posiadają podstawową zdolność mowy i mogą porozumieć się ze sobą. Wszyscy oni spotykają się w momencie, gdy dręczy ich głód. Każdy z nich może go zaspokoić piątą częścią jelenia, więc „zgadzają się” współpracować ze sobą, by schwytać go w pułapkę. Jednak każdy z nich może również zaspokoić głód, polując na zająca. Gdy tylko nadarza się okazja, jeden z nich chwyta więc zająca, pozwalając tym samym uciec jeleniowi. W ten sposób zaspokojenie bezpośrednich potrzeb przeważyło nad zobowiązaniem wobec towarzyszy (Rousseau 1956: 238). [...] Problem ten można również ująć bardziej pojęciowo. Jeśli w systemie anarchicznym miałby zaistnieć ład, nie tylko ja sam musiałbym być całkowicie racjonalny, lecz musiałbym zakładać, że tacy są również inni ludzie. W przeciwnym wypadku nie ma podstaw do racjonalnej analizy. Uwzględnienie w moich rozważaniach nieracjonalnych działań innych nie może prowadzić do pewnych rozwiązań, ale

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

91

nieuwzględnienie tego aspektu i działanie tylko w oparciu o własne analizy może przyczynić się do mojej zguby. Ta druga myśl widoczna jest w komentarzach Rousseau do twierdzenia, że „lud złożony z prawdziwych chrześcijan utworzyłby najdoskonalsze społeczeństwo, jakie można sobie wyobrazić”. Przede wszystkim zwraca on uwagę, że „nie byłoby [ono] już społeczeństwem ludzkim”. Ponadto zauważa: „Aby społeczeństwo było spokojne i utrzymywała się harmonia, wszyscy obywatele bez wyjątku musieliby być równie dobrymi chrześcijanami. Skoro zaś na nieszczęście znajdzie się tam jeden ambitny, jeden obłudnik […], to ten z pewnością zrobi dobry interes na swych bogobojnych współziomkach” (Rousseau 1965: 103, podkreślenie autora). Jeżeli uznamy współpracę za działanie racjonalne, a każde odstępstwo od niej – za nieracjonalne, musimy zgodzić się ze stwierdzeniem Spinozy, że konflikt wynika z nieracjonalności ludzi. Ale nawet jeżeli posługujemy się prostym przykładem polowania na jelenia, analizując wymogi racjonalnego działania, to musimy założyć, że każdy uczestnik w taki sam sposób zdefiniuje swój interes, przyjmie takie same metody, by zaradzić sytuacji wyjściowej, że wszyscy zgodzą się jednomyślnie na zmianę pierwotnego planu, jeśli zaistnieje taka potrzeba, oraz że będą mogli całkowicie polegać na lojalności wszystkich pozostałych. Idealna racjonalność wymaga więc nie tylko uznania, że nasze dobro powiązane jest z dobrem innych ludzi, lecz również perfekcyjnej oceny wszelkich detali tak, by móc odpowiedzieć na pytanie: W jaki sposób moja sytuacja jest powiązana z sytuacją wszystkich innych? Rousseau zgadza się ze Spinozą, unikając oceny czynu łowcy królika jako dobrego lub złego. Inaczej niż Spinoza, nie uznaje on jednak tego zachowania za racjonalne lub nieracjonalne. Dostrzega trudności nie tylko w samych uczestnikach, lecz również w sytuacji, z którą się mierzą. Nie umniejszając w żaden sposób roli, jaką ambicja i chciwość odgrywają w powstawaniu i narastaniu konfliktów, przeprowadzona przez Rousseau analiza jasno wskazuje na nieuchronność sporów w relacjach społecznych. Krótko mówiąc: założenie, że przyczyną wszelkich problemów jest nieracjonalność, a w świecie ludzi doskonale racjonalnych nie byłoby konfliktów i waśni, jest – jak sugeruje Rousseau – tyleż prawdziwe, co nieistotne. Ponieważ świat nie jest doskonały, realna kwestia osiągnięcia choć częściowego ładu w stosunkach współpracy i rywalizacji jest zawsze aktualna. Jako że ideał jest nieosiągalny, nie można rozwiązać tego problemu, po prostu zmieniając zachowanie ludzi. [...] Według Rousseau i Kanta istnienie państwa umożliwia prowadzenie moralnego życia, choć Rousseau postrzega je w bardziej pozytywnym świetle, w sposób zbliżony do Platona i Arystotelesa. Jak natomiast wygląda sytuacja między państwami? [...] Teoretycy umowy społecznej – Spinoza, Hobbes, Locke, Rousseau czy Kant – przyrównują zachowanie państw do ludzi w stanie natury. Definiując stan natury jako sytuację, w której podmioty (państwa lub ludzie) współistnieją bez władzy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

92

Kenneth N. Waltz

zwierzchniej, rzeczywiście można w ten sposób określić współczesne państwa oraz ludzi żyjących poza instytucją państwa. Jasne jest, że państwa nie mają nad sobą zwierzchnika. Czy jednak można je uznać za samodzielnie działające jednostki? [...] Badając stosunki międzynarodowe, wygodnie jest myśleć o państwach właśnie w ten sposób. Jednocześnie określanie państwa – podmiotu abstrakcyjnego, a zatem nieożywionego – jako działającej jednostki jest wbrew zdrowemu rozsądkowi. To ważna obserwacja dla każdej teorii stosunków międzynarodowych, w szczególności zaś dla trzeciego obrazu. [...] Dośrodkowa siła nacjonalizmu może wyjaśniać, dlaczego państwa mogą być uznane za jednostki. Analiza nie musi być jednak oparta na tym założeniu. Rousseau pokazał, że jego rozważania mają zastosowanie w dwóch przypadkach: (1) jeśli państwo jest jednostką, która może być opisana przymiotnikiem „organiczny” (choć Rousseau nie przewidział tego, dotyczy to wielu państw, które w innych aspektach nie przystają do jego ideału); (2) jeśli państwo jest jednostką tylko w takim sensie, że jakaś siła umocowała się w jego ramach w ten sposób, że jej decyzje są przyjmowane jako decyzje państwa. [...] Im gorsze państwo, tym istotniejszy jest pierwszy warunek. W skrajnym przypadku jedność państwa to po prostu czysta potęga de facto suwerena. Z drugiej strony, im lepsze państwo – lub, można dodać, im bardziej zorientowane narodowo – tym bardziej można się oprzeć na drugim warunku. Jego ostateczną formą jest całkowita zgodność między obywatelami i rządem w formułowaniu polityki zagranicznej. W każdym z tych przypadków państwo jest postrzegane przez pozostałe jako jednostka. „Państwo” niespełniające żadnego z przedstawionych wyżej dwóch wymogów nie może być uznawane za jednostkę dla celów analizy polityki zagranicznej. Ponieważ jednak w takiej sytuacji przestałoby ono być państwem, nie komplikuje to naszego zagadnienia. Pewne kwestie stają się problemami polityki zagranicznej. Niektóre z tych problemów wymagają zdecydowanych wyborów. Część z tych wyborów musi zostać poparta przez państwo jako całość albo przestanie ono istnieć – a wraz z nim zniknie problem jedności. Każde państwo prowadzi swoją politykę zagraniczną, w ramach której od czasu do czasu musi przemawiać jednym głosem. Jest jeszcze dodatkowy warunek, który sprawia, że państwa działają jako jednostki dużo sprawniej, niż mogłoby się wydawać na podstawie wcześniejszej analizy. W czasie kryzysu, a w szczególności wojny, próby uzyskania niemal jednogłośnego poparcia dla podejmowanych decyzji w polityce zagranicznej mają największą szansę na sukces. Wspólny front jest wymuszany przez obywateli uważających, że ich bezpieczeństwo zależy od bezpieczeństwa państwa. Jest on również skutkiem działań państwa, karzącego zdrajców i nagradzającego szczególnie skuteczne lub spektakularne zachowania patriotyczne. Wynika to również z wewnętrznej presji społeczeństwa: wściekłość chóru w Acharnejczykach Arystofanesa w reakcji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

93

na obronę wroga wygłoszoną przez Dikajopolisa znajduje swoje odzwierciedlenie w doświadczeniach wojennych każdej społeczności. Jedność narodu jest więc wzmacniana nie tylko przez czynniki wewnętrzne, lecz również przez antagonizmy często występujące w relacjach międzynarodowych. Spory te stają się istotne nie wtedy, gdy stanowią źródło nienawiści między obywatelami różnych państw, lecz gdy państwa mobilizują zasoby, interesy i resentymenty jako wsparcie dla polityki wojennej. Wpojone wcześniej uczucia wrogości ułatwiają jej przyjęcie i zwiększają szanse na powodzenie. Wojna będzie jednak prowadzona, nawet jeżeli żołnierze na froncie woleliby być gdziekolwiek indziej i robić cokolwiek innego, niż strzelać do wroga. Mimo to jednostki uczestniczą w wojnie, ponieważ są obywatelami państw. Tak uważa Rousseau, który twierdzi, że „skoro wojna jest możliwa tylko między «moralnymi istotami» [państwami], w konsekwencji strony walczące nie toczą sporu z poszczególnymi wrogimi sobie ludźmi”. Jedno państwo toczy wojnę z innym państwem; jej celem jest zniszczenie lub zmiana przeciwnika. Jeśli wrogie państwo „mogłoby być zniszczone jednym uderzeniem, w tym momencie wojna by się zakończyła”. [...] Czy istnienie grupy dobrych państw, definiowanych zgodnie z prawnym ujęciem Kanta lub bardziej otwartym podejściem Rousseau, spowodowałoby zaistnienie światowego pokoju? Kant stwierdził, że tak, Rousseau zaś, że nie. Wola państwa, która w swojej doskonałości dotyczy w ogólnej formie wszystkich obywateli, jest tylko jedną z wielu w relacji do reszty świata. [...] Z tego względu brak władzy zwierzchniej zapobiegającej konfliktom lub ograniczającej je oznacza, że wojna jest nieunikniona. Konkluzja Rousseau (stanowiąca również rdzeń jego teorii stosunków międzynarodowych) jest dokładnie, choć nieco abstrakcyjnie podsumowana stwierdzeniem: To, że ludziom zdarzają się wypadki, nie jest przypadkiem, lecz koniecznością. To zaś jest z kolei innym sformułowaniem tezy, że w stanie anarchii nie ma automatycznego ładu. Skoro problemem jest anarchia, istnieją tylko dwa możliwe rozwiązania: (1) wprowadzić efektywny mechanizm kontroli nad niedoskonałymi, odrębnymi państwami; (2) usunąć państwo ze strefy przypadku, to jest uczynić dobre państwo tak idealnym, że przestanie ono kierować się indywidualnym interesem. [...] Przedstawiona argumentacja jest jasna. Dla jednostek najkrwawszym etapem historii był czas tuż przed ustanowieniem społeczeństwa. W tym czasie ludzie stracili szlachetność dzikich, nie zyskując jeszcze cnót cywilizowanych obywateli. Najpóźniejszy okres stanu natury to z konieczności stan wojny. Narody Europy znajdują się na tym właśnie etapie (Rousseau 1917: 49)1. Na s. 121 Rousseau wprowadza rozróżnienie między „stanem wojny”, zawsze istniejącym między państwami, a wojną właściwą, która wyraża się w zdecydowanym zamiarze zniszczenia przeciwnika. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

94

Kenneth N. Waltz

Co zatem jest przyczyną: kapryśne zachowania państw czy system, w którym funkcjonują? Rousseau podkreśla znaczenie tego drugiego: Każdy widzi, i poznaje: że społeczność wzrasta z interesów pospolitych; że każde poróżnienie z przeciwnych i prywatnych wypływa potrzeb; że ponieważ tysiąc trefunkowych przypadków mogą odmieniać jedne i drugie; zaczym aby społeczność prawdziwa była, trzeba jej koniecznie mocy przymuszającej, która by poruszeniem cząstek swoich władała tym celem: aby pospolity interesom i wzajemnym powinnościom przydać gruntowności, której z siebie mieć nie mogą (Rousseau 1775: 302–303)2.

Podkreślając znaczenie struktury politycznej, nie można jednak stwierdzić, że zachowanie prowadzące do konfliktu i użycia siły jest bez znaczenia. To poszczególne działania stanowią bezpośrednie przyczyny wojny (Rousseau 1775: 316–317)3, a ogólna struktura systemu pozwala im istnieć i przynosić zgubne skutki. [...] Jak zatem należałoby ją zmienić? Rousseau zdecydowanie odrzuca koncepcję dobrowolnej federacji państw mającej zapewnić pokój światowy, postulowanej w późniejszych pismach Kanta. Zamiast tego za lekarstwo na wojnę między państwami uważa „ustanowienie rządu związkowego, który by jednocząc narody tymże sposobem, jako łączy Obywatelów, poddawał zarównie wszystkich pod moc i powagę prawa” (Rousseau 1775: 293)4. [...] Łatwo jest doszukiwać się luk w rozwiązaniu zaproponowanym przez Rousseau. Najsłabszy punkt ujawniają pytania: W jaki sposób federacja miałaby wymóc przestrzeganie prawa na tworzących ją państwach bez wypowiadania im wojny? Jak prawdopodobne jest, by skuteczna siła zawsze stała po stronie federacji? [...] Praktyczne słabości tej propozycji nie umniejszają jednak teoretycznej wartości analizy wojny jako skutku międzynarodowej anarchii. [...] Z języka angielskiego przełożyła Joanna Dobkowska

Cytat w zapisie uwspółcześnionym przez tłumaczkę. Rousseau wymienia zamkniętą listę takich przyczyn. Zob. Umowa społeczna, księga II, rozdział IX: „Znane są państwa tak skonstruowane, że konieczność podboju jest wpisana w ich konstytucje. Aby podtrzymać swe istnienie były one zmuszone do ciągłej beztroskiej ekspansji”. Zob. również Ekonomia polityczna (Rousseau 1956: 318; Monteskiusz, O duchu praw, księga IX, rozdział II). 4 Cytat w zapisie uwspółcześnionym przez tłumaczkę. 2 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Człowiek, państwo i wojna. Analiza teoretyczna

95

Bibliografia Morgenthau H.J., 1946, Scientific Man versus Power Politics, Chicago, University of Chicago Press. Niebuhr R., 1935, An Interpretation of Christian Ethics, New York, Harper & Brothers. Niebuhr R., 1949, Faith and History, New York, Charles Scribner’s Sons. Rousseau J.J., 1775, Projekt, czyli ułożenie nieprzerwanego w Europie pokoju, tłum. K. Skrzetuski, w: tegoż, Historia polityczna dla szlachetnej młodzi zawierająca zebranie krótkie przypadków znakomitych w dawnych monarchiach, cz. 2, Warszawa, Drukarnia Pijarów, s. 290-335. Rousseau J.J., 1917, A Lasting Peace through the Federation of Europe and the State of War, tłum. C.E. Vaughan, London, Constable and Company Ltd. Rousseau J.J., 1956, Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi, tłum. H. Elzenberg, Warszawa, PWN. Rousseau J.J., 1965, Umowa społeczna, tłum. A. Peretiatkowicz, Warszawa, PWN. Wright Q., 1952, Realism and Idealism in International Politics, „World Politics”, t. 5.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

RAYMOND ARON

Pokój i wojna między narodami (teoria)*1

Ostatnio pewien holenderski historyk (Vlekke 1957), który otrzymał nominację na pierwszą powstałą w jego kraju katedrę stosunków międzynarodowych w Leodium, próbował w swoim wykładzie inauguracyjnym zdefiniować dyscyplinę, której miał nauczać. Wykład swój zakończył przyznaniem się do porażki: szukał, lecz nie znalazł granic pola badawczego, które miało się stać przedmiotem jego dociekań. Porażka ta jest pouczająca, bo ostateczna i – że tak powiem – oczywista. „Stosunki międzynarodowe” nie mają istniejących realnie granic oraz nie są i być nie mogą w sposób materialny oddzielone od innych zjawisk społecznych. Jednak taki sam wniosek byłby prawdziwy również w odniesieniu do ekonomii i nauk politycznych. Jeśli prawdą jest, że „propozycja rozwinięcia badań nad stosunkami międzynarodowymi jako samoistnym układem poniosła porażkę”, to prawdziwe pytanie dopiero nam się z tej porażki wyłania i dotyczy jej znaczenia. Wszak próba uczynienia z ekonomii zamkniętego systemu również się nie powiodła; mimo to istnieje pełnoprawnie coś takiego jak nauka o gospodarce, a rzeczywistość, której ona dotyczy, podobnie jak możliwość wyodrębnienia tej nauki spośród innych nauk, nie budzą niczyich wątpliwości. Czy badanie stosunków międzynarodowych ma jakiś sobie tylko właściwy przedmiot zainteresowania? Czy zajmuje się ono jakimiś zbiorowymi zachowaniami, jakimiś sposobami ludzkiego postępowania, które posiadałyby jakieś możliwe do rozpoznania cechy szczególne? Czy owa specyfika stosunków międzynarodowych daje się ująć w jakieś ramy teoretyczne? Stosunki międzynarodowe są – jak się zdaje z definicji – stosunkami pomiędzy narodami. W tym wypadku jednak słowo naród nie jest używane w znaczeniu * Fragmenty wydania polskiego: R. Aron, 1995, Pokój i wojna między narodami (teoria), tłum. A. Mielczarek, Warszawa, Centrum im. A. Smitha, s. 197–206, 208–212, 219–221, 225, 226.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

97

Pokój i wojna między narodami (teoria)

historycznym, jakie przylgnęło do niego od czasów Rewolucji Francuskiej, i nie opisuje ono tylko owego szczególnego rodzaju wspólnoty politycznej, w którym ludzie w znacznej części mają świadomość obywatelstwa i w którym państwo zdaje się być ucieleśnieniem wcześniej istniejącej narodowości. W określeniu „stosunki międzynarodowe” za naród uważa się dowolną, terytorialnie zorganizowaną, zbiorowość polityczną. Uznajmy na razie, że stosunki międzynarodowe to stosunki pomiędzy jednostkami politycznymi, które to pojęcie dotyczy zarówno greckiej polis, Imperium Rzymskiego i Egiptu, jak monarchii europejskich, republik burżuazyjnych i demokracji ludowych. Definicja taka pociąga za sobą podwójną trudność. Czy w obszar stosunków pomiędzy owymi jednostkami politycznymi należy włączyć stosunki pomiędzy ludźmi należącymi do owych jednostek politycznych? Gdzie zaczynają i gdzie kończą się owe jednostki polityczne, czyli terytorialnie zorganizowane polityczne zbiorowości? Czy gdy młodzi Europejczycy wybierają się na wakacje poza granice swoich krajów, to jest to zjawisko, które powinno interesować specjalistę od stosunków międzynarodowych? A gdy we francuskim sklepie kupuję towar wyprodukowany w Niemczech lub gdy francuski importer zawiera umowę z fabrykantem z drugiej strony Renu, to owa wymiana gospodarcza należy czy też nie należy do dziedziny „stosunków międzynarodowych”? Zarówno pozytywna, jak i negatywna odpowiedź na to pytanie wydaje się jednakowo trudna. Stosunki pomiędzy państwami, stosunki czysto międzypaństwowe stanowią najoczywistszą postać stosunków międzynarodowych: bezdyskusyjnym przykładem stosunków międzypaństwowych są więc umowy międzynarodowe. Załóżmy, że wymiana gospodarcza między poszczególnymi krajami byłaby w całości uregulowana przez jakąś umowę międzypaństwową: przy takim założeniu należałaby ona bez wątpienia do dziedziny stosunków międzynarodowych. Załóżmy z drugiej strony, że transgraniczna wymiana gospodarcza jest wyłączona spod jakichkolwiek ścisłych przepisów i że panują tam zasady absolutnie wolnej wymiany: wówczas zakupy towarów niemieckich we Francji i sprzedaż towarów francuskich w Niemczech stałyby się działaniami czysto indywidualnymi, pozbawionymi jakichkolwiek cech charakterystycznych dla stosunków międzypaństwowych. Jest to trudność rzeczywista, sądzę jednak, że błędem byłoby nadmierne podkreślanie jej znaczenia. Żadna dyscyplina naukowa nie ma dokładnie wytyczonych granic. I wcale nie jest rzeczą najważniejszą, by od razu wiedzieć, gdzie kończą się stosunki międzynarodowe i dokładnie określać moment, w którym stosunki pomiędzy ludźmi przestają być stosunkami międzynarodowymi. Naszym zadaniem jest wyznaczenie ośrodka zainteresowań, specyficznego znaczenia samego zjawiska lub sposobów postępowania, które stanowiłyby jądro tej odrębnej dziedziny. Otóż centrum stosunków międzynarodowych stanowią stosunki, które nazwaliśmy już

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

98

Raymond Aron

międzypaństwowymi, a więc takie, w których dochodzi do bezpośredniego kontaktu pomiędzy jednostkami politycznymi jako takimi. Stosunki międzypaństwowe znajdują swój wyraz w specyficznych sposobach postępowania pewnych postaci, które nazwę symbolicznymi – dyplomaty i żołnierza. Oni obaj – i tylko oni dwaj – są w swoich działaniach nie jakimiś dowolnymi uczestnikami, lecz reprezentantami wspólnot, do których należą; ambasador w czasie wykonywania swojej służby jest tą jednostką polityczną, w imieniu której przemawia; żołnierz na polu bitwy jest tą jednostką polityczną, w imieniu której zadaje śmierć bliźniemu. Uderzenie wachlarzem deja Algieru zyskało wartość wydarzenia historycznego tylko dlatego, że wymierzone było w ambasadora1. Obywatel cywilizowanego kraju zabija z czystym sumieniem tylko dlatego, że nosi na sobie mundur i działa z obowiązku. Ambasador2 i żołnierz nadają życie stosunkom międzynarodowym i symbolizują je, bo w tej mierze, w jakiej są one stosunkami międzypaństwowymi, sprowadzają się one do dyplomacji i wojny. Stosunki międzypaństwowe mają pewną cechę oryginalną, która odróżnia je od wszelkich innych stosunków społecznych: realizują się one w cieniu wojny czy też, by posłużyć się wyrażeniem bardziej ścisłym, stosunki pomiędzy państwami niosą ze sobą ze swej istoty alternatywę pomiędzy wojną i pokojem. Wobec faktu, że każde państwo stara się zapewnić sobie monopol na posługiwanie się siłą, to przez całą historię państwa, wzajemnie się uznając, uznawały zarazem prawomocność wojen, które sobie wytaczały. W pewnych okolicznościach logiki owego wzajemnego uznawania się wrogich sobie państw przestrzegano włącznie ze wszystkimi jej konsekwencjami: każde państwo posługiwało się tylko swoją regularną armią i rezygnowało z możliwości wzniecenia wewnętrznej rebelii wewnątrz państwa, z którym walczyło, mimo że prowadziłaby ona do jego osłabienia – gdyż podkopałoby to, ze wszech miar godną ochrony, zasadę monopolu na prawomocne posługiwanie się przemocą. Nauka o pokoju i nauka o wojnie, nauka o stosunkach międzynarodowych może stanowić podstawę sztuk dyplomacji i strategii, będących dwoma różnymi – aczkolwiek wzajem uzupełniającymi się – sposobami, którymi posługują się państwa we wzajemnych stosunkach.

Tak w tekście. W istocie francuski konsul-rezydent został przez deja Algieru uderzony packą na muchy. Miało to miejsce w 1830 roku i stało się pretekstem do zbrojnego zajęcia Algieru (przyp. tłum.). 2 Rozumie się samo przez się, że w tym abstrakcyjnym znaczeniu każdy polityk, minister spraw zagranicznych, premier czy głowa państwa są również, w części swego postępowania, ambasadorami. Reprezentują bowiem jednostkę polityczną jako taką. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

99

Pokój i wojna między narodami (teoria)

Wojna nie należy do dziedziny sztuk lub nauk, lecz do zjawisk życia społecznego. Jest to konflikt wielkich interesów, krwawo rozcinany i tym tylko różny od innych. Lepiej niż do jakiej bądź sztuki da się ona porównać do handlu, który jest również konfliktem ludzkich interesów i działań, a o wiele bliższą wojnie jest polityka, którą, ze swej strony, można uważać za handel na większą skalę. Polityka jest poza tym łonem, z którego wyrasta wojna; w niej ukrywają się zaznaczone już główne zarysy wojny, jak właściwości istot żywych w ich płodzie (Clausewitz 1958: t. I, rozdział 3).

Od tego momentu możemy zrozumieć w pełni, dlaczego stosunki międzynarodowe stanowią ośrodek zainteresowania odrębnej dyscypliny wiedzy i dlaczego umykają one wszelkim próbom wyznaczenia ich granic. Historycy nigdy nie próbowali opisywać osobno wydarzeń dotyczących samych tylko stosunków pomiędzy państwami, bo takie wyodrębnienie przedmiotu zainteresowań w praktyce nie byłoby możliwe, albowiem przebieg kampanii wojennych i manewrów dyplomatycznych jest zbyt silnie i na zbyt wiele sposobów spleciony ze zmiennymi kolejami losu narodów, rywalizacją pomiędzy rodami królewskimi i pomiędzy klasami społecznymi. Nauka o stosunkach międzynarodowych nie może (a w każdym razić nie w większym stopniu, niż czyni to historia dyplomacji) zaniedbywać licznych więzów łączących to, co dzieje się na scenie dyplomatycznej, i to, co dzieje się na scenie krajowej. Tym bardziej nie może ona szczegółowo rozdzielić stosunków międzypaństwowych od stosunków międzyludzkich, w chwili gdy są one przedmiotem zainteresowania kilku jednostek politycznych. Jednak tak długo, jak ludzkość nie zjednoczy się w państwo ogólnoświatowe, trwać będzie zasadnicza różnica pomiędzy polityką wewnętrzną i polityką zagraniczną. Ta pierwsza bowiem stara się zarezerwować monopol na posługiwanie się przemocą dla osób sprawujących prawomocną władzę, ta zaś godzi się z istnieniem wielości ośrodków dysponujących siłą zbrojną. W tej mierze, w jakiej polityka dotyczy spraw związanych z wewnętrzną organizacją zbiorowości ludzkich, immanentnym jej celem jest podporządkowanie ludzi rządom prawa. W tej mierze zaś, w jakiej dotyczy ona stosunków między państwami, znaczenie polityki (idealne i obiektywne zarazem) zdaje się polegać po prostu na zapewnieniu przeżycia państw, wobec zawsze potencjalnie istniejącego zagrożenia, związanego z istnieniem innych państw. Stąd też często pojawiające się w klasycznej filozofii przeciwstawienie: sztuka polityczna uczy ludzi, jak żyć w pokoju we własnej zbiorowości, zbiorowości zaś uczy, jak żyć zarówno w pokoju, jak i w stanie wojny. Państwa w swoich wzajemnych stosunkach nigdy nie wyszły ze stanu natury. Gdyby zeń wyszły, nie powstałoby nic takiego, jak teoria stosunków międzynarodowych. Można postawić zarzut, że owo przeciwstawienie jest jasne tylko w teorii, a nie w odniesieniu do faktów. W istocie zakłada ono, że jednostki polityczne są dokładnie opisane i możliwe do zidentyfikowania. Tak jest w istocie, w przypadku

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

100

Raymond Aron

gdy jednostki te są reprezentowane przez dyplomatów i umundurowanych żołnierzy, innymi słowy wtedy, gdy posiadają one rzeczywisty monopol prawomocnego posługiwania się przemocą i wzajemnie uznają swoje istnienie. Tam zaś, gdzie nie ma świadomych swej tożsamości narodów i prawnie zorganizowanych państw, polityka wewnętrzna i polityka zagraniczna wykazują tendencję do splatania się ze sobą, przez co ani jedna nie ma naprawdę pokojowego charakteru, ani druga nie jest krańcowo wojownicza. A do jakiego działu należałoby zaliczyć stosunki pomiędzy średniowiecznym suwerenem i jego wasalami, skoro ani król, ani cesarz nie posiadał wojska, które byłoby mu bezwarunkowo posłuszne, i skoro baronowie składali przysięgę wierności, ale nie dyscypliny? Już z samej definicji czasy podzielonej suwerenności i rozproszenia sił zbrojnych nie poddają się ujęciu pojęciowemu, które odnosi się do przestrzennie wyodrębnionych i wzajemnie od siebie oddzielonych – tak przez ludzką świadomość, jak mocą ustalonych pojęć – jednostek politycznych. Czasem jednak – nawet w okresach, w których mamy do czynienia z koncentracją władzy i jej prawnym uznaniem – pojawia się niepewność przy rozróżnianiu konfliktów, do których dochodzi pomiędzy jednostkami politycznymi, od tych, które rozgrywają się w ich wnętrzu. Wystarczy, by jakaś kraina, stanowiąca integralną część terytorium jakiegoś państwa, czy jakaś część jego ludności wymówiła posłuszeństwo władzy centralnej i podjęła walkę zbrojną, by walki, które z punktu widzenia prawa międzynarodowego byłyby wojną domową, zostały uznane – przez kogoś, kto buntowników uważać będzie za wyrazicieli jakiegoś istniejącego lub mającego się narodzić narodu – za zwyczajną wojnę międzypaństwową. Gdyby wojnę secesyjną wygrali Konfederaci, Stany Zjednoczone rozpadłyby się, i wojna, która rozpoczęła się jako domowa, zakończyłaby się jako wojna międzypaństwowa. Wyobraźmy sobie powstanie – w przyszłości – państwa ogólnoświatowego obejmującego całą ludzkość. Teoretycznie nie byłoby już w nim wojska (bo żołnierz nie jest ani policjantem, ani katem i ryzykuje swe życie tylko w starciu z innym żołnierzem), a istniałaby tylko policja. Jeśli jakaś prowincja czy jakieś ugrupowanie chwyciłoby za broń, jedyne obejmujące całą naszą planetę państwo uznałoby je za buntowników i tak też by je traktowało. Jednakowoż ta wojna domowa, będąca zdarzeniem z dziedziny polityki wewnętrznej, z czasem, gdyby zwycięstwo buntowników przyniosło ze sobą rozpad państwa ogólnoświatowego, oznaczałaby powrót polityki zagranicznej. Owa dwuznaczność dotycząca przedmiotu „stosunków międzynarodowych” nie jest wynikiem niedostatków pojęciowych; jest ona wpisana w samą rzeczywistość. Przypomina nam ona raz jeszcze, że wydarzenia rozgrywające się wewnątrz jednostek politycznych na wiele sposobów wpływają na bieg stosunków pomiędzy nimi. Przypomina nam ona również, że w wojnach stawką jest istnienie państw,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

101

Pokój i wojna między narodami (teoria)

ich powstawanie lub też ich likwidacja. W miarę badania relacji pomiędzy zorganizowanymi państwami, specjaliści często zapominają, iż zbytnia słabość nie jest wcale mniej groźna dla pokoju niż nadmierne nagromadzenie siły. Przedmiotem zbrojnego konfliktu stają się bardzo często te właśnie obszary, na których dochodzi do rozpadu jakiejś jednostki politycznej. Państwa, które wiedzą lub tylko sądzą, że są skazane na zagładę, stają się przedmiotem rywalizacji. Gdy zaś podejmują jakąś beznadziejną próbę ocalenia, prowokują wybuch, którego padają pierwszą ofiarą. Czy badanie stosunków międzynarodowych, rozciągając się na problematykę zarówno narodzin państw, jak i ich upadku, przestaje mieć jakąkolwiek wyraźną granicę, czy traci swoją specyfikę? Ci, którzy z założenia wyobrażali sobie, że stosunki międzynarodowe są wedle obiektywnych kryteriów możliwe do wyodrębnienia spośród innych dyscyplin, będą wynikiem powyższej analizy zawiedzeni. Zawód ten byłby jednak bezpodstawny. Dyscyplina naukowa powołana do studiów nad stosunkami międzynarodowymi, mając za główny przedmiot badań stosunki między państwami i ich specyfikę, a więc charakterystyczną dla nich alternatywę i ciągłe poruszanie się pomiędzy stanem pokoju i stanem wojny, nie może abstrahować ani od różnorodności rodzajów relacji pomiędzy narodami i mocarstwami, ani od licznych czynników oddziałujących na światową dyplomację, ani też od okoliczności, w jakich państwa pojawiają się i znikają. Stosunki międzynarodowe stanowią tylko jedną z dyscyplin nauki czy filozofii obejmującej całość zagadnień polityki, jednak rozdział ten zachowuje swoją specyfikę, albowiem mówi on o stosunkach pomiędzy jednostkami politycznymi, z których każda domaga się dla siebie prawa do tego, by wymierzać mocą własnej decyzji sprawiedliwość, i tego, by samodzielnie decydować o podejmowaniu lub niepodejmowaniu walki.

ROZDZIAŁ II

Potęga i siła albo o środkach, jakimi posługuje się polityka zagraniczna Niewiele jest pojęć równie często używanych i równie niejednoznacznych, jak pojęcie potęgi3 (power, Macht). Anglicy mówią o power politics, Niemcy o Macht Politik – a i jedni, i drudzy, używając tych słów, przybierają ton krytyki bądź rezygnacji, przerażenia lub podziwu. Po francusku politique de puissance4 zawiera Puissance (przyp. tłum.). Na ogół politique de puissance tłumaczyć będę jako „politykę potęgi”. Termin ten po francusku odpowiada jednak również pojęciu „polityki mocarstwowej” (przyp. tłum.). 3 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

102

Raymond Aron

w sobie jakiś dziwny akcent, jakby sformułowanie to pochodziło z obcego języka. Niewielu jest autorów francuskich, którzy by politykę mocarstwową sławili tak, jak czynili to niektórzy niemieccy ideologowie Macht Politik. Niewielu też jest autorów francuskich, którzy by ją potępiali w sposób, w jaki w stosunku do power politics robili to niektórzy moraliści amerykańscy. W najogólniejszym znaczeniu potęga jest zdolnością czynienia, tworzenia lub niszczenia. Potęga środka wybuchowego jest wymierna, podobnie jak moc wiatru, przypływu morskiego i trzęsienia ziemi. Potęga jakiejś osoby lub jakiejś zbiorowości nie może zostać dokładnie zmierzona, już choćby tylko ze względu na mnogość celów, jakie może sobie ona wyznaczać, i środków, jakimi się posługuje. To, że ludzie używają swojej potęgi przede wszystkim w stosunku do swoich bliźnich, powoduje, że właśnie w polityce pojęcie to odnajduje swoje autentyczne znaczenie. Potęga jakiejś osoby jest zdolnością czynienia, lecz przede wszystkim wywierania wpływu na postępowanie lub uczucia innych osób. Potęgą na scenie międzynarodowej nazywam zdolność jakiejś jednostki politycznej do narzucenia swej woli innym jednostkom politycznym. Krótko mówiąc, potęga polityczna nie jest niczym absolutnym, lecz jest stosunkiem pomiędzy ludźmi. Definicja ta podsuwa nam szereg rozróżnień: rozróżnienie na potęgę obronną (czyli zdolność do tego, by nie dać sobie narzucić cudzej woli) i potęgę ofensywną (czyli zdolność jednostki politycznej narzucania swej woli innym); rozróżnienie pomiędzy zasobami czy siłą militarną jakiejś zbiorowości, które mogą być obiektywnie mierzone, i potęgą, która jako stosunek pomiędzy ludźmi uzależniona jest nie tylko od materiałów i narzędzi; wreszcie rozróżnienie pomiędzy polityką opartą na sile i polityką opartą na potędze. Każda polityka międzynarodowa zawiera w sobie ciągłe zderzenia różnych woli, bo składa się ona ze stosunków pomiędzy suwerennymi państwami, które uważają, że są władne samodzielnie stanowić o swoim losie. Tak długo, jak jednostki te nie są podporządkowane prawom lub jakiemuś arbitrażowi, pozostają one w ciągłej rywalizacji, bo każda z nich narażona jest na skutki działań pozostałych i w sposób nieunikniony jest niepewna ich intencji. Jednak owo wzajemne ścieranie się woli niekoniecznie uruchamia rywalizację wojskową (dotyczącą potencjałów czy też faktyczną). Stosunki pomiędzy jednostkami politycznymi nie zawsze mają charakter wojowniczy, a stosunki pokojowe ulegają co prawda wpływowi przeszłych lub przyszłych działań wojennych, ale nie są przez nie determinowane.

I. Siła, potęga i władza Zarówno język francuski, jak niemiecki i angielski rozróżniają pojęcie potęgi i pojęcie siły, power and strenght, Macht und Kraft. Nie wydaje mi się, by sprzeczne z duchem tych języków było zarezerwowanie pierwszego z tych terminów dla

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

103

Pokój i wojna między narodami (teoria)

stosunków międzyludzkich, do samego działania, drugiego zaś dla środków, siły mięśni jakiegoś człowieka czy uzbrojenia jakiegoś państwa. Człowiek silny w sensie fizycznym to ten, który dzięki swej wadze lub sile mięśni jest zdolny stawiać opór innym lub przymuszać ich do czegoś. Siła jednak jest niczym, gdy brak jej bodźca, przemyślności i zdecydowania. Toteż proponujemy, by w odniesieniu do zbiorowości rozróżnić siły (wojskowe, gospodarcze, nawet moralne) i potęgę, która oznacza uruchomienie tych sił w określonych warunkach i w określonym celu. Gdy możliwe są przybliżone szacunki dotyczące sił, to w oparciu o nie można dokonać szacunku dotyczącego potęgi, jednak margines błędu będzie w tym przypadku większy. Rozbieżność między potęgą obronną i potęgą ofensywną, między potęgą w czasie wojny a potęgą w czasie pokoju, potęgą na danym obszarze geograficznym a potęgą poza tym obszarem jest tak duża, że mierzenie którejś z nich w przekonaniu, że jest to miara absolutna i sięgającą istoty rzeczy, wydaje mi się bardziej szkodliwe niż użyteczne. Szkodliwe dla polityka, który sądziłby, że posiada jakieś dokładne informacje, podczas gdy otrzymał tylko sprawiające wrażenie ścisłości dane o jakiejś wypadkowej o niejasnym znaczeniu. Szkodliwe dla uczonego, który stosunki pomiędzy państwami, a więc zbiorowościami ludzkimi, chciałby zastąpić porównywaniem potencjałów materialnych, pozbawiając w ten sposób swe badania prawdziwego sensu. Pojęcie siły również wymaga pewnych rozróżnień. Przynajmniej do nastania ery atomowej istotą wojny, jej spełnieniem była walka. Jakakolwiek byłaby narzucona przez postęp uzbrojenia odległość między wrogimi liniami, starcie żołnierzy zawsze było próbą ostateczną, porównywalną z płatnością w gotówce, na której kończą się zawsze wszystkie operacje dokonywane na kredyt. Albowiem w rozstrzygającej chwili, a więc w dniu przystąpienia do walki, wynik zależy już tylko od faktycznie zmobilizowanych sił, surowców już przerobionych na armaty i pociski oraz przygotowanych do służby wojskowej obywateli. „Kierownictwo wojny nie otrzymuje bowiem węgla, siarki i saletry, miedzi i cynku, aby wyrabiać z nich proch i działa, ale gotowy już oręż o określonym działaniu” (Clausewitz 1958: t. 1, s. 106). Potencjalną siłą nazwijmy całość materialnych, ludzkich i moralnych zasobów, jakimi każda jednostka dysponuje na papierze, siłą faktyczną zaś te z zasobów, które zostały zmobilizowane do prowadzenia polityki zagranicznej, tak w czasie wojny, jak i w czasie pokoju. W czasie wojny pojęcie faktycznej siły zbliża się swym znaczeniem do pojęcia siły wojskowej (jednak pojęcia te nie pokrywają się ze sobą całkowicie, bo na przebieg działań częściowy wpływ mają także inne niż wojskowe sposoby prowadzenia walki). W czasach pokoju faktyczna siła nie pokrywa się z siłą wojskową, bo dywizje, floty i lotnictwo, in being, lecz nie używane, są tylko jednym z wielu instrumentów, którymi posługuje się polityka zagraniczna.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

104

Raymond Aron

Elementem pośredniczącym między siłami potencjalnymi i siłami faktycznymi jest mobilizacja. Siły, których może użyć jednostka polityczna rywalizująca z innymi jednostkami, odpowiadają nie jej potencjałowi, lecz jej zdolności mobilizacyjnej. Ta zaś zależy od różnorodnych okoliczności, które można sprowadzić do dwóch abstrakcyjnych terminów: wydolności i woli. A więc: warunków dotyczących wydolności gospodarczej czy administracyjnej i warunków dotyczących zdecydowania całej zbiorowości, potwierdzonego przez przywódców i znajdującego poparcie wśród mas, które to czynniki zmieniają się w zależności od epoki. Czy potęga ludzi sprawujących władzę jest tej samej natury, co potęga jednostek politycznych? Związek pomiędzy pojęciami5 władcy wewnątrz jednostki politycznej i potęgi jednostki politycznej jako takiej jest łatwy do zauważenia. Jednostka polityczna pojawia się tylko w przeciwstawieniu do otoczenia, staje się sobą dopiero, gdy jest zdolna do działania na zewnątrz. I jako jednostka polityczna nie może ona działać inaczej niż za pośrednictwem jakiegoś czy jakichś ludzi. Ci, którzy dochodzą do potęgi – by dosłownie przełożyć wyrażenie z języka niemieckiego (an die Macht kommen) – to przywódcy, reprezentanci jednostki politycznej na zewnątrz. Lecz zarazem ich zadaniem jest zmobilizowanie sił swej jednostki, by mogła ona przeżyć w dżungli, w której igrają „bezlitosne potwory”. Innymi słowy, wobec faktu, że stosunki międzynarodowe nigdy nie wyszły ze stadium stanu natury, ludzie władzy, to znaczy ci, którzy są odpowiedzialni za naród, są zarazem ludźmi dysponującymi potęgą, czyli depozytariuszami dalekosiężnej zdolności wpływania na postępowanie swych bliźnich i nawet na samo istnienie zbiorowości. Analiza ta nie prowadzi nas jednak do mieszania pojęć potęgi i władcy. Działanie polityka, gdy jest skierowane do wewnątrz, ma inne znaczenie i dotyczy innego uniwersum, niż wtedy, gdy jest skierowane na zewnątrz, nawet jeśli i tu, i tam polega ono na zabieganiu o wpływ na postępowanie innych ludzi. Niezależnie od tego, czy suweren będzie dziedzicznym monarchą, czy też przywódcą partyjnym, czy powoływać się on będzie na swe urodzenie, czy na wynik wyborów, uważa się on za władcę prawomocnego i tym łatwiej znajduje posłuch, im szerzej ta prawomocność jest uznawana. Okoliczności, które umożliwiły temu to a temu dojście do władzy, często zostają spisane, podobnie jak zasady wedle których suweren powinien sprawować rządy. Wybór głowy państwa i sposób sprawowania zwierzchności są, krok po kroku, instytucjonalizowane. Instytucjonalizacja, w nowoczesnych społeczeństwach, nabiera charakteru prawnego i wyraża się w przestrzeganiu pewnych ogólnych zasad. Lecz we wszystkich epokach – przynajmniej implicite – istniało rozróżnienie pomiędzy rozkazami najeźdźcy i rozkazami prawomocnego władcy. 5

Określanymi w języku angielskim i niemieckim tymi samymi słowami power i Macht.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

105

Pokój i wojna między narodami (teoria)

Przynajmniej na początku najeźdźca używa lub odwołuje się do czystej siły, podczas gdy suweren uważa się za rzecznika samej społeczności pełniącego swą funkcję zgodnie z tradycją czy prawem, które ustanowiło reguły sukcesji zgodnie ze zrządzeniem losu lub też odczuciami ludu. Jednakowoż mylenie władcy z potęgą nie wynika tylko z roli, jaką depozytariusze władzy odgrywają na scenie międzynarodowej. Ci ostatni często na początku byli ludźmi dysponującymi potęgą, którzy odnieśli sukces. Wszystkie jednostki polityczne – w tym także państwa o ustrojach konstytucyjnych – swoje powstanie zawdzięczają przemocy. Małych Francuzów uczy się tego w szkole: przez tysiąc lat królowie budowali Francję. Autorzy naszych podręczników nigdy nie zdają się być skrępowani, ani gdy przywołują pamięć wojen, w czasie których królowie, walcząc z własnymi panami feudalnymi bądź z obcymi władcami, dokonywali zjednoczenia narodowego, ani gdy mówią o przemocy, którą posłużyli się rewolucjoniści w roku 1789, 1830 i 1848, obalając władzę królewską. Nawet w roku 1958 głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym było raczej kamuflażem braku legalnych podstaw nowego ustroju niż aktem nadania mu pieczęci legalności. Groźba użycia przemocy – lądowania spadochroniarzy – to również pewna forma zadawania gwałtu. Od tych niezaprzeczalnych faktów łatwo przejść do interpretacji – tak zwanej realistycznej – której wyrazem jest socjologia Pareto. Walka o władzę, jako taka, byłaby współzawodnictwem potęg, a jej aktorami byłyby aktywne mniejszości. Przybranie przez władzę charakteru legalnego nie zmienia znaczenia samego zjawiska: klasy rządzące zwalczają się tak samo, jak zwalczają się jednostki polityczne, a klasa zwycięska korzystać będzie ze zdobytej potęgi w ten sam sposób, w jaki korzysta z niej najeźdźca. Taka interpretacja w moim przekonaniu nadaje polityce fałszywy sens6. W istocie bowiem polityka jest nie tylko toczoną przez jednostki i grupy ludzi walką o dostęp do kierowniczych stanowisk i udział w podziale rzadkich dóbr, jest ona także poszukiwaniem sprawiedliwego porządku społecznego. Pozostaje jednak prawdą, że walka o władzę i sprawowanie władzy wewnątrz zbiorowości ludzkich mają pewne wspólne cechy z rywalizacją potęg, jaka rozgrywa się pomiędzy samodzielnymi jednostkami. Ten, kto rządzi zgodnie z prawem, dysponuje faktycznie pewną – mniejszą lub większą – potęgą, a więc zdolnością narzucania swej woli, zależną od stopnia przewagi nad swoimi towarzyszami, partnerami, konkurentami i podwładnymi, oraz od prestiżu, jakim się cieszy w wąskich i szerokich kręgach społeczeństwa. Tak więc owa potęga – czy w odniesieniu do rządzących, czy do grup nacisku – nigdy nie 6

Polityce uważanej za podsystem całości życia społecznego.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

106

Raymond Aron

wynika bezpośrednio z normatywnego rozdziału kompetencji i prerogatyw. Wpływ, jakim rzeczywiście dysponują poszczególni ludzie i ugrupowania, udział jednych i drugich w decyzjach państwowych – dotyczących czy to polityki międzynarodowej, czy to stosunków pomiędzy różnymi frakcjami własnej zbiorowości – zależą tak od środków działania, które znajdują się w ich posiadaniu, jak i od talentów przejawianych w posługiwaniu się tymi środkami. Konstytucja wyklucza posługiwanie się otwartą przemocą i określa reguły, wedle których odbywać powinna się walka o władzę oraz wyznacza jej ramy. Nie likwiduje ona jednak zawartego w niej pierwiastka „rywalizacji potęg”. Także aktorów biorących udział w wewnętrznej grze politycznej, obok przekonań ideowych, ożywia pragnienie zdobycia potęgi. Swoje ambicje – które rzadko są wyprane z wszelkich pobudek osobistych – ludzie władzy zaspokajać będą nawet wtedy, gdy będą przekonani, że służą zbiorowości. Przepisy konstytucji, to, co oficjalnie robi parlament, administracja i rządy, nie pozwalają jeszcze dokładnie dowiedzieć się, jaki jest realny rozkład potęgi w danym kraju. Jakimi możliwościami dysponują reprezentanci kapitału, partii, idei i intryganci, w jakim stopniu potrafią oni przekonać o czymś rząd lub mu w czymś przeszkodzić, czy mogą kupić sobie współdziałanie ze strony prasy lub administracji, obudzić bezinteresowne poświęcenie, oddziaływać na poglądy elity i mas? Na tak sformułowane pytanie nie można odpowiedzieć ogólnie. Prawdą zaś jest, że byłoby naiwnością sądzić, iż wszyscy ci ludzie trzymają się dokładnie litery konstytucji i procedur prawnych. Jednak cynizmem i nieprawdą byłoby utrzymywać, że konstytucja jest czystą fikcją, a legalnie sprawujący władzę to jedynie figuranci i czyjeś sługusy. Nie można znaleźć żadnego przykładu państwa, w którym reguły gry nie miałyby wpływu na szanse graczy lub w którym legalne władze zgodziłyby się wykonywać wolę innych osób (nawet jeśli im zawdzięczały swoje wywyższenie). Zarazem ujawniają się podobieństwa i różnice pomiędzy prowadzeniem „polityki wewnętrznej” i „polityki zewnętrznej” oraz przyczyny, dla których teorie jednej i drugiej różnią się – przynajmniej z pozoru. Teoria polityki zewnętrznej może jako punkt wyjścia potraktować takie pojęcia, jak: aktorzy (jednostki polityczne), nieobecność arbitra i obowiązującego powszechnie prawa, wojna – jako punkt odniesienia, ewentualność, z jaką należy się realnie liczyć, oraz – w konsekwencji – kalkulacja sił, bez której postępowanie zagrożonego agresją aktora byłoby bezsensowne. Teoria ta jest natomiast niejednoznaczna o tyle, że jej podstawowe pojęcia są w sposób nieuchronny dyskusyjne. By zmniejszyć niepewność dotyczącą tych podstawowych przesłanek, o polityce można myśleć w kategoriach ciągłej rywalizacji (Who gets what? How? When?), w kategoriach potrzeby poszukiwania za wszelką cenę ładu pokojowego (wojna domowa jest największym złem i każdy ład jest od niej lepszy), w kategoriach poszukiwania idealnego ładu, i wreszcie – w katego-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

107

Pokój i wojna między narodami (teoria)

riach komplementarności i sprzeczności ludzkich pragnień (równość i hierarchia, autorytet i wzajemny szacunek itd.). Państwa, które wzajemnie uznają swoją suwerenność i swoją równość, z definicji nie mają nad sobą wzajem żadnej władzy. Politycy, którzy zawiadują administracją, wojskiem i policją, stoją u szczytu hierarchii wyznaczonej prawem. Różnica pomiędzy dwoma sposobami postępowania – dyplomatyczno-strategicznym z jednej strony i politycznym z drugiej – wydaje mi się zasadnicza, nawet jeśli istnieje między nimi wiele podobieństw. Potęga na scenie międzynarodowej różni się od potęgi na scenie wewnętrznej, bo ma inny wymiar, posługuje się innymi środkami i działa na innym terenie. * * * Jaką rolę odgrywają potęga i siła w stosunkach międzynarodowych? Dziś w szkołach wojskowych w Stanach Zjednoczonych jest to już pytanie klasyczne. Odpowiedź na nie jest jednak pozbawiona niejednoznaczności, bo samo pojęcie power oznacza, jak już zauważaliśmy, i zasoby, i siły wojskowe, i potęgę. Status jednostki politycznej wewnątrz jakiegoś systemu międzynarodowego wyznaczany jest przez masę zasobów materialnych i ludzkich, które jest ona w stanie przeznaczyć na działania dyplomatyczno-strategiczne. Wielkie mocarstwa, niezależnie od epoki, uważa się za zdolne do przeznaczenia na działania zewnętrzne znacznych zasobów, a w szczególności uważa się je za zdolne do wystawienia licznych hufców wojska. W społeczności międzynarodowej istnieje pewna hierarchia prestiżu, która w przybliżeniu jest odzwierciedleniem hierarchii ustanowionej przez doświadczenia poprzednich walk. Stosunki sił ustanawiają również, w dużej mierze, hierarchię wewnątrz koalicji: hierarchia ta nie jest jednak koniecznie wyrazem stosunku potęg poszczególnych państw, w których państwo zajmujące najwyższą pozycję narzuca swoją wolę wszystkim innym mającym niższy od niego status. Gdy tylko państwo mające przewagę nie może posługiwać się siłą wojskową, musi ono sięgać po pośrednie metody nacisku, które niejednokrotnie okazują się nieskuteczne, lub też po środki perswazji. Sojusze są zawsze kierowane przez Wielkich, jednak Mały może czasem zawieść dużego tam, gdzie ten wcale niekoniecznie chciałby iść. To on zachowuje ostatnie słowo w dyskusji dotyczącej jego własnych interesów, bo w końcu stawia Wielkiego przed wyborem pomiędzy ustępstwami i użyciem siły. Taktyka odmowy lub obstrukcji, taka, jaką praktykował na przykład generał de Gaulle w latach 1940–1944 w stosunku do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, po wielekroć pozwoliła słabym narzucać swoją wolę. Gdy tylko Wolni Francuzi zainstalowali się w Saint-Pierre i Miquelon, Stany Zjednoczone nie mogły już ich stamtąd usunąć

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

108

Raymond Aron

inaczej niż siłą, a w samym środku wojny Roosevelt nie mógł wydać rozkazu rozpoczęcia walki przeciw Francuzom, którzy byli symbolem swej ojczyzny okupowanej przez wspólnego wroga7. Nawet stosunki pomiędzy rywalizującymi państwami nie są, w zwykłych czasach, prostym odzwierciedleniem ich stosunku sił. Negocjatorzy mylą się co do sił jednej i drugiej strony, i co więcej, nie czują się zobowiązani do tego, by zawarta przez nich umowa dokładnie odzwierciedlała ewentualny rezultat wojennej próby. Tak długo, jak „się rozmawia”, zamiast „walczyć”, racje faktyczne i racje prawne nie są dla rozmówców obojętne. Dyplomacja, będąca substytutem wojny, nie ogranicza się do katalogowania przypuszczalnych jej rezultatów. Wypowiedziane przez generała de Gaulle’a8 zdanie – „Każdemu wedle czynów jego oręża” – jest prawdą tylko w przybliżeniu i na dłuższą metę. Ma wartość jako mądra rada – państwa nie powinny stawiać sobie celów, które byłyby nieproporcjonalne w stosunku do ich zasobów. Jednak traktowanie go dosłownie oznaczałoby nieświadomość subtelności stosunków pomiędzy niezależnymi zbiorowościami. Dysproporcja pomiędzy potencjałami narodów i osiągnięciami ich dyplomacji często ma za przyczynę grupowanie się jednostek przeciwko tej spośród nich, która wydaje się predestynowana do odgrywania roli „wichrzyciela”. Suwerenne państwa z założenia za wrogów uważają pretendentów do hegemonii, to znaczy państwa, które mogłyby pozbawić je autonomii i swobody podejmowania decyzji. Dlatego też wyrosły z klasycznej szkoły dyplomata, jak Bismarck, bałby się nadmiernego powiększania Rzeszy. Oczekiwał, że Rzesza ograniczy swe ambicje i w ten sposób, dzięki mądrości i umiarowi, zostanie jej wybaczony wzrost jej znaczenia. Potęga jego kraju zaprzęgnięta w służbę porządku europejskiego – oto, co w oczach Żelaznego Kanclerza było koniecznym warunkiem bezpieczeństwa Niemiec i środkiem na uniknięcie zawiązania koalicji przez przeciwników, których w ten sposób pruskie zwycięstwa nie powinny były ani upokarzać, ani niepokoić. W pierwszym okresie po roku 1870 to nie zwycięskie Niemcy, lecz pokonana Francja zyskała nowe Wysepki St. Pierre i Miquelon u wybrzeża Nowej Fundlandii, podobnie jak większość francuskich posiadłości zamorskich, opanowane były przez administrację lojalną wobec Petaina, która jakoby zapewniać miała pomoc logistyczną dla niemieckich łodzi podwodnych. Prezydent Roosevelt zwrócił się do władz Kanady o „załatwienie tej sprawy”, co de Gaulle uznał za groźbę dla suwerenności Francji i zarazem okazję do „odbicia” wysepek reżimowi Vichy. Tak się też stało, co rozgniewało Roosevelta, Stany Zjednoczone utrzymywały bowiem z tym reżimem poprawne stosunki. Autor czyni aluzję do rozważań Roosevelta, czy by nie posłać tam krążownika; powiadomiony o tym przez Edena, de Gaulle odparował, że wówczas amerykański okręt wojenny zostanie potraktowany jako nieprzyjacielski (przyp. tłum.). 8 Zdanie to znalazło się na końcu raportu napisanego w styczniu 1940 roku przez pułkownika de Gaulle’a. 7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

109

Pokój i wojna między narodami (teoria)

zdobycze terytorialne. W latach 1870–1914 rzadko zdarzało się, by przedstawiciel Rzeszy wykazywał się zdolnością przekonywania, która odpowiadałaby zbrojnej sile, jaką jego kraj był w stanie zmobilizować w przypadku wojny. I działo się tak albo z powodu braku talentów dyplomatycznych, albo w wyniku spontanicznego oporu, na który napotyka każde państwo będące potencjalnym hegemonem. Albo „monarchia światowa” – jak nazywali ją XVIII-wieczni pisarze – albo przedsięwzięcia o bardzo ograniczonym zasięgu: alternatywa ta była niepisanym prawem systemu europejskiego, i potencjalnie dotyczy ona każdego systemu państw. Albo Wielki nie chce tolerować istnienia równych sobie i musi do końca budować imperium; albo godzi się na to, by żyć jako pierwszy pośród suwerennych jednostek, i wówczas musi skłonić innych do uznania swego pierwszeństwa. Niezależnie od tego, jakiego dokona wyboru, jego żywot będzie niebezpieczny, gdyż nigdy nie odniesie wszystkich koniecznych zwycięstw i zawsze będzie podejrzany o zamiar dominacji. Jeśli państwa chciałyby być wielkie po to, by cieszyć się bezpieczeństwem, byłyby ofiarami dziwacznej iluzji. W historii jednak zbiorowa wielkość bywała dostatecznym zadośćuczynieniem.

ROZDZIAŁ VI

Dialektyka pokoju i wojny Wojna obecna była we wszystkich epokach historycznych i we wszystkich cywilizacjach. Czy to na topory, czy to za pomocą armat, czy to strzałami, czy też kulami, czy za pomocą chemicznych środków wybuchowych, czy też atomowych reakcji łańcuchowych, z bliska czy z daleka, przypadkowo czy metodycznie ludzie zabijali się wzajem, używając do tego narzędzi dostarczanych im przez obyczaj i zbiorową wiedzę. Tak więc można by tworzenie jakiejś „typologii struktur” wojen i pokoju uznać za wymysł, twierdząc, że wartość może mieć co najwyżej typologia socjologiczna9 odzwierciedlająca rzeczywiście istniejące odmiany zjawisk. Wszelako, jeśli wcześniejsze analizy przyczyniają się do tego, by rzucić światło na logikę postępowania dyplomatycznego i strategicznego, to typologia strukturalna, która z nich wynika, będzie być może również w jakimś stopniu posiadać walor użyteczności.

9

Takową znaleźć będzie można w rozdziale XII części drugiej.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

110

Raymond Aron

I. Rodzaje pokoju i rodzaje wojen Za punkt wyjścia wziąłem wojnę, gdyż postępowanie strategiczno-dyplomatyczne jako układ odniesienia ma ewentualność wybuchu konfliktu zbrojnego, albowiem właśnie on jest, że tak powiem, ową chwilą płatności, wieńczącą operacje wykonywane na kredyt. Tym razem wyjdziemy jednak od pokoju, gdyż, racjonalnie rzecz biorąc, to pokój jest celem dążeń społeczeństw. Pokój jawił się nam dotąd jako bardziej lub mniej trwałe zawieszenie gwałtownych form rywalizacji pomiędzy jednostkami politycznymi. O tym, że panuje pokój, mówi się wówczas, gdy stosunki między narodami toczą się bez użycia wojskowych środków walki. Jednak, skoro odbywa się to w cieniu minionych bitew i w obawie lub w oczekiwaniu na przyszłe bitwy, zasada pokoju – w znaczeniu, jakie temu słowu nadawał Monteskiusz w swojej teorii ustrojów10 – nie różni się co do natury od zasady wojen: okresy pokoju oparte są na potędze, czyli na stosunku pomiędzy zdolnościami jednostek politycznych do wzajemnego na siebie oddziaływania. Skoro stosunki potęg w czasie pokoju, nie będąc dokładnym odzwierciedleniem faktycznego, względnie potencjalnego stosunku sił, prezentują jedynie jego mniej lub bardziej zdeformowany obraz, to różne rodzaje pokoju mogą znaleźć odniesienie do różnych typów stosunku sił. Rozróżniam trzy rodzaje pokoju: równowagę, hegemonię i imperium; w danej przestrzeni historycznej siły jednostek politycznych albo są w równowadze, albo są zdominowane przez jedną spośród nich, lub też wreszcie są przytłoczone ogromną przewagą jednej spośród nich do tego stopnia, że wszystkie jednostki poza jedną tracą swoją autonomię i zanikają powoli jako ośrodki podejmujące decyzje polityczne. W końcu państwo imperialne sobie tylko przyznawać będzie monopol na legalne posługiwanie się przemocą. Można by zaprotestować, mówiąc, że, tym samym, pokój imperialny przestaje być z założenia „układem uwarunkowań w polityce zagranicznej”. Pokój imperialny nie wyróżniałby bowiem niczego takiego jak pokój wewnętrzny, gdyż byłby on właśnie wewnętrznym porządkiem panującym w imperium. Owo zastrzeżenie mogłoby zostać przyjęte, gdyby typologia ta była czysto abstrakcyjna i nie miała odniesienia do doświadczeń historycznych. I jeśli nawet istnieją przypadki pokoju imperialnego, który – raz ustanowiony – zupełnie nie różni się od pokoju wewnętrznego w państwie, to utożsamianie pokoju imperialnego jako takiego z pokojem wewnętrznym prowadziłoby do niezrozumienia różnorodności możliwych sytuacji. [...]. Pomiędzy pokojem płynącym z równowagi i pokojem imperialnym znajduje się pokój hegemoniczny. Brak wojny nie opiera się wówczas na przybliżonej równości Zasada rządu to namiętność lub, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, popęd czy uczucie, niezbędne do utrzymania się pewnego ustroju rządów. Zasadami są cnota, honor i lęk. 10

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

111

Pokój i wojna między narodami (teoria)

sił pomiędzy jednostkami politycznymi, która nie pozwala żadnej z nich – podobnie jak i żadnej złożonej z nich koalicji – na narzucenie pozostałym swojej woli. Wręcz przeciwnie, znajduje on oparcie w niezaprzeczalnej przewadze, która jest udziałem jednej z nich. Owa przewaga jest tak duża, że państwa niezadowolone nie mają nadziei na zmianę status quo, lecz mimo to państwo sprawujące hegemonię nie stara się wchłonąć bezsilnych jednostek. Nie nadużywa ono hegemonii, z poszanowaniem odnosi się do zewnętrznych form niepodległości państwowej i nie aspiruje do roli imperium. W systemie złożonym z jednostek zazdrośnie strzegących swej niepodległości hegemonia jest nietrwałą formą równowagi. [...] Hegemoniczny pokój, jaki dzięki Stanom Zjednoczonym panuje w Ameryce Północnej, nie jest tylko częściowym i przelotnym aspektem systemu równowagi, lecz trwałym rezultatem zapisanej na mapie i pogłębionej przez historię dysproporcji pomiędzy siłą Stanów Zjednoczonych a siłami Meksyku i Kanady. W ubiegłym wieku Stany Zjednoczone potrzebowały wielkiej wojny nie po to, by powiększyć przestrzeń swej zwierzchności, lecz po to, by utrzymać federację. Nabycie Luizjany, Florydy, Kalifornii i Teksasu wymagało tylko dolarów lub niezbyt kosztownych operacji wojskowych. Dopiero wysunięte przez stany południowe żądanie prawa do secesji spowodowało, że polały się rzeki krwi. Gdy federacja umocniła się, a ziemie Zachodu i Południa zostały zdobyte lub zajęte, gdy odepchnięto lub wydalono innych Europejczyków – Stany Zjednoczone stały się zbyt silne, by na kontynencie amerykańskim mógł powstać system równowagi. Zarazem zbyt mało potrzebowały one ziemi oraz były nazbyt obojętne na chwałę związaną z panowaniem, by zagrozić niepodległości sąsiednich państw, położonych na północy i południu. Połączenie hegemonii z polityką dobrego sąsiedztwa nazywa się pokojem amerykańskim. Hegemonia Stanów Zjednoczonych przyczyniła się również do tego, że pokój panuje także w Ameryce Południowej – od czasu, gdy powołana pod wpływem Stanów Zjednoczonych Organizacja Państw Amerykańskich zabroniła prowadzenia otwartych wojen. [...] Wyróżnienie trzech rodzajów pokoju daje nam zarazem najbardziej ścisłą i ogólną klasyfikację wojen: wojny „doskonałe”, zgodne z politycznym pojęciem wojny, są wojnami międzypaństwowymi i są polem zmagań jednostek politycznych wzajemnie uznających swe istnienie i prawomocność. Wojną ponadpaństwową lub imperialną nazwiemy wojny, których przedmiotem, przyczyną lub konsekwencją będzie eliminacja niektórych Walczących stron i powołanie do życia jednostki wyższego rzędu. Wojnami pod-państwowymi lub pod-imperialnymi nazywać będziemy wojny, w których stawką jest utrzymanie lub rozpad jednostki politycznej, narodowej czy imperium. Wojny międzypaństwowe stają się wojnami imperialnymi, gdy jeden z aktorów systemu międzynarodowego – w sposób zamierzony lub nie – w wypadku zwycię-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

112

Raymond Aron

stwa znajduje się w sytuacji, w której musi podporządkować rywali swej hegemonii łub swemu imperium. Wojny międzypaństwowe mają tendencję do lawinowego rozszerzania się, w chwili gdy jeden z aktorów może osiągnąć miażdżącą przewagę sił: tak było w przypadku wojny peloponeskiej i wojny lat 1914–1918. Gwałtowność konfliktu może nie być związana ani z technikami walki, ani z namiętnościami walczących stron, lecz wynikać z geometrii stosunku sił. To wielkość stawki, o którą toczy się walka – wolność miast greckich czy państw Europy – rozpala wojenny zapał. Wielkie wojny są często znakiem przejścia od jednego układu do drugiego, od jednego systemu do innego, a zmiana taka ma wszak liczne przyczyny. Ogólnie rzecz biorąc, wojnom określonej kategorii nie można przypisać takiego a nie innego rzeczywistego charakteru. Wojny pod-państwowe czy pod-imperialne – powstanie żydowskie przeciw Rzymowi, powstania w Wandei i Bretanii przeciw rewolucji, wojny secesyjne, wojny o wyzwolenie Algierii, w których zmagają się ze sobą zorganizowana władza i odmawiająca posłuszeństwa ludność  – należą do najokrutniejszych; pod pewnymi względami są one wojnami domowymi, zwłaszcza wtedy, gdy zwycięża strona sprawująca władzę. Podobnie wojna staje się wojną imperialną, gdy jedna ze stron walczących wznosi sztandar zasady transnarodowej i gdy konflikt międzypaństwowy miesza się z namiętnościami partyjnymi. Wróg wówczas jest zarazem cudzoziemcem i przeciwnikiem (albo heretykiem lub zdrajcą). Równie niebezpieczne byłoby upieranie się przy owych abstrakcyjnych pojęciach. Ludzie nie zawsze są zainteresowani w zachowaniu jednostki politycznej, do której należą, czy w trwaniu idei historycznej ucieleśnianej przez ich państwo. Istnieją jednostki polityczne, których czas już minął, i idee, które nie mają już sensu. Nawet jeśli te kategorie determinowałyby nasilenie wrogości, to i tak nie ono samo przesądza o długości walk i o sposobie postępowania walczących stron.

2. Stawki, o jakie toczą się wojny, i zasady pokoju Obydwie typologie struktur wymagają bardziej pogłębionej analizy. Jeśli wszystkie trzy rodzaje pokoju: przez równowagę, hegemonię i imperium mają za zasadę11 potęgę, to należy zastanowić się, czy pokój nie może opierać się na innej zasadzie niż potęga. Jeśli wojny nie są jeszcze dostatecznie ściśle zdefiniowane przez swój charakter między-, ponad- czy pod-państwowy, to trzeba zadać sobie pytanie, jakich innych określeń należałoby użyć, by je zdefiniować. Zacznijmy od tego ostatniego pytania. Możliwe są różne klasyfikacje wojen. Być może żadna z nich nie narzuca się w sposób oczywisty, być może istnieje 11

Słowo to, przypominam, jest tutaj używane w znaczeniu monteskiuszowskim.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

113

Pokój i wojna między narodami (teoria)

wiele sensownych klasyfikacji. Nie jest rzeczą oczywistą, że różnorodność wojen sama z siebie ułoży się w harmonijną całość. Wydaje mi się jednak, że do ostatnio przedstawionej typologii, uzasadnionej związkiem z typami pokoju i strukturą systemu międzynarodowego, można dołączyć jeszcze dwie następne, jedną opartą na naturze jednostek politycznych i idei historycznych, których ucieleśnieniem są walczące strony, drugą zaś opartą na naturze broni i aparatu wojskowego. Pierwsza z tych typologii odnosi się do celów, druga zaś do środków. Potocznie mówi się o wojnach feudalnych, dynastycznych, narodowych i kolonialnych. Wszystkie te wyrażenia sugerują, że sposób organizacji wewnętrznej zbiorowości odciska swoje piętno i nadaje swój styl wojennym stosunkom między jednostkami politycznymi. W istocie, sposób organizacji ma poważny – nawet jeśli nie wyłączny – wpływ na okoliczności, w jakich rozpoczynają się konflikty, i stawki, o które się one toczą, na sądy polityków na temat tego, co jest prawomocne i nieprawomocne oraz ich sposoby myślenia o dyplomacji i o wojnie. Zasada legitymizacji władzy12, by posłużyć się wcześniej użytym wyrażeniem, odpowiada jednocześnie na dwa pytania: kto rządzi w danym państwie? i do jakiej jednostki dane terytorium czy dana ludność powinna przynależeć? Wojny są takie, jak zasada legitymizacji panująca w przestrzeni i czasie, w których się one toczą. To zasada legitymizacji władzy tworzy okoliczności lub przyczyny konfliktu. Stosunki między wasalem i suwerenem rodzą sprzeczności. Wola potęgi popycha niektórych wasali do tego, by nie dochowywali swych zobowiązań. Granice prawomocnego działania są trudne do wyznaczenia, gdy tak wielu poddanych dysponuje siłą wojskową i domaga się prawa swobody podejmowania decyzji. Tak długo, jak tylko ziemie lub ludzie należą do rodzin rządzących, stawką, o którą toczą się wojny, jest jakaś prowincja, o którą kłócą się dwaj suwerenowie, bombardując się zarówno argumentami prawnymi, jak i kartaczami, oraz trony, do których pretendują dwaj różni książęta. Gdy zbiorowa świadomość przyzna ludziom prawo wyboru jednostki politycznej, do której chcą należeć, wojny zaczynają mieć charakter wojen narodowych i albo dwa państwa zgłaszają roszczenia do tej samej prowincji, albo też ludność podzielona pomiędzy tradycyjne jednostki pragnie stworzyć jedno państwo. Wreszcie, jeśli jutro opinia ludzi zdecyduje, że wiek narodów już przeminął oraz że wymogi gospodarcze czy wojskowe wielkich całości muszą okazać się silniejsze aniżeli preferencje rządzonych, wojny staną się tak imperialne, jak nie były nigdy dotąd: zdobywcy rzymscy w basenie Morza Śródziemnego, Europejczycy w Azji i Afryce nie negowali idei narodowej, ignorowali tylko lub odmawiali korzystania z niej ludom i klasom społecznym, które uważali za niższe, niegodne – w sposób Rozumie się samo przez się, że zasada jest tutaj rozumiana w swoim zwykłym znaczeniu, a nie tym nadanym mu przez Monteskiusza. 12

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

114

Raymond Aron

tymczasowy lub ostateczny – zaszczytnego tytułu obywatela. Tym razem zdobywcy przeczyć będą ideom w imię konieczności materialnej. [...] Zasada legitymizacji władzy leży często u źródeł konfliktów (co nie oznacza, że jest ich prawdziwą przyczyną), czasami zaś w wyniku walk znajduje swoje utwierdzenie: morderstwo na austriackim arcyksięciu, dokonane przez serbskich nacjonalistów, było iskrą zapalną: z płomieni wyłoniły się państwa narodowe. Jednak Europa po roku 1918, nawet jeśli nie była rozrywana przez tak wiele narodowych waśni jak Europa przedwojenna, to była jeszcze mniej zrównoważona aniżeli przedtem. Wojna roku 1939, wywołana z chęci budowy imperium, doprowadziła do powstania dwóch światów, z których każdy w mniejszym lub większym stopniu odpowiada ideom, jakie niosły ze sobą dwie strony zwycięskiego sojuszu. Podwójna zależność przygotowania wojskowego od organizacji społecznej i politycznej oraz od środków niszczenia nie pozwala nam, by w ramach tej teoretycznej analizy wyodrębnić jakieś typy czyste, które można by scharakteryzować jednym słowem. Każdy aparat wojskowy jest narzędziem stosowania siły zbrojnej, uzależnionym od jakiejś struktury społecznej, czy też, odwracając definicję, rozwinięciem sił określonego społeczeństwa z uwzględnieniem skuteczności broni i różnych możliwych sposobów jej użycia. Jeśli nawet stający do walki ludzie byli zawsze w pewnym stopniu pozytywistami – to znaczy, jeśli starali się osiągnąć swe cele, dostosowując swoje postępowanie do wyników doświadczenia i rozumowania – to nigdy, aż po dzisiejsze czasy, nie byli wyłącznie racjonalni – to znaczy zdolni do tego, by abstrahować od moralności i obyczajów i myśleć o wojnie tylko i wyłącznie w kategoriach czystej skuteczności. Zresztą owa racjonalność, zorientowana tylko na jeden cel – zwycięstwo nad nieprzyjacielem – byłaby zaledwie racjonalnością cząstkową i z punktu widzenia klasy uprzywilejowanej, w niektórych przypadkach, niemądrą: struktura aparatu wojskowego nie jest bowiem pozbawiona wpływu na strukturę społeczną. A więc czy klasa rządząca, która oddaje klasom niezadowolonym do ręki broń, ryzykując, że osłabi swoją własną władzę, postępuje w sposób racjonalny? [...] Dopiero w naszych czasach technika wojskowa, postępując w ślad za techniką przemysłową, przełamuje wszelkie ograniczenia i idzie naprzód, całkowicie nieskrępowana i obojętna na to, jakie są skutki jej postępu z punktu widzenia człowieka. Począwszy od momentu, gdy produkcja lub przynajmniej zdolności produkcyjne stały się, jak się zdaje, celem samym dla siebie, jak mogłoby być inaczej z niszczeniem i zdolnością niszczenia? Przemysł i wojna są dziedzinami pokrewnymi i nierozłącznymi. Wzrost jednej, drogi ludziom o szlachetnych sercach, dostarcza zasobów drugiej, co przeklinają wszyscy ludzie dobrej woli. Nawet język wyobraźni przypomina nam o owym nierozerwalnym związku, którego symbolem jest podobieństwo między samochodami i wozami bojowymi, długimi rzędami robotników

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

115

Pokój i wojna między narodami (teoria)

i kolumnami żołnierzy, oddziałami pancernymi i uciekinierami opuszczającymi całymi rodzinami miasta: to samo słowo, potęga, oznacza zdolność do narzucania swej woli bliźnim i zdolność panowania nad naturą. Łączny postęp technik produkcji i niszczenia wprowadza pewną zasadę pokoju, którą nie jest już potęgą i której praktyka nadała już imię. Pokój oparty na strachu to pokój, który panuje (lub panowałby) pomiędzy jednostkami politycznymi, których każda ma (lub miałaby) zdolność zadania drugiej stronie ciosu śmiertelnego. W pewnym sensie pokój oparty na strachu mógłby zostać uznany zarazem za pokój wynikły z niemocy. Gdy pomiędzy rywalizującymi jednostkami politycznymi panował tradycyjny pokój, potęga każdej z nich była określona przez zdolność narzucenia swej woli drugiej stronie za pomocą groźby użycia siły. W idealnym pokoju opartym na strachu nie ma już nierówności pomiędzy rywalami, gdyż każdy z nich posiadać będzie bomby termojądrowe, które, spadając na miasta drugiej strony, spowodowałyby miliony ofiar. Czy można jeszcze mówić o większej lub mniejszej potędze, o równowadze i nierównowadze, skoro strona, która ma najmniej bomb termojądrowych i najmniej doskonałe środki ich przenoszenia, ma i tak zdolność zadania nieprzyjacielowi strat nieproporcjonalnych z zyskami, jakie można by wyciągnąć z jakiegokolwiek zwycięstwa? Pokój oparty na strachu w sposób fundamentalny różni się od każdego innego pokoju opartego na potędze (przez równowagę, hegemonię lub imperium). Równowaga sił jest zawsze przybliżona, niejednoznaczna i w każdej chwili zagrożona albo przez przejście na stronę rywala jakiejś drugorzędnej jednostki, albo przez nierównomierny rozwój głównych państw. Szacunki dotyczące sił są niepewne: dopiero w chwili próby ujawniają się zalety armii i narodów. Przebieg działań wojennych zależnie od układu dyplomatycznego i strategicznego wprowadza dodatkowe elementy niepewności. Że strach dąży do technicznej niezawodności, jest rzeczą zrozumiałą. Zniszczenia, do spowodowania których zdolna byłaby najsłabsza z jednostek, choć nie są one z góry możliwe do dokładnego zmierzenia, to są w każdym razie wystarczające, by wojna stała się bezsensowna. Podobnie jak wytrzymałość mostu, która nie jest dokładnie mierzalna, może być w każdym razie wystarczająca do tego, by udźwignąć maksymalne obciążenie, jakie któregoś dnia wystąpi. Owa doskonałość pokoju poprzez strach nie została jeszcze osiągnięta, nawet między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. Być może nigdy też nie zostanie ona osiągnięta. Wymaga ona, w istocie, absolutnej pewności, że żadna z walczących stron nie może – atakiem z zaskoczenia – zlikwidować środków odwetowych przeciwnika ani ograniczyć ich do tego stopnia, by odwet nie wiązał się – z punktu widzenia agresora – ze stratami „nie do przyjęcia”. Nie jest rzeczą dowiedzioną, by obecnie tak rzeczywiście było. Dziś lub jutro jeden z obozów

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

116

Raymond Aron

może do tego stopnia udoskonalić swe środki obrony biernej (schrony dla ludności), obrony aktywnej (rakiety przeciwko bombowcom lub przeciw rakietom balistycznym) i agresji (liczbę i precyzję rakiet balistycznych), że przywódcy dadzą się skusić przygodzie nowego Pearl Harbor na poziomie termonuklearnym, a inaczej mówiąc, spróbują masowego ataku na wszystkie środki odwetowe przeciwnika i niektóre spośród jego miast: czy ofiara agresji nie powinna skapitulować, skoro jej odwet, który choć nie osłabiłby przeciwnika w sposób znaczący, to pociągnąłby za sobą totalne zniszczenia? Niezależnie od stopnia, w jakim takie założenie jest nieprawdopodobne, pokój poprzez strach byłby doskonały dopiero, gdy przewaga, jaką dysponuje strona, która uderza jako pierwsza, zostałaby zredukowana do zera lub przynajmniej do minimum. Niezależnie od niemożności znalezienia obrony przed odwetem nieprzyjaciela niepewność dotyczy jeszcze „rozmiaru dopuszczalnych zniszczeń” i „progu nasycenia”. Rozpoczynanie wojny byłoby zupełnie pozbawione sensu, gdyby agresor był pewien, że on również zostanie całkowicie zniszczony, lub wiedział, że ilość bomb termojądrowych koniecznych do wyeliminowania środków odwetowych nieprzyjaciela musiałaby być tak wielka, że jego własna ludność czy nawet cała ludzkość byłaby poważnie zagrożona przez opad radioaktywny. Niezależnie od różnic w opiniach ekspertów ciągle jeszcze nie osiągnęliśmy tego momentu. A więc powstaje pytanie: począwszy od jakiego progu zniszczeń wojna przestaje być możliwym do usprawiedliwienia narzędziem prowadzenia polityki. Pod koniec wojny trzydziestoletniej ludność Niemiec zmniejszyła się o połowę. Pierwsze bitwy w roku 1941 kosztowały Związek Sowiecki dziesiątki milionów mieszkańców i ponad jedną trzecią jego przemysłu, które dostały się pod okupację niemiecką. A mimo to Związek Sowiecki przetrwał i w końcu odniósł zwycięstwo. Oczywiście straty wynikłe z okupacji i z eksterminacji, straty poniesione w ciągu paru minut lub na przestrzeni paru lat – to nie jedno i to samo. Zadowólmy się tymczasem stwierdzeniem, że bronie termojądrowe wprowadzają do kalkulacji wojennych pewien zasadniczo nowy czynnik: umożliwiają tak wielkie zniszczenia, że koszt walk powinien z racjonalnego punktu widzenia zdawać się większy aniżeli zyski płynące ze zwycięstwa. W tym znaczeniu bronie masowej zagłady mogłyby doprowadzić do zakwestionowania definicji Clausewitza, mówiącej, że „wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami”. Pomiędzy pokojem opartym na potędze i pokojem opartym na bezsilności przynajmniej teoretycznie istnieje trzecie pojęcie, pokoju opartego na zaspokojeniu. Valéry napisał gdzieś, że prawdziwy pokój jest możliwy tylko w świecie, w którym wszystkie państwa byłyby zadowolone z istniejącego stanu rzeczy. Ten jednak odzwierciedla zawsze stan stosunków, które istniały pod koniec ostatniej próby sił. Stan rzeczy, który satysfakcjonuje jednych, pobudza roszczenia innych, i jest

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

117

Pokój i wojna między narodami (teoria)

to przyczyną, dla której zawieszenia broni są zawsze mniej lub bardziej nietrwałe (Valéry 1931). Jakie są teoretyczne warunki zaistnienia pokoju opartego na zaspokojeniu? Być może odpowiedzi na to pytanie pomoże nam udzielić teoria celów. Jednostki polityczne po pierwsze nie powinny pragnąć ani położonych poza obszarem ich władzy terytoriów, ani obcej ludności Ten pierwszy warunek nie jest ani absurdalny, ani nawet niemożliwy do spełnienia. Jeśli założymy, że ludzie są świadomi swej narodowości, to znaczy wspólnoty polityczno-kulturowej, do której pragną przynależeć, to dlaczego rządy miałyby pragnąć przyłączać pod przymusem jakieś grupy ludzkie, które czują się obce, lub też zabraniać im łączyć się z tym narodem, który same wybierają? Załóżmy istnienie powszechnie uznawanej i w sposób uczciwy stosowanej idei narodowej. Czy to wystarczy? Z całą pewnością nie: potrzeba, by jednostki polityczne nie starały się powiększać swego obszaru ani po to, by mnożyć swoje zasoby materialne czy też ludzkie, ani też po to, by rozszerzyć zasięg swoich instytucji, ani po to, by cieszyć się najbardziej pustym i najbardziej upajającym ze zwycięstw: pychą sprawowania władzy. Na zaspokojenie, zrodzone z poszanowania jednej zasady prawomocności, musi się składać zawieszenie rywalizacji o ziemię i ludzi, siłę i idee oraz rywalizacji mającej na celu zaspokojenie własnej pychy. Założenia te nie są wewnętrznie sprzeczne ani nawet, jako takie, nierealne. Bądźmy jednak ostrożni: nic nie jest dokonane, dopóki do zrobienia pozostało jeszcze cokolwiek. Zaspokojenie nie będzie trwałe ani pewne inaczej niż pod warunkiem, że będzie ono powszechne. Jeśli jeden z aktorów przejawia jakieś ambicje lub też jest podejrzany o to, że takowe żywi, to jak pozostali mogliby nie znaleźć się na powrót wewnątrz błędnego koła wzajemnej rywalizacji? Jeśli ktoś inny – zły sąsiad – spiskuje na nasze życie, rzeczą nierozsądną, a nawet grzechem byłoby nie podejmować środków ostrożności. Jakie jednak środki ostrożności zastąpić by mogły przewagę siłową i użycie tej przewagi – dopóki jest jeszcze po temu czas – oraz akumulację zasobów, by ową przewagę sobie zapewnić? Innymi słowy, pokój przez zaspokojenie zakłada powszechne zaufanie; wymaga więc rewolucji w dotychczasowym biegu stosunków międzynarodowych, rewolucji, która położyłaby kres erze podejrzeń i stała się początkiem ery bezpieczeństwa. Jednak owa rewolucja, jeśli nie dokona się drogą nawrócenia dusz, będzie musiała zostać przeprowadzona na poziomie instytucji. Innymi słowy, pokój oparty na powszechnym zaspokojeniu i wzajemnym zaufaniu nie wydaje mi się rzeczywiście możliwy, jeśli jednostki polityczne nie znajdą substytutu dla bezpieczeństwa, gwarantowanego przez siłę. Substytut taki stanowiłoby powołanie światowego imperium, gdyż zlikwidowałoby ono autonomię ośrodków decyzyjnych. Stanowiłyby go również rządy prawa w znaczeniu kantowskim, o ile państwa zobowiązałyby się do

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

118

Raymond Aron

posłuszeństwa decyzjom wydawanym przez jakiegoś sędziego, trybunał lub zgromadzenie i nie wątpiły, że takie zobowiązanie będzie przez wszystkich honorowane. W jakiż jednak sposób można by rozproszyć owe wątpliwości, gdyby wspólnota nie była w stanie zastosować przymusu wobec przestępców? Państwo ogólnoświatowe i rządy prawa nie są pojęciami równoznacznymi. Jedno z nich pojawia się u kresu polityki opartej na potędze, drugie – u kresu ewolucji prawa międzynarodowego. Lecz i jedno, i drugie pociąga za sobą w końcu eliminację tego, co stanowiło istotę polityki międzynarodowej: rywalizacji państw, które za punkt honoru i obowiązek mają, by samym sobie wymierzać sprawiedliwość. Zresztą nigdy nie było systemu międzynarodowego, który obejmowałby całą naszą planetę. Systemy cząstkowe zaznały tylko pokoju opartego na potędze. Jeśli na pewnych obszarach i w pewnych okresach odgadywać można pierwsze zapowiedzi pokoju opartego na zaspokojeniu, to stosunki mocarstw na większym obszarze i na wyższym poziomie nie dają podstaw do tego, by stwierdzić, że fasadą pokoju było rzeczywiście zaspokojenie. Od roku 1945 tu i tam widać zaczątki pokoju opartego na strachu (pomiędzy Związkiem Sowieckim i Stanami Zjednoczonymi) i pokoju opartego na zaspokojeniu (w Europie Zachodniej). Jednak system międzynarodowy ma tendencję do tego, by obejmować całą Ziemię, co powoduje, że tradycyjne typologie zmieniają wygląd i wzajemne relacje pomiędzy poszczególnymi typami układają się wedle szczególnie skomplikowanych reguł. [...]

4. Dialektyka antagonizmu Odstraszanie, perswazja, dywersja – te trzy pojęcia oznaczają sposoby działania zorientowane na postępowanie innych ludzi. Analizy tych trzech sposobów działania, nawet na najbardziej abstrakcyjnym poziomie, są niepełne, dopóki nie odnoszą się one do dialektycznej istoty polityki, do prawa sprzeczności. Każdy z tych sposobów działania musi być używany przynajmniej przez dwóch aktorów: to dialog między aktorami ustala kierunek działania. Dopóki Związek Sowiecki nie dysponował środkami, za pomocą których mógłby zadać Ameryce takie ciosy, jakie Stany Zjednoczone mogły wymierzyć jemu, strategia odstraszania wydawała się strategią jednostronną. Tak długo, jak Europa pozbawiona była obrony, była to asymetria raczej pozorna aniżeli rzeczywista. Jednak teraz zniknęły już nawet pozory asymetrii i zarazem pojawiły się wątpliwości dotyczące wartości samego odstraszania – w chwili, gdy staje się ono obustronne. W jakiej mierze grożenie śmiercią jest wiarygodne, skoro zaraz po śmierci przeciwnika również i my umrzemy? Czy groźba zbiorowego samobójstwa nadaje się na narzędzie dyplomacji?

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

119

Pokój i wojna między narodami (teoria)

Ograniczmy się do tego, by wymienić trzy możliwości, jakie niesie ze sobą – teoretycznie – zdolność wzajemnego odstraszania. Jeśliby wojna oznaczała zbiorowe samobójstwo, to wielcy albo nie podejmowaliby walki, albo walczyliby, nie sięgając po bronie o zbyt wielkiej sile destrukcyjnej – by można się było nimi posługiwać racjonalnie – lub też walczyliby za pośrednictwem swych satelitów, sojuszników lub państw pozornie neutralnych. Pokój, wojna konwencjonalna, z udziałem lub bez udziału członków klubu atomowego – oto trzy istniejące możliwości. Wojna ograniczona, bez użycia broni atomowych, tocząca się między mocarstwami danego systemu, jak dotąd nie miała miejsca, zupełnie tak, jakby prowadzący rozgrywkę obawiali się samych siebie, bali się, by po raz kolejny upojenie walką i pragnienie zwycięstwa za wszelką cenę nie uciszyły głosu rozsądku i zwykłego instynktu samozachowawczego. Wzajemność odstraszania ma, jak sądzę, tendencję do tego, by osłabiać strategię, która, by być w pełni przekonująca, powinna być jednostronna. Im bardziej nieludzka będzie podnoszona groźba, tym rzadziej będzie ona brana poważnie. Strategia odstraszania, gdy była jednostronna, zawieszała nad przeciwnikiem groźbę śmierci. W chwili, gdy jest dwustronna, groźba ta jest nieomalże jednakowa w stosunku do wszystkich aktorów. Wzajemność zmniejsza częstotliwość posługiwania się groźbą użycia broni termojądrowej i zmniejsza prawdopodobieństwo rzeczywistego jej wykonania. Asymetria, w przypadku perswazji, opiera się na różnicy między ścierającymi się ze sobą systemami politycznymi. Ustrój konstytucyjno-pluralistyczny w praktyce toleruje istnienie partii, które całym sercem związane są z innym krajem i innym ustrojem. O ile ma on, w imię swych zasad, prawo do tego, by nie tolerować działalności spiskowej, która jest zalążkiem rebelii, to w praktyce z trudem udaje mu się dokonać rozróżnienia pomiędzy perswazją a działalnością wywrotową, propagandą a spiskiem. Tak więc demokracje zachodnie nie zabraniają wypowiadać się i organizować ludziom, którzy czują się związani z ideologią obcego państwa, tymczasem w reżimach, których są oni zwolennikami, nikt nie ma prawa obrony sprawy Zachodu. Wszelako błędem byłoby przesadzać z konsekwencjami owej „nierówności szans”. Zachód jest obecny w Związku Sowieckim pomimo „zagłuszania radiowego”. Gdy przywódcy sowieccy powtarzają, lansowane przez Stalina na początku pierwszego planu pięcioletniego, hasło: dogonić i prześcignąć Stany Zjednoczone, to tym samym uznają oni przewagę Ameryki w wielkości produkcji, wydajności i poziomie życia. Ekonomiści, filozofowie i propagandyści czytają autorów zachodnich i stale prowadzą z nimi dialog. Czasami nadmierna propaganda powoduje skutki odwrotne do zamierzonych. Niektórzy po drugiej stronie żelaznej kurtyny mają znacznie przesadzone poglądy na temat poziomu życia na Zachodzie, gdyż nie wierzą

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

120

Raymond Aron

w karykaturalny obraz kapitalizmu, rozpowszechniany przez władze. Reżim, który opiera się na państwowym monopolu interpretacji wydarzeń politycznych, jest być może, na dłuższą metę, bardziej bezbronny aniżeli reżim, który godzi się na wewnętrzny i zewnętrzny dialog (o ile reżim ten funkcjonuje normalnie). Wzajemność jest rzeczą jeszcze ważniejszą w przypadku działalności wywrotowej, gdyż w tym wypadku działania odwetowe są takie same jak działania zaczepne, represje przypominają dywersję, czego wynikiem jest uderzająca symetria akcji i reakcji, rewolucjonistów i sił broniących istniejącego ustroju. Ci pierwsi pragną rozwiązać istniejącą wspólnotę – najpierw oderwać od niej ludzi, a następnie związać ich z inną wspólnotą. Tajna organizacja stanowi jądro tej wspólnoty: gdy udaje się jej wziąć na siebie ciężar administracji i wymiaru sprawiedliwości, można uznać, że wspólnota rewolucyjna zajęła miejsce dawnej wspólnoty. Jaki może być inny cel działań represyjnych, aniżeli zniszczenie tajnej organizacji, jądra przyszłej wspólnoty oraz materialne i moralne sprowadzenie ludności z powrotem w obręb poprzedniej wspólnoty? Cel ten nie jest nieosiągalny, twierdzą teoretycy działań represyjnych, niezależnie od tego, jakie byłyby odczucia ludności, gdyż tylko mniejszość jest zdolna do znalezienia dostatecznej energii, odwagi oraz poniesienia kosztów, których wymaga działalność podziemna – a gdy brak jest owego jądra działaczy, masy są raczej bierne. Strategia perswazyjna – to znaczy całość działań mających na celu zmianę lub wzmocnienie odczuć, opinii lub przekonań ludzi – jest elementem strategii działań wywrotowych i represji. Nacjonalista z FLN chce przekonać algierskiego muzułmanina, że nigdy nie był on i nigdy nie będzie Francuzem, a więc że nie może mieć innej ojczyzny aniżeli Algieria. Oficerowie francuscy zajmujący się działaniami psychologicznymi chcą go przekonać, że jeśli nawet nigdy nie był on w pełni Francuzem, to teraz nim zostanie, oraz że algierska ojczyzna, której nadejście ogłasza FLN, jest oszustwem i może prowadzić tylko do nieszczęścia. W chwili, gdy rewolucjoniści zaczynają się posługiwać przemocą, by zniszczyć istniejącą wspólnotę i czynem dowieść istnienia rozłamu pomiędzy muzułmanami i Francuzami, dialog pomiędzy – adresowanymi do muzułmanów – wypowiedziami zwolenników niepodległości i retoryką zwolenników Algierii francuskiej przekształca się w dialektykę dywersji i represji. Wówczas również terror, który jest decydującym elementem strategii odstraszania, staje się jedną z głównych technik wywrotowych. Słowo „terror” było w naszych czasach używane przynajmniej w czterech kontekstach: przez Niemców, którzy określali w ten sposób bombardowania miast, przez czynniki broniące istniejącej władzy, a więc niemieckie władze okupacyjne we Francji i władze francuskie w Algierii, w celu potępienia działania ruchu oporu i nacjonalistów, przez wszystkich autorów, dla scharakteryzowania jednego z aspektów ustrojów totalitarnych i wreszcie, w praktyce, dla określenia stosunku wzajemnej

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

121

Pokój i wojna między narodami (teoria)

niemocy pomiędzy dwoma wielkimi, z których każdy uzbrojony jest w bomby termojądrowe. Różne znaczenia, jakie przybiera to samo słowo, wskazują na pewne głębsze cechy naszej epoki i występujące obecnie pokrewieństwa między owymi trzema strategiami. [...] Zimna wojna znajduje się na styku dwóch historycznych tendencji – jedna z nich prowadzi do nieustannego doskonalenia bomby termojądrowej i rakiet balistycznych, do ciągłego konstruowania nowych, coraz to bardziej destrukcyjnych broni i coraz to szybszych środków ich przenoszenia, druga zaś wysuwa na czoło psychologiczny element konfliktu i jemu podporządkowuje przemoc fizyczną. Spotkanie owych dwóch trendów jest samo w sobie zrozumiałe: im bardziej narzędzia, jakimi posługuje się siła, przekraczają ludzką miarę, tym mniej stają się one możliwe do wykorzystania. Nadmiar techniki sprowadza wojnę do jej istoty, do próby woli, albo w ten sposób, że groźba zastępuje działanie, albo w ten, że wzajemna bezsilność Wielkich uniemożliwia prowadzenie bezpośrednich konfliktów, a zarazem rozszerza przestrzenie, na których odczuwalna jest przemoc w postaci rozproszonej i niejawnej, co nie niesie ze sobą zbytnich zagrożeń dla całej ludzkości. Jeśli pokój oparty na strachu – triumf wynalazczego geniuszu zastosowanego do nauki o niszczeniu – zbiega się ze stuleciem działań wywrotowych, to przynajmniej częściową tego przyczyną jest zbieg okoliczności historycznych. Druga wojna światowa przyspieszyła schyłek Europy, podminowując prestiż i siłę tych, którzy na początku wieku uważali się za panów wszechświata. To właśnie państwa zachodnie powróciły do praktyk, które dzięki tworzeniu regularnych armii i dzięki prawu wojennemu miały zaniknąć lub ulec ograniczeniu: do mobilizowania tych, których zwie się żołnierzami bez mundurów. W latach 1914–1918 obowiązkowa służba wojskowa uczyniła powszechnym obowiązek noszenia broni, wyłączając z niego tylko tych, których praca była uważana za bardziej użyteczną dla społeczności aniżeli śmierć na froncie. W latach 1939–1945 powszechne uczestnictwo w wojnie przybrało inną postać, bierną w czasie nalotów, aktywną w ruchu oporu. Ludność cywilna sama mobilizowała się do walki z okupantem. Powstanie cywilnego ruchu oporu – niezależnie od tego, czy był on skuteczny, czy też nieskuteczny pod względem wojskowym – samo dowodzi, o jak wielką stawkę toczyła się wojna: parafrazując cytowane wcześniej słowa Valéry’ego, człowiek nie musiał przebierać się za żołnierza, by bronić swej duszy. Zwycięstwo każdej ze stron oznaczało (lub zdawało się, że oznacza) przymusowe nawracanie dusz. Pokój oparty na strachu powoduje, że nad całymi masami ludzkimi zawieszona jest groźba potworna i ostateczna. Działalność wywrotowa wymusza na każdej jednostce ludzkiej zobowiązanie do podjęcia wyboru własnego losu, do wybrania swej partii i swego narodu. Zagrożenie termojądrowe wymusza na ludziach rodzaj zbiorowej bierności. Broń psychologiczna, spoczywająca zarówno w rękach

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

122

Raymond Aron

rewolucjonistów, jak i sił broniących istniejącego porządku wymierzona jest we wszystkich, bo mierzy w każdego człowieka z osobna. KONIEC TOMU PIERWSZEGO Z języka angielskiego przełożył Adam Mielczarek

Bibliografia Clausewitz C. von, 1958, O wojnie, tłum. A. Cichowicz i L. Koc, Warszawa, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej. Valéry P., 1931, Regards sur le monde actuel, Paris, Libraire Stock. Vlekke B.H.M., 1957, On the Study of International Political Science, London, The David Davies Memorial Institute of International Studies.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ERNST B. HAAS

Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe*1

Teoretyczne komponenty funkcjonalizmu Jakie są główne źródła teorii politycznej, znajdujące swoje odzwierciedlenie w funkcjonalizmie? Sama nieprzejrzystość podejścia funkcjonalistycznego wskazuje na jego eklektyzm: oprócz socjalizmu korporacyjnego znajdujemy ślady marksizmu, pragmatyzmu i liberalizmu, zarówno nurtu utylitarnego, jak i typu psychoterapeutycznego związanego z teorią grupy wywodzącą się z tradycji Kurta Lewina. Funkcjonalizm kładzie jednak nacisk na dobrowolne działanie oraz grupową partycypację, i wydaje się niewiele zawdzięczać współczesnej amerykańskiej teorii grup, która podąża ścieżką [Arthura] Bentleya. […] Marksistowski komponent [tej teorii] przejawia się jedynie w implikowanej przez nią teorii wojny. Nierówność społeczna, w połączeniu z nierówną dystrybucją korzyści ekonomicznych, jest tutaj uznana za główną przyczynę konfliktu międzypaństwowego. Gdy tylko nierówności zostaną zniesione dzięki realizacji międzynarodowych funkcjonalnych programów omijających państwo, twórcze energie człowieka zostaną użyte do wyeliminowania wojny. Jeśli państwo jest niezdolne do osiągnięcia takiego celu dla dobra swoich obywateli, to jest też z pewnością niezdolne do współpracy z innymi państwami w ramach tych konstruktywnych progamów. Większą rolę odgrywa w funkcjonalizmie pragmatyzm. Jest on widoczny w umyślnym unikaniu przez funkcjonalistów konstytucyjnego podejścia do [budowy] lepszego świata. Programy materialnej współpracy rozwijanej krok po kroku, w nieplanowany sposób, mają ostatecznie doprowadzić do powstania światowego systemu współpracy, dla którego konstytucja będzie zaledwie symboliczną koroną, oficjalnym uznaniem tego, co zaistniało już wcześniej. * Podstawa przekładu: E.B. Haas, 1964, Beyond the Nation State. Functionalism and International Organization, Stanford, Stanford University Press, s. 19–25, 47–50.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

124

Ernst B. Haas

To wszystko oparte jest głównie na utylitarnej kalkulacji: człowiek szuka racjonalnej korzyści w maksymalizowaniu swojego fizycznego dobrobytu, współpracując z innymi ludźmi wtedy, gdy jest to konieczne. Jednakże funkcjonaliści różnią się od utylitarystów tym, że kładą nacisk na konieczność [wzajemnego] świadczenia usług, a nie na korzyści z rywalizacji. Korzyść jest maksymalizowana przez wspólne wysiłki, przez łączenie się dla realizacji wspólnych, kreatywnych zadań, przez akcentowanie tego, co łączy ludzi, grupy i narody. W konsekwencji oznacza to teorię konfliktu odmienną od utylitarystycznej. Konflikt społeczny nie jest postrzegany przez funkcjonalistów jako naturalny i nieunikniony w sytuacji, gdy występuje obfitość zasobów ekonomicznych; tylko niedobór wywołuje konflikt. Jeśli wybucha międzygrupowy i międzynarodowy konflikt pomimo obecności materialnego dostatku, to przyczyną musi być jakiś „diabeł”, który przewrotnie odciąga człowieka od postępowania zgodnego z jego naturą. H.G. Wells odkrył tego diabła w służbie dyplomatycznej i zagranicznych biurach mocarstw. Mitrany, bardziej oględnie, znalazł go we frustracjach i niepokojach współczesnego człowieka zmuszonego do życia w niekreatywnym państwie narodowym. Sprawia ono, że człowiek myli faktyczne różnice między narodami z nacjonalistycznymi uprzedzeniami i obawami, jakie rodzą1. Zatem raczej świadczenie usług, a nie konfikt społeczny, jest naturalną kondycją człowieka. Funkcjonalista, tak jak współczesny grupowy terapeuta, odrzuca pogląd, że konflikt grupowy jest nieunikniony. Można twórczo wyjść poza konflikty bez samoświadomego poświęcenia się. Polityka nie musi być widziana jako brutalne zderzenie interesów, z których każdy może być racjonalnie sformułowany i broniony; może też rozwiązywać problemy. Interesy nie muszą być „uzgodnione”, jeśli mogą być „zintegrowane” na wyższym poziomie rozumienia poprzez zaangażowanie aktora w wysiłek ich „wypracowania”. Ta koncepcja otwiera możliwości międzynarodowej integracji, które nie są nigdzie szczegółowo opisane przez funkcjonalistów. Ważne jest jednak, by zauważyć, że przyszła struktura stosunków międzynarodowych będzie jakościowo odmienna od starej właśnie dlatego, że nowy komponent moralny – integracja zamiast konfliktu – będzie jej centralnym filarem. Do tego tematu wrócimy później. Funkcjonalistyczna krytyka innych teorii porządku międzynarodowego polega na kwestionowaniu zasadności szeregu tez fundamentalnych dla tak zwanej szkoły czy myśli realistycznej. Funkcjonalista ma nadzieję, że dojdzie do całkowicie odmienOdniesienie do „diabelskiej teorii” oraz do H.G. Wellsa można znaleźć w doskonałej krytyce funkcjonalizmu autorstwa Inisa L. Claude’a, Jr., na której znacząco opiera się moje odniesienie. Zob. jego Swords into Plowshares (wydanie 2, New York, Random House, 1959), s. 379. Dla sformułowań Mitrany’ego zob. International Congress of Mental Health, Proceedings, t. 4 (London, H.K. Lewis & Co., 1948), s. 82–83. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe

125

nej koncepcji porządku światowego po prostu poprzez zakwestionowanie tych tez. Ponieważ jego krytyka opiera się na rozdzielaniu pojęć, które dla realistów są jednością, podejdę do tego jak do szeregu tez o „rozdzielności”. Znajdujemy tu cztery tezy. (1) Funkcjonalista oddziela potęgę (power) od dobrobytu. Obydwa (pojęcia) uważa za reprezentatywne typy ludzkich i państwowych celów; przywiązuje do tego rozróżnienia wielką wagę i wywodzi z niego wiele punktów programowych. (2) Funkcjonalista rozkłada następnie różne zadania rządu na odrębne elementy, nawet jeśli tylko czasowo. Oprócz wyodrębnienia różnego rodzaju zadań dotyczących dobrobytu, nalega na całkowite oddzielenie zadania militarno-obronnego (zorientowanego na potęgę) od zadań gospodarczo-zasobowych (zorientowanych na dobrobyt). Ostatecznie jednak, zakładając proces uczenia się, funkcjonalista łączy te zadania ponownie w jedno. W tym momencie wszystkie działania rządowe okazują się dążyć do osiągnięcia dobrobytu. Ważnym następstwem tego rozdzielenia funkcjonalnych sfer jest pogląd o przekazywalności lekcji. Lekcje integracji pobierane w jednym kontekście funkcjonalnym będą potem zastosowane przez aktora w nowym kontekście tak długo, aż dychotomia między funkcjonalnymi kontekstami zostanie przezwyciężona. Nieograniczone uczenie się i przekazywalność [lekcji] są tu najwyraźniej zakładane. (3) Jeszcze bardziej precyzyjne rozdzielenie pojawia się w kluczowym rozróżnieniu między tym, co polityczne, a tym, co techniczne, między pracą polityka i eksperta. Z tego rozróżnienia wynika też szereg praktycznych konsekwencji, prowadząc do zwycięstwa gospodarki nad polityką, odniesionego za sprawą eksperta od dobrobytu. Ściśle wiąże się z tym rozróżnienie między pełnowartościową pracą dobrowolnej grupy (voluntary group) a podejrzanymi działaniami rządu. Stąd rodzi się pytanie, czy ekspert może przyczynić się do międzynarodowej integracji, jeśli służy rządowi, a nie grupie prywatnej. Na ten temat teksty funkcjonalistów milczą2. (4) Ostatnie, ale równie istotne jest rozdzielenie różnych lojalności przypisanych do politycznego aktora. Funkcjonaliści, tak jak wielu przedstawicieli nauk społecznych, twierdzą, że jedna osoba może być lojalna wobec wielu ośrodków, hierarchicznie zorganizowanych lub nie; jednakże inaczej niż wielu innych, funkcjonaliści zakładają także, że lojalności są stworzone przez funkcje, a transfer funkcji może generować zmianę lojalności. Wielość lojalności w obrębie jakiegokolwiek narodu jest wytwarzana przez rozmaite funkcje wykonywane przez różne ośrodki w odniesieniu do danej osoby. Funkcjonalista, bazując na tym rozdzieleniu, Mitrany woli osłabiać to rozdzielenie. Podkreśla, że w kontekście konkretnych zadań, takich jak energia atomowa czy zdrowie, publiczne i prywatne agencje oraz eksperci mogą twórczo współpracować. 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

126

Ernst B. Haas

ma nadzieję na transfer lojalności do realizujących [określone] funkcje ośrodków międzynarodowych. W ten sposób wydaje się zaprzeczać faktycznej hierarchicznej wyższości nacjonalizmu, choć w innych kontekstach wydaje się ubolewać nad tą wyższością. Funkcjonaliści, tak jak podkreśliłem wcześniej, nie myślą wprost w kategoriach funkcjonalno-systemowych. [Ich zdaniem] realne potrzeby powodują formułowanie odpowiednich zadań, które zgodnie z przedstawionymi założeniami teoretycznymi prowadzą do powstania nowej i bardziej wartościowej międzynarodowej konfiguracji wzajemnych związków. Końcowym produktem tego procesu jest światowa federacja wyłaniająca się z niezliczonych, ukierunkowanych zadaniowo agencji, które przesłaniają suwerenne państwo i pozbawiają je lojalności jego obywateli. Przekierowanie lojalności jest tutaj kluczowe, ponieważ oczekuje się, że wytworzy wspólnotę sentymentów i lojalności, jest postrzegana jako psychologiczny warunek wstępny federacji politycznej. Funkcjonaliści wypracowują więc docelowe pojęcie wspólnoty uwewnętrznionej, tak jak marksiści używają pojęcia społeczeństwa klasowego. Jakie są właściwości tej koncepcji wspólnoty? Mitrany definiuje wspólnotę polityczną jako sumę funkcji wykonywanych przez jej członków. Kiedy indziej mówi o niej jako o zobowiązaniu do wspólnego dobra członków, wspólnego dobra będącego realizacją powszechnego dobrobytu3. To sformułowanie pozostawia wątpliwości, czy „członkowie” [takiej wspólnoty] są jednostkami, dobrowolnymi grupami czy funkcjonalnymi agencjami, nasuwa też pytanie o naturę tych funkcji. Te ostatnie z pewnością nie mogą oznaczać dla Mitrany’ego wszystkich funkcji znajdujących się obecnie w zasięgu kompetencji wspólnot politycznych, w tym prowadzenia wojny. Na koniec, niełatwo zaakceptować pojęcie dobra wspólnego, chyba że uzna się również naturę procesu uczenia się oraz koncepcję przekazywalności [jego wyników] rozwiniętą przez funkcjonalistów. W przeciwnym razie wspólne dobro nie będzie niczym więcej niż sumą poszczególnych chęci grupowych. Pomimo użycia emocjonalnego języka, w istocie zostaje tutaj ukazana mechanistyczna natura wspólnoty. Jest ona immanentna dla kondycji człowieka z powodu uniwersalności potrzeb i zadań; zaspokojenie tych potrzeb prowadzi w sposób naturalny do jej powstania [w takiej postaci]. Czy nie mamy tu w efekcie kwadratury koła? Czy wspólnota uwewnętrzniona nie jest systemem w przebraniu? Czy potrzeby i zadania nie są „funkcjami” ze względu na ich wkład w rozwój systemu? To, że funkcjonaliści nie zmierzyli się z tą widoczną zbieżnością teoretyczną, nie oznacza, że i my powinniśmy być równie Zob. International Congress... oraz dyskusja w: H.E. Engle, A Critical Study of the Functionalist Approach to International Organization, (nieopublikowana rozprawa doktorska, Columbia University, 1957), s. 11–12. 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe

127

nieostrożni. Aby zbadać i przeformułować tę sugestywną zbieżność, trzeba jednak najpierw krytycznie przeanalizować teorię funkcjonalistyczną. […]

Krytyka funkcjonalizmu Możemy łatwo podsumować krytykę autorów wywodzących się z tradycji realizmu wymierzoną w funkcjonalizm: stwierdzają oni jedynie prymat tego, co polityczne, oraz przyjmują za pewnik domniemaną zewnętrzną, twardą skorupę suwerennego państwa narodowego. Następnie minimalizują szanse na przebicie lub zmiękczenie tej słoniowej skóry4. […] Potęga i dobrobyt są niemal nierozdzielne. Zaangażowanie w działania na rzecz dobrobytu rodzi się wyłącznie w ramach decyzji czysto politycznych, które są podejmowane w dużej mierze przez wzgląd na potęgę. Specyficzny kontekst funkcjonalny nie może być oddzielony od kwestii ogólnych. Najpierw trzeba podjąć całościowe decyzje gospodarcze, a dopiero potem można oczekiwać od sektorów funkcjonalnych wykazywania jakiejś ewolucji integracyjnej, opisywanej przez funkcjonalistów. Nie należy oczekiwać, że lekcje pobrane w jednym kontekście funkcjonalnym mogą być przeniesione do nowych kontekstów; sukces w jednej sferze funkcjonalnej nie wywołuje analogicznego ruchu w innych obszarach: przeciwnie, może nie rozwinąć się i pójść w zapomnienie. Rozróżnienia między tym, co polityczne, a tym, co techniczne, między politykiem a ekspertem, zazwyczaj nie daje się utrzymać, ponieważ rozstrzygnięcia techniczne są podejmowane w oparciu o wcześniejsze decyzje polityczne. Co za tym idzie, dobrowolne grupy mają prawdopodobnie mniej zbawienny wpływ na stosunki międzynarodowe, niż prognozuje to funkcjonalista. […] Z pewnością funkcjonalizm nie dostarcza niezawodnego klucza. Przyznaję jednak, że nawet jeśli twierdzenia o rozdzielności, które są sercem teorii funkcjonalizmu, nie są w pełni akceptowane, to można mieć nadzieję, że zostaną zweryfikowane Hans J. Morgenthau po zaakceptowaniu wyjaśnienia Mitrany’ego, w jaki sposób powstają krajowe wspólnoty polityczne, i po dojściu do wniosku, że ta sama sekwencja zdarzeń może mieć zastosowanie na arenie międzynarodowej, uważa jednak, że: „wkład międzynarodowych agencji funkcjonalnych przyczyniających się do dobrostanu członków wszystkich narodów schodzi na dalszy plan. […] Nie jest to przede wszystkim kwestia fałszywej emfazy zrodzonej z ignoracji. Raczej jest to uznanie niezaprzeczalnego faktu, że z funkcjonalnego punktu widzenia to, co rząd narodowy robi lub nie robi, jest o wiele bardziej istotne dla zaspokojenia potrzeb jednostek niż to, co robi lub nie robi międzynarodowa agencja funkcjonalna”. Politics Among Nations (wydanie 3, New York: Knopf, 1960), s. 528. 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

128

Ernst B. Haas

i dopracowane tak, żeby wyjść ze ślepego zaułka analizy realistycznej. Każdy, kto korzysta z rozróżnienia między kratos a ethos jako narzędzia analitycznego, zgłosi te same zastrzeżenia do teorii funkcjonalizmu, co realiści. Nawet funkcjonaliści, o ile akceptują tę dychotomię jako fundamentalną dla ich rozróżnienia między potęgą a dobrobytem, są na słabej pozycji. Rezygnując z „realności” obydwu orientacji w życiu międzynarodowym, muszą wziąć udział w niesatysfakcjonującej walce manichejskiej i mieć nadzieję na powodzenie. […] Zasługą funkcjonalizmu jest to, że oderwał się od sztampowości teorii realizmu politycznego. Jego wada polega na tym, że nie zerwał z nią dość radykalnie. Tezy o możliwości rozróżnienia [funkcji] wskazują drogę ku zbliżeniu między teorią stosunków międzynarodowych a pozostałymi naukami społecznymi, szczególnie socjologią polityczną oraz empirycznymi badaniami nad polityką – jednak w obecnym kształcie nie wskazują tej drogi dość wyraźnie. Naszym pierwszym zadaniem musi być zatem udoskonalenie tych twierdzeń w świetle teorii nauk społecznych i współczesnych badań empirycznych. Kiedy uda nam się wprowadzić takie ulepszenia, wówczas droga analizy zaprowadzi nas z powrotem do tematu systemów i funkcji. Dążąc do powiązania funkcjonalizmu z ogólną teorią integracji międzynarodowej, ujmiemy udoskonaloną doktrynę rozdzielności w ramy teorii systemów. Musimy zadać sobie pytanie, które fragmenty analizy strukturalno-funkcjonalnej są odpowiednie do naszych studiów na poziomie międzynarodowym, jaki rodzaj systemu jest zakładany przez zwolennika funkcjonalizmu socjologicznego i w jakim stopniu może on być zgodny z uwewnętrznionym systemem mgliście postrzeganym przez funkcjonalistów. Bądźmy szczerzy: Mitrany widzi swój system jako konkretny zbiór stosunków, w którym aktorzy uczestniczą świadomie; dla Mertona i Nadela funkcjonalny system odnosi się do „obserwowalnych obiektywnych konsekwencji” działań z punktu widzenia obserwatora5. Złożenie tych dwóch punktów widzenia oznacza zatem fuzję systemów – konkretnego z analitycznym. Mamy nadzieję na zastosowanie uzyskanego w ten sposób schematu do teorii organizacji i następnie na uzyskanie narzędzi do przeprowadzenia analizy funkcjonalnej Międzynarodowej Organizacji Pracy. […]

Ulepszony funkcjonalizm Na bazie tej krytyki możemy teraz przekształcić funkcjonalistyczne twierdzenia o rozdzielności. Należy wyjaśnić, że to przeformułowanie opiera się nie tylko na teoretycznych i przedstawionych powyżej punktach konceptualnych, ale także na 5

R.K. Merton, Social Theory and Social Structure, Glencoe, The Free Press, 1957, s. 24.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe

129

dowodach empirycznych, dotyczących aktualnych zachowań międzynarodowych organizacji i należących do nich rządów. 1. Potęga jest oddzielona od dobrobytu. To założenie jest w rzeczywistości wyraźnie fałszywe, a jego implikacje wprowadzają w błąd. Ani zorganizowani ludzie, ani zorganizowane państwa nigdy nie mają na celu „potęgi”, chyba że przyjmiemy jako model Hobbesowskie homo homini lupus. Potęga jest tylko wygodnym terminem opisującym środki przymusu (violence-laden means) używane do realizacji celów dobrobytowych. Kluczowe pytanie brzmi: czyj dobrobyt jest realizowany przy pomocy jakich środków? Dobrobyt grup w ramach państw, [dobrobyt] samych państw, grup państw czy całego świata? Niejednoznaczność tego twierdzenia jest szczególnie widoczna, kiedy weźmiemy pod uwagę to, że zadania organizacyjne inspirowane celami bezpieczeństwa militarnego mogą w konsekwencji promować zarówno dobrobyt, jak i międzynarodową integrację. Jako przykład wystarczy wskazać na doświadczenia Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego w dziedzinie wielostronnych umów obronnych oraz rosnące zaangażowanie Sekretarza Generalnego ONZ w działania na rzecz przywrócenia pokoju. Każda polityka przynajmniej ma na celu zaspokojenie czyjegoś dobrobytu, a wiele działań politycznych przynosi konsekwencje zgodne z celami dobrobytu, nawet jeśli są inspirowane innymi względami. Jednakże to założenie wyjaśnia kwestię, która jest błędnie ujmowana przez realistów chcących sprowadzić wszystkie stosunki międzynarodowe do dążenia do narodowego bezpieczeństwa militarnego. Wydaje się, że realizowane są nie programy organizacyjne związane z całokształtem aspektów polityki zagranicznej wszystkich krajów, lecz dobrze zdefiniowane wąskie programy dostosowane do części tych działań politycznych lub do poszczególnych państw. Najkrócej można powiedzieć, że specyficzne pod względem funkcjonalnym programy międzynarodowe, jeśli są organizacyjnie oddzielone od orientacji o szerszym zakresie, maksymalizują zarówno dobrobyt, jak i integrację. Specyficzne pod względem funkcjonalnym programy prowadzą do powstania organizacji międzynarodowych, których uprawnienia i kompetencje rozwijają się stopniowo, w miarę coraz bardziej świadomego określania zadań lub proporcjonalnie do rozwoju niezamierzonych konsekwencji wcześniejszych koncepcji zadań. Takie organizacje wypracowują swoje własne normy oraz akceptowane procedury radzenia sobie z konfliktem norm. Jednakże te normy i procedury tylko „koordynują” siebie nawzajem, nie są natomiast ujednolicane w jakimś ogólnym międzynarodowym kodeksie. 2. Działania rządowe, zorientowane początkowo na potęgę, przekształcają się w trakcie procesu uczenia się w działania zorientowane na dobrobyt. Skoro nie ma czegoś takiego jak działania rządowe zorientowane jedynie na potęgę, to założenie także musi być inaczej sformułowane. Ponadto pojęcie „uczenia się” należy rozumieć w kategoriach tego, co zostało powiedziane wyżej odnośnie do zachowań

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

130

Ernst B. Haas

grupowych, niezamierzonych konsekwencji i roli nowych norm. Uczenie się opiera się na postrzeganiu własnego interesu przez aktorów. „Uczenie się” przyczynia się do integracji wtedy i tylko wtedy, gdy aktorzy uświadomią sobie, że najlepiej zrealizują swój interes, jeśli zastosują nowe podejście, i gdy to podejście wiąże się z zaangażowaniem w większych organizacjach. Ponadto uczenie się w nowej sytuacji często wymaga ponownego zdefiniowania koncepcji własnego interesu w odniesieniu do dobrobytu. Gdy aktor zaczyna dostrzegać nowe alternatywy działania, jego pierwotne pojęcie dobrobytu może ulec zmianie. W ten sposób początkowo niezamierzone konsekwencje działania organizacyjnego zostają zaadaptowane do percepcyjnego instrumentarium aktora – innymi słowy, aktor „uczy się”. Nagromadzenie takich doświadczeń może spowodować rozwój nowych zasad postępowania, dostosowanych do konkretnych dążeń i proponowanych celów w kontekście działania. W tym sensie „potrzeby” mogą rzeczywiście powodować powstanie funkcjonalnie swoistego prawa. W konsekwencji: lekcje integracji pobrane w jednym kontekście funkcjonalnym będą zastosowane do innych kontekstów, co ostatecznie doprowadzi do zastąpienia polityki międzynarodowej. To pochodne założenie, przedstawione tak ogólnie, jest równie błędne jak jego źródło. Współczesne lekcje funkcjonalnie konkretnych europejskich organizacji regionalnych pokazują, że kontekst funkcjonalny ma tendencję do bycia autonomicznym; lekcje wyuczone w jednej organizacji nie mogą być stosowane ogólnie i automatycznie w innych organizacjach, ani nawet przez tę samą grupę w późniejszych fazach jej życia. Możemy przeformułować konsekwencje twierdzenia o uczeniu się w następujący sposób: jeśli aktorzy, na podstawie swojego postrzegania własnego interesu, pragną zaadaptować lekcje integracji z jakiegoś innego kontekstu do nowej sytuacji, to lekcja ta będzie uogólniona. To sformułowanie zakłada jasne postrzeganie celu przez aktorów. Ale jest także prawdą, że kiedy aktorzy są zjednoczeni tylko w oparciu o proceduralny konsensus wypracowany na podstawie wcześniejszych doświadczeń integracyjnych, to ten konsensus będzie odgrywał rolę niezamierzonej konsekwencji pozwalającej im określić integracyjne postępowanie w tej nowej sytuacji. Należy przypomnieć, że taki rezultat jest możliwy nawet wtedy, kiedy aktorzy nie są w stanie w żaden sposób uzgodnić istotnej treści dobrobytu na tym nowym etapie. Ostatecznie, można powiedzieć, że w takim samym stopniu, w jakim początkowe zadanie funkcjonalne posiada własną logikę ekspansywną – nie może bowiem być wykonane na podstawie wstępnie przyznanych uprawnień – w takim też stopniu posiada zdolność doraźnego generowania norm, co daje coraz większą przewagę organizacji, a zmniejsza możliwości jej państw członkowskich. 3. Zaangażowanie w orientację na dobrobyt najłatwiej osiąga się poprzez pozostawienie pracy nad międzynarodową integracją ekspertom i/lub dobrowolnym grupom. To twierdzenie zawiera dwie kwalifikacje: jedną dotyczącą rozmiaru, a drugą –

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Przekroczyć państwo narodowe. Funkcjonalizm i organizacje międzynarodowe

131

rodzaju tych grup i udziału ekspertów. Zależy też od wyraźnego doprecyzowania, kim mogą być eksperci. Sprawa rozmiaru jest wyłącznie kwestią różnych nacisków regionalnych i ogólnoświatowych organizacji. Dobrowolne grupy wywodzące się z regionalnego otoczenia mają większe szanse na osiągnięcie integracji niż organizacja składająca się z przedstawicieli z całego świata. Regionalizm może sprzyjać podstawowemu ujednoliceniu wartości i oczekiwań, i w związku z tym ma zasadnicze znaczenie dla prawdziwości tego twierdzenia. Jest mało prawdopodobne, by eksperci wyznaczeni przez grupę działali odmiennie od swoich rządów, jeśli działanie i reprezentacja mają zakres powszechny. Co więcej, reprezentowane grupy muszą być mniej więcej symetryczne pod względem członkostwa, wiary, siły i pozycji w społeczeństwach, z których się wywodzą. Instytucjonalna lub niestowarzyszeniowa grupa mówiąca w imieniu pracodawców nie jest podobna pod tym względem do stowarzyszeniowej federacji pracodawców. Działalność organizacji, w której grupowa reprezentacja jest uniwersalna i asymetryczna, najprawdopodobniej nie ma szans na osiągnięcie imponujących wyników integracji. Na koniec, natura ekspertów musi zostać doprecyzowana. W niektórych kontekstach funkcjonalnych wysokiej rangi urzędnicy państwowi całkowicie lojalni wobec swoich rządów mogą podejmować decyzje dotyczące integracji: świadczy o tym np. NATO-wski system obrony powietrznej, Światowy Związek Pocztowy, czy Komitet Stałych Przedstawicieli EWG. W innych okolicznościach szanowani eksperci, którzy nie są przed nikim odpowiedzialni, mogą przekonać się, że ich rekomendacje są ignorowane właśnie dlatego, że są odpowiedzialni tylko przed sobą – ich przemyślenia mogą być bez znaczenia wobec konkretnych politycznych żądań dla określonych korzyści. Eksperci wybrani przez dobrowolne grupy i luźno przed nimi odpowiedzialni – w organizacjach, których członkami są demokratyczne narody – przemawiają w imieniu elektoratu, którego polityczne żądania rzadko są uznane za nieistotne. Jeśli tylko ich żądania są do przyjęcia przez rządy, to integracyjne skutki ich działalności mogą być uznane za pewnik. Użyliśmy terminu „ekspert”, mając tu na myśli jakiegokolwiek specjalistę, bez względu na to, czy pracuje dla publicznej, czy prywatnej biurokracji, który uczestniczy w podejmowaniu jakichś międzynarodowych decyzji, niezależnie od tego, czy formalnie „reprezentuje” elektorat swojego kraju, czy nie. Ale jeśli taka osoba jest zarazem liderem lub kierownikiem rodzimej biurokracji, to prawdopodobnie jej wpływ na integrację będzie bardziej wyraźny. Najbardziej efektywnymi twórcami integracji są zatem eksperccy kierownicy funkcjonalnie określonych biurokracji na poziomie narodowym, łączący się dla zaspokojenia wspólnych potrzeb. To kluczowe twierdzenie musi być zatem przeformułowane: międzynarodowa integracja rozwija się najszybciej dzięki ukierunkowaniu na dobrobyt, poprzez

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

132

Ernst B. Haas

środki opracowane przez ekspertów świadomych politycznych implikacji ich zadania oraz reprezentujących jednorodne i symetryczne agregaty społeczne, publiczne lub prywatne. 4. Osobiste lojalności polityczne są rezultatem satysfakcji z pełnienia kluczowych funkcji przez agencję rządową. Aktorzy mogą być lojalni równocześnie wobec różnych agencji, zatem prawdopodobny staje się stopniowy transfer lojalności do organizacji międzynarodowych pełniących większość kluczowych funkcji. Ponownie, po dodaniu szeregu warunków i wyjaśnień założenie to jest akceptowalne i objaśniające. Gdyby generalnie przeważało to, co Max Weber nazywał „racjonalnym” uzasadnieniem dla prawomocnej władzy, to nie mielibyśmy z tym żadnych trudności. W racjonalnych systemach politycznych satysfakcjonujące wykonywanie funkcji prawdopodobnie wytwarza polityczną lojalność. Istnienie wielorakich politycznych lojalności jest prostym faktem empirycznym. Dlaczego zatem ta lojalność nie mogłaby być przenoszona do większych jednostek lub agencji? Na nieszczęście dla funkcjonalistów, ograniczający warunek racjonalności często nie jest spełniony. Istnieje jednakże co najmniej jeden tradycyjny typ systemu politycznego, który jest zgodny z tym założeniem. Jeśli jakaś oligarchia rządzi spokojnym i niezaktywizowanym narodem, w którym masowe emocje nie odgrywają żadnej roli i w którym nie ma ogólnej politycznej partycypacji, spontanicznej czy manipulowanej, to logika tego twierdzenia również może mieć do niego zastosowanie. Dopiero dodanie nowych warunków powoduje wykluczenie z zakresu tego twierdzenia wszystkich krajów totalitarnych oraz tych krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej, w których oligarchie rządzą społeczeństwami raptownie zmobilizowanymi i hałaśliwie żądającymi udziału w polityce, niezbliżającymi się nawet do Weberowskiego modelu racjonalności i statusu opartego wyłącznie na osiągnięciach. Skoro zatem na proces integracji wpływają narody ze wzorcami statusu askryptywnego, tradycyjnym lub charyzmatycznym przywództwem, to twierdzenie jest trudne do utrzymania. W trakcie badania, czy i jak twierdzenia funkcjonalistów mogą być sensownie zastosowane do badania integracji międzynarodowej, nasz dług wobec socjologii funkcjonalistycznej okazał się oczywisty. Pozostaje teraz jednoznacznie go wyartykułować, a tym samym uczynić socjologię częścią badań nad stosunkami międzynarodowymi w dużo większym stopniu niż dotychczas. Z języka angielskiego przełożyła Justyna Nakonieczna-Bartosiewicz

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

JAMES ROSENAU

Preteorie i teorie polityki zagranicznej*

Badanie „wpływu czynników wewnętrznych na zewnętrzne zachowanie”1 oznacza aktywność na jednej z granic pomiędzy dziedzinami stosunków międzynarodowych i politologii porównawczej. Wstępne rozważania na ten temat muszą być jednak niejednoznaczne – wydaje się bowiem, że ten obszar badawczy jest zarówno wyczerpany, jak i zaniedbany. […] Wyczerpanie tego tematu można łatwo wykazać. Jeszcze nie tak dawno2 zewnętrzne zachowanie narodów było uważane wyłącznie za reakcję na bodźce * Podstawa przekładu: J. Rosenau, Pre-Theories and Theories of Foreign Policy, w:  R.B.  Farrell (red.), 1966, Approaches to Comparative and International Politics, Evanston, Northwestern University Press, s. 27–32, 34–37, 39–45, 47, 49–50, 52, 59–60, 65, 71, 77–79, 81–83, 88–89. 1 Jest to oryginalne ujęcie tematu, o którego analizę zostałem poproszony ze względu na udział w konferencji, na którą przygotowałem wcześniejszą wersję tego rozdziału. Wpływ, o którym mowa, jest rozumiany jako wewnętrzne źródła polityki zagranicznej. To niejedyne założenie, które można przyjąć, odnosząc się do zakresu zadanego tematu. Zachowanie zewnętrzne (ang. external behavior) można również zdefiniować jako obejmujące wszystkie prywatne sposoby, w jakie członkowie społeczeństwa angażują się w działania poza jego granicami. Turyści, studenci, żołnierze i przedsiębiorcy to tylko niektóre z osób i grup, których prywatne działania za granicą można postrzegać zarówno jako wynikające z oddziaływań wewnątrz społeczeństwa, jak i stanowiące kluczową postać jego zachowania zewnętrznego. Pomimo oczywistego znaczenia tych zachowań dla wzajemnych powiązań systemów politycznych, te aktywności zostały wyłączone z zakresu niniejszej pracy, co jest uzasadnione faktem, że nie są one same w sobie zjawiskami politycznymi, a jako politolodzy nie możemy sobie pozwolić na marnowanie energii na sprawy, które nie leżą w naszej kompetencji. 2 Tekst powstał w 1966 r. (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

134

James Rosenau

zewnętrzne. Od drugiej wojny światowej badacze polityki zagranicznej podkreślali jednak, że źródła aktywności międzynarodowej są również zasilane zdarzeniami i tendencjami wewnątrz społeczeństw3. Literatura przedmiotu w tej dziedzinie jest teraz bogata w „czynniki”, które zostały zidentyfikowane jako wewnętrzne źródła polityki zagranicznej. Przeprowadzono pogłębioną analizę roli czynników geograficznych i innych czynników pozaspołecznych (Sprout H., Sprout M. 1956). Badacze zajmujący się analizą potencjału odkryli szerokie spektrum procesów społecznych, gospodarczych, kulturowych i psychologicznych, które podtrzymując funkcjonowanie wewnętrzne społeczeństw, ograniczają lub wzmacniają ich zewnętrzne zachowania albo wpływają na nie w inny sposób (Knorr 1956). Inni badacze skupili się na procesach politycznych i zarysowali powiązania pomiędzy polityką zagraniczną danego narodu z jednej strony a zmianami opinii publicznej (Almond 1950; Cohen 1957; Mendel 1961), działaniami krajowej prasy i środków masowego przekazu (Cohen 1963) oraz rodzajem elit – ich pochodzeniem (Matthews 1954), postawami (Speier, Phillips Davison 1957), solidarnością (Rosenau 1963) – z drugiej4. Nie pominięto też, jako źródeł zachowań zewnętrznych, gwałtownych procesów wewnętrznych (Rosenau 1964). Jeszcze inna grupa badaczy, stosujących metodę analizy procesów decyzyjnych, zwróciła uwagę na szeroki zbiór zmiennych dotyczących motywów [decydentów – przyp. tłum.] i ich pozycji, a także czynników organizacyjnych (ang. motivational, role and organizational variables), które na poziomie rządowym funkcjonują jako determinanty polityki zagranicznej (Snyder, Bruck, Sapin 1954). Równie łatwo dostępne są obecnie badania nad wpływem poszczególnych typów decydentów i instytucji decyzyjnych (Robinson 1962; Sapin, Snyder 1954). Ponadto badacze stosujący metodę analizy procesów decyzyjnych, koncentrując się na percepcjach oraz wyborach urzędników, rozpoznali wiele dodatkowych czynników leżących poza rządem (ang. nongovernmental variables), które warunkują zachowania decydentów, a więc są istotne dla jakości i celów działań międzynarodowych (Furniss, Snyder 1955). Przeszłe doświadczenia danego społeczeństwa i jego obecne wybory w sferze wartości (ang. value orientations), instytucje edukacyjne, struktura i stratyfikacja społeczna – to tylko niektóre zmienne społeczne, na które zwrócono uwagę jako na determinanty tożsamości, poglądów i zdolności osób pełniących funkcje decyzyjne w polityce zagranicznej (Snyder, Robinson 1961; Snyder 1962). To wszystko mocno kontrastuje z wcześniejszymi podejściami, w których albo ignorowano wewnętrzne zmienne, albo radzono sobie z nimi poprzez tak szerokie Być może pierwszym, który zwrócił uwagę na znaczenie zmiennych wewnętrznych i rozwinął badania na ich temat, był Richard C. Snyder (Snyder 1952: 61–69, 1955: 473–474). 4 Znakomitym studium przypadku, które analizuje i syntetyzuje wszystkie te zmienne, jest publikacja Karla W. Deutscha i Lewisa J. Edingera (Deutsch, Edinger 1959). 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

135

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

i trudne do stosowania pojęcia, jak nacjonalizm czy charakter narodowy. Jednak postęp w naukach społecznych dotarł też do badaczy polityki zagranicznej, których nie zadawala już używanie prostych etykiet do wyjaśnienia złożonych zachowań. Zamiast objaśniania polityki w kategoriach, powiedzmy, „szerzącego się nacjonalizmu”, obecnie widoczna jest skłonność do określenia komponentów procesów i podejść, które składają się na zjawiska zawarte w takiej pompatycznej terminologii. W ten sposób takie koncepcje, jak wizerunek (Boulding 1959), system wierzeń (Holsti O. 1962), konsensus (Hilsman 1959) i poziomy napięcia międzynarodowego (Holsti K.J. 1963), stały się instrumentarium dostępnym dla tych, którzy badają wewnętrzne źródła zachowań zewnętrznych. Również w zakresie metodologii badań tempo postępu jest zachęcające. Nie tylko udoskonalono wiele twórczych technik, służących do opracowania i analizowania danych (Guetzkow i in. 1963; North i in. 1963), ale, co jest równie ważne, badacze polityki zagranicznej nie są już nieświadomi filozofii nauki, jej reguł i narzędzi. Są teraz wyczuleni na różnice pomiędzy opisem a wyjaśnieniem, korelacją a związkiem przyczynowym, hipotezami a modelami, faktami a wartościami. Wiedzą, że polityka zagraniczna jest reakcją zarówno na bodźce zewnętrzne, jak i wewnętrzne, i że ustalanie łańcucha przyczynowego dokonywane jest wyłącznie w celach analitycznych. Nie stawiają znaku równości pomiędzy własnymi dociekaniami a rzeczywistością, uznają natomiast, że operacje, które wykonują na danych, stanowią zniekształcenia rzeczywistości – są one jednak niezbędne dla procesu rozumienia. Krótko mówiąc, współczesny badacz polityki zagranicznej jest – a przynajmniej ma możliwość stania się – wyrafinowanym badaczem społecznym o szerokich horyzontach. W trakcie studiów licencjackich ma nawet do dyspozycji podręcznik, który zawiera wstępne – i doskonałe – omówienie charakteru wiarygodnej wiedzy, tego, jak jest zdobywana, oraz w jaki sposób można korzystać z różnych narzędzi i perspektyw intelektualnych (Sprout H., Sprout M. 1962). […]

I. Potrzeba teorii Mówiąc o tempie postępu, łatwo jest jednak również przesadzić. Mimo zróżnicowanych i imponujących osiągnięć zarysowanych powyżej dynamika procesów, które wywołują zewnętrzne zachowanie społeczeństw, wciąż pozostaje niejasna. Zidentyfikowanie czynników nie oznacza określenia ich wpływu, a wskazanie procesów, które wpływają na zachowanie zewnętrzne, nie oznacza wyjaśnienia, w jaki sposób i dlaczego w pewnych okolicznościach one zachodzą, a w innych nie. Uznanie, że polityka zagraniczna jest kształtowana zarówno przez czynniki wewnętrzne, jak i zewnętrzne, nie oznacza zrozumienia, jak te czynniki się ze sobą

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

136

James Rosenau

przeplatają. Nie oznacza to też wskazania warunków, w których jedne czynniki przeważają nad drugimi. Pod tymi względami postęp rzeczywiście jest powolny. Rzadko pojawiają się artykuły lub książki, w których wychodzi się poza opis jakiegoś czynnika wewnętrznego i sytuuje go w nieustanej grze zmiennych – zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych – które łączą się ze sobą, tworząc różne warianty polityki zagranicznej. Jeszcze rzadsze są prace zawierające jednoznaczne hipotezy przyczynowo-skutkowe „jeżeli – to” (ang. if-then hypothesis), w których „jeżeli” jest konkretną formą czynnika wewnętrznego, a „to” jest konkretnym rodzajem polityki zagranicznej. Raczej, mimo swojego teoretycznego i metodologicznego wyszukania, wiele analiz uznaje badany czynnik wewnętrzny za jedyną zmienną w zbiorze stałych. Opisywane są różne sposoby, w jakie dany czynnik wpływa lub może wpływać na politykę – czyniąc go tym samym zmienną, ale konteksty wewnętrzne i zagraniczne, poprzez które wpływ danego czynnika się operacjonalizuje, bierze się za pewnik. Tak oto tworzy się mylne wyobrażenie, że nieodłączne cechy danego czynnika determinują sposób, w jaki ten czynnik wywiera w danym momencie wpływ. Bywa też gorzej: często dany czynnik jest uznawany za stałą w świecie zmiennych, co znaczy, że bez względu na zmiany w otoczeniu wewnętrznym i zewnętrznym jego wpływ jest postrzegany jako niezmienny. Polityka zagraniczna może być agresywna lub ustępliwa, o długim lub krótkim zasięgu, może mieć charakter ekonomiczny lub dyplomatyczny, a mimo to czynnik wewnętrzny jest uznawany za tak samo istotny. […] Nietrudno dostrzec główną przyczynę takiego stanu rzeczy: analizie polityki zagranicznej brakuje całościowego systemu możliwych do przetestowania uogólnień, które traktują społeczeństwo jak podmiot podatny na bodźce, wywołujące reakcje zewnętrzne. Mówiąc zwięźlej: analizie polityki zagranicznej brakuje ogólnej teorii. […] Jej brak jest dodatkowo uwidoczniany przez przypadkowość, z jaką wielu badaczy polityki zagranicznej różnicuje zestawy bodźców zewnętrznych i wewnętrznych, przechodząc od jednego do drugiego zbioru proponowanych wyjaśnień. Czasami wybór polityki jest przypisywany czynnikom wewnętrznym, innym razem przyczynowość jest przypisana źródłom zewnętrznym. Niemniej przesłanki wyboru takiego lub innego wyjaśnienia nigdy nie są wyrażone wprost i rzadko są konsekwentnie stosowane. Dla przykładu: większość badaczy polityki zagranicznej zadowala się nieuwzględnianiem przyczynowości w sferze wewnętrznej (ang. domestic causation) w swoich teoriach sojuszy (ang. alliance theories) nawet wtedy, gdy proponowane przez nich wyjaśnienia aktywności międzynarodowej w sferze pomocy zagranicznej zawierają znaczną kombinację czynników wewnętrznych i zewnętrznych. W podobny sposób badacze nie są zakłopotani widoczną na pierwszy rzut oka niespójnością w ich gotowości do traktowania działań poszczególnych decy-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

137

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

dentów jako przyczyny w jednym przypadku, a jako skutku – w drugim. Na przykład w latach 1959–1964 francuską politykę zagraniczną powszechnie traktowano jako projekcję kierującego się własnymi przekonaniami i dumnego Charles’a de Gaulle’a. Z kolei sowiecka polityka zagraniczna była traktowana nie jako odzwierciedlenie niepohamowanego i żywiołowego Nikity Chruszczowa, a jako wynik presji i napięć wewnątrz ZSRR oraz międzynarodowego systemu komunistycznego. Takie rozbieżności same w sobie nie są nierozsądne, mogą być przecież odzwierciedleniem empirycznej rzeczywistości. Należy jednak powtórzyć, że brak jakiejkolwiek teorii, która wyjaśniałaby te rozbieżności, jest wyraźnie widoczny. W jakich warunkach wpływ poszczególnych przywódców na politykę zagraniczną przeważa nad wpływem złożonych procesów społecznych? Dlaczego czynniki wewnętrzne są większą przeszkodą w tworzeniu i realizacji programów pomocy zagranicznej niż w formowaniu i utrzymywaniu sojuszy militarnych? Obecnie nie ma odpowiedzi na tego typu pytania. Ze względu na niemożność czerpania z teorii ogólnych, prace w dziedzinie polityki zagranicznej są głównie pracami historycznymi lub nastawionymi na analizę pojedynczych państw. Przytłaczająca przewaga badań polityki zagranicznej ogranicza się albo do analizowania zachowania zewnętrznego konkretnego państwa w danym czasie, albo do identyfikowania schematów jego zachowań w danym okresie. Co więcej, takie ukierunkowanie badań jest na tyle wyraźne, że większość amerykańskich uniwersytetów, jeśli nie wszystkie, oferuje kursy w całości poświęcone opisywaniu i analizowaniu schematów zewnętrznych zachowań różnych państw. Wiele kursów jest poświęconych amerykańskiej lub sowieckiej polityce zagranicznej, niewiele mniej dotyczy polityki indyjskiej, brytyjskiej, japońskiej, francuskiej i innych kluczowych państw. Ewolucja takiego programu dydaktycznego była bodźcem do stworzenia szerokiej gamy podręczników, co z kolei wzmocniło tendencję podchodzenia do badań w tej dziedzinie z perspektywy historycznej, zorientowanej na pojedyncze państwo. Miarą nasilania się tego procesu jest fakt, że o ile w 1958 r. opublikowano tekst zawierający pojedyncze analizy polityki zagranicznej dziesięciu różnych państw, o tyle w 1963 r. pojawiła się podobna praca dotycząca zachowań zewnętrznych dwudziestu czterech państw (Macridis 1958; Black, Thompson 1963). […] Można przypuszczać, że ukierunkowanie badań na pojedyncze państwa stanowi pierwszy etap w powolnym postępie ku teorii ogólnej. Powstające w ten sposób analizy wielu państw mogą być podstawą stworzenia systemu możliwych do przetestowania uogólnień dotyczących polityki zagranicznej głównych kategorii państw, co finalnie prowadzi do stworzenia modeli przyczynowo-skutkowych „jeżeli – to”, wyjaśniających zachowanie dowolnego państwa. Niestety, ze względu na nieusystematyzowany i niewspółmierny charakter badań polityki zagranicznej pojedynczych

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

138

James Rosenau

państw – badań, które były i wciąż są prowadzone – powyższe rozumowanie zostało odrzucone. Przede wszystkim przesłanki, na podstawie których przeprowadza się badania pojedynczych państw, są tak zróżnicowane, że analiza porównawcza jest niemal, lub całkowicie, wykluczona. Trudno znaleźć analizy dwóch różnych państw, które oparte są o takie same przesłanki, mają na celu udzielenie odpowiedzi na jednakowe pytania badawcze i gromadzą porównywalne dane. Nawet wspomniane wyżej zestawienia polityki zagranicznej dziesięciu i dwudziestu czterech państw nie mogą być przedmiotem analizy porównawczej. W obu przypadkach we wstępach redaktorzy zaproponowali pewne cechy wspólne zewnętrznych zachowań państw, ale autorzy poszczególnych rozdziałów w żadnym przypadku nie trzymali się przedstawionego zarysu. […] Oprócz niemożliwości przeprowadzenia analiz porównawczych, analizy pojedynczych państw same w sobie są wadliwe pod względem teoretycznym. Sytuując politykę zagraniczną danego społeczeństwa w kontekście historycznym i problemowym, badacze zwykli traktować każde zdarzenie międzynarodowe, w którym uczestniczy dane społeczeństwo, jako unikalne. W konsekwencji zwykli oni postrzegać, że zewnętrzne zachowanie społeczeństwa, odnoszące się do danej sytuacji, wynika z bezpośrednich i konkretnych zdarzeń, które poprzedzają to zachowanie. W wielu przypadkach takie podejście nie przeszkadza w wyprowadzeniu uogólnień na temat celów i cech zachowania społeczeństwa, hamuje ono jednak stworzenie modeli przyczynowo-skutkowych, które łączą dany schemat zachowań z usystematyzowanym zestawem bodźców. Wydaje się raczej, że to bodźce tworzone przez unikalne warunki historyczne różnią się w zależności od kontekstu, a rzadko które podejście badawcze umożliwia wyjaśnienie tych różnic. Dla przykładu można rozważyć, jak wiele jest analiz sowieckiej polityki zagranicznej, które w jednej sytuacji przypisują przyczynowość Nikicie Chruszczowowi, w drugiej – rosnącemu popytowi konsumentów, w trzeciej – konfliktowi w strukturach przywódczych, w czwartej – czynnikom geograficznym, a w piątej – jakiemuś aspektowi konfliktu chińsko-sowieckiego. Można też zastanowić się nad zróżnicowanymi wyjaśnieniami przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny w Korei w 1950 r., uniknięcia udziału w wojnie w Indochinach w 1954 r., wzniecenia wojny na Kubie w 1961 r. czy rozszerzenia zaangażowania w Wietnamie w 1965 r. Bez wątpienia każde z tych działań było odpowiedzią na inną kombinację bodźców zewnętrznych i wewnętrznych. Podobnie w przypadku polityki sowieckiej – istnieje znaczna zmienność w zbiorze czynników, które ją determinują. Prawdą jednak jest również to, że zmienność układa się w pewne prawidłowości. Bodźce, które powodują zewnętrzne zachowanie, są przetwarzane przez system wartości i system decyzyjny danego społeczeństwa, tak by możliwe było – jak w przypadku szczurów w labiryncie – powiązanie różnych typów reakcji z różnymi typami bodźców. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

139

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

II. Preteoria polityki zagranicznej […] Po wyeliminowaniu wstępnej ambiwalencji przez wniosek, że niekończące się gromadzenie historycznych studiów przypadku prowadzi badania polityki zagranicznej w ślepy zaułek, jesteśmy zmuszeni zatrzymać się i zastanowić, czy nie pominęliśmy jakichś wyjątkowych okoliczności, a nawet, czy nasze podejście nie jest tak wąskie, że zaburza postrzeganie i uwydatnia pewne defekty? Muszą istnieć dobre powody, by wytłumaczyć, dlaczego brak teorii nie skłonił badaczy do podjęcia środków naprawczych. Czy jest możliwe, by to autor się mylił, a nie inni badacze dziedziny? […] Dwa podstawowe ograniczenia – jedno o charakterze filozoficznym, a drugie konceptualnym – zdają się hamować rozwój teorii polityki zagranicznej5. Przyjrzyjmy Trzecie ograniczenie nie wymaga dłuższego wyjaśnienia – jest tak blisko powiązane z dwoma pozostałymi, że jego znaczenie jest uwidocznione w całej publikacji. Ograniczenie to dotyczy sposobu organizacji dyscypliny. Politologia jest obecnie zorganizowana w taki sposób, że zewnętrzne zachowania narodowych systemów politycznych nie leżą w sferze kompetencji badaczy zainteresowanych tworzeniem ogólnych teorii. Konieczność konceptualizacji obejmującej teoretyczne podstawy dla zewnętrznych zachowań społeczeństw nie przyciąga żadnej z dwóch grup badaczy, którzy tworzą modele i co do których można się spodziewać, że podchodzą do badań w sposób umocowany teoretycznie – ani z dziedziny politologii porównawczej, ani stosunków międzynarodowych. Badacze z dziedziny politologii porównawczej skupiają się przede wszystkim na narodowych systemach politycznych i procesach interakcji, które występują w ich obrębie. Gdy schemat interakcji wychodzi poza system narodowy, tracą zainteresowanie. Z kolei dla badaczy stosunków międzynarodowych pierwszorzędne znaczenie mają procesy interakcji, które występują między systemami narodowymi. W rezultacie biorą oni za pewnik wpływ wewnętrzny na zewnętrzne zachowania i zaczynają się nim interesować dopiero wtedy, gdy schematy zachowań generowane przez systemy narodowe wkraczają w sferę międzynarodową. Krótko mówiąc, zjawiska dotyczące polityki zagranicznej to niechciane dzieci systemów politycznych. Dla jednego typu systemu służą jako dane wyjściowe (ang. output), a dla innych jako dane wejściowe (ang. input), ale nie powodują działań, które zaczynałyby się i kończyły w jakimkolwiek systemie, który byłby przedmiotem zainteresowania dzisiejszych teoretyków polityki. Dlatego też, pomimo ich ogromnego znaczenia dla badaczy, zajmujących się praktycznymi problemami tworzenia polityki, zjawiska dotyczące polityki zagranicznej były przez teoretyków zaniedbywane i zostały sprowadzone do szczątkowej kategorii teorii systemowej dotyczącej problemów z wytyczeniem granic dziedziny (ang. boundary problems). Jedynym wyjątkiem od tej reguły są oczywiście teoretycy, dla których granica między systemami narodowymi i międzynarodowymi jest głównym przedmiotem badań, tj. ci, którzy specjalizują się w procesach integracji ponadnarodowej. Być może istotne jest to, że najbardziej obiecującą teorię w tym obszarze badań rozwija obecnie 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

140

James Rosenau

się najpierw ograniczeniu o charakterze filozoficznym. Aby rozwój teoretyczny w jakiejś dziedzinie mógł dać owoce, musi być dostępny materiał empiryczny, który został opracowany w podobny sposób. Nie da się skonstruować modeli społecznych zachowań z surowych danych, tak samo jak nie da się wznieść budynku z powalonych drzew i niewypalonej gliny: drzewa muszą być odpowiednio pocięte, glina wypalona, a otrzymane deski i cegły muszą mieć ten sam rozmiar, kształt i kolor, jeśli chcemy, by powstał solidny i zwarty budynek. Należy zauważyć, że układ i funkcja struktury nie są zdeterminowane tym, że materiały do jej budowy zostały jednakowo przetworzone. Te same cegły i deski mogą być wykorzystane do budowy domów lub fabryk, dużych lub małych konstrukcji, nowoczesnych lub tradycyjnych budynków. Tak samo jest z tworzeniem i wykorzystaniem teorii społecznych. Musi istnieć niejako preteoria, która spowoduje, że surowe dane będą możliwe do porównania i gotowe do budowy teorii. Dane mogą posłużyć za podstawę dla wszystkich rodzajów teorii – abstrakcyjnych lub empirycznych, dotyczących jednego lub wielu państw, teorii per se lub teorii stosowanych. Jeśli jednak dane nie zostały jednakowo opracowane, powstanie teorii jest mało prawdopodobne, a nawet jeśli ona powstanie, rezultaty zapewne nie będą zbyt przydatne. […] Wstępne opracowanie, któremu należy poddać dane dotyczące polityki zagranicznej, jest rzeczą o podstawowym znaczeniu i oznacza potrzebę rozwinięcia jasnego pomysłu na to, gdzie zlokalizowana jest przyczynowość w sprawach międzynarodowych. Czy badacze polityki zagranicznej powinni utrzymywać założenie, że czynnikami sprawczymi są konkretni ludzie? Czy jednak powinni uznać role polityczne, struktury rządowe, procesy społeczne i systemy międzynarodowe jako źródło zewnętrznych zachowań? A jeśli przyjmują, że przyczynowość jest zlokalizowana we wszystkich tych źródłach, to w jakim stopniu i w jakich okolicznościach dane źródło wywiera największy wpływ? Niewielu badaczy dziedziny opracowuje dane, biorąc pod uwagę konieczność udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na te pytania. Inaczej mówiąc, większość z nich nie zdaje sobie sprawy z filozofii analizy polityki zagranicznej, którą stosują, lub – ujmując rzecz szerzej – nie są świadomi swoich preteorii polityki zagranicznej6. socjolog – Amitai Etzioni. Jego ścieżka naukowa i doświadczenie nie ograniczają go do tradycyjnych granic politologii. Dla przykładu przytaczam trzy teksty tego autora (Etzioni 1962: 927–935, 1963a: 407–421, 1963b: 32–51). 6 W skrócie przez preteorię rozumie się zarówno początkowy krok w kierunku wyjaśnienia konkretnych zdarzeń empirycznych oraz ogólne poglądy na wszystkie zdarzenia, jak i punkt widzenia lub filozofię, odnoszącą się do tego, jaki jest świat. Byłoby idealnie, gdyby preteorie ograniczały się do tego pierwszego znaczenia, jednak wymagałoby to ogólnej zgody w dziedzinie badań nad polityką zagraniczną co do „właściwej” orientacji na przedmiot jej badań, a do takiej zgody jest jeszcze daleko.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

141

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

Należy podkreślić, że badacze polityki zagranicznej nie są na tyle niewyrafinowani, by nie zdawać sobie sprawy, że przyczynowość może być przypisana różnym aktorom i podmiotom. Od wielu lat powszechne jest unikanie jednoczynnikowych, deterministycznych wyjaśnień i dopuszczanie możliwości wyjaśniania tego samego zdarzenia na wiele sposobów. Niemniej zamiast służyć zdyscyplinowaniu badań, to większe wyrafinowanie stanowiło w pewnym sensie przyzwolenie na niezdyscyplinowane badania. Obecnie równie powszechnie zakłada się, że poprzez samo zadeklarowanie, że zewnętrzne zachowania wynikają z połączenia wielu czynników, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych, bez wskazywania, jak różne czynniki łączą się w różnych okolicznościach, badacz zostaje zwolniony ze swoich obowiązków. Innymi słowy – wydaje się, że po odrzuceniu jednoczynnikowych wyjaśnień większość badaczy z dziedziny polityki zagranicznej nie czuje się zobowiązana do prowadzenia spójnych dociekań dotyczących przyczynowości. […] Być może najlepszym sposobem określenia, co zawiera w sobie każda preteoria polityki zagranicznej, jest wskazanie jej podstawowych składników, a następnie pokazanie, w jaki sposób autor włączył je do swojej preteorii. Mimo modyfikacji i rozwinięć, jakim można poddać twierdzenie, że wszystkie preteorie polityki zagranicznej składają się z pięciu wymiarów zestawów zmiennych – lub mogą dać się na nie przełożyć – wydaje się ono rozsądne. […] Pierwszy zestaw obejmuje cechy charakterystyczne dla decydentów określających i wdrażających politykę zagraniczną państwa. Zmienne indywidualne (tzw. individual variables) zawierają te cechy decydenta – jego wartości, talenty oraz wcześniejsze doświadczenie – które sprawiają, że jego decyzje oraz działania związane z polityką zagraniczną różnią się od tych podejmowanych przez innych. Dla przykładu, wśród często przywoływanych zmiennych indywidualnych odnajdziemy wartości religijne Johna Fostera Dullesa, wizję potęgi Francji Charles’a de Gaulle’a oraz umiejętności polityczne Nikity Chruszczowa. Drugi zestaw zmiennych (tzw. role variables) dotyczy zachowania urzędników, które jest uzależnione od funkcji, jaką pełni dana osoba, i co do którego istnieje prawdopodobieństwo zaistnienia bez względu na indywidualne cechy osoby pełniącej daną funkcję. Na przykład, bez względu na to, kto jest ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, istnieje duże prawdopodobieństwo, że taka osoba będzie broniła amerykańskich i zachodnich interesów w Radzie Bezpieczeństwa i w Zgromadzeniu Ogólnym. Zmienne rządowe (tzw. governmental variables) odnoszą się do tych aspektów struktury rządu, które ograniczają lub wzmacniają wybory dokonywane w ramach polityki zagranicznej, podejmowane przez decydentów. Przykładem operacjonalizacji zmiennych rządowych jest wpływ, jaki na amerykańską politykę zagraniczną mają relacje pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą. Czwarty zestaw zmiennych składa się z tych czynników społecznych (tzw. societal variables) leżących poza

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

142

James Rosenau

rządem, które wpływają na zewnętrzne zachowanie społeczeństwa. Główne wybory w sferze wartości, stopień jedności narodowej czy poziom rozwoju przemysłowego – to tylko kilka przykładów zmiennych społecznych, które mogą wpłynąć na treść dążeń oraz polityki zagranicznej danego narodu. Zmienne systemowe (tzw. systemic variables) obejmują wszelkie pozaspołeczne aspekty otoczenia zewnętrznego danego społeczeństwa lub jakiekolwiek działania występujące poza jego granicami, które warunkują wybory dokonywane przez urzędników lub w jakikolwiek inny sposób na nie wpływają. „Realia” geograficzne i wyzwania ideologiczne ze strony potencjalnych agresorów są oczywistymi przykładami zmiennych systemowych, które mogą kształtować decyzje i działania urzędników dotyczące polityki zagranicznej. Są to jednakże jedynie części składowe preteorii polityki zagranicznej, a w celu jej sformułowania należy ocenić ich względne wartości (ang. relative potencies). Oznacza to, że należy rozstrzygnąć, który zbiór zmiennych w największym stopniu wpływa na zachowanie zewnętrzne [danego społeczeństwa – przyp. tłum.], który ma drugie z kolei znaczenie i tak dalej przez wszystkie zbiory zmiennych. […] Należy zauważyć, że tworzenie preteorii polityki zagranicznej nie oznacza wyboru tylko jednego zestawu zmiennych. Nie mówimy o poziomach analizy, a – w istocie – o filozofii analizy w odniesieniu do konkretnego poziomu7 państw narodowych. Zakładamy, że na tym poziomie zachowanie jest kształtowane przez czynniki indywidualne, związane z pełnioną funkcją, rządowe, społeczne i systemowe. Tym samym nasze zadanie polega na wybraniu, w jaki sposób traktować dany zestaw zmiennych w odniesieniu do innych. Możliwych jest wiele wyborów. Można sformułować sto dwadzieścia preteorii na podstawie stu dwudziestu sposobów, w jakie da się zestawić pięć zestawów zmiennych. Przypisywanie priorytetów dotyczących przyczynowości do różnych zbiorów zmiennych jest niezwykle trudne. […] Poziomy analizy wyróżnia się ze względu na podmioty (ang. units), poprzez które wyjaśnia się zachowanie, podczas gdy filozofia analizy dotyczy tego, w jaki sposób podmioty są wzajemnie powiązane na danym poziomie. To samo zachowanie może być analizowane zarówno na kilku poziomach, jak i w różny sposób na tym samym poziomie. […] Przykładem przyjęcia odmiennej filozofii analizy w dziedzinie polityki zagranicznej jest znaczenie, które przypisuje się motywom (ang. motivational variables) przez badaczy stosujących – z jednej strony – metodę decyzyjną – oraz badaczy odwołujących się do „realizmu” – z drugiej. Obie grupy badaczy próbują wyjaśnić zewnętrzne zachowanie społeczeństw, ale pierwsza grupa przypisuje motywom decydentów duże znaczenie, podczas gdy druga uważa, że badanie motywów jest „zarówno daremne, jak i zwodnicze” (szerzej na ten temat, odpowiednio, w pracach Richarda C. Snydera, Howarda W. Brucka i Burtona Sapina [Snyder, Bruck, Sapin 1954: 92–117] oraz Hansa J. Morgenthaua [Morgenthau 1960]. 7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

143

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

Można przypuszczać, że wielu badaczy polityki zagranicznej odrzuciłoby tę preteorię nie tyle ze względu na to, że rozważają oni inne klasyfikacje, a nawet różne zestawy zmiennych, ale raczej dlatego, że sam pomysł objaśniania preteorii jawi im się jako przedwczesny, a nawet niewykonalny. Dla badaczy polityki zagranicznej, którzy są wierni analizom pojedynczych państw w ujęciu historycznym, rozwój preteorii wydałby się zapewne bezowocnym przedsięwzięciem, któremu byliby przeciwni. Dla nich bowiem każde zdarzenie różni się od pozostałych, a żadna preteoria nie byłaby na tyle spójna, by wyjaśnić nieustanne zmiany, charakteryzujące życie międzynarodowe. Inni badacze, którzy w swoich podejściach odwołują się ściślej do nauk społecznych, odrzucają możliwość tworzenia preteorii, uzasadniając, że te same zdarzenia mogą być wyjaśniane na kilka sposobów, a tym samym kwestia nadawania względnych wartości różnym zestawom zmiennych nigdy nie może być rozstrzygnięta w sposób zadowalający8. […] Faktem jest jednak, że w momencie, gdy badacz podejmuje się ustalenia przyczynowości, nie da się uniknąć preteorii polityki zagranicznej. Nawet ten, który w swoim podejściu jest nastawiony na ujęcie historyczne, tworzy wstępne założenie, że zdarzenia mają źródło w pewnym ukrytym porządku (ang. underlying order) i że każde zewnętrzne zachowanie każdego społeczeństwa wynika z pewnego źródła, więc jest możliwe do wyjaśnienia przynajmniej pod względem teoretycznym. Inne założenie – mianowicie postrzeganie zewnętrznych zachowań społeczeństw jako przypadkowych i spontanicznych, występujących bez przyczyny, a zatem niepoznawalnych – powoduje, że analiza staje się bezużyteczna, a badacz skazany jest Zwięzłą ilustrację takiego punktu widzenia można znaleźć w następującym fragmencie: „Wszystkie rządy dążą do sukcesu w polityce zagranicznej […]. Ale determinacja lub desperacja, z którymi to robią, wynika z ich pozycji w równowadze rosnących lub malejących sił oraz potęgi, która jest wyjściową kategorią, ale niezdolną do satysfakcjonującego wyjaśnienia polityki międzynarodowej. Poszczególne dążenia [państw – przyp. tłum.] do ekspansji można wytłumaczyć jako wynikające z chęci ucieczki od napięć wewnętrznych. Intensyfikację wewnętrznych napięć i nadzoru można też jednak wytłumaczyć tym, że dany naród zdecydował się, w pierwszej kolejności, do ekspansywnej polityki. Określenie względnego znaczenia determinant wewnętrznych i zewnętrznych nie jest możliwe, podobnie jak przesądzenie, czy ważniejsze są determinanty ekonomiczne czy polityczne” (Liska 1963: 126). Jak wskazano poniżej, w takim rozumowaniu zakłada się, że każdy problem badawczy ma tylko jedno „właściwe” rozwiązanie. Nie dopuszcza się więc możliwości, by różni obserwatorzy, stosujący różne perspektywy (tj. preteorie), rozwiązali dany problem w odmienny sposób. W tym sensie pytanie o względne znaczenie determinant ekonomicznych i politycznych nie jest aż tak „nierozwiązywalne”, jak twierdzi George Liska. Determinanty ekonomiczne nabierają większego znaczenia z perspektywy ekonomisty, a polityczne – z perspektywy politologa. 8

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

144

James Rosenau

na nieustanne porażki. Skoro nie możemy uniknąć założenia o pewnym ukrytym porządku, nie możemy też uniknąć posiadania jakiejś koncepcji o jego charakterze. Przyczynowość jednak nie ujawnia się sama, a ukryty porządek nie manifestuje się ot tak wnikliwemu badaczowi, który gromadzi każdy szczątek dowodu, a następnie długo i intensywnie rozważa to, co zgromadził. […] Choć nie można uniknąć stosowania jakiejś preteorii polityki zagranicznej, łatwo jest nie zdawać sobie sprawy z własnej preteorii i postępować tak, jakbyśmy za każdym razem zaczynali od nowa. Objaśnianie własnej koncepcji porządku, która leży u podstaw zewnętrznych zachowań społeczeństw, może być potwornie trudnym procesem. Tak jak w psychoanalizie ujawnienie dotychczas ukrytych i niezbadanych założeń może zmusić nas do konfrontacji z przemyśleniami, które od dawna staraliśmy się zignorować. Niektóre z założeń, gdy zostaną poddane jawnym i dokładnym badaniom, mogą wydawać się całkowicie absurdalne. Inne mogą okazać się niewykonalne w świetle nowej wiedzy. Jeszcze inne mogą obejmować wzajemnie wykluczające się przesłanki, a ich uznanie mogłoby podważyć czyjś wcześniejszy dorobek i zaciemnić aktualną wizję badań. […]

III. Spenetrowany system polityczny Samo wyjaśnienie preteorii nie wyeliminuje jednak wszystkich trudności. Jest to niezbędny warunek postępu ku teorii ogólnej, wszak warunek niewystarczający. […] „Różnica między sferą «narodową» a «międzynarodową» istnieje wyłącznie w umysłach tych, którzy wypowiadają te słowa” (Mosely 1961: 50). Niestety, wśród tej grupy jest większość politologów. Mimo generalnego uznania, że powojenna „rewolucja oczekiwań” w nieuprzemysłowionych częściach świata, uzależnienie rozwijających się społeczeństw od pomocy zagranicznej, konkurowanie potęg przemysłowych w udzielaniu pomocy i coraz szybsze tempo przemian technologicznych znacząco zintensyfikowały współzależności pomiędzy narodami i rozmyły granicę między nimi a ich środowiskiem, większość badaczy nie dokonała odpowiednich dostosowań we własnych ramach koncepcyjnych. W zamian sztywno, a czasem wręcz dziwacznie przywarli do rozróżnienia pomiędzy sferą narodową i międzynarodową. […] Sztywność rozróżnienia na te dwie sfery jest jeszcze bardziej widoczna w szerokiej przepaści, która dzieli badaczy z dziedzin politologii porównawczej oraz stosunków międzynarodowych. Doświadczenie autora pokazuje, że jedna grupa nie jest w zasadzie zainteresowana pracą tej drugiej. Oczywiście w pewnym sensie jest tak, jak być powinno. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

145

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

Przedmiotem zainteresowania badacza z dziedziny politologii porównawczej jest zachowanie tysięcy, a nawet milionów aktorów, podczas gdy w centrum zainteresowania badacza stosunków międzynarodowych jest ich tylko kilkaset. Badacz zajmujący się analizą systemów narodowych interesuje się tym, jak liczne grupy (obywatele) oddziałują na siebie nawzajem albo na mniejsze grupy (administracja), podczas gdy badacze polityki międzynarodowej koncentrują się na wzajemnych oddziaływaniach niewielkich grup aktorów (narody) albo ich oddziaływaniu na zbiorowości (zagraniczna opinia publiczna). Dodatkowo, aktorzy tworzący systemy narodowe konkurują ze sobą o klientów w dużo większym stopniu, niż robią to aktorzy systemów międzynarodowych. Biorąc pod uwagę te różnice w liczbie aktorów i celach ich interakcji, badacze zajmujący się polityką międzynarodową w swoim podejściu przykładają dużo większą wagę do strategii i racjonalności aniżeli badacze polityki narodowej, którzy są zaabsorbowani ogólnym zachowaniem, które jest często irracjonalne. […] Obecnie społeczeństwo narodowe jest tak spenetrowane przez świat zewnętrzny, że już nie jest jedynym źródłem legitymizacji ani nawet źródłem stosowania technik przymusu. Prawdopodobieństwo, że większość procesów społecznych zakończy się na poziomie narodowym, zmniejszyło się i zamiast tego struktury, które są „najbardziej inkluzywne” i za pomocą których grupy dążą do osiągnięcia celów, są coraz częściej złożone z elementów subnarodowych, narodowych i ponadnarodowych. […] Spenetrowany system polityczny to taki, w którym ci, którzy nie są członkami społeczeństwa narodowego, uczestniczą w sposób bezpośredni i autorytatywny, poprzez działania podjęte wspólnie z członkami danego społeczeństwa, albo w alokacji wartości tego społeczeństwa, albo dążą do uzyskania poparcia dla jego celów9. Procesy polityczne, które zachodzą w ramach systemu spenetrowanego, są pojmowane jako strukturalnie różne zarówno od międzynarodowego, jak i narodowego systemu politycznego. W pierwszym z nich aktorzy niebędący jego członkami wpływają w sposób pośredni i nieautorytatywny na alokację wartości danego społeczeństwa i uzyskanie poparcia dla jego celów bardziej poprzez autonomiczne działania, aniżeli przez wspólne przedsięwzięcia. W narodowym systemie politycznym aktorzy niebędący członkami danego społeczeństwa nie oddziałują na nie i tym samym w żaden sposób nie wpływają na alokację wartości ani realizację jego celów. […]

Inną, nawet bardziej rozwiniętą koncepcję systemową, stworzoną po części w celu zrekompensowania słabości podziału na sferę narodową i międzynarodową, jest praca Freda W. Riggsa (Riggs 1961: 144–181). 9

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

146

James Rosenau

IV. Koncepcja obszaru problemowego Wniosek, że społeczeństwa narodowe mogą być zorganizowane jako spenetrowane systemy polityczne pod względem pewnych typów zagadnień (ang. issues) lub obszarów problemowych (ang. issue-areas), albo jako narodowe systemy polityczne pod względem innych zagadnień, jest spójny z powiększającym się zbiorem dowodów, że funkcjonowanie każdego typu systemu politycznego może znacząco różnić się w zależności od obszaru problemowego. Dane opisujące systemy lokalne, partyjne, ustawodawcze, narodowe i międzynarodowe są gromadzone w oparciu o tezę, że różne typy obszarów problemowych wywołują różne zestawy motywów ze strony uczestników systemu politycznego. Tym samym w różnych obszarach problemowych aktywizowani są różni członkowie systemu, a odmienne wzorce interakcji, które są wynikiem tych różnic, tworzą odmienne poziomy stabilności i spójności dla każdego z obszarów problemowych, w których zachodzą procesy systemowe. […] Pojawienie się obszarów problemowych jest równie wyraźne i znaczące jak zanik rozróżnienia na sferę narodową i międzynarodową. Razem te dwa trendy prowadzą do radykalnego wniosku, że granice systemów politycznych powinny przebiegać pionowo pod względem obszarów problemowych, a poziomo pod względem obszarów geograficznych10. W obecnej sytuacji międzynarodowej dane zmuszają nas do prowadzenia naszych analiz tak samo w zakresie, na przykład, systemów politycznych praw obywatelskich, systemów politycznych rozwoju gospodarczego czy systemów politycznych opieki zdrowotnej i opieki społecznej, jak ma to miejsce w zakresie systemów lokalnych, narodowych i międzynarodowych. […]

Zgodnie z tym, odtąd powinniśmy rozróżniać systemy poziome (ang. horizontal systems) i systemy pionowe (ang. vertical systems). System poziomy można rozumieć jako zbiór wzajemnie powiązanych procedur, poprzez które jednostki geograficzne (np. miasta, państwa lub narody) albo instytucje pełniące określone funkcje (np. partie polityczne, władza ustawodawcza, administracja) alokują wartości i pozyskują poparcie w ramach szerokiego zestawu obszarów problemowych. Z kolei system pionowy obejmuje zbiór wzajemnie powiązanych procedur, za pomocą których zestaw wartości składających się na obszar problemowy jest alokowany albo przez pojedynczy system poziomy, albo przez połączenie kilku z nich. Uznaje się, że liczba systemów pionowych, funkcjonujących w danym momencie jest zmienna i zależy od celów analizy. Tak jak użyteczne jest rozpatrywanie wielu systemów poziomych funkcjonujących na danym poziomie (np. ponad 130 niepodległych państw na poziomie narodowym), tak samo potrzebne wydaje się rozpatrywanie wielu systemów pionowych w obrębie każdego obszaru problemowego (np. system praw obywatelskich ponad 130 niepodległych państw można rozumieć jako ponad 130 systemów pionowych w obrębie jednego głównego obszaru problemowego). 10

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

147

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

Zarówno systemy pionowe, jak i obszary problemowe, w których te systemy funkcjonują, są pomyślane jako szerokie kategorie wartości, które trzeba stale alokować. Dlatego też, chociaż niektóre zagadnienia mogą być tymczasowe i zależne od sytuacji, obszary problemowe są trwałe i ogólne. Każdy obszar problemowy musi być skonceptualizowany na wystarczająco wysokim poziomie abstrakcji, aby objąć różne systemy pionowe, a każdy system pionowy opiera się na ciągłym przetwarzaniu wartości, dla alokacji których jego struktura została zaprojektowana. […] Żaden system polityczny nie ma wyraźnych i nieprzepuszczalnych granic. Władza ustawodawcza jest spenetrowana przez władzę wykonawczą i partie polityczne, władza wykonawcza przenika do władzy ustawodawczej i partii, a te z kolei są spenetrowane przez władzę wykonawczą i ustawodawczą. Lokalne społeczności są przeniknięte przez społeczności regionalne, do jednostek regionalnych przenikają systemy narodowe, i – jak już zauważyliśmy – coraz trudniej jest odróżnić systemy narodowe od ich otoczenia międzynarodowego. W skrócie, granice systemów poziomych są dalekie od bycia nienaruszalnymi, choć może w mniejszym stopniu niż granice systemów pionowych11. Oczywiście negocjacje pomiędzy systemami poziomymi mogą być tak samo ważne dla aktorów, którzy w nich uczestniczą, jak ma to miejsce pomiędzy systemami pionowymi. Stosunki między władzą wykonawczą i ustawodawczą oraz stosunki między narodami stanowią oczywiste przykłady. […] Obszar problemowy składa się ze (1) zbioru wartości, których alokacja lub potencjalna alokacja (2) prowadzi do znaczącego zróżnicowania aktorów, będących, faktycznie lub potencjalnie, pod ich wpływem pod względem a) sposobu, w jaki wartości powinny być alokowane lub b) systemów poziomych, w których alokacja powinna być dozwolona, w ten sposób, że (3) aktorzy ci angażują się w odmienne zachowania, mające na celu uzyskanie poparcia dla realizacji ich konkretnych wartości. Jeżeli zbiór wartości nie prowadzi do zróżnicowania się aktorów, którzy są pod jego wpływem, wówczas nie uznaje się, że dla danej grupy aktorów istnieje obszar problemowy, a stosunek tych aktorów do wartości nie prowadzi do powstania Może też być inaczej, struktura systemów pionowych może być tak samo odporna na wyniki negocjacji z innymi podmiotami (ang. units), jak struktura systemów poziomych. Negocjacje, które mają miejsce pomiędzy obszarami problemowymi, nie muszą mieć większego wpływu na tożsamość, motywy czy wzorce zachowań pomiędzy aktorami, którzy sprzeczają się o alokację konkretnego zestawu wartości, aniżeli, powiedzmy, mogłyby mieć negocjacje traktatowe na tożsamość, motywy i proces decyzyjny aktorów systemów narodowych, którzy są sygnatariuszami tych traktatów. Rozwiązanie konfliktu w obrębie systemu pionowego, czyli dokonanie alokacji wartości w konkretny sposób, może nastąpić pod wpływem innych czynników interweniujących. Równie dobrze jednak dystynktywne zachowanie, które stanowi granicę danego systemu, może pozostać niezmienione. 11

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

148

James Rosenau

systemu pionowego. Jeżeli zbiór wartości różnicuje aktorów, którzy są pod jego wpływem, ale jeśli różnice pomiędzy tymi aktorami nie są na tyle znaczące, żeby wywoływać zachowanie mające na celu uzyskanie poparcia [dla realizacji wartości – przyp. tłum.], wówczas obszar problemowy i funkcjonujące w jego obrębie systemy pionowe uważa się za uśpione do czasu, gdy jeden z aktorów aktywuje dany obszar problemowy, wywierając presję na ponowną alokację zbioru wartości. Jeżeli zbiór wartości wywołuje działania mające na celu uzyskanie poparcia [dla jego realizacji – przyp. tłum.] ze strony aktorów, którzy są pod jego wpływem, ale jeśli zachowania tych aktorów nie różnią się od tych wywołanych przez inny zestaw wartości, to wówczas uznaje się, że obszar problemowy obejmuje oba zbiory i oba są również przetwarzane przez ten sam system pionowy. Należy zauważyć, że granice systemów pionowych nie są wyznaczane ze względu na wspólne członkostwo [w tych systemach – przyp. tłum.] aktorów, którzy je utrzymują (jak jest w przypadku systemów poziomych), ale raczej ze względu na odrębność wartości i zachowań, które są danym systemem objęte. Aktorzy sami określają stan systemu pionowego – czy jest aktywny, uśpiony lub nieistniejący – ale granice systemu są niezależne od tożsamości aktorów, którzy są w nim aktywni. W rzeczywistości przynależność tych aktorów do systemów poziomych może być bardzo zróżnicowana. Niektórzy aktorzy mogą być członkami systemów lokalnych, podczas gdy inni mogą należeć do systemów narodowych. Jeszcze inni mogą uczestniczyć w systemach spenetrowanych lub międzynarodowych. Przykładem obszaru problemowego, który obejmuje aktorów z każdego systemu poziomego, jest zbiór wartości związanych z rozwojem gospodarczym (ang. economic development). Nie oznacza to oczywiście, że zarówno aktorzy, wartości, jak i zachowania, które stanowią parametry systemu pionowego, są łatwe do zidentyfikowania. Trzeba rozwiązać wiele problemów o charakterze operacyjnym, aby przeprowadzenie empirycznych badań nad zjawiskami zachodzącymi w systemach pionowych przyniosło wartościowe rezultaty. Przede wszystkim należy udzielić odpowiedzi na trzy pytania: w jaki sposób wartości, które różnicują aktorów, powinny być zgrupowane w obszary problemowe? Na jakim poziomie abstrakcji powinny być one zgrupowane? Jakie cechy sprawiają, że zachowanie wywołane przez dany zbiór wartości jest różne od tego wywołanego przez inny zbiór? […] Dopóki nie zostaną zebrane uporządkowane i obszerne dane na temat szczególnego charakteru niektórych obszarów problemowych, wytyczenie granic pomiędzy nimi w sposób pewny nie będzie możliwe. Aby móc jednak rozwinąć dalsze aspekty tej koncepcji, przyjmijmy prostą typologię, która wydaje się spełniać powyższe kryteria. Wyobraźmy sobie wszelkie zachowania, których celem jest doprowadzenie do autorytatywnej alokacji wartości w którymkolwiek z czterech

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

149

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

obszarów problemowych: terytorialnym (ang. the territorial), związanym ze statusem (ang. status), związanym z zasobami ludzkimi (ang. human resources) i związanym z innymi zasobami (ang. non-human resources). Każdy z obszarów problemowych obejmuje specyficzne motywy, działania i interakcje, wywołane przez zbiory wartości, które są powiązane, odpowiednio, z alokacją jurysdykcji terytorialnej, alokacją statusu w ramach poziomych systemów politycznych lub systemów pozapolitycznych, z rozwojem i alokacją zasobów ludzkich oraz rozwojem i alokacją innych zasobów. […] Każdy z czterech obszarów problemowych obejmuje szereg pionowych systemów politycznych, a granice każdego z nich są z kolei zdeterminowane przez zakres interakcji, które mają miejsce w jego obrębie. W ten sposób niektóre systemy pionowe mogą funkcjonować wyłącznie w obrębie lokalnych systemów poziomych, inne mogą mieć zasięg narodowy, jeszcze inne mogą być ograniczone do interakcji na poziomie międzynarodowym. […]

V. Zakończenie Implikacje powyższych dostosowań koncepcyjnych dla budowy teorii polityki zagranicznej są jasne12. Jeśli powyższe ujęcie jest w jakikolwiek sposób zasadne, to zewnętrzne zachowanie narodowych systemów poziomych będzie prawdopodobnie bardzo zróżnicowane pod względem zakresu, intensywności i elastyczności w każdym z czterech obszarów problemowych. W ten sposób każda teoria polityki zagranicznej będzie musiała uwzględniać propozycje przyczynowo-skutkowe („jeżeli – to”), które wyjaśnią te różnice. Podobnie będzie trzeba znaleźć teoretyczne wyjaśnienie zewnętrznego zachowania systemów spenetrowanych. Ich relacje z resztą świata będą, oczywiście, częściowo odzwierciedleniem różnic w stopniu i naturze penetracji, której doświadczają. Ponadto, ponieważ jej zakres i sposób mogą różnić się w poszczególnych obszarach problemowych, każda teoria będzie musiała uwzględnić te dodatkowe różnice. Co więcej, koncepcje systemów spenetrowanych i systemów pionowych wydają się być wystarczająco ważne, aby uzasadnić rewizję na poziomie preteorii. Dla przykładu: zasadne wydaje się przypuszczenie, że względna wartość zmienNależy podkreślić, że te przykłady są podane jedynie w celu zilustrowania, w jaki sposób można rozwijać typologię obszarów problemowych. Klasyfikacja danych pod kątem uchwytności celów i środków (ang. tangibility of ends and means) jest dużo bardziej złożona, niż jest sugerowane w tym ćwiczeniu. W każdym przypadku można uzasadnić zaklasyfikowanie poszczególnych danych do jednego lub kilku obszarów. 12

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

150

James Rosenau

nych systemowych jest większa w systemach spenetrowanych niż w systemach narodowych. Z języka angielskiego przełożyła Weronika Garbacz

Bibliografia Almond G., 1950, The American People and Foreign Policy, New York, Harcourt. Black J., Thompson K. (red.), 1963, Foreign Policies in a World of Change, New York, Harper and Row. Boulding K., 1959, National Images and International Systems, „Journal of Conflict Resolution”, nr 3, s. 120–131. Cohen B., 1957, The Political Process and Foreign Policy: The Making of the Japanese Peace Settlement, Princeton, Princeton University Press. Cohen B., 1963, The Press and Foreign Policy, Princeton, Princeton University Press. Deutsch K.W., Edinger L., 1959, Germany Rejoins the Powers: Mass Opinion, Interest Groups, and Elites in Contemporary German Foreign Policy, Stanford, Stanford University Press. Etzioni A., 1962, The Dialectics of Supranational Unification, „American Political Science Review”, nr 56, s. 927–935. Etzioni A., 1963a, The Epigenesis of Political Communities at the International Level, „American Journal of Sociology”, nr 68, s. 407–421. Etzioni A., 1963b, European Unification: A Strategy of Change, „World Politics”, nr 16, s. 32–51. Furniss E., Snyder R., 1955, An Introduction to American Foreign Policy, New York, Rinehart. Guetzkow H. i in., 1963, Simulation in International Relations: Developments for Research and Teaching, Englewood Cliffs, Prentice-Hall. Hilsman R., 1959, The Foreign-Policy Consensus: An Interim Research Report, „Journal of Conflict Resolution”, nr 3, s. 361–382. Holsti O., 1962, The Belief System and National Images: A Case Study, „Journal of Conflict Resolution”, nr 6, s. 244–252. Holsti K.J., 1963, The Use of Objective Criteria for the Measurement of International Tension Levels, „Background”, nr 7, s. 77–95. Knorr K., 1956, The War Potential of Nations, Princeton, Princeton University Press, cz. I i II. Liska G., 1963, Continuity and Change in International Systems, „World Politics”, nr 16, s. 118–136. Macridis R. (red.), 1958, Foreign Policy in World Politics, Englewood Cliffs, Prentice-Hall. Matthews D., 1954, The Social Background of Political Decision-Makers, Garden City, Doubleday. Mendel D., 1961, The Japanese People and Foreign Policy: A Study of Public Opinion in PostTreaty Japan, Berkeley, University of California Press. Morgenthau H.J., 1960, Politics Among Nations, New York, Knopf; wydanie polskie: H.J. Morgenthau, 2010, Polityka między narodami. Walka o potęgę i pokój, przeł. R. Włoch, Warszawa, Difin [fragment w niniejszym tomie, s. 38–51]. Mosely P., 1961, Research on Foreign Policy, Research for Public Policy, Brookings Dedication Lectures, Washington, Brookings.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

151

Preteorie i teorie polityki zagranicznej

North R. i in., 1963, Content Analysis: A Handbook with Applications for the Study of International Crisis, Evanston, Northwestern University Press. Riggs F., 1961, International Relations as a Prismatic System, „World Politics”, nr 14, s. 144–181. Robinson J., 1962, Congress and Foreign Policy-Making: A Study in Legislative Influence and Initiative, Homewood, Dorsey Press. Rosenau J. (red.), 1964, International Aspects of Civil Strife, Princeton, Princeton University Press. Rosenau J., 1963, National Leadership and Foreign Policy: A Case Study in the Mobilization of Public Support, Princeton, Princeton University Press. Sapin B., Snyder R., 1954, The Role of the Military in American Foreign Policy, Garden City, Doubleday. Snyder R., 1952, The Nature of Foreign Policy, „Social Science”, nr 27, s. 61–69. Snyder R., 1955, Toward Greater Order in the Study of International Politics, „World Politics”, nr 7, s. 461–478. Snyder R., 1962, Some Recent Trends in International Relations Theory and Research, w: Ranney A. (red.), Essays on the Behavioral Study of Politics, Urbana, University of Illinois Press. Snyder  R., Bruck H.W., Sapin B., 1954, Decision-Making as an Approach to the Study of International Politics, Princeton, Organizational Behavior Section, Princeton University. Snyder R., Robinson J., 1961, National and International Decision-Making: Towards a General Research Strategy Related to the Problem of War and Peace, New York, Institute for International Order. Speier H., Phillips Davison W. (red.), 1957, West German Leadership and Foreign Policy, Evanston, Row-Peterson. Sprout H., Sprout M., 1956, Man-Milieu Relationship Hypotheses in the Context of International Politics, Princeton, Center of International Studies. Sprout H., Sprout M., 1962, Foundations of International Politics, Princeton, Van Nostrand.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

GRAHAM T. ALLISON

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy*

Wstęp Kubański kryzys rakietowy był wydarzeniem przełomowym. Historia nie zna niczego porównywalnego do tych trzynastu dni w październiku 1962 roku, kiedy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki zatrzymały się na krawędzi [wojny] atomowej. Nigdy przedtem nie było tak wysokiego prawdopodobieństwa, że tak wiele istnień ludzkich nagle się skończy. Gdyby doszło do wojny, oznaczałaby ona śmierć stu milionów Amerykanów, ponad stu milionów Rosjan, jak również milionów Europejczyków. Inne katastrofy naturalne oraz znane z historii akty bestialstwa kompletnie straciłyby na znaczeniu. Biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo katastrofy – które prezydent Kennedy ocenił jako „jedna trzecia lub połowa”1 – nasze ocalenie wydaje się czymś niezwykłym. To wydarzenie symbolizuje centralny, choć tylko częściowo możliwy do wyobrażenia fakt dotyczący naszej egzystencji w epoce atomowej. Kryzys rakietowy jest jednym z najczęściej badanych epizodów historii współczesnej. Mimo to brakuje satysfakcjonujących odpowiedzi nawet na kluczowe pytania: Dlaczego Związek Radziecki rozmieścił strategiczną i ofensywną broń rakietową na Kubie? W jakim celu Rosjanie zrobili tak drastyczny i ryzykowny ruch, będący odejściem od ich tradycyjnej polityki? Jak Chruszczow mógł dokonać tak błędnej * Podstawa przekładu: G. Allison, 1999, Essence of Decision, Explaining the Cuban Missile Crisis, wyd. 2, poprawione, wspólnie z P. Zelikowem, New York – Reading (MA) – Menlo Park (CA) – Harlow – Don Mills – Sydney – Mexico City – Madrid – Amsterdam, Longman, s. XII–XV, 1–7, 379–391 (pierwsze wydanie: G. Allison, 1971, Essence of Decision: Explaining the Cuban Missile Crisis, Boston, Little, Brown and Company). 1 Chodzi o szanse na wybuch wojny jądrowej szacowane na poziomie 33–50% (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

153

oceny, w kontekście powtarzanych ostrzeżeń strony amerykańskiej, że takie działanie nie będzie tolerowane? Dlaczego Stany Zjednoczone odpowiedziały morską blokadą sowieckich dostaw na Kubę? Czy wymuszenie otwartej nuklearnej konfrontacji było dla Stanów Zjednoczonych konieczne? Jakie alternatywy były naprawdę dostępne? Jakie zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych stanowiły radzieckie rakiety na Kubie? Czy to zagrożenie usprawiedliwiało wybranie przez prezydenta działania, które w jego własnej ocenie niosło ze sobą realne prawdopodobieństwo katastrofy? Czy to zagrożenie wymagało bardziej bezpośredniego działania, w celu unieszkodliwienia sowieckich rakiet na Kubie, zanim stały się one zdolne do użytku? Dlaczego rakiety zostały wycofane? Co by się stało, gdyby Chruszczow, zamiast wycofać rakiety, oznajmił, iż rakiety operacyjne zostaną odpalone, jeśli zostaną zaatakowane? Czy zadziałała „blokada”, czy było to „ultimatum”, a może doszło do „porozumienia”? Dlaczego władze sowieckie wycofały rakiety, a nie uderzyły w innym wrażliwym punkcie, np. w Berlinie? Jakie są „lekcje” z kryzysu rakietowego? Co mówi on nam o nuklearnej konfrontacji i o ryzyku wojny atomowej? Co mówi on nam o zarządzaniu kryzysowym i koordynacji rządowej po zakończeniu zimnej wojny? Czy jest to [ogólny] model radzenia sobie z przeciwnikami? [K]ryzys rakietowy służy także jako element szerszych studiów. Ta praca wychodzi z założenia, że satysfakcjonujące odpowiedzi na pytania o kryzys wymagają czegoś więcej niż tylko większej ilości informacji i analiz. Realne ulepszenie naszych odpowiedzi zależy od większej świadomości tego, z czym my (zarówno laicy, jak i zawodowi analitycy) przystępujemy do analizy. Kiedy odpowiadamy na pytania takie jak: „Dlaczego Związek Radziecki rozmieścił rakiety na Kubie?”, wówczas to, co widzimy i oceniamy jako ważne i co akceptujemy jako adekwatne, zależy nie tylko od materiału empirycznego, ale także od „okularów koncepcyjnych”, przez które patrzymy na ten materiał. Podstawowym celem tej pracy jest tym samym zbadanie fundamentalnych, acz często niezauważalnych wyborów dotyczących kategorii i założeń, które kształtują nasze myślenie o problemach takich jak kubański kryzys rakietowy.

Argument ogólny Kiedy jesteśmy zaskoczeni danym zjawiskiem w sprawach międzynarodowych, źródłem naszego zdziwienia jest zazwyczaj poszczególne działanie podjęte przez rząd lub zespół takich działań: rozmieszczenie przez ZSRR rakiet na Kubie, wysłanie wojsk amerykańskich do Zatoki Perskiej, Niemcy cedujące suwerenną kontrolę

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

154

Graham T. Allison

nad swoją walutą na rzecz przyjęcia euro, porażka w ratowaniu ustanowionych ONZ-owskich stref bezpieczeństwa w Bośni. Te przypadki nasuwają oczywiste pytania: dlaczego Związek Radziecki rozmieścił rakiety na Kubie? Dlaczego w Zatoce Perskiej znalazło się 500 tysięcy amerykańskich żołnierzy? Dlaczego Niemcy zdecydowały się porzucić niemiecką markę? Dlaczego Narody Zjednoczone tak niewiele zrobiły, żeby obronić Srebrenicę w czerwcu 1995 roku? Szukając odpowiedzi na te pytania, poważny analityk próbuje odkryć, dlaczego zaistniał specyficzny stan świata – raczej ten niż inny. Szukając wyjaśnienia, zazwyczaj stawiamy samych siebie na miejscu państwa lub rządu, który mierzy się z problemem w sprawach międzynarodowych, próbując dociec, dlaczego ktoś wybrał dane działanie. I tak, analitycy wyjaśniali sowieckie rakiety na Kubie jako sposób na obronę Kuby przed amerykańskim atakiem. Oddziały armii Stanów Zjednoczonych weszły do Arabii Saudyjskiej, aby zapobiec i przeciwdziałać atakowi. Niemcy dołączyły do swoich partnerów w Unii Europejskiej w [działaniach na rzecz] wspólnej waluty, aby wzmocnić powody dla [dalszej] integracji europejskiej. Narody Zjednoczone nie umiały podjąć działań w Bośni, ponieważ państwa członkowskie w to zaangażowane nie miały woli przeciwdziałania serbskiej agresji. Oferując (lub akceptując) takie wyjaśnienia, zakładamy, że zachowanie rządu może być w najbardziej satysfakcjonujący sposób zrozumiane przez analogię z celowym zachowaniem jednostek. W wielu przypadkach jest to owocne założenie. Traktowanie rządów, jakby były centralnie koordynowanymi, celowo działającymi jednostkami, jest użytecznym skrótem [myślowym] dla zrozumienia politycznych wyborów i działań. Ale to uproszczenie – jak wszystkie uproszczenia – równie wiele zasłania, jak odsłania. W szczególności zasłania stale lekceważony czynnik biurokracji: „decydentem” w polityce rządowej nie jest jedna kalkulująca jednostka, ale konglomerat dużych organizacji i aktorów politycznych. Nie jest w żadnym razie oczywiste, co ten fakt oznacza dla analityków wydarzeń takich jak kubański kryzys rakietowy: jego implikacje dotyczą podstawowych kategorii i założeń, przy pomocy których patrzymy na zdarzenia. Uściślając, argument rozwijany w tej pracy może być podsumowany w trzech punktach: 1. Profesjonalni analitycy spraw międzynarodowych (podobnie jak zwykli obywatele) myślą o problemach polityki zagranicznej i wojskowej w kategoriach zazwyczaj nieuświadomionych modeli koncepcyjnych, które mają poważne konsekwencje dla treści ich myśli. Myśląc o problematyce międzynarodowej, zawodowi analitycy, podobnie jak zwykli obywatele, postępują w prosty, nieformalny i nieteoretyczny sposób. Uważna analiza wyjaśnień takich wydarzeń, jak sowiecka instalacja rakiet na Kubie ukazuje

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

155

jednakże bardziej złożoną teoretyczną substrukturę. Wyjaśnienia poszczególnych analityków mają powtarzalne i przewidywalne cechy, które odzwierciedlają domyślne założenia o naturze problemu badawczego, kategorie, w których te problemy powinny być rozważane, rodzaj materiału dowodowego, jaki jest istotny, oraz determinanty występowania danego zjawiska. Pierwszy punkt głosi, że zbiory takich powiązanych ze sobą założeń tworzą podstawowe ramy analityczne i modele koncepcyjne, za pomocą których tak analitycy, jak i laicy pytają i odpowiadają na pytania: co się stało? Dlaczego to się stało? Co się stanie? Założenia takie jak te są kluczowe dla wyjaśniania i przewidywania. Próbując wyjaśnić dane wydarzenie, analityk nie może po prostu opisać pełnego stanu rzeczy prowadzącego do tegoż wydarzenia. Logika wyjaśniania wymaga odeń wskazania na ważne i istotne determinanty zajścia danego wydarzenia. Co więcej, jak podkreśla logika przewidywania, analityk musi zebrać różne czynniki, które mają znaczenie dla danego przypadku. Modele koncepcyjne nie tylko dostarczają sieci dla „złowienia” materiału, który posłuży do wyjaśnienia konkretnego działania, ale także pozwalają zarzucić te sieci w wybranych stawach, na określonej głębokości, by złapać poszukiwaną rybę. 2. Większość analityków wyjaśnia (i przewiduje) zachowanie rządów w ramach jednego modelu koncepcyjnego, tutaj nazwanego Modelem Racjonalnego Aktora (MRA albo Model I). Mimo istotnych różnic w zainteresowaniach większość analityków i laików próbuje zrozumieć to, co zachodzi w stosunkach międzynarodowych, jako mniej lub bardziej celowe zachowania jednolitych rządów. Laicy personifikują racjonalnych aktorów i mówią o ich celach i wyborach. Teoretycy stosunków międzynarodowych skupiają się na problemach między państwami, tłumacząc je wyborami jednolitych racjonalnych aktorów. Analitycy strategii koncentrują się na logice działania bez odniesienia do jakiegokolwiek konkretnego aktora. Dla każdej z tych grup osią wyjaśnienia jest pokazanie, jak państwo lub rząd mogło wybrać dane działanie, biorąc pod uwagę strategiczne problemy, przed jakimi stało. Na przykład, stojąc przed problemem sowieckiej instalacji strategicznych rakiet na Kubie, analityk działający według Modelu I w następujący sposób zrekonstruuje problem badawczy: dlaczego Związek Radziecki zdecydował się zainstalować rakiety na Kubie? Skoncentruje swoją uwagę na konkretnych koncepcjach: celach i założeniach państwa lub rządu. Na koniec przywoła pewien wzór rozumowania: jeśli dane państwo przeprowadziło danego rodzaju działanie, to musiało mieć w tym cel. Analityk „wyjaśnił” to wydarzenie, jeśli mógł wykazać, że rozmieszczenie rakiet na Kubie było rozsądnym zachowaniem, biorąc pod uwagę sowieckie cele strategiczne. Przewidywania, co dane państwo zrobi lub zrobiłoby, są tworzone na podstawie kalkulacji racjonalnego zachowania w danej sytuacji, biorąc pod uwagę specyficzne cele.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

156

Graham T. Allison

3. Dwa alternatywne modele koncepcyjne, określone tutaj jako Model Zachowań Organizacyjnych (Model II) oraz Model Polityki Rządowej (Model III), zapewniają podstawę dla lepszych wyjaśnień i przewidywań. Chociaż Model Racjonalnego Aktora okazał się użytecznym dla wielu celów, istnieją silne dowody, że musi on zostać uzupełniony przez ramy analityczne, które koncentrują się na machinie administracyjnej – organizacjach i aktorach politycznych zaangażowanych w proces tworzenia polityki. Implikacje wynikające z Modelu I – mówiące o tym, że ważne wydarzenia mają ważne przyczyny, tj. monolityczni aktorzy przeprowadzają istotne działania z istotnych powodów – muszą zostać zrównoważone przez docenienie, iż: (1) monolityczni aktorzy są „czarnymi skrzynkami” ukrywającymi różne mechanizmy o wysoce zróżnicowanej strukturze decyzyjnej i (2) szeroko zakrojone działania wynikają z niezliczonych i często sprzecznych drobnych działań jednostek na różnych szczeblach biurokratycznej organizacji, tylko częściowo łączącej różne koncepcje celów państwowych, organizacyjnych oraz politycznych. Uchwycenie przez Model I celów państwowych i presji generowanych przez problemy w stosunkach międzynarodowych (international) musi zostać skonfrontowane z mechanizmami wewnętrznymi (intranational), które generują dane działania rządu i administracji. Teoria organizacji zapewnia podstawę dla drugiego modelu, który kładzie nacisk na odrębną logikę, możliwości, kulturę i procedury w ramach dużych organizacji, które tworzą administrację. Zgodnie z modelem organizacyjnym to, co analitycy posługujący się Modelem I charakteryzują jako „działania” i „wybory”, jest traktowane jako rezultat funkcjonowania dużych organizacji zgodnie z pewnymi regularnymi wzorcami zachowania. Stając wobec problemu sowieckich rakiet na Kubie, analityk posługujący się Modelem II zrekonstruuje problem badawczy w taki sposób: z jakiego organizacyjnego kontekstu, nacisków i procedur wynikła dana decyzja? Skupi swoją uwagę na pewnych konceptach, takich jak: części składowe organizacji, ich funkcje, standardowe procedury pozyskiwania informacji (np. na temat amerykańskich sił strategicznych czy intencji), zdefiniowane, wykonalne opcje (np. wysłanie na Kubę sprawdzonych pocisków balistycznych średniego zasięgu lub budowa nowych rakiet zasięgu międzykontynentalnego) czy implementacja (na przykład rzeczywiste, potajemne zainstalowanie rakiet na Kubie). Analityk przywoła określone wzorce rozumowania: jeśli organizacja wytworzyła tego rodzaju rezultat, to jej zachowanie było efektem istniejących struktur organizacyjnych, procedur i repertuaru [zachowań]. Analityk posługujący się Modelem II „wyjaśni” wydarzenie, kiedy zidentyfikuje istotne sowieckie organizacje oraz pokaże wzorce ich zachowania, z których wyniknęło dane działanie. Przewidywania [analityka] wskazują [zatem] na trendy obecne w istniejących organizacjach i ustalonych w ich ramach procedurach i programach.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

157

Trzeci model skupia się na relacjach politycznych wewnątrz rządu. Wydarzenia w sprawach międzynarodowych nie są rozumiane, zgodnie z tym modelem, ani jako jednolity wybór, ani jako rezultat działań organizacji. Raczej to, co się wydarzyło, jest określane jako wypadkowa (resultant) różnych tarć pomiędzy aktorami w ramach rządu. Stojąc wobec problemu sowieckich rakiet na Kubie, analityk posługujący się Modelem III zrekonstruuje problem badawczy następująco: jakie wyniki których tarć pomiędzy aktorami spowodowały kluczowe decyzje i zachowania? Skupi uwagę na pewnych konceptach: graczach, których interesy i działania wpływają na rozstrzygnięcie kwestii, czynnikach kształtujących percepcję i stanowiska graczy, ustalonych procedurach lub „kanałach działania” (action channel) dla łączenia sprzecznych preferencji, zachowaniach poszczególnych graczy. Analityk zastosuje pewne wzorce rozumowania: jeśli rząd przeprowadził dane działanie, to wynikało ono z tarć pomiędzy zaangażowanymi aktorami. Analityk posługujący się Modelem III „wyjaśni” wydarzenie, kiedy odkryje, kto w stosunku do kogo zrobił coś, co spowodowało dane działanie. Przewidywania są tworzone poprzez identyfikację rozgrywki, w ramach której dana kwestia się pojawia, istotnych graczy, ich relatywnej siły oraz umiejętności targowania się. Kluczowa metafora naświetla różnice między tymi modelami. Polityka zagraniczna jest często porównywana do ruchów i ich sekwencji w grze w szachy. Wyobraźmy sobie grę szachową, w której obserwator widzi jedynie ekran, na którym pokazano tylko ruchy wykonane w partii [tj. tylko obecny stan figur na szachownicy], ale nie pokazano, w jaki sposób poruszano figurami. Początkowo większość obserwatorów założy – tak jak czyni się to w Modelu I – że indywidualny gracz porusza figurami, kierując się planami i taktyką dla osiągnięcia celu, jakim jest wygranie gry. Ale można sobie wyobrazić sekwencję ruchów, która skłoni niektórych obserwatorów, po obejrzeniu kilku gier, do rozważenia założeń Modelu II: gracz szachowy nie jest pojedynczą jednostką, ale luźną grupą na poły niezależnych organizacji, z których każda porusza swoje figury zgodnie ze standardowymi procedurami operacyjnymi. Na przykład ruch poszczególnych zestawów figur odbywa się w rutynowej kolejności: królewska wieża, goniec i ich pionki konsekwentnie atakują przeciwnika zgodnie z ustalonym planem. Co więcej, można sobie wyobrazić, że przebieg gry skłoni obserwatora do przyjęcia założeń Modelu III: pewna liczba odrębnych graczy, z odrębnymi celami, ale dzieląca władzę nad figurami, określa ruchy zgodnie z rezultatem wewnętrznych tarć. Na przykład ruch czarnej wieży mógłby przyczynić się do straty czarnego skoczka bez rekompensujących korzyści dla drużyny grającej czarnymi, ale ta sama czarna wieża może stać się głównym strażnikiem pałacu po tej stronie szachownicy. [Analiza] pojedynczego przypadku nie może doprowadzić do niczego więcej ponad to, że zasugeruje rodzaje różnic między wyjaśnieniami dostarczanymi przez

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

158

Graham T. Allison

te trzy modele. Jednak kubański kryzys rakietowy wydaje się wyjątkowo przydatny dla celów tego studium. W kontekście ostatecznego zagrożenia dla państwa niewielka grupa mężczyzn oceniła dostępne opcje [wyboru] i podjęła [określone] decyzje. Podejmowane w sposób centralny, na wysokim szczeblu decyzje podczas kryzysu wydają się być idealne dla analizy w ramach Modelu I. Model II i Model III są zmuszone rywalizować na rodzimym polu (home ground) Modelu I. Wymiary oraz czynniki, które w tym przypadku ujawniane są dzięki Modelom I i II, są zatem szczególnie pouczające. […]

Konkluzje W poprzednich rozdziałach przeszliśmy przez kubański kryzys rakietowy, zatrzymując się na trzech [możliwych] punktach widzenia. Pozwoliło to na zmierzenie się z kluczowymi niewiadomymi dotyczącymi tego kryzysu. Rozdziały te [zamieszczone w niniejszej książce – przyp. tłum.] nie rozwiązują kwestii, co się stało i dlaczego, odsłaniają jednak wiele nowych lub wcześniej niedocenianych aspektów i stają się źródłem hipotez odnośnie do przyczyn wywołujących różne skutki. Zarazem trzy studia przypadków dają nam do dyspozycji materiał dowodowy odnośnie do natury wyjaśnień tworzonych przez różnych analityków. Żaden z nich – analityk działający według Modelu I Racjonalnego Aktora, według Modelu II Zachowań Organizacyjnych i według Modelu III Polityki Rządowej – nie opisuje po prostu wydarzeń. Próbując wyjaśnić, co się stało, każdy z nich wyróżnia pewne cechy jako istotne czynniki determinujące. Każdy wyszukuje liczne szczegóły w narracjach przyczynowo-skutkowych, które są wplecione w najważniejsze „przyczyny” tego, co się stało. Co więcej, każdy podkreśla całkiem różne czynniki w wyjaśnianiu kluczowych niewiadomych kryzysu. Źródłem tych różnic są koncepcyjne modele zastosowane przez każdego z analityków. Modele koncepcyjne są czymś więcej niż punktem widzenia lub podejściem. Każdy model koncepcyjny składa się ze zbioru założeń i kategorii, które wpływają na to, co analityk uznaje za zagadkowe, jak formułuje pytanie, gdzie szuka dowodów i jakiej udziela odpowiedzi. Trzy podejścia do kryzysu rakietowego demonstrują zarówno złożoność modeli, jak i to, w jaki sposób każdy z nich oferuje inne wyjaśnienie.

Podsumowanie: różnice w interpretacjach Tworząc hipotezy na temat kryzysu rakietowego w alternatywnych ujęciach koncepcyjnych, rozdziały 2, 4 i 6 prezentują szereg różnic w akcentach i interpretacji. Takie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

159

niezgodności, reinterpretacje i rewizje nie są obce historycznym opisom wydarzeń. Interpretacje kryzysu rakietowego, przedstawione w tej książce, są odzwierciedleniem nie tylko nowych dowodów z sowieckich archiwów i amerykańskich taśm, ale także stanowią reinterpretację materiału dowodowego w momencie, gdy przechodzimy od jednej koncepcji do drugiej. Użycie mikroskopu zamiast teleskopu tworzy inny obraz tej samej fundamentalnej rzeczywistości. Analityk posługujący się Modelem I może tworzyć rozmaite hipotezy na temat tego, dlaczego Związek Radziecki zdecydował się wysłać rakiety nuklearne na Kubę: żeby bronić Kuby, poprawić strategiczną równowagę nuklearną albo zapewnić sobie przewagę w konfrontacji o Berlin. Większa ilość szczegółów odnośnie do chronologii sowieckiego procesu decyzyjnego i poszczególnych kroków czyni hipotezę obrony Kuby mniej prawdopodobną, a bardziej prawdopodobną hipotezę wzrostu potęgi rakietowej (missile power). Jednak jeśli analityk posługujący się Modelem I uwzględni więcej informacji o Chruszczowie, jego osobistej pozycji, o tym, co powiedział i myślał w danym czasie (z czego wiele stało się niedawno dostępne), narracja nabiera nowego kształtu, łącząc hipotezę potęgi rakietowej ze strategią osiągnięcia sukcesu w sprawie Berlina. Osobiste przywiązanie Chruszczowa do kwestii Berlina przed kryzysem rakietowym i jej porzucenie po wycofaniu rakiet z Kuby jedynie wzmacniają to wyjaśnienie. To był brakujący kawałek w zagadce „racjonalnego aktora”, którą Thompson postawił odnośnie do polityki Chruszczowa wobec Berlina latem 1962 roku. Amerykańska decyzja o [udzieleniu] odpowiedzi w formie blokady, według analityka posługującego się Modelem I, odzwierciedla rozumowanie Kennedy’ego, po raz pierwszy odkryte przez tajne taśmy. Widział on swój wybór pomiędzy kryzysem nuklearnym wokół Kuby w październiku lub kryzysem nuklearnym wokół Berlina – i w mniej sprzyjających okolicznościach – w listopadzie. Atak na Kubę mógł sprowokować ripostę przeciwko Berlinowi. Blokada (stosowana tylko wobec przedmiotów nietransportowanych do Berlina) wydawała się logicznym półśrodkiem. Stany Zjednoczone przedstawiają swoje żądania, demonstrują zdecydowanie, zwiększają przewagę wojskową na miejscu – wszystko bez bezpośredniego ataku. Taśmy i nowe odtajnione dokumenty odsłaniają bardziej złożony zestaw opcji niż wcześniej myślano, włącznie z dwoma skrajnie różnymi wariantami blokady. Dla analityka posługującego się Modelem I, znającego kulisy amerykańskiego rozwiązania [tej sytuacji], sowiecka decyzja o ustąpieniu będzie wynikała logicznie z [analizy] kombinacji strategicznej i miejscowej przewagi wojskowej, jak tylko amerykańska decyzja stała się jasna. Model II skupia uwagę na tym, co poszczególne organizacje rządowe mogłyby zrobić, czego by nie mogły i co robiłyby bez udziału najważniejszych decydentów. Wiele aspektów sowieckiego rozmieszczenia rakiet na Kubie nie mogło być

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

160

Graham T. Allison

wyjaśnionych przez Model I (i tym samym stało się zagadką dla waszyngtońskich urzędników, domyślnie stosujących ten model do tłumaczenia sowieckich działań). Pod wpływem pytań zadawanych przez Model II i nowych dowodów po stronie sowieckiej rozumiemy, jak poszczególne składniki sowieckich sił zbrojnych przekształcały początkową decyzję Chruszczowa o wysłaniu jakiegoś uzbrojenia nuklearnego na Kubę w masowe rozmieszczenie sprzętu. Objęło to rozmieszczenie rakiet średniego zasięgu typu IRBM2 jednocześnie z rakietami krótszego zasięgu MRBM3 oraz głowic nuklearnych dla pocisków obrony wybrzeża typu cruise4. Chociaż plany sowieckich sił zbrojnych wychodziły daleko poza cele wyznaczone przez Chruszczowa, jego decyzja stała się okazją do działania. Chruszczow traktował włączenie taktycznej broni jądrowej jako sposób odstraszenia Stanów Zjednoczonych od potencjalnego ataku. Ale w momencie, gdy Amerykanie rozważali uderzenie z powietrza albo inwazję, te organizacje [sił zbrojnych ZSRR] nie myślały o ostrzeżeniu ich przed bronią jądrową, ponieważ ich procedury przewidywały ukrywanie informacji przed przeciwnikiem, nie zaś dzielenie się nią. Amerykanie z kolei nie przypuszczali nawet, że stanęli wobec takiego arsenału nuklearnego na Kubie. Nawet przy mniejszym arsenale (co było ideą Chruszczowa, wybraną z z wachlarza działań możliwych do podjęcia przez organizację) te decyzje odnośnie rakiet cruise mogłyby stać się zapalnikiem wojny termojądrowej, gdyby Amerykanie rzeczywiście dokonali planowanej inwazji, zwłaszcza gdyby zaczęli od niespodziewanego ataku, popieranego przez Połączonych Szefów Sztabów. Poprzez Model II i nowe „sowieckie” dowody przyczyny niewłaściwego kamuflażu również stają się jaśniejsze, będąc efektem nie tyle niekompetencji czy świadomej polityki, ale ustalonej rutyny działań uznanych za właściwe dla otoczenia, w którym kamuflaż nigdy nie był potrzebny oraz z kompromisu między gotowością [do użycia] i ukrywaniem się, przyjętych przez Strategiczne Siły Rakietowe jako priorytety. Odkrycie rakiet podczas rozmieszczania, jako wynik działań organizacyjnych amerykańskiego wywiadu, nie miałoby miejsca, gdyby dodatkowe możliwości i rutyna nie były [przez wywiad] wcześniej rozwijane miesiącami i latami w innym celu. Dla analityka posługującego się Modelem II wybór blokady przez Kennedy’ego jest wyborem zapowiadanym przez wcześniej istniejące możliwości dużych organizacji: Sił Powietrznych, które nie mogły przeprowadzić oczekiwanego przez Intermediate-Range Ballistic Missiles – rakiety balistyczne o zasięgu 3000–5500 kilometrów (przyp. tłum.). 3 Medium-Range Ballistic Missiles – rakiety balistyczne o zasięgu 1000–3000 kilometrów (przyp. tłum.). 4 Tj. pociski samosterujące dalekiego zasięgu (przyp. tłum.). 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

161

Kennedy’ego ataku, i Marynarki Wojennej, która mogła zorganizować blokadę, spełniającą cele wyznaczone przez prezydenta. Ale ta blokada tworzyła nowe zagrożenia, na przykład użycie taktyki przeciwpodwodnej wobec okrętów podwodnych wyposażonych w broń nuklearną, o czym Waszyngton nie wiedział. Kennedy puścił w ruch machinę wojenną, by wysłać sygnał do Chruszczowa, ale historia opowiedziana za pomocą Modelu II ponownie uruchamia teraz duże organizacje, które współdziałają z innymi w przerażający i niewyobrażalny dla prezydenta sposób (na przykład w przypadku planu awaryjnego dla Turcji). Kiedy rakiety Jupiter stały się kluczowym punktem kryzysu, Kennedy, jak pokazują nowe dowody, zderzył się z Departamentem Stanu, który uwzględnił jego obawy w swoich planach odnośnie do wielostronnych sił nuklearnych, mimo iż te plany nie miały żadnego odniesienia do kryzysu nuklearnego. Model III analizuje proces decyzyjny Chruszczowa w nowym świetle, odsłaniając jego rozeznanie sytuacji jako w najlepszym razie niepełne, a jego ocenę jako pozbawioną jakichkolwiek rozważań wysokiej jakości. Polegając na przypadkowej i często niepoprawnej informacji, bez ciągłej analizy, charakterystycznej dla strony amerykańskiej, Chruszczow zarządzał chaotyczną grupą doradców i rywali. Co więcej, jego najbardziej kompetentny w sprawach amerykańskich ekspert nie był nawet powiadomiony o rozmieszczeniu rakiet. W Waszyngtonie odkrycie sowieckich rakiet jest historią politycznego „przeciągania liny” pomiędzy potężnymi urzędnikami. McCone zaleca obserwację, ale jego rady są tendencyjne, gdyż udziela ich z pozycji adwokata decydującego o przyszłości programu Mongoose, skierowanego przeciwko Castro. Jego zdanie ostatecznie przeważa, ale w ostatnim momencie. Aby wygrać polityczną walkę z McCone’em i innymi zwolennikami inwazji na Kubę, Bundy pomaga prezydentowi przyjąć publiczne zobowiązanie możliwe do politycznej obrony. Ale kiedy sowieckie oszustwo wychodzi na jaw, Bundy odkrywa, że jego działanie skierowane przeciwko zwolennikom inwazji zepchnęło Kennedy’ego do narożnika, w którym musi on grozić wojną. Model III reinterpretuje także wybór blokady. Dni upływają na rozważaniach, zanim opcja blokady zostanie sformułowana w taki sposób, by zyskać wsparcie Kennedy’ego, a sama propozycja pochodzi od republikanów i zawodowego dyplomaty. Jeden z najcenniejszych doradców prezydenta, Bundy, waha się między opcją nierobienia niczego tego dnia (czekając na konfrontację w Berlinie) a wsparciem ataku z powietrza następnego dnia. Inny kluczowy doradca, McNamara, okazuje się być wiodącym „gołębiem” podczas pierwszego tygodnia, wspierając podejście blokada/negocjacje/handel. Ale w kolejnym tygodniu wydaje się tak skłonny do akcji wojskowej, że widzi nowe możliwości w próbie zaskakującego ataku na Kubę.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

162

Graham T. Allison

W finalnej fazie kryzysu Model III pozwala nam dostrzec nową dynamikę. Ocena Chruszczowa zmienia się praktycznie o 180 stopni z dnia na dzień, przeformułowywana przez nowe strzępy informacji – niektóre prawdziwe, inne fałszywe. Sowieccy oficerowie celowo zestrzeliwują samolot U-2, zabijając pilota. Amerykanie wyobrażają sobie, że Moskwa wydała rozkaz, ale Chruszczow nie zdaje sobie sprawy, że jego siły wystrzeliły rakietę. Model III odkrywa subtelne różnice między perspektywami Kennedy’ego i Chruszczowa a poglądami ich otoczenia – różnice, które okazały się decydujące w finalnym rozwiązaniu kryzysu. Kiedy Castro nie zgadza się na sowiecko-amerykańskie porozumienie, warunki tego porozumienia zostają przeformułowane, zaś amerykańskie zobowiązanie do niedokonywania agresji na Kubę zostaje po cichu cofnięte. W międzyczasie Kuba próbuje na nowo zaognić kryzys w listopadzie, usiłując zestrzelić amerykańskie samoloty obserwacyjne. Ale tym razem rząd sowiecki udziela jasnych instrukcji: jego oficerowie nie pomagają [Kubańczykom] i to oni kontrolują rakiety przeciwlotnicze. Według Modelu III Kennedy i Chruszczow pozostają kluczowymi bohaterami narracji. Ale jest to narracja, w której są oni informowani, zwodzeni, przekonywani albo ignorowani przez otaczających ich urzędników, czasami z lepszym, a czasami z gorszym skutkiem. Niemal każdego dnia wybory, których liderzy muszą dokonywać, są zmieniane przez sposób, w jaki trafiają do nich informacje. Model III postrzega liderów jako współkształtowanych przez ich pozycję i szczególną odpowiedzialność, ten osobliwy ciężar, który spada na jedną osobę mającą ostateczną władzę wydania rozkazu o wojnie nuklearnej. Ten samotny ciężar podzielają prezydent i sekretarz generalny [partii komunistycznej ZSRR], a wytworzona w ten sposób więź między nimi pomaga im w szczycie kryzysu znaleźć wyjście. […]

Podsumowanie: inne odpowiedzi czy inne pytania? Takie zróżnicowane interpretacje pokazują tendencję każdego z modeli do dawania różnych odpowiedzi na to samo pytanie. Ale podczas obserwacji funkcjonowania modeli równie uderzające są różnice w sposobach, w jakie analitycy myślą o problemie, składają elementy układanki, odkrywają kluczowe pytania i zbierają dowody w poszukiwaniu odpowiedzi. Dlaczego USA zdecydowały się na blokadę Kuby? Dla analityka posługującego się Modelem I to „dlaczego” jest pytaniem o powody, które wyjaśniają amerykański wybór blokady jako rozwiązania strategicznego problemu, jakim stała się obecność sowieckich rakiet na Kubie. Dla analityka posługującego się Modelem II wyzwanie polega na identyfikacji rezultatów końcowych działań kluczowych, bez których nie doszłoby do podjęcia decyzji o blokadzie. Analityk posługujący się Modelem III rozumie podstawowe „dlaczego” jako

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

163

pytanie o polityczne targi uprawiane przez graczy o odmiennych interesach, z różnorodnymi koncepcjami na temat tego, co należało zrobić, i różnymi poglądami na temat procesu, w ramach którego ich odmienne preferencje zostały zatarte i [różnice między nimi] zamazane. Zazwyczaj problem, który ma być wyjaśniony, jest określany bardzo ogólnymi kategoriami, na przykład – blokada. Najbardziej istotne cechy wydarzenia są pozostawione na zazwyczaj niewyrażonym, najczęściej dorozumianym, marginesie. Dla archetypowego analityka posługującego się Modelem I „blokada” jest agregatem. Postrzegany kontekst, formalna decyzja i implementacja są aspektami jednego skoordynowanego racjonalnego wyboru. Analitycy posługujący się Modelem II i III nalegają na rozłożenie blokady na poszczególne części. Analityk posługujący się Modelem II skupi się bardziej na tym, kiedy rakiety zostały odkryte, jak określone organizacje zdefiniowały dostępne opcje działania i jak szczegóły blokady były wcielane w życie. Analityk posługujący się Modelem III skoncentruje się na skrajnie odmiennych poglądach między decydentami dotyczących kwestii wywołanych przez rakiety sowieckie, jak również na odmiennych osądach dotyczących tego, co należało zrobić. Aby wyjaśnić blokadę, analityk posługujący się Modelem I bada strategiczne kalkulacje Stanów Zjednoczonych: problem, jaki stanowiły sowieckie rakiety, istotne amerykańskie interesy, związek z innymi zobowiązaniami, np. do obrony Berlina, oraz potencjałem Stanów Zjednoczonych względem potencjału Związku Radzieckiego. Wyjaśnienie oznacza umieszczenie blokady we wzorcu jasnej odpowiedzi na strategiczny problem. Dla archetypu Modelu II to „rozwiązanie” wyłania się jako produkt uboczny zachowania organizacji. Analityk kładzie nacisk na organizacyjne zdolności i ograniczenia, zarówno dotyczące samego wyboru [dostępnych działań], jak i jego implementacji. Analiza zachowania organizacji wyjaśnia, dlaczego do identyfikacji problemu doszło 14 października (a nie dwa tygodnie wcześniej lub później); rutyna organizacyjna zdefiniowała dostępne opcje; procedury organizacyjne posłużyły do wprowadzenia blokady w życie. Wyjaśnianie zaczyna się od [zidentyfikowania] istniejących organizacji i repertuaru ich rutynowych zachowań w momencie t – 1 oraz próby oceny, co się dzieje w momencie t. Analityk posługujący się Modelem III akcentuje działania poszczególnych graczy w ramach toczonych gier, które doprowadziły do wyłonienia się elementów kolażu, jaki stanowi blokada. Targi pomiędzy graczami, którzy dzielili władzę, ale dostrzegali różne problemy, przyniosły odkrycie rakiet w określonym czasie, w kontekście określonej debaty politycznej; zdefiniowanie problemu, które wymagało podjęcia działań; położenie nacisku na podzestawy opcji istniejących w menu możliwości; oraz wyobraźni w analizowaniu pewnych kwestii i słabości w analizowaniu innych. Blokada ostatecznie jest wynikiem zmiksowania wszystkich tych rozważań. W przypadku braku

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

164

Graham T. Allison

wielu konkretnych cech charakterystycznych graczy i prowadzonych gier wybrane działanie musiałoby być istotnie odmienne. Informacje wymagane przez analityków posługujących się Modelami II i III są większe w porównaniu z tymi, których potrzebuje analityk posługujący się Modelem I. Strateg gabinetowy (w Waszyngtonie czy nawet w Cambridge lub Charlottesville) może zestawić bilans amerykańskich bądź sowieckich państwowych kosztów i zysków. Zrozumienie wyborów maksymalizujących wartości danego państwa wymaga przede wszystkim analitycznej umiejętności rozstrzygania problemów zastępczych. Analizy, które koncentrują się na zasobach i dorobku organizacji albo na tarciach pomiędzy jednostkami, wymagają dużo więcej informacji. Niektórzy obserwatorzy (zwłaszcza uczestnicy gry) polegają na wersjach Modelu III dla zrozumienia zachowania własnego rządu, a zarazem wracają do Modelu I, gdy analizują inne państwa. Koszty [pozyskania] informacji wyjaśniają więc pewne różnice w wyjaśnieniach. Różne zapotrzebowanie na informacje jest tak samo ważne, jak zróżnicowana zdolność poszczególnych modeli do uznania znaczenia dodatkowych materiałów dowodowych. Dla typowego analityka posługującego się Modelem I informacje dotyczące synchronizacji w czasie i logistyki wykonywania zdjęć lotniczych dla celów zwiadowczych są poboczną kwestią techniczną, nie zaś koronnym dowodem, który będzie miał przełomowy charakter. Tylko analitycy posługujący się Modelem II są gotowi zbierać informacje na temat istniejących struktur organizacyjnych i działań rutynowych. Fascynacja w ramach Modelu III tym, jak ujmowane są poszczególne kwestie, uwaga przykładana do silnych i słabych stron poszczególnych graczy oraz nacisk na opcje zalecane, ale zlekceważone, są traktowane przez innych analityków jako niepotrzebna refleksja nad efemerycznymi zjawiskami. Koszty śledzenia takich zjawisk są zbyt wysokie, a ryzyko stracenia z oczu obrazu ogólnego zbyt duże. Tym samym nasza odpowiedź na pytanie „różne odpowiedzi czy różne pytania?” brzmi: jedno i drugie. Podczas gdy na jednym poziomie trzy modele oferują różne wyjaśnienia tego samego zjawiska, na innym tworzą różne wyjaśnienia całkiem różnych zjawisk. Okulary [koncepcyjne] powiększają taki a nie inny zestaw czynników i mają wielorakie konsekwencje. Nie tylko prowadzą analityków do tworzenia różnych wyjaśnień problemów, które wydają się takie same. Okulary te wpływają na charakter zagadnienia badawczego danego analityka, na materiał empiryczny, który wydaje się być istotnym, na koncepty używane do badania tegoż materiału oraz na to, co uznaje się za wyjaśnienie. Żaden z trzech analityków nie zaprzeczy, że podczas kubańskiego kryzysu rakietowego tysiące ludzi prowadziło działania, które były lub mogły być istotne dla tego wydarzenia. Oferując wyjaśnienie, każdy analityk próbuje podkreślić, co jest ważne i istotne. Różne okulary koncepcyjne prowadzą analityków do różnych ocen tego, co za ważne i istotne należy uznać. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Istota decyzji. Wyjaśniając kubański kryzys rakietowy

165

Dokąd zmierzamy? 1. Pytania dla Modeli I, II, III nakreślają roboczą syntezę. Zarys częściowej, roboczej hipotezy ad hoc, używającej trzech modeli, zaczyna wyłaniać się, gdy rozważa się kluczowe kwestie, które każdy model każe postawić w poszukiwaniu wyjaśnienia lub przewidywania. Wśród pytań stawianych przez Model I są: 1. Jakie są obiektywne (lub postrzegane) okoliczności, które państwo traktuje jako zagrożenia i okazje (np. podatność ZSRR w 1962 roku na strategiczny szantaż nuklearny)? 2. Jakie są cele państwa (np. przetrwanie, maksymalizacja potęgi itp.)? 3. Jakie są obiektywne (lub postrzegane) opcje dla odniesienia się do danej kwestii? 4. Jakie są obiektywne (lub postrzegane) strategiczne koszty i korzyści każdej opcji? 5. Jaki jest najlepszy wybór dla państwa w danych okolicznościach (np. stacjonowanie nuklearnych rakiet średniego zasięgu MRBM na Kubie)? Wśród pytań stawianych przez Model II są: 1. Z jakich organizacji (i organizacyjnych komponentów) składa się rząd (np. Strategiczne Siły Rakietowe, KGB, wywiad wojskowy)? 2. Jaki potencjał i ograniczenia mają standardowe procedury organizacyjne tych organizacji dla generowania informacji o międzynarodowych warunkach, zagrożeniach i możliwościach? 3. Jaki potencjał i ograniczenia mają standardowe procedury organizacyjne tych organizacji dla generowania opcji działania? 4. Jaki potencjał i ograniczenia mają standardowe procedury organizacyjne tych organizacji dla implementowania wybranej opcji? Wśród pytań stawianych przez Model III są: 1. Kto uczestniczy w grze? Czyje poglądy i wartości liczą się w kształtowaniu wyboru i działania? 2. Jakie czynniki kształtują każdego gracza: (a) percepcję; (b) preferowany kurs działania; i tym samym (c) jego podejście do danej kwestii? 3. Jakie czynniki mają znaczenie dla wpływu gracza na wybór i działanie? 4. Jaki jest „kanał działania”, tj. ustalony proces dla agregacji różnych percepcji, preferencji i postaw graczy w podejmowaniu decyzji i działaniu? Z języka angielskiego przełożył Marcin Kaczmarski

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

JOHAN GALTUNG

Strukturalna teoria imperializmu*1

Wstęp Ta teoria przyjmuje za punkt wyjścia dwa spośród najbardziej uderzających faktów dotyczących tego świata. Są to: ogromna nierówność między państwami oraz wewnątrz państw, obejmująca prawie wszystkie aspekty warunków ludzkiego życia, jak również opór owej nierówności przed zmianą. Świat składa się z państw Centrum i Peryferii, a ponadto każde państwo dzieli się na centra i peryferie. Dlatego też przedmiotem naszego zainteresowania jest mechanizm, który leży u podstaw tego rozziewu, zwłaszcza między centrum Centrum i peryferiami Peryferii. Innymi słowy, chodzi o to, jak należy rozumieć pojęcie nierówności, jak ją wyjaśnić i jak jej przeciwdziałać, skoro jest ona jedną ze znaczących form przemocy strukturalnej. Wszelka teoria zmierzająca do wyzwolenia od przemocy strukturalnej wymaga – na płaszczyźnie teoretycznej i praktycznej – odpowiedniej siatki pojęciowej dotyczącej systemu dominacji, od którego ma nastąpić wyzwolenie; specyficznym przypadkiem dominacji, o którym będzie tutaj mowa, jest imperializm. Imperializm będziemy pojmować jako relację dominacji między zbiorowościami, zwłaszcza między państwami. To skomplikowany typ relacji dominacji biegnący w poprzek państw, opierający się na przyczółku, który centrum Centrum tworzy w centrum państwa Peryferii ku ich wspólnej korzyści. Nie należy go mylić z innymi metodami pozwalającymi jednej zbiorowości na dominację, tj. sprawowanie władzy nad inną. Tak więc wojskowa okupacja [państwa] B przez [państwo] A może w poważny sposób ograniczyć swobodę działania B, ale nie stanowi to o imperialistycznym charakterze ich wzajemnej relacji, chyba że opiera się ona na specyficznych * Podstawa przekładu: J. Galtung, 1971, A Structural Theory of Imperialism, „Journal of Peace Research”, t. 8, nr 2, s. 81, 83–86, 91–95, 106–109.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

167

Strukturalna teoria imperializmu

założeniach. To samo odnosi się do groźby podboju i możliwej okupacji – tak jak w przypadku stosunku równowagi sił. Ponadto działania wywrotowe również mogą doprowadzić do tego, że drobne, oddolne działania dywersyjne przeciwko państwu zdominują życie wewnętrzne; jest jednak oczywiste, że w takiej sytuacji nie mamy do czynienia z imperializmem. Tak więc imperializm to gatunek z rodzaju stosunków siły i dominacji. To podtyp czegoś ogólniejszego, dzielący się na dalsze podtypy, które będą poniżej przedmiotem badań. Stosunki dominacji między państwami i innymi zbiorowościami nie znikną wraz z końcem imperializmu; podobnie zanik jednego typu imperializmu (np. politycznego lub gospodarczego) nie gwarantuje tego, że znikną inne jego typy (np. gospodarczy czy kulturowy). Nasze stanowisko nie ma charakteru redukcjonistycznego, tak jak tradycyjnie rozumiana teoria marksistowsko-leninowska, która wyobraża sobie imperializm jako relację o charakterze ekonomicznym, istniejącą w warunkach prywatnego kapitalizmu i warunkowaną potrzebą poszerzenia rynków, oraz opiera teorię dominacji na teorii imperializmu. Zgodnie z tym punktem widzenia imperializm i dominacja upadną jak kostki domina, gdy przestaną obowiązywać kapitalistyczne reguły gry umożliwiające ekonomiczny imperializm. Zgodnie z punktem widzenia, który tutaj przedstawiamy, imperializm to bardziej ogólna relacja strukturalna między dwiema zbiorowościami; trzeba ją pojmować na ogólnym poziomie, aby pojąć jej bardziej konkretne przejawy i im przeciwdziałać – tak jak czarną ospę można lepiej zrozumieć dzięki zakaźnej teorii chorób, tę ostatnią zaś – dzięki patologii ogólnej. Mówiąc krótko, imperializm to system, który wprowadza podziały wewnątrz zbiorowości i łączy niektóre ich części relacjami zbieżności interesów, a inne – relacjami rozbieżności1 interesów lub konfliktu interesów. […]

Ku definicji „imperializmu” […] Imperializm to relacja między państwem Centrum a państwem Peryferii, taka że: 1) istnieje zbieżność interesów między centrum państwa Centrum a centrum państwa Peryferii; 2) istnieje większa rozbieżność interesów wewnątrz państwa Peryferii niż wewnątrz państwa Centrum; 3) istnieje rozbieżność interesów między peryferiami państwa Centrum a peryferiami państwa Peryferii.

1

Autor używa w oryginale pojęcia disharmony of interest (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

168

Johan Galtung

W ujęciu graficznym wygląda to mniej więcej tak, jak na rys. 1. Ta złożona definicja, zaczerpnięta w istotnym stopniu od Lenina, wymaga szczegółowego omówienia. Jak już zostało powiedziane, podstawowe założenie jest takie, że centrum państwa Centrum dysponuje przyczółkiem w państwie Peryferii i to nie byle jakim: w centrum państwa Peryferii. Dzieje się tak dlatego, że centrum Peryferii jest związane z centrum Centrum najlepszym możliwym węzłem: węzłem zbieżności interesów. Są one połączone w taki sposób, że razem wznoszą się i razem spadają, nawet na dno. Jakie konkretnie mechanizmy za tym stoją – to zbadamy w kolejnych akapitach. centrum

&entrum peryferie

centrum

Peryferie peryferie

Wspólnota interesów

6SU]HF]QRĂÊ interesów

Rys. 1. Struktura imperializmu

Wewnątrz obu państw istnieje rozbieżność interesów. Każde z nich to – w ten czy inny sposób – społeczeństwo wertykalne, charakteryzujące się różnicą warunków życia – inaczej nie można byłoby wskazać centrum i peryferii. Co więcej, wspomniana różnica nie zmniejsza się, ale w najlepszym przypadku pozostaje na stałym poziomie. Jednakże podstawowe założenie o absolutnie zasadniczym znaczeniu dla całej teorii, którą chcemy przedstawić, brzmi, że rozbieżność wewnątrz państwa Peryferii przewyższa rozbieżność wewnątrz państwa Centrum. Na poziomie najprostszego, statycznego opisu oznacza to, że na Peryferiach jest więcej nierówności niż w Centrum. Na poziomie bardziej złożonym mogliśmy rozumować

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

169

Strukturalna teoria imperializmu

w kategoriach różnicy, która narasta szybciej na Peryferiach niż w Centrum, gdzie może ona nawet utrzymywać się na stałym poziomie. Dzięki działaniom na rzecz państwa dobrobytu dochodzi do redystrybucji i rozbieżności zostają ograniczone, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre aspekty warunków życia: dotyczy to w szczególności dochodów, lecz zwykle już nie władzy. [...]

Mechanizmy imperializmu Każdy z dwu podstawowych mechanizmów imperializmu dotyczy relacji między zainteresowanymi stronami, zwłaszcza między państwami. Pierwszy mechanizm dotyczy samej relacji interakcji, drugi zaś tego, jak w oparciu o tę relację powstaje szersza struktura interakcji. [Są to]: 1) zasada relacji wertykalnej interakcji; 2) zasada feudalnej struktury interakcji. Jeśli chodzi o interakcję, to punktem wyjścia jest oczywiście fakt, że narody i państwa dysponują różnymi dobrami, które wzajemnie się uzupełniają, i dlatego nawiązują wymianę handlową. Niektóre państwa produkują ropę, inne państwa produkują traktory, i następnie podejmują wymianę zgodnie z zasadą korzyści komparatywnych. Załóżmy, że w ramach naszego dwupaństwowego systemu od zarania dziejów nie dochodziło do interakcji, a następnie taki typ interakcji został zainicjowany. Następstwem tego będą, co oczywiste, zmiany w obu państwach. Mówiąc konkretniej, prawdopodobne jest, że ujawnią się pomiędzy nimi różnice, które będą narastać, o ile ich interakcje będą miały kumulatywnie asymetryczny charakter pod względem tego, co przynoszą one każdej ze stron. Aby odpowiedzieć na pytanie, czy dana interakcja jest symetryczna, czy asymetryczna, czy odbywa się ona na równych, czy też na nierównych zasadach, należy zbadać dwa wskaźniki będące następstwem wspomnianej interakcji: 1) wymianę wartości między podmiotami, czyli efekty międzypodmiotowe; 2) zmiany, jakie zaszły w obrębie podmiotów, czyli efekty wewnątrzpodmiotowe. W przypadku relacji ekonomicznych przedmiotem analizy są zwykle te pierwsze – dotyczy to nie tylko ekonomistów o orientacji liberalnej, ale i marksistów. Przepływy między podmiotami – możliwe do zaobserwowania – to przepływy surowców, kapitału, dóbr konsumpcyjnych i usług od jednego z podmiotów do drugiego i vice versa. Można je dokładnie zmierzyć na głównych punktach wejścia, jakimi są urzędy celne i banki centralne. Te dwustronne przepływy można porównywać na różne sposoby. Najważniejsze jest porównanie pozwalające określić, kto odnosi największe korzyści. W tym celu powinny być wzięte pod uwagę również efekty wewnątrz podmiotów.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

170

Johan Galtung

Tabela 1. Bilans interakcji A („rozwinięte”)

B („rozwijające się”)

efekty między-podmiotowe

efekty wewnątrz-podmiotowe

efekty między-podmiotowe

efekty wewnątrz-podmiotowe

Pozytywne (na plus)

surowce

efekty uboczne

dobra przetworzone

niewiele lub nic

Negatywne (na minus)

dobra przetworzone

zanieczyszczenie, wyzysk

surowce

wyczerpanie, wyzysk

Narzędziem przydatnym do zbadania tego zagadnienia może być bilans interakcji przedstawiony w tabeli 1. Tabela przedstawia tradycyjny schemat wymiany pomiędzy państwem „rozwiniętym” A i państwem „rozwijającym się” B, w ramach którego dobra przetworzone są wymieniane na surowce. Jeśli badamy wymianę dóbr całkowicie nieprzetworzonych, takich jak ropa naftowa, na dobra wysoko przetworzone, takie jak traktory, to jest sprawą bez większego znaczenia, czy mamy do czynienia z gospodarką barterową, czy gospodarką pieniężną. Obie strony dotykają narastające, negatywne efekty wewnątrzpodmiotowe, oznaczone pojęciami „zanieczyszczenie” w przypadku A, „wyczerpanie” w przypadku B i „wyzysk” w przypadku zarówno A, jak i B. Jak do tej pory te uboczne, negatywne efekty nie były w sposób systematyczny brane pod uwagę, podobnie jak pozytywne, uboczne efekty w przypadku A, które będą kamieniem węgielnym niniejszej analizy. […]

Typy imperializmu Przejdźmy teraz do konkretów i, w zależności od typu wymiany między państwami Centrum i Peryferii, wyróżnijmy pięć typów imperializmu: 1) ekonomiczny, 2) polityczny, 3) wojskowy, 4) komunikacyjny 5) kulturowy. Kolejność ich prezentacji jest raczej przypadkowa: na gruncie teoretycznym nie sposób wykazać, że jeden typ w jakimś stopniu warunkuje lub poprzedza inne. Imperializm przypomina raczej Pentagon lub radziecką gwiazdę – można zacząć od dowolnego rogu. Wszystkie typy należy badać pod kątem tego, w jakim stopniu prowadzą one do powstania wzorców interakcji wykorzystujących dwa omówione

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

171

Strukturalna teoria imperializmu

wcześniej mechanizmy imperializmu i w efekcie spełniają trzy wspomniane już kryteria definicji imperializmu, a przynajmniej jedno z nich. Najbardziej podstawowy spośród tych dwóch mechanizmów to interakcja wertykalna; w swej nowoczesnej formie jest pojmowana jako interakcja oparta na różnicy w poziomie wytwórczości. Innymi słowy, przedmiotem wymiany między dwoma państwami są rzeczy, które nie tylko nie są takie same (co byłoby idiotyczne), ale są wręcz zupełnie odmiennego rodzaju: różnica polega na tym, gdzie odbywają się najbardziej złożone i innowacyjne działania. Przykładowa, robocza lista […] mogłaby wyglądać tak jak tabela 2 […]. Tabela 2. Pięć typów imperializmu Typ

Ekonomiczny

Polityczny

Wojskowy

Komunikacyjny

Kulturowy

Państwo Centrum dostarcza

przetwarzanie, środki produkcji

decyzje, rozwiązania

ochronę, środki zniszczenia

wiadomości, środki komunikacji

nauczanie, narzędzia twórcze (autonomia)

Państwo Peryferii dostarcza

surowce, rynki

posłuszeństwo, naśladownictwo

dyscyplinę, tradycyjny sprzęt

wydarzenia, pasażerów, dobra

uczenie się, uprawomocnienie (podporządkowanie)

Wertykalna natura tego rodzaju ekonomicznych interakcji została już omówiona powyżej, gdyż to na przykładzie tego typu imperializmu sformułowano jego definicję i przeanalizowano rządzące nim mechanizmy. Przyjrzyjmy się teraz bardziej szczegółowo innym typom wertykalnych interakcji. W przypadku imperializmu politycznego sytuacja jest jasna; koncepcja „kraju macierzystego”, państwa Centrum jest również wskazówką, gdzie leży centrum decyzyjne – daleko od danego państwa, bliżej ku państwu Centrum. Wspomniane decyzje mogą następnie oddziaływać na schematy ekonomiczne, wojskowe, komunikacyjne i kulturowe. Istotne znaczenie odgrywa tutaj istniejący podział pracy: niektóre państwa produkują decyzje, inne wnoszą posłuszeństwo. Decyzje mogą być wydawane na podstawie wniosków (tak jak w przypadku „dwustronnej pomocy technicznej”) lub po konsultacjach; mogą też być podejmowane – to najprostsze rozwiązanie – za sprawą tej szczególnej cechy, jaką jest naśladowanie wzorca. Nic nie służy lepiej takiemu zachowaniu niż koncepcja jednoliniowego „rozwoju” i „modernizacji”, zgodnie z którą (o ile centralna pozycja Centrum nie jest w zasadniczy sposób kwestionowana) państwa Centrum cechuje jakaś lepsza organizacja, którą inni powinni naśladować, i która w szczególny sposób legitymizuje wszelkie idee wywodzące się z Centrum. Tak więc rozwiązania i decyzje wypracowane

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

172

Johan Galtung

w „mateczniku liberalizmu” czy „ojczyźnie socjalizmu” służą za wzorce ze względu na ich szlachetne pochodzenie, a nie ze względu na ich jakość. Wojskowe konsekwencje czy analogie również są dość oczywiste. Po raz któryś już trzeba powtórzyć, że gospodarczy podział pracy zapewnia państwom Centrum w rozumieniu ekonomicznym także pozycję państw Centrum w rozumieniu militarnym: tylko one mają potencjał przemysłowy pozwalający stworzyć zaawansowany pod względem technologicznym sprzęt; i tylko one mają strukturę społeczną zgodną z wymogami nowoczesnej armii. Ten, kto produkuje traktory, może z łatwością produkować czołgi, ale ten, kto dostarcza ropę, może jedynie w samoobronie chlusnąć nią w twarz agresorom. Z konieczności jest zależny od producentów czołgów, jeśli chodzi czy to o ochronę swojego stanu posiadania, czy o jego poszerzenie (na warunkach narzuconych przez Centrum). I dokładnie tak, jak uczestniczy w podziale pracy z państwem Centrum, które produkuje dobra przetworzone w oparciu o surowce wydobywane w państwie Peryferii, tak samo uczestniczy w podziale pracy z państwem Centrum, w ramach którego posłuszeństwo wniesione przez państwa Peryferiów jest przetwarzane na decyzje, podlegające następnie implementacji. Ponadto istnieje kolejny podział pracy, w ramach którego Centrum dostarcza ochronę (a często także oficerów czy przynajmniej instruktorów walki „przeciwpartyzanckiej”), a Peryferia – dyscyplinę i potrzebnych żołnierzy, nie wspominając o tych, których „doradcy wojskowi” z Centrum mają szkolić. Jeśli chodzi o czwarty typ, imperializm komunikacyjny, to w istniejących badaniach kładzie się zwykle nacisk na drugi spośród wskazanych mechanizmów imperializmu: feudalną strukturę interakcji. Zostało obszernie wykazane, że występuje ona w większości światowych systemów komunikacyjnych i transportowych. Ale być może ważniejszy jest wertykalny charakter podziału pracy w sferze komunikacji/ transportu. Banalne jest stwierdzenie, że duży potencjał przemysłowy jest potrzebny dla rozwoju najnowszych technologii w transporcie i komunikacji. Wcześniejszą generację środków komunikacji/transportu zawsze można sprzedać (czasem jako dobra z drugiej ręki) Peryferiom, w ramach ogólnej, wertykalnej struktury handlu/ pomocy wraz ze środkami produkcji (wymiar gospodarczy), środkami zniszczenia (wymiar wojskowy) i środkami twórczymi (wymiar kulturowy). Samoloty i statki Centrum są szybsze, zapewniają bezpośrednie połączenia, wydają się bardziej wiarygodne, przyciągają więcej pasażerów i więcej dóbr. A gdy Peryferia wreszcie przezwyciężą zapóźnienie, Centrum już dawno osiągnie dominującą pozycję w sferze komunikacji satelitarnej. […] To ostatnie zagadnienie prowadzi nas wprost do imperializmu kulturowego, którego podtypem jest imperializm naukowy. Podział pracy między nauczycielami i uczącymi się jest sprawą oczywistą: imperializm nie zasadza się na podziale pracy jako takim (występuje on w większości przypadków przekazu wiedzy), lecz na umiej-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

173

Strukturalna teoria imperializmu

scowieniu nauczycieli i uczących się w szerszym otoczeniu. Jeśli Centrum zawsze dostarcza nauczycieli i określa, czego warto uczyć (począwszy od kanonów ewangelicznych aż po kanony technologiczne), a Peryferie zawsze dostarczają uczących się, to istniejący układ trąci imperializmem. Państwo satelickie na Peryferiach będzie również wiedzieć, że nic nie schlebia Centrum bardziej niż prośba o nauczanie i branie go za przykład: Peryferie mogą wiele zyskać w zamian za strategię pokory, mającą na celu poznanie kultury (podobnie jak spotkają się jedynie z agresją, jeśli zaczną czegokolwiek uczyć Centrum, tak jak Czechosłowacja, gdy zaczęła wykładać Związkowi Radzieckiemu socjalizm). Albowiem akceptując przekaz kulturowy, Peryferie implicite stają się dla Centrum żyrantem kultury, która rozwinęła się w centrum, niezależnie od tego, czy centrum ma charakter wewnątrzpaństwowy, czy międzynarodowy. Fakt ten służy wzmocnieniu Centrum jako centrum, gdyż będzie ono w ten sposób nadal rozwijać kulturę i upowszechniać ją, dzięki czemu wytworzy stały popyt na swoje najnowsze osiągnięcia. Teorie, podobnie jak samochody i trendy w modzie, mają swój cykl życia, i niezależnie od tego, czy ich określona żywotność jest planowana, czy nie, w strukturze charakteryzującej się wyrazistymi różnicami między centrum a peryferiami zawsze istnieć będzie przepaść czasowa. Dlatego pracownicy tramwajów w Rio de Janeiro mogą wznosić transparenty z poparciem dla Auguste’a Comte’a sto lat po tym, jak centrum Centrum zapomniało o tym, kto to był. [...] Tabela 3. Trzy fazy imperializmu w historii Faza

Okres

Postać

Określenie

I

Przeszłość

Okupacja: cP fizycznie składa się z ludzi cC, którzy prowadzą okupację

Kolonializm

II

Teraźniejszość

Organizacja: cC wchodzi w interakcję z cP za pośrednictwem organizacji międzynarodowych

Neokolonializm

III

Przyszłość

Komunikacja: cC wchodzi w interakcję z cP za pośrednictwem komunikacji międzynarodowej

Neoneokolonializm

Fazy imperializmu Wspominaliśmy już wielokrotnie, że imperializm to jedna z metod pozwalających określonemu państwu na dominację nad innym. Co więcej, metoda ta zapewnia dość stabilny układ: państwa są wzajemnie powiązane w ramach układu, który może istnieć przez pewien czas, ponieważ istnieje wiele czynników stabilizujących, wbudowanych weń dzięki mechanizmowi feudalnej struktury interakcji.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

174

Johan Galtung

Podstawowe założenie jest takie, że centrum Centrum ustanawia przyczółek w państwie Peryferii, a mówiąc konkretniej – w centrum państwa Peryferii. Oczywiste jest, że wspomniany przyczółek nie powstaje tak po prostu – poprzedza to inna faza. Precyzyjny charakter tej wcześniejszej fazy można najlepiej dostrzec, wprowadzając rozróżnienie między trzema historycznymi fazami imperializmu, w zależności od tego, jakiego konkretnie rodzaju metodę wybrało centrum Centrum, aby zapewnić sobie zbieżności interesów z centrum Peryferii. Rozróżnienie to przedstawia tabela 3. Jak pokazuje ta tabela, we wszystkich trzech przypadkach państwo Centrum trzyma w garści centrum państwa Peryferii. Wszelako charakter tej kontroli może być różny: winno się go postrzegać przez pryzmat jego zależności od środków transportu i komunikacji. Jakakolwiek analiza imperializmu jest niemożliwa bez odwołania się do wspomnianych środków – wydaje się, że odgrywają one równie fundamentalną rolę w kreowaniu dynamiki społecznej, jak środki produkcji. Przez zdecydowaną większość historii ludzkości transport (ludzi, dóbr) odbywał się z prędkością nie większą od tej, jaką zapewniały szybka poczta konna i chyże żaglowce; komunikacja (przekaz sygnałów, znaczeń) – z prędkością nie większą od tej, jaką zapewniały sygnały ogniowe i dymne, które można było dostrzec, spoglądając z jednego wzgórza na drugie. Ścisła kontrola nad innym państwem musiała odbywać się poprzez fizyczne przeniesienie własnego centrum i wszczepienie go na górze obcego ciała – innymi słowy, kolonializm we wszelkich jego formach, łączony najczęściej z „białym osadnictwem”. Zgodnie z tą interpretacją kolonializm nie był odkryciem europejskim ani konsekwencją wielkich odkryć; pojęcie to można równie dobrze zastosować do większości obszarów Imperium Rzymskiego, które za pośrednictwem podręczników i tradycji dziejopisarstwa skutecznie ukształtowało współczesny wizerunek tożsamości rasowej i etnicznej oraz narodowej dumy. Jest oczywiste, że wraz z rozwojem szybkości środków transportu układ oparty na stałej obecności osadniczej stopniowo przestał być niezbędny. Przełom w opisanym schemacie historycznym nastąpił, gdy silnik parowy nie tylko trafił do fabryk, dostarczając nowych środków produkcji (co doprowadziło do sytuacji, która skłoniła Marksa do napisania Kapitału), ale został zamontowany na statkach (Fulton) i w lokomotywach (Stephenson), czyli innymi słowy w środkach transportu (książka na ten temat nie została jeszcze napisana). Ten fakt dał Europejczykom decydującą przewagę nad innymi regionami i pozwolił na lepsze zakorzenienie się kolonializmu. Kontrola mogła być szybsza i bardziej precyzyjna. Nadeszła jednak również dekolonizacja, częściowo za sprawą osłabienia  cC, częściowo za sprawą wzmocnienia cP, które choć nie kwestionowało działań cC, chciało samo podjąć analogiczne działania. Rozpoczął się neokolonializm: w tej obecnej fazie imperializmu kontrola nie ma charakteru bezpośredniego, konkretnego, tak jak to miało miejsce w przeszłości. Jest ona realizowana za pośrednic-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

175

Strukturalna teoria imperializmu

twem środków transportu (i, oczywiście, komunikacji) łączących ze sobą oba centra. Kontrola ma mniej konkretny charakter: nie mamy do czynienia z fizyczną obecnością, ale z powiązaniami; przybierają one formę organizacji międzynarodowych. Organizację międzynarodową cechuje pewna stałość: często ma ona w macierzystym kraju fizyczną siedzibę i długoletniego sekretarza generalnego. Najważniejszy jest jednak fakt, że jest to narzędzie umożliwiające przepływ wpływów; akcesja obu centrów do organizacji pozwala im na nawiązanie kontaktów. Ich zbieżność interesów można przedstawiać jako pełną równość w ramach organizacji międzynarodowej i vice versa. Ich tożsamość jest definiowana w odniesieniu do organizacji, a nie rasy, grupy etnicznej czy narodowej. Jednakże organizacja jest źródłem rozbieżności interesów między państwami, które są pochodną rozbieżności interesów wewnątrz państw. Wspomniane organizacje są dobrze znane i występują we wszystkich pięciu typach imperializmu. W przypadku imperializmu gospodarczego rolę tę mogą odgrywać prywatne lub rządowe korporacje wielonarodowe (BINGO2); w przypadku imperializmu politycznego – wiele międzynarodowych organizacji rządowych (IGO3); w przypadku imperializmu wojskowego – różnego rodzaju systemy wojskowych sojuszy, traktatów i organizacji (MIGO?); w przypadku imperializmu komunikacyjnego doskonałym przykładem są przewoźnicy morscy i lotniczy (CONGO?), nie wspominając o międzynarodowych agencjach prasowych; wreszcie w przypadku imperializmu kulturowego niektóre międzynarodowe organizacje pozarządowe (INGO4) pełnią rolę pasa transmisyjnego. Nie oznacza to rzecz jasna, że organizacje międzynarodowe będą z konieczności służyć takim celom. Zgodnie z przedstawioną tutaj teorią jest to kwestia empiryczna: zależy to od stopnia podziału pracy w ramach organizacji i od tego, na ile ma ona feudalny charakter. Przechodzimy teraz do trzeciej fazy. Jeśli przyjmiemy, że powiązania pomiędzy oboma centrami będą nadal rozwijały się wedle tego wzorca, stając się coraz mniej konkretne (ale bardziej efektywne?), to możemy wyobrazić sobie fazę, w której organizacje międzynarodowe nie tylko znajdą się w pogardzie, ale zostaną rozwiązane. Co je zastąpi? Natychmiastowa komunikacja, w ramach której strony chcące się ze sobą nawzajem porozumieć tworzą sieci komunikacyjne ad hoc (telesatelity BINGO: Business and Industry Non-Governmental Organization (biznesowo-przemysłowa organizacja pozarządowa) lub Big International Non-Governmental Organization (duża międzynarodowa organizacja pozarządowa) (przyp. tłum.). 3 IGO: International Governmental Organization (międzynarodowa organizacja rządowa) (przyp. tłum.). 4 INGO: International Non-Governmental Organization (międzynarodowa organizacja pozarządowa) (przyp. tłum.). 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

176

Johan Galtung

itp.), które w krótkich odstępach czasu na przemian powstają i znikają, zmieniając zakres i obszar. Sieci te będą zdolne w wysokim stopniu przystosować się do zewnętrznych okoliczności, a także – dzięki ogromnym bankom danych i bankom idei – pozwolą uczestnikom na znalezienie swoich „odpowiedników” bez potrzeby wiązania się na stałe w ramach trwalszej sieci instytucjonalnej, która narzucałaby ze swej natury pewne ograniczenia. Innymi słowy, możemy sobie wyobrazić przyszłość, w której bardzo wiele organizacji międzynarodowych będzie zagrożonych na dwa sposoby. Po pierwsze, będą one poddane narastającej krytyce ze względu na funkcję, jaką pełnią: łączenie obu centrów, które porozumiewają się i współdziałają wysoko ponad głowami mas w każdym z państw, co samo w sobie prowadzi w pewnym stopniu do dezintegracji. Po drugie, nie oznacza to, że centra – jeśli mają taką możliwość – nie będą już koordynowały swych działań, lecz tylko że będą to robić za pomocą innych środków. Zamiast udawać się na doroczne lub organizowane ad hoc zjazdy bądź w inny sposób wydawać instrukcje sekretarzowi generalnemu i jego współpracownikom, będzie można po prostu podnieść słuchawkę wideofonu i wziąć udział w konferencji na dużą odległość, podczas której niewielka grupa uczestników może się widzieć i rozmawiać: nie jak podczas konferencji, ale jak w ważniejszych, towarzyszących jej rozmowach kuluarowych, w kawiarniach, prywatnych sztabach czy jakimkolwiek miejscu, gdzie można się swobodnie porozumieć i uzgodnić wspólne działania. […]

Podsumowanie: kilka konsekwencji strategicznych W oparciu o ogólny schemat możemy wskazać jedynie konsekwencje polityczne o charakterze ogólnym; posłużą nam one za wytyczne, za strategię. Potrzeba więcej konkretów, by opracować działania o charakterze taktycznym. Niemniej teoria stworzona w ramach badań nad pokojem powinna prowadzić do takich wytycznych; jeśli odzwierciedla ona jedynie wyniki badań empirycznych, wówczas nie jest to dobra teoria. Wychodzimy raz jeszcze z założenia, że świat jest podzielony na tych, którzy mają, i na tych, którzy nie mają, na narody, które mają, i narody, które nie mają. Aby zmniejszyć ten rozziew, nie wystarczy walka z przemocą strukturalną w jednym wymiarze – redystrybucja, w ramach której zabiera się tym, którzy mają, i daje tym, którzy nie mają: konieczna jest zmiana struktury. Imperialistyczna struktura ma wymiar zarówno międzynarodowy, jak i wewnątrzpaństwowy, i na obu poziomach wymaga zmiany. Przyjmijmy jednak za punkt wyjścia pytanie, jakie zmiany są potrzebne na poziomie międzynarodowym. Szczegółowa analiza mechanizmów imperializmu pozwala opracować środki przeciwdziałania, co przedstawiono w tabeli 4.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

177

Strukturalna teoria imperializmu

Tabela 4. Strategie na rzecz zmiany strukturalnej w międzynarodowym systemie dominacji I.

Horyzontalizacja

1. Horyzontalizacja Centrum – Peryferie a. Wymiana na bardziej równoprawnych zasadach, czy to poprzez ograniczenie podziału pracy, czy też poprzez bardziej horyzontalny podział pracy, który zrównoważyłby efekty uboczne. Mówiąc konkretnie, państwa Centrum musiałyby zacząć importować produkty przetworzone z państw Peryferii i włączyć się w handel bardziej wewnątrz- niż międzysektorowy, w wymianę takich samych, a nie tylko podobnych dóbr. b. Ograniczenie interakcji wertykalnej, aż do całkowitego zerwania powiązań w przypadku, gdy nie ma zgody na wymianę na bardziej równoprawnych zasadach lub gdy jest ona niemożliwa. c. Samodzielność, po części by ograniczyć import poprzez produkcję lokalną, po części by państwa Peryferii same określiły, jakich dóbr potrzebują, zamiast przystosowywać się do skali preferencji stworzonej w Centrum. II. Defeudalizacja 2. [Współpraca Peryferie – Peryferie] a. Wymiana na równoprawnych zasadach, raczej wewnątrz- niż międzysektorowa, ale oczywiście na niższym poziomie, jeśli chodzi o poziom przetworzenia, niż w punkcie 1a. Może ona obejmować wymianę surowców lub wymianę dóbr półprzetworzonych. Rzecz jasna to, które kraje Peryferii powinny nawiązać ze sobą horyzontalne interakcje, zależeć będzie od charakteru wymiany ekonomicznej i konkretnej sytuacji geopolitycznej. b. Stworzenie wiarygodnej organizacji reprezentującej kraje Peryferii w międzynarodowym konflikcie klas. Wiarygodność takich organizacji wydaje się zależeć nie tylko od przywiązania do konkretnej ideologii (odrzucenie przeszłości i teraźniejszości; wizje przyszłości); organizacje wydają się lepiej działać, jeśli opierają się na relacji wymiany podobnej do tej, jaka została opisana w punkcie 2a. Konkretnym celem wspomnianej organizacji powinno być nakazanie państwom Centrum zmiany ich polityki zgodnie z założeniami 1a, a także zmuszenie ich do lepszej redystrybucji dóbr i technologii. Taka organizacja mogłaby również potencjalnie zorganizować strajk w celu przerwania dostawy surowców w przypadku, gdyby państwa Centrum nie zastosowały się do tego typu zmian strukturalnych; byłoby to działanie analogiczne do odmowy podjęcia pracy przez ludzi, typowej dla strajków wewnątrzpaństwowych. 3. Multilateralizacja Centrum – Peryferie a. Wielonarodowe, symetryczne organizacje powinny być ustanowione [wszędzie], gdziekolwiek jest to możliwe […]. Organizacje te byłyby instrumentem horyzontalnych relacji między Centrum a Peryferiami i między Peryferiami a Peryferiami. b. Likwidacja wielonarodowych, asymetrycznych organizacji, jeśli nie zmienią się zgodnie z punktem 3a, tzn. nie zrezygnują z członkostwa Peryferii. c. Samodzielność Peryferii, które same powinny stworzyć wielonarodowe, symetryczne organizacje, zachowując pewne kontakty z Centrum pozwalające na artykulację konfliktu. Ten schemat można by również zastosować do ONZ i jej agend, o ile nie wdrożą one wskazanych wyżej działań.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

178

Johan Galtung

d. Ustanowienie globalnych lub transnarodowych organizacji, które pomogłyby nadać światowym środkom komunikacji i środkom produkcji globalny charakter, co pozwoliłoby na stworzenie powszechnie dostępnej sieci komunikacyjnej i systemu produkcji, dla których najwyższym priorytetem byłyby potrzeby peryferii Peryferii. 4. Działalność pozablokowa a. Rozszerzenie kontaktów Centrum – Peryferie na inne Centra, ale zgodnie z programem wskazanym w 1a i 1b. b. Poszerzenie kontaktów Peryferie – Peryferie na inne kraje Peryferii, ale zgodnie z punktami 2 i 3 powyżej. W tym ostatnim przypadku ważnym, choć słabo rokującym przykładem może być algierska Grupa 77, a także konferencje państw niezaangażowanych. Pierwsza konferencja w Belgradzie w 1961 r. zgromadziła 25 uczestników, druga w Kairze w 1964 r. – 47 uczestników, a w 1970 r. na konferencji w Lusace było 54 uczestników (liczba obserwatorów wyniosła odpowiednio 3, 10 i 12).

Raz jeszcze – na tak ogólnym poziomie nie można wskazać pierwszych kroków, które pozwoliłyby na odejście od wertykalnej, feudalnej interakcji ku horyzontalizacji i defeudalizacji. To jedynie wytyczne. Nie należy sądzić, że ich wdrożenie to wystarczający warunek, aby na Peryferiach zaczął się rzeczywisty proces rozwoju, co potencjalnie zaowocuje ponownym zmniejszeniem rozziewu między Centrum a Peryferiami; to jednak warunek konieczny. Bardzo wiele odkryć „liberalnej” teorii rozwoju może zyskać na aktualności właśnie wtedy, gdy dzisiejsze państwa Peryferii osiągną autonomię dzięki zmianie strukturalnej. Zatem te podstawowe formułki – horyzontalizacja i defeudalizacja – to warunki konieczne, ale nie cudowne lekarstwo. Należy jednak koniecznie zadać inne pytanie: do czego to nas prowadzi na płaszczyźnie strategii wewnątrzpaństwowych? W pewnym sensie odpowiedź jest prosta: tabela 4 odnosi się także do relacji pomiędzy centrum a peryferiami wewnątrz państwa, a nie tylko między państwami. Z tego powodu zawiera ona cztery ogólne wytyczne dotyczące procesu rewolucyjnego, który obaliłby dominację Centrum nad Peryferiami. Brzmi to jednak zbyt abstrakcyjnie, dlatego trzeba przeformułować pytanie w bardziej konkretny sposób. Największa trudność, jeśli chodzi o strategie międzynarodowe przedstawione w tabeli 4, polega oczywiście na tym, że nie są one zgodne z interesami centrum Peryferii. Strategie te w najmniejszym stopniu nie gwarantują warunków życia, jakimi się już cieszy – są one porównywalne z warunkami życia w centrum Centrum (a nawet je przewyższają). Dlatego centrum Peryferii ma wszelkie powody, by przeciwstawić się takim zmianom. W rzeczywistości, z czysto ludzkiego punktu widzenia grupa ta jest najbardziej narażona w całym systemie międzynarodowym – z jednej strony jako marionetka i narzędzie centrum Centrum, z drugiej – jako wyzyskiwacze peryferii Peryferii.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

179

Strukturalna teoria imperializmu

Wobec tak sprzecznych nacisków rozsądne wydaje się przypuszczenie, że grupa ta będzie musiała prędzej czy później opowiedzieć się po jednej ze stron. Bądź to będzie musiała zmienić miejsce zamieszkania i dołączyć do centrum Centrum, bądź to będzie musiała stanąć solidarnie po tej samej stronie co peryferie Peryferii. Możemy teraz, opierając się na kryteriach definicji imperializmu, sformułować nowy zestaw strategii, mających bardziej natychmiastowe konsekwencje wewnętrzne i wspierających strategie międzynarodowe przedstawione w tabeli 4 (tabela 5). Tabela 5. Strategie na rzecz zmiany strukturalnej w wewnątrzpaństwowym systemie dominacji I. Osłabienie zbieżności centrów 1. Ograniczenie do obojętności lub brak relacji Z taką sytuacją mamy często do czynienia, gdy dochodzi do kryzysu w centrum Centrum, na przykład z powodu wojny domowej w Centrum lub wojny międzypaństwowej toczonej z udziałem dwu lub więcej państw Centrum. W takiej sytuacji Peryferie zyskują swego rodzaju autonomię, ponieważ Centrum nie może już sprawować nad nimi ścisłej kontroli – wydaje się, że tak właśnie było w przypadku wielu państw Ameryki Łacińskiej podczas II wojny światowej. 2. Zmiana relacji między centrami na negatywną W ramach ogólnej teorii sformułowaliśmy założenie, że istnieje „zbieżność” między dwoma centrami, jednak relacje społeczne są na tyle złożone, że zgodność taka rzadko kiedy jest pełna. Mogą istnieć pewne przywileje, które cC rezerwuje wyłącznie dla siebie (np. opodatkowanie [Peryferii] bez reprezentacji) lub pewne przywileje, które cP rezerwuje wyłącznie dla siebie (np. możliwość utrzymania niewolnictwa lub rasistowskiego systemu społecznego). Zwykle napięcia mogą pojawić się właśnie dlatego, że model pełnej zgodności i podobieństwa nie jest realizowany. Może to zaowocować narodową walką o wyzwolenie od państwa Centrum, a walka ta może nawet nabrać charakteru populistycznego, jeśli cP będzie potrafiło zinterpretować konflikt jako zagrożenie dla państwa Peryferii jako całości, a nie tylko dla jego centrum. Jeśli Centrum podejmie przeciwko Peryferiom destrukcyjne działania, takie jak agresja ekonomiczna (szczególnym przypadkiem są tutaj sankcje gospodarcze) czy agresja zbrojna, na Peryferiach może dojść do konsolidacji, która przesłoni właściwą im różnicę interesów. II. Ograniczenie rozbieżności na Peryferiach 3. Krwawa rewolucja na Peryferiach Jak wskazuje powyższe sformułowanie, wewnętrzna rozbieżność interesów na Peryferiach zostaje zlikwidowana poprzez likwidację cP jako klasy przy użyciu metod siłowych. Można tego dokonać częściowo poprzez jej wymordowanie, częściowo poprzez uwięzienie, a częściowo poprzez umożliwienie jej zmiany miejsca zamieszkania, na przykład dzięki powiązaniom z cC, tak by osiedliła się tam, gdzie w rzeczywistości przynależy – w Centrum. Powstaje wtedy nowy system polityczny, który może mieć własne centrum, ale z pewnością centrum to nie jest powiązane zbieżnością interesów ze starym cC.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

180

Johan Galtung

4. Bezkrwawa rewolucja na Peryferiach To podejście zakłada, że cP nie zostaje zlikwidowane jako grupa ludzka, ale jako część struktury Peryferii, ponieważ pozostała część państwa Peryferii odmawia z nim interakcji; cP staje się społecznie niefunkcjonalne, nie zostaje natomiast fizycznie zlikwidowane. Ważnym zadaniem pokojowej rewolucji jest powierzenie jej nowych zadań w ramach nowego społeczeństwa. 5. Współpraca między peryferiami Peryferii Ponieważ stosunki międzynarodowe są tak bardzo zdominowane przez centra Peryferii, stosunki międzynarodowe powinny w większym stopniu opierać się bezpośrednio na ludziach w ramach rozwiązań z zakresu pozarządowej polityki zagranicznej. Ważnym przykładem jest mający swą siedzibę w Hawanie Tricontinental (OSPAAAL). […] III. Zmiany w Centrum 6. Narastająca rozbieżność w Centrum W tym przypadku pC mogą przestać trzymać stronę cC, jak każe nacjonalistyczna ideologia Centrum, ale dochodzą do wniosku, że państwo Peryferii w ogólności, w szczególności zaś pP są ich naturalnym sojusznikiem. Trudno stwierdzić, jakie konsekwencje tego faktu mogłyby być korzystne dla Peryferii, chyba że oba państwa graniczą ze sobą lub że może być to czynnik sprzyjający wariantom scenariuszy omówionych w punktach I.1 i I.2 powyżej. 7. Zmiany celów Centrum W tym przypadku nie ma żadnych założeń dotyczących zmiany poziomu wewnętrznych rozbieżności w Centrum. Centrum może samo z siebie zrezygnować z imperialistycznej polityki – nie dlatego, że zostało do tego oddolnie zmuszone (Centrum przez Peryferie lub cC przez pC, jak zostało to przedstawione powyżej), ale na podstawie własnej decyzji. Innymi słowy, Centrum może dojść do wniosku, że polityka taka jest błędna, np. dlatego, że prowadzi do wyzysku, zagraża światowemu pokojowi, ze względu na stosunki z innymi państwami itd. Alternatywnie, mogą go do tego skłaniać powody o charakterze wewnętrznym: Centrum może ograniczyć swój wzrost gospodarczy i dokonać zwrotu w kierunku polityki sprawiedliwości. Antycentra lub peryferie Centrum mogą ogłosić bojkot dalszego wzrostu gospodarczego z powodu jego konsekwencji – negatywnych efektów ubocznych (zanieczyszczenia, wyzysk człowieka). Jest wiele możliwości, które mogą w połączeniu stanowić dość prawdopodobne czynniki zakłóceń w systemie. Jednakże, mówiąc ogólnie, wierzymy bardziej w strategie opracowane na Peryferiach niż w te opracowane w Centrum, ponieważ te ostatnie mogą łatwo doprowadzić do powstania nowej formy zależności od Centrum.

Z języka angielskiego przełożył Andrzej Szeptycki

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

IMMANUEL WALLERSTEIN

Nowoczesny system-świat. Kapitalistyczne rolnictwo oraz narodziny europejskiej gospodarki-świata w XVI w.*

Gospodarka-świat może przybierać różne formy. Jeśli ma charakter kapitalistyczny, relacje mające pewne powierzchowne podobieństwa do stosunków feudalnych zostaną nieuchronnie zredefiniowane zgodnie z zasadami rządzącymi systemem kapitalistycznym. Tak stało się zarówno w przypadku encomiendy w Ameryce Łacińskiej, jak i tak zwanego wtórnego poddaństwa w Europie Wschodniej. Pańszczyzna w Europie Wschodniej powstawała bardziej stopniowo niż w Ameryce Łacińskiej, w której została wprowadzona w rezultacie podboju. W XII i XIII w. w dużej części Europy Wschodniej (tj. tereny na wschód od Łaby, Polska, Czechy, Śląsk, Węgry, Litwa) zachodził proces wzrostu koncesji na rzecz chłopstwa oraz stopniowej transformacji feudalnych obowiązków pracy w świadczenia pieniężne, tak jak to miało miejsce w Europie Zachodniej oraz w Rosji. We wszystkich tych miejscach proces ten miał tę samą przyczynę: wpływ dobrobytu i wzrostu gospodarczego na pozycje przetargowe chłopa pańszczyźnianego i pana1. Natomiast * Podstawą niniejszego przekładu są dwa fragmenty z The Modern World System I. Capitalist Agriculture and the Origins of the European World-Economy in the Sixteenth Century, University of California Press, Berkeley, Calif. 2011, s. 92–99 (tłum. A. Turkowski) oraz 346–357 (tłum. A. Ostolski), w: Współczesne teorie socjologiczne, [red.] A. Jasińska-Kania, L. Nijakowski, J. Szacki, M. Ziółkowski, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006, s. 747–753. 1 „Naturalne bogactwo Europy Wschodniej [...] wymagało wiele wysiłku, by można było z niego czerpać profity. Równowaga sił, która wytworzyła się między państwami w XII i XIII w., oznaczała, że wzajemne inwazje nie mogły przynieść komukolwiek znaczących korzyści. Dodatkowo niemiecka presja na Czechy i Polskę wciąż stanowiła bardzo poważne zagrożenie. W tych okolicznościach książęta, arystokracja świecka i kościelna, zmuszeni byli w większym stopniu zainteresować się rozwijaniem własnych zasobów. Było to jednak możliwe wyłącznie przy współpracy z chłopstwem. Jako że cały czas obowiązki chłopskie były zmienne, a chłopi bali się pozbawienia nadwyżki wyprodukowanych dóbr, nie byli zainteresowani udoskonalaniem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

182

Immanuel Wallerstein

recesja w XIV i XV w. miała przeciwne skutki dla Europy Zachodniej i Wschodniej. Na Zachodzie, jak widzieliśmy, doprowadziła ona do kryzysu systemu feudalnego. Na Wschodzie zaś doprowadziła do „regresu lennego”, którego punktem kulminacyjnym w XVI w. było wtórne poddaństwo oraz powstanie nowej klasy właścicieli ziemskich2. Przyczyną, dla której to samo zjawisko (recesja gospodarcza) wywołało odmienne konsekwencje, był fakt, że z powodów wcześniej wyjaśnionych te dwa obszary stały się komplementarnymi częściami złożonego systemu europejskiej gospodarki-świata. Europa Wschodnia odgrywała w niej rolę dostawcy wyrobów nieprzetworzonych dla uprzemysławiającego się Zachodu, tym samym rozwijając „gospodarkę, która w gruncie rzeczy [była] bliska klasycznym wzorcom kolonialnym” – by użyć sformułowania Małowista (Małowist 1958: 32)3. Spojrzenie na charakter handlu bałtyckiego wystarcza, by pozytywnie zweryfikować to twierdzenie. Od XV w. ze Wschodu na Zachód płynęły głównie towary masowe (zboża, drewno, a potem wełna), ponadto, jak dotychczas, eksportowano też skóry i wosk. metod swojej pracy. Z drugiej strony panowie feudalni nie byli w stanie zwiększyć swoich żądań wobec poddanych, gdyż ci ostatni mogli łatwo zbiec. Książęta i panowie feudalni, którzy pragnęli rozwinąć swoje dobra pod względem gospodarczym, byli więc zmuszeni do zachęcania swoich poddanych do bardziej intensywnej pracy i do wprowadzenia nowych metod, w szczególności w produkcji rolnej. Osiągnęli te cele, wprowadzając niemieckie czy raczej zachodnie zwyczaje, co oznaczało, że świadczenia chłopskie zostały nie tylko uregulowane, lecz także zmniejszone. Samo przeliczanie usług i świadczeń w naturze na świadczenia pieniężne, które rozpoczęło się w Czechach na początku XIII w., a nieco później zostało wprowadzone w Polsce, odzwierciedlało rozwój rolnictwa i postęp w społecznym podziale pracy” (Małowist 1966a: 14–15). Zob. też Blum 1957: 807–836. 2 „Skolonizowane tereny na wschód od Łaby miały [do XV w.] swoich pojedynczych junkrów, ale nie klasę junkierską, z wyjątkiem Zakonu Krzyżackiego. Powstanie zwartej klasy szlacheckiej, z wielkimi politycznymi i społecznymi ambicjami, wykazującej się solidnością i świadomością klasową, zdolnością do zbiorowego działania, wytworzoną podczas realnych działań zbrojnych o charakterze obronnym i zaczepnym, a także samoświadomością i esprit de corps, było dziełem XV i XVI w. […] Chronologicznie zbiegło się to ze wzrostem znaczenia szlachty w Anglii i na Węgrzech, ziemiaństwa w Czechach i na Morawach oraz w Polsce, a także z gospodarczym i politycznym upadkiem próżniaczej szlachty senioralnej oraz najemców i «nieobecnych panów na włościach» we Francji i w zachodnich Niemczech” (Rosenberg 1943: 4). Należy zauważyć, że Rosenberg rozpatruje Anglię razem z krajami Europy Wschodniej. Jeden z powodów łączenia szlachty angielskiej ze wschodnioeuropejskimi właścicielami ziemskimi został przedstawiony przez Zs.P. Pacha, który twierdzi, że obie grupy miały charakter „burżuazyjny”. Zob. też Pach 1960: 155. 3 Zob. też Małowist 1966b. Stanisław Hoszowski cytuje angielskiego dyplomatę z pierwszej połowy XVII w., Sir George’a Carew, który powiedział: „Polska stała się spichlerzem Europy i magazynem materiałów dla przemysłu stoczniowego” (Hoszowski 1960: 118).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

183

Nowoczesny system-świat

Natomiast z Zachodu na Wschód płynęły tkaniny (zarówno luksusowe, jak i przeciętnej jakości), sól, wina i jedwabie. Do końca XV w. Holandia uzależniła się od bałtyckiego ziarna, zaś holenderska i angielska żegluga nie mogły funkcjonować bez wschodnioeuropejskiego drewna, konopi, smoły i łoju. Z kolei pszenica stała się najważniejszym towarem eksportowym Wschodu, docierając aż do Półwyspu Iberyjskiego i Włoch. Dla jasności, tego rodzaju kolonialna struktura handlu charakteryzowała także wcześniejsze relacje handlowe w Europie. Tyczy się to więzi łączących Wenecję i jej kolonie oraz sferę wpływów. Innym przykładem jest Katalonia, będąca ośrodkiem handlu późnego średniowiecza. W XIII i XIV w. Portugalia była producentem dóbr podstawowych dla Flandrii, podobnie jak Anglia dla Hanzy. Produkcja dóbr podstawowych przeznaczonych na wymianę na produkty wytworzone w bardziej rozwiniętych obszarach była zawsze, jak to zauważył Braudel w odniesieniu do zboża, „zjawiskiem marginalnym, podlegającym częstym [geograficznym] zmianom”. I, jak dowodził francuski badacz, „za każdym razem przynętą [były] pieniądze”. Tym, co zmieniło się w XVI w., było funkcjonowanie rynku dóbr pierwotnych, który obejmował całą gospodarkę-świat. Slicher van Bath datuje powstanie międzynarodowego rynku zboża z centrum w Niderlandach dopiero na 1544 r. (Slicher van Bath 1965: 28)4. Jeśli przyjąć twierdzenie Braudela na temat „częstych zmian”, to zapytać należy, z jakich powodów dany obszar zostaje zdefiniowany jako peryferie, a nie jako rdzeń. W średniowieczu, nawet późnym, w żadnym razie nie było jasne, że przeznaczeniem Europy Wschodniej jest zostanie peryferiami europejskiej gospodarki-świata. Wielu badaczy podkreślało podobieństwa rozwojowe między Zachodem a Wschodem. Dla przykładu Reginald R. Betts wskazuje w odniesieniu do XIV w.: „Co ciekawe [sic!], płatności w przyprawach były preferowane nie tylko przez właścicieli dużych majątków ziemskich z Francji czy Anglii […], lecz także przez Zob. Karl Helleiner: „W XVI w. międzyregionalny morski handel żywnością miał już długą historię [...]. Można jednak zauważyć, że w tym czasie ze względu na bardziej wyrafinowane mechanizmy marketingowe, a przede wszystkim ze względu na znacząco zwiększoną ilość nadwyżek rozporządzalnych na terenach na wschód od Łaby, w Polsce i Estonii, obszary stałych lub czasowych niedoborów zboża zaczęły być zaopatrywane z zagranicy znacznie bardziej obficie i regularnie niż do tej pory. Do połowy XVI w. ilość zboża eksportowana corocznie przez port w Gdańsku była od sześciu do dziesięciu razy większa niż średnia z lat 1490–1492. [...] W tym okresie przed Europejczykami otworzyły się dwa lub trzy nowe znaczące źródła żywności pochodzenia zwierzęcego: bogate w ryby wody przybrzeżne od Cape Cod do Labradoru dostarczały coraz większych ilości wartościowego białka, podczas gdy węgierskie i wołoskie równiny, a także niziny duńskie przez pewien czas stały się terenem hodowli dużej liczby wołów eksportowanych do Austrii, Niemiec i Holandii” (Helleiner 1967: 77–78). 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

184

Immanuel Wallerstein

czeskich, polskich i węgierskich ziemian. Podobnie Zsigmond Pál Pach przekonuje, że jeszcze w XV w. „kierunek rozwoju wsi [na Węgrzech] był zasadniczo zgodny z tym w krajach zachodnioeuropejskich” (Pach 1966: 13). Skąd więc to zróżnicowanie? Można je wytłumaczyć przez pryzmat czynników geograficznych i społecznych, które odpowiadają za zryw [gospodarczy – przyp. tłum.] Europy Zachodniej. W pewnym stopniu już o tym pisaliśmy. Inne wytłumaczenia mogą wskazywać na specyficzne cechy Europy Wschodniej. Po pierwsze, ważnym czynnikiem była słabość miast5. Ta różnica, mała jeszcze w XIII w., urosła do dużych rozmiarów w XVI w., jako że w wyniku komplementarnego zróżnicowania zachodnie miasta się umacniały, a wschodnie stawały się relatywnie słabsze. Można także podkreślać fakt, że już od końca XIII w. w Europie Zachodniej uprawa ziemi miała charakter bardziej intensywny, podczas gdy w Europie Wschodniej względnie więcej ziemi leżało odłogiem. Pańszczyznę relatywnie łatwiej było wprowadzić na „nowych” ziemiach. Wciąż jednak nie jest jasne, skąd wzięły się nawet te drobne różnice między Zachodem a Wschodem. Być może prostym wyjaśnieniem o charakterze geopolitycznym są najazdy Turków, Mongołów i Tatarów w późnym średniowieczu, które spowodowały poważne zniszczenia, wywołały falę migracji i inne kryzysy, a przede wszystkim osłabiły względną władzę królów i książąt6. Uwidacznia się tutaj ogólna zasada, zgodnie z którą w ramach relacji społecznych niewielkie początkowe różnice są z czasem wzmacniane, stabilizowane i definiowane jako „tradycyjne”. Owa „tradycyjność” była wtedy i jest zawsze jedynie odzwierciedleniem i wytworem teraźniejszości, nigdy zaś przeszłości. Opisując współczesny świat, Andre Gunder Frank przekonuje: „Rozwój i niedorozwój ekonomiczny są dwiema stronami tej samej monety. Oba [zjawiska – przyp. tłum.] są „Wzrost gospodarczy w Europie Zachodniej był jedną z najważniejszych przyczyn upadku miast w Europie Wschodniej” (Hartung, Mousnier 1955: 46). „Od połowy XV w. do połowy XVIII w. cechą charakterystyczną polskiej gospodarki było rozprzestrzenianie się gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej opierającej się na pracy niewolniczej. To z kolei hamowało rozwój miast i miało negatywny wpływ na warunki gospodarcze i społeczne w całym kraju” (Hoszowski 1960: 117). 6 Betts przeprowadza paralelę między tymi inwazjami i „wtórnym feudalizmem” oraz wcześniejszymi najazdami a powstaniem „pierwszego” feudalizmu w Europie. Zob. Betts 1948: 175. Przedstawia ona wpływ tych późniejszych inwazji na władców Europy Wschodniej (Betts 1948: 175–180). Doreen Warriner spekuluje: „jeśli [europejskie] kanały handlowe nie przesunęłyby się [w pewnym stopniu] na zachód [z Europy Wschodniej] w poszukiwaniu złota na obszarach zamorskich, to Europa Wschodnia mogłaby podążać tą samą ścieżką rozwojową, co Europa Zachodnia – z handlem i rozwojem miast jako czynnikami rozkładającymi społeczeństwa [feudalne] i gospodarkę feudalną. W innym scenariuszu XV-wieczna depresja w Europie Zachodniej mogłaby rozszerzyć się na Wschód” (Warriner 1953: 176). 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

185

Nowoczesny system-świat

nieuniknionym skutkiem i współczesną manifestacją sprzeczności wewnętrznych światowego systemu kapitalistycznego”7 (Frank 1967: 9). Ten mechanizm ma jednak wymiar dużo bardziej ogólny, niż wskazuje na to Frank. Jak to wyraził Owen Lattimore: „cywilizacja zrodziła barbarzyństwo”. Odnosząc się do związku między plemionami osiadłymi i koczowniczymi na kresach świata, Lattimore przekonuje, że sposobem na zrozumienie sposobu ich powstania i wzajemnych relacji jest dostrzeżenie, że te dwa zróżnicowane typy wywodzą się z uprzednio jednolitego społeczeństwa. Dla wygody możemy je nazywać „progresywnym” (rolnictwo zyskuje znaczenie pierwszorzędne, myślistwo i zbieractwo schodzi na drugi plan) oraz „zacofanym” (myślistwo i zbieractwo zachowuje znaczenie pierwszorzędne, rolnictwo staje się drugorzędne, w pewnych przypadkach nie wychodząc poza etap chaotycznych upraw) (Lattimore 1955).

Zatem jeśli w pewnym momencie, w wyniku wcześniejszego oddziaływania serii czynników, jeden region posiądzie niewielką przewagę nad innym w zakresie głównego czynnika, a splot wydarzeń sprawi, że zyska ona duże znaczenie dla determinowania działań społecznych, wtedy ta niewielka przewaga zamienia się w dużą dysproporcję, a uprzywilejowana pozycja utrzymuje się nawet wówczas, kiedy ów splot wydarzeń przeminął. To wydarzyło się w szesnasto- i siedemnastowiecznej Europie. Gdy nastąpiła znaczna ekspansja geograficzna i demograficzna świata handlu i przemysłu, niektóre regiony Europy były w stanie gromadzić zyski z tej ekspansji, w szczególności jeśli wyspecjalizowały się w działaniach niezbędnych do czerpania owych zysków. Przez to mogły poświęcić mniej czasu, siły roboczej, ziemi i innych surowców naturalnych na zaspokajanie swoich podstawowych potrzeb. Albo Europa Wschodnia stałaby się „spichlerzem” dla Europy Zachodniej, albo odwrotnie. Każdy z tych wariantów służyłby „potrzebom chwili” zaistniałym przy danym splocie wydarzeń. Niewielka przewaga zadecydowała, który z dwóch alternatywnych scenariuszy został zrealizowany. Owa niewielka przewaga w XV stuleciu urosła do ogromnej różnicy w XVII i całkowitej odrębności w XIX w.8 […]. Frank dalej pisze: „Rozwój i niedorozwój gospodarczy nie tylko są relatywne i mają charakter ilościowy w tym znaczeniu, że ten pierwszy [tj. rozwój] reprezentuje wyższy poziom rozwoju gospodarczego niż drugi [tj. niedorozwój]; mają również charakter jakościowy, ponieważ każdy z tych procesów jest strukturalnie inny, a zarazem jest ukształtowany poprzez wzajemną relację. Rozwój i niedorozwój są takie same pod tym względem, że są produktem jednej, lecz dialektycznie sprzecznej struktury ekonomicznej i procesu kapitalistycznego”. 8 Traian Stoianovich wskazuje na tę samą rosnącą dysproporcję między Europą Zachodnią a Południowo-Wschodnią: „Jeśli w XIV w. dostrzec można niewielką różnicę ilościową między poziomem zastosowania żelaza w społeczeństwach bałkańskich a poziomem zastosowania 7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

186

Immanuel Wallerstein

* * * Opisanie źródeł systemu światowego i jego funkcjonowania w początkowym okresie wymaga uzasadnienia pewnej koncepcji systemu-świata. System-świat jest systemem społecznym: ma swoje granice, struktury, grupy członków, reguły uprawomocnienia oraz spójność. Jego życie zależy od skonfliktowanych sił, które utrzymują go w jedności dzięki wzajemnemu napięciu, a zarazem rozdzierają, ponieważ każda grupa dąży nieustannie do przekształcenia tego systemu w korzystnym dla siebie kierunku. Ma on właściwości organizmu – ma czas życia, podczas którego jego cechy zmieniają się pod pewnymi względami, a pod innymi pozostają stabilne. Struktury systemu można określić w różnych okresach jako silne albo słabe na gruncie wewnętrznej logiki jego funkcjonowania. Charakterystyczną cechą systemu społecznego jest według mnie to, że życie wewnątrz niego w większej części zawiera się w sobie (self-contained), a dynamika jego rozwoju jest w większej części wewnętrzna. Czytelnik może odnieść wrażenie, że takie użycie określenia „w większej części” jest z mojej strony akademickim unikiem. Przyznaję, że nie jestem w stanie tego skwantyfikować. Zapewne nigdy nie będzie to możliwe, ponieważ definicja systemu opiera się na hipotezie kontrfaktycznej: gdyby system został z jakiegokolwiek powodu odcięty od wszelkich zewnętrznych sił (co się niemal nigdy nie zdarza), funkcjonowałby nadal zasadniczo tak samo. Znów, oczywiście, trudno zoperacjonalizować termin „zasadniczo”. Jest to jednak ważny punkt, o kluczowym znaczeniu dla wielu empirycznych analiz mojej książki. Może powinniśmy myśleć o „zawieraniu się w sobie” jako teoretycznym absolucie, swego rodzaju społecznej próżni, trudnej do zaobserwowania, a jeszcze trudniejszej do sztucznego wytworzenia. Mimo to jest ona najzupełniej realną społecznie asymptotą, a odchylenie od niej jest w jakiś sposób mierzalne. Na podstawie tego kryterium twierdzę, że większość jednostek określanych zwykle jako systemy społeczne – „plemiona”, wspólnoty, państwa narodowe – nie jest tak naprawdę całościowymi systemami. Wręcz przeciwnie, będę dowodził, że w rzeczywistości istnieją tylko dwa typy systemów społecznych: z jednej strony gospodarki nietowarowe (subsistence economìes), stosunkowo niewielkie i wysoce autonomiczne, nienależące do żadnego systemu, który pobierałby od nich regularny trybut, z drugiej zaś – systemy-światy. Te drugie łatwo odróżnić od pierwszych, bo są stosunkowo duże, tzn. każdy z nich jest „światem” w potocznym sensie tego słowa. Ściślejsza definicja odwołuje się do faktu, że ich zawieranie się w sobie jako żelaza w Europie [Zachodniej], to ta różnica w 1700 r. jest znacząca, dużo większa w 1800 r., oraz niewiarygodnie duża w 1850 r.” (Stoianovich 1971: 223).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

187

Nowoczesny system-świat

w jednostkach gospodarczo-materialnych opiera się na ekstensywnym podziale pracy i że obejmują one wielość kultur. Dotychczas poznaliśmy tylko dwa rodzaje systemów-światów: imperia-światy, w których większa część obszaru podlega jednemu systemowi politycznemu, jakkolwiek osłabiony może być poziom faktycznej kontroli nad tym obszarem, oraz takie systemy, w których nie istnieje jeden system polityczny panujący nad całą lub niemal całą przestrzenią. Dla wygody i z braku lepszego terminu ten drugi typ systemu nazywam „gospodarką-światem”. W okresie poprzedzającym epokę nowożytną gospodarki-światy były strukturami bardzo niestabilnymi, zmierzającymi albo do przekształcenia się w imperia, albo do dezintegracji. Jest osobliwością nowoczesnego systemu-świata, że gospodarka-świat przetrwała pięćset lat, a jednak nie przekształciła się w imperium-świat; ta osobliwość jest sekretem jego potęgi. Osobliwością nowoczesnego systemu-świata jest polityczna strona właściwej mu formy organizacji gospodarki – kapitalizmu. Kapitalizm mógł rozkwitnąć właśnie dlatego, że gospodarka-świat mieściła i mieści w swych ramach nie jeden, lecz wielość politycznych systemów. Nie zamierzam tu bronić klasycznej tezy ideologii kapitalizmu, zgodnie z którą jest to system oparty na nieinterwencji państwa w gospodarkę. Wręcz przeciwnie! Kapitalizm polega na stałym wchłanianiu strat ekonomicznych przez jednostki polityczne, podczas gdy zyski przechodzą w „prywatne” ręce. Zgodnie z moją tezą kapitalizm jako rodzaj gospodarki opiera się na tym, że czynniki ekonomiczne działają w ramach obszaru na tyle szerokiego, że żadna jednostka polityczna nie jest go w stanie całkowicie kontrolować. To daje kapitalistom swobodę manewru, która jest ugruntowana strukturalnie. Umożliwiło to ciągłą ekspansję gospodarczą tego systemu-świata, przy bardzo nierównomiernym podziale korzyści. Jedyny alternatywny system-świat, który utrzymałby wysoki poziom produktywności, zmieniając przy tym system dystrybucji, zakładałby reintegrację decyzji politycznych i gospodarczych na wszystkich szczeblach. Byłaby to trzecia możliwa postać systemu-świata: socjalistyczny rząd światowy. Forma ta obecnie nie istnieje, a w XVI w. nie była nawet mgliście wyobrażalna. Historyczne powody, dla których europejska gospodarka-świat wyłoniła się w XVI w. i oparła się próbom przekształcenia jej w imperium, zostały szeroko objaśnione w mojej książce (patrz Wallerstein 1976–1989). Nie będę ich tutaj powtarzać. Trzeba jednak odnotować, że rozmiar gospodarki-świata zależy od poziomu technologii, a zwłaszcza od możliwości transportu i komunikacji w jej granicach. Ponieważ to się nieustannie zmienia, i to nie zawsze na lepsze, granice gospodarki-świata są zawsze płynne. System-świat zdefiniowałem jako system oparty na ekstensywnym podziale pracy. Podział ten jest nie tylko funkcjonalny (podział na zawody), lecz także

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

188

Immanuel Wallerstein

geograficzny. Zadania ekonomiczne nie są rozdzielane równomiernie na całym obszarze systemu-świata. Po części wynika to bez wątpienia ze względów ekologicznych, przede wszystkim jednak jest to efekt społecznej organizacji pracy, która wzmacnia i uprawomocnia zdolność pewnych grup w ramach systemu do wyzyskiwania pracy innych, tj. do otrzymywania większego udziału w wytwarzanej nadwyżce. Podczas gdy polityczna struktura imperium sprzyja powiązaniu kultury z zawodem, polityczna struktura gospodarki-świata zmierza do powiązania kultury z lokalizacją przestrzenną. Dzieje się tak dlatego, że w ramach gospodarki-świata pierwszym punktem politycznego nacisku dostępnym dla różnych grup jest lokalna (narodowa) struktura państwowa. Kulturowa homogenizacja sprzyja interesom grup odgrywających kluczową rolę i wzmacnia parcie w stronę tworzenia kulturowo-narodowych tożsamości. Jest tak zwłaszcza w przypadku najbardziej rozwiniętych obszarów gospodarki-świata, nazywanych przeze mnie państwami rdzenia. Stworzenie silnego aparatu państwowego (state machinery) zespolonego z narodową kulturą – zjawisko często określane jako „integracja” – służy w ich przypadku zarazem jako mechanizm chroniący nierówności powstałe w ramach systemu-świata i jako ideologiczna maska uzasadniająca ich utrzymanie. W ramach gospodarki-świata istnieją zatem państwa rdzenia i obszary peryferyjne. Umyślnie nie mówię o państwach peryferyjnych, ponieważ jedną z właściwości obszaru peryferyjnego jest słabość lokalnego państwa – jego brak (tj. sytuacja kolonialna) lub niski poziom autonomii (tj. sytuacja neokolonialna). Istnieją również obszary półperyferyjne, które w różnych wymiarach, takich jak złożoność aktywności gospodarczej, siła aparatu państwowego, kulturowa spójność itp., sytuują się pośrodku między rdzeniem a peryferiami. Niektóre z nich były poprzednio, we wcześniejszej postaci danej gospodarki-świata, obszarami rdzenia. Niektóre były obszarami peryferyjnymi, które zostały później wypromowane, by tak rzec, w wyniku zmiennej geopolityki rozszerzającej swój zasięg gospodarki-świata. Półperyferia nie są jednak ani statystycznym artefaktem, ani kategorią rezydualną. Jest to niezbędny element w strukturze gospodarki-świata. Tereny te odgrywają rolę podobną, mutatis mutandis, do roli pełnionej w imperium przez grupy handlarzy-pośredników. Stanowią punkty skupienia kwalifikacji życiowo niezbędnych, lecz często politycznie niepopularnych. Te obszary pośredniczące (tak jak grupy pośredniczące w imperium) odsuwają częściowo polityczny nacisk, jaki grupy ulokowane zasadniczo na obszarach peryferyjnych mogłyby w przeciwnym razie skierować przeciw państwom rdzenia i przeciw grupom działającym w ramach ich państwowych aparatów i poprzez te aparaty. Jednak interesy ulokowane zasadniczo na półperyferiach sytuują się poza polityczną sceną państw rdzenia i napotykają

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

189

Nowoczesny system-świat

trudności w dążeniu do swych celów w ramach politycznych koalicji, które byłyby dla nich dostępne, gdyby znajdowały się na tej samej scenie politycznej. Podział gospodarki-świata obejmuje hierarchię zajęć i zawodów, w której zajęcia wymagające wyższych kwalifikacji i większej kapitalizacji są zastrzeżone dla obszarów uprzywilejowanych. Ponieważ kapitalistyczna gospodarka-świat z zasady wyżej opłaca zakumulowany kapitał, w tym kapitał ludzki, niż „surową” siłę roboczą, nierówność geograficznej dystrybucji kwalifikacji zawodowych przejawia silną skłonność do samopodtrzymywania się. Siły rynkowe raczej to wzmacniają, niż podważają, a brak w gospodarce-świecie centralnego mechanizmu politycznego bardzo utrudnia wtargnięcie sił, które przeciwstawiłyby się nierównej dystrybucji korzyści. Tak więc trwający proces gospodarki-świata zmierza do rozciągania ekonomicznych i społecznych dysproporcji na różnorodne obszary w samym procesie swojego rozwoju. Do czynników przesłaniających ten fakt należy to, że proces rozwoju gospodarki-świata wyzwala zmiany technologiczne, które umożliwiają poszerzanie jej granic. W takim przypadku niektóre regiony świata mogą zmienić strukturalną rolę w ramach gospodarki-świata w korzystnym dla siebie kierunku, nawet gdy równocześnie wzrasta dysproporcja korzyści między różnymi sektorami gospodarki-świata jako całości. Aby umożliwić precyzyjną obserwację tego kluczowego zjawiska, konsekwentnie odróżniam obszar peryferyjny danej gospodarki-świata od jej obszaru zewnętrznego. To, co w jednym stuleciu jest obszarem zewnętrznym, często staje się obszarem peryferyjnym lub półperyferyjnym w stuleciu następnym. Jednak podobnie państwa rdzenia mogą zmienić się w półperyferia, a półperyferia mogą spaść do poziomu peryferii. Podczas gdy przywileje państw rdzenia nieustająco wzrastają przez całą historię nowoczesnego systemu-świata, zdolność konkretnego państwa do pozostania częścią rdzenia nie jest niezachwiana. W pogoni za zającami psy łowcze ścigają się o pozycję przywódcy stada. Możliwe wręcz, że w systemie tego typu jest strukturalnie nieunikniona – w dłuższej perspektywie czasu historycznego – swego rodzaju cyrkulacja elit, polegająca na tym, że państwo dominujące w danym czasie musi być prędzej czy później zastąpione w tej roli przez inne państwo. Nowoczesna gospodarka-świat jest – i nie może nie być – gospodarką kapitalistyczną. Dlatego niewłaściwe jest określanie rozmaitych form kapitalistycznego rolnictwa opartego na pracy przymusowej, które powstają w ramach tej gospodarki-świata, mianem „feudalizmu”. Z tego samego powodu trzeba z wielką rozwagą i ostrożnością traktować tezę, jakoby w XX w. istniały socjalistyczne gospodarki narodowe w ramach gospodarki-świata (choć istnieją w jej ramach socjalistyczne ruchy kontrolujące niektóre aparaty państwowe). Jeśli systemy-światy są jedynymi prawdziwymi systemami społecznymi (pomijając autentycznie izolowane gospodarki nietowarowe), to powstanie, konsolidacja

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

190

Immanuel Wallerstein

i polityczna rola klas i grup statusowych musi być badana jako element tego systemu-świata. Z tego zaś wynika, że jednym z kluczowych aspektów analizy danej klasy czy grupy statusowej jest nie tylko stan jej samoświadomości, lecz także geograficzny zasięg jej samodefinicji. Klasy zawsze istnieją potencjalnie (an sich). Chodzi jednak o to, pod jakimi warunkami stają się one klasowo świadome (für sich), tzn. działają jako grupa na scenie polityczno-ekonomicznej, a nawet do pewnego stopnia jako jednostka kulturowa. Taka samoświadomość jest funkcją sytuacji konfliktu, ale dla wyższych warstw otwarty konflikt, a więc i otwarta świadomość, jest zawsze rozwiązaniem dopuszczalnym tylko z braku czegoś lepszego. Im bardziej granice między klasami pozostają nie nazwane, tym łatwiej jest utrzymywać ich przywileje. Ponieważ w sytuacji konfliktu liczne stronnictwa mają skłonność do tworzenia sojuszy, ich liczba redukuje się do dwóch; dlatego jest z definicji niemożliwe istnienie trzech lub więcej (świadomych) klas. Może oczywiście istnieć wielość zawodowych grup interesu, zdolnych organizować się w celu zbiorowego działania w ramach struktury społecznej, ale takie grupy są tak naprawdę pewną odmianą grup statusowych i faktycznie często pokrywają się w znacznej mierze z innymi rodzajami grup statusowych, zdefiniowanymi np. za pomocą kryteriów etnicznych, językowych lub religijnych. Z tego, że nie mogą istnieć trzy klasy lub więcej, nie wynika wszakże, że zawsze istnieją dokładnie dwie klasy. Może być tak, że nie ma żadnej klasy, choć jest to sytuacja rzadka i przejściowa. Może istnieć jedna klasa – tak jest najczęściej. Mogą istnieć dwie i jest to sytuacja najbardziej wybuchowa. Twierdzenie, że możliwe jest istnienie tylko jednej klasy, nie jest sprzeczne z tezą, że klasy istnieją wyłącznie w sytuacji konfliktu (a konflikt zakłada dwie strony). Konflikt można bowiem zdefiniować jako toczący się między jedną klasą, która uważa siebie samą za klasę uniwersalną, a wszystkimi pozostałymi warstwami. W nowoczesnym systemie-świecie tak właśnie najczęściej było. Klasa kapitalistów (bourgeoisie) pretendowała do bycia klasą uniwersalną i dążyła do zorganizowania życia politycznego, aby służyło jej celom, przeciw dwóm przeciwnikom. Byli to rzecznicy utrzymania tradycyjnych różnic stanowych, mimo utracenia przez szczeble hierarchii stanowej ich pierwotnej korelacji z funkcją ekonomiczną. Zwolennicy takich poglądów woleli pojmować strukturę społeczną jako strukturę nieklasową. To w opozycji do tej ideologii mieszczaństwo wyłoniło się jako klasa świadoma siebie. [...] W XVI w. europejska gospodarka-świat była na ogół systemem jednoklasowym. Dynamiczne siły odnoszące korzyści z ekspansji gospodarczej i z systemu kapitalistycznego, zwłaszcza te ulokowane na obszarze rdzenia, skłaniały się do wytwarzania świadomości klasowej, tzn. do działania na scenie politycznej jako grupa ludzi

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

191

Nowoczesny system-świat

połączonych zasadniczo przez swoją wspólną rolę gospodarczą. Ta wspólna rola była w rzeczywistości określona dość luźno z punktu widzenia dwudziestowiecznych standardów. Należeli do niej farmerzy, kupcy i przemysłowcy. Indywidualni przedsiębiorcy często przechodzili od jednego typu działalności do innego i z powrotem lub też zajmowali się nimi jednocześnie. Kluczowe było rozróżnienie między tymi, którzy – bez względu na swój zawód – byli nastawieni przede wszystkim na osiąganie zysku na rynku światowym, a pozostałymi ludźmi. Owi „pozostali” odpierali atak na gruncie swoich przywilejów statusowych – przysługujących tradycyjnej arystokracji, odziedziczonych przez drobnych farmerów po systemie feudalnym, wynikających z przestarzałych monopoli cechowych. Pod osłoną kulturowego podobieństwa wykuwały się niejednokrotnie osobliwe sojusze. Mogły one, jak to się zdarzało w przypadku Francji, przybierać bardzo aktywne formy, zmuszając polityczne centra do liczenia się z nimi. Mogły też przybierać formę politycznie bierną, która dobrze służyła potrzebom sił dominujących w systemie-świecie. Przykładem tego był triumf polskiego katolicyzmu jako siły kulturowej. Szczegóły obrazu wypełnia kalejdoskop rozmaitych postaci grup statusu, ich specyficznych mocy i akcentów, ale perspektywę całości wyznacza proces formowania się klas. A pod tym względem XVI w. nie przyniósł rozstrzygnięcia. Warstwa kapitalistów wyłoniła się jako klasa, która przetrwała i uzyskała dla siebie droit de cité, lecz nie odniosła jeszcze triumfu na scenie politycznej. Ewolucja aparatów państwowych ściśle odzwierciedlała tę niepewność. Silne państwa służą interesom pewnych grup, a szkodzą interesom innych. Jednak z punktu widzenia systemu-świata jako całości, jeśli istnieje wielość jednostek politycznych (tj. jeśli system nie jest imperium-światem), to nie jest możliwe, aby wszystkie te jednostki były równie silne. Gdyby tak było, to miałyby one zdolność blokowania skutecznego działania transnarodowych jednostek ekonomicznych usytuowanych w innym państwie. A jest oczywiste, że pewne kombinacje tych grup kontrolują państwo. Wynikałoby z tego zahamowanie światowego podziału pracy, załamanie gospodarki-świata, a w końcu rozpad samego systemu-świata. Nie jest również możliwe, aby w ogóle nie było żadnego silnego państwa. W takim przypadku warstwa kapitalistów nie miałaby mechanizmu chroniącego jej interesy, gwarantowania praw majątkowych, zapewniania rozmaitych monopoli, rozkładania strat na barki szerszej populacji itp. Wynika z tego, że gospodarka-świat wykształca wzorzec, w którym struktury państwa są względnie silne na obszarach rdzenia i względnie słabe na peryferiach. To, jaka rola przypadnie konkretnym obszarom, jest pod wieloma względami przypadkowe. Konieczne jest tylko, aby na pewnych obszarach aparat państwowy był dużo silniejszy niż na innych.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

192

Immanuel Wallerstein

Co rozumiem przez „silny aparat państwowy”? Chodzi mi o siłę wobec innych państw w ramach gospodarki-świata, wliczając w to inne państwa rdzenia, oraz o siłę wobec lokalnych jednostek politycznych w granicach państwa. Chodzi mi zatem o suwerenność zarówno de facto, jak i de iure. Chodzi także o siłę państwa wobec wszelkich partykularnych grup w jego ramach. Oczywiście grupy tego rodzaju mają różną zdolność wywierania presji na państwo. I oczywiście państwo jest kontrolowane przez pewne kombinacje tych grup. Nie jest ono w żadnym wypadku neutralnym arbitrem, lecz jest też czymś więcej niż po prostu wypadkową danych sił, już choćby dlatego, że wiele z tych sił lokuje się w więcej niż jednym państwie lub określa się w sposób niemający wielkiego związku z granicami państw. Silne państwo jest zatem jednostką częściowo autonomiczną w tym sensie, że pozostaje mu margines działania, w którego ramach odzwierciedla ono kompromisy między różnorodnymi interesami, nawet jeśli granice tego marginesu wyznacza istnienie pewnych grup, których siła ma charakter pierwotny. Aby istniała taka częściowo autonomiczna jednostka, niezbędna jest grupa ludzi, których interesom ona bezpośrednio służy: menedżerowie państwa i państwowa biurokracja. Grupy te pojawiają się w ramach kapitalistycznej gospodarki-świata, ponieważ silne państwo jest – pośród trudnych alternatyw – najlepszym wyborem dla dwóch grup najsilniejszych w sensie politycznym, gospodarczym i militarnym: wyłaniającej się warstwy kapitalistów i starej arystokratycznej hierarchii. Dla tych pierwszych silne państwo w postaci „monarchii absolutnych” było głównym klientem, strażnikiem chroniącym przed lokalnym i międzynarodowym rozbójnictwem, sposobem społecznego uprawomocnienia, prewencyjną osłoną przed silnymi barierami, które mogłyby tworzyć inne państwa. Dla tych drugich silne państwo było wędzidłem dla warstwy kapitalistów, gwarantem konwencji statusowych, źródłem porządku i sponsorem luksusów. Bez wątpienia zarówno w odczuciu szlachty, jak i mieszczaństwa aparat państwa był powodem dotkliwych obciążeń finansowych i wtrącającą się do wszystkiego bezproduktywną biurokracją – lecz czy istniał inny wybór? Tak czy owak, obie grupy burzyły się nieustannie i doraźna polityka systemu-świata powstawała jako rezultat ustępstw i nacisków, za pomocą których usiłowały one odizolować się od tego, co uważały za negatywne efekty aparatu państwowego. Aparat państwowy zawiera mechanizm wyostrzający. Istnieje punkt, w którym siła rodzi większą siłę. Dochody podatkowe umożliwiają państwu utrzymywanie większej i skuteczniejszej biurokracji i armii, co z kolei pozwala zwiększyć dochody podatkowe. Proces ten przybiera postać spirali. Mechanizm wyostrzający pracuje również w przeciwnym kierunku – słabość rodzi większą słabość. Między tymi dwoma punktami wyostrzenia tkwi polityka tworzenia państwa. To w tym obszarze zdolności poszczególnych grup zarządzających mogą mieć rozstrzygające znaczenie.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

193

Nowoczesny system-świat

To za sprawą tych dwóch mechanizmów wyostrzających zdarza się, że w pewnych sytuacjach mała luka w systemie-świecie może nagle stać się ogromna. Jeśli aparat państwa jest słaby, menedżerowie państwowi nie odgrywają roli koordynatorów złożonego mechanizmu przemysłowo-handlowo-rolniczego. Stają się raczej po prostu jedną z wielu grup baronów, bez wielkich pretensji do prawomocnej władzy nad całością. Przeważnie są to władcy tradycyjni. Konflikt polityczny często definiuje się jako walkę tradycji ze zmianą. Jest to oczywiście wielce zwodnicza, ideologiczna terminologia. W rzeczywistości można przyjąć jako ogólną zasadę socjologiczną, że w dowolnym danym momencie to, co uchodzi za tradycyjne, jest o wiele świeższej daty, niż ludzie na ogół sądzą, i zasadniczo reprezentuje konserwatywne instynkty jakiejś grupy zagrożonej obniżeniem swego społecznego statusu. W gruncie rzeczy wydaje się, że nic nie pojawia się i nie przekształca tak szybko, jak „tradycja”, ilekroć jest potrzebna. W systemie jednoklasowym „pozostali” toczą walkę przeciw grupie klasowo świadomej właśnie pod sztandarem „tradycji”. Jeśli mogą utrwalić swoje wartości przez ich szerokie uprawomocnienie, a jeszcze lepiej przez nadanie im formy prawnych regulacji, tym samym zmieniają system w korzystnym dla siebie kierunku. Tradycjonaliści mogą zwyciężyć w niektórych państwach, lecz jeśli gospodarka-świat ma przetrwać, muszą mniej lub więcej stracić w pozostałych. Co więcej, wygranej w jednym regionie ściśle odpowiada przegrana w innym. Nie jest to do końca gra o sumie zerowej, lecz jest również niewyobrażalne, aby wszystkie elementy kapitalistycznej gospodarki-świata zwróciły swoje wartości jednocześnie w tym samym kierunku. Konstrukcja systemu społecznego zakłada istnienie wewnątrz niego wielu systemów wartości, odzwierciedlających specyficzne funkcje grup i obszarów w światowym podziale pracy. Nie wyczerpałem tu wszystkich teoretycznych problemów związanych z funkcjonowaniem gospodarki-świata. Ograniczyłem się do tych, które można zaobserwować we wczesnym okresie jej wyłaniania się, tj. w szesnastowiecznej Europie. W późniejszych fazach pojawiło się wiele innych problemów, którymi zajmę się – empirycznie i teoretycznie – w następnych tomach (patrz Wallerstein 1976–1989). Szesnastowieczna Europa była jak nieujeżdżony mustang. Wysiłki grup zmierzających do ustanowienia gospodarki-świata opartej na specyficznym podziale pracy, do stworzenia na obszarach rdzenia państw narodowych jako polityczno-gospodarczych gwarantów tego systemu i do sprawienia, by robotnicy opłacili nie tylko zyski, ale i koszta tego systemu – te wysiłki nie były łatwe. Jest zasługą Europy, że to się powiodło. Bez impetu XVI stulecia nigdy by nie doszło do narodzin nowoczesnego świata, a – przy wszystkich jego okrucieństwach – lepiej się stało, że powstał, niż gdyby nie powstał.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

194

Immanuel Wallerstein

Jest również zasługą Europy, że zadanie to nie było łatwe, zwłaszcza z powodu ludzi obarczonych krótkoterminowymi kosztami tego procesu, którzy podnosili potężny krzyk na całą tę niesprawiedliwość. Chłopi i robotnicy w Polsce i Anglii, w Brazylii i Meksyku – wszyscy oni burzyli się na różne sposoby. A jak pisał Richard H. Tawney o wiejskich zamieszkach w szesnastowiecznej Anglii: „Ruchy takie są dowodem krwi i krzepy, a także wielkiego i rycerskiego ducha. [...] Szczęśliwy naród, którego lud nie zapomniał, jak się buntować”. Nowoczesny świat znamionuje zarówno pomysłowość jego beneficjentów, jak i odpowiadająca jej stanowczość uciskanych. Wyzysk i niezgoda na wyzysk albo są nieuniknione, albo stanowią trwałą antynomię epoki nowoczesnej – powiązane w dialektyce, która w XX w. nie osiągnęła jeszcze swojego szczytowego punktu. Z języka angielskiego przełożyli Andrzej Turkowski i Adam Ostolski

Bibliografia Betts R.R., 1948, La societé dans l’Europe central et dans l’Europe orientale. Son développement vers la fin du moyen age, „Revue d’histoire comparée”, nowa seria, t. 7, nr 2. Blum J., 1957, Rise of Serfdom in Eastern Europe, „American Historical Review”, t. 62, nr 4. Frank A.G., 1967, Capitalism and Underdevelopment in Latin America, „Monthly Review Press”. Hartung F., Mousnier R., 1955, Quelques problèmes concernant la monarchie absolue, w: Relazioni del X Congresso Internazionale Scienze Storiche, t. 4, Firenze, G.C. Sansoni. Helleiner K., 1967, Cambridge Economic History of Europe, t. 4, red. E.E. Rich, C.H. Wilsons, Cambridge, Cambridge University Press. Hoszowski S., 1960, The Polish Baltic Trade in the 15th–18th Centuries, w: Poland at the XIth International Congress of Historical Sciences in Stockholm, Warszawa, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk. Lattimore O., 1955, The Frontier in History, w: Relazioni del X Congresso di Scienze Storiche, I: Metodologia-Problemi generali-Scienze ausiliare delta Storia, Firenze, G.C. Sansoni, s. 103–138. Małowist M., 1958, Poland, Russia and Western Trade in the 15th and 16th Centuries, „Past & Present”, nr 13 (kwiecień). Małowist M., 1966a, The Social and Economic Stability of the Western Sudan in the Middle Ages, „Past & Present”, nr 33. Małowist M., 1966b, The Problem of the Inequality of Economic Development in Europe in the Latter Middle Ages, „Economic History Review”, druga seria, t. 19, nr 1 (kwiecień). Pach Zs.P., 1960, Die Abbiegun der Ungarischen Agrarenentwicklung von der Westeuropaischen, w: International Congress of Historical Sciences, Stockholm 1960, Resumes des communications, Göteborg, Almqvist & Wiksell. Pach Zs.P., 1966, The Development of Feudal Rent in Hungary in the Fifteenth Century, „Economic History Review”, druga seria, t. 19, nr 1 (kwiecień).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

195

Nowoczesny system-świat

Rosenberg H., 1943, Rise of Junkers in Brandenburg–Prussia, 1410–1653, „American Historical Review”, t. 49, nr 1 (październik). Slicher van Bath B.H., 1965, Les problemes fondamentaux de la societe pre-industrielle en Europe occidentale, „Afdeling Agrarische Geschiedenis Bijdrage”, nr 12. Stoianovich T., 1971, Material Foundations of Preindustrial Civilization in the Balkans, „Journal of Social History”, t. 4, nr 3 (wiosna). Wallerstein I., 1976–1989, The Modern World-System, New York – London, Academic Press. Warriner D., 1953, Some Controversial Issues in the History of Agrarian Europe, „Slavonic and East European Review”, t. 31 (grudzień).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT JERVIS

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej*1

Według naukowców struktury ludzkich przekonań dążą do spójności i równowagi. W zrównoważonej strukturze „wszystkie zależności między «dobrymi elementami» (tj. pozytywnie ocenianymi) są dodatnie (albo neutralne), zależności między «złymi elementami» (tj. negatywnie ocenianymi) są dodatnie (albo neutralne), a wszystkie zależności między dobrymi i złymi elementami są ujemne (albo neutralne)” (Abelson, Rosenberg 1958: 5). Mamy skłonność wierzyć, że państwa przez nas lubiane robią rzeczy, które lubimy, wspierają popierane przez nas cele i sprzeciwiają się państwom, którym i my się sprzeciwiamy. Jesteśmy skłonni uważać, że propozycje naszych wrogów są dla nas szkodliwe, działają przeciwko interesom naszych sojuszników i na korzyść naszych przeciwników. Nie wzbudza wątpliwości, że ta prosta zasada rzeczywiście porządkuje szerokie spektrum naszego postrzegania. Czujemy się pewniej, kiedy układy są zrównoważone; szybciej się ich wtedy uczymy i lepiej je zapamiętujemy. Nowe informacje zaś odczytujemy tak, by to zrównoważenie utrzymywać lub wzmacniać. […] Dedukcja nie może jednak zapewnić odpowiedzi na większość pytań będących przedmiotem zainteresowania decydentów. By ocenić cudze intencje, przewidzieć konsekwencje czyichś działań, wywieść konkluzje z wieloznacznych informacji, trzeba użyć mniej pewnych narzędzi intelektualnych. Pytania o takie sposoby myślenia dotyczą tego, czy dają one tak samo wydajne wyobrażenia, jak te, które dałyby inne sposoby, i czy są w minimalnym chociaż stopniu racjonalne. Przez racjonalne rozumiem takie sposoby interpretowania dowodów, które odpowiadają ogólnie przyjętym regułom wnioskowania. Zaś irracjonalne metody * Podstawa przekładu: R. Jervis, 1976, Perception and Misperception in International Politics, Princeton, Princeton University Press, s. 117–127, 143–145, 218–225, 239–240, 319, 320, 409–410.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

197

i wnioskowania naruszają reguły „metody naukowej” i zostaną odrzucone przez osobę świadomą ich zastosowania. Nieracjonalne procesy wiodą do trafnych wniosków w mniejszym stopniu niż racjonalne. Racjonalność jest jednak jedynie luźnym ograniczeniem, które nie może prowadzić do jedynego [słusznego] wniosku. Sprzeczne wnioski mogą być równie racjonalne. W skomplikowanym świecie wieloznacznych informacji użyteczna definicja może być sformułowana na różne sposoby. Zrównoważone struktury przekonań nie cechują się irracjonalnością, jeśli spójność poznawcza może być wytłumaczona ugruntowanymi przekonaniami o konsekwentnym postrzeganiu środowiska przez aktora. […] Nasza struktura poznawcza jest zrównoważona, kiedy wydaje nam się, że dwoje naszych przyjaciół polubi się wzajemnie. Oczekiwanie takie nie jest nieracjonalne i nie wymaga psychologicznego wytłumaczenia, jeśli większość ludzi uważa, że ich przyjaciele rzeczywiście lubią się wzajemnie i podzielają wspólne wartości. […] Badanie znaczenia sądów afektywnych (lubić/nie lubić) w stosunkach międzynarodowych podobnie wskazuje na racjonalność wielu przypadków afektywno-poznawczej równowagi. Typowym tego przykładem jest hipoteza Williama Scotta: „pozytywne cechy zwykło się przypisywać lubianym narodom, a negatywne nielubianym” (Scott 1965: 100). Ale czy w przypadku decydentów możemy rzetelnie mówić o niezależnym wymiarze afektywnym? Mężowie stanu starają się ze swoich rozważań o innych eliminować irrelewantne kwestie, zatem to, czy „lubią”, czy „nie lubią” innych państw, jest zwykle uzależnione od ich przekonań o tym, w jakim stopniu zachodzi konflikt między tym państwem a ich własnym. Amerykańscy liderzy bardziej „lubią” Rosję w latach 70., niż lubili w latach 50., gdyż uważają obecną politykę Rosji za zgodniejszą z polityką USA. By pokazać wartość tego podejścia, jego teoretycy musieliby pokazać, że jeśli ktoś lubi inne państwo, to ocenia je pozytywnie także w kwestiach, które nie są logicznie powiązane z cechą bezpośrednio sprawiającą, że się lubi dane państwo. Tak by było, przykładowo, gdyby ludzie uważali, że sojusznicy tworzą wspaniałą muzykę i sztukę. W rzeczywistości decydenci często zdają sobie sprawę, że państwa, których interesy są zbieżne z ich interesem, mają tyle samo niepożądanych cech co ich wrogowie. Pod koniec lat 30., kiedy chińscy przywódcy przeczuwali, że USA ostatecznie „zaatakują Japonię, […] takie przekonanie nie prowadziło Chińczyków do postrzegania USA jako mniej egoistycznych niż Japonia” (Iriye 1967: 194). Nielubienie innego reżimu nie musi wiązać się ze sprzeciwem wobec jego polityki zagranicznej. A że troska wyłącznie o politykę zagraniczną jest oznaką politycznego „realizmu”, nie zaskakują działania Lenina i Churchilla nieprzewidywalne z punktu widzenia kognitywno-poznawczej spójności. W 1918 roku pierwszy z nich, na pytanie o przyjęcie zachodniego wsparcia w obliczu nowej niemieckiej ofensywy, odpowiedział: „Proszę dodać mój głos za przyjęciem wsparcia i uzbrojenia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

198

Robert Jervis

od anglo-francuskich imperialistycznych bandytów” (Fischer 1960: 38). Zaś drugi z nich, w momencie ogłoszenia poparcia dla ZSRR po zaatakowaniu przez Niemcy, powiedział: „gdyby Hitler najechał piekło, Lucyfer otrzymałby ode mnie co najmniej pozytywne rekomendacje w Izbie Gmin”. […] Spójność między postawą wobec źródła wiadomości a prawdziwością tej wiadomości także jest w wielu przypadkach racjonalna. O ile ważne jest rozpatrywanie osobno rzetelności źródła (w oparciu o wcześniejsze informacje) i właściwej wiarygodności wiadomości, o tyle ostateczna opinia powinna opierać się na obu czynnikach. Oczywiście ktoś może zbytnio opierać się na autorytetach, ślepo przyjmując każde ich twierdzenie. Jednak rozsądny użytek z osób uznawanych za ekspertów  – a to implikuje spójność źródła i wiadomości – przynosi więcej zysków niż strat. Dowody z eksperymentów ukazują bardziej skomplikowane sposoby racjonalnego oddziaływania między oceną wiadomości a jej źródłem. Wiarygodność źródła i wpływ jego wiadomości zmniejszają się w razie sprzeczności pierwotnej wiadomości z naszymi przekonaniami. Nadto źródło będzie traktowane dużo ostrożniej, jeśli okazało się błędne w jakiejś kwestii. Stąd doradcy i eksperci, którzy się mylą, tracą swoje wpływy. Amerykańscy decydenci odrzucili optymistyczne założenia zespołu generała Westmorelanda po obnażeniu ich miałkości podczas ofensywy Tê’t z 1968 roku. Podobny efekt przyniosło przystąpienie Chin do wojny koreańskiej. W ostatniej fazie bitwy o Jutlandię admirał Jellicoe zignorował podaną przez admiralicję poprawną lokalizację niemieckiej floty, gdyż wcześniejsze raporty okazywały się bezpodstawne. Po trzecie reputacja źródła ma mniejsze znaczenie w przypadku kwestii, których elementy są łatwo dostępne dla własnych analiz. Eksperymenty dowodzą, że wiadomość sprawiająca wrażenie wiarygodnej będzie przyjęta bez względu na to, skąd pochodzi. Jednak w razie wątpliwości zostanie przyjęta tylko, jeśli wyszła z poważnego źródła. Niekiedy odbiorca wiadomości zainteresowany jest jedynie fachowością źródła. Jednak trzeba mieć także na uwadze możliwe sprzeczności interesów i percepcji między odbiorcą a źródłem. Jakie interesy ma źródło? Czy źródło i podmiot wyznają rozbieżne wartości? Czy możliwy jest podstęp? Taki sceptycyzm prowadzi czasem do odrzucenia wartościowej informacji, lecz na dłuższą metę jest on opłacalny. Stąd dyskredytowania przez administrację Kennedy’ego raportów Republikanów mówiących o instalowaniu przez Rosjan na Kubie rakiet ofensywnych nie trzeba tłumaczyć psychologiczną presją na spójność poznawczą. Przesadzone twierdzenia były w oczywisty sposób zbieżne z interesem Republikanów. Podobnie jedną z przyczyn sceptycyzmu amerykańskich decydentów wobec groźby przystąpienia Chin do wojny koreańskiej, sygnalizowanej przez indyjskiego ambasadora w Chinach, był jego znany opór wobec polityki USA. W innych przypadkach czyjś interes dodaje

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

199

wiadomości dodatkowej mocy. Nieprzyjazna uwaga prędzej zostanie przyjęta, jeśli odbiorca uważa nadawcę za życzliwego sobie. Teoria spójności najlepiej pokazuje wpływ źródła na interpretację wiadomości w sytuacji, kiedy ktoś wyklucza inne autorytety lub zaburza percepcję, dopuszczając nieistotne przekonania o źródle. Stąd, o ile powinniśmy zwracać uwagę na reputację zawodową naukowca czy analityka w związku z aktualnymi badaniami czy radami, o tyle nie powinniśmy zwracać uwagi na to, czy bije żonę lub jest nieprzyjemny. […] W naszych rozważaniach dwoma podstawowymi zagadnieniami poruszonymi przez tę teorię są: pytanie o źródła tendencji do postrzegania wzorców relacji jako spójnych oraz pytanie o to, czy skrzywienie percepcji jest aktywem czy obciążeniem w podejmowaniu decyzji. Szereg dowodów wskazuje na wywodzenie się tej skłonności z doświadczeń ludzi z ich otoczeniem i na to, że jest ona co najmniej racjonalna. Struktury społeczne są bardziej zrównoważone niż byłyby w wyniku czystej losowości. Jeśli A lubi B, a B lubi C, to A prawdopodobnie polubi C. I ludzie istotnie są skłonni lubić wrogów swoich wrogów. Tendencja ta widoczna jest również w stosunkach międzynarodowych. Wzorce sojuszy i wrogości często dążą do równowagi, jako że państwa mające tych samych wrogów łączą swoje siły. Poprzez to zacieśnianie więzów zyskują nowych wrogów w postaci wrogów swoich nowych przyjaciół. Jako że wiele systemów na świecie jest zrównoważonych, skłonność do dostrzegania równowagi często wychodzi ludziom na dobre. To jest oczywiście zwodnicze, kiedy bodźce nie pasują do tego wzorca. Dlatego do amerykańskich decydentów dochodziło powoli, że dwójka ich przeciwników (tj. Rosja i Chiny) była wzajemnie wroga. Jednak takie błędy i wynikający stąd wniosek, że ludzie postrzegają swoje otoczenie jako bardziej spójne, niż jest ono w rzeczywistości, nie oznacza, że powinni postrzegać je inaczej. Jeśli mamy stawiać na wynik A czy na wynik B, wiedząc, że prawdopodobieństwo A wynosi 60%, to nie powinniśmy padać ofiarą błędu strategii dopasowywania prawdopodobieństwa poprzez stawianie na A w trzech z pięciu przypadków. Powinniśmy stawiać na A dopóty, dopóki będzie bardziej prawdopodobne niż B. […] Co więcej, wraz ze wzrostem apriorycznego prawdopodobieństwa występowania danej cechy czy przedmiotu, rozsądnym jest postrzeganie tej cechy w obliczu coraz większej ilości rozbieżnych informacji. […] Zwłaszcza wtedy, gdy liczba i klarowność dowodów jest wysoka, ludzie uświadamiają sobie, że niektórzy z ich przyjaciół nie lubią się wzajemnie, że podziwiani przez nich ludzie czasem zachowują się nagannie, a cenione przymioty mogą się wiązać z tymi niepożądanymi. […] Ten argument ma zastosowanie także do innych uprzedzeń poznawczych, które często prowadzą do postrzegania zjawisk jako zrównoważonych. Stąd efekt

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

200

Robert Jervis

wzajemności (jeśli A lubi B, to traktujemy B jako skłonną do lubienia A), efekt uogólnienia (jeśli A lubi B, to myślimy, że A lubi innych ludzi, a inni ludzie lubią B), efekt pozytywności (oczekujemy od A lubienia B), efekt zgody (oczekujemy, że A i B będą mieć podobne opinie). […] [T]e uprzedzenia prawdopodobnie odpowiadają rzeczywistości. Jeśli A lubi B, to szanse na to, że B polubi A, są większe niż 50/50. Jeśli A lubi B, to jest to jakaś wskazówka, że A jest skłonna lubić innych ludzi, zaś B da się lubić. W społeczeństwie, w którym większość ludzi jest przyjazna, rozsądnym jest domniemanie, że dwoje ludzi się polubi. Takie założenie zgody może być z góry przyjęte w społeczeństwie charakteryzującym się wysokim stopniem konsensu. Wreszcie, co najważniejsze, skłonność do postrzegania równowagi nie jest powszechna, lecz ograniczona do określonych kontekstów, które, co więcej, są w rzeczywistości zrównoważone. Jest to najbardziej widoczne, kiedy spyta się ludzi o ich relacje koleżeńskie. Nie postrzega się relacji koleżeńskich w kategoriach równowagi i prawdopodobnie nie dążą one do niej. Inne przypadki, w których ludzie nie dążą do postrzegania spójności, mogą być również wyjaśnione mocno ugruntowanymi przekonaniami o otoczeniu. […] Jeśli dwoje ludzi ma taką samą opinię o integracji, to oczekujemy, że będą się lubić. Jednak nie zakładamy tego w przypadku zbieżności ich opinii o „Newsweeku”. […] [I]ntegracja jest dla ludzi „ważna”, a „Newsweek” nie. Ten wniosek jest jednak niepełny i niezadowalający, o ile nie uzupełnimy go o fakt, że ludzie uważają, prawdopodobnie słusznie, że dużo więcej o kimś mówi poznanie opinii na temat kwestii istotnych niż banalnych. Więcej jest rozbieżności co do zalet integracji niż „Newsweeka”. Opinie o tej pierwszej są powiązane z większą liczbą aspektów charakteru i przekonań. Z tych względów wiedza o podzielaniu naszych opinii w ważnych i kontrowersyjnych kwestiach daje nam podstawę do polubienia kogoś; czytanie tego samego czasopisma nie daje takich podstaw. […] W świetle logiki i przeszłych doświadczeń wytwarzających racjonalną spójność postrzegania proces wywodzenia wniosków również sprawia, że ludzie dopasowują przychodzące informacje do wcześniejszych przekonań i oczekiwań. […] Uderzające, że ludzie często trwają przy swoich wyobrażeniach wbrew ewidentnie przeczącym im dowodom. Niepasującą informację odrzucamy, ignorujemy albo tak naginamy, by pasowała do tezy, albo chociaż nie była z nią sprzeczna. Zaś dowody potwierdzające tezę odnotowujemy szybko i dokładnie. […] W wielu wypadkach przeciwstawna informacja jest zwyczajnie niezauważana. Analitycy wywiadu nie spodziewali się po Sowietach sprowadzenia na Kubę wielkich, ale lekkich rakiet ofensywnych. Stąd nie zatrzymywano licznie przybywających statków z szerokimi włazami. W czasie II wojny światowej brytyjski analityk

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

201

zajmujący się badaniem danych z fotografii spodziewał się po niemieckim tajnym programie rakietowym „70-tonowych potworów odpalanych z potężnych szynowych wyrzutni”. Analizując zdjęcia niemieckiej infrastruktury w promieniu kilkuset jardów od linii kolejowych, bagatelizował to, co określał jako „grubą, pionową kolumnę o wysokości około 40 stóp i szerokości 4 stóp”. Ta „kolumna” była w rzeczywistości rakietą V-2 (Irving 1964: 67). Jeśli podmiot nie przyjmuje odruchowo dowodów jako odpowiadających jego poglądom, to często otwarcie interpretuje je jako zgodne ze swoimi przekonaniami. Dulles przyjmował zmniejszenie liczebności sowieckiej armii nie jako przejaw odprężenia ze strony ZSRR, lecz jako rezultat trudności gospodarczych wrogiego narodu. Ostatnio sekretarz stanu Kissinger potwierdził, że rząd USA nie odczytał właściwie znaczenia ewakuacji sowieckich cywili z Syrii na kilka dni przed arabskim atakiem na Izrael w październiku 1973 roku. Według rządu Arabowie byli zbyt słabi, by rozważać wywołanie wojny, i „nasze wyjaśnienie było absurdalne: między Rosją a Egiptem i Syrią doszło do kryzysu, z powodu którego Sowieci zdecydowali się ewakuować swoich ludzi” (Holsti 1974). Powszechne jest także wręcz odmawianie wiary raportom, które są sprzeczne z ugruntowanym przekonaniem. […] Kiedy poinformowano Hermanna Göringa o zestrzeleniu alianckiego myśliwca w pobliżu Akwizgranu, co potwierdzało skonstruowanie myśliwców dalekiego zasięgu mogących osłaniać bombowce nad Niemcami, powiedział pilotowi, który brał udział w starciu: „Jestem doświadczonym pilotem. Wiem, co jest możliwe. Wiem też, co nie jest… I oficjalnie zapewniam, że amerykańskie myśliwce nie dolatują do Akwizgranu… Daję oficjalnie rozkaz, że ich tam nie było”. Podobnie Jugosłowianie, nieświadomi powojennych tarć ze Stalinem, nie mogli uwierzyć doniesieniom prasowym o wykluczeniu ich państwa z Kominformu. Ich przedstawiciel w ONZ mówił: „To musi być jakieś nieporozumienie, ten komunikat nie może być prawdziwy”. Jeszcze jaskrawsza odpowiedź została wywołana wiadomością sowieckiej jednostki pogranicznej 22 czerwca 1941 roku: „Zaatakowano nas. Co robić?” Odpowiedź sztabu: „Zwariowaliście. I czemu nie szyfrujecie wiadomości?”. Kiedy z kolei sekretarz marynarki dowiedział się o ataku na Pearl Harbor, zareagował: „Boże, to nie może być prawda. Ta [wiadomość] musi dotyczyć Filipin”. Nie bez znaczenia jest to, że powszechną reakcją nie jest stwierdzenie, że wiadomość jest błędna – ona musi być błędna. „To nie może być prawda” (Speer 1970: 345–346; Dedijer 1962: 587; Ransom 1958: 54). […] Kluczowe są powiązania między trzema aspektami: jak decydenci uczą się (tj. jak przebiega proces wyciągania wniosków z wydarzeń); na podstawie jakich wydarzeń uczą się najwięcej (tj. jakie [wydarzenia] mają [na nich] największy wpływ); jakiego rodzaju wnioski są zazwyczaj rezultatem tej nauki.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

202

Robert Jervis

Uczenie się z historii jest najbardziej widoczne, kiedy decydenci postrzegają przeszłe wydarzenia jako analogię do współczesności. Kiedy prezydent Truman dowiedział się o inwazji Korei Północnej na Południową, zaczął szybko przykładać miarę wcześniejszych agresji o dalekosiężnych konsekwencjach. Dla naszego pokolenia to nie był pierwszy przypadek, kiedy silniejszy zaatakował słabszego. Odwołałem się do wcześniejszych przypadków: Mandżurii, Etiopii, Austrii. Pamiętałem, jak każdorazowa utrata przez demokracje zdolności do reakcji zachęcała agresorów do kontynuowania swoich działań. Komunizm w Korei powielał działania Hitlera, Mussoliniego i Japończyków sprzed 10, 15 i 20 lat. Byłem pewien, że jeśli pozwolimy Korei Południowej upaść, komuniści ośmielą się zapuścić bliżej naszych brzegów. Jeśli komunistom pozwoli się wkroczyć do Republiki Korei bez oporu wolnego świata, to żaden mały naród nie będzie mieć odwagi oprzeć się zagrożeniom i agresji silniejszych komunistycznych sąsiadów. Gdyby ich działanie pozostało bezkarne, oznaczałoby to III wojnę światową, zupełnie jak w przypadku podobnych drobnych incydentów, które doprowadziły do II wojny światowej (Truman 1956: 332–333).

[…] Decydenci nie muszą jednak identyfikować bieżącej sytuacji z przeszłą tak jednoznacznie, jak prezydent Truman, by wyciągnąć z niej wnioski. Przeszłość wpływa raczej podświadomie na predyspozycje postrzegania. Chociaż wielu oficerów Royal Navy okresu międzywojennego uważało, że niewiele można się nauczyć z I wojny światowej, gdyż „teraz wszystko jest zupełnie inaczej” (Marder 1974: 59), to w rzeczywistości byli oni pod głębokim wpływem wcześniejszych konfliktów. […] Gdyby wcześniejsze okresy ukazywały inne wzorce, mężowie stanu byliby wyczuleni na inne postrzeganie późniejszych wydarzeń. Gdyby okres międzywojenny dostarczył więcej istotnych przypadków spirali napięć i wrogości, decydenci braliby pod uwagę, że w przypadku Korei Sowieci reagowali na amerykańskie kroki, które odbierali jako wrogie. Gdyby wojna wybuchła w 1938 roku na skutek tego, co alianci uważaliby za czeską prowokację, Truman prawdopodobnie uważnie przemyślałby możliwość, że Korea Południowa współdzieli odpowiedzialność za atak. Gdyby Hitler postępował nieprzewidywalnie i nie dostrzegano by związku między jego agresją przeciwko jednemu państwu a późniejszym działaniem, konsekwencje utraty Korei można by równie dobrze postrzegać jako relatywnie niewielkie. Gdyby Niemcy i alianci przed wybuchem wielkiej wojny byli zaangażowani w kilka mniejszych wojen, to powojenne scenariusze Amerykanów w większym stopniu przewidywałyby takie konflikty. Alternatywnie, gdyby w latach 30. doszło do kilku małych ataków w celach dywersyjnych, Truman pewnie by doszedł do wniosku, że nie powinien marnować swoich ograniczonych zasobów wojskowych na drugorzędny teatr działań w Korei, lecz trzymać je na nadchodzącą wojnę w Europie. Gdyby

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

203

nazistowskie Niemcy nie były początkowo tak słabe i łatwe do pokonania, Truman prawdopodobnie nie uważałby za tak istotne zdławienia agresji w zarodku. Gdyby Niemcy przegrały z Francją, a Hitler upadł bez angażowania się USA w konflikt, cała historia lat 30. nie odcisnęłaby takiego piętna na percepcji Trumana. Tworząc przystępne oglądy przeszłych wydarzeń, analogie dają użyteczne uproszczenie rzeczywistości. Zaciemniają jednocześnie te aspekty teraźniejszości, które różnią się od przeszłych. Z tego względu nagłe i ważne doświadczenia często zakłócają późniejszy proces decyzyjny, prowadząc do zbyt szerokiego zastosowania pochopnych i prostych analogii. […] Niekiedy uprzedzenia nie są istotne przy selekcji wydarzeń, na podstawie których ludzie się uczą. Zdarzenie stanowi ważną lekcję, jeśli ludzie wcześniej uważali je za niemożliwe albo w ogóle go nie rozważali […]. Eksperymenty dowodzą, że jeśli człowiek choć raz zetknie się z nowym przedmiotem […], to później rozpoznaje go już relatywnie szybko. Jednak jeśli decydenci mierzą się z bardziej powszechną sytuacją i znają kategorie, według których można by uporządkować dowody, ale nie są pewni, która z możliwych sytuacji jest poprawna (np. czy dane państwo jest agresywne, czy też nie), dramatyczne wydarzenia będą wprowadzać ich w błąd jako zbyt mocno zmieniające progi postrzegania. Na przykład Rosja i Chiny nie dążą do globalnej dominacji dlatego, że nazistowskie Niemcy tak robiły. Nasser nie dąży do kontroli nad Morzem Śródziemnym dlatego, że Mussolini tak robił. […] A jednak amerykańscy, brytyjscy i zapewne rosyjscy decydenci są bardziej uwrażliwieni na te możliwości i bardziej skłonni do postrzegania dwuznacznych dowodów na to, że tak jest, niż gdyby nazistowskich Niemiec w ogóle nie było. Zostało to stwierdzone i obronione przez Deana Ruska, kiedy akcentował historię lat 30., uzasadniając amerykańską interwencję w Wietnamie: „Po raz kolejny słyszymy opinie, za które ludzie z mojego pokolenia zapłacili olbrzymią cenę podczas II wojny światowej. Wmawia się nam, że południowo-wschodnia Azja jest za daleko. Ale tak samo były Mandżuria i Etiopia”. Według Ruska wielu z jego oponentów nie zgadzało się z nim, ponieważ nie pamiętali wcześniejszych okresów: „II wojna światowa to dla nich taki sam rozdział [historii] jak Wojna Dwóch Róż. Nie można mieć im za złe, jeśli nie mają szansy tego pamiętać” (Gutierrez 1973: 33–34). Jednak normatywny element tego argumentu jest dużo mniej przekonujący, niż chciałby Rusk. Nie bierze pod uwagę wniosków z porozumiewania się z Hitlerem, by przekonać decydentów, że już próby zaspokojenia agresora były niebezpieczne. To zawsze było wiadome. Kluczowe jest raczej pytanie, czy druga strona w bezpośrednim starciu musi być powstrzymana siłą. Nawet jeśli decydenci zbyt późno dostrzegli, że tak było w przypadku Hitlera, to nie wynika z tego, że kolejne pokolenia powinny dostosowywać swoje progi percepcji do szybszego postrzegania innych jako agresywnych.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

204

Robert Jervis

Presja, aby z jednej wyjątkowej sytuacji wyciągać lekcję do stosowania w innych przypadkach, jest tak silna, że nawet ci, którzy są świadomi tej pułapki, mogą jej ulec. Harold Nicolson krytykuje Castlereagha za „uleganie tym wszystkim powszechnym błędom oceniania czynników przyszłej stabilności w odniesieniu do tych, które spowodowały dopiero co zakończoną wojnę i wpłynęły na jej przebieg”. Twierdzi, że rekomendacje dla brytyjskich delegatów pisane w 1919 roku na podstawie wniosków z kongresu wiedeńskiego (w celu uniknięcia ponownego popełnienia błędów wcześniejszej konferencji) były mało użyteczne. Mimo to, w trakcie II wojny światowej, Nicolson zrewidował swoją książkę o traktacie wersalskim, dodając długi rozdział z zarysem następnego traktatu pokojowego, np. „Po długiej wojnie niemożliwe jest zawarcie szybkiego pokoju […]. Przeciwnik nie może mieć wątpliwości co do warunków kapitulacji […] Konferencja nie może mieć miejsca na obszarze działań wojennych” (Nicolson 1946: 121; 1964: 31–32). Niezależnie od słuszności tych wniosków w krytyce traktatu wersalskiego, ich zastosowanie do traktatu pokojowego zawieranego w zupełnie innych okolicznościach, w 1919 roku, jest mocno dyskusyjne. Nicolson popełnił ten sam błąd, który krytykował u innych: założył, że świat jest dostatecznie stabilny, by polityka, która przyniosła pożądany efekt podczas jednej konferencji, skutkowała tym samym podczas kolejnej. Nadmiernie uogólnił swoje konkluzje, nie umiał przeanalizować, czemu z niektórych działań politycznych w Wersalu wynikły niezamierzone konsekwencje, i nie wziął pod uwagę, że w obu przypadkach istotne zmienne różniły się. […] By wiedzieć, jaka nauka zostanie wyciągnięta z danego wydarzenia, potrzebujemy czegoś więcej niż ogólnych zasad uczenia się i opisu wydarzenia. To, czego ktoś się uczy w momencie t, zależy od perspektywy w t – 1. Niekiedy znane naciski uniemożliwiają nauczenie się czegoś, co się wydaje oczywistą lekcją. […] Kawalerzyści zachowywali wiarę w skuteczność swojej formacji mimo kolejnych wojen, pokazujących zniszczenie powodowane coraz większą siłą broni palnej. Podobnie zupełnie nie zaskakuje to, że mimo iż „koloniści [w Ameryce] przez lata uważnie przyglądali się Indianom, […] wciąż zbyt mocno trzymali się starych europejskich rodzajów musztry”. Walka w zwartych oddziałach była postrzegana jako istota wojskowości. Marynarka brytyjska definiowała swoją misję jako walkę z główną flotą wroga. Stąd po I wojnie światowej ćwiczenia były prowadzone pod wpływem bitwy jutlandzkiej – bitwy takiego rodzaju, który niemal na pewno już nie miał się powtórzyć. Zapomniano o walce z U-Bootami, mimo że niemal doprowadziły one do porażki Wielkiej Brytanii. Kiedy wybuchła II wojna światowa, wszystkie stare lekcje dotyczące zwalczania okrętów podwodnych musiały zostać przerobione na nowo, jakby nie istniało już odpowiednie doświadczenie. […] W innych przypadkach potrzeba bardziej szczegółowej wiedzy o przedsądach danej osoby, zanim będziemy mogli stwierdzić, czego jej zdaniem dowodzi dane

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

205

wydarzenie. Jest to prawdą w przypadku jednej z najczęściej używanych analogii – Monachium. Większość naukowców uznaje politykę appeasementu za błędną, ponieważ pozwalała Hitlerowi rosnąć w siłę. […] Jednak Amerykanie wynieśli z tego zupełnie inną lekcję – według prezydenta Johnsona „poddanie się w Wietnamie nie przyniesie pokoju, ponieważ nauczyliśmy się w Monachium, że sukces jedynie chwilowo zaspokaja apetyt agresora” (Halberstam 1972: 729). Koresponduje to z przekonaniem, że polityka stanowczości doprowadzi do uniknięcia dużej wojny, jednak [polityka ta] jakoś nie była obecna w wydarzeniach lat 30. Wielu ludzi niewątpliwie uzna, że amerykańskie doświadczenia z Wietnamu dowodzą, że obca regularna armia nie ma szans pokonać rodzimej partyzantki. Jednak nie można tego w pełni uzasadnić obiektywną historią wojny, ponieważ w rzeczywistości siłom amerykańskim udało się zmiażdżyć Wietkong. Armia południowowietnamska ostatecznie została pokonana nie przez partyzantkę, ale przez inwazję regularnej armii. […] (Katzenbach 1971: 132–135; Marder 1985: 55–59). […] Kiedy wiemy, jakich lekcji czyimś zdaniem uczy przeszłość, możemy lepiej szacować, jak dana osoba będzie oceniać późniejsze wydarzenia. Ponieważ jednak tyle zmiennych wpływa na późniejsze percepcje, musimy mówić w kategoriach predyspozycji percepcyjnych. Predyspozycje te są źródłem różnych interpretacji dowodów, mimo że wszystkie inne dane pozostają takie same, zatem nie wszystkie percepcje wchodzą w zakres predyspozycji. Wpływ nauki z przeszłości może być przeważony przez inne oddziaływania. Przykładowo, mimo że Monachium uczyniło brytyjskich decydentów wrażliwymi na zagrożenia płynące z zaspokajania żądań, to ich strach przed nuklearną konfrontacją i dążenie do odgrywania niezależnej, mediacyjnej roli w polityce międzynarodowej doprowadził do przyjęcia koncyliacyjnego podejścia podczas kryzysu berlińskiego (1958–1962). […] W innych przypadkach trudno jest określić, dlaczego percepcje nie odpowiadają spodziewanym predyspozycjom. Wcześniejsze wydarzenia mogą być uderzające, wnioski odnotowane, aktualne dowody niejednoznaczne, a mimo to sytuacja nie będzie postrzegana jak ta z przeszłości. Przykładowo, można by oczekiwać, że doświadczenia z Pearl Harbor uwrażliwią Amerykanów na niebezpieczeństwo ataku z zaskoczenia. Mimo to – na początku zimnej wojny, a w rzeczywistości do połowy lat 50., USA nie chroniły należycie swoich strategicznych baz lotniczych i arsenałów jądrowych przed niespodziewanym atakiem. Chociaż cała potrzebna ochrona sprowadzała się do systemu wczesnego ostrzegania zapewniającego wystarczająco dużo czasu do ukrycia bomb, w 1947 roku USA miały jedynie cztery stacje radarowe, i to działające jedynie okresowo (nawet na Pearl Harbor nie bylibyśmy wzięci z zaskoczenia, gdyby system radarowy był non stop włączony) (Quester 1970: 33–34).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

206

Robert Jervis

Są cztery zmienne wpływające na to, do jakiego stopnia wydarzenie oddziałuje na późniejsze predyspozycje postrzegania: czy dana osoba bezpośrednio czegoś doświadczyła; czy miało to miejsce na wczesnym etapie dorosłości czy kariery; czy miało to istotne znaczenie dla tej osoby lub jej narodu; czy zna wydarzenia międzynarodowe wzmacniające alternatywne percepcje. Możemy wywieść jedynie dwa spostrzeżenia o relatywnym znaczeniu tych zmiennych i ich interakcji. Po pierwsze, kiedy zachodzi kilka z nich (np. bezpośrednie uczestnictwo w rozwiązaniu ważnego państwowego problemu), to wydarzenie będzie mieć szczególne znaczenie. Jednak nie da się powiedzieć, czy ten wpływ będzie sumą, czy iloczynem [tych zmiennych]. Po drugie, wydarzenia, które są bardzo ważne dla narodu (np. wojny), mogą mieć niemal tak samo duży wpływ na predyspozycje postrzegania tych, którzy nie byli wówczas decydentami, jak na tych, którzy byli. Bismarck powiedział, że głupi uczy się poprzez własne doświadczenie, zaś mądry poprzez cudze (Brodie 1973: 457). Według tej definicji niewielu ludzi jest mądrych. […] Problemem nie jest jednak to, że tak mało uczymy się bez udziału bezpośrednich doświadczeń, ale to, że wpływ wywierany przez te doświadczenia na predyspozycje danej osoby jest zbyt duży. Użyteczność lekcji jest jedynie częściowo i pośrednio warunkowana tym, czy pochodzi ona z osobistego doświadczenia. Jeśli ktoś ma powody do uznawania cudzych uwarunkowań za różniące się zbyt drastycznie od własnych, to będzie na tamtych doświadczeniach bazować w ograniczonym stopniu. Stopień uczenia się na podstawie wydarzeń jest różny w zależności od włożonego w to czasu, energii i ego. Współtworzenie polityki ma większy wpływ [na naukę] niż obserwowanie jej. Bycie obserwatorem wydarzenia (np. jako obywatel państwa zaangażowanego) ma większy wpływ niż czytanie o nim z książek. Nie chodzi jednak o to, że aktorzy nie uczą się niczego z wydarzeń, z którymi zapoznają się jedynie pośrednio. Większość nauk pochodzi z tych właśnie [pośrednich] źródeł, wziąwszy pod uwagę zakres możliwych sytuacji w zestawieniu z ograniczoną liczbą tych, w których można uczestniczyć. Jednak wydarzenia obserwowane i doświadczane oddziałują nieproporcjonalnie [silnie]. Dodatkowo, z bezpośrednich doświadczeń wyciągane są zbyt szerokie generalizacje. Tak więc jeśli ludzie nie uczą się zbyt wiele z cudzej praktyki, to z własnej uczą się zdecydowanie za dużo. […] Dyplomata przebywający w państwie, w którym po zwycięstwie ruchu wyglądającego wcześniej na reformatorski „wprowadzono komunizm”, będzie inaczej postrzegać pokojowe przemiany niż dyplomata, który obserwował udane reformy. Będzie tak, mimo że obaj dyplomaci znają nawzajem swoje przykłady. Profesorowie nie są odporni na tego rodzaju egocentryzm. Niektórzy ze zdumieniem odkryli, że doświadczenie protestów studenckich na własnym kampusie bardziej kształtuje zdanie na ich temat niż czytanie o nich.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

207

Znaczenie doniosłości osobistego zaangażowania wynika nie tylko z samego uczestnictwa w wydarzeniu, lecz także zajmowanej funkcji. Ktoś, czyją rolą było utrzymywanie wojsk w Korei Południowej, będzie pamiętać ją inaczej niż ktoś, kto decydował o tym, jakie wiadomości wysyłać Chińczykom. Będą współdzielić pewne lekcje, których nie odebrały osoby mniej zaangażowane, jednak obaj będą mieć inaczej uwrażliwione percepcje. […] Powszechnie popełnianym błędem percepcji jest postrzeganie cudzych zachowań jako bardziej scentralizowanych, zaplanowanych i skoordynowanych niż są w rzeczywistości. Stanowi to przejaw dążenia do połączenia skomplikowanych i niepowiązanych wydarzeń w spójny model. Jak stwierdził Francis Bacon: „z samej swej natury rozumienie ludzkie z łatwością zakłada większy niż w rzeczywistości stopień uporządkowania i równowagi”. Niedawne badanie dowodzi, że „ludzie sprawiają wrażenie niezdolnych zaakceptować koncepcję przypadkowej sytuacji. Zamiast tego wolą doszukiwać się porządku w przypadkowych danych” (Hunt, Marin, Stone 1966: 140). Ludzie chcą potrafić wyjaśniać tak dużo, jak to tylko możliwe, spośród tego, co się wokół nich dzieje. Uznanie, że zjawisko nie może być w ogóle wyjaśnione lub wyjaśnione jedynie zastrzeżeniem licznych i złożonych wyjątków od naszych przekonań, jest psychologicznie niewygodne i intelektualnie niesatysfakcjonujące. […] W tak zróżnicowanych kontekstach jak najwięcej możliwych wydarzeń łączy się z minimalną liczbą przyczyn. Dlatego większość ludzi z trudem dostrzega przypadki, nieintencjonalne konsekwencje, małe przyczyny prowadzące do olbrzymich efektów. Zamiast tego widzą zorganizowane plany i spiski. Stanowi to produkt nie tylko potrzeby psychologicznej, lecz także zasady brzytwy Ockhama – wybieranie najoszczędniejszego wyjaśnienia dostępnych danych. Jednak o ile próba ujęcia czyjegoś zachowania w kilku regułach nie jest naiwna czy nierozsądna, o tyle dostępna później pełniejsza informacja zwykle pokazuje, że zachowanie to było produktem dużo liczniejszych i złożonych sił. I, co dla nas ważniejsze, przewidywania na podstawie nazbyt uproszczonego modelu są często mylące. Kontekst polityki międzynarodowej kształtuje treść postrzegania i planowania. Świadomość konsekwencji anarchii wstrzymuje decydentów przed ryzykownymi działaniami. Dlatego nawet jeśli czyjeś zachowanie wydaje się nieszkodliwe, to będą doszukiwać się w nim ukrytego, groźnego znaczenia. W społeczeństwie takie postawy charakteryzuje się jako paranoiczne. Skoro jednak groźby i spiski są powszedniością w relacjach międzynarodowych, to postrzeganie innych jako jednostek makiawelicznych nie może być wprost uznane za patologiczne. Reakcja Metternicha na wieść o śmierci rosyjskiego ambasadora („zastanawiam się, po co

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

208

Robert Jervis

to zrobił”) może wydawać się skrajnością. Jednak doszukiwanie się przebiegłych planów w każdym, nawet pozornie spontanicznym zachowaniu, ani nie jest niecodzienne, ani bezpodstawne. […] Chociaż ta książka nie ma być receptą, niemniej podsuwa ona szereg środków, które pozwalają zmniejszyć ilość błędnych percepcji. Jeśli decydenci będą świadomi powszechnych błędów w postrzeganiu, to będą mogli ich unikać lub minimalizować je. Będą też mogli zabezpieczyć się przed nieuzasadnionymi przekonaniami co do przeważających wierzeń, uwrażliwić się na alternatywne wytłumaczenia i postrzegania. W ten sposób zmniejszą ilość sprzecznych informacji potrzebnych do ponownej analizy. Jednak o ile ilość i jakość krytycznych przemyśleń wkładanych w proces decyzyjny mogą być zwiększone, o tyle nie ma formuły eliminującej błędną percepcję lub wskazującej właściwy obraz. W zderzeniu z niejednoznacznym dowodem decydenci muszą wyciągnąć wnioski, które często okazują się błędne. Istotnie, odczytanie [intencji] oponenta w sposób najbardziej zgodny z dowodami może okazać się błędne. Są jednak sposoby na zwiększenie prawdopodobieństwa zastosowania przez decydenta pełnego zakresu swojej inteligencji. Często tak się nie dzieje, bo decydenci dostosowują dowody do swoich uprzednich przekonań bez świadomości istnienia alternatywnych interpretacji i podejmują wnioski bez należytego namysłu. […] Pomaganie decydentom w byciu rozważniejszymi co prawda nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, jednak nie jest też banalnym celem. Zarówno do zrozumienia czyjegoś zachowania, jak i do zaplanowania własnego działania tak, by inni wywiedli z niego pożądane wnioski, trzeba starać się widzieć świat tak jak inni. A w tych częstych przypadkach, kiedy nie można być pewnym cudzych punktów widzenia, należy analizować świat poprzez mnogość możliwych perspektyw. Oczywiście będą się zdarzać niepowodzenia, ale przynajmniej uda się uniknąć błędnego założenia, że czyjś sposób postrzegania świata jest jedynym możliwym, i pułapki przekonania, że inni widzą działania w ten sam sposób. Aktorzy często zakładają, że ich zamiary, szczególnie pokojowe, są jasne dla innych. Nieświadomość tego, że inni mogą postrzegać je jako zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa, sprawi, że ich zbrojenie się zostanie odebrane jako niesprowokowana agresja. Aktorzy muszą pamiętać, że zarówno oni sami, jak i inni są pod wpływem swoich oczekiwań i dopasowywania przychodzących informacji do uprzednich wyobrażeń. Niebezpieczeństwo niedostatku wiedzy aktora o ich wpływie doprowadzi do przedwczesnego wykluczenia innych percepcji i zbytniej pewności własnego poglądu. Tutaj powinniśmy odnotować, że jeśli ludzie nie doceniają wpływu ugruntowanych przekonań i skłonności, to zmieniają zdanie wolniej, niż im się wydaje. W rezultacie aktorzy przeceniają zarówno stopień własnego uwrażliwienia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Właściwe i błędne postrzeganie w polityce międzynarodowej

209

na zmiany w cudzych zachowaniach, jak i łatwość, z jaką mogą wpłynąć na cudze wyobrażenia. Przedsądy tak silnie zabarwiają percepcje, że efekt wysiłków aktora w przekonaniu innych do pożądanego obrazu samego siebie i swojego działania będzie wprost proporcjonalny do tego, co inni już wcześniej sądzili. Stąd aktor w możliwie dużym stopniu powinien sprawić, by jego zachowanie współgrało z czyimiś uprzednimi poglądami, nie zaś było z nimi sprzeczne. Kiedy próbuje zmienić czyjeś przekonania (np. musi przekonać, że wcale nie jest agresywny), powinien być świadom konieczności długotrwałego działania, które przez pewien czas może spotykać się z błędną percepcją. Z języka angielskiego przełożył Miłosz Pieńkowski

Bibliografia Abelson R., Rosenberg M., 1958, Symbolic Psycho-Logic, „Behavioral Science”, nr 3 (styczeń). Brodie B., 1973, War and Politics, New York, Macmillan and Co. Dedijer V., 1962, The Battle Stalin Lost, New York, Macmillan and Co. Fischer L., 1960, The Soviets in World Affairs, New York, Vintage. Gutierrez G.G., 1973, Dean Rusk and Southeast Asia: An Operational Code Analysis, New Orlean. Halberstam D., 1972, The Best and the Brightest, New York, Random House. Holsti O., 1974, Cognitive Dynamics and Images of the Enemy, „Al-Akhbar” (14 października). Hunt E., Marin J., Stone P., 1966, Experiments in Induction, New York, Academic Press. Iriye A., 1967, Across the Pacific, New York, Harcourt, Brace. Irving D., 1964, The Mare’s Nest, Boston, Little, Brown. Katzenbach E., 1971, The Horse Cavalry in the Twentieth Century, w: Art R., Waltz K.N. (red.), The Use of Force, Boston, Little, Brown. Marder A., 1974, From the Dardanelles to Oran, London, Oxford University Press. Marder A., 1985, From the Dreadnought to Scapa Flow, t. 2: The War Years: To the Eve of Jutland, 1914–1916, London, Oxford University Press. Nicolson H., 1946, The Congress of Vienna, New York, Viking. Nicolson H., 1964, Peacemaking, 1919, London, Metheun. Quester G., 1970, Nuclear Diplomacy, New York, Dunellen. Ransom H.H., 1958, Central Intelligence and National Security, Cambridge Mass., Harvard University Press. Scott W., 1965, Psychological and Social Correlates of International Images, w: Kelman H. (red.), International Behaviour, New York, Holt, Rinehart, and Winston, Speer A., 1970, Inside the Third Reich, New York, Macmillan and Co. Truman H., 1956, Memoirs, t. 2: Years of Trial and Hope, Garden City, N.Y., Doubleday.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

HEDLEY BULL

Społeczeństwo anarchiczne. Studium ładu w polityce światowej*

1. Koncepcja ładu w polityce światowej Badanie ładu w polityce światowej powinniśmy zacząć od pytania: czym właściwie jest sam ład? W pierwszej kolejności omówię więc w sposób ogólny, co rozumiem przez ład w życiu społecznym, by w dalszej części przejść do rozważań nad tym, co znaczy on w systemie państw i ogólnie w polityce światowej.

Ład w życiu społecznym […] Przez ład w życiu społecznym rozumiem wzorce ludzkich zachowań, dzięki którym możliwe jest realizowanie podstawowych, pierwotnych czy uniwersalnych celów życia społecznego […]. Ponieważ definicja ta ma charakter zasadniczy dla podejmowanych tu rozważań, warto zatrzymać się nad nią przez chwilę i dodać kilka uwag wyjaśniających. Nie sugeruje się tutaj, że trzy podstawowe wartości życia społecznego – określane czasem jako życie, prawda i własność – prezentują zamknięty zbiór celów wspólnych wszystkim społecznościom, ani też, że termin „ład” może być zdefiniowany tylko w relacji z nimi. Jednakowoż te wartości znalazłyby miejsce na każdej liście podstawowych celów i mogą być uznawane za ich ilustrację. Wszystkie trzy cele mogą być określone mianem elementarnych w tym sensie, że nie nazwalibyśmy społeczeństwem grupy jednostek lub większych wspólnot, pośród których nie istniałoby oczekiwanie co do ochrony przed przemocą, dotrzymywania umów i niepodważalności prawa własności. Cele te uznać należy za podstawowe także z uwagi na fakt, że ich realizacja, choćby w niewielkim wymiarze, * Podstawa przekładu: H. Bull, 2002, The Anarchical Society. A Study of Order in World Politics, Basingstoke, Palgrave, s. 3–19, 21–26, 39–62 (pierwsze wydanie: London, Macmillan, 1977).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

211

Społeczeństwo anarchiczne

jest niezbędna dla urzeczywistnienia każdego innego dążenia, jakie stawiać mogą przed sobą społeczeństwa. [...] Definiowanie ładu społecznego jako wzorca ludzkich zachowań, próby uporządkowania rozbieżnych ról, określanych przez podstawowe cele, takie jak omawiane, nie implikuje jednak stwierdzenia, jakoby miały one priorytet nad wszelkimi innymi celami ani też, na tym etapie argumentacji, że należy je uważać za generalnie wartościowe i pożądane. Twierdzę natomiast, że jeśli cele te nie zostają w jakimkolwiek stopniu osiągnięte, nie możemy mówić o społeczeństwie i życiu społecznym;  że osiągnięcie innych celów zakłada uprzednią realizację tych wymienionych oraz że w zasadzie wszystkie społeczeństwa dążą do ich upowszechnienia. […] Należy poczynić również uwagę na temat relacji między ładem w życiu społecznym – takim, jakim go opisałem – a regułami czy nadrzędnymi generalnymi zasadami postępowania. Ład społeczny jest czasem przedstawiany jako forma podporządkowania regułom postępowania, czasem odnosi się bardziej szczegółowo do przestrzegania zasad prawa. W istocie ład w życiu społecznym jest ściśle powiązany jeśli nie z przepisami prawa, to ze zgodnością ludzkiego zachowania z obowiązującymi zasadami postępowania. W większości społeczeństw tym, co pozwala na określenie reguł zachowania spójnych z podstawowymi celami ochrony przed przemocą, honorowaniem umów i poszanowaniem własności, są zasady zakazujące morderstwa i napaści, łamania umów i naruszania prawa własności. […]

Ład międzynarodowy Przez ład międzynarodowy rozumiem taki wzorzec zachowania, który pozwala na osiąganie podstawowych celów społeczności państw czy społeczności międzynarodowej. Zanim w sposób bardziej szczegółowy przejdę do tego, co składa się na koncepcję ładu międzynarodowego, omówię, co rozumiem przez państwo, system państw i społeczność państw czy społeczność międzynarodową. Punktem wyjścia dla relacji międzynarodowych jest istnienie państw lub niezależnych wspólnot politycznych, z których każda posiada rząd i sprawuje suwerenność nad konkretnym terytorium i konkretną populacją. Z jednej strony państwa rozciągają władzę suwerenną, która może być określana jako wewnętrzna, to znaczy posiadają zwierzchnictwo ponad wszelką inną władzą na tym terytorium i nad tą populacją. Z drugiej strony, posiadają tak zwaną zewnętrzną suwerenność, która zakłada nie zwierzchnictwo, ale niezależność od zewnętrznej władzy. Suwerenność państw, zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna, istnieje na poziomie normatywnym i faktycznym. Z jednej strony państwa utrzymują prawo władzy zwierzchniej w obrębie własnego terytorium i populacji oraz niezależność wobec innych jednostek; z drugiej wykonują jednocześnie to prawo w praktyce w różnych stopniach.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

212

Hedley Bull

Niezależna wspólnota polityczna, która jedynie deklaruje swoje prawo do suwerenności (lub posiada je w ocenie innych), ale nie może egzekwować go w praktyce, nie powinna być nazywana państwem we właściwym znaczeniu tego terminu. [...] System państw (lub system międzynarodowy) zawiązuje się wówczas, gdy dwa lub więcej państw nawiązuje między sobą dostateczne kontakty i ma wystarczający wzajemny wpływ na podejmowane przez siebie decyzje, aby zachowywać się – przynajmniej w pewnym stopniu – jak części większej całości. Dwa lub więcej państw może oczywiście istnieć obok siebie, nie formując jednocześnie międzynarodowego systemu w takim sensie, jak tu opisany. […] Wszędzie tam, gdzie państwa utrzymują ze sobą regularne kontakty i gdzie dodatkowo zachodzą między nimi interakcje wystarczające, by uczynić zachowanie jednego z nich istotnym czynnikiem w kalkulacjach pozostałych, możemy mówić o istnieniu systemu. Relacje te mogą mieć charakter bezpośredni – jak wówczas, gdy państwa są sąsiadami, rywalizują o to samo lub współpracują na rzecz tego samego przedsięwzięcia. Mogą mieć również charakter pośredni – jak wtedy, gdy łączą je stosunki utrzymywane z państwem trzecim, a przede wszystkim gdy podejmowane przez nie akcje oddziałują na cały system. […] Wzajemne oddziaływania mogą przejawiać się w całej gamie sfer działania: politycznej, strategicznej, ekonomicznej i społecznej, tak jak dzieje się to dzisiaj, lub też w jednej lub dwóch dziedzinach; wystarczyłoby, jak wskazuje definicja systemu międzynarodowego sformułowana przez Raymonda Arona, by niepodległe polityczne wspólnoty „utrzymywały regularne, wzajemne kontakty” i „mogły być uwikłane w powszechną wojnę”. Martin Wight, klasyfikując różne rodzaje systemów państw, wyróżnił to, co nazwał systemem-państw i suzerennym systemem-państwem. Pierwszy z nich składa się z jednostek cieszących się suwerennością w jej opisanym tutaj brzmieniu. W drugim zaś jedno z państw utrzymuje zwierzchnictwo lub przewagę nad pozostałymi jednostkami. [...] Termin „system międzynarodowy” stał się modny wśród studentów stosunków międzynarodowych głównie za sprawą tekstów Mortona A. Kaplana [zob. tekst Kaplana w niniejszej antologii – przyp. red.]. Sposób, w jaki używa go Kaplan, różni się od znaczenia przypisywanego mu tutaj, jednak tym, co wyróżnia pracę Kaplana, jest próba wykorzystania koncepcji systemu do tłumaczenia i przewidywania działań na arenie międzynarodowej, zwłaszcza poprzez ujęcie systemów międzynarodowych jako swego rodzaju „systemów działania”. Tutaj natomiast termin ten jest wykorzystywany jedynie w celu wskazania na pewnego rodzaju międzynarodową konstelację. […] Dla Heerena system państw nie był jedynie konstelacją państw mających ze sobą kontakty i relacje o różnorakim natężeniu, jak określa się go tutaj. Zakładał

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

213

Społeczeństwo anarchiczne

on znacznie więcej niż po prostu przyczynowe związki między pewnymi zbiorami zmiennych, które Kaplan definiuje jako „systemy działania”. Według Heerena system państw był „unią kilku sąsiadujących ze sobą państw, podobnych do siebie w zakresie obyczajów, religii i stopnia postępu społecznego oraz połączonych ze sobą wzajemnością interesów”1. Innymi słowy, uznawał on, że system państw obejmuje wspólnotę interesów i wartości, i opiera się na wspólnej kulturze lub cywilizacji. […] Takie ujęcie systemu państw odbiega znacznie od tego, co w tym tekście nazywam systemem międzynarodowym, a jest bliższe temu, co określam społecznością międzynarodową. Społeczność państw (lub też społeczność międzynarodowa) istnieje wówczas, gdy grupa państw, świadomych wspólnych interesów i wartości, tworzy wspólnotę, w tym sensie, że postrzegają się jako związane konkretnymi zasadami we wzajemnych relacjach i mają udział w działaniu wspólnych instytucji. Jeśli dzisiaj państwa tworzą społeczność międzynarodową (pytanie, do jakiego stopnia, jest tematem kolejnego rozdziału), dzieje się tak dlatego, że uznając pewne wspólne interesy i zapewne wspólne wartości, postrzegają się jako związane konkretnymi we wzajemnych relacjach, jak na przykład poszanowaniem niepodległości innych państw, honorowaniem umów, których są stronami, ograniczaniem użycia siły przeciwko sobie. Jednocześnie wypracowują one również instytucje, takie jak różne reguły w prawie międzynarodowym, mechanizmy dyplomacji, organizacje międzynarodowe o ogólnym charakterze czy obyczaje i konwencje w sytuacji wojny. W tym ujęciu społeczność międzynarodowa zakłada więc istnienie systemu międzynarodowego, jednak system międzynarodowy może istnieć bez społeczności międzynarodowej. Innymi słowy, dwa lub więcej państw może nawiązywać między sobą relacje i oddziaływać na siebie w taki sposób, że są dla siebie istotnymi czynnikami we wzajemnych kalkulacjach, nie będąc jednocześnie świadomymi wspólnych interesów i wartości, związanymi wspólnym zestawem zasad czy nie współpracując na rzecz wspólnych instytucji. Dla przykładu Turcja, Chiny, Japonia, Korea i Syjam były częścią zdominowanego przez Europę systemu międzynarodowego, zanim jeszcze stały się częścią europejskiej społeczności międzynarodowej. Pozostawały one w kontaktach z europejskimi państwami i wchodziły z nimi w interakcje w ramach wojen i handlu, zanim one same, jak i państwa Europy, uznały łączącą je wspólnotę interesów i wartości, wspólny zbiór zasad oraz rozpoczęły działanie w ramach wspólnych instytucji. Turcja była częścią europejskiego systemu międzynarodowego już od czasu jego powstania w XVI wieku, co potwierdzała biorąc udział w wojnach i sojuszach. Jednak w okresie pierwszych trzech stuleci A.H.L. Heeren, 1834, A Manual of the History of the Political System of Europe and its Colonies, Oxford, tom I, s. vii–viii. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

214

Hedley Bull

tej relacji obydwie strony zaprzeczały istnieniu łączących je interesów i wartości; uważano, że umowy zawarte przez obie strony nie są wiążące, nie działały też wspólne instytucje takie jak te łączące państwa europejskie. Europa uznała członkostwo Turcji w społeczności międzynarodowej dopiero w wyniku ustaleń traktatu paryskiego z 1856 roku, kończącego wojnę krymską, zaś całkowicie równe prawa w ramach społeczności Turcja uzyskała dopiero w następstwie traktatu w Lozannie w 1923 roku. […] Kiedy, jak w przypadku spotkań między europejskimi i pozaeuropejskimi państwami od początku XVI aż do końca XIX wieku, państwa są członkami jednego systemu międzynarodowego, ale już nie społeczności międzynarodowej, mogą pojawiać się między nimi kontakty, wymiana wysłanników i posłańców oraz umowy dotyczące nie tylko handlu, ale także wojny, pokoju i sojuszy. Jednak te formy interakcji nie świadczą same w sobie o istnieniu społeczności międzynarodowej. Komunikacja, wymiana posłów i zawieranie umów są bowiem możliwe bez poczucia świadomości wspólnoty interesów czy wartości, która nadaje takiej wymianie treści i perspektywę trwałości, bez świadomości istnienia reguł leżących u podstaw tego, jak dana relacja ma przebiegać, oraz bez pokusy uczestniczenia przez strony tylko w tych instytucjach, w których trwaniu mają one swój interes. […] Niektóre spośród systemów międzynarodowych tworzyły jednak zarazem i społeczności międzynarodowe. Czołowymi tego przykładami są greckie miasta-państwa, system międzynarodowy utworzony przez hellenistyczne królestwa w okresie między rozpadem imperium Aleksandra a rzymskim podbojem, system międzynarodowy Chin w okresie Walczących Królestw, system państw starożytnych Indii oraz współczesny system państw, który narodził się w Europie, a dziś ma globalny zasięg. Wspólną cechą tych historycznych społeczności międzynarodowych jest ich ufundowanie na wspólnej kulturze lub cywilizacji, lub przynajmniej na elementach takiej cywilizacji: wspólnym języku, teorii poznania i rozumieniu świata, wspólnej religii, kodeksie etycznym, wspólnej tradycji estetycznej i artystycznej. Można zasadnie zakładać, że wszędzie tam, gdzie te elementy wspólnej cywilizacji leżą u podstaw społeczności międzynarodowej, jej działanie jest usprawnione w dwojaki sposób. Z jednej strony, mogą przyczyniać się one do ułatwienia komunikacji, zwiększyć świadomość i zrozumienie pomiędzy państwami, a w konsekwencji ułatwić formułowanie wspólnych zasad i ewolucję wspólnych instytucji. Z drugiej zaś strony, mogą one wzmocnić świadomość wspólnoty interesów, która skłania państwa do akceptowania wspólnych wartości oraz tworzonych w ich duchu instytucji. [...] Opisawszy naszą koncepcję państw, systemu państw i społeczności państw, możemy powrócić do stwierdzenia, które otworzyło niniejszy rozdział, mówiącego, iż przez ład międzynarodowy należy rozumieć schemat lub tendencję działań na arenie międzynarodowej, która pozwala na osiąganie celów mających dla

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

215

Społeczeństwo anarchiczne

społeczności państw elementarne, podstawowe czy uniwersalne znaczenie. O jakie cele więc chodzi? Pierwszy z nich to utrzymanie i ochrona systemu lub społeczności państw samej w sobie. […] Drugi cel dotyczy zachowania niepodległości lub zewnętrznej suwerenności poszczególnych państw. […] Trzeci to pokój. […] Po czwarte, należy stwierdzić, że pośród podstawowych celów społeczności państw kryją się również te, które na początku rozdziału zostały określone jako wspólne cele wszelkiego życia społecznego: ograniczenie przemocy skutkującej śmiercią lub uszczerbkiem na zdrowiu, dotrzymywanie obietnic oraz ugruntowanie praw własności. W społeczności międzynarodowej cel ograniczenia przemocy przejawia się na kilka sposobów. Państwa współpracują bowiem w społeczności międzynarodowej na rzecz utrzymania swego monopolu na przemoc i odmawiają innym grupom prawa do niej. Państwa akceptują również różnorakie ograniczenia wobec posiadanego przez siebie prawa do wykorzystywania środków przemocy; akceptują co najmniej, że zabronione jest zabijanie wysłanników i posłańców, jako że uniemożliwiłoby to komunikację. Ponadto uznają, że wojna może być toczona tylko w sprawiedliwej sprawie lub w sprawie, którą uzasadnić można w kategoriach wspólnych zasad. Zaświadczają one również nieustannie o przestrzeganiu zasad mówiących o umiarkowaniu w sposobach prowadzenia wojny (temperamenta belli). Cel dochowywania umów wyraża się w zasadzie: pacta sunt servanda. Pomiędzy państwami, tak jak pomiędzy jednostkami, współpraca może zachodzić tylko w oparciu o umowy, zaś umowy mogą służyć swemu celowi tylko wówczas, gdy istnieje założenie co do tego, że raz zawarte będą utrzymywane w mocy. Społeczność międzynarodowa dostosowuje się do zmiany uwarunkowań, prowadzących do łamania umów, poprzez stosowanie doktryny rebus sic stantibus. Cel poszanowania prawa własności odzwierciedla w społeczności międzynarodowej nie tylko wzajemne uznanie własności między państwami, ale przede wszystkim wzajemne uznanie suwerenności, poprzez które państwa akceptują obszary swoich jurysdykcji: koncepcja suwerenności państwa wywodzi się wszak historycznie z idei mówiącej, iż terytorium i zamieszkujący je ludzie są własnością lub dziedzictwem władcy. […]

Ład światowy Przez ład światowy rozumiem te schematy ludzkiego działania, które pozwalają osiągać podstawowe cele życia społecznego w skali całego rodzaju ludzkiego. Ład

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

216

Hedley Bull

międzynarodowy to porządek między państwami; jednak te są po prostu grupami ludzi, a ci mogą tworzyć grupy, które niekoniecznie przyjmą formę państwa. Co więcej, istnienie państwa nie stanowi przeszkody, by jednocześnie w jego ramach zawiązywały się zbiorowości ludzkie innego rodzaju. Pytania o ład między państwami, jakie stawiamy sobie tutaj, kryją w istocie głębsze i bardziej istotne wątpliwości dotyczące porządku w wielkiej społeczności całej ludzkości. […] Należy podkreślić tutaj jedynie, że ład światowy niesie w sobie inne znaczenie niż ład międzynarodowy. Porządek w skali całej ludzkości jest czymś szerszym niż porządek pomiędzy państwami; czymś bardziej fundamentalnym i pierwotnym, a także, jak będę przekonywał, czymś moralnie ważniejszym. Ład światowy jest pojęciem szerszym niż ład międzynarodowy także z uwagi na fakt, że próba jego omówienia wymaga uwzględnienia nie tylko porządku między państwami, ale także porządku na poziomach krajowym lub lokalnym w każdym z państw, oraz porządku w politycznym systemie światowym, którego częścią są państwa. Ład światowy ma bardziej fundamentalne i pierwotne znaczenie niż ład międzynarodowy, ponieważ w ostatecznym rozrachunku podstawowymi jednostkami wielkiej ludzkiej społeczności nie są państwa (lub narody, plemiona, imperia, klasy czy stronnictwa polityczne), ale jednostki ludzkie, które są trwałe i niezniszczalne w takim sensie, w jakim nie są już tworzone przez nie grupy. Obecnie nastał czas relacji międzynarodowych, ale pytanie o ład światowy pozostanie aktualne niezależnie od politycznej czy społecznej organizacji świata. Ład światowy jest w końcu moralnie nadrzędny względem ładu międzynarodowego. Aby podjąć tę kwestię, należałoby poruszyć pytanie o wartość ładu światowego i jego miejsce w hierarchii ludzkich wartości, czego do tej pory unikałem2. Trzeba zaznaczyć jednak na tym etapie, że jeśli ład światowy niesie w sobie jakąkolwiek wartość, jest nią elementarny porządek w skali ludzkości, a nie społeczności międzynarodowej. Ład międzynarodowy nabiera natomiast wartości tylko dlatego, że jest podporządkowany temu pierwszemu.

2. Czy istnieje ład w polityce światowej? Udało nam się do tej pory wyjaśnić, co w niniejszym tekście należy rozumieć przez ład w światowej polityce. Pytanie, jakie musimy teraz zadać, brzmi: czy taki ład w ogóle istnieje? […] Stwierdza się zazwyczaj, że ład międzynarodowy nie istnieje poza sferą aspiracji oraz że na historię stosunków międzynarodowych składa się jedynie nieład 2

Autor omawia tę kwestię w rozdziale 4 pierwszej części swojej pracy (s. 74) (przyp. red.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

217

Społeczeństwo anarchiczne

czy konflikt. Dla wielu ludzi koncepcja ładu międzynarodowego nie odnosi się do żadnego wydarzenia z przeszłości, ale wskazuje raczej możliwą lub pożądaną przyszłość stosunków międzynarodowych, o której możemy jedynie spekulować lub na rzecz której możemy pracować. […] Ten tekst bierze za punkt wyjścia przeciwną propozycję mówiącą, iż porządek jest obecny w zapisach historycznych dotyczących relacji międzynarodowych, a w szczególności, że nowoczesne państwa utworzyły i wciąż tworzą nie tylko system państw, ale również społeczność międzynarodową. […]

Koncepcja społeczności międzynarodowej W historii nowoczesnego systemu państw obecne są trzy konkurencyjne filozoficzne tradycje myślenia: tradycja hobbesowska czy realistyczna, która przedstawia politykę międzynarodową jako stan wojny; tradycja kantowska lub uniwersalistyczna, która dopatruje się w polityce międzynarodowej potencjalnej wspólnoty całej ludzkości, oraz tradycja grocjańska czy internacjonalistyczna, która ukazuje politykę międzynarodową w ramach społeczności międzynarodowej. Pokażę tutaj to, co jest zasadnicze dla grocjańskiej czy internacjonalistycznej koncepcji, i co odróżnia ją od tradycji hobbesowskiej czy realistycznej z jednej strony oraz od kantowskiej czy uniwersalistycznej tradycji z drugiej. […] Tradycja hobbesowska opisuje stosunki międzynarodowe w kategoriach stanu wojny wszystkich przeciw wszystkim, jako arenę walk, na której każde z państw współzawodniczy z innymi. […] Tradycja kantowska czy uniwersalistyczna, znajdująca się na przeciwnym krańcu, uznaje, że natura polityki międzynarodowej nie sprowadza się do konfliktu pomiędzy państwami, jak w perspektywie hobbesowskiej, ale opiera się na transnarodowych więziach społecznych, które łączą jednostki ludzkie będące poddanymi lub obywatelami państw. Dominującym motywem relacji międzynarodowych w tradycji kantowskiej są tylko pozornie związki między państwami, zaś naprawdę chodzi o stosunki międzyludzkie we wspólnocie wszystkich ludzi – która obecnie nie istnieje realnie, a jedynie potencjalnie i która w momencie swego urzeczywistnienia odeśle system państw w zapomnienie. […] To, co nazwaliśmy tradycją grocjańską lub internacjonalistyczną, stoi w połowie drogi między tradycją realistyczną a uniwersalistyczną. Perspektywa grocjańska opisuje politykę międzynarodową w kategoriach społeczności państw lub społeczności międzynarodowej. Wbrew tradycji hobbesowskiej zwolennicy tradycji grocjańskiej utrzymują, że państwa nie są uwikłane w prostą walkę, jak gladiatorzy na arenie, ale są ograniczone przez wspólne zasady i instytucje. Wbrew perspektywie kantowskiej natomiast internacjonaliści przyjmują hobbesowskie założenie mówiące,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

218

Hedley Bull

że władcy lub państwa są podstawowymi uczestnikami stosunków międzynarodowych; że bezpośrednimi członkami społeczności międzynarodowej są państwa, a nie jednostki ludzkie. W grocjańskim ujęciu polityka międzynarodowa nie wyraża ani totalnego konfliktu interesów pomiędzy państwami, ani całkowitej wspólnoty interesów; przypomina raczej grę, której suma jest po części zerowa, a po części dodatnia. Działalność, która w tej perspektywie najlepiej charakteryzuje całą aktywność na arenie międzynarodowej, to nie wojna pomiędzy państwami ani też horyzontalny konflikt ponad granicami państw, ale handel lub, mówiąc bardziej ogólnie, ekonomiczne i społeczne stosunki pomiędzy jednym państwem a innym. Grocjańskie założenie co do postępowania na arenie międzynarodowej mówi, iż wszystkie państwa w relacjach między sobą związane są przez zasady i instytucje społeczności, którą współtworzą. Wprost przeciwnie do poglądów realistów, państwa w perspektywie internacjonalistycznej podlegają nie tylko regułom zdrowego rozsądku czy stosowności, ale również nakazom moralności i prawa. Jednakże, odwrotnie niż według uniwersalistów, nakazy te prowadzą nie do obalenia systemu państw i zastąpienia go uniwersalną wspólnotą wszystkich ludzi, ale akceptacji wymogów koegzystencji i współpracy w społeczności państw. […]

Element społeczności Twierdzę, że element społeczności pozostaje obecny w nowoczesnym systemie międzynarodowym, jednakże tylko jako jedna z wielu jego cech, której przetrwanie jest czasem niepewne. Nowoczesny system międzynarodowy odzwierciedla w istocie wszystkie trzy elementy wskazane odpowiednio przez tradycję hobbesowską, kantowską i grocjańską: element wojny i walki o potęgę, element transnarodowej solidarności i konfliktu, przenikający podziały między państwami oraz element współpracy i określonych regułami relacji pomiędzy państwami. W różnych fazach historycznego rozwoju systemu państw, różnych uwarunkowaniach geograficznych oraz w związku z polityką różnych państw i mężów stanu jeden z tych trzech elementów może zacząć dominować nad pozostałymi. […] Można powiedzieć, że element społeczności międzynarodowej był zawsze obecny w nowoczesnym systemie międzynarodowym, jako że w żadnej z faz jego rozwoju koncepcja wspólnych interesów państw, zaakceptowanych przez nie wspólnych zasad i wypracowanych wspólnie instytucji nie przestała na niego oddziaływać. Większość państw szanuje zazwyczaj podstawowe zasady koegzystencji w społeczności międzynarodowej, takie jak wzajemne uznanie dla suwerenności, dochowywanie umów czy zasady ograniczające użycie przemocy. Większość państw bierze również udział w wypracowywaniu wspólnych instytucji: form i procedur prawa międzynarodowego, systemu przedstawicielstwa dyplomatycznego, uznania

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

219

Społeczeństwo anarchiczne

specjalnej pozycji mocarstw oraz organizacji międzynarodowych, takich jak wyspecjalizowane organizacje powstałe w XIX wieku czy Liga Narodów i Organizacja Narodów Zjednoczonych. Koncepcja społeczności międzynarodowej ma więc podstawy w czasami ulotnej rzeczywistości, która jednak nigdy całkowicie nie zanika. Wielkie wojny, które całkowicie ogarniały system państw, podważają jej wiarygodność i powodują przychylanie się myślicieli i mężów stanu do hobbesowskich interpretacji i rozwiązań; po nich jednak zawsze następuje czas pokoju. Podobnie konflikty ideologiczne, które dzielą państwa i ich obywateli, prowadzą do zaprzeczenia idei społeczności międzynarodowej po obydwu stronach, stwarzając tym samym argumenty za kantowską interpretacją; po nich następuje jednak porozumienie, w którym idea ta powraca. Nawet w apogeum wielkiej wojny czy konfliktu ideologicznego idea społeczności międzynarodowej nie ulatuje całkowicie, ale oddziałuje zza kulis na działania państw, choć może być odrzucana w wypowiedziach rywalizujących stron – każda z nich będzie bowiem traktować drugą jako pozostającą poza ramami jakiejkolwiek społeczności. Zarówno państwa aliantów, jak i państwa Osi w szczytowym momencie II wojny światowej nie uznawały się za członków jednej społeczności międzynarodowej i nie współpracowały w ramach wspólnych instytucji. Nie można jednak powiedzieć, by w tym czasie koncepcja społeczności międzynarodowej przestała mieć wpływ na działania na arenie międzynarodowej. Państwa aliantów wciąż przestrzegały podstawowych zasad społeczności międzynarodowej w relacjach między sobą oraz z państwami neutralnymi; w ten sam sposób postępowały Niemcy, Włochy i Japonia. W ramach każdej z grup wojujących potęg funkcjonowały ponadto osoby i ruchy dostrzegające podstawy dla wynegocjowanego pokoju. Zarówno państwa aliantów, jak państwa Osi naciskały też, by druga strona jako członek społeczności międzynarodowej stosowała się do konwencji genewskich dotyczących traktowania jeńców wojennych. W przypadku relacji między państwami zachodniej Europy a Niemcami postanowienia te były w znacznej mierze przestrzegane. […] Tak więc, nawet w okresach, gdy politykę międzynarodową można by najtrafniej opisać w kategoriach hobbesowskiego stanu wojny lub kantowskiego stanu transnarodowej solidarności, idea społeczności międzynarodowej trwała jako ważna część rzeczywistości, a fakt jej przetrwania w czasach niepokoju kładł fundamenty pod rekonstrukcję społeczności, kiedy tylko wojna ustępowała pokojowi, a konflikt ideologiczny – odprężeniu. […]

Społeczność anarchiczna Stwierdza się często, że fakt anarchii, rozumianej jako brak rządu lub nadrzędnej władzy, zadaje kłam istnieniu społeczności międzynarodowej. To oczywiste,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

220

Hedley Bull

że niepodległe państwa, inaczej niż ludzie w nich żyjący, nie podlegają wspólnemu rządowi i w tym sensie tkwią w stanie, mówiąc słynnymi słowami Goldsworthy’ego Lowesa Dickinsona, „międzynarodowej anarchii”3. Powracającym zagadnieniem we współczesnych dyskusjach nad stosunkami międzynarodowymi jest to, że wskutek anarchii państwa nie tworzą żadnego rodzaju społeczności, a gdyby miały to zrobić, mogłoby to nastąpić jedynie w akcie podporządkowania wspólnej władzy. Główny argument wspierający ten pogląd nazywany przeze mnie wewnętrzną analogią (ponieważ jest zapożyczony z doświadczenia jednostek ludzkich w społeczeństwie i przełożony na doświadczenia państw) zakłada, że państwa, podobnie jak jednostki ludzkie, są zdolne do uporządkowanego życia społecznego tylko wówczas, gdy, mówiąc słowami Hobbesa, drżą w obliczu wspólnej władzy. […] Argument mówiący, iż państwa nie mogą stworzyć społeczności, ponieważ tkwią w stanie międzynarodowej anarchii, ma trzy słabe punkty. Po pierwsze, nowoczesny system międzynarodowy nie przypomina całkowicie stanu natury opisywanego przez Hobbesa. Opowieść Hobbesa na temat relacji między suwerennymi książętami jest częścią wyjaśnienia i uzasadnienia dla istnienia władzy ponad jednostkami ludzkimi. Jako dowody dla podparcia swoich spekulacji o tym, jak zachowywaliby się ludzie w sytuacji anarchii, Hobbes przytacza doświadczenia wojny domowej, przykłady z życia amerykańskich plemion oraz fakty z areny międzynarodowej. […] W ujęciu Hobbesa sytuacja, w której ludzie żyją niepowściągani przez nadrzędną władzę, charakteryzuje się trzema cechami. W okolicznościach tych nie może istnieć przemysł, rolnictwo, żegluga, handel czy inne udoskonalenia poprawiające jakość życia, ponieważ siła i wynalazczość ludzi byłyby całkowicie angażowane przez potrzebę zabezpieczenia się jednych osób przed innymi. Nie ma także żadnych reguł prawnych ani moralnych: „Pojęcia tego, co słuszne i niesłuszne, sprawiedliwości i niesprawiedliwości nie mają tu miejsca. […] I z tego stanu wojny wypływa również, że nie ma w nim ani własności, ani władzy, ani różnicy między moim i twoim; do każdego człowieka należy tylko to, co może sam zdobyć, i na tak długo, jak długo może to utrzymać w swej mocy”4. W końcu stan natury jest stanem wojny: wojny, która „polega nie na rzeczywistym zmaganiu, lecz na widocznej Zob. G.L. Dickinson, 1916, The European Anarchy, London, Allen & Unwin, oraz tegoż, 1926, The International Anarchy, London, Allen & Unwin. 4 Cytaty z Lewiatana Thomasa Hobbesa w przekładzie Czesława Znamierowskiego (T. Hobbes, 1954, Lewiatan czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, Warszawa, PWN). W oryginale pojawia się słowo propriety, nie property, zatem tłumaczony ustęp powinien mieć następujące brzmienie: „Nie obowiązują w nim konwenanse, ani władza, ani różnica między moim a twoim”. 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

221

Społeczeństwo anarchiczne

do tego gotowości w ciągu całego tego czasu, w którym nie ma pewności, że jest przeciwnie” i stanem, „jak gdyby każdy był w wojnie z każdym innym”. Pierwsza z tych cech najzwyczajniej nie ma prawa zaistnieć w warunkach międzynarodowej anarchii. Brak światowego rządu nie stanowi przeszkody dla tworzenia się przemysłu, handlu i innych udogodnień. […] Brak uniwersalnej władzy nie jest sprzeczny z międzynarodową ekonomiczną współzależnością. Jest również jasne, że druga z hobbesowskich cech stanu natury, a więc nieobecność pojęć tego, co słuszne i niesłuszne, w tym pojęcia własności, nie opisuje nowoczesnych stosunków międzynarodowych. W systemie państw, który rozwinął się w Europie i rozprzestrzenił na cały świat, pojęcia tego, co słuszne i niesłuszne, zawsze odgrywały centralną rolę w postępowaniu na arenie międzynarodowej. Spośród trzech głównych cech stanu natury u Hobbesa tylko trzecia mogłaby opisywać również nowoczesne relacje międzynarodowe – chodzi o stan wojny, w którym każde państwo utrzymuje gotowość do wojowania z każdym innym. [...] Drugą słabością argumentów na rzecz istnienia międzynarodowej anarchii jest fakt, iż oparte są one na fałszywych przesłankach dotyczących kondycji ładu między jednostkami i tworzonymi przez nie grupami innymi niż państwa. […] żadne wyjaśnienie powodów, dla których ludzie są zdolni do uporządkowanej społecznej koegzystencji w nowoczesnym państwie, nie może być wyczerpujące bez przyznania odpowiedniej wagi czynnikom, takim jak wzajemność interesów, poczucie lub wola powszechna, zwyczaj czy inercja. Jeśli więc zależy nam na porównaniu stosunków międzynarodowych do wyobrażonego stanu natury poprzedzającego zawarcie umowy społecznej, wybór powinien paść nie na wizję Hobbesa, ale Locke’a. U Locke’a koncepcja stanu natury postrzeganego jako społeczeństwo bez rządu zapewnia nam bliską analogię do społeczności państw. W nowoczesnej społeczności państw, tak jak w stanie natury u Locke’a, nie ma żadnej centralnej władzy zdolnej do formułowania i egzekwowania prawa, w związku z czym to członkowie społeczności muszą wzajemnie orzekać w sprawach spornych i następnie wprowadzać podjęte decyzje w życie. W takiej społeczności każda jednostka jest sędzią w swojej sprawie, a ci, którzy chcą egzekwować prawo, nie zawsze są górą; sprawiedliwość w takim społeczeństwie jest nieudolna i niepewna. Istnieje jednak zasadnicza różnica pomiędzy taką pierwotną formą życia społecznego a żadną. Trzecią słabością przedstawianej argumentacji na rzecz istnienia międzynarodowej anarchii jest fakt, że nie dostrzega ona ograniczeń płynących z przekładania sytuacji wewnętrznej na międzynarodową. Państwa koniec końców niemal wcale nie przypominają jednostek ludzkich. […] Stwierdziliśmy więc, że, przeciwnie do jednostek ludzkich w hobbesowskim stanie natury, państwa nie angażują swoich sił w pogoń za bezpieczeństwem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

222

Hedley Bull

w stopniu, który sprawiałby, że życie ich obywateli byłoby niczym więcej niż czystą przemocą. […] Co więcej, państwa nie są tak bezbronne w obliczu ataku jak ludzie. Spinoza stwierdza za Hobbesem, że „dwa państwa mają się tak do siebie, jak dwaj ludzie w stanie naturalnym”, dodaje jednak: „różnica jest tylko ta, że państwo może stosować środki ochronne przeciwko ujarzmieniu go przez inne, czego nie może dokonać człowiek pojedynczy w stanie naturalnym”5. […] Człowiek w stanie natury nie potrafi zabezpieczyć się przed brutalnym atakiem, który niesie w sobie groźbę nagłej śmierci. Grupy ludzi zorganizowane w państwa mogą natomiast uzbroić się w środki obrony istniejące niezależnie od słabości każdej ze składających się na nie jednostek. Zbrojny atak jednego państwa na drugie nie niesie w sobie ponadto groźby porównywalnej ze śmiercią jednego człowieka z ręki innego. […] O ile państwa generalnie są narażone na atak, o tyle nie są one pod tym względem równe wobec siebie – ten argument podkreśla wagę stwierdzenia o mniejszej wrażliwości państw na zewnętrzny atak, aniżeli jest to w przypadku jednostek ludzkich. Hobbes tworzy bowiem swoją wizję stanu natury w oparciu o następującą myśl: „Natura uczyniła wszystkich ludzi tak równymi, co się tyczy władz cielesnych i duchowych, że […] najsłabszy człowiek ma dość siły, ażeby zabić najmocniejszego”. To właśnie równość ludzi w ich bezbronności czyni według Hobbesa anarchię stanem nieakceptowanym. W nowoczesnej społeczności międzynarodowej objawia się jednak trwałe rozróżnienie na wielkie potęgi i państwa o mniejszym potencjale. Mocarstwa nie są podatne na atak ze strony państw słabszych w takim samym stopniu, jak państwa słabe na atak ze strony wielkich potęg. […] Argument mówiący, że suwerenne państwa nie mogą utworzyć społeczności tylko dlatego, że wśród ludzi jest ona niemożliwa bez istnienia zwierzchniej władzy, podważa nie tylko fakt, że pewien stopień ładu jest możliwy do osiągnięcia między jednostkami również bez konieczności istnienia nad nimi rządu, ale także z uwagi na brak podobieństwa między państwami i ludźmi, co sprawia, że te pierwsze mają większą zdolność do utworzenia anarchicznej społeczności. Przytaczana analogia jest więc tylko i wyłącznie analogią; fakt, że państwa tworzą społeczność bez rządu, wskazuje natomiast na unikalne cechy stanu, w którym się znajdują.

Ograniczenia społeczności międzynarodowej Wykazaliśmy, że nowoczesny system międzynarodowy jest jednocześnie społecznością międzynarodową, przynajmniej w tym sensie, że jest ona elementem w nieustannej Cytaty z Traktatu politycznego Barucha de Spinozy w przekładzie Ignacego Halperna (B. de Spinoza, 1916, Dzieła, t. II, Warszawa). 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

223

Społeczeństwo anarchiczne

budowie, a także iż międzynarodowa anarchia nie podważa możliwości istnienia społeczności międzynarodowej. Warto jednak zdawać sobie sprawę z ograniczeń anarchicznej społeczności międzynarodowej. Ponieważ społeczność międzynarodowa pozostaje tylko jednym z podstawowych, wciąż tworzących się elementów nowoczesnych stosunków międzynarodowych i zawsze rywalizuje ze stanem wojny lub transnarodową solidarnością bądź konfliktem, byłoby błędem interpretować wydarzenia mające miejsce na arenie międzynarodowej tak, jakby społeczność międzynarodowa była jej wyłączną bądź dominującą cechą. [...] Ponadto fakt, iż społeczność międzynarodowa gwarantuje pewien stopień porządku w polityce międzynarodowej, nie powinien usprawiedliwiać wywiedzionego stąd poczucia bezpieczeństwa; a także nie powinien skłaniać do przedstawiania argumentów tych, którzy pozostają niezadowoleni z obowiązującego ładu, jako bezpodstawnych. Porządek nowoczesnej społeczności międzynarodowej jest wątpliwy i niedoskonały. Powiedzieć, że nowoczesna społeczność międzynarodowa zapewnia w pewnym stopniu porządek, nie oznacza jednak, że jakaś inna struktura nie mogłaby przysłużyć się temu celowi w sposób bardziej efektywny.

3. Jak utrzymywany jest ład w polityce światowej? […]

Ład w społeczności międzynarodowej Utrzymanie porządku w stosunkach międzynarodowych zależy w pierwszej kolejności od przypadkowych faktów, które wykształciłyby zręby ładu nawet wówczas, gdy państwa nie określiłyby wspólnego interesu, zasad czy instytucji, innymi słowy, nawet jeśli utworzyłyby nie społeczność międzynarodową, a jedynie międzynarodowy system. […] W społeczności międzynarodowej porządek nie jest jednak wypadkową kilku przypadkowych zdarzeń, ale efektem świadomości wspólnoty interesów w osiąganiu podstawowych celów życia społecznego, zasad określających ramy zachowania umożliwiającego osiąganie tych celów oraz instytucji, które uczynią te zasady bardziej efektywnymi.

Wspólnota interesów […] Utrzymanie ładu w społeczności międzynarodowej zaczyna się od wykształcenia wśród państw poczucia wspólnoty interesów w zakresie podstawowych celów życia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

224

Hedley Bull

społecznego. Jakkolwiek sprzeczne mogą być ich partykularne interesy, państwa jednoczy postrzeganie celów tych jako nadrzędnych. Poczucie wspólnoty interesów może wywodzić się ze strachu przed nieograniczoną przemocą lub niestabilnością umów, czy też z niepewności co do własnej niezależności lub suwerenności. Może mieć swoje źródła w racjonalnym założeniu, że akceptacja dla ograniczenia własnej swobody przez dane państwo będzie odwzajemniona przez pozostałe. Może także opierać się na przekonaniu, że cele te same w sobie mają pewną wartość i nie służą jedynie jako środki do osiągnięcia innych – może więc obejmować nie tylko wspólnotę interesów, ale i wspólnotę wartości.

Zasady Zarówno w społeczności międzynarodowej, jak i w innych społecznościach sama wspólnota interesów w dążeniu do elementarnych celów życia społecznego nie określa jasno, jakie zachowania będą spójne z tymi dążeniami; taką funkcję pełnią zasady. Reguły te mogą mieć status prawa międzynarodowego, norm moralnych, zwyczaju lub ugruntowanej praktyki, mogą być również zasadami operacyjnymi czy „regułami gry” wypracowanymi bez formalnej umowy, a nawet bez ustnych ustaleń. […] Gama tych reguł jest szeroka i w znacznej części są one w stanie ciągłych zmian. Wymienimy tutaj tylko trzy zbiory zasad, które odgrywają pewną rolę w utrzymywaniu międzynarodowego ładu. Pierwszy z nich to zbiór norm, które określają to, co nazwalibyśmy fundamentalnymi lub konstytucyjnymi zasadami współczesnych stosunków międzynarodowych. To zasada, która odróżnia system państw od koncepcji takich jak światowe imperium, kosmopolityczna wspólnota jednostek ludzkich czy hobbesowskie stany natury i wojny oraz uznaje go za nadrzędną normę politycznej organizacji ludzkości. […] Z jednej strony koncepcja społeczności międzynarodowej wskazuje na państwa jako podstawowych członków społeczności i jednostki uprawnione do podejmowania działań politycznych w jej łonie, z uwzględnieniem tych [działań – przyp. tłum.], które zapewnią efektywność obowiązujących w niej norm. Jednocześnie wyklucza ona wszelkie koncepcje, które przypisują takie kompetencje polityczne grupom innym niż państwa, takim jak ponadpaństwowa władza lub wewnętrzne frakcje. Z drugiej zaś strony, koncepcja ta wskazuje na relację między państwami jako uosabiającą związki między członkami społeczności związanymi przez wspólne zasady i instytucje; wyklucza ona natomiast koncepcję polityki światowej jako wyłącznie areny rywalizacji lub stanu wojny. Ta fundamentalna czy też konstytucyjna zasada ładu międzynarodowego przejawia się w codziennym zachowaniu państw. Podejmowane przez nie działania –

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

225

Społeczeństwo anarchiczne

przypisywanie sobie praw i kompetencji głównych aktorów stosunków międzynarodowych, łączenie się dla osiągnięcia tego celu, odpieranie pretensji ponadnarodowych i subnarodowych aktorów do należnych państwu praw i kompetencji – objawiają obecność tej zasady i stanowią przykłady odgrywania przez nią centralnej roli. […] Dominuje więc doktryna mówiąca, że państwa są wyłącznymi posiadaczami praw i obowiązków w świetle prawa międzynarodowego, że jako jedyne mają prawo do użycia siły celem ich ochrony i że źródło tego stanu leży w zgodzie między państwami, wyrażonej w zwyczaju lub umowie. […] Druga z grup to zasady mogące nosić miano „reguł współistnienia”. Wziąwszy pod uwagę wskazania konstytucyjnej zasady określającej, kto jest członkiem społeczności międzynarodowej, reguły te omawiają minimalne warunki współistnienia. Zawierają przede wszystkim zestaw norm, które ograniczają przemoc w relacjach międzynarodowych. […] Co więcej, zasady te zawężają gamę przyczyn i celów, dla których państwo byłoby uprawnione do wszczęcia wojny, na przykład wymagając, by była ona prowadzona w słusznej sprawie, jak stanowią doktryny prawa naturalnego z okresu tworzenia się systemu państw, lub też żądając, by rozpoczynać ją dopiero po wyczerpaniu innych procedur, zgodnych z zapisami traktatu paryskiego. […] Istnieje również inny zestaw zasad współistnienia, który wskazuje normy postępowania właściwe dla podtrzymania celu polegającego na realizacji wzajemnych zobowiązań. […] Do zasad współistnienia należą również te, które określają normy postępowania mającego na celu utrzymanie kontroli lub jurysdykcji państw nad ich terytorium i zamieszkującą je populacją. Centralną normą jest tutaj ta mówiąca o poszanowaniu suwerenności czy nadrzędnej jurysdykcji każdego innego państwa nad jego obywatelami i ziemią, w zamian za poszanowanie dla własnej suwerenności. Następstwem tej centralnej zasady jest inna, zakładająca, że państwo nie będzie ingerować w sprawy wewnętrzne innego państwa. Kolejnym jej następstwem jest reguła wprowadzająca równość państw, w tym sensie, że cieszą się one jednakowym prawem suwerenności. Trzecim jest zestaw norm regulujących współpracę między państwami – czy to w skali globalnej, czy w nieco węższym zakresie – wykraczającą ponad to, co jest niezbędne dla zwykłego współistnienia. Zawiera on więc reguły usprawniające współpracę nie tylko w zakresie politycznym i strategicznym, ale także społecznym i ekonomicznym. […] Normy tego typu zalecają konkretne zachowanie, które jest stosowne nie tylko w kontekście podstawowych celów życia społecznego, ale również – o ile nie przede wszystkim – w kontekście drugorzędnych celów, co stanowi cechę społeczności międzynarodowej, w której osiągnięto konsensus co do szerszego spektrum spraw niż samo współistnienie. Mimo to zasady te odgrywają pewną rolę w utrzymywaniu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

226

Hedley Bull

ładu międzynarodowego, o tyle, o ile rozwój współpracy i konsensus między państwami co do drugorzędnych celów może wzmocnić strukturę współistnienia. […]

Instytucje W społeczności międzynarodowej to jej członkowie jako tacy, a więc suwerenne państwa, są odpowiedzialni za zwiększanie efektywności obowiązujących zasad. Zobowiązanie to wykonują pod nieobecność nadrzędnej władzy, która podobnie jak w państwie mogłaby sprawować tę funkcję, jak również dużej solidarności pomiędzy nimi, która pozwoliłaby przejąć tę funkcję przez mające polityczne kompetencje grupy, takie jak te w prymitywnych bezpaństwowych społeczeństwach. W tym sensie to państwa są podstawowymi instytucjami społeczności państw. […] Egzekwowanie zasad pod nieobecność centralnej władzy realizowane jest więc przez państwa, które mogą uciekać się do aktów samopomocy, włączając w to użycie siły w obronie ich praw na mocy operacyjnych, moralnych czy prawnych reguł. Ponieważ państwa często nie są przysposobione do tego, by efektywnie bronić swoich praw, egzekwowanie norm jawi się jako niepewne. Z powodu niskiego poziomu zgody lub solidarności między nimi działania przez nie podejmowane, a uważane przez nie same za samopomoc lub egzekwowanie praw, są inaczej interpretowane przez społeczność międzynarodową. Państwa podejmują zadanie legitymizacji zasad, rozumiane jako promowanie ich przyjęcia jako wartościowych samych w sobie, angażując w to siłę perswazji i machinę propagandy. Obecnie ważnym środkiem legitymizacji zasad jest zabieganie o ich akceptację za pośrednictwem międzynarodowych zgromadzeń lub organizacji. [...] […] [P]aństwa współpracują ze sobą, w różnym stopniu, w ramach czegoś, co może nosić miano instytucji społeczności międzynarodowej: równowagi sił, prawa międzynarodowego, dyplomacji, systemu zarządzania wielkich mocarstw oraz wojny. Przez instytucje nie należy rozumieć jedynie organizacji lub struktury administracyjnej, ale raczej zbiór zwyczajów i praktyk wykształconych dla osiągania wspólnych celów. Instytucje te nie pozbawiają państw ich centralnej roli w sprawowaniu politycznych funkcji w społeczności międzynarodowej, nie służą też jako zastępcza władza centralna w systemie międzynarodowym. Są one raczej wyrazem współpracy między państwami w zakresie realizowania funkcji politycznych i jednocześnie środkiem ugruntowania tej współpracy. Instytucje te symbolizują społeczność międzynarodową, która jest czymś więcej niż sumą jej członków, stanowią treść i nadają trwałość łączącej ich współpracy w wykonywaniu politycznych funkcji, a także ograniczają tendencję do utraty wspólnych interesów z pola widzenia. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

227

Społeczeństwo anarchiczne

Wyjaśnienia funkcjonalne i przyczynowe Centralną kwestią podejmowaną w niniejszym opracowaniu jest pozytywna funkcja lub rola wyżej omówionych zasad i instytucji w relacji do ładu międzynarodowego. Przez tego typu stwierdzenie należy rozumieć to, że reguły i instytucje są po prostu jednym z elementów efektywnej przyczynowości ładu międzynarodowego, że znajdują miejsce pośród niezbędnych i dostatecznych warunków dla jego istnienia. Niniejsze studium nie jest próbą zastosowania „strukturalno-funkcjonalistycznego” wyjaśnienia, w którym „funkcja” i „rola” mają różne znaczenia. W strukturalno-funkcjonalistycznym objaśnieniu twierdzenie o pełnieniu przez zasady i instytucje „funkcji” wobec ładu międzynarodowego może być zrozumiane jako sugestia, że społeczność międzynarodowa ma, z uwagi na własne przetrwanie, konkretne „potrzeby” oraz że omawiane reguły i instytucje te potrzeby zaspokajają. Jeśli mielibyśmy założyć dodatkowo, że zaspokojenie tych potrzeb jest niezbędne dla przetrwania społeczności międzynarodowej oraz że nie mogą być one zaspokojone w żaden inny sposób, wówczas stwierdzenie o spełnianiu tych funkcji przez reguły i instytucje byłoby równoznaczne z ich powszechną aprobatą. Niniejsze opracowanie nie ma na celu dostarczenia uzasadnienia lub usprawiedliwienia dla zasad współistnienia w społeczności międzynarodowej czy instytucji, które uczyniłyby je efektywnymi. Podkreśla się tu natomiast, że ład nie jest jedyną wartością w polityce międzynarodowej, nie jest również koniecznie wartością nadrzędną. Jeśli więc nawet zgodzilibyśmy się ze strukturalno-funkcjonalistycznym wyjaśnieniem tego, że obowiązujące w społeczności normy i instytucje są niezbędne dla zachowania ładu, nie będzie to oznaczało, że są one ogólnie aprobowane. [...] Społeczność międzynarodowa nie przejawia takiej jednolitości, która uzasadniałaby tego typu wyjaśnienia. Podkreśla się tutaj, że społeczność jest tylko jednym z konkurujących elementów w polityce międzynarodowej. W istocie ujmowanie rzeczywistości międzynarodowej w kategoriach społeczności stanowi jedynie część prawdy. Wyjaśnianie reguł i instytucji społeczności międzynarodowej z uwagi na spełniane przez nie funkcje prowadziłoby do pominięcia sytuacji, w których opisowi polityki międzynarodowej służą lepiej koncepcje stanu wojny lub przestrzeni politycznej, której podstawowymi aktorami są jednostki lub grupy inne niż państwa. [...] Z języka angielskiego przełożyli Dominika Woźniak-Szymańska i Tomasz G. Grosse

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

MARTIN WIGHT

De systematibus civitatum*1

Tytuł niniejszego tekstu zawdzięczamy Pufendorfowi – nazwał on w ten sposób jeden z traktatów opublikowanych w Lund w 1675 roku, w zbiorze Dissertationes academicae selectiores. Próbował w nim zrozumieć ustrój państw niemieckich po pokoju westfalskim. Cesarz oddał lub utracił wówczas realną władzę, ale jednocześnie proces jej przekazywania książętom był utrudniony przez pozostałości autorytetu cesarskiego. „Wystarczy powiedzieć, że Niemcy stały się rozczłonkowanym ciałem, przypominającym potwora, jeśliby oceniać je podług zasad obowiązujących w naukach społecznych”. Jednak koncepcja systemu-państw zapewniła nową kategorię wyjaśniającą, przenosząc problem z gruntu prawa konstytucyjnego na płaszczyznę stosunków międzynarodowych. Definicja systemu-państw, jaką zaproponował w traktacie Pufendorf, brzmiała następująco: „to kilka państw, które połączone są w takim stopniu, że wydają się jednym ciałem, a które jednak zachowują przy tym pełną suwerenność”. Termin ten przyjął się w literaturze prawniczej. Późniejsi autorzy dzielili systemy-państw na unie (takie jak ta zawarta w 1688 roku między Anglią a Zjednoczonymi Prowincjami, Saksonią a Polską czy Brytanią a Hanowerem) i konfederacje (Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Niderlandy czy Szwajcaria). Nie byłem w stanie prześledzić, jak termin systemu-państw zaczął znaczyć to, co obecnie znaczy dla nas, a więc „rodzina narodów”. Pisma Gierkego pokazały, że w 1687 roku Thomasius odróżniał systema civitatum [system państw – przyp. tłum.] od konfederacji jako perpetua unio indefinitae gratiae causa [wieczystej unii opartej na umowie – przyp. tłum.], zaś Nettelbladt w 1748 roku opisywał społeczność ludów jako systema gentium [system narodów – przyp. tłum.]. Rousseau pisał natomiast * Podstawa przekładu: M. Wight, De systematibus civitatum, w: tegoż, 1977, Systems of States, Leicester, Leicester University Press, s. 21–36, 38–45.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

229

De systematibus civitatum

w 1756 roku, że „toutes le Puissance de l’Europe forment entre elles une sorte de systeme” [wszystkie potęgi Europy tworzą między sobą rodzaj systemu – przyp. tłum.]. Przewrót, jakiego dokonała rewolucja francuska, potwierdził, że istnieje potrzeba stworzenia terminu, opisującego stan, w którym znajdowała się dotychczas Europa i który zaburzyła rewolucja; termin Staatensystem pojawił się w tym sensie we Fragmente Gentza z 1806 roku. Do czasu, gdy Heeren opublikował Handbuch der Geschichte des europäischen Staatensystems und seiner Colonien w 1809 roku [Podręcznik historii europejskiego systemu państw i ich kolonii – przyp. tłum.] proces przypisywania tego nowego znaczenia można uznać za zamknięty. Według oksfordzkiego słownika języka angielskiego związek frazeologiczny „system-państw” pojawia się po raz pierwszy w języku angielskim w 1834 roku w tłumaczeniu książki Heerena. Można dodać, że autor definiuje system-państw jako „federację pewnej liczby państw, której celem jest zachowanie obowiązującej równowagi sił”. Definicja ta pokazuje trudności związane z tym tematem i domaga się postawienia dwóch podstawowych pytań. Celem przyświecającym mi w niniejszym rozdziale jest wyjaśnienie koncepcji systemu-państw i sformułowanie pewnych hipotez, które będę próbował zweryfikować w studiach porównawczych. Niektóre z nich będą wychodzić poza granicę naszego dochodzenia, inne będą niepoprawnie sformułowane. Będą one jednak mogły zilustrować problem, który w moim mniemaniu powinniśmy systematycznie przeanalizować.

1. Definicje i granice Warto przypomnieć, że gdybyśmy zapragnęli zdefiniować omawiany tutaj system-państw przez wyliczenie enumeratywne, nasunęłyby się ku temu trzy jasne przykłady: system zachodni, system grecko-rzymski i system chiński w okresie pomiędzy upadkiem dynastii Zhou w 771 roku p.n.e. a ustanowieniem dynastii Qin w 221 roku n.e. […] Jednym ze sposobów na przeprowadzenie niniejszego wywodu byłoby wykazanie cech wspólnych tych systemów i rozbudowanie ich listy. Drugim natomiast byłoby przyjęcie definicji systemu-państw i jej udoskonalenie. […] Postaram się połączyć te dwie metody i zbadać, po pierwsze, państwa lub inne polityczne jednostki, które mogą formować tego rodzaju grupę, jaką mamy tutaj na myśli, a więc członków systemu-państw, i po drugie, sposoby komunikacji lub kontakty, pojawiające się jako wynik mniej lub bardziej stałych relacji, i które możemy uznać za „systematyczne”.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

230

Martin Wight

A. Państwa, suzereni i systemy-państw Kim są członkowie systemu-państw? Mówiąc o „państwie”, mamy zazwyczaj na myśli „suwerenne państwo”, czyli władzę polityczną, która nie uznaje żadnego zwierzchnictwa. By takie jednostki stworzyły system, potrzeba czegoś więcej: muszą one nie tylko być niezależne od władzy zwierzchniej, ale jednocześnie także być przekonane o obowiązywaniu tej reguły pomiędzy sobą. W nowoczesnej Europie zasada ta została sformułowana w doktrynie prawnej równości państw. Podobnie starożytne greckie państwa-miasta i monarchie hellenistyczne uznawały swoją suwerenność we wzajemnych relacjach. System-państw opisywany przez Geoffreya Hudsona w jego artykule na temat Chin wydaje się jednak inny. Istotnie, była to grupa państw, które łączyły mniej lub bardziej stałe relacje, ale pośród których jedno domagało się szczególnych praw, które inne formalnie lub milcząco akceptowały. Był to suzeren1, jedyne źródło legalnej władzy, przyznający innym jednostkom odpowiedni status i wymuszający na nich uznanie lub inne przejawy szacunku. Koncepcja nadrzędnego monarchy wydaje się być głęboko zakorzeniona w chińskiej historii. Nawet przed zjednoczeniem Chin w okresie panowania dynastii  Qin, a więc w Okresie Walczących Królestw, niezależne chińskie państwa uznawały zakulisową władzę dynastii Zhou aż do 335 roku p.n.e. Prawdopodobnie najbliższą analogię do przykładu Chin może stanowić Bizancjum. W tej tradycji basileus w świetle teorii konstytucyjnej był władcą wszechświata, łącząc uniwersalne pretensje rzymskiego cesarza z obowiązkami ochrony i propagowania uniwersalnej religii chrześcijańskiej. Wszyscy pozostali książęta chrześcijańscy byli jego przedstawicielami, zaś ziemie, które niegdyś należały do cesarstwa, miały powrócić w odpowiednim czasie do ich prawowitego właściciela. Na podobnych zasadach działał Kalifat Abbasydów. Wraz z rozpadem Wielkiego Kalifatu Islamskiego i uniezależnieniem się jego prowincji samozwańczy sułtani i emirowie, nawet tak odlegli jak Dynastia Niewolnicza, zwracali się do wciąż tytularnego kalifa o przekazanie im inwestytury2. Najbliższą współczesności Słowo suzeren, choć obecne w języku polskim, jest rzadko wykorzystywane, najpewniej dlatego, że obecnie jego znaczenie pokrywa się niemal ze znaczeniem słowa suweren. Istniejącą między nimi różnicę należy jednak rozumieć następująco: pierwsze ze słów tłumaczy się jako władcę, pana posiadającego władzę zwierzchnią nad krajem lub jego częścią, rozdającego lenności i tytuły wasala, podczas gdy drugie oznacza panującego lub po prostu monarchę (przyp. tłum.). 2 Autor pisze dosłownie „diploma of investiture”, jednak najpewniej chodzi o taqlid, a więc bezkrytyczne i niepodparte wiedzą naśladownictwo w kwestiach prawnych oparte na autorytecie naśladowanego (przyp. tłum.). 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

231

De systematibus civitatum

wersją takiego systemu były Indie Brytyjskie. Ich rząd może nie zgłaszał pretensji do rządzenia światem, ale rozciągnął swoją władzę nad sześciuset miejscowymi książętami. Była to władza na tyle efektywna, że Indie Brytyjskie mogą stanowić skrajny przykład dyskutowanego tu problemu. Ponadto ich rząd został zmuszony do zdefiniowania tej relacji według nowoczesnych zasad prawa, kiedy w 1891 roku stwierdzono, że „zasady prawa międzynarodowego nie mają zastosowania w relacjach między rządem Indii reprezentującym Koronę a podległymi jej państwami. Bezwzględna dominacja pierwszego implikuje podporządkowanie drugiego z nich”. Możemy wyodrębnić tę formę spośród innych międzynarodowych systemów-państw nazywając ją suzerennym systemem-państwem3 (w pierwszym przypadku słowo „państwo” powinno być stosowane w liczbie mnogiej, zaś w drugiej w pojedynczej). Warto zauważyć, że o ile podstawową zasadą pierwszego pozostaje utrzymanie równowagi sił, o tyle w przypadku drugiego byłaby to zasada „dziel i rządź”. Czy jednostki podporządkowane lub całe suzerenne systemy-państwa mogłyby być częścią międzynarodowych systemów-państw? Niewiele z nich współistniało w jednym czasie. Nasuwa się ponadto pytanie, ile jednostek wystarcza do utworzenia systemu-państw? Studium przypadku dla tych pytań mogą stanowić relacje między Cesarstwem Rzymskim a Persją (w jej historycznych wcieleniach – królestwem Partów, Sasanidów, Kalifatem Abbasydów). Imperia te miały więcej kontaktów między sobą niż którekolwiek z nich ze współczesnymi im imperiami w Indiach lub Chinach. Ich kulturowa współzależność była zauważalna, zaś okresy krwawych walk przeplatały się z czasami wzajemnego uznania i szacunku. […] Ale […] czy te relacje mogłyby być podstawą dla ukształtowania się systemu-państw? Westlake rozważał podobne pytanie w odniesieniu do podstawowych warunków dla obowiązywania prawa międzynarodowego. Stwierdził, że w czasach Cesarstwa Rzymskiego „społeczność międzynarodowa nie istniała. Rzymianie i Partowie podzielili między siebie świat, w którym równorzędne relacje były możliwe. Ale społeczność, w której łonie mogłoby powstać prawo, musi składać się z odpowiedniej liczby członków, aby kwestie sporne narastające między nimi mogły być ukazane w obiektywnej perspektywie. Pomiędzy dwoma czy trzema jednostkami ich partykularne interesy mają dominujący charakter, co uniemożliwia wyłonienie się zasad o uniwersalnym charakterze”. Na drugim biegunie znajduje się Bliski Wschód w okresie drugiej połowy drugiego tysiąclecia p.n.e. W tym przypadku rewolucja w komunikacji w wyniku upowszechnienia się transportu konnego oraz wprowadzenia wynalazku pisma W nawiązaniu do omówionego powyżej słowa suzeren i zasadności jego wykorzystania proponujemy mówić o suzerennym systemie-państwie. Użycie słowa „suwerenny” wypaczałoby znaczenie terminu (przyp. tłum.). 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

232

Martin Wight

klinowego wydaje się zapoczątkowywać system-państw z językiem babilońskim w roli lingua franca, z zalążkami dyplomacji, nietykalnością posłów i ambasadorów, traktatami handlowymi, dynastycznymi sojuszami oraz zaczątkami idei braterstwa i pokoju. Głównymi aktorami w tej społeczności byli Egipt i Hetyci, zaś Babilonia i Kreta równoważyły ich siły. Każde z nich było państwem, federacją lub suzerennym systemem-państwem. Zdaniem Gurneya „tytuł Wielkiego Króla używany przez władcę Hetytów należał do języka dyplomacji i wskazywał na pretensje króla do reprezentowania największej siły tamtych czasów i posiadania władzy nad innymi państwami”. […] Z tego powodu okres amarneński wydaje się być jedynym przykładem czegoś, co nazywam wtórnym systemem-państw, a więc takim, którego członkowie nie są niezależnymi od siebie państwami, ale tworzą złożone imperia lub suzerenne systemy-państwa. Najbliższą analogią dla podanego przykładu mogą być relacje w basenie Morza Śródziemnego w okresie XII i XIII wieku n.e. Wytworzyły się tam trójstronne stosunki między wschodnim i zachodnim chrześcijaństwem oraz światem muzułmańskim. Każdy z tych bloków składał się z wielu sił. […] Relacje między większymi a mniejszymi potęgami stworzyły scenę dla polityki siły i wymiany międzykulturowej; jednak to, czy kręgi te były wystarczająco zorganizowane, by utworzyć system-państw w przypisywanym przez nas temu terminowi znaczeniu, wydaje się być dyskusyjne. W tym przypadku brakowało najbardziej wspólnego wszystkim etosu bądź ideologii. Nawet etos rycerski i feudalizm, typowe dla Zachodu, były jedynie częściowo reprodukowane w zdezintegrowanym społeczeństwie islamu, a w jeszcze mniejszym stopniu w Bizancjum. Jeśli więc próbujemy wskazać średniowieczny system-państw, to przejawiać się on mógł jedynie w sferze zewnętrznych relacji. […] Zaryzykowałbym stwierdzenie, iż zasady obowiązujące w świecie zachodniego chrześcijaństwa charakteryzowały następujące cechy: 1. Istnienie jednej i niepodzielnej societas christiana, stanowiącej ramy dla wszelkich relacji i konfliktów. Obowiązywał w niej teoretyczny nacisk na jedność zamiast podziałów i na zasadę hierarchii ponad zasadą równości. W konsekwencji nie można więc używać przymiotnika „międzynarodowy” w kontekście średniowiecznej polityki, nie narażając się na anachronizm i wypaczenie. Należałoby wskazać również na prymat kwestii prawa nad interesem – pisał o tym Stubbs, porównując naturę średniowiecznych i nowoczesnych wojen. 2. Dystrybucja i podział władzy pomiędzy niezliczoną ilość podmiotów. Ich współzależność i ograniczenia przebiegały po liniach wertykalnych, a nie horyzontalnych. Niektóre z nich z czasem przekształciły się w civitates et regna, co do których Tomasz z Akwinu mógł odnieść w XIII wieku arystotelesowską kategorię communitas perfecta. To ich sposób organizacji wewnętrznej i stanowisko w relacjach zagranicznych stanowiły fundament dla koncepcji „suwerenności” i „państwa”.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

233

De systematibus civitatum

3. Pretensje cesarstwa do pozostawania źródłem najwyższej władzy świeckiej. Zasada ta nigdy nie stała się faktem, o czym zaczęły świadczyć z czasem usankcjonowane wyjątki, takie jak twierdzenie francuskiego króla, że nie ma władzy wyższej ponad nim, potwierdzone przez papieża Innocentego III w dekrecie Per Venerabilem z 1202 roku. Pretensje jednak pozostały, a nawet stały się wyraźniejsze i jaśniej zdefiniowane po tym, jak cesarstwo (rozumiane jako instytucja polityczna) rozpadło się. Już w XIV wieku powszechnie stosowano się do maksymy rex imperator in regno suo [król jest cesarzem w swoim królestwie – przyp. tłum.]. 4. Pretensja papiestwa do stanowienia uniwersalnej władzy w sprawach duchowych. To roszczenie, w przeciwieństwie do poprzedniego, pozostawało efektywne w sensie prawnym dzięki działaniu ogromnej międzynarodowej biurokracji, która w największym stopniu ograniczała suwerenność civitates et regna i która zainspirowała słowa Figgisa, iż „prawdziwym państwem (w nowoczesnym tego słowa znaczeniu) w okresie średniowiecza – o ile stwierdzenie to nie jest paradoksalne – był Kościół”. Należy dodać, że jedynym prawdziwym systemem dyplomacji w tym okresie był system legatów papieskich, którzy „realizowali papieską władzę wzdłuż i wszerz społeczności [chrześcijańskiej – przyp. tłum.]”. Zwierzchnia władza papiestwa została zdemontowana dopiero w wyniku soboru w Konstancji, kiedy powołano kościoły narodowe. Zmianę tę symbolizował konkordat, a więc nowy rodzaj dyplomatycznej umowy między papiestwem a narodami, a później królami, opartej na zasadzie równości pomiędzy stronami. 5. Konflikt pomiędzy cesarstwem a papiestwem o przywództwo w świecie chrześcijańskim. Pierwotnie był to spór między dwoma uczestnikami jednej i niepodzielnej społeczności, jednak wkrótce przerodził się w walkę dwóch mocarstw. Terytorialnym centrum pierwszego z nich były Niemcy, do których Hohenstaufowie dołączyli Sycylię; drugie z nich wywodziło się z ojcowizny po świętym Piotrze [tj. z Państwa Kościelnego – przyp. tłum.], jednak cieszyło się również efektywnie zorganizowanym wsparciem w skali całej społeczności. Obydwie strony, choć na różne sposoby, toczyły spór zabiegając o poparcie „trzeciego świata” podległych im narodów i królestw. W jego biegu papiestwo zgłaszało pretensje do pozostawania władzą zwierzchnią, jednocześnie tracąc prawo uniwersalnej jurysdykcji w sprawach duchowych. Skłoniło to Hobbesa do napisania epigramatu, w którym sugerował, że to papiestwo jest prawdziwym sukcesorem Cesarstwa Rzymskiego. [...] 6. Pretensje władców społeczeństwa chrześcijańskiego, najpierw cesarza, później papieża, do pozostawania panami całego rodzaju ludzkiego. Po raz pierwszy kwestia ta objawiła się w czasie sporu o inwestyturę w pismach środowisk popierających cesarza, jednak w zasadzie stanowiła jedynie nowe ujęcie starej koncepcji politycznej renovatio Romani imperii. Sukces pierwszej krucjaty związany z wyparciem pogan z Ziemi Świętej i przywróceniem prawa rzymskiego stworzył

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

234

Martin Wight

w rezultacie warunki, w których Barbarossa mógł dosłownie uznawać swoją uniwersalną wyższość: „super omnes mortales constituti sumus”. W tym samym czasie św. Bernard przekonywał, że Chrystus pozostawił władzę nad ludźmi w rękach świętego Piotra, więc kanoniści przejęli argument obozu cesarskiego o prawowitym panowaniu nad światem. Papieska doktryna dominus mundi stała u podstaw geograficznej ekspansji chrześcijaństwa i ugruntowała decyzję Aleksandra VI o podziale Nowego Świata pomiędzy Hiszpanię a Portugalię, a więc pierwszy wielki podział terytoriów w nowoczesnym systemie-państw. Jeśli więc średniowieczna społeczność może w ogóle stanowić przykład systemu-państw, czemu jestem skłonny zaprzeczać, byłby to niezwykle skomplikowany, dualistyczny lub dwugłowy, suzerenny system-państwo.

B. System: komunikacja i stosunki „Utrzymywanie mniej lub bardziej stałych relacji”. W jaki sposób powstają te relacje? Jaka jest ich natura? I co najważniejsze i najbardziej skomplikowane, dlaczego państwa nawiązują między sobą stosunki? i. Posłańcy [w oryg. heroldowie – przyp. tłum.]. Utrzymywanie wzajemnych relacji wskazuje po pierwsze na istnienie systemu komunikacji, a więc posłańców. Warto przypomnieć, z jakimi typami dyplomatycznych i wojskowych posłańców spotykaliśmy się do tej pory. Podstawowym rodzajem posłańca jest poseł, oficjalny wysłannik ad hoc, którego zadaniem jest przekazywanie wiadomości jednego władcy lub księcia do innego, a zwłaszcza obwieszczanie wojny lub pokoju. Ustanowienie zasady nietykalności posłów uznaje się za początek prawa międzynarodowego. Najpewniej żaden system-państw nie mógłby funkcjonować tylko w oparciu o posłów, ponieważ poza ich kompetencjami pozostawały negocjacje. Instytucja posła wciąż występuje w osobie specjalnego wysłannika. Przypadki, gdy Goering wysłał Szweda Dahlerusa z misją do Londynu w 1939 roku, lub gdy Wilson wysłał sir Morrice’a Jamesa z wieścią do Salisbury, pokazują, że wówczas to poseł zastępował bardziej regularne metody komunikacji. […] Instytucja ambasadora, wzajemnie uznawanego, jest unikalnym wynalazkiem, który pozwolił zachodniemu systemowi-państw na rozwinięcie dotąd nieznanej prężności i złożoności. Prokseni byli typową instytucją dla starożytnej Grecji. […] Nie byli negocjatorami (chyba że w sprawach handlowych) i system-państw nie mógłby być oparty tylko na nich. Nie można zapomnieć o szpiegu. Jest on przede wszystkim źródłem informacji, ale czasem również pełni funkcję kanału komunikacji. We współczesnym świecie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

235

De systematibus civitatum

zachodnim sfera wywiadów, kontrwywiadów i podwójnych agentów przedstawia drugą, ciemną stronę systemu-państw i występujących w nim wzajemnych zależności. W okresie kształtowania się zachodniej dyplomacji instytucje ambasadora i szpiega nie były w pełni rozdzielne. W dyplomacji totalitarnej [systemów totalitarnych – przyp. tłum.] zostały niemal całkowicie scalone. Co ciekawe, Sowieci odrzucali propozycje utworzenia międzynarodowych misji mających nadzorować rozbrojenie (co z zachodniego punktu widzenia mogłoby wydawać się naturalnym następstwem rozwoju instytucji międzynarodowego rządu, który jako taki wyrastał z dyplomacji), uznając je za równoznaczne ze szpiegostwem. Czy wywiad i szpiegostwo są systemem dopełniającym dyplomację i zależnym od niej? Czy były rozwijane w jakimkolwiek innym systemie-państw? […] Greccy szpiedzy, podobnie jak greccy ambasadorowie, nie pełnili swoich funkcji zawodowo, ale pozostawali jednostkami, którym powierzono konkretne zadania. Jednym z klasycznych przykładów szpiega, figurującym w literaturze dotyczącej okresu klasycznego, jest „wewnętrzny szpieg” w łonie imperium, „oko króla” w Persji lub delator w starożytnym Rzymie. Wysłannicy, których Jozue posłał do Jerycha, mieli dokonać rekonesansu militarnego. Arthaśastra4 jest najpewniej wyjątkową pozycją w literaturze dotyczącej stosunków międzynarodowych, w której znajduje się tylko jeden rozdział poświęcony posłom, zaś znacznie większa część szpiegom. Czy oznacza to, że wczesny hinduski system-państw oparty był w głównej mierze na szpiegostwie, a nie dyplomacji? Wskazać można tu również na nieznacznie odmienną instytucję systemu-państw: zakładnika. Nie jest on posłańcem, ale instrumentem przymusu wobec tych, od których został uprowadzony, lub gwarancją tych, którzy wydali go z własnej woli. Instytucja ta poprzedza ukształtowanie się systemów-państw. Można założyć, że okres jej rozkwitu przypadł na czas wojen feudalnych; przetrwała ona jednak do dzisiaj i współistnieje z dyplomacją. Jej najbardziej rozwiniętą formą była wymiana zakładników, którą można rozpatrywać jako formę komunikacji: uroczyste potwierdzenie gotowości przestrzegania złożonych obietnic. […] Po raz ostatni wydano zakładników jako gwarancję dla stosowania militarnego porozumienia w 1748 roku, w związku z pokojem w Akwizgranie, kiedy „król Anglii zobowiązał się wysłać królowi Francji w roli zakładników dwie osoby cieszące się szacunkiem i uznaniem, do czasu uzyskania jasnego i autentycznego świadectwa zwrotu wyspy Cape Breton i wszystkich ziem zdobytych przez jego wojska we Wschodnich i Zachodnich Indiach”. Instytucja ta pozostawała obecna w trakcie wojen, jako gwarancja prowaArthaśastra [w sanskrycie: „podręcznik życia praktycznego i władzy politycznej” – przyp. tłum.], dzieło z dziedziny nauki staroindyjskiej o tej samej nazwie, zajmującej się sztuką rządzenia, administracji, gospodarki państwowej. 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

236

Martin Wight

dzenia działań wojennych zgodnie z prawem, jako forma zapłaty odszkodowania, rekwizycji itd., a także była uregulowana w prawie międzynarodowym, gdzie wpisywała się w zagadnienie retorsji. Na nowo koncepcja zakładnika odkryta została przez analityków strategicznych. Według Schellinga równowaga strachu jest „nowoczesną, masową wersją starożytnej instytucji, odpowiednikiem wymiany wszystkich wyobrażalnych zakładników”. Schelling zasugerował również, że podobną funkcję pełnią amerykańskie wojska rozmieszczone w Europie: są obietnicą złożoną przez USA, iż nie uchylą się one od obowiązku wspierania europejskich sojuszników w wypadku konfliktu. […] ii. Konferencje i instytucje międzynarodowe. Kongresy i konferencje były stałymi punktami naznaczającymi historię europejskiego systemu-państw, momentami najintensywniejszej komunikacji. Czy są one więc niezbędne dla systemu-państw? Istniały już w starożytnej Grecji. Paradoksalnie były mniej znaczące i epokowe, a jednocześnie bardziej efektywne niż te typowe dla Europy. W Grecji wysłanie posła na konferencję stanowiło ukoronowanie procesu komunikacji. We współczesnym świecie minister spraw zagranicznych lub szef rządu biorący udział w konferencji (od 1815 roku) uzupełnia jedynie „stałe kanały dyplomacji”, często w sposób mało konstruktywny. A jaką rolę konferencje odgrywały w innych systemach-państw? W Chinach w 546 roku p.n.e. 14 państw wzięło udział w konferencji mającej na celu rozbrojenie. Czy była to wyjątkowa sytuacja? Należałoby również zadać pytanie, czy w jakimkolwiek innym niż zachodni systemie-państw podjęto próbę stworzenia czegoś na kształt stałej konferencji. Niemal z całą pewnością stwierdzić można, że nie próbowali tego Grecy. Między VII a VI wiekiem p.n.e. w Chinach można zaobserwować instytucję na kształt konfederacji w rejonie środkowych Chin ze stałą strukturą i regularnymi spotkaniami głów państw. Jej cele były jednak, jak się zdaje, głównie defensywne w stosunku do innych chińskich państw, a jej charakter nie był inkluzyjny. Warto więc, odpowiadając na to pytanie, ostrożnie oddzielić problematykę konfederacji i federacji od inkluzyjnych instytucji międzynarodowych. iii. Język dyplomacji. Czy wspólny język, istniejący obok języków narodowych, jest niezbędny do komunikacji między członkami systemu-państw? We współczesnym świecie tę funkcję pełniły łacina, francuski, a obecnie najpewniej angielski. W świecie greckim i hellenistycznym posługiwano się attycką greką, uzupełnioną z czasem przez łacinę. Warto zauważyć, że pod-systemy wyrosły we współczesnym świecie niemal tylko w środowiskach państw używających jednego języka, takich jak: kraje niemieckojęzyczne, system włoski, arabski czy latynoamerykański. Czy jakikolwiek system-państw wykorzystywał wiele języków? iv. Handel. Zachodni system-państw wyrósł na styku dwóch handlowych rynków: Morza Śródziemnomorskiego oraz mórz Bałtyckiego i Północnego. Wydaje się,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

237

De systematibus civitatum

że w procesie jego rozwoju horyzont ekonomiczny sięgał zawsze dalej niż dyplomacja. Tworzył on pierścień związków i zależności wokół systemu politycznego, tak jakby stanowił zapowiedź kolejnego etapu zewnętrznego rozwoju, niezależnie czy ten następował przez ekspansję kolonialną, czy przez proces przyjmowania państw peryferyjnych do systemu jako członków. Grecki system-państw wykazuje podobieństwa, jednak nigdy nie rozwinął się tak, by grecki handel objął swoim zasięgiem Partię, Arabię czy Indie. Czy systemy zachodni i grecki różnią się w tej kwestii od innych ze względu na podobne położenie geograficzne – bliskość morza i wielką różnorodność bogactw naturalnych na małym obszarze? Lub może faktem jest, że w przypadku większości systemów-państw ekonomiczna współzależność poprzedzała dyplomację?

2. Kwestie kulturowe Czy powinniśmy zajmować się czymś, co mogłoby nosić nazwę socjologii systemów-państw?

A. Jednorodność kulturowa Musimy założyć, że powstanie systemu-państw nie byłoby możliwe bez choćby najniższego stopnia kulturowej jednorodności pomiędzy jego członkami. Trzy omawiane przez nas przypadki – grecki, zachodni i chiński – wyrosły na jednym, typowym dla każdego gruncie kulturowym. To, co nazwałem wtórnymi systemami-państwami (a więc okres amarneński czy świat śródziemnomorski w dobie średniowiecza), może natomiast uchodzić za systemy międzykulturowe. Musiał istnieć jednak pewien wspólny margines dla tych kultur – Egiptu, Hetytów i Babilonii oraz Zachodu, Bizancjum i islamu – który umożliwiał im zbliżenie się do stanu systemu-państw. W jaki sposób moglibyśmy opisać tę kulturową wspólnotę? Czy dotyczy ona jedynie wspólnej moralności i zasad postępowania implikujących ugruntowanie uznanych zasad dotyczących prowadzenia wojen, zakładników, nietykalności posłów, prawa do azylu i tak dalej? Czy wymaga ona głębszego konsensusu, opartego na religii lub ideologii? Jak bardzo różni się wspólny dla państw kod postępowania pomiędzy różnymi systemami-państw? A może wszystkie one korzystają z wielkiego zbioru praktyk i przekonań, wspólnych dla całej ludzkości, w którym niektórzy doszukują się prawa naturalnego? Te pytania pozostają aktualne, ponieważ może wydawać się, że na drodze historycznego rozwoju zachodniego systemu-państw waga dyplomatycznej i technologicznej współzależności przewyższyła współcześnie kulturową i moralną wspólnotę. System-państw zorganizowany w łonie Organizacji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

238

Martin Wight

Narodów Zjednoczonych jest zarówno jakościowo różny od koncertu mocarstw, jak również geograficznie szerszy.

B. Zróżnicowanie kulturowe: aspekt zewnętrzny Im większa wspólnota kulturowa wewnątrz systemu-państw, tym większe poczucie zróżnicowania od świata zewnętrznego. Zachodni system-państw w XX wieku stał się pierwszym pozbawionym zewnętrznych relacji, poza tymi, które mogą pojawić się na skutek odkryć w kosmosie. Wszystkie inne systemy-państw, łącznie z zachodnim w poprzednich etapach jego rozwoju, dokonywały ekspansji lub musiały bronić się przed obcymi wpływami. Stąd właśnie wypływa praktyka nazywania obcych „barbarzyńcami”, jak również koncepcja „świętej wojny”. Instytucja świętej wojny wydaje się mieć swoje źródła w kulturze żydowskiej. Swoje najwyższe stadium osiągnęła jednak jako islamski dżihad, skąd (to kwestia kontrowersyjna) przeniknęła do świata zachodniego pod postacią krucjat. Różni się ona, w teorii i praktyce, od pozostałych typów wojen. Ciężko oprzeć się pokusie stwierdzenia, że wojna sprawiedliwa jest typową wojną wewnątrz systemu-państw, zaś święta wojna jest charakterystyczna dla relacji między systemami-państw. Termin „wojna sprawiedliwa” zakłada, że każda z prowadzących ją stron ma swoje prawa, a wojna jest karą za ich naruszenie oraz że prowadzi ona do zwrotu i restytucji. Jest to koncepcja zakładająca, iż wojna jest instrumentem prawa. Termin „święta wojna” zakłada natomiast, że wierni mają monopol na prawdę, zaś niewierni powinni zostać nawróceni lub unicestwieni. „Paien unt tort e chrestiens unt dreit”5. To koncepcja religijna, w której wojna jest narzędziem bożej woli lub historii. Nasuwają się tu dwa pytania. Po pierwsze: czy wszystkie systemy-państw praktykowały świętą wojnę w relacjach zewnętrznych? Czy też jest to tylko praktyka stosowana w tradycji żydowsko-chrześcijańsko-muzułmańskiej? Argumenty są niejednoznaczne. W myśli Greków funkcjonowało przekonanie, iż pozostają oni w stanie ciągłej wojny z barbarzyńcami. Izokrates opisywał wojny perskie jako „przypominające bardziej świętą misję niż wyprawę militarną”. Z drugiej strony, stosunek Bizancjum do wojen nie miał typowo wojskowego charakteru, był raczej ostrożny i umiarkowany (mimo że za rację bytu tego państwa można uznać obronę chrześcijaństwa przed barbarzyństwem). „W realistycznym poglądzie Cesarstwa Bizantyńskiego krucjaty były nie do przyjęcia”. Po drugie: czy zasadne jest stwierdzenie, że instytucja świętej wojny jest typowa nie dla systemu-państw, ale dla tych systemów, które moglibyśmy zakwalifikować Hańba dla pogan, prawo dla chrześcijan – Pieśń o Rolandzie, tłum. T. Boy-Żeleński, PIW, Warszawa 1959 (przyp. tłum.). 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

239

De systematibus civitatum

jako systemy-państwa? Dżihad rozwinął się najpierw w kalifacie, który stanowił światowe imperium, państwo uniwersalne, a u swego zmierzchu suzerenny system-państwo. Krucjaty pojawiły się natomiast w okresie średniowiecza na Zachodzie, kiedy stanowił on anomalny suzerenny system-państwo (anomalous suzerain state-system) lub system-państw w zarodku (embryo state-system). Czy można wykazać, że tradycja prowadzenia świętych wojen słabnie wraz z dojrzewaniem nowoczesnego systemu-państw w Europie? Wydaje się, że wiele argumentów może świadczyć przeciw takiemu wygodnemu stwierdzeniu, zwłaszcza gdy uwzględni się fakt, iż jego ekspansja odbywała się kosztem barbarzyńców i ludności miejscowej. Można podać wiele przykładów: od angielskiej wojny przeciwko Irlandczykom czy maksymy „dobry Indianin to martwy Indianin” w XVII wieku po francuski podbój Algierii i wojny opiumowe w XIX wieku.

C. Zróżnicowanie kulturowe: aspekt wewnętrzny Cechą charakterystyczną europejskiego systemu-państw pozostaje jego tendencja do wewnętrznych podziałów. Jeśli przyjrzymy się trzem umownym datom: francuskiej inwazji na Włochy w 1494 roku, wystąpieniu Lutra w Wittenberdze w 1517 roku i oblężeniu Wiednia przez Turków w 1529 roku, to widzimy, że w pierwszym okresie swego istnienia europejski system-państw doświadczył zarówno silnych zewnętrznych napięć, jak i wewnętrznych rozłamów największych w całej swej historii. Relacja między tymi trzema wydarzeniami, o ile mi wiadomo, nie została do tej pory zbadana w takim stopniu, w jakim Braudel skupił się na historii drugiej części tego stulecia. Być może mógłby symbolizować ją sir Tomasz More, który więziony w Tower of London (1534) przed egzekucją napisał Dialogue of Comfort against Tribulation, którego ponurą myślą przewodnią nie były jego przekonania, ale zagrożenie dla chrześcijaństwa ze strony Turków. Wojny religijne oznaczały pierwszy rozłam w systemie-państw, rewolucja francuska – drugi, natomiast totalitarne rewolucje i wojny XX wieku – trzeci. W każdym przypadku, jak ujął to Burke, w efekcie tych wydarzeń „we wszystkich państwach górować zaczynały obce interesy, ponad tymi, które wynikały z naturalnych okoliczności […] sympatycy pewnych idei byli bardziej przywiązani do swych sojuszników w innych państwach, niż do swoich współobywateli lub własnego rządu, żywiących inne przekonania”. Ma to jednak dalsze konsekwencje. Doktrynalne podziały czy schizmy w systemie-państw podważają niewypowiedzianą zasadę mówiącą, iż każdy członek systemu-państw, domagając się suwerenności i politycznej niezależności dla siebie, równocześnie domaga się tego samego dla wszystkich innych członków. Dla walczącego katolickiego, jakobińskiego czy komunistycznego państwa jego przeciwnicy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

240

Martin Wight

są pozbawieni przyrodzonego prawa do istnienia: mają oni jedynie prawo do odrodzenia przez prawdziwą wiarę, bycia wyzwolonymi lub, jak ujął to Chruszczow, „pogrzebanymi”6. W takich okolicznościach funkcjonowanie systemu-państw jest zaburzone. W jego wnętrzu zaczynają funkcjonować założenia i relacje typowe dla świętej wojny, gdzie heretycy lub polityczni przeciwnicy przyrównywani są do barbarzyńców. Jedna z koncepcji dotyczących źródeł idei krucjat zakłada, iż wywodziły się one z augustiańskiej idei wojny sprawiedliwej przeciw wrogom Boga, a nie z tradycji muzułmańskiej, a także postrzega chrześcijański dżihad jako od samego początku skierowany do wewnątrz, wymierzony w heretyków. Wewnętrzna święta wojna, pierwotnie inspirowana przez chrześcijan, ale obecna później także w świeckich ideologiach wywodzących się z chrześcijaństwa, była z pewnością powracającą cechą zachodniego systemu-państw. […] Podobnym aspektem intelektualnej historii nowoczesnego europejskiego systemu-państw był proces, w którym jego teoria podzieliła się na trzy główne tradycje. Ci, których poglądy były mesjanistyczne lub misyjne, podkreślali ideał jedności społeczności międzynarodowej. Stanowił on podstawę dla potępienia rzeczywistych podziałów w łonie społeczności i wiary, że mają one charakter przejściowy. Pośrednio podważali oni zasadność systemu-państw, co przybierało zazwyczaj omówioną wyżej formę wojen lub krucjat, rzadziej formę idealizmu, pacyfizmu lub tołstoizmu; są to dwie wersje wspólnej teorii międzynarodowej. Po drugiej stronie stoją spadkobiercy Machiavellego i Hobbesa, którzy postrzegają system-państw jako przejaw stanu natury, a politykę rozpatrują pod kątem racji stanu, niezbędnej do przetrwania w sytuacji anarchii. Po środku sytuują się ci, którzy uznają system-państw za konstytuujący społeczność, w której członków obowiązują wzajemne prawa i obowiązki; reprezentować ich może Grocjusz. Istnieją różne pośrednie stanowiska, jednak te trzy tradycje są najwyraźniejsze. [...]

3. Kwestie polityczne Przy próbie omówienia problemu systemów-państw całościowo jeszcze bardziej nurtujące niż pytanie o kwestie kulturowe są wątpliwości związane z kwestiami politycznymi. „My was pochoronim”, fragment przemówienia Nikity Chruszczowa wygłoszonego w ambasadzie PRL w Moskwie w 1956 roku. Słowa te należy dosłownie tłumaczyć jako „będziemy na waszym pogrzebie”, a więc „przeżyjemy was”. W tłumaczeniu Wiktora Suchodriewa na język angielski nabrały one jednak mocniejszego brzmienia – „pogrzebiemy was”, będąc obietnicą pogrzebania kapitalizmu, co w dobie groźby nuklearnego konfliktu rodziło dramatyczne skojarzenia. Zostały zapamiętane jako jedne z brutalniejszych stwierdzeń okresu zimnej wojny. 6

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

241

De systematibus civitatum

A. Liczba członków systemu-państw Jednym z zasadniczych pytań stawianych w przypadku każdego społeczeństwa, zarówno dla historyka, jak i socjologa, jest pytanie o liczebność populacji. Czy można postawić analogiczne pytanie o liczbę członków systemu-państw? Liczba członków nowoczesnego europejskiego systemu-państw drastycznie spadła w wyniku wojen rewolucyjnej Francji i ustaleń aktu końcowego kongresu wiedeńskiego; następnie zredukowana została do minimum w wyniku zjednoczenia Włoch i Niemiec. Wyzwolenie Bałkanów oznaczało początek odwrotnej tendencji, która stała się dominująca wraz z ustaleniami traktatu wersalskiego. (Między 1871 a 1905 rokiem, kiedy Norwegia oddzieliła się od Szwecji, było w Europie jedynie 20 niepodległych państw. Do ich grona nie zalicza się państw amerykańskich, które pełniły jedynie formalną rolę w systemie-państw w czasie konferencji haskich). W jakim stopniu można powiązać ten aspekt [liczebności – przyp. tłum.] z różnicami pomiędzy dziewiętnasto- a osiemnasto- i dwudziestowiecznym systemem-państw? Liczba państw-miast w helleńskim systemie-państw przed panowaniem Aleksandra Wielkiego to przeciwna skrajność: było ich około 1500. W jaki sposób liczba ta była powiązana (jako przyczyna lub skutek) z awanturnictwem i zaściankowością greckich państw? Starożytne Chiny wydają się przypominać pod tym względem raczej nowoczesną Europę niż Grecję. Według Elberta D. Thomasa były one podzielone na około 50 królestw, przy czym liczba ta nie uwzględnia peryferyjnych plemion. Needham wymienia 25 „feudalnych państw z okresu dynastii Zhou, które ostatecznie weszły w skład imperium Qin”. Czy mniejsza liczebność może gwarantować większą stabilność, wzajemne zrozumienie i skłonność do współpracy w systemie-państw? Pod jakimi warunkami wzrost liczby państw może z jednej strony zwiększać ryzyko konfliktu, z drugiej zaś usprawniać działanie mechanizmu równowagi sił?

B. Rodzaje członków i jednolitość członkostwa Jakie rezultaty dla systemu-państw będą płynąć z różnorodności bądź podobieństwa pomiędzy jego członkami? W tym miejscu musimy odróżnić strukturę państwa (np. państwo-miasto, królestwo feudalne, państwo narodowe, federacja) od struktury rządu (np. demokracja, dyktatura). System-państw starożytnej Grecji wydaje się wykazywać wysoki stopień jednolitości pod względem typów państw wchodzących w jego skład. Ich znaczną większość stanowiły poleis. Wyjątki, takie jak pre-polityczna Arkadia czy plemienne królestwo Macedonii, były tak nieliczne, że nie można mieć pewności co do ich

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

242

Martin Wight

faktycznego członkostwa w systemie. System-państw po epoce Aleksandra Wielkiego był bardziej zróżnicowany – państwa-miasta zostały wówczas przyćmione przez wielkie hellenistyczne monarchie. W nowoczesnym europejskim systemie-państw członkostwo było zróżnicowane. Przed 1789 rokiem, kiedy międzynarodowa legitymizacja miała charakter tradycjonalny, na system składały się wielonarodowe monarchie, takie jak Monarchia Austro-Węgierska czy Królestwo Wielkiej Brytanii, monarchie narodowe jak Francja czy Szwecja, prowincjonalne monarchie, takie jak państwa niemieckie, rozrośnięte państwa-miasta jak Wenecja czy Toskania, a także ich konfederacje jak Republika Zjednoczonych Prowincji, konfederacja kantonów w Szwajcarii. Od 1789 roku w roli doktryny międzynarodowej legitymizacji tradycję zastąpiła zasada samostanowienia narodów. Między 1919 a 1939 rokiem system-państw osiągnął co do tej zasady krótkotrwałą jednolitość. Jako że od tamtej pory zasada narodowego samostanowienia stosowana była w warunkach znacznie różniących się od tych, w jakich się pojawiła, termin „naród” utracił swój wyraz, zaś różnorodność powróciła. Państwa wchodzące w skład Organizacji Narodów Zjednoczonych są znacznie bardziej zróżnicowane pod względem swych źródeł, wielkości i struktury niż te reprezentowane podczas kongresu westfalskiego. Rozróżnienie struktury państwa od struktury rządów nie jest całkowicie możliwe. Za sprawą orędowników jednorodności w systemie-państw obydwie kwestie stały się w nowoczesnym świecie Zachodu zależne od ideologii. Mazzini utrzymywał, że system-państw nie będzie sprawiedliwy ani efektywny, dopóki wszyscy jego uczestnicy nie staną się wolnymi narodami. Zakładał także, że nacjonalizm jest ściśle powiązany z demokracją. Wilson chciał natomiast, aby demokracja stała się kryterium kwalifikacji do członkostwa w Lidze Narodów. Żaden inny system-państw nie był tak bliski ustanowienia struktury rządu zasadą międzynarodowej legitymizacji jak system zachodni. Czy jednorodność członkostwa ma pozytywny wpływ na stabilność systemu-państw i współpracę między członkami? Czy są jakiekolwiek wyraźne różnice między systemem-państw składającym się z państw-miast a systemem, którego członkami są państwa narodowe? Lub może wewnętrzna struktura państw członków systemu nie ma większego wpływu na jego funkcjonowanie?

C. Hierarchia Nowoczesny europejski system-państw, utworzywszy zasadę równości państw, wprowadził do niej jednocześnie pewną modyfikację, powołując do życia klasę wielkich mocarstw. Od 1907 roku, a może nawet już od 1815 roku, ich prawa i obowiązki znajdowały odzwierciedlenie w przepisach prawa międzynarodowego.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

243

De systematibus civitatum

Czy inne systemy-państw posiadają swoją arystokrację? Jeśli tak, to czy była ona zinstytucjonalizowana gdziekolwiek poza Europą? Czy nowoczesny system-państw posunął się dalej niż inne, aby poddać mocarstwa pewnym ograniczeniom i doprowadzić do przyjęcia przez nie (jak powiedział kiedyś Zimmern) roli „wielkich odpowiedzialnych”?

D. Dynamika Biorąc za przykład europejski system-państw, dochodzimy do następujących pytań: Czy w innych systemach-państw ma miejsce sukcesja hegemonii, w ramach której jedno mocarstwo po drugim próbuje przekształcić system-państw lub nawet obalić go poprzez dążenie do jego zjednoczenia? Czy w innych systemach obecna jest instytucja równowagi sił? Czy równowaga sił pojawia się jedynie jako odpowiedź na zagrożenie hegemonią? Czy istniał jakikolwiek system wolny od koncepcji lub praktyki równowagi sił? Czy inne systemy-państw kolonizują lub podbijają obszary znajdujące się na ich peryferiach a w dalszej kolejności godzą się uznać je za członków systemu? Czy i pod jakimi warunkami inne systemy-państw rozwijają podsystemy?

E. Fazy Zachodni system-państw wydawał się przechodzić przez cztery fazy lub okresy rozwoju. W każdej z faz istniał silnie zorganizowany geograficzny rdzeń, otoczony przez peryferyjne jednostki lub regiony luźniej połączone z systemem. Do 1500 rdzeń – Włochy; peryferie – Europa Zaalpejska 1500–1763 rdzeń – Europa Zachodnia; peryferie – Europa Wschodnia 1763–1941 rdzeń – Europa; peryferie – Ameryki oraz historyczne państwa Azji Od 1941 rdzeń – w większości państwa, które były założycielami lub członkami Ligi Narodów; peryferie – państwa pokolonialne, zwłaszcza afrykańskie Grecko-rzymski system-państw miał trzy fazy rozwoju. Przed epoką Aleksandra Wielkiego dominował hellenistyczny system-państw składający się z poleis; po Aleksandrze Wielkim natomiast – hellenistyczny system-państw, w którym potęgami byli sukcesorzy jego imperium – wielkie, na wpół zorientalizowane monarchie górujące nad pozostałymi państwami-miastami. W greckiej historii postać Aleksandra Wielkiego łączy w sobie role Krzysztofa Kolumba, George’a Washingtona i Napoleona. Należy jednak wyróżnić i trzecią fazę. Kiedy Rzym podbił i zniszczył Macedonię w bitwie pod Pydną w 168 roku p.n.e., system-państw przekształcony został w suzerenny system-państwo. Jego zewnętrzne relacje zostały od tej pory

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

244

Martin Wight

podporządkowane wewnętrznej polityce republiki rzymskiej. Nic podobnego nie miało miejsca w przypadku zachodniego systemu-państw. Czy inne systemy przechodziły przez podobne ciągi wyraźnych faz? Jakiego rodzaju schematy można dostrzec w ich dziejach?

F. Terminus ad quem? Większość systemów-państw zmierzała w kierunku uniwersalnego imperium, które wchłaniało wszystkie państwa nań się składające. Było to jasne zwłaszcza w przypadku pierwotnych systemów-państw, które były politycznym przejawem jednej kultury. Chiny zostały zjednoczone za panowania dynastii Qin, świat hellenistyczny przez Rzymian, Indie przez Wielkich Mogołów. Wydaje się, że miało to miejsce także w przypadku wtórnych systemów-państw, jak pokazuje okres amarneński. U jego kresu powstała Asyria, pierwsze ze starożytnych imperiów, które zjednoczyło Mezopotamię, Syrię i Egipt, militarystyczny prekursor łagodniejszej i bardziej cywilizowanej Persji. W podobnym procesie śródziemnomorski system-państw (jeśli taki w ogóle istniał) przekształcił się w Imperium Osmańskie, które wchłonęło islamską i bizantyńską część tego systemu i zagrażało części frankońskiej. [...] Te przykłady nasuwają dwa najważniejsze pytania, jakie możemy zadać w kwestii systemów-państw. Pierwsze dotyczy faktów i leży na gruncie historii bądź nauk politycznych. Czy istnieje jakikolwiek system-państw, który nie zmierzał niemal wprost do ustanowienia światowego imperium? Czy przykłady sugerują, że powinniśmy spodziewać się właśnie takiego kierunku rozwoju systemów-państw? Jeśli tak, to co możemy powiedzieć na temat prawdopodobnych związków przyczynowo-skutkowych? Można twierdzić, że każdy system-państw może przetrwać jedynie wówczas, gdy opiera się o zasadę równowagi sił, która jednak jest co do zasady niestabilna i wcześniej czy później prowadzi do napięć i konfliktów, w których efekcie nastanie monopol władzy. Drugie pytanie jest natomiast kwestią teorii bądź osądu i sięga głębiej; w zasadzie leży ono u podstaw wyboru systemów-państw na przedmiot badań. Z jakich powodów przejawiamy inklinację (bo, jak sądzę, przejawiamy ją) do oceniania systemów-państw per se jako bardziej pożądanego sposobu organizacji relacji między ludźmi od wszelkich istniejących alternatyw? Z jakich powodów lub może lepiej spytać: pod jakimi warunkami? George Orwell wyobraził sobie, że w 1984 roku świat będzie podzielony pomiędzy trzy uzależnione od siebie totalitarne mocarstwa, tkwiące w stanie permanentnego konfliktu, tak jak postaci w sztuce Sartre’a Przy drzwiach zamkniętych lub Ugolino i arcybiskup Ruggieri w zamarzniętym jeziorze w Piekle. To także obrazuje system-państw. Warto pamiętać, że niektóre pokolenia, które doświadczyły „końca” systemu-państw, przyjmowały to z poczuciem ulgi i radości.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

245

De systematibus civitatum

Święty Augustyn wolał świat małych narodów od Cesarstwa Rzymskiego. Tę preferencję wyrażał w charakterystyczny dla siebie sposób, zarówno pouczający, jak i właściwy dla omawianego tematu. Pytał, czy wypada dobrym ludziom cieszyć się z rozszerzenia imperium. Oczekiwana odpowiedź brzmi „nie”, ponieważ świat byłby lepszym miejscem bez imperiów. „Wtedy by ku szczęściu ludzkości wszystkie państwa małe były rade ze zgodnego pożycia z sąsiadami i byłoby tych państw wtedy mnóstwo na świecie, tak jak wiele domów jest w mieście”7. Z jakich powodów ten stan nie nastał? Ponieważ „nieprawość strony przeciwnej, z którą sprawiedliwą toczono wojnę, dopomogła do wzrostu państwa”. Tutaj, jak w innym fragmencie, św. Augustyn wyraża opinię, iż wojny, dzięki którym powstało Cesarstwo Rzymskie, były wojnami sprawiedliwymi. „A przeto wojny prowadzić i pobiwszy ludy rozszerzać ojczyznę – dla złych ludzi to szczęście, dla dobrych – ostateczność tylko. Lecz ponieważ gorzej by było, gdyby krzywdziciele nad sprawiedliwymi panowali, stąd i ta ostateczność szczęściem się słusznie nazywać może”. Dodaje jednak św. Augustyn, iż „Większe atoli bez wątpienia szczęście jest mieć dobrego i zgodnego sąsiada, aniżeli sąsiada złego orężem ujarzmiać”. Z języka angielskiego przełożyli Dominika Woźniak-Szymańska i Tomasz G. Grosse

Cytaty z Państwa Bożego św. Augustyna w przekładzie Tadeusza Kubickiego (św. Augustyn, 2015, Państwo Boże, Wydawnictwo Marek Drewiecki, Kęty, Księga IV, rozdział XV) (przyp. tłum.). 7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT O. KEOHANE, JOSEPH S. NYE

Siła i współzależność*1

Żyjemy w epoce współzależności. To mgliście brzmiące stwierdzenie jest wyrazem niezbyt dobrze rozumianego, ale rozpowszechnionego poczucia, że zmienia się istota polityki światowej. Potęga państw – ten odwieczny punkt odniesienia dla analityków i polityków – stała się dużo trudniejsza do zdefiniowania. [...] Jak głębokie są to zmiany? Przedstawiciele szkoły modernistycznej postrzegają telekomunikację i szybkie podróże [na duże odległości – przyp. tłum.] jako budulec „globalnej wioski” i wierzą, że mnożące się społeczne i ekonomiczne transakcje tworzą „świat bez granic” (np. Brown 1972). W większym lub mniejszym stopniu szereg badaczy uważa, że państwo, podmiot dominujący w polityce światowej od czterech stuleci, odkąd skończyły się czasy feudalizmu, zostało w naszej epoce zepchnięte na drugi plan przez aktorów nieterytorialnych, takich jak wielonarodowe korporacje, transnarodowe ruchy społeczne i organizacje międzynarodowe. Jak ujął to jeden z ekonomistów, „państwo jest już tylko podmiotem gospodarczym” (Kindleberger 1969: 207). Dla tradycjonalistów twierdzenia te to pozamerytoryczne globalizacyjne banialuki. Wskazują oni na ciągłość polityki światowej. Współzależność militarna istniała od zawsze, a potęga militarna jest wciąż istotna w polityce światowej – świadczą o tym: doktryna odstraszania nuklearnego; wojny wietnamskie, bliskowschodnie i indyjsko-pakistańskie; chińskie groźby militarne pod adresem Tajwanu czy amerykańska interwencja na Karaibach. Co więcej, jak pokazał przykład Związku Radzieckiego, państwa autorytarne mogły, przynajmniej do tej pory, kontrolować telekomunikację i transakcje społeczne uznawane przez nie za szkodliwe. Nawet ubogie i słabe kraje były w stanie upaństwawiać wielonarodowe korporacje, a rosnące znaczenie nacjonalizmu podaje w wątpliwość tezę o zanikaniu państwa narodowego. * Podstawa przekładu: R.O. Keohane, J.S. Nye, 2012, Power and Interdependence, Boston, Longman, s. 3–5, 7–21, 24–31.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

247

Siła i współzależność

Ani moderniści, ani tradycjonaliści nie mają odpowiednich narzędzi teoretycznych, by zrozumieć politykę globalnej współzależności1. Moderniści słusznie wskazują na fundamentalne zmiany obecnie zachodzące, ale często przyjmują bez wystarczającej analizy, że postęp technologiczny oraz wzrost społecznych i ekonomicznych transakcji ukształtuje nowy świat, w którym potęga państwa nie będzie już dłużej istotna2. Tradycjonaliści są biegli w obnażaniu słabości modernistycznej wizji przez pokazywanie, jak współzależność militarna trwa nadal, ale mają trudności z adekwatną interpretacją współczesnej wielowymiarowej współzależności ekonomicznej, społecznej i ekologicznej. [...] Obecna polityka światowa nie jest ciągiem regularnych połączeń, ale zawiłym splotem różnorodnych relacji. W takim świecie jeden model nie wyjaśni wszystkich sytuacji. Sekret jej zrozumienia leży w umiejętności dobrania odpowiedniego podejścia lub kombinacji podejść do analizowanej sytuacji. Nic nie zastąpi ostrożnych analiz bieżącej sytuacji. Nieuniknione jest jednak osadzanie badań w teorii; zależą od niej wszelkie empiryczne czy praktyczne analizy. [...] „Praktycy, którzy wierzą w swoją niezależność od jakichkolwiek intelektualnych wpływów”, są nie tylko nieświadomymi zakładnikami koncepcji sprzed kilku lat stworzonych przez „jakichś akademickich pismaków”, ale też ci drudzy coraz częściej zaczynają odgrywać kluczowe role w kreowaniu polityki zagranicznej (Keynes 1957: 383). Nieadekwatny obraz i nieprzemyślane postrzeganie polityki światowej może prowadzić bezpośrednio do nieodpowiedniej czy nawet katastrofalnej polityki krajowej. [...] Współzależność wpływa na politykę światową i zachowania państw; jednak zachowania rządów także wpływają na wzory współzależności. Rząd reguluje i kontroluje relacje transnarodowe i międzypaństwowe poprzez kreowanie bądź akceptowanie procedur, zasad czy instytucji3 dla obu tych rodzajów relacji. [...]

Współzależność jako koncept analityczny Zależność, w powszechnym rozumieniu, oznacza bycie zdeterminowanym lub znajdowanie się pod znaczącym wpływem sił zewnętrznych. Współzależność, mówiąc najprościej, oznacza wzajemną zależność. Współzależność w polityce światowej Termin zapożyczony od Stanleya Hoffmanna (Hoffmann 1973: 6). Zobacz m.in. publikację Roberta Angella (Angell 1969). 3 Instytucje rozumiane są tutaj nie tylko jako sformalizowane organizacje, ale też jako uregulowane i usankcjonowane formy działalności czy sposoby rozwiązywania problemów (przyp. tłum.). 1 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

248

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

odnosi się do sytuacji, w których zachowania państw i innych uczestników życia międzynarodowego wzajemnie na siebie oddziałują. Te oddziaływania często są wynikiem transakcji międzynarodowych – przepływów pieniędzy, dóbr, ludzi i informacji przez granice państw. Liczba tych transakcji ogromnie wzrosła od czasów II wojny światowej: „Ostatnie dziesięciolecia odznaczają się ogólną tendencją do przyrostu z dekady na dekadę różnych form wzajemnych powiązań między ludźmi ponad narodowymi granicami” (Inkeles 1975: 479). Te wzajemne powiązania nie są jednak tym samym co współzależność. Wpływ transakcji na współzależność zależy od ograniczeń i kosztów związanych z tymi transakcjami. [...] Nie chcemy ograniczać współzależności wyłącznie do sytuacji wzajemnych korzyści. Taka definicja byłaby analitycznie użyteczna tylko w przypadku przyjęcia modernistycznej perspektywy, gdzie zagrożenie użyciem siły militarnej jest niewielkie, a intensywność konfliktów niska. Wiązałoby się to z wyłączeniem z zakresu współzależności przypadków wzajemnej zależności, takich jak przeszła strategiczna współzależność pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Co więcej, zrodziłoby to wątpliwości dotyczące tego, czy stosunki między państwami uprzemysłowionymi a krajami słabiej rozwiniętymi należy uznać za współzależne, czy nie. Rozstrzygnięcie tego, czy ich relacje są „wzajemnie korzystne”, miałoby całkowicie subiektywny charakter. Chcielibyśmy uniknąć bezowocnej dyskusji dotyczącej uznawania danych stosunków za współzależne bądź nie; jednocześnie nie chcemy pogłębiać podziału między podejściem modernistycznym a tradycjonalistycznym, lecz raczej je zintegrować – dlatego wybieramy szerszą definicję. Zakładamy, że współzależność, ograniczając autonomię, zawsze niesie ze sobą koszty; nie można a priori określić, czy zyski z relacji przewyższą poniesione koszty. Zależy to zarówno od znaczenia aktorów, jak i od natury samej relacji. Nic nie może zagwarantować tego, że relacja uznana przez nas za współzależną będzie wzajemnie korzystna. Analizę zysków i strat we współzależnej relacji można przeprowadzić na dwa sposoby. Pierwszy z nich skupia się na łącznych zyskach i stratach współzależnych podmiotów. Drugi kładzie nacisk na zyski relatywne i kwestie dotyczące ich dystrybucji. Klasyczni ekonomiści przyjęli pierwszą perspektywę, formułując wpływową teorię korzyści względnych, zgodnie z którą niezakłócony handel międzynarodowy przyniesie zysk netto wszystkim uczestnikom. Niestety, skupienie się tylko na łącznych zyskach może przysłonić drugą kluczową kwestię – to, jak owe zyski są rozdzielane. Najistotniejsze kwestie polityczne dotyczące współzależności rozbijają się o odwieczne polityczne pytanie: „kto jaką część zysków dostaje?”. [...] Perspektywa, w której rosnąca współzależność buduje nowy wspaniały świat kooperacji w miejsce starego złego świata konfliktów międzynarodowych, powinna

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

249

Siła i współzależność

więc budzić nasze podejrzenia. [...] Różnica między tradycyjną polityką światową a polityką ekonomicznej i ekologicznej współzależności nie jest różnicą między grą o sumie zerowej (gdzie zysk jednej strony jest stratą dla drugiej) a grą o sumie niezerowej. Współzależność militarna nie musi być grą o sumie zerowej. W rzeczywistości militarni sojusznicy aktywnie szukają współzależnych relacji po to, by wzmocnić bezpieczeństwo całej grupy. Nawet sytuacje równowagi sił nie muszą być grą o sumie zerowej. Jeżeli jedna strona dąży do podważenia status quo, osiąga zysk kosztem innych. Lecz w sytuacji, gdy większość jest za utrzymaniem status quo, utrzymanie równowagi sił generuje wspólny zysk. Odwrotnie jest z polityką współzależności ekonomicznej i ekologicznej, która pociąga za sobą rywalizację nawet w wypadku, gdy współpraca mogłaby wiązać się z dużym zyskiem dla całej grupy. Pomiędzy tradycyjną polityką bezpieczeństwa militarnego a polityką współzależności ekonomicznej i ekologicznej można dostrzec zarówno istotne podobieństwa, jak i różnice. Musimy także uważać, by nie definiować współzależności wyłącznie jako równomiernego zbalansowania wzajemnej zależności. Najbardziej prawdopodobnym bowiem źródłem wpływu aktorów na siebie nawzajem jest asymetryczność ich wzajemnej zależności. Mniej uzależnieni uczestnicy mogą często używać współzależnej relacji jako źródła potęgi w negocjowaniu danej kwestii bądź po to, by spróbować wpłynąć na inne kwestie. Na drugim końcu kontinuum, przeciwległym do czystej symetrii, znajduje się czysta zależność (czasem zamaskowana przez nazwanie jej błędnie współzależnością); jest ona jednak również bardzo rzadka. Większość przypadków leży pomiędzy tymi dwoma ekstremami. To właśnie ta przestrzeń jest centrum politycznych tarć, w wyniku których wytwarzana jest współzależność.

Potęga i współzależność Dla polityków i analityków polityki światowej potęga (power) od zawsze była pojęciem trudnym do uchwycenia; współcześnie jej zdefiniowanie wydaje się być jeszcze trudniejsze. W tradycyjnym ujęciu potęga militarna przewyższała wszystkie inne jej formy, a państwa najsilniejsze militarnie kontrolowały politykę światową. Jednak zasoby służące wytwarzaniu potęgi stały się bardziej złożone. Jak stwierdził jeden z wnikliwych obserwatorów, „epoka powojenna była świadkiem radykalnych przemian potęgi – jej elementów składowych, sposobów zdobywania i wykorzystywania” (Hoffmann 1975: 183). [...] Potęgę można rozumieć jako zdolność aktora do sprawienia, by inni zrobili coś, czego w przeciwnym wypadku by nie zrobili (kosztem akceptowalnym dla aktora). Potęgę można też pojmować jako możliwość kontroli efektów działań. W obu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

250

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

przypadkach zmierzenie jej nie jest łatwe (Hart 1976). Możemy w tym celu przyglądać się albo wyjściowym zasobom potęgi, stwarzającym możliwość działań określonego aktora, albo efektom jego działań, czyli rzeczywistym wpływom. Mówiąc, że współzależność asymetryczna może być źródłem potęgi, myślimy o potędze albo jako kontroli zasobów, albo możliwości wywierania wpływu. Aktor mniej zależny ma znaczące zasoby polityczne, ponieważ zmiany w relacji (które może zainicjować lub zagrozić ich zainicjowaniem) wiążą się z mniejszymi kosztami dla niego niż dla jego partnerów. Ta przewaga jednak nie gwarantuje, że zasoby polityczne, uzyskane w ramach korzystnej asymetrii współzależności, dadzą taki efekt kontrolowania rezultatów. Relacja między potęgą mierzoną poprzez jakikolwiek rodzaj zasobów a potęgą mierzoną efektami działań jest rzadko relacją „jeden do jednego”. Negocjacje polityczne są zwykle sposobem na przekucie potencjału w konkretne działanie, przy czym często sporo niuansów zostaje w trakcie tego procesu zagubionych. By zrozumieć rolę, jaką odgrywa potęga w stosunkach współzależności, musimy wyróżnić dwa wymiary wrażliwości – krótkoterminową (sensitivity) oraz długoterminową (vulnerability)4. Wrażliwość krótkoterminowa dotyczy szybkości reagowania w ramach polityki światowej – tego, jak szybko zmiany w jednym państwie powodują kosztowne skutki dla innego i jak duże są to koszty. Jej miarą jest nie tylko wielkość przepływów przez granice, ale także koszt tych zmian dla rządu czy społeczeństwa. Krótkoterminowa wrażliwość w relacjach współzależności (sensitivity interdependence) wytwarzana jest poprzez interakcje w ramach polityki. Wiąże się z założeniem, że ramy te pozostają niezmienione. Fakt, że ramy polityczne są stałe, może przełożyć się na trudności w formułowaniu nowej polityki w krótkim czasie lub też odzwierciedlać przywiązanie do pewnych stałych zasad, krajowych i międzynarodowych. […] W relacjach współzależności wrażliwość krótkoterminowa może mieć wymiar zarówno społeczny, polityczny, jak i gospodarczy5. […] Telewizja, brutalnie przedstawiając głód w Azji Południowej zasiadającym do kolacji Europejczykom i Amerykanom, prawie na pewno przyciągnie ich uwagę i wzbudzi zaniepokojenie. Pojęcia zostały przetłumaczone w oparciu o: A. Wojciuk, 2010, Dylemat potęgi. Praktyczna teoria stosunków międzynarodowych, Warszawa, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego (przyp. tłum.). 5 Odwołujemy się nie tylko do pojęć wrażliwości cen (price sensitivities) lub wrażliwości na stopy procentowe (interest rate sensitivities), wykorzystywanych przez ekonomistów, ale też do pojęcia wzajemnej wrażliwości ekonomii i polityki, które zostało zbudowane w oparciu o koncepcję zaproponowaną przez Richarda N. Coopera w The Economics of Interdependence (Cooper, 1968), ale różni się od niej. 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

251

Siła i współzależność

.RV]W\JHQHURZDQHSU]H]]PLDQÚ]HZQÚWU]QÈ

Wrażliwość na taką kwestię może znaleźć odzwierciedlenie w demonstracjach lub innych działaniach politycznych, nawet jeśli nie podjęto żadnych bezpośrednich działań, by złagodzić cierpienie – a zatem nie musi wiązać się z wrażliwością ekonomiczną (economic sensitivity). […] Jeśli chodzi o koszty wiążące się z zależnością, to wrażliwość krótkoterminowa oznacza obciążenie kosztownymi skutkami zdarzeń zewnętrznych, zanim nastąpią próby politycznej zmiany sytuacji. Wrażliwość długoterminowa (vulnerability) może zostać zdefiniowana jako obciążenie kosztami narzucanymi przez zewnętrzne zdarzenia, nawet po zmianie polityki. Ponieważ przeważnie trudno jest szybko zmienić politykę, bezpośrednie skutki zmian zewnętrznych zazwyczaj odzwierciedlają wrażliwość krótkoterminową w relacjach zależności (sensitivity dependence). Wrażliwość długoterminowa w relacjach zależności (vulnerability dependence) może być mierzona jedynie w dłuższym okresie czasu, jako koszty wiążące się z dostosowywaniem się do zmian. Przedstawmy to rozróżnienie graficznie, wyobrażając sobie, że trzy kraje mają do czynienia z zewnętrznym wydarzeniem, które nakłada na nie koszty – na przykład z sytuacją, w której kraje zużywające ropę naftową zmagają się z rosnącymi cenami narzuconymi przez producentów.

A

B

C

T1

T2

T3

T4

T5

Czas Rysunek 1.1. Wrażliwość krótkoterminowa trzech krajów (założenie: brak zmian politycznych)

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

252

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

.RV]W\JHQHURZDQHSU]H]]PLDQÚ]HZQÚWU]QÈ

Rysunek 1.1 pokazuje wrażliwość krótkoterminową trzech krajów na koszty generowane przez zmianę zewnętrzną. Początkowo kraj A ma nieco wyższą wrażliwość na zmianę niż kraj B, i znacznie wyższą wrażliwość niż kraj C. Z czasem jednak wrażliwość kraju C, mimo braku zmian politycznych, spada. Może być to spowodowane wzrostem cen w kraju C, który stopniowo zmniejsza zużycie ropy i tym samym zmniejsza import. Całkowita wrażliwość krótkoterminowa każdego kraju w czasie uwzględnionym na wykresie jest reprezentowana przez obszar pod odpowiednią linią6. Załóżmy teraz, że każdy kraj próbuje zmienić swoją politykę w celu zmniejszenia kosztów generowanych przez wydarzenia zewnętrzne. W naszym przykładzie próba ta mogłaby wiązać się z decyzją o poniesieniu wysokich kosztów krajowych w zakresie racjonowania lub opracowywania drogich krajowych źródeł energii. Wielkość tych kosztów i stopień politycznej gotowości do przezwyciężenia ich byłyby miarą wrażliwości długoterminowej. […]

A

B

C

T1

T2

T3

T4

T5

Czas Rysunek 1.2. Wrażliwość długoterminowa trzech krajów (założenie: brak zmian politycznych)

Na rysunku 1.2, przedstawiającym wrażliwość długoterminową, możemy zauważyć, że wrażliwość długoterminowa kraju A jest znacznie mniejsza niż jego wrażliwość Nasz przykład jest celowo uproszczony. Między innymi koszty rozwoju sytuacji byłyby oczywiście obniżone przez odpowiednią stopę dyskontową. 6

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

253

Siła i współzależność

krótkoterminowa. Zmiana polityki na początku drugiego okresu (T2) pozwala mu, w trzecim okresie, na obniżenie kosztów narzuconych przez zmiany zewnętrzne niemal do zera. Zmniejszona wrażliwość długoterminowa kraju A może być odzwierciedleniem efektywnej polityki, skutkującej zmniejszeniem kosztów spowodowanych przez zmiany zewnętrzne niemal do zera. Zmniejszona wrażliwość długoterminowa kraju A może być odzwierciedleniem skutecznej polityki prowadzącej do faktycznej lub potencjalnej samowystarczalności w zakresie zaopatrzenia w ropę naftową. Może ona wiązać się, na przykład, z przestawieniem się na alternatywne źródła energii doinwestowane przez rząd. Kraje B i C mają mniejsze możliwości zmiany sytuacji przez zmianę polityki, przez co pozostają podatne (vulnerable) na koszty wygenerowane przez zdarzenia zewnętrzne. […] Wrażliwość długoterminowa ma szczególne znaczenie dla zrozumienia struktury politycznej stosunków współzależności. W pewnym sensie koncentruje się ona na tym, które podmioty „definiują klauzulę ceteris paribus” lub mogą określać reguły gry7. Wrażliwość długoterminowa jest zdecydowanie bardziej istotna niż wrażliwość krótkoterminowa, co widać w przypadku polityki surowcowej, na przykład w związanych z nią przekształceniach potęgi po 1973 roku. Zazwyczaj wysoki odsetek importu surowców jest traktowany jako wskaźnik wrażliwości długoterminowej, ale sam w sobie sugeruje, że to wrażliwość krótkoterminowa może być wysoka. Kluczowym w wyznaczaniu wrażliwości długoterminowej jest to, czy skutecznie zmieniona polityka może zapewnić wystarczające ilości danego lub porównywalnego surowca, i jaki będzie tego koszt. […] Wrażliwość długoterminowa w relacjach współzależności dotyczy zarówno stosunków społeczno-politycznych, jak i polityczno-ekonomicznych. W końcu lat sześćdziesiątych wrażliwość długoterminowa społeczeństw na działania transnarodowych radykalnych ruchów zależała od zdolności tych społeczeństw do dostosowywania polityki krajowej do zmian i zmniejszania wiążących się z tym kosztów. […] W jaki sposób to rozróżnienie pomaga nam zrozumieć relację między współzależnością a potęgą? Wyraźnie wskazuje ono, że długoterminowa wrażliwość w relacjach współzależności ma większe znaczenie dla potęgi aktorów niż wrażliwość krótkoterminowa. Jeżeli dany aktor może zredukować koszty poprzez zmianę polityki, na poziomie krajowym lub międzynarodowym, to jego wrażliwość krótkoterminowa nie będzie dobrym wskaźnikiem zasobów jego potęgi. [...] Długoterminowa wrażliwość w relacjach współzależności ma wymiar strategiczny, którego pozbawiona jest wrażliwość krótkoterminowa, choć nie znaczy Omówienie tego, jak teoria gier radzi sobie z takimi problemami, bazując na macierzy wypłat, można znaleźć w pracy Anthony’ego Lanyi’ego (Lanyi 1972), bądź w nieco późniejszej pozycji Richarda N. Coopera (Cooper 1975: 63–98). 7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

254

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

to, że jest ona politycznie nieistotna. Szybki wzrost wrażliwości krótkoterminowej często prowadzi do niezadowolenia ze współzależności i prób uniezależnienia się, szczególnie w krajach o pluralistycznym systemie politycznym. Pracownicy i producenci przemysłu włókienniczego i metalurgicznego, konsumenci ropy naftowej i konserwatyści podejrzliwi wobec radykalnych ruchów zagranicznych – oni wszyscy mogą domagać się od rządu polityki chroniącej ich interesy. Jednak decydenci i analitycy, wybierając określoną strategię, muszą brać pod uwagę podstawowe wzorce wpływu wrażliwości krótkoterminowej na relacje współzależności. Co mogą zrobić i za jaką cenę? Co zrobią w odpowiedzi inni aktorzy i za jaką cenę? Mimo że wzorce wpływu wrażliwości krótkoterminowej na współzależność dotyczą nagłych i widocznych kryzysów, spójna polityka musi opierać się na analizie aktualnej i potencjalnej wrażliwości długoterminowej (vulnerabilities). Próba manipulowania wrażliwością krótkoterminową w asymetrycznej współzależności, bez uwzględnienia podstawowych wzorców wrażliwości długoterminowej, może się nie powieść. Manipulowanie zagrożeniami gospodarczymi lub socjopolitycznymi również niesie ze sobą ryzyko. Strategie manipulowania współzależnością mogą prowadzić do powstawania stosownych kontrstrategii. Trzeba pamiętać o tym, że potęga militarna przewyższa potęgę gospodarczą w tym sensie, że same środki gospodarcze mogą być nieskuteczne wobec użycia siły militarnej. Tak więc nawet skuteczna manipulacja asymetryczną współzależnością w niemilitarnym obszarze może nieść ryzyko odwetu wojskowego. […] W tabeli 1.1 przedstawiono trzy omówione przez nas rodzaje asymetrycznych współzależności. „Ranking przewagi” pokazuje, że zasoby potęgi wynikające z militarnej współzależności przewyższają te pochodzące z niemilitarnej wrażliwości długoterminowej, a te z kolei przewyższają zasoby generowane przez asymetryczną wrażliwość krótkoterminową. Bardziej dominujące formy władzy niosą ze sobą jednak wyższe koszty. W związku z tym nie ma gwarancji, że środki militarne będą bardziej skuteczne (mniej kosztochłonne) niż ekonomiczne w osiąganiu określonego celu. Można się jednak spodziewać, że im ważniejsze interesy będą wchodziły w grę, tym bardziej kosztowne i wiążące się z większą dominacją zasoby będą wykorzystywane przez aktorów do ich realizacji. Wybranie zasobu bardziej skutecznego, choć bardziej kosztownego, może się zdarzyć zwłaszcza wtedy, gdy wystąpi znaczna niezgodność między rozkładem zasobów potęgi w różnych wymiarach. Aktor będący na słabszej pozycji może w takiej sytuacji poprawić swoje położenie poprzez przejście na wyższy poziom w rankingu przewagi, na którym spór ten będzie rozstrzygany. Na przykład: umowa dotycząca koncesji może dawać wielonarodowej firmie naftowej lepszą pozycję przetargową niż rządowi. Umowa może pozwolić firmie na ustalanie poziomu produkcji i ceny ropy naftowej, co spowoduje, że dochody rządu będą zależały od firmy. Taka

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

255

Siła i współzależność

sytuacja jest jednak z natury niestabilna, ponieważ rząd może być silniejszy w zakresie wrażliwości długoterminowej. Tabela 1.1. Asymetryczna współzależność i jej zastosowania Źródło niezależności

Ranking przewagi

Ranking kosztów

Zastosowanie

Militarne (koszt użycia siły militarnej)

1

1

Wyłącznie w skrajnych przypadkach bądź przeciwko słabym wrogom, gdy ponoszone koszty są nieznaczne.

2

W sytuacjach, gdy ograniczenia normatywne są nieznaczne, a przepisy międzynarodowe nie są wiążące (włączając w to stosunki pozamilitarne z przeciwnikami i sytuacje intensywnego konfliktu pomiędzy bliskimi partnerami i sojusznikami).

3

Jako krótkoterminowe źródło potęgi lub w sytuacjach, gdy normatywne ograniczenia są duże, a międzynarodowe przepisy wiążące. Możliwość stosowania jest ograniczona w sytuacji, gdy ze względu na wysokie koszty aktorzy znajdujący się w niekorzystnej sytuacji będą starali się szukać alternatywnej polityki.

Niemilitarna wrażliwość długoterminowa (koszt wprowadzenia alternatywnej polityki)

Niemilitarna wrażliwość krótkoterminowa (koszt zmian w ramach istniejącej polityki)

2

3

Gdy kraj stwierdzi, że może sobie pozwolić na to, by zmienić umowę jednostronnie – może zyskać przewagę. Każda próba wykorzystania przez firmę swojej przewagi w ramach wrażliwości krótkoterminowej, bez rozpoznania własnych słabości na poziomie wrażliwości długoterminowej (a tym bardziej na poziomie sił militarnych), prawdopodobnie zakończy się katastrofą. Naszym zdaniem dobrym początkiem politycznej analizy współzależności międzynarodowej jest myślenie o asymetrycznej współzależności jako źródle potęgi wśród aktorów [sceny międzynarodowej – przyp. tłum.]. Taką perspektywę można zastosować zarówno w przypadku badania relacji pomiędzy podmiotami międzynarodowymi (takimi jak korporacje wielonarodowe) a rządami, jak również relacji międzypaństwowych. Różne rodzaje współzależności wiążą się z potencjalnym politycznym wpływem, który jednak ma swoje ograniczenia. Wrażliwość krótkoterminowa w relacjach współzależności może być podstawą znaczącego wpływu politycznego tylko wtedy, gdy istniejące zasady i normy mogą być uznane za stałe,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

256

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

lub gdy koszt szybkiego wdrożenia alternatywnej polityki jest dla aktora zbyt wysoki. Jeśli jakaś zmiana zasad sprawi, że dany aktor znajdzie się w niekorzystnej sytuacji, prawdopodobnie spróbuje on zmienić te zasady, o ile cena takiego działania będzie akceptowalna. Stąd wpływ, jaki można osiągnąć dzięki korzystnym asymetriom wrażliwości krótkoterminowych, jest bardzo ograniczony w momencie, gdy asymetrie wrażliwości długoterminowej są niekorzystne. […] Współcześnie w wielu sytuacjach użycie siły jest tak kosztowne, a stworzenie groźby jej użycia tak trudne, że wybór strategii militarnych staje się aktem desperacji. Nie jest to jednak wszystko, co można powiedzieć o potędze i współzależności. Równie ważne jak zrozumienie sposobu, w jaki manipulowanie współzależnością może być instrumentem władzy, jest zrozumienie ograniczeń tego instrumentu. Asymetryczna współzależność sama w sobie nie jest w stanie wyjaśnić efektów politycznych działań, nawet w tradycyjnych relacjach między państwami. Jak powiedzieliśmy wcześniej, potęga mierzona zasobami lub potencjałem może wyglądać inaczej niż potęga mierzona efektami działań. Musimy też brać pod uwagę przebieg samego procesu negocjacji politycznych. Przemawia za tym fakt, że słabsze państwo może mieć większą skłonność do poświęcenia i większą determinację niż jego silniejszy partner. Większa zależność aktora sprawia, że jest on (albo wydaje się być) bardziej skłonny do wyrzeczeń. […] Warto wspomnieć o pozostałych uwarunkowaniach współczesnej współzależności międzynarodowej, które mogą ograniczać zdolność polityków do manipulowania asymetryczną współzależnością. Mniejsze państwo może mieć większą integralność polityczną niż państwo większe. Silniejsze państwo z kolei, chociaż mniej zależne jako całość, może borykać się z wewnętrzną fragmentacją i brakiem spójnej polityki wynikającej z trudności w koordynacji działań rządu. [...] To, co powiedzieliśmy, wystarczy, aby wykazać, że nie oczekujemy, że miara potencjalnej potęgi, taka jak asymetryczna współzależność, w sposób idealny pozwoli przewidzieć porażki i sukcesy aktorów. Dostarczyć może ona jedynie wstępnego przybliżenia początkowych atutów negocjacyjnych każdego z zaangażowanych aktorów. W sytuacji, gdy prognozy oparte o wzory asymetrycznej współzależności się nie sprawdzają, trzeba poszukać tego przyczyn. Może się bowiem okazać, że ich źródłem jest proces negocjacji politycznych – proces przekształcania zasobów potęgi we władzę nad efektami działań.

Zmiana reżimu międzynarodowego Zrozumienie koncepcji współzależności i jej związku z pojęciem potęgi jest konieczne, aby odpowiedzieć na pierwsze ważne pytanie tej książki – jakie są cechy poli-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

257

Siła i współzależność

tyki światowej w warunkach silnej współzależności? Jak już wskazaliśmy, relacje współzależności często występują w ramach zasad, norm i procedur, które regulują zachowanie i kontrolują jego skutki. Taki sposób zorganizowania, który wpływa na relacje wzajemnej zależności, określamy mianem reżimu międzynarodowego. Kolejne istotne zagadnienie, choć nie aż tak oczywiste jak proces negocjacji politycznych, jednak równie ważne dla zrozumienia relacji potęgi i współzależności, dotyczy tego, jak i dlaczego zachodzą zmiany reżimów. W polityce światowej zasady i procedury nie są ani tak kompletne, ani tak dobrze egzekwowane jak w dobrze zorganizowanych krajowych systemach politycznych, a instytucje nie są ani tak silne, ani w równym stopniu autonomiczne. „Zasady gry obejmują poszczególne przepisy krajowe i międzynarodowe, niektóre przepisy prawa prywatnego – na wielu obszarach w ogóle nie obowiązują żadne zasady” (Strange 1975: 219). Słabość organizacji międzynarodowych i trudności w egzekwowaniu prawa międzynarodowego mogą prowadzić do postrzegania reżimów międzynarodowych jako mało znaczących czy wręcz do całkowitego ich ignorowania. Jednak choć ogólna integracja międzynarodowa jest słaba, to konkretne reżimy międzynarodowe często mają znaczący wpływ na relacje współzależności obejmujące kilka krajów lub grupy krajów w określonych kwestiach. […] Aby zrozumieć wpływ reżimów międzynarodowych na wzorce współzależności, trzeba spojrzeć […] na strukturę systemów międzynarodowych, procesy zachodzące w ich ramach oraz na to, jak wpływają na siebie nawzajem. Struktura systemu wiąże się z dystrybucją potencjału między podobnymi elementami składowymi [tego systemu – przyp. tłum.]. Dla międzynarodowego systemu politycznego takimi elementami składowymi są państwa, a ich potencjał w danym obszarze jest uważany za zasób ich potęgi. Istnieje długa tradycja klasyfikowania rozkładu potęgi w międzypaństwowych systemach w oparciu o liczbę i znaczenie jego głównych aktorów – mówi się o systemie jednobiegunowym, dwubiegunowym, wielobiegunowym czy rozproszonym w sposób analogiczny do tego, jak ekonomiści mówią o strukturze rynku, określając ją mianem monopolu, duopolu, oligopolu czy systemu opartego o konkurencję (Waltz 1975: 1–86; Modelski 1974). Strukturę należy zatem odróżnić od procesu, który odnosi się do alokacji lub negocjacji w ramach struktur władzy. Można porównać to do gry w pokera: na poziomie procesu analitycy interesują się tym, jak gracze rozegrają dane rozdanie; na poziomie struktury interesują się tym, jakie karty i żetony były rozdane w momencie rozpoczęcia gry. Reżimy międzynarodowe pośredniczą między strukturą potęgi systemu międzynarodowego a procesami negocjacji politycznych i gospodarczych, odbywającymi się w jego ramach. Struktura systemu (dystrybucja zasobów potęgi między państwami) ma głęboki wpływ na charakter reżimu (przez mniej lub bardziej luźny zestaw formalnych i nieformalnych norm, zasad i procedur związanych z systemem). Reżim

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

258

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

z kolei wpływa i w pewnym stopniu reguluje negocjacje polityczne i bieżące procesy decyzyjne zachodzące w ramach systemu międzynarodowego. […]

Realizm i kompleksowa współzależność Osobiste przekonania na temat polityki światowej mają istotny wpływ na to, jak postrzega się i konstruuje teorie ją wyjaśniające. Naszym zdaniem założenia realistów, których teorie zdominowały okres powojenny, są często niewystarczającą podstawą do analizy polityki współzależności. […] Dla realistów polityka światowa, podobnie jak każda inna, to walka o władzę (power), ale w przeciwieństwie do polityki państwowej jest to walka zdominowana przez zorganizowaną przemoc. [...] Ich wizja opiera się na trzech integralnych założeniach. Po pierwsze, państwa jako spójne jednostki są dominującymi aktorami w polityce światowej. Jest to podwójne założenie: o dominacji państw i o tym, że działają one jako spójna całość. Po drugie, realiści zakładają, że siła jest użytecznym i skutecznym instrumentem polityki. Po trzecie, realiści przyjmują określoną hierarchię kwestii w polityce światowej, gdzie najważniejszymi są kwestie bezpieczeństwa militarnego: „polityka najwyższego szczebla” dotycząca bezpieczeństwa militarnego dominuje nad „polityką niskiego szczebla” związaną ze sprawami gospodarczymi i społecznymi – częściowo ma to związek z drugim założeniem. Takie założenia realistów definiują ich typ idealny polityki światowej. Jest to wizja świata, w której polityka wiąże się z istnieniem aktywnych lub potencjalnych konfliktów między państwami, z zagrożeniem użycia siły w każdej chwili. Każdy kraj próbuje bronić swojego terytorium i interesów przed realnymi lub domniemanymi zagrożeniami. Integracja polityczna między państwami jest niewielka i trwa dopóty, dopóki służy interesom państw najsilniejszych. Transnarodowi aktorzy nie istnieją lub są politycznie zmarginalizowani. Tylko odpowiednie użycie siły bądź groźba jej użycia pozwala państwom przetrwać, a system jest stabilny tylko wtedy, gdy przedstawiciele państw zdołają, jak w dobrze funkcjonującym modelu równowagi sił, pogodzić nawzajem swoje interesy. Każde z tych założeń można zakwestionować. Po podważeniu ich wszystkich ukazuje nam się wizja świata, w której aktorzy pozapaństwowi także uczestniczą w polityce światowej, gdzie nie ma ściśle określonej hierarchii zagadnień, a siła jest nieskutecznym instrumentem polityki. W tych warunkach – które cechują świat kompleksowej współzależności – polityka światowa może być zupełnie inna niż w wizji realistów. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

259

Siła i współzależność

Charakterystyka kompleksowej współzależności Kompleksowa współzależność ma trzy główne cechy charakterystyczne: 1. Społeczeństwa połączone są ze sobą siecią kanałów komunikacyjnych, w tym na poziomie nieformalnych związków między elitami rządowymi, formalnych kontaktów urzędowych, nieformalnych więzi między elitami pozarządowymi (w ramach kontaktów osobistych i telekomunikacyjnych) i organizacji transnarodowych (takich jak banki lub korporacje międzynarodowe). Te kanały tworzą stosunki międzypaństwowe, transrządowe i transnarodowe. Stosunki międzypaństwowe są podstawowym kanałem komunikacji dla realistów. Stosunki transrządowe mogą mieć miejsce, o ile zrezygnuje się z postulatu realistów dotyczącego postrzegania państw jako spójnych jednostek terytorialnych. Z kolei stosunki ponadnarodowe są możliwe, o ile uzna się podmiotowość innych aktorów niż państwa. 2. Agendę stosunków międzypaństwowych tworzy wiele kwestii, niemających jasnej lub spójnej hierarchii. Brak hierarchii kwestii oznacza, między innymi, że bezpieczeństwo militarne nie jest już dominującym zagadnieniem w agendzie. Wiele kwestii może wynikać z polityki wewnętrznej państw – granice między sprawami krajowymi a zagranicznymi stają się płynne. Sprawy te są rozpatrywane nie tylko w ministerstwach spraw zagranicznych, ale też w odpowiednich departamentach rządowych, na różnych poziomach. Ich niewłaściwa koordynacja pociąga za sobą znaczne koszty. Różne koalicje, zarówno w obrębie rządów, jak i poza nimi, powstają wokół różnych kwestii, niosąc ze sobą różny stopień ryzyka wystąpienia konfliktu. Polityka nie kończy się na granicach państwa8. 3. Siła militarna nie jest używana przez rządy wobec innych państw w regionie bądź w kwestiach, w których przeważa kompleksowa współzależność. Może jednak mieć znaczenie w stosunkach tych państw z rządami spoza regionu bądź w innych kwestiach. Na przykład siła militarna nie powinna mieć znaczenia przy rozstrzyganiu sporów gospodarczych między członkami sojuszu, lecz jednocześnie może być bardzo ważna w kontekście stosunków politycznych i wojskowych z rywalami tego sojuszu. Dla relacji międzysojuszniczych ten warunek kompleksowej Nawiązanie do słów republikańskiego senatora Arthura Vandenberga: „Polityka kończy się na granicach państwa” (Politics stops at the water’s edge). Vandenberg był zwolennikiem reprezentowania przez państwo spójnej i jednorodnej polityki zagranicznej, która wychodzi ponad partyjne i polityczne różnice obecne na poziomie polityki krajowej. Zdaniem autorów Power and Interdependence jest odwrotnie: polityka nie kończy się na granicach państwa – różnice i konflikty na poziomie krajowym mają swoje przedłużenie w formowaniu się wokół nich różnorodnych form współpracy ponadpaństwowej; bardzo trudne jest zatem utrzymanie spójnej krajowej polityki zagranicznej (przyp. tłum.). 8

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

260

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

współzależności [tj. nieużywanie siły – przyp. tłum.] będzie spełniony; dla relacji z państwami niesojuszniczymi – nie. [...]

Procesy polityczne w ramach kompleksowej współzależności Trzy główne cechy kompleksowej współzależności wiążą się z odrębnymi procesami politycznymi, które pozwalają przekształcać zasoby potęgi w konkretny wpływ. [...] W świecie kompleksowej współzależności [...] można oczekiwać, że niektórzy urzędnicy, zwłaszcza niższego szczebla, będą podkreślali różnorodność celów do osiągnięcia przez państwo. Wobec braku jasnej hierarchii zagadnień cele będą różne w zależności od kwestii i niekoniecznie ściśle ze sobą związane. Każda biurokracja będzie działać zgodnie z własnymi interesami; i chociaż może zdarzyć się, że na jakimś polu zostanie osiągnięty kompromis pomiędzy kilkoma ministerstwami, to utrzymanie spójnej polityki może okazać się bardzo trudne. Ponadto odmienne cele w różnych kwestiach będą mieli aktorzy transnarodowi.

Strategie tworzenia powiązań (linkage strategies) Cele strategii tworzenia powiązań będą zatem różnić się w zależności od obszaru problemowego w ramach kompleksowej współzależności, tak samo jak rozkład potęgi i przebieg standardowego procesu politycznego. [...] Spadek znaczenia siły militarnej wiąże się z osłabieniem wpływów państw militarnie silnych w kwestiach pozamilitarnych – będzie im ciężej wykorzystywać w tych kwestiach swoją ogólną dominację. Różna dystrybucja zasobów potęgi, na przykład w handlu, spedycjach czy wydobyciu ropy naftowej, może sprawić, że efekty działań państwa i wiążące się z nimi osobne procesy polityczne będą różne w zależności od danego obszaru. Jeżeli bezpieczeństwo militarne państwa byłoby najważniejszym celem polityki zagranicznej, a możliwość użycia siły wojskowej natychmiastowa – owe różnice w strukturze rozkładu potęgi byłyby niewielkie. Ich powiązanie z kwestiami militarnymi zapewniłoby dominację państwom całościowo najsilniejszym. Jednak gdy użycie siły militarnej staje się niemożliwe, słabnie jednocześnie jej wpływ na pozostałe kwestie. [...] Kraje dominujące mogą próbować osiągnąć podobny efekt, wykorzystując swoją siłę ekonomiczną do tego, by wpływać na inne kwestie. [...] Jeśli w grę wchodziłyby tylko cele ekonomiczne, mogłoby to się udać: pieniądze są w końcu środkiem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

261

Siła i współzależność

wymiany. Cele gospodarcze są jednak politycznie uwikłane, a silne powiązania ekonomiczne są osłabiane przez podmioty krajowe, ponadnarodowe i międzyrządowe, które sprzeciwiają się zaprzedaniu swoich interesów. Ponadto aktorzy międzynarodowi różnią się między sobą w różnych sprawach, a organizacje międzynarodowe, w ramach których często odbywają się negocjacje, funkcjonują w sposób odrębny. Trudno więc wyobrazić sobie państwo silne militarnie lub ekonomicznie wiążące koncesje polityki pieniężnej z wzajemnymi ustępstwami w polityce morskiej. Z drugiej strony państwa słabe w mniejszym stopniu powstrzymują się od łączenia ze sobą niepowiązanych kwestii, częściowo dlatego, że ich interesy krajowe są mniej złożone. Łączenie niepowiązanych kwestii jest często środkiem pozyskiwania koncesji lub dodatkową formą wynagrodzenia ze strony bogatych i wpływowych państw. W przeciwieństwie do państw silnych militarnie, których instrument tworzenia powiązań (siła wojskowa) często jest kosztowny w użyciu, instrument wiązania używany przez kraje słabsze (organizacja międzynarodowa) jest dostępny i niedrogi. Tak więc, gdy użyteczność siły wojskowej maleje, a wszystkie inne obszary stają się równie istotne, dystrybucja potęgi w ramach każdego z nich staje się coraz istotniejsza. Jeśli wzajemne powiązania słabną, to rezultaty negocjacji politycznych będą coraz bardziej zróżnicowane w zależności od obszaru problemowego. Zróżnicowanie obszarów problemowych w ramach kompleksowej współzależności oznacza, że powiązania między poszczególnymi kwestiami staną się bardziej problematyczne i będą miały tendencję do osłabiania, a nie wzmacniania międzynarodowej hierarchii. Wiązana strategia i kontrstrategie będą kluczowymi obszarami decyzyjnymi państw. Czy cele polityki zagranicznej powinny być rozpatrywane osobno, czy jako pakiet? Jeśli chcemy użyć wiązanej polityki, to które kwestie powinny być wiązane, a w których należy dokonać koncesji? Jak odległe mogą być powiązania, aby nie stały się przeciwskuteczne? Czy powinno się dążyć, na przykład, do formalnych umów, czy lepiej do nieformalnych, ale politycznie mniej wrażliwych, porozumień? Polityka światowa w warunkach złożonej współzależności nie jest gładką tkaniną bez szwów. Z tego względu oczekujemy, iż wysiłek zszywania jej po naszej myśli, co pokazują strategie łączenia, często będzie decydować o kształcie tej tkaniny. Spadek znaczenia siły militarnej sprawia, że państwa muszą w większym stopniu polegać na innych instrumentach, by utrzymywać swój wpływ. Z powodów, które omówiliśmy już wcześniej, państwa mniej podatne na zagrożenia starają się stosować asymetryczną współzależność w poszczególnych grupach spraw jako źródło potęgi; próbują też korzystać z pośrednictwa organizacji międzynarodowych, podmiotów transnarodowych i przepływów. W większości ekonomicznych i ekologicznych współzależności zyski i straty są wspólne. Wzajemna świadomość

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

262

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

potencjalnych zysków i strat oraz możliwości pogorszenia się pozycji aktora przez zbyt zaciętą walkę o podział zysków może ograniczać wykorzystywanie asymetrycznej współzależności.

Proces ustalania agendy polityki światowej Prawdopodobną konsekwencją drugiego założenia dotyczącego kompleksowej współzależności, głoszącego brak jasnej lub spójnej hierarchii kwestii mogących stanowić przedmiot polityki światowej, jest wzrost znaczenia kształtowania i kontrolowania agendy polityki światowej. [...] Wraz ze wzrostem różnorodności aktorów i kwestii poruszanych w polityce światowej użyteczność siły spada, a granica między polityką wewnętrzną a polityką zagraniczną staje się niewyraźna: im bardziej warunki kompleksowej współzależności się urzeczywistniają, tym bardziej polityka ustanawiania agendy staje się subtelniejsza i zróżnicowana. W świecie kompleksowej współzależności możemy spodziewać się, że na tworzone agendy będą miały wpływ międzynarodowe i krajowe problemy związane z kwestią wzrostu gospodarczego i z rosnącą wrażliwością krótkoterminową w ramach współzależnych relacji. Niezadowolone grupy w poszczególnych państwach upolitycznią i przeniosą na poziom międzypaństwowy kwestie, które do tej pory uznawano za wyłącznie wewnętrzne. Zmiany w dystrybucji potęgi w ramach danych kwestii również będą miały wpływ na całościową agendę. [...] Upolitycznienie – agitacja i kontrowersje dotyczące danej kwestii, zwykle lokujące ją na samym początku agendy – może mieć wiele źródeł. [...] Rządy rosnące w siłę mogą upolityczniać kwestie, łącząc je z innymi. Międzynarodowy reżim, który staje się nieskuteczny lub nie realizuje kluczowych kwestii, może prowadzić do coraz większego upolitycznienia, ponieważ państwa niezadowolone będą naciskać na zmiany. Upolitycznienie może również mieć źródło na poziomie oddolnym. Grupy wewnątrzkrajowe mogą stać się tak bardzo niezadowolone, by wydobyć na jaw ukryty problem lub zakłócić negocjacje międzypaństwowe wysokiego szczebla. [...] Właściwości i uwarunkowania instytucjonalne, w ramach których podnoszone są dane kwestie, także będą silnie oddziaływać na proces upolityczniania. [...] Ogólnie oczekuje się, że ponadnarodowe organizacje gospodarcze i transgraniczne sieci biurokratyczne będą starały się uniknąć upolitycznienia. [...] Z kolei na poziomie międzynarodowym państwa i pozostali aktorzy powinni uczestniczyć w forach międzynarodowych i poruszać kwestie w ramach organizacji międzynarodowych w sposób pozwalający na zmaksymalizowanie ich korzyści czy to przez poszerzenie, czy zawężenie agendy.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

263

Siła i współzależność

Relacje transnarodowe i transrządowe Trzecie założenie kompleksowej współzależności, mówiące o wielokanałowości kontaktów między społeczeństwami, dodatkowo rozmywa rozróżnienie między polityką krajową a międzynarodową. Poszukiwanie partnerów do koalicji politycznych niekoniecznie musi zatrzymywać się na granicach państwa, jak zakłada tradycyjna analiza. Im bardziej relacje mają charakter kompleksowej współzależności, tym bardziej spodziewamy się, że skutki negocjacji politycznych będą miały wpływ na stosunki transnarodowe. Wielonarodowe korporacje mogą być istotne zarówno jako niezależni aktorzy, jak i narzędzia manipulacji rządowych. Na kształt stanowisk politycznych krajowych ugrupowań może mieć wpływ komunikacja między nimi a ich odpowiednikami za granicą, niezależnie od tego, czy będzie ona zorganizowana, czy nie. Istnienie wielu kanałów kontaktu pozwala spodziewać się, że zdolności polityków do szacowania manipulacji współzależnością czy możliwości podążania za spójną strategią tworzenia wiązań będą bardziej ograniczone niż zazwyczaj w polityce wewnętrznej. Politycy muszą wziąć pod uwagę zarówno różnego rodzaju wpływ, jak i łączne skutki strategii współzależności i wiążące się z nimi konsekwencje w zakresie upolitycznienia i kontroli nad agendą. Transakcje między społeczeństwami – gospodarcze i społeczne bardziej niż te związane z bezpieczeństwem – mają różne skutki. Szanse i koszty związane ze ściślejszą ponadnarodową integracją mogą być większe dla niektórych grup [...] niż dla innych. Niektóre organizacje lub grupy mogą wchodzić w relacje bezpośrednio z podmiotami z innych społeczeństw lub z innymi rządami, aby zwiększyć swoje korzyści z bycia w takiej sieci interakcji. Niektórzy aktorzy mogą w konsekwencji być mniej wrażliwi długoterminowo, a także mniej wrażliwi krótkoterminowo na jakiekolwiek zmiany w ramach sieci relacji niż inni, co także wpływa na działania polityczne. Wiele kanałów kontaktu w ramach kompleksowej współzależności nie ogranicza się do tych związanych z podmiotami pozarządowymi. Kontakty między administracjami rządowymi zmagającymi się z podobnymi zadaniami mogą nie tylko wzbogacić ich perspektywę, ale też prowadzić do powstania międzyrządowych koalicji w konkretnych kwestiach politycznych. Aby zwiększyć szanse na sukces takiego przedsięwzięcia, agencje rządowe próbują włączać aktorów z innych krajów do własnych procesów decyzyjnych w roli swoich sojuszników. [...] Istnienie sieci transrządowych może być argumentem na rzecz odmiennej interpretacji jednej ze standardowych tez dotyczących polityki światowej – mówiącej, że państwa działają w swoim własnym interesie. W sytuacji kompleksowej współzależności zdrowy rozsądek każe zadać dwa pytania: czym jest państwo i jakie są jego interesy? Agencja rządowa może realizować własne interesy pod przykrywką

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

264

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

interesu narodowego; jednak powtarzające się interakcje mogą zmienić oficjalne postrzeganie tego, co jest jej interesem. [...] Niejednoznaczność interesu narodowego budzi poważne problemy dla czołowych przywódców politycznych. Ponieważ administracja kontaktuje się ze sobą bezpośrednio ponad granicami (bez pośrednictwa ministerstw spraw zagranicznych), scentralizowana kontrola staje się trudniejsza. Coraz mniej można być pewnym, że państwo w kontaktach z obcymi rządami będzie spójnie reprezentowane lub że poszczególne ministerstwa interpretują interesy narodowe podobnie podczas negocjacji z zagranicą. Państwo może okazać się niejednorodne [w swoich działaniach – przyp. tłum.], nawet schizofreniczne. Interes narodowy będzie wówczas różnie definiowany w różnych sprawach, w różnym czasie i w różnych jednostkach rządowych. Państwa, które są lepiej przygotowane do utrzymania spójności (ze względu na scentralizowaną tradycję polityczną, jak Francja), będą w stanie lepiej manipulować nierówną współzależnością niż państwa zdecentralizowane, które na pierwszy rzut oka mogłyby wydawać się potężniejsze w danym obszarze problemowym.

Rola organizacji międzynarodowych Ostatecznie istnienie wielu kanałów komunikacji może przełożyć się na znaczącą zmianę roli organizacji międzynarodowych w polityce światowej. Realiści nawiązujący do tradycji Hansa J. Morgenthaua zarysowują wizję świata, w której państwa, działając w imię własnego interesu, walczą o „władzę i pokój”. Utrzymanie bezpieczeństwa jest priorytetem; wojna stałym zagrożeniem. Można przypuszczać, że w takiej wizji świata instytucje międzynarodowe będą odgrywały niewielką rolę, ograniczaną przez rzadko pojawiającą się zbieżność interesów. Organizacje międzynarodowe znajdują się zdecydowanie na peryferiach polityki światowej. Jednak w świecie wielu problemów wiążących się ze sobą w skomplikowany sposób, w którym tworzone są ponadnarodowe i ponadregionalne koalicje, rola międzynarodowych instytucji w procesach negocjacji politycznych jest znacznie większa. Biorą one czynny udział w ustalaniu międzynarodowej agendy działań, katalizują tworzenie koalicji oraz, jako przestrzeń inicjatyw politycznych, pomagają słabszym państwom budować relacje z innymi. Rządy muszą radzić sobie z napływem kwestii podnoszonych przez organizacje międzynarodowe. Wyznaczanie kluczowych kwestii i grupowanie problemów w tematyczne bloki przez organizacje może pomagać rządom w określaniu ich własnych priorytetów, celów współpracy komisji międzyresortowych czy podejmowaniu innych ustaleń wewnątrzrządowych. [...]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

265

Siła i współzależność

Dzięki tworzeniu przestrzeni dla spotkań polityków organizacje międzynarodowe pomagają aktywizować potencjalne koalicje w polityce światowej. Oczywistą funkcją organizacji międzynarodowych jest też włączanie w ich działalność przedstawicieli krajów słabiej rozwiniętych, z których większość nie posiada ambasad w innych państwach. [...] Organizacje międzynarodowe pozwalają również agencjom rządowym, które mogłyby nie mieć kontaktu z innymi, przekształcać potencjalne lub milczące koalicje w zdeklarowane koalicje transrządowe, mogące komunikować się bezpośrednio. W niektórych przypadkach sekretariaty międzynarodowe świadomie promują ten proces, zalecając tworzenie koalicji z grupami rządów lub z jednostkami rządowymi, a także z organizacjami pozarządowymi mającymi podobne interesy (Cox 1969: 205–230). Organizacje międzynarodowe są często instytucjami przychylnymi państwom słabszym. Zasada „jedno państwo, jeden głos” w ramach ONZ sprzyja tworzeniu się koalicji państw mniejszych i słabszych. [...] Ponadto normy większości organizacji międzynarodowych, rozwijane na przestrzeni lat, podkreślają zarówno wartość społecznej i gospodarczej sprawiedliwości, jak i równości państw. [...] Organizacje międzynarodowe umożliwiają małym i słabym państwom prowadzenie międzynarodowej polityki wiązań. [...] Kompleksowa współzależność niesie ze sobą zatem wzorce polityczne odmienne od tych, jakie znajdziemy w realistycznej koncepcji świata. Tabela 2.1 podsumowuje te różnice. Można by oczekiwać, że tradycyjne teorie zawiodą w wyjaśnianiu zmian reżimu międzynarodowego w warunkach kompleksowej współzależności. Jeżeli jednak warunki te są bliskie realistycznej wizji świata, to tradycyjne teorie powinny być instrumentem adekwatnym do ich badania. [...] Tabela 2.1. Procesy polityczne w warunkach realizmu i kompleksowej współzależności Realizm

Kompleksowa współzależność

Cele aktorów

Podstawowym celem jest bezpieczeństwo militarne państwa.

Cele państw różnią się w zależności od obszaru problemowego. Polityka międzyrządowa utrudnia określanie celów. Aktorzy transnarodowi będą dążyć do własnych celów.

Instrumenty polityki państwowej

Kluczowym instrumentem polityki państwa jest potęga militarna, choć używane mogą być też inne instrumenty, takie jak przewaga gospodarcza.

Państwo powinno wykorzystywać te zasoby swojej potęgi, które będą najskuteczniejsze w danym obszarze problemowym. Kluczowymi instrumentami polityki są: manipulacja relacją współzależności, działanie poprzez organizacje międzynarodowe i współpraca z aktorami transnarodowymi.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

266

Tworzenie agendy

Wiązanie kwestii

Rola organizacji międzynarodowych

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye

Potencjalne zmiany w równowadze sił i zagrożenie militarne sprawiają, że agenda tworzona jest w ramach polityki wysokiego szczebla, co silnie warunkuje kształt agendy innych aktorów.

Tworzenie agendy jest uzależnione od: rozkładu potęgi i jej zasobów w danym obszarze problemowym; zmian reżimu międzynarodowego; zmian w statusie aktorów transnarodowych; powiązań z innymi obszarami problemowymi; upolitycznienia kwestii w wyniku wzrostu krótkotrwałej wrażliwości w ramach współzależnych relacji.

Wiązania pozwalają zredukować różnice działań w ramach różnych obszarów i wzmacniają międzynarodową hierarchię.

Wiązania ze strony silniejszych państw będą trudniejsze ze względu na zmniejszenie efektywności potęgi militarnej. Wiązania ze strony państw słabszych, w budowaniu których pośredniczą organizacje międzynarodowe, będą raczej osłabiać niż wzmacniać [międzynarodową – przyp. tłum.] hierarchię.

Rola ta jest niewielka, ograniczana przez potęgę państw i znaczenie siły militarnej.

Organizacje ustanawiają agendy, wzmacniają formowanie się koalicji, są przestrzenią, w której słabsze państwa także mogą wyartykułować swoje interesy. Możliwość przedstawienia jakiejś kwestii i podjęcia działań na forum organizacji jest ważnym zasobem politycznym.

Z języka angielskiego przełożyła Julia Krzesicka

Bibliografia Angell R., 1969, Peace on the March: Transnational Participation, New York, Van Nostrand. Brown L.R., 1972, World Without Borders: The Interdependence of Nations, New York, Foreign Policy Association. Cooper R.N., 1968, The Economics of Interdependence, New York, McGraw-Hill. Cooper R.N., 1975, Prolegomena to the Choice of an International Monetary System, „International Organization”, t. 29, nr 1, s. 63–98. Cox R.W., 1969, The Executive Head, „International Organization”, t. 23, nr 2, s. 205–230. Hart  J., 1976, Three Approaches to the Measurement of Power in International Relations, „International Organization”, t. 30, nr 2, s. 289–305. Hoffmann S., 1973, Choices, „Foreign Policy”, nr 12, s. 6. Hoffmann S., 1975, Notes on the Elusiveness of Modern Power, „International Journal”, t. 30, nr 2, s. 183–206. Inkeles A., 1975, The Emerging Social Structure of the World, „World Politics”, t. 27, nr 4,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

267

Siła i współzależność

s. 467–495. Keynes J.M., 1957, The General Theory of Employment, Interest and Money, London, Macmillan. Kindleberger Ch., 1969, American Business Abroad, New Haven, Yale University Press. Lanyi A., 1972, Political Aspects of Exchange-Rate Systems, w: Merritt R. (red.), Communications in International Politics, Urbana, University of Illinois Press. Modelski G., 1974, World Power Concentrations: Typology, Data, Explanatory Framework, Morristown, N.J., General Learning Company. Strange S., 1975, What Is Economic Power and Who Has It?, „International Journal”, t. 30, nr 2, s. 207–224. Waltz K.N., 1975, Theory of International Relations, w: Polsby N.W., Greenstein F.I. (red.), Handbook of Political Science. International Politics, t. 8, Reading, Mass., Addison-Wesley Publishing Company, s. 1–86.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

STANLEY HOFFMANN

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna*

W ciągu ostatnich trzydziestu lat nauka o stosunkach międzynarodowych w znacznym stopniu rozwinęła się jako autonomiczna część nauk politycznych. Mimo iż z naukami politycznymi łączy ją wiele zmiennych kolei losu, takich jak ścieranie się odmiennych poglądów, teorii czy metod, posiada ona również swoją własną historię. Poniższe uwagi stanowią nie tyle próbę stworzenia jakiegoś bilansu czy napisania historii w pigułce, ale są raczej zbiorem refleksji dotyczących osiągnięć i niepowodzeń konkretnego obszaru nauki1.

Tylko w Ameryce Nauki polityczne mają znacznie dłuższą historię niż stosunki międzynarodowe. Próba systematycznego przestudiowania schematów konfliktu i współpracy pomiędzy wzajemnie wrogimi aktorami, będąca skrótową definicją tematu przewodniego [tej dyscypliny – przyp. red.], jest zjawiskiem stosunkowo niedawnym. Wprawdzie wszyscy możemy prześledzić nasze pochodzenie aż do Tukidydesa, tak samo jak politolodzy mogą prześledzić swoje aż do Arystotelesa, a jednak Tukidydes był historykiem. Z całą pewnością był genialnym historykiem, słusznie przekonanym o tym, iż pisze dla potomnych, gdyż opisywał permanentną logikę ludzkiego zachowania, korzystając z jednego konkretnego przykładu. Jednocześnie starał się unikać oczywistych uogólnień, stwierdzeń typu „jeżeli…, to…” oraz kategorii analitycznych czy * Podstawa przekładu: S. Hoffmann, 1977, An American Social Science: International Relations, „Daedalus”, t. 106, nr 3 (lato), s. 41–60. 1 Aby zapoznać się z wcześniejszą argumentacją, zobacz: Hoffmann 1960; 1965: rozdział 1 i 2.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

269

terminów klasyfikujących. W dziewiętnastym wieku nowoczesna socjologia i nauki polityczne wyemancypowały się z historii politycznej i społecznej, z filozofii polityki oraz prawa publicznego. Jednakże nie stało się tak w przypadku stosunków międzynarodowych, mimo iż ten rodzaj społecznych (lub aspołecznych) działań opisanych przez Tukidydesa nigdy nie zniknął z podzielonego świata, ale wręcz rozkwitał – zwłaszcza w okresie europejskiej równowagi sił. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało. W tej sferze filozofia polityki miała mało do zaoferowania. Znacznie więcej mogła zaoferować tym, którzy prowadzili rozważania o wspólnym dobru w sprawach wewnętrznych. […] Dlaczego więc nie wykształciła się nauka społeczna o stosunkach międzynarodowych? Odpowiedzi na to pytanie można szukać w niezwykle szerokim zjawisku demokratyzacji zdefiniowanym przez Alexisa de Tocqueville’a jako cecha charakterystyczna nowoczesności. Podczas gdy społeczeństwa przechodziły od realiów tzw. dawnych ustrojów do epoki nowoczesnej, takich jak walka partii i grup interesów o lojalność znacznych grup społecznych, społeczna mobilizacja do tej pory rozproszonych ugrupowań, upolitycznienie dużych aglomeracji i ujednoliconych rynków, coraz bardziej rozpowszechnione prawo wyborcze, powstanie instytucji parlamentarnych i mechanizmów wyborczych, upadek sztywnych podziałów wewnątrz narodów, zarówno geograficznych, jak i społecznych – nauka o zmianach zaczęła się na dobre, nawet jeśli miała ona początkowo na celu jedynie dostarczenie zaniepokojonym obserwatorom i urzędnikom wskazówek dotyczących pewnych prawidłowości oraz przewidywań, choćby nieco mniej tajemniczych i nie tak daleko idących jak te z rozmachem głoszone przez filozofów historii. Comte przepowiedział, iż wraz z nadejściem demokratyzacji rozpoczęła się era pozytywizmu (a jego jedynym błędem było to, iż wziął on swoją własną teorię metafizyki czy też własne z rozmachem zakrojone spekulacje za naukę pozytywną.) Tymczasem polityka międzynarodowa pozostała rozrywką królów oraz domeną gabinetów – ostatnim bastionem tajemniczości, ostatnią domeną – w dużej mierze dziedzicznych – kast dyplomatów. Raymond Aron zdefiniował stosunki międzynarodowe jako wyspecjalizowane działania podejmowane przez dyplomatów i żołnierzy. Jednakże – parafrazując Clausewitza – o ile wojskowi mają swoją własną gramatykę, to nie posiadają własnej logiki. To nie przypadek, że armia – zdemokratyzowana przez doświadczenia rewolucji francuskiej czy ery napoleońskiej – odnalazła swojego nauczyciela gramatyki empirycznej właśnie w Clausewitzu, podczas gdy wąska grupa mężów stanu i ambasadorów zabawiających się losami narodów nie mogła znaleźć logika, który stałby się odpowiedzialny za ich postępowanie. W rzeczywistości historycy zajmujący się tą tematyką – poprzez utrwalanie mitu o prymacie polityki zagranicznej nad wewnętrzną – zdołali utrzymać tę grupę poza obszarem zainteresowań

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

270

Stanley Hoffmann

współczesnej nauki, która zaczynała przyglądać się społeczeństwom. Jednakże istniało jedno państwo, w którym polityka zagraniczna była poddana wewnętrznym mechanizmom kontroli i równowagi, gdzie nie istniała kasta zawodowa [zajmująca się polityką międzynarodową – przyp. red.] i nie zważano na zasady i rytuały europejskich elit. Były to Stany Zjednoczone Ameryki. Państwo to było jednak zauważalnie niezaangażowane w te rodzaje rywalizacji, jakie były codziennością innych graczy. Pozostawało albo zdystansowane, zainteresowane jedynie konsolidacją kontynentalną i wzrostem gospodarczym, albo rozrastało się – nie poprzez konflikty i układy z równymi sobie, lecz przez krótkie zrywy swojej solipsystycznej ekspansji kosztem dużo słabszych sąsiadów. Stosunki międzynarodowe to nauka o próbach i eksperymentach kilku powiązanych ze sobą graczy. Tam, gdzie byli oni ze sobą powiązani, nie rozwinęła się żadna nauka. W Stanach Zjednoczonych przed latami trzydziestymi dwudziestego wieku nie było żadnego powodu, aby miała się rozwinąć. Dopiero dwudziesty wiek wprowadził do polityki zagranicznej demokratyzację. Zagadnienia dyplomacji ze sfery rozważań dostępnej dla niewielu stały się pasją dla wielu. Stało się to głównie za sprawą kolejnych państw, które przyłączyły się do gry zarezerwowanej wcześniej dla niewielkiej liczby (głównie europejskich) graczy i (głównie pozaeuropejskich) interesów, a przede wszystkim dlatego, że partie i grupy interesów obecne w wielu państwach nawiązały kontakty i formułowały żądania ponad granicami narodowymi. Pierwsza wojna światowa, która oznaczała mobilizację i zagładę milionów obywateli, określiła koniec starego porządku dyplomatycznego, zakończyła się dyskusją Wilsona i Lenina na temat lojalności ludzkości i zapoczątkowała pierwsze „analizy naukowe” dotyczące stosunków międzynarodowych. W rzeczywistości nagła ingerencja tej wielkiej ideologii w tę sferę dała drugie życie myśleniu utopijnemu i odsunęła w czasie nadejście nauk społecznych. Na porządku dziennym były pytania nie o to, „jak jest i dlaczego”, ale „jak sprawy można poprawić, zreformować, naprawić”. Dawne liberalne marzenia normatywne były ograniczone przez statut Ligi Narodów, podczas gdy młody Związek Radziecki wzywał do całkowitego odrzucenia dyplomacji. To w kontekście owego powrotu znaczenia myślenia utopijnego, a zwłaszcza myślenia „co by było gdyby”, które skutkowało błędnym postrzeganiem brutalnego świata lat trzydziestych jako wspólnoty, wzięciem Ligi Narodów za współczesny Kościół, a zbiorowego bezpieczeństwa za wspólny obowiązek, E.H. Carr napisał dzieło, które możemy traktować jako pierwszą „naukową” rozprawę o polityce współczesnego świata: Kryzys dwudziestolecia (Carr 1939). Jest to dzieło historyka zdeterminowanego, by podważyć pretensje liberalizmu i w ten sposób położyć podwaliny zarówno pod dyscyplinę naukową, jak i podejście normatywne, czyli „realizm”, przed którym rysowała się świetlana przyszłość. Warto zauważyć dwa

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

271

paradoksy. Historyk, który dał początek naukom społecznym, uczynił to w reakcji przeciwko Toynbeemu – innemu historykowi, którego normatywne podejście wydało się E.H. Carrowi iluzoryczne. Mówimy tu o Toynbeem nie jako o filozofie ze Studium historii, ale jako o idealizującym komentatorze z „Royal Yearbook of International Affairs”. Natomiast E.H. Carr – w swoim pragnieniu odrzucenia iluzji idealistów – nie tylko uwierzył w niektóre z „twardych” argumentów, jakie siły rewizjonistyczne (Włochy Mussoliniego, Niemcy Hitlera czy zmilitaryzowana Japonia) wysuwały przeciwko porządkowi wersalskiemu (argumenty te miały na celu udowodnienie, iż idealizm służył interesom sił będących za utrzymaniem status quo), ale także – jak napisano by w „Prawdzie” – „obiektywnie” służyły sprawie appeasement (polityki ustępstw). Mamy tu do czynienia z potrójnie ważną lekcją: dotyczącą źródeł analizy empirycznej (bardziej chęci obalenia poglądu niż potrzeby zrozumienia na własne potrzeby); niemożności – nawet pośród przeciwników poglądów normatywnych – oddzielenia empiryzmu i normatywizmu nawet w ich własnych dziełach; a także pułapek związanych z jakimkolwiek dogmatem normatywizmu w obszarze będącym zarówno przedmiotem obiektywnej dyskusji, jak i starć pomiędzy drapieżnikami a ich ofiarami. Co ciekawe, pionierskie rozważania E.H. Carra nie padły w Anglii na podatny grunt. To w Stanach Zjednoczonych stosunki międzynarodowe stały się dyscypliną nauki. Zarówno okoliczności, jak i powody tej sytuacji zasługują na bliższą analizę. Okoliczności z tym związane to oczywiście osiągnięcie przez Stany Zjednoczone rangi światowego mocarstwa, któremu towarzyszyły dwa przeciwstawne impulsy. Były to: odnowiony utopizm (na przykładzie planów powstania powojennej organizacji międzynarodowej) oraz połączenie odrazy i poczucia winy w stosunku do szczególnego rodzaju bezsilnego, przedwojennego amerykańskiego idealizmu (symbolizowanego przez doktrynę nieuznawania [nonrecognition]), eskapistycznego izolacjonizmu (zasada neutralności) i udziału w polityce ustępstw (appeasement). Dwa opracowania zapoczątkowały w Stanach Zjednoczonych ten rodzaj realizmu, jaki E.H. Carr rozwinął w Anglii. Jednym była America’s Strategy in World Politics Nicholasa Spykmana (Spykman 1942), która była raczej rozprawą naukową w tradycji geopolitycznej admirała Mahana czy Mackindera niż dziełem dotyczącym głównych cech charakterystycznych międzynarodowej polityki, a jednak pokazywała Amerykanom, iż w polityce zagranicznej chodzi o władzę, a nie jedynie czy nawet głównie o ideały. Uczyła ich też, że prawdziwym określeniem polityki światowej powinna być właśnie walka o władzę. Drugą pozycją była Polityka między narodami Hansa J. Morgenthaua (Morgenthau 1948). Jeżeli nasza dyscyplina nauki ma swojego ojca założyciela, jest to z pewnością Morgenthau. W przeciwieństwie do Carra nie był on historykiem, a wykładowcą prawa międzynarodowego. Podobnie jak Carr sprzeciwiał się utopijnemu myśleniu, zarówno przeszłemu, jak

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

272

Stanley Hoffmann

i teraźniejszemu. Ale o ile Carr był ironicznym i polemicznym Anglikiem, dyskutującym z innymi Anglikami o rozumieniu natury dyplomacji w latach trzydziestych, która to dyskusja zakładała, iż czytelnicy wiedzieli wystarczająco dużo na temat historii dyplomacji, by dokładne wskazówki były niepotrzebne, o tyle Morgenthau był uchodźcą z Europy mającej samobójcze tendencje. Posiadał misyjną potrzebę nauczenia nowego światowego mocarstwa wszystkiego, co mogło ono do tej pory ignorować, a na odrzucanie czego nie mogło sobie dalej pozwolić. Był w zasadzie jednym z uczestników „radykalnej zmiany”. Był jednym z wielu badaczy społecznych, których w podróż do Nowego Świata pchnęły działania Hitlera, a którzy w kraju, którego nauki społeczne cierpiały na „hiperfaktualizm” i konformizm, zapoczątkowali krytyczne podejście i filozoficzne zainteresowanie tematem (por. Hughes 1975). Spośród wielu innych naukowców był jedynym, którego zainteresowania spowodowały, iż stał się twórcą tej dyscypliny nauki. Dążąc do edukowania laików, a nie jedynie współzawodniczenia z innymi intelektualistami, Morgenthau z rozmysłem formułował swoje tezy jako ogólne twierdzenia i umiejscawiał je w historii. Przesiąknięty naukową tradycją podkreślającą różnice pomiędzy naukami społecznymi a naukami przyrodniczymi, dążył do stworzenia nauki doświadczalnej, przeciwstawiając się utopii prawników międzynarodowych i ideologów politycznych oraz do potwierdzenia jedności badań empirycznych i filozoficznych dociekań na temat właściwego porządku społecznego. Chciał być normatywistą i umiejscowić owe normy w rzeczywistości politycznej, a nie w aspiracjach polityków czy ideach prawników. Model relacji międzypaństwowych zaproponowany przez Morgenthaua i zasady „realizmu”, które przedstawił jako jedynie obowiązującą receptę na osiągnięcie sukcesu w polityce zagranicznej oraz umiejętnego stosowania powstrzymywania się w relacjach międzynarodowych, pochodzą od poglądów dziewiętnastowiecznych czy wczesnodwudziestowiecznych historyków państwowości (jak Treitschke i Weber). Stąd paradoks związany z pojawieniem się w Ameryce pojęcia zimnej wojny czy doprecyzowaniem w sposób analityczny i dogmatyczny pojęć i tzw. „mądrości” dotyczących sztuki rządzenia państwem, które były standardem w czasach, gdy je sformułowano, ale których zasadność w dobie broni jądrowej, ideologicznych konfrontacji, masowej polityki czy gospodarczej niezależności pozostawała co najmniej zagadnieniem otwartym. […] Polityka między narodami nie odegrałaby jednak tak przełomowej roli, gdyby nie trafiła na podatny grunt. W Stanach Zjednoczonych rozwój stosunków międzynarodowych jako odrębnej dyscypliny nauki był rezultatem zbieżności trzech czynników: predyspozycji intelektualnych, politycznych okoliczności i możliwości instytucjonalnych. To właśnie skłonności intelektualne były odpowiedzialne za eksplozję szeroko rozumianych nauk społecznych w tym kraju po zakończeniu II wojny światowej. Po pierwsze, w społeczeństwie panowało przemożne przekonanie,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

273

które Ralf Dahrendorf nazwał „oświeceniem stosowanym” (Dahrendorf 1963), iż wszelkie problemy można rozwiązać poprzez zastosowanie metody naukowej – postrzeganej jako bezstronna – oraz połączenie doświadczeń empirycznych, formułowanie i sprawdzanie hipotez, z których wyniknąć ma ich praktyczne zastosowanie, co w rezultacie ma przyczynić się do postępu. Cechą typowo amerykańską jest rozmach tych przekonań i głębia wiary, obejmujące nie tylko świat społeczny, ale także świat przyrody, wykraczające poza samą konieczność rozwiązywania problemów (można przecież zastosować metodę prób i błędów czy wyrywkowy sposób ich rozwiązywania). Wiążą się z przekonaniem, iż w każdym obszarze istnieje swego rodzaju klucz – paradygmat działania, a nie jedynie paradygmat intelektualny. Bez niego możemy istnieć, ale niemożliwe jest osiągnięcie ciągłego postępu. Jeśli jednak zrozumiemy ten paradygmat, znajdziemy też praktyczne rozwiązania. Jest to fascynująca ideologia narodowa, która wzmacnia i pogłębia osiemnastowieczne postulaty. Do sukcesu i rozwoju tej ideologii przyczynił się brak jakiejkolwiek ideologii przeciwstawnej – czy to z prawej, czy z lewej strony sceny politycznej, która zakwestionowałaby tę wiarę albo w sposób radykalny (tak jak w przypadku myśli konserwatywnej w Europie), albo poprzez podporządkowanie jej zasadności zmianom w systemie społecznym. Ponadto narodowe doświadczenie związane z rozwojem gospodarczym, integracją społeczną i sukcesem na arenie zewnętrznej pomogło wzmocnić te przekonania. Po drugie, swoistymi praktycznymi konsekwencjami szeroko rozumianego prestiżu i finezji „nauk ścisłych” były korzyści płynące z nich dla nauk społecznych. Posępne i sceptyczne głosy ubolewające nad różnicami pomiędzy światem przyrody a światem społecznym nie brzmiały nigdy zbyt dobitnie w Ameryce. Właśnie dlatego, że świat społeczny jest światem konfliktu, a także dlatego, że historia narodowa Ameryki wiązała się z wojnami zarówno domowymi, jak i na arenie międzynarodowej, dążenie do pewności, potrzeba znalezienia pewnego sposobu unikania porażek i traumy były wręcz bardziej potrzebne w sferze nauk społecznych. Sam kontrast pomiędzy ideologią postępu polegającą na rozmyślnym zastosowaniu rozumu dla uspokojenia ludzkich obaw – ideologią łączącą wiarę w rozum instrumentalny z wiarą w racje moralne – a społeczną rzeczywistością, gdzie to, co irracjonalne często zwycięża zarówno w sferze wartości, jak i w doborze środków, rodzi pewien rodzaj inflacji założeń i aspiracji nauk społecznych. Pod koniec wojny pojawił się nowy dogmat. Uważano, iż jedna z nauk społecznych – ekonomia – spełnia kryteria ideologii narodowej i jest nauką stworzoną na podobieństwo nauk ścisłych. Doceniano ją za jej wkład w rozwiązanie odwiecznych problemów niedostatku i nierówności. Sukces ten był prowokacją dla wszystkich innych nauk społecznych. Tyczyło się to zwłaszcza politologii – matki czy też macochy stosunków międzynarodowych. To właśnie w tym przypadku potrzeba naśladowania ekonomii

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

274

Stanley Hoffmann

była najbardziej widoczna. Podobnie jak ekonomia, nauki polityczne zajmują się uniwersalną, a jednak szczególną sferą ludzkiego działania. Nie kładą nacisku na początki bądź wpływ kultury ani na struktury społeczności czy stowarzyszeń o charakterze dobrowolnym, ale na twórczą i przymusową rolę pewnego rodzaju władzy, a także na jej związki z konfliktami społecznymi. To także powodowało, iż była ona bliższa ekonomii – nauce w podobny sposób dotyczącej niedoboru współzawodnictwa i władzy, niż naukom takim jak antropologia czy socjologia, które zajmują się zjawiskami bardziej rozproszonymi i które są mniej skupione na poszukiwaniu rozwiązań palących problemów za pomocą światłych działań podejmowanych z perspektywy centrum. […] Trzecia skłonność pojawiła się za sprawą elementu przeszczepionego z zagranicy: a mianowicie pojawienie się uczonych, którzy do Ameryki emigrowali. Odegrali oni ogromną rolę w rozwoju amerykańskiej nauki. Rola ta była szczególnie ważna w przypadku nauk społecznych. Nie był to jedynie dodatkowy zastrzyk talentów, ale zastrzyk talentów innego rodzaju. Nauki społeczne są interesujące o tyle, o ile interesujące są pytania, które stawiają. A zaplecze filozoficzne i osobiste doświadczenia tych uczonych powodowały, iż zadawali oni dużo ważniejsze pytania niż stawiane do tej pory przez amerykańskie nauki społeczne. Były to pytania o cele, nie tylko o środki; o wybory, nie tylko metody działania; o obszary społeczne, a nie jedynie o małe miasta czy jednostki administracyjne. Pełnili więc często rolę twórców koncepcji i łączyli swoje umiejętności analityczne z umiejętnościami badania „tubylców”. Ponadto przynieśli ze sobą rozumienie historii oraz świadomość różnorodności doświadczeń społecznych, które zainspirowały konieczność badań porównawczych i zmieniły często prowincjonalne amerykańskie nauki społeczne w nieco bardziej uniwersalną naukę. W obszarze stosunków międzynarodowych, poza Morgenthauem, było bardzo wielu zagranicznych uczonych, z których wszyscy zainteresowani byli czymś więcej niż prowadzeniem badań o charakterze wyłącznie empirycznym. Byli to, między innymi, Arnold Wolfers, Klaus Knorr, Karl W. Deutsch, Ernst B. Haas, George Liska, młodzi Kissinger i Brzeziński. Nie sposób tu wymienić wszystkich. Chcieli oni – a głównie ci z nich, którzy przebyli Atlantyk w dzieciństwie lub wczesnej młodości – zrozumieć znaczenie i przyczyny katastrofy, która wyrwała ich z korzeniami z ich dawnego świata, ale być może tym samym dała im klucze do lepszego świata. Dwa ostatnie nazwiska przenoszą nas do świata polityki. A polityka miała znaczenie [w narodzinach tej dyscypliny – przyp. red.]. Hans J. Morgenthau często pisał w taki sposób, jakby prawda i władza musiały zawsze być wobec siebie wrogie (Hannah Arendt jest jeszcze bardziej kategoryczna w swoich osądach). A jednak budował swoje prawdy w taki sposób, aby były wskazówką dla będących u władzy. Nie można oddzielić rozwoju tej dyscypliny od roli, jaką pełniła Ameryka na

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

275

świecie po 1945 r. Po pierwsze, już z samej definicji (czy wręcz tautologicznie) politolodzy są zafascynowani władzą – albo dlatego, iż sami jej pożądają – choćby pośrednio, albo dlatego, iż się jej obawiają i chcą ją zrozumieć, jak z sobie właściwą przenikliwością stwierdziła Judith Shklar2. W latach powojennych nie było wszak ciekawszego elementu władzy niż ten dotyczący imperializmu. Ameryka była znacznie bardziej interesująca dla osób ją badających jako niespodziewany przywódca koalicji, jedyne supermocarstwo gospodarcze, nuklearny monopolista, a później nuklearne supermocarstwo niż w kwestiach polityki lokalnej, polityki Kongresu czy polityki pluralizmu grupowego. Jednocześnie zainteresowanie zachowaniem Ameryki w świecie praktycznie utożsamiło się z nauką o stosunkach międzynarodowych. Cały świat wszakże stał się zakładnikiem amerykańsko-sowieckiej konfrontacji. Był to jednocześnie niezbadany obszar i arena tytanicznych zmagań. Zgłębianie polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych było jednoznaczne ze studiowaniem systemu międzynarodowego. Natomiast zgłębianie systemu międzynarodowego musiało wzbudzić zainteresowanie rolą Stanów Zjednoczonych. […] Po drugie, jak wyjaśniłem wcześniej, politycy oczekiwali dokładnie tego, co oferowali im uczeni. Pomiędzy ich potrzebami a rozprawami naukowymi istnieje zaskakująca chronologiczna zbieżność. Pozwólmy sobie na znaczne uproszczenie. Po rozpoczęciu zimnej wojny przywódcy polityczni poszukiwali swoistego intelektualnego kompasu, który mógłby pełnić wielorakie funkcje: odpędzić duchy izolacjonizmu i usprawiedliwić ciągłe, globalne zaangażowanie w problemy światowe; racjonalizować akumulację władzy, sposób interwencji czy doktrynę powstrzymywania – pozornie konieczną w dobie zimnej wojny; wytłumaczyć społeczeństwu, dlaczego polityka międzynarodowa nie pozostawia zbyt wiele miejsca na zastosowanie dobrej woli, a wręcz neguje jej czystość; uspokoić frustracje wojowniczo nastawionych poprzez ukazanie, dlaczego znacząca siła czy ekstremizm użyte w imię wolności nie są cnotą; zapewnić naród chętny do całkowitego poświęcenia o możliwości uniknięcia wojny i jednocześnie realizacji swoich ideałów. „Realizm” – jakkolwiek krytyczny wobec poszczególnych polityk, jakkolwiek różnorodny (i paradoksalnie sprzeczny) w swoich zaleceniach – dostarczał dokładnie tego, czego oczekiwano. Pomiędzy jego propozycjami a rzeczywistą polityką oraz wśród jego zwolenników pozostawał jednak zawsze pewien zakres różnic, aby nie był on jedynie czystą racjonalizacją polityki zimnej wojny. A jednak pierwsza fala twórców – Morgenthau, Wolfers, wczesny Kissinger, Kennan, Osgood, Walt Rostow czy McGeorge Bundy – położyła potrzebne podwaliny zarówno pod nowe intelektualne działania, jak i pod nowy rodzaj dyplomacji. Druga fala – począwszy od mniej więcej 1957 r. do połowy lat sześćdziesiątych – uczyniła strategię ery nuklearnej dominującym 2

We wstępie do nauk politycznych dla studentów pierwszego roku Uniwersytetu Harvarda.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

276

Stanley Hoffmann

obszarem tej dyscypliny. Zbiegło się to z zaabsorbowaniem urzędników koniecznością zastąpienia dającej poczucie bezpieczeństwa, jednakże nierealnej w swojej prostocie doktryny całkowitego odwetu inną, bardziej wyszukaną doktryną. Odzwierciedlało również przekonanie, iż siła – połączenie nuklearnego odstraszania i konwencjonalnej (czy parakonwencjonalnej) siły [zbrojnej – przyp. red.] – pozostawała zarówno najważniejszym aspektem potęgi, jak i głównym kapitałem Ameryki. Tu ponownie literatura pokazuje, iż próba odnalezienia zasad rządzących „strategią konfliktu” w świecie nuklearnym jest nieodłącznym elementem dążenia do stworzenia strategii dla Ameryki w momencie, gdy obie strony posiadły broń masowego rażenia i kiedy istniały poważne problemy dotyczące zarządzania sojuszem, gdy toczono wojny partyzanckie czy „wojny ruchów narodowo-wyzwoleńczych”. Trzecia fala wydarzyła się stosunkowo niedawno – odnoszę się tu do rozwoju literatury dotyczącej międzynarodowych stosunków gospodarczych. Zbiegła się ona z czymś, co można nazwać awersją do stosowania siły, będącą konsekwencją wojny w Wietnamie, oraz ze wzrostem znaczenia zagadnień gospodarczych w stosunkach dyplomatycznych. Jest to spowodowane mieszaniną kilku czynników: erozją systemu z Bretton Woods, zwiększonym znaczeniem wzrostu gospodarczego i dobrobytu społecznego w polityce wewnętrznej społeczeństw rozwiniętych, odrodzeniem się agresywnych czy protekcjonistycznych impulsów w celu ograniczenia negatywnych efektów i zmaksymalizowania zysków ze współzależności po rewolcie Trzeciego Świata. Po raz kolejny priorytety badawcze i te dotyczące polityki połączyły się ze sobą. Polityczny prymat Stanów Zjednoczonych jest tym, co chciałbym najmocniej podkreślić, wyjaśniając, dlaczego – w porównaniu właśnie ze Stanami Zjednoczonymi – dziedzina ta radziła sobie tak słabo w innych krajach. (Nie biorę tu pod uwagę takich państw jak Związek Radziecki czy Chiny, gdzie trudno jest w ogóle mówić o wolności prowadzenia badań w naukach społecznych!). O ile dyscyplina ta zajmuje się głównie światem współczesnym, wydaje się wymagać współpracy środowiska naukowego, zdolnego do szerszego spojrzenia na tak zwane zjawiska globalne (tj. spojrzenia ponad politykę zagraniczną własnego kraju czy międzypaństwową politykę własnego obszaru), ze środowiskiem politycznym zajmującym się sprawami świata. W takiej sytuacji grupy te wzmacniają się wzajemnie. […] W przypadku Stanów Zjednoczonych istniały trzy czynniki instytucjonalne zwiększające powiązania polityczne nieistniejące nigdzie indziej, a już z pewnością nie jednocześnie. Jednym z nich było najbardziej bezpośrednie i widoczne powiązanie pomiędzy światem nauki a światem władzy: system rządzenia „od podszewki” (‘in-and-outer’), który pozwala uczonym poznać nie tylko przedsionek władzy, ale też władzę od kuchni. Być może powinno się tu rozróżnić dwie fazy tego zjawiska. W późnych latach czterdziestych i pięćdziesiątych owa „kuchnia” pozostawała domeną starego establishmentu, czyli mieszanki zawodowej pracow-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

277

ników służby cywilnej, biznesmenów i prawników. Musieli oni zmierzyć się z całym światem, stawiać czoła nieustępliwym wrogom, trudom odbudowy gospodarki, a także niepokojowi związanemu z polityką nuklearnego odstraszania. Potrzebne im były zarówno dane, jak i idee, i w tym celu zwracali się w kierunku uniwersytetów. Był to czas naukowców, którzy funkcjonowali (oficjalnie lub nie) jako konsultanci. Był to również czas, gdy wiele badań było dotowanych przez te ministerstwa, które dysponowały większymi zasobami (tj. raczej Departament Obrony niż Departament Stanu). Rok 1960 był tu punktem zwrotnym. Akademicy stali się prokonsulami i przyłączyli się do establishmentu, próbując często udowodnić, że [w kuchni władzy – przyp. tłum.] potrafią gotować smaczniejsze dania i łączyć ich składniki bardziej skutecznie od swoich doświadczonych kolegów. Jeśli pojawiały się wątpliwości dotyczące „naukowców od polityki” (policy scientists), mogły one zwiększyć się nawet dwukrotnie w przypadku obserwacji działań „naukowych polityków” (scientific policy-makers). Tak czy inaczej, powiązania z Waszyngtonem zmieniły relację intelektualną w zawodową. […] Drugim, niezwykle ważnym czynnikiem instytucjonalnym jest to, co w innej pracy nazwałem przekaźnikiem pomiędzy kuchnią władzy a salonem akademickim. Najważniejszą z „wind kuchennych” jest sieć fundacji „dokarmiających” badania nad stosunkami międzynarodowymi w okresie powojennym, których znaczenie jest niezwykle istotne, jeśli chcemy zrozumieć dokładnie, z jakiego powodu trzy szkoły myślenia zbiegły się tak zgrabnie z kolejnymi obszarami zainteresowań polityków. Połączenie intelektualnej zachęty do zdobywania „rubieży wiedzy” i obywatelskiego dążenia do bycia użytecznym, socjologiczne osobliwości zarządów w dużej mierze składających się z byłych uczonych i byłych urzędników, pomyślny zbieg okoliczności związany z posiadaniem ogromnych zasobów finansowych, które nie przestawały się powiększać aż do lat sześćdziesiątych – wszystko to spowodowało, iż to właśnie fundacje stanowiły złoty środek pomiędzy Waszyngtonem a środowiskiem naukowym. WASP-owie służyli CIA – przepraszam, „instytucji” – jak i państwu, byli urzędnicy państwowi służyli [swoją wiedzą i doświadczeniem – przyp. tłum.] fundacjom; nawet ci profesorowie, którzy mieli wątpliwości dotyczące pracy dla rządu, nie mieli takich wątpliwości w przypadku zgłaszania się do pracy dla fundacji. Możemy nazwać to zjawisko bezkonfliktowym pluralizmem. Tak niezwykle cenne relacje nie istnieją praktycznie nigdzie indziej. Trzecim czynnikiem instytucjonalnym były same uniwersytety z ich dwiema ogromnymi zaletami. Były elastyczne ze względu na własną różnorodność pozwalającą na konkurencyjność i specjalizację. Było to możliwe także ze względu na prawie całkowity brak swoistego kaftana bezpieczeństwa, który byłby narzucony przez państwowe regulacje, brak quasi-feudalnych tradycji, zależności finansowych czy intelektualnej rutyny, która tak często paraliżowała uniwersytety w powojennej

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

278

Stanley Hoffmann

Europie. Te ostatnie znalazły się w pułapce swojej własnej przeszłości, kiedy to oferowały mieszankę szkolenia zawodowego z ogólnym kształceniem elit, a nagłymi oczekiwaniami związanymi z masową edukacją wyższą. Instytucje te mogły się zachwiać, a nawet upaść pod wpływem owej niepewności. Jednego nie były jednak w stanie dokonać – stać się innowacyjnymi. Inną zaletą uczelni amerykańskich, wynikającą z faktu, iż edukacja masowa była tu w zasadzie czymś oczywistym, było posiadanie dużych wydziałów nauk politycznych, które mogły działać jako swego rodzaju matryca dyscypliny stosunków międzynarodowych. […]

Nawet w Ameryce Czy jesteśmy w stanie wskazać jakikolwiek zasadniczy punkt zwrotny tej „realistycznej” rewolucji, badając ją trzydzieści lat po jej rozpoczęciu? […] Gdybym miał podkreślić trzy znaczące przykłady „postępu”, po pierwsze musiałbym wymienić pojęcie systemu międzynarodowego, mające zrobić dla stosunków międzynarodowych to, co dla nauk politycznych skierowanych „do wewnątrz” [skoncentrowanych na polityce wewnątrzkrajowej – przyp. tłum.] zrobiło pojęcie reżimu politycznego, mające stanowić sposób porządkowania danych oraz pomoc w opisywaniu zarówno sposobu, w jaki elementy są ze sobą powiązane, jak i tego, jak zmieniają się rodzaje interakcji. Pojęcie to powstało w pierwszym ze wspomnianych okresów i ma nadal duże znaczenie. Następnie wymieniłbym sposób, w jaki literatura związana z tematyką odstraszania pomogła przeanalizować i skodyfikować „zasady gry” zaakceptowane przez amerykańskich mężów stanu, które służyły jako intelektualne podwaliny dla poszukiwań zarówno cichych, jak i jawnych ograniczeń międzypaństwowych. Doktryna gwarantowanego wzajemnego zniszczenia (MAD  – Mutual Assured Destruction) i kontroli zbrojeń są dwoma kontrowersyjnymi, ale ważnymi wnioskami wynikającymi z nauki o zagładzie [atomowej – przyp. red.]. Po trzecie, aktualnie podejmowane są próby zbadania politycznych korzeni, oryginalności oraz efektów współzależności gospodarczej, szczególnie po to, aby móc stwierdzić, czy zaburza to „realistyczny” paradygmat, który rozumie stosunki międzynarodowe jako naznaczone wszechobecnym konfliktem wśród narodowych graczy. Gdyby poproszono mnie o wybranie trzech prac z tej dziedziny dla mieszkańca bezludnej wyspy, wprawiłoby mnie to w niezmierne zakłopotanie, gdyż musiałbym wybrać pozycję, która ma ponad dwa tysiące lat, tj. Wojnę peloponeską Tukidydesa, a w przypadku pozycji współczesnych – pracę powstałą w tradycji filozofii politycznej Man, the State and War Kennetha N. Waltza (Waltz 1959) oraz Pokój i wojnę między narodami Arona – pracę napisaną w świetnej tradycji socjologii historycznej, która odrzuca wiele naukowych założeń uczonych amerykańskich i emanuje

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

279

geniuszem francuskiego ucznia Monteskiusza, Clausewitza i Webera. Wszystkie trzy unikają żargonu, a obydwie współczesne pozycje przedstawiają swoją argumentację w sposób niezwykle lekki – nie ma w nich śladu trudu i znoju. Czy da się być bardziej „nienaukowym”? Wróćmy jednak do ideologii, o której wcześniej wspominałem. W pewnym momencie pojawiła się nadzieja na przekształcenie obszaru zainteresowań w dziedzinę nauki, oraz na to, że nauka ta będzie użyteczna. Obydwa te dążenia okazały się niezwykle frustrujące. Potrzeba postępowania zgodnie z wymogami nauki, widoczna we wszystkich naukach społecznych, napotkała tu szczególne trudności. Pierwszą, istniejącą nadal, było zagadnienie teorii. W innej mojej pracy dogłębnie omówiłem trudności napotykane przez badaczy próbujących sformułować prawa rządzące zachowaniem państw, a także teorie, które mogłyby wyjaśnić te prawa i pozwolić na postawienie pewnych hipotez. Nieco nowsza analiza Kennetha N. Waltza prowadzi do ciekawych wniosków: jeśli teoria jest tutaj tym samym, czym jest w fizyce, oznacza to, że równowaga władzy jest jedyną „teorią” stosunków międzynarodowych, niestety niewystarczającą, by pomóc nam tę dziedzinę zrozumieć! Inne teorie – często określane jako teorie ogólne – nie są niczym więcej niż wielkimi konceptualizacjami, stosującymi „zagmatwane, niejasne i płynne definicje zmiennych” (Handbook 1975: 14). Faktycznie, może mieć to miejsce. Waltz wydaje się raczej winić teoretyków niż stawiać pytanie, czy porażka ta nie wynika z samego charakteru tej dyscypliny. Czy może więc istnieć teoria dotycząca niezdeterminowanego zachowania, będącego ucieleśnieniem tego, do czego – używając pojęcia Arona – sprowadza się „działanie dyplomatyczno-strategiczne”? Moim zdaniem Aron udowodnił, dlaczego teoria niezdeterminowanego zachowania nie może zawierać stwierdzeń wyjaśniających prawa ogólne, umożliwiające tworzenie prognoz, a także nie może uczynić wiele więcej niż tylko określić podstawowe pojęcia, przeanalizować podstawowe konfiguracje, zarysować stałe cechy nieprzerwanej logiki zachowań, innymi słowy: sprawić, iż dziedzina ta stanie się zrozumiała (zob. Hoffmann 1965: rozdział 2). Nie dziwi więc fakt, że wiele teorii, które przeanalizował i na których wiwisekcję przeprowadził Waltz, jest – jak sam to określił – teoriami redukcjonistycznymi, jak np. teorie imperializmu, nazwane przez niego wcześniej teoriami „drugiego obrazu” (poszukują one przyczyn [określonego kształtu – przyp. tłum.] stosunków międzypaństwowych w tym, co dzieje się w poszczególnych jednostkach [państwowych – przyp. tłum.]). Teorie, które odrzuca, powstały na neofickim (czy fetyszystycznym) etapie pierwszych powojennych badań. Dążenie do odnalezienie naukowego ekwiwalentu kamienia filozoficznego w ciągu ostatnich dwudziestu lat było już znacznie mniej żarliwe. Próby stworzenia przez Waltza podwalin teorii są tak konceptualnie rygorystyczne, że odrzucają dużą część rzeczywistości, którą chciałby wyjaśnić. Zgadzam się z nim, iż teoria wyjaśniająca

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

280

Stanley Hoffmann

rzeczywistość musi być od niej oddalona i nie może powstać jedynie dzięki zastosowaniu indukcji logicznej. Ale jaki sens ma teoria, gdy jest tak oderwana, iż to, co „opisuje”, nie ma wiele wspólnego z tym, co ma miejsce w rzeczywistości? Możemy odnaleźć podobne problemy w całych naukach politycznych, a jednak Waltz ma rację, twierdząc, iż szczególną bolączką stosunków międzynarodowych jest „brak wskazówek zdroworozsądkowych”. Główne zmienne są znacznie bardziej widoczne w wewnętrznych systemach politycznych, podczas gdy w tym przypadku „przedmiot badań jest tworzony i odtwarzany przez tych, którzy zajmują się jego badaniem” (Handbook 1975: 8). Zarówno tutaj, jak i w przypadku innych nauk politycznych to właśnie fascynacja ekonomią doprowadziła uczonych do podążania za urojeniem odnalezienia jednego klucza do wszystkich pytań. Uważali oni, iż badanie działalności celowej nakierowane na zaskakującą różnorodność środków i działań politycznych może być traktowane jak działanie instrumentalne i zachowanie ekonomiczne. Na próżno starali się sprawić, by koncepcja gry o władzę pełniła taką samą rolę jak rola pieniądza w ekonomii. Zachowywali się, jakby samo stworzenie jedynie częściowych teorii niezwiązanych z teorią główną było równoznaczne z porażką. „Nauka” pozbawiona teorii może jednak nadal być nauką posiadającą paradygmat. Do niedawna paradygmatem nauki był ciągły konflikt pomiędzy graczami państwowymi – tj. paradygmat realistyczny. Jednakże ze względu na brak teorii trudno było znaleźć odpowiedź na inne pytanie: czym jest to, co właściwie próbujemy wyjaśnić? Dziedzina ta jednocześnie traciła i zyskiwała na owej potrójnej fragmentacji. Zyskiwała, gdy przeprowadzano genialne badania w odniesieniu do jej poszczególnych fragmentów. Z kolei traciła, gdy elementy układanki do siebie nie pasowały. Po pierwsze istniał (i istnieje nadal) tak zwany problem poziomu analizy. Czy powinniśmy się zajmować głównie systemem międzynarodowym, czyli interakcją pomiędzy elementami? Czy też powinniśmy skoncentrować nasz wysiłek po prostu na samych elementach? Za tymi strategiami stoją dwie sprzeczne hipotezy. Jedna z nich postuluje, iż system w pewnym sensie żyje swoim życiem, nawet jeśli niektórzy gracze w oczywisty sposób odgrywają większą rolę w tworzeniu i zmienianiu zasad rządzących interakcją. Druga mówi, iż to właśnie sami gracze odgrywają strategiczną rolę w zrozumieniu tego, co dzieje się między nimi. W konsekwencji jedna z tych zasad może brzmieć: Gdy zrozumiesz wzór interakcji, zrozumiesz też, dlaczego gracze zachowują się w taki, a nie inny sposób. Druga z kolei zauważa: Spójrz na ruchy graczy, a zrozumiesz ich skutki. Badacze stosunków międzynarodowych i polityki zagranicznej tak naprawdę nigdy nie połączyli swoich sił czy badań. Moje wnioski wynikają z tego, iż byłem po obu stronach: każdą z nich jestem jednakowo rozczarowany, ale muszę też przyznać, iż trudno jest stać jednocześnie po stronie każdej z nich. Analiza systemu międzynarodowego może dostarczyć dobrej podstawy, ale nic ponadto – właśnie dlatego, iż system może nałożyć ograniczenia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

281

na graczy, równocześnie otwierając przed nimi możliwości, nie „narzucając” jednocześnie ich zachowania. Analiza zachowania samych graczy mówi znacznie więcej właśnie o nich niż o samej interakcji. Jednakże to, co nazywane było teorią połączeń – jeszcze zanim stało się teorią inspirowaną myśleniem Kissingera – tj. propozycja powiązań pomiędzy polityką zagraniczną i polityką międzynarodową, pozostało w kategorii taksonomii statycznej. Po drugie, na każdym poziomie analizy możemy zauważyć zjawisko fragmentacji. Możemy wręcz pokusić się o stwierdzenie, że każdy badacz systemów międzynarodowych ukuł w pewnym sensie swoją wersję tego, czym „jest” ów abstrakcyjny schemat. Schemat Arona nie jest tym samym, co schemat Richarda Rosecrance’a, a ten z kolei nie jest tym samym, co schemat Mortona A. Kaplana. Co więcej, każdy z nich zapatrywał się w inny sposób na powojenny system międzynarodowy. (Tu ponownie, ze względu na brak jednej teorii, nie jest łatwo w sposób autorytatywny określić dynamikę rozwoju poszczególnych systemów, która zarazem nieustannie rozwija się na naszych oczach). Kilkanaście lat temu uczeni działali tak, jak gdyby konkurowali między sobą o nagrodę za najlepszą rozprawę na temat: „Czy żyjemy w systemie dwubiegunowym?”. Zarówno Waltz, Liska, Kissinger, jak i wielu innych (włączając w to również mnie) brało w tej konkurencji udział. Ponieważ nie było żadnego jury, nagroda nie została przyznana. W ostatnich latach pojawił się nowy konkurs na temat: „Przetrwanie czy zagłada paradygmatu realistycznego?”. Stawiane są pytania, czy koncepcja polityki międzynarodowej, kładąca nacisk na dyplomatyczno-strategiczne szachy i kierująca się obsesją na punkcie użycia siły jest nadal aktualna w epoce współzależności. Aron, Joseph S. Nye i Robert O. Keohane, Edward Morse, Bull i wielu innych (w tym ja) jesteśmy zajęci jej oceną. […] Po trzecie, istnieje tu fragmentacja funkcjonalna. Jeśli nie ma czy nawet nie może być ogólnej teorii, jeśli „pojęcia wiodące” są tu jedynie luźnymi hasłami, dlaczego nie spróbować zastosowania większego rygoru [naukowego – przyp. tłum.] na mniejszą skalę? Na poziomie systemowym widzimy wszak próby rozważania kwestii integracji regionalnej (gdzie teoretyczne rozważania uczonych znacznie przerosły praktyczne, „rzeczywiste” osiągnięcia mężów stanu) czy współczesnych teorii imperializmu, schematów wyścigów zbrojeń i pomiarów działań wojennych oraz niedawnych badań nad stosunkami ponadnarodowymi czy gospodarką międzynarodową. Na poziomie polityki zagranicznej główny nurt to literatura strategiczna, coraz częściej zajmująca się obszarem decyzyjności w Stanach Zjednoczonych. (Nurt ten aspiruje do bycia obecnym na obu poziomach: systemowym i polityki zagranicznej). Niestety, każdy nurt stworzył swój własny żargon, co z kolei niesie ze sobą pewne skutki, które opisane są poniżej. Na koniec, dążenie do stworzenia nauki doprowadziło do zażartej – choć w dużej mierze jałowej – rywalizacji pomiędzy metodologiami w celu znalezienia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

282

Stanley Hoffmann

odpowiedzi na kolejne pytanie: w jaki sposób powinniśmy badać przedmiot tej nauki, czymkolwiek on jest? Tak naprawdę jest to podwójna walka. Z jednej strony mamy do czynienia z dyskusją pomiędzy „tradycjonalistami”, którzy właśnie ze względu na opór, jaki ta dziedzina stawia wszelkim twierdzeniom teoretycznym, gloryfikują zalety podejścia zbliżonego jak najbardziej do nauki historycznej oraz do zagadnień filozofii polityki (jest to stanowisko Hedleya Bulla). Z drugiej strony mamy wszystkich tych, którzy – niezależnie od tego, jak nazywają swój własny obszar teoretyczny – wierzą w istnienie nauki politycznej o stosunkach międzynarodowych – jeśli nie w postaci jednej teorii, to przynajmniej w formie systematycznego ujęcia, klasyfikacji, hipotez itp. Jest to wiara w naukę, która stawia pytania dawnych filozofów, a jednak polega na dyskursie politycznym i intuicji dyplomatycznej, które są jednocześnie niewystarczające i stosunkowo obce analizie empirycznej. Istnieje małe prawdopodobieństwo, iż dyskusja ta kiedykolwiek się zakończy jakąś konkluzją – przede wszystkim dlatego, że żadna ze stron nie jest całkowicie konsekwentna i każda ma tendencję do upraszczania tego, czym faktycznie się zajmuje. Z drugiej strony, także w tym przypadku – podobnie jak w innych dziedzinach nauk politycznych – ma miejsce starcie pomiędzy umysłami humanistycznymi a ścisłymi oraz dyskusja na temat właściwego miejsca i wkładu metod ilościowych i modeli matematycznych. Ci drudzy przywiązali się do pojęcia nauki i mają tendencję do negowania przynależności do sfery nauki wszystkich tych, którzy mimo bycia jednakowo zainteresowanymi przechodzeniem „od szczegółu do ogółu” czy rozważaniami nad „klasami zdarzeń i rodzajami jednostek” uważają, że nie da się sprowadzić wszystkiego do liczb, a także iż nauka nie polega wyłącznie na „akumulacji czynników korelacji” […] „bez postawienia pytania o to, które teorie wskazują na rodzaj powiązań między nimi” (Handbook 1975: 12). Spowodowało to raczej napięte stosunki pomiędzy uczonymi o odmiennych przekonaniach metodologicznych. W naukach politycznych dotyczących polityki wewnętrznej nieco łatwiej było współistnieć behawiorystom i uczonym starej daty, ze względu na to, że ich działanie koncentrowało się na oddzielnych fragmentach – zachowanie wyborcze czy postępowanie ciał legislacyjnych nadaje się do zastosowania analizy matematycznej. W sprawach międzynarodowych znacznie trudniej jest zastosować funkcjonalny podział pracy. […] Jeśli brak jest zgody co do tego, czym jest nauka, oraz gdy mamy do czynienia z brakiem entuzjazmu, jeśli chodzi o poziom nauki o stosunkach międzynarodowych, co możemy powiedzieć na temat jej użyteczności? Uderza mnie tu w oczywisty sposób pewna sprzeczność. Mistrzowie nauki o stosunkach międzynarodowych deklarowali w większości swoją niezależność od filozofii i wierność obiektywnemu empiryzmowi. Jednakże większość z nich chciała ze swoich badań wyciągnąć konkluzje dotyczące świata rzeczywistego. Im większe jest pragnienie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

283

przewidywania (lub też zrównania nauki nie tylko ze zrozumieniem, ale kontrolą i prognozowaniem), tym większa chęć odegrania roli uczonego doradcy – bądź inżyniera [społecznego – przyp. tłum.]. Leży to w naturze ludzkiej, a także w charakterze nauk społecznych. W przypadku tej konkretnej dziedziny mamy do czynienia z pewnymi szczególnymi problemami. Pierwszy z nich powinno się określić pytaniem: „Doradzać, ale komu?”. Wielu uczonych, zwłaszcza tych, których analizy są analizami systemowymi, w swoich pracach pisze w taki sposób, jakby zwracali się do rządu światowego lub jakby starali się dotrzeć do tych, którzy chcą przekraczać granice tradycyjnej logiki narodowego zadufania w sobie czy narodowego wyrachowania. (To samo, a nawet ostrzej, można powiedzieć na temat teoretyków regionalnej i funkcjonalnej integracji, mających tendencję do rozpowszechniania porad, w jaki sposób należy działać ponadnarodowo i ponadpaństwowo). Niestety, stanowisko szefa dyplomacji światowej pozostaje nieobsadzone, a zmiana zachodzi (o ile w ogóle zachodzi) poprzez działania przedstawicieli państw. W taki oto sposób uczeni oscylują między potępieniem działań państw prowadzących do konfliktów, opóźniających integrację czy promujących niesprawiedliwość a doradzaniem przedstawicielom państw, w jaki sposób wyjść poza ograniczenia gry, mimo iż do obowiązków tych uczonych należy przestrzeganie jej reguł oraz doradzanie międzynarodowym sekretariatom i ponadnarodowym agencjom w zakresie wyboru najlepszej strategii, która pomoże zniweczyć opór dyplomacji poszczególnych krajów. To wszystko stanowi najlepszą gwarancję, iż owi uczeni będą cierpieć z powodu wyrzutów sumienia. Inni uczeni, zwłaszcza zajmujący się krajowym procesem decyzyjnym, widzą siebie jako sprawnych makiawelistów, doradzających Księciu, jak najlepiej władać i jak najlepiej promować narodowy interes. Ma to głównie miejsce w przypadku strategów – grupy, w której istnieje największy odsetek badaczy, którzy stali się konsultantami lub decydentami. Autorzy „systemowi”, będący w pełni świadomi różnic pomiędzy systemem międzynarodowym a społecznością, a zatem „realiści” – starają się zrobić wszystko, aby doradzać właśnie temu jedynemu Księciu, jaki się jeszcze liczy – tj. narodowemu mężowi stanu, który z pewnością zadba o interesy swojego państwa. Jest to zgodne z ich poglądem na interes całości. Promują oni „oświecone” idee interesu narodowego i politykę „porządku światowego”, które do pewnego stopnia miałyby pogodzić potrzeby części z potrzebami całości. Jednak jest to zadanie niezwykle trudne. W logiczny sposób „realizm” kładzie nacisk na promowanie interesu narodowego będącego radosnym narodowym świętem, a nie przygnębiającą globalną świadomością. „Realiści”, którzy stają się świadomi zagrożeń, jakie realizm niesie w świecie nuklearnych powiązań i gospodarczej współzależności – pisarze tacy, jak Morgenthau czy też ja – cierpią z powodu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

284

Stanley Hoffmann

dwóch dodatkowych przyczyn nieszczęścia. Tego, które dotyka wszystkich pisarzy „systemowych” dążących do radykalnie nowego porządku, oraz tego, które przychodzi wraz z nabyciem wiedzy, iż utopizm się nie sprawdza. […] Uczeni w swoich relacjach ze światem rzeczywistym są rozdarci między nieprzydatnością [ang. irrelevance, chodzi o brak stosowania w praktyce wyników ich badań – przyp. tłum.] a wciągnięciem przez system władzy [ang. absorption, chodzi o zaangażowanie we współpracę świata nauki ze światem władzy – przyp. tłum.]. Wielu z nich nie jest zwolennikami irrelewantności i chce, aby nawet najbardziej ezoteryczne czy abstrakcyjne badania były użyteczne. Rozterki, jakie opisałem powyżej, są tym, od czego chcieliby uciec. Jednocześnie nie chcą zostać wchłonięci przez machinę przekonania o własnej słuszności, jaką jest służba dla Księcia. Ich jedynym wytłumaczeniem jest populistyczne marzenie związane z romantyczną nadzieją, że „lud” może się obudzić i zmusić elity do oddania władzy lub zmiany sposobu działania. Duża część badań pokojowych szła tym tropem, po tym jak znużyło je forsowanie sposobu rozwiązywania konfliktów światowych poprzez zastosowanie techniki używanej w rozwiązywaniu spraw wewnętrznych. Wybierając tę drogę, uczeni ryzykują konieczność zmierzenia się zarówno z nieprzydatnością, jak i zaangażowaniem, gdyż rekomendowana tutaj polityka inspiruje zarówno grupę inteligencji chcącą wyprzeć pewne grupy będące u władzy w krajach rozwijających się, jak i mocno osadzone elity, pragnące w kontraście do obcej dominacji zwiększyć władzę narodową. Jednakże, jeśli ci pierwsi dochodzą do władzy, a ci drudzy słuchają rad teoretyków „zależności”, w rezultacie nie otrzymamy pokojowego i sprawiedliwego świata, a raczej świat rewolucji, nowych konfliktów i nowych nierówności społecznych. […] Z kolei uczeni pragnący uniknąć ezoteryki i romantyzmu, stawiający sobie za nadrzędny cel Waszyngton, napotykają na trudności. Istnieją dwa powody, dla których pokusa Waszyngtonu jest tak silna. Jednym z nich jest prosty fakt, iż polityka międzynarodowa jest nadal polityką prowadzoną przez państwa. W skrócie, czy gracz kształtuje system, czy też sam jest przez niego kształtowany, bez wątpienia Stany Zjednoczone pozostają graczem najsilniejszym. Faktem również jest, iż nauka o współczesnej polityce potrzebuje dostępu do danych, i że w tej dziedzinie, choć wiele informacji jest dostępnych publicznie – w archiwach organizacji międzynarodowych, przemówieniach, oficjalnie publikowanych dokumentach – wiele informacji pozostaje utajnionych albo dostępnych jedynie dla wtajemniczonych: dokładne powody konkretnych decyzji, sposób, w jaki zostały one podjęte, kompromisy, jakie prowadziły do wypracowania wspólnego stanowiska, meandry negocjacji czy okoliczności ich zerwania. W dużo większym stopniu niż wewnętrzne nauki polityczne stosunki międzynarodowe są zabawą dla wtajemniczonych, nawet w przypadku uczonych zajmujących się analizą systemową.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

285

Pierwszy problem dotyczy faktu, iż uzyskiwanie informacji od najbardziej wpływowego gracza i na jego temat powoduje niepohamowaną potrzebę kontaktu z nim. Im bliższy kontakt z Waszyngtonem, tym większa pokusa, aby pozwolić sobie na bycie przez niego wchłoniętym. Po drugie, rady otrzymane od outsidera zawsze muszą być pewnym uproszczeniem. W przypadku sugestii taktycznych przewagę mają „insiderzy” mający kontrolę nie tylko nad wszystkimi faktami, ale także mający powiązania z poszczególnymi obszarami polityki. To zwiększa pragnienie uczonych, aby się zbliżyć [do polityki – przyp. red.]. Po trzecie, jeśli podejmie się ryzyko odejścia od badań przynoszących praktyczne efekty w kierunku praktycznych porad wywodzących się z badań, to niepostrzeżenie pojawi się tendencja, by umniejszać badania i zakłamywać poparcie dla nich ze względu na własną karierę czy też polityczne lub biurokratyczne okoliczności. Oznacza to, że autor nadal może być użyteczny jako inteligentny czy sprawny decydent, ale już nie jako uczony. Albo jego badania będą mało użyteczne, albo w swoich staraniach, aby zastosować ulubioną teorię czy dogmat, mogą stać się niebezpieczne dla ogółu. Nie oznacza to, że oświadczenie o chęci uprawiania polityki jest zgubne dla uczonego, że największa nadzieja nauki leży w próbie wysadzenia mostu nad fosą otaczającą cytadelę władzy. Uczony, który stał się mężem stanu, może – o ile jego badania są mądre, a taktyka elastyczna – znaleźć sposób, aby zastosować je rozsądnie; może też później korzystać z własnego doświadczenia, aby polepszyć swoją analityczną pracę. Jest to jednak bardzo delikatne zadanie, które udało się jedynie nielicznym.

Z powodu Ameryki Problemy, których badaniem zajmowałem się do tej pory, pojawiły się głównie w Ameryce, ponieważ zawód specjalisty do spraw stosunków międzynarodowych ma w przeważającej mierze amerykańskie korzenie. W przypadku, gdy rozwija się gdzie indziej, pojawiają się tam podobne trudności wynikające z charakteru tej dziedziny nauki. Ze względu na dominację amerykańską dyscyplina ta przyjęła jednak dodatkowe, unikalnie amerykańskie cechy, będące mniej widoczne tam, gdzie zaczyna stawać się obiektem poważnych badań. […] Drugą cechą blisko związaną raczej z samym istnieniem tej dyscypliny niż z jej naturą jest dominacja studiów zajmujących się teraźniejszością. Historycy nadal zgłębiają historię dyplomacji na swój sposób. Politolodzy zajmujący się sprawami międzynarodowymi skupiają się na myśli politycznej ery powojennej, a gdy zwracają się ku przeszłości, czynią to często w sposób zbyt zwięzły, powiedziałbym nawet: w formie „studenckiego streszczenia” lub w sposób potępiony już dawno temu przez Barringtona Moore’a Jr., polegający na dostarczeniu do analizy komputerowej

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

286

Stanley Hoffmann

danych wyjętych z kontekstu. Jest to poważna słabość. Prowadzi ona nie tylko do umniejszania znaczenia bogactwa przeszłych doświadczeń, zdobytych przez wcześniejsze systemy imperialne, pozaeuropejskich relacji międzypaństwowych, działań polityki zagranicznej w politykach wewnętrznych dalekich od tych współczesnych, ale także do poważnych braków w rozumieniu współczesnego systemu międzynarodowego. Ze względu na brak wystarczającej bazy porównawczej jesteśmy skłonni wyolbrzymiać albo dążenie do kontynuacji przeszłości, którą znamy słabo, albo radykalną oryginalność teraźniejszości – w zależności od tego, czy jesteśmy pod większym wrażeniem cech, o których myślimy jako o cechach permanentnych, czy tych, które nie istniały do tej pory. Jednak bliższa analiza przeszłości mogłaby wykazać, iż to, co wydaje się nam nowe, tak naprawdę nowym nie jest, a niektóre z „tradycyjnych” cech są dużo bardziej złożone, niż myślimy. […] Do pewnego stopnia pytaniem podstawowym nie było: „Co powinniśmy wiedzieć?”, ale raczej: „Co powinniśmy zrobić?” – w stosunku do Rosji, Chin, bomby atomowej, producentów ropy. Staraliśmy się dowiedzieć tyle, ile było konieczne, aby wiedzieć, jakie kroki należy podjąć. Rzadko chcieliśmy wiedzieć więcej. Nie było tu mowy o motywacji, jaką można odnaleźć w innych dziedzinach nauk politycznych (jak na przykład w nauce o rozwoju politycznym), gdzie pojawiło się pewne rozczarowanie. O ile jednak jesteśmy w stanie sobie sami powiedzieć, iż w przypadku rozwoju politycznego nie można iść na skróty [i powiedzieć], że Stany Zjednoczone nie mogą tworzyć struktur państwowych za innych, i że powinniśmy wrócić do początków, czyli do zrozumienia przeszłości innych narodów, o tyle nie jesteśmy w stanie sobie powiedzieć, iż powinniśmy zaprzestać dyplomacji i nałożyć na siebie moratorium na doradzanie, dopóki nie dowiemy się więcej na temat dawnych dyplomatyczno-strategicznych działań. A zainteresowanie wspieraniem badań dotyczących teraźniejszości (czy wychodzących w przyszłość lub badających niedaleką przyszłość, aby zrozumieć, jakie działania są aktualnie rozsądne), okazywane w całkiem naturalny sposób przez rząd czy – w sposób zrozumiały, choć mniej mądry – przez fundacje, koncentruje uwagę badaczy na współczesności. Ów nacisk na teraźniejszość i mocno amerykański kierunek badań spowodowały do pewnego stopnia zaniedbanie kilku istotnych kwestii, których zbadanie jest konieczne, aby zrozumieć dynamikę polityki międzynarodowej. Jedną z nich jest stosunek polityki wewnętrznej (a nie jedynie polityki biurokratycznej) do spraw międzynarodowych. Koniecznym jest dużo głębsze przestudiowanie, w jaki sposób wykształcały się cele [działań określonych – przyp. tłum.] państw, nie (czy też nie jedynie) ze względu na położenie geopolityczne konkretnych graczy, lecz ze względu na dochodzące do głosu wewnętrzne siły polityczne i interesy gospodarcze, a także ze względu na działania mężów stanu, którzy – nawet jeśli wydawali się działać głównie na arenie światowej – chcieli, aby ich działania za granicą osiągnęły

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Stosunki międzynarodowe: amerykańska nauka społeczna

287

pewne cele wewnętrzne. Kolejnym ważnym elementem jest sposób, w jaki sprawy zewnętrzne ukształtowały postawy w danym kraju i jak wpłynęły na wewnętrzne starcia. Częściowo odpowiedzialność za to zaniedbanie ponosi potrzeba odróżnienia stosunków międzynarodowych od reszty nauk politycznych. Uczeni zgłębiający dany system polityczny zazwyczaj nie zwracają zbyt wiele uwagi na politykę zagraniczną, a zajmujący się polityką międzynarodową po prostu nie wiedzą wystarczająco dużo na temat innych systemów politycznych. Co mało zaskakujące, jedynym państwem, gdzie do pewnego stopnia zgłębiono relację pomiędzy zachowaniem wewnętrznym i zewnętrznym, były Stany Zjednoczone. Także w tym przypadku ocena oryginalności teraźniejszości, w tym oczywiste połączenie zainteresowań polityką wewnętrzną i zagraniczną, zwłaszcza w obszarze międzynarodowych spraw gospodarczych, wymaga znacznie głębszego zrozumienia dawnych relacji pomiędzy polityką wewnętrzną a zagraniczną. Możemy odkryć, iż paradygmat realistyczny, który podkreśla nadrzędność polityki zagranicznej, powinien być znacznie zmieniony nie tylko w odniesieniu do teraźniejszości, ale także w odniesieniu do przeszłości. Kolejnym stosunkowo niezgłębionym obszarem jest funkcjonowanie hierarchii międzynarodowej czy – jak kto woli – charakter stosunków pomiędzy słabymi a silnymi. Zwłaszcza w literaturze strategicznej można zauważyć rażący nacisk na dwubiegunowość, któremu towarzyszy założenie, iż działania zmierzające do naruszenia stanu rzeczy (jak np. rozprzestrzenianie broni jądrowej) byłyby katastrofalne. (Nie jest jednak przypadkiem, iż Francja prezentuje w tym zakresie, ogólnie rzecz biorąc, inny pogląd). Badania dotyczące pojęcia siły w kwestiach międzynarodowych były w dużej mierze niezwykle zbliżone do badań ateńskich. Możemy odnieść się tu do słynnego dialogu melijskiego Tukidydesa: silny robi to, co może, słaby – to, co musi. Stosunek silnych do słabych, często bardziej zawoalowany i mniej skuteczny niż może sugerować prosta współzależność siły i osiągnięć; warunki, w jakich słaby może zrównoważyć swoją podrzędność – są to kwestie, które nie były w centrum zainteresowań badań do momentu pojawienia się OPEC i co do których powinno się zapoczątkować szerzej zakrojone badania historyczne. To, co miało być [w niniejszym tekście – przyp. tłum.] celebrowaniem kreatywności, zamieniło się, jak się wydaje, w serię skarg. Odnaleźliśmy tutaj poważniejszą formę ogólnego problemu dotykającego nauki społeczne – napięcie pomiędzy potrzebą tak zwanego badania podstawowego, zadającego bardziej ogólne, przenikliwe pytania, wynikające z samego charakteru badanych działań a dążeniami tych, którzy w realnym świecie wspierają, postulują lub kierują badania ku znalezieniu szybkich odpowiedzi na palące kwestie. Jeśli dążenie wydaje się często bardziej przekonujące niż potrzeba, wynika to z tendencji uczonych, aby poddać się pokusie Comte’owskiej koncepcji inżynierii społecznej. Pokusa ta jest tym większa, im większe są możliwości oferowane przez Stany Zjednoczone królom-uczonym (lub dorad-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

288

Stanley Hoffmann

com Księcia). Inną przyczyną jest niepokój odczuwany przez uczonych – jakkolwiek obiektywni nie staraliby się być – w odniesieniu do świata zagrożonego zniszczeniem i chaosem właśnie poprzez logikę tradycyjnych zachowań międzynarodowych. Narodzona i „wychowana” w Ameryce dziedzina stosunków międzynarodowych znajduje się, że się tak wyrażę, zbyt blisko źródła. Potrzebuje ona potrójnie większego dystansu: powinna oddalić się od teraźniejszości w kierunku przeszłości; od perspektywy (niezwykle konserwatywnego) supermocarstwa do przyjęcia perspektywy słabych lub rewolucjonistów, dalekich od nieosiągalnego dążenia do stabilizacji; zaprzestać przechylania się w stronę nauk politycznych po to, by wybrać strome podejście w kierunku szczytu, który reprezentuje pytania stawiane przez tradycyjną filozofię polityczną. Jeśli nie byłby to sposób na połączenie fragmentów, na jakie dyscyplina ta się rozpadła, to przynajmniej na pokazanie jej w odpowiedniej perspektywie. Ale jakie są decydujące priorytety naukowe w naukach społecznych? Ze względu na warunki istniejące w tym kraju dla powstania tej dziedziny nauki mogła ona uniknąć skarlenia tylko w jeden sposób: w ogóle nie powstając. Francuzi mówią, że gdy się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Być może można się z tym pogodzić. Ale czy można być z tego zadowolonym? Stan niezadowolenia prowokuje do podjęcia badań naukowych. Badacze stosunków międzynarodowych mają dwa świetne powody do bycia niezadowolonymi: stan świata i stan dziedziny ich badań. Gdyby tylko te dwa powody zawsze były zbieżne! Z języka angielskiego przełożyła Barbara Regulska-Ingielewicz

Bibliografia Aron R., 1962, Peace and War, Paris: Calmann-Lévy, New York, Doubleday, 1966 [fragment w niniejszym tomie, s. 96–122]. Carr E.H., 1939, Twenty Years Crisis, London, Macmillan [fragment w niniejszym tomie, s. 25–37]. Dahrendorf R., 1963, Die angewandte Aufklärung, Munich, Piper. Handbook of Political Science, Greenstein F.I., Polsby N.W. (red.), 1975, t. 8: International Politics, Reading, Mass., Addison-Wesley. Hoffmann S., 1960, Contemporary Theory in International Relations, Englewood Cliffs, N.Y., Prentice Hall. Hoffmann S., 1965, The State of War, New York, Praeger. Morgenthau H.J., 1948, Politics Among Nations, New York, Knopf; wydanie polskie: H.J. Morgenthau, 2010, Polityka między narodami. Walka o potęgę i pokój, tłum. R. Włoch, Warszawa, Difin [fragment w niniejszym tomie, s. 38–51]. Spykman N., 1942, America’s Strategy in World Politics, New York, Harcourt, Brace. Stuart H.H., 1975, The Sea Change, New York, Knopf. Waltz K., 1959, Man, the State and War, New York, Columbia University Press [fragment w niniejszym tomie, s. 82–95].

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT JERVIS

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa*1

Brak ponadpaństwowego suwerena nie tylko dopuszcza występowanie wojen, lecz także utrudnia państwom zadowolonym ze status quo osiąganie celów uznawanych za leżące we wspólnym interesie. Nie istnieją instytucje lub władze, które mogą tworzyć bądź egzekwować prawo międzynarodowe. Z tego powodu polityka współpracy, która przynosi wzajemne korzyści, kiedy inni też współpracują, może prowadzić do katastrofy w przypadku, gdy inni nie współpracują. Państwa są tego świadome, anarchia zachęca więc do zachowań, w wyniku których zainteresowani pogarszają swoją sytuację nawet w skrajnym przypadku, w którym wszystkie państwa chciałyby zachowania status quo. Tak jest w przypadku „polowania na jelenia”, opisanego przez Rousseau. Jeśli ludzie współpracują w celu schwytania go, wszyscy będą mieć dość pożywienia. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się łapać królika, którego lubi mniej niż jelenia, pozostali niczego nie upolują. Stąd każdy aktor ma wybór między: (1) współpracą i schwytaniem jelenia (w realiach międzynarodowych – współpracą i rozbrojeniem); (2) łapaniem królika, kiedy inni nie podejmują działań (utrzymywanie wysokiego poziomu militaryzacji, kiedy pozostali są rozbrojeni); (3) łapaniem królików jak wszyscy inni (zbrojeniem i wysokim ryzykiem wybuchu wojny); (4) pozostaniem w dotychczasowym położeniu, podczas gdy kto inny goni królika (rozbrojeniem, kiedy inni się zbroją). […] Nawet jeśli istnieje rozwiązanie, będące dla każdego pierwszym wyborem, w procesach międzynarodowych występują trzy trudności niepojawiające się w polowaniu na jelenia. Po pierwsze, do powyższych zachęt działania na własną rękę należy dodać strach przed tym, że nawet jeśli inne państwa w danej chwili podtrzymują status quo, później mogą być z niego niezadowolone. Bez względu na * Podstawa przekładu: R. Jervis, 1978, Cooperation Under the Security Dilemma, Princeton, Princeton University Press, s. 167–181, 183, 185–206, 209–214.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

290

Robert Jervis

to, jak bardzo decydenci są przywiązani do status quo, nie mogą [na przyszłość] związać siebie i swoich następców z tym kierunkiem polityki. […] Drugi problem wynika z możliwego rozwiązania pierwszego problemu. Aby bronić stanu posiadania, państwa często dążą do kontroli zasobów lub ziem poza swoim terytorium. Państwa, które nie są samowystarczalne, muszą zmierzać do zapewnienia sobie dopływu koniecznych zapasów w czasie wojny. […] Częściej obawa wiąże się z bezpośrednim atakiem. Żeby zapewnić sobie ochronę, państwa dążą do kontroli lub przynajmniej neutralizacji obszarów przy swoich granicach. Próby utworzenia stref buforowych mogą jednak zaalarmować innych, którzy realizują tam swoje interesy, ze względu na obawę przed ustanowieniem niepożądanego precedensu lub zwiększeniem podatności na zagrożenie. Kiedy strefy buforowe tworzone są w miejscach poza zasięgiem wielkich mocarstw, ekspansja w celu utrzymania stanu posiadania sama się napędza. […] Chociaż proces ten jest najjaskrawszy w przypadku ekspansji terytorialnej, sprawdza się także w razie wzrostu mniej uchwytnych aspektów potęg i wpływów. Ekspansja potęgi zwykle wiąże się ze wzrostem odpowiedzialności i zobowiązań. By im sprostać, potrzeba więcej potęgi. […] A krok wstecz, który w przypadku małego państwa byłby uznany za normalny, w przypadku dużego odebrano by jako oznakę słabości, zachęcającą do zachowań agresywnych [względem tego państwa]. Trzecim problemem […] jest dylemat bezpieczeństwa – wiele środków podejmowanych przez państwo celem zwiększenia swojego bezpieczeństwa zmniejsza bezpieczeństwo innych. W relacjach społecznych jest wiele sposobów zwiększania bezpieczeństwa osobistego i majątkowego bez zagrażania innym. Można przeprowadzić się do bezpieczniejszej dzielnicy, zamontować kraty w oknach czy unikać ciemnych uliczek. Jednak w relacjach międzynarodowych państwa nieraz zwiększają własne bezpieczeństwo, mimowolnie zagrażając innym. […] Z uwagi na ten ponury obraz nasuwa się pytanie: dlaczego jeszcze nie jesteśmy wszyscy martwi? Albo, mniej dobitnie: jakie rodzaje zmiennych łagodzą wpływ anarchii i dylematu bezpieczeństwa? Kilka z nich jest widocznych […] w dylemacie więźnia, który tym się różni od polowania na jelenia, że nie ma rozwiązania, które byłoby w najlepszym interesie wszystkich uczestników. W dylemacie więźnia występują zarówno aktywne, jak i bierne zachęty, by zdradzić innych. Jeśli gra ma być przeprowadzona tylko raz, jedyną sensowną odpowiedzią jest zdrada (defect). Jeśli jednak jest powtarzana nieokreśloną liczbę razy, poprzednia właściwość nie ma już zastosowania i możemy analizować tę grę w podobnych kategoriach jak polowanie na jelenia. Byłoby w interesie każdego z uczestników, by pozbawić pozostałych możliwości zdradzenia – każdy byłby gotów poświęcić tę opcję, jeśli pozostali byliby analogicznie ograniczeni [co do swoich możliwości].

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

291

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

Jeśli jednak nie są, w interesie uczestnika jest zachowanie możliwości zdradzenia. Te dwie sytuacje oddają poniższe matryce teorii gier. Numery oddają preferencje uczestników. Polowanie na jelenia Współpraca (W) 1 2

Zdrada (Z)

A 1

4

4

3

Współpraca

2

Zdrada

3

B

Dylemat więźnia Współpraca 2 1

Zdrada

A 2 4

4 3

Współpraca

4

Zdrada

3

B

Po przeformułowaniu naszych pytań widać logiczne ewentualności: „wziąwszy pod uwagę powyższe opcje, co zwiększa, a co zmniejsza prawdopodobieństwo, że uczestnicy będą współpracować i dojdą do WW?”. Szansę na uzyskanie takiego rezultatu zwiększy: (1) wszystko, co zachęca do współpracy poprzez zwiększanie zysków ze wzajemnej współpracy (WW) i/lub zmniejsza koszty poniesione przez uczestnika, jeśli będzie on współpracować, a inni nie (WZ); (2) wszystko, co zniechęca do zdrady poprzez zmniejszanie zysków z uzyskiwania przewagi nad innymi (ZW) i/lub zwiększa koszty braku współpracy (ZZ); (3) wszystko, co zwiększa nadzieje drugiej strony, że inni będą współpracować. Dylemat bezpieczeństwa najmocniej napędza strach przed byciem wykorzystanym (czyli koszt WZ). Jednym z głównych powodów, dzięki któremu życie międzynarodowe nie jest paskudne, okrutne i krótkie, jest to, że państwa nie są tak wrażliwe, jak ludzie w stanie natury. Im prościej zniszczyć państwo, tym bardziej ma ono powód, by dołączyć do większej i bezpieczniejszej formacji lub by być szczególnie podejrzliwym wobec innych – zaopatrzyć się w dużą armię i, zamiast czekać na atak, zaatakować przy najdrobniejszej prowokacji, o ile warunki są sprzyjające. Jeśli niepowodzenie próby zdobycia jedzenia (czy to dziczyzny, czy królika) oznacza śmierć głodową, to podczas polowania na jelenia człowiek będzie bardziej skłonny do zdrady, nawet jeśli lubi dziczyznę i ma duże zaufanie do kolegów. I na odwrót, jeśli koszty WZ są niskie (ludzie są syci, a państwa odporne), można pozwolić sobie na obserwowanie zagrożeń z mniejszym napięciem.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

292

Robert Jervis

Relatywnie niski koszt WZ sprawia, że gra przeistacza się z takiej, gdzie rywalizujący podejmują decyzje symultanicznie, w taką, gdzie ruch można wykonać dopiero po tym, jak inny uczestnik go zrobił. [Gracz] nie musi zdradzać [innych] ze strachu przed tym, co ktoś inny zrobi, ale może czekać, aż pozna jego decyzję. […] Oczywiście, jeśli jedno państwo zyska dużą odporność, stając się potężniejszym od pozostałych, problem pozostanie, ponieważ bezpieczeństwo tego państwa będzie się opierać na podstawie pozwalającej wyzyskiwać innych. Kiedy cena ZZ jest niska dla danego państwa, pozostałe mają niewiele możliwości szantażu, by wymuszać na nim właściwe zachowanie. Bardziej wrażliwi będą mieć rosnące obawy, co skłoni ich do większych zbrojeń i ograniczy szanse na współpracę. Najdogodniejsza jest sytuacja, kiedy państwo nie ucierpi dotkliwie w wyniku wykorzystania, np. będąc oszukanym przy porozumieniu o kontroli zbrojeń (gdy koszty WZ są niskie), ale zapłaci wysoką długookresową cenę, jeśli współpraca z innymi załamie się, np. umowy przestaną obowiązywać albo wybuchnie przewlekła wojna (gdy koszty ZZ są wysokie). Odporność państwa w takim wypadku jest przede wszystkim bierna – daje jakąś ochronę, ale nie może służyć jako groźba wobec innych. Taka sytuacja w przybliżeniu występuje, kiedy łatwiej jest państwu bronić się, niż atakować lub kiedy wzajemne odstraszanie utrzymuje się ze względu na brak zdolności obu państw do obrony. […] Najwyższym kosztem WZ jest rzecz jasna utrata suwerenności. Koszt ten może jednak być różny w zależności od sytuacji. Im jest niższy, tym mniejszy jest wpływ dylematu bezpieczeństwa. Im jest wyższy, tym większy wpływ dylematu bezpieczeństwa. […] Subiektywne wymagania w zakresie bezpieczeństwa. Decydenci działają zgodnie z odczuwaną wrażliwością. A ta może się różnić od rzeczywistej sytuacji. […] Trzeba uwzględnić dwa wymiary. Pierwszym może być rozbieżność między ludźmi […] co do ceny, jaką gotowi są zapłacić za zwiększenie bezpieczeństwa, nawet jeśli są zgodni co do obiektywnej sytuacji. Im bardziej państwa ponad wszystko cenią swoje bezpieczeństwo […], tym wrażliwsze są na minimalne nawet zagrożenia i domagają się większego poziomu zbrojeń. […] Drugim jest percepcja zagrożenia […]. Państwo, które a priori widzi konkretne inne państwo jako swojego adwersarza lub postrzega inne państwa jako ogólnie niebezpieczne, będzie reagować szybciej i bardziej zdecydowanie niż państwo postrzegające swoje otoczenie jako życzliwe. Państwo przyjmie z zadowoleniem wzrost potęgi innych, kiedy uważa, że nie tylko nie są oni adwersarzami, lecz mają wystarczająco dużo wspólnych interesów, by być sojusznikami. […] Głównym kosztem polityki szybkiego i zdecydowanego reagowania na wzrost czyichś zbrojeń nie jest cena własnego uzbrojenia, lecz raczej poświęcenie potencjalnych zysków ze współpracy (WW) i wzrost zagrożenia niepotrzebnym wyścigiem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

293

zbrojeń i wojną (ZZ). Im wyższe są te koszty, tym większa zachęta, by dać szansę współpracy i czekać na dość jednoznaczny dowód, zanim przyjmie się założenie, że trzeba odpowiedzieć siłą. Wojny byłyby dużo częstsze […], gdyby wiązały się z mniejszym ryzykiem i kosztami i gdyby pokojowe obcowanie nie zapewniało licznych korzyści. […] Większość mężów stanu wie, że rozpoczęcie wojny oznacza uruchomienie łańcucha nieprzewidywalnych i niekontrolowalnych wydarzeń. Nawet jeśli według nich wszystko wskazuje na szybkie zwycięstwo, prawdopodobnie zawahają się w obliczu wszystkich niewiadomych. […] Także wewnętrzne koszty wojen muszą być wzięte pod uwagę – silne państwa mogą zostać osłabione przez brak zadowolenia z przebiegu wojny i konieczną mobilizację ludzi oraz idei. […] Dodatkowo, dla państw z dużą i zdywersyfikowaną gospodarką zyski z wymiany handlowej rzadko okażą się wystarczająco duże, by zapobiec wojnie […] (przed II wojną światową USA i Japonia były najważniejszymi partnerami handlowymi). […] Również zyski ze współpracy mogą być zwiększone nie tylko, jeśli każda ze stron zyskuje więcej z takich tradycyjnych wartości jak bogactwo, lecz także jeśli traktuje pozytywnie cudzy dobrobyt. Wzajemna współpraca daje wtedy podwójną korzyść: do bezpośrednich zysków dochodzi satysfakcja z obserwacji czyjejś prosperity. […] O ile zyski ze współpracy i wysokie koszty wojny łagodzą dylemat bezpieczeństwa, o tyle mogą doprowadzić do innego problemu. Jeśli koszty są na tyle wysokie, że ZZ jest ostatnią preferencją dla obu stron, gra zamieni się w „cykora”. Ta gra różni się od polowania na jelenia tym, że każdy uczestnik dąży do wykorzystania innego. Zaś od dylematu więźnia tym, że obaj uczestnicy podzielają dążenie do uniknięcia obopólnego braku współpracy. W grze w cykora jeśli myślisz, że druga strona planuje zdradzić, musisz współpracować, bo chociaż źle jest zostać wykorzystanym (WZ), to totalne załamanie współpracy (ZZ) jest jeszcze gorsze. Znajoma logika odstraszania pokazuje, że uczestnik powinien próbować przekonać adwersarza, że on sam nie zamierza ustępować (tj., że nie będzie współpracować) i że jednym sposobem na uniknięcie katastrofy jest wycofanie się drugiej strony (współpraca drugiej strony). […] Zdrada nie tylko pozwala uniknąć ryzyka bycia wykorzystanym (WZ), lecz także stwarza realną możliwość wykorzystania innych (ZW). Im niższe są te potencjalne zyski, tym większe szanse na współpracę. Nawet względnie usatysfakcjonowane państwo może ulec pokusie ekspansji dla zyskania znacznych korzyści. Pokusa będzie mniejsza, jeśli państwo widzi inne możliwości osiągnięcia tych celów i/lub przypisuje mniejsze znaczenie temu, co może przynieść wyzyskanie innego państwa. Zyski mogą być niskie ze względu na to, że natychmiastowa korzyść zapewniona przez ZW (np. posiadanie większej armii niż inni) nie może być przełożona

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

294

Robert Jervis

na polityczną korzyść (np. zyskanie terytorium) lub dlatego, że polityczna korzyść sama w sobie nie jest szczególnie wartościowa. […] Opisane dotąd zmienne wpływają na zysk z każdego z czterech możliwych wyników. Przed podjęciem decyzji państwo musi pójść krok dalej i przeliczyć spodziewany zysk ze współpracy i zdrady. Ponieważ zakłada to szacowanie prawdopodobieństwa, że inni będą współpracować, państwo musi ocenić, jak wymienione wcześniej zmienne wpływają na innych. By zachęcić do współpracy, państwo może manipulować tymi zmiennymi. Może obniżyć zachęty dla innych do zdrady poprzez zmniejszenie własnego możliwego zysku z wyzyskiwania innego państwa (ZW) […] i może podnieść koszty impasu (ZZ). Jeśli jednak państwo nie jest w stanie uczynić ZZ najgorszym wynikiem dla pozostałych, przymus będzie w krótkim okresie nieefektywny, skoro inni mogą odpowiedzieć odmową współpracy. W długim okresie zaś jest niebezpieczny, gdyż inni najpewniej będą przekonani o agresywności tego państwa. Musi ono więc skupić się na uczynieniu współpracy atrakcyjniejszą. Może to zrobić poprzez obniżenie kosztów, jakie inni by ponieśli w razie współpracy [z ich strony] i zdrady państwa [które analizujemy] (WZ). Dane państwo może więc uczynić inne państwa mniej podatnymi na szkody. […] Państwo może także zwiększyć zyski ze wzajemnej współpracy (WW), które przypadną innym. Jakikolwiek wzrost zysków jest rzecz jasna korzystny dla tego państwa. Nawet jeśli dodatkowe zyski w całości przypadną innym, zwiększy on ogólną skłonność do współpracy. Tę linię argumentacji można kontynuować poprzez nieskończone regresje znane z teorii gier. Jeśli państwo jest gotowe do współpracy wtedy, kiedy myśli, że inne państwo też będzie współpracować, to może zwiększyć szansę na WW, pokazując, że ma w planach współpracę. Stąd państwo powinno pomniejszać własne zyski z potencjalnego wykorzystania innych (ZW) i koszty poniesione w razie bycia wykorzystanym (WZ) oraz podkreślić lub wyolbrzymić zyski ze wzajemnej współpracy (WW) i koszty impasu (ZZ). Państwo będzie chcieć również przekonać innych, że uważa, że oni są skłonni do współpracy. Jeśli inni uwierzą w to i zobaczą, że państwo ma silną motywację do współpracy, odpowiedzą na nią również współpracą. […] To, jak mężowie stanu interpretują przeszłe wydarzenia i jak przewidują na ich podstawie przyszłość, wynika z pojmowania dylematu bezpieczeństwa i zdolności wczucia się w sytuację innego gracza. Dylemat będzie oddziaływać dużo mocniej, jeśli mężowie stanu nie rozumieją go i nie widzą, że ich armie (mające jedynie utrzymywać status quo) mogą niepokoić innych. Stąd zbroją się nie w celu wywołania agresji, lecz z obawy przed nią. Te dwie sytuacje braku wczucia się w sytuację drugiego gracza są ze sobą powiązane. […] Nie jest łatwo wpasować wszystkie elementy w naszą matrycę. Sytuacje różnią się pod względem łatwości lub trudności, z jaką wszystkie państwa mogą równo-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

295

cześnie osiągnąć wysoki stopień bezpieczeństwa. […] Chcemy zbadać tutaj wpływ przekonań, geografii i zobowiązań (które mogą być postrzegane jako odmiana geografii, ponieważ wymagają od państw obrony terytoriów oddalonych od metropolii). W zatłoczonej Europie wymogi bezpieczeństwa były trudne do uzgodnienia. Niemcy, mając dookoła potężnych sąsiadów, zawsze miały duży problem. Stawał się on jeszcze większy, kiedy ich relacje z Francją i Rosją były złe, np. przed I wojną światową. W takim wypadku, chcąc jedynie zachować status quo, a nie mogąc zmienić sytuacji politycznej, Niemcy były nieomal zmuszone do przyjęcia czegoś takiego jak plan Schlieffena. Nie mając możliwości powstrzymywania obu przeciwników, musiały być przygotowane na szybkie uporanie się z jednym, a potem bez pośpiechu z drugim. Gdyby Francja lub Rosja nie weszły do wojny pomiędzy Niemcami a państwem trzecim, pozwoliłyby Niemcom zdominować kontynent. […] Wyjście od głównego punktu dylematu bezpieczeństwa – wzrost poziomu bezpieczeństwa jednego państwa oznacza obniżenie go u pozostałych – bada przesłanki, na których opiera się to twierdzenie. Dwie kluczowe zmienne trzeba wziąć pod uwagę – czy da się odróżnić broń i politykę defensywne od ofensywnych i czy przewagę posiada defensywa, czy ofensywa. […] Te dwie zmienne rzucają światło na kwestię przyjęcia przez mocarstwa status quo zgodnej polityki bezpieczeństwa. […] Jeśli broń defensywna różni się od ofensywnej, państwo może poprawić swoje bezpieczeństwo bez uszczerbku dla innych. Kiedy defensywa ma przewagę nad ofensywą, znaczący wzrost bezpieczeństwa państwa tylko nieznacznie obniża bezpieczeństwo innych. […] Mówiąc o przewadze ofensywy, mamy na myśli, że łatwiej jest zniszczyć czyjąś armię i zabrać terytorium, niż bronić własnego. Kiedy defensywa ma przewagę, łatwiej jest się bronić i utrzymywać, niż napierać, niszczyć i zabierać. […] Dylemat bezpieczeństwa najbardziej się zapętla, kiedy zobowiązania, strategia czy technologia narzucają ekspansję jako jedyny sposób zapewnienia bezpieczeństwa. Mocarstwa status quo muszą wtedy działać jak agresorzy – fakt, że chętnie zgodziłyby się zrezygnować z ekspansji w zamian za gwarancję dla ich bezpieczeństwa, nie ma wpływu na ich zachowanie. […] Z zagadnienia równowagi ofensywno-defensywnej można wydzielić dwa pytania. Po pierwsze, czy państwo powinno wydawać jednego dolara więcej lub mniej na siły defensywne, by skompensować każdego dolara przeznaczonego przez inne państwo na siły zdolne do ataku? […] Czy powinno przeznaczać te środki na wojska ofensywne, czy defensywne? Po drugie, mając określony zasób siły, lepiej jest atakować czy się bronić? Czy korzystniej wygląda wykonanie pierwszego uderzenia, czy przyjęcie cudzego? Te dwie kwestie są często powiązane – jeśli każdy dolar przeznaczony na ofensywę może przeważyć tego przekazanego na defensywę i jeśli obie strony mają takie same budżety defensywne, wtedy obie są skłonne do

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

296

Robert Jervis

rozbudowywania sił ofensywnych i uznają za korzystne uderzyć, zamiast czekać, aż zrobi to przeciwnik. Te aspekty oddziałują na dylemat bezpieczeństwa na różne sposoby. Pierwszy ma największy wpływ na wyścig zbrojeń. Jeśli defensywa ma przewagę, a mocarstwa status quo mają subiektywne wymogi bezpieczeństwa na rozsądnym poziomie, prawdopodobnie mogą uniknąć wyścigu zbrojeń. Co prawda zwiększenie bezpieczeństwa i sił zbrojnych po jednej stronie obniży je po drugiej, ale wzrost pierwszego będzie większy niż spadek drugiego. Stąd, jeśli jedna ze stron powiększa swą armię, druga może przywrócić wcześniejszy poziom bezpieczeństwa poprzez przeznaczenie na własne siły mniejszych środków. W ten sposób równowaga zostanie osiągnięta. […] Drugi aspekt (czy lepszy jest atak, czy obrona) wpływa na krótkoterminową stabilność. Kiedy ofensywa ma przewagę, reakcja państwa na napięcia międzynarodowe zwiększy groźbę wojny. Nie ma sposobu na zwiększenie bezpieczeństwa państwa bez zagrożenia czy nawet zaatakowania innych. […] Przekonanie, że w wojnie przewagę będzie mieć ofensywa, jeszcze bardziej pogłębia dylemat bezpieczeństwa. Jeśli istnieją zachęty do pierwszego uderzenia, to pomyślny atak z reguły na tyle osłabi drugą stronę, że zwycięstwo będzie relatywnie szybkie, bezkrwawe i decydujące. Występuje szereg skutków zmniejszających szansę współpracy między mocarstwami status quo. Po pierwsze, wojna będzie korzystna dla zwycięzcy. […] Po drugie, założenie, że wojny będą częste i szybkie, stanowi zachętę do wysokiego poziomu zbrojeń i zdecydowanej reakcji na cudzy wzrost militarny. […] Po trzecie, kiedy wojny rozstrzygają się szybko, państwa muszą zawczasu szukać sojuszników. Bez możliwości negocjacji i zmiany sojuszy w początkowych stadiach wrogości dyplomacja czasów pokoju traci pewną płynność, która ułatwia politykę równowagi. […] Po czwarte, jeśli wojny wybuchają często, mężowie stanu będą odpowiednio dostosowywać swoje progi percepcji, a niejasną przesłankę będą szybko postrzegać jako oznakę czyjejś agresji. […] Jeśli defensywa ma przewagę, powyższy mechanizm działa odwrotnie. Państwo obawiające się ataku nie uderzy pierwsze […], lecz raczej będzie przygotowywać się na przyjęcie ataku. Takie podejście nie obniża bezpieczeństwa innych. Kilka państw może to robić jednocześnie – sytuacja będzie więc stabilna, a mocarstwa status quo mogą współpracować. […] Kiedy dominuje obrona, wojny łatwo stają się patowe i mogą być wygrane jedynie olbrzymim kosztem. Stosunkowo małe i słabe państwa mogą opierać się większym i silniejszym lub mogą odstraszać przed atakiem, podnosząc koszty podboju do nieakceptowalnego poziomu. […] Po czwarte, kiedy wojna wygląda na prawdopodobną, presja na uderzenie wyprzedzające jest silna. Obie strony wierzą, że ten, kto wykona pierwszy ruch,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

297

może wedrzeć się na tyle głęboko w terytorium wroga, by przerwać mobilizację i tym samym zyskać rozstrzygającą przewagę. […] Politykę okresu międzywojennego ukształtowała pamięć o poprzednim konflikcie i przekonanie, że w przyszłości każda wojna będzie go przypominać. Polityczne i wojskowe lekcje wspierały się wzajemnie w udoskonalaniu dylematu bezpieczeństwa. Uważano, że I wojna światowa była pomyłką, której można było uniknąć dzięki odpowiednim negocjacjom. Z tego powodu Wielka Brytania i, w mniejszym stopniu, Francja były nadzwyczaj wyczulone na możliwość, że międzywojenne Niemcy nie były prawdziwym zagrożeniem dla pokoju, a szybkie oraz zdecydowane reagowanie na ich militaryzację mogłoby jedynie doprowadzić do niepotrzebnego konfliktu. […] Podsumowując, dylemat bezpieczeństwa był znacznie mniej istotny po I wojnie światowej niż wcześniej. W późniejszym okresie spodziewana siła defensywy pozwalała mocarstwom status quo na realizowanie zgodnej polityki bezpieczeństwa i unikanie wyścigu zbrojeń. Nadto napięcia i obawa przed wojną nie napędzały krótkich okresów dynamiki, w ramach której każde państwo, dążąc do zwiększenia swojego bezpieczeństwa, nieumyślnie czyniło wojnę bardziej prawdopodobną. Wysokie koszty wojny prowadziły jednak aliantów do przekonania, że rozsądni niemieccy przywódcy nie będą narażać się na ryzyko związane z próbą zdominowania kontynentu i że dostatecznie zniechęca ich to do wojny. Technologia i geografia. Technologia i geografia są dwoma głównymi czynnikami określającymi, czy przewagę ma defensywa, czy ofensywa. […] Wszystko, co zwiększa ilość ziemi, którą napastnik musi przebyć, lub utrudnia zajmowanie jej, lub czyni atakującego wrażliwszym, zwiększa przewagę wynikającą z obrony. Kiedy państwa są oddzielone barierami tworzącymi takie efekty, dylemat bezpieczeństwa jest łagodzony, jako że oba państwa mogą rozwijać potencjał obronny bez możliwości atakowania. Nieprzenikalne bariery będą zapobiegać wojnie. Strefy buforowe dają broniącemu się czas na przygotowanie, spowalniając postępy napastnika, powodując wyzwania logistyczne, zmniejszając liczbę żołnierzy zdolnych do wzięcia udziału w kluczowym ataku. […] Oceany, wielkie rzeki i pasma górskie spełniają funkcje stref buforowych. Utrudniają przejście, umożliwiając obronę przed liczniejszym wrogiem. Obrońcom wystarczy, że będą jedynie utrzymywać umocnienia, wykorzystując wszystkie zasoby ludzkie. Tymczasem napastnik może wykorzystywać jedynie część swoich zasobów, które są w dodatku wtedy bardziej podatne na zniszczenie. […] O ile nie da się tak zmienić geografii, by dopasować ją do granic, o tyle da się dopasować granice do geografii – i robi się to. Granice, przez które łatwo przeprowadzić atak, zwykle nie są stabilne. Państwa o takich granicach mają tendencję do ekspansji lub bycia wchłanianymi. Częste wojny są niemal nie do uniknięcia, gdyż

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

298

Robert Jervis

atak zwykle wydaje się najlepszym sposobem na ochronę stanu posiadania. Proces ten zatrzyma się albo przynajmniej spowolni, jeśli państwo dojdzie (w wyniku ekspansji lub jej kontrakcji) do naturalnych granic. Wtedy jest możliwe bezpieczeństwo bez atakowania. Co więcej, granice te stanowią istotne rozwiązanie spornych problemów i na tyle, na ile stanowią barierę dla migracji, oddzielają od siebie grupy etniczne, czyniąc podbój bardziej kosztownym, a mniej atrakcyjnym. Przywiązanie państwa do własnej ziemi wzmacnia quasi-geograficzne wsparcie obrony. Trudność podboju zwykle jest wprost proporcjonalna do postępowania w głąb cudzego terytorium. Postęp wojsk wiąże się z rozciągnięciem linii aprowizacyjnych i wchodzeniem w nieprzyjazne (nacjonalizm pobudza do zacieklejszej obrony) i nieraz spustoszone obszary, które trzeba obsadzić żołnierzami. Ta dynamika nie będzie mieć jednak zastosowania, jeśli zasoby wojenne obrońcy są rozmieszczone wzdłuż granicy lub jeśli jego obywatelom nie zależy na własnym państwie, tylko po prostu chcą być po stronie zwycięzcy. W takich wypadkach istotne będą podbudowujące opinie, zaś początkowe porażki będą nie do odrobienia. Ludzie, naśladując geografię, próbują tworzyć [sztuczne] bariery. Nawet w Europie, gdzie zdawało się to niemożliwe, Rosjanie przyjęli szerszy rozstaw szyn kolejowych niż ich sąsiedzi, czym skomplikowali logistykę atakujących – w tym swoją własną. […] Inną znaczącą determinantą równowagi ofensywno-defensywnej jest technologia. Kiedy broń jest wysoce wrażliwa, musi być użyta, zanim zostanie zaatakowana. Reszta uzbrojenia może bezpiecznie pozostawać w bazach. Dotyczy to rakiet i wielu rodzajów bombowców. […] Podczas lądowych działań wojennych, w odpowiednich warunkach forty i okopy obsadzone małymi, ale właściwie przygotowanymi grupami mogą powstrzymać dużo liczniejszych napastników. Rzadziej zdarza się, że niewielu atakujących może przełamać obronę. […] Jeśli chodzi o broń atomową, obrona z zasady nie wchodzi w grę – to triumf nie ofensywy, lecz odstraszania. Atak jest bezcelowy nie dlatego, że zostanie odparty, lecz dlatego, że napastnik w odpowiedzi zostanie zniszczony. Zgodnie z naszą terminologią efektem będzie przewaga defensywy. Po pierwsze, bezpieczeństwo jest względnie tanie. Na odstraszanie bezpośredniego ataku na USA wydzielone jest mniej niż 1% PKB, większość którego przeznaczana jest na zakup nadmiernie rozbudowanego sprzętu do zapewniania bezpieczeństwa przed najgorszymi możliwymi do wyobrażenia okolicznościami. Po drugie, obie strony mogą jednocześnie zyskać bezpieczeństwo poprzez możliwość uderzenia odwetowego. Po trzecie, zdolność uderzenia odwetowego może być zachowana bez względu na szeroko zakrojone przez drugą stronę zmiany w wojskowości. […] Dodatkowe środki na uzyskanie zdolności do pierwszego uderzenia mogą być zneutralizowane przez inne państwo przeznaczeniem znacznie mniejszych sum na zachowanie zdolności

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

299

odwetowych. Po czwarte, w sytuacji kryzysowej nie ma żadnych bodźców dla pierwszego uderzenia. […] Kolejną istotną zmienną wpływającą na siłę oddziaływania dylematu bezpieczeństwa jest to, czy broń i polityka, które dają państwu bezpieczeństwo, mogą dawać też zdolność do ataku. Jeśli nie dają, podstawowe założenie dylematu bezpieczeństwa traci znaczenie. Państwo może zwiększać własne bezpieczeństwo bez naruszania cudzego. Przewaga defensywy może jedynie złagodzić dylemat bezpieczeństwa. Różnicowanie między stanowiskami ofensywnym i defensywnym prowadzi nieomal do zniesienia tego dylematu. Jeśli przewagę ma ofensywa, wciąż będą wchodzić w grę podbój i agresja. Jeśli przewaga ofensywy będzie wystarczająco znacząca, to mocarstwa status quo mogą uznać swoją obronę za pomocą sił defensywnych za zbyt kosztowną. Zaopatrzą się więc w broń ofensywną, nawet jeśli to wzmocni poczucie zagrożenia innych. Ponadto państwa wciąż muszą brać pod uwagę, że nawet jeśli aktualna postawa militarna innych wskazuje na pokojowe zamiary, może w przyszłości zmienić się w agresywną. Zakładając, że defensywa jest co najmniej tak samo skuteczna jak ofensywa, różnicowanie między nimi pozwala mocarstwom status quo wyraźnie odróżnić się od agresorów. Po pierwsze, mocarstwa status quo mogą rozpoznawać się nawzajem, co daje podstawy do współpracy. […] Po drugie, państwo takie będzie zawczasu uprzedzone o czyichś agresywnych planach. Zanim państwo zyska zdolność ataku, musi bowiem uzyskać i rozlokować broń ofensywną. […] Oczywiście, wnioski te mogą być błędne – zwłaszcza ze względu na to, że państwa nie doceniają, w jakim stopniu same zagrażają innym. Jeśli się mylą, dylemat bezpieczeństwa pogłębia się. Jeśli państwo myśli, że dostało wskazówki świadczące o czyjejś agresywności, to rozbudowa jego własnej armii będzie mniej ograniczona, a szanse na współpracę mniejsze. […] Trzecią korzystną konsekwencją […] jest to, że jeśli wszystkie państwa popierają status quo, to porozumienie w sprawie kontroli zbrojeń spowoduje wprowadzenie zakazu posiadania broni potrzebnej do ataku. […] Fakt, że takie traktaty są rzadkością […], wskazuje, że albo państwa nie zawsze są skłonne zapewniać innym bezpieczeństwo, albo że trudno jest stworzyć rozróżnienie między broniami ofensywnymi a defensywnymi. […] Nawet jeśli rozróżnienie takie jest możliwe, mocarstwo status quo będzie chciało posiadać broń ofensywną pod każdym z trzech warunków: (1) jeśli ofensywa będzie mieć znaczącą przewagę nad defensywą, a ochrona siłami defensywnymi będzie zbyt kosztowna; (2) mocarstwa status quo mogą potrzebować broni ofensywnej do odzyskania terytorium utraconego w początkowej fazie wojny; […] (3) państwo musi czuć się przygotowane na działania ofensywne, ponieważ druga strona może być skłonna zawrzeć pokój tylko wtedy, jeśli sama straci terytorium;

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

300

Robert Jervis

państwo może też być zobowiązane do przyjścia z pomocą w razie ataku na państwo trzecie. Mocarstwa status quo z rozbudowanymi sojuszami nieraz zobowiązane są zachowywać się jak agresorzy. […] Większy problem stwarza fakt, że ofensywność lub defensywność broni zależy od konkretnej sytuacji (np. położenia geograficznego i sposobu użycia broni). […] Broń przeciwlotnicza wydaje się jednoznacznie defensywna – by móc jej użyć, trzeba czekać, aż ktoś się do niej zbliży. Jednak atak Egiptu na Izrael w 1973 roku nie byłby możliwy bez efektywnej obrony przeciwlotniczej, która zabezpieczała pole bitwy. […] Istotą defensywy jest utrzymywanie innych poza własnym terytorium. Broń stricte defensywna pozwala na to bez możliwości wdarcia się na teren wroga. Najoczywistszym przykładem są fortyfikacje. Broń, która jest szczególnie skuteczna w usuwaniu fortyfikacji i barier, ma wysoką wartość ofensywną. To nie kłóci się z tym, że mocarstwo defensywne będzie chciało mieć taką broń, jeśli inni ją mają. […] Rozróżnienie ofensywy i defensywy a Strategiczna Broń Jądrowa. W okresie międzywojennym większość mężów stanu zachowywała rozsądną postawę, według której broń zagrażająca cywilom jest ofensywna. Jeśli jednak żadna ze stron nie jest w stanie ochraniać własnych cywili, wtedy postawa gotowości kontruderzenia w miasto wroga jest defensywna, ponieważ państwo może wiarygodnie grozić zemstą w odpowiedzi na atak na nie samo lub najbliższych sojuszników. Koszty takiego uderzenia są na tyle wysokie, że państwo nie może grozić nim dla interesów innych niż żywotne, by wymusić na innych porzucenie obranej pozycji. W kontekście odstraszania broń ofensywna zapewnia obronę. Wbrew zdrowemu rozsądkowi możliwa byłaby zmiana status quo przez państwo zdolne do wyrwania własnego społeczeństwa z roli zakładników poprzez aktywną lub bierną obronę bądź zniszczenie cudzej broni strategicznej, kiedy znajduje się ona jeszcze na ziemi. Konieczność zapobieżenia takiej sytuacji była jednym z uzasadnień traktatów antybalistycznych (anti-ABM). Wyjaśnia to, dlaczego niektórzy eksperci od kontroli zbrojeń sprzeciwiali się budowaniu chroniących miasta systemów antybalistycznych, a popierali systemy chroniące wyrzutnie pocisków międzykontynentalnych (ICBM). Pewne fakty wskazują, że odstraszanie nie jest satysfakcjonujące dla Rosjan i że dążą oni do odzyskania zdolności defensywnych. Takie przedsięwzięcie, nawet jeśli nie jest motywowane agresywnymi zamiarami, stworzyłoby poważny dylemat bezpieczeństwa. Kiedy oba państwa polegają na pociskach międzykontynentalnych, mogą się wówczas wzajemnie zaatakować; dlatego nie mogą pozostawać obojętne na rozbudowy potencjałów. Jednak rozbudowa pocisków wystrzeliwanych z okrętów podwodnych (SLBM) nie zagraża innym. Każdy może rozbudowywać ten potencjał niezależnie od odpowiedzi drugiej strony. Każde państwo podejmuje decyzję o wielkości

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

301

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

swoich sił na podstawie swoich ograniczeń technologicznych, własnej oceny stopnia zniszczenia wystarczającego do odstraszania i wielkości zabezpieczenia, za które gotowe jest zapłacić – warunki te są niezależne od wielkości cudzych sił strategicznych. W ten sposób przerwane zostaje główne ogniwo w wyścigu zbrojeń. […] Podsumowując, dopóki państwa wierzą, że zdolność uderzenia odwetowego jest wszystkim, czego potrzebują, rozróżnienie między siłami ofensywnymi i defensywnymi, które daje oparcie w SLBM, pozwala każdej stronie na wzmocnienie własnego bezpieczeństwa bez zastraszania innych, pozwala wnioskować o intencjach wywodzonych z postaw wojskowych i odbiera mocarstwom status quo główną pokusę dla zaangażowania się w wyścig zbrojeń. Dwie omówione zmienne – to, czy przewagę ma ofensywa, czy defensywa, i to, czy postawa ofensywna może być odróżniona od defensywnej – pozwalają wyróżnić cztery możliwe światy. Ofensywa ma przewagę

Defensywa ma przewagę

Postawa ofensywna nieodróżnialna od defensywnej

1. Podwójnie niebezpieczny

2. Dylemat bezpieczeństwa, lecz z możliwą zgodnością wymogów bezpieczeństwa

Postawa ofensywna odróżnialna od defensywnej

3. Nie ma dylematu bezpieczeństwa, lecz agresja jest możliwa. Mocarstwa status quo mogą realizować inną politykę niż agresorzy. Zachowanie znaku ostrzegawczego.

4. Podwójnie stabilny

Pierwszy świat jest najgorszy dla mocarstw status quo. Nie ma możliwości osiągnięcia bezpieczeństwa bez zastraszania innych, a bezpieczeństwo poprzez defensywę jest niesłychanie trudne do osiągnięcia. Jako że postawy ofensywne i defensywne są identyczne, mocarstwa status quo posiadają taką samą broń, jak agresorzy. A jako że ofensywa ma przewagę nad defensywą, atak jest najlepszym sposobem na utrzymywanie swojego stanu posiadania – dlatego mocarstwa status quo będą zachowywać się jak agresorzy. Sytuacja będzie niestabilna. Wyścig zbrojeń jest możliwy. Pokusa pierwszego uderzenia zamieni kryzysy w wojny. Decydujące zwycięstwa i podboje będą powszechne. Państwa będą gwałtownie rosnąć i kurczyć się; trudno będzie któremukolwiek z nich utrzymać swój rozmiar i znaczenie bez próby zwiększenia ich. Współpraca między mocarstwami status quo będzie niezwykle trudna do osiągnięcia. Nie ma przykładów, które idealnie pasowałyby do tego obrazu, ale co najmniej przypomina on Europę przed I wojną światową. […] Decydenci myśleli,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

302

Robert Jervis

że ofensywa ma dużą przewagę, i nie widzieli dużej różnicy między postawami defensywnymi i ofensywnymi. Okres ten charakteryzował wyścig zbrojeń. Kiedy tylko wojna wydawała się prawdopodobna, wyścig mobilizacji uruchomił potężne pokusy wykonania pierwszego uderzenia. W epoce nuklearnej w pierwszym świecie każdy polegałby na wrażliwych broniach skierowanych w analogiczne siły i każda strona rozumiałaby tę sytuację. W tym przypadku bodźce do pierwszego uderzenia byłyby bardzo zachęcające – do tego stopnia, że i mocarstwa status quo, i agresorzy mieliby silną pokusę ataku prewencyjnego. Jako że siły mogą być użyte zarówno do zmiany status quo, jak i utrzymywania go, nie jest możliwe, by obie strony jednocześnie zwiększały swoje bezpieczeństwo. […] W drugim świecie dylemat bezpieczeństwa także istnieje, ponieważ nie można odróżnić postaw ofensywnych od defensywnych. Nie oddziałuje jednak tak mocno jak w pierwszym świecie, ponieważ defensywa ma przewagę [nad ofensywą], a nakłady danego państwa na bezpieczeństwo wzmacnia je w większym stopniu, niż obniża brak poczucia bezpieczeństwa u innych. Jeśli więc obie strony mają rozsądne subiektywne wymogi dotyczące bezpieczeństwa i względnie równe potencjały, a przedstawione wcześniej zmienne są korzystne, mocarstwa status quo mogą prowadzić zgodną politykę bezpieczeństwa. Chociaż państwo nie będzie w stanie oceniać innych państw na podstawie posiadanej broni, już poziom wydatków na zbrojenia będzie dostarczać istotnych dowodów. Oczywiście państwo podnoszące wysoko poziom uzbrojenia nie musi być agresorem, lecz jedynie może brakować mu poczucia bezpieczeństwa. Zredukowałoby ono swój poziom uzbrojenia w odpowiedzi na koncyliacyjną politykę, a w odpowiedzi na konfrontacyjną – jeszcze bardziej podniosło. Założenie, że wyraźnie przesadzony poziom [uzbrojenia] wskazuje na agresywność, może w efekcie doprowadzić do riposty, która pogłębiłaby dylemat bezpieczeństwa i doprowadziłaby do niepotrzebnego konfliktu. Jednak empatia i odpowiedzialne rządzenie państwem mogą zredukować to niebezpieczeństwo. Dodatkowo przewaga defensywy oznacza, że mocarstwo status quo może często zachowywać wysoki poziom bezpieczeństwa, utrzymując militaryzację na poziomie niższym niż potencjalni adwersarze. Takie państwo demonstracyjnie pokazuje, że nie dąży do zmiany status quo lub brakuje mu potencjału do dokonania tej zmiany, przynajmniej na razie. Siła defensywy pozwala państwu również reagować powoli i z powściągliwością w przypadku poczucia bycia zastraszanym przez innych. Mocarstwa status quo do pewnego stopnia będą więc stanowić zagrożenie dla innych, ale poziom tego zagrożenia będzie ograniczony. Ten właśnie świat w największym stopniu pasuje do większości okresów w historii. Atak jest z reguły trudniejszy niż obrona ze względu na siłę fortyfikacji i przeszkód. […] W epoce nuklearnej w świecie tym obie strony opierałyby się na względnie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Współpraca w warunkach dylematu bezpieczeństwa

303

niewrażliwych [na prewencyjne zniszczenie] pociskach międzykontynentalnych i na wierze w niemożliwość ograniczonej wojny atomowej. […] W trzecim świecie nie ma dylematu bezpieczeństwa, ale są problemy bezpieczeństwa. Jako że państwa mogą wyposażać się w systemy obrony, które nie zagrażają innym, dylemat nie musi mieć zastosowania. Jednak agresja jest możliwa i prawdopodobnie jest łatwa, ze względu na przewagę ofensywy. Jeśli ofensywa nie ma przewagi, stabilność i współpraca są realne, ponieważ mocarstwa status quo będą zaopatrywać się w broń defensywną. Nie muszą reagować na podmioty o podobnym poziomie militaryzacji, lecz mogą czekać na ostrzeżenie, które będzie wynikać z rozlokowania sił ofensywnych. Każde państwo będzie musiało jednak uważnie obserwować pozostałe, co pozostawia przestrzeń dla błędnych podejrzeń. Koszty defensywy i złudność ofensywy mogą prowadzić do niepotrzebnego braku zaufania, wrogości i wojny, o ile któreś z omówionych zmiennych nie sprzyjają ograniczaniu zdrady. W hipotetycznym nuklearnym świecie, który pasowałby do tego opisu, obie strony opierałyby się na pociskach wystrzeliwanych z okrętów podwodnych (SLBM), jednak z niezawodną technologią zwalczania okrętów podwodnych (ASW). Ofensywa i defensywa różniłyby się, jednak pierwsza miałaby przewagę. […] Czwarty świat jest podwójnie bezpieczny. Rozróżnienie między ofensywnym a defensywnym systemem pozwala znaleźć wyjście z dylematu bezpieczeństwa – przewaga defensywy czyni nieistotnymi problemy z poprzednich akapitów. Mocarstwo status quo nie ma powodów, by wyposażać się w siły ofensywne, a agresorzy dają znać o swoich zamiarach poprzez przyjmowaną postawę. Jeśli w istocie przewaga defensywy jest wystarczająco wielka, dylemat bezpieczeństwa nie zachodzi. Utrata najskuteczniejszej formy wpływu na status quo wpłynęłaby na pojawienie się większego wachlarza środków niemilitarnych i prawdopodobnie doprowadziłaby do zamrożenia procesu dystrybucji wartości. Świat taki istniałby w pierwszej dekadzie XX wieku, gdyby decydenci rozumieli dostępne technologie. W takim przypadku potęgi europejskie realizowałyby inną politykę zarówno w dłuższej perspektywie, jak i latem 1914 roku. Nawet Niemcy, mając potężnych wrogów za sąsiadów po obu stronach granic, mogłyby zapewnić sobie bezpieczeństwo, rozwijając silną defensywę. Także Francja mogła uczynić swoje granice nie do zdobycia. Ponadto w obliczu kryzysów nikt nie chciałby zaatakować jako pierwszy. Nie byłoby napędzających się mobilizacji, ograniczających czas na negocjacje. W epoce nuklearnej w takim świecie supermocarstwa opierałyby się na SLBM, technologia ASW nie spełniałaby swojego zadania, a ograniczone opcje nuklearne nie byłyby brane na poważnie. Z języka angielskiego przełożył Miłosz Pieńkowski

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

PETER GOUREVITCH

Drugi obraz odwrócony1: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej*

Czy tradycyjny podział nauk politycznych na stosunki międzynarodowe i politykę wewnętrzną jest już nieaktualny? Być może. Zadanie tego pytania sugeruje, że kiedyś pasował on do opisu rzeczywistości. To jednak budzi wątpliwości. Niemniej te dwie dziedziny nauk politycznych charakteryzuje co najmniej inna wrażliwość. Każda z nich może przyglądać się temu samemu zagadnieniu i stawiać różne pytania. Specjalista do spraw stosunków międzynarodowych chce wyjaśniać politykę zagraniczną i politykę międzynarodową. System wewnątrzpaństwowy jest dla niego ważny o tyle, o ile jest w tym wyjaśnianiu przydatny. Jeżeli nie satysfakcjonują go wyjaśnienia, jakie oferuje system międzynarodowy, może spróbować zgłębić politykę wewnętrzną. Takie poszukiwania często przynoszą odkrycia (np. Allison 1971) najbardziej przydatne komparatystom. Nadrzędnym celem owych poszukiwań pozostaje jednak zrozumienie dynamiki międzynarodowej. Dla osoby zajmującej się stosunkami międzynarodowymi struktura wewnętrzna bywa zmienną niezależną, pośredniczącą, a czasami nieistotną (Waltz 1975). Większość literatury na temat interakcji między systemem międzynarodowym a strukturą wewnętrzną państwa została napisana przez autorów zainteresowanych sprawami międzynarodowymi, dlatego zajmuje się przede wszystkim zjawiskami, które wywodzą się ze struktury wewnętrznej, a wpływają na stosunki międzynarodowe. Komparatysta często stara się wyjaśnić naturę struktury wewnętrznej: dlaczego jest taka, jaka jest, co sprawiło, że jest taka, dlaczego jedna struktura różni się od Odniesienie do typologii „trzech obrazów” Kennetha N. Waltza (1959), według której teoretycy pierwszego obrazu upatrują przyczyn wojny w zachowaniu jednostek, teoretycy drugiego obrazu – w strukturze wewnętrznej państw, a teoretycy trzeciego obrazu – w strukturze środowiska międzynarodowego (przyp. tłum.). * Podstawa przekładu: P. Gourevitch, 1978, The Second Image Reversed, „International Organization”, t. 32, nr 4 (jesień), s. 881–885, 887–893, 896–907, 909–911. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

305

drugiej, w jaki sposób wpływa ona na różne przejawy życia, takie jak zdrowie, polityka mieszkaniowa, dystrybucja dochodu, wzrost gospodarczy itd. W celu znalezienia odpowiedzi na te pytania można posłużyć się systemem międzynarodowym jako zmienną objaśniającą. Struktura wewnętrzna, zamiast być przyczyną polityki międzynarodowej, może być jej konsekwencją. Systemy międzynarodowe bywają także przyczynami, nie tylko skutkami. Mnie także, podobnie jak inne osoby zajmujące się naukami politycznymi, interesują pytania stawiane przez oba typy wrażliwości. W tym eseju chciałbym jednak skoncentrować się na pytaniach zadawanych przez komparatystę. Wszystkim nam znane jest zjawisko interakcji, rozumiemy też, że polityka międzynarodowa i struktury wewnętrzne państw oddziałują na siebie. W ostatnim czasie, z wielorakich powodów, przeczytałem większość aktualnej literatury, która bada owo oddziaływanie, i uważam, że ujęcie komparatystyczne, czyli kierunek rozumowania prowadzący od systemu międzynarodowego do struktury wewnętrznej, zostało zaniedbane. Komentuję i krytykuję tę literaturę w trzech powiązanych ze sobą dziedzinach: Po pierwsze, wykorzystując strukturę krajową jako zmienną służącą do wyjaśniania polityki zagranicznej, musimy zbadać, do jakiego stopnia struktura ta wywodzi się z wymogów systemu międzynarodowego. W ramach wkładu w te badania przeanalizuję cały szereg argumentów, mających to wykazać, znalezionych w różnych tekstach. Po drugie, znaczna część literatury, która wykorzystuje strukturę krajową jako zmienną służącą do wyjaśniania polityki zagranicznej, jest „apolityczna”. Podkreśla się w niej strukturalne cechy reżimów krajowych, które ograniczają politykę bez względu na oczekiwania grup interesu dążących do osiągnięcia celów przy użyciu polityki publicznej, jak i bez względu na orientację polityczną osób sprawujących kontrolę nad aparatem państwowym. Zbadam ten problem, krótko omawiając często stosowane rozróżnienie między państwami „silnymi” i „słabymi” jako czynnikiem pomocnym w wyjaśnianiu gospodarczej polityki zagranicznej. Wreszcie, badając powiązania między polityką wewnętrzną a polityką międzynarodową, większość literatury stara się udowodnić, że nastąpiło zerwanie z przeszłością oraz że ta nieciągłość wymaga nowych kategorii analizy. Często używane kategorie to w szczególności: współzależność, przenikalność, aktorzy transnarodowi czy upadek suwerenności. Choć pewne jest, że teraźniejszość nie jest identyczna z przeszłością, to ogłaszanie nowego stanu rzeczy nie jest wystarczająco uzasadnione. Wiele cech, które uznaje się za właściwe dla teraźniejszości (współzależność, rola handlu, aktorzy transnarodowi, przenikalność, konflikt wewnątrzpaństwowy dotyczący pożądanej polityki), wydaje się być równie istotnych dla dawnych systemów i reżimów. I odwrotnie, kategorie charakteryzujące przeszłość (takie jak wojna,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

306

Peter Gourevitch

niestabilność, suwerenność, potęga militarna, anarchia międzynarodowa) zdają się być aktualne także dziś. Duża część tej pracy dotyczy pierwszego zagadnienia. Pozostałe dwa traktuję dalece zbyt pobieżnie i wstępnie. Piszę o nich łącznie, ryzykując, że nadmiernie przeciążę czytelnika, ponieważ chcę wykazać, że badacze stosunków międzynarodowych zainteresowani drugim i trzecim zagadnieniem, gotowi podjąć wyzwanie i przyjrzeć się także zagadnieniu pierwszemu, zostaną wynagrodzeni. Łączne omówienie tych zagadnień zmusi nas do odmiennego myślenia o powiązaniach między stosunkami międzynarodowymi a polityką wewnętrzną.

Część pierwsza: wpływ systemu międzynarodowego na politykę wewnętrzną Na charakter reżimów krajowych silny wpływ wywierają dwa elementy systemu międzynarodowego: dystrybucja potęgi między państwami, czyli międzynarodowy system państw, oraz dystrybucja działalności gospodarczej i bogactwa, czyli gospodarka międzynarodowa. Mówiąc prościej, rozwój polityczny jest kształtowany przez wojnę i handel. Te dwie kategorie z pewnością nie są wyczerpujące. Istnieją inne siły zewnętrzne, np. idee i ideologia, które mogą mieć ogromny wpływ na rozwój polityczny: katolicyzm a protestantyzm; Napoleon i rewolucja francuska a ancien régime; faszyzm, komunizm i burżuazyjna demokracja i ich wzajemne relacje. Te linie napięć ideologicznych ukształtowały nie tylko system międzynarodowy, ale także politykę wewnętrzną. To nie powinno zaskakiwać. Idee wraz z wojną i handlem ściśle odnoszą się do krytycznych funkcji, jakie musi spełniać każdy reżim: obrony przed najeźdźcami, zaspokajania potrzeb materialnych i niematerialnych (Schurmann 1974). Naturalnie, najoczywistszą formą wpływu z zewnątrz na politykę jest jawna inwazja i okupacja (ta druga może być jednak złożonym zjawiskiem, gdyż zazwyczaj wymaga rodzimych kolaborantów). Mniej wyraźne empirycznie, ale równie oczywiste teoretycznie jest „wtrącanie się” [w politykę wewnętrzną drugiego państwa – przyp. tłum.]: wsparcie finansowe gazet lub piątej kolumny, szpiegostwo, zabójstwo itd. Żadna z tych kategorii nie wymaga pogłębionych badań. Nie musimy szukać daleko, by znaleźć przykłady reżimów, które uległy zmianie po wkroczeniu obcych wojsk: Niemcy po obu wojnach światowych, Włochy w 1943 roku, Austro-Węgry w 1918 roku, Węgry w 1956 roku, Czechosłowacja w 1968 roku. Nietrudno też znaleźć przypadki wtrącania się: Iran w 1954 roku, Gwatemala w tym samym roku, Chile w 1973 roku, Wietnam po II wojnie światowej. Rola idei wymaga

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

307

uważnej refleksji, ale by nie wydłużać nadto tekstu i nie nadwyrężać uwagi czytelnika, ograniczę moje rozważania do międzynarodowego systemu państw i gospodarki międzynarodowej. W podobny sposób ograniczę zakres efektów, które zostaną przebadane. „Wpływ na politykę wewnętrzną” może obejmować różne skutki: konkretne wydarzenia, decyzje, konkretną politykę, rodzaj reżimu i układ koalicyjny. Nietrudno jest podać przykłady pierwszych trzech przypadków: list Zinowjewa i brytyjskie wybory z 1924 roku, deklaracja przystąpienia do wojny przez Stany Zjednoczone po [japońskim – przyp. tłum.] ataku na Pearl Harbor, wzrost światowych taryf celnych po spadku cen w 1873 roku. Poniżej koncentruję się na bardziej złożonych następstwach. Po pierwsze, typ reżimu: konstytucyjny a autorytarny; burżuazyjno-demokratyczny, faszystowski a komunistyczny; monarchiczny, arystokratyczny a demokratyczny; liberalny a totalitarny; skuteczny a ułomny; unitarny a federalny; prezydencki a parlamentarny. Po drugie, układ koalicyjny: rodzaj i dobór dominujących elit: posiadacze a elity polityczne, wojskowi, finansiści, przemysłowcy a związkowcy, zintegrowane, autonomiczne i radykalne ruchy klasy robotniczej, władza skumulowana a podział władz. Typ reżimu i układ koalicyjny są z pewnością wzajemnie powiązane i niełatwo jest utrzymać między nimi wyraźne rozróżnienie. Przez typ reżimu rozumiem strukturę instytucjonalną, mechanizmy, procesy i procedury podejmowania decyzji, natomiast odwołując się do układu koalicyjnego, mam na myśli siły społeczne i relacje polityczne między nimi. Układ koalicyjny powiązany jest z grupami i ich oczekiwaniami; typ reżimu podkreśla formalne właściwości powiązań między grupami. Dla naszych celów są to tym bardziej znaczące następstwa, gdyż stanowią trwałe cechy danego systemu politycznego, które z czasem zaczynają kształtować zachowanie w momentach istotnych decyzji, wydarzeń czy formułowania polityki. Rodzaj reżimu i układ koalicyjny to cechy systemu politycznego najczęściej używane jako zmienne objaśniające politykę zagraniczną. […]

Gospodarka międzynarodowa Ostatnie wydarzenia i literatura dotycząca stosunków międzynarodowych uświadomiły nam wpływ sił rynku światowego na politykę wewnętrzną. Przywołanie embarga na ropę naftową po wojnie arabsko-izraelskiej w 1973 roku wystarczy za wszystkie inne przykłady. Następstwa te nie są jednak czymś nowym. To nie tylko wielki kryzys wyniósł Hitlera do władzy. Zrobiły to także niemiecka historia, instytucje, partie, kultura polityczna, klasy i kluczowe jednostki. Nie można sobie jednak wyobrazić, aby bez milionów ludzi wyrzuconych z pracy z powodu skurczenia się gospodarki Stanów Zjednoczonych po katastrofie z 1929 roku owe inne siły same doprowadziły do takiego rezultatu. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

308

Peter Gourevitch

To, że międzynarodowe siły rynkowe od dawna wpływają na politykę, zdaje się być bezsprzeczne. Czy można znaleźć argumenty, które ukażą systematyczny związek między takimi siłami a określonymi konfiguracjami typów reżimu i układem koalicyjnym?

Późna industrializacja i scentralizowana kontrola państwowa Jednym z najbardziej znanych argumentów [ukazujących powyższy związek – przyp. tłum.] jest słynny esej Alexandra Gerschenkrona pt. Economic Backwardness in Historical Perspective (1963). Argument Gerschenkrona w skrócie przedstawia się następująco: ekonomiczne i polityczne wymagania krajów, które uprzemysłowiły się wcześnie, kiedy miały niewielu konkurentów i proste, niskonakładowe technologie, różnią się od wymagań państw, które industrializują się, gdy konkurencja już istnieje, a przemysł stał się bardzo złożony, masowy i kosztowny. Im bardziej zaawansowana jest światowa gospodarka, tym wyższe są koszty wejścia. Ponoszenie tych kosztów wymaga większej zbiorowej mobilizacji, co z kolei wymaga większej koordynacji na szczeblu centralnym. Silne instytucje centralne, rozwinięte jeszcze przed uprzemysłowieniem kraju, mogą okazać się przydatne tym społeczeństwom, które podejmą próbę dogonienia państw wcześniej zindustrializowanych. […] W nowej, fascynującej pracy na temat „Europy Łacińskiej” James Kurth dokonuje błyskotliwej syntezy rozumowania w stylu Gerschenkrona i innych pojęć wywodzących się od tak różnych autorów jak Raymond Vernon (cykl produkcyjny), Joseph Schumpeter (epokowa innowacyjność) i Max Weber (rodzaje władzy). Czyni to w celu zdefiniowania wyróżniających cech polityki wspólnej dla Portugalii, Hiszpanii, Włoch, Grecji i krajów Ameryki Łacińskiej. Podobnie jak w przypadku innych państw, które równie późno weszły w fazę industrializacji, na politykę każdego z tych krajów silnie wpływa zestawienie ze sobą klas przedprzemysłowej i przemysłowej. Częściowo z tego właśnie zestawienia wywodzi się naprzemienne występowanie po sobie form liberalnej i autorytarnej. W przeciwieństwie do krajów, które wcześniej weszły w późną fazę industrializacji, kraje Europy Południowej muszą zmierzyć się z jeszcze bardziej zaawansowaną międzynarodową strukturą gospodarczą, w której najbardziej rozwinięte kraje, a dokładniej korporacje dążące do obniżenia kosztów pracy, rezygnują z pewnych form działalności przemysłowej. […] Według grupy autorów, którym przypisuję pojęcie późnego rozwoju w rozumieniu Gerschenkrona, na wewnątrzpaństwowe następstwa polityczne silnie wpływa charakter gospodarki światowej w czasie, gdy kraje starają się uprzemysłowić. Ze względu na rywalizację i zmiany technologiczne, każdy uczestnik „wyścigu uprzemysłowienia” staje w obliczu nowej gry i zmienionych zasad. Wszyscy ci autorzy uważają jednak, że nie można określić następstw żadnej sytuacji międzynarodowej

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

309

bez znajomości wewnętrznej specyfiki poszczególnych społeczeństw. Gerschenkron pokazał, w jaki sposób pewne cechy charakteryzujące społeczeństwa niemieckie i rosyjskie stały się atutami, gdy gospodarka uległa zmianie. […]

Teoria zależności, centrum-peryferie oraz imperializm Druga grupa teoretyków jeszcze bardziej niż zwolennicy Gerschenkrona przywiązuje wagę do roli, jaką odgrywa międzynarodowa ekonomia polityczna w kształtowaniu rozwoju politycznego. Ten zróżnicowany zbiór autorów (którzy będą nazywani teoretykami zależności, nawet jeśli są o wiele bardziej kojarzeni z innymi teoriami, takimi jak imperializm czy teorie centrum i peryferii) dokłada usilnych starań, aby uniknąć „redukcjonizmu” na poziomie polityki wewnętrznej. Podobnie jak zwolennicy Gerschenkrona, teoretycy zależności podkreślają niepowtarzalny charakter rozwoju, nowe zasady dla każdego kolejnego przypadku i znaczenie konkurencji. W przeciwieństwie zaś do zwolenników Gerschenkrona, teoretycy zależności przywiązują mniejszą wagę, choć nie aż tak małą jak liberałowie, do czysto narodowych, wewnętrznych czynników, takich jak konkretne tradycje historyczne, instytucje, formy gospodarcze i polityczne. Są również większymi pesymistami, jeżeli chodzi o możliwości i korzyści płynące z tego procesu. Teoretycy zależności zwracają uwagę na matrycę stworzoną przez zaawansowane kraje kapitalistyczne, system nacisków, który w istocie mocno ogranicza, a właściwie całkowicie determinuje możliwości dostępne krajom rozwijającym się. Ponieważ kapitał, technologia organizacyjna i przewaga militarna są w rękach państw centrum, to właśnie te państwa określają warunki, na jakich umiejętności, kapitał i rynki będą udostępniane peryferiom. Centrum wymusza na innych podporządkowanie się: dostawę surowców, zakup produktów końcowych, produkcję tego, na co pozwala peryferiom centrum. Kraje rozwijające się nie mogą podążać alternatywną ścieżką rozwoju i dokonywać alokacji zasobów w zależności od potrzeb wewnętrzych. W rezultacie tkwią zamknięte w strukturze, w której nieproporcjonalnie dużo korzyści wynikających ze wzrostu odpływa do centrum. Kraje peryferiów wykształcają zatem dwie równoległe gospodarki: rozwijający się nowoczesny sektor powiązany z potrzebami centrum oraz sektor nacechowany stagnacją, niedomagający, nieistotny z punktu widzenia potrzeb międzynarodowego kapitalizmu, a więc porzucony i zignorowany. Polityczną konsekwencją tego systemu dla peryferii jest jedna z form imperializmu: albo zupełny kolonializm w rozumieniu Lenina i Hobsona, w którym peryferie są całkowicie rządzone przez potęgi centrum, albo neokolonializm według Gundera Franka (1967), w którym peryferie zachowują formalną suwerenność, ale w rzeczywistości są więźniami struktury, na którą nie mają wpływu. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

310

Peter Gourevitch

Najbardziej ambitną próbę wyprowadzenia konkretnych form politycznych z gospodarki międzynarodowej zaproponował ostatnio Immanuel Wallerstein (1974). […] jego wywód przebiega następująco: rozwój kapitalizmu w XV wieku pociągał za sobą stworzenie centrum, półperyferii i peryferii. Każdy biegun miał właściwe sobie wymagania polityczne. Każde państwo musiało więc stworzyć formy, które odpowiadałyby jego miejscu w systemie. Gospodarki centrum wymagały silnych państw, peryferie – odpowiednio słabych, a półperyferia – hybrydowych. Zatem Francja i Anglia były silne, jak przystało na centra, podczas gdy Polska i Prusy sprzed panowania Wielkiego Elektora były słabe, jak przystało na peryferie. […] Praca Wallersteina w zamierzeniu jest zerwaniem z państwocentrycznym postrzeganiem rozwoju gospodarczego i politycznego. Zdezagregowane kategorie narodowe nie umożliwiają zrozumienia komercjalizowanego rolnictwa, wczesnej produkcji i systemu fabrycznego. Gospodarki narodowe od początku rozwijały się w interakcji ze sobą, dlatego analityk winien starać się zrozumieć właściwości całego systemu. Zróżnicowanie jest jedną z głównych cech tego systemu, potwierdzającą konieczność postrzegania świata jako całości, gdyż tylko z takiej perspektywy można dostrzec następstwa [funkcjonowania tego systemu]. Według Wallersteina istotą kapitalizmu jest różnicowanie: działanie sił rynkowych prowadzi do uwypuklenia różnic, a nie ich zmniejszenia. […] Także na różnicowanie polityczne należy patrzeć w kierunku od systemu światowego ku państwu, a nie odwrotnie. To system międzynarodowy jest podstawową jednostką takiej analizy, a nie jednostki władzy, które ujmowane byłyby jako efekt pewnego procesu zupełnie niezależnego od działania systemu. Państwa są konkretną pochodną procesów zachodzących w systemie, a nie jego elementami składowymi. […]

Szkoła rozwoju liberalnego Liberalne teorie rozwoju gospodarczego oferują na swój sposób apolityczną analizę. One również przypisują dość duże znaczenie gospodarce międzynarodowej. Stosunkowo swobodna gra sił rynku światowego sprzyja wzrostowi i dobrobytowi zarówno inwestorów, jak i odbiorców inwestycji. Gdy kraj wciągany jest do gospodarki światowej, prawa popytu i podaży oraz przewaga komparatywna początkowo nadają mu rolę „dostawcy-kupca”, którą sugerowały poprzednie grupy teoretyków. Ale państwo nie pozostaje w niej na zawsze. Kapitał zagraniczny wywołuje szereg reakcji, które prowadzą do coraz wyższego stopnia uprzemysłowienia. Nie ma wewnętrznych przeszkód na drodze do osiągnięcia przez owo państwo równego statusu czy „dojrzałości”. Interakcja dwóch nierównych sobie ciał prowadzi

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

311

ostatecznie do ich homogenizacji, do wyeliminowania nierówności, jak to trafnie przeanalizował Michael Hechter w „teorii dyfuzji”2. W ostrym kontraście do zwolenników Gerschenkrona i teoretyków dependencji liberałowie traktują wszystkie ścieżki rozwoju podobnie. Wszystkie państwa rozwijające się powielają ten sam model kraju wyjściowego. Obecność nowych technologii i konkurencji jest atutem, ponieważ umożliwia państwom, które zaczynają swój rozwój dużo później, korzystanie z umiejętności i nadwyżek swoich poprzedników. Zdaniem liberałów pytanie, jakie należy zadać, nie dotyczy tego, czy związek między centrum i peryferiami jest nierówny, ale co by się stało z peryferiami, gdyby nie miały kontaktu z centrum. Na co liberał odpowiada, że kraje słabo rozwinięte pozostałyby uwięzione w swojej sytuacji. Teoretycy liberalni nie mają wiele do powiedzenia na temat polityki, poza potępianiem wszelkich wysiłków mających na celu ingerencję w siły rynkowe. […] Liberałowie różnią się od swoich kolegów również w sensie normatywnym: postrzegają gospodarkę światową jako korzystną dla wszystkich stron. Zwolennicy Gerschenkrona patrzą bardziej pesymistycznie: dobrze czy źle, tak właśnie się sprawy mają i nie jest jasne, czy istnieją jakiekolwiek realistyczne alternatywy. Teoretycy szkoły zależności potępiają system. Wielu z nich wierzy w alternatywy, zazwyczaj przybierające jakąś formę socjalizmu.

Stosunki transnarodowe, modernizacja i teoria współzależności Do czwartej kategorii teoretyków badających oddziaływanie gospodarki międzynarodowej na politykę wewnętrzną można zaliczyć autorów piszących o aktorach transnarodowych i modernizacji w stosunkach międzynarodowych. Rozpowszechnienie się współzależności doprowadziło do wyłonienia się odrębnego etapu w stosunkach międzynarodowych, nieciągłego w stosunku do wcześniejszych faz, do których stosowano tradycyjne modele suwerenności. Na nowym etapie współzależność poważnie ogranicza swobodę działania rządów, a nawet wpływa na ich wewnętrzną organizację (Keohane, Nye 1971, 1977; Morse 1976; krytycznie także Waltz 1970). Korzenie tego poglądu dobrze znane są z krytyki paradygmatu „realistycznego”. W połowie lat sześćdziesiątych krytyka realizmu koncentrowała się na postrzeganiu państwa przez zwolenników realizmu jako podmiotu unitarnego. Artykuł Grahama Allisona (1970) stał się wzorem dla badań nad konfliktami pomiędzy różnymi częściami rządu, występującymi w procesie wyznaczania kierunku polityki. W latach siedemdziesiątych kwestionowana była centralna rola samego rządu w formułowaniu Doskonała dyskusja na temat liberalnej „dyfuzji”, „współzależności” oraz modeli kolonialnych zob. Hechter 1976. 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

312

Peter Gourevitch

polityki zagranicznej. Nye i Keohane, Karl Kaiser, Edward Morse i inni podkreślali rosnącą rolę aktorów transnarodowych, międzynarodowych i wielonarodowych oraz globalnych, niemilitarnych sił, takich jak technologie, handel, komunikacja i kultura, w kształtowaniu polityki. Państwa były przedstawiane jako tracące kontrolę nad ważnymi obszarami, zwłaszcza gospodarczymi. Zamiast wyjaśniać politykę zagraniczną, która w domyśle jest państwocentryczna, nacisk kładzie się na objaśnianie w różnych problemowych obszarach „reżimów międzynarodowych”, a nie tylko systemu międzynarodowego, który zasadniczo podkreśla potęgę militarną. […] Kompleksowa współzależność zmienia struktury wewnętrzne państwa, ponieważ pociąga za sobą przesunięcia władzy z pewnych instytucji rządowych na inne, a czasami także nawet z instytucji rządowych na podmioty prywatne, aktorów międzynarodowych czy innych aktorów zagranicznych. Polityka staje się następstwem potężnego zawirowania sił, w którym elementy rządu stają się częściami składowymi na równi z firmami, związkami zawodowymi, grupami nacisku, organizacjami międzynarodowymi, technologią itd. Te efekty cechują pewne prawidłowości. System nie jest całkowicie anarchiczny, a przynajmniej w odróżnieniu od liberałów większość wcześniej wymienionych autorów nie uważa, by tak było. [...]

Międzynarodowy system państwowy Dotąd przeanalizowano argumenty, które w kształtowaniu charakteru wewnętrznych struktur politycznych ogromną siłę przypisują międzynarodowej gospodarce. Innym ważnym aspektem systemu międzynarodowego, któremu można przypisać podobny potencjał, jest międzynarodowy system państwowy. Anarchia międzynarodowego środowiska stanowi zagrożenie dla państw w nim się znajdujących, niosąc ze sobą niebezpieczeństwo podbicia, okupacji, unicestwienia lub podporządkowania. Odwrotnością zagrożenia jest szansa na władzę, panowanie, imperium, chwałę, „pełne” bezpieczeństwo. Stan wojny skłania państwa do wewnętrznego organizowania się w celu sprostania zewnętrznym wyzwaniom. Wojna jest jak rynek: karze jedne formy organizacji, a inne nagradza. Podatność państw na podobne naciski nie jest jednolita ze względu na bardziej eksponowaną pozycję pewnych państw w porównaniu do innych. Z tego wynika też różny nacisk na niektóre formy organizacji. Wyjaśnienie różnic w rozwoju politycznym w tej linii rozumowania można znaleźć, wskazując na różne środowiska zewnętrzne mające związek z bezpieczeństwem narodowym. Klasycznym przykładem tego argumentu (a także wielu innych argumentów) jest różnica między Anglią a Prusami. Kanał La Manche znacznie zmniejszał prawdopodobieństwo obcej inwazji, dzięki czemu Anglia nie musiała uformować stałej armii ani mobilizować krajowych zasobów na jej utrzymanie. Wyspiarskie położenie za to zainspirowało Anglię do utrzymywania marynarki wojennej, instrumentu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

313

wojny o szczególnych cechach w zakresie rozwoju konstytucyjnego. Marynarki wojennej nie można wykorzystywać do represji wewnętrznych, a przynajmniej nie tak łatwo jak armii lądowej. Z tego powodu warunki bezpieczeństwa międzynarodowego w Anglii umożliwiły rozwój liberalnego, konstytucyjnego porządku politycznego. […]

Argumenty dotyczące bezpieczeństwa Klasyczną formę tego argumentu można znaleźć w Military Organization and the Organization of the State Otto Hintzego (1975: 178–215). „Cała organizacja państwowa była pierwotnie organizacją wojskową nastawioną na wojnę” (Hintze 1975: 181). […] w skrócie, polityka siły i polityka równowagi sił stworzyły fundamenty współczesnej Europy: system międzynarodowy, a także absolutystyczny system rządów oraz stałe wojsko na kontynencie. Anglia, dzięki swojemu wyspiarskiemu bezpieczeństwu, nie była bezpośrednio narażona na niebezpieczeństwa tych wojen. Nie potrzebowała stałej armii, a przynajmniej nie tak licznej jak te kontynentalne. Potrzebowała jedynie marynarki wojennej, która służyła tak interesom komercyjnym, jak i celom wojennym. W efekcie czego w Anglii nie rozwinął się absolutyzm. Absolutyzm i militaryzm występują w tandemie w kontynentalnej Europie, podobnie jak samorząd i policja w Anglii. Różnica między Anglią a kontynentem w rozwoju organizacji polityczno-wojskowej stawała się coraz bardziej widoczna już w drugiej połowie XVII wieku. Główne wyjaśnienie owej różnicy kryje się w różnicach w sytuacji zagranicznej (Hintze 1975: 199).

[…] Hintze z aprobatą powołuje się na zainteresowanie Herberta Spencera znaczeniem militarnych i przemysłowych dążeń w kształtowaniu organizacji społecznej, krytykuje go jednak za zbyt optymistyczny stosunek do rozpowszechniania się handlu i przemysłu. Na przestrzeni czterech tysięcy lat ludzkiej historii, na które patrzymy dziś z perspektywy, nastąpił bezsprzecznie znaczny wzrost działalności handlowej, w rzeczywistości jednak nie zmniejszyła się w ogóle gotowość państw do wojny (Hintze 1975: 130). W zdaniu tym zawartych jest wiele treści istotnych dla aktualnych dyskusji na temat współzależności i stosunków transnarodowych. […]

Budowanie państwa jako polityka zagraniczna: rekompensata terytorialna Innym sposobem, w jaki międzynarodowy system państwowy może wpływać na rozwój polityczny, jest celowe działanie jednego państwa względem drugiego,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

314

Peter Gourevitch

takie jak rekompensata terytorialna. To właśnie rekompensata terytorialna była powodem wzrostu i upadku Prus[, a następnie] Niemiec. Od XVI do XIX wieku, w ramach ochrony przed sąsiedztwem Habsburgów, Francja propagowała fragmentację w Europie Środkowej. Nie chciała żadnej koncentracji władzy w pobliżu własnych granic. Prusy, jako państwo początkowo słabe i oddalone od Renu, były jednym z beneficjentów tej polityki. Francja przekazała Prusom część terytorium w celu zbudowania przeciwwagi dla Austrii, zbuforowanej przez Saksonię, Hanower i Palatynat bliżej granicy francuskiej. Bez nabytków terytorialnych uzyskanych w pokoju westfalskim, traktacie z Utrechtu, pokoju paryskim i na kongresie wiedeńskim Prusy nigdy nie stałyby się potworem Frankensteina, który zwrócił się przeciw swojemu dobroczyńcy. Niefortunny dobór sojuszników w kluczowych momentach podważył zdolność Bawarii i Saksonii do przeciwstawienia się pruskiemu przywództwu w XIX wieku. I tak polityka międzynarodowa w dość oczywisty sposób wyjaśnia podział Niemiec po 1945 roku oraz charakter obu reżimów, które wyrosły na Wschodzie i Zachodzie (Kaiser 1968).

Napięcia wynikające z zaangażowania w politykę zagraniczną Wreszcie należy zwrócić uwagę na argumenty, które badają napięcia, jakie międzynarodowy system państwowy wywołuje w społeczeństwie jako całości. Jest to najbardziej widoczne podczas badania rewolucji. Rewolucje w Anglii, Francji, Rosji i Chinach miały swój początek w zawirowaniach międzynarodowych, które nadmiernie obciążyły system polityczny. U Anglików była to potrzeba wojny ze Szkocją; we Francji – zaangażowanie w rewolucję amerykańską; w Rosji – klęski w I wojnie światowej; w Chinach – inwazja japońska podczas II wojny światowej. Najbliższym odpowiednikiem rewolucji w Ameryce, jeżeli chodzi o wpływ na społeczeństwo i instytucje, była wojna secesyjna (Skocpol 1976). Obecnie Izrael, Liban i państwa arabskie dostarczają oczywistych przykładów wpływu tych sił.

Część druga: struktury wewnętrzne i system międzynarodowy Dotychczas przedstawione argumenty dotyczyły wpływu polityki międzynarodowej na politykę wewnętrzną. Podczas gdy argumentacja różni się znacznie co do rodzaju relacji, zwięzłości i wiarygodności, to z pewnością jest wystarczająca, by zasugerować, że komparatyści za często traktują strukturę wewnętrzną jako zmienną niezależną, nie doceniając zakresu, w jakim zarówno ona, jak i system międzynarodowy są częścią systemu interaktywnego.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

315

W tej części powracam do tradycyjnego pytania: który z aspektów struktury wewnętrznej najlepiej wyjaśnia, jak państwo zachowuje się na arenie międzynarodowej? Jedynym rodzajem argumentu, który ukazałby, że to pytanie jest niepotrzebne, jest argument, który wyprowadza strukturę wewnętrzną w całości z systemu międzynarodowego. Jest to podejście całkowicie nieredukcjonistyczne (by użyć języka Waltza [1975])3, a tego typu argumenty nie są do końca przekonujące. System międzynarodowy, czy to w formie gospodarczej, czy polityczno-wojskowej, jest niedookreślony (underdetermining). Środowisko może mieć znaczny wpływ na losy państwa, ale dopóki nie dochodzi do zbrojnego zajęcia terytorium, zawsze pozostaje pewna swoboda w odpowiedzi na działania środowiska. Państwo może stawić czoła konkurencji lub ponieść porażkę. Często istnieje więcej niż jeden sposób na odniesienie sukcesu. Argument całkowicie opierający się na systemie międzynarodowym polega na funkcjonalnej konieczności wyjaśnienia następstw wewnątrzpaństwowych; jest to niesatysfakcjonujące, ponieważ wymagania funkcjonalne mogą nie zostać spełnione. Możliwe są zróżnicowane odpowiedzi na warunki zewnętrzne. Wyjaśnienie wyboru odpowiedzi spośród dostępnych możliwości wymaga zatem przeanalizowania polityki wewnętrznej. Na przykład Prusy i Polska zajmowały podobne pozycje na arenie międzynarodowej w relacji do światowych sił gospodarczych, w podobnym stopniu były też narażone na niebezpieczeństwo. Pierwsze państwo rozwinęło się w kierunku silnego absolutyzmu wojskowego i ostatecznie podbiło sąsiadów posługujących się tym samym językiem, tworząc Niemcy. W drugim z tych państw powstało liberum veto oraz obszerna osiemnastowieczna literatura na temat wadliwych konstytucji, po czym nastąpiły rozbiory. Różnica między oboma państwami leży w polityce wewnętrznej. Uformowanie się rodzaju reżimu i układu koalicyjnego wymaga więc odniesienia do polityki wewnętrznej. Odniesienia do polityki wewnętrznej wymaga także większość kategorii używanych do omawiania rodzaju reżimu lub struktury państwowej. W literaturze dotyczącej stosunków międzynarodowych można znaleźć wiele argumentów na temat znaczenia struktury państwowej. Debata skupiła się wokół tego, który aspekt ma największe znaczenie: obecność i charakter biurokracji (Kissinger; Allison 1971; Halperin); nacisk mas na kształtowanie polityki lub jego brak (Kissinger; Wilson; Lenin); siła i autonomia państwa (Gilpin 1975; Krasner 1976; Katzenstein 1977); siły napędzające zaawansowaną gospodarkę kapitalistyczną (Lenin; Magdoff 1969; Baran, Sweezy 1968); postrzeganie przywódców (Jervis 1976; Steinbrunner 1974; Waltz przez nieredukcjonistyczne rozumie wyjaśnianie polityki międzynarodowej na poziomie systemowym, czyli raczej trzeci, a nie drugi, obraz. W tym miejscu poszerzam znaczenie tego słowa, aby odróżnić endogeniczne i egzogeniczne wyjaśnienia typu reżimu. 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

316

Peter Gourevitch

Brecher 1972, 1975); styl narodowy (Hoffmann 1974); logika rozwoju przemysłowego (Kurth 1979); charakter koalicji krajowych (Gourevitch 1977; Katzenstein 1976); względna waga transnarodowych podmiotów w danej polityce (Keohane, Nye 1971); stopień modernizacji (Morse 1976). Ćwiczenie przeprowadzone w części pierwszej pomaga zaprezentować argumenty, jak i ujawnić liczne ich braki. Wiele argumentów koncentruje się na procesach i układach instytucjonalnych oderwanych od polityki; na strukturze w znaczeniu procedur, nie uwzględniając grup i interesów działających w sferze polityki; na formalnych właściwościach relacji między grupami, a nie na treści relacji między nimi; na charakterze decyzji (konsekwencja, spójność itd.), a nie na treści decyzji. W ten sposób [z pola widzenia] ginie sama polityka. […] Argument silnego państwa można sformułować następująco: w społeczeństwach, które stworzyły silne państwa lub sieci polityki skoncentrowane wokół państwa, kształtowanie polityki odpowiada modelowi rządu unitarnego: państwo wyrastające ze społeczeństwa lub innego suwerena kształtuje politykę, która jest wyrazem zbiorowych interesów. Państwo reprezentuje cele większe niż cele partykularnej grupy. Jego unitarna struktura pozwala mu narzucać tę politykę mimo sprzeciwu partykularnych interesów. W społeczeństwach o słabym aparacie państwowym (czy o sieci politycznej zorientowanej na społeczeństwo) kształtowanie polityki odpowiada modelowi pluralistycznego rządu: siły społeczne są dobrze zorganizowane i silne. Instytucje publiczne są rozdrobnione; uprawnienia są formalnie rozdzielane między dużą liczbę współzależnych, ale autonomicznych agencji. Te elementy państwa są uwikłane w różne interesy prywatne, które następnie mogą wykorzystać je do zawetowania porządku publicznego lub nawet do przejęcia pełnej kontroli nad polityką publiczną w danej dziedzinie. Polityka jest następstwem konfliktu między tymi złożonymi publiczno-prywatnymi powiązaniami. Stany Zjednoczone są oczywiście najczęściej przywoływanym przykładem takiego stanu rzeczy. Przewagę jednego lub drugiego rodzaju państwa lub sieci można wyjaśnić historycznie: w procesie modernizacji relacje między państwem a społeczeństwem kształtowały się różnie. Bez względu na pewne podobieństwa między państwami różnice te dalej utrzymują się i pozostają istotne. Charakter sieci lub struktury państwowej wyjaśnia, według tej szkoły, kluczowe aspekty polityki zagranicznej. W kilku wyczerpujących temat esejach Peter Katzenstein (1976, 1977) argumentuje, że zagraniczna polityka gospodarcza Stanów Zjednoczonych jest mniej spójna i zdominowana przez względy gospodarcze niż polityka francuska, która ma tendencję do większej spójności i odzwierciedla polityczną troskę Francji o pozycję kraju w świecie. Ostatnio Katzenstein przeciwstawił orientację rynkową polityki amerykańskiej, brytyjskiej i niemieckiej polityce Francji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

317

i Japonii, w których państwo pełni zasadniczą rolę w kreowaniu gospodarki dyrygistycznej (dirigisme). Z braku miejsca na dokładną analizę każdego z tych krajów pozwolę sobie pokazać problemy z taką argumentacją za pomocą jedynie dwóch przykładów: „słabego” i „silnego państwa”. Katzenstein i Krasner wraz z innymi autorami sugerują, że w Stanach Zjednoczonych interesy protekcjonistów są silnie reprezentowane w Kongresie, podczas gdy interesy wolnego handlu są silniejsze w otoczeniu władzy wykonawczej. Przejście od protekcjonizmu do wolnego handlu po II wojnie światowej wymagało zatem przesunięcia władzy z Kongresu na prezydenta i tylko dzięki temu było możliwe. Nie kwestionuję faktu wzmacniania się władzy prezydenta, co doprowadziło do faworyzowania wolnego handlu i protestów protekcjonistów w Kongresie. Czy jednak zmiana polityki była spowodowana przesunięciem równowagi między instytucjami, czy też obie te zmiany były objawami czegoś innego? Argument ten dowodzi, że gdyby prezydentowi udało się wcześniej zwiększyć zakres władzy, to [również wcześniej] nastąpiłoby przesunięcie w polityce handlowej Stanów Zjednoczonych. To jednak uważam za wątpliwe. Stany Zjednoczone i wiele innych krajów o bardzo zróżnicowanych formach politycznych, zarówno silnych, jak i słabych państw, realizowało politykę protekcjonizmu od lat 70. XIX wieku z nielicznymi przerwami do roku 1945. Czy większość w Kongresie zapobiegłaby przestawieniu się na wolny handel po II wojnie światowej? To również wydaje mi się wątpliwe. Bardzo wiele interesów amerykańskich skłaniało się ku wolnemu handlowi. Być może ilość głosów w Kongresie byłaby bardziej równomiernie rozłożona, ale czy wynik byłby odmienny? W przypadku Francji argument silnego państwa wymaga od nas, abyśmy przyjęli, że nie jest istotne, kto kontroluje państwo; ważniejsze od kwestii orientacji politycznej rządu staje się posiadanie sieci skoncentrowanej wokół państwa. Z tego argumentu wynika, że przejście od Czwartej Republiki do [rządów] de Gaulle’a nie miało znaczenia, ponieważ w obu okresach rządziła biurokracja, tak samo jak przypuszczalnie miało to też miejsce za czasów Trzeciej Republiki. Czy to jest prawdopodobne? Czy to samo miałoby miejsce, gdyby lewica wygrała wybory parlamentarne w 1978 roku? Czy nie nastąpiłyby żadne zmiany w polityce, ponieważ silna sieć skoncentrowana wokół państwa nie zmieniłaby się i równowaga społeczeństwa pozostała taka sama? Czy może jednak uległaby zmianie, ponieważ machina państwowa znalazłaby się w rękach osób mających inne cele polityczne? Trudno byłoby mówić nawet o ciągłości polityki. Gdyby koalicja lewicy okazała się ostrożna i rozważna, i prowadziła politykę nieodbiegającą od polityki Giscarda, to czy byłoby tak z powodu ograniczeń ze strony aparatu państwowego, czy też dlatego, że koalicja obawiałaby się odpływu kapitału, wycofania się inwestorów, nacisków zagranicznych, zbrojnych akcji robotników, niezadowolenia wyborców:

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

318

Peter Gourevitch

krótko mówiąc, podobnej polityki, niezależnie od rozróżnienia na silne czy słabe państwo? Argument dotyczący silnego-słabego państwa sugeruje, że dominuje ten właśnie rodzaj relacji, stąd tożsamość koalicji rządzącej nie ma znaczenia. To argument bardzo apolityczny. Podstawowy problem tej linii rozumowania polega na tym, że nie wyjaśnia ona kierunku polityki państwa w krajach rzekomo zdominowanych przez aparat państwowy. […] Ignorowanie polityki w rzeczywistości kształtuje dyskusję w sposób, którego przypuszczalnie nie zaakceptowałyby osoby zainteresowane takim typem państwa. Argument ten odwołuje się do rozumowania, które dotyczy racjonalnego aktora, a przynajmniej do modelu państwa jako unitarnego aktora, oraz do realistycznego typu myślenia o państwie, według którego państwo staje się aktorem unitarnym. Jeśli nie ma ukrytego lub faktycznego konfliktu o właściwy kierunek polityki, i jeśli nie ma różnicy zdań co do tego, do czego władza publiczna powinna być wykorzystywana, wówczas państwo lub sieć stają się całością, w sposób zbiorowy reagując na bodźce zewnętrzne. Analizę polityki zagranicznej można następnie zredukować do badania systemu międzynarodowego. Jeżeli natomiast w każdym państwie istnieje taki konflikt, to określony typ państwa niesie ze sobą konsekwencje, które muszą być powiązane z polityczną walką o taki czy inny kierunek polityki. Wyjaśnienia wymaga również sytuacja, w której konflikt dotyczący polityki jest niewielki lub nie ma go wcale. Ograniczenie to można wywieść z szeregu przyczyn: logiki sytuacji międzynarodowej (odwołując się do analizy państwa jako aktora racjonalnego) lub logiki kapitalizmu rynkowego (wymagającej następnie analizy sposobu i przyczyn jego wpływu, co jest zwykle przedmiotem zainteresowania jedynie literatury neomarksistowskiej, zob. Bachrach, Baratz 1963). Nie chcę twierdzić, że charakter struktury państwa lub „sieci politycznej” nie ma wpływu na politykę państwa. Przeciwnie, ustalając zasady gry, instytucje wynagradzają lub karzą określone grupy, interesy, wizje czy osoby. Rezultaty te można postrzegać indywidualnie, tak jak w przypadku kubańskiego kryzysu rakietowego, lub w odniesieniu do całego schematu przypadków, takich jak np. polityka celna. Jednak wpływ struktur nie wynika z ich wewnętrznej, samoistnej jakości, ale raczej z tego, w jaki sposób dana struktura w określonych momentach historycznych pomaga jednemu zbiorowi opinii zdominować inny. Struktura wpływa na to, w jakim stopniu koalicja rządząca musi iść na ustępstwa, aby wzmocnić swoją siłę, oraz w jakim stopniu może narzucać swoje poglądy. Wpływa to na możliwość realizacji określonych działań politycznych. Ilustruje to wiele przykładów. Podwyżki podatków, jakie może wprowadzić państwo włoskie, są ograniczone przez słabość biurokracji państwowej. Polityka przemysłowa, na jaką może pozwolić sobie Wielka Brytania, zależy od rozdrobnionych sektorów bankowego

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

319

i przemysłowego. Francuską kontrolę państwową nad gospodarką dyrygistyczną umożliwa tam z pewnością obecność dużych korporacji. Mało prawdopodobne jest, by amerykańska polityka energetyczna była na tyle starannie wyreżyserowana, aby jej los zależał od całkowitej przychylności Kongresu lub jej braku. W każdym przypadku częściowy wpływ na politykę wywierany jest przez niektóre struktury: stosunkowo rozdrobnione lub otwarte systemy polityczne charakteryzuje większa ilość grup dysponujących wetem; względnie jednolite lub zamknięte systemy nie eliminują grup mających zdolność weta lub istotny wpływ na negocjacje, a jedynie ograniczają ich zasięg. Ktokolwiek kontroluje państwo w ustroju unitarnym, ma większą łatwość ustanawiania prawa, ale nie jest jasne, czy dzięki temu tworzenie polityki staje się „łatwiejsze”. Przykładu dostarcza Wielka Brytania4. Rozróżnienie państw na silne i słabe, wraz z wieloma innymi kategoriami strukturalnymi, przesłania ważne sposoby, w jakie polityka, będąca naszym głównym tematem, kształtuje swe następstwa. W ten sposób skłania ono do [przyjmowania] rozmaitych form redukcjonizmu. Potrzeba zapewnienia wsparcia polityce ma wpływ na jej ostateczną treść. Należy zbudować większość, stworzyć koalicje, wypracować warunki wymiany handlowej między partnerami sojuszu, sformułować argumenty legitymizujące itd. Zadania te nakładają na grupy ograniczenia, których nie da się zrozumieć, ani analizując je oddzielnie (co jest charakterystycznym mankamentem argumentacji redukcjonistycznej liberalnej oraz marksistowskiej), ani badając struktury, przy pomocy których owe grupy działają, czy nawet badając właściwości relacji między nimi (co jest charakterystycznym mankamentem prac autorów, których tu krytykuję). Idea ta jest zawarta w starym koncepcie wymiany przysług: konieczność negocjacji zmienia wynik. Z tej konieczności wynika znaczenie organizacji, partii politycznych, wyborów, ideologii, wizji, propagandy, przymusu, jak również bardziej oczywistych aspektów interesu gospodarczego. Należy podkreślić, jak konkretne interesy wykorzystują różne rodzaje broni, walcząc za pośrednictwem określonych instytucji o osiągnięcie swoich celów. Każde ogniwo w tym łańcuchu może mieć wpływ na wynik końcowy. Tego rodzaju argument można nazwać „analizą koalicyjną”, ponieważ ma on na celu wyjaśnienie polityki poprzez badanie treści interesów grupowych i prób tworzenia między nimi sojuszy. „Analiza koalicyjna” pozwala nam zobaczyć, w jaki sposób proces wprowadzania w życie polityki wpływa na jej treść. Analizując politykę zagraniczną Bismarcka, Znacznie mniej oczywiste jest to, czy można systematycznie powiązać bycie otwartym lub zamkniętym, silnym lub słabym państwem z treścią polityki. Zwrócenie uwagi na takie zmienne ma największy sens wtedy, gdy przyglądamy się cechom decyzji innym niż jej treść: np. spójności szeregu decyzji dotyczących ceł, a nie faktycznemu poziomowi tych ceł. 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

320

Peter Gourevitch

Hans-Ulrich Wehler (1970: 119–155) podkreślił znaczenie celów polityki wewnętrznej w manewrach zagranicznych, prymat Innenpolitik nad Aussenpolitik5. Bismarck zmierzył się z szeroką gamą sił społecznych niezadowolonych z Cesarstwa, które zbudował, z liberałami, konstytucjonalistami, socjalistami, katolikami, partykularystami. W celu utrzymania podziału wśród opozycji i przeciągnięcia niektórych jej członków na stronę konserwatywną Bismarck manipulował nacjonalizmem i imperializmem. Wielokrotnie wywoływał kryzysy polityki zagranicznej, argumentuje Wehler, mające ideologicznie spajać różnorodną koalicję, która utrzymywała u władzy Bismarcka i zbudowany przez niego system. Ponownie możemy dostrzec oczywisty błąd w tym czysto strukturalnym argumencie: aparat, który dał Bismarckowi władzę, sam w sobie był tworem politycznym. Nie był zmienną niezależną, ponieważ polityka mogła go przywieść do upadku. […] We wszystkich tych przykładach można przedstawić wiarygodny argument za ważnością struktur. Nie chcę twierdzić, że taki czy inny sposób analizy musi być co do zasady zawsze poprawny. We wszystkich interesujących przypadkach możemy doszukać się wielorakiego związku przyczynowego lub kilku czynników prowadzących do danego rezultatu, przez co trudno ustalić, co konkretnie powodują kolejne czynniki. […] Argumentów tych nie można ostatecznie rozstrzygnąć, można jednak zadbać o większą jasność w przedstawianiu przedmiotu argumentacji. Proponuję, abyśmy wymagali bardziej rygorystycznych testów różnorodnych stanowisk. Biorąc pod uwagę moje inklinacje, proponowane przeze mnie testy przyjmują strukturę argumentu silnego-słabego państwa. Argumenty przemawiające za znaczeniem formy państwa dla objaśniania zagranicznej polityki gospodarczej powinny dotyczyć następujących kwestii: 1. Jaka jest pozycja badanego kraju w stosunku do gospodarki światowej? To znaczy, jakiego stanowiska tego państwa w kwestii polityki spodziewamy się po przyjrzeniu się jego interesom? (Na przykład producenci ropy chcą wyższych cen). Jeśli polityka kraju jest zgodna z tym oczekiwaniem, to nie ma powodu, aby traktować „strukturę państwową” jako wyjaśnienie ważniejsze od „interesów”. 2. Kto w społeczeństwie czerpie korzyści z tej polityki? Kto ją wspiera? Kto się jej sprzeciwia? Czy rzeczywista polityka odpowiada życzeniom znaczącej koalicji interesów? Jeśli tak, to znów nie ma powodu, aby preferować „strukturę państwową” jako wyjaśnienie lepsze od konwencjonalnej „polityki grupowej” lub „redukcjonizmu marksistowskiego”. Kiedy polityka i interesy najsilniejszych są zbieżne, to nie jest jasne, czy to państwo stało za takim rezultatem. Polityka i struktura mogą pomóc Leopold Ranke jest najbardziej znanym promotorem prymatu szkoły „polityki zagranicznej”. Zob. von Laue, Ranke 1970, a także komentarze w: Morse 1976. 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

321

jednej grupie interesów pokonać inne. Z pewnością ważne jest pytanie: jaką dźwignię w walce politycznej dla różnych interesów stanowią struktury? 3. Kto definiuje alternatywne polityki, zarówno te poddane debacie publicznej, jak i te przyjęte jako oficjalna polityka państwowa: politycy i urzędnicy państwowi czy przedstawiciele podmiotów niepaństwowych, biznesu, związków zawodowych, liderzy stowarzyszeń? Jeśli polityka kształtowana jest poza aparatem państwowym, to jest to dowód na to, że państwo jest „instrumentem”6. Jeżeli polityka jest kształtowana wewnątrz aparatu państwowego, to jest to wstępny dowód na rzecz ważności tego aparatu. 4. Jak „legitymizuje się” politykę? Co sprawia, że polityka jest politycznie skuteczna? Jaki jest polityczny status polityk alternatywnych? Czyj sprzeciw mógłby zablokować politykę? Czyj sprzeciw mógłby narazić na poważne koszty polityczne tych, którzy dopominają się o daną politykę? Czy państwo jest w stanie narzucać politykę i komu – firmie, przemysłowi, sektorowi gospodarki – i w jaki sposób: poprzez zachęty, przymus? Jaki rodzaj opozycji jest możliwy – wybory, strajk robotniczy, strajk kapitałowy? To najsłabsze ogniwo argumentów państwocentrycznych. Nawet przymus państwowy wymaga wsparcia czy to ze strony tajnej policji, czy innej organizacji. W każdym takim przypadku konieczne jest polityczne wyjaśnienie owego wsparcia. Próba odpowiedzi na te pytania powinna pomóc wyjaśnić ten argument. Bez tego nie można rozwikłać trudnych przypadków, w których zachowanie państwa i życzenia grupy dominującej wydają się zbieżne. Katzenstein zauważa, że w opisywanych przez niego przypadkach sieci politycznych „skoncentrowanych wokół państwa”, we Francji i w Japonii, zaobserwować można dość dużą symbiozę między biznesem a państwem. Dyskusje, wymiana poglądów, współpraca itd. są szeroko zakrojone. Kto kogo wspiera? Czy relacje między biznesem a państwem w Japonii są podobne do relacji między przemysłem lotniczym a Cywilnym Komitetem Lotnictwa (Civil Aeronautics Board)7 w Stanach Zjednoczonych? Jeśli tak, to nie ma większego sensu opisywanie Japonii w kategoriach silnego państwa lub sieci politycznej skoncentrowanej wokół państwa. Nie ma też sensu twierdzenie, że Stany Zjednoczone są słabym państwem, skoro państwo amerykańskie jest w stanie egzekwować przepisy organu państwowego, jakim jest Cywilny Komitet Lotnictwa, aby zapobiec konkurencji. Słabe państwo nie byłoby w stanie tak postąpić. Więcej na temat państwa można znaleźć w bardzo interesującej i rozwijającej się literaturze neomarksistowskiej u takich autorów, jak Block 1977; Gold, Lo, Wright 1975; Offe 1976; Offe, Ronge 1975; O’Connor 1973. 7 Agencję rozwiązano aktem prawym w roku 1978 i ostatecznie zamknięto w 1985, część jej obowiązków przejął Sekretariat ds. Transportu (przyp. tłum.). 6

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

322

Peter Gourevitch

Niniejesza krytyka argumentacji opartej na państwocentryczności nie jest krytyką roli polityki czy instytucji. Nie proponuję żadnego redukcjonistycznego argumentu wskazującego na determinizm biznesowy. Redukcja nie jest jedyną alternatywą dla struktury. Możliwe i korzystniejsze jest ukazanie, w jaki sposób polityka i instytucje wpływają na walkę sił społecznych.

Część trzecia: stosunki międzynarodowe i polityka wewnętrzna: dlaczego warto mówić o współzależności? […] Polityka biurokratyczna, współzależność, wzajemne przenikanie się, transnarodowe siły i aktorzy wydają się równie istotne w analizie przeszłości, jak i teraźniejszości. Przy pomocy powyższych kategorii można przyjrzeć się Ludwikowi XIV, Fryderykowi Wielkiemu i [Albrechtowi von] Wallensteinowi. Międzynarodowa anarchia, bezpieczeństwo i władza państwowa wydają się być istotne tak w teraźniejszości, jak i w przeszłości. Nie sugeruję, jakoby teraźniejszości nie charakteryzowały żadne unikalne cechy: dwie zdecydowanie najbardziej wyróżniające teraźniejszość to ONZ i bomba atomowa. Ta ostatnia stanowi jakościową zmianę w stosunkach międzynarodowych, komplikując relacje między istnieniem władzy a jej wykorzystaniem. Z pewnością nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy zjawiska o tak wielkim zasięgu i tak spektakularnego jak gospodarka światowa. Czy jest to jednak coś więcej niż rozszerzenie modelu rzymskiego na cały świat? Każdy okres ma swoje cechy charakterystyczne. Dlaczego od razu mówić o nieciągłości? Najbardziej użytecznym osiągnięciem szkoły współzależności było wypracowanie modeli opartych na zasadach innych niż anarchia. Dzięki temu możemy porównywać różne okresy. Rzeczywistość jak zwykle okazuje się bardziej skomplikowana. Trudno będzie rozstrzygać w jasny lub ostateczny sposób, czy przeszliśmy od jednego modelu do drugiego i kiedy to nastąpiło. Gdy rzeczywistość jest zbyt skomplikowana, aby rozstrzygać spory, interesujące i zasadne staje się postawienie pytania z kategorii socjologii wiedzy. Uderzające jest to, że bardzo zróżnicowani autorzy, którzy rzadko czytują siebie nawzajem, zadają sobie podobne pytania w odniesieniu do bardzo różnych okresów. Wallerstein chce poznać współzależności w XVI wieku; Morse pyta o tę samą rzecz w XX wieku. Dlaczego szukają tego samego? Dlaczego nikt nie przeprowadza badań z zakresu polityki biurokratycznej Marlborough czy Napoleona? Odpowiedź oczywiście różni się w zależności od szkoły badawczej, ale w obu przypadkach jest naznaczona głębszymi kwestiami dotyczącymi wartości i per-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

323

spektywą polityczną. Sugerowanie, że przedstawiciele każdej z tych szkół powinni byli oczyścić swoje prace z tych elementów, nie jest krytyką. Całkowita neutralność w stosunku do wartości jest niemożliwa do zrealizowania. Należy otwarcie dyskutować o wartościach i polityce z nimi związanej. Zawsze też ważne jest, aby wiedzieć, jakie wartości kształtują daną pracę. Jeśli chodzi o szkołę opierającą swoje argumenty na współzależności i modernizacji, to wydaje się, że główną jej troskę stanowią zagrożenia związane z anarchią. Można powiedzieć, że odrzuca ona znaczenie anarchii, ponieważ się jej obawia. Skoro świat jest nowy, to nowe są też wymagania, które zapewnią jego działanie. Niezbędne jest przywództwo. Stany Zjednoczone są jedyną potęgą zdolną do objęcia [przywództwa]. I powinny to uczynić. Takie przywództwo nie oznacza imperium, ponieważ imperium jest pojęciem odnoszącym się do niepotrzebnej hegemonii jednej siły nad innymi. Interakcja jest nieunikniona i nie chodzi o to, czy ona zachodzi, ale o to, jak należy nią zarządzać. Dla szkoły dependencji głównym problemem zdają się być zagrożenia wynikające ze współzależności w jej kapitalistycznym wcieleniu. Odrzuca się współzależność, ponieważ uważa się ją za niezgodną z socjalizmem. Współzależność jest powiązana z kapitalizmem, a kapitalizm jest stary, dlatego też współzależność sięga daleko wstecz. W formach rynkowych, które przybiera, uniemożliwia społeczeństwom rozwój inny niż według potrzeb systemu kapitalistycznego. Mimo że teoretycy tej szkoły martwią się o Trzeci Świat, część z nich jest związana z centrum, a przecież udział w systemie korumpuje również dominującego. Współzależność była elementem kapitalizmu zaniedbanym przez marksistów i innych teoretyków, którzy traktowali państwa i narodowe trajektorie rozwoju oddzielnie. Wyjaśnienie możliwości socjalizmu, a także jego zagrożeń, wymaga więc analizy rozwoju współzależności i narzuconych przez ów rozwój ograniczeń. Należę do grupy, która jest przychylnie nastawiona do obu podejść. Jeśli hegemonia niesie ze sobą niegodziwe konsekwencje, to niesie je także nacjonalizm gospodarczy i polityczny. Przywództwo jest użyteczne, ale także nadużywane i podatne na nadużycia. Zawsze tak było. Współzależność istnieje od dawna, podobnie jak anarchia. Powinniśmy pytać o to, czym różnią się od siebie sytuacje, w których obserwujemy współzależność, od tych, w których ma miejsce anarchia, a nie o to, czy są one nowe.

Część czwarta: wnioski Związek pomiędzy trzema częściami niniejszej pracy można podsumować następująco: system międzynarodowy jest nie tylko konsekwencją polityki wewnętrznej i struktur państwowych, ale też ich przyczyną. Stosunki gospodarcze i naciski militarne

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

324

Peter Gourevitch

ograniczają cały wachlarz zachowań wewnątrzpaństwowych, od decyzji politycznych po formy polityczne. Stosunki międzynarodowe i polityka wewnętrzna są zatem tak wzajemnie powiązane, że powinny być analizowane jednocześnie, jako całość. Niezależnie od tego, jak ważne mogą być naciski zewnętrzne, jest mało prawdopodobne, aby miały one znaczenie całkowicie determinujące, za wyjątkiem sytuacji, w której dochodzi do bezwarunkowego zajęcia terytorium. Zawsze możliwa jest pewna swoboda wyboru odpowiedzi na naciski, przynajmniej teoretycznie. Wybór reakcji wymaga zatem wyjaśnienia. Takie wyjaśnienie nieuchronnie wiąże się z analizą polityki: zmaganiami między konkurencyjnymi reakcjami. Wzajemna przenikalność stosunków międzynarodowych i polityki wewnętrznej wydaje się być tak stara, jak istnienie państw. Nie ma zatem powodu, aby używać różnych sposobów wyjaśniania do różniących się między sobą okresów według stopnia współzależności. Z języka angielskiego przełożyła Marta Tomczak

Bibliografia Allison G., 1970, Conceptual Models and the Cuban Missile Crisis, „American Political Science Review”, nr 63. Allison G., 1971, Essence of Decision, Boston, Little, Brown [fragment w niniejszym tomie, wyd. poprawione we współpracy z P. Zelikowem z roku 1999, s. 152–165]. Bachrach P., Baratz M., 1963, Decisions and Non-decisions: An Analytic Framework, „American Political Science Review”, nr 57. Baran P., Sweezy P., 1968, Monopoly Capital, New York, Monthly Review Press. Block F., 1977, The Ruling Class does not Rule: Notes on the Marxist Theory of the State, „Social Revolution”, nr 33, s. 6–28. Brecher M., 1972, The Foreign Policy System of Israel: Setting, Images, Processes, New Haven, Yale University Press. Brecher M., 1975, Decisions in Israel’s Foreign Policy, New Haven, Yale University Press. Frank A.G., 1967, Capitalism and Underdevelopment in Latin America, New York, Monthly Review Press. Gerschenkron A., 1963, Economic Backwardness in Historical Perspective, w: tegoż, Economic Backwardness in Historical Perspective, Cambridge Mass., Harvard University Press. Gilpin R., 1975, US Power and the Multinational Corporation, New York, Basic Books. Gilpin R., 1975, Three Models of the Future, „International Organization”, nr 29, s. 37–60. Gold D., Lo C., Wright E.O., 1975, Recent Developments in Marxist Theories of the Capitalist State, cz. 1–2, „Monthly Review”, nr 10–11. Gourevitch P., 1977, International Trade, Domestic Coalitions and Liberty: Comparative Responses to the Crisis of 1873-1896, „Journal of Interdisciplinary History”, nr 8/2. Hechter M., 1976, Internal Colonialism, Berkeley, University of California Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Drugi obraz odwrócony: międzynarodowe źródła polityki wewnętrznej

325

Hintze O., 1975, Military Organization and the Organization of the State, w: Gilbert F. (red.), The Historical Essays of Otto Hintze, New York, Oxford. Hoffmann S., 1974, The State: For What Society, w: tegoż, Decline or Renewal?, New York, Viking Press. Jervis R., 1976, Perception and Misperception in International Politics, Princeton, Princeton University Press [fragment w niniejszym tomie, s. 196–209]. Kaiser K., 1968, German Foreign Policy in Transition, London, Oxford University Press. Katzenstein P., 1976, International Relations and Domestic Structures: Foreign Economic Policies of Advanced Industrial States, „International Organization”, nr 30. Katzenstein P., 1977, Introduction, Conclusion, Between Power and Plenty: Foreign Economic Policies of Advanced Industrial States, „International Organization”, nr 31. Keohane R.O., Nye J.S. (red.), 1971, Transnational Relations and World Politics, Cambridge Mass., Harvard University Press. Keohane R.O., Nye J.S. (red.), 1977, Power and Interdependence, Boston, Little, Brown [fragment w niniejszym tomie, s. 246–267]. Krasner S.D., 1976, State Power and the Structure of International Trade, „World Politics”, nr 27, s. 317–347. Kurth J., 1979, The Political Consequences of the Product Cycle: Industrial History and Comparative Politics, „International Organization”, nr 33/1. Laue T. von, Ranke L., 1970, The Formative Years, Princeton, Princeton University Press. Magdoff H., 1969, The Age of Imperialism, New York, Monthly Review Press. Morse E., 1976, Modernization and the Transformation of International Relations, New York, Free Press. O’Connor J., 1973, Fiscal Crisis of the State, New York, St. Martin’s Press. Offe K., 1976, Structural Problems of the Capitalist State, w: Beyme K. von (red.), German Political Studies, Beverly Hills, Sage. Offe K., Ronge V., 1975, Theses on the Theory of the State, „New German Critique”, nr 6. Schurmann F., 1974, The Logic of World Power, New York, Pantheon. Skocpol T., 1976, France, Russia, China: A Structural Analysis of Social Revolutions, „Comparative Studies in Society and History”, nr 18, s. 175–210. Steinbrunner J., 1974, The Cybernetic Theory of Decision: New Dimensions of Political Analysis, Princeton, Princeton University Press. Wagner R.H., 1974, Dissolving the State: Three Recent Perspectives on International Relations, „International Organization”, nr 28, s. 435–466. Wallerstein I., 1974, The Modern World System, New York, The Academic Press [fragment w niniejszym tomie, s. 181–195]. Waltz K.N., 1970, The Myth of National Interdependence, w: Kindleberger C.P. (red.), The International Corporation, Cambridge, MIT Press. Waltz K.N., 1975, Theory of International Relations, w: Polsby N.W., Greenstein F.I. (red.), Handbook of Political Science, t. 8: International Relations, Mass., Addison-Wesley, s. 1–86 [fragment w niniejszym tomie, s. 321–339]. Wehler H.-U., 1970, Bismarck’s Imperialism, 1862–1890, „Past and Present”, nr 48, s. 119–155.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

KENNETH N. WALTZ

Struktura teorii stosunków międzynarodowych*1

1. Prawa i teorie I Badacze polityki międzynarodowej używają terminu teoria swobodnie, często określając nim każdą pracę, która wykracza poza zwykły opis, a rzadziej – dzieło, które spełnia standardy filozofii nauk. Tymczasem cele, jakie sobie postawiłem w mojej pracy, wymagają starannego zdefiniowania kluczowych terminów, takich jak teoria oraz prawo. Istnieją dwie konkurencyjne definicje teorii oraz jedna, powszechnie akceptowana i prosta definicja prawa. Prawo ustanawia związek między zmiennymi, przy czym zmienne to pojęcia, które mogą przybierać różne wartości. Jeśli a, to b, gdzie a oznacza jedną lub więcej zmiennych niezależnych, zaś b – zmienną zależną. Jeśli związek między a i b jest niezmienny, prawo ma charakter absolutny. Jeśli związek jest wysoce stały, lecz nie niezmienny, wówczas prawo przedstawia się następująco: Jeśli a , t o b z prawdopodobieństwem x. Prawo nie opiera się na związku stwierdzonym jednokrotnie, lecz na takim, który udaje się zaobserwować wiele razy. Powtarzalność pozwala oczekiwać, że jeśli w przyszłości natrafimy na a, to z określonym prawdopodobieństwem znajdziemy również b. W naukach przyrodniczych nawet prawom probabilistycznym przypisuje się wysoki stopień konieczności. W naukach społecznych stwierdzenie, iż osoba o danym dochodzie z określonym prawdopodobieństwem zagłosuje na demokratów, ma charakter zbliżony do prawa, co implikuje niższy stopień konieczności. Jest zbliżone do * Fragmenty wydania polskiego: K.N. Waltz, 2010, Struktura teorii stosunków międzynarodowych, tłum. R. Włoch, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe Scholar, s. 9–11, 13–17, 25, 45, 46, 76–79, 84–86, 93, 96.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

327

prawa, ponieważ w przeszłości związek ten obserwowano na tyle często i był on wystarczająco wiarygodny, aby można było liczyć na to, że w przyszłości będzie występował z porównywalnym prawdopodobieństwem1. Pierwsza ze wspomnianych definicji stwierdza, że teoria to zbiór lub zestaw praw odnoszących się do określonego zachowania lub zjawiska. Na przykład można ustalić powiązanie nie tylko między sposobem głosowania a dochodem, lecz również między sposobem głosowania a wykształceniem i wyznaniem wyborców oraz aktywnością polityczną ich rodziców. Jeśli zestawimy tak ustalone prawa probabilistyczne, okaże się, że cechy wyborców (zmienne niezależne) są wysoce skorelowane z wyborem partii (zmienną zależną). Teorie są bardziej od praw złożone pod względem ilościowym, lecz nie istnieje między nimi różnica jakościowa. Pierwsza definicja teorii jest przydatna dla wielu badaczy społecznych, którzy chcieliby „skonstruować” teorię drogą zbierania skrupulatnie zweryfikowanych, powiązanych ze sobą hipotez. Poniższa historyjka przedstawia sposób, w jaki o teorii myśli większość politologów. Zgodnie z opisem Homera mury Troi miały grubość około 2,5 m. Jeśli jest to prawdą, tysiące lat później ostrożnie prowadzone wykopaliska powinny doprowadzić do ich odkrycia. Myśl ta zaświtała w dzieciństwie Heinrichowi Schliemannowi, który sprawdził swą teorię empirycznie, gdy dorósł. Karl Deutsch używa tej historii jako przykładu metody testowania nowoczesnych teorii (Deutsch 1966: 168–169). Teoria jest mianowicie wysnuwana z domysłu, a realności nabiera dopiero wtedy, gdy zyskuje potwierdzenie. Deutsch uważa proste teorie typu „jeśli–to” za „teorie specjalne”, które „później mogą zostać wbudowane w wielką teorię”. Następnie podaje inne przykłady, dzięki którym przechodzi „od pytań typu «tak–nie», do pytań typu «jak dużo»”. Naszym celem powinno być odkrycie wpływu poszczególnych zmiennych na osiągnięcie danego rezultatu (Deutsch 1966: 219–221). Pod jakim względem taki wzór rozumowania jest użyteczny? Wiadomo, że współczynnik korelacji, nawet przyjmujący wysoką wartość, nie oznacza, iż mamy do czynienia ze związkiem przyczynowym. Podniesienie współczynnika do kwadratu – formalnie rzecz biorąc – pozwala nam stwierdzić, że wyjaśniliśmy pewien procent wariancji. Łatwo wówczas uwierzyć, że wyznaczyliśmy i zmierzyliśmy Trzeba wszakże zachować ostrożność. Powyższe twierdzenie jest zbliżone do prawa tego wówczas, jeśli można je zweryfikować na różne sposoby. Należy na przykład spełnić warunki kontrfaktyczne: Osoba b znajduje się w kategorii, do której należą prawdopodobni republikanie; jeśli jej dochód spadnie do określonego poziomu, przypuszczalnie stanie się ona demokratą. Mówiąc bardziej precyzyjnie, twierdzenie zbliżone do prawa pozwala na sformułowanie następującego przewidywania: Jeśli b jest R z prawdopodobieństwem x, natomiast a jest D z prawdopodobieństwem y, to jeśli b stanie się a, stanie się również D z prawdopodobieństwem ^. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

328

Kenneth N. Waltz

rzeczywisty związek przyczynowy, to znaczy ustaliliśmy związek między zmienną niezależną i zależną, gdy tymczasem nasze stwierdzenia odnoszą się do punktów narysowanych na kartce papieru i łączącej je linii regresji. Czy korelacja jest pozorna? To sugeruje, jakie jest prawidłowe pytanie, właściwie bez potrzeby jego zadawania. Korelacje nie są ani pozorne, ani rzeczywiste – są to po prostu liczby uzyskiwane drogą prostych działań matematycznych. Pozorny lub rzeczywisty może być jednak wywiedziony z nich związek. Wyobraźmy sobie, że ktoś ustala związek pomiędzy siłą, z jaką popchnie się wózek, a odległością, o jaką się on przesunie, i na tej podstawie formułuje prawo. Ustalony związek – o ile warunki są stałe, a pomiar wiarygodny – jest po prostu faktem obserwacyjnym, prawem, które zawsze pozostaje w mocy. Co innego wyjaśnienie związku, na przykład między bodźcem a ruchem, które będzie zupełnie inne, w zależności od tego, czy odwołamy się do Arystotelesa, Galileusza czy Newtona. Należy unikać bezkrytycznego uznawania liczby za dowód istnienia związku. Jest to stosunkowo łatwe. Następny problem jest zarazem ważniejszy i trudniejszy do rozwiązania. [...] „Iluzja indukcji” – według określenia antropologa strukturalnego Lévi-Straussa – polega na wierze, iż można posiąść prawdę i uzyskać wyjaśnienie dzięki gromadzeniu coraz większej ilości danych oraz analizowaniu coraz większej liczby przypadków. Jednak nawet jeśli zbierzemy więcej danych i ustalimy więcej powiązań, w końcu i tak może się okazać, że nic nie wiemy: dysponujemy jedynie dużą liczbą danych i obszerniejszym zestawem korelacji. Dane nigdy nie mówią same za siebie. Obserwacja i doświadczenie nigdy nie pozwalają bezpośrednio poznać przyczyn. [...] Druga z definicji teorii głosi, że teorie nie są zbiorem praw, lecz twierdzeniami, które je wyjaśniają (por. Nagel 1961: 80–81; Isaak 1969: 138–139). Teorie różnią się jakościowo od praw: prawa identyfikują niezmienne lub prawdopodobne związki, podczas gdy teorie pokazują, dlaczego owe związki obowiązują. Każde pojęcie opisowe zawarte w prawie jest bezpośrednio powiązane z procedurą obserwacyjną lub laboratoryjną; prawo jest ustanawiane jedynie wtedy, gdy zdaje test obserwacyjny lub eksperymentalny. Teorie zawierają nie tylko pojęcia opisowe, lecz również teoretyczne. Nie da się ich skonstruować wyłącznie przy pomocy indukcji, ponieważ pojęć teoretycznych nie można odkryć – trzeba je wymyślić. [...] Pojęcie teoretyczne może być koncepcją, taką jak siła, lub założeniem, na przykład takim, że masa jest skupiona w punkcie. Pojęcie teoretyczne niczego nie wyjaśnia ani nie przewiduje. Wiemy, podobnie jak Newton, że masa nie skupia się w punkcie, jednak nie było nic dziwnego w tym, że Newton uczynił takie założenie, ponieważ założenia nie są twierdzeniami o faktach. Nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. Pojęcia teoretyczne znajdują uzasadnienie w powodzeniu teorii, które je wykorzystują. O domniemane prawo zapytamy: „Czy jest prawdziwe?”; o teorię –

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

329

„Jak wielką ma moc wyjaśniającą?”. Newtonowska teoria powszechnej grawitacji dostarczyła jednolitego wyjaśnienia zjawisk kosmicznych i ziemskich. Jej siła polegała na tym, że w ramach jednego systemu wyjaśniającego ujęła liczne rozbieżne generalizacje empiryczne i prawa; pozwoliła też na wysunięcie wielu ogólnych hipotez umożliwiających z kolei sformułowanie nowych praw eksperymentalnych. [...] Ponieważ nie widzę powodu, by marnować słowo teoria, definiując je jako zbiór co najmniej dwóch praw, przyjmuję drugie znaczenie tego terminu: teorie wyjaśniają prawa. Nie jest ono w powszechnym użyciu w tradycyjnej teorii politycznej, która o wiele częściej interesowała się interpretacją filozoficzną niż wyjaśnieniem teoretycznym, natomiast odpowiada definicji stosowanej w naukach przyrodniczych i niektórych naukach społecznych, zwłaszcza w ekonomii. [...] Nie chodzi o to, by odrzucić indukcję, lecz by zadać sobie pytanie, co można dzięki niej osiągnąć, a czego nie. Indukcja jest wykorzystywana raczej na poziomie hipotez oraz praw niż na poziomie teorii. Prawa różnią się od teorii, co znajduje odzwierciedlenie w następującym rozróżnieniu: prawa można odkryć, teorie trzeba skonstruować. Hipotezy można wywieść z teorii; jeśli uda się je potwierdzić ponad wszelką wątpliwość, nazywa się je prawami. Można do nich dojść również drogą indukcji; także w tym przypadku – jeśli uda się je ostatecznie potwierdzić – określa się je mianem praw. Starożytni Babilończycy potrafili przewidywać pływy oraz powodzie z trafnością, która pozostała niedościgniona aż do końca XIX w. Ugruntowana wiedza dotycząca ruchów pływowych, zbliżona do praw, nie umożliwia wszak ich wyjaśnienia. Hipotezy dotyczące powiązań między zjawiskami, choćby były bardzo dobrze potwierdzone, nie prowadzą do powstania teorii. Związki nigdy nie zawierają własnego wyjaśnienia ani nie sugerują go w sposób rozstrzygający. [...] Skoro indukcja wiedzie na manowce, to jaką mamy alternatywę? Nie sposób przejść od prawa do teorii, od tworzenia hipotez do konstrukcji ich wyjaśnienia, jeśli bierzemy informacje za dowód i szukamy kolejnych. Zastanawianie się nad powiązaniami jest bezproduktywne. Należy raczej zadać sobie pytanie: Dlaczego coś się wydarzyło? Jak to działa? Co jest przyczyną? Dlaczego to wszystko do siebie pasuje? Czym zatem jest teoria, jeśli nie pomnikiem na cześć prawdy lub reprodukcją rzeczywistości? Teoria jest umysłowym obrazem pewnej ograniczonej dziedziny lub obszaru aktywności. Przedstawia organizację danej dziedziny oraz powiązania między jej elementami, które są nieskończenie liczne i mogą być zorganizowane na niezmiernie wiele sposobów. Wskazuje, że niektóre czynniki są ważniejsze niż inne, oraz określa relacje między nimi. W rzeczywistości wszystkie rzeczy są ze sobą powiązane, zaś danej dziedziny nie da się oddzielić od innych. Teoretycy dokonują takiego rozdziału, gdyż pragną poddać daną dziedzinę działaniu intelektu. Wyizolowanie dziedziny jest wstępnym warunkiem powstania teorii, która wyjaśni

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

330

Kenneth N. Waltz

zachodzące w niej procesy. Jeśli nie uda się go spełnić – a zawsze trzeba się liczyć z taką możliwością – nie będzie możliwe stworzenie teorii dotyczącej danej dziedziny. Nie pytamy się wszakże o to, czy wyizolowanie dziedziny jest realistyczne, lecz o to, czy jest użyteczne, przy czym użyteczność osądzamy na podstawie mocy wyjaśniania i przewidywania wykazywanej przez tworzoną teorię. [...] Teoria objawia znaczenie obserwowanych zjawisk; układa je w taki sposób, iż postrzegamy je jako wzajemnie zależne; łączy fakty, których inaczej nie dałoby się skojarzyć; pokazuje, że zmiany w obrębie jednego zjawiska pociągają za sobą zmiany innych zjawisk. Tworzenie teorii wymaga wyobrażenia sobie wzoru, który nie jest widoczny gołym okiem, nie jest sumą elementów codziennego świata. Fakty naukowe są wysoce specyficzne i stosunkowo rzadkie w porównaniu do wszystkich rzeczy, które dałoby się ująć w systemie wyjaśniającym. Teorię trzeba zatem tworzyć poprzez uproszczenia. [...]

2. Teorie redukcjonistyczne l Teorie polityki międzynarodowej można uporządkować na kilka sposobów. W innym miejscu, posługując się kryterium umiejscowienia przyczyny na poziomie jednostki, państwa lub systemu międzypaństwowego, wymieniłem wyjaśnienia dotyczące polityki międzynarodowej, zwłaszcza te usiłujące rozpoznać przyczyny wojny oraz określić uwarunkowania pokoju (1954, 1959). Jeszcze prostszy podział sprowadza się do odróżnienia teorii redukcjonistycznych od systemowych. Teorie polityki międzynarodowej, które szukają przyczyn na poziomie jednostkowym lub państwowym, są redukcjonistyczne; te, które przyczyn szukają również na poziomie międzynarodowym, są systemowe. W rozdziale drugim skupię się na teoriach redukcjonistycznych. Zgodnie z podejściem redukcjonistycznym całość można zrozumieć, poznając własności jej części oraz zachodzące między nimi interakcje. Stosujemy je wówczas, gdy próbujemy wyjaśnić zachowanie grupy na podstawie badań psychologicznych jej członków lub gdy usiłujemy zrozumieć politykę międzynarodową, badając urzędników państwowych oraz aparaty urzędnicze poszczególnych państw. Klasycznym przypadkiem redukcjonizmu były powszechne niegdyś próby zrozumienia organizmów drogą rozkładania ich na części, a następnie analizowania ich przy pomocy wiedzy oraz metod typowych dla fizyki i chemii. Istotą podejścia redukcjonistycznego jest zatem przeświadczenie, że całość można poznać dzięki badaniu części. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

331

3. Podejścia i teorie systemowe Jeśli sposób zorganizowania części składowych wpływa na ich zachowanie oraz interakcje, wówczas nie sposób przewidzieć ani zrozumieć rezultatów w oparciu o charakterystykę, cele i interakcje części składowych systemu. Na potrzebę stworzenia podejścia systemowego wskazuje również porażka teorii redukcjonistycznych rozważanych w rozdziale 2. Jeśli rezultaty pozostają podobne nawet wówczas, gdy zmieniają się czynniki, które zdają się je wytwarzać, można podejrzewać, że podejście analityczne okaże się niedostateczne, ponieważ istnieje coś, co ogranicza czynniki lub pośredniczy między nimi a rezultatami ich działań. Wydaje się, że w polityce międzynarodowej mamy do czynienia z siłami operującymi na poziomie systemowym – możemy zatem pokusić się o to, by pojmować system polityczny w podobny sposób, w jaki system jest ujmowany w teorii systemowej i cybernetyce2, tzn. definiować go jako zbiór elementów wchodzących ze sobą w interakcje. Na pewnym poziomie system składa się ze struktury, która jest tym komponentem z poziomu systemowego, który sprawia, że części składowe można pojmować jako nieprzypadkowy zbiór; na innym poziomie system składa się z oddziałujących na siebie elementów. Teoria systemowa dąży do ukazania sposobu działania i współdziałania obydwu tych poziomów oraz do wskazania metody ich rozdzielenia. Odpowiedzi na pytanie, jak A i B na siebie wpływają, można szukać tylko wtedy, gdy uda się je wyodrębnić. Każde podejście lub teoria aspirująca do miana systemowej musi pokazywać odrębność poziomu systemowego – struktury – od poziomu oddziałujących na siebie części składowych. W innym przypadku nie jest ani podejściem, ani teorią systemową. Definicja struktury musi pomijać atrybuty części składowych i powiązania między nimi – tylko w ten sposób można oddzielić zmiany struktury od zmian zachodzących w jej obrębie. [...] Systemowa teoria polityki międzynarodowej zajmuje się siłami z poziomu międzynarodowego, a nie narodowego. I tu pojawia się pytanie: jeśli w grę wchodzą zarówno siły z poziomu systemowego, jak i z poziomu elementów, jak można skonstruować teorię polityki międzynarodowej bez tworzenia teorii polityki zagranicznej? Podobne pytanie stawia sobie ekonomia: czy możliwe jest skonstruowanie teorii rynków bez teorii przedsiębiorstwa? Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Teoria rynków to teoria strukturalna ukazująca, w jaki sposób siły rynkowe wywierają naciski na przedsiębiorstwa, by wykonywały pewne czynności w określony sposób. Według mnie szczególnie użyteczne są następujące prace z dziedziny teorii i cybernetyki: Angyal (1939), Ashby (1956), Bertalanffy (1968), Buckley (1968), Nadel (1957), Smith (1956, 1966), Watzlawick i in. (1967) oraz Wiener (1961). 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

332

Kenneth N. Waltz

Od wewnętrznej organizacji i zarządzania danego przedsiębiorstwa zależy, czy będzie ono wykonywać te czynności, i jak skuteczne będą jego działania. Teoria międzynarodowopolityczna nie zakłada istnienia teorii polityki zagranicznej ani jej nie wymaga, podobnie jak teoria rynków nie zakłada ani nie wymaga istnienia teorii przedsiębiorstwa. Teorie systemowe, zarówno polityczne, jak i ekonomiczne, wyjaśniają działanie formy organizacji specyficznej dla danego obszaru jako siły ograniczającej i umożliwiającej w stosunku do oddziałujących na siebie elementów. Za ich pomocą możemy określić, jakim siłom poddawane są elementy. Możemy z nich wyciągnąć pewne wnioski dotyczące oczekiwanych zachowań i losu elementów: to znaczy tego, w jaki sposób muszą one ze sobą konkurować, a w jaki się do siebie dostosowywać, jeśli mają przetrwać i prosperować. Ich zachowanie i rezultaty stają się przewidywalne, kiedy dynamika systemu ogranicza swobodę elementów. W jaki sposób przedsiębiorstwa będą się zachowywać na rynkach posiadających różną strukturę, a jak będą reagować państwa na rozmaicie ustrukturyzowane systemy międzynarodowopolityczne? Tego typu pytania teoretyczne wymagają od nas, żebyśmy traktowali przedsiębiorstwa jak przedsiębiorstwa, a państwa jak państwa, bez względu na występujące między nimi różnice. Odpowiedź wymaga określenia rozmieszczenia elementów w systemie, a nie opisania ich cech wewnętrznych. Teorie systemowe wyjaśniają podobne zachowanie rozmaitych elementów oraz fakt, że mimo występujących między nimi różnic rozrzut rezultatów owych zachowań mieści się w określonych granicach. Z kolei teorie dotyczące poziomu elementów wyjaśniają, dlaczego różne elementy wykazują odmienne zachowanie mimo podobnego ulokowania w systemie. Teoria polityki zagranicznej to teoria odnosząca się do poziomu narodowego, stwarzająca możliwość zrozumienia reakcji na naciski zewnętrzne ze strony niepodobnych do siebie wspólnot politycznych. Teoria polityki międzynarodowej rzutuje na politykę zagraniczną poszczególnych państw, choć jednocześnie rości sobie prawo do wyjaśnienia tylko pewnych określonych jej aspektów. Może na przykład wskazać, jakie uwarunkowania międzynarodowe muszą w swej polityce brać pod uwagę poszczególne państwa. Przyjęcie założenia, że sama teoria polityki międzynarodowej pozwoli odpowiedzieć na pytanie, jak radzić sobie z owymi uwarunkowaniami, rodzi niebezpieczeństwo popełnienia błędu będącego odwrotnością błędu redukcjonistycznego. Teoria – podobnie jak historia – polityki międzynarodowej jest opisywana poprzez pryzmat wielkich mocarstw w danej epoce. Taka moda panuje zarówno wśród politologów, jak i historyków, ale brak uzasadnienia tego obyczaju. W polityce międzynarodowej, podobnie jak w każdym systemie „samopomocy”, elementy dysponujące największym potencjałem wyznaczają zarówno własne pole działania, jak i pole działania pozostałych elementów. W teorii systemowej struktura jest pojęciem generatywnym: struktura systemu jest generowana przez interakcje

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

333

między głównymi elementami systemu. Teorie, które odnoszą się do systemów samopomocy, są opisywane przez pryzmat głównych elementów systemu. Teoria polityki międzynarodowej stworzona na podstawie doświadczeń Malezji i Kostaryki byłaby śmiechu warta, podobnie jak ekonomiczna teoria konkurencji oligopolistycznej oparta na przykładach mało znaczących przedsiębiorstw. O losie wszystkich państw lub wszystkich przedsiębiorstw w systemie przesądzają działania największych spośród nich i interakcje między nimi. Na przełomie wieków badacz interesujący się przyszłością polityki międzynarodowej jako systemu oraz wielkich i małych państw w jego obrębie nie skupiał uwagi na polityce zagranicznej lub militarnej Szwajcarii, Danii i Norwegii, lecz raczej na polityce Wielkiej Brytanii i Niemiec, Rosji i Francji. Koncentracja na wielkich mocarstwach nie oznacza lekceważenia mniejszych państw; troska o los tych pierwszych wymaga badania tych drugich. Zainteresowanie polityką międzynarodową jako systemem wymaga skupienia uwagi na najważniejszych państwach. Ogólna teoria polityki międzynarodowej musi się opierać na wielkich mocarstwach, jednak gdy powstanie, będzie obejmować także interakcje między mniejszymi państwami, o tyle, o ile są one wolne od ingerencji wielkich mocarstw, czy to z powodu ich względnie małej wagi, czy też utrudnień komunikacyjnych i transportowych.

III W teorii systemowej częściowego wytłumaczenia zachowania i rezultatów można szukać w strukturze systemu. Struktura polityczna przypomina pole siłowe w fizyce: w ramach pola interakcje wykazują inne własności niż poza nim, przy czym pole oddziałuje na obiekty, a obiekty oddziałują na pole. Czy pojęciu takiemu jak struktura można nadać jasne i użyteczne znaczenie polityczne? W jaki sposób struktura wywiera skutki? Rozważając strukturę jako przyczynę, warto określić różnicę między tymi dwiema definicjami. Termin „struktura” przyjął się w naukach społecznych, skutkiem czego nabrał nazbyt szerokiego sensu, tracąc zarazem wszelkie znaczenie. Jeśli pominiemy jego potoczne i nieprzemyślane zastosowania, dostrzeżemy, że ma on dwa istotne znaczenia. Po pierwsze, może oznaczać mechanizm kompensacyjny, który dąży do wytworzenia jednakowych wyników mimo zróżnicowania wkładu. Organy ciała zmieniają się jedynie w pewnych dopuszczalnych granicach mimo zmian warunków. Wątroba utrzymuje stały poziom cukru we krwi, mimo że organizm wchłania najróżniejsze rodzaje pożywienia i napojów. Podobnie negatywne i progresywne podatki dochodowe zmniejszają różnice dochodowe pomiędzy ludźmi o różnym poziomie kompetencji, energii oraz powodzenia. Ponieważ struktury uruchamiają pewne procesy wyrównujące, ci, którzy doświadczają skutków ich oddziaływania,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

334

Kenneth N. Waltz

nie muszą być świadomi ani istnienia struktury, ani sposobu, w jaki wytwarza ona dane skutki. Struktury tego rodzaju to czynniki lub zmyślne urządzenia funkcjonujące w ramach systemu – i to właśnie takie struktury mają na myśli politologowie. Ze strukturami wedle mojej definicji łączy je jedna własność: utrzymują rozrzut rezultatów w węższych granicach. Różni je natomiast założenie, że zostały stworzone przez naturę lub człowieka po to, by realizować szczegółowe cele w obrębie większego systemu. Ja takie twory będę określał mianem aktora (agent), agencji (agency) oraz mechanizmu kompensacyjnego, natomiast określenia „struktura” będę używał tylko w przedstawionym poniżej znaczeniu. W tym drugim znaczeniu struktura oznacza zestaw uwarunkowań ograniczających. Działa ona w sposób selekcjonujący, ale nie można jej dostrzec, przeanalizować czy zaobserwować w trakcie pracy, podobnie jak wątroby czy podatku dochodowego. Swobodnie uformowane rynki ekonomiczne oraz struktury międzynarodowopolityczne selekcjonują, lecz nie są aktorami (agents); selekcjonują, nagradzając pewne zachowania, a karząc inne, a zatem rezultatów nie można wywieść z intencji lub zachowania. Jest to prosta i ogólnie zrozumiała logika. Dużo mniej proste jest stwierdzenie, czym – od strony politycznej – jest ów czynnik, który zrywa związek między zachowaniem a rezultatem. Struktury są przyczynami, ale nie w tym sensie, do którego odwołujemy się, mówiąc, że A powoduje X, a B powoduje Y. X i Y to odmienne rezultaty wywoływane przez odmienne działania lub czynniki. A i B są silniejsze, szybsze, wcześniejsze lub mają większą wagę niż X i Y. Przyczyny są ustalane drogą obserwacji wartości zmiennych, obliczania ich kowariancji oraz śledzenia sekwencji3. A różni się od B, zatem wytwarza odmienne skutki. Struktura natomiast nakłada ograniczenia na aktorów oraz agencje (agencies), determinuje ich formę oraz ukierunkowuje, sprawia, że rezultaty wykazują podobne własności mimo różnic w wysiłkach i celach, do jakich dążą aktorzy i struktury działania. W odróżnieniu od tych ostatnich struktura oddziałuje w sposób pośredni. Jak zatem należy pojmować siły strukturalne? Jak można myśleć o przyczynach strukturalnych jako czymś więcej niż mglistych skłonnościach społecznych lub nieokreślonych tendencjach politycznych? Aktorzy i agencje podejmują działania, systemy zaś nie. Pomimo to działania aktorów i agencji znajdują się pod wpływem struktury systemu. Sama w sobie struktura nie decyduje o zaistnieniu danego rezultatu. Wpływa ona na zachowanie w obrębie systemu w sposób pośredni. Skutki powstają w dwojaki sposób: poprzez socjalizację aktorów oraz rywalizację między nimi. Te dwa wszechogarniające Wbrew powszechnemu w politologii poglądowi zmienna nie dotyczy wyłącznie tego, co zmienne. Pojęcie to przybiera różne wartości i jest elementem wysoce uproszczonego modelu jakiegoś obszaru świata. […] 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

335

procesy występują zarówno w polityce międzynarodowej, jak i w społeczeństwach wszelkiego typu. […]

5. Struktury polityczne I System składa się ze struktury i oddziałujących na siebie elementów. Struktura to komponent obejmujący cały system, który umożliwia jego pojmowanie jako całości. Problem, którego nie zdołały rozwiązać teorie rozważane w rozdziale 3, tkwi w stworzeniu takiej definicji struktury, która byłaby niezależna od atrybutów i interakcji jednostek. Definicja struktury musi pomijać cechy jednostek, ich zachowania i wzajemne oddziaływania, to znaczy abstrahować od nich. Te niezwykle ważne kwestie muszą zostać pominięte, ponieważ tylko w ten sposób można odróżnić zmienne z poziomu elementów od zmiennych z poziomu systemu. Trudność polega na rozwinięciu pojęć użytecznych, teoretycznie mogących zastąpić niejasne i różniące się od siebie, a stosowane nawykowo pojęcia systemowe, takie jak środowisko, sytuacja, kontekst, otoczenie. Struktura tylko wtedy jest pojęciem użytecznym, kiedy nadaje precyzyjne i ustalone znaczenie takim niejasnym i zróżnicowanym terminom. Wiemy już, co musimy pominąć w definicji struktury, aby mogła ona stać się użyteczna teoretycznie. Abstrahowanie od atrybutów elementów składowych oznacza pominięcie zagadnień dotyczących typów przywódców politycznych, instytucji społecznych i zobowiązań ideologicznych podejmowanych przez państwa. Abstrahowanie od relacji oznacza pominięcie zagadnień dotyczących kulturowych, ekonomicznych, politycznych i militarnych interakcji między państwami. [...] Gdy pominiemy osobowość aktorów, ich zachowanie i interakcje, otrzymamy czysto pozycyjny obraz społeczeństwa. Wynikają z tego trzy wnioski. Po pierwsze, struktura może przetrwać, zaś osobowość, zachowania i interakcje mogą się istotnie zmieniać. Struktura wyraźnie odróżnia się więc od działań i interakcji. Po drugie, definicja strukturalna odnosi się do dziedzin o różnej naturze, jeśli tylko ułożenie ich części jest podobne (por. Nadel 1957: 104–109). Z tego powodu, po trzecie, teorie rozwinięte w jednej z tych dziedzin mogą być, po pewnych modyfikacjach, zastosowane w innych. Strukturę określa ułożenie tworzących ją elementów, a zmiany strukturalne polegają na przekształceniach tego ułożenia. System składa się ze struktury oraz oddziałujących na siebie elementów. Zarówno struktura, jak i system są koncepcjami w pewien sposób powiązanymi, choć nie tożsamymi, z rzeczywistymi

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

336

Kenneth N. Waltz

aktorami i agencjami (agency). Struktury nie sposób zobaczyć. Zgrabnie ujął to antropolog Meyer Fortes: „Opisując strukturę, znajdujemy się w królestwie gramatyki i syntaktyki, a nie wypowiadanych słów. Dostrzegamy strukturę w «konkretnej realności» zdarzeń społecznych tylko dlatego, że najpierw ją ustanowiliśmy, abstrahując od owej «konkretnej realności»” (Fortes 1949: 56). Ponieważ struktura jest abstrakcją, nie można jej definiować poprzez wyliczanie materialnych własności systemu, tylko poprzez określenie ułożenia elementów systemu oraz zasady porządkującej. Systemy polityczne rzadko ujmuje się w ten sposób, choć koncepcje strukturalne są nieobce antropologom, ekonomistom, a nawet tym politologom, którzy nie zajmują się systemami politycznymi w ogólności, lecz ich elementami, takimi jak partie polityczne i biurokracje. Definiując strukturę, antropologowie nie pytają o zwyczaje i wartości wodzów czy Indian; ekonomiści – o organizację i wydajność konkretnych firm oraz wymianę między nimi, zaś politolodzy – o osobowość i interesy jednostek zajmujących określone stanowiska. Pomijają własności, motywy i interakcje między aktorami bynajmniej nie dlatego, że są one nieciekawe lub nieistotne, lecz ponieważ chcą się dowiedzieć, w jaki sposób struktury plemienne wpływają na własności, motywy i interakcje między poszczególnymi plemionami, rynek – na decyzje podejmowane przez firmy, a stanowiska – na zachowanie ludzi, którzy je zajmują.

II Koncepcja struktury opiera się na obserwacji, że elementy, które są różnorodnie zestawione i połączone, różnie się też zachowują, zaś interakcje między nimi prowadzą do różnych rezultatów. Chciałbym najpierw pokazać, jak można zdefiniować wewnętrzną strukturę polityczną. Chociaż tematem tej książki jest teoria polityki międzynarodowej, analiza wewnętrznej struktury politycznej posłuży mi do rozróżnienia między przewidywaniami odnoszącymi się do zachowań i ich rezultatów w sferze wewnętrznej i zewnętrznej. Co więcej, uwzględnienie wewnętrznej struktury politycznej ułatwi uchwycenie ulotnej międzynarodowej struktury politycznej. Struktura określa ułożenie czy też uporządkowanie części systemu, nie jest więc zbiorem instytucji, lecz raczej ich rozmieszczeniem. Jak jest definiowane rozmieszczenie? W konstytucjach państw opisuje się niektóre części układu, lecz istniejące struktury polityczne nie są tym samym, co formalne konstytucje. Przy definiowaniu struktury najważniejsze jest określenie: według jakiej zasady ułożone są jej części. Polityka wewnętrzna jest uporządkowana hierarchicznie. Elementy składowe – instytucje i urzędy – są zestawione na zasadzie zwierzchnictwa i podporządkowania. Zasada uporządkowania systemu dostarcza pierwszej i podstawowej informacji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

337

o powiązaniach między jego częściami. W obrębie państwa hierarchia urzędów nigdy nie jest w pełni czytelna, zaś niejasności dotyczące stosunków nadrzędności i podporządkowania zawsze istnieją. Niemniej, aktorzy polityczni różnią się stopniem posiadanej władzy, zaś ich odmienne funkcje są ustalone, co nie znaczy oczywiście, że prawo danego państwa w pełni określa obowiązki pełnione przez poszczególne urzędy, ale tylko tyle, że utrzymuje się szerokie porozumienie co do zadań, które mają podejmować różni członkowie rządu, oraz co do rozległości władzy, którą prawomocnie sprawują. [...]

III 1. Zasady porządkowania Zagadnienia strukturalne dotyczą rozmieszczenia części systemu. Elementy wewnętrznego systemu politycznego wchodzą w relacje zwierzchnictwa i podporządkowania: niektórzy mają prawo rozkazywać, od innych wymaga się posłuszeństwa. Systemy wewnętrzne są scentralizowane i hierarchiczne. Inaczej wygląda sytuacja elementów międzynarodowego systemu politycznego: znajdują się one w relacjach koordynacji. Każdy z nich jest formalnie równy wszystkim pozostałym; żaden nie jest uprawniony do rozkazywania; od żadnego nie wymaga się posłuszeństwa. Systemy międzynarodowe są zdecentralizowane i anarchiczne. Zasady porządkujące tych dwóch struktur są wyraźnie odmienne, wręcz przeciwstawne. Wewnętrzne struktury polityczne uobecniają się w postaci instytucji i urzędów państwowych, polityka międzynarodowa jest natomiast określana jako „polityka pod nieobecność rządu” (Fox 1959: 35). Oczywiście istnieją organizacje międzynarodowe, a ich liczba stale się zwiększa, jednakże ponadnarodowi aktorzy, aby móc podejmować skuteczne działania, albo sami uzyskują atrybuty i możliwości państw (tak jak średniowieczne papiestwo w epoce Innocentego III), albo okazują się niezdolni do działania w ważnych kwestiach bez wsparcia lub przynajmniej pobłażliwości głównych państw zainteresowanych daną sprawą. Wszystkie elementy władzy, które wyłaniają się na poziomie międzynarodowym, są pochodnymi potencjału. Władza szybko zostaje zredukowana do szczególnego przejawu potencjału. Jeśli brak aktorów obdarzonych władzą zwierzchnią nad całym systemem, nie rozwiną się formalne stosunki zwierzchnictwa i podporządkowania. [...] Struktura wyłania się ze współistnienia państw. Żadne państwo nie ma zamiaru brać udziału w tworzeniu struktury, która będzie je ograniczać. Międzynarodowe systemy polityczne, podobnie jak rynki ekonomiczne, mają indywidualistyczne pochodzenie, powstają spontanicznie i w sposób niezamierzony. W obydwu systemach struktury są tworzone poprzez współdziałanie. Życie, dobrostan i śmierć

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

338

Kenneth N. Waltz

jednostek zależą od ich własnych wysiłków. Obydwa systemy są tworzone i utrzymywane dzięki zasadzie samopomocy, odnoszącej się do ich części składowych. Te dwie dziedziny są podobne pod względem strukturalnym, ale nie są identyczne. Pod względem ekonomicznym zasada samopomocy obowiązuje w granicach określanych przez rząd: gospodarki rynkowe są asekurowane w sposób, który pozwala na konstruktywne wykorzystywanie energii, czego przykładem są standardy higieniczne odnoszące się do żywności i leków, ustawy antytrustowe, regulacje dotyczące akcji i wymiany, prawo zakazujące strzelania do konkurentów oraz reguły zakazujące fałszywej reklamy. Natomiast w polityce międzynarodowej uchodzi niemal wszystko. Przypomina ona gospodarkę rynkową pod względem strukturalnym o tyle, o ile w tej drugiej dopuszczalne jest funkcjonowanie zasady samopomocy. Zarówno w mikroteorii polityki międzynarodowej, jak i ekonomicznej motywacje aktorów są raczej założeniem niż realistycznym opisem. Zakładam zatem, że państwa dążą do zapewnienia sobie przetrwania. Jest to radykalne uproszczenie czynione dla dobra teorii. Zastrzeżenie, jakie można uczynić wobec tego założenia, nie dotyczy jego prawdziwości, lecz tego, czy jest ono najrozsądniejsze i najbardziej użyteczne z możliwych. Od razu można odpowiedzieć na pytanie, czy jest ono rozsądne. Poza motywem przetrwania cele państw mogą być nieskończenie zróżnicowane: od ambicji podbicia świata do chęci bycia pozostawionym w spokoju. Przetrwanie to warunek konieczny do osiągnięcia wszystkich pozostałych celów państwa, oczywiście poza dążeniem do zniknięcia ze sceny politycznej. Chęć zapewnienia sobie trwania jest uznawana za podstawę działania w świecie, gdzie bezpieczeństwo państw nie jest zagwarantowane, ale nie za realistyczny opis impulsu, który leży u podstaw każdego działania państwa. [...] Z języka angielskiego przełożyła Renata Włoch

Bibliografia Angyal A., 1939, The Structure of Wholes, „Philosophy of Science”, nr 6 (styczeń), s. 25–37. Ashby R., 1956, An Introduction to Cybernetics, London, Chapman & Hall. Bertalanffy L. von, 1968, General System Theory: Foundations, Development, Applications, New York, George Braziller. Buckley W., 1968, Modern Systems Research for the Behavioral Scientist, Chicago, Aldine Pub. Co. Deutsch K.W., 1966, Nationalism and Social Communication, Cambridge, Mass., MIT Press. Fortes M., 1949, Time and Social Structure: An Ashanti Case Study, Indianapolis, Bobbs-Merrill. Fox W.T.R., 1959, Theoretical Aspects of International Relations, Notre Dame, University of Notre Dame Press. Isaak A., 1969, Scope and Methods of Political Science, Homewood, Dorsey Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Struktura teorii stosunków międzynarodowych

339

Nadel S.F., 1957, The Theory of Social Structure, Glencoe, Free Press. Nagel E., 1961, The Structure of Science, Harcourt, Brace & World. Smith M.G., 1956, On Segmentary Lineage Systems, „Journal of the Royal Anthropological Institute of Great Britain and Ireland", t. 86. Smith M.G., 1966, A Structural Approach to Comparative Politics, w: Easton D. (red.), Varieties of Political Theories, Englewood Cliffs, NY, Prentice-Hall. Waltz K.N., 1954, Man, the State, and the State System in Theories of the Causes of War, praca doktorska, Columbia University. Waltz K.N., 1959, Man, the State, and War, New York, Columbia University Press [fragment w niniejszym tomie, s. 82–95]. Watzlawick P. i in., 1967, Pragmatics of Human Communication, New York, Norton. Wiener N., 1961, Cybernetics, or Control and Communication in the Animal and the Machine, Paris, Hermann & Cie, Cambridge, Mass., MIT Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT GILPIN

Wojna i zmiana w polityce światowej*1

Wstęp W niniejszym opracowaniu będziemy starali się przedstawić koncepcję międzynarodowej zmiany politycznej w sposób bardziej uporządkowany od prezentowanego dotychczas [w literaturze przedmiotu – przyp. tłum.]. Nie zamierzamy jednak tworzyć ogólnej teorii stosunków międzynarodowych, która byłaby podstawowym narzędziem interpretacyjnym [dla tego zjawiska – przyp. tłum.]. Zamiast tego skoncentrujemy się na stworzeniu ram dla rozważań o problemie wojny i zmiany w polityce światowej. To właśnie te ramy intelektualne mają pełnić rolę instrumentu analitycznego, który pomoże uporządkować oraz wyjaśnić dotychczasowy bieg zdarzeń historycznych. Podejście takie nie jest tożsame z próbą ścisłego naukowego wyjaśnienia [zjawiska – przyp. tłum.] zmiany politycznej. Zaprezentowane przez nas interpretacje międzynarodowej zmiany politycznej są [jedynie – przyp. tłum.] uogólnieniami opartymi na obserwacjach wydarzeń historycznych, a nie zestawem hipotez, które zostały przeanalizowane naukowo w ramach badań historycznych. W wiarygodny sposób tłumaczą one [jednak – przyp. tłum.] istotę międzynarodowej zmiany politycznej. W celu zrozumienia [zjawiska międzynarodowej zmiany politycznej – przyp. tłum.] wybieramy i analizujemy powszechne prawidłowości oraz wzorce związane ze zmianami w systemach międzynarodowych. Nie twierdzimy, że odkryliśmy [uniwersalne – przyp. tłum.] „prawa zmian”, które określają, kiedy nastąpi zmiana polityczna i jaki będzie jej przebieg. Przeciwnie, zgodnie z naszą interpretacją istotne zmiany polityczne są konsekwencją zaistnienia unikalnych i nieprzewidywalnych * Podstawa przekładu: R. Gilpin, 1981, War and Change in World Politics, Cambridge, Cambridge University Press, s. 2–4, 9–15, 156–160, 162–170, 175–180, 185.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

341

Wojna i zmiana w polityce światowej

konfiguracji zdarzeń. Twierdzimy natomiast, że możliwe jest zidentyfikowanie powtarzających się wzorów, wspólnych elementów i ogólnych tendencji w przełomowych momentach historii świata. Warto zauważyć, jak podkreślił Joseph Schumpeter, że naturalny rozwój każdej nauki ewoluuje od analizy statycznej do analizy dynamicznej (1954: 964). Teoria statyczna jest prostsza, a jej założenia znacznie łatwiej udowodnić. Niestety, przejście do analizy dynamicznej jest trudne, a często w ogóle niemożliwe. Może to nastąpić dopiero, gdy statyczne pole badawcze zostanie wystarczająco dobrze poznane, a badacz będzie potrafił właściwie interpretować powtarzające się procesy i zjawiska. […]

ROZDZIAŁ 1

Istota międzynarodowej zmiany politycznej

Główną tezą tej książki jest stwierdzenie, że system międzynarodowy powstał z tego samego powodu, z jakiego został stworzony każdy system społeczny lub polityczny. Uczestnicy wchodzą w interakcje i tworzą struktury społeczne w celu realizacji określonych interesów o charakterze politycznym, ekonomicznym lub innym. Z uwagi na to, że interesy niektórych uczestników systemu kolidują ze sobą, największe znaczenie mają interesy najbardziej uprzywilejowanych podmiotów, co jest odzwierciedleniem ich pozycji w systemie. Oznacza to, że niezależnie od tego, iż systemy społeczne nakładają ograniczenia na zachowania wszystkich aktorów, to przynajmniej w początkowej fazie funkcjonowanie danego systemu podporządkowane jest interesom jego najpotężniejszych uczestników. Jednakże z biegiem czasu, w wyniku różnych zmian, w tym przede wszystkim tych o charakterze gospodarczym oraz technologicznym, interesy poszczególnych uczestników oraz równowaga sił w systemie ulegają przekształceniom. W konsekwencji ci, którzy najbardziej mogliby skorzystać na zmianie systemu i którzy mają możliwości, aby taką zmianę przeprowadzić, starają się go zmienić w taki sposób, który sprzyjałby ich interesom. System, który wyłania się z takiej zmiany, odzwierciedla nowy układ sił oraz [eksponuje – przyp. tłum.] interesy nowych, dominujących uczestników. Dlatego też warunkiem wstępnym dla dokonania się zmiany politycznej jest sytuacja, w której przewagę w danym systemie zaczynają zyskiwać uczestnicy, którzy mogliby najbardziej skorzystać na jego zmianie. Zmiany w systemie oznaczają modyfikacje podziału kosztów i korzyści między jego uczestnikami. Dlatego też badania nad problemem międzynarodowej zmiany politycznej powinny skupiać się na analizie systemu międzynarodowego, a zwłaszcza na działaniach podmiotów politycznych mających na celu jego zmianę dla zapewnienia realizacji własnych

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

342

Robert Gilpin

interesów. Niezależnie od tego, czy interesem tym jest bezpieczeństwo, zysk ekonomiczny czy cele ideologiczne, osiągnięcie celów państwa zależy od charakteru systemu międzynarodowego (tj. sposobu zarządzania systemem, rządzących nim zasad, przestrzegania podstawowych praw itd.). Podobnie jak w przypadku jakiegokolwiek systemu społecznego lub politycznego, proces międzynarodowej zmiany politycznej odzwierciedla wysiłki osób fizycznych lub grup na rzecz przekształcenia instytucji i całych systemów w celu realizacji ich własnych interesów.

Podstawowe założenia konieczne dla zrozumienia zjawiska międzynarodowej zmiany politycznej Koncepcja międzynarodowej zmiany politycznej, która zostanie zaprezentowana w tej książce, opiera się na zbiorze założeń dotyczących zachowań państw: 1. System międzynarodowy jest stabilny (tj. w stanie równowagi), jeśli żadne państwo nie uzna, że korzystniej byłoby go zmienić. 2. Państwo będzie dążyć do zmiany systemu międzynarodowego, jeśli uzna, że spodziewane korzyści przewyższą ewentualne koszty (tj. jeśli można spodziewać się zysku netto). 3. Państwo będzie dążyć do zmiany międzynarodowego systemu poprzez ekspansję terytorialną, polityczną lub gospodarczą, dopóki krańcowe koszty zmiany będą równe krańcowym korzyściom lub dopóki ich nie przekroczą. 4. Kiedy zostanie osiągnięta równowaga między kosztami i korzyściami wynikającymi z dalszej zmiany i ekspansji, koszty związane z utrzymaniem status quo wzrastają szybciej niż możliwości ekonomiczne niezbędne do jego zachowania. 5. Jeśli równowaga w międzynarodowym systemie nie zostanie przywrócona, system ten zostanie zmieniony i powstanie nowa równowaga, odzwierciedlająca aktualny układ sił w systemie. Oczywiście, przestawione powyżej założenia są jedynie uproszczonym obrazem bardzo skomplikowanych realiów politycznych. Nie opisują rzeczywistych procesów decyzyjnych, ale pokazują, że podobnie jak w przypadku teorii ekonomicznych, uczestnicy zachowują się tak, jakby kierowali się prostą kalkulacją zysków i strat. […] [Można więc przyjąć, że – przyp. tłum.] [s]ystem międzynarodowy jest w stanie równowagi, jeśli dominujące mocarstwa są usatysfakcjonowane bieżącą sytuacją, wynikającą z ustaleń terytorialnych, politycznych i gospodarczych. Pomimo możliwych niewielkich zmian i dostosowań warunkiem utrzymania równowagi [w systemie – przyp. tłum.] jest to, że żadne potężne państwo (lub ich grupa) nie stwierdza, iż zmiana w systemie przyniosłaby dodatkowe korzyści, przewyższające ewentualne koszty związane z takim działaniem (Curry, Wade 1968: 49; Davis, North 1971: 40). Chociaż każde państwo i grupa potencjalnie mogłyby skorzystać z wprowadzenia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

343

Wojna i zmiana w polityce światowej

jakichś zmian w systemie, to koszty związane z takim działaniem skutecznie zniechęcają do podejmowania prób modyfikacji systemu. Jak stwierdził jeden z autorów, „równowaga sił stanowi stabilną konfigurację polityczną pod warunkiem, że nie ma żadnych dążeń powrotu do podboju” (Rader 1971: 50). Kiedy żaden z uczestników nie ma motywacji do zmiany systemu, status quo można uznać za stabilne. […] Jeśli interesy oraz układ sił między najsilniejszymi państwami w systemie międzynarodowym pozostają niezmienne w czasie lub jeśli pozycja uczestników zmienia się w taki sposób, że utrzymuje się ten sam układ sił, system będzie trwał bez końca w stanie równowagi. Jednak zarówno zmiany na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym podważają stabilność status quo. Dla przykładu, zmiany w koalicjach krajowych mogą wymagać ponownej definicji „interesu narodowego”. Czynnikiem najbardziej destabilizującym dla systemu międzynarodowego są jednak zmiany pozycji poszczególnych państw, będące efektem różnic w ich rozwoju politycznym, gospodarczym i technologicznym. Z czasem nierównomierny wzrost potencjału poszczególnych państw powoduje zasadniczą redystrybucję siły w całym systemie. Brak równowagi jest [więc – przyp. tłum.] efektem sytuacji, w której rozwój gospodarczy, polityczny i technologiczny znacząco zwiększają potencjalne korzyści lub obniżają ewentualne koszty dla jednego lub kilku państw dążących do zmiany systemu międzynarodowego. Przeciwdziałanie stratom lub zwiększenie zysków staje się zachętą dla jednego lub kilku państw do podjęcia próby zmiany systemu. W ten sposób powstaje sytuacja, w której trudno pogodzić utrzymanie istniejącego systemu międzynarodowego z dążeniem niektórych państw do jego zmiany w nadziei na uzyskanie korzyści. Składniki tej systemowej nierównowagi mają dwojaki charakter. Po pierwsze, wszelkie zmiany, a szczególnie te o charakterze wojskowym czy technologicznym, zwiększają korzyści wynikające ze zdobyczy terytorialnych lub z innych przekształceń w systemie międzynarodowym. Po drugie, nierównomierny wzrost potencjałów poszczególnych państw wpływa na ewentualne koszty zmiany systemu. Ta zmiana dystrybucji korzyści i/lub kosztów, związana ze zmianą systemu, powoduje powstawanie rozbieżności lub podziałów między poszczególnymi komponentami systemu. [W efekcie – przyp. tłum.] rozbieżności te […] prowadzą do kryzysu w danym systemie. Mimo iż możliwe jest rozwiązanie kryzysu poprzez pokojową likwidację systemowej nierównowagi, głównym mechanizmem zmian w historii była wojna lub raczej to, co powinniśmy nazywać wojną hegemoniczną (to znaczy wojną, w efekcie której wyłania się państwo lub państwa, które będzie lub będą dominować i zarządzać nowym systemem). Porozumienie pokojowe kończące wojnę hegemoniczną określa nowe podstawy funkcjonowania systemu – polityczne, terytorialne oraz

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

344

Robert Gilpin

wszelkie inne. Wynika więc z tego, że cykl zmian kończy wojna hegemoniczna, a porozumienie pokojowe tworzy nowy status quo i równowagę odzwierciedlającą nowy układ sił oraz zmiany w ramach innych składowych systemu. […]

ROZDZIAŁ 4

Równowaga i upadek Zarządzanie systemem międzynarodowym wiąże się z poważnym wyzwaniem ekonomicznym. Mimo iż kontrola nad międzynarodowym systemem zapewnia korzyści gospodarcze państwu dominującemu lub państwom dominującym, dominacja wiąże się również z kosztami ponoszonymi w zasobach ludzkich oraz materialnych. W celu zachowania przewagi w systemie mocarstwo dominujące musi ponosić koszty wynikające z utrzymania sił zbrojnych, finansowania swoich sojuszników, udzielania pomocy zagranicznej oraz zapewnienia stabilności gospodarki międzynarodowej. Koszty związane z utrzymywaniem istniejącego systemu nie mają charakteru produktywnych inwestycji i stanowią ekonomiczne obciążenie dla gospodarki mocarstwa dominującego. Dominacja wymaga więc istnienia stałej nadwyżki ekonomicznej. Nadwyżka ta początkowo rośnie szybciej niż koszty ekspansji; gdyby było inaczej, państwo nie miałoby ani motywacji, ani możliwości rozszerzania swoich wpływów. Z czasem jednak zyski maleją, a koszty rosną, co ogranicza możliwości dalszej ekspansji. W pewnym momencie można uznać, że pojawia się równowaga między kosztami i korzyściami związanymi z dalszą ekspansją a wysiłkami podejmowanymi na rzecz zmiany systemu międzynarodowego. Tezą tego rozdziału jest twierdzenie, że po osiągnięciu punktu równowagi między kosztami i korzyściami z ekspansji koszty utrzymywania status quo wzrastają szybciej niż możliwości jego finansowania. Z powodów, które zostaną wyjaśnione później, coraz trudniejsze staje się zapewnienie wystarczających dochodów dla pokrycia kosztów utrzymania systemu, a dodatkowo koszty te wzrastają wraz z upływem czasu. W konsekwencji rosnących kosztów oraz malejących korzyści związanych z utrzymaniem imperium lub hegemonii zachowanie status quo staje się jeszcze trudniejsze, a system międzynarodowy przechodzi w stan braku równowagi. Ten brak równowagi skutkuje powstawaniem sprzeczności między sprawnym funkcjonowaniem istniejącego systemu międzynarodowego a możliwościami finansowymi dominującego mocarstwa potrzebnymi do utrzymania tego stanu. Chodzi o rozdźwięk między kosztami związanymi z ochroną terytorium, utrzymaniem sfer wpływów, zasad systemu oraz zapewnieniem stabilności gospodarki międzynarodowej a przychodami niezbędnymi do sfinansowania tych wszystkich potrzeb.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

345

Wojna i zmiana w polityce światowej

W konsekwencji brak równowagi między kosztami a zasobami prowadzi do kryzysu fiskalnego dominującego mocarstwa lub grupy państw dominujących. Jeśli problem ten nie zostanie rozwiązany w stosownym czasie, to utrzymująca się nierównowaga oraz zwiększanie finansowych obciążeń mogą ostatecznie doprowadzić do ekonomicznego i politycznego upadku dominującego mocarstwa. W przednowoczesnej epoce imperialnej, charakteryzującej się stosunkowo powolnymi zmianami ekonomiczno-technologicznymi, proces wzrostu i ewentualnego upadku trwał zazwyczaj wiele wieków. Zarówno Cesarstwo Bizantyńskie, jak i Cesarstwo Chińskie istniały ponad tysiąc lat, a okresy ich upadku można liczyć w stuleciach. W czasach współczesnych, w erze szybkich zmian gospodarczych i technologicznych, proces ten znacząco przyspieszył. Czas trwania brytyjskiej hegemonii globalnej datowany jest na około jedno stulecie. Natomiast Pax Americana znalazł się w poważnym kryzysie zaledwie po kilku dekadach od powstania. […] [D]ochód narodowy społeczeństwa dzieli się na trzy główne kategorie: ochrona; konsumpcja (odnosząca się do osób prywatnych oraz pozamilitarnego sektora publicznego); inwestycje produkcyjne. Ochrona dotyczy kosztów związanych z bezpieczeństwem narodowym oraz ochroną praw własności obywateli. Konsumpcja odnosi się do prywatnej i publicznej konsumpcji towarów i usług. Inwestycje natomiast to ta część produktu krajowego, która wraca do sektora produkcyjnego gospodarki w celu zwiększenia wydajności oraz produktywności ziemi, pracy oraz (w czasach współczesnych) zakładów przemysłowych. […] [N]a podstawie obserwacji historycznych można stwierdzić, że wraz ze starzeniem się społeczeństwa udział ochrony i konsumpcji w dochodzie narodowym zwiększa się. To z kolei oznacza, że ta część produktu narodowego brutto, która reinwestowana jest w gospodarkę, zmniejsza się (o ile oczywiście nie można uzyskać dodatkowych źródeł finansowania z innych gospodarek). W konsekwencji zmniejsza się efektywność oraz wydajność sektora produkcyjnego, który jest podstawą funkcjonowania całego systemu. Kiedy baza produkcyjna gospodarki kurczy się, coraz trudniej jest zaspokoić rosnące obciążenia wynikające z ochrony i konsumpcji bez konieczności dalszych cięć w inwestycjach produkcyjnych, co tym samym osłabia przyszłą kondycję ekonomiczną społeczeństwa. Społeczeństwo takie wchodzi w okres zahamowania konsumpcji oraz spadku inwestycji, co [z kolei – przyp. tłum.] skutkuje osłabieniem ekonomicznych, wojskowych i politycznych fundamentów międzynarodowej pozycji państwa. […]

Czynniki wewnętrzne, które prowadzą do politycznego upadku Prawdopodobnie najważniejszymi zmianami, które osłabiają pozycję dominującego mocarstwa, są przemiany strukturalne w gospodarce. Istnieje wiele czynników, które

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

346

Robert Gilpin

wpływają na kondycję gospodarki wewnętrznej i w długookresowej perspektywie niekorzystnie odbijają się na jej potencjale militarnym i ekonomicznym. Z czasem siła wojskowa słabnie, a efektywność gospodarki poddawana jest działaniom różnych niekorzystnych zjawisk ekonomicznych (ang. diseconomies), co przyczynia się do osłabiania wzrostu gospodarczego. W efekcie tych procesów siła militarna oraz ekonomiczna konkurencyjność społeczeństwa ulegają erozji. W społeczeństwach przednowoczesnych o stosunkowo niskim tempie wzrostu gospodarczego skutki takiego spowolnienia były znacznie mniej dotkliwe niż we współczesnym świecie. Prawo malejących przychodów1 ma jednak uniwersalne zastosowanie i zgodnie z nim wzrost każdego społeczeństwa może być opisany krzywą w kształcie litery S. Kiedy następowało zahamowanie rozwoju społeczeństwa, ograniczony dostęp do wysokiej jakości gruntów rolnych, wyczerpywanie zasobów oraz wzrost populacji prowadziły do niższej (lub, bardziej prawdopodobnie, negatywnej) stopy wzrostu oraz zmniejszenia nadwyżki ekonomicznej, którą przeznaczano wcześniej na konsumpcję, ochronę i inwestycje. [Natomiast – przyp. tłum.] we współczesnym świecie oddziaływanie prawa malejących przychodów zostało zmodyfikowane przez postęp technologiczny, w wyniku pojawienia się innowacji rolniczych i przemysłowych w erze bezprecedensowego wzrostu gospodarczego. Trzeba też pamiętać, że każda innowacja podlega sformułowanemu przez Simona Kuznetsa prawu wzrostu przemysłowego, zgodnie z którym impuls wzrostu wygenerowany przez innowacje jest ograniczony w czasie (Kuznets 1930: rozdział 1). Ponadto innowacje gospodarcze i technologiczne zwykle skupiają się w czasie i przestrzeni, sprzyjając najpierw jednemu, a następnie innemu społeczeństwu. Wobec braku nowych innowacji lub możliwości „sprowadzenia” technologii z zagranicy wzrost bogactwa i potęgi danego społeczeństwa zaczyna spowalniać, zgodnie ze wspomnianą krzywą w kształcie litery S. Społeczeństwo przechodzi więc swego rodzaju ekonomiczne klimakterium, takie jak w Wielkiej Brytanii w drugiej połowie XIX wieku i którego, zdaniem wielu badaczy, współcześnie doświadczają Stany Zjednoczone. […] Druga wewnętrzna zmiana prowadząca do upadku gospodarczego i politycznego spowodowana jest tendencją do wzrostu kosztów najbardziej zaawansowanych technik wojskowych, czyli tym, co badacze nazywają „prawem rosnących koszPrawo malejących przychodów  głosi, iż w miarę dodawania kolejnych porcji jakiegoś czynnika, przy utrzymywaniu innych czynników bez zmian, będziemy uzyskiwać coraz mniej dodatkowego produktu. W innym sformułowaniu: krańcowy produkt każdej jednostki czynnika zmniejsza się w miarę wzrostu ilości tego czynnika przy wszystkich innych czynnikach bez zmian, Encyklopedia Zarządzania, https://mfiles.pl/pl/index.php/Prawo_malej%C4%85cych_przychod%C3%B3w [dostęp: 27.12.2017] (przyp. tłum.). 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

347

Wojna i zmiana w polityce światowej

tów wojny”. […] W perspektywie długookresowej koszty związane z utrzymaniem stabilności danego systemu rosną, co jest efektem wzrostu kosztów związanych z rozwojem potencjału obronnego oraz dyfuzją technologii wojskowych z państwa dominującego do rosnących w siłę konkurentów. Te wzrastające koszty stają się coraz większym obciążeniem dla mocarstwa dominującego. W efekcie narasta konflikt w kwestii priorytetów budżetowych odnoszących się do konsumpcji, inwestycji oraz ochrony i dochodzi do poważnego kryzysu fiskalnego. Co więcej, wzrost zamożności społeczeństwa zdaje się mieć destrukcyjny wpływ na ducha walki danego narodu. Jak zauważył Brooks Adams (1943) oraz inni [autorzy – przyp. tłum.], wojowników zastępuje pacyfistyczna elita nastawiona na handel i konsumpcję. Ze względu na wewnętrzną rywalizację między poszczególnymi sektorami gospodarki o ograniczone zasoby siły roboczej konieczne są większe zachęty finansowe, aby przekonać młodych mężczyzn i kobiety do rezygnacji z przyjemności życia cywilnego na rzecz życia w koszarach. Trzecią wewnętrzną zmianą, która osłabia siłę i bogactwo państwa, jest ogólna tendencja, aby wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa wydatki na konsumpcję, zarówno w przypadku sektora prywatnego, jak i publicznego, rosły szybciej niż produkt narodowy brutto. Zwiększające się zapotrzebowanie na towary i usługi konsumpcyjne wzrasta stopniowo i przenosi się w dół w hierarchii drabiny społecznej. Ogólną zasadą ewolucji społecznej jest to, że masy zaczynają domagać się dostępu do zasobów posiadanych przez elity (Cipolla 1970: 4). Konsumpcja prywatna, zwłaszcza wśród klas wyższych, wzrasta. Zwiększa się też dostęp do dóbr publicznych, czy to w formie „chleba i igrzysk” w starożytności, czy też zapewnienia opieki medycznej dla klas niższych i stworzenia systemu ubezpieczeń społecznych dla osób starszych w świecie współczesnym (Lewis 1970: 239, 396). Czwarta wewnętrzna zmiana, ściśle związana z dwiema poprzednimi, to strukturalna transformacja charakteru gospodarki. […] We wczesnej fazie rozwoju gospodarczego państw największe zasoby siły roboczej znajdują się w rolnictwie. W gospodarkach bardziej rozwiniętych największa ich część jest w przemyśle. Wreszcie w gospodarkach dojrzałych zasoby siły roboczej koncentrują się  w tzw. sektorze usług (czyli w zawodach związanych z usługami, bankowością itp.). Niezależnie od tego, że gospodarki oparte na usługach nadal rozwijają się dzięki inwestycjom w rozwój wiedzy i kapitału ludzkiego, sektor usług ma tendencję do niższego wzrostu wydajności niż sektor przemysłowy (Rostow 1978: 172). Tak więc gospodarki oparte na usługach, takie jak Wielka Brytania pod koniec XIX wieku i Stany Zjednoczone pod koniec XX wieku, wykazują tendencję do spadku wydajności oraz wolniejszego rozwoju ekonomicznego w porównaniu do tego, jak rozwijały się w przeszłości, oraz w stosunku do tempa rozwoju gospodarek krajów mniej rozwiniętych [które starają się szybko nadrobić zaległości – przyp. tłum.].

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

348

Robert Gilpin

Piątą i jedną z najważniejszych wewnętrznych zmian, które osłabiają państwo, jest „korupcyjny” wpływ bogactwa na obywateli. Jak podkreślali Gibbon, Monteskiusz, Polibiusz oraz inni autorzy klasyczni, dobrobyt generowany przez podboje polityczne lub wzrost gospodarczy prowadzi do „utraty cnót moralnych” i ostatecznego upadku (de Romilly 1977: 82). Przekładając to na język bardziej współczesny, upadek gospodarczy i polityczny są także efektem psychologicznej zmiany w społeczeństwie. Wartości społeczne, postawy i zachowania zmieniają się w sposób zagrażający efektywności gospodarki i osłabiają skłonność jednostek do pracy na rzecz wspólnego dobra. Interesy o charakterze prywatnym i publicznym, które wcześniej zazębiały się i uzupełniały, rozmijają się teraz, ze szkodą dla siły państwa oraz dobrobytu społeczeństwa. W okresach upadku mocarstw [szczególnie – przyp. tłum.] konserwatyści podnoszą problem moralnego upadku społeczeństw. Ich zastrzeżenia wobec współczesnych mają uniwersalny charakter z uwagi na powtarzalność takich problemów, jak triumf indywidualnych praw jednostki nad odpowiedzialnością społeczną, równości nad wolnością twórczą, skłonności do przyjemności zamiast do ciężkiej pracy, rządowej biurokracji nad produktywnymi przedsiębiorstwami, bezwolności nad wytrwałością itp. (Silver 1980). Choć rzetelny badacz powinien być ostrożny w wydawaniu ocen moralnych, to jednak powtarzanie się podobnych prawidłowości w przypadku kolejnych upadających społeczeństw może potwierdzać istnienie tego, co Cipolla nazwał „efektem trzeciego pokolenia”. „W każdej dobrej rodzinie jest pokolenie, które buduje fortunę, pokolenie, które ją rozwija, oraz pokolenie, które ją rujnuje. Pod tym względem społeczeństwa niewiele różnią się od rodzin” (Cipolla 1970: 12). Być może najbardziej szkodliwym aspektem tej „korupcji” (termin używany w jego klasycznym znaczeniu oznacza zepsucie) jest przekonanie przedstawicieli dominujących elit, że świat, który stworzyli (oni lub raczej ich przodkowie), jest naturalnym, sprawiedliwym, nadanym przez Boga stanem rzeczy. Dla tej grupy nie do pojęcia jest myślenie, że tak skonstruowany świat ich praw i przywilejów mógłby upaść. Przywileje i korzyści związane z utrzymaniem status quo są tak oczywiste, że wszyscy rozsądni ludzie są zgodni co do konieczności jego utrzymania. Przy takim podejściu ludzie nie widzą potrzeby poświęceń czy ponoszenia wydatków na utrzymanie systemu oraz stawianie czoła rosnącym w siłę  konkurentom. Odnosząc się do słów E.H. Carra, który poddał krytycznej ocenie postawę swoich rodaków z Anglii w latach trzydziestych [XX wieku – przyp. tłum.], ani nie sprostali oni wyzwaniom Republiki Weimarskiej (a tym samym przyspieszyli swój koniec), ani też nie chcieli „umrzeć za króla i za kraj”, aby powstrzymać Hitlera. Dlatego też, kiedy w 1939 roku rozpoczął się kryzys, pozornie nieskończony świat brytyjskiej potęgi i przywilejów upadł (Carr 1951).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

349

Wojna i zmiana w polityce światowej

Te wewnętrzne zmiany (spadające tempo wzrostu gospodarczego, rosnące koszty ochrony, wzrost konsumpcji prywatnej i publicznej, strukturalna zmiana w gospodarce polegająca na dominacji [sektora] usług, korupcyjne skutki bogactwa oraz poczucie wyższości nad innymi) skutkują coraz większym konfliktem politycznym w zakresie podziału dochodów narodowych na ochronę, konsumpcję i inwestycje. Oczywiście jest to klasyczny konflikt między armatami a masłem (ang. guns and butter), co bardziej precyzyjnie należałoby nazwać konfliktem między armatami, masłem a wydajnością. Wraz ze „starzeniem się” dominującego mocarstwa walka o te sprzeczne wartości przekształca stosunkowo łagodną politykę wzrostu w coraz bardziej agresywną politykę dystrybucji. Ta trójpłaszczyznowa walka o priorytety (ochrona, konsumpcja i inwestycje) stwarza fundamentalny dylemat dla społeczeństwa. Jeśli ogranicza się konsumpcję, konsekwencją mogą być poważne wewnętrzne napięcia społeczne oraz konflikt klasowy; (w przeszłości) wojny wewnętrzne niszczyły tkankę społeczną i osłabiły wiele dawnych mocarstw. Jeśli [z kolei – przyp. tłum.] zaniedbuje się koszty ochrony, zewnętrzna słabość nieuchronnie prowadzi do upadku poprzez wzrost zagrożenia ze strony mocarstw wschodzących. Jeśli natomiast nie zdoła się zaoszczędzić wystarczającej ilości środków finansowych oraz nie zainwestuje się części nadwyżek w przemyśle i rolnictwie, pogorszy się kondycja ekonomiczna danego państwa oraz jego zdolność do podtrzymania konsumpcji lub ochrony.

Czynniki zewnętrzne, które prowadzą do politycznego upadku Drugi zestaw czynników, które ostatecznie podważają pozycję dominującego mocarstwa, ma charakter zewnętrzny. Źródłem tych czynników jest zarówno środowisko materialne, jak i polityczne. […]

Rosnące koszty dominacji politycznej Głównym czynnikiem zewnętrznym podważającym pozycję dominującego mocarstwa [w systemie – przyp. tłum.] są rosnące koszty dominacji. Wspomniano już, że koszty ochrony wzrastają w efekcie wewnętrznych przemian gospodarczych oraz z uwagi na rosnące koszty obronności państwa. Wzrastają one również w rezultacie zmian w międzynarodowym środowisku, a przede wszystkim ze względu na niekorzystne przemiany w zakresie międzynarodowej dystrybucji siły. Wzrost liczebności i siły rywalizujących państw, które chcą zakwestionować pozycję hegemona, zmusza państwo dominujące do przeznaczania coraz większych środków na utrzymanie przewagi militarnej lub politycznej.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

350

Robert Gilpin

Wcześniej stwierdzono, że jeśli tylko jest to opłacalne, to imperium lub państwo hegemoniczne stara się rozszerzać i zwiększać swoją kontrolę nad systemem międzynarodowym poprzez zapewnianie ochrony [jego członkom – przyp. tłum.] w zamian za część ich dochodów. Jednak teoria dóbr publicznych mówi, że dostawca tego typu dóbr ma tendencję do przepłacania (Olson, Zeckhauser 1966). Z uwagi na to,  że dominujące mocarstwo broni status quo w swoim własnym interesie, słabsze państwa mają niewielką motywację do zapłaty „sprawiedliwego” udziału w kosztach ochrony systemu (jest to sytuacja znana jako problem „jazdy na gapę”; ang. free riding). W V wieku p.n.e. taka sytuacja stała się źródłem napięć między Atenami a ich „niewdzięcznymi” sojusznikami w kwestii wspólnej obrony przeciwko Persom. Rewolucja amerykańska zaczęła się od starań brytyjskiej Korony, aby zmusić „niewdzięcznych” kolonistów do uiszczenia „uczciwego” udziału w obronie przed Indianami i Francuzami. Podobnie we współczesnym świecie zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie skarżą się na konieczność ponoszenia kosztów ochrony „niewdzięcznych” sojuszników, korzystających z uczestnictwa w danym systemie „na gapę”. Rosnące koszty ochrony oraz fakt, że imperia oraz mocarstwa hegemoniczne mają tendencję do przepłacania za funkcjonowanie systemu, oznaczają, że z biegiem czasu koszty ochrony status quo wzrastają szybciej niż korzyści ekonomiczne wynikające z pozostawania w takim systemie. Ostatecznie przychody generowane dzięki kontynuowaniu ekspansji politycznej, terytorialnej i gospodarczej są niewystarczające, aby zrównoważyć koszty związane z utrzymaniem imperialnej lub hegemonicznej przewagi. Wraz z rosnącymi kosztami i malejącymi dochodami utrzymanie imperium czy hegemonii staje się coraz mniej opłacalne. Jak w każdym przedsięwzięciu biznesowym, spadek stopy zysku jest zapowiedzią rychłego bankructwa. [Oznacza więc to, że – przyp. tłum.] [s]padająca rentowność utrzymania status quo nakłada znaczące obciążenia finansowe na imperia oraz mocarstwa hegemoniczne. Wydatki związane z utrzymaniem armii, marynarki wojennej oraz finansowaniem wojen są kosztami całkowicie nieproduktywnymi i stanowią realne zagrożenie dla bilansu płatniczego danej gospodarki. Sprostanie zwiększającym się kosztom ochrony systemu pociąga za sobą konieczność generowania nadwyżki ekonomicznej oraz uzyskania dostępu do tego, co dziś nazwalibyśmy „twardą walutą”. Sytuacja, w której ten problem finansowy nie może zostać rozwiązany, stwarza poważne zagrożenie dla ekonomicznej i wojskowej pozycji danego imperium lub mocarstwa hegemonicznego. Główna różnica między przednowoczesnymi a współczesnymi stosunkami międzynarodowymi przejawia się  w tym, jak dominujące mocarstwa zarządzały obciążeniami finansowymi związanymi z utrzymaniem systemu. W świecie przednowoczesnym koszty imperium były pokrywane z wyzysku społeczeństw rolniczych oraz dzięki uzyskiwaniu dostępu do metali szlachetnych (jedynej twardej waluty,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

351

Wojna i zmiana w polityce światowej

która wtedy istniała) poprzez kradzież lub opodatkowanie handlu dalekiego zasięgu. W takich okolicznościach zasoby gospodarcze dostępne dla imperium opierały się przede wszystkim na zapewnieniu dostępu do urodzajnych pól, posiadaniu kopalni złota lub srebra oraz kontrolowaniu lukratywnych szlaków handlowych. Te źródła bogactwa były jednak bardzo niestabilne, a kluczową rolę w powstawaniu i upadku imperiów odgrywały często przypadkowe zmiany. We współczesnym świecie obciążenia finansowe związane z utrzymaniem imperium czy mocarstw hegemonicznych zarządzane są z wykorzystaniem innych metod. Przemiany w gospodarce wewnętrznej oraz wzrost rynku międzynarodowego doprowadziły do sytuacji, w której wzrost gospodarczy generował nadwyżkę ekonomiczną, a handel międzynarodowy (oraz inwestycje zagraniczne i sprzedaż usług) miały zapewniać dostęp do twardej waluty. Zatem współczesne mocarstwa finansowały koszty związane z utrzymaniem hegemonii dzięki stałemu i wysokiemu wzrostowi gospodarczemu, korzystnym międzynarodowym warunkom wymiany (terms of trade) lub inwestycjom zagranicznym. Dzięki temu udawało się zapewniać wystarczające nadwyżki dla pokrycia wydatków na konsumpcję, ochronę i inwestycje, a także generować nadwyżki w handlu, inwestycjach lub usługach, co pozwalało zaspokoić obciążenia bilansu płatniczego związane z hegemonią. Tę zmianę w zakresie finansowania oraz kosztów utrzymania systemów hegemonicznych można najlepiej zrozumieć, analizując rozwój gospodarczy świata z perspektywy historycznej. […]

Utrata przywództwa ekonomicznego i technologicznego […] Wcześniej stwierdzono, że wzrost siły państwa wynika z występowania przewagi komparatywnej nad jego sąsiadami. Przewaga ta może mieć charakter organizacyjny, ekonomiczny, technologiczny lub inny. W świecie przednowoczesnym przewaga ta występowała najczęściej w zakresie technologii wojskowych lub w formie organizacji politycznej państwa. Współcześnie ważnym źródłem narodowej potęgi i przewagi stały się przede wszystkim czynniki gospodarcze. Zarówno w świecie przednowoczesnym, jak i współczesnym podstawową cechą państw zdobywających przewagę w systemie były ich zdolności wojskowe i/lub produkcyjne, a zwłaszcza technologie. Z czasem jednak przewagi technologiczne tracą na znaczeniu, a wraz z postępem tego procesu wzrastają koszty utrzymania hegemonii. Sytuacja dominujących mocarstw oraz imperiów różniła się znacznie pod względem wysokości nakładów na ochronę oraz czasu, w jakim dochodziło do ostatecznego upadku danego mocarstwa. Różnice te mogły wynikać z uwarunkowań geopolitycznych, technologicznych lub systemowych. Dla przykładu, długowieczność Cesarstwa Bizantyńskiego wynikała częściowo z posiadania dostępu do tanich szlaków

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

352

Robert Gilpin

komunikacyjnych na jego terytorium. Natomiast większą trwałość Pax Britannica w stosunku do Pax Americana można wyjaśnić częściowo przez szybkość, z jaką przewagi technologiczne Ameryki zostały rozproszone [w systemie – przyp. tłum.] i przyswojone przez konkurentów gospodarczych i wojskowych. Jak zauważyło wielu obserwatorów, biorąc pod uwagę prawidłowości historyczne, istnieje tendencja do dyfuzji [czyli rozprzestrzeniania się – przyp. tłum.] zdolności militarnych i gospodarczych z mocarstw dominujących do innych państw, a szczególnie tych leżących na peryferiach danego systemu (Clough 1970; Cipolla 1970; McNeill 1974). Oznacza to, że w efekcie takiego procesu dyfuzji mocarstwo dominujące traci przewagę, na której opierał się jego sukces polityczny, wojskowy lub ekonomiczny. W ten oto sposób dane mocarstwo przyczynia się do wykreowania rywala w systemie. Jak stwierdził sam Marks, paradoksalnie jedną z największych sił dyfuzji był imperializm (Avineri 1969). Mocarstwo imperialne stymulowało kolonizowane narody, aby pogłębiały swoją wiedzę oraz uczyły się od niego zaawansowanych technik wojskowych, politycznych oraz ekonomicznych (Fairbank, Reischauer, Craig 1965: 487). Dyfuzja technologii wojskowych i ekonomicznych ze społeczeństw bardziej zaawansowanych do mniej rozwiniętych jest kluczowym elementem zmiany międzynarodowego układu sił. Chociaż wytworzenie nowych technologii jest procesem kosztownym i skomplikowanym, to jednak dość  łatwo rozprzestrzeniają się one w systemie. W długiej perspektywie czasowej wysiłki mające na celu zapobieżenie rozprzestrzenianiu technologii do przeciwników wojskowych lub konkurentów gospodarczych okazują się  nieefektywne. Nie ma znaczenia, czy chodzi o technologie wojskowe, takie jak grecki ogień czy energia jądrowa, czy też o technologie produkcyjne, takie jak mechaniczne przędzarki czy komputery. W najlepszym wypadku państwa mogą spowolnić dyfuzję technologii stanowiących podstawę ich siły wojskowej lub gospodarczej; nie mogą jednak jej zapobiec, co jest szczególnie istotne obecnie, w świecie, w którym technologie opierają się na łatwo dostępnej wiedzy naukowej. To, czy nastąpi dyfuzja, zależy od zdolności i chęci uczenia się społeczeństwa przyjmującego. […] Chociaż społeczeństwa różnią się od siebie pod względem zdolności do uczenia się i przyswajania technologii wojskowych oraz produkcyjnych, państwa mniej rozwinięte często cieszą się tym, co Alexander Gerschenkron (1962) nazwał „przewagami wynikającymi z opóźnienia rozwojowego” (ang. advantages of backwardness). Jak zauważył Thorstein Veblen w swojej klasycznej pracy Imperial Germany and Industrial Revolution (1939), jednym z powodów tej przewagi jest to, że naśladowcy, którzy mają niższe standardy i przyzwyczajeni są do bardziej oszczędnego życia, potrafią znacznie efektywniej wykorzystać importowane technologie. Ponadto

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

353

Wojna i zmiana w polityce światowej

chętnie przyjmują oni najbardziej zaawansowane i dokładnie przetestowane technologie, podczas gdy w przypadku gospodarek bardziej rozwiniętych konieczność poniesienia kosztów na badania i rozwój oraz wszelkich innych nakładów [związanych z wyprodukowaniem nowych technologii – przyp. tłum.] zniechęca do zastępowania przestarzałych technologii nowszymi. Dlatego też przy niższych kosztach, niewykorzystanych zasobach oraz przy porównywalnym poziomie technologicznym społeczeństwa opóźnione rozwojowo zyskują często przewagę konkurencyjną nad bardziej zamożnymi i rozwiniętymi społeczeństwami pod względem ekonomicznym lub militarnym. Transfer zaawansowanych technologii ze społeczeństw wysoko rozwiniętych do rozwijających się jest więc bez wątpienia jedną z najważniejszych przyczyn zmiany układu sił w systemie międzynarodowym. […]

Wniosek Proces narastania stanu nierównowagi opisany w tym rozdziale można podsumować w następujący sposób: gdy społeczeństwo osiągnie granice swojej ekspansji, ma ogromne trudności z utrzymaniem pozycji i powstrzymaniem ewentualnego upadku. Ponadto dochodzi ono do punktu krańcowych zysków w produkcji rolnej lub przemysłowej. Zarówno zmiany wewnętrzne, jak i zewnętrzne zwiększają konsumpcję, koszty ochrony oraz koszty produkcji, co w efekcie prowadzi do poważnego kryzysu fiskalnego. Dyfuzja [wiedzy i – przyp. tłum.] umiejętności o charakterze ekonomicznym, technologicznym lub organizacyjnym zmniejsza przewagę konkurencyjną danego podmiotu nad innymi społeczeństwami, zwłaszcza tymi na peryferiach systemu. Z drugiej strony, społeczeństwa rozwijające się mają niższe koszty, rosnące stopy zwrotu z wykorzystywanych zasobów oraz wszelkie inne korzyści wynikające z efektu opóźnienia rozwojowego. Z czasem zróżnicowanie tempa wzrostu państw upadających oraz rozwijających się prowadzi do zasadniczej zmiany układu sił oraz przyczynia się do powstania stanu nierównowagi w danym systemie. Z języka angielskiego przełożyła Aleksandra Jarczewska

Bibliografia Adams B., 1943, The Law of Civilization and Decay: An Essay on History, Nee York, Alfred A. Knopf. Avineri Sh., 1969, Karl Marx on Colonialism and Modernization, Garden City, NY, Anchor Books. Carr E.H., 1951, The Twenty Years’ Crisis, 1919–1939. An Introduction to the Study of International Relations, London, Macmillan [fragment w niniejszym tomie, s. 25–37].

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

354

Robert Gilpin

Cipolla C.M, 1965, Guns, Sails and Empires – Technological Innovation and the Early Phases of European Expansion 1400–1700, New York, Minerva Press. Cipolla C.M., (red.), 1970, The Economic Decline of Empires, London, Methuen. Clough Sh.B., 1970, The Rise and Fall of Civilization, New York, Columbia University Press. Curry R.L. Jr., Wade L.L., 1968, A Theory of Political Exchange – Economic Reasoning in Political Analysis, Englewood Cliffs, NY, Prentice-Hall. Davis L.E., North D.C., with the assistance of Smorodin C., 1971, Institutional Change and American Economic Growth, Cambridge University Press. Fairbank J.K., Reischauer E.O., Craig A.M., 1965, East Asia: The Modern Transformation, Boston, Houghton Mifflin. Gerschenkron A., 1962, Economic Backwardness in historical perspective, A Book of Essays, Cambridge, Mass., Belknap, Harvard University Press. Kuznets S.S., 1930, Secular Movements in Production and Prices – Their Nature and Their Bearing upon Cyclical Fluctuations, Boston, Houghton Mifflin. Lewis W.A., 1970, The Theory of Economic Growth, New York, Harper & Row. McNeill W.H., 1954, Past and Future, Chicago, University of Chicago Press. McNeill W.H., 1974, The Shape of European History, New York, Oxford University Press. Olson M. Jr., Zeckhauser R., 1966, An Economic Theory of Alliances, „The Review of Economics and Statistics”, t. 48, s. 266–279. Rader T., 1971, The Economics of Feudalism, New York, Gordon & Breach Science Publishers. Romilly J. de, 1977, The Rise and Fall of States According to Greek Authors, Ann Arbor, University of Michigan Press. Rostow W.W., 1978, Getting from Here to There, New York, McGraw-Hill. Schumpeter J.A., 1954, History of Economic Analysis, New York, Oxford University Press. Silver M., 1980, Affluence, Altruism, and Atrophy, New York, New York University Press. Veblen T., 1939, Imperial Germany and the Industrial Revolution, New York, Viking Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

STEPHEN D. KRASNER

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów: reżimy jako zmienne pośredniczące*

Reżimy międzynarodowe definiowane są jako zasady, normy, reguły oraz procedury podejmowania decyzji, co do których oczekiwania aktorów zbiegają się w danym obszarze problemowym. W punkcie wyjścia określamy reżimy jako zmienne pośredniczące pomiędzy podstawowymi czynnikami przyczynowymi z jednej strony a rezultatami działań oraz zachowaniami z drugiej. Takie sformułowanie definicyjne rodzi dwa podstawowe pytania: po pierwsze, jaka jest relacja pomiędzy podstawowymi czynnikami przyczynowymi, takimi jak potęga, interesy czy wartości, a reżimami. Po drugie zaś, jaka jest relacja pomiędzy reżimami a powiązanymi z nimi rezultatami i zachowaniami. Pytanie pierwsze pojawia się w licznych kluczowych debatach paradygmatycznych dotyczących natury stosunków międzynarodowych. Jednakże dla potrzeb niniejszego tomu1 pytanie drugie wydaje się równie ważne, jeśli nie ważniejsze. Dotyczy ono bowiem tego, czy reżimy w ogóle mają znaczenie. […] [To] wprowadzenie stanowi rozwinięcie rozważań nad definicjami reżimów oraz zmianami reżimów2. Poniżej przeprowadzona została analiza różnych podejść do związków pomiędzy reżimami a zachowaniami i rezultatami. Kolejna część opracowania to przedstawienie pięciu podstawowych czynników przyczynowych – egoistycznie pojmowanego interesu własnego, siły politycznej, upowszechnionych norm i zasad, zastosowań i zwyczaju oraz wiedzy – które zostały użyte w celu wyjaśnienia procesu powstawania reżimów. * Podstawa przekładu: S.D. Krasner, 1982, Structural Causes and Regime Consequences: Regimes as Intervening Variables, „International Organization”, t. 36, nr 2 (wiosna), s. 185–186, 190–196, 198–202, 204–205. 1 Tekst jest artykułem wprowadzającym do specjalnego wydania czasopisma „International Organization” poświęconego reżimom międzynarodowym (por. „International Organization” Spring 1982, t. 36, nr 2, International Regimes). 2 W dalszej części artykułu Krasner pisze zarówno o zmianach reżimów, jak i zmianach w ramach reżimów, rozróżniając pomiędzy skutkami tych zmian (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

356

Stephen D. Krasner

Definiowanie reżimów i zmiany reżimów Reżimy można zdefiniować jako zestawy milcząco zakładanych lub wyraźnie sprecyzowanych zasad, norm, reguł czy procedur podejmowania decyzji, co do których oczekiwania aktorów zbiegają się w danym obszarze problemowym stosunków międzynarodowych. Zasady to przekonania dotyczące faktów, przyczynowości czy słuszności. Normy to standardy zachowań definiowane w kategoriach praw i zobowiązań. Reguły to specyficzne zalecenia lub wskazówki dotyczące działania. Procedury podejmowania decyzji to dominujące praktyki, zgodnie z którymi wspólne postanowienia są podejmowane i wprowadzane w życie. Takie użycie [pojęć] jest spójne z innymi propozycjami formułowanymi w ostatnich czasach. Na przykład Keohane i Nye definiują reżimy jako „zestawy porozumień, «na które składają się» systemy reguł, norm, procedur, które regulują zachowania i kontrolują ich efekty” (Keohane, Nye 1977: 19). Haas twierdzi, że reżimy zawierają w sobie wewnętrznie spójny zestaw procedur, reguł i norm (Haas 1980: 553). Hedley Bull, posługując się nieco inną terminologią, odnosi się do wagi reguł i instytucji w społeczności międzynarodowej, gdzie reguły są „ogólnymi imperatywnymi zasadami, które wymagają od określonych rodzajów osób i grup, aby zachowywały się w określony sposób, bądź też autoryzują takie zachowania” (Bull 1977: 54). Dla Bulla instytucje wspomagają przestrzeganie reguł poprzez formułowanie i komunikowanie ich, administrowanie nimi, wymuszanie ich przestrzegania, interpretację, legitymizację, a także adaptowanie. Reżimy muszą być rozumiane jako coś więcej niż tylko czasowe porozumienia, które zmieniają się wraz z każdą zmianą układu sił lub interesów. Keohane zauważa, że najważniejszego rozróżnienia o charakterze analitycznym należy dokonać pomiędzy reżimami i porozumieniami. Te ostatnie mają charakter ad hoc, często stosowane są jednorazowo. Celem reżimów zaś jest ułatwianie funkcjonowania porozumień. Jervis twierdzi podobnie, że pojęcie reżimów „implikuje nie tylko istnienie norm i oczekiwań, które umożliwiają współpracę, ale formę współpracy, która jest czymś więcej aniżeli jedynie podążaniem za interesem własnym widzianym w krótkiej perspektywie czasowej” (Jervis 1982: 357). Zauważa on na przykład, że ograniczenia, które zostały przyjęte w Korei i w innych konfliktach zbrojnych o ograniczonym zasięgu, nie powinny być uznawane za reżimy. Te reguły, takie jak na przykład „zakaz bombardowania miejsc kultu”, były oparte na czystej kalkulacji interesu własnego postrzeganego w krótkiej perspektywie czasowej. Skoro interesy i rozkład siły uległy zmianie, zmieniły się też zachowania. Koncepcja równowagi sił Waltza, w której państwa kierują się w swoim postępowaniu systematycznymi naciskami na to, by dążyć do równowagi, nie jest reżimem; koncepcja Kaplana, według której równowaga wymaga dostosowania się do reguł ograniczających

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

357

przypadki natychmiastowej i nietrwałej maksymalizacji potęgi […], jest reżimem (Waltz 1979; Kaplan 1957: 23, 1979: 66–69, 73). Podobnie zachowania, które wynikają z obowiązującego reżimu, nie mogą być oparte jedynie na kalkulacji własnego interesu widzianego w krótkiej perspektywie czasowej. Ze względu na fakt, że na reżimy składają się zasady i normy, maksymalizacja funkcji użyteczności musi stanowić urzeczywistnienie jakiegoś poczucia powszechnego obowiązku. Jedna z takich zasad – wzajemność – podkreślona została przez Jervisa w jego analizie reżimów bezpieczeństwa. Gdy państwa akceptują zasadę wzajemności, będą skłonne poświęcić interes własny widziany w krótkiej perspektywie czasowej, nawet jeśli nie są do tego w żaden konkretny sposób zobowiązane; oczekują bowiem, że inni aktorzy odwzajemnią im się w przyszłości. Takie sformułowanie problemu jest zbliżone do znakomitej analizy przyjaźni przedstawionej przez Freda Hirscha, w której stwierdza on: Przyjaźń jest związana z bezpośrednią wzajemną wymianą i w tym zakresie wykazuje pokrewieństwo z prywatnymi dobrami ekonomicznymi. Ale często jest czymś więcej. Wraz z upływem czasu można przypuszczać, że „transakcja”, jaką jest przyjaźń, stanie się, ze względu na swoją trwałość, korzyścią przynoszącą zysk netto obydwu stronom. Szansa na to, by w konkretnym momencie wymiana ta miała charakter zrównoważony z punktu widzenia każdej ze stron, jest jednakże niewielka (Hirsch 1976: 78).

Zachowania w systemie międzynarodowym, które wynikają z obowiązującego reżimu, tym różnią się od bardziej konwencjonalnej działalności, w której dominuje ścisła kalkulacja interesów, że są nasycone zasadami i normami. Należy dokonać zasadniczego rozgraniczenia pomiędzy zasadami i normami z jednej strony a regułami i procedurami z drugiej. Zasady i normy stanowią cechy charakterystyczne definiujące reżim. Reguł i procedur podejmowania decyzji zgodnych z tymi zasadami i normami może być wiele. Zmiany w zakresie reguł i procedur podejmowania decyzji są zmianami w ramach reżimu, przy założeniu, że niezmienione pozostają zasady i normy. Dla przykładu, Benjamin Cohen zwraca uwagę, że w latach siedemdziesiątych doszło do znacznego zwiększenia finansowania przez banki prywatne. To oznaczało zmianę w regułach dotyczących dostosowań bilansu płatniczego, ale nie oznaczało fundamentalnej zmiany reżimu. Zasadnicza norma reżimu pozostała taka sama: dostęp do finansowania bilansu płatniczego miał być kontrolowany i warunkowany zachowaniami państw zaciągających pożyczki. John Ruggie twierdzi, że zmiany, które dokonały się w latach siedemdziesiątych w międzynarodowych reżimach gospodarczych, były zgodne z normami. Nie przyczyniły się do modyfikacji zasad i norm ograniczonego (ang. embedded) liberalnego reżimu, który funkcjonował od lat czterdziestych.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

358

Stephen D. Krasner

Zmiany zasad i norm to zmiany reżimu jako takiego Kiedy normy i zasady zostają porzucone, wówczas albo dochodzi do zmiany starego reżimu na nowy, albo też reżim znika w danym obszarze problemowym. Ruggie na przykład utrzymuje, że rozróżnienie pomiędzy ortodoksyjnym a liberalizmem ograniczonym3 dotyczy norm i zasad. Ortodoksyjny liberalizm dąży do poszerzenia zakresu rynku. Ograniczony liberalizm zaś zaleca państwom podejmowanie działań zapobiegających generowanym przez rynek przemieszczeniom krajowego kapitału społecznego i gospodarczego. Liberalizm ortodoksyjny i liberalizm ograniczony to dwa różne reżimy. Zmiana norm i zasad liberalizmu ortodoksyjnego sprzed II wojny światowej na zasady i normy liberalizmu ograniczonego po II wojnie światowej była, posługując się kategoriami Ruggiego, zmianą „rewolucyjną”. Fundamentalne rozważania polityczne dotyczą raczej norm i zasad aniżeli reguł i procedur. Zmiany w obrębie tych ostatnich mogą być interpretowane na różne sposoby. Na przykład w obszarze handlu międzynarodowego ostatnie zmiany w ramach Układu Ogólnego w sprawie Taryf i Ceł (ang. General Agreement on Tariffs and Trade, GATT) pozwalają na specjalne i zróżnicowane traktowanie krajów słabo rozwiniętych (ang. less developed countries, LDC). Wszystkie kraje uprzemysłowione stworzyły system ogólnych preferencji dla LDC. Te reguły stanowią pogwałcenie zasadniczych norm powojennego liberalnego porządku, tj. najwyższego uprzywilejowania przyznawanego wszystkim stronom. Jednakże państwa uprzemysłowione traktują te zmiany reguł jako tymczasową zmianę wynikającą ze specyficznych potrzeb regionów biednych. Tzw. koncepcja stopniowania4 została formalnie, pod naciskiem Stanów Zjednoczonych, przyjęta do GATT po Rundzie Tokijskiej. Stopniowanie oznacza, że wraz ze wzrostem poziomu rozwoju państwa będą przyjmować reguły zgodne z zasadami liberalnymi. Tym samym reprezentanci bogatej Północy postanowili interpretować specjalne i zróżnicowane traktowanie krajów rozwijających się jako zmianę w ramach reżimu. W oryginale: embedded liberalism. Pojęcie liberalizmu ograniczonego nawiązuje do koncepcji Karla Polanyiego, który badał relacje pomiędzy systemami politycznymi i globalnym kapitalizmem. Por. K. Polanyi, 2011, Wielka transformacja, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN, oraz Ruggie 1982 (przyp. tłum.). 4 Tak zwana koncepcja stopniowania oznaczała, że „wraz ze stopniowym rozwojem […] gospodarek [krajów rozwijających się – przyp. tłum.] i poprawą ich pozycji w handlu oczekuje się zwiększenia zdolności tych krajów do podejmowania swoich zobowiązań i dokonywania ustępstw”. Zob. A. Hajdukiewicz, 2016, Specjalne i zróżnicowane traktowanie krajów rozwijających się w procesie liberalizacji handlu rolnego na forum WTO, „Finanse, Rynki Finansowe, Ubezpieczenia”, t. 81, nr 3, s. 107 (przyp. tłum.). 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

359

Rzecznicy Trzeciego Świata natomiast twierdzą, że podstawowymi normami międzynarodowego porządku gospodarczego powinny być redystrybucja i sprawiedliwość, a nie niedyskryminacja i efektywność. Postrzegają zmiany reguł jako zmiany reżimu, ponieważ identyfikują je ze zmianami zasad o podstawowym znaczeniu. Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy postrzeganiem zmian reguł jako oznak zmian w ramach reżimu a postrzeganiem ich jako oznak zmian pomiędzy reżimami. Różnica ta dotyczy tego, czy uznaje się, że doszło do zmiany zasad i norm. Taka ocena nigdy nie jest łatwa, ponieważ nie można jej oprzeć na obiektywnej obserwacji o charakterze behawioralnym. Jak twierdzi Ruggie, „rozpoznajemy odejście od reżimów nie tylko ze względu na podjęte działania, ale na intencjonalność tych działań oraz ich akceptację w kontekście intersubiektywnych znaczeń” (Ruggie 1982: 380). Wreszcie, koniecznym wydaje się rozróżnienie pomiędzy osłabianiem reżimu poprzez zmiany, które zachodzą w jego ramach, a zmianą reżimów. Gdy zasady, normy, reguły i procedury podejmowania decyzji tracą na spójności lub gdy praktyka staje się wysoce niespójna z nimi, dochodzi do osłabienia reżimu. Specjalne i zróżnicowane traktowanie krajów rozwijających się jest wskazówką, że reżim liberalny został osłabiony, nawet jeśli nie został zastąpiony przez inny. Stosowanie dyplomatycznej przykrywki dla działalności szpiegowskiej, montowanie podsłuchów w ambasadach, zabójstwa dyplomatów przez terrorystów oraz niezdolność do zapewnienia odpowiedniego poziomu ochrony przez lokalne siły policji to wskazówki, że klasyczny reżim ochrony przedstawicieli dyplomatycznych uległ osłabieniu. Niemniej fakt, że działania te mają charakter ukryty, wskazuje, iż podstawowe zasady i normy nie zostały zakwestionowane w sposób bezpośredni. Dla kontrastu, uwięzienie dyplomatów amerykańskich przez grupy mające poparcie rządu irańskiego stanowi wyzwanie dla reżimu jako takiego. Iran dopuścił się pogwałcenia zasad i norm, a nie jedynie reguł i procedur5. Podsumowując, zmiana w ramach reżimu oznacza modyfikację reguł i procedur podejmowania decyzji, ale nie norm i zasad; zmiana reżimu oznacza modyfikację norm i zasad, zaś osłabienie reżimu oznacza brak spójności pomiędzy komponentami reżimu lub pomiędzy reżimem a powiązanymi z nim zachowaniami.

Postępowanie władz Iranu może wynikać z islamskiej wizji stosunków międzynarodowych, która odrzuca dominujący reżim stworzony przez kraje europejskie (podobny pogląd por. Rosecrance 1981). 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

360

Stephen D. Krasner

Czy reżimy mają znaczenie? Odpowiedź negatywna na tak postawione pytanie wymagałaby wiele odwagi. […] Niniejszą analizę rozpoczęto od prostego schematu przyczynowego. Założono w nim, że reżimy mogą być postrzegane jako zmienne pośredniczące pomiędzy podstawowymi zmiennymi przyczynowymi (najczęściej siłą i interesami) z jednej strony a rezultatami i zachowaniami z drugiej. W związku z tym próba analizy reżimów zakładała istnienie następującego układu relacji przyczynowych (por. rysunek 1). POWIĄZANE ZACHOWANIA

Rysunek 1



PODSTAWOWE ZMIENNE PRZYCZYNOWE



REŻIMY I REZULTATY

Reżimy nie pojawiają się same z siebie. Nie są też celami samymi w sobie. Gdy już istnieją, wywierają wpływ na powiązane z nimi zachowania i wyniki działań. Nie mają jedynie charakteru produktu ubocznego. Niezależny wpływ reżimów jest kluczowym zagadnieniem analitycznym. Druga strzałka przyczynowa wskazuje, że reżimy mają znaczenie. Nie ma jednakże zgody co do tego faktu; wskazać można na trzy główne grupy poglądów w tym zakresie. Konwencjonalny strukturalizm postrzega pojęcie reżimów jako zbędne, a nawet mylące. To stanowisko w wersji zmodyfikowanej sugeruje, że reżimy mogą mieć znaczenie, ale jedynie w bardzo ograniczonym zakresie. I wreszcie perspektywa grocjuszowska postrzega reżimy jako coś zdecydowanie bardziej powszechnego oraz będącego immanentną cechą każdego złożonego i długotrwałego ludzkiego zachowania. […] Susan Strange jest przedstawicielką pierwszej z przedstawionych trzech grup poglądów. Wysuwa ona poważne zastrzeżenia odnośnie do wartości pojęcia reżimów. Twierdzi, że koncept ten ma zgubny charakter, ponieważ zaciemnia i przesłania relacje siły i interesów, które są nie tylko ostateczną, ale również najtrafniej wskazaną przyczyną zachowań w systemie międzynarodowym. […] Reżimy, jeśli w ogóle istnieją, mają [zdaniem Strange – przyp. red.] bardzo niewielkie znaczenie lub nie mają żadnego. Są jedynie produktem ubocznym. Podstawą schematu rozumienia przyczynowości jest bezpośrednie powiązanie zmian w podstawowych czynnikach przyczynowych (ekonomicznych lub politycznych) ze zmianami w zachowaniach i rezultatach. Reżimy są postrzegane jako zupełnie wyłączone lub jako coś, czego wpływ na rezultaty i powiązane zachowania jest uznany za mało znaczący. Stanowisko Strange jest zgodne z dominującą orientacją intelektualną w analizie zjawisk społecznych. Te poglądy o charakterze strukturalnym stanowią konceptuali-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

361

zację świata, w którym do czynienia mamy z racjonalnymi aktorami kierującymi się [tylko] interesem własnym. Aktorami mogą być jednostki, firmy, grupy, klasy lub państwa. Funkcjonują one w systemie lub środowisku zdefiniowanym przez ich interesy, siłę i interakcje. Na takie poglądy nie ma wpływu twierdzenie, że zasady, normy, reguły i procedury podejmowania decyzji mają znaczący wpływ na rezultaty i zachowania. [...] Drugi typ poglądów na reżimy, zmodyfikowany strukturalizm, jest wyraźnie widoczny w pracach Keohane’a i Steina. Obaj wychodzą z klasycznych pozycji strukturalnego realizmu, czyli świata suwerennych państw, które dążą do maksymalizacji swoich interesów i potęgi. […] W świecie suwerennych państw podstawową funkcją reżimów jest koordynacja zachowań państw w celu osiągnięcia pożądanych rezultatów w konkretnych obszarach problemowych (Aggarwal 1981: rozdz. 1). Taka koordynacja jest atrakcyjna pod pewnymi warunkami. […] Trzecie podejście do reżimów, najlepiej rozwinięte w pracach Raymonda Hopkinsa, Donalda Puchala oraz Orana Younga, odzwierciedla pogląd zasadniczo różny od dwóch typów argumentacji strukturalnej przedstawionych powyżej. […] Tradycja grocjuszowska, którą przywołują Hopkins, Puchala i Young, stoi w opozycji wobec strukturalnego realizmu, zarówno w formie klasycznej, jak i zmodyfikowanej. Odrzuca założenie, że system międzynarodowy jest złożony z suwerennych państw ograniczanych jedynie równowagą siły. Hopkins i Puchala sugerują raczej, że to elity są praktycznymi aktorami w stosunkach międzynarodowych. Państwa to rozmyte abstrakcje. Elity mają powiązania o charakterze transnarodowym i narodowym. Suwerenność jest zmienną behawioralną, nie analitycznym założeniem. Zdolność państw do kontrolowania aktywności przekraczającej granice i do utrzymania dominacji we wszystkich aspektach międzynarodowego systemu jest ograniczona. Bezpieczeństwo i dążenie do przetrwania państwa nie są jedynymi celami. Siła nie zajmuje specjalnego, wyjątkowo ważnego miejsca w polityce międzynarodowej. Elity działają w ramach sieci komunikacyjnych, które są urzeczywistnieniem reguł, norm i zasad, i które przekraczają granice krajowe. Ten minimalistyczny grocjuszowski sposób postrzegania wpłynął na pewną liczbę teoretycznych postulatów rozwiniętych w okresie powojennym. Funkcjonalizm widział możliwość erozji suwerenności poprzez multiplikację partykularnych interesów ponad granicami narodowymi. Studium integracji Karla W. Deutscha z 1957 r., kładące nacisk na komunikację społeczną, wprowadziło rozróżnienie pomiędzy wspólnotami bezpieczeństwa i anarchią6. Niektórzy autorzy kojarzeni z pojęciem transnarodowości postulowali istnienie sieci współzależności. Czyniło ono każdą próbę podkreślania suwerenności analitycznie błędną i wątpliwą od strony normatywnej. 6

Ten argument rozwija Arend Lijphart (Lijphart 1974).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

362

Stephen D. Krasner

W rozważaniach Keohane’a i Nye’a na temat złożonej współzależności odrzucono założenie o nadrzędności siły oraz hierarchię zagadnień zakładaną przez perspektywę racjonalistyczną (Keohane, Nye 1977: rozdz. 8). Ernst B. Haas podkreśla, że to, co on nazywa teoriami organicznymi – ekoenwironmentalizm, ekoreformizm i egalitaryzm – zaprzecza konwencjonalnym założeniom opartym na potędze. […] Podsumowując, konwencjonalne argumenty o charakterze strukturalnym nie traktują reżimów poważnie: jeśli podstawowe zmienne przyczynowe ulegną zmianie, zmienią się także reżimy. Te ostatnie nie mają żadnego niezależnego wpływu na zachowanie. Zmodyfikowana argumentacja strukturalna postrzega reżimy jako znaczące tylko wtedy, gdy niezależny proces podejmowania decyzji prowadzi do niepożądanych efektów. I wreszcie, grocjuszowska perspektywa przyjmuje reżimy jako fundamentalną część wszystkich wzorców ludzkich interakcji, w tym zachowań w stosunkach międzynarodowych.

Wyjaśnianie rozwoju reżimów Dla tych autorów, którzy widzą reżimy jako coś więcej niż tylko epifenomeny, znaczenia nabiera druga zasadnicza kwestia znajdująca się w schemacie, w którym postrzega się reżimy jako zmienne pośredniczące pomiędzy podstawowymi czynnikami przyczynowymi a powiązanymi rezultatami i zachowaniami. Jak kształtuje się relacja pomiędzy podstawowymi czynnikami przyczynowymi a reżimami? Jakie są warunki powstania, przetrwania czy dezintegracji reżimu? W tym miejscu reżimy traktowane są jako zmienne zależne. Rozwój reżimów próbowano wyjaśnić za pomocą różnych zmiennych przyczynowych. Najważniejsze to egoistyczny interes własny, siła polityczna, normy, zasady, nawyk i zwyczaj oraz wiedza. Te trzy ostatnie postrzegane są jako dodatkowe, zwiększające oddziaływanie bardziej podstawowych sił powiązanych z interesami, potęgą i wartościami.

1. Egoistyczny interes własny Dominującym wyjaśnieniem istnienia reżimów międzynarodowych jest egoistyczny interes własny. Przez to pojęcie rozumiem pragnienie maksymalizacji swojej własnej funkcji użyteczności, przy czym ta funkcja nie uwzględnia użyteczności drugiej strony. Egoista jest zainteresowany zachowaniem innych tylko w takim zakresie, w jakim może ono wpływać na jego własną użyteczność. Wszystkie polityczne teorie umowy społecznej, od Hobbesa do Rawlsa, oparte są na egoistycznym interesie. Natomiast aktorzy dążący do zdobycia potęgi w czystej postaci są zainteresowani

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

363

zwiększeniem do maksimum różnicy pomiędzy ich własnymi zdolnościami wynikającymi z posiadanej siły a zdolnościami oponentów. […] [P]race Keohane’a, a jeszcze bardziej Steina, najpełniej rozwijają perspektywę skoncentrowaną na interesie. Stein zapewnia, że „te same siły interesu własnego kalkulowanego w sposób niezależny od innych, które leżą u źródeł anarchicznego systemu międzynarodowego, tworzą również fundament dla międzynarodowych reżimów jako formy porządku międzynarodowego… W pewnych momentach racjonalne kalkulacje oparte na interesie własnym prowadzą aktorów do porzucenia niezależnego sposobu podejmowania decyzji na rzecz wspólnego decydowania” (Stein 1982: 316). […]

2. Siła polityczna Drugą zasadniczą, a zarazem podstawową zmienną przyczynową stosowaną do wyjaśnienia rozwoju reżimów jest siła polityczna. Można wyróżnić dwa podejścia do tego pojęcia. Pierwsze ma charakter kosmopolityczny i instrumentalny: siła jest używana w celu zabezpieczenia optymalnych wyników działań dla systemu jako całości. W znaczeniu powiązanym z teorią gier siła jest używana w celu promowania wspólnej maksymalizacji. Jest wówczas siłą w służbie dobra wspólnego. Drugie podejście jest partykularystyczne i potencjalnie dopełniające. Siła jest używana w celu wzmocnienia wartości popieranych przez konkretnych aktorów w ramach systemu. Te wartości mogą obejmować zwiększanie poziomu potęgi, jak również promowanie celów gospodarczych czy innych. W znaczeniu kojarzonym z teorią gier siła jest używana w celu maksymalizacji indywidualnych zysków. Jest to siła w służbie partykularnych interesów.

a. Siła w służbie dobra wspólnego Pierwsze rozumienie jest reprezentowane przez długą tradycję klasycznej i neoklasycznej ekonomii i kojarzone z dostarczaniem dóbr publicznych. Niewidzialna ręka rynku była najbardziej nieodpartym z konstruktów zaproponowanych przez Adama Smitha: dobro wszystkich [powstaje] z samolubstwa każdego; trudno o potężniejszą obronę egoizmu. Smith uznawał jednak potrzebę dostarczania przez państwo pewnych dóbr wspólnych. Należą do nich: obronność, utrzymywanie porządku, minimalny poziom opieki społecznej, roboty publiczne, ochrona rodzącego się przemysłu i standardy w odniesieniu do towarów7. Ekonomiści wskazują na znaDebata dotycząca tego, jaką rolę Smith przypisuje państwu, jest bardzo żywa. Niektórzy autorzy (zob. np. Hirschman 1977: 103–104) utrzymują, że Smith chciał ograniczenia szaleń7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

364

Stephen D. Krasner

czenie państwa w ustanawianiu praw własności i egzekwowaniu umów, to znaczy tworzeniu warunków, które zapobiegają zachowaniom rabunkowym jako przeciwstawnym zachowaniom rynkowym. […] Analiza keynesowska przeznacza państwu istotną rolę w zarządzaniu zmiennymi makroekonomicznymi. W każdej z tych argumentacji celem działań państwa jest promowanie ogólnych interesów społecznych. Współczesnym ekonomistą kojarzonym z argumentami podkreślającymi instrumentalną rolę potęgi dla interesów kosmopolitycznych w systemie międzynarodowym jest Charles Kindleberger. W książce The World in Depression dowodzi on, że depresji lat trzydziestych można było zapobiec dzięki wykorzystaniu przywódczej roli państw. Skuteczny lider mógł zadziałać jako pożyczkodawca ostatniej szansy poprzez otwarcie rynku dla nadwyżki dóbr. W okresie międzywojennym Stany Zjednoczone mogły wziąć na siebie taki ciężar, ale nie chciały tego uczynić, zaś Wielka Brytania chciała, ale nie mogła. Konsekwencją był gospodarczy chaos. W późniejszych pracach Kindleberger wymienił następujące funkcje, które państwo powinno pełnić w międzynarodowym systemie handlowym: 1. Ochrona podmiotów gospodarczych przed działaniem siły. 2. Wygłuszanie niepożądanych efektów otwartego systemu [gospodarczego – przyp. tłum.], na przykład poprzez zapewnianie wsparcia dostosowawczego dla przemysłów konkurujących w dziedzinie importu. 3. Ustanawianie standardów produktowych. Gdy brakuje takich standardów, można stracić wiele energii na poszukiwanie informacji na temat produktów. 4. Dostarczanie waluty krajowej, która może być użyta w charakterze rezerwy międzynarodowej lub waluty transakcyjnej. 5. Organizacja robót publicznych, takich jak budowa doków czy krajowego systemu transportu. 6. Kompensowanie niedoskonałości rynku poprzez, na przykład, odgrywanie roli pożyczkodawcy ostatniej szansy, kiedy prywatne instytucje finansowe stają się tak ostrożne, że ich konserwatywna postawa może prowadzić do zniszczenia globalnej płynności (Kindleberger 1978)8. stwa państwa poprzez skłonienie go do podejmowania minimalnej aktywności. Inni (zob. np. Holmes 1976: 673; Diaz-Alejandro 1978: 124–125) zajmują stanowisko pośrednie. Jeszcze inni postrzegają Smitha jako tego, który stara się opisać warunki dla funkcjonowania moralnego społeczeństwa, które musi opierać się na indywidualnym wyborze. Dla takiego państwa materialistyczny i egoistyczny system gospodarczy ma jedynie instrumentalny charakter (zob. np. Billet 1974). 8 Adam Smith był mniejszym zwolennikiem przywództwa. Uważał, że rozsądna doza przywództwa mogła w systemie międzynarodowym występować tylko w sytuacji istnienia równowagi siły. Bez niej silni dominowaliby nad słabszymi i wykorzystywali ich (zob. Diaz-Alejandro 1978: 92).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

365

Pomimo nacisku na działania o charakterze politycznym perspektywa Kindlebergera ma wciąż głęboko liberalny charakter. Celem interwencjonizmu państwowego jest umożliwienie powstania i utrzymania środowiska, w którym rynek oparty na indywidualnych kalkulacjach interesu własnego może się z sukcesem rozwijać. Rynek, podobnie jak ludzkie ciało, jest zasadniczo zdrowy, ale czasami interwencja jakiegoś podmiotu zewnętrznego (państwo, lekarz) może być potrzebna (Kindleberger 1978a). Siła polityczna zostaje wówczas użyta w służbie dobra wspólnego.

b. Siła w służbie partykularnych interesów […] [S]iła jest instrumentem, który może być używany w celu zwiększania korzyści poszczególnych aktorów – zazwyczaj państw. Analogia z zakresu teorii gier pozwala na łatwiejsze rozróżnienie pomiędzy dwoma ważnymi wariantami spojrzenia na siłę w służbie partykularnych interesów. Pierwszy zakłada, że zyski są z góry określone i że wybór strategii dokonywany przez aktorów jest determinowany jedynie przez te zyski. Drugi zaś to założenie, że siła może być użyta w celu zmiany wielkości zysku i wpływu na strategię aktorów. Pierwsze podejście jest bliskie analizie, którą można zastosować, gdy przedmiotem są typowo kosmopolityczne cele, z tym tylko, że siła polityczna jest używana, by maksymalizować zyski jednostkowe, a nie wspólne. W konkretnej konfiguracji interesów istnieje zachęta do tworzenia reżimów, a zasady działania tych reżimów są funkcją dystrybucji potęgi. Keohane twierdził, że hegemoniczne podmioty odgrywają kluczową rolę w dostarczaniu dóbr wspólnych, potrzebnych do funkcjonowania reżimów w sposób efektywny (Keohane 1980). Potęgi te dostarczają dóbr nie dlatego, że są one zainteresowane dobrostanem systemu jako całości, tylko dlatego, że reżimy wzmacniają ich własny dobrostan. Ten nacisk na potrzebę asymetrycznej dystrybucji potęgi (rozważania dotyczące podaży) kontrastuje z uwagami Steina dotyczącymi skuteczności popytu. Teoria hegemonicznego przywództwa sugeruje, że w warunkach słabnącej hegemonii dochodzi do osłabienia reżimów. Bez przywództwa, zasad, norm, reguł i procedur podejmowania decyzji nie mogą one być w łatwy sposób podtrzymane. Żaden aktor nie będzie miał wówczas woli dostarczania wspólnych dóbr potrzebnych do funkcjonowania reżimu w sposób niezakłócony i efektywny. Analiza Steina sugeruje natomiast, że gdy hegemonia słabnie, pojawia się więcej zachęt do współpracy, ponieważ dobra wspólne nie są już dostarczane przez hegemona. System międzynarodowy bardziej przypomina oligopol niż rynek doskonały. Aktorzy są świadomi tego, w jaki sposób ich zachowanie wpływa na innych. Gdy mniejsze państwa dostrzegają, że hegemon nie oferuje już przejażdżki na gapę, są skłonne stać się klientami płacącymi za transport. Dla Steina same interesy [jednostkowe]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

366

Stephen D. Krasner

pozwalają skutecznie utrzymać porządek. Zmierzch hegemonii może zaś prowadzić do wzmocnienia reżimów. Druga linia argumentacji związana z postrzeganiem siły w służbie specyficznych interesów bada, czy potężni aktorzy mogą wpływać na zyski innych aktorów lub na strategie, które oni wybierają. Tutaj siła staje się zdecydowanie bardziej centralnym konceptem – element przymusu jest na wyciągnięcie ręki. Słabsi aktorzy mogą nie być w stanie dokonywać autonomicznych wyborów. […]

3. Normy i zasady W dotychczasowych rozważaniach normy i zasady były traktowane jako endogeniczne, tworzące definiującą charakterystykę o krytycznym znaczeniu dla poszczególnych reżimów. Jednakże normy i zasady, które wpływają na reżim w określonym obszarze problemowym, ale nie są bezpośrednio powiązane z tym obszarem problemowym, mogą również być postrzegane jako wyjaśnienie powstawania, trwania czy rozpadu reżimów. Najbardziej znanym przykładem takiego ujęcia jest Etyka protestancka a duch kapitalizmu Maxa Webera. Autor ten dowodzi, że rozwój kapitalizmu jest nierozłącznie powiązany z ewolucją religijnej doktryny kalwinizmu, która sprzyja ciężkiej pracy, a potępia rozrzutność, natomiast sukces doczesny uważa za dzieło Opatrzności9. Fred Hirsch argumentował, że bez poprzedzających kapitalizm wartości, takich jak ciężka praca, samopoświęcenie, lojalność i honor kapitalizm rozpadłby się. Te wartości mają kluczowe znaczenie dla ograniczania kalkulacji opartych na interesie własnym, które zbyt często prowadzą do zachowań niegodnych zaufania lub nieszczerych (Hirsch 1976: rozdz. 11; Walzer 1980). Mechanizmy finansowania tworzone przez różne marginalizowane grupy społeczne na świecie to czytelny przykład tego, jak normy pozaekonomiczne organizują działalność rynkową. Dla przykładu, weksle zostały wymyślone przez żydowskich bankierów w okresie średniowiecza w celu uniknięcia przemocy i wymuszeń ze strony arystokracji: bezpieczniej było mieć przy sobie kawałek papieru aniżeli gotówkę. Jednakże ten kawałek papieru musiał być honorowany przez odbiorcę. To implikowało konieczność istnienia wysokiego poziomu zaufania, które było wzmocnione przez ogólnie przyjęte normy zachowań: ustalone praktyki były wspierane przez ekskluzywność grupy, która umożliwiała nadzór oraz wymierzanie sankcji. Znaczenie tych konwenansów dla stosowania weksli odzwierciedla fakt, że były one często w użyciu w basenie Morza Śródziemnego w XVI wieku, ale nie Dyskusja na ten temat por. Laitin 1978, szczególnie s. 568–569. Debata na temat wartości innych niż ekonomiczne w rozwoju kapitalizmu zob. Hirschman 1977. 9

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

367

posługiwano się nimi w kontaktach ze światem spoza basenu, np. w Syrii, gdzie, według Braudela, „dwa wzajemnie podejrzliwe wobec siebie światy spotykały się twarzą w twarz”. Tutaj wszystkie transakcje miały charakter barterowy lub płacono złotem czy srebrem (Braudel 1975: 370)10. […] Hopkins i Puchala czynią rozróżnienie pomiędzy superstrukturą i substrukturą. Superstruktura odnosi się do ogólnych i upowszechnionych zasad i norm, które warunkują zasady i normy regulujące konkretne obszary problemowe. Autorzy zauważają na przykład, że równowaga sił w dziewiętnastowiecznej Europie była upowszechnioną normą, która wywarła wpływ na naturę reżimu kolonialnego. Jervis twierdzi, że aby mogły rozwinąć się reżimy w dziedzinie bezpieczeństwa, wielkie potęgi „muszą uwierzyć, że inni podzielają wartości, które te pierwsze przypisują bezpieczeństwu i współpracy”(Jervis 1982: 361). Oryginalna analiza powojennego reżimu ekonomicznego autorstwa Johna Ruggiego dowodzi, że reżim ten został stworzony raczej w oparciu o zasady ograniczonego liberalizmu, a nie liberalizmu ortodoksyjnego. Doświadczenie krajowe wyniesione z lat trzydziestych pokazało, że społeczeństwa nie potrafią znieść konsekwencji niczym nieskrępowanego rynku. Ten zestaw upowszechnionych wartości, którymi był przesiąknięty świat kapitalistyczny, został rozciągnięty z przestrzeni krajowej na międzynarodową w porozumieniach zawartych w Bretton Woods. Z tych rozważań wynika, że istnieje pewna hierarchia reżimów. Upowszechnione zasady i normy, takie jak ciężka praca jako służba Bogu, warunkują zachowania w konkretnych obszarach problemowych. W stosunkach międzynarodowych najważniejszą upowszechnioną zasadą jest suwerenność. Hedley Bull postrzega suwerenność jako konstytutywną zasadę współczesnego systemu międzynarodowego. Pojęcie wyłącznej kontroli na ograniczonym obszarze geograficznym i nieskrępowane prawo do polegania wyłącznie na samym sobie realizowane na poziomie międzynarodowym, które wykształciło się w późnośredniowiecznej Europie, przenika współczesny system międzynarodowy (Bull 1977: 8–9, 70). W takim ujęciu suwerenność nie jest analitycznym założeniem, lecz zasadą, która wpływa na zachowania aktorów. Z kilkoma wyjątkami, takimi jak Antarktyka, Namibia i Zachodni Brzeg [Jordanu], dominuje zasada suwerenności. Obszary, na których suwerenność nie jest aplikowana, są albo rządzone przez słabe reżimy, albo też nie występują na nich w ogóle żadne reżimy. Suwerenność wskazuje na państwa jako na jedynych aktorów z nieograniczonym prawem do działania w systemie międzynarodowym. Domaganie się uznania ze strony innych podmiotów sprawczych może być kwestionowane. Jeśli konstytutywna zasada, jaką jest 10

Na temat związku pomiędzy wekslami i żydowskimi bankierami zob. Hirschman 1977:

147.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

368

Stephen D. Krasner

suwerenność, zostałaby zmieniona, trudno byłoby wyobrazić sobie, by jakikolwiek inny międzynarodowy reżim pozostał bez zmian.

4. Uzus i zwyczaj Ostatnimi dwoma zestawami zmiennych przyczynowych, które mają wpływ na rozwój reżimów, są uzus i zwyczaj oraz wiedza. Uzus i zwyczaj zostaną omówione w tej części, a wiedza w kolejnej. Uzus i zwyczaj oraz wiedza nie są tutaj traktowane jako egzogeniczne zmienne mogące same generować powstawanie reżimów. Raczej uzupełniają i wzmacniają naciski związane z egoistycznym interesem własnym, siłą polityczną oraz upowszechnionymi wartościami. Uzus odnosi się do regularnych wzorców zachowań opartych na faktycznej praktyce; zwyczaj zaś do długotrwałej praktyki (Weber 1977: 29). […] Jeśli zachowaniom zgodnym ze wzorcem towarzyszą wspólne oczekiwania, to mogą one zostać wypełnione znaczeniem normatywnym: działania oparte jedynie na instrumentalnych kalkulacjach mogą zostać uznane za zachowania regulowane zasadami lub regułami. […] Duża część zachodniego prawa handlowego została ukształtowana na podstawie zwyczaju i uzusu początkowo generowanych przez interes własny. Praktyki, które początkowo miały charakter prywatnych porozumień ad hoc, w okresie późniejszym stały się podstawą do sformalizowanego prawa handlowego (Trakman 1980, 1981, Berman, Kaufman 1978). W analizie Orana Younga, zarówno w ramach spontanicznie powstałych, jak i w narzuconych reżimach, uzus i zwyczaj odgrywają znaczącą rolę. […] Niektóre wzorce zachowań są adoptowane najszybciej, ponieważ są użyteczne dla poszczególnych jednostek. Takie praktyki, gdy już zostaną przyjęte, są wzmacniane przez rozrost reżimów. Większość amerykańskich kierowców (spoza miasta Nowy Jork) odczuwałoby przynajmniej pewien cień dyskomfortu, gdyby bezprawnie przejechało na czerwonym świetle przez puste skrzyżowanie. Zachowanie, które początkowo było jedynie kwestią egoistycznego interesu własnego, jest teraz wzmocnione przez powszechnie podzielane normy. W podobnym tonie argumentuje Young, który twierdzi, że nakazy efektywnie narzucone są wzmacniane przez nawyk przestrzegania ich (nie jest jasne, czy bez tych nawyków sformułowana przez Younga koncepcja narzuconych nakazów byłaby zbieżna z przedstawioną tu definicją reżimów). Schemat zachowań początkowo ustanowiony przez przymus o charakterze ekonomicznym lub siłę może zostać uznany za zasadny przez tych, którym został on narzucony. Uzus prowadzi do pojawienia się wspólnych oczekiwań, które z kolei zostają wypełnione zasadami i normami.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

369

5. Wiedza Ostatnią zmienną użytą do wyjaśnienia rozwoju reżimów jest wiedza. Podobnie jak uzus i zwyczaj, wiedza jest zazwyczaj traktowana jako zmienna pośrednicząca, a nie egzogeniczna. Ernst B. Haas w swoich pracach zdefiniował wiedzę jako „sumę technicznych informacji oraz teorii dotyczących tych informacji, wokół której w konkretnym czasie zapanowała zgoda wystarczająca, by zainteresowani aktorzy traktowali tę sumę jako wskazówkę dla polityki publicznej stworzonej po to, by osiągać określone cele społeczne” (Haas 1980a: 367–368). Haas wskazuje na możliwości nieodzownie kojarzone z „poznawczym ewolucjonizmem”, który podkreśla wrażliwość na konsekwencje wytwarzania nowej wiedzy. Wiedza tworzy podstawy dla współpracy poprzez objaśnianie złożonych powiązań, które wcześniej nie były zrozumiałe. Wiedza nie tylko może wzmacniać perspektywy zbieżnych zachowań państw, ale również może wykraczać poza „dominujące linie ideologicznych podziałów” (Haas 1980a: 368). Może dostarczać wspólnej płaszczyzny dla tego, co Haas nazywa podejściami mechanicznymi (najbardziej tradycyjne teorie nauk społecznych) oraz podejściami organicznymi (egalitaryzm oraz różne koncepcje o orientacji środowiskowej). Aby wiedza miała niezależny wpływ na system międzynarodowy, musi mieć szeroką akceptację ze strony decydentów politycznych. Stein wskazuje, że reguły odnoszące się do zdrowia, takie jak np. regulacje dotyczące kwarantanny, zostały radykalnie zmienione przez nową wiedzę naukową, taką jak odkrycie mikrobów wywołujących cholerę, przenoszenie żółtej febry przez komary czy używanie prewencyjnych szczepionek. Zanim doszło do tych odkryć, krajowe regulacje dotyczące zdrowia były przede wszystkim zdeterminowane przez obawy o charakterze politycznym. Jednakże po dokonaniu tych odkryć zachowania państw zostały zdeterminowane przez międzynarodowy reżim, a przynajmniej przez zestaw reguł, które wynikały z akceptowanej wiedzy naukowej. Jervis twierdzi, że obecnie na płaszczyźnie bezpieczeństwa możliwości funkcjonowania reżimu kontroli zbrojeń mogą zależeć od tego, czy Związek Radziecki i Stany Zjednoczone postrzegają w taki sam sposób swoje strategie. W szczególności wzajemna akceptacja dla doktryny wzajemnego gwarantowanego zniszczenia (ang. Mutual Assured Destruction, MAD) może stworzyć podstawę dla reżimu. Bez konsensusu wiedza w świecie suwerennych państw może mieć niewielki wpływ na rozwój reżimu. Jeśli tylko niektóre strony posiadają określony zestaw przekonań, znaczenie tych przekonań dla całości [reżimu – przyp. tłum.] zależy od potęgi tych, którzy je reprezentują. Nowa wiedza może stworzyć podstawy dla ewolucyjnej zmiany, [...] co zazwyczaj wiąże się z modyfikacją reguł i procedur w kontekście określonego zestawu zasad i norm. Odwrotnie dzieje się w przypadku zmiany rewolucyjnej, która wytwarza

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

370

Stephen D. Krasner

nowe zasady oraz normy i jest kojarzona z przesunięciami potęgi. Odnosząc się do przykładu zmiany ewolucyjnej, Benjamin Cohen zaznacza, że system wymiany ustalony w Bretton Woods był oparty na rozumieniu wywiedzionym z doświadczeń okresu międzywojennego, a w okresie późniejszym na współczesnej wiedzy o krajowych instytucjach i strukturach finansowych/polityki monetarnej. Państwa w sposób niezwykle wrażliwy reagowały na konkurencyjną dewaluację i nie były przekonane, że krajowa polityka monetarna może zapewnić szczelną ochronę przed zewnętrznymi niepokojami. Znacznie łatwiej było zaakceptować reżim płynnego kursu walutowego w latach siedemdziesiątych, ponieważ wiedza i powiązany z nią potencjał instytucji kontrolujących poziom podaży pieniądza w znaczący sposób zyskały na znaczeniu. W wysoce złożonym świecie, w którym cele są często formułowane niejasno i wiele powiązań jest możliwych, wiedza o charakterze konsensualnym może w znaczny sposób ułatwić porozumienie odnośnie do rozwoju międzynarodowego reżimu. Wiedza może rzucić jasne światło na ścieżkę prowadzącą przez krajobraz, który bez tego światła zdawałby się mroczny i mało zróżnicowany. […] Próbując odpowiedzieć na dwa zasadnicze postawione tu [na początku artykułu – przyp. tłum.] pytania – o wpływ reżimów na powiązane z nimi zachowania i rezultaty oraz o relację pomiędzy podstawowymi zmiennymi przyczynowymi a reżimami – wskazano na dwa różne podejścia do stosunków międzynarodowych. Perspektywa grocjuszowska […] postrzega reżimy jako szeroko upowszechnione aspekty społecznych oddziaływań. Jest ona wyjątkowo inkluzywna w swoim opisie głównych przyczyn powstawania reżimów. Interesy, siła, upowszechnione normy, zwyczaj, wiedza mogą odgrywać swoje role w formowaniu się reżimów. Te czynniki przyczynowe mogą być widoczne w zachowaniach jednostek, konkretnych biurokracjach oraz organizacjach międzynarodowych, jak również w państwach. Podejście strukturalnego realizmu jest nieco bardziej oględne. Wzorcowe czy typowe podejście perspektywy realistycznej nie uwzględnia reżimów. Powstają one tylko w bardzo wyjątkowych warunkach – gdy podejmowane indywidualnie decyzje, mające na celu osiągnięcie pożądanych rezultatów, kończą się niepowodzeniem. Najważniejszymi zmiennymi przyczynowymi, które prowadzą do stworzenia reżimów, są siła i interes. Najważniejszymi aktorami są zaś państwa. [...] Z języka angielskiego przełożyła Dorota Heidrich

Bibliografia Aggarwal V.K., 1981, Hanging by a Thread: International Regime Change in the Textile/Apparel System, 1950–1979, praca doktorska, Stanford University. Berman H., Kaufman C., 1978, The Law of International Commercial Transactions (Lex Mercatoria), „Harvard International Law Journal”, t. 19, nr 1.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Strukturalne przyczyny i konsekwencje reżimów

371

Billet L., 1974, The Just Economy: The Moral Basis of the Wealth of Nations, „Review of Social Economy”, t. 34. Braudel F., 1975, The Mediterranean and the Mediterranean World in the Age of Philip II, New York, Harper [wyd. pol. Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II, t. 2, tłum. M. Król i M. Kwiecieńska, Warszawa, Książka i Wiedza, 2004]. Bull H., 1977, The Anarchical Society: A Study of Order in World Politics, New York, Columbia University Press [fragment w niniejszym tomie, s. 210–227]. Diaz-Alejandro C., 1978, Delinking North and South: Unshackled or Unhinged, w: Fishlow A. i in., Rich and Poor Nations in the World Economy, New York, McGraw-Hill. Haas E.B., 1980, Technological Self-Reliance for Latin America: the OAS Contribution, „International Organization”, t. 34, nr 4. Haas E.B., 1980a, Why Collaborate? Issue-Linkage and International Regimes, „World Politics”, t. 32, nr 3. Hirsch F., 1976, The Social Limits to Growth, Cambridge, Harvard University Press. Hirschman A., 1977, The Passions and the Interests, Princeton, Princeton University Press. Holmes C., 1976, Laissez-faire in Theory and Practice: Britain 1800–1875, „Journal of European Economic History”, t. 5, nr 3. Jervis R., 1982, Security Regimes, „International Organization”, t. 36, nr 2. Kaplan M.A., 1959, Systems and Process in International Politics, New York, Wiley [fragment w niniejszym tomie, s. 52–66]. Kaplan M.A., 1979, Towards Professionalism in International Theory, New York, Free Press. Keohane R.O., 1980, The Theory of Hegemonic Stability and Changes in International Economic Regimes, 1967–77, w: Holsti O.R. i in., Changes in the International System, Boulder, Col., Westview. Keohane R.O., Nye J.S., 1977, Power and Interdependence, Boston, Little, Brown [fragment w niniejszym tomie, s. 246–267]. Kindleberger Ch.P., 1978, Government and International Trade, „Princeton Essays in International Finance”, Princeton University. Kindleberger Ch.P., 1978a, Manias, Panics, and Crashes: A History of Financial Crises, New York, Basic Books. Laitin D., 1978, Religion, Political Culture, and the Weberian Tradition, „World Politics”, t. 30, nr 4. Lijphart A., 1974, The Structure of the Theoretical Revolution in International Relations, „International Studies Quarterly”, t. 18, nr 1. Rosecrance R., 1981, International Theory Re-visited, „International Organization”, t. 35, nr 4. Ruggie J.G., 1982, International Regimes, Transactions, and Change: Embedded Liberalism in the Postwar Economic Order, „International Organization”, t. 36, nr 2. Stein A.A., 1982, Coordination and Collaboration: Regimes in an Anarchic World, „International Organization”, t. 36, nr 2. Trakman L.E., 1980, The Evolution of the Law Merchant: Our Commercial Heritage, cz. I, „Journal of Maritime Law and Commerce”, t. 12, nr 1. Trakman L.E., 1981, The Evolution of the Law Merchant: Our Commercial Heritage, cz. II, „Journal of Maritime Law and Commerce”, t. 12, nr 2.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

372

Stephen D. Krasner

Wallerstein I., 1974, The Modern World-System, New York, Academic Press [fragment w niniejszym tomie, s. 181–195]. Waltz K.N., 1979, Theory of International Relations, Reading, Mass., Addison-Wesley. Walzer M., 1980, The Future of Intellectuals and the Rise of the New Class, „New York Review of Books”, nr 27. Weber M., 1977, Economy and Society, Berkeley, University of California Press [wyd. pol. Gospodarka i społeczeństwo, tłum. D. Lachowska, Warszawa, WN PWN, 2002].

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT O. KEOHANE

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej*1

Od zakończenia II wojny światowej międzynarodowa współpraca krajów wysoko uprzemysłowionych jest prawdopodobnie bardziej zaawansowana niż współpraca najważniejszych krajów w jakimkolwiek innym okresie historycznym o porównywalnej długości. Rzecz jasna zarówno zakres, jak i złożoność wysiłków służących koordynowaniu polityki gospodarczej różnych państw są większe niż w okresie międzywojennym lub w stuleciu poprzedzającym rok 1914. Niemniej jednak współpraca ta wciąż okazuje się niewystarczająca w stosunku do potrzeb, ponieważ szybki wzrost międzynarodowej współzależności gospodarczej po roku 1945 i rosnące zaangażowanie rządów w funkcjonowanie nowoczesnych gospodarek kapitalistycznych spowodowały powstanie większej liczby potencjalnych punktów tarcia. Współzależność może mieć zarówno negatywne, jak i pozytywne oddziaływanie: pozwala na eksport bezrobocia czy inflacji, ale też wzrostu i dobrej koniunktury. Amerykańscy pracownicy zatrudnieni w przemyśle stalowym mogą stracić pracę z powodu subwencji, jakich Europejska Wspólnota Gospodarcza i rządy europejskie udzielają producentom stali w Europie, a wysokie stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych mogą ograniczać aktywność gospodarczą poza granicami tego kraju. Współzależność sprawia, że demokratyczne rządy rozszerzają działalność państw, aby chronić swoich obywateli przed wahaniami koniunktury w gospodarce światowej (Cameron 1978). Kiedy ta działalność państw zaczyna przybierać formę przerzucania kosztów dostosowania na obcokrajowców, dochodzi do międzynarodowych sporów. Tak więc nawet współpraca wypracowana na najwyższym poziomie może * Podstawa przekładu: R.O. Keohane, 1984, After Hegemony: Cooperation and Discord in the World Political Economy, Princeton, Princeton University Press, s. 5–6, 11, 56–59, 61–63, 182–183, 215–216, 243–247. Termin world political economy stosowany jest w niniejszym przekładzie jako światowa ekonomia polityczna.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

374

Robert O. Keohane

zostać zniweczona sporem, ponieważ rosnąca współzależność oraz interwencje rządów tworzą coraz więcej okazji do konfliktów politycznych. Jak w Alicji w Krainie Czarów – być może trzeba biec coraz szybciej, by pozostać w tym samym miejscu. Uczeni nie powinni czekać z badaniami do czasu, gdy współpraca stanie się regułą, a nie wyjątkiem, jako że niewiedza na temat sposobów promowania współpracy może prowadzić do sporów i konfliktów, a nawet gospodarczej katastrofy, zanim jeszcze współpraca będzie miała szansę zatriumfować. Niniejsza książka dotyczy tego, w jaki sposób współpraca była, jest i może być zorganizowana w warunkach globalnej ekonomii politycznej, gdy istnieje wspólny interes. Nie skupia się na poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak budować podstawowe wspólne interesy między państwami. Tym samym dwa tematy, które mogłyby zostać poruszone w książce dotyczącej międzynarodowej współpracy gospodarczej, nie są tu omawiane w sposób uporządkowany: ani nie zagłębiam się w analizowanie wpływu warunków ekonomicznych na wzorce interesów, ani nie śledzę wpływu idei czy ideałów na zachowania państw. Teoria, którą tu przybliżam, przyjmuje istnienie wzajemnych interesów za pewnik i analizuje warunki, w jakich te właśnie interesy prowadzą do współpracy. Wyjdę od przesłanki, że nawet wtedy, gdy istnieją wspólne interesy, współpraca często kończy się fiaskiem. Moim celem jest zdiagnozowanie przyczyn owego fiaska, a także sporadycznych sukcesów, w nadziei na poprawę naszej umiejętności doboru właściwych środków zaradczych. […] W warunkach współzależności pewien stopień współpracy jest niezbędną, lecz niewystarczającą przesłanką do osiągnięcia optymalnego poziomu dobrobytu, a w kontekście współpracy „więcej” nie zawsze oznacza „lepiej”. Choć byłoby naiwnością wierzyć, że zacieśniona współpraca między państwami, niezależnie od celu, jaki im przyświeca, będzie siłą rzeczy służyć ludzkości, to wydaje się oczywiste, że skuteczniejsza koordynacja polityk między rządami często mogłaby w tym pomóc. […] Ludzie nie są jednomyślni co do tego, jakie formy współpracy międzynarodowej są pożądane i jakim celom miałaby ona służyć, ale wszyscy możemy się zgodzić, że świat bez współpracy byłby rzeczywiście przygnębiający. […] Jeden ze sposobów prowadzenia badań nad współpracą i sporami mógłby zakładać koncentrację na poszczególnych działaniach jako jednostkach analizy. Wymagałoby to uporządkowanego zestawienia zbiorów danych składających się z działań, które można by uznać za porównywalne, oraz zakodowania ich według stopnia współpracy, jaki odzwierciedlają. Taka strategia ma kilka zalet, jednak niesie ze sobą ryzyko zbyt łatwego oddzielenia przypadków współpracy i niezgody od kontekstu przekonań i zachowań, w którym są one osadzone. W niniejszej książce nie traktujemy współpracy atomistycznie, jako zbioru odrębnych, odizolowanych

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej

375

działań, ale raczej dążymy do zrozumienia wzorców współpracy w światowej polityce ekonomicznej. W związku z tym musimy zbadać oczekiwania aktorów co do przyszłych wzorców interakcji, ich założenia dotyczące właściwego charakteru gospodarczych uzgodnień, a także rodzaje aktywności politycznej, które są przez nich uważane za uprawnione. Musimy zatem przeanalizować współpracę w kontekście instytucji międzynarodowych, szeroko definiowanych w kategoriach praktyk i oczekiwań. Każdy akt współpracy lub sporu wpływa na przekonania, reguły i praktyki tworzące kontekst przyszłych działań. Każdy taki akt musi więc być interpretowany jako osadzony w łańcuchu innych działań, z uwzględnieniem ich poznawczych oraz instytucjonalnych pozostałości. […] Aby można było zrozumieć znaczenie każdego aktu współpracy, rzeczywistej lub jedynie pozornej, musi on zostać zinterpretowany w kontekście powiązanych z nim działań, a zarazem towarzyszących mu oczekiwań i wspólnych przekonań. Fragmenty zachowań politycznych stają się zrozumiałe dopiero wtedy, gdy są postrzegane jako część większej mozaiki. Koncepcja reżimu międzynarodowego nie tylko pozwala nam opisywać wzorce współpracy, lecz także pomaga wyjaśniać zarówno akty współpracy, jak i spory. Chociaż reżimy same w sobie zależą od warunków, które doprowadziły do zawarcia międzypaństwowych porozumień, to mogą również sprzyjać dalszym wysiłkom mającym na celu koordynowanie polityk. […] Aby pojąć współpracę międzynarodową, należy zrozumieć, jak instytucje i reguły nie tylko odzwierciedlają fakty światowej polityki, ale też na nie oddziałują. Gdy John Ruggie w 1975 r. wprowadził koncepcję reżimów międzynarodowych do literatury przedmiotu, zdefiniował reżim jako „zbiór wzajemnych oczekiwań, reguł i regulacji, planów, energii organizacyjnej i zobowiązań finansowych przyjętych przez grupę państw” (Ruggie 1975: 570). Później, podczas konferencji tematycznej, opracowano zbiorową definicję reżimów jako „zestawów formalnych i nieformalnych określonych explicite lub implicite zasad (przekonań o faktach, mechanizmach przyczynowo-skutkowych), norm (np. postępowania zdefiniowanych w kategoriach praw i obowiązków), reguł (szczególnych wytycznych dla działań) i procedur decyzyjnych (dominujących praktyk dla dokonywania i implementacji wyborów zbiorowych), wokół których skupiają się oczekiwania aktorów w danym obszarze stosunków międzynarodowych” (Krasner 1983: 2). Powyższa definicja jest przydatnym punktem wyjścia dla analizy, ponieważ rozpoczyna się ogólną koncepcją reżimów jako instytucji społecznych, a następnie ją rozwija. Niemniej pojęcie norm okazuje się tu niejednoznaczne. Istotne jest rozumienie norm, o których mowa w tej definicji, po prostu jako standardów zachowania ujmowanych w kategoriach praw i obowiązków. Inne zastosowanie wymagałoby odróżnienia norm od reguł i zasad poprzez zastrzeżenie, że uczestnicy systemu

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

376

Robert O. Keohane

społecznego uważają normy, a nie reguły i zasady, za moralnie wiążące bez względu na wąsko definiowany interes własny. Jednak uwzględnienie pojmowanych w ten sposób norm w definicji niezbędnych cech reżimu oznaczałoby formułowanie koncepcji reżimów opartej wyłącznie na interesie własnym, co byłoby sprzeczne z definiowanym pojęciem. Ponieważ książka ta dotyczy reżimów w dużej mierze bazujących na interesie własnym, pozostanę przy definicji norm jako standardów zachowania przyjmowanych również, ale nie tylko, ze względu na interes własny. Ogólnie rzecz biorąc, zasady reżimów są definiowane przez cele, jakie spodziewają się osiągnąć ich członkowie. Na przykład zasady powojennych reżimów handlowych i walutowych podkreślają wartość otwartych, niedyskryminujących wzorców międzynarodowych transakcji gospodarczych, a podstawowa zasada reżimu nieproliferacji broni jądrowej zakłada, że jej rozprzestrzenianie jest niebezpieczne. Normy zawierają nieco jaśniejsze wskazówki skierowane do członków, dotyczące właściwych i niewłaściwych zachowań, a przy tym wciąż definiują odpowiedzialność i zobowiązania w sposób stosunkowo ogólny. Przykładowo normy Układu ogólnego w sprawie taryf celnych i handlu (General Agreement on Tariffs and Trade, GATT) nie wymagają od członków natychmiastowego wprowadzenia wolnego handlu, lecz zawierają nakazy stosowania zasady niedyskryminacji oraz wzajemności i dążenia do zwiększonej liberalizacji. Podstawowa norma reżimu nieproliferacji zakłada, że jego członkowie nie powinni działać w sposób ułatwiający rozprzestrzenianie broni jądrowej. Trudno odróżnić reguły reżimów od ich norm – rozgraniczenie między nimi jest nieostre i na granicach zlewają się one ze sobą. Reguły są dokładniejsze: bardziej szczegółowo wskazują konkretne prawa i obowiązki członków. Reguły łatwiej zmienić niż zasady czy normy, ponieważ może istnieć więcej niż jeden zestaw reguł, które realizują dany zestaw celów. Wreszcie – na takim samym poziomie konkretyzacji jak w przypadku reguł, ale w odniesieniu bardziej do samych procedur niż do ich istoty, procedury decyzyjne reżimów umożliwiają wdrażanie zasad lub zmianę reguł funkcjonujących w tych reżimach. Pojęcie reżimu międzynarodowego jest tak złożone, gdyż definiuje się je w kategoriach czterech różnych komponentów: zasad, norm, reguł i procedur decyzyjnych. Kuszące byłoby wybranie jednego z tych poziomów swoistości – w szczególności albo tylko zasad i norm, albo tylko reguł i procedur – jako tej jednej definiującej cechy reżimów (Krasner 1983; Ruggie 1983b). Takie podejście stworzyłoby jednak fałszywą dychotomię między zasadami z jednej a regułami i procedurami z drugiej strony. Jak już wspomnieliśmy, nie można wprowadzić ostrego rozgraniczenia między normami i regułami. Wskazanie różnicy między „domniemaną regułą” w szerokim znaczeniu a dobrze rozumianą, stosunkowo konkretną zasadą działania jest trudne, jeśli nie niemożliwe. Zarówno reguły, jak i zasady mogą wpływać na oczekiwania,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej

377

a nawet na wartości. W silnym reżimie międzynarodowym powiązania zasad i reguł mogą być ścisłe – wszak to właśnie powiązania między zasadami, normami i regułami sankcjonują istnienie reżimów. A ponieważ reguły, normy i zasady są ze sobą tak silnie powiązane, wszelkie opinie w kwestii tego, czy zmiany reguł są zmianami reżimów, czy też jedynie zmianami w ramach reżimów, muszą zawierać pewien pierwiastek arbitralności. Zasady, normy, reguły i procedury zawierają wytyczne dotyczące zachowań: nakazują określone działania i zakazują innych. Implikują obowiązek, nawet jeśli nie daje się on wyegzekwować poprzez hierarchiczny system prawny. […] [P]ostrzegamy zakres reżimów międzynarodowych jako odpowiadający, ogólnie rzecz biorąc, granicom obszarów problemowych, ponieważ rządy ustanawiają reżimy w celu rozwiązywania problemów, które uważają za tak ściśle ze sobą powiązane, że należy je rozwiązywać łącznie. Najtrafniej można zdefiniować obszar problemowy jako zestaw problemów, które są w rzeczywistości rozwiązywane w drodze negocjacji prowadzonych przez te same lub ściśle skoordynowane systemy biurokratyczne, w przeciwieństwie do problemów rozwiązywanych osobno i w sposób nieskoordynowany. Ponieważ obszary problemowe zależą bardziej od percepcji i zachowań aktorów niż od inherentnych cech przedmiotowych tych problemów, z czasem ich granice stopniowo się zmieniają. Przykładowo: 50 lat temu nie było obszarów problemowych dotyczących oceanów, gdyż poszczególne zagadnienia obecnie zebrane pod tym hasłem były traktowane jak oddzielne, ale już wtedy istniał obszar międzynarodowych problemów walutowych (Keohane, Nye 1977: rozdz. 4). […] Obszary problemowe są definiowane i redefiniowane zmieniającymi się wzorcami interwencji człowieka, tak samo jak reżimy międzynarodowe. Wskazówki dla działań w ramach reżimów międzynarodowych rzadko wywierają bezpośredni wpływ na transakcje gospodarcze: to instytucje państwowe, a nie organizacje międzynarodowe nakładają cła i wprowadzają kontyngenty, interweniują na rynkach walutowych oraz za pomocą podatków i dotacji manipulują cenami ropy. Jeżeli zastanowimy się nad wpływem zasad, norm, reguł i procedur decyzyjnych reżimów, staje się jasne, że tam, gdzie nie wywierają one żadnego wpływu, wpływ ten muszą wywierać regulacje krajowe (national controls), a w szczególności określone porozumienia międzypaństwowe, które oddziałują na wykonywanie kontroli na poziomie państwa (Aggarwal 1981). Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że skoro reżimy międzynarodowe oddziałują na regulacje krajowe, to reżimy mają znaczenie nadrzędne – tak jak ustawy federalne w Stanach Zjednoczonych często są nadrzędne w stosunku do przepisów stanowych czy lokalnych. A jednak byłby to fundamentalnie mylący wniosek. W dobrze uporządkowanym społeczeństwie osoby podejmujące działania –

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

378

Robert O. Keohane

czyli, zgodnie z klasyczną myślą liberalną, jednostki – żyją razem w wyznaczonych zasadami konstytucyjnymi ramach, które definiują prawa własności, wyznaczają, kto może kontrolować państwo, i określają warunki, w jakich podmioty muszą przestrzegać regulacji rządowych. W Stanach Zjednoczonych zasady te ustanawiają nadrzędność rządów federalnych w wielu, choć nie wszystkich obszarach polityki, ale polityka światowa jest raczej zdecentralizowana, a nie hierarchiczna: naczelna zasada suwerenności zakłada, że państwa nie podlegają żadnemu nadrzędnemu rządowi (Ruggie 1983a). Wynikły z tej zasady system bywa nazywany systemem self-help [zakładającym konieczność polegania państwa na samym sobie – przyp. tłum.] (Waltz 1979). Suwerenność i konieczność polegania na samym sobie oznaczają, że zasady i reguły reżimów międzynarodowych będą siłą rzeczy słabsze niż w przypadku społeczeństwa krajowego (domestic society). W społeczeństwie obywatelskim reguły te „określają warunki wymiany” w ramach wyznaczonych zasadami konstytucyjnymi (North 1981: 203). W polityce światowej zasady, normy i reguły reżimów są siłą rzeczy kruche, ponieważ istnieje ryzyko ich skonfliktowania z zasadą suwerenności oraz powiązaną z nią normą dotyczącą polegania na samym sobie. Mogą promować współpracę, ale podstawa porządku, na której opierałyby się w dobrze zorganizowanym społeczeństwie, nie istnieje. […] Jednak nawet jeśli zasady suwerenności i polegania na samym sobie ograniczają stopień zaufania, jakim darzy się umowy międzynarodowe, to przecież nie uniemożliwiają współpracy. Również ortodoksyjna teoria, wyjaśniając formy współpracy wykorzystywane przez państwa jako instrumenty współzawodnictwa, opiera się na pojęciu wzajemnych interesów. Zgodnie z teorią równowagi sił wspólne przedsięwzięcia, takie jak sojusze polityczno-wojskowe, siłą rzeczy tworzą się w systemach self-help (Waltz 1979). Akty współpracy wyjaśnia się tym, że wspólne interesy są wystarczające, aby państwa przezwyciężyły wzajemną podejrzliwość. Ale ponieważ nawet ortodoksyjna teoria opiera się na wspólnych interesach, jej zwolennicy stąpają po kruchym lodzie, nie zgadzając się ze spójnymi z tym założeniem interpretacjami ogólnosystemowej współpracy. Nie istnieje logiczny ani empiryczny powód, dla którego wspólne interesy w polityce światowej miałyby się ograniczać do łączenia sił przeciwko adwersarzom. Jak podkreślają ekonomiści, mogą też istnieć wspólne interesy dotyczące zabezpieczania korzyści z dobrowolnej wymiany lub korzyści oligopolistycznych z wytworzenia oraz podziału dochodów z kontroli rynków i manipulacji nimi. Reżimy międzynarodowe nie powinny być interpretowane jako elementy nowego ładu „przekraczającego państwo narodowe”1. Powinny być rozumiane przede 1

Por. tekst E.B. Haasa w niniejszym tomie (przyp. red.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej

379

wszystkim jako uzgodnienia motywowane interesem własnym: jako komponenty systemów, których konstytutywną zasadą pozostaje suwerenność. Oznacza to, jak podkreślają zwolennicy realizmu, że będą one kształtowane w dużej mierze przez najbardziej wpływowych członków tych systemów, dążących do realizacji własnych interesów. Ale reżimy mogą również wpływać na interesy państw, jako że pojęcie interesu własnego jest samo w sobie elastyczne i w znacznym stopniu subiektywne. Postrzeganie własnego interesu zależy zarówno od oczekiwań aktorów co do prawdopodobnych konsekwencji konkretnych działań, jak i od wyznawanych przez nich fundamentalnych wartości. Reżimy z pewnością są w stanie wpływać na oczekiwania, ale także mogą wpływać na wartości. Nie stojąc w sprzeczności z poglądem, że zachowania na poziomie międzynarodowym są w dużej mierze kształtowane przez władzę i interesy, pojęcie reżimu międzynarodowego jest spójne i z pojęciem władzy różnicującej [podmioty – przyp. tłum.], i ze złożonym postrzeganiem interesu własnego. Teorie reżimów mogą uwzględniać spostrzeżenia zwolenników realizmu na temat władzy i interesów, wskazując przy tym na nieadekwatność teorii, które definiują interesy tak wąsko, że nie uwzględniają roli instytucji. Reżimy nie tylko są zgodne z interesem własnym [państw], ale mogą również w pewnych warunkach być niezbędne do skutecznej realizacji tego interesu. Ułatwiają sprawne działanie zdecentralizowanych międzynarodowych systemów politycznych, pełniąc tym samym istotną funkcję dla państw. W światowej polityce ekonomicznej, charakteryzującej się rosnącą współzależnością, mogą być coraz bardziej użyteczne dla rządów, które dążą do rozwiązywania wspólnych problemów i osiągania uzupełniających się celów bez konieczności podporządkowywania się hierarchicznym systemom kontroli. […] Hegemoniczne przywództwo Stanów Zjednoczonych wspierało wzorzec współpracy asymetrycznej, w której Stany Zjednoczone wprowadzały pewne korekty [swojego postępowania – przyp. tłum.], uwzględniając potrzeby swoich sojuszników i partnerów, a jednocześnie wymuszały dostosowywanie się z ich strony [do potrzeb Stanów Zjednoczonych – przyp. tłum.]. Do wczesnych lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku te wzorce współpracy były zinstytucjonalizowane w formalnych reżimach międzynarodowych i pomagały regulować międzynarodowe stosunki walutowe oraz handel wytwarzanymi towarami; w przypadku ropy obowiązywały nieformalne porozumienia zawarte przez Stany Zjednoczone i główne międzynarodowe koncerny naftowe, co miało zapewnić Zachodowi i Japonii dostęp do bliskowschodniej ropy naftowej po cenach gwarantujących tym firmom wysokie zyski. Współpraca między krajami wysoko uprzemysłowionymi odzwierciedlała częściowo komplementarne interesy Stanów Zjednoczonych i ich partnerów. Zważywszy na dążenie rządów europejskich i rządu japońskiego do osiągnięcia szybkiego wzrostu gospodarczego w ramach demokratycznych instytucji politycznych oraz

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

380

Robert O. Keohane

kapitalistycznych gospodarek, miały one dobry powód, by przyłączyć się do tego „amerykanocentrycznego” systemu. Niemniej jednak błędem byłoby wywnioskowanie z tych danych, że bez hegemonii współpraca nie jest możliwa. Istnieją mocne teoretyczne argumenty pozwalające wierzyć, że współpraca z hegemonem, opierająca się na zasadach wyznaczonych przez dominującego partnera i dostarczająca zachęt dla innych partnerów do postępowania zgodnie z tymi zasadami, nie stanowi jedynej możliwej formy międzynarodowej współpracy. […] Ważnym i nurtującym pytaniem pozostaje, jak możliwa jest współpraca bez hegemonii, biorąc pod uwagę dowody na to, że osłabienie hegemonii utrudnia kooperację. Wielostronne instytucje muszą dawać poczucie pewności i zaufania, jakiego wcześniej dostarczał hegemon. Jednak dowody na to, że istotne elementy reżimów walutowych i handlowych przetrwały pomimo zaniku hegemonii, sugerują, że międzynarodowe reżimy mają zdolność adaptacji do epoki posthegemonicznej i nie są skazane na całkowite załamanie. […] Gdyby teoria hegemonicznej stabilności była stuprocentowo błędna, nie byłoby żadnego powodu, aby oczekiwać, że upadek hegemonii wywoła jakąkolwiek rzeczywistą zmianę w perspektywach współpracy. Gdyby zaś teoria ta była całkowicie słuszna, dla posthegemonicznych reżimów międzynarodowych nie byłoby żadnej nadziei. Tak czy inaczej, rozpatrywanie możliwości współpracy „po hegemonii” okazałoby się bezcelowe. […] [T]eoria hegemonicznej stabilności wnosi pewien wkład poprzez wskazanie znaczenia siły materialnej, lecz nie wyjaśnia przyczyn obserwowanych przez nas zmian. Współpraca wydaje się również zależeć od oczekiwań, kosztów transakcyjnych oraz stopnia niepewności, a reżimy międzynarodowe mogą oddziaływać na wszystkie te elementy. Pomimo zmniejszenia amerykańskiej hegemonii niezgoda nie zatriumfowała nad współpracą, lecz obie współistnieją. To zjawisko, którego nie da się wyjaśnić za pomocą samej tylko teorii hegemonicznej stabilności, staje się zrozumiałe, kiedy połączymy nacisk, jaki owa teoria kładzie na władzę, z funkcjonalną teorią reżimów międzynarodowych. Teoria funkcjonalna wyjaśnia, jak instytucje międzynarodowe zmieniają racjonalne rachunki interesów i ułatwiają zawieranie wzajemnie korzystnych transakcji między niezależnymi państwami, a także podkreśla, że łatwiej jest utrzymać istniejące reżimy, niż tworzyć nowe. Z tej perspektywy międzynarodowe reżimy zbudowane w dobie amerykańskiej hegemonii są bezcenne dla posthegemonicznej współpracy. Musimy zrozumieć ich ewolucję, żeby zaadaptować je do współczesnych realiów władzy. […] [K]oncepcje współpracy i sporu, jak również funkcjonalna teoria międzynarodowych reżimów, przedstawione w tej książce, pomagają nam zrozumieć trwałość

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej

381

współpracy we współczesnej światowej ekonomii politycznej. Perspektywa niezgody tworzy zachęty do współpracy. Przynajmniej w obszarach finansowych i handlowych międzynarodowe reżimy rozwinęły się wystarczająco dobrze, aby ułatwiać szeroką współpracę – z pewnością szerszą, niż zakładałaby to teoria hegemonicznej stabilności. Nie powinien nas także dziwić fakt, że współpraca nie zawsze służy osiągnięciu liberalnych celów, bo przecież nie zakłada ona harmonii, lecz pełen sporów proces negocjacji i korekt wspólnej polityki. W okresie trudności gospodarczych rządy starają się chronić swoich wyborców przed kosztami dostosowania do zmiany. […] Cenią reguły i zasady międzynarodowych reżimów nie dlatego, że zmierzają ku nowej rzeczywistości „przekraczającej państwo narodowe”, ale dlatego, że tworzą one ramy ułatwiające ograniczoną współpracę, która służy celom państw, niezależnie od tego, czy są to cele liberalne, czy też nie. Ten rachunek ostatnich wydarzeń w światowej polityce ekonomicznej ilustruje również znaczenie dziedzictwa w postaci międzynarodowych instytucji, pozostawionego posthegemonicznemu światu przez erę amerykańskiej dominacji. […] To, czy reżimy te pomyślnie dostosują się do światowej ekonomii politycznej pozbawionej hegemona, nie jest przesądzone, lecz zależy w zasadniczej mierze od ludzkich wyborów. Świadomość wartości, a także kruchości międzynarodowych reżimów powinna nam pozwolić na dokonywanie owych wyborów w sposób dalekowzroczny, nie zaś doraźny. […] Współzależność w światowej ekonomii politycznej wywołuje konflikt. Ludzie, których dotykają niespodziewane zmiany, wywoływane przez czynniki zewnętrzne, jak na przykład podniesienie cen paliw przez producentów [ropy] czy podniesienie opłat bankowych przez banki, zwracają się o pomoc do swoich rządów. Tak robią [na przykład] robotnicy, którzy stracili pracę w wyniku przeniesienia produkcji do krajów o wydajniejszej produkcji lub o niższych kosztach pracy. Rządy z kolei starają się przerzucić koszty dostosowania się do tych zmian na innych lub starają się uniknąć odpowiedzialności za te zmiany. Taka strategia prowadzi do niemożliwych do pogodzenia działań politycznych i może powodować konflikt. Aby ograniczyć tę niezgodę oraz uniknąć potencjalnych sporów, kierunki i cele działań politycznych rządów muszą być przedmiotem wzajemnych ustaleń. Współpraca jest więc konieczna. Jednym ze sposobów prowadzenia polityki wzajemnych uzgodnień jest działanie hegemonicznego mocarstwa: albo przez podejmowanie odpowiednich środków ad hoc, albo przez tworzenie i utrzymywanie reżimów międzynarodowych. Służą one jego interesom, przy równoczesnym zadbaniu o to, by były one dostatecznie zgodne z interesami innych podmiotów. Wydaje się mało prawdopodobne, aby Stany Zjednoczone odzyskały dominującą pozycję, jaką zajmowały w latach pięćdziesiątych XX wieku. Wydaje się, że żadne inne państwo również nie osiągnie takiego statusu w warunkach braku politycznych

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

382

Robert O. Keohane

wstrząsów, jakie następowały w wyniku wielkich wojen. W epoce broni nuklearnej wojna wyglądałaby jednak zupełnie inaczej i miałaby dużo bardziej katastrofalne skutki niż w przeszłości, dlatego można dość bezpiecznie założyć, że w naszych czasach hegemonia nie zostanie ustanowiona. Jeśli współpraca jest konieczna, to będzie ona odbywać się bez hegemonii.  Współpraca w warunkach braku hegemonii jest o tyle trudna, że odbywa się między niezależnymi państwami, które kierują się bardziej swoimi własnymi interesami niż ideą dobra wspólnego. Nie zaprzeczamy w tej książce, że współpraca ta będzie trudna, nie przewidujemy nowej ery, cudu wzajemnego dostosowania działań politycznych, ani tym bardziej harmonii. Trwała obecność konfliktu w polityce światowej nie oznacza jednak stanu wojny. Państwa posiadają pewne uzupełniające się interesy, które czynią współpracę potencjalnie korzystną. W warunkach erozji systemu hegemonicznego zapotrzebowanie na reżimy międzynarodowe rośnie, na co zdaje się wskazywać brak formalnego międzyrządowego reżimu naftowego w latach pięćdziesiątych i następnie ustanowienie go w 1974 roku. Co więcej, dziedzictwo amerykańskiej hegemonii wciąż jest podtrzymywane pod postacią licznych reżimów międzynarodowych. Tworzą one lepsze środowisko instytucjonalne dla współpracy z prostej przyczyny: utrzymanie ich jest łatwiejsze niż tworzenie nowych. Reżimy te są ważne nie dlatego, że tworzą scentralizowane quasi-rządy, ale dlatego, że usprawniają zawieranie porozumień między rządami i ich egzekwowanie w warunkach decentralizacji. Zwiększają prawdopodobieństwo współpracy poprzez redukowanie kosztów transakcyjnych, wynikających ze specyfiki systemu. Tworzą warunki dla negocjacji wielostronnych,  legitymizują lub pozbawiają legitymizacji poszczególne zachowania państw. Instytucje usprawniają powiązania problemowe w ramach reżimów i pomiędzy reżimami. Zwiększają symetrię i poprawiają jakość informacji, które rządy otrzymują.  Rozwiązywanie problemów za pomocą reżimów w dłuższych okresach czasu sprawia, że państwa pozostają w stałej interakcji. Zmniejsza to możliwości oszukiwania, a zwiększa wartość reputacji państwa. Poprzez tworzenie legitymizowanych standardów postępowania dla państw i wprowadzenie sposobów monitorowania tego, czy standardy są przestrzegane, w zdecentralizowanym środowisku tworzy się podstawę dla egzekwowania umów na zasadzie wzajemności. Sieć reżimów międzynarodowych we współczesnej światowej ekonomii politycznej, będąca pozostałością po amerykańskiej hegemonii, może stanowić cenny materiał do budowy posthegemonicznych schematów współpracy. Reżimy te mogą zostać użyte przez decydentów zainteresowanych realizacją własnych celów w ramach multilateralnej współpracy.  Znaczenie reżimów dla współpracy wspiera tezę instytucjonalistów, że międzynarodowe instytucje pomagają uświadomić sobie wspólne interesy państw.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej

383

Wspomniany argument nie wypływa z kosmopolitycznego podejścia odwołującego się do takich terminów, jak „światowy dobrobyt” czy „globalne interesy”, ale wychodzi z realistycznego założenia, że państwa są egoistyczne i racjonalnie dążą do realizacji własnych interesów. Nawet przy tak restrykcyjnych założeniach instytucje są niezbędne, aby można było realizować cele państw.  Podejście realistyczne stwarza dobry punkt wyjścia do analizy problemu współpracy i sporu, zwłaszcza że jego tautologiczna struktura i pesymistyczne założenie o egoistycznym zachowaniu państw stanowi skuteczną barierę dla myślenia życzeniowego. Ponadto dostarcza wartościowych spostrzeżeń, które pomagają nam interpretować ewolucję światowej ekonomii politycznej po II wojnie światowej. Obecne podejście powinno jednakże zostać poddane rewizji, gdyż nie bierze pod uwagę tego, że postrzeganie przez państwa ich interesów oraz sposobów realizacji celów zależy nie tylko od interesów narodowych i od światowego rozkładu sił, ale od ilości, jakości i dystrybucji informacji. Umowy, których zawieranie nie jest możliwe w warunkach wysokiej niepewności, mogą stać się wykonalne, kiedy niepewność ta ulegnie ograniczeniu. Zarówno jednostki, jak i rządy zachowują się odmiennie w warunkach wysokiej lub niskiej dostępności informacji.  Informacja, podobnie jak potęga, jest znaczącą, systemową zmienną w polityce światowej. System międzynarodowy oparty na instytucjach, które wytwarzają wysokiej jakości informacje, jednakowo dostępne dla jego głównych podmiotów, stwarza lepsze warunki do współpracy aniżeli system pozbawiony takich instytucji, nawet jeśli fundamentalne interesy państw i dystrybucja potęgi w obydwu systemach są takie same. Realizm nie powinien być więc odrzucany, bo jego ustalenia są fundamentalne dla zrozumienia polityki światowej (Keohane 1983).  Powinien być tylko przeformułowany w taki sposób, aby odzwierciedlał wpływ instytucji dostarczających informacji na temat zachowania państw, przy zachowaniu przez nie racjonalnego egoizmu.  Tak więc, kiedy myślimy o współpracy po hegemonii, musimy myśleć o instytucjach. Teorie, które odrzucają instytucje jako mało istotne, nie pozwalają nam zrozumieć warunków, w jakich współpraca państw, prowadzona również w ich własnym interesie, może zakończyć się sukcesem. […] Obecna świadomość dużego znaczenia instytucji – rozumianych szeroko, jako zbiór praktyk i oczekiwanych zachowań, a nie formalnych organizacji międzynarodowych kojarzonych z ich imponującymi siedzibami – nie może nas doprowadzić do rezygnacji z dotychczasowych sposobów rozumowania. Postrzeganie instytucji w kategoriach „pokoju przez prawo” lub rządu światowego nie jest poprawne. Instytucje, które usprawniają współpracę, nie służą legitymizacji tego, co rządy muszą robić, ale pomagają rządom osiągać własne cele poprzez współpracę. Reżimy zapewniają informację i redukują koszty transakcyjne zgodnie z przyjętymi

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

384

Robert O. Keohane

wskazaniami, co ułatwia zawieranie międzynarodowych umów oraz ich egzekwowanie w środowisku zdecentralizowanym.  W związku z tym błędne jest ocenianie reżimów na podstawie tego, czy skutecznie centralizują władzę w środowisku międzynarodowym. To nie jest ich funkcja.  Instytucje promujące współpracę nie muszą być uniwersalne.  Ponieważ działanie reżimów zależy zarówno od występowania wspólnych interesów, jak i od warunków, w jakich problemy mogą być rozwiązywane przez wspólne działanie, są one niezwykle użyteczne w sytuacji, gdy relatywnie mało podobnie myślących państw jest odpowiedzialnych za tworzenie i utrzymywanie reguł w mocy. Należy pamiętać, że instytucje międzynarodowe nie muszą być zintegrowane w jedną, spójną sieć. Współpraca w polityce światowej ma zawsze wymiar fragmentaryczny: nie wszystkie części układanki pasują do siebie.  Tworzenie instytucji w polityce światowej jest frustrującym i trudnym zadaniem. Nie jest łatwe zdefiniowanie czy realizowanie wspólnych interesów przez państwa. Wspólne działanie państw wręcz ułatwia krótkowzroczną politykę: jak w dobrze znanej opowieści Rousseau – myśliwi wolą indywidualnie polować na króliki, aniżeli wspólnie zapolować na jelenia (Rousseau 1755/1950: 238).  Warto jednak tworzyć instytucje, gdyż ich istnienie lub nieistnienie może warunkować udaną współpracę rządów w celu realizacji wspólnych interesów. Jeszcze ważniejsze wydaje się utrzymywanie wartościowych instytucji międzynarodowych, wymaga to bowiem mniej wysiłku niż tworzenie nowych. Gdyby [dotychczasowe instytucje] nie istniały, wiele z nich musiałoby i tak zostać wynalezionych. Instytucje dysponujące dużą ilością informacji zmniejszających niepewność mogą umożliwiać zawieranie umów nawet podczas przyszłych kryzysów. Międzynarodowe reżimy, mogące ułatwiać współpracę także przy rozwiązywaniu tych problemów, których nie uświadamiano sobie w czasie tworzenia reżimów, mają wartość potencjalnie wykraczającą poza konkretne cele. Instytucje nie mogą być zatem oceniane na podstawie tego, jak służą realizacji narodowych interesów w danym czasie. Wręcz przeciwnie, adekwatna ocena ich wartości może być dokonana jedynie na podstawie osądu tego, jaką rolę odegrają w przyszłości w rozwiązaniu problemów, które na bieżącą chwilę nawet trudno zdefiniować. Przy tej ocenie pamiętać należy, że w polityce światowej występuje bardzo dużo nieprzewidzianych wydarzeń, takich jak zabójstwa, zamachy stanu, niewypłacalność, przed którymi należy się zabezpieczyć.  Znaczenie informacji i instytucji nie ogranicza się jedynie do relacji politycznych i ekonomicznych państw wysokorozwiniętych, chociaż na tym właśnie skupialiśmy się w tej książce.  Przedstawiona tu teoria odnosi się do każdej sytuacji, w której państwa mają wspólne lub uzupełniające się interesy, które mogą zrealizować tylko przez współpracę. Jak widzimy, prawie zawsze występują w tych relacjach elementy,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Po hegemonii: współpraca i spór w światowej ekonomii politycznej

385

które mogą prowadzić do konfliktu. Tak jak w przypadku „dylematu więźnia”, większość sytuacji będzie „grą o mieszanych motywacjach”, charakteryzującą się kombinacją interesów konfliktowych i uzupełniających się (Schelling 1960/1980). Tworzenie instytucji dysponujących dużą ilością informacji jest bardzo ważne w relacjach między supermocarstwami, gdzie zaufanie jest kluczową zmienną. Dobrym przykładem jest kontrola zbrojeń, w której monitoring i weryfikacja odgrywają dużą rolę. To samo dotyczy całości relacji polityczno-ekonomicznych utrzymywanych przez państwa wysoko rozwinięte. Budowa instytucji może być trudniejsza w obszarach bezpieczeństwa, ale jest równie istotna dla współpracy. Z języka angielskiego przełożyli Łukasz Gołota i Sylwia Piechocińska-Para

Bibliografia Aggarwal V., 1981, Hanging by a Thread: International Regime Change in the Textile/Apparel System, 1950–1979, praca doktorska, Stanford University. Cameron D., 1978, The Expansion of the Public Economy: A Comparative Analysis, „American Political Science Review”, t. 72, nr 4 (grudzień), s. 1243–1261. Keohane R.O., 1983, Theory of World Politics: Structural Realism and Beyond, w: Finifter A. (red.) Political Science: The State of the Discipline, Washington, DC, The American Political Science Association, s. 503–540. Keohane R.O., Nye J.S., 1974, Transgovernmental Relations and International Organizations, „World Politics”, t. 27, nr 1 (październik), s. 39–62. Keohane R.O., Nye J.S. 1977, Power and Interdependence: World Politics in Transition, Boston, Little, Brown. rozdz. 4 [fragment w niniejszym tomie, s. 246–267]. Krasner S.D., 1983, Structural Causes and Regime Consequences: Regimes as Intervening Variables, w: Krasner S.D. (red.), International Regimes, Ithaca, Cornell University Press, s. 1–22 [fragment w niniejszym tomie, s. 355–372]. North D.C., 1981, Structure and Change in Economic History, New York, W.W. Norton. Rousseau J.J., 1956 [wyd. pol. Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi, w: tegoż, Trzy rozprawy z filozofii społecznej, Warszawa, PWN]. Ruggie J.G., 1975, International Responses to Technology: Concepts and Trends, „International Organization”, t. 29, nr 3 (lato), s. 557–584. Ruggie J.G., 1983a, Continuity and Transformation in the World Polity: Toward a Neorealist Synthesis, „World Politics”, t. 35, nr 2 (styczeń), s. 261–286. Ruggie J.G., 1983b, International Regimes, Transactions, and Change: Embedded Liberalism in the Postwar Economic Order, w: Krasner S.D. (red.), International Regimes, Ithaca, Cornell University Press, s. 195–232. Shelling T.C., 1960/1980, The Strategy of Conflict, Cambridge, Mass., Harvard University Press. Waltz K.N., 1979, Theory of World Politics, Reading, Mass., Addison-Wesley [fragment w niniejszym tomie, s. 326–339].

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

MICHAEL W. DOYLE

Liberalizm i polityka międzynarodowa*1

Często mówi się, że promowanie wolności zagwarantuje pokój. Prezydent Reagan w swojej przemowie w brytyjskim parlamencie w czerwcu 1982 roku oświadczył, że rządy opierające się na zasadzie szacunku dla wolności obywatelskich w swojej polityce zagranicznej kierują się „powściągliwością” oraz „pokojowymi intencjami”. Ogłosił wówczas „krucjatę na rzecz wolności” oraz „kampanię na rzecz demokratycznego rozwoju” (Reagan 1982). Głosząc swoje tezy, prezydent dołączył do długiej listy teoretyków (i propagandystów) liberalizmu oraz odniósł się do starego argumentu: agresywne instynkty autorytarnych przywódców i totalitarnych partii rządzących prowadzą do wojny. W myśl tego argumentu państwa liberalne, ufundowane na prawach obywatelskich, takich jak równość wobec prawa, własność prywatna oraz pochodząca z wyborów reprezentacja, są zasadniczo przeciwne wojnie. Kiedy obywatele ponoszący ciężary wojny wybierają swoje rządy, wojny przestają być możliwe. Co więcej, obywatele doceniają fakt, że korzyści wynikające z handlu można czerpać jedynie w stanie pokoju. W związku z tym samo istnienie państw liberalnych, takich jak USA, Japonia oraz nasi europejscy sojusznicy, warunkuje pokój. W oparciu o rozrastającą się międzynarodową literaturę z zakresu nauk politycznych przeanalizuję ponownie liberalną tezę przywołaną przez prezydenta Reagana. Spojrzę na trzy odrębne teoretyczne tradycje liberalizmu przypisane do trzech teoretyków: Schumpetera, genialnie wyjaśniającego liberalny pacyfizm, do którego odniósł się prezydent, Machiavellego, klasycznego republikanina słynącego z imperializmu, który i my często praktykujemy, oraz Kanta. Pomimo sprzeczności pomiędzy liberalnym pacyfizmem a liberalnym imperializmem uważam, za Kantem oraz innymi liberalnymi republikanami, że liberalizm * Podstawa przekładu: M.W. Doyle, 1986, Liberalism and World Politics, „The American Political Science Review”, t. 80, nr 4 (grudzień), s. 1151–1163, 1166–1169.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

387

Liberalizm i polityka międzynarodowa

pozostawił spójną spuściznę w dziedzinie spraw zagranicznych. Państwa liberalne są różne. Rzeczywiście, są pokojowo nastawione, ale również skłonne do wojny, co pokazują obecne, niezbyt ukrywane działania Stanów Zjednoczonych i naszych „bojowników o wolność” dotyczące Nikaragui. Zgodnie z przewidywaniami Kanta państwa liberalne zawarły osobny pokój, ale też – jak się obawiał – odkryły liberalne powody do agresji. W konkluzjach udowodnię, że różnice pomiędzy liberalnym pacyfizmem, liberalnym imperializmem oraz liberalnym internacjonalizmem Kanta nie są arbitralne, ale zakorzenione w rozbieżnych koncepcjach obywatela oraz państwa.

Liberalny pacyfizm Nie ma kanonicznego opisu liberalizmu. To, co zwykli jesteśmy nazywać liberalnym, można porównać do portretu rodzinnego zasad oraz instytucji rozpoznawalnych przez konkretne cechy – m.in. wolności obywatelskie, partycypację polityczną, własność prywatną oraz równość szans – które występują w większości państw liberalnych, chociaż żadne nie opanowało ich do perfekcji. Joseph Schumpeter zdecydowanie odwołuje się do tej rodziny, rozpatrując międzynarodowe konsekwencje kapitalizmu i demokracji. Praca Zur Soziologie der Imperialismen Schumpetera opublikowana w 1919 roku stanowiła spójny i trwały głos dotyczący pokojowych (w znaczeniu: nieagresywnych) skutków liberalnych instytucji i zasad (Schumpeter 1955; zob. także Doyle 1986: 155–159). W przeciwieństwie do niektórych wcześniejszych teoretyków liberalizmu, którzy koncentrowali się na pojedynczych obszarach, jak np. handel (Monteskiusz 2002: 345), lub którzy nie dokonali krytycznej analizy argumentów, za którymi optowali, Schumpeter dostrzegł interakcję kapitalizmu i demokracji jako fundament liberalnego pacyfizmu i poddał swoją tezę testowi w ramach socjologii historycznego imperializmu. Schumpeter definiuje imperializm jako „bezprzedmiotowe usposobienie danego państwa do nieograniczonej siłowej ekspansji” (Schumpeter 1955: 6). Wyłączając imperializmy jedynie nominalne oraz te, które były „przedmiotowe” (np. imperializm obronny), sprowadza korzenie imperializmu do trzech źródeł, z których każde jest anachroniczne. Współczesny imperializm, według Schumpetera, wyłonił się z połączonego oddziaływania „machiny wojennej”, instynktów wojennych oraz monopoli eksportowych. […] We współczesnym świecie imperialiści dogadzają swoim prywatnym interesom. Ich imperialistyczne wojny są bezprzedmiotowe z perspektywy państwowej. Według Schumpetera kapitalizm i demokracja są siłami działającymi na rzecz pokoju, są przeciwieństwem imperializmu. Dalszy rozwój kapitalizmu i demokracji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

388

Michael W. Doyle

oznacza, że imperializm niechybnie przestanie istnieć. Schumpeter stoi na stanowisku, że kapitalizm usposabia do nieprowadzenia wojen; ludność jest „zdemokratyzowana, zindywidualizowana, zracjonalizowana [myśląca racjonalnie – przyp. tłum.]” (Schumpeter 1955: 68). Energia obywateli koncentruje się codziennie na produkcji. Gałęzie przemysłu oraz rynek kształtują ludzi w duchu „gospodarczego racjonalizmu”; niestabilność życia przemysłowego zmusza do kalkulacji. Kapitalizm również „indywidualizuje”; „subiektywne szanse” zastępują „niezmienne czynniki” tradycyjnego hierarchicznego społeczeństwa. Racjonalni obywatele oczekują demokratycznych rządów. Demokratyczny kapitalizm prowadzi do pokoju. Na dowód tego Schumpeter twierdzi, że w świecie kapitalizmu zrodził się sprzeciw wobec „wojny, ekspansji, dyplomacji gabinetowej”. Współczesny kapitalizm jest powiązany z partiami pokojowymi, a pracownik przemysłu kapitalistycznego jest „żywiołowym antyimperialistą”. Schumpeter dodaje, że świat kapitalistyczny rozwinął środki zapobiegające wojnie, jak np. Trybunał Sprawiedliwości w Hadze, a najmniej feudalne i zarazem najbardziej kapitalistyczne społeczeństwo Stanów Zjednoczonych Ameryki wykazuje najmniej imperialistyczne tendencje (Schumpeter 1955: 95–96). Jako przykład takich tendencji wskazał to, że ponad połowa terytorium Meksyku nie została podbita podczas wojny w latach 1846–1848. Wytłumaczenie liberalnego pacyfizmu dla Schumpetera jest całkiem proste: korzyści z wojen czerpią wyłącznie wojskowi spekulanci oraz wojskowi arystokraci. Żadna demokracja nie forsowałaby interesów mniejszości, tolerując wysokie koszty imperializmu. Gdy wolny handel dominuje, „żadna klasa” nie zyskuje na siłowej ekspansji, ponieważ: zagraniczne surowce oraz artykuły spożywcze są tak samo dostępne, jak na własnym terytorium. Biorąc pod uwagę wolny handel, nie ma znaczenia, które „cywilizowane” kraje przeprowadzają kolonizację w zapóźnionych kulturowo regionach, z którymi mają normalne stosunki gospodarcze (Schumpeter 1955: 75–76).

Trudno oceniać argumentację Schumpetera. Michael Haas we fragmentarycznych badaniach nad propozycjami podobnymi do tych Schumpetera (1974: 464–465) odkrył klaster łączący demokrację, rozwój oraz zrównoważoną modernizację z pokojowymi warunkami. M. Small i J.D. Singer (1976) odkryli jednak brak wyraźnie negatywnej korelacji pomiędzy demokracją a wojną w okresie 1816–1965. Okres ten był kluczowy dla argumentacji Schumpetera (zob. także: Wilkenfeld 1968; Wright 1942: 841). Niedawne badania R.J. Rummela (1983) na temat „libertarianizmu” oraz przemocy międzynarodowej są najlepszym testem dla pacyfizmu Schumpetera. Wykazano, że „wolne” państwa (te, które cieszą się

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

389

Liberalizm i polityka międzynarodowa

polityczną i gospodarczą wolnością) są w znaczący sposób mniej skonfliktowane niż państwa „pozbawione wolności”. Rozbieżność pomiędzy historią wojen prowadzonych przez państwa liberalne oraz oczekiwaniami pacyfistycznymi Schumpetera uwidacznia trzy skrajne założenia. Po pierwsze, jego „materialistyczny monizm” pozostawia niewiele miejsca na nieekonomiczne cele przyjęte przez państwa lub jednostki. Polityki nie kształtują ani chwała, ani prestiż, ani czysta moc rządzenia. Te niematerialne cele pozostawiają niewiele miejsca dla korzyści z pozytywnego bilansu, porównywalnych do zysków z handlu. Po drugie (i wiąże się to z pierwszym), to samo tyczy się państw. Życie polityczne jednostek sprawia wrażenie ujednoliconego po poddaniu ich „racjonalizacji, indywidualizacji i demokratyzacji”. Obywatele – kapitaliści i robotnicy, z terenów wiejskich oraz miejskich – dążą do materialnego dobrobytu. Schumpeter zdaje się zakładać, że władza nie ma znaczenia. Ponadto zakłada, że nikt nie jest gotów do powzięcia kroków (takich jak podsycanie zagranicznych sporów w celu zachowania rządzącej koalicji w kraju), które wzmacniają czyjąś siłę polityczną pomimo negatywnych konsekwencji dla powszechnego dobrobytu. Po trzecie, polityka światowa, podobnie jak polityka wewnętrzna, jest ujednolicona. Wszystkie państwa, materialnie monistyczne i demokratycznie kapitalistyczne, wspólnie ewoluują w kierunku wolnego handlu i wolności. Państwa inaczej ukonstytuowane zdają się być nieobecne w analizie Schumpetera. „Cywilizowane” narody rządzą „kulturowo zacofanymi” regionami. Założenia te nie są podzielane przez teorię liberalizmu autorstwa Machiavellego.

Liberalny imperializm Machiavelli twierdzi, że republiki nie są pokojowe, są wręcz najlepszą formą państwa dla imperialistycznej ekspansji. Najlepszym sposobem zagwarantowania przetrwania danego państwa jest, jego zdaniem, stworzenie republiki zdolnej do imperialnej ekspansji. Republika Machiavellego jest klasyczną republiką mieszaną. Nie jest demokracją – o której miał zdanie, że szybko przeradza się w tyranię – ale charakteryzuje się równością społeczną, powszechną wolnością i partycypacją polityczną (Machiavelli 1987: ks. 1, rozdz. 2; zob. również Hulliung 1983: rozdz. 2; Mansfield 1970; Pocock 1975: 198–199; Skinner 1981: rozdz. 3). […] Wolność jest wynikiem „rozpadu” – współzawodnictwa oraz konieczności kompromisów, będących skutkiem podziału władzy pomiędzy senat, konsulów i trybunów (ci ostatni reprezentują zwykłych ludzi). Wolność jest również wynikiem ludowego weta. Według Machiavellego wpływowa garstka, chcąca dominować,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

390

Michael W. Doyle

zagraża pozostałym tyranią. Masy nie chcą być zdominowane, a ich weto pozwala im zachować wolności w ramach państwa (Machiavelli 1987: ks. 1, rozdz. 5). Jednakże, ponieważ obywatele i rządzący mają odmienne cechy społeczne, ludzie muszą być „zarządzani” przez nielicznych w celu uniknięcia nieodpowiedzialności prowadzącej do przewrotu lub nieudolności osłabiającej zdolność państwa do ekspansji (Machiavelli 1987: ks. 1, rozdz. 53: 161–164). […] Siła, a następnie imperialna ekspansja są wynikiem wolności zachęcającej do wzrostu populacji oraz własności. Rosną one wówczas, gdy obywatele są pewni, że ich życie oraz własności są wolne od uznaniowego przejęcia. Wolni obywatele wyposażają duże armie i dostarczają żołnierzy walczących dla powszechnej chwały i wspólnego dobra (Machiavelli 1987: ks. 2, rozdz. 2: 176–182). […] Machiavelli uważa, że jesteśmy miłośnikami chwały. Dążymy do rządzenia lub przynajmniej do tego, żeby nie być ciemiężonymi. W obydwu przypadkach chcemy więcej dla nas i naszych państw niż tylko materialny dobrobyt (materialistyczny monizm). Przygotowujemy się na ekspansję, ponieważ inne państwa o podobnych celach nam zagrażają. Rozpieramy się, ponieważ nasi współobywatele nam zagrażają, jeśli nie pozwolimy im na zaspokojenie ich ambicji lub uwolnienie ich politycznej energii poprzez imperialną ekspansję. Istnieją znaczące dowody historyczne na rzecz liberalnego imperializmu. Zarówno Rzym Machiavellego (Polibiusza), jak i Ateny Tukidydesa były imperialnymi republikami w rozumieniu Machiavellego (Tukidydes 1988: ks. 6). Historyczny zapis licznych interwencji Stanów Zjednoczonych w okresie powojennym potwierdza argumentację Machiavellego (Aron 1974: rozdz. 3–4; Barnet 1968: rozdz. 11), jednak dane zgromadzone niedawno przez liberalnych pacyfistów, choć słabe, kwestionują niektóre z tych przykładów. Na ile współczesna populacja rzeczywiście kontroluje (i w związku z tym destabilizuje) republikę mieszaną, na tyle jej nieufność może przeważyć nad agresją elit („senatorów”). Możemy dokonać dwojakiego podsumowania: albo (1) liberalny pacyfizm przynajmniej rozwinął się wraz z rozwojem kapitalistycznej demokracji, tak jak przewidywał to Schumpeter, albo (2) łączna historia liberalizmu-pacyfizmu oraz imperializmu wskazuje, że niektóre państwa liberalne są demokracjami „schumpeterowskimi”, podczas gdy niektóre są republikami „makiawelicznymi”. Zanim zgodzimy się z którymkolwiek z tych podsumowań, musimy rozważyć trzecią prawidłowość widoczną we współczesnej polityce światowej.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

391

Liberalizm i polityka międzynarodowa

Liberalny internacjonalizm Współczesny liberalizm posiada dwojaką spuściznę. Nie wpływa ona na każde z liberalnych państw z osobna, w zależności od tego, czy są pacyfistyczne, czy imperialistyczne, ale łącznie. Jedna część tego dziedzictwa to nadanie relacjom zagranicznym między państwami liberalnymi charakteru pokojowego1. […] Począwszy od XVIII wieku powoli rosła przestrzeń pokoju ustanawiana pomiędzy liberalnymi społeczeństwami, którą Kant nazywał „pokojową federacją” lub „unią pokojową”. […] Przewidywania liberalnych pacyfistów (i prezydenta Reagana) wynikają z tego, że państwa liberalne przestrzegają pokojowych ograniczeń i że pomiędzy nimi istnieje odrębny pokój. Zapewnia on trwałe podstawy dla kluczowych sojuszy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a liberalnymi mocarstwami, m.in. poprzez Organizację Paktu Północnoatlantyckiego (NATO) oraz dla naszego sojuszu z Japonią. Te podstawy wydają się odporne na spory z naszymi sojusznikami, wzniecane przez administracje Cartera oraz Reagana. Dają one również obietnicę trwałego pokoju pomiędzy państwami liberalnymi, a wraz ze wzrostem liczby państw liberalnych zapowiadają możliwość powszechnego pokoju na tym świecie lub podbój świata. Oczywiście prawdopodobieństwo wybuchu wojny w dowolnym roku pomiędzy dwoma dowolnymi państwami jest niskie. Wojna pomiędzy dwoma dowolnymi sąsiadującymi państwami w dłuższym okresie czasu jest bardziej prawdopodobna. Zauważalna nieobecność wojen pomiędzy liberalnymi państwami przez prawie dwieście lat, zarówno między państwami sąsiadującymi, jak i niesąsiadującymi, może mieć znaczenie. Podobne twierdzenia nie mogą być poczynione w stosunku do feudalnych, faszystowskich, komunistycznych, autorytarnych lub totalitarnych Clarence Streit (1938: 88, 90–92) prawdopodobnie jako pierwszy wskazał (we współczesnych stosunkach międzynarodowych) na empiryczną tendencję państw demokratycznych do utrzymywania pokoju między sobą, i uczynił z tego podstawę własnej propozycji unii federalnej piętnastu czołowych demokracji lat 30. XX wieku. Ferdinand Hermens w bardzo interesującej książce (1944) przeanalizował niektóre konsekwencje polityczne pracy Streita. D.V. Babst (1972: 55–58) dokonał analizy ilościowej zjawiska „demokratycznego pokoju”, a R.J. Rummel (1983) przeprowadził podobne badania nad „libertarianizmem” (w rozumieniu laissez faire), skupiając się na okresie powojennym i bazując na niepublikowanych badaniach (Projekt nr 48) wspomnianych w Załączniku nr 1 jego książki Understanding Conflict and War (1979: 386). Używam terminu „liberalny” w szerszym, Kantowskim znaczeniu w dyskusji nad tematem (Doyle 1983a). W tym eseju badam okres od 1790 roku do współczesności i nie znalazłem w nim wojen pomiędzy państwami liberalnymi. 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

392

Michael W. Doyle

form rządów (Doyle 1983a: 222), ani do pluralistycznych lub ledwie podobnych społeczeństw. Być może ważniejszy jest fakt, że gdy liberalne państwa zmuszone są decydować, po której stronie będą walczyć w nadchodzącej wojnie światowej, gromadzą się po tej samej stronie pomimo złożoności ścieżek, które prowadzą do tej decyzji. Te cechy nie dowodzą, że pokój pomiędzy liberałami jest istotny statystycznie, ani że liberalizm jest jedynym trafnym wytłumaczeniem pokoju. Sugerują tylko, żebyśmy rozważyli możliwość, że liberałowie rzeczywiście ustanowili odrębny pokój – ale tylko pomiędzy sobą. Liberalizm ma jeszcze drugą spuściznę: międzynarodową „nieroztropność” (Hume 1963: 346–347). Pokojowe ograniczenia zdają się działać wyłącznie w relacjach liberałów z innymi liberałami. Państwa liberalne toczyły wiele wojen z państwami nieliberalnymi. […] Większość wojen wyrasta z poprawnej bądź niepoprawnej kalkulacji interesów, nieporozumień, wzajemnych podejrzeń, takich jak te cechujące źródła I wojny światowej. Jednakże agresja ze strony państwa liberalnego cechowała również dużą liczbę wojen. Zarówno Francja, jak i Wielka Brytania prowadziły ekspansjonistyczne wojny kolonialne w XIX wieku. Stany Zjednoczone prowadziły podobną wojnę z Meksykiem od 1846 do 1848 roku, dokonały eksterminacji amerykańskich Indian, a także interweniowały militarnie przeciwko suwerennym państwom wiele razy przed II wojną światową. Państwa liberalne najeżdżają słabe państwa nieliberalne i wykazują uderzający brak zaufania w kontaktach z silnymi państwami nieliberalnymi (Doyle 1983b). Ani realistyczna (zorientowana na państwo), ani marksistowska teoria nie tłumaczą tych dwóch spuścizn. Mogą jedynie wytłumaczyć pewne aspekty niektórych okresów międzynarodowej stabilizacji (Aron 1995: 197–202; Russett 1985). Jednak ani logika równowagi sił, ani logika międzynarodowej hegemonii nie są w stanie wytłumaczyć odrębnego pokoju utrzymującego się przez ponad 150 lat pomiędzy państwami dzielącymi jedną konkretną formę rządów – liberalne zasady i instytucje. Teoria równowagi sił oczekuje elastycznego układu w ramach geostrategicznej rywalizacji, który dopuszcza wojnę prewencyjną (w rzeczywistości zakłada jego istnienie). Hegemonie wzmacniają się i słabną, ale liberalny pokój się utrzymuje. „Ultraimperialiści” według teorii marksistowskiej zakładają jakąś formę pokojowej rywalizacji pomiędzy kapitalistami, ale tylko liberalni kapitaliści utrzymują pokój. Leniniści oczekują od liberalnych kapitalistów agresji wobec nieliberalnych państw, ale również (i w szczególności) oczekują od nich zachowań imperialistycznych wobec innych liberalnych kapitalistów. Teoria liberalnego internacjonalizmu Kanta pomaga nam zrozumieć te dwie spuścizny. Znaczenie Immanuela Kanta jako teoretyka międzynarodowej etyki jest doceniane (Armstrong 1931; Friedrich 1948; Gallie 1978: rozdz. 1; Galston 1975;

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

393

Liberalizm i polityka międzynarodowa

Hassner 1972; Hinsley 1967: rozdz. 4; Hoffmann 1965; Waltz 1962; Williams 1983), ale Kant stworzył również ważną analityczną teorię polityki międzynarodowej. Tekst O wiecznym pokoju, napisany w 1795 roku (Kant 1995), pomaga nam zrozumieć naturę stosunków międzynarodowych opartą na oddziaływaniach. Kant stara się metodycznie nauczyć nas, że nie możemy badać ani systemowych relacji między państwami, ani rodzajów zachowań państw w oderwaniu od siebie. Przewiduje ciągłe poszerzanie się liberalnej unii pokojowej i jednocześnie tłumaczy, dlaczego państwa liberalne nie zachowują się pokojowo w relacjach z państwami nieliberalnymi. Uważa, że wieczny pokój będzie gwarantowany przez coraz szerszą akceptację trzech „artykułów definitywnych” pokoju. Kiedy wszystkie narody zaakceptują te artykuły w metaforycznym „pakcie” wiecznego pokoju, o którego podpisanie Kant zabiega, wieczny pokój zostanie osiągnięty. Pierwszy artykuł definitywny wymaga, żeby obywatelska konstytucja państwa była republikańska. Poprzez republikańską Kant ma na myśli społeczeństwo polityczne, które rozwiązało problem łączenia moralnej autonomii, indywidualizmu i porządku społecznego. […] Liberalne republiki będą stopniowo ustanawiać pokój pomiędzy sobą w ramach pokojowej federacji lub unii (foedus pacificum) opisywanej przez Kanta w drugim artykule definitywnym. Unia pokojowa ustanowi pokój pośród federacji wolnych państw i zabezpieczy prawa każdego z państw. Świat nie osiągnie „wiecznego pokoju”, który zapewnia ostateczną gwarancję republikańskiej wolności, „jeśli to się kiedykolwiek stanie, to bardzo późno i po wielu nieudanych próbach” (Kant 2012: 37). Kant podkreśla, że: Wykonywalność (obiektywna realność) tej idei federalizmu, która z wolna ma się rozciągnąć na wszystkie państwa i tak prowadzić do wiecznego pokoju, da się przedstawić. Bo jeżeli przy sprzyjającym szczęściu potężny i oświecony naród może się przetworzyć w rzeczpospolitą, która ze swej natury musi się skłaniać do wiecznego pokoju, utworzy w ten sposób centrum federacyjnego zjednoczenia dla innych państw, by mogły się przyłączyć i zgodnie z ideą prawa narodów zapewnić ów stan wolności, a przez więcej niż jedno połączenie tego rodzaju coraz dalej powoli się rozszerzać (Kant 1995: 47).

Unia pokojowa nie jest pojedynczym traktatem pokojowym kończącym jedną wojnę, państwem światowym czy wielonarodowościowym. Według Kanta to pierwsze byłoby niewystarczające. Drugie i trzecie są niemożliwe i potencjalnie mogą przekształcić się w tyranię. Suwerenność narodowa wyklucza wiarygodną lojalność w państwie wielonarodowościowym; państwo światowe niszczy wolności obywatelskie, na których opiera się rozwój zdolności człowieka (Kant 2012: 41). Chociaż Kant pokrętnie odnosi się do różnych klasycznych konfederacji międzyrządowych i współczesnych kongresów dyplomatycznych, nie rozwija wątku systematycznego

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

394

Michael W. Doyle

ucieleśnienia organizacyjnego dla swojego traktatu i przypuszczalnie nie uważa, że instytucjonalizacja jest konieczna (Riley 1983: rozdz. 5; Schwarz 1962: 77). Ma na myśli najprawdopodobniej wzajemny pakt o nieagresji, być może kolektywne porozumienie w sprawie bezpieczeństwa oraz prawo kosmopolityczne wyłożone w trzecim artykule definitywnym2. Trzeci artykuł definitywny ustanawia kosmopolityczne prawo do funkcjonowania w połączeniu z unią pokojową. To kosmopolityczne prawo „powinno być ograniczone do warunków powszechnej gościnności”. W tym sensie Kant opowiada się za uznaniem „prawa obcego, aby po przybyciu na ziemie należące do kogoś innego nie był przez tamtego traktowany wrogo. Uprawnienia przybyszów mają rozciągać się nie dalej, jak tylko do warunków umożliwiających obcym próbę wymiany handlowej ze starymi mieszkańcami tych terenów” (Kant 1995: 49–50). Wieczny pokój jest dla Kanta epistemologią, warunkiem etycznych działań i, co najważniejsze, wytłumaczeniem tego, w jaki sposób działa wielka artystka natura, z której mechanicznego biegu prześwieca w widomy sposób jej celowość: chęć przyczynienia się, żeby z niezgody między ludźmi wyrosła zgoda, nawet wbrew ich intencjom (Kant 1995: 52–53; 2012: 34–35). Zrozumienie historii wymaga podstaw epistemologicznych, jako że bez teleologii, takiej jak obietnica wiecznego pokoju, złożoność historii przekraczałaby ludzkie zrozumienie (Kant 2012: 42–44). Jednakże wieczny pokój nie jest jedynie narzędziem heurystycznym do interpretacji historii. Jak wyjaśnia Kant w Pierwszym Dodatku do Wiecznego pokoju („O gwarancjach wiecznego pokoju”), jest on gwarantowany tym, że ludzie będą przestrzegać swych etycznych obowiązków (lub nie będą), na mocy jakiegoś ukrytego planu3. Pokój 2 Foedus pacificum Kanta nie jest ani pojedynczym traktatem pokojowym (pactum pacis) ani państwem światowym (civitas gentium). Wydaje się, że Kant przewidywał coś w rodzaju mniej sformalizowanej Ligi Narodów lub Organizacji Narodów Zjednoczonych. Można się kłócić, czy w praktyce te dwie instytucje działały dla państw liberalnych i tylko dla nich, ale żadna konkretna liberalna „unia pokojowa” nie została zinstytucjonalizowana. Zamiast tego, państwa liberalne zachowywały się przez ostatnie 180 lat tak, jakby unia pokojowa Kanta oraz traktat o wiecznym pokoju były podpisane. 3 W Metafizyce moralności Kant pisze, jakoby wieczny pokój był tylko narzędziem epistemologicznym i, będąc etycznym obowiązkiem, empirycznie zaledwie „marzeniem ściętej głowy” (Kant 2007: 193–231) – choć nawet tutaj dostrzega, że unia pokojowa nie jest „niewykonalna” (Kant 2007: 203). W Idei powszechnej historii w aspekcie kosmopolitycznym Kant pisze, jakoby brutalna siła natury fizycznej prowadziła ludzi do nieuniknionego pokoju. Yovel (1980: 168 i n.) uważa, że z perspektywy pokrytycznej (teksty napisane przez Kanta po Krytyce władzy sądzenia) Wieczny pokój godzi ze sobą dwa spojrzenia na historię. „Natura” jest naturą stworzoną przez człowieka (kultura i cywilizacja). Wieczny pokój jest „apriorycznym a posteriori” – krytyczną perspektywą, która pozwala nam dostrzec przyczynowe, probabilistyczne

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

395

Liberalizm i polityka międzynarodowa

stanowi etyczny obowiązek, ponieważ tylko w warunkach pokoju wszyscy ludzie mogą traktować siebie celowo, a nie jako środki do celu (Kant 2012: 40–41; Murphy 1970: rozdz. 3). Kant musi oczywiście udowodnić, że pokój jest w rzeczywistości możliwy, żeby ten obowiązek uznać za możliwy do przyjęcia. […] Wolność człowieka musi dopuszczać możliwość jeszcze większych zmian biegu historii. Musimy zakładać możliwość kroku wstecz oraz niszczących wojen – chociaż będą służyły edukacji narodów na temat znaczenia pokoju (Kant 2012: 37–39). Jednakże w końcowym rozliczeniu nasza gwarancja wiecznego pokoju nie opiera się na etycznym działaniu. Jak podkreśla Kant: Teraz powstaje pytanie dotyczące tego, co istotne w zamiarze odnoszącym się do wiecznego pokoju. Spójrzmy, jak natura w tym względzie lub z uwagi na cel sprzyja moralnemu zamiarowi człowieka i zaręcza wykonanie praw podyktowanych mu przez rozum, tak że wszystko, co człowiek powinien z własnej woli uczynić zgodnie z prawem cywilnym i prawem narodów, i prawem światowego obywatelstwa, a czego jednak zniewolony przez naturę nie czyni, choć będzie przecież musiał uczynić, jednak bez uszczerbku dla swojej wolności. Jeśli powiemy o naturze: że ona chce, by to i owo się wydarzyło, nie oznacza to wcale, że nakłada ona na nas obowiązek, byśmy to uczynili (gdyż może to jedynie uczynić pozbawiony przymusów rozum praktyczny); natomiast oznacza, że czyni to sama, czy tego chcemy, czy nie (fata volentem ducunt, nolentem trahunt) (Kant 1995: 58).

Zdaniem Kanta gwarancja ta opiera się nie na prawdopodobnym zachowaniu [ludzi jak] moralne anioły, ale jak „diabły, jeżeli tylko kierują się rozumem” (Kant 1995: 59). Wyjaśniając źródła każdego z trzech artykułów definitywnych wiecznego pokoju, Kant tłumaczy nam, w jaki sposób my[, ludzie] (tak jak wolne i inteligentne diabły) możemy być zmotywowani przez strach, siłę i wyrachowane korzyści do podjęcia działań, których efektem, co możemy rozsądnie przypuszczać, będzie wieczny pokój. Chociaż jest możliwe wyobrażenie sobie Kantowskiej drogi do pokoju wedle tych warunków, Kant sam dostrzega i twierdzi, że społeczna ewolucja również daje warunki do mniej uciążliwego i, co za tym idzie, bardziej prawdopodobnego zachowania moralnego (Kant 2011: 265–267; Kelly 1969: 106–113). […] Pierwsze źródło trzech artykułów definitywnych wywodzi się z ewolucji politycznej – z prawa konstytucyjnego. Natura (opatrzność) pilnuje, żeby ludzie mogli mieszkać we wszystkich regionach, w których musieli się osiedlić z powodu wojen schematy historii. Prawo oraz „polityczna technologia” republikańskiego konstytucjonalizmu są oddzielne od etycznego rozwoju, ale oba współzależnie prowadzą do wiecznego pokoju – pierwsze poprzez siłę, strach i własny interes; drugie przez postępowe oświecenie. Oba razem prowadzą do wiecznego pokoju poprzez coraz szersze okoliczności, w których zaangażowanie we właściwe postępowanie wiąże się z coraz mniejszym obciążeniem.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

396

Michael W. Doyle

(Kant, który wcześniej nauczał geografii, odwołuje się do Lapończyków, Samojedów, Peszerów4). „Aspołeczna towarzyskość” łączy ludzi w celu zaspokojenia potrzeb bezpieczeństwa i materialnego dobrobytu, jednocześnie wywołując konflikty dotyczące dystrybucji i kontroli produktów społecznych (Kant 2012: 54–56; 1995: 55–57). Ta brutalna ewolucja naturalna zmierza w kierunku liberalnego pokoju, ponieważ „aspołeczna towarzyskość” nieuchronnie prowadzi do rządów republikańskich, a te są źródłem liberalnego pokoju. Republikańska reprezentacja i podział władz zostały stworzone jako środki, dzięki którym państwo jest „dobrze zorganizowane”, żeby przygotować się na zagrożenia z zewnątrz i sprostać im (dzięki jedności) oraz żeby okiełznać ambicje samolubnych i agresywnych jednostek (poprzez władzę wywiedzioną z reprezentacji, przez prawa ogólne oraz przez niedespotyczną administrację) (Kant 1995: 57–60). Państwa, które nie są zorganizowane w ten sposób, upadają. Monarchowie promują więc handel i własność prywatną w celu zwiększenia narodowego dobrobytu. Przenoszą prawa reprezentacji na swoich poddanych w celu wzmocnienia politycznego wsparcia lub uzyskania dobrowolnych wpływów z podatku dochodowego (Hassner 1972: 583–586). Kant pokazuje, w jaki sposób republiki dążą do pokojowych relacji. Jego zdaniem, od momentu, w którym agresywne interesy monarchii absolutystycznych zostaną zahamowane, a zwyczaj poszanowania praw obywatelskich będzie umocniony przez republikański rząd, wojny będą jawiły się jako katastrofa dla dobrobytu ludzi, zgodnie z poglądami jego oraz innych liberałów. Podstawowa przyczyna jest następująca: Jeżeli (w tej konstytucji inaczej być nie może) wymagana jest zgoda obywateli państwa na to, by zdecydować, czy ma być wojna, czy nie, to nic bardziej naturalnego nad to, że wszyscy dążący do wojny sami musieliby zadecydować (jako że są po to, by osobiście brać udział w potyczkach), by pokrywać koszty wojny z własnych zasobów i pieczołowicie odbudowywać zniszczenia, jakie po sobie zostawi wojna, na domiar złego przyjąć jeszcze na siebie ciężar długów czyniących sam pokój czymś gorzkim, ciężar niemożliwy wprost do spłacenia (z powodu bliskich, wciąż nowych wojen); może wówczas dobrze by się wpierw zastanowili nad tym, zanim zaczną tę złą grę, natomiast w konstytucji, gdzie poddany nie jest obywatelem państwa, a więc gdzie nie jest ona republikańska, czymś niesłychanym jest fakt, że głowa państwa nie jest obywatelem, tylko właścicielem państwa, który z powodu wojny niczego nie traci ze swych stołów, polowań, pałaców, uciech, świąt dworskich itp., przeto decyzje o niej może przekazać przygotowanemu na to cały czas korpusowi dyploZgodnie z polskim tłumaczeniem O wiecznym pokoju Peszerowie są rdzennymi mieszkańcami Ziemi Ognistej (Kant 1995: 58) (przyp. tłum.). 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

397

Liberalizm i polityka międzynarodowa

matycznemu do obojętnego usprawiedliwienia jej jako swego rodzaju pociesznej rozrywki, powstałej z nic nieznaczących przyczyn (Kant 1995: 40).

Te wewnętrzne ograniczenia republik nie kładą jednak kresu wojnom. Gdyby tak było, liberalne państwa nie byłyby podatne na wojny – a faktycznie są. Wprowadzają republikańską ostrożność – kantowskie „wahanie” – w miejsce kaprysu monarchii. Wojny liberalne są toczone tylko z przyczyn powszechnych i liberalnych. Historyczne dziedzictwo liberalne jest pełne powszechnych wojen toczonych w imię promocji wolności, ochrony własności prywatnej lub w celu wsparcia liberalnych sojuszników w opozycji do nieliberalnych wrogów. Stanowisko Kanta jest niejednoznaczne. Postrzega on te wojny jako niesprawiedliwe i przestrzega liberałów przed skłonnością do nich (Kant 1995: 49–50). […] Uzupełniając konstytucyjne gwarancje dla rozwagi, prawo międzynarodowe dodaje drugie źródło artykułów definitywnych: gwarancję szacunku. Podział na narody, któremu sprzyja aspołeczna towarzyskość, jest wzmocniony przez rozwój różnych języków i religii. To, w dalszej kolejności, gwarantuje świat osobnych państw – kluczowy warunek uniknięcia „globalnego bezdusznego despotyzmu”. […] Wraz z powstaniem republik (pierwsze źródło) i z postępem kulturowym pojawia się kwestia rozumienia zasadnych praw wszystkich obywateli i wszystkich republik; a to dlatego, że teraz politykę cechuje ostrożność, która ustanawia moralne podwaliny dla liberalnego pokoju. Analogicznie, prawo międzynarodowe podkreśla znaczenie Kantowskiej publiczności [tj. opinii publicznej]. W sprawach wewnętrznych publiczność pomaga zapewnić, że działania urzędników republiki będą zgodne z zasadami ich profesji w celu utrzymania sprawiedliwości i w zgodzie z interesami wyborców, których oni reprezentują. Na arenie międzynarodowej wolność słowa i rzetelna komunikacja na temat koncepcji życia politycznego wyznawanych przez cudzoziemców jest kluczowa dla ustanowienia i zachowania zrozumienia, od którego zależy gwarancja szacunku. […] Wreszcie, prawo kosmopolityczne dodaje materialne zachęty do moralnych zobowiązań. Kosmopolityczne prawo gościnności zezwala „duchowi handlu” wcześniej czy później zawładnąć każdym narodem, skłaniając państwa do promocji pokoju i do zapobiegania wojnie. Liberalna teoria ekonomiczna utrzymuje, że te kosmopolityczne więzi wynikają z kooperatywnego międzynarodowego podziału pracy oraz wolnego handlu opartego na przewagach komparatywnych. […] Kolejnym kosmopolitycznym źródłem liberalnego pokoju jest przeniesienie trudnych decyzji dotyczących produkcji i dystrybucji z bezpośredniej sfery polityki państwa na rynek międzynarodowy. Inne państwo nie jest więc bezpośrednio odpowiedzialne za rezultaty tych decyzji. Państwa mogą pozostać z boku, do pewnego stopnia ponad tymi kontrowersyjnymi rywalizacjami rynkowymi, ale mogą

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

398

Michael W. Doyle

być gotowe do włączenia się w rozwiązywanie kryzysów. Współzależność handlu i międzynarodowych kontaktów urzędników państwowych pomaga tworzyć powiązania międzynarodowe, które służą jako lobbies działające na rzecz wzajemnego dopasowywania się. […] Żadne konstytucjonalne, międzynarodowe lub kosmopolityczne źródło nie jest samodzielnie wystarczające, jednak łącznie (i tylko łącznie) wiarygodnie łączą cechy liberalnych społeczeństw i gospodarek utrzymujących liberalny pokój. Sojusze pomiędzy liberalnymi i nieliberalnymi państwami oparte na wspólnym interesie strategicznym zostały złamane; gospodarcze więzi pomiędzy liberalnymi i nieliberalnymi państwami okazały się kruche; ale polityczne więzi liberalnych praw i interesów okazały się solidnym fundamentem wzajemnej nieagresji. Pomiędzy liberalnymi państwami istnieje odrębny pokój. Jednakże w relacjach z państwami nieliberalnymi państwa liberalne nie uwolniły się od niepewności spowodowanej anarchią w światowym systemie politycznym rozumianym jako całość. Co więcej, konstytucyjne ograniczenie w postaci poszanowania praw obywatelskich i współdzielonych interesów handlowych, które stanowi podstawę pokoju pomiędzy państwami liberalnymi, jest również podstawą dla dodatkowego konfliktu w relacjach pomiędzy liberalnymi i nieliberalnymi społeczeństwami.

Zakończenie Liberalny internacjonalizm Kanta, liberalny imperializm Machiavellego oraz liberalny pacyfizm Schumpetera opierają się na fundamentalnie odmiennych spojrzeniach na naturę człowieka, państwa oraz relacji międzynarodowych5. […] W przeciwieństwie do republik Machiavellego republiki Kanta są zdolne osiągnąć pokój pomiędzy sobą, ponieważ stosują demokratyczną ostrożność i są zdolne docenić międzynarodowe prawa innych republik. Te międzynarodowe prawa republik wywodzą się z reprezentacji cudzoziemców, którzy są nam równi pod względem moralnym W przeciwieństwie do demokracji kapitalistycznych Schumpetera republiki Kanta – włączając naszą własną – pozostają w stanie wojny z nierepublikami. Liberalne republiki postrzegają siebie jako zagrożone agresją ze strony nierepublik, które nie są ograniczone przez zasadę reprezentacji politycznej. Mimo tego, że wojny często generują więcej kosztów niż przychodów, liberalne republiki są również przygotowane do ochrony i promocji – czasem przymusowo – demokracji, Dla porównania dyskusji na temat politycznych podstaw idei Kanta zob. J. Shklar (1997: 237–243). 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

399

Liberalizm i polityka międzynarodowa

własności prywatnej, oraz praw jednostek za granicą wobec nierepublik. Te ostatnie, ponieważ nie reprezentują w rzeczywistości praw jednostek, nie korzystają z zasady nieinterwencji w ich wewnętrzne sprawy. Te wojny mogą uwolnić jednostki poddane za granicą opresji; ale mogą również powodować niewyobrażalne cierpienia. Zachowanie dziedzictwa liberalnego pokoju bez ulegania dziedzictwu liberalnej nieostrożności jest zarówno moralnym, jak i strategicznym wyzwaniem. Dwubiegunowa stabilność systemu międzynarodowego oraz niemal całkowita pewność wzajemnego zniszczenia w wyniku wojny nuklearnej pomiędzy supermocarstwami wykreowały efekt „kryształowej kuli”. Pomógł on ograniczyć tendencję do błędnego kalkulowania [zysków i strat], która przyczyniła się do wybuchu wielu wojen w przeszłości (Carnesale i in. 1983: 44; Waltz 1964). Jednakże ten „nuklearny pokój” wydaje się ograniczony jedynie do mocarstw. Nie wpłynął on na ograniczenie interwencji militarnych w Trzecim Świecie. Co więcej, pokój ten jest zależny od desperackiego wyścigu technologicznego, zaprojektowanego dla przezwyciężenia własnych ograniczeń i wywołującego kryzysy, które doprowadziły mocarstwa na skraj wojny. Musimy wciąż liczyć się z gorączką wojenną i nastrojami uległości, które opanowywały na przemian demokracje liberalne. Powstrzymywanie liberalnej nieroztropności, zarówno agresywnej, jak i pasywnej, może jednak nie być możliwe bez zagrożenia dla liberalnego pokoju. Wzmocnienie strategicznego zmysłu naszej polityki zagranicznej wymaga stabilniejszych kalkulacji strategicznych interesu narodowego w dłuższej perspektywie i bardziej elastycznych odpowiedzi na wyzwania w międzynarodowym środowisku politycznym. Ograniczanie naszych nieselektywnych interwencji zagranicznych wymaga głębszego doceniania „partykularyzmów historii, kultury i przynależności” (Walzer 2008: 24). Zarówno udoskonalenie strategii, jak i ograniczenie interwencji wymaga najprawdopodobniej władzy wykonawczej uwolnionej od ograniczeń reprezentatywnej władzy ustawodawczej w kierowaniu polityką zagraniczną oraz kultury politycznej obojętnej na powszechne prawa człowieka. W rezultacie te warunki mogą zniszczyć łańcuch gwarancji konstytucyjnych, szacunek dla rządu przedstawicielskiego oraz sieć międzynarodowych kontaktów, które utrzymywały pokojową unię państw liberalnych. Wieczny pokój według Kanta jest zwieńczeniem trudnej podróży, którą odbywają jego republiki. Obietnica wiecznego pokoju, okrutne lekcje wojenne oraz doświadczenie częściowego pokoju dowodzą potrzeby i możliwości światowego pokoju. Są również dla moralnych obywateli oraz mężów stanu podstawą do uznania obowiązku starania się o pokój. Z języka angielskiego przełożyła Marta Makowska

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

400

Michael W. Doyle

Bibliografia Armstrong A.C., 1931, Kant’s Philosophy of Peace and War, „The Journal of Philosophy”, t. 28, s. 197–204. Aron R., 1974, The Imperial Republic, tłum. F. Jellinek, Englewood Cliffs, NJ, Prentice Hall. Aron R., 1995, Pokój i wojna między narodami (teoria), tłum. A. Mielczarek, Warszawa: Centrum im. Adama Smitha [fragment w niniejszym tomie, s. 96–122]. Babst D.V., 1972, A Force for Peace, „Industrial Research”, nr 14 (kwiecień), s. 55–58. Barnet R., 1968, Intervention and Revolution, Cleveland, World Publishing Co. Carnesale A., Doty P., Hoffmann S., Huntington S., Nye J.S., Sagan S., 1983, Living with Nuclear Weapons, New York, Bantam. Doyle M.W., 1983a, Kant, Liberal Legacies and Foreign Affairs, Part 1, „Philosophy and Public Affairs”, nr 12, s. 205–235. Doyle M.W., 1983b, Kant, Liberal Legacies and Foreign Affairs, Part 2, „Philosophy and Public Affairs”, nr 12, s. 323–353. Doyle M.W., 1986, Empires, Ithaca, Cornell University Press. Friedrich K., 1948, Inevitable Peace, Cambridge, Mass., Harvard University Press. Gallie W.B., 1978, Philosophers of War and Peace, Cambridge, Cambridge University Press. Galston W., 1975, Kant and the Problem of History, Chicago, Chicago University Press. Haas M., 1974, International Conflict, New York, Bobbs-Merrill. Hassner P., 1972, Immanuel Kant, w: Strauss L., Cropsey J. (red.), History of Political Philosophy, Chicago, Rand McNally, s. 554–593. Hermens F., 1944, The Tyrants’ War and the People’s Peace, Chicago, University of Chicago. Hinsley F.H., 1967, Power and the Pursuit of Peace, Cambridge, Cambridge University Press. Hoffmann S., 1965, Rousseau on War and Peace, w: Hoffmann S. (red.), The State of War, New York, Praeger, s. 45–87. Hulliung M., 1983, Citizen Machiavelli, Princeton, Princeton University Press. Hume D., 1963, Essays Moral, Political and Literary, Oxford, Oxford University Press. Kant I., 1995, O wiecznym pokoju. Zarys filozoficzny, tłum. F. Przybylak, Wrocław, Wydawnictwo UWr. Kant I., 2007, Metafizyka moralności, tłum. E. Nowak, Warszawa, WN PWN. Kant I., 2011, Dzieła zebrane, t. 5, tłum. A. Bobko, M. Żelazny, W. Galewicz, Toruń, WN UMK. Kant I., 2012, Dzieła zebrane, t. 6, tłum. Translatorium Filozofii Niemieckiej Instytutu Filozofii UMK, Toruń, WN UMK. Kelly G., 1969, Idealism, Politics and History, Cambridge, Cambridge University Press. Machiavelli N., 1987, Książę. Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Tytusa Liwiusza, tłum. K. Żaboklicki, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy. Mansfield H., 1970, Machiavelli’s New Regime, „Italian Quarterly”, nr 13, s. 63–95. Monteskiusz, 2002, O duchu praw, tłum. T. Żeleński-Boy, Warszawa, Wydawnictwo Altaya. Murphy J., 1970, Kant: The Philosophy of Right, New York, St. Martins. Pocock J.G.A., 1975, The Machiavellian Moment, Princeton, Princeton University Press. Reagan R., 1982, Address to Parliament, „New York Times” (9 czerwca).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

401

Liberalizm i polityka międzynarodowa

Riley P., 1983, Kant’s Political Philosophy, Totowa, NY, Rowman and Littlefield. Rummel R.J., 1979, Understanding Conflict and War, t. 1–5, Beverly Hills, Sage Publications. Rummel R.J., 1983, Libertarianism and International Violence, „Journal of Conflict Resolution”, nr 27, s. 27–71. Russett B., 1985, The Mysterious Case of Vanishing Hegemony, „International Organization”, nr 39, s. 207–231. Schumpeter J., 1955, The Sociology of Imperialism, w: Imperialism and Social Classes, Cleveland, World Publishing Co. Schwarz W., 1962, Kant’s Philosophy of Law and International Peace, „Philosophy and Phenomenological Research”, nr 23, s. 71–80. Shklar J., 1997, Zwyczajne przywary, tłum. M. Król, Kraków, Znak. Skinner Q., 1981, Machiavelli, New York, Hill and Wang. Small M., Singer J.D., 1976, The War-Proneness of Democratic Regimes, „The Jerusalem Journal of International Relations”, nr 1(4), s. 50–69. Streit C., 1938, Union Now: A Proposal for a Federal Union of the Leading Democracies, New York, Harpers. Tukidydes, 1988, Wojna peloponeska, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa, Czytelnik, księga 6. Waltz K.N., 1962, Kant, Liberalism and War, „American Political Science Review”, nr 56, s. 331–340. Waltz K.N., 1964, The Stability of a Bipolar World, „Daedalus”, nr 93, s. 881–909. Walzer M., 2008, Sfery sprawiedliwości. Obrona pluralizmu i równości, Warszawa, Wydawnictwa UW. Wilkenfeld J., 1968, Domestic and Foreign Conflict Behavior of Nations, „Journal of Peace Research”, nr 5, s. 56–69. Williams H., 1983, Kant’s Political Philosophy, Oxford, Basil Blackwell. Wright Q., 1942, A Study of History, Chicago, Chicago University Press. Yovel Y., 1980, Kant and the Philosophy of History, Princeton, Princeton University Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

STEPHEN M. WALT

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie*

Zrozumienie sposobu, w jaki państwa wybierają swoich sojuszników, jest zagadnieniem kluczowym dla stosunków międzynarodowych. Większość dotychczasowych badań nad sojuszami ignoruje jednak lub zaciemnia odpowiedź na to pytanie. Celem niniejszego artykułu jest uzupełnienie tych braków poprzez wskazanie najistotniejszych hipotez dotyczących tworzenia sojuszy oraz analizę możliwych konsekwencji każdej z nich dla polityki zagranicznej. W pierwszej części przedstawione są przeciwstawne podejścia, zakładające, że państwa albo starają się równoważyć podmioty silne lub stanowiące zagrożenie, albo „przyłączają się” do nich. Rozważę również skrajnie różne konsekwencje dla polityki zagranicznej i bezpieczeństwa wynikające z każdego z tych podejść.

Równoważenie a przyłączanie się: sojusze jako odpowiedź na zagrożenie Sojusze są najczęściej postrzegane jako reakcja na zagrożenia, jednak nie ma zgody co do charakteru tej reakcji. Przystępując do sojuszu, państwa mogą równoważyć (czyli sprzymierzać się z innymi przeciwko państwu zagrażającemu ich bezpieczeństwu) lub przyłączać się (czyli łączyć siły z głównym zagrażającym)1. Te przeciwstawne * Podstawa przekładu: S.M. Walt, 1985, Alliance Formation and the Balance of World Power, „International Security”, t. 9, nr 4 (wiosna), s. 3–43. 1 Moje użycie terminów „równoważenie” (balancing) i „przyłączanie się” (bandwagoning) jest zgodne z przedstawionym przez Kennetha N. Waltza (Waltz 1979). Arnold Wolfers używa zbliżonej terminologii w eseju The Balance of Power in Theory and Practice (Wolfers 1962: 122–124).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie

403

hipotezy implikują dwa możliwe sposoby postrzegania świata, a wynikające z nich strategie są również zasadniczo odmienne. Najprościej rzecz ujmując: jeśli równoważenie jest bardziej powszechne niż przyłączanie się, to państwa są bardziej bezpieczne, gdyż agresorzy muszą się liczyć z oporem całej grupy. Państwa dążące do zachowania status quo powinny zatem unikać prowokowania czy też zachęcania do takich sojuszy, prowadząc swą politykę zagraniczną i bezpieczeństwa tak, aby nie stwarzać zagrożenia. Jeśli jednak przyłączanie się jest dominującą tendencją, to poczucie bezpieczeństwa spada, ponieważ nagradzana jest agresja. Bardziej zaczepna polityka zagraniczna oraz rozbudowane siły zbrojne są w takim wypadku logicznym wyborem. Choć obie te hipotezy zostały przeanalizowane przez badaczy i przyjęte przez mężów stanu, zaniedbano przy tym istotne szczegóły. Dlatego też przedstawię każdą z nich w jej najprostszej (i najbardziej powszechnej) formie, a następnie wskażę, jak powinna być ona przeformułowana. Następnie rozważę, która z hipotez przedstawia przeważającą tendencję w stosunkach międzynarodowych.

Równoważenie Przekonanie, że państwa będą łączyć się w sojusze, by uniknąć dominacji silniejszych potęg, stanowi rdzeń klasycznej teorii równowagi sił. W ramach tej hipotezy państwa sprzymierzają się, by chronić się przed mocarstwami lub ich koalicjami, których potencjał może stanowić zagrożenie. Zdecydują się one na równoważenie z dwóch powodów. Po pierwsze, jeżeli państwa nie zdołają ograniczyć potencjalnego hegemona, nim stanie się on zbyt silny, ryzykują swoje przetrwanie. Sprzymierzenie się z mocarstwem oznacza, że dane państwo zdaje się na jego dalszą życzliwość. Bezpieczniej jest jednak sprzymierzyć się z tymi, którzy nie mogą łatwo zdominować swoich sojuszników – unikając w ten sposób przewagi tych, którzy mogą to zrobić. Winston Churchill wyjaśnił to na przykładzie tradycyjnej polityki sojuszy prowadzonej przez Wielką Brytanię: Od czterystu lat polityka zagraniczna Wielkiej Brytanii zakładała przeciwstawianie się najsilniejszemu, najbardziej agresywnemu i dominującemu mocarstwu na kontynencie. […] [P]rzyłączenie się do silniejszego i dzielenie się owocami jego podbojów byłoby łatwiejsze i bardziej kuszące. Jednak my zawsze wybieraliśmy trudniejszą drogę, łączyliśmy siły ze słabszymi potęgami […] i w ten sposób zwyciężaliśmy tyrana na kontynencie, kimkolwiek był (Churchill 1948: 207–208).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

404

Stephen M. Walt

Podobnie Henry Kissinger przekonywał do zbliżenia Stanów Zjednoczonych z Chinami, nie zaś ze Związkiem Radzieckim. Był on bowiem przekonany, że w relacji trójstronnej korzystniej jest sprzymierzyć się ze słabszą stroną. Po drugie, połączenie sił ze słabszym partnerem zwiększa wpływ nowego członka sojuszu, ponieważ państwo bardziej narażone na zagrożenia również bardziej potrzebuje pomocy. Tymczasem przyłączenie się do silniejszego państwa sprawia, że znaczenie nowego członka maleje (ponieważ jego wkład do sojuszu jest stosunkowo niewielki), a on sam dodatkowo staje się podatny na kaprysy nowych partnerów. Dlatego też współpraca ze słabszymi podmiotami jest preferowanym wyborem państw2. Nie dziwi zatem popularność teorii równowagi sił jako wyjaśnienia dla powstawania sojuszy – jest ona bowiem poparta licznymi przykładami podmiotów sprzymierzających się przeciwko stanowiącym zagrożenie państwom lub ich koalicjom. Jednak mimo historycznych dowodów często pojawia się przekonanie, że państwa będą zachowywać się dokładnie odwrotnie, tj. sprzymierzać się z dominującą potęgą. Kto zatem uważa, że przyłączanie się jest przeważającą tendencją w stosunkach międzynarodowych, i skąd bierze się ta opinia?

Przyłączanie się Przekonanie, że państwa będą bardziej skłonne sprzymierzać się z dominującą potęgą, nie zaś przeciwko niej, jest zaskakująco powszechne. Według jednego z badaczy: [Mechanizmy polityki międzynarodowej] działają na korzyść państwa [aktualnie] zyskującego, przyspieszając jego wzrost i zwiększając możliwości działania. Ponieważ korzystny dlań dalszy rozwój sytuacji wydaje się nieunikniony, osłabia to jego przeciwników, a zwolenników dodatkowo umacnia. Państwa pozostające na uboczu przyłączają się do jego stronników (Thompson 1977: 843).

Uważają tak jednak nie tylko naukowcy. Przykładem takiego podejścia jest słynna „teoria ryzyka”, głoszona przez niemieckiego admirała Alfreda von Tirpitza. Jego zdaniem Niemcy mogły zmusić Wielką Brytanię do sojuszu lub neutralności, budując wielką flotę bojową i tym samym stwarzając zagrożenie dla brytyjskiej przewagi Cytując Kennetha N. Waltza: „Państwa słabsze, gdy mogą wybierać swobodnie, dążą do sprzymierzenia się ze słabszą stroną. To silniejsi partnerzy są dla nich źródłem zagrożenia. W sojuszu ze słabszymi graczami są one bardziej doceniane i bezpieczniejsze – zakładając, rzecz jasna, że ich koalicja ma wystarczający potencjał obronny lub odstraszający, by zniechęcić potencjalnych agresorów” (Waltz 1979: 127). 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie

405

na morzach. Również współcześnie w Stanach Zjednoczonych wielu decydentów przyjmowało hipotezę przyłączania się, uzasadniając zobowiązania amerykańskiej polityki zagranicznej. John F. Kennedy twierdził, że „jeśli Stany Zjednoczone osłabną, cały świat nieuchronnie skieruje się w stronę bloku komunistycznego”. Choć ocieplenie relacji z Chinami wskazywało na gotowość Henry’ego Kissingera do stosowania logiki równoważenia, to jednak uważał on, że większość państw skłania się ku przyłączaniu. Twierdził na przykład, że „gdyby przywódcy światowi uznali, że Stany Zjednoczone nie mają dość sił lub woli […], to dostosują się oni do dominującego trendu”. Pogląd ten podzielał Ronald Reagan, twierdząc, że „jeśli nie możemy obronić swoich wpływów [w Ameryce Środkowej], […] to nie można oczekiwać, że odniesiemy zwycięstwo gdzie indziej. […] [U]tracimy naszą wiarygodność, a nasze sojusze rozpadną się”. W tych twierdzeniach pobrzmiewa wspólny motyw: państwa przyciąga siła. Im silniejsze jest państwo i im wyraźniej to demonstruje, tym chętniej inne się z nim sprzymierzą. Utrata relatywnej pozycji w układzie sił sprawi tymczasem, że w najlepszym wypadku dotychczasowi sojusznicy zachowają neutralność, w najgorszym zaś – przejdą na stronę przeciwnika. Jaka logika stoi za hipotezą przyłączania? Można tu wyróżnić dwa główne motywy działania. Po pierwsze, przyłączanie się może stanowić formę ustępstwa. Sprzymierzając się ze źródłem zagrożenia, państwo może mieć nadzieję na uniknięcie ataku lub skierowanie go w inną stronę. Po drugie, połączenie sił ze stroną dominującą pozwala liczyć na udział w zyskach ze zwycięstwa. Przykładem takiego działania jest wypowiedzenie wojny Francji przez Mussoliniego lub przystąpienie ZSRR do wojny z Japonią w 1945 r., a także włoskie i rumuńskie sojusze w trakcie I wojny światowej. Przyłączając się do strony uznawanej za silniejszą, każde z tych państw liczyło na powiększenie swojego terytorium po zakończeniu walk. Decyzja Stalina o połączeniu sił z Hitlerem w 1939 r. jest dobrym przykładem obu tych motywów. Pakt Ribbentrop–Mołotow doprowadził do podziału Polski i mógł zwrócić ambicje Hitlera na Zachód. Dzięki przyłączeniu się do Niemiec Stalin zyskał na czasie, a także opanował nowe terytorium. Zazwyczaj te dwa motywy są jednak od siebie odrębne. U źródeł pierwszego z nich leży chęć obrony – przyłączanie się ma umożliwić zachowanie niepodległości w obliczu możliwego zagrożenia. Drugi motyw ma charakter ofensywny: państwo przyłącza się do silniejszego partnera, by powiększyć swoje terytorium. Bez względu na jego źródła, przyłączanie się pozostaje w sprzeczności z założeniami teorii równowagi sił. Tym samym otrzymaliśmy dwa wzajemnie wykluczające się wyjaśnienia motywów wyboru sojuszników w polityce międzynarodowej, opierające się na hipotezach równoważenia i przyłączania się.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

406

Stephen M. Walt

Różne źródła zagrożenia Równoważenie i przyłączanie się są najczęściej przedstawiane tylko w kontekście potęgi. Równoważenie oznacza wybór strony słabszej, przyłączanie się – silniejszej. Takie ujęcie jest jednak mocno ograniczone, ponieważ nie uwzględnia ono innych czynników wpływających na uznanie podmiotu za możliwe zagrożenie lub potencjalnego sojusznika. Choć potęga odgrywa istotną rolę w tej ocenie, to nie jest ona jedynym znaczącym czynnikiem. Państwa nie sprzymierzają się w odpowiedzi na samą potęgę – bardziej prawidłowe jest stwierdzenie, że tworzą one koalicję z potęgą stanowiącą większe zagrożenie lub też przeciwko niej. Przykładowo, równoważenie może oznaczać sojusz z silniejszymi partnerami w sytuacji, gdy państwo słabsze jest większym wyzwaniem dla bezpieczeństwa. Antyniemieckie koalicje w I i II wojnie światowej miały w porównaniu do Niemiec zdecydowanie większy potencjał pod względem ogólnych zasobów; zjednoczyło je wspólne przekonanie, że to niemiecki ekspansjonizm jest źródłem większego zagrożenia. Jako że równoważenie i przyłączanie się należy rozpatrywać w kontekście odpowiedzi na zagrożenie, trzeba uwzględnić wszystkie czynniki wpływające na poziom zagrożenia stwarzanego przez dane państwo. Przeanalizuję zatem wpływ: 1) łącznej potęgi, 2) bliskości [geograficznej], 3) zdolności ofensywnych oraz 4) ofensywnych intencji. Łączna potęga. Im większe łączne zasoby państwa (tj. liczba ludności, potencjał przemysłowy i militarny, zdolności technologiczne itd.), tym większe zagrożenie może ono stwarzać dla innych. Opierając się na tym przekonaniu, Walter Lippmann i George Kennan uznali, że celem amerykańskiej polityki zagranicznej jest niedopuszczenie, by ktokolwiek [tj. jakiekolwiek państwo – przyp. tłum.] był w stanie kontrolować zasoby uprzemysłowionych państw Eurazji. Gdy pojawiało się takie ryzyko, doradzali oni interwencję Stanów Zjednoczonych po stronie słabszego gracza3. Łączna potęga będąca w dyspozycji państwa jest więc ważnym elementem możliwego zagrożenia dla innych. Choć potęga może być zagrażająca, może być również przez państwa ceniona. Pozwala bowiem na karanie wrogów i nagradzanie przyjaciół. Dlatego też sama w sobie może skłaniać zarówno do równoważenia, jak i do przyłączania się. Geograficzna bliskość. Państwa będą sprzymierzały się w odpowiedzi na zagrożenie ze strony potęg bliskich geograficznie. Ponieważ zdolność projekcji siły spada wraz ze wzrostem odległości, państwa położone najbliżej stanowią większe wyzwanie dla bezpieczeństwa niż te bardziej odległe. Przykładowo, brytyjskie ministerstwo Streszczenie tych pomysłów zob. (Gaddis 1982: 25–88). Rozważania Kennana zob. w: (Kennan 1951: 10). Interesująca analiza w: (Lippmann 1947). 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie

407

spraw zagranicznych w ten sposób wyjaśniało swoje szczególne zainteresowanie rozwojem niemieckiej floty: Jeżeli brytyjska prasa poświęca więcej miejsca rozbudowie floty Niemiec niż podobnym działaniom w Brazylii […], bez wątpienia wynika to z bliskości niemieckich wybrzeży i oddalenia Brazylii (Kennedy 1980: 421).

Podobnie jak łączna potęga, geograficzna bliskość może skłaniać zarówno do równoważenia, jak i przyłączania się. W przypadku równoważenia powstają sojusze przypominające planszę do gry w warcaby. Studenci historii dyplomacji od dawna słyszą, że „sąsiedzi naszych sąsiadów są naszymi przyjaciółmi”, a tendencja do okrążania państw, by sprzymierzyć się przeciwko centralnej potędze była obecna już w pismach Kautilji w IV w. Gdy geograficzna bliskość prowadzi do przyłączania się, tworzy się znajome zjawisko „strefy wpływów”. Małe państwa graniczące z mocarstwem mogą być tak bardzo narażone na ryzyko, że wolą sprzymierzyć się z nią zamiast równoważyć – zwłaszcza w sytuacji, gdy silniejsza strona ma możliwość wymuszenia posłuszeństwa. I tak Finlandia, od której pochodzi synonimiczne do przyłączania się określenie „finlandyzacja”, zdecydowała się podporządkować Związkowi Radzieckiemu dopiero po przegraniu z nim dwóch wojen w ciągu pięciu lat. Zdolności ofensywne. Przy założeniu, że wszystkie inne cechy są takie same, państwa o znacznych zdolnościach ofensywnych łatwiej mogą sprowokować powstanie sojuszu niż te, które mają ograniczone zasoby militarne lub tylko potencjał defensywny. Czynnik ten może jednak powodować też odmienne konsekwencje. Z jednej strony bezpośrednie zagrożenie wynikające ze zdolności ofensywnych może skłaniać państwa do sprzymierzania się z innymi. To właśnie przyczyniło się do niepowodzenia „strategii ryzyka” Tirpitza. Wielka Brytania postrzegała niemiecką marynarkę wojenną jako poważne zagrożenie ofensywne, skupiła się więc na rozwoju własnej floty oraz zacieśniła sojusze z Francją i Rosją. Z drugiej strony, jeśli zdolności ofensywne państwa umożliwiają mu szybki podbój, słabsi gracze mogą uznać opór za bezcelowy. Równoważenie może być uznane za nierozważne, ponieważ sojusznicy mogą nie być w stanie dość szybko udzielić pomocy. To kolejny powód powstawania „stref wpływu” – państwa sąsiadujące z mocarstwami o znacznych zdolnościach ofensywnych (a jednocześnie oddalone od sojuszników) mogą być zmuszone przyłączyć się do mocarstwa dominującego, bo zawarcie sojuszu o charakterze równoważącym nie jest możliwe4. Jeżeli agresor wydaje się mieć przewagę, tworzenie sojuszy staje się bardziej pospieszne. Mocarstwa będą bardziej aktywnie dążyły do równoważenia, a słabe państwa będą częściej 4

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

408

Stephen M. Walt

Ofensywne intencje. Państwa, które sprawiają wrażenie agresywnych, dużo łatwiej mogą sprowokować innych do zawiązania przeciwko nim sojuszu. Jak wspomniałem wcześniej, Niemcy hitlerowskie spowodowały powstanie potężnej koalicji przeciwko sobie, ponieważ charakteryzowały się zarówno znaczną potęgą, jak i bardzo ofensywnymi intencjami. Nawet państwa o umiarkowanym potencjale mogą stać się przyczyną równoważenia, jeśli są postrzegane jako szczególnie agresywne. Przykładowo Libia pod rządami pułkownika Kaddafiego skłoniła Egipt, Izrael, Francję, Stany Zjednoczone, Czad i Sudan do skoordynowania reakcji politycznych i militarnych w celu obrony przed jej działaniami. Postrzeganie intencji odgrywa wyjątkowo istotną rolę w wyborze sojuszników. Przykładowo, prócz wspomnianych wyżej czynników również zmieniająca się percepcja niemieckich celów ułatwiła powołanie Trójporozumienia. Wprawdzie Bismarck prowadził ostrożną politykę obrony status quo po zjednoczeniu Niemiec w 1870 r., ale ekspansjonistyczne ambicje jego następców przyczyniły się do ciągłego narastania obaw wśród innych europejskich mocarstw. Choć wzrost potęgi Niemiec odegrał znaczącą rolę, to znaczenie ich intencji również nie powinno być ignorowane. Zgrabnie podsumowuje to słynne memorandum Eyre’a Crowe’a z 1907 r., definiujące brytyjską politykę wobec Niemiec. Przedstawiona w nim analiza zwraca uwagę tym bardziej, że Crowe wyraźnie nie miał zbyt wielkich zastrzeżeń do wzrostu niemieckiej potęgi per se5. Krótko mówiąc, Wielka Brytania będzie sprzeciwiać się Niemcom tylko, jeżeli będą one dążyły do powiększenia swego terytorium na drodze podboju. Intencje – nie potęga – są tu decydujące. Jeśli państwo jest postrzegane jako bezwzględnie agresywne, inne nie będą skłonne przyłączać się do niego. Ostatecznie, skoro nie można zmienić intencji agresora, równoważenie go razem z innymi [zagrożonymi państwami] jest najlepszym sposobem, by nie paść jego ofiarą. Dlatego też belgijski premier de Broqueville odrzucił niemieckie ultimatum z 2 sierpnia 1914 r. słowami: Jeśli musimy zginąć, niech będzie to śmierć honorowa. Nie mamy innego wyboru. Nasze poddanie się nie dałoby nic […]. [J]eśli Niemcy zwyciężą, to Belgia, jakiekolwiek byłyby jej intencje, zostanie włączona do Rzeszy (Albertini 1952: 458).

szukały ochrony poprzez przyłączanie się. W konsekwencji najbardziej prawdopodobne jest powstanie układu sił składającego się z bardzo ścisłych sojuszy i ledwie kilku neutralnych państw. 5 Memorandum by Sir Eyre Crowe on the Present State of British Relations with France and Germany, January 1, 1907, w: (Gooch, Temperley 1928: 403 i n.). Zob. również (Monger 1963: 313–315).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie

409

Krótko mówiąc – im bardziej agresywne lub ekspansjonistyczne wydaje się dane państwo, tym bardziej prawdopodobne jest, że sprowokuje ono powstanie przeciwstawiającej mu się koalicji. Uściślając podstawowe hipotezy dotyczące różnych źródeł zagrożenia, zyskujemy pełniejszy obraz czynników branych pod uwagę przez decydentów politycznych podczas wybierania sojuszników. Nie można jednak określić a priori, które źródła zagrożenia będą najbardziej istotne w danym przypadku; można jedynie stwierdzić, że wszystkie będą odgrywały jakąś rolę. W dalszej części artykułu rozważymy, która z tendencji – równoważenie czy przyłączanie się – jest dominująca w stosunkach międzynarodowych.

Implikacje równoważenia i przyłączania się Dwie przeanalizowane przeze mnie hipotezy przedstawiają całkowicie odmienną wizję polityki międzynarodowej. Odpowiedź na pytanie, która z tych wizji jest bliższa rzeczywistości, jest niezwykle istotna, ponieważ każda z tych hipotez implikuje inne zalecenia dla polityki zagranicznej. Jaką rzeczywistość oznacza każda z nich i jaką politykę zakłada? Jeżeli przyjmiemy równoważenie za tendencję przeważającą, to państwa stanowiące zagrożenie będą prowokować innych do sprzymierzania się przeciwko nim. Ponieważ próba zdominowania innych będzie spotykała się z powszechnym sprzeciwem, państwa optujące za utrzymaniem status quo mogą podchodzić do potencjalnych wyzwań optymistycznie. Wiarygodność jest mniej istotna w przypadku równoważenia, sojusznicy będą się bowiem sprzeciwiać państwom stanowiącym zagrożenie dla ochrony własnych interesów, nie zaś dlatego, że oczekują tego od innych. Dlatego też zmniejsza się obawa, że dotychczasowi sprzymierzeńcy przejdą na stronę wroga. Ponadto, jeżeli równoważenie jest tendencją dominującą, a decydenci polityczni rozumieją jego logikę, to agresywne działania państw będą ograniczane, bo potencjalni agresorzy będą spodziewali się oporu. W świecie [funkcjonującym według logiki] równoważenia (balancing world) najlepsza będzie polityka oparta na życzliwości i samoograniczaniu. Silne państwa mogą być doceniane ze względu na potencjalne korzyści dla partnerów; muszą one jednak dołożyć szczególnych starań, by nie sprawiać wrażenia agresywnych. W takim świecie najwięcej sensu ma taka polityka zagraniczna i bezpieczeństwa, która minimalizuje zagrożenie dla innych. W przeciwieństwie do tej wizji w świecie [opartym na logice] przyłączania się (bandwagoning world) jest znacznie więcej rywalizacji. Jeżeli państwa zazwyczaj przyłączają się do najsilniejszego gracza, stanowiącego największe zagrożenie, to

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

410

Stephen M. Walt

mocarstwa będą wynagradzane za to, że wydają się innym zarówno potężne, jak i potencjalnie groźne. Rywalizacja międzynarodowa będzie bardziej intensywna, ponieważ każda porażka może zdecydować o upadku jednej strony i przewadze drugiej. Jest to szczególnie niepokojące, ponieważ w świecie [rządzonym logiką] przyłączania się w sytuacji przegranej należy spodziewać się dalszego rozpadu dotychczasowych sojuszy i przejścia kolejnych państw na stronę zwycięzcy. Ponadto, jeśli decydenci polityczni uważają przyłączanie się za przeważającą tendencję, będą oni dużo chętniej używać siły jako środka rozwiązywania sporów międzynarodowych. Wynika to zarówno z obaw, że ich przeciwnicy zyskają więcej, wykorzystując własną potęgę, jak i z założenia, że inne państwa nie sprzymierzą się przeciwko nim. Podsumowując, należy podkreślić, że nieprawidłowa ocena skłonności państw do równoważenia lub przyłączania się jest niebezpieczna. Działania, które dobrze sprawdzają się w ramach jednej logiki, będą całkowicie nieskuteczne lub wręcz szkodliwe w ramach drugiej. Jeżeli decydenci polityczni kierują się założeniami równoważenia w świecie rządzonym logiką przyłączania się, to ich umiarkowane reakcje i optymistyczna percepcja zagrożenia skłonią ich sojuszników do przejścia na stronę przeciwnika. W efekcie pozostaną sami, odizolowani od pomocy, wobec przeważającej koalicji. Z drugiej strony, podążanie za logiką przyłączania się (tj. częstsze odwoływanie się do siły i gróźb) w świecie [rządzonym logiką] równoważenia wywoła jedynie bardziej zdecydowany opór ze strony innych państw.

Dlaczego równoważenie jest bardziej powszechne niż przyłączanie się Który z tych dwóch światów jest bliższy rzeczywistości? Która hipoteza opisuje przeważające tendencje w polityce międzynarodowej? Choć decydenci polityczni często odwołują się do hipotezy przyłączania się, uzasadniając swoje działania, historycznie niewiele przykładów potwierdza tę hipotezę. Wręcz przeciwnie – teoretycy równowagi sił, poczynając od Rankego, konsekwentnie i przekonująco wykazywali, że w obliczu zagrożenia zdecydowana większość państw będzie równoważyć, nie zaś przyłączać się do państwa będącego źródłem zagrożenia. Wynika to przede wszystkim z faktu, że państwa wolą porozumienie pozwalające im zachować maksymalną swobodę działania od podporządkowania się potencjalnemu hegemonowi. Ponieważ intencje mogą się zmieniać, a na percepcji nie zawsze można polegać, równoważenie potencjalnych zagrożeń jest bezpieczniejsze niż wiara w to, że silne państwa pozostaną przychylne.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie

411

Przeważająca skłonność państw do równoważenia (nie zaś przyłączania się) pozwoliła na pokonanie hegemonicznych aspiracji Hiszpanii pod rządami Filipa II, Francji za Ludwika XIV i Napoleona oraz Niemiec za Wilhelma II i Hitlera. Zgodnie z założeniami przyłączania się państwa te wraz ze wzrostem swojej potęgi powinny przyciągać coraz więcej sojuszników i wsparcia. Jednak w rzeczywistości odpowiedź na to zagrożenie była zupełnie inna. Im bardziej jedno mocarstwo dążyło do podporządkowania sobie reszty, tym pewniejsze było, że pozostałe państwa sprzymierzą się przeciwko niemu. Badacze i politycy głoszący inny pogląd – pod nazwami takimi jak „finlandyzacja” czy „teoria domina” – ustawiają się w opozycji do najpowszechniej przyjętej teorii w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Oznacza to również, że ich przewidywania dotyczące zachowania innych państw stoją w sprzeczności z historią relacji międzynarodowych. Skutki odrzucenia tych dowodów są poważne: 1) takie podejście zmniejsza poczucie bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych przez uznanie amerykańskich partnerów za skłonnych do odrzucenia zobowiązań sojuszniczych; 2) zniekształca to priorytety amerykańskiej polityki bezpieczeństwa, zwiększając postrzegane korzyści z rozbudowanych sił zbrojnych i „twardego” zachowania; 3) ułatwia to sojusznikom „jazdę na gapę” (free riding), skłaniając Stany Zjednoczone, by robiły więcej niż to konieczne. Sprawia to, że Stany Zjednoczone płacą wysoką cenę za niedocenianie przeważającej tendencji innych [państw] do równoważenia. Co więcej, wydaje się, że to właśnie obawa, że przyłączanie się jest prawdopodobnym zachowaniem, stanowiła kluczowy błąd koncepcyjny stojący za najbardziej bezproduktywnymi wydatkami w powojennej amerykańskiej polityce zagranicznej. Nie oznacza to, że przyłączanie się nigdy nie ma miejsca. Zwyczajowo niewielka skłonność państw do stosowania tej logiki może być zwiększona pod wpływem trzech czynników. Po pierwsze, prawdopodobieństwo to wzrasta w przypadku bardzo słabych państw – są one bardziej podatne na naciski, a potencjał, który mogłyby wnieść do sojuszu po każdej ze stron, jest mało znaczący. Ponieważ nie mają wielkiego wpływu na ostateczny wynik konfrontacji, bardziej prawdopodobne jest, że przyłączą się do zwycięskiej strony. W ten sposób argumentowali swoje wybory sojuszników król Belgów Leopold i fiński premier Urho Kekkonen, odwołując się do szczególnej wrażliwości małych państw graniczących z mocarstwami. Można również postawić tezę, że małe państwa mogą równoważyć inne małe państwa, ale w konfrontacji z silnymi graczami są dużo bardziej skłonne przyłączyć się do nich. Po drugie, słabe państwa stosują strategię przyłączania się, gdy nie mają do dyspozycji sojuszników. Nawet niewielkich graczy można przekonać do równoważenia, gdy są oni pewni, że otrzymają wsparcie. Jeżeli jednak nie mają takiej pewności, to podporządkowanie się mocarstwu stanowiącemu zagrożenie może być dla nich jedyną opcją. Dlatego koniecznym warunkiem prowadzenia

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

412

Stephen M. Walt

skutecznej polityki równoważenia jest aktywny system komunikacji dyplomatycznej, umożliwiający potencjalnym sojusznikom rozpoznanie wspólnych interesów i koordynowanie odpowiedzi. Jeśli słabe państwa nie widzą możliwości uzyskania wsparcia z zewnątrz, to sprzymierzą się z zagrażającym mocarstwem, choć będą to traktować jako ostateczność. Przykładowo, pierwszy szach Iranu uznał wycofanie się Brytyjczyków z Kandaharu w 1881 r. za sygnał do przyłączenia się do Rosji. Jak wyjaśnił przedstawicielowi Wielkiej Brytanii – wszystkim, co od nich otrzymał, były „dobre rady i słodkie słówka – nic więcej”. Podobną lekcję można wyciągnąć z polityki zagranicznej Finlandii. Jej przyłączenie się do Związku Radzieckiego po II wojnie światowej było spowodowane tym, że jej równoważący sojusz z Niemcami hitlerowskimi odciął ją od potencjalnych sojuszników, którzy mogliby ją wesprzeć przeciwko ZSRR. Oznacza to, że obawy o zachowanie wiarygodności międzynarodowej nie są całkowicie bezpodstawne. Zwolennicy amerykańskiego izolacjonizmu ignorują możliwość przyłączenia się słabszych państw do innych mocarstw w sytuacji, gdy wsparcie Stanów Zjednoczonych zostanie całkowicie wyeliminowane. Jednak najczęstszy jest błąd opierający się na przeciwnym założeniu: wyolbrzymiona obawa, że przyłączanie się jest dominującą tendencją, skłania Stany Zjednoczone do trwonienia zasobów w strategicznie nieistotnych konfliktach (np. w Wietnamie), by uspokajać sojuszników, którzy i bez tego pozostaliby lojalni. Ujmowane łącznie, te dwa czynniki wyjaśniają, dlaczego mocarstwa są niekiedy w stanie tworzyć strefy wpływu. Choć silniejsi sąsiedzi będą stosować zasadę równoważenia, mniejsze i słabsze państwa położone w geograficznej bliskości mocarstwa są raczej skłonne, by się doń przyłączyć. Ponieważ mogą być pierwszymi ofiarami ataku, potencjalni sojusznicy są zbyt daleko lub jest ich niewielu, albo też nie mają potencjału, by bronić się samodzielnie lub znacząco wpłynąć na równoważący sojusz – z tych wszystkich powodów przyłączenie się do sąsiadującego mocarstwa może być niekiedy bardziej sensownym rozwiązaniem. Jednak takie okoliczności występują rzadko, a takie sojusze rozpadną się, gdy tylko zanikną wywołujące je różnice. Ponadto, nawet jeżeli małe państwa niekiedy przyłączają się [do silniejszych], to ich decyzje nie mają znaczącego wpływu na światową równowagę sił. Dla znaczących graczy podstawą jest równoważenie: będą sprzymierzać się przeciwko zagrożeniom powodowanym przez łączną potęgę, geograficzną bliskość, ofensywne zdolności i intencje innych państw. Z języka angielskiego przełożyła Joanna Dobkowska

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Tworzenie sojuszy i równowaga sił na świecie

413

Bibliografia Albertini L., 1952, The Origins of the War in 1914, tom 3, London, Oxford University Press. Churchill W.S., 1948, The Second World War, tom 1: The Gathering Storm, Boston, Houghton Mifflin. Gaddis J.L., 1982, Strategies of Containment, New York, Oxford University Press. Gooch G.P., Temperley H. (red.), 1928, British Documents on the Origins of the War, 18981914, tom 3, London, British Foreign Office. Jervis R., 1976, Perception and Misperception in International Politics, Princeton, Princeton University Press [fragment w niniejszym tomie, s. 196–209]. Kennan G., 1951, Realities of American Foreign Policy, New York, New American Library. Kennedy P.M., 1980, The Rise of the Anglo-German Antagonism, London, Allen and Unwin. Lippmann W., 1947, The Cold War: A Study of U.S. Foreign Policy, New York, Harper Brothers. Monger G.W., 1963, The End of Isolation: British Foreign Policy 1900-1907, London, Thomas Nelson. Thompson W.S., 1977, The Communist International System, „Orbis”, t. 20, nr 4. Waltz K.N., 1979, Theory of International Politics, Reading Mass., Addison-Wesley. Wolfers A., 1962, The Balance of Power in Theory and Practice, w: Discord and Collaboration, Baltimore, Johns Hopkins University Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ALEXANDER E. WENDT

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii stosunków międzynarodowych*

Teoria strukturacji Realizm naukowy1 dostarcza podstaw filozoficznych dla wypracowania generatywnego podejścia do teorii o charakterze strukturalnym w naukach społecznych. Dostarcza on podstaw dla ustalenia konsekwencji jednego z intuicyjnych poglądów na temat życia społecznego, którym otworzyłem dyskusję dotyczącą problemu „podmiot sprawczy–struktura”. Chodzi mianowicie o pogląd, że potencjał, a nawet sam fakt istnienia ludzkich podmiotów sprawczych jest w pewnym sensie w sposób konieczny związany z kontekstem struktury społecznej, tzn. że podmioty te są nierozerwalnie związane ze społecznym charakterem człowieka. Implikacje tego spostrzeżenia mogą zostać rozwinięte na dwa różne sposoby: jeden, który prowadzi do reifikacji relacji społecznych konstytuujących podmioty sprawcze, i drugi, który tym nie skutkuje. Jak dowodziłem wcześniej, teoria systemów-światów prezentuje strukturalistyczne podejście do problemu „podmiot sprawczy–struktura”. Podejście to sprzyja reifikacji i determinizmowi. Teoria strukturacji dąży do zachowania tych aspektów strukturalizmu, które mają charakter relacyjny i generujący. Jednocześnie na gruncie teorii strukturacji w sferze konceptualnej i metodologicznej podejmowane * Podstawa przekładu: A.E. Wendt, 1987, The Agent-Structure Problem in International Relations Theory, „International Organization”, t. 41, nr 3, s. 355–369. 1 Alexander E. Wendt odwołuje się tu do realizmu naukowego, który swoje początki ma w średniowiecznym sporze realizmu z nominalizmem o uniwersalia, czyli pojęcia z natury swej ogólne, przeciwstawne temu, co jednostkowe. Ważnym założeniem realizmu dla Wendta jest dopuszczenie istnienia struktur, których nie można zaobserwować. Wspominając dyskusję nad realizmem naukowym na gruncie stosunków międzynarodowych, Wendt odsyła do publikacji Johna Macleana (1981: 46–47) oraz Richarda Little’a (1985: 79–91) (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

415

są kroki mające na celu zapobieżenie rozdzielaniu na poziomie analizy struktur generujących2 od samorozumienia i praktyk3 podmiotów sprawczych. Te zabiegi przeciwdziałają reifikacji struktury. Korzystnym będzie poprzedzenie wykładu kilkoma komentarzami wyjaśniającymi, czego teoria strukturacji dotyczy. Teoria strukturacji jest raczej „analityczną” niż „substancjalną” teorią w tym sensie, że zajmuje się raczej analizą niż substancją świata społecznego4. Teoria strukturacji ma coś do powiedzenia na temat tego, jakiego rodzaju byty istnieją w świecie społecznym i jakie są możliwości konceptualizacji relacji, które istnieją między tymi bytami. Teoria strukturacji daje podstawy dla konceptualnych ram czy też metateorii, pozwalających myśleć o rzeczywistych systemach społecznych. Jednakże teoria strukturacji nie wskazuje, jakich szczególnych typów podmiotów sprawczych czy też jakich szczególnych typów struktur należy oczekiwać w każdym z możliwych systemów społecznych. Zatem teoria strukturacji nie rywalizuje bezpośrednio z neorealizmem czy teorią systemów-światów. Rzuca jednak wyzwanie indywidualistycznemu i strukturalistycznemu podejściu tych dwóch teorii do problemu podmiot sprawczy–struktura oraz społecznej ontologii neorealizmu i teorii systemów-światów. Jako społeczna ontologia teoria strukturacji ma implikacje dla potencjalnych treści teorii przedmiotowych odnoszących się do rzeczywistych systemów społecznych, a także dla metodologii, którą należy stosować w naukach społecznych w badaniach tychże systemów. Te implikacje z kolei określają program badań społecznych. […] W zgodzie ze specyfiką teorii strukturacji, będącej raczej konceptualnym podejściem niż określoną przez własną treść teorią, grupa badaczy – „teoretyków strukturacjonistów” – jest również dość zróżnicowana i, w rzeczy samej, może być rozpoznana tylko przez przyjęcie zewnętrznego w stosunku do problematyki strukturacji punktu widzenia. Nigel J. Thrift, na przykład, wskazuje pięciu czołowych przedstawicieli nauk społecznych (Philip Abrams, Roy Bhaskar, Pierre Bourdieu, Anthony Giddens oraz Derek Layder) jako strukturacjonistów, chociaż większość spośród wymienionych pewnie protestowałaby przed etykietką strukturacjonisty (być może z tego względu, że twórcą tej etykietki jest Giddens). Mimo wewnętrznych różnic wszystkich ich łączą cztery podstawowe cele analityczne, które można uznać za „twarde jądro” programu badań strukturacjonizmu. Struktury generujące, czyli struktury obdarzone siłą sprawczą (przyp. tłum.). Praktyki w znaczeniu socjologicznym, tj. zorganizowane, uporządkowane działanie (przyp. tłum.). 4 Takie rozróżnienie robi Ira Cohen (1986: 123–134). Nigel Thrift robi podobne spostrzeżenie, twierdząc, że teoria strukturacji jest raczej metateorią niż teorią: (Thrift 1985: 609–623). 2 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

416

Alexander E. Wendt

1) W przeciwieństwie do indywidualistów5 uznają oni istnienie i doniosłość eksplanacyjną nieredukowalnych i potencjalnie nieobserwowalnych struktur społecznych, które generują podmioty sprawcze. 2) W przeciwieństwie do strukturalistów6 odrzucają oni funkcjonalizm i akcentują „zapotrzebowanie na teorię praktycznego rozumu i świadomości, która może uwzględnić ludzkie intencje i motywację”. 3) Te dwa powyższe poglądy godzi połączenie podmiotów sprawczych oraz struktur w „dialektycznej syntezie”, które pozwala przezwyciężyć problem podporządkowania jednego z bytów drugiemu [tj. podmiotu sprawczego strukturze lub na odwrót – przyp. tłum.] – tak charakterystycznego dla indywidualizmu i strukturalizmu. 4) Wreszcie, twierdzą, że struktury społeczne są nierozerwalnie związane ze strukturami miejsca i czasu, dlatego też miejsce i czas muszą być włączone bezpośrednio i wyraźnie w teoretyczne i praktyczne badania społeczne. Poniższa dyskusja rozwija te cztery punkty, zaczynając od omówienia istoty struktur społecznych, potem podmiotów sprawczych, wreszcie relacji, które łączą struktury i podmioty sprawcze. W mojej interpretacji polegam na pracach Roya Bhaskara, który spośród pięciu czołowych teoretyków najbardziej wyraziście reprezentuje realizm naukowy7. Podobnie jak strukturaliści, teoretycy strukturacji zaczynają od zdefiniowania „struktury” w kategoriach generatywnych jako zbioru wewnętrznie powiązanych elementów. Tymi elementami struktury społecznej mogą być podmioty sprawcze, praktyki, technologie, terytoria – wszystko, co może zajmować pozycję w społecznej organizacji. Fakt, że elementy te są wewnętrznie powiązane, oznacza, że nie mogą być zdefiniowane, czy nawet nie należy o nich myśleć w oderwaniu od ich pozycji Neorealiści definiują struktury systemu międzynarodowego w kategoriach atrybutów państw (jednostek). W konsekwencji dla realistów struktury to uwarunkowania działań państw – bytów jako struktur pierwotnych. Takie rozumienie wyjaśniającej roli struktur Wendt nazywa indywidualistycznym (przyp. tłum.). 6 Dla przedstawicieli teorii systemów-światów struktury systemu międzynarodowego są zasadami organizacyjnymi (porządkującymi) o fundamentalnym znaczeniu, ponieważ to one konstytuują państwa. Takie rozumienie wyjaśniającej roli struktur Wendt nazywa strukturalistycznym (przyp. tłum.). 7 W swoich Profiles and Critiques in Social Theory Giddens (1982: 14) twierdzi, że akceptuje także realistyczne ujęcie nauki, ale jego realizm naukowy jest mniej wyraźny, a co za tym idzie, ma mniejszą siłę oddziaływania niż realizm naukowy Bhaskara. Ważniejszym powodem dla wyboru Bhaskara, a nie Giddensa, jest to, że Giddens ujmuje strukturę społeczną raczej jako zasady i zasoby niż zbiór rzeczywistych, choć umykających obserwacji wewnętrznych relacji (Callinicos 1985: 133–166). 5

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

417

w strukturze. A zatem, w przeciwieństwie do neorealistycznej definicji struktur systemu międzynarodowego, w świetle której te struktury składają się z zewnętrznie połączonych, uprzednio istniejących państw-podmiotów sprawczych, podejście strukturacyjne do systemu państw postrzega państwo w kontekście relacji – jako wygenerowane czy też ukonstytuowane przez wewnętrzne relacje indywidualizacji (suwerenność) i, być może, przenikania (strefy wpływów). Innymi słowy, nie można sobie wyobrazić państw bez uwzględnienia ich pozycji w globalnej strukturze zindywidualizowanych i przenikających się politycznych ośrodków władzy. Istota i konfiguracja wewnętrznych relacji, które składają się na strukturę społeczną, określają z kolei zbiór możliwych przemian czy też kombinacji elementów tej struktury. Skoro struktury społeczne już z definicji są zbiorem możliwych przemian, nie można ich zredukować do relacji między elementami struktury, które można zaobserwować w danym kontekście. Struktury umożliwiają kombinacje różnych elementów lub ich uobecnienie, ale samych struktur nie można sprowadzić do ich aktualnych przejawów [tj. aktualnie istniejącej kombinacji elementów – przyp. tłum.]. Teoretycy strukturacji podtrzymują tezę naukowego realizmu. Zgodnie z tą tezą, ponieważ struktury społeczne generują podmioty sprawcze oraz zachowania tych podmiotów (w tym sensie, że struktury umożliwiają zachowanie podmiotów) oraz ponieważ struktury społeczne mają skutki, które można zaobserwować, potencjalnie można twierdzić, że struktury są rzeczywistymi bytami, chociaż nie można tych podmiotów zaobserwować. Teza ta wiąże się z pytaniem o to, kiedy możemy w sposób uprawniony stwierdzić istnienie struktury społecznej. Kluczową słabością abdukcyjnego wnioskowania8 jest niebezpieczeństwo błędnego koła oraz samopotwierdzania. Zakłada się bowiem, że struktura istnieje, ponieważ generuje obserwowalne skutki, które uprzednio zostały przypisane strukturze. Ta słabość, moim zdaniem, jest podstawowym zarzutem stawianym przez badaczy nauk społecznych głównego nurtu, którzy twierdzą, że marksizm, jak i inne teorie strukturalne w naukach społecznych są zasadniczo „niefalsyfikowalne”. Właściwym sposobem rozwiązania tego zagadnienia jest znalezienie dowodów na takie istnienie lub oddziaływanie struktury, które byłyby niezależne od tych konkretnych obserwacji, na podstawie których przeprowadzono abdukcyjne wnioskowanie na temat struktury. Należałoby także uznać i spróbować poddać kontroli radykalną otwartość systemów społecznych. To, oczywiście, stanowi istotę praktyki nauk przyrodniczych: naukowcy pracują wstecz, tj. [przechodzą, cofają się] od obserwowalnych zjawisk do postulowanych bytów lub mechanizmu przyczynowego, a następnie próbują Abdukcja (lub retrodukcja) jest procesem wyjaśniania tego, co jest już wiadome. W przypisie 38, który pojawia się wcześniej w artykule (s. 352), Wendt sugeruje następujące lektury na ten temat: (Hanson 1969; Boyd 1983; Ostrom 1986) (przyp. tłum.). 8

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

418

Alexander E. Wendt

opracować testy w zamkniętych systemach, by móc dzięki nim ustalić w sposób niezależny, czy ich wnioskowanie jest uzasadnione. Oczywiście, trudniej uzyskać taki typ niezależnego dowodu w naukach społecznych, ale to nie podważa głównego pomysłu, by uwzględnić nieobserwowalne struktury i przyczynowe mechanizmy w celu wyjaśnienia zachowań społecznych. W świetle tego, że indywidualistyczna perspektywa odrzuca generatywny charakter struktur jako „metafizyczny”, zakrawa na ironię fakt, że założenie generatywnej natury struktur jest o wiele bliższe ujęciu struktury w matematyce i naukach przyrodniczych niż indywidualistycznej definicji struktury jako dystrybucji właściwości jednostek. Do tego momentu wywodu rozumienie tego, czym jest struktura, przez strukturacjonistów jest identyczne z tym, jak rozumieją ją strukturaliści. Każda z grup definiuje strukturę w ujęciu kombinatorycznym jako nieredukowalny byt, który „generuje” własne elementy oraz ich możliwe przekształcenia. Strukturacjoniści różnią się jednak od strukturalistów tym, że twierdzą, iż struktury społeczne różnią się od struktur przyrody przynajmniej pod dwoma fundamentalnymi względami. Uznanie tych różnic ma kluczowe znaczenie dla uniknięcia reifikacji struktur społecznych, tak charakterystycznej dla strukturalizmu. Pierwsza różnica wynika z tego, że „struktury społeczne, w przeciwieństwie do struktur przyrody, nie istnieją niezależnie od działań, które określają” (Bhaskar 1979: 48–49)9. O ile sensownym jest twierdzenie, że struktura przyrody istnieje niezależnie od zachowania jej elementów, o tyle struktury społeczne uobecniają się jedynie w praktykach podmiotów sprawczych. Na przykład głębokie struktury systemu państwowego istnieją tylko dzięki uznaniu przez państwa pewnych zasad oraz wykonywaniu pewnych praktyk. Jeżeli państwa przestaną uznawać obowiązujące zasady i zaniechają praktyk, to system państwowy w obecnym kształcie automatycznie zniknie. Zatem ontologia struktur społecznych zależy od jej własnych elementów (choć struktura nie może być zredukowana jedynie do jej elementów) w taki sposób, w jaki struktury przyrody nie są zależne. Druga różnica polega na tym, że „struktury społeczne, w przeciwieństwie do struktur przyrody, nie istnieją niezależnie od wyobrażeń podmiotów sprawczych o ich własnej aktywności” (Bhaskar 1979: 48–49). Innymi słowy, nieodłączną cechą struktur społecznych jest ich wymiar dyskursywny w tym sensie, że nie można oddzielić struktur od uzasadnień i znaczeń, jakie podmioty sprawcze przypisują swoim własnym działaniom. Ta dyskursywność nie oznacza, że struktury społeczne można sprowadzić do tego, w jaki sposób podmioty sprawcze rozumieją swoje działania, ponieważ podmioty mogą nie rozumieć strukturalnych przesłanek lub konsekwencji swoich działań. Ale ta dyskursywność oznacza, Na temat różnic między strukturami społecznymi i strukturami przyrody, zob. (Giddens 1977: 118–119). 9

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

419

że istnienie i funkcjonowanie struktur zależy od ludzkiego samorozumienia. To oznacza również, że struktury społeczne rozwijają własną zdolność wywoływania skutków jedynie za pośrednictwem praktycznej świadomości i działań. Tak samo jak ontologia struktur społecznych jest zależna od praktyk i samorozumienia podmiotów sprawczych i z tego powodu jest przez nie ukonstytuowana, tak siły sprawcze (causal powers) oraz interesy podmiotów są z kolei ukonstytuowane przez struktury i z nich wynikają. Istnieją dwa typy struktur konstytuujących podmioty sprawcze: zewnętrzne (społeczne) oraz wewnętrzne (organizacyjne). Każdy typ struktury wyjaśnia odrębny zbiór sił sprawczych i interesów podmiotów – odpowiednio zbiór społeczny (typ zewnętrznej struktury) i wewnętrzny (typ wewnętrznej struktury). Zatem wszystkie podmioty sprawcze posiadają trzy wewnętrzne zdolności lub siły (capacities or powers) wynikające z ich wewnętrznej organizacji („anatomii”): 1) rozumieją w sposób abstrakcyjny (nawet jeżeli nie całkiem poprawnie) swoje działania, co oznacza, że mogą wskazać przyczyny własnej działalności; 2) potrafią w sposób refleksyjny obserwować i dopasowywać swoje zachowanie; 3) potrafią podejmować decyzje. Posiadanie tych sił sprawczych odróżnia podmioty od nieludzkich elementów tworzących struktury przyrody. Również państwa mogą być uznane za podmioty sprawcze w świetle tej definicji – w takim stopniu, w jakim mogą być uznane za jednostki podejmujące celowe działania. Wewnętrzne struktury organizacyjne są również ważne dla wyjaśnienia subiektywnie postrzeganych interesów podmiotów. Na przykład, indywidualne i organizacyjne patologie procesu decyzyjnego w państwie mogą mieć kluczowy wpływ na to, jak struktura społeczna czy obiektywne uwarunkowania kompetentnych praktyk państwowych, tj. „rzeczywiste interesy”, przekładają się na subiektywne rozumienie interesów oraz działanie faktycznie podejmowane przez państwo10. Nie umniejszając znaczenia wewnętrznych struktur organizacyjnych, należy stwierdzić, że inne siły sprawcze i rzeczywiste interesy podmiotów sprawczych są zależne, a zatem i podlegają wyjaśnieniu, wyłącznie w ramach zewnętrznej (społecznej) struktury, w której kontekście podmioty te są osadzone. Na przykład, siły sprawcze kapitalistów (by zainwestować lub wycofać kapitał, uzyskać nadwyżkę Przedstawiciele teorii strukturacji nadal stoją przed wyzwaniem, jak w sposób spójny wyjaśniać na gruncie nauk społecznych istotę interesów oraz role, jakie te interesy odgrywają. Niektórzy strukturacjoniści o materialistycznych skłonnościach mogą całkowicie odrzucić znaczenie interesów w procesie wyjaśniania, tym niemniej jestem skłonny uważać, że przyjęte przez nich ramy badawcze wyznaczone przez kwestię „podmiot sprawczy–struktura” zakładają w sposób domyślny rozróżnienie miedzy „subiektywnymi” oraz „rzeczywistymi” interesami. Najlepszy przegląd różnorodnych konceptualizacji „interesu” oraz trudności związanych z wyjaśnieniem interesów znajduje się w: (Connolly 1974: 45–84). 10

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

420

Alexander E. Wendt

z pracy) i ich rzeczywiste interesy (maksymalizacja zysku itd.) są pochodną zasad organizacyjnych kapitalistycznego systemu produkcji, co definiuje ich pozycję i interes jako kapitalistów. Podobnie, siły sprawcze państwa – sprawowanie kontroli nad zasobami i przemocą na danym terytorium, aktywność wolna od legalnego przymusu w środowisku międzynarodowym itd. – są mu przypisane w strukturze zewnętrznej i wewnętrznej z racji samego faktu bycia państwem. Strukturalne zależności mogą być tak powszechne, jak zasady organizacyjne systemu międzypaństwowego (na przykład suwerenność, przenikanie), które tworzą państwo jako takie. Na te zależności mogą się także składać zasady organizacyjne o bardziej lokalnym charakterze konkretnych systemów międzynarodowych (jak równowaga sił), które definiują typy państw. Państwo zaprowadzające równowagę (balancer) w układzie równowagi sił albo państwo-centrum w kapitalistycznej gospodarce światowej ma pewne możliwości oddziaływania (powers), obowiązki i interesy jedynie z racji pozycji zajmowanej w strukturze społecznej11. Struktury społeczne konstytuują zatem warunki istnienia oraz działania państw. W rzeczy samej, bez zasad społecznego ustrukturyzowania nie można byłoby mówić o podstawowych pojęciach stosunków międzynarodowych, takich jak „państwa”, „władza państwowa”, „polityka zagraniczna” itd. Innymi słowy, międzynarodowe i wewnętrzne struktury generują „zasady gry” (na tyle szeroko zdefiniowane, by włączyć w to państwa-podmioty sprawcze), w ramach których państwa nawiązują relacje. Teoria strukturacji ujmuje podmioty sprawcze i struktury jako wzajemnie konstytuujące się, lecz ontologicznie odrębne byty. Każdy z nich jest w pewnym sensie skutkiem drugiego – są współzdeterminowane. Struktury społeczne są rezultatem zamierzonych oraz niezamierzonych konsekwencji ludzkich działań. Z kolei te ludzkie działania są poprzedzane przez nieredukowalny kontekst struktury społecznej lub są przezeń zapośredniczone. Takie rozumienie relacji „podmiot sprawczy–struktura” jest możliwe dzięki przyjęciu założenia o pierwotnej ontologicznej współzależności podmiotu sprawczego i struktury, dzięki ujęciu podmiotów sprawczych w kontekście wewnętrznych relacji, które definiują je właśnie jako podmioty, oraz dzięki przyjęciu założenia, że struktury społeczne istnieją tylko za pośrednictwem podmiotów sprawczych i praktyk, które te struktury same konstytuują. To właśnie ma na myśli Giddens, gdy mówi o „dwoistości struktury”: „strukturalne cechy systemów społecznych są zarówno środkiem (medium), jak i rezultatem zachowań, które konstytuują te systemy” (Giddens 1979: 69). Dlatego też teoria strukturacji jest czymś więcej niż tylko próbą lepszego (w porównaniu do indywidualizmu czy Dla dyskusji kwestii równowagi sił, która by była w swojej przedmiotowej istocie, a może i w swojej filozoficznej podstawie, zgodna z moją interpretacją tego zagadnienia, proponuję: (Ashley 1984: 276–279). 11

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

421

strukturalizmu) zrównoważenia w teorii społecznej stosunku między podmiotem sprawczym i strukturą. Społeczna ontologia teorii strukturacji dokonuje radykalnej rekonceptualizacji podstawowych cech podmiotów sprawczych i struktur społecznych w taki sposób, by uczynić podmioty i struktury ontologicznie współzależnymi. Ta rekonceptualizacja pozwala uniknąć „błędów” redukcjonizmu i reifikacji – tak charakterystycznych dla indywidualizmu i strukturalizmu. Jak wykażę w następnej części artykułu, współzależność zarówno na gruncie ontologii, jak i koncepcji podmiotów sprawczych i struktur społecznych w teorii strukturacji ma ważne implikacje dla wyjaśniania działań społecznych. Ogólnie rzecz ujmując, teoria strukturacji zmusza do spojrzenia na podmioty i struktury jako jednocześnie zaangażowane w proces wytwarzania zjawisk społecznych. Mówiąc słowami Bhaskara: „A zatem społeczeństwo nie jest bezwarunkowym wytworem ludzkich sił sprawczych (woluntaryzm), a jednocześnie nie może istnieć niezależnie (reifikacja). A działanie jednostkowe ani nie determinuje w sposób całkowity (indywidualizm), ani nie jest całkowicie zdeterminowane (determinizm) przez formy społeczne” (Bhaskar 1982: 286).

4. Implikacje dla teorii stosunków międzynarodowych Dyskusja wokół teorii strukturacji koncentrowała się do tej pory na jej ontologii społecznej, na proponowanej przez nią konceptualizacji istoty oraz relacji między ludzkimi czy organizacyjnymi podmiotami sprawczymi i strukturami społecznymi. Chociaż teoria strukturacji nie wysuwa własnych hipotez na temat struktur konkretnego systemu międzynarodowego czy też przyczyn działań podejmowanych przez państwa, to zagadnienie realizmu/strukturacjonizmu ma zarówno epistemologiczne, jak i teoretyczne implikacje dla badań stosunków międzynarodowych. Społeczna ontologia teorii strukturacji mocno warunkuje podejście tej teorii do wyjaśniania działań państwa. To założenie jest spójne z dążeniem realistów do odwrócenia podporządkowania ontologii epistemologii, które z kolei jest charakterystyczne dla empiryzmu. Realiści chcą, by forma wyjaśnienia naukowego wynikała z natury oraz właściwości sprawczych bytów. Poza formą wyjaśnienia naukowego teoria strukturacji niesie implikacje także dla treści substancjonalnych teorii stosunków międzynarodowych, a dokładniej: dla charakteru i zakresu badań, które leżą u podstaw tych teorii. Teoria strukturacji sugeruje, że chociaż neorealizm oraz teoria systemów-światów dają wgląd w strukturę i dynamikę stosunków międzynarodowych, to jednak obie te teorie zawierają istotne luki teoretyczne odnośnie do dwóch głównych elementów teorii stosunków międzynarodowych, mianowicie – państw oraz struktur systemu międzynarodowego.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

422

Alexander E. Wendt

a. Implikacje epistemologiczne Na gruncie teorii strukturacji przeprowadzono względnie niewiele badań empirycznych, które mogłyby ukazać implikacje tej teorii dla wyjaśniania działań państw. Nie jestem w stanie w tym artykule przedstawić własnych obszernych badań empirycznych. Zamiast tego wykorzystam materiały autorstwa kilku teoretyków strukturacjonizmu oraz filozofów – przedstawicieli realizmu naukowego, którzy zajmowali się kwestią wyjaśniania w naukach społecznych. Zrobię to, by przedstawić dwa ogólne argumenty natury epistemologicznej: 1) analiza struktury oraz analiza podmiotów sprawczych mają odrębne i nieredukowalne funkcje w wyjaśnianiu działania społecznego; tym niemniej 2) oba typy analizy są konieczne do pełnego wyjaśnienia społecznego działania. Te dwa epistemologiczne twierdzenia mają istotne konsekwencje dla zrozumienia istoty oraz ograniczeń strukturalnego lub, jak je nazywam, historycznego typu wyjaśniania, a także dla połączenia tych dwóch twierdzeń w analizie „strukturalno-historycznej”. Wyjaśnienia to odpowiedzi udzielane na pewnego typu pytania. To, co uznamy za właściwe wyjaśnienie, zależy zatem od celu pytania, od tego, co uznamy za problematyczne. Z perspektywy strukturacjonistów dwa rodzaje pytań są szczególnie ważne dla wyjaśniania działań społecznych: „W jaki sposób działanie X jest możliwe?” oraz „Dlaczego zdarzyło się X raczej niż Y?”. Dziedziny tych dwóch pytań, a zatem i rodzaje odpowiedzi, których należy się spodziewać, są różne. Pytanie „w jaki sposób?” dotyczy dziedziny tego, co możliwe, podczas gdy pytanie „dlaczego?” dotyczy dziedziny tego, co faktyczne. By zachować jasność co do istoty i ograniczeń wyjaśnienia strukturalnego, należy utrzymać epistemologiczne oraz metodologiczne rozróżnienie logiki obu tych pytań. Analiza „strukturalna” wyjaśnia to, co możliwe, a analiza „historyczna” – to, co faktyczne. Historyczna analiza koncentruje się na tym, co się zdarzyło lub zdarzy, i nie problematyzuje kwestii prawdopodobieństwa wydarzeń, które mogą mieć miejsce. Explanandum12 jest faktyczne zachowanie, a nie zbiór możliwych zachowań. Historyczna analiza współwystępujących przyczyn jest kluczowym komponentem wyjaśnienia działań państwa, tym niemniej jest to jedynie konieczny, lecz niewystarczający warunek naukowego wyjaśnienia. Na gruncie epistemologii realizmu naukowego pytania „dlaczego” wymagają odpowiedzi na pytania „w jaki sposób”. By wyjaśnić, dlaczego państwo zrobiło raczej X niż Y, należy najpierw ustalić, w jaki sposób możliwe było to państwo i jego wybory. Z tego powodu konieczna jest problematyzacja faktycznego zachowania państw, a także właściwości państw i systemu państwowego, a nie traktowanie ich jako bytów zastanych. Innymi słowy, konieczna jest analiza struk12

To, co jest celem wyjaśnienia (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

423

turalna w celu wyjaśnienia właściwości sprawczych państw, dzięki którym państwo może podejmować działania. Dyskusja na temat strukturalnej oraz historycznej analizy obejmuje także odmienne, choć współzależne, epistemologiczne role tych dwóch form wyjaśnienia. Badania strukturalne zaczynają się od faktycznych zdarzeń, historii. Poprzez proces krytycznej analizy oraz abdukcji, tj. poprzez pytanie o to, jakie warunki muszą zaistnieć, by te wydarzenia mogły mieć miejsce, badania prowadzą do wyodrębnienia społecznych oraz wewnętrznych struktur organizacyjnych, które umożliwiły te faktyczne zdarzenia. Te struktury mogą być wówczas modelowane przy pomocy technik ilościowych (matematycznych lub gramatycznych), które opisują potencjalne relacje z obserwowalnymi wydarzeniami, chociaż takie modelowanie nie jest zawsze możliwe w otwartych systemach. W każdym razie strukturalne wyjaśnienia mają wkład w wyjaśnianie obserwowalnych wydarzeń. Pokazują, że wydarzenia są tylko przykładami możliwych sposobów działań podmiotów sprawczych, a możliwe sposoby są zdefiniowane przez strukturalnie zdeterminowane siły sprawcze oraz interesy tychże podmiotów. Inaczej rzecz ujmując, wyjaśnienia strukturalne ujawniają warunki istnienia czy „zasady gry” działań społecznych. W tym sensie teoria strukturalna musi być „krytyczna”, bo zmusza do spojrzenia poza to, co się przejawia, i do zwrócenia się ku temu, co leży u podstaw relacji społecznych generujących (umożliwiających powstanie) zjawiska. Strukturalne analizy stanowią część pełnego wytłumaczenia faktycznych zdarzeń, jednakże nie tłumaczą one tych wydarzeń w sposób bezpośredni. Odpowiadają one tylko na pytanie, w jaki sposób były możliwe te wydarzenia – jakie kombinacje czy przemiany elementów struktury są zgodne z zasadą organizacyjną tej struktury. Chociaż analizy strukturalne mogą „odkryć” pewne tendencje struktur do ich urzeczywistnienia w określony sposób, to ani generalizacja, ani punktowe prognozowanie nie są ważnymi aspektami strukturalnych wyjaśnień. Próby wykorzystania analiz strukturalnych w celu bezpośredniego wyjaśnienia konkretnych wydarzeń są obarczone ryzykiem nadmiernego poszerzenia zdolności eksplanacyjnych tych analiz13. Badania historyczne z kolei „traktują faktyczne wydarzenia i przedmioty jak «jednostki o różnorodnych uwarunkowaniach», z których każda została wyodrębniona i rozpatrzona w ramach abstrakcyjnego (strukturalnego) badania” (Sayer 1984: 216). Historyczne wyjaśnienia14 przyjmują interesy oraz siły sprawcze podmiotów za W Method in Social Science Sayer twierdzi (1984: 217), że błąd nieuznawania tych ograniczeń analizy strukturalnej prowadzi do powstawania w badaniach na gruncie marksizmu treści deterministycznych lub, jak je Sayer sam nazywa, „pseudokonkretnych”. 14 Stosując termin „historyczny” do opisania tej formy wyjaśniania, nie zamierzam bynajmniej sugerować, że właśnie tę metodę stosują zawsze historycy lub że badania historyków są 13

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

424

Alexander E. Wendt

dane (lub rekonstruują je, nie próbując ich wyjaśniać). Następnie próbują wyjaśnić poszczególne wydarzenia, koncentrując się na tym, jak bodźce, których doświadczają podmioty, oddziałują na ich siły sprawcze i interesy. Na tym poziomie działa neorealizm. Uznaje on kontekst strukturalny, siły sprawcze oraz interesy podmiotów, po czym stara się odpowiedzieć na następujące pytanie: „Dlaczego państwo X robi raczej Y niż Z?”. Ponadto należy zauważyć, że jedną z zamierzonych lub niezamierzonych konsekwencji działań państwa jest produkowanie lub reprodukowanie struktur systemu. Z tego powodu historyczna analiza jest konieczna dla wyjaśnienia pojawiania się i trwania strukturalnych uwarunkowań, które konstytuują środki (medium) oraz uwarunkowania możliwych działań państwa. Ta rekurencyjność15 cechująca strukturalne oraz historyczne wyjaśnienia jest tym, co je łączy mimo ich odmienności. Dlatego też stanowi ona (rekurencyjność) podstawę ich epistemologicznej współzależności. Tym niemniej koniecznym jest zachowanie rozróżnienia i autonomii każdej z tych metod wyjaśniania, bo każda ostatecznie wyjaśnia właściwości głównego przedmiotu badań drugiej metody. Ograniczenia możliwości wyjaśnienia strukturalnej oraz historycznej analizy sugerują jednakże, że pełne wyjaśnienie działań państwa – to znaczy takie, które wyjaśnia to, w jaki sposób dane działanie było możliwe oraz dlaczego ta możliwość pojawiła się w tej szczególnej formie w danym momencie – musi połączyć obie metodologie w „strukturalno-historyczną” lub „dialektyczną” analizę. To połączenie wymaga, by abstrakcyjna analiza strukturalna stworzyła podstawy teoretyczne oraz wyjaśniała siły sprawcze, praktyki oraz interesy państw, a konkretna analiza historyczna wykryła przyczynowo znaczące sekwencje wyborów i interakcji, które doprowadziły do konkretnych wydarzeń (i reprodukcji struktur społecznych). Biorąc pod uwagę trudność jednoczesnego prowadzenia strukturalistycznych oraz historycznych badań, analiza historyczno-strukturalna może wymagać „wyciagnięcia przed nawias” najpierw jednej, a potem drugiej metody wyjaśniającej po to, aby z kolei móc potraktować struktury oraz podmioty sprawcze jako dane [jedynie] tymczasowo, za cel stawiając sobie możliwość określenia skutków wyjaśnienia każdej z nich [tych metod]. Ta metodologiczna złożoność nie powinna jednak przysłonić epistemologicznej współzależności strukturalnej oraz historycznej analizy – faktu, że role w procesie wyjaśnienia pełnione odpowiednio przez podmioty koniecznie strukturalne czy też teoretyczne. Wprost przeciwnie, wydaje się, że dobra historia, jak i każde inne dobre badania w obrębie nauk społecznych, ma strukturalny i teoretyczny charakter. Twierdzę jedynie, że wyjaśnienia „historyczne” i „strukturalne” są pod względem epistemologicznym odrębne, a jednocześnie wzajemnie zależne pod względem formy badania bez względu na to, kto te metody wyjaśnienia stosuje. 15 Powtarzalność, odnoszenie do samego siebie (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

425

sprawcze oraz struktury społeczne nie mogą być zrozumiane bez uwzględnienia ich wzajemnego powiązania. Ten wniosek wynika wprost z ontologii teorii strukturacji. Podmioty sprawcze są nierozerwalnie związane ze strukturami społecznymi w tym sensie, że ich działanie jest możliwe jedynie dzięki tym strukturom oraz że struktury społeczne mają właściwości przyczynowe nie inaczej, jak tylko wtedy, gdy są uobecnione przez podmioty sprawcze. Działanie społeczne jest zatem „współdeterminowane” zarówno przez właściwości podmiotów sprawczych, jak i struktur społecznych.

b. Implikacje teoretyczne Chociaż dyskusja wokół niektórych implikacji epistemologicznych teorii strukturacji ma dość ogólny charakter, tym niemniej ma ona znaczenie dla zakresu i treści substancjalnych teorii stosunków międzynarodowych. Główną konsekwencją twierdzenia przyjętego w części drugiej artykułu na temat związku podmiot sprawczy–struktura jest konieczność osadzenia teorii stosunków międzynarodowych w teoriach dotyczących dwóch podstawowych jednostek badanych w stosunkach międzynarodowych (państw-podmiotów sprawczych oraz struktur systemu). Takie teorie nie są jedynie kwestią wygody – są one konieczne dla wyjaśnienia działań państwa. Ten wymóg wynika bezpośrednio zarówno z naukowego realizmu, dla którego proces wyjaśniania oznacza rozpoznanie mechanizmów przyczynowych, jak i z ontologicznych wymogów teorii strukturacji dotyczących związków między podmiotami sprawczymi i strukturami. Jeżeli przyjąć, że właściwości państw oraz struktur systemu mają znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn wydarzeń zachodzących w stosunkach międzynarodowych oraz że właściwości te są w jakiś sposób powiązane, to wtedy wypracowanie teorii umożliwiającej rozumienie każdej z tych jednostek (państw oraz struktur systemu) jest warunkiem koniecznym dla wyjaśnienia działań państwa. W związku z powyższym należy odrzucić sugestię Waltza, że teoria państwa nie wchodzi w zakres zadań mających na celu rozwój systemowych teorii stosunków międzynarodowych. Teoria strukturacji dostarcza konceptualnych oraz metodologicznych ram, które pozwalają przezwyciężyć to rozdzielenie. Określa program badań, który pozwala formułować teorie zarówno na temat państw-podmiotów sprawczych, jak i struktur systemu, w których państwa są osadzone. Rdzeniem tego programu badań jest zastosowanie analizy strukturalnej w celu stworzenia teorii uwarunkowań państw-podmiotów sprawczych oraz zastosowanie analizy historycznej dla wyjaśnienia powstawania i mechanizmów reprodukcji struktur społecznych. Chociaż nawet wstępne uwagi na temat możliwych treści tych teorii wymagałyby odrębnego artykułu, mogę wskazać kilka kierunków oraz obszarów badań, które mogą być znaczące dla programu badawczego teorii strukturacji.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

426

Alexander E. Wendt

„Teoretyzowanie na temat państwa” zakłada podjęcie wysiłku badawczego w celu wypracowania teoretycznie i empirycznie uzasadnionego rozumienia tych przyczynowo istotnych właściwości państwa (moce [powers], interesy, praktyki), a które czynią z państwa uporządkowany podmiot lub byt. Zamiast określonych przewidywań na temat zachowań konkretnego państwa taka teoria zdefiniowałaby wyczerpująco możliwe sposoby działań podejmowanych przez państwa-podmioty sprawcze. Możliwe sposoby działań podmiotu sprawczego są konstytuowane, a przez to i wyjaśniane, przez kontekst struktury społecznej, w którym dany podmiot sprawczy jest osadzony. Możliwe sposoby działań podmiotu sprawczego są wyjaśniane także przez wewnętrzną strukturę organizacyjną podmiotu. W ten sposób możliwe sposoby działania podmiotu sprawczego poddają się wyjaśnieniu strukturalnemu. Analiza strukturalna może być zatem zastosowana w celu wyjaśnienia zasad porządkujących struktury społeczne, które generują państwo jako szczególny społeczny podmiot sprawczy; dzięki tym zasadom państwo jest tym, czym w swojej istocie jest. Takie zastosowanie analizy pozwala uznać państwo nie za Hobbesowską jednostkę w stanie natury, lecz za byt ze swej natury społeczny. Analiza strukturalna może także pozwolić ujawnić wewnętrzne struktury organizacyjne państwa, które warunkują to, jak państwo postrzega sytuacje konieczności i szans generowane przez struktury społeczne i jak na nie reaguje. Teoretycy stosunków międzynarodowych usiłowali umniejszyć znaczenie wewnętrznych struktur organizacyjnych państwa dla wyjaśnienia działań podejmowanych przez to państwo (Krasner 1972; Art 1973). Ale przy założeniu, że te struktury będą najbardziej bezpośrednią przyczyną każdego działania państwa, najprawdopodobniej ukonstytuują one istotne mechanizmy powodujące zachowanie państwa. Rozwijając tę myśl, można wskazać przynajmniej cztery struktury społeczne, które mogą ukonstytuować państwo: wewnętrzna gospodarcza, wewnętrzna polityczna, międzynarodowa gospodarcza oraz międzynarodowa polityczna. Ostatnie prace w duchu krytyczno-strukturalnego nurtu teorii strukturacji były poświęcone badaniom tych wymienionych struktur. Należy jednak zaznaczyć, że większość tych badań ma charakter wstępny i nie jest zintegrowana z dorobkiem badań strukturalnych. Najbardziej ugruntowana analiza strukturalnych uwarunkowań istnienia państwa wyrasta z tradycji neomarksistowskich oraz debat neomarksistów z weberystami. Podczas gdy literatura neomarksistowska zajmuje się przede wszystkim związkami między państwem (kapitalistycznym) a krajowymi strukturami gospodarczymi, to przedstawiciele teorii systemów-światów koncentrują się na roli państwa w międzynarodowej strukturze gospodarczej. Rozumienie struktury światowego kapitalizmu na gruncie teorii systemów-światów wydaje się skażone przez wyolbrzymianie znaczenia stosunków wymiany, tym niemniej zarówno literatura neomarksistowska, jak i dotycząca teorii systemów-światów daje ważny wgląd w gospodarcze

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

427

uwarunkowania istnienia państwa, a przez to daje też wgląd w niektóre siły sprawcze oraz ograniczenia państwa. Rzadziej, w mojej ocenie, stosowano do tej pory perspektywę krytyczno-strukturalną w badaniach struktur politycznych, które mogą konstytuować państwo. Tym niemniej, w odniesieniu do polityki wewnętrznej prowadzone są obecnie innowacyjne badania, które jako punkt wyjścia, w ślad za Gramscim, odrzucają ekonomizm większości teorii neomarksistowskich i zamiast tego dążą do sformułowania krytyczno-strukturalnej teorii politycznych form. To podejście analityczne zostało zastosowane także dla poziomu międzynarodowego przez wielu badaczy, którzy w swoich pracach koncentrują się na istocie i implikacjach takich fundamentalnych zasad organizacyjnych systemu państwowego, jak suwerenność, równowaga sił czy dominacja hegemoniczna. Celem tych badaczy jest konceptualizacja państwa i wyjaśnienie działań podejmowanych przez państwo. Choć uwagi powyższe mają schematyczny charakter, to w mojej ocenie wszystkie te badania mogą mieć potencjalny wkład w rozwiązanie jednego ogólnego problemu stworzonego przez podejście strukturacjonistów do stosunków międzynarodowych – rozwoju krytycznej teorii sił sprawczych i interesów państw. Konsekwencją odrzucenia strukturalnego monizmu jest konieczność sformułowania teorii na temat relacji lub „połączeń” (articulations) między odmiennymi strukturami konstytuującymi państwo. Innymi słowy, w ujęciu strukturacjonistów pojawia się zagadnienie „struktura–struktura”. Ta kwestia leży w centrum zainteresowań literatury poświęconej „połączonym sposobom produkcji” (articulation of modes of production) i jest implicite obecna w ostatniej debacie neomarksistów. Jak na ironię, problem ten mocno przypomina oryginalną dywagację J.D. Singera na temat poziomu analiz (Singer 1961), chociaż kwestia poziomu analiz w tym przypadku jest traktowana jako przejaw bardziej ogólnego teoretycznego i metodologicznego zagadnienia, jak należy ujmować relacje między odmiennymi strukturami różnych typów (politycznymi lub gospodarczymi) i z odmiennych poziomów analiz (wewnętrzny lub międzynarodowy). Chociaż na gruncie teorii i metodologii problem „struktura–struktura” wykracza poza ramy teorii strukturacji, to badanie tego problemu ma wyraźne implikacje dla stworzenia zadowalających teorii i metod wyjaśnień działań państwa. Każda struktura, w której osadzone jest państwo, ma własną logikę i reprodukuje wymogi, a więc i wskazania, czym są praktyki kompetentnego państwa. Stworzenie strukturalnej teorii państwa i działań podejmowanych przez państwo wymaga zatem czegoś więcej niż tylko objaśnienia odmiennych zasad strukturujących generujących państwa. Teoria ta wymaga także wyodrębnienia i oszacowania roli przyczynowej oraz wzajemnych powiązań między różnymi, nieraz przeciwstawnymi strukturalnymi uwarunkowaniami działań państwa. Potrzeba stworzenia teorii państwa w stosunkach międzynarodowych znajduje swoje odzwierciedlenie w potrzebie sformułowania teorii struktur systemu, które

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

428

Alexander E. Wendt

konstytuują państwo. Ogólnie rzecz biorąc, teorie te mają przynajmniej dwa główne elementy: 1) synchroniczny model zasad porządkujących, logiki oraz warunków reprodukcji badanej struktury oraz 2) historyczny opis genezy oraz reprodukcji tej struktury. Teoretycy strukturaliści nie chcieli lub po prostu nie byli w stanie uchwycić przygodnego charakteru genezy i reprodukcji struktury. Zamiast tego dążyli oni do funkcjonalnego lub teleologicznego ujmowania tego procesu. Można dokonać korekty tej tendencji dzięki uwzględnieniu teorii strukturacji, która akcentuje specyfikę historyczną oraz przygodność strukturyzacji struktur społecznych. Przy uwzględnieniu koncepcji strukturacjonalistów, którzy twierdzą, że struktury społeczne uobecniają się i reprodukują wyłącznie poprzez działalność społecznych podmiotów sprawczych, historyczną analizę strukturyzacji społecznej należy zacząć od zamierzonych i niezamierzonych konsekwencji działań państwa (oraz innych podmiotów sprawczych). Instrumentarium metodologiczne, które można zastosować w ramach tej analizy, jest dość zróżnicowane, tym niemniej dobrze nadaje się do tego zadania metoda teorii gier stosowana w ostatnich pracach [przyjmujących założenia] neorealizmu. Analiza powtarzalnych sekwencji gier oraz „nowy instytucjonalizm” w badaniach politycznych instytucji okazały się szczególnie użyteczne dla uzyskania wglądu w powstawanie i reprodukcję struktur społecznych będących niezamierzonym skutkiem strategicznej interakcji (Taylor 1976; Axelrod 1984; March, Olsen 1984). Nie istnieje żaden powód a priori, dla którego nie można by zastosować logiki tego typu analiz w celu przeanalizowania struktur generujących. Jednakże należy przyznać, że modele teorii gier koncentrują się na technicznych zagadnieniach podejmowania decyzji przez dane podmioty sprawcze. Dlatego też modele te mają skłonność do zaniedbywania kwestii, w jaki sposób struktura społecznych interakcji konstytuuje lub nadaje moc sprawczą tym podmiotom. Z tego powodu zastosowanie teorii gier w celu zrozumienia historycznego procesu powstawania struktur społecznych musi zostać uzupełnione generatywnym ujęciem konstruowania podmiotów sprawczych oraz sytuacji interakcji strategicznej. Te uwagi na temat implikacji teorii strukturacji dla zakresu oraz treści teorii stosunków międzynarodowych są z oczywistych względów schematyczne. Ich celem jest wyłącznie wskazanie tych rodzajów badań, które mogą mieć znaczenie dla strukturacyjnego podejścia do stosunków międzynarodowych. Powinienem zaznaczyć, że sama teoria strukturacji nie może formułować konkretnych teoretycznych twierdzeń odnośnie do stosunków międzynarodowych. Teoria ta ma epistemologiczne implikacje dla formy, jaką powinny przyjąć wyjaśnienia działań podejmowanych przez państwo. Proponuje ona także program badań dla kolejnych rozważań teoretycznych, ale nie przyczynia się bezpośrednio do poprawy naszego rozumienia tego, czym są w swojej istocie stosunki międzynarodowe. Ta uwaga podnosi z kolei kwestię kryteriów, które powinny być stosowane dla oceny teorii strukturacji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Problem relacji podmiot sprawczy–struktura w teorii...

429

przez badaczy stosunków międzynarodowych. Przy założeniu, że analityczny czy też metateoretyczny charakter teorii strukturacji uniemożliwia jej ocenę na gruncie empirycznym, wydaje mi się, że teoria strukturacji powinna być poddawana ewaluacji na gruncie pragmatycznym – przez ocenę jej możliwości rozwiązywania problemów występujących w teoriach substancjonalnych, jej zdolności wskazywania nowych obszarów dla teoretycznych oraz empirycznych dociekań, a także jej możliwości integrowania różnych obszarów badań. Przy zastosowaniu tego kryterium, moim zdaniem, teoria strukturacji w sposób oczywisty przewyższa jej głównych rywali, tj. indywidualizm i strukturalizm. Dostarcza ram pozwalających wyjaśnić właściwości zarówno państw-podmiotów sprawczych, jak i struktur systemu, czego nie jest w stanie zrobić ani indywidualistyczna, ani strukturalna ontologia neorealizmu oraz teorii systemów-światów. Ponadto teoria strukturacji określa dla stosunków międzynarodowych program badań, który porządkuje i sprowadza do jednego zagadnienia szeroką gamę dotychczasowych badań społecznych. Już teraz można dostrzec potencjalny wkład teorii strukturacji w badania stosunków międzynarodowych, ale nie jesteśmy w stanie ocenić doniosłości tego wkładu, dopóki teoretycy nie spróbują stosować perspektywy strukturacyjnej jako podstawy swoich badań teoretycznych i empirycznych. Z języka angielskiego przełożyła Alicja Curanović

Bibliografia Art R., 1973, Bureaucratic Politics and American Foreign Policy: A Critique, „Policy Sciences”, nr 4 (grudzień), s. 467–490. Ashley R., 1984, The Poverty of Neorealism, „International Organization”, nr 38 (wiosna). Axelrod R., 1984, The Evolution of Cooperation, New York, Basic Books. Bhaskar R., 1979, The Possibility of Naturalism, Brighton (UK), Harvester Press. Bhaskar R., 1982, Emergence, Explanation and Emancipation, w: P. Secord (red.), Explaining Human Behavior, Beverly Hills, Sage Publications. Boyd R., 1983, On the Current Status of the Issue of Scientific Realism, „Erkenntnis”, nr 19 (maj), s. 72–89. Callinicos A., 1985, Anthony Giddens: A Contemporary Critique, „Theory and Society”, nr 14 (marzec). Cohen I., 1986, The Status of Structuration Theory: A Reply to McLennan, „Theory, Culture, and Society”, nr 3 (1). Connolly W., 1974, Interests in Politics, The Terms of Political Discourse, Princeton, Princeton University Press. Giddens A., 1977, Studies in Social and Political Theory, London, Hutchinson. Giddens A., 1979, Central Problems in Social Theory, Berkeley, University of California Press. Giddens A., 1982, Profiles and Critiques in Social Theory, Berkeley, University of California Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

430

Alexander E. Wendt

Hanson N., 1969, Retroduction and the Logic of Scientific Discovery, w: L. Krimerman (red.), The Nature and Scope of Social Science, New York, Appleton-Century-Crofts, s. 73–83. Krasner S.D., 1972, Are Bureaucracies Important?, „Foreign Policy”, nr 7 (lato), s. 159–179. Little R., 1985, The Systems Approach, w: S. Smith (red.), International Relations: British and American Perspectives, Oxford, Blackwell. Maclean J., 1981, Marxist Epistemology, Explanations of Change and the Study of International Relations, w: B. Buzan, R.J. Barry Jones (red.), Change in the Study of International Relations: The Evaded Dimension, London, Frances Pinter. March J., Olsen J., 1984, The New Institutionalism: Organizational Factors in Political Life, „American Political Science Review”, nr 78 (wrzesień), s. 734–748. Ostrom E., 1986, An Agenda for the Study of Institutions, „Public Choice”, t. 48, nr 1, s. 19. Sayer A., 1984, Method in Social Science: A Realist Approach, London, Hutchinson. Singer J.D., 1961, The Levels of Analysis Problem in International Relations, w: K. Knorr, S. Verba (red.), The International System: Theoretical Essays, Princeton, Princeton University Press, s. 77–92. Taylor M., 1976, Anarchy and Cooperation, New York, Wiley. Thrift N., 1985, Bear and Mouse or Bear and Tree? Anthony Giddens’ Reconstitution of Social Theory, „Sociology”, nr 19 (listopad).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT COX

Produkcja, władza i porządek światowy*1

Celem niniejszej książki jest przyjrzenie się stosunkom władzy w społeczeństwie i w polityce światowej z perspektywy stosunków władzy związanych z produkcją. Podstawowym założeniem jest uznanie pracy za zasadniczą formę ludzkiej działalności, która wpływa na szereg innych ważnych związków społecznych oraz na to, jak zorganizowane jest społeczeństwo jako całość. To założenie służy ukierunkowaniu dociekań – stanowi nakaz poszukiwania tego, co łączy pracę i politykę, w celu sformułowania właściwych koncepcji i ujęć teoretycznych. Książka ta proponuje zatem podejście do badania nie tylko pracy, lecz również form państwa i porządku światowego. […]

Temat Produkcja tworzy bazę materialną wszelkich form społecznego bytu. Sposoby, na które starania poszczególnych ludzi łączą się w procesy produkcji, wpływają na wszystkie inne aspekty życia społecznego, w tym jego organizację polityczną. Produkcja umożliwia sprawowanie władzy, lecz władza określa, w jakiej postaci odbywa się produkcja. Niniejsza książka przybliża zrozumienie aktualnej zmiany historycznej z perspektywy wzajemnych stosunków między władzą a produkcją. Pierwszym etapem przedsięwzięcia jest przełożenie ogólnej kategorii produkcji na pojęcia wyrażające specyficzne historyczne formy organizacji produkcji – sposoby produkcji. […] Kolejnym etapem będzie rozpatrzenie historycznie swoistych form władzy państwowej i struktur porządku światowego – tego, w jaki sposób * Podstawa przekładu: R. Cox, 1987, Production, Power, and World Order, New York, Columbia University Press, s. IX, 1–8, 393–403.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

432

Robert Cox

kształtowały one stosunki produkcji i jak były uwarunkowane formami stosunków produkcji. […] Uznanie kluczowego znaczenia produkcji prowadzi wprost do zagadnienia klas społecznych. Organizacja produkcji wytwarza różnicę siły pomiędzy zatrudniającym a zatrudnionym czy panem a chłopem, która stanowi podstawę różnic klasowych, lecz również inne czynniki decydują o formowaniu lub nieformowaniu się rzeczywistych klas historycznych. W historii najnowszej wyróżniają się w tym zakresie partie polityczne i inne podmioty działania zbiorowego, posiadające zdolność wzbudzania i ukierunkowywania świadomości klasowej. Akcentowanie analizy klasowej w badaniach przemian historycznych może wydawać się staromodne. W zaawansowanych społeczeństwach kapitalistycznych najpopularniejsze teorie nauk społecznych wyeliminowały klasę jakiś czas temu. Uznano, że w polityce liczą się indywidualni „aktorzy” i stowarzyszenia jednostek, ich postrzeganie i wzajemne oddziaływania w ramach procesów decyzyjnych uwarunkowanych przez „kultury polityczne”. Niektórzy niemarksiści przyznawali, że klasa mogła wyjaśniać konflikt i zmianę we wczesnoprzemysłowej przeszłości, ale potem utraciła znaczenie. Nawet niektórzy marksiści dołączyli do zmowy mającej na celu wyłączenie klasy z arsenału współczesnych badań historycznych. Rudolph Bahro, radykalny krytyk z wewnątrz wschodnioeuropejskiego socjalizmu, uważa, że odkąd siły wytwórcze zdolne są produkować obfitość dóbr, realne kwestie społeczne wykraczają poza kwestie klasowe w stronę wzbudzania świadomości skierowanej ku emancypacji psychicznej. André Gorz, socjalistyczny krytyk z zachodnioeuropejskiego kapitalizmu, postrzega przemysłową siłę roboczą jako obecnie w pełni uwarunkowaną przez kapitalistyczną organizację społeczeństwa, związaną z nią, zupełnie niezdolną do przewodzenia ruchowi na rzecz przeobrażenia społeczeństwa. Twierdzi, że eliminacja kapitalizmu może zostać zainicjowana jedynie przez te części społeczeństwa, które znajdują się poza klasami społecznymi i zwiastują ich rozpad. Również wydarzenia zdają się kwestionować znaczenie klasy. Powszechnie sądzono, że od wielkiego kryzysu lat 30. XX wieku masowe bezrobocie w zaawansowanych państwach kapitalistycznych jest nieakceptowalne politycznie. Chociaż jednak w latach 80. w zachodnich państwach kapitalistycznych utrzymywało się bardzo wysokie bezrobocie, to robotnicy pozostawali bezczynni, zahukani. Dlaczego zabrakło reakcji proporcjonalnej do wielkości krzywdy? Czy, przez implikację, nie obala to poglądu, że walka klas jest siłą napędową historii? W Trzecim Świecie najgłośniejsza z ostatnich rewolucji wyniosła na sztandary islam, nie klasę. Jedynie w Europie Wschodniej, gdzie klasa podobno obumiera (w przeciwieństwie do państwa), wyłoniła się klasowa opozycja pod postacią polskiej „Solidarności” – ale podobne ruchy nie ujawniły się w innych państwach rządzonych przez partie komunistyczne.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

433

Produkcja, władza i porządek światowy

Wszystkie te różnorodne podstawy do odrzucenia analizy klasowej, wywiedzione z teorii czy z praktyki, wskazują na pewnego rodzaju błędy czy niedostatki w dotychczasowym użyciu analizy klasowej. Można je zinterpretować jako wezwanie do przemyślenia pojęcia klasy poprzez rozwinięcie klasycznego nurtu ekonomii politycznej. Nurt ten badał formowanie się i rozpad klas oraz konflikt klasowy. Stosunki klasowe dostarczały łącznika pomiędzy gospodarką i polityką, pomiędzy produkcją a władzą. W tym zakresie […] ów klasyczny nurt pozostaje aktualny. Jednak dawne definicje klasy, które miały pewne podstawy w europejskich społeczeństwach połowy XIX wieku, nie mogą zostać po prostu przejęte i mechanicznie, bezkrytycznie zastosowane do późnodwudziestowiecznego świata, w którym przejawia się wielkie zróżnicowanie społecznych sytuacji klasowych. Aby analiza klasowa mogła na powrót stać się przekonującym i użytecznym narzędziem służącym zrozumieniu społeczeństwa w taki sposób, by móc je zmieniać, niezbędne jest świeże podejście do dynamiki formowania się klas. Oznacza to rozpoczęcie od [badania] produkcji, aby następnie wziąć pod uwagę to, jak różnorodność sposobów produkcji oraz zróżnicowanie społecznych stosunków generowanych przez procesy produkcji warunkuje siły społeczne, które stają się podstawami władzy w państwie i w porządku światowym. Oznacza to również podążenie kursem przeciwnym, to znaczy badanie, jak władza zinstytucjonalizowana w porządku światowym i w państwie kształtuje i kontroluje rozwój stosunków produkcji. Aby zrozumieć, jak i dlaczego zachodzą zmiany zarówno w formach władzy politycznej, jak i organizacji produkcji, niezbędne jest znalezienie konkretnego sposobu uchwycenia różnorodności rzeczywistych form produkcji i organizacji politycznej. Trwałe wzory stosunków produkcji i form państwa, wywiedzione z doświadczeń historycznych, mogą zostać wyrażone za pomocą typów idealnych. Typy idealne „zatrzymują” bieg historii, ustalając konceptualnie określoną praktykę społeczną (taką jak sposób organizowania produkcji czy forma państwa), dzięki czemu może być ona porównywana z innymi praktykami społecznymi i przeciwstawiana im. Konceptualne wstrzymanie ruchu w ten sposób ułatwia również zbadanie punktów presji i konfliktów, które istnieją w każdej praktyce społecznej reprezentowanej przez typ. W ten sposób nie ma niezgodności między wykorzystywaniem typów idealnych a dialektycznym spojrzeniem na historię. Typy idealne są częścią instrumentarium badań historycznych. Typy idealne są sposobem przedstawiania struktur historycznych. Pojęcie „struktury” było używane w tak różny sposób, że warto od początku jasno wyjaśnić, jak jest użyte w tej książce. Niektórzy autorzy, pisząc o „strukturach”, mieli na myśli wrodzone idee lub wzorce stosunków, które istnieją niezależnie od ludzi. Widzieli oni w ludziach jedynie nosicieli struktur. Tego rodzaju rozumienie nie jest podzielane w tej pracy. W pewnym sensie, oczywiście, struktury poprzedzają jednostki:

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

434

Robert Cox

dzieci rodzą się w społeczeństwach pełnych ustalonych i akceptowanych praktyk społecznych. Jednakże praktyki te, czy to w formie języka, systemów prawnych, organizacji produkcji, czy też instytucji politycznych, są wytworami zbiorowej ludzkiej działalności. Struktury historyczne, tak jak to pojęcie używane jest w tej książce, oznaczają trwałe praktyki społeczne, wytwarzane i przekształcane przez zbiorową ludzką działalność. Źródłem systemu władzy, który wyłania się z powiązanych ze sobą struktur historycznych, jest sposób, w jaki praca na świecie wykonywana jest w serii powiązanych struktur stosunków produkcji. Każda z nich jest stosunkiem władzy, niektóre są dominujące i opresyjne, inne sprawiedliwiej wyważone. Produkcja nie tylko odbywa się w ramach stosunków władzy, lecz również wytwarza zasoby, które mogą być przetworzone w inne formy władzy – finansową, administracyjną, ideologiczną, wojskową czy policyjną. Produkcja ma jednak jedynie ograniczone pierwszeństwo logiczne, w tym sensie, że dostarcza materialnej podstawy dla wszelkich form państwa. Nie ma pierwszeństwa historycznego – w istocie podstawowe struktury produkcji, o ile nie były faktycznie stworzone przez państwo, były przez nie przynajmniej wspierane i podtrzymywane. Kapitalizm konkurencyjny potrzebował państwa liberalnego, by wyrwać się z okowów merkantylizmu. Centralne planowanie było wytworem państwa bolszewickiego i państwowego korporacjonizmu państwa faszystowskiego. Historycznie państwo w większej mierze kształtowało produkcję niż było przez nią kształtowane. Wyjaśnienia wymaga, dlaczego różne formy państwa wynajdowały i narzucały określone wzorce stosunków produkcji i w jaki sposób to robiły. Poszczególne społeczeństwa zawierają kilka powiązanych typów stosunków produkcji. Na przykład, scentralizowane układy zbiorowe otoczone są przez nieuzwiązkowione stosunki pracy na otwartym rynku, samozatrudnienie i produkcję w gospodarstwach domowych. Centralne planowanie jest otoczone przez kooperatywy, samozatrudnionych i ponownie produkcję w gospodarstwach domowych. Przemysłowe enklawy w krajach Trzeciego Świata otoczone są przez chłopską produkcję rolną, rolnictwo nietowarowe i różne „nieformalne” stosunki produkcji w sektorze miejskim. Państwo, uświęcając jeden z tych typów stosunków produkcji jako formę dominującą, najbardziej legitymizowaną i hegemoniczną, nadaje zarazem strukturę stosunkom pomiędzy różnymi współistniejącymi formami. Trzeba wyjaśnić, w jaki sposób państwo to czyni, ponieważ to wyjaśnia z kolei ustrukturyzowanie władzy wewnątrz społeczeństwa. Hierarchia ustalona między typami stosunków produkcji […] określa strukturę akumulacji. Nadwyżka jest wyprowadzana z podporządkowanych i słabszych poziomów produkcji ku dominującym i silniejszym. Chłopi, tania siła robocza i gospody-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

435

Produkcja, władza i porządek światowy

nie domowe dostarczają zasobów wielkiemu przemysłowi i karmią pracowników przemysłowych. W najnowszej historii istniały dwa główne tryby rozwoju: kapitalistyczny i redystrybucyjny. Ich wspólnymi cechami są akumulacja i reprodukcja rozszerzona. Zastąpiły one tryby wcześniejsze, pozbawione dynamiki wzrostu. Tryb kapitalistyczny i redystrybucyjny różni jednak to, w jaki sposób akumulują. Nadały one różne struktury procesowi uzyskiwania nadwyżki poprzez odmiennie powiązane wzorce stosunków produkcji. Wyjaśnienie mechanizmów akumulacji w każdym trybie oraz kryzysów, którym te tryby podlegają, nakreśla fizjologię władzy w tych dwóch rodzajach społeczeństwa. Struktura produkcji w danym społeczeństwie jest podstawą jego struktury klasowej. Jednak organizacja produkcji tworzy jedynie potencjał klasy. To, czy klasy w istocie powstaną, zależy od czynników wpływających na świadomość, zwłaszcza w formie przyjmowanej przez partie polityczne i zależnie od ich poziomu rozwoju. Klasa i partia stanowią kanały spotkań między produkcją i państwem. Określają równowagę wpływów oraz to, czy jej źródłem są głównie siły społeczne generowane w procesie produkcji, czy też państwo. Naturę państwa wyznacza również struktura klasowa, na której dane państwo się opiera. Nie chodzi o to, że klasy dominujące w instrumentalny sposób używają państwa dla swoich korzyści. Chodzi o to, że działania państwa są ograniczone przez wiedzę podmiotów działających w jego imieniu, dotyczącą tego, co przy danej strukturze klasowej jest możliwe, a co wykluczone. Nie ma to nic wspólnego z manipulowaniem konkretnymi politykami państwa czy działaniami poszczególnych „aktorów”, lecz z ogólnym rozumieniem zadań i ograniczeń państwa. Strukturę, która definiuje te zadania i ograniczenia, stając się nieodłączną częścią samego państwa, Antonio Gramsci nazwał blokiem historycznym. Odsłonięcie natury określonego bloku historycznego oznacza demistyfikację państwa i otwarcie możliwości zbudowania alternatywnego bloku historycznego, a zatem i alternatywnego państwa. Związki stosunków produkcji, klas i bloków historycznych nie pozostają zamknięte w narodowych przegródkach. Łączą się z porządkiem światowym, który bezpośrednio na nie oddziałuje, jak również wpływa na nie za pośrednictwem poszczególnych państw. Kolejne porządki światowe ery nowożytnej istotnie różniły się między sobą jakościowo i strukturalnie. Uznawanie wszystkich systemów międzypaństwowych za w istocie identyczne ze względu na brak światowej władzy zwierzchniej to mylące uproszczenie. Jakościowe różnice między porządkami światowymi dotyczą natury i występowania wojen, sposobu rozstrzygania sporów, jak również wytwarzania i dystrybucji bogactwa i biedy. Różnice pomiędzy daną strukturą porządku światowego i jej następczynią kształtowane są przez formy państwa i produkcji, z kolei stabilne struktury porządku światowego dostarczają ram sprzyjających pewnym formom państwa i produkcji.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

436

Robert Cox

Zasadnicza różnica między strukturami porządku światowego dotyczy tego, czy dany porządek jest hegemoniczny, czy nie. Zarówno Pax Britannica połowy XIX wieku, jak i Pax Americana połowy XX wieku były hegemonicznymi porządkami światowymi. Nie był takim okres pomiędzy nimi, z dwiema wojnami światowymi i wielkim kryzysem. Pojęcia hegemonii używam tu na oznaczenie czegoś więcej niż dominacji jednego mocarstwa światowego. Oznacza ono dominację szczególnego rodzaju, w której dominujące państwo kreuje porządek oparty pod względem ideologicznym na szerokim przyzwoleniu, funkcjonujący zgodnie z ogólnymi zasadami, które co prawda zapewniają trwałość zwierzchnictwa wiodącego państwa i wiodących klas społecznych, ale jednocześnie dają słabszym pewien zakres czy perspektywę zadośćuczynienia. W takim porządku produkcja w poszczególnych państwach zostaje powiązana mechanizmami gospodarki światowej i włączona w światowy system produkcji. Klasy społeczne państwa dominującego znajdują sojuszników w klasach wewnątrz innych państw. Historyczne bloki podpierające poszczególne państwa łączą się przez wzajemne interesy i ideologiczne punkty widzenia klas społecznych w różnych państwach, zaczynają się kształtować klasy globalne. Wokół systemu międzypaństwowego rośnie zalążek społeczeństwa światowego, a same państwa stają się zinternacjonalizowane, to znaczy ich mechanizmy działania i polityki dostosowują się do rytmu wyznaczanego przez porządek światowy. W niehegemonicznych fazach porządku światowego tendencje te odwracają się. Klasy społeczne i organizacja produkcji skupiają się wokół państwa. Państwa wspierają i chronią interesy poszczególnych narodowych klas społecznych i organizację produkcji, korzystając z wszelkich niezbędnych środków politycznych, gospodarczych i wojskowych, które mają do dyspozycji. System władzy zarysowany powyżej to system otwarty. W danym momencie zogniskowane w nim siły dążą do utrzymania jego struktury. Zaburzeniom w którejś części można przeciwdziałać, mobilizując siły z innych części systemu. Ale zmiana jest możliwa i zachodzi. Zmiana może mieć miejsce na dowolnym poziomie – stosunków produkcji, stosunków klasowych, przez wyłonienie się nowych bloków historycznych i alternatywnych form państwa, jak i w strukturze porządku światowego. Zajście zmiany jest najbardziej prawdopodobne w wyniku wzajemnie wzmacniających się procesów na wszystkich tych poziomach. Głównym celem tych badań nie jest przedstawienie niewzruszenie samoumacniającego się systemu władzy, lecz wskazanie w tym systemie punktów, w których istnieją warunki najbardziej sprzyjające zmianie – podjęcie niezbędnych kroków wstępnych ku strategii społecznej i politycznej przemiany. Szukając sposobności dojścia do głosu sił kontestujących system, ważne jest, oczywiście, by nie lekceważyć sił służących jego zachowaniu. Sił na rzecz zmiany można łatwo się pozbyć, gdy pozostają odizolowane w poszczególnych państwach

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

437

Produkcja, władza i porządek światowy

czy klasach. Stosownie do tego uwaga krytyka musi kierować się ku możliwościom budowania sojuszy sił sprzeciwu, nie chaotycznych, lecz wzajemnie spójnych w ramach systemu światowego. […]

Wnioski Działanie jest celowe. Działania społeczne można ogólnie podzielić na takie, które konserwują istniejący porządek, oraz takie, które mu się przeciwstawiają. Jak zaznaczyłem na początku, mój cel jest krytyczny – jest nim odnalezienie takiego sposobu zrozumienia świata społecznego i politycznego, który będzie najbardziej użyteczny do jego zmiany. Model zmiany […] polega na odnajdywaniu sprzeczności wewnątrz istniejącego porządku, bo to z tych sprzeczności może wyłonić się zmiana. Kryje się za tym założenie, że nawet pozornie najstabilniejszy porządek zawiera w sobie obszary konfliktu i niepewności. Krytyczną świadomość potencjału zmiany należy odróżnić od utopijnego planowania […]. Krytyczne zrozumienie skupia się na procesie zmiany, nie zaś na jej celach. Jest skoncentrowane na możliwości zapoczątkowania ruchu społecznego, a nie na tym, co ów ruch mógłby osiągnąć. Utopijne oczekiwania mogą zachęcać ludzi do działania, ale prawie nigdy nie znajdują realizacji w praktyce. Konsekwencje działania zmierzającego do zmiany są nieprzewidywalne. Raz uruchomiony ruch historyczny kształtowany jest przez materialne możliwości społeczeństwa, w którym powstał, oraz w równej mierze przez opór stawiany przez jego przeciwników, jak i przez (nieodmiennie zróżnicowane) cele jego zwolenników. Ukierunkowanie na zmianę zamiast na zachowanie status quo podyktowane jest raczej niezadowoleniem z panującego porządku i nadzieją na poprawę niż jakimkolwiek planem alternatywnego społeczeństwa. Może wynikać ze sceptycyzmu co do możliwości zaspokajania ludzkich potrzeb przez panujące mechanizmy polityczne i gospodarcze w sposób bezpieczny tak dla jednostek, jak i dla materii społeczeństwa jako całości. Napędzają je poczucie niesprawiedliwości oraz nadzieja na sprawiedliwszy podział podstawowych dóbr i rozproszenie władzy społecznej. W umysłach tych, którzy optują za zmianą, rozwiązaniem będzie nie tyle przyjęcie określonego programu politycznego, co zbudowanie nowych środków zbiorowego działania, opartych na nowym rozumieniu społeczeństwa i jego organizacji politycznej. To właśnie, a nie planowanie działań politycznych, stanowi podstawowy przedmiot działania. Warunki sprzyjające utrzymaniu bądź przemianie istniejących porządków społecznych były analizowane na trzech poziomach: produkcji, państwa i porządku światowego. Żaden z tych poziomów nie determinuje tego, co dzieje się na innych,

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

438

Robert Cox

w rozumieniu jednostronnego związku przyczynowego. Zmiany powodowane są przez podtrzymujące się wzajemnie wydarzenia na wszystkich trzech poziomach. Warunki, które okazały się sprzyjające przemianie, to między innymi: (1) osłabienie globalnej hegemonii, co prowadzi do bardziej przyzwalającego porządku światowego, w którym mocarstwu dominującemu lub ich grupie z trudem przychodzi wymuszanie dostosowania do swych reguł; (2) istnienie form państwa, które nie tylko są różne, lecz również oddziałują w inny sposób na stabilność porządku światowego […]; (3) mobilizacja sił społecznych w nowych kontrhegemonicznych blokach historycznych, zwłaszcza gdy dzieje się to równocześnie w kilku państwach, w tym w niektórych spośród państw silniejszych, i istnieją powiązania wzajemnego zrozumienia i wsparcia przekraczające granice narodowe. Te trzy warunki torują drogę rozproszeniu władzy. Takie warunki panowały u świtu ery liberalnej, w pierwszych dekadach XIX wieku, co pozwoliło nowemu systemowi produkcji – wytwórczości w ramach kapitalizmu konkurencyjnego – stać się materialnym fundamentem nowego porządku światowego i nowych rodzajów państwa. Długi okres rozpadu liberalnego porządku światowego pod koniec XIX wieku odtworzył takie warunki, z których ostatecznie wyłoniła się nowa era hegemoniczna, Pax Americana. Podobne tendencje da się zauważyć obecnie. Pytanie brzmi: czy są one wystarczająco zaawansowane, by pozwolić na nowe eksperymenty dotyczące organizacji społecznej i politycznej, czy też istniejący porządek, nawet osłabiony, nadal jest wystarczająco silny, by wyeliminować polityczne zagrożenie w postaci konsolidacji tendencji kontrhegemonicznych? Odpowiedzi na to pytanie może dostarczyć jedynie działanie polityczne – ludzie w Nikaragui, Mozambiku i Polsce ponoszą koszty zadania go. Wniosek dla teorii, który można wyciągnąć z przyjętego tu podejścia do przemian porządków społecznych, politycznych i światowych, to przede wszystkim zaniechanie stosowania paradygmatu aktorów-interakcji, który miał znaczny wpływ na nauki społeczne, na rzecz ujęcia ugruntowanego w strukturach historycznych. Celem takiego podejścia jest odróżnienie struktur nadających działaniu ramy od tych, które kształtują aktorów. Struktury historyczne wyrażają jedność tego, co subiektywne, i tego, co obiektywne. Naród, klasa, religia nie są rzeczywistymi, fizycznymi obiektami, a jednak realnie kształtują położenie ludzi. Są ideami podzielanymi subiektywnie przez niezliczone jednostki, które są rzeczywistymi, fizycznymi bytami. Idee – dzięki temu, że są podzielane – tworzą społeczny świat tych jednostek. Struktury te są tak samo częścią materialnego istnienia ludzi, jak żywność, którą jedzą, czy ubrania, które noszą. W pewnym sensie struktury poprzedzają jednostki, bo istnieją już w świecie, w którym jednostki się rodzą. Ludzie uczą się zachowywać w ramach społecznych i politycznych struktur, zanim mogą nauczyć się je krytykować, opierać się im lub

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

439

Produkcja, władza i porządek światowy

próbować je zmieniać. Ale struktury nie poprzedzają w żaden głębszy sposób samego ludzkiego dramatu, jak przekonuje teoria strukturalistyczna. Struktury nie są nam dane (nie są danymi), są tworzone (są faktami) – tworzone przez zbiorowe ludzkie działanie i przez nie przemieniane. Akcentowanie historycznej zmienności struktur odróżnia to podejście do struktur historycznych od strukturalizmu. Przyglądałem się nie pojedynczym działaniom i wydarzeniom, lecz świadectwom zmian w ramach, które określają granice myślenia i działania. Odnalazłem takie ramy bądź struktury na trzech poziomach analizy: sposobów produkcji, form państwa i struktur porządku światowego. Odnalazłem również struktury struktur, łączące te trzy poziomy w systemy cieszące się przez pewien czas pewną stabilnością. Cel mojego badania dotyczył jednak w większym stopniu diachronicznego rozwoju wypadków wyjaśniającego przemiany strukturalne niż synchronicznych uwarunkowań umacniających stabilność. Wybranym punktem wyjścia był poziom produkcji. Przesłanką ku temu było uznanie produkcji za podstawową ludzką działalność, która warunkuje wszystkie inne formy ludzkiej aktywności. Następstwem produkcji jest nie tylko dostarczanie rzeczy koniecznych do życia, lecz również tworzenie instytucji i stosunków, w ramach których toczy się życie i akumulowane są zasoby podtrzymujące władzę. Produkcja dóbr fizycznych oraz produkcja struktur historycznych stanowią łącznie reprodukcję materialną społeczeństwa. Jak się wydaje, Marks miał na myśli coś w tym rodzaju, pisząc o sposobach produkcji, jednak różni autorzy w ramach tradycji marksistowskiej interpretowali to inaczej. Ważne, by odróżnić moje użycie pojęcia „sposobu produkcji” od innych możliwości jego stosowania. Jedną z tych możliwości było ujmowanie sposobu produkcji jako czegoś, co ujawnia wewnętrzną istotę kapitału. Takie podejście rodziło pojęcia takie jak „logika” kapitału czy „zasady dynamiki” kapitału. Moje podejście polegało raczej na wnioskowaniu na temat struktur z poddających się obserwacji historycznych wzorców postępowania. Strukturom tym przypisuje się spójność bądź jedność logiczną, lecz spójność ta widziana jest jako załamująca się w miarę upływu czasu i wyłaniania się nowych wzorców spójności. Nie ma uprzywilejowanych punktów w czasie, w których ujawnia się jakaś wewnętrzna logika […]. Konieczne jest rekonstruowanie, raz za razem, hipotez wyjaśniających przemiany strukturalne z perspektywy każdej kolejnej epoki. Metody i podejścia wcześniejszych prób zrozumienia zmiany mogą pozostać użyteczne, ale wnioski wyciągnięte z nich będzie trzeba niemal na pewno zrewidować. Wewnętrzna istota pozostaje na stałe nieuchwytna, ale umysłowe przedstawienia tego, jak panujące struktury uwarunkowują działania i wyłomy pozwalające na zmianę, mogą stanowić praktyczną pomoc w kanalizowaniu zbiorowego działania na rzecz przemiany strukturalnej.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

440

Robert Cox

Inna trudność związana z pisaniem o „sposobie produkcji” leży w oczekiwaniu Marksa, że kapitalizm przyniesie ujednolicenie i homogenizację procesów produkcji. W Kapitale Marks przewidywał przemianę rozproszonej produkcji o małej skali w produkcję o wielkiej skali. […] Demistyfikacja autokracji kapitału poprzez homogenizację pracy miała, jak sądził, przyspieszyć perspektywę rewolucji. W krótkim okresie prognoza Marksa okazała się poprawna […], dowiódł tego triumf fordyzmu. […] W długim okresie jednak procesy produkcji uległy ponownemu zróżnicowaniu, a fordyzm obejmował jedynie ułamek ogólnej produkcji. Dziś istnieje wielka różnorodność sposobów produkcji, by użyć tego pojęcia w jego dosłownym sensie: tego, jak rzeczy są produkowane. Kapitał zmienił strategię koncentracji coraz większych, zhomogenizowanych jednostek produkcji na większe zróżnicowanie sposobów produkcji powiązanych w złożone systemy, niekiedy o zasięgu globalnym. Skutkiem tego pojęcie „sposobu produkcji” utraciło u niektórych autorów swoje bezpośrednie, proste znaczenie i odnosi się do łączenia bądź koordynowania tych zróżnicowanych społecznych stosunków produkcji w jeden złożony proces akumulacji. Ta właśnie niejednoznaczność znaczenia, jego przesunięcie od tego, jak rzeczy są wytwarzane, ku temu, jak zachodzi akumulacja, powoduje utratę w dużej mierze analitycznej użyteczności pojęcia „sposobu produkcji”. Uważam, że tę niejednoznaczność można przezwyciężyć, dokonując analitycznego rozróżnienia społecznych stosunków produkcji, procesu reprodukcji i procesu akumulacji. Skupienie na społecznych stosunkach produkcji odsłania wiele odmiennych struktur. Struktury te pochodzą z różnych epok i związane są z różnymi procesami akumulacji. […] Rozróżniam reprodukcję prostą (odtworzenie takiego samego społeczeństwa w kolejnych cyklach produkcji) i reprodukcję rozszerzoną (wytwarzanie nadwyżki, która pozwala społeczeństwu wzrastać i zmieniać się w kolejnych cyklach produkcji). Tylko w tym drugim przypadku można sensownie mówić o rozwoju, a akumulacja jest jego środkiem. Reprodukcja rozszerzona, rozwój i akumulacja oznaczają różne aspekty tego samego procesu. Rozróżniam dwa podstawowe tryby rozwoju: kapitalistyczny i redystrybucyjny. W obu wzrost wymaga akumulacji. W obu trybach produkcja może być zorganizowana w podobny sposób, by wytwarzać nadwyżkę przeznaczoną na akumulację, ale mechanizmy kierujące procesem akumulacji są różne. Rozwój kapitalistyczny kierowany jest przez możliwości realizowania zysków na rynku – to postrzeganie tych możliwości determinuje, co jest wytwarzane. W rozwoju redystrybucyjnym o tym, co jest wytwarzane, decyduje […] władza polityczna. Te odmienne mechanizmy zakreślają granice wyboru kombinacji sposobów produkcji, które są możliwe w jednym bądź drugim trybie rozwoju. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

441

Produkcja, władza i porządek światowy

Produkcja stanowiła punkt wyjścia tego badania, ale kluczową rolę okazuje się odgrywać państwo. Państwa tworzą warunki, w których poszczególne sposoby produkcji osiągają pozycję dominującą względem współistniejących sposobów. To państwa nadają (celowo lub przez przypadek) strukturę stosunkom dominacji-podporządkowania w ramach procesu akumulacji. W ten sposób determinują one całą złożoną strukturę produkcji, z której to następnie czerpią zasoby wystarczające do dalszego sprawowania władzy. Oczywiście państwa nie czynią tego w izolacji. Każde z nich ograniczone jest przez swoją pozycję i względną potęgę w ramach porządku światowego, który ustala granice ich woli i zdolności zmieniania stosunków produkcji. Kluczowym punktem tego badania było podkreślenie decydującego znaczenia związków państwa i produkcji. Państwa bez wątpienia posiadają pewną swobodę działania. W każdym z nich wyewoluowały, w ramach ich własnych instytucji i praktyk, pewne pojęcia dotyczące interesów i sposobów działania, które można określić jako ich szczególną rację stanu. Autonomia ta jest jednak warunkowana przez zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne ograniczenia. Innymi słowy, autonomia państwa istnieje w ramach struktury stworzonej przez historię tego państwa. Jej wewnętrzny aspekt zawiera się w bloku historycznym, aspekt zewnętrzny zaś w sposobie, w który czynniki wojskowe i finansowe systemu światowego ograniczają wybory państwa w takim zakresie, że jego blok historyczny zostaje spenetrowany przez transgraniczne bądź zagraniczne siły klasowe. Zarówno siły klasowe, jak i ograniczenia finansowe i wojskowe wywodzą się z produkcji. Są to różne formy władzy, w którą przemieniane są zakumulowane rezultaty procesu produkcji. Poprzez tę przemianę dokonało się oddzielenie tych sił od procesu produkcji i ustanowienie jako sił, które mogą utrzymywać lub zmieniać stosunki produkcji. Przez definiowanie parametrów państwa siły te dowodzą zarówno zależności państwa od produkcji, jak i jego dominacji nad rozwijaniem sił wytwórczych i stosunków produkcji. Światowy kryzys gospodarczy po 1973 r. wydaje się być progiem przejścia od jednego porządku światowego do innego. […] Nawet jeśli jest za wcześnie na wydawanie historycznego werdyktu, to warto przemyśleć konsekwencje ujawnionych tendencji z założeniem, że zasadnicze zmiany strukturalne są możliwe. To sam porządek neoliberalny wywołał kryzys. Porządek ten z powodzeniem opierał się przez długi czas na korporatystycznej umowie społecznej, opiece zapewnianej przez państwo, jak również internacjonalizacji produkcji i państwa, regulowanej przez finanse międzynarodowe. Przez swe własne praktyki sprowadził on na siebie zgubę: stagflację, kryzys fiskalny państwa oraz międzynarodowy kryzys zadłużeniowy. Odpowiedzi na kryzys ze strony dominujących sił politycznych i społecznych […] zaostrzyły polaryzację wewnętrzną i międzynarodową. Wewnętrznie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

442

Robert Cox

przyniosły polaryzację między pracownikami przedsiębiorstw podlegającymi korporatystycznej ochronie z jednej strony a zróżnicowaną i społecznie wrażliwą grupą pracowników zepchniętych na margines z drugiej. W wymiarze międzynarodowym wzrosła presja na państwa Trzeciego Świata, by przyjęły rozwiązania, które ciężar sprostania międzynarodowym zobowiązaniom finansowym położyłyby na ich klasach ludowych. Z początku konsekwencją kryzysu było zwiększenie siły kapitału względem pracy, a przez to zainicjowanie dezintegracji neoliberalnego bloku historycznego w zaawansowanych państwach kapitalistycznych. W tym samym czasie zewnętrznie wymuszona dyscyplina fiskalna zdusiła część lokalnego potencjału rozwojowego w Trzecim Świecie. W długim okresie zróżnicowanie stosunków produkcji skutkuje wzrostem liczby kategorii wytwórców, którzy nie są brani pod uwagę jako pełnoprawni aktorzy w istniejących formach państwa. Są to między innymi tymczasowi bądź samozatrudnieni pracownicy, którzy nie są zorganizowani w związkach zawodowych ani zmobilizowani przez partie polityczne. W krajach Trzeciego Świata zarówno nowi pracownicy przemysłowi, jak i coraz liczniejsi przedstawiciele marginesu miejskiego czy producenci z sektora nieformalnego nie są uwzględniani w procesach przemysłowych i politycznych. Wśród pracowników w państwach „realnego socjalizmu” panuje cynizm i alienacja. We wszystkich krajach występuje olbrzymi kryzys reprezentacji, którego rozwiązanie stanowiłoby krok ku zbudowaniu nowych bloków historycznych. Poza kryzysem reprezentacji majaczy kryzys dotyczący natury pracy i jej miejsca w społeczeństwie. Jest on wynikiem rozwoju technicznych możliwości wytwarzania obfitości dóbr. Od zarania dziejów większość ludzkich starań skupiona była na reprodukcji fizycznej – wytwarzaniu tego, co niezbędne dla biologicznego przetrwania – i wykarmienia władzy politycznej. Dziś świta era, w której większość tych działań mogą przejąć maszyny, przy względnie niewielkim ludzkim wysiłku. Udostępnia to ogromną rezerwę potencjału ludzkich działań, którą można by poświęcić reprodukcji społecznej i rozwojowi społecznemu – budowaniu i utrzymywaniu instytucji i wzorców stosunków społecznych. Tak długo, jak reprodukcja fizyczna stanowiła główne zadanie, reprodukcja społeczna zdawała się ograniczona przez ślepą konieczność. Instytucje ustanowione przez różnego rodzaju przymus, od wojskowego przymusu panów feudalnych po rynkowy przymus kapitalistycznych stosunków własnościowych, zyskały wizerunek niezmiennych. Ludzie pozostawali przez długie okresy bierni względem porządku społecznego, w pełni zaabsorbowani przez zadania związane z fizycznym przetrwaniem. Tam, gdzie gromadziła się frustracja, wybuchały rewolucyjne spazmy, po których ponownie następował okres społecznej bierności. Obawy wyrażane w ostatnim czasie przez niektórych ideologów ustalonego porządku, że demokracje zagrożone są przez „niemożność rządzenia” (ungovernability), są sygnałem, że być może bierność i powstrzymywanie się

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

443

Produkcja, władza i porządek światowy

przed aktywnym zaangażowaniem w działanie polityczne i społeczne, które ci ideolodzy uznają za warunek stabilności politycznej, ustępują na rzecz bardziej czynnej partycypacji. Nawet jeśli ten stan rzeczy jeszcze nie stał się faktem, to strach przed nim jest rzeczywisty. Istnieje wiele praktyk, które stoją na drodze przesunięcia środka ciężkości ludzkich starań od zadań związanych z reprodukcją fizyczną ku możliwościom rozwoju społecznego. Jedną z nich jest konsumeryzm, który zwiększa popyt na zbędne dobra, promuje uznawanie niektórych dóbr za przestarzałe i sprzyja marnotrawstwu, a przez to wymaga coraz to wyższego poziomu produkcji fizycznej. Inną jest nadmierny indywidualizm, w ramach którego preferuje się zwielokrotnianie prywatnych udogodnień ponad korzystanie z obiektów czy urządzeń o charakterze zbiorowym lub publicznym. Kolejną stanowi wyścig zbrojeń, pochłaniający istotną część zdolności wytwórczych i wymagający coraz więcej w odpowiedzi na wzajemnie postrzegane zagrożenie. Perspektywa takiego przesunięcia środka ciężkości ludzkich starań, nawet mgliście postrzegana, zdaje się dla wielu zagrożeniem. Jest zagrożeniem, w pierwszej kolejności, dla tych, którzy w największej mierze korzystają z istniejącego porządku – jest zagrożeniem dla dotychczasowych praktyk rządowych i politycznych, dla władzy zatrudniających, dla obecnego przywództwa związków zawodowych, dla poważania okazywanego urzędom przez społeczeństwo, i tak dalej. To w imieniu tych interesów podniesiono larum o „niemożności rządzenia”. Jest ona również zagrożeniem dla głęboko zakorzenionych poglądów na temat moralności, dotykających etyki pracy i konwencjonalnych ról płciowych. Ich funkcją było godzenie ludzi zaabsorbowanych reprodukcją fizyczną ze światem i nadawanie jego instytucjom społecznym aury świętości. Istnienie zdolności produkcyjnych, które mogłyby zaspokoić niezbędne potrzeby fizyczne światowej populacji, kontrastuje z sytuacją, w której te zdolności pozostają nie w pełni wykorzystane, w której występują marnotrawstwo, niesprawiedliwość i niebezpieczeństwa – zagrożenia atomową zagładą, krwawymi wojnami konwencjonalnymi w Trzecim Świecie, niszczeniem środowiska naturalnego, bezrobociem. Chyba nigdzie kontrast ten nie jest wyraźniejszy niż między zdolnością nauk rolniczych do wytwarzania dostatku żywności przez niewielką liczbę pracowników a erozją gleby, która przynosi nawroty głodu milionom zepchniętych na margines nietowarowych rolników. Zimna wojna i dążenie do zysku pozostawały dwoma głównymi determinantami tego, co i w jakiej ilości jest produkowane oraz jak jest dystrybuowane. Wszelkie przesunięcie środka ciężkości ludzkich starań od fizycznej ku społecznej reprodukcji wymagałoby zmierzenia się z konsekwencjami tych dwóch dynamik i zakwestionowania ich. Perspektywa umożliwienia ludziom większego zakresu partycypacji

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

444

Robert Cox

społecznej i pomysłowości przyniesie zapewne zwiększoną presję na okiełznanie obu dynamik w imię racjonalnego wykorzystywania zasobów globalnych i bardziej sprawiedliwej ich dystrybucji. Planowanie […] musiałoby zostać pogodzone z różnorodnymi potrzebami i żądaniami wyrażanymi przez różne grupy, jak również ze swobodą wyrazu w tworzeniu nowych praktyk społecznych. Bardziej partycypacyjne społeczeństwo, w którym środek ciężkości starań przesunął się od fizycznej ku społecznej reprodukcji, mogłoby stanowić środek służący temu celowi. Takie społeczeństwo nie ziści się na skutek życzeń. Może zostać zbudowane [tylko] przez ruch polityczny zdolny do zjednoczenia wystarczającej części rozczłonkowanych elementów obecnych społeczeństw w kontrhegemoniczny blok historyczny. Zadanie to zaczyna się […] od uświadomienia obecnych podziałów społecznych wygenerowanych przez proces produkcji, warunków istnienia tych różnych grup i ich trybów postrzegania świata, jak również potencjalnych kierunków ich działań. Z języka angielskiego przełożył Kamil Ławniczak

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT GILPIN

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych*1

Wstęp […] Istnieje nagląca potrzeba połączenia studiów z zakresu ekonomii międzynarodowej ze studiami nad polityką międzynarodową. Umożliwi to lepsze zrozumienie istoty sił rządzących światem. Wiele zagadnień i pytań [badawczych – przyp. tłum.] przekracza bowiem granice intelektualne dzielące te dwie dyscypliny. Zachodzące w realnym świecie przemiany doprowadziły do wzrostu wzajemnego znaczenia gospodarki i polityki. Zmiany te wymusiły również uznanie, że nasze teoretyczne rozumienie interakcji gospodarki i polityki zawsze było niewystarczające, zbytnio uproszczone oraz ograniczone w sposób arbitralny przez granice poszczególnych dyscyplin. Na przestrzeni dziejów czynniki o charakterze ekonomicznym wywierały istotny wpływ na stosunki międzynarodowe. Ekonomiczne cele, zasoby i narzędzia polityki zagranicznej od zawsze były istotnymi czynnikami rywalizacji pomiędzy grupami politycznymi. […] Mimo że czynniki o charakterze ekonomicznym i politycznym już w przeszłości wywierały na siebie wzajemny wpływ, natura tego wzajemnego oddziaływania uległa istotnym przeobrażeniom w czasach nowożytnych. Na przestrzeni kilku ostatnich wieków w sposób istotny zwiększyły się współzależności między gospodarkami narodowymi. Przyczyniły się do tego zwiększone przepływy handlowe i finansowe oraz transfer technologii. Zwiększyła się również świadomość społeczna istnienia ekonomicznych aspektów kwestii politycznych. Tym samym ludzie mogą (lub przynajmniej * Podstawa przekładu: R. Gilpin, 1987, The Political Economy in International Relations, Princeton, Princeton University Press, s. 3–5, 10–14, 24–27, 31–41, 64–69, 72, 74, 80–81, 116, 117.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

446

Robert Gilpin

myślą, że mogą) łatwiej powiązać powody do ekonomicznego niezadowolenia czy gratyfikacji z konkretnymi działaniami poszczególnych frakcji w kraju i za granicą (Hauser 1937: 10–12). Coraz większa świadomość w sferze ekonomicznej i rozwój demokracji w sferze politycznej spowodowały niemal powszechne zrozumienie faktu, że państwo może oddziaływać na wyniki gospodarcze, a w szczególności może dokonywać redystrybucji dochodu na korzyść poszczególnych grup (Bonn 1939: 33). Tym samym podział dochodu, zagrożenie bezrobociem czy galopująca inflacja są obecnie postrzegane bardziej jako konsekwencje działań ludzi niż bliżej nieokreślonych niezmiennych praw ekonomicznych. Oznacza to również nieuniknione upolitycznienie kwestii gospodarczych. U podstaw tych procesów leżą głębokie przemiany. Począwszy od szesnastego stulecia prymat państwa narodowego stanowił podstawę międzynarodowego ładu politycznego. Państwa narodowe w znacznym stopniu zastąpiły takie przednowoczesne formy organizacji politycznych jak państwa-miasta, plemiona czy cesarstwa. Równocześnie rynek stał się głównym narzędziem regulacji stosunków gospodarczych, zastępując inne mechanizmy wymiany, w tym zasadę wzajemności i redystrybucji czy systemy gospodarcze oparte na nakazach rządzących. Te dwie przeciwstawne formy struktur społecznych – nowoczesne państwo i rynek – na przestrzeni ostatnich wieków wspólnie ewoluowały, a ich wzajemne interakcje stawały się coraz istotniejsze z punktu widzenia charakteru i dynamiki stosunków międzynarodowych. Powyższe przemiany w strukturach społecznych i ludzkiej świadomości sprawiły, że kwestie gospodarcze stały się problematyką najwyższego rzędu w stosunkach międzynarodowych. Dobrobyt gospodarczy obywateli oraz losy narodów stały się blisko powiązane z funkcjonowaniem rynku i jego konsekwencjami. Kierunki przepływu kapitału, nieuniknione zmiany w układzie przewag komparatywnych czy międzynarodowy podział działalności produkcyjnej stały się głównymi obszarami zainteresowania współczesnych państw. Jak przepowiedział na początku tego stulecia uznany geograf polityczny Halford Mackinder, wzrost świadomości powyższych przemian wśród rządzących sprawił, że poświęcili oni swoją uwagę „walce o względną efektywność” (Mackinder 1962 [1904]: 242). Pomimo wspomnianych przemian zarówno nauki polityczne, jak i nauki ekonomiczne nie przestają analizować współczesnych problemów w sposób, który rozdziela i oddala od siebie sfery państwa i rynku. Przyczyny tej akademickiej specjalizacji są słuszne i zrozumiałe: aby rzeczywistość społeczna mogła być badana i teoretyzowana, podobnie jak rzeczywistość fizyczna, musi zostać podzielona na dające się zbadać i opisać elementy. Równie istotne jest ponowne złożenie poszczególnych elementów w większe i spójne ramy teoretyczne ekonomii politycznej w celu zrozumienia całokształtu politycznej i gospodarczej rzeczywistości. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

447

ROZDZIAŁ 1

Natura ekonomii politycznej […] Relacje pomiędzy państwem a rynkiem, a w szczególności różnice pomiędzy tymi dwoma mechanizmami regulacji życia społecznego, niezmiennie powracają w dyskursie naukowym. Z jednej strony mamy państwo oparte na zasadach terytorialności, lojalności i wyłączności, dysponujące też monopolem na zgodne z prawem użycie siły. Mimo że żadne państwo nie jest w stanie przetrwać, nie zabezpieczając interesów i nie uzyskując poparcia najsilniejszych grup w danym społeczeństwie, poszczególne państwa cieszą się różnym poziomem autonomii w odniesieniu do społeczności, których są częścią. Z drugiej strony mamy rynek oparty na zasadach funkcjonalnej integracji, relacjach umownych oraz rozszerzających się współzależnościach między kupującymi a sprzedającymi. Jest to wszechświat złożony głównie z cen i czynników ilościowych, w którym niezależne podmioty gospodarcze, reagujące na zmiany cen, zapewniają podstawy do decyzji [gospodarczych – przyp. tłum.]. Dla państwa granice terytorium są niezbędnym wyznacznikiem narodowej autonomii i jedności politycznej. Dla rynku koniecznością jest eliminacja wszelkich barier politycznych utrudniających działanie mechanizmu cenowego. Napięcie między tymi fundamentalnie odmiennymi mechanizmami regulacji relacji międzyludzkich w znacznym stopniu ukształtowało bieg historii najnowszej i stanowi istotny problem badawczy dla ekonomii politycznej. […] Rynki bez wątpienia stanowią narzędzie dążenia do władzy i z niej korzystania, natomiast państwo może być i jest narzędziem zwiększania bogactwa. Państwo i rynek oddziałują na siebie wzajemnie w celu wpływania na podział władzy i bogactwa w stosunkach międzynarodowych.

Obszar badawczy ekonomii politycznej Konflikt pomiędzy zmieniającymi się światowymi współzależnościami gospodarczymi i technologicznymi a utrzymującą się fragmentaryzacją światowego systemu politycznego złożonego z suwerennych państw jest dominującym tematem współczesnych prac poświęconych międzynarodowej ekonomii politycznej. Potężne siły rynkowe przybierające postać handlu, pieniądza czy inwestycji zagranicznych wykazują tendencję do przeskakiwania granic narodowych, wymykania się kontroli politycznej i integracji społeczeństw. Z kolei rządy wykazują tendencje do ograniczania, regulowania i wykorzystywania działalności gospodarczej w celu zaspokajania określonych interesów państwa czy też silnych grup działających w jego ramach. Logiką rynku jest lokowanie aktywności gospodarczych w sposób zapewniający najwyższą

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

448

Robert Gilpin

produktywność i zyski, podczas gdy logiką państwa jest przejęcie i kontrola procesu wzrostu gospodarczego i akumulacji kapitału (Heilbroner 1985: 94–95). […] To nieuniknione zderzenie [między fundamentalnie odmiennymi logikami rynku i państwa – przyp. tłum.] rodzi trzy podstawowe i wzajemnie ze sobą powiązane kwestie obecne w historycznych debatach w obszarze międzynarodowej ekonomii politycznej. Każda z nich jest powiązana z wpływem rozwoju światowej gospodarki rynkowej na naturę i dynamikę stosunków międzynarodowych. Każdą można odnaleźć w pismach osiemnastowiecznych merkantylistów, w teoriach ekonomistów klasycznych i neoklasycznych ostatnich dwóch stuleci, w dziełach dziewiętnastowiecznych marksistów i w pracach współczesnych radykalnych krytyków kapitalizmu i światowej gospodarki rynkowej. […] Pierwsza kwestia dotyczy dyskusji nad ekonomicznymi i politycznymi przyczynami i skutkami rozwoju gospodarki rynkowej. […] Druga kwestia wszechobecna w obszarze badawczym międzynarodowej ekonomii politycznej dotyczy relacji między przemianami gospodarczymi a przemianami politycznymi. […] Trzecią kwestią […] jest znaczenie światowej gospodarki rynkowej dla gospodarek narodowych. […]

Zakończenie Podstawowe zagadnienia omawiane w tym opracowaniu to wpływ światowej gospodarki rynkowej na relacje pomiędzy państwami oraz mechanizm oddziaływania państw na siły rynkowe w celu odniesienia korzyści. Głęboko zakorzenione w tej relacji państwa i rynku są trzy blisko powiązane kwestie istotne dla badaczy polityki. Pierwsza z nich to wzajemne oddziaływanie współzależności rynkowych i polityki międzynarodowej, w szczególności poprzez obecność lub brak przywództwa politycznego. Druga kwestia to interakcja przemian gospodarczych i politycznych zwiększająca współzawodnictwo między państwami o lokowanie działalności gospodarczej, w szczególności o tzw. wyżyny dowódcze nowoczesnego przemysłu1. Trzecią kwestią jest oddziaływanie światowego rynku na rozwój gospodarczy i będące jego następstwem dążenie państw do kontrolowania, a przynajmniej do zdobycia pozycji umożliwiającej kontrolowanie zasad i reżimów rządzących światowym W oryginale: Commanding heights of modern industry. Jest to tytuł szeregu publikacji z zakresu międzynarodowej ekonomii politycznej, nawiązanie do wyrażenia stosowanego w pismach Lenina na określenie przede wszystkim przemysłu ciężkiego, a dosłownie oznaczającego w wojskowej terminologii wzniesienia terenu pozwalające na kontrolę nad okolicznym terenem (przyp. tłum.). 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

449

handlem, inwestycjami zagranicznymi, międzynarodowym systemem walutowym, jak też wszelkimi innymi aspektami międzynarodowej ekonomii politycznej. Obok pozornie technicznych zagadnień związanych z handlem czy pieniądzem międzynarodowym kryją się kwestie polityczne, które w istotny sposób oddziałują na potęgę, współzależność czy dobrobyt poszczególnych państw. Tym samym, mimo że handel może również przynosić wzajemne korzyści, każde państwo dąży do nieproporcjonalnego zwiększania swoich korzyści i przewagi. Każde państwo chce piąć się w górę po drabinie postępu technologicznego w celu uzyskania jak najwyższej stopy zwrotu ze swojego własnego wkładu w międzynarodowy podział pracy. Analogicznie, każde państwo chce uczestniczyć w procesach decyzyjnych w międzynarodowym systemie walutowym. W każdej sferze międzynarodowych spraw gospodarczych zagadnienia z zakresu ekonomii i polityki są ze sobą głęboko powiązane. Badacze i pozostałe osoby różnią się jednakże między sobą w kwestii postrzegania natury relacji pomiędzy sprawami gospodarczymi i politycznymi. Mimo że możliwa jest identyfikacja wielu poglądów w tym zakresie, niemal każdy można przyporządkować do jednej z trzech przeciwstawnych perspektyw, ideologii czy też sposobów myślenia. Są to liberalizm, nacjonalizm i marksizm. […]

ROZDZIAŁ 2

Trzy ideologie ekonomii politycznej Przez ostatnie półtora wieku ludzkość podzieliły trzy ideologie: liberalizm, nacjonalizm i marksizm. Na potrzeby tego opracowania termin ideologia oznacza „system myślenia i przekonań, przy pomocy którego [jednostki i grupy] wyjaśniają, w jaki sposób funkcjonuje ich system społeczny i jakie zasady reprezentuje” (Heilbroner 1985: 107). Konflikt między tymi trzema postawami moralno-intelektualnymi obraca się wokół roli i znaczenia rynku w strukturach społecznych i sprawach gospodarczych. Mimo że mój system wartości oparty jest na zasadach liberalnych, świat, w którym żyjemy, najlepiej daje się opisać poprzez założenia nacjonalizmu ekonomicznego, a sporadycznie również poprzez poglądy marksistów. Eklektyzm być może nie zapewnia teoretycznej precyzji, jednak czasem jest jedyną dostępną opcją. Trzy analizowane ideologie różnią się między sobą w wielu wymiarach. W szczególności różnią je poglądy odnośnie do znaczenia rynku dla wzrostu gospodarczego i podziału bogactwa wśród grup i społeczeństw; odnośnie do roli rynku w krajowych strukturach społecznych i społeczności międzynarodowej; oraz odnośnie do wpływu systemu rynkowego na kwestie wojny i pokoju. Te i podobne kwestie są kluczowe dla dyskusji w obszarze międzynarodowej ekonomii politycznej.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

450

Robert Gilpin

Te trzy ideologie charakteryzują się całkowicie odmiennymi ujęciami relacji między społeczeństwem, państwem i rynkiem. Różnice te są na tyle silne, że może nie być przesadnym stwierdzenie, że wszelkie debaty w zakresie międzynarodowej ekonomii politycznej dają się sprowadzić do przeciwstawnych poglądów na te relacje. Intelektualne zderzenie między nimi to nie tylko obszar zainteresowań historyków. Liberalizm gospodarczy, marksizm czy nacjonalizm ekonomiczny pod koniec dwudziestego wieku nadal są jak najbardziej żywe i nie przestają określać sprzecznych poglądów, jakie poszczególne jednostki mogą mieć na kwestię wpływu systemu rynkowego na społeczności krajowe i społeczność międzynarodową. Wiele kwestii, które były przedmiotem debat w osiemnastym i dziewiętnastym wieku, obecnie ponownie jest przedmiotem ożywionych dyskusji. Ważne jest, aby zrozumieć naturę i treść tych przeciwstawnych „ideologii” ekonomii politycznej. Użycie terminu „ideologia” w miejsce terminu „teoria” jest spowodowane faktem, że każde z omawianych podejść zawiera kompletny zespół przekonań odnośnie do natury istot ludzkich i społeczeństw. Tym samym termin ten jest zbliżony do tego, co Thomas Kuhn określił jako paradygmat (Kuhn 1962). Jak wskazuje Kuhn, charakteryzuje nas uporczywe trwanie przy przekonaniach, które rzadko umiemy zmienić pod wpływem logiki czy przeciwnych dowodów. Jest to spowodowane faktem, że te przekonania czy ideologie pretendują do zapewniania naukowych opisów tego, jak funkcjonuje świat, będąc równocześnie normatywnymi poglądami na temat tego, jak świat powinien funkcjonować. Mimo że powstało wiele teorii objaśniających relacje ekonomii i polityki, te trzy [liberalizm, nacjonalizm, marksizm – przyp. tłum.] wyróżniają się oraz wywierają istotny wpływ na świat nauki i sprawy polityczne. W mocnym uproszczeniu nacjonalizm ekonomiczny (czy też merkantylizm, gdyż tak z początku był określany), wywodzący się z praktyki mężów stanu wczesnego okresu nowożytnego, zakłada prymat polityki nad ekonomią i opowiada się za nim. Jest to przede wszystkim doktryna budowania państwa oparta na założeniu, że rynek powinien być podporządkowany realizacji interesów państwa. Nacjonalizm ekonomiczny wskazuje, że czynniki polityczne determinują, a przynajmniej powinny determinować relacje gospodarcze. Z kolei liberalizm, który wywodzi się z wieku Oświecenia, z pism Adama Smitha i innych [ekonomistów klasycznych – przyp. tłum.], stanowił reakcję na rozwój merkantylizmu i stał się częścią ortodoksyjnego nurtu ekonomii. Zakłada on, że – w idealnym układzie – polityka i ekonomia funkcjonują w odrębnych przestrzeniach. Zgodnie z liberalnymi poglądami rynki – w celu zapewnienia efektywności, wzrostu i swobody wyboru konsumenta – powinny być wolne od ingerencji o charakterze politycznym. Z kolei marksizm pojawił się w połowie dziewiętnastego wieku w odpowiedzi na liberalizm i ekonomię klasyczną. W tym ujęciu to ekonomia napędza politykę. U źródła konfliktów politycznych leży toczona pomiędzy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

451

klasami walka o podział bogactwa. Tym samym konflikty polityczne znikną wraz z eliminacją rynku i społeczeństwa klasowego.

Perspektywa liberalna Niektórzy badacze twierdzą, że liberalna teoria ekonomii politycznej jako taka nie istnieje. Uzasadnienie dla tego poglądu stanowi obecny w liberalizmie rozdział między ekonomią a polityką oraz założenie, że każda z tych przestrzeni funkcjonuje w oparciu o odrębne reguły i kieruje się własną logiką2. Takie poglądy już same w sobie stanowią jednak określone podejście ideologiczne, a teoretycy liberalizmu w rzeczywistości zajmują się zarówno kwestiami politycznymi, jak i gospodarczymi. Niezależnie od tego, czy otwarcie wskazują na to w swoich dziełach, czy jest to obecne w sposób domyślny, możliwe jest mówienie o liberalnej teorii ekonomii politycznej. Istnieje pewien zestaw wartości, z których czerpią liberalne teorie ekonomii i polityki. We współczesnym świecie te ekonomiczne i polityczne wartości zazwyczaj występują wspólnie (Lindblom 1977). Liberalna teoria ekonomii w sposób zdecydowany opowiada się za wolnym rynkiem i minimalnym interwencjonizmem państwowym, przy odmiennym względnym nacisku na jedno lub drugie (co zostanie wykazane poniżej). Liberalna teoria polityki opowiada się z kolei za równością jednostek i wolnością, przy czym ponownie nacisk na poszczególne elementy może być różny. Tutaj interesuje nas przede wszystkim ekonomiczny element teorii liberalnej. Liberalny pogląd na ekonomię polityczną jest zakorzeniony w ekonomii w formie, w jakiej wyodrębniła się ona w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej. Od Adama Smitha po jego współczesnych zwolenników liberalni myśliciele dzielą spójny zestaw założeń i przekonań odnośnie do istoty natury ludzkiej, społeczeństwa czy aktywności gospodarczych. Liberalizm przybierał wiele form – liberalizm klasyczny, neoklasyczny, keynesowski, monetarystyczny, szkoła austriacka czy teoria racjonalnych oczekiwań itd. Zakres odmian [liberalizmu ekonomicznego – przyp. tłum.] sięga od koncepcji zakładających prymat równości i uciekających się do społecznej demokracji i interwencjonizmu państwowego w celu osiągnięcia tego celu, po koncepcje podkreślające wolność i brak interwencji kosztem równości społecznej. Wszelkie formy liberalizmu ekonomicznego łączy jednak uznanie mechanizmu cenowego za najbardziej skuteczny mechanizm regulacji wewnętrznych i międzynarodowych stosunków gospodarczych. Liberalizm Termin „liberalny” jest użyty w tym opracowaniu w jego europejskim ujęciu, tj. oznacza [...] on przywiązanie do indywidualizmu, wolnego rynku i poszanowania własności prywatnej. 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

452

Robert Gilpin

można tym samym zdefiniować jako doktrynę i zestaw zasad regulujących gospodarkę rynkową i nią zarządzających w celu maksymalizacji efektywności, wzrostu gospodarczego i dobrobytu jednostki. […] W gruncie rzeczy liberałowie wierzą, że handel i kontakty gospodarcze stanowią źródło pokojowych relacji między narodami ze względu na wzajemne korzyści z handlu i wzrost współzależności pomiędzy gospodarkami narodowymi przyczyniający się do rozwoju relacji opartych na współpracy. O ile polityka skłania do podziałów, o tyle gospodarka jednoczy ludzi. Liberalna gospodarka międzynarodowa będzie miała łagodzący wpływ na politykę międzynarodową, jako że kreuje ona więzi oparte na wspólnych interesach i dążenie do utrzymania status quo. Niemniej jednak należy podkreślić, że o ile każdy zyska, a przynajmniej będzie mógł zyskać, w wymiarze „absolutnym” w warunkach swobodnej wymiany, to „względne” korzyści będą odmienne. To właśnie kwestie względnych korzyści i podziału bogactwa generowanego przez system rynkowy przyczyniły się do rozwoju nacjonalizmu ekonomicznego i marksizmu jako doktryn konkurencyjnych wobec liberalizmu.

Perspektywa nacjonalistyczna Nacjonalizm ekonomiczny, podobnie jak liberalizm ekonomiczny, na przestrzeni ostatnich wieków przeszedł szereg metamorfoz. Zmieniały się też jego określenia – merkantylizm, etatyzm, protekcjonizm, niemiecka szkoła historyczna czy – ostatnio – neoprotekcjonizm. Wszystkie te wcielenia [nacjonalizmu ekonomicznego – przyp. tłum.] łączy analizowana problematyka i postawy, ale nie stanowią one spójnej i usystematyzowanej teorii ekonomicznej czy politycznej. Kluczowym założeniem jest tutaj konieczność podporządkowania aktywności gospodarczych celowi budowania państwa i interesom państwa. Wszyscy nacjonaliści wskazują na nadrzędność państwa, bezpieczeństwa narodowego czy siły militarnej w funkcjonowaniu systemu międzynarodowego. W obrębie tego szerokiego ujęcia można wyróżnić dwa podstawowe nurty. Niektórzy nacjonaliści zakładają, że zabezpieczenie narodowych interesów ekonomicznych stanowi minimum niezbędne dla zachowania bezpieczeństwa i przetrwania państwa. Z braku lepszego określenia tę zasadniczo obronną postawę można określić jako „łagodny” merkantylizm. Z drugiej strony istnieją nacjonaliści uznający gospodarkę światową za arenę dla imperialnej ekspansji i zwiększania swojej potęgi. Tę agresywną formę nacjonalizmu można określić jako „złowrogi” merkantylizm. […] Ekonomiczni nacjonaliści podkreślają rolę czynników gospodarczych w stosunkach międzynarodowych i postrzegają rywalizację państw – kapitalistycznych, socjalistycznych czy wszelkich innych – o zasoby gospodarcze jako wszechobecną i faktycznie nieodłączną cechę natury samego systemu międzynarodowego. Jak

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

453

wskazał jeden z autorów, skoro zasoby gospodarcze są warunkiem niezbędnym dla uzyskania potęgi narodowej, każdy konflikt jest równocześnie ekonomicznym i politycznym (Hawtrey 1952). Państwa, przynajmniej w długim okresie, równocześnie dążą do zwiększania bogactwa i potęgi narodowej. […] Z wielu powodów zdaniem nacjonalistów najważniejszy cel [dla państwa – przyp. tłum.] stanowi uprzemysłowienie (Sen 1984). W pierwszej kolejności nacjonaliści wierzą, że przemysł zapewnia pozytywne efekty zewnętrzne dla gospodarki i tym samym przyczynia się do jej ogólnego rozwoju. Po drugie, wiążą oni posiadanie przemysłu z samowystarczalnością gospodarczą i autonomią polityczną. Po trzecie i najważniejsze, przemysł jest istotny, bo stanowi podstawę potęgi militarnej i bezpieczeństwa narodowego we współczesnym świecie. […] Nacjonalizm ekonomiczny – zarówno we wczesnej erze nowożytnej, jak i obecnie – częściowo wywodzi się z tendencji rynków do koncentracji bogactwa i ustanawiania zależności oraz relacji siły pomiędzy silnymi i słabymi gospodarkami. W swojej łagodniejszej czy też obronnej formie próbuje on chronić gospodarkę przed nieoczekiwanymi zewnętrznymi czynnikami ekonomicznymi i politycznymi. Obronny nacjonalizm ekonomiczny często występuje w państwach mniej rozwiniętych oraz w tych państwach rozwiniętych, których gospodarki zaczynają słabnąć. Rządy tych państw prowadzą działania o charakterze protekcjonistycznym lub zbliżonym do protekcjonistycznego w celu obrony swoich nowo powstałych czy podupadających gałęzi przemysłu i w celu zabezpieczenia interesów narodowych. W swojej bardziej złowrogiej formie nacjonalizm ekonomiczny staje się synonimem prowadzenia wojny gospodarczej. Ten typ nacjonalizmu jest najbardziej typowy dla potęg w fazie ekspansji, a klasyczny przykład stanowią nazistowskie Niemcy. W świecie rywalizujących ze sobą państw nacjonalista uważa korzyści względne za istotniejsze od korzyści wzajemnych. Tym samym narody bezustannie próbują zmienić zasady oraz reżimy rządzące międzynarodowymi stosunkami gospodarczymi w celu uzyskania korzyści własnych nieproporcjonalnych w stosunku do innych potęg gospodarczych. Jak trafnie zauważył Adam Smith, każdy chce być monopolistą i każdy próbuje nim być, chyba że zostanie uprzedzony przez konkurentów. Tym samym, liberalna gospodarka międzynarodowa nie może się rozwijać, chyba że jest wspierana przez dominujące gospodarczo państwa, w których własnym interesie leży jej utrzymanie. O ile liberałowie podkreślają wzajemne korzyści z handlu międzynarodowego, o tyle nacjonaliści i marksiści postrzegają te relacje jako z gruntu konfliktogenne. Mimo że to założenie nie wyklucza międzynarodowej współpracy gospodarczej i prowadzenia liberalnej polityki, współzależność ekonomiczna nigdy nie jest symetryczna, w istocie stanowi ona źródło bezustannych konfliktów i niepewności. Nacjonalistyczni autorzy, poczynając od Alexandra Hamiltona, a kończąc na

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

454

Robert Gilpin

współczesnych przedstawicielach teorii zależności, bardziej podkreślają więc samowystarczalność narodową niż gospodarczą współzależność. […] Niezależnie od relatywnie silnych i słabych stron nacjonalizmu jako ideologii czy teorii międzynarodowej ekonomii politycznej, obecny u nacjonalistów nacisk na położenie geograficzne i podział aktywności gospodarczej stanowi o atrakcyjności tego nurtu. Przez cały okres historii nowożytnej państwa prowadziły działania wspierające rozwój przemysłu, zaawansowanych technologii i tych aktywności gospodarczych, które przynosiły najwyższą rentowność oraz generowały zatrudnienie w obrębie ich własnych granic. Tak dalece, jak tylko mogą, państwa starają się kreować międzynarodowy podział pracy w sposób korzystny z punktu widzenia ich politycznych i gospodarczych interesów. Tym samym jest prawdopodobnym, że nacjonalizm ekonomiczny będzie wywierał istotny wpływ na stosunki międzynarodowe tak długo, jak funkcjonować będą systemy państwowe.

Perspektywa marksistowska Analogicznie do liberalizmu i nacjonalizmu, również marksizm znacząco się zmienił od czasu, kiedy jego podstawowe zasady zostały wyłożone przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa w połowie dziewiętnastego wieku. Sam sposób myślenia Marksa zmieniał się w czasie jego życia, a jego teorie od początku były obiektem sprzecznych interpretacji. Mimo że Marks postrzegał kapitalizm w perspektywie gospodarki światowej, to nigdy nie opracował systematycznego zestawu poglądów na stosunki międzynarodowe. Odpowiedzialność za to spadła na jego następców. Co więcej, Związek Radziecki i Chiny, przyjąwszy marksizm jako swoją oficjalną ideologię, modyfikowały jego założenia na potrzeby realizacji swoich własnych interesów narodowych. […] Marksizm charakteryzuje kapitalizm jako prywatną własność środków produkcji i istnienie wynagrodzenia za pracę. Zakłada, że kapitalizm jest napędzany przez kapitalistów dążących do osiągania zysków i akumulacji kapitału w konkurencyjnych warunkach gospodarki rynkowej. Praca została wywłaszczona, stając się towarem i przedmiotem działania mechanizmu cenowego. […] Źródła, ewolucja i ostateczny upadek kapitalistycznego mechanizmu produkcji podlegają zdaniem Marksa trzem nieuchronnym prawom ekonomicznym. Pierwsze prawo, dysproporcjonalności, pociąga za sobą zaprzeczenie prawa [rynków – przyp. tłum.] Saya, które (w bardzo uproszczonym ujęciu) zakłada, że podaż sama kreuje popyt, a tym samym podaż i popyt zawsze, poza krótkimi momentami, będą w równowadze (zob. Sowell 1972). […] Marks uważał, że w kapitalizmie istnieje nieodłączna sprzeczność pomiędzy jego zdolnością do wytwarzania dóbr a zdolnością konsumentów (uzyskujących wynagrodzenie za pracę) do zakupu tych

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

455

dóbr. W efekcie, ze względu na nawracające dysproporcje pomiędzy produkcją a konsumpcją, spowodowane „anarchią” systemu rynkowego, dochodzi do cyklicznych załamań gospodarki i wahań aktywności gospodarczej. […] Drugim prawem napędzającym, zdaniem Marksa, rozwój systemu kapitalistycznego jest prawo koncentracji (albo akumulacji) kapitału. Siłą napędową kapitalizmu jest dążenie do osiągania zysków, a w konsekwencji potrzeba akumulacji i inwestycji kapitału przez poszczególnych kapitalistów. Konkurencja zmusza kapitalistów do zwiększania efektywności i inwestycji kapitałowych pod groźbą upadłości. W efekcie kapitalizm ewoluuje w kierunku narastającej koncentracji bogactwa w rękach nielicznych efektywnych podmiotów i postępującego zubożenia wielu pozostałych. […] Trzecim prawem kapitalizmu jest prawo spadającej stopy zysku. Wraz z akumulacją kapitału i jego powiększającymi się zasobami stopa zwrotu spada, wskutek czego spada także motywacja do inwestowania. Marks wierzył, że ta tendencja do spadku zysków jest nieunikniona. Pod wpływem konkurencji kapitaliści są zmuszeni do zwiększania efektywności i produktywności poprzez inwestycje w nowe pracooszczędne technologie, co prowadzi do wzrostu poziomu bezrobocia i spadku rentowności. […] Marks wierzył, że w połowie dziewiętnastego wieku dojrzewający w Europie kapitalizm oraz włączanie globalnych peryferii w mechanizm gospodarki rynkowej przygotowały podstawy dla rewolucji proletariackiej i upadku porządku kapitalistycznego. […] Siła nacjonalizmu, ekonomiczne sukcesy kapitalizmu oraz nadejście imperializmu doprowadziły jednak do przewartościowań w myśli marksistowskiej, czego kulminację stanowiło opublikowanie (po raz pierwszy w 1917 roku) Imperializmu jako najwyższego stadium kapitalizmu Lenina ([wydanie amerykańskie] 1939). Powstały w czasie pierwszej wojny światowej i czerpiący silnie z pism innych marksistów Imperializm… był zarówno polemiką z ideologicznymi przeciwnikami, jak też syntezą marksistowskiej krytyki kapitalistycznej gospodarki światowej. Prezentując swoje własne stanowisko, Lenin doprowadził do przemiany marksizmu z teorii w pierwszej kolejności gospodarki krajowej w teorię międzynarodowych stosunków politycznych między państwami kapitalistycznymi. […] Marks pisał o kapitalizmie przede wszystkim ograniczonym do Europy Zachodniej, zamkniętej gospodarki, w której impuls wzrostu pewnego dnia wygaśnie w zderzeniu z szeregiem ograniczeń. Pomiędzy 1870 a 1914 rokiem kapitalizm stał się jednak tętniącym życiem postępem technicznym i coraz bardziej globalnym systemem otwartym. Za czasów Marksa handel był głównym ogniwem spajającym wolno rozwijającą się gospodarkę światową. Po 1870 roku rozległy eksport kapitału przez Wielką Brytanię, a następnie pozostałe rozwinięte gospodarki wywarł jednak istotny wpływ na gospodarkę światową; zagraniczne inwestycje i finanse międzynarodowe w sposób dogłębny zmieniły gospodarcze i polityczne stosunki między

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

456

Robert Gilpin

społeczeństwami. Co więcej, na kapitalizm Marksa składały się przede wszystkim małe, konkurujące ze sobą firmy przemysłowe. Natomiast za czasów Lenina gospodarki kapitalistyczne zostały zdominowane przez ogromne kombinaty przemysłowe, które z kolei – zdaniem Lenina – były kontrolowane przez wielkie domy bankowe (haut finance). Dla Lenina kontrola kapitału przez kapitał, to jest kontrola kapitału przemysłowego przez kapitał finansowy, reprezentowała kapitalizm w najczystszej formie i w najwyższym stadium rozwoju. Uważał on, że dzięki zamorskiemu imperializmowi kapitalizm zdołał obejść trzy prawa kapitalizmu [sformułowane przez Marksa – przyp. tłum.]. Pozyskanie kolonii pozwoliło gospodarkom kapitalistycznym na zagospodarowanie nieskonsumowanych dóbr, zdobycie taniej siły roboczej i odprowadzenie nadwyżkowego kapitału. Wyzysk kolonialny zapewniał dalsze ekonomiczne nadwyżki, które umożliwiały kapitalistom przekupienie przywódców („arystokracji pracy”) własnego proletariatu. Imperializm kolonialny, uważał on [Lenin – przyp. tłum.], stał się warunkiem koniecznym dla zaawansowanego kapitalizmu. Wraz ze wzrostem i dojrzewaniem swoich mocy produkcyjnych gospodarka kapitalistyczna musiała rozwijać się na zewnątrz, zdobywać kolonie albo w przeciwnym razie cierpieć stagnację gospodarczą i wewnętrzną rewolucję. Właśnie tę nieuniknioną ekspansję Lenin uważał za przyczynę ostatecznego upadku międzynarodowego systemu kapitalistycznego. Istotą argumentacji Lenina jest założenie, że kapitalistyczna gospodarka światowa służy światowemu rozwojowi, ale nie rozwija świata w sposób równomierny. Poszczególne gospodarki kapitalistyczne rosną w odmiennym tempie. Ten zróżnicowany wzrost narodowej potęgi w ostatecznym rozrachunku jest odpowiedzialny za imperializm, wojny i międzynarodowe przemiany polityczne. […] W swoim dążeniu do udowodnienia, że międzynarodowy system kapitalistyczny jest nieuchronnie niestabilny, Lenin dodał czwarte prawo do oryginalnych trzech praw kapitalizmu Marksa. Zgodnie z tym prawem, wraz z rozwojem gospodarek kapitalistycznych, wzrostem akumulacji kapitału oraz spadkiem stóp zysku gospodarki kapitalistyczne są zmuszone do zajmowania kolonii i tworzenia terytoriów zależnych w celu wykorzystania ich jako rynków zbytu dla towarów i inwestycji oraz źródła żywności i innych dóbr nieprzetworzonych. Rywalizując między sobą, gospodarki te podzieliły kolonialny świat wedle swojej względnej potęgi. Tym samym najbardziej zaawansowana gospodarka kapitalistyczna, Wielka Brytania, zajęła największą część kolonii. Wzrost pozostałych gospodarek powodował żądania ponownego podziału kolonii. Ten imperialny konflikt w sposób nieunikniony prowadził do konfliktów zbrojnych między wschodzącymi a chylącymi się ku upadkowi mocarstwami kolonialnymi. Zgodnie z tym poglądem pierwsza wojna światowa była wojną o ponowny podział terytorialny między słabnącą Wielką Brytanią

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

457

a innymi wschodzącymi mocarstwami kapitalistycznymi. Takie wojny o podział kolonii i jego rewizję toczyć się będą, jego [Lenina – przyp. tłum.] zdaniem, dopóty, dopóki industrializujące się kolonie i proletariat w państwach kapitalistycznych nie zwrócą się przeciw temu systemowi. […] Lenin wnioskował, że jeśli gospodarki kapitalistyczne rosną i akumulują kapitał w różnym tempie, to kapitalistyczny system międzynarodowy nigdy nie będzie stabilny na dłużej niż krótkie okresy czasu. W opozycji do doktryny ultraimperializmu Kautsky’ego Lenin uważał, że wszystkie kapitalistyczne sojusze były tymczasowe i odzwierciedlały chwilowy układ sił pomiędzy państwami kapitalistycznymi, który nieuchronnie zostanie podważony przez procesy nierównomiernego rozwoju. Jeśli tak się stanie, wówczas pomiędzy kapitalistami dojdzie do konfliktów o terytoria kolonialne. Dokonane przez Lenina umiędzynarodowienie teorii Marksa stanowiło jej subtelne, lecz równocześnie istotne przeformułowanie. Zgodnie z krytyką kapitalizmu Marksa przyczyny upadku kapitalizmu miały charakter ekonomiczny; kapitalizm miał upaść z przyczyn ekonomicznych, gdy proletariat zbuntowałby się przeciw swojemu zubożeniu. Ponadto, zdaniem Marksa, stronami tego konfliktu były klasy społeczne. Lenin w zamian zaproponował polityczną krytykę kapitalizmu, w której głównymi aktorami konfliktu stały się konkurujące ze sobą, merkantylistyczne państwa narodowe kierowane potrzebami ekonomicznymi. Mimo że międzynarodowy kapitalizm odnosił sukcesy o charakterze gospodarczym, Lenin uważał go za system niestabilny politycznie i oparty na wojnie. […] Wraz z triumfem bolszewizmu w Związku Radzieckim teoria imperializmu kapitalistycznego Lenina stała się ortodoksyjną marksistowską teorią międzynarodowej ekonomii politycznej, przy czym pozostali spodkobiercy tradycji marksistowskiej nie przestawali kwestionować tej ortodoksji. Ponadto teoria ta uległa modyfikacjom w związku z postępującymi zmianami w naturze kapitalizmu [koncepcje państwa dobrobytu – przyp. tłum.] i innymi wydarzeniami historycznymi. […] W zmodyfikowanej wersji pod koniec dwudziestego stulecia wpływ marksizmu w różnych formach pozostaje aktualny jako jedno z trzech głównych ujęć ekonomii politycznej.

Zakończenie Powyższa analiza ideologii ekonomicznych prowadzi do trzech ogólnych twierdzeń. Po pierwsze, światowy czy też terytorialny podział aktywności gospodarczej, w szczególności podział przemysłu i technologii, jest kluczowy dla nowoczesnego zarządzania państwem. Za parawanem formalnych dyskusji na temat handlu, inwestycji zagranicznych czy spraw walutowych kryją się przeciwstawne narodowe ambicje i fundamentalne pytanie o to, „kto, co i gdzie produkuje”. Po drugie, międzynarodowy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

458

Robert Gilpin

podział pracy jest produktem zarówno narodowych polityk, jak też względnej efektywności. Mimo że państwa mogą ignorować i ignorują rynek, próbując wpływać na lokalizację działalności gospodarczej, działanie takie niesie za sobą określone koszty ekonomiczne; w długim okresie mechanizm cenowy kształtuje efektywność poszczególnych państw i międzynarodowe stosunki gospodarcze. Po trzecie, ze względu na powyższe przemiany i nierównomierny wzrost gospodarek narodowych, właściwa dla międzynarodowego rynku czy systemu kapitalistycznego stabilność jest wysoce problematyczna; w naturze dynamiki tego systemu leży przyczynianie się do erozji jego politycznych podstaw, na których, koniec końców, musi się on opierać. Tym samym pojawia się kluczowe pytanie odnośnie do nowego politycznego przywództwa w celu zapewnienia przetrwania liberalnego międzynarodowego porządku ekonomicznego.

ROZDZIAŁ 3

Dynamika międzynarodowej ekonomii politycznej […] Mimo że system rynkowy napędza przede wszystkim jego własna wewnętrzna dynamika, na tempo i kierunek tego dążenia do przodu w znacznym stopniu oddziałują czynniki zewnętrzne. Interakcje pomiędzy rynkiem a jego otoczeniem wyjaśniają znaczną część gospodarczej i politycznej historii nowożytnego świata. Do tzw. zmiennych egzogenicznych oddziałujących na funkcjonowanie rynków należą struktury społeczne, ramy polityczne na poziomie krajowym i międzynarodowym oraz aktualny stan teorii naukowych i postępu technologicznego. Wszystkie te czynniki stwarzają ograniczenia i/lub perspektywy rozwoju, oddziałując na funkcjonowanie aktorów gospodarczych. Zrozumienie mechanizmów, przy pomocy których siły rynkowe i czynniki zewnętrzne oddziałują na siebie nawzajem, jest niezbędne dla rozumienia dynamiki międzynarodowej ekonomii politycznej.

Współczesne teorie międzynarodowej ekonomii politycznej W ostatnich latach na znaczeniu zyskały trzy współczesne teorie wyjaśniające powstanie, rozwój i funkcjonowanie międzynarodowej ekonomii politycznej. Pierwsza, wywodząca się przede wszystkim z liberalizmu ekonomicznego, będzie określana jako teoria „dualizmu” ekonomicznego. Zgodnie z tą teorią ewolucja rynku jest uważana za odpowiedź na powszechną potrzebę zwiększonej efektywności i maksymalizacji bogactwa. Drugą teorię, będącą pod silnym wpływem marksizmu, najlepiej określać jako teorię nowoczesnego systemu-świata. Zgodnie z jej założeniami

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

459

światowy rynek jest narzędziem wyzysku ekonomicznego mniej rozwiniętych państw przez bardziej zaawansowane gospodarki kapitalistyczne. Trzecia teoria, blisko, ale nie całkowicie związana z realizmem politycznym, stała się znana jako teoria hegemonicznej stabilności. Teoria ta interpretuje powstanie i funkcjonowanie współczesnej gospodarki światowej przez pryzmat następujących kolejno po sobie liberalnych potęg gospodarczych. Mimo że te teorie pod wieloma względami są względem siebie sprzeczne, w pewnych warunkach można je interpretować jako komplementarne, a łącznie zapewniają one istotny wkład w zrozumienie mechanizmów odpowiadających za dynamikę i funkcjonowanie międzynarodowej ekonomii politycznej.

Teoria dualizmu ekonomicznego Teoria gospodarki dualnej (dualizmu ekonomicznego) zakłada, że każda gospodarka – narodowa i międzynarodowa – musi być analizowana przez pryzmat dwóch względnie niezależnych sektorów: nowoczesnego, postępowego sektora charakteryzującego się wysokim poziomem efektywności produkcyjnej i integracji gospodarczej oraz sektora tradycyjnego charakteryzującego się zacofanymi metodami produkcji i samowystarczalnością na poziomie lokalnym. Zgodnie z tą teorią proces rozwoju gospodarczego wymaga włączenia sektora tradycyjnego do sektora nowoczesnego oraz jego transformacji poprzez modernizację struktur społecznych, gospodarczych i politycznych. Światowa integracja rynków i instytucji jest postrzegana jako nieuniknione dążenie sił gospodarczych w stronę wyższych poziomów efektywności i globalnej współzależności. Indywidualizm, racjonalizm ekonomiczny i dążenie do maksymalizacji [zysków – przyp. tłum.] wypierają odwieczne wartości i normy społeczne. Zgodnie z tym poglądem rozwój gospodarki rynkowej jest naturalną konsekwencją uwolnienia sił rynkowych. […] Dualizm postrzega nowoczesną gospodarkę światową bardziej jako wytwór globalnej ekspansji rynkowego mechanizmu produkcji i włączania kolejnych obszarów w obręb tejże niż jako natychmiastowy efekt siłowych działań europejskich państw kapitalistycznych w szesnastym wieku. Nowoczesne sektory gospodarki zastępowały sektory zacofane w sposób stopniowy wraz z przyjmowaniem reguł rynkowych przez kolejne społeczeństwa. Główne siły oddziałujące na te procesy mają charakter gospodarczy, organizacyjny i technologiczny. Należą do nich innowacje produktowe i technologiczne, otwieranie kolejnych rynków i tworzenie nowych źródeł podaży oraz nowe metody organizacji i zarządzania działalnością gospodarczą (Schumpeter 1950). Szczególne znaczenie w tym procesie odegrały m.in. monetyzacja życia gospodarczego, rozwój miast czy osiągnięcia w dziedzinie komunikacji i transportu, takie jak telefon czy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

460

Robert Gilpin

linie kolejowe. Te przemiany doprowadziły do redukcji kosztów transakcji gospodarczych, tym samym ułatwiając rozwój poszczególnych rynków i ich powiązanie ze stale rozwijającą się siecią globalnych współzależności ekonomicznych. Procesy przemian gospodarczych są napędzane przez konkurencję rynkową i mechanizm cenowy w kierunku coraz wyższej efektywności i maksymalizacji bogactwa. Mało efektywne podmioty muszą albo się dostosować do tych procesów i dokonać modernizacji, albo stawić czoła upadłości. Będąca następstwem powyższych procesów ekspansja rynkowa, akumulacja kapitału i pozostałych czynników produkcji, jak też innowacyjne nowe technologie i formy organizacji zwróciły świat w stronę ciągłego wzrostu gospodarczego i globalnej współzależności. Mimo że w krótkim okresie na ten proces modernizacji gospodarczej mogą oddziaływać czynniki społeczne i polityczne, w długim okresie proces ten jest w znacznym stopniu niezależny od czynników zewnętrznych. Zasadniczo powstanie współczesnego świata jest konsekwencją działania wewnętrznych czynników rynkowych.

Teoria nowoczesnego systemu-świata Podstawowym założeniem teorii nowoczesnego systemu-świata jest przyjęcie, że zrozumienie historii i zasad działania międzynarodowej ekonomii politycznej możliwe jest tylko z punktu widzenia „nowoczesnego systemu-świata” zdefiniowanego przez jednego ze zwolenników tej koncepcji jako „jednostka charakteryzująca się wspólnym podziałem pracy i wielością systemów kulturowych” (Wallerstein 1974: 390). Każdy z elementów zawartych w nazwie tej teorii wyraża istotny aspekt tego ujęcia historii stosunków międzynarodowych. „Nowoczesne” stosunki gospodarcze i polityczne w sposób istotny różnią się od swoich przednowożytnych poprzedników. „Świat” oznacza strukturalną całość (mimo że w sposób oczywisty termin ten nie odnosi się do całego globu) i stanowi odpowiednią jednostkę i poziom analizy. Ponadto nowożytny świat musi być postrzegany jako „system”, w którym wszystkie elementy strukturalne są ze sobą w sposób funkcjonalny powiązane i który działa w oparciu o prawa ekonomii. Zwolennicy teorii nowoczesnego systemu-świata zakładają, że głównym zadaniem dla badaczy ekonomii politycznej jest analiza podstaw, struktury i mechanizmów funkcjonowania tego systemu. […] Stanowisko zwolenników teorii nowoczesnego systemu-świata jest oparte na klasycznym założeniu marksistów, że zarówno państwo narodowe nacjonalistów, jak też mechanizm rynkowy liberałów są pochodnymi pierwotnych i bardziej istotnych sił społecznych i ekonomicznych. Są one nie tyle niezależnymi aktorami czy zmiennymi, lecz raczej stanowią konsekwencje szczególnego połączenia poglądów, instytucji i możliwości materialnych (Cox 1981). Państwo i rynek są produktami

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

461

określonej epoki i są silnie związane z szerszym kontekstem społecznym. Zrozumienie międzynarodowej ekonomii politycznej jest tym samym równoznaczne ze zrozumieniem dynamiki i istoty bardziej elementarnej rzeczywistości, jaką jest nowoczesny system-świat. Mimo że poglądy zwolenników tej teorii różnią się od siebie, a sama teoria jest pełna sprzeczności, jej głównym założeniem jest podział gospodarki światowej na dominujący rdzeń i zależne od niego peryferia, które to elementy wzajemnie na siebie oddziałują i funkcjonują jako całość. O ile dualizm zakłada, że rozwinięty rdzeń i tradycyjne terytoria są ze sobą jedynie luźno (o ile w ogóle) powiązane, a relacje te są [obopólnie – przyp. tłum.] korzystne, zgodnie z teorią nowoczesnego systemu-świata stanowią one jedną całość. Tym samym mechanizmy akumulacji kapitału i rozwoju w obszarze rdzenia są równocześnie odpowiedzialne za gospodarcze i polityczne zacofanie obszarów peryferyjnych.

Teoria hegemonicznej stabilności Zgodnie z teorią hegemonicznej stabilności […] otwarta i liberalna gospodarka światowa wymaga istnienia mocarstwa hegemonicznego lub dominującego. […] Mocarstwo hegemoniczne jest zarówno zdolne, jak i chętne do ustanawiania i zachowywania norm i zasad liberalnego porządku gospodarczego, a osłabienie mocarstwa jest równoważne osłabieniu tegoż porządku. Kluczowe we wcześniejszym akapicie jest słowo „liberalny”. Oznacza to, że teoria [hegemonicznej stabilności – przyp. tłum.] ma zastosowanie w odniesieniu do gospodarki światowej opartej na zasadach wolnego rynku takich jak otwartość czy niedyskryminacja. Teoria ta nie zakłada, że wobec braku hegemona gospodarka światowa przestałaby istnieć. Międzynarodowe systemy gospodarcze zawsze istniały w takiej czy innej formie. Zgodnie z tą teorią określony typ międzynarodowego ładu gospodarczego – ład liberalny – nie mógłby prosperować i osiągnąć pełni rozwoju bez udziału mocarstwa hegemonicznego. […] Zgodnie z pierwotnymi założeniami Charlesa Kindlebergera, później uzupełnionymi i zmodyfikowanymi przez innych badaczy, w tym piszącego te słowa, teoria hegemonicznej stabilności uznaje otwartą gospodarkę rynkową za dobro wspólne czy też publiczne (Olson 1965). Jest to takie dobro, „którego konsumpcja przez jednostkę, gospodarstwo domowe czy przedsiębiorstwo nie ogranicza ilości tego dobra dostępnej dla innych potencjalnych konsumentów” (Kindleberger 1981: 243). Droga lub chodnik są tutaj najlepszymi przykładami. Jednak skoro jednostka może „konsumować” dane dobro bez płacenia za tą konsumpcję, podaż dóbr publicznych jest często niewystarczająca, chyba że w interesie jakiegoś podmiotu leży pokrycie nieproporcjonalnych kosztów takiego dobra

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

462

Robert Gilpin

lub istnieje siła (np. rząd) zdolna zmusić beneficjentów do zapłaty za korzystanie z takiego dobra. W sferze stosunków międzynarodowych istnieje cały szereg dóbr wspólnych. Otwarty i liberalny system handlowy oparty na klauzuli najwyższego uprzywilejowania […] stanowi przykład takiego dobra. Innym często cytowanym przykładem jest stabilna waluta międzynarodowa, ponieważ ułatwia ona handel, z którego korzyści mogą czerpać wszyscy. […] Zgodnie z teorią hegemonicznej stabilności hegemon czy też lider ma obowiązek zapewnienia dóbr publicznych w postaci otwartego systemu handlowego czy stabilnej waluty. Teoria zakłada, że liberalny ład gospodarczy nie ma charakteru mechanizmu samopodtrzymującego się i w długim okresie musi być podtrzymywany przez działania dominującej gospodarki. Otwarta gospodarka światowa jest szczególnie zagrożona przez problem tzw. „gapowicza”. Dzieje się tak, gdy oszuści korzystają z dóbr publicznych, odmawiając uiszczenia „godziwej” opłaty za korzystanie z nich (Frey 1984: rozdz. 7). W praktyce oznacza to, że poszczególne państwa próbują forsować swoje interesy kosztem innych, np. wykorzystując swoją monopolistyczną pozycję. […]

Ekonomia polityczna przemian strukturalnych Każda z przytoczonych teorii wiele wnosi do wyjaśnienia dynamiki międzynarodowej ekonomii politycznej. Po pierwsze, jest oczywistym, że podkreślany przez teorię nowoczesnego systemu-świata kontekst historyczny w kluczowy sposób wpływa na przemiany gospodarcze i polityczne. Jak już wskazano, system rynkowy i państwo narodowe są produktem nowożytnych społeczeństw i dogłębnych przemian zachodzących w ludzkiej świadomości, technologii produkcji i siłach społecznych. Jest jednak równie oczywistym, że ludzie zawsze organizowali się w struktury, które Ralf Dahrendorf (1959) określał jako „grupy konfliktowe”, takie jak plemiona, cesarstwa czy państwa-miasta. W epoce nowożytnej, jak podkreśla to teoria hegemonicznej stabilności, państwa narodowe i konflikty pomiędzy nimi są przede wszystkim przejawem natury człowieka jako „zwierzęcia politycznego”. Państwa nie są jedynie produktem sił ekonomicznych i historycznych, lecz niezależnymi aktorami stosunków gospodarczych i politycznych. […] Za „strukturę” uważam po prostu „te części gospodarczej całości, które – wraz z upływem czasu – wydają się względnie stabilne na tle pozostałych” (Marchal, cytat za Hartwell 1982: 102). Te struktury tworzą ograniczenia i możliwości, w obrębie których poszczególni aktorzy próbują realizować swoje cele. Podstawowym celem państw i potężnych organizacji jest samodzielna zmiana tych struktur. Te struktury obejmują instytucje społeczne, podział praw własności, podział pracy i lokalizację

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Ekonomia polityczna stosunków międzynarodowych

463

działalności gospodarczej, organizację poszczególnych rynków czy zasady i reżimy regulujące kwestie gospodarcze. Termin „przemiany strukturalne” oznacza wprowadzanie zmian do tych instytucji i kluczowych relacji.

Zakończenie Ewolucja gospodarki światowej i towarzyszące jej przemiany strukturalne obejmują trzy procesy. Pierwszym jest przesunięcie lokalizacji działalności gospodarczej z jednego regionu do drugiego. Drugim jest rozwój i upadek poszczególnych gałęzi gospodarki. Trzeci stanowi postęp integracji gospodarek narodowych i zachodzący w jego następstwie wpływ zewnętrznych czynników na dobrobyt państwa. Wszystkie trzy, w powiązaniu z nierównymi procesami wzrostu, w istotnym stopniu uderzają w interesy państw i silnych grup, narzucając pytania związane z politycznymi następstwami funkcjonowania światowej gospodarki rynkowej wspomnianymi w rozdziale pierwszym. […] Pierwsza kwestia związana z problemem nierównego wzrostu dotyczy politycznego przywództwa i współpracy międzynarodowej. Stabilna i rozwijająca się gospodarka potrzebuje politycznego przywództwa, jednak procesy wzrostu zazwyczaj osłabiają takie przywództwo. W celu utrzymania stabilności i tendencji wzrostowych niezbędne jest znalezienie nowej formy przywództwa czy współpracy międzynarodowej. Drugą kwestią jest relacja między przemianami gospodarczymi i politycznymi. Procesy nierównego wzrostu prowadzą do istotnych przemian strukturalnych w gospodarce światowej. Stanowią one istotny problem polityczny w postaci konieczności dostosowania się poszczególnych narodów do zachodzących zmian. […] Dostosowanie gospodarcze niesie ze sobą istotne zyski i straty dla poszczególnych jednostek, grup czy narodów i tym samym staje się podstawą do ostrych konfliktów politycznych. Niepowodzenie procesów dostosowania, transformacji gospodarczej i uruchomienia nowych typów aktywności gospodarczej, szczególnie w przypadku hegemona, prowadzi do niestabilności gospodarczej i rozprzestrzeniania się nacjonalizmu ekonomicznego. Trzecia kwestia powiązana z procesami wzrostu dotyczy wpływu, jakie mają one na rozwój, upadek i dobrobyt poszczególnych narodów. Dynamiczna i wzrastająca gospodarka światowa prowadzi do wzrostu współzależności między gospodarkami narodowymi przy równoczesnych próbach dokonywania przez te państwa interwencji w procesy gospodarcze i kontrolowania procesów wzrostu. Ich działania mogą być motywowane chęcią przyspieszenia rozwoju, powstrzymania upadku czy ochrony swojego dobrobytu. Niezależnie od motywacji interwencjonizm prowadzi do zderzenia pomiędzy pragnieniem wewnętrznej autonomii a czerpaniem

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

464

Robert Gilpin

korzyści z międzynarodowych norm. Stabilna gospodarka światowa wymaga istnienia mechanizmu umożliwiającego takie zarządzanie gospodarką krajową, które będzie zgodne z zasadami i wymogami liberalnego porządku międzynarodowego. Z języka angielskiego przełożyła Karina Jędrzejowska

Bibliografia Bonn M.J., 1939, Wealth, Welfare or War: The Changing Role of Economics in National Policy, Paris, International Institute of International Co-operation, League of Nations. Cox R.W., 1981, Social Forces, States, and World Orders: Beyond International Relations Theory, „Millennium Journal of International Studies”, t. 10, s. 126–155. Dahrendorf R., 1959, Class and Class Conflict in Industrial Society, Stanford, Stanford University Press. Frey B., 1984, International Political Economics, New York, Basil Blackwell. Hartwell R.M., 1982, Progress and Dissimilarity in Historical Perspective, w: Ch.P. Kindleberger, G. di Tella (red.), 1982, Economics in the Long View, t. 1: Models and Methodology, rozdział 6, New York, New York University Press. Hauser H., 1937, Économie et diplomatie: Les conditions nouvelles de la politique étrangère, Paris, Librairie du Recueil Sirey. Hawtrey R.G., 1952, Economic Aspects of Sovereignty, London, Longmans. Heilbroner R.L., 1985, The Nature and Logic of Capitalism, New York, W.W. Norton. Kindleberger Ch.P., 1981, Dominance and Leadership in the International Economy: Exploitation, Public Goods, and Free Rides, „International Studies Quarterly”, t. 25, s. 242–254. Kuhn T.S., 1962, The Structure of Scientific Revolutions, Chicago, University of Chicago Press [wyd. pol.: Struktura rewolucji naukowych, tłum. H. Ostromęcka, Warszawa 1968]. Lenin V.I., 1939 (1917), Imperialism: The Highest Stage of Capitalism, New York, International Publishers [wyd. pol.: Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu, Książka i Wiedza, Warszawa 1949]. Lindblom Ch.E., 1977, Politics and Markets: The World’s Political-Economic Systems, New York, Basic Books. Mackinder H.J., 1962 (1904), The Geographical Pivot of History, w: H.J. Mackinder, Democratic Ideas and Reality, New York, W.W. Norton. Olson M., 1965, The Logic of Collective Action: Public Goods and the Theory of Groups, Cambridge, Harvard University Press. Schumpeter J.A., 1950, Capitalism, Socialism, and Democracy, wydanie 3, New York, Harper and Row. Sen G., 1984, The Military Origins of Industrialization and International Trade Rivalry, New York, St. Martin’s Press. Sowell T., 1972, Say’s Law: An Historical Analysis, Princeton, Princeton University Press. Wallerstein I., 1974, The Rise and Future Demise of the World Capitalist System: Concepts for Comparative Analysis, „Comparative Studies in Society and History”, t. 16, s. 387–415.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

SUSAN STRANGE

Państwa i rynki*

CZĘŚĆ I Badanie międzynarodowej ekonomii politycznej ROZDZIAŁ 1. Konflikt wartości i teorii […]

Teoria w naukach społecznych Istnieje wiele sprzecznych poglądów odnośnie do istoty teorii objaśniających funkcjonowanie systemu międzynarodowego, zarówno politycznego, jak i gospodarczego. W rezultacie powstało wiele „teoretycznych” prac, które tak naprawdę wcale nie są teoretyczne, a przynajmniej nie przedstawiają teorii w takim sensie, w jakim słowo to powinno być używane i zgodnie z jego słownikową definicją (np. definicja z Concise Oxford Dictionary: „założenie coś objaśniające w szczególności oparte na zasadach niezależnych od objaśnianego zjawiska”). [Z tego względu – przyp. tłum.] [s]wój wywód na temat międzynarodowej ekonomii politycznej1 poprzedzam sformułowaniem czterech założeń negatywnych * Podstawa przekładu: S. Strange, 1988, States and Markets, London–New York, Continuum, s. 9–32, 45, 46, 64, 65, 119, 120. 1 Używany przez Autorkę termin international political economy w zależności od kontekstu może oznaczać: 1) gospodarkę światową lub światowy system gospodarczy, albo 2)  obszar badawczy obejmujący relacje gospodarki i polityki w ujęciu międzynarodowym. Tylko w tym drugim przypadku w tłumaczeniu stosowany będzie termin „międzynarodowa ekonomia polityczna”, zaś w przypadku pierwszym używane będzie tłumaczenie gospodarka światowa (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

466

Susan Strange

określających, co nie jest teorią, i trzech założeń pozytywnych określających, co nią jest.

Założenia negatywne Po pierwsze, znaczna część teorii społecznych w rzeczywistości nie jest niczym więcej niż opisem, często używającym nowej terminologii i nowych słów do opisania znanych już zjawisk lub przedstawienia przeszłych wydarzeń bez podejmowania próby teoretycznego ich objaśnienia. Szeregowanie zdarzeń bez wyjaśniania związku przyczynowo-skutkowego między nimi nie może zostać uznane za teorię. Czasem taka narracja nawet ma jakieś podparcie teoretyczne, jednak leżące u jej podstaw teorie przyjmuje się za pewnik i nie podejmuje się prób ich wyjaśnienia. Po drugie, wiele tak zwanych teorii w obszarze studiów międzynarodowych wprowadza jedynie nowe kategorie lub nowe klasyfikacje znanych faktów. Nie oznacza to, że nowa klasyfikacja jest nieistotna z punktu opracowywania nowej teorii. Jednak sama klasyfikacja nie zapewnia wyjaśnienia i tym samym sama w sobie nie kwalifikuje się jako teoria. To samo tyczy się używania nowych terminów i słów w celu opisania znanych zjawisk. Po trzecie, w dydaktyce, w przekazywaniu studentom czy czytelnikom wybranych aspektów poszczególnych zachowań społecznych często miały zastosowanie upraszczające narzędzia i pojęcia zapożyczone z innych nauk społecznych czy obszarów wiedzy. Przykłady obejmują koncepcje dylematu więźnia, krzywej popytu czy graficznej prezentacji pojęcia użyteczności krańcowej. Żaden z wymienionych przykładów sam w sobie nie objaśnia paradoksów i niewiadomych występujących w systemie międzynarodowym. Podejrzewam, że ich atrakcyjność dla niektórych nauczycieli jest spowodowana faktem, że w politycznie i moralnie neutralny sposób wyjaśniają (czy też usprawiedliwiają) ostatnie porażki i nieprawidłowości w działaniu zdominowanych przez Stany Zjednoczone organizacji międzynarodowych, w które powojenna Ameryka tak bardzo wierzyła. Z kolei ich atrakcyjność dla studentów zawiera się w ich prostocie; potwierdzają to, co podpowiada zdrowy rozsądek, czyli że państwa, podobnie jak jednostki, mogą działać w sposób egoistyczny. Są to jednak tylko narzędzia upraszczające, a nie teorie zachowań społecznych. Nie pomagają one zrozumieć działań wielkich przedsiębiorstw, partii politycznych czy państw w globalnym systemie. Nie stanowią one nawet dowodu, który mógłby być istotny dla teorii w taki sposób, w jaki mapa świata może stanowić istotne wsparcie dla, powiedzmy, teorii dryfu kontynentów czy istnienia prehistorycznego kontynentu Gondwana. Co więcej, przedstawiciele innych dyscyplin, którzy rozwijają takie metody dydaktyczne, zazwyczaj nie mają złudzeń co do ich użyteczności dla decydentów politycznych czy możliwości ich zastosowania w praktyce.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

467

Państwa i rynki

Wreszcie, rozwój technik ilościowych stosowanych w badaniach międzynarodowych nie przyczynił się do postępu w ich teorii. Wybór mierników ilościowych jest zbyt arbitralny, a ustalenie, gdzie występuje zależność przyczynowo-skutkowa, a gdzie nie, jest zbyt subiektywne, by zapewnić podstawę wyjaśnienia. W znakomitej większości metody ilościowe są używane jedynie w celu ugruntowania banałów i potwierdzenia powszechnie znanych faktów bazujących na historycznych wzorcach zachowań państw względem siebie.

Założenia pozytywne Pierwsze założenie jest takie, że to, co uważamy za teorię, musi próbować objaśniać te elementy systemu międzynarodowego, które nie dają się wyjaśnić zdroworozsądkowo. Musi służyć objaśnianiu niewiadomych i zdarzeń, w których występują takie elementy zachowań jednostek, dla których nie istnieją oczywiste wyjaśnienia. Nie ma potrzeby uciekać się do teorii, aby wyjaśnić, czemu ludzie starają się opuścić płonący budynek. Trzeba natomiast sięgnąć do teorii, by wyjaśnić, czemu ludzie przedkładają zakupy w sklepach po jednej stronie ulicy względem drugiej. Początek [badania – przyp. tłum.] stosunków międzynarodowych wiąże się z nurtującym pytaniem, dlaczego państwa narodowe nadal uciekają się do wojny w sytuacji, gdy korzyści ekonomiczne z prowadzenia wojny nigdy nie przekroczą kosztów z tym związanych. W efekcie [poszukiwań odpowiedzi na to pytanie – przyp. tłum.] powstały teorie. W międzynarodowej ekonomii politycznej istotne jest obecnie inne pytanie: dlaczego państwa nie są w stanie podejmować działań na rzecz regulacji i stabilizacji międzynarodowego systemu finansowego, który to system jest kluczowy dla funkcjonowania „realnej gospodarki” i co do którego wszyscy rządowi i pozarządowi eksperci są zgodni, że pilnie potrzebuje większej regulacji dla zapewnienia własnego bezpieczeństwa? W efekcie [poszukiwań odpowiedzi na to pytanie – przyp. tłum.] powstają teorie. Z kolei będący w powszechnym użyciu termin „rewolucja informacyjna” zwykle nie odzwierciedla dobrej teorii. Podkreśla on gwałtowną zmianę technologiczną, ale nie wskazuje na jasny związek przyczynowo-skutkowy, podparty logiką lub dowodami, pomiędzy ową zmianą technologiczną a przemianami społecznymi – przemianami w relacjach politycznych czy gospodarczych, które są tak znaczące, że w ich efekcie następuje redystrybucja siły i/lub bogactwa. Tym samym termin ten nie przyczynia się do poprawy naszego rozumienia ani nie zwiększa naszych możliwości określania związków przyczynowo-skutkowych i dostrzegania skutków określonych zjawisk. Po drugie, teoria niekoniecznie musi dążyć do przewidywania przyszłości czy formułowania zaleceń. Jest to obszar, w którym nauki społeczne różnią się od nauk przyrodniczych. Nauki przyrodnicze mogą próbować dokonywać prognoz

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

468

Susan Strange

– mimo że nie zawsze czy niekoniecznie tak czynią. Większość nauk, od astronomii po mikrobiologię, przykłada nadmierną wagę do rozumienia tego, co się dzieje, nie będąc w stanie zapewnić jednoznacznego wyjaśnienia, dlaczego to się dzieje. Nauki społeczne nigdy nie dostarczają pewnych prognoz z powodu występowania w relacjach międzyludzkich zbyt wielu irracjonalnych czynników, jak też jeszcze większej ilości ich permutacji i kombinacji. Nauką społeczną, która w najbardziej wyraźny sposób pretenduje do dostarczania prognoz, jest ekonomia. Jednak odsetek powodzenia w tym zakresie jest na tyle nikły, że powinno to skłonić tych, którzy naśladują ekonomistów i zapożyczają się u nich [jeśli chodzi o koncepcje teoretyczne – przyp. tłum.], do zajęcia się czymś innym. Ekonomiści szczególnie słabo sobie radzą z formułowaniem prognoz odnośnie do [funkcjonowania – przyp. tłum.] gospodarki światowej. Powodem tego jest fakt, że wiele teorii dotyczących handlu międzynarodowego i kursów walutowych jest opartych na założeniach, które straciły na aktualności wobec postępu integracji światowej gospodarki rynkowej. Jeśli chodzi o formułowanie zaleceń, to jest to kwestia wyboru. To, czy teoretyk zdecyduje się przejść od teorii objaśniających do formułowania zaleceń odnośnie do funkcjonowania państwa, jest jego lub jej wyborem. On czy ona niekoniecznie musi stosować teorię do kształtowania polityki, jako że proces ten wymaga ocen wartościujących i oceny ryzyka, które są egzogeniczne względem teorii i lepiej, żeby były formułowane przez praktyków polityki niż przez nieponoszących odpowiedzialności [za swoje działania – przyp. tłum.] teoretyków akademickich. Po trzecie, teoria ma być naukowa jedynie w tym sensie, że teoretyk szanuje naukowe wartości takie jak racjonalność i obiektywność oraz dąży do formułowania twierdzeń objaśniających w sposób uporządkowany. Użycie terminu „nauki społeczne” jest uzasadnione w tym sensie, iż ma nam on przypominać, że o ile nasz przedmiot badań jest nam bliższy niż pochodzenie skał czy budowa cząstek, i dotyka kwestii w sposób subiektywnie dla nas istotnych, jak władza czy bogactwo, to musimy starać się zachować „naukowe” podejście do naszych badań. W istocie wiele kwestii problematycznych związanych z teorią w naukach społecznych ma podłoże w kompleksie niższości, jaki badacze nauk społecznych mają względem badaczy nauk przyrodniczych. W odniesieniu do nas oznacza to kompleks niższości badaczy ekonomii politycznej (political economists) względem ściślejszej dyscypliny „nauk” ekonomicznych.

Istota stosunków międzynarodowych Te wstępne uwagi są szczególnie istotne, ponieważ, po pierwsze, uważam, że piśmiennictwo w zakresie współczesnej międzynarodowej ekonomii politycznej jest

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

469

Państwa i rynki

zbytnio zdominowane przez badaczy amerykańskich i tym samym zbytnio przeniknięte wieloma ukrytymi czy nawet nieświadomymi ocenami i założeniami opartymi na amerykańskich doświadczeniach czy amerykańskich interesach narodowych. Po drugie [są istotne – przyp. tłum.], bo współczesne piśmiennictwo, z nielicznymi wyjątkami, jest ukierunkowane na zbyt wąski zestaw pytań. Proszę mi pozwolić nieco wyjaśnić ostatni punkt. Można zauważyć, że większość tradycyjnych podręczników, jak też większość bardziej specjalistycznych prac o charakterze analitycznym ogranicza się przede wszystkim do obszaru, którego prawidłowa nazwa to „polityka międzynarodowych stosunków gospodarczych” (politics of international economic relations). Oznacza to, że jest to obszar skoncentrowany na problemach i kwestiach wynikających z relacji pomiędzy narodami reprezentowanymi przez swoje rządy. Zestaw tematów do dyskusji odzwierciedla porządek zadań międzypaństwowej dyplomacji w zakresie najważniejszych kwestii gospodarczych. Obejmuje on takie kwestie, jak reguły handlu, warunki dokonywania inwestycji poza granicami narodowymi, mechanizmy, w jakich waluty dostosowują się do siebie i finansowane są deficyty w bilansie płatniczym, jak też mechanizmy udostępniania kredytu za pośrednictwem międzynarodowych rynków kapitałowych i międzynarodowych banków. Jest to część zagadnień, które w ciągu ostatnich dwudziestu lat zdominowały międzynarodową dyplomację ekonomiczną. Można je określić jako elementy stosunków Zachód–Zachód. Zaprzątały one uwagę zamożnych uprzemysłowionych państw Ameryki Północnej, Europy Zachodniej i Japonii – czyli, najogólniej rzecz ujmując, państw członkowskich Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Organization for Economic Co-operation and Development, OECD). […] Nawet te najszersze z istniejących, kierunkowe czy azymutowe zestawy zagadnień badawczych są nadal zbyt restrykcyjne i tym samym nie kwalifikują się jako badania ekonomii politycznej. Piśmiennictwo z zakresu polityki międzynarodowych stosunków gospodarczych ukazuje problemy rządów, a nie ludzi. Jest w nim dążenie do przywiązywania większej wagi do interesów najpotężniejszych rządów. Badacze akceptujący tę definicję stają się tym samym sługami państwowych biurokracji, a nie niezależnymi myślicielami czy krytykami. Moja propozycja jest metodą syntezy polityki i ekonomii przy pomocy analizy strukturalnej wpływu państw – czy też raczej wszelkich rodzajów władzy politycznej – na rynki, i na odwrót, wpływu sił rynkowych na państwa. Jak zauważył słusznie Martin Staniland, nie wystarczy powiedzieć (jak ja i wielu innych czyniliśmy to w przeszłości), że polityka w zbyt małym stopniu zauważa ekonomię, i na odwrót, że ekonomia w zbyt małym stopniu bierze pod uwagę politykę (Staniland 1985). Stwierdzenie, że istnieje między nimi związek, nie wystarczy. Jak mówi Staniland, zdanie sobie sprawy, że w pokerze istnieje związek między grą w karty

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

470

Susan Strange

a wygrywaniem pieniędzy, nie jest tym samym, co umiejętność gry w pokera i wygrywania tej gry! Wiele osób pisało o potrzebie syntezy [polityki i ekonomii – przyp. tłum.]. Niewielu ją osiągnęło. Główny problem w dążeniu do takiej syntezy zawiera się w samej istocie ekonomii i polityki. Ekonomia – jak mówi się każdemu studentowi pierwszego roku – traktuje o rozdysponowaniu rzadkich zasobów do zaspokojenia nieograniczonych potrzeb. Pytanie o najlepsze zastosowanie tych rzadkich zasobów jest zasadniczo pytaniem o efektywność. Pytanie brzmi: jaka alokacja zasobów jest najbardziej efektywna? Uzupełniająco istnieje wiele powiązanych pytań odnośnie do funkcjonowania rynków, optymalnych działań państwa czy sposobów funkcjonowania poszczególnych elementów systemu gospodarczego – zawsze w kategoriach efektywności lub nieefektywności. Niedoskonałości rynku tego czy innego rodzaju, na przykład, są obiektem badań i dociekań ekonomicznych. Polityka z kolei dotyczy zapewniania porządku publicznego i dóbr publicznych. W istocie na niektórych uniwersytetach wydziały nauki o polityce są nazywane wydziałami nauki o państwie2. Od studentów nauki o polityce oczekuje się znajomości przeciwstawnych teorii dotyczących typu najlepszego porządku oraz tego, jak go osiągnąć i utrzymać. Zazwyczaj oczekuje się od nich sporej wiedzy o instytucjach politycznych ich własnego państwa, a także paru innych państw. Niektórzy mogą wybrać specjalizację w zakresie studiów polityki światowej. Lecz również w tym przypadku podstawowe pytania dotyczą utrzymania porządku i pokoju, jak też zapewnienia minimalnego poziomu dóbr publicznych, włącznie z zarządzaniem zagadnieniami i konfliktami wyrastającymi pomiędzy nimi. Dla przykładu, badanie relacji handlowych pomiędzy państwami często jest uzasadniane, bezpośrednio lub pośrednio, na tej podstawie, że mogą one prowadzić do konfliktu interesów, a może nawet wojen handlowych, które mogą przekształcić się w konflikty zbrojne. Dowody historyczne wspierające takie twierdzenia są znikome, jednak przyczyna dla uwzględniania tych kwestii w studiach nad polityką światową jest wiele mówiąca. Niemal wszystkie standardowe opracowania z zakresu polityki międzynarodowej zakładają, że utrzymanie ładu jest najważniejszą, jeśli nie jedyną, problematyką tych badań. W efekcie każda z dyscyplin wykazuje skłonności do uznawania tej drugiej za pewnik. W ekonomii studiuje się rynki przy założeniu, że ich funkcjonowanie nie zostanie zakłócone przez wojnę, rewolucję czy inne niepokoje społeczne. Rządy i cały zbiór praw, jak też administracja wymiaru sprawiedliwości są traktowane jako W oryginale department of government. W ujęciu anglosaskim, szczególnie w naukach ekonomicznych, bardzo częste jest stosowanie terminu government (w dosłownym tłumaczeniu „rząd”) na określenie aparatu państwowego czy po prostu państwa (przyp. tłum.). 2

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

471

Państwa i rynki

coś oczywistego. Tymczasem politologia3 zakłada, że gospodarka będzie funkcjonować dość płynnie – niezależnie, czy jest to gospodarka nakazowa kierowana zgodnie z decyzjami armii biurokratów, czy gospodarka rynkowa uwzględniająca wielość decyzji podejmowanych przez rozważnych i dążących do maksymalizacji zysku producentów i sprytnych konsumentów. Politologia w liberalnej zachodniej tradycji uznaje kompromis między ładem i wolnością oraz między bezpieczeństwem i sprawiedliwością – jeśli chcesz więcej jednego, musisz poświęcić trochę tego drugiego. Jednak bardzo rzadko uwzględnia ona dodatkowy wymiar efektywności – podtrzymywanie zdolności gospodarki do wytwarzania bogactwa niezbędnego zarówno dla utrzymania ładu, jak i sprawiedliwości. Czy jeśli chcesz zarówno więcej bogactwa, jak i ładu, to musisz poświęcić sprawiedliwość i wolność? Tę kwestię poruszała radykalna lewica, w szczególności autorzy latynoamerykańscy, przedstawiciele tzw. szkoły biurokratyczno-autorytarnej, którzy sugerowali istnienie związku pomiędzy kształtem systemu politycznego i układów partyjnych w państwach rozwijających się a ekspansją kapitalistycznej rynkowo zorientowanej gospodarki i generowanych przez nią ścieżek dystrybucji dochodu. Ogólnie rzecz biorąc, nadal prawdziwe jest stwierdzenie, że w większości przypadków nauki polityczne przyjmują raczej statyczny kontekst gospodarczy, a dynamika właściwa dla rzeczywistego gospodarczego świata zbyt często bywa pomijana (Strange 1970: 304–315). Nie można tego powiedzieć w odniesieniu do wielu wybitnych autorów wywodzących się spoza głównych nurtów liberalnej ekonomii czy politologii, którzy podjęli się badania ekonomii politycznej4. Przykładowo, Robert Cox rozpoczął od badania przemysłowych relacji zarządzania pracą i porównawczych studiów ruchów robotniczych w różnych państwach. Następnie przyszły nowatorskie i wielokrotnie cytowane artykuły i kluczowe dzieło Production, Power and World Order (1987), analizujące powiązania pomiędzy trzema poziomami systemu światowego, społecznymi i gospodarczymi relacjami wynikającymi ze struktur produkcji, polityczną naturą potęgi państwa i ogólną istotą aktualnego porządku światowego. Tacy badacze ekonomii rozwoju5 jak Gunnar Myrdal, Dudley Seers, Gerald Helleiner, W oryginale politics. Autorka stosuje ten termin w odniesieniu zarówno do polityki, jej badania, jak też studiów w zakresie nauk o polityce (przyp. tłum.). 4 W oryginale political economy. Sytuacja analogiczna jak w przypadku terminu international political economy. Political economy oznaczać może: 1) system polityczno-gospodarczy czy po prostu system gospodarczy państwa, 2) politykę gospodarczą państwa (lub jej badanie), 3) gospodarkę państwa (rzadko) oraz 4) ekonomię polityczną – badanie związków gospodarki i polityki (przyp. tłum.). 5 W oryginale development economists, termin bardzo często spotykany w literaturze przedmiotu, niestety jest nieprzetłumaczalny (przyp. tłum.). 3

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

472

Susan Strange

Arthur Lewis, Walt Rostow, Hans Singer czy Al Hirschman – nie wspominając o Raulu Prebischu – byli świadomi niemożności oddzielenia polityki od gospodarki. Podobnie było z wieloma socjologami historii takimi jak Michael Mann, Jonathan Hall, Christopher Chase-Dunn czy inni, kontynuujący głównie francuską tradycję i bazujący na pracach François Perroux i Fernanda Braudela. Wiele zawdzięczamy również tym historykom myśli ekonomicznej, którzy podążyli szlakami przetartymi przez Maxa Webera, Josepha Schumpetera, Karla Polanyiego, Simona Kuznetsa i Carlo Cipolli. Swój wkład w dalszy rozwój międzynarodowej ekonomii politycznej mają również prawicowi historycy przedsiębiorczości – Alfred Chandler, John Dunning i Leslie Hannah – oraz lewicowi historycy nurtu radykalnego – Immanuel Wallerstein, Michael Barratt Brown, Ernst Mandel, Fred Block czy Teddy Brett. Poza tym jednak jedyne, co mamy do tej pory, to przeciwstawne doktryny – zestawy normatywnych poglądów na temat celów, na których realizację powinna być ukierunkowana polityka państwa, i na temat tego, jakie powinny być relacje między polityką a gospodarką (czy też dokładniej: między państwami a rynkami). Wystarczy to do usatysfakcjonowania ideologów, którzy mają już swoje zdanie w tych kwestiach. Mogą być oni realistami, którzy chcą myśleć w wąskich kategoriach o środkach i celach polityki narodowej w kraju i za granicą; albo liberalnymi ekonomistami, którzy chcą myśleć o najbardziej efektywnej organizacji gospodarki światowej; albo marksistami, którzy z kolei chcą myśleć o tym, jak zapewnić większą równość i sprawiedliwość dla słabszych jednostek. My potrzebujemy czegoś innego. Potrzebujemy określonych ram analizy, metody rozpoznania sedna ludzkiego bytu takiego, jakim jest czy jakim był, pod wpływem okoliczności gospodarczych, politycznych i społecznych. Jest to warunek konieczny dla formułowania zaleceń i poglądów na temat tego, co można i co powinno się z tym zrobić. Każda doktryna ma bowiem swój unikalny sposób analizy zaprojektowany w taki sposób, żeby w sposób nieunikniony prowadzić do wniosków, do których z założenia ma prowadzić. […] W największym skrócie, musimy znaleźć taką metodę analizy gospodarki światowej, która da studentom i czytelnikom wybór, jak też pozwoli na pragmatyzm w formułowaniu zaleceń. Po drugie, musi to być taka metoda analizy, która pozwoli przezwyciężyć różnice pomiędzy ideologiami, umożliwiając komunikację czy nawet dyskusję pomiędzy nimi. […] Zdefiniowałabym studia nad międzynarodową ekonomią polityczną następująco: dotyczą one społecznych, politycznych i gospodarczych ustaleń wpływających na światowe systemy produkcji, wymiany i podziału, jak i zestawy wartości w nich odzwierciedlone. Te ustalenia nie zostały otrzymane mocą boską ani nie są przypadkowym efektem szczęśliwego trafu. Są one raczej efektem decyzji ludzkich

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

473

Państwa i rynki

podjętych w ramach stworzonych przez człowieka instytucji i zestawem narzuconych sobie samemu reguł i zwyczajów. […]

ROZDZIAŁ 2. Władza (power) w gospodarce światowej6 Badanie ekonomii politycznej, a w szczególności międzynarodowej ekonomii politycznej, nie jest możliwe bez uważnego przyjrzenia się roli władzy w funkcjonowaniu gospodarki. Każdy system polityczno-gospodarczy jest inny. System gospodarczy Stanów Zjednoczonych w porównaniu z systemem gospodarczym Związku Radzieckiego czy system gospodarczy osiemnastowiecznej Europy Zachodniej w porównaniu ze współczesnym zintegrowanym światowym systemem polityczno-gospodarczym różnią się od siebie, jak starałam się wyjaśnić, w zakresie względnej wagi przykładanej do czterech podstawowych wartości społecznych. Każdy system reprezentuje inny układ priorytetów w obszarach bogactwa, ładu, sprawiedliwości i wolności. Czynnikiem decydującym o tym, jaki ten układ będzie, jest przede wszystkim władza. To właśnie władza determinuje relacje pomiędzy władzami państwa a rynkiem. Rynki nie mogą odgrywać dominującej roli w procesach gospodarczych, o ile nie dostaną na to pozwolenia od podmiotów sprawujących władzę posiadających ku temu uprawnienia. Różnica pomiędzy gospodarką opartą na prywatnych przedsiębiorstwach i rynkach a gospodarką nakazową, zarządzaną przez państwo, nie polega tylko na zakresie swobód przydzielonych podmiotom rynkowym przez rządzących, lecz również na otoczeniu, w jakim funkcjonują rynki. Otoczenie to również odzwierciedla określony układ sił. Niezależnie od tego, czy otoczenie [rynków – przyp. tłum.] jest pewne, czy niepewne, stabilne czy niestabilne, w okresie wzrostu czy kryzysu, odzwierciedla ono szereg decyzji podmiotów posiadających władzę. Zatem nie tylko bezpośrednie prawo do zarządzania rynkiem ma znaczenie; chodzi tu również o pośrednie oddziaływanie władzy na otoczenie czy też warunki, w jakich rynki funkcjonują. Tym samym, badając gospodarkę, nie wystarczy zapytać, gdzie znajduje się ośrodek władzy – kto tę władzę sprawuje. Należy zadać pytanie, dlaczego te podmioty mają władzę – jakie są źródła władzy. Czy wynika ona z przywództwa, czy z przymusu? Czy opiera się na posiadaniu ogromnego bogactwa? Czy jej podstawą jest autorytet moralny: władza opierająca się na głoszeniu potężnych idei znajdujących szerokie uznanie i przyjmowanych za obowiązujące i tym samym legityUżyte przez Autorkę słowo power może w języku polskim oznaczać władzę, potęgę, siłę, wpływ, jak też zdolność/możliwość. W większości przypadków słowo to zostało użyte w znaczeniu „zdolność do wywierania wpływu” i przetłumaczone jako władza (przyp. tłum.). 6

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

474

Susan Strange

mizujących działania głoszących je ludzi, niezależnie od tego, czy są to politycy, przywódcy religijni czy filozofowie? W wielu systemach polityczno-gospodarczych ci, którzy sprawują władzę i decydują, jak dużą rolę mają odgrywać rynki i jakie mają być warunki ich funkcjonowania, czerpią władzę ze wszystkich trzech źródeł – siły, bogactwa i przekonań. W innych [systemach – przyp. tłum.] różne grupy będą czerpać różne rodzaje władzy z różnych źródeł. Będą polegać na odmiennych źródłach władzy i równocześnie oddziaływać na system społeczno-gospodarczy, niekoniecznie w tym samym kierunku. […]

Strukturalny i relacyjny (structural and relational) wymiar władzy Zgodnie z przyjętym w tej książce stanowiskiem w gospodarce występują dwa rodzaje władzy – władza strukturalna i władza relacyjna. Jednak w obliczu strategicznych rozgrywek pomiędzy państwami i przedsiębiorstwami międzynarodowymi w obecnym systemie światowym strukturalny wymiar władzy zyskuje coraz bardziej względem wymiaru relacyjnego. Relacyjny wymiar władzy zazwyczaj przedstawiany jest przez reprezentujących nurt realistyczny autorów podręczników z zakresu stosunków międzynarodowych jako zdolność podmiotu A do skłonienia podmiotu B do podjęcia działań, których w przeciwnym razie by nie podjął. W 1940 roku Niemcy dzięki tego rodzaju władzy skłonili Szwecję, by zezwoliła na przejście niemieckich wojsk przez swoje „neutralne” terytorium. Tego rodzaju władza Stanów Zjednoczonych nad Panamą pozwoliła narzucić warunki funkcjonowania Kanału Panamskiego. Z drugiej strony, strukturalny wymiar władzy oznacza zdolność danego państwa do kształtowania i decydowania o strukturach światowego systemu gospodarczego, w jakich muszą funkcjonować pozostałe państwa, ich instytucje polityczne, ich przedsiębiorstwa oraz (w szczególności) naukowcy i innego rodzaju specjaliści. Ta strukturalna władza, jak zamierzam wyjaśnić, oznacza coś więcej niż tylko zdolność do oddziaływania na sposób prowadzenia dyskusji czy zdolność do projektowania (jak mówią amerykańscy badacze) międzynarodowych reżimów opartych na zasadach i zwyczajach, które regulują międzynarodowe stosunki gospodarcze. Amerykańska władza strukturalna w zakresie regulacji handlu pszenicą czy kukurydzą pozwala kupcom i sprzedawcom zabezpieczać się kontraktami terminowymi. Nawet Związek Radziecki, kupując to ziarno, akceptuje te zasady. Londyński Lloyds ma na międzynarodowych rynkach władzę w zakresie ubezpieczeń; pozwala on małym ubezpieczycielom czy gwarantom „sprzedawać” instrumenty obarczone wysokim ryzykiem dużym podmiotom reasekuracyjnym, tym samym centralizując system w tych państwach i przy udziale tych podmiotów, które są wystarczająco duże, by zaakceptować tak wysoki poziom ryzyka oraz zarządzać nim. Każdy, kto potrzebuje ubezpieczenia, musi dostosować się do tych zasad. W skrócie, posiadanie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

475

Państwa i rynki

władzy w wymiarze strukturalnym wiąże się z możliwością decydowania o tym, jak powinno się załatwiać sprawy, z możliwością kształtowania ram wzajemnych relacji pomiędzy państwami, relacji pomiędzy państwami a ludźmi czy między państwami a przedsiębiorstwami. […] Wydaje mi się, że takie rozróżnienie jest znacznie bardziej użyteczne dla zrozumienia i analizy władzy w ekonomii politycznej niż rozróżnienie między władzą gospodarczą a polityczną. Możemy mówić, że siłą gospodarczą dysponuje ten, kto ma dużo pieniędzy do wydania. To jest siła nabywcza. Może ona wiązać się również z władzą gospodarczą, jeśli dany podmiot ma na sprzedaż dobra wysoko pożądane przez innych. Jego władza gospodarcza będzie jeszcze większa, jeśli jest jedynym podmiotem zdolnym do dostarczenia tych dóbr, czyli jeśli – w skrócie – dysponuje on władzą oligopolistyczną czy monopolistyczną. Władza gospodarcza wiąże się również ze zdolnością do zapewnienia finansowania czy kapitału inwestycyjnego, który umożliwi innym rozpoczęcie produkcji czy sprzedaży usług. Banki, poprzez kontrolę nad kredytem, dysponują potęgą gospodarczą. Tak samo możemy powiedzieć, że ludzie dysponują władzą polityczną, jeśli kontrolują aparat władzy państwowej czy jakiejkolwiek innej instytucji i są w stanie wykorzystać go do zmuszenia innych do posłuszeństwa czy podporządkowania się ich życzeniom i wyborom. Problem z tym rozróżnieniem pojawia się jednak, gdy przychodzi do [analizy – przyp. tłum.] konkretnych sytuacji. Szczególnie w odniesieniu do międzynarodowego systemu gospodarczego bardzo trudno jest jednoznacznie oddzielić władzę polityczną od gospodarczej. Nie można mieć władzy politycznej bez posiadania siły nabywczej, zdolności do sterowania produkcją czy zdolności do mobilizacji kapitału. Nie można też mieć władzy gospodarczej nieusankcjonowanej przez władzę polityczną, bez prawnego i fizycznego bezpieczeństwa, jakie tylko władza polityczna może zapewnić. Pojedyncze podmioty już nie sprawują władzy gospodarczej (lub sprawują ją bardzo rzadko). Władza gospodarcza jest w rękach korporacji czy przedsiębiorstw państwowych, które stworzyły swoje własne hierarchie władzy i łańcuchy przywódcze, w których decyzje mają charakter raczej polityczny niż gospodarczy. Słucham się prezesa czy dyrektora zarządzającego przedsiębiorstwa nie dlatego, że liczę na zysk ekonomiczny, ale dlatego, że ma on władzę nade mną, menedżerem średniego szczebla czy szeregowym pracownikiem. […] Kolejnym elementem [mojej – przyp. tłum.] argumentacji jest założenie, że strukturalny wymiar władzy nie jest monolitem, lecz opiera się na czterech oddzielnych i możliwych do odróżnienia, lecz powiązanych ze sobą strukturach. Ten pogląd różni się od poglądów marksistów czy neomarksistów tym, że oni przywiązywali wielką wagę tylko do jednej z czterech wyróżnionych przeze mnie struktur – struktury produkcji. Te założenia różnią się również od interpretacji władzy strukturalnej przyjętej przez Roberta Coxa – on również uważa, że najbardziej istotna jest struktura pro-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

476

Susan Strange

dukcji (Cox 1987). Cox postrzega produkcję jako podstawę społecznej i politycznej władzy w społeczeństwie. Tym samym państwo staje się w kwestiach politycznych ucieleśnieniem władzy klasy czy klas kontrolujących strukturę produkcji. Jednak państwa funkcjonują w anarchicznym porządku światowym. W tym ujęciu funkcjonuje obraz czy też model trójwarstwowej kanapki (club sandwich) lub przekładanego ciasta, w którym dolną warstwę stanowi produkcja, górną – porządek światowy, a znajdujące się pomiędzy nimi państwo reaguje na zmiany zarówno w porządku światowym, jak i w strukturze produkcji, na której się opiera. Ja wyobrażam sobie raczej czteropłaszczyznową (czterościenną) piramidę czy czworościan (tzn. figurę geometryczną składającą się z czterech płaszczyzn czy trójkątnych powierzchni). Każda z powierzchni styka się z pozostałymi trzema i jest przez nie utrzymywana w miejscu. Każda powierzchnia odpowiada jednej z czterech struktur, za pośrednictwem których wywierany jest wpływ na określone relacje. Jeśli by wykonać taki model z przezroczystego szkła lub plastiku, wówczas można by przedstawić, jak poszczególne relacje są rozgrywane, niczym na scenie teatru, w obrębie czterech ścian piramidy. […] Te cztery struktury wchodzące we wzajemne interakcje nie są właściwe jedynie dla systemu światowego czy też światowej ekonomii politycznej, jeśli ktoś woli takie określenie. Źródła nadrzędnej władzy strukturalnej są takie same w bardzo małych grupach ludzkich, takich jak rodzina czy społeczność odosobnionej wioski, jak i w skali świata. Te cztery źródła, odpowiadające czterem stronom przezroczystej piramidy, to: kontrola nad bezpieczeństwem; kontrola nad produkcją; kontrola nad kredytem; oraz kontrola nad wiedzą, wierzeniami i poglądami. Tym samym władzą strukturalną dysponują ci, którzy są w stanie sprawować kontrolę nad bezpieczeństwem ludzi (tj. zagrażać temu bezpieczeństwu lub go strzec, w szczególności przed przemocą). Dysponują nią również ci, którzy są w stanie kontrolować rodzaje lub metody produkcji dóbr i usług niezbędnych do przetrwania oraz decydować o nich. Po trzecie, dysponują nią ci, którzy są w stanie kontrolować podaż i podział kredytu. A przynajmniej dzieje się tak we wszystkich rozwiniętych gospodarkach, niezależnie od tego, czy mają one ustrój państwowo-kapitalistyczny, prywatny, czy mieszankę obu. Po czwarte i ostatnie, władzą strukturalną mogą dysponować również ci, którzy posiadają wiedzę i są w stanie całkowicie lub częściowo ograniczyć innym dostęp do niej czy ustalić warunki dostępu. Najważniejszym wnioskiem płynącym z tego podejścia do kwestii władzy w gospodarce światowej wydaje mi się podanie w wątpliwość istotnego założenia obecnego w wielu współczesnych – przede wszystkim amerykańskich – pracach z zakresu międzynarodowej ekonomii politycznej. Zgodnie z tym założeniem Stany Zjednoczone utraciły swoją hegemoniczną przewagę w systemie [gospodarki światowej – przyp. tłum.] i dlatego, krótko mówiąc, gospodarka światowa znajduje się w stanie takiej

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

477

Państwa i rynki

niestabilności, niepewności czy nawet nieładu, że prognozy gospodarcze stają się zawodne albo wręcz niemożliwe. Dlatego też debatom na temat perspektywy rozwiązania współczesnych międzynarodowych problemów ekonomicznych towarzyszą powszechne przygnębienie i rozpacz. Ja jednak, przy użyciu wskazanego modelu i ram analitycznych, dochodzę do nieuniknionego wniosku, że w rzeczywistości ani Stany Zjednoczone, ani zależne od nich korporacje nie utraciły swojej władzy strukturalnej nad systemem i wewnątrz niego. Być może zmieniły one swoje nastawienie odnośnie do tego, jak z tej władzy korzystać, ale jej nie straciły. Nie wydaje się również prawdopodobnym, biorąc pod uwagę wszystkie cztery struktury, by [Stany Zjednoczone – przyp. tłum.] miały utracić tę władzę w dającej się przewidzieć przyszłości. […]

Cztery źródła władzy strukturalnej Przed przystąpieniem do zilustrowania przykładami tego czterostronnego wyobrażenia władzy strukturalnej przydatne może być nieco szersze omówienie czterech wyżej wymienionych źródeł tej władzy. […] Po pierwsze, jak długo prawdopodobieństwo wybuchu konfliktu zbrojnego zagraża bezpieczeństwu osobistemu, tak długo ten, kto oferuje ochronę przed tym zagrożeniem, jest zdolny do wywierania wpływu również na kwestie niezwiązane z bezpieczeństwem, jak podział żywności czy administrowanie wymiarem sprawiedliwości. Im większe jest realne zagrożenie dla bezpieczeństwa, tym wyższą cenę jesteśmy skłonni zapłacić i tym wyższe ryzyko zaakceptować, że ta sama siła, która oferuje nam ochronę, stanie się innego rodzaju zagrożeniem dla tych, których, jak twierdzi, chroni. Te spośród państw, które czuły się najbardziej zagrożone i które postrzegały siebie jako państwa „rewolucyjne”, kwestionujące ustalony porządek i dominującą w danym czasie i miejscu ideologię, były w największym stopniu gotowe zapłacić cenę i zaakceptować ryzyko powstania rządu wojskowych i „państwowych służb bezpieczeństwa” takich jak tajna policja. Pytanie o to, kto decyduje o tym, co ma być produkowane, przez kogo, w jaki sposób, w jakiej kombinacji [czynników produkcji – przyp. tłum.] ziemi, pracy, kapitału i technologii, oraz jak wynagradzać, jest w takim samym stopniu kluczowym pytaniem w gospodarce, jak w kwestiach politycznych pytanie o to, kto decyduje o sposobach obrony przed zagrożeniami. Jak wskazywali Cox i duża część radykalnych i lewicowych autorów, sposób wytwarzania stanowi podstawę władzy jednej klasy nad innymi. Ta klasa, która znajduje się na pozycji umożliwiającej decydowanie o mechanizmach produkcji i ich zmianie, może używać swojej władzy strukturalnej nad produkcją do umacniania i zabezpieczenia swojej władzy społecznej i politycznej, stanowienia ustroju, tworzenia instytucji politycznych, ustanawiania

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

478

Susan Strange

mechanizmów i precedensów prawnych i administracyjnych, które utrudnią innym podważenie tej władzy. Ponieważ obecnie coraz większa część produkcji towarów i usług na świecie odpowiada – w taki czy inny sposób – na potrzeby gospodarki światowej, a nie na lokalne potrzeby, gusta czy oczekiwania, strukturalna władza nad produkcją stała się podstawą dla przemian społecznych i politycznych przekraczających granice państw. […] Trzecia podpora czy płaszczyzna władzy strukturalnej jest, co prawda, w większym stopniu właściwa dla zaawansowanych uprzemysłowionych gospodarek, niezależnie od tego, czy są one socjalistyczne, czy kapitalistyczne, niż dla mniejszych wspólnot czy mniej rozwiniętych gospodarek. Jednak finanse – kontrola nad kredytem – to ta płaszczyzna, która w ostatnim ćwierćwieczu bardziej niż inne zyskała na znaczeniu, stając się kluczową w międzynarodowych stosunkach gospodarczych i konkurencji między przedsiębiorstwami przedsiębiorstw. Czasami wydaje się, że jej złożone przejawy są zbyt techniczne i tajemnicze, by mogły być łatwo zrozumiane nawet przez osoby zawodowo zajmujące się bankowością i finansami. Jednak jej siła wpływania na wyniki w sferach bezpieczeństwa, produkcji i badań jest ogromna. Jest to również ta płaszczyzna, którą w najmniejszym stopniu rozumieją marksiści czy radykałowie. […] Wielu spośród nich nadal hołduje staromodnemu założeniu, zgodnie z którym należy najpierw dokonać akumulacji kapitału, by móc zainwestować. […] Nie rozumieją oni, że w zaawansowanych gospodarkach inwestycji dokonuje się przy pomocy kredytu, a nie pieniądza, a kredyt można kreować. Nie trzeba go akumulować. Tym samym ten, kto jest w stanie zyskać zaufanie innych podmiotów zdolnych do kreowania kredytu, będzie kontrolował gospodarkę kapitalistyczną, a nawet socjalistyczną. Po czwarte i ostatnie, wiedza to władza. Ten, kto jest w stanie rozwijać czy pozyskiwać wiedzę, ograniczać innym dostęp do tego rodzaju wiedzy, który jest poważany i poszukiwany przez innych, lub kontrolować kanały dostępu do wiedzy, będzie dysponował szczególnym rodzajem władzy strukturalnej. W przeszłości taką władzą dysponowali chociażby kapłani w odniesieniu do władców i dowódców wojskowych. Jest to najbardziej ulotny i najtrudniejszy do kontrolowania wymiar władzy strukturalnej. Obecnie najbardziej pożądanym rodzajem wiedzy jest technologia, która ułatwia pozyskanie władzy relacyjnej bądź pozwala wzmocnić inne rodzaje władzy strukturalnej (tj. w zakresie bezpieczeństwa, produkcji i finansów). Wspólne dla wszystkich czterech wymiarów władzy strukturalnej jest to, że ten, kto ją posiada, jest w stanie zmienić zakres wyborów dostępnych dla innych, bez uciekania się do bezpośrednich narzędzi nacisków w celu uzyskania oczekiwanej decyzji. Taka władza jest mniej „widoczna”. Zakres opcji wyboru dostępny dla innych może być rozszerzony poprzez danie innym możliwości, których w przeciwnym razie by nie mieli. […] Oto przykład z gospodarki światowej: wielkie firmy

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

479

Państwa i rynki

EH]SLHF]HñVWZR

A

B

wiedza

ğQDQVH

S M

D

C

produkcja

Trójwymiarowo:

wiedza

EH]SLHF]HñVWZR

B C A produkcja

ğQDQVH

D

$OHMDNRĝHNDĝGD]HVWUXNWXURGG]LDïXMHQDWU]\SR]RVWDïHQLHNRQLHF]QLHNWöUDNROwiek z nich dominuje A

C

B

D :W\PZ\SDGNX$&'RG]ZLHUFLHGODVWUXNWXUÚSURGXNFML$%'VWUXNWXUÚEH]SLHF]HñVWZD$%&WRVWUXNWXUDğQDQVöZD%&'VWUXNWXUDZLHG]\

Rycina 2.1. Cztery struktury wiedzy oscylujące wokół relacji państwo–rynek

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

480

Susan Strange

naftowe miały możliwość poszukiwania ropy naftowej i jej sprzedaży. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku państwa naftowe udzielały im koncesji. Jednak opłaty licencyjne, jakie te firmy mogły zaoferować państwom, dawały tym firmom władzę strukturalną nad rządami. Władze mogły dokonać wyboru i zrzec się tych dodatkowych dochodów, jednak dochody te były na tyle duże w porównaniu z innymi dostępnymi wówczas źródłami dochodu, że po porównaniu dostępnych opcji zakres wyboru był mocno zmodyfikowany przez strukturalną władzę nad produkcją i wprowadzaniem do sprzedaży ropy. Dopiero kiedy państwa-producenci ropy naftowej zyskały dostęp do wiedzy na temat przemysłu naftowego, i mogły wykorzystać dochody z tytułu opłat licencyjnych do umacniania swojej władzy finansowej, zdołały częściowo podważyć strukturalną władzę koncernów naftowych w zakresie produkcji. Kolejna istotna cecha mojej czteropłaszczyznowej, plastikowej piramidy to fakt, że każda z płaszczyzn dotyka pozostałych trzech. Każda wchodzi w interakcje z każdą. Powinno się to rozumieć jako balansowanie na każdym z wierzchołków niż spoczywanie na jednej podstawie. W pewnym sensie każda ze struktur – bezpieczeństwo, produkcja, finanse i wiedza wraz z wierzeniami – stanowi podstawę dla pozostałych. Przedstawienie struktur jako spoczywających w sposób ciągły na jednej podstawie sugerować by mogło, że ta jedna struktura jest dominująca. A nie zawsze tak jest, czy też nie zawsze musi tak być. […]

CZĘŚĆ II Struktury władzy w gospodarce światowej7 ROZDZIAŁ 3. Struktura bezpieczeństwa8 Strukturę bezpieczeństwa w ekonomii politycznej stanowią ramy władzy, jakie stwarza zapewnianie bezpieczeństwa jednym ludziom przez innych. Obrońcy – ci, którzy zapewniają bezpieczeństwo – uzyskują określony rodzaj władzy, który pozwala im określać, a może nawet ograniczać zakres wyborów i możliwości dostępnych dla innych. Efektem ubocznym sprawowania tej władzy przez podmioty zapewniające bezpieczeństwo jest uzyskanie przez nie szczególnych przywilejów w zakresie produkcji, konsumpcji bogactwa czy też specjalnych praw i przywilejów w relacjach W części III Autorka przedstawia drugorzędne struktury władzy: sieci transportowe, handel, energię oraz dobrobyt (przyp. tłum.). 8 W odniesieniu do tej i pozostałych struktur w polskim tłumaczeniu niekiedy używa się liczby mnogiej, tj. struktury bezpieczeństwa, por. Geoekonomia, red. E. Haliżak, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012 (przyp. tłum.). 7

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

481

Państwa i rynki

społecznych. Tym samym struktury bezpieczeństwa w sposób nieunikniony wywierają wpływ na to, kto i co dostaje w gospodarce światowej. […] W obecnych czasach w międzynarodowej ekonomii politycznej struktura bezpieczeństwa skonstruowana jest wokół instytucji państwa. Państwo rości sobie prawa do sprawowania władzy politycznej i posiadania monopolu na użycie siły. Jednak państwo nie funkcjonuje w izolacji. Państwa funkcjonują w ramach społeczności państw. Wszystkie państwa roszczą sobie prawa do sprawowania władzy i monopolu na użycie siły w obrębie granic swojego terytorium, a czasem i poza nimi. Tym samym relacje pomiędzy państwami są niezmiernie istotne z punktu widzenia struktury bezpieczeństwa i gospodarki światowej. Musimy więc zmierzyć się z istotnym faktem, że niezależnie od tego, jak dobry lub zły jest międzynarodowy system polityczny, owa wspólnota państw, zapewnia on bezpieczeństwo gospodarce światowej. Ekonomiści mogą sobie pozwalać na ignorowanie tego faktu. Badacze ekonomii politycznej nie mogą sobie na to pozwolić. […]

ROZDZIAŁ 4. Struktura produkcji Strukturę produkcji można zdefiniować jako sumę wszystkich ustaleń określających, co jest produkowane, przez kogo i dla kogo, jakimi metodami i na jakich warunkach. Dotyczy to pracy ludzi i bogactwa, jakie kreują poprzez swoją pracę. Mogą oni być wspierani przez zwierzęta i maszyny. Ich wysiłki może uzupełniać szczodra natura. Ostatecznie jednak sprowadza się to wszystko do pytania o organizację pracy ludzi i tego, co wytwarzają. Struktura produkcji jest tym wymiarem gospodarki, w którym wytwarza się bogactwo. Produkcja stanowi fundament, podstawę niemal wszystkich systemów polityczno-gospodarczych. […] W ciągu ostatnich dwóch wieków w strukturze produkcji zaszły dwie istotne zmiany. Należy się więc zastanowić, dlaczego do tych zmian doszło i jakie miały one konsekwencje, a w przypadku drugiej zmiany, jakie może ona mieć konsekwencje [w przyszłości – przyp. tłum.]. Pierwszą zmianą była zmiana mechanizmów produkcji w państwach Europy Północno-Zachodniej w stronę zorientowanych rynkowo systemów kapitalistycznych. […] Druga zmiana to zachodzące stopniowo, nierównomiernie, lecz nieuchronnie procesy wypierania struktur produkcji ukierunkowanych na zaspokajanie potrzeb rynków krajowych na struktury ukierunkowane na zaspokajanie potrzeb rynku światowego. Jak zauważył Peter Drucker, wielki specjalista od zarządzania, współczesna gospodarka światowa jest podmiotem „sprawującym władzę”, wypierającym poszczególne gospodarki państw narodowych, na których w anachroniczny sposób nadal skupia się wiele teorii ekonomicznych: keynesowskich, monetarystycznych czy marksistowskich (Drucker 1986). To właśnie internacjonalizacja procesów produkcji jest tą drugą istotną zmianą. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

482

Susan Strange

ROZDZIAŁ 5. Struktura finansów Według międzynarodowej ekonomii politycznej władza jest w rękach tych, którzy mogą zapewnić innym bezpieczeństwo lub pozbawić go, jak też tych, którzy zarządzają tworzeniem bogactwa w procesie produkcji. Obok struktur bezpieczeństwa i produkcji […] nie mniej ważna jest jednak struktura finansów. Zdolność do udzielania kredytów pociąga za sobą zdolność do decydowania o tym, kto może, a kto nie może korzystać z możliwości konsumpcji dzisiaj, płacąc za nią dopiero jutro, zdolność do decydowania o korzystaniu przez innych z ich siły nabywczej i tym samym oddziaływania na rynki produkcji, jak też zdolność do zarządzania w sposób prawidłowy bądź nieprawidłowy walutą, w jakiej denominowany jest kredyt, oddziałując w ten sposób na kursy wymiany walut. W związku z tym struktura finansów ma dwie nierozłączne cechy. Obejmuje ona nie tylko te struktury gospodarki, w których tworzony jest kredyt, lecz również system czy też systemy pieniężne determinujące względną wartość różnych jednostek pieniężnych, w których kredyt jest denominowany. W pierwszym przypadku władza w zakresie kreacji kredytu dzielona jest między rządy i banki (w związku z czym wiele zależeć będzie od politycznych i ustawowych relacji między tymi podmiotami). W drugim przypadku kursy wymiany pomiędzy poszczególnymi jednostkami pieniężnymi czy walutami są ustalane w wyniku odpowiednich działań rządów i rynków (i ponownie: wiele będzie zależeć od tego, na ile swobody w tym zakresie rządy zezwolą rynkom). Strukturę finansową można więc zdefiniować jako sumę wszystkich praktyk w zakresie dostępności kredytu oraz wszystkich czynników, które determinują warunki wzajemnej wymiany walut. W znacznym stopniu strukturę finansów w międzynarodowej ekonomii politycznej można przedstawić jako pewnego rodzaju strukturę przejściową, hybrydę, która częściowo jest prawdziwie globalnym systemem i która częściowo nadal służy narodowym systemom finansowym i pieniężnym, nawet jeśli są one w coraz większym stopniu narażone na wpływy i naciski pochodzące ze świata zewnętrznego względem państwa. […]

ROZDZIAŁ 6. Struktura wiedzy Władzę pochodzącą ze struktur wiedzy najłatwiej jest przeoczyć i najczęściej jest ona niedoceniana. Nie jest ona mniej ważna niż pozostałe trzy źródła władzy strukturalnej w międzynarodowej ekonomii politycznej, ale jest zdecydowanie mniej zbadana. Dzieje się tak między innymi dlatego, że obejmuje ona to, w co wierzymy (i wnioski moralne oraz zasady płynące z tych wierzeń); to, co wiemy i uznajemy za zrozumiałe; kanały, przy pomocy których wierzenia, wyobrażenia i wiedza są

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

483

Państwa i rynki

przekazywane w sposób włączający niektórych ludzi, a innych wykluczający. Te trzy poziomy czy też wymiary struktury wiedzy zwracały uwagę wielu bardzo różnych ludzi, od filozofów i psychologów społecznych po specjalistów w zakresie zaawansowanych technologii. Również niektórzy ekonomiści i badacze polityki stopniowo uświadamiali sobie, jakie dylematy teoretyczne niosą ze sobą asymetrie w sieciach informacyjnych i odmienne postrzeganie [poszczególnych zjawisk – przyp. tłum.], które prowadzi do tzw. dyskursów w naukach społecznych, tak od siebie odmiennych, że poszczególni ich przedstawiciele nie za bardzo się nawzajem rozumieją (np. dyskurs pomiędzy strategami wojskowymi a zwolennikami dewelopmentalizmu). Brak porozumienia co do samego sformułowania pytania, gdy przychodzi do znalezienia rozwiązania, prowadzi do dialogu głuchych. Dlatego też poziom analizy struktury wiedzy, w porównaniu z poziomem analizy pozostałych struktur, jest zdecydowanie mniej zaawansowany i charakteryzuje go wiele ogromnych luk do zapełnienia. […] Jednym z problemów z władzą opartą na strukturze wiedzy jest jej częste rozproszenie. O ile władza wynikająca z pozostałych struktur opiera się na zdolnościach o charakterze pozytywnym, tj. zapewnieniu bezpieczeństwa, organizacji produkcji, zapewnianiu kredytu, o tyle władza w strukturze wiedzy często opiera się na przesłankach o charakterze negatywnym, tj. zdolności do blokowania dostępu do wiedzy, do wykluczania innych [z tego dostępu – przyp. tłum.], raczej niż na zdolności do przekazywania tej wiedzy. Z języka angielskiego przełożyła Karina Jędrzejowska

Bibliografia Cox R., 1987, Production, Power, and World Order, New York, Columbia University Press [fragment w niniejszym tomie, s. 431–444]. Drucker P., 1986, The Changes in World Economy, „Foreign Affairs”, wiosna. Staniland M., 1985, What is Political Economy?, New Haven, Yale University Press. Strange S., 1970, International Economics and International Relations: A Case of Mutual Neglect, „International Affairs”, t. 46, nr 2, kwiecień, s. 304–315.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

ROBERT D. PUTNAM

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych*1

Wprowadzenie: powiązania między polityką wewnętrzną i polityką międzynarodową Polityka wewnętrzna i stosunki międzynarodowe często są ze sobą w jakiś sposób powiązane, jednak nasze teorie nie wyjaśniły jeszcze tej zagadkowej gmatwaniny. Bezowocna jest dyskusja, czy polityka wewnętrzna rzeczywiście determinuje stosunki międzynarodowe, czy też jest odwrotnie. Odpowiedź na to pytanie jest oczywista: „Oba te zjawiska [uwarunkowują siebie nawzajem – przyp. tłum.], czasami”. Bardziej interesujące pytania to: „kiedy?” i „jak?”. W artykule przedstawiono teoretyczne ujęcie tego zagadnienia. […]

Dwupoziomowe gry: metafora interakcji wewnętrznych i międzynarodowych […] Polityka wielu międzynarodowych negocjacji może być w praktyce pojmowana jako gra na dwu poziomach. Na szczeblu państwa wewnętrzne grupy dążą do realizacji swoich interesów, wywierając naciski na rząd, aby ten przyjął forowaną przez nie politykę, zaś politycy dążą do władzy, tworząc koalicje wśród tych grup. Na szczeblu międzynarodowym rządy państw starają się zwiększyć swoją zdolność do zaspokajania wewnętrznych żądań oraz ograniczać niepożądane następstwa rozwoju sytuacji międzynarodowej. Żadna z tych dwu gier nie może być ignorowana

* Podstawa przekładu: R.D. Putnam, 1988, Diplomacy and Domestic Politics: The Logic of Two-level Games, „International Organization”, t. 42, nr 3, s. 427, 433–434, 441–460.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

485

przez głównych decydentów dopóty, dopóki państwa, które reprezentują, pozostają współzależne, a jednak suwerenne. Każdy lider polityczny państwa zdaje się działać na tych dwu płaszczyznach. Przy międzynarodowym stole zasiadają jego zagraniczni odpowiednicy, a u jego boku – dyplomaci i inni doradcy do spraw międzynarodowych. Wokół stołu krajowego za liderem stoją partia i przedstawiciele parlamentu, rzecznicy krajowych instytucji, reprezentanci głównych grup interesu i jego osobiści doradcy polityczni. Niespotykana złożoność tej gry na dwu poziomach polega na tym, że ruchy, które są racjonalne dla gracza na jednej płaszczyźnie (jak chociażby zwiększanie cen energii, oddawanie terytorium bądź ograniczanie importu samochodów), mogą wydawać się politycznie niecelowe dla tego samego gracza na innej płaszczyźnie. Niemniej jednak występują silne bodźce do uspójniania tych gier. Gracze (i kibice) będą tolerować niewielkie różnice w retoryce w obu grach, ale ostatecznie [chodzi o to, czy – przyp. tłum.] ceny energii wzrosną, czy nie. W tej grze na dwu poziomach zawiłości polityczne, piętrzące się przed graczami, są zdumiewające. Każdy ważny gracz przy międzynarodowym stole, którego nie satysfakcjonuje wynik, może wywrócić planszę i odwrotnie – każdy lider, który nie usatysfakcjonował swoich współgraczy przy stole krajowym, ryzykuje wyrugowanie z gry. Jednakże od czasu do czasu mądrzy gracze będą wykonywać na jednej z plansz ruch, który spowoduje przegrupowanie na drugiej; umożliwi to im dojście do celów nieosiągalnych w inny sposób. […]

Czynniki warunkujące zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania [tj. wyników negocjacji – przyp. tłum.] Ważne, by zrozumieć, jakie uwarunkowania wpływają na wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania1. Kluczowe są zwłaszcza trzy zestawy czynników:  poziom II – preferencje i koalicje,  poziom II – instytucje,  poziom I – strategie negocjatorów. Zastanówmy się po kolei nad każdym z nich. Wcześniej Autor definiuje „zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania” (win-set) następująco: „Możemy zdefiniować „zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania” dla danej grupy poparcia z poziomu II jako zbiór wszystkich możliwych porozumień z poziomu I, które „wygrywają”, to znaczy uzyskują konieczną większość w grupach poparcia przez proste głosowanie za lub przeciw” (przyp. red.). 1

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

486

Robert D. Putnam

1. Wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania zależy od dystrybucji siły, preferencji i możliwych koalicji wśród uczestników poziomu II Jakakolwiek dwupoziomowa teoria negocjacji międzynarodowych, dająca się sprawdzić, musi wyrastać z teorii polityki wewnętrznej, czyli teorii, w której chodzi o siłę i preferencje głównych aktorów poziomu II. Nie miejsce tu, by dokonywać nawet pobieżnej oceny istotnych alternatyw dla niej, poza odnotowaniem, że dwupoziomowa perspektywa w zasadzie może łączyć się z tak różnymi nurtami, jak marksizm, pluralizm grup interesu, biurokratyczna polityka i neokorporacjonizm. Na przykład, negocjacje rozbrojeniowe można interpretować w warunkach biurokratycznej polityki poziomu II, podczas gdy analiza klasowa bądź neokorporacjonizm mogą być odpowiednie do badania międzynarodowej współpracy na poziomie makroekonomicznym. Niemniej jednak, abstrahując od szczegółów polityki poziomu II, można określić pewne zasady przesądzające o wielkości zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania. Na przykład, im mniejszy jest koszt braku porozumienia dla wyborców, tym mniejszy zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania. Cofnięcie zatwierdzenia [negocjowanego układu – przyp. tłum.] godzi w dane porozumienie, nie w szereg innych (być może atrakcyjnych) alternatyw, lecz tylko w brak porozumienia. Często brak porozumienia odzwierciedla status quo, jakkolwiek w niektórych przypadkach może de facto prowadzić do pogorszenia sytuacji; może to wyjaśniać brak ratyfikacji traktatu wersalskiego. Niektóre wewnętrzne grupy poparcia (constituents) mogą ponosić niskie koszty w związku z brakiem porozumienia, podczas gdy inne – wysokie; te pierwsze będą bardziej sceptyczne wobec porozumień zawieranych w ramach poziomu I niż te drugie. Na przykład członkowie rodzin, w których pracują dwie osoby, będą bardziej skłonni do strajku niż ci, którzy są jedynymi żywicielami rodziny; fryzjerzy z małych miasteczek powinni być większymi zwolennikami izolacjonizmu niż międzynarodowi bankierzy. W tym sensie niektóre wewnętrzne grupy poparcia albo stanowią trwałą opozycję, albo trwale popierają porozumienia poziomu I w sposób bardziej lub mniej niezależny od szczegółowej treści tych porozumień. Naturalnie decyzje innych grup, dotyczące zatwierdzania, będą jednak uwarunkowane konkretnymi treściami tych porozumień. Wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania (a zatem przestrzeń do negocjacji negocjatora poziomu I) jest uzależniona od względnej wielkości sił „izolacjonistycznych” (które są z zasady przeciwne międzynarodowej współpracy) i „internacjonalistów” (którzy zapewniają „uniwersalne” poparcie). Powszechne poparcie dla międzynarodowych porozumień prawdopodobnie jest większe w mniejszych, bardziej uzależnionych państwach

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

487

o bardziej otwartych gospodarkach niż w państwach bardziej samowystarczalnych, jak np. Stany Zjednoczone, gdzie dla większości ich obywateli koszty braku porozumień są generalnie niższe. Ceteris paribus, bardziej samowystarczalne państwa, dysponujące mniejszym zbiorem rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania, powinny zawierać mniej międzynarodowych porozumień i bardziej stanowczo negocjować te, które zawierają. W niektórych przypadkach ocena braku porozumienia może jedynie sprowadzać się do stwierdzenia braku zgody wśród wewnętrznych grup poparcia z poziomu II, ponieważ ich interesy są względnie homogeniczne. […] Podobnie w większości negocjacji płacowych interesy poszczególnych stron (robotników czy udziałowców [danej firmy – przyp. tłum.]) są stosunkowo homogeniczne, i większość znaczących podziałów między grupami z poziomu II wydaje się przebiegać na linii „jastrzębie” i „gołębie”, w zależności od ich woli wszczęcia strajku. (Walton i McKersie nazywają to konfliktami „granicznymi”, w których negocjator znajduje się w pułapce między swoim zapleczem a zewnętrzną organizacją). Inne przykłady z polityki międzynarodowej, gdzie wewnętrzne interesy są względnie jednorodne, lecz brak porozumienia, to rokowania SALT, negocjacje w sprawie traktatu o Kanale Panamskim i konflikt arabsko-izraelski. Jest mało prawdopodobne, by negocjator spotkał się z krytyką we własnym kraju za to, że proponowane porozumienie zbyt redukuje arsenał przeciwnika, przyznaje mu zbyt niską rekompensatę za zagraniczne koncesje [ze strony naszego państwa – przyp. tłum.] lub zawiera zbyt mało gwarancji bezpieczeństwa dla drugiej strony. Jednakże w każdym przypadku opinie mogą się różnić co do tego, na ile można zaryzykować negocjacyjny impas, by osiągnąć wymienione cele. Szczególny charakter tych „jednorodnych” kwestii jest wyraźnie odmienny od przypadków, w których preferencje wewnętrznych grup poparcia są bardziej heterogeniczne, a więc żadne porozumienie z poziomu I nie będzie ich dotyczyć w ten sam sposób. Na przykład reflacja, koordynowana na poziomie międzynarodowym, może zetrzeć się z wewnętrzną opozycją, zarówno ze strony tych, którzy uważają, że sięga zbyt daleko (np. bankierzy), jak i tych, którzy sądzą, że nie jest wystarczająca (np. związki zawodowe). W 1919 r. niektórzy Amerykanie sprzeciwili się traktatowi wersalskiemu, ponieważ był on zbyt surowy dla pokonanych mocarstw, inni – ponieważ był zbyt łagodny. Tego rodzaju wzorce [zachowań – przyp. tłum.] są jeszcze bardziej powszechne tam, gdzie negocjacje obejmują liczne zagadnienia, takie jak porozumienia rozbrojeniowe uwzględniające równowagę między arsenałami broni morskiej i lądowej bądź porozumienia pracownicze w sprawie kompromisu między wynagrodzeniami i emeryturami. (Walton i McKersie określają to mianem konfliktów „frakcyjnych”, ponieważ negocjator znajduje się w pułapce między rywalizującymi frakcjami w jego organizacji).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

488

Robert D. Putnam

Problemy, z którymi stykają się negocjatorzy z poziomu I, zajmujący się konfliktem homogenicznym (lub „na pograniczu”), są całkiem różne od tych, które stoją przed negocjatorami zajmującymi się konfliktem heterogenicznym (lub „frakcyjnym”). W pierwszym przypadku, im więcej negocjator może ugrać na poziomie I, tym większa jest szansa na zatwierdzenie. W tych przypadkach negocjator może wykorzystać domniemane zagrożenie ze strony krajowych „jastrzębi” w celu maksymalizacji wygranej (lub minimalizacji straty po przegranej) na poziomie I. […] Na poziomie II głównym problemem negocjatora w konflikcie homogenicznym jest radzenie sobie z rozbieżnościami między oczekiwaniami wewnętrznych grup poparcia a wynikiem negocjacji. Prawdopodobne jest, że negocjator nie pozyska wśród nich ani więcej sympatii dla żądań adwersarza, ani większego poparcia dla stanowiska swoich wyborców w obozie przeciwnika. Rezultatem wewnętrznego podziału, ucieleśnionego w twardej linii opozycji „jastrzębi”, jest wzrost ryzyka mimowolnego odstąpienia [od porozumienia – przyp. tłum.], a zatem wstrzymania porozumienia na poziomie I. Obiegowe przekonanie, że polityka wewnętrzna jest nieprzychylna współpracy międzynarodowej bez wątpienia wyrasta z omówionych wcześniej przypadków2. Zadanie negocjatora borykającego się z konfliktem heterogenicznym jest bardziej skomplikowane, lecz potencjalnie bardziej interesujące. Starając się zwiększyć szanse na zatwierdzenie, nie może on kierować się prostą, praktyczną zasadą „więcej znaczy lepiej”. […] Wewnętrzne podziały w rzeczywistości mogą zwiększać szanse na współpracę międzynarodową. […] Istotnym ograniczeniem w naszych dotychczasowych rozważaniach było założenie, że negocjacje obejmują tylko jedną kwestię. Uchylenie tej zasady ma istotne następstwa dla rozgrywki na dwóch poziomach. Różne grupy na poziomie II wydają się mieć całkiem odmienne preferencje względem poszczególnych kwestii włączonych w wielowątkowe negocjacje. Ogólną zasadą jest, że grupa upatrująca swojego interesu w konkretnym zagadnieniu będzie prawdopodobnie najbardziej obstawać przy swoim stanowisku w tej właśnie kwestii. […] Jedno z rodzajów sprzężeń między zagadnieniami jest absolutnie kluczowe dla zrozumienia, w jaki sposób polityka wewnętrzna i polityka międzynarodowa mogą się ze sobą wiązać. Przypuśćmy, że większość wewnętrznych grup poparcia z poziomu II sprzeciwia się prowadzonej polityce (np. deregulacji cen paliw), jednak niektórzy członkowie tej większości byliby skłonni cofnąć swój głos w tej kwestii, kierując się [sposobnością do – przyp. tłum.] ponownego zwiększenia liczby miejsc pracy (np. w przemyśle eksportowym). Jeśli rokowania są ograniczone do 2

Przykłady, o których wspomina Autor, zostały pominięte (przyp. tłum.).

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

489

poziomu II, to kompromis nie jest technicznie możliwy, ale jeśli główny negocjator może pośredniczyć w zawarciu międzynarodowej umowy, która przyczyni się do zwiększenia liczby miejsc pracy (np. w drodze zwiększania wzrostu gospodarczego za granicą), może on w rezultacie zmienić pierwotny rezultat [negocjacji – przyp. tłum.] przy stole krajowym. […] Należy zauważyć, że ta strategia jest skuteczna nie dzięki zmianie preferencji wewnętrznych grup poparcia, lecz raczej dzięki tworzeniu opcji politycznej (takiej jak szybszy wzrost eksportu), która znajdowała się uprzednio poza wewnętrzną kontrolą. Z tego względu powiązania na poziomie I, które zmieniają możliwy rezultat na poziomie II, nazywamy powiązaniami synergicznymi. […]

2. Wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania zależy od instytucji politycznych poziomu II […] Nie wszystkie istotne praktyki ratyfikacji są sformalizowane; na przykład, skłonność Japończyków do poszukiwania jak najszerszego możliwego wewnętrznego konsensusu ogranicza ich zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania w zestawieniu z kulturami politycznymi, gdzie decyzje zapadają większością głosów. Także inne, wewnętrzne praktyki polityczne mogą wpływać na wielkość zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania, na przykład ostra dyscyplina wewnątrz partii rządzącej zwiększa zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania przez poszerzanie zakresu porozumień, przy których [zawieraniu – przyp. tłum.] negocjator z poziomu I może oczekiwać poparcia. Na przykład, gdy w 1986 r. komisja Senatu [w USA – przyp. tłum.] debatowała na temat reformy podatków, dokument końcowy był bliższy wersji Senatu mimo (lub raczej z powodu) zwiększonej kontroli kongresmana Rostenkowskiego nad własną delegacją, co zwiększyło zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania przez tę izbę. Z drugiej strony słabnąca dyscyplina partyjna w głównych państwach Zachodu mogłaby, ceteris paribus, ograniczyć zakres międzynarodowej współpracy. Niedawna dyskusja na temat „siły państwa” i „autonomii państwa” jest w tym miejscu warta wspomnienia. Im większa jest niezależność centralnych decydentów od ich wewnętrznych grup poparcia z poziomu II, tym większy ich zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania i przez to tym większe prawdopodobieństwo osiągnięcia międzynarodowego porozumienia. Na przykład, niezależność banku centralnego od wewnętrznych nacisków politycznych w rezultacie zwiększy zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania, a zatem – szanse na współpracę międzynarodową w zakresie polityki monetarnej; na tym opierają się niedawne propozycje dotyczące zwiększenia roli banków centralnych w koordynacji polityki

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

490

Robert D. Putnam

monetarnej. Jednakże dwupoziomowa analiza implikuje też fakt, że ceteris paribus im silniejsze – pod względem autonomii od wewnętrznych nacisków – państwo, tym stosunkowo słabsza jego pozycja negocjacyjna w środowisku międzynarodowym. Na przykład, dyplomaci reprezentujący mocno trzymającą się dyktaturę mają mniejsze możliwości powoływania się na wewnętrzne naciski, odrzucając niekorzystne rozstrzygnięcia, niż ci, którzy reprezentują demokracje. To jeszcze inny aspekt kłopotliwej niejasności pojęcia „siła państwa”. Dla uproszczenia wywodu prezentowane tu stanowisko dotyczy tylko tych dwu poziomów. Niemniej jednak wiele instytucjonalnych układów wymaga kilku poziomów zatwierdzania, co zwiększa złożoność (być może także istotność) analizy zbiorów rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania. Na przykład, zastanówmy się nad negocjacjami między Stanami Zjednoczonymi i Wspólnotami Europejskimi dotyczącymi wymiany handlowej w rolnictwie. Zgodnie z traktatem rzymskim zmiana wspólnej polityki rolnej wymaga jednomyślnej ratyfikacji przez Radę Ministrów (Council of Ministers), w której reprezentowane są wszystkie państwa członkowskie. Z kolei każdy z rządów w istocie musi uzyskać usankcjonowanie swojej decyzji we własnym państwie, a w rządzie koalicyjnym ten proces może również wymagać zatwierdzenia wewnątrz każdej z partii. Podobnie jest po stronie USA, gdzie zatwierdzenie wymagałoby poparcia większości (przynajmniej nieformalnie), jeśli nie wszystkich, głównych organizacji rolniczych, także wewnątrz tych organizacji, następnie mogłoby być wymagane zatwierdzenie przez głównych zainteresowanych i regiony. Na każdym poziomie trzeba rozważyć schematy podziałów, powiązania między zagadnieniami, procedury uzyskiwania zgody, koszty dodatkowe, strategie negocjatora itd. W pewnym momencie tego cofania się w analizie złożoność dalszego rozkładu [na czynniki – przyp. tłum.] przeważyłaby korzyści, lecz te przykłady ilustrują potrzebę starannego przemyślenia logiki wielopoziomowych gier.

3. Rozmiar zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania zależy od strategii negocjatorów z poziomu I Każdy negocjator z poziomu I ma jednoznaczny interes w tym, żeby maksymalizować zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania drugiej strony, ale ze względu na własny zakres akceptowalnych ustaleń jego motywacje są mieszane. Im większy jego zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania, tym łatwiej może on doprowadzić do porozumienia, lecz także tym słabsza jego pozycja negocjacyjna względem negocjatora drugiej strony. Ten fakt często stanowi dylemat taktyczny. Na przykład jedynym skutecznym sposobem, by zademonstrować przywiązanie do danego stanowiska na poziomie I negocjacji, jest pozyskanie wsparcia wewnętrz-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

491

nych grup. I odwrotnie, taka taktyka może wywrzeć nieodwracalny wpływ na ich zachowania, utrudniając następnie zawarcie kompromisu. Z drugiej strony, wstępne rokowania w kraju, mające na celu ich „zmiękczenie” w oczekiwaniu na walkę, związaną z zatwierdzeniem porozumienia, mogą podkopać zdolność negocjatora do kreowania nieprzejednanego wizerunku za granicą. Pomińmy na chwilę te dylematy i przypuśćmy, że negocjator życzy sobie zwiększenia własnego zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania po to, by przybliżyć moment zatwierdzenia porozumienia. Może on wykorzystać zarówno typowe wypłaty uboczne (side payments), jak i uprzednią „dobrą wolę”. Wykorzystanie wypłat ubocznych w celu pozyskania poparcia z obrzeży [zaplecza negocjatora – przyp. tłum.] jest z pewnością dobrze znane w teorii gier, jak również w praktyce politycznej. Na przykład, Biały Dom Cartera oferował szereg zachęt (takich jak projekty robót publicznych), aby nakłonić wahających się senatorów do ratyfikacji traktatu o Kanale Panamskim. W dwupoziomowej grze wypłaty uboczne mogą pochodzić z niepowiązanych źródeł wewnętrznych, tak jak w tym przypadku, bądź mogą być częścią międzynarodowych negocjacji. Rola wypłat ubocznych w międzynarodowych negocjacjach jest dobrze znana. Dwupoziomowe podejście jednakże uwydatnia to, że wartość międzynarodowych wypłat ubocznych powinna być skalkulowana raczej w kategoriach ich krańcowego wpływu na prawdopodobieństwo zawarcia porozumienia niż w kategoriach ich ogólnej wartości dla państwa-odbiorcy. Doświadczony negocjator, obeznany z wewnętrznymi negocjacjami, powinien być w stanie maksymalizować opłacalność kosztową (dla siebie i swoich wewnętrznych grup poparcia) ustępstw, na które powinien pójść w celu pozyskania zgody za granicą. Powinien być on również w stanie maksymalizować opłacalność swoich żądań i gróźb, służących realizacji jego zamierzeń, mając na uwadze zakres negocjacji z poziomu II, zarówno w kraju, jak i za granicą. W tych zabiegach negocjatorzy I stopnia często pozostają w zmowie ze sobą, jako że każdy z nich dąży do pomagania innemu w uzyskaniu zatwierdzenia ostatecznej umowy. W rezultacie osiągają punkty styczności na swoich krzywych obojętności. Empiryczna częstotliwość takich dążeń w negocjacjach handlowych i wojnach handlowych, jak również w innych międzynarodowych negocjacjach, mogłaby być kluczowym testem na uznaniowe korzyści konwencjonalnej analizy w kategoriach [działań – przyp. tłum.] jednostkowego aktora (unitary actor) i proponowanego tu dwupoziomowego podejścia. Nawiązując do wykorzystania określonych wypłat ubocznych, główny negocjator, którego pozycja we własnym kraju jest silna, może łatwo uzyskać usankcjonowanie swoich zagranicznych działań. Mimo że ogólna dobra wola nie zagwarantuje ratyfikacji, to – jak odkrył Woodrow Wilson – jest ona użyteczna w zwiększaniu zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania i tym samym – poparcia dla

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

492

Robert D. Putnam

porozumienia z poziomu I. Stanowi ona rodzaj „kleju o wielu zastosowaniach” [aplikowanego do spojenia – przyp. tłum.] wspierającej negocjatora koalicji. Walton i McKersie cytują członków United Auto Workers, którzy – mówiąc o swoim uwielbianym liderze Walterze Reutherze – powiedzieli: „Nie rozumiem i nie zgadzam się na ten pomysł podziałów zysku, ale jeśli Red Head [dosł. Rudzielec, przydomek Reuthera – przyp. tłum.] chce tego, to w to wchodzę” (Walton, McKersie 1965: 319). Jugosłowiański negocjator w trakcie sporu o Triest pomijał trudności w nakłanianiu irredentystycznych Słoweńców do zaakceptowania porozumienia, jako że „rząd [tj. Tity] może zawsze wpłynąć na opinię publiczną, jeśli chce” (Campbell 1976: 97). Trzeba odnotować, że każdy negocjator poziomu I ma interes w tym, aby partner w negocjacjach cieszył się popularnością, ponieważ popularność partii A zwiększa jej zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania, a zatem zwiększa szanse na sukces obu negocjujących stron i wpływa na względną siłę negocjacyjną partii B. Dlatego zazwyczaj oczekuje się od negocjatorów próby wzmacniania nawzajem swojej pozycji przy udziale swoich własnych wewnętrznych grup poparcia. Częściowo z tych powodów, a częściowo z powodu uwagi mediów, uczestnictwo [w wydarzeniach – przyp. tłum.] o randze ogólnoświatowej zazwyczaj daje szefowi rządu przewagę nad jego lub jej wewnętrzną opozycją. Zatem choć koordynowanie międzynarodowej polityki jest utrudnione przez wysokie koszty transakcyjne, szefowie rządów mogą również zyskać to, co możemy nazywać „korzyściami transakcyjnymi”. Rzeczywiście, niedawny rozwój [systemu – przyp. tłum.] spotkań na szczycie państw Zachodu, gdzie położono większy nacisk na rozgłos niż na treść, wydaje się być obliczony na „korzyści transakcyjne” bez rzeczywistego dążenia do porozumień, które mogą pociągać za sobą „koszty transakcyjne”. Negocjatorzy o wyższym statusie częściej dysponują większością wypłat ubocznych i „dobrą wolą” w swoich państwach, stąd zagraniczni negocjatorzy wolą raczej pertraktować z szefem rządu niż urzędnikiem niższego szczebla. W kategoriach czysto dystrybucyjnych dane państwo mogłoby uzyskać przewagę negocjacyjną, jeśli jego główny negocjator byłby jedynie urzędnikiem. Dyplomaci postępują racjonalnie, nie tylko symbolicznie, kiedy odmawiają negocjacji z przedstawicielem o niższej randze. Partnerzy negocjacyjni Ameryki mają powody do troski, gdy prezydent USA ma słabą pozycję wewnętrzną.

Niepewność i taktyki negocjacyjne Negocjatorzy I poziomu często są niedoinformowani na temat polityki poziomu II, zwłaszcza strony przeciwnej. […] Uchylenie założenia o pełnej informacji i dopusz-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

493

czenie niepewności ma liczne implikacje dla naszego rozumienia dwupoziomowej gry. Zobrazujmy kilka z nich. Niepewność co do wielkości zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania może być zarówno atutem, jak i zawadą w czasie dwupoziomowych negocjacji. W czysto dystrybucyjnych negocjacjach poziomu I negocjatorzy mają skłonność do pomniejszania zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania. Jest to zrozumiałe, ponieważ każdy negocjator wie więcej o swoim własnym poziomie II, niż wie jego adwersarz. Jest to podobne do taktyki opisanej przez Snydera i Diesinga, według której negocjatorzy dążą do wykorzystania podziałów we własnym rządzie, mówiąc: „Lepiej zrób interes ze mną, ponieważ alternatywa jest jeszcze gorsza”. Z drugiej strony, niepewność co do zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania adwersarza zwiększa troskę o mimowolną porażkę. Dobić targu można tylko wtedy, gdy każdy negocjator jest przekonany, że uzgadniane porozumienie przynależy do zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania drugiej strony, a zatem będzie zatwierdzone. Niepewność co do pozyskania zgody przez stronę A obniża oczekiwaną wartość porozumienia dla strony B, więc strona B będzie żądać większych korzyści dodatkowych od strony A, niż miałoby to miejsce w warunkach pewności. W rzeczywistości strona B ma bodziec do pozorowania wątpliwości dotyczących zdolności strony A do uzyskania wewnętrznej zgody na porozumienie – aby wymusić bardziej hojną ofertę. Maksymalizujący użyteczność negocjator musi zatem dążyć do przekonania strony przeciwnej, że jego własny zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania jest „przewrotny” (kinky), czyli że uzgadniane porozumienie z pewnością będzie zatwierdzone, natomiast układ choćby trochę korzystniejszy dla adwersarza raczej nie miałby szans na zatwierdzenie. […] Osobliwe zbiory rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania mogą być bardziej wiarygodne, jeśli oscylują wokół tego, co Schelling nazywa „wybitnym” rozwiązaniem, takim jak podział 50–50, którego wyniki łatwiej „sprzedać” w kraju. Inną stosowaną tu taktyką jest formalne przedłożenie do zatwierdzenia umowy próbnej po to, aby wykazać, że nie leży to w obrębie zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania negocjatora. Niepewność co do przebiegu poszczególnych „krzywych obojętności politycznej” ma zatem znaczenie strategiczne. Z drugiej strony, kiedy negocjatorzy dążą do nowych pakietów [rozwiązań – przyp. tłum.], które mogą polepszyć pozycje obu stron, błędne zinterpretowanie zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania jednej ze stron może przynieść odwrotny rezultat. Twórcze rozwiązania, które poszerzają zakres wspólnych korzyści i zwiększają szanse na porozumienie, zazwyczaj wymagają precyzyjnej informacji na temat preferencji wewnętrznych grup poparcia i newralgicznych punktów. Analiza dwupoziomowych gier dostarcza

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

494

Robert D. Putnam

wielu przykładów potwierdzających spostrzeżenie Zartmana, że wszystkie negocjacje obejmują „kontrolowaną wymianę częściowych informacji”.

Przeorganizowanie gry i rezonans (reverberation) Formalnie rzecz ujmując, analiza w ramach teorii gier wymaga, żeby struktura zagadnień i wypłat była zakładana z góry. W rzeczywistości jednak wiele z tego, co dzieje się podczas negocjacji, obejmuje próby przeorganizowania gry i zmiany percepcji drugiej strony co do kosztów braku porozumienia i korzyści proponowanych porozumień. Takie taktyki są trudniejsze w grze dwupoziomowej niż w konwencjonalnych negocjacjach, ponieważ trudniej jest dotrzeć do wyborców drugiej strony z przekonującymi argumentami. Niemniej jednak rządy dążą do zwiększania wzajemnych zbiorów rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania. Wiele spośród działań dyplomatycznych – pozyskiwanie wpływowych liderów opinii publicznej, nawiązywanie kontaktów z partiami opozycyjnymi, pomoc zaprzyjaźnionemu, lecz niestabilnemu rządowi itd. – ma dokładnie tę funkcję. […] W niektórych przypadkach, być może nawet w sposób niezamierzony, międzynarodowe naciski „odbijają się” (reverberate) na polityce wewnętrznej, zaburzając wewnętrzną równowagę i przez to wpływając na międzynarodowe negocjacje. […] Z punktu widzenia ortodoksyjnej teorii wyboru społecznego ów „rezonans” jest problematyczny, ponieważ implikuje on pewne wzajemne powiązania funkcji użyteczności niezależnych aktorów, chociaż odbywa się to na różnych poziomach gry. Ażeby wyjaśnić owo rezonowanie wśród dążących do maksymalizacji użyteczności egoistów, można przedstawić dwa racjonalne uzasadnienia. Po pierwsze, w złożonym, współzależnym, lecz często nieprzyjaznym świecie obraza zagranicznych partnerów może się okazać kosztowna w długiej perspektywie. „Chcesz się dogadywać – rozmawiaj!” (To get along, go along) może być rozsądną maksymą. Im bardziej zależne (albo współzależne) jest państwo, tym ten powód wydaje się być częstszy. Prawdopodobnie jest on też bardziej przekonujący dla tych aktorów poziomu II, którzy są bardziej obecni na forum międzynarodowym, takich jak wielonarodowe korporacje i międzynarodowe banki. Drugi powód uwzględnia czynniki poznawcze i niepewność. Byłoby błędem ze strony politologów naśladować lekceważenie, jakie ekonomiści okazują umiejętności perswazji w negocjacjach. Biorąc pod uwagę rozpowszechnioną niepewność, która dotyczy wielu zagadnień o charakterze międzynarodowym, wieści z zagranicy mogą zmienić sposób myślenia, poruszyć niezdecydowanych i wspierać tych, którzy w danym kraju są w mniejszości. […]

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

495

Rezultat perswazji (suasive reverberation) jest bardziej prawdopodobny w tych państwach, które mają bliskie stosunki i prawdopodobnie częściej zdarza się w negocjacjach dotyczących spraw gospodarczych niż polityczno-wojskowych. […] Ów „rezonans”, rozumiany tak, jak przedstawiono wyżej, oznacza zatem, że międzynarodowy nacisk zwiększa zbiór rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania w kraju i ułatwia porozumienie. Rezonans może być jednak również negatywny w tym sensie, że zagraniczna presja może spowodować ostry wewnętrzny sprzeciw. W rzeczywistości negatywny rezonans jest prawdopodobnie mniej powszechny niż pozytywny po prostu dlatego, że zagraniczni partnerzy prawdopodobnie zrezygnują z otwartego nacisku, jeśli [spodziewają się, że – przyp. tłum.] przyniesie on odwrotny skutek. Teoria równowagi poznawczej sugeruje, że negatywny wydźwięk nacisku ze strony [środowiska – przyp. tłum.] międzynarodowego jest bardziej prawdopodobny, jeśli jego czynniki sprawcze są powszechnie postrzegane przez krajową opinię publiczną raczej jako adwersarze niż sojusznicy. Niemniej jednak przewidzenie dokładnego efektu zewnętrznego nacisku jest trudne, chociaż z doświadczenia wynika, że ów rezonans jest częstym zjawiskiem w dwupoziomowej grze. Fenomen „rezonansu” (wraz z synergicznymi powiązaniami zagadnień opisanymi wcześniej) wyklucza [możliwość stworzenia – przyp. tłum.] jednego atrakcyjnego skrótu na potrzeby kształtowania dwupoziomowych gier. Jeśli krajowe preferencje pochodziłyby z zewnątrz (exogenous) z punktu widzenia stosunków międzynarodowych, wtedy wewnętrzna gra polityczna mogłaby toczyć się odrębnie i jej „rezultaty” (outputs) mogłyby zostać wykorzystane jako „wkład” (inputs) do gry na poziomie międzynarodowym. Podział pracy między polityką porównawczą a stosunkami międzynarodowymi mógłby być kontynuowany, chociaż kilku ciekawych obserwatorów mogłoby chcieć śledzić grę na obu planszach. Jeśli jednak międzynarodowe naciski oddziałują na politykę wewnętrzną, bądź jeśli zagadnienia można synergicznie połączyć, to rezultat wewnętrzny nie pochodzi z zewnątrz (exogenous) i dwa poziomy nie mogą być kształtowane niezależnie od siebie.

Rola głównego negocjatora We wzorcowym modelu dwupoziomowych negocjacji, tu opisywanym, osoba głównego negocjatora stanowi jedynie formalne połączenie między poziomami I i II. Do tej pory zakładano, że główny negocjator nie ma niezależnych poglądów politycznych, lecz działa jedynie w imieniu swoich wewnętrznych grup poparcia jako uczciwy pośrednik lub raczej agent (broker). Założenie to mocno upraszcza analizę dwupoziomowych gier. Teoria pryncypała i agenta przypomina nam jednak, że to założenie

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

496

Robert D. Putnam

jest nierealistyczne. Doświadczenie wskazuje, że preferencje głównego negocjatora mogą odbiegać od preferencji jego wewnętrznych grup poparcia. Dwupoziomowe negocjacje są kosztowne i ryzykowne dla głównego negocjatora, i często kolidują z innymi jego priorytetami, więc uzasadnione jest pytanie o jego motywację. Pobudki głównego negocjatora obejmują: 1. Wzmacnianie jego pozycji na II poziomie gry przez zwiększanie jego politycznych zasobów bądź zmniejszanie potencjalnych strat. Na przykład szef rządu może dążyć do popularności, której zwiększenia oczekuje w wyniku zawarcia korzystnego międzynarodowego porozumienia, lub może przewidywać, że rezultaty porozumienia (np. szybszy wzrost lub mniejsze wydatki na obronę) przyniosą mu korzyść polityczną. 2. Zmianę równowagi sił na poziomie II na korzyść polityki wewnętrznej, co preferuje on z powodów zewnętrznych [wobec gry – przyp. tłum.]. Czasami międzynarodowe negocjacje umożliwiają liderom rządowym przeprowadzenie tego, czego sobie prywatnie życzą, lecz nie mają możliwości osiągnąć na forum wewnętrznym. […] 3. Forsowanie własnej koncepcji interesu narodowego w kontekście międzynarodowym. […] Rozsądne jest założenie, że – przynajmniej w przypadku międzynarodowych negocjacji dwupoziomowych – główny negocjator, jeśli musi wybierać, na ogół da pierwszeństwo swym wewnętrznym obliczeniom, jeśli nie z innych względów, to chociażby dlatego, że jego własne stanowisko często zależy od jego pozycji na poziomie II. Tak więc im bardziej prawdopodobne jest, że przedstawi on międzynarodowe porozumienie do zatwierdzenia, tym mniej swojego własnego kapitału politycznego spodziewa się zaangażować w uzyskanie zgody i tym większe możliwe polityczne korzyści z zatwierdzonego porozumienia [ma nadzieję osiągnąć – przyp. tłum.]. Poszerzona koncepcja roli głównego negocjatora pociąga za sobą to, że w rezultacie ma on możliwość zablokowania możliwych porozumień. Nawet jeśli planowane porozumienie leży w obrębie jego zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania na II poziomie, to prawdopodobnie nie zostanie zawarte, jeśli negocjator się mu sprzeciwi. Ponieważ ta klauzula ma zastosowanie po obu stronach na poziomie I, faktyczny zakres akceptowalnych rozstrzygnięć negocjacji międzynarodowych może być węższy – może nawet znacznie węższy – niż częściowe pokrywanie się zbiorów akceptowalnych rozstrzygnięć na poziomie II. Doświadczenie wskazuje, że to dodatkowe ograniczenie jest często kluczowe dla wyniku dwupoziomowej gry. […] Jeszcze jednym ograniczeniem dla sukcesu dwupoziomowych negocjacji jest aktualna koalicja w państwie lidera. Każdy polityk stale inwestuje w konkretne wzorce zachowań politycznych, zajmując konkretne stanowiska w poszczególnych kwestiach i budując konkretne, wspierające go koalicje. Jeśli proponowane porozu-

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

497

mienie międzynarodowe zagraża tym inwestycjom lub jeśli zatwierdzenie wymagałoby od głównego negocjatora utworzenia innej koalicji, to będzie on niechętny je zawrzeć, nawet jeśli (abstrakcyjnie zakładając) układ ten mógłby być zatwierdzony. Politycy mogą zaryzykować utratę kilku swoich zwolenników w przypadku uzgodnienia międzynarodowego porozumienia, ale im większa potencjalna strata, tym większa ich niechęć [do zawarcia go – przyp. tłum.]. […] Uchylenie założenia, że główny negocjator jest jedynie uczciwym pośrednikiem, prowadzącym rozmowy w imieniu swoich wewnętrznych grup poparcia, otwiera możliwość zaistnienia sytuacji, w której są one bardziej przychylne porozumieniu (bądź bardziej zmartwione jego brakiem) niż on sam. […] Co do zasady, negocjator zachowuje możliwość zablokowania każdego proponowanego porozumienia. Jednak jeśli wewnętrzna pozycja negocjatora (lub w rzeczywistości jego stanowisko) byłaby zagrożona w przypadku, gdy odrzuciłby on porozumienie, które wchodzi w zakres jego zbioru rozstrzygnięć możliwych do zaakceptowania poziomu II, i jeśli jest to wiadome wszystkim, wtedy druga strona na poziomie I zyska znaczący wpływ. […] Położony tu akcent na szczególną odpowiedzialność centralnych władz wykonawczych stanowi punkt styczności między modelem dwupoziomowej gry a „państwowo-centryczną” literaturą, nawet jeśli leżąca u podstaw logika jest inna. W tym „modelu dwulicowości” interakcji wewnętrznych i międzynarodowych transnarodowa polityka znaczy mniej niż w niektórych teoriach współzależności. Jednakże pominięcie sojuszy „w poprzek” negocjacyjnego stołu na poziomie II jest znaczącym uproszczeniem i jest tym częściej mylące, im mniejsza polityczna przejrzystość zagadnienia oraz im częstsze negocjacje między zaangażowanymi rządami. Na przykład, co pokazuje doświadczenie, na dwupoziomową grę we Wspólnotach Europejskich wpływa wiele bezpośrednich związków między uczestnikami poziomu II. W niektórych przypadkach ten sam wielonarodowy aktor może występować na więcej niż jednym forum krajowym z II poziomu. Na przykład, w negocjacjach dotyczących koncesji górniczych w niektórych mniej rozwiniętych państwach zarówno rząd udzielający koncesji, jak i rząd ubiegający się o nie zasięgają opinii tych samych wielonarodowych korporacji. W przyszłych badaniach dwupoziomowego modelu powinno się podjąć zagadnienie strategicznych następstw bezpośredniej komunikacji między graczami poziomu II.

Konkluzje W ostatnich latach najbardziej znaczący kierunek rozwoju w obszarach polityki porównawczej i stosunków międzynarodowych to wzrost uznania badaczy w każdej z tych dziedzin dla potrzeby uwzględniania powiązań między nimi dwiema.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

498

Robert D. Putnam

Empiryczne przykłady wzajemnego wpływu między sprawami wewnętrznymi i międzynarodowymi są liczne. Teraz potrzebne są pojęcia i teorie, które pomogą usystematyzować i poszerzyć te empiryczne obserwacje. Analiza w kategoriach dwupoziomowej gry oferuje obiecującą odpowiedź na to wyzwanie. W odróżnieniu od teorii koncentrujących się na państwie dwupoziomowe podejście uznaje nieuchronność wewnętrznych konfliktów o to, czego wymaga „interes narodowy”. W odróżnieniu od „drugiego obrazu odwróconego” dwupoziomowe podejście uznaje, że centralni decydenci starają się jednocześnie pogodzić imperatywy wewnętrzny i międzynarodowy. Jak zaobserwowano, politycy w tym kłopotliwym położeniu stają w obliczu strategicznych szans i dylematów. Podejście teoretyczne uwydatnia kilka istotnych cech powiązań między dyplomacją i polityką wewnętrzną, między innymi:  istotne rozróżnienie między dobrowolnym bądź niedobrowolnym odstąpieniem od negocjacji na szczeblu międzynarodowym;  różnicę między sprawami, w których wewnętrzne interesy są homogeniczne – i jedynie jastrzębie walczą z gołębiami (simply pitting hawks against doves) – i sprawami, w których wewnętrzne interesy są bardziej heterogeniczne, a zatem wewnętrzne podziały mogą w sposób rzeczywisty wzmacniać międzynarodową współpracę;  możliwość synergicznych powiązań między zagadnieniami, dzięki którym strategiczne ruchy na jednej z plansz ułatwiają nieoczekiwane koalicje na drugiej;  paradoksalny fakt, że instytucjonalne porozumienia, które wzmacniają decydentów politycznych we własnym państwie, mogą osłabiać ich międzynarodową pozycję negocjacyjną i vice versa;  znaczenie koncentracji na międzynarodowych zagrożeniach, propozycjach i wypłatach dodatkowych, mając na uwadze rozwój sytuacji w kraju i za granicą;  strategiczne wykorzystanie niepewności co do polityki wewnętrznej, szczególnie wykorzystanie „trudno akceptowalnych ustaleń”;  możliwy wpływ presji międzynarodowej na arenie wewnętrznej;  rozbieżności interesów między krajowym liderem a tymi, w imieniu których on negocjuje; w szczególności – międzynarodowe implikacje jego trwałego zaangażowania w politykę wewnętrzną. Dwupoziomowa gra wydaje się być wszechobecną cechą życia społecznego. […] Potrzebne są zakrojone na wielką skalę badania empiryczne w celu sprawdzenia i pogłębienia naszego rozumienia tego, jak takie gry są prowadzone. Z języka angielskiego przełożyła Karina Paulina Marczuk

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Dyplomacja i polityka wewnętrzna: logika gier dwupoziomowych

499

Bibliografia Campbell J.C. (red.), 1976, Successful Negotiation: Trieste 1954, Princeton, Princeton University Press. Walton R.E., McKersie R.B., 1965, A Behavioral Theory of Labour Negotiations: An Analysis of a Social Interaction System, New York, McGraw-Hill.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Indeks nazwisk*

Abelson Robert P. 196 Abrams Philip 415 Adams Brooks 347 Adams John 89 Aggarwal Vinod K. 361, 377 Albertini Luigi 408 Aleksander Macedoński (Wielki) 214, 241– 243 Aleksander VI 234 Allison Graham T. 304, 311, 315 Almond Gabriel 134 Angell Norman 30 Angell Robert 247 Angyal Andras 331 Armstrong A.C. 392 Aron Raymond 212, 269, 278, 279, 281, 390, 392 Art Robert J. 426 Arystofanes 92 Arystoteles 91, 268, 328 Ashby William R. 331 Ashley Richard K. 420 Augustyn, św. 83, 84, 86, 245 Avineri Shlomo 352 Axelrod Robert 428 1

Babst Dean V. 391 Bachrach Peter 318 Bacon Francis 207 Bahro Rudolph 432 Baker Ray Stannard 27, 31, 35 Baran Paul A. 315 Baratz Morton S. 318 Barnet Richard J. 390 Beard Charles 86 Bentham Jeremy 88 Bentley Arthur 123 Berman Harold J. 368 Bernard, św. 234 Bertalanffy Ludwig von 331 Betts Reginald B. 183, 184 Bhaskar Roy 415, 416, 418, 421 Billet Leonard 364 Bismarck Otto von 108, 319, 320, 408 Black Joseph 137 Block Fred 321, 472 Blum Jerome 182 Bonaparte Napoleon 243, 306, 322 Bonn Moritz J. 446 Borkenau Franz 35 Boulding Kenneth 135

* Numery stron, na których nazwisko danej osoby pojawia się wyłącznie w przypisie, wyróżniono kursywą.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

502

Indeks nazwisk Connolly William 419 Cooper Richard N. 250, 253 Cox Robert W. 265, 460, 471, 475–477 Craig Albert M. 352 Crowe Eyre 408 Curry Robert L. 342 Cyceron 89 Czaputowicz Jacek 16

Bourdieu Pierre 415 Boyd Richard N. 417 Boy-Żeleński Tadeusz zob. Żeleński Tadeusz (pseud. Boy) Braudel Fernand 183, 239, 367, 472 Brecher Michael 316 Brett Teddy 472 Briand Aristide 33, 34 Brodie Bernard 206 Broqueville Charles de 408 Brown Lester R. 246 Brown Michael B. 472 Bruck Howard W. 134, 142 Brzeziński Zbigniew 274 Buckley Walter F. 331 Bull Hedley 281, 282, 356, 367 Bundy McGeorge 161, 275 Burke Edmund 239

Dahlerus Johan B.E. 234 Dahrendorf Ralf 273, 462 Davis Lance E. 342 Dedijer Vladimir 201 Derczyński Włodzimierz 18 Deutsch Karl W. 134, 274, 327, 361 Diaz-Alejandro Carlos 364 Dickinson Goldsworthy Lowes 220 Diesing Paul 493 Dikajopolis 93 Dodd William E. 35 Doyle Michael W. 387, 391, 392 Drucker Peter 481 Dulles John Foster 141 Dunn Frederick 89 Dunning John 472

Callinicos Alex 416 Cameron David R. 373 Campbell John C. 492 Carew George 182 Carnesale Albert 399 Carr Edward H. 270–272, 348 Carter Jimmy 391, 491 Castlereagh, wicehrabia 204 Castro Fidel 161, 162 Chamberlain Neville 41 Chandler Alfred 472 Chase-Dunn Christopher 472 Chruszczow Nikita 137, 138, 141, 152, 153, 159–162, 240 Churchill Winston 41, 197, 403 Cipolla Carlo M. 347, 348, 352, 472 Claude Inis L. Jr. 124 Clausewitz Carl von 99, 103, 116, 269, 279 Clough Shepard B. 352 Cohen Benjamin 357, 370 Cohen Bernard 134 Cohen Ira 415 Comte Auguste 173, 269

Eden Anthony 108 Edinger Lewis J. 134 Engels Fryderyk 454 Engle Harold E. 126 Etzioni Amitai 140 Fairbank John K. 352 Farrell R. Barry 133 Figgis John N. 233 Filip II Habsburg 411 Filipowicz Stanisław 18 Fischer Louis 198 Fischer-Williams John 34 Fortes Meyer 336 Fox William T. 337 Frank Andre G. 184, 185, 309

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

503

Indeks nazwisk Frankenstein Wiktor 314 Frey Bruno S. 462 Friedrich Carl J. 392 Fryderyk I Barbarossa 234 Fryderyk II Wielki 322 Fulton Robert 174 Furniss Edgar 134 Gaddis John L. 406 Galilei Galileo zob. Galileusz Galileusz (właśc. Galileo Galilei) 328 Gallie Walter B. 392 Galston William A. 392 Gaulle Charles de 107, 108, 137, 141, 317 Gentz Friedrich von 229 Gerschenkron Alexander 308, 309, 311, 352 Gibbon Edward 348 Giddens Anthony 415, 416, 418, 420 Gierke Otto von 228 Gilpin Robert 21, 315 Giscard d’Estaing Valéry 317 Gold David A. 321 Gooch George P. 408 Göring Hermann 201, 234 Gorz André 432 Gourevitch Peter 22, 316 Gramsci Antonio 427, 435 Green Thomas H. 88 Grocjusz Hugo 240 Guetzkow Harold 135 Gurney Oliver R. 232 Gutierrez Gilbert G. 203 Haas Ernst B. 20, 274, 356, 362, 369, 378 Haas Michael 388 Habsburgowie, dynastia 314 Hajdukiewicz Agnieszka 358 Halberstam David 205 Haliżak Edward 16, 480 Hall Jonathan 472 Halperin Morton 315 Halpern Ignacy 222

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Hamilton Alexander 453 Hannah Leslie 472 Hanson Norwood R. 417 Hart Jeffrey 250 Hartung Fritz 184 Hartwell Ronald M. 462 Hassner Pierre 393, 396 Hauser Henri 446 Hawtrey Ralph G. 453 Hechter Michael 311 Heeren Arnold H.L. 212, 213, 229 Hegel Georg Wilhelm Friedrich 29 Heilbroner Robert L. 448, 449 Helleiner Gerald 471 Helleiner Karl 183 Hermens Ferdinand 391 Herz John 85 Hilsman Roger 135 Hinsley Francis H. 393 Hintze Otto 313 Hirsch Fred 357, 366 Hirschman Albert O. 363, 366, 367, 472 Hitler Adolf 198, 202, 203, 205, 271, 272, 307, 348, 405, 411 Hobbes Thomas 91, 129, 220–222, 233, 240, 362, 426 Hobhouse Leonard Trelawney 27 Hobson John 309 Hoffmann Stanley 247, 249, 268, 279, 316, 393 Hohenstaufowie, dynastia 233 Holmes Colin J. 364 Holsti Kalevi 135 Holsti Ole 135, 201 Homer 327 Hopkins Raymond 361, 367 Hoszowski Stanisław 182, 184 House Edward Mandell 35 Hudson Geoffrey 230 Hughes Henry S. 272 Hulliung Mark 389 Hume David 392

504

Indeks nazwisk Krasner Stephen D. 21, 315, 317, 375, 376, 426 Kubicki Tadeusz 245 Kuhn Thomas 450 Kurth James 308, 316 Kuznets Simon S. 346, 472 Kuźniar Roman 16

Hunt Earl B. 207 Inkeles Alex 248 Innocenty III 233, 337 Iriye Akira 197 Irving David 201 Isaak Alan C. 328 Jasińska-Kania Aleksandra 18, 181 Jellicoe John 198 Jervis Robert 22, 315, 356, 357, 367, 369 Johnson Lyndon B. 205

Laitin David D. 366 Lanyi Anthony 253 Lattimore Owen 185 Laue Theodore von 320 Layder Derek 415 Lenin Włodzimierz 168, 197, 270, 309, 315, 448, 455–457 Leopold III Koburg 411 Lévi-Strauss Claude 328 Lewin Kurt 123 Lewis Arthur 472 Lewis William A. 347 Lijphart Arend 361 Lincoln Abraham 42, 48 Lindblom Charles E. 451 Linde Samuel Bogumił 16 Lippmann Walter 406 Liska George 143, 274, 281 Little Richard 414 Litwinow Maksim Maksimowicz 30 Lo Clarence Y.H. 321 Locke John 91, 221 Ludwik XIV Burbon 322, 411 Luter Marcin 239

Kaddafi, al- Mu’ammar 408 Kadłubek Zbigniew 15 Kaiser Karl 312, 314 Kant Immanuel 87, 91, 93, 94, 386, 387, 391–399 Kaplan Morton A. 20, 212, 213, 281, 356, 357 Katzenbach Edward L. 205 Katzenstein Peter 315–317, 321 Kaufman Colin 368 Kautilja Ćanakja 407 Kautsky Karl 457 Kekkonen Urho 411 Kellogg Frank B. 33, 34 Kelly George A. 395 Kempny Marian 18 Kennan George F. 275, 406 Kennedy John F. 152, 159–162, 198, 405 Kennedy Paul M. 407 Keohane Robert O. 20, 21, 281, 311, 312, 316, 356, 361–363, 365, 377, 383 Keynes John M. 247 Kindleberger Charles P. 246, 364, 365, 461 Kissinger Henry 201, 274, 275, 281, 315, 404, 405 Knorr Klaus 134, 274 Kokoszka Magdalena 15 Kolumb Krzysztof 243 Konfucjusz 82 Kostecki Wojciech 16

Ławniczak Kamil 16 Machiavelli Niccolò 240, 386, 389, 390, 398 Mackinder Halford J. 271, 446 Maclean John 414 Macridis Roy 137 Magdoff Harry 315 Mahan Alfred T. 271 Małowist Marian 182

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

505

Indeks nazwisk Mandel Ernst 472 Mann Michael 472 Mansfield Harvey C. 389 March James G. 428 Marchal André 462 Marder Arthur 202, 205 Marin Janet 207 Marks Karol 87, 174, 352, 439, 440, 454–457 Marlborough, książę 322 Marshall Alfred 28 Matthews Donald 134 Mayer Jacob Peter 33 Mazzini Giuseppe 242 McCone John A. 161 McKersie Robert B. 487, 492 McNamara Robert 161 McNeill William H. 352 Mendel Douglas 134 Merton Robert K. 128 Metternich Klemens von 207 Mielczarek Adam 18 Mitrany David 124–128 Modelski George 257 Mołotow Wiaczesław 405 Monger George W. 408 Monteskiusz (właśc. Charles Louis de Secondat) 94, 110, 113, 279, 348, 387 Moore Barrington Jr. 285 More Tomasz 239 Morgenthau Hans J. 20, 45, 83–86, 127, 142, 264, 271, 272, 274, 275, 283 Morrice James 234 Morse Edward 281, 311, 312, 316, 320, 322 Mosely Philip 144 Mousnier Roland 184 Murphy Jeffrie G. 395 Mussolini Benito 202, 203, 271, 405 Myrdal Gunnar 471 Mytych-Forajter Beata 15 Nadel Siegfried F. 128, 331, 335 Nagel Ernest 328

Ockham William 207 O’Connor James 321 Offe Claus 321 Olsen Johan P. 428 Olson Mancur 350, 461 Orwell George 244 Osgood Robert 275 Ostrom Elinor 417 Pach Zsigmond Pál 182, 184 Pareto Vilfredo 105 Perroux François 472 Pétain Philippe 108 Phillips Davison W. 134 Pieliński Krzysztof 18 Pieńkowski Miłosz 16 Piotr, św. 233, 234 Platon 91 Pocock John G.A. 389 Polanyi Karl 358, 472 Polibiusz 348, 390 Prebich Raul 472 Puchala Donald 361, 367 Pufendorf Samuel von 228 Pugacewicz Tomasz 16 Putnam Robert D. 22 Quester George H. 205

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Nasser Gamal Abdel 203 Nawarecki Aleksander 15 Needham Joseph 241 Nettelbladt Daniel 228 Newton Isaac 328 Nicolson Harold 204 Niebuhr Reinhold 83, 84, 86 Nijakowski Lech 18, 181 North Douglass C. 342, 378 North Robert 135 Nowicka Ewa 18 Nye Joseph S. 20, 21, 281, 311, 312, 316, 356, 362, 377

506

Indeks nazwisk Secondat Charles Louis de zob. Monteskiusz Seers Dudley 471 Sen Gautam 453 Seymour Charles 35 Shklar Judith 275, 398 Silver Morris 348 Singer Hans 472 Singer J. David 388, 427 Skinner Quentin 389 Skocpol Theda 314 Slicher van Bath Bernard 183 Small Melvin 388 Smith Adam 363, 364, 450, 451, 453 Smith Michael G. 331 Smuts Jan 33 Snyder Glenn H. 493 Snyder Richard C. 134, 142 Sorel Albert 29 Sowell Thomas 454 Speer Albert 201 Speier Hans 134 Spencer Herbert 313 Spinoza Baruch 83, 84, 86, 91, 222 Sprout Harold 134, 135 Sprout Margaret 134, 135 Spykman Nicholas 271 Stalin Józef 119, 201, 405 Staniland Martin 469 Stein Arthur A. 361, 363, 365, 369 Steinbruner John 315 Stephenson George 174 Stoianovich Traian 185, 186 Stone Philip J. 207 Strange Susan 257, 360, 471 Streit Clarence 391 Stubbs Richard 232 Suchodriew Wiktor 240 Sumner William Graham 45 Sweezy Paul M. 315 Szacki Jerzy 18, 181 Szczupaczyński Jerzy 18

Raciborski Jacek 16 Rader Trout 343 Ranke Leopold von 320, 410 Ransom Harry H. 201 Rawls John 362 Reagan Ronald 386, 391, 405 Reischauer Edwin O. 352 Reuther Walter 492 Ribbentrop Joachim von 405 Riggs Fred W. 145 Riley Patrick 394 Robespierre Maximilien de 42 Robinson James 134 Romilly Jacqueline de 348 Ronge Volker 321 Roosevelt Franklin Delano 108 Rosecrance Richard 281, 359 Rosenau James 134 Rosenberg Hans 182 Rosenberg Milton J. 196 Rostenkowski Dan 489 Rostow Walt 275, 347, 472 Rousseau Jean-Jacques 90–94, 228, 289, 384 Ruggie John 358, 359, 367, 375, 376, 378 Ruggieri, arcybiskup 244 Rummel Rudolph J. 388, 391 Rusk Dean 203 Russett Bruce 392 Salisbury, lord 46 Sapin Burton 134, 142 Sartre Jean-Paul 244 Say Jean-Baptiste 454 Sayer Andrew 423 Schelling Thomas 236, 385 Schlieffen Alfred von 295 Schliemann Heinrich 327 Schreiber Hanna 17 Schumpeter Joseph 308, 341, 386–390, 398, 459, 472 Schwarz Wolfgang 394 Scott William 197

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

507

Indeks nazwisk

Walzer Michael 366, 399 Warriner Doreen 184 Washington George 46, 47, 243 Waszyngton Jerzy zob. Washington George Watzlawick Paul 331 Weber Max 47, 132, 272, 279, 308, 366, 368, 472 Wehler Hans-Ulrich 320 Wells Herbert G. 124 Wendt Alexander E. 22, 414, 416, 417 Westmoreland William 198 Wiener Norbert 331 Wight Martin 212 Wilhelm II Hohenzollern 411 Wilkenfeld Jonathan 388 Williams Howard L. 393 Wilson Harold 234 Wilson Woodrow 27, 31, 34, 35, 87, 242, 270, 315, 491 Wojciuk Anna 16, 250 Wojtaszczyk Konstanty A. 16 Wolfers Arnold 274, 275, 402 Wright Erik O. 321 Wright Quincy 85, 388 Wyciechowska Iwona 16

Śpiewak Paweł 18 Tabor Marek 16 Tański Maciej 18 Tatarkiewicz Władysław 15 Tawney Richard H. 194 Taylor Michael 428 Temperley Harold 408 Thomas Elbert D. 241 Thomasius Christian 228 Thompson Kenneth 137 Thompson Llewellyn 159 Thompson W. Scott 404 Thrift Nigel J. 415 Tirpitz Alfred von 404, 407 Tito Josip Broz 492 Tocqueville Alexis de 269 Tokarska-Bakir Joanna 17 Tomasz z Akwinu 232 Toynbee Arnold J. 271 Trakman Leon E. 368 Treitschke Heinrich von 272 Truman Harry 202, 203 Tukidydes 46, 89, 268, 278, 287, 390 Ugolino, hrabia 244

Young Oran 361, 368 Yovel Yirmiyahu 394

Valéry Paul 116, 117, 121 Vandenberg Arthur 259 Veblen Thorstein 352 Vernon Raymond 308 Vlekke Bernard H.M. 96 Wade Larry L. 342 Wallenstein Albrecht von 322 Wallerstein Immanuel 20, 187, 193, 310, 322, 460, 472 Walt Stephen 20 Walton Richard E. 487, 492 Waltz Kenneth N. 20, 21, 257, 278–281, 304, 311, 315, 356, 357, 378, 393, 399, 402, 404, 425

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Zartman William 494 Zeckhauser Richard 350 Zelikow Phillip 152 Zimmern Alfred 243 Zinowjew Grigorij 307 Ziółkowski Marek 18, 181 Znamierowski Czesław 220 Żeleński Tadeusz (pseud. Boy) 238

Noty copyrightowe

Edward H. Carr, Beginning of Science. In: Edward H. Carr, The Twenty Years’ Crisis, 1919–1939. An Introduction to the Study of International Relations, Macmillan & Co Ltd., London 1946, Harper Perenial 1964, Reissued in 2016 with new preface from Michael Cox. ISBN: 9781-349-95075-1. Reproduced with permission of Springer Customer Service Center GmbH. Hans J. Morgenthau, Politics Among Nations, 1948. © McGraw-Hill Education, 2006. Przedruk według wydania: Hans Morgenthau, Polityka między narodami, tłum. Renata Włoch, Wydawnictwo Difin, Warszawa 2010, s. 19–30, 32–33. Morton A. Kaplan, System and Process in International Politics, John Wiley & Sons Inc., New York 1957. Courtesy of Anthony Mondon. Karl W. Deutsch, Political Community and the North Atlantic Area: International Organization in the Light of Historical Experience, 1957, Princeton University Press. Courtesy of Margaret D. Carroll and Mary Deutsch Edsall. From Man, the State and War: A Theoretical Analysis, by Kenneth N. Waltz. Copyright © 2001 Columbia University Press. Reprinted with permission of the publisher. Raymond Aron, Paix et guerre entre les nations. © Calmann-Lévy, 1962, 1984, réed. coll. „Pérennes” 2004. Przedruk według wydania: Raymond Aron, Pokój i wojna między narodami (teoria), tłum. Adam Mielczarek, Centrum im. Adama Smitha, Warszawa 1995, s. 197–206, 208–212, 219–221, 225, 226. From Beyond the Nation State: Functionalism and International Organization by Ernst B. Haas. Copyright © 1964 by the Board of Trustees of the Leland Stanford Jr. University. James Rosenau, Pre-Theories and Theories of Foreign Policy. In: Approaches to Comparative and International Politics, R. Barry Farrell (ed.), Evanston: Northwestern University Press, 1966, excerpts. Copyright ©1966 by Northwestern University Press.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

510

Noty copyrightowe

Allison, Graham T., Zelikow, Philip, Essence of Decision: Explaining the Cuban Missile Crisis, 2nd Ed., © 1999. Reprinted by permission of Pearson Education, Inc., New York, New York. Johan Galtung, A Structural Theory of Imperialism, „Journal of Peace Research” 8(2), 1971. The translation is published by arrangement with SAGE. Immanuel Wallerstein, The Modern World-System I, University of California Press, Berkeley 2011 Courtesy of Immanuel Wallerstein. Przedruk według wydania: Immanuel Wallerstein, Nowoczesny system-świat, tłum. Adam Ostolski, [w:] A. Jasińska-Kania, L. Nijakowski, J. Szacki, M. Ziółkowski (red. nauk.), Współczesne teorie socjologiczne, tom 2, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006, s. 747–753. From Perception and Misperception in International Politics by Robert Jervis. Copyright © 1976 by Princeton University Press. Reprinted by permission. Hedley Bull, The Anarchical Society: A Study of Order in World Politics, Macmillan: Basingstoke, London 1977. 4th Edtion © Palgrave 2012, excerpts. © Martin Wight, 1977, De systematibus civitatum. In: Martin Wight, Systems of States, and Leicester University Press, used by permission of Bloomsbury Publishing Plc. Keohane, Robert O., Nye, Joseph S., Power & Interdependence, 4th Ed., © 2012. Reprinted by permission of Pearson Education, Inc., New York, New York. Stanley Hoffmann, An American Social Science. International Relations, „Daedalus”, 106:3 (Summer, 1977), excerpts. © 1977 by the American Academy of Arts and Sciences. Robert Jervis, Cooperation under the Security Dilemma, „World Politics”, vol. 30, issue 2, pp.  167–214, 1978, © Trustees of Princeton University, published by Cambridge University Press, reproduced with permission. Peter Gourevitch, The Second Image Reversed, „International Organization”, vol. 32, no. 4, 1978, October 1978, excerpts. With permission of the journal „International Organization”. Reprinted by permission of Waveland Press, Inc. from Kenneth N. Waltz, Theory of International Politics, Long Grove, IL: Waveland Press, Inc., © 1979 Reissued in 2010 all rights reserved. Przedruk według wydania: Kenneth N. Waltz, Struktura teorii stosunków międzynarodowych, tłum. Renata Włoch, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2010, s. 9–11, 13–17, 25, 45, 46, 76–79, 84–86, 93, 96. Robert Gilpin, War and Change in World Politics, 1981, © Robert Gilpin 1981, published by Cambridge University Press, reproduced with permission. Stephen D. Krasner, Structural Causes and Regime Consequences: Regimes as Intervening Variables, „International Organization”, 36:2 (Spring, 1982), excerpts. © 1982 by the World Peace Foundation and the Massachusetts Institute of Technology.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

511

Noty copyrightowe

From After Hegemony: Cooperation and Discord in the World Political Economy, With a new preface by the author by Robert O. Keohane. Copyright © 1984, 2005 by Princeton University Press. Reprinted by permission. Michael W. Doyle, Liberalism and World Politics, „The American Political Science Review” vol. 80, no. 4, pp. 1151–1169, 1986, © Trustees of Princeton University, published by Cambridge University Press, reproduced with permission. Stephen M. Walt, Alliance Formation and the Balance of Power, „International Security”, 9:4 (Spring, 1985). © 1985 by the President and Fellows of Harvard College and the Massachusetts Institute of Technology. Alexander E. Wendt, The Agent-Structure Problem in International Relations Theory, „International Organization”, 41:3 (Summer, 1987). © 1987 by the World Peace Foundation and the Massachusetts Institute of Technology. From Production, Power, and World Order: Social Forces in the Making of History, by Robert Cox. Copyright © 1987 Columbia University Press. Reprinted with permission of the publisher. From The Political economy of International Relations by Robert Gilpin. Copyright © 1987 by Princeton University Press. Reprinted by permission. © Susan Strange, 1988, 2015, States and Markets, and Bloomsbury Academic, an imprint of Bloomsbury Publishing Plc. Robert D. Putnam, Diplomacy and Domestic Politics: The Logic of Two-Level Games, „International Organization”, 42:3 (Summer, 1988). © 1988 by the World Peace Foundation and the Massachusetts Institute of Technology.

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Anna Wo j c i u k

9

KULTURA

ėĆĐęĞĈğēĆęĊĔėĎĆĘęĔĘĚēĐŘĜĒĎĻĉğĞēĆėĔĉĔĜĞĈč

w stosunkach midzynarodowych tom 1 Zwrot kulturowy

redakcja naukowa

Hanna Schreiber Grayna Michaowska

KULTURA

Hanna Schreiber

ÂWIADOMOÂC MI¢DZYKULTUROWA

w stosunkach midzynarodowych

od militaryzacji antropologii do antropologizacji wojska

tom 2 Puapki kultury

redakcja naukowa

Grayna Michaowska Justyna Nakonieczna Hanna Schreiber

Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego ul. Nowy Świat 4, 00-497 Warszawa tel. 22 55 31 333 www.wuw.pl

AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==

Antologia tekstów źródłowych pochodzących z kluczowych dla stosunków międzynarodowych publikacji, które kształtowały tę dyscyplinę nauki do 1989 roku, w większości po raz pierwszy przetłumaczonych na język polski. Zbiór otwiera tekst Edwarda H. Carra z 1939 roku dotyczący porażki liberalnego ładu w dwudziestoleciu międzywojennym, a kończy praca z 1988 roku autorstwa Roberta D. Putnama wyjaśniająca logikę gier dwupoziomowych. Układ chronologiczny pozwala śledzić rozwój nauki w dziedzinie stosunków międzynarodowych.

Doboru tekstów dokonano na podstawie szerokich konsultacji w środowisku badaczy stosunków międzynarodowych z całej Polski, którzy zostali również zaproszeni do współpracy jako tłumacze, co zapewniło wysoką jakość przekładów często skomplikowanych tekstów.

W efekcie współpracy wielu osób powstała wyjątkowa publikacja dydaktyczno-naukowa, umożliwiająca nie tylko lekturę i interpretację najważniejszych tekstów dotyczących stosunków międzynarodowych, lecz także dyskusję na ich temat, zarówno podczas zajęć ze studentami, jak i w toku pracy naukowej. To elementarz – niezbędny w poznaniu początków, historii, tożsamości i kierunków rozwoju tej dyscypliny.

www.wuw.pl AOTIrwA= AOTIrwA=

##7#52#aSUZPUk1BVC1WaXJ0dWFsbw==