Jak udomowiono człowieka. U początków historii pierwszych państw 9788301213039

„Jak udomowiono człowieka” to prowokująca książka podważająca przyjętą narrację o początkach ludzkiej cywilizacji. Choć

371 46 8MB

Polish Pages 365 Year 2020

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Table of contents :
Wstęp ........................................................................................... 9
WPROWADZENIE. Strzępy narracji: czego dotąd
nie wiedziałem ........................................................................... 21
ROZDZIAŁ 1. Udomowienie ognia, roślin, zwierząt
i... nas samych.................................................... 63
ROZDZIAŁ 2. Projektowanie świata: Domus Complex............. 102
ROZDZIAŁ 3. Zoonozy (choroby odzwierzęce):
epidemiologiczny Armagedon............................. 133
ROZDZIAŁ 4. Agroekologia pierwszych państw....................... 162
ROZDZIAŁ 5. Kontrola nad ludnością państwa:
niewolnictwo i wojna ......................................... 207
ROZDZIAŁ 6. Kruchość wczesnych państw: upadek
jako demontaż .................................................... 248
ROZDZIAŁ 7. Złota era barbarzyńców ..................................... 291
Bibliografia ................................................................................. 336
Indeks geograficzny.................................................................... 360
Recommend Papers

Jak udomowiono człowieka. U początków historii pierwszych państw
 9788301213039

  • Commentary
  • Bibuła
  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

James C. Scott

udomowiono człowieka

PWN

Jak udomowiono człowieka

James C. Scott

udomowiono człowieka U początków historii pierwszych państw

Przekład

Fabian Tryl

PWN

Dane oryginału James C Scott, Against the Grain: A Aeep History of the Earliest States © 2017 by James C. Scott Originally published by Yale University Press

Ilustracja na okładce Domnitsky/Dreamstime

Projekt okładki i stron tytułowych Przemysław Spiechowski

Wydawca Mikołaj Tajchman

Redaktor prowadzący Barbara Surówka

Redakcja Marta Stęplewska

Korekta Grzegorz Antoszek

Produkcja Mariola Iwona Keppel

Łamanie Ledor Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują, jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując jej część, rób to

jedynie na użytek osobisty. Szanujmy cudzą własność i prawo. Więcej na www.Iegalnakultura.pl Polska Izba Książki

Copyright © by Wydawnictwo Naukowe PWN SA Warszawa 2020 ISBN 978-83-01-21303-9

Wydanie I Warszawa 2020

Wydawnictwo Naukowe PWN SA 02-460 Warszawa, ul. Gottlieba Daimlera 2 tel. 22 69 54 321, faks 22 69 54 288 infolinia 801 33 33 88 e-mail: [email protected]; [email protected] www.pwn.pl

Druk i oprawa: Fabryka Druku Sp. z o.o.

Dla moich głębiej zanurzonych w antropocenie wnuków

Lillian Louise Graemea Orwella Anyi Juliet Ezry Davida Winifred Daisy

Jak twierdzi Claude Levi-Straus: Pismo wydaje się potrzebne scentralizowanemu, roz­ warstwionemu państwu, aby mogło reprodukować samo siebie. [...] Pisanie to dziwna rzecz. [...] Jedynym zjawi­ skiem, które mu nieodłącznie towarzyszyło, jest powsta­

wanie miast i imperiów: integracja w system polityczny,

a tym samym, znaczącą liczbę jednostek [...] w hierarchię

kast i klas. [...] Wydaje się sprzyjać raczej wyzyskowi niż

oświeceniu ludzkości.

Spis treści

Wstęp ...........................................................................................

9

WPROWADZENIE. Strzępy narracji: czego dotąd nie wiedziałem ...........................................................................

21

ROZDZIAŁ 1. Udomowienie ognia, roślin, zwierząt i... nas samych....................................................

63

ROZDZIAŁ 2. Projektowanie świata: Domus Complex............. 102 ROZDZIAŁ 3. Zoonozy (choroby odzwierzęce): epidemiologiczny Armagedon............................. 133 ROZDZIAŁ 4. Agroekologia pierwszych państw.......................

162

ROZDZIAŁ 5. Kontrola nad ludnością państwa: niewolnictwo i wojna ......................................... 207 ROZDZIAŁ 6. Kruchość wczesnych państw: upadek jako demontaż .................................................... 248 ROZDZIAŁ 7. Złota era barbarzyńców ..................................... 291 Bibliografia ................................................................................. 336

Indeks geograficzny.................................................................... 360

7

Wstęp

Niniejsza książka stanowi raport ze zwiadu przeprowadzo­ nego na obcym terytorium. Pozwólcie, proszę, że spróbuję to wyjaśnić. W 2011 roku zostałem poproszony o wygłosze­ nie dwóch wykładów w ramach organizowanych corocznie Tanner Lectures na Harvardzie. Prośba ta była niewątpli­ wym wyróżnieniem, ale właśnie zakończyłem mozolną pracę nad poprzednią książką i cieszyłem się perspektywą „swobodnego czytania” bez jakiegoś konkretnego celu. Cóż interesującego mogłem przygotować w ciągu czterech miesięcy? Zastanawiając się nad możliwym tematem, po­ myślałem o dwóch wykładach inauguracyjnych, które od dwudziestu lat miałem w zwyczaju wygłaszać na studiach podyplomowych poświęconych społeczeństwom rolni­ czym. Dotyczyły one historii udomowienia zwierząt oraz struktury agrarnej pierwszych społeczności. Być może, po­ myślałem, mógłbym przewertować jakąś nowszą pracę na temat udomowienia zwierząt oraz pierwszych państw i na­ pisać przynajmniej dwa wykłady, które odzwierciedlałyby nowsze ustalenia w tej dziedzinie i byłyby godne moich wymagających studentów. 9

WSTĘP

Chyba nie mogła mnie spotkać większa niespodzianka! Przygotowania do wykładu obaliły wiele twierdzeń, które przyjmowałem za pewnik, ukazując mi wiele odmiennych poglądów i ustaleń. Zrozumiałem, że aby potraktować do­ głębnie ten temat, będę zmuszony wykorzystać całe swoje doświadczenie. Dlatego przygotowane wówczas wykłady stały się raczej zapisem mojego zaskoczenia ilością odkrywa­ nej wiedzy, którą należało przebadać, niż próbą jej ponow­ nej analizy. Mój ówczesny gospodarz, Homi Bhabha, wybrał trzech błyskotliwych komentatorów - Arthura Kleinmana, Partha Chatterjeego oraz Veena Dasa - którzy podczas zor­ ganizowanego po wykładach seminarium wykazali, iż moje argumenty w tamtym momencie były dalekie od kompletno­ ści. Zajęło mi kolejne pięć lat, zanim udało mi się stworzyć kolejny - tym razem dobrze uzasadniony i odpowiednio prowokacyjny - zarys tematu. Tak naprawdę niniejsza książka odzwierciedla moje sta­ rania, aby kopać jeszcze głębiej. Niemniej jednak, wciąż jest to dzieło amatora. Mimo że w dużym stopniu korzystałem z uprzejmości politologów i antropologów, przedsięwzię­ cie to wymagało badań na styku prehistorii, archeologii, historii starożytnej oraz antropologii. Nie mając praktycz­ nie żadnej specjalistycznej wiedzy z tych dziedzin, słusznie mogę być oskarżany o pychę. Moja wymówka - która może nie być żadnym usprawiedliwieniem - dla owego rozpozna­ nia tematu jest niejako potrójna. Po pierwsze, niewątpliwą zaletą, którą wnoszę do owego przedsięwzięcia, jest moja naiwność! W przeciwieństwie do specjalisty głęboko za­ angażowanego w szczegółowe debaty toczone na polu jego zainteresowań zacząłem od w większości stanowisk tych sa­ mych, niemożliwych do bliższego zbadania założeń dotyczą­ cych udomowienia roślin i zwierząt, osiadłego trybu życia, wczesnych skupisk ludności oraz pierwszych państw, które 10

WSTĘP

my, ludzie niezwracający zbyt wielkiej uwagi na nowe ustale­ nia z ostatnich dwóch dekad, skłonni jesteśmy brać za pew­ nik. Pod tym względem moja ignorancja i późniejsze wielkie zdziwienie tym, iż to, co uważałem, że wiem, okazało się błędem, mogły stanowić zaletę w pisaniu dla szerszego gro­ na słuchaczy, którzy wychodzą z takiego samego błędnego przekonania. Po drugie, jako konsument dołożyłem wszel­ kich starań, aby zrozumieć najnowsze ustalenia i odmienne poglądy z zakresu biologii, epidemiologii, archeologii, histo­ rii starożytnej, demografii oraz historii naturalnej, dotyczące interesujących mnie kwestii. I na koniec, wnoszę także bagaż dwóch dekad własnych badań, w których usiłowałem zrozu­ mieć logikę siły współczesnego państwa (Seeing Like a State), ale także praktykę ludów niepaństwowych, zwłaszcza z Azji Południowo-Wschodniej, które jeszcze do niedawna unikały wchłonięcia przez państwa (The Art of Not Being Governed). Jest to zatem projekt oparty z pełną świadomością na ustaleniach innych badaczy. Nie stanowi prezentacji orygi­ nalnej nowej wiedzy, ale jego celem, jak i ambicją, jest „połą­ czenie kropek” w już istniejących badaniach w sposób, który może być pouczający lub sugestywny. Zadziwiające postępy w naszym rozumieniu przeszłości, które nastąpiły w ostat­ nich dziesięcioleciach, przyczyniły się do radykalnej rewizji albo wręcz całkowitego odwrócenia tego, co, jak sądziliśmy, wiedzieliśmy o pierwszych „cywilizacjach” na obszarze aluwialnej Mezopotamii i w innych rejonach świata. Uwa­ żaliśmy (a przynajmniej większość z nas), że bezpośrednimi następstwami udomowienia roślin i zwierząt były przyjęcie osiadłego trybu życia i rolnictwo, którym zajmowano się na polach znajdujących się w jednym i niezmiennym miejscu. Okazuje się jednak, że osiadły tryb życia na długo poprze­ dzał najwcześniejsze ślady upraw i hodowli, oraz że zarówno sedentyzacja, jak i udomowienie roślin i zwierząt nastąpiły 11

WSTĘP

co najmniej 4000 lat przed pojawieniem się czegoś na kształt wioski rolniczej. Osiadły tryb życia oraz pojawienie się pierwszych miast były zwykle postrzegane jako efekt powsta­ nia systemu irygacyjnego i państwowości. Okazuje się jed­ nak, że obie te innowacje były zwykle wytworem żyzności, jaką oferowały tereny podmokłe. Uważaliśmy, iż sedentyzm i uprawa ziemi prowadziły bezpośrednio do formowania się państw, ale okazuje się, że państwa powstały dopiero na długo po pojawieniu się pól w stałych miejscach. Rolnictwo, jak zakładano, było wielkim krokiem naprzód w dobrobycie, jakim mogli cieszyć się ludzie, możliwościach odżywiania się i odpoczynku. Na początku było jednak wręcz odwrot­ nie. Państwo i pierwsze cywilizacje były często postrzegane jako atrakcyjne magnesy, które przyciągały ludzi dzięki swo­ jemu luksusowi, kulturze i możliwościom. W rzeczywistości wczesne organizmy państwowe musiały zdobyć i utrzymać dużą część swoich populacji poprzez zastosowanie różnych form zniewolenia, a ich niezmienną bolączką była koniecz­ ność życia w dużym zatłoczeniu. Pierwsze państwa były bardzo kruche i miały skłonność do upadania, jednak nastę­ pujące po upadku wieki ciemne często oznaczały odczuwal­ ną poprawę dobrobytu ich mieszkańców. I na koniec, należy zdawać sobie sprawę, że życie poza granicami państwa - jako barbarzyńca - mogło być często pod względem materialnym łatwiejsze, bardziej swobodne i zdrowsze niż egzystencja w granicach cywilizacji, przynajmniej jeżeli chodzi o ludzi nienależących do elity. Nie mam większych złudzeń: to, co tutaj napisałem, nie będzie ostatnim słowem na temat udomowienia roślin i zwierząt, wczesnego etapu formowania się organizmów pań­ stwowych lub relacji pomiędzy pierwszymi państwami i luda­ mi żyjącymi poza ich granicami. Ta książka ma dwojaki cel. Jednym jest skromne skondensowanie jak najrzetelniejszej 12

WSTĘP

wiedzy na ten temat, a następnie zasugerowanie, co to ozna­ czało dla formowania się państwa, a także jakie były ludzkie i ekologiczne konsekwencje jego powstania. Samo w sobie jest to bardzo trudne zadanie i dlatego też starałem się na­ śladować klasyczne już dla tego zagadnienia prace, takie jak 1491 Charlesa Manna oraz The Sixth Extinction Elizabeth Kolbert. Moim drugim celem, do którego fachowcy - „miej­ scowi przewodnicy” - podeszliby w jak najbardziej przy­ kładny sposób, jest ujawnienie obszerniejszych i bardziej sugestywnych ukrytych znaczeń, którym, jak sądzę, należa­ łoby się „bliżej przyjrzeć”. Sugeruję na przykład, że szersze zrozumienie udomowienia jako kontroli nad rozmnażaniem należałoby zastosować nie tylko do ognia, roślin oraz zwie­ rząt, ale także niewolników, poddanych państwa oraz kobiet funkcjonujących w patriarchalnym modelu rodziny. Propo­ nuję, aby uznać, iż zboża miały na tyle unikatowe cechy, że to właśnie dzięki nim praktycznie wszędzie stały się głównym, niezbędnym we wczesnym etapie budowania państwa pro­ duktem, na który nakładano podatki. Uważam też, że mo­ gliśmy rażąco nie doceniać znaczenia chorób (zakaźnych), mających duży wpływ na demograficzną słabość pierwszych organizmów państwowych. W przeciwieństwie do wielu innych historyków stawiam pytanie, czy fakt częstego po­ rzucania wczesnych centrów państwowych mógł mieć dobro­ czynny wpływ na zdrowie i bezpieczeństwo ich mieszkańców, i zastanawiam się, czy wieki ciemne na pewno oznaczały upa­ dek cywilizacji. I na koniec, rozważam, czy te z ludów, które przez kolejne tysiąclecia po ustanowieniu pierwszych państw pozostawały poza ich centralnymi obszarami, mogły uni­ kać ich wpływów (lub też z nich uciec) z powodu pragnienia znalezienia lepszych warunków życia. Wszystkie te pytania, które stawiam na podstawie uzyskanych informacji, z zasady mają być swoistą prowokacją. Ich zadaniem jest zainicjowanie 13

WSTĘP

dalszych refleksji i badań. Tam, gdzie nie jestem w stanie znaleźć odpowiedzi, szczerze się do tego przyznaję. Z kolei tam, gdzie dowody są niewystarczające i muszę zdać się na spekulacje, staram się to zasygnalizować. Jeszcze słowo na temat geografii i o okresach histo­ rycznych. Centrum mojego zainteresowana stanowi niemal wyłącznie Mezopotamia, a w szczególności południowe aluwium na południe od współczesnej Basry. Przyczyną owe­ go zainteresowania jest to, że obszar pomiędzy Tygrysem i Eufratem (Sumer) był ojczyzną pierwszych „dziewiczych” państw na świecie - nie było to jednak miejsce pierwszego sedentyzmu, pierwszych dowodów na udomowienie zbóż ani nawet pierwszych osad typu protomiejskiego. Okres histo­ ryczny, którym się zajmuję (poza protohistorią udomowie­ nia), obejmuje okres Ubajd, rozpoczynający się mniej więcej około 6500 roku przed Chrystusem, okres starobabiloński i kończy się około 1600 roku p.n.e. Przyjęty powszechnie po­ dział tej epoki wygląda następująco (niektóre wczesne daty są ciągle kwestią dyskusyjną): okres Ubajd (6500-3800 p.n.e.) okres Uruk (4000-3100 p.n.e.) okres Dżemdet Nasr (3100-2900 p.n.e.) okres wczesnodynastyczny (2900-2335 p.n.e.) okres akadyjski (2334-2193 p.n.e.) okres Ur III (2112-2004 p.n.e.) okres starobabiloński (2004-1595 p.n.e.)

Zdecydowana większość dowodów, które przedstawiam, dotyczy okresu od 4000 do 2000 roku p.n.e., gdyż jest to czas mający kluczowe znaczenie dla procesu formowania się pań­ stwa, ale także stanowiący centrum zainteresowania zdecy­ dowanej większości współczesnych badaczy. 14

WSTĘP

Od czasu do czasu czynię krótkie odniesienia do innych wczesnych państw, takich jak Chiny w epoce dynastii Qin oraz Han, wczesnego Egiptu, klasycznej Grecji, Republiki Rzymskiej i Cesarstwa Rzymskiego, a nawet wczesnej cy­ wilizacji Majów w Nowym Swiecie. Celem owych wypraw jest zastosowanie triangulacji tam, gdzie dowody pochodzą­ ce z Mezopotamii są zbyt nieliczne lub dyskusyjne. Ma to pozwolić na stwierdzenie pewnych wzorców wyłącznie na podstawie zwykłego porównania. Dotyczy to zwłaszcza roli pracy ludności niewolnej we wczesnych organizmach państwowych, znaczenia chorób dla upadku państwa, konsekwencji owego upadku i wreszcie relacji pomiędzy państwami i „barbarzyńcami”. Co do niespodzianek, jakie napotkałem i jakie, jak są­ dzę, czekają również moich czytelników, polegałem na wielu wiarygodnych „miejscowych przewodnikach” dobrze znają­ cych obszary dyscyplin, w których nie do końca czułem się kompetentny. Pytanie nie brzmi jednak, czy podbierałem pomysły - taki przecież miałem zamiar'. Brzmi ono raczej, czy zapożyczałem je od najbardziej doświadczonych, skru­ pulatnych, obytych i zaufanych przewodników. Niektórych spośród tych najważniejszych pragnę wymienić tu z nazwi­ ska, gdyż ich mądrość pomogła mi znaleźć swoją własną drogę. Chcę więc także ich włączyć w owo przedsięwzię­ cie. Na samym szczycie owej listy znajdują się archeolodzy i specjaliści zajmujący się mezopotamskim aluwium, którzy byli wyjątkowo hojni, poświęcając mi swój czas i krytyczne uwagi: Jennifer Pournelle, Norman Yoffee, David Wengrow oraz Seth Richardson. Innymi, których prace stanowiły dla mnie inspirację, wymieniam bez jakiegoś wewnętrznego po­ rządku: John McNeill, Edward Melillo, Melinda Zeder, Hans J. Nissen, Les Groube, Guillermo Algaze, Ann Porter, Susan 15

WSTĘP

Pollock, Dorian Q. Fuller, Andrea Seri, Tate Paulette, Robert Mc. Adams, Michael Dietler, Gordon Hillman, Karl Jacoby, Helen Leach, Peter Perdue, Christopher Beckwith, Cyprian Broodbank, Owen Lattimore, Thomas Barfield, Ian Hodder, Joe Manning, K. Sivaramakrishnan, Edward Friedman, Do­ uglas Storm, James Prosek, Aniket Aga, Sarah Osterhoudt, Padriac Kenney, Gardiner Bovingdon, Timothy Pechora, Stuart Schwartz, Anna Tsing, David Graeber, Magnus Fiskesjo, Victor Lieberman, Wang Haicheng, Helen Siu, Bennet Bronson, Alex Lichtenstein, Cathy Shufro, Jeffrey Isaac oraz Adam T. Smith. Szczególną wdzięczność pragnę wyrazić Ri­ chardowi Manningowi, który, jak się przekonałem, podzielał dużą część mojej argumentacji na temat zbóż oraz państw i którego intelektualny entuzjazm był tak wielki, iż pozwo­ lił mi na zapożyczenie wymyślonego przez niego tytułu, Against the Grain1, który stał się pierwszym moim własnym wkładem do pracy. Pomimo niemałego onieśmielenia taką perspektywą wypróbowałem siłę moich argumentów przed audytorium składającym się z archeologów i specjalistów z zakresu hi­ storii starożytnej. Niniejszym pragnę im podziękować za wyrozumiałość i pomocną krytykę. Jednym z pierwszych kręgów słuchaczy, dzięki któremu dokonałem poprawek, byli moi dawni koledzy z Uniwersytetu Wisconsin, gdzie w 2013 roku wygłosiłem wykład w ramach Hilldale Lectu­ res. Pragnę podziękować także Cliffordowi Andò i jego kole­ gom za zaproszenie mnie na konferencję na temat „Władza1

1 W dosłownym tłumaczeniu Against the Grain oznacza „coś przeciwstawnego wobec zboża”, ale jednocześnie jest to gra słów, gdyż określa coś sprzecznego z naturą, ogólnie przyjętym poglądem. Ponieważ nie można tego oddać w języku polskim, zdecydowałem się zmienić brzmienie tytułu (przyp. tłum.).

16

WSTĘP

infrastrukturalna i despotyczna w państwach starożytnych”, która odbyła się w roku 2014 na Uniwersytecie w Chicago. Równie wdzięczny jestem Davidowi Wengrowowi i Sue Ha­ milton za możliwość uczestniczenia w roku 2016 w V. Gor­ don Childe Lecture w Instytucie Archeologii w Londynie. Część moich argumentów została zaprezentowana (i prze­ analizowana) na University of Utah (O. Meredith Wilson Lecture), University of London’s School of Oriental and African Studies (Centennial Lecture), Indiana University (Patten Lectures), University of Connecticut, Northwestern University, University of Frankfurt am Main, Wolnym Uni­ wersytecie w Berlinie, Columbia University’s Legal Theory Workshop oraz Aarhus University, który obdarzył mnie luksusem w postaci płatnego urlopu na czas dalszych badań i pisania samej pracy. Szczególną wdzięczność pragnę wyra­ zić moim kolegom z Danii, Nilsowi Bubandtowi, Mikaelowi Graversowi, Christianowi Lundowi, Nielsowi Brimnesowi, Prebenowi Kaarlsholmowi oraz Bodilowi Fredericksonowi za ich intelektualną hojność i uwagi, które stanowiły bezcen­ ny wkład do mojej dalszej edukacji. Jestem przekonany, iż nikt nie miał równie cennego i in­ telektualnie okrutnego asystenta badawczego niż ja w postaci Annikki Herranan, która właśnie rozpoczęła własną karierę jako antropolog. To właśnie Annikki przygotowywała, ty­ dzień po tygodniu, intelektualnie syte „menu degustacyjne”, z wyczuciem dzieląc je na niewielkie, ale za to bardzo soczy­ ste porcje. Dzięki staraniom Faizah Zakariah udało się uzy­ skać zgodę na publikację zawartych w niniejszej pracy zdjęć, a Bill Nelson z dużym talentem opracował mapy, wykresy i diagramy, które mają pomóc czytelnikowi w zorientowa­ niu się w temacie. I na koniec pragnę wspomnieć o mojej redaktorce Jean Thomson Black w Yale University Press, która zagwarantowała, podobnie jak w przypadku innych

17

WSTĘP

autorów, moją lojalność wobec wydawnictwa. Można o niej powiedzieć, iż wyznacza najlepsze standardy jakości, uwagi i wydajności, których wszyscy pożądamy, ale które ciągle pozostają rzadkością. Jeżeli zaś chodzi o gwarancję, iż ostatecz­ na wersja rękopisu była w jak największym stopniu wolna od błędów, niezręcznych sformułowań i sprzeczności, nieza­ stąpionym „egzekutorem” był Dan Heaton. Jego dążenie do perfekcji połączone z dobrym nastrojem i poczuciem humo­ ru było prawdziwą przyjemnością. Czytelnik powinien mieć świadomość, iż uczyniono wszystko, aby pozostałe w tekście błędy były tylko i wyłącznie moje.

Yale Agrarian Studies Series James C. Scott, redaktor serii

Agrarian Studies Series wydawana przez Yale University Press ma na celu publikowanie wybitnych i oryginalnych interdyscyplinarnych prac poświęconych rolnictwu i społecznościom rolniczym - z dowol­ nego okresu, w dowolnym miejscu. Promujemy zwłaszcza odważne prace, które wyróżniają się śmiałością w kwestionowaniu istnieją­ cych paradygmatów i wypełniające abstrakcyjne kategorie żywym doświadczeniem ludności wiejskiej. James C. Scott, redaktor serii

James C. Scott, Seeing Like a State: How Certain Schemes to Improve the Human Condition Have Failed Steve Striffler, Chicken: The Dangerous Transformation of America’s Favorite Food Alissa Hamilton, Squeezed: What You Don’t Know About Orange Juice James C. Scott, The Art ofNot Being Governed: An Anarchist History of Upland Southeast Asia Sara M. Gregg, Managing the Mountains: Land Use Planning, the New Deal, and the Creation of a Federal Landscape in Appalachia Michael R. Dove, The Banana Tree at the Gate: A History of Marginal Peoples and Global Markets in Borneo Edwin C. Hagenstein, Sara M. Gregg, Brian Donahue, red., American Georgies: Writings on Farming, Culture, and the Land Timothy Pachirat, Every Twelve Seconds: Industrialized Slaughter and the Politics of Sight Andrew Sluyter, Black Ranching Frontiers: African Cattle Herders of the Atlantic World, 1500-1900 Brian Gareau, From Precaution to Profit: Contemporary Challenges to Environmental Protection in the Montreal Protocol

19

Kuntala Lahiri-Dutt, Gopa Samanta, Dancing with the River: People and Life on the Chars of South Asia Alon Tai, All the Trees of the Forest: Israel’s Woodlands from the Bible to the Present Felix Wemheuer, Famine Politics in Maoist China and the Soviet Union Jenny Leigh Smith, Works in Progress: Plans and Realities on Soviet Farms, 1930-1963 Graeme Auld, Constructing Private Governance: The Rise and Evolution of Forest, Coffee, and Fisheries Certification Jess Gilbert, Planning Democracy: Agrarian Intellectuals and the Intended New Deal Jessica Barnes, Michael R. Dove, red., Climate Cultures: Anthropological Perspectives on Climate Change Shafqat Hussain, Remoteness and Modernity: Transformation and Continuity in Northern Pakistan Edward Dallam Melillo, Strangers on Familiar Soil: Rediscovering the Chile-California Connection Devra I. Jarvis, Toby Hodgkin, Anthony H. D. Brown, John Tuxill, Isa­ bel López Noriega, Melinda Smale, Bhuwon Sthapit, Crop Genetic Diversity in the Field and on the Farm: Principles and Applications in Research Practices Nancy J. Jacobs, Birders ofAfrica: History of a Network Catherine A. Corson, Corridors of Power: The Politics of U.S. Environ­ mental Aid to Madagascar Kathryn M. de Luna, Collecting Food, Cultivating People: Subsistence and Society in Central Africa Through the Seventeenth Century Carl Death, The Green State in Africa James C. Scott, Against the Grain: A Deep History of the Earliest States Pełną listę tytułów wydanych w ramach Yale Agrarian Studies Series znaleźć można na stronie yalebooks.com/agrarian

Wprowadzenie Strzępy narracji: czego dotąd nie wiedziałem

Jak to się stało, iż Homo sapiens sapiens na tak stosunko­ wo niedawnym etapie historii swojego gatunku zaczął żyć w zatłoczonych, prowadzących osiadły tryb życia społeczno­ ściach, wciśnięty pomiędzy udomowiony inwentarz i garstkę ziaren zbóż, poddany władzy pierwotnych struktur, które dzisiaj nazywany państwami? Ów nowatorski układ eko­ logiczny i społeczny stał się wzorem dla praktycznie całej odnotowanej historii naszego gatunku. Wzmocniony przez wzrost liczby ludności, wodę i siłę pociągową, statki żaglowe i dalekodystansowy handel, wzorzec ten dominował przez ponad 6000 lat, aż do momentu, kiedy zaczęto używać paliw kopalnych. Siłą napędową poniższej opowieści jest ciekawość dotycząca pochodzenia, struktury i konsekwencji owego, z zasady agrarnego, systemu ekologicznego. Historię owego procesu zwyczajowo łączy się z postę­ pem, cywilizacją i porządkiem publicznym, ale także z po­ prawą stanu zdrowia i większą możliwością odpoczynku.

21

WPROWADZENIE

Biorąc jednak pod uwagę to, co obecnie wiemy, duża część tej narracji jest błędna lub w znacznym stopniu myląca. Ce­ lem, który stawia sobie niniejsza książka, jest jej zakwestio­ nowanie, czego fundamentem będzie moje zapoznawanie się z wynikami badań archeologicznych i historycznych z ostatnich dwóch dekad. Powstawanie pierwszych społeczności i państw agrarnych w Mezopotamii nastąpiło w okresie obejmującym ostatnie pięć procent historii naszego gatunku na Ziemi. Przyjmując tę miarę, epoka paliw kopalnych, która rozpoczęła się pod koniec XVIII wieku, odpowiada zaledwie ostatniej ćwierci procenta historii człowieka. Z powodów, które są wręcz alar­ mująco oczywiste, jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni wpływem, jaki w tej ostatniej erze wywieramy na środowi­ sko Ziemi. To, jak jest on olbrzymi, doskonale uwidoczniło się w ożywionej debacie wokół pojęcia „antropocen”1, po­ wstałego jako nazwa nowej epoki geologicznej, w której działania ludzi zaczęły mieć decydujący wpływ na ekosystem na całym świecie oraz na atmosferę naszej planety. O ile nie ma większych wątpliwości, co do decydującego oddziaływania współczesnego człowieka na ekosferę, kwe­ stia tego, kiedy zaczęło ono mieć tak istotne znaczenie, jest przedmiotem dyskusji. Niektórzy proponują, aby wpływ ten datować na czas pierwszych testów z bronią nuklearną, które stworzyły trwałą i wykrywalną radioaktywną warstwę obej­ mującą praktycznie cały świat. Inni proponują uruchomienie zegara antropocenu w czasach rewolucji przemysłowej i po­ wszechnego wykorzystania paliw kopalnych. Innym uza­ sadnieniem takiego datowania może być również uzyskanie przez społeczeństwo przemysłowe narzędzi - na przykład1 1 Termin ten został po raz pierwszy zastosowany w 2001 roku przez holenderskiego klimatologa Paula Crutzena.

22

WPROWADZENIE

dynamitu, buldożerów, żelbetonu (szczególnie jeżeli chodzi o tamy) - umożliwiających mu radykalnie zmienianie swo­ jego otoczenia. Spośród owych trzech kandydatów rewolucja przemysłowa liczy sobie zaledwie dwa stulecia, a dwa pozo­ stałe zjawiska są praktycznie ciągle żywym wspomnieniem. Mierzony w odniesieniu do niemal 200 000 lat istnienia naszego gatunku, antropocen rozpoczął się zaledwie przed kilkoma minutami. Osobiście proponuję alternatywny punkt widzenia, któ­ ry sięga dużo głębiej w historię. Wychodząc z założenia, iż antropocen został rozpoczęty skokiem zarówno jakościo­ wym, jak i ilościowym w naszym oddziaływaniu na śro­ dowisko, sugeruję, że możemy mówić o nim od momentu opanowania ognia, pierwszego wspaniałego narzędzia ho­ minidów służącego do przekształcania ich otoczenia - czy też raczej tworzenia niszy ewolucyjnej. Dowody potwier­ dzające wykorzystanie ognia datowane są na co najmniej 400 000 lat, a być może nawet dużo wcześniej, na długo przed pojawieniem się Homo sapiens2. Osiadły tryb życia, rolnictwo i pasterstwo, które pojawiły się około 12 000 lat temu, oznaczają kolejny skok w naszej transformacji krajo­ brazu. Jeżeli ośrodkiem naszego zainteresowania jest histo­ ryczny ślad pozostawiony przez hominidy, dobrze byłoby zidentyfikować „cienki” antropocen, który zaistniał na dłu­ go przed bardziej widowiskowym i bliższym nam „grubym” antropocenem. „Cienki” przede wszystkim dlatego, że tylko niewielka grupa hominidów dysponowała narzędziami do kształtowania otoczenia. Nasza liczebność na całym świę­ cie około 10 000 roku p.n.e. wynosiła marne 2 do 4 milio­ nów - znacznie mniej niż jedną tysięczną naszej populacji 2 W kwestii datacji opieram się na opinii Davida Wengrowa, kon­ takt osobisty.

23

wykorzystanie pisma klinowego do wyrażania mowy (2600) otoczone murami niewielkie państwa terytorialne (3100)

zastosowania wczesnego pisma klinowego do utrwalenia dokumentów (3200)

wyraźne dowody na istnienie wiosek rolników, którzy zajmowali się przed wszystkim uprawą zbóż i hodowlą zwierząt

3000 p.n.e.

4000 p.n.e.

5000 p.n.e.

6000 p.n.e.

dowody na istnienie stałych miast 7000 p.n.e.

:i

nagłe przejściowe ochłodzenie 6200-6100

ślady udomowienia głównych .upraw założycielskich*

8000 p.n.e.

rozproszone ślady udomowionych roślin i zwierząt

9000 p.n.e.

10000 p.n.e.

nagłe przejściowe ochłodzenie, tzw. młodszy dryas 10 800-9600

11 000 p.n.e.

rozproszone ¿lady sedentyzmu 12 000 p.n.e.

Homo sapiens opuszcza Afrykę

60 000 p.n.e.

pojawienie się anatomicznie współczesnego człowieka

Ilustracja 1. Linia czasu: od opanowania ognia do pisma klinowego

WPROWADZENIE

współcześnie. Inny istotny wynalazek okresu przednowożytnego miał charakter instytucjonalny - było to państwo. Pierwsze organizmy państwowe powstałe na mezopotamskim aluwium pojawiły się nie wcześniej niż około 6000 lat temu, kilka tysiącleci po najwcześniejszych świadectwach na istnienie w tym regionie rolnictwa i osiadłego trybu życia. Żadna inna instytucja nie uczyniła więcej niż państwo w or­ ganizowaniu technicznej modyfikacji otoczenia dla swoich interesów. Zatem zrozumienie tego, jak staliśmy się osiadłymi, upra­ wiającymi rośliny zbożowe, hodującymi zwierzęta poddany­ mi podlegającymi nowej instytucji, którą obecnie nazywamy państwem, wymaga sięgnięcia głęboko w prehistorię. Histo­ ria w swoim najlepszym wydaniu, jeżeli tylko potrafi nam powiedzieć, jak powstały rzeczy, które współcześnie możemy uznać za coś oczywistego, jest, moim zdaniem, najbardziej wywrotową dyscypliną nauki. Urok dalekosiężnej historii polega na tym, że ujawniając wiele nieprzewidzianych oko­ liczności, które w połączeniu ze sobą spowodowały na przy­ kład rewolucję przemysłową, ostatnie wielkie zlodowacenie lub rządy dynastii Qin, stanowi ona odpowiedź na wezwania wcześniejszego pokolenia historyków francuskich ze Szkoły Annales o badanie historii długofalowych procesów {la long durée) zamiast tworzenia kroniki wydarzeń publicznych. Jednak współczesne nawoływanie do uprawiania „głębokiej historii” jest bardziej skuteczne niż w przypadku Szkoły An­ nales i przekonuje do tego, co często sprowadza się do bada­ nia historii gatunku. Stanowi to swego rodzaju ducha czasu, który ogarnął i mnie, ducha, którego najlepiej chyba ilustruje maksyma: „Sowa Minerwy lata wyłącznie o zmierzchu”3. 5 Trudno w tym miejscu nie zadać sobie pytania: Gdzie uczyni­ liśmy błąd, że znaleźliśmy się w tym miejscu? Dla mnie osobiście

25

WPROWADZENIE

PARADOKSY HISTORII PAŃSTWA I CYWILIZACJI

Kluczowe pytanie dotyczące formowania się państwa brzmi: w jakich okolicznościach zaczęliśmy (my jako Homo sapiens sapiens) żyć w otoczeniu wcześniej niespotykanej koncen­ tracji udomowionych roślin, zwierząt oraz ludzi, którzy stali się wyznacznikiem państwa? Gdy spojrzymy na to zagad­ nienie pod tak szerokim kątem, trudno mówić o państwie jako o tworze naturalnym. Homo sapiens jako podgatunek pojawił się około 200 000 lat temu, a nie dalej niż 60 000 lat temu wywędrował poza granice Afryki i Lewantu. Pierw­ sze ślady obecności roślin uprawnych i społeczności osiad­ łych pojawiają się około 12 000 lat temu. Do tego czasu - to znaczy przez dziewięćdziesiąt pięć procent ludzkiej obec­ ności na ziemi - żyliśmy w małych, mobilnych, rozproszo­ nych, względnie egalitarnych grupach łowiecko-zbierackich. Dla osób interesujących się zagadnieniem powstania pań­ stwowości jeszcze bardziej niezwykły jest fakt, iż pierwsze niewielkie, podzielone na warstwy społeczne, pobierają­ ce podatki, wznoszące mury obronne państwa pojawią się w dolinie Tygrysu i Eufratu dopiero około 3100 roku p.n.e.,

pytanie to jest jednak nazbyt ambitne. Jedna rzecz jest jednak pewna, a mianowicie że nasze kłopoty są w dużej mierze spowodowane przez nas samych. To z kolei niejako narzuca analogię o charakterze me­ dycznym. Uważa się mianowicie, że ponad dwie trzecie przypadków hospitalizacji w krajach uprzemysłowionych związanych jest z cho­ robami jatrogennymi: schorzeniami wynikającymi z wcześniejszych interwencji medycznych oraz terapii. Można więc stwierdzić, że nasze obecne problemy ze środowiskiem są w dużej mierze jatrogenne. Jeżeli jest to prawdą, pierwszym krokiem może być odwołanie się do długiej i dogłębnej historii choroby, która może nam pomóc w ustaleniu źródła naszych obecnych bolączek.

26

PARADOKSY HISTORII PAŃSTWA I CYW1LIZACH

1800 n.e. 375 milionów

1400 n.e. 1370 n.e.

370 milionów

1000 n.e.

170 milionów

0

50 milionów

1000 p.n.e.

2000 p.n.e.

■ 25 milionów

$ 5 milionów

5000 p.n.e.

$ 2-4 milionów

10 000 p.n.e.

$

35 000 p.n.e.

3 miliony

Ilustracja 2. Szacunkowa liczba ludności w okresie starożytnym

27

WPROWADZENIE

ponad cztery tysiąclecia po udomowieniu pierwszych zbóż i przyjęciu osiadłego trybu życia. To olbrzymie opóźnienie stanowi problem dla tych teoretyków, którzy starają się naturalizować początki państwa i zakładają, że po pojawie­ niu się upraw i sedentyzmu zaistniały podstawowe wymogi techniczne i demograficzne potrzebne do uformowania się organizmów państwowych - państwa/imperia powstałyby więc jako logiczne i najbardziej efektywne jednostki ładu politycznego4. Owe suche fakty wprowadzają pewne zamieszanie do tej wersji prehistorii ludzkości, którą większość z nas (w tym ja sam) odziedziczyła bez większej refleksji. Historyczny człowiek został wręcz zahipnotyzowany opowieścią o po­ stępie i cywilizacji, postrzeganymi tak, jak je zakodowały pierwsze wielkie królestwa agrarne. Jako nowe i potężne społeczności były one zdeterminowane, aby jak najwyraź­ niej podkreślić swoją odmienność od ludów, z których się wywodziły. Bądź co bądź te wciąż kusiły do powrotu na ich łono oraz zagrażały peryferiom nowych państw. Zasadni­ czo tak wyglądała historia „postępu człowieka”. Rolnictwo, jak utrzymywano, zastąpiło brutalny, dziki, prymityw­ ny, bezprawny i pełen przemocy świat ludów myśliwsko-

4 W I tysiącleciu p.n.e. - a więc dużo później niż w okresie, któ­ ry przede wszystkim mnie interesuje - kiedy nomadyczne paster­ stwo powiązane zostało z hodowlą koni, nowym typem wędrownego trybu życia, możliwy staje się nowy rodzaj imperium rozwijającego się na obszarach, które porastały trawy, czego przykładem są Mon­ gołowie oraz, dużo później w Nowym Swiecie, Komańcze. Na temat tego typu wyjątkowych wspólnot politycznych zob. P. Hamalainen, What’s in a Concept? The Kinetic Empire of the Comanches, „History and Theory” 52, nr 1 (2013), s. 81-90; P. Mitchell, Horse Nations. The Worldwide Impact of the Horse on Indigenous Societies Post 1492, Oxford: Oxford University Press, 2015.

28

PARADOKSY HISTORII PAŃSTWA I CYWILIZAC)!

-zbierackich i koczowniczych. Jednocześnie stałe pola, na których uprawiano zboża, stały się punktem wyjścia i gwa­ rantem osiadłego trybu życia, sformalizowanej religii, spo­ łeczeństwa oraz rządów opartych na prawie. Ci, którzy nie przyjęli rolnictwa, uczynili to z niewiedzy lub dlatego, że nie chcieli się dostosować. W praktycznie wszystkich wczesnorolnych osadach wyższość tej formy życia gwarantowa­ ła rozbudowana mitologia opowiadająca o tym, jak potężne bóstwo powierzyło uświęcone ziarno narodowi wybranemu. Gdy podważymy najważniejsze założenia mówiące o wyższości i atrakcyjności rolnictwa na stałych polach nad wszystkimi poprzednimi formami egzystencji staje się jasne, iż owe założenia opierają się na dużo głębszej i bar­ dziej ugruntowanej postawie, która praktycznie nigdy nie była kwestionowana. Podobnie jest w przypadku założenia, że sam osiadły tryb życia jest lepszy i bardziej atrakcyjny niż mobilne formy egzystencji. W opowieści o cywilizowaniu się człowieka miejsce, jakie w niej zajmuje dom oraz osia­ dły tryb życia, jest ukryte tak głęboko, iż praktycznie go nie widać - ryby nie rozmawiają o wodzie! Przyjmuje się po prostu, że zmęczony Homo sapiens nie mógł się wręcz doczekać, aby w końcu osiedlić się na stałe - wyczekiwał kresu setek tysięcy lat mobilności i sezonowych wędrówek. Istnieje jednak olbrzymia liczba dowodów na zdecydowany sprzeciw, jaki na całym świecie stawiała ludność wędrow­ na stałemu osadnictwu, nawet w stosunkowo sprzyjających okolicznościach. Ludy pasterskie i myśliwsko-zbierackie stawiały aktywny opór przeciwko próbom ich osiedlenia, łącząc je, często słusznie, z chorobami i kontrolą ze strony państwa. Wiele plemion rdzennych Amerykanów zosta­ ło zamkniętych w rezerwatach dopiero po poniesieniu po­ rażki na polu bitwy. Inne wykorzystały historyczną szansę, jaką oferował im kontakt z Europejczykami, aby zwiększyć 29

WPROWADZENIE

swoją mobilność - Siuksowie i Komańcze stali się myśli­ wymi polującymi z końskiego grzbietu oraz kupcami i ra­ busiami, podczas gdy Nawahowie zajęli się hodowlą owiec. Większość ludów praktykujących mobilne formy życia - pa­ sterstwo, zbieractwo, myślistwo, odławianie owoców morza, a nawet mobilne rolnictwo - dostosowując się skwapliwie do zasad współczesnego handlu, jednocześnie zaciekle walczyła z próbami ich osiedlenia. Tak więc przypuszczenie, że sedentyzmu „twórców” współczesnego stylu życia jako powszech­ nego dążenia należy szukać głęboko w prehistorii ludzkości, nie należy brać za tak pewne, jak się wydawało5. Podstawy opowieści o procesie osiedlania się i począt­ kach rolnictwa przez długi czas trwały w mitologii, która pierwotnie stanowiła także fundament ich praw. Począwszy od Thomasa Hobbesa, Johna Locke’a, Giambattisty Vico, Le­ wisa Henry Morgana, Fryderyka Engelsa, Herberta Spence­ ra, Oswalda Spenglera, aż po społeczny darwinizm podający ogólny zarys społecznego ewolucjonizmu, ustaloną doktry­ ną była sekwencja postępu od myślistwa, zbieractwa oraz nomadyzmu do rolnictwa (a jednocześnie od grupy do wioski, miasteczka, aż po miasto). Pogląd ten niemal odzwierciedlał ewolucyjny schemat stworzony przez Juliusza Cezara - od rodziny, poprzez grupę krewniaczą, plemię, lud, aż do pań­ stwa (ludu żyjącego zgodnie z prawami), gdzie Rzym zajmo­ wał najwyższą pozycję, podczas gdy Celtowie, a tym bardziej

5 Jedyną znaną mi sensowną analizą tego zagadnienia jest dosko­ nała praca Bruce’a Chatwina na temat Australii, The Songlines (Lon­ don: Cape, 1987). Romowie (Cyganie) są współczesnym przykładem zdeterminowanej mobilności - do tego stopnia, że po drugiej wojnie światowej znany norweski dyplomata Fridtjof Nansen zaproponował, aby wydawano im dokumenty, które byłby pierwszymi paszportami „ogólnoeuropejskimi”.

30

PARADOKSY HISTORII PAŃSTWA I CYWILIZACII

Germanie pozostawali za nimi w tyle. Tego typu relacje, chociaż różnią się szczegółami, opisują marsz cywilizacji przekazywany przez większość ustalonych procedur peda­ gogicznych, utrwalanych w mózgach uczennic i uczniów na całym świecie. Przejście od jednego stylu życia do drugiego postrzegane jest jako nagła i nieodwracalna zmiana. Nikt, kto już raz poznał technikę uprawy ziemi, nie marzyłby o pozostaniu koczownikiem lub wędrownym pasterzem. Zakłada się, iż każdy krok stanowi epokowy skok w dobro­ bycie ludzkości, że więcej wolnego czasu, lepsze wyżywienie, dłuższa oczekiwana długość życia i wreszcie jego osiadły tryb stymulowały umiejętności związane z gospodarstwem domowym oraz rozwój cywilizacji. Usunięcie owej narracji z wyobraźni świata jest niemal niemożliwe - niezbędny jest dwunastostopniowy program regresu, potrzebny do pobu­ dzenia wyobraźni. Pozwolę sobie tutaj go zapoczątkować. Okazuje się, iż większą część tego, co możemy nazwać standardową narracją, jesteśmy zmuszeni odrzucić po skon­ frontowaniu jej ze zgromadzonymi dowodami archeologicz­ nymi. W przeciwieństwie do wcześniejszych założeń, ludy łowieckie i zbierackie - nawet współcześnie zamieszkujące w marginalnych enklawach - w niczym nie przypominają znajdujących się o krok od śmierci głodowej desperatów zna­ nych z opowieści. Tak naprawdę przedstawicie ludów zbie­ rackich nigdy nie mieli się równie dobrze - pod względem diety, stanu zdrowia i możliwości wypoczynku. Z kolei rol­ nicy, wprost przeciwnie, pod tymi względami nigdy nie mieli się równie źle6. Współczesna moda na „paleolityczną” dietę

6 Populacje zamieszkujące miasta przed rewolucją sanitarną (ście­ ki i czysta woda) z połowy XIX wieku oraz wprowadzeniem szcze­ pień i antybiotyków z zasady miały wysoki wskaźnik śmiertelności, a powiększały się jedynie dzięki migracji na dużą skalę ze wsi.

31

WPROWADZENIE

odzwierciedla przenikanie owej archeologicznej wiedzy do kultury ludowej. Przejście od łowiectwa i zbieractwa do rol­ nictwa - przesunięcie, które następowało powoli, zatrzymy­ wało się, podlegało regresom, a czasami było niekompletne - pociągało za sobą co najmniej tyle samo kosztów, co ko­ rzyści. Tak więc, chociaż uprawianie roślin w standardowej wersji historii sprawiało wrażenie mającego kluczowe zna­ czenie kroku ku utopijnej współczesności, nie mogło wyglą­ dać w ten sam sposób dla tych, którzy doświadczyli go po raz pierwszy: fakt, którego odzwierciedlenie część uczonych odnajduje w biblijnej opowieści o wygnaniu Adama i Ewy z raju. Ciosy, które otrzymała standardowa wersja historii pod­ czas współcześnie prowadzonych badań, zagrażają, jak są­ dzę, jej istnieniu. Przykładem może być założenie, że osiadły tryb życia - sedentyzm - był konsekwencją rolnictwa typu polowego. Uprawa roślin pozwoliła populacjom skupić się na określonym terenie i osiedlić, zapewniając tym samym niezbędny warunek do powstania państwa. Niewygodny dla historii jest jednak fakt, iż osiadły tryb życia jest dość powszechnie spotykany w ekologicznie bogatych i zróżni­ cowanych regionach przedrolniczych - szczególnie mokra­ dłach leżących na szlaku sezonowych wędrówek ryb, ptaków i większej zwierzyny. Właśnie na jednym z takich obszarów, w starożytnej południowej Mezopotamii (co oznacza po grecku obszar „pomiędzy rzekami”), można znaleźć osiadłe ludy, a nawet miasta, liczące sobie do 5000 mieszkańców, którzy tylko w niewielkim zakresie zajmowali się rolnic­ twem albo nie robili tego w ogóle. Spotkać się można również z inną, wręcz odwrotną anomalią: uprawą roślin powiąza­ ną z mobilnością i dużym rozproszeniem uprawiających je za wyjątkiem krótkiego okresu zbiorów. Ów ostatni paradoks ponownie stanowi dla nas sygnał, iż domniemane założenie 32

PARADOKSY HISTORII PAŃSTWA I CYWIL1ZAC)!

powszechnie przyjętej wersji historii - a mianowicie, że lu­ dzie nie mogli się doczekać, kiedy będą mogli całkowicie po­ rzucić wędrowny tryb życia i „osiedlić się” - również może być błędne. Chyba najbardziej kłopotliwym spośród aktów cywilizo­ wania się jest ten, który znajduje się w samym centrum całej owej historii: udomowienie roślin i zwierząt okazuje się upar­ cie nieuchwytne. Bądź co bądź hominidy miały wpływ na szatę roślinną - głównie przy pomocy ognia - jeszcze przed pojawieniem się Homo sapiens. Co jednak należy traktować jako Rubikon udomowienia? Czy była to pielęgnacja dzikich roślin, ich pielenie, przenoszenie w nowe miejsca, rozsianie garści nasion na żyznym mule, złożenie ziarna lub dwóch w zagłębieniu wykonanym za pomocą kija czy też zastoso­ wanie pługa w rolnictwie? Wydaje się, iż w tym przypadku nie ma momentu „eureki” ani „żarówki Edisona”. Do dzisiaj w Anatolii można napotkać duże łany dzikiej pszenicy, z któ­ rych, jak dowiódł znany eksperyment Jacka Harlana, w ciągu trzech tygodni, używając krzemiennego sierpa, można ze­ brać wystarczającą ilość ziarna, aby móc wykarmić rodzinę przez rok. Na długo przed tym, kiedy zaczęto świadomie sa­ dzić nasiona na zaoranych polach, ludy zbierackie wynalazły wszystkie narzędzia potrzebne do zbioru upraw, zaczęły wy­ platać kosze, używać kamieni szlifierskich oraz moździerzy i tłuczków potrzebnych do obróbki dzikiego ziarna i roślin strączkowych7. Dla laika decydujące znaczenie ma wrzucenie

7 W rzeczy samej wydaje się, że tego typu obszary dziko rosną­ cych łanów oraz/i uprawianych, ale nieudomowionych zbóż, a także zjawisko okresowego gromadzenia się w celu zebrania plonów i zma­ gazynowania ich były na tyle powszechne, że mogły zostać błędnie zinterpretowane jako przejawy trwałej, osiadłej społeczności uprawia­ jącej w pełni udomowione zboża. W kwestii tej zob. starannie dobrane

33

WPROWADZENIE

nasion do przygotowanego wykopu lub dziury. Czy za świa­ domą uprawę liczy się rzucenie na pryzmę kompostu w po­ bliżu obozu pestek jadalnego owocu, jeśli się wie, że wiele z nich wykiełkuje i zakwitnie? Dla archeobotaników dowody na udomowienie zbóż uzależnione były od odkrycia gatunków o trudno łamli­ wych źdźbłach (świadomie lub nie faworyzowanych przez wczesnych rolników, ponieważ kłosy nie ulegały zniszcze­ niu, ale mogły doczekać zbiorów) i większych ziarnach. Obecnie okazuje się, iż owe zmiany morfologiczne nastą­ piły na długo po tym, jak zaczęto uprawiać zboża. Zakwe­ stionowane zostało również to, co wcześniej wydawało się jednoznacznym twardym dowodem na pełne udomowie­ nie owiec i kóz. Skutki owej negacji dawnych poglądów są dwojakie. Przede wszystkim dowodzą, że identyfikacja pojedynczego faktu udomowienia jest zarówno arbitralna, jak i bezcelowa. Po drugie, przemawiają za bardzo długim okresem tego, co niektórzy nazywają low-level food produc­ tion1* w przypadku roślin, które nie są całkowicie dzikie, a jednocześnie nie w pełni udomowione. Najdokładniejsze analizy tego zjawiska obalają założenie, iż było to pojedyn­ cze wydarzenie, i zamiast tego dowodzą, opierając się na mocnych argumentach genetycznych i archeologicznych, że procesy uprawy roślin trwały przez co najmniej trzy tysiąclecia, doprowadzając w wielu miejscach do tego samego*

argumenty w: E. Asouti, D.Q. Fuller, A Contextual Approach to the Emergence of Agriculture in Southwest Asia: Reconstructing Early Neolithic Plant-food Production, „Current Anthropology" 54, nr 3 (2013), s. 299-345. 8 Jest to określenie stosowane dla społeczności funkcjonujących na pograniczu społeczności łowiecko-zbierackich i rolniczych (przyp. tłum.).

34

UMIEŚCIĆ PAŃSTWO NA WŁAŚCIWYM MU MIE1SCU

rezultatu: udomowienia większości głównych zbóż (pszeni­ cy, jęczmienia, ryżu, ciecierzycy, soczewicy)9. O ile owe odkrycia archeologiczne rozdzierają na strzę­ py standardową historię cywilizacji, to jednak ów wcze­ sny okres można postrzegać jako element długiego, wciąż trwającego procesu, w który my, ludzie, ingerowaliśmy, aby uzyskać większą kontrolę nad funkcjami reprodukcyj­ nymi interesujących nas roślin i zwierząt. Selektywnie ho­ dujemy je, chronimy i wykorzystujemy. Można dowodzić, iż argument ten można rozszerzyć na wczesne państwa agrarne i ich patriarchalną kontrolę nad reprodukcyjnością kobiet, jeńców i niewolników. Guillermo Algaze stawia tę kwestię nawet odważniej: „Pierwsze wioski na Bliskim Wschodzie udomowiły rośliny i zwierzęta. Z kolei miejskie instytucje Uruk udomowiły ludzi”10. UMIEŚCIĆ PAŃSTWO NA WŁAŚCIWYM MU MIEJSCU

Jakiekolwiek badania na temat powstania państwa opiera­ jące się na powyższym wniosku ryzykują z definicji nadanie organizmowi państwowemu bardziej uprzywilejowanego miejsca, niż byłoby to uzasadnione w przypadku bardziej

’ Być może najlepszymi i najbardziej szczegółowymi podsumowa­ niami aktualnego stanu wiedzy są prace: D.Q. Fuller i in., Cultivation and Domestication Has Multiple Origins: Arguments Against the Core Area Hypothesis for the Origins of Agriculture in the Near East, „World Archaeology” 43, nr 4, special issue: Debates in World Archaeology (2011), s. 628-652 oraz E. Asouti, D.Q. Fuller, Emergence of Agri­ culture... 10 G. Algaze, Initial Social Complexity in Southwestern Asia: The Mesopotamian Advantage, „Current Anthropology” 42, nr 2 (2001), s. 199-233.

35

WPROWADZENIE

zrównoważonego ujęcia spraw ludzkich. Pragnę tego unik­ nąć. W mojej ocenie fakty dowodzą, iż bezstronna historia gatunków nadałaby państwu znacznie skromniejszą rolę, niż zwykle się to czyni. To, że państwa zdominowały punkt widzenia archeolo­ gii i historii, nie jest żadną tajemnicą. Dla nas - to znaczy gatunku Homo sapiens - przyzwyczajonych do myślenia w kategoriach jednego lub kilku pokoleń, trwałość państwa i zarządzanej przez nie przestrzeni wydaje się nieuniknioną stałą naszego stanu. Oprócz hegemonii formuły państwa we współczesnym jego rozumieniu duża część badań archeolo­ gicznych i historycznych prowadzonych na całym świecie sponsorowana jest właśnie przez państwa i często stanowi narcystyczne tworzenie własnego autoportretu. Elementem jeszcze bardziej pogarszającym owe instytucjonalne uprze­ dzenia jest tradycja archeologiczna, stosowana całkiem niedawno do prowadzenia wykopalisk i badania przede wszystkim ruin z czasów historycznych. Dlatego też jeżeli budowałeś monumentalnie i w kamieniu oraz jeżeli przezor­ nie pozostawiłeś ruiny skupione w jednym miejscu, istnieje prawdopodobieństwo, iż zostaniesz „odkryty” i zdominujesz karty historii starożytnej. Jeżeli natomiast do budowy uży­ wałeś drewna, bambusa lub trzciny znacznie mniej praw­ dopodobne jest, że pojawisz się w kręgu zainteresowania archeologii. A jeśli należałeś do ludów myśliwsko-zbierackich lub koczowników, bez względu na to jak licznych, po­ zostawiających po sobie cienką warstwę biodegradowalnych pozostałości w całej okolicy, prawdopodobnie całkowicie zniknąłeś z zapisów archeologicznych. Kiedy w zasięgu archeologów pojawią się dokumenty pi­ sane - powiedzmy hieroglificzne lub w piśmie klinowym uprzedzenia te staną się jeszcze bardziej wyraźne. Teksty te niezmiennie koncentrują się wokół spraw państwa: podatków, 36

UMIEŚCIĆ PAŃSTWO NA WŁAŚCIWYM MU MIEfSCU

jednostek pracy, listy danin, genealogii królewskich, mitów założycielskich, prawa. Nie słychać w nich innych gło­ sów, co powoduje, że próby ich odczytania w kontekście odmiennym niż zboże/państwo jest zadaniem zarówno heroicznym, jak i bardzo trudnym11. Zgodnie z powszechnie panującą zasadą, im większe archiwum państwowe pozo­ stało po danym królestwie, tym więcej stron poświęcano jego autoportretowi. A jednak pierwsze państwa, które pojawiły się na aluwialnych, omiatanych wiatrami namuliskach w południo­ wej Mezopotamii, Egipcie i na obszarze Żółtej Rzeki były prawdziwymi maleństwami, zarówno pod względem demo­ graficznym, jak i geograficznym. Były tylko plamkami na mapie starożytnego świata i niczym więcej niż błędem sta­ tystycznym w całkowitej globalnej populacji, której liczeb­ ność w roku 2000 p.n.e. szacowano na około 25 milionów. Były niewielkimi ośrodkami władzy, otoczonymi przez roz­ ległe obszary zamieszkałe przez ludy nieznające instytucji państwa - nazywane również „barbarzyńcami”. Poza Su­ merem, Egiptem, Mykenami, państwami Olmeków/Majów, Harappa i Chinami pod rządami dynastii Qin, większość ludności na świecie jeszcze przez bardzo długi czas żyła poza bezpośrednimi wpływami organizmów państwowych i ich podatków. Trudno dokładnie stwierdzić, kiedy krajobraz polityczny został ostatecznie zdominowany przez państwo;11 11 Wiele ludów koczowniczych znało pismo (często zapożyczone od ludów osiadłych), ale zazwyczaj pisało na materiale, który łatwo ulegał zniszczeniu (kora, liście bambusa, trzcina), i używało tego spo­ sobu komunikacji do celów nie mających nic wspólnego z państwem (takich jak utrwalenie zaklęć i poezji miłosnej). Ciężkie gliniane ta­ bliczki południowej części aluwium Mezopotamii są zdecydowanie przejawem techniki pisania ludów osiadłych i dlatego też tak wiele z nich przetrwało.

37

WPROWADZENIE

wszelkie ustalenia w tym obszarze są dość arbitralne. Ogól­ nie rzecz ujmując, poza ostatnimi czterystu latami, jedna trzecia kuli ziemskiej była nadal zamieszkiwana przez ludy myśliwsko-zbierackie, wędrownych rolników, pasterzy oraz niezależne społeczności zajmujące się uprawami typu ogro­ dowego. Z kolei państwa, których podstawą utrzymania było rolnictwo, zajmowały w dużej mierze ową niewielką część globu, która nadawała się do upraw. Znaczna część populacji świata mogła nigdy nie spotkać się z tak znamienną cechą państwa, jaką był poborca podatkowy. Wielu, być może na­ wet większość, mogło wkraczać i opuszczać obszar państwa oraz zmieniać styl utrzymania - mieli całkiem sporą szansę na uniknięcie ciężkiej ręki instytucji państwowych. Jeżeli zatem uznamy, iż okres ostatecznej hegemonii państwa roz­ począł się około 1600 roku p.n.e, oznaczałoby to, że ta for­ ma organizacji społecznej zdominowała zaledwie ostatnie dwie dziesiąte jednego procenta życia politycznego naszego gatunku. Koncentrując naszą uwagę na owych wyjątkowych miej­ scach, gdzie pojawiły się najwcześniejsze państwa, ryzyku­ jemy, iż pominiemy mający kluczowe znaczenie fakt, że na znacznym obszarze świata aż do niedawna nie było żadnych organizmów państwowych. Klasyczne państwa Azji Połu­ dniowo-Wschodniej są mniej więcej współczesne panowaniu Karola Wielkiego, powstały ponad 6000 lat po „wynalezie­ niu” rolnictwa. Z kolei te z Nowego Świata, za wyjątkiem Im­ perium Majów, są jeszcze nowszymi tworami. One również były dość niewielkie pod względem terytorium. Poza ich zasięgiem znajdowały się wielkie zbiorowiska „nieadministrowanych” ludów, organizujących się w coś, co historycy nazwaliby plemionami, systemami wodzowskimi i bandami. Zamieszkiwały strefy, gdzie nie było państw lub ich władza była słaba czy wręcz nominalna. 38

UMIESClC państwo NA WŁAŚCIWYM mu mieiscu

Wspomniane wyżej państwa były jedynie rzadkimi, dość krótko budzącymi grozę Lewiatanami, znanymi głów­ nie z okresów, kiedy rządzili nimi najpotężniejsi władcy. W większości przypadków jednak dużo częstsze niż skon­ solidowana, skuteczna władza były interregna, podziały i wieki ciemne. Również w tym przypadku - podobnie jak historycy - i my możemy ulec hipnozie wywołanej zapisami mówiącymi o początkach dynastii lub ich okresach klasycz­ nych, podczas gdy czasy dezintegracji i nieładu pozostawia­ ją nieliczne, jeżeli w ogóle jakiekolwiek, ślady w źródłach. Trwające cztery stulecia greckie wieki ciemne, naznaczone zanikiem umiejętności czytania i pisania, są niemal pustą kartą w porównaniu do ogromu literatury z okresu klasycz­ nego (między innymi dramatów teatralnych i rozpraw filo­ zoficznych). Jest to podejście całkowicie zrozumiałe, jeżeli celem historii jest zbadanie osiągnięć kulturalnych, które otaczamy szacunkiem, ale pomijające słabość i kruchość for­ my państwa. W znacznej części świata państwo, nawet jeżeli było silne, było instytucją sezonową. Jeszcze nie tak dawno, w Azji Południowo-Wschodniej podczas corocznych deszczy monsunowych zdolność wielu państw do transmitowania swojej władzy kurczyła się praktycznie do murów pałaców. Mimo że państwo autokreowało obraz swój oraz swojej cen­ tralnej pozycji w większości powszechnie uznanych historii, ważne jest, aby pamiętać, iż przez tysiące lat po pojawieniu się pierwszych organizmów państwowych nie stanowiło czegoś stałego, ale, dla większości ludzi, było raczej zmien­ nym i bardzo niestabilnym elementem życia. Jest to historia niepaństwowa w jeszcze innym sensie. Zwraca ona naszą uwagę na wszystkie te aspekty powstawa­ nia i upadku państwa, które albo nie istnieją, albo pozosta­ wiły po sobie jedynie nieznaczne ślady. Pomimo ogromnego postępu w dokumentowaniu zmian klimatu, przesunięć 39

WPROWADZENIE

demograficznych, jakości gleby i nawyków żywieniowych istnieje wiele aspektów najwcześniejszych państw, co do któ­ rych mamy minimalne szanse na znalezienie ich fizycznych śladów lub wzmianek we wczesnych dokumentach - są to zdradliwe, powolne procesy, a nawet czysto symboliczne zagrożenia albo mało wiarygodne wzmianki. Wydaje się na przykład, że przemieszczanie się z terytoriów wczesnych państw na ich peryferia było dość powszechnym zjawi­ skiem, ale ponieważ jest to sprzeczne z narracją na temat państwa jako dobroczyńcy cywilizującego swoich podda­ nych, informacje na ten temat pojawiają się tylko w dość mętnych kodeksach prawnych. Ja sam, ale także inni ba­ dacze, jesteśmy praktycznie pewni, iż główną przyczyną kruchości wczesnych państw były choroby. Ich skutki są jednak trudne do udokumentowania ze względu na niespo­ dziewane występowanie infekcji, nierozumienie mechani­ zmów jej rozwoju oraz fakt, że wiele chorób zakaźnych nie pozostawia wyraźnych śladów kostnych. Podobnie trudno udokumentować rozmiary wykorzystania siły niewolników i jeńców oraz przymusowych przesiedleń, gdyż nie udało się odnaleźć kajdan, a szczątki niewolników i ludzi wolnych są nie do odróżnienia. Wszystkie państwa były otoczone terytoriami zajmowanymi przez ludy niepodlegające insty­ tucji państwowości, ale z powodu rozproszenia tych spo­ łeczności niewiele wiemy na temat momentu ich przybycia i odejścia, zmieniających się relacji z państwami i struktur politycznych. Kiedy miasto zostało spalone do gołej ziemi, często trudno jest stwierdzić, czy był to przypadkowy pożar (który był prawdziwą plagą starożytnych miast zbudowa­ nych z łatwopalnych materiałów), wojna domowa lub bunt, czy też najazd z zewnątrz. Na tyle, na ile jest to możliwe, starałem się nie patrzeć na to, w jak korzystny sposób państwo ukazywało samo siebie, 40

KRÓTKIE ITINERARIUM

i znaleźć siły historyczne, które były systematycznie pomi­ jane w spisanych historiach dynastycznych oraz opierały się klasycznym technikom archeologicznym. KRÓTKIE ITINERARIUM

Tematem Rozdziału 1 jest udomowienie ognia, roślin oraz zwierząt, a także pojawienie się skupisk żywności i ludzi, któ­ re owo udomowienie umożliwiło. Zanim mogliśmy się stać podmiotem państwotwórczym, musieliśmy się zgromadzić - lub też zostać zgromadzeni - w jednym miejscu i w zna­ czącej liczbie, czemu jednak musiała towarzyszyć rozsądna kalkulacja, że nie zakończy się to natychmiastowym głodem. Każde z owych udomowień zmieniało świat przyrody, zna­ cząco zmniejszając promień pozyskania posiłku. Ogień, któ­ ry zawdzięczamy naszemu starszemu krewniakowi, Homo erectus, był naszą potężną kartą atutową, pozwalającą nam przemodelować nasze otoczenie w sposób wspierający rośli­ ny jadalne - orzechy i drzewa owocowe, krzewy jagodowe - a jednocześnie tworzący przynętę przyciągającą pożąda­ ną zdobycz. Ogień i możliwość gotowania na nim sprawiły, że wiele niemożliwych wcześniej do strawienia roślin stało się zarówno smaczne, jak i pożywne. Istnieje przekonanie, że nasz względnie duży mózg i stosunkowo krótkie (w po­ równaniu z innymi ssakami, w tym także naczelnymi) jelita zawdzięczamy zewnętrznemu wsparciu w procesie odżywia­ nia, jakie zapewniła nam obróbka termiczna pokarmów. Udomowienie zbóż - zwłaszcza pszenicy i jęczmienia oraz roślin strączkowych przyśpieszyło proces koncentracji. Odmiany, które koegzystowały z ludźmi, zostały wybrane specjalnie ze względu na swoje duże owoce (nasiona), określo­ ny czas dojrzewania oraz podatność na młócenie (odporność na uderzenia). Można było je sadzić co roku wokół domusa 41

WPROWADZENIE

(gospodarstwa i jego najbliższego otoczenia) i stanowiły sto­ sunkowo niezawodne źródło kalorii oraz białka - zarówno jako rezerwa na zły rok, jak i podstawa żywienia. Podob­ nie można rozpatrywać udomowienie zwierząt - zwłaszcza owiec i kóz. Są one naszymi oddanymi, czworonożnymi (lub, w przypadku kurczaków, kaczek i gęsi, dwunożnymi) sługami-zbieraczami. Dzięki swoim bakteriom jelitowym są w stanie trawić rośliny, których nie możemy znaleźć i/lub przyswoić, dzięki czemu mogą je nam przekazać w „przy­ rządzonej” formie pod postacią tłuszczu i białka, których potrzebujemy i potrafimy strawić. Wyselekcjonowaliśmy i udomowiliśmy określone zwierzęta w celu hodowli, gdyż posiadają pożądane cechy: szybko się rozmnażają, tolerują zamknięcie, są uległe oraz można je wykorzystać do produk­ cji mięsa i mleka, a także wełny. Udomowienie roślin i zwierząt, jak już wspomniałem, nie było konieczne do przyjęcia osiadłego trybu życia, ale stworzyło warunki dla niespotykanego dotąd poziomu koncentracji żywności oraz ludzi. Szczególnie w najbardziej sprzyjających warunkach agroekologicznych, takich jak bogata równina zalewowa lub gleba lessowa oraz stałe źródło wody. Właśnie dlatego mój wybór padł na późnoneolityczne wielogatunkowe obozy przesiedleńcze. Okazuje się, że cho­ ciaż późnoneolityczny wielogatunkowy obóz przesiedleńczy zapewniał idealne wręcz warunki do zbudowania państwa, wymagał dużo więcej ciężkiej pracy niż polowanie czy zbie­ ranie i zasadniczo nie był zbyt zdrowym rozwiązaniem dla naszego organizmu. Trudno pojąć, dlaczego ktokolwiek, kto nie odczuwa głodu, niebezpieczeństwa lub przymusu, miałby z własnej woli zrezygnować z łowiectwa, zbieractwa i pasterstwa na rzecz rolnictwa na pełny etat. Termin „udomowić” jest zwykle rozumiany jako cza­ sownik w trybie czynnym nakierowanym na konkretny 42

KRÓTKIE ITINERARIUM

przedmiot, jak w zdaniu: „Homo sapiens udomowił ryż..., udomowił owce” itd. Pomija to aktywny udział samych udomawianych. Jednak nie jest jasne, w jakim stopniu na przy­ kład to my udomowiliśmy psa, a w jakim to pies udomowił nas. A co ze „współbiesiadnikami” - wróblami, myszami, ryjowcami, kleszczami, pluskwami - które nie zostały za­ proszone do obozu przesiedleńczego, ale i tak się do niego włamały, gdy uznały, że odpowiada im towarzystwo i jedze­ nie? I co z „głównodowodzącym udomowionymi”, Homo sapiens? Czy on także nie został udomowiony, przywiąza­ ny do orania, sadzenia, pielenia, żęcia, młócenia i mielenia w imię pozyskania swoich ulubionych zbóż, podobnie jak do codziennego dbania o potrzeby zwierząt gospodarskich? Jest to pytanie o wymiarze niemal metafizycznym: kto jest czyim sługą - przynajmniej do czasu, kiedy nadejdzie pora posiłku. Znaczenie udomowienia roślin, człowieka i zwierząt opi­ sano w Rozdziale 2. Przyjmuję, podobnie jak czynią to też inni, że proces ten należy rozumieć w sposób ekspansywny, ponieważ Homo sapiens czynił nieustanne wysiłki zmierza­ jące do ukształtowania całego swojego otoczenia zgodnie ze swoimi upodobaniami. Biorąc pod uwagę naszą niewielką wiedzę na temat funkcjonowania świata przyrody, można stwierdzić, iż ów wysiłek bardziej obfitował w niezamierzo­ ne efekty niż w zamierzone skutki. Podczas, gdy niektórzy uważają, iż „gruby” antropocen rozpoczął się od pokrywa­ jącej cały świat radioaktywnej warstwy powstałej po zrzuce­ niu pierwszej bomby atomowej, istnieje też coś, co osobiście nazwałem „cienkim” antropocenem, datowanym od mo­ mentu użycia ognia przez Homo erectus około pół miliona lat temu i ciągnącym się przez okres oczyszczania z lasów dużych obszarów w celu powiększenia obszarów rolnych i pastwisk, co skutkowało wylesieniem i zamuleniem terenu. Tempo i wpływ owego wczesnego antropocenu rośnie wraz 43

WPROWADZENIE

ze wzrostem liczby ludności na całym świecie, która oko­ ło 2000 roku p.n.e. osiągnęła 25 milionów. Nie ma jakichś szczególnych powodów, aby upierać się przy określeniu „antropocen” - terminie równie modnym, co kontrowersyj­ nym, o czym jeszcze wspomnę - ale istnieje wiele powodów, by zwrócić uwagę na ogólnoświatowy wpływ, jaki miało udomowienie ognia, roślin i zwierząt roślinożernych. Proces udomowiania zmienił skład genetyczny i mor­ fologię zarówno zbóż, jak i zwierząt otaczających domus. Nagromadzenie zarówno ich, jak i ludzi w osadach rolni­ czych stworzyło nowe i w dużej mierze sztuczne środowi­ sko, w którym darwinowska presja selekcyjna działała na rzecz promowania nowych adaptacji. Nowe zboża stały się „inwalidami”, mogącymi nie przetrwać bez naszej nieustan­ nej troski i uwagi. Podobnie było w przypadku udomowio­ nych owiec i kóz, które stały się mniejsze, spokojniejsze, mniej świadome swojego otoczenia i mniej dymorficzne pod względem płciowym. W tym kontekście chciałbym po­ stawić pytanie, czy istnieje możliwość, że podobne procesy zachodziły również w nas samych. W jaki sposób my także zostaliśmy udomowieni przez domus, nasze więzienie, życie w wielkim tłoku, różne wzorce podejmowanej aktywności fizycznej i organizację społeczną? I wreszcie, porównując świat rolnictwa - przywiązanego do metronomu, jaki stano­ wią główne gatunki roślin zbożowych - ze światem, w jakim żyły ludy myśliwsko-zbierackie, stwierdzam, iż egzystencja zdominowana przez rolnictwo jest stosunkowo dużo skrom­ niejsza, jeżeli chodzi o nowe doświadczenia, a także bardziej zubożała kulturowo i rytualnie. Rozdział 3 porusza kwestię ponoszonych przez nienależących do elity członków wspólnoty ciężarów, które były zna­ czące. Przede wszystkim, jak już wspominałem, była to ciężka praca. Nie ma większych wątpliwości, że może za wyjątkiem 44

KRÓTKIE ITINERARIUM

rolnictwa zalewowego (décrue) uprawa roślin była znacznie bardziej uciążliwym zajęciem niż myślistwo i zbieractwo. Jak zauważyła Ester Boserup, ale także inni badacze, w więk­ szości środowisk nie istnieją powody, dla których ludy zbie­ rackie zajęłyby się rolnictwem, chyba że zostałyby do tego zmuszone na przykład przez presję populacyjną. Drugim wielkim i dość nieoczekiwanym obciążeniem związanym z rolnictwem są skutki epidemiologiczne bezpośrednio po­ wiązane z koncentracją - nie tylko ludzi, ale także zwierząt gospodarskich, zbóż oraz dużej grupy pasożytów, które po­ dążyły za człowiekiem do domusa i w nim się rozwinęły. Znane nam dzisiaj choroby - odra, świnka, błonica i inne infekcje dotykające współczesne społeczności - pojawiły się po raz pierwszy we wczesnych państwach. Wydaje się niemal pewne, że wiele z pierwszych organizmów państwowych upadło na skutek epidemii analogicznych do zarazy Antoninów oraz dżumy Justyniana z I tysiąclecia n.e. lub czarnej śmierci w czternastowiecznej Europie. Później pojawiła się inna pla­ ga: podatki na rzecz państwa, ściągane pod postacią zboża, siły roboczej i poboru do wojska, które stały się kolejnym do­ datkiem do uciążliwej pracy na roli. W jaki sposób, w takich okolicznościach pierwszemu państwu udało się zgromadzić, utrzymać i powiększyć liczbę swoich mieszkańców? Niektó­ rzy twierdzą nawet, iż powstanie organizmu państwowego było możliwe tylko w warunkach, w których ludność była otoczona przez tereny pustynne, góry lub wrogie peryferia12. Rozdział 4 poświęcony jest zagadnieniu, które może być nazwane hipotezą zboża. Z pewnością uderzające jest to, że praktycznie wszystkie klasyczne państwa opierały się głównie na roślinach zbożowych, do których należy zaliczyć 12 R. Carneiro, A Theory of the Origin of the State, „Science” 169 (1970), s. 733-739.

45

WPROWADZENIE

także proso. Historia nie odnotowała państwa opartego na manioku, sagowcach, yamie, taro, bananach, owocach drze­ wa chlebowego lub słodkich ziemniakach (nie kwalifikują się do tej kategorii tak zwane republiki bananowe!). Jak mogę się domyślać, tylko zboża nadają się do skoncentrowanej produkcji, naliczania podatków, zawłaszczania, obliczeń ka­ tastralnych, przechowywania i racjonowania. Na dogodnej glebie pszenica tworzy zaplecze agroekologiczne właściwe dla dużej koncentracji ludzi. W przeciwieństwie do zbóż maniok bulwiasty (kassawa, juka) rośnie pod ziemią, wymaga niewielkiej uwagi, łatwo go ukryć, dojrzewa w przeciągu roku, oraz, co najważniej­ sze, można go bezpiecznie pozostawić ukrytym w ziemi i nadal przez trzy lata pozostanie jadalny. Jeżeli państwo chciałoby twojego manioku, będzie musiało przyjść i wy­ kopywać bulwy jedna po drugiej, po czym, jeżeli trzeba bę­ dzie je przetransportować, będzie miało cały wóz produktu o niewielkiej wartości, ale za to dużym ciężarze. Gdybyśmy oceniali uprawy z perspektywy antycznego „poborcy po­ datkowego”, preferowane byłyby przede wszystkim zboża (głównie wymagający systemu irygacyjnego ryż), podczas gdy najniżej oceniane byłyby korzenie i bulwy. Skutkiem tego, jak mi się wydaje, powstanie państwa staje się możliwe jedynie wówczas, kiedy istnieje zaledwie niewiel­ ka alternatywa dla diety zdominowanej przez udomowione zboża. Tak długo, jak przetrwanie opiera się na kilku sie­ ciach żywieniowych, jak to jest w przypadku ludów myśliwsko-zbierackich, społeczności stosujących system rolnictwa żarowego, poławiaczy owoców morza itp„ istnieje jedynie niewielkie prawdopodobieństwo powstania państwa, gdyż brakuje łatwego do oszacowania i dostępnego produktu spo­ żywczego, który mógłby służyć jako podstawa zawłaszczania. Można sobie wyobrazić, że udomowione w starożytności 46

KRÓTKIE ITINERARIUM

rośliny strączkowe - powiedzmy groch, soja, orzeszki ziem­ ne lub soczewica, wszystkie pożywne i możliwe do przecho­ wywania po wysuszeniu - mogłyby posłużyć jako uprawy podatkowe. W tym przypadku przeszkodą jest jednak to, że większość z nich to uprawy o nieokreślonym bliżej czasie dojrzewania, które można zbierać, dopóki rosną - nie mają określonego czasu żniw, czego potrzebuje poborca podatków. Niektóre regiony agroekologiczne można uznać za „wstęp­ nie przystosowane” do koncentracji pól zbożowych i ludzi ze względu na żyzny muł oraz obfitość wody; właśnie te ob­ szary stanowią potencjalną lokalizację dla powstających or­ ganizmów państwowych. Tego typu uwarunkowania są być może konieczne dla utworzenia pierwszych państw, ale nie wystarczają. Można by rzec, że to państwo ma fakultatyw­ ne zamiłowanie do tego typu lokalizacji. W przeciwieństwie do niektórych wcześniejszych hipotez, to nie ono wymyśliło system irygacyjny jako sposób na koncentrację populacji, nie mówiąc już o udomowieniu zbóż - były to osiągnięcia ludów przedpaństwowych. Jednak tym, co często czyniło państwo, gdy już zostało ustanowione, było utrzymanie, umocnie­ nie i poszerzenie będącego podstawą jego władzy otoczenia agroekologicznego dzięki zjawisku, które możemy nazwać kształtowaniem krajobrazu państwowego. Obejmowało ono naprawę zamulonych kanałów, kopanie nowych systemów nawadniających, osiedlanie jeńców wojennych na gruntach uprawnych, karanie tych, którzy nie zajmowali się rolnic­ twem, karczowanie terenów pod nowe pola, a także zakazy­ wanie nieakceptowalnej działalności zmierzającej do zdobycia pożywienia (takiej jak rolnictwo wypaleniskowe lub wędrow­ ne pasterstwo) oraz próby zapobiegania ucieczce poddanych. Istnieje, jak sądzę, określony wzorzec agroekonomiczny, który charakteryzuje większość wczesnych państw. Nie­ zależnie, czy zbożem była pszenica, jęczmień, ryż czy też 47

WPROWADZENIE

kukurydza - cztery typy zbóż, które nawet dzisiaj odpo­ wiadają za ponad połowę światowego spożycia kalorii przypomina on nieco rodzinę. Wczesne państwo dąży do stworzenia czytelnego i w miarę jednolitego pejzażu upraw zbóż podlegających opodatkowaniu oraz utrzymania na owej ziemi dużej populacji, którą można wykorzystać do prac przymusowych, poboru do armii oraz, rzecz oczywi­ sta, produkcji zbożowej. Dziesiątki powodów, ekologicz­ nych, epidemiologicznych i politycznych, powodowały, że państwo często nie osiągało tego celu, ale było to niejako ryzyko wpisane w sam sens jego istnienia. Uważny czytelnik mógłby w tym momencie zapytać, czym w ogóle jest państwo. Sądzę, że ustrój polityczny wcze­ snej Mezopotamii przekształcał się w nie stopniowo. Tym samym, państwowość jest - moim zdaniem - instytucjo­ nalnym kontinuum; nie tyle propozycją typu albo/lub, ile osądem w stylu „mniej więcej”. Ustrój obejmujący władzę królewską, wyspecjalizowany personel administracyjny, hie­ rarchię społeczną, monumentalne centrum, mury miejskie oraz pobór i dystrybucję podatków to z pewnością państwo w pełnym tego słowa znaczeniu. Tego typu państwa powstały w ostatnich stuleciach IV tysiąclecia p.n.e. i wydają się dobrze udokumentowane najpóźniej około roku 2100 w południo­ wej Mezopotamii, kiedy intensywną politykę terytorialną prowadziła III Dynastia z Ur. Chociaż już wcześniej istniały obszary zamieszkałe przez znaczną populację, z rozwiniętym handlem, rzemieślnikami oraz, jak się wydaje, zgromadze­ niami miejskimi, można spierać się o stopień, w jakim ele­ menty te spełniały wymogi pełnej definicji państwowości. Jak widać, oczywiste jest, że w centrum mojej geogra­ ficznej uwagi znajdują się aluwia południowej Mezopotamii, gdyż to tam właśnie powstały pierwsze niewielkie organizmy państwowe. Do ich opisu zwykle używany jest przymiotnik 48

KRÓTKIE ITINERARIUM

„pierwotne”. Mimo że stałe osady i udomowione zboża znaleźć można już wcześniej w innych miejscach (na przy­ kład w Jerycho, Lewancie oraz na „pagórkowatej flance” na wschód od aluwium), nie stały się one zalążkiem państwo­ wości. Z kolei mezopotamskie formy państwa miały wpływ na nieco późniejsze działania państwowotwórcze w Egipcie, północnej Mezopotamii, a nawet w dolinie Indusu. Z tego też powodu, ale także dzięki wsparciu ze strony przetrwałych glinianych tabliczek z pismem klinowym oraz kolosalnemu wysiłkowi naukowemu włożonemu w badania nad tym re­ gionem, skoncentruję się na państwach mezopotamskich. Kiedy podobieństwa lub różnice będą uderzające i wyraźne, od czasu do czasu odniosę się także do wczesnego okresu powstawania państw w północnych Chinach, na Krecie, w Grecji, Rzymie i państwie Majów. Można pokusić się o stwierdzenie, iż państwa powstają, kiedy czynione są ku temu starania na bogatych ekologicz­ nie obszarach. Może to jednak prowadzić do nieporozumień. Potrzebne bogactwo ma bowiem postać odpowiedniej, mie­ rzalnej i dominującej rośliny zbożowej oraz populacji, która ją uprawia i którą łatwo zarządzać i mobilizować. Obszary o dużej, ale zmiennej obfitości żywności, takie jak bagna, które oferują dziesiątki możliwości egzystencji mobilnej po­ pulacji, z powodu swojej nieprzewidywalności i zmiennej różnorodności nie są strefami, gdzie udałoby się zbudować państwo. Logika możliwych do oszacowania i dostępnych roślin zbożowych oraz ludzi odnosi się również do czynio­ nych na dużo mniejszą skalę wysiłków na rzecz kontroli i czytelności, które można znaleźć także w powstałych w No­ wym Świecie hiszpańskich redduciones, licznych wzorcowo przejrzystych osadach misyjnych - monokulturowych plan­ tacjach, gdzie uprawiano jeden gatunek zboża, a siła robocza podlegała skoszarowaniu. 49

WPROWADZENIE

a, » Arslan Tepe.

Ì Tepeclk .^^Nor^unTepe C

^Dlyarbekir

Cayönü

C'

Mureybiť

> Aleppo

\\ \

Hibub-ai

cl..

Eb'a

~ ¡TellHalaf Tell Brak K TelIChuerá',' ¿R.W

f

Szanidar

Hajj i Firuz

Gawra

Mos.ul^ ?1™

Teherane

T^“^UJmm Dabaghlyah Hassui)a—> AbuHUrei'a Assure / Qalat Jarmo

Matarra

B«uqr«\

,-Hama

Amorze

MORZE KASPIJSKIE

Umma> BadTibira^ ■•Nina, \ . Uruke Kutalla, ę.r“o (Nasiriyah)

Ura;

Suza*

Hidalu*

ELAM

P^ybliżony obszar

Zatoki Perskiej w okresie Ubajd

Eridu

(Basra)

L: . I

obszar kultury Ubajd

osady z okresu kultury Ubajd o

współczesne miasta

0

100 mi

50

0

50

100

ZATOKA PERSKA

150 km

Ilustracja 8. Aluwium mezopotamskie: obszar Zatoki Perskiej około 6500 p.n.e. Dzięki uprzejmości Jennifer Pournelle

Zamiast suchego obszaru wciśniętego pomiędzy dwie rzeki, jak w dużej mierze wygląda to dzisiaj, południowe aluwium tworzyły skomplikowane deltowe moczary po­ przecinane przez setki odnóg rzek, które podczas dorocz­ nych powodzi łączyły się, a po nich ponownie dzieliły. Aluwium działało niczym doskonała gąbka, co roku absor­ bując wysoki poziom wody, podnosząc lustro swoich wód, a następnie powoli oddając je podczas suchych miesięcy, które rozpoczynały się w maju. Równina zalewowa dolnego 78

MOKRADŁA I SEDENTZM

Eufratu jest wyjątkowo plaska: jej gradient waha się od 20 do 30 centymetrów na kilometr na północy i spada do zaledwie 2 lub 3 centymetrów na kilometr na południu, co było powo­ dem dużej zmienności biegu rzeki w różnych okresach histo­ rycznych12. W szczytowym momencie dorocznych powodzi poziom cieków wodnych regularnie przekraczał ich brzegi lub naturalne groble powstałe na skutek osadzania się grubej warstwy mułów, po czym rzeczki rozlewały się po przeciw­ stokach, przykrywając przyległe niziny i depresje. Ponieważ koryta wielu strug znajdowały się ponad otaczającym je lą­ dem, zwykły wyłom w grobli podczas wysokiego stanu wód służyłby temu samemu celowi - tę ostatnią technikę może­ my nazwać „wspomaganym naturalnym nawadnianiem”13. Powoli wysychające, bogate w składniki odżywcze aluwium 12 Zob. m.in. S. Pollock, Ancient Mesopotamia..., s. 32-37. 13 Proces ten został doskonale opisany przez Azzama Awasha: „To nie przypadek, że rolnictwo po raz pierwszy rozwinęło się pośród natu­ ralnie odnawiających się żyznych obszarów trawiastych otaczających moczary. Tym, co wymyślili Sumerowie, był genialny system iryga­ cyjny, z którego korzystali jeszcze ich następcy, Arabowie z bagien. Po maksimum powodziowym wysiewali nasiona na wyżej położonych gruntach, które w miarę cofania się wód powodziowych, zaczyna­ ły pojawiać się jako pierwsze. Owe wyższe tereny były przykrywane dwa razy na dzień, co było wynikiem pływów wód Zatoki Perskiej, która spowalniała przepływ wody w Tygrysie i Eufracie, wywołując «nadmiar» wody. W ten sposób nasiona były nawadniane niejako au­ tomatycznie, bez konieczności otwierania kanałów lub pompowania wody. W miarę wzrostu sadzonek woda cofała się jednak zbyt daleko, aby móc je nawadniać, dlatego też rośliny przesadzano z wyższych te­ renów na niżej położone pola/łąki. Przez pierwsze dni lata system iry­ gacyjny nadal dostarczał wodę dwa razy dziennie. Do czasu wycofania się wód powodziowych korzenie sadzonek sięgały już wód gruntowych i nie wymagały dłużej ciężkiej pracy, jaką było nawadnianie”, A. Awash, The Mesopotamian Marshlands: A Personal Recollection, w: H. Crawford (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013, s. 640.

79

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT I...

wytwarzało również wielką obfitość pasz dla zarówno dzi­ kich roślinożerców, jak i udomowionych kóz, owiec i świń. Mieszkańcy owych mokradeł żyli na niewielkich skraw­ kach położonych nieco wyżej gruntów, porównywalnych do cheniers w delcie Mississippi, często wystających nad poziom wody nie więcej niż na metr. Mieszkańcy tych nie­ wielkich wysepek wykorzystywali praktycznie wszystkie dostępne im zasoby moczarów: trzciny oraz turzyce do bu­ dowy i jako żywność, wielką różnorodność jadalnych ro­ ślin (sitowie leśne, ożypałki, lilie wodne, rogożę), żółwie, ryby, mięczaki, skorupiaki, ptaki, ptactwo wodne, małe ssaki oraz migrujące gazele, które stanowiły główne źródło białka. Połączenie bogatych gleb aluwialnych z estuarium dwóch wielkich rzek obfitujących w składniki odżywcze, żywe i nieożywione, stworzyło warunki dla wyjątkowo bogatego życia nadbrzeżnego, które z kolei przyciągnęło ogromną liczbę ryb, żółwi, ptaków i ssaków - nie wspomi­ nając o ludziach! - żerujących na stworzeniach znajdujących się niżej w łańcuchu pokarmowym. W ciepłych i wilgotnych warunkach, jakie panowały w VII i VI tysiącleciach p.n.e., dzikie zasoby żywności były bardzo zróżnicowane, obfite, stabilne oraz niewyczerpane: praktycznie idealne dla ludów myśliwsko-zbieracko-pasterskich. Sedentyzmowi sprzyjała zwłaszcza wielość i różnorod­ ność zasobów znajdujących się niżej niż ludzie w łańcuchu pokarmowym. W porównaniu do łowców-zbieraczy, którzy zmuszeni byli tropić grubego zwierza (foki, bizony, karibu), ci, których dieta w większości opierała się na niższych pozio­ mach troficznych - takich jak rośliny, skorupiaki, owoce, orze­ chy oraz niewielkie ryby, które, inaczej niż inne stworzenia, żyją w większych stadach i są mniej mobilne niż duże ssaki i ryby - mogli migrować w dużo mniejszym zakresie. Obfi­ tość występujących na mokradłach Mezopotamii potrzebnych 80

MOKRADŁA 1 SEDENTZM

do życia zasobów pochodzących z niższych poziomów tro­ ficznych mogła być wyjątkowo korzystna dla utworzenia pierwszych większych społeczności osiadłych. Amarah' starożytne groble wzniesienia terenu

obszar mieszania wody morskiej

o obszar podmokły

W? Nina

5

obszar mieszania wody słodkiej

estuario i obszary pływowe

krawędzie progresywnych plaż

Nasiriyah

X J^Eridu /-i ______ stanowiska archeologiczne

dolina Eufratu

Bit Jakin?

Ilustracja 9. Aluwium południowej Mezopotamii: starożytne cieki wodne, groble i turtlebacki, około 4500 p.n.e. Dzięki uprzejmości Jennifer Pournelle

Pierwsze stałe osady na południowym aluwium znajdo­ wały się nie tylko w bardzo produktywnej strefie obszarów podmokłych, lecz także na połączeniu kilku różnorodnych stref ekologicznych, pozwalając mieszkańcom korzystać z zasobów ich wszystkich i chronić się przed ryzykiem uza­ leżnienia wyłącznie od jednej z nich. Ludzi żyli na granicy pomiędzy środowiskiem morskiego wybrzeża i estuarium 81

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT I...

wraz z ich bogactwami, a bardzo odmiennymi ekologicznie terenami zależnymi od słodkiej wody dolnego biegu rzeki. Granica pomiędzy wodą słonawą i słodką była w rzeczy­ wistości bardzo ruchoma i przemieszczając się na płaskim terenie, była w stanie znacznie się przesuwać. Dla wielu spo­ łeczności oznaczało to, że przez zamieszkiwane przez nie obszary przemieszczały się dwie strefy ekologiczne, a one same, nie musząc zmieniać swojego położenia, czerpały korzyści z obu. To samo, może nawet jeszcze bardziej zde­ cydowanie, powiedzieć można o okresach powodzi i osu­ szania, a także o korzyściach dostarczanych przez każdy z nich. Przejście od zasobów wodnych pór deszczowych do tego, co oferowała pora sucha, wyznaczało coroczny rytm całego regionu. Ludność aluwium nie była zmuszona prze­ nosić się z jednej strefy ekologicznej do drugiej, mogła po­ zostawać w jednym miejscu, do którego odmienne habitaty przybywały same14. W porównaniu do ryzyka, jakie niosło ze sobą rolnictwo, nisza bytowa na podmokłych obszarach południowej Mezopotamii była bardziej stabilna i odporna, a także uzupełniała swoje zasoby przy niewielkim, w skali roku, nakładzie pracy. Dogodna lokalizacja i wyczucie czasu miały kluczowe znaczenie dla ludów myśliwsko-zbieraczych także w innej kwestii. Ich „żniwa” były związane nie tyle z codziennie podejmowaną mniej lub bardziej skuteczną pracą, ile z pre­ cyzyjnie skalkulowanymi próbami przechwycenia z grubsza

14 Specjaliści z zakresu Ameryki Łacińskiej zauważą podobieństwo między owym wzorem przyległych stref ekologicznych i bezpieczeń­ stwem egzystencji z koncepcją „pionowego archipelagu” stref eko­ logicznych w państwach andyjskich, którą rozsławi! John V. Murra. Zob. np. J.H. Rowe, J.V. Murra, An Interview with John V. Murra, „Hispanic American Historical Review” 64, nr 4 (1984), s. 633-653.

82

MOKRADŁA ISEDENTZM

przewidywalnej (na koniec kwietnia i maj) masowej migracji zwierzyny, między innymi olbrzymich stad gazel i dzikich osłów, które przemierzały aluwium. Samo polowanie wy­ magało starannego zaplanowania. Przygotowywano długie, zwężające się tory, by doprowadzić stada do miejsc, gdzie były uśmiercane - tam także ćwiartowano zdobycz oraz konserwowano mięso, susząc je i soląc. W przypadku myśli­ wych, podobnie jak innych ludów łowieckich we wszystkich regionach świata, zasadnicza część ich rocznych zasobów zwierzęcego białka pochodziła z trwających około tygodnia intensywnych, całodobowych wysiłków, których celem było zabicie największej możliwej liczby migrujących zwierząt. W zależności od regionu ofiarami mogły być duże ssaki (karibu, gazele), ptactwo wodne (kaczki, gęsi) i inne ptaki wędrowne w miejscach swojego odpoczynku lub nocowania czy migrujące ryby (łososie, węgorze, alozy, śledzie, stynki). W wielu przypadkach czynnikiem ograniczającym „zbiory białka” był nie tyle niedobór zdobyczy, ale raczej brak rąk do pracy, aby przetworzyć mięso, zanim się zepsuło. Rytm życia większości myśliwych wyznaczany był więc przez natural­ ne migracje zwierzyny łownej, które stanowiły istotną część najbardziej cenionych zasobów żywności. Niektóre z owych migracji mogły odpowiadać ludzkiemu instynktowi łowiec­ kiemu, który Herman Melville dostrzegał także u kaszalotów, ale nie ma wątpliwości, że w porównaniu do rolników decydowały one o radykalnie odmiennym tempie życia lu­ dów łowieckich i rybackich - tempie, które rolnicy poczytują za lenistwo. Najczęstsze trasy wielu migracji zwierząt wiodły przez mokradła, ujścia rzek oraz doliny głównych cieków wod­ nych, co związane było z obfitością oferowanych przez nie zasobów pokarmowych. Szlaki migracji ptaków prowadziły przez mokradła i doliny rzeczne, podobnie jak, co bardziej 83

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT 1...

oczywiste, w przypadku wędrówek anadromicznego łososia oraz jego lustrzanego odbicia, katadromicznego węgorza aby wymienić tylko dwa z licznych migrujących gatunków ryb. Każdy ciek wodny sam w sobie jest także pełen sub­ stancji odżywczych, tak jak i jego równiny zalewowe, ba­ gna i stożki napływowe. Życie wodne rzek nie ograniczało się do ich koryt, ale raczej było uzależnione od okresowego występowania wody na równiny zalewowe („rytm” powo­ dziowy), kiedy następował czas tarła i wzrostu nowych po­ koleń stworzeń wodnych - co z kolei stanowiło niewątpliwą atrakcję dla migrujących ptaków. Tak więc w przypadku ludzi zamieszkujących na bogatych w żywność mokradłach na granicy kilku ekotonów, na skrzyżowaniu szlaków mi­ gracyjnych ulubionych zwierząt i w sprzyjającym okresie klimatycznym rozkwit ich społeczności był najprawdopo­ dobniej przesądzony. Wśród dobrych wyjaśnień wczesnego sedentyzmu w innych częściach świata zwraca się uwagę także na znaczenie zasobów wodnych jako elementu, który zapewnia najkorzystniejsze warunki stabilnego bytu. Koncentrując się wyłącznie na doskonałych warunkach gwarantowanych przez mokradła i obszary rzeczne, często pomija się kolejną istotną zaletę lokalizacji osad na wybrze­ żu i przy brzegach rzek: transport. O ile obszary podmokłe mogły być koniecznym warunkiem zaistnienia wczesnego sedentyzmu, to jednak późniejszy rozwój dużych królestw i centrów handlowych uzależniony był od korzystnego po­ łożenia na szlakach handlu wodnego15. Trudno bowiem przecenić wyższość tego typu transportu w porównaniu z poruszającymi się lądem wozem lub osłem. Edykt Dio­ klecjana określał, że cena wozu pszenicy podwajała się po 15 A. Sherratt, Reviving the Grand Narrative: Archaeology and Long-term Change, „Journal of European Archaeology” (1995), s. 13.

84

MOKRADŁA I SEDENTZM

przebyciu 50 mil. Dzięki znacznie mniejszemu tarciu trans­ port wodą jest z zasady bardziej wydajny16. Przykładem może być drewno opałowe, co do którego różne źródła (sprzed powstania kolei i możliwości podróżowania bez względu na pogodę) stwierdzają, że nie można go sprzedać z zyskiem, gdy odległość, na jaką trzeba przetransportować ładunek, przekracza około 15 kilometrów - a w przypadku trudnego terenu wynosi ona nawet mniej. Znaczenie węgla drzewne­ go, chociaż jego produkcja oznacza ogromne marnotraw­ stwo drewna, wynika przede wszystkim z uwarunkowań transportowych - jego wartość opałowa na jednostkę masy i objętości znacznie przewyższa „surowe” drewno opałowe. W epoce przednowoczesnej żadne towary masowe - drew­ no, rudy matali, sól, zboże, trzcina, ceramika - nie mogły być wysyłane na znaczne odległości inaczej niż wodą. Także pod tym względem południowa część aluwium była wyjątkowo uprzywilejowana. Przez pół roku był to prawdziwy wodny świat, gdzie bardzo łatwo było organizo­ wać transport - używając do tego trzcinowych łodzi i korzy­ stając z prądu rzeki, jako że mokradła znajdowały się w jej doi - dóbr potrzebnych ludom zamieszkującym te obszary. Trudno bowiem zakładać, że owe wczesne trwałe wioski były gospodarkami autarkicznymi, konsumującymi wyłącznie to, co same wyprodukowały. Nawet myśliwsko-zbieraccy przod­ kowie ich mieszkańców zasadniczo nie żyli w całkowitej izo­ lacji - handlowali obsydianem i luksusowymi towarami na znaczne odległości. Łatwość, z jaką na dużej części aluwium odbywał się handel wodny, w dużym stopniu zwiększała zakres tej wymiany, dużo bardziej niż gdyby prowadzono ją na obszarach lądowych. 16 P. Heather, The Fall of the Roman Empire: A New History of Rome and the Barbarians, Oxford: Oxford University Press, 2006, s. 111.

85

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT 1...

DLACZEGO TO ZIGNOROWANO?

Dlaczego, należałoby zapytać, pominięto fakt, że począt­ ki stałych osad oraz pierwszej fazy urbanizacji powiązane były z terenami podmokłymi? Po części związane to było z dawną narracją, zakładającą, iż cywilizacja narodzi­ ła się na skutek nawadniania jałowych gruntów, co od­ powiadało panującym w tym regionie warunkom, które obserwowali twórcy tej teorii. Jestem jednak przekonany, że szerszy kontekst owej krótkowzroczności wynika z nie­ mal niezatartego związku cywilizacji z głównymi gatun­ kami roślin zbożowych - pszenicą, jęczmieniem, ryżem i kukurydzą. (Przywodzi to na myśl „bursztynowe łany zbóż” z pieśni America the Beautiful). Z tej perspektywy bagna, mokradła i inne tereny podmokłe postrzegane były j ako przeciwieństwo cywilizacji - obszar dominacji nieokieł­ znanej natury, niebezpieczny dla zdrowia i życia bezkres. Jeżeli chodzi o obszary bagienne, największym osiągnięciem cywilizacji było zasadniczo ich osuszenie i przekształcenie w uporządkowaną i wydajną sieć pól i wiosek. Ucywilizo­ wanie jałowych ziem oznaczało ich nawodnienie, a cywili­ zowanie bagien połączone było z ich odwadnianiem - w obu tych przypadkach celem było utworzenie gruntów upraw­ nych. Henry R. Hall pisał o wczesnej Mezopotamii, „zanim cywilizacja rozpoczęła prace nad jej osuszaniem i iryga­ cją”, jako o „państwie chaosu, pół wodnym-pół lądowym, z [aluwialnymi] wydmami południowej Babilonii”17. Dzieło cywilizacji, a ściślej rzecz biorąc państwa, jak zobaczymy, polegało na eliminacji błota i zastąpieniu go czystszymi

17 H.R. Hall, A Season’s Work at Ur, Al-Ubaid, Abu-Shahrain (Eridu) and Elsewhere..., cyt. za: J. Pournelle, Marshland of Cities..., s. 129. Cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, w przekładzie F.T.

86

DLACZEGO TO ZIGNOROWANO?

elementami: ziemią i wodą18. Bez względu na to, czy działo się to w starożytnych Chinach, Niderlandach, na mokra­ dłach Anglii, Bagnach Pontyjskich, które ostatecznie po­ skromił Benito Mussolini, czy pozostałych w południowym Iraku mokradłach osuszonych przez Saddama Husseina, państwo zawsze dążyło do przekształcenia podmokłych nieużytków w możliwe do opodatkowania pola uprawne, co osiągano, rekonstruując krajobraz. Absolutnie centralna rola dobrobytu oferowanego niejako mimochodem przez mokradła została zignorowana nie tylko w przypadku Mezopotamii. Wczesne społeczności osiadłe w pobliżu Jerycha, podobnie jak pierwsze osady nad dolnym Nilem, składały się z ludów, których gospodarka wiązała się głównie z terenami podmokłymi i tylko w nieznacznym za­ kresie, jeżeli w ogóle, zależała od wysiewanych zbóż. To samo można powiedzieć o zatoce Hangzhou, miejscu, gdzie w po­ łowie V tysiąclecia p.n.e., w najbardziej nawodnionej części wschodnich wybrzeży Chin, której bogactwem był nieudomowiony jeszcze ryż - roślina bądź co bądź wodna - na­ rodziła się wczesnoneolityczna kultura Hemudu. Do opisu tego pasują także pierwsze osady w dolinie Indusu, Harappa i Haripunjaya, podobnie jak większość znaczących siedlisk hoabinthiańskich w Azji Południowo-Wschodniej. Nawet ośrodki starożytnego sedentyzmu położone na większych wysokościach - na przykład wczesne Teotihuacan w pobliżu Mexico City lub jezioro Titicaca w Peru - zostały założone na rozległych podmokłych terenach, które oferowały obfi­ tość ryb, ptaków, skorupiaków i niewielkich ssaków żyjących na skraju kilku ekosystemów. 18 Wnikliwą analizę owego procesu i jego logię podaje R. D’Souza, Drowned and Dammed: Colonial Capitalism and Flood Control in Eastern India, New Delhi: Oxford University Press, 2006.

87

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN. ZWIERZĄT I...

Fakt, iż początków osadnictwa należy szukać na mokra­ dłach, pozostawał stosunkowo rzadko dostrzegany także z innych powodów. Bądź co bądź mamy do czynienia z kul­ turami oralnymi, które nie pozostawiły żadnych źródeł pisa­ nych pozwalających na zweryfikowanie naszej wiedzy. Efekt relatywnej niejasności często potęguje nietrwały charak­ ter wykorzystywanych wówczas materiałów budowlanych: trzciny, turzycy, bambusa, drewna i ratanu. Nawet później­ sze niewielkie społeczności, o których informacje znajduje­ my w pisemnych komentarzach ich piśmiennych sąsiadów, takie jak Srivijaya na Sumatrze, były niemal nieuchwytne, ponieważ pozostawione przez nich relikty zostały zrekulty­ wowane przez wodę, glebę i czas. Ostatnim i najbardziej spekulatywnym powodem nie­ jasności w kwestii społeczności zamieszkujących mokradła jest ich ciągłe pozostawanie środowiskowo odpornymi na próby scentralizowania i poddania odgórnej kontroli. Taka egzystencja oparta była na tak zwanej wspólnej własności zasobów - dzikich roślim zwierząt oraz organizmów wod­ nych, do których miała dostęp cała wspólnota. Nie było jednego dominującego źródła żywności, które można by było zmonopolizować lub kontrolować z jakiegoś centrum, nie mówiąc już o jego łatwym opodatkowaniu. Warunki egzystencji w owych strefach były tak różnorodne, zmienne oraz uzależnione od tak wielu zależnych od tempa wegetacji czynników, że można podlegały jakiejkolwiek prostej scen­ tralizowanej rachunkowości. W przeciwieństwie do wcze­ snych państw, którym przyjrzymy się nieco później, żadna władza centralna nie potrafiła zmonopolizować - a zatem i ustalić przydziałów - dostępu do gruntów uprawnych, zbóż lub wody potrzebnej do nawadniania pól. Dlatego też mamy jedynie nieliczne dowody na istnienie w takich społeczno­ ściach jakiejkolwiek hierarchii (co zazwyczaj określa się 88

ZASTAŃ AWIAJĄCA LUKA

na podstawie składanych w grobach przedmiotów). Na tego typu obszarach mogła rozwijać się kultura, ale istnieje raczej niewielkie prawdopodobieństwo, aby tak skomplikowana sieć stosunkowo egalitarnych osiedli mogła doprowadzić do wyłonienia się wielkich wodzów lub królestw, nie mówiąc już o dynastiach. Państwo - a nawet niewielkie protopaństwo - potrzebowało pozwalającego na utrzymanie się przy życiu otoczenia, znacznie jednak prostszego od analizowa­ nego przez nas ekosystemu mokradeł. ZASTANAWIAJĄCA LUKA

Problemem, który przykuwa naszą uwagę, jest wręcz za­ pierająca dech w piersiach, licząca cztery tysiąclecia luka czasowa, oddzielająca pierwsze pojawienie się udomo­ wionych roślin zbożowych oraz zwierząt od czasu, kiedy rozpoczął się proces łączenia się społeczności rolno-pasterskich, co uznajemy za równoznaczne z początkami cywi­ lizacji. Niezwykłość tego wczesnego okresu historii, kiedy wszystkie elementy, z których składa się klasyczne społe­ czeństwo rolne istnieją już, ale nie łączą się jeszcze ze sobą i go nie tworzą, wręcz domaga się bliższego wyjaśnienia. Domniemanym założeniem ogólnie przyjętej wersji historii o postępie cywilizacyjnym jest to, że dostępność udomo­ wionych zbóż i zwierząt spowodowała - mniej lub bardziej automatycznie i stosunkowo szybko - powstanie w pełni ukształtowanego społeczeństwa rolniczego. Jak w przypad­ ku każdego osiągnięcia technicznego, kiedy wprowadzano w życie nowe podstawy utrzymania, można było spodzie­ wać się pewnych zawahań - trwających być może nawet tysiąc lat - ale cztery tysiąclecia, czyli około stu sześćdziesię­ ciu pokoleń - to znacznie więcej niż potrzeba, aby poradzić sobie z takimi zawirowaniami. 89

UDOMOWIENIE OGNIA, ROÎLIN, ZWIERZĄT /...

Jeden z archeologów nazwał ów długi okres czasem „ni­ skiego poziomu produkcji żywności”19. Określenie to wydaje się jednak wyjątkowo niewłaściwe, ponieważ kładąc nacisk na „produkcję”, implikuje ono społeczeństwo, które „utknęło” w jakiejś pośledniej i niesatysfakcjonującej rów­ nowadze. Melinda Zeder, wybitna teoretyk procesu udomo­ wienia, uniknęła tej teleologii, sugerując, że ludy unikające pełnej zależności od stałych upraw zbóż jako podstawy za­ spokajania swoich potrzeb kalorycznych mogły faktycznie wiedzieć, co czynią: „Zanim na Bliskim Wschodzie wykry­ stalizuje się gospodarka rolnicza oparta głównie na upra­ wach udomowionych zbóż i zwierząt gospodarskich, zdaje się tam utrzymywać przez 4000 lat lub dłużej stabilna i wy­ soce zrównoważona gospodarka, zapewniająca utrzymanie dzięki mieszance dzikich, uprawianych i w pełni udomo­ wionych zasobów”20. W opinii Zeder Bliski Wschód nie był pod tym względem wyjątkowy. Powołując się na prace dotyczące Azji, Mezoameryki oraz wschodnich obszarów Ameryki Północnej, autorka stwierdza, że „różne gatunki hodowanych roślin i udomowionych zwierząt były włączane do strategii ogólnych zasad bytowania, czasami przez tysią­ ce lat, co jedynie w niewielkim stopniu zakłócało tradycyjny styl życia łowcy-zbieracza”21. Zamiast tego służyły one jako dodatkowe - i często niemające większego znaczenia - pokarmy, które „różniły się od dzikich zasobów jedynie tym, że wymagały rozmnażania,

19 B.D. Smith, Low Level Food Production, „Journal of Archaeologi­ cal Research” 9, nr 1 (2001), s. 1-43. 20 M.A. Zeder, The Origins of Agriculture..., s. 230-231. 21 Taz, After the Revolution: Post Neolithic Subsistence in Northern Mesopotamia, „American Anthropologist” new series 96, nr 1 (1994), s.99.

90

ZASTANAWIAJĄCA LUKA

a nie polowania lub zbierania, aby je sobie zapewnić. [...] Zatem ani obecność udomowionych lub możliwych do udomowienia zasobów, ani rozpowszechnienie się techniki produkcji żywności nie są wystarczającymi czynnikami, aby skłonić do przyjęcia zasady produkcji żywności jako wiodącej koncepcji gospodarki gwarantującej byt”22. Pierwszym i najrozsądniejszym założeniem dotyczącym naszych przodków jest uznanie, że biorąc pod uwagę dostęp­ ne im zasoby i wiedzę, zachowywali się nad wyraz rozsądnie, starając się zabezpieczyć swoje bieżące potrzeby. W tym też duchu - i ponieważ nie mogą nam tego powiedzieć osobiście - sensowne jest postrzeganie ich jako lotnych i bystrych użyt­ kowników zróżnicowanego, ale także zmiennego i potencjal­ nie niebezpiecznego środowiska. Jako że wczesny sedentyzm zapoczątkowany został przez myśliwych i zbieraczy, którzy wykorzystywali wszystkie możliwości bytowania, jakie za­ pewniało im zróżnicowane środowisko mokradeł, okres ten możemy postrzegać jako czas nieustannych eksperymen­ tów i prób zarządzania owym środowiskiem. Zamiast po­ legać wyłącznie na niewielkiej puli zasobów żywieniowych, ówczesne społeczności sprawiają raczej wrażenie oportunistycznych specjalistów z dużym portfolio opcji bytowania opartych na kilku sieciach żywieniowych. Mezopotamskie aluwium wraz z Lewantem charakte­ ryzowało się większymi wahaniami opadów oraz zmiana­ mi szaty roślinnej na mniejszych obszarach niż większość innych miejsc na świecie. Wyjątkowo duża była również amplituda opadów w zależności od pór roku. Mimo że ta różnorodność powodowała, że w bliskim sąsiedztwie wy­ stępowały odmienne zasoby, wymagała również dużego re-

22 Tamże.

91

UDOMOWIENIE OGNIA, RO$LIN, ZWIERZĄT /...

pertuaru strategii bytowych, które można było wdrożyć, aby sobie z nią poradzić. Należy też wziąć pod uwagę potężne wydarzenia makroklimatyczne, które w ciągu tysiącleci, za­ nim około 3500 p.n.e. pojawiały się pierwsze królestwa, mo­ gły odcisnąć swoje piętno w pamięci ludowej pod postacią opowieści - na przykład o „potopie”. Cieplejszy i wilgotniej­ szy okres, który trwał od około 12 700 do 10800 p.n.e., (który też cechowały duże wahania temperatury), ustąpił wyjątko­ wo zimnemu młodszemu dryasowi (10 800-9600 p.n.e.), kiedy osady zostały porzucone, a niedobitki ludzi wycofa­ ły się do azylów na cieplejszych i niżej położonych terenach nad brzegami rzek i wybrzeżu morskim. Chociaż warunki, jakie panowały po ustąpieniu młodszego dryasu zasadniczo sprzyjały ekspansji ludów myśliwsko-zbierackich, miały także miejsce gwałtowne wydarzenia klimatyczne, czego przykładem może być trwający mniej więcej sto lat okres wyjątkowo zimnej i suchej pogody (rozpoczął się około 6200 roku p.n.e.) - dużo bardziej dotkliwy niż znana histo­ rykom wczesnonowożytnej Europy tak zwana mała epoka lodowcowa z lat 1550-1850. Archeolodzy zajmujący się erą pięciu tysiącleci po roku 10 000 p.n.e. zgadzają się, że wy­ stąpiło wówczas wiele widocznych impulsów do wzrostu liczby ludzi oraz sedentyzmu: zimne i suche okresy, pod­ czas których osiadły tryb życia mógł wynikać z przeludnie­ nia dostępnych refugiów, oraz cieplejsze, wilgotne okresy, kiedy populacja rosła i rozprzestrzeniała się na większym obszarze. Biorąc pod uwagę zmiany oraz zagrożenia, nie było większego sensu, aby wczesne społeczności polegały wyłącznie na niewielkim zakresie dostępnych tam zasobów żywieniowych. Do tej pory zajmowaliśmy się jedynie warunkami kli­ matycznymi i ekologicznymi oraz ich wpływem na roz­ mieszczenie grup ludzi i sedentyzm. Całkiem możliwe 92

ZASTANAWIAJĄCA LUKA

jednak, że niektóre ze zmian, a nawet ich większość, mogły wynikać z szeroko rozumianych działań człowieka: cho­ roby, epidemie, gwałtowny wzrost populacji, wyczerpanie lokalnych zasobów i zwierzyny łownej, konflikty społeczne i przemoc; nie wszystkie one pozostawiły jednoznaczne ślady archeologiczne. Z pewnością nie docenialiśmy tego, jak żywotni byli nasi przedpaństwowi przodkowie oraz jak wielką posiadali zdolność adaptacyjną. Ta zbyt niska ocena jest niejako wbu­ dowana w narrację cywilizacyjną, która ukazuje łowców-zbieraczy, wędrownych rolników oraz pasterzy jako swego rodzaju podgatunki Homo sapiens, z których każdy wyzna­ czał kolejny etap ludzkiego postępu. Dowody historyczne wskazują jednak, iż ludzie dość łatwo „przełączali się” raz po raz między odmiennymi trybami życia i w rzeczywisto­ ści łączyli je, tworząc dowolną liczbę pomysłowych hybryd zarówno na Żyznym Półksiężycu, jak i innych miejscach. Istnieją dowody na przykład na to, że podczas chłodnego okresu młodszego dryasu quasi-osiadłe ludy mezopotamskiego aluwium, kiedy zmniejszyły się ich lokalne zasoby żywności, przyjęły bardziej mobilne strategie przetrwania. Niemal 5000 lat później podobnie zachowywali się rolnicy migrujący z Tajwanu do Azji Południowo-Wschodniej, któ­ rzy w nowym, obfitującym w żywność środowisku leśnym często porzucali zwyczaj wysiewania roślin na rzecz zbierac­ twa i myślistwa23. Na początku XX wieku główny propaga­ tor postrzegania historii z geograficznego punktu widzenia, Lucien Febvre, odrzucił jakiekolwiek próby kategorycznego

23 K. Endicott, Introduction: Southeast Asia, w: R.B. Lee, R. Daly (ed.P, The Cambridge Encyclopedia of Hunters and Gatherers, Cam­ bridge: Cambridge University Press, 1999, s. 275. Kirk Endicott oraz Geoffrey Benjamin określają ową zmianę „respecjalizacją”.

93

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT I...

podziału na łowców-zbieraczy, pasterzy oraz rolników, pod­ kreślając, iż chcąc zagwarantować sobie bezpieczeństwo, większość ludów wołała lawirować pomiędzy co najmniej dwiema ze wskazanych nisz bytowych - „na wszelki wypa­ dek umocować dwie liny do dziobu [swojego statku]”24. Powinniśmy zatem pozostawać zdecydowanie nieufni wobec podstawowych pojęć, które ożywiały narrację histo­ ryczną w kwestii początku cywilizacji i państw. Kierunek ten wskazują zarówno intelektualny sceptycyzm, jak i współcze­ sne dowody. Na przykład większość dyskusji na temat udo­ mowienia roślin i stałego osadnictwa a priori zakłada, że wczesne ludy nie mogły się wręcz doczekać, aby osiedlić się wreszcie w jednym miejscu. Tego typu przypuszczenie jest niczym nieuzasadnioną projekcją wsteczną typowych dys­ kursów państw rolniczych, które piętnowały ludy wędrowne jako prymitywne. „Społeczna wola do osiedlenia się” powin­ na być traktowana jako coś oczywistego25. Takich pojęć, jak „pasterz”, „rolnik”, „łowca” czy też „zbieracz”, przynaj­ mniej w ich podstawowym znaczeniu, nie należy uważać za pewnik. Na starożytnym Bliskim Wschodzie były one rozumiane raczej jako określenia pewnego spektrum dzia­ łań związanych z zapewnieniem sobie utrzymania, a nie jako oddzielne społeczności. Grupy krewniacze i osady mogły mieć segmenty pasterski, łowiecki i zajmujący się uprawą zbóż, będące elementami jednej zunifikowanej gospodarki. 24 L. Febvre, A Geographical Introduction to History, trans. E.G. Mount­ ford, J.H. Paxton, London: Routledge Kegan Paul, 1923, s. 241. 25 Pojęcie to użyte zostało przez lana Hoddera w The Domestication of Europe. Chociaż osobiście uważam, że koncepcja domu (domus) jest pomocna w rozważaniach, świętej pamięci Andrew Sherratt całkiem słusznie zauważył, że „woli do osiedlania się” nie można uznać jako siłę sprawczą działań ludzkich. Zob. A. Sherratt, Reviving the Grand Narrative..., s. 9-10.

94

ZASTANAWIAJĄCA LUKA

Rodzina lub wioska, której nie udały się zbiory zbóż, mogły całkowicie lub częściowo poświęcić się hodowli zwierząt, zaś pasterze, którzy stracili swoje trzody, mogli zająć się ogrod­ nictwem. W czasie suszy lub nadmiernie wilgotnego okre­ su całe obszary mogły radykalnie zmieniać swoje strategie utrzymania. Traktowanie ludzi zajmujących się tymi od­ miennymi aktywnościami jako zasadniczo oddzielne spo­ łeczności zamieszkujące różne światy to kolejny przykład projektowania wstecz - do epoki, gdzie taki podział nie ma w ogóle sensu - znacznie późniejszej stygmatyzacji pasterzy przez państwa rolnicze. Doskonałą ilustrację przechodzenia z jednego trybu życia w drugi znaleźć można we wnikliwej analizie różnych wariantów Eposu o Gilgameszu dokonanej przez Annę Porter26. W najwcześniejszych wersjach Enkidu, serdeczny towarzysz Gilgamesza, jest zwykłym pasterzem, co symbolizuje wspólne społeczeństwo rolników i pasterzy. W wersjach datowanych 1000 lat później ukazywany jest jako nieludzka, wychowana pośród zwierząt istota, która aby stać się człowiekiem, musi odbyć stosunek seksualny z kobietą. Innymi słowy, Enkidu staje się niebezpiecznym barbarzyńcą, który nie zna zboża, domu, miasta ani też nie umie „się pokłonić”. Ów „późny” Enkidu, jak jeszcze zoba­ czymy, jest wytworem ideologii w pełni dojrzałego państwa rolniczego. Po udomowieniu niektórych zbóż i roślin strączko­ wych, a także kóz i owiec, ludy mezopotamskiego aluwium były jednocześnie rolnikami i pasterzami, ale także łowcami-zbieraczami. Dopóki bowiem istniały obfite zaso­ by dzikich źródeł żywności, które można było gromadzić, 26 A. Porter, Mobile Pastoralism and the Formation of Near Eastern Civilization: Weaving Together Societies, Cambridge: Cambridge University Press, 2012, s. 351-393.

95

UDOMOWIENIE OGNIA, ROiLlN, ZWIERZĄT /...

oraz corocznie migrowały łowne ptactwo wodne i gazele, nie było jakichkolwiek oczywistych powodów, aby ryzyko­ wać i polegać przede wszystkim, a tym bardziej wyłącznie, na pracochłonnym rolnictwie i hodowli żywego inwen­ tarza. To właśnie bogata mozaika zasobów, które otaczały ówczesne społeczności, a tym samym możliwość unikania specjalizacji w jakiejkolwiek pojedynczej technice lub źró­ dle żywności, była najlepszą gwarancją ich bezpieczeństwa i względnej zamożności. PO CO W OGÓLE UPRAWIAĆ ROŚLINY?

Wiele z wczesnych stanowisk neolitycznych zawiera jed­ noznaczne ślady uprawy dzikich zbóż oraz (co pozostaje sporne) dowody na udomowienie niektórych roślin. Wie­ dząc, że w regionie mezopotamskim występowały gęste łany dzikich zbóż i inne zasoby żywnościowe, nasuwa się pytanie nie tyle o to, dlaczego nasi przodkowie zaczęli upra­ wiać ziemię, ile raczej dlaczego w ogóle zadawali sobie trud wysiewania. Zwyczajową odpowiedzią jest to, iż ziarna zbóż mogą być zbierane, młócone i magazynowane w spichlerzu, gdzie przez kilka lat stanowią bogaty zasób skrobi i białka, na wypadek gdyby przypadkowo nastąpił nagły niedobór ich dzikich zasobów. Pomimo kosztów w postaci pracy, jak dalej brzmi owa argumentacja, stanowiło to swego rodzaju poli­ sę ubezpieczeniową dla łowców-zbieraczy, którzy również wiedzieli, jak je siać. To przyziemne wyjaśnienie nie wytrzymuje jednak głębszej analizy. Zakłada, na zasadzie domysłu, iż zbio­ ry pochodzące z wysianych roślin są pewniejsze niż plony dziko rosnących łanów zbóż. Jeżeli w ogóle istniała tu jakaś różnica, to jest bardziej prawdopodobne, że sytuacja była raczej odwrotna, gdyż dzikie nasiona z definicji kiełkują 96

PO CO W OGÓLE UPRAWIAĆ ROŚLINY?

tylko w miejscach, w których będą się dobrze rozwijały. Poza tym ten sposób rozumowania pomija ryzyko wiążące się z osiadłym trybem życia, oznaczającym konieczność wysie­ wania, pielęgnacji i ochrony upraw. Z historycznego punk­ tu widzenia bezpieczeństwo egzystencji łowców i zbieraczy związane było właśnie z ich mobilnością i różnorodnością źródeł, z których mogli skorzystać. Bądź co bądź to właśnie wyjątkowa bliskość tak wielu różnorodnych ekologicznie zasobów - w innych miejscach dużo bardziej rozproszonych - występująca na mezopotamskim aluwium, była głównym czynnikiem, który pozwolił na prowadzenie osiadłego trybu życia. Jeżeli uprawa ziemi jeszcze bardziej ograniczała po­ tencjalną mobilność łowców-zbieraczy, ich brak możliwo­ ści szybkiej reakcji podczas, powiedzmy, wczesnej migracji ptaków lub ryb mógł raczej zmniejszyć, a nie zwiększyć ich bezpieczeństwo w zakresie zdobywania pokarmu. Pojawia­ jące się okresowo przez długi czas dowody na porzucanie osad na rzecz pasterstwa i wędrownego zbieractwa świadczą o tym, iż sedentyzm był raczej formą strategii, a nie ideologią, którą stał się później. Bardziej dosadne wersje hipotezy o nadającej się do zmagazynowania żywności są wyjątkowo krótkowzroczne w kwestii wielkiej różnorodności technik przechowywa­ nia, które w tym samym czasie praktykowano na aluwium i w innych miejscach27. Przechowywanie „na kopytach”, w postaci żywego inwentarza, jest najbardziej oczywiste. Powiedzenie: „krowa jest spichlerzem Hausańczyka”, oddaje

27 Zagadnienie „przechowywania”, w tym także „przechowywa­ nia społecznego”, oraz wzajemności jako sposobu radzenia sobie ze zmiennym środowiskiem rozpatrywane jest z wielu punktów widzenia w P. Halstead, J. O’Shea (ed.), Bad Year Economics: Cultural Responses to Risk and Uncertainty, Cambridge: Cambridge University Press, 1989.

97

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT I...

to doskonale. Posiadanie (na wszelki wypadek) gotowych do użycia zapasów tłuszczu i białka mogło sprawiać, że niewiel­ kie eksperymenty z wysiewem ziarna wydawały się mniej ryzykowne - część teoretyków wczesnego rolnictwa rze­ czywiście przypuszcza, iż to raczej relatywny brak udomo­ wionego inwentarza wyjaśnia fakt, dlaczego uprawa roślin rozprzestrzeniła się znacznie później. Było to zwyczajnie zbyt ryzykowne i nie pozostawiało możliwości bezpiecznego od­ wrotu. Przecież przez krótszy lub dłuższy czas równie łatwo można było przechowywać także inne produkty żywnościo­ we: ryby i mięso można było solić, suszyć i wędzić, rośliny strączkowe, takie jak ciecierzyca i soczewica - suszyć i ma­ gazynować, owoce oraz ziarno - fermentować i destylować. W Uruk czarka przefermentowanego piwa jęczmiennego stanowiła, jak się wydaje, dzienną rację żywności, jaką otrzy­ mywali robotnicy świątynni. Patrząc z szerszej perspektywy można przyjrzeć się otoczeniu w taki sam sposób, jak czyniły to ludy zbierackie: jako olbrzymiej, zróżnicowanej i żyjącej przestrzeni magazynowej, pełnej ryb, mięczaków, ptaków, orzechów, owoców, korzonków, bulw, jadalnego sitowia i tu­ rzyc, płazów, niewielkich ssaków i grubej zwierzyny łownej. Jeżeli w danym roku zawiodłoby któreś ze źródeł żywności, pożywienie mogły zagwarantować inne. W różnorodności i czasowej zmienności owego żywego kompleksu kryła się też jego stabilność. Jeden z poglądów, faworyzowany przez pewien czas w środowisku badaczy ewolucji społecznej, uznawał rol­ nictwo za mający kluczowe znaczenie skok cywilizacyjny, gdyż stanowiło ono działanie nastawione na osiągnięcie efektów z opóźnieniem28. Człowiek uprawiający ziemię, 28 Szczegółową analizę tej kwestii znaleźć można w P. Rowley-Conwy, M. Zvelibil, Saving It for Later: Storage by Prehistoric Hunter­

98

PO CO W OGÓLE UPRAWIAĆ ROŚLINY!

jak dowodzili, jest jakościowo nową osobą, musi bowiem spoglądać daleko naprzód, przygotowując pole pod zasiew, a następnie należy je odchwaszczać i pielęgnować uprawy w miarę ich dojrzewania, dopóki (jak miał nadzieję) nie przyniosą mu one plonów. Moim zdaniem wręcz zasad­ niczym błędem tej teorii jest nie tyle obraz rolnika, co karykaturalne przedstawienie łowców-zbieraczy. Sugeruje się bowiem na zasadzie wyraźnego kontrastu, że łowca-zbieracz był zmuszoną do improwizowania, działającą spontanicznie i impulsywnie istotą, krążącą po okolicy w nadziei, że natknie się na zwierzynę lub znajdzie na krzaku lub drzewie coś jadalnego („natychmiast osiągnięty efekt”). Nic bardziej błędnego. Wszelkie polowania na dużą skalę - na migrujące gazele, ryby i ptaki - wymagały skompliko­ wanych, wspólnych przygotowań: na przykład zbudowania długich, zwężających się „korytarzy” doprowadzających zwierzynę do miejsca, gdzie ją zabijano. Podobnie było z tworzeniem jazów, sieci i pułapek, a także budowaniem lub kopaniem obiektów do wędzenia, suszenia lub solenia zdobyczy. Są to działania par excellence opóźniające efekt. Korzystano wówczas z szerokiego zestawu narzędzi i tech­ nik, które wymagały znacznie większego stopnia koordy­ nacji i współpracy niż w przypadku rolnictwa. Poza tymi niezwykle spektakularnymi masowymi przedsięwzięciami łowcy i zbieracze, jak już widzieliśmy wcześniej, od dłuż­ szego czasu przekształcali otaczający ich krajobraz: wspo­ magając rośliny, które później gwarantowały im jedzenie i materiały, wypalając ziemię, aby stworzyć przyciągające zwierzynę pastwiska, pieląc naturalne siedliska pożąda­ nych roślin zbożowych i bulw. Wykonywali więc te same Gatherers in Europe, w: P. Halstead, J. O’Shea, Bad Year Economics..., s. 40-56.

99

UDOMOWIENIE OGNIA, ROŚLIN, ZWIERZĄT !...

czynności (za wyjątkiem bronowania i siewu) w przypadku dziko rosnących łanów zbóż, co rolnicy pielęgnujący plano­ wane uprawy. Ani przechowywanie żywności, ani osiągnięcie efek­ tów z opóźnieniem nawet w najmniejszym stopniu nie wy­ jaśniają prawdopodobnych przyczyn tak ograniczonego, jak to wynika z podejścia historyków, wykorzystania udo­ mowionych zbóż. Osobiście proponuję inne wyjaśnienie podjęcia uprawy roślin, czego podstawą jest prosta analogia między pożarem i powodzią. Podstawowy problem rolnic­ twa - zwłaszcza wykorzystującego system płużny - polega na tym, że wymaga ono bardzo ciężkiej pracy. Jedna z form uprawy roli eliminuje jednak większość tego wysiłku: rol­ nictwo opierające się na przybieraniu i opadaniu wody (znane również jako décrue lub zalewowe). Przy tego typu uprawie nasiona z reguły wysiewane są w żyznym mule na­ niesionym przez powtarzającą się co roku powódź. Żyzne iły, o których tu mowa, to oczywiście składniki odżywcze przenoszone przez erozję z górnego biegu wylewającej rze­ ki. Tego typu uprawy były niemal na pewno najwcześniej­ szą formą rolnictwa spotykanego na równinie zalewowej Tygrysu i Eufratu, nie wspominając już o dolinie Nilu. Jest ono nadal powszechnie praktykowane i okazuje się, że to najmniej pracochłonna forma pracy na roli, niezależnie od uprawianych roślin29. Z naszego punktu widzenia wylewy rzek mogą być po­ strzegane jako taka sama forma przekształcania krajobrazu, jak ogień podkładany przez łowców-zbieraczy lub wyko­ rzystywany w systemie rolnictwa żarowego („zetnij i spal”). 29 T. Park, Early Trends Toward Class Stratification: Chaos, Common Property, and Flood Recession Agriculture, „American Anthropolo­ gist” 94 (1992), s. 90-117.

100

PO CO W OGÛLE UPRAWIAĆ ROŚLINY?

Powódź oczyszczała pole, wymywając i zatapiając wszelką konkurencyjną roślinność; w trakcie tego procesu odkładała się także warstwa miękkiego, łatwego do obróbki, pełnego substancji odżywczych iłu. W rezultacie, przy dobrych wa­ runkach, uzyskiwano często niemal idealnie wybronowane i użyźnione pole gotowe na siew, nie ponosząc przy tym kosztów w postaci pracy. Nasi przodkowie musieli zauważyć, że tak jak pożar oczyszcza ziemię pod nowe, szybko rozprze­ strzeniające się i przyjmujące gatunki (tak zwane rośliny r), to samo dzieje się również podczas powodzi30. A ponieważ wczesne zboża były przeważnie trawami (roślinami r), kiedy trafiały na popowodziowy muł, rozkwitały i zyskiwały prze­ wagę nad konkurencyjnymi chwastami. Nietrudno więc, jak zauważyliśmy wcześniej, wyobrazić sobie, że stworzenie nawet niewielkiej wyrwy w naturalnym wale rzecznym może wywołać wylew rzeki, co umożliwiałoby rozwój rolnictwa zalewowego. Voilà! Oto forma rolnictwa, której mógłby się podjąć zmyślny, niezbyt pracowity łowca-zbieracz.

30 Podobnie jak w przypadku wielu innych pomysłów, odkryłem, że ten również nie jest niczym oryginalnym! Zob. R. Manning, Against the Grain: How Agriculture Has Hijacked Civilization, New York: Northpoint, 2004, s. 28.

ROZDZIAŁ 2

Projektowanie świata: Domus Complex

W przeciwieństwie do tego, co głosi tradycyjna historia, nie istnieje magiczny moment, w którym Homo sapiens prze­ kroczył brzemienną w skutki linię oddzielającą myślistwo i zbieractwo od rolnictwa - prehistorię od historii, dzikość od cywilizacji. Moment, w którym ziarno lub bulwa zostały złożone w przygotowanej glebie, jest postrzegany jako po­ jedyncze - i samo w sobie niemające większego znaczenia dla tych, którzy to robią - wydarzenie w ramach długiego i, z historycznego punktu widzenia, bardzo skomplikowa­ nego procesu modyfikacji krajobrazu, rozpoczętego już od czasów Homo erectus i użycia przez niego ognia. Oczywiście nie jesteśmy jedynym gatunkiem, który ulepsza swoje środowisko naturalne. Chociaż pierwszym przykładem, który przychodzi na myśl, są zapewne bobry, to także słonie, pieski preriowe, niedźwiedzie - a właści­ wie wszystkie ssaki - tworzą nisze konstrukcyjne, które zmieniają fizyczne właściwości krajobrazu i rozmieszczenie innych gatunków flory, fauny oraz otaczającego ich życia mikrobiologicznego. Owady, a szczególnie ich gatunki „spo­ łeczne” - mrówki, termity i pszczoły - czynią podobnie. 102

PROIEKTOWA N l E ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

W szerszej i głębszej perspektywie historycznej równie ak­ tywnie zaangażowane w modyfikację krajobrazu, i to na olbrzymią skalę, są rośliny. W taki właśnie sposób rozsze­ rzający się po ostatnim zlodowaceniu pas lasów dębowych wytworzył z czasem własną glebę, cień, towarzyszące mu w tej podróży rośliny, a także zapas żołędzi, które stały się dobrodziejstwem dla dziesiątek ssaków, w tym także wiewiórek i Homo sapiens. Na długo przed tym, co wielu z nas uznałoby za „właściwe” rolnictwo, Homo sapiens celowo przemeblowywał otaczający go świat biotyczny; miało to dwojakie konsekwencje: zarów­ no zamierzone przez niego, ale czasem także całkiem niespo­ dziewane. Niezbyt intensywne rolnictwo typu ogrodowego znane było - w dużej mierze dzięki użyciu ognia - przez wiele tysięcy lat, co miało znaczący wpływ na świat przyrody. Ist­ nieją dowody, że już 11 000 do 12 000 tysięcy lat temu, a więc wiele tysiącleci przed pojawieniem się jakichkolwiek wyraź­ nych morfologicznych śladów udomowionych zbóż, ludność zamieszkująca Żyzny Półksiężyc aktywnie modyfikowała na swoją korzyść lokalne „dzikie” społeczności roślinne1. Po­ jawienie się udomowionych zbóż możemy datować dzięki charakterystycznemu kompleksowi gatunków chwastów, zawsze towarzyszących aktywnemu uprawianiu i pielęgna­ cji pól uprawnych, które pojawiają się w tym samym okresie,*i 1 M.A. Zeder, Introduction, w: taż, Feeding Cities' Specialized Animal Economy in the Ancient Middle East, Washington, D.C.: Smithsonian Institution Press, 1991, s. 8. Zeder twierdzi, iż istnieją dowody na to, że ludzie „aktywnie uprawiali i pielęgnowali dzikie łany einkornu oraz żyta zarówno w Abu Hurejra, jak i w pobliskim Mureybet podczas późnego epipaleolitu 15 000-13 000 lat przed Chr.” Udokumentowaną i pouczającą wizję przejścia od myślistwa i zbieractwa do rolnictwa na stałych polach znaleźć można w pracy A.M.T. Moore, G.C. Hillman, A.J. Legge, Village on the Euphrates, Oxford: Oxford University Press, 2000.

103

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMES COMPLEX

podobnie jak widoczny jest wówczas schyłek mniej dosto­ sowanej do tak zagospodarowanego środowiska miejscowej flory2. Nie udało się znaleźć dowodów, że owe przekształcenia krajobrazu miały większe nasilenie niż te, jakie my sami postrzegamy jako pierwszy etap zaludniania lasów amazoń­ skiej równiny zalewowej. Wydaje się, że basen ten w momen­ cie rozpoczęcia tego procesu był już zamieszkany i nadawał się do kolonizacji, co w dużej mierze zawdzięczał gospoda­ rowaniu porastającymi go palmami, drzewami owocowy­ mi, orzechami brazylijskimi i bambusami, które stopniowo utworzyły lasy antropogeniczne. Biorąc pod uwagę, że „ma­ gia” działała wystarczająco długo, powolne przekształcanie lasu w tego typu „ogród” mogło spowodować powstanie gle­ by, flory i fauny, które stanowią bogatą niszę ekologiczną3. W tym kontekście zasianie nasion lub zasadzenie bulw jest tylko jedną z setek technik pozwalających na zwiększenie wydajności, zagęszczenia i wytrzymałości pożądanych, cho­ ciaż morfologicznie dzikich roślin. Spośród wspomnianych technik wymienić można jeszcze wypalanie niepożądanej 2 A.M.T. Moore, G.C. Hillman, A.J. Legge, Village on the Euphra­ tes..., s. 387. Autorzy wskazują, iż „obecnie dominujące chwasty to­ warzyszące uprawom suchych zbóż” - koniczyna, lucerna oraz dzikie krewniaczki kozieradki, a także jęczmień płonny, drobnoziarniste trawy, perz oraz nawrot lekarski (rodzina ogórecznikowatych) - któ­ re pojawiają się na Bliskim Wschodzie w starożytnych szczątkach nasiennych, określne są jako pewne oznaki istnienia rolnictwa. 3 Aby nikt nie pomyślał, że tego typu heroiczne czyny ogranicza­ ją się wyłącznie do Homo sapiens, odżywiające się rybami alczyki (traczyki lodowe), skolonizowały północną Grenlandię w tak dużej liczbie, że udało im się wytworzyć wystarczającą ilość gleby, która wymieszana z ich odpadami stworzyła atrakcyjne siedliska dla ma­ łych ssaków - ich obecność przyciągnęła z kolei większe drapieżniki, w tym także niedźwiedzia polarnego.

104

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

flory, pielenie dzikich siedlisk ulubionych roślin i drzew, aby wyeliminować ich konkurentów, przycinanie, przerze­ dzanie, selektywny zbiór owoców, podcinanie, przesadzanie, ściółkowanie, przenoszenie chroniących rośliny owadów, usuwanie starych drzew, podlewanie i nawożenie4. Jeżeli zaś chodzi o jeszcze nie w pełni udomowione zwierzęta, myśliwi od dawna mieli skłonność do oszczędzania podczas polowań samic w wieku rozrodczym, prowadzenia selektywnego ubo­ ju i rybołówstwa, organizowania łowów w oparciu o cykle życia i liczebność, gospodarowania zasobami strumieni i in­ nych wód w taki sposób, aby oszczędzić tarliska i legowiska skorupiaków, przenoszenia jaj i młodych ptaków oraz ryb, celowego przekształcania habitatów, a czasem nawet wy­ chowywania młodych osobników. Udomowienie, biorąc pod uwagę dowody sprzed tysięcy lat oraz olbrzymie skutki owych działań, należy postrzegać znacznie szerzej niż zwykłe sadzenie roślin i pasterstwo. Już od momentu swoich narodzin Homo sapiens podporząd­ kowywał sobie raczej całe środowiska niż tylko pojedyncze gatunki. Najważniejszym narzędziem, które mu to umożli­ wiało jeszcze przed rewolucją przemysłową, był nie tyle pług, co ogień. Udomowienie całych środowisk umożliwiło z kolei wykorzystanie innej zalety adaptacyjnej naszego gatunku, a mianowicie wysokiego tempa rozmnażania, co uczyniło z nas najbardziej skutecznego ssaka inwazyjnego na świę­ cie (o czym jeszcze powiemy później). Niezależnie od tego, czy pragniemy nazwać to niszą konstrukcyjną, udomowie­ niem środowiska czy też zagospodarowanymi przez człowieka

4 Zob. C. Fowler, Ecological/Cosmological Knowledge and Land Management Among Hunter-Gatherers, w: R.B. Lee, R. Daly, The Cam­ bridge Encyclopedia of Hunters and Gatherers, Cambridge: Cambridge University Press, 1999, s. 419-425.

105

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

ekosystemami, patrząc na to z dłuższej perspektywy, jasno widać, że znaczna (antropogeniczna) część świata została ukształtowana przez działania człowieka na długo przed pojawieniem się w Mezopotamii pierwszych społeczności w pełni opartych na udomowionej pszenicy, jęczmieniu oraz kozach. Oto dlaczego ostatecznie uznany podział na „podgatunki” sposobów egzystencji - myślistwo, zbieractwo, pasterstwo i rolnictwo - ma tak niewielki sens historyczny. Ci sami ludzie doświadczali ich wszystkich czterech, czasami nawet równocześnie - od tysięcy lat te aktywności mogły być i były łączone, tak że w długim łańcuchu ludzkich działań zmierzających do przebudowy świata przyrody każde z nich w niezauważalny sposób przenikało do następnego. OD NEOLITYCZNYCH SADZONEK DO ROŚLINNEGO ZOO: SKUTKI UPRAWY ROŚLIN

Nawet jeżeli poszukiwanie decydującego momentu w udo­ mowieniu pierwszych zbóż jest zadaniem całkowicie bez­ celowym, nie ma wątpliwości, że do roku 5000 p.n.e. na Żyznym Półksiężycu istniały już setki wiosek, gdzie upra­ wiano w pełni udomowione zboża, co było to podstawą by­ towania zamieszkujących je społeczności. To, w jaki sposób do tego doszło, nadal pozostaje zagadką, wokół której wciąż toczą się polemiki. Dominującym do niedawna wyjaśnie­ niem była kładąca nacisk na wykorzystanie w rolnictwie systemu płużnego teoria „przyparcia do muru”, powiązana z wybitną duńską ekonomistką Ester Boserup5. Wychodząc od mało przekonującej przesłanki, że biorąc pod uwagę możliwość pozyskania kalorii, uprawa w systemie płużnym 5 E. Boserup, The Conditions of Agricultural Growth: The Economics ofAgrarian Change Under Population Pressure, Chicago: Aldine, 1965.

106

OD NEOLITYCZNYCH SADZONEK...

zwykle wymaga znacznie większego nakładu pracy niż ło­ wiectwo i zbieractwo, Boserup uznała, że oparcie się wyłącz­ nie na rolnictwie było traktowane nie jako szansa, ale raczej ostateczność, kiedy niemożliwa była żadna inna alternatywa. Niektóre kombinacje wzrostu liczby ludności, spadku ilości dzikiego białka do upolowania i składników odżywczych dzi­ kiej flory do zebrania albo przymusu nakłaniały niechętnie podchodzących do takiego rozwiązania ludzi do cięższej pra­ cy, aby uzyskać więcej kalorii z ziemi, do której mieli dostęp. To demograficzne przejście do mozolnej harówki wielu od­ czytało jako metaforycznie uchwycone w biblijnej opowieści wygnanie Adama i Ewy z Edenu do pełnego trudów świata. Pomimo pozornej logiki ekonomicznej teza „przyparcia do muru”, przynajmniej w przypadku Mezopotamii i Żyzne­ go Półksiężyca, nie pasuje do dostępnych dowodów. Można by oczekiwać, że rolnictwo zostanie przyjęte najpierw na tych obszarach, gdzie ciężko pracujący zbieracze osiągnęli granice możliwości eksploatacji otaczającego ich środowi­ ska. Wydaje się jednak, że jego początków należy szukać ra­ czej w regionach charakteryzujących się nie tyle niedoborem, ile raczej obfitością. Jeżeli, jak wspomniano wcześniej, było to rolnictwo zalewowe, wykorzystujące powodzie, wówczas główna przesłanka argumentu Boserup na temat upraw wy­ magających wielkiego trudu może okazać się błędna. Wydaje się też, że nie ma mocnych dowodów na powiązanie wcze­ snych upraw ze zniknięciem zwierzyny łownej lub owoców i korzonków. Teoria rolnictwa zakładająca „przyparcie do muru” legła w gruzach (przynajmniej dla Bliskiego Wscho­ du), ale nie zastąpiło jej żadne inne satysfakcjonujące alter­ natywne wyjaśnienie rozprzestrzenienia się uprawy roślin6. 6 Najbardziej znacząca i doskonale zilustrowana praca na temat początków rolnictwa, gdzie duży nacisk położony jest na handel,

107

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

DOMUS JAKO ETAP EWOLUCJI

Problem ten może być jednak dużo mniej istotny, niż przy­ puszczano. Tak długo, jak nie było to nazbyt pracochłon­ ne, we wczesnych społecznościach osiadłych uprawa roślin mogła być jedną z wielu technik kształtowania środowiska. Wydaje się, że dużo ważniejsze niż pytanie, dlaczego wysie­ wanie i odróbka zbóż stały się tak powszechne, są daleko­ siężne konsekwencje udomowienia zboża i zwierząt: temat, do którego teraz powracamy. Niezależnie od przyczyn coraz większego uzależniania się od udomowionych zbóż i zwierząt stanowiło to też jakościo­ wą zmianę w możliwościach modyfikacji krajobrazu. Prze­ kształcone zostały odmiany uprawianych roślin, jak również zwierzęta - zmieniały się gleby i pasze, od których były uza­ leżnione; co więcej, przekształceniom podlegał także sam Homo sapiens. I to właśnie w tym ostatnim przypadku ter­ min „udomowienie” - wywodzący się od łacińskiego słowa domus, oznaczającego dom czy też gospodarstwo - należy rozumieć dosłownie. Domus stanowił wyjątkową i bezpre­ cedensową koncentrację współwystępujących obok siebie pól uprawnych, spichlerzy na nasiona i ziarna zbóż, ludzi oraz zwierząt domowych. Spowodowało to niemożliwe do przewi­ dzenia konsekwencje. Równie ważne jest to, że domus, jako rozdział ewolucji, nieodparcie wręcz przyciągał tysiące nie­ proszonych darmozjadów, którzy prosperowali w jego małym ekosystemie. Na szczycie piramidy znajdowały się tak zwa­ ne komensale: wróble, myszy, szczury, wrony i (w pewnym sensie zaproszone) psy, świnie oraz koty, dla których ta nowa

zob. A. Sherratt, The Origins of Farming in South-West Asia, „Archatlas” 4.1 (2005), http://www.archatlas.dept.shef.ac.uk/OriginsFarming/Farming.php.

108

DOMUS JAKO ETAP EWOLUCH

Arka Noego była prawdziwą tuczarnią. Każdy z komensali przyniósł ze sobą zarówno swój własny zestaw mikropasożytów - pchły, kleszcze, pijawki, komary, wszy i roztocza - ale i przyciągnął też drapieżniki, na przykład psy i koty, które podążyły tam w dużej mierze właśnie za myszami, szczurami i wróblami. Wszystkie te stworzenia, które w późnoneolitycznych wielogatunkowych obozach przesiedleńczych pojawiły się, przybywając z własnych światów, spowodowały w obrębie domusa znamienne konsekwencje. Archeobotanicy najwięcej uwagi poświęcili zmianom morfologicznym i genetycznym, które zaszły w najważniej­ szych roślinach zbożowych: pszenicy i jęczmieniu. Wczesną pszenicę - einkorn (pszenica samopsza), a zwłaszcza emmer (pszenica płaskurka) - wraz z jęczmieniem i większością „założycielskich” roślin strączkowych - soczewicą, grochem, ciecierzycą, gorzką wyką, a nawet lnem - można uznać za należące do rodziny „zbóż”, ponieważ są samozapylającymi się roślinami jednorocznymi i nie krzyżują się zbyt łatwo ze swoimi dzikimi przodkami (w przeciwieństwie do żyta). Wie­ le roślin jest dość wybrednych co do tego, gdzie i kiedy będą rosnąć. Do udomowienia nadawały się te, które, oprócz po­ siadania wartości odżywczych, były „niewyspecjalizowane”, mając zdolność do wzrostu na przekształconej glebie (polu uprawnym) i w dużym zagęszczeniu a przy tym ich owoce (ziarna) były łatwe do przechowywania. Problem przyszłego potencjalnego rolnika polegał na tym, że naturalna selekcja dzikich roślin promuje cechy, które mają na celu pokonanie żerującego w ewolucyjnym wyścigu. Przykładem mogą tu być kłosy dziko rosnących zbóż, które zazwyczaj są małe i łatwo się rozpadają, dzięki czemu rośliny same się wysiewają. Doj­ rzewają nierównomiernie - ich nasiona mogą przez długi czas trwać w uśpieniu, ale wciąż pozostają zdolne do kiełkowania. Mają też wiele przerostów, wąsów, plewy oraz grube płaszcze 109

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

nasienne, których zadaniem jest powstrzymać żerujące gazele i ptaki. Wszystkie te cechy niejako mają zagwarantować dzi­ kość i wyjątkowo utrudniają życie rolnikowi. Należy zauwa­ żyć, że najczęściej spotykane, nękające pszenicę i jęczmień chwasty - które można traktować jako swego rodzaju autosto­ powiczów, brutalnych komensali - mają dokładnie takie same cechy: dobrze się czują na polach uprawnych, ale unikają za­ równo żniwiarzy, jak i pasących się zwierząt. Owies najpraw­ dopodobniej rozpoczął swoją karierę jako chwast (szkodnik zmuszony do naśladowania zbóż) rosnący wśród upraw i osta­ tecznie skończył jako drugorzędna roślina zbożowa. Przygotowane, obsiane, odchwaszczone pole stanowi zupełnie inny obszar selekcji. Rolnik pragnie trwałych (niepękających) kłosów, które można zebrać w nienaruszonym stanie, i których tempo wzrostu i moment dojrzewania moż­ na określić. Wiele z cech udomowionego zboża to po prostu efekty jego długotrwałego wysiewania i zbierania. Rośliny wytwarzają wówczas zarówno więcej nasion, większych, z cienkimi płaszczami nasiennymi (co pozwala im szybko kiełkować i górować nad równocześnie wysianymi chwastami-konkurentami), dojrzewają równomiernie, są łatwe do młócenia, kiełkują bez problemów, a także mają mniej plew oraz przerostów, co nieproporcjonalnie zwiększa zbio­ ry - dlatego też to właśnie ich potomstwo zostanie wybrane do siewu w roku następnym. Różnice morfologiczne między nieustannie selekcjonowaną, wysiewaną odmianą i jej dzi­ kim przodkiem z czasem stają się ogromne. W przypadku pszenicy dzikiej i udomowionej są one dobrze widoczne, ale nie aż tak uderzające, jak kontrast pomiędzy kukurydzą a jej prymitywnym przodkiem, trawą teosinte, która, co może trudno sobie wyobrazić, należy do tego samego gatunku. Wczesne pola uprawne z jednej strony były dużo uboż­ sze pod względem porastających je roślin i znacznie bardziej 110

DOMUS JAKO ETAP EWOLUCJI

zmodyfikowane niż otaczający je świat, z drugiej jednak stanowiły znacznie bardziej złożony kompleks niż uprawy w rolnictwie uprzemysłowionym z jego sterylnymi hybry­ dami i klonami mającymi przede wszystkim wydać plon. Wczesne rolnictwo było czymś w rodzaju portfolio różnych odmian i gatunków lądowych, które uprawiano w więcej niż jednym celu i świadomie wybierano nie tyle ze względu na przynoszone przez nie średnie plony, ile ze względu na ich odporność na różnorodne warunki, choroby i pasożyty, a także niezawodność w zaspokajaniu potrzeb bytowych. Największą rozmaitość zbóż i ich podgatunków można było spotkać w naturalnych warunkach o większej różnorodno ­ ści ekologicznej i klimatycznej, a najmniejszą na nizinach aluwialnych, gdzie łatwiej było o wodę i panowały lepsze warunki do wzrostu. W tym stworzonym przez człowieka i bronionym przez niego środowisku inna flora, eksterminowana na jakiś czas przez ogień, powódź, pług i motykę, była usuwana wraz z korzeniami. Ptaki, gryzonie oraz inni roślinożercy byli odstraszani lub odgradzani - stworzyliśmy niemal idealny świat, w którym nasi ulubieńcy, zapewne sta­ rannie podlewani i nawożeni, mogli rozkwitnąć. Stopniowo, coraz bardziej ich rozpieszczając, stworzyliśmy w pełni udo­ mowioną roślinę. „W pełni udomowioną” oznacza po prostu, że jest ona w rzeczywistości naszym dziełem - nie potrafi się już rozwijać bez naszej troski. Pod względem ewolucyjnym w pełni udomowiona roślina stała się superwyspecjalizowanym „kaleką”, a jej przyszłość została całkowicie uzależ­ niona od nas. Jeżeli przestanie spełniać nasze oczekiwania i zostanie skazana na wygnanie, niemal na pewno zginie7. 7 W tym kontekście pomijam chwasty, które są zdolne do ucieczki, w czym przypominają świnie, i potrafią zakwitnąć poza domusem: owies, żyto, wykę, lnicznika, marchew, rzodkiew i słonecznik.

111

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

Niektóre rośliny i zwierzęta domowe (owies, banany, żonki­ le, dziennice, psy i świnie) są, jak wiemy, odporne na pełne udomowienie i mogą, w różnym stopniu, przetrwać i roz­ mnażać się także poza domusem. OD ŁUPU MYŚLIWEGO DO ROLNICZEJ ZAGRODY

Z pewnością jesteśmy w stanie zrozumieć, do jakiego stopnia myśliwi i domus byli atrakcyjni - jako źródło pożywienia, ciepła, ale także jako skupisko zwierząt łownych - dla psów, kotów, a nawet świń. Gatunki te - a przynajmniej niektóre z nich - pojawiły się w domusie raczej jako „ochotnicy” niż „poborowi”. To samo można powiedzieć o myszy domo­ wej i wróblu zwyczajnym, które, chociaż może mniej mile widziane, uniknęły całkowitej domestykacji. Jeżeli jednak chodzi o owce i kozy, pierwsze nie-komensale udomowione na Bliskim Wschodzie, są one wyrazem głębokiej rewolucji w kwestii traktowania ssaków. Bądź co bądź były to zwierzę­ ta, które przez tysiąclecia stanowiły dla Homo sapiens obiekt polowań. Zamiast je po prostu zabijać, neolityczni osadnicy zaczęli je chwytać, zamykać w zagrodzie, chronić przed inny­ mi drapieżnikami, w razie potrzeby dokarmiać, stymulować w celu zwiększenia ich rozrodczości, używając mleka, wełny i krwi żywych zwierząt oraz wykorzystując jednocześnie ich martwe ciała w taki sam sposób, jak czynili to myśliwi ze swo­ im łupem. Zmiana statusu z łupu na gatunek „chroniony” czy też „uprawiany” miała swoje konsekwencje dla obu stron owej transakcji. O ile Homo sapiens można uznać za najskuteczniej­ szy i najliczniejszy gatunek inwazyjny w historii, niewątpliwie osiągnął to także dzięki sprzymierzeńcom w postaci całych batalionów udomowionych roślin i zwierząt gospodarskich, które zabrał ze sobą do praktycznie każdego zakątka świata. 112

OD ŁUPU MYŚLIWEGO DO ROLNICZEI ZAGRODY

Nie wszystkie zwierzęta łowne były odpowiednimi kandydatami. W tym miejscu biolodzy ewolucyjni oraz historycy przyrody zauważają, iż niektóre gatunki były „przystosowane”, gdyż jeszcze jako dzikie posiadały cechy, które predysponowały je do życia w domusie. Wśród wymie­ nianych tu atrybutów należy wspomnieć przede wszystkim o zachowaniu stadnym oraz towarzyszącej mu hierarchii społecznej8, zdolności do tolerowania różnych warunków środowiskowych, szerokim spektrum diety, umiejętności przystosowania się do życia w stadzie i towarzyszących temu chorób, zdolności do rozmnażania się w zamknięciu i wresz­ cie stosunkowo powściągliwej reakcji (niedużym poczuciu strachu i chęci ucieczki) na bodźce zewnętrzne. Chociaż prawdą jest, że większość najważniejszych udomowionych zwierząt (owce, kozy, bydło i świnie) są gatunkami stadny­ mi, podobnie jak większość udomowionych zwierząt pocią­ gowych (konie, wielbłądy, osły, bawoły wodne i renifery), to jednak ich instynkt stadny nie gwarantuje udomowienia. Przykładem takiego zwierzęcia może być gazela, która od tysięcy lat była najczęstszym celem polowań. W północnej Mezopotamii znajdowane są długie murki w kształcie lejków (nazywane pustynnymi latawcami), które zaprojektowano tak, aby przechwytywały stada gazel podczas dorocznych mi­ gracji. Jednak w przeciwieństwie do owiec, kóz i bydła to tak pożądane źródło białka nie potrafiło przetrwać w domusie. Zwierzęta, które zostały udomowione, weszły jednak w całkowicie nowy świat życia, natykając się na całkowicie odmienną presję ewolucyjną niż ta, której doświadczały jako wolno żyjące obiekty łowów. Przede wszystkim, jeżeli 8 J. Diamond, Strzelby, zarazki, maszyny. Losy ludzkich społe­ czeństw, tłum. M. Konarzewski, Warszawa: Prószyński i s-ka, 2000, s. 172-174.

113

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMOS COMPLEX

chodzi o najczęściej spotykane wczesne gatunki domowe, owce, kozy i świnie nie mogły już dłużej swobodnie wędro­ wać tam, gdzie chciały. W niewoli ich dieta oraz mobilność zostały ograniczone: zwierzęta często żyły stłoczone razem w zagrodach, wadisach i jaskiniach w stopniu niespotyka­ nym dotąd w ich historii ewolucji. Miało to, jak jeszcze zo­ baczymy, swoje konsekwencje dla ich zdrowia i organizacji społecznej. Jednym z głównych celów „porywaczy” zwierząt było zmaksymalizowanie ich reprodukcji. Zazwyczaj uda­ wało się to osiągnąć, podobnie jak we współczesnym stadzie, poprzez eliminację zarówno młodych samców, jak i samic, które przekroczyły wiek reprodukcyjny, aby tym samym zmaksymalizować liczbę płodnych samic i ich potomstwa. Kiedy archeolodzy chcą dowiedzieć się, czy w przypadku odnalezienia dużego skupiska kości owiec lub kóz, chodzi o zwierzęta dzikie czy udomowione, układ szczątków we­ dług wieku i płci stanowi najmocniejszy dowód na aktywne zarządzanie stadem i dokonaną przez ludzi selekcję. Strzeżo­ nym i pielęgnowanym przez swoich ludzkich panów zwierzę­ tom domowym, podobnie jak rosnącym na polu roślinom, oszczędzono wielu nacisków selekcyjnych (drapieżniki, ry­ walizacja o pożywienie, walki o partnerki) dzikiego świata, ale w zamian poddano je nowej presji selekcyjnej, tak celowej, jak i niezamierzonej, narzuconej przez ich „właścicieli”9. Nowy obszar selekcji nie może się ograniczać do założeń Homo sapiens, ale ma szersze zastosowanie do mikroekologii i mikroklimatu całego kompleksu domusa: jego pól, upraw, szałasów oraz olbrzymiej kawalkady zwierząt, ptaków, owadów i pasożytów aż do poziomu bakterii, które zgromadziły się tam 9 Spośród pierwszych udomowionych czworonogów, Świnia oraz koza były w stanie i z łatwością prześlizgnęły się od sfery udomowio­ nej do „dzikości”, gdzie odniosły znaczny sukces.

114

OD ŁUPU MYŚLIWEGO DO ROLNICZE) ZAGRODY

jako komensale. Dowodem na niezamierzone oddziaływanie gospodarstwa i jego najbliższego otoczenia, niezależne od bez­ pośredniego zarządzania nimi przez człowieka, jest to, że nie­ proszone komensale, takie jak myszy, wróble, a nawet świnie (które mogły także przybywać z własnej woli, aby pożywić się na bogatych zasobach ludzkich osad) wykazują identyczne zmiany fizyczne, jak pełnoprawni mieszkańcy domusa1011 . Podlegając całkowicie nowej presji w domusie, jego główni domownicy stawali się, zarówno fizjologicznie, jak i behawioralnie, odmienni od swoich nieudomowionych pro­ toplastów. Co więcej, zmiany te, z punktu widzenia ewolucji, nastąpiły wręcz w mgnieniu oka. Po części wiemy to dzięki porównaniu szczątków szkieletowych udomowionych zwie­ rząt w Mezopotamii z pozostałościami po ich dzikich ku­ zynach i przodkach, a także dzięki bardziej współczesnym nam eksperymentom z domestykacją zwierząt. Znany jest na przykład rosyjski eksperyment z oswojeniem lisa srebrnego. Wybierając najmniej agresywnego (najbardziej oswojonego) spośród 130 srebrnych lisów i wielokrotnie go rozmnażając, prowadzący eksperyment stworzyli, i to w ciągu zaledwie 10 pokoleń, 18 procent potomstwa, które wykazywało cechy oswojonych zwierząt - skomlało, machało ogonami i przy­ chylnie reagowało na pieszczoty oraz sposób obchodzenia się nimi na wzór udomowionych psów. Po 20 pokoleniach takiej hodowli odsetek wyjątkowo oswojonych lisów po­ dwoił się, sięgając 35 procent11. Transformacji behawioralnej

10 Na temat dalszego rozwoju domusa w kontekście europejskim, zob. I. Hodder, The Domestication of Europe: Structure and Contingency in Neolithic Societies, Oxford: Blackwell, 1990. 11 Na temat eksperymentów Bielajewa, zob. L. Trut, Early Canine Domestication: The Farm Fox Experiments, „Scientific American” 87, nr 2 (1999), s. 160-169.

115

PROIEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

towarzyszyły zmiany fizyczne, takie jak opadające uszy, pstro­ kate kolory oraz uniesiony ogon, które niektórzy uważają za powiązane genetycznie ze spadkiem produkcji adrenaliny. Charakterystyczną różnicą behawioralną między zwie­ rzętami udomowionymi i współczesnymi im zwierzętami dzikimi jest niższy próg reakcji na bodźce zewnętrzne i ogól­ ne zmniejszenie czujności wobec innych gatunków - w tym również Homo sapiens12. Prawdopodobieństwo, iż cechy te są po części „efektem domusa” i nie wynikają całkowicie ze świadomego doboru dokonywanego przez ludzi, jest suge­ rowane również przez fakt, że także nieproszeni komensale, jak gołębie, szczury oraz wróble, wykazują znacznie mniej­ szą ostrożność i reaktywność. Selekcja sprzyjała na przykład mniejszym i mniej natrętnym szczurom i myszom, które były lepiej przystosowane do życia pośród produkowanych przez ludzi odpadów oraz miały większą szansę uniknąć wykrycia i schwytania. Jako hodowca owiec od ponad 20 lat, zawsze czuję się osobiście urażony, kiedy mówi się o tych zwierzętach jako o synonimie tchórzliwego zachowania tłumu i braku in­ dywidualności. Przez ostatnie 8000 lat selekcjonowaliśmy owce, kierując się ich uległością - jako pierwsze zabijaliśmy te, które były agresywne i uciekały z zagrody. Jak więc mo­ żemy zapomnieć o tym fakcie i szkalować gatunek za kombi­ nację normalnego zachowania stada i dokładnie tych cech, dla których wybraliśmy akurat te zwierzęta? Wspomnianemu procesowi zmian behawioralnych to­ warzyszą liczne przeobrażenia fizyczne. Zazwyczaj obejmują one także redukcję różnic pomiędzy samcami i samicami

12 M.A. Zeder, Pathways to Animal Domestication, w: P. Gepts, T.R. Famula, R.L. Bettinger i in. (ed.), Biodiversity in Agriculture: Domestication, Evolution, and Sustainability, Cambridge: Cambridge University Press, 2012, s. 227-259.

116

OD ŁUPU MYŚLIWEGO DO ROLNICZEI ZAGRODY

(dymorfizm płciowy). Przykładem mogą tu być rogi samców owiec, które ulegają zmniejszeniu lub zanikają, ponieważ nie są już dłużej potrzebne do obrony przed drapieżnikami lub konkurowania o samice. Zwierzęta udomowione, w po­ równaniu do swoich dzikich kuzynów, są znacznie bardziej płodne. Inna powszechnie występująca i uderzająca zmiana morfologiczna u zwierząt udomowionych to neotenia, czyli stosunkowo wczesne osiąganie dojrzałości przy jednocze­ snym utrzymaniu, już jako osobniki dorosłe, dużej części cech morfologicznych zwierząt młodych - zwłaszcza czaszki - oraz zachowań obserwowanych wśród młodych osobni­ ków ich wolno żyjących przodków. Skrócenie części twa­ rzowej oraz szczęki skutkuje krótszymi zębami trzonowymi i niejako bardziej zwartą czaszką. Zmniejszenie wielkości mózgu oraz, co jest poniekąd spe­ kulacją, towarzyszące temu konsekwencje wydają się mieć kluczowe znaczenie dla tego, co moglibyśmy nazwać „oswo­ jeniem” widocznym u większości udomowionych gatunków. W porównaniu do dzikich przodków mózgi owiec, w ciągu trwającej 10 000 lat historii ich udomowienia, uległy zmniej­ szeniu o około 24 procent. Fretki (udomowione w czasach nam dużo bliższych) mają mózgi o 30 procent mniejsze od żyjących dziko tchórzy. Także świnie (sus scrofa) mają mózgi mniejsze o ponad jedną trzecią od swoich przodków13. W nowej for­ mie gospodarki - akwakulturze - hodowany w niewoli pstrąg tęczowy ma mniejszy mózg od swojego dzikiego kuzyna. Łatwiejsze do zdiagnozowania niż ogólne zmniejszenie wielkości mózgu są te jego obszary, które wydają się mieć nieproporcjonalnie duże znaczenie. W przypadku psów, 13 M.A. Zeder i in., Documenting Domestication: The Intersection of Genetics and Archaeology, „Trends in Genetics” 22, nr 3 (2016), s. 139-155.

117

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

owiec i świń najbardziej zmienioną częścią tego organu jest układ limbiczny (hipokamp, podwzgórze, przysadka i ciało migdałowate), który odpowiada za aktywację hormonów i re­ akcję układu nerwowego na zagrożenia i bodźce zewnętrzne. Zmniejszenie się układu limbicznego jest związane z podnie­ sieniem progu, po przekroczeniu którego dochodzi do wy­ wołania agresji, chęci ucieczki i poczucia strachu. To z kolei pozwala wyjaśnić cechę diagnostyczną zauważalną u wszyst­ kich udomowionych gatunków: ogólne zmniejszenie reak­ tywności emocjonalnej. Tego typu emocjonalne stłumienie można postrzegać jako konieczny warunek umożliwiający życie w zatłoczonym domusie i pod nadzorem ludzi, gdzie natychmiastowa reakcja drapieżnika i jego łupu nie stanowi już czynnika presji doboru naturalnego. Mając zagwaran­ towaną ochronę oraz lepsze warunki wyżywienia, udomo­ wione zwierzę może być mniej uważne w relacjach ze swoim bezpośrednim otoczeniem niż jego kuzyni na wolności. Podobnie jak w przypadku ludzi osiadły tryb życia ozna­ czał zmniejszenie mobilności i większe zatłoczenie w osadzie i domusie, także częściowe zamknięcie i stłoczenie zwierząt domowych miało bezpośrednie konsekwencje zdrowotne. Stres i fizyczna trauma związane z uwięzieniem, a także węż­ sze spektrum diety oraz łatwość, z jaką wśród osobników tego samego gatunku przebywających na małej przestrzeni mogą się rozprzestrzeniać infekcje, były przyczyną różnych patologii. Szczególnie powszechne są deformacje kości, któ­ rych źródłem są powtarzające się infekcje, względny bezruch i uboższa dieta. Archeolodzy mogą się spodziewać, że podczas analizy szczątków archaicznych zwierząt domowych natkną się na przypadki przewlekłego zapalenia stawów oraz śla­ dy chorób dziąseł, które są niejako podpisami utrwalonymi w kościach. Innym skutkiem jest również zauważalny znacz­ nie wyższy wskaźnik śmiertelności wśród nowo narodzonych 118

OD LUPU MYŚLIWEGO DO ROLNICZEI ZAGRODY

zwierząt. Na przykład w przypadku trzymanych w niewoli lam wskaźnik śmiertelności nowo narodzonych zwierząt zbli­ ża się do 50 procent, czyli jest dużo wyższy niż wśród lam dzi­ ko żyjących (guanako). Ową różnicę można w dużej mierze przypisać skutkom życia w niewoli - zabłoconym, pełnym kału zagrodom, gdzie rozwijają się między innymi zjadliwe bakterie Clostridium, a także inne pasożyty, które znajdują tam wielką obfitość żywicieli. Wydawałoby się, iż ów wysoki wskaźnik śmiertelności nowo narodzonych zwierząt gospodarskich jest porażką zarządzanego przez ludzi systemu, którego celem jest w du­ żej mierze maksymalizacja reprodukcji białka zwierzęcego, podobnie jak w przypadku plonów zbóż. Wszystko jednak wskazuje, że współczynnik rozrodczości mógł wzrosnąć tak gwałtownie, że z nadwyżką zrekompensował straty związane z wysoką śmiertelnością. Przyczyna owego zjawiska nie jest do końca jasna, ale zwierzęta udomowione zazwyczaj osiąga­ ją wiek rozrodczy wcześniej, częściej owulują oraz dłużej są zdolne do reprodukcji. Oswojone lisy srebrne ze wspomnia­ nego rosyjskiego eksperymentu miały ruję dwa razy do roku, podczas gdy lisy nieudomowione tylko raz. Model spotyka­ ny wśród szczurów jest jeszcze bardziej uderzający, chociaż zwierzęta te, będąc komensalami nawet w stanie dzikim, pozwalają na wysunięcie jedynie spekulatywnych wniosków w kwestii innych gatunków żyjących w domusie. Schwytane dzikie szczury mają stosunkowo niski współczynnik roz­ rodczości, ale po zaledwie 8 (krótkotrwałych!) pokoleniach w niewoli wzrósł on od 64 do 94 procent, a od dwudzieste­ go piątego pokolenia okres ich zdolności do reprodukcji był dwa razy dłuższy niż u „nieschwytanych”14. Także ich mioty H R.J. Berry, The Genetical Implications ofDomestication in Animals, w: P.J. Ucko, G.W. Dimbleby (ed.), The Domestication and Exploitation

119

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

były niemal trzykrotnie większe. Paradoks stosunkowo złe­ go stanu zdrowia i wysokiej śmiertelności wśród nowo naro­ dzonych zwierząt z jednej strony, w połączeniu z więcej niż kompensującym to wzrostem płodności z drugiej, jest zagad­ nieniem, do którego jeszcze powrócimy, ponieważ miało ono bezpośredni wpływ na odbywającą się kosztem myśliwych i zbieraczy eksplozję demograficzną ludności rolniczej. SPEKULACJE NA TEMAT ANALOGII U LUDZI

Do jakiego stopnia możliwe jest poszukiwanie analogicz­ nych zmian w morfologii i zachowaniu Homo sapiens, kiedy przystosował się on już do osiadłego trybu życia, zamiesz­ kiwania w dużym zatłoczeniu oraz coraz bardziej zdomino­ wanej przez zboża diety? Niniejszy sposób rozumowania jest równie spekulatywny, jak intrygujący. Wierzę jednak, że jest wartościowy właśnie dlatego, że opiera się na idei, iż i my jesteśmy wytworem samoudomowienia, tak zamierzonego, jak i przypadkowego, podobnie jak inne gatunki zamieszku­ jące domus są owocami udomowienia przez nas. Jeden ze sposobów ustalenia, czy kobieta, która zmarła 9000 lat temu, żyła w osiadłej, uprawiającej zboża społeczno­ ści, czy też w grupie zbieraczy, polega po prostu na przeba­ daniu kości jej pleców, stóp i kolan. Kobiety z osad, których mieszkańcy zajmowali się uprawą zboża, miały charaktery­ styczne podgięte palce u stóp oraz zdeformowane kolana, co związane było z długimi godzinami, które spędzały, klę­ cząc i kołysząc się podczas mielenia ziarna. Była to niewiel­ ka, ale istotna - współcześnie nazywana dolegliwościami of Plants and Animals. Proceedings of a Meeting of the Research Seminar in Archaeology and Related Subjects held at the Institute of Archaeology, London University, Chicago: Aldine, 1969, s. 207-217.

120

SPEKULACJE NA TEMAT ANALOGII U LUDZI

spowodowanymi wykonywaniem czynności powtarzalnych - oznaka, iż nowa rutyna zdobywania żywności ukształto­ wała nasze ciała do nowych celów, podobnie jak w przypad­ ku udomowionych później zwierząt roboczych - bydła, koni i osłów - w których szkieletach wykonywane przez nie prace pozostawiły swój „podpis”15. Owe analogie miały potencjalnie dalekosiężne skutki. Można stwierdzić, iż rozpowszechnienie się osiadłego trybu życia przekształciło Homo sapiens w dużo bardziej stadne zwierzę, niż był dotychczas. Bezprecedensowa koncentra­ cja ludzi, podobnie jak w przypadku innych stad, stworzy­ ła idealne warunki dla chorób zakaźnych oraz wymiany pasożytów. Jednak to zbiorowisko nie było stadem jednogatunkowym; zgromadziło się w nim wiele stad ssaków, które przez sam fakt skupienia się wokół domusa dzieliły się patogenami oraz generowały zupełnie nowe choroby odzwierzęce. Stąd też nazwa „póżnoneolityczny wielogatunko­ wy obóz przesiedleńczy”. Można by powiedzieć, że wszyscy byliśmy stłoczeni na tej samej arce, dzieląc się jej mikrośrodowiskiem, naszymi zarazkami i pasożytami oraz oddychając tym samym powietrzem. Nie powinno zatem budzić zdziwienia, iż odnalezione przez archeologów ślady życia, które dominują w domusie, mają uderzająco podobne cechy zarówno w przypadku ludzi, jak i dla zwierząt. „Zamieszkujące w zamknięciu” owce są na ogół mniejsze od swoich dzikich przodków - zauważyć u nich można także wymowne oznaki udomowionego try­ bu życia: patologie kości typowe dla przebywania z dużym, zwartym stadzie oraz ubogiej diety z wyraźnie widocznymi niedoborami. Kości Homo sapiens prowadzących osiadły 15 Zob. T.I. Molleson, The People of Abu Hureyra w: A.M.T. Moore, G.C. Hillman, A.J. Legge, Village on the Euphrates..., s. 301-324.

121

PROIEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

tryb życia, w porównaniu do szkieletów łowców-zbieraczy, mają równie charakterystyczne cechy - są zwyczajnie mniej­ sze. Kościec oraz uzębienie społeczności osiadłych często noszą również znamiona zaburzeń odżywiania, w szczegól­ ności powodowanej niedoborem żelaza anemii, widocznej przede wszystkim u kobiet w wieku rozrodczym, których dieta w coraz większym zakresie opierała się na zbożu. Owe paralele związane są w oczywisty sposób z życiem we wspólnym środowisku charakteryzującym się bar­ dzo ograniczoną mobilnością, dużym zatłoczeniem oraz możliwością krzyżowego zakażania się chorobami, ale także z dużo węższym spektrum diety (mniejsza różno­ rodność u roślinożerców, mniejszy wybór i mniej białka dla wszystkożerców, jakimi byli przedstawiciele Homo sapiens) oraz ze złagodzeniem presji selekcyjnej ze strony drapieżników czających się na zewnątrz domusa. Jednak w przypadku Homo sapiens proces samoudomowienia roz­ począł się dużo wcześniej (niektóre jego elementy mogły zaistnieć jeszcze przed sapiens), co spowodowane było wy­ korzystywaniem ognia, gotowaniem oraz udomowieniem zbóż. Zmniejszenie się wielkości zębów, skrócenie twarzy, redukcja postury oraz całego szkieletu, a także mniejszy dymorfizm płciowy były skutkami ewolucyjnymi, któ­ re miały znacznie dłuższą historię i nie ograniczały się wyłącznie do neolitu. Niemniej jednak sedentyzm, życie w dużym zatłoczeniu i w coraz większym stopniu zdomi­ nowana przez zboża dieta stanowiły zmiany o iście rewo­ lucyjnym znaczeniu, które pozostawiły wyraźny i czytelny ślad w zapisie archeologicznym. Możliwość, iż udomowienie, w najszerszym znaczeniu tego słowa, jest procesem, którego działania możemy zaob­ serwować analogicznie wśród ludzi oraz ich zwierząt domo­ wych, została najmocniej i najwymowniej postawiona przez 122

SPEKULACJE NA TEMAT ANALOGII U LUDZI

Helen Leach16. Badaczka ta zwraca uwagę, że od czasu plej­ stocenu można prześledzić trend przejawiający się w zmniej­ szaniu się rozmiarów ciała, postawy (dieta oparta na zbożu zwykle związana jest z niższym wzrostem) i wielkości zębów oraz skróceniu twarzy i szczęki. Jednocześnie Leach stawia pytanie, czy może istnieć jakiś „charakterystyczny syndrom” udomowienia związany w coraz większym stopniu ze wspól­ nym środowiskiem, w którym funkcjonują ludzie. Poprzez „wspólne środowisko” rozumie ona nie tylko osiadły tryb życia i zboże, ale cały zespół składający się na domus. Może­ my myśleć o nim jako o „module domusa”, który ostatecznie będzie w stanie skolonizować większość świata17. Postrzegając udomowienie w najszerszym znaczeniu tego słowa, jako aklimatyzację do życia w gospodarstwie domowym, oraz rozszerzając tę koncepcję na dom, budyn­ ki gospodarcze, podwórza, ogrody i sady, możemy rozwa­ żyć niektóre kryteria udomowienia jako zmiany biologiczne spowodowane przez życie w zmodyfikowanym kulturowo, sztucznym środowisku, które nazywamy domusem. Kompleks domów i podwórek chronił wszystkich mieszkań­ ców osady w miesiącach zimowych, w tym także zaproszonych i nieproszonych komensali. Okruchy, okrawki lub zepsute resztki żywności przygotowywanej z ubijanych i mielonych części roślin docierały do psów, a później, w epoce neolitu, także trzymanych w gospodarstwach świń. Wspólna dieta,

16 H.M. Leach, Human Domestication Reconsidered, „Current Anthropology" 44, nr 3 (2003), s. 349-368. 17 Wybitnym teoretykiem domusa jako kluczowej jednostki spo­ łecznej w społecznościach rolniczych jest Ian Hodder. Centralna rola, jaką przypisuje on domusowi w procesie udomowienia opisana w The Domestication of Europe, została niejako zapowiedziana przez Petera J. Wilsona w The Domestication of the Human Species, New Haven: Yale University Press, 1988.

123

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

którą dzielili ludzie, psy oraz świnie - a która miała coraz bar­ dziej miękką konsystencję - może po części wyjaśniać postę­ pującą gracylizację [utratę masy kostnej, która towarzyszyła ewolucji] oraz redukcję części czaszkowo-twarzowej i uzębie­ nia u tych gatunków1819 .

Poza morfologicznymi i fizjologicznymi skutkami udo­ mowienia człowieka i zwierzęcia widoczne są również zmiany w ich zachowaniu i wrażliwości, które są jednak trudniejsze do ustalenia. Sfery fizyczna i kulturowa są ze sobą ściśle po­ wiązane. Czy, na przykład, podobnie jak zwierzęta domowe, dzięki osiadłemu trybowi życia, uprawie zbóż oraz schronie­ niu gwarantowanemu przez domus ludzie doświadczyli po­ równywalnego obniżenia reaktywności emocjonalnej oraz stali się mniej uważni w kontaktach ze swoim bezpośrednim otoczeniem? Jeżeli tak, to czy ma to związek, podobnie jak u zwierząt domowych, ze zmianami w układzie limbicznym, który reguluje strach, agresję i chęć ucieczki? Nie znalazłem żadnych dowodów mogących wprost odpowiedzieć na to py­ tanie - i niełatwo jest wyobrazić sobie, jak można by na nie odpowiedzieć w obiektywny sposób. Jeżeli chodzi o zmiany biologiczne powiązane z samym rolnictwem, musimy zachować ostrożność w dwójnasób. Selekcja działa na zasadzie zmian i dziedziczenia, a od mo­ mentu, kiedy po raz pierwszy zajęto się rolnictwem, upły­ nęło zaledwie 240 pokoleń ludzkich, a być może nie więcej niż 160 odkąd się ono upowszechniło. Powoduje to, że nie jesteśmy w stanie pokusić się o daleko idące wnioski”.

18 H.M. Leach, Humań Domestication Reconsidered..., s. 359. 19 Dwoma powszechnie uznanymi kandydatami wskazującymi na przystosowanie, jest pojawienie się śladów anemii sierpowatej jako formy ochrony przed malarią, która przybrała rozmiary epidemii w związku ze zmianami spowodowanymi przez ludzi na terenach

124

UDOMOWIENIE NAS SAMYCH

Mimo że tego typu problemy wykraczają poza naszą zdol­ ność do ich rozwiązywania, być może jesteśmy w stanie po­ wiedzieć więcej na temat tego, w jaki sposób osiadły tryb życia, udomowienie zwierząt i roślin oraz dieta składająca się w dużej mierze ze zbóż wpłynęły na nasze zachowanie, przyzwyczajenia i zdrowie. UDOMOWIENIE NAS SAMYCH

My sami, jako gatunek, mamy skłonność do postrzegania siebie jako „pośredników” w historii udomowienia. To „my” udomowiliśmy pszenicę, ryż, owcę, świnię, kozę. Ale jeżeli spojrzymy na tę kwestię z nieco innej perspektywy, można dowieść, że to my sami byliśmy oswajani. Michael Pollan ujrzał to pod postacią niespodziewanej i znamiennej wizji podczas prac w ogrodzie20. Pieląc i pielęgnując swoje kwitną­ ce właśnie krzaki ziemniaka, uświadomił sobie, że, całkowi­ cie bezwiednie, stał się jego niewolnikiem. Oto on, opierając się na rękach i klęcząc, dzień po dniu odchwaszczając, użyź­ niając, rozplątując rosnące krzewy i chroniąc przed szkod­ nikami, w zasadzie kształtuje najbliższe otoczenie zgodnie z utopijnymi oczekiwaniami swoich ziemniaków. Patrząc na to z tego punktu widzenia, niemal metafizycznym pro­ blemem staje się, kto komu co oferuje. Jeżeli nasze udomo­ wione rośliny uprawne nie mogą funkcjonować bez naszej uprawnych, oraz początki tolerancji laktozy, zwłaszcza wśród paster­ skich koczowników. Bardziej kontrowersyjne są hipotezy dotyczące tego, kiedy pojawiły się grupy krwi A, B i AB oraz przed jakimi choro­ bami zakaźnymi wydają się one zapewniać niejaką ochronę. Zob. np. S.V. Boyden, The Impact of Civilisation on the Biology ofMan, Toronto: University of Toronto Press, 1970. 20 M. Pollan, The Botany of Desire: A Plant s-Eye View of the World, New York: Random House, 2001, s. xi- xiv.

125

PROIEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

pomocy, to również prawdą jest, że nasze przetrwanie jako gatunku zostało uzależnione od kilku udomowionych roślin uprawnych. Udomowienie zwierząt można postrzegać w praktycz­ nie identyczny sposób. Wiedząc, że bydło i inne zwierzęta gospodarskie są hodowane, odprowadzane na pastwiska, karmione i chronione, odpowiedź na pytanie, kto komu służy, wcale nie jest prostą sprawą. Edward E. Evans-Pritchard w swojej słynnej monografii poświęconej najlepszym hodowcom bydła, Nuerom, miał podobne przemyślenia na temat tego plemienia i jego bydła, jak Pollan na temat swoich ziemniaków. Należy zauważyć, iż Nuera nazwać można pasożytem krowy. Ale z równą mocą stwierdzić można, że to krowa jest paso­ żytem Nuera, który żyje, spędzając czas na zapewnieniu jej dobrobytu: buduje obory, rozpala ogień oraz oczyszcza kraale, aby zapewnić jej komfort, przenosi się z wioski do obozu i na powrót z obozu do wioski, aby zapewnić jej zdrowie, rzuca wyzwanie dzikim bestiom, aby ją obronić oraz tworzy ozdoby, aby ją upiększyć. Dzięki poświęceniu Nuera wiedzie ona żywot słodki, leniwy i ospały21.

Można by sprzeciwić się takiemu rozumowaniu, wiedząc, że na końcu swoich przemyśleń Pollan zjada ziemniaka, a Nuer - krowę (sprzedaje ją, wymienia i garbuje jej skórę). Ostateczny wynik układu nie budzi większych wątpliwości. Pomija się jednak fakt, że zarówno ziemniak, jak i krowa, w czasie kiedy żyją, są przedmiotem wymagającym dużego nakładu sił i troskliwych zabiegów, które mają zagwaranto­ wać ich dobrobyt i bezpieczeństwo.

21 E.E. Evans-Pritchard, The Nuer: A Description of the Modes of Livelihood and Political Institutions of a Nilotic People, Oxford: Clarendon, 1940, s. 36.

126

UDOMOWIENIE NAS SAMYCH

Tak więc, mimo że nie udało się dotąd ustalić tego, jaki był wpływ udomowienia na nasz mózg i system limbiczny, możemy jednak co nieco powiedzieć o tym, w jaki sposób życie w epoce neolitu ukształtowało nasze relacje z domow­ nikami żyjącymi obok nas w domusie. Na początku spróbujmy porównać szeroko rozumiany świat życia myśliwego-zbieracza ze światem rolnika z jego ży­ wym inwentarzem albo nawet bez. Osoby z bliska obserwują­ ce życie myśliwego-zbieracza były zaskoczone faktem, że jest ono naznaczone całymi seriami intensywnych działań podej­ mowanych w krótkich odcinkach czasu. Same aktywności są niezwykle różnorodne - polowanie i zbieranie, łowienie, wykopywanie, przygotowywanie pułapek i jazów - a także odpowiednio przygotowane, aby w taki lub inny sposób jak najlepiej wykorzystać naturalny rytm dostępności pożywie­ nia. „Rytm”, jak sądzę, to tutaj kluczowe pojęcie. Życie łowców-zbieraczy regulowane jest przez mnóstwo rytmów życia natury, których z konieczności muszą być przenikliwymi ob­ serwatorami: wędrówki zwierząt łownych (jeleni, gazel, anty­ lop, świń) czy sezonowe migracje ptaków, zwłaszcza ptactwa wodnego, które można schwytać w sieci w miejscach, gdzie odpoczywają lub gniazdują. Obiektem zainteresowania są również cykle przemieszczania się ryb w górę i dół rzek oraz dojrzewania owoców i orzechów, które należy zebrać zanim pojawią się konkurenci lub zanim się one zepsują. Podobnie działo się, chociaż trudniej było to przewidzieć, w kwestii pojawiania się zwierząt łownych, żółwi oraz grzybów, na co należało szybko zareagować. Listę tę można rozszerzać wręcz w nieskończoność, ale wszystkie te aktywności łączy kilka wspólnych cech. Po pierwsze, były to działania, które wyma­ gały „zestawu narzędzi” oraz technik chwytania i zbierania, które należało opanować. Po drugie, nie powinniśmy zapo­ minać, że zbieracze od dawna pozyskują ziarno z naturalnie 127

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMOS COMPLEX

rosnących łanów zbóż i w tym celu opracowali praktycznie wszystkie narzędzia, które kojarzą się z neolitycznym ze­ stawem rolnika: sierpy, maty i kosze do młócenia, zasobni­ ki do wiania zboża, moździerze, żarna itp. Po trzecie, każde z owych działań należy traktować jako odrębne, czyli w przy­ padku każdego z nich odmiennie skoordynować współpracę grup i podział pracy. I na koniec, aktywności te, podobnie jak podejmowane w najwcześniejszych osadach na mezopotamskim aluwium, obejmowały kilka sieci żywieniowych - mokradła, lasy, sawanny i obszary suche - z których każ­ da charakteryzowała się odmiennym cyklem sezonowym. Mimo że łowcy-zbieracze byli w dużym stopniu uzależnieni od owych rytmów, jednocześnie stawali się wszechstronnymi specjalistami i oportunistami gotowymi do wykorzystania rozproszonych i występujących nieregularnie darów natury, które napotykają na swojej drodze. Botanicy i przyrodnicy nieustannie byli zadziwiani stop­ niem i rozległością wiedzy myśliwych-zbieraczy o otacza­ jącym ich świecie przyrody. Co prawda taksonomie roślin stworzone przez te społeczności nie podlegają klasyfikacji w kategoriach stworzonych przez Karola Linneusza, ale są i bardziej praktyczne (dobre do jedzenia, leczą rany, dają niebieski barwnik), i równie jak Linneuszowe skomplikowa­ ne22. Powstałe w Ameryce spisy wiedzy rolniczej przybrały tradycyjną formę Almanachu rolników, sugerującego między innymi, kiedy należy zasiać kukurydzę. W tym kontekście możemy postrzegać myśliwych i zbieraczy jako ludy dyspo­ nujące całą biblioteką almanachów: jeden dla naturalnych

22 Zob. H.C. Conklin, Hanunôo Agriculture: A Report on an Integral System ofShifting Cultivation in the Philippines, Rome: Food and Agri­ culture Organization of the United Nations, 1957; C. Lévi-Strauss, La Pensée sauvage, Paris: Pion, 1962.

128

UDOMOWIENIE NAS SAMYCH

łanów zbóż, z działami dotyczącymi pszenicy, jęczmienia i owsa; jeden dla orzechów i owoców leśnych, z działami do­ tyczącymi żołędzi, buczyny i różnego typu jagód; inny dla rybołówstwa, z działami dotyczącymi skorupiaków, węgo­ rzy, śledzi, aloz itd. Równie zadziwiające jest być może to, że ta „encyklopedia” wiedzy, ukształtowana na podstawie hi­ storycznej głębi doświadczeń z przeszłości, została w całości zachowana w pamięci zbiorowej grupy i jej tradycji ustnej. Wracając do koncepcji rytmu, należy wyobrazić sobie my­ śliwych i zbieraczy jako ludy dbające o wyrazisty metronom wielkiej różnorodności rytmów natury. Rolnicy, zwłaszcza ci, którzy dysponowali stałym polem uprawnym i zajmowali się uprawą zbóż, są w dużej mierze ograniczeni do jednej sieci żywieniowej, a ich tryb funkcjonowania dostosowany jest do wyraźnie określonego rytmu. Zebranie garstki ziarna zbo­ ża jest z pewnością wymagającym i złożonym działaniem, ale zasadniczo podporządkowanym wymaganiom jednej dominującej rośliny skrobiowej. Nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, iż polowanie i zbieractwo pod względem swo­ jej złożoności są równie odmienne od rolnictwa opartego na zbożu, jak i to, że ów typ rolnictwa jest z kolei odsuwany w cień przez powtarzalną pracę na nowoczesnej linii monta­ żowej. Każdy kolejny krok oznacza znaczne zawężenie uwagi i uproszczenie zadań23. 23 Owen Lattimore, porównując mongolskiego pasterza z rolnikiem Han, jeszcze lepiej niż ja, przeciętny rolnik, rozumie jak trudne jest to do opanowania. „W rzeczywistości Mongoł, szkolony już od dzieciń­ stwa, aby być niezależnym i robić dla siebie różne rzeczy, przygotowy­ wać skórę i filc, prowadzić wóz i zajmować się karawaną, przebywać na zewnątrz przy każdej pogodzie i odnajdować drogę nawet przy pokonywaniu wielkich odległości, a przede wszystkim podejmować własne samodzielne decyzje, powinien błyskawicznie i w każdych okolicznościach być dobrze przygotowany do rywalizacji z rolniczym

129

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

Udomowienie roślin, które ostatecznie znalazło swój wyraz w rolnictwie na określonych i niezmiennych polach uprawnych, narzuciło nam doroczny zestaw procedur, któ­ re zorganizowały nasze życie zawodowe, wzorce osadnicze, strukturę społeczną, zbudowało środowisko domusa oraz ukształtowało znaczną część naszego życia rytualnego. Po­ cząwszy od oczyszczenia pola (przy użyciu ognia, pługu, brony), po siew, pielenie, podlewanie, stałą czujność w mia­ rę dojrzewania roślin, dominująca uprawa w dużym stopniu zorganizowała nasz rytm życia. Same żniwa tworzą kolejną sekwencję niezmiennych czynności: w przypadku roślin zbożowych jest to żęcie, wiązanie w snopy, omłot, zbieranie kłosów, oddzielenie słomy, wywiewanie plew, przesiewanie, suszenie, sortowanie - z których większość została zakodo­ wana jako prace kobiece. Kolejnym etapem było codzienne przygotowywanie ziarna do konsumpcji - przez cały rok ubijano je, mielono w żarnach, rozpalano ogień, gotowano i pieczono - co wyznaczało rytm życia domusa. Osobiście uważam, iż owe skrupulatne, wymagające du­ żej uwagi, powiązane ze sobą i z konieczności powtarzane corocznie i codziennie czynności stanowią centralną część wszechstronnego opisu „procesu cywilizacyjnego”. Wiążą one rolników z drobiazgową wręcz choreografią powtarzal­ nych kroków tanecznych, kształtują fizycznie ich ciała, archi­ tekturę i układ domusa, kładą nacisk na określony wzorzec współpracy i koordynacji działań. W tym sensie, podążając

kolonistą, który przez całe życie mieszkał w jednej wykonanej z bło­ ta chacie, służąc bez żadnych śladów inicjatywy niezmiennej rutynie sadzenia i żniw, co czyni, w oparciu o decyzje podjęte przez właścicie­ la ziemskiego i kalendarz”, O. Lattimore, On the Wickedness of Being Nomads, w: tenże, Studies in Frontier History: Collected Papers, 19281958, London: Oxford University Press, 1962, s. 422.

130

UDOMOWIENIE NAS SAMYCH

za wspomnianą metaforą, są one niejako muzycznym ryt­ mem domusa. Kiedy Homo sapiens uczynił ów fatalny krok w stronę rolnictwa, nasz gatunek wkroczył do klasztoru o bardzo surowej regule, którego rygorystyczny przełożony odwoływał się przede wszystkim do wymagającego zegara genetycznego kilku roślin - w przypadku Mezopotamii były to przede wszystkim pszenica i jęczmień. Norbert Elias w przekonujący sposób opisał rozrastają­ ce się łańcuchy zależności pomiędzy żyjącymi coraz bliżej siebie populacjami średniowiecznej Europy, co wymusiło na nich wzajemne dostosowanie się oraz zachowanie powścią­ gliwości; zjawisko to nazwał „procesem cywilizacyjnym”24. Jednak tysiące lat przed zmianami społecznymi opisywany­ mi przez Eliasa - i całkowicie niezależnie od wszelkich hipo­ tetycznych zmian w naszym układzie limbicznym - znaczna część naszego gatunku była już zdyscyplinowana i podpo­ rządkowana metronomowi własnych upraw. Kiedy zboża stały się podstawowym pożywieniem na wczesnym Bliskim Wschodzie, kalendarz rolniczy uderza­ jąco wręcz zdeterminował dużą część publicznego życia rytualnego: ceremonialna orka, której dokonywali kapłani i królowie, obrządki i uroczystości związane ze żniwami, modlitwy i ofiary w celu zapewnienia sobie obfitych zbio­ rów, bogowie opiekujący się poszczególnymi gatunkami zbóż. Metafory, którymi posługiwali się ludzie, stawały się w coraz większym stopniu zdominowane przez udomowione zboża i zwierzęta: „czas siewu i czas żęcia”, bycie „dobrym pasterzem”. W Starym Testamencie trudno znaleźć frag­ ment, który nie wykorzystuje takich wyobrażeń. To połą­ czenie podstaw egzystencji człowieka oraz życia rytualnego, 24 N. Elias, The Civilizing Process: Sociogenic and Psychogenic Investi­ gations, rev. ed., Oxford: Blackwell, 1994.

131

PROJEKTOWANIE ŚWIATA: DOMUS COMPLEX

jakie dokonało się wokół domusa, stanowiło niepodważany dowód na to, że wraz z udomowieniem Homo sapiens przehandlował szerokie spektrum dzikiej fauny i flory za stadko zwierząt domowych i garść ziarna. Kusi mnie, aby rewolucję, która dokonała się w okre­ sie późnego neolitu, z całym jej zakrojonym na dużą skalę wkładem w życie społeczne, postrzegać jako coś w rodzaju zatrudnienia poniżej posiadanych kwalifikacji. Słynnym przykładem wzrostu wydajności osiągniętej dzięki podziało­ wi pracy jest opisywana przez Adama Smitha fabryka szpilek, w której każdy etap wytwarzania tych przedmiotów został przydzielony innemu pracownikowi. Alexis de Tocqueville z pełną życzliwością przeczytał Bogactwo narodów, ale na­ stępnie zadał pytanie: „Czego można oczekiwać od człowie­ ka, który przez dwadzieścia lat życia robił łebki od szpilek?”25. Jeżeli jest to nieco zbyt ponury pogląd na przełom, któ­ ry - jak się uważa - uczynił możliwym rozwój cywilizacji, pozwólmy sobie przynajmniej na stwierdzenie, że dla nasze­ go gatunku oznaczało to zmniejszenie uwagi oraz wiedzy praktycznej o świecie przyrody, redukcję diety, skurczenie się przestrzeni, a także zawężenie zakresu życia rytualnego.

25 A. de Tocqueville, Demokracja w Ameryce, tłum. M. Król, Warsza­ wa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1976, s. 351.

ROZDZIAŁ 3

Zoonozy (choroby odzwierzęce): epidemiologiczny Armagedon

ZNÓJ I JEGO HISTORIA

Agropastoralizm - orne pola i zwierzęta domowe - zdo­ minował większość Mezopotamii i Żyznego Półksiężyca na długo przed pojawieniem się państw. Za wyjątkiem ob­ szarów wybranych na potrzeby rolnictwa powodziowego fakt ten stanowi swego rodzaju paradoks, który, moim zda­ niem, nadal nie został wyjaśniony w zadowalający sposób. Czemu będący przy zdrowych zmysłach zbieracze mie­ liby zdecydować się na podjęcie o wiele większego znoju związanego z rolnictwem na stałym polu i hodowlą zwie­ rząt, gdyby nie stał za tym przyłożony do ich kolektyw­ nej skroni pistolet? Wiemy, że nawet współcześnie żyjący myśliwi-zbieracze, zmuszeni do życia w ubogim w zasoby środowisku, nadal spędzają jedynie połowę swego czasu na czymkolwiek, co moglibyśmy nazwać pracą na własne po­ trzeby. Badacze wyjątkowego stanowiska archeologicznego w Mezopotamii (Abu Hurejra), gdzie można prześledzić cały okres przejściowy od myślistwa i zbieractwa aż po w pełni 133

ZOONOZY

rozwinięte rolnictwo, stwierdzili, iż „istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, aby myśliwy-zbieracz, mający tak wy­ dajny dostęp do całego asortymentu dzikiego pożywienia możliwego do wykorzystania o każdej porze roku, dobrowol­ nie zaczął uprawiać swoje pełne kalorii produkty spożywcze. Inwestycja energii w przełożeniu na jednostkę energii zwrot­ nej byłaby zbyt wysoka”1. Doszli oni do wniosku, że tym „pistoletem przy skroni” było w tym przypadku przejścio­ we ochłodzenie w młodszym dryasie (10 500-9600 p.n.e.), kiedy nastąpił spadek liczby dzikich roślin, co w połączeniu z wrogością mieszkających w pobliżu ludów ograniczyło ich mobilność. Wyjaśnienie to, jak wspomniano wyżej, jest za­ gorzale kwestionowane zarówno ze względu na podstawę dowodową, jak i zasady logiki. Nie jestem w stanie rozstrzygnąć, a tym bardziej rozwiać kontrowersji dotyczących tego, co przez tysiąclecia kiero­ wało ludźmi, że wybrali rolnictwo jako dominujący model sposobu życia. Akceptowana przez długi czas, aż stała się praktycznie swego rodzaju ortodoksją, była intelektual­ nie satysfakcjonująca narracja o rozbudowaniu podstaw bytowych, co miało trwać aż 6000 lat. Pierwszy impuls tej intensyfikacji nazwano rewolucją szerokiego spektrum, co stanowiło odniesienie do wykorzystania bardziej zróż­ nicowanych zasobów bytowych na niższych poziomach tro­ ficznych. Zmiana nastąpiła na obszarze Żyznego Półksiężyca, czego przyczyną był rosnący niedobór (z powodu nadmier­ nych polowań?) dużych zwierząt łownych, podstawowego źródła białka - turów, onagrów, jeleni europejskich, żółwi morskich, gazeli - używając metafory, „owocu będącego 1 A.M.T. Moore, G.C. Hillman, A.J. Legge, Village on the Euphra­ tes..., s. 393. To niezwykle wszechstronny i cenny przegląd badań nad tym najbogatszym miejscem w Mezopotamii.

134

ZNÓI 1 IEGO HISTORIA

w zasięgu” wczesnych myśliwych. W rezultacie, a być może również pod presją rosnącej populacji, ludzie zmuszeni zostali do wykorzystania zasobów, które, chociaż obfite, wymagały więcej pracy oraz być może były mniej łubiane i/lub mniej pożywne. Ślady rewolucji szerokiego spektrum widoczne są w zapisie archeologicznym, gdzie zmniejsza się udział kości dużych dzikich zwierząt i zaczyna dominować skrobiowa materia roślinna, skorupiaki, małe ptaki i ssaki, ślimaki oraz małże. Dla twórców tej ortodoksji logika stoją­ ca za rewolucją szerokiego spektrum żywieniowego i przej­ ścia do rolnictwa bazowała na identycznych przesłankach, a co więcej, miała zasięg globalny. Ogólnoświatowy wzrost liczby ludności, zwłaszcza po 9600 roku p.n.e., kiedy nastą­ piła poprawa warunków klimatycznych, wraz ze spadkiem pogłowia dużych zwierząt (wyraźnie udokumentowanym na Bliskim Wschodzie i w Nowym Świecie) zmusiły myśli­ wych i zbieraczy do intensyfikacji działań, których celem było poszukiwanie nowych źródeł żywności. Wywierając coraz większy nacisk na zasoby otaczającego ich środowiska, zostali zmuszeni do cięższej pracy na swoje utrzymanie. Pa­ trząc z tej perspektywy, rewolucja szerokiego spektrum była pierwszym krokiem w długim procesie narastającego znoju, który z czasem osiągnął swoje logiczne apogeum w nieustan­ nym trudzie uprawy roli i hodowli zwierząt. W większości wersji tej historii zarówno owa zmiana, jak i rolnictwo były również szkodliwe z punktu widzenia możliwości żywienio­ wych, powodując pogorszenie stanu zdrowia oraz wyższą śmiertelność. Jako wyjaśnienie rewolucji szerokiego spektrum no­ śność demograficznej presji wydaje się w wielu miejscach stać w sprzeczności z dostępnymi dowodami. „Rewolucja” następuje w otoczeniu, w którym presja populacyjna na­ stawiona na dostępne zasoby wydaje się niewielka. Mogło 135

ZOONOZY

być również tak, że wilgotniejsze i cieplejsze warunki po roku 9600 p.n.e. przyczyniły się, jak w przypadku mezopotamskiego aluwium, do dużo większej bujności roślinności, którą można było łatwo zebrać, chociaż nie tłumaczyłoby to zauważonych w badaniach archeologicznych niedo­ borów żywieniowych. Nie ma większych wątpliwości co do historyczności rewolucji szerokiego spektrum, chociaż ława przysięgłych ciągle obraduje w kwestii jej przyczyn i konsekwencji. Odnośnie do rozwoju właściwego rolnictwa, około trzech lub czterech tysiącleci później, sędziowie przysięgli nie mają jednak większych wątpliwości. Presja populacyjna narastała - osiadli myśliwi i zbieracze mieli duże trudno­ ści z przemieszczaniem się i byli zmuszeni wycisnąć więcej, przy wyższych kosztach w postaci pracy, ze swojego otocze­ nia, podczas gdy pogłowie większości dużych zwierząt łow­ nych wyraźnie spadło lub całkowicie zniknęło. Jak widać, ma to niewiele wspólnego z wigowskim mitem historycz­ nym2 o ludzkiej inwencji i postępie. Techniki sadzenia roślin były znane już od dawna i stosowane okazjonalnie - równie długą historię miał zwyczaj zbierania dzikich roślin i prze­ chowywania ich nasion - pod ręką były też wszystkie narzę­ dzia potrzebne do obróbki ziarna, a jako rezerwę trzymano już jedno lub nawet dwa schwytane zwierzęta. Niemniej jednak sadzenie roślin i hodowla zwierząt jako dominujące praktyki zapewniające warunki bytu, ze względy na pra­ cę, jakiej wymagały, były unikane tak długo, jak to tylko możliwe. A większość nakładu pracy wynikała z potrzeby 2 Deterministyczna koncepcja historiograficzna, zgodnie z którą historia w sposób nieunikniony dąży do coraz większej wolności i oświecenia ludzkości (przyp. tłum.).

136

PÓŹNONEOL1TYCZNE WIELOGATUNKOWE...

obrony uproszczonego, sztucznego środowiska przed od­ rodzeniem się natury, która została z niego wyrugowana: innymi roślinami (chwastami), ptakami, roślinożernymi zwierzętami, gryzoniami, owadami oraz rdzą i infekcjami grzybiczymi, które zagrażały jednogatunkowym hodowlom. Uprawa zbóż była nie tylko pracochłonna, ale również delikatna i wrażliwa. PÓŹNONEOLITYCZNE WIELOGATUNKOWE OBOZY PRZESIEDLEŃCZE: EPIDEMIOLOGICZNY ARMAGEDON

Według jednego z ostrożnych szacunków w roku 10 000 p.n.e. liczba ludności na całym świecie wynosiła około 4 000 000. Dokładnie 5000 lat później, w roku 5000 p.n.e., wzrosła do zaledwie 5 000 000. Tak więc, pomimo osiągnięć cywi­ lizacyjnych rewolucji neolitycznej: osiadłego trybu życia i rolnictwa, trudno mówić, że nastąpiła wówczas eksplozja demograficzna. Z kolei w ciągu kolejnych 5000 lat ludność świata wzrośnie dwudziestokrotnie, do ponad 100 000 000. Trwająca pięć tysiącleci transformacja neolityczna stanowiła więc swego rodzaju demograficzne wąskie gardło, odzwier­ ciedlając niemal statyczny poziom reprodukcji. Zakładając nawet, że wzrost populacji ledwie przekroczy poziom za­ stępowalności (na przykład 0,015 procenta), w ciągu 5000 lat łączna liczba ludności nadal wzrośnie ponad dwukrot­ nie. Jednym z prawdopodobnych wyjaśnień tego paradoksu oczywistego progresu ludzi w technikach utrzymania się przy życiu oraz długiego okresu demograficznej stagnacji jest to, że pod względem epidemiologicznym był to być może czas najwyższej śmiertelności w dziejach ludzkości. W przy­ padku Mezopotamii istnieje przekonanie, że właśnie dzięki

137

ZOONOZY

efektom rewolucji neolitycznej stała się ona ośrodkiem prze­ wlekłych i zjadliwych chorób zakaźnych, które wielokrotnie dziesiątkowały miejscową ludność3. Potwierdzenie owej hipotezy trudno odszukać w znalezi­ skach archeologicznych, co wynika z faktu, że tego typu cho­ roby, w przeciwieństwie do niedożywienia, jedynie rzadko pozostawiają ślady na ludzkich kościach. Osobiście uważam, że choroby zakaźne są „najgłośniejszą” ciszą w neolitycznym zapisie archeologicznym. Archeologia może opisać tylko to, co można odzyskać, w tym przypadku jesteśmy więc skaza­ ni wyłącznie na niepoparte żadnymi dowodami spekulacje. Istnieją jednak powody, aby przypuszczać, że duża część na­ głych upadków najwcześniejszych ośrodków populacyjnych była spowodowana wyniszczającymi chorobami zakaźny­ mi4. Raz po raz znajdowane są dowody na nagłe i niewyja­ śnione porzucanie gęsto zaludnionych osad. Wyludnienia można się spodziewać również w przypadku niekorzystnych zmian klimatycznych lub zasolenia gleby, ale mając na uwadze przyczynę takiego działania, bardziej prawdopodobne jest, że będzie ono dotyczyło całego regionu i nastąpi raczej stop­ niowo. Oczywiście możliwe są także inne wyjaśnienia nagłej ewakuacji lub zniknięcia mieszkańców zaludnionego miej­ sca: wojna domowa, podbój czy powodzie. Jednak choroby

3 E. Burke, K. Pomeranz (red.), The Environment and World History, Berkeley: University of California Press, 2009, s. 91, którzy cytują Pete­ ra Christensena, The Decline oflranshahr: Irrigation and Environments in the History of the Middle East, 500 BC to AD 1500, Copenhagen: Museum Tusculanum, 1993. Okres, o którym wspomina Christensen, wypada nieco później, ale same początki owych chorób datuje się na samą rewolucję neolityczną. Zob. Rozdz. 7 oraz s. 75 i nast. 4 Istnieje duże prawdopodobieństwo, że postęp w odzyskiwaniu materiału genetycznego wkrótce dostarczy silniejszych dowodów na potwierdzenie owych przypuszczeń.

138

POZNONEOLITYCZNE wielogatunkowe...

zakaźne, zważywszy na zupełnie nowe warunki, jakie stwo­ rzyły zatłoczone osady w czasach rewolucji neolitycznej, są głównymi podejrzanymi, na co wskazują zapiski w źró­ dłach, pojawiające się zaraz po tym, jak pojawiło się samo pismo. Znaczenie chorób zakaźnych w tym kontekście nie ogranicza się wyłącznie do Homo sapiens. Epidemie wy­ buchały również wśród zwierząt domowych i upraw, które w późnoneolitycznych wielogatunkowych obozach przesie­ dleńczych również funkcjonowały w dużych skupiskach. Ludność mogła zostać równie łatwo wyniszczona przez cho­ robę, która zdziesiątkowała jej stada lub pola, jak przez zarazę, która dotknęła samych ludzi. Kiedy dostępne stają się wreszcie zapisy źródłowe, mamy w nich wiele informacji o śmiertelnych epidemiach, które można, z dużą ostrożnością, datować na czasy wcześniejsze. Być może najbardziej przekonujących dowodów dostarcza Epos o Gilgameszu, w którym główny bohater stwierdza, iż jego sława będzie trwać nawet po śmierci; jednocześnie zostaje ukazany obraz płynących Eufratem ciał zmarłych prawdopodobnie na skutek zarazy. Mieszkańcy Mezopo­ tamii, jak się wydaje, żyli w coraz bardziej groźnym cieniu śmiertelnie groźnych epidemii. Stworzyli amulety, specjal­ ne modlitwy, lalki mające zapobiegać chorobom, a także „uzdrawiające” bóstwa i świątynie - z których największą sławą cieszył się ośrodek w Nippur - mające zapobiegać ma­ sowym chorobom. Epidemie były wówczas oczywiście nie­ zbyt zrozumiałe. Postrzegano je jako „pożeranie” przez boga i karę za jakieś przewinienia, co wymagało rytuału kompen­ sacyjnego, w tym ofiar składanych z kozłów5. 5 Zob. m.in. A. Porter, Mobile Pastoralism..., s. 253-254; K. Radner, Fressen und gefressen werden: Heuschrecken als Katastrophe und Deli­ katesse im altern Vorderen Orient, „Welt des Orients” 34 (2004), s. 7-22;

139

ZOONOZY

Pierwsze źródła pisane dają również jasno do zrozumie­ nia, że ludy wczesnej Mezopotamii rozumiały zasadę „za­ rażania”, prowadzącego do rozprzestrzeniania się choroby zakaźnej. Tam, gdzie było to możliwe, podejmowano kroki, aby pierwsze zauważone przypadki poddać kwarantannie, zamykając zarażonych w ich domach, nie pozwalając im wychodzić i nikogo do nich nie wpuszczając. Istniała też świadomość, że przybywający z daleka podróżnicy, kupcy i żołnierze są potencjalnymi nosicielami chorób. Praktyki polegające na ich izolowaniu i unikaniu były zapowiedzią procedur kwarantanny stosowanych w lazaretach wznoszo­ nych w portach w okresie renesansu. Zrozumienie mechani­ zmu zarażenia spowodowało, że nie tylko unikano chorych osób, ale także nie korzystano z ich kubków, talerzy, ubrań oraz pościeli6. Żołnierze powracający z kampanii i podej­ rzewani o przenoszenie chorób byli zobowiązani przed wkroczeniem do miasta do spalenia swoich ubrań i tarcz. Jeżeli jednak izolacja i kwarantanna zawiodły, ci, którzy mogli, uciekali z miasta, pozostawiając w nim umierających i zmarłych; powracali, jeśli w ogóle, dopiero po wygaśnięciu

taż, The Assyrian King and His Scholars: The Syrio-Anatolian and Egyptian Schools, w: M. Luukko, S. Svard, R. Mattila (ed.), Of Gods, Trees, Kings, and Scholars: Neo Assyrian and Related Studies in Honour of Simo Parpola, Helsinki: Eisenbrauns, 2009 (Studia Orientalia 106), s. 221-233; W. Farber, How to Marry a Disease: Epidemics, Contagion, and a Magic Ritual Against the ‘Hand of the Ghost’, w: H.F.J. Horstmanshoff, M. Stol (ed.), Magic and Rationality in Ancient Near Eastern and Graeco-Roman Medicine, Leiden: Brill, 2004, s. 117-132. 6 W. Farber, Health Care and Epidemics in Antiquity: The Example of Ancient Mesopotamia, Lecture, Oriental Institute, June 26, 2006, CHIASMOS, https://www.youtube.com/watch?v=Yw_4 Cghic_w. Przy­ taczane tutaj dowody pochodzą w dużej mierze z Mari nad Eufratem oraz Uruk z początków II tysiąclecia p.n.e.

140

PÓŹNONEOL1TYCZNE WIELOGATUNKOWE...

epidemii. Czyniąc tak, często przenosili chorobę na odległe obszary, co rozpoczynało nową rundę kwarantann i ucie­ czek. Moim zdaniem nie ma większych wątpliwości, że za wieloma z pierwszych i niezapisanych z żadnych źródłach porzuceń zaludnionych obszarów stoi nie tyle polityka, ile choroba. Jakiekolwiek informacje dotyczące roli patogenów w cho­ robach ludzi, udomowionych zwierząt i upraw przed połową IV tysiąclecia p.n.e. są z konieczności wyłącznie spekula­ cjami. Jednak wraz z rozpowszechnieniem się pisma liczba danych na temat epidemii rośnie wręcz lawinowo - teksty wspominają, jak uważa Karen Rhea Nemet-Nejat, o gruź­ licy, tyfusie, dżumie dymieniczej i ospie7. Jedną z najwcze­ śniejszych i najszerzej potwierdzonych jest niszczycielska epidemia, jaka w 1800 roku p.n.e. wybuchła w Mari nad Eufratem. Lista innych przypadków jest długa, chociaż za­ zwyczaj nie do końca jasny jest charakter opisywanej cho­ roby. Epidemia, która w roku 701 p.n.e. zniszczyła armię króla Asyrii Sennacheryba, syna Sargona II, i która poja­ wia się w starotestamentowej litanii przeciwko zarazom, jest obecnie identyfikowana jako tyfus lub cholera, tra­ dycyjne przypadłości armii podczas wypraw wojennych. Późniejsza, równie niszczycielska zaraza, która dotknęła Ateny w 430 roku p.n.e., w zapadający w pamięć sposób opisana przez Tukidydesa, oraz plaga Antoninów i dżu­ ma Justyniana w Rzymie odgrywają decydującą rolę w re­ lacjach na temat „wczesnoimperialnej” historii. Biorąc pod uwagę, że w późniejszej epoce mamy do czynienia z więk­ szą liczbą ludności oraz coraz bardziej intensywnym han­ dlem z odległymi krainami, nie ma większych wątpliwości, 7 K.R. Nemet-Rejat, Daily Life in Ancient Mesopotamia, Peabody: Hendrickson, 2002, s. 80.

141

ZOONOZY

że epidemie dotykały więcej ludzi i szersze obszary niż wcze­ śniej. Niemniej jednak to Mezopotamia z końca IV tysiąc­ lecia p.n.e. była historycznie całkiem nowym środowiskiem dla chorób zakaźnych. Do 3200 p.n.e. Uruk było najwięk­ szym miastem na świecie, zamieszkałym przez 25 000 do 50 000 mieszkańców, wraz ze swoimi zwierzętami gospo­ darskimi i uprawami, przyćmiewając wszystkie ośrodki, jakie powstały we wcześniejszym okresie Ubajd. Jako ob­ szar najbardziej „upakowany” demograficznie południowe aluwium było szczególnie narażone na epidemie - akadyjskie słowo na chorobę zakaźną oznacza dosłownie „pewna śmierć” i może być stosowane zarówno w przypadku zarazy wśród zwierząt, jak i ludzi8. Koncentracja oraz bezpreceden­ sowy rozwój handlu spowodowały, co za moment przybli­ żymy, wyjątkową podatność na choroby związane z życiem w dużym zatłoczeniu. Sam osiadły tryb życia, na długo przed rozpowszechnie­ niem się upraw udomowionych zbóż, stworzył warunki do życia w stłoczeniu, co z kolei było idealną „tuczarnią” dla pa­ togenów. Rozwój dużych wiosek oraz niewielkich miast na mezopotamskim aluwium, w porównaniu do wszystkiego, czego doświadczył wcześniej Homo sapiens, oznaczał dziesięcio-dwudziestokrotny wzrost gęstości zaludnienia. Logi­ ka życia w tłoku i przenoszenia chorób jest bardzo prosta. Wyobraźmy sobie na przykład wybieg z dziesięcioma kur­ czakami, z których jeden jest zakażony pasożytem rozprze­ strzeniającym się poprzez odchody. Po pewnym czasie - po części zależnie od wielkości zagrody i łatwości przenoszenia - zarażony zostanie inny kurczak. Teraz wyobraźmy sobie • Jak stwierdza Nemet-Rejat: „Omen zapowiadał, iż bogowie zarazy maszerują wraz z żołnierzami, co jest najprawdopodobniej wzmianką odnoszącą się do tyfusu”, tamże, s. 146.

142

PÓZNONEOLITYCZNE wielogatunkowe...

w tej samej zagrodzie zamiast dziesięciu pięćset kurczaków, co spowoduje, że szanse, iż inny ptak zostanie szybko zara­ żony, wzrosną co najmniej pięćdziesięciokrotnie, i tak dalej i to z gwałtowną szybkością, wręcz wykładniczo. Teraz dwa ptaki wydalają pasożyta, co podwaja prawdopodobieństwo nowej infekcji. Miejmy na uwadze, że zwiększyliśmy liczeb­ ność nie tylko drobiu, ale także ich odchodów pięćdziesiąt razy, tak że w niedługim czasie, im mniejsza jest zagroda, prawdopodobieństwo, że inne ptaki unikną kontaktu z pato­ genem, stanie się znikomo małe. Dla naszych celów zastosujemy logikę stłoczenia i cho­ rób do Homo sapiens, ale, podobnie jak w przytoczonym powyżej przykładzie, w równym stopniu posłużyć się nim można dla dowolnego żyjącego w dużej grupie podatnego na choroby organizmu flory lub fauny. Jest to fenomen życia w zatłoczonym środowisku, który można zastosować w rów­ nym stopniu do stad ptaków czy owiec, reniferów lub gazel, ławic ryb oraz pól, na których uprawia się zboża. Im więk­ sze pokrewieństwo genetyczne - im mniejsza zmienność tym większe prawdopodobieństwo, że wszystkie osobniki będą wrażliwe na ten sam patogen. Zanim ludzie zaczęli intensywnie podróżować, migrujące ptaki, gniazdujące wspólnie, jako pierwsze połączyły dalekodystansowe po­ dróże z zatłoczeniem, będąc tym samym zapewne głów­ nym pośrednim nosicielem rozprzestrzeniającym choroby na odległość. Związek zakażenia ze stłoczeniem był znany i wykorzystywany na długo przed faktycznym zrozumie­ niem mechanizmów przenoszenia się choroby. Myśliwi i zbieracze wiedzieli wystarczająco dużo, aby trzymać się z dala od dużych osad, a rozproszenie było od dawna po­ strzegane jako sposób na uniknięcie epidemii. W późnym średniowieczu Oxford i Cambridge utrzymywały poza mia­ stem domy zarazy, do których przy pierwszych oznakach 143

ZOONOZY

choroby zakaźnej wysyłani byli studenci. Skupisko mogło być śmiertelnie groźne. Dlatego też pod koniec pierwszej wojny światowej w okopach, obozach demobilizacyjnych oraz na okrętach przewożących żołnierzy zaistniały idealne wręcz warunki dla masowej i niosącej śmierć pandemii gry­ py z 1918 roku. Zatłoczone miejsca spotkań - jarmarki, woj­ skowe obozowiska, szkoły, więzienia, slumsy, pielgrzymki religijne, takie jak hadż do Mekki - z historycznego pun­ ku widzenia były miejscami i wydarzeniami sprzyjającymi zarażaniu się chorobami i przenoszeniu ich dalej. Trudno przecenić znaczenie osiadłego trybu życia i spo­ wodowanego przez nie stłoczenia. Oznacza to bowiem, że praktycznie wszystkie choroby zakaźne wywoływane przez wyspecjalizowane mikroorganizmy zaadaptowane do Homo sapiens powstały dopiero w ostatnich 10 000, a wie­ le z nich być może dopiero w ciągu ostatnich 5000 lat. Były one, w pełnym tego słowa znaczeniu, „skutkiem cywilizacji”. Te historycznie nowe choroby - cholera, ospa, świnka, odra, grypa, ospa wietrzna i być może malaria - pojawiły się jako bezpośredni skutek urbanizacji oraz, jak zobaczymy da­ lej, rolnictwa. Do niedawna stanowiły one główną, ogólnie rzecz ujmując, przyczynę śmiertelności ludzi. Nie chodzi tu jednak o to, że ludzkość nie miała wcześniej własnych pa­ sożytów i chorób, ale o to, że schorzeniami nie były przy­ padłości związane z życiem w stłoczeniu, a raczej choroby charakteryzujące się długim okresem utajenia i/lub pozaludzkim środowiskiem bytowania: dur brzuszny, czerwon­ ka amebiczna, opryszczka, jaglica, trąd, schistomatoza czy filarioza9. 9 Zob. zwłaszcza L. Groube, The Impact of Diseases upon the Emer­ gence of Agriculture, w: D.R. Harris (ed.), The Origins and Spread of Agriculture and Pastoralism in Eurasia, Washington: Smithsonian

144

PÓŹNONE0L1TYCZNE WIELOGATUNKOWE...

Choroby związane z życiem w zatłoczonym środowisku nazywane są również chorobami uzależnionymi od gęstości zaludnienia lub, w języku współczesnej publicznej służby zdrowia, ostrymi infekcjami pozaszpitalnymi. W przypadku wielu chorób wirusowych, które uzależniły się od ludzkiego gospodarza, można, biorąc pod uwagę ich sposób przenosze­ nia się oraz czas zaraźliwości i trwania odporności nabytej po zakażeniu, wywnioskować, jaka musi być minimalna liczebność populacji potrzebna do zatrzymania procesu za­ każania się od umierających przy braku nowych gospo­ darzy. Epidemiolodzy lubią powoływać tu jako przykład odrę na izolowanych od świata Wyspach Owczych w XVIII i XIX wieku. W roku 1781 epidemia przywleczona przez żeglarzy dosłownie spustoszyła wyspy, a biorąc pod uwagę dożywotnią odporność uzyskaną przez ocalałych, były one wolne od choroby przez sześćdziesiąt pięć lat aż do roku 1846, kiedy ta powróciła, zarażając wszystkich oprócz star­ ców, którzy przeżyli wcześniejszą epidemię. Kolejny nawrót odry trzydzieści lat później spowodował, że zachorowały tylko osoby poniżej trzydziestki. W przypadku tej choro­ by epidemiolodzy obliczyli, że do wybuchu stałej infekcji potrzeba jest co roku co najmniej 3000 nowych podatnych nosicieli oraz że taką liczbę gospodarzy może zapewnić tyl­ ko populacja licząca około 300 000 osobników. Dysponując populacją dużo poniżej owego progu, Wyspy Owcze musiały na potrzeby każdej z epidemii „importować” odrę. Z tego samego powodu oznacza to oczywiście, że żadna z chorób

Institution Press, 1996, s. 101-129; S.M. Burnet, D.O. White, The Na­ tural History of Infectious Disease, 4th ed., Cambridge: Cambridge University Press, 1972, szczególnie rozdz. 4-6; a także W.H. McNeill, Plagues and People, New York: Monticello Editions, History Book Club, 1976.

145

ZOONOZY

zakaźnych nie mogła się rozprzestrzeniać przed pojawie­ niem się ludów neolitycznych. Wyjaśnia to także stosunkowo dobry stan zdrowia ludności zamieszkującej Nowy Świat podobnie jak ich późniejszą podatność na patogeny Starego Świata. Grupy, które około 13 000 roku p.n.e. w kilku falach przekroczyły Cieśninę Beringa, odeszły, zanim pojawiła się większość tego typu chorób; były także zbyt małe, aby utrzymać którąkolwiek z tych potrzebujących zatłoczonego środowiska zaraz. Żadna relacja na temat stanu epidemiologicznego neoli­ tu nie jest kompletna bez odnotowania kluczowej roli, jaką odegrali nowi domownicy: zwierzęta gospodarskie, komensale, a także uprawiane zboża i rośliny strączkowe. Ponow­ nie zadziałała kluczowa zasada życia w stłoczeniu. Neolit był czasem nie tylko bezprecedensowej koncentracji ludzi, ale jednocześnie równie bezprecedensowym nagromadze­ niem owiec, kóz, bydła, świń, psów, kotów, kur, kaczek i gęsi. Ponieważ w mniejszym lub większym zakresie były one zwie­ rzętami stadnymi, nosiły pewne specyficzne dla swojego ga­ tunku patogeny stłoczenia. Zgromadzonym po raz pierwszy wokół domusa, w bliskim i nieustannym kontakcie, szybko przyszło dzielić szeroką gamę organizmów zakaźnych. Sza­ cunki różnią się od siebie, ale spośród 1400 znanych ludzkich organizmów chorobotwórczych, 800 do 900 to choroby odzwierzęce, wywodzące się od gospodarzy niebędących ludźmi. Dla większości owych patogenów Homo sapiens jest „ślepym zaułkiem”: ludzie nie przekazują ich innemu nieludzkiemu żywicielowi. Wielogatunkowy obóz przesiedleńczy był w ten sposób nie tylko historycznym zgromadzeniem ssaków w liczbie i bli­ skości, których dotąd nie znano, ale również zbiorowiskiem wszelkiego typu bakterii, pierwotniaków, robaków i wiru­ sów, które na nich żerowały. W tej gromadzie szkodników 146

P02NONEOLITYCZNE WIELOGATUNKOWE...

zwyciężyły patogeny, które były w stanie szybko przystoso­ wać się do nowych żywicieli w domusie oraz się rozmna­ żać. To, co wówczas nastąpiło, było pierwszym masowym przekroczeniem przez patogeny bariery międzygatunkowej, co ustanowiło zupełnie nowy porządek epidemiologiczny. Historia tego przełamania jest opowiedziana oczywiście z (przerażającej) perspektywy Homo sapiens. Jednak nie mniej melancholijnie wyglądałaby ona z punktu widzenia, powiedzmy, kozy lub owcy, która bądź co bądź nie zgłosiła się na ochotnika, aby wejść do domusa. Pozostawiam wy­ obraźni czytelnika, w jaki sposób rozwinięta intelektualnie, wszechwiedząca koza mogłaby opowiedzieć historię przeno­ szenia chorób w neolicie. Lista chorób dzielonych ze zwierzętami domowymi i komensalami żyjącymi w obrębie domusa jest wyjątkowo duża. Według nieaktualnej już listy, dzisiaj z pewnością jesz­ cze dłuższej, my, ludzie, dzielimy dwadzieścia sześć chorób z drobiem, trzydzieści dwie ze szczurami i myszami, trzy­ dzieści pięć z końmi, czterdzieści dwie ze świniami, czter­ dzieści sześć z owcami i kozami, pięćdziesiąt z bydłem oraz sześćdziesiąt pięć z najczęściej badanym i najstarszym z na­ szych domowników, psem10. Podejrzewa się, że odra powstała na bazie wirusa księgosuszu owiec i kóz, ospę otrzymaliśmy od udomowionych wielbłądów oraz przodka gryzoni prze­ noszącego ospę krowią, a grypę od udomowionego ptactwa domowego jakieś 4,5 tysiąca lat temu. Pokolenie nowych międzygatunkowych zoonoz rosło wraz ze zwiększającą się liczbą ludzi i zwierząt, a także z coraz częstszymi w tym cza­ sie kontaktami z odległymi obszarami. Podobnie jest również współcześnie. Nic więc dziwnego, że południowo-wschodnie

10 W.H. McNeill, Plagues and People..., s. 51.

147

ZOONOZY

rejony Chin, a konkretnie Guangdong, prawdopodobnie największe, najbardziej zatłoczone i historycznie najstarsze skupisko Homo sapiens, świń, kur, gęsi, kaczek i rynków dzikich zwierząt na świecie, było główną szalką Petriego11 dla inkubacji nowych szczepów ptasiej i świńskiej grypy. Ekologia chorób późnego neolitu nie była wyłącznie skut­ kiem koncentracji ludzi i ich zwierząt domowych w stałych osadach. Był to raczej efekt całego kompleksu domusa jako modułu ekologicznego. Oczyszczanie gruntów na potrzeby rolnictwa oraz wypasanie nowych domowników stworzyło całkowicie nowe środowisko i zupełnie odmienną niszę eko­ logiczną z większą ilością światła słonecznego oraz bardziej odsłoniętymi glebami, na które, po tym jak został zakłóco­ ny wcześniejszy wzorzec ekologiczny, przenosiły się nowe zespoły flory, fauny, owadów i mikroorganizmów. Część tej transformacji była zaplanowana, jak w przypadku upraw, ale znacznie większą część stanowiły drugo- i trzeciorzędne efekty uboczne stworzenia domusa. Symbolem efektów ubocznych było skupisko ludzkich i zwierzęcych odpadów, a w szczególności kału. Stosunko­ wo niewielka mobilność osiadłych ludzi i zwierząt gospo­ darskich oraz wytwarzanych przez nich resztek pozwalała na wielokrotne zakażenia tymi samymi pasożytami. Ko­ mary i stawonogi, które często są pośrednimi nosicielami choroby, znajdowały w odpadach idealne miejsca do roz­ mnażania się i żerowania. Dla kontrastu wędrowne grupy myśliwych--zbieraczy często pozostawiały za sobą swoje pasożyty, przenosząc się do nowego środowiska, w którym nie mogły się one rozmnażać. Kiedy jednak człowiek za­ trzymał się i zamieszkał w domusie, wraz z innymi ludźmi,11 11 Naczynie laboratoryjne wykorzystywane między innymi do hodowli mikroorganizmów (przyp. tłum.).

148

PÓŻNONEOLITYCZNE WIELOGATUNKOWE...

zwierzętami gospodarskimi, zbożem, odchodami i odpada­ mi roślinnymi, stal się kuszącą karmą dla wielu komensali, od szczurów i jaskółek aż po, idąc w dół łańcucha dra­ pieżników, pchły, wszy, bakterie i pierwotniaki. Pionierzy, którzy utworzyli tę historycznie nowatorską ekologię, praw­ dopodobnie nie mieli możliwości poznania przypadkowo uwolnionych w ten sposób pośrednich nosicieli chorób. W rzeczywistości stan ten trwał aż do końca XIX wieku, kie­ dy dzięki odkryciom ojców mikrobiologii, Roberta Kocha i Ludwika Pasteura, stało się jasne, jak wysoką cenę w po­ staci przewlekłych i śmiertelnych infekcji płacił Homo sa­ piens za brak czystej wody, sanitariatów i systemu usuwania ścieków. Ponieważ nowe niszczycielskie choroby pozosta­ wiały ludzi bez żadnej wiedzy na temat tego, co ich dotknę­ ło, szerzyły się teorie ludowe i mnożyły się środki zaradcze. Jednak tylko jedno panaceum - rozproszenie - domyślnie identyfikowało podstawową przyczynę zaraz - nadmierną koncentrację. Związane z życiem w ciasnocie choroby, które zaatako­ wały mieszkańców późnoneolitycznych wielogatunkowych obozów przesiedleńczych, stanowiły nową i surową presję selekcyjną patogenów, której nigdy nie doświadczyli przod­ kowie ówczesnych ludów. Można się domyślać, że nieliczne wczesne skupiska osiadłych ludzi zostały niemal całkowicie wytrzebione przez choroby, na które nie mieli oni praktycz­ nie żadnej odporności. W przypadku mniejszych społeczno­ ści przedpiśmiennych niemal niemożliwa jest identyfikacja roli, jaką epidemie odegrały w ich śmiertelności; duża część dowodów pochodzących z wczesnych cmentarzysk jest nie­ jednoznaczna. Jest jednak całkiem prawdopodobne, że wy­ nikające z życia w zatłoczeniu choroby, w tym odzwierzęce, były w dużej mierze odpowiedzialne za demograficzne wą­ skie gardło we wczesnym neolicie. Wraz z biegiem czasu 149

ZOONOZY

- nie mamy żadnej pewności, jak długo to trwało i na ile uzależnione było od patogenu - populacje żyjące w dużym zagęszczeniu rozwinęły pewną odporność na wiele cho­ rób, które z kolei stały się endemiczne, co oznacza stabilną i mniej śmiertelną relację patogen-żywiciel. Bądź co bądź, potomstwo mają tylko ci, którzy przeżyją! Niektóre choroby - na przykład krztusiec i zapalenie opon mózgowo-rdzenio­ wych - mogą nadal stanowić duże zagrożenie dla małych dzieci, podczas gdy inne, jeżeli zachorują na nie bardzo młode osoby, są stosunkowo nieszkodliwe i powodują na­ bycie odporności; są to między innymi polio, ospa, odra, świnka i wirusowe zapalenie wątroby12. W momencie, kiedy choroba nabiera u populacji prowa­ dzącej osiadły tryb życia charakteru endemicznego, staje się znacznie mniej śmiercionośna i u większości nosicieli często krąży przede wszystkim w formie utajonej (subklinicznej). W tym momencie nienarażone na jej oddziaływanie popu­ lacje mające niewielką lub zerową odporność na ten patogen, wchodząc w kontakt z ludnością, u której jest on endemicz­ ny, mogą być wyjątkowo podatne na zarażenia. W ten spo­ sób jeńcy wojenni, niewolnicy i imigranci z odległych lub izolowanych wiosek, pozostających dotąd poza kręgiem od­ porności na choroby charakteryzujące duże skupiska, mają

12 Polio jest przykładem choroby zakaźnej powiązanej ze stanem hi­ gieny. Na przykład w Bombaju (Mumbaj) dużym mieście w południo­ wej części świata, zdecydowana większość dzieci poniżej piątego roku życia będzie miała w swoim organizmie przeciwciała polio, co wska­ zuje, że zostały one eksponowane na tę chorobę, która rozprzestrzenia się poprzez kał i jedynie z rzadka prowadzi do zgonu niemowlęcia. W przypadku osób, które nie były eksponowane na nią we wczesnym wieku, choroba ta, jeżeli zarażą się nią w późniejszym okresie życia, jest dużo groźniejsza.

150

PÓZNON EOLITYCZNE WIELOGATUNKOWE...

mniejsze szanse na obronę i istnieje duże prawdopodobień­ stwo, że ulegną chorobom, na które z biegiem czasu w dużej mierze uodporniły się duże osiadłe społeczności. Z tego wła­ śnie powodu spotkanie Starego Świata z Nowym okazało się takim kataklizmem dla immunologicznie naiwnych rdzen­ nych Amerykanów, odizolowanych od ponad 10 000 lat od patogenów ludów Europy, Azji i Afryki. Problem chorób osiadłego trybu życia i funkcjonowania w dużych skupiskach w późnym neolicie został spotęgowa­ ny przez w coraz większym stopniu rolniczą dietę, charak­ teryzującą się niedoborem wielu niezbędnych składników odżywczych. Szansa przeżycia choroby zakaźnej, zwłaszcza w przypadku niemowląt i kobiet w ciąży, uzależniona jest w dużym stopniu, obok innych ważnych czynników, od dostępnej żywności. Niezwykle wysoki wskaźnik umieral­ ności niemowląt (40-50 procent) u większości pierwszych rolników związany był z ich dietą, która osłabiała osoby narażone na nowe patogeny i będące ich nosicielami. Dowody na względne ograniczenie i zubożenie diety wczesnych rolników pochodzą w większości z porównania ich szczątków kostnych ze szczątkami łowców-zbieraczy mieszkających w pobliżu w tym samym okresie. Myśliwi -zbieracze byli średnio o kilkanaście centymetrów wyżsi. Odzwierciedlało to prawdopodobnie ich bardziej urozma­ iconą i obfitszą dietę. Trudno przecenić, jak już wspomina­ liśmy, tego typu różnorodność. Mogła ona obejmować kilka sieci żywieniowych - morską, obszarów podmokłych, la­ sów, sawann i strefy suchej - z ich sezonową odmiennością; nawet w przypadku pożywienia roślinnego owa różnorod­ ność była, jak na standardy rolnicze, wręcz oszałamiająca. Przykładem może tu być stanowisko archeologiczne Abu Hurejra, gdzie dla fazy myśliwsko-zbierackiej odkryto ślady

151

ZOONOZY

192 różnych roślin, z których 142 można było zidentyfikować, a 118 z nich jest nadal spożywanych przez współczesnych łowców-zbieraczy13. Na sympozjum poświęconym ocenie wpływu rewolucji neolitycznej na ludzkie zdrowie na całym świecie, na podsta­ wie danych paleobotanicznych, stwierdzono: Stres [żywieniowy] [...] jak się wydaje, nie stał się powszech­ ny, dopóki nie osiągnięto wysokiego poziomu osiadłego try­ bu życia, dużej gęstości zaludnienia i nie uzależniono się od rolnictwa. Na tym etapie [...] częstotliwość występowania stresu fizjologicznego, podobnie jak stopa zgonów, znacznie wzrasta. Większość populacji rolniczych cechuje duża czę­ stotliwość występowania porotic hyperostasis [przerost słabo uformowanej kości związany z niewłaściwym odżywieniem, zwłaszcza niedoborem żelaza wynikającym z niedożywienia] oraz cribra orbiraia [odmiana wspomnianego stanu zlokalizo­ wana w obrębie oczodołu], zauważyć można również znaczny wzrost liczby i nasilenia niedorozwoju szkliwa [zębów] oraz patologii związanych z chorobami zakaźnymi14.

Większość przypadków niedożywienia wykryto u osob­ ników płci żeńskiej - „kobiet rolników” - co wydaje się powiązane z niedoborem żelaza (dla kobiet z powodu utra­ ty krwi podczas miesiączek była to najbardziej dotkliwa przypadłość). Kobiety w okresie przedrolniczym stosowały dietę, która zapewniała im obfitość kwasów tłuszczowych omega-6 i omega-3 pochodzących z dziczyzny, ryb oraz niektórych olejów roślinnych. Te kwasy tłuszczowe mają

13 A.M.T. Moore, G.C. Hillman, S.J. Legge, Village on the Euphra­ tes..., s. 369. 14 A.C. Roosevelt, Population, Health, and the Evolution of Subsisten­ ce: Conclusions from the Conference, w: M.N. Cohen, G.J. Armelagos (ed.), Paleopathology and the Origins ofAgriculture, Orlando: Academic Press, 1984, s. 259-283.

152

PÓZNON EOLITYCZN E WIELOGATUNKOWE...

istotne znaczenie, gdyż ułatwiają pobieranie żelaza niezbęd­ nego do tworzenia czerwonych krwinek odpowiadających za transport tlenu. Z kolei diety oparte na zbożach nie tylko nie zawierają niezbędnych kwasów tłuszczowych, ale de fac­ to hamują przyswajanie żelaza. Efektem pierwszych coraz bardziej intensywnie zbożowych diet z okresu późnego neo­ litu (opartych na pszenicy, jęczmieniu i prosie) było zatem pojawienie się anemii związanej z niedoborem żelaza (syderopenicznej), pozostawiającej wyraźne ślady w kościach. Zwiększona podatność na nowe infekcje wydaje się wy­ nikać przede wszystkim ze stosunkowo obfitej i mało zróż­ nicowanej diety węglowodanowej przy niewielkim udziale dziko rosnącego pożywienia i mięsa. Prawdopodobnie bra­ kowało w niej niektórych niezbędnych witamin i była uboga w białko. Nawet mięso udomowionych zwierząt, które od czasu do czasu pojawiało się na ucztach, zawierało znacznie mniej niezbędnych kwasów tłuszczowych niż to pochodzą­ ce od dziko żyjących zwierząt. Związane z neolityczną die­ tą choroby, które pozostawiły ślady w ludzkich szczątkach kostnych, takie jak krzywica, można udokumentować - te, które mają wpływ na tkanki miękkie, są znacznie trudniej­ sze do rozpoznania (za wyjątkiem sporadycznych przy­ padków dobrze zachowanych mumii). Niemniej jednak na podstawie wiedzy na temat diety i wczesnych pisanych relacji odnoszących się do chorób, które dzięki wiedzy dietologicznej zdołano prawdopodobnie rozpoznać, można wymienić następujące neolityczne schorzenia układu pokarmowego związane z dietą: beri-beri, pelagra, niedobór ryboflawiny oraz kwashiorkor. A co ze zbożami? One również zostały poddane swo­ istemu „sedentyzmowi” na stałych polach oraz w warun­ kach dużej koncentracji, a także nowemu, nadzorowanemu przez człowieka procesowi selekcji, który ograniczył ich 153

ZOONOZY

genetyczną różnorodność, co miało na celu uzyskanie po­ żądanych u nich cech. One także, jak zobaczymy, podobnie jak każdy organizm, zapadały na własne choroby związane z funkcjonowaniem w dużym zagęszczeniu. Ponieważ „za­ równo pasterstwo, jak i rolnictwo często dotykane są epi­ demiami, nieurodzajami lub innymi nieszczęściami”, Hans J. Nissen i Peter Heine uważają, iż pierwsi rolnicy woleli, jeżeli było to tylko możliwe, funkcjonować w oparciu o my­ ślistwo, rybołówstwo i zbieractwo15. Również w tym przy­ padku badania archeologiczne nie są zbyt pomocne. Można jednak wykazać, że jakiś wcześniej zaludniony obszar zo­ stał nagle opuszczony - jednak z braku źródeł pisanych dowiedzenie się, dlaczego tak się stało, to już całkiem inny problem. Grzyb zbożowy, rdza, inwazja owadów, a nawet burza, która zniszczyła dojrzałe rośliny, podobnie jak do­ legliwości tkanek miękkich pozostawiają niewiele śladów albo nie pozostawiają ich w ogóle. Źródła pisane, o ile są dostępne, częściej mówią o „nieurodzaju” lub głodzie niż o ich przyczynach, które w wielu przypadkach nie były zro­ zumiałe dla samych ofiar. Uprawy doświadczały własnego, „roślinnego” epidemio­ logicznego Armagedonu. Coś, co poczytywano za patogen lub owada, można uznać za swego rodzaju ryzyko związane z neolitycznym środowiskiem rolniczym. Było ono nie tyl­ ko zatłoczone, ale także, w porównaniu z dzikimi łąkami, w dużej mierze dopasowane do dwóch najważniejszych ro­ ślin zbożowych: pszenicy i jęczmienia. Co więcej, dotyczyło to stałych pól, które w mniejszym lub większym zakresie nieustannie były obsiewane zbożem - dla porównania w rol­ nictwie wypaleniskowym (nazywanym również rolnictwem 15 H.J. Nissen, P. Heine, From Mesopotamia to Iraq: A Concise History, trans. H.J. Nissen, Chicago: University of Chicago Press, 2009.

154

PÓŹNONEOL1TYCZNE WIELOGATUNKOWE...

leśno-odłogowym lub żarowym) pole było obsadzane przez rok lub dwa, a następnie odłogowane przez dekadę lub na­ wet dłużej. W efekcie powtarzające się coroczne uprawy pól zapewniały stałą karmę dla owadów-szkodników i chorób roślinnych - nie wspominając już o towarzyszących im chwastach - które stworzyły znaczne populacje, co byłoby niemożliwe, gdyby nie pojawiły się jednogatunkowe stałe pola. Duże, osiadłe społeczności z konieczności oznacza­ ły powstanie znajdujących się w bliskim sąsiedztwie wielu pól uprawnych, na których rosły podobne odmiany roślin, co sprzyjało gromadzeniu się proporcjonalnie dużej popu­ lacji szkodników. Podobnie jak w przypadku epidemiolo­ gii ludzi żyjących w dużym stłoczeniu, logiczne wydaje się założenie, że wiele chorób zbóż nękających neolitycznych plantatorów stanowiły nowe patogeny, które ewoluowały, aby móc wykorzystać tak zasobną niszę agroekologiczną. Dosłowne znaczenie terminu „pasożyt” ma swoje korzenie w Grecji i oznacza „tuczenie”. Uprawom, podobnie jak ludziom, nie tylko zagrażały choroby bakteryjne, grzybicze i wirusowe, musiały także zmierzyć się z całym zastępem małych i dużych drapieżni­ ków - ślimakami, pomrowikami, owadami, ptakami, gry­ zoniami i innymi ssakami, a także całą masą nieustannie ewoluujących chwastów, które konkurowały z nimi o poży­ wienie, wodę, światło i przestrzeń16. Leżące w ziemi nasio­ na atakowane były przez larwy owadów, gryzonie i ptaki. Podczas wzrostu i rozwoju zboża groźne pozostawały nadal te same szkodniki, jak również mszyce, które wysysają ro­ ślinne soki i przenoszą choroby. Na tym etapie szczególnie 16 P. Dark, H. Gent, Pests and Diseases of Prehistoric Crops: A Yield 'Honeymoon' for Early Grain Crops in Europe?, „Oxford Journal of Archaeology” 20, nr 1 (2001), s. 59-78.

155

ZOONOZY

niszczycielskie są choroby grzybiczne, między innymi pleśń, smut, bunt, rdza i sporysz (po spożyciu przez ludzi znany jako ogień św. Antoniego). Część roślin, która nie poddaje się owym drapieżcom, zmuszona jest konkurować z armią chwastów, które wyspecjalizowały się we wzroście na zaora­ nej glebie i naśladują niektóre rośliny uprawne. A kiedy zbio­ ry znajdą się wreszcie w spichlerzu, nadal są celem ataków, tym razem chrząszczy ryjkowców, gryzoni i grzybów. Na współczesnym Bliskim Wschodzie pewną normą jest, że kilka upraw z rzędu staje się ofiarą owadów, ptaków lub chorób. Podczas eksperymentu przeprowadzonego w północ­ nej Europie uprawa współczesnego jęczmienia, nawożonego, ale niezabezpieczonego nowoczesnymi herbicydami lub pe­ stycydami, skurczyła się o połowę: 20 procent z powodu cho­ rób, 12 procent - działań zwierząt i 18 procent - chwastów17. Zagrożone przez choroby związane ze wzrostem w stło­ czeniu oraz monokulturę upraw udomowione zboża, jeżeli mają przynieść plony, muszą być stale bronione przez swoich ludzkich opiekunów. W dużej mierze z tego właśnie powo­ du wczesne rolnictwo było tak zniechęcająco pracochłonne. W celu zmniejszenia nakładu pracy i poprawy wydajności opracowano różne metody uprawy. Pola były rozpraszane, tak aby dzieliły je większe odległości, praktykowano ugorowanie i płodozmian, a nasiona pozyskiwano z oddalonych miejsc, co miało zmniejszyć jednorodność genetyczną. Dojrzewające uprawy były skrupulatnie strzeżone przez rolników, ich ro­ dziny i strachy na wróble. Jednak biorąc pod uwagę podatną na choroby agroekologię udomowionych zbóż, nigdy nie było pewności, czy przetrwają one ataki drapieżników, by móc wyżywić swojego finalnego strażnika i konsumenta: rolnika. 17 Tamże, s. 60.

156

PÓ2NON EOLITYCZN E WIELOGATUNKOWE...

Dawna narracja o postępie cywilizacyjnym jest, przy­ najmniej pod jednym istotnym względem, niewątpliwie po­ prawna. Udomowienie roślin i zwierząt umożliwiło pewien stopień sedentyzmu, który stał się podstawą najwcześniej­ szych cywilizacji i państw, a także ich osiągnięć kulturo­ wych. Sedentyzm ten opierał się jednak na niezwykle wątłej i kruchej podstawie genetycznej: garści ziaren, kilku gatun­ kach zwierząt domowych oraz radykalnie uproszczonym środowisku, które musiało być nieustannie chronione przed ponownym przejęciem przez wyrugowaną z niego przyro­ dę. Jednocześnie domus nigdy nie stał się samowystarczalny. Wymagał nieustannych dotacji ze strony wykluczonej prze­ cież natury: drewna na opał i do celów budowlanych, ryb, mięczaków, leśnych pastwisk, małych zwierząt łownych, dzikich warzyw, owoców i orzechów. Podczas głodu rolnicy uciekali się do wszelkiego typu zasobów spoza domusa, które były podstawą bytu myśliwych-zbieraczy. Domus zapewniał wspaniałą ucztę i był miejscem piel­ grzymek dla nieproszonych komensali oraz wszelkich rozmiarów szkodników, aż po najmniejsze wirusy. Jego koncentracja i prostota czyniły go wyjątkowo podatnym na upadek. Późnoneolityczne rolnictwo stanowiło pierw­ szy z wielu kroków w rozwoju wyspecjalizowanych technik mających zmaksymalizować produkcję niewielkiej liczby ulubionych gatunków roślin i zwierząt. Choroby - upraw, zwierząt gospodarskich lub ludzi - susza, nadmierne deszcze, plaga szarańczy, szczurów lub ptaków mogły spowodować, że w mgnieniu oka z owego gmachu pozostawały tylko ruiny. Skoncentrowane, oparte na wąskiej sieci żywieniowej rolnic­ two neolityczne było dużo bardziej produktywne, ale także dużo bardziej kruche niż myślistwo i zbieractwo czy nawet rolnictwo wędrowne, które łączyło mobilność z dostępem

157

ZOONOZY

do zróżnicowanego pożywienia. To, że pomimo swojej kru­ chości domus i jego oparty na stałym polu system rolny stały się hegemonicznym, agroekologicznym i demograficznym buldożerem, który przekształcił na swoje podobieństwo znaczną część świata, zakrawa na prawdziwy cud. UWAGI NA TEMAT PŁODNOŚCI I WIELKOŚCI POPULACJI

Trudno powiedzieć, aby epidemiologia domusa zapowia­ dała stateczną dominację tego opartego na zbożu neoli­ tycznego kompleksu. Uważny czytelnik może być nie tylko zaskoczony początkami cywilizacji rolniczej, ale może też zastanawiać się, w jaki sposób, biorąc pod uwagę patogeny, z którymi musieli zmierzyć się neolityczni rolnicy, nowa forma życia w ogóle przetrwała, nie mówiąc już o rozwoju. Najprostszą odpowiedzią jest, jak sądzę, sam sedentyzm. Okazuje się, że pomimo ogólnie złego stanu zdrowia i znacznej śmiertelności noworodków i matek w porówna­ niu do myśliwych i zbieraczy, prowadzący osiadły tryb życia rolnicy mieli również bezprecedensowo wysokie wskaźni­ ki reprodukcji - wystarczające, aby móc zrekompensować równie wyjątkowo wysoką śmiertelność. Związek przejścia na osiadły tryb życia z płodnością został w przekonują­ cy sposób udokumentowany we współcześnie przeprowa­ dzonych badaniach Richarda Lee, który porównał świeżo osiadłe ludy z wciąż prowadzącymi wędrowny tryb życia ko­ bietami z buszmeńskiego plemienia !Kung. Podobne wyniki przyniosły także inne studia, ukazując pełniejsze porówna­ nie płodności rolników i ludów zbierackich18. 18 Zob. R.B. Lee, Population Growth and the Beginnings of Seden­ tary Life Among the IKung Bushmen, w: B. Spooner (ed.), Population

158

UWAGI NA TEMAT PŁODNOŚCI I WIELKOŚCI POPULACJI

Populacje nieosiadłe zwykle celowo ograniczają swoje możliwości reprodukcyjne. Według logiki mobilnych obo­ zów posiadanie dwóch niemowląt musi być uciążliwe, jeżeli wręcz nie niemożliwe. W rezultacie odcinek czasowy dzie­ lący narodziny dzieci myśliwych-zbieraczy wynosi około czterech lat, co osiąga się dzięki późniejszemu odstawianiu potomstwa od piersi, poronieniom, zaniedbywaniu opieki i dzieciobójstwu. Co więcej, niektóre połączenia forsownych ćwiczeń z ubogą i obfitującą w białko dietą oznaczają, że dojrzewanie następuje później, owulacja jest mniej regular­ na, a menopauza pojawia się wcześniej. Z kolei w społecz­ nościach osiadłych rolników ciężar życia związany z dużo krótszymi odstępami czasowymi pomiędzy narodzinami kolejnych dzieci, jaki odczuwają wędrowni zbieracze, jest dużo mniejszy; jak jeszcze zobaczymy, większa wartość po­ tomstwa w rolnictwie wynika także z zapotrzebowania na siłę roboczą. Dzięki zaletom osiadłego trybu życia miesiącz­ ka pojawia się wcześniej, a dzięki diecie opartej na zbożu nie­ mowlęta można wcześniej odstawić od piersi, przestawiając je na spożywanie miękkich pokarmów. Dieta wysokowęglowodorowa stymuluje też owulację i przedłuża możliwości reprodukcyjne kobiet. Biorąc pod uwagę podatność społeczności rolniczej na choroby oraz jej kruchość, „przewaga” demograficzna rol­ ników nad ludami myśliwsko-zbierackimi mogła być sto­ sunkowo niewielka. Należy jednak pamiętać, że w ciągu 5000 lat - podobnie jak „cud” odsetek składanych - ewen­ tualna różnica stała się ogromna. Na przykład, jeżeli obli­ czyć czas podwojenia dla różnych wskaźników, okaże się, że roczny współczynnik 0,014 procenta w ciągu 5000 lat Growth: Anthropological Implications, Cambridge: MIT Press, 1972, s. 301-324, http://www.popline.org/node/517639.

159

ZOONOZY

podwaja populację, podczas gdy współczynnik 0,028 pro­ centa, chociaż wciąż niewielki, podwoi ją już w czasie o po­ łowę krótszym (2500 lat) i oczywiście po 5000 lat ponownie się podwaja, łącznie do czterokrotności pierwotnej liczby. Niewielka przewaga reprodukcyjna rolników, mających do dyspozycji wystarczająco dużą ilość czasu, była wręcz przytłaczająca19. Wzrost demograficzny (przyjmując, że zakładany przez nas rząd wielkości jest realistyczny) populacji całego świa­ ta z 4 000 000 do 5 000 000 w ciągu 5000 lat wydaje się rzeczywiście niewielki. Ponieważ w okresie neolitu sto­ sunek liczby rolników do myśliwych-zbieraczy był dużo wyższy w roku 5000 p.n.e. niż w 10 000 p.n.e., jest całkiem prawdopodobne, że nawet w tym czasowym wąskim gardle, na całym świecie rolnicy uprawiający zboże wyprzedzali demograficznie myśliwych-zbieraczy. Możliwe także, że, po pierwsze, wielu myśliwych-zbieraczy, z wyboru lub pod przymusem, zajęło się uprawą ziemi, albo też, po dru­ gie, rolnicze patogeny, które stały się endemiczne i mniej śmiertelne dla samych rolników, okazały się niszczycielskie dla wciąż immunologicznie podatnych myśliwych-zbiera­ czy, z którymi weszły w kontakt. Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy europejskie patogeny uśmierciły większość

19 Zob. Ch. Redman, Human Impact on Ancient Environments, Tucson: University of Arizona Press, 1999, s. 79, 169, gdzie autor za­ uważa, iż niewielka zmiana wieku pierwszego poczęcia lub zmniej­ szenie o trzy lub cztery miesiące odstępu między poczęciami, może z czasem znacznie zmienić współczynnik wzrostu populacji. Hipo­ tetyczna grupa licząca 100 osobników rosnąca w tempie 1,4 procenta - czyli podwajająca się co 50 lat - liczyłaby w ciągu zaledwie 850 lat 13 000 osobników.

160

UWAG! NA TEMAT PŁODNOŚCI I WIELKOŚCI POPULACII

ludności Nowego Świata20. Nie ma jednak wyraźnych do­ wodów, które potwierdziłyby lub obaliły te teorie. Tak czy inaczej, neolityczne społeczności rolnicze w Lewancie, Egipcie oraz Chinach ciągle powiększały się i rozprzestrze­ niały na nizinach aluwialnych, co najwyraźniej czyniły kosztem ludów nieosiadłych. Nieszczęście, chociaż ledwie widoczne, wisiało w powietrzu.

20 Wydaje się, że w samej Europie tylko 20-28 procent DNA wcze­ snych rolników można wiązać z migracjami z Bliskiego Wschodu, kolebki rolnictwa. Oznacza to zatem, że znacząca część pierwszych rolników była potomkami miejscowych ludów myśliwsko-zbierackich. Zob. I. Morris, Why the West Rules - for Now: The Patterns of History and What They Reveal About the Future, New York: Farrar, Straus and Giroux, 2010, s. 112.

ROZDZIAŁ 4

Agro-ekologia pierwszych państw

Ten, który ma srebro, który ma klejnoty, który ma bydło, który ma owce, usiądzie przy bramie tego, który ma zboże, i tam spędzi czas. Rozmowa owcy i zboża' Ostatecznie ludzie kłaniają się człowiekowi lub grupie tych, którzy mogą i odważą się przejąć żywność, magazyn chleba, bogactwo, aby ponownie rozdzielić je pomiędzy ludzi.

David Herbert Lawrence1 2

Jeżeli uznać cywilizację za osiągnięcie państwa, a jej archa­ iczny etap traktować jako równoznaczny z osiadłym try­ bem życia, rolnictwem, domusem, systemem irygacyjnym oraz miastem, oznacza to, że coś jest nie tak z porządkiem

1 Przysłowie sumeryjskie, cyt. za: T. Paulette, Grain, Storage, and State-Making in Mesopotamia, 3200-2000 BC, w: L.R. Manzanilla, M.S. Rothman (ed.), Storage in Complex Societies: Administration, Organization, and Control, London: Routledge, 2016, s. 85. 2 Fragment przedmowy D.H. Lawrence’a do The Grand Inquisitor F. Dostojewskiego.

162

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

historycznym. Wszystkie te osiągnięcia ludów neolitycznych istniały na długo, zanim spotkały się z czymś takim, jak po­ wstałe w Mezopotamii państwo. Co więcej: na podstawie tego, co obecnie wiemy, embrion państwa powstał dzięki wykorzystaniu późnoneolitycznego modułu zboża i siły ro­ boczej jako podstawy kontroli i zawłaszczania. Moduł ów, jak jeszcze zobaczymy, był jedynym możliwym rusztowa­ niem osiągalnym do zaprojektowania państwa. Osiadłe populacje zajmujące się uprawą zbóż wyrosłych z udomowionego ziarna oraz ułatwiające wymianę handlową małe miasteczka z tysiącem lub większą liczbą mieszkańców były niezależnym osiągnięciem okresu neolitu, które znaleźć można już niemal 2000 lat przed pojawieniem się pierwszych państw, około 3300 p.n.e.3 Owe najwcześniejsze miasta, jak przypomina nam Jennifer Pournelle, „lepiej wyobrażać so­ bie jako wyspy wtopione w podmokłe równiny, usytuowane na granicach oraz w sercu rozległych deltaicznych mokradeł [...] Ich szlaki wodne służyły nie tyle jako kanały irygacyjne, ale raczej trasy transportowe”4. Mimo że poza południowym aluwium w regionie tym istniały wcześniejsze protomiejskie osady, wydaje się jasne, że dzięki większemu dostatkowi, jaki gwarantowały tereny podmokłe, urbanizacja była bardziej niż gdziekolwiek indziej trwała, wytrzymała i odporna na panujące warunki5.

3 J. Pournelle, Marshland of Cities..s. 255. 4 Taz, Physical Geography w: H. Crawford (ed.), The Sumerian World..., s. 28. 5 J. Pournelle, G. Algaze, Travels in Edin: Deltaic Resilience and Early Urbanism in Greater Mesopotamia, w: H. Crawford i in. (ed.), Preludes to Urbanism: Studies in the Late Chalcolithic of Mesopota­ mia in Honour of Joan Oates, Oxford: Archaeopress, 2010, s. 7-9.

163

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

Na kompleks ten jednak składała się jedyna w swoim rodzaju nowa koncentracja siły roboczej, gruntów rolnych oraz pokarmu, które, gdyby udało się je „przejąć” - wcale nie za mocne byłoby tutaj stwierdzenie „pasożytować” na nich - mogłyby stać się potężnym połączeniem siły politycznej i uprzywilejowanego statusu. Neolityczny kompleks agrarny stanowił niezbędny, chociaż nadal niewystarczający funda­ ment dla utworzenia państwa - umożliwiał utworzenie za­ lążka państwowości, ale nie stanowił dla niej zbyt pewnego oparcia. W kategoriach Maxa Webera mamy do czynienia raczej z „powinowactwem z wyboru” niż przyczyną i skut­ kiem. Tak więc w tym okresie całkiem możliwe i wcale nie wyjątkowe było istnienie osiadłych populacji rolniczych, które budowały na aluwialnych glebach systemy irygacyjne bez potrzeby tworzenia jakiegokolwiek państwa6. Ale nie ist­ niało też państwo, które nie opierałoby się na zajmujących się uprawą zboża mieszkańcach aluwium. Co więc w tym kontekście tworzy państwowość? Po czym moglibyśmy rozpoznać pierwsze, dziewicze państwo, gdybyśmy je ujrzeli? Odpowiedź na te pytania wcale nie jest oczywista - skłaniam się tu bardziej ku postrzeganiu owej państwowości w kategoriach „mniej więcej” niż w ścisłych stwierdzeniach typu „albo/lub”. Istnieje wiele możliwych cech państwowości, a im więcej z nich posiada konkretna jed­ nostka polityczna, tym większe prawdopodobieństwo, że nazwiemy ją państwem. Niewielkie, embrionalne miasteczka

6 Obecnie dominuje przekonanie, że sumeryjski system irygacyjny, tam gdzie go wykorzystywano, byt dużo mniej scentralizowany niż wcześniej sądzono, a społeczności lokalne dużo chętniej przygotowują krótsze systemy kanałów. Zob. T.C. Wilkinson, Hydraulic Landscapes and Irrigation Systems, w: H. Crawford (ed.), The Sumerian World..., s. 48. Podobnie, jak się wydaje, było w przypadku Egipcjan.

164

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

osiadłych zbieraczy, rolników i pasterzy, którzy zarządzają swoimi wspólnotowymi zagadnieniami i prowadzą handel ze światem zewnętrznym, nie są, ipso facto, państwami. Stan­ dardowe kryteria weberowskiej terytorialnej jednostki poli­ tycznej, która monopolizuje w swoich rękach siłę przymusu, są tutaj równie nieadekwatne, gdyż przyjmują one także wiele innych cech organizmu państwowego jako swoisty pewnik. Z naszej perspektywy postrzegamy państwa jako instytucje, które dysponują hierarchią urzędników wyspecjalizowanych w naliczaniu i ściąganiu podatków - w zbożu, sile roboczej lub pieniądzu - a którzy z kolei odpowiadają przed władcą lub władcami. Uważamy, że sprawują one władzę wykonaw­ czą w dość złożonym, rozwarstwionym, zhierarchizowanym społeczeństwie, gdzie istnieje znaczący podział pracy (tkacze, rzemieślnicy, kapłani, metalurdzy, urzędnicy, żołnierze, rol­ nicy). Niektórzy stosują tu surowsze kryteria: państwo po­ winno mieć armię, mury obronne, monumentalne centrum rytualne lub pałac, a być może także króla albo królową7. Określenie momentu narodzin państwa, biorąc pod uwagę różnorodność atrybutów, jest dość arbitralnym za­ daniem, które jest dodatkowo utrudniane przez fakt, że ist­ nieje zaledwie kilka miejsc, gdzie odnaleziono przekonujące dowody archeologiczne i historyczne. Osobiście proponuję wziąć pod uwagę przede wszystkim te cechy, które wskazują 7 Odpowiedź na pytanie, co dokładnie stanowiło armię, nie jest proste. We wczesnej Mezopotamii znane są sceny bitew oraz wize­ runki uzbrojenia ofensywnego i obronnego, a także oczywiście łupów i więźniów zdobytych w trakcie kampanii. Teksty źródłowe jasno do­ wodzą, że starano się unikać typowego poboru do armii i związanych z tym szeroko zakrojonych akcji. Pierwsze wyraźne wzmianki o stałej armii pojawiają się dopiero z czasów założyciela dynastii akadyjskiej, Sargona (2334-2279 przed Chr.); K.R. Nemet-Rejat, Daily Life in Ancient Mesopotamia..., s. 231.

165

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

na terytorialność oraz istnienie wyspecjalizowanego apa­ ratu państwowego: mury, pobór podatków oraz urzęd­ ników. Według owych standardów nie ma jakichkolwiek wątpliwości, że do 3200 roku p.n.e. „państwo” Uruk miało już ugruntowane korzenie. Hans J. Nissen nazywa okres od 3200 do 2800 roku p.n.e. na Bliskim Wschodzie epoką rozwiniętej cywilizacji, kiedy to „regionem, który bez wąt­ pienia stworzył najbardziej złożone relacje gospodarcze, polityczne i społeczne, była Babilonia”8. Nieprzypadkowo ikonicznym aktem założycielskim państwa sumeryjskiego była budowa muru miejskiego. Mury Uruk zostały wznie­ sione między 3300 a 3000 rokiem p.n.e., kiedy, jak uważają niektórzy, miał w nim panować Gilgamesz. Uruk było pio­ nierem formy państwa, która została powielona na całym mezopotamskim aluwium przez około dwadzieścia kolej­ nych, konkurujących ze sobą, państw-miast czy też wspól­ not politycznych. Te jednostki polityczne były na tyle małe, że w przypadku większości z nich odległość od centrum do zewnętrznej granicy można było pokonać pieszo w ciągu jednego dnia. Dzięki politycznej i ekonomicznej dominacji nad skrom­ nym zapleczem rolniczym, a także zhierarchizowanej władzy nad miastem, pod koniec IV tysiąclecia p.n.e. sumeryjskie Uruk spełniało kryteria państwa-miasta. Początkowo było ono czymś wyjątkowym pod względem swojej wielkości i siły.9 9 H.J. Nissen, The Early History of the Ancient Near East, 90002000 BC, Chicago: University of Chicago Press, 1988, s. 127. Nie­ podważalne dowody na istnienie pochówków elitarnych pojawiają się później, około 2700 roku p.n.e., podczas gdy władcy i stałe armie pojawiają się dopiero około 1500 roku p.n.e. Z powodu niewielkiej liczby udokumentowanych pochówków sprzed 2700 roku p.n.e. często stosuje się stwierdzenie, iż „brak dowodów nie jest dowodem na nieistnienie”.

166

AGRO-EKOLOG1A PIERWSZYCH PAŃSTW

Dysponujemy jednak wystarczająco wieloma dowodami, aby wykazać, że najpóźniej w pierwszej połowie III tysiąc­ lecia p.n.e. najważniejsze miasta, takie jak Kisz, Nippur, Isin, Lagasz, Eridu oraz Ur, należały do tej samej kategorii, co Uruk9. Uruk ma szczególne znaczenie w tym, a także innych ba­ daniach nad wczesnym etapem kształtowania się państwo­ wości nie tylko dlatego, że wydaje się pierwszym państwem, ale także dlatego, że jednocześnie jest najlepiej udokumento­ wane archeologicznie. W porównaniu z nim nasza wiedza na temat innych wczesnych centrów państwowych w Mezopo­ tamii jest bardzo fragmentaryczna. Jak na swoje czasy Uruk było niemal z pewnością największym miastem na świecie zarówno pod względem swojej powierzchni, jak i liczby mieszkańców. Szacuje się, iż zamieszkiwało w nim od 25 000 do 50 000 ludzi - w ciągu 200 lat liczba jego mieszkańców potroiła się, ale jest mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę wysoki wskaźnik śmiertelności, aby był to skutek wyłącz­ nie naturalnego wzrostu populacji. Ponieważ wydaje się, że nazwy Ur, Uruk i Eridu nie są pochodzenia sumeryjskiego, sugeruje to, że nastąpiło przesiedlenie lub absorpcja wcześ­ niejszych ich mieszkańców. Płaskorzeźby ukazujące jeńców wojennych w kajdanach wskazują także inny sposób na powiększenie populacji. Mury Uruk, jak się wydaje, otaczały obszar 250 hektarów, dwa razy więcej niż niemal 3000 lat później liczyły mury klasycznych Aten. Przyjmując obliczenia J. Nicholasa Post­ gatea, że inne z sumeryjskich miast, Ab Salabich, ze swoją hipotetyczną populacją liczącą około 10 000 mieszkańców, kontrolowało tereny wiejskie w promieniu 10 kilometrów,

9

H.J. Nissen, P. Heine, From Mesopotamia to Iraq..., s. 42.

167

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

można przyjąć, iż terytorium Uruk byłoby co najmniej dwulub trzykrotnie większe10. Co więcej, mamy liczne dowo­ dy na to, iż świątynie były w stanie zmobilizować znaczne grupy robocze do zadań związanych z pracami rolniczymi i nierolniczymi - są to na przykład tysiące ujednoliconych mis używanych, zdaniem większości badaczy, do wydawa­ nia racji żywnościowych lub piwa. Innymi oznakami pań­ stwowości były wyspecjalizowane klasy pisarzy i żołnierzy (zawodowych?) wraz z uzbrojeniem oraz wysiłki na rzecz standaryzacji wag i miar. Dlatego też większa część moich rozważań na temat wczesnego państwa opiera się na obszer­ nej literaturze poświęconej Uruk z czynionymi od czasu do czasu odniesieniami do pobliskiej, dobrze udokumentowa­ nej, chociaż krótkotrwałej i tysiąc lat późniejszej III Dynastii z Ur (Ur III). Jeżeli powstanie państwa uzależnione jest od możliwości kontrolowania, utrzymania i poszerzania dużych skupisk zbóż i siły roboczej na obszarach aluwialnych, pojawia się pytanie, w jaki sposób wczesne państwo zdołało narzucić swoją dominację owym modułom populacyjno-zbożowym. Bądź co bądź, potencjalni poddani hipotetycznego państwa mieli bezpośredni dostęp do wody oraz możliwość upra­ wiania rolnictwa powodziowego, a także różnorodne opcje utrzymania poza rolnictwem. Jednym z przekonujących wyjaśnień, w jaki sposób owe społeczności rolnicze mogły zostać przekształcone w poddane państwa, są zmiany kli­ matu. Nissen dowodzi, że okres od co najmniej 3500 do 2500 roku p.n.e. charakteryzował się dużo niższym poziomem morza i spadkiem ilości wody płynącej Eufratem. Jałowienie 10 J.N. Postgate, A Sumerian City: Town and Country in the 3rd Mil­ lennium B.C., „Scienza dell’Antichita Storia Archaeologia” 6-7 (1996), s.83.

168

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

gleb sprawiało, że rzeki wycofały się do swoich głównych ko­ ryt, a ludność w coraz większym stopniu skupiała się wokół pozostałych cieków wodnych. Z kolei na obszarach pozba­ wionych wody zasolenie gleby dramatycznie zmniejszyło powierzchnię gruntów ornych. W wyniku tych procesów populacja funkcjonowała w dużo większych skupiskach, stała się bardziej „miejska”. Problem nawadniania ziemi stał się wówczas zarówno dużo ważniejszy, jak i bardziej pra­ cochłonny - często istniała potrzeba podniesienia poziomu wody - i niezbędny stał się dostęp do sztucznie wykopanych kanałów. Państwa-miasta (na przykład Umma i Lagasz) to­ czyły walki o grunty orne i dostęp do zbiorników wodnych, które mogłyby je nawadniać. Z upływem czasu powstała cała sieć systemów kanałów wykopanych przez przymusowych robotników lub niewolników. Jeżeli przyjmiemy opierający się na solidnych dowodach scenariusz Nissena, zakładają­ cy jałowienie gruntów i jego demograficzne konsekwencje w postaci zwiększenia koncentracji miejscowych społecz­ ności, otrzymujemy bardzo wiarygodną wizję powstawania państwa. Niedobór wody powodował, że ludzie żyli w coraz większym stłoczeniu na dobrze nawodnionych obszarach, oraz eliminował lub ograniczał wiele z alternatywnych form utrzymania, takich jak zbieractwo czy myślistwo. Jak opisu­ je Nissen: „Widzieliśmy to już w poprzednim okresie, kiedy pojawiła się tendencja do powstawania osad, które skupia­ ły się wokół większych rzek, podczas gdy obszar pomiędzy ciekami wodnymi stawał się coraz bardziej pusty”11. Zmiany klimatyczne, wymuszając coś w rodzaju urbanizacji, kiedy 90 procent populacji zamieszkiwało w osadach o powierzch­ ni 30 lub więcej hektarów, tym bardziej wzmocniły moduły11

11 H.J. Nissen, The Early History of the Ancient Near East..., s. 130.

169

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

zboża i siły roboczej, które stwarzały wręcz idealne warunki dla utworzenia państwa. Jałowienie ziemi okazało się czyn­ nikiem niezbędnym do stworzenia państwowości, zapew­ niając skupiska ludności oraz koncentrację zbóż w granicach embrionalnej przestrzeni państwowej, co w tej epoce nie mogłoby się zdarzyć w żaden inny sposób. Wiele wskazuje na to, że nie tylko w Mezopotamii, ale praktycznie wszędzie, wczesne państwa toczyły walki o nowe źródła pożywienia. Duże zagęszczenie zbóż i zaso­ bów ludzkich na nielicznych obszarach, które były zdolne do przyjęcia ich w takiej liczebności - na glebach aluwialnych i lessowych - zmaksymalizowało możliwości zawłaszcza­ nia, stratyfikacji oraz powstawania nierówności społecz­ nych. Formuła państwa skolonizuje to jądro jako swoją bazę produkcyjną, rozbuduje ją, zintensyfikuje, a czasami doda infrastrukturę - taką jak kanały służące do transportu i na­ wadniania - aby móc dalej tuczyć i chronić gęsi znoszące złote jaja. Zgodnie ze stosowaną niegdyś terminologią moż­ na uznać owe formy intensyfikacji produkcji za elitarną niszę konstrukcyjną: środowisko i warunki naturalne przekształ­ cano w celu wzbogacenia produktywności swojego habitatu. Oczywiste jest, że ekologiczna zdolność do dalszej intensy­ fikacji rolnictwa oraz wzrostu liczby ludności mogła być re­ alizowana wyłącznie w otoczeniu żyznych gleb i dostępu do wody, a więc tylko w takich warunkach mogły też powstać pierwsze biurokratyczne organizmy państwowe. Rozwój mezopotamskiego państwa nie był w żadnym razie linearny. Państewka powstałe na aluwialnych nizinach nie były zbyt długowieczne, podobnie jak ich mieszkańcy. Interregna były czymś zdecydowanie bardziej powszechnym niż „regna”, tak jak epizody długotrwałego upadku i rozpadu organizmów państwowych. Jak widzieliśmy wcześniej, późnoneolityczny kompleks protomiejski był tworem niestałym 170

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach. Zagraża­ ły mu zmiany w opadach deszczu, powodzie, ataki szkodni­ ków, podobnie jak wszelkiego typu choroby zbóż, zwierząt gospodarskich i ludzi, które były w stanie zniszczyć osadę albo, co bardziej prawdopodobne, zmusić jej mieszkańców do rozproszenia się i przekształcenia się w myśliwych, zbieraczy oraz pasterzy, aby mogli zapewnić sobie warunki bytowe. Do tych poważnych niebezpieczeństw, czyhających na żyjący w dużym zagęszczeniu kompleks późnoneolityczny, prymat państwa dorzucił kolejny poziom problemów zwią­ zanych tym razem z niestabilnością i niepewnością. Jako ilustracja dodatkowego czynnika niepewności mogą służyć podatki oraz działania wojenne. Podatki w naturze (zbożu lub żywym inwentarzu) albo służebnościach w rzeczywisto­ ści oznaczały, że rolnik nie tylko musiał produkować żyw­ ność na potrzeby własnego domu, ale także był zmuszony opłacać podatki, które elity przeznaczały na własne potrzeby i demonstrację swojej pozycji. Jednak z drugiej strony te same elity mogły czasami, w przypadku głodu, wydawać zmaga­ zynowane ziarno, aby utrzymać przy życiu podległą sobie ludność. Trudno określić, na ile uciążliwe były te podatki, ale w każdym razie zmieniały się one w czasie i miały inny wymiar w poszczególnych państwach. Sądząc na podstawie ogólnego zarysu historii rolnictwa, jest raczej mało praw­ dopodobne, aby podatek płacony w zbożu był mniejszy niż jedna piąta zebranych zbiorów. Spowodowało to, że w rze­ czywistości rolnicy zbliżyli się do granicy katastrofy egzy­ stencjalnej - nieurodzaj, który przy braku podatków mógł oznaczać głód, po tym jak państwo ściągnęło należności, był równoznaczny z całkowitą ruiną. Dysponujemy licznymi informacjami, które świadczą, iż częstym zjawiskiem były wojny toczone między rywalizu­ jącymi ze sobą państwami. Trudno jednoznacznie określić 171

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAtiSTW

liczbę ofiar śmiertelnych, ale biorąc pod uwagę wartość, jaką dla wszystkich pierwszych państw mieli ludzie, można przy­ jąć, że walki prawdopodobnie były bardziej niszczycielskie niż krwawe. Jedna z relacji, mówiąc o wojnie między aluwialnymi wspólnotami politycznymi, stwierdza, że ich ludność żyła na granicy minimum egzystencjalnego za wyjątkiem tych momentów, kiedy ich armie powracały z łupem i da­ niną12. Zyski zwycięzcy były kompensowane stratami poko­ nanego. Same działania wojenne oznaczały palenie upraw, plądrowanie spichlerzy, konfiskowanie żywego inwentarza oraz przedmiotów gospodarstwa domowego - zdobywając środki potrzebne do życia, własna armia stanowiła równie wielkie zagrożenie, jak wrogowie. Wczesne państwo, podob­ nie jak pogoda, było częściej kolejnym utrudnieniem dla za­ pewnienia sobie bytu niż dobroczyńcą. AGROGEOGRAFIA POWSTAWANIA PAŃSTWA

Wszystkie państwa archaiczne, w najprostszym material­ nym rozumieniu, były rolnicze i wymagały odpowiedniej nadwyżki produktów rolno-pasterskich, aby móc wyżywić osoby niebędące producentami żywności: urzędników, rze­ mieślników, żołnierzy, kapłanów, arystokratów. Biorąc pod uwagę możliwości logistyczne transportu w świecie staro­ żytnym, było to równoznaczne z koncentracją w możliwie najmniejszym promieniu jak największej ilości gruntów uprawnych oraz liczby ludzi do pracy na nich. Późnoneolityczny obóz przesiedleńczy położony na żyznej glebie aluwialnej stanowił istniejące już skupisko ludności i zbóż, na bazie którego można było utworzyć państwo.

12 K.R. Nemet-Rejat, Daily Life in Ancient Mesopotamia..., s. 100.

172

AGROGEOGRAFIA POWSTAWANIA PAŃSTWA

Jesteśmy w stanie dość dokładnie określić warunki geo­ graficzne potrzebne do zbudowania państwa. Tylko najżyźniejsze gleby były w przeliczeniu na hektar wystarczająco wydajne, aby utrzymać dużą populację na niewielkich roz­ miarów obszarze, a także wytworzyć podlegające opodat­ kowaniu nadwyżki. W praktyce oznaczało to, że musiały to być gleby lessowe (nawiane przez wiatr) lub aluwialne (na­ niesione przez powodzie). To aluwia, historyczny dar co­ rocznych wylewów Tygrysu i Eufratu oraz ich dopływów, były miejscami, gdzie powstały państwa mezopotamskie: brak aluwium to brak państwa13. Powodzie, jeśli nie były równoznaczne z katastrofami, pozwalały na praktykowanie rolnictwa powodziowego na łatwym do obróbki i żyznym mule (również w Egipcie wzdłuż Nilu), co sprawiało, że gę­ stość zaludnienia mogła być jeszcze większa. To samo powie­ dzieć można o najwcześniejszych ośrodkach państwowych w Chinach (Dynastie Qin i Han), powstałych na glebach lessowych wzdłuż Żółtej Rzeki, gdzie gęstość zaludnienia osiągnęła poziom rzadko spotykany w przedindustrialnych społeczeństwach. Śledzenie rozwoju państwa chińskiego jest równoznaczne z analizą agroekologii, która rozwój ten umożliwiała. Jak zauważył Owen Lattimore: „Nawadnianie było spektakularnie opłacalne w lessowym sercu starożyt­ nych Chin, miękkiej, łatwej do obróbki glebie, bez kamieni, 13 W II tysiącleciu p.n.e., w miarę rozwoju handlu, mające strate­ giczne znaczenie punkty pośrednie położone na lądowych i rzecznych szlakach handlowych - miejsca niedysponujące rolniczym zapleczem - mogły również stać się ośrodkami państwowotwórczymi. Znacznie później, po pojawieniu się morskiego transportu towarów masowych, budowa państwowości w uprzywilejowanych węzłach handlowych (Wenecja, Genua, Amsterdam) mogła zapoczątkować państwa mor­ skie, które znaczną część swoich zasobów żywnościowych otrzymy­ wały z dużych odległości dzięki transportowi morskiemu.

173

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

w klimacie pozwalającym na wiele różnorodnych upraw kompleks ten rozprzestrzeniał się coraz dalej, o ile była ku temu odpowiednia ziemia”14. Niezbędna była też oczywiście woda. W przypadku nie­ których z pierwszych większych, osiadłych na podmokłych terenach społeczności jej obfitość stworzyła, jak widzieliśmy wyżej, postawę ich egzystencji. Jedynie dobrze nawodnione aluwia, czy to dzięki niezawodnym opadom deszczu, czy też wodzie, która była pod ręką i mogła posłużyć do nawad­ niania, były miejscem, gdzie mogły rozwijać się państwa. Żadne z wczesnych centrów państwowych w Mezopotamii, położonych na równinie zalewowej lub w jej pobliżu i spe­ cjalizujących się w rolnictwie zbożowym, nie było samowy­ starczalne ekonomicznie. Potrzebowały wielu produktów pochodzących z innych stref ekologicznych: drewna bu­ dowlanego i opałowego, skór, obsydianu, miedzi, cyny, złota i srebra oraz miodu. W zamian niewielkie państewka mogły oferować ceramikę, tkaniny, zboże i wyroby rzemieślnicze15. Większość towarów musiała być transportowana raczej dro­ gą wodną niż lądową, więc wręcz kusi mnie, aby stwierdzić: „brak transportu wodnego to brak państwa” - co byłoby jedynie niewielką przesadą16. Jak już wcześniej podkreśla­ łem, transport statkiem lub niewielką barką jest zasadniczo

14 O. Lattimore, The Frontier in History..s. 475. 15 Miedź i cyna mogły być już częściowo przetworzone, gdyż na ob­ szarze aluwium brakowało potrzebnego do ich wytopu paliwa. 16 Oczywistymi wyjątkami byłyby tu naturalne „punkty pośrednie” położone na lądowych szlakach handlowych, takie jak przełęcze gór­ skie, brody rzeczne i oazy na pustyni. Cieśnina Malakka, ważny węzeł dla początków państw w Azji Południowo-Wschodniej, jest klasycz­ nym przykładem zarówno transportu morskiego, jak i punktu jego kontroli, który wówczas pozwalał na kontrolowanie szlaku handlo­ wego łączącego wczesne Chiny i Indie.

174

AGROGEOGRAFIA POWSTAWANIA PAŃSTWA

bardziej ekonomiczny niż przewożenie towarów na grzbie­ cie osła lub przy użyciu wozu. Dobrze ilustruje ów kontrast uderzający fakt, że jeszcze w roku 1800 (zanim pojawiły się parowce i linie kolejowe) wyprawa z Southampton w Anglii do Przylądka Dobrej Nadziei trwała tyle samo, co podróż dyliżansem z Londynu do Edynburga17.1, oczywiście, statek

17 Informacja ta, którą doskonale pamiętam z lektury pierwszych rozdziałów historii XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii, zakwestionowana została przez jednego z moich czytelników, jako być może należąca do kategorii „mitów miejskich”. Chociaż nie udało mi się dotrzeć do ory­ ginału cytatu, mogę ją jednak udokumentować w bardziej szczegółowy sposób. Stwierdzenie to może nie jest do końca prawdziwe, ale niewiele mu do tego brakuje! Stosunkowo szybki dyliżans (przed nawierzch­ nią wymyśloną przez Macadama!) mógł prawdopodobnie przejechać dziennie średnio 20 mil (około 32 kilometrów). Odległość z Londynu do Edynburga wynosi około 400 mil - stąd podróż zajmie około 20 dni. I ponownie, dzieje się tak, zanim zostały udoskonalone nowe techniki budowy dróg i ich konserwacji, kiedy osiągane prędkości były niewiel­ kie i unikano podróżowania w nocy. Jednak w roku 1830, dzięki lepszym drogom, nieustannej podróży dniem i nocą oraz 50 błyskawicznym zmianom koni, tę podróż można było odbyć w 48 godzin. Większość podróżnych wołała jednak odbyć podróż z Londynu do Edynburga drogą morską. Z kolei odległość z Southampton do Kapsztadu wyno­ si około 7000 mil morskich. O ile najszybsze klipery, zbudowane, aby osiągać jak największą szybkość, mogły w roku 1800 pokonać nawet 460 mil dziennie, bardziej realistyczna średnia prędkość mogła wyno­ sić 300 mil dziennie. Przy tej prędkości podróż zajęłaby 23 do 24 dni. Ogólnie rzecz biorąc, koszt podróży morskiej w przedindustrialnej Europie, jak oszacował to jeden z autorów, wynosił jedną dwudziestą kosztów transportu lądowego. Przykładem może tu być fakt, że lądowa dostawa węgla w XVI wieku traciła 10 procent swojej wartości z każdą przebytą milą, co powodowało, że dostawy na odległość większą niż 10 mil były całkowicie nieopłacalne. Transport zboża, mającego więk­ szą wartość w przeliczeniu na jednostkę masy i objętości, tracił zaled­ wie 0,4 procenta wartości z każdą przebytą milą, co umożliwiało jego transport do 250 mil, zanim stawało się inwestycją przynoszącą straty.

175

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

mógł przewozić znacznie większy ładunek. Cud polegający na tym, że transport wodny pozwalał na wyeliminowanie dużej części siły tarcia sprawił, iż wczesne państwa jedynie w nielicznych przypadkach nie korzystały z pobliskich szla­ ków żeglownych - przybrzeżnych lub rzecznych - aby han­ dlować potrzebnymi produktami. Usytuowane w pobliżu kresu wododziału Tygrysu i Eufratu, najwcześniejsze z aluwialnych państw mogły również korzystać z prądu rzecz­ nego, aby przewozić towary o dużych rozmiarach, takich jak drewno, przy minimalnym nakładzie pracy. Być może nie przez przypadek wśród wersów centralnej części Eposu o Gilgameszu znajduje się opowieść o podróży w dół rzeki na pokładzie tratwy wykonanej z drewna cedrowego - z które­ go zostanie później zbudowana główna brama nowo zało­ żonego miasta - po tym jak zabity został olbrzym strzegący wielkiego lasu. Ogólnie rzecz biorąc, chęć uniknięcia siły tarcia miała niewątpliwie duże znaczenie dla powstania państwa. Zwy­ kle potrzebna była do tego żeglowna, o spokojnym przez większą część roku nurcie woda. Niewątpliwą pomoc sta­ nowił również płaski teren. Obszar zalewowy jest z definicji płaski - z kolei nierówności terenowe zwiększają, wręcz wy­ kładniczo, koszty transportu. Rozumiejąc ukrytą ekologię formacji państwowych, Ibn Chaldun zauważył, że Arabowie Oczywiście problem z łupieżcami (rozbójnikami, bandytami, pirata­ mi), a tym samym potrzeba zbrojnej eskorty, znacznie pomniejszały owe abstrakcyjne kalkulacje ekonomiczne. Zob. M. Kohn, The Cost of Transportation in Pre-industrial Europe, w: tenże, The Origins of Western Economic Success: Commerce, Finance, and Government in Pre-industrial Europe, Hanover: Dartmouth College, 2001, s. 50-51; https://sites.dartmouth.edu/mkohn/origins/ ; http://ports.com/searoute/port-of-southampton; united-kingdom/port-of-cape-town,south -africa/.

176

AGROGEOGRAFIA POWSTAWANIA PAŃSTWA

są w stanie podbić ziemie, które są płaskie, ale góry i wąwozy sprawiają im dużą trudność18. Określając podstawowe warunki konieczne dla utworze­ nia państwa, pomocne jest spojrzenie na ten problem z od­ wrotnej perspektywy: jakie są warunki, w których powstanie organizmu państwowego jest mało prawdopodobne lub wręcz niemożliwe? Jako że koncentracja ludności na małym obszarze ułatwia ten proces, jej rozproszenie uniemożliwia go. Ponieważ żyzne, dobrze nawodnione aluwium pozwala na powstanie takiego skupiska, mało prawdopodobne jest, aby niealuwialny ekosystem stał się ośrodkiem kształto­ wania się pierwszych państw. Bezwodne pustynie i strefy górskie (za wyjątkiem żyznych basenów pomiędzy pasmami 18 Bariery geograficzne są ważne z jeszcze jednego powodu. Ponie­ waż państwo potrzebuje licznej populacji - jako rolników, robotni­ ków, żołnierzy, podatników - pomocne jest, aby nie mieli gdzie uciec, jeśli nie są zadowoleni. Jak dowiódł tego Robert Carneiro dla Mezo­ potamii, ludność została niejako zamknięta lub, jak on sam to określa, ograniczona - chociaż równie dobrze można by stwierdzić, że uwię­ ziona - przez granice, na które składały się bagna, morze, pustynie i góry, tak iż nie było łatwego szlaku, którym rolnicy mogliby się odda­ lić od granic państwa. Potencjalni twórcy państwa, jak przekonywał, znajdowali się niemal w niewoli. Podobnie miała wyglądać sytuacja Egiptu i pierwszych państw and brzegami Żółtej Rzeki, które grani­ czyły z pustyniami, w porównaniu do, powiedzmy, dorzecza Amazon­ ki lub wschodnich lasów Ameryki Północnej. Chociaż z historycznego punktu widzenia istnieje wiele dowodów na to, że ludzie przechodzili od rolnictwa do pasterstwa, wędrownego rolnictwa, życia z zasobów morza, a nawet myślistwa i zbieractwa, fakt istnienia barier geogra­ ficznych i ekologicznych, a zapewne także wrogich ludów, ułatwiał pierwszym państwom utrzymanie ludności na obszarze aluwium. W przypadku Mezopotamii problem polega na tym, że rolnikom sto­ sunkowo łatwo było przejść do pasterstwa, kiedy była taka potrzeba, i przenieść się z aluwium na północ wzdłuż dolin Tygrysu i/lub Eufratu. Zob. R. Carneiro, A Theory ofthe Origin ofthe State... 177

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

górskimi) wymagają w praktyce przyjęcia strategii życia w rozproszeniu i nie są zbyt przydatne jako zalążki przy­ szłego państwa. Te „przestrzenie niepaństwowe” ze względu na swoje odmienne wzorce bytowe i organizację społeczną - pasterstwo, zbieractwo oraz rolnictwo wypaleniskowe są często piętnowane i w rozprawach na temat państwa określane jako „barbarzyńskie”. Państwo „modułowe” wymaga skoncentrowanej siły roboczej - w szczególności w rolnictwie, do sprawowania opieki nad uprawami na stałych polach. Sama koncentracja jednak nie wystarcza. Przykładem może być ekosystem ob­ szarów podmokłych w południowej części mezopotamskiego aluwium, gdzie nie przez przypadek pojawiły się pierwsze znaczące ślady osiadłego trybu życia19. Tereny te były gęsto zaludnione i chociaż uprawiano na nich niektóre gatunki zbóż, w najwcześniejszych ośrodkach miejskich nie stwier­ dzono obecności pozostałości regularnie zaorywanych pól, których ślady są wyraźnie widoczne w zapisie archeologicz­ nym. Style życia były tu, jak już wcześniej wspomniano, wyjątkowo zróżnicowane: zbieractwo i myślistwo bagienne, 19 Także tym razem nie odnoszę się tu do pierwszego okresu sedentyzmu, ale do pierwszych trwałych zamieszkanych osad, które później dały początek pierwszym państwom. Pierwsze przejawy osiadłego trybu życia na aluwium, podobnie jak na innych obszarach, były zwią­ zane z sedentyzmem nierolniczym opartym na zbieractwie i myśli­ stwie na obrzeżach sąsiednich ekosystemów dysponujących bogatymi zasobami żywności. Pierwsze na świecie osiadłe społeczności mogły należeć do nadmorskiej kultury Jómon z północno-wschodniej Japo­ nii, która, datowana na 12 000 rok p.n.e., współczesnej, a być może nawet starszej od okresu natutufijskiego na Żyznym Półksiężycu. Podobnie jak ekosystem opisywany przez Pournelle, środowiska morskie i leśne, pośród których żyły ludy kultury Jómon i tak jak w przypadku rdzennych Amerykanów znad północno-zachodniego Pacyfiku, powodowały, że pożywienie było tu wręcz w zasięgu ręki.

178

AGROGEOGRAFIA POWSTAWANIA PAŃSTWA

pozyskiwanie dziko rosnących trzcin i turzyc, recesyjny wy­ pas owiec, kóz i bydła. Pomimo swojej liczebności i zamoż­ ności nie była to ludność zajmująca się rolnictwem. „Zamiast wspierać model transformacji społecznej napędzanej przez nawadniane uprawy zbóż, ta wizualizacja ojczyzny miast sugeruje postęp osadniczy, który rozpoczął się od [...] oportunistycznej zależności od przybrzeżnej biomasy”20. Mokra­ dła wytworzyły bogactwo i miasta, ale dopiero około tysiąca lat później. W przeciwieństwie do środowiska zdominowa­ nego przez rolnictwo płużne, bogata różnorodność źródeł utrzymania, które można znaleźć na terenach podmokłych, nie służyła tworzeniu państwa. Niejako potwierdzeniem przypuszczenia, że delty większych rzek nie sprzyjają po­ wstawaniu pierwszych organizmów państwowych, wydaje się porównywalny przypadek delty Nilu. Pierwsze państwa egipskie powstały w górę rzeki od delty, która, chociaż do­ brze zaludniona i bogata w zasoby potrzebne do egzysten­ cji, nie stała się podstawą budowy państwa. A nawet wręcz przeciwnie, była postrzegana jako strefa wrogości i oporu wobec niego. Podobnie jak mieszkańcy mezopotamskich mokradeł, ludność delty Nilu żyła dzięki żółwiom, rybo­ łówstwu, zbieraniu trzciny i jedzeniu skorupiaków, tylko w minimalnym zakresie, jeżeli w ogóle, poświęcając się rol­ nictwu - mieszkańcy tych terenów nie byli częścią Egiptu faraonów. Centrum pierwszych organizmów państwowych nad Żół­ tą Rzeką także znajdowało się w górze rzeki, a nie w niespokoj­ nym, nieustannie zmieniającym się obszarze delty. Uprawa, chociaż w tym przypadku chodziło o proso, była tu równie istotna dla powstania jądra, wokół którego utworzyło się

20 J. Pournelle, Marshland of Cities..., s. 202.

179

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAflSTW

państwo chińskie, jak pszenica i jęczmień dla państw mezopotamskich. Chiński projekt budowy państwa niejako przeskakiwał z jednego żyznego obszaru lessowego na drugi, pozostawiając na uboczu zarówno położone między nimi tereny pagórkowate („interior” barbarzyńców), jak i skom­ plikowaną, zróżnicowaną deltę Żółtej Rzeki. ZBOŻE STANOWI PAŃSTWO

Zasoby egzystencjalne wszystkich pierwszych, najważ­ niejszych starożytnych państw agrarnych - Mezopotamii, Egiptu, doliny Indusu, Żółtej Rzeki - są bardzo do siebie zbliżone. Wszystkie one są państwami opartymi na zbo­ żu: pszenicy, jęczmieniu oraz, w przypadku Żółtej Rzeki, prosie. Kolejne wczesne państwa podążą za tym wzorcem, chociaż do listy podstawowych upraw należy dodać wyma­ gający nawadniania ryż oraz, w Nowym Świecie, kukurydzę. Swego rodzaju wyjątkiem od tej reguły może być państwo Inków, które opierało się na kukurydzy i ziemniakach, cho­ ciaż wydaje się, że uprawą, która podlegała opodatkowaniu, była przede wszystkim ta pierwsza21. W państwie opartym na zbożu jeden lub dwa gatunki roślin zbożowych stanowi­ ły jednocześnie główne źródło skrobi spożywczej, jednost­ kę opodatkowania w naturze oraz podstawę dominującego kalendarza rolniczego. Tego typu organizmy państwowe ograniczały się do nisz ekologicznych, gdzie aluwialne gle­ by i dostęp do wody czyniły ich istnienie możliwym. W tym

21 Wydaje się, iż andyjskie uprawy amarantu oraz komosy ryżowej, należących do tej samej rodziny „pseudo-zbożowych”, nie były trak­ towane jako główne uprawy podlegające opodatkowaniu. Było tak być może dlatego, że ich nasiona dojrzewają nieregularnie przez długi okres czasu. Rozmowa osobista z Alderem Kelemanem, wrzesień 2015.

180

ZBOZE STANOWI PAŃSTWO

miejscu ponownie należy położyć nacisk na koncepcję „posybilizmu” Luciena Fabvre’a - taka nisza była niezbędna dla powstania państwa (i mogła być poszerzona dzięki zarzą­ dzaniu środowiskiem, na przykład budową kanałów i teras), ale nie była wystarczająca22. Także w tym przypadku nale­ ży odróżnić znaczną koncentrację ludności od powstania organizmu państwowego - zasobność terenów podmokłych, jak już widzieliśmy, może się przyczynić do narodzin urba­ nizacji i handlu, ale bez prowadzonych na dużą skalę upraw zbóż nie doprowadzi do powstania państwa23. Dlaczego jednak uprawa zbóż miałaby odgrywać tak istotną rolę w pierwszych państwach? W końcu przecież wszystkie rośliny uprawne, a zwłaszcza strączkowe, takie jak soczewica, ciecierzyca i groch, zostały udomowione na Bli­ skim Wschodzie lub - w przypadku taro i soi - w Chinach. Dlaczego więc to nie one stały się podstawą, na której formo­ wały się państwa? Spoglądając na to z szerszej perspektywy, można by zadać pytanie, dlaczego w zapisach historycznych nie ma wzmianki o państwach soczewicy, państwach ciecie­ rzycy, państwach taro, państwach sago, państwach owoców drzewa chlebowego, państwach yamu, państwach manioku, państwach ziemniaka, państwach orzeszków ziemnych lub państwach bananów. Wiele z tych roślin zapewnia więcej kalorii na jednostkę ziemi niż pszenica i jęczmień, niektóre wymagają mniej wysiłku, a w pojedynkę lub w połączeniu zapewniają porównywalną podstawę żywieniową. Inny­ mi słowy, spełniają one, podobnie jak ziarna zbóż, wymo­ gi agrodemograficzne dotyczące gęstości wzrostu i wartości

22 L. Febvre, A Geographical Introduction to History, trans. E.G. Mount­ ford, J.H. Paxton, London: Routledge Kegan Paul, 1923, s. 171-200. 23 Zob. analogiczne argumenty w: R. Manning, Against the Grain..., rozdz. 1-2.

181

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

odżywczej. Pod względem wartości kalorycznej na jednost­ kę powierzchni ziemi przewyższa je jedynie wymagający intensywnego nawadniania ryż24. Osobiście uważam, że kluczem pozwalającym zrozumieć zależność między zbożami i państwami jest fakt, że tylko ziarna zboża mogą posłużyć jako podstawa opodatkowania: widoczne, podzielne, możliwe do oszacowania, przecho­ wywania, transportu i racjonowania. Inne uprawy - rośli­ ny strączkowe, bulwy oraz rośliny skrobiowe - posiadają niektóre z tych pożądanych przez państwo cech, ale żadna z nich nie ma ich wszystkich naraz. Aby docenić wyjątkowe zalety ziarna zbóż, należałoby się obuć w sandały starożyt­ nego urzędnika pobierającego podatki, zainteresowanego przede wszystkim łatwością i efektywnością ich ściągania. Fakt, że zboża wydają plon ponad ziemią i dojrzewają mniej więcej w tym samym czasie, znacznie ułatwia pracę każdemu potencjalnemu poborcy podatkowemu. Jeżeli ar­ mia lub urzędnicy dotrą w dane miejsce we właściwym cza­ sie, mogą zżąć, omłócić i skonfiskować całe plony podczas jednej operacji. W przypadku wrogiej armii ziarna zbóż znacznie upraszczają stosowanie polityki spalonej ziemi - można zniszczyć gotowe do żniw pola zbóż oraz zmniej­ szyć liczbę rolników, zmuszając ich do ucieczki lub skazując na głód. Co więcej, poborca podatkowy lub wróg mógł po prostu poczekać, aż plony zostaną omłócone i zmagazyno­ wane, a następnie skonfiskować całą zawartość spichlerza.

24 Ponieważ większość składników odżywczych potrzebnych ro­ snącemu w wodzie ryżowi dostarczana jest przez wodę, a nie poprzez glebę, jego uprawa nie wymaga nadmiernego ugorowania ziemi oraz dużej ilości odchodów zwierzęcych, tak jak, powiedzmy, uprawa pszenicy lub kukurydzy, aby móc zachować równowagę ekologiczną przez długi czas.

182

ZBOZE stanowi państwo

W praktyce, w przypadku średniowiecznej dziesięciny, ocze­ kiwano, że rolnik zgromadzi nieomłócone zboże w snopach na polu, z którego poborca pobierał co dziesiąty snop. Porównajmy to z sytuacją, powiedzmy, rolników, któ­ rych podstawowymi uprawami są bulwy, takie jak ziemnia­ ki lub kassawa/maniok. Rośliny te dojrzewają w ciągu roku, ale można je bezpiecznie pozostawić w ziemi na kolejny rok lub nawet dwa. Wykopuje się je w miarę potrzeb, a resztę przechowuje w gruncie, w którym rosły. Jeżeli armia lub po­ borcy podatkowi chcą twoich bulw, będą musieli je wyko­ pać jedna po drugiej, tak jak czyni to rolnik, uzyskując w ten sposób wóz ziemniaków, który jest daleko mniej wartościo­ wy (zarówno kalorycznie, jak i jako towar) niż taki sam ładu­ nek pszenicy; co więcej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że ładunek szybko się zepsuje25. Fryderyk Wielki, król Prus,

25 Argument na temat długofalowych politycznych implikacji upra­ wy bulw i korzeni z jednej strony, oraz zbóż z drugiej obszernie uka­ załem w pracy J.C. Scott, The Art of Not Being Governed: An Anarchist History of Upland Southeast Asia. New Haven: Yale University Press, 2009, s. 64-97, 178-219. Wyróżniam tam uprawy „państwowe”, takie jak ryż, oraz „unikające państwa”, jak maniok i ziemniaki. Starałem się także dowieść, że państwa uzależnione są od zbóż pochodzących ze stałych pól, a populacje chcące uniknąć opodatkowania i kontroli ze strony państwa, przyjęły strategie przetrwania polegające na upra­ wie roślin okopowych, bądź jak wędrowne - przenoszące się z miejsca na miejsce - zajmowały się rolnictwem, myślistwem oraz zbierac­ twem, byle tylko pozostać poza kontrolą państwa. Całkiem niedaw­ no podobny, chociaż nie identyczny argument wysunęli J. Mayshar i in., Cereals, Appropriability, and Hierarchy, „CEPR Discussion Paper 10742” (2015), www.cepr.org/active/publications/discussion_papers/ dp.php?dpno=10742. Autorzy zwracają uwagę na mającą kluczowe znacznie różnicę w przydatności zbóż, korzonków i bulw, chociaż nie zauważyli, iż w wielu okolicznościach to, co jest uprawiane, może być wyborem o charakterze politycznym oraz że embrionalne państwa

183

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAfiSTW

nakazując swoim poddanym sadzić ziemniaki, rozumiał, że jako plantatorów bulw nie będzie można zbyt łatwo zmu­ sić ich do rozproszenia się w obliczu wrogiej armii26. „Nadziemne” i jednoczesne dojrzewanie ziaren zbóż ma też tę nieocenioną zaletę, iż jest czytelne i możliwe do oce­ ny przez państwowych poborców podatkowych. Cechy te sprawiają, że pszenica, jęczmień, ryż, proso i kukurydza są uprawami z politycznego punktu widzenia najważniejszy­ mi. Rzeczoznawca podatkowy zazwyczaj klasyfikuje pola pod względem jakości gleby oraz, znając średnią wysokość pozyskiwanych z różnych jej rodzajów plonów określonego ziarna, jest w stanie oszacować wysokość podatku. Jeżeli potrzebne okazywało się coroczne doszacowanie, pola mogły zachęcają, a czasami wręcz nakazują uprawę zbóż. Chociaż Mayshar i in. prawidłowo kojarzą ziarna zbóż z państwem i hierarchią, a rośliny okopowe z niepaństwowymi, egalitarnymi społecznościami, błędnie przyjmują, iż owe strategie utrzymania są pierwotne, a nie stanowią wytworu instytucji politycznych i nie są oparte o wybór o charakterze politycznym. Wszędzie tam, gdzie znaleźć można wystarczającą ilość wody i przyzwoitą glebę, istnieje wiele możliwości wyboru. W dalszej części swoich wywodów autorzy twierdzą też - najwyraźniej na pod­ stawie wyłącznie instytucjonalnej teorii ekonomii zapewniającej do­ bra publiczne - że powstanie państwa jest łagodnym, zainicjowanym przez elity wynalazkiem, który ma na celu obronę zgromadzonego przez społeczność zboża przed „rabusiami”. Osobiście uważam jed­ nak, że państwo powstało jako obronna hucpa, dzięki której zwycięży­ ła jedna grupa rabusiów. Chociaż jestem wręcz zachwycony, że także inni odkryli istotny związek między odmianami upraw i państwem, muszę jednak, ryzykując, że wyda się to małoduszne, upierać się przy tym, że to ja jestem ojcem owego argumentu, ponieważ wspomniani autorzy wydają się nieświadomi jego opublikowania sześć lat wcześniej. 26 W.H. McNeill, Frederick the Great and the Propagation ofPotatoes, w: B. Hollinshead, T.K. Rabb (ed.), I Wish I'd Have Been There: Twenty Historians Revisit Key Moments in History, New York: Vintage, 2007, s. 176- 189.

184

ZBO2E stanowi państwo

pozostawać pod obserwacją, a tuż przed żniwami zboże moż­ na było zbierać z reprezentatywnego poletka, dzięki czemu uzyskiwano szacunkową wydajność dla konkretnego roku uprawy. Jak jeszcze zobaczymy poniżej, urzędnicy państwo­ wi usiłowali podnosić wysokość plonów i podatków płaco­ nych w naturze, nakazując stosowanie określonych technik uprawy - w Mezopotamii nalegali na przykład na wielokrot­ ną orkę, co miało na celu rozbicie dużych grud ziemi, oraz wielokrotne bronowanie w celu lepszego ukorzenienia się roślin i zwiększenia ich wartości odżywczej. Mając bowiem do czynienia z ziarnami zbóż i odpowiednio przygotowaną ziemią, mogli dużo lepiej ocenić wysiew, stan upraw i plony. Możemy to porównać na przykład z próbą oceny i opodat­ kowania działalności handlowej kupujących i sprzedających na rynku. Jedną z przyczyn urzędniczej nieufności i stygmatyzacji klasy kupców w Chinach był prosty fakt, że jej bo­ gactwo, w przeciwieństwie do rolników uprawiających ryż, było nieczytelne, możliwe do zatajenia i płynne. Można opodatkować targowisko lub pobierać opłaty drogowe na skrzyżowaniu dróg lub rzek, gdzie towary i transakcje były bardziej przejrzyste, ale opodatkowanie kupców stanowiło dla poborcy prawdziwy koszmar. Dla celów pomiaru, podziału i oceny prosty fakt, że na zbiory zboża składają się ostatecznie maleńkie, łuskane lub niełuskane ziarna, ma olbrzymie zalety administracyjne. Podobnie jak ziarenka cukru lub piasku, zboża są niemal nieskończenie podzielne, aż do coraz mniejszych i mniej­ szych części, a co więcej, są one dla celów księgowych pre­ cyzyjnie mierzalne pod względem masy i objętości. Miary ziarna służyły jako jednostki pomiaru i wartości w handlu i daninach; na ich podstawie obliczano wartość innych to­ warów - także pracy. Dzienna racja żywnościowa dla najniż­ szej klasy robotników w mezopotamskiej Ummie wynosiła 185

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAtiSTW

niemal dokładnie dwa litry jęczmienia mierzonego w mi­ skach ze ściętymi brzegami, które są jednym z najbardziej wszechobecnych znalezisk archeologicznych.

Ilustracja 10. Miski ze ściętymi brzegami. Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Susan Pollock

Dlaczego jednak nie ma państwa ciecierzycy lub socze­ wicy? Bądź co bądź są to rośliny o dużej wartości odżywczej, które można intensywnie uprawiać, a ich zbiory składają się z niewielkich nasion, które można suszyć, dobrze się prze­ chowują i można je w równej mierze dzielić, jak i zmierzyć w małych ilościach, podobnie jak racje zboża. W tym przy­ padku decydującą zaletą ziaren zbóż jest ich określony czas wzrostu, a tym samym praktycznie jednoczesne dojrzewa­ nie. Problem większości roślin strączkowych, z punktu wi­ dzenia poborcy podatkowego, polega na tym, że owocują one nieprzerwanie przez dłuższy czas. Można je zbierać partiami wraz z ich dojrzewaniem - podobnie jak fasolę lub groch. Je­ żeli poborca podatków dotrze wcześniej, znaczna część plo­ nów nie będzie jeszcze dojrzała, a jeśli spóźni się, podatnik prawdopodobnie zje, ukryje lub sprzeda znaczną część plonu. 186

ZBOŻE STANOWI PAŃSTWO

Poborca podatkowy najlepiej działa więc w przypadku upraw o określonym czasie dojrzewania. Uprawy zbóż w Starym Świecie były więc, w pewnym sensie, wstępnie przystoso­ wane do utworzenia państwa. Nowy Świat - za wyjątkiem kukurydzy, którą można było po prostu pozostawić, aby doj­ rzała i wyschła na polu - ma jedynie nieliczne, jeżeli w ogó­ le, określone, uprawiane w systemie polowym, jednocześnie dojrzewające rośliny. Spowodowało to, że brak tam tradycji organizowania uroczystości związanych ze zbiorami, które zdominowały kalendarz rolniczy Starego Świata. Pozostaje nam jedynie spekulować, czy czas jednoczesnego dojrze­ wania został wybrany przez wczesnoneolitycznych rolni­ ków, a jeśli tak, to dlaczego, powiedzmy, nie zdecydowali się podobnie uczynić w przypadku ciecierzycy lub soczewicy. System podatkowy oparty na zbożu nie był jednak cał­ kowicie niezawodny. Mimo że określona roślina zbożowa po wysianiu na określonym polu dojrzewała w jednym czasie, to jednak pory roku często pozwalały na różne daty siewu, a więc różne pola mogły dojrzewać w nieco innym momen­ cie. Nierzadko też rolnicy, chcąc uniknąć opłat, potajemnie zbierali część ziarna, zanim w pełni dojrzało, aby tym sa­ mym uniknąć podatków. Archaiczne państwa starały się, o ile było to możliwe, odgórnie nakazywać czas wysiewu lub sadzenia w danej prowincji. W przypadku wymagającego nawadniania ryżu wszystkie sąsiadujące ze sobą pola są za­ lewane wodą mniej więcej w tym samym czasie, co decyduje o harmonogramie (prze)sadzeń, nie wspominając już o tym, że roślina ta jest jedyną uprawą, która będzie rosnąć w takich warunkach. Ziarna zbóż nadają się również do transportowania w dużych ilościach. Nawet w warunkach archaicznych państw ładunek zboża, w przeciwieństwie do jakiegokol­ wiek innego produktu spożywczego, mógł być przewożony 187

AGRO-EKOLOG1A PIERWSZYCH PAŃSTW

z zyskiem lądem na większe odległości. A tam, gdzie do­ stępny był transport wodny, znaczne zasoby ziarna mogły być spławiane także na duże dystanse, tym samym znacz­ nie poszerzając rolnicze centrum, co do którego wczesne państwo mogło mieć nadzieję na narzucenie mu swojej dominacji i podatków. Jedna z relacji z okresu III Dyna­ stii z Ur (Ur III z końca III tysiąclecia p.n.e.) stwierdza, że barki przewiozły połowę zbiorów jęczmienia, który trafił do królewskich magazynów27. Także w tym przypadku dla poborcy podatków we wczesnej Mezopotamii - i aż do XIX wieku - połączenie państwa agrarnego z żeglowną rze­ ką lub wybrzeżem było związkiem wręcz idealnym. Przy­ kładem może być Rzym, który zorientował się, że taniej jest przewozić zboże (zazwyczaj z Egiptu) i wino z drugiego brzegu Morza Śródziemnego, niż transportować je drogą lądową na odległość przekraczającą 100 mil28. Ziarno, dzięki swojej wyższej niż niemal jakikolwiek inny produkt spożywczy wartości przeliczanej na jednostkę objętości i masy, a także dzięki temu, że stosunkowo dobrze się przechowuje, było idealną uprawą do celów podatko­ wych oraz jako postawa utrzymania. Można je było pozo­ stawić nieomłócone, dopóki nie będzie potrzebne. Idealnie nadawało się do wydawania go robotnikom i niewolnikom, do ściągania w formie daniny, do zaopatrywania żołnierzy i garnizonów, do łagodzenia problemów związanych z nie­ doborem żywności lub głodem, a także do karmienia miast

27 R.M. Adams, An Interdisciplinary Overview of a Mesopotamian City and Its Hinterland, „Cuneiform Digital Library Journal” 1 (2008), s. 1-23. 28 M.E. Lewis, The Early Chinese Empires: Qin and Han, Cambridge: Belknap Press of Harvard University Press, 2007, s. 6.

188

zboZe stanowi państwo

w czasie oblężenia. Trudno wyobrazić sobie wczesne państwo bez ziarna stanowiącego podstawę dla jego ścięgien i mięśni. Tam, gdzie znikało zboże, a tym samym podatki rol­ ne, tam również zaczynał się upadek władzy państwowej. Władza pierwszych państw chińskich ograniczała się wy­ łącznie do ornych, pociętych kanałami basenów rzek Żół­ tej i Jangcy. Poza tym ekologicznym i politycznym centrum stałych pól i uprawy wymagającego ciągłego nawadniania ryżu żyli trudni do opodatkowania, koczowniczy pasterze, łowcy-zbieracze oraz wędrowni rolnicy. Zostali oni zdefi­ niowani jako „nieokrzesani” barbarzyńcy, którzy „jeszcze nie wkroczyli na mapę”. Terytorium Cesarstwa Rzymskie­ go, pomimo jego wszystkich imperialnych ambicji, nie przekroczyło zbytnio linii uprawy zboża. Władza Rzymu na północ od Alp rozciągała się na obszarze, który arche­ olodzy określają mianem strefy La Tćne (kultura lateńska), zaczerpniętym od nazwy stanowiska w Szwajcarii, gdzie po raz pierwszy odnaleziono związane z nim artefakty. Tereny te charakteryzowały się większą koncentracją ludności, bar­ dziej rozwiniętą produkcją rolną oraz znaczącą rolą miast (kultura oppidów). Poza tą strefą znajdowała się słabo zalud­ niona „Europa jastrofska”, opierająca się na pasterstwie oraz rolnictwie wypaleniskowym29. Ten kontrast jest o tyle pożyteczny, że przypomina, iż poza granicami pierwszych państw rolniczych znajdo­ wała się większość świata oraz jego mieszkańców. Państwa, których byt opierał się na zbożu, ograniczały się do wąskiej niszy ekologicznej sprzyjającej intensywnemu rolnictwu. Poza ich horyzontem znajdowała się wielka różnorodność praktyk, które można by nazwać niewłaściwymi praktykami

29 P. Heather, The Fali of the Roman Empire..., s. 56.

189

AGROEKOLOG1A PIERWSZYCH PAŃSTW

bytowymi - najważniejszymi z nich były myślistwo oraz zbieractwo, rybołówstwo morskie oraz zbieranie owoców morza, ogrodnictwo, wędrowne rolnictwo oraz wyspecjali­ zowane pasterstwo. Patrząc z perspektywy państwowego poborcy podatko­ wego, takie formy utrzymania były fiskalnie nieefektywne - nie było szansy, aby zwróciły się koszty związane z ich kontrolą. Myśliwi oraz zbieracze lądowi i morscy byli do tego stopnia rozproszeni i mobilni, a ich „przychody” tak różnorodne i ulotne, że śledzenie ich, nie mówiąc już o opo­ datkowaniu, było niemal niemożliwe. Ludy zajmujące się ogrodnictwem, dysponujące udomowionymi korzonkami i bulwami na długo przed tym, jak po raz pierwszy zaczęto wysiewać zboża, mogły ukryć swoje niewielkie działki w lesie i znaczną część plonów pozostawić w ziemi, dopóki nie będą ich potrzebować. Rolnicy stosujący system wypaleniskowy często wysiewali nieco zbóż, ale jego typowa forma obejmowała dziesiątki odmian o różnym tempie dojrzewa­ nia. Co więcej, zajmujący się uprawami wypaleniskowymi co kilka lat przenosili swoje pola, a od czasu do czasu tak­ że i domostwa. Wyspecjalizowane pasterstwo, postrzegane jako integralna część rolnictwa, stawia przed potencjalnym poborcą podatkowym podobne problemy związane z roz­ proszeniem i mobilnością. Imperium Osmańskie, założone przecież przez pasterzy, miało duże trudności w opodatko­ waniu części poddanych. Podjęto starania, aby ściągać z nich podatki w określonym okresie roku, kiedy kończył się wy­ kot owiec i ich strzyżenie, ale nawet wówczas logistycznie było to trudne zadanie. Jak zauważył Rudi Lindner, badacz zajmujący się systemem rządów Osmanów, „osmański sen o osiadłym raju z przewidywalnymi dochodami od poko­ jowo nastawionych rolników nie sprawdzał się dla paster­ skich nomadów. [...] Koczownicy kierowali się niewielkimi 190

ZBOZE STANOWI PAŃSTWO

zmianami klimatycznymi, aby maksymalizować dostęp do dobrych pastwisk oraz słodkiej wody, dlatego też byli w nieustannym ruchu”30. W taki lub inny sposób ludy nierolnicze - a można tak powiedzieć o większej części świata - wcielały w życie formy utrzymania i organizacji społecznej, które pokonały podat­ ki: fizyczną mobilność, rozproszenie, zmienną liczebność grup i społeczności, różnorodne i możliwe do ukrycia pro­ dukty będące podstawą utrzymania oraz niewielką liczbę stałych zasobów. Nie było jednak tak, że tworzyły one od­ rębne światy. Wręcz przeciwnie, jak już zauważyliśmy po­ wyżej, energicznie kwitły między nimi wymiana i handel. Wymiana nie była jednak czymś wymuszonym i opierała się na handlu wymiennym pożądanymi towarami z jednej strefy ekologicznej do drugiej, z obopólnymi korzyściami. Osoby praktykujące określoną formę bytowania, pomimo partnerstwa handlowego, często postrzegane były jako od­ mienny rodzaj człowieka. Na przykład dla Rzymian kluczo­ wą cechą charakteryzującą barbarzyńców było to, że jedli produkty mleczne i mięso, a nie, jak obywatele imperium, zboże. Dla mieszkańców Mezopotamii „barbarzyńscy” Amoryci pozostawali poza jej granicami, gdyż rzekomo „nie znają zboża [...] jedzą niegotowane mięso i nie grzebią swoich zmarłych”31.

50 R.P. Lindner, Nomads and Ottomans in Medieval Anatolia, Bloomington: Research Institute for Inner Asian Studies, Indiana University, 1983 (Indiana University Uralic and Altaic Series 144), s. 65. 31 N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations, Tucson: University of Arizona Press, 1988, s. 49. Seth Richardson (rozmowa osobista) zauważa, iż tekst owego cytatu jest utworem literackim skierowanym do bogów i prawdopodobnie nie jest zbyt reprezentatywny.

191

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAfiSTW

Opisane powyżej różne formy utrzymania nie powin­ ny być postrzegane w kategoriach niezależnych i nieprzenikających się nawzajem. Grupy mogły się przemieszczać i przemieszczały pomiędzy różnymi praktykami bytowymi, często wytwarzając praktyki hybrydowe, które opierały się prostej kategoryzacji. Nie powinniśmy także pomijać możli­ wości, iż wybór sposobów utrzymania był często decyzją po­ lityczną - decydującą o pozycji zajmowanej wobec państwa.

MURY STANOWIĄ PAŃSTWO: OCHRONA I ZAMKNIĘCIE

W połowie III tysiąclecia p.n.e. większość miast na mezopotamskim aluwium została otoczona murami. Państwo po raz pierwszy stworzyło pancerz ochronny. Mimo że miejsca te były z zasady niewielkie - średnio od 10 do 30 hektarów powierzchni - budowa i utrzymanie tego typu obronnej granicy, chociaż mogła być ona wznoszona w sposób dość chaotyczny, były bardzo pracochłonnymi zajęciami. Mur, w najprostszym sensie, mówi nam, że chroni coś cennego albo przynajmniej trzyma z dala od tego świat zewnętrz­ ny. Fakt istnienia murów był nieomylnym wyznacznikiem obecności stałych upraw i magazynów żywności. I, jak­ by w celu dalszego potwierdzenia owego związku, kiedy państwo-miasto upadało, a jego mury zostawały trwale przerwane, istniało duże prawdopodobieństwo, że z jego obszaru znikną również stałe uprawy. Powszechną prak­ tyką było, że w momencie podboju miasta burzono także jego obwałowania. Istnienie skupionych w jednym miej­ scu, cennych, możliwych do zrabowania i zlokalizowanych w niezmiennych miejscach zasobów stworzyło oczywiście silną zachętę do ich obrony. Ich przestrzenna koncentracja 192

MURY STANOWIĄ PAŃSTWO...

ułatwiała ochronę, a wartość bronionych dóbr sprawiała, że wysiłek ten był opłacalny. Wymienić można cały szereg powodów, dla których chłopi uczyniliby wszystko, co tylko byliby w stanie, aby utrzymać swoje pola i sady, domy, spi­ chlerze i bydło, nawet za cenę śmierci. Nic więc dziwnego, że w Eposie o Gilgameszu król-założyciel wznosi mury miej­ skie, które mają chronić jego lud. Opierając się na tej prze­ słance, czy można by postrzegać powstanie państwa jako wspólne dzieło - być może umowę społeczną? - pomiędzy poddanymi-rolnikami i ich władcą (a także jego wojowni­ kami i inżynierami) w celu ochrony zbiorów, rodzin oraz zwierząt gospodarskich przed atakami ze strony innych państw lub niepaństwowych rabusiów? Sprawa ta jest bardziej skomplikowana. Tak jak rolnik może być zmuszony do obrony swoich upraw przed ludzkimi i nieludzkimi drapieżcami, tak elity państwa są w przeważa­ jącej mierze zainteresowane ochroną podstaw swojej władzy: populacji rolników i magazynów ze zbożem, swoich przy­ wilejów i bogactwa, a także władzy politycznej i rytualnej. Jak zauważyli Owen Lattimore i inni w kwestii Wielkiego Muru (Wielkich Murów) w Chinach: budowano go (je) za­ równo, aby utrzymać płacących podatki chińskich rolników wewnątrz, jak i - w takim samym stopniu - aby utrzymać barbarzyńców (koczowników) na zewnątrz. Obwałowania miejskie miały więc zatrzymać w swoim obrębie to, co było niezbędne do zachowania państwa. Tak zwane mury prze­ ciwko Amorytom, ciągnące się między Tygrysem i Eufratem, mogły zostać zaprojektowane raczej w celu zatrzymania rol­ ników w „strefie” państwa niż dla powstrzymania Amorytów (którzy i tak w znacznej liczbie zasiedlili już aluwium). Mury były, zdaniem jednego z badaczy, wynikiem znaczne­ go wzrostu centralizacji w okresie Ur III i zostały wzniesio­ ne tak, aby powstrzymać mobilne ludy przed ucieczką spod 193

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

kontroli państwa lub też bronić przed tymi, którzy zostali z niego siłą wydaleni. W każdym razie, „miało to na celu określenie granic kontroli politycznej”32. Chęć kontrolowa­ nia i zamknięcia populacji jako przyczyna powstania i funk­ cja murów miejskich zależy w dużej mierze od możliwości wykazania, że ucieczka poddanych była prawdziwym pro­ blemem pierwszych państw - co jest tematem Rozdziału 5. PISMO STANOWI PAŃSTWO: PROWADZENIE DOKUMENTACJI I JEJ ROZUMIENIE Rządzeniem jest być przy każdej operacji, każdej transakcji, notatce, rejestrze, obliczeniu, opodatkowaniu, opieczętowaniu, pomiarze, numeracji, ocenie, pozwoleniu, upoważnieniu, upo­ mnieniu, zapobieganiu, reformowaniu, poprawianiu, karaniu.

Pierre-Joseph Proudhon

Chłopi, którzy mieli dłuższą styczność ze społecznościa­ mi doświadczonymi w zarządzaniu państwem, zawsze byli świadomi, że organizm państwowy jest mechanizmem mają­ cym zdolność rejestrowania, księgowania i czynienia pomia­ rów. Kiedy więc przybywał mierniczy z tabelą miar lub też osoby prowadzące spis ludności ze swoimi podkładkami pod dokumenty i kwestionariuszami, aby dokonać przeglądu go­ spodarstw, poddani rozumieli, że kryją się za tym kłopoty pod postacią poboru do armii, pracy przymusowej, przejmo­ wania ziemi, pogłównego lub nowych podatków. W domyśle byli także świadomi, że za owym narzędziem przymusu

32 S. Porter, Mobile Pastoralism..., s. 324. Termin „mur” może wpro­ wadzać w błąd, gdyż można go odnieść do całego szeregu osad - ufor­ tyfikowanych lub nieumocnionych - wyznaczających granice kontroli politycznej i pojmowanych jako granica państwa lub jego obrzeża.

194

PISMO STANOWI PANSTWO...

stoją stosy papierów: listów, dokumentów, spisów podatko­ wych i ludności, przepisów, rekwizycji, nakazów - pozostają­ cych dla nich w dużej części tajemnicą i wykraczających poza granice ich wiedzy. Pewna forma identyfikowania papiero­ wych dokumentów ze źródłem ucisku oznaczała, że pierw­ szym aktem czynionym podczas licznych buntów chłopskich było podłożenie ognia pod lokalne archiwum, gdzie owe dokumenty były przechowywane. Rozumiejąc, iż państwo widzi swoją ziemię i poddanych dzięki prowadzonej doku­ mentacji, chłopi domyślnie zakładali, że jego oślepienie może zakończyć ich nieszczęścia. Jak słusznie zauważa starożyt­ ne sumeryjskie powiedzenie: „Możesz mieć króla i możesz mieć pana, ale boisz się poborcy podatkowego”33. Południowa Mezopotamia była centrum nie jednego, ale kilku eksperymentów państwowotwórczych, które miały miejsce między około 3300 a 2350 rokiem p.n.e. Podobnie jak Chiny w okresie Walczących Królestw lub późniejsze greckie państwa-miasta, południowa część aluwium była miejscem rywalizacji między organizmami państwowymi, które w swoich dziejach miały okresy rozwoju i schyłku. Do najbardziej znanych należą Kisz, Ur i, przede wszyst­ kim, Uruk. To właśnie tutaj stało się coś niezwykłego i niemającego historycznego precedensu. Z jednej strony, grupy kapłanów, potężnych ludzi i lokalnych przywódców powięk­ szały i instytucjonalizowały struktury władzy, które wcze­ śniej używały idiomów nawiązujących do pokrewieństwa. To oni stworzyli coś, co po raz pierwszy zaczęło przypomi­ nać byt, który moglibyśmy nazwać państwem, chociaż sami zapewne nie postrzegali tego w tych kategoriach. Z drugiej 35 Wang Haicheng, Writing and the Ancient State: Early China in Comparative Perspective, Cambridge: Cambridge University Press, 2014, s. 98.

195

AGROEKOLOG1A PIERWSZYCH PAŃSTW

strony, tysiące rolników, rzemieślników, kupców i robotni­ ków zostało niejako przekształcone w poddanych: policzono ich, opodatkowano, wcielono do armii, zmuszono do pracy i podporządkowania się nowej formie kontroli. Mniej więcej w tym właśnie okresie po raz pierwszy po­ jawia się umiejętność pisania34. Zbieżność początków pisma z początkami państwa kusi nas, by przyjąć dosadny funkcjonalistyczny wniosek, że potencjalni twórcy państw wymyślili różne formy czynienia notatek, które były im niezbędne do za­ rządzania podległą im strukturą. Nie byłoby jednak przesadą stwierdzenie, że praktycznie niemożliwe jest wyobrażenie so­ bie nawet najwcześniejszych państw bez usystematyzowanej techniki numerycznej ewidencji, nawet jeżeli u Inków przy­ brała ona formę ciągu węzłów (kipu). Pierwszym warunkiem zawłaszczania majątku przez państwo (w jakimkolwiek celu) musi być spis dostępnych zasobów - ludności, ziemi, plonów, zwierząt gospodarskich, zmagazynowanych zapasów. Infor­ macje te są jednak niczym spis katastralny, zaledwie migawką, która wkrótce staje się nieaktualna. W miarę postępowania zawłaszczania potrzebne jest nieustanne ewidencjonowanie - dostaw zboża, wykonanych prac przymusowych, rekwizy­ cji itp. W momencie, kiedy wspólnota polityczna zaczęła obejmować nawet kilka tysięcy poddanych, potrzebna stała się jakaś forma czynienia notatek i dokumentacji wykraczają­ cej poza pamięć i ustny przekaz. Niewątpliwym argumentem pozwalającym łączyć admi­ nistrację państwową i pismo jest to, że wydaje się, iż w Me­ zopotamii przez ponad pół tysiąca lat pismo było używane

34 Wydaje się, że jeszcze przed powstaniem państwa, kilka wieków wcześniej, w dużych miejskich instytucjach - zapewne świątyniach - wykorzystywano pismo protoklinowe do rejestrowania transakcji i wydawanych racji. David Wengrow, komunikacja osobista, maj 2015.

196

PISMO STANOWI PANSTWO...

przede wszystkim do księgowania, na długo zanim zaczęło odzwierciedlać chwałę cywilizacji w formach, które koja­ rzymy z pisaniem: literaturze, mitologii, hymnach pochwal­ nych, listach królów i genealogiach, kronikach i tekstach religijnych35. Na przykład wspaniały Epos o Gilgameszu po­ chodzi z okresu III Dynastii z Ur (około 2100 p.n.e.), całe tysiąclecie po pierwszym zastosowaniu pisma klinowego na potrzeby państwowe i komercyjne. Co można wywnioskować na temat faktycznego systemu zarządzania państwem w Sumerze na podstawie odnalezio­ nych i przetłumaczonych tabliczek z pismem klinowym? Z pewnością są one dowodem na ogromny wysiłek wkłada­ ny w przygotowanie systemu zapisu tak, aby społeczność, jej siła robocza i produktywność były czytelne dla władców i urzędników świątynnych, a także by móc wyegzekwować od poddanych zboże i pracę. Wiemy wystarczająco dużo choćby o współczesnych biurokratach, aby zdać sobie spra­ wę, że zapisy nie zawsze odzwierciedlają fakty. Dokumenty 35 H.J. Nissen, The Emergence of Writing in the Ancient Near East, „Interdisciplinary Science Reviews” 10, nr 4 (1985), s. 349-361. Jak stwierdza Nissen: „Pojawienie się pisma tak rozwiniętego, z jakim mamy tu do czynienia, nie powinno w żadnym wypadku prowadzić do ogłoszenia wynalazku pisma jako jednego z wielkich intelektual­ nych kroków, jakie stawiała na swojej drodze ludzkość. Jego wpływ na życie intelektualne nie był też tak dramatyczny, aby uzasadnić odróż­ nianie ciemnej «prehistorycznej» epoki od jasnej historii. Do czasu, kiedy pojawiło się pismo, podjęto już większość kroków w kierunku wyższej, cywilizowanej formy życia. Sztuka pisania wydaje się jedy­ nie produktem ubocznym na drodze szybkiego rozwoju w kierunku skomplikowanego życia w miastach i państwach” (tamże, 360). Zob. także S. Pollock, Ancient Mesopotamia..., s. 168; autorka uważa rów­ nież, że pismo klinowe nie było używane do spisywania hymnów świątynnych, mitów, przysłów i dedykacji świątynnych do co najmniej 2500 roku przed Chrystusem.

197

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

są fałszowane i podrabiane dla prywatnych korzyści albo za­ dowolenia przełożonych. Dokładne zasady i przepisy okre­ ślone w dokumentacji mogą być tak naprawdę martwą literą. Spisy gruntów mogą być zniekształcone, nieprawdziwe lub po prostu niedokładne. Hierarchia urzędów, podobnie jak szyk podczas parady, zbyt często maskuje szalone zamiesza­ nie - tak w administracji, jak i na polu bitwy. Zapisy mogą nam jednak powiedzieć co nieco o utopijnym, linneuszowskim porządku zarządzania państwem, który jest impliko­ wany w logice prowadzenia dokumentacji, jej kategoriach, jednostkach miary, a przede wszystkim, w kwestiach, na które zwraca swoją uwagę. „Rzut oka” na to, co osobiście uważam za „kwatermistrzostwo państwa”, jest bardzo po­ uczający. Oznaką tego dążenia jest sam symbol władzy kró­ lewskiej w Sumerze, pręt i lina, które niemal na pewno są narzędziami geodety36. Taki obraz działań państwa wyłania się z krótkiego przeglądu mezopotamskich i wczesnochińskich praktyk administracyjnych. Najstarsze tabliczki administracyjne z Uruk (warstwa IV), z około 3300-3100 roku p.n.e., to spisy, spisy i jeszcze raz spisy - głównie zboża, siły roboczej i podatków. Temata­ mi, które poruszają ocalałe zapiski są, według częstotliwości pojawiania się, jęczmień (jako racje żywnościowe i podatki), jeńcy wojenni oraz niewolnicy i niewolnice37. Głównym za­ gadnieniem, którym interesowano się w Uruk IV, a później także w innych centrach państwowości, jest wzrost liczby ludności. Tak jak we wszystkich królestwach starożytnych,

36 H. Crawford, Ur: The City of the Moon God, London: Bloomsbury, 2015, s. 88. 37 G. Algaze, Initial Social Complexity in Southwestern Asia: The Mesopotamian Advantage, „Current Anthropology” 42, nr 2 (2001), s. 199-233.

198

PISMO STANOWI PAŃSTWO...

maksymalizacja populacji była obsesją, która zwykle zastę­ powała tradycyjny podbój terytorium. Liczba mieszkańców - producentów, żołnierzy i niewolników - stanowiła o bo­ gactwie państwa. Miasto Umma, terytorium zależne od Ur, gdzie odnaleziono olbrzymi zbiór tabliczek datowanych na około 2255 rok p.n.e., było w tym okresie wyjątkowo rozle­ głe: zajmowało 100 hektarów i zamieszkiwało je od 10 000 do 20 000 mieszkańców - z administracyjnego punktu wi­ dzenia była to olbrzymia populacja. Centralnym elementem projektu uczynienia z Ummy bardziej czytelnej społeczności był spis ludności według miejsca zamieszkania, wieku i płci, co stanowiło podstawę do określenia podatku pogłównego, wymiaru przymusowej pracy, a także poboru do armii.

Ilustracja 11. Tabliczka z pismem klinowym określająca ilość zmagazynowanych zasobów i wydanych towarów. Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości British Museum

199

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

Był to projekt zaiste „immanentny”, który jednak nigdy nie został zrealizowany w praktyce, za wyjątkiem być może sytuacji, kiedy chodziło o ekonomię świątynną i zależną siłę roboczą. Dzierżawy gruntów, najwyraźniej zarówno świą­ tynnych, jak i prywatnych, były określane na postawie ich wielkości, jakości gleby oraz oczekiwanego plonu, służących jako podstawa do obliczania podatku. Niektóre z sumeryjskich wspólnot politycznych, zwłaszcza Ur III, wyglądają na gospodarki oparte na systemie rozkazodawczo-kontrolnym, mocno scentralizowane (przynajmniej na papierze czy też raczej na tabliczce), zmilitaryzowane i zorganizowane w gru­ py. Przywodzą na myśl to, co wiemy o zmilitaryzowanej, na tle innych greckich miast-państw, Sparcie. Jedna z tabliczek zawiera wzmiankę o 840 racjach jęczmienia, które zostały najprawdopodobniej odmierzone w (masowo wytwarza­ nych) misach ze ściętą krawędzią mogących pomieścić litr ziarna. Inne racje żywnościowe obejmowały piwo, kaszę oraz mąkę. Grupy robotników czy też jeńców wojennych, niewolników lub pracowników przymusowych wydają się wręcz wszechobecne. Cały proces formowania się pierwszych państw polegał na standaryzacji i abstrakcji, potrzebnymi do radzenia sobie z jednostkami pracy, zboża, ziemi i racji żywnościowych. Istotą tej standaryzacji jest wynalezienie znormalizowanej nomenklatury i zapisanie za jej pomocą wszystkich istot­ nych kategorii - rachunków, zleceń pracy, opłat za pracę itd. Stworzenie i narzucenie pisanego kodu obowiązującego w całym państwie-mieście zastąpiło lokalne zasady i stało się „techniką rażenia na odległość”, która dotyczyła całe­ go niewielkiego królestwa. Opracowano jednostki pracy dla takich zadań, jak orka, bronowanie lub siew. Stworzo­ no coś w rodzaju systemu „punktacji pracy”, ukazujące­ go uznania i obciążenia związane z wykonywaną pracą. 200

PISMO STANOWI PAŃSTWO...

Normy klasyfikacji i jakości zostały określone dla ryb, oliwy i tekstyliów - które różniły się wagą i strukturą. Zwierzę­ ta gospodarskie, niewolnicy i robotnicy zostali sklasyfiko­ wani według płci i wieku. W embrionalnej formie istniały już najważniejsze statystyki właściwe państwu, które dąży do pozyskania jak największych korzyści ze swoich ziem i ludzi. To, jak groźny był podział siły roboczej na grupy, to całkiem inna kwestia. We wczesnych Chinach, wzdłuż brzegów Żółtej Rzeki, pismo pojawia się ponad tysiąc lat później. Być może jego po­ czątków należy szukać na obszarze kultury Erlitou, chociaż nie zachowały się na to żadne dowody. Najsłynniejsze znale­ ziska pochodzą z czasów dynastii Szang (1600-1050 p.n.e.) są to kości wyroczni używane do wróżb. Od tego czasu oraz w okresie Walczących Królestw (476-221 p.n.e.) było ono używane nieustannie, szczególnie do celów administracji państwowej. Jednak dopiero wraz ze słynną, znaną ze swoich reform, choć krótko panującą dynastią Qin (221-206 p.n.e.) związek między sztuką pisania i zarządzaniem państwem staje się wyraźniejszy. Qin, podobnie jak Ur III, była usys­ tematyzowanym, mającym obsesję na punkcie porządku reżimem, który kładł nacisk na dość dogłębną wizję pełnej mobilizacji swoich zasobów. Było to, przynajmniej na papie­ rze, przedsięwzięcie bardziej niż ambitne. Ani w Chinach, ani w Mezopotamii pismo nie było pierwotnie stosowane do odtwarzania mowy. Wstępem do ujednolicenia i uproszczenia systemu pań­ stwowego, do którego dążyła Qin, była zreformowana i zu­ nifikowana forma zapisu, w którym wyeliminowano jedną czwartą ideogramów, czyniąc go prostszym w konstrukcji, i który zaczęto stosować na całym podległym dynastii tery­ torium. Ponieważ pismo to nie stanowiło transkrypcji dia­ lektu, którym się posługiwano w mowie, było z samej swojej 201

AGRO-EKOLOG1A PIERWSZYCH PAŃSTW

natury dość uniwersalne38. Podobnie jak w przypadku in­ nych pierwszych państw, procesowi standaryzacji poddano również system monetarny oraz jednostki masy, długości, a także objętości, w tym zboża i ziemi. Zamiarem było wy­ eliminowanie licznych lokalnych i idiosynkratycznych zasad pomiaru, aby po raz pierwszy zasiadający w centrum kra­ ju władca miał jasny obraz bogactwa, produkcji i zasobów ludzkich, którymi dysponował. Celem było stworzenie scen­ tralizowanego państwa, a nie wyłącznie silnego państwa-miasta, które zadowalałoby się daniną wymuszaną od czasu do czasu od całej konstelacji na pół niezależnych satelickich państw. Sima Qian, historyk dworski z czasów dynastii Han, spoglądając wstecz, wyraża się bardzo przychylnie o doko­ naniach cesarza Shang Yanga, który przekształcił swoje kró­ lestwo w groźną machinę wojenną: „Na polach utworzył on qian i ma (poziome i pionowe dróżki) oraz ustanowił grani­ ce. [...] Określił zaciągi do wojska i podatek gruntowy oraz ujednolicił miary pojemności, ciężaru i długości”39. Później znormalizowano również formy pracy oraz narzędzia. W kontekście regionalnej rywalizacji militarnej z kon­ kurencyjnymi państewkami, ważne było „wyciśnięcie” z królestwa jak największych środków. Oznaczało to ko­ nieczność stworzenia i uaktualniania - przy wykorzystaniu dostępnych technik - możliwie kompletnego spisu zaso­ bów. Skrupulatna rejestracja gospodarstw domowych, ma­ jąca ułatwić określenie podatku pogłównego i poboru do armii, była oznaką władzy, podobnie jak duża i nieustannie powiększająca się populacja. Jeńcy osiedlani byli w pobliżu

” Rozważania dotyczące początków pisma w Chinach oparte są przede wszystkim na Wang Haicheng, Writing and the Ancient State.. M.E. Lewis, The Early Chinese Empires... ” M.E. Lewis, The Early Chinese Empires..., s. 274.

202

PISMO STANOWI PANSTWO...

królewskiego dworu, a wydawane prawa ograniczały ru­ chliwość społeczności. Jedną z charakterystycznych cech pierwszych prób tworzenia państw o charakterze rolni­ czym było zatrzymanie ludności na określonym miejscu i zapobieganie wszelkim nieautoryzowanym przemieszcze­ niom. Mobilność fizyczna i rozproszenie są zmorą każdego poborcy podatkowego. Ziemia, szczęśliwie dla urzędników, nie porusza się. Po­ nieważ jednak dynastia Qin zidentyfikowała prywatne grun­ ty, mogła przeprowadzić szczegółowy spis katastralny, łącząc każdą działkę ziemi uprawnej z jej właścicielem/podatnikiem. Grunty zostały sklasyfikowane pod względem jakości gleby, wysiewanych upraw i ilości opadów deszczu, co pozwoliło poborcom podatków obliczyć spodziewane plony oraz ustalić stawkę podatku. System podatkowy dynastii Qin przewidy­ wał również coroczne szacunki łanów zbóż, co umożliwiało, przynajmniej teoretycznie, korekty podatku w zależności od rzeczywistej wysokości zbiorów. Dotąd koncentrowaliśmy się na intencjach urzędników państwowych, którzy dzięki pismu, statystykom, spisom lud­ ności oraz miarom, mogli wyjść poza zwykłą grabież oraz bardziej racjonalnie korzystać z pracy i zasobów żywno­ ściowych swoich poddanych. Projekt ten, chociaż zapewne najważniejszy, nie jest jednak jedynym posunięciem politycz­ nym, za pomocą którego państwo usiłowało ukształtować wspólnotę polityczną, czyniąc ją bogatszą, bardziej czytel­ ną i podatną na zawłaszczenia. Mimo że wczesne państwo nie było twórcą systemu irygacyjnego i kontroli przepływu wody, zwiększyło ich zasięg i zbudowało kanały, co miało ułatwić transport i powiększyć obszar ziemi, na której upra­ wiano zboże. Ilekroć było to możliwe, zwiększano zarówno liczbę, jak i przejrzystość populacji producentów, co osiąga­ no dzięki przymusowym przesiedleniom poddanych oraz 203

AGRO-EKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

jeńców wojennych. Stosowana przez dynastię Qin koncepcja „równego pola” w dużej mierze umożliwiała upewnienie się, iż wszyscy poddani mają wystarczająco dużo ziemi, aby za­ płacić podatki i zapewnić bazę populacyjną dla armii. Pod rządami Qin, dającej wyraźny znak, jaką wagę przykłada do liczby ludności, państwo nie tylko zabroniło ucieczek, ale za­ częło także prowadzić politykę prorodzinną, udzielając ulg podatkowych tym kobietom, które rodziły nowych podda­ nych, a co za tym idzie także ich rodzinom. Późnoneolityczny obóz przesiedleńczy stał się zalążkiem pierwszych państw, ale znaczna część tych wczesnych państwowości była prze­ myślnymi środowiskami politycznymi mającymi za zadanie ułatwić proces zawłaszczania: więcej ziemi pod uprawę zbóż, większa i bardziej skupiona populacja oraz „oprogramowa­ nie informacyjne”, które powstało dzięki pisemnym doku­ mentom. Umożliwiło to uczynienie społeczności bardziej podatną na wpływ państwa. Wysiłki zmierzające do ukształ­ towania korzeni i gałęzi środowiska politycznego mogły okazać się zgubne dla co ambitniejszych pierwszych państw. Oparta na rygorystycznym podziale ludności na grupy spo­ łeczne III Dynastia w Ur panowała tylko jedno stulecie, pod­ czas gdy rządy dynastii Qin trwały zaledwie piętnaście lat. Jeżeli wczesny etap wykorzystania pisma jest tak niero­ zerwalnie powiązany z funkcjonowaniem państwa, co dzieje się, kiedy państwo znika? Niewielka liczba dowodów, któ­ rymi dysponujemy, sugeruje, że bez hierarchii urzędniczej, zapisów administracyjnych oraz komunikacji pomiędzy róż­ nymi warstwami hierarchii społecznej umiejętność czytania i pisania znacząco podupadła, a w niektórych przypadkach całkowicie zanikła. Nie powinno to być zaskoczeniem, gdyż w najwcześniejszych państwach biegłość w odczytywaniu tekstów pisanych ograniczała się wyłącznie do bardzo nie­ licznych członków społeczeństwa, w większości urzędników. 204

PISMO STANOWI PAŃSTWO...

Od około 1200 do 800 roku p.n.e, w epoce znanej jako wieki ciemne, greckie miasta-państwa uległy dezintegracji. Kiedy umiejętność pisania pojawiła się ponownie, nie opierała się już na dawnym piśmie linearnym B, ale na całkowicie nowej formie zapisu zapożyczonej od Fenicjan. Zanik pierwotnej formy pisma nie był jednak równoznaczny z całkowitym za­ nikiem kultury greckiej. Przybrała ona wówczas formę oralną i dokładnie temu okresowi zawdzięczamy zarówno Odyseję, jak i Iliadę, które zostały spisane dopiero później. Również podział w V wieku n.e. Cesarstwa Rzymskiego z jego dużo bardziej bogatszą tradycją literacką doprowadził do niemal całkowitego zaniku umiejętności czytania i pisania w języku łacińskim - jedynym wyjątkiem były tu instytucje religijne. Przypuszczać można, że w pierwszych państwach pismo roz­ winęło się najpierw jako technika będąca elementem zarządu państwem, a zatem, podobnie jak sam organizm państwowy, było kruchym i ulotnym osiągnięciem. Co byłoby, gdybyśmy jednak spojrzeli na umiejętność czytania i pisania we wczesnych społecznościach jako jedną z technik komunikacji, podobnie jak na uprawę roślin jako jedną z wielu technik na zdobycie potrzebnych do życia środ­ ków? Technologie hodowli roślin znane były na długo przed tym, zanim znalazły szerokie zastosowanie tylko w określo­ nych warunkach ekologicznych i demograficznych. Stosując te same kategorie, nie jest prawdą, że świat był „ciemny”, do­ póki nie wynaleziono pisma, po czym wszystkie społeczno­ ści przyjęły umiejętność czytania i pisania lub aspirowały do jej nabycia. Pierwsze formy zapisu były również budującymi państwo artefaktami koncentracji ludności i taryfikatorów. Miały jednak zastosowanie również w innych sferach życia. Jeden z badaczy zajmujących się zagadnieniem początków pisma w Mezopotamii zasugerował, co prawda na zasa­ dzie czystej spekulacji, że pismo nie przyjęło się w innych 205

AGROEKOLOGIA PIERWSZYCH PAŃSTW

regionach z powodu jego niezaprzeczalnego powiązania z państwem i podatkami, podobnie jak opierano się przed przyjęciem rolnictwa płużnego z powodu jego nierozerwal­ nego połączenia z ciężką pracą. [Dlaczego] praktycznie każda wyraźnie wyodrębniająca się społeczność żyjąca na peryferiach odrzuciła użycie pisma, podobnie jak liczne kultury archeologiczne eksponowane na zawiłości środowiska południowej Mezopotamii? Można do­ wieść, iż odrzucenie tej kompleksowości było aktem w pełni świadomym. Jaka była tego przyczyna? [...] Być może ludy żyjące na peryferiach wcale nie były na tyle mniej rozwinięte intelektualnie, że nie poradziły sobie z komplikacjami, ale były wystarczająco mądre, by przez kolejne 500 lat unikać represyjnych struktur władzy, które zostały im narzucone przez militarny podbój. [...] W każdym razie peryferia po­ czątkowo odrzucały przyjęcie owej kompleksowości, nawet gdy były na nią bezpośrednio eksponowane [...], a czyniąc tak, uniknęły zamknięcia w państwowej klatce przez kolejną połowę tysiąclecia40.

40 G. Algaze, Initial Social Complexity in Southwestern Asia..., s. 220-222, który cytuje C.C. Lambert-Karlovsky’ego. Zob. także J.C. Scott, The Art of Not Being Governed..., s. 220-237.

ROZDZIAŁ 5

Kontrola nad ludnością państwa: niewolnictwo i wojna

Chwała to króla, gdy naród liczny, ubytek ludu - to zguba władcy.

Księga Przysłów 14,28' Jeżeli tłumy rozproszą się i nie będzie można ich zatrzymać, państwo-miasto stanie się stertą gruzu. Wczesnochiński podręcznik rządzenia

Prawdą jest, że [królestwo Syjamu] jest bardziej rozległe niż moje, ale musisz przyznać, że król Golconda rządzi ludźmi, podczas gdy król Syjamu włada lasami i komarami. Król Golconda do gościa z Syjamu, ok. 1680

W dużym domu z liczną służbą drzwi mogą pozostać otwarte; w małym domu z kilkoma służącymi, drzwi muszą być zamykane.

Przysłowie syjamskie

Nadmiar umieszczonych powyżej sentencji ma na celu zasy­ gnalizowanie, do jakiego stopnia obawy związane z pozyski­ waniem i kontrolą ludności stanowiły samo sedno wczesnej 1 Cyt. za: Biblia Tysiąclecia. Pismo Święte Starego i Nowego Testa­ mentu, wyd. 4, Poznań: Pallottinum, 2003.

207

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

państwowości. Kontrola nad żyznym i dobrze nawodnionym fragmentem aluwium była nieistotna, jeżeli nie był on produk­ tywny dzięki populacji rolników, którzy by na nim pracowali. Postrzeganie pierwszych państw jako „ludzkich maszyn” nie jest zbyt dalekie od stanu faktycznego, o ile jednak weźmiemy pod uwagę, że owe „maszyny” były w złym stanie technicz­ nym oraz często się psuły, i to nie tylko z powodu pomyłek w systemie rządzenia państwem. Pozostawało ono skupione na liczbie i produktywności swoich „udomowionych” podda­ nych niemal tak, jak pasterz pragnący jak najlepiej zarządzać swoim stadem czy rolnik swoimi uprawami. Imperatyw gromadzenia ludzi, osiedlania ich w pobliżu ośrodka władzy, zatrzymywania tam oraz zmuszania do wy­ twarzania nadwyżek produkcyjnych przekraczających ich własne potrzeby był duchem sprawczym wielu wczesnych państw2. Tam, gdzie nie istniało wcześniej skupisko ludzi, które mogłoby posłużyć jako zalążek państwowości, należa­ ło ich w tym celu zgromadzić. Była to także naczelna zasada leżąca u podstaw hiszpańskiego kolonializmu na przykład w Nowym Swiecie czy na Filipinach. Reducciones, (tworzone często pod przymusem) grupy osad rdzennych mieszkańców skupionych wokół centrum, z którego emanowała władza Hiszpanów, były postrzegane jako część projektu cywiliza­ cyjnego, ale służyły również nie mniej istotnym celom, ta­ kim jak zapewnienie służby i wykarmienie konkwistadorów. Funkcjonujące wśród żyjących w rozproszeniu ludów chrze­ ścijańskie placówki misyjne - niezależnie od wyznania -

2 P. Steinkeller, M. Hudson, Introduction: Labor in the Early States: An Early Mesopotamian Perspective, w: ciz (ed.), Labor in the Ancient World, Dresden: Islet Verlag, 2015 (International Scholars Conference on Ancient Near Eastern Economies 5), s. 1-35.

208

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

rozpoczynały swoje działania w ten sam sposób: gromadząc populację producentów wokół misji, skąd promieniowały wysiłki mające na celu ich nawrócenie. Środki, dzięki którym gromadzono w jednym miejscu ludność, która stawała się następnie producentem nadwyżek, są w tym kontekście mniej ważne niż fakt, że powstała w ten sposób populacja produkowała nadwyżki dostępne dla nie­ produktywnych elit. Tego typu nadpodaż nie istnieje, dopó­ ki nie wytworzy jej embrionalne państwo. Inaczej mówiąc, dopóki państwo nie zmusi ludności do wypracowania nad­ wyżek i nie przywłaszczy ich sobie, jakakolwiek dodatkowa produktywność, jaka mogłaby zaistnieć, „konsumowana” jest w celach przyjemnościowych i kulturowych. Zanim stworzono bardziej scentralizowane struktury polityczne, takie jak państwo, dominowało coś, co Marshall Sahlins opisywał jako domowy system produkcji3. Dostęp do zaso­ bów - ziemi, pastwisk, polowań - był otwarty dla każdego, co wynikało z prostego faktu, że wszyscy należeli do tego samego plemienia, grupy, rodu lub rodziny, która kontrolo­ wała owe zasoby. Bez wykluczenia jednostki nie można było jej odmówić prawa do bezpośredniego i niezależnego dostę­ pu do wszelkich możliwości zapewnienia sobie utrzymania, jakimi dana grupa dysponowała. Przy braku przymusu lub szansy na kapitalistyczną akumulację nie istniała żadna za­ chęta do produkcji powyżej lokalnie przyjętych standardów utrzymania i komfortu. Mając w ten sposób zagwarantowany byt, nie było powodu, aby zwiększać wysiłek, angażując się w produkcję rolną. Logikę tego wariantu gospodarki miesz­ kańców wsi opracował w przekonujący empiryczny sposób Alexander V. Chayanow, który wykazał między innymi, 3 M. Sahlins, Stone Age Economics, Chicago: Aldine, 1974.

209

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

że gdy rodzina ma więcej członków zdolnych do pracy niż osób niepracujących i zależnych od pracujących, po zapew­ nieniu sobie środków utrzymania jej całkowity nakład pracy się zmniejsza4. Istotne dla naszych rozważań jest to, że rolnicy - zakła­ dając, iż mają wystarczającą ilość środków, aby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby - nie będą automatycznie wy­ twarzali nadwyżek, które mogłyby zostać wykorzystane przez elity, ale należy ich zmusić do nadprodukcji. W wa­ runkach demograficznych wczesnego etapu formowania się państw, kiedy środki niezbędne do tradycyjnej produk­ cji były nadal obfite i niezmonopolizowane, nadwyżki po­ wstawały tylko dzięki takiej lub innej formie zniewolenia, przymusowej pracy - pańszczyzny, obligatoryjnych dostaw zboża lub innych produktów, niewoli za długi, służebności, daniny, niewolnictwa państwowego i różnych innych jego form. Jak zobaczymy, każde z pierwszych państw wdraża­ ło własną, unikatową mieszankę prac przymusowych, ale musiało też zachować delikatną równowagę między mak­ symalizacją nadwyżek państwowych z jednej strony i ryzy­ kiem spowodowania masowej ucieczki poddanych z drugiej, szczególnie jeżeli granice były otwarte. Dopiero znacznie później, kiedy świat został de facto skolonizowany w całości,

4 A.V. Chayanov, The Theory of Peasant Economy, D. Thorner, B. Kerblay, R.E.F. Smith (ed.), Homewood: Richard D. Irwin for the American Economie Association, 1966, s. 1-28. Ta sama logika kryje się za często obserwowaną „opadającą krzywą podaży siły robo­ czej”, według której ludy przedkapitalistyczne angażują się w pracę najemną w ściśle określonym celu (czasami nazywanym „dochodem docelowym”), którym mogą być wydatki związane ze ślubem, chęć zakupu muła itp., i będą, w przeciwieństwie do obowiązującej logiki mikroekonomicznej, pracować mniej, gdy płaca jest wyższa, ponieważ znacznie szybciej osiągną swój cel.

210

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

a środki produkcji stały się własnością osób prywatnych lub kontrolowały je elity państwowe, do zagwarantowania sobie nadwyżki wystarczała tylko kontrola produkcji (ziemi), bez instytucji niewoli. Tak długo, jak istnieją inne możliwości utrzymania, jak zauważyła Ester Boserup w swoim klasycz­ nym już dzisiaj dziele, „nie można uniemożliwić członkom klas niższych, aby znaleźli sobie inne środki utrzymania, chyba że zostaną pozbawieni wolności. Kiedy populacja staje się tak liczna, że można kontrolować ziemię, nie ma już konieczności utrzymywania klas niższych w niewoli; wystarczy pozbawić klasę roboczą prawa do bycia nieza­ leżnymi rolnikami”5 - mogą być zbieraczami, myśliwymi-zbieraczami, wędrownymi rolnikami, pasterzami. W przypadku pierwszych państw, zniewolenie klas niż­ szych oznaczało zatrzymanie w zasięgu ich centrum upraw zbóż i zapobieżenie ucieczce poddanych przed ciężką pracą i/lub niewolą6. Czyniąc wszystko, co tylko możliwe, aby zniechęcić ludność do ucieczki lub ukarać ich za nią pierwsze kodeksy prawne pełne są takich nakazów - archa­ iczne państwo nie miało jednak środków, aby w warunkach życia codziennego zapobiec pewnemu odpływowi swoich poddanych. W trudnych czasach, na przykład podczas nieurodzaju, lub z powodu wysokich podatków czy wojny odpływ ten mógł się szybko przekształcić w prawdziwy krwo­ tok. Większość archaicznych państw, nie mogąc zatrzymać ucieczki ludności, starała się w różnych sposób uzupełnić

5 E. Boserup, The Conditions ofAgricultural Growth..., s. 73. 6 W społecznościach agrarnych rodzina patriarchalna jest czymś w rodzaju mikrokosmosu. Wykorzystywanie do pracy - fizycznej i reprodukcyjnej - należących do rodziny kobiet, a także dzieci, ma zasadnicze znaczenie dla jej sukcesu, zwłaszcza sukcesu jej głowy, patriarchy!

211

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

swoje straty, między innymi biorąc jeńców wojennych, kupu­ jąc niewolników od ich zawodowych łowców, a nawet zmu­ szając całe miejscowe wspólnoty do przesiedlenia w pobliże centrum produkcji zbóż. Całkowita liczba mieszkańców państwa rolniczego, przy założeniu, że kontroluje ono wystarczającą ilość urodzajnych gruntów, była wiarygodnym, a być może nawet niezawodnym wskaźnikiem jego względnego bogactwa i sprawności mili­ tarnej. Oprócz korzystnego położenia na szlakach handlo­ wych i drogach wodnych lub szczególnie mądrych władców, techniki rolne oraz metody prowadzenia działań wojennych były względnie statyczne i całkowicie uzależnione od sił ludz­ kich. Państwo dysponujące największą liczbą ludności było na ogół także najbogatsze i zazwyczaj dominowało militarnie nad mniejszymi rywalami. Jednym z symptomów tego mają­ cego fundamentalne znaczenie faktu było to, że łup wojenny dużo częściej stanowili jeńcy niż terytorium, co oznaczało, że oszczędzano życie przegranych, zwłaszcza kobiet i dzieci. Wiele wieków później Tukidydes uznał logikę znaczenia sił ludzkich, wychwalając spartańskiego wodza Brazydasa za to, że podjął negocjacje, umożliwiając pokojowe poddanie się wrogom, a tym samym zwiększając podatek na rzecz Spartan oraz źródło zasobów ludzkich, i to bez żadnych kosztów w postaci życia wojowników spartańskich7. Działania wojenne na mezopotamskim aluwium roz­ poczęły się w późnym okresie Uruk (3500-3100 p.n.e.), ale przez następne 2000 lat chodziło w nich nie tyle o pod­ bój terytorium, ile raczej o zgromadzenie populacji w pro­ dukującym zboże centrum państwa. Dzięki oryginalnej i bardzo szczegółowej pracy Setha Richardsona wiemy, 7 Tukidydes, Wojna peloponeska, tłum. K. Kumaniecki, Warszawa: Czytelnik, 1957, s. 260.

212

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

że zdecydowana większość wojen prowadzonych w aluwium nie była starciami pomiędzy większymi i dobrze znanymi miejskimi wspólnotami politycznymi, ale ra­ czej drobnymi utarczkami prowadzonymi przez każde z państw, których celem był podbój niezależnych mniej­ szych społeczności zamieszkujących na terenach przygra­ nicznych, aby dzięki temu powiększyć liczebność populacji produkcyjnej, a tym samym własną potęgę. Działania po­ lityczne miały na celu zgromadzić „niespacyfikowanych”, „rozproszonych” ludzi i „zagonić niepaństwowych klien­ tów pod rozkazy państwa tak siłą, jak i perswazją”. Proces ten, jak zauważa Richardson, jest niezmiennym impe­ ratywem, ponieważ państwa jednocześnie tracą „własną składową ludność wywodzącą się i powracającą do spo­ łeczności niepaństwowych”8. Chociaż państwo mogło upierać się, że jest w stanie drobiazgowo zarządzać włas­ nymi poddanymi, w rzeczywistości nieustannie walczyło o zrekompensowanie strat spowodowanych przez ucieczki i śmiertelność; czyniło to poprzez w dużej mierze przymu­ sową kampanię pozyskiwania nowych poddanych spośród dotychczas „nieopodatkowanych” ludów „o nieuregulo­ wanym statusie”. Starobabilońskie spisy praw zapełniają informacje o uciekinierach oraz wysiłkach na rzecz ich powrotu do wyznaczonej pracy i miejsca zamieszkania.

8 S. Richardson, Early Mesopotamia: The Presumptive State, „Past and Present” 215 (2012), s. 9, 20. Czasownik „zagonić” nie byłby tu, jak osobiście sądzę, niczym nieadekwatnym, ponieważ uciekający pod­ dani często porównywani są do „rozproszonego stada bydła” (tamże, s. 29). Nawet wojny pomiędzy najważniejszymi państwami miały na celu zmniejszenie zasobów ludzkich wroga, klucza do skutecznego rządzenia państwem.

213

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAÑSTWA

PAŃSTWO I NIEWOLNICTWO

Niewolnictwo nie jest wynalazkiem państwa. Różne formy zniewolenia, indywidualne i wspólnotowe, były szeroko praktykowane także wśród ludów niepaństwowych. W przy­ padku prekolumbijskiej Ameryki Łacińskiej Fernando San­ tos-Granaros bogato udokumentował liczne praktykowane tam formy służebności na rzecz wspólnoty, z których wie­ le utrzymało się po podboju jako służebności kolonialne’. Niewolnictwo, chociaż na ogół łagodzone przez asymilację i możliwość awansu społecznego, było powszechne wśród żądnych siły roboczej rdzennych ludów Ameryk. Niewo­ la ludzka była niewątpliwie znana na starożytnym Bliskim Wschodzie już przed pojawieniem się pierwszego państwa. Podobnie jak w przypadku osiadłego trybu życia i udomo­ wienia zboża, które również poprzedzały powstanie pań­ stwowości, wczesne organizmy państwowe opracowały i rozwinęły instytucję niewolnictwa jako niezbędnego środ­ ka do maksymalizacji populacji produkcyjnej oraz możli­ wych do wykorzystania nadwyżek. Niemal nie do przecenienia jest znaczenie takiej czy innej formy niewolnictwa dla rozwoju państwa, i to jeszcze do nie­ dawna. Jak zauważył Adam Hochschild, jeszcze w 1800 roku niemal trzy czwarte ludności świata żyło w niewoli910. W Azji Południowo-Wschodniej wszystkie pierwsze państwa były państwami niewolniczymi - do końca XIX wieku najcen­ niejszym ładunkiem kupców malajskich w wyspiarskiej 9 F. Santos-Granero, Vital Enemies: Slavery, Predation, and the Amerindian Political-Economy of Life, Austin: University of Texas Press, 2009. 10 A. Hochschild, Bury the Chains: Prophets and Rebels in the Fight to Free an Empire’s Slaves, New York: Houghton Mifflin, 2015, s. 2.

214

PANSTWO 1 NIEWOLNICTWO

części Azji Południowo-Wschodniej byli właśnie niewolnicy. Starsi ludzie, należący do tak zwanych ludów autochtonicz­ nych (orang asli) zamieszkujących Półwysep Malajski oraz górali z północnej Tajlandii, mogą jeszcze dzisiaj wspominać opowieści swoich rodziców i dziadków o straszliwych atakach łowców niewolników11. Pamiętając, że wraz z upływem czasu niewola może przyjmować różne formy, można pokusić się o stwierdzenie: „Brak niewolnictwa to brak państwa”. Niegdyś Moses Filney postawił słynne pytanie: „Czy cywilizacja grecka opierała się na pracy niewolniczej?”, po czym odpowiedział na nie zdecy­ dowanym i dobrze udokumentowanym „tak”*12. Niewolnicy stanowili zdecydowaną większość - być może nawet dwie trzecie - społeczeństwa ateńskiego. Instytucję tę traktowano jako coś oczywistego - kwestia jej zniesienia nigdy nie była poruszana. Jak utrzymywał Arystoteles, niektóre ludy z po­ wodu nieumiejętności racjonalnego myślenia z samej natury pozostają niewolnikami i najlepiej nadają się, podobnie jak zwierzęta pociągowe, do traktowania ich jako narzędzia. W Sparcie niewolnicy stanowili jeszcze większą część popu­ lacji. Różnica, do której jeszcze powrócimy, polegała na tym, że podczas gdy większość niewolników w Atenach stanowi­ li jeńcy wojenni wywodzący się z ludów nieposługujących się językiem greckim, niewolnicy spartańscy byli w więk­ szości helotami - miejscowymi rolnikami podbitymi przez Spartan, zmuszanymi do pracy i wspólnotowej produkcji

" Na temat związków tworzenia państwa i niewolnictwa oraz rajdów w celu zdobycia niewolników, zob. moją pracę: J.C. Scott, The Art of Not Being Governed..., s. 85-94. 12 M.I. Finley, Was Greek Civilization Based on Slave Labour?, „Historia: Zeitschrift fur alte geschichte” 8, nr 2 (1959), s. 145-164.

215

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

na rzecz „wolnych” obywateli Sparty. W tym modelu za­ właszczenie już istniejącego, osiadłego kompleksu zbożo­ wego przez zmilitaryzowanych budowniczych państwa jest znacznie bardziej dosłowne. Cesarski Rzym, wspólnota polityczna, której znaczenie powodowało, że rywalizować z nią mogłyby tylko współcze­ sne mu, wysunięte daleko na wschód Chiny dynastii Han, przekształcił znaczną część basenu Morza Śródziemnego w olbrzymie niewolnicze emporium. Każda rzymska kam­ pania militarna odbywała się w cieniu działań handlarzy niewolników i zwykłych żołnierzy, którzy oczekiwali, że wzbogacą się dzięki sprzedaży osobiście wziętych do niewo­ li jeńców wojennych lub okupom, które za nich otrzymają. Według niektórych danych szacunkowych wojny galijskie przyniosły niemal milion nowych niewolników, zaś w Rzy­ mie i Italii czasów Augusta niewolnicy stanowili od jednej czwartej do jednej trzeciej całej populacji. Wszechobecność ludności niewolnej jako towaru znalazła odzwierciedlenie w fakcie, że w świecie klasycznym „standardowy” niewolnik stał się jednostką miary: w pewnym momencie w Atenach - chociaż szacunki rynkowe były tu zmienne - para mułów roboczych warta była trzech niewolników. NIEWOLNICTWO W MEZOPOTAMII

Nie ma żadnych wątpliwości, że we wcześniejszych, słabiej udokumentowanych, niewielkich miejskich wspólnotach politycznych Mezopotamii istniało niewolnictwo i inne formy zniewolenia. Jak zapewnia nas Moses I. Finley, „świat przedgrecki - świat Sumerów, Babilończyków, Egipcjan i Asyryjczyków [...] - był, i to dosłownie, światem bez lu­ dzi wolnych, pojmowanych w takim sensie, w jakim Zachód

216

NIEWOLNICTWO W MEZOPOTAMII

rozumiał to pojęcie”13. Istotne jest tu jednak określenie za­ kresu niewolnictwa jako takiego, form, jakie ono przyjmo­ wało, oraz jego znaczenia dla funkcjonowania wspólnoty politycznej14. Panuje powszechna zgoda co to tego, że cho­ ciaż niewolnictwo w Mezopotamii było niewątpliwie obec­ ne, to jednak stanowiło stosunkowo niewielki element całej gospodarki15. Na podstawie osobistej lektury dość nielicz­ nych, niestety, źródeł śmiem zakwestionować ów wniosek. Niewolnictwo, chociaż nie miało tak olbrzymiego znaczenia jak w klasycznych Atenach, Sparcie lub Rzymie, miało klu­ czowe znacznie z trzech powodów: zapewniało siłę roboczą dla najważniejszych towarów przeznaczonych na eksport, jakim były tekstylia, gwarantowało dostępność robotników potrzebnych do najbardziej uciążliwych prac (na przykład kopania kanałów, budowy murów), a ponadto było zarówno symbolem, jak i nagrodą za osiągnięcie statusu elity. Argu­ menty przemawiające za znaczeniem niewolnictwa w mezopotamskich wspólnotach politycznych są niewątpliwie przekonujące. Biorąc pod uwagę inne formy pracy niewolnej,

15 Tamże, s. 164. H Relacja znajdująca się bezpośrednio poniżej pochodzi z N. Yoffee, Myths of the Archaic State: Evolution of the Earliest Cities, States, and Civilizations, Cambridge: Cambridge University Press, 2005; N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), The Collapse of the Ancient States...; R.M. Adams, An Interdisciplinary Overview of a Mesopotamian City...; G. Algaze, Initial Social Complexity in Southwestern Asia...; J. McCorriston, The Fiber Revolution: Textile Extensification, Alienation, and Social Stratification in Ancient Mesopotamia, „Current Anthropology” 38, nr 4 (1997), s. 517-535. 15 Bardziej zgodny z moją linią rozumowania jest jednak M. Diakanoff, Structure of Society and State in Early Dynastic Sumer, „Mono­ graphs of the Ancient Near East” 1, nr 3 (1974).

217

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

takie jak niewola za długi, przymusowe przesiedlenia i pań­ szczyzna, trudno zaprzeczyć, że dla utrzymania i rozbudowy modułu uprawy zbóż, stanowiącego centrum państwa, praca przymusowa miała duże znaczenie. Część kontrowersji dotyczących kluczowego znaczenia niewolnictwa w starożytnym Sumerze związana jest ze sto­ sowaną terminologią. Opinie w tej kwestii po części różnią się z powodu wielości terminów mogących oznaczać „nie­ wolnika”, chociaż równie dobrze mogą dotyczyć „sługi”, „osoby podrzędnej”, „podwładnego” lub „poddanego”. Nie­ mniej jednak dobrze poświadczone są nieliczne przypadki kupna i sprzedaży ludzi - jako dóbr ruchomych - chociaż nie wiemy, czy były one czymś powszechnym. Najbardziej jednoznaczną kategorią niewolnika był je­ niec wojenny. Biorąc pod uwagę nieustanną potrzebę po­ zyskiwania rąk do pracy, większość wojen była wojnami o ludzi; sukces mierzono liczbą i jakością pojmanych jeń­ ców - mężczyzn, kobiet i dzieci. Spośród wielu źródeł pracy niewolnej zidentyfikowanych przez lgnące’a J. Gelba - nie­ wolników urodzonych w gospodarstwie domowym, niewol­ ników za długi, niewolników zakupionych na targu od ich porywaczy, podbitych ludów sprowadzonych i przymusowo osiedlonych w grupie oraz jeńców wojennych - wydaje się, że udział dwóch ostatnich był najbardziej znaczący16. Obie należą do kategorii łupów wojennych. Na jednej z list, za­ wierającej dane 167 jeńców wojennych, tylko nieliczni noszą imiona sumeryjskie lub akadyjskie (tj. miejscowe); zdecy­ dowana większość pochodziła z gór i obszarów położonych na wschód od Tygrysu. Stosowany w Mezopotamii w III ty­ siącleciu p.n.e. ideogram oznaczający niewolnika stanowił 16 I.J. Gelb, Prisoners of War in Early Mesopotamia, „Journal of Near Eastern Studies” 32, nr 12 (1973), s. 70-98.

218

NIEWOLNICTWO W MEZOPOTAMII

połączenie znaku „góra” ze znakiem „kobieta”, co oznaczało kobietę schwytaną podczas wypraw militarnych na tereny pogórza albo wymienioną przez łowców niewolników pod­ czas handlu innymi towarami. Uważa się też, że ideogram „mężczyzna” lub „kobieta” w połączeniu ze znakiem „obcy kraj” również odnosi się do niewolników. Jeżeli więc celem wojen było przede wszystkim zdobycie jeńców, wówczas sen­ sowniej byłoby postrzegać tego typu ekspedycje militarne bardziej jako rajdy w celu zdobycia niewolników niż kon­ wencjonalne działania wojenne. Jedyną znaczącą, udokumentowaną instytucją niewolni­ czą w Uruk wydają się nadzorowane przez państwo warsz­ taty tkackie, w których zatrudnionych było aż 9000 kobiet. W większości źródeł są one opisywane jako niewolnice, ale wśród nich mogły znajdować się także dłużniczki, oso­ by ubogie, sieroty i wdowy - podobnie jak to miało miejsce w domach dla ubogich w wiktoriańskiej Anglii. Niektórzy historycy zajmujący się tym okresem dowodzą, że trzon tej siły roboczej stanowiły kobiety oraz nieletni pojmani jako jeńcy wojenni, wspomagani przez żony i dzieci dłużników. Badacze rozbudowanego „przemysłu” tekstylnego podkreśla­ ją, jak kluczowe znaczenie miał on dla pozycji elit, których władza uzależniona była od stałego napływu metali (szcze­ gólnie miedzi) i innych surowców pochodzących spoza ubo­ giego w takie zasoby aluwium. To państwowe przedsięwzięcie dostarczało towar handlowy o kluczowym znaczeniu, który można było wymienić, aby zaspokoić inne potrzeby. Warsz­ taty stanowiły miejsca odosobnienia dla jeńców wojennych, swego rodzaju „gułag”, który zapewniał wsparcie dla nowych warstw elit religijnych, cywilnych i wojskowych. Nie mniej ważne było to z punktu widzenia demografii. Różne szacunki określają, że w 3000 roku p.n.e. w Uruk zamieszkiwało około 40 000 mieszkańców. Biorąc pod uwagę tylko wspomniane 219

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

9000 pracownic warsztatów tekstylnych, stanowi to co naj­ mniej 20 procent populacji Uruk, nie licząc innych jeńców wojennych i niewolników zatrudnionych w innych sektorach gospodarki. Zapewnienie racji żywnościowych dla nich i in­ nych zależnych od państwa robotników wymagało potęż­ nego aparatu zajmującego się oszacowywaniem, zbieraniem i magazynowaniem wytworzonych dóbr17. Inne dokumenty z Uruk często wspominają o niewolni­ kach, zwłaszcza niewolnicach, obcego pochodzenia. Byli oni, jak uważa Guillermo Algaze, głównym źródłem robotników pozostających w dyspozycji administracji tego państwa-miasta18. Przygotowywane przez skrybów spisy grup robot­ ników (tak spoza granic, jak i rodzimych) stosują identyczne kategorie wiekowe i płciowe, jak te używane do opisywania „kontrolowanych przez państwo stad zwierząt domowych”. „Wydawałoby się zatem, że w umysłach pisarzy z Uruk oraz oczach instytucji, które ich zatrudniały, tego typu robotnicy byli wyobrażani jako ludzie «udomowieni», w pełni równo­ ważni statusowi zwierząt domowych”19. Co jeszcze możemy powiedzieć o organizacji, pracy oraz traktowaniu więźniów i niewolników? Wyjątkowy i dość szczegółowy obraz - pomimo fragmentarycznych źródeł daje analiza przypadku 469 niewolników i jeńców wojen­

17 Proces szacowania, zbierania i magazynowania, szczególnie w przypadku datowanej na III tysiąclecie p.n.e. osady Fara, szcze­ gółowo analizuje T. Paulette, Grain, Storage, and State-Making in Mesopotamia... 19 G. Algaze, The End of Prehistory and the Uruk Period, w: H. Crawford (ed.), The Sumerian World..., s. 81. Algaze opiera się tu­ taj na R.K. Englund, Texts from the Late Uruk Period, w: J. Bauer, R.K. Englund, M. Krebernik (ed.), Mesopotamien: Spaturuk-Zeit und friihdynastische Zeit, Freiburg: Universitatsverlag, 1998, s. 236. 19 G. Algaze, The End of History and the Uruk Period..., s. 81.

220

NIEWOLNICTWO W MEZOPOTAMII

nych sprowadzonych do Uruk i przetrzymywanych w „domu jeńców” za panowania Rim-Anuma (ok. 1805 p.n.e.)20. „Jest wielce prawdopodobne, że domy jeńców istniały w innych miejscach Mezopotamii i pozostałych obszarach starożyt­ nego Bliskiego Wschodu”21. Tego typu „dom” funkcjonował jako coś w rodzaju biura pracy. Więźniowie reprezentowali szerokie spektrum umiejętności oraz doświadczenia i byli wydawani osobom prywatnym, świątyniom oraz dowódcom wojskowym jako żeglarze, ogrodnicy, żniwiarze, pasterze, kucharze, artyści, opiekunowie zwierząt, tkacze, garncarze, rzemieślnicy, browarnicy, budowniczowie dróg, mielący zboże itp. W zamian to dom - a nie sam warsztat - otrzy­ mywał mąkę. Dokładano starań, aby stworzyć niewielkie zespoły robocze i często przenosić je z miejsca na miejsce, aby tym samym zminimalizować niebezpieczeństwo buntu lub ucieczki. Inne informacje na temat niewolników i jeńców wojen­ nych wskazują, że nie byli oni traktowani zbyt dobrze. Wielu z nich ukazywanych jest z kajdanami na szyi lub fizycznie obezwładnionych. „Na pieczęciach cylindrycznych często możemy spotkać różne warianty scen, w których władca nadzoruje swoich ludzi, gdy ci uderzają maczugami zakutych w kajdany więźniów”22. Znamy wiele relacji o celowym ośle­ pianiu jeńców, chociaż nie wiadomo, na ile praktyka ta była powszechna. Być może najbardziej wymownym dowodem 20 Zwyczajowo transkrybuje się ową nazwę jako „e2 asirl”. 21 A. Seri, The House of Prisoners: Slaves and State in Uruk During the Revolt Against Samsu-iluna, Boston: de Gruyter, 2013, s. 259. Podana data jest późniejsza o dwa wieki od okresu III Ur, a okoliczności są dość wyjątkowe, ale zakładam, iż wiele opisywanych praktyk należy do grupy zachowań mających już wówczas długą historię. Reszta tego akapitu oparta jest na jej relacji. 22 H.J. Nissen, P. Heine, From Mesopotamia to Iraq..., s. 31.

221

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

brutalnego traktowania jest ogólny wniosek badaczy, że po­ pulacja ludności służebnej nie miała możności rozmnażania się. Uderzające jest to, że na listach jeńców dużo osób figu­ ruje jako zmarłe, chociaż nie jest jasne, czy przyczyną owego stanu rzeczy były przymusowe przemarsze, czy też przepra­ cowanie i niedożywienie23. Osobiście uważam, że przyczyną tego, iż cenna siła robocza była niszczona w tak beztroski sposób, jest nie tyle kulturowa pogarda wobec jeńców wojen­ nych, ale raczej fakt, że tych było dużo i stosunkowo łatwo było ich zdobyć. Najważniejsze dokumenty dotyczące niewolników i jeń­ ców wojennych pochodzą, jak można się było spodziewać, z późniejszych okresów historycznych, po III Dynastii z Ur, kiedy teksty klinowe stają się bardziej bogate w informacje. Wątpliwe jest jednak, czy można je traktować jako źródła dla wcześniejszego Ur III lub wykorzystać do lepszego zro­ zumienia okresu Uruk (ok. 3000 p.n.e.). W późniejszych epokach zauważyć można jednak wiele elementów aparatu „zarządzania” niewolnikami. Istnieli na przykład łowcy na­ gród, którzy specjalizowali się w lokalizowaniu i chwytaniu zbiegłych niewolnych. Samych uciekinierów dzielono na „niedawnych”, dawno zbiegłych „zmarłych” oraz uciekinie­ rów, którzy „powrócili”, chociaż wydaje się, że tak naprawdę jedynie niewielu zbiegów udało się kiedykolwiek schwytać24. W źródłach tych można znaleźć relacje na temat ludności uciekającej z miast z różnych przyczyn, takich jak głód, ucisk, 25 J.J. Gelb, Prisoners of War in Early Mesopotamia..s. 90; oraz, póź­ niejsza, ale za to bardziej związana z tym zagadnieniem praca: J.S. Ten­ ney, Life at the Bottom of Babylonian Society: Servile Laborers at Nippur in the ¡4th and 13th Centuries BC, Leiden: Brill, 2011, s. 114,133. 24 J.S. Tenney, Life at the Bottom of Babylonian Society..., s. 105, 107-118.

222

NIEWOLNICTWO W MEZOPOTAMII

epidemie i działania wojenne. Pośród nich znajdowało się zapewne wielu jeńców wojennych, chociaż nie wiadomo, czy uciekali oni do miejsc swojego pochodzenia, do innego mia­ sta, które z pewnością z chęcią by ich przyjęło, czy też by zająć się pasterstwem. W każdym razie ucieczki były poważnym zmartwieniem aluwialnych wspólnot politycznych - póź­ niejszy słynny kodeks Hammurabiego wprost najeżony jest karami za pomoc w ucieczce niewolników.

Ilustracja 12. Jeńcy z okowami na karkach. Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum Irackiego, Bagdad, dr Ahmed Kamei

Zadziwiającym potwierdzeniem warunków, w jakich żyli niewolnicy i zniewoleni dłużnicy w okresie Ur III, jest lektura utopijnego hymnu „przeciwko zbożu”. Zanim wybudowano główną świątynię (Eninnu), miał miejsce moment rytualne­ go zawieszenia „zwyczajnych” stosunków społecznych, które zastąpił radykalny egalitaryzm. Tekst utworu daje wgląd w to, co działo się podczas owego wyjątkowego rytuału:

223

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

Ilustracja 13. Pomieszczenie do mielenia ziarna w pałacu w Ebli z początków II tysiąclecia. Przedruk z: J.N. Postgate, Early Mesopotamia: Society and Economy at the Dawn of History, London: Routledge, 1992 Niewolnica była równa swej pani, Niewolnik kroczył u boku swego pana, Sierota nie została wydana bogatemu, Wdowa nie została wydana potężnemu, Wierzyciel nie wszedł do jej domu, On [władca] cofnął język bata i zaostrzony kij, Pan nie uderzył niewolnika w głowę, Pani nie uderzyła w twarz niewolnicy, On umorzył długi25.

25 P. Steinkeller, The Employment of Labor on National Building Projects in the Ur III Period, w: P. Steinkeller, M. Hudson (ed.),

224

EGIPT I CHINY

Ukazana w hymnie utopijna przestrzeń, negując nie­ szczęścia dotykające biednych, słabych i zniewolonych, stanowi przydatny obraz codziennych warunków życia. EGIPT I CHINY

Zagadnienie, czy w starożytnym Egipcie - a przynajmniej w okresie Starego Państwa (2686-2181 p.n.e.) - istniało nie­ wolnictwo, stanowi temat burzliwych dyskusji. Nie jestem w stanie rozstrzygnąć tej kwestii, która zależy w dużym stopniu od tego, co uważa się za „niewolnictwo” i opisywa­ nego okresu historii starożytnego Egiptu*26. Kwestia ta może jednak, jak stwierdził jeden ze współczesnych komentato­ rów, nie być istotna, gdyż pańszczyzna i przydziały pracy nakładane na poddanych były równie uciążliwe. Przestroga dla tego, który pragnął zostać pisarzem, daje wgląd w cię­ żary spoczywające na barkach poddanych: „Bądź pisarzem. Uchroni cię to przed trudem i przed wszelką fizyczną pracą.

Labor in the Ancient World..., s. 137-236. Należy tu dodać, iż Stein­ keller oraz inni badacze z upodobaniem koncentrują się na dużych, monumentalnych projektach budowlanych, traktując je jako świą­ teczne interludia, podczas których siła robocza była dobrze odży­ wiana oraz oferowano jej całą mnogość rozrywek i napitku - coś w rodzaju wspólnotowych rytuałów żniwnych, które można znaleźć w literaturze antropologicznej. 26 Zob. na przykład B. Menu, Captifs de guerre et dépendance rura­ le dans l’Égypte du Nouvel Empire, w: taż (ed.), La dépendance rurale dans ¡’Antiquité égyptienne etproche-orientale, Cairo: Institut Français d’archéologie orientale, 2004; M. Lehner, Labor and the Pyramids: The Hiet el-Ghurab 'Workers Town’ at Giza, w: P. Steinkeller, M. Hudson (ed.). Labor in the Ancient World..., s. 396-522; O. Goelet, Problems of Authority, Compulsion, and Compensation in Ancient Egyptian La­ bor Practices, w: P. Steinkeller, M. Hudson (ed.), Labor in the Ancient World..., s. 523-582.

225

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

Uwolni cię to przed noszeniem motyki i oskarda, dzięki cze­ mu nie będziesz nosił kosza. Uchroni cię to przed pracą przy wiośle i oszczędzi ci udręki, ponieważ nie jesteś pod wieloma panami i licznymi władcami”27. Wojny o ludzi według modelu mezopotamskiego pro­ wadzone były w okresie IV Dynastii (2613-2494 p.n.e.); „cudzoziemscy” jeńcy wojenni byli znakowani i przymuso­ wo przesiedlani na królewskie „plantacje” lub do majątków świątynnych i instytucji państwowych, gdzie określano na­ leżny im wymiar robót. Na podstawie informacji, które uda­ ło mi się zgromadzić, można przypuszczać, że chociaż skala wczesnego niewolnictwa jest dość niepewna, wszystko wska­ zuje na to, iż w okresie Średniego Państwa (2155-1650 p.n.e.) na dużą skalę stosowano coś, co zbliżone było do tradycyj­ nego niewolnictwa. Jeńców zapewniały kolejne wyprawy wojenne, skąd przywożono ich jako własność uczestników kampanii, lub byli dostarczani przez handlarzy niewolni­ ków. „Zapotrzebowanie na kajdany było tak duże, że świą­ tynie regularnie składały zamówienia na ich wykonanie”2829 . Wydaje się, że niewolnicy byli dziedziczeni na zasadzie spad­ ku, gdyż spadkodawcy mogli zapisywać swoim dziedzicom zarówno inwentarz domowy, jak i ludzi. Powszechnym zja­ wiskiem była również niewola za długi. Później, w okresie Nowego Państwa (XVI-XI wiek p.n.e.), zakrojone na dużą skalę kampanie militarne na obszarze Lewantu oraz prze­ ciwko tak zwanym ludom morza przyniosły tysiące jeńców, z których wielu zostało przetransportowanych do Egiptu i osiedlonych w zwartych grupach jako rolnicy lub robotnicy

27 Cyt. za: O. Goelet, Problems of Authority, Compulsion, and Com­ pensation..., s. 570. 29 K.R. Nemet-Rejat, Daily Life in Ancient Mesopotamia..., s. 188.

226

EGIPT I CHINY

w kamieniołomach i kopalniach, gdzie często czekała ich śmierć. Niektórzy z nich znajdowali się prawdopodobnie wśród budowniczych grobowców królewskich, którzy zorga­ nizowali jeden z pierwszych odnotowanych strajków prze­ ciwko niepotrafiącym im zapewnić racji żywnościowych urzędnikom pałacowym. „Pozostajemy w skrajnej nędzy [...] brakuje wszystkich podstawowych produktów. [...] Za­ prawdę umieramy, już nie żyjemy” - napisał w ich imieniu skryba29. Inne podbite grupy były zobowiązane do corocznej daniny w postaci metalu, szkła, a także, jak się wydaje, nie­ wolników. To, co moim zdaniem budzi pewne wątpliwości w przypadku Starego i Średniego Państwa, to nie tyle brak niewolnictwa, ale raczej jego ogólne znaczenie dla państwo­ wości egipskiej. To, co wiemy na temat panującej krótko chińskiej dynastii Qin oraz początkowej fazy rządów Han, która ją zastąpiła, wzmacnia wrażenie, że pierwsze państwa były maszyna­ mi populacyjnymi, które wszelkimi możliwymi sposobami starały się zmaksymalizować swoje zasoby siły roboczej29 30. Jednym z owych środków było niewolnictwo. Qin w pełni zasłużyła na swoją reputację jako pierwsza dynastia, która próbowała wprowadzić totalne i usystematyzowane rządy. Dysponowała targowiskami niewolników porównywalnymi

29 Wydarzenie to miało miejsce w okresie panowania Ramzesa III. Cyt. za: Maria Golia, After Tahrir, „Times Literary Supplement”, 12 February 2016, s. 14. 30 Opis znajdujący się poniżej w dużym stopniu oparty został na M.E. Lewis, The Early Chinese Empires...; D.N. Keightley (ed.), The Origins of Chinese Civilization, Berkeley: University of California Press, 1983; R.D.S. Yates, Slavery in Early China: A Socio-Cultural Approach, „Journal of East Asian Archaeology” 5, nr 1-2 (2001), s. 283-331.

227

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

z targami koni i bydła. Na obszarach znajdujących się poza jej kontrolą bandyci chwytali, kogo tylko mogli, i sprzeda­ wali pojmanych na targowiskach niewolników lub żądali za nich okupu. Stolicę obu dynastii zapełniali jeńcy wojenni przejęci przez państwo, dowódców wojskowych i poszcze­ gólnych żołnierzy. Podobnie jak w przypadku większości wczesnych wojen, kampanie militarne mieszały się z korsarstwem, a do najcenniejszych łupów zaliczano jeńców, których można było sprzedać. Wydaje się, że znaczna część obszarów rolniczych znajdujących się pod rządami Qin uprawiana była przez schwytanych niewolników, osoby sprzedane za długi oraz „kryminalistów” oddanych w nie­ wolę w ramach kary31. Głównym sposobem zgromadzenia jak największej licz­ by poddanych było przymusowe przesiedlanie całej popu­ lacji - zwłaszcza kobiet i dzieci - z podbitych obszarów. Centrum rytualne jeńców było niszczone, a jego replikę wznoszono w Xinyang, stolicy dynastii Qin, co miało sym­ boliczny wymiar przeniesienia. Według zasad rządzenia wczesnych państwowości w Azji i poza nią elementem wska­ zującym na waleczność i charyzmę przywódcy była zdol­ ność do zgromadzenia tłumów poddanych wokół swojego dworu.

31

Zob. na przykład R.D.S. Yates, Slavery in Early China...

228

NIEWOLNICTWO JAKO STRATEGIA „ZASOBÓW LUDZKICH” Ostatecznie wojna pozwoliła na dokonanie wielkiego odkry­ cia, że zarówno ludzi, jak i zwierzęta można udomowić. Zamiast zabijać pokonanego wroga, można go zniewolić - w zamian za swoje życie może zostać zmuszony do pracy. Pod względem zna­ czenia odkrycie to było porównywalne do oswojenia zwierząt. [...] W okresie wczesnohistorycznym niewolnictwo było fundamen­ tem starożytnego przemysłu i potężnym narzędziem w kumulacji kapitału.

V. Gordon Childe, Man Makes Himself

Przyjęcie w tym momencie czysto strategicznego punktu widzenia kwatermistrza odpowiadającego za dostarczenie potrzebnej siły roboczej może pomóc zrozumieć, dlaczego niewolnictwo pod postacią jeńców wojennych, z których zazwyczaj się rekrutowało, miało kilka niewątpliwych zalet w porównaniu z innymi nadwyżkami środków. Najbardziej oczywiste jest to, że zdobywcy w przeważającej części biorą jeńców będących w wieku produkcyjnym, wychowanych kosztem innej społeczności i mogą wykorzystać ich najbar­ dziej wydajne lata. W wielu przypadkach zdobywcy czynili wszystko, aby pojmać jeńców o określonych umiejętnościach, które mogły być im użyteczne - szkutników, tkaczy, meta­ lurgów, płatnerzy, złotników i jubilerów, nie wspominając już o artystach, tancerzach i muzykach. Ten sposób pozy­ skiwania niewolników należy traktować jako formę rajdów i grabieży zarówno siły roboczej, jak i umiejętności, których niewolące państwo nie musiało samo rozwijać32.

52 Być może czytelnicy zauważyli, iż masowa migracja do północ­ nej Europy i Ameryki Północnej, chociaż w dużej mierze dobrowolna, zdołała osiągnąć to samo, jeżeli chodzi o uczynienie produkcyjnym

229

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

Ponieważ jeńcy byli porywani z rozproszonych osad i śro­ dowisk oraz odseparowywani od rodzin, następowała, jak to zazwyczaj bywa, ich społeczna demobilizacja lub atomizacja, dzięki czemu łatwiej było ich kontrolować i absorbować. Jeżeli jeńcy wojenni pochodzili ze społeczności, które były postrzegane jako pod wieloma względami obce dla porywa­ czy, nie uważano ich za uprawnionych do uzyskania równych przywilejów społecznych. Dysponując, w przeciwieństwie do lokalnych poddanych, niewidoma, jeżeli w ogóle, więziami społecznymi, ledwie byli w stanie zorganizować jakikol­ wiek zbiorowy sprzeciw. Zasada społecznego odizolowania sług - janczarów, eunuchów, nadwornych Żydów - przez długi czas była postrzegana jako stosowany przez władców sposób, by otoczyć się wykwalifikowaną, ale politycznie neu­ tralną służbą. Jednak w pewnym momencie, jeżeli populacja niewolników była duża, skupiona na niewielkim obszarze i powiązana etnicznie, to jakże pożądane zjawisko atomizacji już nie działało. Charakterystyczne są zwłaszcza liczne bunty niewolników w Grecji i Rzymie, chociaż w Mezopo­ tamii i Egipcie (przynajmniej do okresu Nowego Państwa) brak śladów, aby niewolnictwo rozwinęło się aż na tak dużą skalę. Szczególnie cenione jako niewolnicy były kobiety i dzie­ ci. Kobiety często były włączane do lokalnych gospodarstw domowych jako żony, konkubiny lub służące, podczas gdy dzieci można było szybko zasymilować, chociaż nadawa­ no im niższy status. W ciągu jednego lub dwóch pokoleń one same i ich potomkowie najprawdopodobniej zostawa­ li wchłonięci przez lokalną społeczność - być może wraz z pojawieniem się nowej warstwy niedawno schwytanych życia ludzi wychowanych i wykształconych w innym kraju niż ziemia, na której się osiedlili.

230

NIEWOLNICTWO IAKO STRATEGIA „ZASOBÓW LUDZKICH"

niewolników, którzy w ramach porządku społecznego lo­ kowali się niżej niż oni. Jeżeli weźmiemy pod uwagę jakąś głodną sił roboczych wspólnotę polityczną, jak, powiedz­ my, społeczność rdzennych mieszkańców Ameryk lub społeczności malezyskie, o ile możemy traktować je jako historyczne probierze, stwierdzimy, że powszechną prakty­ ką było korzystanie z wszechobecnego niewolnictwa, które­ mu towarzyszyła szybka asymilacja kulturowa i mobilność społeczna. Nie było niczym niezwykłym, na przykład, że malezyjski niewolnik brał sobie za żonę miejscową kobietę i z czasem organizował własne wyprawy w celu schwytania niewolników. Zakładając nieustanny dopływ niewolnych, społeczności takie pozostawały społeczeństwami niewol­ niczymi, ale patrząc z perspektywy kilku pokoleń, wcze­ śniejsi jeńcy byliby niemal nie do odróżnienia od swoich porywaczy. Kobiety pozostające w niewoli były co najmniej równie ważne ze względów reprodukcyjnych, jak i z powodu wy­ konywanej przez nie pracy. Biorąc pod uwagę problemy pierwszych państw związane z umieralnością niemowląt i matek, a także potrzebę rąk do pracy na roli patriarchalnej rodziny i państwa, niewolnice stanowiły swego rodzaju demograficzną dywidendę. Ich możliwości reprodukcyjne mogły odegrać istotną rolę w łagodzeniu niezdrowych kon­ sekwencji życia w dużych skupiskach i domusie. Nie mogę się tu oczywiście oprzeć porównaniu owej sytuacji z udomo­ wieniem zwierząt gospodarskich, które wymagało przeję­ cia kontroli nad ich reprodukcją. W stadzie udomowionych owiec znajduje się wiele samic i tylko kilka tryków, ponieważ dzięki temu maksymalizowany jest ich potencjał rozpłodo­ wy. W tym samym sensie niewolnice w wieku rozrodczym były cenione w dużej mierze jako reproduktorki ze względu na swój wkład w zasoby siły roboczej pierwszych państw. 231

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

Nieustanna absorpcja niewolników u podstaw porządku społecznego mogła odgrywać istotną rolę również w pro­ cesie rozwarstwienia społecznego, co było cechą charakte­ rystyczną pierwszych państw. Ponieważ wcześniejsi jeńcy i ich potomkowie byli włączani w obręb miejscowej społecz­ ności, niższe warstwy były nieustannie uzupełniane przez kolejnych jeńców, ale pomimo swojej „przepuszczalności ” do grona ludności wolnej, wciąż utrwalało to granicę po­ między poddanymi „wolnymi” i tymi, którzy pozostawali w niewoli. Można także przyjąć, że większość nieprzeznaczonych do wykonywania ciężkich prac niewolników była monopolizowana przez elity polityczne pierwszych państw. O ile elitarne gospodarstwa domowe w Grecji lub Rzymie są tu jakąkolwiek wskazówką, duża część ich roszczeń do wy­ jątkowego traktowania opierała się na iście imponującej ga­ mie służących, kucharzy, rzemieślników, tancerzy, muzyków oraz heter. Trudno wyobrazić sobie pierwszy rozbudowany podział społeczny, jaki zachodził w najwcześniejszych pań­ stwach, bez schwytanych jako jeńcy wojenni niewolników oraz uzależnionych od nich, stojących ponad nimi elitarnych „ozdobników”. Oczywiście wielu niewolnych wykorzystywano do pra­ cy również poza gospodarstwami domowymi. W świecie grecko-rzymskim wzięci do niewoli wojownicy wroga szczególnie, jeżeli wcześniej stawiali silny opór - mogli być traceni, ale wielu innych uwalniano za okupem lub trakto­ wano jako łup wojenny. Państwo, które było uzależnione od nielicznej populacji producentów, raczej nie marnowało tak istotnej korzyści przynoszonej przez pierwsze wojny. Mimo że niewiele wiemy na temat tego, co czyniono z jeńcami wojennymi w Mezopotamii, na obszarach grecko-perskich byli oni rozmieszczani jako rodzaj dyspozycyjnego proleta­ riatu, który wykorzystywano w najbardziej wyczerpujących 232

NIEWOLNICTWO JAKO STRATEGIA „ZASOBÓW LUDZKICH"

i niebezpiecznych pracach: przy wydobyciu srebra i miedzi, w kamieniołomach, przy wycince drzew oraz jako galerni­ ków na okrętach. Liczby, które tutaj padają, są oszałamiające, ale ponieważ ludzie ci rozmieszczeni byli w tam, gdzie po­ zyskiwano zasoby, ich obecność była dużo mniej widoczna - stanowili też znacznie mniejsze zagrożenie dla porządku publicznego, niż gdyby pozostawali blisko centrum wła­ dzy33. Nie byłoby żadną przesadą postrzeganie tej pracy jako pierwszego gułagu, którego cechą charakterystyczną jest praca w grupach i wysoka śmiertelność. Na szczególne pod­ kreślenie zasługują dwa sektory zatrudniające niewolników. Po pierwsze, absolutnie kluczowe znaczenie dla wojskowych i budowalnych potrzeb elit państwa miały górnictwo oraz prace w kamieniołomach i przy wycince drzew. Potrzeby te, chociaż w mniejszych państwach mezopotamskich skrom­ niejsze, były nie mniej istotne. Po drugie, luksus posiada­ nia dyspozycyjnego i wymiennego proletariatu pozwala na oszczędzanie własnym poddanym najbardziej poniżających ciężkich prac, a tym samym zmniejszenie groźby buntu, któ­ ry tego typu harówka mogła sprowokować, a jednocześnie zaspokaja istotne ambicje militarne i budowlane. Do pracy w kopalni, kamieniołomach i przy pozyskiwaniu drewna, których dobrowolnie podjęliby się tylko mocno zdesperowa­ ni i wysoko opłacani ludzie, możemy dodać jeszcze transport, pasterstwo, ceglarstwo, kopanie i pogłębianie kanałów, garn­ carstwo, przygotowywanie węgla drzewnego oraz obsługę

33 T. Taylor, Believing the Ancients: Quantitative and Qualitative Di­ mensions of Slavery and the Slave Trade in Later Premodern Eurasia, „World Archaeology" 33, nr 1 (2001), s. 27-43. Na temat innego stanowiska w tej kwestii, zob. W. Scheidel, Quantifying the Sources of Slaves in the Early Roman Empire, „Journal of Roman Studies” 87, nr 19 (1997), s. 156-169.

233

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

wioseł na łodziach i okrętach. Całkiem możliwe, że pierwsze państwa mezopotamskie handlowały wieloma pozyskiwa­ nymi dzięki tym zajęciom towarami, cedując w ten sposób trud związany z wykonywaną pracą oraz kontrolę nad nią na innych. Niemniej jednak znaczna część materialnej sfery tworzenia państwowości w dużym stopniu uzależniona była od tego typu pracy i istotne jest, czy osoby, które je wykony­ wały, były niewolnikami czy poddanymi. Jak w swoim po­ emacie Pytania czytającego robotnika, pytał Bertold Brecht: Kto wybudował siedmiobramne Teby? W książkach stoją imiona królów. Czy królowie dźwigali pustaki? A wielokrotnie burzony Babilon Kto odbudowywał go za każdym razem?34 KAPITALIZM ŁUPÓW I BUDOWA PAŃSTWA

Niewątpliwą oznaką obsesji pierwszych państw w kwestii sił roboczych, czy to na obszarach Żyznego Półksiężyca, czy w Grecji lub Azji Południowo-Wschodniej, jest to, jak rzadko ich kroniki chwalą się zajęciem obcych terytoriów. Na próżno byłoby szukać w nich czegoś, co przypomina­ łoby dwudziestowieczne niemieckie wołanie o lebensraum. Zamiast tego triumfalne relacje opisujące udane kampa­ nie, obok wychwalania męstwa wodzów i żołnierzy, miały prawdopodobnie na celu zaimponować czytelnikowi ilością i wartością łupów. Opis zwycięstwa Egiptu nad królami lewantyńskimi pod Kadesz (1274 p.n.e.) nie jest wyłącznie pe­ anem na cześć męstwa samego faraona, ale także zapisem grabieży, w szczególności żywego inwentarza i jeńców - tylu 34 W tłumaczeniu Joanny Dziwak (http://akcentpismo.pl/spis-trescinumeru-22008/bertolt-brecht-wiersze/)

234

KAPITALIZM ŁUPÓW 1 BUDOWA PAŃSTWA

i tylu koni, tylu i tylu owiec, tyle i tyle bydła oraz tylu i tylu ludzi35. Ludzcy więźniowie są tutaj, podobnie jak w innych źródłach, często podzieleni według swoich umiejętności i profesji, można też przyjąć, że zdobywcy prowadzili coś w rodzaju inwentaryzacji ich talentów. Celem było zdoby­ cie zwykłej siły roboczej, a jednocześnie rzemieślników i artystów, którzy byliby w stanie zwiększyć splendor dwo­ ru zdobywców. Miasta i wsie podbitych ludów były na ogół niszczone, więc nie było już do czego wracać. Teoretycznie grabież była domeną władcy, ale w praktyce łup był dzie­ lony - wodzowie i poszczególni żołnierze zabierali własne zwierzęta gospodarskie i więźniów, które mogli zatrzymać, zwolnić za okupem lub sprzedać. Tukidydes w swojej hi­ storii wojny peloponeskiej zawarł kilka relacji ukazujących tego typu podboje, a ponadto sam stwierdza, że większość wojen toczyła się w okresie, kiedy zboża już dojrzały, tak że można było je wykorzystać jako łup i paszę36. Do wielu tego typu wojen, niezależnie od tego, czy są prowadzone przeciwko konkurencyjnym państwom, czy też ludom niepaństwowym na ich obrzeżach, wydaje się mieć zastosowanie koncepcja „kapitalizmu łupów” Maxa We­ bera. Zakłada ona, że w przypadku wybuchu wojny celem kampanii militarnej jest właśnie zdobycie łupów. W jednej z jego form grupa watażków mogła zaplanować inwazję na jakąś niewielką krainę, ale byli skupieni przede wszystkim na tym, co ma zostać podczas niej zagarnięte: zlocie, sre­ brze, żywym inwentarzu i jeńcach. Była to swego rodzaju „spółka akcyjna”, której celem była grabież. W zależności

35 Wydaje się, iż bitwa ta nie była zwycięstwem, ale raczej remisem, chociaż do naszych czasów starcie to przetrwało pod nazwą Arma­ gedonu. 36 Tukidydes, Wojnapeloponeska..., s. 221.

235

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

od liczby żołnierzy, koni oraz ilości uzbrojenia, które wnosi każdy z uczestników przedsięwzięcia, potencjalne dochody mogą zostać podzielone proporcjonalnie do inwestycji każ­ dego z nich. Zamysł ten jest oczywiście obarczony pewnym ryzykiem, gdyż napadający (oprócz tych, którzy są jedynie sponsorami) potencjalnie ryzykują własnym życiem. Tego typu działania wojenne mogą mieć oczywiście także inne intencje, takie jak kontrola nad szlakiem handlowym lub zniszczenie rywala, ale dla pierwszych państw zdobywa­ nie łupów, a szczególnie jeńców, było zwykle nie efektem ubocznym wojny, ale jej głównym celem37. Wiele pierwszych krajów basenu Morza Śródziemnego, dążąc do zdobycia niewolników, systematycznie prowadziło działania wojen­ ne, co było ich sposobem na zaspokajanie zapotrzebowania na siłę roboczą. W wielu przypadkach - we wczesnej Azji Południowo-Wschodniej i cesarskim Rzymie - wojna była postrzegana jako droga do bogactwa i wygodnego życia. Wszyscy, począwszy od dowódców, a skończywszy na po­ jedynczych żołnierzach, oczekiwali wynagrodzenia za swój udział w grabieży. Stopień, do jakiego mężczyźni w wieku poborowym byli zaangażowani w wyprawy mające na celu zdobycie niewolników, tak jak to miało miejsce w cesar­ skim Rzymie, powodował powstanie problemów z dostęp­ ną w ojczyźnie siłą roboczą, konieczną do produkcji zboża i hodowli zwierząt. Z czasem masowy napływ niewolników pozwolił właścicielom ziemskim - a także chłopom - zastą­ pić znaczą część tubylców pracujących na roli niewolnikami, którzy nie podlegali poborowi do armii. Pomimo względnego braku niepodważalnych dowodów na powszechność niewolnictwa w Mezopotamii i wczesnym 37 C.M. Cameron, Captives and Culture Change, „Current Anthro­ pology” 52, nr 2 (2011), s. 169-209.

236

WY1ĄTKOWOSC MEZOPOTAMSKIEGO NIEWOLNICTWA

Egipcie istnieje pokusa, aby przypuszczać, iż sektor nie­ wolników wzniesiony na module zbóż wczesnych państw, chociaż być może niewielki, to jednak był istotnym elemen­ tem pozwalającym stworzyć potężny organizm państwo­ wy. Obecność schwytanych podczas wojen niewolników pozwalała zaspokajać potrzebę siły roboczej, która w in­ nym przypadku stanowiłaby dla wczesnych państw poważ­ ną trudność demograficzną. Być może najważniejszy był tu fakt, że niewolnicy, za wyjątkiem niewielkiej grupy tych najbardziej wykwalifikowanych, wykonywali przede wszystkim poniżające i niebezpieczne prace, często z dala od domusa, ale mające kluczowe znaczenie dla material­ nych i symbolicznych fundamentów jego potęgi. Gdyby te państwa musiały wygospodarować takie moce wyłącznie spośród własnych poddanych, narażałyby się na duże ry­ zyko, iż sprowokuje to ich ucieczkę lub bunt - albo oba te zjawiska równocześnie. WYJĄTKOWOŚĆ MEZOPOTAMSKIEGO NIEWOLNICTWA

Historycy i archeolodzy lubią, jak już wcześniej wspomnie­ liśmy, posługiwać się stwierdzeniem, iż „brak dowodów nie jest dowodem na nieistnienie”. Wykorzystane tu dowody na istnienie niewolnictwa i innych form zniewolenia są na tyle nieliczne, aby u wielu badaczy pojawiło się przekonanie, że w praktyce miały one jedynie niewielki zasięg. Poniżej mam nadzieję przedstawić powody, dla których niewolnic­ two może wydawać się mniej widoczne i oczywiste w źró­ dłach mezopotamskich niż w Grecji lub Rzymie. Wynika to z niewielkich rozmiarów i niedużego zasięgu geograficznego mezopotamskich wspólnot politycznych, pochodzenia ich ludności niewolnej, możliwym „podwykonawstwem” pracy 237

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

niewolnych, znaczenia pańszczyzny, do której zobowiąza­ na była ludność miejscowa, oraz potencjalnej roli wspólno­ towych form zniewolenia. Podczas analizy wyników badań na temat pracy w Mezopotamii odkryłem, iż w przypadku co najmniej niektórych monumentalnych projektów bu­ dowlanych, wkład pracy będącej przedmiotem badań (nie niewolniczej) populacji mógł być mniejszy, niż się często przypuszcza, a nawet że towarzyszyły temu rytualne uczty, organizowane, aby uczcić ukończenie budowli38. Trzy oczywiste powody, dla których Mezopotamia w III tysiącleciu może wydawać się społecznością dużo mniej zależną od niewolnictwa niż Ateny lub Rzym, to o wiele mniejsza liczba ludności pierwszych wspólnot politycznych, stosunkowo skąpa dokumentacja, jaką po sobie pozosta­ wiły, oraz ich stosunkowo niewielki zasięg geograficzny. Ateny i Rzym były potęgami morskimi, które importowały niewolników ze wszystkich regionów znanego sobie świata,

38 Zob. zwłaszcza P. Steinkeller, The Employment ofLabor on National Building Projects..S. Richardson, Building Larsa: Labor-Value, Scale, and Scope-of-Economy in Ancient Mesopotamia, w: P. Steinkeller, M. Hudson (ed.), Labor in the Ancient World..., s. 237-328; M. Dietier, I. Herbich, Feasts and Labor Mobilization: Dissecting a Fundamental Economic Practice, w: M. Dietier, B. Hayden (ed.), Feasts: Archaeolo­ gical and Ethnographic Perspectives on Food, Politics, and Power, Wa­ shington: Smithsonian Institution Press, 2001, s. 240-264. Richardson stwierdza, że ilość pracy potrzebnej do zbudowania, powiedzmy, muru miejskiego była dużo mniejsza, niż się powszechnie spodziewano. Z drugiej strony, jak uważa, niemożliwe jest określenie codziennych warunków pracy na podstawie samochwalnych oficjalnych deklaracji na temat wystawnych uczt, jakie ofiarowano „ludowi” po ukończeniu świątyni. Społeczną podstawą jego argumentów jest względna łatwość ucieczki niezadowolonych poddanych. Perspektywa ta pomija jednak środki mające przeciwdziałać ucieczkom, a także łatwość, z jaką można było znaleźć zastępców dzięki wojnie lub drogą kupna.

238

WYJĄTKOWOŚĆ MEZOPOTAMSKIEGO NIEWOLNICTWA

czerpiąc praktycznie całą swoją populację niewolnej siły ro­ boczej ze społeczności niegreckich i niełacińskich. Ów spo­ łeczny i kulturowy fakt stanowił podstawę dla powszechnie panującego poczucia więzi z jednej strony ludów państwo­ wych z cywilizacją, a z drugiej - ludów niepaństwowych z barbarzyństwem. Z kolei mezopotamskie państwa-miasta zagarniały jeńców z obszarów dużo bliższych ich terytoriom. Z tego też powodu więźniowie byli dużo bardziej skłonni do kulturowego identyfikowania się ze swoimi porywaczami. Przy takim założeniu mogli oni, o ile im pozwolono, szyb­ ciej przyswajać sobie kulturę i obyczaje swoich panów i pań. W przypadku młodych kobiet i dzieci, często najcenniejszych jeńców, małżeństwa i konkubinaty mogły w ciągu zaledwie kilku pokoleń z powodzeniem przesłonić ich pochodzenie społeczne. Kolejnym skomplikowanym zagadnieniem jest kwe­ stia pochodzenia jeńców. Większość literatury poświęconej niewolnictwu w Mezopotamii dotyczy jeńców wojennych, którzy nie posługiwali się językami akadyjskim i sumeryjskim. Oczywiste jest jednak, że zjawiskiem powszechnym były też konflikty zbrojne między państwami na obszarze aluwium. Gdyby zatem znacząca część niewolników była pozyskiwana podczas wojen toczonych pomiędzy miasta­ mi o poddanych konkurenta lub pochodziła z dotąd nie­ zależnych społeczności lokalnych, to biorąc pod uwagę ich wspólną kulturę, istnieje duże prawdopodobieństwo, że bez większych komplikacji jeńcy staliby się zwykłymi poddany­ mi państwa-miasta swoich porywaczy - być może nawet bez ich formalnego zniewolenia. Im większe różnice kulturowe i językowe między niewolnikami a ich panami, tym łatwiej wyznaczyć i egzekwować separację społeczną i prawną, któ­ ra powoduje powstanie ostrego rozgraniczenia typowego dla społeczności niewolniczych. 239

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

W Atenach w V wieku p.n.e. istniała znacząca liczebnie klasa, ponad 10 procent populacji miasta, tak zwanych metojków, co zwykle tłumaczy się jako „obcy rezydenci”. Mogli oni swobodnie zamieszkiwać i prowadzić handel w Atenach, spoczywały na nich również obowiązki obywatelskie (na przykład podatki i służba w armii), ale nie należały im się przywileje wynikające z obywatelstwa. Znaczną część metojków stanowili byli niewolnicy. Z pewnością zastanawiającą kwestią jest to, czy mezopotamskie państwa-miasta zaspo­ kajały swoje nienasycone zapotrzebowanie na siłę roboczą, wchłaniając jeńców i uciekinierów z podobnych kulturowo populacji. W takim przypadku tego typu jeńcy lub uchodź­ cy prawdopodobnie nie byliby niewolnikami, ale specjalną kategorią „poddanych” i być może z czasem zostaliby całko­ wicie zasymilowani. Podobnie jak większość zachodnich konsumentów nigdy bezpośrednio nie doświadczyła warunków, w jakich powstają materialne fundamenty ich życia, tak dla Greków w Ate­ nach niemal połowa populacji niewolników pracujących w kamieniołomach, kopalniach i lasach była w dużej mierze niewidoczna. Pierwsze państwa mezopotamskie potrzebo­ wały męskiej siły roboczej w znacznie mniejszej skali, ale one także wykorzystywały ją do wydobywania kamienia, miedzi potrzebnej do wytwarzania broni, dostarczania drewna bu­ dowlanego i opałowego oraz produkcji węgla drzewnego. Po­ nieważ działania te prowadzone były w znacznej odległości od równiny zalewowej, były one w znacznym stopniu niewi­ doczne dla poddanych żyjących w centrum państwa, chociaż nie dla elit. Zjawisko znane jako „ekspansja Uruk” - od­ krycie artefaktów kultury Uruk w głębi lądu oraz w górach Zagros - stanowi, jak się wydaje, świadectwo działań ma­ jących na celu stworzenie lub zapewnienie osłony szlakom handlowym, którymi transportowano najważniejsze dobra 240

WYJĄTKOWOŚĆ MEZOPOTAMSKIEGO NIEWOLNICTWA

niedostępne na aluwium39. Chociaż obszary będące celem owej ekspansji zapewniały też niewolników, nie jest do końca jasne, czy Uruk bezpośrednio korzystało z ludzi niewolnych i jeńców wojennych do pozyskiwania niezbędnych mate­ riałów, czy też domagało się daniny w tych materiałach od podporządkowanych społeczności - albo też, w tym samym celu, handlowało z nimi zbożem, szatami oraz towarami luksusowymi. W każdym razie tego typu prace przymusowe wykonywane były z dala od Uruk - być może nawet zlecano je partnerom handlowym - i dlatego mogły pozostawić jedy­ nie nieliczne, jeżeli w ogóle jakiekolwiek ślady. Na koniec warto jeszcze wspomnieć, iż istniały dwie for­ my zniewolenia społecznego, które były powszechnie prak­ tykowane w wielu wczesnych państwach. W dużym stopniu przypominały one niewolnictwo, ale raczej rzadko pojawia­ ją się w tekstach pisanych we współczesnym znaczeniu tego terminu. Pierwsze z nich nazwać można masową deportacją połączoną z przymusowym osadnictwem całej społeczności. Najdokładniejsze opisy tej praktyki pochodzą z okresu im­ perium neoasyryjskiego (911-609 p.n.e.), gdzie stosowano ją na masową skalę. Chociaż imperium neoasyryjskie datowa­ ne jest na czas dużo późniejszy niż interesująca nas epoka, niektórzy badacze twierdzą, iż tego typu formy zniewolenia były stosowane już wcześniej w Mezopotamii, w Egipcie okresu Średniego Państwa oraz w imperium Hetytów40.

39 G. Algaze, The Uruk Expansion: Cross Cultural Exchange in Early Mesopotamian Civilization, „Current Anthropology” 30, nr 5 (1989), s. 571-608. 40 B. Oded, Mass Deportations and Deportees in the Neo-Assyrian Empire. Weisbaden: Reichert, 1979. Na temat tego typu praktyk we wczesnej Mezopotamii zob. J.J. Gelb, Prisoners of War in Early Mesopotamia...

241

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

W imperium neoasyryjskim masowe deportacje i przy­ musowe osiedlenia były systematycznie stosowane na pod­ bitych obszarach. Cała populacja i żywy inwentarz zagarnię­ tego kraju maszerowały z terenów na obrzeżach królestwa do miejsca bliżej centrum. Ludność była przesiedlana przy­ musowo, zazwyczaj w charakterze rolników. Mimo że, jak w przypadku innych wojen o niewolników, część jeńców była prywatnie „zawłaszczana”, a z innych formowano gru­ py robotników, w przypadku deportacji i przymusowego osadnictwa uwagę zwracał fakt, że większość społeczno­ ści jeńców pozostawała nienaruszona, a tylko przenoszo­ no ją na miejsce, gdzie była łatwiejsza do monitorowania i zawłaszczania. Tutaj także działała skupiająca siłę roboczą i zboże maszyna, ale na skalę masową, wciągając w swoje tryby wspólnoty rolne, jako całe moduły, i oddając je na służbę państwu. Nawet biorąc pod uwagę przesadne opisy pisarzy, skala przenosin populacji była bezprecedensowa. Na tereny centralnej Asyrii przesiedlono między innymi ponad 200 000 Babilończyków, a łączna liczba deportowa­ nych ludzi wydaje się wręcz oszałamiająca41. Można wręcz mówić o istnieniu prawdziwych „specjalistów od depor­ tacji”. Wyznaczeni urzędnicy przeprowadzali skompliko­ wane inwentaryzacje zniewolonych ludów - ich mienia, umiejętności, zwierząt gospodarskich - i byli zobowiązani do zapewnienia im po drodze do nowej lokalizacji takich warunków, by ponieśli jak najmniejsze straty. Wydaje się, że w niektórych przypadkach jeńcy zostali przesiedleni na obszary opuszczone wcześniej przez innych poddanych, co sugeruje, że przymusowe masowe deportacje mogły być 41 B. Oded, Mass Deportations and Deportees..., s. 20. Pisarze piszą o 4,5 milionach deportowanych w ciągu 30 lat, chociaż liczby te wydają się mocno zawyżone w ramach imperialnych przechwałek.

242

WYIĄTKOWOSC MEZOPOTAMSKIEGO NIEWOLNICTWA

elementem wysiłków mających na celu zrekompensowanie masowych ucieczek lub epidemii. Wielu jeńców określano jako saktiutu, co oznaczało „jeńca zapędzonego, aby osiedlił się na ziemi”. Polityka neoasyryjska z historycznego punktu widzenia nie jest żadną nowością. Chociaż nie mamy pojęcia, czy była ona w Mezopotamii powszechną praktyką, to jednak sto­ sowano ją często podczas podbojów w całych znanych nam dziejach - szczególnie w Azji Południowo-Wschod­ niej i Nowym Świecie. Dla naszych celów najważniejsze jest to, że przesiedlane populacje niekoniecznie pojawiają się w źródłach historycznych jako niewolnicy. Po przesiedleniu, zwłaszcza jeżeli nie różniły się znacząco kulturowo, mogły stać się zwykłymi poddanymi, z czasem ledwo odróżniają­ cymi się od rdzennych rolników. Niektóre z niejasności co do tego, czy wcześniejsze sumeryjskie terminy (na przykład erin) należy tłumaczyć jako „poddany”, „jeniec wojenny”, „kolonista wojskowy” lub po prostu „chłop”, mogą wynikać z istnienia różnych klas poddanych, co może odzwierciedlać początki ich „poddaństwa”. Drugą formą niewoli, która występowała powszech­ nie w czasach historycznych, ale w źródłach może nie być traktowana jako niewolnictwo, jest spartański helotyzm. Do grona helotów zaliczano społeczności rolne zamieszku­ jące Lakonię i Mesenię, które zostały zdominowane przez Spartan. To, w jaki sposób ludy te zostały podporządkowanie Sparcie, jest ciągle kwestią sporną. Wydaje się, że Mesenia została podbita na skutek wojny, chociaż niektórzy uważa­ ją, że heloci wywodzili się spośród tych, którzy postanowili nie brać udziału w walkach lub którzy zostali kolektywnie ukarani za wcześniejszą rewoltę. W każdym razie różnili się od niewolników. Społeczności tej nie przesiedlono, za to co roku upokarzano ją w trakcie spartańskich rytuałów oraz, 243

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

podobnie jak poddani wszystkich archaicznych państw agrarnych, była ona zobowiązana do dostarczania swoim panom zboża, oliwy i wina. Poza tym, że nie byli przymuso­ wymi przesiedleńcami, pod innymi względami traktowano ich jako rolników całkowicie poddanych zmilitaryzowane­ mu społeczeństwu. Tak więc mamy tu do czynienia z kolejną archaiczną for­ mułą, dzięki której powstał niezbędny kompleks sił ludzkich i zboża, mogący posłużyć za moduł generujący nadwyżki dla powstającego państwa. Można sobie wyobrazić, chociaż brak na ten temat informacji źródłowych, że niektóre mezopotamskie państwa-miasta powstały na skutek podboju lub dzię­ ki przesiedleniom ludności rolniczej in situ przez przybyłą z zewnątrz elitę wojskową. W tym kontekście Hans J. Nissen ostrzega nas, aby w dużym stopniu odrzucić retorykę stygmatyzującą ludy niepaństwowe, przypominając, iż między górami i nizinami istniała nieustanna wymiana. Twierdzi, że „częścią tego procesu mogło być nawet masowe osadnic­ two na mezopotamskiej równinie w połowie IV tysiąclecia. [...] Kuszeni przez źródła pisane, jesteśmy skłonni [...] przy­ jąć punkt widzenia mieszkańców nizin”42. Fakt, że nazwy miejscowe Ur, Uruk oraz Eridu nie są sumeryjskie, wskazuje na możliwość, iż miasta te zostały zagarnięte, lub też prze­ jęła nad nimi kontrolę zmilitaryzowana frakcja istniejącej już społeczności rolniczej. Równie możliwe jest, że zbożowy rdzeń państwa był poszerzany i zasilany przez przymusowo przesiedlanych jeńców wojennych pochodzących z głębi lądu i innych miast. W obu tych przypadkach na pierwszy rzut oka raczej nic nie wskazuje, aby te wczesne wspólnoty były społe­ czeństwami niewolniczymi. I rzeczywiście, nie były one nimi

42 H.J. Nissen, P. Heine, From Mesopotamia to Iraq..., s. 80.

244

UWAGI NA TEMAT PRZYPUSZCZALNE) ROLI...

w sensie ateńskim lub rzymskim. Na ich przykładzie dosko­ nale jednak widać, jak wielką rolę w tworzeniu i utrzymaniu ogniwa zboże-siła ludzka w pierwszych państwach odgry­ wały niewola i przymus. UWAGI NA TEMAT PRZYPUSZCZALNEJ ROLI UDOMOWIENIA, CIĘŻKIEJ PRACY I NIEWOLNICTWA

Państwa, jak wiemy, nie wymyśliły niewolnictwa i ludzkiej niewoli - oba te zjawiska można zaobserwować w niezliczo­ nych społecznościach przedpaństwowych. Jednak społeczeń­ stwo oparte w dużej mierze na przymusowej, niewolniczej pracy ludzkiej było z całą pewnością inwencją państwa. Nawet jeżeli odsetek niewolników był dużo mniejszy niż w Atenach, Spareie, Rzymie czy też imperium neoasyryjskim, rola pracy jeńców i niewolnictwo miały tak istotne i strategiczne znaczenie dla utrzymania władzy państwowej, że te państwa trudno wręcz sobie bez nich wyobrazić. Co byłoby, gdybyśmy, co jest niewątpliwie kuszące, po­ ważnie potraktowali twierdzenie Arystotelesa, że niewolnik jest narzędziem do pracy i, jako taki, może być uważany za zwierzę domowe, takie samo jak wół? Bądź co bądź grecki filozof mówił to całkiem poważnie. Co byłoby, gdybyśmy potraktowali niewolnictwo, jeńców wojennych ze społecz­ ności rolniczych, helotów i tym podobnych, jako państwowe projekty mające na celu udomowienie klasy ludzkich sług siłą - podobnie, jak nasi neolityczni przodkowie udomawiali owce i bydło? Projekt oczywiście nigdy do końca niezrealizo­ wany, ale postrzeganie go z tej perspektywy nie jest do koń­ ca błędne. Po tę analogię sięgnął między innymi Alexis de Tocqueville, kiedy rozważał rosnącą hegemonię Europy nad światem: „Czyż z tego, co dzieje się na świecie, nie wynika 245

KONTROLA NAD LUDNOŚCIĄ PAŃSTWA

wniosek, że Europejczyk jest wobec innych ras ludzkich tym samym, czym człowiek wobec zwierząt? Posługuje się nimi, a kiedy nie może sobie ich podporządkować - niszczy je”43. Osobiście sądzę, że nie zniekształcimy zbytnio owej wizji, jeżeli zastąpimy „Europejczyka” „pierwszymi pań­ stwami”, a „inne rasy” - „jeńcami wojennymi”. Jeńcy, in­ dywidualnie i zbiorowo, stali się integralną częścią środków produkcji i reprodukcji, częścią, która, jeżeli jest taka nasza wola, wraz z żywym inwentarzem i zbożem należy do domusu samego państwa. Idąc nawet krok naprzód, jak osobiście uważam, analogia ta ma olśniewającą moc. Weźmy pod uwagę kwestię repro­ dukcji. Samym sednem zjawiska udomowienia są działania człowieka mające na celu zapewnienie sobie kontroli nad rozmnażaniem się roślin i zwierząt, co pociąga za sobą ich zamknięcie oraz selektywną hodowlę i tempo reprodukcji. Wojny toczone w celu zdobycia jeńców, z silną preferencją kobiet w wieku rozrodczym, odzwierciedlają zainteresowanie nie tylko ich pracą, ale - w co najmniej równym stopniu - ich usługami reprodukcyjnymi. Mogłoby być pouczające, cho­ ciaż niestety nie jest to możliwe, poznanie, biorąc pod uwa­ gę zagrożenia epidemiologiczne, jakie istniały dla centrów pierwszych państw, znaczenia możliwości reprodukcyjnych

43 A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce..., s. 223. Tocque­ ville dodaje: „Za jednym niemal zamachem przemoc białych pozbawiła potomków Afrykańczyków wszystkich przywilejów człowieczeństwa” (tamże). Na temat podobnej analogii między udomowieniem zwie­ rząt i ludzi zob. także wyjątkową pracę Reviel Netz, Barbed Wire: An Ecology of Modernity, Middletown, Conn.: Wesleyan University Press, 2004, s. 15. Błyskotliwą analizę analogii między udomowionymi zwie­ rzętami i niewolnikami w południowych stanach USA przed wojną secesyjną zob. K. Jacoby, Slaves by Nature? Domestic Animals and Human Slaves, „Slavery and Abolition” 18, nr 1 (1994), s. 89-98.

246

UWAGI NA TEMAT PRZYPUSZCZALNEl ROLI...

niewolnic dla stabilności demograficznej i rozwoju państw. W tym samym świetle można postrzegać udomowienie ko­ biet wolnych. Kombinacja własności ziemi, rodziny patriarchalnej, podziału pracy w ramach domusa oraz wyjątkowo duże zainteresowanie państwa w maksymalizacji liczby swo­ jej ludności prowadziły do udomowienia kobiecej reprodukcji jako takiej. Domestykacja zwierząt pociągowych i zdolnych do no­ szenia ciężarów w dużym stopniu uwolniła człowieka od ciężkiej pracy. To samo, rzecz oczywista, można powiedzieć o niewolnikach. Obok znoju rolnictwa w systemie płużnym i potrzeb militarnych, ceremonialnych oraz miejskich nowe centra państwowe wymagały obu form pracy i to na skalę do­ tąd bezprecedensową. Zatrudnienie w kamieniołomach, ko­ palniach, przy wiosłach łodzi, budowie dróg, pozyskiwaniu drewna, kopaniu kanałów oraz innych służebnych powinno­ ściach mogły być, nawet w bardziej współczesnych nam cza­ sach, typem pracy, którą wykonywali skazańcy, przywiązani do ziemi robotnicy lub zdesperowani proletariusze. Były to wykonywane poza domusem zajęcia, których „wolni” lu­ dzie - także chłopi - starali się unikać. Jednak tego typu niebezpieczna i ciężka praca była konieczna dla przetrwania pierwszych państw. Jeżeli nie można było zmusić do niej wła­ snej populacji rolniczej, nie ryzykując przy tym jej uciecz­ ki lub buntu, trzeba było w tym celu stworzyć niewolniczą, udomowioną społeczność obcych. Tego typu ludzi można było zdobyć jedynie poprzez ich zniewolenie - odwieczną, ostatecznie nieudaną i ostatnią próbę urzeczywistnienia arystotelesowskiej wizji ludzkiego narzędzia.

ROZDZIAŁ 6

Kruchość pierwszych państw: upadek jako demontaż

Im więcej czytamy o pierwszych państwach, tym większe jest nasze zdziwienie ich osiągnięciami w dziedzinie sztu­ ki rządzenia oraz improwizacji, które doprowadziły do ich powstania. Ich wrażliwość i kruchość były jednak tak oczywiste, że sam fakt ich pojawiania się i trwałości jest tym, co wymaga szerszego wyjaśnienia. Obraz wyczaro­ wany podczas pierwszej fazy powstawania państwa przy­ pomina trzy- lub czteropoziomową ludzką piramidę, którą usiłują utworzyć dzieci w szkole. Zwykle upada jeszcze przed jej ukończeniem. Kiedy, wbrew wszelkim przeciwno­ ściom, zostaje ostatecznie zbudowana, publiczność wstrzy­ muje oddech, oczekując nieuniknionego upadku kołyszącej się i chwiejącej konstrukcji. Jeżeli akrobaci mają szczęście, ostatni z nich, stojąc na szczycie, ma krótką chwilę, aby zapozować triumfalnie dla widzów. Idąc dalej i ciągle uży­ wając tej samej metafory, poszczególne elementy piramidy, rozpatrywane pojedynczo, są stabilne - można by je nazwać jednostkami elementarnymi lub blokami konstrukcyjnymi.

248

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

Skomplikowana struktura, którą stworzyły, jest jednak chwiejna i rozklekotana. Trudno więc się dziwić, że po krót­ kim czasie rozpada się - niezwykłe jest raczej to, że elemen­ tom w ogóle udało się połączyć. Jako struktura polityczna wznosząca się na barkach osiadłej społeczności rolnej, państwo było równie podatne na wszelkiego typu zagrożenia, które czaiły się na społecz­ ności agrarne w ogóle. Osiadły tryb życia (sedentyzm), jak już wcześniej wspominaliśmy, nie był stanem gwarantowa­ nym raz na zawsze. W ciągu niemal pięciu tysiącleci jego poprzedzających państwa, sporadycznych aktów (7000 lat, jeżeli weźmiemy pod uwagę przedrolniczy sedentyzm w Ja­ ponii i na Ukrainie) archeolodzy zarejestrowali setki miejsc, które zostały zasiedlone, następnie porzucone, po czym prawdopodobnie ponownie zasiedlone i ponownie opusz­ czone. Przyczyny porzucania osad i ponownych ich zasie­ dleń zwykle pozostają nieznane. Możliwymi czynnikami, które odegrały tu rolę, są zmiany klimatyczne, wyczerpy­ wanie się zasobów, choroby, wojna i migracja na obszary bardziej obfitujące w żywność. Ogólna recesja tych różno­ rodnych skromnych stałych osad widoczna jest w okresie przed 10 500 rokiem p.n.e. i niemal na pewno związana jest z przejściowym ochłodzeniem klimatu w młodszym dryasie - „wielkim wymrażaniem”. Kolejny nagły i powszechny upadek kompleksu kulturowego związanego z osadnictwem, około 6000 roku p.n.e, udokumentowany dla doliny Jorda­ nu i znany jako neolit preceramiczny B, zazwyczaj również przypisywany jest zmianom klimatycznym, chorobom, wyjałowieniu gleby, kurczącym się zasobom wody oraz presji demograficznej. Kluczową kwestią jest to, że jako osiadłe społeczności zajmujące się uprawą zbóż, państwa były narażone na takie samo niebezpieczeństwo rozpadu,

249

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

jak społeczności agrarne w ogóle, ale także na niestabilność, która jest typową bolączką organizmów państwowych jako podmiotów politycznych. Wydaje się, że istnieje powszechna zgoda co do kruchości pierwszych państw - brak jest jednak konsensusu w kwestii przyczyn tej kruchości, a nielicznymi dowodami dysponu­ jemy jedynie z rzadka. Robert Adams, niewątpliwie jeden z największych specjalistów w dziedzinie wczesnej Mezopo­ tamii, wyraża pewne zdziwienie, iż w okresie III Dynastii z Ur przez nieco ponad sto lat udało się objąć władzę pięciu, następującym jeden po drugim, królom. Chociaż ostatecz­ nie i ta dynastia również upadła, w porównaniu do zwrotów akcji zachodzących w innych królestwach można by rzec, że ustanowiła swoisty rekord stabilności. Adams dostrzega tu określony cykl: centralizacja zasobów, po której następuje nieregularny, ale nieodwracalny upadek, kojarzony przez niego z dążeniem do decentralizacji i „lokalnej samowystar­ czalności”1. Norman Yoffee, Patricia McAnany oraz George Cowgill, którzy znacznie dokładniej niż inni przeanalizo­ wali samą koncepcję „upadku”, uważają, iż „ośrodki władzy we wczesnych cywilizacjach były zazwyczaj kruche i krót­ kotrwałe”1 2. Z kolei Cyprian Broodbank, który analizował szeroko pojęte mezopotamskie, lewantyńskie i śródziem­ nomorskie wspólnoty polityczne, doszedł do tych samych wniosków, zwracając jednocześnie uwagę na „oszałamiający

1 M.C. Adams, Strategies of Maximization, Stability, and Resilience in Mesopotamian Society, Settlement, and Agriculture, „Proceedings of the American Philosophical Society” 122, nr 5 (1978), s. 329-335. 2 N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations...; P. McAnany, N. Yoffee (ed.), Questioning Collapse: Human Resilience, Ecological Vulnerability, and the Aftermath of Empire, Cambridge: Cambridge University Press, 2009.

250

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

wzorzec powstawania, porzucania, ekspansji i kurczenia się, jaki dyktują oferowane przez los lokalne lub pojmowane sze­ rzej możliwości i przeciwności”3. Co zatem oznacza zwrot „upadek” - jak ten pojawiający we frazach „upadek III Dynastii z Ur” około 2000 roku p.n.e., „upadek Starego Państwa w Egipcie” około 2100 ro­ ku p.n.e., „upadek potęgi minojskiej epoki Starych Pałaców” na Krecie około 1450 roku p.n.e.? W najprostszej wersji cho­ dzi o porzucenie i/lub zniszczenie monumentalnego cen­ trum pałacowego. Zwykle jest ono interpretowane nie tylko jako zwykła redystrybucja populacji, ale także jako znaczą­ ca, by nie powiedzieć katastrofalna, utrata kompleksowości społecznej. Jeżeli ludność ocalała, istniało duże prawdopo­ dobieństwo, że rozproszy się i osiedli w mniejszych osadach i wioskach4. Zajmujące wyższą pozycję społeczną elity zni­ kają, ustaje monumentalna działalność budowalna, z dużym prawdopodobieństwem zaniknie też wykorzystywana do celów administracyjnych i religijnych umiejętność czytania, handel na dużą skalę oraz redystrybucja ulegają znacznemu ograniczeniu, a wyspecjalizowana produkcja rzemieślnicza

3 C. Broodbank, The Making of the Middle Sea: A History of the Mediterranean from the Beginning to the Emergence of the Classical World, London: Thames and Hudson, 2013, s. 356. 4 W przypadku mykeńskiej Grecji, jak twierdzi David Small, „upadek” był w rzeczywistości „dewolucją” na mniejsze i bardziej stabilne jednostki o dużo skromniejszych rodowodach, które pozo­ stały nietknięte i były elementami składowymi większych formacji politycznych, zob. D. Small, Surviving the Collapse: The Oikos and Structural Continuity Between Late Bronze Age and Later Greece, w: S. Gitin, A. Mazar, E. Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Tran­ sition: Thirteenth to Early Tenth Centuries BCE. In Honor of Pro­ fessor Trude Dothan, Jerusalem: Israel Exploration Society, 1998, s. 283-291.

251

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAfiSTW

dla elitarnej konsumpcji i handlu zostaje mocno ograniczo­ na lub znika zupełnie. Podsumowując, tego typu zmiany są często postrzegane jako godny pożałowania regres w sto­ sunku do bardziej cywilizowanej kultury. Jednak równie ważne jest podkreślenie, czego takie zdarzenia nie ozna­ czają. A mianowicie niekoniecznie muszą oznaczać upa­ dek miejscowej populacji. Nie muszą też być równoznaczne z pogorszeniem się stanu zdrowia, dobrostanu lub możli­ wości żywieniowych ludzi, a nawet, jak jeszcze zobaczymy, mogą świadczyć o ich poprawie. I wreszcie, „upadek” cen­ trum niekoniecznie musi oznaczać zanik kultury, ale raczej jej przeformułowanie i decentralizację. Warto zastanowić się tu nad historią samego pojęcia „upadek” oraz wywoływanymi przez niego pełnymi melan­ cholii skojarzeniami. Początki naszej wiedzy na temat archa­ icznego państwa i związane z tym zadziwienie datują się na czasy, które można nazwać heroicznym okresem archeologii, na przełom XIX i XX wieku, kiedy zaczęto lokalizować i odkopywać monumentalne centra wczesnych cywilizacji. Oprócz jak najbardziej uzasadnionego podziwu dla ich osiągnięć kulturowych, estetycznych i architektonicznych nastąpiło coś w rodzaju imperialnej rywalizacji, aby przy­ właszczyć sobie tak ich splendor, jak i artefakty. I na koniec, dzięki podręcznikom szkolnym i muzeom, dominujące i naj­ bardziej rozpoznawalne obrazy wczesnych państw stały się ikonami: piramidy i mumie w Egipcie, ateński Partenon, Angkor Wat, grobowce wojowników w Xian. Dezintegracja tych archeologicznych supergwiazd wydawała się kresem istnienia całego znanego wówczas świata. W rzeczywisto­ ści znikały ukochane obiekty klasycznej archeologii: ruiny stosunkowo nielicznych scentralizowanych królestw wraz z ich źródłami pisanymi i luksusowymi dobrami. Wracając na chwilę do metafory ludzkiej piramidy, wyglądało to tak, 252

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

jakby nagle zniknął wierzchołek całego układu, część, na której koncentrowała się cała uwaga. Kiedy znika wierzchołek, następuje szczególnie wdzięcz­ ny moment dla coraz liczniejszego grona archeologów, któ­ rych uwaga koncentrowała się nie na nim, ale na podstawie piramidy i jej elementach składowych. Ich skumulowana wiedza na temat zmieniających się wzorców osadniczych, strukturach handlu i wymiany, opadów deszczu, struk­ turze gleby oraz zmieniających się kombinacjach strategii przetrwania, pozwala nam ujrzeć znacznie więcej niż tylko ledwie opierający się sile grawitacji wierzchołek. Dzięki wy­ nikom badań archeologicznych jesteśmy w stanie nie tylko rozpoznać niektóre prawdopodobne przyczyny „upadku”, ale, co ważniejsze, także stwierdzić, co mógł on oznaczać w konkretnym przypadku. Jednym z kluczowych ustaleń badaczy było stwierdzenie, że w wielu przypadkach, które postrzegano jako upadek, chodziło raczej o rozpad więk­ szych, ale niestabilnych jednostek politycznych na mniej­ sze i często bardziej stabilne komponenty. Kiedy upadek oznacza zmniejszenie kompleksowości społecznej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że mniejsze jądra władzy na przykład zwarta niewielka osada na obszarze aluwium - utrzymają się znacznie dłużej niż krótki cud państwo­ wości, który łączył ze sobą mniejsze organizmy w ramach większego królestwa lub imperium. Norman Yoffee i George Cowgill trafnie zapożyczyli od teoretyka państwowości Herberta Simona termin „modułowość”: stan, w którym jednostki wchodzące w skład większej agregacji są na ogół niezależne i możliwe do odłączenia - w ujęciu Simona, „nieomal rozkładalne”5. W takich przypadkach zniknięcie 5 N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations..., s. 30, 60.

253

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

znajdującego się na szczycie centrum nie musi powodować poważniejszych zaburzeń w znacznie trwalszych, samowy­ starczalnych, nieskomplikowanych jednostkach. Nawiązu­ jąc do ustaleń Yoffeego i Cowgilla, Hans Nissen ostrzega nas przed błędnym pojmowaniem „końca okresu centrali­ zacji jako «upadku» i uznawaniem fazy, w której niegdyś zjednoczony obszar zostawał podzielony na mniejsze części, za okres zamieszania politycznego”6. Ani osiadły tryb życia, ani budowa państwa, które było od tegoż trybu całkowicie uzależnione, nie były osiągnięcia­ mi danymi raz na zawsze. Istniały okresy - przeciągające się w czasie - w których znikały duże skupiska ludności, a sam mocno zredukowany sedentyzm był zaledwie własnym cieniem. Od około 1800 do 700 roku p.n.e. - przez ponad 1000 lat - osadnictwo w Mezopotamii pokrywało obszar mniej niż jednej czwartej zajmowanych wcześniej terenów, a osady typu miejskiego stanowiły zaledwie jedną szesnastą liczby miast funkcjonujących w poprzednim tysiącleciu. Zja­ wisko to obejmowało swoim zasięgiem cały region, więc nie można go wiązać z czysto regionalnymi warunkami, takimi jak surowy władca, lokalna wojna lub miejscowy nieurodzaj zbóż. Tego typu przekształcenia na dużą skalę wymagają po­ ważnych przyczyn o zasięgu regionalnym, takich jak zmia­ ny klimatyczne, inwazje i przesunięcia ludności pasterskiej albo poważne zaburzenia w handlu. Mogły to też być powol­ ne, ale nadal obejmujące cały region niekorzystne zmiany stanu środowiska, które nagle osiągnęły swój punkt kry­ tyczny. Wydaje się, iż nie ma zgody co do tego, które z tych przyczyn były najistotniejsze, ale nie ma też wątpliwości, że po upadku Ur III przez ponad 1000 lat w Mezopotamii

6 H.J. Nissen, The Early History of the Ancient Near East..., s. 187.

254

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

dominowała raczej ruralizacja niż urbanizacja, czego przy­ czyną najwidoczniej były najazdy ludów pasterskich7. Oprócz klimatycznego deus ex machina, jakim był młod­ szy dryas, trwające dwa i pół wieku nagłe przejściowe ochło­ dzenie rozpoczynające się ok. 6200 roku p.n.e., nazywane też małą epoką lodowcową - wydarzenie, które w dużym stopniu ograniczyło możliwości ekologiczne - konieczne jest uznanie fundamentalnej, strukturalnej wrażliwości kom­ pleksu zbożowego, na którym opierały się wszystkie wczesne państwa. Osiadły tryb życia pojawił się w bardzo szczegól­ nych i ograniczonych niszach ekologicznych, zwłaszcza o gle­ bach aluwialnych lub lessowych. Pierwsze scentralizowane państwa wyrosły później - znacznie później - w jeszcze bar­ dziej ograniczonych środowiskach ekologicznych, które dys­ ponowały dużym zasobem żyznych, dobrze nawodnionych gruntów i żeglownymi drogami wodnymi, co umożliwiało utrzymanie dużej liczby poddanych zajmujących się upra­ wą zboża. Poza tymi rzadkimi i sprzyjającymi utworzeniu organizmów państwowych miejscami, nadal dominowały ludy zbierackie, myśliwskie i pasterskie. Miejsca sprzyjające powstawaniu państwowości były przede wszystkim strukturalnie podatne na klęski doty­ kające źródła utrzymania, które miały niewiele wspólnego z tym, jak sprawni lub niekompetentni byli władcy. Pierw­ szą i najważniejszą z owych słabości strukturalnych był fakt, że państwa były w przeważającej mierze uzależnione od po­ jedynczego dorocznego zbioru jednego lub dwóch podstawo­ wych gatunków zbóż. Jeżeli żniwa nie powiodły się z powodu suszy, powodzi, szkodników, szkód spowodowanych przez 7 J.A. Brinkman, Settlement Surveys and Documentary Evidence: Regional Variation and Secular Trends in Mesopotamian Demography, „Journal of Near Eastern Studies” 43, nr 3 (1984), s. 169-180.

255

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

burzę lub choroby roślin, populacja znajdowała się w śmier­ telnym niebezpieczeństwie - podobnie jak jej władcy, uzależ­ nieni od nadwyżek, produkowanych przez ich poddanych. Społeczności te, jak już widzieliśmy, były znacznie bardziej zagrożone chorobami zakaźnymi, które dotykały ich samych i ich zwierzęta, czego przyczyną było życie w dużo więk­ szym, w porównaniu do ludów zbierackich, stłoczeniu. I na koniec, co jeszcze będziemy szerzej analizować, poleganie elit na nadwyżkach wraz z logiką opłacalności transportu oznaczało, że państwo w dużo większym stopniu opierało się na ludziach i zasobach zlokalizowanych najbliżej jego cen­ trum - zależność ta mogła doprowadzić do zachwiania jego stabilnością. Pierwsze państwa były zatem bytami uzależnionymi od delikatnej równowagi - wiele rzeczy musiało iść dobrze, aby mogły cieszyć się swoim krótkim żywotem. Przykła­ dem może być wczesna Azja Południowo-Wschodnia, gdzie rzadko zdarzało się, aby jakieś królestwo trwało dłużej niż panowanie dwóch lub trzech władców - z łatwością mogła je zniszczyć dowolna liczba problemów, z których nie wszystkie generował sam organizm państwowy. Następująca po pew­ nym czasie śmierć większości królestw była przesądzona, a ponieważ trudności, z jakimi musiały się one borykać, były tak różnorodne, śledczy-archeolog miałby duże trudności ze wskazaniem konkretnej przyczyny śmierci. CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA: O OSTRYM PRZEBIEGU I CHRONICZNE

Pierwsze dziewicze państwa na Bliskim Wschodzie, w Chi­ nach oraz Nowym Świecie poruszały się po obszarach zu­ pełnie dotąd nieznanych. Ich założyciele i poddani w żaden sposób nie byli w stanie przewidzieć czekających ich zagrożeń 256

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

ekologicznych, politycznych i epidemiologicznych. Ponie­ waż problemy te nie miały swoich precedensów, trudno było im je pojąć. Od czasu do czasu, zwłaszcza gdy dostępne są źródła pisane, powód śmierci państwa jest dość jasny: za­ kończona sukcesem inwazja innej kultury, która zastępuje wrogą, na przykład niszczycielski konflikt między państwa­ mi, wojna domowa lub powstanie. Częściej jednak przyczyny zniknięcia państwa są bardziej niejasne i zawiłe, ale mogą też być związane z katastrofami naturalnymi, takimi jak po­ wódź, susza czy nieurodzaj, które mogą mieć swoje głębsze, wieloskładnikowe powody. Osobiście uważam, iż te ostat­ nie są dla nas interesujące z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, w przeciwieństwie do bardziej przypadkowych zdarzeń, takich jak inwazja, mają one charakter systema­ tyczny, co pozwala łączyć je bezpośrednio z procesami za­ chodzącymi w państwie. Dzięki temu dają nam wyjątkową możliwość wglądu w strukturalne sprzeczności starożytnego państwa. Po drugie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że większość tych przyczyn pozostanie niezauważona w dużej części analiz historycznych, ponieważ wydają się one nie mieć nic wspólnego z bezpośrednimi, bliskimi człowiekowi czynnikami i często nie pozostawiają po sobie widocznych śla­ dów archeologicznych. Dowody na ich rolę w procesie śmier­ ci państwa są tylko spekulacjami i poszlakami, ale istnieją powody, aby sądzić, że ich znaczenie pozostawało w dużym stopniu niedocenione.

Choroba: hipersedentyzm, wędrówki i państwo Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się nad pochodzeniem chorób zakaźnych powiązanych z życiem w dużym zatło­ czeniu i udomowieniem zwierząt gospodarskich. Istnieją wszelkie powody, aby sądzić, że powstanie państw opartych 257

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAtiSTW

na neolitycznym kompleksie zbożowo-zwierzęcym znacznie przyczyniło się do ekspozycji ich ludności na niszczycielskie epidemie. Przyczyny tego stanu rzeczy łączyć można z ich zasięgiem, handlem i wojną. Miasta, które jako pierwsze, jeszcze przed państwami, pojawiły się na podmokłych obrzeżach aluwium, w szczyto­ wym momencie swojego rozwoju posiadały populacje rzędu 5000 mieszkańców. Z kolei pierwsze państwa były zazwyczaj cztero-, a czasami nawet dziesięciokrotnie większe. Wraz ze wzrostem rzędu wielkości następował też wzrost poziomu ryzyka. Jeżeli nagły schyłek fazy B neolitu preceramicznego około 6000 roku p.n.e. był spowodowany, jak sądzą nie­ którzy, epidemią, wówczas dużo większa skala pierwszych państw ponad 2000 lat później sprawiłaby, że ich poddani byliby bardziej podatni na epidemie. Większe populacje sta­ nowiłyby większe zaplecze ludzkie i zwierzęce dla chorób zakaźnych, a wpływ życia w stłoczeniu i znacznej liczebności na geometryczną logikę przenoszenia spowodowałyby ich szybkie rozprzestrzenianie się. Wraz z ludźmi i zwierzętami przemieszczają się zarazki i pasożyty. Chociaż prowadzony na pewną ograniczoną od­ ległość handel jest starszy od samego państwa, jego wielkość i zasięg geograficzny wzrastają wykładniczo wraz z pojawie­ niem się bardziej licznych, ekspansywnych elit dążących do maksymalizacji swojego bogactwa i jego ekspozycji. Z kolei same państwa wymagały zasobów na dużo większą skalę niż wczesne osiadłe społeczności, co więcej były to zasoby innego rodzaju. W rezultacie nastąpiła wręcz prawdziwa eksplozja handlu z obszarami w głębi lądu, a zwłaszcza z te­ renami położonymi w pobliżu rzek. Zajmujący się tym za­ gadnieniem badacze Guillermo Algaze oraz David Wengrow posunęli się nawet do tego, aby określić go jako „ogólnoświa­ towy system Uruk”, który około 3500 do 3200 roku p.n.e. 258

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

doprowadził do zintegrowania światowego handlu i wymia­ ny od Kaukazu na północy po Zatokę Perską na południu i od Płaskowyżu Irańskiego na wschodzie po wschodnią część Morza Śródziemnego na zachodzie8. Uruk i jego kon­ kurenci potrzebowali pochodzących często z odległych krain zasobów, które nie były dostępne na aluwium: mie­ dzi i cyny na narzędzia, broni oraz rynsztunku, a także przedmiotów dekoracyjnych i użytkowych, drewna i węgla drzewnego, wapienia i skał wydobywanych w kamienioło­ mach na budowle, srebra, złota oraz klejnotów na wystawny styl życia. W zamian za te towary państewka na aluwium wysyłały do swoich partnerów handlowych tkaniny, zbo­ że, wyroby garncarskie i rzemieślnicze. Z naszego punktu widzenia istotnym skutkiem olbrzymiego poszerzenia sfery komercyjnej był fakt, że w równym stopniu powiększyło to sferę przenoszenia się chorób - po raz pierwszy zetknęły się ze sobą izolowane dotąd zespoły mikrobów. Pod tym wzglę­ dem „ogólnoświatowy system Uruk”, pomimo wspaniałego brzmienia tej nazwy, mógł być także poprzednikiem, na dużo mniejszą skalę, integracji chińskich, indyjskich i śródziem­ nomorskich ośrodków chorobowych, która nastąpiła około 1 roku p.n.e. i objawiła się jako pierwsza z niszczycielskich pandemii o zasięgu światowym, coś w rodzaju plagi Justynia­ na w VI wieku, kiedy zmarło od 30 do 50 milionów ludzi. Handel, odpowiadający w znacznej mierze za monumentalny splendor aluwialnych państewek, mógł, jak na ironię, odegrać dużą rolę również w ich zniknięciu.

8 G. Algaze, The Uruk Expansion...; D. Wengrow, What Makes Ci­ vilization: The Ancient Near East and the Future of the West, Oxford: Oxford University Press, 2010, s. 75-82.

259

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

Państwa znane są także z innej aktywności: wojny, która miewa ogromne skutki epidemiologiczne. W ujęciu demograficznym nic tak nie sprzyja masowym wędrówkom i przesiedleniom ludności jak zbrojny konflikt. Armia lub masa uciekających uchodźców lub jeńców stanowi ruchomy ośrodek infekcji, zarażając i przenosząc wiele chorób trady­ cyjnie związanych z wojną: cholerę, tyfus, czerwonkę, zapa­ lenie płuc, dur brzuszny itp. Trasa przemarszu wojska lub uchodźców od dawna uważana jest za pokrywającą się z linią szerzenia się infekcji, z której cywile, jeżeli tylko mogą, stara­ ją się uciec. Kiedy, jak było w przypadku starożytnych dzia­ łań wojennych, główną nagrodą są jeńcy, którzy zapędzani są do królestwa zwycięzcy, konsekwencje chorób zakaźnych mogą być w dużym stopniu takie same jak w przypadku handlu, chociaż zapewne na dużo większą skalę. Obok jeń­ ców pędzono również, oczywiście, należący do wroga czwo­ ronożny żywy inwentarz, który do stolicy zwycięskiej armii przenosił własne choroby i pasożyty. Jak ważną rolę odegrały handel i przenoszone przez woj­ nę choroby w schyłku pierwszych państw? Nie ma co do tego żadnej pewności, co wynika z faktu, że badania archeolo­ giczne nie dostarczają zbyt wielu dowodów. Podejrzewam, że mogły być one odpowiedzialne za wiele niewyjaśnionych aktów porzucenia centrów populacji w starożytności. Pro­ jekcja wstecz tego, co wiemy o epidemiach wybuchających w świecie rzymskim i średniowiecznym, może pomóc uczy­ nić to przeczucie bardziej wiarygodnym. Ponieważ choroby związane z życiem w dużym stłoczeniu były czymś nowym, wczesne populacje mogły nie znać mechanizmów roz­ przestrzeniania się infekcji. Jednak świadomość, że wybuchy śmiercionośnych epidemii związane były z handlem prowa­ dzonym szlakami wodnymi, z karawanami przybywającymi z głębi lądu, a także z armiami oraz ich jeńcami, musiała 260

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

pojawić się bardzo wcześnie9. Instynktownym działaniem podejmowanym przez zagrożonych mieszkańców miasta było odizolowanie pierwszych przypadków choroby oraz uniemożliwienie miastu jakichkolwiek dalszych kontaktów z domniemanymi źródłami zakażenia. Kwarantanna i izo­ lacja podróżujących drogą morską (później zinstytucjona­ lizowanych pod postacią lazarretti) musiały pojawić się, w takiej lub innej formie, wraz z nowymi i przerażającymi epidemiami. Jednocześnie nawet mieszkańcy pierwszych miast musieli rozumieć, że ucieczka z miejsca szerzenia się śmiercionośnej zarazy oraz rozproszenie się dawały najwięk­ szą szansę na uniknięcie zarażenia. Instynktownie więc kie­ rowali się, tak szybko jak to tylko było możliwe, na obszary wiejskie (gdzie bez wątpienia przyjmowano ich ze strachem), a wczesne państwa nie dysponowały mechanizmami zdol­ nymi do ich powstrzymania. Jeżeli tego typu rozumowanie na temat reakcji na pierw­ sze epidemie jest zasadniczo poprawne, wówczas pojawia się możliwy scenariusz znikania głównych osad z powodu cho­ rób. Kiedy wybuchała zaraza - przy założeniu, że większość populacji pozostała w ośrodku miejskim - wystarczyło, że zabiła ona wystarczającą liczbę ludności, aby miasto prze­ stało mieć zdolność do bycia centrum państwa. Przy bardziej realistycznym założeniu, że większość populacji zdołała uciec, mimo mniejszej liczby ofiar śmiertelnych, musiało tak czy inaczej dojść do wyludnienia centrum miejskiego, od którego państwo było w dużym stopniu uzależnione. Oba scenariusze mogły w krótkim czasie doprowadzić do wygaszenia centrum państwa jako ośrodka władzy. Drugi ze scenariuszy nie musi jednak pociągać za sobą znaczącego 9 Na temat historii kwarantanny, zob. M. Harrison, Contagion: How Commerce Has Spread Disease, New Haven: Yale University Press, 2012.

261

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

spadku całkowitej liczby ludności, a raczej jej rozproszenie na bardziej bezpiecznych terenach wiejskich. W jednym z udokumentowanych przykładów niszczycielska zaraza z roku 1320 p.n.e., która dotarła do Egiptu z kraju Hetytów, wywołała głód, ponieważ ocalali rolnicy nie chcieli opła­ cać podatków i często porzucali swoje pola, podczas gdy nieopłacani żołnierze zamieniali się w rabusi1011 . Nie można w żaden sposób ustalić, jak często epidemie doprowadzały do upadku pierwszych państw, chociaż nasilające się przez wojny, inwazje oraz handel choroby były główną przyczyną deurbanizacji, jaka nastąpiła w Rzymie późnego cesarstwa i średniowiecznej Europie. W 166 roku n.e., wojska rzym­ skie powracające z kampanii w Mezopotamii, przyniosły do domu chorobę zakaźną, która mogła uśmiercić jedną czwartą do jednej trzeciej rzymskiej populacji11.

Zagłada ekologiczna: deforestacja i zasolenie gleby

Fakt, że pierwsze państwa były dziewiczymi tworami, za­ sługuje na szczególne podkreślenie przy każdej próbie analizy ich powstawania i upadku. Jak wspomniano wcze­ śniej, nie było możliwości, aby ich poddani lub elity mo­ gły przewidzieć, że wyjątkowe zbiorowisko zboża, ludzi i zwierząt może być powodem doświadczanych przez nich konsekwencji epidemiologicznych. Podobnie nikt nie mógł przypuszczać, że bezprecedensowa skala tego zgromadzenia może również spowodować wyjątkowe i naruszające rów­ nowagę ekologiczną skutki dla otaczającego środowiska.

10 I. Morris, Why the West Rules - for Now..s. 217. 11 Choroba ta lepiej znana jest pod nazwą zarazy Antoninów, zob. B. Cunliffe, Europe Between the Oceans: Themes and Variations: 9000 BC-AD 1000. New Haven: Yale University Press, 2008, s. 393.

262

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

Spośród ograniczeń środowiskowych, które najprawdopo­ dobniej zagroziły istnieniu państwa, przeanalizuję bliżej dwa najważniejsze: deforestację i zasolenie gleby12. Oba są dobrze udokumentowane dla świata starożytnego już od najwcze­ śniejszych czasów. Różnią się one zasadniczo od chorób epide­ micznych - następują bardziej stopniowo lub, inaczej mówiąc, są bardziej podstępne niż nagłe. Epidemia, jak można założyć, była w stanie zniszczyć miasto w ciągu kilku tygodni. Nie­ dobór drewna opałowego lub stopniowe zamulanie kanałów i rzek, wynikające z postępującego wylesiania, były bardziej kwestią stopniowego gospodarczego duszenia się - równie śmiercionośnego, ale o wiele mniej spektakularnego. Aluwialne obszary południowej Mezopotamii były same w sobie naturalnym produktem erozyjnym Tygrysu i Eu­ fratu, przenoszących gleby z górnych części zlewiska i osa­ dzających je na równinie zalewowej. Wczesne społeczności rolnicze uzależnione były więc od dywidendy składników odżywczych przez tysiąclecia transportowanych w dół rze­ ki. Wraz z rozwojem dużych osad proces ten wszedł jednak w nową fazę, ponieważ rosło zapotrzebowanie na drewno budowlane i opałowe niedostępne na podmokłych terenach aluwium. Istnieje wiele dowodów na deforestację terenów nad Eufratem powyżej Mari już na początku III tysiąclecia p.n.e., co związane było z wyrębem drewna oraz nadmiernym wypasem zwierząt13. 12 Na ten temat zob. ważne prace: J. Radkau, Nature and Power: A Global History of the Environment, Cambridge: Cambridge Uni­ versity Press, 2008; R. Meiggs, Trees and Timber in the Ancient Mediterranean World, Oxford: Oxford University Press, 1982; a tak­ że J.D. Hughes, The Mediterranean: An Environmental History, Santa Barbara: ABC-CLIO, 2005. 13 A. McMahon, North Mesopotamia in the Third Millennium BC, w: H. Crawford (ed.), The Sumerian World..., s. 462-475. Na temat

263

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAfiSTW

W pierwszych państwach apetyt na drewno był niemal nienasycony i znacznie przekraczał to, czego potrzebowała­ by nawet znaczna osiadła społeczność. Oprócz oczyszczania gruntów na potrzeby rolnictwa i wypasu zwierząt, a także potrzeby pozyskania drewna do gotowania i ogrzewania, budowy domów oraz opalania pieców garncarskich wcze­ sne państwo wymagało olbrzymich jego ilości na potrzeby metalurgii, produkcji cegieł, soli do peklowania, podpór gór­ niczych, szkutnictwa, monumentalnej architektury i tynku wapiennego (to ostatnie wymagało naprawdę wiele materia­ łu opałowego). Biorąc pod uwagę trudności w transporcie drewna na znaczne odległości, centrum państwa bardzo szybko wyczerpywało skromne zasoby usytuowane w pobli­ żu głównej osady. Dzięki położeniu, jak było w przypadku praktycznie wszystkich pierwszych państw, na żeglownym szlaku wodnym, zwykle rzece, można było wykorzystać pły­ walność drewnianych bali i nurt rzeki, aby prowadzić wy­ cinkę drzew rosnących nad jej brzegami w górę od centrum państwa. Praktyka pozyskiwania drewna i sposobu jego transpor­ tu ponownie wykazały, iż drzewa należy ścinać jak najbli­ żej wody, aby tym samym zminimalizować wysiłek. Jako że obszary w pobliżu brzegów rzeki zostały wylesione, drew­ no musiało pochodzić z obszarów położonych coraz wyżej w górę jej biegu i/lub z mniejszych drzew, które można było łatwiej przetransportować nad brzeg i spławić z nurtem. Ist­ nieje wiele dowodów na deforestację w świecie klasycznym, kiedy Ateny zmuszone były do poszukiwania drewna okrę­ towego w Macedonii, a republika rzymska musiała sobie

zasobów leśnych nad Górnym Eufratem zob. A.M.T. Moore, G.C. Hill­ man, A.J. Legge, Village on the Euphrates..., s. 51-63.

264

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

radzić z niedoborem surowca14. Znacznie wcześniej, przed 6300 rokiem p.n.e., w neolitycznym mieście Ain Ghazal, w możliwej do przebycia pieszo odległości od osady nie było już drzew i zaczynało brakować drewna opałowego. W rezul­ tacie jej społeczność rozproszyła się w szeroko rozrzuconych wioskach, podobnie jak stało się z wieloma innymi osadami neolitycznymi w dolinie Jordanu, kiedy przekroczyły one możliwości transportu surowca z lokalnych drzewostanów15.

HH tereny wylesione najwcześniej

I..... i tereny wylesione późnej

obszary leśne

Ilustracja 14. Wzorzec deforestacji terenów w górę rzeki od hipotetycznego centrum państwa

14 R.T. Deacon, Deforestation and Ownership: Evidence from Histo­ rical Accounts and Contemporary Data, „Land Economics” 75, nr 3 (1999), s. 341-359. 15 S. Mithen, After the Ice: A Global Human History, 20,000-5000 BC, Cambridge: Harvard University Press, 2003, s. 87.

265

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAfiSTW

Niemal nieomylnym sygnałem, że państwo-miasto stoi w obliczu niedoboru łatwo dostępnego drewna opałowego, jest proporcja całościowego zapotrzebowania do jego zaspo­ kajania za pomocą węgla drzewnego. Chociaż węgiel drzewny jest niezbędny do działań, w których wymagana jest wyso­ ka temperatura, takich jak wypalanie ceramiki, lasowanie wapna i wytapianie metali, jest raczej mało prawdopodobne, aby używano go do celów domowych, chyba że wyczerpią się pobliskie zasoby drewna opałowego. Szczególną zaletą węgla drzewnego jest to, że dysponuje znacznie większą wartością energetyczną na jednostkę masy i objętości niż surowe drew­ no, a zatem jego transport na większe odległości może być ekonomicznie uzasadniony. Jego oczywistą wadą jest nato­ miast to, że musi być spalany dwukrotnie i powoduje dużo większe marnotrawstwo drewna. Im mniej jest lokalnego drewna opałowego w odległości ułatwiającej jego zebranie, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie ono zastąpio­ ne sprowadzanym z daleka węglem drzewnym. Niedobór drewna opałowego może w dużym stopniu ograniczyć rozwój państwa-miasta, ale deforestacja zlewi­ ska położonego w górę rzeki od obszaru miejskiego stwarza kolejne, dużo poważniejsze problemy. Pierwszym z nich jest erozja i zamulanie. Ponieważ pierwsze państwa były two­ rami aluwium i jego mułu, tempo zamulania zlewiska po­ zbawionego roślinności albo też po prostu oczyszczonego pod zasiew zboża niosło ze sobą własne, wyjątkowe niebez­ pieczeństwa związane z przyśpieszoną erozją, których nie można było łatwo przewidzieć. Jako że pierwsze państwa powstały na terenach aluwialnych o bardzo niewielkim gradiencie, ich drogi wodne przez większą część roku pły­ nęły bardzo powoli - oznaczało to, że kiedy nurt słabł, muł w sporej części osiadał. Jeżeli państwo-miasto było silnie uzależnione od systemu irygacyjnego, a jego kanały miały 266

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

tendencję do zatykania się mułem - tym bardziej spowal­ niając bieg rzeki - stwarzało to potrzebę wdrożenia robót przymusowych, by pogłębić rowy i by pola, które zasilały, nie zaprzestały produkowania żywności. Inne zagrożenie związane z deforestacją było równie ka­ tastrofalne, chociaż nie tak podstępne. Lasy - w starożyt­ nej Mezopotamii tworzyły je przede wszystkim dęby, buki i sosny - miały wpływ na klimat, więżąc wodę padających późną zimą deszczy, po czym od maja, dzięki procesowi perkolacji, powoli uwalniając wilgoć. Na skutek deforestacji i karczowania lasów pod uprawy, obszary zlewiska znacznie szybciej uwalniały deszczówkę i muł, które, przenoszone ze znacznie większą szybkością, wytwarzały dużo gwałtow­ niejszą falę powodziową16. Mogło to mieć wielorakie skutki, które były w stanie zagrozić żywotności państwa-miasta. Jeżeli, jak często bywa, proces zamulania podniósł poziom koryta rzeki na wysokość zbliżoną do poziomu otaczającego je lądu, rzeka stawała się wyjątkowo nieregularna, przeska­ kując nieustannie z jednego kanału do drugiego, w miarę ich zatykania się mułem. Stopniowe zamulanie w połącze­ niu z zalewaniem wodami morza oraz wysokim stanem wody mogło przekształcić się w dużą, katastrofalną w swo­ ich skutkach powódź. W okresie historycznym chińska Żół­ ta Rzeka stanowi wręcz podręcznikowy przykład potężnych powodzi i radykalnych zmian koryta prowadzącego do morza, które były powodem śmierci milionów ofiar. Wie­ le wskazuje na to, że nawet Jerycho, jedna z największych osad neolitycznych, w połowie IX tysiąclecia p.n.e. zostało

16 Zob. dane porównawcze dotyczące relatywnej utraty gleby i prze­ nikania opadów do „gołej gleby”, „obsianej prosem”, „użytków zielo­ nych” oraz „nieużywanych zarośli” w Ch. Redman, Human Impact on Ancient Environments..., s. 101.

267

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

zniszczone przez wodę. „Wrogiem były strumienie wody powodziowej i błota” - jak pisze Steven Mithen. - „Jerycho znajdowało się w nieustannym niebezpieczeństwie, ponie­ waż zwiększone opady deszczu i wykarczowanie roślinności zdestabilizowały warstwy ziemne na wzgórzach Palestyny, które mogły być następnie przenoszone na skraj wioski przez pobliskie wadisy”17. Katastrofalna powódź nie tylko mogła zniszczyć znaczną część państwa-miasta i jego upraw, ale także spowodować zmianę biegu rzeki, pozostawiając istniejące miasto nienaruszonym, ale oddalając je od głów­ nej arterii transportowej i handlowej. Ostatnią i jeszcze bardziej spektakularną konsekwencją deforestacji i zamulania jest ich rola w rozprzestrzenianiu się malarii. Istnieje hipoteza, iż malaria jest „chorobą cywiliza­ cyjną”, czyli że pojawiała się wraz z oczyszczaniem gruntów na potrzeby rolnictwa. John R. McNeill stawia intrygującą hipotezę, iż może ona być bezpośrednio związana z deforestacją i morfologią rzeki. Niosąca ze sobą muł rzeka, przeci­ nająca równinę nadmorska o niewielkim gradiencie, w miarę zwalniania biegu, stopniowo uwalnia go coraz więcej. Gro­ madzący się osad tworzy własną groblę lub zaporę, blokując odpływ do morza i powodując, że wody rzeczne cofają się i rozprzestrzeniają na boki, tworząc malaryczne mokradła, w równym stopniu antropogeniczne, jak i nienadające się do zamieszkania18. Kolejnymi antropogenicznymi skutkami państwa zbożowo-irygacyjnego, które mogą zagrozić jego istnieniu, są za­ solenie i wyjałowienie gleby. Cała woda wykorzystywana

17 S. Mithen, After the Ice..s. 50. 18 J.R. McNeill, Mountains of the Mediterranean World: An Environ­ mental History, Cambridge: Cambridge University Press, 1992, s. 73-75.

268

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

do nawadniania upraw zawiera rozpuszczoną w niej sól. Ponieważ rośliny jej nie wykorzystują, z czasem gromadzi się w glebie i jeżeli nie zostanie wypłukana przez deszcz lub płynącą wodę, uśmierca florę. Na krótką metę rozwią­ zaniem jest podniesienie lustra wody, ale jeżeli sól pozosta­ nie, wypłukująca grunt woda sprawi, że sól zyska dostęp do korzeni roślin. Jęczmień ma większą tolerancję chlor­ ku sodu niż pszenica, więc jednym ze sposobów adaptacji do wzrastającego zasolenia jest wysiewanie jęczmienia za­ miast, na ogół bardziej pożądanej, pszenicy. Jednak nawet w przypadku tego pierwszego, jeżeli zwierciadło wody, a tym samym sól, znajdą się bliżej powierzchni, plony będą dramatycznie niższe19. Niewielki gradient oraz minimalne opady deszczu w południowej Mezopotamii jeszcze pogłę­ biały ten problem. Robert Adams, ekspert w tej dziedzi­ nie, jest przekonany, że to właśnie postępujące zasolenie było główną przyczyną schyłku ekologicznego regionu po 2400 roku p.n.e.20 Mezopotamscy rolnicy, aby móc utrzy­ mywać opłacalne dla siebie plony, musieli ugorować swoje pola zbożowe co dwa, trzy lata. Teksty dotyczące rolnictwa z okresu Ur III wspominają o pobliskich polach jako „poło­ żonych w słonawej wodzie”, w „słonym miejscu”, na „słonej glebie” i zawierających „mnóstwo soli”, co wyjaśniało niskie zbiory zbóż21. Całkiem prawdopodobne jest, że nawet na żyznym aluwium, gdzie zasolenie wywołane nawadnianiem nie było

19 M. Artzy, D. Hillel, A Defense of the Theory of Progressive Salini­ zation in Ancient Southern Mesopotamia, „Geo-archaeology” 3, nr 3 (1988), s. 235-238. 20 R.M. Adams, Strategies of Maximization, Stability, and Resilience... 21 H.J. Nissen, P. Heine, From Mesopotamia to Iraq..., s. 71.

269

KRUCHOŚĆ PIERWSZYCH PAŃSTW

dużym problemem, plony zbóż z czasem spadły. Bądź co bądź nie posiadano wówczas doświadczeń związanych z nieustannym obsiewaniem zbożem tej samej działki ziemi. Ain Ghazal doświadczyło spadku wysokości plonów jeszcze przed pojawieniem się pierwszych, a biorąc pod uwagę intensywność upraw zbóż w ich centrach, istnieje podej­ rzenie, że zbiory spadłyby średnio w bardzo podobnym stopniu. Nadmiernie eksploatowane mogły być również pa­ stwiska, co obniżało ich zdolność do wyżywienia zwierząt gospodarskich. Rozumiejąc kruchość pierwszych państw oraz przyczynę ich znikania, możemy się pokusić na wprowadzenie na wła­ sne potrzeby rozróżnienia „nagłych śmierci” (na przykład, zniknięcie Larsy w 1720 roku p.n.e.) od tych, których przy­ czyną było wewnętrzne osłabienie, prowadzące ostatecznie do upadku. Epidemie i wielkie powodzie, chociaż mogły wynikać z kumulacji różnych przyczyn, są przykładami pierwszego typu. Starte w ten sposób z powierzchni zie­ mi państwa gasną niczym płomień, chociaż znaczna część ich populacji mogła przetrwać, uciekając i rozpraszając się. Przypadki związane z zamulaniem, malejącymi plonami i zasoleniem mogą pojawiać się w źródłach historycznych jako ciągłe i nieregularne zanikanie (odpływ ludności) lub częściej - nieurodzaje. W takich przypadkach niekoniecznie musiał zachodzić jakiś dramatyczny punkt zwrotny - me­ chanizm ten był niemal niezauważalny. „Upadek” jest zde­ cydowanie zbyt historycznym terminem, aby zastosować go do tego typu procesów. Związane z nimi wydarzenia mogły być tak powszechne, że dla dotkniętych nimi podmiotów państwowych stanowiły znaną im rutynę rozpraszania się oraz zmiany procedur osadniczych i egzystencjalnych. Moż­ na by to uznać za prawdziwą tragedię upadku ale tylko dla elit państwa. 270

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

Stopniowe unicestwienie: wojna i eksploatacja centrum państwa

Pojawienie się w ogóle kwestii upadku jest w istocie związa­ ne z powstaniem otoczonych murami osad z monumental­ nymi centrami, a także powszechnym błędnym założeniem, że tego typu centralne miejsca stanowią cywilizację jako taką. Jak zauważyliśmy, mogło zaistnieć wiele sytuacji, w których przedpaństwowe osiadłe społeczności z takiej lub innej przy­ czyny, czasowo lub na stałe opuszczały swoje osady. Tego typu wydarzenia, choć dostrzegane przez archeologów, mimo że mogły dotyczyć znacznej liczby ludzi, mają minimalną szan­ sę, aby stać się „sensacjami historycznymi”, o ile społeczność ta nie stanowiła otoczonego murem centrum państwa. Waż­ ne są kamienie i ruiny - zapewniają one zarówno imponu­ jące miejsca wykopalisk i artefakty muzealne, jak też często widoczne chronologie chwalebnej przeszłości narodu. Na te­ mat cywilizacji, które, podobnie jak Srivijava na Sumatrze, zbudowane były z nietrwałych materiałów i obecnie są nie­ mal zaginione, trudno znaleźć wzmianki w książkach histo­ rycznych, podczas gdy Angkor Wat i Borobudur ciągle żyją w nich jako lśniące centra cywilizacji. Wojny, podobnie jak niewolnictwa, nie wymyśliło pań­ stwo. Po raz kolejny jednak zwiększyła się skala tych zja­ wisk jako istotnej części jego aktywności. Spowodowało to, że skromne, ale nieustannie prowadzone przedpaństwowe rajdy w celu zdobycia niewolników przekształciły się w coś w rodzaju wojny z innymi państwami. Podczas konfliktu o jeńców prowadzonego pomiędzy dwoma organizmami państwowymi ten, który przegrywał, niejako z definicji zni­ kał z powierzchni ziemi. VoilM Upadek! Zwyczajową prak­ tyką było zabijanie lub przesiedlanie większości ludności, burzenie świątyń, palenie domów i plonów: krótko mówiąc, 271

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

celem było zniszczenie państwa jako takiego. Wyjątkiem była kapitulacja jednej ze stron, po czym często następo­ wał hołd, a czasami też okupacja pokonanego kraju za pośrednictwem osadników sprowadzonych przez zwycięz­ cę - łagodniejsza alternatywa, która jednak we wcale nie mniejszym stopniu eliminowała zdobyte państwo. Kiedy w wojnie uczestniczyła większa liczba wspólnot politycz­ nych, o porównywalnej wielkości i wspólnych granicach, jak miało to miejsce w przypadku mezopotamskiego aluwium, okresu Walczących Królestw w Chinach przed rządami dy­ nastii Qin, greckich państw-miast oraz państw Majów - tak zwanych równorzędnych wspólnot politycznych - niewiel­ kie państewka rosły i upadały w krótkich odstępach czasu. Upadek był zjawiskiem powszechnym. Nieustanne wojny i walki o siłę roboczą dodatkowo przy­ czyniały się do kruchości wczesnych państw. Po pierwsze, i co najbardziej oczywiste, przekierowywało to do budowy mu­ rów, prac obronnych i operacji ofensywnych zasoby ludzkie, które w innym przypadku mogłyby zostać wykorzystane do produkcji żywności dla populacji, której poziom egzystencji jedynie w niewielkim stopniu przekraczał konieczne mini­ mum. Po drugie, zmuszał założycieli i budowniczych państw -miast do wybierania miejsca oraz układu, w których względy obronne przeważałyby nad materialnym dostatkiem. Mogło to prowadzić do powstania organizmów państwowych, które, chociaż dużo łatwiejsze do obrony, były bardziej niestabilne pod względem gospodarczym. Obok potencjalnych nagród, jakie po zwycięstwie czeka­ ły na najemników idących na wojnę, istniało też oczywiście niebezpieczeństwo śmierci i dostania się do niewoli. Moż­ na przypuszczać, że wielu poddanych wczesnych wspól­ not politycznych robiło wszystko, co tylko było w stanie, aby uniknąć poboru, posuwając się nawet do ucieczki z kraju. 272

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

W przypadku państwa, co do którego istniałoby podejrzenie, że przegra, jego zasoby ludzkie zapewne szybko by się ulot­ niły. (Wystarczy tu wspomnieć o masowej dezercji ubogich białych żołnierzy z oddziałów Konfederacji w ostatnim okre­ sie wojny secesyjnej w USA po 1864 roku). Tukidydes pisze o rozpadzie ateńskiej koalicji po tym, jak kampania przeciw­ ko Syrakuzom zakończyła się niepowodzeniem: „A odkąd nieprzyjaciel przeciwstawił nam równe siły - ucieka także służba. Obcokrajowcy, których wzięliśmy pod przymusem, rozchodzą się po swoich miastach”22. Ponieważ siłą napę­ dową tych państw były zasoby ludzkie, decydująca klęska mogła stanowić zapowiedź upadku samego państwa23*25 . Państwo-miasto mogło równie łatwo zostać zniszczone przez konflikt wewnętrzny: walki o sukcesję, wojny domowe i powstania. Co charakterystyczne, ich celem była nowa i cen­ na nagroda: otoczone murami, wytwarzające nadwyżki zbo­ ża centrum wraz z jego populacją, inwentarzem i zasobami. Walki o korzystną lokalizację nigdy, nawet wśród społecz­ ności przedpaństwowych, nie były trywialne, ale pojawienie się pierwszych państw znacznie podniosło stawkę. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że zapewniały one dostęp do różnorakich zasobów - kanałów, budowli obronnych, doku­ mentów, magazynów, a często także do mającej dużą wartość pod względem gleby, wody i szlaków handlowych lokalizacji. Te aktywa stanowiły fundamenty władzy, które jednak nie

22 Tukidydes, Wojna peloponeska..., s. 431-432. Tukidydes wspomi­ na również o ucieczce rozczarowanych żołnierzy, którzy mieli nadzie­ ję, że uda im się zdobyć pieniądze bez konieczności stawania do walki. 25 Można tu dowodzić, iż konfederacja ateńska znalazła się w de­ sperackiej sytuacji już dziesięć lat wcześniej, kiedy w roku 425 p.n.e. Ateńczycy potroili zobowiązania materialne i ludzkie, które musieli zapewnić im trybutariusze, co zwiększyło zagrożenie dezercją.

273

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

poddawały się zbyt łatwo i, jak można sobie wyobrazić, pro­ wokowały jeszcze zacieklejsze, bardziej bezwzględne walki o dominację nad danym obszarem. Niezależnie od tego, czy stanowił cel wojny o charakte­ rze międzypaństwowym, czy też obiekt walk wewnętrznych, kompleks zbóż i ludzi pozostawał niewątpliwym zalążkiem potęgi politycznej. W przypadku starć międzypaństwowych i rajdów organizowanych przez ludy niepaństwowe zwycięz­ ca albo starał się zniszczyć ów kompleks i przenieść jego ele­ menty ruchome do własnego centrum, albo, jeżeli nie było to możliwe, uczynić z nich podstawową część składanej mu da­ niny. W przypadku konfliktu wewnętrznego walka toczyła się o monopol na zasoby, które oferowało centrum państwa. Aby zrozumieć, dlaczego wczesne państwa poprzez nad­ mierną eksploatację położonego w centrum i znajdującego się w pobliżu dworu regionu często mogły kopać sobie wła­ sny grób, pomocny jest powrót do podstawowych ograni­ czeń transportowych i systemu zawłaszczania. Jak ilustrują to gwałtownie rosnące koszty drewna opałowego, a co za tym idzie, wzrastające zużycie węgla drzewnego, koszt lądo­ wego transportu towarów masowych jest wprost proporcjo­ nalny do odległości i w niedługim czasie, wraz ze wzrostem tej ostatniej, staje się niewspółmiernie wysoki. Logika ta, jeżeli technologia transportu pozostaje statyczna, zasadni­ czo określa praktyczny zasięg państwa. Przyjmując, że zwie­ rzęta pociągowe i wozy poruszają się po płaskiej równinie aluwialnej, jest raczej mało prawdopodobne, aby zasięg re­ kwizycji zbóż organizowanych przez pierwsze organizmy państwowe znacznie przekraczał promień około 48 kilome­ trów. Zasadniczym wyjątkiem był tu oczywiście transport wodny, który dzięki radykalnej redukcji siły tarcia znacznie rozszerzał rejon, skąd przybywały towary masowe, takie jak zboże. Rolniczy rdzeń państwa można zdefiniować jako strefę, 274

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

z której można było sprowadzać do centrum towary maso­ we, nie ponosząc przy tym nadmiernie wysokich kosztów transportu. Kluczowym faktem jest jednak to, że najbardziej lukratywną strefę kontroli stanowił obszar w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy lub z łatwo dostępnymi szlakami żeglugo­ wymi. Dlatego też właśnie w tej strefie znajdują się symbole i zasoby władzy: magazyny zboża, główne świątynie, perso­ nel administracyjny, gwardia pretoriańska, rynki centralne oraz najbardziej produktywne, najlepiej nawodnione tereny rolne, a także, czy przede wszystkim, siedziba elit pałaco­ wych i świątynnych. To właśnie ów centralnie położony obszar był kluczem do władzy i spójności państwa. Jednocześnie stanowił też jego prawdziwą piętę achillesową, ponieważ to właśnie on, jako pierwszy i w najbardziej dotkliwy sposób, odczuwał każdy kryzys państwowości24. Właśnie dlatego, że strefa ta była najbliższą, najcenniejszą i kumulowały się tu zaso­ by państwa, w razie konieczności gwarantowała dostęp do największej ilości siły roboczej i zboża. Zuchwały władca z ambicjami militarnymi i monumentalnymi, zagrożony inwazją lub wewnętrznym konfliktem niewątpliwie czułby pokusę, aby tworząc linię ostatniego oporu, czerpać z za­ sobów rdzenia. Dwa fakty sprawiały jednak, że było to nie­ bezpieczne rozwiązanie, i to na tyle, że mogło doprowadzić państwo do upadku. Po pierwsze, w przypadku królestwa typu agrarnego, które zawsze uzależnione było od wahań opadów deszczu, pogody, szkodników oraz chorób ludz­ kich i zbożowych, roczna wydajność, nawet przy najbardziej

24 Informacje te zawdzięczam Victorowi Liebermanowi - zob. jego Strange Parallels: Southeast Asia in Global Context, c. 800-1830, t. 1: Integration on the Mainland. Cambridge: Cambridge University Press, 2003, s. 1-40.

275

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

wiarygodnej z punktu widzenia rolnictwa ekologii, była nie­ zwykle zmienna. W zwykłych okolicznościach wydajność, którą elity zdołały wydobyć z tej strefy, mogła być znacząco różna. Jeżeli elity upierałyby się przy niezmienności, a tym bardziej przy wzroście dochodów pochodzących z omawia­ nego obszaru, liczonych w zbożu i pracy - nie biorąc pod uwagę zwyczajowych wahań produkcji - wówczas populacja rolników w centrum ponosiłaby potencjalnie rujnujący ciężar fluktuacji zbiorów, nawet jeżeli zminimalizowałaby własne potrzeby bytowe. Podobnie jak we wszystkich gospodarkach opartych na rolnictwie, kluczową kwestią w stosunkach kla­ sowych jest to, która klasa absorbuje nieuniknione wstrząsy wywołane przez zły rok - lub, innymi słowy, która zapewnia sobie bezpieczeństwo ekonomiczne kosztem innych. Drugim czynnikiem, o którym należy wspomnieć, mó­ wiąc o pierwszych organizmach państwowych, jest w zasadzie podstawowa informacja, iż państwo dysponowało określo­ nym areałem ziemi rolnej, prawdopodobnego i faktycznego źródła plonów pszenicy i jęczmienia we wszystkich prowin­ cjach. Mimo że państwo dysponowało dużo większą wiedzą o swoim centrum niż o obszarach peryferyjnych, całkiem prawdopodobne było, iż w złym roku potrafiło konfisko­ wać zbyt dużo zboża, pozostawiając swoich poddanych na skraju śmierci głodowej. Innymi słowy, pomijając pazerność, pierwsze państwa nie dysponowały fachową wiedzą, która umożliwiałaby im dostosowywanie systemu zawłaszczania do faktycznych możliwości swoich poddanych. Miały one, jak stwierdził kiedyś mój kolega, „same kciuki i żadnych palców do regulacji”25. Skutki błędnego osądu potęgował także brak możliwości monitorowania chciwości własnych

25 Metaforę tę przepisałem od mojego kolegi Eda Lindbloma.

276

CHOROBY WCZESNEGO PAŃSTWA...

działających w terenie poborców podatkowych, którzy usiło­ wali przywłaszczyć sobie część zebranych produktów. W nagłych wypadkach, gdy maksymalizacja dochodów podatkowych była kwestią przetrwania, presja wywierana na centrum państwa stawała się niemal nie do uniknięcia, nawet jeżeli oznaczało to ryzyko sprowokowania ucieczki ludności i/lub jej buntu. Obszary peryferyjne nie stanowiły zbyt realistycznej alternatywy. Prawdopodobnie miały one też bardziej marginalne znaczenie pod względem rolniczym i dawały niższe oraz bardziej zmienne plony, a przychody, które można było z nich ściągnąć, były po części niwelowa­ ne przez koszty transportu. Wiedza na temat tych zasobów i kontrola nad aparatem administracyjnym, który mógł je zawłaszczyć, malały radykalnie wraz z odległością od cen­ trum. Elita, w przekonaniu, iż sama znajduje się w śmiertel­ nym niebezpieczeństwie, albo też kierowana boską ambicją, nie miałaby większych skrupułów w przyjęciu strategii prze­ trwania oznaczającej zabicie gęsi znoszącej złote jaja: rolni­ czego centrum państwa. Uważam, że w takich sytuacjach akt, który retrospektywnie odczytywany jest jako upadek, mógł być wyzwalany przez opór i ucieczkę zdesperowanych poddanych. Badacze zajmujący się tym, co upadek mógł faktycznie oznaczać dla mezopotamskich miast w III tysiącleciu p.n.e., wskazują na tę samą kwestię - na to, kto ponosił ciężar ry­ zyka: „Ponieważ jest raczej mało prawdopodobne, aby władza centralna obniżyła koszty proporcjonalnie do zmniejszonych dochodów uzyskiwanych od niektórych części składowych społeczeństwa, jest wielce prawdopodobne, że zwiększone zo­ stanie obciążenie podatkowe pozostałych części”26. Informacje 26 N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations..., s. 260.

277

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

pochodzące z późniejszego okresu rządów dynastii akadyjskiej (ok. 2200 p.n.e.) wskazują, iż rdzeń królestwa był od czasu do czasu ogołacany z zasobów - bądź co bądź był najbardziej so­ czystym i najbliższym ich źródłem. Urzędnicy, którym pod­ legał, mogli wymagać i wymagali wysiewania większej ilości zboża oraz skrócenia okresu odłogowania, co miało na celu maksymalizację natychmiastowych zysków kosztem wydajno­ ści długoterminowej. Dwa wieki później, kiedy Ur zagroziły, jak się wydaje, najazdy Amory tów, kierujący obroną tak mocno uciskali miejscowych rolników, domagając się od nich zboża, że ci zaczęli stawiać opór lub uciekli. Upadek państwa, którego podstawę stanowiły zasoby ludzkie i zboże, ujęto we fragmen­ cie słynnego Lamentu nad upadkiem Ur: „Głód zapełnił miasto niczym woda [...], jego król ciężko oddycha w swoim pałacu, w samotności, jego lud porzucił swoją broń”27. Egipt końca III tysiąclecia p.n.e., królestwo znacznie więk­ sze i bardziej skonsolidowane niż dwadzieścia kilka współ­ czesnych mu wspólnot politycznych Mezopotamii, także naj­ wyraźniej był państwem, które nieustannie uciskało ludność swoich obszarów centralnych, domagając się od niej zboża oraz pracy, tym samym obniżając jej standard życia28. Fakt, że pas żyznych ziem ciągnących się wzdłuż Nilu po obu stronach otaczały pustynie, umożliwiał wywieranie na pod­ danych silniejszych nacisków, niż byłoby to możliwe w przy­ padku chłopów dysponujących większą przestrzenią do ucieczki. Niektórzy komentatorzy wskazują tu na noszone na gołym ciele „szmaty”, w jakie przyodziana była większość poddanych rolników, oraz na prawa, które 90 procentom

27 Cyt. za: I. Morris, Why the West Rules - for Now..., s. 194. 28 D. O’Connor, Society and Individual in Early Egypt, w: J. Richards, M. van Buren, Order, Legitimacy, and Wealth in Ancient States, Cambridge: Cambridge University Press, 2000, s. 21-35.

278

KULT UPADKU

populacji zakazywały noszenia określonej odzieży, posiada­ nia luksusowych dóbr lub odprawiania pewnych rytuałów zarezerwowanych tylko dla elity29. Brak danych demograficznych, które umożliwiłyby prze­ śledzenie ruchów ludności, powoduje, że niestety niemoż­ liwe jest ustalenie, czy liczba ucieczek z centrum państwa wzrastała wraz ze wzrostem ilości zboża i siły roboczej wy­ maganych od miejscowej ludności. Zakładając, że uciecz­ ka była możliwa i powszechna, czy w takim razie państwo, pozyskując jeńców wojennych i przymusowo przesiedlając ich do swego centrum, było w stanie zrekompensować sobie odpływ - powolny lub szybki - uciekających z tego regionu uciśnionych poddanych? KULT UPADKU

Po co ubolewać nad upadkiem, jeżeli powodował on najczę­ ściej rozbicie na części składowe (dezagregację) złożonego, kruchego i zazwyczaj opresyjnego państwa na mniejsze, zde­ centralizowane fragmenty?30 Jednym z prostych i całkowicie powierzchownych powodów, dla których się to robi, jest fakt, że upadek pozbawia wszelakiego typu naukowców i specja­ listów, których misją było udokumentowanie starożytnych cywilizacji, niezbędnych im materiałów. Archeolodzy mają mniej do wykopania, historycy dysponują dużo mniejszą liczbą dokumentów i tekstów, mniej jest też cacek - dużych i małych - którymi można by wypełnić gabloty muzeów.

29 Tamże; C. Broodbank, The Making of the Middle Sea..., s. 277. 30 Rozwijam tu ogólną tezę wyrażającą sceptycyzm w tej kwestii, którą pierwotnie postawili Yoffee oraz Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations..., a także McAnany oraz Yoffee, Questioning Collapse...

279

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

Powstało wiele wspaniałych i pouczających filmów doku­ mentalnych o archaicznej Grecji, Egipcie w okresie Starego Państwa, Uruk w połowie III tysiąclecia p.n.e., ale na próż­ no byłoby stukać obrazów ukazujących następujące po nich mało znane okresy: wieki ciemne w Grecji, egipski Pierwszy Okres Przejściowy oraz schyłek Uruk w czasach imperium akadyjskiego. Istnieje jednak mocny argument, że owe „pu­ ste” epoki stanowiły rygiel do wolności i poprawy dobrobytu dla wielu poddanych państwa. Pragnę tu zakwestionować jedynie z rzadka poddawane krytyce uprzedzenie, nakazujące postrzegać z jednej stro­ ny agregację ludności w szczytowym momencie rozwoju centrów państwowych jako triumf cywilizacji, zaś z drugiej - decentralizację na mniejsze jednostki polityczne jako za­ łamanie lub upadek porządku politycznego. Osobiście uwa­ żam, że powinniśmy raczej dążyć do „normalizacji” upadku i postrzegać go jako swego rodzaju inaugurację okresowej, a może nawet zbawiennej zmiany politycznej. W przypadku bardziej scentralizowanych gospodarek opartych na przy­ wództwie i racjonowaniu dóbr, jakimi były Ur III, Kreta i Chiny pod rządami dynastii Qin, problemy ulegały ciągłe­ mu potęgowaniu, a cykle centralizacji, decentralizacji i po­ nownej agregacji nie wydają się niczym niezwykłym31. Upadek starożytnego centrum państwowego jest w do­ myśle, chociaż często fałszywie wiązany z licznymi ludzki­ mi tragediami, takimi jak wysoka liczba ofiar śmiertelnych. Oczywiście inwazja, wojna lub epidemia mogły pociągnąć za sobą wiele zgonów, ale porzucenie ośrodka państwowego równie często pociągało za sobą zaledwie nieznaczną licz­ bę ofiar co niemal całkowity ich brak. Tego typu przypadki 31 J.A. Tainter, The Collapse of Complex Societies, Cambridge: Cambridge University Press, 1988.

280

KULT UPADKU

lepiej rozpatrywać jako redystrybucję ludności; w przy­ padku wojny lub epidemii często zdarza się, że porzucenie miasta i przesiedlenie na obszary wiejskie pozwala ocalić wiele istnień ludzkich, które w przeciwnym razie zostałyby utracone. Oczarowanie upadkiem jest w dużej części efek­ tem fascynacji dziełem Edwarda Gibbona Decline and Fali of the Roman Empire*2. Jednak nawet w tym klasycznym przypadku, jak dowodzą uczeni, był to okres, w którym nie nastąpiła utrata ludności, ale raczej jej redystrybucja, a nawet wchłoniętych zostało kilka ludów niełacińskich, na przykład Goci32 33. W szerszym ujęciu - „upadek” Cesarstwa przywrócił „stary regionalny patchwork”, który panował, zanim zostało ono zszyte ze swoich części składowych34. To, co zostaje kulturowo utracone w momencie, kiedy opuszczone zostaje duże centrum państwowe, jest zatem kwestią empiryczną. Z pewnością utrata ta będzie miała wpływ na podział pracy, skalę kontaktów handlowych oraz architekturę monumentalną. Jednak równie prawdopodobne jest, że kultura przetrwa - i dalej będzie się rozwijała - w wie­ lu mniejszych centrach, które nie będą już dłużej zniewolone przez główny ośrodek. Nigdy nie należy ograniczać kultury do centrum państwowego ani mylić wierzchołka dworskiej

32 Wspomniane dzieło Edwarda Gibbona zostało dwukrotnie wyda­ ne po polsku, najpierw pod tytułem Zmierzch Cesarstwa Rzymskie­ go w przekładzie Zofii Kierszys i Stanisława Kryńskiego (Warszawa: PIW, 1960), a nieco później jako Upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie w przekładzie Ireny Szymańskiej (Warszawa: PIW, 2000) (przyp. tłum.). 33 Zob. G.W. Bowersock, The Dissolution of the Roman Empire, w: N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations..., s. 165-175. Bowersock uważa, że Cesarstwo zniknęło dopiero wraz z inwazją arabską. 34 B. Cunliffe, Europe Between the Oceans..., s. 364.

281

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

odmiany tejże z jej szerszymi podwalinami. Przede wszyst­ kim zaś nigdy nie należy utożsamiać dobrobytu ludności z potęgą dworu lub ośrodka państwowego. Dla poddanych wczesnych państw nie było niczym niezwykłym porzucenie centrów rolniczych i miejskich, aby w ten sposób uniknąć podatków, poboru do armii, epidemii czy ucisku. Z jednej strony można to rozpatrywać jako cofnięcie się do bardziej pierwotnych form utrzymania, takich jak zbieractwo lub pa­ sterstwo. Jednak z drugiej, postrzegając tę kwestię w szerszej perspektywie, uciekano w ten sposób od podatków w postaci robocizny i zboża, unikano epidemii, zamieniano opresyjną pańszczyznę na rzecz większej wolności i fizycznej mobilno­ ści, a być może także unikano śmierci w walce. W tego typu przypadkach, porzucenie państwa może być postrzegane jako emancypacja. W żaden sposób nie neguje to oczywiście faktu, że żyjąc poza organizmem państwowym często moż­ na było zetknąć się z grabieżą i przemocą innego rodzaju, ale też nie mamy jednak żadnych podstaw, aby zakładać, że opuszczenie ośrodka miejskiego jest, ipso facto, równo­ znaczne z zejściem w świat pełen brutalności i przemocy. Nieregularne cykle agregacji i rozproszenia nawiązują do wzorców egzystencji z czasów poprzedzających moment poja­ wienia się pierwszych państw. Uważa się na przykład, że dużo surowsze i bardziej suche warunki panujące w młodszym dryasie pchnęły żyjącą wcześniej w rozproszeniu ludność do przemieszczania się na cieplejsze i wilgotniejsze tereny ni­ zinne, gdzie skupiła się, aby móc skorzystać z obfitszych miej­ scowych zasobów żywnościowych. Z kolei w Mezopotamii około 7000 roku p.n.e. (pod koniec neolitu preceramicznego A) spadek wydajności, a być może i jakaś choroba, spo­ wodowały ogólne rozproszenie ludzi. Biorąc pod uwagę dużą zmienność pór roku oraz ilości opadów, istnieją wszelkie po­ wody, by sądzić, iż ludy rolnicze rozwinęły techniki radzenia 282

KULT UPADKU

sobie w czasach przedłużającego się głodu, które wymagały opuszczenia dużych osad i rozproszenia się dopóty, dopóki warunki nie uległy poprawie35. Jeden z badaczy zajmujących się Mezopotamią zasugerował, iż ponad uświęconą i nie­ przepuszczalną granicą oddzielającą rolników od pasterzy należałoby umieścić pojęcie rolnictwa ziemnowodnego (amfibijnego). Podobnie jak w przypadku równie radykalnej suge­ stii Owena Lattimorea na temat granicy oddzielającej Chiny dynastii Han od Mongołów, Robert Adams jest przekonany, iż „kontakty między koczownikami i ludami osiadłymi były dwukierunkowe, a w ramach tego continuum jednostki i gru­ py poruszały się tam i z powrotem, co było odpowiedzią na presję środowiskową i społeczną”36. To, co dla wielu mogło­ by się wydawać regresją i herezją cywilizacyjną, po bliższej analizie może być rozważną i od dawna praktykowaną formą dostosowania się do warunków zmiennego środowiska. Tego typu formy dostosowawcze, zaprojektowane, aby po­ radzić sobie, powiedzmy, z suszą, mogły być w tym czasie integralnym elementem charakterystyki każdej osiadłej społeczności rolniczej. Moglibyśmy je nazwać oscylacjami niepaństwowymi, aby odróżnić je od skutków pojawienia się państwa. Osobiście uważam, że w epoce pierwszych państw porzucenie centrum było najczęściej bezpośrednim lub po­ średnim skutkiem formowania się organizmu państwowe­ go. Biorąc pod uwagę bezprecedensową koncentrację zbóż, ludzi, zwierząt gospodarskich i miejskich aktywności gos­ podarczych wspieranych przez państwo, cała seria skutków -

35 S. Riehl, Variability in Ancient Near Eastern Environmental and Agricultural Development”, „Journal of Arid Environments” 86 (2011), s. 1-9. 36 R.M. Adams, Strategies of Maximization, Stability, and Resilience... s. 334.

283

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

wyjałowienie lub zasolenie gleby, zamulanie rzek i kanałów, powodzie, epidemie, pożary, malaria, z których żaden nie istniał na takich poziomach przed pojawieniem się państwa, a każdy z nich mógł stopniowo lub nagle wyludnić miasto i zniszczyć państwo - była dużo powszechniejsza. I na koniec, być może najważniejsza dla naszych celów, bezpośrednia polityczna przyczyna upadku państwa: poli­ tyczne samobójstwo! Przytłaczające podatki w zbożu i robociźnie, wojny domowe oraz walki o sukcesję w samej stolicy, konflikty pomiędzy miastami, dotkliwe środki dyscyplinu­ jące w postaci kar cielesnych i sądowe nadużycia, czyli efekty działania państwa, mogły, pojedynczo lub łącznie, doprowa­ dzić do jego upadku. Odpływ ludności z centrum zbożowego oraz stała zasada, aby „dawać drapaka”, a także narastają­ ce w okresie turbulencji zainteresowanie pasterstwem mo­ gły służyć państwu, którego nadrzędną troską był problem z siłą roboczą, za mechanizm homeostatyczny. Dysponując prawdopodobnie informacjami o liczbie poddanych, którzy opuścili granice, państwo mogło podjąć działania mające na celu poprawę swojego wizerunku, zmniejszając obciążenia i powstrzymując tym samym odpływ ludzi. Częstotliwość upadków sugeruje jednak, że tego typu sygnały albo nie były odbierane, albo też je ignorowano. Po epizodach upadku często następują okresy, które zna­ ne są jako wieki ciemne. Podobnie jak upadek wymaga ścisłej i krytycznej analizy, także w przypadku wieków ciemnych należy zadać sobie pytanie: „ciemne” dla kogo i pod jakim względem? Wieki ciemne są równie wszechobecne, jak le­ gendarne dynastyczne wzloty powiązane z konsolidacją państwa. Termin ten jest często formą propagandy, w której prowadząca działania centralizacyjne dynastia stawia swoje dokonania w opozycji do tego, co uznaje za poprzedzający ją brak jedności i decentralizację. Wydaje się co najmniej 284

KULT UPADKU

nieuzasadnione, aby zwykłe wyludnienie centrum państwo­ wego, powiązane z brakiem monumentalnych budowli oraz dokumentów dworskich nazywać wiekami ciemnymi i po­ strzegać jako ekwiwalent gasnącego światła cywilizacyjnego. Z całą pewnością istniały okresy, w których inwazje, epide­ mie, susze i powodzie były przyczyną śmierci tysięcy ludzi i rozpraszały (lub zniewalały) ocalałych. W takich przy­ padkach termin „wieki ciemne” wydaje się właściwy jako punkt wyjścia. W każdym razie „ciemność” danej epoki jest kwestią wyników badań empirycznych, a nie mianem, które można uznać za oczywiste. Problem historyka lub archeolo­ ga, który stara się naświetlić wieki ciemne, polega na tym, że nasza wiedza jest bardzo ograniczona - w końcu właśnie dla­ tego okresy te nazywa się wiekami ciemnymi. Widok prze­ słaniają nam co najmniej dwie przeszkody. Pierwszą z nich jest fakt, że zniknął piszący dla samego siebie sprawozdania i samochwalny szczyt miejskiej formacji politycznej. Jeżeli chcemy wiedzieć, co się działo, będziemy zmuszeni doko­ nać zwiadu na peryferiach, w mniejszych miejscowościach, osadach i obozach pasterskich. Po drugie, gwałtownie się skurczył, jeżeli nie zniknął całkowicie, zbiór źródeł pisa­ nych i płaskorzeźb, a my pozostaliśmy o ile nie dosłownie „w ciemnościach”, to w najlepszym wypadku w realiach kul­ tury oralnej, która jest trudna do prześledzenia i datowania. Samodokumentujące się centrum dworskie, które oferowało historykom i archeologom wygodne „punkty kompleksowej obsługi”, zostało zastąpione fragmentarycznymi, rozpro­ szonymi i w dużej mierze nieudokumentowanymi danymi pochodzącymi z wieków ciemnych. Istnieje powszechna zgoda, iż pod koniec III tysiąc­ lecia p.n.e., po upadku III Dynastii z Ur, sumeryjskie aluwium weszło w wieki ciemne, których czas trwania jest ciągle kwestią sporną. Wiele osiadłych wspólnot opuściło 285

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

swoje siedziby. „Kiedy życie osiadłe nieomal wygasło, lo­ kalne kroniki i archiwa, które mogłyby zarejestrować ów proces, wydają się zupełnie zanikać”37. Co do skali wylud­ nienia, nie ma większych wątpliwości: „Według jednego z szacunków” - jak napisał Cyprian Broodbank - „popu­ lacja południowego Lewantu spadła do jednej dziesiątej lub dwudziestej poprzedniego poziomu. [...] Większość dużych osad wyludniła się i zastąpiły je rozproszone, drobne, krót­ kotrwałe stanowiska”38. Upadek ów zwyczajowo łączono z „inwazją” Amorytów, ludu pasterskiego, być może wygnanego z własnej ojczyzny przez suszę. Wszystko jednak wskazuje, że nie doszło wów­ czas do wielkiego rozlewu krwi - co pozostaje w zgodzie z naszym rozumieniem znaczenia zasobów ludzkich - zaś hegemonia amorycka wydaje się efektem stopniowego pro­ cesu. Ciągle pozostaje tajemnicą, co stało się z tubylczą lud­ nością. Być może rozproszyła się na rozległych obszarach; w każdym razie nie ma dowodów na to, że mogła zostać wymordowana. Możliwe też, że susza i/lub epidemia spo­ wodowały śmierć wielu ludzi i przemieszczenie się pozo­ stałych. Rządy Amorytów, jak się wydaje, były łagodniejsze niż III Dynastii z Ur. Wiele wskazuje na to, że amoryccy władcy znieśli większość podatków i prac przymusowych - być może w celu powstrzymania odpływu ludności dzięki czemu przekonali do siebie liczną społeczność rol­ ników, kupców i wolnych poddanych. W każdym razie trudno mówić w tym przypaku o barbarzyńskiej grabieży i okrucieństwach.

37 Tenże, The Land Behind Bagdad: A History of Settlement on the Diyala Plains, Chicago: University of Chicago Press, 1965, s. 55. 38 C. Broodbank, The Making of the Middle Sea..., s. 349.

286

KULT UPADKU

Większa część odziedziczonej przez nas historii Me­ zopotamii pochodzi z epoki lepiej udokumentowanego, trzystuletniego, „wysoko rozwiniętego państwa” czasów Ur III, Akadu oraz krótkotrwałej hegemonii Babilonu. Jednak, jak zauważa Seth Richardson, okres ten był nietypowy - od 2500 do 1600 roku p.n.e. siedem z dziewięciu wieków było czasem podziału i decentralizacji39. Nic nie wskazuje na to, aby czas ten, chociaż „ciemny” (w sensie braku oświeconego, samodzielnie opisującego swoje dzieje państwa), był pod ja­ kimkolwiek względem mroczny z powodu panującego głodu lub przemocy. Pierwsza „ciemna” epoka w dziejach Egiptu, tak zwa­ ny Pierwszy Okres Przejściowy, trwała nieco ponad sto lat (2160-2030 p.n.e.) i oddzielała Stare Państwo od Średniego Państwa. Wydaje się, że nie doszło wówczas do większego spadku liczby ludności ani radykalnego rozproszenia sieci osadniczej. Wygląda to raczej na przerwę w ciągłości wła­ dzy centralnej. Widocznym skutkiem tego okresu był wzrost znaczenia lokalnych władców - nomarchów - wówczas je­ dynie nominalnie zobowiązanych do posłuszeństwa wobec dworu centralnego. Mogło dojść do obniżenia podatków, a prowincjonalne elity przyznały sobie prawo do naślado­ wania rytuałów wcześniej zarezerwowanych wyłącznie dla elit centralnych. Była to niewielka demokratyzacja kultury. Podsumowując, należy stwierdzić, iż Pierwszy Okres Przej­ ściowy wydaje się nie tyle wiekiem ciemnym, ile krótkim epizodem decentralizacji, który niemal na pewno związany był z niskim poziomem wody w Nilu, co doprowadziło do nieurodzaju i osłabienia władzy centrum państwa nad pod­ danymi. Inskrypcje z tego okresu mówią w równej mierze



S. Richardson, Early Mesopotamia..., s. 16.

287

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

o rewolucji w stosunkach społecznych - grabieży, rabunkach zapasów zboża, awansie biednych i zniszczeniu bogatych jak i o ogólnej deprywacji40. Wieki ciemne w Grecji trwały w przybliżeniu od 1100 do 700 roku p.n.e. W tym okresie opuszczonych, a często fizycznie zniszczonych i spalonych zostało wiele centrów pałacowych. Wyraźnej redukcji uległ handel, a używane wcześniej pismo linearne B zniknęło całkowicie. Przyczyny tego upadku są liczne i trudne do zweryfikowania: inwazja Dorów, najazd przybyłych z obszaru Morza Śródziemnego tajemniczych „ludów morza”, susza i być może choroby. Kul­ turowo czas ten postrzegany jest jako wieki ciemne, które poprzedziły pełne chwały czasy Grecji okresu klasycznego. Jednak, jak już wspominaliśmy, przekazywane ustnie epo­ peje Odyseja i Iliada pochodzą przecież właśnie z tej greckiej epoki „ciemności” i dopiero później zostały zapisane w for­ mie, w jakiej je poznaliśmy. W rzeczywistości można do­ wodzić, że tego typu oralne utwory, które przetrwały dzięki nieustannemu ich powtarzaniu i zapamiętywaniu, stanowią o wiele bardziej demokratyczną formę kultury niż teksty uzależnione nie od ich recytacji, ale od nielicznej klasy pi­ śmiennych elit, które potrafiły je przeczytać. O ile greckie wieki ciemne są równoznaczne z długotrwałym i całko­ witym schyłkiem wcześniejszych państw-miast, o tyle nie wiemy praktycznie nic o życiu w mniejszych, podzielonych, autonomicznych ośrodkach, które ocalały, ani o roli, jaką mogły one odegrać w tworzeniu podstaw dla późniejszego rozkwitu Grecji klasycznej.

40 „W rzeczy samej, ziemia obraca się niczym koło garncarza. Rabuś posiada bogactwa”, B. Bell, The Dark Ages in Ancient History: I. The First Dark Age in Egypt, „American Journal of Archaeology” 75, nr 1 (1971), s. 75.

288

KULT UPADKU

O klasycznych wiekach ciemnych można jednak cał­ kiem sporo powiedzieć w kategoriach ludzkiego dobrostanu. Dużo większe rozproszenie osadnicze, które jest ich elementem charakterystycznym, prawdopodobnie związane było z ucieczką przed wojną, podatkami, epidemiami, nie­ urodzajami i poborem do armii. Mogło ono powstrzymać gorsze straty, które byłyby skutkiem osiadłego trybu życia w pozostających pod władzą państwa dużych skupiskach. Osiągnięta w ten sposób decentralizacja pozwalała nie tyl­ ko zmniejszyć obciążenia narzucone przez państwo, ale na­ wet wprowadzić pewien stopień egalitaryzmu. I wreszcie, pod warunkiem że tworzenie kultury niekoniecznie utoż­ samiamy z centrami państwowymi dysponującymi stojącą na szczycie elitą, decentralizacja i rozproszenie mogły spo­ wodować zarówno przeformułowanie, jak i zróżnicowanie twórczości kulturowej. Chciałbym też w tym miejscu przynajmniej zasygna­ lizować istnienie kolejnych nierozpoznanych, nieudoku­ mentowanych prawdziwych wieków ciemnych na terenach oddalonych od centrów państwowych. W epoce pierwszych państw większość ludności świata składała się z nieznających tej instytucji myśliwych i zbieraczy. William McNeill przypuszcza, że kiedy weszli oni w kontakt z nowymi cho­ robami powstałymi w dużych skupiskach w centrach zbożo­ wych państw, nastąpiła prawdziwa demograficzna katastrofa - podczas gdy w populacjach miejskich były to dolegliwo­ ści w coraz większym stopniu endemiczne i dzięki temu mniej śmiercionośne41. Jeżeli tak rzeczywiście było, wówczas

41 W.H. McNeill, Plagues and People..., s. 58-71. David Wengrow (komunikacja osobista) uważa, iż kontakt za pośrednictwem handlu i wymiany, który objąłby cały region, uniemożliwiałby izolację po­ pulacji, co czyniłoby możliwymi epidemie wśród immunologicznie

289

STOPNIOWE UNICESTWIENIE

znaczna część populacji niepaństwowej mogła wyginąć, co nie zostało w żaden sposób udokumentowane i zauważo­ ne - a zatem fakt ten nie znajduje potwierdzenia w źródłach. Podobny epidemiologiczny Armagedon nastąpił w Nowym Świecie, gdzie miejscowa ludność uległa chorobom, które wtargnęły w głąb lądu dużo wcześniej, niż dotarł tam ja­ kikolwiek Europejczyk. Jeżeli dodamy do chorób praktykę chwytania ludności niepaństwowej jako niewolników, co działo się aż do XIX wieku, stajemy w obliczu wieków ciem­ nych - o wręcz epickich rozmiarach - wśród ludów „bez historii”, które nie zostały przez nią samą zauważone.

„naiwnej” ludności. Chociaż z pewnością jest to prawdziwe w przy­ padku dużych centrów ludności oraz szlaków handlowych między nimi, może być już mniej słuszne w odniesieniu do ludów niepań­ stwowych, funkcjonujących poza głównymi szlakami handlowymi i żyjących w populacjach na tyle niewielkich, że wiele z powszechnie występujących chorób zakaźnych mogłoby nie stać się endemicznymi. Jest to założenie sformułowane przez McNeilla, które nadal oczekuje na dalsze badania.

ROZDZIAŁ 7

Złota era barbarzyńców

Historia rolników napisana została przez mieszczan. Historia koczowników została napisana przez osiadłych. Historia ludów myśliwsko-zbierackich została napisana przez rolników. Historia ludów niepaństwowych została napisana przez pisarzy dworskich. Wszystko to możemy znaleźć w skatalogowanych archiwach pod hasłem Historie barbarzyńskie.

Patrząc na ziemię z przestrzeni kosmicznej w roku 2500 p.n.e., z wielkim trudem udałoby się zauważyć na jej powierzchni pierwsze państwa w Mezopotamii, Egipcie i dolinie Indusu (na przykład w Harappa). W roku, powiedzmy, 1500 p.n.e. pojawiłoby się kilka kolejnych ośrodków (Majów i nad Żółtą Rzeką), ale ich ogólny zasięg geograficzny w rzeczywisto­ ści mógł się nawet zmniejszyć. W szczytowym momencie rozwoju „superpaństw”, rzymskiego i Chin dynastii Han, obszar ich faktycznej kontroli był zadziwiająco skromny. Jeżeli chodzi o ludność, przez cały ten okres zdecydowaną jej większość (co najmniej do 1600 roku n.e.) stanowiły ludy niepaństwowe: myśliwi i zbieracze (także owoców morza),

291

ZLOTA ERA BARBARZYŃCÓW

ogrodnicy, rolnicy zajmujący się uprawami typu żarowego, pasterze, a także olbrzymia liczba uprawiających rolę, któ­ rzy nie byli podlegali żadnemu ośrodkowi państwowemu ani nie zostali przez niego opodatkowani1. Pogranicze, na­ wet w Starym Swiecie, było nadal wystarczająco pojemne, aby kusić tych, którzy chcieli utrzymać państwo na dystans12. Państwa, które w dużej mierze były tworami rolniczy­ mi, wyglądały, za wyjątkiem niektórych śródgórskich dolin, niczym niewielkie aluwialne archipelagi położone na rów­ ninach zalewowych kilku dużych rzek. Jakkolwiek potężne, ekologicznie były uzależnione od dobrze nawodnionych, żyznych gruntów, które mogły stanowić wsparcie dla kon­ centracji siły roboczej i zboża, podstawa ich siły. Poza tym ekologicznym „punktem idealnym” na obszarach jałowych, bagnach, mokradłach i w górach, nie miały żadnej władzy. Mogły organizować wyprawy karne i zwyciężyć w jednym lub dwóch starciach, ale władza polega na czymś innym. Większość pierwszych państw w dowolnym momencie swe­ go istnienia składała się prawdopodobnie z bezpośrednio rządzącego rejonu stanowiącego ich rdzeń, pozostających w jego cieniu ludów, których inkorporacja uzależniona była od siły i bogactwa państwa-miasta, oraz strefy, która znaj­ dowała się całkowicie poza jego zasięgiem. W przeważającej

1 Jako podatki rozumiem mniej więcej regularne obciążenia pro­ dukcji, pracy lub dochodów poddanych. W pierwszych państwach podatki przyjmowały najprawdopodobniej formę darów rzeczowych (na przykład ze zbiorów rolników) lub w formie pracy (pańszczyzny). 2 Mój kolega, Peter Perdue, ekspert w dziedzinie chińskiego pogra­ nicza i ogólnie ludów niepaństwowych, wyznacza tę datę nieco póź­ niej, pod koniec XVIII wieku, kiedy, jak zauważa, „niemal wszystkie granice świata zostały zajęte przez osadników i kupców, a kupcy, pro­ wadzący handel o charakterze ogólnoświatowym, wyciągali zasoby ze wszystkich głównych kontynentów” (kontakt osobisty).

292

ZLOTA ERA BARBARZYŃCÓW

części pierwsze organizmy państwowe nie dążyły do rządze­ nia położonymi poza ich rdzeniem fiskalnie „sterylnymi” obszarami, które w normalnych warunkach nie gwaranto­ wały zwrotu kosztów związanych z ich zarządzaniem. Za­ miast tego szukały w głębi lądu militarnych sojuszników i pośredników oraz prowadziły handel w celu pozyskania potrzebnych im surowców. Interior nie był zwyczajnie nie rządzoną - czy też może „jeszcze nie rządzoną” - strefą, ale raczej obszarem zarzą­ dzanym z perspektywy centrum państwa przez „barba­ rzyńców” lub „dzikusów”. Chociaż w niezbyt precyzyjnych linneuszowskich kategoriach barbarzyńcy często oznaczali wrogi lud pasterski, który stanowił militarne zagrożenie dla państwa, to jednak w pewnych okolicznościach mogło dojść do jego wchłonięcia. Z kolei dzikusów postrzegano jako ban­ dy zbieraczy i myśliwych, którzy nie nadawali się, aby zo­ stać członkami cywilizacji, można więc było ich zignorować, zabić lub zniewolić. Kiedy Arystoteles pisał o niewolnikach jako narzędziach, można przypuszczać, że miał na myśli dzi­ kusów, a nie wszystkich barbarzyńców (na przykład Persów). Perspektywa udomowienia jest, ogólnie rzecz ujmu­ jąc, przydatna do zrozumienia sensu pojęcia „barbarzyńca” z punktu widzenia centrów państwowych. Hodowcy zboża i niewolnicy, stanowiący podstawę państwa, są udomowio­ nymi poddanymi, podczas gdy zbieracze, myśliwi i koczow­ nicy to ludy dzikie, brutalne, nieudomowione: barbarzyńcy. Dla udomowionych poddanych są oni tym samym, co dzikie zwierzęta, szkodniki i robactwo dla udomowionych zwierząt. Są co najmniej nieuchwytni, a w najgorszym razie stanowią utrapienie i zagrożenie, które musi zostać zlikwidowane. Z kolei chwasty na polu uprawnym są dla udomowionego zboża tym samym, co barbarzyńcy dla cywilizowanego życia. Są uciążliwe i wraz z ptakami, myszami i szczurami, które 293

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

pojawiają się na polach niczym nieproszeni goście na kolacji, stanowią zagrożenie dla państwa i cywilizacji. Chwasty, szko­ dniki, robaki i barbarzyńcy - „nieudomowieni” - zagrażają społeczności państwa opartego na zbożu. Muszą zostać pod­ bici i udomowieni, albo, jeżeli się to nie uda, eksterminowani lub w zdecydowany sposób wykluczeni z domusa. Muszę tu ponownie podkreślić, że pojęcia „barbarzyńca” używam tu w ironicznym, żatrobliwym sensie. Barbarzyńca i jego liczni kuzyni - „dzikus”, „człowiek niecywilizowany”, „surowy”, „człowiek lasu”, „człowiek gór” - są pojęciami wy­ myślonymi w centrach państwowych w celu opisania i napięt­ nowania tych, którzy nie stali się jeszcze poddanymi państwa. W okresie panowania dynastii Ming termin „ugotowani”, odnoszący się do asymilujących się barbarzyńców, w prak­ tyce oznaczał tych, którzy przyjęli osiadły tryb życia, zostali zapisani w wykazach podatkowych i, ogólnie rzecz biorąc, podlegali władzy urzędników Hanów - krótko mówiąc, tych, którzy, jak to określano, „wkroczyli na mapę”. Grupa, która została zidentyfikowana pod względem języka i kultury, czę­ sto dzielona była - wyłącznie na podstawie tego, czy znajdo­ wały się poza, czy też w obrębie administracji państwowej - na frakcje „surowych” i „ugotowanych”. Dla Chińczyków, podobnie jak dla Rzymian, terytoria barbarzyńskich ple­ mion zaczynały się dokładnie tam, gdzie kończyły się po­ datki i państwowość. Należy zatem pamiętać, że za każdym razem, kiedy używam terminu „barbarzyńca”, jest to jedynie ironiczny skrót myślowy oznaczający „ludy niepaństwowe”. CYWILIZACJE I OTACZAJĄCY JE BARBARZYŃCY

Wczesne państwo, jak widzieliśmy, było bardzo niestabilne; u podstaw tego stanu rzeczy leżały jego wewnętrzne słabo­ ści strukturalne, epidemiologiczne i polityczne. Było również 294

CYWILIZACJE l OTACZAJĄCY JE BARBARZYŃCY

podatne na grabieże dokonywane przez inne państwa. Chciałbym tu jednak zauważyć, że zagrożenie ze strony barbarzyńców było być może najważniejszym czynnikiem ograniczającym rozwój państwowości, i to w okresach liczo­ nych bardziej w tysiącleciach niż stuleciach. Począwszy od najazdów Amorytów na Mezopotamię, przez greckie wieki ciemne, rozpad Cesarstwa Rzymskiego i mongolską dynastię Yuan w Chinach, a być może jeszcze w innych przypadkach obecność barbarzyńców stanowiła największe zagrożenie dla istnienia państw, a przynajmniej była istotnym czynni­ kiem ograniczającym ich ekspansję3. Chodzi mi tu nie tyle o barbarzyńskie „gwiazdy” - Mongołów, Mandżurów, Hu­ nów, Wielkich Mogołów czy Osmanów - ale raczej o nie­ zliczone bandy niepaństwowych ludów, które nieustannie dręczyły swoimi napaściami osiadłe społeczności zajmujące się uprawą zbóż. Wielu niepaństwowych najeźdźców pro­ wadziło zresztą na wpół osiadły tryb życia, jak na przykład Pasztunowie, Kurdowie i Berberowie. Osobiście uważam, że najlepszym sposobem na konceptualizację tej aktywności jest postrzeganie jej jako za­ awansowanej i intratnej formy polowania i zbieractwa. Społeczności osiadłe stanowiły w oczach prowadzących wędrowny tryb życia zbieraczy kuszące zbiorowisko dóbr. Pewne wyobrażenie o ich łupach można uzyskać dzięki inwentarzowi zdobyczy dużego (ostatecznie nieudanego!) najazdu ludów górskich na nizinną osadę w zachodnich In­ diach w późnym okresie kolonialnym: 72 woły, 106 krów,

3 Postgate w przypadku Mezopotamii wyróżnia najazdy „z gór” jako porównywalne z rajdami „pasterskimi”, stwierdzając jednak, że większe prawdopodobieństwo zniszczenia państwa miały te drugie; J.N. Postate, Early Mesopotamia..., s. 9.

295

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

55 cieląt, 11 samic bawołów, 54 naczynia mosiężne i miedzia­ ne, 50 sztuk odzieży, 9 koców, 19 żelaznych pługów, 65 sie­ kier, ozdoby i zboże4. Okres między pierwszym pojawieniem się państw a ich hegemonią nad ludami niepaństwowymi stanowił, jak sądzę, coś w rodzaju „złotej ery barbarzyńców”. Chodzi mi o to, że pod wieloma względami „lepiej ” było być barbarzyńcą, po­ nieważ istniały państwa - o ile nie okazywały się zbyt silne. Były one kuszącymi obiektami grabieży i dawały możliwość ściągania z nich daniny. Podobnie jak państwo jako dra­ pieżca potrzebowało osiadłej populacji uprawiającej zboże, tak samo koncentracja ludności osiadłej wraz z jej zbożem, inwentarzem, zasobami ludzkimi i dobrami, służyła jako miejsce żerowania dla bardziej mobilnych drapieżców. Kiedy mobilność tych ostatnich została zwiększona przez wielbłą­ dy, konie, strzemiona lub łodzie o niewielkim zanurzeniu, zasięg i skuteczność ich rajdów znacznie się zwiększyły. Po­ wrót do życia na sposób barbarzyńców byłby znacznie mniej atrakcyjny, gdyby nie te koncentracje dóbr. Jeżeli weźmiemy pod uwagę nośność ekologii barbarzyńców, osobiście uwa­ żam, że pojawienie się niewielkich państewek wzmocniło ją w bardzo podobny sposób, jak uczyniłyby to obfite łany dzi­ kich zbóż lub migrujące zwierzęta łowne. Trudno stwierdzić, czy mikropasożyty żerujące na osiadłych społecznościach lub najazdy makropasożytniczych bandytów przyczyniły się w istotnym zakresie do ograniczenia wzrostu państw i ich populacji. Ustalenie dokładnych dat złotej ery barbarzyńców jest z pewnością daremnym trudem. Historia i geografia dowol­ nego konkretnego obszaru przyniosą zapewne bardzo różne 4 A. Skaria, Hybrid Histories: Forests, Frontiers, and Wildness in Western India, Oxford: Oxford University Press, 1999, s. 132.

296

CYWILIZACJE I OTACZAJĄCY JE BARBARZYŃCY

konfiguracje relacji państwo-barbarzyńca, które mogły się też zmieniać w czasie. Amoryckie „najazdy” na Mezopo­ tamię około 2100 roku p.n.e. stanowiły zauważalny wierz­ chołek „problemów z barbarzyńcami”, ale z pewnością nie była to jedyna okazja, kiedy mezopotamskie państwa-miasta musiały się zmierzyć z problemami nadciągającymi z głębi lądu. I tutaj właśnie powinniśmy przypomnieć, że praktycz­ nie cała nasza wiedza na temat barbarzyńskiego zagrożenia pochodzi ze źródeł wytworzonych przez państwo - źródeł, które mogły mieć egoistyczne powody lekceważenia lub, co bardziej prawdopodobne, nadmiernej dramatyzacji owe­ go zagrożenia i wąskiego lub szerokiego definiowania pojęcia „barbarzyńca”. Świadomy tej złożoności Barry Cunliffe odważnie stwierdza, że przynajmniej w basenie Morza Śródziemnego wstrząsy powodowane przez barbarzyńców w państwach starożytnych trwały ponad 1000 lat, aż do 200 roku p.n.e. W ramach tego okresu na czas, w którym „rozpadł się cały gmach scentralizowanej, biurokratycznej, opartej na pałacu wymiany”5, wskazuje się szczególnie na stulecie między 1250 i 1150 rokiem p.n.e. Faktyczne porzucenie wielu centrów pa­ łacowych, jakie nastąpiło w tym okresie, często przypisywane jest najeźdźcom nazywanym ludami morza, być może po­ chodzenia mykeńskiego lub filistyńskiego, o których jednak niewiele wiadomo6. Najechali oni Egipt w roku 1224 p.n.e. i ponownie w 1186 p.n.e., jednocześnie z nomadami pocho­ dzącymi z pustyni na zachód od Nilu. W tym samym czasie, w północnej części Morza Śródziemnego rozprzestrzeniała 5 B. Cunliffe, Europe Between the Oceans..., s. 229. 6 Użytecznym podsumowaniem tego, co wiemy o „ludach morza”, oraz tego, co jest przedmiotem sporu, zob. S. Gitin, A. Mazar, E. Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Transition...

297

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

się praktyka budowania fortyfikacji i wież obronnych, któ­ rych celem było prawdopodobnie zapewnienie ochrony przed najeźdźcami poruszającymi się drogą lądową i mor­ ską. W ciągu tego długiego tysiąclecia duża część ludności zamieszkującej basen śródziemnomorski została przesie­ dlona nie raz, ale nawet kilkukrotnie. Do II wieku p.n.e., jak ocenia Cunliffe, „wszechogarniający etos najazdów w dużej mierze zanikł”, choć stało się to nie wcześniej niż po ataku Celtów na Delfy7. Pod koniec-tego okresu, po drugiej stronie kontynentu euroazjatyckiego dynastie Qin i Han mierzyły się z własnymi - powodowanymi przez konfederację plemienną Xiongnu problemami, których istotą była kontrola nad ziemiami w obrębie dużej „pętli Ordos” Żółtej Rzeki. Co do centralnej części kontynentu, jak dowodzi Bennett Bronson, względ­ ny brak jakiegokolwiek silnego organizmu państwowego na subkontynencie indyjskim wynikał przede wszystkim z obecności wielu potężnych grup koczowników, których raj­ dy uniemożliwiały konsolidację państw. Od IV wieku p.n.e. aż do roku 1600 n.e., jak pisze Bronson, „całe północne dwie trzecie subkontynentu wytworzyły dokładnie dwa umiar­ kowanie trwałe, obejmujące ten region państwa: [Czandra] Guptów i Wielkich Mogołów. [...] Żadne z nich, ani które­ kolwiek z mniejszych państw na północy, nie istniało dłużej niż dwa wieki; wszędzie dotkliwie odczuwano przedłużające się anarchiczne interregna”8. Owen Lattimore, pionier badań nad pograniczem w kon­ tekście relacji Chin z ich potężnymi, zmilitaryzowanymi, nomadycznymi północnymi peryferiami, widzi w tym bardziej 7 B. Cunliffe, Europe Between the Oceans..., s. 331. 8 B. Bronson, The Role of Barbarians in the Fall of States, w: N. Yoffee, G.L. Cowgill (ed.), Collapse of Ancient States..., s. 208.

298

CYWILIZACJE 1 OTACZAJĄCY JE BARBARZYŃCY

ogólny, kontynentalny wzorzec. Zauważa on, że wznoszone przez państwa mury i fortyfikacje wymierzone przeciwko ludom niepaństwowym ciągnęły się od Europy Zachodniej przez Azję Centralną aż do Chin, i było tak aż do mon­ golskiej inwazji na Europę w XIII wieku. Twierdzenie to wydaje się dość przesadzone, ale w formule, w jakiej przed­ stawią je Lattimore, zasługuje na rozważenie. „Łańcuch ufortyfikowanych północnych granic starożytnego cywili­ zowanego świata ciągnął się nieprzerwanie od Pacyfiku do Atlantyku. Wydaje się, że najwcześniejsze mury graniczne pojawiły się w sektorze irańskim. Umocnione granice za­ chodniego Cesarstwa Rzymskiego w Brytanii oraz na Renie i Dunaju mierzyły się z zamieszkującymi lasy, wyżyny i mo­ kradła plemionami, które w tym okresie były pasterskimi koczownikami”9. Największym dobrodziejstwem dla barbarzyńców, ja­ kie pojawiło się wraz z państwem, były nie tyle możliwe do ograbienia miejsca, ile raczej punkty wymiany handlowej. Ponieważ organizmy państwowe stanowiły wąskie systemy agroekologiczne, ich przetrwanie było w dużym stopniu uzależnione od szeregu produktów spoza aluwium. Ludy państwowe i niepaństwowe były naturalnymi partnera­ mi handlowymi. Wraz ze wzrostem liczby ludności i bo­ gactwa rosła również wymiana handlowa z mieszkającymi w pobliżu barbarzyńcami. W I tysiącleciu p.n.e. w base­ nie Morza Śródziemnego nastąpiła prawdziwa eksplozja transportu morskiego, który w zawrotnym tempie zwięk­ szył wielkość i wartość handlu. W tym kontekście większa część „barbarzyńskiej gospodarki” była skoncentrowana na zaopatrywaniu rynków na nizinach w potrzebne surowce



O. Lattimore, The Frontier in History..s. 486.

299

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

i dobra, które w większości były przeznaczane do dalszego eksportu do innych portów. Znaczną część dostarczanych przez barbarzyńców towarów stanowiły zwierzęta domowe w najszerszym tego słowa znaczeniu: bydło, owce, a przede wszystkim niewolnicy. W zamian otrzymywali oni tekstylia, zboże, wyroby z żelaza i miedzi, ceramikę i luksusowe wyro­ by rzemieślnicze, w większości pochodzące także z handlu „międzynarodowego”. Grupy ludów niepaństwowych, które kontrolowały jeden lub więcej szlaków handlowych (zwykle żeglowną rzekę) prowadzących do dużego ośrodka na nizi­ nach, mogły otrzymywać bogate dary, same z kolei stając się pożądanym źródłem luksusu, talentów, a nawet, jeżeli można to tak określić, „cywilizacji”. Grabież i handel z państwem sprawiły więc, że życie go­ spodarcze na jego marginesie stało się bardziej opłacalne i lukratywne, niż mogłoby być w innej sytuacji. Jednak ra­ bunek i wymiana handlowa nie były po prostu alternatyw­ nymi sposobami zawłaszczania - jak zobaczymy, łączono je bardzo skutecznie w sposób, który naśladował pewne formy działań państwa. BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

„Barbarzyńskość” z pewnością nie jest związana z kultu­ rą ani też z jej brakiem. Nie jest także „szczeblem” postępu historycznego lub ewolucyjnego, w którym, zgodnie z hi­ storycznym dyskursem inkorporacyjnym głoszonym przez Rzymian i Chińczyków, najwyższy etap to życie w państwie jako podatnik. Dla Cezara inkorporacja oznaczała przejście od plemienności (przyjaznej lub wrogiej) do „prowincjonalności”, a być może ostatecznie do rzymskości. Dla Chińczyka żyjącego pod rządami dynastii Han było to równoznaczne 300

BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

z przejściem od człowieka „surowego” (wrogiego) do „ugoto­ wanego” (przyjaznego), a być może ostatecznie do bycia Ha­ nem. Przejściowe etapy „prowincjonalności” i „gotowania” były szczególnymi kategoriami inkorporacji administracyj­ nej i politycznej, po których, w idealnych warunkach, powinna nastąpić asymilacja kulturowa. W kategoriach praktycznych i strukturalnych barbarzyństwo najlepiej jest rozumieć jako pozycję vis-à-vis wobec państwa lub imperium. Barbarzyń­ cy to ludzie sąsiadujący z państwem, ale znajdujący się poza jego granicami. Jak ujął to Bronson, są oni „spoglądającymi z zewnątrz”10. Nie płacą podatków i jeżeli mają jakiekolwiek fiskalne relacje z państwem, oczekuje się od nich, że będą składali daninę jako cała wspólnota. Próba opisania geografii i ekologii państwa należącego do świata starożytnego jest, dzięki jego wymogom agrarnymi i demograficznym, stosunkowo łatwym zadaniem. Ewentu­ alne organizmy państwowe mogły powstać tylko na żyznych, dobrze nawodnionych glebach nizinnych. Aż do drugiej po­ łowy I tysiąclecia p.n.e., kiedy duże, napędzane żaglem statki były w stanie przewozić większe ładunki na spore odległości, państwa musiały mocno skupiać się na swoim zbożowym centrum. Z drugiej strony, geografię i ekologię barbarzyń­ ców trudno opisać w sposób zwięzły, gdyż stanowią dużą i resztkową kategorię - zasadniczo chodzi o wszystkie te ob­ szary geograficzne, które nie nadają się do tworzenia państw. Najczęściej wspominanymi strefami barbarzyńców są góry i stepy. W rzeczywistości jednak każdy trudno dostępny obszar, na którym nie działało prawo i nie istniały prze­ jezdne szlaki, i który nie nadawał się do intensywnej upra­ wy rolnej, można kwalifikować jako strefę barbarzyńców.

10 B. Bronson, The Role of Barbarians in the Fall of States..., s. 200.

301

ZLOTA ERA BARBARZYŃCÓW

W ten sposób w dyskursie państwowym do tej kategorii za­ liczano nieprzetrzebiony gęsty las, bagna, moczary, delty rzek, torfowiska, wrzosowiska, pustynie i jałowe pustkowia, a nawet samo morze. Okazuje się, że duża część pozornie etnicznych nazw, tłumaczonych dosłownie, jest geograficz­ nym opisem owych ludów: „ludzie ze wzgórz”, „mieszkańcy bagien”, „leśni ludzie”, „ludzie stepów”. Jedynym powodem, dla którego pasterscy koczownicy zamieszkujący stepy czy ludzie gór oraz morza są tak istotni w dyskursie państwo­ wym na temat barbarzyńców, jest fakt, że tego typu społecz­ ności znajdowały się nie tylko poza zasięgiem, ale stanowiły też najbardziej prawdopodobne zagrożenie militarne dla samego państwa. Symboliczny, a często i dosłowny kres zasięgu państwa był często wyznaczany przez wzniesioną przez nie fizyczną granicę oddzielającą strefę „cywilizowaną” od „barbarzyń­ skiej”. Pierwszym tego rodzaju wielkim murem była długa na 250 kilometrów „ściana ziemi” wzniesiona około 2000 p.n.e. między Tygrysem i Eufratem z rozkazu sumeryjskiego kró­ la Szulgiego. Mimo że zazwyczaj konstrukcja ta opisywana jest jako mur, który miał powstrzymać barbarzyńskich Amorytów (zadanie to zakończyło się niepowodzeniem), Annę Porter i inni są przekonani, iż miał on również dodatkową funkcję, jaką było zatrzymanie w południowej Mezopotamii płatników podatków11. We wczesnym Cesarstwie Rzymskim tereny barbarzyńców zaczynały się na wschodnim brzegu Renu, na który, po katastrofalnej klęsce w bitwie w Lesie Teutoburskim (9 rok n.e.), nie zapuszczały się rzymskie legiony.11

11 A. Porter, Mobile Pastoralism..., s. 324. Jak dowiodła to również Porter, Amoryci byli bardziej gałęzią społeczeństwa niż „barbarzyń­ cami”. Stanowili oczywiście zagrożenie i byli uzurpatorami, ale nie byli „outsiderami” (tamże, s. 61).

302

BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

W podobny sposób zostały odgrodzone przez fortyfikacje graniczne (limes) Bałkany, „kraina gór i dolin, poprzecina­ nych niezliczonymi strumieniami i nielicznymi dużymi ob­ szarami równinnymi”12. Barbarzyńska geografia odzwierciedla to wszystko, co wyróżnia barbarzyńską ekologię i demografię. Jako ka­ tegoria resztkowa opisuje sposoby egzystencji i osadnictwa, które nie były praktykowane w zbożowych centrach pań­ stwa. W sumeryjskim micie bogini Adnigkidu jest napomi­ nana, aby nie poślubiała koczowniczego boga Martu: „On jest tym, który mieszka w górach [...], po wielu zmaganiach [...] nie wie, co to posłuszeństwo, je surowe pożywienie; nie ma domu, w którym mieszka; nie jest grzebany, kie­ dy umiera”13. Trudno sobie wyobrazić bardziej wymowne przeciwieństwo uprawiającego zboże, żyjącego w domusie poddanego państwa. Zwój Obrzędów (Liji) z okresu dyna­ stii Zhou wprowadza rozróżnienie pomiędzy plemionami barbarzyńców, którzy spożywali mięso (surowe lub goto­ wane), a ludźmi cywilizowanymi, jedzącymi „pożywienie ze zboża”. Wśród Rzymian kontrast między ich sposobem odżywiania a galijską dietą opartą na mięsie i produktach mlecznych był kluczowym wyznacznikiem roszczeń do statusu bycia cywilizowanym. Barbarzyńcy żyli w rozpro­ szeniu, byli bardzo mobilni oraz mieszkali w niewielkich osadach. Mogli być wędrownymi rolnikami, pasterzami, rybakami, należeć do ludów myśliwsko-zbierackich lub być drobnymi zbieraczami-kupcami. Mogli nawet wysiewać

12 T.S. Burns, Rome and the Barbarians, 100 BC-AD 400, Baltimore: Johns Hopkins University Press, 2003, s. 150. 13 Cyt. za: J. Coatsworth i in., Global Connections: Politics, Exchange, and Social Life in World History, vol. 1: To 1500, Cambridge: Cambridge University Press, 2015, s. 76.

303

ZLOTA ERA BARBARZYŃCÓW

nieco zboża i je jeść, ale istnieje raczej minimalne praw­ dopodobieństwo, aby było ono podstawą ich wyżywie­ nia, jak w przypadku poddanych państwa. Z racji swojej mobilności oraz faktu, że ludy niepaństwowe korzystały z różnych źródeł utrzymania i żyły w rozproszeniu, nie sta­ nowiły zbyt przydatnego materiału do podporządkowania i włączenia w budowanie państwa. Dlatego też zostały na­ zwane barbarzyńcami. Tego typu rozróżnienia wskazywa­ ły różnice w rozwoju cywilizacyjnym, a to z kolei służyło oddzieleniu na potrzeby państwa tych „niepaństwowców”, którzy byli ewentualnymi kandydatami do ucywilizowa­ nia, od tych, którzy się do tego nie nadawali. W oczach Rzymian Celtowie, którzy oczyszczali ziemie, wysiewali nieco zboża oraz wznosili osady handlowe (oppida), byli barbarzyńcami „wyższej klasy”, podczas gdy acefaliczne, mobilne grupy myśliwych były beznadziejnie prymitywne. Barbarzyńskie społeczności mogły, podobnie jak celtyckie oppida, być do pewnego stopnia zhierarchizowane, ale ich hierarchia nie opierała się na dziedzicznej własności i była zazwyczaj mniej rozbudowana niż hierarchia występująca w monarchiach agrarnych. Różnorodność geograficzna często oznaczała, że central­ ny zbożowy rdzeń państwa był podzielony na przykład przez obszary wzgórz i bagien, co powodowało, że mógł obejmo­ wać kilka „niewchłoniętych” obszarów barbarzyńskich. W trakcie procesu łączenia ze sobą sąsiednich obszarów uprawnych, państwo często omijało strefy, w których napo­ tykało na opór. Na przykład Chińczycy czynili rozróżnienie między „barbarzyńcami wewnętrznymi”, którzy przebywali w takich odizolowanych enklawach, a „barbarzyńcami ze­ wnętrznymi” zamieszkującymi tereny pogranicza państwa. Narracje cywilizacyjne pierwszych państw sugerują, jeżeli wręcz nie stwierdzają wprost, że niektórzy z tych prymitywów 304

BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

dzięki szczęściu lub sprytowi udomowili zboże i zwierzęta, założyli osiadłe wspólnoty i zapoczątkowali tworzenie miast i organizmów państwowych. Porzucili więc swój prymi­ tywizm na rzecz państwa i cywilizacji. Według tych relacji barbarzyńcami byli ci, którzy nie dokonali przejścia, ci, któ­ rzy pozostali „na zewnątrz”. Po tym wielkim podziale po­ jawiły się dwie sfery: cywilizowana sfera osadnictwa, miast i państw z jednej strony oraz prymitywna sfera mobilnych, żyjących w rozproszeniu łowców, zbieraczy i pasterzy z dru­ giej. Granica między nimi była przenikalna, ale wyłącznie w jedną stronę. Prymitywni barbarzyńcy mogli przejść na stronę cywilizacji - bądź co bądź była to przecież wielka nar­ racja - ale nie do pomyślenia było, aby „cywilizowani” mogli kiedykolwiek powrócić do prymitywizmu. Obecnie dzięki źródłom historycznym wiemy, iż ten pogląd był zasadniczo błędny. Jego nieprawdziwość wyni­ ka z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, ignoruje on tysiąclecia przepływu ludzi oraz ich ruchów tam i z powro­ tem pomiędzy osiadłym i nieosiadłym trybem życia oraz wiele mieszanych form egzystencji. Stałe osady i rolnictwo płużne były niezbędne do utworzenia państwa, ale stano­ wiły tylko część szerokiej gamy źródeł utrzymania, które, jeżeli zmieniały się warunki, należało podjąć lub porzucić. Po drugie, sam akt ustanowienia państwa i jego później­ sze powiększanie były zwykle połączone z wysiedlaniem. Część wcześniejszej populacji mogła zostać wchłonięta, ale inna, być może nawet większa, mogła ujść poza jego za­ sięg. W efekcie wiele barbarzyńskich ludów sąsiadujących z państwem mogło być uchodźcami przed samym procesem stanowienia organizmu państwowego. Po trzecie, po utwo­ rzeniu państw, jak widzieliśmy, często pojawiało się tyle samo powodów, aby z nich uciekać, jak i by do nich przy­ bywać. Jeżeli, jak sugeruje powszechnie przyjęta historia, 305

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

ludzie byli zainteresowani państwem z powodu oferowa­ nych przez nie możliwości i bezpieczeństwa, to jednak prawdą jest również, że wysokie wskaźniki śmiertelności w połączeniu z ucieczkami ze sfery kontrolowanej przez państwo, w wystarczający sposób równoważone przez nie­ wolnictwo, wojny w celu schwytania jeńców oraz przymu­ sowe przesiedlenia, wydawały się integralnymi elementami mającymi zaspokoić głód siły roboczej wczesnych ośrod­ ków państwowości. Kluczową kwestią dla naszych rozważań jest to, że pań­ stwo, kiedy już powstało, jednocześnie wyrzucało z siebie i wchłaniało poddanych. Przyczyny ucieczek były bardzo zróżnicowane - epidemie, nieurodzaje, powodzie, zasole­ nie gleby, podatki, wojna, pobór do armii - wszystkie po­ wodowały jednak nieustanny ubytek ludzi, a niekiedy były powodem masowego eksodusu. Niektórzy z uciekinierów udawali się do sąsiednich państw, ale spora ich część - być może zwłaszcza jeńcy i niewolnicy - uchodzili na peryferia i wybierali inne strategie przetrwania. W efekcie z pełnym rozmysłem stawali się barbarzyńcami. Z biegiem czasu co­ raz większa część ludów niepaństwowych była nie „pierwot­ nymi barbarzyńcami”, którzy uparcie odmawiali włączenia w obręb domusa, ale raczej poddanymi państwa, którzy zde­ cydowali, chociaż często w rozpaczliwych okolicznościach, trzymać się od niego z daleka. Proces ten, opisywany przez wielu antropologów, wśród których prawdopodobnie najbar­ dziej znanym jest Pierre Clastres, nazwany został „wtórnym prymitywizmem”14. Im dłużej istniały państwa, tym więcej uchodźców trafiało na ich peryferia. Miejsca schronienia, w których z czasem zaczęli się gromadzić uciekinierzy, stały

14 P. Clastres, La Société contre l’État, Paris: Editions de Minuit, 1974.

306

BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

się „strefami rozpadu”; ich złożoność językowa i kulturowa odzwierciadlała fakt, że zaludniały je przybywające przez dłuższy czas kolejne fale uchodźców. Proces wtórnego prymitywizmu lub „przejście na stronę barbarzyńców” były o wiele bardziej powszechnym zjawi­ skiem, niż ukazuje to jakakolwiek przyjęta narracja cywili­ zacyjna. Jest to szczególnie wyraźnie widoczne w momencie rozpadu państwa lub w przypadku interregnów naznaczo­ nych wojną, epidemiami i degradacją środowiska. W takich okolicznościach, dalekich od postrzegania ich jako godny ubolewania powrót do dawnych nawyków i niedostatku, można było doświadczać wyraźnej poprawy w zakresie bez­ pieczeństwa, wyżywienia i porządku społecznego. Stawanie się barbarzyńcą było często próbą poprawienia swojego losu. Koczownicy, jak zauważył Christopher Beckwith, „z za­ sady dużo lepiej się odżywiali i prowadzili łatwiejsze, dłuższe życie niż mieszkańcy dużych państw rolniczych. Trwał nie­ ustanny odpływ ludzi, którzy uciekali z Chin na wschodnie stepy, gdzie nie wahali się głosić wyższość koczowniczego stylu życia. Podobnie wielu Greków i Rzymian dołączyło do Hunów i innych ludów z centralnej części Eurazji, gdzie żyli lepiej i byli lepiej traktowani niż gdyby pozostali w domu”15. Tego typu dobrowolny pół-nomadyzm nie był zjawiskiem rzadkim ani odizolowanym. Owen Lattimore, jak wspo­ mniano wcześniej, stwierdza, iż w przypadku granicy chiń­ sko-mongolskiej celem Wielkiego Muru (Wielkich Murów) było zarówno utrzymanie chińskich podatników wewnątrz, jak i położenie kresu najazdom barbarzyńców. Niemniej jednak bardzo wielu płacących podatki rolników Han 15 Ch. Beckwith, Empires of the Silk Road: A History of Central Eura­ sia from the Bronze Age to the Present, Princeton: Princeton University Press, 2009, s. 76.

307

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

„dystansowało się” od przestrzeni państwowej - zwłaszcza w czasach zamieszania politycznego i gospodarczego - i „dość chętnie przywiązywało się do barbarzyńskich władców”16. Lattimore, jako badacz granicy jako takiej, cytuje tu uczonego z czasów późnego Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego, któ­ ry również zauważył ten sam wzorzec zachowania, ponieważ „bezlitosny pobór podatków oraz bezradność obywateli wo­ bec bogatych przestępców” popychały obywateli rzymskich do szukania ochrony u Hunów Attyli”17. „Innymi słowy” jak dodaje Lattimore - „były to czasy, kiedy prawo i porządek barbarzyńców były czymś lepszym od cywilizacji”18. Właśnie dlatego, że praktyka przechodzenia na stro­ nę barbarzyńców stoi w kontrze do „właściwej” historii cywilizacji, nie jest to opowieść, którą można by znaleźć w kronikach dworskich i oficjalnych historiach. Jest ona wywrotowa w najgłębszym sensie tego słowa. Atrakcyjność Gotów w VI wieku n.e. była przynajmniej równie wielka, jak wcześniej Hunów. Totila (król Ostrogotów, 541-552 n.e.) nie tylko przyjmował do armii gockiej niewolników i kolonów, ale nawet, obiecując im wolność i ziemię na własność, zwró­ cił ich przeciwko ich panom senatorom. „Czyniąc to, pozwo­ lił usprawiedliwić i znalazł to usprawiedliwienie dla czegoś, co rzymskie klasy niższe pragnęły uczynić od III wieku”: „z rozpaczy nad swoją sytuacją ekonomiczną, chciały stać się Gotami”19.

16 O. Lattimore, The Frontier in History..., s. 476-481. 17 Tamże; Lattimore cytuje tu: E.A. Thompson, A History of Attila and the Huns, Oxford: Oxford University Press, 1948, s. 185-186. 18 O. Lattimore, The Frontier in History..., s. 481. 19 H. Wolfram, History of the Goths, trans. T.J. Dunlap, Berkeley: University of California Press, 1988, s. 8, cyt. za: Ch. Beckwith, Empires of the Silk Road..., s. 333.

308

BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

Tak więc duża część barbarzyńców nie była prymitywa­ mi, którzy pozostali lub znaleźli się poza granicami pań­ stwa. Byli to raczej uciekinierzy polityczni i ekonomiczni, którzy szukali schronienia na peryferiach, aby uniknąć wpływów państwa z jego ubóstwem, podatkami, niewolą i wojną. W miarę jak państwa rozprzestrzeniały się i ro­ sły, wyrzucały z siebie coraz większą liczbę „głosujących nogami”. Istnienie rozległego pogranicza - podobnie jak w przypadku migracji do Nowego Świata ubogich Euro­ pejczyków w XIX i na początku XX wieku - zapewniało możliwość odczucia ulgi w mniej niebezpieczny sposób niż otwarty bunt20. Nie idealizując życia na barbarzyń­ skim pograniczu, Christopher Beckwith, Owen Lattimore i inni jasno ukazują, iż porzucenie przestrzeni państwowej na rzecz peryferii było postrzegane nie tyle jako przenie­ sienie się do panującego na zewnątrz prymitywizmu, ile raczej jako forma złagodzenia warunków życia, jeżeli nie wręcz emancypacja. Kiedy państwo słabło i było zagrożo­ ne, pokusa, aby silniej naciskać na jego rdzeń i w ten sposób wyrównać straty, generowała kolejne ubytki, co zamykało błędne koło. Wydaje się, że podobny scenariusz po części odpowiada za upadek scentralizowanych, zarządzanych przez pałace państw na minojskiej Krecie i w mykeńskiej Grecji (około 1100 roku p.n.e.). „Pod biurokratyczną pre­ sją, aby zwiększyć plony, chłopi mogli popaść w rozpacz i odejść, aby znaleźć dla siebie inne miejsce, pozostawiając, co sugerują dowody archeologiczne, terytoria zdominowane

20 Należy zauważyć, iż Spartakus i jego powstańcy usiłowali opuścić Italię, ale zostali zatrzymani za pomocą zdrady przez armię Sulli. Aby zapoznać się z praktykami ludzi uciekających przed państwem w wyżynnej części Azji Południowo-Wschodniej, zob. J.C. Scott, The Art ofNot Being Governed...

309

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

przez pałac wyludnionymi” - jak pisze Barry Cunliffe. „Następstwem był ich szybki upadek”21. Wróćmy na moment do imperatywu siły roboczej. Wcze­ sne państwo mogło mówić o sukcesie, jeżeli było w stanie podporządkować sobie strefę do czerpania zasobów, na którą składali się hodowcy zboża stłoczeni na żyznej glebie. Zatrzy­ manie tej ludności albo, jeżeli się to nie udało, uzupełnienie strat było kluczem do sprawnego zarządzania państwem. Mogło w tym pomóc uwięzienie. „Jedynym sposobem na uniknięcie utraty ludności, władzy i bogactwa w central­ nej Eurazji było wznoszenie murów, ograniczanie handlu w miastach granicznych i atakowanie ludów stepowych tak często, jak było to konieczne, aby je zniszczyć lub utrzymać z daleka”22. Plemiona stanowią przede wszystkim wymysł admi­ nistracji państwowej - zaczynają się tam, gdzie kończy się państwo. Antonimem dla „członka plemienia” jest „rolnik”, czyli poddany państwa. Plemienność jest przede wszystkim relacją wobec organizmu państwowego, doskonale uchwyco­ ną przez rzymską praktykę powrotu do stosowania dawnych nazw plemiennych w celu opisania ludności prowincji, któ­ re oderwały się i zbuntowały przeciwko Rzymowi. Fakt, że barbarzyńcy, którzy zagrażali państwom i imperiom, a tym samym znaleźli swoje miejsce w książkach historycznych, noszą konkretne nazwy - Amoryci, Scytowie, Xiongnu, Mongołowie, Alamanowie, Hunowie, Goci, Dżungarowie - daje wrażenie pewnej spójności i tożsamości kulturo­ wej, co stoi zazwyczaj w całkowitej sprzeczności z faktami. Wszystkie te grupy były luźnymi konfederacjami różnych plemion, które łączyły się na krótko w celach militarnych, 21 22

B. Cunliffe, Europe Between the Oceans..s. 238. Ch. Beckwith, Empires of the Silk Road..., s. 333-334.

310

BARBARZYŃSKA GEOGRAFIA, BARBARZYŃSKA EKOLOGIA

choć przez zagrożone państwo były określane jako „lud”. W szczególności pasterze mają niezwykle elastyczne struk­ tury pokrewieństwa, pozwalające im włączać i odrzucać grupy członków w zależności, na przykład, od dostępności pastwiska, liczby zwierząt hodowlanych i planowanych dzia­ łań - w tym również militarnych. Podobnie jak państwa, oni również zazwyczaj cierpią na niedostatek siły roboczej i dla­ tego szybko włączają uciekinierów lub jeńców w struktury pokrewieństwa. Dla Rzymian oraz Chin dynastii Tang plemiona były terytorialnymi jednostkami administracyjnymi, mającymi niewiele lub zgoła nic wspólnego z cechami określanych ich nazwami ludów. Olbrzymia liczba tak zwanych nazw ple­ miennych to tak naprawdę wskazanie miejsc: konkretnej doliny, pasma wzgórz, odcinka rzeki, lasu. W niektórych przypadkach nazwa mogła oznaczać charakter domniema­ nej grupy - przykładem może być grupa, którą Rzymianie nazywali Cymbrami, czyli „rabusiami” lub „bandytami”. Celem Rzymian oraz Chińczyków było odnalezienie lub, jeżeli się to nie udało, po prostu wyznaczenie lidera albo wodza, który następnie ponosił odpowiedzialność za za­ chowanie swojego ludu. W chińskim systemie (tusi) „wy­ korzystania barbarzyńców do rządzenia barbarzyńcami” wyznaczany był przywódca plemienny, który otrzymywał tytuły i przywileje, a w kontaktach z urzędnikami dynastii Han reprezentował „swój lud”. Z upływem czasu tego typu administracyjne fikcje mogły oczywiście się usamodziel­ nić. W pewnym momencie zostawały zinstytucjonalizowa­ ne przez dwory, konieczność opłacania daniny, urzędników państwowych niższej kategorii, ewidencję gruntów i roboty publiczne, nadające strukturę tej części tubylczego życia, która wymagała kontaktu z państwem. „Ludy” pierwotnie wyczarowane z owej materii przez administracyjne dekrety 311

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

mogły przyjąć tę fikcję jako świadomą, a nawet prowokacyjną tożsamość. W opisanym wcześniej schemacie ewolucyjnym Cezara plemiona poprzedzały państwa. Biorąc pod uwagę to, co obecnie wiemy, bardziej poprawne byłoby stwierdzenie, że to państwa poprzedzały plemiona i de facto wymyśliły je jako instrument sprawowania władzy. NAJAZDY

Po najeździe przeprowadzonym przez lud spoza aluwium, pewien zamożny mieszkaniec Ur napisał następujący lament: Ten, który przybył z gór, zaniósł mój majątek w góry. [...] Ba­ gno pochłonęło mój majątek. [...] Ludzie nieświadomi srebra wypełnili swoje dłonie moim srebrem. Ludzie nieświadomi klejnotów owinęli moje klejnoty wokół swych karków23.

O ile zagęszczenie zboża, ludności i inwentarza na ogra­ niczonej przestrzeni jest źródłem potęgi państwa, o tyle stanowi również źródło potencjalnie fatalnej w skutkach po­ datności na rajdy mobilnych rabusiów24. Oczywiście bardzo często państwo nie było bogatsze od swoich peryferii, ale, jak widzieliśmy, decydującą różnicą jest fakt, że bogactwa ośrodka państwowego lub jakiejkolwiek osiadłej społeczno­ ści są dogodnie skoncentrowane na ograniczonej przestrzeni,

23 D. Wengrow, What Makes Civilization..., s. 99. 24 Na zasadzie analogii można by dowodzić, iż duże zwierzęta stad­ ne, ponieważ są stosunkowo „osiadłe” i gromadzą się w dużej liczbie w określonych porach roku, są wyjątkowo podatne na „najazdy”, nazywane także polowaniami. Uczestniczył w nich Homo sapiens, któremu towarzyszyły psy, włócznie i łuki, a zatem istnieje duże praw­ dopodobieństwo, że gdy tylko populacja takich myśliwych stanie się liczna, będą one jednymi z pierwszych gatunków zagrożonych wygi­ nięciem.

312

NAJAZDY

podczas gdy bogactwa peryferii są mocno rozproszone. To do mobilnych najeźdźców, zwłaszcza jeżeli poruszali się konno, należała inicjatywa militarna. Mogli nadciągnąć w wybra­ nym przez siebie miejscu i czasie oraz w wystarczającej liczbie, aby zawładnąć najsłabszym punktem osiadłej społeczności lub przechwycić kupiecką karawanę. Jeżeli byli wystarczają­ co liczni, mogli nawet pokonać społeczności, które otoczyły się fortyfikacjami. Ich przewaga polegała na szybkości rajdów - było raczej mało prawdopodobne, aby zdecydowali się na przykład na oblężenie umocnionego miasta, ponieważ im dłużej pozostawali w jednym miejscu, tym państwo miało więcej czasu, aby się przeciwko nim zmobilizować, a to powodowo, że tracili przewagę taktyczną. W świecie starożytnym, być może nawet do czasu, kiedy pojawiła się artyleria, mobil­ ne armie pasterzy miały w dużej mierze przewagę nad ary­ stokratycznymi i chłopskimi armiami państw25. Wydaje się, że nawet na obszarach, gdzie nie było koni, na ogół bardziej mobilne ludy - myśliwsko-zbierackie, wędrowni rolnicy oraz plemiona poruszające się na pokładach łodzi - miały tenden­ cję do podporządkowywania sobie osiadłych ogrodników i rolników oraz zmuszania ich do składania daniny26. Dobrze znane berberyjskie powiedzenie: „Naszym rol­ nictwem jest rabunek”, cytowane we wstępie, jest tu zna­ czące. Doskonale wyraża, jak uważam, istotną prawdę o pasożytniczej formie tych rajdów. Spichlerze osiadłej społeczności mogły być wynikiem dwu lub więcej lat pracy na roli; najeźdźcy mogli je zagarnąć w mgnieniu oka. Za­ mknięty w oborze lub w zagrodzie żywy inwentarz w pew­ nym sensie także stanowił swego rodzaju żywy spichlerz, który mógł zostać skonfiskowany. A ponieważ wśród łupów 25 26

Ch. Beckwith, Empires ofthe Silk Road..., s. 321. F. Santos-Granero, Vital Enemies...

313

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

zagarniętych podczas najazdu zwykle znajdowali się także niewolnicy, których zatrzymywano, sprzedawano lub za któ­ rych żądano okupu, oni również stanowili skupiony na małej przestrzeni magazyn zysków i produktywności - stworzony znacznym kosztem - który można było zagarnąć w przecią­ gu zaledwie jednego dnia. Patrząc na to z szerszej perspekty­ wy, można jednak stwierdzić, że w ten sposób jeden pasożyt wypierał drugiego, ponieważ najeźdźcy zagarniali i rozpra­ szali zgromadzone aktywa, które dotąd były zarezerwowane do zawłaszczania wyłącznie przez państwo27. Ze swojej strony barbarzyńscy najeźdźcy nie musieli się zbytnio martwić odwetem ze strony państwa. Mobilni i żyjący w rozproszeniu, zwykle po prostu rozpływali się w od­ dali, zwykle wśród gór, bagnien i bezdroży, gdzie podążające za nimi armie narażały się na niebezpieczeństwo. Wojska państw mogły być skuteczne w walkach przeciwko nieru­ chomym celom i osiadłym społecznościom, ale były w du­ żej mierze bezradne, kiedy prowadziły kampanie przeciwko acefalicznym bandom, które nie posiadały centralnego auto­ rytetu, z którym można by było negocjować lub który udało­ by się pokonać w bitwie. Względna odporność na przykład najeźdźców mongol­ skich na chińskie kontrataki wyrażała się też w zauważalnym braku, jak nazywa je Owen Lattimore, ośrodków nerwowych trawiastych stepów28. Jeżeli wierzyć słowom, które Herodot

27 Perdue przypomniał mi, iż relacje między mobilnymi najeźdźca­ mi i osobnikami osiadłymi można znaleźć także w królestwie zwierząt i owadów. Są to różne i do pewnego stopnia konkurencyjne strategie przetrwania. 28 O. Lattimore, On the Wickedness of Being Nomads, w: tenże, Stu­ dies in Frontier History: Collected Papers, 1928-1958, London: Oxford University Press, 1962, s. 415-426.

314

NAJAZDY

wkłada w usta scytyjskiego mówcy, koczowniczy najeźdźcy byli w pełni świadomi korzyści płynących z faktu nieposia­ dania nieruchomości. „My Scytowie nie mamy ani miast, ani uprawnej ziemi, żeby zbyt spieszno nam było wdawać się z wami w walkę, w obawie, że miasta nam zajmiecie, a pola spustoszycie”29. Pod koniec II tysiąclecia p.n.e. w basenie Morza Śród­ ziemnego niebezpieczeństwa zagrażające państwom nad­ chodziły nie tyle ze stepów i pustyń, ile od strony morza. Podobnie jak step lub pustynia żeglowne morze oferuje żeglarzom wyjątkowe możliwości zaskakiwania żyjących na wybrzeżu społeczności i łupienia ich lub, w niektórych przypadkach, przejmowania nad nimi kontroli jako wład­ cy. Nomadzi morscy żerowali na rozrosłym do olbrzymich rozmiarów handlu śródziemnomorskim także jako pira­ ci, będący odpowiednikiem koczowników napadających na wędrujące w głębi lądu karawany. Król Ugarit, miasta w pobliżu współczesnej Latakii w Syrii, opisuje atak na swo­ je królestwo, pozbawione ochrony okrętów i rydwanów: „Oto przybyły statki wroga; moje miasta zostały spalone i złe rzeczy czynią oni w moim kraju. [...] Siedem statków wroga, które tu przybyły, wyrządziło nam wiele szkód”30. Oprócz dobrze znanych ataków na Egipt i Lewant morscy rabusie prawdopodobnie odpowiadali także za zniszcze­ nie pałaców Krety i centrum imperium Hetytów31. Byli oni

29 Cyt. z Dziejów Herodota w tłum. S. Hammera. 30 P. Astrom, Continuity and Discontinuity: Indigenous and Foreign Elements in Cyprus Around 1200 BC, w: S. Gitin, A. Mazar, E. Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Transition..., s. 83. 31 S. Sherratt, 'Sea Peoples’ and the Economic Structure of the Late Second Millennium in the Eastern Mediterranean, w: S. Gitin, A. Mazar, E. Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Transition..., s. 305.

315

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

prekursorami innych słynnych zbójników morskich, takich jak wikingowie i „morscy cyganie” (orang laut) w Azji Po­ łudniowo-Wschodniej. Współczesne piractwo na Morzu Arabskim sugeruje, że nawet dziś szybkość, mobilność oraz zaskoczenie mogą, przynajmniej taktycznie, zwyciężyć nad „quasi-osiadłymi” kontenerowcami. Niewiele wiadomo o piratach. Wydaje się, że często na swo­ ją bazę wybierali Cypr i przez ponad sto lat stali za kilkoma falami ataków. Podobnie jak najeźdźcy z ludów pasterskich, byli bardzo niejednorodni pod względem swojego pochodze­ nia kulturowego i językowego. W dokumentach i kronikach państwowych pojawiają się jako źródło terroru i strachu. Współczesne badania zrehabilitowały ich jednak jako nie tyl­ ko najeźdźców, ale także budowniczych miast, które wznosili w wielu zdobytych przez siebie krainach. Istnieje głęboka i zasadnicza wewnętrzna sprzeczność w najazdach, która, kiedy już zostanie uchwycona, wskazu­ je, dlaczego ta forma egzystencji jest wyjątkowo niestabil­ na i w większości przypadków przekształca się w zupełnie inną. Zgodnie ze swoją wewnętrzną logiką najazd jest czymś, co unicestwia samo siebie. Jeśli na przykład rabusie zaataku­ ją osiadłą społeczność, zabierając jej zwierzęta, zboże, ludzi i kosztowności, osada zostaje zniszczona. Znając jej los, nikt inny nie będzie chciał się tam osiedlić. Jeżeli najeźdźcy mieli już pewną praktykę w tego typu atakach, w razie odniesienia sukcesu byli w stanie uśmiercić wszystkie „zwierzęta łowne” w pobliżu czy też, inaczej mówiąc, „zabić gęś, która znosi złote jaja”. Podobnie jest w przypadku rabusiów lub piratów, którzy atakują karawany kupieckie albo szlaki żeglugowe. Jeżeli je zagarną, handel albo wygaśnie albo, co bardziej prawdopodobne, znajdzie inną, bezpieczniejszą drogę. Wiedząc o tym, rabusie najprawdopodobniej zmienią swoją strategię i zastosują metodę przypominającą „haracz 316

NAIAZDY

za ochronę”. W zamian za część towarów, zbiorów, zwierząt gospodarskich i innych wartościowych rzeczy agresorzy „chronią” kupców i społeczności przed innymi najeźdźcami i, oczywiście, przed sobą. Zależność ta jest analogiczna do endemizmu w przypadku chorób, gdzie patogen utrzymuje się kosztem żywiciela zamiast go uśmiercić. Jako że istnieje duże prawdopodobieństwo, że działa wiele grup rabusiów, każda z nich może „opodatkowywać” i chronić określo­ ne społeczności. Oczywiście, nadal będą się zdarzać często niszczycielskie najazdy, ale istnieje teraz duże prawdopodo­ bieństwo, że zostanie zaatakowana społeczność ochraniana przez inną grupę rabusiów. Tego typu ataki stanowią formę pośredniej wojny między rywalizującymi ze sobą grupami przestępczymi. Haracze w zamian za ochronę, jeżeli są ru­ tynowe i trwałe, okazują się bardziej długoterminową stra­ tegią niż jednorazowe najazdy, a zatem są uzależnione od względnie stabilnego środowiska politycznego i militarnego. Pozyskiwanie nadwyżek produkcji od osiadłych społeczno­ ści, odpieranie ataków z zewnątrz, dla ochrony własnej bazy, czy pobierane nieustannie haracze trudno odróżnić od opłat na rzecz archaicznego państwa32. Starożytne państwa - z zasady - oprócz budowania mu­ rów i powoływania własnych armii często uciekały się do opłacania potężnych barbarzyńców, aby ci nie organizowali najazdów. Tego typu opłaty mogły przybierać różne formy. Na przykład dla zachowania twarzy mogły być opisywane jako „prezenty” w zamian za formalne poddaństwo i da­ ninę. Mogły polegać na przyznaniu grupie rabusi prawa

32 Owa logika jest dobrze ukazana przez Charlesa Tilly’ego w War Making and State Making as Organized Crime, w: P. Evans, D. Rueschmeyer, T. Skocpol (ed.), Bringing the State Back In, Cambridge: Cambridge University Press, 1985, s. 169-191.

317

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

monopolu kontroli handlu w określonym miejscu lub okre­ ślonym towarem. Mogły być zamaskowane jako zapłata dla milicji, która zapewni spokój na granicy. W zamian za wynagrodzenie rabusie mogli zgodzić się na plądrowanie wyłącznie wrogów swoich sojuszników, a z kolei państwo często uznawało niezależność rabusiów na danym teryto­ rium. Z czasem, jeśli układ utrzymał się, ośrodek władzy chroniony przez najeźdźców mógł zacząć przypominać prowincjonalny, quasi-autonomiczny rząd33. Relacje panujące około 200 roku p.n.e. między (wschod­ nią) dynastią Han a najeżdżającymi jej terytoria koczow­ niczymi sąsiadami, Xiongnu, są doskonałym przykładem politycznego przystosowania. Xiongnu przeprowadzali bły­ skawiczne rajdy i wycofywali się w głąb stepu, zanim siły państwa zdołały zareagować. Niedługo później wysłali na dwór cesarski posłów z obietnicą pokoju w zamian za korzystne warunki handlu granicznego lub bezpośrednie dotacje. Zawarte porozumienie przybrało formę traktatu, w którym koczownicy pojawiają się jako trybutariusze zo­ bowiązani w zamian za duże subsydia do zachowania lojal­ ności. Miało to jednak swoją cenę: jedna trzecia rządowego budżetu została przeznaczona na opłacanie koczowników. Siedem wieków później, pod rządami dynastii Tang, na po­ dobnych warunkach urzędnicy chińscy dostarczali Ujgurom pół miliona zwojów jedwabiu rocznie. Na papierze mogło to wyglądać tak, jakby to koczownicy byli podporządkowany­ mi cesarzowi Tang trybutariuszami, ale faktyczny kierunek przepływu dochodów i towarów sugeruje, iż w praktyce było

33 W.G. Irons, Cultural Capital, Livestock Raiding, and the Milita­ ry Advantage of Traditional Pastoralists, w: L.E. Grinin i in. (ed.), The Early State, Its Alternatives and Analogues, Volgograd: Uchitel, 2004, s. 466-475.

318

NA! AZDY

wprost przeciwnie. W rzeczywistości to koczownicy pobie­ rali łapówki od Tangów, w zamian za co nie atakowali ich terytoriów34. Można przypuszczać, iż owe haracze w zamian za ochro­ nę były zjawiskiem bardziej powszechnym, niż wskazują na to dokumenty; zapewne stanowiły one tajemnicę państwo­ wą, która, gdyby została ujawniona, stałaby w sprzeczności z publiczną fasadą wszechmocy państwa. Herodot stwierdza, iż królowie Persji płacili coroczny haracz Kissjom (mieszkań­ com Suzy u podnóża gór Zagros na skraju mezopotamskiego aluwium), aby ci nie napadali na ojczyste tereny Persów i nie zagrażali ich karawanom kupieckim. Rzymianie, po kilku klęskach, jakie ponieśli w IV wieku p.n.e., płacili Celtom 1000 funtów złota, aby zapobiec ich najazdom - praktykę tę powtórzyli w przypadku Hunów i Gotów. Jeżeli cofniemy się wstecz i spojrzymy na to zjawisko z szerszej perspektywy, relacje państwa z barbarzyńcami można postrzegać jako rywalizację między dwiema stro­ nami o prawo do zawłaszczania nadwyżek produkowanych przez osiadły moduł zboża i siły roboczej. To właśnie ów moduł stanowił podstawę formowania się państwa, ale był równie istotny dla akumulacji barbarzyńskiej. Był nagrodą. Jednorazowa grabież z dużym prawdopodobieństwem mogła zakończyć się uśmierceniem ograbianego, podczas gdy sta­ bilny haracz w zamian za ochronę niejako naśladował proces zawłaszczania dóbr przez państwo i był połączony z długo­ terminową produktywnością rdzenia zbożowego.

34 T.J. Barfield, Tribe and State Relations: The Inner Asian Perspecti­ ve, w: P.S. Khoury, J. Kostiner (ed.), Tribes and State Formation in the Middle East, Berkeley: University of California Press, 1990, s. 169-170.

319

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

SZLAKI HANDLOWE I OPODATKOWANIE CENTRÓW PRODUKCJI ZBÓŻ

Pierwsze znaczące społeczności były już uzależnione od han­ dlu i wymiany z innymi strefami ekologicznymi. Konsolida­ cja większych państw tylko zwiększyła ową zależność. Biorąc pod uwagę ówczesne ograniczenia w możliwościach trans­ portowych, zestawienie płaskowyżów Mezopotamii i Żyzne­ go Półksiężyca, śródgórskich dolin, podgórskich stepów oraz aluwium w połączeniu z żeglownymi akwenami umożliwiło powstanie „pionowej gospodarki” korzystnej wymiany35. Ur i Uruk funkcjonowały tylko dzięki wartościowym pro­ duktom z wyżej położonych obszarów: kamieniowi, rudzie, oliwie, drewnu, wapieniowi, steatytowi, srebru, ołowiowi, miedzi, toczakom, klejnotom, złotu, a przede wszystkim niewolnikom i jeńcom. Większość tych produktów spływała w nurtem szlaków wodnych. Im dłuższa i bardziej żeglowna była rzeka, tym większa potencjalna wspólnota polityczna. Mniejsze wspólnoty śródziemnomorskie były miniaturo­ wymi kopiami tego wzorca. Położone zazwyczaj na aluwium rzecznym w pobliżu wybrzeża oraz na przylegających do nie­ go wyżynach, mogły kontrolować handel i wymianę w całym dorzeczu. „Wraz z upływem czasu ta kombinacja przynosiła coraz większe korzyści, co zawdzięczała niezrównanej zdol­ ności ujarzmienia i zintegrowania możliwości gromadze­ nia żywności oraz bogactwa napływającego zarówno z głębi lądu, jak z morza”36. 35 K.V. Flannery, Origins and Ecological Effect of Early Domestica­ tion in Iran and the Middle East, w: J.P. Ucko, G.W. Dimbleby (ed.). Domestication and Exploitation..., s. 73-100. 36 C. Broodbank, The Making of the Middle Sea..., s. 358. Zob. tak­ że artystyczne schematyczne zastosowanie tej logiki do tradycyjnych państewek powstałych nad brzegami rzek na Malajach w B. Bronson,

320

SZLAKI HANDLOWE I OPODATKOWANIE...

Najlepiej znane historii barbarzyńskie „gwiazdy” nie różniły się niczym od wcześniejszych i mniejszych ludów niepaństwowych - myśliwych i zbieraczy, wędrownych rolni­ ków, zbieraczy zamieszkujących wybrzeża i pasterzy - którzy najeżdżali małe państwa i prowadzili z nimi handel. Wyjąt­ kowe było tylko bezprecedensowe zwiększenie skali: konfe­ deracji konnych wojowników, bogactwa nizinnych państw oraz wielkości i zasięgu handlu. Pojawiający się w większości historii nacisk na najazdy jest zrozumiały, biorąc pod uwa­ gę strach, jaki wywoływały wśród elit zagrożonych nimi państw, które przecież dostarczają nam źródeł pisanych. Perspektywa ta pomija centralną pozycję handlu i stopień, w jakim zbrojne napady były często środkiem, a nie celem w samym sobie. Szczególnie pouczający jest tutaj nacisk, który na rolę szlaków handlowych kładzie Christopher Beckwith: Chińskie, greckie i arabskie źródła historyczne zgadzają się, że ludy stepowe były zainteresowane przede wszystkim han­ dlem. Ostrożność, z jaką ludy z centralnej części Eurazji na ogół przedsiębrały swoje podboje, jest czymś zadziwiającym. Usiłowały one unikać konfliktów i zmuszać miasta do tego, aby podporządkowały się im w sposób pokojowy. Dopiero kiedy się opierały lub buntowały, konieczne było ich uka­ ranie [...]. Podboje ludów zamieszkujących centralną część Eurazji miały na celu zdobycie szlaków lub miast handlo­ wych. Przyczyną ich zajęcia było dążenie do zabezpieczenia okupowanego terytorium, które mogło zostać opodatkowa­ ne, aby opłacić społeczno-polityczną infrastrukturę władców.

Exchange at the Upstream and Downstream Ends: Notes Toward a Functional Model of the Coastal State in Southeast Asia, w: K. Hutte­ rer (ed.), Economic Exchange and Social Interaction in Southeast Asia: Perspectives from Prehistory, History, and Ethnography, Ann Arbor: Center for South and Southeast Asian Studies, University of Michigan, 1977, s. 39-52.

321

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

Jeżeli brzmi to dokładnie w taki sam sposób, jak w przypad­ ku osiadłych peryferyjnych państw, to dlatego, że było to dokładnie to samo37.

Wczesne państwa rolnicze i barbarzyńskie wspólnoty po­ lityczne miały zasadniczo te same cele - dążyły do zdomi­ nowania centrum zbożowego i zasobów ludzkich wraz z ich nadwyżkami produkcyjnymi. Mongołowie, jeden z ludów parających się najazdami, porównywali ludność pracującą na roli do raaya, „stad zwierząt”38. Oba typy społeczności starały się także zdominować handel, który był w ich zasięgu. Stworzyły państwa niewolnicze oraz organizowały zbrojne eskapady, w których głównym łupem wojennym i towarem handlowym byli ludzie. Pod tym względem stanowiły dla siebie konkurencję w haraczu w zamian za ochronę. Związki pomiędzy najazdami i handlem widoczne są również na celtyckich obrzeżach Cesarstwa Rzymskiego, szczególnie w Galii. Jak zauważono, w okresie Republiki Rzy­ mianie często opłacali Celtów, aby ci nie najeżdżali ich tery­ toriów. W efekcie z upływem czasu celtyckie miasta (oppida) stały się wieloetnicznymi centrami handlowymi zlokalizowa­ nymi wzdłuż szlaków wodnych prowadzących do Cesarstwa, opanowując w ten sposób handel w tym sektorze. W zamian za zboże, oliwę, wino, kosztowne ubrania i towary luksusowe mogli zaoferować Rzymianom surowce, wełnę, skórę, soloną wieprzowinę, wyszkolone psy oraz sery39.

37 Ch. Beckwith, Empires of the Silk Road..., s. 328-329. Zob. takze N. Di Cosmo, Ancient China and Its Enemies: The Rise of Nomadic Power in East Asian History, Cambridge: Cambridge University Press, 2011. 38 J. Fletcher, The Mongols: Ecological and Social Perspectives, „Harvard Journal of Asiatic Studies” 46, nr 1 (1986), s. 42. 39 B. Cunliffe, Europe Between the Oceans..., s. 378.

322

SZLAKI HANDLOWE I OPODATKOWANIE...

W miarę wzrostu handlu lądowego i wodnego wrosły także wielokrotnie potencjalne korzyści z jego zdomino­ wania. Ta ekspansja ekonomiczna miała po części związek z czynnikami technicznymi, takimi jak postęp w szkutnictwie, zmiany w takielunku łodzi oraz umiejętności nawigo­ wania nawet wtedy, kiedy ląd znajdował się poza zasięgiem wzroku. Jednak przede wszystkim powiązana była oczywi­ ście ze znaczącym wzrostem liczby ludności i wspólnot po­ litycznych otaczających Morze Śródziemne, Morze Czarne oraz prowadzące do nich rzeki. Datowanie tego rozwoju handlu jest dość arbitralne, ale, jak zauważa Barry Cunliffe, około 1500 roku p.n.e. główne centra populacji Egiptu, Mezopotamii i Anatolii były najważniejszymi konsumen­ tami produktów pochodzących z odległych rynków. Wła­ śnie dzięki temu główną potęgą morską w basenie Morza Śródziemnego stała się Kreta40. Trzysta lat później osławio­ ne „ludy morza” zdawały się dominować w nadmorskich ośrodkach miejskich na Cyprze i w kwestii kontroli nad szlakami handlowymi przyćmiewać starsze państwa agrar­ ne. Pierwotnie handel tak cennymi towarami jak złoto, sre­ bro, miedź, cyna, kamienie szlachetne, kosztowne tekstylia, drewno cedrowe oraz kość słoniowa był zmonopolizowany, na ile było to możliwe, przez elity państw rolniczych. Jednak do 1500 roku p.n.e. monopol ten został przełamany, a ilość i różnorodność dóbr znacząco wzrosła. Handel prowadzony na duże odległości nie był niczym nowym. Jeszcze przed neolitem wymieniano na duże od­ ległości cenne towary o niewielkich rozmiarach i wadze - obsydian, kamienie szlachetne i półszlachetne, złoto, ko­ raliki z krwawnika. Nowością był nie tyle zasięg handlu,

40 Tamże, zwłaszcza rozdz. 7.

323

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

ale raczej fakt, że coraz częściej obejmował on również to­ wary masowe transportowane do miejsc rozrzuconych na całym obszarze basenu Morza Śródziemnego. Egipt stał się prawdziwym „spichlerzem” wschodniej części tego akwe­ nu, wysyłając zboże statkami do Grecji, a później do Rzy­ mu. Istotne jest również to, że rynek towarów, które były hodowane, uprawiane, zbierane i karmione poza centrum zbożowym, miał większy potencjał. Pochodzące z gór, pła­ skowyżów, wybrzeży morskich oraz mokradeł towary, które wcześniej mogły krążyć lokalnie, były teraz sprzedawane „na całym świecie”. Szczególnie poszukiwane były wosk pszczeli oraz bitumen, używane do uszczelniania statków. Ceniono drzewa aromatyczne, takie jak kamfora i sandałowiec, a tak­ że wonne żywice, kadzidło i mirrę. Trudno byłoby przecenić znaczenie tej zmiany. Nagle peryferia i na wpół peryferyjne obszary wczesnych państw stały się źródłem cennych towa­ rów, na które istniał znaczący popyt. Zbieractwo, myślistwo oraz poszukiwanie owoców morza stały się dochodową działalnością handlową. Zrozumienie, co oznaczała ta zamiana, może ułatwić kilka krótkich analogii. W IX wieku n.e, wraz ze wzrostem powiązań handlowych między Chinami i Azją Południo­ wo-Wschodnią, w lasach Borneo nastąpiła wręcz eksplozja myślistwa i zbieractwa. Niektórzy dowodzą, iż na wyspie, dotąd praktycznie niezamieszkałej, pojawili się wtedy żyjący w lesie zbieracze, chcąc wykorzystać możliwości, jakie dawał handel kamforą, złotem, ozdobami wykonanymi z dziobów dzioborożców (z tak zwanego hornbill ivory), rogiem noso­ rożców, woskiem pszczelim, rzadkimi przyprawami, pió­ rami, jadalnymi gniazdami ptaków, skorupami żółwi itd. Drugą analogią, dużo późniejszą, może być ogólnoświatowe zapotrzebowanie na kość słoniową - na obszarze północno­ atlantyckim głównie do wyrobu fortepianowych klawiszy 324

SZLAK} HANDLOWE I OPODATKOWANIE...

i kul bilardowych - które zapoczątkowało niezliczone wojny międzyplemienne o kontrolę nad handlem i nie przez przy­ padek doprowadziło do wyniszczenia większości populacji słoni. Kolejnym przykładem jest handel skórami bobrów w Ameryce Północnej. Współczesny popyt na rynku chiń­ skim i japońskim na korzeń żeń-szenia, grzyb gąsienicowy oraz grzyby matsutake sprawił, iż ich zbiór stał się działal­ nością komercyjną, która czasami przywodzi na myśl go­ rączkę złota w Klondike41. Na mniejszą, chociaż ówcześnie nie mniej rewolucyjną skalę cennymi - pod pewnym wzglę­ dem nawet cenniejszymi niż samo aluwium - środowiskami handlowymi stały się niektóre obszary peryferyjne państw agrarnych, głęboko uwikłane w obejmującą cały basem Morza Śródziemnego sieć połączeń handlowych. Możliwości, które pojawiły się przed myśliwymi, zbieraczami i poławia­ czami owoców morza, nigdy nie były bardziej obiecujące. Środkowa Eurazja dysponuje bogactwem produktów ide­ alnych do handlu z państwami rolniczymi, zwłaszcza kiedy dzięki żegludze otwarte zostały także odległe rynki. Beckwith podaje obszerną listę takich produktów odnotowanych przez pierwszych podróżników. Spis jest ogromny, ale nawet jego skrócona wersja dobrze zilustruje różnorodność poszukiwa­ nych towarów: miedź, żelazo, konie, muły, futra, skóry, wosk, bursztyn, miecze, pancerze, tkaniny, bawełna, wełna, dywa­ ny, płótno, filc, namioty, strzemiona, łuki, szlachetne drew­ no, siemię lniane, orzechy oraz towar, który nigdy nie znikał z listy - niewolnicy42. Najazdy grup koczowników przypo­ minające wojny toczone przez państwa rolnicze, najlepiej rozumieć jako sposób na podporządkowanie społeczności 41 A.L. Tsing, The Mushroom at the End of the World: On the Possibility of Life in Capitalist Ruins, Princeton: Princeton University Press, 2015. 42 Ch. Beckwith, Empires of the Silk Road..., s. 327-328.

325

ZLOTA ERA BARBARZYŃCÓW

trybutariuszy oraz zdominowania szlaków handlowych, któ­ re przebiegały przez ich terytoria. Nie był to wynik ubóstwa koczowników ani tym bardziej pragnienia zdobycia błysko­ tek. Wszystkie społeczności koczownicze charakteryzowa­ ły się wewnętrznym zróżnicowaniem, w pewnym zakresie zajmowały się zarówno rolnictwem, jak i hodowlą, a także miały dość liczną klasę rzemieślników, tak że zwykle nie po­ trzebowały podstawowych zbóż ani specjalistycznej wiedzy technicznej państw rolniczych. Szeroko rozumiani barbarzyńcy byli prawdopodobnie w wyjątkowej sytuacji i mogli skorzystać na eksplozji handlu, a w wielu przypadkach bezpośrednio obciążyć go opłatami. Dzięki swojej mobilności i rozproszeniu funkcjonowali prze­ cież w wielu strefach ekologicznych, stanowiąc swego rodzaju tkankę łączną między różnymi osiadłymi państwami utrzy­ mującymi się z intensywnej uprawy zboża. Wraz z rozwo­ jem handlu mobilne ludy niepaństwowe mogły zdominować jego główne arterie oraz naczynia włosowate i dzięki temu pobierać daniny. Mobilność miała jeszcze większe znaczenie w odniesieniu do handlu morskiego w basenie Morza Śród­ ziemnego. Morscy nomadowie byli zapewne, jak wyjaśnia jeden z archeologów, żeglarzami, którzy pierwotnie ofero­ wali swoje usługi uznanym państwom rolniczym w ramach „oficjalnych” kanałów handlowych. Wraz ze wzrostem wiel­ kości handlu i jego możliwości stawali się oni w coraz więk­ szym stopniu niezależną siłą zdolną do narzucania swojej woli przybrzeżnym wspólnotom politycznym i wymuszania od nich daniny, w czym wzorowali się na swoich działających na lądzie odpowiednikach43. 43 M. Artzy, Routes, Trade, Boats and 'Nomads of the Sea’, w: S. Gitin, A. Mazar, E. Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Transition..., s. 439-448.

326

MROCZNY BLIŹNAK

MROCZNY BLIŻNAK

Ludy państwowe i niepaństwowe, rolnicy i zbieracze, „barba­ rzyńcy” i „cywilizowani” są bliźniakami, zarówno w świecie realnym, jak i semiotycznie. Każdy z elementów pary nieja­ ko wyczarowuje swojego partnera. Pomimo wielu świadectw historycznych świadczących o czymś wręcz przeciwnym, to ludy, które historycznie identyfikowały siebie jako pozornie bardziej „rozwiniętego” członka pary - społeczności żyjące w ramach państwa, rolnicy, „cywilizowani” - przyjęły toż­ samość uznawaną za niezbędną, trwałą i lepszą. Najbar­ dziej tendencyjna z owych par, cywilizowani i barbarzyńcy, narodziła się jako bliźnięta. Tezę o „mrocznym bliźniaku” najwyraźniej wyartykułował Owen Lattimore: Nie tylko granica między cywilizacją i barbarzyństwem, ale także same społeczności barbarzyńskie zostały w dużej mierze stworzone przez rozwój i geograficzne rozprzestrzenie­ nie się wielkich cywilizacji starożytnych. Właściwe jest uży­ wanie w stosunku do barbarzyńców określenia „prymitywni” tylko w odniesieniu do odległego czasu, kiedy jeszcze nie ist­ niała żadna cywilizacja i kiedy prekursorzy ludów cywilizo­ wanych sami również byli prymitywni. Od momentu, kiedy rozpoczyna się ewolucja cywilizacji [...], zwabiła ona niektó­ rych ludzi, którzy mieli ziemię i wysiedlili innych; w efekcie ci, którzy zostali wysiedleni [...], zmodyfikowali swoje własne praktyki gospodarcze i eksperymentowali z nowymi rodzaja­ mi specjalizacji, a także opracowali nowe formy spójności spo­ łecznej, i organizacji politycznej oraz sposoby walki. To sama cywilizacja stworzyła własną plagę barbarzyńców44.

Chociaż Lattimore zignorował miliony żyjących poza gra­ nicami państw, niebędących pasterzami zbieraczy, wędrow­ nych rolników oraz poławiaczy owoców morza, uchwycił

44 O. Lattimore, The Frontierin History..., s. 504.

327

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

jednak równoległą ewolucję nomadyzmu i państw. Ko­ czowników, zwłaszcza tych, którzy poruszali się na końskim grzbiecie i byli prawdziwą „plagą” centrów państw, najle­ piej postrzegać jako najsilniejszych konkurentów państwa w kontroli nadwyżki produkcji rolnej45. Myśliwi, zbieracze lub wędrowni rolnicy są w stanie „podskubywać” zasoby państwa, ale to zmobilizowane politycznie, duże konfedera­ cje konnych pasterzy zostały zaprojektowane do wyciskania bogactwa od osiadłych organizmów państwowych - były „państwami w stanie oczekiwania” lub, jak ujął to Thomas Barfield, „imperiami cieni”46. Najlepiej poświadczone przy­ padki, takie jak wędrujące państwo Czyngis-chana, najrozleglejsze imperium lądowe w historii świata, oraz imperium Komanczów w Nowym Świecie, może lepiej byłoby postrze­ gać jako „państwa na końskim grzbiecie”47. Relacje łączące koczownicze peryferia i sąsiednie pań­ stwo mogły przybierać dowolną liczbę form, ale zawsze były bardzo niestabilne. W swojej najbardziej drapieżnej formie polegały po prostu na okazjonalnych najazdach

45 Fletcher odróżnia, z jednej strony, stepowych koczowników, któ­ rzy z znacznie mniejszym zakresie wchodzą w interakcje z osiadłymi ludami i państwami rolniczymi, a najazdy są dla nich równie istotne jak handel, od, z drugiej strony, koczowników pustynnych, co do któ­ rych istnieje dużo większe prawdopodobieństwo, że będą mieli ruty­ nowe stosunki handlowe ze wspólnotami osiadłymi i społecznościami miejskimi; zob. J. Fletcher, The Mongols..., s. 41. 46 T.J. Barfield, The Shadow Empires: Imperial State Formation Along the Chinese Nomad Frontier“, w: S.E. Alcock i in. (ed.), Empires: Perspectives from Archaeology and History, Cambridge: Cambridge University Press, 2001, s. 11-41. 47 Na ten temat zob. P. Ratchnevsky, Genghis Khan: His Life and Le­ gacy. trans. T.N. Haining. London: Wiley-Blackwell, 1993; P. Hamalai­ nen, Comanche Empire, New Haven: Yale University Press, 2009.

328

MROCZNY BLlZNAK

przerywanych wyprawami odwetowymi państwowych ar­ mii. Brutalne kampanie Cezara w Galii można uznać za wy­ jątkowy przypadek udanej ekspedycji, która, pomimo wielu późniejszych powstań, rozszerzyła terytorium znajdujące się pod władzą Rzymu. W innych przypadkach, takich jak Xiongnu, Ujgurzy i Hunowie, relacje te mogły obejmować łapówki, subwencje oraz odwrotną daninę. Tego typu uzgod­ nienia, zgodnie z którymi barbarzyńcy zyskiwali częściowy wpływ na osiadły kompleks zbożowy, w zamian za co zobo­ wiązywali się do zaprzestania najazdów, można uważać za swego rodzaju połączone zwierzchnictwo ze strony ich i pań­ stwa. W stosunkowo stabilnych warunkach taka równowa­ ga mogła przypominać opisywany wcześniej, stosowany na terenach pogranicza model haraczu w zamian za ochronę. Jednak takie warunki były rzadkością, zarówno w przypadku władz państwa, jak i często rozdrobnionych, podzielonych na frakcje koczowniczych wspólnot politycznych. Możliwe były jeszcze dwa inne rozwiązania, z których każde w rzeczywistości zakładało likwidację dychotomii. Pierwsze polegało na tym, że koczowniczy barbarzyń­ cy podbijają państwo lub imperium i tworzą nową klasę rządzącą. Wydarzyło się to co najmniej dwukrotnie w hi­ storii Chin - za czasów dynastii Yuan oraz Mandżurów/ Qing, a także w przypadku Osmana, założyciela Imperium Osmańskiego. Barbarzyńcy stali się nową elitą osiadłe­ go państwa, zamieszkującą w stolicy i kierującą aparatem państwowym. Jak głosi chińskie przysłowie: „Możesz pod­ bić królestwo z grzbietu konia, ale by rządzić, musisz z niego zsiąść”. Bardziej powszechnie stosowana, ale mniej zauważalna jest druga alternatywa: koczownicy stają się kawalerią/najemnikami państwa, patrolując pogranicze i trzymając w szachu innych barbarzyńców. W rzeczywi­ stości rzadko można spotkać państwo lub imperium, które 329

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

nie rekrutowałoby barbarzyńskich oddziałów, często ofe­ rując w zamian przywileje handlowe i lokalną autonomię. Pacyfikacja Galii przez Cezara udała się głównie dzięki od­ działom galijskim. W tym przypadku, zamiast dokonywać podboju, barbarzyńcy stawali się częścią sił zbrojnych ist­ niejącego już państwa na wzór, na przykład, Kozaków lub Gurhków. Wzorzec ten w okresie kolonializmu nazywany był „tubylczym subimperializmem”48. Korzystanie na dużą skalę z najemników stwarza jednak dla osiadłego państwa ryzyko, o czym przekonali się Tangowie, kiedy zmuszeni zo­ stali do wynajęcia tureckich Ujgurów, aby stłumić potężną rebelię An Lushana. Wśród „specjalistów od barbarzyńców” wydaje się ist­ nieć zgoda co do tego, że koczowniczy pasterze potrzebują osiadłych społeczności jako rezerwuarów zasobów ludzkich i zysków, ale także jako punktów wymiany handlowej. Znani są z przymusowych przesiedleń ludności rolniczej, co miało na celu utworzenie takich „magazynów”. Co więcej, zgodnie z owym poglądem, konfederacje barbarzyńców działały jako „imperia cieni” sąsiadujące z dużymi osiadłymi wspólnota­ mi politycznymi i pasożytujące na nich. Ich quasi-pochodny status podkreśla fakt, że kiedy upadał żywiciel, one także miały tendencję do znikania. Jak ujął to Nikolay Kradin: „Stopień centralizacji wśród koczowników jest wprost propor­ cjonalny do zasięgu sąsiadującej z nimi cywilizacji rolniczej”. Imperialna i quasi-imperialna organizacja koczowników w Eurazji po raz pierwszy rozwinęła się po zakończeniu się „epoki osi” w połowie I tysiąclecia p.n.e., w czasach potężnych

48 R.B. Ferguson, N.L. Whitehead, The Violent Edge of Empire, w: ciz (ed.), War in the Tribal Zone: Expanding States and Indigenous Warfare, Santa Fe: School of American Research, 1992, s. 23.

330

MROCZNY BL1ŻNAK

imperiów rolniczych (Qin w Chinach, Maurów w Indiach, hel­ lenistycznych państw w Azji Mniejszej, Cesarstwa Rzymskie­ go w Europie) oraz w tych regionach [...], gdzie koczownicy zostali zmuszeni do kontaktu z wysoko rozwiniętymi społecz­ nościami rolniczymi i miejskimi'19.

Kradin i inni badacze zaliczają do par, które razem po­ wstały i upadły, Xiongnu i Chiny dynastii Han, turecki kaganat i Tang, Hunów i Rzymian, „ludy morza” i Egipcjan, a być może też Amorytów i mezopotamskie państwa-miasta. Wydaje się, że nie możemy włączyć do tej kategorii dynastii Yuan i dynastii mandżurskiej, które zamiast zniknąć, wchło­ nęły osiadłe królestwo. Co charakterystyczne, chociaż i godne ubolewania, wiele atramentu poświęcono państwom barbarzyńców i nękanym przez nie imperiom. Podobnie jak stolica, która dominuje w wiadomościach, potężne państwa zdominowały także re­ lację historyczną. Bardziej zrównoważona historia uwiecz­ niłaby w kronikach także relacje setek mniejszych państw z tysiącami pobliskich ludów niepaństwowych, nie mówiąc już o związku grabieży i sojuszu w relacjach między tymi ludami niepaństwowymi. Przykładem może być tu relacja Tukidydesa, który w swoim opisie Aten w czasie wojny peloponeskiej omawia dziesiątki różnych ludów zamieszkujących góry i doliny: rządzonych przez królów, ale też nieposiadających władców, z którymi to ludami Ateny są w sojuszu, którym płacą daninę lub które traktują jak wrogów. Każda z tych par, gdyby znano ich historie, niezmiernie zwiększy­ łaby nasze rozumienie relacji panujących między państwami i ich niepaństwowymi sąsiadami. 49 N.N. Kradin, Nomadic Empires in Evolutionary Perspective, w L.E. Grinin i in. (ed.), The Early State..., s. 504. Zob. także T.J. Barfield, Tribe and State Relations.... który wyraża podobny pogląd.

331

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

ZŁOTA ERA?

Sądzę, że istniał długi okres czasu, mierzony nie tyle w stule­ ciach, ile raczej w tysiącleciach - od pojawienia się pierwszych państw i kończący się być może dopiero cztery wieki temu - który można nazwać „złotą erą barbarzyńców” i ludów niepaństwowych jako takich. Przez większą część tej długiej epoki, polityczny mechanizm dążący do zamknięcia swojego terytorium granicami, którego przykładem są współczesne państwa narodowe, jeszcze nie istniał. Charakterystyczne dla całego tego okresu były mobilność, płynne i otwarte grani­ ce, a także mieszane strategie przetrwania. Nawet wyjątko­ we i często niestałe imperia tej długiej epoki (rzymskie, Han, Ming, a w Nowym Świecie równorzędne wspólnoty politycz­ ne Majów oraz Inków) nie były w stanie przeszkodzić maso­ wym migracjom ludności przemieszczającej się tak w strefie ich wpływów politycznych, jak i poza nią. Powstawały tysiące niewielkich państw, które na krótko rozkwitały, po czym roz­ padały się na swoje podstawowe jednostki społeczne - wioski, rody i grupy. Kiedy wymagały tego okoliczności, populacje biegle modyfikowały swoje strategie egzystencji - porzucając rolnictwo płużne na rzecz lasu, las dla wędrownego rolnictwa i rolnictwo wędrowne dla pasterstwa. Chociaż wzrost liczby ludności sam w sobie mógł sprzyjać bardziej intensywnym strategiom utrzymania, kruchość państwa, jego podatność na epidemie oraz obecność dużych niepaństwowych peryferiów nie pozwalają nam dostrzec czegoś na kształt hegemonii państwa aż do, powiedzmy, 1600 roku n.e. Do tego momen­ tu znaczna część ludności świata nigdy nie widziała (stałego) poborcy podatkowego, jeżeli nawet się z nim zetknęła, nadal potrafiła pozostać fiskalnie niewidoczną. Nie ma szczególnej potrzeby, aby upierać się przy dość arbitralnie przyjętej dacie 1600 roku n.e. Odpowiada ona 332

ZŁOTA ERA?

mniej więcej ustaniu wielkich fal euroazjatyckich barbarzyń­ ców: nadciągających od strony morza wikingów (od VIII do XI wieku), wielkiego królestwa Tamerlana (koniec XIV wie­ ku) oraz podbojów Osmana i jego bezpośrednich następców. Wszystkie one zniszczyły, splądrowały i podbiły setki więk­ szych i mniejszych wspólnot politycznych oraz wysiedliły miliony ludzi. Celem tych ekspedycji było również zdobycie niewolników - do najważniejszych łupów tego typu kampa­ nii należały metale szlachetne oraz przeznaczeni na sprzedaż ludzie. Nie oznacza to, że połączone z handlem rajdy usta­ ły po roku 1600 n.e., chociaż niewątpliwie miały znacznie mniejszy zakres. Edward Gibbon, jeden z nielicznych bada­ czy, który miał coś do powiedzenia w imieniu pogan, zasta­ nawiał się, czy pod koniec XVIII wieku w Europie pozostali jacyś „barbarzyńcy”. (Mógłby tu uwzględnić berberyjskich piratów, Macedonię oraz szkockich górali, albo wziąć pod uwagę Europejczyków, którzy dołączyli do Arabów organi­ zujących wyprawy do afrykańskich portów w poszukiwaniu niewolników). Poza Europą i basenem Morza Śródziemne­ go aktywność obejmująca najazdy, handel i niewolnictwo pozostała głównym zajęciem w świecie malajskim i na wy­ żynach Azji Południowo-Wschodniej; parały się nią ludy górskie. W miarę rozwoju państw i imperiów opartych na prochu strzelniczym częstotliwość zbrojnych eskapad i prób zdominowania niewielkich państw przez ludy niepaństwowe zmniejszała się w tempie, które w dużym stopniu uzależnio­ ne było od regionu i jego geografii. Najwcześniejsze państwa dzięki możliwościom, jakie otworzył przed nimi handel, którego uzupełnieniem były najazdy i wymuszanie haraczy z zamian za ochronę, stano­ wiły jakościowo nowe środowisko dla ludów niepaństwo­ wych. Teraz znaczna część otaczającego je świata miała swoją cenę - mogły w pełni korzystać z nowych okoliczności, jakie 333

ZŁOTA ERA BARBARZYŃCÓW

otwierała przed nimi wymiana handlowa, bez konieczności stawania się częścią państwa. Zdarzały się okresy, kiedy po­ rzucenie pługa, do którego zaprzężony był poddany, na rzecz zbieractwa, myślistwa i gospodarki opartej na zasobach mo­ rza, stanowiło całkiem racjonalną kalkulację ekonomiczną, podobnie jak ucieczka ku wolności. W takich momentach istniało duże prawdopodobieństwo, iż odsetek barbarzyń­ ców w stosunku do poddanych państwa powiększy się; wy­ nikało to z faktu, że życie na peryferiach stawało się bardziej - a nie mniej - atrakcyjne. Warunki życia „późnych barbarzyńców” były, ogólnie rzecz biorąc, raczej dobre. Ich utrzymanie wciąż było oparte na kilku sieciach żywieniowych - żyjąc w rozproszeniu, byli też mniej uzależnieni od konsekwencji załamania się jedne­ go źródła pozyskiwania pokarmu. Prawdopodobnie cieszy­ li się lepszym zdrowiem i żyli dłużej - zwłaszcza kobiety. Przynoszący większe zyski handel zapewnił więcej czasu wolnego, zwiększając tym samym jeszcze bardziej dyspro­ porcję czasu wolnego i ciężkiej pracy między zbieraczami i rolnikami. I na koniec, co nie oznacza, że w jakikolwiek sposób trywializuję tę kwestię, barbarzyńcy nie byli podpo­ rządkowani ani udomowieni w ramach hierarchicznego po­ rządku społecznego osiadłego państwa rolniczego. Byli pod każdym względem bardziej wolni niż słynny szlachetny rol­ nik. Nie był to dla klasy barbarzyńców wcale zły bilans, któ­ ry jednak już dawno został unicestwiony przez fale historii. Istnieją jednak dwa głęboko melancholijne aspekty „złotej ery barbarzyńców”. Oba mają bezpośredni związek z wy­ nikającą z czynników ekologicznych polityczną fragmentacją życia ludów niepaństwowych. Wśród licznych towarów, przywożonych do utrzymujących z nimi relacje handlowe państw, była, rzecz oczywista, inna ludność niepaństwowa,

334

ZŁOTA ERA?

która mogła być sprzedawane w niewolę w centralnej czę­ ści państwa. Praktyka ta była tak powszechnie stosowana w kontynentalnej części Azji Południowo-Wschodniej, że można zidentyfikować coś w rodzaju łańcucha grabieżców, w którym bardziej strategicznie zlokalizowane i potężniej­ sze grupy atakowały słabszych i żyjących w większym roz­ proszeniu sąsiadów. Wzmacniały one w ten sposób, kosztem swoich barbarzyńskich pobratymców, rdzeń państwa. Drugim melancholijnym aspektem owego nowego spo­ sobu życia na peryferiach stanowionych przez ośrodek pań­ stwowy była, wspomniana już wcześniej, sprzedaż państwu umiejętności wojskowych barbarzyńców. Trudno byłoby znaleźć wczesne królestwo czy imperium, które nie czyni­ ło wśród ludów niepaństwowych - czasami wręcz hurtowo - zaciągów do swoich armii. Najemnicy mieli za zadanie chwytać zbiegłych niewolników i tłumić bunty własnych nieposłusznych pobratymców. Obciążenia finansowe spo­ czywające na barbarzyńcach miały tyle samo wspólnego z budowaniem państw, co ich plądrowanie. Jednak uzupeł­ niając systematycznie zasoby ludzkie państwa niewolnikami oraz chroniąc i powiększając jego terytorium dzięki swojej służbie wojskowej, barbarzyńcy de facto dobrowolnie kopali własny grób.

Bibliografia

Adams, Robert M., Agriculture and Urban Life in Early Southwestern Iran, „Science” 136, nr 3511 (1962), s. 109-122. Adams, Robert M„ An Interdisciplinary Overview of a Mesopotamian City and Its Hinterland, „Cuneiform Digital Library Journal" 1 (2008), s. 1-23. Adams, Robert M., Anthropological Perspectives on Ancient Trade, „Current Anthropology” 15, nr 3 (1974), s. 141-160. Adams, Robert M., Heartland of Cities: Surveys ofAncient Settlements and Land Use on the Central Floodplain of the Euphrates, Chicago: University of Chicago Press, 1974. Adams, Robert M„ Strategies of Maximization, Stability, and Resilien­ ce in Mesopotamian Society, Settlement, and Agriculture, „Proce­ edings of the American Philosophical Society” 122, nr 5 (1978), s. 329-335. Adams, Robert M., The Land Behind Bagdad: A History of Settlement on the Diyala Plains, Chicago: University of Chicago Press, 1965. Adams, Robert M., The Limits of State Power on the Mesopotamian Plain, „Cuneiform Digital Library Bulletin” 1 (2007), s. 1-3. Algaze, Guillermo, Initial Social Complexity in Southwestern Asia: The Mesopotamian Advantage, „Current Anthropology” 42, nr 2 (2001), s. 199-233. Algaze, Guillermo, The End of Prehistory and the Uruk Period, w: Harriet Crawford (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013 s. 68-94.

336

BIBLIOGRAFIA

Algaze, Guillermo, The Uruk Expansion: Cross Cultural Exchan­ ge in Early Mesopotamian Civilization, „Current Anthropology” 30, nr 5 (1989), s. 571-608. Appuhn, Karl, Inventing Nature: Forests, Forestry, and State Power in Renaissance Venice, „Journal of Modern History” 72, nr 4 (2000), s. 861-889. Armelagos, George J., McArdle, Alan, Population, Disease, and Evo­ lution, „Memoirs of the Society of American Archaeology” 30: Population Studies in Archaeology and Biological Anthropology: A Symposium (1975), s. 1-10. Armelagos, George J. i in., The Origins of Agriculture: Population Growth During a Period of Declining Health, „Population and Environment: A Journal of Interdisciplinary Studies” 13, nr 1 (1981), s. 9-22. Artzy, Michal, Routes, Trade, Boats and 'Nomads of the Sea', w: Gitin, Seymour, Mazar, Amihai, Stern, Ephraim (ed.), Mediterranean Peoples in Transition: Thirteenth to Early Tenth Centuries BCE. In Honor of Professor Trude Dothan, Jerusalem: Israel Exploration Society, 1998, s. 439-448. Artzy, Michal, Hillel, Daniel, A Defense of the Theory of Progressive Salinization in Ancient Southern Mesopotamia, „Geo-archaeology" 3, nr 3 (1988), s. 235-238. Asher-Greve, Julia M., Women and Agency: A Survey from Late Uruk to the End of Ur III, w: Harriet Crawford (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013, s. 345-358. Asouti, Eleni, Fuller, Dorian Q., A Contextual Approach to the Emer­ gence of Agriculture in Southwest Asia: Reconstructing Early Neolithic Plant-food Production, „Current Anthropology" 54, nr 3 (2013), s. 299-345. Astrom, Paul, Continuity and Discontinuity: Indigenous and Foreign Elements in Cyprus Around 1200 BC, w: Gitin, Seymour, Mazar, Amihai, Stern, Ephraim (ed.), Mediterranean Peoples in Transition: Thirteenth to Early Tenth Centuries BCE. In Honor of Professor Trude Dothan, Jerusalem: Israel Exploration Society, 1998, s. 80-86. Axtell, James, The White Indians of Colonial America, „William and Mary Quarterly” 3rd series 32 (1975), s. 55-88. Bairoch, Paul, Cities and Economic Development: From the Dawn of History to the Present, trans. Christopher Braider, Chicago: University of Chicago Press, 1988.

337

BIBLIOGRAFIA

Baker, Paul T., Sanders, William T., Demographic Studies in Anthropo­ logy, „Annual Review of Anthropology” 1 (1972), s. 151-178. Barfield, Thomas J., The Perilous Frontier: Nomadic Empires and China, Oxford: Blackwell, 1992. Barfield, Thomas ]., The Shadow Empires: Imperial State Formation Along the Chinese Nomad Frontier, w: Susan E. Alcock i in. (ed.), Empires: Perspectives from Archaeology and History, Cambridge: Cambridge University Press, 2001, s. 11-41. Barfield, Thomas J., Tribe and State Relations: The Inner Asian Perspec­ tive, w: Philip S. Khoury, Joseph Kostiner (ed.), Tribes and State Formation in the Middle East, Berkeley: University of California Press, 1990, s. 153-182. Beckwith, Christopher, Empires of the Silk Road: A History of Central Eurasia from the Bronze Age to the Present, Princeton: Princeton University Press, 2009. Bell, Barbara, The Dark Ages in Ancient History: 1. The First Dark Age in Egypt, „American Journal of Archaeology” 75, nr 1 (1971), s. 1-26. Bellwood, Peter, First Farmers: The Origins of Agricultural Societies, Oxford: Blackwell, 2005. Bennet, John, The Aegean Bronze Age, w: Walter Scheidel, Ian Morris, Richard Sailer (ed.), The Cambridge Economic History of the Gre­ co-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007, s. 175-210. Berelov, Ilya, Signs of Sedentism and Mobility in Agro-Pastoral Com­ munity During the Levantine Middle Bronze Age: Interpreting Site Function and Occupation Strategy at Zahrat adh-Dhra 1, „Journal of Anthropological Archaeology” 25 (2006), s. 117-143. Bernbeck, Reinhard, Lasting Alliances and Emerging Competition: Economics Developments in Early Mesopotamia, „Journal of Anthropological Archaeology” 14 (1995), s. 1-25. Berry, R.J., The Genetical Implications of Domestication in Animals, w: Peter J. Ucko, G.W. Dimbleby (ed.), The Domestication and Exploitation ofPlants and Animals. Proceedings of a Meeting of the Research Seminar in Archaeology and Related Subjects held at the Institute ofArchaeology, London University, Chicago: Aldine, 1969, s. 207-217. Blanton, Richard, Fargher, Lane, Collective Action in the Formation of Pre-Modern States, New York: Springer, 2008.

338

BIBLIOGRAFIA

Blinman, Eric, 2000 Years of Cultural Adaptation to Climate Change in the Southwestern United States, „AMBO: A Journal of the Human Environment” 37, sp. 14 (2000), s. 489-497. Bocquet-Appel, Jean-Pierre, Paleoanthropological Traces of a Neolithic Demographic Transition, „Current Anthropology” 43, nr 4 (2002), s. 637-650. Bocquet-Appel, Jean-Pierre, The Agricultural Demographic Transition (ADT) During and After the Agricultural Inventions, „Current Anthropology” 52, nr S4 (2011), s. 497-510. Boone, James L., Subsistence Strategies and Early Human Popula­ tion History: An Evolutionary Perspective, „World Archaeology” 34, nr 1 (2002), s. 6-25. Boserup, Ester, The Conditions of Agricultural Growth: The Economics of Agrarian Change Under Population Pressure, Chicago: Aldine, 1965. Bowersock, G.W., The Dissolution of the Roman Empire, w: Norman Yoffee, George L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations, Tucson: University of Arizona Press, 1988, s. 165-175. Boyden, S.V., The Impact of Civilisation on the Biology ofMan, Toronto: University of Toronto Press, 1970. Braund, D.C., Tsetkhladze G.R., The Export of Slaves from Colchis, „Classical Quarterly” new series 39, nr 1 (1988), s. 114-125. Brinkman, John Anthony, Settlement Surveys and Documentary Evi­ dence: Regional Variation and Secular Trends in Mesopotamian Demography, „Journal of Near Eastern Studies” 43, nr 3 (1984), s. 169-180. Brody, Hugh, The Other Side of Eden: Hunters, Farmers, and the Shaping of the World, Vancouver: Douglas and McIntyre, 2002. Bronson, Bennett, Exchange at the Upstream and Downstream Ends: Notes Toward a Functional Model of the Coastal State in Southeast Asia, w: Karl Hutterer (ed.), Economic Exchange and Social Inte­ raction in Southeast Asia: Perspectives from Prehistory, History, and Ethnography, Ann Arbor: Center for South and Southeast Asian Studies, University of Michigan, 1977, s. 39-52. Bronson, Bennett, The Role of Barbarians in the Fall of States, w: Nor­ man Yoffee, George L. Cowgill (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations, Tucson: University of Arizona Press, 1988, s. 196-218.

339

BIBLIOGRAFIA

Broodbank, Cyprian, The Making of the Middle Sea: A History of the Mediterranean from the Beginning to the Emergence of the Classical World, London: Thames and Hudson, 2013. Burke, Edmund, Pomeranz, Kenneth (ed.), The Environment and World History, Berkeley: University of California Press, 2009. Burnet, Sir MacFarlane, White, David O„ The Natural History of Infectious Disease, 4th ed., Cambridge: Cambridge University Press, 1972. Burns, Thomas S., Rome and the Barbarians, 100 BC-AD 400, Balti­ more: Johns Hopkins University Press, 2003. Cameron, Catherine M., Captives and Culture Change, „Current Anthropology” 52, nr 2 (2011), s. 169-209. Cameron, Catherine M„ Tomka, Steve A., Abandonment of Set­ tlements and Regions: Ethnoarchaeological and Archaeological Approaches. New Directions in Archaeology, Cambridge: Cam­ bridge University Press, 1996. Carlson, Anders E., What Caused the Younger Dryas Cold Event, „Geology” 38, nr 4 (2010), s. 383-384, http://geology.gsapubs.org/ content/38/4/383.short?rss=18tssource=mfr. Carmichael, G., Infection, Hidden Hunger and History, „Journal of In­ terdisciplinary History” 14, nr 2: Hunger and History: The Impact of Changing Food Production and Consumption Patterns on Society (1983), s. 249-264. Carmona, Salvador, Ezzamel, Mahmoud, Accounting and Forms of Accountability in Ancient Civilizations: Mesopotamia and Ancient Egypt, Working Paper, Annual Conference of the European Accounting Association, Goteborg, Sweden, 2005. Carneiro, Robert, A Theory of the Origin of the State, „Science” 169 (1970), s. 733-739. Chakrabarty, Dipesh, The Climate of History: Four Theses, „Critical Inquiry” 35 (2009), s. 197-222. Chang, Kwang-chih, Ancient Trade as Economics or as Ecology, w: Je­ remy Sabloff, C.C. Lamberg-Karlovsky (ed.), Ancient Civilization and Trade, Albuquerque: School of American Research, University of New Mexico Press, 1975, s. 211-224. Chapman, Robert, Archaeology ofComplexity, London: Routledge, 2003. Chayanov, Alexander V., The Theory of Peasant Economy, Daniel Thorner, Basile Kerblay, R.E.F. Smith (ed.), Homewood: Richard D. Irwin for the American Economic Association, 1966.

340

BIBLIOGRAFIA

Christensen, Peter, The Decline of Iranshahr: Irrigation and Environ­ ments in the History of the Middle East, 500 BC to AD 1500, Copen­ hagen: Museum Tusculanum, 1993. Christian, David, Maps of Time: An Introduction to Big History, Berkeley: University of California Press, 2004. Clarke, Joanne (ed.), Archaeological Perspectives on the Transmission and Transformation of Culture in the Eastern Mediterranean, Oxford: Oxbow, 2005 (Levant Supplementary Series 2). Clastres, Pierre, La Société contre l’État, Paris: Editions de Minuit, 1974. Coatsworth, John i in., Global Connections: Politics, Exchange, and So­ cial Life in World History, vol. 1: To 1500, Cambridge: Cambridge University Press, 2015. Cockburn, I. Aiden, Infectious Diseases in Ancient Populations, „Cur­ rent Anthropology” 12, nr 1 (1971), s. 45-62. Conklin, Harold C„ Hanunôo Agriculture: A Report on an Integral System of Shifting Cultivation in the Philippines, Rome: Food and Agriculture Organization of the United Nations, 1957. Cowgill, George L„ On Causes and Consequences of Ancient and Modern Population Changes, „American Anthropologist” 77, nr 3 (1975), s. 505-525. Crawford, Harriet, Ur: The City of the Moon God, London: Blooms­ bury, 2015. Crawford, Harriet (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013. Cronon, William, Changes in the Land: Indians, Colonists, and the Ecology of New England, rev. ed., New York: Hill and Wang, 2003. Crossley, Pamela Kyle, Siu, Helen, Sutton, Donald (ed.), Empire at the Margins: Culture and Frontier in Early Modern China, Berkeley: University of California Press, 2006. Crouch, Barry A., Booty Capitalism and Capitalism's Booty: Slaves and Slavery in Ancient Rome and the American South, „Slavery and Abolition: A Journal of Slave and Post-Slave Studies” 6, nr 1 (1985), s. 3-24. Crumley, Carol L., The Ecology of Conquest: Contrasting Agropasto­ ral and Agricultural Societies' Adaptation to Climatic Change, w: Carol L. Crumley (ed.), Historical Ecology: Cultural Knowledge and Changing Landscapes, Santa Fe: School of American Research Press, 1994 (School ofAmerican Research Advanced Seminar Series), s. 183-201.

341

BIBLIOGRAFIA

Cunliffe, Barry, Europe Between the Oceans: Themes and Variations: 9000 BC-AD 1000, New Haven: Yale University Press, 2008. Dalfes, H. Niizhet, Kukla, George, Weiss, Harvey, Third Millennium BC Climate Change and Old World Collapse, „Global Environmen­ tal Change" 49 (2013), NATO Advanced Science Institutes Series 1. Dark, Petra, Gent, Henry, Pests and Diseases of Prehistoric Crops: A Yield ‘Honeymoon for Early Grain Crops in Europe?, „Oxford Journal of Archaeology” 20, nr 1 (2001), s. 59-78. Darwin, John, After Tamerlane: The Rise and Fall of Global Empires, 1400-2000, London: Penguin, 2007. Deacon, Robert T„ Deforestation and Ownership: Evidence from Historical Accounts and Contemporary Data, „Land Economics” 75, nr 3 (1999), s. 341-359. Diakanoff, M., Structure of Society and State in Early Dynastic Sumer, „Monographs of the Ancient Near East” 1, nr 3 (1974). Diamond, Jared, Strzelby, zarazki, maszyny. Losy ludzkich społeczeństw, tłum. Marek Konarzewski, Warszawa: Prószyński i S-ka, 2000. Dickson, D. Bruce, Circumscription by Anthropogenic Environmental Destruction: An Expansion of Carneiro's (1970) Theory of the Ori­ gin of the State, „American Antiquity” 52, nr 4 (1987), s. 709-716. Di Cosmo, Nicola, State Formation and Periodization in Inner Asian History, „Journal of World History” 10, nr 1 (1999), s. 1-40. Di Cosmo, Nicola, Ancient China and Its Enemies: The Rise ofNomadic Power in East Asian History, Cambridge: Cambridge University Press, 2011. Dietler, Michael, The Iron Age in the Western Mediterranean, w: Walter Scheidel, Ian Morris, Richard Sailer (ed.), The Cambridge Econo­ mic History of the Greco-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007, s. 242-276. Dietler, Michael, Herbich, Ingrid, Feasts and Labor Mobilization: Dissecting a Fundamental Economic Practice, w: Michael Dietler, Brian Hayden (ed.), Feasts: Archaeological and Ethnographic Per­ spectives on Food, Politics, and Power, Washington: Smithsonian Institution Press, 2001, s. 240-264. Donaldson, Adam, Peasant and Slave Rebellions in the Roman Repu­ blic, rozprawa doktorska na University of Arizona, 2012. D’Souza, Rohan, Drowned and Dammed: Colonial Capitalism and Flood Control in Eastern India, New Delhi: Oxford University Press, 2006.

342

BIBLIOGRAFIA

Dyson-Hudson, Rada, Smith, Eric Alden, Human Territoriality: An Ecological Reassessment, „American Anthropologist" new series 890, nr 1 (1973), s. 21-41. Eaton, S. Boyd, Konner, Melvin, Paleolithic Nutrition, „New England Journal of Medicine” 312, nr 5 (1985), s. 283-290. Ebrey, Patricia Buckley, The Cambridge Illustrated History of China, Cambridge: Cambridge University Press, 1996. Elias, Norbert, The Civilizing Process: Sociogenic and Psychogenic Inve­ stigations, rev. ed., Oxford: Blackwell, 1994. Ellis, Maria de J„ Taxation in Ancient Mesopotamia: The History of the Term Miksu, „Journal of Cuneiform Studies” 26, nr 4 (1974), s. 211- 250. Elvin, Mark, Retreat of the Elephants: An Environmental History of China, New Haven: Yale University Press, 2004. Endicott, Kirk, Introduction: Southeast Asia, w: Richard B. Lee, Richard Daly (ed.), The Cambridge Encyclopedia of Hunters and Gatherers, Cambridge: Cambridge University Press, 1999, s. 275-283. Englund, R.K., Texts from the Late Uruk Period, w: Josef Bauer, Robert K. Englund, Manfred Krebernik (ed.), Mesopotamien: Spaturuk -Zeit undfriihdynastische Zeit, Freiburg: Universitatsverlag, 1998, s. 15-236. Eshed, Vered i in., Has the Transition to Agriculture Reshaped the Demographic Structure of Prehistoric Populations? New Evidence from the Levant, „American Journal of Physical Anthropology” 124 (2004), s. 315-329. Evans-Pritchard Edward Evan, The Nuer: A Description of the Modes of Livelihood and Political Institutions of a Nilotic People, Oxford: Clarendon, 1940. Evin, Allowen i in., The Long and Winding Road: Identifying Pig Do­ mestication Through Molar Size and Shape, „Journal of Archaeolo­ gical Science” 40 (2013), s. 735-742. Farber, Walter, Health Care and Epidemics in Antiquity: The Example ofAncient Mesopotamia, Lecture, Oriental Institute, June 26,2006, CHIASMOS, https://www.youtube.com/watch?v=Yw_4 Cghic_w. Farber, Walter, How to Marry a Disease: Epidemics, Contagion, and a Magic Ritual Against the ‘Hand of the Ghost’, w: H.F.J. Horstmanshoff, M. Stol (ed.), Magic and Rationality in Ancient Near Eastern and Graeco-Roman Medicine, Leiden: Brill, 2004, s. 117-132.

343

BIBLIOGRAFIA

Febvre, Lucien, A Geographical Introduction to History, trans. E.G. Mountford, J.H. Paxton, London: Routledge Kegan Paul, 1923. Feinman, Gary M., Marcus, Joyce, Archaic States, Santa Fe: School of American Research, 1998. Fenner, Frank, The Effects of Changing Social Organization on the In­ fectious Diseases ofMan, w: S.V. Boyden, The Impact of Civilisation on the Biology of Man, Toronto: University of Toronto Press, 1970, s. 48-68. Ferguson, R. Brian, Whitehead, Neil L„ The Violent Edge of Empire, w: R. Brian Ferguson, Neil L. Whitehead (ed.), War in the Tribal Zone: Expanding States and Indigenous Warfare, Santa Fe: School of American Research, 1992, s. 1-30. Fiennes, R.N., Zoonoses and the Origins and Ecology of Human Dise­ ase, London: Academic Press, 1978. Finley, M.I., Was Greek Civilization Based on Slave Labour?, „Historia: Zeitschrift fur alte geschichte” 8, nr 2 (1959), s. 145-164. Fiskesjo, Magnus, The Barbarian Borderland and the Chinese Imagina­ tion: Travelers in Wa Country, „Inner Asia” 5, nr 1 (2002), s. 81-99. Flannery, Kent V., Origins and Ecological Effect of Early Domestica­ tion in Iran and the Middle East, w: Peter J. Ucko, G.W. Dimbleby (ed.), The Domestication and Exploitation of Plants and Animals. Proceedings of a Meeting of the Research Seminar in Archaeology and Related Subjects held at the Institute of Archaeology, London University, Chicago: Aldine, 1969, s. 73-100. Fletcher, Joseph, The Mongols: Ecological and Social Perspectives, „Harvard Journal of Asiatic Studies” 46, nr 1 (1986), s. 11-50. Fowler, Catherine, Ecological/Cosmological Knowledge and Land Ma­ nagement Among Hunter-Gatherers, w: Richard B. Lee, Richard Daly, The Cambridge Encyclopedia of Hunters and Gatherers, Cambridge: Cambridge University Press, 1999, s. 419-425. French, E.B., Wardle, K.A. (ed.), Problems in Greek Prehistory: Papers Presented at the Centenary Conference of the British School of Archaeology at Athens, Manchester: Bristol Classical Press, 1986. Friedman, Jonathan, Tribes, States, and Transformations: An Association for Social Anthropology Study, w: Maurice Bloch (ed.), Marxist Analy­ ses and Social Anthropology, New York: Wiley, 1975, s. 161-200. Fukuyama, Francis, The Origins of Political Order: From Prehuman Times to the French Revolution, New York: Farrar, Straus and Giroux, 2011.

344

BIBLIOGRAFIA

Fuller, Dorian Q. i in., Cultivation and Domestication Has Multiple Origins: Arguments Against the Core Area Hypothesis for the Ori­ gins ofAgriculture in the Near East, „World Archaeology” 43, nr 4, special issue: Debates in World Archaeology (2011), s. 628-652. Gelb, Jgnace J., Prisoners of War in Early Mesopotamia, „Journal of Near Eastern Studies” 32, nr 12 (1973), s. 70-98. Gibson, McGuire, Briggs, Robert D., The Organization of Power: Aspects of Bureaucracy in the Ancient Near East, Chicago: Orien­ tal Institute of the University of Chicago, 1987 (Studies in Ancient Oriental Civilization 46). Gilbert, Allan S., Modern Nomads and Prehistoric Pastoralists: The Limits of Analogy, „Journal of the Ancient Near Eastern Society” 7(1975), s. 53-71. Gilman, A., The Development of Social Stratification in Bronze Age Europe, „Current Anthropology” 22 (1981), s. 1-23. Gitin, Seymour, Mazar, Amihai, Stern, Ephraim (ed.), Mediterrane­ an Peoples in Transition: Thirteenth to Early Tenth Centuries BCE. In Honor of Professor Trude Dothan, Jerusalem: Israel Exploration Society, 1998. Goelet, Ogden, Problems ofAuthority, Compulsion, and Compensation in Ancient Egyptian Labor Practices, w: Piotr Steinkeller, Michael Hudson (ed.), Labor in the Ancient World, Dresden: Islet Verlag, 2015 (International Scholars Conference on Ancient Near Eastern Economies 5), s. 523-582. Goring-Morris, A. Nigel, Belfer-Cohen, Anna, Neolithization Proces­ ses in the Levant: The Outer Envelope, „Current Anthropology” 52, nr S4: The Origins of Agriculture: New Data, New Ideas (2011), s. S195- S208. Goudsblom, Johan, Fire and Civilization, London: Penguin, 1992. Graeber, David, Debt: The First 5,000 Years, London: Melville House, 2011. Greger, Michael, The Human/Animal Interface: Emergence and Resur­ gence of Zoonotic Infectious Diseases, „Critical Reviews in Micro­ biology” 33 (2007), s. 243-299. Grinin, Leonid E. i in. (ed.), The Early State, Its Alternatives and Ana­ logues, Volgograd: Uchitel, 2004. Groenen, Martien A.M. i in., Analysis of Pig Genome Provides Insight into Porcine Domestication and Evolution, „Nature" 491 (2012), s. 391-398.

345

BIBLIOGRAFIA

Groube, Les, The Impact of Diseases upon the Emergence of Agricul­ ture, w: D.R. Harris (ed.), The Origins and Spread of Agriculture and Pastoralism in Eurasia, Washington: Smithsonian Institution Press, 1996, s. 101-129. Halstead, Paul, O’Shea, John (ed.), Bad Year Economics: Cultural Responses to Risk and Uncertainty, Cambridge: Cambridge Uni­ versity Press, 1989. Hamalainen, Pekka, Comanche Empire, New Haven: Yale University Press, 2009. Hamalainen, Pekka, What’s in a Concept! The Kinetic Empire of the Comanches, „History and Theory” 52, nr 1 (2013), s. 81-90. Harari, Yuval Noah, Sapiens: A Brief History of Humankind, London: Harvill Seeker, 2011. Harlan, Jack R., Crops and Man, 2nd ed., Madison: American Society of Agronomy, Crop Science Society of America, 1992. Harris, David R„ Settling Down and Breaking Ground: Rethinking the Neolithic Revolution, Amsterdam: Kroon-Voordrachte, 1990. Harris, David R., Hillman, Gordon C. (ed.). Foraging and Farming: The Evolution ofPlant Exploitation, London: Unwin Hyman, 1989. Harrison, Mark, Contagion: How Commerce Has Spread Disease, New Haven: Yale University Press, 2012. Headland, T.N., Revisionism in Ecological Anthropology, „Current Anthropology” 38, nr 4 (1997), s. 43-66. Headland, T.N., Reid L.A., Hunter-Gatherers and Their Neighbors from Prehistory to the Present, „Current Anthropology” 30, nr 1 (1989), s. 43-66. Heather, Peter, The Fall of the Roman Empire: A New History of Rome and the Barbarians, Oxford: Oxford University Press, 2006. Hendrickson, Elizabeth, Thuesen, Ingolf (ed.), Upon This Foundation: The Ubaid Reconsidered, Copenhagen: Museum Tusculanum Press, Carsten Niebuhr Institute of Ancient Near Eastern Studies, 1989. Hillman, Gordon, Traditional Husbandry and Processing of Archaic Cereals in Recent Time: The Operations, Products, and Equipment Which Might Feature in Sumerian Texts, „Bulletin of Sumerian Agriculture” 1 (1984), s. 114-172. Hochschild, Adam, Bury the Chains: Prophets and Rebels in the Fight to Free an Empire’s Slaves, New York: Houghton Mifflin, 2015. Hodder, Ian, The Domestication of Europe: Structure and Contingency in Neolithic Societies, Oxford: Blackwell, 1990.

346

BIBLIOGRAFIA

Hole, Frank, A Monumental Failure: The Collapse of Susa, w: Robin A. Carter, Graham Philip (ed.), Beyond the Ubaid: Transformation and Integration of Late Prehistoric Societies of the Middle East, Chicago: Oriental Institute of the University of Chicago, 2010 (Studies in Oriental Civilization 653), s. 221-226. Houston, Stephen, The First Writing: Script Invention as History and Process, Cambridge: Cambridge University Press, 2004. Hritz, Carrie, Pournelle, Jennifer, Feeding History: Deltaic Resiliene In­ herited Practice and Millennia-scale Sustainability, w: H. Thomas Foster II, David John Goldstein, Lisa M. Paciulli (ed.), The Future in the Past: Historical Ecology Applied to Environmental Issues, Columbia: University of South Carolina Press, 2015, s. 59-85. Hughes, J. Donald, The Mediterranean: An Environmental History, Santa Barbara: ABC-CLIO, 2005. Ingold, T., Foraging for Data, Camping with Theories: Hunter-Gathe­ rers and Nomadic Pastoralists in Archaeology and Anthropology, „Antiquity” 66 (1992), s. 790-803. Irons, William G„ Cultural Capital, Livestock Raiding, and the Milita­ ry Advantage of Traditional Pastoralists, w: Leonid E. Grinin i in. (ed.), The Early State, Its Alternatives and Analogues, Volgograd: Uchitel, 2004, s. 466-475. Irons, William G., Livestock Raiding Among Pastoralists: An Adapti­ ve Interpretation, w: Papers of the Michigan Academy of Science, Arts, and Letters, Ann Arbor: University of Michigan Press, 1965, s. 383-414. Jacobs, Jane, The Economy of Cities, New York: Vintage, 1969. Jacoby, Karl, Slaves by Nature? Domestic Animals and Human Slaves, „Slavery and Abolition” 18, nr 1 (1994), s. 89-98. Jameson, Michael H., Agriculture and Slavery in Classical Athens, „Classical Journal” 73, nr 2 (1977), s. 122-145. Jones, David S., Virgin Soils Revisited, „William and Mary Quarterly” 3rd series 60, nr 4 (2003), s. 703-742. Jones, Martin, Feast: Why Humans Share Food, Oxford: Oxford Uni­ versity Press, 2007. Kealhofer, Lisa, Changing Perceptions of Risk: The Development of Agro-Ecosystems in Southeast Asia, „American Anthropologist” new series 104, nr 1 (2002), s. 178-194. Keightley, David N. (ed.), The Origins of Chinese Civilization, Berkeley: University of California Press, 1983.

347

BIBLIOGRAFIA

Kennett, Douglas J., Kennett, fames P„ Early State-Formation in So­ uthern Mesopotamia: Sea Levels, Shorelines, and Climate Change, „Journal of Island and Coastal Archaeology” 1 (2006), s. 67-99. Khazanov, Anatoly M., Nomads of the Eurasian Steppes in Historical Retrospective, w: Leonid E. Grinin i in. (ed.), The Early State, Its Alternatives and Analogues, Volgograd: Uchitel, 2004, s. 476 - 499. Kleinman, Arthur M. i in., Introduction: Avian and Pandemic Influ­ enza: A Bio-Social Approach, „Journal of Infectious Diseases” 197, supplement 1 (2008), s. SI- S3. Kovacs, Maureen G. (trans.), The Epic of Gilgamesh, Stanford: Stanford University Press, 1985. Kradin, Nikolay N.. Nomadic Empires in Evolutionary Perspective, w: Leonid E. Grinin i in. (ed.), The Early State, Its Alternatives and Analogues, Volgograd: Uchitel, 2004, s. 501-523. Larson, Gregor, Ancient DNA, Pig Domestication, and the Spread of the Neolithic into Europe, „Proceedings of the National Academy of Sciences” 104, nr 39 (2007), s. 15276-15281. Larson, Gregor, Fuller, Dorian Q„ The Evolution of Animal Domesti­ cation, „Annual Review of Ecology, Evolution, and Systematics” 45 (2014), s. 115-136. Larson, Gregor, Patterns of East Asian Pig Domestication, Migration, and Turnover Revealed by Modern and Ancient DNA, „Proceed­ ings of the National Academy of Sciences” 107, nr 17 (2010), s. 7686-7691. Lattimore, Owen, On the Wickedness of Being Nomads, w: Owen Lat­ timore, Studies in Frontier History: Collected Papers, 1928-1958, London: Oxford University Press, 1962, s. 415-426. Lattimore, Owen, The Frontier in History w: Owen Lattimore, Studies in Frontier History: Collected Papers, 1928-1958, London: Oxford University Press, 1962, s. 469-491. Leach, Helen M., Human Domestication Reconsidered, „Current Anthropology” 44, nr 3 (2003), s. 349-368. Lee, Richard B., Population Growth and the Beginnings of Sedentary Life Among the IKung Bushmen, w: Brian Spooner (ed.), Popula­ tion Growth: Anthropological Implications, Cambridge: MIT Press, 1972, s. 301-324, http://www.popline.org/node/517639. Lee, Richard B., Daly, Richard, The Cambridge Encyclopedia of Hunters and Gatherers, Cambridge: Cambridge University Press, 1999.

348

BIBLIOGRAFIA

Lefebvre, Henri, The Production of Space, New York: Wiley-Blackwell, 1992. Lehner, Mark, Labor and the Pyramids: The Hiet el-Ghurab ‘Workers Town’at Giza, w: Piotr Steinkeller, Michael Hudson (ed.), Labor in the Ancient World, Dresden: Islet Verlag, 2015 (International Scho­ lars Conference on Ancient Near Eastern Economies 5), s. 396-522. Lévi-Strauss, Claude, La Pensée sauvage, Paris: Pion, 1962. Lewis, Mark Edward, The Early Chinese Empires: Qin and Han, Cambridge: Belknap Press of Harvard University Press, 2007. Lieberman, Victor, Strange Parallels: Southeast Asia in Global Con­ text, c. 800-1830, t. 1: Integration on the Mainland, Cambridge: Cambridge University Press, 2003; t. 2: Mainland Mirrors: Europe, Japan, China, Southeast Asia and the Islands, Cambridge: Cam­ bridge University Press, 2009. Lindner, Rudi Paul, Nomads and Ottomans in Medieval Anatolia, Bloomington: Research Institute for Inner Asian Studies, India­ na University, 1983 (Indiana University Uralic and Altaic Series 144). Mann, Charles C., 1491: New Revelations of the Americas Before Columbus, New York: Knopf, 2005. Manning, Richard, Against the Grain: How Agriculture Has Hijacked Civilization, New York: Northpoint, 2004. Marston, John M., Archaeological Markers of Agricultural Risk Ma­ nagement, „Journal of Archaeological Anthropology” 30 (2011), s. 190-205. Matthews, Roger, The Archaeology of Mesopotamia: Theories and Approaches, Oxford: Routledge, 2003. Mayshar, Joram, Moav, Omer, Neeman, Zvika, Pascali, Luigi, Cereals, Appropriability, and Hierarchy, „CEPR Discussion Paper 10742” (2015), www.cepr.org/active/publications/discussion_papers/dp. php?dpno=10742. McAnany, Patricia, Yoffee, Norman (ed.), Questioning Collapse: Human Resilience, Ecological Vulnerability, and the Aftermath of Empire, Cambridge: Cambridge University Press, 2009. McCorriston, Joy, The Fiber Revolution: Textile Extensification, Alie­ nation, and Social Stratification in Ancient Mesopotamia, „Current Anthropology” 38, nr 4 (1997), s. 517-535. McKeown, Thomas, The Origins of Human Disease, Oxford: Blackwell, 1988.

349

BIBLIOGRAFIA

McLean, Rose B„ Cultural Exchange in Roman Society: Freed Slaves and Social Value, rozprawa doktorska na Princeton University, 2012. McMahon, Augusta, North Mesopotamia in the Third Millennium BC, w: Harriet Crawford (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013, s. 462-475. McNeill, John R„ Mountains of the Mediterranean World: An Environ­ mental History, Cambridge: Cambridge University Press, 1992. McNeill, John R., The Anthropocene Debates: What, When, Who, and Why?, Paper Presented to the Program in Agrarian Studies Colloquium, Yale University, September 11, 2015. McNeill, W.H., Frederick the Great and the Propagation of Potatoes, w: Byron Hollinshead, Theodore K. Rabb (ed.), I Wish I’d Have Been There: Twenty Historians Revisit Key Moments in History, New York: Vintage, 2007, s. 176-189. McNeill, W.H., Plagues and People, New York: Monticello Editions, History Book Club, 1976. McNeill, W.H., The Human Condition: An Ideological and Historical View, Princeton: Princeton University Press, 1980. Meek, R., Social Science and the Ignoble Savage, Cambridge: Cambrid­ ge University Press, 1976. Meiggs, Russell, Trees and Timber in the Ancient Mediterranean World, Oxford: Oxford University Press, 1982. Menu, Bernadette, Captifs de guerre et dépendance rurale dans l’Égypte du Nouvel Empire, w: Bernadette Menu (ed.), La dépendance rura­ le dans ¡'Antiquité égyptienne et proche-orientale, Cairo: Institut Français d’archéologie orientale, 2004. Mitchell, Peter, Horse Nations: The Worldwide Impact of the Horse on Indigenous Societies Post 1492, Oxford: Oxford University Press, 2015. Mithen, Steven, After the Ice: A Global Human History, 20,000-5000 BC, Cambridge: Harvard University Press, 2003. Molleson, T.I., The People ofAbu Hureyra, w: A.M.T. Moore, G.C. Hill­ man, A.J. Legge, Village on the Euphrates, Oxford: Oxford Univer­ sity Press, 2000, s. 301-324. Moore, A.M.T., Hillman G.C., Legge A.J., Village on the Euphrates, Oxford: Oxford University Press, 2000. Morris, Ian, Early Iron Age Greece, w: Walter Scheidel, Ian Mor­ ris, Richard Sailer (ed.), The Cambridge Economic History of the

350

BIBLIOGRAFIA

Greco-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007, s. 211-241. Morris, Ian, Why the West Rules - for Now: The Patterns ofHistory and What They Reveal About the Future, New York: Farrar, Straus and Giroux, 2010. Mumford, Jeremy Ravi, Vertical Empire: The General Resettlement of the Andes, Durham: Duke University Press, 2012. Nemet-Rejat, Karen Rhea, Daily Life in Ancient Mesopotamia, Peabody: Hendrickson, 2002. Netz, Reviel, Barbed Wire: An Ecology of Modernity, Middletown: Wesleyan University Press, 2004. Nevle R.J. i in., Ecological- Hydrological Effects of Reduced Biomass Burning in the Neo- Tropics After AD 1600, Geological Society of America Meeting, Minneapolis, 11 October 2011, abstrakt. Nissen, Hans J., The Early History of the Ancient Near East, 9000-2000 BC, Chicago: University of Chicago Press, 1988. Nissen, Hans J., The Emergence 'of Writing in the Ancient Near East, „Interdisciplinary Science Reviews” 10, nr 4 (1985), s. 349-361. Nissen, Hans J., Damerow, Peter, Englund, Robert S., Ancient Book­ keeping: Early Writing and Techniques of Administration in the Ancient Near East, Chicago: University of Chicago Press, 1993. Nissen, Hans J., Heine, Peter, From Mesopotamia to Iraq: A Concise History, trans. Hans J. Nissen, Chicago: University of Chicago Press, 2009. O’Connor, David, Society and Individual in Early Egypt, w: Janet Richards, Mary van Buren, Order, Legitimacy, and Wealth in Ancient States, Cambridge: Cambridge University Press, 2000, s. 21-35. O’Connor, Richard A., Agricultural Change and Ethnic Succession in Southeast Asian States: A Casefor Regional Anthropology, „Journal of Asian Studies” 54, nr 4 (1995), s. 968-996. Oded, Bustenay, Mass Deportations and Deportees in the Neo-Assyrian Empire, Weisbaden: Reichert, 1979. Ottoni, Claudio i in., Pig Domestication and Human-Mediated Disper­ sal in Western Eurasia Revealed Through Ancient DNA and Geo­ metric Morphometries, „Molecular Biology and Evolution" 30, nr 4 (2012), s. 824-832. Padgug, Robert A., Problems in the Theory ofSlavery and Slave Society, „Science and Society” 49, nr 1 (1976), s. 3-27.

351

BIBLIOGRAFIA

Panter-Brick, Catherina, Layton, Robert H., Rowley-Conwy, Peter (ed.), Hunter-Gatherers: An Interdisciplinary Perspective, Cam­ bridge: Cambridge University Press, 2001. Park, Thomas, Early Trends Toward Class Stratification: Chaos, Common Property, and Flood Recession Agriculture, „American Anthropologist” 94 (1992), s. 90-117. Paulette, Tate, Grain, Storage, and State- Making in Mesopotamia, 3200-2000 BC, w: Linda R. Manzanilla, Mitchel S. Rothman (ed.), Storage in Complex Societies: Administration, Organization, and Control, London: Routledge, 2016, s. 85-109. Perdue, Peter C., China Marches West: The Ching Conquest of Central Eurasia, Cambridge: Harvard University Press, 2005. Perdue, Peter C., Exhausting the Earth: State and Peasant in Hunan, 1500-1850 AD, Cambridge: Harvard University Press, 1987. Pinker, Steven, The Better Angels of Our Nature: Why Violence Has Declined, New York: Penguin, 2011. Pollan, Michael, The Botany ofDesire: A Plant’s-Eye View of the World, New York: Random House, 2001. Pollock, Susan, Bureaucrats and Managers, Peasants and Pastoralists, Imperialists and Traders: Research on the Uruk and Jemdet Nasr Periods in Mesopotamia, „Journal of World Prehistory” 6, nr 3 (1992), s. 297-336. Pollock, Susan, Ancient Mesopotamia: The Eden That Never Was, Cambridge: Cambridge University Press, 1999. Ponting, Clive, A Green History of the World: The Environment and the Collapse of Great Civilizations, New York: Penguin, 1993. Porter, Anne, Mobile Pastoralism and the Formation of Near Eastern Civilization: Weaving Together Societies, Cambridge: Cambridge University Press, 2012. Possehl, Gregory L., The Mohenjo-Daro Floods: A Reply, „American Anthropologist” 69, nr 1 (1967), s. 32-40. Postgate, J. Nicholas, Early Mesopotamia: Society and Economy at the Dawn of History, London: Routledge, 1992. Postgate, J. Nicholas, A Sumerian City: Town and Country in the 3rd Millennium B.C., „Scienza dell’Antichità Storia Archaeologia” 6-7 (1996), s. 409-435. Pournelle, Jennifer, Marshland of Cities: Deltaic Landscapes and the Evolution of Early Mesopotamian Civilization, rozprawa doktorska na University of California at San Diego, 2003.

352

BIBLIOGRAFIA

Pournelle, Jennifer, Physical Geography, w: Harriet Crawford (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013, s. 13-32. Pournelle, Jennifer, Algaze, Guillermo, Travels in Edin: Deltaic Re­ silience and Early Urbanism in Greater Mesopotamia, w: Harriet Crawford i in. (ed.), Preludes to Urbanism: Studies in the Late Chalcolithic of Mesopotamia in Honour of Joan Oates, Oxford: Archaeopress, 2010, s. 7-34. Pournelle, Jennifer, Darweesh, Nagham, Hritz, Carrie, Resilient Land­ scapes: Riparian Evolution in the Wetlands of Southern Iraq, w: Dan Lawrence, Mark Altaweel, Graham Philip (ed.), New Agendas in Re­ mote Sensing and Landscape Archaeology in the Near East, Chicago: Oriental Institute of the University of Chicago (w przygotowaniu). Price, Richard, Maroon Societies: Rebel Slave Communities in the Ame­ ricas, 2nd ed., Baltimore: Johns Hopkins University Press, 1979. Pyne, Stephen, World Fire: The Culture of Fire on Earth, Seattle: University of Washington Press, 1977. Radkau, Joachim, Nature and Power: A Global History of the Environ­ ment, Cambridge: Cambridge University Press, 2008. Radner, Karen, Fressen und gefressen werden: Heuschrecken als Ka­ tastrophe und Delikatesse im altern Vorderen Orient, „Welt des Orients" 34 (2004), s. 7-22. Radner, Karen, The Assyrian King and His Scholars: The Syrio-Anatolian and Egyptian Schools, w: Mikko Luukko, Saana Svärd, Raija Mattila (ed.), Of God(s), Trees, Kings, and Scholars: Neo Assyrian and Related Studies in Honour of Simo Parpola, Helsinki: Eisenbrauns, 2009 (Studia Orientalia 106), s. 221-233. Ratchnevsky, Paul, Genghis Khan: His Life and Legacy, trans. Thomas N. Haining, London: Wiley-Blackwell, 1993. Redman, Charles, Human Impact on Ancient Environments, Tucson: University of Arizona Press, 1999. Reid, Anthony, Southeast Asia in the Age of Commerce, t. 1: The Lands Below the Winds, New Haven: Yale University Press, 1988. Renfrew, Colin, Cherry, John F. (ed.), Peer Polity Interaction and So­ cio-Political Change. New Directions in Archaeology, Cambridge: Cambridge University Press, 1986. Richards, Janet, Buren, Mary van, Order, Legitimacy, and Wealth in Ancient States, Cambridge: Cambridge University Press, 2000. Richardson, Seth, Building Larsa: Labor-Value, Scale, and Scope-of-Economy in Ancient Mesopotamia, w: Piotr Steinkeller, Michael

353

BIBLIOGRAFIA

Hudson (ed.), Labor in the Ancient World, Dresden: Islet Verlag, 2015 (International Scholars Conference on Ancient Near Eastern Economies 5), s. 237-328. Richardson, Seth, Early Mesopotamia: The Presumptive State, „Past and Present” 215 (2012), s. 3-48. Richardson, Seth (ed.), Rebellions and Peripheries in the Cuneiform World, New Haven: American Oriental Society, 2010 (American Oriental Series 91). Riehl, S., Variability in Ancient Near Eastern Environmental and Agri­ cultural Development, „Journal of Arid Environments” 86 (2011), s. 1-9. Rigg, Jonathan, The Gift of Water: Water Management, Cosmology, and the State in Southeast Asia, London: School of Oriental and African Studies, 1992. Rindos, David, The Origins of Agriculture: An Evolutionary Perspective, San Diego: Academic Press, 1984. Roosevelt, Anna Curtenius, Population, Health, and the Evolution of Subsistence: Conclusions from the Conference, w: Mark N. Cohen, George J. Armelagos (ed.), Paleopathology and the Origins of Agri­ culture, Orlando: Academic Press, 1984, s. 259-283. Rose, Jeffrey I., New Light on Human Prehistory in the Arabo-Persian Gulf Oasis, „Current Anthropology” 51, nr 6 (2010), s. 849-883. Roth, Eric A., A Note on the Demographic Concomitants of Sedentism, „American Anthropologist” 87, nr 2 (1985), s. 380-382. Rowe, J.H., Murra, John V., An Interview with John V Murra, „Hispa­ nic American Historical Review” 64, nr 4 (1984), s. 633-653. Rowley-Conwy, Peter, Zvelibil, Mark, Saving Itfor Later: Storage by Pre­ historic Hunter-Gatherers in Europe, w: Paul Halstead, John O’Shea (ed.), Bad Year Economics: Cultural Responses to Risk and Uncerta­ inty, Cambridge: Cambridge University Press, 1989, s. 40-56. Ruddiman, William, The Anthropogenic Greenhouse Era Began Thous­ ands of Years Ago, „Climatic Change” 16 (2003), s. 261-293. Runnels, Curtis i in., Warfare in Neolithic Thessaly: A Case Study, „Hesperia” 78 (2009), s. 165-194. Sahlins, Marshall, Stone Age Economics, Chicago: Aldine, 1974. Sailer, Richard P„ Household and Gender, w: Walter Scheidel, Ian Mor­ ris, Richard Sailer (ed.), The Cambridge Economic History of the Greco-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007, s. 87-112.

354

BIBLIOGRAFIA

Sailers, Robert, Ecology, w: Walter Scheidel, Ian Morris, Richard Sailer (ed.), The Cambridge Economic History of the Greco-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007, s. 15-37. Santos-Granero, Fernando, Vital Enemies: Slavery, Predation, and the Amerindian Political-Economy of Life, Austin: University of Texas Press, 2009. Sawyer, Peter, The Viking Perspective, „Journal of Baltic Studies” 13, nr 3 (1982), s. 177-184. Scheidel, Walter, Demography, w: Walter Scheidel, Ian Morris, Richard Sailer (ed.), The Cambridge Economic History of the Greco-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007, s. 38-86. Scheidel, Walter, Quantifying the Sources of Slaves in the Early Roman Empire, „Journal of Roman Studies” 87, nr 19 (1997), s. 156-169. Scheidel, Walter, Morris, Ian, Sailer, Richard (ed.), The Cambridge Eco­ nomic History of the Greco-Roman World, Cambridge: Cambridge University Press, 2007. Schwartz, Glenn M„ Nichols, John J. (ed.), After Collapse: The Regene­ ration of Complex Societies, Tucson: University of Arizona Press, 2006. Scott, James C., The Art of Not Being Governed: An Anarchist History of Upland Southeast Asia, New Haven: Yale University Press, 2009. Seri, Andrea, The House of Prisoners: Slaves and State in Uruk During the Revolt Against Samsu-iluna, Boston: de Gruyter, 2013. Sherratt, Andrew, Economy and Society in Prehistoric Europe: Chan­ ging Perspectives, Edinburgh: Edinburgh University Press, 1997. Sherratt, Andrew, Reviving the Grand Narrative: Archaeology and Long-term Change, „Journal of European Archaeology” (1995), s. 1-32. Sherratt, Andrew, The Origins of Farming in South-West Asia, „Ar­ chatlas” 4.1 (2005), http://www.archatlas.dept.shef.ac.uk/OriginsFarming/Farming.php. Sherratt, Susan, ‘Sea Peoples’ and the Economic Structure of the Late Second Millennium in the Eastern Mediterranean, w: Seymour Gitin, Amihai Mazar, Ephraim Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Transition: Thirteenth to Early Tenth Centuries BCE. In Honor of Professor Trude Dothan, Jerusalem: Israel Exploration Society, 1998, s. 292-313. Shipman, Pat, The Invaders: How Humans and Their Dogs Drove Neanderthals to Extinction, Cambridge: Belknap Press of Harvard University Press, 2015.

355

BIBLIOGRAFÍA

Skaria, Ajay, Hybrid Histories: Forests, Frontiers, and Wildness in Western India, Oxford: Oxford University Press, 1999. Skrynnikova, Tatanya D., Mongolian Nomadic Society of the Empire Period, w: Leonid E. Grinin i in. (ed.), The Early State, Its Alterna­ tives and Analogues, Volgograd: Uchitel, 2004, s. 525-535. Small, David, Surviving the Collapse: The Oikos and Structural Con­ tinuity Between Late Bronze Age and Later Greece, w Seymour Gitin, Amihai Mazar, Ephraim Stern (ed.), Mediterranean Peoples in Transition: Thirteenth to Early Tenth Centuries BCE. In Honor of Professor Trude Dothan, Jerusalem: Israel Exploration Society, 1998, s. 283-291. Smith, Adam T., Barbarians, Backwaters, and the Civilization Machi­ ne: Integration and Interruption Across Asia's Early Bronze Age Landscapes, Keynote Presentation at Asian Dynamics Conference, University of Copenhagen, October 22-24, 2014. Smith, Bruce D„ Low Level Food Production, „Journal of Archaeologi­ cal Research” 9, nr 1 (2001), s. 1-43. Smith, Bruce D., The Emergence of Agriculture, New York: Scientific American Library, 1995. Smith, Monica L„ How Ancient Agriculturalists Managed Yield Fluc­ tuations Through Crop Selection and Reliance on Wild Plants: An Example from Central India, „Economic Botany” 60, nr 1 (2006), s. 39-48. Starr, Harry, Subsistence Models and Metaphors for the Transition to Agriculture in Northwestern Europe, „Michigan Discussions in Anthropology” 15, nr 1 (2005), s. 7-48. Steinkeller, Piotr, Hudson, Michael (ed.), Labor in the Ancient World, Dresden: Islet Verlag, 2015 (International Scholars Conference on Ancient Near Eastern Economies 5). Tainter, Joseph A., Archaeology of Overshoot and Collapse, „Annual Review of Anthropology” 35 (2006), s. 59-74. Tainter, Joseph A., The Collapse of Complex Societies, Cambridge: Cambridge University Press, 1988. Taylor, Timothy, Believing the Ancients: Quantitative and Qualitative Dimensions of Slavery and the Slave Trade in Later Premodern Eurasia, „World Archaeology” 33, nr 1 (2001), s. 27-43. Tenney, Jonathan S., Life at the Bottom of Babylonian Society: Servile Laborers at Nippur in the 14th and 13th Centuries BC, Leiden: Brill, 2011.

356

BIBLIOGRAFIA

Tilly, Charles, War Making and State Making as Organized Crime, w: Peter Evans, Dietrich Rueschmeyer, Theda Skocpol (ed.), Bring­ ing the State Back In, Cambridge: Cambridge University Press, 1985, s. 169-191. Thompson, E.A., A History of Attila and the Huns, Oxford: Oxford University Press, 1948. Tocqueville, Alexis de, Demokracja w Ameryce, tlum. Marcin Krdl, Warszawa: Panstwowy Instytut Wydawniczy, 1976. Trigger, Bruce G., Understanding Early Civilizations: A Comparative Study, Cambridge: Cambridge University Press, 2003. Trut, Lyudmilla, Early Canine Domestication: The Farm Fox Experi­ ments, „Scientific American” 87, nr 2 (1999), s. 160-169. Tsing, Anna Lowenhaupt, The Mushroom at the End of the World: On the Possibility of Life in Capitalist Ruins, Princeton: Princeton University Press, 2015. Tukidydes, Wojna peloponeska, tlum. Kazimierz Kumaniecki, War­ szawa: Czytelnik, 1957. Ucko, Peter J., Dimbleby, G.W. (ed.), The Domestication and Exploita­ tion ofPlants and Animals. Proceedings ofa Meeting of the Research Seminar in Archaeology and Related Subjects held at the Institute of Archaeology, London University, Chicago: Aldine, 1969. Vansina, Jan, How Societies Are Born: Governance in West Central Africa before 1600, Charlottesville: University of Virginia Press, 2004. Walker, Phillip L„ The Causes of Porotic Hyperostosis and Cribra Orbitalia: A Reappraisal of the Iron-Deficiency-Anemia Hypothe­ sis, „American Journal of Physical Anthropology” 139 (2009), s. 109-125. Wang Haicheng, Writing and the Ancient State: Early China in Com­ parative Perspective, Cambridge: Cambridge University Press, 2014. Weber, David, Barbaras: Spaniards and Their Savages in the Age of Enlightenment, New Haven: Yale University Press, 2005. Weiss, Harvey i in., The Genesis and Collapse of Third Millennium North Mesopotamian Civilization, „Science” 261 (1993), s. 995-1004. Wengrow, David, The Archaeology of Early Egypt: Social Transforma­ tion in North-East Africa, 10,000 to 2,650 BC, Cambridge: Cam­ bridge University Press, 2006. Wengrow, David, What Makes Civilization: The Ancient Near East and the Future of the West, Oxford: Oxford University Press, 2010.

357

BIBLIOGRAFIA

Wilkinson, Toby C., Sherratt, Susan, Bennet, John (ed.), Interweaving Worlds: Systemic Interactions in Eurasia, 7th to 1st Millennia BC, Oxford: Oxbow, 2011. Wilkinson, Tony J., Hydraulic Landscapes and Irrigation Systems of Sumer, w: Harriet Crawford (ed.), The Sumerian World, London: Routledge, 2013, s. 33-54. Wilson, Peter J., The Domestication of the Human Species, New Haven: Yale University Press, 1988. Wolfram, Herwig, History of the Goths, trans. Thomas J. Dunlap, Berkeley: University of California Press, 1988. Woods, Christopher, Visible Writing: The Invention of Writing in the Ancient Middle-East and Beyond, Chicago: University of Chicago Press, 2010. Wrangham, Richard, Catching Fire: How Cooking Made Us Human, New York: Basic, 2009. Yates, Robin D.S., Slavery in Early China: A Socio-Cultural Ap­ proach“, „Journal of East Asian Archaeology” 5, nr 1-2 (2001), s. 283-331. Yoffee, Norman, Myths of the Archaic State: Evolution of the Earliest Cities, States, and Civilizations, Cambridge: Cambridge University Press, 2005. Yoffee, Norman, Cowgill, George L. (ed.), The Collapse of Ancient States and Civilizations, Tucson: University of Arizona Press, 1988. Yoffee, Norman, Crowell, Brad (ed.), Excavating Asian History: Inter­ disciplinary Studies in History and Archaeology, Tucson: Universi­ ty of Arizona Press, 2006. Yoffee, Norman, Sherratt, Andrew (ed.), Archaeological Theory: Who Sets the Agenda, Cambridge: Cambridge University Press, 1993. Zeder, Melinda A., After the Revolution: Post Neolithic Subsistence in Northern Mesopotamia, „American Anthropologist” new series 96, nr 1 (1994), s. 97-126. Zeder, Melinda A., Feeding Cities' Specialized Animal Economy in the Ancient Middle East, Washington: Smithsonian Institution Press, 1991. Zeder, Melinda A., Pathways to Animal Domestication, w: P. Gepts i in. (ed.), Biodiversity in Agriculture: Domestication, Evolution, and Sustainability, Cambridge: Cambridge University Press, 2012, s. 227-259.

358

BIBLI0GRAF1A

Zeder, Melinda A., The Broad Spectrum Revolution at 40: Resource Diversity, Intensification, and an Alternative to Optimum Foraging Explanations, „Journal of Anthropological Archaeology” 321 (2012), s. 241-264. Zeder, Melinda A., The Origins ofAgriculture in the Near East, „Current Anthropology” 52, nrS4 (2011), s. S221-S235. Zeder, Melinda A., Emshwiller, Eve, Smith, Bruce D., Bradley, Daniel, Documenting Domestication: The Intersection of Genetics and Archaeology, „Trends in Genetics” 22, nr 3 (2016), s. 139-155.

Indeks geograficzny

Ab Salabich 167 Abu Hurejra 103, 133,151 Afryka 24, 26, 63,151 Agassiz Jezioro 71 Ain Ghazal 265, 270 Alpy 189 Amara 77 Amazonka 177 Ameryka Łacińska 82, 214 Ameryka Północna 65,66,71,90, 177, 229, 325 Amsterdam 173 Anatolia 33, 323 Andy 82 Angkor Wat 252, 271 Anglia 87, 175, 219 Asyria 141, 242 Atlantyk 71, 299 Australia 30, 65 Azja 90, 151,228 Azja Centralna 299 Azja Mniejsza 331 Azja Południowo-Wschodnia 11, 38, 39, 87, 93, 174, 214, 215,

234, 236, 243, 256, 309, 316, 324, 333, 335

Babilon 234, 287 Babilonia 86,166 Bagna Pontyjskie 87 Bałkany 303 Basra 14 Bliski Wschód 35, 73, 90, 94,104, 107, 112, 131, 135, 156, 161, 166, 181,214, 221,256 Bombaj 150 Borobudur 271 Brytania 299

Cambridge 1143 Chiny 15, 37, 49, 53, 55, 87, 161, 173, 174, 181, 185, 195, 201, 202, 216, 256, 280, 283, 291, 295, 298, 307,311,324, 329, 331 Cieśnina Beringa 146 Cieśnina Malakka 174 Cypr 316, 323

360

148, 193, 272, 299,

INDEKS GEOGRAFICZNY

Delfy 298 Dunaj 299

Eden (raj) 107 Edynburg 175 Egipt 15, 37, 49, 52, 54, 73, 161, 173, 177, 179, 180, 188, 225, 226, 230, 234, 237, 241, 251, 252, 262, 278, 280, 287, 291, 297, 315, 323, 324 Eridu 73, 167, 244 Eufrat (rzeka) 14, 26, 50, 73, 75, 77, 79, 100, 139-141, 168, 173, 176, 177, 193, 263, 264, 302 Eurazja 307, 310, 321, 325, 330 Europa 45,60,66,69,92,131,151, 156, 161, 175, 189, 229, 245, 262, 299, 331, 333 Europa Zachodnia 299 Fara 220 Filipiny 208 Galia 322, 329, 330 Genua 173 Grecja 15, 49, 54, 155, 230, 232, 234, 237, 251, 280, 288, 309, 324 Grenlandia 104 Guangdong 148 Guptów państwo 298

Hangzhou (zatoka) 87 Harappa państwo 37, 87, 291 Haripunjaya 87 Hetytów imperium 241, 262, 315 Indie 73, 174,295, 331 Indus (rzeka) 49, 73, 87, 180, 291

361

Inków państwo 180,196, 332 Irak 87 Iran 72 Isin 167 Italia 54, 216, 309 Jangcy 189 Japonia 178, 249 Jerycho 49, 87, 267, 268 Jordan (rzeka) 249, 265 Kadesz 234 Kapsztad 175 Kaukaz 259 Kisz 167,195 Klondike 325 Komanczów imperium 28, 328 Konfederacja Stanów Zjednoczo­ nych 273 Kreta 49, 251, 280, 309, 315, 323 Lagasz 167, 169 Lakonia 243 Larsa 270 Las Teutoburski 302 Latakia 315 Lewant 26, 73, 91, 226, 286, 315 Londyn 17, 175

Macedonia 264, 333 Majów państwo 15, 37, 38, 49, 55, 73, 272, 291, 332 Malaje 215, 320 Mari 140, 141, 263 Mexico City 87 Mekka 144 Mesenia 243 Mezoameryka (Ameryka Środ­ kowa) 90

INDEKS GEOGRAFICZNY

Mezopotamia 11, 14, 15, 22, 32, 37, 48-51, 54, 73, 76, 80-82, 86, 87, 106, 107, 113, 115, 131, 133, 134, 137, 139, 140, 142, 163, 165, 167, 170, 174, 177, 180, 185, 188, 191, 195, 196, 201, 205, 206, 216-218, 221, 230, 232, 236, 238, 239, 241, 243, 250, 254, 262, 263, 267, 269, 278, 282, 283, 287, 291, 295, 297, 302, 320, 323 Mississipi 71, 80 Mongołów państwo 28 Morze Arabskie 316 Mureybet 103 Mykeny 37

Nasirija 77 Niderlandy 87 Nil 52, 87, 100, 173, 179, 278, 287, 297 Nippur 139,167 Nowoasyryjskie Imperium 241, 242,245 Nowy Świat (kontynent amery­ kański) 15,28,38,49,73, 135, 146, 151, 161, 180, 187, 208, 243, 256, 290, 309, 328, 332 Olmeków państwo, patrz Majów państwo Osmańskie Imperium 190, 329 Oxford 143

Pacyfik 178, 299 Palestyna 268 Partenon 252 Peru 87 Persja 319

Piramidy 252 Płaskowyż Irański 259 Południowe Stany USA 54, 246 Półwysep Malajski patrz: Malaje Prusy 183 Przylądek Dobrej Nadziei 175

Ren 299, 302 Rubikon 33 Rzeka Świętego Wawrzyńca 71 Rzeka Żółta 37, 53, 73, 173, 177, 179,180,189,201,267,291,298 Rzymskie (także: Republika, Ce­ sarstwo i Imperium) 15, 30, 49, 54, 61, 141, 188, 189, 205, 216, 217, 230, 232, 236-238, 245, 262, 264, 291, 295, 299, 302, 308, 310, 322, 324, 329, 331,332 Southampton 175 Sparta 54, 216 Stany Zjednoczone 54, 246, 273 Stary świat 151,187,292 Sumatra 88, 271 Sumer 14, 37, 76, 79,197,198 Suza 319 Sycylia 54 Syjam 207 Syrakuzy 273 Syria 72, 315

śródziemne Morze 188, 216, 236, 259, 288, 297, 299, 315, 323326,333 Tajlandia 215 Tajwan 93 Teby 234

362

INDEKS GEOGRAFICZNY

Teotihuacan 87 Titicaca jezioro 87 Turcja 72 Tygrys (rzeka) 14, 26, 50, 75, 77, 79, 100, 173, 176, 177, 193, 218, 263, 302

Ugarit 315 Ukraina 249 Umma 73, 169, 185, 199 Ur 48, 54, 73, 77, 163, 168, 188, 195, 197, 199, 200, 204, 222, 244, 250, 251, 278, 285, 286, 312,320 Uruk 35, 73, 98, 140, 142, 166168, 195, 198, 219-221, 240, 241, 244, 258, 259, 280, 320

Wenecja 173 Wielka Brytania 175 Wielka Dolina Ryftowa 68 Wielki Mur 193, 307 Wyspy Owcze 145 Xian 252 Xinyang 228 Zachodnie Cesarstwo Rzymskie 299, 308 Zagros (góry) 240, 319 Zatoka Perska 72, 77, 78, 79, 259 Żyzny Półksiężyc 71, 93, 103, 106, 107, 133, 134, 178, 234, 320