Nadzorować i karać. Narodziny więzienia
 9780362858040

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Michel Foucault Nadzorować i karać Narodziny więzienia

WYDAWNICTWO ALETHEIA

Nadzorować i karać

chel Foucault Sdzorować i karać urodziny więzienia

Przełożył Tadeusz Komendant

->

WYDAWNICTWO ALETHEIA WARSZAWA 2009

Tytuł oryginału: S WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA u rveiller et p u n ir

0 Editions Gallimard. Parts, 1975 Copyright 0 for the Polish edition by Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2009 Copyright 0 for the Polish translation by Tadeusz Komendant, Warszawa 2009

Wydawnictwo Aletheia ul. Zgierska 6/0 m. 6 04-092 Warszawa wydawmctwogialetheia.com.pl

Projekt okładki/serii Grzegorz Laszukr,s

ISBN 978-03-62858-04-0

KAŹŃ

ROZDZIAŁ PIERWSZY

CIAŁO SKAZAŃCÓW zyxwvutsrqponmlkjihgfedcb

Damiens skazany został drugiego marca 1757 roku na „publiczną pokutę przed głównym wejściem do Kościoła Paryskiego ”, dokąd miał być „wieziony i doprowadzony na wózku, obnażony, w jednej koszuli, z płonącą gromnicą wagi dwu funtów w ręku” : polem „w rzeczonym wózku na placu Greve i na szafocie, który tam wzniesiony zostanie, szarpany obcęgami w piersi, ręce, uda i łydki; prawica dzierżąca nóż, którym dokonał pomienionego ojcobójstwa, przypie­ kana siarką, a miejsca, skąd będą drzeć pasy, polewane płynnym ołowiem, wrzącą oliwą, gorącą żywicą, woskiem i siarką gotowanymi pospołu; następnie ciało rozwłóczone i rozerwane w cztery konie, potem członki i korpus spalone, obrócone w popiół, a popioły rozrzucone na wiatr” 1. „Wreszcie poćwiartowali go — donosi „Gazelte d ’Amsterdam”12. — Jeno że ta operacja trwała bardzo długo, bo konie, których użyto, nie nawykły do włóczenia, toteż zamiast czterech trzeba było za­ przęgać sześć; a że i lego nie wystarczyło, musiano, żeby wyrwać nieszczęśnikowi nogi, podcinać mięśnie i rozrąbywać stawy... Upewniają nas. że chociaż wielce przedtem i często bluźnił, nie wyrwało mu się ani jedno przekleństwo; jeno nadmierne boleści dobywały zeń wiele okropnych krzyków i często powtarzał: Boże. zlituj się nade mną, Jezu, pomóż mi. Widzowie wszyscy zbudowani byli staraniami proboszcza od Św. Pawła, który, mimo podeszłego wieku, ani chwili nie tracił, delikwenta konsolidując ”. A teraz podoficer Bouton: Podpalono siarkę, ale ogień był tak marny, że jeno skóra z wierzchu ręki nie za wiele się napoczęła. Polem oprawca, podwinąwszy rękawy wyżej łokci, chwycił za umyślnie narządzone stalowe obcęgi, długie na półtorej 1 Pieces originales et procedures du proces fait a Robert-Franęois Da­ miens, 1757. l. III. s. 372-374.

2 „Gazelte d ’Amsterdam", 1 kwietnia 1757 roku.

8

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT

stopy, wraził jc pierwej w łydkę prawej nogi, potem w udo, zaczem w mięśnie prawego ramienia i przedramienia; na koniec w sutki. Jakkolwiek oprawca silny był i postawny, wiele się natrudził przy wyrywaniu kawałów ciała, które brał w cęgi, dwa albo i trzy razy w tę samą stronę podkręcając, a tam. skąd je ujmował, tworzyła się rana wielkości sześciofuntowego talara. Damiens. który nie bluźnił. choć krzyczał donośnie, po każdym szarpnięciu wznosił głowę i spoglądał wokoło; ten sam oprawca zaczerp­ nął żelazną warząchwią z kotła wrzącą driakiew i obficie polał nią każdą ranę. Potem sznurami przywiązano powrozy potrzebne do zaprzęgnięcia koni i wprzęgnięto konie nad każdym członkiem wzdłuż ud. goleni i ramion. Pan Le Breton, kancelista, wielekroć podchodził do delikwenta, aby zapytać, czy ma co do powiedzenia. Powiedział, że nie; tak krzyczał, jak opisują potępionych — nie sposób tego opowiedzieć — przy każdej męczarni: Panie, miej litość! Panie, zmiłuj się! Mimo wszystkie pomienionc cierpienia unosił co czas jakiś głowę i zuchwale toczył wzrokiem. Powrozy, zadzierzgnięte przez mężczyzn, którzy ciągnęli za ich końce. zadawały mu niewymowne bole. Pan Le Breton jeszcze raz się do niego ■zybliżył i spytał, czy by czego nie chciał powiedzieć: rzeki. że nie. X)wiednicy podeszli gromadą i przemawiali doń długo. Po dobrawoli lował krucyfiks, który' mu okazywali; wysuwał wargi i powtarzał bez sianku: Wybacz. Panie. Konie zaparły się: każdy ciągnął członek przed siebie, a każdy trzymany był przez kata. W kwadrans potem egzekucja trwała w najlep­ sze. aż wreszcie po wielu próbach musiano przeprzęgać konie, a miano ­ wicie: od prawej ręki dać na przód, od nóg przestawić do rąk. co rozerwało mu ramiona w stawach. Szarpnięcia były powtarzane po wielekroć bez skutku. Damiens podnosił głowę i rozglądał się. Trzeba było dostawiać dwa konie przed uwiązanymi do nóg. co dawało w sumie sześć koni. Bez powodzenia. Wreszcie kat Samson poszedł rzec panu Le Breton, że nie widzi sposobu ani nadziei, żeby z tym skończyć, i prosił, aby zapytał Radę. czy zechce zezwolić, żeby on kazał go poćwiartować. Pan Le Breton. powróciwszy z miasta, nakazał ponowić usiłowania, co i uczynione zostało, ale konie się znarowiły. a jeden spośród zaprzęgniętych do nóg upadł na bruk. Spowiednicy wrócili, by z nim jeszcze mówić. Mówił im (słyszałem na własne uszy): Pocałujcie mnie, Panowie. Ksiądz proboszcz ze Świętego Pawła nie miał odwagi, ale ksiądz z Marsilly przeszedł pod sznurem od prawej ręki i pocałował go w czoło. Oprawcy jęli narzekać między sobą, a Damiens mówił im. żeby nie przeklinali, czynili dalej swoją powinność i że nie żywi do nich urazy: prosił, żeby się modlili za niego do Pana Boga, i polecił proboszczowi ze Św. Pawła, by modlił się na pierwszej mszy w jego intencji.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY 9

Po dwu, a może trzech próbach kat Samson i tamten, który go szarpał cęgami, wyciągnęli z kieszeni po nożu i odcięli nogi od tułowia; cztery konie, ciągnące z całej siły, poniosły obie nogi, a to: najpierw tę z prawej strony, a drugą potem. Dalej tak samo uczyniono z rękami w okolicy ramion i pach; trzeba było ciąć ciało prawie po kości, a konie, rwąc z kopyta, powlokły najpierw prawą rękę, potem lewą. Po odjęciu tych czterech członków przyszli spowiednicy, żeby z nim mówić; oprawca wszak rzekł im, że jest on martwy, jakkolwiek prawdą jest, że widziałem ruszającego się człowieka, a jego żuchwa chodziła tam i z powrotem, jak gdyby mówił. Jeden z oprawców powiedział nawet jakiś czas potem, że kiedy podniósł tors, żeby go rzucić na bierwiona, ten żył jeszcze. Cztery członki odczepione od końskiej uprzęży ciśnięto na stos ułożony koliście naprzeciw szafotu, potem lors„ wszystko przykryto bierwionami i chrustem, i podłożono ogień pod słomę wymieszaną z drewnem. ...Zgodnie z wyrokiem wszystko obróciło się w popiół. Ostatni kawałek odnaleziony w żarze skończył się palić dopiero o wpół do jedenastej wieczorem, albo i później. Cielesne szczątki i korpus po ­ trzebowały około czterech godzin. Oficerowie, w liczbie których byłem. tak jak i mój syn, i łucznicy, sformowani w oddział, zostaliśmy na placu do prawie jedenastej. Niektórzy chcą wróżyć coś z lego, że nazajutrz na błoniach, gdzie płonął stos, położył się pies i. choć był wielekroć przeganiany, wciąż wracał. Ale nie tak trudno zrozumieć, że owo zwierzę miało sobie to miejsce za cieplejsze nad inne3.

A oto jak. w trzy czwarte wieku później, wygląda zredagowany przez Leona Fauchera regulamin ..domu młodocianych więźniów w Paryżu ”4:

Art. 17. Dzień więźniów zaczynać się będzie o szóstej rano w zimie. o piątej w lecie. Praca trwać będzie dziewięć godzin dziennie o każdej porze roku. Dwie godziny dziennie poświęcone będą na naukę. Praca i dzień kończyć się będą o dziewiątej w zimie, o ósmej w lecie. Art. 18. Pobudka. Za pierwszym werblem więźniowie mają wstawać i ubierać się w milczeniu, podczas gdy dozorca otwiera drzwi cel. Przy drugim werblu mają być na nogach i ścielić łóżka. Przy trzecim ustawiają się w szereg i idą do kaplicy na modlitwę poranną. Pomiędzy werblami jest po pięć minut przerwy. Art. 19. Modlitwę odprawia kapelan, po czym następuje lektura umoralniająca albo religijna. Nabożeństwo nie powinno przekraczać pół godziny. ’ Cyt. za: A.L. Zevaes. Damiens le rćgicide. 1937. s. 201-214. 4 L. Faucher, De la refonne des prisons, 1838. s. 274-282.

10

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT

Art. 20. Praca. Za piętnaście szósta w lecie. za piętnaście siódma w zimie więźniowie schodzą na podwórze, gdzie mają umyć ręce i twarz i dostać pierwszą porcję chleba. Niezwłocznie potem ustawiają się według warsztatów i udają do pracy, która winna rozpoczynać się latem o szóstej, a zimą o siódmej. Art. 21. Posiłek. O dziesiątej więźniowie odchodzą od pracy, by udać się do refektarza. Idą myć ręce na swoje podwórze i ustawiają się oddziałami. Po obiedzie odpoczynek do za dwadzieścia jedenasta. Art. 22. Szkoła. Za dwadzieścia jedenasta, na dźwięk werbla, szeregi ustawiają się i kolejno wchodzą do szkoły. Nauka trwa dwie godziny. poświęcone na przemian czytaniu, pisaniu, kreśleniu i rachunkom. Art. 23. Za dwadzieścia pierwsza więźniowie wychodzą ze szkoły oddziałami i udają się na podwórka na odpoczynek. Za pięć pierwsza, na werbel, z powrotem ustawiają się warsztatami. Art. 24. O pierwszej więźniowie powinni być w warsztatach. Praca trwa do czwartej. Art. 25. O czwartej wyjście z warsztatów i przejście na podwórza. gdzie więźniowie myją ręce i ustawiają się w kolejce do refektarza. Art. 26. Kolacja i późniejszy odpoczynek trwają do piątej. O tej rodzinie więźniowie wracają do warsztatów. Art. 27. Pracę kończy się latem o siódmej, a zimą o ósmej. statnia porcja chleba w warsztacie. Kwadrans jakiejś budującej lektury' wykonaniu jednego z więźniów albo nadzorcy, a następnie modlitwa wieczorna. Art. 28. Latem o wpół do ósmej, zimą o wpół do dziewiątej więźniowie mają być w celach, po umyciu rąk i przeglądzie ubrań dokonanym na podwórzu. Przy pierwszym werblu rozebrać się. a przy drugim być w łóżku. Zamyka się drzwi cel i nadzorcy robią obchód korytarzy, by upewnić się o porządku i ciszy. ♦

Oto zatem kaźń i rozkład zajęć. Nie są karą za te same zbrodnie. nic tych samych przestępców represjonują. Każde z nich jednak dobrze określa pewien styl penalizacji. Dzieli je od siebie mniej niż sto lat. Cała epoka, gdy wszędzie, w Europie i w Stanach Zjed­ noczonych, dokonano nowej redystrybucji w ekonomii kary. Epoka wielkich ..skandali” w tradycyjnej sprawiedliwości, epoka niezliczo ­ nych projektów reform: nowej teorii prawa i zbrodni, nowego moralnego i politycznego uzasadnienia prawomocności karania; znie­ sienia dawnych ordynacji, zanikania prawa zwyczajowego: projekto­ wania i redakcji „nowoczesnych ” kodeksów: w Rosji — 1769, w Prusach — 1780. w Pensylwanii i Toskanii — 1786. w Austrii — 1788. we Francji — 1791. Rok IV, 1808 i 1810. Dla sądownictwa — to nowa era.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ 11 zyxwv

Wśród tylu zmian interesuje mnie zwłaszcza jedna: zniknięcie kaźni. Dziś zazwyczaj lekceważy się nieco ten fakt, może dlatego, że swego czasu stał się on okazją do przesadnych deklamacji; może zbyt łatwo i ze zbytnią emfazą składano go na karb „humanizacji” , co pozwalało nie zastanawiać się nad nim. A poza tym — jakąż może mieć wagę w porównaniu z wielkimi przemianami instytucjonalnymi, z jasnymi i powszechnymi kodeksami, z ujednoliconymi zasadami procedury, z wprowadzeniem niemal wszędzie ławy przysięgłych, z uznaniem charakteru kary za w zasadzie korektywny oraz z coraz wyraźniej rysującą się w XIX wieku tendencją do uzależniania wyroku od indywidualności winnego? Kary nie tak bezpośrednio fizyczne, niejaka dyskrecja w sztuce zadawania cierpień, gra subtel­ niejszych tortur, bardziej wyciszonych i odartych z ich widomej jaskrawości — czyż zasługuje to na jakąś specjalną uwagę, skoro jest zapewne jedynie skutkiem głębszych przekształceń? Jednak fakt pozostajc faktem: zniknęło, w ciągu paru dziesięcioleci, ciało umę ­ czone. ćwiartowane, poddawane amputacji, symbolicznie piętnowane na twarzy lub ramieniu, wystawiane, za życia i po śmierci, na widok publiczny, obrócone w spektakl. Zniknęło ciało jako główny cel represji karnej. Pod koniec XVIII wieku i z początkiem wieku XIX, choć miał kilka potężnych rozbłysków, ponury rytuał kaźni z wolna wygasa. W przemianie tej odegrały rolę dwa procesy. Ich uzasadnienia i chronologia nic są całkiem zbieżne. Z jednej strony — zamieranie karnego spektaklu. Ceremoniał kary cofa się w cień i pozostaje już tylko kolejnym aktem proceduralnym lub administracyjnym. Publicz­ ną egzekucję po raz pierwszy zniesiono we Francji w 1791 roku, a polem raz jeszcze w roku 1830, po krótkim czasie przywrócenia; pręgierz usunięto w roku 1789; w Anglii w 1837. Roboty publiczne, które w Austrii, Szwajcarii i w niektórych stanach Ameryki, na przykład w Pensylwanii, kazano wykonywać na ulicach i drogach — skazańcom w żelaznych obrożach, w pstrokatym odzieniu, z kulą u nóg, wymieniającym z tłumem wyzwiska, obelgi, drwiny, kuksań­ ce, sygnały niechęci bądź porozumienia5 — zostają prawie wszędzie zniesione pod koniec XVIII wieku albo w pierwszej połowie wieku XIX. Wystawianie na widok publiczny zostało w roku 1831 utrzyma­ ne we Francji, pomimo gwałtownych głosów krytycznych — „obrzy ­ dliwa scena”, mówił Real6 — a ostatecznie zniesione w kwietniu 1848 roku. Jeśli chodzi o kajdany, konwoje galerników, przemierza­ ' Robert Vaux. Notices, s. 45; cyt. w: N.K. Teeters, They Were in Prison.

1937, s. 24.

0 Archires parlcmentaires, seria druga, t. LXXII. I grudnia 1831.

12

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

jące całą Francję do Brcsiu i Tulonu. zostały zastąpione w roku 1837 przez przyzwoicie wyglądające, pomalowane na czarno furgony więzienne. Powoli kara schodziła ze sceny. Wszystko zaś. co miała w sobie ze spektaklu, było odtąd nacechowane negatywnie: skoro funkcje ceremonii karania przestawały być rozumiane, sam rytuał. który stanowił ..konkluzję” zbrodni, podejrzewano o niejasne z nią pokrewieństwo: o to. że jej dorównuje, a nawet ją przewyższa dzikością, że przyzwyczaja widzów do bestialstwa, od którego chciano ich odstręczyć. że unaocznia częstotliwość zbrodni, że upodabnia kata do przestępcy, sędziów do morderców, że w ostatniej chwili odwraca role, czyniąc z torturowanego przedmiot litości albo podziwu. Powiedział to. bardzo wcześnie. Beccaria: ..Widzimy, jak na zimno i bez skrupułów popełniane jest morderstwo, które przed ­ tem przedstawiano nam jako straszliwą zbrodnię”7. Publiczna eg ­ zekucja okazuje się teraz ogniskiem soczewki, która na nowo rozpala przemoc. Karanie będzie zatem zmierzało ku temu, by stać się najbardziej ukrytym elementem procesu sądowego. Ma to wielorakie konsekwen ­ cje: kara opuszcza dziedzinę nieledwie codziennej percepcji, by cjść w zakres świadomości abstrakcyjnej: skuteczność wiązana jest ędzej z jej nieuniknionym charakterem niż z widomą gwałtownośą kary: nie odrażający teatr, ale pewność, że się kary nie uniknie. aa odwodzić od zbrodni: dostarczający przykładów mechanizm Karania zmienia koleiny. A tym samym sprawiedliwość nie iden ­ tyfikuje się publicznie z przemocą, która działa przy jej wymierzaniu. Fakt, że także zabija albo uderza, nie jest gloryfikacją jej siły, ale częścią jej samej, z istnieniem czego musi się godzić, choć trudno jest jej do tego się przyznać. Zmieniają się wyobrażenia o infamii: w wypadku kary-widowiska od szafotu wiało podejrzaną zgrozą: spowijała ona zarówno kata, jak i skazańca: a skoro zawsze mogła przekształcić w litość lub chwałę wstyd, którym okrywano skazańca. tym samym obracała w infamię legalną przemoc kata. Od tej pory skandal i jawność podlegać będą innemu podziałowi: sam fakt skazania ma naznaczać przestępcę piętnem negatywnym i oczywis­ tym: stąd publiczny charakter rozpraw i wyroku: natomiast egzekucja jest dodatkową hańbą, którą sprawiedliwość ze wstydem wymierza skazanemu: trzyma się zatem od niej z daleka, zawsze skłonna powierzyć ją innym, na dodatek w sekrecie. Brzydko jest zasługiwać na karę, ale i mało chwalebnie karać. Stąd podwójny system ochron ­ ny. jaki sprawiedliwość ustanowiła pomiędzy sobą a wymierzaną 7 C. de Beccaria. Traitć des delits et des peines, 1764. s. 101. wydanie

F. Hćlie z 1856 roku, które tu będzie cytowane.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ 13 zyxwv

przez siebie karą. Wykonanie wyroku zaczyna stanowić dziedzinę autonomiczną, od której sprawiedliwość jest uwalniana przez mecha­ nizm administracyjny; pozbawia się ją przykrego kłopotu przez wciągnięcie kary w biurokratyczną maszynerię. Znamienne jest, że we Francji administracja więzień pozostawała przez długie lata w gestii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a administracja galer w gestii Ministerstwa Marynarki albo Ministerstwa Kolonii. Prócz owego podziału ról dokonuje się wyparcie teoretyczne: nie sądźcie, proszę, że zasadniczy sens kary, którą my, sędziowie, wymierzamy, polega na ukaraniu; ma ona poprawiać, wychowywać, „leczyć” . Technika amelioracji tłumi w karze to, co jest czystą ekspiacją za wyrządzone zło, i zwalnia sędziów z niewdzięcznej roli kata. We współczesnej sprawiedliwości i pośród jej przedstawicieli jest jakiś wstyd przed karaniem, niewykluczający skądinąd gorliwości — la, przeciwnie, nieustannie wzrasta: w tej traumie wylęga się psycholog i szeregowy funkcjonariusz moralnej ortopedii. Kaźń znika, bo zamiera spektakl, a także kończy się działanie na ciało. Rush, w 1787 roku: „Nie umiem wyrzec się nadziei, że niedaleki jest czas, kiedy szubienica, pręgierz, szafot, bal i koło będą w historii tortur traktowane jako oznaki barbarzyństwa epok i państw i jako dowody niewielkiego wpływu rozumu i religii na ludzkiego ducha”8.9 Rzeczywiście. Van Meenen, otwierając sześćdziesiąt lal później drugi kongres penitencjarny w Brukseli, wspominał czasy swego dzieciństwa jako zamkniętą epokę: „Widziałem ziemię usianą kołami, szubienicami, pręgierzami, widziałem ohydne szkielety roz ­ pięte na kołach”0. Piętnowanie zniesiono w Anglii w roku 1834 i we Francji w roku 1832: już w roku 1820 Anglia nie ośmielała się zastosować w całej rozciągłości kary głównej przewidzianej dla zdrajców (Thistlewood nie został poćwiartowany). Jedynie chłosta przetrwała jeszcze w niektórych systemach karnych (Rosja. Anglia, Prusy). Jednak, ogólnie rzecz biorąc. praktyki wymierzania kary zaczęły być czymś wstydliwym. Nie tykać ciała, a w każdym razie jak najmniej, i to po to. aby dosięgnąć w nim czegoś, co nie jest już samym ciałem. Powie ktoś: więzienie, areszt, ciężkie roboty, ze­ słanie, wysiedlenie, deportacja, które zajęły lak poczesne miejsce w nowoczesnych systemach penitencjarnych, to przecież kary „fizy­ czne ” ; w przeciwieństwie do grzywny działają, i to bezpośrednio, na ciało. Ale stosunek kara — ciało nie jest tu tożsamy z tym, czym był w wypadku kaźni. Ciało jest tu w sytuacji instrumentalnej i pośred ­ 8 B. Rush, przed Society for Proinoting Political Encjuiries, w: N.K. Teeters.

The Cradie of ihe Penilentiary, 1935, s. 30. 9 Zob. Annales de la Chanie, II. 1847, s. 529-530.

KaźifzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

14

niej: jeśli działa się na nie. zamykając je lub każąc mu pracować. czyni się lak po to. by pozbawić jednostkę jednej ze swobód pojmowanych równocześnie jako prawo i majątek. W trakcie owej penalizacji na ciało nakłada się sieć przymusów i wyrzeczeń, zobo ­ wiązań i zakazów. Cierpienie fizyczne, ból ciała samego w sobie nie stanowią już elementów konstytutywnych kary. Kara zmieniła się ze sztuki niemożliwych do zniesienia doznań w ekonomię zawieszonych praw. Jeśli nawet sprawiedliwość musi posługiwać się ciałem podsądnych i dosięgać go. czyni to z daleka, na czysto, wedle surowych reguł i dla osiągnięcia znacznie ..wyższego" celu. Nowa powściąg ­ liwość powoduje, że cała armia techników zajmuje miejsce kala. bezpośredniego anatoma cierpienia: to nadzorcy, lekarze, kapelani. psychiatrzy, psycholodzy, wychowawcy. Sama ich obecność przy skazańcu wyśpiewuje hymny na cześć sprawiedliwości, których tak jej potrzeba — gwarantuje bowiem, że ciało i ból nie są ostatecznym celem jej karzącego ramienia. Pomyślmy tylko: w dzisiejszej dobie nad skazanym na śmierć musi czuwać lekarz, i to do ostatniej chwili — przeciwstawiając się tym samym jako specjalista od dobrego samopoczucia, jako gwarant braku cierpienia funkcjonariuszom, klóych zadaniem jest pozbawienie życia. Kiedy zbliża się moment gzekucji. delikwentom robi się zastrzyki znieczulające. Oto utopia .ądowego wstydu: odebrać życie, unikając złego samopoczucia. pozbawić wszelkich praw bez narażania na cierpienie, wymierzać kary, nic powodując bólu. Powoływanie się na psychofarmakologię i rozmaite fizjologiczne ..wyłączniki", nawet w trybie warunkowym. mieści się znakomicie w tak pojętym. ..niecielesnym" systemie karnym. Nowoczesne rytuały kary głównej świadczą o tym dwojakim procesie: zamieraniu spektaklu i anulowaniu bólu. W tym samym kierunku poszły — własnym rytmem — prawodawstwa europejskie: la sama śmierć dla wszystkich, bez etykiety ujawniającej charakter zbrodni albo społeczny status zbrodniarza; śmierć, która nie trwa dłużej niż chwilę, której nie trzeba ani za życia opóźniać, ani pośmiertnie przedłużać; egzekucja, która dotyczy prędzej życia niż ciała. Precz z długą procedurą, gdzie śmierć jest odwlekana przez zamierzone przerwy i zwielokrotniana przez serię ponawianych ataków. Koniec z kombinacjami, które reżyserowano przy zabijaniu królobójców albo o jakich śnił na początku XVIII wieku autor dziełaWVUT H a n g in g n o t P u n ish m en t E n o u gh 10 ; chciał on. aby najpierw łamać skazańca kołem, potem chłostać do utraty przytomności, a następnie powiesić na łańcuchach i kazać powoli umierać z głodu. Dość mąk. 10

Tekst anonimowy, opublikowany w 1701 roku.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ 15 zyxwv

gdzie skazany bywa włóczony na kracie (aby głowa nie roztrzaskała się o bruk), gdzie otwiera mu się brzuch i pospiesznie wyrywa trzewia, aby zdążył jeszcze na własne oczy zobaczyć, jak wrzucane są w ogień, gdzie w końcu ucina się mu głowę i ćwiartuje ciało 11. Zredukowanie „tysiąckrotnej śmierci” do prostej egzekucji kapitalnej wyznacza zupełnie nową moralność właściwą aktowi kary. Już w roku 1760 wypróbowano w Anglii (z okazji egzekucji lorda Ferrera) maszynę do wieszania (podpora usuwająca się spod nóg skazańca miała oszczędzić mu powolnej agonii i szarpaniny, jaka wywiązywała się pomiędzy ofiarą i kalem). Została ona udoskonalo ­ na i ostatecznie wprowadzona w roku 1783, kiedy to zniesiono tradycyjną procesję z Newgale do Tyburn i. po Gordon Riots, skorzystano z przebudowy więzienia, instalując szafoty wewnątrz Newgale 11 12. Słynny artykuł trzeci francuskiego kodeksu z 1791 roku — „każdemu skazanemu na śmierć zetnie się głowę ” — ma potrójne znaczenie, a mianowicie: śmierć jednaka dla wszystkich („Przestępst­ wa tego samego rodzaju będą karane tym samym rodzajem kary, bez względu na stan i rangę winnego” — głosiła uchwała podjęła na wniosek Guillotina już 1 grudnia 1789 roku); dla każdego skazańca śmierć zadana od razu, bez „długotrwałych, a tym samym okrutnych męczarni” , takich jak krytykowana przez Le Pcletiera szubienica; i wreszcie: kara dotyczy jedynie samego skazańca — bo ścięcie, kara szlachty, jest mniej hańbiąca dla rodziny zbrodniarza13. Gilotyna, będąca w użyciu od marca 1792 roku, to mechanizm zapewniający realizację powyższych zasad. Śmierć sprowadza się tu do widzial­ nego. acz chwilowego wydarzenia. Kontakt między prawem czy tymi, którzy są jego narzędziem, a ciałem zbrodniarza zredukowano do błyskawicznego cięcia. Konfrontacji fizycznej brak; katowi pozostaje jedynie rola skrupulatnego zegarmistrza. „Doświadczenie i ro ­ zum pouczają, że sposób ścinania głowy zbrodniarza, używany w przeszłości, wystawia na mękę straszliwszą niż zwykłe pozbawie­ nie życia, będące formalnym wymogiem prawa, żądającym, aby egzekucja była wykonana w jednej chwili i za jednym zamachem; przykłady dowodzą, jak trudno to osiągnąć. Trzeba koniecznie, aby

11 Tortura zdrajców, opisana przez W . Blackstone ’ a w Commeniaire sur le

Codę criminel anglais, przekł.

1776. I, s.

105. Jako że

przekład

miał

wykazywać humanitaryzm prawodawstwa angielskiego w stosunku do starej ordynacji z 1760 roku, komentator dodaje: „Przy tej przerażającej jako widowisko torturze winowajca nie cierpi wiele ani bardzo długo ” . 12 Zob. Ch. Hibbert. The Roots of Evil, wyd. z 1966. s. 85-86. 13 Le Peletier de Sainl-Fargeau. Archiresparlementaires, t. XXVI. 3 czerw ­ ca 1791. s. 720.

16

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

działanie było pewne, by zależało od niezawodnych urządzeń mecha ­ nicznych. których zarówno siła, jak i skutek powinny być możliwe do określenia. Całkiem łatwo skonstruować taką maszynę, której skutek jest niezawodny: ścięcie dokonywać się będzie w jednej chwili. zgodnie z wymaganiami nowego prawa. Urządzenie to, jeśli okaże się konieczne, nic wzbudzi żadnej sensacji i będzie prawie niewidzial­ ne” 14. Prawie nic dotykając ciała, gilotyna pozbawia życia, lak samo jak więzienie odbiera wolność, a grzywna pomniejsza majątek. Ma stosować prawo nie tyle wobec rzeczywistego ciała, zdolnego odczu­ wać ból. ile wobec podmiotu prawnego, posiadającego, wśród wielu innych praw, prawo do istnienia. Ma być abstraktem samego prawa. Nie ulega wątpliwości, że we Francji kaźń rzucała jeszcze przez pewien czas cień na wstrzemięźliwą już egzekucję. Ojcobójcy i królobójcy. których z nimi utożsamiano, byli prowadzeni na szafot w czarnym welonie: tam. aż do roku 1836. ucinano im dłoń. Potem pozostał już tylko ozdobnik w postaci krepy. Tak było w wypadku Fieschiego. w listopadzie 1836 roku: ..Ma być zaprowadzony na licjsce egzekucji w koszuli, boso i z głową przykrytą czarnym donem: ma być wystawiony na widok publiczny na szafocie. »dczas gdy urzędnik odczyta ludziom treść wyroku, poczem nieMocznie ma zostać stracony ”. Warto przypomnieć sobie Damicnsa. i odnotować, że ostatnim dodatkiem do kary śmierci był żałobny welon. Skazaniec nie musi już być widoczny. Tylko lektura wyroku z szafotu oznajmia o zbrodni, która nie ma twarzy15. Ostatnia. zabytkowa już pozostałość wielkiej kaźni. jest zarazem jej anulowa­ niem: draperią mającą ukryć ciało. Oto egzekucja Benoit, potrójnie zhańbionego — to matkobójca. homoseksualista, morderca — pierw ­ szego z matkobójców. któremu prawo oszczędziło ucięcia dłoni. „Podczas odczytywania sentencji wyroku stał na szafocie, podtrzy­ mywany przez oprawców. Było w tym widoku coś strasznego: owinięty białym całunem, z twarzą przesłoniętą czarną krepą, malkobójca wymykał się spojrzeniom milczącego tłumu, a pod tym tajemniczym i ponurym odzieniem życie dawało o sobie znać jedynie straszliwym wyciem, które wkrótce zamarło pod ciosem ostrza ” 16. 11 A. Louis. Rapport sur la guillotine. cytowany przez Saint-Edme. Dictionnaire dc penalite. 1825. t. IV. s. 161. 15 Częsty w owym czasie temat: zbrodniarz, właśnie dlatego, że jest potworny, ma być odsunięty od światła — nie widzieć, nie być widzianym. Dla ojcobójcy należałoby ..zbudować żelazną klatkę albo wydrążyć nie ­ przenikniony loch, który będzie mu służył za wieczne schronienie". De Molćne. Dc 1’humaniie des lois criminclles. 1830. s. 275-277. ,G „Gazette des tribunaux". 30 sierpnia 1832.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ 17 zyxw

Tak więc z początkiem XIX wieku zamiera wielki spektakl kary fizycznej; oszczędza się widoku torturowanego ciała; wyklucza się z kary teatralność cierpienia. Wkraczamy w epokę wstrzemięźliwości karnej. Można uważać zanik kaźni za fakt dokonany mniej więcej około lal 1830-1848. To ogólne stwierdzenie wymaga oczywiście uzupełnień. Po pierwsze, zmiany nie dokonały się od razu ani nie miały lego samego przebiegu. Były opóźnienia. Paradoksalnie Anglia okazała się jednym z krajów najbardziej opornych wobec zniesienia publicznej egzekucji, być może z powodu zasadniczej roli, jaką nadały jej wymiarowi sprawiedliwości instytucja ławy przysięgłych, jawność procesu sądowego, przestrzeganie zasady hWVUTSRQPO a b ea s co rp u s\ niewątpliwie odegrał też rolę fakt, że nie chciała zmniejszać surowo ­ ści swego prawa karnego w czasach wielkich niepokojów społecz­ nych lal 1780-1820. Przez długie lala Romilly, Mackintosh i Fowell Buxton ponosili porażki, starając się złagodzić częstotliwość i ciężar kar przewidywanych przez prawo angielskie — tę „straszliwą rzeź­ nię”, jak mawiał Rossi. Surowość lego prawa (przynajmniej gdy chodzi o kary przewidywane, gdyż stosowanie było tym bardziej pobłażliwe, im bardziej prawo wydawało się ławie przesadne) nawet wzrosła, skoro w roku 1760 Blackstone wymienia 160 zbrodni głównych w prawodawstwie angielskim, a w roku 1819 było ich 223. Należałoby także wziąć pod uwagę przyspieszenia i zahamowania, jakim cały proces podlegał w latach 1760-1840: gwałtowność refor­ my w niektórych krajach, takich jak Austria czy Rosja, Stany Zjednoczone, Francja w epoce Konstytuanty, polem odpływ w czasie kontrrewolucji w Europie i wielkich lęków społecznych lat 1820-1848. mniej lub bardziej chwilowe zmiany wnoszone przez sądy oraz ustawy wyjątkowe; rozbieżności między ustawami a rze­ czywistą praktyką sądów (która nie zawsze jest wiernym odbiciem prawodawstwa). Wszystko to sprawia, że ewolucja, jaka zaistniała na przełomie XVIII i XIX wieku, miała przebieg bardzo nieregularny. Ponadto, choć podstawowy kształt przemian był już zarysowany około roku 1840, choć mechanizmy karania zaczęły już funkcjono ­ wać inaczej, cały ten proces daleki był od finału. Tendencja do eliminowania kaźni zakorzenia się na gruncie wielkiej przemiany lat 1760-1840, ale nie jest w nią jeszcze całkowicie wrośnięta; rzec można, że praktyka egzekucji publicznej przez długie lala nawiedzała nasz system karny i przemieszkuje w nim jeszcze dziś. Gilotyna, owa maszyneria szybkiej i dyskretnej śmierci, wytworzyła we Francji nową etykę kary głównej. Rewolucja od razu uczyniła z niej jednak wielki spektakl teatralny. Przez całe lata stanowiła widowisko. Trzeba było aż przenosić ją na rogatki Saint-Jacques. zastąpić odkryły wózek zamkniętym powozem, przepychać chyłkiem skazań-

18

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

ca z furgonu na szafot, organizować pospieszne egzekucje o nie ­ przewidzianej porze, wreszcie ulokować gilotynę w obrębie więzienia i usunąć sprzed oczu publiczności (po egzekucji Weidmanna w 1939 roku), blokować ulice umożliwiające dostęp do więzienia, gdzie ukryto gilotynę i gdzie egzekucje przeprowadza się w tajemnicy (egzekucja Buffeta i Bontemps’a w więzieniu Santć w 1972 roku). stawiać w stan oskarżenia świadków, którzy rozgłaszają miejsce i datę — aby egzekucja przestała wreszcie być widowiskiem, a stała się osobliwym sekretem organów wymiaru sprawiedliwości i skazań ­ ca. Wystarczy wyliczyć te środki ostrożności, by uświadomić sobie. że kara śmierci dziś jeszcze jest w gruncie rzeczy spektaklem, który musi być — prawomocnie — zakazywany. Jeśli zaś idzie o działanie na ciało, także ono nie zniknęło doszczętnie w połowic XIX wieku. Bez wątpienia kara przestała koncentrować się na kaźni jako technice zadawania cierpienia; obrała za główny cel pozbawienie mienia lub praw. Jednak takie kary jak ciężkie roboty czy nawet więzienie — czyste pozbawienie wolności — nigdy nie funkcjonowały bez pewnego karnego naddatku, który rzecież dotyczy ciała: bez racjonowania żywności, wstrzemięźliwoi seksualnej, chłosty, karceru. Czy jest to tylko niezamierzony, choć eunikniony skutek pozbawienia wolności? W rzeczywistości więienie w swych najbardziej jawnych wytycznych zawsze rezerwowa ­ ło dla skazanego pewną dozę udręk cielesnych. Krytyka, często formułowana pod adresem systemu penitencjarnego w pierwszej połowie XIX wieku (więzienie nie jest dość dolegliwe, więźniowie cierpią mniej dotkliwy głód, mniejsze zimno, są ogólnie mniej pozbawieni pewnych dóbr niż większość biedaków, a nawet robot­ ników). postuluje coś. co nigdy nie zostało otwarcie postawione: sprawiedliwie jest, aby skazaniec cierpiał fizycznie więcej niż inni ludzie. Kara z trudem wyzbywa się naddatku fizycznego bólu. Czyż może istnieć bezcielesne wymierzanie kary? Podłoże kaźni we współczesnych mechanizmach sądownictwa kryminalnego istnieje w dalszym ciągu — podłoże, które nie zostało opanowane, więc coraz powszechniej przysłania się je penalizacją tego, co niecielesne.

♦ Złagodzenie surowości kar w ciągu ostatnich dwu wieków jest zjawiskiem dobrze znanym historykom prawa. Jednak długo było traktowane globalnie jako zjawisko ilościowe: „mniej okrucieństwa, mniej cierpień, więcej łagodności, więcej szacunku, więcej humanita ­ ryzmu”. W rzeczywistości przekształceniom tym towarzyszy pewne

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ 19 zyxwv

przesunięcie w samym przedmiocie operacji karnej. Mniejsza suro ­ wość? Być może. Ale z całą pewnością zmiana punktu odniesienia. Jeśli nie ku ciału zwraca się teraz penalizacja w swych najokrut­ niejszych przejawach, gdzie zatem znajduje oparcie? Odpowiedź teoretyków — którzy około roku 1760 otwierają nową epokę, niezamkniętą po dziś dzień — jest prosta, prawic oczywista. Zawiera się w samym pytaniu. Skoro nie chodzi już o ciało, chodzi zatem o duszę. Po egzekucji, która wyładowuje się na ciele, kolej na karę, która głęboko zapadnie w serce, myśl, dosięgnie woli, przekonań. Mably sformułował tę zasadę raz na zawsze: „Niechaj kara, jeśli wolno tak rzec, godzi raczej w duszę niż w ciało” 17. Ważny moment. Odwieczni współuczestnicy demonstracyjnie wykonywanej kary — ciało i krew — ustępują ze sceny. Wkracza nowa, zamaskowana postać. Kończy się pewna tragedia; komedia zaczyna się wraz z teatrem cieni, głosami bez twarzy, nienamacalnymi istotami. Aparat sprawiedliwości karnej winien wgryzać się teraz w tę bezcielesną realność. Czy nie jest to aby zwykłe teoretyczne twierdzenie, któremu praktyka karna zadaje kłam? Takie skwitowanie problemu byłoby pochopne. Prawdą jest, że dzisiaj kara nie polega na prostej konwersji duszy, jednak zasada Mably’ego nie pozostała tylko pobożnym życzeniem. Jej skutki są widoczne w całej współczesnej penalizacji. Przede wszystkim substytucja przedmiotowa. Nie chcę przez to powiedzieć, że zaczęło nagle karać inne zbrodnie. Niewątpliwie, definicja pogwałceń prawa, hierarchia ich ważności, margines po ­ błażania, to. co tolerowano faktycznie i to, co legalnie dozwalano — wszystko to uległo znacznym zmianom w okresie ostatnich dwustu lat: wiele zbrodni przestało nimi być. ponieważ wiązały się ze swoistym sprawowaniem władzy religijnej lub pewnym rodzajem gospodarki: bluźnierstwo zatraciło status zbrodni, kontrabanda albo kradzież domowa — część swej naganności. Jednak nic te przesunię­ cia być może są tu najważniejsze: podział na to, co dozwolone, i na to, co zakazane, zachował przez wieki relatywną trwałość. To sam przedmiot „zbrodnia”, to. czego dotyczy praktyka karna, zmienił się zasadniczo: nie jego definicja formalna, lecz raczej jakość, natura. w jakiś sposób substancja, która składa się na podlegający karze żywioł. Względna stabilność prawa udzieliła schronienia szeregowi subtelnych i szybkich zmian. W dalszym ciągu oczywiście pod mianem zbrodni i deliktów sądzi się obiekty jurydyczne określone przez kodeks, ale zarazem osądza się namiętności, instynkty, anoma­ lie. kalectwa, nieprzystosowanie, obciążenia środowiskowe lub dzie17

G. de M ably. De la legislalion. Oeurres completes, 1789, t. IX. s. 326.

20

KaŹJizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT

dziczne; karze się agresje, ale poprzez nie agresywność: gwałty, ale zarazem perwersję: morderstwa, które wzięły się z instynktów i żądz. Powie ktoś: nic one są tu sądzone: przywołuje się je po to, żeby wyjaśnić fakty, które mają być osądzone, i określić, w jakim stopniu wola podmiotu była zaangażowana w popełnioną zbrodnię. Niezado­ walająca odpowiedź. Bowiem to one. te cienie ukryte za przed­ miotowymi elementami sprawy, zostały tutaj osądzone i ukarane. Osądzone za pośrednictwem ..okoliczności łagodzących", które wprowadzają do werdyktu nie tylko sytuacyjne elementy „okolicz­ nościowe" czynu, ale i coś całkiem innego, co nie da się prawnie skodyfikować: znajomość zbrodniarza, ocenę, którą się o nim wydaje, to. czego można dowiedzieć się o stosunkach pomiędzy nim. jego przeszłością a jego zbrodnią: to. czego można od niego oczekiwać w przyszłości. Osądzone również przez grę pojęć, jakie krążyły pomiędzy medycyną i prawodawstwem od XIX wieku („potwory” z czasów Georgeta. „anomalie psychiczne" rodem z okólnika Chaumiego. „perwersje” i „nieprzystosowania" ze współczesnych ckspervz) — pod pozorem wyjaśniania czynu są one sposobami oceniania Jnoslki. Piętnowane są karą, której zadaniem ma być uczynienie zeslępcy „nie tylko chcącym żyć w poszanowaniu prawa i zaokajaniu swych potrzeb, ale i zdolnym do tego": piętnowane są zewnętrzną ekonomią kary, która wprawdzie równoważy zbrodnię. ale zawsze może ulec zmianie (skróceniu, albo, jeśli trzeba, wydłuże­ niu) w zależności od zachowania skazanego: piętnowane są nadto grą „środków bezpieczeństwa", które towarzyszą karze (zakaz pobytu. ograniczenie poruszania się. dozór kuratorski, przymusowe łeczcnie) — nie służą one zadośćuczynieniu, ale kontroli indywiduum, neu ­ tralizacji jego stanowiącego zagrożenie stanu, modyfikacji jego zbrodniczych skłonności i nie ustają. dopóki cel nie zostanie osiąg­ nięty. Nie po to pozywa się przed sąd duszę zbrodniarza, żeby wyjaśniła jedynie popełnioną zbrodnię i została wprowadzona jako element sądowego określenia odpowiedzialności: doprowadza się ją z taką emfazą, z taką troską o zrozumienie i z tak wielkim „nauko­ wym" staraniem po to, żeby ją osądzić razem ze zbrodnią i roztoczyć nad nią opiekę, kiedy zapadnie wyrok. Do całego karnego rytuału, od śledztwa poczynając, a na wyroku i ostatnich reperkusjach kary kończąc, wprowadzono dziedzinę przedmiotową, która będzie dub ­ lować. a zarazem niweczyć sądowniczo określone i skody fi kowane obiekty. Ekspertyza psychiatryczna i. ogólniej, antropologia krymi­ nalna oraz drobiazgowy dyskurs kryminologiczny pełnią tutaj okreś­ lone funkcje: uroczyście zaliczając naruszenia prawa do dziedziny przedmiotów naukowo poznawalnych, mają zapewnić mechanizmo ­ wi legalnej kary zasięg, który rozciąga się nie tylko na naruszenia

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY 21 zyxwvu

prawa, ale i na jednostki: nie tylko na to. co uczyniły, ale i na to, czym są. będą, mogą być. Suplement duszy, który sprawiedliwość sobie zapewniła, z pozoru eksplikatywny i limilalywny, jest w istocie ancksjonistyczny. Od stu pięćdziesięciu zatem czy dwustu lat, odkąd Europa wprowadziła nowe systemy karne, sędziowie z wolna, ale w zgodzie z procesem sięgającym znacznie dawniejszych czasów, zaczęli sądzić coś innego niż samą zbrodnię: „duszę ” zbrodniarzy. Tym samym zaś zajęli się czymś innym niż sądzenie. Albo też, dokładniej rzecz biorąc, do samego postępowania sądowego wśliz­ nęły się innego typu oceny, w zasadniczy sposób przekształcające reguły procesowe. Odkąd średniowiecze zbudowało, nie bez trudu i nie od razu, wielką procedurę śledztwa, sądzenie stało się ustala­ niem faktu zbrodni, określaniem jej sprawcy oraz zastosowaniem doń sankcji prawnej. Znajomość zbrodni, znajomość sprawcy, znajomość prawa — te trzy warunki pozwalały ufundować wyrok na prawdzie. Tymczasem teraz w przebieg sądzenia wpisuje się całkiem inne pytanie o prawdę. Już nie po prostu: „Czy fakt jest ustalony i ma znamiona deliklu?” ale także: „Czym jest ten czyn, len gwałt lub morderstwo? W jaką płaszczyznę, w jaką dziedzinę rzeczywistości należy je wpisać? Czy to fantazmat, reakcja psychotyczna, szaleńczy wybryk, czy perwersja? ” Już nie po prostu: „Kto jest sprawcą? ”, ale: „Jak określić proces przyczynowy, który doprowadził do zbrodni? Gdzie, w samym sprawcy, leży przyczyna? W instynkcie, pod ­ świadomości. środowisku, dziedziczności?” Nie po prostu: „Jaka jest prawna sankcja za to pogwałcenie prawa?”, ale: „Jaki dobrać najod­ powiedniejszy środek zaradczy? Jak przewidzieć ewolucję podsądnego? W jaki sposób najskuteczniej sprowadzić go na prostą drogę? ” W obrębie wyroku karnego pojawił się cały szereg oceniających, diagnostycznych, prognostycznych i normatywnych osądów na temat zbrodniczej jednostki. W prawdę, jakiej spodziewano się po mechani­ zmie przewodu sądowego, wniknęła inna prawda: przemieszana z pierwszą, czyni z konstatacji winy osobliwy kompleks naukowo-jurystyczny. Fakt o wielkim znaczeniu: sposób, w jaki ewoluował problem szaleństwa w praktyce karnej. W kodeksie z roku 1810 występowało ono jedynie w postaci artykułu 64. Ten zaś głosi, że nie zachodzi ani zbrodnia, ani delikl. jeśli gwałciciel prawa w momencie popełnienia czynu znajdował się w stanie obłędu. Możność przypisa­ nia szaleństwa wykluczała zatem możność uznania czynu za zbrod­ niczy: jeśli sprawca był szalony, ani nie zmniejszała się waga jego gestu, ani nie malała należna mu kara — po prostu sama zbrodnia przestawała istnieć. Nie można było zatem uznać kogoś zarazem za winnego i za szalonego. Jeśli zostało sformułowane orzeczenie szaleństwa, było ono nie do pogodzenia z wyrokiem; kładło kres

22

Ka&izyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

procedurze i zamykało wymiarowi sprawiedliwości dostęp do spraw ­ cy czynu. Nie tylko badanie zbrodniarza podejrzanego o obłęd, ale i efekty tego badania powinny poprzedzać wyrok i być od niego niezależne. Jednakże dosyć wcześnie dziewiętnastowieczne trybunały poczęły niewłaściwie rozumieć znaczenie artykułu 64. Pomimo licznych orzeczeń Sądu Najwyższego wskazujących, że stan obłędu nie pociąga za sobą ani złagodzenia kary, ani nawet uwolnienia od niej, lecz jedynie umorzenie sprawy, jęły one powoływać się na okoliczność szaleństwa w samym wyroku. Przyjęły, że można być zarazem winnym i niepoczytalnym — tym mniej winnym, im bardziej szalonym; z pewnością winnym, lecz godnym raczej odosob ­ nienia i leczenia niż kary: niebezpiecznym winnym, gdyż w sposób oczywisty chorym itd. Z punktu widzenia kodeksu karnego były to zupełne absurdy prawnicze. Ale od lego właśnie rozpoczął się proces zmian, za którymi podąży sądownictwo i prawodawstwo w ciągu następnych 150 lat: już reforma z roku 1832. wprowadzająca okolicz ­ ności łagodzące, zezwalała na modyfikację wyroku zależnie od nrzypuszczałnego stopnia choroby albo przejawów niepełnej po'.ytalności. Praktyka zaś ekspertyzy psychiatrycznej, powszechna zed sądem karnym, a z czasem rozszerzona i na sąd poprawczy •rawia. że nawet jeśli wyrok został ujęty w formuły przepisane >rawem. zawiera w sposób mniej lub bardziej wyraźny opinię na lemat normalności, wyznaczanie związków przyczynowych, oszaco­ wanie możliwej poprawy, przewidywanie przyszłości przestępców. O operacjach tych jedynie z trudem da się powiedzieć, że stanowią zewnętrzne przygotowanie do trafnego wydania wyroku. Zostają bezpośrednio włączone w proces kształtowania sentencji. Zgodnie z pierwotnym sensem artykułu 64 szaleństwo wymazywało zbrodnię: teraz każda zbrodnia i każdy najmniejszy występek zawiera w sobie jako uprawnione podejrzenie, ale i prawo, którego można dochodzić, domniemanie obłędu, a w każdym razie odchylenia od normy. A wyrok, który skazuje lub uniewinnia, nie jest po prostu osądem winy, ustaleniem prawnych sankcji; zawiera się w nim również ocena normalności i techniczna receptura możliwej korekcji. Sędzia na­ szych czasów, czy to zawodowy, czy też przysięgły, uprawia zatem coś całkiem innego niż ..sądzenie”. Nie grozi mu przy tym samotność. Podczas przewodu sądowego i wykonywania kary mnożą się instancje dodatkowe. Pomniejsze trybunały i sędziowie in WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA spe cisną się w kolejce do wyroku zasad ­ niczego: biegli psychiatrzy i psycholodzy, funkcjonariusze więzienni. wychowawcy, urzędnicy administracji penitencjarnej — rozdrabniają i dzielą legalną władzę karania. Ktoś powie, że żaden z nich nic uszczupla rzeczywistej władzy sądu: że jedni, po wyroku, mają tylko

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ 23 zyxwv

prawo wykonania kary ustalonej przez sąd, drudzy natomiast — eks­ perci — wkraczają przed wyrokiem nic po to, żeby osądzać, ale po to, by oświecać sędziów przed podjęciem decyzji. Ale odkąd kary i środki zaradcze ustanowione przez sąd nic są określone absolutnie, gdy mogą być po drodze zmieniane, odkąd pozwala się komuś innemu niż sędziom decydować, czy skazany „zasługuje” na zawieszenie kary bądź zwolnienie warunkowe, skoro ktoś inny wyznacza kres penaliza­ cji. oznacza to, że oddaje się w ręce innych i pozostawia ich ocenie prawne mechanizmy kary; to sędziowie, wprawdzie dodatkowi, ale sędziowie. Aparat rozbudowywany z biegiem lat wokół zagadnienia stosowania kary i jej indywidualizacji pomnaża instancje decyzyjne sądu i sprawia, że ich zakres wykracza poza ogłoszenie wyroku. Biegli psychiatrzy co prawda dysponują możliwością, by uniknąć wydawania wyroków. Zgodnie ze stanem aktualnym, wedle okólnika z 1958 roku, powinni odpowiedzieć na trzy pytania: Czy stan podsądnego jest niebezpieczny? Czy podsądny może podlegać sankcji karnej? Czy jest uleczalny lub zdolny do resocjalizacji? Pytania te nie mają związku z artykułem 64 ani z domniemanym szaleństwem w momencie popełnienia czynu. Nie zostały postawione w katego­ riach „odpowiedzialności” . Dotyczą jedynie wymierzania kary, jej konieczności, jej użyteczności, jej dającej się przewidzieć skutecznoś­ ci; pozwalają odpowiedzieć, w słabo jeszcze skodyfikowanym słow ­ niku, na pytanie, czy zakład psychiatryczny będzie odpowiedniejszy od więzienia, czy ubezwłasnowolnienie ma być długie, czy krótkie. czy potrzebne jest leczenie medyczne, czy inne środki zaradcze. Rola psychiatry w materii sądowniczej? To nic ekspert od odpowiedzialno ­ ści. ale doradca przy wymierzaniu kary; do niego należy stwierdzenie, czy podsądny jest „niebezpieczny”, jak się przed nim zabezpieczyć, co zrobić, by go zmienić, czy będzie tu lepsza kara, czy opieka. Na początku zadanie opinii psychiatrycznej sprowadzało się do sformuło­ wania „prawdziwych” twierdzeń o udziale wolnej woli przestępcy w popełnionym przez niego czynie; obecnie ma tworzyć receptę czegoś, co można by nazwać „kuracją medyczno-sądową ”. Podsumujmy: od kiedy działa nowy system karny — sformułowa­ ny przez wielkie kodeksy XVIII i XIX wieku — pewien ogólnej natury proces doprowadził do tego, że sędziowie sądzą coś innego niż zbrodnie; zostali zmuszeni, by w swych sentencjach umieszczać coś innego niż wyrok, zaś władza sądzenia została w części przelana na inne niż sędzia instancje. Cała operacja karania została poszerzona o elementy i osoby pozasądowe. Powiada się, że nic w tym nic ma nadzwyczajnego i że przeznaczeniem prawa jest stopniowe wchłania­ nie obcych mu elementów. Ale jest coś szczególnego we współczes­ nym sądownictwie kryminalnym: poszerza ono swój zakres o tyle

KaźjizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

24

elementów pozaprawnych nie po to. żeby móc je następnie zdyskon­ tować prawnie i stopniowo włączyć w ścisły zakres wiedzy sądow ­ niczej; przeciwnie, czyni to. aby móc powołać się na nie w ramach operacji penitencjarnej jako na elementy pozasądowe, a to w tym celu, aby odebrać tej operacji charakter postępowania czysto i wyłą ­ cznie karnego i zdjąć z barków sędziego odpowiedzialność kogoś, kto jedynie, po prostu i zwyczajnie, karze: ..Naturalnie, wydajemy wyrok. ale nie tyle ze względu na zbrodnię, sami widzicie, że traktujemy go jako sposób obchodzenia się ze zbrodniarzem, skazujemy, ale to tylko pewien sposób mówienia — my chcemy go uleczyć”. Obecnie wymiar sprawiedliwości istnieje i szuka usprawiedliwienia jedynie dzięki owemu nieustannemu odwoływaniu się do czegoś innego niż on sam. dzięki stałemu wpisywaniu się w systemy pozaprawne. Jest więc skazany na ciągłe redefiniowanie przez wiedzę. Pod wzrastającą łagodnością kar można zatem odkryć prze ­ mieszczenie ich punktu odniesienia, zaś dzięki temu przemieszczeniu nowe pole przedmiotowe, nowe królestwo prawdy i tłum ról nie ­ znanych dotąd doświadczeniu sądownictwa kryminalnego. Tworzą się tu i krzyżują z praktyką władzy sądowniczej pewna wiedza oraz techniki i dyskursy ..naukowe”. Cel lej książki: korelatywna historia współczesnej duszy i nowej ładzy sądzenia: genealogia współczesnego kompleksu nauko'o-sądowego. w którym szuka oparcia, znajduje usprawiedliwienie i reguły, osiąga efektywność i skrywa swą niezwykłą drobiazgowość współczesna władza wymierzania kary. Na czym jednak oprzeć historię tej współczesnej duszy, która została oddana pod sąd? Gdy ograniczyć się jedynie do ewolucji reguł prawnych albo procedur karnych, pojawia się ryzyko, że przypisywać się będzie całościowy, zewnętrzny, masywny i pierwotny charakter czy to zmianom świadomości zbiorowej, czy to postępowi humaniz­ mu. czy to rozwojowi nauk humanistycznych. Ktoś, kto wzorem Durkheima18 zechciałby badać jedynie ogólne formy społeczne. naraża się na to. że za podstawę łagodzenia kary uzna procesy indywidualizacji, choć w rzeczywistości są one raczej tylko jednym z efektów nowych taktyk stosowanych przez władzę, a wśród nich — nowych mechanizmów penalizacji. Niniejsza rozprawa podlega czterem ogólnym regułom: 1. Nie zacieśniać badań nad mechanizmami karnymi tylko do skutków ..represyjnych”, do aspektu „sankcjonowania”, ale objąć nimi również całą serię skutków pozytywnych, jakie mechanizmy te 18 E. Durkheim. Deux lois de l’evolution penale. ..Annee sociologiaue" IV.

1899-1900.

25 zyxwv Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY

mogą wyzwalać, choćby na pierwszy rzut oka skutki te wydawały się marginalne. Potraktować zatem karę jako złożoną funkcję społeczną. 2. Analizować metody karania nie jako proste konsekwencje przepisów prawa lub identyfikatory struktur społecznych, ale jako swoiste techniki, które należałoby widzieć w szerszym kontekście metod sprawowania władzy. Spojrzeć więc na karę z perspektywy taktyki politycznej. 3. Zamiast traktować historię prawa karnego i historię nauk humanistycznych jako dwa odrębne wątki, których skrzyżowanie wywierałoby na jeden lub drugi, a może na oba pożyteczny lub — zdaniem innych — niekorzystny wpływ, sprawdzić, czy aby nie mają one wspólnej matrycy i czy oba nie zależą od procesu kształ­ towania „epistemologiczno-jurystycznego”. Słowem, uznać techno­ logię władzy za podstawę zarówno humanizacji sądownictwa, jak i wiedzy o człowieku. 4. Zbadać, czy owo wkroczenie duszy na scenę sprawiedliwości, a wraz z nim włączenie do praktyki sądów całej wiedzy „naukowej ”, nie jest aby wynikiem zmiany sposobu, w jaki ciało jest /dokowane19 przez relacje władzy. W sumie — podjąć studia nad metamorfozą metod karania w oparciu o polityczną technologię ciała, z których dałoby się wyczytać wspólną historię stosunków władzy i stosunków przed ­ miotowych. W ten sposób, dzięki analizie łagodności kar jako techniki sprawowania władzy, można będzie zrozumieć, jak to się stało, że człowiek, dusza, jednostka normalna lub anormalna pojawiły się w miejscu zbrodni jako przedmioty interwencji penitencjarnej — jak i to. w jaki sposób specyficzny rodzaj ujarzmienia 20 mógł zrodzić człowiecze „ja ” uchodzące za przedmiot dyskursu, który korzysta z prestiżu naukowości. Bynajmniej nie uważam się za pierwszego, który zmierza w tym kierunku 21.

19 bwestissement — słowo to ma dwa różne znaczenia: „osaczenie, ob ­ lężenie ” i „inwestycja, lokata kapitału". Foucaull konsekwentnie używa lego słowa w obu znaczeniach, stąd laka próba przekładu. Zob. Posłowie tłumacza - przyp. tłum. 20 Podstawowa teza tej książki brzmi: sujet (podmiot) bierze się z assujettis-

sement (ujarzmienia, podległości). Zob. Posłowie tłumacza — przyp. tłum. 21 Tak czy inaczej nie byłbym w stanie oddać w przypisach czy cytatach ogromu tego, co książka niniejsza ma do zawdzięczenia G. Deleuze ’owi i pracom, jakie prowadzi on z F. Guatlarim. M usiałbym także w wielu miejscach powoływać się na Psychanalysme R. Caslela i wyznać, jak czuję się

zobowiązany wobec P. Nora.

26

KaflizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

* Z wielkiej książki Ruschcgo i Kirchheimera22 warto zapożyczyć kilka zasadniczych punktów odniesienia. Najpierw pozbyć się złudze­ nia. że system karny jest przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) sposobem napiętnowania zbrodni i że pełniąc tę funkcję, może być surowy lub łagodny, nastawiony na pokutę lub poprawę, na ściganie jednostek lub egzekwowanie odpowiedzialności zbiorowej — w za­ leżności od formacji społecznych, systemów politycznych czy prze ­ konań. Analizować trzeba raczej ..konkretne systemy penitencjarne” — badać je jako zjawiska społeczne, których nie tłumaczą do końca ani armatura prawna społeczeństwa, ani jego fundamentalne wybory etyczne: umieszczać je we właściwym im obszarze funkcjonowania. gdzie nic wszystko sprowadza się do ścigania zbrodni; pokazywać, że środki prawne nie są prostymi mechanizmami ..negatywnymi’*, po ­ zwalającymi na tłumienie, zapobieganie, wykluczanie, eliminowanie. ale również wiążą się z szeregiem skutków dodatnich i pożytecznych. dla których mają być podbudową (w tym sensie można powiedzieć. że jeśli legalne kary są sankcją za pogwałcenie prawa, definicja ogwałceń prawa i ich ściganie istnieją po to. aby ze swej strony odtrzymywać mechanizmy karania i ich funkcjonowanie). To myśinie pozwoliło Ruschemu i Kirchheimerowi ustalić relację różnych >ystemów karnych do systemów produkcji, które je wykorzystują. 1 tak w ekonomii niewolniczej mechanizmy karne miałyby za zadanie dostarczanie dodatkowej liczby rąk do pracy i tworzenie niewolnict­ wa „obywatelskiego” — prócz tego, które pochodziło z wojny i handlu; w feudalizmie. a jest to epoka, gdy pieniądz i produkcja są mało rozwinięte, mielibyśmy być świadkami nagłego wzmożenia kar cielesnych, ponieważ ciało bywało w większości wypadków jedynym dobrem: zakład penitencjarny — Hópilal General. Spinhuis czy Rasphuis — roboty przymusowe oraz karne manufaktury pojawiają się wraz z rozwojem gospodarki rynkowej. Ponieważ jednak system przemysłowy wymaga wolnego rynku siły roboczej, udział pracy przymusowej w mechanizmach kary w wieku XIX ulega zmniej­ szeniu. zastępuje go „resocjalizujące” odosobnienie. Taka interpreta­ cja może, oczywiście, budzić wiele wątpliwości. Warto jednak zapamiętać hipotezę ogólną, wedle której w na­ szych społeczeństwach systemy penitencjarne powinny być włączone w swego rodzaju „ekonomię polityczną” ciała: nawet jeśli nie odwołują się do gwałtownych i krwawych pomst, nawet kiedy posługują się metodami łagodnymi (pozbawieniem wolności i resoc­ 22 G. Ruschc. O. Kirchheimer. Punishment and Social Slructure. 1939.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY 27 zyxwv

jalizacją), mimo wszystko chodzi w nich o ciało — o ciało i jego siły, o ich podatność i przydatność, ich rozdysponowanie i podporząd ­ kowanie. Tworzenie historii kary na tle idei moralnych albo struktur prawnych bez wątpienia jest prawomocne. Ale czy można tworzyć ją na tle historii ciała, odkąd uważamy, że jedynym celem kary jest sekretna dusza zbrodniarza? Do historii ciała historycy zabierali się od dawna. Badali ciało w obszarze demografii lub patologii historycznej. Rozważali je jako siedlisko potrzeb i pragnień, jako miejsce procesów fizjologicznych i metabolizmów, jako cel ataków wirusów i bakterii; wykazywali, do jakiego stopnia procesy historyczne uzależnione były od tego, co mogłoby uchodzić za czysto biologiczne podłoże istnienia, oraz jakie miejsce w historii społeczeństw należy wyznaczyć takim „wydarze­ niom ” biologicznym, jak cyrkulacja prątków albo przedłużenie ży ­ cia23. Ale ciało zanurzone jest leż bezpośrednio w sferze polityki, stosunki władzy wpływają na nie wprost: blokują je, naznaczają i urabiają, torturują, zmuszają do rozmaitych prac, różnych obrzędów, domagają się odeń znaków. To polityczne blokowanie ciała wiąże się na zasadzie skomplikowanych i wzajemnych zależności z jego wykorzystaniem ekonomicznym: zasadniczo ciało jest blokowane relacjami władzy i dominacji jako siła produkcyjna, ale sprowadzenie go do siły roboczej jest możliwe nie wcześniej, nim zostanie włączone w system ujarzmienia (gdzie potrzeba jest również poli­ tycznym instrumentem — starannie przygotowanym, skalkulowanym i wykorzystywanym); jego siła staje się pożyteczna dopiero wówczas, kiedy będzie ciałem produktywnym i ujarzmionym zarazem. To ujarzmienie jest nie tylko sprawą środków przemocy bądź ideologii. Równie dobrze można je uzyskać bezpośrednio, fizycznie, przez użycie siły przeciw sile, dotyczyć elementów fizycznych, a jednak nie być gwałtem. Może być zamierzone, zorganizowane, technicznie przemyślane, może być subtelne, nie odwoływać się do broni ani terroru, a jednak mieć charakter fizyczny. Oznacza to, że może istnieć pewna „wiedza” o ciele, która w istocie nie jest wiedzą o jego funkcjonowaniu, oraz pewne panowanie nad jego siłami będące czymś więcej niż umiejętnością ich utrzymywania na wodzy — ta wiedza i to panowanie stanowią coś, co można by nazwać techno ­ logią polityczną ciała. Naturalnie, technologia ta jest rozproszona, rzadko ujmowana bywa w jakiś ciągły i systematyczny dyskurs; często składa się jedynie z luźno powiązanych elementów, a narzę­ dzia i procedury, którymi się posługuje, są bardzo różnorodne; 23 Zob. E. Le Roy-Ladurie, L’histoire immobile, „Annales ” , m aj-czerwice 1974.

28

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

zazwyczaj, mimo spójności uzyskiwanych rezultatów, jest tylko zestrojeniem wielu form. Co więcej, nie da się jej umiejscowić ani w określonym typie instytucji, ani w aparacie państwowym. One sięgają po nią: wykorzystują, sprawdzają wartość i narzucają niektóre z jej procederów. Sama technologia jednak, jej mechanizmy i rezul­ taty. mieści się na całkiem innej płaszczyźnie. Chodzi tu. w pewnym sensie, o rodzaj mikrofizyki władzy, którą wprawiają w ruch organy i instytucje państwowe, ale jej pole ważności rozpościera się niejako pomiędzy tymi wielkimi maszyneriami a samymi ciałami z ich materialnością i siłą. Otóż badanie tej mikrofizyki zakłada, że sprawowanie władzy nie będzie pojmowane jako własność, ale jako strategia: że efekty dominacji przypisywane będą nie ..zawłaszczeniu", lecz dyspozycjom. manewrom, taktykom, działaniom: że odczyta się w niej raczej sieć nieustannie napiętych, nieustannie aktywnych stosunków niż jakiś przysługujący na stałe przywilej: że jej modelem będzie prędzej nieustanna bitwa niż cesja lub podbój zawłaszczający jakąś domenę. Trzeba w sumie przyjąć, że władzę tę raczej się sprawuje, niż się ją 'osiada, że nie jest ona zdobytym lub sprawowanym „przywilejem" lasy panującej, lecz całościowym następstwem jej sytuacji strategicz:j — następstwem, które potwierdza, a czasem również przedłuża iiedolę tych, którzy są uciskani. Z drugiej strony władzy lej nie narzuca się zwyczajnie i po prostu, jak nakazu czy zakazu, tym. którzy jej „nie mają” — ona w nich i ich blokuje, istnieje w nich i poprzez nich, ma w nich oparcie, tak samo jak oni w swej walce z nią opierają się na ujęciach, jakie im narzuciła. Oznacza to. że stosunki te sięgają daleko w głąb społeczeństwa, nie sprowadzają się do relacji państwa do obywateli lub do walki klasowej ani nie zadowalają się odtwarzaniem na poziomie jednostek, ciał, gestów i zachowań ogólnej formy prawa czy rządu: jeśli nawet istnieje tu jakaś ciągłość (stosunki te ujawniają się bowiem rzeczywiście na tym poziomic według całego skompliko­ wanego systemu przekładu), nie rządzi tym procesem ani analogia, ani homologia. lecz specyfika mechanizmów i modalności. Wreszcie nic są to relacje jednoznaczne — mają niezliczone punkty konfrontacji. ogniska niestabilności, z których każde zawiera właściwe sobie ryzyko konfliktu, walki i przejściowego przynajmniej odwrócenia relacji sił. Zburzenie tych „mikrowładz” nie podlega prawu „wszystko albo nic"; nie osiąga się go raz na zawsze przez kontrolę nad aparatem czy przez nowe sposoby funkcjonowania instytucji lub ich destrukcję: każdy lokalny epizod tej walki wpisuje się do historii jedynie przez efekty. jakie wprowadza do ujmującej go całościowej sieci relacji. Trzeba będzie także, być może, zarzucić tradycyjne wyobrażenia. że wiedza rodzi się tam tylko, gdzie ustają związki z władzą i można

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY 29 zyxwv

ją rozwijać jedynie poza jej nakazami, wymogami i interesami. Trzeba może zrezygnować z wiary, że władza przyprawia o szaleństwo, zatem rezygnacja z niej jest jednym z warunków, które trzeba spełnić, by zostać uczonym. Wypada raczej uznać, że władza produkuje wiedzę (ale nie dlatego po prostu, że faworyzuje ją, gdy ta jej służy, lub ją wykorzystuje, gdy jest użyteczna); że władza i wiedza wprost się ze sobą wiążą; że nie ma relacji władzy bez skorelowanego z nimi pola wiedzy ani też wiedzy, która nie zakłada i nie tworzy relacji władzy. Stosunków w obrębie „władzy-wiedzy ” nie da się zatem analizować, wychodząc od podmiotu poznania, który jest albo nie jest wolny wobec systemu władzy: przeciwnie — trzeba uznać, że poznający podmiot, poznawane przedmioty i wa­ runki poznania są raczej skutkami fundamentalnych następstw wła­ dzy-wiedzy i ich historycznych przemian. Krótko mówiąc — to nie działanie podmiotu poznającego tworzy wiedzę użyteczną dla władzy lub wobec niej oporną, ale władza-wiedza, procesy i walki, którym podlega i z których się składa, wyznaczają możliwe formy i dziedziny poznania. Analiza politycznego blokowania ciała i mikrofizyki władzy wymaga zatem, byśmy zrezygnowali — gdy idzie o władzę — z opo ­ zycji przcmoc-ideologia, z metafory własności, z modelu umowy albo podboju: gdy idzie o wiedzę, wymaga natomiast rezygnacji z przeciwstawiania tego, co „interesowne”, temu, co „bezinteresow ­ ne”. z modelu poznania i z prymatu podmiotu. Nadając słowu „anatomia” odmienny sens, niż to czynili w wieku XVII Pelty i jemu współcześni, można by wyobrazić sobie pewną „anatomię ” politycz ­ ną. Nie byłoby to studium państwa ujmowanego jako „ciało” (z jego zasobami, sposobami działania i siłą), ale nie byłoby to także studium ciała i jego otoczenia ujmowanych jako małe państwo. Byłaby w nim mowa o „ciele politycznym ” jako o zbiorze elementów materialnych i technik, które dostarczają narzędzi, powiązań, dróg przepływu i punktów wsparcia relacjom władzy i wiedzy, blokującym ludzkie ciała i ujarzmiającym je przez tworzenie z nich przedmiotów wiedzy. Chodzi tu o umieszczenie technik karnych — niezależnie od tego, czy operują ciałem w ramach rytuału publicznych kaźni i egzekucji, czy adresowane są do duszy — w historii tego ciała politycznego. O ujmowanie praktyk sądowniczych nie tyle jako konsekwencji teorii prawnych, ile jako rozdziału anatomii politycznej. Kantorowitz 24 przedstawił niegdyś znakomitą analizę „ciała kró ­ la”: ciała podwójnego wedle ukształtowanej w średniowieczu teologii prawniczej, ponieważ prócz znikomego elementu, który rodzi się i umiera, zawiera ono inny składnik, który trwa w czasie i utrzymuje się jako fizyczny, choć nieuchwytny wspornik królestwa. Wokół lej E. Kantorowiiz. The King’s Two Bodies, 1959.

30

KaźjizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

dwoistości, która początkowo bliska była modelowi chrystologicz ­ nemu. powstaje określona ikonografia, teoria polityczna monarchii. powstają mechanizmy prawne różnicujące i łączące zarazem osobę króla i interesy Korony oraz cały rytuał najsilniej ujawniający się w chwilach koronacji, pogrzebu i ceremonii zhołdowania. Na prze ­ ciwległym biegunie można by umieścić ciało skazańca. Ma ono także swój status prawny: powołuje swój ceremoniał i tworzy wielki dyskurs teoretyczny nie po to. by ustalić ..plus władzy ”, przybierający kształt osoby króla, ale by wyznaczyć ..minus władzy ”, jakim są naznaczeni ci. których poddaje się kaźni. W najciemniejszym zakątku pola politycznego skazaniec zarysowuje symetrycznie odbitą figurę króla. Należałoby zanalizować to. co w hołdzie Kanlorowitzowi można by nazwać ..gorszym ciałem skazańca”. Jeśli naddatek władzy po stronie króla sprawia, że podwaja się jego ciało, czyż nadmierna władza sprawowana na uległym ciele skazańca nie spowodowała podwojenia innego typu? Podwojenia tego, co niecielesne, ..duszy”, jak mówił Mably. Historia takiej mikrofizyki” władzy karnej byłaby zatem genealogią albo przyczyn ­ ieni do genealogii współczesnej ..duszy”. Zamiast widzieć w duszy ^aktywne resztki jakiejś ideologii, trzeba dostrzegać w niej aktualny .orelat pewnej technologii sprawowania władzy nad ciałem. Twier­ dzenie. że dusza jest złudzeniem albo ideologicznym produktem, to błąd. Ależ ona istnieje, ma jakąś realność, jest ciągle produkowana wokół ciała, na jego powierzchni i wewnątrz niego dzięki funk­ cjonowaniu władzy, której podlegają ci, których się karze, i szerzej — ci. których się nadzoruje, których się tresuje i koryguje, szaleńcy. dzieci, uczniowie, skolonizowani, ci. których przykuwa się do warsz­ tatu pracy i kontroluje przez całe życie. Historyczna realność tej duszy, która w odróżnieniu od duszy przedstawianej przez teologię chrześcijańską nie rodzi się grzeszna i godna kary, wspiera się raczej na procedurze sądowej, nadzorze, wyroku i przymusie. Ta dusza. rzeczywista i bezcielesna, nie jest żadną substancją; to element łączący skutki pewnego typu władzy z referencjami wiedzy, prze­ kładnia. dzięki której stosunki władzy stwarzają możliwość wiedzy. a wiedza przedłuża i wzmacnia skutki władzy. Na gruncie lej realności-referencji zbudowano rozmaite koncepcje i wykrojono roz ­ maite dziedziny analizy: psyche, subiektywność, indywidualność, świadomość itd. Wzniesiono na niej gmach technik i dyskursów naukowych. Na jej podstawie głoszono moralne rewindykacje huma­ nizmu. Nie powinno nas to jednak zmylić: nie zastąpiono duszy, iluzji teologów, rzeczywistym człowiekiem, przedmiotem wiedzy, refleksji filozoficznej i technicznej interwencji. Człowiek, o którym tyle nam mówią i do wyzwolenia którego wzywają, jest już. sam w sobie.

Ciało skazańcówzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY 31 zyxwvu

wynikiem o wicie głębszego ujarzmienia. Zamieszkuje w nim, wynosi go do istnienia „dusza ”, a jest ona częścią panowania władzy nad ciałem. Dusza — skutek i narzędzie pewnej politycznej anatomii. Dusza — więzienie ciała.

* O tym. że kara w ogóle oraz więzienie zależne są od politycznej technologii ciała, przekonały mnie bardziej czasy obecne niż historia. W ostatnich latach bunty więzienne wybuchały we wszystkich stronach świata. Ich cele, hasła, ich przebieg miały w sobie niewątpli­ wie coś paradoksalnego. Bywały bunty skierowane przeciw całej fizycznej nędzy pochodzącej sprzed przeszło stulecia: protest przeciw zimnu, duchocie i zatłoczeniu, przeciw starym murom. głodowi, razom. Ale bywały również bunty przeciw więzieniom wzorcowym. środkom uspokajającym, odosobnieniu, obsłudze medycznej i wycho­ wawczej. Czy cel tych buntów był jedynie materialny? Czy były to bunty o charakterze sprzecznym, przeciw poniżeniu, ale i przeciw wygodzie, przeciw strażnikom, ale i przeciw psychiatrom? W gruncie rzeczy w tych buntach szło jednak o ciało i o rzeczy materialne, tak jak o nie właśnie chodzi w niezliczonych dyskursach, które od początku XIX wieku powstawały na lemat więzienia. U podstaw tych dyskursów, buntów, wypominków i zniewag znajdowały się niewiel­ kie. drobne kawałki materii. Kto zechce. może tu doszukiwać się jedynie ślepych żądań albo podejrzewać czyjeś wrogie knowania. W rzeczywistości chodziło o bunt, na poziomie ciała, przeciwko samemu ciału więzienia. Jego stawką nie był wcale zbyt surowy lub zbyt aseplyczny, zbyt prymitywny lub zbyt udoskonalony wymiar więzienia, lecz jego materialność, jako że jest ona narzędziem i wektorem władzy, chodziło o całą tę technologię sprawowania władzy nad ciałem, której technologia „duszy” — technologia wycho­ wawców. psychologów i psychiatrów — nie jest w stanie zamaskować ani skompensować z lej prostej przyczyny, że sama jest jednym z jej narzędzi. Takiego też więzienia, z całym politycznym blokowaniem ciał ujmowanych przez nie w zamkniętą architekturę, chciałbym historię napisać. Przez czysty anachronizm? Nie. jeśli widzieć w tym tworzenie historii przeszłości w kategoriach teraźniejszości. Tak, jeśli rozumieć przez to tworzenie historii teraźniejszości25. 25 Będę badał narodziny więzienia wyłącznie we francuskim systemie karnym. Różnice w rozwoju historycznym i instytucjonalnym obciążyłyby

pracę

zbytnim i

szczegółami,

a

zamysł

odtworzenia

skazałby ją na zbyt wielką schematyczność.

zjawiska

w

całości

ROZDZI/\L II

BLASK KAŹNI zyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY

Ordynacja z roku 1670 regulowała aż do Rewolucji ogólne zasady praktyki karnej. Oto przepisywana przez nią hierarchia kar: ..śmierć, badanie z zastrzeżeniem dowodów, czasowe galery. chłosta, publiczna pokuta, banicja”. A więc znaczna część to kary cielesne. Obyczaj, rodzaj zbrodni, status skazańca wprowadzały jeszcze dodatkowe rozróżnienia. ..Naturalna kara śmierci obejmuje rozmaite rodzaje śmierci: jedni będą skazani na powieszenie, inni na obcięcie dłoni czy obcięcie łub przebicie języka, a polem na powieszenie; inni, za grubsze zbrodnie, na łamanie kołem i kona­ nie żywcem po obcięciu im członków; inni na łamanie, aż nastąpi śmierć naturalna; inni na uduszenie, a potem łamanie; inni na spalenie żywcem; inni na spalenie po uprzednim uduszeniu; inni na obcięcie lub przebicie języka, a następnie spalenie żywcem; inni na rozdarcie w cztery konie; inni na ścięcie głowy; inni wreszcie na roztrzaskanie głowy ” 1. Po czym Soulatges, jakby mimochodem, dodaje. że istnieją także kary lekkie, o których Ordynacja nie wspomina: udzielenie satysfakcji obrażonemu, admonicja, napo ­ mnienie. czasowe uwięzienie i wreszcie kary pieniężne: grzywny lub konfiskaty. Nie dajmy się jednak zwieść. Pomiędzy tym arsenałem makabry a codzienną praktyką prawną margines był dość szeroki. Kaźń we właściwym sensie słowa nie stanowiła bynajmniej najczęstszej formy karania. Oczywiście, z dzisiejszego punktu widzenia procent wyro­ ków śmierci w dobie klasycznej może wydawać się znaczny: roz ­ strzygnięcia sądu Chatelet w lalach 1755-1785 zawierają około 9-10% kar głównych — koła, szubienicy lub stosu 12; najwyższy sąd flandryjski wydał 39 wyroków skazujących na karę śmierci na ogólną liczbę 260 wyroków w latach 1721-1730 (a 26 na 500 w lalach 1 J.A. Soulatges, Traite des crimes, 1762, 1, s. 169-171. 2 Zob. artykuł P. Pe(rovitcha w: Crime et criniinalite

XVII'-XVIII' siecles, 1971, s. 226 i nasi.

en

France

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

34

1781-1 790)3. Nie należy jednak zapominać o tym. że trybunały dysponowały wieloma sposobami łagodzenia surowości zasad kar­ nych. czy to rezygnując ze ścigania naruszeń prawa objętych zbyt surowymi sankcjami, czy to zmieniając kwalifikację danej zbrodni; nieraz sam urząd królewski zalecał, by nie stosować ściśle jakiegoś szczególnie dotkliwego rozporządzenia4. Zazwyczaj przeważająca część wyroków mówiła o banicji lub o grzywnie: w orzecznictwie takiego np. sądu jak Chatelet (do którego właściwości należały przestępstwa raczej poważne) banicja stanowiła w latach 1755-1785 więcej niż połowę wymierzonych kar. Jednak znacznej części tych nieciclesnych kar towarzyszyły dodatkowo kary mające znamiona kaźni: wystawianie na widok publiczny, pręgierz, kuna, chłosta. piętnowanie; było to regułą w przypadku skazania na galery oraz na ich odpowiednik dla kobiet — zamknięcie w szpitalu; banicję poprzedzano często wystawieniem na widok publiczny i napięt­ nowaniem: grzywnie towarzyszyła czasami chłosta. Nie tylko w uro ­ czyście wykonywanych wyrokach śmierci, ale także w tej dodatkowej formie męczarnia ujawniała swój znaczący udział w systemie karym: każda poważniejsza kara musiała zawierać jakiś element kaźni. Czym jest kaźń? ..Karą cielesną, bolesną, bardziej lub mniej ruiną", pisał Jaucourt i dodawał: ..Rozmiary wyobraźni ludzkiej. edy chodzi o barbarzyństwo i okrucieństwo, są zjawiskiem zupełnie niepojętym"5. Niepojętym — być może; ale na pewno nic czymś prymitywnym i nieunormowanym. Kaźń jest pewną techniką i nie powinna być uważana za wybuch bezprawnej wściekłości. Aby być kaźnią. kara musi odpowiadać trzem zasadniczym kryteriom: powin ­ na. po pierwsze, dostarczać pewnej ilości cierpienia, jeśli nawet nie do końca wymiernej, to przynajmniej możliwej do ocenienia, porów ­ nania i zhierarchizowania; śmierć jest kaźnią o tyle, o ile nie jest po prostu i zwyczajnie pozbawieniem prawa do życia, ale staje się również okazją i finałem wyrachowanego stopniowania cierpień: między ścięciem — które sprowadza je wszystkie do jednego gestu i do jednej chwili, stopniem zero kaźni — a ćwiarlowaniem. które rozciąga je prawic w nieskończoność, poprzez powieszenie, stos i łamanie kołem, gdzie agonia trwa długo, rozpościera się obszar, gdzie śmierć-kaźń jest sztuką podtrzymywania życia w cierpieniu przez dzielenie go na ..tysiąc śmierci" i osiąganie, póki nic zgaśnie P. Dautricoun. La Cńminalite et la repression au Parlement de Flandre

1721-1790. 1912. 4 W skazywał na to Choiseul w związku z deklaracją z 3 sierpnia 1764

o włóczęgach (Memoire cxpositif Bibl. Nar., rkps. 8129. fol. 128-129). 5 Encyclopćdie. hasło ..Supplice".

35 zyxwvu Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

istnienie, „the most cxquisite agonies”6. Kaźń wspiera się na całej wymiernej ilościowo sztuce cierpienia. Więcej: jego produkcja ma reguły. Kaźń uzależnia rodzaj szkody cielesnej, jej jakość oraz intensywność i rozmiar cierpień od zbrodni, osoby zbrodniarza i rangi jego ofiar. Istnieje coś takiego jak kodeks prawny bólu; o ile kara ma charakter kaźni, nie spada na ciało przypadkiem ani' za jednym zamachem. Jest wykalkulowana wedle szczegółowych reguł: liczby uderzeń bata, miejsca napiętnowania rozpalonym żelazem, długości agonii na stosie lub na kole (sąd decyduje, czy należy delikwenta udusić od razu, nie pozostawiając go powolnemu konaniu, i po upływie jakiego czasu ma nastąpić ten gest miłosierdzia), rodzaju okaleczenia, jakie należy zastosować (odcięcie dłoni, przebicie warg lub języka). Te rozliczne elementy pomnażają ilość kar i występują, zależnie od rodzaju trybunału i zbrodni, w rozmaitych powiązaniach: „Poezja Dantego ujęta w prawo ”, powiadał Rossi; w każdym razie — rozległa fizyczno-sądowa wiedza. Kaźń stanowi również część pewnego rytuału. Jest składnikiem liturgii karnej i odpowiada dwu wymogom. Musi, po pierwsze, piętnować ofiarę: jej przeznaczeniem jest, aby czy to przez bliznę, którą pozostawia na ciele, czy to przez rozgłos, jaki się wokół niej czyni, pozbawić czci tego, kto jej podlega; kaźń, jeśli nawet ma za zadanie „oczyścić ” ze zbrodni, nic przynosi wybaczenia; wypisuje wokół, czy raczej na samym ciele skazańca znaki, które nie powinny ulec zatarciu; w każdym razie ludzka pamięć przechowa naocznie potwierdzone wspomnienie publicznego męczenia ofiary, pręgierza, tortury i cierpień. Z kolei sprawiedliwość, która karę kaźni wymierza, oczekuje, by dokonywała się ona w peł­ nym blasku, by była przez nadmiar zadawanego gwałtu jednym z elementów jej chwały: fakt, że obwiniony jęczy i krzyczy pod razami, nie jest wstydliwym dodatkiem, lecz stanowi właściwy ceremoniał sprawiedliwości objawiającej tu swoją potęgę. Stąd po ­ chodzą zapewne męki zadawane jeszcze po śmierci: spalone zwłoki. popioły rozrzucane na cztery wiatry, ciała włóczone na kratach, wystawiane na rozstajach. Sprawiedliwość ściga ciało nawet poza granicą wszelkiego możliwego cierpienia. Pojęcie kaźni nie pokrywa się z jakąkolwiek karą cielesną; nie jest to brak powściągliwości ze strony tracącej kontrolę i zapominającej o swych zasadach sprawiedliwości, lecz zróżnicowane zadawanie cierpień, zorganizowany rytuał służący piętnowaniu ofiar oraz de ­ monstracja karzącej ręki władzy. „Zbytek ” kaźni jest inwestycją w ogólną ekonomię władzy. 0 Określenie pochodzi od O lyffe ’a. w: Au Essay to Prerent Capital Crimes, 1731.

36

Ka-jizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

* Wydane kaźni ciało wpisuje się przede wszystkim w ceremoniał sądowy, który ma ukazać w pełnym świetle prawdę zbrodni. We Francji, podobnie jak w większości krajów europejskich — z godnym uwagi wyjątkiem Anglii — cała procedura sądowa, z wyrokiem włącznie, pozostawała tajna, to znaczy: nieprzenikniona nie tylko dla publiczności, ale i dla samego oskarżonego. Odbywała się bez niego albo przynajmniej tak, że oskarżenie, zarzuty, zeznania i dowody nie były mu znane. W procesie karnym wiedza pozostawała absolutnym przywilejem strony ścigającej. „Najśpieszniej i możliwie najbardziej * potajemnie ’, mówił na temat śledztwa edykt z roku 1498. Wedle ordynacji z 1670 roku, która przejmowała, a w niektórych punktach potęgowała surowość poprzedniej epoki, oskarżony nie mógł mieć dostępu do postępowania dowodowego, nie mógł znać tożsamości oskarżycieli, nie mógł wiedzieć o treści zeznań przed wyłączeniem świadków, nie mógł powoływać się na okoliczności usprawiedliwiające zyn. nim proces nic został zakończony, nie mógł mieć adwokata, który y czuwał nad prawidłowością postępowania czy też uczestniczył lerytorycznie w obronie. Sędzia miał prawo dopuszczać anonimowe jskarżenia, ukrywać przed oskarżonym charakter sprawy, przesłuchiwać go. używając podchwytliwych pytań, posługiwać się prowokacją7. Ustalał, sam i w pełni swej władzy, prawdę, za pomocą której osaczał oskarżonego. Prawdę tę osądzający otrzymywali w gotowej formie, pod postacią dokumentów i pisemnych protokołów; one stanowiły dla nich jedyny dowód: spotykali się z oskarżonym tylko jeden raz. aby przesłuchać go. zanim wydadzą wyrok. Tajna i pisemna forma postępowania wiązała się z zasadą, że w materii zbrodni ustalenie prawdy było absolutnym i wyłącznym prawem władcy i jego sędziów. Ayrault przypuszczał, że takie postępowanie (w zasadniczym zrębie ukształto­ wane w XVI wieku) miało przyczynę w „obawie przed rozruchami i krzykami, jakie zazwyczaj podnosi lud; w obawie, by nic doszło do nieporządku, przemocy i gwałtu wobec stron, to znaczy nawet wobec sędziów"; król miał w ten sposób okazywać, że „najwyższa władza", do której należy prawo karania, nie może przysługiwać „pospólstwu"8. Wobec sprawiedliwości władcy miały zamilknąć wszelkie głosy. 7 Aż do XVIII wieku toczono długie dyskusje na temat, czy dopuszczalne jest, aby sędzia podczas przesłuchań posługiwał się środkami podchwyt ­ liwymi. stosował fałszywe obietnice, kłamstwo, słowa o podwójnym znacze ­ niu. Słowem, całą kazuistyką złej wiary sądowniczej. 8 P. Ayrault. L'Ordrc. fomialite et instruction judiciaire, 1576. ks. 111.

rozdz. LXXII i rozdz. LXXIX.

Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX 37 zyxwv

Jednak zasada tajemnicy nie zmieniała faktu, że dla ustalenia prawdy należało trzymać się pewnych reguł. Tajność wymagała nawet, aby istniał określony, ścisły system dowodów formalnych. Cała sięgająca średniowiecza tradycja, którą wielcy prawnicy rene­ sansu znacznie rozbudowali, określała, na czym ma polegać istota i procesowa wartość dowodów. Jeszcze w XVIII wieku systematycz­ nie występowały takie na przykład rozróżnienia: dowody rzeczywis ­ te. bezpośrednie lub formalne (np. zeznania świadków) i dowody pośrednie, poszlaki i domniemania (przez wnioskowanie); nadto: dowody oczywiste, dowody poważne i dowody niewystarczające, czyli lekkie9; nadto: dowody „nieodparte ” lub „konieczne”, które nie pozwalają wątpić w prawdziwość faktu (są to dowody „zupełne” , np. dwóch nieposzlakowanych świadków, którzy stwierdzają, że widzieli oskarżonego z obnażoną, zakrwawioną szpadą w ręku, opuszczające ­ go miejsce, w którym jakiś czas polem znalezione zostało ciało zmarłego noszące ślady pchnięć szpady), poszlaki, czyli dowody niezupełne, które można uznać za prawdziwe, chyba że oskarżony obali je przez dowód przeciwny (dowód „niezupełny ”, jak np. jeden naoczny świadek albo grożenie śmiercią poprzedzające zabójstwo), wreszcie poszlaki dalekie albo wstępne, oparte jedynie na ocenie ludzkiej (pogłoski, ucieczka podejrzanego, jego zmieszanie podczas przesłuchania itd.10). Otóż te rozróżnienia to bynajmniej nie teorety­ czne subtelności. Pełnią one także funkcję operacyjną. Po pierwsze dlatego, że każda z tych poszlak, wzięta z osobna i wyizolowana, może pociągać za sobą określony skutek dla orzeczenia: dowody zupełne mogą prowadzić do każdego typu wyroku skazującego, niezupełne — do kar dolegliwych, ale nigdy do kary śmierci, poszlaki bliskie i lekkie wystarczają, aby „prawnie rozporządzić” podejrza ­ nym. wszcząć przeciw niemu postępowanie uzupełniające śledztwo lub wymierzyć mu grzywnę. Po wtóre dlatego, że łączą się one wzajemnie wedle ścisłych reguł rachunku: dwa dowody niezupełne mogą dawać razem jeden dowód zupełny; bliskie, pod warunkiem, że będą liczne i zgodne, mogą się składać na dowód niezupełny; jednak nigdy one same, choćby nie wiadomo jak liczne, nie mogą równać się dowodowi zupełnemu. Tak więc mamy do czynienia z arytmetyką prawniczą, która pod wieloma względami jest bardzo skrupulatna, pozostawia jednak nadal dość szeroki margines dla dyskusji: czy możemy zadowolić się, przy wydawaniu wyroku śmierci, jednym dowodem zupełnym, czy też powinny mu towarzyszyć inne, lżejsze poszlaki? Czy dwa dowody niezupełne są zawsze równoznaczne 9 D. Jousse, Traite de la justice criminelle, 1771. 1, s. 660. 10 P.F. M uyart de Vouglans, Institutes au droit criminel. 1757, s. 345-347.

38

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

z dowodem zupełnym? Czy nie należałoby raczej przyjąć trzech, albo powiązać je z poszlakami dalekimi? Czy są takie elementy, które mogą być poszlakami jedynie dla niektórych zbrodni, w pewnych okolicznościach i w stosunku do niektórych osób (tak na przykład świadectwo ma mniejszą wartość dowodową, jeśli pochodzi od włóczęgi, zaś większą, jeśli pochodzi od osoby ..znacznej’* lub od pracodawcy w przypadku, gdy przestępstwa dokonał ktoś ze służby)? Arytmetyka modyfikowana kazuistyką. która ma za zadanie określić, jak może być skonstruowany dowód w postępowaniu sądowym. Z jednej strony ten system „dowodów prawomocnych" czyni z prawdy w domenie prawa rezultat złożonych zabiegów: podlega regułom. które mogą być dostępne jedynie specjalistom, a w konsekwencji wzmacnia zasadę tajności. „Nie wystarczy, że sędzia będzie żywił przekonanie, jak każdy rozsądny człowiek... Nic bardziej mylnego niż taki sposób sądzenia, będący wobec prawdy zaledwie jakąś, mniej lub bardziej uzasadnioną, opinią". Z drugiej jednak strony jest on dla sędziego ścisłym ograniczeniem: gdyby nie istniały powyższe reguły. „wszelki wyrok skazujący byłby nierozważny i można by powiedzieć. że jest niesprawiedliwy, nawet gdyby oskarżony był rzeczywiście ''inny’’11. Nadejdzie dzień, w którym specyficzny charakter lej dowej prawdy nabierze oburzającej wymowy: czyżby sprawiedliość nie miała podlegać zasadom prawdy powszechnej? „Co byśmy ?myśleli o poszlace niezupełnej w naukach opartych na dowodzeniu? Czym byłaby poszlaka niezupełna w geometrycznym albo w algebrai­ cznym dowodzie?"*12. Nie należy jednak zapominać, że te formalne ograniczenia dowodu sądowego były sposobem wewnętrznej regulacji władzy absolutnej dysponującej wiedzą na swój wyłączny użytek. Pisemny, tajny i podlegający w dziedzinie konstrukcji dowodowej ścisłym regułom przewód sądowy jest maszyną, która może produko ­ wać prawdę pod nieobecność oskarżonego. I z tego właśnie powodu. choć de iure nie ma takiej potrzeby, procedura ta będzie zmierzać w stronę wyznania. A to z dwu przyczyn: po pierwsze dlatego, że stanowi ono dowód tak mocny, iż nie ma już żadnej potrzeby, by dołączać do niego jakieś inne ani wchodzić w wątpliwą i trudną kombinatorykę poszlak: wyznanie, pod warunkiem, że nastąpi w przepisanej formie, bez mała zwalnia oskarżyciela z trudu dostar­ “ Poullain du Parć. Principes du droit franęais selon les coulumes de Bretagne, 1767-1771. t. XI. s. 112-113. Zob. A. Esmcin. Histoire de la procedurę criminelle en France. 1882. s. 260-283: K.J. Mittermaier, Traite de la preuve, przekład 1848. s. 15-19. 12 G. Scigneux de Conrevon, Essai sur 1'usage, 1’abus et les inconrenients de la torturę. 1768. s. 63.

39 zyxwvut Blask kuźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

czania innych dowodów (w każdym razie tych najbardziej kłopot­ liwych). Następnie — jedynym sposobem, aby przewód porzucił autorytet jednej strony i stał się rzeczywistym zwycięstwem nad oskarżonym, jedynym sposobem, aby prawda objawiła się w całej swej rozciągłości, jest doprowadzenie do lego, by przestępca wziął zbrodnię na swoje konto i podpisał własnoręcznie to, co tak uczenie skonstruowano w tajnym śledztwie. „Nie dość — jak powiadał Ayrault, który wcale nie sprzyjał tajnym procesom — że złoczyńcy zostaną sprawiedliwie ukarani. Trzeba, jeśli da się, aby osądzili i skazali się sami” 13. W zrekonstruowanej na piśmie zbrodni przestęp ­ ca wyznający winę odegra rolę żywej prawdy. Wyznanie, pod ­ miotowy akt podsądnego, jest uzupełniającym dowodem pisemnego i tajnego dochodzenia. Stąd też waga, jaką każdy tego typu proces inkwizycyjny przypisuje wyznaniu. Stąd dwuznaczność jego roli. Z jednej strony usiłuje się je włączyć w ogólny rachunek dowodowy, wykazać, że nie jest niczym więcej, niż tylko jednym z wielu innych możliwych dowodów: to nieWVUTSR erid eiu ia rei; nie jest najmocniejszym z dowodów, samo nie może spowodować skazania, muszą mu towarzyszyć poszlaki dodatkowe oraz domniemania; widywano już wszak oskarżonych przyznających się do win. których nie popełnili; sędzia musi więc przeprowadzić dodatkowe śledztwo, jeśli ma w ręku jedynie formalne wyznanie winnego. Z drugiej jednak strony wyznanie przeważa nad jakimkol­ wiek innym dowodem. Jest wobec niego do pewnego stopnia trans­ cendentne; jako element w rachunku prawdy jest zarazem aktem. poprzez który oskarżony godzi się na oskarżenie i uznaje jego zasadność; zmienia przeprowadzone poza nim dochodzenie w oś­ wiadczenie woli. Poprzez wyznanie oskarżony sam zajmuje miejsce w rytuale produkcji prawdy procesowej. Jak powiadało już prawo średniowieczne, wyznanie czyni rzecz publicznie jawną i oczywistą. Na tę pierwszą dwuznaczność nakłada się druga: jako szczególnie mocny dowód, który do ogłoszenia wyroku wymaga zaledwie kilku poszlak dodatkowych i sprowadza do minimum pracę śledczą oraz czynności dowodowe, wyznanie jest dowodem pożądanym; używać się będzie wszystkich możliwych form przymusu, aby je uzyskać. Jeśli jednak ma być ono podczas procesu żywą i ustną przeciwwagą dochodzenia pisemnego, jego odbiciem i czymś w rodzaju uwierzy­ telnienia ze strony oskarżonego, musi zostać obwarowane gwaranc­ jami i przepisami formalnymi. Ma w sobie coś z transakcji, dlatego wymaga się, aby było „spontaniczne ”, wypowiedziane przed kom ­ petentnym sądem, w pełni świadomie, aby nie zawierało rzeczy 13 P. /\yrault. L'Ordre, formalite et instruction judiciaire, ks. I, rozdz. 14.

40

Ka-jizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

niemożliwych itd.14. Wyznając winę, oskarżony zaciąga zobowiąza­ nie. podpisuje się pod prawdziwością śledztwa. Ta podwójna dwuznaczność wyznania (element dowodowy, a za­ razem równoważnik śledztwa, efekt przymusu, a zarazem na pół dobrowolna transakcja) tłumaczy fakt, dlaczego klasyczne prawo karne ucieka się do swych dwóch najmocniejszych środków: przysię ­ gi. której złożenia wymaga od oskarżonego przed przesłuchaniem go (zatem zagrożenie krzywoprzysięstwem przed ludzkim i Boskim trybunałem, a zarazem rytualny akt zobowiązania), i tortur (gwałt fizyczny dla wydobycia prawdy, która i tak. jeśli ma stanowić dowód, musi być następnie powtórzona wobec sędziów jako przyznanie się „spontaniczne”). Pod koniec XVII wieku tortury będą krytykowane jako barbarzyńska pozostałość minionego czasu, oznaka dzikości obyczajów uznana za „gotycką”. To prawda, stosowanie tortur sięga odległych epok: oczywiście do Inkwizycji, a nawet pewnie poza czasy mąk niewolników. A jednak nie występuje ono w prawie klasycznym jedynie jako ślad po czymś bądź zmaza. Przeciwnie — ma określone miejsce w złożonym mechanizmie karnym, w któ•ym proces typu inkwizycyjnego przepełniony jest rozmaitymi eleentami systemu oskarżycielskiego; gdzie dowodzenie pisemne wyaga odpowiednika ustnego: gdzie techniki dowodowe stosowane ■zez prokuratora przeplatają się z procedurą, na mocy której wy ­ stawia się oskarżonego na rozmaite próby: gdzie żąda się od niego. uciekając się jeśli trzeba do najgwałtowniejszego ze wszystkich środków nacisku, aby odgrywał w postępowaniu rolę dobrowolnego partnera: gdzie w sumie chodzi o wyprodukowanie prawdy za pomocą mechanizmu złożonego z dwu elementów: śledztwa prowa­ dzonego niejawnie przez władzę sądową oraz aktu rytualnie dopeł­ nionego przez oskarżonego. Ciało oskarżonego, ciało mówiące. a także, gdy trzeba, cierpiące, gwarantuje zazębianie się tych dwu mechanizmów: toteż dopóki klasyczny system karny nie zostanie w całości poddany rewizji, pojawia się tak niewiele radykalnie krytycznych poglądów na torturę15.0 wiele częściej zwykłe zalecanie

14 W katalogach materiałów dowodowych wyznanie pojawia się około

XIII— XIV wieku. Nic natrafiamy na nie u Bernarda z Pawii. lecz u Hostiemisa. Sformułowanie Cratera jest zresztą charakterystyczne: Am legitime conrictus

aut sporne confessus. V/ prawic średniowiecznym obowiązujące było jedynie wyznanie uczynio ­ ne przez dostojnika w obecności adwersarza. Zob. J.Ph. Lćvy. La Hierarchie des preiwes dans le droii sarant du Moyen Age. 1939. 15 Najsłynniejsza spośród nich jest krytyka Nicolasa: Si la torturę est un moyen a rerifier les crimes. 1682.

Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV 41 zyxwvutsrq

umiaru: „Badanie, sp WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA ytki, to niebezpieczna droga poznawania praw ­ dy. dlatego też sędziowie nie powinni odwoływać się do nich bez zastanowienia. Nie ma nic bardziej dwuznacznego. Bywają tacy winni, którzy są dość odporni, aby pomimo nich ukryć prawdziwą zbrodnię, oraz inni, niewinni, którzy pod wpływem mąk przyznawali się do zbrodni, których nie popełnili” 16. Można dzięki temu dostrzec w ówczesnym funkcjonowaniu badania kaźń prawdy. Przede wszystkim badanie nie jest sposobem wydarcia prawdy za wszelką cenę; to nie pozbawiona wszelkich hamulców tortura nowoczesnych przesłuchań — jest z pewnością okrutne, ale nic działa „na dziko ”. Mamy do czynienia z uregulowaną praktyką, która podlega ściśle określonej procedurze: etapy, długość trwania, używane narzędzia, długość powrozów, liczba klinów, waga ciężarków, pytania przesłuchującego urzędnika, wszystko to. zgodnie z prawem zwyczajowym, jest starannie skodyfikowane 17. Tortura jest sen su stricto metodą postępowania sądowego. Z tego też powodu stanowi, niezależnie od technik inkwizycyjnych, kontynuację daw ­ nych prób, które miały należne miejsce w procesach oskarżyciclskich: ordalii. pojedynków sądowych, sądów bożych. Pomiędzy sę­ dzią. który zarządza badanie, a podejrzanym, którego się torturuje, rozgrywa się dalej coś w rodzaju potyczki na ubitej ziemi. „Pacjent” — termin, jakim określano ofiarę tortur — poddawany jest kolejnym próbom o wzmagającej się surowości, w których wygrywa wy ­ trzymując. a przegrywa — składając wyznanie 18. Ale i sędzia, zlecając torturę, nie czyni tego bez ryzyka ze swej strony (i to nie tylko dlatego, że podejrzany może umrzeć); gra on o pewną stawkę, a mianowicie o te elementy dowodowe, które już zebrał — reguła bowiem nakazuje, aby. jeśli oskarżony wytrzyma i nie przyzna się, 16 Cl. Ferriere, Dictionnaire de pratique, 1740. t. II, s. 612. [W Encyk­ lopedii staropolskiej Zygmunta Glogera czytamy: ,2 Polski wyszedł pierwszy głos przeciwko torturom, gdy pod koniec panowania Stefana Batorego Jan Kirstein, czyli Cerazin. adwokat krakowski, w dziele «O prawie i fołdrowaniu» (torturowaniu) na str. 159 wyrzekł: «mocny góral da się męczyć i nie wyzna prawdy, a słaby piecuch opowie grzech, którego popełnić nie miał śmiałości; kat pierwej bierze obwinionego karać za suspicję o grzechu, niż sędzia powie, że zgrzeszył. Kto wróci ból i sromolę? Kto będzie za to karany, że w błędzie katować kazał? Niech lepak (raczej) urząd w probację bierze Boga, świadków i wyznanie niż oprawców» ” — przyp. tłum.]. 17 W roku 1729 Aguesscau przeprowadził ankietę na temat sposobów i zasad tortur stosowanych we Francji. Została ona streszczona przez Joly de F!eury ’cgo. Bibl. Nar.. Fundacja Joly de Fleury, 258, t. 322-328. 18 Pierwszy stopień tortur stanowiła demonstracja tych narzędzi. Poprze ­ stawano na niej wobec dzieci i starców powyżej 70 lat.

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

42

urzędnik odstąpił od zarzutów. Torturowany wygrał. Stąd obyczaj, który ustalił się w najcięższych przypadkach — zlecania tortur „z zastrzeżeniem dowodów": w takim wypadku sędziemu wolno było w dalszym ciągu, po torturach, przedkładać domniemania. które zebrał: podejrzany nie był na skutek swego oparcia się torturze uniewinniany, jednak zwycięstwu swemu zawdzięczał tyle. że nie mógł być skazany na śmierć. Sędziemu pozostawały w ręku wszystkie karty z wyjątkiem asa. O WVUTSRQPONMLKJIHG rnnia citra m o rtem . Stąd częste wobec sędziów zalecenie, aby nie poddawali torturze podejrzanego o dostatecznie udowodnione najcięższe zbrodnie, bo gdyby się jej oparł, sędzia nie miałby już prawa wydać wyroku śmierci. na który przecież ten zasługuje. W takiej potyczce sprawiedliwość przegrywałaby: jeśli dowody wystarczają, „aby skazać pomicnionego winnego na śmierć”, nie należy ..ryzykować i uzależniać wyroku od losów i przebiegu niepewnego badania, które często nic prowadzi do niczego. Jest bowiem w końcu w interesie publicznym i dla jego dobra, aby istniał przykład zbrodni ciężkich i okrutnych. które zostają ukarane głową”19. Pod pozorami zawziętego poszukiwania pośpiesznie wydobywaej prawdy odnajdujemy w klasycznej torturze stary mechanizm róby: wyzwanie natury fizycznej, które ma decydować o prawdzie. eśli pacjent jest winien, cierpienia, które ona przynosi, nic są niesprawiedliwe, stają się natomiast oznaką niewinności, gdy jest niewinny. Cierpienie, stawianie czoła i prawda są przy stosowaniu tortury wzajemnie powiązane; poddają ciało pacjenta wspólnej ob ­ róbce. Poszukiwanie prawdy na ..spytkach” jest oczywiście sposobem ujawniania dowodu najważniejszego ze wszystkich — przyznania się przez winnego: to zarazem jednak potyczka i zwycięstwo jednego przeciwnika nad drugim, które w sposób rytualny tworzy prawdę. W torturze zmierzającej do wyznania jest coś z dochodzenia, ale i coś z pojedynku. Jak gdyby pomieszano w niej metody śledztwa i fragment kary. To bynajmniej nie najmniejszy z jej paradoksów. Uznawana jest przecież za dopełnienie postępowania dowodowego, o ile „nie ma w procesie wystarczających kar”. Włączona jest leż do katalogu kar. a jest to kara tak ciężka, że w ich hierarchii ordynacja z roku 1670 umieszcza ją bezpośrednio po karze śmierci. Później dopiero padnie pytanie: jak to możliwe, żeby stosować karę jako środek? Jak można nadawać charakter kary czemuś, co powinno być częścią postępowa­ nia dowodowego? Powód kryje się w sposobie, w jaki w wymiarze 19 G. du Rousscaud dc la Combę. Trato des matieres criminclles, 1741. s. 503.

43 zyxwvutsrqpo Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

sprawiedliwości doby klasycznej funkcjonowała produkcja prawdy. Rozmaite części dowodu nie stanowiły czegoś takiego jak zbiór elementów neutralnych; nie czekały na moment, kiedy zostaną zebrane w jednoznaczną wiązkę i dostarczą ostatecznego przeświad ­ czenia o winie. Każda poszlaka niosła ze sobą określony stopień potępienia. Wina nie zaczynała się dopiero wtedy, gdy wszystkie dowody były zebrane; ziarnko do ziarnka, była tworzona przez każdy z elementów, który pozwalał na uznanie winnego. Tak więc dowód niezupełny nie pozostawiał podejrzanego niewinnym do czasu, gdy będzie uzupełniony: czynił zeń półwinnego; nawet lekka poszlaka poważnego przestępstwa piętnowała kogoś jako „częściowego” prze­ stępcę. Krótko mówiąc, postępowanie dowodowe w procesie karnym nie podlegało systemowi zero-jedynkowemu; prawda albo fałsz, lecz zasadzie ciągłej gradacji — stopień osiągnięty w postępowaniu dowodowym stanowił już o pewnym stopniu winy, pociągał zatem za sobą określony stopień kary. Podejrzany jako laki zawsze zasługiwał na jakąś karę — nie można było niewinnie być przedmiotem podejrzenia. Podejrzenie wymagało zarazem po stronie sędziego elementu dowodowego, po stronie podejrzanego pewnych oznak winy, a po stronie kary jakiejś określonej formy ukarania. Podej­ rzanego. który pozostawał podejrzanym, tym samym nie uniewin­ niano, lecz częściowo karano. Kiedy zatem pewien stopień do ­ mniemania został osiągnięty, można było w sposób uprawniony zastosować represję karną, której rola była podwójna: rozpocząć karanie na podstawie zebranych już poszlak, a zarazem posłużyć się tym zaczątkiem kary do wydobycia reszty jeszcze brakującej prawdy. Tortura sądownicza w XVIII wieku działa wedle tej przedziwnej ekonomii, gdzie rytuał produkcji prawdy idzie ręka w rękę z rytuałem wymierzania kary. Badane na spytkach ciało jest punktem oparcia kary i miejscem, gdzie wymusza się prawdę. Tak samo jak podej­ rzenie jest zarazem elementem dochodzenia i częścią winy, regular­ nie dozowane cierpienie badań jest jednocześnie środkiem karnym i aktem śledczym. *

Dziwna sprawa: to wzajemne, umiejscowione w ciele zazębianie się dwu rytuałów przenosi się, po zakończeniu postępowania dowo ­ dowego i wydaniu wyroku, na samo wykonanie kary. Znów ciało skazańca staje się podstawowym elementem ceremoniału publicznej egzekucji. Do winnego należy teraz ukazanie w świetle dziennym zarówno faktu skazania, jak i prawdy zbrodni, którą popełnił. Jego ciało — pokazywane, oprowadzane, wystawiane na widok publiczny.

44

KaflizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

torturowane — powinno stanowić publiczne wsparcie procedury. która do tej pory pozostawała w cieniu: w nim. poprzez nie akt sprawiedliwości ma się stać czytelny dla wszystkich. Ta bezpośrednia i ostentacyjna manifestacja prawdy podczas publicznych egzekucji przybiera w wieku XVIII rozmaite aspekty. 1. Przede wszystkim zamienić winnego w herolda swojego wyroku. Dostaje w jakimś sensie zadanie głoszenia i uprawomoc ­ nienia tego, co mu zarzucano: procesją przez ulice, tabliczką przy­ czepioną na plecach, piersiach lub głowie dla przypominania wyroku. stacjami na skrzyżowaniach dróg, odczytaniem sentencji, publiczną pokutą przed bramami kościołów, w trakcie której skazany uroczyś­ cie uznaje swą zbrodnię: ..Boso, w jednej koszuli, trzymający pochodnię, na kolanach wyzna i ogłosi, że ze złości, w sposób okrutny, zdradziecko i wiarołomnie dokonał tej odrażającej zbrodni itd.”: wystawieniem pod pręgierzem, gdzie przypomina się raz jeszcze fakty i wyrok: ponowną lekturą wyroku u stóp szafotu. Czy chodzi o zwykły pręgierz, czy leż o stos albo łamanie kołem, skazany publikuje swą zbrodnię i wymierzoną mu sprawiedliwość, obnosząc e. fizycznie, na swym ciele. 2. Jeszcze raz powtórzyć scenę wyznania. Zdublować przymusoą proklamację publicznej pokuty spontanicznym i jawnym przy­ laniem się do winy. Zmienić kaźń w chwilę prawdy. Sprawić, aby ostatnie chwile, kiedy winny nie ma już nic do stracenia, wydobyły istotę rzeczy. Już sąd mógł postanowić, po wydaniu wyroku, o za­ stosowaniu nowej tortury, aby wydobyć nazwiska ewentualnych współsprawców. Było też przewidziane, że w chwili wstępowania na szafot skazany mógł prosić o zwłokę dla ujawnienia nowych okolicz­ ności. Publiczność oczekiwała tych nowych perypetii w spektaklu prawdy. Wielu korzystało z tego, by zyskać na czasie, jak niejaki Michel Barbier. winny napadu z bronią w ręku: ..Spojrzał zuchwale na szafot, mówiąc, że na pewno został wzniesiony nie dla niego. ponieważ jest niewinny. Najpierw zażądał powrotu do sądu, tam przez pół godziny tylko wygadywał głupstwa, starając się jakoś usprawiedliwiać: wysłany znów na egzekucję, wstępuje zdecydowa­ nie na szafot, ale kiedy już został rozebrany i przywiązany do krzyża. aby otrzymać chłostę z kijów, znowu żąda powrotu do sądu i tam wreszcie wyznaje swą zbrodnię, a nawet oświadcza, że jest winien jeszcze innego zabójstwa’’20. Zadaniem prawdziwej kaźni jest ujaw ­ nienie prawdy — w tym sensie przedłuża ona. nawet na oczach ludzkich, dzieło badania. Uzupełnia wyrok podpisem tego, kto mu podlega. Udana kara kaźni usprawiedliwia wymiar sprawiedliwości. S.P. Hardy. Mes loisirs, Bibl. Nar., rkps. 6680-87. t. IV. s. 80. 1778.

45 zyxwvutsrq Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

jako że publikuje prawdę o zbrodni na samym ciele umęczonego. Oto przykład „udanego” skazańca, Franęois Billiarda, który był general­ nym kasjerem poczt, a w roku 1772 zamordował żonę; kat chciał mu zakryć twarz, aby uchronić go od obelg: „Nic po to — powiedział — wymierzono mi karę, na którą zasłużyłem, abym nic był teraz widziany przez publiczność.... Był jeszcze ubrany w strój żałobny po małżonce... Miał nowiutkie pantofle, był ufryzowany i upudrowany na biało, trzymał się lak skromnie i godnie, że osoby, które mogły oglądać go z bliska, mówiły, że albo musiał być najdoskonalszym chrześcijaninem, albo największym obłudnikiem. Gdy tabliczka, którą niósł na piersi, przekrzywiła się, zauważono, że sam ją poprawił, zapewne po to. żeby ją można było łatwiej odczytać” 21. Jeśli każdy z aktorów dobrze gra swoją rolę, ceremonia karna stanowi w efekcie długie publiczne wyznanie winy. 3. Przyszpilić kaźń do samej zbrodni; związać jedną i drugą szeregiem czytelnych relacji. Wystawieniem zwłok skazańca na miejscu zbrodni albo na jednym z najbliżej położonych skrzyżowań. Egzekucją na samym miejscu zbrodni — jak w wypadku owego studenta, który w roku 1723 zabił wiele osób i dla którego sąd w Nantes kazał wznieść szafot przed drzwiami oberży, w której te zabójstwa popełnił22. Stosowaniem kaźni „symbolicznej”, gdzie for­ ma egzekucji odsyła do natury zbrodni: przebija się język bluźniercy, pali się nieczystych, obcina dłoń, która zabiła; czasem każę się skazanemu trzymać w górze narzędzie przestępstwa — lak właśnie, jak w wypadku Damicnsa sławny scyzoryk, powleczony siarką i przywiązany do zbrodniczej dłoni, aby spłonął wraz z nim. Siara jurysprudcncja miała „własną poelykę” — mówił Vico. W końcu widać czasem w egzekucji winnego nieledwie teatralne odtworzenie zbrodni: te same narzędzia, te same gesty. Na oczach wszystkich sprawiedliwość każę, poprzez karę kaźni, powtórzyć zbrodnię, czyniąc ją publiczną w jej prawdziwości, a zarazem dokonując jej zniesienia poprzez śmierć winnego. Jeszcze w późnych lalach XVIII wieku, w roku 1772. natrafia się na wyroki w rodzaju: służąca z Cambrai, klóra zabiła swą panią, zosiaje skazana na przewiezienie na miejsce kaźni wózkiem „służącym do zbierania nieczystości ze wszystkich rozstajów”; będzie tam ustawiona „szu­ bienica. u stóp której postawi się len sam fotel, na którym siedziała pomieniona dc Laleu, jej pani, kiedy została zabiła; gdy lam stanie. egzekutor wysokiej sprawiedliwości umie jej prawą dłoń i wrzuci 21 S.P. Hardy, Mes loisirs, t. I, s. 327 (tylko tom I został opublikowany). 22 Archiwa m iejskie Nantes. F.F. 124. Zob. P. Parfouru, Memoires de la

sociele archeologigue d'llle-et-Vilaine. 1896, t. XXV.

KaźiizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

46

w jej przytomności w ogień, a potem zada jej niezwłocznie cztery ciosy tasakiem, którym posłużyła się do zabicia pomicnionej de Laleu. z których pierwszy i drugi wymierzy w głowę, trzeci w lewe przedramię, a czwarty w pierś; gdy to uczynione zostanie, ma być powieszona i uduszona na onej szubienicy, aż nastąpi śmierć; po dwu godzinach przerwy martwe ciało będzie odczepione, a głowa odcięta od niego u stóp onej szubienicy na onym szafocie, za pomocą lego samego tasaka, którym posłużyła się. zabijając pomienioną panią. a taż głowa wystawiona zostanie, nadziana na pikę dwadzieścia stóp długą, za bramą onego Cambrai. na rogatkach drogi do Douai, reszta ciała zasię włożona do worka i zakopana u stóp onej piki, na głębokość dziesięciu stóp’*23. 4. Wreszcie powolność kaźni. jej perypetie, krzyki i cierpienia skazańca odgrywają na zakończenie sądowego rytuału rolę ostatecz ­ nego sprawdzianu. Jak każda agonia, i ta, co rozgrywa się na szafocie. objawia pewną prawdę — czyni to jednak w sposób bardziej intensywny, ponieważ ponagla ją ból: bardziej rygorystyczny, gdyż znajduje się dokładnie w punkcie styku osądu ludzkiego z osądem Boga; bardziej widoczny, gdyż rozgrywa się publicznie. Cierpienia :aźni są przedłużeniem cierpień przygotowawczego badania - w nim jednak gra nie była rozegrana do końca i dawało się jralować życie. Teraz śmierć jest pewna, chodzi o ocalenie duszy. Rozpoczęła się gra o wieczność: kaźń jest antycypacją potępienia na tamtym świecie. pokazuje, czym ono jest; to teatr piekieł; krzyki skazańca, jego bunt i bluźnierstwa wyznaczyły już mu nieodwracalny los. Jednak cierpienie na tym świecie może się liczyć za pokutę na tamtym, wpływając na tamtejszy wymiar kary — Bóg nie pominie w swojej rachubie takiego męczeństwa, jeśli będzie ono znoszone z wyrzeczeniem. Okrucieństwo kary ziemskiej wpisuje się z góry na konto kary przyszłej: zarysowuje się tu obietnica przebaczenia. Można jednak zapylać: czy tak dojmujące cierpienia nie są znakiem. że Bóg porzucił winnego i oddał go w ręce ludzi? Zamiast być zadatkiem przyszłego odpuszczenia, wyobrażają one nieuchronne potępienie; jeśli zatem skazany umrze szybko, bez długiej agonii. czyż nie jest to dowód, że Bóg chciał go uchronić i nie dopuścić, aby popadł w rozpacz? Oto dwuznaczność cierpienia, które może równie dobrze być oznaką prawdziwości zbrodni, jak i omyłki sędziów, dobra lub niegodziwości przestępcy, zgody albo rozbieżności pomię­ dzy osądem ludzkim i Bożym. Stąd bierze się owa fantastyczna ciekawość, z jaką widzowie tłoczą się wokół szafotu i cierpień. których widok on ofiarowuje — rozszyfrowuje się tu zbrodnię W

Cyt. w: P. Dautricourt. dz. cyt., s. 269-270.

47 zyxwvutsrqpo Blask kazilizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

i niewinność, przeszłość i przyszłość, doczesność i wieczność. Chwi­ le prawdy, które śledzą wszyscy — każdy okrzyk, długość agonii. ciało, które stawia opór, życie, które nic chce się zeń wyrwać, wszystko to stanowi znak: jest ktoś, kto przeżył „sześć godzin rozciągnięty na kole, a nie chciał, żeby kat, który zapewne pocieszał go i dodawał mu odwagi po jego myśli, choćby i na chwilę od niego odszedł” ; jest ktoś, kto umiera „z bardzo chrześcijańskimi uczuciami, dając świadectwo najszczerszej skruchy” ; ktoś, kto „oddaje ducha na kole godzinę po tym. jak go lam umieszczono; mówiono, że widzo ­ wie jego kaźni byli wzruszeni zewnętrznymi oznakami religijności i skruchy"; ktoś, kto okazywał najżywszą skruchę przez całą drogę wiodącą na szafot, ale kiedy go żywego przywiązano do koła, nie przestawał ..wydobywać z siebie straszliwych krzyków ”; albo choćby ta kobieta, która ..zachowała zimną krew aż do chwili odczytania wyroku, ale wtedy zaczęło się jej mieszać w głowie; znajduje się w stanie kompletnego szaleństwa, kiedy ją wieszają”24. Cykl się zamyka: od badania po egzekucję ciało stworzyło i odtworzyło prawdę zbrodni. A może raczej stanowi ono żywioł, który poprzez cały zestaw rytuałów i prób wyznaje. że zbrodnia miała miejsce, głosi, że samo jej dokonało, pokazuje, że nosi ją wypisaną w sobie i na sobie, wytrzymuje działanie kary i objawia, w sposób najjaskrawszy, jej skutki. Ciało, po wiclckroć torturowane. zapewnia syntezę realności faktów i prawdziwości informacji, działań proceduralnych i dyskursu zbrodniarza, zbrodni i kary. Jest zatem podstawowym elementem karnej liturgii, gdzie ma być partnerem procedury, którą rządzą nieograniczone prawa suwerena. ścigania i tajności.

* Kaźń sądową można również rozumieć jako rytuał polityczny. Nawet w drobiazgach jest częścią ceremoniałów, poprzez które przejawia się władza. Wedle prawodawstwa doby klasycznej pogwałcenie prawa — prócz tego, że ewentualnie przynosi szkodę, a nawet tego, że wykracza poza pewną regułę — narusza jeszcze prawo kogoś, kto jest gwarantem Prawa25: „Nawet zakładając, że nie ma krzywdy ani 24 S.P. Hardy. Mes loisirs, t. I. s. 13: t. IV, s. 42; t. V. s. 134. 25 Istotną w tym momencie rozważań Foucaulta opozycję — wyciągnął ją chyba z nieświadomości języka, bo już w XVIII wieku była ona zatarta — między „droit” a „loi". prawem kodeksów a prawem władcy, oddaję tu. przeciwstawiając prawo (droit) Prawu (loi) — przyp. tłum.

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

48

obrazy jednostki, jeśli zostało popełnione coś, czego Prawo zabrania, jest ono przestępstwem, które wymaga zadośćuczynienia, ponieważ zostało pogwałcone prawo zwierzchnika i ponieważ obraża to god ­ ność jego stanowiska”26. Zbrodnia, poza swą bezpośrednią ofiarą, mierzy także we władcę; mierzy w niego osobiście, gdyż Prawo równoważne jest z wolą władcy; mierzy w niego fizycznie, gdyż siła Prawa jest siłą księcia. Aby bowiem ..Prawo mogło obowiązywać w tym królestwie, musiałoby koniecznie emanować bezpośrednio od władcy albo przynajmniej zostać potwierdzone pieczęcią jego auto­ rytetu”27*. Interwencja suwerena nie jest zatem arbitrażem pomiędzy dwoma przeciwnikami ani też działaniem mającym zapewnić prawa każdemu z nich; jest to bezpośrednia odpowiedź dana temu, kto go obraził. ..Sprawowanie władzy zwierzchniej podczas karania zbrodni stanowi niewątpliwie jeden z podstawowych składników wymierza­ nia sprawiedliwości" 25. Kary nie można zatem identyfikować z za­ dośćuczynieniem ani według niego mierzyć: musi być zawsze w niej przynajmniej mała część należna księciu; nawet jeśli łączy się ją z postanowieniem poprawy, mimo wszystko stanowi najważniejszy element sądowej likwidacji zbrodni. Z kolei należna księciu część ównież nie grzeszy prostotą: z jednej strony wymaga naprawy kody uczynionej jego królestwu (rokosz, zły przykład, uszczerbek. kiego nie da się porównać z niczym, co każdemu innemu może się Jarzyć); wymaga jednak także, by król szukał zemsty za afront. Który dotyczy go osobiście. Prawo wymierzania kary będzie więc jak gdyby pewnym aspek ­ tem prawa, jakim władca dysponuje w walce ze swymi wrogami; władza sądzenia bierze się z owego „prawa miecza, lego absolutnego prawa do życia i śmierci, o którym mowa jest w prawie rzymskim pod słowami merum imperium, prawa, na mocy którego książę nakazujący ukaranie zbrodni dochodzi własnego Prawa”29. Kara jest jednak także sposobem wywierania zemsty osobistej i publicznej zarazem, ponieważ siła polityczno-fizyczna władcy jest i tak. w pew ­ nym sensie, w Prawie obecna: „Widać z samej definicji Prawa, że nie zmierza ono tylko do obrony, ale także do pomszczenia wzgardy wobec jego autorytetu poprzez karanie tych, którzy dopuszczają się pogwałcenia jego zakazów ”30. W najzwyczajniejszej egzekucji, przy y ' P. Risi. Obserrations sur les matieres de jurispnidcnce criminelle. 1768. s. 9 27 M ™ 30

w nawiązaniu do: Cocceius. Dissertationes ad Grotium. XII. §545. P.F. Muyan de Vouglans. Les Lois criniinelles de France. 1780. s. xxxiv. D. Joussc. Traite de la jusiice criminelle. 1777. s. vn. P.F. Muyart de Vouglans. Les Lois criniinelles dc France. 1780. s. xxxiv. Tamże.

49 zyxwvutsrqponm Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTS

najściślejszym przestrzeganiu norm prawnych królują aktywne siły zemsty. Kaźń ma zatem funkcję sądowo-polityczną. Chodzi w niej o cere­ moniał przywracania godności obrażonemu na chwilę majestatowi. Kaźń restauruje go. ukazując w momentalnym rozbłysku. Publiczna egzekucja, choćby pośpieszna i codzienna, dajc się wpisać w cały szereg wielkich rytuałów obalanej i przywracanej władzy (koronacja. wjazd króla do podbitego miasta, hołd zbuntowanych obywateli); ponad zbrodnią, która zlekceważyła władcę, objawia naocznie nie­ zwyciężoną siłę. Jej celem jest nic tyle przywrócenie równowagi, ile rozegranie, w sposób posunięty do skrajności, ogromu dysproporcji pomiędzy poddanym, który śmiał pogwałcić Prawo, a wszechmoc­ nym władcą, który egzekwuje swą siłę. Nawet jeśli reparacja prywat­ nej szkody spowodowanej przez dclikl będzie proporcjonalnie wywa­ żona, a wyrok odpowiednio sprawiedliwy, egzekucja kary nie stanie się pokazem umiaru, ale braku równowagi i zbytku; musi zawrzeć w sobie, w swojej karnej liturgii, emfatyczną afirmację władzy i wpisaną w nią wyższość. A wyższość la nie jest po prostu wyższością prawa, ale wyższością fizycznej siły władcy spadającej na ciało przeciwnika i podporządkowującej je: łamiąc Prawo, przestępca dosięgnął samej osoby księcia — on z kolei, albo przynajmniej ci, którym użycza swej siły, pojmic ciało skazanego i ukaże je wszyst­ kim: napiętnowane, pokonane, starte na proch. Ceremonia karna jest więc całkowicie „terroryzująca” . Kiedy rozpocznie się polemika osiemnastowiecznych prawników z reformatorami, będą oni podawa ­ li zawężoną i „modernistyczną ” racjonalizację fizycznego okrucieńst­ wa kary: surowe kary są potrzebne, gdyż ich przykład powinien wyryć się głęboko w sercach ludzkich. W rzeczywistości jednak nie ekonomia przykładu, w takim sensie, w jakim będzie rozumiana w czasach ideologów (wyobrażenie kary bierze górę nad korzyścią ze zbrodni), stanowiła dotychczas podbudowę praktyk kaźni, ale poli­ tyka zastraszania: uzmysłowić wszystkim, na ciele zbrodniarza. rozsierdzoną obecność władcy. Kaźń nie ustanawiała sprawiedliwo ­ ści: ona reaktywowała władzę. W XVII wieku, na początku wieku XVIII, nie była zatem z całym swoim teatrem terroru opornym reliktem przeszłości. Jej zaciekłość, ostentacyjna jawność, gwałt cielesny, ekstremalny rozkład sił, skrupulatny ceremoniał, słowem. cały jej aparat wpisany został w polityczne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Pozwala to zrozumieć niektóre cechy liturgii kaźni. A przede wszystkim doniosłość rytuału, który musiał publicznie ujawniać cały swój przepych. Żaden szczegół tego tryumfu prawa nie powinien był pozostać w ukryciu. Przebieg miał tradycyjnie taki sam, a jednak

50

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

wyroki skazujące wymieniały wszystko po kolei, było to bowiem ważne w mechanizmie karania: przejazdy przez miasto, stacje na skrzyżowaniach ulic, postoje pod bramami kościoła, publiczne od ­ czytanie wyroku, klękanie, czynione na głos deklaracje skruchy za obrazę Boga i króla. Bywało, że kwestie pierwszeństwa i etykiety także ustalał sam sąd: ..Urzędnicy pojadą konno według następujące­ go porządku: mianowicie na czele dwaj sierżanci policji, następnie delikwent, po delikwencie Bonfort i Le Corre będą szli razem po jego lewej stronie, czyniąc za sobą miejsce kanceliście, i w ten sposób udadzą się na plac publiczny wielkiego rynku, na którym to miejscu wyrok wykonanym będzie”31. Otóż ten skrupulatny ceremoniał ma w sposób bardzo wyraźny charakter nie tylko sądowy, ale wojskowy. Sprawiedliwość królewska jawi się jako sprawiedliwość zbrojna. Karzący winnego miecz jest tym samym mieczem, który spada na wrogów. Miejsce kaźni otacza wojskowy wystrój: konnica patrolują ­ ca, łucznicy, oficerowie policji, żołnierze. Chodzi oczywiście o to. żeby uniemożliwić jakąkolwiek ucieczkę lub zamach stanu: chodzi też o to. aby uprzedzić odruch współczucia ze strony ludu uwal­ ający skazanych lub wybuch gniewu zmierzający do natychmiaswego ich uśmiercenia: ale chodzi również o przypomnienie, że każdej zbrodni zawiera się coś z buntu przeciw Prawu i że orodniarz jest wrogiem księcia. Wszystkie te powody, bez względu na to. czy dyktuje je ostrożność w określonych okolicznościach, czy też ich funkcją jest spełnianie rytuału, czynią z egzekucji publicznej coś więcej niż tylko akt sprawiedliwości — manifestację siły: a może raczej sprawiedliwość objawia się tu jako fizyczna, materialna i groźna siła władcy. Ceremonia kaźni wydobywa na jaw przemoc obdarzającą swą mocą Prawo. Jako rytuał uzbrojonego Prawa, gdzie książę występuje zarazem i nierozdzielnie w dwoistej postaci głowy wymiaru sprawiedliwości i głowy armii, egzekucja publiczna ma dwa oblicza: zwycięstwa i walki. Z jednej strony jest uroczystym zamknięciem wojny pomię­ dzy zbrodniarzem a władcą, wojny, której wynik był z góry przesą­ dzony: ma ukazać niesłychaną władzę księcia nad tymi, których ujarzmił. Dysproporcja, bezdyskusyjna nierównowaga, była jedną z funkcji kaźni. Ciało zniweczone, obrócone w pył i rozrzucone na wiatr, ciało drobiazgowo niszczone przez nieskończoną władzę księ ­ cia stanowi nie tylko idealną, ale też rzeczywistą granicę kary. Dowodem słynna kaźń la Massoli. dokonana w Awinionic. która jako jedna z pierwszych wzbudziła oburzenie współczesnych: kaźń pozor­ Cyt. za: A. Corre, Dociunents pour servir a 1'histoire cle la torturę judiciaire en Bretagne, 1896. s. 7.

51 zyxwvutsrqponm Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTS

nie paradoksalna, gdyż prawic w całości odbywa się po śmierci, a rola sprawiedliwości sprowadza się do zastosowania na martwym ciele całego fantastycznego teatralnego arsenału będącego rytualną apoteo­ zą siły. Skazanego przywiązuje się z zawiązanymi oczami do słupa; dokoła na szafocie pale z żelaznymi hakami. „Spowiednik szepce delikwentowi do ucha i natychmiast po błogosławieństwie kat, który trzyma żelazną maczugę, laką jak te, które są używane w rzeźniach. wymierza nią z całej siły cios w skroń nieszczęśnika, który pada martwy: w tej samej chwili m WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA o rtis exa cto r, który trzyma wielki nóż, podcina mu gardło, skąd chlusta krew, co jest straszliwym widokiem; rozcina mu mięśnie po pięty, a następnie otwiera brzuch, skąd wyciąga serce, wątrobę, śledzionę, płuca, które nadziewa na żelazne haki, i kraje go, i ćwiarluje na kawałki, które nadziewa na inne haki w miarę odcinania, tak jak się robi z bydlęciem. Niech patrzy, kto może, na podobną rzecz ’’32. W formie jawnie przypominającej jatkę niemające końca unicestwianie ciała osiąga tu rangę spektaklu: każdy kawałek zawisa na rzeźniczym haku. Kaźń dopełnia się jako triumfalny ceremoniał, jednak zawiera również, jako dramatyczny węzeł w swym mimo wszystko jednostaj­ nym przebiegu, scenę konfrontacji — to akcja bezpośrednia kala na ciele „delikwenta ”. Akcja niewątpliwie skodyfikowana, skoro oby ­ czaj i często wyraźnie sformułowana treść wyroku precyzuje jej zasadnicze etapy. A jednak ma w sobie coś z bitwy. Kat jest nie tylko kimś, kto egzekwuje Prawo, ale i kimś, kto manifestuje siłę; to nośnik gwałtu nakładającego się na gwałt zbrodni, aby ją pokonać. Material­ nie. fizycznie jest adwersarzem lej zbrodni. Adwersarzem czasami litościwym, a czasami zażartym. Damhoudere uskarżał się, w ślad za wieloma współczesnymi, że kaci dokonują „wszelkich okrucieństw wobec zbrodniarzy, tratując ich. bijąc i zabijając, jakby mieli do czynienia ze zwierzętami”33. A przez długi czas len nawyk nie zginie34. Jest leż w ceremonii kaźni coś z wyzwania i coś z pojedyn­ ku. Jeśli kat tryumfuje, jeśli zdoła oddzielić za jednym zamachem głowę, którą kazano mu ściąć, „pokazuje ją ludowi, odkłada na

32 A. Bruneau, Obserrations et niaximes sur les matieres criminelles, 1715, s. 259. 33 J. de Damhoudere. Pratique judiciaire es causes civiles, 1572. s. 219. 34 „Gazette des tribunaux ” z 6 lipca 1837 donosi, powołując się na

„Dziennik Gloucesteru ” , o „strasznym i odrażającym ” zachowaniu pewnego kata, który po powieszeniu skazanego „złapał trupa za ramiona, gwałtownie zakręcił nim w kółko i bił go. mówiąc: «Slary kpie, dosyć już jesteś martwy?». Potem odwracając się w stronę najbardziej nieprzyzwoite uwagi” .

tłumu,

szyderczym

tonem

wypowiadał

52

KaźiizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

ziemię, a następnie kłania się publiczności, która wyraża aplauz pod jego adresem, klaszcząc w dłonie’’35: i na odwrót, jeśli poniesie klęskę, jeśli nie zdoła zabić jak należy, podlega karze. Tak było w przypadku kata Damiensa. który nie zdołał poćwiartować ..delikwenta” zgodnie z przepisami i musiał go rżnąć nożem — skonfiskowano na rzecz biednych konie użyte do kaźni. które miał obiecane dla siebie. Kilka lat później kat awinioński kazał zanadto cierpieć trzem bardzo groźnym bandytom, których kazano mu powiesić: widzowie wpadają w gniew. składają na niego skargę: aby go ukarać, a także uchronić przed ludzką pomstą, zamyka się go do więzienia36. Za tym ukaraniem niezręcznego kata rysuje się całkiem jeszcze świeża tradycja: wymagała ona. żeby skazany, jeżeli kat poniósł fiasko, został ułaskawiony. Był to obyczaj jawnie przyjęty w niektórych krajach 37. Lud przeważnie oczekiwał, że będzie respektowany, toteż zdarzało się. że brał stronę skazańca, który w ten sposób wymknął się śmierci. Aby wymazać ten obyczaj i oczekiwanie, trzeba było przypomnieć sentencję: „szubienica nie oddaje ofiary", trzeba było wprowadzić do treści wyroków śmierci wyraźne wskazówki: ..powieszony i uduszony, aż nastąpi śmierć” , „aż k) wygaśnięcia życia". W samej pełni XVIII wieku tacy prawnicy, jak erpillon czy Blackstone podkreślają, że niepowodzenie kata nie owinno oznaczać, iż skazany ujdzie z życiem 38* . Nadto w ceremonii egzekucji były jeszcze czytelne pewne pozostałości po próbie ognia i sądach Bożych. W konfrontacji ze skazanym kat odgrywał jak gdyby rolę królewskiego rycerza. Jednak rycerza, do związków z którym nie sposób się było przyznać, nieuznawanego jawnie: tradycja wymagała. zdaje się, żeby po opieczętowaniu pism do kata nie kłaść ich na stole. ale rzucać na ziemię. Znane są zakazy, którymi otoczony był ten „bardzo potrzebny", a jednak „przeciwny naturze” urząd 30. Na próżno kat dzierżył miecz króla: dzielił poniekąd infamię jego adwersarza. 35 Scena odnotowana przez T.S. Gueulctte ’a podczas egzekucji podoficera Montigny w 1737 roku. Zob. R. Anchel. Crimes et chatiments au XVIIlc siecle. 1933. s. 62-69. 36 Zob. L. Duhamel. Les Executions capitales a Arignon. 1890. s. 25. 37 Na przykład w Burgundii. Zob. Chassanće. Consuetudo Burgundi. fol. 55. 38 F. Serpillon. Codę criminel. 1767. t. III. s. 1 100. Blackstone: „jest rzeczą

jasną, że jeśli zbrodniarz skazany na powieszenie, aż nastąpi śmierć, wymknie się śmierci przez niezręczność kata w obce ręce, szeryf obowiązany jest wznowić egzekucję, gdyż wyrok nie został wykonany: i że jeśliby się zezwalało na takie fałszywe współczucie, otworzyłoby to drzwi dla nieskoń ­ czonej ilości nadużyć" (komentarz do kodeksu karnego Anglii, przekł. francuski 1776. s. 201).

Ch. Loyseau, Cinq lirres du droil des offices, wyd. z 1613 r.. s. 80-81.

53 zyxwvutsrqpo Blask kuźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

Suwerenna potęga, która nakazywała mu zabijać i poprzez niego zadawała cios, nic była w nim obecna; nie utożsamiała się z jego zaciekłością. Natomiast jaskrawiej niż kiedykolwiek objawiała się wtedy, gdy powstrzymywała gest kata listem ułaskawiającym. Nie­ wielki czas, który zazwyczaj dzielił egzekucję od wyroku (często kilka godzin) powodował, że ułaskawienie przychodziło najczęściej w ostatniej chwili. Bez wątpienia powolność przebiegu ceremonii była stworzona po to, aby mogła pojawić się laka możliwość40. Skazani liczyli na nie i. aby stan rzeczy przedłużyć, jeszcze u stóp szafotu utrzymywali, że są w posiadaniu jakichś nowych rewelacji. Lud. jeśli tego pragnął, dopominał się o nie głośno, starał się opóźnić ostateczny moment, wypatrywał posłańca przynoszącego list z zielo­ ną pieczęcią, a w razie potrzeby przekonywał, że nadjeżdża (tak właśnie było podczas egzekucji skazanych za rozruchy wokół pory ­ wania dzieci, 3 sierpnia 1750). Obecność władcy podczas egzekucji objawia się nic tylko jako potęga, która mści Prawo, ale także jako władza, która może zawiesić i Prawo, i zemstę. On jeden pozoslaje panem sytuacji władnym zmazać obrazę, którą mu uczyniono; co prawda powierzył trybunałom zadanie wykonywania swej władzy sądzenia, ale jej na nie nic przeniósł; zachowuje ją w całości, aby zarówno zawieszać karę, jak i utrzymać ją w całej mocy. Kaźń w tej zrytualizowanej postaci, jaką ma w XVIII wieku, powinna być rozumiana jako operator polityczny. Logicznie wpisuje się w system karny, gdzie władca, w sposób pośredni lub bezpośre ­ dni. przesłuchuje, decyduje i nakazuje wykonanie kary, jako że właśnie w niego, poprzez Prawo, godzi zbrodnia. W każdym prze­ stępstwie tkwi cWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA tim en * m a jesta tis w najlichszym ze zbrodniarzy — niedoszły królobójca. Zaś królobójca z kolei jest ni mniej, ni więcej tylko zbrodniarzem totalnym i absolutnym, ponieważ zamiast zaatakować, jak każdy inny przestępca, jakąś decyzję albo szczególną wolę władzy królewskiej, atakuje jej zasadę w fizycznej osobie księcia. Idealna kara za królobójstwo powinna stanowić sumę wszyst­ kich możliwych kaźni. Byłaby to zemsta nieskończona: w każdym razie prawa francuskie nie przewidywały żadnej określonej kary za lego rodzaju potworność. Dla Ravaillaca musiano wymyślać karę, łącząc w tym celu ze sobą najokrutniejsze, jakie kiedykolwiek 40 Zob. S.P. Hardy, 30 stycznia 1769. s. 125 tomu drukowanego; 14 grudnia 1779. IV. s. 229; R. Anchel, Crimes et chdtiinents au XVIir siecle, s. 162-163. relacjonuje historię Antoine ’ a Boulletcix, który znajduje się już u stóp szafotu. kiedy nadjeżdża konny, przywożąc słynny pergamin. W szyscy krzyczą: ..Niech żyjc Król!’’; odprowadzają Boulleteix do gospody, a w tym czasie kancelista zbiera dlań datki do kapelusza.

KaźifzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

54

stosowano we Francji. Chciano wynaleźć coś jeszcze bardziej strasz­ liwego dla Damiensa. Były rozmaite projekty, ale uznano je wszyst­ kie za mniej od tamtej doskonałe. Powtórzono więc przebieg kaźni Ravaillaca. Przyznać trzeba, że był to wybór umiarkowany, jeśli pomyśleć, na jaki bezmiar zemsty wydany został w roku 1584 zabójca Wilhelma Orańskiego. ..Pierwszego dnia został zaprowadzo­ ny na plac, gdzie był kocioł z wrzącą wodą, do której zanurzono mu rękę, którą zadał cios. Następnego dnia tę rękę mu ucięto i rzucano ją mu raz po raz pod nogi, a on musiał ją turlać stopami po szafocie: trzeciego dnia darto mu mięśnie na piersi i z przedramienia ob ­ cęgami: czwartego dnia podobnie darto mu strzępy z pośladków i tylnej części ramienia: i tak kolejno człowiek ten był męczony przez 18 dni". Ostatniego był łamany kołem i miażdżony. Po sześciu godzinach prosił jeszcze o wodę, której mu nie podano. ..Wreszcie polecono porucznikowi służby kamej. aby go dobił i udusił, tak aby ’usza jego nie popadła w rozpacz i nie zgubiła samej siebie ’*41.

♦ Nie ma wątpliwości, że istnienie publicznej kaźni wiązało się czymś poza jej wewnętrzną organizacją. Rusche i Kirchheimer mają rację, widząc w niej efekt formacji społecznej, gdzie siła robocza. a zatem ciało ludzkie, nie posiada użyteczności, a więc i wartości wymiennej, która zostanie mu przyznana w ekonomii typu industrial­ nego. Jest także rzeczą pewną, że ..pogarda" wobec ciała ma związek z powszechną wówczas postawą wobec śmierci: w postawie lej dałoby się odczytać zarówno wartości właściwe chrześcijaństwu, jak i sytuację demograficzną i. w pewnym sensie, biologiczną: spus­ toszenia na skutek chorób i głodu, okresowe klęski epidemii, niesły ­ chaną śmiertelność niemowląt, niestabilność równowagi bio-ckonomicznej — wszystko to czyniło ze śmierci rzecz codzienną i rodziło wokół niej rytuały mające ją oswoić, pozwolić się z nią pogodzić i nadać sens jej ciągłej agresji. Trzeba by także, zastanawiając się nad tak długim trwaniem kaźni. odwołać się do względów koniunktural­ nych: nie należy zapominać, że w niektórych punktach zaostrzono jeszcze surowość dawniejszych edyktów w ordynacji z 1670 roku, która regulowała postępowanie karne aż do przededniu Rewolucji: Pussort. który był wyrazicielem intencji królewskich w gronie komi­ sarzy wyznaczonych do przygotowania dokumentów, przesądził rzecz w tym właśnie kierunku, wbrew niektórym sędziom, takim jak 41 Brantóme. Mćmoires. La vie des hommes illustrcs. wyd. z 1722, t. II. s. 191-192.

55 zyxwvutsrqponm Blask kaŹJiizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTSR

Lamoignon; częstotliwość buntów nawet w pełnym rozkwicie doby klasycznej, rozruchy na pograniczu wojny domowej, wola króla pragnącego narzucić swą władzę wbrew izbom, wyjaśniają w dużej mierze długowieczność „twardego ” systemu karnego. To jednak tylko, gdy chodzi o system karny oparty na kaźni, przyczyny ogólne i. w pewnym sensie, zewnętrzne; wyjaśniają one możliwość istnienia i przetrwania do późna kar fizycznych oraz słabość i sporadyczny charakter przeciwstawianych im protestów. Na tym tle trzeba wydobyć ich funkcję właściwą. Kaźń jest tak mocno wrośnięta w praktykę wymiaru sprawiedliwości, gdyż jest zarazem rewelatorem prawdy i operatorem władzy. Umożliwia przekład pisa ­ nego na ustne, tajnego na publiczne, procedury śledztwa na czynność wyznania; pozwala na publikację i odwrócenie ostrza zbrodni na widomym ciele zbrodniarza; sprawia, że zbrodnia, w całej swojej zgrozie, ujawnia się i unieważnia. Zamienia także ciało skazańca w miejsce spełnienia zemsty królewskiej, dogodny punkt do demonst­ racji władzy, okazję do potwierdzenia asymetrii sił. Okaże się dalej, że związek prawda-władza będzie ośrodkiem wszystkich mechaniz ­ mów karania i pojawi się nawet we współczesnej praktyce karnej — jednak w innej postaci i z odmiennymi skutkami. Wkrótce oświecenie potępi kaźń. zarzucając jej „okrucieństwo ”. Tym samym terminem często określali ją. choć bez intencji krytycznej, sami prawnicy. Niewykluczone, że pojęcie „okrucieństwa” może najlepiej wyjaśnia sens szafowania kaźnią w dawnej praktyce karnej. Okru ­ cieństwo to po pierwsze cecha właściwa niektórym wielkim zbrod ­ niom: odnosi się do pewnej liczby praw naturalnych czy też pozytyw ­ nych. boskich albo ludzkich, których jest pogwałceniem, do skan­ dalicznej jawności, albo przeciwnie, utajonej przebiegłości, z jaką zostały popełnione; do pozycji i statusu tych, którzy są ich sprawcami i ofiarami; do zamętu, który powodują, do wstrętu, jaki wzbudzają. Otóż kara, o ile ma ujawnić oczom wszystkich srogość zbrodni, musi to okrucieństwo wziąć na siebie: musi je wydobyć na światło dzienne przez wyznanie, głośne deklaracje, inskrypcje, które czynią je pub ­ licznym. Musi je powielić w ceremoniale, który zastosuje je do ciała winnego pod postacią upokorzenia i cierpienia. Okrucieństwo jest tym składnikiem zbrodni, który karę obraca w kaźń. aby objawiła się w pełnym świetle: zabieg wewnętrznie sprzężony z mechanizmem. który tworzy, w centrum kary, widzialną prawdę zbrodni. Kaźń jest częścią procedury, która ustala realność tego, co podlega karze. Jest jednak i coś więcej: okrucieństwo zbrodni to także gwałtowne wyzwanie rzucone władcy; wywołuje to z jego strony replikę, której funkcją jest przelicytowanie jej okrucieństwa, zapanowanie nad nim. przewyższenie go przez nadmiar, który je unieważni. Okrucieństwo

56

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

przenikające kaźń odgrywa zatem podwójną rolę: będąc z jednej strony zasadą odpowiedniości zbrodni i kary, jest zarazem egzageracją karania wobec zbrodni. Gwarantuje jednocześnie ob ­ jawienie prawdy i objawienie władzy. Jest rytuałem, w którym ostatecznie dokonuje się zakończenie śledztwa, i ceremonią, w któ ­ rej święci swój tryumf władca. A miejscem ich połączenia jest ciało wydane na kaźń. Dziewiętnastowieczna praktyka karna będzie się starała jak najbardziej powiększyć dystans pomiędzy ..łagodnym” poszukiwaniem prawdy a przemocą, której się nie da całkiem z kary wymazać. Będzie się próbowało zaznaczyć odrębność dzielącą zbrodnię, która domaga się sankcji, od kary narzucanej przez władzę publiczną. Pomiędzy prawdą a karą ma być odtąd już tylko związek prawnego następstwa. Niech władza nakładająca sankcje nie plami się zbrodnią większą niż ten. którego chce ukarać. Niech nie będzie winna kary, którą wymierza. .Jak najszybciej zakaźmy podobnych kaźni. Były godne jedynie chyba tych koronowanych potworów, którzy rządzili Rzymianami”42. ednak w praktyce karnej poprzednich epok zarysowane podczas aźni zbliżenie władcy i zbrodni, tworzący się w czasie jej trwania nelanż ..demonstracji” i kary, nie brały się z barbarzyńskiej niewiedzy, chodziło tu o mechanizm okrucieństwa i jego konieczne przekładnie. Przez okrucieństwo ekspiacji wszechwładza dokonywa­ ła rytualnej redukcji hańby. To. że wina i kara stykają się ze sobą i wiążą w postaci okru ­ cieństwa. nie wynikało z jakiegoś nieświadomie przyjętego prawa odwetu. Był to. w rytuale karnym, wynik pewnej mechaniki władzy; władzy, która nie tylko nie ukrywa faktu, że rządzi bezpośrednio ciałem, ale umacnia swój majestat i siebie poprzez manifestacje fizyczne; władzy, która utwierdza się jako władza zbrojna i której funkcje porządkowe nie są zbyt odległe od wojennych; władzy, która traktuje reguły i zobowiązania jako osobiste relacje, których zerwanie stanowi obrazę i domaga się zemsty, władzy, dla której nieposłuszeń ­ stwo jest aktem wrogości, zaczątkiem buntu, a jego istota nie różni się tak bardzo od wojny domowej; władzy, która nie musi udowadniać. dlaczego stosuje swe prawa, tylko wskazuje, kim są jej wrogowie i rozpętanie jakiej siły im grozi; władzy, która przy braku nieprze­ rwanego dozoru chce odnawiać swą skuteczność poprzez jaskrawość pojedynczych manifestacji; władzy, która hartuje się w rytualnych przejawach swej rzeczywistej wszechwładzy.

42 C.E. de Pastorct. w związku z karą królobójców. Des lois pćnales, 1790. II. s. 6.

Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTS 57 zyxwvutsrqponm

* Tymczasem spośród wszystkich powodów sprawiających, że kary, które nie wstydziły się swego ..okrucieństwa ”, zostaną za­ stąpione karami aspirującymi do ..humanitaryzmu”, wybierzmy je ­ den. który musimy przeanalizować natychmiast, gdyż jest on we­ wnętrznie zawarty w samej kaźni — zarazem jako element jej funkcjonowania i nieustanny powód jej zakłóceń. W ceremonii kaźni stroną zasadniczą jest lud. którego rzeczywis­ ta i bezpośrednia obecność jest konieczna do jej przebiegu. Kaźń, o której by wiedziano, ale której przebieg byłby skryty, nie miałaby sensu. Przykład miał nic tylko uświadomić, że najmniejsze pogwał­ cenie prawa spotka sroga kara, ale także wzbudzić zgrozę spektaklem władzy wyładowującej swój gniew na winnym: ..W materii prawnej najtrudniejszym punktem jest wymierzenie kary: stanowi ona cel i koniec procesu oraz jego jedyny owoc, dzięki przykładowi i zgrozie. kiedy jest odpowiednio zastosowana wobec winnego ”43. Jednak na lej scenie zgrozy rola ludu jest dwuznaczna. Zostajc on wezwany jako widz; przywołuje się go, aby asystował przy wy ­ stawianiu skazańców na widok publiczny, przy publicznych samooskarżcniach — pręgierze, szubienice i szafoty wznoszone są na rynkach lub przy drogach; zdarza się. że zwłoki torturowanych można oglądać w pobliżu miejsca zbrodni przez wiele dni. Ludzie muszą nie tylko wiedzieć, ale i widzieć na własne oczy. Bowiem powinni się bać. choć muszą również być świadkami, jakby gwarantami kary i do pewnego stopnia brać w niej udział. Mają prawo być świadkami, zresztą egzekwują je. Kaźń ukryta jest kaźnią uprzywilejowanych, a wtedy może zachodzić podejrzenie, że nie wymierza się jej z całą surowością. Jeśli w ostatniej chwili ofiara zostajc ukryta przed wzrokiem ludzi, ludzie protestują. Kasjer generalny poczt, który był wystawiony na widok publiczny za zabójstwo żony, został następnie usunięty sprzed tłumu: ..Na miejscu wsadzają go do karety. Gdyby nic był pod silną eskortą, byłoby, jak sądzimy, trudno ochronić go przed atakami pospólstwa, które burzyło się przeciw niemu ”44. Kiedy wieszają niewiastę Lescombal. ma twarz zasłoniętą czymś „w rodzaju przepaski” ; ma „na szyi i na twarzy chustkę, co budzi szmer wśród publiczności, która sądzi, że to nic jest Lescombal”45. Lud żąda prawa 41 A. Bruneau, Obserrations et niasitnes sur les ąffaires critninelles, 1715, wstęp do części pierwszej, bez paginacji. 44 S.P. Hardy, Mes loisirs, I, tom drukowany, s. 328. 45 T.S. Gueulette. cyt. w: R. Anchel. Crimes et chatiments au XVIII' siecle, s. 70-71.

58

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

do stwierdzenia, że kaźń się odbyła i kogo jej poddano 46. Ma prawo także wziąć w niej udział. Skazany, długo oprowadzany, wystawiany na widok, upokorzony, po wielokrotnym wypominaniu okropności swej zbrodni, wydany jest na zniewagi, a czasem i ataki widzów. Do zemsty władcy przylgnęła zemsta ludu. Nie znaczyło to. żc miała stać się jej podstawą i że król, po swojemu, dawał wyraz pomście ludu; chodzi raczej o to. aby lud użyczył swego współudziału królowi, kiedy ten postanawiał ..zemścić się na swoich wrogach' , * nawet, a zwłaszcza wtedy, gdy wrogowie ci pochodzą spośród ludu. Istnieje coś na kształt „podatku szafotu", który lud jest dłużny pomście króla. „Podatku" przewidzianego w starych ordynacjach. Edykt z 1347 roku o bluźniercach przewidywał, że ci będą wystawieni pod pręgierzem od „prymy aż do godziny śmierci. I będzie wolno rzucać im w twarz błoto i inne nieczystości, bez kamieni ani innych rzeczy, które mogą zranić... Za drugim razem, w wypadku recydywy, żądamy, aby był wystawiony pod pręgierzem w dniu dorocznego jarmarku i żeby mu rozciąć górną wargę tak. by pokazały się zęby". W dobie klasycznej •en rodzaj uczestnictwa w kaźni jest już tylko pewnym tolerowanym wyczajem. który starano się ograniczyć — z powodu pojawiającego ę przy tym bestialstwa oraz uzurpacji do władzy wymierzania kary. byt jednak ściśle należał on do ogólnego szafowania kaźnią. aby go całkowicie zniesiono. Jeszcze w XVIII wieku zdarzają się sceny podobne lej. która towarzyszyła kaźni Montigny ’ego; w czasie, kiedy kat dokonywał egzekucji skazańca, handlarki ryb z Hal obnosiły kukłę, której następnie obcięły głowę47. Nieraz jeszcze trzeba było „osłaniać" przed tłumem owych zbrodniarzy, których powoli prowa­ dzono jego środkiem — jako przykład i cel ataku, ewentualną groźbę i łup. wprawdzie przyobiecany, ale zarazem zakazany. Władca. wzywając tłum na pokaz swej siły, przez chwilę tolerował gwałt. traktując go jako symbol hołdu, przeciwstawiał mu jednak natych­ miast granice własnych przywilejów. Ale w tym momencie lud, przyzwany na spektakl, którego celem jest zastraszenie go. może wyrazić niezgodę wobec władzy karania. a czasami wręcz bunt. Przeszkodzić w egzekucji, którą uważa za niesłuszną, wyrwać skazańca z rąk kata, wymóc siłą jego ułas­ kawienie, ścigać i ewentualnie pojmać oprawców, a w każdym razie przeklinać sędziów i protestować przeciwko wyrokowi — wszystko to należy do praktyk ludowych, które włączają się często w rytuał 46 Kiedy użyto po raz pierwszy gilotyny. „Chronique de Paris" donosiła, że lud skarżył się. iż nic nic widzi, i śpiewał „zwróćcie nam nasze szubienice" (zob. J. Laurence. A History of Capital Piinishmeiit, 1932, s. 71 i nast.). 47 T.S. Gueulettc. cyt. w: R. Anchel. s. 63. Scena rozgrywa się w roku 1737.

Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT 59 zyxwvutsrqponm

kaźni, przenikając do niej i zakłócając jej przebieg. Zdarza się to oczywiście najczęściej wtedy, gdy wyrok skazujący jest sankcją za rozruchy: tak było w wypadku sprawy o porywanie dzieci, kiedy to tłum chciał przeszkodzić w egzekucji trzech przypuszczalnych pod ­ żegaczy. których wieszano na cmentarzu Sw. Jana, „jako że mało lam bram i do pilnowania alejek ” ’8; przestraszony kat odwiązał jednego ze skazańców, łucznicy strzelali. Tak się leż stało po buncie zbożo ­ wym w 1775 roku; lak samo było leż w roku 1786, kiedy najmici, po marszu na Wersal, postanowili uwolnić zatrzymanych swojaków. Ale pomijając te przypadki, gdzie wzburzenie zaczęło się wcześniej i nie ma związku z wymierzoną karą, natrafiamy na wiele przykładów. gdzie wzburzenie wywołał bezpośrednio wyrok albo egzekucja. Drobne, ale niezliczone „emocje szafotu”. W najprostszej formie rozruchy te rozpoczynają się od dodawania odwagi, czasem od okrzyków, które towarzyszą skazanemu aż do momentu egzekucji. Przez całą swą długą drogę doświadcza on „współczucia tych, którzy mają miękkie serce, oraz zbiera oklaski, podziw i zawiść gburów i ludzi zatwardziałych”48 49. Tłum tłoczy się wokół szafotu nic tylko po to. by asystować przy cierpieniach skazańca lub wzmagać zajadłość kata; jest lam także po to, by usłyszeć, jak ten. który nie ma już nic do stracenia, przeklina głośno sędziów, prawa, władzę, religię. Kaźń pozwala skazanemu na chwilo­ we saturnalia. gdzie nic już nie jest zakazane ani karalne. Pod osłoną rychłej śmierci zbrodniarz może powiedzieć wszystko, a widzowie

48 M arkiz d *A rgenson.

Journal et Memoires, VI. s. 241. Zob. Journal

Barbiera. l. IV. s. 455. Jeden z pierwszych epizodów tej sprawy jest zresztą charakterystyczny dla powszechnych w XVIII wieku rozruchów wokół wy ­ miaru sprawiedliwości. Naczelny dowódca policji Bcrryer kazał porwać dzieci „bez czci i wiary ” ; oficerowie nie chcieli ich wydać rodzicom inaczej niż za pieniądze: powstają pogłoski, że chodzi o królewskie rozrywki. Tłum , wy ­ krywszy szpicla, masakruje go w ..nieludzki, posunięty do ostateczności sposób ” i „wlecze go po śmierci na sznurze uwiązanym do szyi aż do drzwi p. Berryera ” . Otóż szpicel ten był złodziejem, który miał być łamany kołem ze swoim wspólnikiem Raffiatem. gdyby się nie zgodził na rolę donosiciela. Jego znajomość nici całej intrygi czyniła go cennym dla policji i był „bardzo poważany ” w nowym zawodzie. Mamy tu do czynienia z przykładem pełnym wielorakiego sensu: odruch buntu, wywołany środkiem represji względnie nowym i pochodzącym nie od wymiaru sprawiedliwości, ale od policji; przypadek technicznej współpracy pomiędzy przestępcami i policją, co staje się regułą od XVIII wieku: zamieszki, gdzie tłum przejmuje w swe ręce kaźń skazanego, który nieuczciwie uniknął szafotu. 49 H. Fielding, An Incpury. w: The Causes of the Late Increase of Robbers,

1751, s. 61.

60

KaflizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

mogą lo przyjąć za swoje. ..Gdyby istniały kroniki, w których zebrano by starannie ostatnie słowa torturowanych, i gdyby mieć odwagę je przeczytać, gdyby zapytać choćby i ten podły motłoch. okrutną ciekawością przywiedziony pod szafot, odpowiedziałby, że nie było winnego przywiązanego do koła, który by umierał nic oskarżając nieba o nędzę, która go przywiodła do popełnienia zbrodni, nie wyrzucając sędziom ich barbarzyństwa, nie przeklinając kapłaństwa, które im towarzyszy, i nie złorzecząc Bogu, którego jest ono przedstawicie­ lem ”50. W tych egzekucjach, które powinny ukazywać jedynie zastra­ szającą władzę księcia, zawiera się cały karnawał, gdzie rołe są odwrócone, władze wyszydzone, a przestępcy zmieniają się w bohate­ rów. Hańba odwraca swe ostrze: odwaga skazanych, podobnie jak ich płacz i krzyk, rzucają cień przede wszystkim na Prawo. Fielding zauważa lo z żalem: ..Kiedy widzi się. jak skazany drży, nie myśli się o jego hańbie. A jeszcze mniej, kiedy zachowuje się zuchwale ”51. Dla ludu, który jest na miejscu i patrzy, stanowi to zawsze, nawet w wypadku największej zemsty władcy, pretekst do odwetu. Tym bardziej kiedy wyrok uważany jest za niesłuszny. Gdy ludzie idzą. że skazuje się na śmierć człowieka z ludu za zbrodnię, za którą loś lepiej urodzony albo bogatszy dostałby odpowiednio niższą karę. -Yydaje się. że niektóre praktyki sądownicze nie były akceptowane już w XVIII wieku — a być może od dawna — przez niższe warstwy ludności, co łatwo prowadziło do rozruchów. Skoro najbiedniejsi — uwagę tę czyni sędzia — nie mają możliwości, aby wysłuchała ich sprawiedliwość 52, właśnie tutaj manifestuje się ona publicznie, tutaj wzywa ich na świadków i nielcdwie pomocników sprawiedliwości. którą mogą wymierzać nawet fizycznie: siłą wejść w mechanizm kamy i dokonać własnego rozłożenia akcentów, inaczej pokierować przemocą karnego rytuału. Poruszeniem wobec różnicy kar w zależ­ ności od klasy społecznej: w 1781 roku proboszcz Champre został zabity przez miejscowego dziedzica, z którego usiłowano zrobić wariata: ..rozwścieczeni chłopi, jako że niezwykle przywiązali się do swego pasterza, początkowo gotowi byli posunąć się wobec pana do ostateczności i mieli zamiar spalić mu zamek... Wszyscy, i słusznie, protestowali przeciw pobłażliwości prokuratury, która odbiera spra ­ wiedliwości możliwość ukarania tak odrażającej zbrodni”53. Tak A. Boucher d'Argis. Obserrations sur les lois criminelles, s. 128-129. Bouchcr d *A rgis był radcą w Chatclcl. 51 H. Fielding, dz. cyt., s. 41.

1781,

52 C. Dupaty. Mtmoire pour trois hommes condamnćs a la roue, 1786.

s. 247. 53 S.P. Hardy. Mes loisirs, 14 stycznia 1781. t. IV. s. 394.

61 zyxwvutsrqpon Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT

samo reagowano poruszeniem wobec zbyt ciężkich kar wymierza­ nych za występki rozpowszechnione i uważane za niezbyt poważne (kradzież z włamaniem) albo wobec kar za pewne występki związane z warunkami życia społecznego, jak drobna kradzież domowa; kara śmierci za tę zbrodnię wzbudzała powszechne niezadowolenie, ponie­ waż służby było wiele, trudno jej było dowieść swej niewinności w tym zakresie, mogła łatwo paść ofiarą złej woli swego pana, a pobłażliwość niektórych przymykających oczy pracodawców czy ­ niła tym niesprawiedliwszym los oskarżanych, skazanych i powieszo­ nych służących. Egzekucja służby domowej stawała się często okazją do rozruchów 5’. W Paryżu wybuchły zamieszki z powodu służącej, która ukradła swemu panu sztukę materiału. Pomimo wyrównania szkody, mimo próśb, ten nie chciał wycofać skargi: w dniu egzekucji ludzie z dzielnicy udaremniają powieszenie, napadają na sklep kupca, rabują; służąca zostaje w końcu ułaskawiona; natomiast pokojówka. która o mało nie zakłuła złego pana drutami, została skazana na trzyletnią banicję54 55. Z XVIII wieku przechowały się wspomnienia wielkich spraw sądowych, w których oświecona opinia zabierała głos pospołu z filo­ zofami i niektórymi sędziami — spraw Calasa, Sirvena, kawalera de La Barre. Mniej się natomiast mówi o ludowych zamieszkach wokół praktyk karnych. Istotnie, rzadko wykraczały one poza granice miasta, czasem dzielnicy. A jednak odegrały ważną rolę. Z jednej strony ruchy te, zapoczątkowane od dołu, rozprzestrzeniły się, zwró ­ ciły uwagę ludzi wyżej postawionych, którzy, odpowiadając na nie, nadali im nowy zasięg (tak np. w latach poprzedzających Rewolucję sprawa Catherine Espinas, fałszywie oskarżonej o ojcobójstwo w 1785 roku; sprawa trzech łamanych kołem z Chaumont, w których obronie Dupaty napisał w roku 1786 swój słynny memoriał, albo sprawa owej Marie Franęoise Salmon. którą parlament w Rouen skazał w roku 1782 na stos i na której jeszcze do roku 1786 wyrok nie był wykonany). Z drugiej strony zamieszki te podtrzymywały wokół wymiaru sprawiedliwości karnej i jej mających służyć przykładem przejawów nieustanny niepokój. Ileż to razy trzeba było, dla zapew ­ nienia ładu wokół szafotu, podejmować kroki ..dolegliwe dla ludu” i środki ostrożności „upokarzające dla władzy ”56? Zdawano sobie sprawę, że wielkie widowisko karne mogli zawsze wywrócić na nice 54 Nu temat niezadowoleniu spowodowanego tego typu wyrokami zob.: S.P. Hardy. Mes loisirs, t. 1. s. 319. s. 367: t. III. s. 227-228: i. IV. s. 180. 55 Zrelacjonowane przez R. Anchela, Crimes et chatinients au XVIII' siecle, 1937, s. 226. 56 M arkiz d ’ Argcnson, Journal et Memoires, t. VI, s. 241.

62

KaźfizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

ci. do których było ono adresowane. Okropność kaźni w istocie rozpalała ogniska bezprawia: w dni egzekucji przerywano pracę. gospody wypełniały się. uwłaczano władzy, obrzucano obelgami i kamieniami kata, a także oficerów i żołnierzy; starano się dostać w swe ręce skazańca po to, aby go uratować albo tym sprawniej zabić; wybuchały bójki, tłok i ciekawość wokół szafotu były najlep ­ szą okazją dla złodziei57. Tym bardziej że — i tu pojawiało się prawdziwe niebezpieczeństwo polityczne — nigdy lud nie czuł się bardziej bliski poddawanym karze niż podczas tych rytuałów, mają­ cych za zadanie ukazać ohydę zbrodni i niezwyciężoną władzę; nigdy leż nie czuł się bardziej, podobnie jak oni, zagrożony przez legalną przemoc nieznającą równowagi ni miary. Solidarność całej warstwy ludności z tymi, których nazwalibyśmy dziś drobnymi przestępcami — włóczęgami, fałszywymi żebrakami, naciągaczami, biednymi złodziejami kieszonkowymi, spekulantami i tandeciarzami — ob ­ jawiała się ustawicznie: świadectwem tego opór wobec rejestrów policyjnych, polowanie na szpicli, ataki na zasadzki i inspektorów 58. Otóż celem represji karnych i policyjnych stawało się teraz zerwanie ej solidarności. Jednakże z tej ceremonii kaźni. z lego święta niepewnej wymowie, gdzie przemoc mogła w każdej chwili ulec odwróceniu, miała szanse wyjść zwycięsko raczej solidarność, a nie władza królewska. Toteż reformatorzy XVIII i XIX wieku będą pamiętali, że egzekucje w ostatecznym rozrachunku wzbudzały u ludu nie tylko strach. Jeden z ich pierwszych apeli będzie wołaniem o ich zniesienie. Aby pokazać, jaki problem polityczny wiąże się z udziałem ludu przy rozgrywaniu kaźni. weźmy dwie sceny. Pierwsza pochodzi z końca XVII wieku. Ma miejsce w Awinionie. Odnajdujemy tu główne elementy teatru grozy: fizyczną konfrontację kala i skazańca; odwrócenie sensu starcia: kata, którego goni tłum; skazańca uratowa­ nego w rozruchach i gwałtowne odwrócenie kierunku maszynerii karnej. Miano powiesić mordercę o nazwisku Pierre du Fort: cały czas „zaplątywał się nogami o szczeble” i nie można było zepchnąć go w dół. „Widząc to. kat zasłonił go kaftanem i kopał od dołu w brzuch i wątpia. Lud widząc, że mu zadaje zbyt srogie cierpienie. a nawet przypuszczając, że go pod spodem zaszlachtuje bagnetem... poruszony współczuciem dla delikwenta i wściekłością na kala, jął rzucać kamieniami, a wtedy kat wyrwał dwa szczeble i zrzucił Hardy relacjonuje liczne tego typu przypadki, np. dużą kradzież popeł­ nioną w tym samym domu, w którym rezydował oficer służby karnej asystujący przy egzekucji. Mes loisirs, t. IV, s. 56. ” Zob. D. Richct. La France modeme. 1974. s. 118-119.

63 zyxwvutsrqpon Blask kaźaizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT

delikwenta na dół, skoczył mu na kark i cisnął go, kiedy żona pomienionego kala ciągnęła za nogi od dołu szubienicy. Puścili mu krew ustami. Wszak grad kamieni gęstniał, niektóre nawet dosięgły głowy skazańca, przeto kat wziął nogi za pas. a czynił to z takim pośpiechem, że zwalił się z połowy drabiny i jego głowa pierwsza padła na ziemię. A tłum od razu na niego. Podnosi się z bagnetem w ręku, grożąc, że zabije każdego, kto podejdzie. Po wielu upadkach, powstawszy, solidnie zbity, unurzany w błocie, następnie zaś pławio­ ny w rynsztoku, zawleczony został przez rozwścieczony i wzburzony lud najpierw pod Uniwersytet, a stamtąd na cmentarz Cordeliers. Jego sługę, takoż solidnie obitego, z sińcami na ciele i głowie, odniesiono do szpitala, gdzie zmarł kilka dni potem. Tymczasem paru nieznajomków weszło na drabinę i odcięło sznur wisielca, a insi, którzy stali na dole, odebrali (ego, co wisiał już dłużej niż jedno wieczne odpocznienic. Wraz obalono szubienicę, a lud połamał na kawałki drabinę kata... Dzieci w wielkim pośpiechu zaniosły szubienicę do Rodanu ”. Skazańca natomiast odtransportowano na cmentarz, „ażeby sprawiedliwość go nie pojmała, a stamtąd do kościoła Św. Antoniego. Arcybiskup ułaskawił go, kazał przenieść do szpitala i polecił strażom otoczyć go specjalną opieką ”. Na koniec autor protokołu dodaje: „Kazaliśmy mu uszyć nowe ubranie, zrobić dwie pary pończoch, pantofle, ubraliśmy go na nowo od stóp do głów. Nasi konfratrzy dorzucili do lego kto mógł koszule, rękawice i perukę”59. Druga scena ma miejsce w Paryżu, sto lal później. Było to w roku 1775, w dzień po rozruchach zbożowych. Ogromne napięcie wśród ludu sprawia, że władza chce mieć egzekucję „jak się patrzy”. Pomiędzy szafotem a publicznością, trzymaną w porządnej odległo ­ ści, podwójny kordon żołnierzy czuwa z jednej strony nad zbliżającą się egzekucją, z drugiej na wypadek ewentualnych zamieszek. Kon ­ takt zostaje przerwany: kaźń publiczna, w której jednak strona widowiskowa jest zneutralizowana czy raczej sprowadzona do abs­ trakcyjnego zastraszania. Pod osłoną armii, na pustym placu, wstrze­ mięźliwie wymierzana sprawiedliwość. Pokazuje zadawaną śmierć, ale z góry i z daleka: „Dopiero o trzeciej po południu wzniesiono dwie szubienice, pewnie na 18 stóp wysokie, pewno dla większego przykładu. Od drugiej plac Greve i cała okolica została obstawiona oddziałami różnych wojsk pieszych i konnych; szwajcarzy i gwardia francuska patrolowali przyległe ulice. Nikogo nie dopuszczono na plac Grevc podczas egzekucji, wokół całego placu widać było 59 L. Duhamel. Les Executions capitales a Avignon au XVIII' siecle, 1890. s. 5-6. Sceny tego rodzaju zdarzały się jeszcze w XIX wieku; J. Laurence wspomina o nich w A History of Capital Punishmeiit, 1932. s. 195-198 i s. 56.

64

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

podwójny rząd ustawionych plecami do siebie żołnierzy z bagnetami na karabinach, tak że jedni byli odwróceni w stronę placu, a drudzy na zewnątrz; dwaj nieszczęśliwcy... krzyczeli przez całą drogę, że są niewinni i protestowali jeszcze, wstępując na drabinę”60. W tym odejściu od liturgii kaźni jaką rolę miałyby odgrywać ludzkie uczucia wobec skazańców? Nie ma żadnych wątpliwości, że władza obawiała się tu politycznych następstw tych dwuznacznych obrzędów. ♦

Dwuznaczność ta ujawniała się wyraźnie w czymś, co można by nazwać ..dyskursem szafotu”. Rytuał egzekucji wymagał, aby skaza ­ niec osobiście zaświadczył o swej winie w postaci samooskarżenia. które wygłaszał, tabliczki, którą na sobie niósł, deklaracji, do których składania zapewne go zmuszano. W chwili egzekucji oddawano mu głos, nie po to przecież, aby ogłaszał swą niewinność, ale żeby potwierdził swą zbrodnię i słuszność wyroku skazującego. Kroniki odnotowują sporą liczbę tego rodzaju dyskursów. Dyskursów realvch? W niektórych wypadkach z pewnością. Dyskursów fikcyjnych. óre następnie puszczano w obieg dla przykładu i pouczenia? ipewne jeszcze częściej. Na ile mamy dać wiarę temu, co przekazao na przykład na temat śmierci Marion Le Goff. która była szefem słynnej w Bretanii bandy z połowy XVIII wieku? Wołała ona z szafotu: ..Ojcowie i matki, którzy mnie słyszycie, pilnujcie i po ­ uczajcie dobrze wasze dzieci; byłam w dzieciństwie leniwa i kłam ­ liwa; zaczęłam od kradzieży kozika za sześć groszy... Polem okrada­ łam wędrownych handlarzy, kupców bydła; w końcu dowodziłam bandą złodziei, i oto czemu tutaj jestem. Powtórzcie to swoim dzieciom i niechaj to chociaż posłuży im za przykład”61. Dyskurs ten. nawet w swych sformułowaniach, znajduje się zbyt blisko moralis­ tyki. którą tradycyjnie odnajdujemy w gazetkach, pismach i literatu­ rze jarmarcznej, by nie uznać go za apokryficzny. Jednak istnienie czegoś w rodzaju ..ostatniego słowa skazańca” jest samo w sobie znaczące. Wymiar sprawiedliwości potrzebował, żeby jego ofiara uwiarygodniła w pewien sposób kaźń. której była poddawana. Żąda­ no od zbrodniarza, by osobiście usankcjonował własną karę, ogłasza ­ jąc ohydę swej zbrodni; kazano mu oświadczyć, jak w wypadku Jana Dominika Langlade’a, potrójnego zabójcy: ..Słuchajcie wszyscy o mym strasznym czynie, haniebnym i pożałowania godnym, dokona­ nym w' mieście Awinion. w którym pozostanie po mnie straszliwa w S.P. Hardy. Mes loisirs, t. III. 11 maja 1775. s. 67. 61 Corre. Documcnts de criminologie retrospectire. 1896. s. 257.

Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV 65 zyxwvutsrqp

pamięć i gdzie pogwałciłem nieludzko święte prawa przyjaźni”62. W pewnym sensie nowiniarska ulotka i lament zmarłego były dalszym ciągiem procesu, a raczej przedłużeniem mechanizmu, za pomocą którego kaźń ujawniała prawdę tajnej i pisemnie po ­ twierdzonej procedury ustalania kary w ciele, gestach i mowie zbrodniarza. Sprawiedliwość potrzebowała tych apokryfów, aby pod ­ budować swą wiarygodność. Decyzje jej były więc otaczane owymi pośmiertnymi „dowodami”. Zdarzało się także, że relacje o zbro ­ dniach i haniebnych życiorysach publikowano dla czystej propa­ gandy. zanim jakikolwiek proces się zaczął, aby ponaglić wymiar sprawiedliwości podejrzewany o nadmiar tolerancji. Chcąc skom ­ promitować przemytników. Towarzystwo Dzierżawcze publikowało „biuletyny ” opowiadające o ich zbrodniach: w 1768 roku rozpo ­ wszechniało przeciwko niejakiemu Monlagne ’owi, stojącemu na czele kontrabandy, pismo, którego redaktor sam przyznaje: „Wpisano mu na konto kilka kradzieży, których prawdziwość jest dosyć niepewna...; przedstawiono Monlagne ’a jako dziką bestię, niczym jakąś hienę, na którą należy zapolować: głowy w Owernii były zapalczywe, idea chwyciła”63. Ale zarówno skutki, jak i użytek czyniony z tej literatury były dwuznaczne. Skazaniec zamieniał się w bohatera dzięki rozmiarom szeroko i publicznie komentowanych zbrodni, a czasem w wyniku spóźnionej skruchy Jawił się jako ten, który wydał bój prawu, bogatym, możnym, sędziom, bezpieczeństwu, policji, dzierżawie i jej poplecznikom — łatwo w nim było rozpoznać samego siebie. Z drobnych, skrywających się w cieniu codzienności faktów zbrodnie ogłoszone publicznie przeradzały się w wydarzenia o wymiarze epopei. Gdy skazaniec okazywał skruchę, godząc się na wyrok i prosząc Boga i ludzi o wybaczenie swych zbrodni, widziano jego oczyszczenie. Ale nawet zatwardziałość stawała się przepustką do sławy: nie korząc się przed kaźnią, ujawniał z kolei siłę, której żadna władza nie umiała złamać. „W dzień egzekucji, co się wyda mało prawdopodobne, ukazałem się bez żadnego wruszenia, wygłaszając samooskarżenic. a polem oparłem się o krzyż bez żadnego strachu ”64. Czy to jako czarny bohater, czy jako nawrócony zbrodniarz, czy jako obrońca prawa, czy ktoś, kogo nie można zgnębić przemocą, zbrod ­ niarz z nowiniarskich ulotek, szeptanych pogłosek, almanachów 62 Cyt. za: L. Duhamel, s. 32. 63 Archiwa Puy-de-Dóme. Cyt. za: M. Juillard. Brigandage et conlrebatide

en hanie Auvergne au XVlIle siecle, 1937. s. 24. w Skarga J.D. Langlade ’ a. którego egzekucja odbyła się w Awinionie 12 kwietnia 1768 roku.

66

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

i literatury jarmarcznej ucieleśnia pod pozorną moralistyką odstrasza­ jącego przykładu wielką legendę walki i starcia. Bywało, że skazani stawali się po śmierci czymś w rodzaju świętych, których pamięć czczono, a ich groby otaczano szacunkiem 65. Niektórzy trwale zys­ kiwali sławę bohaterów pozytywnych, w stosunku do innych chwała i odraza nie oddzielały się od siebie, ale współistniały przez długi czas jako dwie strony tego samego wyobrażenia. Tej literatury zbrodni, która narasta wokół kilku czołowych postaci66, nie należy zapewne uznawać ani za ..ludową ekspresję" w stanie czystym, ani leż za narzucone z góry' dzieło propagandowe i moralizatorskie. Była ona terenem, na którym spotykały się dwa znaczenia praktyki karania — rodzajem frontu walki wokół zbrodni, kary i pamięci o niej. Opowieści te mogą być drukowane i puszczane w obieg, ponieważ oczekuje się po nich zaplanowanych ideologicznie skutków 67 — to prawdomówne bajki o najmniejszej historii. Skoro jednak są zarazem przyjmowane z taką uwagą, skoro stanowią podstawową lekturę warstw ludowych, znaczy to. że znajdują one w nich nie tylko wiadeclwo. ale i punkt oparcia: ..ciekawość" jest również zainteresoiniem politycznym. Toteż teksty te powinny być traktowane jako lacje dwulicowe — ze względu na fakty, które relacjonują, zasięg. ki im nadają, i chwałę, której przysparzają owym przestępcom. określanym mianem ..sławnych", oraz niewątpliwie ze względu na słownictwo, którego używają (należałoby zbadać używanie takich kategorii, jak ..nieszczęście". ..czyny odrażające", czy też określeń ..sławny, pożałowania godny" w takich opowieściach, jak ..Historia życia, wielkich kradzieży i przebiegłości Guillcriego i jego towarzy­ szy oraz ich nieszczęsnego i pożałowania godnego końca”68). Trzeba z pewnością postawić tę literaturę w tym samym rzędzie. co „emocje szafotu", gdzie za pośrednictwem ciała poddanego kaźni 65 Tak było w wypadku Tanguy'ego. powieszonego w Bretanii około 1740 roku. Istotnie, zanim został skazany, rozpoczął długą pokutę nakazaną przez spowiednika. Konflikt pomiędzy cywilnym wymiarem sprawiedliwości a skruchą religijną? Zob. w tej kwestii: A. Corre. Documents de criminologic relrospeciive. 1895. s. 21. Corre powołuje się na Trevcdy ’ego. Une prome­

nadę a la montagne cle justice et a la toinbe Tanguy. “ Tych, których R. Mandrou nazywa dwoma gigantami:

Cartouche ’a

i Mandrina. do których należy dodać Guilleriego (De la cidture popidairc aux XVIT et XVIII' siecles. 1964. s. 112). W Anglii Jonathan W ild. Jack Shcppard. Claudc Duval odegrali podobną rolę. 67 Drukowanie i rozpowszechnianie almanachów, pisemek nowiniarskich itd. podlegało w- zasadzie ścisłej kontroli. ,A Tytuł ten znajduje się zarówno w Bibliotheque bletie w Normandii, jak i w Troyes (por. R. Helot. La Biblioiheque bletie en Normandie. 1928).

Blask kaźnizyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV 67 zyxwvutsrq

zderzeniu podlegała władza, która skazywała, i lud, który był świad ­ kiem, uczestnikiem oraz ewentualną i „godną” ofiarą tej egzekucji. W ślad za ceremonią, nie dość czytelnie kanalizującą stosunki władzy, które miała rytualizować, szła cała lawina dyskursów będą­ cych odzwierciedleniem tego samego zderzenia; pośmiertne publicz ­ ne ogłoszenie zbrodni uzasadniało wymiar sprawiedliwości, ale także gloryfikowało zbrodniarza. Toteż wkrótce reformatorzy systemu kamego zażądali zakazu druków nowiniarskich 69, choć tak żywe było zainteresowanie, jakim lud darzył zjawisko, które odgrywało po trosze rolę codziennej, drobnej epopei bezprawia. Stąd także ich malejące znaczenie w miarę jak ulegała zmianom funkcja polityczna ludowego illegalizmu. Zanikały one w miarę, jak rozwijała się całkiem inna literatura zbrodni: literatura, gdzie zbrodnia jest sławiona jako jeden z kunsz­ tów. jako że może być dziełem natur jedynie wyjątkowych, a tym samym ukazuje potworność możnych i obdarzonych władzą, gdzie monslrualność jest jeszcze jednym sposobem uprzywilejowania; od czarnej powieści do Quinceya, czy też od Z WVUTSRQPONMLKJ a m ku w O t ra m o do Baudelaire ’a dokonuje się estetyczne przedefiniowanie zbrodni, które jest także przyswojeniem przestępczości w dopuszczalnych formach. Pozornie chodzi tu o odkrycie piękna i wielkości zbrodni; faktycznie natomiast jest to stwierdzenie, że wielkość ma prawo do zbrodni i że staje się ona wyłącznym przywilejem tych, którzy są prawdziwie wielcy. Wspaniałe morderstwa nie są dla płotek illegalizmu. Literatu­ ra kryminalna, poczynając od Gaboriau, jest konsekwencją lego pierwszego przesunięcia: dzięki podstępom, przebiegłości, ostrości inteligencji, przedstawiany w niej zbrodniarz staje poza podejrzenia­ mi. Teraz podstawową formę konfrontacji stanowić będzie walka pomiędzy dwoma czystymi umysłami: mordercy i detektywa. Jakże daleko stąd do owych opowieści, które relacjonowały szczegóły życia i występków zbrodniarza, kazały mu przyznawać się do zbrodni. drobiazgowo opisywały odcierpianą kaźń. Tak oto od wyliczania faktów i wyznania przechodzi się do długiego procesu odkrywania prawdy; od chwili kaźni do etapu śledztwa; od fizycznego zderzenia z władzą — ku intelektualnym zmaganiom pomiędzy zbrodniarzem a sędzią śledczym. Znika nie tylko jarmarczna broszurka, gdy pojawia się literatura kryminalna — ginie również sława pospolitego 60 Zob.

np.

Lacretelle ’ a:

„Aby

zadośćuczynić owej

potrzebie

silnych

przeżyć, jakiej podlegamy, aby pogłębić siłę przykładu, rozpowszechnia się te okropne historie, a ludowi poeci biorą je na warsztat i niosą między ludzi. Tak

to rodzina któregoś dnia słyszy pod drzwiami opowieść o zbrodni i kaźni jednego ze swych synów ” (Discours sur les peines infamanics. 1784, s. 106).

68

KaźńzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

zbrodniarza i mroczny heroizm kaźni. Człowiek z ludu wydaje się za prymitywny, aby zostać protagonistą subtelnych prawd. W tym nowym gatunku literackim nie ma już ludowych bohaterów ani wielkich egzekucji; figurują w nim osobnicy źli, ale inteligentni, a jeśli nawet zostają ukarani, nie potrzebują już znosić mąk. Literatu ­ ra kryminalna przenosi w inną sferę społeczną ów blask, który otaczał niegdyś zbrodniarza. Jedynie gazety zajmować się będą w kronice wypadków daleką od epopei codzienną szarością występku i kary. Podział został dokonany: niechaj lud wyzbędzie się niegdysiejszej pychy swych zbrodni; wielkie zabójstwa zostaną teraz cichą domeną mędrców.

IIzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTSRQPO

K a r a n ie

ROZDZIAŁ I

k a r a n ie u o g ó l n io n e zyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

„Niechaj kary będą umiarkowane i proporcjonalne do deliktów. niechaj kara śmierci będzie wymierzana jedynie tym, którzy winni są morderstwa, i niechaj kaźnie, owo zgorszenie ludzkości, zostaną zniesione’*1. W drugiej połowie XVIII wieku wszędzie można na­ tknąć się na protesty przeciw kaźni: u filozofów i teoretyków sprawiedliwości, u prawników, ustawodawców, członków parlamen­ tu, w suplikach i u legislatorów Zgromadzeń. Trzeba karać inaczej; zrezygnować z fizycznej konfrontacji władcy ze skazanym, zażegnać walkę wręcz, rozgrywaną pomiędzy zemstą księcia a powściąganym gniewem ludu za pośrednictwem torturowanego i kata. Bardzo prędko każń stała się rzeczą nie do przyjęcia. Rewoltującą, gdy przyjrzeć się stronie władzy, jako że ujawnia jej tyranię, nadużycia, żądzę odwetu i „okrutną rozkosz karania ** 12. Haniebną, gdy przyjrzeć się stronie ofiary, którą wtrąca w rozpacz i oczekuje na dodatek, że będzie błogosławiła ..niebo i sędziów, którzy ją najwyraźniej opuś­ cili”3. A w każdym razie niebezpieczną ze względu na wzajemne pobudzanie się przemocy króla i przemocy ludu. Jak gdyby w tym współzawodnictwie okrucieństwa władza królewska nie dostrzegała rzucanego przez siebie wyzwania, które pewnego dnia może zostać podjęte: lud. nawykły do ..widoku płynącej krwi’*, szybko się uczy. „że może się zemścić tylko przez rozlew krwi”4. W owych ceremo ­ niach. będących miejscem starcia tylu sprzecznych interesów, widzi

1 W ten sposób Kancelaria streszcza w roku

1789 ogólne stanowisko

zajmowane w „Kajetach skarg ” wobec kaźni. Zob. E. Seligman. La Justice sous la Rerolution, t. I. 1901. oraz A. Desjardin. Les Cahiers des Etats

generaux et la justi/ice criminelle, 1883. s. 13 — 20. 2 J. Petion de Villeneuve. Mowa w Konstytuancie. Archires parlemen-

taires. t. XXVI. s. 641. 5 A. Boucher d ’ Argis, Observanons sur les lois criminelles, 1781, s. 125. 4 Lacheze, Mowa w Konstytuancie. 3 czerwca 1791. Archires parlemen-

taires, l. XXVI.

72

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

się teraz połączenie ekscesów zbrojnego wymiaru sprawiedliwości i gniewu zagrożonego ludu. W ich związku Joseph de Maistre rozpozna jeden z podstawowych mechanizmów władzy absolutnej: zwornikiem między księciem a ludem jest kat: śmierć, którą zadaje, podobna jest do śmierci pańszczyźnianych chłopów, którzy budowali Sankt-Petersburg na bagnach i wśród szerzącej się epidemii; to zasada uniwersalizacji; z jednostkowej woli despoty czyni prawo dla wszystkich, a z każdego z unicestwionych ciał — kamień węgielny państwa: cóż zatem z tego, że uderza w niewinnych! Natomiast w tej samej rytualnej i ryzykownej przemocy reformatorzy XVIII wieku ujawniali — przeciwnie — to. co wykracza, z obu stron, poza uprawnione sprawowanie władzy: według nich tyrania i bunt są dla siebie wzajemnym wyzwaniem. Zagrożenie jest podwójne. Czas, by wymiar sprawiedliwości nareszcie zaczął karać, zamiast szukać pomsty. Wołanie o karę wolną od kaźni brzmi początkowo jak okrzyk z głębi serca albo głos pogwałconej natury: w najgorszym z morderów przynajmniej jedna rzecz powinna być uszanowana przy wymieaniu kary' — jego ..człowieczeństwo”. Nadejdzie dzień, w XIX ieku. kiedy ten dostrzeżony w zbrodniarzu ..człowiek ” stanie się elem interwencji karnej, obiektem, który usiłuje ona poprawić i przekształcić, dziedziną całej serii osobliwych nauk i praktyk — ..penitencjarnych”, „kryminologicznych”. Na razie, w epoce oświecenia, człowiek przeciwstawiany jest barbarzyństwu kaźni wca­ le nie jako przedmiot pozytywnej wiedzy, ale jako granica prawa — legalne ograniczenie władzy karania. Nie w tym rzecz, czego kara powinna dosięgnąć, jeśli chce go zmienić; chodzi o to. co powinna zostawić nietknięte, jeśli chce go uszanować. N WVUTSRQPONML o li n ie ta n g ere. On wyznacza punkt, którego nie może przekroczyć zemsta władcy. ..Człowiek", którego reformatorzy wywyższyli przeciwko despotyz­ mowi szafotu, tym samym jest człowiekicm-miarą — nie rzeczy wszakże, lecz władzy. Stąd problem: jak się to stało, że człowiek-granica został przeciw ­ stawiony tradycyjnej praktyce karnej? W jaki sposób stał się wielkim moralnym uzasadnieniem dla ruchu reformatorskiego? Skąd ten jednogłośny wstręt do kaźni i sentymentalne naciski czynione na rzecz kar, które byłyby ..ludzkie”? Albo, co wychodzi na jedno, jak wiążą się we wspólnej strategii te dwa elementy szczególnie istotne przy rewindykacji łagodniejszego wymiaru kar: ..miara” i „człowie­ czeństwo ’ ? Elementy jakże niezbędne, a zarazem tak niepewne, że i dziś jeszcze — równie niejasne i dalej kojarzone ze sobą owym wątpliwym związkiem — znaleźć je można wszędzie tam. gdzie pojawia się na nowo problem ekonomii kary. Wszystko wskazuje na

73 zyxwvutsr Karanie uogólnionezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY

to, że XVIII wiek zapoczątkował kryzys tej ekonomii, a dla zapobie ­ żenia mu zaproponował jako podstawowe prawo zasadę, że „miarą” kary ma być „człowieczeństwo”, nie umiejąc jednak sprecyzować sensu lej reguły, uznawanej mimo to za niemożliwą do pominięcia. Trzeba zatem opowiedzieć o narodzinach i początkach historii tej enigmatycznej „łagodności”.

* Głosi się pochwały wielkich „reformatorów ” — Beccarii, Servana, Dupaty’ego czy Lacretelle ’a, Duporta, Pastoreta, Targela, Bergasse’a. redaktorów „Kajetów skarg” i posłów Konstytuanty — za to, że wymogli ową łagodność na aparacie sądowniczym i na „klasycznych ” teoretykach, którzy jeszcze u schyłku wieku XVIII odrzucali ją, posługując się rygorystyczną argumentacją5. Trzeba jednak widzieć tę reformę w ramach procesu, który ujawnili ostatnio historycy w loku studiów nad archiwami sądowymi: procesu rozluźniania systemu karnego na przestrzeni XVIII wieku, czy też, dokładniej mówiąc, podwójnej tendencji tego okresu — zbro­ dnie zdają się tracić na gwałtowności, a zarazem łagodnieje intensyw ­ ność kar na rzecz ich częstszego stosowania. Rzeczywiście, od końca XVII wieku da się odnotować znaczny spadek liczby krwawych zbrodni i w ogóle przemocy; występki przeciw własności zdają się brać górę nad brutalnymi zbrodniami, kradzież i wyłudzenie — nad zabójstwami, ranami i ciosami; nieokreślona, okazjonalna, ale dość powszechna przestępczość klas najbiedniejszych ustępuje miejsca przestępczości zamkniętej w pewnych granicach, „zawodowej”. Zbrodniarze siedemnastowieczni to „ludzie zmęczeni, źle odżywieni, działający pod wpływem chwili, powodowani gniewem, zbrodniarze sezonowi”; w XVIII wieku to „szczwane lisy, spryciarze, przebiegłe sztuki, które umieją liczyć ”, zbrodniarze z „marginesu”6. Wewnętrz­ na organizacja przestępczości także ulega zmianie: dawne wielkie bandy złoczyńców (rabusiów uformowanych w niewielkie zbrojne oddziały, przemytników walczących przeciw poborcom podatko ­ wym, zwolnionych żołnierzy i dezerterów, którzy włóczą się grupa ­ mi) zmierzają do rozpadu: skuteczniej bez wątpienia ścigane, zmu­ szone ograniczać swą liczebność, aby mogły działać nie zauważone — to często po prostu garstka ludzi — zadowalają się pospiesznymi akcjami, o mniejszym nakładzie sił i z mniejszym ryzykiem masakry: 5 Zob. zwłaszcza polemikę M uyarta de Vouglans z Beccarią: Refutation du Traite des delits et des peines, 1766. 6 P. Chaunu, Annales de Normandie. 1962, s. 236 i 1966, s. 107-108.

74

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

..Fizyczna likwidacja albo instytucjonalny rozpad wielkich band... pozostawia po roku 1755 wolne pole dla występków przeciw własno ­ ści. które odtąd mają charakter czynów indywidualnych albo bywają dziełem niewielkich grupek składających się ze złodziei ulicznych lub kieszonkowców; ich skład nie przekracza czterech osób"7. Uno ­ szony tym nurtem illegalizm dryfuje od gwałtu na ciele ku mniej lub bardziej bezpośredniemu sprzeniewierzeniu dóbr, od ..zbrodniczości mas" ku ..zbrodniczości wyrzutków i ludzi marginesu" zarezer­ wowanej częściowo dla zawodowców. Wygląda to trochę tak. jakby stopniowo obniżał się poziom wody — ..wygasanie napięć rządzą­ cych stosunkami między ludźmi.... lepsze panowanie nad gwałtow ­ nymi odruchami"8 — a nielegalne praktyki same odwracały się od ciała i zwracały ku innym obiektom. Złagodzenie zbrodni przed złagodzeniem praw. Otóż przemiany lej nie da się oddzielić od rozlicznych wspierających ją procesów, a przede wszystkim, jak zauważa P. Chaunu. od modyfikacji w układzie napięć ekonomicz ­ nych. wzrostu ogólnego poziomu życia, przyspieszenia przyrostu aturalnego. pomnożenia bogactw i własności oraz ..potrzeby bezeczeństwa. która z nich wyrasta’’9. Jako że da się zauważyć w ciągu VIII wieku nawet zaostrzenie wymiaru sprawiedliwości, którego urowość w wielu punktach ustawy zwiększają: w Anglii na 223 zbrodnie, które uznano na początku XIX wieku za podlegające karze głównej, za takie uznawano 156 w poprzedzającym stuleciu10: we Francji ustawodawstwo przeciw włóczęgom było od XVII wieku wielokrotnie ponawiane i obostrzane; bardziej precyzyjne i drobiaz ­ gowe wymierzanie sprawiedliwości stara się objąć całą drobną przestępczość, którą dawniej łatwiej można było pominąć; ..sprawied­ liwość w XVIII wieku staje się uważniejsza, surowsza, cięższa wobec kradzieży, której częstotliwość relatywnie wzrosła; przybiera obecnie 7 E. Le Roy-Ladurie. w: Contrepoint. 1973. 8 N.W. Mogensen. Aspects de la societć augeronne aux XVII' et XVlHf

siecles, 1971. praca doktorska w maszynopisie, s. 326. Autor wykazuje, że w rejonie Auge zbrodnie z użyciem przemocy są w przeddzień Rewolucji cztery razy mniej liczne niż pod koniec panowania Ludwika XIV. Ogólnie biorąc. prace prowadzone pod kierunkiem Pierre ’ a Chaunu na temat przestęp ­ czości w Normandii ukazują wzrost oszustw przy spadku częstotliwości aktów przemocy. Zob. artykuły B. Bouteleta. J.C1. Gćgola i V. Boucherona w ..Annales de Normandie" z 1962. 1966 i 1971. W odniesieniu do Paryża zob. P. Petrovitch. w: Crime et criminalite en France aux XV1F et XVHF siecles. 1971. To samo, jak się zdaje. zjawisko w Anglii, zob. Ch. Hibbert, The Roots of Evil. 1966. s. 72, oraz J. Tobias. Crime and Industrial Society, 1967. s. 37. 9 P. Chaunu. Annales de Normandie, 1971, s. 56. 10 Thomas Fowell Buxton. Parliamentary Debatę, 1819. XXXIX.

75 zyxwvu Karanie uogólnionezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZ

wobec niej mieszczańską postawę sprawiedliwości klasowej” 11; roz ­ rastający się, zwłaszcza we Francji, a najbardziej w Paryżu, aparat policyjny, będący przeszkodą dla rozwoju przestępczości zorganizo ­ wanej i jawnej, spycha ją ku bardziej ukrytym formom. Do tych wszystkich środków ostrożności trzeba jeszcze dodać powszechnie podzielane przekonanie o nieustannym i niebezpiecznym mnożeniu się zbrodni. Podczas gdy dziś historycy stwierdzają spadek liczby wielkich band, Le Trosne widział je niby chmary szarańczy spadające na francuską wieś: „To żarłoczne owady, które codziennie pustoszą spiżarnie włościan. Są to, mówiąc bez ogródek, wraże oddziały rozproszone po całym terenie, żyjące na nim wedle swego widzimi­ się. jak w kraju podbitym, i pobierające okupy pod pozorami jałmużny ”; dla najbiedniejszych wieśniaków często wynosiły one ponoć więcej niż podatek królewski, a co najmniej jedną trzecią lam. gdzie wymiar podatkowy był najwyższy11 12. Większość obserwatorów utrzymuje, że przestępczość wzrasta; twierdzą tak, oczywiście, zwo ­ lennicy większej surowości, ale także ci. którzy sądzą, że wymiar sprawiedliwości powściągliwiej szafujący przemocą byłby skutecz­ niejszy i mniej skłonny do cofania się przed swymi własnymi konsekwencjami1314 ; twierdzą tak sędziowie, którzy uskarżają się na przeciążenie ilością procesów: „nędza ludu i zepsucie obyczajów powiększyły liczbę zbrodni i winowajców ” 1’; w każdym razie wska­ zuje na to realna polityka trybunałów. „Ostatnie lala Ancien Regime’u zapowiadają już erę Rewolucji i Cesarstwa. Wzrost poczucia zagrożenia w świetle procesów 1782-1789 będzie uderzający. Suro­ wość wobec biednych, u kartowane odrzucanie dowodów, wzajemny wzrost nieufności, nienawiści i strachu ” 15. W istocie dryf od zbrodniczości krwi do zbrodniczości defrau­ dacji jest tylko częścią skomplikowanego mechanizmu, na który składa się rozwój produkcji, wzrost dobrobytu, mocniej akcentowane moralne i prawne normy wobec stosunków własności, ściślejsze 11 E. Le Roy-Ladurie, Conirepoint. 1973. Studium A. Farge. Le Vol d’aliments a Paris au XVllle siecle. 1974, potwierdza tę tendencję: od 1750 do 1755 roku 5% wyroków skazuje za kradzież żywności na galery', ale 15% od roku 1755 do 1790: „surowość sądów z czasem wzrasta... chroni się wartości

użyteczne dla społeczeństwa, które chce uchodzić za praworządne i szanujące własność prywatną" (s. 130-142). 12 G. Le Trosne. Memoires sur les ragabonds, 1764. s. 4. ’■ Zob. np. C. Dupaty, Memoire justijicatif pour irois honunes condamnes

a la roue, 1786, s. 247. 14 Jeden z przewodniczących Chambre de la Tournelle w adresie do króla,

2 sierpnia 1768, cyt. przez Arlette Farge. s. 66. 15 P. Chaunu, Annales de Normandie, 1966. s. 108.

76

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

metody nadzoru, precyzyjniejsza parcelacja populacji, sprawniejsze techniki namierzania, aresztowania, pozyskiwania informacji — przesunięciu w dziedzinie nielegalnych praktyk towarzyszy rozsze­ rzenie zakresu i większa finezja praktyk penitencjarnych. Czy mamy tu do czynienia z powszechną zmianą postawy, z ..przekształceniem, które płynie z umysłu i z podświadomości” 16? Być może, ale prędzej i pewniej z zamiarem lepszego przystosowania mechanizmów władzy do powszedniego życia jednostek: z adaptacją i uprecyzyjnieniem aparatów, które biorą na siebie i pod swoją kontrolę ich codzienne zachowanie, ich tożsamość, ich działalność, ich z pozoru nieistotne gesty; z inną polityką wobec owej mnogości ciał i sił. jaką stanowi populacja. Widać w tym nie tyle jakieś nowe poszanowanie człowieczeństwa skazanych — kaźń bywa jeszcze często zasądzana nawet za lekkie zbrodnie — lecz raczej skłonność ku bardziej subtelnemu i wyrafinowanemu wymiarowi sprawiedliwo ­ ści. ku precyzyjniejszej parcelacji karnej ciała społecznego. Cyrkular­ ny proces powoduje, że trudniej jest przekroczyć próg okrutnych zbrodni, nietolerancja wobec przestępstw ekonomicznych rośnie. ontrola staje się ściślejsza, a sprawiedliwość interweniuje wcześniej .v liczniejszych przypadkach. Otóż jeśli zestawić ten proces z krytycznym dyskursem reforlatorów. da się zauważyć godną uwagi strategiczną zbieżność. Tym, co faktycznie atakują oni w tradycyjnym wymiarze sprawiedliwości, jeszcze przed ustaleniem zasad nowego prawa karnego, jest przesada kar. choć ta przesada wynika znacznie bardziej z braku prawideł niż z nadużyć władzy karania. 24 marca 1790 roku Thouret otwiera w Konstytuancie dyskusję nad nową organizacją władzy sądowniczej. Władzy, która, wedle niego, jest we Francji potrójnie „wynaturzona”. Przez prywatne przywłaszczenie: urząd sędziego podlega sprzedaży. dziedziczeniu, ma wartość handlową, a tym samym sprawowanie sprawiedliwości jest odpłatne. Przez brak jasnego podziału między dwoma typami władzy: tą. która feruje sprawiedliwość i formułuje wyroki w oparciu o prawo, oraz tą. która to prawo stanowi. Wreszcie przez cały szereg przywilejów, które odbierają pewność sprawowaniu sprawiedliwości: istnieją sądy, procedury, strony, a nawet delikty. które są „uprzywilejowane” i sytuują się poza powszechnym pra­ wem 17. To zaledwie jedna z niezliczonych krytycznych formuł rozbrzmiewających od co najmniej pół wieku, które jednomyślnie upatrują w tym wynaturzeniu podstawę nieprawidłowości sądownict­ wa. Sądownictwo karne jest nieprawidłowe przede wszystkim ze 16 Sformułowanie pochodzi od N.W . Mogenscna. dz. cyt. 17 Archives parlementaires, t. XII, s. 344.

77 zyxwvut Karanie uogólnionezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY

względu na wielość instancji obciążonych jego sprawowaniem, któ ­ re nie są w stanie stworzyć jednolitej i spójnej piramidy 18. Pomija­ jąc nawet jurysdykcję kościelną, trzeba zdać sobie sprawę z niecią­ głości, z zachodzenia na siebie i konfliktów pomiędzy poszczegól­ nymi władzami sądowniczymi: senioralną, która odgrywa jeszcze znaczną rolę w odniesieniu do drobnych deliktów; królewską, która jest zbyt rozbudowana i źle skoordynowana (trybunały królewskie popadały w liczne konflikty z sądami prowincjonalnymi, a zwłasz ­ cza prezydialnymi, stworzonymi jako instancje pośrednie); oraz tą, która dWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA e iu re lub d e fa c to sprawowana jest przez instancje adminis­ tracyjne (takie jak intendenci) albo policyjne (takie jak namiestnicy żandarmerii i prefekci policji): do tego należałoby dodać jeszcze posiadane przez króla i jego przedstawicieli prawo do podejmowa­ nia poza wszelką regularną procedurą decyzji o internowaniu lub wygnaniu. Rozliczne te instancje, choćby ze względu na swoją liczebność, wzajemnie się neutralizują i nie są w stanie konsekwen ­ tnie pokryć ciała społecznego w całej jego rozciągłości. Ich zazę­ bianie się pozostawia w sądownictwie karnym paradoksalne luki. Luki z powodu rozbieżności obyczajów i procedur, pomimo Or­ dynacji powszechnej z roku 1670; luki z racji wewnętrznych spo ­ rów kompetencyjnych; luki z powodu partykularnych — politycz­ nych lub ekonomicznych — interesów, których każda z instancji musi bronić; wreszcie luki wynikające z interwencji królewskich, które przez akty łaski, złagodzenia, zmianę instancji lub bezpośred ­ nią presję na sędziów mogą zakłócać zgodny z prawidłami i rygo­ rystyczny bieg sprawiedliwości. W reformatorskiej krytyce chodzi nie tyle o słabość czy okrucień ­ stwo, ile o złą ekonomię władzy. Zbyt wiele władzy w sądach niższych, które mogą — wobec ignorancji i ubóstwa skazanych — pomijać zasady prawa i ferować bez kontroli arbitralne wyroki; zbyt wiele władzy po stronie oskarżenia, które prawie bez ograniczeń rozporządza środkami ścigania, podczas gdy oskarżony jest wobec niego bezbronny, co powoduje, że sędziowie są albo zbyt surowi, albo znów zbyt pobłażliwi; zbyt wiele władzy po stronie sędziów, którym wolno oprzeć się na słabych dowodach, jeśli tylko są one „legalne”, i którzy rozporządzają dość dużą dowolnością w wyborze kary; zbyt wiele władzy w rękach „ludzi króla” nie tylko w stosunku do oskarżonych, ale i do innych sędziów; wreszcie zbyt wiele władzy sprawowanej przez samego króla, który może wstrzymać bieg wy"*

W tej kwestii można odwołać się. między innymi, do S. Lingueta,

Necessite d’une reformę dans 1’administralion de la justice, 1764, albo do A. Boucher d ’ Argisa, Cahier d'un magistrat, 1789.

78

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

miaru sprawiedliwości i zmienić jego decyzje, odbierać sędziom sprawy, odwoływać ich lub wysyłać na wygnanie, powoływać w ich miejsce komisję królewską. Paraliż wymiaru sprawiedliwości wynika nic tyle z osłabienia, ile raczej ze źle rozłożonych uprawnień, z ich koncentracji w pewnej liczbie punktów oraz wynikających stąd konfliktów i nieciągłości. Otóż ta dysfunkcjonalność władzy odsyła do centralnego nad ­ miaru: tego, co można by nazwać ..nadwładzą" monarszą, która utożsamia prawo karania z osobistą władzą króla. Utożsamienie teoretyczne, które czyni z króla fo WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA n s ju stitia e, choć jego praktyczne konsekwencje da się stwierdzić nawet w tym. co pozornie sprzeciwia się i ogranicza jego absolutyzm. Ponieważ król, ze względów fiskalnych, czuje się w prawie sprzedawać urzędy sądowe, które są jego ..własnością", ma on następnie przed sobą sędziów będących właścicielami swych stanowisk, którzy, nie dość że krnąbrni, są na dodatek niekompetentni, interesowni i skłonni do kompromisów. p onieważ tworzy nieustannie nowe urzędy, mnoży w ten sposób ory kompetencyjne. Ponieważ sam sprawuje zbyt ..ścisłą" władzę d swymi ..ludźmi" i zarazem daje im władzę prawie nieograniczo. potęguje konflikty w wymiarze sprawiedliwości. Ponieważ stwozył dla sądownictwa konkurencję w postaci innych rozlicznych procedur przyspieszonych (sądy prefektów i namiestników policji) oraz procedur administracyjnych, powoduje paraliż sądownictwa powszechnego — toteż jest ono czasem pobłażliwe i pełne wahań, a czasem zbyt pochopne i surowe19. Krytyce podlegają nie tyle, albo nic tylko, przywileje wymiaru sprawiedliwości, jego arbitralność, jego archaiczna arogancja i jego wyjęte spod wszelkiej kontroli uprawnienia, ile raczej pomieszanie jego niedowładów i nadmiaru, jego przesady i braków, a zwłaszcza sama racja tego pomieszania — nadwładza królewska. Prawdziwym celem reformy, i to poczynając od jej najbardziej ogólnych sfor­ mułowań. nie jest stworzenie nowego prawa karnego w myśl sprawie­ dliwszej zasady, ale ustalenie nowej ..gospodarki’’ władzą karną. zapewnienie jej trafniejszego podziału, troska o to, aby nic była ani zanadto skoncentrowana w kilku uprzywilejowanych punktach, ani za bardzo podzielona między przeciwstawne instancje, lecz by zataczała jednolite kręgi umożliwiające powszechność wykonawstwa, ciągłość ” W kwestii krytyki ..nadmiaru władzy" i jej złego podziału w aparacie.

por. zwłaszcza C. Dupaty. Lettres sur la procedurę criniinelle. 1788; P.L. de Lacretelle. Disseriation sur le ministere public, w: Discours sur le prejuge des peines infamanies. 1784; G. Target. L'£spril des cahiers prćsentes aux Etats generaia. 1789.

Karanie uogólnionezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZY 79 zyxwvut

i dostęp do najdrobniejszej komórki ciała społecznego20. Reforma prawa karnego powinna być odczytywana jako swoista strategia nowego podziału władzy karania według zasad, które uczynią ją spójniejszą, skuteczniejszą, bardziej konsekwentną i precyzyjną w środkach — słowem, podniosą jej efektywność, obniżając koszty ekonomiczne (to znaczy odrywając ją od systemu własności, sprzeda­ ży i kupna, od handlu zarówno samymi urzędami, jak i podej­ mowanymi decyzjami) oraz koszty polityczne (odrywając ją od arbitralności władzy monarszej). Nowa teoria prawa karnego zawiera w rzeczywistości nową „ekonomię polityczną ” władzy karania. Staje się teraz jasne, dlaczego „reforma” ta nic wywodzi się z jakiegoś jednego źródła. W punkcie wyjścia reformy nie stali ani najświatlejsi urzędnicy sądowi, ani filozofowie nastawieni wrogo do despotyzmu, a przyjaźnie do ludzkości, nie były to nawet grupy społeczne pozostające w opozycji do sędziów parlamentu. Albo raczej nie tylko oni. W tym samym ogólnym projekcie nowego podziału władzy karnej i nowej repartycji jej efektów połączyły się rozmaite interesy. Reforma nie została przygotowana na zewnątrz aparatu sądowego i wbrew wszystkim jego przedstawicielom; jej fundamenty zostały zbudowane wewnątrz, przez wielką rzeszę sędziów, którym przy­ świecały wspólne cele i którzy mieli świadomość uciążliwości sporów kompetencyjnych. Reformatorzy nie stanowili wprawdzie większości wśród sędziów, ale ogólne zasady zostały zarysowane właśnie przez prawników: władza sądownicza, na której nie ciążyło­ by bezpośrednio książęce prawo wykonawcze, która byłaby wolna od ambicji ustawodawczych, oczyszczona z komercjalizmu i która, mając za jedyne zadanie sądzić, korzystałaby w pełni z lego prawa. Jednym słowem, chodziło o spowodowanie, aby władza sądownicza nie zależała już od żadnych przywilejów władcy, rozlicznych, nie ­ spójnych, często sprzecznych, ale od podległych ciągłej dystrybucji skutków władzy publicznej. Ta ogólna zasada wyznacza kontur strategii, za którą stoi wiele rozmaitych potyczek. Potyczek filozofów takich jak Voltaire, publicystów politycznych, jak Brissot czy Marat, ale także sędziów, którzy reprezentowali rozmaite, nader odmienne

20 Zob. N. Bergasse na temat władzy sądowniczej: „Trzeba, aby wolna od wszelkiego działania przeciwko ustrojowi politycznemu państwa i pozbawio ­ na wszelkiego wpływu na czynniki współ wpływające na kształtowanie się tego ustroju, rozporządzała dla ochrony wszystkich jednostek i wszystkich praw taką siłą, która, wszechmocna dla obrony i pomocy, traciłaby wszelką moc z chwilą, gdy tylko zmieni swe przeznaczenie i gdy ktoś będzie próbował jej użyć do ciemiężenia’’ (Rapport a la Constituante sur le pouroir judiciaire, 1789, s. 11-12).

80

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

stanowiska: Le Trosnc’a. radcy sądu prezydialnego Orleanu, czy Lacrelelle’a, adwokata przy parlamencie: Targeta. który wraz z par­ lamentarzystami przeciwstawia się reformie Maupeou: ale także J.N. Moreau, który popiera władzę królewską przeciw parlamentarzystom: Scrvana i Dupaty’ego. sędziów, choć skłóconych z kolegami itd. Przez cały wiek XVIII. od wewnątrz i na zewnątrz aparatu sądowniczego, zarówno w codziennej praktyce karnej, jak i w gło­ sach krytycznych wobec rozmaitych instytucji, w sposób widoczny kształtuje się nowa strategia sprawowania władzy karania. Zaś ..reforma" we właściwym sensie słowa, w tym kształcie, w jakim się jawi w doktrynach prawnych i schematyzuje w projektach, jest polityczną bądź filozoficzną repryzą tej strategii wraz z jej pierwo­ tnymi celami: uczynić z karania i represjonowania illegalizmów regularną funkcję współbieżną do społeczeństwa: nie karać mniej, ale karać lepiej: karać z mniejszą może surowością, ale w sposób bardziej uniwersalny i konieczny: wprowadzić głębiej władzę karania y ciało społeczne.

*

Koniunkturę, która była świadkiem narodzin reformy, stworzyła tu. gdzie ciało skazańca wystawiane było na rytualne przejawy otęgi władcy, w miejsce teatru karnego, gdzie przedstawienie kary .niało być nieustannie odgrywane przed ciałem społecznym, pojawiła się wielka konstrukcja architektoniczna, zamknięta, złożona i zhierar­ chizowana. która wtapia się bezpośrednio w ciało aparatu państwo ­ wego. Inna materialność. inna fizyka władzy, inny sposób gos­ podarowania ciałem ludzkim. Bo oto. poczynając od restauracji i za monarchii lipcowej, w więzieniach francuskich znajdzie się. z niewie­ lkimi odchyleniami, od 40 do 43 tysięcy uwięzionych (mniej więcej jeden więzień na 600 mieszkańców). Wysoki mur — nie len. który chroni i osłania, ani ten. którego okazałość jest świadectwem potęgi i bogactwa — lecz mur starannie zamknięty, nieprzebyty w każdym sensie, otaczający sekretne teraz działanie kary, będzie, w pobliżu. a czasem nawet w samym środku dziewiętnastowiecznych miast. monotonnie powielaną, zarazem materialną i symboliczną figurą władzy karnej. Już za konsulatu minister spraw wewnętrznych otrzy­ mał polecenie, by zbadać miejsca odosobnienia, funkcjonujące wcze­ śniej albo mogące służyć do tego celu w różnych miastach. Kilka lat później przyznano kredyty na budowę nowych pałaców ładu publicz­ nego — godnych władzy, którą miały reprezentować i której miały służyć. Faktycznie, cesarstwo posłużyło się nimi do prowadzenia 29 Zob. M. de Rćmusat. Archires parleinenlaires. t. LXXII. I grudnia 1831. s. 185.

113 zyxwvutsrqpo Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

jeszcze jednej wojny'0. Inny system gospodarczy, mniej rozrzutny, ale bardziej zdeterminowany, zamknął ich budowę przed końcem XIX wieku. W każdym razie, w ciągu niespełna dwudziestu lat, owa tak jasno przed Konstytuantą sformułowana zasada specyficznych, zindywidu­ alizowanych i skutecznych kar stanowiących za każdym razem lekcję dla ogółu zmieniła się w zasadę uwięzienia za każde znaczniejsze pogwałcenie prawa, o ile tylko nie zasługiwało ono na karę śmierci. W miejsce karnego teatru, o którym śnił wiek XVIII i który miał oddziaływać głównie na umysły podsądnych, pojawiła się zwarta siatka więzień; sieć jego potężnych gmachów pokryje niebawem całą Francję i Europę. Być może to nawet przesada twierdzić, że na ten zabieg trzeba było aż dwudziestu lat. Rzec można, że sprawa rozegrała się w jednej chwili. Wystarczy nieco bliżej przypatrzeć się projektowi kodeksu karnego przedstawionemu Konstytuancie przez Le Peleliera. Wyjściowa zasada mówiła, że potrzebne są ..odpowied­ nie związki pomiędzy naturą deliktu i naturą kary”: cierpienia dla tych, którzy byli okrutni, praca dla tych, którzy byli leniwi, hańba dla tych, których dusza nisko upadła. Tymczasem kary cielesne, które s. tu proponowane, sprowadzają się w rzeczywistości do trzech rodzi jów pozbawienia wolności: karceru, gdzie kara izolacji obostrzor jest rozmaitymi dolegliwościami (dotyczącymi samotności, pozba wienia światła, ograniczenia racji żywnościowych); rygoru zaost­ rzonego, w którym te dodatkowe środki są złagodzone; w końcu zwykłego więzienia, oznaczającego po prostu izolację. Tak uroczyś­ cie zapowiadana różnorodność sprowadza się w sumie do systemu karnego nacechowanego jednostajnością i szarością. Znaleźli się zresztą od razu deputowani wyrażający zdziwienie, że zamiast ustalić naturalny związek między zbrodnią i karą, postąpiono według cał­ kiem odmiennego planu: ..W taki sposób, że jeśli zdradziłem kraj, zamykają mnie; jeśli zabiłem ojca, zamykają mnie; wszystkie moż­ liwe do wyobrażenia przestępstwa podlegają jednakim karom. Czuję się. jakbym miał do czynienia z lekarzem, który na wszystkie choroby ma jedno i to samo lekarstwo”31. Ta szybka podmiana nie była przywilejem Francji. Odnajdujemy ją, analogicznie, w innych krajach. Kiedy Katarzyna II wkrótce po ukazaniu się traktatu D WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA es d elits et d es p ein es każę opracować projekt „nowego kodeksu praw ”, lekcja Beccarii o specyfikacji i różnorodno­ ści kar nie została jeszcze zapomniana; powtórzono ją prawie 30 Zob. E. Decazes, Rapport au roi sur les prisons, „Le Moniteur ” , 1 1 kwietnia 1819. ” Ch. Chabroud, Archires parlcmentaires. t. XXVI. s. 618.

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

114

dosłownie: ..Jest tryumfem wolności obywatelskiej, gdy prawa karne kierują się w wypadku każdej kary szczególnym charakterem danej zbrodni. Wszelka dowolność ustaje. Kara nic zależy już od usposo­ bienia prawodawcy, ale od natury rzeczy. Nie człowiek zadaje już gwałt człowiekowi, ale własne jego czyny ”32. Kilka lat później ciągle te same ogólne zasady Beccarii posłużą za podstawę nowego kodeksu toskańskiego oraz kodeksu nadanego Austrii przez Józefa II; jednak obie legislacje czynią z więzienia, zróżnicowanego długością kary' i obostrzonego niekiedy piętnowaniem i łańcuchami, prawie jedyną karę: co najmniej trzydzieści lat za zamach na panującego, za fałszerstwo monety i za zabójstwo z kradzieżą: od piętnastu do trzydziestu lat za umyślne zabicie człowieka albo za kradzież z bronią w ręku: od roku do pięciu lat za kradzież zwykłą, itd.33 Owa kolonizacja wymierzania kary przez więzienie dziwi zwłaszcza dlatego, że nie było jeszcze ono. jak można by przypuszczać, karą solidnie osadzoną w systemie — nieco poniżej kary śmierci, która w naturalny sposób zajęła miejsce po zniesionej kaźni. Więzienie — a wiele krajów było tu w podobnej do Francji sytuacji — zajmowało raktycznie w istniejącym systemie karnym ograniczone i marginalne niejsce. Dowodzą tego przepisy. Ordynacja z 1670 roku nic wymienia >ozbawienia wolności na liście kar cielesnych. Oczywiście, dożywotnie lub czasowe więzienie figurowało pośród niektórych kar zwyczajo­ wych34. Oczekiwano jednak, że zostanie zarzucone, podobnie jak inne rodzaje mąk: ..Bywały niegdyś kary, których się już we Francji nic stosuje, jak wypisywanie na obliczu albo czole skazańca jego wyroku. jak dożywotnie więzienia: tak samo nie jest dopuszczalne, by skazywać zbrodniarza na rozszarpywanie przez dzikie zwierzęta lub na przymuso­ we roboty w kopalni”35. W sferze faktów jest rzeczą pewną, że więzienie uparcie stosowano do mniej poważnych przewinień, i to w zależności od zwyczajów lokalnych. To właśnie miał na myśli Soulatges. gdy mówił o „karach lekkich ”, o których ordynacja z 1670 roku nie wspominała: o potępieniu, naganie, zakazie pobytu, zadośćuczynieniu osobie znieważonej, więzieniu na czas ograniczony. W niektórych regionach. zwłaszcza tych, które najwyraźniej zachowały odrębność sądowniczą. kara więzienia cieszyła się nadał szerokim zastosowaniem, ale nie Katarzyna II. Wskazania dla komisji powołanej do stworzenia projektu nowego kodeksu praw. art. 67. ” Część lego kodeksu została przetłumaczona we wstępie do P. Col-

ąuhouna. Traite sur la police de Londres. tłum, franc. 1807. I. s. 84. u Zob. np. Coquille, Coutume du Nirernais.

G. du Rousseaud de la Combę. Traite des matieres criminelles. 1741. s. 3.

115 zyxwvutsrqponm Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

odbywało się lo bez pewnych trudności, jak na przykład w niedawno zaanektowanym Roussillon. Jednak mimo różnych rozbieżności prawnicy zdecydowanie prze­ strzegają zasady, że „więzienie nie jest w naszym prawie uważane za karę”36. Jego rola polega raczej na wzięciu osoby i jej ciała w zastaw:WVUTSRQPON a d co n tin en d o s h o m in es, n o n a d p u n ien d o s. powiada sentencja. W tym sensie uwięzienie podejrzanego spełnia mniej więcej tę samą rolę, co uwięzienie dłużnika. Dzięki uwięzieniu zabezpiecza się czyjąś osobę, a nic karze37. To zasada ogólna. Jeśli zaś więzienie odgrywa czasem rolę kary, i to w poważnych przypadkach, to zwykle jako substytut: zastępuje galery w wypadku tych osób — kobiet i ułomnych dzieci — które się na nie nie nadają: „Skazanie na pozostanie w zamknięciu na czas jakiś lub na zawsze w zakładzie przymusowym jest równoważne z galerami”38. W lej równoważności zarysowuje się możliwość przejęcia funkcji. By się ono jednak dokonało, musiał ulec zmianie prawny status więzienia. Musiała też zostać przezwyciężona inna przeszkoda, która, przynaj­ mniej we Francji, miała spore znaczenie. Więzienie było tu bowic bardziej skompromitowane, jako że w praktyce wiązało się z samowt królewską i nadużyciami władzy panującej. M a iso n s d e fo t ce, szpit; jeneralne, „rozkazy królewskie” albo rozkazy oficerów policji, naka, internowania (lettres d e ca ch et) uzyskiwane przez znaczniejsze osobis tości albo familie stworzyły całą praktykę represyjną, funkcjonującą obok „regularnej sprawiedliwości” lub, częściej nawet, z nią sprzeczną. Owo pozaprawne internowanie było potępiane zarówno przez klasycz­ nych prawników, jak i przez reformatorów. Więzienie to domena księcia, powiadał taki tradycjonalista jak Serpillon, zasłaniając się autorytetetem sędziego Bouhiera: „Chociaż książęta czasem, ze względu na interes państwa, posuwają się do wymierzania tej kary, zwykły wymiar sprawiedliwości nie posługuje się lego rodzaju 36 F. Serpillon.

Codę criminel,

1767. t. III, s.

1095. Można jednak

u Serpillona znaleźć myśl, że więzienny rygor jest zaczątkiem kary. 37 W tym sensie należy rozumieć rozliczne regulaminy więziene. które dotyczą łapówkarstwa strażników, zabezpieczenia pomieszczeń i uniemoż ­ liwienia więźniom porozumiewania się. Przykładem rozporządzenie parla ­ mentu Dijon z 21 września 1706. Zob. także F. Serpillon. Codę criminel. 1767. t. III. s. 601-647. 38 Tak jest ujęta w deklaracji z 4 marca

1724 roku sprawa recydywy

kradzieży, a w deklaracji z 18 lipca 1724 roku - sprawa włóczęgostwa. Młodociany chłopiec, który nie miał odpowiedniego do galer wieku, pozo ­ stawał w przymusowym zamknięciu do chwili, kiedy można go było tam posłać, niekiedy odsiadując w tym zamknięciu całość wyroku. Zob. Critne et criminalite en France sous FAncien Reginie. 1971, s. 266 i nast.

116

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

środkiem ”39. Pozbawienie wolności to uprzywilejowana forma i narzę­ dzie despotyzmu — mówią reformatorzy w rozlicznych oświadcze­ niach: ..Cóż powiedzieć o owych tajemnych więzieniach zrodzonych w zgubnej atmosferze monarchizmu. przeznaczonych zwłaszcza dla filozofów, w których dłonie sama natura włożyła swą pochodnię, mających tedy dość śmiałości, by nieść światło swemu stuleciu, albo dla owych dusz dumnych i niezależnych, które mają odwagę nic przemil­ czać zła dziejącego się w ojczyźnie: o więzieniach, których złowróżbne bramy uchylają się na skutek sekretnych listów, grzebiąc na zawsze swe nieszczęsne ofiar)'? Cóż powiedzieć o samych tych listach, arcydziele przebiegłej tyranii, które obalają posiadany przez każdego obywatela przywilej wysłuchania przed osądzeniem, a które są dla człowieka tysiąc razy niebezpieczniejsze niż pomysłowość Falarysów...”40. Oczywiście, te protesty dobiegające z tak rozmaitych stron dotyczą nie tyle uwięzienia jako legalnej kary, ile samowolnego i nieograniczonego w czasie pozbawiania wolności ..poza prawem ”. Tym niemniej w powszechnym odczuciu więzienie w ogóle było □ ostrzegane jako instytucja splamiona nadużyciami władzy. I wiele Kajetów skarg” odrzuca je jako niemożliwe do pogodzenia z uczci'/m wymiarem sprawiedliwości. Czasem w imię klasycznych zasad awnych: ..Więzienia są bowiem w intencji prawa przeznaczone nie o karania, ale do zabezpieczania osób...”41. Czasem w imię skutków więzienia: od razu karze ono tych, którzy jeszcze nie zostali skazani. przekazuje i rozpowszechnia zło. któremu winno zapobiegać, i sprze­ ciwia się zasadzie indywidualności kary, rozciągając ją na całą rodzinę: mówi się. że ..więzienie nie jest karą. Ludzkość buntuje się przeciw tej okropnej myśli, że nie jest karą pozbawienie człowieka najcenniejszego z jego dóbr, haniebne pogrążenie go w przybytku zbrodni, oderwanie go od wszystkiego, co jest mu drogie, zepchnięcie go być może w ruinę i odebranie nie tylko jemu, ale i jego nieszczęśliwej rodzinie wszelkich środków do życia”42. ..Kajety ” zaś na różne sposoby domagają się zniesienia tych zakładów inter­ nowania. ..Uważamy, że więzienia powinny być zlikwidowane...”43.

” F. SerpiHon. Codę criminel. 1767. t. HI. s. 1095. 40 J.-P. Brissot. Theorie des lois criniinelles. 1781. t. I. s. 173. 41 Paris intra nmros (Noblesse). cyt. w: A. Desjardin. Les Cahiers de

doleance et la juslice criniinelle, s. 477. 42 Langres. Trois ordres. cyt. tamże, s. 483. 41 Bricy, Tiers Etat. cyt. tamże, s. 484. Zob. P. Goubert i M . Denis. Les Franęais oni la parole. 1964. s. 203. Można także w ..Kajetach skarg ” znaleźć prośby o utrzymanie tych miejsc internowania, które mogłyby służyć także rodzinom.

117 zyxwvutsrqpo Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

I rzeczywiście, dekret z 13 marca 1790 roku stanowi, że „wszystkie osoby przetrzymywane w zamkach, domach religijnych, zakładach przymusowych, zakładach policyjnych i jakichkolwiek innych wię­ zieniach na mocy rozkazów króla lub z rozkazu urzędników władzy wykonawczej" będą wypuszczone na wolność. Jak to się stało, że pozbawienie wolności, w tak widoczny sposób kojarzone z illegalizmem ujawnianym nawet w obrębie władzy książęcej, mogło w niezmiernie krótkim czasie przekształcić się w jedną z najpowszechniejszych form legalnej kary?

* Najczęściej podawane wyjaśnienie odwołuje się do wykrystalizo­ wanych w dobie klasycznej kilku podstawowych modeli penitencjar­ nego uwięzienia. Ich prestiż, tym większy, że najnowsze modele pochodziły z Anglii, a zwłaszcza z Ameryki, miał jakoby pozwolić na przezwyciężenie podwójnej trudności wynikającej z wiekowych tra dycji prawa i autokratycznego zarządzania więzieniem. Miałyby c bardzo szybko wyeliminować penitencjarne cuda proponowane pr reformatorów i wprowadzić w życie trudną realność więziei Wpływ tych modeli był znaczny, trudno w to wątpić, choć to c właśnie, zamiast podsuwać golową odpowiedź, stawiają problem) pytania i co do ich istnienia, i co do upowszechnienia. Jak mogły się narodzić, a zwłaszcza zyskać tak powszechną akceptację? Łatwo bowiem wykazać, że jeśli nawet zachowują pewną zgodność z ogól­ nymi zasadami reformy karnej, to jednocześnie są w wielu punktach całkowicie jej obce, a czasem wręcz z nią sprzeczne. Najstarszym z tych modeli, uznawanym za źródło bliższej lub dalszej inspiracji dla wszystkich innych, jest amsterdamski Rasphuis, otwarty w 1596 roku 44. Był w zasadzie przeznaczony dla żebraków i młodocianych złoczyńców. Funkcjonował w oparciu o trzy pod ­ stawowe zasady: o długości kary mogła, przynajmniej w pewnych 44 Zob. Thorsten

Sellin.

Pioneering in Penology, 1944; wyczerpujące

studium na temat Rasphuis i Spinhuis w Amsterdamie. Można pominąć inny „model” , często cytowany w XVIII wieku. Chodzi o model proponowany przez MabiIlona w jego Re/lexions sur les prisons des ordres religieu.x. wznowionych w 1845 roku. Jak się zdaje, tekst ten został ekshumowany w XIX stuleciu w chwili, gdy katolicy konkurowali z protestantami o miejsce. które ci ostatni zajęli w działalności filantropijnej i w pewnych urzędach. Dziełko M abillona, jak się zdaje raczej mało znane i bez wielkiego wpływu, miało wykazywać, że „pierwotna idea amerykańskiego systemu penitencjar­ nego" jest „ideą zakonną i francuską, bez względu na wszystko, co się mówi ojej pochodzeniu genewskim czy pensylwańskim ” (L. Faucher).

118

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

granicach, decydować sama administracja więzienna w zależności od zachowania więźnia (zastrzeżenie to zresztą bywało wpisywane w wyrok: w roku 1597 pewien więzień został skazany na dwanaście lal więzienia, które mogły być zmniejszone do ośmiu, jeśli jego zachowanie będzie zadowalające). Praca była obowiązkowa i wyko ­ nywana wspólnie (zresztą celę pojedynczą stosowano jedynie w ra­ mach kar)' dyscyplinarnej: więźniowie spali po dwóch, trzech w łóż­ ku, w celach dla 4-12 osób). Za wykonaną pracę więźniowie otrzymywali wynagrodzenie. Wreszcie dokładny rozkład dnia, sys­ tem zakazów i nakazów, bezustanny nadzór, napomnienia, urnoralniające lektury, cały zestaw środków „nakłaniających ku dob ­ remu". a ..odwodzących od złego", stanowiły codzienną oprawę życia osadzonych. Amsterdamski Rasphuis można uznać za formę wzorco­ wą. Historycznie rzecz biorąc. przerzuca on pomost między charak­ terystyczną dla XVI wieku teorią duchowego i pedagogicznego przekształcenia jednostek na drodze nieustannego ćwiczenia, a tech­ nikami penitencjarnymi stworzonymi w drugiej połowie XVIII wie’:u. I on to właśnie dał trzem utworzonym w tym okresie instytucjom asadnicze podstawy, które każda z nich rozwinie następnie w sobie vłaściwym kierunku. Więzienie w Gandawie organizowało pracę penitencjarną przede wszystkim ze względu na racje ekonomiczne. Wychodziło z założe­ nia, że lenistwo jest główną przyczyną większości zbrodni. Ankieta — jedna z pierwszych zapewne — przeprowadzona wśród skazanych z okręgu Aalst w 1749 roku pokazuje, że złoczyńcy nie byli „rzemieślnikami ani chłopami (robotnicy myślą jedynie o pracy. która ich żywi), ale próżniakami oddającymi się żebraninie ”45. Owocuje to pomysłem zakładu, który dostarczałby swego rodzaju uniwersalnej pedagogiki pracy tym. którzy są wobec niej oporni. Cztery korzyści: zmniejszenie liczby spraw karnych, które są kosz­ towne dla państwa (we Flandrii można by w ten sposób zaoszczędzić ponad 100 000 funtów rocznie); zaprzestanie umarzania podatków

45 Vilan XIV. Meinoire sur les nioyens de corriger les malfaiteurs. 1773. s. 64; rozprawa ta. związana z założeniem zakładu karnego w Gandawie. pozostała w rękopisie do 1841 roku. Częstotliwość banicji podkreślała jeszcze związek pomiędzy zbrodnią a włóczęgostwem. W 1771 roku państwa flandryjskie uznały, że ..kary banicji orzekane przeciwko żebrakom pozostają bezskuteczne, gdyż państwa odsyłają sobie nawzajem poddanych, których uważają za niebezpiecznych u siebie. W ynika z tego, że taki przerzucany z miejsca na miejsce żebrak zostanie w końcu powieszony, natomiast gdyby został przyzwyczajony do pracy, nie wszedłby na złą drogę ” (L. Stoobant. w: Annales de la Societe d'hisloire de Gand. t. III. 1898. s. 228). Zob. ii. nr 15.

119 zyxwvutsrqpon Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

właścicielom lasów zniszczonych przez włóczęgów; stworzenie rze­ szy nowych robotników, co „przyczyniałoby się, dzięki konkurencji, do obniżki ceny siły roboczej”, wreszcie zapewnienie prawdziwie biednym wyłączności w korzystaniu z niezbędnych dobrodziejstw dobroczynności46. Ta jakże pożyteczna pedagogika przywróci leni­ wemu osobnikowi upodobanie do pracy, siłą włączy go w układ interesów, gdzie praca będzie bardziej opłacalna niż bezczynność, utworzy wokół niego małą, zamkniętą społeczność, sztuczną i przy ­ musową. gdzie będzie jasno czytelna maksyma: bez pracy nie ma kołaczy. Obowiązek pracy, ale zarazem wynagrodzenie, które po ­ zwoli osadzonemu poprawić swój los i podczas uwięzienia, i po jego opuszczeniu. „Człowiek, który nic znajduje środków do życia, musi absolutnie wyrobić w sobie skłonność do zdobywania ich poprzez pracę; wyrabiamy ją w nim za pomocą nadzoru i dyscypliny; zmuszamy go w pewnym sensie, aby się jej oddał; następnie pobudza go zachęta zarobku. Ze skorygowanymi obyczajami, przywykły do pracy, spokojny o wyżywienie, dysponuje nawet pewną sumą, któ’ odłożył na wyjście”, nauczył się nadto zawodu, „który zapewnia n bezpieczne środki do życia”47. To rekonstrukcja hWVUTSRQPONMLKJIHGF o m o o eco n o m ici co wyklucza stosowanie zbyt krótkich kar — uniemożliwiającyc nabycie umiejętności i zamiłowania do pracy — i kar ostatecznych — czyniących całą tę edukację bezcelową. „Okres sześciu miesięcy jest zbyt krótki, żeby przyczynić się do poprawy zbrodniarzy i wpoić im ducha pracy ”, natomiast „wyrok na całe życie wtrąca ich w roz­ pacz; duch pracy i poprawy obyczajów jest im wtedy obojętny; jedyną rzeczą, która ich zajmuje, są plany ucieczki albo buntu: a skoro nie uznano za słuszne pozbawić ich życia, dlaczego teraz usiłuje się ich życie uczynić nieznośnym?”48. Długość kary ma sens jedynie w relacji do możliwej korekcji i do ekonomicznego pożytku z korygowanych zbrodniarzy. Model angielski dodaje do zasady pracy, jako zasadniczy waru­ nek korekcji, izolację. Schemat uzasadnienia został podany w roku 1775 przez Hanwaya, który powoływał się przede wszystkim na powody negatywne: bliskość ludzi w więzieniu dostarcza doraźnie złych przykładów i możliwości ucieczki, a szantażu i zmowy na przyszłość. Więzienie zanadto przypominałoby manufakturę, gdyby pozwolono więźniom pracować we wspólnocie. Poza tym istnieją racje pozytywne: izolacja powoduje „straszliwy szok”, dzięki które­ mu skazany, unikając złych wpływów, może zastanowić się nad sobą 46 Vilan XIV, M em oirc..., s. 68. 47 Tamże, s. 107. 4S Tamże, s. 102-103.

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

120

i odnaleźć w głębi swego sumienia głos dobra; samotna praca stanie się wtedy zarazem ćwiczeniem w nawróceniu i w nauce zawodu: nie będzie uruchamiała jedynie prostej gry interesów właściwej hWVUTSR o m ilii oeconoinico. ale również imperatywy natury moralnej. Cela, owa technika właściwa chrześcijańskiemu monachizmowi. która prze­ trwała już tylko w krajach katolickich, staje się w tym protestanckim społeczeństwie narzędziem, dzięki któremu można zrekonstruować zarazem h o m in em o eco no m icu m i sumienie religijne. Pomiędzy zbrodnią a powrotem do prawa i cnoty więzienie będzie stanowiło ..przestrzeń z pogranicza światów ”, miejsce indywidualnych transfor­ macji przywracające państwu poddanych, których utraciło. Instytucję do przekształcania jednostek, którą Hanway nazwie ..reformatorium"4’. Te ogólne zasady urzeczywistniają Howard i Blackslone. kiedy niepodległość Stanów Zjednoczonych kładzie kres deportacjom i przygotowywane jest prawo mające zmodyfikować system karny. Uwięzienie, mające na celu przemianę duszy i zachowania, wkracza w obręb praw obywatelskich. Preambuła lego prawa, zredagowana przez Blackstone’a i Howarda, opisuje uwięzienie jednostki w jego trojakiej funkcji: odstraszającego przykładu, narzędzia nawrócenia warunku przyuczenia: niektórzy zbrodniarze, poddani ..zamknięciu v izolacji, regularnej pracy i wpływowi religijnego wychowania ”, mogliby „nie tylko stanowić przestrogę dla tych, którzy mieliby ochotę ich naśladować, ale nadto sami się poprawić i wyrobić w sobie nawyk do pracy”49 50. Toteż postanowiono zbudować dwa zakłady. jeden dla kobiet, drugi dla mężczyzn, gdzie odizolowani od siebie więźniowie byliby zobowiązani ..do najpośledniejszych prac, naj­ lepiej niewymagających żadnych kwalifikacji i dających się pogodzić z niewiedzą, niedbałością i uporem zbrodniarzy”: chodzić w kieracie. aby wprawić w ruch jakąś maszynę, mocować kabestan, polerować marmur, młócić konopie, ciąć szmaty, wyrabiać sznury i worki. W rzeczywistości zbudowano tylko jeden zakład, w Gloucesterze. który tylko częściowo spełniał założenia początkowego schematu: całkowite odosobnienie jedynie dla najniebezpieczniejszych zbrod ­ niarzy. dla pozostałych — wspólna praca za dnia i separacja w nocy. Wreszcie model filadelfijski. Zapewne najsłynniejszy, ponieważ związany z nowatorstwem amerykańskiego systemu politycznego; ponadto tylko on nie poniósł natychmiastowej klęski i nic został całkowicie poniechany: był bez ustanku modernizowany, aż do momentu, kiedy w latach trzydziestych XIX wieku nastąpiła wielka 49 J. Hanway. The Defccts of Police. 1775. 50 Preambuła Billa z 1779 roku; cyt. w: Julius. Leęons sur le.s prisons, tłum. franc. 1831. I. s. 299.

Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV 121 zyxwvutsrqponm

dyskusja wokół reformy penitencjarnej. Pod wieloma względami więzienie z Walnut Street, otwarte w roku 1790 na skutek bezpośred ­ nich wpływów środowisk kwakierskich, było naśladowaniem modelu z Gandawy i z Gloucesteru 51. Obowiązkowa praca w warsztatach, ciągłe zajęcie dla więźniów, finansowanie więzienia przez tę pracę, ale także indywidualne płace dla więźniów mające umożliwić im ponowne materialne i moralne włączenie się w świat niepodzielnie rządzony ekonomią: skazańcy są zatem „stale zatrudniani przy pracach produkcyjnych, aby pokryć koszty więzienia, aby nie pozo ­ stawać w bezczynności i przygotowywać sobie środki na chwilę, gdy ich niewola dobiegnie końca”52. Zycie jest zatem parcelowane we­ dług niezwykle dokładnego rozkładu czasu i pod nieprzerwaną kontrolą; każda chwila dnia ma ścisłe przeznaczenie, przewiduje określone działanie i niesie ze sobą swoiste obowiązki i zakazy: „Wszyscy więźniowie wstają o świcie, żeby po pościeleniu łóżek, doprowadzeniu się do porządku, umyciu i załatwieniu innych potrzeb rozpocząć pracę o wschodzie słońca. Od lej chwili nikt nic może wchodzić do pomieszczeń ani nigdzie indziej, lecz jedynie do miej? przeznaczonych na pracę. Pod koniec dnia dzwoni się, by i( powiadomić o zakończeniu zajęć... Dostają pół godziny na przygot * wanie łóżek, po czym nic wolno im już głośno rozmawiać, zakazany jest nawet najlżejszy szmer”5354 . Podobnie jak w Glouceslerze, odizolo ­ wanie nie jest całkowite: całkowite obejmuje tylko tych, którzy dawniej byliby skazani na śmierć, oraz tych, którzy już na terenie więzienia zasłużyli na karę specjalną: „Tam, bez żadnego zajęcia, bez żadnej rozrywki, w oczekiwaniu i niepewności co do momentu uwolnienia”, więzień spędza „długie niespokojne godziny, pogrążony w rozmyślaniach, które pojawiają się zawsze w umysłach wszystkich, którzy zawinili"5’. Wreszcie, podobnie jak w Gandawie, długość pobytu w więzieniu może ulegać zmianie w zależności od za­ chowania więźnia: inspektorzy więzienni, po przestudiowaniu akt, mogli uzyskiwać u władz — i to aż do lat trzydziestych XIX wieku — ułaskawienie więźniów, którzy się dobrze sprawowali.

51 Kwakrzy znali też z pewnością amsterdamskie Rasphuis i Spinhuis. Zob.

T. Sellin. Pioneering in Penology, s. 109-110. W każdym razie więzienie z W alnut Street było kontynuacją koncepcji Almhouse ’u, otwartego w 1767 roku, i prawodawstwa karnego, które kwakrzy chcieli wprowadzić wbrew administracji angielskiej. 52 G. de La Rochefoucauld-Liancourt. Des prisons de Philadelphie, 1796, s. 9. 53 J. Tumbull, Visite a la prisoii de Philadelphie, tłum, franc. 1797, s. 15-16.

54 Calcb Lownes w: N.K. Teeters, Cradie of Penitentiary, 1955, s. 49.

122

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

Walnut Street ma też pewną liczbę cech sobie właściwych albo przynajmniej będących rozwinięciem tego, co potencjalnie tkwiło w pozostałych modelach. Przede wszystkim zasadę niepublicznego charakteru kary. Podczas kiedy wyrok i jego uzasadnienie powinny być wszystkim znane, wykonanie kary, przeciwnie, powinno przebie­ gać w ukryciu: publiczność nie powinna brać w nim udziału ani jako świadek, ani jako gwarant przebiegu kary. Pewność co do faktu, że więzień odbywa karę za murami. powinna wystarczyć za przykład: nic są już pożądane owe uliczne widowiska, które występowały w prawie z 1786 roku żądającym, by niektórzy ..skazańcy wykonywa­ li publiczne prace pośrodku miasta lub przy naprawie dróg”55. Kara oraz rola wychowawcza, jaką ma spełniać, są procesami przebiegają­ cymi pomiędzy więźniem a tymi, którzy go nadzorują. Procesami obejmującymi przekształcenie całej osobowości — ciała i jego nawyków poprzez codzienną pracę, do której się go zmusza: umysłu i woli poprzez duchowe zabiegi, którym jest poddawany: ..Biblia i inne książki religijne będą zawsze na miejscu: kler rozmaitych wyznań, które są w mieście i na przedmieściach, zapewni posługę raz w tygodniu, a każda inna godna zaufania osoba może mieć dostęp do więźniów przez cały czas”56. Także sama administracja ma za zadanie przyczyniać się do tej przemiany. Samotność i namysł nad sobą nie wystarczą, podobnie jak nie wystarczą nauki czysto religijne. Należy przedsiębrać pracę nad duszą więźnia lak często, jak to tylko możliwe. Więzienie — aparat administracyjny — będzie jednocześ­ nie machiną do przekształcania umysłów. Kiedy więzień przybywa. zapoznaje się z regulaminem. .Jednocześnie inspektorzy starają się wzmocnić w nim poczucie moralne: przedstawiają mu wykroczenie. jakie przeciw tym obowiązkom popełnił; zło. jakie stąd wynikło dla społeczeństwa, które go chroniło, oraz konieczność zadośćuczynienia przez przykład własny i poprawę. Następnie zobowiązują go do wykonywania obowiązków z radością, do przyzwoitego sprawowania się. obiecując mu lub pozwalając mieć nadzieję, że będzie mógł

55 Na temat zamieszek spowodowanych przez to prawo, zob. B. Rush. An Inąuiry into ihe Effecls of Public Punishmenis. 1787. s. 5-9. oraz Roberts Vaux. Notices, s. 45. Warto odnotować, żc w raporcie J.-L. Sicgela stanowią ­ cym inspirację dla Rasphuis w Amsterdamie było przewidziane, żc kary nie będą publicznie ogłaszane, że więźniowie będą odprowadzani do zakładu w nocy, żc strażnicy zobowiążą się pod przysięgą do zachowania ich tożsamości w tajemnicy i że nie będzie zezwolenia na żadne wizyty (T. Scllin, Pioneering in Penology, s. 27-28). 56 Pierwszy raport inspektorów z W alnut Street, cytowany przez Tcetcrsa. s. 53-54.

123 zyxwvutsrqpo Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

uzyskać zwolnienie przed upływem terminu wyroku, jeśli jego sprawowanie będzie zadowalające... Od czasu do czasu inspektorzy czują się w obowiązku porozmawiać z każdym zbrodniarzem po kolei na temat jego powinności jako człowieka i jako członka społeczeństwa”57. Jednak najważniejsze z pewnością okazuje się to. że owej kontroli i transformacji zachowań towarzyszy — jako ich warunek i następstwo — nabywanie pewnej wiedzy o jednostkach. Wraz z przybyciem skazańca, administracja Walnut Street otrzymuje raport o jego zbrodni, o okolicznościach, w jakich została popełniona, streszczenie zeznań obwinionego, uwagi o tym. jak się zachowywał przed wyrokiem i po nim. Czyli informacje niezbędne, gdy się chce wiedzieć, „jakie zabiegi będą konieczne do wykorzenienia dawnych przyzwyczajeń ”58. 1 przez cały pobyt w więzieniu będzie on obserwowany; jego zachowanie będzie odnotowywane dzień po dniu, a inspektorzy — dwunastu notabli miejskich wyznaczonych w 1795 roku — którzy parami wizytują więzienie co tydzień, mają śledzić, co się zdarzyło, jak się sprawował każdy ze skazanych i typować tych, o których ułaskawienie należałob się ubiegać. Ta znajomość ludzi, ciągle na bieżąco uzupełniana, pozw; rozlokować ich w więzieniu nie tyle podług ich zbrodni, co pódl skłonności, jakie wykazują. Więzienie staje się czymś w rodzi nieustannego obserwatorium umożliwiającego dystrybucję występk i słabości. Poczynając od 1797 roku, więźniów dzielono na cztery klasy: w pierwszej byli ci. którzy zostali skazani na zamknięcie w samotności albo popełnili poważne wykroczenia w więzieniu; w drugiej ..dobrze znani jako zatwardziali przestępcy... bądź ci, których zdeprawowana moralność, niebezpieczny charakter, niepoprawne skłonności lub rozwiązłe zachowanie” objawiły się w czasie, gdy przebywali w więzie ­ niu; w kolejnej ci, „których charakter i zachowania przed wyrokiem i po nim pozwalają wierzyć, że nie są zdeklarowanymi przestępcami”. Wreszcie była sekcja specjalna, oddział obserwacyjny dla tych, których charakter nie został jeszcze poznany, albo którzy, jeśli są lepiej znani. nic zasługują na zaliczenie do kategorii poprzednich 59. Rodzi się

57 J. Turnbull, Visiie a la prison de Philadelphie. przekł. franc. 1797, s. 27. 38 B. Rush, który był jednym z inspektorów, zanotował po odwiedzinach na W alnut Street: „Zabiegi moralne: kazanie, dobre książki, czystość ubrań i pokoi, kąpiele; nie podnosi się głosu, wino w niewielkiej ilości, możliwie jak najmniej tytoniu, mało rozmów nieprzyzwoitych lub świeckich. Nieustanna praca: zajmują się ogrodem; jest piękny: 1200 główek kapusty" (N.K. Teeters. The Cradle of Penitentiary, 1935. s. 50). 59 Minuies of the Board, 16 czerwca 1797. cyt. w: N.K. Teeters, dz. cyt., s. 59.

124

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

umiejętność indywidualizowania, której nie chodzi o przywoływanie popełnionej zbrodni (przynajmniej rozpatrywanej w oderwaniu), ale potencjalne o niebezpieczeństwo drzemiące w człowieku i ujawniające się w poddanym codziennej obserwacji zachowaniu. Więzienie funk­ cjonuje tu jako aparat wiedzy.

* Pomiędzy owym aparatem karnym zaproponowanym przez mo­ dele flamandzkie, angielskie i amerykańskie — pomiędzy tymi „reformatoriami" a karami wymyślanymi przez reformatorów da się ustalić zarówno punkty zbieżne, jak i rozbieżności. Punkty zbieżne. Przede wszystkim zmiana zwrotu czasowego wektora kary. Rcformaloria także poczytują sobie za zadanie, by nie tyle wymazać zbrodnię z przeszłości, ile zapobiec jej powtórzeniu. To urządzenia skierowane w przyszłość, zbudowane tak. by blokować powtarzanie się przewinienia. ..Przedmiotem kary nie jest odkupienie zbrodni, której ocenę trzeba pozostawić Istocie Najwyższej, ale zapobieżenie deliktom tego samego rodzaju”60. Toteż w Pensylwanii Buxton głosił, że zasady Monteskiusza i Beccarii mają mieć obecnie „moc aksjomatów", zaś ..zapobieganie zbrodni jest jedynym celem kary"61. Nie po to zatem się karze, by zmazać zbrodnię, ale po to. by zmienić człowieka, który zawinił (rzeczywiście lub potencjalnie): kara musi zawierać w sobie pewną technikę wychowawczą. W tej kwestii Rush, gdyby nie rodzaj użytej przez niego metafory, byłby całkiem bliski reformatorom, kiedy powiada: wymyślono wszak maszyny, które upraszczają pracę: o ileż bardziej należałoby win­ szować temu, kto by wynalazł „najszybsze i najskuteczniejsze sposo­ by nawrócenia ku cnocie i szczęściu najgorszej części ludzkości i wyrwania choć części ze szponów zła istniejącego w ś wiecie”62. Wreszcie wzorce anglosaskie, tak jak projekty prawodawców i teore­ tyków, wołają o sposoby zindywidualizowania kary: w swej długości.

w W. Blackstone. Cominentaire sur le Codę criminel d'Angleterrc, przekł. franc. 1776. s. 19. 61 W. Bradford. An Inquiry How Far the Punishment of Death Is Necessary

in Pennsylrania. 1793. s. 3. 62 B. Rush. An lnquiry into the EJfects of Public Punishinenls, 1787. s. 14. Owa idea maszyny do przekształcania jest już obecna u Hanwaya w projekcie „reformatorium ” : „Idea szpitala i idea złoczyńcy są nic do pogodzenia. Spróbujmy jednak uczynić z więzienia autentyczne i skuteczne reformatorium (refonnatory), zamiast tworzyć z niego, jak zawsze, szkołę występku" (Defects of Police, s. 52).

125 zyxwvutsrqpo Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

naturze, intensywności i przebiegu kara powinna liczyć się z in­ dywidualnością charakteru i z niebezpieczeństwami, jakie niesie dla charakterów odmiennych. System karny powinien być otwarty na indywidualną odmienność. W ogólnym zarysie rozwiązania w mniej­ szym lub większym stopniu wzorowane na amsterdamskim Rasphuis nic popadały w sprzeczność z tym, co proponowali reformatorzy. Można by nawet, na pierwszy rzut oka, sądzić, że były wręcz rozwijaniem — lub szkicowaniem — ich idei na poziomic konkret­ nych instytucji. Tym niemniej, kiedy trzeba określić techniki owej zindywiduali­ zowanej korekcji, wychodzą na jaw jaskrawe rozbieżności. Różnica rysuje się lam. gdzie chodzi o procedury docierania do jednostki, o sposób, w jaki władza penitencjarna oddziałuje na nią. o uruchamia­ ne w procesie lej transformacji narzędzia; rysuje się w technologii kary, a nie w jej teoretycznym uzasadnieniu; w postawie, jaką la technologia zajmuje wobec ciała i duszy, a nie w sposobie, w jaki kara funkcjonuje wewnątrz systemu prawa. Weźmy metodę reformatorów. Punkt oparcia kary, poprzez który wpływa ona na indywiduum? Przedstawienia: przedstawienia jeg interesów, przedstawienia jego zysków, strat, jego przyjemno? i przykrości; jeśli już przyjdzie karze zajmować się ciałem, stosow techniki, które w niczym nie ustępują kaźni. to tylko wówczas, gi ciało ma być — dla skazanego i dla widzów — przedmiotem przedstawienia. Narzędzia, którymi oddziałuje się na przedstawienia? Inne przedstawienia, a raczej zestawienia idei (zbrodnia-kara, wyob ­ rażana korzyść ze zbrodni - dostrzegana niekorzyść kary); pary te mogą funkcjonować tylko w żywiole jawności: w scenach egzekucji, które zaszczepiają lub utrwalają je w świadomości ogółu, w dyskur­ sach. które rozpowszechniają je i odnawiają w każdej chwili grę znaków. Rolą zbrodniarza podczas wymierzania kary jest przekony­ wać. w obliczu kodeksu i zbrodni, o realnej obecności sig WVUTSRQPONMLK n ifie — to znaczy kary, która zgodnie z przepisami kodeksu powinna kojarzyć się nieuchronnie z danym pogwałceniem prawa. Produkować w nad ­ miarze i w sposób oczywisty to sig n ifie, reaktywować tym samym system sig n ijia n ts kodeksowych, zapewnić funkcjonowanie idei zbro ­ dni jako znaku kary — oto moneta, którą złoczyńca spłaca swój dług społeczeństwu. Indywidualną korekcję ma zatem umożliwić proces ponownego uznania jednostki za podmiot prawa za pomocą wzmoc­ nienia systemów znaków i poruszających je przedstawień. Aparat korektywnej penalizacji funkcjonuje odmiennie. Miejscem oddziaływania kary nic jest przedstawienie: jest nim ciało, jest nim czas, są codzienne gesty i czynności oraz dusza jako siedlisko nawyków. Tutaj ciało i dusza, będące podstawą zachowań, stanowią

126

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

proponowany przedmiot interwencji karnej. Ta ostatnia opierać się ma już nie tyle na umiejętnej grze przedstawień, ile raczej na rozważnym kierowaniu jednostką: „Każdą zbrodnię można wyleczyć przez oddziaływanie fizyczne i moralne"; chcąc ferować kary, trzeba zatem „znać się na zasadach wrażeń i związków zachodzących w systemie nerwowym ”63. Gdy idzie o wykorzystywane narzędzia. nic ma mowy o grze przedstawień, którą trzeba wzmocnić i puścić w obieg; tymi narzędziami są rozmaite formy przymusu, schematy wdrażanego i ponawianego zniewolenia. Ćwiczenia, a nie znaki: zagospodarowanie czasu, rozkłady zajęć, obowiązkowe przemiesz ­ czanie, regularne zajęcia, samotne rozmyślania, praca we wspólnocie. milczenie, staranność, poszanowanie, dobre obyczaje. W końcu tym. co usiłują stworzyć owe techniki korekcyjne, nie jest podmiot prawa, który nareszcie pojął fundamentalne interesy umowy społecznej: jest nim uległe „ja", indywiduum ujarzmione nawykami, regułami, naazami — autorytetem, który stale działa wokół niego i na niego. óremu ma zatem automatycznie pozwolić działać w sobie. Dwa Hem zupełnie odmienne sposoby reagowania na pogwałcenie pra.'a: ponowne ustanowienie podmiotu prawnego umowy społecznej — bądź stworzenie uległego „ja" godzącego się na ogólną i zarazem opracowaną w szczegółach formę jakiejkolwiek władzy. Byłyby to może czysto teoretyczne różnice — skoro w obydwu wypadkach chodzi o ukształtowanie podporządkowanych jednostek — gdyby penalizowanie „przymusem" nie niosło ze sobą kilku kapitalnych konsekwencji. Tresowanie zachowań przez całkowite zagospodarowanie czasu, wyrobienie nawyków, ograniczenia cieles­ ne wymagają bardzo specyficznego stosunku pomiędzy karzącym a karanym. Stosunku, który nie tylko znosi użyteczność wszelkiego widowiska, ale je wyklucza64. Czynnik sprawczy kary musi sprawo­ wać władzę całkowitą, której nikt trzeci nie może zakłócać; korygo ­ wane indywiduum musi być całkowicie otoczone władzą, której podlega. Imperatyw tajemnicy. A tym samym co najmniej relatywna autonomia owej techniki karania: będzie ona musiała mieć swój sposób funkcjonowania, swoje reguły, sposoby, wiedzę; będzie mu­ siała ustalić własne normy i decydować o tym. jakie będą jej skutki — odrębność zatem, a w każdym razie specjalizacja wobec władzy sądowniczej, która decyduje o winie i ustala ogólny wymiar kary. Tymczasem obie konsekwencje — tajność i autonomia sprawowania władzy karnej — są szokujące dla teorii i polityki karnej, które 6J B. Rush. An Inguiry inlo the Effccts of Public Punishmenls. 1787. s. 13. 61 Zob. uwagi krytyczne, które Rush formułował wobec widowisk karnych. zwłaszcza proponowanych przez Dufrichc ’a de Valazć. tamże, s. 5-9.

127 zyxwvutsrqponmlk Łagodność karzyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUT

postawiły sobie podwójny cel: doprowadzić do udziału wszystkich obywateli w karaniu wroga społeczeństwa oraz uczynić sprawowanie władzy karnej całkowicie adekwatnym i jawnym wobec praw, które publicznie ją ograniczają. Cała strategia reformy jest zagrożona kompromitacją, kiedy stosowane są tajne kary nieujęle w kodeksie, zaś władza karania działa w mroku według kryteriów i za pomocą narzędzi wymykających się spod kontroli. Po ogłoszeniu wyroku pojawia się władza, która przywodzi na myśl dawny system. Władza aplikująca kary zagraża laką samą samowolą i despotyzmem, jak ta, która decydowała o nich dawniej. W końcu różnica sprowadza się do pytania: civila WVUTSRQPONMLKJIHGFE s p o en a lis czy instytucja przymusu? Po jednej stronie działanie władzy karnej rozczłonkowane na cały obszar społeczny: obecne wszędzie jako scena, widowisko, znak, dyskurs; czytelne jak otwarta księga; działa ­ jące przez bezustanne kodowanie umysłów obywateli; gwarantujące represjonowanie zbrodni przez przeszkody stawiane idei zbrodn’ oddziałujące niewidocznie i bezużytecznie na ..miękkie włókna mć gowe”, jak mówił Scrvan. Władza karna, biegnąca wzdłuż i w [ przek całości sieci społecznej, działająca w każdym z jej węzłó która w końcu byłaby postrzegana nie jako władza niektórych na niektórymi, ale jako bezpośrednia reakcja ogółu wobec każdego. Po drugiej stronie mamy do czynienia ze zwartym funkcjonowaniem władzy karania: z drobiazgową opieką nad ciałem i czasem winnego, z obramowaniem jego gestów, jego zachowań systemem autorytetu i wiedzy; z przemyślną ortopedią, którą stosuje się wobec winnych w celu ich indywidualnego naprostowania; z niezależnym używaniem tej władzy, która działa w oderwaniu zarówno od ciała społecznego, jak i od samej władzy sądowniczej. Za pojawienie się więzień odpowiedzialna jest instytucjonalizacja władzy karania, a ściślej mówiąc, pytanie: czy władza karania (ze swym strategicznym celem. jaki wyłonił się pod koniec XVIII wieku — redukcją ludowych illegalizmów) będzie miała lepsze gwarancje, ukrywając się za uogólnioną funkcją społeczną w cirita ie p o en a li, czy leż wcielając się w instytucję przymusu, w odosobnione „reformatorium ”? W każdym razie rzec można, że pod koniec XVIII wieku stają przed nami trzy sposoby organizacji władzy karania. Pierwszy jesz ­ cze funkcjonuje i opiera się na starym prawie monarchicznym. Pozostałe dwa odwołują się do prewencyjnej, utylitarnej i korekcyjnej koncepcji prawa karnego, które ma być własnością całego społeczeń­ stwa, choć znacznie różnią się między sobą w dziedzinie planowa­ nych rozwiązań. Bardzo upraszczając, można powiedzieć, że w pra­ wie monarchicznym kara jest ceremoniałem władzy suwerennej; posługuje się rytualnymi piętnami zemsty, którymi znaczy ciało

128

KaraniezyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

skazańca, i tym większą budzi w oczach widzów zgrozę, im bardziej nieciągła, kapryśna i wykraczająca poza własne prawa jest fizyczna obecność suwerena i jego władzy. Z kolei w projekcie prawników-reformatorów kara jest procedurą mającą przywrócić jedno ­ stkom status podmiotów prawa. Nic posługuje się piętnem, ale znakiem, wpisanymi w kodeks zestawami przedstawień, które naj­ szybciej się upowszechniają i są najszerzej asy miłowane dzięki scenom egzekucji. Wreszcie w kształtującym się projekcie instytucji więziennej kara jest techniką przymusu wobec jednostek: wprawia w ruch procedurę tresury ciała — nic znaków — wraz ze śladami pozostawianymi w postaci nawyków na zachowaniach więźnia oraz zakłada utworzenie wyspecjalizowanej władzy zarządzającej wyko ­ naniem kary. Władca i jego siła, ciało społeczne, aparat administ­ racyjny. Piętno, znak. ślad. Ceremoniał, przedstawienie, ćwiczenie. Wróg pokonany, rekonstytuowany podmiot prawny, indywiduum ujarzmione przez bezpośredni przymus. Ciało, które się maltretuje; dusza, której przedstawieniami się manipuluje; ciało, które się tresuje — oto trzy zestawy elementów właściwe dla trzech urządzeń, które tają obok siebie pod koniec XVIII wieku. Nie da się ich ani .prowadzić do teorii prawa (choć się z nią wiążą). ani utożsamić z aparatem czy instytucjami (choć się na nich wspierają), ani wyprowadzić z wyborów moralnych (choć w nich znajdują uzasad­ nienie). Według tych modalności praktykuje się władzę karania. Trzy technologie władzy. Powstaje zatem pytanie: jak to się stało, że w końcu trzecia przeważyła? W jaki sposób model władzy karnej oparty na przymu­ sie. cielesności, samotności, niejawności zajął miejsce modelu opar­ tego na przedstawieniu, sceniczności. znaczeniu, publicznym i zbio­ rowym charakterze? Dlaczego fizyczne wykonywanie kary (niebędące kaźnią) wraz z więzieniem, które jest jego instytucjonalnym wsparciem, zajęło miejsce społecznej gry znaków karnych i pełnego zgiełku święta, które wprawiało ją w ruch?

III

DYSCYPLINA

ROZDZIAŁ I

PODATNE CIAŁA zyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

Oto idealny obraz żołnierza, lak jak opisywano go jeszcze na początku XVII wieku. Żołnierza przede wszystkim widać z daleka; jest nośnikiem znaków — naturalnych znaków energii i odwagi, ale również znaków dumy; jego ciało to herb jego siły i waleczności; chociaż prawdą jest, że musi przysposabiać się do władania bronią — zwłaszcza w walce — manewry takie jak marsz, zachowania takie jak unoszenie głowy należą w większości wypadków do cielesne retoryki honoru: „Najbardziej sposobnych do tego zatrudnienia roz poznać można po tym, że są to ludzie żywi i energiczni, noszą głowę prosto, mają wypiętą pierś, szerokie ramiona, długie ręce, palce ich są mocne, brzuch wypięty, uda grube, a łydki cienkie i stopy sprężyste, ponieważ człowiek takiej postury niechybnie okaże się zwinny i mocny”. Żołnierz wcielony do lansjerów „idąc będzie zachowywać rytm, aby mieć tyle wdzięku i powagi, ile to tylko możliwe, gdyż lanca jest bronią honorową, która zasługuje na to. by nosić ją z powagą i hardo ” 1. Druga połowa XVIII wieku: żołnierz staje się czymś, co można wyprodukować. Z nieforemnego ciasta, z nieporad­ nego ciała zrobiono odpowiadającą zapotrzebowaniom maszynę: wytresowano, krok po kroku, zachowanie; zaplanowany przymus powoli wnika w każdą część ciała, opanowuje je. nagina całość. nadaje mu nieustanną gotowość i znajduje przedłużenie w automatyz­ mie nawyków. Krótko mówiąc, trzeba, żeby „miny wesołey y dobrcy nabrał, a nie po chłopsku y niezgrabne wyglądał”1 2. Rekruta szkoli się, „aby głowę prosto dobrze do góry trzymał, oczu niespuszczał, w oczy rzeźwo każdemu spoyrzał. nogi należycie prostował, y w marszu ich niezginał, końce trzewików od siebie na boki dobrze obracał, na doł 1 L. de Montgommery. La Milice franęaise, wyd. z 1636 r„ s. 6 i 7.

Ordynacja z 20 marca 1764 roku. [Cytuję Regulamen musztry dla regimentów pieszych Koronnych y IV.X. Litt., Warszawa 1777, s. 35, który niemal słowo w słowo powtarza tu formuły francuskie — przyp. tłum.].

132

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

palcami stąpał, rowno i prosto się trzymał, w tył się nicwieszał. brzucha niewypinał. piersi dostatecznie wystawiał, łopatki ściskał. Tym końcem nim nowo zaciążny broń w ręce weźmie: powinien nayprzód głową, krzyżem, tyłem y piętami, na ścianie wsparty. dobrego składu nabierać, przez co głowa do podniesienia, brzuch do wciągnienia. y cała postawa do przysloyney żołnierzowi figury przyzwyczai się...”3. Przez całą dobę klasyczną odkrywano ciało jako obiekt i tarczę strzelniczą władzy. Można z łatwością znaleźć znaki świadczące o wielkiej uwadze, jaką wówczas obdarzano ciało — ciało, którym się manipuluje, które się urabia, szkoli, które jest podatne, reaguje. nabiera zręczności, a jego siły ulegają zwielokrotnieniu. Wielka księga o Człowieku-Maszynie była pisana w dwu rejestrach — anatomiczno-metafizycznym. którego pierwsze stronice nakreślił Kartezjusz, a następne lekarze i filozofowie, i w techno-politycznym. na który złożyła się całość regulaminów wojskowych, szkolnych, szpi­ talnych oraz praktyczne i przemyślane metody kontrolowania i kory ­ gowania ciał. W dwu rejestrach zupełnie odrębnych, gdyż w jednym chodziło o podporządkowanie i wykorzystanie, zaś w drugim — o funkcjonowanie i wyjaśnianie: ciało użyteczne kontra ciało nteligibilne. A jednak mają one punkty styczne. C WVUTSRQPONM złow iek-m a szyn a ,a Mettriego jest zlepkiem materiałistycznej redukcji duszy i ogólnej eorii tresur)', którego centrum stanowi pojęcie ..podatności" dołącza­ jące do ciała dającego się analizować ciało dające się manipulować. Podatne jest ono wtedy, gdy da się je podporządkować, używać. przekształcać i doskonalić. Sławne automaty, swoją drogą, były nie tylko sposobem prezentacji organizmu — to także lalki polityczne. miniaturowe modele władzy: obsesja Fryderyka II. maniakalnego króla małych mechanizmów, dobrze wyszkolonych regimentów i dłu ­ gotrwałych manewrów. Cóż zatem nowego pojawia się w owych schematach podatności. którymi tak się interesował wiek XVIII? Z pewnością nie po raz pierwszy ciało jest obiektem lak natarczywego i zdecydowanego blokowania; we wszystkich społeczeństwach ujmuje je ciasna sieć przymusów, zakazów i zobowiązań. W omawianych technikach wiele jest jednak rzeczy nowych. Po pierwsze, skala kontroli: nie chodzi tu o globalne podejście do ciała traktowanego en g ro s jako podzielna całość, ale o obróbkę detaliczną, o wywieranie nań subtelnego przymusu, działanie na poziomie czysto mechanicznym — na ruchy. gesty, postawę, tempo: o różniczkową władzę nad aktywnym ciałem. Po drugie, przedmiot kontroli: nic są to bądź już nie są znaczące Tamże. [Regtdamen musztr)’ dla regimentów pieszych..., s. 35].

133 zyxwvutsrqpon Podatne ciałazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

elementy zachowania lub język ciała, lecz ekonomia, skuteczność ruchów, ich wzajemna harmonia; przymus odnosi się raczej do sił niż do znaków; jedyny ceremoniał, który się teraz liczy, to ceremonia, ćwiczenia. Wreszcie modalność: zakłada ona nieprzerwany, nieustan ­ ny przymus dotyczący raczej przebiegu czynności niż jej wyników, stosuje się zaś go zgodnie z kodyfikacją ściśle parcelującą czas, przestrzeń i gesty. Metody te, pozwalające na drobiazgową kontrolę czynności ciała, zapewniające ciągłe ujarzmianie jego sił i narzucają­ ce mu relację „podalność-przydatność ”, można by nazwać „dyscyp­ linami". Wiele dyscyplinarnych procedur istniało już i przedtem — w klasztorach, w wojsku, a także w manufakturach. Jednak w ciągu XVII i XVIII wieku dyscypliny stały się powszechnymi formami dominacji. Różniącymi się od niewolnictwa, ponieważ nie opierają się na zawłaszczeniu czyjegoś ciała; co więcej, elegancja dyscyplin na tym polega, że choć obywają się bez lak kosztownej i brutalnej relacji, mimo to osiągają co najmniej równie pomyślne skutki praktyczne. Różniącymi się także od służby stwarzającej układ trwałej, totalnej, nicprzechodniej dominacji, nieograniczonej i utrw lonej pod postacią szczególnej woli pana, jego „kaprysu". Rć niącymi się również od lenna, które jest stosunkiem podległoś wysoce skody Pikowanym, mimo to luźnym i dotyczącym w mniej szym stopniu czynności ciała, a w większym produktów pracy i rytualnych oznak feudalnego wiernopoddaństwa. Innymi wreszcie niż ascetyzm i ..dyscyplina” typu zakonnego, bo te prędzej strzegą wyrzeczeń niz podnoszenia wydajności, a jeśli nawet żądają od człowieka dochowania posłuszeństwa innym, mają za główny cel panowanie każdego nad jego własnym ciałem. Historyczna chwila dla dyscyplin nadchodzi w momencie, gdy rodzi się wiedza na lemat ludzkiego ciała zmierzająca nie tyle do udoskonalenia jego zdolności czy zwiększenia jego podporządkowania, ile do stworzenia układu. który za pomocą jednego wspólnego mechanizmu czyni je tym posłuszniejszym, im bardziej jest ono pożyteczne, i na odwrót. Kształtuje się wówczas polityka przymusu, który polega na pracy nad ciałem, przemyślanej manipulacji jego częściami, ruchami, czynnoś­ ciami. Ciało ludzkie dostaje się w tryby maszynerii władzy, która dokonuje rewizji, rozbiera na części i na powrót je składa. Oto chwila narodzin „anatomii politycznej” będącej zarazem swoistą „mechaniką władzy”: określa ona. w jaki sposób można wpływać na ciała innych — nie tylko żeby wykonywały to, czego się od nich chce, ale żeby działały lak, jak się chce. za pomocą z góry określonych technik, z określoną szybkością i wydajnością. Dyscyplina wytwarza tedy ciała podporządkowane i wyćwiczone, ciała „podatne". Dyscyplina wzmaga siły ciała (w ekonomicznym sensie użyteczności) i zarazem

134

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

osłabia te siły (w politycznym sensie posłuszeństwa). Jednym sło­ wem: rozdziela władze ciała. Z jednej strony czyni z niego jakąś ..zdatność”, „wydajność”, którą stara się zwiększyć, z drugiej zaś przestawia kierunek jego energii, mocy, która by mogła z niej wynikać, i włączają w układ ścisłej podległości. Można powiedzieć. że jeśli wyzysk ekonomiczny oddziela pracę od produktu pracy, przymus dyscyplinarny czyni ciało miejscem koniecznego związku pomiędzy jego wzmożoną sprawnością a wzrastającą dominacją. ..Wynalezienia ” tej nowej anatomii politycznej nie należy uważać za jakieś nagłe odkrycie. Raczej za wielość często drobnych proce­ sów. o różnej genezie i rozproszonej lokalizacji, które się wzajemnie krzyżują, powtarzają lub naśladują, wspierają się nawzajem, różnią dziedziną zastosowania, odkrywają punkty wspólne i zarysowują powoli schemat ogólnej metody. Widać je. bardzo wcześnie, w peł­ nym rozkwicie w kolegiach: później w szkołach powszechnych; opanowały z wolna przestrzeń szpitalną i w ciągu kilkudziesięciu lal rzekształciły organizację wojska. Czasami przenosiły się z miejsca a miejsce niezwykle szybko (między armią a politechniką albo liędzy szkołami kolegialnymi a licealnymi), czasami wolniejWVU i w sposób mniej widoczny (stopniowa militaryzacja wielkich warsz­ tatów). Za każdym albo prawie za każdym razem pojawiają się jako odpowiedź na wyzwania koniunktur}': tu innowacja w przemyśle, tam rozprzestrzenianie się epidemii, gdzie indziej wynalazek fuzji albo pruskie zwycięstwo. Nie zmienia to faktu, że mieszczą się całkowicie w zasadniczych i fundamentalnych przemianach, które trzeba będzie prześledzić. Nie ma oczywiście mowy o tym, by tworzyć tutaj historię rozmaitych instytucji dyscyplinarnych w ich specyficznej odrębności. Chodzi jedynie o namierzenie, na podstawie serii przykładów, kilku podstawowych technik, które się kolejno i najprędzej upowszechniły. Technik zawsze drobiazgowych, często niewidocznych, ale mających swoją wagę — określają one bowiem pewien sposób szczegółowego politycznego blokowania ciała, nową ..mikrofizykę ” władzy i od XVII wieku nie przestają zawłaszczać coraz rozleglejszych dziedzin. jak gdyby miały swym zasięgiem objąć całe ciało społeczne. Małe podstępy obdarzone wielką mocą dyfuzji, niewinne z pozoru, ale głęboko podejrzane subtelne zarządzenia, układy wynikające z utajo­ nych motywów i podległe drobnym naciskom bez rozgłosu — one to właśnie przyniosły zmianę systemu karnego u progu epoki współ­ czesnej. Opis ich wymagać będzie troski o szczegół i drobiazgowej uwagi: w mizernych figurach przyjdzie się dopatrywać nie tyle sensu. ile przezorności, umieszczać je trzeba będzie zatem nic tylko w ra­ mach solidarności funkcjonowania, ale także w spójności pewnej

135 zyxwvutsrqpo Podatne ciałazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

taktyki. To chytrość, choć nic tyle owego Rozumu, który działa nawet we śnie i nadaje sens rzeczom nieznaczącym, ile nieuchronna „zła wola”, wszędzie wtykająca swoje trzy grosze. Dyscyplina — poli­ tyczna anatomia szczegółu. By ostudzić niecierpliwych, przypomnijmy słowa marszałka Sak­ sonii: „Chociaż ci, którzy zajmują się szczegółami, uchodzą za ludzi ograniczonych, wydaje mi się, że jest to sprawa podstawowa, jako że stanowi ona fundament, nic można zaś postawić żadnej budowli ani stworzyć żadnej metody bez opanowania jej zasad. Nie wystarczy mieć upodobania do architektury. Trzeba znać się na ciosaniu kamienia"’. Cała historia tego „ciosania kamieni” pozostaje jeszcze do napisania, historia roli, jaką pragmatyczna racjonalizacja szczegó ­ łu odegrała w moralnej rachunkowości i politycznej kontroli. Doba klasyczna jej nie zapoczątkowała. Nadała jej jedynie przyspieszenie, zmieniła skalę, zaopatrzyła w precyzyjne narzędzia i, być może, znalazła dla niej oddźwięk w rachunku różniczkowym czy leż w opisywaniu najdrobniejszych cech charakteru istot naturalnych. W każdym razie „szczegół" z dawien dawna był jedną z kategori teologii czy ascetyzmu: każdy szczegół jest ważny, poniewa; w oczach Boga żaden ogrom nie przewyższa wielkością szczegółu ani leż nie ma rzeczy tak małej, by On nie zamierzył jej w którejś ze swych swobodnych decyzji. W owej wielkiej tradycji wywyższania szczegółu niebawem bez trudu znajdą miejsce cała skrupulatność chrześcijańskiej edukacji, pedagogiki szkolnej czy też wojskowej, a w końcu wszelkie formy tresury. Dla człowieka zdyscyplinowanego — podobnie jak dla prawdziwie wierzącego — żaden szczegół nic jest obojętny, nie tyle jednak przez wzgląd na ukryty w nim sens, ile na to. że wyznacza punkt, którego władza może się chwycić. Znamienny jest ów potężny hymn na cześć „małych rzeczy" i ich wiecznej ważności, który Jcan-Baptisle dc La Salle wyśpiewuje w swym T WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA ra ite su r les o b lig a tio n s d es freres d es E co les ch retieim es. Mistyka codzienności łączy się tu z drobiazgową dyscypliną. .Jakże niebezpieczną jest sprawą lekceważenie małych rzeczy. Bardzo to pocieszająca refleksja dla takiej duszy jak moja, nieskłonnej do wielkich czynów, gdy pomyśli, że wierność małym rzeczom może, dzięki na pozór nieodczuwalnemu postępowi, podnieść nas do naj­ wyższej świętości, ponieważ rzeczy małe usposabiają do wielkich... Rzeczy małe, niestety — ktoś powie — mój Boże, cóż wielkiego możemy uczynić dla was. my, śmiertelne i słabe istoty? Rzeczy małe — a jeśli wielkie staną przed nami, czy potrafimy im sprostać? Czy nie uznamy, że przerastają nasze siły? Rzeczy małe; ale jeśli Bóg Marćchal de Saxe. Mes rereries, t. I. Wstęp, s. 5.

136

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

zgromadzi je wszystkie i przyjmie je jak wielkie? Rzeczy małe — czyśmy ich spróbowali? Czy wnioskujemy o nich z doświad­ czenia? Rzeczy małe: czy nie jesteśmy winni, gdy widząc je takimi, odmawiamy im siebie? Rzeczy małe — a jednak to one właśnie z upływem czasu tworzyły wielkich świętych! Tak. rzeczy małe, ale wielkie pobudki, wielkie uczucia, wielka żarliwość, wielka gor­ liwość. a w konsekwencji wielkie zasługi, wielkie skarby, wielkie zadośćuczynienie ”'. Niebawem na terenie szkoły, koszar, szpitala czy fabryki szczegółowa precyzja regulaminów, pedantyczny wzrok inspektorów, poddawanie kontroli najdrobniejszych molekuł życia i ciała wypełnią ten mistyczny rachunek różniczkowy i całkowy zlaicyzowaną treścią oraz technicznym i ekonomicznym racjonaliz­ mem. Zaś Historia Szczegółu w XVIII wieku, poczęta pod znakiem Jean-Baptiste de La Salle'a. ocierająca się o Leibniza i Buffona. przechodząca przez Fryderyka 11. przenikająca pedagogikę, medycy­ nę. taktykę wojskową i ekonomię, będzie musiała wreszcie stworzyć człowieka, który pod koniec wieku roił, że zoslaje nowym Newtonem — nie od bezmiarów niebios czy od mas planetarnych, ale od małych ciał", nieznacznych ruchów, drobnych działań: stworzyć złowieka. który odpowiedział Monge’owi (..Był tylko jeden świat Jo odkrycia"): „Cóż to takiego słyszę? A świat szczegółu, czy ktokolwiek pomyślał o nim. o nim właśnie? Ja sam uwierzyłem weń. odkąd skończyłem 15 lat. Wtedy zainteresowałem się nim i pamięć o tym żyje we mnie jako trwałe wspomnienie, które nie porzuca mnie nigdy... Ten świat jest najważniejszą z rzeczy, których odkryciem się szczycę: kiedy o nim myślę, moją duszę przenika tęsknota"56. Nie on go odkrył: wszyscy jednak wiedzą, że zaczął go organizować i miał zamiar stworzyć na tę okoliczność urządzenie. które pozwoliłoby mu widzieć nawet najdrobniejsze wydarzenia w państwie, którym rządził: zamierzał, przez ścisłą dyscyplinę, którą wprowadził w życie, „objąć całość tej rozległej machiny, nie dopuszczając zarazem, by wymknął się jej choćby najdrobniejszy szczegół"7. Drobiazgowa obserwacja szczegółu, a zarazem polityczne wyko ­ rzystanie „małych rzeczy" do kontrolowania ludzi i posługiwania się nimi, narasta w trakcie epoki klasycznej, przynosząc cały zespół technik, cały korpus metod i wiedzy, opisów, recept i danych. Bez 5 J.-B. de La Salle. Traite sur les obligalions des freres des Ecoles chreliennes. wyd. z 1783 r„ s. 238-239.

6 E. Geoffroy Saint-Hilaire przypisuje tę wypowiedź Bonapartemu we wstępie do: Notions syntheliques ei hisioriques de philosophie naiurellc. 7 J.B. Treilhard. Motifs du codę d'instruction criminelle, 1808. s. 14.

137 zyxwvutsrqpon Podatne ciałazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

wątpienia z tych błahostek zrodził się człowiek nowoczesnego humanizmu8.WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

S ztu ka rep a rtycji

Dyscyplina przystępuje najpierw do repartycji jednostek w prze­ strzeni. Uruchamia w tym celu rozmaite techniki. 1. Dyscyplina wymaga czasem kla u zu ry, wyznaczenia specjal­ nego miejsca, wydzielonego i zamkniętego. Miejsca chronionego przez dyscyplinarną monotonię. Dokonało się niegdyś „wielkie za­ mknięcie” włóczęgów i nędzarzy; bywały leż inne, mniej jawne, równie podstępne i skuteczne. Gimnazja: powoli zapanowujc w nich wzorzec klasztorny: internat, choć nie najczęstszy, uznany zostaje za najdoskonalszy reżim wychowawczy — w Louis-le-Grand, po odej­ ściu jezuitów, staje się obowiązkowy wraz z powstaniem tam gimnaz­ jum wzorcowego 9. Koszary: trzeba osadzić w jednym miejscu armię tę trupę włóczęgów; zapobiec rabunkom i gwałtom; uspokoić mies2 kańców, którzy źle znoszą przemarsze oddziałów; usunąć nicporozt mienia z władzami cywilnymi; powstrzymać dezercję, kontrolować wydatki. Ordynacja z 1719 roku nakazuje budowę setek koszar na wzór tych, które już założono na południu; izolacja w nich ma być ścisła: „Całość będzie zamknięta i otoczona murem na dziesięć stóp wysokim, który okrąży pomienione pawilony w odległości trzydzies­ tu stóp ze wszystkich stron” — a to w celu utrzymania oddziałów „w porządku i dyscyplinie, aby oficer mógł za nie odpowiadać” 1011 . W 1745 roku koszary istniały w około 320 miastach, a w 1775 roku oceniano pojemność koszar na jakieś 200000 ludzi". Obok pojedyn ­ czych warsztatów rozwijały się także wielkie przestrzenie fabryczne, jednorodne i zarazem ściśle wydzielone: najpierw połączone manufa­ ktury. polem, w drugiej połowie XVIII wieku, fabryki (huty Chaussade zajmują cały półwysep Medinc. pomiędzy Nievre i Loarą; przy zakładaniu fabryki w indret w 1777 roku Wilkinson, wznosząc

8 Posłużę się przykładami zaczerpniętymi z instytucji wojskowych, me ­

dycznych, szkolnych i przemysłowych. Można by znaleźć inne w obrębie kolonizacji, niewolnictwa, opieki nad niemowlętami. 9 Zob. Ph. Aries. L'Enfant et la familie, 1960, s. 308-313. i G. Synders. La

Pedagogie en France aux XV1F et XVIII1 siecles, 1965, s. 35-41. 10 L'ordonnance militaire. t. XIL. 25 września 1719 roku. Zob. il. 5. 11 Daisy, La Royaume de France, 1745, s. 201-209; Anonimowy memoriał z 1775 (Depozyt wojenny, 3689, f. 156); A. Navereau, Le Logeinent et les uslensiles des gens de guerre dc 1439 a 1789. 1924. s. 132-135; zob. il. 5 i 6.

138

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYX

system grobli i nasypów, zagospodarował wyspę na Loarze; Toufait buduje Lc Crcusot w dolinie Charbonniere. którą przekopał, i stawia na terenie samej fabryki domy z mieszkaniami dla robotników): jest to zarówno zmiana skali, jak i nowy typ kontroli. Fabryka wyraźnie upodabnia się do klasztoru, fortecy, oblężonego miasta; strażnik ..będzie otwierał bramy tylko podczas powrotu robotników i kiedy rozlegnie się dzwon obwieszczający ponowne podjęcie pracy"; kwad ­ rans polem nikt nie będzie już miał prawa wstępu: pod koniec dnia majstrowie są zobowiązani do oddania kluczy szwajcarowi, który wtedy znów otworzy bramy12. Chodzi o to. by w miarę postępującej koncentracji sił produkcyjnych wydobywać z nich maksimum zysku i likwidować zjawiska niekorzystne (kradzieże, przestoje w pracy. fermenty i „spiski"), o ochronę materiałów i narzędzi oraz opanowa­ nie siły roboczej: „Ład i porządek, jakie utrzymywać trzeba, wyma­ gają. by wszyscy robotnicy byli zebrani pod jednym dachem, ażeby len z udziałowców, do którego należy kierowanie manufakturą, mógł zapobiegać i zaradzać nadużyciom, jakie mogą powstać wśród robotników, i powstrzymywać ich rozwój w zarodku"13. 2. Jednakże zasada „klauzury" nie jest ani stała, ani nieodzowna. ni leż wystarczająca w aparaturze dyscyplinarnej. Posługiwanie się rzestrzenią jest w niej znacznie bardziej elastyczne i finezyjne. ’rzede wszystkim opiera się na zasadzie elementarnej lokalizacji lubWVU parcelacji. Każdemu — jego miejsce: w każdym miejscu — ktoś. Unikać rozmieszczania grupami: dekomponować kolektywne lokali­ zacje: dokonać analizy niejasnych, zwartych i skrytych zbiorowości. Przestrzeń dyscyplinarna zmierza do podziału na tyle parcel, ile jest ciał czy elementów do rozmieszczenia. Należy zlikwidować skutki niezdecydowanych repartycji. niekontrolowane ukrywanie się jedno­ stek. ich rozproszoną cyrkulację, ich bezużyteczną i groźną koagula­ cję — to taktyka anlydezercyjna, antywłóczęgowska. antyaglomeracyjna. Trzeba mieć informacje o obecności i nieobecności, wiedzieć. jak i kiedy każdego znaleźć, umożliwić kontakty pożyteczne, a prze­ ciąć szkodliwe, móc w każdej chwili nadzorować zachowanie każ­ dego. ocenić je. zareagować, wyliczyć zalety i zasługi. A zatem procedura — by poznać, opanować i wykorzystać. Dyscyplina or­ ganizuje przestrzeń analityczną. 1 tu właśnie natrafia na stary chwyt architektoniczny i religijny — celę klasztorną. Nawet jeśli komórki, które wyznaczy, przybiorą 12 Projekt regulaminu dla stalowni w Amboise. Archiwa narodowe, f. 12

1301. ” Memoriał do króla w sprawie fabryki płótna żaglowego w Angers. w: V. Dauphin. Rechercltes sur 1’industrie te.rtile en Anjou. 1913. s. 199.

139 zyxwvutsrqpo Podanie ciałazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWV

charakter czysto idealny, przestrzeń dyscyplinarna będzie zawsze, w gruncie rzeczy, przestrzenią złożoną z cel, parcelarną. Niezbędna samotność ciała i duszy zdradzała pewien ascetyzm: ludzie muszą, niekiedy przynajmniej, sami stawić czoło pokusie, a nawet, być może, gniewowi Bożemu. „Sen jest obrazem śmierci, sypialnia — obrazem grobu... Chociaż sypialnie bywają wspólne, to łóżka są ustawione w ten sposób i tak dokładnie zasłonięte firankami, że dziewczęta mogą wstawać z łóżek i kłaść się, nawzajem siebie nie widząc” 14. Nadal jeszcze jest to jednak forma bardzo prymitywna. 3. W instytucjach dyscyplinarnych reguła ro WVUTSRQPONMLKJIH zm ieszczen ia fu n k ­ cjo n a ln eg o stopniowo narzuca własny kod przestrzeni, którą architek­ tura zostawiała zazwyczaj do dyspozycji i różnorodnego wykorzys­ tania. Wyznacza się określone miejsca, nie tylko odpowiadające potrzebie nadzoru i zapobiegające niebezpiecznym kontaktom, ale także tworzące przestrzeń użyteczną. Proces len wyraźnie widać na przykładzie szpitali, szczególnie wojskowych i portowych. Można przypuszczać, że we Francji miejscem doświadczalnym był Rochefort i że to on posłużył za wzór. Port, na dodatek port wojskowy, jer — z racji obrotu towarami, przepływu ludzi zatrudnianych dobrowo nie lub przymusowo, przybijających i odpływających marynarz? chorób i epidemii — miejscem dezercji, przemytu i rozsadnikicn. zarazy, rozdrożem niebezpiecznych związków, skrzyżowaniem zaka­ zanych kontaktów. Szpital portowy ma wprawdzie leczyć, ale właśnie dlatego musi być swego rodzaju filtrem, urządzeniem, które przyszpila i parceluje: tym samym winien zagwarantować panowanie nad całą tą ruchliwą zgrają, rozbierając na czynniki pierwsze mieszaninę będącą siedliskiem zła i bezprawia. Medyczny nadzór nad chorymi i ofiarami epidemii pokrywa się tu więc z całym szeregiem kontroli innego typu: wojskowej — nad dezerterami, skarbowej — nad towarami, administracyjnej — nad lekami, racjami żywności, zagi­ nionymi. ozdrowieńcami, zmarłymi, symulantami. Powoduje to ko ­ nieczność ścisłego przydzielania miejsc i przegradzania przestrzeni. Pierwsze decyzje w Rochefbrt dotyczyły raczej rzeczy niż ludzi. raczej cennych towarów niż chorych. Metody kontroli gospodarczej i skarbowej wyprzedzają techniki kontroli medycznej: umieszczanie leków w zamkniętych skrzyniach, rejestrowanie ich zużycia; nieco później powstaje system weryfikacji rzeczywistej liczby chorych, ich tożsamości, jednostek, z których pochodzą: następnie regulamin obejmuje przemieszczanie się i zmusza chorych do przebywania w wyznaczonych salach: na każdym łóżku znajduje się karta z na­ 14 Regulamin wspólnoty Cór Dobrego Pasterza, w: Delamare, Traite de

Police, księga III, par. V, s. 507. Zob. także il. 9.

140

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

zwiskiem lego, kio ma w nim leżeć: każdy chory wpisywany jcsl do rejestru, który lekarz musi podczas wizyty sprawdzić; wreszcie nadejdzie separowanie zakaźnie chorych i izolatki. Z wolna prze­ strzeń administracyjna i polityczna zaczyna pokrywać się z prze­ strzenią terapeutyczną; zmierza do indywidualizacji ciała, choroby. symptomu, życia i śmierci; tworzy realny obraz przeciwstawianych sobie i starannie oddzielonych elementów jednostkowych. Z dyscyp­ liny narodziła się przestrzeń medycznie użyteczna. W fabrykach, które pojawiają się pod koniec XVIII wieku, zasada indywidualizującej parcelacji komplikuje się. Chodzi zarazem o dys­ trybucję jednostek w przestrzeni, gdzie można je izolować od siebie i łatwo namierzyć, i o związanie lego podziału z dostępem do narzędzi produkcji, które rządzą się swymi prawami. Trzeba pogo ­ dzić rcpartycję ciał, przestrzenne zagospodarowanie środków produk ­ cji i rozmaite formy aktywności w ramach dystrybucji ..stanowisk”. Takiej zasadzie odpowiada manufaktura Oberkampfa w Jouy. Składa się z szeregu specjalistycznych warsztatów sklasyfikowanych zależ­ nie od podstawowych typów czynności: osobnych dla drukarzy, zszywaczy, barwierzy. retuszerek. grawerów. farbiarzy. Największy budynków, który wzniósł w 1791 roku Toussainl Barre. ma sto ziesięć metrów długości i trzy piętra. Parler przeznaczony jest głównie na drukarnię: zawiera 132 stoły ustawione w dwu rzędach wzdłuż hali, którą oświetla 88 okien. Każdy drukarz pracuje przy osobnym stole wraz ze swoim ..kopistą”, którego zadaniem jest przygotowywać i wyrównywać farby. W sumie 264 osoby. Przy krańcu każdego stołu rodzaj stelażu, gdzie robotnik kładzie do suszenia płótno, które zadrukował15. Przemierzając salę wzdłuż środ­ kowego przejścia, można zagwarantować zarazem ogólny i indywi­ dualny nadzór: stwierdzić obecność, pilność robotnika, jakość jego pracy: porównywać robotników między sobą: sklasyfikować podług zręczności i szybkości: śledzić kolejne etapy produkcji. Te kolejne oszacowania kształtują trwałą siatkę: wszelka niejasność znika16: znaczy to. że produkcja dzieli się. zaś proces pracy da się wypowie ­ dzieć z jednej strony ze względu na jego fazy, jego stadia lub podstawowe czynności, z drugiej — ze względu na osoby, które go wykonują, poszczególne ciała, które się doń przyczyniają: każdą 15 Regulamin fabryki Saint-Maur. Bibl. Nar. Rękopisy, zbiory Delamare ’a. Manufaktury III. 16 Zob. co mówił La Metherie po zwiedzeniu Le Creusot: ..Budynki dla tak

pięknego przedsięwzięcia i takiej rozmaitości robót musiały być odpowiednio rozległe, ażeby w czasie pracy nie powstało wśród robotników najmniejsze zamieszanie ” (Journal de physigue, t. XXX. 1787. s. 66).

141 zyxwvutsrqponm Podanie ciałazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

zmienną lej siły — energię, szybkość, zręczność, cierpliwość — moż­ na obserwować, a więc scharakteryzować, ocenić, oszacować i od ­ nieść do lego, kto jest jej właściwym sprawcą. Tym samym, przyszpiloną w doskonale czytelny sposób do serii pojedynczych ciał, siłę roboczą można analizować w całej jej jednoslkowości. Pod podzia ­ łem procesu produkcji odbywa się równocześnie, w chwili narodzin masowego przemysłu, indywidualizująca dekompozycja siły robo ­ czej; reparlycje dyscyplinarne umożliwiły zarówno jedno, jak drugie. 4. Elementy te są w ramach dyscypliny wymienne, gdyż każdy został określony przez miejsce zajmowane w serii i przez odległość. jaka go dzieli od innych. Jednostką zatem nie jest tu terytorium (jednostka dominacji) ani miejsce (jednostka lokalizacji), ale ranga: WVUTSRQPONML pozycja zajmowana w klasyfikacji, punkt, w którym przecinają się wiersz i kolumna, interwał w szeregu interwałów, jakie można kolejno przemierzyć. Dyscyplina to sztuka rangi i technika zmiennej aranżacji. Indywidualizuje ciała, lokalizując je — nic przez trwałe osadzenie, ale przez dystrybucję i włączenie do obiegu w pewne’ sieci relacji. Weźmy na przykład „klasę”. W kolegiach jezuickich mieliśm jeszcze do czynienia z organizacją binarną i globalną zarazem. Klas) a te mogły sięgnąć liczby dwustu albo i trzystu uczniów, dzielono na dziesięcioosobowe grupy; każdą z tych grup, z jej dziesiętnikiem, przydzielano do jednego z obozów, rzymskiego lub karlagińskiego; każdej dekurii odpowiadała dekuria przeciwna. Formułę ogólną stanowiła wojna i rywalizacja; praca, nauka, klasyfikacja odbywały się pod postacią pojedynku, na drodze starcia dwu armii; wkład każdego ucznia wpisywał się w ten powszechny pojedynek, przy­ czyniał się do zwycięstwa lub klęski jego obozu; uczniowie zaś widzieli siebie przypisanych do miejsc, odpowiadających funkcji każdego z nich i jego wartości bojowej w dekurii17. Łatwo zresztą zauważyć, że ta rzymska komedia pozwalała powiązać z binarną rywalizacją przestrzenny rozkład będący naśladowaniem legionu z jego rangami, hierarchią i piramidalną organizacją nadzoru. Nie należy zapominać, że w ogóle model rzymski w epoce oświecenia odegrał podwójną rolę; ze względu na republikańskie oblicze był utożsamiany wprost z instytucją wolności, zaś oblicze wojskowe stanowiło idealny wzór dyscypliny. Osiemnastowieczna i rewolucyj­ na Roma jest Rzymem Senatu, ale zarazem Rzymem legionów; Rzymem Forum, ale także Rzymem obozów wojskowych. Aż do czasów cesarstwa rzymski układ odniesienia był. w dwuznaczny 17 Zob. C. de Rochemonteix. Un college au XV1F siecle, 1889, t. III. s. 51

i nast.

142

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

sposób, wzorem prawnego ideału obywatelstwa i techniki metod dyscyplinarnych. W każdym razie to. co w nieustannie odgrywanej w jezuickich kolegiach antycznej bajce było ściśle dyscyplinarne, wzięło górę nad pojedynkiem i naśladowaniem wojny. Stopniowo — zwłaszcza po 1762 roku — przestrzeń szkolna rozwija się; klasa staje się jednorodna, składa się już teraz wyłącznic z indywidualnych elementów, które zajmują miejsca obok siebie pod okiem nau ­ czyciela. W XVIII wieku „ranga” zaczyna określać główną formę rcpartycji jednostek w porządku szkolnym: szeregi — rangi — uczniów w klasach, w korytarzach, na podwórzu: ranga przy ­ znawana każdemu w związku z każdym wykonywanym zadaniem czy pracą: ranga, w jakiej zmieści się on pod koniec tygodnia. miesiąca, roku: uszeregowanie — ranga — klas według wieku, rok po roku; następstwo wykładanych przedmiotów, problemy rozważane według porządku — rangi — wzrastającej trudności. A w tym zespole obowiązkowych uszeregowań każdy uczeń, zależnie od wieku, wyni­ ków i zachowania, ma raz laką, raz inną rangę; nieustannie zmienia niejscc w tym szeregu rubryk — jedne z nich, idealne, wyznaczają ferarchię wiedzy i zdolności, inne mają materialnie przekładać na rzestrzeń klasy czy kolegium ową repartycję zalet czy zasług. licustanny ruch, gdzie jedne indywidua wchodzą na miejsce innych w przestrzeni, którą skandują uszeregowane interwały. Organizacja przestrzeni serialnej stanowiła jedną z wielkich technicznych przemian w nauczaniu podstawowym. Pozwoliła na przezwyciężenie tradycyjnego systemu (gdzie jeden uczeń pracował przez kilka minut z nauczycielem, podczas gdy chaotyczna grupa czekających na swoją kolej pozostawała bezczynna i pozbawiona opieki). Przyznając indywidualne miejsca, umożliwiła kontrolę nad każdym uczniem, a zarazem jednoczesną pracę wszystkich. Zor­ ganizowała według nowej ekonomii czas nauki. Wprawiła w ruch maszynę służącą do nauczania, ale także do nadzorowania, hierar­ chizacji. nagradzania. J.-B. de La Salle marzył o sali klasowej, której przestrzenny podział umożliwiałby jednocześnie wiele dystynkcji: podług stopnia zaawansowania uczniów, podług zalet każdego z nich. ich lepszego lub gorszego charakteru, większej lub mniejszej pilno­ ści. czystości, a także majątku ich rodziców. Klasa miała być zatem jedną wielką tablicą z wieloma rubrykami, pod skrupulatnie ..klasyfikatorskim” okiem nauczyciela: „We wszystkich klasach będą miejsca wyznaczone dla wszystkich uczniów i podczas wszystkich lekcji w taki sposób, żeby wszyscy na tej samej lekcji byli w tym samym i zawsze stałym miejscu. Uczniowie najtrudniejszych przedmiotów będą umieszczeni w ławkach najbliżej ściany, a pozostali według rangi nauczania stopniowo w kierunku środka klasy... Każdy

143 zyxwvutsrqponml Podatne ciałazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVU

z uczniów będzie miał przypisane miejsce i żaden nie opuści go ani nic zmieni bez polecenia lub zgody inspektora szkolnego ”. Trzeba postępować tak. żeby „ci, których rodzice zaniedbują i którzy mają robactwo, byli odseparowani od tych, którzy są czyści i go nic mają; żeby uczeń lekkomyślny siedział pomiędzy dwoma grzecznymi i zrównoważonymi, a libertyn sam albo między dwoma pobożnymi” 18. Poprzez organizowanie „cel”, „miejsc” i „rang” dyscypliny wy ­ twarzają zatem przestrzenie złożone: architektonicznie, funkcjonalnie i hierarchicznie. Przestrzenie te umożliwiają osadzenie w miejscu i jednocześnie pozwalają na przemieszczanie; wyznaczają segmenty indywidualne i związki operacyjne; wskazują na zajmowane miejsce i wartość; gwarantują posłuszeństwo osób, ale także lepszą gospodar­ kę czasem i ruchem. Są to przestrzenie dwoiste: realne — gdyż rządzą rozmieszczeniem budynków, sal. mebli, choć zarazem idealne — gdyż rzutują na to zagospodarowanie charakterystyki, oceny i hierarchizacje. Pierwszą z wielkich operacji dyscypliny jest zatem utworzenie „żywych tabel”, które przekształcają bezładne, bezużyte­ czne lub niebezpieczne zbiorowiska w uporządkowane mnogości Tworzenie „tabel” stanowiło jeden z podstawowych problemóv naukowej, politycznej i ekonomicznej technologii XVIII wieku: urządzać ogrody botaniczne i zoologiczne, a zarazem budować racjonalną klasyfikację istot żywych; obserwować, kontrolować i re­ gulować obrót towarowy i monetarny, a zarazem konstruować przez to tabelę ekonomiczną, która mogłaby służyć za wzorzec bogacenia się; pilnie śledzić ludzi, stwierdzać ich obecność lub nieobecność i tworzyć zarazem stały i ogólny rejestr sił pod bronią; rozdzielać chorych, separować jednych od drugich, a jednocześnie troskliwie dzielić przestrzeń szpitalną i tworzyć systematyczną klasyfikację chorób: są to wszystko działania bliźniacze, których oba składniki — dystrybucja i analiza, kontrola i inteligibilność — idą ze sobą w parze. Tabela w XVIII wieku to technika władzy i zarazem procedura wiedzy. Chodzi o zorganizowanie tego, co wielorakie.

18 J.-B. de La Sallc. Conduite des Ecoles chretiennes, Bibl. Nar. Ms 1 1759. s. 248-249. Nieco wcześniej Batencour proponował, żeby sale lekcyjne były podzielone na trzy części: „Najbardziej honorowa dla tych, którzy uczą się łaciny... Należałoby sobie życzyć, aby było tyle miejsc przy stolach, ilu będzie piszących. by uniknąć zamieszania, które na ogól wprowadzają uczniowie leniwi” . W innej części ci. którzy uczą się czytać: osobna ławka dla bogatych. osobna dla biednych, „żeby robactwo się nie rozpełzło". Trzecia część dla nowicjuszy: „Kiedy pozna się ich zdolności, przydzieli się im miejsce ” (M.I.D.B.. Instruction mćdiodique pour Pecole paroissiale, 1669. s. 56-57). Zob. ił. 10-11.

144

DyscyplinazyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXW

o stworzenie narzędzi do jego prześledzenia i zapanowania nad nim — o narzucenie mu jakiegoś „porządku ”. Przyrodnik, lekarz czy ekonomista jest, niczym głównodowodzący armią, o którym mówił Guibcrt. „oślepiony ogromem, oszołomiony wielością... Niezliczone kombinacje wynikające z wielości rzeczy, ilość rzeczy wymagają­ cych jednoczesnej uwagi, tworzą ciężar ponad jego siły. Nauka o wojnie nowoczesnej, doskonaląc się i zbliżając do prawdziwych zasad, mogłaby stać się prostsza i łatwiejsza”: armie „przy za­ stosowaniu prostszych, analogicznych i podatnych na wszystkie ruchy taktyk... byłyby łatwiejsze do przemieszczania i prowadze­ nia”19. Taktyka — przestrzenne wyasygnowanie ludzi: taksonomia — dyscyplinarna przestrzeń istot naturalnych; tabela ekonomiczna — podległy regułom obrót bogactwami. Jednak tabela nie zawsze pełni tę samą funkcję w owych różnych rejestrach. W porządku ekonomicznym umożliwia obliczanie ilości i analizę obrotu towarowego. W formie taksonomii ma za zadanie -harakteryzować (a tym samym redukować indywidualne odrębności) tworzyć klasy (a więc wykluczać rozważania o liczbie). Natomiast ' postaci dyscyplinarnej repartycji przeciwnie — wpisanie w tabelę na za zadanie ujmować wielość jako wielość, dokonywać jej dys­ trybucji i wyciągać stąd możliwie największe korzyści. Taksonomia naturalna sytuuje się na osi biegnącej od charakteru do kategorii, taktyka dyscyplinarna natomiast mieści się na osi łączącej rzeczy pojedyncze z mnogimi. Pozwala zarazem na charakterystykę in­ dywiduum jako indywiduum i na wprowadzenie ładu w daną mno­ gość. Jest podstawowym warunkiem kontroli i wykorzystania zespołu różnorodnych elementów: fundamentem mikrofizyki władzy, którą można by obdarzyć mianem „parcelamej”.

WVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

K ontrola a ktyw n o ści

1. R o zkła d za jęć to stare dziedzictwo. Jego dokładny wzorzec został z całą pewnością zaczerpnięty z doświadczeń wspólnoty zakonnej. Szybko się rozprzestrzenił. Trzy jego podstawowe procedu­ ry — ustalenie rytmu, narzucenie określonych czynności i regulacja powtarzających się cyklów — bardzo szybko znalazły zastosowanie w gimnazjach, warsztatach i szpitalach. Nowe dyscypliny bez trudno­ ści dały się wpisać w ramy dawnych schematów; domy poprawcze i instytucje pomocy społecznej stanowiły przedłużenie regularnego ” J.A. dc Guibcrt. Essai generał de taclique. 1772. I. słowo wstępne. s. XXXVI.

1. N. Andry. L 'orthopedie o u l ’art de prevenir et de corriger dans les enfants les difformites du corps [Ortopedia albo sztuka zapobiegania u dzieci zniekształceniom ciała i korygowania ich], 1749.

Medal upamiętniający pierwszą rewię wojskową

prowadzoną przez Ludwika XIV w 1666 roku (Bibl. Nar.. Gabinet medali). Zob. s. 183.

3/4. P. Giffart, L'Art militairefranęais [Francuska sztuka wojenna], 1696.

Zob. s. 149.

U A r t M ili ta i re zyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFED F ranęois. tjt

jjo

F i g u r ę zyxwvutsrqponmlkjihgfedcbaZYXWVUTSRQPONMLKJ LXVI. F i g u r i L X V I. R fp o Je-^-w us J u r 'uos n r m es.

E cominandcmcnc s cxccurc cn quatrc remps : lc premier, cn ćtcndanr Ic bras droir vis-a-vis la crayattc, lc m oufquct plantć droir lur la croflc : lc fccona remps, cn lailfant glifler lc moufqucr audeflbus dc la ccinrurc dc la culotrc, & cn hauflanr la main gauchc au bouc du canon du moufqucr : lc rroifićm c, cn laiflant comber la croflc du moufquct: lc quacrićmc, en glillanc la main droirepour la joindrc a la main gauchc.

C

R e p o s e z u o u .^ j u r v o . ' a r n ic e . n ••

ijf

L 'A r t M ilita ire

Fi g

u r ę

L X X.

F ranęoit,

Fi g u r ę

LXX

R sp re n tl^u o s m ejch es.

E commandemcnt s ‘cxccutccn quacrc remps : lc premier cft, dayancer la pointc du pied droir a quarrc doigts dc la mcfchc, ayant lc bras droir ćtendu a la haurcur dc la

C

crayattc : lcdcuxićmc cft, dc baifler lc corps cn tenanr lc jarrer roidc, & lc gcnouil droir un pcu plie pourprendrc la mcfchc dans les doigts dc la main droitc: lc rroifićm c remps cft, dcfcrclcvcr droir cn mettant lc pied

droir yis-a-yis du pied gauchc, & cn gliflanr la croflc du inoufquct cn dcdans pour remettre la mcfchc dans les doigts dc la main gauchc : lc quatrićmc remps cft, dc repoufler fon mou{qucr lur 1'ćpaulc, & d ‘ćtcndrc

lc bras droir lc longdclacuilfc.

R e p r a w z v o s n u c h tA S ij

5/6. Plany dołączone do ordynacji z 25 września 1719 roku o budowie koszar. Zob. s. 137.

7.

P.G. Joly dc Maizcroy, Theorie de la guerre

[Teoria wojny], 1777. Obóz dla 18 batalionów i 24 szwadronów.

1. Obozowisko infanterii. 2. Kawalerii.

3. Lekkich oddziałów. 4. Przednie straże. 5. Placówki straży obozowej. 6. Plac apelowy. 7. Park artylerii. 8.

Zaopatrzenie. 9. Reduta. Zob. s. 169.

8. W zór do kaligrafii (zbiory historyczne I.N.R.D.P.). Zob. s. 148.zyxwvutsrqponmlkjihgfedcba

h

9.

Colegium w Nawarze. Rysowane i sztychowane

przez Franciszka M ikołaja M artineta, około 1760 (zbiory historyczne I.N.R.D.P.). Zob. s. 139.

10/11. W nętrze szkoły nauczania wzajemnego na ulicy Port-Mahon

w trakcie nauki pisania. Litografia Hippolite ’ a Lccomte ’a. 1818 (zbiory historyczne I.N.R.D.P.). Zob. s. 143.

12. B. Poyet. Projekt szpitala, 1786.

Zob. s. 171. 13. J F. dc NeufTorge. Projekt szpitala. Podstawowy zbiór projektów (1757-1780).

Zob. s. 171.

14. Menażeria w W ersalu za czasów Ludwika XIV. Rycina Avelinc ’ a. Zob. s. 198. 15. Plan więzienia w Gandawie, 1773. Zob. s. U8. 16. J.F. dc Ncuflbrgc. Projekt więzienia. Zob. s. 171.

.4

p/CAvncxrf.i4tr/\vfcrr/roy ,* .Ł» /Ma ^Ą/rrr*** A’/T«»1Z4ri»*»« jrSr^^

zyxwvut .

> •»'//.*// />///„