Kultura rosyjska XVIII wieku
 8304013967

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

KULTURA ROSYJSKA XVIII WIEKU

Ossolineum

Władysław A. Serczyk

KULTURA ROSYJSKA XVIII WIEKU

Władysław A. Serczyk

KULTURA ROSYJSKA XVIII WIEKU

Wrocław • Warszawa • Kraków • Gdańsk • Łódź Ząkład Narodowy imienia Ossolińskich Wydawnictwo 1984

Okładkę projektował Goluch

Redaktor Helena Branicka-Mrozowska Redaktor techniczny Maciej Szlapka © (lopm/ju by £tiład Saiodouy ./ . Otuliitknh - hydaumrtito. Wioelau- I9fij

Prinltd

Pedand

ISBN 83-04-01396-7 Zakład Nanxtu\ im. ()\w>|imki< li WtdawniCIMii. Wrocław 1981 Nakład 30d I9.(A ark dnik. 18.25 Papier oflwi. kl. III. 80 g. 60x90. Oddano do Ujadania 16 VIII l'JK2 Skład u\k»n.ui tia urz.|d£rni.uli M druku b X I9H3 Druk uknń»n u luiyin IW» Zam. I9i 1/82-1 -9 Cena /J 200 -

WSTĘP Od wiciu już pokoleń Rosja i jej dzieje budziły żywe zainteresowanie uczonych zajmujących się tą problematyką zawodowo. Nic pozostawali pod tym względem w tyle również miłośnicy historii. Być może było to wywołane swoistą egzotyką ziem leżących na wschód od Dniepru, odmiennością obyczajów, religii czy też stosunkowo licznymi, zachowa­ nymi niemal jak w skansenie, reliktami minionych epok i stylu rządów, związanego częstokroć nic tylko z ustrojem, lecz i osoljowością władcy. Przez długie lata Rosja była krajem stosunkowo trudno dostępnym dla cudzoziemców, mimo że leżała w bezpośrednim sąsiedztwie państw ściśle związanych z polityką europejską. Nawet ci, którzy przekroczyli jej granice, nie wychodzili w swych relacjach poza powierzchowne opisy obserwowanej rzeczywistości. Trudno się temu dziwić. Obco­ krajowców traktowano podejrzliwie, a posłów cudzoziemskich niejedno­ krotnie całkowicie izolowano od miejscowej ludności. Nie przeszkadzało to jednak w organizowaniu zabawnych czasem spektakli, łatwych do rozszyfrowania przez tych, dla których były urządzane. Pisał o tym dyplomata austriacki Zygmunt Herberstein w swym dziele Rerum Muscoviticarum commentarii wydanym w 1549 r. w Wiedniu. ”U Moskowitów istnieje taki zwyczaj: każdy raz, gdy trzeba sprowa­ dzić do pałacu znakomitych posłów monarchów zagranicznych, z roz­ kazu kniazia zwoływana jest z dalszych i bliższych dzielnic szlachta niższego stanu, dworzanie i żołnierze, zamykane są w tym czasie wszy­ stkie sklepy w mieście i zakłady rzemieślnicze, przegania się z rynku handlarzy i kupujących, wreszcie zbierają się tu zewsząd obywatele. Robi się to po to, aby przez ogromną ilość ludzi i tłum poddanych pokazać cudzoziemcom potęgę kniazia, a poprzez tak ważne poselstwa monarchów zagranicznych objawić wszystkim jego wielkość... Powiada­ ją, że wyciągając rękę ku posłowi wyznania rzymskiego, kniaź uważa, iż podajc ją człowiekowi splugawionemu i nieczystemu, dlatego, od­ prawiwszy go, natychmiast myje ręce”1. Minęło jednak zaledwie półtora stulecia, gdy imperium rosyjskie zajęło czołowe miejsce wśród państw europejskich i zaczęło skutecznie pretendować do odegrania pierwszorzędnej roli.na tym terenie; gdy mówiono nie tylko o jego potędze militarnej, lecz i o dokonujących się w nim przeobrażeniach wewnętrznych, z których przemiany kultu­ ralne zajmowały niepoślednie miejsce. Wydawać by się mogło, że to panowanie Piotra I, monarsze zamierzenia konsekwentnie i często brutalnie wprowadzane w życie doprowadziły do przełomu w codziennym bycie carskich poddanych, od najbliższego otoczenia władcy poczynając, a kończąc na chłopach rozproszonych po niezmierzonych terenach ogromnego państwa.

Do takich właśnie wniosków doszły liczne pokolenia historyków wielokroć bezkrytycznie powtarzających spostrzeżenia współczesnych wysławiających Piotra I i... ściśle z nim związanych. Nic ulega wprawdzie wątpliwości, że przysłowiowa piotrowska „dubinka” (pałka) w niemałym stopniu przyczyniła się do szybszego zajęcia przez Rosję miejsca w nic zawsze zgodnie brzmiącej orkiestrze państw europejskich, ale istotnej przyczyny radykalnej zmiany sytuacji szukać należy głębiej: w dokonanych już wcześniej przeobrażeniach sfery społecznej i gospo­ darczej . Wystarczy zresztą przypomnieć, że reformy przeprowadzone przez energicznego monarchę we wszystkich niemal dziedzinach życia kraju, a także ich skutki polityczne, ekonomiczne i kulturalne nic uległy zapomnieniu pojego śmierci. Przeciwnie, zostały utrwalone i rozwinięte, co świadczy, że u ich podłoża tkwiły solidniejsze fundamenty niż wola najwybitniejszego nawet władcy. Należy więc zadać pytanie: czy w poprzednim, siedemnastym stuleciu (by nic cofać się do początków istnienia rodzaju ludzkiego) znajdziemy chociażby zarodki tych zjawisk i procesów, które w wieku następnym zadecydowały o kształcie monarchii rosyjskiej i obliczu społeczności zamieszkującej imperium? Osiemnastowieczna Rosja złączona z europejskim Oświeceniem zrodziła jeszcze jedną postać, która w sposób przemożny zaciążyła na znanym nam wizerunku monarchii. Carowa Katarzyna II, nazywana przez współczesnych jej pochlebców Semiramidą Północy, jaśniejącą na niebie Gwiazdą Zaranną oraz opiekunką nauki i sztuki, ambitna i in­ teligentna Niemka pochodząca z podupadłego rodu książęcego stała się symbolem całego, rządzonego przez siebie państwa. O ile Piotr I zmusił Rosję do energicznego przekroczenia bariery dzielącej ją od wpływów zachodnioeuropejskich, o tyle Katarzyna II przybrała impe­ rium w nowe szaty, bardziej odpowiadające nowej sytuacji; wykonała stosowne zabiegi retuszerskie, umiejętnie kryjąc niedostatki absolutystycznej monarchii. Wiek XVIII był dla Rosji okresem wojen: z Turcją, Szwecją, Persją, Prusami, Polską i wreszcie — z rewolucyjną Francją. Zmieniały się sojusze, zmieniali także przeciwnicy, ale dobosze pułków gwardyjskich niemal bez przerwy wybijali rytm marszowy, kierując żołnierzy na kolejne pola bitewne. Dwór opanowany był przez koterie wzajemnie się zwalczające i gotowe bez wahania sprzedać się temu z posłów cudzoziemskich, który więcej zapłaci. Ze wszystkich zakątków cesarstwa nadchodziły wieści o buntujących się chłopach i kozakach, a Buławin i Pugaczow potrafili doprowadzić do poważnego zamętu w państwie. Kolejne reformy administracyjne sprzyjały rozrostowi aparatu urzędni­ czego i biurokratyzacji Kolegiów utworzonych przez Piotra I, nawiasem mówiąc, w celu usprawnienia systemu zarządzania. Nic zmieniła sytuacji

Ustawa o guberniach wydana przez Katarzynę II w 1775 r.2 Ilość różnego rodzaju monet: złotych, srebrnych, miedzianych, a potem także asygnat papierowych, mogła przyprawić o zawrót głowy i nie sprzyjała ani stabilizacji cen, ani stabilizacji wartości pieniądza3. Władze pro­ wincjonalne były korumpowane przez panoszące się łapówkarstwo, które wkradło się również do urzędów centralnych, a rozbudowany system faworytów obsypywanych prezentami i godnościami za usługi bynaj­ mniej nic publiczne nie stanowił budującego przykładu dla pod­ danych. Mimo tojednak Rosja stale umacniała swą pozycję międzynarodową i z dziesięciolecia na dziesięciolecie rosła w siłę. U podłoża tego procesu leżały przyczyny ekonomiczne. Coraz większą rolę odgrywała gospo­ darka towarowo-pieniężna wpływająca na powstawanie ponadregional­ nych więzi rynkowych. Wzrastała rola handlu, a każdy niemal rok przynosił nowe odkrycia niewyczerpanych — zda się — bogactw na­ turalnych. Współczesny Piotrowi I, wywodzący się z chłopstwa rosyjski publicysta i ekonomista Iwan Pososzkow pisał w swej Księdze o ubóstwie i bogactwie’. „... Bez kupiectwa nie może istnieć żadne państwo, ani wielkie, ani małe. Kupiectwo jest towarzyszem wojska: wojsko wojuje, a kupiectwo mu pomaga i wszelkie jego potrzeby zaspokaja... Dziwię się bardzo, że nasza ziemia rosyjska, jak sądzę, zajmuje obszar nie mniejszy, niż niemiecka i są w niej miejsca wszelakie, ciepłe i zimne i górzyste, i morza różne, a brzegu morskiego tyle, że zmierzyć się nic da; jeśli zaś jechać brzegiem od gródka Kolskiego, to i za rok całego się nie przejedzie; tymczasem żadnych potrzebnych nam rzeczy [kopalin — W. A. 5.] nie znaleziono” ’. Odmienną od Pososzkowa opinię reprezento­ wał były sekretarz posła pruskiego w Petersburgu Johann Vockerodt, który w 1737 r. na życzenie następcy tronu, późniejszego króla Prus Fryderyka II, sporządził dla Woltera raport o stanic państwa rosyjskiego. Stwierdzał w nim m. in.: „Ogromny obszar monarchii rosyjskiej, za­ jmującej na długość niemal połowę naszej półkuli, rozpościera się od 46 do 70 stopnia [szerokości geograficznej północnej — W.A.S.], dostarcza­ jąc jej nieprawdopodobnej ilości towarów i prawie wszystkich rzeczy niezbędnych człowiekowi. Jeśli w jednej ziemi występują jakieś braki, są one natychmiast uzupełniane przez inną”5. Popieranie rodzimego przemysłu wydobywczego i przetwórczego odbiło się w sposób znaczący na rosyjskim eksporcie. Tak np. w 1726 r. wywieziono z Rosji 55 149 pudów (903,3 tony) żelaza, a w latach 1793— 1796 — niemal 3 min pudów (49 141,5 tony)6. Poważnie wzrósł)’ dochody z podatków bezpośrednich i pośrednich. Spore korzyści gospodarcze osiągnęła Rosja również dzięki zaborowi nowych ziem i powiększeniu swego terytorium. Zwiększyła się liczba ludności. W 1719 r. imperium zamieszkiwało 15 min osób, w 1795 — 37,2 min (z czego 8,2 min na terenach przyłączonych)7. Zarówno na początku,

jak i z końcem stulecia przeszło 96% mieszkańców stanowiła ludność wiejska, a ponad 50% - chłopi pańszczyźniani. Sama Katarzyna II w ciągu swego panownia „rozdarowała” 800 tys. chłopów, a mieszkań­ ców wsi ukraińskich obróciła w poddaństwoH. Byt powszedni miasta i wsi różnił się cxl siebie w sposób zasad­ niczy. Wprawdzie nędza i tu i tam miała jednakowy wymiar, ale przysłowiowe zgoła zacofanie ludności utrzymującej się z rolnictwa nie dawało się z niczym porównać. Horyzonty myślowe chłopstwa nic sięgały zazwyczaj dalej niż do najbliższego miasteczka powiatowego. Najniższy rangą przedstawiciel biurokracji był wyrocznią, a wieści o życiu w stolicy i o monarsze stawały się cząstką legend i niespraw­ dzonych mitów. Bóg, car — to postacie, do których nieraz jedną przy­ kładano miarę: równic dalekie, równie wszechmocne i równie obojętne wobec losu ciemiężonych. Zycie w mieście stwarzało większe możliwości kontaktów z szerokim światem. Liczne targi i jarmarki dawały okazję do stykania się z wędrow'nymi kupcami i ich służbą; wiadomości i plotki o innych krajach wraz z ich niezwykłymi, odmiennymi od miejscowych obyczajami trafiały do każdego, kto chciał słuchać. Rozjarzone wieczorem okna pałaców świadczyły o bogactwie ludzi, których od szarej ulicy dzielił tylko płot lub niski murek. W większych miastach osiedlali się cu­ dzoziemcy, niejednokrotnie tworząc większe kolonie rządzące się własnymi prawami, jak działo się to na przykład w Niemieckiej Słobodzic w Moskwie. Mieszały się języki, zwyczaje, ubiory. Różnili się nie tylko chłopi i mieszczanie, ale również szlachta osiadła na wsi i dworzanie stanowiący najbliższe otoczenie monarchów rosyjskich. Prowincjonalne politykowanie niewiele miało wspólnego z z rzeczywistością, modne nowinki europejskie budziły niesmak, a kon­ serwatyzm czy wręcz reakcyjność były głównym ideologicznym wyróż­ nikiem szlachty zamieszkującej tereny odległe od metropolii. Tymczasem dwór rozprawiał początkowo po polsku, później po niemiecku i francusku, pasjonował się literaturą przywożoną zza granicy i starał się (po reformach Piotra I), by ani na cal nic odstąpić od kanonów postępowania obowiązujących w Europie. Takie było życic codzienne osiemnastowiecznej Rosji. Na tej glebie wyrastali pisarze, uczeni, przedsiębiorcy, reformatorzy’ i... bunto­ wnicy. Łączyło się to wszystko zc sobą tak, jak życic wiąże radość i smutek, płacz i śmiech. Rad iszczę wowska Podróż z Petersburga do Moskwy była dziełem oświeconego szlachcica, z talentem władającego piórem i umiejętnie obserwującego otaczającą go rzeczywistość. Po­ lityczne koncepcje Pugaczowa i jego współpracowników stanowiły z kolei przykład plcbcjskięj trawcstacji funkcjonow-ania feudalnego państwa i jego form organizacyjnych. Kozackie dumy i ludowe pieśni mówiły o wojnach, w których brali udział ludzie prości, często tylko wówczas

mający możliwość, jedyną zresztą w życiu, zetknięcia się ze sławnymi ludźmi, z wielką polityką i jej skutkami. Jednym musiały wystarczać igry wędrownych trup aktorskich i nieporadne intermedia wystawiane przez uczniów szkół duchownych, inni oklaskiwali cudzoziemskich artystów, a nawet sami próbowali swoich zdolności, tworząc utwory przeznaczone na scenę. Przyłapanego na targu złodzieja czekało piętnowanie i zesłanie do kopalń nerczyńskich, wielki defraudant, cieszący się łaską władcy, w najgorszym razie był usuwany ze stanowiska lub przenoszony na inne, mniej intratne. Wielkie złodziejstwo nie było tak ciężkim przewinieniem, jak zbyt śmiała krytyka poczynań monarszych lub urażenie miłości własnej cara czy carowej. Trudno się więc dziwić, że na równi z dążeniem do jak najszybszego nabicia własnej sakiewki pleniło się donosiciolstwo, pochlebstwo i służal­ czość. Te bowiem właśnie cechy charakteru, nie tylko samo niegodne postępowanie, dawały możliwość awansów, nagród i wyróżnień. Oczy­ wiście, zdarzały się również wyjątki, a nic brakowało też przykładów połączenia przyrodzonych zdolności z odrażającymi cechami charakteru i przysłowiowym łutem szczęścia ułatwiającym osobistą karierę. Takim był syn dworskiego koniucha Aleksander Micnszykow, nic wahający się przed podsunięciem władcy, Piotrowi I, własnej kochanki, potem żony monarchy i wreszcie cesarzowej Rosji, Katarzyny I. Zaprzedał się carowi całkowicie; jak wierny pies znosił jego humory, a nawet bez sprzeciwu podstawiał plecy pod imperatorskie ciosy. Przy tym jednak był człowiekiem wszechstronnie utalentowanym i ener­ gicznym, niejednokrotnie wykazującym spore zdolności wojskowe, co rychło doprowadziło go do najwyższych godności państwowych, tytułu księcia i wielkiego majątku. Gdy wreszcie po śmierci cara wdał się w grę, której stawką była obsada tronu rosyjskiego i postawił na niewłaściwą kartę, pozbawiono go wszystkiego, w tym 90 tys. poddanych, wielu miast, licznych posiadłości ziemskich, 5 min rubli gotówką i dalszych 12 min ulokowanych w bankach zagranicznych”. Faworyci Elżbiety i Katarzyny II to oddzielna już historia, ale i wśród nich nic brakowało ludzi uzdolnionych. Grzegorza Potiomkina wyrzucono z gimnazjum za lenistwo. Udział w zamachu stanu 1762 r. dał mu dobry' start do wielkiej kariery i bogactwa. Wkrótce okazało się, że jego koncepcje zmierzające do spacyfikowania południowych kresów rosyjskich mogą być stosunkowo łatwo zrealizowane z korzyścią dla interesów imperium. To on wystąpił z inicjatywą zlikwidowania Siczy Zaporoskiej, on poddał projekt przyłączenia Krymu do Rosji i on wreszcie poświęcił wiele osobistych starań, by zdobyte ziemie zostały odpowiednio zagospodarowane. I chociaż także jego dziełem były słynne atrapy — „wsie potiomkinowskic”, to trudno kwestionować zasługi tego człowieka w zbudowaniu Chersonia, Mikołajowa. Scwasto-

pola i Jckaterynosławia. Otrzymany, od Katarzyny 11 tytuł „księcia taurydzkiego” stanowił świadectwo rzeczywistych dokonań, podobnie jak stopień feldmarszałka generalnego przyznany mu w 1784 r. Kozak rejestrowy Grzegorz Razum nie mógł się spodziewać, że jego synowie, Aleksy i Cyryl, staną się jednymi z najbardziej wpływo­ wych osób w państwie i już jako hrabowie Razumowscy osiągną: jeden - małżeństwo z carową Elżbietą i stopień feldmarszałka, drugi — tytuł hetmana Ukrainy, stopień feldmarszałka generalnego i stanowisko prezydenta Akademii Nauk. Kariery takie były nader liczne w osiemnastowiecznej Rosji i stały się nawet cząstką obyczajów panujących na dworze. Nic przeszkadzało to arystokracji rodowej zaciekle bronić swych tradycyjnych, uprzy­ wilejowanych pozycji. W tym przepychaniu się i tłoku, w starciach i walkach o wpływy nic było już miejsca nic tylko dla plcbejuszy, ale nawet dla duchowieństwa, które nie mieściło się w Tabeli rang pod­ porządkowanej interesom zbiurokratyzowanego państwa. Wprawdzie jeszcze w 1725 r. ostatni chyba z wybitnych reprezen­ tantów rosyjskiego prawosławia, arcybiskup nowogrodzki Teofan Pro­ kopowicz wygłosił słynne kazanie nad trumną Piotra I, sławiące zasługi cara, lecz już po półwieczu zaledwie inny przedstawiciel hierarchii prawosławnej, również wychowanek Akademii Kijowsko-Mohylańskicj, biskup perejaslawsko-boryspolski Gerwazy Lincewski doczekał się za swoje zabiegi animujące chłopów ukraińskich do wystąpienia przeciw Rzeczypospolitej złośliwej i ostrej uwagi w liście Mikołaja Repnina, posła rosyjskiego w Warszawie, do Nikity Panina, prezydenta Kolegium Spraw Zagranicznych w Petersburgu: „Ośmielam się przedłożyć Waszej Wysokości, że czas by temu archijerejowi ogon uciąć!”10 O ile jednak Cerkiew jako instytucja przestała odgrywać pierwszo­ rzędną rolę w życiu państwa, o tyle niejednokrotnie uciekano się do religii prawosławnej w celach czysto propagandowych. Katarzyna, żona Piotra III i późniejsza carowa, demonstracyjnie podkreślała swoje do niej przywiązanie, by w ten sposób zdyskredytować koronowanego małżonka, dla którego nic było świętości poza królem Prus i sprawami księstwa holsztyńskiego, z jakiego się wywodził. Między innymi właśnie dzięki temu „mateczka Katarzyna Aleksiejewna” nie napotkała poważniejszego oporu w czasie zamachu stanu. Przeciwnie, w czasie wyprawy do Petersburga w czerwcu 1762 r.jej pojawienie się wywoływało entuzjazm tłumów i „łzy szczęścia prawosławnego ludu”. Nowa arystokracja związana z imperium głównie dzięki zajmowa­ nym stanowiskom, a nic dzięki starożytności rodu, nie musiała szukać potwierdzenia swojej uprzywilejowanej pozycji w poparciu Cerkwi. Poparcia takiego nie szukał również monarcha. Szlachta odgrywała główną rolę w państwie, była sojuszniczką władcy, co przynosiło jej liczne przywileje i bogactwa. Duchowieństwo utraciło tradycyjne miejsce

przy tronie. Nie było już ani jego główną podporą, ani też — po­ tencjalnym czy rzeczywistym przeciwnikiem. Postępował proces ze­ świecczenia życia państwowego i umysłowego. Znalazło to swoje od­ zwierciedlenie w literaturze, sztuce i badaniach naukowych podejmo­ wanych na coraz większą skalę i z coraz większym rozmachem. Każdy z osiemnastowiecznych władców Rosji, bez względu na to, czy był to monarcha, czy regent, prowadził własną politykę zarówno wewnętrzną, jak i zagraniczną. Dostrzec w niej jednak można elementy wspólne: dbałość o wzrost potęgi imperium, z którym wiązano autorytet panującego, oparcie się na szlachcie i wreszcie — odwoływanie się do bliższej lub dalszej tradycji w zależności od aktualnej sytuacji i potrzeb. Historia spełniała służebną rolę wobec polityki. Dlatego też trudno w sposób precyzyjny określić, które z reform sięgały swymi korzeniami w poprzednie stulecie, stanowiąc naturalny ciąg rozwojowy, które zaś były czymś całkowicie nowym, gruntownie przeobrażającym państwo i jego strukturę. Nie ulega wszakże najmniejszej wątpliwości, iż właśnie w XVIII w. Rosja usadowiła się trwale w polityce europejskiej i zdobytą pozycję stale umacniała. Poważnie zmniejszył się również dystans dzielący jej naukę i kulturę od najwybitniejszych zachodnio­ europejskich osiągnięć w tej mierze. W pewnych indywidualnych wy­ padkach rosyjskie zdobycze kulturalne wyprzedziły nawet Zachód. Tradycyjne spojrzenie na dzieje życia umysłowego w Rosji nakazy­ wało doszukiwać się w nich bezpośrednich wpływów zachodnich. W szczególności podkreślano udział obcych artystów i uczonych w two­ rzeniu nowych wartości duchowych i materialnych. Rosję traktowano jako teren wyjątkowy, egzystujący autonomicznie i tylko z trudem przyswajający sobie nowe prądy i style, głównie dzięki osobistemu udziałowi francuskich czy niemieckich twórców w tym procesie. Za­ razem jakby zapominano, że wiek osiemnasty charakteryzował się nie tylko dość swobodnym przepływem idei, lecz również wyróżniał wa­ runkami sprzyjającymi przemieszczaniu się ich nosicieli. Znajdowali się oni tam, gdzie według ich mniemania pracować było najłatwiej. W tym względzie mogli niemal zawsze liczyć na mecenat rosyjskich władców, arystokracji, a nawet zamożniejszej części szlachty. Jako obcokrajowcy korzystali z większej swobody twórczych poszukiwań niż carscy poddani. Jednak i jedni i drudzy wzbogacali kulturę rosyjską, która stała się znaczącą częścią dorobku światowego. O tym wszystkim trzeba pamiętać, gdy zamierza się dokonać syntezy poczynań kulturalnych Rosji w XVIII w. Zadanie, mimo swego ogromu, byłoby proste do rozwiązania, gdyby pójść utartymi już ścieżkami. Przygniatająca większość istniejących opracowań skon­ struowana jest według wielokrotnie sprawdzonego szablonu. Autorzy ich albo zajmują się jedynie pewnymi przejawami życia umysłowego

11

12

i kulturalnego: literaturą, teatrem, architekturą, malarstwem itp., albo też tworzą wielkie dzieła odnoszące się do całej epoki i w nich dopiero stosują klasyczny podział, gromadząc zebrany materiał w odpowiednio nazwanych szufladkach. Wskutek tego wymykają się z poła widzenia powiązania wzajemne między różnymi dziedzinami twórczości, między stosunkami społecznymi i prawno-ustrojowymi a sposobem widzenia świata przez współczesnych oraz między polityką a życiem umysłowym mieszkańców imperium. Podstawowym więc niedostatkiem istniejących prac jest brak integralnego spojrzenia na przeszłość. Tymczasem nie­ kiedy powszednie wydarzenia odgrywały istotną rolę w kształtowaniu światopoglądu, horyzontów myślowych i rozwijaniu względnie hamo­ waniu zdolności twórczych. Pijackie ekscesy Piotra III mogły na przy­ kład wynikać zarówno z jego - mówiąc oględnie — niezrównoważonego charakteru, jak i z zagubienia się książątka holsztyńskiego w otacza­ jącej go i przygniatającej rzeczywistości rosyjskiej. Erupcja talentu Michała Łomonosowa, dodajmy — chłopskiego syna z guberni archangielskiej, związana była nie tylko z jego osobistymi zdolnościami, lecz wypływała zapewne z atmosfery poszanowania nauki i jej rzeczywistych osiągnięć, nic mówiąc już o pięcioletnich studiach młodego uczonego w uniwersytetach niemieckich. Oświeceniowe pasje Katarzyny II roz­ wijały się powoli: najpierw wskutek prób zabicia wolno upływającego czasu i czytania jakichkolwiek książek, które jej wpadły do ręki, później dzięki kształcącym rozmowom, modzie i wreszcie osobistej ambicji. Gdy wreszcie Katarzyna zasiadła na tronie, już nic ona, lecz inni zabiegali o możliwość wymiany myśli z władczynią, często z nader prozaicznego powodu - pieniędzy. I tak dalej, i tak dalej... Wszystko to przecież, tę bogatą codzienność rosyjską (dworską czy inną, nawet plebejską), trzeba dostrzec, umiejętnie wybrać z niej elementy dla analizy istotne i taką analizę na koniec przeprowadzić. Dokonana próba, jak każde pierwsze oryginalne zamierzenie, ma z pewnością swoje niedostatki. Nie zwalnia tG jednak z obowiązku jej podjęcia. Gdyby więc zapytano, na jakich źródłach oparta jest ta książka? można odpowiedzieć bez fałszywej skromności: na wszystkich dostęp­ nych, różnorodnych, bez względu na ich proweniencję i charakter. Materiał dokumentacyjny pochodzi ze studiów archiwalnych i biliotecznych, z dzieł literackich, pamiętników, diariuszy, korespondencji prywatnej i urzędowej, z osobistego zetknięcia się z zabytkami archi­ tektury, które powstały w Rosji w XVIII w., ze studiów nad kul­ turą materialną i wreszcie — z bogatych rezultatów pracy moich poprzedników. Było ich bardzo, bardzo wielu... Odnoszę się do ich dorobku krytycznie, lecz z wielkim szacunkiem dla niego samego i tych, którzy go pracowicie stworzyli.

Rozdział pierwszy

NA PROGU STULECIA

Mieszkańcy Moskwy dobrze zapewne zapamiętali wejście Rosji w wiek osiemnasty. Dotychczas uroczystości noworoczne, zgodnie ze starym prawosławnym obyczajem, odbywały się 1 września. Nb. do 1492 r. początkiem roku był dzień 1 marca. Tak więc 1 września 7208 r. (wg kalendarza prawosławnego — „od stworzenia świata”) uroczystości odbyły się normalnie. Nie minęły jednak cztery miesiące, gdy 19 grudnia podano do wiadomości podpisany w tym dniu przez Piotra I dekret o wprowadzeniu w Rosji nowego kalendarza, rozpoczynaniu roku od 1 stycznia i liczeniu lat „od narodzin Chrystusa”. Car dopuszczał przy tym podwójną datację: według starego i nowego obyczaju1. Warto dodać, że wprowadzano kalendarz juliański, a nic obowiązujący w większości krajów zachodnioeuropejskich od 1582 r. kalendarz gre­ goriański. W XVIII w. różnica między jednym a drugim wynosiła 11 dni, tzn. na przykład 4 lutego 1702 r. wg kalendarza juliańskiego był dniem 15 lutego tegoż roku wg kalendarza gregoriańskiego lub — jak później zaczęto mówić w Rosji — wg „nowego stylu”. Dla upamiętnienia monarszej decyzji postanowiono wybić specjalny medal. Poza projektem2 nic zachował się jednak do dzisiaj żaden jego egzemplarz. Być może, pozostał tylko na papierze. Sztuka me­ dalierska w Rosji wchodziła dopiero w pierwsze stadium swego rozwoju. Srebrne kopiejki przypominające wielkością i kształtem rybią łuskę wybijane były w sposób bardzo prymitywny, a wizerunek władcy z kopią (stąd nazwa: kopiejka) na koniu powtarzał się na nich bez istotnych zmian przez niemal dwa stulecia. Pierwszą zmechanizowaną mennicę otwarto dopiero z początkiem 1700 r. Mieściła się ona w jednym z budynków Kremla moskiewskiego, a jej zarządcą został wspomniany już uprzednio Iwan Pososzkow. W roku następnym roz­ poczęła pracę kolejna mennica, usytuowana w starych zabudowaniach po warsztatach tkackich w Kadaszewskiej Sło bodzie pod Moskwą. Kierował nią świetny, chociaż niepiśmienny rzemieślnik Fiodor Aleksiejew. Tutaj dopiero zaczęto, prócz monet, wybijać również medale według zachodnioeuropejskich wzorów. Korzystano też z pomocy za­ granicznych specjalistów, m. in. Salomona Guina z Francji, Gotfryda

Haupta z Saksonii i Jerzego Frobusa z Holandii, który zresztą osiedlił się w Moskwie jeszcze za panowania cara Aleksego Michajłowicza, w łatach sześćdziesiątych XVII w.3 Poprzednio wybijane medale, mające upamiętnić wielkie wojny prowadzone przez Rosję, poza rozmiarem i kruszcem, z którego były sporządzone, niewiele różniły się od monet znajdujących się w obiegu. Przykładem tego były medale pamiątkowe przyznane przez regentkę Zofię Alcksiejcwną wszystkim uczestnikom dwóch nieudanych wypraw krymskich dowodzonych przez jej faworyta, księcia Wasyla Golicyna (w latach 1687 i 1689). Dopiero w czasie „wielkiego poselstwa” Piotra I do krajów Europy zachodniej, przedsięwziętego w latach 1697 — 1698, car miał okazję zetknąć się ze sztuką grawerską najwyższej klasy. W Holandii Jan Boskam wybił medal upamiętniający zdobycie Azowa przez Piotra w 1696 r., a saski medalier Chrystian Wermuth — jego pierwszą podróż, w czasie której władca odwiedził „cultiores Europae regiones” („oświe­ cone kraje Europy”). Na ostatnim z wymienionych pojawił się motyw, dotychczas nic znany rosyjskiej sztuce medalierskiej : św. Jerzy walczący ze smokiem. Będzie on później niejednokrotnie powielany i trawesto­ wany przez rodzimych artystów przedstawiających sukcesy monarsze w postaci alegorycznej: zwycięstwa Heraklesa w walce z hydrą lernejską lub też z lwem nemejskim. Hydrą był bunt strzelców krwawo i okrutnie zdławiony w 1698 r., lwem zaś — król Szwecji Karol XII, przeciwnik cara w latach wojny północnej 1700—1721. Przypuszcza się obecnie, że doszło w ten sposób do personifikacji herbu państwowego1, co było wówczas często spotykanym zjawiskiem, jak i odpowiadało idei identy­ fikującej wielkość władcy z potęgą rządzonego przezeń kraju. 20 grudnia 1699 r. ogłoszono w Moskwie dekret o uroczystościach noworocznych5. Stwierdzano w nim, że dzień 1 stycznia 1700 r. jest nie tylko początkiem nowego roku, lecz także — nowego stulecia, co nakazano uczcić szczególnie uroczyście. Przyjęcie nic znanego dotychczas w Rosji kalendarza było wydarzeniem o tak wielkim znaczeniu, że nie zwrócono uwagi na dość istotną pomyłkę. Nowe stulecie zaczynało się bowiem nie 1 stycznia 1700 r., lecz 1701 roku. Kto by jednak zwracał uwagę na takie drobiazgi? Najważniejsze były uroczystości, zwłaszcza fajerwerki, które tak lubił niespełna trzydziestoletni mo­ narcha. Przebieg święta ustalono w najdrobniejszych szczegółach. Właściciele domów znajdujących się przy głównych ulicach Moskwy musieli ude­ korować swe posesje gałęziami jodły, sosny i modrzewia, pozostawiając je przez cały tydzień. Przechodnie winni byli składać sobie życzenia i gratulacje z okazji szczęśliwego doczekania się Nowego Roku i nowego stulecia. Sam car zapalił pierwszą rakietę, dając w ten sposób sygnał do rozpoczęcia wielkiego pokazu ogni sztucznych na placu Czerwonym.

Strzelano z dział. We wszystkich większych domach moskiewskich, w których „złota nie liczą”, należało trzykrotnie wypalić z posiadanej broni, wystrzelić wszystkie rakiety i zapalić przygotowane uprzednio stosy chrustu lub smołę w beczkach. Zabawa taka miała trwać przez najbliższe siedem nocy0. Pisałem kiedyś o tym wydarzeniu: „W nowe stulecie państwo moskiewskie wkraczało w huku dział, w świetle różnokolorowych rakiet i blasku płonących pochodni. Po raz pierwszy w jego dziejach władca nakazywał cieszyć się i bawić. Nie trzeba było lepszego symbolu panowania Piotra niż ta radość sterowana przez monarchę, demon­ stracja szczęścia na rozkaz płynący z góry”7.

1. Piotr I

16

Nic wszystko jednak było tylko widowiskiem. Piotr I, jak słusznie podniósł niegdyś Jerzy Plcchanow8, nie działał przeciw „ogólnemu prądowi rosyjskiego życia historycznego”. Przeciwnie. Wiele z jego reform, jeśli nic wszystkie, miały swe podłoże w przemianach rosyj­ skiej myśli społecznej w poprzednich stuleciach, w szczególności zaś w XVII w. Poczucie wyższości nad mieszkańcami Europy zachodniej nic było tylko domeną carów i Cerkwi prawosławnej. Podzielali je urzędnicy, pisarze, a nawet chłopi, których burzliwe dzieje własnego kraju i trudny byt zmuszały do nieustannych wyrzeczeń, popychając do walki o wolność osobistą i niezależność kraju, w którym nic mogli znaleźć nawet skromnego zaspokojenia swych pragnień. Brali udział w kampaniach wojennych i także w powstaniach przeciw panom: bojarom i szlachcic. Wyprawy polskie z początków XVII w., związane z pojawieniem się Dymitrów Samozwańców, sprzyjały uzewnętrznieniu tych postaw. Na przełomie 1610 i 1611 r. powstała w Moskwie Nowa opowieść o carstwie rosyjskim napisana prawdopodobnie przcz diaka jednego z licznych prikazów — centralnych urzędów dworskich sprawujących nadzór nad określonymi dziedzinami życia w państwie i na dworze. Zwracała się do mieszkańców stolicy „wszystkich stanów, którzy jeszcze nie odwrócili swych dusz od Boga, nie odstąpili od wiary pra­ wosławnej ... a do wrogów nie przyłączyli się”. Autor ukazywał przykład broniącego się Smoleńska. Jego obrońcy — pisał — wolą umrzeć w sławie, niż żyć w goryczy i hańbie pod berłem króla polskiego: bezbożnika i wilka (!)9. Sprawy Cerkwi i państwa splatały się wówczas ściśle ze sobą i wydawało się, że trwać to będzie nieskończenie długo. Tymczasem jednak już wtedy znalazł się ktoś, kto miał całkowicie odmienne zdanie zarówno w' sprawach wiary, jak i rzeczywistego charakteru i roli wpływów' zachodnich na Rosję. Był nim książę Iwan Chworostinin. Na dworze Dymitra I Samozwańca pełnił urząd kraj czego i nawet podejrzewano go o bliską przyjaźń z władcą. Stało się to powodem represji ze strony Wasyla Szujskiego i zesłania do jednego z monasterów' podmoskiewskich. Po paru latach powrócił przecież do stolicy i nawet uczestniczył w wojnie przeciw Polsce, a następnie został wojewodą wr Percjasławiu Riazańskim. Wkrótce jednak ponownie popadł wf nie­ łaskę, a gdy znaleziono u niego „łacińskie” książki i obrazy religijne pędzla zachodnich mistrzów, uznano to za wystarczający powód do w'ysunięcia oskarżenia o herezję, skłonność do katolicyzmu i próbę ucieczki na Litwę. Karuzela ruszyła. Nastąpiło kolejne zesłanie do monasteru i kolejne ułaskawienie. Wreszcie sam Chworostinin nic wytrzymał ciągłego napięcia i dobrowolnie przywdział szaty zakonne.

Jak wynika ze świadectwa współczesnych, Chworostinin przechwalał się znajomością dogmatów, przestał chodzić do cerkwi, nic pozwalał tego czynić swej służbie J nawet ośmielił się nazwać cara despotą10. Heretyków nie brakowało w Rosji, chociaż przyznać trzeba, iż nie kwapili się oni do wyrażania sympatii wobec religii rzymskokatoli­ ckiej. Natomiast na otwarte wystąpienie przeciw panującemu i za­ rzucenie mu nadużywania władzy, poza okresem walk dynastycznych, pozwolił sobie, z innych już względów, jedynie książę Andrzej Kurbski, ale już po ucieczce na Litwę. Można więc nawet uznać, iż represje, jakie dotknęły Chworostinina, były dość umiarkowane. Tymczasem pojawił się już jego następca. Był nim Atanazy Ordin-Naszczokin, wybitny dyplomata i kierownik prikazu Poselskiego, nadzo­ rującego politykę zagraniczną. Przyczynił się walnie do zawarcia rozejmu andruszowskiego z Polską w 1667 r. i dążył do wspólnego z nią wystąpienia przeciw Szwecji. Uważał, że nic należy zamykać granic państwowych przed wpływami zachodnimi. Zainicjował regularne wy­ dawanie rękopiśmiennej gazetki „Kuranty”, założył pocztę łączącą Moskwę, Rygę i Wilno, wybudował stocznie rzeczne na Dźwinie i Oce, projektował zreformowanie wojska przez oparcie go na naborze rekrutów i zwiększeniu liczebności regularnych formacji strzeleckich, był wreszcie współautorem Nowego kodeksu handlowego (Nowotorgowyj ustaw, 1667 r.), ograniczającego przywileje kupców zagranicznych i wprowadzającego oficjalnie politykę protekcyjną wobec rodzimego handlu”. Syn Ordina-Naszczokina Woin uciekł po prostu za granicę, nic mogąc znieść dusznej atmosfery dworu cara Aleksego. Sprawa była o tyle poważna, że ojciec wtajemniczył syna w najważniejsze materie rosyjskiej polityki zagranicznej. Aleksy pisał do Atanazego nader roz­ sądnie i łagodnie: „Nic dziwimy się temu, że syn twój zdradził: uczynił to zapewne z małoduszności. To człowiek młody, chce władzy i tego, by dzieło swych rąk zobaczyć. Jak ptak, który lata tu i tam, i polatawszy dość z powrotem do gniazda przylatuje, tak i syn wasz wspomni swe gniazdo rodzinne ... i do nas wkrótce powróci”12. Car trzymał jednak w zanadrzu zupełnie odmienną instrukcję, z którą posłał zaufanego urzędnika z prikazu Spraw Tajnych. Nakazywała ona schwytać zbiega, „przyprowadzić do cara, obiecywać za to i dawać pięć, sześć i dziesięć tysięcy rubli, a jeżeli tego sposobu użyć nic można, jeżeli Atanazemu będzie to potrzebne, to syna jego tam zgładzić, bo przez wielkiego monarchę do ojca był posłany z wieloma zleceniami w różnych sprawach”13. Ojciec bronił się przed współudziałem w synobójstwic i chociaż stwierdzał, że syn zasłużył na śmierć, to nie warto dawać na to pieniędzy, bo i tak zginie stanąwszy przed sądem Bożym ”. Wszystko jednak zakończyło się w miarę szczęśliwie. Woin powrócił do kraju, musiał osiedlić się w ojcowskich posiadłościach, potem udać 2 - W. Scrczyk. Kultura rosyjska

18

na pewien czas do klasztoru, by wreszcie zostać wojewodą na prowincji. Eksodus z ziem rosyjskich nic zakończył się na tym. W 1664 r. ucickł Grzegorz Kotoszychin, oddając swe usługi Szwedom. Kto wic, może prócz szwedzkich pieniędzy do zdrady nakłoniła go chłosta, którą został ukarany trzy lata wcześniej za pomyłkę uczynioną w tytule carskim, oraz pozbawienie majątku ojcowskiego (podobno wskutek fałszywego oskarżenia) ? Na użytek nowych mocodawców napisał dzieło, znane dziś pod tytułem: 0 Rosji z.a panowania cara Aleksego Michajłowicza13. Jest to dokument wyjątkowej wagi, prezentujący krytyczne spojrzenie Rosjanina na otaczającą go rosyjską rzeczywistość. Z pewnością nieco przesadził, by lepiej zostać przyjętym przez Szwedów, z drugiej jednak strony wszystkie zawarte w relacji Kotoszychina wiadomości o organizacji władz centralnych znalazły potwierdzenie w późniejszych badaniach historyków. W szczególności narzekał na powszechny niemal brak wykształcenia u swoich współczesnych. Bojarzy zasiadający w Du­ mie, organie doradczym cara, nie rozumieli omawianych spraw, bo „w czytaniu i piśmie nie uczeni i nic oświeceni”16. Wykształcenia nie dostawało kobietom z arystokracji, członkom legacji poselskich i w ogóle „ludziom z państwa rosyjskiego” ,T. Najistotniejsze jednak — stwierdzał Kotoszychin — że nie widać wyjścia z sytuacji, bowiem „oprócz tych, których wysyła się z rozkazu carskiego i w celu handlu z przy­ jezdnymi, w żadnych w ogóle sprawach nikomu wyjeżdżać się nie pozwala”18. Brak jest wreszcie — pisał Kotoszychin — jakichkolwiek bodźców, które zachęcałyby cudzoziemców do zakładania przedsię­ biorstw, bo „dużo stracą pieniędzy na zapoczątkowanie przedsię­ wzięcia, a gdy swój rozum okażą, potem ich przemysł i urządzenie za nic mieć będą i od całej sprawy ich odsuną” 19 W drugiej połowie XVII w. sytuacja w Rosji sprzyjała widocznie pojawieniu się oryginalnej myśli politycznej i dojrzała już do reform Piotra I, skoro właśnie tutaj przez wiele lat żył i pisał Chorwat Juraj Kriżanić20. Być może, jako przybysza, nic należałoby go wiązać z rodzimymi rosyjskimi koncepcjami politycznymi. Miał już lat trzydzieści, gdy po raz pierwszy pojawił się w państwie moskiewskim z gotową ideą zjednoczenia Słowian i Kościołów. Jego pomysły odnosiły się wszakże głównie do rosyjskiej rzeczywistości i z nią były (zwłaszcza po 1661 r.) genetycznie związane. Pisał o rozpanoszeniu się zbrodni w stolicy państwa, sądząc naiwnie, że było to skutkiem demoralizacji i przekupstwa urzędników, nie strzegących prawa jak należy21. Wiele miejsca poświęcił w swych dzie­ łach koniecznym reformom, bowiem „duchowni, bojarzy, dworianie, szlachta, wojsko, ludzie posadu [mieszkańcy miast, głównie kupcy i rzemieślnicy - W. A. 5.] i chłopi, żaden stan nic jest ze swojego losu i położenia zadowolony”22. Dzieło reform należało, według niego,

do monarchy, bowiem był on władcą suwerennym, „niepodzielnym” i dziedzicznym23. To prawda, że postulowane przez Kriźanicia unaro­ dowienie armii i wprowadzenie terminologii słowiańskiej na miejsce niemieckiej czy węgierskiej nie spotkało się z żadnym oddźwiękiem. Przeciwnie, Piotr I zafascynowany rozwojem sztuki wojennej na za­ chodzie Europy, zwłaszcza floty, która była jego oczkiem w głowic, doprowadził do pełnego niemal przeniesienia nazewnictwa wojskowego z Niemiec i Niderlandów do Rosji. Niemniej jednak, w szczególności po doświadczeniach wojny trzydziestoletniej, carat stopniowo, lecz kon­ sekwentnie rcorgąnizował armię, sadowiąc na mocniejszych podstawach niż pospolite ruszenie. Podobnie hierarchiczny podział warstwy szla­ checkiej zaprojektowany przez Kriźanicia24 został wprowadzony w po­ staci Tabeli rang w 1722 r. przez Piotra I25. Projektodawca wiele miejsca poświęcił w swych pracach sprawom gospodarki. Wbrew istniejącym tendencjom propagował kolonizację południa Rosji, rozwój międzynarodowych kontaktów handlowych opartych na monopolu państwowym oraz całkowite wyeliminowanie kupców zagranicznych z wewnętrznej wymiany rynkowej. Kriźanić to jeden z ostatnich publicystów politycznych piszących w Rosji i propagujących tradycyjną ideę jedności świata słowiań­ skiego. Wprawdzie daleki już był od powracania do idei „trzeciego Rzymu”, który wyznaczała caratowi uprzywilejowane miejsce w tym świecie, niemniej jednak stawiał przed carem zadanie obrony „narodu słowiańskiego” (tzn. w zależności od kontekstu, w jakim to pojęcie zostało użyte — albo całej Słowiańszczyzny, albo też tylko mieszkań­ ców Rosji). W ślad za tym szła konsekwentna pochwała polityki odgra­ dzania się od wszelkiej cudzoziemszczyzny, co niezbyt odbiegało od praktyki dnia powszedniego w Rosji Aleksego Michajłowicza. Mimo to oddźwięk jego koncepcji wśród współczesnych był nader nikły i w zasadzie sprowadził się wyłącznic do represji zastosowanych wobec autora. Nieliczne akcenty krytyczne i próba podporządkowania monarsze kierunków działalności reformatorskiej nic mogły się za­ kończyć innym finałem. Jeśli wśród wymienionych pisarzy politycznych szukać protoplastów inteligencji rosyjskiej, jak czynił to Plechanow26, to można tę część refleksji zamknąć stwierdzeniem, iż pierwsze samo­ dzielnie postawione kroki wyprowadziły Chworostinina, Kotoszychina i Kriźanicia ponad współczesnych. Szybko się więc postarano, by nic mogli wzbić się jeszcze wyżej. Monarchia funkcjonowała wciąż według starych zasad i tradycyjnych obyczajów. Zmiany wymagały zgody i woli samego cara, na takiego zaś, który chciałby to uczynić, trzeba było jeszcze poczekać kilkadziesiąt lat. Im jednak bliższe było panowanie Piotra I, tym bardziej zmie­ niała się sytuacja wewnętrzna Rosji. Już nie tylko rosyjska arystokracja, lecz również rodzina carska zaczynała rozumieć konieczność zreformo-

19

20

wania systemu politycznego, dostosowania go do zmieniającej się sytuacji europejskiej i „otwarcia na Zachód”. Początkowo Zachodem tym były ziemie ukraińskie, reprezentowane głównie przez wychowanków Akademii Mohylańskiej w Kijowie (od 1667 r. Kijów znalazł się w granicach Rosji w wyniku rozejmu andruszowskiego). Piotr I uznał jej zasługi, wydając w 1701 r. dekret stwierdzający: „Akademia ich, Kijowsko-Mohylańska, od chwili swego powstania mająca przywileje równe innym akademiom istniejącym we wszystkich państwach cudzoziemskich, prawa te ma potwierdzone” 27. Językiem wykładowym była w niej łacina, stanowiąca dla jej absol­ wentów i profesorów klucz do poznania śródziemnomorskiego kręgu kulturowego. Nie przypadkiem jej uczniowie kontynuowali niejedno­ krotnie naukę w uniwersytetach zachodnioeuropejskich. Wielu też, na rozkaz carski, przeniosło się w głąb Rosji, głównie do Moskwy, a wśród nich: Epifaniusz Sławiniecki, Arseniusz Satnowski, Stefan Jaworski, Tcofan Prokopowicz i Gawryło Bużyński. To oni byli pierw­ szymi propagatorami języka i kultury' polskiej. Wpływy polskie w Akademii Kijowskiej były wówczas bardzo silne i mimo że jej wychowankowie niejednokrotnie stawali w pierwszych szeregach wal­ czących z unią, nie potrafili uchronić się przed przejmowaniem idei, bardzo nieraz odległych od tradycyjnego punktu widzenia Cerkwi. Wówczas jeszcze z kijowskiego Padołu, gdzie mieściła się Akademia, lepiej było widać świat, niż z moskiewskiego Kremla. Na wzór uczelni kijowskiej w 1687 r. Symcon Połocki założył w Moskwie Akademię Słowiańsko-Grecko-Łacińską. Wpływy Kijowa sięgały dalej: do Nowogrodu, Smoleńska, Tweru, Kazania, Wiatki, Suzdala, Riazania i innych miast rosyjskich 28. Aleksander Bruckner pisał: „Szczególnie na dworze carskim i u nie­ jednego bojarzyna roztasowały się wpływy polskie, np. u córki Zofii i starszych synów Alcksieja, u bojarzyna — kniazia Gołowina [raczej: Golicyna — W. A. 5.] i in. Polski strój, muzyka, książka rozchodziły się po całej Moskwie : Szymon z Połocka, poeta nadworny Aleksieja, co jego syna Fiodora (i Zofię) łaciny i polszczyzny uczył, przewierszował Psałterz na ruskie, aby »słodkiedźwięki« Kochanowskiego Moskwiczom zastąpić. Cała popularna literatura polska znalazła odbyt w Moskwie; Białorusini i Ukraińcy tłumaczyli teksty polskie na ruskie, a ich tłumaczenia pozbywały się w dalszym obiegu, co je aż do Sybiru wprowadzał, resztki polonizmów; książeczki, które w Polsce wykształceńsi już zupeł­ nie ignorowali, popłacały jako nadzwyczajne nowinki w Moskwie; liczne odpisy świadczą po dziś dzień o ich dawnej popularności; do druku się nic dostawały, bo druk był wyłącznie cerkiewny, patriarszy i rzeczy świeckie wykluczał. Straganiarska beletrystyka polska: Siedmiu mędrców, Rzymskie dzieje, Meluzyna, Magielona, Facecje i in., ale i obszerny średniowieczny zbiór legend i cudów, Wielkie zwierciadło przykładów

znajdywały licznych czytelników; uprzedzenia wyznaniowe cofały się daleko. Temu wszelkimi porami wciskającemu się polonizmowi, co nawet !>ojarom politycznie głowę zawracał, bo marzyli o stosowaniu polskiego możnowładztwa na Rusi, położył koniec dopiero Piotr Wielki, nawiązując gwałtem stosunki bezpośrednio z Zachodem, usuwając wszelkie pośrednictwo polskie. W liryce miłosnej, naiwnej, przetrwały najpóźniej echa polskich kurantów i baletów, bo aż do Elżbiety Piotrówny, co w nich się lubowała, chociaż właśnie w kurantach i baletach nieraz ukraińska pieśń się zabłąkała”29. Wprawdzie apodyktyczne stwierdzenia Brucknera nie zawsze odpo­ wiadały rzeczywistości, bo np. Piotrowi I nie udało się zlikwidować „wszelkiego pośrednictwa polskiego”, to jednak sformułowany przed kilkudziesięciu laty syntetyczny obraz wpływu Polaków i ich kultury na kulturę rosyjską przełomu XVII i XVIII w. wart jest zacytowania. W bibliotece Wasyla Golicyna znajdowało się m. in. tłumaczone na rosyjski dzieło Andrzeja Frycza-Modrzewskiego 0 naprawie Rzeczy­ pospolitej, polska książka o królewnie Magielonie, gramatyka języka polskiego i Rękopiśmienna historia w języku polskim™. Bruckner tłumaczy te wpływy po prostu kulturalną wyższością Polski i Polaków. Można jednak sądzić, że Polska stała się mostem łączącym Rosję z Zachodem. Literatura i sztuka polska mieszały się z wpływami łaciny i Kościoła katolickiego na Ruś. Nb. przez wiele miesięcy toczył się wówczas w Rosji spór liturgiczny między „łacinnikami” a „Grekami” o to, czy chłcb ofiarowany w czasie mszy przemienia się w ciało Chrystusa podczas wypowiadanej nad nim modlitwy kapłańskiej, czy też później. Dyskusje w tej sprawie pro­ wadzili nie tylko duchowni, lecz i osoby świeckie, w tym dwór, urzędnicy prikazów oraz członkowie rodziny carskiej. Agent rządu francuskiego Ncuville, który przebywał w Moskwie jako poseł króla polskiego latem 1689 r., twierdził, że Golicyn prowadził z nim swobodną rozmowę po łacinie31. Interesujące były też projekty re­ formatorskie Golicyna oparte na dokładnym przestudiowaniu systemów rządów i zasad ustrojowych różnych państw europejskich. Książę chciał podobno „uwolnić chłopów i oddać do ich rozporządzenia ziemię uprawianą na rzecz cara. Za to mieliby płacić corocznie podatek, który, zgodnie z jego obliczeniami, więcej niż o połowę zwiększyłby dochód panujących”. Chodziło najprawdopodobniej o chło­ pów apanażowych3-’. Warto przypomnieć w tym miejscu, że tego typu reformę przeprowadzono we Francji już w XIV w., za panowania Ludwika X. Dalsza relacja dotycząca pomysłów Golicyna prowadzi do konkluzji, że w wielu wypadkach był on prekursorem, a nawet, w pewnym sensie, „nauczycielem” Piotra I. Chciał bowiem m. in., aby szlachta wyjeżdżała za granicę i tam uczyła się sztuki wojennej, proponował

21

oddanie w dzierżawę licznych monopoli państwowych, budował drogi oraz wszelkimi sposobami zabiegał o rozwój handlu i przemysłu rosyjskiego, Cóż jednak- z tego? Swój osobisty los związał z Zofią Aleksiejewną, siostrą, a zarazem główną przeciwniczką Piotra I. Jej upadek pociągnął za sobą księcia. Gdy car, per fas et nefas, wprowadzał Rosję do rodziny europejskiej, o planach golicynowskich zdążono już całkowicie zapomnieć. Nawet jeśli pamiętano, nic znalazł się śmiałek, który wspomniałby o księciu odsuniętym od władzy i dożywającym ostatnich lat swego życia w ziemi archangiclskicj. Wtedy zaś, gdy Golicyn grał w państwie główną rolę, sytuacja społeczna i gospodarcza kraju nic pozwoliła na przeprowadzenie poważniejszych zmian. Książę nie był carem i jego możliwości dzia­ łania były bardzo ograniczone. Tymczasem lud dawał się powodować staroobrzędowcom, dostrze­ gając w ich ideologii nie tylko obronę starych zwyczajów uświęconych przez tradycję, lecz i wystąpienie przeciw władzy centralnej coraz silniej dającej się we znaki chłopstwu i mieszkańcom miast. Para­ doksalne powiązanie w jednym masowym ruchu elementów konserwa­ tywnych z akcentami antyfeudalnymi jasno uwidacznia zacofanie rosyjskich mas plebejskich, wąskie horyzonty myślowe, z czego wynikała łatwość ulegania naiwnej propagandzie: wiadomościom o pojawieniu się Antychrysta, oddaniu się cara i patriarchy pod jego rządy oraz o bliskim już końcu świata. W latach siedemdziesiątych XVII w. rozpowszechniło się masowo zbiegostwo staroobrzędowców na północ i południe, na Syberię i w lasy nad Wołgą, gdzie zakładali swe gminy. Wielu z nich uciekło do Polski (tutaj nazywano ich „piliponami”, „filiponami” lub po prostu „filipami”), osiedlając się w Kijowskiem i na Podolu. Inni kończyli życie tragicznie, popełniając samobójstwo przez samospalenie; inni wreszcie topili się, morzyli głodem i zakopywali żywcem, uznając to za jedyny sposób uratowania się przed grzechami i Antychrystem33. Władze nie szczędziły im prześladowań, a jeden z głównych ideologów starowierskich został spalony żywcem w 1681 lub 1682 r. za „bluźnierstwa” przeciw carowi i dostojnikom ko­ ścielnym. Stało się to w Pustozicrsku nad Pcczorą, gdzie Awwakum, bo o nim mowa, spędził w lochu więziennym ostatnie 15-16 lat życia. Autobiografia Awwakuma do dnia dzisiejszego stanowi jedno z pod­ stawowych źródeł ważnych nie tylko dla poznania historii rozłamu w Cerkwi, lecz również dla studiów nad obyczajowością rosyjską schyłku XVII stulecia. Protopop Awwakum był obdarzony wręcz wyjątkowym talentem literackim, nie mówiąc już o wielkiej pasji polemicznej, jaką przepojone sąjego dzieła. Różnił się on tym diametralnie od ciemnych, niekiedy niepiśmiennych, rozleniwionych i rozpustnych przedstawicieli niższego duchowieństwa prawosławnego. Wystąpienia Awwakuma prze­

ciw nim wywołały gwałtowny sprzeciw. Oddajmy jednak na chwilę głos samemu autorowi autobiografii: „Przyszli do urzędu patriarszego, gdzie prowadziłem sprawy du­ chowne, popi i chłopi, i baby i wywlókłszy mnie z urzędu całym tłumem — a było ich z tysiąc albo i półtora tysiąca — pośrodku ulicy bili mnie batogami i tratowali; a baby były z pogrzebaczami. Za moje grzechy zbito mię, żem był jak martwy, i porzucono pod progiem domu. Nadjechał wojewoda z puszkarzami i, pochwyciwszy mię, odwiózł konno do mego domostwa i puszkarzy przy domu postawił. Ludzie na dom nacierają, w mieście wielkie poruszenie, a zwłaszcza popi i baby, które od rozpusty odwodziłem, wrzeszczą: »Zabić zbója, s... syna, a ciało jego psom do rowu rzucimy«. Ja zaś gdym przy­ szedł do siebie, po dwóch dniach nocą, porzuciwszy żonę i dzieci, wyruszyłem z dwoma towarzyszami Wołgą ku Moskwie”3*. Do poskromienia takiego temperamentu i godnej odpowiedzi na narzuconą postać polemiki w tej czy też podobnych sprawach trzeba było wojska i władzy carskiej, a nie — tylko — słów obleczonych nawet w najpiękniejszą formę. Nb. w innym miejscu autobiografii Awwakum sam przyznaje się do osobistego uczestniczenia w karaniu chłostą swych przeciwników i naruszycieli obowiązujących praw. Niewiele różniło się to od postępowania Iwana IV w przeszłości, a Piotra I w najbliższych już latach. W czasie przeprawy i spływu Angarą wiernie opisywał mijane okolice: „Góry wysokie, gąszcze nieprzebyte, skała kamienna niczym ściana — jak się patrzy, głowę zadrzeć trzeba. W górach tych są wielkie żmije, żyją w nich gęsi i kaczki czerwonopióre, czarne kruki, szare kawki; są orły i sokoły, i białozory, i indyki, i pelikany, i łabędzie, i wielkie mnóstwo wszelkiego innego dzikiego ptactwa. Biega po tych górach mnóstwo dzikiego zwierza: kozy, jelenie, żubry, łosie, dziki, wilki, dzikie barany — tuż na naszych oczach, a schwytać nie sposób”35. Z talentem i bez obsłonek pisał o swej polemice ze staroobrzędow­ cem diakonem Fieodorem Iwanem, z którym w czasie nabożeństwa wyklinali się wzajemnie. ..Burzliwa bardzo była ta msza” — westchnie Awwakum, wspominając ten epizod36. Stosów w państwie rosyjskim nie było wiele. To prawda. Jednak metody walki przeciwników politycznych i ideowych dalej trąciły średniowieczem, nic nic tracąc ze swej prymitywnej brutalności. Wieszano, ścinano, morzono głodem, duszono, kaleczono, stosowano zasadę zbiorowej odpowiedzialności, więziono, zsyłano i siłą zamykano w klasztorach. Żadna ze zwalczających się wzajemnie stron nie prze­ bierała w środkach. Strach przed monarchą, jego urzędnikami, re­ presjami i donosami wszechwładnie panował w rodzącym się imperium. Odczuwali go wszyscy: duchowni i chłopi, szlachta i mieszczanie,

gdyż nic było na ziemi rosyjskiej miejsca, które stanowiłoby odpo­ wiednie i bezpieczne schronienie w wypadku niełaski lub podejrzenia o udział w działaniach opozycyjnych. Rzecz charakterystyczna, iż w tej sytuacji znajdowali się niemal wyłącznic carscy poddani. Wobec cudzoziemców stosowano inną miarę i inne metody oddziaływania. Starano się ich przyciągać, albo za­ pewniając dogodne warunki pracy, albo — sowite wynagrodzenie. Do Rosji zaczęli napływać niemieccy i angielscy wojskowi, lekarze i kupcy; pojawili się włoscy architekci oraz polscy malarze i rzeźbiarze. Siedem­ nastowieczna muzyka rosyjska przesiąknięta była wpływami polskimi, podobnie zresztą jak sztuka użytkowa i rzemiosło37. Tradycjonalizm panujący w kulturze, obyczajowości i życiu poli­ tycznym zmuszał wręcz do takiego postępowania wobec wpływów i ludzi przybywających z Zachodu. Rosyjska sztuka była skrępowana sztywnymi regułami narzuconymi przez konserwatywne prawosławie. Jego wyznawcy nic mogli wydostać się z otaczającego ich zaczaro­ wanego kola. Stąd też, korzystający z łaski monarszej cudzoziemcy byli zazwyczaj pierwszymi twórcami, którzy — wykonując oficjalne zamówienia — mogli zerwać z istniejącymi ograniczeniami. W ślad za nimi podążali rodzimi artyści, korzystający z uczynionego wyłomu. Pierwsze odstępstwo od reguły nie stanowiło przysłowiowego wyjątku, lecz było jej złamaniem. Wkrótce okazywało się, że uzdolnieni archi­ tekci czy malarze rosyjscy dorównywali znajomością kunsztu swoim nauczycielom, a nawet przewyższali ich, nadając dziełom narodowe piętno i udoskonalając nabyte czy przyrodzone umiejętności. Interesująca myśl w tej mierze została wypowiedziana przez ra­ dzieckiego historyka sztuki Borysa Wippera w artykule zatytułowanym Architektura rosyjska XVIII wieku i jej miejsce historyczne33. Artykuł powstał przeszło trzydzieści lat temu, w latach 1944 — 1945. W prze­ ciwieństwie do dotychczasowych stwierdzeń, albo przenoszących Re­ nesans w sztuce rosyjskiej dopiero do epoki Piotra I, albo też zakła­ dających równomierny i równoległy rozwój kulturalny Rosji i Zachodu, Wipper starał się udowodnić, że w XVII w. państwo rosyjskie znaj­ dowało się na poziomie Europy sprzed stulecia, tzn. z XVI w. Wątpliwe wprawdzie wydaje się - dla potwierdzenia tej hipotezy — zestawienie czysto zewnętrznych podobieństw i paraleli (np. powstania chłopskie), ale przyznać trzeba, że została ona szeroko i gruntownie udo­ kumentowana na przykładach zaczerpniętych nic tylko z historii architektury, w czym Wipper czuł się najmocniej. Istotne było również pokazanie splotu tradycyjnego, narodowego nurtu rozwoju kultury rosyjskiej ze stylistycznym nowatorstwem wyraźnie i bez wątpienia przyjętym z Zachodu. W architekturze, twierdził Wipper, było to widoczne w łączeniu barokowej ornamentacji z prostą, wielką powierzchnią murów3”,

w historiografii — w przeplataniu się elementów biblijnych z dziejami państwowości ruskiej, trwającej nadal żywotności latopisów (kronik) oraz pojawianiu się w literaturze hagiograficznej coraz większej liczby elementów świeckich, zaczerpniętych z uważnej obserwacji współczesnej autorom rzeczywistości10. Do popularnych opowiadań przenikał folklor i pojawił się nowy czynnik: negacja wpływu własnej woli jednostek na ich losy, którymi powodowały przypadkowe wydarzenia i ludzie. Rozum i wola ustąpiły miejsca uczuciom i wierze, co było tak charakterystyczne dla okresu kontrreformacji. Więcej nawet, w powstałej na przełomie XVII i XVIII w. Historii o rosyjskim szlachcicu Frole Skobiejewie Wipper dopatrzył się bezpośrednich analogii z zachodnio­ europejską literaturą sowizdrzalską, a nie posiadający majątku bohater przypominał mu hiszpańskich hidalgów”. W tym więc wypadku porównanie stosowane przez Wippera wska­ zuje raczej ąa wcześniejszy etap kultury zachodnioeuropejskiej niż wiek XVI. Sądzić jednak należy, że było to spowodowane chęcią udowodnienia przez autora, piszącego przecież w okresie sprzyjającym tego typu wywodom, iż Rosja pod względem cywilizacyjnym nie odbiegała zbyt daleko od Zachodu. Niemal równolegle, pod wpływem praktyki stosowanej na Ukrainie, pojawił się wiersz sylabiczny, a w cerkwi śpiew jednogłosowy zastąpiono chórem wielogłosowym. Folklor na dobre zagnieździł się w teatrze. Wiązało się to z ro­ dowodem sceny rosyjskiej, której początek dali „skomorochowie” — wędrowni igree, muzykanci, linoskoczki i prestidigitatorzy. Tak, jak na zachodzie Europy bawili gawiedź na targach i jarmarkach, grali, tańczyli i śpiewak’ na ucztach i uroczystościach świeckich. Niemal od początku istnienia państwowości ruskiej byli prześladowani przez władze świeckie i Cerkiew, gdyż nic mieścili się w hierarchicznej strukturze społeczeństwa feudalnego. Ich niezależność rzucała się w oczy możnym i naruszała panujący porządek. W czasie swoich występów publicznych skomorochowie wykpiwali przywary wielkich tego świata, nie licząc się ze stanowiskiem i pozycją społeczną ośmieszanego. Pewne elementy widowisk: niewybredne żarty i gesty, obsceniczne aluzje czy zręczne sztuczki trwały w niezmienionej postaci przez całe stulecia, natomiast proste początkowo dialogi z szybko następującą pointą prze­ mieniały się stopniowo w pełnospektaklowe sztuki, które niepostrzeżenie przeniknęły do. teatrów szkolnych i dworskich. W XVII w. skomorocho­ wie znaleźli swoje stałe miejsce w pałacu carskim i domach bo­ jarskich, zabawiając gości muzyką, występami tresowanych zwierząt i grą aktorską w stylu commedia delFartc. Nic przeszkadzało to władzom jednocześnie wydawać dekrety surowo zabraniające tego ro­ dzaju występów. Aktorzy związani z dworem uzyskiwali swoisty im­ munitet, chroniący ich przed prześladowaniem. Rzecz jasna nie po­ zostawało to bez wpływu na treść i formę przedstawień. Za monarszą

czy bojarską opiekę trzeba było zapłacić ograniczeniem swobody krytyki i powściągliwością języka. W XVII w. w wielu spektaklach przedmiotem kpin i żartów byli ludzie zamożni, zadufani w sobie, łasi na pieniądze i pochlebstwa, dający się łatwo wyprowadzić w pole przez sprytnych przedstawicieli prostego ludu. Stanowiło to próbę symbolicznego wymierzenia spra­ wiedliwości już tutaj na ziemi, w życiu doczesnym, bez oczekiwania na obiecaną zapłatę po śmierci: w raju lub piekle. W teatrze lalek, głównie pacynek, rozpowszechniona była ko­ media o Pietruszce, składająca się z luźno ze sobą powiązanych scenek rodzajowych, zaczynająca się zazwyczaj od małżeństwa bohatera z bogatą narzeczoną, kończąca zaś porwaniem go przez diabła do piekła. Wprawdzie świat lx>gaczy był wyśmiewany, ale obowiązujący w Cerkwi kanon musiał być zachowany w postaci końcowego morału: za dobre, godne i uczciwe życie należała się nagroda, za złe — kara. Do rzędu ludowych bohaterów zaliczyć trzeba także główną postać anonimowego dramatu Łódka, skonstruowanego na podobnej, jak po­ przedni, zasadzie, chociaż z innym wątkiem fabularnym. Bohater zmieniał się w zależności od epoki i regionu, w którym wystawiano bardziej lub mniej rozbudowaną Łódkę. Raz był nim Stieńka Razin, kiedy indziej Jermak, Jemiclian Pugaczow lub Maksym Żeleźniak. Znacznie później, prawdopodobnie na początku XIX w. Łódka prze­ obraziła się w typowy spektakl awanturniczo-przygodowy z życia rozbójników 12 Teatr lalek byl bardzo rozpowszechniony w Rosji. Przywędrował do niej w XVII w. z Ukrainy przez Białoruś w postaci tzw. „wertepu”. Była prosta skrzynia, otwarta z jednej strony, niezbyt głęboka, stanowiąca scenę, po jakiej przemieszczały się kukiełki przy­ mocowane do drążków poruszanych z ukrycia przez lalkarzy. Naj­ bardziej rozpowszechnionym spektaklem demonstrowanym w wertepie była biblijna opowieść o królu Herodzie i zarządzonej przezeń rzezi niewiniątek. Później weszła ona w skład przedstawień jasełkowych organizowanych przez teatry szkolne. Tam też znalazły swe miejsce liczne intermedia o charakterze świeckim, które towarzyszyły opowieści o dziejach Heroda. Pojawienie się teatru szkolnego w Rosji było związane z postacią wychowanka Akademii Kijowskiej Symcona Pictrowskiego-Sytnianowicza (Potockiego). Udało mu się zainteresować cara Aleksego dekla­ macjami ilustrowanymi przez żywe obrazy i w miarę upływu lat — dialogami, które stanowiły raczej recytację wiersza rozbitego na głosy, niż pełny spektakl teatralny. Wpływ Symcona Potockiego był tak wielki, że wiersze zaczęli pisać nic tylko bojarzy i członkowie rodziny carskiej, ale także sam monarcha’3. Żaden z nich nic zachował się do dnia dzisiejszego, być może, szczęśliwie dla autora.

Znamy dwie sztuki Potockiego: Historię o synu marnotrawnym oraz Komedię o królu Nabuchodonozorze, złotym cielcu i trzech młodziankach nie spalonych w piecu ognistym. Pierwsza z nich związana jest z ucieczką Woina Naszczokina zagranicę i odwołuje się (na kanwie ewangelicznej) do wydarzeń znanych dobrze współczesnym; druga była przeznaczona prawdopodobnie do wystawienia na dworze, z liczną obsadą aktorską, intermediami, muzyką i śpiewami chóralnymi. Obydwie powstały za­ pewne w latach sześćdziesiątych XVII w., dając początek teatrowi rosyjskiemu”. W 1664 r. aktorzy angielscy wystąpili w Moskwie z szeregiem przedstawień, w 1675 r. już uczyli się tam aktorstwa Niemcy, a w latach 1701 i 1702 aktor i lalkarz Jan Spławski sprowa­ dził do rosyjskiej stolicy aktorów z Gdańska. W tym czasie teatr już na dobre zadomowił się w Rosji. Sztuki wystawiano w pałacach bojarskich, m. in. w domu carskiego teścia Miłosławskicgo i bojarzyna Artamona Matwicjcwa. Drugi z wymienionych stał się mecenasem wielu artystów. Utrzymywał własną trupę aktorską, muzyków, deko­ ratorów, nic mówiąc już o tym, że i sam nie gardził występowaniem na scenie. W 1672 r. wystawiono (napisaną prawdopodobnie przez pastora niemieckiego Johanna Gotfryda Grcgori) sztukę opartą na wątkach zaczerpniętych z Księgi Estery, z Pisma świętego. Wystawiano również Judytę Johanna Palzcra, komedię o Bajazecie i Tamerlanie pióra Jerzego Hubnera i wiele innych, a nawet balety Mikołaja Lima. Trwało to aż do 1676 r., a w spektaklach, prócz Niemców, ucze­ stniczyli także aktorzy rosyjscy. Teatr dworski przeznaczony był oczywiście dla zamkniętego grona widzów. Stąd też mamy powody do przypuszczeń, że w tekście sztuk znajdowały się podteksty mające charakter publicystyczny, które od­ woływały się do sytuacji dobrze znanych widowni. Z drugiej strony teksty biblijne mają tak uniwersalny charakter, iż prawic w każdym z nich znaleźć można fragment lub morał odnoszący’ się do spraw aktualnych. Nic ulega jednak wątpliwości, że nakazywana pokora wobec Boga i zaleceń władcy doskonale przystawała do ideologii ro­ dzącego się absolutyzmu. Być może wyszukiwano w Biblii odpowiednie wątki, względnie też w prologu i epilogu zwracano uwagę na określone akcenty znajdujące się w tekście sztuk. Tak na przykład stało się z Komedią o Esterze, w której życzono carowi zwycięstwa nad wrogiem, co niewątpliwie wiązało się z rozpoczynającą się właśnie w 1677 r. wojną z Turcją16. Oprócz wymienionych wyżej, jednym z kierowników teatru na dworze cara Aleksego był Polak Stefan Czyżyński, wychowanek Aka­ demii Kijowskiej. Prawdopodobnie był on także autorem kilku sztuk i ich reżyserem. Gdy w 1676 r. zmarł Aleksy, jego następca Fiodor Aleksiejewicz

27

28

nakazał zlikwidować teatr (który mieścił się w domu prikazu Apte­ karskiego) oraz wyrzucić znajdujące się tam instrumenty muzyczne i dekoracje. Rozproszyli się również aktorzy, którzy wprawdzie nazywali swój zawód „dziecięcą zabawą”, ale nie przeszkadzało im to w do­ pominaniu się o należną zapłatę i w skargach na to, że umierają z głodu46. Było wśród nich kilku poddiaczych, większość jednak wy­ wodziła się z mieszczaństwa. Role kobiet grali mężczyźni. Najwięcej kosztowały drogie, wspaniałe kostiumy, dekoracje i maszyneria służąca do trików scenicznych. Aż do panowania Piotra I nie usłyszymy już o podobnej erupcji sztuki teatralnej w Rosji, jak miało to miejsce w ostatnich latach życia Aleksego. Powrócono do deklamacji i dialogów wierszowanych. Mieszkańcy Moskwy chyba nawet tego nie zauważyli. Wędrowni igrcc, teatr „wertepu” dawały przecież, mimo zakazów', przedstawienia jak poprzednio, zapełniając place targowe wesołym gwarem, muzyką i śpie­ wem. Wywodzili się z ludu, czerpali z nieprzebranej skarbnicy folkloru, ludowi dając radość i rozrywkę. Zabawy ludowe odbywały się wówczas w Moskwie nad rzeczką Nicglinną, między bramami kremlowskimi: Woskriesienską a Troicką47. Burzliwie rozwijało się malarstwo. Na obrazach powstałych w XVII w. można zaobserwować nowy czynnik: ruch. Nawet na freskach cerkiewnych pojawiły się postacie, które porzuciły dostojną nieruchomość: walczą, strzelają, tańczą i biegną. Ba! Ożywili się nawet pełni patosu aniołowie48. Jednocześnie, jak na płótnach Brucghcla (Starszego) dostrzeżemy, że tło jest płaskie, podobne do spotykanego na dywanach i gobelinach. A przecież malarzom two­ rzącym w Rosji pojęcie perspektywy nie było obce. Tego zjawiska nie znajdziemy w baroku, lecz raczej — w poprzedzającym go manieryzmic49. Najpoważniejszą rolę w rozwoju kultury rosyjskiej XVII w. odegrała Moskwa, będąca podówczas wielkim miastem ze znaczną liczbą bu­ dowli kamiennych. Sporo cerkwi wybudowano za pieniądze ludzi „posadzkich”. Rozszerzyły się poważnie jej kontakty ze Wschodem i Zachodem. Jeden z historyków radzieckich stwierdził nawet, że „w. XVII w. cała kultura rosyjska była w zasadzie moskiewską”"’0. Nie można też przejść obojętnie obok współczesnego przekazu Jakuba Reutenfelsa, który bawił w Moskwie w latach 1671 — 1673. Pisał on: „Liczba doskonałych majstrów, niegdyś bardzo znikoma w Moskwie, zwiększyła się poważnie w naszych czasach, a ich umicjętrfości znacznie się udoskonaliły. Rosjanie osiągnęli to dzięki coraz swobodniejszym kontaktom z cudzoziemcami, jak również przyrodzonej pojętności i zdolnościom. Rzeczywiście, nic tylko chętnie przyjmują majstrów cudzoziemskich, europejskich i azajtyckich przybywających do nich na własne życzenie, ale i zapraszają do siebie, ofiarując przez posłów

i pisemnie wysokie zarobki; przy tym tak dobrze potrafią naśladować, iż niejednokrotnie przewyższają ich nowymi pomysłami”51. Moskwa jako stolica państwa i siedziba monarchy stała się również coraz częściej występującym elementem składowym folkloru rosyjskiego, a zwłaszcza ludowego eposu. Procesom narodotwórczym towarzyszyło udoskonalenie się języka rosyjskiego, w szczególności wyrażające się znacznym powiększeniem jego zasobu leksykalnego. Wśród innych po raz pierwszy pojawiają się takie słowa, jak: szczi (barszcz), wódka (wódka), riumka (kieliszek), utiralnik (ręcznik), bumaga (papier), prosnutsia (obudzić się), krasiwyj (piękny), gułanijc (zabawa), znakomstwo (znajomość), doproś (przesłu­ chanie), naczalnik (naczelnik, kierownik), czynownik (urzędnik), pod­ daństwo (poddaństwo, w rozumieniu — podporządkowanie się określo­ nemu władcy, obywatelstwo określonego państwa), bunt (bunt) czy prawiticlstwo (rząd). To samo zjawisko zaobserwować można w termi­ nologii wojskowej, przy czym słowo „rat”, które dawniej oznaczało woj­ sko, występuje w XVII w. już jako archaizm znaczący teraz „bitwa”. Sporo nowych słów miało obce pochodzenie: muszkiet (muszkiet), sołdat (żołnierz), szerenga (szereg), szancy (okopy, umocnienia), łagier (obóz), artillerija (artyleria), piechota (piechota), flot (flota) itd. Znaczną rolę w przejęciu słów obcych odegrało pośrednictwo pol­ skie. 1 tak przyrostek bezokolicznika ,,-ować” znalazł się w czasowni­ kach: diemonstrirowat (demonstrować), ilłustrirowat (ilustrować). Język rosyjski przyjął tą samą drogą również inne słowa, a wśród nich: bekiesza, bryczka, budka, mieszczanin, szlcja (lejce), szlach (szlak) czy też szory52. W języku literackim w coraz większym stopniu zyskiwały prawo obywatelstwa słowa zaczerpnięte z języka potocznego. Stosunkowo nie­ wiele znajdziemy ich w zabytkach sensu stricto literackich, ale sporo — w suplikach, listach prywatnych oraz w cerkiewnych pismach pole­ micznych. Autobiografia Awwakuma była jaskrawym tego przykładem. Sam autor pisał: „A jeślim co powiedział po prostu, na Boga, nie gardźcie, czytający i słuchający, pospolitą mową naszą, bo kocham swój ojczysty język rosyjski, nie przywykłem wierszami filozoficznymi zdobić mowy”53. W apostrofie zaś do cara Aleksego, w Księdze wy­ kładni i pouczeń stwierdzał: ..umiesz mówić wieloma językami, ale jaki z tego zysk? W tym życiu pozostanie to tutaj, a w przyszłym na nic ci się nie przyda. Westchnij po staremu, poczciwie, jak za Stefana [Wonifatjewa, protopopa — W. A. S.J bywało i powiedz po rosyjsku: »Panie, zmiłuj się nade mną grzesznym!« A Kyrie elejson odstaw; tak Helleni mówią; pluń na nich! Tyś, Michajłowiczu, Rusek a nie Grek. Mów w swym rodzinnym języku; nie poniżaj go ani w cerkwi, ani w domu, ani w przysłowiach. Jak nas Chrystus nauczył, tak należy mówić”54.

30

Awwakum nawoływał do „prostorieczija", mówienia i pisania tak, jak mówili wokół wszyscy. Z kolei w pieśniach ludowych pojawiły się zapożyczenia z języka cerkiewnosłowiańskiego i, jak słusznie pod­ niósł jeszcze w ubiegłym stuleciu filolog i historyk Konstanty Aksakow, w siedemnastowiecznym języku rosyjskim zapanował „nieporządek", będący jednak prawidłowością rozwoju’’5. Ginęły i łamały się stare struktury i normy postępowania, a z chaosu rodził się nowy, ogólno­ narodowy język — odzwierciedlenie kończącego się procesu formowania narodu rosyjskiego. Podobne zjawisko można zaobserwować w architekturze. Z jednej strony bowiem nadal wznoszono cerkwie, nic odbiegające stylem od tradycji monumentalnego budownictwa tego typu, z drugiej nato­ miast — w ich zdobnictwie znaleźć można było występujące coraz liczniej elementy ludowej ornamentacji, powszechnej w świeckiej ar­ chitekturze drewnianej, będące prawdopodobnie dziełem rzemieślników pochodzących z ludu. To natomiast, co pojawiło się nowego w stylu budownictwa cerkiewnego, stanowiło jedynie elekt rozwoju już istnie­ jących kanonów architektonicznych, np. spotykane czasefn świadome dążenie do asymetrii kompozycji. Gdy w 1655 r. zabroniono budować cerkwie „szatro we” („namiotowe", tzn. o dachu przy |x>m mającym namiot lub szałas), budowniczowie podporządkowali się zaleceniu, ale nic zrezygnowali ze stosowania dachu namiotowego. Albo prze­ nosili go na oddzielnie stojącą dzwonnicę, albo też czynili z niego samodzielną ozdobę, nie mającą żadnego znaczenia funkcjonalnego. Z kolei w rejonie nadwolżańskim zaczęły powstawać cerkwie, których projektanci powrócili do zwieńczeń pięciokopułowych stosowanych kil­ kaset lal wcześniej, w okresie rozdrobnienia dzielnicowego. Budowniczowie rosyjscy nic zawsze potrafili się uporać z problemami konstrukcji i wewnętrznego rozplanowania wznoszonych gmachów. Widoczne jest to zwłaszcza na przykładzie stosowanych rozwiązań rozmieszczenia ciągów komunikacyjnych. Największy kłopot sprawiały schody prowadzące na wyższe kondygnacje. Niemal zawsze, co z całą pewnością zostało przejęte z architektury drewnianej, klatki schodowe umieszczano na zewnątrz budynków. Budziło to zapewne niepokój projektantów, gdyż naruszało zwarty i na ogół symetryczny plan budowli. Ozdabiano je przeto w najróżniejszy sposób tak, że czasem przekształcały się w samodzielne dzieła sztuki. Wyrażało się to albo w kształcie schodów (cerkiew Bogurodzicy w Dubrowicach kolo Po­ dolska, |xxl Moskwą), albo w bogato zdobionej kamiennej balustradzie (cerkiew Zbawiciela w U borach pod Moskwą), alljo leż w wyszuka­ nych kształtach murów zewnętrznych (cerkiew Zwiastowania w Tajninskiem kolo Moskwy). Taki tryb postępowania nic zmieniał u niczym sprawy zasadniczej: rodzime budownictwo z cegły i kamienia wciąż oczekiwało na zdolnych architektów pochodzenia rosyjskiego, którzy

byliby gotowi do przyjęcia nowych prądów napływających z Zachodu oraz odpowiedniego ich zaadaptowania i przystosowania do krajowych tradycji. Cerkiew w Dubrowicach została ufundowana przez księcia Borysa Golicyna, jednego z nielicznych przedstawicieli starych rodów bojar­ skich, który potrafił znaleźć wspólny język z Piotrem I. Podobnie też wspomniana cerkiew łączyła starą epokę z nowymi prądami. Była ona jednym z pierwszych przejawów baroku w państwie rosyjskim. „W malowniczym brzozowym lesie cerkiew la wznosi się jak niemal nierzeczywisty sen: piękna, pełna fantazji i lekkości — prawdziwe cacko słowiańskiego baroku. Rzut cerkwi ma formę liścia koniczyny otoczonego przez schody zewnętrzne; ośmiokątna, wysmukla wieża wzbija się w niebo. Zamiast wieńczącej ją kopuły widzimy w górze koronę ogromnych rozmiarów, z wielkim krzyżem pośrodku. Bardzo słusznie Grabar50 widzi w tym rozwiązaniu architektonicznym emblemat w tym sensie, w jakim rozumiała go sztuka barokowa, tj. symbol władcy nieba. Symbol korony powtarza się trzykrotnie na cesarskiej bramie ikonostasu, tym razem jako znak Trójcy Świętej ... Chociaż w przy­ padku kościoła w Dubrowicy mamy do czynienia z cerkwią prawo­ sławną, a Kościół wschodni odrzucał zasadniczo wszelką rzeźbę, aby zapobiec „bałwochwalstwu”, to jednak w tym dziele rosyjskiego baroku rzeźby odgrywają dużą, a nawet decydującą rolę. Pełne plastyki figury świętych stoją zarówno przed cerkwią, jak i na murach cerkwi. Wewnątrz cerkwi i na zewnątrz nagromadzona jest wielka ilość figur, reliefów, rzeźb w kamieniu i drzewie; łączą się tu najszczęś­ liwiej inspiracje rosyjskiej sztuki ludowej z formalnym dorobkiem zachodniego baroku”57. Obowiązujące kanony nie przeszkadzały twórcom we wprowadzaniu bogatego zdobnictwa detali architektonicznych i wyposażenia wnętrza. Spotykamy więc i arabeski, i ornamentykę roślinną, zadziwiające bogactwem stosowanych rozwiązań, chociaż utrzymane na granicy drugiego i trzeciego wymiaru i nie spełniające funkcji samodzielnych. Architekci i rzeźbiarze jakby starali się wypełnić puste miejsca, a przepych ozdób miał podkreślać wyjątkową funkcję świątyń. Wpływ)' obce mieszały się z rodzimymi elementami rustykalnymi. O ile w pier­ wszej połowie XVII w. na rozwój architektury rosyjskiej oddziaływał}' Holandia i Niemcy, o tyle w drugiej połowie stulecia przewagę uzy­ skały wpływy polskie (za pośrednictwem ziem ukraińskich) oraz wschodniopruskie. Wzbogaciły one stosowaną ornamentykę i zwiększyły jej trójwymiarowość, co doprowadziło do wprowadzenia nowego czynnika dekoracyjnego: gry światła i cienia58. Świątynie oraz carskie i bojarskie pałace budowane z kamienia stanowiły tylko część archi tektury rosyjskiej. Współcześni znacznie częściej stykali się z domami drewnianymi, które zajmowali mieszkańcy

31

32

miast i ludność wiejska. Moskwa i inne miasta rosyjskie zadziwiały swoją rozległością tak, że przeciwstawiano je Konstantynopolowi, równic rozległemu, jednak zabudowanemu bardzo gęsto, dom przy domu. Sprawiało to, iż w razie zaprószenia ognia pożar był prakty­ cznie nie do opanowania i trawił całe dzielnice59. W Moskwie zaś „gdzie byś nie poszedł, widzisz łąki, zieleń i wsie w oddali ... Przy każdym domu jest zawsze sad i spore podwórze”60. Rosjanie byli mistrzami w obróbce drewna. Powszechna chęć upiększenia swoich domostw sprawiała, że nawet najbiedniejsze chałupy, kurne i jednoizbowe, miały ozdobnie powycinane okapy, obramienia drzwi i okien. Jedynie budynki gospodarcze: stodoły, obory, chlewy i liczne łaźnie były tego pozbawione. Stawiano je z desek lub belek łączonych „na zrąb” i opatrywano dwoma lub trzema niewielkimi okienkami. Podobno zimą wprawiano w nie kawałki tafli lodowych, chociaż wątpliwe, by ten typ zabezpieczenia przed mrozem mógł znajdować zastosowanie w domach mieszkalnych. Miasta różniły się od wsi nie tylko liczbą mieszkańców i charak­ terem ich zatrudnienia. W oczy rzucała się przede wszystkim znaczna ilość sklepów i kramów. W Moskwie rozsiadły się one nawet w po­ bliżu Kremla na moście, który zbudowany z desek, leżał na wodzie i ulegał częściowemu demontażowi, gdy przepływały łodzie z towarami61. W centrum miasta, na placu Pięknym (Krasnaja płoszczad, dziś plac Czerwony) i z nim sąsiadujących dokonywano większości zakupów. Kramy rozmieszczone były według z góry ustalonego porządku, od­ dzielnie dla różnego rodzaju produktów spożywczych: mąki, chleba, kaszy, ryb, siana, owsa, wina, a także innych towarów, jak np. futer, wyrobów z żelaza, skóry, drewna czy też kosztowności62. Kurne chaty przeważały zarówno na wsi, jak i w mieście. Nie znajdowały w nich więc zastosowania polewane i zdobione kafle, tak licznie wyrabiane u schyłku XVII w. Tylko zamożniejsi kupcy i rzemieślnicy mogli sobie pozwolić na postawienie domu z większą ilością izb, z których jedną wyposażano w piec. Pomieszczenie z ot­ wartym paleniskiem nazywano „czarną izbą”, z piecem i kominem wyprowadzającym dym na zewnątrz domu - „białą izbą”. Każdy z kafli, produkowanych w Moskwie głównie w tzw. Garncarskiej Słobodzie nad Jauzą, był małym arcydziełem samorodnej sztuki ludowej. Wyobrażano na nich zwierzęta, ptaki, rośliny, jeźdźców na koniach, a nawet całe sceny historyczne. Tematyka została w większości wy­ padków przejęta z grafiki ludowej - amatorskich drzeworytów (tzw. „łubok”), które pełniły funkcje informacyjne, ukazywały sceny z życia świętych, wyśmiewały ludzkie przywary' oraz za pomocą prostych środków formalnych ilustrowały szeroko rozpowszechnione, popularne baśnie i legendy63. Ubiór męski był nieskomplikowany, składający się głównie z długiej

koszuli i spodni. Kobiety nosiły sarafany, na które narzucały kamizelkę, tzw. „duszegrejkę”. Odzież uzupełniały liczne ozdoby: kolczyki, pierś­ cionki, bransolety i różnego rodzaju wisiorki. Nosili je przedstawiciele wszystkich stanów, przy czym w zależności od zamożności ich właściciela były wykonane z żelaza, miedzi, ołowiu, srebra lub złota. Mężczyźni także przywieszali sobie czasem kolczyki, ale tylko do jednego ucha. Moda wpłynęła z końcem XVII w. na kształt obuwia, które wyra­ biano na grubej podeszwie i z wysokimi obcasami04. W mieście nie chodzono w łapciach, które z kolei były niemal jedynym rodzajem obuwia noszonym przez mieszkańców wsi. Rozrywek nie brakowało, od najbardziej prymitywnych, w rodzaju upijania się do nieprzytomności, do bardziej wyszukanych: gry w kości, karty i szachy. W szachy' grano zarówno w domach mieszczańskich, jak i na carskim dworze. Rcutcnfels tak pisał o wychowaniu dzieci monarchy: „Tańce, walki na pięści oraz inne szeroko u nas rozpowszech­ nione przyzwoite ćwiczenia nie są u Rosjan praktykowane. Za to w tak zwane szachy, znakomitą perską grę, rzeczywiście — zgodnie z nazwą — iście królewską, grają codziennie, kształcąc swój rozum w zadziwiającym stopniu”65. Prócz figur abstrakcyjnych o tradycyjnej symbolice względnie z nie­ wielkimi tylko modyfikacjami, toczonych z drewna, rogu lub kości słoniowej, zdarzały się i szachy stanowiące swoiste dzieła sztuki. Te miniaturowe rzeźby wykonywane były przez rzemieślników ro­ dzimych i cudzoziemskich, w tym również z Polski116. Do dzisiaj zachowały się dokumenty świadczące o znacznych zamówieniach dwor­ skich, informujące również o nazwiskach majstrów, którzy je wykony­ wali. Niestety, znaleziska archeologiczne są bez porównania uboższe, na co wpłynęła głównie nictrwałość materiału. Z końca XVII w. pochodzą znalezione w ? loskwie dwa okazy szachów figuralnych: skoczek i pionek, przy czym pierwszy wyobraża jeźdźca uzbrojonego w szablę, siedzącego na osiodłanym i spokojnie stojącym koniu. Na uwagę zasługuje precyzyjny rysunek rzeźby podkreślający naturalnie układające się fałdy tkaniny, z której zrobione jest ubranie jeźdźca. W tym samym czasie, tzn. w drugiej połowic XVII stulecia, w Chołmogorach pod Moskwą rozpoczęła się masowa produkcja kompletów szachowych, w znacznej mierze figuralnych, ale o coraz bardziej uproszczonym rysunku. Gra w szachy trafiła do pieśni ludowych, bylin i przysłowi, m. in.: „Dożyliśmy do mata, ani chleba, by głód zaspokoić, ani drzew; na chatę”67. Niewątpliwe to, chociaż smutne, świadectwo rozpowszechnienia się szachów wśród wszystkich, nawet najuboższych warstw społeczeństwa rosyjskiego. Rozrywką zastrzeżoną tylko dla prostego ludu była walka na pięści. Jak się wydaje, obowiązywały w niej pewne reguły (nie bić leżącego lub tego, który jest zakrwawiony), ale w większości wypadków były 3

W. Scrczyk. Kultura rosyjska

(o zwykłe bójki między konkurującymi ze sobą ulicami czy dzielnicami-słobodami. Z dawnych pogańskich czasów przetrwały zabawy o bardziej po­ kojowym charakterze: wspólne tańce i chóralne śpiewy związane z nadejściem wiosny, zebraniem plonów z pól itd., znane pod nazwą „chorowodów”. Przebierano się za zwierzęta i przedstawiano komiczne scenki rodzajowe wzbogacone dowcipnymi dialogami, np. między nie­ dźwiedziem a kozą. Niedźwiedź, czy tresowany i tańczący w takt muzyki, czy też przebieraniec naśladujący prawdziwe zwierzę często pojawiał się na jarmarkach, bawiąc licznie zgromadzoną gawiedź. Warto dodać, źe wśród licznych zabawek dziecinnych znajdowanych w czasie wykopalisk niejednokrotnie spotykano wypalone z gliny figurki niedźwiedzi, nawet z dziurką w pysku, przez którą niegdyś przeciągano sznurek, by dziecko mogło je ciągnąć za sobą”8. Okazją do zabaw i uczt były również wszelkiego rodzaju święta rodzinne, nie tylko wesela, lecz i pogrzeby, kończące się stypą żałob­ ników. Tutaj panowały wyłącznie rodzime obyczaje oparte na tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Dla cudzoziemców prze­ bywających w Rosji były to egzotyczne widowiska, czemu dawali wyraz w spisywanych pracowicie diariuszach podróży. Dzięki cerkiewnej literaturze polemicznej oraz politycznym trak­ tatom reprezentantów rosyjskiej arystokracji nieźle znamy zarówno światopogląd, jak i horyzonty myślowe wyższych warstw społeczeń­ stwa. Źródła pisane nie pozostawiły nam niestety równic bogatych informacji o poglądach chłopów i mieszczan. Jedynie wówczas, gdy dochodziło do zaburzeń, buntów i powstań, dążenia klas wyzyskiwa­ nych znajdowały swoje gwałtowne ujście i były odnotowywane w doku­ mentach. Wyraziło się to zwłaszcza w połowie XVII w., gdy przez Rosję przebiegła fala rozruchów w miastach oraz w latach 1667 — 1671, w czasie powstania Stiepana Razina, które ze względu na rozmiary nazywa się często obecnie - wojną chłopską. Rzecz jasna, sytuacja, w której ujawniły się poglądy uciskanych, była wyjątkowa. Stąd też nasz sąd o chłopskiej czy mieszczańskiej myśli politycznej może być jednostronny. Co jednak czynić, gdy tego typu poglądy warstw sto­ jących na najniższych szczeblach hierarchii społecznej ujawniają się dopiero w momentach kryzysu istniejących struktur państwowych i ustro­ jowych? Można by, naturalnie, wykorzystać również zachowane i skru­ pulatnie przez dziesiątki lat spisywane pieśni ludowe, te zwłaszcza, które albo zostały oparte na wątkach historycznych, albo zawierają treści społeczne. Niestety, nic zawsze możemy w miarę nawet dokładnie określić, kiedy dana pieśń czy opowieść powstała. Co najwyżej możemy stwierdzić, źe stało się to nie wcześniej, niż w określonym roku, z którym wiążą się opiewane w niej wydarzenia. Etnograf byłby zapewne i z tego zadowolony, historyk — mniej.

Z kolei bliższa analiza postaw powstańców może przynieść w miarę pełne informacje o horyzontach myślowych i kulturze politycznej mas plebejskich, chociażby ze względu na różny skład społeczny uczestników powstań miejskich i wojny chłopskiej pod wodzą Razina. I tak bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania 1648 r. w Mo­ skwie był raptowny wzrost cen artykułów żywnościowych 69. Kryzys narastał już jednak od dawna. W ustawodawstwie panował chaos; zmiana rządów oraz faktyczne przejęcie władzy przez bojara Borysa Morozowa i jego ekipy, liczne popełniane przez nich nadużycia, nie­ konsekwencja w działaniu i wreszcie nieurodzaj 1647 r. przyczyniły się do narastającego niezadowolenia ludności. Supliki składane drogą urzędową nie odnosiły żadnego skutku, przeto postanowiono zwrócić się bezpośrednio do cara. Pierwsza próba nic powiodła się, a sze­ snastu suplikantów osadzono w więzieniu. Ponowiono ją więc w dniu następnym. M. in. żądano usunięcia Leoncjusza Pleszczejewa kie­ rującego prikazem Ziemskim, mającego z urzędu pieczę nad mie­ szkańcami Moskwy. Rozjuszony tłum wdarł się na wewnętrzne dzie­ dzińce krcmlowskie stwierdzając, iż Jeśli nie uzyska tego dobrem od jego carskiej wysokości, to osiągnie siłą”70. Ciekawe, że mimo tak stanowczo i niedwuznacznie sformułowanego żądania, życie cara ani przez chwilę nic znajdowało się w niebezpieczeństwie. Wprawdzie dla zbuntowanych sytuacja była dość klarowna: rządził nie car, lecz jeden z jego bojarów, to opinia publiczna powróciła do odwiecznej kon­ cepcji — zły jest nie monarcha, lecz jego doradcy. Tak jak w śred­ niowieczu odżyła wiara w dobrego władcę, przewijająca się nie tylko przez dzieje Rosji. Tłum zwrócił się wreszcie przeciw majątkom znie­ nawidzonych przedstawicieli arystkokracji. Początkowo niszczono tylko drogocenne przedmioty znajdujące się w ich domach, nic zezwalając na grabież, potem jednak przywłaszczano je już sobie bez żadnych obiekcji. Żądania powstańców ograniczały się w zasadzie do ukarania śmiercią ludzi bezpośrednio odpowiedzialnych za nieszczęścia, które spadały na posad moskiewski i które, jak naumyślnie, rosły z każdym dniem. W Moskwie wybuchł pożar, niszcząc kilka tysięcy domów i pozbawiając życia 1,5 — 2 tys. ludzi. Rozszerzenie akcji powstańczej nastąpiło dopiero po przyłączeniu się do buntu szlachty, cudzoziemców i kupców, którzy zażądali zwołania Soboru Ziemskiego i doprowadzili do usunięcia Morozowa ze stolicy, co w konsekwencji oznaczało zmianę ekipy rządzącej. Władzę przejęła opozycja71. Z przebiegu wydarzeń moskiewskich wynika, że dla ludu naj­ ważniejsze były cele najbliższe, najłatwiejsze do osiągnięcia. W perspek­ tywie miał on nadzieję na zmianę własnej sytuacji, na polepszenie bytu, które przez usunięcie „złych ludzi” miało być osiągnięte niejako automatycznie. Warstwy średnie i klasa panująca widziały również inne możliwości działania, zwłaszcza szansę przeprowadzenia gruntów-

nych reform państwowych. Powstanie moskiewskie było dla niej dobrym punktem wyjścia, pierwszym krokiem postawionym na długiej drodze prowadzącej do przeobrażenia kraju. Większość uczestników Soboru Ziemskiego 1648 r. reprezentowała szlachtę i „lepszych ludzi” z miast. Właśnie oni zaproponowali ułożenie nowego zbioru praw. Taka myśl nie powstała nawet w głowach rzeczywistych inicjatorów buntu. Rozruchy w innych miastach, gdzie sytuacja ludności nie była lepsza niż w stolicy, a więc w Kozłowie, Woroneżu, Kursku i Wielkim Ustiugu wybuchły po otrzymaniu wia­ domości o buncie moskiewskim. Efekty były nikłe. Nic minęło pół roku, gdy Morozow powrócił do Moskwy. Zyskała natomiast szlachta i sam car, co znalazło wyraz w ustanowionym w 1649 r. nowym kodeksie praw r- Sobomjm UłoZeniju. Rozpoczęte w 1667 r. powstanie Stiepana Razina znalazło wielu kronikarzy. Sporo mówiono o nim na Zachodzie72. Relacje były bardzo tendencyjne i nie dostrzegały klasowej istoty zjawiska. Dla szlachty Razin nic różnił się niczym od zwykłego rzezimieszka, chyba tym tylko, że zgromadził wielu oddanych sobie towarzyszy, wńęcej niż ktokolwiek przed nim, i że ośmielił się wystąpić nawet przeciw samemu carowi. Ludwik Fabritius, Holender w służbie rosyjskiej, pisał: „W Astrachaniu pojawił się Kozak doński Sticńka Razin, a z nim ludzi 800 różnych bez wyboru zwołanych ... Czynili nad Wołgą wńelkie rozboje; początkowo zabierali dobro osobom prywatnym, lecz pod koniec nie oszczędzili i carskiego dostojeństwa; grabili i zabijali wszystko i wszystkich, co im wpadło w rękę”73. Podobne informacje znajdziemy w opublikowanej w 1671 r. po niemiecku i holenderski!, a w roku następnym po angielsku i francusku anonimowej Relacji o szczegółach buntu niedawno wznieconego w Moskwie przez Slieńkę Razina, gdzie czytamy, że przyczyną wybuchu buntu było stracenie brata Stieńki, który zdezerterował z wojska. Jak jednak zauważał autor relacji, był to tylko pretekst, gdyż powstał nie tylko przeciw carowi, lecz i przeciw szachowi perskiemu, a o nim w żaden sposób nie można powiedzieć, że znosił przez niego jakieś uciążliwości. I tak jedynie złośliwy i buntowniczy duch Razina pchnął go do podłej sprawy”71. Uwzględniwszy klasowe podłoże wojny chłopskiej, nie można za­ pomnieć,, iż jej przywódca nie tylko wywodził się z zamożnej ro­ dziny kozackiej, ale że w czasie swej służby wykonywał odpowiedzialne zadania, m. in. prowadząc pertraktacje z Kałmukami w sprawie wspól­ nych działań antytatarskich oraz współdowodząc wyprawami przeciw. Krymowi i Turkom (w latach 1662—1663). Pierwsze samodzielne wystąpienie Razina miało wyłącznic gra­ bieżczy charakter i stanowiło jedną z typowych wówczas wypraw kozackich-„za zdobyczą”, dającą możliwość szybkiego wzbogacenia się

jej uczestników. Antyfeudalne cechy pojawiły się dopiero w 1670 r., gdy do Kozaków przyłączyli się zbiegli chłopi, mieszkańcy i strzelcy z Astrachania, Carycyna (dziś Wołgograd) i innych miast nadwołżańskich. Razin doskonale rozumiał, że trafić do umysłów biedoty może jedynie odwołując się do utartej symboliki i zwyczajów „uświę­ conych” przez biurokrację carską. Odezwa („gramota”) do czerni kozackiej stwierdzała, że „kto chcc Bogu i gosudarowi służyć, i wiel­ kiemu wojsku, i Sticpanowi Timofiejewiczowi [Razinowi — A. W. S.]”, winien przyłączyć się do „moich Kozaków”76. Do mieszkańców Char­ kowa Razin pisał, wyjaśniając, iż „wyszliśmy, Wielkie Wojsko Dońskie, na rozkaz wielkiego gosudara, zgodnie z jego gramotą, na jego służbę ... bowiem u niego, wielkiego gosudara, carewiczów zabrakło i przed nimi, zdrajcami bojarami, my, Wielkie Wojsko Dońskie [bronimy — W. A. S.] i stanęliśmy w obronie Najświętszej Bogaro­ dzicy, jego — wielkiego gosudara i całej czerni”76. W innej odezwie powtarza się to samo: „Stanąć winniście, wy, czarni ludzie rosyjscy, i Tatarzy, i Czuwasze, za dom Najświętszej Bogarodzicy, i za wszy­ stkich świętych, i za wielkiego gosudara cara i wielkiego księcia Aleksego Michaj łowicza, i za prawosławnych carewiczów, i za wiarę prawosławną chrześcijan”77. A więc znowu mamy do czynienia ze stereotypem dobrego władcy otoczonego przez złych bojarów, którego nie tylko należało przed nimi bronić, ale i wykonywać polecenia z jego rozkazu. Miało to być przeto działanie rzekomo zgodne z carską wolą. Później wersja ta uległa zmianie i Razin oświadczył, iż występuje w imieniu „dobrego” carewicza Aleksego (który nb. zmarł w Moskwie 17 stycznia 1670 r.) przeciw carowi oszukanemu przez bojarów78. Dla lepszej wiary trzymał u siebie jako rzekomego Aleksego kilkunastoletniego księcia Andrzeja Czerkaskiego, syna murzy kabardyńskiego Kambułata Przymachowicza. Kazał nawet wybudować dla niego specjalny statek wymoszczony wewnątrz czerwonym suknem i rozpuścił wieść, Jakoby carewicz, po wyrwaniu się ze złodziejskich rąk bojarów i książąt, skrył się u niego”79. Z kolei drugi statek, wyłożony czarnym aksamitem, miał być rzekomym schronieniem patriarchy Nikona, który w 1666 r. został pozbawiony święceń i zesłany do monasteru Białozierskiego. Jak z tego wynika, Razin nieźle orientował się w sytuacji pa­ nującej w stolicy, umiał też dostosować się do mentalności swoich współtowarzyszy, z którymi zasiadał w kole wojskowym. Na przełomie lat 1669 i 1670 zapytał zgromadzonych, czy chcą wyprawić się na Azów, na Ruś przeciw bojarom czy też nad Wołgę. Większość wypowiedziała się za ostatnim z wymienionych kierunków, licząc zapewne na to, że napotkany opór będzie mniejszy, a łupy bogatsze. Na podstawie tego sondażu opinii Razin ustalił plan, który w kwietniu — maju 1670 r. spotkał się z powszechnym poparciem: „z Donu nad

37

38

Wołgę, z Wołgi na Ruś iść wszystkim przeciw nieprzyjaciołom i zdrajcom gosudara, by z państwa moskiewskiego usunąć zdrajców boi arów i członków dumy bojarskiej, i wojewodów z miast, i urzędników ,z prikazów”80. Razin próbował także porozumieć się z Zaporożcm i kontaktował się z tamtejszymi hetmanami: Doroszenką, a następnie z Sirką i Chanenką. Nie przyniosło to spodziewanych rezultatów, podobnie jak próba przeciągnięcia na swoją stronę księcia Siemiona Lwowa, któ­ rego — po odmowie — stracono81. Wielu uczestników powstania znalazło się w nim, licząc na zdobycie bogatych łupów. Zachęcał ich do tego sam Razin, rozrzucający złote monety na ulicach Astrachania i „przez to lud witał go okrzykami, co najlepiej odpowiadało jego ówczesnemu celowi”82. Grabiono rzeczy­ wiście wszystkich i wszystko, a następnie w miarę zgodnie dzielono się zrabowanym dobrem na wspólnych zgromadzeniach, tzw. „duwanach”. Źródła mówią wiele o celach wojny: zdobyciu Moskwy, wypędzeniu bojarów i urzędników carskich, poprawieniu losu biedoty czy też obronie władcy przed złymi doradcami i „zdrajcami”. Zamierzano więc zlikwidować stary porządek. Co miało przyjść na to miejsce? Nie wiadomo. Być może chciano wprowadzić jakiś model samorządu kozackiego, bez pańszczyzny i innych form pracy przymusowej oraz zmienić dotychczasowy podział administracyjny na stosowany zarówno nad Donem, jak i. na Zaporożu system wojskowo-cywilny oparty na wybieralności atamanów i asaułów. Te wzorce były najbliższe zarówno Kozakom, jak i chłopstwu. Z całą pewnością miał pozostać car i prawosławie — symbole jedności i trwałości państwa rosyjskiego. Nadrzędność władzy monarszej była uznawana powszechnie. Zachowanie legalizmu czy też jego pozorów było wspólną cechą charakterystyczną wszystkich wystąpień plebejskich w XVII w. Ten sposób postępowania zaciążył również nad buntem chłopów w powiecie staroruskim, w pobliżu granicy ze Szwecją, który wybuchł w tym samym mniej więcej czasie, co powstanie Razina: Odwoływano się do władz świeckich i kościelnych, licząc na ich interwencję, a różnice w zamożności zbuntowanych nie odbijały się zupełnie na wysuwanych żądaniach. „Chłopi byli uparci w swej walce i solidarni. Nie było jednak wśród nich jasności, kto jest ich rzeczywistym wrogiem, a kto przyjacielem. Jeszcze bardzo silna była nadzieja na interwencję władzy, klasy posiadającej”83. Ich horyzonty polityczne były bardzo ograniczone. Razin stanowił jeden z wyjątków od reguły, co wynikało nie tyle z jego szczególnych zdolności lub inteligencji, lecz z jego pochodzenia i życiowych losów. Pod tym względem chłopstwo i ubodzy mieszkańcy miast byli bardzo do siebie podobni. I jedni, i drudzy wierzyli w dobroć

carską i jednych, i drugich wiązała solidarność klasowa, i jedni, i drudzy wreszcie doszukiwali się swych przeciwników wśród najbliżej nich stojących przedstawicieli szlachty i bojarów. Wiedza o otaczającym świecie była znikoma, a umiejętność czytania i pisania nader rzadkim zjawiskiem. Skazani na to, co usłyszeli od urzędników i duchownych swój protest wypowiadali w żywiołowych buntach i naiwnym monarchizmie. Czasem tylko indywidualne uzdolnienia przywódcze pozwalały na przeciągnięcie walki o polepszenie bytu na kilka tygodni czy miesięcy. Na uwagę zasługuje wolny, lecz stały wzrost poziomu świadomości uczestników buntów i powstań chłopskich. Pamięć o przegranych starciach i przyczynach porażek okazała się trwalsza, niż żywot jednego pokolenia. Stąd też niemal każde nowe powstanie wnosiło inne, doj­ rzalsze elementy do ideologii reprezentowanej przez jego uczestników. Zwiększała się liczba chłopów i Kozaków umiejących czytać i pisać. Ba! wśród najbliższego otoczenia powstańczych przywódców znaleźć można było wcale niemałą grupę tłumaczy dość swobodnie w mowie i piśmie posługujących się obcymi językami. W dokumentach bynaj­ mniej nie dworskiej proweniencji zbuntowani odwoływali się do tra­ dycji plebcjskich ruchów antyfeudalnych, wykazując jednocześnie coraz lepszą znajomość rzeczywistości, w której przyszło im egzystować. Dowodnym tego przykładem jest wydany z początkiem grudnia 1773 r. manifest Jemieliana Pugaczowa adresowany do „całego ludu”81. Jak wynika z ostatnio przeprowadzonych analiz, krótki stosunkowo tekst powstawał przez kilka dni, a kanwę dla niego stanowiły zarówno poprzednio wydane dokumenty tego typu, jak i zbiór urzędowych de­ kretów i zarządzeń carskich, zdobyty zapewne w czasie walk. Rzecz ciekawa, iż ostateczna redakcja manifestu powstała przy bezpośrednim i decydującym współudziale chłopa Iwana Piętrowa, przypisanego do jakiejś z fabryk uralskich85. Dokument nie różni się pod względem formy od licznych ukazów wydanych przez urzędy legalne. Jego treść zawiera nic tylko zapowiedź obdarzenia poddanych „ojcowską wolnością”, przebaczenia „nieposłusz­ nym” czy groźby pod adresem pozostających w opozycji do samo­ zwańczego cara — rzekomego Piotra III, lecz i stwierdzenie: „Wiadome jest każdemu wiernopoddańczemu niewolnikowi („rąbu”), w jaki sposób zostaliśmy pozbawieni wedle wszystkich praw należnego nam tronu przez nieprzyjaciół powszechnego pokoju rosyjskiego i przez zawistników”. Wprawdzie od zamachu stanu 1762 r. zorganizowanego przez Katarzynę II i zabójstwa Piotra III minęło przeszło 12 lat i wieści o tych wydarzeniach mogły dotrzeć nawet do najdalszych zakątków imperium, jednak na ogół rozgrywki dworskie, nawet zakończone krwa­ wym finałem, nie budziły dotychczas żywszego zainteresowania mie­ szkańców wsi. Obecnie sytuacja musiała zmienić się diametralnie,

39

40

skoro autorzy manifestu odwoływali się do nich, jak do dobrze i powszechnie znanych faktów. Wydaje się, że chłopstwo rosyjskie odeszło w XVIII w. od wspierania otwartych wystąpień opozycyjnych wyłącznie tradycją własnych, głównie kozackich (względnie organizo­ wanych i kierowanych przez Kozaków) walk antyfeudalnych, prze­ chodząc do starć o lepiej niż poprzednio udokumentowanych pozorach legalizmu. Proces ten był długotrwały. Złożyły się nań m. in.: żywe w świa­ domości mas plebcjskich hasła powstańcze i klęski poniesione przez poprzedników, coraz liczniejszy udział chłopów w wielkich kampaniach wojennych, a w związku z tym możliwość poznania nowych krajów i obyczajów innych narodów, wreszcie — przemiany kulturowe doko­ nujące się w samej Rosji, budzące nowe aspiracje (względnie — po­ stawy opozycyjne) jej mieszkańców. Mobilność ludności wiejskiej, wynikająca z formowania się jednolitego rynku wewnętrznego i oży­ wienia wymiany handlowej w imperium, nie była natomiast tak wielka, jak np. wf sąsiedniej Rzeczypospolitej, gdzie chłopi dość po­ wszechnie wędrowali nawet przez wieleset kilometrów z towarami: żywnością, bydłem itp. Na uwagę zasługuje stosunek do osoby monarchy. Jego autorytet, podpierany krzepiącym mitem dobrego władcy, cara-ojczulka („ba­ tiuszki”), nie został podważony nawet przez dość bezceremonialne, niemal rodzinne odnoszenie się do niego ogółu społeczeństwa. Na podwórcach kremlowskich w Moskwie nieraz gromadziły się groźne tłumy, wykrzykujące zniewagi i przekleństwa. W odwodzie zawsze znalazły się wierne oddziały strzeleckie, które zazwyczaj bez większego trudu radziły sobie z rozhukaną tłuszczą. Ograniczone kontakty z za­ granicą sprawiały, że wewnętrzne stosunki w państwie rosyjskim opierały się głównie na rodzimej tradycji, w której ludowy obyczaj splatał się z zaszczepionym przez Cerkiew kultem pomazańca. Patriarchalna władza cara rozpościerała się na wszystkie dziedziny życia państwowego. Nie ograniczała się jednak tylko do nich. Jak surowy, chociaż nie zawsze sprawiedliwy ojciec rodu, monarcha miał także pełne prawo ingerowania w życie osobiste poddanych. Nie szczędził przy tym najbliższych, czego dowodem była zarówno tragiczna śmierć syna Iwana Groźnego, jak i późniejsze losy cerewicza Aleksego, syna Piotra I. Najpotężniejsi przedstawiciele możnych rodów arysto­ kratycznych w listach i petycjach kierowanych do cara podpisywali się zdrobniałymi imionami, jak dzieci, nie ośmielając się użyć nie tylko nazwisk, osławionych wielkimi czynami przodków, lecz nawet patronimików. Posłowie rosyjscy wysyłani w legacjach za granicę nie dlatego odczytywali swe mowy, że nie potrafili się ich nauczyć na pamięć, lecz by nic opuścić żadnego z członów obowiązującej, rozbudowanej ponad wszelką miarę tytulatury monarszej. Pisano już o tym niejedno-

krotnic86, niemniej warto wspomnieć również cytowaną przez innych wypowiedź Jana Chryzostoma Paska w tej kwestii. „Zaraz mi przyniesiono tytuły carskie, żeby się ich nauczyć i wiedzieć, jako mówić pijąc za zdrowie tak wielkiego monarchy [Fiodora Alcksiejewicza — W. A. 5.]; bo, Panie zachowaj, omylić się albo który­ kolwiek tytuł przestąpić, wielki to kontempt imienia carskiego i zaraz wszystka owa ochota na nic ... Kiedy pili za zdrowie carskie, tom ja owe tytuły musiał wymieniać z karty, bo tego z pół arkusza, a trudne bardzo i niezwyczajne; zaś kiedy za zdrowie króla naszego [Jana III Sobieskiego — W. A. $.], to je sam tylko stolnik [Ofanasij Iwanowicz Nestorów — W. A. S.] umiał na pamięć, a wszyscy insi z karty czytali; bo jak się w czym by najmniej omylisz, to znowu wszystkie zaczynać trzeba, choćbyś już był u końca”87. O rozbudowaniu tytulatury monarszej świadczyć może fragment „gramoty” Piotra I z 1697 r., a więc ze stosunkowo wczesnego okresu panowania tego monarchy (w drugim roku pełnej samodzielności, po śmierci w 1696 r. jego brata Iwana), danej bojarowi Borysowi Szeremietiewowi przed jego podróżą do kilku krajów Europy zachod­ niej. Czytamy w niej: „Najjaśniejszy i Najdostojniejszy Wielki Gosudar, Car i Wielki Kniaź Piotr Aleksiejewicz całej Wielkiej i Małej, i Białej Rosji Samodzierżca, Moskiewski, Kijowski, Włodzimierski, Nowogrodzki; Car Kazański, Car Astrachański, Car Sybirski; Gosudar Pskowski i Wielki Kniaź Smoleński, 1 werski. Jugorski, Pcrmski, Wiacki, Bułgorski i in.; Gosudar i Wielki Kniaź Niżnonowogrodzki, Czernihowski, Riazański, Rostowski, Jarosławski, Biełoozierski, Udorski, Obdorski, Kondinski i całej północnej krainy Władca, Gosudar Ziemi Iberyjskiej, Kartalińskich i Gruzińskich Carów, Ziemi Kabardyńskiej, Czerkaskich i Górskich Kniaziów oraz wielu innych krajów i ziem, wschod­ nich, zachodnich i północnych Sukcesor, Dziedzic, Spadkobierca, Gosudar i Władca”88. Jeszcze w 1721 r. w swych Listach perskich Montesquieu pisał o carze: ,Jest absolutnym panem życia i mienia poddanych, którzy, wyjąwszy cztery rodziny, są jego niewolnikami. ... Moskalom nie wolno opuszczać swego państwa nawet dla podróży. Odcięci w ten sposób prawem ojczystym od innych narodów, trzymają się tym usilniej dawnych obyczajów, ile że nie wyobrażają sobie, aby można mieć inne”89. Informatorzy Monteskiusza nie poinformowali go jednak, że już od kilkunastu lat Piotr I, bo o nim mowa, niemal siłą wy­ rzucał swoich współpracowników za granicę, aby zdobyli z góry okreś­ lone i zazwyczaj niezbyt solidne wykształcenie. W każdym razie na przełomie XVII i XVIII w. społeczeństwo rosyjskie było gotowe do przyjęcia nawet bardzo radykalnych zmian. Tradycja wymagała wszakże, by ich inicjatorem i wykonawcą był

monarcha. Od osobowości władcy zależał więc przyszły kształt zre­ formowanego państwa, a także, w znacznej mierze, oblicze rozwija­ jącej się w nim kultury. W tej sytuacji nie mogło być mowy o długotrwałych procesach, stopniowych przemianach stylów, obyczajów i panujących dotychczas porządków w administracji państwowej. Zmiany przyszły nagle, a szybkość, z jaką się dokonały, zaskoczyła nawet tych współczesnych, którzy zaangażowali się w ich realizację. Przygotowana już gleba wydawała obfite i, dodajmy, oczekiwane plony.

Rozdział drugi

KU EUROPIE

Nikt dzisiaj nie zaprzecza, że panowanie Piotra I stanowiło punkt zwrotny w dziejach kultury rosyjskiej. Zmiany następowały jedna za drugą, gruntownie przeobrażając zarówno obyczaje panujące w kraju, jak i poglądy. Monarcha nie zamierzał jednak uczynić z Rosji jednego z wielu państw europejskich. Przyspieszona edukacja społeczeństwa miała doprowadzić do przejęcia z Zachodu wzorów najlepszych, rozszerzyć możliwości przepływu informacji oraz zwiększyć kontakty osobiste między przedstawicielami dwóch kręgów cywilizacyjnych po to tylko, by wyprowadzić imperium na liczące się miejsce na arenie międzynarodowej. Nie oznaczało to przecież zerwania z rodzimą tra­ dycją kulturalną. W 1818 r. na posiedzeniu Akademii Rosyjskiej historyk i pisarz Mikołaj Karamzin stwierdził, że „Piotr Wielki przeobraził ojczyznę swą mocarną ręką, czyniąc z nas ludzi podobnych do Europejczyków. Żale są zbyteczne. Na wieki została przerwana więź między umysłami Rosjan starożytnych a nowożytnych”1. Zaprezentowany przez Karamzina pogląd nie odpowiadał rzeczywistości i rychło spotkał się z głosami polemicznymi. Ostatnio radziecki historyk literatury Dymitr Lichaczew wysunął hipotezę, iż reformy Piotra I stanowiły świadome zerwanie z żywą wciąż w Rosji kulturą średniowieczną i zarazem nad wyraz szybkie przejście do nowego „systemu znaków” 2. Koncepcja Lichaczewa chociaż pociągająca, ma jeden brak: ocenia zjawisko według jego skutków, całkowicie zaś pomija przyczyny, które je spowodowały. Na przełomie XVII i XVIII w. Rosja była krajem szybko rosnącym w siłę i duszącym się we wschodnioeuropejskim zaścianku. Wprawdzie zaścianek ten nie odbiegał rozmiarami od reszty konty­ nentu, ale dawał jedynie ograniczone możliwości oddziaływania na zewnątrz. Tradycja zmuszała do prowadzenia aktywnej polityki wobec Rzeczypospolitej, Turcji i jej wasali oraz — niekiedy — Szwecji. Tym­ czasem na losy imperium zaczęły wpływać również w poważnym stopniu układy i sojusze tych państw, które dotąd tylko sporadycznie kontaktowały się z krajem carów, a więc Austrii, Francji, Anglii itp. Rozwijająca się powoli, lecz stale gospodarka rosyjska również wy­ magała szerszego niż dotychczas otwarcia granic i ożywienia wymiany

44

handlowej. Uformowany i, jak się okazało, stabilny system rządów absolutystycznych nic mógł dalej opierać się wyłącznie na cerkiewnych nakazach i dekretach monarszych. Należało umieścić go na solidniejszym fundamencie. Było nim pełne utożsamienie rosnącego znaczenia impe­ rium z dążeniem monarchy do odegrania pierwszorzędnej roli na scenie europejskiej. Cel był jasny od początku, a od osobowości władcy zależał wybór środków i metod prowadzących do jego realizacji. Nie czas i miejsce, by szczegółowo roztrząsać tę kwestię, nie­ mniej jednak można przypuścić, że obrane przez Piotra I apodyk­ tyczne, a często nawet brutalne czy wręcz okrutne metody wpro­ wadzania w życie obmyślanych wcześniej projektów były związane z tradycją jednostkowych i bezapelacyjnych rozstrzygnięć przez mo? narchę lub w jego imieniu najistotniejszych kwestii państwowych oraz z tym sposobem postępowania, z którym Piotr stykał się od dzieciństwa. Nie brakowało w nim podstępów i okrucieństwa. Na koniec należy dodać, że niemal wszystkie reformy przeprowadzone w pierwszym ćwierćwieczu XVIII w. w większym lub mniejszym stopniu były zależne od potrzeb wojskowych państwa, a nawet po prostu im podporządkowane. Wybudowania drugiego miasta stołecz­ nego — Petersburga nie można tłumaczyć zwykłą fanaberią monarszą, lecz należy wiązać z wojną ze Szwecją i zaplanowanym wyjściem na Bałtyk, a w następstwie umocnieniem panowania rosyjskiego na jego wybrzeżach. Podobnie liczne — jak na carską Rosję — i inspirowane przcz władcę podróże młodych arystokratów za granicę miały na celu stworzenie wokół tronu grupy energicznych, doświadczonych i wykształ­ conych w miarę przyzwoicie współpracowników, umiejętnie i szybko reagujących na zmiany zachodzące w polityce europejskiej. Identyczny efekt miały przynieść dogodne warunki pracy stwarzane specjalistom cudzoziemskim i, oczywiście, reorganizacja armii wraz z budową po­ tężnej floty wojennej oraz zapleczem w postaci rozbudowanego syste­ mu podatkowego i przemysłu pracującego na potrzeby wojska. Piotr I dojrzewał do samodzielnego panowania w czasie regencji starszej siostry Zofii i w okresie rządów sprawowanych wspólnie z bratem Fiodorem. Ta swoista praktyka pozwoliła przyszłemu jedynowładcy na podejmowanie coraz odważniejszych decyzji wspartych rosnącym doświadczeniem cara, bezgranicznie mu oddanymi pułkami preobrażeńskim i siemionowskim oraz stale zwiększającym się gronem zaufanych doradców. Kształt nowych prądów kulturalnych, które pojawiły się w Rosji wskutek tych zabiegów, nie zależał jednak tylko od monarchy, lecz również od twórców: pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, architektów i uczo­ nych, a także od rodzimego, przepojonego elementami kultury ludowej podglebia. Ono właśnie w znacznej części stanowiło o obliczu osiem­ nastowiecznej kultury rosyjskiej.

Nurt oficjalny wspierał reformatorskie poczynania cara, głównie przez tworzenie legendy wokół jego osoby i utożsamianie sukcesów osiąganych przez Rosję z geniuszem władcy. Działania tego typu można było już zaobserwować za panowania poprzedników Piotra I: Aleksego i Fiodora. Dopiero jednak Piotr nadał im wyjątkowe roz­ miary. By nie być gołosłownym, wystarczy podać przykład Symcona Połockiego, który w 1678 r. stwierdzał, że podstawą szczęśliwości kraju jest wzajemne przestrzeganie przez monarchę i jego poddanych obowiązków, które zostały na nich nałożone przez naturę3. Pojęcie „wspólnego dobra” pojawiło się w oficjalnych dokumentach po raz pierwszy w 1682 r., kiedy to został ogłoszony dekret Fiodora o znie­ sieniu miestniczestwa (miestniczestwo — system uzależniający zajmowa­ nie stanowisk państwowych od pochodzenia). Nb. car, który wystąpił w tej sprawie przed Soborem Ziemskim, powiedział, iż władza została mu dana przez Boga, by „troszczył się o wszystko, co wiążc się ze wspólnym dobrem”1.

2.'Portret hetmana, mai. I. Nikitin

46

Tak też rozumiał swoje zadanie Piotr Wielki. Nie tylko zamawiał odpowiednie dzieła u historyków7 i pisarzy, wspierał ich materialnie, lecz i osobiście uczestniczył w ich pracach. Koncepcja „wspólnego dobra” była jednym z elementów ideologii służącej systemowi absolutystycznemu, stanowiąc uzupełnienie trady­ cyjnego mniemania o pozaziemskim rodowodzie władzy monarszej. Prace historyczne i publicystyka miały poza tym uzasadnić konieczność przeprowadzenia reform państwowych. Rzeczywiste oddziaływanie tych prac było w wielu wypadkach ograniczone, bowiem często pozostawały w rękopisach, a publikacji doczekały się znacznie później, albo jako nie znane dotychczas szerszemu ogółowi dzieła z epoki Piotra I, albo też po prostu jako źródła historyczne służące jej lepszemu po­ znaniu i zrozumieniu. Tak stało się z Jądrem historii rosyjskiej napisanym przez Aleksego Mankijewa. Autor był sekretarzem poselstwa Andrzeja Chiłkowa wy­ słanego w 1700 r. w legacji do Szwecji, a następnie internowa­ nego w Sztokholmie po wybuchu wojny rosyjsko-szwedzkiej. Marikijew powrócił do ojczyzny dopiero w 1718 r. z gotowym już dziełem, które zakończył prawdopodobnie trzy lata wcześniej. Jak wynika z datowanego 7 kwietnia 1715 r. listu do cara, zadanie postawione przed nim było sprecyzowane jasno i otwarcie. „Miałem na tę pracę — pisał Mankijew — zamówienie [carskie — W. A. 5.], zwłaszcza winienem był opisać sławne czyny Jego Carskięj Wysokości oraz wspaniałość jego zwycięstw nad nieprzyjaciółmi”5. Wynika z tego, że zamówienie Piotra I dotarło do autora jeszcze w chwili, gdy przebywał w Sztokholmie. Albo więc korzystał ze znacznej swobody, albo też był umiejętnym konspiratorem. Prada Mankijewa została wydana dopiero w 1770 r. przez Gerarda Millera, przy czym edytor omyłkowo przypisał ją Chiłkowowi. Siedem ksiąg dzieła traktowało o dziejach Rosji, poczynając od czasów naj­ dawniejszych, skończywszy zaś na panowaniu Piotra. Mankijew do­ prowadził opis wydarzeń do 1712 r. Dwa niewielkie rozdziałki na końcu książki poświęcone carowi nie usatysfakcjonowały widocznie zamawiającego i w tym chyba należy doszukiwać się przyczyny nie opublikowania pracy za życia autora. Była to już zresztą druga próba Piotra I ulokowania takiego zamówienia. Pierwszą podjął w 1708 r., kiedy to zwrócił się do redaktora, a następnie dyrektora drukarni moskiewskiej (Pieczatnyj dwór) Fiodora Polikarpowa-Orłowa, by ten napisał historię Rosji od początków panowania Wasyla Iwanowicza, tj. od 1505 r. do czasów współczesnych. Dzieło miało powstać w ciągu pięciu lat, i to w dwóch wariantach: krótkim i obszernym. Polikarpów, którego zainteresowania naukowe koncentrowały się wokół dziejów wczesnego średniowiecza, zwłaszcza historii Słowian i Bizancjum, przedstawił wyniki swej pracy

dopiero po siedmiu latach. Na życzenie cara musiał jednak dokonać przeróbek, które chociaż przeciągnęły się do 1722 r., zostały odrzucone. Car motywował swą decyzję słowami: miała to być historia państwa rosyjskiego, nie zaś opowieść o początku świata®. Nic więc dziwnego, że Historia wojny szwedzkiej wydana w dwóch częściach przez Michała Szczcrbatowa (w latach 1770— 1772) pod tytułem Dziennik lub codzienne zapiski ... Piotra Wielkiego od 1698 roku aż do zawarcia pokoju nysztadzkiego powstawała już przy bezpośrednim udziale monarchy. Podobno redagował pierwszą jej część, obejmującą wydarzenia do 1715 r. W dziele tym znalazła wielokrotne potwierdzenie znana już tendencja do podkreślania osobistych zasług Piotra, szczegól­ nie przy opisie bitwy pod Połtawą. W Dzienniku... znalazło się zdanie, że „dokonane zwycięstwo (jakich niewiele podobnych bywało) odnie­ siono nad dumnym nieprzyjacielem z niewielkim trudem i małymi stratami, przy osobistym bohaterstwie i mądrym udziale samego gosudara oraz bohaterstwie dowódców i żołnierzy”7. Mistrzostwo osiąg­ nięte w sztuce wojennej i zmiany organizacyjne w armii tłumaczono długotrwałym procesem nabywania doświadczenia w trakcie kampanii szwedzkiej, a nie przejmowaniem obcych wzorów. Przy okazji pokazano gospodarcze i militarne przesłanki reform, rozwój przemysłu, wzrost rangi imperium na arenie międzynarodowej, a nawet zmiany zacho­ dzące w kulturze. Charakter publicystyczno-propagandowy miały natomiast wydane w 1717 r., a napisane przez wybitnego dyplomatę rosyjskiego, wice­ kanclerza Piotra Szafirowa pod przydługim tytułem, który jednocześnie wyjaśniał cel powstania pracy: Rozważania, jakie prawne przyczyny Jego Carska Wysokość Piotr Pierwszy miał w 1700 roku do rozpoczęcia wojny przeciw Królowi Szwedzkiemu Karolowi Dwunastemu i kto z obu tych potentatów w czasie wojny owej okazywał więcej umiarkowania i skłonności do pokoju, a kto w czasie jej trwania winien jest tak wielkiego rozlewu krwi chrześcijańskiej i zniszczenia wielu ziem: i która walcząca strona wojnę tę w większym stopniu według reguł chrześcijańskich i politycznych narodów prowadziła. Wszystko bez uprzedzeń, dokładnie według starych i nowych akt i traktatów jak też Z notatek o operacjach wojskowych opisano, z na­ leżytym umiarkowaniem i prawdą. W 1722 r. ukazało się już trzecie wydanie pracy. Szafirów miał gotową odpowiedź na postawione w tytule pytania, bowiem car przekazał mu obszerną instrukcję zawierającą szczegółowe wyjaśnienie przyczyn przedłużania się działań wojennych. Piotr I obarczał winą nieprzyjaciela, który stale odrzucał rosyjskie pro­ pozycje pokojowe (nb. zmierzające do mocnego usadowienia się na wybrzeżach Bałtyku). Szwedzi chcą nas tak wyniszczyć — pisał mo­ narcha - byśmy i za sto lat nie mogli im zagrozić8. Ideologia absolutyzmu znalazła najpełniejsze odzwierciedlenie w pra-

47

cach i wypowiedziach publicznych Teofana Prokopowicza, jednego z najwybitniejszych współpracowników cara. Uzyskał wykształcenie w Akademii Kijowsko-Mohylańskicj, u jezuitów w Polsce (we Lwowie) i wreszcie w rzymskim Kolegium Św. Atanazego. Po powrocie do Kijowa został profesorem poetyki i retoryki w tamtejszej Akademii, a po siedmiu latach, w 1711 r., jej rektorem. Car zetknął się z nim w 1706 r. (Prokopowicz miał wówczas zaledwie 25 lat), gdy ten wygłosił kazanie zawierające pochwałę Piotra I. Do zbliżenia monarchy z kijowskim profesorem doszło dopiero po bitwie połtawskicj w 1709 r., kiedy władca wysłuchał Panegiryku, czyli słowa pochwalnego na cześć przesławnej nad wojskiem szwedzkim wiktorii'3. Panegiryk tak spodobał się Piotrowi, że rozkazał go natychmiast opublikować po rosyjsku i w przekładzie łacińskim. Trudno mu się zresztą dziwić, skoro znalazły się w nim zdania: Jakie słowo, jaka pochwała może uwieńczyć takie dzieło, stosownie do jego wielkości? Niewiele takich zwycięstw zawarte jest w pamięci narodu i w księgach historycznych” Gdy Teofan Prokopowicz przeniósł się na życzenie monarchy do Petersburga, okazało się, iż duchowny z Kijowa nic gardzi bardziej przyziemnymi rozrywkami, niż nauka i literatura, a więc piciem wina i słuchaniem muzyki. Wspólne zainteresowania jeszcze ściślej związały obydwie postacie ze sobą. Prokopowicz był Piotrowi potrzebny, nawet niezbędny. Car miał wielu oddanych dworaków, gotowych do wykazania się bohaterstwem na wojnie czy też innymi dowodami osobistego przywiązania. Brako­ wało natomiast równie gorliwych propagatorów reform, którzy włada­ liby sprawnie nie szpadą, lecz piórem i umieli w odpowiednim mo­ mencie znaleźć stosowne argumenty uzasadniające konieczność zmian wprowadzanych przez monarchę, oparte na wnikliwej analizie rzeczy­ wistości rosyjskiej 11. Wypowiedzi Prokopowicza charakteryzowały się rzeczowością. Nie wahał się tez przed wyśmiewaniem pseudouczoności wywodów współ­ czesnych mu duchownych. Kiedyś wykpił nawet starszego od siebie i wyżej stojącego w hierarchii cerkiewnej Stefana Jaworskiego, który roztrząsając problem, dlaczego w czasie biblijnego potopu nic wyginęły ryby, doszedł do wniosku, iż powodem tego była ich... świętość, „zapominając”, że wodajest ich naturalnym żywiołem. Ryby uchowały się w imieniu Bogurodzicy — twierdził Jaworski — bowiem imię Maria brzmi tak samo jak słowo „marę” (łac. morze) użyte w liczbie mnogiej. „Oto błyskotliwość, nie lepsza od głupoty ryb!” — wykrzyknął Prokopowicz12. Rzeczowość argumentacji szłajednak w parze ze stylem pełnym barokowych ozdobników, od których długo jeszcze nic potrafili się uwolnić osiemnastowieczni pisarze rosyjscyI3. Sprowadzony z Kijowa wierny sługa carski awansował szybko, mimo intryg i sprzeciwów jego równie wpływowych konkurentów.

3. Aleksy Lenin z chłopcemc mai. NN

W 1718 r. Prokopowicz był już biskupem pskowskim, w 1721 — wi­ ceprezydentem Synodu, a w 1724 — arcybiskupem nowogrodzkim. Na łaskę monarszą zasłużył przecież całkowicie, bo i natrudził się nie­ mało. Nic dość, że mimo noszonej sukienki zakonnej napisał wstęp do Kodeksu morskiego, ale nawet przyczynił się do poważnego osłabienia pozycji duchowieństwa, opracowując Regulamin duchowny, zmieniający ustrój wewnętrzny Cerkwi. Regulamin... znosił urząd patriarchy i wpro­ wadzał Synod jako kolegialne i w pełni zależne od cara ciało za­ rządzające Kościołem prawosławnym w Rosji. Pisał w uzasadnieniu: „Lud prosty nie wic, jaka istnieje różnica między władzą duchowną a samodzierżawną; przeto, zadziwiony wielką sławą i czcią naj­ wyższego pasterza, myśli, że jest on władcą, drugim gosudarem, równie, a nawet bardziej silnym niż car, a stan duchowny to drugie i lepsze państwo ... A jak jeszcze nałożą się na to podłe namowy żądnych władzy duchownych i dorzucą suchego chrustu do ognia? Proste serca będą już tak zdemoralizowane, że w każdej sprawie patrzeć będą nie na swojego samodzicrżcę, lecz na najwyższego pasterza”. Prokopowicz dokumentował swoje stanowisko przykładami zaczerpniętymi z historii Bizancjum i państwa kościelnego, dodając na zakończenie: „I jak tu nic wspomnieć o podobnych zamachach u nas!”14 4

»V. Scrczyk, Kultura rosyjska

50

Prokopowicz usadowił się mocno wśród współpracowników mo­ narchy. Jeśli można przebrać miarę w pochwałach skierowanych pod adresem panującego, to biskup pskowski czynił to z podziwu godną wytrwałością. Sławił go w kazaniach, książkach i pismach ulotnych. Kilka z nich trafiło do prywatnej biblioteki cara. Znalazł się w niej i Regulamin duchowny, i dwa wydania Panegiryku, Słowo pochwalne o batalii połlawskiejopublikowane w 1717 r. oraz parę kazań wydanych drukiem. Było tam też Słowo o pokoju nysztadzkim kończącym wojnę zc Szwecją, dwa wydania Elementarza i Prawda woli monarszej w wyznaczeniu na­ stępcy w swoim państwie™. Ostatnie z wymienionych dzieł było związane ze sprawą carewicza Aleksego, który znalazł się w opozycji wobec potężnego ojca i nawet, przerażony rozwojem wydarzeń, uciekł za granicę. Do kraju sprowa­ dzono go podstępem, torturowano, skazano na śmierć i wyrok wyko­ nano. Egzekucja miała charakter mordu skrytobójczego, i prawdopo­ dobnie, odbyła się w obecności cara. Chociaż sprawa Aleksego nic przyczyniła się do zwiększenia popularności Piotra I, Teofan bez żadnych zastrzeżeń opowiedział się po stronie monarchy. W cztery lata później, w lutym 1722 r., Piotr już jako imperator (tytuł imperatorski przyjął w 1721 r.) ogłosił dekret o następstwie tronu10. Od tej chwili decyzja o następcy miała „zawsze zależeć od woli gosudara sprawującego rządy, i kogo ten chce, tego wyznaczy swym dziedzicem, a wyznaczonemu, jeśli zauważy jakąś przeszkodę, może nadane odebrać”. Prawda woli monarszej stanowiła dowód pełnego opowiedzenia się Prokopowicza za monarchią absolutną. Pisał w niej, że „samodzierżcy nie podlegają prawrom ludzkim” i „nic może lud osądzać czynów swego gosudara”. W tej sytuacji już zwykłą logiczną konsekwencją było stwierdzenie, iż „samodzierżca tak we wszystkim innym, jak i w wy­ znaczeniu następcy na tron swój kieruje się własną wolą”. Autor odwoływał się do przykładów z historii powszechnej i Pisma świętego oraz do... „woli ludu zgodnej z nakazami boskimi”, a więc — jak wów-czas sądzono — wynikającej z praw rządzących naturą17. Myśl tę, niezbyt oryginalną, powtórzył za dziełem niemieckiego historyka Sa­ muela Pufendorfa De jurae naturae et genlium, które zresztą wchodziło w skład jego obszernej biblioteki, liczącej około 4 tys. książek *8. Nawet w mowie o zwycięstwie odniesionym w 1720 r. przez flotę rosyjską w starciu zc Szwedami koło wyspy Grónhamn nie omieszkał w nią wmieszać zarówno Boga, jak i cara. To za boską sprawą - głosił Prokopowicz — w sercu monarchy odezwała się „ochota do żeglowania po morzach”. Przy okazji pochwalił reformatorskie dokonania imperatora. „Błogosławiony jesteś przez Boga Napotężnicjszy Monarcho Rosyjski ... Jak wieloma dobrymi czynami zasłużyłeś się Rosji! Tobie winna jest poprawę, piękno i siłę swoją; Tobie winna

całą tak przedziwną i sławną przemianę; uprzednio znieważana przez wszystkich, teraz jest sławna i straszna dla każdego, zwycięża na morzu i na lądzie”,9. Po śmierci Piotra I Prokopowiczowi wypadło wygłosić mowę po­ grzebową. Niczym sienkiewiczowski ksiądz Kamiński w stanisławowskiej kolegiacie nad trumną pułkownika Wołodyjowskiego wołał arcybiskup nowogrodzki w soborze Pietropawłowskim w Petersburgu: „Czy to nic mara, nie sen zły jakiś? Jakaż nasza boleść i żal wielki ... Sprawca nieprzeliczonych radości i dobrodziejstw, sprawca wskrzesze­ nia i umocnienia sławy i siły Rosji wtedy życie zakończył, gdy wreszcie po trudach, niepokojach, smutkach i kłopotach mógł po­ myśleć o sobie. Pozostawił nas, lecz nie słabych i biednych, nie żebraków ... Jaką swoją Rosję uczynił, taka też będzie! Uczynił łaskawą dla dobrych — będzie łaskawa! Uczynił straszną dla wrogów — będzie straszna! Uczynił sławną na świat cały i sławną pozostanie!”20 Barokowy styl oracji i dzieł Prokopowicza nic był identyczny z zawiłością stylu. Jego wiersze, w tym również po polsku, oraz „tragedokomedia ” Włodzimierz poświęcona księciu kijowskiemu, który doprowadził do chrztu Rusi, a która powstała jeszcze w 1706 r., brzmią odmiennie od utworów napisanych przez jego siedemnasto­ wiecznych poprzedników przecierających mu szlak, nie tylko zresztą literacki 21. W Epinicjum albo Pieśni tryumfalnej o tejZe przesławnej wiktoryji [połlawskicj — W. A. S.] pisał, że Bóg: Twoje nąjbarzicj, Piętrze, monarchów ozdobo, Zmacnia serce, w Tobie duch wielki wzbudza, z Tobą Posyła swę życzliwość, Twego wsparcia męstwa, A przy tym i wielkiego nadzieję zwycięstwa.

I dalej: Teraz się sława Tobie zrodziła najwyższa I tytuł, co monarsze tytuły przewyższa. O tak wielkim zwycięstwie i w sławie Wysokiem Śpiewać będą żeglarze po morzu szcrokicm. Mało to: na cały świat, co pod dwiema leży Osiami sferyczncmi, Twa sława pobieży, Gruchnie wieść po narodach, a gdzie ją usłyszą Różnie myśląc, strachem się serca zakolyszą22.

Do opowiedzenia się za działalnością reformatorską Piotra Wielkiego Prokopowicz doszedł samodzielnie. Z pewnością niebagatelną w tym rolę odegrało gruntowne wykształcenie, które zdobył nie tylko w ojczyź­ nie, lecz także w czasie studiów w Europie zachodniej. Stąd też zapewne wypływało jego krytyczne spojrzenie na rzeczywistość rosyjską, a zwłaszcza na, znaną mu najlepiej, Cerkiew wraz z jej niedo-

kształconymi duchownymi, zabiegającymi bardziej o dobra doczesne, niż o zbawienie duszy wiernych. Wywołało to nawet podejrżenia, że skłania się ku protestantyzmowi. Trudno się zresztą dziwić, skoro bohaterów Włodzimierza, kapłanów pogańskich, którzy jednak dziw­ nie przypominali kler prawosławny, ołxiarzył wdzięcznymi imionami Żrywoła, Pijusa i Kurojada, a w usta Żrywoła włożył narzekanie na straszne czasy odmienione na gorsze przez chrystianizacyjnc po­ czynania księcia: Ale dziś odmieniona ta szczodrość. Rufiany! Wczoraj jeden koziołek został nam przysłany. Zjciczałc to a stare, chude ze starości, Wymęczone, nikczemne, skóra tam a kości, Liche to i bezsilne, nic ma krwi ni sadła...23 (tłum. A. Stern)

Jak wynikało z oskarżeń rzucanych na Teofana po śmierci Piotra 1, krytyczne poglądy wychowanka Akademii Kijowskiej dotyczyły również tych zewnętrznych cech religii, które tradycyjnie zrosły się z chrześ­ cijaństwem, a więc kultu świętych mumii, umartwiania się i postów2’. Trudno byłoby na tej podstawie przypisywać Prokopowiczowi racjonalizm; chodziło raczej o współdziałanie ze współczesnymi mu przeobrażeniami. Jego utwory miały odgrywać rolę dydaktyczno-moralizatorską. W De arte poelica pisał na przykład, że komedia „ukazuje w czynach oraz w kwestiach wypowiadanych przez jej bohatc-

4. Szkoła rosyjska w pocz. XVIII w.

rów społeczną i indywidualną działalność prostego ludu dla życiowej nauki, a w szczególności w celu zdemaskowania złych ludzkich oby­ czajów”2". Podobne zadanie spełniały, a raczej spełniać powinny —jego zdaniem — utwory satyryczne. Prokopowicz nic ganił przywar ludzkich „w ogóle”. Wiązał je z określonymi postaciami, warstwą społeczną lub epoką. Dlatego uderzał celnie. Lepiej też, niż inni, służył carowi swoim talentem. Należał do tzw. „uczonej drużyny” monarchy. Tak przynajmniej sam nazywał elitę intelektualną, która zgrupowała się wokół Piotra. Prawdę powiedziawszy, nie wiemy nawet dokładnie, kto do niej należał i czy w ogóle istniała; czy przypadkiem nazwa nic została wymyślona przez Teofana na oznaczenie ludzi związanych z carem dzięki identycz­ nym lub podobnym do siebie poglądom. Zazwyczaj przy tej okazji wymienia się trzy nazwiska: Prokopowicza, Antiocha Kantemira i Wasyla Tatiszczcwa. O ile Prokopowicz i Tatiszczew byli niemal rówieśnikami (dzieliło ich tylko 5 lat różnicy wieku), o tyle Kantemir, urodzony w 1708 r., był od nich o około ćwierć stulecia młodszy, a więc jego współpraca z Piotrem I była praktycznie wykluczona. Już sam fakt świadczy o tym, że pojęcie „uczonej dru­ żyny” było dość rozciągliwe (jeśli w ogóle ona istniała). Wymie­ nionych zbliżały wyznawane idee, znaczący udział w burzliwych wy­ darzeniach rozgrywających się w Rosji po śmierci Piotra Wielkiego oraz przywiązanie do książek, literatury i nauki. Wszyscy opowiadali się za reformami i przebudową ustroju państwowego w duchu absolutystycznym, ale stanowili zbyt wielkie indywidualności, by nie różnili się czasem w zapatrywaniach. Nie brak też było uczonych mężów w obozie przeciwnym. Na czoło niewątpliwie wysuwał się Stefan Jaworski, wywodzący się jak większość światłych umysłów ówczesnej Rosji z kręgu Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Był to zdolny kaznodzieja, mówca i wybitny znawca najbardziej nawet skomplikowanych problemów religijnych, nie uciekający również od rozważań o charakterze scholastycznym, jak wspomniane uprzednio podjęcie „ważnej” kwestii: dlaczego w czasie potopu nic wyginęły ryby? I en gorący orędownik prawosławia wspierał początkowo swym ta­ lentem reformatorskie poczynania Piotra 1, który w uznaniu jego zdolności i zasług mianował go jednym z pierwszych zwierzchników moskiewskiej Akademii Słowiańsko-Grccko-Lacińskicj. Drogi ich ro­ zeszły się w chwili, gdy car wyjawił zamiar ograniczenia wpływów duchowieństwa prawosławnego na rządy w Rosji. Mimo to Piotr, chcąc zapewne pozyskać lub przynajmniej zneutralizować opozycję, powołał go na stanowisko prezydenta Synodu, czyniąc w ten sposób formalnym zwierzchnikiem Cerkwi. Piotr nie wiedział, że w tym czasie Jaworski był już autorem pozostającego od trzech lat w rękopisie

Kamienia wiary, którego treść stanowiły m. in. dowody wyższości władzy duchownej nad świecką oraz stwierdzenia kwestionujące rolę jednostki w historii. Autor twierdził, że Bóg już z góry wyznaczył losy świata. Kamień wiary ukazał się drukiem w 1728 r. po śmierci Jaworskiego (w 1722 r.) i Piotra Wielkiego (w 1725 r.). W reformie cerkiewnej widział Jaworski zamach na „duszę rosyjską” i zerwanie z rodzimymi tradycjami kulturalnymi 26. Do opozycji należał również moskiewski profesor filozofii Tcofilakt Lopatinski oraz współcze­ sny mu uczony, autor podręcznika matematyki Leoncjusz Magnicki. Granice między poszczególnymi ugrupowaniami nie były ani wy­ raźnie określone, ani stabilne. Opowiedzenie się za reformami nie oznaczało, że w określonym, konkretnym wypadku któreś z „piskląt gniazda Piotrowego” nie potrafiłoby wypowiedzieć się przeciw carowi. Przyjaciele mogli poróżnić się nader łatwo. Tak też się działo. Dawnego hospodara mołdawskiego Dymitra Kanlemira, który peł­ nił swój urząd zaledwie przez rok iw 1711 r. po nieudanej kampanii pruckiej zakończonej klęską Piotra I w starciu z Turcją znalazł się w Rosji jako sojusznik cara, złączyły z Prokopowiczem wspólne zainteresowania filozofią, historią i matematyką27. Drogi ich rozeszły się przy okazji oceny wzajemnego stosunku władzy duchownej i świe­ ckiej, a bezpośrednią przyczyną stała się polemika w związku z pu blikacją pracy Prokopowicza Pierwsza nauka dla pacholąt. Wypowia 1 się w niej za nauczaniem prowadzonym w języku potocznym, a nie cerkiewnosłowiańskim; wyręczał ojców Kościoła, samodzielnie komentu­ jąc Pismo święte i odważnie polemizował ze stanowiskiem, iż losy czło­ wieka są z góry zdeterminowane przez Boga (przy zachowaniu wolnej woli). Szczególną rolę w kształtowaniu charakterów ludzkich miało natomiast odegrać wychowanie dzieci, bowiem „od wieku dziecięcego, jak od korzenia, i dobro i zło wywiera wpływ na całe życie”28. Najbardziej różnili się w ocenie duchownych, do których Kantem i r najwyraźniej żywił wielki szacunek oparty na biblijnej tradycji. O po­ glądzie Prokopowicza na tę kwestię pisałem nieco wcześniej. Wydaje się, że o ile rosyjska elita dworska i intelektualna pier­ wszych dziesięcioleci XVIII w. nie zajmowała odmiennych stanowisk w sprawie zasadniczej — konieczności przeprowadzenia reform przez monarchię absolutną i ten typ działalności, i ten model ustrojowy popierała bez większych zastrzeżeń, to najwięcej kłopotów sprawiał jej stosunek do prawosławia i Cerkwi jako instytucji. Wchodziły tu w grę zarówno względy filozoficzne, jak i czysto praktyczne. Oczywiście nikt nic odważył się kwestionować istnienia Boga, lecz racjonalizm zachodnioeuropejski krok za krokiem, zrazu nieśmiało, potem coraz energiczniej zdobywał nowfe pozycje oraz prawo obywa­ telstwa w poglądach literatów i uczonych rodzącego się Oświecenia rosyjskiego.

Urzędowe pognębienie hierarchii prawosławnej przez ustanowienie Najwyższego Synodu nic spowodowało jednak zmniejszenia wpływu Cerkwi na społeczeństwo. Przywiązanie do kapłanów, często wywo­ dzących się z ludu, ich autorytet, mimo plebcjskicgo rodowodu i usytuowanie wśród mieszkańców wsi, nic zostały naruszone w po­ ważniejszym stopniu. W miastach i na cesarskim dworze Cerkiew często stawała się ośrodkiem działań opozycyjnych przeciw reforma­ torskim poczynaniom rządu. Demonstrowane związki z religią miały u podłoża sprzeciw wobec ograniczania wolności szlacheckich. Z jednej bowiem strony carat szczodrze szafował przywilejami, umacniając pozycję szlachty w feudalnej strukturze państwa rosyjskiego i tworząc, jak mu się wydawało, trwałe oparcie tronu, z drugiej zaś ograniczał jej swobodę osobistą przez posunięcia zmierzające do centralizacji administracji państwowej oraz liczne, nacechowane absolutystycznym woluntaryzmem zabiegi reformatorskie. Naturalną więc koleją rzeczy zwracano się do instytucji wspartej autorytetem pozaziemskim, z długo­ wieczną tradycją, w przeszłości wielokrotnie występującej jako strona w walce z władzą świecką o prymat w państwie. W tej sytuacji nieco paradoksalnym zjawiskiem były zabiegi caratu o pozyskanie sobie światłych duchownych, głównie wychowanków Akademii Kijow­ skiej, którzy mieli wynajdować uzasadnienie dla monarszych poczynań (również w polityce zagranicznej, np. wobec Rzeczypospolitej) oraz, równocześnie, służyć władcy radami i własnym aiRorytetcm. Cerkiew' była więc potrzebna wszystkim klasom i warstwom spo­ łecznym i, przyznać trzeba, umiejętnie wykorzystywała tę sytuację. Reprezentanci hierarchii prawosławnej szczelnym pierścieniem otoczyli monarchę wraz z jego dworem, duchowni stali się wiernymi so­ jusznikami szlachty; na wsi zaś i w miastach sprawowali prawdziwe rządy nad duszami poddanych. Ocena taka nie jest przesadna zważywszy, iż jednym z głównych powodów dokonania już w drugiej połowic XVIII w. udanego za­ machu stanu i usunięcia Piotra III z tronu (1762) były jego za­ rządzenia ograniczające prawa majątkowe Cerkwi. Katarzyna II nie przypadkiem, niejednokrotnie w sposób przesadny, a nawet teatralny, demonstrowała swoje przywiązanie do prawosławia i w tym duchu nakazała wychowywać swe dzieci i wnuki. Już w 1730 r. Tatiszczew zakwestionował religijny sens biblijnej Pieśni nad pieśniami. Uznał, że jest ona dziełem Salomona, który napisał ją „rozpaliwszy się żądzą do niewiasty swej”2”, a więc z bardzo świeckich pobudek. Dla Prokopowicza było to bluźnierstwo, które też spotkało się z jego natychmiastową repliką. Opublikował ją w tym samym roku pod długim i wszystko wyjaśniającym tytułem: Rozważanie o księdze Salomona, nazywanej „Pieśnią nad pieśniami”, jaka jest nie z woli ludzkiej, lecz Z natchnienia Ducha Świętego napisana przez Salomona, i że

nie zmysłowy w niej sens, lecz duchowy i boski zawiera się, i ze jest to księga niewątpliwie z liczby ksiąg „Pisma świętego Starego Testamentu” : przeciwko niewykształconym i ograniczonym mędrcom, lekko o księdze tej myślącym i w niej cielesne rozkosze Salomona z niewiastą swoją, córką faraonową znajdującym, napisane...” Tatiszczew był uczonym wielkiego formatu i zasłynął przede wszy­ stkim jako wydawca źródeł (przygotował je do publikacji, lecz opubli­ kować nic zdążył) oraz autor pięciotomowej Historii rosyjskiej. Urodził się w 1686 r. w średniozamożnej rodzinie szlacheckiej. W młodości uczestniczył w wojnie północnej, m. in. w bitwie pod Połtawą. Póź­ niej zlecono mu nadzór nad kopalniami uralskimi, a w 1724 r. wysłano do Szwecji w celu zwerbowania specjalistów, chcących pra­ cować w górnictwie rosyjskim. Gdy Rosja po śmierci Piotra I wstrzą­ sana była intrygami dworskimi oraz przygotowywanymi zamachami stanu, Tatiszczew w porę opowiedział się za Anną Iwanowną. Spo­ wodowało to, że w czasie jej panowania szybko awansował, osiągając stanowisko zwierzchnika wszystkich kopalń na Syberii i w Permie. Wprawdzie w czasie służby, jak się okazało w trakcie przeprowadzo­ nego dochodzenia, nic gardził łapówkami i popełniał inne przestępstwa urzędnicze, ale szczęśliwie wywinął się z opresji, a nowa carowa Elżbieta Piotrowna mianowała go gubernatorem astrachańskim. Ta­ tiszczew zmarł w 1750 r. Pracę nad dziełem życia rozpoczął już dobrze po trzydziestce. W 1738 r. przedstawił w Akademii Nauk w Petersburgu przygoto­ wane do edycji teksty Prawdy ruskiej i Sudiebnika z 1550 r. wraz z komentarzami. Po roku w tym samym gronie zaprezentował Hi­ storię rosyjską. I tym razem nie doczekał się jej wydania. Stało się to przypuszczalnie dlatego, że Tatiszczew doszedł w swych pracach do wniosków różniących się poważnie od poglądów wszechwładnego wówczas w Akademii niemieckiego historyka Teofila Zygfryda Bayera, twórcy teorii zakładającej decydującą rolę Normanów w utworzeniu państwowości na Rusi30. DziełoTatiszczcwa zaczęto publikować dopiero w 18 lat po śmierci autora; publikację zakończono w połowic na­ stępnego stulecia. Na pierwszy rzut oka Historia... pod względem formy wykładu nie różniła się od dawnych kronik — latopisów. W rzeczywistości wy­ znaczała nowy etap badań historycznych w Rosji. Tatiszczew pod­ kreślał dydaktyczne znaczenie historii stwierdzając, że żaden człowiek nic może uważać się za mądrego bez gruntownej jej znajomości. Opracowanie historii Rosji uznał za zadanie pierwszorzędnej wagi, bowiem dotychczasowe opracowania powstałe za granicą były - jego zdaniem - tendencyjne i fałszywie przedstawiały bieg wydarzeń. Dzieło Tatiszczcwa zawierało poza tym pochwałę silnych rządów monarchicznych. Autor wiązał siłę kraju z monarchią absolutną, doszukując się

Autoportret A. Matwicjcwa z żoną (?)

jej początków w zamierzchłych czasach Rusi Kijowskiej. Rządy ary­ stokracji rodowej prowadziły zawsze do osłabienia, a nawet upadku państwa rosyjskiego i podporządkowania go sąsiadom: Tatarom lub Polakom. Nb. tych ostatnich nie obdarzał szczególną sympatią. Tatiszczew zdawał solne sprawę z tego, że bez poparcia Bayera nie może nawet marzyć o wydaniu Historii... Dlatego też zapewne umieścił w swym dziele rozprawkę niemieckiego uczonego o Waregach — Normanach. Nie potrafił jednak powstrzymać się od polemiki z nim i nie zgadzając się z hipotezą, że od początku dziejów Rusi panowali w niej Normanowie, przedstawił inny wariant interpretacji Powieści lat dorocznych, kroniki ruskiej pochodzącej z pierwszych lat XII w. Jego zdaniem, rola Waregów sprowadzała się wyłącznie do przejęcia władzy na Rusi w momencie, gdy nastąpiło osłabienie państwowości utworzonej przez plemiona wschodniosłowiańskic31. Kon­ sekwentna obrona własnych poglądów nic przyspieszyła, jak widzieliśmy, druku Historii... Opis wydarzeń doprowadził Tatiszczew do 1577 r. Ponieważ zachowały się również fragmenty jego pracy odnoszące się do schyłku XVI i XVII stulecia, sądzić można, że miał zamiar

58

ją kontynuować, a nawet — być może — doprowadzić ją do czasów sobie współczesnych. Powszechną uwagę badaczy rosyjskiego Oświecenia zwracała eru­ dycja autora, zwłaszcza doskonała znajomość źródeł, przy zrozumiałych • niedostatkach wynikających z niskiego jeszcze stopnia rozwoju nauk pomocniczych historii. Odpowiednie poszukiwania prowadził nieustan­ nie, a najcenniejsze zdobycze przesyłał do Akademii Nauk w Peters­ burgu, albo w oryginale. albo też w postaci kopii rękopiśmiennej. Kupował je w Berlinie, Gdańsku, w Szwecji, a nawet na odległej od stolicy Syberii. Jak wynika z zachowanego rachunku, jednorazowo wydał w Szwecji na książki 30,5 rubla, co stanowiło wówczas dość pokaźną sumę. Na prowincji za tę kwotę mogły się utrzymać dwie osoby przez cały rok32. Współcześni podziwiali jego iście encyklopedyczną wiedzę33. Według niepełnych danych, w tzw. „drugiej bibliotece” Tatiszczewa (pierwszą ofiarował szkołom górniczym na Uralu) jedna trzecia zgromadzonych książek dotyczyła historii, 15% — religii, 15% — innych nauk społecz­ nych i humanistycznych. Poza tym znajdowały się w niej książki z zakresu matematyki, fizyki, astronomii, medycyny, techniki, architek­ *, tury wojskowości oraz opracowania statystyczne czy druki o charak­ terze urzędowym34. Przywiązanie do książek i ich kolekcjonowanie było dość powszechne w Rosji epoki Oświecenia. Jak widzieliśmy, pojawiło się ono już w poprzednim stuleciu. W XVIII w. podtrzymywał je i rozwijał sam Piotr Wielki. Był on prawdopodobnie pierwszym władcą ręsyjskim, który dysponował biblioteką skompletowaną według własnego gustu. Nie żałował pieniędzy na skupowanie książek i rękopisów, a przez jego korespondencję często przewijały się prośby i zlecenia ich zakupu, które były realizowane przez wysłanników i korespondentów monarchy. Szczególnie wiele książek zakupił w ostatnim dziesięcioleciu swego panowania33. Książki wędrowały za ruchliwym carem i w ten sposób, być może, wiele z nich zaginęło, tak jak książka „o fajerwerkach”, o której pisał do Andrzeja Winiusa z początkiem 1709 r.36 Do kolekcji Piotra trafiły w spadku również biblioteki najbliższych krew­ nych: ojca, brata, siostry oraz zamordowanego syna. Ostatnio opubliko­ wany katalog (wciąż jeszcze niepełny) biblioteki prywatnej Piotra I obejmuje 293 rękopisy i 490 książek w języku rosyjskim oraz 68 ręko­ pisów i 812 książek w językach obcych37. Trudno na tym miejscu wymieniać liczne tytuły dowodzące wszech­ stronnych zainteresowań cara, ale rozległość przeprowadzonych reform, opartych często na szerokich studiach porównawczych, daje o tymwystarczającc świadectwo. Jak wynika z cytowanego katalogu, car czytał po polsku, niemiecku, łacinie, szwedzku, francusku, angielsku i holendcrsku. Czy wszystkimi językami posługiwał się swobodnie?

Z pewnością nic, chyba jednak w wystarczającym stopniu, by zrozumieć przeczytany lub przejrzany tekst. Najlepiej prócz polskiego (wyniesio­ nego z dworu Fiodora i siostry Zofii) i holenderskiego (wyuczonego w czasie Wielkiego Poselstwa i dłuższego pobytu w Niderlandach) władał niemieckim. Z językiem tym zetknął się już w latach mło­ dzieńczych, gdy błądził po znajdującej się w Moskwie Niemieckiej Słobodzie. Piotr przywiązywał wielką wagę do słowa pisanego, zdając sobie doskonale sprawę z jego roli jako środka agitacyjnego. Pod koniec 1702 r. wydano „Wiadomości”, pierwszą drukowaną gazetę rosyjską o charakterze oficjalnym. Dotychczas, w XVII w. prikaz Poselski wy­ dawał dla cara i dworu rękopiśmienne „Kuranty” informujące o wy­ darzeniach na święcie. Inny zasięg miały „Wiadomości”. Przeznaczano je do sprzedaży, a więc miały docierać do możliwie szerokich kręgów społeczeństwa. Rozpowszechniane informacje nic ograniczały się do za­ granicy, lecz dotyczyły również różnych dziedzin życia w kraju. Pro­ pagowały zmiany zachodzące w Rosji, pomagały je zrozumieć i za­ chęcały do ich rozszerzania. Rozbudzały dumę narodową, informując na przykład o sukcesach wojskowych imperium lub o darach prze­ kazanych carowi przez innych władców. Gazeta kosztowała niewiele: od pół kopiejki do dwóch. Czasem nawFct rozdawano ją bezpłatnie. Wychodziła nieregularnie. W 1703 r. wyszło 39 numerów, w 1705 — 46, w 1718 — tylko jeden. Nakład wahał się w granicach od 50—100 do 1000 egzemplarzy. Raz tylko, 22 marca 1703 r., osiągnął aż 4 tys. egzemplarzy 38. Car brał osobisty udział w redagowaniu gazety, pisał dla niej relacje i zachęcał swoich współpracowników, by czynili to samo. Dlatego też „Wiadomości” w pełni odzwierciedlały jego pogląd na sprawy, o których informowano na ich szpaltach. Do 1711 r. redak­ torem „Wiadomości” był dyrektor drukarni moskiewskiej Fiodor Po­ likarpów. Jeszcze za jego redakcyjnych rządów w 1710 r. nastąpiła poprzedzona dłuższymi przygotowaniami oficjalna zmiana alfabetu cerkicwnosłowiańskicgo na tzw. „grażdankę” (z niewielkimi zmianami alfabet ten jest używany do dnia dzisiejszego) oraz zaczęto wpro­ wadzać rytowane ilustracje. Zmieniała się również nazwa gazety: „Wiadomości”, „Wiadomości Moskiewskie”, „Wiadomości o sprawach wojskowych i innych, godnych wiedzy i pamięci, które wydarzyły się w państwie Moskiewskim i innych krajach” itp. Skomplikowany alfabet ccrkiewnosłowiański (tzw. cyrylicki półustaw) utrudniał nie tylko naukę czytania i pisania, ale także druk książek. Komplikowało to, założony przez Piotra Wielkiego, program poszerzenia oświaty wśród społeczeństwa rosyjskiego. Dlatego też w w pierwszych latach XVIII w., pod bezpośrednim nadzorem Piotra I, podjęto prace zmierzające do uproszczenia liternictwa.

59

c A H K T h n E T E p 3 6 y p X 'b,

B^AOMOC TH. Ii •AyseHHbse Cero Ij >k >. Rb 18 AfHfe, 14?bAAl'Apy naL BO.ĄOCKOM 3CP4AM,

nab aaznecnipa 3a wiato, 31 AH3 wat*. Kro LlapcKoe BczinecmBO t3BO-Ąi.'.b fhu.1 npHIlHUiH lisb JłBOpOBa 2X /.HM, rnoro.T.b Mdln , Komoporo n k n »o KOpOA'-‘B 6. Pierwsza strona gazety „Wiadomości”, 1711 r.

W 1707 r. kupiec holenderski i agent handlowy cara Karsten Brandt otrzymał od niego list, w którym monarcha donosił m. in.: „Posyłam wam nowy alfabet rosyjski, by wykonać według niego kilka liter i po jednej formie i jednym warsztacie wraz z trzema ludźmi przysłać”. Poprzednio Brandt proponował założenie całej „kompanii drukarskiej”, ale koszty jej oceniał na 20 tys. jefimków. Piotr po­ trzebował pieniędzy na wojnę i niezbyt entuzjastycznie odniósł się do przedłożonego projektu. „Co się tyczy drukarni książek, zadecy­ dowałem w ten sposób, aby nie całą kompanię i wielką fabrykę, lecz przysłać tylko jeden warsztat lub prasę, przy pomocy której drukują, i do lego po jednej osobie każdej specjalności, a mianowicie: jedną, która umie wyrabiać formy na litery, drugą, która wylewa czcionki, i trzecią, która umie robić farbę i drukować na tym warsztacie ... To wszystko kosztować będzie nic więcej niż trzy, cztery tysiące rubli ... Prócz tego należy zawrzeć umowę, aby maj­ strowie ci wyuczyli każdy jednego Rosjanina formy robić i czcionki wylewać, a za to nawet oddzielną opłatę ustanowić za jednego człowieka ... Gdyby to drożej kosztowało, niż wyżej wspomniano, to chociaż jeden warsztat i każdej litery po jednej formie i po pięćset lub trzysta czcionek litych, a dużych (dla początku zdania) po sto lub mniej i po jednej formie. Także na piśmie kompozycję tego materiału, z którego czcionki wyrabiają; także kompozycję farby”39. W 1708 r. zaczęto drukować książki już nowym, uproszczonym alfabetem. Były to dopiero pierwsze próby. Początkowo napotykano jeszcze pewne kłopoty, jak wynika to z listu cara do odpowiedzialnego za druk książek łupana Musina-Puszkina, w którym to liście Piotr pisał: „Rozkaż przysłać jeden poprawiony alfabet ... literę buki oraz pokoj [stare nazwy liter „b” i „p” — F47. A. 5.] każ przerobić — bardzo źle wykonane, zbyt grube — i wykonawszy nowe, przyślij nam”10. Wreszcie w 1710 r. opublikowany został nowy, oficjalnie obowiązujący zestaw znaków drukarskich, a car, po dokonaniu jeszcze pewnych popraw-ek, zatwierdził go ostatecznie. Jedną z pierwszych publikacji opartych na „grażdance”, poza „Wiadomościami”, była książka przetłumaczona z niemieckiego, mająca służyć carewiczowi Aleksemu. Nosiła tytuł: Przykłady, jak pisać roz­ maite komplementy w języku niemieckim, to znaczy listy od możnych do możnych, gratulacje i wyrazy ubolewania, oraz inne, także między krewnymi i przyjaciółmi. Musiała cieszyć się sporym powodzeniem, skoro wydawano ją kilkakrotnie: pierwsze i drugie wydanie w 1708 r., trzecie — w 1712 r. Zawierała gotowe wzory listów na różne okazje: gratulacje, kondolcncjc, życzenia, informacje o wydarzeniach dworskich itp. Nowe umiejętności musieli najpierw opanować najbliżsi: rodzina i współpracownicy, dopiero potem cała administracja państwowa i reszta społeczeństwa. Zasady dobrego wychowania miały dotrzeć wprawdzie

61

62

nic pod strzechy, lecz stać się dostatecznie powszechne, by kraj (przynajmniej na zewnątrz) przypominał państwa zachodnioeuropej­ skie, by nie dochodziło do towarzyskich nieporozumień, ba! skandali. Piotr dobrze pamiętał własne kłopoty ze swojej pierwszej podróży na Zachód, gdzie tradycyjne wychowanie dworskie przysparzało mu sporo niezbyt miłych niespodzianek, nie mówiąc już o sytuacjach konfliktowych, w jakie wpadał ze względu na swój apodyktyczny charakter. Stare przyzwyczajenia, z których jeszcze nie całkiem po­ trafił się otrząsnąć, zderzenie dwóch rodzajów protokołu dyplomatycz­ nego narażały go czasem na śmieszność i, co gorsze, wskutek braku doświadczenia, nie umiał się jej ani przeciwstawić, ani też ją zbaga­ telizować. W 1717 r. ukazała się książka pt. Młodości zacne zwierciadło lub wzorzec Życiowego postępowania. Ze^rane °d różnych autorów, drukuje się na polecenie Carskiej Mości. Savoir-vivre doby piotrowskiej zalecał mło­ dzieńcom postępowanie „grzeczne i uczciwe”, umiar w słowach, wesołości, jedzeniu i piciu, „Nie pluj w towarzystwie!” — pisano w Zwierciadle — „Odejdź na stronę, a potem zetrzyj nogami tak czysto, jak tylko się da”. Trudno powiedzieć dzisiaj, jaką rolę odegrała ta książeczka w ukształtowaniu dobrych obyczajów młodzieży szla­ checkiej. Wiele z porad, chociaż wciąż aktualnych, budzi wesołość dosadnymi sformułowaniami, jak te z rozdziału pt. ,Jak młodzieniec winien postępować, gdy siedzi z innymi przy stole biesiadnym”: „Gdy zdarzy ci się z innymi usiąść za stołem, zachowuj się jak należy, według tych zasad: po pierwsze — obetnij swe paznokcie ... umyj ręce ... siedź prosto, nie chwytaj * pierwszy za jadło, nie żryj jak Świnia, nie dmuchaj na zupę, by wszędzie nie leciały bryzgi, nie mlaskaj przy jedzeniu”41. Skoro sformułowanie tak fundamental­ nych zasad dobrego wychowania stało się w pewnej chwili konieczne, można sobie wyobrazić, jak wyglądały poprzednio uczty dworskie i przyjęcia w domach możnowładców. W Młodości zacnym zwierciadle znalazły się także inne zalecenia, bodaj ważniejsze dla realizacji celów założonych przez cara. Pisano: „Młodzi chłopcy zawsze winni między sobą rozmawiać w językach obcych, aby mogli w tym nabtać odpowiednich nawyków, zwłaszcza, gdy zdarzy się im mówić o spraw-ach sekretnych, aby nic mogli być rozumieni przez sługi i służące i aby można było ich odróżnić od innych bałwanów’ bez wykształcenia, gdyż każdy kupiec towar sw'ój chwaląc, sprzedajc jak potrafi”12. Od chwili, gdy Piotr powrócił wraz z Wielkim Poselstwem do kraju, tzn. od 1698 r., wielu Rosjan zdążyło już wywędrować za granicę, by tam doskonalić sw'c umiejętności, uczyć się obcych języków, podpatrywać sztukę fortyfikacji i nabywać kwalifikacje zawodowe. Warto przy tym dodać, że w Wielkim Poselstwie uczestniczyło

około 250 ludzi. Takiego cksodusu nie przeżywała Rosja nigdy, poza — oczywiście — wyprawami wojennymi. Potem już niemal corocz­ nie wysyłano z imperium po kilkudziesięciu młodych szlachciców. Bronili się często przed tym wątpliwym dla nich wyróżnieniem, bowiem w kraju pozostawiali majątki, rodziny, a po powrocie czekał ich surowy egzamin przeprowadzany w obecności monarchy, który decydował o dalszym losie wracających z peregrynacji. Poza tym rówieśnicy odwracali się od nich, słusznie bojąc się groźnej konkurencji, jaką tworzyła w administracji państwowej grupa młodzieży wyeduko­ wanej na obczyźnie. W 1716 r. znalazł się w niej Iwan Nieplujew, późniejszy rezydent rosyjski w Konstantynopolu. Do Petersburga powrócił po czterech latach pobytu w Wenecji. Tutaj, jak pisał: „Po naszym odłączeniu się od ojczyzny byliśmy nic tylko znienawidzeni przez równych nam, lecz także wyśmiani przez naszych rodaków i obrzuceni wymysłami za zauważone u nas obyczaje europejskie” ’3. Wprowadzenie do codzienności rosyjskiej zwyczajów podpatrzonych na Zachodzie stało się ambicją, a może nawet obsesją władcy. W 1718 r. wydano dekret wprowadzający „assambleje”, przy czym wyjaśniono poddanym, co oznacza owo pojęcie, nie znane i nie używane dotychczas w Rosji: „Assamblcja — słowo francuskie, którego znaczenia nie da się oddać jednym słowem rosyjskim, ale można dokładnie opowiedzieć: jest to swobodne zebranie lub zjazd w jakimś domu, urządzany nie tylko dla zabawy, lecz i dla spraw omówienia, gdyż może tu spotkać się przyjaciel z przyjacielem i o wszelkich kwestiach porozmawiać, a także usłyszeć, co i gdzie się dzieje, a przy tym również zabawa””. Niemal wszystko zostało określone stosownymi zarządzeniami i wtło­ czone w sztywne przepisy administracyjne. Każdy, kto chciał zorga­ nizować „assambleję”, musiał podać to do publicznej wiadomości, przybijając na bramie swojego domu odpowiednie ogłoszenie. Spotka­ nia towarzyskie miały zaczynać się nie wcześniej, niż o czwartej lub piątej po południu, a kończyć nie później, niż o dziesiątej wie­ czorem. Gospodarz nie był zobowiązany do witania i odprowadzania gości, nic musiał się także o nich troszczyć; wystarczyło, że zapewnił odpowiednią ilość krzeseł, jedzenia, trunków i świec. Prawo ucze­ stnictwa w „assamblei” mieli wszyscy urzędnicy, szlachta, zamożni kupcy, majstrzy ze stoczni i kanceliści z żonami i dziećmi. W czasie spotkań panowała pełna swoboda; można było przychodzić i wychodzić o dogodnej dla siebie porze, tańczyć, grać, przechadzać się itp. Dla służby wydzielano osobne pomieszczenia. „Assambleje” zaczynały się przyjęciem wydanym przez cara, które w zimie inaugurowało sezon spotkań towarzyskich, a kończyły u oberpolicmajstra petersburskiego, według wykazu i w kolejności zazwyczaj

zatwierdzanej osobiście przez monarchę. Przed rozpoczęciem przyjęcia, o drugiej po południu do gospodarza zgłaszał się oberpolicmąjstcr w towarzystwie pięciu kancelistów spisujących przybyłych gości i sporzą­ dzających raport dla Piotra. Ten zjawiał się koło szóstej, a nieco później carowa z dziećmi. Damom podawano herbatę, kawę, mleko migdałowe, miód i konfitury, mężczyznom zaś piwo, wino i fajki nabite tytoniem. „Assambleje” przekształcały się stopniowo w coraz wystawniejsze bale, coraz bardziej umykające nadzorowi władzy. Wprowadzono zwyczaj wyboru królowej zabawy, którą gospodarz obdarzał bukietem kwiatów. Dama wyróżniona w ten sposób mogła przekazać go jednemu z uczestników zabawy, zobowiązując w ten sposób do urządzenia kolejnego przyjęcia. Obdarowany musiał się temu podporządkować i na dzień przed terminem balu przesłać ofiarodawczyni bukietu wachlarz, rękawiczki i kwiaty, z którymi przychodziła na zabawę, pozostając jej królową aż do wyboru następczyni. Tańce rozpoczynano tzw. tańcem ceremonialnym, kończono natomiast polonezem. Prócz tego tańczono menueta i kontredansa ,5. „Assambleje” organizowano początkowo tylko w Petersburgu, póź­ niej także w Moskwie. Świadek tych zabaw, dworzanin księcia holsztyń­ skiego Fryderyk Wilhelm Bcrgholz zanotował: „Co mi się nie podoba w tych assamblejach, to — po pierwsze — że w pokoju, gdzie znajdują się damy i gdzie odbywają się tańce, palą tytoń i grają w warcaby, wskutek czego pows taję smród i hałas niestosowny dla dam i muzyki; oraz — po drugie — że damy nie siedzą razem z mężczyznami, lecz oddzielnie tak, że nie można z nimi nic tylko rozmawiać, ale nie da się prawie zamienić ani jednego słowa: kiedy nic tańczą, wszyscy siedzą jak niemowy i patrzą tylko jeden na drugiego” , Jakubowi Turgieniewowi. Najwyżsi dostojnicy państwowi jechali za wspaniałą carską karetą, w której siedzieli nowożeńcy. Orszak nato­ miast dosiadał przedziwnych? wierzchowców. Znalazły się wśród nich woły, świnie, kozy i psy. Wszystkich przebrano w błazeńskie stroje: pstrokate suknie, słomiane buty, drewniane czapki, natomiast w naj­ mniej spodziewanych miejscach, „dla ozdoby”, doczepiono kocic i wie­ wiórcze ogony. Pijaństwo trwało przez trzy dni. Car był wielkim miłośnikiem widowisk publicznych. Nawet egze­ kucje przestępców i przeciwników politycznych były często przez niego reżyserowane. Gdy w 1697 r. tracono zamieszanych w spisek na życie monarchy, wykopano trumnę ze zwłokami zmarłego przed 12 laty Iwana Miłosławskiego, który niegdyś również występował przeciw ■'i - W. Scrczyk, Kultura rosyjska

66

Piotrowi, i przywieziono na miejsce kaźni wozem zaprzężonym w świnie. Trumnę po otwarciu ustawiono obok szafotu tak, że krew traconych przez ścięcie spływała prosto do niej48. Z kolei każdy sukces wojenny był okazją dó organizowania pokazów ogni sztucznych, słynnych piotrowskich „fajerwerków”. W carskiej bibliotece przechowywano ich opisy49 oraz niemiecki rękopis nieznanego autora Die Phyrotechnik™. Nieporozumieniem byłoby zakwalifikowanie wszystkich uroczystości tego typu do imprez o charakterze wyłącznic rozrywkowym, czasem nawet z domieszką elementów makabrycznych, zaspakajających prze­ cież ludyczne instynkty zgormadzonej gawiedzi. Monarsze dawały one świetną możliwość poinformowania społeczeństwa o rzeczywistych lub tylko pożądanych i spodziewanych sukcesach, stopniowo tworzyły nie­ zbędny kult władcy. Było to więc świadome kształtowanie opinii publicznej. Prości ludzie z ulicy nie ograniczali się wyłącznie do obserwowania uroczystości, przyłączali się do triumfalnych pochodów, uczestniczyli w maskaradach, tańczyli na placach i podwórkach, coraz bardziej przekonani o tym, że rosnąca potęga imperium jest ich zasługą uprawniającą do publicznego manifestowania radości. Na część Piotra komponowano ody, wygłaszano oracje, chwalono w kazaniach, przyrównując do mitycznego Herkulesa, boga wojny Marsa czy biblijnego Dawida, który pokonał butnego Goliata. Od chwili zdobycia Azowa w 1696 r. Moskwa, a później Petersburg były częstymi świadkami triumfalnych uroczystości, w których uczestniczyli niemal wszyscy mieszkańcy obydwu stolic imperium. Pochody karnawałowe składały się zazwyczaj z kilku wielotysięcz­ nych grup przebierańców, którzy szli pieszo, jechali na koniach lub płynęli w bogato ozdobionych łodziach. Czoło grupy stanowili męż­ czyźni. Dopiero za nimi postępowały kobiety. Wszyscy otaczali kukłę czy przebraną postać będącą centralnym punktem grupy. Wiele z nich powtarzało się w’ każdej maskaradzie. Kroczyły więc postacie wyobrażające Bachusa, Neptuna czy Satyra. Ludzie przebierali się za osobistości historyczne, Chińczyków, Turków, Cyganów, a także za zwierzęta: niedźwiedzie, żurawie itp. Wieziono ich w powozach, na platformach ustrojonych kwiatami, niesiono w kunsztownie wy konanych lektykach. Pojazdy ciągnięte były przez konie, a także przez woły, świnie, psy, a nawet tresowane niedźwiedzie51. Wielkie zadanie przeobrażenia imperium, do którego car wykorzy­ stywał wszystkie możliwe dostępne mu środki, nic mogło pozostawiać na marginesie spektakli teatralnych. Tradycje widowisk dworskich przeznaczonych wyłącznie dla panującego i jego najbliższego otoczenia przełamały skutecznie poczynania opisane wyżej. Poza ich zasięgiem pozostawał jednak nadal zarówno teatr zawodowy, jak i amatorski. Najtrudniejszą barierę do pokonania stanowił język, bowiem zagrani­ czne trupy aktorskie składały się z ludzi nic znających rosyjskiego

w takim stopniu, bo mogli w nim występować na scenie. Dlatego też Piotr próbował ściągnąć na gościnne występy zespoły, które znałyby jeśli nie rosyjski, to przynajmniej jakiś inny język słowiański: polski lub czeski. Zabiegi te jednak nic zakończyły się sukcesem. Główna rola w tej mierze musiała więc przypaść początkowo teatrowi szkolnemu, amatorom i wędrownym igreom wywodzącym się ze skomorochów. Wystawiane sztuki rosyjskie nie tylko w niewielkim stopniu przypominały grane obecnie, lecz również daleko odbiegały od klasycznych wzorów tragedii greckiej. Akcja była skąpa, ledwo zarysowana, za to morał podawano w wyrazistych sformułowaniach, a miast poszczególnych aktów dramatu oglądano zmieniające Się żywe obrazy. Były one pełne postaci alegorycznych w rodzaju Prawdy, Sprawiedliwości, Sumienia, Zawiści, Łakomstwa etc., w których usta od czasu do czasu wkładano kwestie nic tyle ożywiające treść, ile pomagające rozpoznać bohaterów. Chór powtarzał ważniejsze sformuło­ wania wypowiadane przez aktorów, gipsowe anioły unosiły się w po­ wietrzu na linach zamaskowanych kwiatami lub niezdarnie skleconą dekoracją, a od czasu do czasu poważny i bogobojny spektakl prze­ platały wstawki komiczne oparte na humorze sytuacyjnym niskiej na ogół próby. Wiele inscenizacji oparto na fragmentach Pisma świętego Starego i Nowego Testamentu. Jedna ze sztuk — Komedia na urodzenie Chrystusa, wystawiona w w 1702 r., przypisywana była metropolicie rostowskiemu Dymitrowi (przed przyjęciem święceń — Daniel Tuptało), pochodzącemu z Ukra­ iny i gorącemu zwolennikowi reform. Treść przedstawienia do złudzenia przypominała znane w naszym kraju jasełka, które z różnymi mo­ dyfikacjami i stale wzbogacane elementami folkloru przetrwały przez kilka wieków aż do dnia dzisiejszego; wiązała się również z tradycją ukraińskiego „wertepu”. Przypuszczalnie sztuka Dymitra Rostowskiego miała ten sam rodowód. Świadczy zresztą o tym jej treść. Anioł pojawiał się pastuszkom zwiastując narodziny Syna Bożego, Herod wypytywał o to zdarzenie trzech króli spieszących Jezusowi z pokłonem, wydawał rozkaz wymordowania niemowląt, a następnie sam ginął w strasznych męczarniach. Tekst tylko z grubsza mieścił się w ramach opisu ewangelicznego. Niemal przy każdej okazji, z naturalistyczną wiernością starano się pokazać sceny ze współcze­ snego życia. Pasterze pili wino, jedli chleb z solą, a nadlatujących aniołów wzięli początkowo za ptaki.52 Spektakle szkolne wystawiane głównie przez uczniów moskiewskiej Akademii Słowiańsko-Grecko-Lacińskiej, także na prowincji, były prze­ znaczone dla szerokiej publiczności. Do dramatów coraz częściej prze­ nikała tematyka świecka, zwłaszcza związana z licznymi sukcesami oręża rosyjskiego odniesionymi w wojnie północnej. Spośród tych sztuk należy wymienić Zwyeięstwo świata prawosławnego (1703 r.),

Wyzwolenie Inflanl i Ingermanlandii (1705 r.)«oraz Boskie zwycięstwo nad zwycięzcami dumnych (1710 r.). Ich teksty wprawdzie się nic za­ chowały, lecz obszerne streszczenia, którymi dysponujemy, pozwalają sądzić, iż nie mamy do czynienia z wykorzystaniem środków wyrazu jaskrawo odróżniających się od dotychczas stosowanych. Przewrót w dramatopisarslwic rosyjskim wiązać należy z Teofanem Prokopowiczem, i to nie tylko ze względu na „tragedokomedię” Wło­ dzimierz, zbudowaną wprawdzie według tradycyjnych wzorów (prolog, pięć aktów i epilog), lecz z logicznie rozwijającą się akcją, bez komicznych intermediów, a z elementami humoru wplecionymi w tekst zasadniczy. Jak na ironię sztuka kończyła się panegirykiem na cześć Iwana Mazepy, który wówczas jeszcze był sojusznikiem Piotra I. Wysławianie możnych nic sprawiło kłopotu autorowi; gorzej było z rozumieniem zasad gry, w której wszyscy' zasiedli do zielonego stolika z własnymi taliami znaczonych kart. Zasługi Prokopowicza dla dramatu rosyjskiego polegały również na tym, iż w swoim wykładzie Poetyki świadomie określił zadania stojące przed twórcami. Pisał: historyk opisuje czyny znanych oso­ bistości, poeta robi to samo; lecz historyk przedstawia je takimi, jakimi były — poeta, jakimi być powinny.53 Sposób zachowania się aktorów na scenie był z góry określony i dzisiaj budziłby zapewne powszechną wesołość. Postacie tragiczne występowały na koturnach, wypowiadały swoje kwestie z patosem, a odpowiednia gestykulacja podkreślała ich wagę. Do naturalnego za­ chowania się upoważnieni byli wyłącznic aktorzy grający w komediach. Gniew wyrażano donośnym głosem, zmarszczeniem brwi i stosownymi gestami ta-k jednak, „by nic przypominać pijanego lub wariata”. Bohater winien był stać w środku sceny, wysunięty na dwa, trzy kroki przed pozostałe postacie dramatu ’1. Teatru szkolnego nic stać było na drogie dekoracje i kosztowne kostiumy. W cerkwi przedstawienia odbywały się na tle ikon, a w klasach szkolnych na tle zasłony, za którą chowali się aktorzy w danej chwili nie występujący na zaimprowizowanej scenie. Trudno się dziwić, że skromniulkie spektakle, pełne religijnych treści, aluzji i metafor nic satysfakcjonowały monarchy. Zasięg ich oddziaływania był z konieczności niewielki. Przepisy cerkiewne krępo­ wały zarówno twórców, jak i wykonawców. Carowi potrzebny był wielki teatr zawodowy, dysponujący szerokimi możliwościami tech­ nicznymi, budzący zachwyt i wybiegający daleko poza powszedniość rosyjską. Tylko taki mógł skutecznie oddziaływać na publiczność i tylko taki mógł być w pełni zależny od mecenasa gwarantującego jego istnienie. A o to przecież chodziło panującemu... Początkowo aktorzy bali się przyjeżdżać do egzotycznej i tajemni­ czej Rosji, o której krążyły przerażające często wieści. Po Johanna

Kunsta z Gdańska wyprawiano się dwukrotnie, nim dał się nakłonić do przybycia ze swą trupą do Moskwy. Najpierw występował w domu Franciszka Lcforta w Niemieckiej Słobodzie, potem przeniósł się do budynku specjalnie wzniesionego na placu Pięknym (dziś: Czerwonym). Gmach był spory i zajmował powierzchnię przeszło 600 m2. Po­ dobnie, jak działo się to ze specjalistami od budowy okrętów i dru­ karzami, tak i teraz monarcha zlecił Kunstowi wyuczenie rosyjskich poddanych rzemiosła aktorskiego. Nauką objęto 20 osób wybranych spośród dzieci kupców i niższych urzędników dworskich. Wszystko działo się w niesłychanym pośpiechu. Już po dwóch miesiącach, z końcem 1702 r. w Niemieckiej Słobodzie wystawiono dwie nie­ wielkie sztuki, w których grali już rodzimi, rosyjscy aktorzy’’5. Po rychłej śmierci Kunsta teatr podupadł, a przedstawienia dawano bardzo rzadko. Nowi dyrektorzy, mimo wysiłków, nic potrafili opa­ nować sytuacji. W sprawę wmieszał się car. W 1705 r. ogłoszono dekret: „Należy wystawiać komedie po rosyjsku i niemiecku, a w czasie tych komedii muzycy powinni grać na różnych instrumentach w wyznaczone dni tygodnia: poniedziałki i czwartki. Widzowie wszystkich stanów i cu­ dzoziemcy mogą wówczas poruszać się swobodnie i bez żadnej trwogi, a w te dni bram miejskich do Kremla, w Kitajgrodzie i Białym Grodzic w nocy do dziewiątej wieczór nie zamekać i z przy jezdny cli rogatkowego nie pobierać, aby widzowie mogli ochoczo do lej komedii chodzić”. Nic na wiele się to zdało. W czasie jednego ze spektakli na widowni obliczonej na 450 osób znalazło się zaledwie 25 widzów. W 1707 r. zamknięto teatr i polecono rozebrać budynek, co zresztą stało się dopiero jx> niemal trzydziestu latach56. Cokolwiek można powiedzieć o przyczynach porażki prób utwo­ rzenia w Rosji stałego publicznego teatru zawodowego, nie można nic zauważyć, iż właśnie w tym dychawicznym i galwanizowanym przez władzę tworze po raz pierwszy w imperium zagrano dwie sztuki Moliera: lekarza mimo woli oraz Amfitriona, a także kilka przeróbek dramatów innych autorów zachodnioeuropejskich. Piotr miał aktorom za złe, że w wystawianych sztukach pojawiały się wątki zbyt jego zdaniem frywolne oraz, że „komedianci” nic nadążają za rozwojem wydarzeń w Rosji, bowiem nic potrafią ukazać militarnych sukcesów cara i rozsławić jego zwycięstw. Publiczność nie znała niemieckiego, a w tym języku grano przynajmniej połowę spektakli, i przestała się interesować przybytkiem Melpomeny. Po wielkiej klapie powrócono do starej tradycji. Ryzyko było znacznie mniejsze. Już w 1707 r. zaczęto wystawiać sztuki w rezydencji siostry carskiej Natalii w Preobrażenskoje pod Moskwą. Ona sama była zresztą autorką dwóch lub trzech dramatów. Po przeniesieniu się jej do Petersburga spektakle odzyskały charakter widowisk publicz-

69

u

P rirnlim rii

nych, przy czym wystawiano jc albo w pałacu Natalii na Wyspie Kamiennej, albo też w nowo wybudowanym z kamienia i cegły gmachu teatralnym, bardzo jednak oddalonym od centrum miasta. Śmierć Natalii w 1716 r. przerwała działalność tej niewielkiej, bo zaledwie dziesięcioosobowej trupy aktorów rosyjskich. Piotr nic rezygnował. Podziwiać trzeba upór i energię człowieka, który mimo porażek postanowił doprowadzić do końca raz rozpoczęte dzieło. Na jeden sezon (1723/1724) udało mu się ściągnąć z Pragi czeski zespół Jana Ekkenberga. By stworzyć mu odpowiednie warunki pracy, wystawiono specjalnie dla niego w samym niemal środku stolicy (na rogu Prospektu Newskiego i rzeczki Mojki) nowy budynek teatru. Co jednak z tego, skoro ani farsowy repertuar, ani też sposób jego prezentacji nie przyciągnęły spodziewanych tłumów. Obydwie strony rozstały się więc szybko i bez specjalnego żalu. Tymczasem w Moskwie już od kilku lat działał teatr szkolny usytuowany przy tamtejszym szpitalu, a później przy szkole medycznej. Był on wprawdzie bardzo tradycyjny w doborze repertuaru, lecz właśnie tam wystawiano sztuki na zamówienie władcy, sławiące mo­ narchę, jego czyny i... najbliższą rodzinę. Co więcej, dopisywała publiczność, wśród której często pojawiali się cudzoziemcy. Przema­ wiano do niej prostym językiem, pozbawionym barokowych ozdobników, a obowiązująca doktryna polityczna — kult monarchii absolutnej była przedstawiona jasno i wyraziście. Albo w Moskwie panowały wielkie nudy, albo społeczeństwo, mimo energicznych zabiegów Piotra, nie dojrzało jeszcze do bardziej wysublimowanych form rozrywki. Jednym z największych i najśmielszych czynów Piotra Wielkiego była budowa nowej stolicy — Petersburga. Wywołała ona nie tylko przewrót w urbanistyce i architekturze rosyjskiej, ale także w poglą­ dach poddanych na piękno. Jej wznoszenie rozpoczęto w maju 1703 r. od parterowego domku z drewnianych bali, który stał się tymczasową rezydencją monarszą. Zachował się do dnia dzisiejszego, ogrodzony w 1784 r. na rozkaz Katarzyny II murem pokrytym dachem. Poza drewnem nie było tam wówczas innych materiałów, wobec czego Piotr I rozkazał pomalować ściany czerwoną farbą olejną w taki sposób, by imitowały cegłę, a dach pokryć gontami. Duże okna chronione były drewnianymi okiennicami vyykonanymi „na sposób holenderski”. Dom nie miał pieca, co przy surowym klimacie czyniło z niego raczej tymczasowe pomieszczenie typu obozowego niż budynek mieszkalny. Zaledwie kilkaset metrów dzieliło nową siedzibę cara od murów wznoszonej twierdzy pictropawłowskicj. Doradcą przy wyborze miejsca pod jej budowę był prawdopodobnie francuski inżynier Józef Gaspard Lambert dc Guerin, od blisko dwóch lat znajdujący się na służbie rosyjskiej. On też naszkicował pierwszy plan twierdzy rychło za-

71

72

akceptowany przez monarchę. Mimo niespodziewanie występujących trudności — powodzi, które zmusiły budowniczych do nadsypywania wyspy, prace w nowej stolicy postępowały szybko naprzód57. Przed Szwedami bronić jej miały (i jak się okazało czyniły to skutecznie) twierdza pictropawłowska, Kronszlot postawiony na sztucznej wysepce oraz najeżony działami gmach Admiralicji, przy którym zbudowano stocznię o kilku pochylniach. Najbliższe otoczenie Piotra chcąc przypodobać się carowi wznosiło pałace w nowo założonym mieście. Na budowę corocznie przybywały tysiące poddanych spędzanych z całej Rosji, którzy pracując w nie­ ludzkich warunkach i w surowym klimacie szybko tracili siły i umierali. Zapełniały się cmentarze kamiennymi mogiłami, okoliczne bagna także pochłonęły niejedną ofiarę, ale miasto rosło nieprzerwanie. Do prac budowlanych wykorzystywano także jeńców szwedzkich. Można by sądzić, że w Rosji wprowadzono niewolnictwo. Długość dnia roboczego nie była niczym ograniczona. Pracowano od świtu do późnego zmierzchu z czterema przerwami pół- lub jedno­ godzinnymi przeznaczonymi na spożycie posiłku58. Początkowo budowę prowadzono bez jakiegokolwiek z góry założonego planu. Mieszkańcy osiedlali się przeważnie według wykonywanych zawodów. Dopiero w 1706 r. Piotr powołał do życia Kancelarię Spraw Miejskich, do której należała koordynacja prac budowlanych, starania o stały dopływ siły roboczej i materiałów. Naczelnym architektem został przebywający w Rosji od 1703 r. twórca Kronszlotu, Włoch urodzony w Szwajcarii Domenico Tresini. W 1707 r. car rozkazał, by „za twierdzą nowe budynki wznosić wzdłuż jednej linii, gdyż to taka sama praca bu­ dować krzywo czy prosto”59. Monarcha pomyślał również o ozdobieniu powstającego miasta. Celom takim miał służyć założony w 1704 r. i rozbudowywany w latach następnych Park Letni. Początkowo nazywano go Parkiem Carskim. Miejsce było błotniste, ale wcześniejsze zlokalizowanie tutaj majątku jednego ze szwedzkich oficerów wskazywało na istnienie do­ godniejszych niż gdzie indziej warunków. Aleje w parku wytyczano symetrycznie i z całej Rosji ściągano drzewa i sadzonki, mające ozdobić przyszłą rezydencję carską. Zresztą nic tylko z Rosji. W Lubece zakupiono krzaki bzu, w Hamburgu drzewa owocowe, w Holandii i Francji nasiona i cebulki kwiatów. Do swego współpracownika Tichona Streszniewa Piotr pisał w kwietniu 1704 r.: „Gdy otrzymacie ten list, zcchciejcic, nic tracąc czasu, przysłać wszelkie kwiaty z Izmajlowa, zwłaszcza te pachnące”60. Rozpoczęto budowę fontann, z których pierwsze strugi wody popłynęły prawdopodobnie około 1710 r. Do Petersburga przywożono także obrazy i rzeźby zakupione na rozkaz cara za granicą. Miały one ozdabiać wznoszone pałace, a wiele

W’\s|).i

Wasilewska w Petersburgu

74

7. nich poustawiano w alejach Parku Letniego i na kamiennych obudowach fontann. W 1710 r. rozpoczęto tutaj budowę pałacu dla Piotra, zakończoną w lecic 1712 r. Gmach przylegał bezpośrednio do Fontanki i Newy. Budowlę tę, znaną dzisiaj dobrze pod nazwą Pałacu Letniego, cechowała skromność i niewielkie rozmiary. Ściany pokoi wyłożono malowanymi kaflami tak, że bardziej przypominała dworek holenderskiego mieszczanina, niż pałac carski. Na dole, prócz sieni i kuchni oraz korytarzyka z szafami na garderobę, znajdowały się: pokój adiutantów, poczekalnia, gabinet cara, jego sypialnia, warsztat tokarski i jadalnia dla całej rodziny. Rozkład pokoi na górze był podobny: sień, kuchnia, poczekalnia Katarzyny, tzw. sala tronowa (o rozmiarach pokoju średniej wielkości), pokój dziecinny i tzw. zielony gabinet. Prace wykończeniowe szły pełną parą; podobnie w Petersburgu, który’ po bitwie połtawskiej stał się najważniejszym ośrodkiem prac budowlanych w całej Rosji. Ludzie spędzani ze wszystkich guberni marli jak muchy z głodu i chłodu. Car nakazywał sprowadzać nowych. W sierpniu 1710 r., właśnie wówczas, gdy powstawały' fundamenty Pałacu Letniego, podpisał dekret nakazujący przysłanie z ośmiu guberni 15 tys. ludzi. Miasto winno było zaludnić się szybko i od razu wziąć na siebie wszystkie funkcje ośrodka stołecznego. Napotkano jednak kłopoty. Wojska, pracowników stoczniowych, marynarzy i robotników niewy­ kwalifikowanych nie brakowało. W najgorszym razie można ich było ściągnąć tutaj pod przymusem. Nie można było jednak w nieskoń­ czoność przedłużać tego stanu wyjątkowego. Monarcha chciał zobaczyć swe dzieło w skończonej postaci jeszcze za swojego życia. W kwietniu 1712 r. nakazał Senatowi zajmującemu się przesiedlaniem ludności, by „znaczna liczba miejscowej ludności wraz z rodzinami wyjechała z Moskwy i osiedliła się w Petersburgu”61. Senat starał się o jak najspieszniejsze wykonanie rozkazu. Do przeprowadzki wyznaczono przeszło 1000 rodzin szlacheckich, uprawnionych do wystaw-ienia w Pe­ tersburgu solidnych domów z bali „manierą staroangielską”, 500 ro­ dzin kupieckich i 500 handlarzy oraz około 2 tys. rzemieślników: malarzy, krawców, stolarzy, drwali itd. Ci ostatni mogli budować swe domy wyłącznic w innym rejonie, niż budowała je szlachta. W tymże 1712 r. w Petersburgu zaczął obowiązywać zakaz wzno­ szenia budowli drewnianych. Do wyboru pozostawały tylko dwie możliwości: zamożniejsi mieli prawo do trwałego budulca — cegły i kamienia, ubożsi — gnieździć się mieli w lepiankach łatwo ulegających zniszczeniu6-. Jeszcze nigdy w dziejach Rosji nie doszło do przemieszczeń mas ludzkich w takich rozmiarach. Oprycznina Iwana Groźnego ruszyła ze swoich miejsc zaledwie kilkaset rodzin bojarskich, teraz corocznie

Pałac Letni Piotra

I

w Petersburgu

k

1

O

v

*

■>''

lik I.

w





wędrowały tysiące poddanych różnych stanów. W styczniu 1712 r. Piotr zalecił Senatowi: „Dla budowy na Wyspie Kotlin fortecy i mieszkań nałożyć na wszystkie gubernie [kontygent — W. A. S.] 3 tysiące ludzi i aby gubernatorzy trzymali tutaj po dwóch nadzorców i by tę pracę rozpocząć, w imię Boże, tego lata. Robotników tych winno być latem 3 tysiące, a w zimie połowa”63. Największą liczbę poddanych Piotr zamierzał przesiedlić natychmiast po zakończeniu wojny ze Szwecją. Szlachcic obiecywał, że otrzyma bezpłatnie ziemię nie tylko pod swe dwory, lecz i pod przyszłe wsie i folwarki, które miały okalać stolicę. Gdy jednak zakończyła się wojna, Pe­ tersburgowi nie były już potrzebne żadne dodatkowe bodźce służące rozwojowi miasta, a i ludności imperium nie spieszyło się z prze­ prowadzką. Na przełomie 1715 i 1716 r. car zlecił Mienszykowowi nadzór nad pracami budowlanymi prowadzonymi w Petersburgu na Wyspie Wasilewskiej, gdzie przewidywał wprowadzenie regularnej zabudowy, opartej na wzorach zachodnioeuropejskich. Wyspa Wasilewska miała stać się centralnym punktem nowej stolicy. Dotychczas budowano na dwóch innych wyspach: Piotrowskiej i Admiralicji. Car wyobrażał sobie, że środkiem ulicy przebiegać będą kanały, którymi można będzie dopłynąć z Newy do każdego punktu budowanego miasta. Na przykład do Pałacu Letniego dostawano się od strony Fontanki. Licząc na inteligencję swego pomocnika, ograniczył się jedynie do wydania rozporządzenia, by ulice w Petersburgu były tak szerokie, jak kanały w Amsterdamie. Wskutek nieporozumienia zaprojektowano je trzykrotnie węższe. Przykra niespodzianka, jaka oczekiwała Piotra po powrocie zza granicy, nie pociągnęła za sobą ukarania jej sprawcy. Jak mówi anegdota, car oświadczył: — Potrafisz zdobywać i burzyć miasta, ale nie umiesz ich budować! Na zaproszenie Piotra przybył do Rosji architekt francuski Jan Baptysta Leblond, mianowany kierownikiem prac budowlanych w Pe­ tersburgu. Monarcha, obejrzawszy dzieło Mienszykowa, zapytał Leblonda, co teraz należy czynić? Odpowiedź brzmiała: - Zburzyć i zacząć wszystko od nowa! — Ja też tak myślę — potwierdził car. Leblond nie wytrwał jednak długo na swym stanowisku. Starcia z poprzednikiem, surowy klimat i nic najlepsze warunki bytowania szybko podkopały jego zdrowie. Zmarł po kilkunastu miesiącach i Tresini pozostał sam na placu boju. W zapomnienie poszedł leblondowski plan uczynienia z Petersburga miasta-twierdzy, odgrodzonego od morza wysokimi umocnieniami z kamienia. Do realizacji przyjęto ostatecznie projekt Tresiniego, przewidujący budowę centrum na Wyspie Wasilewskiej, z portem, magazynami, pałacami i domami mieszkal­ nymi. Na wyspę przesiedlano pod przymusem, gdyż niewielu było

chętnych, którzy chcieliby uczynić to dobrowolnie. Ludzie bali się bezpośredniego sąsiedztwa morza, niespodziewanych i groźnych wy­ lewów Newy, przed którymi na wyspie nic było żadnego ratunku, wreszcie znacznie surowszego klimatu, niż na stałym lądzie. Tresini przewidywał, że w ciągu najbliższego pięciolecia, do 1722 r. powstanie tu przeszło 1700 domów; w rzeczywistości wybudowano ich nic więcej niż 500. Nie pomagały surowe kary i rozkazy zdejmowania dachów z budynków położonych na innym terenie. Na miejsce zniszczonych dachów powstawały nowe, a ludzie trzymali się kurczowo poprzednich miejsc zamieszkania61. Jak wiemy, od chwili powołania do życia Kancelarii Spraw Miej­ skich zabudowa Petersburga została pod po rząd kowana jednolitemu planowi urbanistycznemu. Wprawdzie rozrysowanic ulic i projekto­ wanie domów stanowiło domenę architektów, lecz autorem koncepcji pierwotnej — utworzenia wielkiego miasta portowego, będącego dla Rosji oknem na świat, był Piotr I. Z niej wywodził się, tak odmienny od większości miast rosyjskich, plan zabudowy wzdłuż promieniście rozchodzących się od Admiralicji, Giełdy i twierdzy pictropawłowskiej trzech prospektów: Newskiego, Y^oznicsicnskicgo i Gorochowego. Smukłe, pionowe wieże świątyń i budynków publicznych dodawały wdzięku temu projektowi. Początkowo monarcha zamierzał wzorować się na ulubionym i dobrze sobie znanym Amsterdamie, który jego zdaniem najlepiej pełnił funkcję otwartego miasta portowego, jednak później zaczął łaskawszym okiem patrzeć i na inne wzory: angielskie i francuskie. Podobnie było z planowaniem ogrodów, które również najpierw miały być zaprojektowane według holenderskich wzorów65. Odbiegając nieco od tematu, trzeba stwierdzić, że obecnie po.jawiają się głosy doszukujące się w pierwszych barokowych budowlach Tresiniego, a zwłaszcza w dzwonnic y soboru Pictropawłowskiego, na­ leciałości czy nawet wyraźnyc h wpływów rodzimej arc hitcklury ro­ syjskiej66. Są to raczej pia desideria, niż odzwierciedlenie realnej rzeczywistości. Moda holenderska rozpanoszyła się wszechwładnie. Charakteryzująca ją prostota i przywiązanie do nieskomplikowanych rozwiązań geometrycznych nic wykluczały monumentalności, a ta za­ leżała wyłącznie od przeznaczenia wznoszonych gmachów. Jednostkowym przykładem próby odejścia od obowiązujących ka­ nonów był nic zrealizowany projekt Ławry Aleksandra Newskiego opracowany przez niemieckiego architekta Teodora Schwerdtfedera. Bogactwem, różnorodnością rozwiązań, grą światła i cienia przewyż­ szał wszystko, co zbudowano dotychczas, nawiązując wyraźnie do późnego baroku niemieckiego. Inny Niemiec Gotfryd Schadel zrealizo­ wał dwa swoje projekty — pałace Mienszykowa: w Petersburgu (na Wyspie Wasilewskiej) oraz w Oranicnbaumic. Stanowiły one jakby etap przejściowy między stolicą, tak jak planował ją car, pełną so-

yo ' U

lidnych, mieszczańskich i prostych w rysunku domów a miastem pałaców, jakim stał się Petersburg w późniejszym okresie. Wybudowany w latach 1712—1720 pałac w Oranicnbaumic jawił się z morza jako potężny gmach organicznie połączony z brzegiem przez roz­ budowany system tarasów i schodów prowadzących do niego.

10. Aleksander Mienszykow

Leblond ściągnięty przez Piotra I z Francji, nie popisał się wprawdzie przy generalnym planie zabudowy nowej stolicy, lecz jego udział w projektowaniu Parku Letniego w Petersburgu, Dolnego Parku w Peterhofie, wnętrz, pawilonów Monplaisir, Ermitage czy wreszcie w tymże Peterhofie wielkiego pałacu, który na pierwszy rzut oka przypominał rozwiązania zastosowane przez Schadla w Oranicnbaumic, w pełni potwierdziły europejską sławę utalentowanego Francuza. Nb. przypisuje mu się jedną z głównych ról we wprowadzeniu na zachodzie Europy stylu Regencji miast przyciężkawych rozwiązań wnętrz w stylu Ludwika XIV67. Monarsze zabiegi zmierzające do nadania świetności nowej stolicy nic mogły nie odbić się negatywnie na innych miastach rosyjskich. Najlepsi budowniczowie i robotnicy byli pod przymusem ściągani

do Petersburga. W 1710 r. zabroniono w Moskwie budowania domów z kamienia, w 1714 r. — wszędzie poza miastem nad Newą. Dopiero w 1728 r. zakaz ten uchylono dla samej Moskwy;68 stało się to dopiero wówczas, gdy dwór powrócił do dawnej stolicy państwa. Można by więc przypuszczać, że przez ten czas poza Petersburgiem

II. Cerkiew Archanioła Gabriela w Moskwie, tzw. baszta Mienszykowa

z

80

nic się interesującego nic działo. Jest w tym wiele prawdy, niemniej jednak i przedtem i potem mamy do czynienia ze znaczącymi dla rozwoju architektury zjawiskami, które wystąpiły nie tylko w mieście założonym przez Piotra Wielkiego. Tak na przykład w Moskwie, co prawda jeszcze przed dekretem z 1710 r., prowadzono intensywne prace budowlane, w których pojawiły się elementy nowego stylu i nowych, odchodzących od tradycji, rozwiązań. Barok moskiewski miał już swoje własne osiągnięcia. Z licznych przykładów tego typu wymienić trzeba z całą pewnością cerkiew Archanioła Gabriela (tzw. basztę Mienszykowa), powstałą w latach 1701-1707 według projektu Iwana Zarudnego, utalento­ wanego rzeźbiarza i architekta, z pochodzenia Ukraińca, który prawdo­ podobnie zdobył wy kształcenie w Europie zachodniej. Cerkiew, o której mowa, oparta została na planie równoramiennego krzyża, a stojąca w jej centralnym punkcie wieża na niższych piętrach miała kształt sześcianu, na wyższych przerastała w ośmiobok. Na uwagę zasługiwało bogate zdobnictwo zewnętrzne, jeszcze nie przytłaczające bogactwem właściwym czystemu barokowi, lecz już wykorzystujące do dekoracyj­ nych celów płaskorzeźby oraz grę światła i cienia, jaką dawały liczne wypukłe elementy architektoniczne: gzymsy i tympanony. Nie znany nam budowniczy zaprojektował z kolei powstałą nieco później i bardziej przysadzistą cerkiew Iwana Wojownika na Jakimance (lata 1709- 1713). Tutaj jako nowy element zdobniczy pod kopułą zwieńczającą wieżę, wyraźnie odcinając się od reszty jej sylwetki, pojawiła się latarnia. Mistrzostwo Iwana Zarudnego uwidoczniło się w całej swej krasie w jego rzeźbach. Widać na nich wpływ polskiej i austriackiej sztuki barokowej. Zarudny był najpopularniejszym w całym imperium twórcą ikonostasów i, co zapewne nic bez znaczenia dla jego kariery, głównym architektem Moskwy6”. Wpływy Zachodu były wszędzie widoczne. Jedynie malarstwo no­ siło odmienny charakter i chyba najwięcej przejęło z rodzimej tradycji. I akże jednak i w tym wypadku rola Piotra I jako inspiratora i mecenasa sztuki dała się odczuć bardzo wyraźnie. Rosyjscy malarze ikon swobodnie operowali pędzlem i nie obca im była żadna ze stosowanych technik. Jednak kanony cerkiewne narzucały im zarówno tematykę obrazów, jak i rozmieszczenie czy upozowanie przedstawia­ nych postaci. Ba! często nawet kolorystyka była z góry określona. Każde odstępstwo od tych zasad mogło być więc uważane nic tylko za rewolucję, lecz i za świętokradztwo. Carów wyobrażano w postaci świętych (na szczęście bez aureoli!), a w hieratycznie usytuowanych osobach elementem najżywszym, wskazującym na to, że mamy do czynienia z portretem realnie istniejącej postaci, były oczy. Całkowicie niedostępną dla artystów, którzy chcieli żyć w zgodzie z Cerkwią,

była tematyka świecka, pod którą rozumiano sceny rodzajowe, z mi­ tologii i Pisma świętego., pejzaże i martwe natury. Czasem tylko rysunek wpleciony nieśmiało w inicjał kroniki spisanej przez zakonnika lub stanowiący przerywnik między dwoma partiami tekstu zdradzał fakt, że prócz modlitwy ludzie zajmowali się uprawą roli, budową domów czy też uczestniczyli w wyprawach wojennych. Jednocześnie w krajach Europy zachodniej od dłuższego czasu malarstwo przeżywało burzliwy rozwój. Zmiany stylów, maniery i tematyki następowały jedna za drugą, wybór zaś między dosko­ nałością Ostatniej wieczerzy czy Świętego Hieronima Leonarda da Vinc’ a późniejszymi o przeszło stulecie Wymarszem strzelców Rembrandta i Sądem Parysa Rubensa byłby nie tylko niemożliwy, lecz i po prostu nierozsądny. Malarstwo rosyjskie epoki Piotra Wielkiego zaczęło swoją egzystencję u schyłku XVII w. Nie było wówczas jeszcze w Rosji twórców, którzy mieliby za sobą gruntowniejsze studia na Zachodzie. Sam car po powrocie z Wielkiego Poselstwa w połowie 1698 r. rozpoczął energiczną działalność reformatorską. Obdarzony wyśmienitą pamięcią, znajdując się pod świeżym wrażeniem stylu życia, z jakim zetknął się w Europie zachodniej, jakże odmiennym do dusznawej atmosfery państwa carów, starał się upodobnić Rosję do zapamiętanych wzorów. Zapewne w jego świadomości mocno utrwaliły się wnętrza oglądane w domach holenderskich burgeois. Nawet swój drewniany domek wybudowany nad Newą kazał wymalować tak, aby przypominał miesz­ czańskie zabudowania Amsterdamu, a ściany w Pałacu Letnim wy­ łożyć malowanymi kafelkami. Puste komnaty pałacowe, w których ikony były główną ich ozdobą, pod tym przynajmniej względem nie różniły się od prostych izb wiejskich. Prawdopodobnie właśnie wówczas car zamówił serię portretów swoich najbliższych współpracowników, członków „Najbardziej Pijanego Soboru”. Część z tych portretów zachowała się do dnia dzisiejszego. Zapewne powstały one jeszcze w czasie pobytu Piotra w Moskwie, a więc między 1698 a 1703 r. Nazwanie ich portretami „serii preobrażeńskiej”69 nie przesądza o dacie powstania obrazów. Wymieniano je wprawdzie w inwentarzach pałacu w Preobrażenskoje pod Moskwą, ale z kolei wiadomo, że car przed założeniem Petersburga był w tej miejscowości częstym gościem. Działo się to nie tylko wtedy, gdy w. zabawie z rówieśnikami formował przyszłe pułki gwardyjskie (tzn. w latach 1682—1689), czy też później, w latach poprzedzających jego wyjazd z poselstwem na Zachód. W serii portretów znalazły się podobizny Jakuba Turgieniewa, Fiodora Romodanowskiego, Iwana Buturlina, Nikity Zotowa, Andrzeja Apraksina („Gniewnego”), zagadkowego patriarchy Milaka (prawdo­ podobnie Matwieja Naryszkina), błazna Tymochy, Księcia de Vimine6 6 - W. Serczyk, Kultura rosyjska

81

82

(nb. awanturnika z Polski) oraz Aleksego Lenina z chłopcem. Być może również do lej serii zaliczyć należy portrety Michała Żirowcgo-Zasickina, Aleksego Wasikowa, nieznanego z imienia Werygina, Iwana Szczcpotewa oraz Człowieka z fajką (Iwana Gołowina?), Nieznajomego w białej peruce i Nieznajomego w brązowym futrze. Nawet jeśli za­ mierzalibyśmy zakwestionować przynależność do serii dwóch lub trzech obrazów ze względu na kłopoty z ich identyfikacją, pozostaje i tak przeszło dziesięć, a więc dość znaczna liczba. Nie wiemy poza tym, czy nie istniały inne, które — być może — nic dotrwały do naszych czasów. W pełni zasadnie przypuszcza się, że portrety, o których mowa, namalowali różni artyści, wywodzący się wszakże z jednej rodzimej szkoły70. Więcej nawet, użyta technika, sposób traktowania prze­ strzeni, światła i detali pozwala na hipotetyczne przypisanie ich określonym, chociaż nie zawsze znanym z nazwiska malarzom. Pierwszą grupę stanowiły obrazy charakteryzujące się dbałością o szczegóły, a zarazem niewielką jeszcze zdolnością ukazania trój­ wymiarowości postaci oraz oderwania ich od jednolicie zarysowanego tła. Malarz-portrccista wywodził się więc zapewne z grona miniaturzystów, którym na ogół trudno było operować pędzlem na większych płaszczyznach71. Do drugiej grupy zaliczyć można obrazy, które za­ pewne wyszły z pracowni artysty sztalugowego, czująccgo się swobod­ nie w technice olejnej. Za tym przemawiałoby odważne nakładanie dużych warstw farby oraz nieśmiałe jeszcze próby uchwycenia ruchu portretowanych postaci. Gorzej natomiast poradził sobie twórca z twa­ rzami, być może dlatego, że jego osobiste doświadczenie nie wybiegało poza wykonywanie zamówień Cerkwi. Trójwymiarowość, przestrzen­ ność otoczenia i plastyczność osoby, portretowanej najlepiej uchwycił anonimowy autor Człowieka z fajką. Był on też jedynym z artystów, twórców „serii preobrażeńskiej ”, który zastosował jednolite oświetlenie postaci, dzięki czemu nabrała wyjątkowej wyrazistości. W tym wy­ padku detale były rzeczą drugorzędną72. Warto dodać, że’dzięki zaprezentowanym tutaj obrazom historyk może dokładnie przyjrzeć się gronu zaufanych współpracowników monarchy. Oczywiście nie sposób stwierdzić, czy artyści zdołali uchwycić podobieństwo portretowanych. Może starali się tylko o ukazanie jakichś wyróżniających ich cech charakterystycznych? Może... Mimo to z obra­ zów powstałych na przełomie XVII i.XVIII stulecia, zawieszonych dzisiaj na ścianach Muzeum Rosyjskiego i Ermitażu w Leningradzie oraz Galerii Treli akowski ej w Moskwie, patrzą na nas twarze o mocne zarysowanych cechach indywidualnych, poważne lub z ironicznym uśmiechem, dojrzałe względnie dobiegające ostatnich lat życia. Car pozostawił świetną dokumentację własnego panowania. Oć tej chwili już każdy z jego następców pomnażał tylko to, co zostałc

zapoczątkowane przez Piotra. Nowa arystokracja zabiegała o to, by nie przejść bez śladu pozostawionego potomnym. Najwybitniejszym z artystów rosyjskich, który swoje umiejętności i sławę zawdzięczał monarsze, był Iwan Nikitin73. Talent, zdolności i odebrane wykształcenie złożyły się na zdumiewający efekt końcowy. Ojciec artysty, duchowny z monasteru Nowodziewiczcgo w Moskwie, nic bronił synom (starszy brat Iwana Roman również był malarzem) zajmowania się sztuką. Prawdopodobnie Iwan dość wcześnie uzyskał dostęp do dworu. Pracował pod kierunkiem holenderskiego malarza i podróżnika Korneliusza dc Bruina, a następnie na życzenie Piotra I, wyjechał w 1716 r. do Wenecji i Florencji, skąd w 1720 r. powrócił do Rosji. Piotr miał szczęśliwą rękę i dobrze zainwestował kapitał, który teraz zaczął przynosić procenty w postaci portretów cara, jego rodziny i współpracowników. Zamówienia sypały się jak z rogu ob­ fitości. Jeden ze współczesnych pisał, że po przyjeździe Nikitina „car polecił brać po sto rubli za każdy Jego Wysokości portret do pasa i wszystkim możnym polecił, aby koniecznie mieli portrety gosudara”74. Iwan i Roman Nikitinowie otrzymali nawet dom do swojej dyspozycji. Wiele portretów malowali z natury. Tylko w pałacu Micnszykowa wisiało 12 portretów Piotra I i 9 Katarzyny I. Zapewne nic wszystkie zostały namalowane przez Iwana, dajc to jednak pojęcie o możliwej ilości składanych u niego zamówień. Najpełniej talent Nikitina przejawi! się w dwóch obrazach namalo­ wanych już po śmierci jego dobroczyńcy. Były to Piotr l na łożu śmierci i Portret hetmana, znany także jako portret Małorosjanina. Pierwszy z nich, wbrew temu, co twierdzą niektórzy krytycy,75 uderzał foto­ graficznym wręcz naturalizmem, nic tylko ze względu na ujęcie postaci i troskę o oddanie szczegółów, lecz również z powodu od­ powiedniego, oszczędnego operowania kolorem. Na szerokim łożu, nakryty płaszczem z gronostajowym kołnierzem leżał nie śpiący czło­ wiek, lecz zmarły, chociaż wciąż groźny monarcha. Nikitin malował go już w kilka lub kilkanaście dni po śmierci. Na polu panowała wprawdzie surowa rosyjska zima, komnaty, w której leżały zwłoki, już nic opalano, lecz proces rozkładu rozpoczął się i na twarzy zmarłego pojawiły się sine obrzęki. Nie sposób patrząc na ten wstrząsający obraz nie pisać i nic mówić o mistrzostwie artysty. Piotra na łożu śmierci dzieliła od portretów serii preobrażeńskiej cała epoka. W rzeczywistości było to zaledwie 25 — 27 lat. Nienaganne operowanie światłem, kolorem, poczuciem perspektywy, wypełnienie dobrze komponującymi się szczegółami całej powierzchni obrazu świadczyły o dokonanym przełomie w rozwoju malarstwa rosyjskiego. Nikitin malował cara, stąd też dostrzec można wyraźnie dystans i szacunek, z jakim odnosił się do swego chlebodawcy nawet wówczas, gdy ten już nie żył.

83

Malując „małorosyjskiego” hetmana portretował człowieka równego sobie, stąd też na obrazie widzimy nie silnego i świadomego swych celów władcę, lecz dojrzałego, chylącego się ku starości mężczyznę o pełnym smutku spojrzeniu, jakby przeczuwającego beznadziejność własnego losu i losu ojczystego kraju. Haftowana kurtka podobnie

12. Carówna Anna Piotrowna

jak koszula są niedbale rozpięte, świadcząc o zupełnym braku dbałości o własny wygląd. I w jednym i w drugim wypadku nie były to zwykle portrety, lecz właściwie całe historie opowiedziane przy bardzo oszczędnym stosowaniu malarskich środków wyrazu. Zwrot ku żywemu człowiekowi, pełnemu wewnętrznych przeżyć stanowił naj­ bardziej charakterystyczną cechę przełomu, który dokonał się w ma­ larstwie rosyjskim z początkiem XVIII w. Wiadomo też, że w tym samym czasie w Petersburgu pracował z nie mniejszą energią imiennik poprzedniego — Iwan Nikitin (drugi). Nie łączyły ich ze sobą więzy rodzinne, lecz jedynie zainteresowania zawodowe. Tematyka obrazów Nikitina (drugiego) nie ograniczała się wyłącznie do portretów. Poza nimi malował sceny historyczne,

biblijne, ikony, a nawet plafony w Pałacu Letnim w komnatach Katarzyny I oraz freski w soborze Pietropawłowskim. Zerwanie z przeżytą manierą cerkiewną, hamującą rozwój talentów, spowodowało, że nagle w Rosji pojawiła się pokaźna liczba artystów obdarzonych nieprzeciętnymi zdolnościami, którzy po oszlifowaniu w pracowniach mistrzów zachodnioeuropejskich i rodzimych zabłysnęli pełnym blaskiem nieraz zaćmiewającym osiągnięcia swych nauczycieli. Ich dzieła stały się dzisiaj przykładami nowego stylu, które trafiły na karty podręczników historii sztuki: Katarzyna I z murzynkiem Iwana Odolskiego, Alegoria malarstwa, Wenus i Amor, Autoportret z Zoną i Bitwa na Kulikowym Polu Andrzeja Matwiejewa. Ostatni z wymienionych zawdzięczał swoje studia zagraniczne nie Piotrowi Wielkiemu, lecz jego żonie Katarzynie. Kształcił się w Ho­ landii: w pracowniach amsterdamskich mistrzów oraz w Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii. Do ojczyzny powrócił w 1727 r., po 11 latach studiów na obczyźnie. W Petersburgu związał się z Kancelarią do Spraw Budownictwa, która wówczas zajmowała się rozwojem stolicy. Podlegali jej architekci, rzemieślnicy budowlani oraz artyści pracujący nad Newą. Matwiejew założył pracownię malarską i rozpoczął kształcenie uczniów, zarówno tych, których przekazała mu Kancelaria, jak i pochodzących z „wolnego najmu”. Powstała w ten sposób grupa, którą nazwano później „drużyną artystów” (żiwopisnaja komanda).76 Matwiejew w mniejszym stopniu niż jego poprzednicy zwracał uwagę na poprawność rysunku. Główną rolę w jego malarstwie odgrywała umiejętność wyrażania subiektywnej wiedzy o odtwarzanym na płótnie przedmiocie, postaci czy scenie. Zmarł w 1739 r., lecz jego „drużyna artystów” prze­ trwała swego twórcę i pierwszego mistrza. Usłyszymy o niej jeszcze w latach następnych. Grupa Matwiejewa nie była ani pierwszą, ani też jedyną szkołą zawodową w Rosji. Upowszechnienie oświaty i rozwój szkolnictwa stanowiły konieczny warunek powodzenia zamierzonych przeobrażeń. Absolutna monarchia musiała oprzeć się na możliwie szerokiej war­ stwie ludzi przekonanych o konieczności reform. Nowa administracja wymagała rozbudowanego aparatu urzędniczego składającego się z osób nie tylko całkowicie oddanych carowi, ale i posiadających szerokie horyzonty myślowe. Nowoczesne sposoby prowadzenia wojny oznaczały budowę własnej floty i rozwój sztuki fortyfikacyjnej; te z kolei nie mogły obyć się bez ludzi wykształconych. I tak dalej, i tak dalej... Dlatego właśnie Piotr wysyłając młodzież za granicę przeznaczał ją z góry do odpowiednich zawodów, a następnie uczestniczył osobiście w egzaminach sprawdzających wiadomości nabyte w czasie studiów. Jednak ewentualne zwielokrotnienie liczby kształconych w ob­ cych krajach nie mogło zastąpić rozwoju oświaty w samej Rosji.

85

13. Pałac i Wielka Kaskada w Peterhofie

Początkowo, jak już to widzieliśmy, najliczniejsze kadry współpracow­ ników rekrutowały się z Akademii Kijowskiej. Później przyszła jej w sukurs moskiewska Akademia Słowiańsko-Grecko-Lacińska. Były to jednak typowe uczelnie humanistyczne z oczywistą przewagą teologii. Należało więc pomyśleć o szkolnictwie bardziej związanym z rzeczy­ wistymi potrzebami państwa. W 1701 r. otwarto w Moskwie Szkołę Nawigacyjną, teoretycznie dostępną dla młodzieży rekrutującej się ze wszystkich stanów, gdzie arytmetyki, geometrii, trygonometrii, nawigacji i astronomii uczyli zarówno cudzoziemscy, jak i miejscowi specjaliści (np. matematyk Lconcjusz Magnicki)77. W kwietniu 1702 r. w Rosji i poza jej

granicami ogłoszono ukaz Piotra I, wzywający cudzoziemców do przyjazdu do państwa rosyjskiego. Pierwsze zdania dekretu nic pozo­ stawiały wątpliwości co do celów panującego. „W ziemiach, które Najwyższy poddał naszej władzy, wiadomo powszechnie, że od chwili naszego wstąpienia na tron wszystkie nasze zamiary i plany były podporządkowane głównemu celowi — polepszeniu bytu poddanych. Staraliśmy się utrzymać spokój wewnętrzny, obronić państwo przed najazdami z zewnątrz i ulepszyć oraz rozwinąć handel. Dlatego też w czasie naszego panowania zostaliśmy zmuszeni do dokonania pewnych zmian, aby nasi poddani mogli lepiej i łatwiej wyuczyć się nic znanych im dotychczas umiejętności oraz stać się przydatniejszymi do działalności handlowej ... Staraliśmy się o jak najlepszą organizację wojska — fundamentu państwa naszego; o to, by wojska nasze składały się nie tylko z ludzi dobrze ‘wyszkolonych, lecz również, by znajdowały się w dobrym porządku i zachowywały dyscyplinę. Chcąc jednak ulepszyć to jeszcze bardziej i nakłonić cudzoziemców, którzy mogą nam pomóc w zamierzonym dziele, do przyjazdu do nas wraz z innymi specjalistami, do zaciągnięcia się na naszą służbę i zamieszkania w tym kraju, postanowiliśmy niniejszy manifest łącznie z poniższymi punktami ogłosić wszędzie, a wydruko­ wany rozpowszechnić w całej Europie”. Car gwarantował cudzoziemcom swobodny wjazd do Rosji, bez­ pieczną drogę do wybranego miejsca pracy i zamieszkania, swobodę wyznania, uwolnienie od jurysdykcji rosyjskiej (w koniecznych wy­ padkach specjalnie ustanowiony sąd miał postępować według zasad prawa rzymskiego) oraz dostosowanie się w miarę możliwości do obyczajów kraju, skąd przybywała dana osoba78. Z każdym niemal rokiem rosła liczba szkół świeckich. W pierwszym zachowanym numerze „Wiadomości” z 1703 r. informowano o „pom­ nożeniu się” szkół w Moskwie, o ukończeniu kursu dialektyki i roz­ poczęciu nauki filozofii przez 45 uczniów Akademii Słowiańsko-Grecko-Łacińskiej, a także o tym, że w Szkole Nawigacyjnej uczy się aż 300 osób. Jednocześnie otwarto Szkołę Puszkarską (Artyleryjską), także obliczoną na 300 uczniów w wieku od siedmiu do dwudziestu pięciu lat. W 1707 r. powstała Szkoła Medyczna kształcąca felczerów dla armii, a w 1712 r. Szkoła Inżynieryjna. Prócz tego przy stoczniach i fabrykach, w Woroneżu, Petersburgu, Rewlu, Kronsztadzie i na Uralu tworzono tzw. „szkoły rosyjskie”, w których robotnicy i ich dzieci przyuczali się do określonego zawodu, poznając przy okazji tajniki czytania i pisania. Do pracy wzięto się z rozmachem, ale już w pierwszych latach realizacji ambitnego zadania oświecenia społeczeństwa napotkano trud­ ności wynikające przede wszystkim z braku odpowiednich nauczycieli. Wystarczyło, by któryś z uczniów zdradził się z większymi niż inni

87

88

wiadomościami, już kierowano go do uczenia kolegów. Wśród peda­ gogów ściąganych z zagranicy znajdowali się i tacy, którzy wykorzy-. stywali swoje uprzywilejowane położenie i zatrudniali wychowanków jako smużących, gońców czy tragarzy79. Nauka trwała długo, czasem, dłużej niż 10 lat. Nie miano żadnego pojęcia o metodyce nauczania. Od rana do wieczora uczniowie wkuwali na pamięć niezrozumiałe formuły i definicje, w ten właśnie sposób przyswajając sobie nie­ zbędne wiadomości z poszczególnych przedmiotów wchodzących w za­ kres programu. Często odrywano ich od nauki, zmuszając do pracy przy budowie dróg, stoczni, domów, wcielając do wojska i wysyłając na pole walki. Nauczyciele cudzoziemscy nie znali rosyjskiego w takim stopniu, by wyjaśnić trudniejsze partie przyswajanego materiału. Czasem nic mogli pogodzić się z rzeczywistością rosyjską i opusz­ czali imperium, jak tylko mogli najspieszniej. Wychowanek uniwersytetu w Lipsku Marcin Neugebaucr został wydalony z Rosji po zaledwie rocznym w niej pobycie i w 1704 r. opublikował w Niemczech broszurę 5 pt. List pewnego wysokiego nie­ mieckiego oficera do tajnego radcy pewnego możnego pana o złym obchodzeniu się Z zagranicznymi oficerami, których moskwianie zwabiają do siebie na służbę. Książka Neugebauera uzyskała w Europie rozgłos równy temu, jaki miał dekret Piotra I zapraszający specjalistów cudzoziemskich do przyjazdu do Rosji.. Zemsta była dobrze przemyślana. Pamflet skiero­ wany głównie przeciw carowi zwracał uwagę na surowość i grubo­ skórność władcy. Dawał liczne przykłady obrażania i poniżania przez monarchę oficerów, którzy zasłużyli się na polach bitewnych. Powodem takiego postępowania z nimi były albo drobne przewinienia, albo też próby wyperswadowania Piotrowi nierozsądnych posunięć. Neugebauer obiecywał, że w kolejnym pamflecie więcej miejsca poświęci Mienszykowowi i opisze, jak ten postępuje z kobietami narodowości niemieckiej, które - po wykorzystaniu — wydaje za niemieckich ofi­ cerów. Sporo cierpkich uwag znalazło się również w książce angielskiego specjalisty od budowy okrętów i prac melioracyjnych Johna Perryego. Perry pisał, że wołał po cichu wynieść się z Rosji, niż czekać na należną mu zapłatę. Car odczuł bardzo boleśnie podkreślanie przez cudzoziemców ciem­ nych stron życia w imperium. Starał się temu przeciwdziałać: wy­ najmował autorów do polemik z pamflecistami oraz uzyskał zakaz rozpowszechniania tego typu druków w Saksonii i Prusach. Od swego programu reform nie odstąpił jednak ani na chwilę80. W 1714 r. polecił rozpoczęcie obowiązkowego nauczania młodzieży szlacheckiej arytmetyki i geometrii..Pisał: „Należy posłać do wszystkich guberni pewną liczbę ludzi ze szkół matematycznych, aby uczyli dzieci szlacheckie ... arytmetyki i geometrii i zabezpieczyć wykonanie

0(11 t u t / v

X.

(tnains .

,

IIu mI m/j h (Ccrnwo . It ii f noniUHMt uuilfoęMwHMJi ,Vr h o Au ;( rno *M h ł % Jia/MJ iriM faTrrorc(iuf ^Mucniflo Haui^ xuniuTtKmr« Mę-/i cJomcniu Hato/, * * ólofró.// urw tia/ it c ^ancainn aiia^CMnii Hafn(> . óitarrioroM wonM^/rt ^WMt €aHaTTTTt k3HO4H|^ tlMHHTn *, *^CnfOUMO.U'' J724°’ W, * TlHDatji €o i2 ^0VfTnnfHHoo cnoto h ;