Teorie wartości dodatkowej (Tom IV "Kapitału") [3, 1 ed.]


106 30 46MB

Polish Pages 740 [736] Year 1966

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Recommend Papers

Teorie wartości dodatkowej (Tom IV "Kapitału") [3, 1 ed.]

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Karol Marks

TEORIE WARTOŚCI DODATKOWEJ smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się !

TEORIE WARTOŚCI DODATKOWEJ (tom czwarty „Kapitału”) Część trzecia

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

KAROL MARKS

TEORIE WARTOŚCI DODATKOWEJ (Tom czwarty „Kapitału”)

książka

i

WIEDZA

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

KAROL MARKS

TEORIE WARTOŚCI DODATKOWEJ (Tom czwarty „Kapitału”) Część trzecia

WARSZAWA

19

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

6

6

Tytuł oryginału

KARL MARX THEORIEN ÜBER DEN MEHRWERT Vierter Band des „Kapitals” Dritter Teil Dietz Verlag, Berlin 1962

Redaktor techn. Stefan Szczerek. Korektor Stefania Łompieś

„Książka i Wiedza”, Warszawa, listopad 1966 r. Wyd. I. Nakład 7742+258 egz. Obj. ark. wyd. 53,5. Obj. ark. druk. 46,25 (61,5). Papier druk. sat. kl. III, 70 g, 70X100 cm z Fabr. Papieru w Kluczach. Oddano do składu 13.1. 1966 r. Podpisano do druku 20. X. 1966 r. Druk ukończono w listopadzie 1966 r. Łódzka Drukarnia Dziełowa, Łódź, ul. Rewolucji 1905 r. nr 45. Zam. nr 61/A/66. E-8. Cena zł 30.—

Sześć tysięcy osiemset osiemdziesiąta publikacja „KiW”

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Od wydawnictwa Publikacja III części „Teoryj wartości dodatkowej” (IV tomu „Kapitału”) zamyka pierwszą polską edycję tego dzieła Karola Marksa. Część pierwsza „Teoryj wartości dodatkowej” ukaza­ ła się w języku polskim w roku 1959; część druga — w roku 1963. Część trzecią, podobnie jak drugą, tłumaczył dr Julian Maliniak. Redagował i do druku przygotował Ozjasz Szechter. Całość tłumaczono z wydania Dietz Verlag, Berlin 1956 (cz. I), 1959 (cz. II) i 1962 (cz. III). Zasady edytorskie stosowane w niniejszym wydaniu podane są w przedmowie „Od tłumaczy i redaktorów wydania polskiego” zamieszczonej w części pierwszej (str. XXVIII—XXXI).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

TEORIE WARTOŚCI DODATKOWEJ (Tom czwarty „Kapitału") Część trzecia

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

[ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY]

Tomasz Robert Malthus1 [1. Malthus nie odróżnia kategorii towar od kategorii kapitał] ||XIII—753| Wchodzą tu w rachubę następujące prace Malthusa: 1. „The Measure oj Value Stated and Illustrated etc.”, Londyn 1823. 2. „Definitions in Political Economy etc.”, Londyn 1827. (Zajrzeć też do tej samej rozprawy wydanej przez Johna Cazenove’a, Lon­ dyn 1853, zawierającej „notes, and supplementary remarks” [„przy­ pisy i dodatkowe uwagi”] Cazenove’a.) 3. „Principles of Political Economy etc.”, drugie wyd., Londyn 1836 (pierwsze wydanie ukazało się w 1820 r. lub mniej więcej w tym czasie, sprawdzić). 4. Uwzględnić jeszcze następującą pracę pewnego maltuzjanisty2 (tzn. maltuzjanisty w przeciwstawieniu do zwolenników Ri­ carda): „Outlines of Political Economy etc.”, Londyn 1832. W rozprawie „Observations on the Effects of the Corn Laws etc.” (1814 r.) Malthus tak jeszcze mówił o teorii Adama Smitha:

„Na ten sposób argumentacji naprowadziło widocznie dra Smitha przyzwy­ czajenie, aby traktować pracę” (mianowicie the value of labour [wartość pra­ cy]) „jako standardowy miernik wartości, a zboże jako miernik pracy... Dzi­ siaj za jedną z najbardziej niezaprzeczalnych tez ekonomii politycznej poczy­ tuje się pogląd, że ani praca, ani jakikolwiek inny towar nie może służyć za dokładny miernik rzeczywistej wartości wymiennej, co w istocie wynika już z samej definicji wartości wymiennej” [str. 11/12]. Ale w pracy z 1820 r. pt. „Principles of Political Economy” Mal­ thus, polemizując z Ricardem, przejął od Smitha ten „miernik war­ tości”, do którego sam Smith nigdzie się nie ucieka w swej rzeczy-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

10

Rozdział dziewiętnasty

wistej analizie3. W cytowanej wyżej rozprawie o „Corn Laws” [„Ustawach Zbożowych”] Malthus sam opiera się na innej definicji Smitha, na definicji, według której wartość określana jest przez the quantity of capital (accumulated labour) [ilość kapitału (nagro­ madzonej pracy)] oraz przez labour (immediate) necessary for the production of an article [pracę (bezpośrednią) niezbędną do wytwo­ rzenia jakiegoś artykułu]. W ogóle nie należy zapominać, że zarówno „Principles” Malthusa, jak i dwie inne wymienione wyżej rozprawy, które miały bardziej szczegółowo rozwinąć oddzielne punkty tych „Principles”, temu w znacznym stopniu zawdzięczają swe powstanie, że Malthus za­ zdrościł Ricardowi powodzenia jego książki4 i usiłował wysunąć się znów na czołowe miejsce, które jako zręczny plagiator zajął był w sposób oszukańczy, zanim ukazało się dzieło Ricarda. Dochodziła też do tego okoliczność, że w dziele Ricarda ujęcie określenia war­ tości, aczkolwiek jeszcze abstrakcyjne, godziło w interesy właścicieli ziemskich i ich retainers [sług], które to interesy Malthus reprezen­ tował w sposób jeszcze bardziej bezpośredni niż interesy burżuazji przemysłowej. Nie można przy tym negować, że Malthus miał pew­ ne zainteresowania w zakresie teoretycznych dociekań. Ale jego wystąpienia przeciwko Ricardowi — i ich charakter — stały się możliwe tylko wskutek tego, że Ricardo uwikłał się we wszelkiego rodzaju niekonsekwencje. W swej polemice z Ricardem Malthus nawiązuje do następujących niekonsekwencji Ricarda: z jednej strony powstawanie wartości do­ datkowej 5, [a z drugiej strony] sposób, w jaki Ricardo ujmuje wy­ równywanie cen kosztu6 w różnych sferach stosowania kapitału jako modyfikację samego prawa wartości, [a także] stałe niedo­ strzeganie różnicy między zyskiem a wartością dodatkową (bezpo­ średnie ich utożsamianie). Malthus nie rozwiązuje tych sprzecznoś­ ci i quidproquo, lecz przejmuje je od Ricarda, aby w oparciu o to pomieszanie pojęć obalić podstawowe Ricardowskie prawo war­ tości itd. i obdarzyć swych protektorów pożądanymi przez nich wnioskami. Rzeczywista zasługa Malthusa we wspomnianych trzech pracach polega na tym, że Il754| główny nacisk kładzie on na zagadnienie nierównej wymiany między kapitałem a pracą najemną, gdy tym­ czasem Ricardo faktycznie nie tłumaczy, w jaki sposób z wymiany

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

11

towarów według prawa wartości (według zawartego w towarach czasu pracy) wynika nierówna wymiana między kapitałem a pracą żywą, między określoną ilością pracy nagromadzonej a określoną ilością of immediate labour [pracy bezpośredniej], czyli sprawę po­ chodzenia wartości dodatkowej pozostawia w gruncie rzeczy nie wy­ jaśnioną (gdyż według Ricarda kapitał wymienia się bezpośrednio na pracę, a nie na siłę roboczą). W przedmowie do wyżej wymie­ nionej rozprawy Malthusa „Definitions etc.” Cazenove, jeden z nie­ licznych późniejszych zwolenników Malthusa, wyczuwa tę różnicę i dlatego pisze:

„Wymianę towarów i ich podział” (płaca robocza, renta, zysk) „należy roz­ patrywać oddzielnie... Prawa podziału bynajmniej nie zależą od praw doty­ czących wymiany” (Przedmowa, str. VI/VII) *.

Oznacza to w danym wypadku tylko tyle, że stosunek między płacą roboczą a zyskiem, wymiana między kapitałem a płacą robo­ czą, między accumulated labour and immediate labour [pracą na­ gromadzoną a pracą bezpośrednią], nie zgadza się bezpośrednio z law of interchange of commodities [prawem wymiany towarów]. Jeżeli rozpatrywać użytkowanie pieniądza lub towaru w charakte­ rze kapitału — jeżeli więc rozpatrywać nie ich wartość, lecz ich kapitalistyczne użytkowanie — to stanie się oczywiste, że wartość dodatkowa nie jest niczym innym niż nadwyżką pracy (pracą nie­ opłaconą), którą rozporządza kapitał, którą rozporządza towar lub pieniądz, ponad ilość pracy w nich samych zawartą. Oprócz ilości pracy zawartej w samym towarze (równającej się sumie pracy tkwiącej w elementach produkcji zawartych w towarze plus bez­ pośrednia praca dołączona do tych elementów) towar kupuje nad­ wyżkę pracy, która w nim nie tkwiła. Nadwyżka ta stanowi wartość dodatkową; od wielkości nadwyżki zależy proporcja pomnażania wartości. I ta nadwyżka pracy żywej, na którą wymienia się towar, jest źródłem zysku. Zysk (a raczej wartość dodatkowa) nie po­ wstaje z ekwiwalentu pracy uprzedmiotowionej, który wymienia się na taką samą ilość pracy żywej, lecz z tej porcji pracy żywej, która zostaje w tym akcie wymiany zawłaszczona bez uiszczenia za nią ekwiwalentu, z pracy nieopłaconej, którą kapitał przywłaszcza • Marks formułuje tu własnymi słowami myśl wyrażoną przez Cazenove’a. — Red.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

12

Rozdział dziewiętnasty

sobie w tej pozornej wymianie. Jeżeli więc pominąć ogniwa po­ średnie tego procesu — a Malthus tym bardziej może je pomijać, że ogniw tych nie znajdujemy u Ricarda — jeżeli rozpatrywać tylko realną treść i wynik procesu, to pomnażanie wartości, zysk, przemiana pieniądza bądź towaru w kapitał nie w tym ma źródło, że wymiana towarów odbywa się według prawa wartości, czyli od­ powiednio do czasu pracy, który kosztowało ich wytworzenie, lecz, raczej przeciwnie, w tym, że towary bądź pieniądz (pracę uprzed­ miotowioną) wymienia się na większą ilość pracy żywej niż ilość pracy, którą one zawierają, którą wydatkowano na ich wytworzenie. Jedyną zasługą Malthusa we wspomnianych wyżej pracach jest uwydatnienie tego punktu, a punkt ten tym mniej wyraźnie zary­ sowuje się u Ricarda, że Ricardo zakłada zawsze istnienie gotowego produktu, który ulega podziałowi między kapitalistę a robotnika, i nie rozpatruje wymiany, procesu pośredniczącego, prowadzącego do owego podziału. Ale Malthus przekreśla tę swoją zasługę, gdyż użytkowanie pieniądza bądź towaru w charakterze kapitału, a prze­ to ich wartość w specyficznej funkcji kapitału bierze za wartość towaru jako takiego; toteż w wywodach swych, jak się o tym prze­ konamy, powraca on do absurdalnych wyobrażeń systemu mone­ tarnego — do profit upon expropriation7 — iw ogóle grzęźnie w zupełnie beznadziejnym pomieszaniu pojęć. Zamiast więc po­ sunąć się o krok naprzód w stosunku do Ricarda, Malthus usiłuje w swych wywodach cofnąć ekonomię polityczną do okresu poprze­ dzającego Ricarda, a nawet do okresu poprzedzającego Smitha i fizjokratów. „W tym samym kraju i w tym samym czasie wartość wymienną tych towa­ rów, które sprowadzają się wyłącznie do pracy i zysku, mierzy się dokładnie za pomocą ilości pracy, stanowiącej sumę pracy nagromadzonej i bezpośredniej, rzeczywiście wydatkowanej na wytworzenie tych towarów, plus zmienna wiel­ kość zysku osiąganego ze wszystkich wyłożonych kwot, wyrażona w pracy. Musi to jednak nieuchronnie być taka sama ilość pracy, jaką rozporządza dany towar” („The Measure of Value Stated and Illustrated”, Londyn 1823, str. 15/16). „Praca, którą może rozporządzać towar, jest standardowym miernikiem wartości” (tamże, str. 61). „Nie spotkałem się nigdzie” (przed jego własną pracą „The Measure of Value etc.”) „z twierdzeniem, że ilość pracy, którą zazwyczaj rozporządza jakiś towar, musi być wyrazem i miernikiem ilości pracy, wydatkowanej na

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

13

wytworzenie tego towaru, oraz zysku” („Definitions in Political Economy etc", Londyn 1827, str. 196).

Pan Malthus chce od razu włączyć „zysk” do definicji wartości, aby bezpośrednio wynikał z tej definicji, czego nie znajdujemy u Ricarda. Widać z tego, że Malthus wyczuwał, na czym polegała trudność. Poza tym wielce niedorzeczne jest u Malthusa utożsamianie war­ tości towaru z użytkowaniem towaru w charakterze kapitału. Kiedy towar bądź pieniądz (słowem, pracę uprzedmiotowioną) wymienia się jako kapitał na pracę żywą, to następuje zawsze wymiana 117551 na większą ilość pracy, niż same one zawierają; i jeżeli porównać z jednej strony towar przed tą wymianą, a z drugiej strony pro­ dukt, który jest wynikiem wymiany tego towaru na pracę żywą, to okazuje się, że towar uzyskał w wymianie swą własną wartość (ekwiwalent) plus nadwyżka ponad własną wartość, czyli plus war­ tość dodatkowa. Ale niedorzeczny jest wysnuty z tego wniosek, że wartość towaru równa się jego wartości plus nadwyżka ponad tę wartość. Jeżeli więc towar wymienia się jako towar na inne to­ wary, a nie jako kapitał na pracę żywą, to wymienia się go — jeśli następuje wymiana na ekwiwalent — na taką samą ilość pracy uprzedmiotowionej, jaką sam zawiera. Godne przeto uwagi jest tylko to, że Malthus doszukuje się zysku już w stanie gotowym bezpośrednio w wartości towaru i że dla niego jedno nie ulega wątpliwości — iż mianowicie towar zawsze rozporządza większą ilością pracy, niż jej sam zawiera. „Właśnie dlatego, że praca, którą zazwyczaj rozporządza jakiś towar, jest miernikiem pracy, rzeczywiście wydatkowanej na wytworzenie tego towaru, plus zysk, uzasadnione jest, że się ją” (the labour [pracę]) „uważa za miernik wartości. Toteż jeżeli uznać, że zwykłą wartość towaru określają naturalne i niezbędne warunki jego podaży, nie ulega wątpliwości, iż praca, którą roz­ porządza zazwyczaj ten towar, stanowi jedyny miernik tych warunków” („Definitions in Political Economy”, Londyn 1827. str. 214). „Elementarne koszty produkcji: jest to wyrażenie, które oznacza to samo, co warunki podaży” („Definitions in Political Economy", wydał Cazenove, Londyn 1853, str. 14). „Miernik warunków podaży: ilość pracy, na którą wymienia się towar, kiedy znajduje się on w swym naturalnym i zwykłym stanie” [tamże], „Ilość pracy, którą rozporządza towar, stanowi dokładny wyraz ilości pracy, wydatkowanej na jego wytworzenie, plus zysk osiągany z wyłożonych kwot,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

14

Rozdział dziewiętnasty

i dlatego rzeczywiście stanowi wyraz i miernik owych naturalnych i nie­ zbędnych warunków podaży, owych elementarnych kosztów produkcji, które określają wartość” (tamże, str. 125). „Chociaż popyt na jakiś towar nie odpowiada ilości innego towaru, którą nabywca chce i może dać w zamian, to jednak faktycznie odpowiada ilości pracy, którą chce dać nabywca; a to dlatego, że ilość pracy, którą zazwyczaj rozporządza towar, jest dokładnym wyrazem rzeczywistego popytu na ten towar, wyraża bowiem dokładnie tę ilość pracy i zysku, która jest łącznie niezbędna, aby zapewnić podaż towaru, gdy tymczasem rzeczywista ilość pracy, którą rozporządza towar, kiedy odbiega ona od zwykłej ilości pracy, wyraża nadmiar lub niedobór popytu, wywołany przez przemijające przyczyny” (tamże, str. 135). Malthus także i tu ma rację. The conditions of supply [Warunki podaży], czyli warunki produkcji lub raczej reprodukcji towaru na gruncie produkcji kapitalistycznej, polegają na tym, że towar bądź jego wartość (pieniądz, w który się go przekształca) wymienia się w procesie jego produkcji bądź reprodukcji na większą ilość pracy, niż sam zawiera, wytwarza się go bowiem tylko po to, aby zreali­ zować zysk.

Np. fabrykant perkalu sprzedał swój perkal. Warunek of supply nowego perkalu sprowadza się do tego, że w procesie reprodukcji perkalu ów fabrykant wymienia pieniądz — wartość wymienną perkalu — na większą ilość pracy, niż zawierał perkal bądź niż reprezentuje pieniądz, fabrykant perkalu bowiem wytwarza perkal jako kapitalista. Pragnie produkować nie perkal, lecz zysk. Pro­ dukcja perkalu jest jedynie środkiem do produkcji zysku. Ale co z tego wynika? Wyprodukowany perkal zawiera więcej czasu pracy, więcej pracy niż the advanced [wyłożony na produkcję] perkal. Ten dodatkowy czas pracy, ta wartość dodatkowa, wyraża się też w the surplus produce [produkcie dodatkowym], w ilości perkalu większej od tej, którą wymieniono na pracę, A więc część produktu nie zastępuje perkalu wymienionego na pracę, lecz stanowi surplus produce [produkt dodatkowy], który należy do fabrykanta. A jeżeli rozpatrywać produkt w całości, to każdy łokieć perkalu zawiera odpowiednią część albo wartość każdego łokcia zawiera odpowiednią część, za którą nie zapłacono ekwiwalentu i która reprezentuje pracę nieopłaconą. Jeżeli więc fabrykant sprzedaje łokieć perkalu według jego wartości, tzn. wymienia go na pieniądz lub towar, które zawierają taką samą ilość czasu pracy, to realizuje pewną

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

15

kwotę pieniężną lub otrzymuje pewną ilość towaru, która nic go nie kosztuje. Sprzedaje bowiem perkal nie według czasu pracy, za który zapłacił, lecz według czasu pracy, który zawarty jest w perkalu, a za część tego czasu pracy 117561 nic nie zapłacił. Przy­ puśćmy, że ów perkal zawiera czas pracy równający się np. 12 szy­ lingom. Z tej sumy fabrykant zapłacił tylko 8 szylingów. Fabrykant sprzedaje perkal za 12 szylingów, jeżeli sprzedaje go według jego wartości, zyskuje tedy 4 szylingi.

]2. Wulgarny pogląd na zysk, „profit upon expropriation”, w ujęciu Malthusa. Niedorzeczne wyobrażenia Malthusa o wartości dodatkowej]

Co się tyczy nabywcy, to w myśl założenia opłaca on we wszel­ kich okolicznościach tylko wartość perkalu. Znaczy to, że daje sumę pieniędzy, która zawiera tyleż czasu pracy, ile zawiera go perkal. Możliwe tu są trzy wypadki. Nabywca jest kapitalistą. Pieniądze (tzn. wartość towaru), którymi on płaci, również zawie­ rają część nieopłaconej pracy. Jeżeli więc jeden sprzedaje nie­ opłaconą pracę, to drugi kupuje za nieopłaconą pracę. Każdy z nich realizuje nieopłaconą pracę; jeden jako sprzedawca, a drugi jako nabywca. Albo też nabywca jest independent producer [niezależnym producentem]. Otrzymuje wtedy ekwiwalent za ekwiwalent. Nic go to nie obchodzi, czy opłacono pracę, którą sprzedawca sprzedaje mu w postaci towaru, czy też jej nie opłacono. Otrzymuje tyle pracy uprzedmiotowionej, ile jej daje. Albo wreszcie nabywca jest robotnikiem najemnym. Jeżeli założyć, że towar sprzedaje się we­ dług jego wartości, to i w tym wypadku nabywca, jak każdy inny nabywca, otrzymuje za swe pieniądze ekwiwalent w towarze. Otrzymuje w postaci towaru tyleż pracy uprzedmiotowionej, ile daje jej w postaci pieniądza. Ale za pieniądze, które stanowią jego płacę roboczą, dał więcej pracy, niż zawierają te pieniądze. Na­ bywca zastąpił pracę zawartą w pieniądzach, dołączając pracę do­ datkową, za którą nic nie otrzymuje. Zapłacił więc za pieniądze więcej, niż wynosi ich wartość, a zatem płaci też za ekwiwalent tych pieniędzy, za perkal itd., więcej, niż wynosi jego wartość. Dla niego jako dla nabywcy koszty są tedy większe niż dla sprze­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

16

Rozdział dziewiętnasty

dawcy wszelkiego towaru, chociaż otrzymuje on w postaci towaru ekwiwalent za swe pieniądze; ale w pieniądzach tych nabywca nie otrzymał ekwiwalentu za swą pracę, przeciwnie, dał w postaci pracy więcej niż ekwiwalent. W ten sposób robotnik jest jedynym nabywcą, który za wszystkie towary, nawet wtedy, kiedy kupował je według ich wartości, płacił więcej, niż wynosiła ich wartość, gdyż kupował ogólny ekwiwalent pracy, pieniądz, powyżej jego wartości. Z tego nie wynika, aby kapitalista, który sprzedaje towar robotnikowi, miał dzięki temu jakąś korzyść. Robotnik płaci mu nie więcej niż każdy inny nabywca, płaci tyle, ile wynosi wartość pracy. Wprawdzie kapitalista, który towar wytworzony przez ro­ botnika sprzedaje znów robotnikowi, realizuje w tej sprzedaży zysk, ale tylko taki sam zysk, jaki realizuje sprzedając swój towar każdemu innemu nabywcy. Zysk kapitalisty — jeżeli chodzi o tego robotnika — nie stąd się bierze, że sprzedaje on robotnikowi towar powyżej jego wartości, lecz z tego, że w rzeczywistości kupił go przedtem, w procesie produkcji, u robotnika poniżej jego wartości. I oto pan Malthus, który użytkowanie towaru w charakterze kapitału przekształca w wartość towaru, konsekwentnie prze­ kształca wszystkich nabywców w robotników najemnych, tzn. każę im wszystkim wymieniać z kapitalistą nie towary, lecz bezpośrednią pracę i oddawać w zamian kapitaliście więcej pracy, niż jej zawiera towar, gdy tymczasem, na odwrót, zysk kapitalisty stąd się w isto­ cie bierze, że sprzedaje on całą pracę zawartą w towarze, chociaż opłacił tylko część pracy zawartej w towarze. Jeżeli więc u Ricarda trudność wynika z tego, że prawo wymiany towarów nie tłumaczy bezpośrednio wymiany między kapitałem a pracą najemną, lecz jest na pozór raczej sprzeczne z tą wymianą, to Malthus trudność tę usuwa w ten sposób, że przekształca kupno (wymianę) towarów w wymianę między kapitałem a pracą najemną. Malthus nie ro­ zumie różnicy między łączną sumą pracy, którą zawiera towar, a sumą pracy opłaconej, zawartej w tym towarze. A ta właśnie różnica stanowi źródło zysku. Jednakże w dalszych swych wywo­ dach Malthus nieuchronnie wyprowadza już zysk z faktu, że sprze­ dawca sprzedaje towar nie tylko powyżej tego, co jego samego kosztuje wytworzenie towaru (a tak sprzedaje kapitalista), lecz powyżej tego, co kosztuje wytworzenie towaru; Malthus powraca więc do wulgarnego poglądu na zysk, do profit upon expropriation,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

17

wyprowadza wartość dodatkową z tego, że sprzedawca sprzedaje towar powyżej jego wartości (tzn. za więcej czasu pracy, niż go zawiera towar). Co zyskuje on w ten sposób jako sprzedawca jednego towaru, traci jako nabywca innego towaru, i absolutnie nie można zrozumieć, jaką realiter „korzyść” może przynieść takie powszechne podniesienie nominalnych cen. 117571 Nie można zwłasz­ cza zrozumieć, jak dzięki temu społeczeństwo ma się en masse zbogacić, jak dzięki temu ma powstać rzeczywista wartość do­ datkowa bądź surplus produce. Bzdurne to i niedorzeczne wyobra­ żenie. Widzieliśmy już, że Adam Smith naiwnie wypowiada najroz­ maitsze sprzeczne twierdzenia i staje się przez to źródłem, punktem wyjścia diametrialnie przeciwstawnych zapatrywań. W oparciu o tezy Smitha pan Malthus, kierując się słusznym wyczuciem i zdając sobie sprawę z nieprzezwyciężonej trudności, usiłuje w mętny sposób przeciwstawić teorii Ricarda nową teorię i za­ pewnić sobie the „first rank” [„pierwsze miejsce”]. Przejście od tych usiłowań do bezsensownego poglądu wulgarnego odbywa się w następujący sposób: Jeżeli rozpatrujemy użytkowanie towaru w charakterze kapi­ tału — tzn. w wymianie towaru na żywą pracę produkcyjną — to towar oprócz czasu pracy zawartego w nim samym, ekwiwa­ lentu, który reprodukuje robotnik, rozporządza dodatkowym cza­ sem pracy stanowiącym źródło zysku. Jeżeli przeniesiemy teraz to użytkowanie towaru na jego wartość, to każdy nabywca towaru musi odnosić się do niego jako robotnik, tzn. kupując towar musi oprócz zawartej w nim ilości pracy dać w zamian pewną dodatkową ilość pracy. Ponieważ inni nabywcy, oprócz robotników, nie odnoszą się do towaru jako robotnicy (nawet wtedy, kiedy robotnik wy­ stępuje jako zwykły nabywca towaru, pośrednio trwa nadal — jak widzieliśmy — stara, pierwotna różnica), to trzeba przypuszczać, że wprawdzie nie dają oni bezpośrednio większej ilości pracy, niż zawiera towar, ale dają, co wychodzi na jedno, wartość, która zawiera więcej pracy. Za pomocą tej „większej ilości pracy lub, co na jedno wychodzi, wartości zawierającej większą ilość pracy” dokonuje się owo przejście. In fact [Faktycznie] oto do czego spro­ wadza się sprawa: wartość towaru jest tą wartością, którą płaci zań nabywca, a wartość ta równa się ekwiwalentowi (wartości) 2 — Kapitał, t. IV, cz, III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

18

Rozdział dziewiętnasty

towaru plus nadwyżka ponad tę wartość, wartość dodatkowa. Mamy tu więc wulgarny pogląd: zysk stąd się bierze, że towar sprzedaje się drożej, niż się go kupuje. Nabywca kupuje go za większą ilość pracy bądź pracy uprzedmiotowionej, niż towar kosztuje sprze­ dawcę. Ale gdyby nabywca sam był kapitalistą, sprzedawcą towaru, a jego pieniądze, środek kupna, reprezentowały tylko sprzedany towar, sprawa sprowadzałaby się jedynie do tego, że obaj za drogo sprzedają sobie swój towar, obaj oszukują się w ten sposób wza­ jemnie i oszukują się w takim samym stopniu, jeżeli obaj realizują tylko ogólną stopę zysku. Skąd więc mają się wziąć nabywcy, którzy zapłacą kapitaliście the quantity [ilość] pracy równającej się ilości pracy zawartej w jego towarze plus jego zysk? Weźmy taki przykład. Towar kosztuje sprzedawcę 10 szylingów. Sprze­ dawca sprzedaje go za 12 szylingów. Tym samym rozporządza nie tylko pracą równającą się 10 szylingom, lecz ponadto pracą rów­ nającą się 2 szylingom. Ale nabywca również sprzedaje za 12 szy­ lingów swój towar, który kosztuje go 10 szylingów. W ten sposób każdy z nich traci jako nabywca to, co zyskał jako sprzedawca. Jedynym wyjątkiem jest klasa robotnicza. Cena produktu bowiem przekracza jego cenę kosztu i dlatego robotnicy mogą odkupić tylko część produktu i w ten sposób druga część produktu bądź cena tej drugiej części stanowi zysk kapitalisty. Ponieważ jednak zysk stąd się właśnie bierze, że robotnicy mogą odkupić zaledwie część produktu, przeto kapitalista (klasa kapitalistów) nie może nigdy zrealizować swego zysku dzięki popytowi ze strony [samych tylko] robotników, nie może go nigdy zrealizować w ten sposób, że cały produkt wymieni na płacę roboczą, lecz raczej jedynie w ten sposób, że całą płacę roboczą wymieni tylko na część produktu. A więc potrzeba jeszcze innego popytu i innych nabywców oprócz samych robotników, inaczej bowiem nie byłoby zysku. Ale skąd się biorą ci nabywcy? Jeżeli ci nabywcy sami są kapitalistami, sami są sprzedawcami, to następuje wspomniane wyżej wzajemne oszu­ kiwanie się w obrębie klasy kapitalistów, polegające na tym, że podnoszą oni sobie nawzajem nominalną cenę swych towarów i każ­ dy zyskuje jako sprzedawca, co traci jako nabywca. Aby więc kapitalista mógł zrealizować swój zysk, sprzedawać towary „we­ dług ich wartości”, potrzebni są nabywcy, którzy nie są sprze­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

19

dawcami. Dlatego też niezbędni są właściciele ziemscy, emeryci, synekurzyści, klechy itd. tudzież ich menial servants and retainers [lokaje i sługi], W jaki sposób ci „nabywcy” stają się posiada­ czami 1)7581 środków kupna, w jaki sposób muszą dopiero zabrać kapitalistom bez ekwiwalentu część ich produktu, aby za tę tak zabraną część kupić z powrotem mniejszą ilość, niż wynosi ekwi­ walent — tego pan Malthus nie wyjaśnia. Z powyższego wynika w każdym razie jego plea [orędownictwo] za jak największym wzrostem liczebnym klas nieprodukcyjnych, aby sprzedawcy mogli znaleźć rynek, the demand for their supply [popyt na swą podaż]. Tak więc okazuje się z dalszych wywodów, że autor pamfletu o lud­ ności 8 głosi, iż warunkiem produkcji jest nieustanna nadmierna konsumcja próżniaków i przywłaszczanie sobie przez nich jak naj­ większej części produktu rocznego. Mamy tu nadto plea — obok wynikającego nieuchronnie z teorii Malthusa — że kapitał repre­ zentuje dążenie do abstrakcyjnego bogactwa, do pomnażania war­ tości, dążenie, które można jednak zrealizować tylko dzięki istnie­ niu kategorii nabywców, którzy reprezentują dążenie do wydatko­ wania, konsumcji, rozrzutności, a więc właśnie klas nieprodukcyj­ nych, które są nabywcami, nie będąc sprzedawcami.

[3. Spór zwolenników Malthusa ze zwolennikami Ricarda w trzecim dziesięcioleciu XIX wieku. Wspólne rysy ich stanowiska wobec klasy robotniczej]

Na tym tle rozgorzał w trzecim dziesięcioleciu (lata od 1820 do 1830 stanowią w ogóle wielką epokę metafizyczną of English poli­ tical economy) wielki spór między zwolennikami Malthusa a zwo­ lennikami Ricarda. Ci ostatni, podobnie jak zwolennicy Malthusa, uważają za nieodzowne, aby robotnik nie zawłaszczał sam swego produktu, lecz aby część tego produktu przypadała w udziale kapi­ taliście, stwarzając robotnikowi podnietę do produkowania i za­ pewniając w ten sposób rozwój bogactwa. Ale zwolenników Ricarda ogarnia furia z powodu poglądu maltuzjanistów, że właściciele ziemscy, states and church synecurists, and a whole lot of idle retainers, must first lay hold — without any equivalent — of a part of the capitalists produce [synekurzyści państwowi i kościelni oraz »•

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

20

Rozdział dziewiętnasty

wielka zgraja próżnujących fagasów muszą najpierw zabrać so­ bie — bez ekwiwalentu — część produktu kapitalistów] (zupełnie tak samo, jak ci postępują z robotnikami), aby kupić potem u kapi­ talistów ich towary, z zyskiem dla tych kapitalistów. Zwolennicy Ricarda utrzymują jednak to samo w zastosowaniu do robotników. Jeżeli akumulacja ma wzrastać, a wraz z nią i popyt na pracę, robotnik powinien jak największą część swego produktu odstępo­ wać bezpłatnie kapitaliście, aby ten mógł powiększony w ten spo­ sób dochód netto przekształcić z powrotem w kapitał. Tak samo argumentują też maltuzjaniści. Kapitalistom przemysłowym należy jak najwięcej zabierać bezpłatnie w postaci renty, podatków itd., aby to, co im pozostanie, mogli z kolei sprzedać z zyskiem narzu­ conym im „shareholders” [„udziałowcom”]. Robotnik nie powinien zawłaszczać swego własnego produktu, aby nie utracić podniety do pracy — twierdzą zwolennicy Ricarda wraz ze zwolennikami Malthusa. Kapitalista przemysłowy — utrzymują maltuzjaniści — powinien odstępować część swego produktu klasom, które tylko konsumują, tym fruges consumere nati [urodzonym do spożywania owoców], aby klasy te wymieniały znów z kapitalistą na nieko­ rzystnych dla siebie warunkach to, co on im odstąpił. W prze­ ciwnym wypadku kapitalista traciłby podnietę do produkowania, która na tym właśnie polega, że osiąga on duży zysk, sprzedaje swój towar znacznie powyżej jego wartości. Później powrócimy jeszcze do tej komicznej kontrowersji.

[4. Malthus jednostronnie interpretuje Smithowską teorię wartości. W polemice z Ricardem wyzyskuje błędne tezy Smitha] Przede wszystkim kilka cytatów na dowód, że Malthus dochodzi do zupełnie trywialnych wyobrażeń:

„Bez względu na to, jak wielka byłaby liczba pośrednich aktów wymiany, przez które przechodzą towary, bez względu na to, czy producenci wysyłają towary do Chin, czy też sprzedają je tam, gdzie się je wytwarza, sprawa osiągania przez te towary odpowiedniej ceny rynkowej zależy wyłącznie od tego, czy producenci zdołają zastąpić ze zwykłym zyskiem swoje kapitały, aby móc nadal prowadzić z powodzeniem swe przedsiębiorstwa. Ale czym

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

21

są ich kapitały? Jak twierdzi Adam Smith, są to narzędzia, które służą do pracy, materiały, które się przetwarza, oraz środki, za których pomocą roz­ porządza się niezbędną ilością pracy” [„Definitions etc.”, wydał Cazenove, Londyn 1853. str. 70]. (I Malthus sądzi, że jest to all the labour worked up in the commodity [cała praca wydatkowana na wytworzenie towaru]. Zysk jest nadwyżką ponad labour expended [pracę wydatkowaną] w ten sposób na wytworzenie towaru. A zatem in fact nominal surcharge over the cost of the commodity [w istocie nominalną nadwyżką ponad koszt towaru].) I żeby jego zdanie nie budziło żadnych wątpliwości, Malthus przytacza z aprobatą pułkownika Torrensa „On the Production of Wealth”, ch. VI, p. 349, i potwierdza, że jest to jego, Malthusa, własny pogląd:

„Rzeczywisty popyt polega na tym, że konsumenci" (przeciwieństwo mię­ dzy nabywcami a sprzedawcami staje się przeciwieństwem między consumers and producers [konsumentami a producentami] ||759| „mogą i' chcą dawać za towary — w wymianie bezpośredniej lub pośredniej — większą ilość wszyst­ kich elementów kapitału, niż kosztuje wytworzenie tych towarów” [„Defini­ tions etc.”, wydał Cazenove, str. 70/71). A pan Cazenove, wydawca, apologeta i komentator Malthusowych „Definitions etc.”, sam mówi:

„Zysk nie zależy od stosunku, w jakim wymienia się jedne towary na drugie” (gdyby mianowicie rozpatrywano jedynie wymianę towarów mię­ dzy kapitalistami, to w związku z tym, że nie ma tu wymiany z robotnikami, którzy oprócz labour nie rozporządzają w wymianie z kapitalistą żadnym innym towarem, teoria Malthusa wydawałaby się idiotyzmem, byłaby to bowiem jedynie réciproque surcharge, nominal surcharge of the prices of their commodities [obustronna nadwyżka, nominalna nadwyżka ponad ceny ich towarów]. Dla­ tego też należało pominąć wymianę towarów i dlatego trzeba było, aby ludzie, którzy nie wytwarzają żadnych towarów, wymieniali pieniądze),

„gdyż taki sam stosunek może istnieć przy każdej wysokości zysku; zysk za­ leży od stosunku ceny towaru do płacy roboczej, czyli do kwoty pieniężnej, która niezbędna jest, aby pokryć koszty produkcji; zależy od stosunku, który

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

22

Rozdział dziewiętnasty

we wszystkich wypadkach określany jest przez to, w jakim stopniu ofiara złożona przez nabywcę bądź wartość pracy dana przezeń, aby uzyskać towar, jest wyższa od ofiary złożonej przez producenta w celu dostarczenia towaru na rynek” (tamże, str. 46). Aby osiągnąć te świetne wyniki, Malthus musiał dokonać bardzo rozległych przygotowań teoretycznych. Przejmując . od Adama Smitha jedną stronę jego teorii, mianowicie tezę, że wartość to­ waru równa się to the quantity of labour which it commands, or by which it is commanded, or against which it exchanges [ilości pracy, którą rozporządza towar, bądź która rozporządza towarem, bądź na którą wymienia się towar], należało d’abord [przede wszyst­ kim] usunąć zastrzeżenia wysuwane przez samego Adama Smitha i przez jego następców, a wśród nich i przez Malthusa, że wartość towaru, że wartość może być miernikiem wartości.

Rozprawa Malthusa „The Measure of Value Stated and Illustra­ ted”, Londyn 1823, jest prawdziwym wzorem tępoty umysłowej, która odurzając się własną kazuistyką, przedziera się przez stwo­ rzoną przez siebie wewnętrzną gmatwaninę pojęć; jej ciężki i nie­ poradny sposób wyrażania się pozostawia u naiwnego i niekompe­ tentnego czytelnika wrażenie, że niezrozumiałość tej pracy nie jest skutkiem przeciwieństwa między gmatwaniną myślową a klaro­ wną myślą, lecz niezdolności czytelnika do zrozumienia treści roz­ prawy. Malthus musi przede wszystkim zatrzeć znów wprowadzone przez Ricarda rozróżnienie między „value of labour” and „quantity of labour” [„wartością pracy” a „ilością pracy”]9 i sprowadzić trafiające się u Smitha obok siebie różne określenia wartości do jednej mylnej definicji. „Wszelka dana ilość pracy musi mieć taką samą wartość jak płaca robocza, która nią rozporządza bądź na którą się ją rzeczywiście wymienia” („The Measure of Value Stated and Illustrated", Londyn 1823, str. 5). Zdanie to ma na celu utożsamienie wyrażeń: quantity of labour i value of labour. Samo w sobie zdanie to jest po prostu tautologią, an absurd truism. Ponieważ the wages [płaca robocza] bądź to, „na co się ją” (a quantity of labour [pewną ilość pracy]) „wymienia”, stanowi

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

23

wartość tej ilości pracy, to tautologią jest twierdzenie, że wartość określonej ilości pracy równa się płacy roboczej, czyli ilości pie­ niędzy lub towarów, na którą wymienia się ową pracę. Innymi słowy, znaczy to tylko tyle: wartość wymienna określonej ilości pracy równa się jej wartości wymiennej, alias called wages [którą zwie się też płacą roboczą], Z tego jednak bynajmniej nie wynika (pomijając już okoliczność, że na wages nie wymienia się bezpo­ średnio pracy, lecz siłę roboczą; to pomieszanie pojęć prowadzi do powyższego nonsensu), że określona ilość pracy równa się ilości pracy, która zawarta jest w wages, czyli w pieniądzach bądź w to­ warach, reprezentujących wages. Jeżeli robotnik pracuje przez 12 godzin i otrzymuje tytułem płacy produkt 6 godzin pracy, to ten produkt 6 godzin stanowi value [wartość] otrzymywaną za 12 godzin pracy (gdyż the wages, the exchangeable commodity for [stanowi płacę roboczą, towar, który wymienia się na 12 godzin pracy]). Z tego nie wynika, że 6 godzin pracy równa się 12 godzi­ nom bądź że towar, który reprezentuje 6 godzin pracy, równa się towarowi reprezentującemu 12 godzin pracy. Nie wynika więc, że wartość płacy roboczej równa się wartości produktu, w którym wyraża się wydatkowana praca. Wynika tylko, że value of labour (ponieważ jej miernikiem jest wartość siły roboczej, a nie praca wykonana przez tę siłę roboczą) 117601, value of a given quantity of labour [wartość danej ilości pracy] zawiera mniej pracy, niż jej nabywa; że przeto wartość towaru, w którego postaci występuje nabyta praca, różni się bardzo od wartości towarów, za które ta given quantity of labour was purchased, or by which it was commanded [dana ilość pracy była nabyta bądź które nią rozpo­ rządzały]. Pan Malthus dochodzi do wręcz przeciwnego wniosku. Ponieważ wartość danej ilości pracy równa się jej wartości, przeto — zda­ niem Malthusa — wartość, w której wyraża się ta ilość pracy, równa się wartości of wages. Wynika z tego następnie, że praca bezpośrednia (czyli praca po odjęciu środków produkcji) wchło­ niętą. przez jakiś towar, zawarta w tym towarze, nie stwarza większej wartości od tej, którą za tę pracę zapłacono; że owa praca reprodukuje tylko the value of wages. Z tego siłą rzeczy narzuca się już wniosek, że nie można objaśnić zysku, jeżeli wartość towa­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

24

Rozdział dziewiętnasty

rów określana jest przez zawartą w nich pracę; że, przeciwnie, zysk można objaśnić tylko przez wyprowadzenie go z innego źródła, zakładając mianowicie, że wartość towaru musi obejmować zysk, realizowany przez ten towar. Albowiem praca wydatkowana na wyprodukowanie towaru składa się: 1. z pracy, która zawarta jest w zużytej maszynie itp., która zatem zjawia się ponownie w war­ tości produktu; 2. z pracy zawartej w zużytym raw produce [su­ rowcu], Ilość pracy, którą oba te elementy zawierały przed pro­ dukcją nowego towaru, nie powiększa się, oczywiście, wskutek tego, że stają się one elementami produkcji nowego towaru. Pozo­ staje więc 3. praca zawarta w wages, którą wymieniono na pracę żywą. Jednakże według Malthusa ta żywa praca nie jest większa od pracy uprzedmiotowionej, against which it is exchanged [na którą ją wymieniono]. Hence [Toteż] towar wcale nie zawiera nie­ opłaconej pracy, lecz tylko pracę, która zastępuje ekwiwalent. Hence z tego wynika, że gdyby wartość towaru określała zawarta w nim praca, towar nie przynosiłby zysku. A jeżeli przynosi zysk, to jest nim nadwyżka jego ceny ponad zawartą w nim pracę. Aby więc towar można było sprzedać według jego wartości (obejmującej zysk), musi on command a quantity of labour like the quantity of labour worked up in itself plus a surplus of labour, representing the profits realised in the purchase of the commodity [rozporzą­ dzać ilością pracy równającą się ilości pracy, którą wydatkowano na jego produkcję, plus nadwyżka pracy reprezentująca zysk zreali­ zowany przy sprzedaży towaru].

[5. Teza Smitha o niezmiennej wartości pracy w interpretacji Malthusa] Aby następnie dowieść, że labour — nie the quantity of labour niezbędna do produkcji, lecz labour jako towar — może służyć za miernik wartości, Malthus utrzymuje, że

„wartość pracy jest stała" („The Measure of Value etc.”, str. 29, odsyłacz).

(Nie stanowi to nic oryginalnego, lecz jest powtórzeniem i roz­ winięciem tezy Adama Smitha, ks. I, rozdział V [„Recherches sur

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

25

la nature et les causes de la richesse des nations’’], wyd. Garniera, t. I [Paryż 1802], str. 65/66:

„Jednakowe ilości pracy muszą zawsze i wszędzie mieć jednakową wartość dla tego, kto pracuje. W zwykłym stanie swego zdrowia, sił i aktywności i przy zwykłym stopniu posiadanej umiejętności oraz sprawności musi on zawsze poświęcać taką samą część swego spoczynku, swej wolności i swego szczęścia Cena, którą płaci, jest zawsze taka sama, bez względu na ilość towarów otrzymywanych w zamian za swą pracę. Co prawda, za tę cenę może ich niekiedy nabyć więcej, niekiedy mniej; ale wtedy zmienia się war­ tość tych towarów, a nie pracy, która je nabywa Zawsze i wszędzie drogie jest to, co trudno uzyskać, czyli to, czego wytworzenie wymaga dużo pracy, tanie zaś jest to, co można łatwo osiągnąć, czyli za niewielką ilość pracy Tak więc jedynie praca, jako że wartość jej nigdy się nie waha, jest rze­ czywistym i ostatecznym miernikiem, według którego można w każdym czasie i w każdym miejscu oceniać i porównywać wartość wszelkich towa­ rów”.) (Następnie, odkrycie Mąlthusa, którym on tak się pyszni i o któ­ rym utrzymuje, iż pierwszy go dokonał, mianowicie że la valeur [wartość] równa się à la quantité [ilości] pracy, którą zawiera towar, plus pewna quantity of labour, która reprezentuje zysk; otóż widocznie powyższe odkrycie jest też po prostu połączeniem dwóch tez Smitha (Malthus nigdy nie przestaje być plagiatorem):

„Rzeczywista wartość wszystkich różnych części składowych ceny mierzy się ilością pracy, którą każda z nich może nabyć lub którą może rozporzą­ dzać. Praca jest miarą wartości nie tylko tej części ceny, która sprowadza się do pracy, ale również tej części, która sprowadza się do renty, jak i tej. która sprowadza się do zysku" (tamże, t. I, ks. I, rozdz. VI, str. 100).) 117611 Zgodnie z powyższym Malthus pisze:

„Jeżeli wzmaga się popyt na pracę, to przyczyną większych zarobków ro­ botniczych nie jest wzrost wartości pracy, lecz spadek wartości produktu, na który wymienia się pracę. W wypadku zaś nadmiaru pracy niskie zarobki robotnicze są następstwem wzrostu wartości produktu, a nie spadku wartości pracy" („The Measure of Value etc.”, str. 35) (porównaj str. 33—35). Bailey bardzo trafnie wydrwiwa argumentację Malthusa, który usiłuje dowieść, że value of labour jest stała (wydrwiwa dalsze argumenty nie Smitha, lecz Malthusa; i w ogóle tezę o invariable value of labour [niezmiennej wartości pracy]):

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

26

Rozdział dziewiętnasty

„W taki sam sposób można by dowieść, że każdy przedmiot ma niezmienną wartość, np. 10 jardów sukna. Bez względu bowiem na to, czy za te 10 jardów damy 5 f. szt., czy też 10 f. szt., kwota, którą dajemy, będzie zawsze równała się pod względem wartości suknu, za które ją się płaci, czyli, innymi słowy, wartość jej nie zmienia się w stosunku do sukna. Ale to, co się daje za rzecz o niezmiennej wartości, musi samo mieć niezmienną wartość, przeto 10 jardów sukna musi mieć niezmienną wartość... Jeżeli mówimy o płacy roboczej, że wartość jej dlatego się nie zmienia, iż chociaż zmjenia się jej ilość, rozporządza ona taką samą ilością pracy, to twierdzenie takie jest równie nieuzasadnione jak to, że suma, którą trzeba zapłacić za kapelusz, ma dlatego niezmienną wartość, iż chociaż może być niekiedy większa, a nie­ kiedy mniejsza, zawsze nabywa się za nią kapelusz” ([Bailey], „A Critical Dissertation on the Nature, Measures and Causes of Value etc.”, Londyn 1825, str. 145, 146, 147). W tej samej rozprawie Bailey bardzo zjadliwie wyszydza nie­ dorzeczne i pretensjonalne tablice liczbowe, które mają służyć za „ilustrację” Malthusowego miernika wartości. W swych „Definitions in Political Economy” (Londyn 1827) — w pracy tej Malthus daje full vent [upust] swemu gniewowi z po­ wodu sarkazmów Baileya — usiłuje on między innymi w taki spo­ sób udowodnić the invariable value of labour [niezmienną wartość pracy]’.

„Duża grupa towarów, np. produkty surowe, wzrasta, w miarę postępów społeczeństwa, w cenie w porównaniu z pracą, gdy tymczasem produkty przemysłowe spadają w cenie. Bardzo bliskie prawdy jest zatem twierdze­ nie, że przeciętna ilość towarów, którą w tym samym kraju rozporządza dana ilość pracy, nie może w ciągu stuleci ulec nazbyt istotnym zmianom” („Definitions etc.”, Londyn 1827, str. 206).

Równie udatnie, jak Malthus udowadnia „the invariable value of labour”, udowadnia on też, że wzrost of money-prices of wages [pieniężnych cen płacy roboczej] musi wywołać ogólny wzrost pie­ niężnych cen towarów. „Kiedy następuje ogólny wzrost płacy roboczej wyrażonej w pieniądzu, wartość pieniądza stosunkowo się obniża; a kiedy obniża się wartość pie­ niądza... ceny towarów idą zawsze w górę” (tamże, str. 34). Jeżeli obniżyła się the value of money compared with labour [wartość pieniądza w porównaniu * z pracą], to trzeba właśnie do­ wieść, że podniosła się the value of all commodities compared with

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

27

money [wartość wszystkich towarów w porównaniu z pieniądzem] albo że the value of money, not estimated in labour, but in the other commodities, has fallen [obniżyła się wartość pieniądza, wyrażona nie w pracy, lecz w innych towarach], I Malthus udowadnia swe twierdzenie w ten sposób, że bierze je za przesłankę.

[6. W walce z teorią określania wartości przez pracę Malthus wyzyskuje tezy Ricarda o modyfikacji prawa wartości]

W polemice z Ricardem na temat jego teorii określenia wartości Malthus opiera się wyłącznie na po raz pierwszy przez samego Ri­ carda wysuniętych tezach o variations [zmianach], które w exchan­ geable values of commodities, independent of the labour worked up in them, are produced by the different composition of capital as resulting from the process of circulation — different proportions of circulating and fixed capital, different degrees of durability in the fixed capitals employed, different returns of circulating ca­ pitals [w wartościach wymiennych towarów, niezależnie od ilości pracy wydatkowanej na wytworzenie tych towarów, wywołane zo­ stały przez wynikający z procesu cyrkulacji odmienny skład kapitału — różne proporcje kapitału płynnego i trwałego, ró­ żne stopnie trwałości zastosowanych kapitałów trwałych, różne czasy obrotu kapitałów płynnych]. Mówiąc zwięźle, materiał do polemiki z Ricardem Malthus czerpie z tego, że Ricardo utożsamia ceny kosztu z wartością, kiedy wyrównywanie cen kosztu, które niezależne są od the mass of labour employed in the particular spheres of production [ilości pracy stosowanej w poszczególnych sferach produkcji], ujmuje jako modyfikację samej value i w ten sposób całkowicie przekreśla samą zasadę. Sprzeczności te, które sam Ricardo przeciwstawiał określaniu wartości przez czas pracy i które sam dopiero odkrył, Malthus podchwytuje nie po to, by je rozwikłać, lecz aby cofnąć się do wyobrażeń pozbawionych jakie­ gokolwiek sensu i aby słowny wyraz sprzecznych ze sobą zjawisk, ich przekład na własny język, podawać za ich rozwikłanie. Tę samą metodę, jak to zobaczymy, stosować będzie szkoła Ricarda w okre­ sie rozkładu, czyli szkoła [Jamesa] Milla i MacCullocha, którzy ga­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

28

Rozdział dziewiętnasty

daniną, za pomocą bzdurnych scholastycznych definicji i rozróż­ nień usiłują pogodzić bezpośrednio z prawem ogólnym sprzeczne ze sobą zjawiska, aby pozbyć się tych zjawisk w sferze swych rozwa­ żań, przy czym znika zresztą sama podstawa.

Przytoczymy niżej te ustępy z prac Malthusa, w których kieruje on przeciwko Ricardowi materiał, dostarczony przeciwko prawu wartości przez samego Ricarda: „Adam Smith zwraca uwagę na to, że zboże dojrzewa w ciągu jednego roku, gdy tymczasem chów zwierząt rzeźnych trwa cztery do pięciu lat; jeżeli zatem porównywamy dwie ilości zboża i mięsa, które mają taką samą wartość wymienną, to nie ulega wątpliwości, że różnica trzech lub czterech dodatkowych lat zysku w wysokości t5°/o osiąganego z kapitału zastosowa­ nego do produkcji mięsa stanowi, pomijając wszelkie inne względy, rekom­ pensatę wartości dla produktu zawierającego o wiele mniejszą ilość pracy. ||762| W ten sposób możemy mieć dwa towary o takiej samej wartości wy­ miennej, mimo że jeden z nich zawiera o 40 do 50 procent mniej pracy na­ gromadzonej i bezpośredniej, niż jej zawiera drugi. Jest to powszednie zjawisko, jeżeli chodzi o ogromną ilość najważniejszych towarów w kraju; a gdyby zysk z 15% spadł do 8%, wartość mięsa spadłaby w porównaniu ze zbożem o 20% z górą” („The Measure of Value Stated etc.”, str. 10/11).

Ponieważ kapitał składa się z towarów i znaczna część towarów wchodzących do kapitału, czyli tworzących kapitał, posiada cenę (a więc exchangeable value [wartość wymienną] w potocznym zna­ czeniu tych wyrazów), która nie składa się ani z accumulated la­ bour, ani z immediate labour, lecz wyłącznie — jeżeli rozpatrujemy tylko ten poszczególny towar — z nominalnego dodatku do jego wartości, caused by the addition of the average profits [wywołane­ go przez dodanie przeciętnego zysku], przeto Malthus mówi:

„Praca nie jest jedynym elementem, który wydatkuje się na wytworzenie kapitału” („Definitions etc.”, wydał Cazenove, str. 29). „Czym są koszty produkcji?... Są ilością pracy nieodzowną do wytworze­ nia towaru oraz narzędzi i materiałów zużytych w procesie wytwarzania tego towaru plus taka dodatkowa ilość pracy, jaka odpowiada zwykłemu zyskowi z wyłożonego kapitału osiąganemu w ciągu tego czasu, na który wyłożono kapitał” (tamże, str. 74/75). „Z tego samego powodu pan Mili bardzo się myli, jeżeli mówi o kapitale, że jest nagromadzoną pracą. Można by raczej powiedzieć, że jest nagroma­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

29

dzoną pracą plus zysk, ale na pewno nie samą nagromadzoną pracą, chyba że postanowimy zysk nazwać pracą” (tamże, str. 60/61). „Z gruntu błędne jest powiedzenie, że wartość towarów reguluje bądź określa ilość pracy i kapitału niezbędna do wytworzenia towarów. Zupełnie trafne jest powiedzenie, że wartość towarów reguluje ilość pracy i zysku niezbędna do ich wytworzenia” (tamże, str. 129).

Powyższy ustęp Cazenove zaopatruje na str. 130 w następującą uwagę, p. odsyłacz: „Wyrażeniom praca i zysk można zarzucić, że nie są współzależnymi po­ jęciami, praca bowiem jest czynnikiem, zysk zaś — wynikiem, pierwsza jest przyczyną, a drugi — skutkiem. Dlatego też p. Senior wymienione wyraże­ nia zastąpił wyrażeniami praca i wstrzemięźliwość... Należy jednak oczy­ wiście przyznać, że nie wstrzemięźliwość, lecz produkcyjne stosowanie ka­ pitału jest źródłem zysku” (według Seniora mianowicie: „Ten, kto prze­ kształca swój dochód w kapitał, wyrzeka się przyjemności, których dostar­ czyłoby mu wydatkowanie dochodu”). Doskonałe zaiste objaśnienie! Wartość towaru składa się z zawar­ tej w nim pracy plus zysk; z pracy, którą zawiera towar, oraz z pracy, której nie zawiera, ale za którą trzeba płacić. A oto dalszy ciąg polemiki Malthusa z Ricardem:

„Twierdzenie Ricarda, że w miarę jak wzrasta wartość płacy roboczej, zmniejsza się w takim samym stopniu zysk, i vice versa, tylko wtedy może odpowiadać rzeczywistości, kiedy założymy, iż towary, na których produkcję wydatkowano taką samą ilość pracy, mają zawsze taką samą wartość; zało­ żenie to jest słuszne w jednym wypadku na pięćset, a to wskutek tego, że wraz z postępem cywilizacji i techniki ilość stosowanego kapitału trwałego nieustannie wzrasta, a okresy obrotu kapitału płynnego coraz bardziej się różnicują i coraz bardziej stają się nierówne” („Definitions etc.”, Londyn 1827, str. 31/32). (To samo na 53/54 str. wydania Cazenove’a. Malthus pisze tam dosłownie: „Naturalny stan rzeczy” wywołuje zniekształcenie Ricardowskiego miernika wartości, gdyż ów state [stan] sprawia, że „wraz z postę­ pem cywilizacji i techniki ilość stosowanego kapitału trwałego nieustannie wzrasta, a okresy obrotu kapitału płynnego coraz bardziej się różnicują i coraz bardziej stają się nierówne”.) „Sam p. Ricardo przyznaje, że istnieją liczne wyjątki z jego reguły; ale gdy rozpatrujemy wypadki, które należą do owych wyjątków, czyli wy­ padki, kiedy ilości zastosowanego kapitału trwałego są niejednakowe i nie­ jednakowo długi jest ich żywot, kiedy okresy obrotu zastosowanego kapita­ łu płynnego również nie są takie same, to okazuje się, że wypadki te są tak liczne, iż ową regułę należy poczytywać za wyjątek, a wyjątki — za regułę” („Definitions etc.”, wydał Cazenove, str. 50).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

30

Rozdział dziewiętnasty

|7 Wulgarna definicja wartości u Malthusa. Pogląd na zysk jako na nadwyżkę ponad cenę. Malthus zwalcza Ricardowską koncepcję względnej płacy roboczej]

Zgodnie ze swymi poprzednimi wywodami Malthus widzi też w wartości ,0: „ocenę towaru, opartą na tym, co on kosztuje nabywcę, czyli na ofierze, którą musi złożyć nabywca, aby otrzymać towar, a której miernikiem jest ilość pracy dawana przez nabywcę w zamian za ten towar, alb o — co na jedno wychodzi — praca, którą towar rozporządza” (tamże, str. 8/9).

Cazenove zwraca też uwagę na następującą różnicę między Malthusem a Ricardem: ||763| „Pan Ricardo, podobnie jak Adam Smith, uznał, że praca jest praw­ dziwym miernikiem kosztów, ale miernik ten stosował jedynie do kosztów produkcji... można go tak samo stosować jako miernik kosztów nabywcy" (tamże, str 56/57) Innymi słowy: wartość towaru równa się sumie pieniędzy, którą powinien zapłacić nabywca, a sumę tę najlepiej ocenia ilość of common labour [zwykłej pracy], którą można za nią nabyć *. Ale nie ma tu, oczywiście, wcale mowy o tym, co określa tę sumę pie­ niędzy Jest to wzór prostackiego wyobrażenia, z którym spotyka­ my się w common life [życiu potocznym], zupełnie trywialny pogląd, wyrażony napuszonym stylem. Znaczy to, innymi słowy, tylko tyle: cena kosztu i wartość są pojęciami identycznymi — utożsa­ mienie, które u Adama Smitha, w jeszcze zaś większym stopniu u Ricarda, znajduje się w sprzeczności z ich rzeczywistą analizą, a które Malthus podnosi jednak do rangi prawa. Otrzymujemy w ten sposób wyobrażenie o wartości, które właściwe jest filistro­ wi świata konkurencji, zapatrzonemu w konkurencję i znającemu jedynie jej zewnętrzny pozór. Cóż bowiem określa cenę kosztu? Określa ją wyłożony kapitał plus zysk. A za pomocą czego określa się zysk? Skąd bierze się fundusz, skąd the surplus produce, w któ­ rym wyraża się ta surplus value? Jeżeli chodzi tylko o nominalne podwyższenie ceny pieniężnej, to nic łatwiejszego, jak podnieść • Malthus zakłada, że Istnieje zysk, aby potem mierzyć masę Jego wartości za pomocą zewnętrznego miernika. Nie porusza zagadnienia powstawania i wewnętrznej możliwości zysku.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

31

wartość towarów. A przez co określa się wartość of the advances [wyłożonego kapitału]? Przez wartość pracy zawartej w tym kapi­ tale, mówi Malthus. A co określa tę wartość? Wartość towarów, na które wydatkuje się płacę roboczą. A co określa wartość tych to­ warów? Określa ją wartość pracy plus zysk. W ten sposób znale­ źliśmy się w błędnym kole. Jeżeli założymy, że robotnikowi rzeczy­ wiście płaci się wartość jego pracy, czyli że towary (bądź suma pie­ niędzy) stanowiące jego wages równają się wartości towarów (su­ mie pieniędzy), w których realizuje się jego praca, wobec czego, otrzymując płacę w wysokości 100 talarów, dołącza on do mate­ riału surowego itd., słowem, do wyłożonego kapitału, nie więcej niż wartość w wysokości 100 talarów, to zysk może w ogóle skła­ dać się jedynie z nadwyżki ponad rzeczywistą wartość towaru, otrzymywanej przez sprzedawcę przy sprzedaży towaru. Tak się ma sprawa ze wszystkimi sprzedawcami. Jeżeli więc kapitaliści wymieniają towary między sobą, nikt z nich nic nie realizuje wsku­ tek tej nadwyżki, a już w żadnym wypadku nie powstaje tą drogą żaden dodatkowy fundusz, z którego mogliby czerpać swój dochód. Jedynie ci kapitaliści, których towary wchodzą do konsumcji kla­ sy robotniczej, będą osiągali rzeczywisty, a nie pozorny zysk, gdyż sprzedają robotnikom towary drożej, niż je u nich nabyli. Towary, które kupili u robotników za 100 talarów, sprzedadzą im za 110 ta­ larów. Znaczy to, że sprzedadzą robotnikom tylko 10/n produktu, a zatrzymają sobie Vii. Ale czy nie znaczy to że z liczby 11 go­ dzin, w ciągu których robotnik np. pracuje, otrzyma on zapłatę tylko za 10 godzin, otrzyma tylko produkt 10 godzin pracy, 1 go­ dzina zaś pracy lub produkt 1 godziny pracy przypadnie w udziale kapitaliście, choć nie zapłaci on za to żadnego ekwiwalentu? Czy więc nie znaczy to — jeśli chodzi o klasę robotniczą — iż zysk osiąga się przez to, że część pracy robotnicy wykonują dla kapita­ listów za darmo, że przeto „ilość pracy” does not come to the same thing as „value of labour” [nie jest tym samym co „wartość pra­ cy”]? Jednakże inni kapitaliści osiągaliby tylko imaginacyjny zysk, nie mają bowiem takiego wyjścia. Jak dalece Malthus nie zrozumiał podstawowych tez Ricarda, jak zupełnie nie pojmuje tego, że zysk można osiągnąć w inny sposób niż przez surcharge [nadwyżkę], o tym m. in. dobitnie świadczy następujący ustęp:

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

32

Rozdział dziewiętnasty

„Można powiedzieć, że pierwsze towary, bezpośrednio wytwarzane i brane do użytku, były jedynie wynikiem pracy i że dlatego wartość ich określana była przez ilość tej pracy; zupełnie jednak niemożliwe jest, aby takie towa­ ry stosowano w charakterze kapitału do produkcji innych towarów, nie pozbawiając na pewien czas kapitalisty możliwości użytkowania wyłożone­ go przezeń kapitału i nie udzielając mu za to odszkodowania w formie zys­ ku. We wczesnych okresach rozwoju społeczeństwa, kiedy takie nakłady pracy były stosunkowo nieznaczne, wspomniane odszkodowania musiały być pokaźne i wskutek wysokiej stopy zysku wywierały na wartość owych to­ warów znaczny wpływ. Na wyższych szczeblach rozwoju społeczeństwa zysk w dużym stopniu wpływa na wartość kapitału i towarów, gdyż ilość stosowanego kapitału trwałego bardzo wzrosła i dla znacznej części wyło­ żonego kapitału płynnego dłuższy stał się czas obrotu, po upływie którego wraca ona do kapitalisty przy sprzedaży towarów. W obu wypadkach zmniej­ szająca się wysokość zysku wywiera istotny wpływ na stosunek, według którego jedne towary wymienia się na drugie..." („Definitions etc.”, wydał Cazenove, str. 60) Ustalenie pojęcia względnej płacy roboczej jest jedną z najwię­ kszych zasług Ricarda. Istota sprawy polega na tym, że wartość płacy roboczej (a przeto i zysku) całkowicie zależy od stosunku między częścią dnia pracy, którą robotnik spędza na pracy dla sa­ mego siebie (na produkcji lub reprodukcji swej płacy roboczej), a częścią jego czasu, która należyto kapitalisty. Ujęcie to jest bardzo ważne z punktu widzenia ekonomicznego; in fact stanowi ono tylko inny wyraz trafnej teorii wartości dodatkowej H. Jest ponadto ważne, gdy chodzi o stosunek społeczny obu 11764! klas. Malthus zwęszył tu coś niedobrego i dlatego występuje ze sprzeci­ wem:

„Nigdy przed poznaniem p. Ricarda nie spotkałem pisarza, który by kie­ dykolwiek użył terminu płaca robocza lub terminu realna płaca robocza w tym znaczeniu, że obejmują one pewien stosunek".

(Ricardo mówi o wartości of wages, która rzeczywiście ujawnia się też jako część produktu przypadająca w udziale robotnikowit2.) „Zysk rzeczywiście obejmuje stosunek, a stopę zysku słusznie wyrażano zawsze w procentach od wartości wyłożonego kapitału". (Bardzo trudno powiedzieć, co Malthus rozumie przez value oj advances [wartość wyłożonego kapitału], a on sam nawet nie mógł­ by tego powiedzieć. Według Malthusa value towaru równa się wy­ łożonemu kapitałowi, który zawarty jest w towarze, plus zysk.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

33

A ponieważ wyłożony kapitał składa się, prócz immediate labour, także z towarów, przeto wartość wyłożonego kapitału równa się zawartemu w tym kapitale wyłożonemu kapitałowi plus zysk. W ten sposób zysk równa się zyskowi upon the advances plus pro­ fit [z wyłożonego kapitału plus zysk]. I tak in infinitum.)

„Ale na ogół nie rozpatrywano wzrostu lub spadku płacy roboczej w za­ leżności od jej ewentualnego stosunku do łącznego produktu uzyskanego za pomocą określonej ilości pracy, lecz w zależności od większej lub mniej­ szej ilości jakiegoś określonego produktu otrzymywanego przez robotnika bądź w zależności od większej lub mniejszej władzy, którą ma taki pro­ dukt w zakresie rozporządzania artykułami pierwszej potrzeby i przyjemnoś­ ciami życiowymi” („Definitions etc.”, Londyn 1827, str. 29/30).

Ponieważ w warunkach kapitalistycznego sposobu wytwarzania bezpośrednim celem produkcji jest wartość wymienna — pomna­ żanie wartości wymiennej — ważną sprawą jest wiedzieć, jak po­ winno się tę wartość mierzyć. Ponieważ wartość of advanced capi­ tal wyraża się w pieniądzu (rzeczywistym lub rachunkowym), prze­ to stopień tego pomnażania mierzy się za pomocą wielkości pie­ niężnej samego kapitału, przy czym za skalę bierze się kapitał (su­ mę pieniężną) określonej wielkości = 100. „Zysk z kapitału”, mówi Malthus, „jest różnicą między wartością wyłożo­ nego kapitału a wartością towaru, kiedy się go sprzedaje albo robi z niego użytek” („Definitions etc.”, Londyn 1827, str. 240/241).

[8. Rozbieżność między poglądami Malthusa na pracę produkcyjną i akumulację a jego teorią ludnościową]

[a)] Praca produkcyjna i nieprodukcyjna „Przez dochód rozumiemy to, co wydatkuje się w celu bezpośredniego utrzymania się przy życiu i doznania przyjemności, przez kapitał zaś — to, co wydatkuje się w celu osiągnięcia zysku” („Definitions etc.”, Londyn 1827, str. 86). A labourer and a menial servant are [Robotnik i sługa są] „dwoma narzę­ dziami, których używa się do zupełnie różnych celów: pierwszy ma poma­ gać w uzyskiwaniu bogactwa, drugi zaś ma pomagać w konsumowaniu bo­ gactwa” (tamże, str. 94)13. 3 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

34

Rozdział dziewiętnasty

Trafne jest następujące określenie of productive labourer [robot­ nika produkcyjnego]:

Productive labourer to robotnik, który bezpośrednio „powiększa bogactwo swego pryncypała” („Principles of Political Economy" [drugie wyd., Lon­ dyn 1836], str. 47, odsyłacz).

Należy jeszcze porównać z tym następujący ustęp:

„Jedyną konsumcją produkcyjną we właściwym znaczeniu tych wyra­ zów jest konsumcją i niszczenie bogactwa przez kapitalistów w celu re­ produkcji... Robotnik, którego zatrudnia kapitalista, tę część swej płacy, której nie oszczędza, konsumuje niechybnie w charakterze dochodu, aby utrzymać się przy życiu i doznać przyjemności, a nie w charakterze kapi­ tału, aby produkować. Jest on konsumentem produkcyjnym dla osoby, która go zatrudnia, oraz dla państwa, lecz, mówiąc ściśle, nie dla siebie samego” („Définitions etc.”, wydał Cazenove, str. 30). [&)] Akumulacja

„Nie ma wśród dzisiejszych ekonomistów takiego, który by przez oszczę­ dzanie mógł rozumieć samo tylko tworzenie skarbu, a jeżeli pominąć tę ograniczoną i jałową operację, nie można sobie wyobrazić innego użycia terminu oszczędzanie w stosunku do bogactwa narodowego niż w tym jedy­ nie znaczeniu, które musi wynikać z różnego zastosowania tego, co się oszczędza, zastosowania, opartego na rzeczywistym rozróżnianiu odmien­ nych rodzajów pracy, które utrzymywane są przez zaoszczędzone środki” („Principles of Political Economy” [drugie wyd.], str. 38/39). „Akumulacja kapitału: zastosowanie części dochodu w charakterze kapi­ tału. Dlatego kapitał może wzrastać, chociaż istniejące zasoby, czyli bogac­ two, nie wzrastają” („Définitions etc.”, wydał Cazenove, str. 11). „Jeżeli rozumne zwyczaje dotyczące małżeństwa rozpowszechnią się w zna­ cznym stopniu wśród klasy robotniczej kraju, który opiera swój byt głów­ nie na przemyśle i handlu, może to zaszkodzić temu krajowi” („Principles of Political Economy” [drugie wyd.], str. 215). I to mówi pisarz, który propaguje checks [środki zapobiegawcze] przeciwko przeludnieniu!

„Konieczność zdobycia artykułów pierwszej potrzeby — oto co głównie pobudza klasę robotniczą do wytwarzania przedmiotów zbytku; gdyby usu­ nięto lub znacznie osłabiono ten bodziec, gdyby artykuły pierwszej potrzeby można było wobec tego uzyskiwać bardzo niewielkim nakładem pracy, to — mamy wszelkie powody tak przypuszczać — na produkcję przedmiotów

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

35

komfortu przeznaczano by nie więcej, lecz mniej czasu” („Principles of Poli­ tical Economy” [drugie wyd.], str. 334).

Ale w ustach mistrza teorii przeludnienia największą wagę ma takie zdanie:

„Wynika to z natury ludności, że przyrost robotników może być dostar­ czony na rynek, dla zaspokojenia zwiększonego popytu, dopiero po upływie szesnastu lub osiemnastu lat, natomiast przemiana dochodu w kapitał przez oszczędzanie może nastąpić o wiele szybciej; kraj jest zawsze narażony na to, że jego fundusz utrzymania pracy wzrasta prędzej, niż wzrasta ludność” (tamże, str. 319/320). 117651 Cazenove dodaje słuszną uwagę:

„Kiedy kapitał wykłada się na płacę robotników, nie powiększa się przez to wcale fundusz utrzymania pracy, lecz następuje jedynie zastosowanie części tego już istniejącego funduszu do celów produkcji” („Definitions etc.”, wydał Cazenove, str. 22, odsyłacz).

[9.] Kapitał stały i zmienny [w ujęciu Malthusa] „Praca nagromadzona” (należałoby właściwie powiedzieć materialised labour, praca uprzedmiotowiona) „jest pracą, którą wydatkowano na pro­ dukcję materiałów surowych i narzędzi, używanych do wytwarzania innych towarów” („Definitions etc.”, wydał Cazenove, str. 13). „Jeżeli mówi się o pracy wydatkowanej na produkcję towarów, to nale­ żałoby pracę wydatkowaną na wytworzenie kapitału, niezbędnego do pro­ dukcji tych towarów, określić jako pracę nagromadzoną, aby odróżnić ją od pracy bezpośredniej, którą stosuje ostatni kapitalista” (tamże, str. 28/29). Powyższe rozróżnienie jest, oczywiście, czymś bardzo istotnym. Ale u Malthusa nie prowadzi ono do niczego. Malthus próbuje ujmować the surplus value bądź at least its rate [przynajmniej jej stopę] (kategorie te zresztą miesza on wciąż z zyskiem i stopą zysku) w ich stosunku do kapitału zmiennego, do części kapitału, którą wykłada się na immediate labour. Dziecinna to jednak próba i nie mogła być inną, jeśli uwzględnić pogląd Malthusa na wartość. W swych „Principles of Political Economy” [drugie wyd.] mówi on:

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

36

Rozdział dziewiętnasty

Przypuśćmy, że kapitał wydatkuje się tylko na płacę roboczą. „100 f. szt. wykłada się na pracę bezpośrednią. Jeżeli pod koniec roku wpływy ze sprze­ daży wynoszą 110, 120 lub 130 f. szt., to oczywiste jest, że w każdym wy­ padku zysk określany jest przez stosunek wartości łącznego produktu do tej jej części, która niezbędna jest do opłacenia zastosowanej pracy. Jeżeli war­ tość produktu równa się na rynku 110 f. szt., to część niezbędna do opła­ cenia robotników będzie stanowiła ,0/u wartości produktu, zysk zaś będzie wynosił 10%. Jeżeli wartość produktu równa się 120 f. szt.] to część nie­ zbędna do opłacenia robotników będzie stanowiła l0/i2, zysk zaś będzie wy­ nosił 20%. Jeżeli wartość produktu równa się 130 f. szt., to część niezbędna do opłacenia wyłożonej pracy będzie stanowiła ’’/u, zysk zaś będzie wynosił 30%”. Załóżmy teraz, „że kapitał wyłożony przez kapitalistę składa się nie tylko z pracy. Kapitalista spodziewa się, że wszystkie części wyłożonego prze­ zeń kapitału przyniosą mu taki sam zysk. Załóżmy, że % wyłożonego kapi­ tału wydatkuje się na pracę (bezpośrednią), % zaś składają się z pracy na­ gromadzonej i zysku, z pewnymi dodatkami, które powstają w związku z rentą, podatkami i innymi wydatkami. W takim wypadku można zupełnie słusznie utrzymywać, że zysk kapitalisty zmienia się wraz ze zmianą war­ tości tej % jego produktu w porównaniu z ilością zastosowanej pracy. Przy­ puśćmy, że farmer lokuje w uprawie roli 2 000 f. szt., z której to sumy 1 500 f. szt. idzie na nasiona, utrzymanie koni, zastąpienie zużycia kapitału trwałego, na odsetki od jego kapitału trwałego i obrotowego, na rentę, dzie­ sięcinę, podatki itp., a 500 f. szt. — na pracę bezpośrednią, przychód zaś wynosi w końcu roku 2 400 f. szt. Jego zysk, 400 z 2 000, równa się 20%. I równie oczywiste jest, że jeżeli weźmiemy 'It wartości produktu, miano­ wicie 600 f. szt., i porównamy z sumą, którą wydatkowano na płacę robo­ czą za pracę bezpośrednią, to otrzymamy w wyniku zupełnie taką samą sto­ pę zysku” (str. 267/268). Malthus zgrywa się tu niczym lord Dundreary 14. Pragnie on do­ wieść (wyczuwa, że surplus value, hence zysk, znajduje się w okre­ ślonym stosunku do kapitału zmiennego, do kapitału, który wykła­ da się na płacę roboczą), że „zysk określany jest przez stosunek wartości łącznego kapitału do tej jej części, która niezbędna jest do opłacenia zastosowanej pracy”. Z początku rozumuje on słusz­ nie, gdy zakłada, że cały kapitał sprowadza się do kapitału zmien­ nego, do kapitału wykładanego na płacę roboczą. W tym wypadku zysk i surplus value są rzeczywiście identyczne. Ale nawet i w tym wypadku Malthus poprzestaje na całkiem silly reflection [bzdurnej uwadze]. Jeżeli wyłożony kapitał równa się 100, a zysk wynosi lO°/o, to wartość produktu równa się 110, a zysk stanowi Vio wy­ łożonego kapitału (hence 10% tego kapitału) i V» wartości łącz-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

37

nego produktu, w którego wartość wliczona już jest wartość zys­ ku. Zysk wynosi przeto Vn wartości łącznego produktu, wyłożony zaś kapitał stanowi 10/n tej wartości. Okoliczność, iż zysk w wy­ sokości 10°/o wartości łącznego produktu można wyrazić w taki sposób, że część wartości tego produktu, która nie składa się z zy­ sku, równa się 10/u łącznego produktu albo że produkt o war­ tości 110, który obejmuje zysk w wysokości 10%, zawiera nakłady w wysokości ’’/u, z których to 10/n osiągnięto ów zysk — ta oko­ liczność, to imponujące wyliczenie matematyczne tak Malthusa bawi, że powtarza on takie samo ćwiczenie arytmetyczne na przy­ kładach zysku w wysokości 20, 30% itd. Jak dotąd mamy wciąż jeszcze do czynienia jedynie z tautologią. Zysk to percentage [pro­ cent] od wyłożonego kapitału; wartość łącznego produktu zawiera wartość zysku, a wyłożony 117661 kapitał jest wartością łącznego produktu minus wartość zysku. A zatem 110 — 10 = 100. Ale 100 stanowi 10/n liczby 110. Pójdźmy jednak dalej. Weźmy kapitał składający się nie tylko z części zmiennej, lecz i stałej. „Kapitalista spodziewa się, że wszystkie części wyłożonego przezeń kapitału przyniosą mu taki sam zysk”. Znajduje się to wprawdzie w sprzeczności z dopiero co sformułowanym twierdze­ niem, że zysk (należałoby powiedzieć surplus value) określany jest przez stosunek do kapitału wyłożonego na płacę roboczą. But ne­ ver mind [Ale niech już tak będzie]! Malthus nie należy do ludzi, którzy ośmieliliby się opierać „nadziejom” lub wyobrażeniom „ka­ pitalisty”. A teraz jego tour de force [rekordowy wyczyn]: Weźmy kapitał w wysokości 2 000 f. szt., którego %, czyli 1 500 f. szt., sta­ nowi kapitał stały, a lA, czyli 500 f. szt., stanowi kapitał zmienny. Zysk równa się 20%, wynosi tedy 400, wartość zaś produktu = 2 000 + 400 = 2 400 15. Co widzimy jednak w obliczeniu pana Mal­ thusa? Weźmy */4 łącznego produktu; wartość jej będzie się więc równała 600; 'A wyłożonego kapitału wynosi 500, czyli równa się części tego kapitału wyłożonej na płacę roboczą; a 100, 'A zysku, równa się części zysku, która odpowiada tej płacy roboczej. I to ma dowodzić, „że zysk kapitalisty zmienia się wraz ze zmianą wartości tej ‘A jego produktu w porównaniu z ilością zastosowanej pracy”. Dowodzi to w istocie tylko tyle, że zysk w wysokości da­ nego procentu, np. 20%, od danego kapitału, np. od 4 000, stanowi

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

38

Rozdział dziewiętnasty

zysk w wysokości 20% od każdej odpowiedniej części tego kapi­ tału — co przecież jest tautologią. Nie dowodzi jednak wcale, że istnieje jakiś określony, szczególny, odmienny stosunek tego zysku do części kapitału, którą wyłożono na płacę roboczą. Jeżeli weź­ miemy %4 łącznego produktu, a nie %, jak to robi Malthus, czyli 100 (z 2 400), to ta kwota 100 zawiera zysk w wysokości 20% od wyłożonego kapitału, co znaczy, że 1/e tych 100 jest zyskiem. W tym wypadku kapitał wynosiłby 83%, zysk zaś — 162/3. Gdyby te 83% równały się np. wartości jednego konia, którego używa się w pro­ dukcji, to według Malthusa byłoby dowiedzione, że zysk vary with the varying value [zmienia się wraz ze zmianą wartości] konia lub 284/s części łącznego produktu. Taką misère [lichotą] raczy nas Malthus, kiedy zdobywa się na własne wnioski i nie może ściągać u Townsenda, Andersona i in­ nych. Merytorycznie godne uwagi (pomijając to, co charakteryzuje Malthusa) jest jego wyczucie, że the surplus value należy obli­ czać w stosunku do tej części kapitału, którą wykłada się na płacę roboczą. (Jeżeli dana jest określona stopa zysku, to the gross profit [zysk brutto], łączna suma zysku, zależy zawsze od wielkości wyłożonego kapitału. Ale akumulację określa wtedy część zysku, którą prze­ kształca się z powrotem w kapitał. Ponieważ jednak część ta równa się zyskowi brutto minus dochód skonsumowany przez kapitalistę, przeto będzie ona zależała nie tylko od wartości łącznej sumy zys­ ku, lecz także od taniości towarów, które kapitalista może za tę sumę nabyć, po części od taniości towarów, które wchodzą do jego konsumcji, do jego dochodu, po części zaś od taniości towarów, które wchodzą do kapitału stałego. Ponieważ zakłada się, że stopa zysku jest dana, przeto zakłada się, że również i płaca robocza jest tu dana.)

[70.] Malthusa teoria wartości [Uwagi uzupełniające] Wartość pracy nie zmienia się nigdy (Malthus przejął to od Ada­ ma Smitha), zmienia się tylko wartość towaru, który otrzymuję za pracę. Przypuśćmy, że w jednym wypadku płaca robocza wynosi

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

39

2 szylingi za dzień pracy, a w innym wypadku równa się 1 szylin­ gowi. W pierwszym wypadku kapitalista daje za taki sam czas pra­ cy dwa razy więcej szylingów niż w drugim wypadku. Ale w dru­ gim wypadku robotnik daje za taki sam produkt dwa razy więcej pracy niż w pierwszym, w drugim bowiem wypadku daje za 1 szy­ linga cały dzień pracy, a w pierwszym — tylko pól dnia. Pan Mal­ thus sądzi, że kapitalista daje za taką samą pracę raz więcej, raz mniej szylingów. Nie widzi, że zupełnie odpowiednio do tego ro­ botnik daje za określony produkt więcej lub mniej pracy.

„Dawać więcej produktu za określoną ilość pracy lub otrzymywać więcej pracy za określoną ilość produktu — jest z jego” (Malthusa) „punktu widze­ nia zupełnie to samo. A można by przypuszczać, że sprawa ma się wręcz przeciwnie” („Observations on certain verbal disputes in Political Economy, particularly relating to value and to demand and supply", Londyn 1821, str. 52).

W tej samej pracy („Observations on certain verbal disputes etc.”, Londyn 1821) znajdujemy bardzo słuszną uwagę, że praca jako miernik wartości — w takim znaczeniu, w jakim Malthus ujmuje ją tu według jednej z koncepcji Adama Smitha — zupełnie tak samo byłaby miernikiem wartości, jak każdy inny towar, i że nie byłaby tak dobrym miernikiem, jakim jest rzeczywiście pieniądz. Chodziłoby tu w ogóle tylko o miernik wartości w takim znaczeniu, w jakim miernikiem tym jest pieniądz. 117671 W ogóle miernik wartości (w znaczeniu pieniądza) nigdy nie sprawia, że towary stają się współmierne — patrz I część mojej pracy, str. 45 16. „Przeciwnie — tylko współmierność towarów jako współmierność uprzed­ miotowionego czasu pracy sprawia, że złoto staje się pieniądzem”.

Jako wartości towary są jednością, są po prostu wyrazami tej samej jedności, pracy społecznej. Miernik wartości (pieniądz) za­ kłada, że towary istnieją już jako wartości, i dotyczy tylko wyrazu i wielkości tej wartości. Miernik wartości towarów dotyczy zawsze przemiany wartości w ceny, zakłada, że wartość już istnieje. The alluded place [Wspomniany ustęp] w „Observations” brzmi, jak następuje:

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

40

Rozdział dziewiętnasty

„Pan Malthus mówi: «W tym samym miejscu i w tym samym czasie różne ilości pracy dziennej, którymi mogą rozporządzać różne towary, będą do­ kładnie odpowiadały względnym wartościom wymiennym tych towarów i vice versa» Jeżeli jest to słuszne w stosunku do pracy, to jest tak samo słuszne w stosunku do każdej innej rzeczy” („Observations”, str. 49). „W tym samym miejscu i w tym samym czasie pieniądz bardzo dobrze funkcjonuje jako miernik wartości... Ale nie wydaje się ono” (Malthus’ proposition [twierdze­ nie Malthusa]) „słuszne w stosunku do pracy. Praca nie jest miernikiem nawet w tym samym czasie i w tym samym miejscu. Weźmy taką ilość zboża, jaka w tym samym czasie i w tym samym miejscu równa się pod względem wartości określonemu diamentowi. Czy zboże i diament, którymi płaci się jak gotówką, będą rozporządzały jednakowymi ilościami pracy? Można powiedzieć, że nie. Ale diament nabędzie pieniądze, które będą roz­ porządzały jednakową ilością pracy... Miernik wartości jest bezużyteczny, jeśli możemy się nim posługiwać tylko wtedy, kiedy korygujemy go za po­ mocą innego miernika, który miał on wszak zastąpić. Możemy jedynie wy­ snuć wniosek, że zboże i diament będą rozporządzały jednakowymi ilościami pracy, mają bowiem taką samą wartość pieniężną. A nam proponowano, abyśmy wysnuli wniosek, że dwie rzeczy mają taką samą wartość, gdyż roz­ porządzają jednakowymi ilościami pracy” (tamże, str. 49/50).

[17.] Nadprodukcja. „Unproductive consumers” etc. [„Konsumenci nieprodukcyjni” itd.] [Malthus występuje w obronie rozrzutności of „unproductive consumers” jako środka zaradczego na nadprodukcję] Z Malthusowej teorii wartości wywodzi się cała owa teoria o ko­ nieczności nieustannie wzrastającej konsumcji nieprodukcyjnej, teoria, którą ten apostoł przeludnienia (wynikającego z niedoboru środków wyżywienia) tak uporczywie propagował. Wartość towaru równa się wartości materiału, maszyny itd., na które wyłożono kapitał, plus zawarta w towarze ilość pracy bezpośredniej, co u Malthusa równa się wartości płacy roboczej zawartej w towarze plus nadwyżka przeznaczona na zysk z całego tego wyłożonego kapitału, odpowiednio do poziomu of the general rate of profits [ogólnej stopy zysku]. Ta nominalna nadwyżka ceny stanowi zysk i jest warunkiem of supply [podaży], czyli reprodukcji towaru. Wymienione elementy kształtują the price for the purchaser [cenę dla nabywcy] w odróżnieniu od the price for the producer [ceny dla producenta], a cena dla nabywcy jest rzeczywistą wartością

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

41

towaru. Powstaje teraz pytanie, w jaki sposób ma nastąpić reali­ zacja tej ceny? Kto ma ją zapłacić? I z jakiego funduszu będzie się ją płaciło? Rozpatrując poglądy Malthusa, powinniśmy rozróżniać (czego on zaniedbał) następujące momenty: jedna część kapitalistów produ­ kuje towary, które bezpośrednio wchodzą do konsumcji robotnika; druga część bądź produkuje towary, które jedynie pośrednio wcho­ dzą do tej konsumcji, jeżeli mianowicie wchodzą w postaci mate­ riałów surowych, maszyn itd. do kapitału niezbędnego do produkcji of necessaries [artykułów pierwszej potrzeby], bądź też towary, które wcale do konsumcji robotników nie wchodzą, wchodzą bo­ wiem jedynie do dochodu nie-robotników. Zacznijmy więc nasze rozważania od kapitalistów produkujących artykuły, które wchodzą do konsumcji robotników. Owi kapitaliści nie tylko nabywają pracę, ale sprzedają swój produkt robotnikom. Jeżeli ilość pracy, którą dołącza robotnik, ma wartość 100 talarów, to kapitalista płaci mu 100 talarów. I [według Malthusa] jest to jedyna wartość, którą nabyta przez kapitalistę praca dołącza do materiału surowego itp. Robotnik otrzymuje tedy wartość swej pracy i daje kapitaliście in return [z powrotem] tylko ekwiwalent tej wartości. Ale chociaż robotnik nominalnie otrzymuje tę wartość, otrzymuje on w rzeczywistości mniejszą masę towarów, niż wy­ tworzył. W rzeczywistości otrzymuje z powrotem tylko część swej pracy uprzedmiotowionej w produkcie. Załóżmy mianowicie dla uproszczenia, jak to często robi też Malthus, że kapitał składa się tylko z kapitału wyłożonego na płacę roboczą. Jeżeli po to, aby wytworzyć towar, wykłada się 100 talarów na płacę dla robotni­ ka — a 100 talarów stanowi wartość nabytej pracy i jedyną war­ tość, którą ta praca dołącza do produktu — to kapitalista sprze­ daje jednak ten towar za 110 talarów, a robotnik może za 100 tala­ rów odkupić nie więcej niż 10/u produktu; Vu produktu o wartości 10 talarów bądź ilość of surplus produce, w której wyraża się ta surplus value w wysokości 10 talarów, pozostaje kapitaliście. Jeżeli kapitalista sprzedaje towar za 120 talarów, to robotnik otrzymuje tylko 10/i2, a kapitalista 2/i2 produktu i jego wartości. Jeżeli kapi­ talista sprzedaje towar za 130 talarów (30%), to robotnik otrzymuje tylko 10/i3, a kapitalista 3/i3 produktu. Jeżeli kapitalista sprzedaje towar z nadwyżką wynoszącą 50%, czyli za 150 talarów, to robot­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

42

Rozdział dziewiętnasty

nik otrzymuje %, a 117681 kapitalista V3 produktu. Im cena sprze­ daży jest wyższa, tym mniejszy staje się udział robotnika, a tym większy udział samego kapitalisty w wartości produktu, a przeto i w jego ilości, tym mniej za wartość swej pracy robotnik może odkupić wartości produktu lub samego produktu. Sytuacja wcale nie ulega zmianie, kiedy prócz kapitału zmiennego wykłada się też kapitał stały, np. nie tylko 100 talarów na płacę roboczą, ale i 100 talarów na materiał surowy itp. Jeżeli stopa zysku wy­ nosi 10%, kapitalista sprzedaje w takim wypadku swój towar nie za 210, lecz za 220 talarów (100 talarów stanowi mianowicie kapitał stały, a 120 talarów — produkt pracy [bezpośredniej]). {„Nouveaux Principes etc.” Sismondiego, ukazały się po raz pierwszy w 1819 roku.) Tutaj więc, gdy mowa jest o kapitalistach kategorii A, która produkuje artykuły wchodzące bezpośrednio do konsumcji robotni­ ków, czyli necessaries, mamy do czynienia z case [wypadkiem], kiedy w drodze nominalnej nadwyżki — normalnej nadwyżki zysku ponad cenę wyłożonego kapitału — dla kapitalisty powstaje rze­ czywiście surplus funds [dodatkowy fundusz], gdyż tą okrężną drogą kapitalista zwraca robotnikowi jedynie część jego produktu, przywłaszczając sobie drugą. Ale otrzymuje się taki wynik nie dlatego, że kapitalista sprzedaje robotnikowi cały produkt według podwyższonej wartości, lecz dlatego, że właśnie wskutek podnie­ sienia wartości produktu robotnik nie może za swe wages odkupić całego produktu, lecz tylko część produktu. Rozumie się więc, że the demand [popyt] ze strony robotnika nie może nigdy wystarczyć do realizacji nadwyżki of purchase price [ceny kupna] ponad cost-price [cenę kosztu], a przeto do realizacji zysku oraz „wartości” towaru. Wręcz przeciwnie, fundusz zysku istnieje tylko dlatego, że robotnik nie może za swą płacę roboczą odkupić całego swego pro­ duktu, popyt z jego strony nie odpowiada zatem podaży. Kapita­ lista A ma tedy w ręku określoną ilość towaru o określonej war­ tości, w danym wypadku o wartości 20 talarów, która to ilość nie jest mu potrzebna do zastąpienia kapitału; może ją po części wy­ datkować w charakterze dochodu, a po części zużytkować do aku­ mulacji. Notabene: wysokość tego funds znajdującego się w ręku kapitalisty zależy od nadwyżki wartości, osiągniętej przezeń ponad

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

43

cost-price i określającej proporcję, według której łączny produkt ulega podziałowi między kapitalistę i robotnika. Przejdźmy teraz do kapitalistów kategorii B, która dostarcza kategorii A surowców i maszyn itd., mówiąc zwięźle — dostarcza capital constant. Kategoria B może sprzedawać jedynie kategorii A, gdyż ani nie może sprzedawać z powrotem swych towarów robotni­ kom, who have nothing to do with capital (raw material, machi­ nery etc.) [którzy nie mają nic wspólnego z kapitałem (materiałem surowym, maszynami itd.)], ani kapitalistom, wytwarzającym arty­ kuły zbytku (wszystko, co nie stanowi necessaries, co nie wchodzi in the common use of the labouring class [do zwykłej konsumcji klasy robotniczej]), ani też kapitalistom, wytwarzającym capital constant potrzebny do produkcji artykułów zbytku. Widzieliśmy już, że w kapitale wyłożonym przez kapitalistę ka­ tegorii A znajduje się 100 talarów na capital constant. Jeżeli stopa zysku wynosi 10%, to fabrykant tego capital constant sfabrykował go za cenę kosztu wynoszącą 90 10/n talara, sprzedaje go jednak za 100 talarów (90 10/n : 9 1/n = 100 : 10). Otrzymuje zatem zysk kosz­ tem kategorii A. I z produktu kategorii A, sprzedawanego za 220 ta­ larów, otrzymuje dlatego swoje 100 talarów, a nie 90 10/n, za które, jak przypuszczamy, nabywa immediate labour. Fabrykant kate­ gorii B otrzymuje zysk bynajmniej nie pd swych robotników, których produktu o wartości 90 10/n talarów nie może im odprzedać za 100 talarów, gdyż ci w ogóle nic u niego nie kupują. A mimo to u tych robotników sprawy mają się tak samo, jak u robotników kategorii A. Za 90 10/n talara otrzymują oni ilość towaru, która jedynie nominalnie ma wartość 9010/n talara, gdyż podniesiono równomiernie cenę każdej części produktu kategorii A, czyli każda część wartości tego produktu wyobraża w stosunku do nadwyżki stanowiącej zysk mniejszą część produktu. (Ale takie śrubowanie cen może trwać tylko do pewnego punktu, robotnik bowiem musi otrzymywać dosyć towaru, aby mógł żyć i reprodukować swą siłę roboczą. Gdyby kapitalista kategorii A podwyższył cenę o 100% i towar, który kosztuje 200 talarów, sprzedawał za 400 talarów, robotnik mógłby odkupić nie więcej niż % produktu (jeżeli otrzymuje 100 talarów). A gdyby robotnik na swe utrzymanie potrzebował połowy produktu, kapitalista musiałby mu płacić 200 talarów. W ten sposób kapitalista zatrzy­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

44

Rozdział dziewiętnasty

mywałby tylko 100 talarów (100 talarów wynosi capital constant i 200 talarów — płaca robocza). Wynik byłby więc taki sam jak wtedy, kiedy kapitalista sprzedawałby towar za 300 talarów itd.) Kapitaliści kategorii B otrzymują swój fundusz zysku nie (bez­ pośrednio) od swych robotników, lecz przez sprzedaż swego towaru kapitalistom kategorii A. Produkt A nie tylko służy do realizacji zysku kapitalistów kategorii B, lecz tworzy też ich własny fundusz zysku. Rzecz to zrozumiała, że kapitaliści kategorii A nie mogą zysku wyciśniętego z robotników realizować przez sprzedaż swego towaru kapitalistom kategorii B i że kapitaliści kategorii B tak samo nie stwarzają na produkt kapitalistów kategorii A a sufficient demand [wystarczającego popytu] (aby mogli sprzedać go według jego wartości), jak nie stwarzają go ich właśni robotnicy. Prze­ ciwnie, zaczyna się tu już odwrotne oddziaływanie 117691. Im bar­ dziej kapitaliści kategorii A podnoszą nadwyżkę stanowiącą zysk, tym większa jest w stosunku do ich robotników ta część łącznego produktu, którą przywłaszczają oni sobie i której nie dają kapita­ listom B. Kapitaliści kategorii B podwyższają cenę swego towaru w takim samym stopniu, jak podwyższają ją kapitaliści kategorii A. Kapi­ taliści B płacą nadal swym robotnikom 90 10/n talara, chociaż za tę sumę robotnicy otrzymują mniej towaru. Ale jeżeli kapitaliści A biorą 20% zamiast 10%, to kapitaliści B biorą także 20% za­ miast 10% i sprzedają swój towar za 109 Vu talara, a nie za 100 ta­ larów. Powiększa to więc tę część wydatków kapitalistów A. Nie bez powodu można uważać nawet A i B za tę samą kate­ gorię. (Kategoria B wchodzi w skład kosztów kategorii A i im więcej kapitaliści A muszą wypłacać z łącznego produktu kapita­ listom B, tym mniej pozostaje dla nich samych.) W kapitale wy­ noszącym 290 10/n talara kapitaliści B posiadają 90 10/u talara, a ka­ pitaliści A — 200 talarów. Wykładają oni łącznie 290 10/u talara i osiągają zysk w wysokości 29 Vii talara. Kategoria B nie może nigdy odkupić u kategorii A więcej towaru niż za 100 talarów, która to suma zawiera jej zysk w wysokości 9 Vn talara. Obie, jak już powiedzieliśmy, mają razem 29 Vn talara dochodu. Co się teraz tyczy kategorii C i D — C oznacza tu tych kapi­ talistów, którzy wytwarzają capital constant, niezbędny do pro­ dukcji of luxuries [artykułów zbytku], a D — tych, którzy bez­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

45

pośrednio produkują the luxuries — to przede wszystkim oczywiste jest, że the immediate demand [bezpośredni popyt] dla C is only formed by D [stwarza tylko kategoria D], Kapitaliści kategorii D są the purchasers [nabywcami] towarów kapitalistów kategorii C. A kapitaliści kategorii C mogą realizować zysk jedynie sprzedając swój towar kapitalistom kategorii D po wygórowanej cenie, która zawiera nominalną nadwyżkę ponad cenę kosztu towaru. Kapitaliści kategorii D muszą płacić kapitalistom kategorii C więcej, niż po­ trzeba, aby kapitaliści kategorii C all the ingredients of its commo­ dities replace [zastąpili wszystkie części składowe [ceny kosztu] swych towarów]. Z kolei kapitaliści kategorii D dołączają zysk, doliczając go po części do kapitału wyłożonego przez kapitalistów kategorii C, po części zaś do kapitału bezpośrednio wyłożonego przez siebie na płacę roboczą. Za część zysku, który kapitaliści kategorii C osiągają u kapitalistów kategorii D, mogą oni nabyć u kapitalistów kategorii D część ich towarów, chociaż nie mogą wydać w ten sposób całego swego zysku, potrzeba im bowiem arty­ kułów pierwszej potrzeby także dla siebie, a nie tylko dla robotni­ ków, dla których wymieniają kapitał zrealizowany przy pomocy kapitalistów kategorii D. Po pierwsze, realizacja towaru kapita­ listów kategorii C zależy bezpośrednio od the sale [sprzedaży] tego towaru kapitalistom kategorii D. Po wtóre, that sale effected [jeżeli ta sprzedaż doszła już do skutku], to demand stworzony przez zysk kapitalistów C tak samo nie może zrealizować całej wartości to­ waru sprzedawanego przez kapitalistów kategorii D, jak popyt ze strony kapitalistów kategorii B nie może zrealizować całej wartości towarów kapitalistów kategorii A. Przecież zysk kapitalistów kate­ gorii C osiągnięty został kosztem kapitalistów kategorii D i jeżeli kapitaliści kategorii C wykładają go znowu na zakup towaru kapi­ talistów kategorii D, a nie na inne towary, to jednak popyt, który stwarzają kapitaliści kategorii C, nie może być nigdy większy od zysku osiągniętego na transakcji z kapitalistami kategorii D. Zysk kapitalistów kategorii C musi być zawsze o wiele mniejszy od kapitału kategorii C, od całego popytu stwarzanego przez kapita­ listów kategorii C, i nie stanowi nigdy the source [źródła] zysku dla kapitalistów kategorii D (mogą oni co najwyżej wystrychnąć na dudków kapitalistów kategorii C podnosząc cenę towarów, które

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

46

Rozdział dziewiętnasty

im z powrotem sprzedają), gdyż zysk osiągany przez kapitalistów kategorii C płynie bezpośrednio z kieszeni kapitalistów kategorii D. Oczywiste jest następnie, że jeżeli kapitaliści w obrębie każdej kategorii, czy to kategorii C, czy też kategorii D, sprzedają sobie nawzajem własne towary, to nikt z nich nic na tym nie korzysta ani nie realizuje zysku. Kapitalista M sprzedaje kapitaliście N za 110 talarów towar, który kosztuje tylko 100 talarów, ale to samo robi N w stosunku do M. Każdy z nich posiada po wymianie, podobnie jak posiadał przed wymianą, pewną ilość towaru, którego cena kosztu równa się 100 talarom. Każdy otrzymuje za 110 tala­ rów tylko taki towar, jaki kosztuje 100 talarów. Nadwyżka nie daje jednemu kapitaliście większej władzy nad towarem drugiego kapitalisty, niż daje drugiemu kapitaliście nad towarem tamtego kapitalisty. A co się tyczy wartości, to skutek byłby zupełnie taki sam, gdyby każdy z kapitalistów M i N, nie dokonując wymiany swych towarów, sprawił sobie przyjemność, oświadczając, że jego towar reprezentuje nie 100, lecz 110 talarów. Oczywiste jest następnie, że [według Malthusa] the nominal surplus value w kategorii D (gdyż jest tym też objęta kategoria C) nie wyobraża the real surplus produce [rzeczywistego produktu dodatkowego]. Okoliczność, że wskutek nadwyżki, którą kapitalista kategorii A dolicza do ceny swego towaru, robotnik za 100 talarów otrzymuje mniej necessaries, może być kapitaliście kategorii D na razie obojętna. Kapitalista ten musi nadal wykładać 100 talarów, aby zatrudnić określoną liczbę robotników. Płaci robotnikom war­ tość ich pracy, a ci nic ponad tę wartość nie dodają do produktu, dają zatrudniającemu ich przedsiębiorcy jedynie ekwiwalent swej płacy roboczej. Nadwyżkę ponad ten ekwiwalent może on uzyskać tylko przez sprzedaż produktu osobom trzecim, sprzedając im swój towar powyżej cost-price. W rzeczywistości kapitalista kategorii D, dajmy na to fabrykant luster, ma w swym produkcie tyleż surplus value and surplus produce, ile ich ma farmer, produkt bowiem zawiera pracę nie­ opłaconą (surplus value), a ta nieopłacona praca wyraża się w pro­ dukcie równie dobrze, jak praca opłacona. Praca nieopłacona wy­ raża się w produkcie dodatkowym. Część luster nic fabrykanta nie kosztuje, mimo że ma wartość, gdyż tak samo zawiera pracę, jak i ta część luster, która zastępuje wyłożony kapitał. This surplus

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

47

value in surplus produce [ta wartość dodatkowa w postaci pro­ duktu dodatkowego] istnieje przed sprzedażą luster i nie powstaje dopiero wskutek owej sprzedaży. Gdyby natomiast robotnik w pra­ cy bezpośredniej dawał tylko ekwiwalent pracy nagromadzonej, którą otrzymał w postaci wages, to nie istniałby ani 117701 surplus produce, ani odpowiadająca mu surplus value. Jednakże u Malthusa, według którego robotnik zwraca kapitaliście tylko ekwiwalent płacy roboczej, sprawa przedstawia się inaczej. Rozumie się, że kategoria D (z kategorią C włącznie) nie może sztucznie stworzyć sobie funduszu dodatkowego w taki sam sposób jak kategoria A, odprzedając mianowicie drożej swój towar robotni­ kom, niż go u nich kupiła, i przywłaszczając sobie w ten sposób, po za-stąpieniu wyłożonego kapitału, część łącznego produktu, ro­ botnicy bowiem nie są nabywcami towaru kategorii D. Jej fundusz dodatkowy nie może także powstać wskutek tego, że kapitaliści kategorii D sprzedają sobie lub wymieniają między sobą swe to­ wary. Ów fundusz może więc powstać tylko w następstwie tego, że kapitaliści kategorii D sprzedają swój produkt kapitalistom kategorii A i B. Ponieważ kapitaliści kategorii D sprzedają towar o wartości 100 talarów za 110 talarów, przeto kapitalista kate­ gorii A może za 100 talarów nabyć tylko 10/n ich produktu, Vu zaś kapitaliści kategorii D pozostawiają dla siebie i tę część swych towarów mogą sami skonsumować lub wymienić na towary własnej kategorii. U tych wszystkich kapitalistów, którzy nie produkują bezpo­ średnio necessaries, a więc nie odprzedają swym robotnikom naj­ znaczniejszej lub znacznej części swych towarów, sprawa kształtuje się [według Malthusa] w sposób następujący: Przypuśćmy, że ich capital constant równa się 100 talarom. Jeżeli, następnie, kapitalista wydatkuje 100 talarów w postaci płacy ro­ boczej, to płaci robotnikom wartość ich pracy. Do wartości w wy­ sokości 100 talarów robotnicy dołączają jeszcze 100 i w ten sposób łączna wartość (cost-price) produktu równa się 200 talarom. Skąd więc bierze się zysk? Jeżeli the average rate of profit [przeciętna stopa zysku] równa się 10°/o, kapitalista sprzedaje za 220 talarów towar, który wart jest 200 talarów. Jeżeli sprzedaje go rzeczywiście za 220 talarów, tó 200 talarów wystarczy, rzecz jasna, aby ten towar zreprodukować: 100 talarów pójdzie na materiał surowy itd.,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

48

Rozdział dziewiętnasty

100 talarów na płacę roboczą, a 20 talarów kapitalista schowa do kieszeni i może je wydatkować w charakterze dochodu lub prze­ znaczyć na akumulację kapitału. Ale komu sprzedaje on towar o 10% drożej, niż wynosi jego „wartość produkcyjna”, która różni się według Malthusa od „war­ tości sprzedażnej”, czyli rzeczywistej wartości, wskutek czego zysk równa się faktycznie różnicy między wartością produkcyjną a war­ tością sprzedażną, czyli równa się wartości sprzedażnej minus wartość produkcyjna? Dokonując między sobą wymiany lub sprze­ dając sobie swe towary kapitaliści ci nie mogą realizować zysku. Jeżeli kapitalista A sprzedaje kapitaliście B za 220 talarów towar wartości 200 talarów, to kapitalista B płata kapitaliście A takiego samego figla. Okoliczność, że towary te przechodzą z rąk do rąk, nie zmienia ani ich wartości, ani ich ilości. Ta ilość towaru, która przedtem znajdowała się w ręku kapitalisty A, znajduje się teraz w ręku kapitalisty B i vice versa. Postaci rzeczy wcale nie zmienia fakt, że to, co przedtem oznaczało 100 talarów, oznacza teraz 110 talarów. The purchasing power either of A, or of B [Zdolność nabywcza ani A, ani też B] nie uległa najmniejszej zmianie. Ale w myśl założenia ci nie produkujący necessaries kapitaliści nie mogą swych towarów sprzedawać robotnikom. Muszą je więc sprzedawać kapitalistom, którzy produkują ne­ cessaries. Ci faktycznie rozporządzają rzeczywistym funduszem do­ datkowym, a to dzięki wymianie, której dokonują z robotnikami. Tworzenie nominalnej surplus value dostarczyło im faktycznie a surplus produce. I jest to jedyny istniejący dotychczas fundusz dodatkowy. Dodatkowy fundusz dla innych kapitalistów ma dopiero powstać dzięki temu, że sprzedadzą oni swe towary powyżej ich wartości produkcyjnej owym posiadaczom funduszu dodatkowego. Co się tyczy kapitalistów, którzy produkują kapitał stały nie­ zbędny do produkcji of necessaries, to widzieliśmy już, że produ­ cent of necessaries musi nieuchronnie dokonywać u nich zakupów. Te purchases [zakupy] wchodzą do jego kosztów produkcji. Im wyższy jest jego zysk, tym drożej kosztuje go wyłożony kapitał, do którego dolicza się taką samą stopę zysku. Jeżeli producent of necessaries sprzedaje z nadwyżką 20% zamiast 10%, to produ­ cent jego capital constant dolicza też 20% zamiast 10%. I zamiast żądać 100 talarów za 90 10/n, żąda już 109 Vij talara albo w za­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

49

okrąglonej kwocie 110 talarów, wobec czego wartość produktu wynosi teraz 210 talarów, a 20°/o tej sumy równa się 42 talarom, a więc wartość całego produktu równa się teraz 252 talarom. Z tej kwoty robotnik otrzymuje 100 talarów. Powyżej Vn łącznego pro­ duktu otrzymuje teraz kapitalista tytułem zysku; przedtem, kiedy sprzedawał ten produkt za 220 talarów, otrzymywał tylko Vn. Ilość produktu pozostała bez zmiany, lecz część, którą może roz­ porządzać kapitalista, powiększyła się pod względem wartości i ilości. Co się tyczy innych kapitalistów, którzy nie produkują ani necessaries, ani też kapitału wchodzącego do produkcji tych ne­ cessaries, to mogą oni osiągnąć zysk tylko w ten sposób, że sprze­ dadzą swe produkty kapitalistom dwóch pierwszych kategorii. Jeżeli ci kapitaliści osiągają zysk w wysokości 2O°/o, to nie mniej osiągają i oni. Ale wymiana, której dokonują kapitaliści pierwszej kategorii, różni się bardzo od wymiany, której dokonują między sobą kapi­ taliści obu kategorii. Kapitaliści pierwszej kategorii, dokonując wymiany z robotnikami, stworzyli rzeczywisty fundusz dodatkowy artykułów pierwszej potrzeby (stworzyli surplus produce), który jako przyrost kapitału mają do swej dyspozycji, wobec czego część tego surplus produce mogą zakumulować, a część wydatkować w charakterze dochodu, bądź to spożywając wytworzone przez sie­ bie necessaries, bądź też nabywając luxuries. The surplus value reprezentuje IIXIV—7711 tu rzeczywiście pracę dodatkową i surplus produce, chociaż osiąga się to [według Malthusa] w sposób nie­ zdarny, okólną drogą nadwyżek ceny. Przypuśćmy, że wartość produktu robotników wytwarzających necessaries rzeczywiście rów­ na się tylko 100 talarom. Ponieważ jednak na płacę roboczą wy­ starczy 10/n wartości produktu, przeto kapitalista może wyłożyć tylko 90 10/n talara i otrzyma z tej kwoty zysk w wysokości 9 i/ii talara. Jeżeli jednak uroi sobie, że wartość pracy i ilość pracy są identyczne, i zapłaci robotnikom 100 talarów, a sprzeda im pro­ dukt za 110 talarów, to otrzyma, jak przedtem, Vn produktu. Okoliczność, że ta l/n produktu warta jest teraz 10 talarów, a nie 9 Vii, nie przynosi mu żadnej korzyści, gdyż zamiast kapitału w wysokości 90 10/u talarów wyłożył teraz kapitał w wysokości 100 talarów. 4 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

50

Rozdział dziewiętnasty

Co się wszakże tyczy kapitalistów innych kategorii, to nie mają oni realnego surplus produce, nie mają nic takiego, co by było wyrazem dodatkowego czasu pracy. Produkt pracy równającej się 100 talarom sprzedają oni za 110 talarów i jedynie wskutek pod­ wyższenia ceny kapitał ten ma się przekształcić w kapitał plus dochód. But how stands the case now, as lord Dundreary would say, between these two classes of capitalists [Jak jednak ma się sprawa teraz, jakby powiedział lord Dundreary, między tymi dwiema kate­ goriami kapitalistów]? Producenci of necessaries sprzedają produkt dodatkowy 18 o war­ tości 100 talarów za 110 talarów (wydali bowiem na płacę roboczą nie 90 10/u, lecz 100 talarów). Ale są oni jedynymi posiadaczami of surplus produce. Jeżeli inni kapitaliści sprzedają im produkt o wartości 100 talarów również za 110 talarów, to rzeczywiście zastępują sobie kapitał z zyskiem. Dlaczego? Dlatego, że necessa­ ries wartości 100 talarów wystarczą im na opłacenie ich robotni­ ków, a więc zatrzymują sobie 10 talarów. Albo raczej dlatego, że otrzymują oni rzeczywiście necessaries wartości 100 talarów, ale 10/n tej kwoty wystarcza na opłacenie ich robotników, gdyż kapi­ taliści ci znajdują się wtedy w takiej samej sytuacji jak kapitaliści kategorii A i B. Natomiast ci ostatni otrzymują in return tylko ilość produktu stanowiącą wyraz wartości 100 talarów. To, że nomi­ nalnie produkt kosztuje 110 talarów, nie przynosi im żadnej ko­ rzyści, gdyż ani pod względem ilości, w charakterze wartości użytkowej, nie reprezentuje on większej ilości produktu od tej, którą dostarcza czas pracy zawarty w 100 talarach, ani też nie mogą oni, prócz kapitału w wysokości 100 talarów, zastąpić tym produktem jeszcze i kapitał w wysokości 10 talarów. Byłoby to możliwe tylko przy ponownej sprzedaży. Chociaż kapitaliści obu tych kategorii sprzedają sobie nawzajem za 110 talarów to, co ma wartość 100 talarów, to jednak w prze­ biegu tych transakcji tylko w ręku kapitalistów drugiej kategorii 100 talarów spełnia funkcję 110 talarów. Kapitaliści pierwszej ka­ tegorii za wartość w wysokości 110 talarów otrzymali w istocie tylko wartość wynoszącą 100 talarów. I kapitaliści tej kategorii jedynie dlatego sprzedają swój surplus produce po wyższej cenie, że za artykuły wchodzące do ich dochodu płacą więcej, niż wy­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

51

nosi ich wartość. Jednakże w rzeczywistości także i the surplus value, którą realizują kapitaliści drugiej kategorii, ogranicza się tylko do ich udziału w surplus produce realizowanym przez kapi­ talistów pierwszej kategorii, gdyż sami nie stwarzają żadnego surplus produce. W związku z tym zdrożeniem of luxuries Malthusowi w odpo­ wiedniej chwili przychodzi do głowy, że najbliższym celem pro­ dukcji kapitalistycznej jest akumulacja, a nie expenditure [wy­ datkowanie]. A więc wskutek takiego niekorzystnego handlu, w którego wyniku kapitaliści kategorii A tracą znów część wy­ ciśniętych z robotników owoców ich pracy, zmniejszą oni swój popyt na artykuły zbytku. Jednakże postępując w ten sposób i po­ większając akumulację, wywołają spadek efektywnego popytu na wytwarzane przez siebie necessaries, skurczenie się rynku dla tych necessaries, rynku, który nie może ukształtować się w całej pełni w oparciu o sam popyt ze strony robotników i producentów du capital constant. Spadłaby zatem cena of necessaries, a przecież jedynie w następstwie podwyższenia tej ceny, w następstwie nomi­ nalnej nadwyżki ponad tę cenę i proporcjonalnie do wysokości tej nadwyżki — kapitaliści kategorii A wyciskają z robotników swój surplus produce. Gdyby cena artykułów pierwszej potrzeby obni­ żyła się ze 120 do 110 talarów, surplus produce kapitalistów tej kategorii i ich surplus value zmniejszyłyby się z 2/u do Vn. A za­ razem w o wiele większym jeszcze stopniu skurczyłby się też rynek na artykuły zbytku, zmniejszyłby się popyt na te artykuły. W wymianie z kapitalistami drugiej kategorii kapitaliści pierw­ szej kategorii sprzedają rzeczywisty surplus produce juz po zastą­ pieniu swego kapitału. Natomiast kapitaliści drugiej kategorii sprze­ dają tylko swój kapitał, aby przez tę sprzedaż przekształcić ten kapitał w kapitał plus dochód. A zatem całą produkcję (a zwłaszcza jej przyrost) utrzymuje się w ruchu jedynie dzięki temu, że zdro­ żały necessaries, czemu wszakże musiałaby z kolei odpowiadać taka cena of luxuries, jaka byłaby odwrotnie proporcjonalna do ich rzeczywistej ilości. Sprzedając za 110 talarów to, co ma wartość 100 talarów, kapitaliści drugiej kategorii również nic na tej wy­ mianie nie zyskują, w istocie bowiem otrzymują z powrotem 110 ta­ larów, których wartość także równa się tylko 100 talarom. Ale te 100 talarów (w postaci of necessaries) zastępują kapitał plus zysk, r

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

52

Rozdział dziewiętnasty

gdy tymczasem tamte 100 talarów stanowią tylko nominalnie 110 ta­ larów. Wychodziłoby więc na to, że kapitaliści pierwszej kategorii otrzymują luxuries o wartości 100 talarów. Za 110 talarów kupują oni luxuries, których wartość równa się 100 talarom. Ale dla kapi­ talistów drugiej kategorii te 110 talarów mają wartość 110, gdyż kwotą 100 talarów opłacają oni pracę (zastępują swój kapitał) i w ten sposób 10 talarów zatrzymują jako nadwyżkę. 117721 Trudno pojąć, jak może w ogóle powstawać zysk wskutek tego, że uczestnicy wymiany sprzedają sobie nawzajem swe towary, jednakowo śrubując ich ceny, w jednakowym stopniu okpiwając się wzajemnie. Tę trudność można by usunąć, gdyby prócz wymiany dokony­ wanej przez jedną kategorię kapitalistów z własnymi robotnikami oraz wymiany dokonywanej między sobą przez różne kategorie kapitalistów zjawiła się — niby deus ex machina — trzecia kate­ goria nabywców, która płaciłaby za towary ich nominalną wartość, lecz sama nie sprzedawałaby żadnych towarów, sama nie powtarza­ łaby już takiej zabawy, czyli gdyby zjawiła się kategoria nabyw­ ców, która dokonywałaby aktu P—T, ale nie P—T—P, kategoria nie po to kupująca, aby zastąpić z zyskiem swój kapitał, lecz aby kon­ sumować towary; kategoria, która nabywałaby, nie sprzedając. W tym wypadku kapitaliści realizowaliby zysk nie w drodze wy­ miany swych towarów między sobą, lecz 1. w drodze wymiany z robotnikami, którym odprzedawaliby część łącznego produktu za taką samą kwotę pieniężną, za jaką (po potrąceniu kapitału stałego) kupili u nich łączny produkt; 2. w drodze sprzedaży trze­ ciej kategorii nabywców części zarówno of necessaries, jak i of luxuries. Ponieważ kategoria ta płaci 110 za 100, ale sama nie sprzedaje 100 za 110, przeto kapitaliści realizowaliby rzeczywiście, a nie tylko nominalnie, zysk w wysokości 10%. Zysk osiągano by w dwojaki sposób: jak najmniejszą część łącznego produktu sprze­ dawano by z powrotem robotnikom, a jak największą sprzedawano by trzeciej kategorii nabywców, która płaci gotówką, a sama nic nie sprzedaje, kupuje, aby konsumować. Jednakże nabywcy, którzy nie są zarazem sprzedawcami, muszą być konsumentami, którzy nie są zarazem producentami — muszą być nieprodukcyjnymi konsumentami, i ta właśnie kategoria nie­ produkcyjnych konsumentów usuwa u Malthusa kolizję. Ale ci

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

53

nieprodukcyjni konsumenci muszą być zarazem konsumentami roz­ porządzającymi gotówką, muszą stwarzać real demand [rzeczywisty popyt], posiadane przez nich i wydatkowane corocznie sumy war­ tości powinny mianowicie wystarczać nie tylko do opłacenia pro­ dukcyjnej wartości towarów przez nich nabywanych i konsumo­ wanych, lecz ponadto do opłacenia nominalnej nadwyżki repre­ zentującej zysk, wartości dodatkowej, różnicy między wartością sprzedażną a wartością produkcyjną. Kategoria ta będzie w spo­ łeczeństwie reprezentowała konsumcję w imię samej konsumcji, podobnie jak klasa kapitalistów reprezentuje produkcję w imię samej produkcji; pierwsi będą reprezentowali „pasję wydatkowa­ nia”, drudzy zaś — „pasję akumulowania” („Principles of Political Economy” [drugie wydanie], str. 326). Pęd do akumulacji podsy­ cany jest u klasy kapitalistów przez to, że jej returns [przychody] są stale większe od jej nakładów, a zysk jest przecież podnietą do akumulacji. Mimo tego wielkiego zapału akumulacyjnego kapitali­ stów, nie dochodzi jednak do nadprodukcji albo też następuje ona niezbyt łatwo, gdyż the unproductive consumers [nieprodukcyjni konsumenci] nie tylko tworzą ogromny kanał odpływowy dla pro­ duktów, które rzuca się na rynek, ale sami nie rzucają produktów na rynek; gdyby więc tych nieprodukcyjnych konsumentów było nawet bez liku, nie będą oni stanowili konkurencji dla kapitalistów; przeciwnie, wszyscy oni reprezentują jedynie popyt bez podaży, a przeto wyrównują przewagę podaży nad popytem po stronie kapitalistów. Skąd jednak owa kategoria czerpie każdego roku swe środki płatnicze? Wchodzą tu przede wszystkim w rachubę właściciele ziemscy, zagarniający pod mianem renty wielką część wartości produktu rocznego i zabrane w ten sposób kapitalistom pieniądze wydają znów na konsumcję towarów wytworzonych przez kapi­ talistów, którzy okpiwają ich w tej transakcji. Sami ci właściciele ziemscy mogą nie produkować i on an average [biorąc przeciętnie] nie produkują. Istotne jest to, że jeżeli właściciele ziemscy wy­ datkują pieniądze na zakup pracy, to zatrudniają nie robotników produkcyjnych, lecz tylko współkonsumentów ich bogactwa, menial servants [służbę], którzy przyczyniają się do zachowania wysokich cen of necessaries, gdyż nabywają te artykuły, nie przykładając ręki do powiększenia ich supply [podaży], ani też podaży jakiego­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozdział dziewiętnasty

54

kolwiek innego towaru. Ale tych użytkowników renty gruntowej jest za mało, aby mogli stworzyć „an adéquat demand” [„odpo­ wiedni popyt”]. Trzeba się imać sztucznych środków, które spro­ wadzają się do wysokich podatków, znacznej liczby synekurzystów państwowych i kościelnych, wielkich armii, emerytur, dziesięcin na rzecz klechów, znacznych długów państwowych i, od czasu do czasu, do kosztownych wojen. Takie oto są, według Malthusa, „środki zaradcze” („Principles of Political Economy” [drugie wy­ danie], str. 408 i nast.). A więc trzecia kategoria nabywców, którą Malthus wprowadza tu w charakterze „środka zaradczego”, która kupuje, nie sprze­ dając, i konsumuje, nie produkując, otrzymuje najpierw znaczną część wartości produktu rocznego nic za nią nie płacąc; zbogaca ona producentów w taki sposób, że ci muszą najpierw odstąpić jej bezpłatnie pieniądze na kupno ich towarów, a następnie l|773| od­ zyskują te pieniądze sprzedając owej kategorii swe towary powyżej ich wartości, czyli otrzymując od niej z powrotem w pieniądzu większą wartość od dostarczonej jej w towarach. I takie transakcje powtarzają się z roku na rok.

Społeczna treść polemiki Malthusa z Ricardem. Malthus zniekształca poglądy Sismondiego na sprzeczności produkcji burżuazyjnej. Apologetyczne podłoże maltuzjańskiej interpretacji tezy o możliwości nadprodukcji powszechnej]

[12.

Malthus wysnuwa zupełnie słuszne wnioski ze swej podstawowej teorii wartości; ale teoria ta w godny zastanowienia sposób odpo­ wiadała celowi, który zakreślił sobie Malthus: apologii stosunków istniejących w Anglii, of the landlordism, „state and church”, pen­ sioners, tax-gatherers, tenths, national debt, stock-jobbers, beadles, parsons and menial servants („national expenditure”) [landlordyzmu, „państwa i Kościoła”, emerytów, poborców podatków, dzie­ sięciny, długu państwowego, spekulantów giełdowych, szpiclów, klechów oraz służby („wydatków państwowych”)], które zwolennicy Ricarda zwalczali jako niepotrzebne i superannuated drawbacks [przestarzałe ujemne zjawiska] produkcji burżuazyjnej, jako nuisan-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

55

ces [szkodliwe narośle], Ricardo występował w obronie produkcji burżuazyjnej quand même [na nic nie zważając], o tyle, o ile oznaczała ona jak najbardziej nieskrępowany rozwój społecznych sił wytwórczych, i to bez względu na los reprezentantów tej pro­ dukcji — kapitalistów czy też robotników. Bronił historycznej racji i konieczności tego szczebla rozwoju społecznego. O ile brak mu zrozumienia historycznego sensu przeszłości, o tyle żyje on w centrum historycznych zagadnień swej epoki. Malthus także pragnie jak najbardziej swobodnego rozwoju produkcji kapitali­ stycznej, jeśli tylko nędza jej głównych reprezentantów, klas pra­ cujących, jest warunkiem tego rozwoju; ale rozwój ten powinien według niego dostosować się równocześnie do „potrzeb konsumcyjnych” arystokracji i jej odrośli w państwie i Kościele, powinien zarazem służyć za materialną podstawę przestarzałych uroszczeń tych, co reprezentują interesy odziedziczone po feudalizmie i mo­ narchii absolutnej. Malthus godzi się na produkcję burżuazyjną, jeżeli nie jest rewolucyjna, jeżeli nie stanowi etapu w rozwoju historycznym, lecz stwarza jedynie „staremu” społeczeństwu szer­ szą i dogodniejszą materialną podstawę. Mamy tedy z jednej strony klasę robotniczą, która w myśl za­ sady ludnościowej jest zawsze redundant [zbyt liczna] w stosunku do przeznaczonych dla niej środków utrzymania — czyli przelud­ nienie wskutek niewystarczającej produkcji; następnie mamy klasę kapitalistów, która dzięki owej zasadzie ludnościowej może zawsze odprzedać robotnikom ich własny produkt po takich cenach, że otrzymują oni z powrotem tylko tyle tego produktu, ile potrzeba, aby dusza nie rozstała się z ciałem; mamy wreszcie ogromną część społeczeństwa składającą się z pasożytów, z hulaszczych trutni, po części panów, a po części sług, którzy bądź to z tytułu renty, bądź też z tytułów politycznych zabierają bezpłatnie klasie kapitalistów pokaźną ilość bogactwa, ale pieniędzmi, które zabrali tym kapita­ listom, płacą im za nabywane u nich towary więcej, niż wynosi wartość tychże. Pęd do akumulacji pcha klasę kapitalistów do czynności produkcyjnej, grupy nieprodukcyjne zaś reprezentują w sensie ekonomicznym jedynie pęd do konsumcji, czyli reprezen­ tują żywioł rozrzutności. I to właśnie ma stanowić jedyny środek, który pozwala uniknąć nadprodukcji, istniejącej równocześnie z nadmiarem ludności w stosunku do produkcji. Za najlepszy śro­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

56

Rozdział dziewiętnasty

dek zaradczy przeciw jednemu i drugiemu ogłasza się nadmierną konsumcję tych klas, które nie uczestniczą w produkcji. Dyspro­ porcję między ludnością robotniczą a produkcją usuwa się w ten sposób, że część produktu zjadają ci, co nie produkują, zjadają nieroby. Dysproporcję nadprodukcji wywoływanej przez kapita­ listów usuwa się w drodze nadmiernej konsumcji hulaszczych bo­ gaczy. Widzieliśmy, jak dziecinnie nieporadny, trywialny i banalny jest Malthus, kiedy w oparciu o słabą stronę poglądów Adama Smitha usiłuje przeciwstawić nową teorię tej teorii, którą zbudował Ri­ cardo w oparciu o mocną stronę poglądów Adama Smitha. Trudno zaiste o bardziej komiczne wysiłki przedsiębrane przez niedołęstwo niż ich obraz w rozprawie Malthusa o wartości. Ale wystarczy, aby Malthus przeszedł do praktycznych wniosków i tym samym znalazł się znów na forum, na którym popisywał się już w charakterze ekonomicznej odmiany Abrahama a Santa Clara, a jest quite at his ease [zupełnie w swoim żywiole]. Jednakże i tutaj pozostaje wier­ ny wrodzonym skłonnościom plagiatora. Któż by na pierwszy rzut oka uwierzył, że „Principles of Political Economy” Malthusa sta­ nowią tylko zmaltuzjanizowany przekład książki Sismondiego „Nouveaux Principes d’économie politique”? A jednak tak jest w istocie. Dzieło Sismondiego ukazało się w 1819 roku. O rok póź­ niej ujrzała światło dzienne jego angielska karykatura pióra Mal­ thusa. Jak przedtem w Townsendzie i Andersonie, tak teraz w Sismondim znalazł Malthus teoretyczny punkt oparcia dla jednego ze swych sążnistych pamfletów ekonomicznych, w którym ubocznie wyzyskał jeszcze nowe teorie zapożyczone z „Principles” Ricarda. 117741 Jeżeli u Ricarda Malthus zwalczał tendencję produkcji kapitalistycznej, która jest rewolucyjna w stosunku do starego społeczeństwa, to z Sismondiego nieomylny instynkt klechy kazał mu brać tylko to, co jest wsteczne w stosunku do produkcji kapi­ talistycznej, w stosunku do nowoczesnego społeczeństwa burżuazyj­ nego. Wyłączam tu Sismondiego z mego przeglądu historycznego, gdyż krytyka jego zapatrywań powinna znaleźć się w tej części, do któ­ rej przystąpię dopiero po ukończeniu niniejszej pracy, a która traktować będzie o rzeczywistym ruchu kapitału (o konkurencji i kredycie).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

57

O Malthusowej adaptacji poglądów Sismondiego świadczy już nagłówek jednego z rozdziałów jego „Principles of Political Eco­ nomy”:

„O konieczności uzgadniania sił wytwórczych ze środkami podziału, aby zapewnić nieustanny wzrost bogactwa” ([drugie wydanie], str. 361).

[W rozdziale tym czytamy:] „Same siły wytwórcze nie zapewniają jeszcze osiągnięcia odpowiedniego poziomu bogactwa. Wydaje się, że potrzeba jeszcze czegoś innego, aby siły te mogły rozwinąć całą swą aktywność. Chodzi tu o skuteczny i nieskrępo­ wany popyt na wszystko, co się wytwarza. Osiągnięciu tego celu zdaje się najbardziej sprzyjać taki podział produktów i takie przystosowanie tych produktów do potrzeb tych, co mają je konsumować, aby wartość wymien­ na łącznej sumy produktów nieustannie wzrastała” („Principles of Political Economy” [drugie wyd.], str. 361).

Następnie znów ustęp o charakterze sismondiańskim i antyricardiańskim: „Bogactwo kraju zależy po części od ilości produktów, które otrzymuje się dzięki jego pracy, a po części od takiego przystosowania tej ilości do po­ trzeb i zdolności nabywczej istniejącej ludności, jakie według przewidywań powinno tej ilości nadać wartość. Nic nie jest bardziej pewne niż to, że bo­ gactwa nie określa tylko jeden z tych czynników” (tamże, str. 301). „Naj­ ściślej jednak, być może, bogactwo i wartość związane są ze sobą wskutek tego, że wartość jest nieodzowna dla produkcji bogactwa” (tamże). Powyższe skierowane jest specjalnie przeciw Ricardowń, który w rozdz. XX swoich „Principles”, zatytułowanym „Wartość i bo­ gactwo. Właściwości, które je odróżniają” [„On the Principles of Political Economy, and Taxation”, trzecie wydanie, Londyn 1821, str. 320], mówi między innymi:

„Wartość różni się więc w sposób istotny od bogactwa, gdyż nie zależy od obfitości, lecz od tego, czy produkcja jest trudna, czy też łatwa”.

(Zresztą the value może się też powiększyć wraz z „facility of production” [„łatwością produkcji”]. Przypuśćmy, że w jakimś kra­ ju liczba robotników powiększa się z jednego miliona do sześciu milionów. Jeden milion pracował przez 12 godzin dziennie. Sześć milionów tak rozwinęło the productive powers [siły wytwórcze],

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

58

Rozdział dziewiętnasty

że każdy produkuje w ciągu 6 godzin dwa razy więcej. Według poglądu wyrażonego przez samego Ricarda, bogactwo powiększyłoby się wtedy sześciokrotnie, a the value — trzykrotnie.) „Bogactwo nie zależy od wartości. Człowiek jest bogaty lub ubogi za­ leżnie od ilości artykułów pierwszej potrzeby i artykułów zbytku, któ­ rymi może rozporządzać... Właśnie wskutek pomieszania pojęć wartości i bogactwa twierdzono, że bogactwo można powiększyć zmniejszając ilość towarów, czyli, innymi słowy, artykułów pierwszej potrzeby, przedmiotów zapewniających komfort i przyjemności życiowe. Nie można by temu za­ przeczyć, gdyby miernikiem bogactwa była wartość, kiedy bowiem odczuwa się brak towarów, wartość ich wzrasta. Jeśli jednak... na bogactwo skła­ dają się artykuły pierwszej potrzeby i przedmioty zapewniające komfort, to nie można go powiększyć zmniejszając ich ilość” (tamże, str. 323/324). Innymi słowy, Ricardo mówi tu: bogactwo składa się jedynie z wartości użytkowych. Przekształca on produkcję burżuazyjną w produkcję obliczoną wyłącznie na wartość użytkową; piękne to wyobrażenie o sposobie produkcji, którego decydującym elementem jest wartość wymienna. Specyficzną formę bogactwa burżuazyjnego Ricardo ujmuje jako moment wyłącznie formalny, który nie wpły­ wa na treść bogactwa. Dlatego też neguje sprzeczności produkcji burżuazyjnej, które w gwałtowny sposób ujawniają się w kryzy­ sach. Stąd jego zupełnie opaczna koncepcja pieniądza. I dlatego, kiedy rozpatruje proces produkcji kapitału, zupełnie pomija proces cyrkulacji, o ile obejmuje on metamorfozę towarów, konieczność przemiany kapitału w pieniądz. W każdym razie nikt lepiej i do­ kładniej od samego Ricarda nie uzasadnił tezy, że produkcja bur­ żuazyjna nie jest produkcją bogactwa dla producers (jak on nieraz określa robotników), że zatem produkcja bogactwa burżuazyjnego jest czymś zupełnie odmiennym od produkcji of „abundance”, of „necessaries and luxuries” for the men who produce them [„obfi­ tości”, „artykułów pierwszej potrzeby i artykułów zbytku” dla osób, które je wytwarzają], a przecież tak właśnie musiałoby być, gdyby produkcja stanowiła tylko środek do zaspokojenia potrzeb producentów, gdyby jej decydującym elementem była jedynie wartość użytkowa. A tymczasem ten sam Ricardo mówi:

„Gdybyśmy mieszkali w jednym z równoległoboków pana Owena i roz­ porządzali pospólnie wszystkimi naszymi produktami, nikomu nie mógłby

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

59

dawać się we znaki ich nadmiar. Dopóki jednak społeczeństwo ma taki ustrój jak teraz, nadmiar może być często szkodliwy dla producentów, a nie­ dobór dla nich korzystny” („On Protection to Agriculture”, czwarte wyda­ nie, Londyn 1822, str. 21).

||775l Ricardo uważa, że produkcja burżuazyjna, a jeszcze ściś­ lej — produkcja kapitalistyczna jest absolutną formą produkcji, że zatem właściwe jej określone formy stosunków wytwórczych nigdy nie powinny znaleźć się w sprzeczności z celem produkcji jako takim, czyli nigdy nie powinny stawiać przeszkód temu celo­ wi, którym jest stwarzanie of abundance, co obejmuje zarówno ilość wartości użytkowych, jak i ich różnorodność, a to z kolei sta­ nowi warunek wysokiego stopnia rozwoju człowieka jako produ­ centa, wszechstronnego rozwoju jego uzdolnień wytwórczych. I tu­ taj Ricardo znalazł się w komicznej sprzeczności z własnymi te­ zami. Kiedy mówimy o value and riches [wartości i bogactwie], powinniśmy mieć na myśli jedynie społeczeństwo jako całość. Kiedy mówimy jednak o capital and labour, to rozumie się samo przez się, że the „gross revenue” [„dochód brutto”] istnieje tylko po to, aby stwarzać the „net revenue” [„dochód netto”]. W produkcji burżuazyjnej Ricardo podziwia właśnie to, że określone jej for­ my — w porównaniu z wcześniejszymi formami produkcji — po­ zwalają na nieskrępowany rozwój sił wytwórczych. Tam gdzie tego już nie czynią, bądź gdzie występują sprzeczności, w których obrębie to czynią, Ricardo neguje istnienie tych sprzeczności lub raczej sam w innej formie daje wyraz sprzeczności, wysuwając w charakterze ultima thule [ostatecznego celu] bogactwo jako ta­ kie, masę wartości użytkowych samą w sobie, bez względu na pro­ ducentów. Sismondi doskonale wyczuwa, że produkcja kapitalistyczna sa­ ma sobie przeczy; że jej formy — jej stosunki produkcyjne z jed­ nej strony zachęcają do niepohamowanego rozwoju sił wytwórczych i bogactwa; że z drugiej strony stosunki te są zależne od warunków; że właściwe tym stosunkom sprzeczności między wartością użyt­ kową i wartością wymienną, między towarem i pieniądzem, kup­ nem i sprzedażą, produkcją i konsumcją, kapitałem i pracą najemną itp. wzrastają tym bardziej, im bardziej rozwijają się siły wytwór­ cze. Sismondi wyczuwa zwłaszcza podstawową sprzeczność: z jednej strony mamy nieskrępowany rozwój sił wytwórczych i pomnażanie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

60

Rozdział dziewiętnasty

bogactwa, które składa się z towarów i zarazem musi być przekształ­ cone w pieniądz; z drugiej strony mamy jako podstawę ograniczenie rzeszy producentów do necessaries. Hence [Dlatego] kryzysy nie są u Sismondiego, jak u Ricarda, czymś przypadkowym, lecz do­ niosłymi erupcjami immanentnych sprzeczności w wielkiej skali i w określonych odstępach czasu. Sismondi waha się ustawicznie: czy państwo ma krępować siły wytwórcze, aby dostosować je do stosunków produkcji, czy też ma krępować stosunki produkcji, aby dostosować je do sił wytwórczych? Często przenosi się przy tym w przeszłość, występuje jako laudator temporis acti [chwalca cza­ sów minionych] lub chciałby stępić sprzeczności przez jakiś inny sposób regulowania dochodu w stosunku do kapitału, czyli podziału w stosunku do produkcji, nie pojmując tego, że stosunki podziału są tylko stosunkami produkcji sub alia specie [z innego punktu wi­ dzenia], Sismondi trafnie ocenia sprzeczności produkcji burżuazyj­ nej, nie rozumie ich jednak i dlatego nie rozumie też procesu ich rozwiązywania. Jednakże podstawą jego poglądów jest faktycznie wyczucie, że siłom wytwórczym, które rozwinęły .się w łonie spo­ łeczeństwa kapitalistycznego, materialnym i społecznym warunkom stwarzania bogactwa, muszą odpowiadać nowe formy jego zawłasz­ czania; że burżuazyjne formy zawłaszczania bogactwa są jedynie przejściowe i pełne sprzeczności i że w tych formach bogactwo otrzymuje antagonistyczną formę bytu i wszędzie występuje za­ razem jako własne przeciwieństwo. Jest to bogactwo, które ma zawsze za przesłankę ubóstwo i które tylko wtedy się rozwija, kie­ dy pogłębia to ubóstwo. Widzieliśmy oto, w jak ujmujący sposób Malthus przywłaszcza sobie myśli Sismondiego. W przesadnej i jeszcze bardziej odrażającej postaci teorię Malthusa znajdujemy w książce Tomasza Chalmersa (profesora of Divinity [teologii]) za­ tytułowanej „On Political Economy in Connection with the Moral State and Moral Prospects of Society”, drugie wyd., Londyn 1832. W pracy tej nie tylko jeszcze bardziej uwydatnia się w założeniach teoretycznych element klerykalizmu, lecz i w praktycznych wnios­ kach przemawia member of „established church” [członek „kościoła Anglikańskiego”], który z punktu widzenia „ekonomicznego” wy­ stępuje w obronie of „loaves and fishes” [„chleba i ryb”; w prze­ nośni — dóbr doczesnych] tego Kościoła oraz całokształtu insty­ tucji stanowiących główną ostoję tego Kościoła.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

61

Przytoczymy tu teraz tezy Malthusa (o których wspominaliś­ my już wyżej) dotyczące robotników:

„Konsumcja i popyt wywołane przez robotników, którzy wykonują pracę produkcyjną, nigdy nie mogą być same bodźcem do akumulacji i stosowania kapitału” („Principles of Political Economy” [drugie wyd.], str. 315). „Żaden farmer nie zada sobie trudu, aby sprawować nadzór nad pracą dziesięciu dodatkowych robotników tylko dlatego, że łączny jego produkt zostanie wtedy sprzedany na rynku za cenę podwyższoną akurat o to, co za­ płacił on dodatkowym robotnikom. Zanim jeszcze powstał popyt wywołany przez nowych robotników, musiało w poprzednim stanie popytu na dany towar i jego podaży bądź w jego cenie nastąpić coś, co uzasadnia zatrud­ nienie dodatkowej liczby robotników w produkcji tego towaru” (tamże, str. 312). „Popyt stworzony przez samego robotnika produkcyjnego nie może być nigdy wystarczającym popytem, ||776| nie obejmuje bowiem całej ilości pro­ duktu, który on wytwarza. A gdyby obejmował, nie byłoby zysku, a zatem i bodźca do zatrudniania robotnika. Właśnie istnienie zysku przynoszonego przez jakiś towar zakłada, że ma się do czynienia z popytem, który prze­ kracza popyt ze strony robotnika — producenta tego towaru” (tamże, str. 405, odsyłacz). „Ponieważ znaczny wzrost konsumcji klas pracujących musi wydatnie pod­ nieść koszty produkcji, przeto musi obniżyć zysk i osłabić bądź zniweczyć działanie bodźca do akumulowania” (tamże, str. 405). „Konieczność zdobycia artykułów pierwszej potrzeby — oto co głównie pobudza klasę robotniczą do wytwarzania przedmiotów zbytku; gdyby usu­ nięto lub znacznie osłabiono ten bodziec, gdyby artykuły pierwszej potrzeby można było wobec tego uzyskiwać bardzo niewielkim nakładem pracy, to — mamy wszelkie powody tak przypuszczać — na produkcję przedmiotów komfortu przeznaczano by nie więcej, lecz mniej czasu” (tamże, str. 334).

Malthus nie jest zainteresowany w ukrywaniu sprzeczności pro­ dukcji burżuazyjnej; wręcz przeciwnie, jest zainteresowany w ich uwypuklaniu, z jednej strony, aby pokazać, że nędza klas pracują­ cych jest nieuchronna (a jest nieuchronna, gdy chodzi o ten spo­ sób produkcji), z drugiej zaś strony, aby dowieść kapitalistom, że dobrze odżywiany kler i stan urzędniczy są niezbędne, aby stwo­ rzyć wystarczający demand na ich towary. Toteż Malthus dowo­ dzi, że do „nieustannego postępu bogactwa” [tamże, str. 314] nie wystarcza ani powiększanie się liczby ludności, ani akumulacja ka­ pitału (tamże, str. 319/320), ani „urodzajność gleby” (str. 331), ani

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

62

Rozdział dziewiętnasty

„wynalazki oszczędzające pracę”, ani też rozszerzanie „rynków za­ granicznych” (tamże, str. 352, 359).

„W porównaniu z możliwościami zastosowania ich z korzyścią może po­ wstać nadmiar zarówno robotników, jak i kapitału” (tamże, str. 414 [od­ syłacz]).

A więc w polemice ze zwolennikami Ricarda Malthus podkreśla możliwość nadprodukcji powszechnej (tamże, między innymi na str. 326). Główne tezy, które on w związku z tym wysuwa, brzmią, jak następuje: „Popyt jest zawsze określany przez wartość, a podaż przez ilość" („Prin­ ciples of Political Economy" [drugie wyd.], str. 316 [odsyłacz]). „Towary wymienia się nie tylko na towary, lecz także na pracę produk­ cyjną i usługi osobiste, a w stosunku do nich, jak i w stosunku do pienią­ dza może powstać powszechny nadmiar towarów” (tamże) *. „Podaż- musi być zawsze proporcjonalna do ilości, a popyt — do wartości" („Definitions in Political Economy”, wydał Cazenove, str. 65 [odsyłacz]). „«Oczywiste jest»”, mówi James Mili, ,,«że wszystko, co człowiek wy­ tworzył i czego nie zamierza zatrzymać na własną konsumcję, stanowi za­ sób, który może on odstąpić w zamian za inne towary. Dlatego też jego chęć kupowania i jego środki nabywcze, innymi słowy — popyt z jego strony dokładnie równa się ilości produktów, które wytworzył i których nie zamierza konsumować»... Rozumie się” [odpowiada na to Malthus], „że środki, za które nabywa on inne towary, nie są proporcjonalne do ilości jego własnego towaru, który wytworzył i pragnie zbyć, lecz są proporcjo­ nalne do wartości wymiennej jego towaru; a jeżeli wartość wymienna towa­ ru nie jest proporcjonalna do jego ilości, to nie może być słuszne twierdze­ nie, że popyt i podaż ze strony każdej jednostki zawsze równają się so­ bie” (tamże, str. 64/65). „Gdyby popyt ze strony każdej jednostki równał się w ścisłym znacze­ niu tego wyrazu podaży z jej strony, mielibyśmy tu dowód, że każda jed­ nostka może zawsze sprzedać swój towar po cenie równającej się kosztom produkcji, łącznie z godziwym zyskiem. A wtedy nie byłoby możliwe nawet częściowe przepełnienie rynku. Argument ten dowodzi nazbyt wiele... Po­ daż musi być zawsze proporcjonalna do ilości, a popyt — do wartości" (T. R. Malthus, „Definitions in Political Economy", Londyn 1827, str. 48, od­ syłacz). • Marks streszcza tu własnymi słowy (przeważnie w języku niemieckim) frag­ ment książki T. R Malthusa „Principles of Political Economy”, Londyn 1836, str. 316. Kilka słów przytacza po angielsku, a mianowicie: „for productive labour”, „per­ sonal services” i „glut”. — Red

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

63

Przez demand Mili rozumie tu his (of the demander) [jego (nabywcy)] „środki nabywcze Ale te środki, za które nabywa on inne towary, nie są proporcjonalne do ilości jego własnego towaru, który wytworzył i pragnie zbyć, lecz są proporcjonalne do jego wartości wymiennej; jeżeli wartość wymienna towaru nie jest proporcjonalna do jego ilości, to nie może być słuszne twierdzenie, że popyt i podaż ze strony każdej jednostki zawsze rów­ nają się sobie” (tamże, str 48/49). „Błędne jest” twierdzenie Torrensa, ,,«że wzrost podaży jest jedyną przy­ czyną wzrostu rzeczywistego popytu». Gdyby tak rzecz miała się w istocie, to jak trudno byłoby ludzkości przyjść znów do siebie w razie przemijają­ cego zmniejszenia się ilości środków wyżywienia i odzieży. Ale kiedy zmniejsza się ilość środków wyżywienia i odzieży, zwiększa się ich war­ tość; wyrażona w pieniądzu cena pozostałej ilości środków wyżywienia i odzieży wzrasta przez pewien czas w większym stopniu, niż zmniejsza się ich ilość, gdy tymczasem wyrażona w pieniądzu cena pracy może pozo­ stać bez zmiany Nieuchronnym następstwem powyższego jest możność uru­ chomienia większej niż przedtem ilości pracy produkcyjnej” (tamże, str. 59/60). „Ceny wszystkich towarów w jakimś kraju mogą się równocześnie obni­ żyć w porównaniu z pieniądzem lub pracą” (tamże). „Możliwe więc jest po­ wszechne przepełnienie rynku towarami" (tamże). „Wszystkie ceny towa­ rów mogą spaść poniżej ich cen kosztu” (tamże) *. ||777l Powinniśmy tu jeszcze zaznaczyć, co Malthus mówi o pro­ cesie cyrkulacji: „Jeżeli uważamy, że wartość zastosowanego kapitału trwałego jest częścią wyłożonego kapitału, to pozostałą w końcu roku wartość tego kapitału mu­ simy uznać za część przychodu rocznego... W rzeczywistości kapitał wykła­ dany przezeń" (przez kapitalistę) „każdego roku składa się wyłącznie z je­ go kapitału obrotowego, z zużycia jego kapitału trwałego wraz z procen­ tami od tego kapitału oraz z procentów od tej części jego kapitału obroto­ wego. którą stanowią pieniądze potrzebne kapitaliście do dokonywania we właściwych terminach dorocznych wypłat” („Principles oj Political Economy" [drugie wyd., Londyn 1836], str. 269). Twierdzę, że the sinking fund, i.e. the fund for wear and tear of the fixed capital [fundusz amortyzacyjny, czyli fundusz do zastę­ powania zużycia kapitału trwałego] jest zarazem a fund for accu­ mulation [funduszem akumulacji], * W powyższych trzech zdaniach Marks własnymi słowami streszcza w Języku niemieckim (z wyjątkiem wyrazu „glut”) kilka tez sformułowanych przez T. R. Mal­ thusa w rozprawie „Definitions in Political Economy...", Londyn 1827, str. 64 I nast. — Red

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

64

Rozdział dziewiętnasty [13. Jak. zwolennicy Ricarda krytykują koncepcję Malthusa o „unproductive consumers”]

Pragnę jeszcze zacytować kilka fragmentów rozprawy jednego ze zwolenników Ricarda, który polemizuje z teorią Malthusa. Je­ żeli chodzi o zawarte w tej pracy wycieczki skierowane z kapita­ listycznego punktu widzenia przeciwko Malthusa unproductive con­ sumers in general, and landlords in particular [nieprodukcyjnym konsumentom w ogóle, a właścicielom ziemskim w szczególności], to gdzie indziej dowiodę, że słowo w słowo stosują się one z robot­ niczego punktu widzenia również do kapitalistów. (Należy to za­ mieścić w dziale omawiającym „Apologetyczne ujmowanie stosun­ ku między kapitałem a pracą najemną” ,9.) [Anonimowy zwolennik Ricarda pisze:] „Pan Malthus i ci, co rozumują tak samo jak on, wychodzą z założenia, że większy kapitał stosuje się jedynie wtedy, kiedy może być zapewniona stopa zysku nie mniejsza, a nawet większa od poprzedniej, i że samo tylko zwiększenie kapitału nie gwarantuje takiej stopy zysku, lecz działa w prze­ ciwnym kierunku. Szukają zatem niezależnego od samej produkcji i znaj­ dującego się poza jej obrębem źródła, którego nieustanny wzrost mógłby do­ trzymywać kroku nieustannemu wzrostowi kapitału i które mogłoby stale dostarczać dodatkowych ilości zysku wymaganej wysokości” („An Inquiry into those Principles respecting the Nature of Demand and the Necessity of Consumption, lately advocated by Nir. Malthus etc.”, Londyn 1821, str. 33)34). Takim źródłem według Malthusa są „nieprodukcyjni konsumenci” (tamże, str. 35). „Pan Malthus wypowiada się niekiedy w takim sensie, jak gdyby istniały dwa różne fundusze, kapitał i dochód, podaż i popyt, produkcja i konsumcja, które muszą dbać o dotrzymywanie sobie kroku i o to, aby nie prze­ ścigać się wzajemnie. Mogłoby się zdawać, że oprócz łącznej ilości wytwo­ rzonych towarów potrzebna by jeszcze była inna ich ilość, która spadłaby chyba z nieba po to, aby można było nabyć tamte towary... Taki fundusz konsumcji, jakiego potrzeba Malthusowi, można uzyskać jedynie kosztem produkcji” (tamże, str. 49/50). „Jego” (Malthusa) „rozważania wprawiają nas wciąż w rozterkę, nie wie­ my bowiem, czy należy produkcję powiększać, czy też ją ograniczać. Jeżeli komuś brak popytu, to czy poradzi mu pan Malthus, aby dał komuś innemu pieniądze na kupno jego towarów? Prawdopodobnie nie” (tamże, str. 55). Certainly yes [Na pewno tak], „Sprzedając swe towary pragniesz uzyskać określoną sumę pieniędzy. Nigdy nie będzie celowe oddanie tej sumy za darmo innej osobie po to, aby

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

65

ta osoba zwróciła ją tobie, nabywając za nią twoje towary. Z równym po­ wodzeniem mógłbyś spalić swoje towary, a znalazłbyś się wtedy w takiej samej sytuacji” (tamże, str 63). Wobec Malthusa anonimowy autor ma rację. Jednakże z tego, że jest to ten sam funds — „łączna ilość wytworzonych towa­ rów” — fundusz produkcji i fundusz konsumcji, fundusz podaży i fundusz popytu, fundusz kapitału i fundusz dochodu, bynaj­ mniej nie wynika, że rzeczą obojętną jest, jak się ten łączny fun­ dusz między te różne kategorie dzieli. Anonimowy autor nie rozumie, co Malthus ma na myśli, kiedy mówi, że „demand” ze strony robotników jest „inadequate” [„nie­ wystarczający”] dla kapitalistów.

„Co się tyczy popytu ze strony pracy, czyli albo wymiany pracy na to­ wary, albo... wymiany istniejących, gotowych produktów na przyszłą, mającą powstać, nową dołączającą się wartość... to jest to rzeczywisty popyt, którego zwiększenie stanowi istotną sprawę dla producentów itd.” (tamże, str. 57). Malthusowi nie chodzi tu o offer of labour [podaż pracyj (co cy­ towany przez nas autor określa jako demand from labour [popyt ze strony pracy]), lecz o demand na towar, na który to popyt ze­ zwala robotnikowi otrzymana przez niego płaca robocza; pieniądze, dzięki którym występuje on na rynku towarowym jako nabywca. A na temat tego popytu Malthus słusznie zaznacza, że it can never be adequate to the supply of the capitalist [nigdy nie może on wy­ starczyć podaży ze strony kapitalisty]. Alias [W przeciwnym razie] robotnik mógłby za swoją płacę odkupić cały swój produkt. ||778l Ten sam anonimowy autor mówi:

„Zwiększony popyt z ich” (the labourers) „strony oznacza, że są oni goto­ wi brać sobie mniej, a większy udział zostawiać tym, którzy ich zatrudniają; a jeżeli ktoś utrzymuje, że to zmniejsza konsumcję i wzmaga tym samym przepełnienie rynku, mogę na to tylko odpowiedzieć, że przepełnienie ryn­ ku jest równoznaczne z wysokim zyskiem” (tamże, str. 59). Miał to być dowcip w intencji autora, zawiera jednak w istocie kardynalną tajemnicę of „glut” [„przepełnienia rynku”]. O Malthusa „Essay on Rent” 20 nasz autor mówi:

„Pan Malthus, jak się zdaje, opublikował swój Essay o rencie po części dlatego, że zamierzał wystąpić przeciwko hasłu; «Precz z obszarnikami!». 5 - Kapital, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

66

Rozdział dziewiętnasty

które «wypisywano wówczas czerwonymi zgłoskami na murach»; że zamie­ rzał stać się obrońcą tej klasy i dowieść, iż nie przypomina ona wcale mo­ nopolistów. Pokazał, że nie można uchylić renty gruntowej, że jej wzrost jest na ogół naturalnym zjawiskiem towarzyszącym wzrostowi bogactwa i ludności. Ale ludowe hasło «Precz z obszarnikami!» nie musiało koniecz­ nie oznaczać, że nie powinno istnieć coś w rodzaju renty, lecz raczej że powinno się ją równomiernie dzielić między całą ludność, zgodnie z tak zwanym «planem Spence’a». Kiedy jednak Malthus bierze w obronę właś­ cicieli ziemskich w związku z tym, że nadaje im się znienawidzone miano monopolistów, i w związku z uwagą Smitha, «że lubią oni zbierać tam, gdzie nigdy nie posiali», to wydaje się, że walczy on jedynie o ich dobre imię... Te wszystkie wywody nazbyt już trącą adwokatem" (tamże, str. 108/109).

[14. Wsteczna rola pism Malthusa i ich plagialorski charakter. Mallhusowa apologetyka istnienia klas „wyższych” i „niższych”]

Książka Malthusa „On Population” stanowiła pamflet godzący w rewolucję francuską i w zrodzone równocześnie z nią idee refor­ my w Anglii (Godwin i inni). Była to apologia nędzy klasy robot­ niczej. Teorię zapożyczył Malthus u Townsenda i innych. Jego „Essay on Rent” był pamfletem w obronie właścicieli ziem­ skich przeciwko the industrial capital. Teorię zapożyczył Malthus u Andersona. Malthusa „Principles of Political Economy” stanowiły pamflet napisany w interesie of capitalists, przeciwko robotnikom oraz w interesie arystokracji, of church, tax-eaters, Jenkin’s [Kościoła, pożeraczy podatków, pochlebców] itp. przeciwko kapitalistom. Teorię Malthus zapożyczył u Adama Smitha. Tam gdzie teoria jest jego własnym wynalazkiem, stanowi ona coś godnego pożałowania. W dalszym rozwinięciu teorii za podstawę służy Sismondi. 1XIV—77811 * IIVIII—3451 {Malthus („Essai sur la Population etc.”, piąte wyd., przekład P. Prćvosta, Genewa 1836, trzecie wyd., t. IV, str. 104/105) z właściwą mu „głębią filozoficzną” robi następującą uwagę skie­ rowaną przeciwko pewnemu popularnemu planowi darowania krów angielskim cottagers [zagrodnikom].

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

67

„Uważa się. że cottagers, którzy mają krowy, są bardziej pracowici i pro­ wadzą bardziej regularny tryb życia niż ci, którzy krów nie mają... Prze­ ważna część zagrodników, którzy mają teraz krowy, kupiła je za produkt swej pracy. Słuszniej więc będzie, gdy się powie, że to praca obdarzyła ich krowami, niż gdyby się powiedziało, że dzięki krowom poznali oni smak pracy”.

Tak więc słuszne jest twierdzenie, że dorobkiewiczom burżuazyj­ nym ich gorliwość w pracy (pospołu z wyzyskiem cudzej pracy) przyniosła vaches [krowy], gdy tymczasem vaches pozwalają ich synom poznać goût de l’oisiveté [smak próżniactwa]. Gdyby ich va­ ches pozbawiono zdolności nie dawania mleka, lecz rozporządzania nieopłaconą cudzą pracą, to walnie by się to przyczyniło do poznania goût du travail [smaku pracy] przez synów tych dorobkiewiczów. U tego samego „głębokiego filozofa” znajdujemy następującą uwagę: „Wszyscy ludzie nie mogą oczywiście należeć do klas średnich. Klasy wyż­ sze i niższe są niezbędne” (rozumie się, że nie ma środka bez skrajności), „a ponadto są bardzo pożyteczne. Gdyby nikt w społeczeństwie nie miał nadziei dźwignięcia się w górę i nikt nie obawiał się spadku w dół i gdyby praca nie przynosiła wynagrodzenia, a opieszałość nie pociągała za sobą kary, to nigdzie nie dostrzegano by tej aktywności, tej gorliwości, której nikt nie szczędzi, aby poprawić swą sytuację, co stanowi główną sprężynę [|346| po­ myślności społecznej” (tamże, str. 112). Klasy niższe muszą istnieć po to, aby klasy wyższe obawiały się spadku w dół, a wyższe — po to, aby niższe miały nadzieję, że dźwigną się w górę. Aby opieszałość mogła być karana, robotnik musi być biedny, a rentier bądź ten tak bardzo umiłowany przez Malthusa właściciel ziemski — bogaty. Ale co Malthus rozumie przez récompense du travail [wynagrodzenie za pracę]? Jak zoba­ czymy niżej , * Malthus rozumie przez to, że robotnik musi wyko­ nywać część pracy nie otrzymując za nią ekwiwalentu. Znakomity to byłby bodziec, gdyby bodźcem była „la récompense”, a nie głód. Cała rzecz sprowadza się co najwyżej do nadziei, którą może mieć robotnik, że i on kiedyś będzie wyzyskiwał robotników. „Im bardziej upowszechnia się monopol”, mówi Rousseau, „tym bardziej wyzyskiwanym ciążą łańcuchy”. ♦ Patrz w tym tomie str. str. 31, 35/36, 40—44. — Red. przekł. pol.sk.

5*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozdział dziewiętnasty

68

Innego zdania jest „głęboki myśliciel” Malthus. Największą jego nadzieją — którą sam określa jako plus ou moins [mniej lub bar­ dziej] utopijną — jest to, że la classe moyenne [klasa średnia] bę­ dzie liczebnie wzrastała i że proletariat (pracujący) będzie stano­ wił stosunkowo coraz mniejszą część ogółu ludności (chociaż i on będzie liczebnie absolutnie wzrastał). Taki jest rzeczywiście prze­ bieg rozwoju społeczeństwa burżuazyjnego. „Możemy mieć nadzieję”, mówi Malthus, „że kiedyś w przyszłości metody, za których sprawą oszczędza się pracę i które przyczyniły się już do tak szybkiego postępu, pozwolą w końcu zaspokajać wszystkie potrzeby najwystawniej żyjącego społeczeństwa za pomocą mniejszej ilości pracy ludzkiej, niż potrzeba dziś do osiągnięcia tego samego celu; i jeżeli nawet robotnik nie będzie wtedy zwolniony z części tego wielkiego ciężaru, który dźwiga obecnie” (ma on się nadal tak samo mozolić i stosunkowo coraz bardziej dla innych, a coraz mniej dla siebie), „to jednak zmniejszy się liczba tych, któ­ rych społeczeństwo obarczyło tak wielkim ciężarem” (tamże, str 113).) |VIII— 346||

[75. Zasady Malthusa wyłożone w anonimowej rozprawie pt. „Outlines of Political Economy...”] IIXIV—7781 Rozprawa, w której wyłożone zostały zasady Malthu­ sa, nosi tytuł: „Outlines of Political Economy, being a plain and short View of the Laws relating to the Production, Distribution, and Consumption of Wealth etc.”, Londyn 1832. Autor tej pracy * wyłuszcza nam d’abord praktyczną przyczynę, dla której maltuzjaniści są przeciwnikami określania wartości przez czas pracy.

„Teoria, że praca jest jedynym źródłem bogactwa, wydaje się równie nie­ bezpieczna jak błędna, gdyż w niefortunny sposób daje oparcie tym, którzy utrzymują, że wszystka własność należy do klas pracujących, a udział otrzy­ mywany przez innych jest rzekomo skutkiem dokonywanego na tych kla­ sach rabunku lub oszustwa” (tamże, str. 22, odsyłacz).

W niżej przytoczonym zdaniu anonimowego autora wyraźniej niż u Malthusa uwydatnia się pomieszanie wartości towaru z użyt♦ John Cazenove. — Red.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

69

kowaniem towaru bądź pieniądza w charakterze kapitału. W tym ostatnim znaczeniu pochodzenie of surplus value wyrażone jest trafnie:

„Wartość kapitału, ilość pracy, którą on jest wart bądź którą rozporzą­ dza, jest zawsze większa od tej ilości, którą on kosztował, a różnica stanowi zysk właściciela kapitału, czyli jego wynagrodzenie” (tamże, str. 32). Słuszny też jest następujący, powtórzony za Malthusem, wywód wyjaśniający, dlaczego w warunkach produkcji kapitalistycznej zysk należy zaliczać do kosztów produkcji:

„Zysk z zastosowanego kapitału” („gdyby nie osiągano tego zysku, nie było­ by wystarczającej pobudki do wytwarzania towaru”) „jest istotnym wa­ runkiem podaży i jako taki stanowi składową część kosztów produkcji” (tamże, str. 33).

W przytoczonym niżej ustępie znajduje się z jednej strony słusz­ ny pogląd, że zysk z kapitału powstaje bezpośrednio z wymiany kapitału na pracę, z drugiej zaś strony mamy tam streszczenie Malthusowej teorii zysku, który pochodzi ze sprzedaży: „Zysk osiągany przez człowieka nie zależy od tego, że rozporządza on produktem pracy innych ludzi, lecz że rozporządza samą pracą". (Mamy tu trafne rozróżnienie między wymianą towaru na towar a jego wymianą jako kapitału na pracę.) „Jeżeli może on” ||779[ (przy spadku in the value oj money [wartości pieniądza]) „sprzedać swoje towary za wyższą cenę, gdy płace jego robotników pozostają bez zmiany, to osiąga oczywiście korzyść ze zwyżki cen, bez względu na to, czy ceny innych towarów idą, czy też nie idą w górę. Mniejsza część tego, co wytwarza, wystarczy do uruchomienia owej pracy, a większa część pozostaje dla niego samego” (tamże, str. 49/50). Tak samo dzieje się wtedy, kiedy np. wskutek wprowadzenia nowych maszyn, procesów chemicznych itp. kapitalista wytwarza towar poniżej jego dawnej wartości i albo sprzedaje go według dawnej wartości, albo w każdym razie powyżej wartości indywi­ dualnej, do której poziomu towar się teraz obniżył. W tym wy­ padku robotnik wprawdzie nie pracuje bezpośrednio przez krótszy czas dla siebie samego, a przez dłuższy — dla kapitalisty, ale w re­ produkcji „mniejsza część tego, co wytwarza, wystarczy do uru­ chomienia owej pracy”. W rzeczywistości robotnik wymienia za­ tem większą niż przedtem część swej bezpośredniej pracy na swą

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

70

Rozdział dziewiętnasty

własną uprzedmiotowioną pracę. Otrzymuje np. nadal 10 f. szt. Ale te 10 f. szt. — chociaż reprezentują wobec społeczeństwa taką samą ilość pracy — nie są już produktem takiej samej ilości czasu pra­ cy jak przedtem, lecz być może o jedną godzinę mniejszej. In fact robotnik pracuje więc przez dłuższy czas dla kapitalisty, a przez krótszy dla samego siebie. Wynik byłby taki sam, gdyby robotnik otrzymywał teraz tylko 8 f. szt., które wskutek wzmożonej wydaj­ ności jego pracy reprezentowałyby jednak taką samą ilość wartości użytkowych, jaką przedtem reprezentowało 10 f. szt. W związku z przytoczonymi wyżej rozważaniami Jamesa Milla o identity of demand and supply21 anonimowy autor robi taką uwagę:

„Podaż ze strony każdego człowieka zależy od ilości, którą dostarcza on na rynek; popyt z jego strony na inne przedmioty zależy od wartości tego, co stanowi jego podaż. Podaż jest czymś określonym; zależy od niego same­ go. Popyt jest czymś nieokreślonym; zależy od innych osób. Podaż może pozostawać bez zmiany, gdy tymczasem popyt może się zmieniać. Sto kwarterów zboża, które dany człowiek dostarcza na rynek, może raz mieć war­ tość trzydziestu szylingów, a kiedy indziej — sześćdziesięciu szylingów za kwartet. Ilość, czyli podaż, jest w obu wypadkach taka sama, ale popyt ze strony danego człowieka, czyli jego zdolność nabywania innych przedmio­ tów, jest w drugim wypadku dwa razy większa niż w pierwszym” (tamże, str. 111/112). O stosunku pomiędzy pracą a maszynami anonimowy autor za­ znacza, co następuje:

„Kiedy wskutek racjonalniejszego podziału pracy wytwarza się więcej to­ warów, nie potrzeba większego niż przedtem popytu, aby utrzymać całą pracę, którą się przedtem zatrudniało”

(How this? If the distribution of labour is more judicious, more commodities will be produced by the same labour; hence supply will grow, and does its absorption not require an increased amount of demand? Does Adam Smith not rightly say that division of la­ bour depends upon the extent of the market [Jakże to tak? Jeżeli podział pracy stał się racjonalniejszy, to taka sama pra­ ca wytworzy więcej towarów; podaż będzie dlatego wzrasta­ ła, a czy wchłonięcie jej nie będzie wymagało powiększenia popytu? Czy Adam Smith nie ma racji mówiąc, że podział pracy

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

71

zależy od rozległości rynku]? W istocie różnica [między sformuło­ wanym przez anonima racjonalniejszym podziałem pracy a ma­ szynami], jeżeli w rachubę wchodzi zwiększony demand z zewnątrz, jest taka sama; tyle tylko, że większy popyt niezbędny jest w wy­ padku wprowadzenia maszyn. Ale „racjonalniejszy podział pracy” may require the same or even a greater number of labourers than before, while the introduction of machinery must under all circum­ stances diminish the proportion of the capital laid out in imme­ diate labour [może wymagać takiej samej, a nawet jeszcze większej liczby robotników niż przedtem, gdy tymczasem wprowadzenie maszyn musi we wszelkich okolicznościach zmniejszyć tę część kapitału, którą wykłada się na pracę bezpośrednią!),

„gdy tymczasem w wypadku wprowadzenia maszyn część pracy niewątpli­ wie straci zajęcie, jeżeli nie nastąpi wzrost popytu lub spadek płacy roboczej bądź zysku. Przypuśćmy, że mamy do czynienia z towarem wartości 1 200 f. szt., w któ­ rej to kwocie 1 000 f. szt. stanowi płacę 100 robotników, po 10 f. szt. na każdego, 200 f. szt. zaś jest zyskiem według stopy wynoszącej 20°/o. Wy­ obraźmy sobie teraz, że ten sam towar może wyprodukować praca 50 robot­ ników za pomocą maszyny, której wytworzenie wymagało pracy innych 50 robotników i której utrzymanie w dobrym stanie wymaga 10 robotników; wtedy producent będzie mógł obniżyć cenę wytwarzanego artykułu do 800 f. szt., otrzymując jednak nadal takie samo wynagrodzenie za stosowanie swego kapitału. Płaca 50 robotników po 10 f. szt. wynosi . . . 500 f. szt. Płaca 10 robotników za utrzymanie maszyny w dobrym stanie . . . . 100 „ „ Zysk w wysokości 20u/o. z kapitału obrotowego wynoszącego 500 f. szt. [ 2 kapitału trwałego wynoszącego 500 „ „ [ 200 „ „

Razem 800 f. szt.”

((10 robotników, których wymaga „utrzymanie jej [maszyny] w do­ brym stanie”, reprezentuje tu zużycie maszyny w ciągu roku. W przeciwnym razie powyższe obliczenie byłoby błędne, gdyż do­ łącza the labour of repairing [pracę na utrzymanie w dobrym sta­ nie] do pierwotnych kosztów produkcji maszyny.) Przedtem kapi­ talista powinien był wykładać każdego roku 1 000 f. szt., ale pro­ dukt był też wart 1 200 f. szt. Teraz wyłożył raz na zawsze 500 f. szt. na maszyny; może już tedy, nie wykładać więcej tej sumy in any

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

72

Rozdział dziewiętnasty

other way [w jakikolwiek inny sposób]. Będzie każdego roku musiał wykładać 100 f. szt. na repair i 500 f. szt. na płacę roboczą (gdyż w danym przykładzie nie ma raw materiał [materiału suro­ wego]). Ma corocznie wykładać tylko 600 f. szt., ale jego łączny kapitał przynosi mu nadal 200 f. szt. zysku. Suma oraz stopa zysku pozostały bez zmiany. Ale roczny produkt kapitalisty wynosi teraz zaledwie 800 f. szt.)

„Kto przedtem musiał płacić za towar 1 200 f. szt., może teraz zaoszczędzić na nim 400 f. szt. i albo wydać je na co innego, albo na kupno większej ilości tego samego towaru. Jeżeli wyłoży je ||780| na produkt bezpośredniej pracy, suma ta da pracę nie więcej niż 33,4 robotnika, gdy tymczasem liczba robotników, którzy wskutek wprowadzenia maszyny pozostaną bez pracy, będzie równała się 40, gdyż płaca robocza 33,4 robotnika wynosi .... 334 f. szt. zysk według stopy 20%...................................... 66 „ „ Razem 400 f. szt.”

(Znaczy to innymi słowy: Jeżeli 400 f. szt. wyda się na towary, które są produktem of immediate labour, i jeżeli płaca robocza wynosi po 10 f. szt. na osobę, to towary, które kosztują 400 f. szt., powinny być produktem pracy mniej niż 40 robotników. Gdyby były produktem pracy 40 robotników, to zawierałyby wyłącznie paid labour [pracę opłaconą]. Wartość pracy (czyli in the wages realised quantity of labour [uprzedmiotowiona w płacy roboczej ilość pracy]) równałaby się wartości produktu (the quantity of la­ bour realised in the commodity [ilości pracy uprzedmiotowionej w towarze]). Ale towary w kwocie 400 f. szt. zawierają pracę nieopła­ coną, która właśnie stanowi zysk. Muszą więc być produktem pra­ cy mniej niż 40 robotników. Jeżeli zysk równa się 20%, to z pra­ cy opłaconej może się składać tylko % produktu, czyli w przybli­ żeniu 334 f. szt., co odpowiada 33,4 men at 10 £ per man [robotni­ ka po 10 f. szt. na każdego]. Jedna szósta, w przybliżeniu 66 f. szt., reprezentuje pracę nieopłaconą. Zupełnie w taki sam sposób Ricar­ do dowiódł, że jeżeli nawet wyrażona w pieniądzu cena maszyn rów­ na się cenie pracy bezpośredniej, którą one zastępują, to maszyny te nigdy nie mogą być produktem takiej samej ilości of labour22.) „Gdyby wyłożono je” (the 400 £ viz. [owe 400 f. szt. mianowicie]) „na kupno większej ilości tego samego bądź na kupno jakiegoś innego towaru, do któ­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Tomasz Robert Malthus

73

rego produkcji zastosowano taki sam rodzaj i taką samą ilość kapitału trwa­ łego, to suma ta dałaby pracę tylko 30 robotnikom, gdyż płaca 25 robotników po 10 f szt. wynosi . . 250 f. szt. płaca 5 robotników utrzymujących maszynę w dobrym stanie................ 50 „ „ zysk osiągany na 250 f. szt. kapitału obro­ towego i 250 f. szt. kapitału trwałego 100 „ ., Razem 400 f. szt.” (W tym mianowicie case, w którym do produkcji wprowadza się maszyny, wytworzenie towaru wartości 800 f. szt. wymaga wydat­ ku na maszyny w wysokości 500 f. szt.; a więc wytworzenie towaru wartości 400 f. szt. wymaga wydatku na maszyny w wysokości tylko 250 f. szt. Następnie, do obsługi maszyn wartości 500 f. szt. potrzeba 50 robotników, a więc do obsługi maszyn wartości 250 f. szt. potrzeba 25 robotników (ich płaca = 250 f. szt.); dalej, the repair [utrzymanie maszyn w dobrym stanie] (reprodukcja maszyn) wartości 500 f. szt. wymaga 10 robotników, a więc repair [ma­ szyn] wartości 250 f. szt. wymaga 5 robotników (50 f. szt.). W ten sposób otrzymujemy 250 f. szt. w kapitale trwałym i 250 f. szt. w kapitale obrotowym, razem 500 f. szt.; zysk w wysokości 20°/o z tej sumy równa się 100 f. szt. Produkt zawiera tedy 300 f. szt. wages oraz 100 f. szt. zysku, razem 400 f. szt. Zatrudnionych jest w tej produkcji 30 robotników. We wszystkich wypadkach zakłada się tu, że albo kapitalista (produkujący) pożycza sobie kapitał z oszczędności (400 f. szt.), które konsumenci zdeponowali u ban­ kiera, albo sam posiada kapitał ponad owe 400 f. szt. zaoszczędzone w dochodzie konsumentów. Albowiem mając 400 f. szt. kapitału, nie może on wyłożyć 250 f. szt. na maszyny i 300 f. szt. na płacę roboczą.)

„Kiedy całą sumę 1 200 f. szt. wykładało się na produkt bezpośredniej pracy, to produkt dzielił się na 1 000 f. szt. płacy roboczej i 200 f. szt. zysku” (100 robotników, płaca robocza = 1 000 f. szt.). „Kiedy tę samą sumę wydat­ kowano po części w taki, a po części w inny sposób... to produkt dzielił się na 934 f. szt. płacy roboczej i 266 f. szt. zysku” (mianowicie 60 robotni­ ków w przedsiębiorstwie maszynowym i 33,4 robotnika w immediate labour, czyli razem 93,4 robotnika, co równa się 934 f. szt.), „i wreszcie, jeżeli weź­ miemy trzecie przypuszczenie, kiedy całą sumę wykładano na łączny pro­ dukt maszyny i pracy, to produkt dzielił się na 900 f. szt. płacy roboczej” (mianowicie 90 robotników) „i 300 f. szt. zysku” (tamże, str. 114—117).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

74

Rozdział dziewiętnasty

||781| „Po wprowadzeniu maszyn kapitalista nie może bez akumulowania większej ilości kapitału stosować tyle pracy, ile stosował przedtem. Ale do­ chód. który konsumenci danego artykułu oszczędzają po obniżce jego ceny, wywoła wzrost ich konsumcji tego lub innego artykułu i stworzy w ten sposób popyt na pewną część, ale nie na całą pracę, którą wyparła maszyna” (tamże, str. 119 [odsyłacz]). „Pan McCulloch sądzi, że wprowadzenie maszyn w jakiejś gałęzi produkcji musi nieuchronnie stworzyć w jakiejś innej gałęzi produkcji taki sam lub jeszcze większy popyt na pozbawionych pracy robotników. Aby tę tezę uza­ sadnić, przypuszcza on. że odkładane każdego roku sumy, które niezbędne są do zastąpienia wartości maszyny, kiedy ta ostatecznie się zużyje, stwa­ rza każdego roku wzrastający popyt na pracę. Ponieważ jednak te roczne kwoty, jeśli się je zsumuje w końcu pewnego okresu, mogą jedynie równać się pierwotnemu kosztowi maszyny łącznie z odsetkami od tej kwoty za czas, kiedy maszyna była w ruchu, to trudno pojąć, w jaki sposób mogą one wywołać kiedykolwiek popyt na pracę większy od popytu, który wywołałyby, gdyby nie zastosowano maszyny” (tamże, str. 119/120 [odsyłacz]).

The sinking fund [Fundusz amortyzacyjny] sam może, oczywiście, z kolei służyć do akumulacji w okresie, w którym zużycie maszyny wchodzi do obliczenia, ale faktycznie się nie dokonuje. W każdym jednak razie ów w ten sposób stworzony demand for labour [popyt na pracę] jest o wiele mniejszy od popytu, który by powstał wtedy, kiedy na płacę roboczą wykładano by nie owe sumy odkładane każ­ dego roku na zastąpienie zużycia maszyny, lecz cały kapitał (wy­ łożony na maszynę). Mac Peter * jest jak zawsze osłem. Powyższy ustęp zasługuje na uwagę, gdyż zawiera myśl, że sinking fund sam jest funduszem akumulacji.

• Marks tak przezywa MacCuliocha. „Dummer Peter” („Głupi Piotruś”) — prze­ zwisko dawane w Niemczech. — Red przekl. polsfc.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

[ROZDZIAŁ DWUDZIESTY]

Rozkład szkoły Ricardiańskiej 1. Robert Torrens

[a) Smith i Ricardo o wzajemnym stosunku pomiędzy przeciętną stopą zysku a prawem wartości]

117821 Robert Torrens. „An Essay on the Production of Wealth etc.”, Londyn 1821. Obserwacja konkurencji — zjawisk produkcji — pozwala wnios­ kować, że kapitały jednakowej wielkości przynoszą on an average [przeciętnie] jednakowe zyski, bądź też — gdy dana jest wysokość of the average rate of profit (a average rate of profit nic więcej nie znaczy) — że wielkość zysku zależy od wielkości wyłożonego kapitału. Adam Smith zarejestrował ten fact. Nie turbował się więcej o to, jak fakt ten wiąże się ze skonstruowaną przezeń teorią wartości; sprawa ta tym mniej go niepokoiła, że obok swej, aby tak rzec, ezoterycznej teorii skonstruował on jeszcze inne i według własnego uznania mógł uciekać się to do tej, to do innej. Jedyna refleksja, którą zagadnienie to mu nasunęło, znalazła wyraz w polemice z po­ glądem pragnącym sprowadzić zysk do wages of superintendence, since, apart from any other circumstance [płacy za nadzór, gdyż, bez względu na jakiekolwiek inne okoliczności], praca of superin­ tendence nie wzrasta w takim samym stopniu, jak wzrasta skala produkcji, a ponadto wartość wyłożonego kapitału może wzrastać (np. wskutek drożyzny materiału surowego), chociaż skala pro­ dukcji nie wzrasta23. U Smitha nie znajdujemy koncepcji immanentnego prawa dotyczącego określania of the average profit oraz

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

76

Rozdział dwudziesty

samej jego wielkości. Smith mówi jedynie, że konkurencja to x pomniejsza. Ricardo wszędzie bezpośrednio utożsamia (jeżeli pominąć poszcze­ gólne nieliczne i jedynie przypadkowe uwagi) zysk z surplus value. Toteż według niego towary sprzedaje się z zyskiem nie dlatego, że się je sprzedaje powyżej ich wartości, lecz dlatego, że się je sprze­ daje według ich wartości. Jeśli jednak chodzi o analizę of the va­ lue (ch. I of the „Principles”), jest on pierwszym ekonomistą, któ­ ry w ogóle zastanawia się nad wzajemnym stosunkiem pomiędzy określaniem wartości towarów a zjawiskiem, że kapitały jednako­ wej wielkości przynoszą jednakowe zyski. Mogą one tylko wtedy przynosić jednakowe zyski, kiedy produkowane przez nie towary nie są wprawdzie sprzedawane po jednakowych cenach (można je­ dnak powiedzieć, że w końcowym wyniku otrzymuje się taką samą cenę, jeżeli wartość nie skonsumowanej części du capital fixe wli­ cza się do wartości produktu), przynoszą wszakże taką samą sur­ plus value, taką samą nadwyżkę ceny ponad cenę wyłożonego kapi­ tału. Ale Ricardo pierwszy zwrócił na to uwagę, że kapitały jedna­ kowej wielkości wcale nie mają jednakowego składu organicznego. Różnicę tego składu podaje on w takiej postaci, w jakiej znalazł ją u Adama Smitha — circulating and fixed capital [kapitał obroto­ wy i trwały] — czyli uwzględnia tylko różnice, które wynikają z procesu cyrkulacji. Ricardo bynajmniej nie twierdzi wprost, że prima facie sprzecz­ ny jest z prawem wartości fakt, iż kapitały o niejednakowym skła­ dzie organicznym, uruchamiające zatem niejednakowe ilości of immediate labour, produkują towary o takiej samej wartości i przy­ noszą taką samą surplus value (którą Ricardo utożsamia z zyskiem). Przystępuje on raczej do dociekań na temat wartości zakładając, że kapitał i ogólna stopa zysku już istnieją. Z góry utożsamia on ceny kosztu z wartościami i nie dostrzega, że założenie to prima facie jest już z góry sprzeczne z prawem wartości. Dopiero w opar­ ciu o wspomniane założenie, które zawiera kardynalną sprzeczność i właściwą trudność, Ricardo dochodzi do rozpatrzenia szczegól­ nego wypadku — zmiany płacy roboczej, jej podnoszenia się lub spadku. Aby stopa zysku nie zmieniała się przy tym, podnoszenie się bądź spadek płacy roboczej — czemu odpowiada spadek bądź podnoszenie się zysku — musi w niejednakowy sposób oddziaływać

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

77

na kapitały o różnym składzie organicznym. Jeżeli płaca robocza podnosi się, zysk zatem spada, to spadają ceny tych towarów, któ­ rych produkcja wymaga stosunkowo większego kapitału trwałego. W przeciwnym wypadku sprawa ma się odwrotnie. W takim wy­ padku the „exchangeable values” [„wartości wymienne”] towarów nie są przeto określane przez czas pracy niezbędny do produkcji każdego z tych towarów. Innymi słowy: określanie w ten sposób jednakowej stopy zysku (do czego Ricardo dochodzi jednak tylko w odosobnionym wypadku i tą okólną drogą), jeśli chodzi o kapita­ ły o różnym składzie organicznym, sprzeczne jest z prawem war­ tości, albo, jak mówi Ricardo, stanowi wyjątek z tego prawa, na co Malthus odpowiada słuszną uwagą, że wraz z progress of ||783l indu­ stry [rozwojem przemysłu] reguła Ricarda staje się wyjątkiem, a wyjątek — regułą *. Sama sprzeczność nie jest przez Ricarda wyraźnie sformułowana, nie jest mianowicie ujęta w ten oto spo­ sób: chociaż jeden towar zawiera więcej pracy nieopłaconej niż inny towar — przy takiej samej bowiem stopie wyzysku robotni­ ków ilość pracy nieopłaconej zależy od ilości pracy opłaconej, a więc od ilości zastosowanej immediate labour — to jednak dostarczają one takie same wartości, czyli dają taką samą nadwyżkę pracy nieopłaconej nad opłaconą. Owa sprzeczność występuje u Ricarda raczej tylko w jednostkowej postaci: w niektórych wypadkach pła­ ca robocza — zmiana płacy roboczej — wywiera wpływ na ceny kosztu (exchangeables values — mówi Ricardo) towarów. Podobnie też różnice między czasem obrotu kapitału — bez wzglę­ du na to, czy kapitał pozostaje przez dłuższy czas w procesie pro­ dukcji (ale nie w procesie pracy)24, czy też w procesie cyrkulacji, tzn. na return [obrót] nie potrzeba mu więcej pracy, lecz więcej czasu — nie wywierają wpływu na to, że zyski są jednakowe, co znów jest sprzeczne z prawem wartości, a co Ricardo uważa znów za wyjątek. Widzimy więc, że Ricardo bardzo jednostronnie przedstawił spra­ wę. Gdyby nadał jej ogólny wyraz, osiągnąłby też ogólne jej roz­ wiązanie. Trzeba mu jednak przyznać wielką zasługę: Ricardo wyczuwa, że istnieje różnica między wartościami a cenami kosztu i dla okre• Patrz niniejszy tom, str. 29. — Red. przekt. polsk.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

78

Rozdział dwudziesty

ślonych wypadków formułuje sprzeczność — wprawdzie tylko jako wyjątki z prawa — polegającą na tym, że kapitały o różnym skła­ dzie organicznym (czyli koniec końców zawsze kapitały, które wy­ zyskują niejednakowe ilości pracy żywej) przynoszą jednakowe surplus values (stopy zysku) i — pomijając tę okoliczność, że część kapitału trwałego wchodzi do procesu pracy, nie wchodząc do procesu tworzenia wartości — dostarczają jednakowe wartości, to­ wary o jednakowej wartości (raczej o jednakowych cenach kosztu, czego Ricardo jednak nie rozróżnia). [b) Zamęt panujący u Torrensa w określaniu wartości pracy i źródła zysku. Częściowy nawrót do Adama Smitha i do koncepcji of „profit upon expropriation”]

Jak już widzieliśmy *, Malthus korzysta z opisanej wyżej sprzecz­ ności, aby odrzucić Ricardowskie prawo wartości. Torrens na samym już początku swej rozprawy bierze to odkry­ cie Ricarda za punkt wyjścia rozważań; bynajmniej nie po to, aby rozwiązać zagadnienie, lecz po to, aby owo „zjawisko” przedstawić jako prawo zjawiska. „Przypuśćmy, że stosuje się kapitały o różnych stopniach trwałości. Jeżeli zarówno fabrykant sukna, jak i fabrykant jedwabi stosują kapitał w wyso­ kości 2 000 f. szt. i pierwszy wykłada 1 500 f. szt. na trwałe maszyny, 500 f. szt. zaś na płacę roboczą i materiały, gdy tymczasem drugi wykłada tylko 500 f. szt. na trwałe maszyny, a 1 500 f. szt. na płacę roboczą i materiały... Załóżmy, że w ciągu roku konsumuje się Vio tego kapitału trwałego i że stopa zysku wynosi 10°/t>. Ponieważ kapitał fabrykanta sukna wynoszący 2 000 f. szt. musi przynieść 2 200 f. szt., aby dać fabrykantowi zysk w wy­ sokości 10%, i ponieważ w przebiegu produkcji wartość kapitału trwałego zmniejszyła się z 1 500 do 1 350 f. szt., przeto towary wytworzone przez fa­ brykanta sukna muszą być sprzedane za 850 f. szt. I w taki sam sposób, po­ nieważ kapitał trwały fabrykanta jedwabi zmniejszył się w procesie produkcji o Vio, czyli z 500 do 450 f szt., wytworzony jedwab, aby przynieść fabrykan­ towi z jego łącznego kapitału w wysokości 2 000 f. szt. zwykłą stopę zysku, musi być sprzedany za 1 750 f. szt... Kiedy stosuje się kapitały jedna­ kowej wielkości, ale o różnych stopniach trwałości, artykuły wytworzone w jednej gałęzi produkcji wraz z resztą kapitału w tej gałęzi równają się pod względem wartości wymiennej produktom wytworzonym w innej gałęzi produkcji wraz z resztą kapitału w tej gałęzi” (str 28/29). Patrz niniejszy tom, str. 10, 27—29. — Red. przekl. pokk.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

79

Torrens zanotował tu tylko, zarejestrował zjawisko, które wystę­ puje w sferze konkurencji. Zakłada on tak samo, że istnieje „zwy­ kła stopa zysku”, nie wskazuje jednak, skąd się ona bierze, i nie wyczuwa nawet, że należy to wyjaśnić. „Kapitały jednakowej wielkości lub, innymi słowy, jednakowe ilości pracy nagromadzonej uruchamiają częstokroć różne ilości pracy bezpośredniej; nie zmienia to jednak wcale sprawy” (str. 29/30), nie zmienia mianowicie tego, że wartość produktu plus the residue of the capital not consumed [nie skonsumowana reszta kapitału] do­ starcza jednakowe wartości, albo — co na jedno wychodzi — przy­ nosi jednakowe zyski.

Jeżeli chodzi o powyższą tezę, to zasługa Torrensa nie na tym polega, że i tym razem rejestruje on znów jedynie zjawisko, nie dając jego objaśnienia, lecz na tym, że określa różnicę między kapi­ tałami w takim znaczeniu, iż kapitały jednakowej wielkości uru­ chamiają niejednakowe ilości pracy żywej; wszakże Torrens po­ nownie spoils [psuje] sprawę, przedstawiając to zjawisko jako „szczególny” wypadek. Jeżeli wartość równa się pracy, którą wy­ datkowano na produkcję towaru i w nim uprzedmiotowiono, to oczywiste jest, że — kiedy towary sprzedaje się według ich war­ tości — zawarta w nich surplus value może się tylko równać za­ wartej w nich pracy nieopłaconej, czyli surplus labour. Ale ilość of this surplus labour — przy takiej samej stopie wyzysku ro­ botnika — nie może być jednakowa, gdy chodzi o kapitały, which put in motion different quantities of immediate labour [które uruchamiają różne ilości pracy bezpośredniej], bez względu na to, czy przyczyną tej różnicy jest bezpośredni proces produkcji, czy też okres cyrkulacji. Zasługę Torrensa stanowi więc fakt, że dał on powyższe sformułowanie. Jaki wysnuwa on z tego wniosek? Taki mianowicie, że tutaj, 117841 w produkcji kapitalistycznej, na­ stępuje w prawie wartości przewrót, tzn. że prawo wartości, które wyabstrahowano z produkcji kapitalistycznej, przeczy zjawiskom tej produkcji. A czym Torrens zastępuje to prawo? Absolutnie ni­ czym, oprócz prymitywnego, pustego wyrażenia słownego tego zjawiska, które dopiero wypada objaśnić. „We wczesnym okresie rozwoju społeczeństwa”

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

80

Rozdział dwudziesty

(a więc właśnie w tym czasie, kiedy wartość wymienna w ogóle — produkt jako towar — dopiero zaczęła się rozwijać, a przeto słabo rozwinięte jest też prawo wartości)

„względną wartość towarów określa wydatkowana na ich produkcję łączna ilość pracy, nagromadzonej oraz bezpośredniej. Ale z chwilą kiedy akumuluje się kapitał i klasa kapitalistów różni się od klasy robotników, kiedy ten, kto występuje w jakiejś gałęzi produkcji w charakterze przedsiębiorcy, nie wykonuje sam pracy w swym przedsiębiorstwie, lecz wykłada innym oso­ bom środki utrzymania i materiały, z tą chwilą siłę wymienną towarów określa zastosowana w produkcji suma kapitału, czyli ilość pracy nagroma­ dzonej” (tamże, str 33/34). „Dopóki dwa kapitały równają się sobie, ich pro­ dukty mają taką samą wartość, bez względu na to, jak zmieniałaby się ilość bezpośredniej pracy, którą te kapitały uruchamiają lub której wymagają ich produkty. Jeżeli kapitały te nie równają się sobie, produkty ich będą miały niejednakową wartość, nawet gdyby łączna ilość pracy wydatkowanej na produkt każdego kapitału była zupełnie taka sama”. „A więc po tym oddzie­ leniu się od siebie kapitalistów i robotników wartość wymienną określa suma kapitału, ilość pracy nagromadzonej, a nie, jak przed owym oddzieleniem się, suma nagromadzonej i bezpośredniej pracy zastosowanej w produkcji” (tamże, str. 39/40). I tym razem mamy znów samo tylko stwierdzenie zjawiska, że kapitały jednakowej wielkości przynoszą zyski jednakowej wiel­ kości, czyli że cena kosztu towaru równa się cenie wyłożonego kapitału plus the average zysk; mamy też zarazem the hint [aluzję], że since equal capitals put in motion different quantities of imme­ diate labour [ponieważ kapitały takiej samej wielkości uruchamiają różne ilości pracy bezpośredniej], powyższego zjawiska nie można prima facie pogodzić z określeniem wartości towaru przez zawarty w nim czas pracy. Uwaga Torrensa, że to zjawisko produkcji kapi­ talistycznej ujawnia się dopiero wtedy, kiedy istnieje kapitał — istnieją klasy kapitalistów i robotników, następuje usamodzielnienie obiektywnych warunków pracy w postaci kapitału — uwaga ta jest tautologią. W jaki sposób jednak owo oddzielenie się czynników nieodzow­ nych do produkcji towaru — w postaci kapitalistów i robotników, kapitału i pracy najemnej — obala prawo wartości towaru, o tym Torrens tylko „wnioskuje” na podstawie zjawiska, którego nie rozumie.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

81

Ricardo usiłował dowieść, że oddzielenie się od siebie kapitału i pracy najemnej w niczym — z nielicznymi wyjątkami — nie zmienia określenia wartości towarów. W oparciu o owe Ricardowskie wyjątki Torrens odrzuca samo prawo. Torrens powraca do tez Adama Smitha (w niego to godzi argumentacja Ricarda), który twierdził, że wprawdzie „we wczesnym okresie”, kiedy ludzie występowali jeszcze wobec siebie jedynie jako posiadacze towarów, wymieniający je między sobą, wartość towaru określał zawarty w nim czas pracy, lecz nie określa już z chwilą, kiedy powstaje kapitał i własność ziemska. Znaczy to (jak już nadmieniłem w pierwszej części25), że prawo, które ma moc obowiązującą w sto­ sunku do towarów jako towarów, nie obowiązuje w stosunku do nich z chwilą, kiedy rozpatruje się towary jako kapitał albo jako produkty kapitału, z chwilą, kiedy w ogóle przechodzi się od towaru do kapitału. Z drugiej strony, produkt przybiera wszechstronnie postać towaru dopiero wskutek tego, że cały produkt przekształca się w wartość wymienną, a także wskutek tego, iż same elementy jego produkcji wchodzą w jego skład w charakterze towarów, czyli produkt staje się wszechstronnie towarem dopiero wraz z rozwojem produkcji kapitalistycznej i w warunkach tej produkcji. Wynika więc z tego, że prawo rządzące towarem powinno istnieć w takiej produkcji, która nie wytwarza towarów (bądź wytwarza je tylko po części), a nie powinno istnieć w takiej produkcji, której pod­ stawę stanowi istnienie produktu jako towaru. Samo to prawo, podobnie jak i towar w charakterze powszechnej formy produktu, wyabstrahowano z produkcji kapitalistycznej, a okazuje się, że nie ma ono obowiązywać właśnie w warunkach produkcji kapitali­ stycznej. Pomijając tautologię, mianowicie twierdzenie, że dopóki nie istnieje kapitał, kapitał nie może określać cen, rozważania na temat wpływu, który na określenie wartości wywiera okoliczność, że „capital and labour” oddzielają się od siebie, stanowią znowuż zupełnie płaskie odtworzenie faktu występującego na powierzchni produkcji kapitalistycznej. Dopóki każdy sam pracuje własnymi narzędziami i sam sprzedaje wytworzony przez siebie produkt (w rzeczywistości jednak konieczność sprzedaży produktu w 117851 skali całego społeczeństwa nigdy nie łączy się z produkowaniem własnymi warunkami pracy), do jego kosztów wlicza się zarówno 6 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

82

Rozdział dwudziesty

koszt narzędzi, jak i koszt pracy, którą on sam wykonuje. Na koszt kapitalisty składa się wyłożony kapitał, suma wartości, którą on expends [wydatkuje] na produkcję, a nie praca, której kapitalista nie wykonuje i która kosztuje go tylko tyle, ile za nią zapłacił. Kapitaliści mają tu bardzo słuszny powód, aby obliczać i dzielić między sobą the surplus value (społeczną) nie według ilości of immediate labour which a given capital puts in motion [pracy bez­ pośredniej, którą uruchamia dany kapitał], lecz według wielkości wyłożonego przez nich kapitału. To jednak nie objaśnia bynajmniej, skąd się bierze ta surplus value, którą ma się dzielić i którą dzieli się w powyższy sposób. Torrens na tyle jeszcze trzyma się Ricardowskiej teorii, że war­ tość towaru powinna według niego być określana przez ilość pracy, ale jedynie przez „ilość pracy nagromadzonej”, expended upon the production of commodities [wydatkowaną na produkcję towarów]. Tu jednak Torrens zupełnie się gubi. Tak np. wartość sukna określa zawarta w warsztacie tkackim i wełnie itd. oraz w płacy roboczej, czyli w elementach potrzebnych do produkcji sukna, praca nagromadzona, która oznacza tu jedynie realised labour, uprzedmiotowiony czas pracy. Ale kiedy sukno jest już gotowe, kiedy proces produkcji już się zakończył, wtedy praca bezpośrednia, wydatkowana na sukno, także przekształciła się w accumulated, czyli realised labour. Dlaczegóż więc wartość warsztatu tkackiego i wełny powinno się określać za pomocą za­ wartej w nich pracy zrealizowanej (która nie jest niczym innym niż immediate labour realised in an object, in a result, in a useful thing [pracą bezpośrednią uprzedmiotowioną w jakimś przedmiocie, w jakimś produkcie, w jakiejś pożytecznej rzeczy]), a wartości sukna nie powinno się w taki sposób określać? Jeżeli sukno wcho­ dzi z kolei jako element do nowego procesu produkcji, np. w farbiarni lub w zakładzie krawieckim, to jest wtedy „accumulated labour” i wartość ubrania określana jest przez wartość of wages robotników, ich narzędzi i sukna, przy czym samą tę wartość sukna określa zawarta w nim „praca nagromadzona”. Jeżeli rozpatruję towar jako kapitał, tzn. w danym wypadku zarazem jako warunek produkcji, to jego wartość sprowadza się do pracy bezpośredniej, która nosi nazwę „pracy nagromadzonej”, istnieje bowiem w uprzed­ miotowionej formie. Jeżeli natomiast ten sam towar rozpatruję

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

83

jako towar, jako produkt i wynik procesu produkcji, to wartości jego nie określa praca, która nagromadziła się w nim samym, lecz praca nagromadzona w jego warunkach produkcji. Jest to w samej rzeczy nie lada cercle vicieux [błędne koło], kiedy wartość towaru chce się określić za pomocą wartości kapi­ tału; przecież wartość kapitału równa się wartości towarów, z któ­ rych składa się kapitał. W przeciwieństwie do tego zucha słuszność ma James Mili, kiedy mówi: „Kapitał to towary. Jeżeli więc powie się, że wartość towarów jest okre­ ślana przez wartość kapitału, znaczy to tyle, co powiedzieć, że wartość to­ waru określana jest przez wartość towaru” *. Na jeszcze jeden moment należy tu zwrócić uwagę. Ponieważ [według Torrensa] wartość towaru jest określana przez wartość kapitału wytwarzającego ten towar, czyli innymi słowy przez ilość of labour, przez labour, accumulated and realised w tym kapitale, to istnieją tylko dwie możliwości: Towar [według Torrensa] zawiera, po pierwsze, wartość zuży­ tego capital fixe, po drugie, wartość materiału surowego, czyli ilość pracy, którą zawiera capital fixe i materiał surowy, po trzecie, ilość pracy, która uprzedmiotowiła się w pieniądzach lub towarach funkcjonujących w charakterze płacy roboczej. Otóż wchodzą tu w rachubę dwie ewentualności. Ilość pracy „nagromadzonej” zawarta w capital fixe i w mate­ riale surowym pozostaje po procesie produkcji taka sama, jak była przed tym procesem. Co się jednak tyczy trzeciej części of advanced „accumulated labour”, to robotnik zastępuje ją swą pracą bezpo­ średnią, co znaczy, że „praca bezpośrednia” dołączona do materiału surowego itp. reprezentuje w towarze, w produkcie, dokładnie tyleż accumulated labour, ile zawierała płaca robocza. Albo też repre­ zentuje większą ilość of accumulated labour. Jeżeli reprezentuje większą ilość, to towar zawiera więcej accumulated labour, niż zawierał wyłożony kapitał. Wtedy zysk pochodzi wprost z nadwyżki pracy nagromadzonej, którą zawiera towar, ponad pracę nagroma­ dzoną, którą zawiera the capital advanced. A wtedy wartość 117861' towaru określa nadal zawarta w nim ilość pracy (accumulated • Drugą część tego zdania Marks podaje po niemiecku własnymi słowami. — Red.



smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

84

Rozdział dwudziesty

plus immédiate, a ta bezpośrednia praca istnieje teraz w towarze również jako praca nagromadzona, a już nie jako bezpośrednia. Immédiate jest ona w procesie produkcji, accumulated — w pro­ dukcie). Albo też praca bezpośrednia reprezentuje tylko ilość pracy wy­ łożoną w postaci płacy roboczej, jest tylko jej ekwiwalentem. (Gdyby była od tej ilości mniejsza, to nie należałoby wtedy tłu­ maczyć, dlaczego kapitalista osiąga zysk, lecz jak się to dzieje, że nie ponosi strat.) Skąd się w tym wypadku bierze zysk? Skąd się bierze the surplus value, nadwyżka wartości towaru ponad war­ tość elementów produkcji, czyli ponad wartość wyłożonego kapi­ tału? Nie jest ona wynikiem samego procesu produkcji — w takim wypadku ona by się in the exchange [w wymianie], czyli w pro­ cesie cyrkulacji, tylko realizowała — lecz jest wynikiem wymiany, procesu cyrkulacji. W ten sposób powracamy do. Malthusa i do prostackiego wyobrażenia merkantylistów o „profit upon expro­ priation”. I do tego dochodzi też konsekwentnie pan Torrens, cho­ ciaż jest znów tak niekonsekwentny, że nie tłumaczy tej nominalnej wartości za pomocą jakiegoś niewytłumaczonego, spadającego z nie­ ba funduszu, mianowicie za pomocą funduszu, stanowiącego nie tylko ekwiwalent towaru, lecz i nadwyżkę ponad ten ekwiwalent, za pomocą means [środków] nabywcy, który może płacić zawsze za towar więcej, niż wynosi jego wartość, chociaż sam nie sprze­ daje towaru powyżej jego wartości, co całą sprawę sprowadziłoby do zera. Torrens nie jest tak konsekwentny jak Malthus, aby uciec się do podobnej fikcji, lecz utrzymuje wręcz przeciwnie, że „effec­ tuai demand” [„rzeczywisty popyt”] — czyli suma wartości, którą płaci się za produkt — wynika jedynie z supply, jest więc też towa­ rem; przy czym nadal pozostaje sprawą absolutnie niepojętą, w jaki sposób obie strony, sprzedawca i nabywca, mogą się at the same rate [w takim samym stopniu] nawzajem okpiwać.

„Rzeczywisty popyt na jakiś towar określany jest zawsze przez ilość — i przy danej stopie zysku odpowiada stale tej ilości — elementów kapitału bądź rzeczy niezbędnych do produkcji towaru, którą konsumenci mogą i chcą dawać w zamian za ten towar” (Torrens, tamże, str. 344). „Wzrost podaży jest jedyną przyczyną wzrostu rzeczywistego popytu” (tamże, str. 348).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

85

przeciwko czemu Malthus, cytując powyższą tezę Torrensa, nie bez słuszności oponuje („Definitions in Political Economy”, Londyn 1827, str. 59) *** . A o tym, że Torrens rzeczywiście dochodzi do tego niedorzecznego wniosku, świadczą następujące jego wypowiedzi o kosztach pro­ dukcji itd.:

„Cena rynkowa” (u Malthusa wartość nabywcza, purchasing value) „za­ wiera zawsze zwykłą w danym czasie stopę zysku. Cena naturalna, która składa się z kosztów produkcji lub, innymi słowy, z kapitału wyłożonego na produkcję czy też fabrykację towarów, nie może zawierać stopy zysku” (tamże, str. 51). „Byłoby tak samo, jak gdyby farmer za 100 kwarterów of corn [zboża] otrzymał 120 kwarterów; 20 kwarterów stanowiłoby wtedy zysk; traktowanie tej nadwyżki, czyli zysku, jako a part of expenditure [część wydatku] byłoby niedorzecznością... Fabrykant tak samo otrzymałby pewną ilość gotowych produktów o wartości wymiennej wyższej od wyłożonych materiałów” (tamże, str. 51—53) ♦*. „Rzeczywisty popyt polega na tym, że konsumenci mogą i chcą dawać za towary — w wymianie bezpośredniej lub pośredniej — większą ilość wszyst­ kich elementów kapitału, niż kosztuje wytworzenie tych towarów” (tamże, str. 349). 120 kwarterów zboża to bezwarunkowo więcej niż 100 kwarterów. Ale gdybyśmy, jak w danym wypadku, rozpatrywali jedynie war­ tość użytkową i proces, przez który ona przechodzi, czyli właściwie proces wegetatywny albo fizjologiczny, 117871 popełnilibyśmy błąd utrzymując, że wprawdzie nie same 20 kwarterów, ale elementy tworzące te 20 kwarterów nie wchodzą do procesu produkcji. Prze­ cież inaczej nie mogłyby one z tego procesu wynikać. Oprócz 100 kwarterów zboża — nasion — do procesu, który przekształca 100 kwarterów zboża w 120 kwarterów, wchodzą też chemiczne części składowe dostarczane przez nawóz, sole zawarte w ziemi, woda, powietrze, światło. Przekształcenie i wchłonięcie tych ele­ mentów, części składowych, warunków — nakładów natury, które przekształcają 100 kwarterów w 120 — odbywa się w samym pro­ cesie produkcji i elementy tych 20 kwarterów wchodzą jako „na­ kład”, fizjologiczny, do samego tego procesu, jako wynik którego występuje przemiana 100 kwarterów w 120 kwarterów. * Patrz niniejszy tom, str. 63. — Red. przekl. polsk. ** Marks streszcza tu Torrensa własnymi słowami. — Red

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

86

Rozdział dwudziesty

Jeżeli owe 20 kwarterów rozpatrywać jedynie z punktu widzenia wartości użytkowej, to nie są one po \prostu zyskiem. Stanowią tylko to, co organiczna część asymilowała z elementów nieorga­ nicznych i przemieniła w substancje organiczne. Bez dodatku sub­ stancji — a ona to stanowi nakład fizjologiczny — ze 100 kwarte­ rów nie powstałoby nigdy 120 kwarterów. Można więc w samej rzeczy powiedzieć, traktując nawet sprawę wyłącznie z punktu widzenia wartości użytkowej, z punktu widzenia zboża jako zboża, że do zboża weszło jako expenditure w nieorganicznej formie to, co w 20 kwarterach występuje w organicznej formie jako istniejący wynik, jako nadwyżka zboża zebranego ponad zasiane.

Ale sam w sobie ten sposób ujmowania sprawy ma jednak nie­ wiele wspólnego z zagadnieniem zysku; równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że drut, który wyrabia się z kawałka metalu i który w procesie pracy staje się tysiąc razy dłuższy od tego kawałka metalu, reprezentuje dlatego tysiąc razy większy zysk, że jego długość tysiąckrotnie się powiększyła. W case [wypadku] z drutèm powiększyła się długość, w wypadku ze zbożem powiększyła się ilość. Ale ani nadwyżka długości, ani też nadwyżka ilości nie sta­ nowi zysku, który ma związek tylko z wartością wymienną, chociaż tę wartość wymienną wyobraża surplus produce. Co się zaś tyczy wartości wymiennej, to nie wymaga chyba dalszych wyjaśnień okoliczność, że 90 kwarterów zboża może być tyleż warte co 100 kwarterów (może być warte i więcej), 100 kwar­ terów może być więcej warte niż 120 kwarterów, a 120 kwarterów więcej niż 500 kwarterów.

Tak więc na podstawie przykładu, który nie ma nic wspólnego z zyskiem, nie ma nic wspólnego z nadwyżką wartości produktu ponad wartość wyłożonego kapitału, Torrens dochodzi do wniosku dotyczącego zysku. Nawet w sensie fizjologicznym — z punktu widzenia wartości użytkowej — przytoczony przez niego przykład jest mylny, gdyż owe 20 kwarterów zboża, które występują jako surplus produce, d’une manière ou d’une autre [w ten lub inny sposób], chociaż w innej formie, istnieją już w samym procesie produkcji.

Zresztą Torrens wyskakuje też w końcu ze starym genialnym wyobrażeniem o tym, że zysk jest to profit upon expropriation.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

[c)

87

Torrens i pojęcie kosztów produkcji]

Torrens ma tę zasługę, że w ogóle porusza sporną sprawę, czym są koszty produkcji. Ricardo ustawicznie miesza wartość towaru z kosztami produkcji (jeżeli równają się one cenie kosztu) i dlatego dziwi się, że Say, chociaż określa cenę przez koszty produkcji, z określenia tego wysnuwa inne wnioski2e. Malthus utrzymuje po­ dobnie jak Ricardo, że cenę towaru określają koszty produkcji, i podobnie jak Ricardo wlicza zysk do kosztów produkcji. Mimo to zupełnie inaczej określa wartość; nie określa jej przez ilość pracy, którą zawiera towar, lecz przez ilość pracy, którą towar może rozporządzać. Dwuznaczności pojęcia koszty produkcji wywodzą się z samej natury produkcji kapitalistycznej. Po pierwsze: Koszty towaru produkowanego przez kapitalistę są oczywiście dla niego tym, co ten towar go kosztuje. Oprócz wartości oj the capital advanced towar nic kapitalistę nie kosztuje, tzn. że kapitalista expends no value upon it [nie wydatkuje na towar żad­ nej wartości], Kiedy kapitalista w celu wytworzenia towaru wy­ kłada 100 f. szt. na materiał surowy, narzędzia, wages itp., to towar kosztuje go 100 f. szt., ni plus ni moins [ani mniej, ani więcej]. Prócz pracy zawartej w tych advances — prócz pracy nagromadzo­ nej, która zawarta jest w wyłożonym kapitale i określa wartość wyłożonych towarów — towar nie kosztuje go żadnej innej pracy. Tym, co kosztuje go the immediate labour, jest płaca robocza, którą kapitalista uiszcza za tę bezpośrednią pracę. Prócz wages nic go the immediate labour nie kosztuje, prócz immediate labour nic w ogóle nie wykładał, except the value of the constant capital [z wyjątkiem wartości kapitału stałego],

II788I Takie oto znaczenie mają dla Torrensa koszty produkcji i takie znaczenie mają dla każdego kapitalisty, kiedy kalkuluje on zysk, whatever its rate may be [bez względu na jego stopę]. Koszty produkcji równają się tu to advances of the capitalist, like the value of the capital advanced, like the quantity of labour contained in the advanced commodities [nakładom kapitalisty, war­ tości wyłożonego kapitału, ilości pracy zawartej w wyłożonych towarach], I każdy ekonomista, a wśród nich i Ricardo, posługuje się tym określeniem kosztów produkcji w znaczeniu of advances,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

88

Rozdział dwudziesty

expenses [wyłożonego kapitału, wydatkówj itd. To właśnie Malthus określa jako producing price w przeciwieństwie do ceny of the purchaser [nabywcy]. Temu określeniu of advances odpowiada prze­ miana of surplus value w formę zysku. Po drugie: Koszty produkcji według pierwszego ich określenia są ceną, którą kapitalista płaci za wytworzenie towaru during the process of production [w przebiegu procesu produkcji], a więc sta­ nowią to, co kapitalistę kosztuje towar. Jednakże to, co kapitalistę kosztuje produkcja towaru, i to, co kosztuje sama ta produkcja — są to dwie różne rzeczy. Praca (realised oraz immediate), za którą kapitalista płaci w procesie wytwarzania towaru, różni się zupełnie pod względem wielkości od pracy, której potrzeba, aby wyprodu­ kować towar. Różnica między nimi stanowi różnicę między value advanced [wyłożoną wartością] a value earned [osiągniętą war­ tością]; między ceną kupna, którą towar ma dla kapitalisty, a ceną sprzedażną towaru (jeżeli sprzedaje się go według jego wartości). Gdyby nie było tej różnicy, pieniądz bądź towar nigdy nie prze­ kształciłby się w kapitał. Wraz z surplus value znikłoby źródło zysku. Koszty produkcji samego towaru składają się z wartości kapitału skonsumowanego w procesie wytwarzania towaru, tzn. z ilości pracy uprzedmiotowionej, która wchodzi do towaru, plus ilość of immediate labour which is expended upon it [pracy bez­ pośredniej, którą wydatkowano na wytworzenie towaru]. Łączna suma pracy — „realised” plus „immediate labour” — skonsumo­ wanej w procesie wytwarzania towaru stanowi koszt produkcji samego towaru. Towar może być wytworzony jedynie w drodze przemysłowej konsumcji tej ilości of realised and immediate labour. Jest to nieodzowny warunek, aby wyszedł on z procesu produkcji jako produkt, jako towar, a nawet jako wartość użytkowa. I nie­ zależnie od zmian, którym może ulegać zysk czy płaca robocza, ten immanentny koszt produkcji towaru pozostaje taki sam, dopóki technologiczne warunki rzeczywistego procesu produkcji się nie zmieniają bądź — co na jedno wychodzi — dopóki nie nastę­ puje zmiana danego poziomu rozwoju wytwórczej siły pracy. W tym znaczeniu koszt produkcji towaru równa się jego wartości. Praca żywa, expended upon the commodity [wydatkowana na wytworze­ nie towaru], i praca żywa, paid by the capitalist [opłacona przez kapitalistę], są to różne rzeczy. Hence de prime abord [Dlatego

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

89

już z góry] różnią się od siebie koszty produkcji towaru dla kapi­ talisty (his advances) i same koszty produkcji towaru, jego wartość. The excess of its value [Nadwyżka jego wartości] (czyli tego, co kosztuje sam towar) over and beyond the value of the advances [ponad wartość wyłożonego kapitału] (czyli ponad to, co towar kosztuje kapitalistę), stanowi zysk, which, therefore results, not from selling the commodity beyond its value, but beyond the value of the advances paid by the capitalist [który pochodzi więc nie ze sprzedaży towaru powyżej jego wartości, lecz powyżej wartości kapitału wyłożonego przez kapitalistę]. To określenie kosztów produkcji, immanentnych kosztów pro­ dukcji towaru, równających się jego wartości, czyli łącznej sumie czasu pracy (realised and immediate), której wymaga jego pro­ dukcja, pozostaje podstawowym warunkiem produkcji towaru i nie ulega zmianie, dopóki nie zmienia się wytwórcza siła pracy. Po trzecie: Dowiodłem już jednak wyżej27, że w każdej poszcze­ gólnej gałęzi produkcji lub w poszczególnym przedsiębiorstwie kapitalista sprzedaje towar — a więc towar, który jest wytworem poszczególnej gałęzi produkcji bądź poszczególnego przedsiębior­ stwa, bądź poszczególnej sphere of production — bynajmniej nie według wartości w nim samym zawartej, że zatem the amount of its profit is not identical with the amount of surplus value, of surplus labour or unpaid labour realised in the commodities he sells [suma zysku takiego kapitalisty nie jest identyczna z sumą wartości dodatkowej, pracy dodatkowej, czyli nieopłaconej pracy uprzedmiotowionej w towarach, które on sprzedaje]. Kapitalista może raczej — on the average [przeciętnie] — realizować w swym towarze tylko tyle surplus value, ile przypada w udziale temu towarowi jako produktowi odpowiedniej części kapitału społecznego. Jeżeli kapitał społeczny równa się 1 000, a kapitał w jakimś po­ szczególnym 117891 przedsiębiorstwie równa się 100, i jeżeli the total amount of surplus value (hence of the surplus produce, in which that surplus value is realised) [łączna ilość wartości dodatko­ wej (a przeto i produktu dodatkowego, w którym ta wartość do­ datkowa jest uprzedmiotowiona)] równa się 200, czyli wynosi 20%, to kapitał w wysokości 100 ulokowany w tym przedsiębiorstwie sprzedawałby swój towar po cenie równającej się 120, whatever might be the value of that commodity, whether 120, less or more;

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

90

Rozdział dwudziesty

whether, therefore, the unpaid labour contained in his commodity, form a fifth of the labour advanced upon it, or whether it do not [bez względu na wartość tego towaru, czy wynosiłaby ona 120, czy też mniej lub więcej; a więc niezależnie od tego, czy nieopłacona praca zawarta w jego towarze stanowi jedną piątą pracy wyłożonej na wytworzenie tego towaru, czy też nie stanowi]. Tak przedstawia się cena kosztu, a jeżeli chodzi o koszty pro­ dukcji we właściwym (ekonomicznym, kapitalistycznym) znaczeniu tych wyrazów, to składa się na nie the value of the advances plus the value of the average profit [wartość wyłożonego kapitału plus wartość przeciętnego zysku]. Jest rzeczą zrozumiałą, że niezależnie od tego, jak dalece ta cena kosztu poszczególnego towaru odbiega od jego wartości, określa ją wartość globalnego produktu kapitału społecznego. Wyrównywanie zysków poszczególnych kapitałów sprawia, że mają się one do sie­ bie, jak odpowiednie części globalnego kapitału społecznego, i jako takie odpowiednie części otrzymują dividends from the common funds of surplus value (surplus produce) or surplus labour or unpaid labour [dywidendy ze wspólnego funduszu wartości do­ datkowej (produktu dodatkowego), czyli pracy dodatkowej bądź pracy nieopłaconej]. Nie zmienia to wcale wartości towaru, nie zmienia wcale faktu, that whether its cost-price be equal to, greater or smaller than its value, it can never be produced without its value being produced, that is to say, without the total amount of realised and immediate labour, required for its production, being expended upon it [że bez względu na to, czy jego cena kosztu równa się jego wartości, czy też jest od niej większa lub mniejsza, nie można go nigdy wytworzyć nie wytwarzając jego wartości, czyli nie wydatkując na jego produkcję całej niezbędnej w tym celu ilości pracy uprzedmiotowionej i bezpośredniej]. Na jego pro­ dukcję musi się wydatkować tę ilość pracy, not only of paid, but of unpaid labour [nie tylko pracy opłaconej, lecz i nieopłaconej], i wcale nie zmienia to ogólnego stosunku między capital and labour, that in some occupations part of the unpaid labour is appropriated by „brother capitalists”28 instead of by the capitalist who puts the labour in motion in that peculiar department of industry [kapi­ tałem a pracą, że w niektórych gałęziach produkcji część nieopła­ conej pracy przywłaszczają sobie „bracia kapitaliści”, a nie ów

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

91

kapitalista, który uruchamia pracę w tej określonej gałęzi pro­ dukcji]. Jest także rzeczą zrozumiałą, that whatever be the relation between the value and the cost-price of a commodity, the latter will always change, rise or fall, according with the changes of value, that is to say the quantity of labour required for the pro­ duction of the commodity [że bez względu na to, jaki będzie sto­ sunek między wartością a ceną kosztu towaru, ta ostatnia będzie się zawsze zmieniała, będzie podnosiła się lub spadała, wraz ze zmianą wartości, tzn. wraz ze zmianą ilości pracy, która niezbędna jest do wytworzenia towaru]. Ponadto jest rzeczą zrozumiałą, że part of the profit must always represent surplus value, unpaid labour, realised in the commodity itself, because on the basis of capitalistic production, in all commodities there is more labour worked up than has been paid by the capitalist putting that labour in motion. Some part of the profit may consist of labour not wor­ ked up in the commodity yielded by a definite trade, or resulting from a given sphere of production; but, then, there is some other commodity, resulting from some other sphere of production, whose cost-price falls below its value, or in whose cost-price less unpaid labour is accounted for, paid for, than is contained in it [część zysku musi zawsze reprezentować wartość dodatkową, pracę nie­ opłaconą, uprzedmiotowioną w samym towarze, gdyż w warunkach produkcji kapitalistycznej każdy towar zawiera więcej pracy, niż opłacił kapitalista, który pracę tę uruchomił. Pewna część zysku może składać się z pracy nie wydatkowanej na towar dostarczony przez określoną gałąź produkcji lub pochodzący z danej sfery pro­ dukcji; ale wtedy istnieje jakiś inny towar, który pochodzi z jakiejś innej sfery produkcji i którego cena kosztu spada poniżej jego wartości, czyli w jego cenie kosztu wzięto w rachubę i opłacono mniej pracy nieopłaconej, niż on zawiera]. Jest przeto rzeczą zrozumiałą, że chociaż cost-prices of most commodities must differ from their values, and hence their „costs of production” from the total quantity of labour contained in them, nevertheless those costs of production and those cost-prices are not only determined by the values of commodities, confirm the law of value instead of contradicting it, but, moreover, that only on the foundation of value and its law, the very existence of costs of production, and cost-prices can be conceived, and becomes

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

92

Rozdział dwudziesty

a meaningless absurdity without that premise [ceny kosztu więk­ szości towarów muszą różnić się od ich wartości i dlatego ich „koszty produkcji” muszą odbiegać od łącznej ilości zawartej w nich pracy, to jednak owe koszty produkcji i owe ceny kosztu są nie tylko określane przez wartości towarów, potwierdzają prawo war­ tości, a nie zaprzeczają mu, lecz, co więcej, jedynie w oparciu o wartość i jej prawo można pojąć samo istnienie kosztów pro­ dukcji i cen kosztu, a bez tej przesłanki są one pozbawionym sensu absurdem]. Widzimy zarazem, jak ekonomiści, którzy, z jednej strony, widzą rzeczywiste zjawiska w sferze konkurencji, ale, z drugiej strony, nie pojmują ogniw pośrednich between the law of value and the law of cost-price [między prawem wartości a prawem ceny kosztu], uciekają się do fikcji, że kapitał, a nie praca określa wartość to­ warów, lub rather [raczej] że wartość nie istnieje. 117901 Zysk wchodzi do kosztów produkcji towaru; Adam Smith wlicza go słusznie jako element do „natural prix” [„ceny natural­ nej”] towaru, gdyż w warunkach produkcji kapitalistycznej to­ war — in the long run, on the average — is not brought to market, if it does not yield the cost-price, [which] like the value of the advances plus the average profit [— w ostatecznym rachunku, przeciętnie biorąc — nie jest dostarczany na rynek, jeżeli nie przy­ nosi ceny kosztu, która równa się wartości wyłożonego kapitału plus przeciętny zysk]. Albo, jak wyraża się Malthus, chociaż nie rozumie pochodzenia zysku, its real causation [jego rzeczywistej przyczyny]: gdyż zysk, a przeto i cena kosztu, which involves it, is a condition of the supply of the commodity [która go zawiera, jest warunkiem podaży towaru] (w warunkach produkcji kapitali­ stycznej). To be produced, to be brought to the market, the commo­ dity must fetch that market-price et least, that cost-price to the seller, whether its own value be greater or smaller than that cost-price [Aby towar produkowano, aby dostarczano go na rynek, musi on przynosić sprzedawcy co najmniej tę cenę rynkową, tę cenę kosztu, niezależnie od tego, czy własna wartość towaru jest większa czy mniejsza od tej ceny kosztu]. Sprawa to dla kapitalisty obo­ jętna, czy jego towar zawiera więcej czy mniej unpaid labour niż inne towary, if into its price enters so much of the general stock of unpaid labour, or the surplus produce in which it is fixed, as

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

93

every other equal quantity of capital will draw from that common stock [jeżeli do ceny jego towaru wchodzi tyle z ogólnego funduszu pracy nieopłaconej lub tyle produktu dodatkowego, w którym praca nieopłacona jest utrwalona, ile z tego ogólnego funduszu otrzymuje każda inna ilość kapitału takiej samej wielkości]. Kapitaliści są w tym znaczeniu „komunistami”. W konkurencji każdy oczywiście dąży do tego, aby osiągnąć więcej niż the average profit, co możliwe jest tylko wtedy, kiedy inny otrzymuje mniej niż przeciętny zysk. Właśnie w wyniku tej walki powstaje the average profit. W formie procentu od wyłożonego kapitału (czy to pożyczonego, czy też nie pożyczonego) część zrealizowanej w zysku surplus value występuje też wobec kapitalisty jako avance [wyłożona suma], jako koszt produkcji, który ponosi on w charakterze kapitalisty, jako że w ogóle zysk jest bezpośrednim celem produkcji kapitalistycznej. Ale w procencie (zwłaszcza gdy chodzi o pożyczony kapitał) wy­ stępuje to także jako faktyczna przesłanka działalności produkcyj­ nej kapitalisty. Pokazuje nam to zarazem, na czym polega różnica pomiędzy formami produkcji a formami podziału. Zysk, forma podziału, jest tu zarazem formą produkcji, warunkiem produkcji, a necessary ingrediency of the process of production [nieodzownym elementem procesu produkcji]. Jak przeto niemądrzy są — powrócić do tego później — John Stuart Mili i inni, którzy uważają, że burżuazyjne formy produkcji są absolutne, natomiast burżuazyjne formy po­ działu są względne, historyczne, hence transitory [a zatem prze­ mijające], Forma podziału jest tylko formą produkcji sub alia specie [z innego punktu widzenia]. Differentia specifica [Specyficzna cecha właściwa] — a więc i specyficzna ograniczoność — która stanowi granicę podziału burżuazyjnego, wchodzi do samej produkcji jako ogarniająca ją i panująca nad nią określoność. Ale okoliczność, że własne immanentne prawa produkcji burżuazyjnej z jednej strony zmuszają ją, aby tak rozwijała siły wytwórcze, jak gdyby nie była produkcją na ograniczonej podstawie społecznej, z drugiej zaś strony, że jednak może je ona rozwijać tylko w obrębie tej ogra­ niczoności, ta okoliczność jest najgłębszą i najbardziej utajoną przyczyną kryzysów, przyczyną ujawniających się z gwałtowną siłą sprzeczności, w których obrębie produkcja burżuazyjna się

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

94

Rozdział dwudziesty

porusza i za sprawą których nabiera ona nawet w niewprawnym oku cech jedynie historycznej formy przejściowej. Znajduje to następnie prymitywne, a jednak, z drugiej strony, poniekąd trafne ujęcie, np. u Sismondiego, jako sprzeczność po­ między produkcją w imię samej produkcji a podziałem, który eo ipso wyłącza absolutny rozwój produkcyjności.

2. James Mili [Nieudane próby usunięcia sprzeczności systemu Ricarda]

117911 James Mili. „Elements oj Political Economy”, Londyn 1821 (drugie wydanie, Londyn 1824). Mili dał po raz pierwszy w systematycznej formie, wykład teorii Ricarda, w dość, co praw7da, abstrakcyjnych zarysach. Dążeniem Milla jest formalnie logiczna konsekwencja. „Dlatego też” od niego zaczyna się rozkład szkoły Ricardiańskiej. U mistrza rzeczy nowe i doniosłe wyłaniają się wśród „nawozu” sprzeczności, wyłaniają się w sposób gwałtowny ze sprzecznych zjawisk. Leżące u podstawy same te sprzeczności świadczą o bogactwie żywego podłoża, z któ­ rego wykluwa się teoria. Inaczej rzecz się ma z uczniem. Jego su­ rowcem nie jest już rzeczywistość, lecz ńowa forma teoretyczna, w którą w drodze sublimacji mistrz przekształcił ową rzeczywistość. Po części teoretyczne sprzeciwy adwersarzy nowej teorii, a po części paradoksalny nieraz stosunek tej teorii do rzeczywistości pobudzają go do próby obalenia twierdzeń adwersarzy i usunięcia owego pa­ radoksalnego stosunku za pomocą słownej spekulacji. Dokonując tej próby uczeń sam uwikłał się w sprzeczności i ta jego próba rozwiązania sprzeczności stanowi pierwszy objaw rozkładu teorii, której jest dogmatycznym obrońcą. Mili pragnie, z jednej strony, przedstawić produkcję burżuazyjną jako absolutną formę produkcji i usiłuje dlatego dowieść, że rzeczywiste jej sprzeczności są tylko sprzecznościami pozornymi. Z drugiej strony, usiłuje on przedsta­ wić teorię Ricarda jako absolutną formę teoretyczną tego sposobu produkcji i również za pomocą słownej spekulacji usunąć sprzecz­ ności teoretyczne, na które po części wskazali już inni i które po części narzucały się jemu samemu. Jednakże u Milla znajdujemy jeszcze poniekąd dalsze rozwinięcie poglądów Ricarda poza granice,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

95

które nakreślił im sam Ricardo. Mili występuje jeszcze w obronie tych samych interesów historycznych, których bronił Ricardo — interesów kapitału przemysłowego przeciw interesom własności ziemskiej — i w sposób bardziej stanowczy wysnuwa praktyczne wnioski z teorii, np. z teorii renty gruntowej, przeciwko istnieniu własności ziemskiej, którą w sposób bardziej lub mniej bezpośredni chciałby przekształcić we własność państwową. Powyższego wnios­ ku Milla i tej strony jego rozważań nie będziemy w tym kontekście rozpatrywali. [o] Pomieszanie wartości dodatkowej z zyskiem. Scholastyka w zagadnieniu wyrównywania stopy zysku. Sprowadzanie jedności przeciwieństw do ich bezpośredniej tożsamości] U uczniów Ricarda, podobnie jak u niego samego, nie znajduje­ my rozróżnienia wartości dodatkowej i zysku. Sam Ricardo różnicę tę dostrzega dopiero wskutek niejednakowego wpływu, jaki zmia­ na płacy roboczej może wywierać na kapitały o różnym składzie organicznym (a i to tylko w powiązaniu z procesem cyrkulacji). Do głowy im nie przychodzi, że nawet wtedy, kiedy nie rozpatrujemy kapitałów in different occupations [w różnych gałęziach produkcji], lecz każdy kapitał oddzielnie, jeżeli nie składa się nań wyłącznie kapitał zmienny, jeżeli nie jest kapitałem, który wykłada się tylko na płacę roboczą, stopa zysku oraz stopa wartości dodatkowej są różne, a więc i zysk musi stanowić bardziej rozwiniętą, specyficz­ nie zmodyfikowaną formę wartości dodatkowej. Dostrzegają tę różnicę dopiero wtedy, kiedy mowa jest o jednakowym zysku — average rate of profit [przeciętnej stopie zysku] — z kapitałów in different spheres of production and differently composed of fixed and circulating ingrediences [w różnych sferach produkcji i w niejednakowych proporcjach złożonych z elementów trwałych i obrotowych]. W tym zakresie Mili powtarza, wulgaryzuje tylko to, co Ricardo mówi w ch. I „O wartości”. W związku z tym zagad­ nieniem nasuwa mu się tylko następująca jedyna wątpliwość: Mili zaznacza, że „time as such” [„czas jako taki”] (a więc nie czas pracy, lecz po prostu czas) nic nie produkuje, a przeto nie produkuje też „value”. Jak więc można pogodzić z prawem war­ tości fakt, że kapitał, którego obroty — jak powiada Ricardo —

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

96

Rozdział dwudziesty

wymagają dłuższego czasu, przynosi dlatego taki sam zysk, jak kapitał, który stosuje więcej bezpośredniej pracy, lecz obroty jego wymagają krótszego czasu? Widzimy, że Mili zastanawia się tu nad zupełnie odosobnionym wypadkiem, który w uogólniającym ujęciu można by tak oto sformułować: jak pogodzić cenę kosztu oraz jej przesłankę, ||792l tj. average rate of profit (a więc tożsa­ mość wartości towarów, które zawierają bardzo niejednakowe iloś­ ci pracy), z tym, że zysk jest tylko częścią czasu pracy zawartego w towarze, ale tą częścią, którą kapitalista przywłaszcza sobie bez ekwiwalentu? Natomiast przy rozpatrywaniu of the average rate of profit i ceny kosztu znaczenia nabierają punkty widzenia, które są zupełnie obce określaniu wartości i stanowią w stosunku do niego coś całkiem zewnętrznego. Np. taki punkt widzenia, że kapi­ talista, którego kapitał dokonuje obrotu w ciągu dłuższego czasu, gdyż, jak to się dzieje np. z winę [winem], musi dłużej pozostawać w procesie produkcji (albo, w innych wypadkach, musi dłużej pozo­ stawać w procesie cyrkulacji), powinien otrzymać odszkodowanie za czas, w ciągu którego nie może on pomnażać wartości swego kapitału. Ale w jaki sposób czas, w ciągu którego nie pomnaża się wartości, może stwarzać wartość? Ustęp o „czasie” brzmi u Milla, jak następuje:

„Czas nic nie może robić... w jakiż więc sposób może pomnażać wartość? Czas jest jedynie abstrakcyjnym terminem, jest słowem, dźwiękiem. I czy się mówi o abstrakcyjnej jednostce jako o mierniku wartości, czy też o czasie jako o twórcy wartości, jest to taki sam logiczny absurd” („Elements etc.”, drugie wyd., Londyn 1824, str. 99).

Przy określaniu podstaw kompensacji między capitals in dif­ ferent spheres of production nie chodzi w rzeczywistości o wytwa­ rzanie wartości dodatkowej, lecz o jej podział między różne kate­ gorie kapitalistów. Znaczenia nabierają tu więc punkty widzenia, które nic absolutnie nie mają wspólnego z określaniem wartości ja­ ko takim. Podstawą kompensacji jest tu wszystko, co zmusza kapi­ tał in a peculiar sphere of production [w jakiejś szczególnej sferze produkcji] do rezygnacji z warunków, w których mógłby on w in­ nych sferach wyprodukować większą wartość dodatkową. A więc np. wtedy, kiedy stosuje się więcej kapitału trwałego, a mniej obrotowego, kiedy stosuje się więcej kapitału stałego niż zmień-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

97

nego, kiedy kapitał musi dłużej pozostawać w procesie cyrkulacji, wreszcie, kiedy musi pozostawać dłużej w procesie produkcji, nie przechodząc w tym czasie przez proces pracy, co następuje za każ­ dym razem, kiedy proces produkcji — ze względu na swój cha­ rakter technologiczny — musi ulegać przerwom, aby powstający produkt poddawać działaniu sił natury, jak to np. bywa z winem w piwnicach. W tych wszystkich wypadkach następuje kompensa­ cja. Ostatni z nich jest wypadkiem wyodrębnionym przez Milla, który trudność tę ujmuje więc w sposób bardzo ciasny i jako zja­ wisko odosobnione. Część wartości dodatkowej wytworzonej w in­ nych sferach zostaje przeniesiona na te kapitały — odpowiednio jedynie do ich wielkości — które są gorzej sytuowane pod wzglę­ dem możności bezpośredniego wyzyskiwania pracy (konkurencja dokonuje tego wyrównania, w którym każdy poszczególny kapitał występuje jedynie jako określona część kapitału społecznego). Zja­ wisko to jest bardzo proste, kiedy zrozumiano już stosunek istnie­ jący między wartością dodatkową a zyskiem, a następnie — wy­ równywanie zysków do ogólnej stopy zysku. Jeżeli jednak chce się to zjawisko zrozumieć w ten sposób, że się je wyprowadzi wprost z prawa wartości bez uwzględnienia jakiegokolwiek ogniwa pośred­ niego, a więc jeżeli zysk osiągany przez poszczególny kapitał w po­ szczególnej gałęzi produkcji chce się wytłumaczyć przez wyprowa­ dzenie go z wartości dodatkowej zawartej w towarach wytworzo­ nych przez ten kapitał, z pracy nieopłaconej (a więc także z pracy bezpośrednio uprzedmiotowionej w tych towarach), to stajemy wte­ dy przed zagadnieniem, które znacznie trudniej rozwiązać niż kwa­ draturę koła, gdyż tę znaleźć można algebraicznie. Jest to po pro­ stu próba przedstawienia czegoś, czego nie ma, jako coś, co istnieje. Ale Mili usiłuje rozwiązać zagadnienie właśnie w tej bezpośredniej formie. Toteż nie jest tu możliwe rozwiązanie problemu, lecz tylko usunięcie trudności za pomocą werbalnej sofistyki, czyli możliwa tu jest jedynie scholastyka. Początki tego widzimy u Milla. A u ta­ kiego niesumiennego cymbała jak McCulloch maniera ta nabiera cech pyszałkowatej bezczelności. Millowskie rozwiązanie zagadnienia nie może być lepiej scharak­ teryzowane niż w następujących słowach Baileya: 7 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

98

Rozdział dwudziesty

„Pan Mili zrobił osobliwą próbę sprowadzenia działania czasu do wydatko­ wania pracy «Jeżeli», mówi on" („Elements", drugie wydanie, 1824, str. 97), „«wino, które trzyma się w piwnicy, powiększa dzięki temu w ciągu roku swą wartość o jedną dziesiątą, to można by słusznie przypuszczać, że wy­ datkowano na nie o jedną dziesiątą więcej pracy»,. Tylko wtedy mamy pra­ wo uważać, że jakiś fakt się zdarzył, ||793| kiedy rzeczywiście się zdarzył. W przytoczonym przykładzie żadna istota ludzka — zgodnie z naszym założeniem — nie zbliżyła się do wina, nie poświęciła mu ani jednej chwili, ani też najmniejszego wysiłku mięśni” („A critical Dissertation on the Natu­ re, Measures and Causes of Value etc.”, Londyn 1825, str. 219/220).

Sprzeczność między prawem ogólnym a bardziej rozwiniętymi stosunkami konkretnymi chce się tu usunąć nie przez znalezienie ogniw pośrednich, lecz wprost przez zaliczenie i bezpośrednie przy­ stosowanie zjawisk konkretnych do abstrakcyjnych. A ma się to osiągnąć za pomocą fikcji słownej, by changing vera rerum vocabula [przez zmianę właściwych nazw rzeczy], (Mamy tu rzeczywiś­ cie „verbal disputes” [„spory o słowa”], spory, które jednak dla­ tego są „verbal”, że realne sprzeczności, których nie można roz­ wiązać realnie, usiłuje się rozwiązać za pomocą frazesów.) Kiedy będziemy rozpatrywać poglądy McCullocha, zobaczymy, że manie­ ra ta, którą u Milla znajdujemy dopiero w zarodku, w o wiele większym stopniu przyczyniła się do rozkładu samej podstawy teorii Ricarda niż wszystkie ataki jej przeciwników. Mili tylko wtedy ucieka się do tego sposobu, kiedy inaczej abso­ lutnie nie może dać sobie rady. Zazwyczaj stosuje on inną metodę. Gdzie stosunek ekonomiczny — a więc i kategorie, które ten sto­ sunek wyrażają — zawiera przeciwieństwa, stanowi sprzeczność i właśnie jedność sprzeczności, Mili uwydatnia moment jedności przeciwieństw i neguje przeciwieństwa. Przekształca jedność prze­ ciwieństw w bezpośrednią tożsamość tych przeciwieństw. Np. towar kryje w sobie przeciwieństwo między wartością użyt­ kową a wartością wymienną. Przeciwieństwo to rozwija się dalej, ujawnia się, realizuje jako rozdwojenie towaru na towar i pieniądz. To rozdwojenie towaru występuje jako proces w metamorfozie to­ waru, gdzie sprzedaż i kupno są różnymi momentami jednego pro­ cesu, lecz każdy akt tego procesu zawiera zarazem własne prze­ ciwieństwo. W pierwszej części niniejszej pracy nadmieniłem już, jak Mili pozbywa się tego przeciwieństwa przez to, że trzyma się tylko jedności kupna i sprzedaży, przekształca tedy cyrkulację

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

99

w handel wymienny, a do handlu wymiennego przemyca znów kate­ gorie zapożyczone z cyrkulacji29. Patrz też to, co w tym samym miejscu mówię o jego teorii pieniądza, w której poczyna on sobie w podobny sposób 30. U Jamesa Milla znajdujemy niewłaściwy układ: „O produkcji”, „O podziale”, „O wymianie”, „O konsumcji”. [b) Bezowocne próby Milla, aby uzgodnić wymianę między kapitałem i pracą z prawem wartości. Częściowy nawrót do teorii popytu i podaży] James Mili tak pisze o płacy roboczej:

„Zamiast czekać, aż produkty będą wytworzone i ich wartość zrealizowa­ na, uznano, że dla robotników dogodniej jest, jeśli ich udział wypłaca się im z góry" (à l’avance). „Za najodpowiedniejszą formę, w której mieli oni otrzymywać swój udział, uznano płacę roboczą. Kiedy robotnik otrzymał już w formie płacy roboczej całą tę część produktów, która przypada mu w udziale, produkty te należą wyłącznie do kapitalisty, nabył on bowiem faktycznie udział robotnika i wypłacił mu go z góry” (przekład francuski pracy „Eléments” dokonany przez Parisota, Paryż 1823, str. 33/34). Jest to dla Milla w najwyższym stopniu znamienne, że podobnie jak pieniądz stanowi dla niego jedynie środek wynaleziony dla wygody, tak też sam stosunek kapitałowy wynaleziono, jego zda­ niem, dla wygody. Te specyficzne społeczne stosunki produkcji wynaleziono dla „wygody”. Towar i pieniądz dlatego przekształ­ cają się w kapitał, że robotnik przestał uczestniczyć w wymianie jako producent i posiadacz towaru, że, przeciwnie, zamiast sprze­ dawać towar, musi samą swą pracę (bezpośrednio — swą siłę robo­ czą) sprzedawać jako towar posiadaczom obiektywnych warunków pracy. To oddzielenie robotnika od obiektywnych warunków pracy jest przesłanką stosunku istniejącego między kapitałem a pracą najemną, podobnie jak stosunek ten jest przesłanką przemiany pieniądza (bądź towaru reprezentowanego przez pieniądz) w ka­ pitał. Mili zakłada, że to oddzielenie, rozłączenie, już nastąpiło, zakłada, że stosunek między kapitalistą a robotnikiem najemnym już się ukształtował, a potem utrzymuje, że tylko sprawą wygody jest to, iż robotnik nie sprzedaje produktu, towaru, lecz swój udział w produkcie (którego produkcja wcale nie jest przez niego określana i odbywa się zupełnie niezależnie od niego), zanim go ł»

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

100

Rozdział dwudziesty

jeszcze wytworzył. 117941 Albo też jeszcze dokładniej: że udział robotnika w produkcie kapitalista wypłaca — przekształca w pie­ niądz — zanim jeszcze spieniężył, disposed of [sprzedał] ów pro­ dukt, w którym robotnik ma udział. Przez takie ujęcie płacy roboczej pragnie się ominąć specyficzną trudność — wraz ze specyficzną formą rozstrząsanego stosunku — mianowicie trudność systemu Ricardowskiego, który każę robot­ nikowi sprzedawać wprost swą pracę (a nie swą siłę roboczą). Trudność: wartość towaru określana jest przez czas pracy, którego wymaga jego produkcja. Jak się to dzieje, że powyższe prawo war­ tości nie znajduje potwierdzenia w największej wymianie spośród wszystkich aktów wymiany, stanowiącej fundament produkcji kapi­ talistycznej — w wymianie między kapitalistą a robotnikiem na­ jemnym? Dlaczego ilość of realised labour, którą robotnik otrzy­ muje jako wages, nie równa się ilości of immediate labour, którą daje on w zamian za wages? To shift this difficulty [Aby usunąć tę trudność], Mili przekształca robotnika najemnego w posiadacza towaru, który sprzedaje kapitaliście swój produkt, swój towar — udział bowiem robotnika w produkcie, w towarze, jest jego pro­ duktem, jego towarem, wartością wytwarzaną przez niego w po­ staci szczególnego towaru. Mili w taki sposób pokonuje trudność, że transakcję między kapitalistą a robotnikiem najemnym, która obejmuje przeciwieństwo of realised and immediate labour, podaje za zwykłą transakcję zawieraną przez posiadaczy of realised labour, przez posiadaczy towarów. Chociaż fortel ten uniemożliwił Millowi zrozumienie specyficznej natury, differentiae specificae procesu, który dokonywa się między kapitalistą a robotnikiem najemnym, wcale jednak nie zmniejszył doświadczanych przez Milla trudności, lecz wzmógł je jeszcze, gdyż swoistości wyniku nie można już teraz zrozumieć jako konsekwen­ cji swoistego charakteru sprzedawanego przez robotnika towaru (który ma tę specyficzną właściwość, że sama jego wartość użytko­ wa jest elementem wartości wymiennej, wskutek czego jego użycie stwarza większą wartość wymienną, niż była w nim samym za­ warta). Robotnik jest według Milla takim samym sprzedawcą towaru jak każdy inny jego posiadacz. Robotnik wytwarza np. 6 łokci płótna. W liczbie tych sześciu łokci dwa łokcie mają reprezentować

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

101

wartość, która równa się pracy dołączonej przez robotnika. Sprze­ daje on tedy kapitaliście dwa łokcie płótna. Skoro więc jest teraz takim samym sprzedawcą płótna jak każdy inny jego posiadacz, czemu nie miałby otrzymać od kapitalisty całej wartości dwóch łokci płótna, jak otrzymuje każdy inny sprzedawca dwóch łokci tego towaru? Teraz sprzeczność z prawem wartości zarysowuje się raczej jeszcze dobitniej. Robotnik nie sprzedaje jakiegoś specyficznego towaru, który by się różnił od wszystkich innych towarów. Sprzedaje pracę uprzedmiotowioną w produkcie, czyli to­ war, który jako towar nie różni się jakąś specyficzną cechą od innych towarów. Jeżeli więc cena jednego łokcia płótna — tzn. ilość pieniędzy, zawierająca czas pracy, który tkwi w jednym łok­ ciu płótna — równa się 2 szylingom, to dlaczego robotnik otrzy­ muje nie 2 szylingi, lecz 1 szyling? Jeżeli zaś otrzymuje 2 szylingi, to kapitalista nie realizuje surplus value i wali się cały system Ricarda. Odrzucono by tu nas wstecz do tezy o profit upon expro­ priation. Owe 6 łokci płótna kosztowałyby kapitalistę tyle, ile wy­ nosi ich wartość, czyli 12 szylingów, sprzedałby je wszakże za 13 szylingów. Albo też płótno — bądź każdy inny towar — sprzedaje się we­ dług jego wartości, kiedy sprzedaje je kapitalista, ale sprzedaje się je poniżej jego wartości, kiedy sprzedaje je robotnik. W ten sposób transakcja zawarta między robotnikiem a kapitalistą uchylałaby prawo wartości. A właśnie chcąc tego uniknąć. Mili ucieka się do swojej fikcji. Stosunek między robotnikiem i kapitalistą chce on przekształcić w zwykły stosunek między sprzedawcami towarów i ich nabywcami. Ale dlaczego wobec tego transakcji tej nie mia­ łoby tu określać zwykłe prawo wartości towarów? Słyszymy jed­ nak, że robotnika opłaca się „en avance” [„z góry”]. A więc nie jest to jednak zwykły stosunek kupna i sprzedaży towaru. Co ma tu oznaczać owo „opłacanie z góry”? Robotnik, któremu np. płaci się za przepracowany tydzień, „wyłożył z góry” swą pracę i stwo­ rzył należący do niego udział w produkcie tygodnia — uprzed­ miotowił w produkcie swą tygodniową pracę — (według założenia Milla i zgodnie z praktyką), zanim kapitalista „wypłacił” mu ten jego udział. Kapitalista „wyłożył” materiał surowy i narzędzia, robotnik zaś „pracę”, i z chwilą kiedy w końcu tygodnia robotnik otrzymuje płacę roboczą, sprzedaje on kapitaliście towar, swój

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

102

Rozdział dwudziesty

towar, swój udział w łącznym towarze. Ale — powie Mili — kapi­ talista płaci, tj. spienięża, przekształca robotnikowi w pieniądz te 2 łokcie 117951 płótna, zanim sam te 6 łokci płótna przekształcił W pieniądz, zanim je sprzedał! A jeżeli kapitalista fabrykował na zamówienie, jeżeli sprzedawał towar, zanim go wytworzył? I jesz­ cze bardziej ogólnie, cóż to obchodzi robotnika — w danym wypad­ ku sprzedawcę 2 łokci płótna — że kapitalista odkupuje u niego te 2 łokcie po to, aby je znów sprzedać, a nie po to, aby je skon­ sumować? Co obchodzą sprzedawcę pobudki, którymi kieruje się nabywca? I w jaki sposób owe pobudki mogłyby nawet zmodyfi­ kować prawo wartości? Jeżeli rozumować konsekwentnie, to każdy sprzedawca powinien by sprzedawać wtedy swój towar poniżej jego wartości, daje bowiem nabywcy produkt w formie wartości użytkowej, a otrzymuje od nabywcy wartość w formie pieniądza, spieniężoną formę produktu. W tym wypadku fabrykant płótna powinien by płacić też poniżej wartości produktu handlarzowi przędzy lnianej, fabrykantowi maszyn, producentowi węgla itd., gdyż sprzedają oni fabrykantowi płótna towary, które zamierza on dopiero przekształcić w pieniądz, a on sam płaci nim ,,en avance” wartość elementów swego towaru, nie tylko zanim go sprzedał, lecz nawet zanim go wyprodukował. Robotnik dostarcza fabrykantowi płótno, towar w takiej formie, w jakiej nadaje się on do sprzedaży; natomiast owi sprzedawcy towarów dostarczają mu maszyny, su­ rowiec itd., które muszą przejść dopiero przez określony proces, aby uzyskać formę, w której nadają się do sprzedaży. U takiego absolutnego zwolennika teorii Ricarda jak Mili, dla którego kupno i sprzedaż, offre i demande, są po prostu czymś identycznym, a pieniądz — tylko formalnością, najciekawsze jest mniemanie, że przemiana towaru w pieniądz — a przecież nic innego nie zacho­ dzi przy sprzedaży 2 łokci płótna kapitaliście — zakłada, iż sprze­ dawca musi sprzedawać towar poniżej jego wartości, a nabywca kupuje za swe pieniądze wartość większą od posiadanej przez te pieniądze. Powyższe sprowadza się do absurdalnej tezy, że w takiej tran­ sakcji nabywca kupuje po to, aby znów sprzedać z zyskiem, wobec czego sprzedawca musi sprzedać towar poniżej jego wartości, co obala całą teorię wartości. Ta druga próba Milla zmierzająca do usunięcia jednej z Ricardiańskich sprzeczności niweczy faktycznie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

103

całą podstawę systemu, a zwłaszcza tę jego zaletę, że Ricardo okre­ śla stosunek między kapitałem a płacą roboczą jako bezpośrednią wymianę między hoarded and immediate labour [pracą nagroma­ dzoną a bezpośrednią], tzn. ujmuje ten stosunek w jego specyficznej określoności. Aby wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, Mili powinien by był posu­ nąć się dalej i oświadczyć, że nie chodzi tu o zwykłą transakcję kupna i sprzedaży towarów, że stosunek między robotnikiem a ka­ pitalistą jest raczej stosunkiem of lending capitalist or discounting capitalist (monied capitalist) to the industrial capitalist [kapitalisty udzielającego pożyczek lub dyskontującego (kapitalisty pieniężnego) do kapitalisty przemysłowego], jako że chodzi tu o zapłatę, o spie­ niężenie produktu robotnika, produktu równającego się udziałowi robotnika w łącznym produkcie. Byłby to ciekawy sposób objaś­ nienia sprawy: założyć, że istnieje kapitał przynoszący procent — szczególna forma kapitału — po to, aby objaśnić istnienie kapitału wytwarzającego zysk (ogólnej formy kapitału); przedstawić po­ chodną formę wartości dodatkowej (która zakłada, że kapitał już istnieje) jako przyczynę powstawania wartości dodatkowej. Oprócz tego Mili musiałby wtedy być też konsekwentny i zamiast wszyst­ kich określonych praw rządzących płacą roboczą oraz rate of wages [stopą płacy roboczej], jak je sformułował Ricardo, wyprowadzić raczej wartość dodatkową z rate of interest [stopy procentowej]; a wtedy w istocie rzeczy znowu nie można byłoby powiedzieć, co ma określać the rate of interest, gdyż według zwolenników Ricarda and all other economists, worth naming [i wszystkich innych eko­ nomistów, których warto wymienić], określa ją the rate of profit. Na czym w gruncie rzeczy polega frazes o „udziale” robotnika w jego własnym produkcie? Jeżeli rozpatrywać nie odosobnioną transakcję między kapitalistą a robotnikiem, lecz the exchange między nimi in the course of reproduction [w przebiegu repro­ dukcji], jeżeli brać pod uwagę rzeczywistą treść tego procesu, a nie formę, w której on występuje, to okaże się w istocie, że to, czym kapitalista płaci robotnikowi (jak i ta część kapitału, która wystę­ puje wobec robotnika jako capital constant), jest tylko częścią pro­ duktu samego robotnika, i to częścią produktu, którego nie trzeba dopiero przekształcić w pieniądz, lecz który już sprzedano, już przekształcono w pieniądz, gdyż the wages wypłaca się w pienią­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

104

Rozdział dwudziesty

dzu, a nie in naturalibus [w naturaliach]. W niewolnictwie itd., gdzie nie występuje łudzący pozór wywoływany przez uprzednią przemianę produktu w pieniądz — jeżeli wykłada się go na wa­ ges — oczywiste jest, że to, co niewolnik otrzymuje tytułem płacy, nie jest w istocie tym, co the slave owner [właściciel niewolników] mu „advances” [„wypłaca z góry”], lecz tylko częścią uprzedmio­ towionej pracy of the slave, która powraca do niego w formie środków utrzymania. Tak samo rzecz ma się z kapitalistą. „Wy­ płaca on z góry” tylko z pozoru. To, co wypłaca z góry robotniko­ wi jako wages lub raczej 117961 co mu płaci, gdyż płaci za pracę dopiero wtedy, kiedy ją wykonano, jest częścią produktu wy­ tworzonego już przez robotnika i przekształconego już w pieniądz. Część produktu robotnika, produktu przywłaszczonego sobie przez kapitalistę, odebranego już robotnikowi, dociera do robotnika w for­ mie wages, jako, jeśli tak już sobie życzycie, avance na nowy pro­ dukt. Wcale nie przystoi to Millowi (byłoby z tym do twarzy MacCullochowi, Sayowi lub Bastiatowi), że chwyta się tego pozoru tran­ sakcji, aby objaśnić samą transakcję. Kapitalista has nothing to advance to the labourer except what he before has taken from the labourer, has been advanced to him by the other people’s la­ bour [nic nie może płacić robotnikowi z góry, prócz tego, co już był wcześniej zabrał robotnikowi, co mu z góry dała praca innych ludzi]. Przecież Malthus sam mówi, że to, co kapitalista wykłada, nie consists ,,of cloth” and „other commodities”, but „of labour" [składa się z „sukna” i „innych towarów”, lecz „z pracy"]3l, a więc składa się właśnie z tego, czego nie wykonuje kapitalista. Wykłada on robotnikowi własną pracę robotnika. Jednakże całe to omówienie na nic się Millowi nie przydaje, nie pozwala mu mianowicie wykręcić się z rozwiązania następującej kwestii: w jaki sposób wymiana pomiędzy hoarded and immediate labour (a tak pojmuje Ricardo i za nim Mili i inni proces wymiany pomiędzy kapitałem i pracą) zgodna jest z prawem wartości, z któ­ rym jest wprost sprzeczna? Z niżej umieszczonych tez Milla wynika, że wspomniane omówienie na nic mu się nie przydaje:

„Według jakiej proporcji dzieli się produkty między robotnika i kapi­ talistę. czyli jaka proporcja reguluje stopę płacy roboczej?” (James Mili, „Siemens d’économie politique”, przełożył J. T. Parisot, str. 34) „Ustalenie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

105

udziałów robotnika i kapitalisty jest przedmiotem transakcji handlowej, targu między nimi. Wszelki wolny handel reguluje konkurencja, a warunki zmieniają się wraz ze zmianą stosunku między popytem i podażą" (tamże, str. 34/35).

Robotnikowi wypłaca się jego „udział” w produkcie. Powiedzia­ no to, aby robotnika w jego stosunkach z kapitałem przeobrazić w zwykłego sprzedawcę towaru (produktu) i zatuszować specyficz­ ny charakter ich wzajemnego stosunku. Udział robotnika w pro­ dukcie jest jego produktem, a więc tą częścią produktu, w której uprzedmiotowiła się jego nowo dołączona praca. Quod non [Tak nie jest]. Przeciwnie, pytamy się teraz: jaki „udział” ma robotnik w produkcie, jaki więc jest jego produkt? Albowiem należąca do niego część produktu jest przecież jego produktem, który sprzedaje. Teraz słyszymy, że jego produkt i jego produkt to dwie zupełnie różne rzeczy. Musimy dopiero ustalić, czym jest jego produkt (tj. czym jest jego udział w produkcie, czyli czym jest należąca do niego część produktu). A więc „jego produkt” był po prostu fra­ zesem, gdyż ta część wartości, którą robotnik otrzymuje od kapi­ talisty, nie jest określona przez jego własną produkcję. W ten sposób Mili odsunął trudność tylko o jeden krok dalej. W docieka­ niach swych pozostał tam, gdzie był na początku. Mamy tu quidproquo. Jeżeli uznać, że wymiana między kapita­ łem a pracą najemną jest powtarzającym się wciąż aktem — a tym ona właśnie jest, kiedy się nie utrwala, nie izoluje odosobnionego aktu, odosobnionego momentu produkcji kapitalistycznej — to ro­ botnik otrzymuje część wartości swego produktu, którą zastąpił, a do tego dochodzi ta część wartości, którą dał za darmo kapita­ liście. Powtarza się to nieustannie. A więc w istocie robotnik otrzy­ muje wciąż część wartości swego własnego produktu, część stwo­ rzonej przez siebie wartości, albo udział w tej wartości. O tym, jak wysoka czy niska jest jego płaca robocza, nie stanowi jego udział w produkcie, lecz, wręcz przeciwnie, o udziale robotnika w produkcie stanowi wysokość jego płacy roboczej. Otrzymuje on faktycznie część wartości produktu. Ale udział, który otrzymuje, określany jest przez the value of labour, a nie, na odwrót, the value of labour określana jest przez udział w produkcie. The value of labour, czyli ów czas pracy, który potrzebny jest robotnikowi do

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

106

Rozdział dwudziesty

zreprodukowania siebie samego, jest wielkością ustaloną; ustaliła ją sprzedaż jego siły roboczej kapitaliście. Faktycznie sprzedaż ta ustala również udział robotnika w produkcie. Ale nie na odwrót, nie ustala się najpierw udziału robotnika w produkcie, a dopiero ten udział ustala wysokość, czyli the value of wages robotnika. Stanowi to przecież jedną z najważniejszych i najczęściej akcen­ towanych tez Ricarda, inaczej bowiem cena pracy określałaby cenę towaru wytworzonego przez pracę, gdy tymczasem cena pracy nic według Ricarda nie określa prócz stopy zysku. Jak więc Mili ustala teraz ów „udział” robotnika w produkcie? Określa go przez popyt i podaż, przez konkurencję między robot­ nikami a kapitalistami. Sformułowanie Milla można zastosować do wszystkich towarów:

„Ustalenie udziałów” (czytaj: w wartości towaru) „robotnika i kapitalisty” (sprzedawcy i nabywcy) „jest przedmiotem transakcji handlowej, targu między ||797| nimi. Wszelki wolny handel reguluje konkurencja, a warunki zmieniają się wraz ze zmianą stosunku między popytem i podażą” [tamże, str. 34/35]. A więc to jest sedno rzeczy! Mówi to Mili, który jako gorliwy zwolennik Ricarda dowodzi, że popyt i podaż mogą wprawdzie określać wahania ceny rynkowej powyżej lub poniżej wartości to­ waru, nie mogą jednak określać samej tej wartości; że popyt i po­ daż są słowami bez sensu, jeżeli stosuje się je do określania war­ tości, gdyż określenie ich samych zakłada, że wartość jest już określona! A teraz — co Say wytykał już Ricardowi — Mili, chcąc określić the value of labour, czyli wartość jednego z towarów, ucie­ ka się do określania jej przez popyt i podaż! Ale nie dość na tym. Mili nie mówi — co w gruncie rzeczy jest w danym wypadku obojętne — która z obydwu stron reprezentuje 1’offre [podaż], a która — la demande [popyt]. Ponieważ jednak kapitalista chce dać pieniądze, natomiast robotnik chce dać coś w zamian za pie­ niądze, to założymy, że la demande reprezentuje kapitalista, a 1’of­ fre — robotnik. Ale co wtedy „sprzedaje” robotnik? Z czego składa się jego podaż? Z jego „udziału” w produkcie, który jeszcze nie istnieje? Ale właśnie udział robotnika w przyszłym produkcie ma być dopiero określony przez konkurencję pomiędzy nim a kapita­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

107

listą, przez stosunek pomiędzy popytem a podażą! Jedna strona tego stosunku, podaż, nie może składać się z czegoś, co samo jest dopiero wynikiem walki między popytem a podażą. Cóż więc chce robotnik sprzedać? Swą pracę? Ale w takim razie Mili znajduje się znów w obliczu pierwotnej trudności, którą chciał ominąć, w obli­ czu wymiany między hoarded and immediate labour. I kiedy mówi, że to nie ekwiwalenty ulegają tutaj wymianie, czyli że wartość sprzedanego towaru, wartość pracy, nie jest określona przez sam „czas pracy”, lecz przez konkurencję, popyt i podaż, to tym samym Mili przyznaje, że wali się teoria Ricarda, że przeciwnicy Ricarda mają słuszność, że określanie wartości towaru przez czas pracy jest błędne, gdyż wartość najważniejszego towaru, samej pracy, jest zaprzeczeniem tego prawa wartości towarów. Później zobaczymy, że Wakefield mówi to bez ogródek. Choć Mili kręci się i wierci jak tylko może, nie udaje mu się jednak wybrnąć z tego dylematu. W najlepszym razie — że uży­ jemy jego własnego sposobu wyrażania się — konkurencja robot­ ników sprawia, że chcą oni dać określoną ilość pracy za taką cenę, jaka, odpowiednio do stosunku między popytem a podażą, równa się większej lub mniejszej części produktu, który robotnicy wy­ produkują za pomocą tej ilości pracy. Jednakże okoliczność, że owa cena, owa suma pieniędzy, którą oni w ten sposób otrzymują, równa się większej lub mniejszej części wartości mającego powstać produktu, bynajmniej nie przeszkadza de prima abord [już z góry] temu, że określona ilość pracy żywej (immediate labour) zostanie wymieniona na większą lub mniejszą ilość pieniędzy (accumulated labour i pracy istniejącej w formie wartości w’ymiennej). Nie prze­ szkadza więc temu, że niejednakowe ilości pracy wymienia się jedne na drugie, mniejsza ilość of hoarded labour na większą ilość of immediate labour. To było właśnie zjawisko, które miał objaśnić Mili i które — nie naruszając przy tym prawa wartości — chciał usunąć za pomocą słownej spekulacji. Zjawisko to bynajmniej nie zmienia swej istoty i tym bardziej nie jest objaśnione wskutek tego, że stosunek, według którego robotnik wymienia na pieniądze swą bezpośrednią pracę, znajduje sobie w końcu procesu produkcji wyraz w proporcji, która istnieje pomiędzy zapłaconą mu wartoś­ cią a wartością stworzonego przezeń produktu. Pierwotna nierówna

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

108

Rozdział dwudziesty

wymiana między kapitałem a pracą ukazuje się tu tylko w innej formie. Jak uporczywie Mili broni się przed bezpośrednią wymianą mię­ dzy labour i Capital, wymianą, którą Ricardo jeszcze zupełnie swo­ bodnie obiera sobie za punkt wyjścia, o tym świadczą dalsze jego wywody: ||798| „Załóżmy, że istnieje określona liczba kapitalistów i określona liczba robotników. Przypuśćmy, że proporcja, według której dzieła oni produkt, jest w jakiś sposób ustalona. Jeżeli wzrasta liczba robotników, chociaż suma kapitałów nie wzrasta, to nowi robotnicy -muszą dążyć do usunięcia robotni­ ków zatrudnionych pierwotnie. Mogą to osiągnąć jedynie proponując, że będą pracowali za niższą zapłatę. Stawka płacy roboczej musi się wtedy obniżyć”* (w przeciwnym wypadku następuje coś przeciwnego)... „Jeżeli sto­ sunek między sumą kapitałów a ludnością pozostaje bez zmiany, to stawka płacy roboczej też się nie zmienia” (tamże, str. 35 i nast.).

Mili miał określić „proporcję, według której dzielą oni” (kapi­ taliści i robotnicy) „produkt”. Aby ustalić to za pomocą konku­ rencji, Mili zakłada, że owa proporcja „jest w jakiś sposób usta­ lona”. Aby „udział” robotnika został określony przez konkurencję, Mili zakłada, że udział ten określono „w jakiś sposób” jeszcze przed konkurencją. Nie dość na tym. Aby pokazać, jak konkurencja zmie­ nia określony „w jakiś sposób” podział produktu, Mili zakłada, że robotnicy, kiedy ich liczba wzrasta prędzej niż suma kapitału, „proponują, iż będą pracowali za niższą zapłatę”. Mili mówi tu zatem bez ogródek, że podaż ze strony robotników składa się z „pracy” i że ofiarują oni tę pracę w zamian za „zapłatę”, tzn. za pieniądze, za określoną sumę of „hoarded labour”. Aby ominąć bezpośrednią wymianę między pracą i kapitałem, bezpo­ średnią sprzedaż pracy, ucieka się on do teorii „podziału produktu”. Chcąc zaś objaśnić proporcję, według której następuje podział produktu, Mili zakłada, że pracę sprzedaje się bezpośrednio za pieniądze, wobec czego ta pierwotna wymiana między Capital i la­ bour wyraża się później w stosunkowym udziale robotnika we własnym produkcie, a nie jego udział w produkcie określa ową pierwotną wymianę. I wreszcie, kiedy liczba robotników i suma kapitałów pozostają bez zmiany, pozostaje też bez zmiany „stawka • Marks streszcza tu, w Języku niemieckim, myśli, które Mili rozwija w swej pracy na str. 35 i nast. — Red.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

109

płacy roboczej”. Ale jaką płaca robocza ma stawkę, kiedy popyt i podaż odpowiadają sobie wzajemnie? To właśnie należy wytłu­ maczyć. Nie tłumaczy tego wskazówka, że stawka ta zmienia się, kiedy owa równowaga między popytem i podażą zostaje zakłócona. Tautologiczne wybiegi Milla dowodzą tylko, że wyczuwa on tu jakąś wielką trudność w teorii Ricarda, którą przezwycięża do­ piero wtedy, kiedy rozstaje się w ogóle z tą teorią. ♦ Przeciwko Malthusowi, Torrensowi itd. Oponując przeciwko okre­ ślaniu wartości towaru przez wartość kapitału Mili zaznacza słusznie:

„Kapitał to towary. Jeżeli więc wartość towarów określana jest przez war­ tość kapitału, to jest ona określana przez wartość towarów; wartość towarów określana jest przez siebie samą” („Elements [of Political Economy]”, Londyn 1821 str. 74). *

(Mili nie zamazuje przeciwieństwa między kapitałem i pracą. Uważa on, że po to by klasa społeczna, wolna od bezpośredniej pracy, była liczna, stopa zysku musi być wysoka; w tym celu płaca robocza musi być stosunkowo niska. Po to by uzdolnienia ludzkie (społeczne) mogły się swobodnie rozwijać wśród klas, którym klasa robotnicza służy tylko za podwalinę, rzesza robotnicza nie powinna być panem swego czasu, lecz niewolnikiem swoich potrzeb. Klasa robotnicza po to reprezentuje brak rozwoju, aby inne klasy mogły reprezentować rozwój człowieka. Takie jest in fact przeciwieństwo, w którym rozwija się społeczeństwo 117991 burżuazyjne i w którym rozwijały się wszystkie dotychczasowe społeczeństwa, przeciwień­ stwo proklamowane jako nieuchronne prawo, tzn. istniejący stan rzeczy proklamowany jako stan absolutnie rozumny. „Zdolność człowieka do doskonalenia się, czyli umiejętność nieustannego przechodzenia z jednego szczebla rozwoju nauki i szczęścia na drugi, wyższy, zdaje się przeważnie zależeć od klasy ludzi, którzy są panami swego czasu, tj. są dość bogaci, aby nie mieć żadnych trosk o środki zapewniające im określony poziom dostatniego życia. Ta właśnie klasa ludzi uprawia i roz­ wija nauki, krzewi światło wiedzy; ich dzieci otrzymują lepsze wychowanie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

110

Rozdział dwudziesty

i przygotowują się do wykonywania najważniejszych i najdelikatniejszych funkcji w społeczeństwie; stają się ustawodawcami, sędziami, administrato­ rami nauczycielami wynalazcami we wszystkich dziedzinach umiejętności, kierownikami wszelkich znacznych i pożytecznych prac, dzięki którym roz­ szerza się zakres panowania rodzaju ludzkiego nad siłami natury” (James Mili, „Êlèmens d’économie politique”, przełożył J. T. Parisot, Paryż 1823, str. 65). „Zysk z kapitałów musi być bardzo wysoki, aby znaczna część spo­ łeczeństwa mogła doznawać korzyści, których dostarcza czas wolny od zajęć" (tamże, str. 67).)

* Uzupełniając jeszcze to, o czym była wyżej mowa: Mili jako zwolennik Ricarda rozróżnia labour i capital jedynie jako odmienne formy pracy:

„Praca i kapitał — pierwsze to praca bezpośrednia... drugie to praca na­ gromadzona" („Eléments [of Political Economy]”, pierwsze wyd. angielskie, Londyn 1821, str. 75).

A gdzie indziej Mili mówi: „O tych dwóch rodzajach pracy należy nadmienić, że nie zawsze płaci się za nie taką samą stawkę" ([James Mili, „Élémens d’économie politique”, przełożył J. T. Parisot, Paryż 1823], str. 100). W ten sposób Mili dociera do sedna sprawy. Ponieważ to, czym opłaca się pracę bezpośrednią, jest zawsze pracą nagromadzoną, kapitałem, przeto opłacanie tych prac nie według takiej samej stawki znaczy tylko tyle, że większą ilość of immédiate labour wymienia się na mniejszą ilość of hoarded labour, i to „zawsze”, gdyż inaczej pracy nagromadzonej nie wymieniano by jako „kapi­ tału” na pracę bezpośrednią i nie tylko nie przynosiłaby ona, jak tego sobie życzy Mili, bardzo wysokiego zysku, lecz wcale by go nie przynosiła. Ponieważ Mili wraz z Ricardem uważa, że wymiana kapitału na pracę jest bezpośrednią wymianą of hoarded labour na immédiate labour, więc przyznaje on tutaj, iż te dwa rodzaje pracy wymienia się w niejednakowych proporcjach, co obala prawo wartości, według którego wymienia się jednakowe ilości pracy.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej [c)

111

Mili nie rozumie regulującej roli zysku przemysłowego]

Mili podkreśla jako jedno z podstawowych praw to, co Ricardo bierze w gruncie rzeczy za przesłankę przy rozwijaniu swej teorii renty 32.

„Stawka zysku w rolnictwie reguluje stawkę innych zysków” ([„Elements of Political Economy”], drugie wyd., Londyn 1824, str. 78) *.

Teza ta jest z gruntu błędna, gdyż produkcja kapitalistyczna zaczyna się w przemyśle, a nie w rolnictwie, które opanowuje dopiero krok za krokiem, wskutek czego dopiero wraz z postępem produkcji kapitalistycznej the agricultural profits become equalised to the industrial [zyski rolnicze zrównywają się z przemysłowymi] i dopiero wskutek tego zrównania wywierają wpływ na zyski przemysłowe. A więc teza ta jest po pierwsze historycznie błędna. Po wtóre zaś, jeżeli założymy, że takie zrównanie już nastąpiło — a więc założymy, że rozwój rolnictwa osiągnął już taki poziom, kiedy w zależności od stopy zysku kapitał przerzuca się z przemysłu do rolnictwa i vice versa — to równie błędne będzie twierdzenie, iż od owej chwili the agricultural profits stają się regulujące, fak­ tycznie bowiem mamy wtedy do czynienia z wzajemnym oddziały­ waniem zysków. Zresztą, sam Ricardo, aby rozwinąć swoją teorię renty, bierze za przesłankę coś wręcz przeciwnego. Cena zboża wzrasta, wskutek tego spadają zyski nie w rolnictwie (dopóki nie ma nowej podaży pochodzącej z gorszych gruntów bądź będącej następstwem stosowania drugich, mniej produkcyjnych doz kapi­ tału) — gdyż wzrost ceny zboża wyrównywa farmerowi z nawiązką wzrost płacy roboczej będący następstwem wzrostu ceny zboża — lecz w przemyśle, w którym nie zachodzi taka kompensacja bądź superkompensacja. Tym samym stopa zysku przemysłowego spada i hence [dlatego] kapitał, przynoszący tę niższą stopę zysku, może be employed [być zastosowany] na gorszych gruntach. Nie mogłoby to nastąpić przy dawnej stopie zysku. I dopiero wskutek tego od­ wrotnego oddziaływania spadku zysku przemysłowego na zysk rolniczy on the worse lands [z gorszych gruntów] spada the agri­ • Marks streszcza tu, w języku niemieckim, myśl Milla. — Red.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

112

Rozdział dwudziesty

cultural profit generally [zysk rolniczy w ogóle] II800I i on the better soils [na lepszych gruntach] część jego oddziela się od zysku w postaci renty. W taki oto sposób Ricardo ujmuje proces i zgodnie z tym ujęciem the industrial profit jest regulatorem of the agri­ cultural profit. Gdyby teraz wskutek udoskonaleń w rolnictwie the agricultural profit znów wzrósł, to wzrósłby wtedy i zysk przemysłowy. Jed­ nakże to nie wyłącza bynajmniej okoliczności, że podobnie jak zmniejszenie się zysku przemysłowego jest pierwotnie warunkiem zmniejszenia się zysku rolniczego, tak też i zwiększenie się owego zysku pociąga za sobą zwiększenie of agricultural profit. Następuje to za każdym razem, kiedy the industrial profit wzrasta nieza­ leżnie od ceny zboża i innych agricultural necessaries [wytwarza­ nych w rolnictwie artykułów pierwszej potrzeby], które wchodzą do płacy robotników, czyli kiedy zysk przemysłowy wzrasta wsku­ tek spadku wartości towarów, które tworzą kapitał stały itd. Prze­ ciwnie, absolutnie nie można by objaśnić renty, gdyby zysk prze­ mysłowy nie regulował zysku rolniczego. The average rate of profit powstaje w przemyśle dzięki wyrównywaniu zysków z kapi­ tałów i przekształcaniu się wskutek tego wartości w ceny kosztu. Te ceny kosztu — wartość wyłożonego kapitału plus average pro­ fit — stanowią przesłankę, którą rolnictwo otrzymuje od przemysłu, w rolnictwie bowiem własność ziemi nie pozwala na owo wy­ równywanie zysków. Jeżeli potem wartość of agricultural produce jest wyższa, niż byłaby cena kosztu określona przez industrial average profit, to nadwyżka tej wartości ponad cenę kosztu jest rentą absolutną. Ale po to by można było zmierzyć tę nadwyżkę ponad cenę kosztu, cena kosztu musi stanowić prius, czyli prze­ mysł musi ją jako prawo narzucić rolnictwu.

♦ Należy zanotować taką tezę Milla:

„To, co konsumuje się produkcyjnie, jest zawsze kapitałem. Ta właści­ wość konsumcji produkcyjnej zasługuje na szczególną uwagę. To, co kon­ sumuje się produkcyjnie, jest kapitałem i staje się kapitałem właśnie dzięki wspomnianej konsumcji” (James Mili, „Ëlémens d’économie politique”, prze­ łożył Parisot, str. 241/242).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

113

[dj] Popyt, podaż, nadprodukcja [Metafizyczna koncepcja bezpośredniej tożsamości popytu i podaży]

„Popyt oznacza chęć nabycia oraz środki nabywcze... Ekwiwalentny przed­ miot" (środki nabywcze), „który przynosi człowiek, jest narzędziem popytu. Wielkość popytu ujawnianego przez tego człowieka mierzy się wartością owego przedmiotu. Popyt i ekwiwalentny przedmiot są to terminy, które mogą się nawzajem zastępować... Jego” (owego człowieka) „chęć nabycia i jego środki, pozwalające mu nabywać, równają się zatem sobie, czyli że ujawniany przez niego popyt dokładnie równa się jego łącznemu produktowi, jeśli nie chce go sam skonsumować” (tamże, str. 252/253).

Widzimy tu, w jaki sposób dowodzi się, że popyt i podaż są czymś bezpośrednio identycznym (hence generał glut [i że dlatego ogólne przepełnienie rynku] jest niemożliwe). O popycie stanowi produkt, mianowicie wielkość tego popytu mierzy się wartością produktu. Mamy tu taki sam abstrakcyjny „sposób argumentacji” jak ten, za którego pomocą Mili dowodzi, że kupno i sprzedaż są tylko czymś identycznym i nie różniącym się od siebie; mamy tu takie same frazesy tautologiczne jak te, za których pomocą Mili udowadnia, że ceny zależą od ilości pieniędzy znajdujących się w obiegu; mamy tu taką samą manierę jak wtedy, kiedy autor ten dowodzi, że offre i demande (które są jedynie bardziej rozwi­ niętą formą nabywcy i sprzedawcy) muszą sobie odpowiadać. Jest to wciąż taka sama logika. Jeżeli jakiś stosunek mieści w sobie przeciwieństwa, to jest nie tylko przeciwieństwem, lecz i jednością przeciwieństw. A więc, konkluduje Mili, jest to jedność bez prze­ ciwieństw. Taka oto jest logika Milla, za której pomocą usuwa on „sprzeczności”. Na początek za punkt wyjścia weżmy podaż. To, co ja dostar­ czam na rynek, jest towarem, jednością wartości użytkowej i war­ tości wymiennej, np. określona ilość żelaza, która równa się 3 f. szt. (co równa się określonej ilości czasu pracy). W myśl założenia jestem fabrykantem żelaza. Dostarczam pewną wartość użytkową, żelazo, i dostarczam pewną wartość, mianowicie wartość, która wyraża się w cenie żelaza, w owych 3 f. szt. Ale jest tu pewna nieznaczna różnica. Rzuciłem rzeczywiście na rynek określoną ilość żelaza. Natomiast wartość żelaza istnieje tylko jako jego cena, którą ma dopiero zrealizować nabywca żelaza, reprezentujący dla mnie popyt na żelazo. Popyt ze strony sprzedawcy żelaza sprowadza 8 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

114

Rozdział dwudziesty

się do popytu na wartość wymienną żelaza, która wprawdzie tkwi w żelazie, ale której jeszcze nie zrealizowano. Być może, iż taką samą wartość wymienną wyobrażają bardzo różne ilości żelaza. A więc podaż wartości użytkowej i podaż wartości, która ma być dopiero zrealizowana, nie są bynajmniej identyczne, gdyż zupełnie różne ilości wartości użytkowej mogą wyobrażać JJ801J taką samą ilość wartości wymiennej. Taka sama wartość w wysokości 3 f. szt. może wyrażać się w 1 tonie, 3 tonach lub 10 tonach. A więc ilość żelaza (wartość użytkowa), którą dostarczam na rynek, i dostarczana przeze mnie ilość wartości nie znajdują się w żadnym wzajemnym stosunku, albowiem ilość wartości może pozostawać bez zmiany, chociaż ilość żelaza ulega zmianom. Bez względu na to, czy ilość dostarczanego przeze mnie żelaza jest duża lub mała, pragnę zawsze, w myśl naszego założenia, zrealizować wartość żelaza niezależną od tej jego własnej ilości, w ogóle od jego istnienia jako wartości użytko­ wej. A zatem dostarczona na rynek (ale jeszcze nie zrealizowana) wartość i dostarczona ilość żelaza, która jest zrealizowana, nie znajdują się w żadnym wzajemnym stosunku. Dlatego nie ma wcale powodu, aby możliwość sprzedania towaru według jego war­ tości znajdowała się w jakimkolwiek stosunku do dostarczanej przeze mnie ilości towaru. Dla nabywcy mój towar istnieje przede wszystkim jako wartość użytkowa. Nabywca kupuje go jako war­ tość użytkową. Ale potrzeba mu przecież określonej ilości żelaza. Jego zapotrzebowania na żelazo tak samo nie określa ilość żelaza wytworzona przeze mnie, jak sama wartość mojego żelaza nie znajduje się w żadnym stosunku do tej ilości. Ten, kto kupuje, ma oczywiście w ręku jedynie przekształconą postać towaru, pieniądz — towar w postaci wartości wymiennej — i tylko dlatego może występować w charakterze nabywcy, że on lub inni występowali przedtem jako sprzedawcy towaru, który istnieje teraz w postaci pieniądza. Nie stanowi to jednak wcale powodu, aby ów nabywca przekształcił z powrotem pieniądze w mój towar bądź aby jego zapotrzebowanie na mój towar miała określać ilość, w której go wyprodukowałem. Jeżeli jest on demandeur [reprezentantem popytu] na mój towar, • to może zażądać ilości mniejszej od dostarczonej przeze mnie albo też całej ilości, ale poniżej jego wartości. Jego demand na żelazo tak samo może

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

115

wcale nie odpowiadać mojej podaży, jak ilość, którą dostarczam, nie jest identyczna z wartością, według której ją dostarczam. Nie tu jednak jest miejsce na te wszystkie dociekania dotyczące popytu i podaży. Jeżeli dostarczam na rynek żelazo, to nie ujawniam popytu na żelazo, lecz na pieniądze. Dostarczam pewną szczególną wartość użytkową i ujawniam popyt na jej wartość. A więc moja podaż i popyt, który ujawniam, tak się od siebie różnią, jak wartość użytkowa różni się od wartości wymiennej. Jeżeli w samym żelazie dostarczam pewną wartość, to ujawniam popyt na realizację tej wartości. A więc moja podaż i popyt, który ujawniam, tak samo różnią się od siebie, jak kategorie idealne różnią się od kategorii realnych. Następnie, dostarczana przeze mnie ilość i jej wartość nie znajdują się w żadnym wzajemnym stosunku. Popytu na dostar­ czaną przeze mnie ilość wartości użytkowej nie określa jednak wartość, którą pragnę zrealizować, lecz ilość, która po określonej cenie potrzebna jest nabywcy. Przytoczymy tu jeszcze następujące tezy Milla:

„Rzecz to oczywista, że do ogólnej ilości produktów, które składają się na podaż, każdy człowiek wnosi łączną ilość tego, co wyprodukował i czego sam nie zamierza skonsumować. Niezależnie od formy, w której pewna część produktu rocznego znalazła się w ręku danej osoby, osoba ta zechce się tej części wyzbyć, jeżeli postanowiła, że sama nic z niej nie będzie kon­ sumować. I wszystko to prowadzi w konsekwencji do powiększenia podaży. A jeżeli owa osoba sama spożywa część tej ilości, to zapragnie wyzbyć się całej pozostałości i cała ta pozostałość powiększa podaż” (tamże, str. 253).

Oznacza to innymi słowy tylko tyle, że wszystkie towary rzu­ cone na rynek stanowią podaż. „Ponieważ więc popyt ze strony każdej osoby równa się tej części pro­ duktu rocznego lub, mówiąc inaczej, tej części bogactwa, której chce się ona wyzbyć” (Halte-là [Hola]! Podaż ze strony tej osoby równa się wartości (z chwilą kiedy ją zrealizowano) tej części produktów, której chce się ona wyzbyć; to, czego chce się ona wyzbyć, jest określoną ilością wartości użytkowej; to, co ona chce otrzymać, jest wartością tej wartości użytkowej. Obie te rzeczy są anything but identical [wszystkim, co chcecie, tylko nie są identyczne]), 8*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

116

Rozdział dwudziesty

„i ponieważ podaż każdej osoby stanowi dokładnie to samo” (bynajmniej; ujawniany przez nią popyt składa się nie z tego, czego chce się ona wyzbyć, mianowicie nie składa się z produktu, lecz z popytu na wartość tego produktu; natomiast jej podaż składa się realiter z tego produktu, gdy tymczasem wartość produktu dostarcza się tylko idealiter),

„przeto podaż i popyt ze strony każdej jednostki muszą równać się sobie” (tamże, str. 253/254). (Znaczy to, że wartość towaru dostarczanego przez daną jed­ nostkę i wartość, której żąda ona za ten towar, ale której nie ma, równają się sobie; jeżeli sprzedaje ona towar według jego wartości, to dostarczona wartość (w formie towaru) i otrzymana wartość (w formie pieniądza) równają się sobie. Ale z faktu, że dana jed­ nostka pragnie sprzedać towar według jego wartości, jeszcze nie wynika, że tak się w rzeczywistości staje. Dostarcza ona określoną ilość towaru, ilość ta znajduje się na rynku. Szuka ona wartości w zamian za dostarczony towar.)

„Podaż i popyt znajdują się w |]802| osobliwym do siebie stosunku. Każdy towar, który się dostarcza, rzuca na rynek, wystawia na sprzedaż, zawsze jest jednocześnie przedmiotem popytu, a towar, który jest przedmiotem popytu, zawsze stanowi jednocześnie część ogólnej ilości produktów two­ rzących podaż. Każdy towar zawsze jest zarazem przedmiotem popytu i po­ daży. Kiedy dwie osoby dokonują wymiany, to jednej z nich nie o to chodzi, aby tylko dostarczać, a drugiej — nie o to, aby tylko ujawniać popyt; obiekt, przedmiot jej podaży powinien dostarczyć jej przedmiot ujawnianego przez nią popytu i w konsekwencji ujawniane przez nią popyt i podaż absolutnie równają się sobie. Jeżeli jednak podaż i popyt ze strony każdej jednostki zawsze równają się sobie, to równają się sobie także popyt i podaż ze strony wszystkich jednostek danego narodu wziętych łącznie. Niezależnie więc od wysokości sumy produktu rocznego, nie może ona nigdy przekroczyć wyso­ kości popytu rocznego. Globalny produkt roczny dzieli się na pewną liczbę części równającą się liczbie jednostek, między które dzieli się ten produkt. Globalny popyt równa się sumie tego, co ze wszystkich części nie zostaje przez ich posiadaczy zatrzymane na własną konsumcję; ale łączna suma tych części równa się całemu produktowi rocznemu” (tamże, str. 254/255). Z chwilą kiedy Mili założył, że offre i demande ze strony każdej jednostki równają się sobie, zupełnie zbędne stają się wszystkie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

117

jego obszerne i wnikliwe wywody na temat tego, że wówczas offre i demande wszystkich jednostek także równają się sobie.

* O tym, jak the contemporaneous Ricardians [ówcześni zwolen­ nicy Ricarda] pojmowali Milla, można np. wywnioskować z nastę­ pującego cytatu:

„Mamy tu więc przynajmniej jeden wypadek” (mówi się w związku z Millowskim określaniem de la valeur du travail [wartości pracy]), „kiedy cenę (cenę pracy) określa permanentnie stosunek podaży i popytu” (McCulloch, „Discours sur l’économie politique”, przełożył Gme Prévost, Genewa 1825. Dodatek pióra Prévosta pt. „Réflexions sur le système de Ricardo”, str. 187).

We wspomnianym wyżej „Discours” McCulloch mówi, że celem Milla było

„dać logiczną dedukcję zasad ekonomii politycznej” (tamże, str. 88). Mili „rozstrząsa niemal wszystkie zagadnienia, które są przedmiotem dyskusji. Potrafił on rozwikłać i uprościć najbardziej skomplikowane i najtrudniejsze sprawy oraz ułożyć różne zasady nauki w ich naturalnym porządku” (tamże, str. 88). Z logiki Milla to można wywnioskować, że rozpatrywaną przez nas wyżej33, zupełnie nielogiczną konstrukcję systemu Ricarda zachowuje on naiwnie w całości jako „ordre naturel” [„porządek naturalny”].

[e)]Prévost [Odrzucenie niektórych konkluzji Ricarda i Jamesa Milla. Próby udowodnienia, że stałe zmniejszanie się zysku nie jest czymś nieuchronnym] Co się tyczy zacytowanego wyżej Prévosta, który za podstawę swych „Réflexions etc.” bierze system Ricarda w naświetleniu Milla, to niektóre z jego zarzutów polegają po prostu na żakowskim niezrozumieniu Ricarda. Należy jednak zanotować o rencie to, co następuje:

„Można mieć wątpliwości co do wpływu gorszych gruntów na określanie cen, jeżeli bierze się pod uwagę — jak by należało — ich względny obszar” (Prévost, tamże, str. 177).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

118

Rozdział dwudziesty

Prévost przytacza następujący ustęp z Milla, mający duże zna­ czenie także dla dokonywanej przeze mnie analizy, sam Mili bo­ wiem wyobraża tu sobie taki wypadek, kiedy renta różniczkowa powstaje dzięki temu, że the new demand — the additional demand is supplied by a better, not by a worse soil [nowy popyt — do­ datkowy popyt zaspokaja się przez przejście do lepszych, a nie do gorszych gruntów], a więc przez ruch po ascending linę [linii wstępnej]. „Pan Mili używa takiego porównania: «Przypuśćmy, że wszystkie grunty uprawne w pewnym określonym kraju są takiej samej jakości i przynoszą takie same zyski z kapitałów zastosowanych na tych gruntach, z wyjątkiem jednego tylko akra, który w porównaniu z innymi daje sześć razy większy produkt» (Mili, „Eléments etc.”, drugie wyd. [angielskie], str. 71). Nie ulega wątpliwości, że — jak to dowodzi pan Mili — farmer uprawiający ten ostatni akr nie mógłby podnieść swego dochodu z dzierżawy” (czyli nie mógłby osiągnąć większego zysku niż les autres fermiers [inni farmerzy]; myśl ta jest bardzo źle wyrażona34) „i że pięć szóstych produktu należałoby do właściciela ziemskiego”. (Mamy tu więc rentę różniczkową bez obniżenia się stopy zysku i bez wzrostu ceny du produit agricole [produktu rolnego]. Musi się to tym częściej zdarzać, że 118031 wraz z rozwojem przemysło­ wym kraju, wraz z rozwojem środków komunikacji i powiększa­ niem się liczby ludności położenie gruntów musi wciąż stawać się korzystniejsze, bez względu na to, jakby się miała sprawa z natu­ relle fertilité [naturalną urodzajnością], A (względnie korzystniej­ sze) położenie gruntów ma taki sam wpływ jak naturelle ferti­ lité.)

„Ale gdyby wnikliwy autor zechciał przypuścić coś podobnego w zastoso­ waniu do odwrotnego wypadku, to przekonałby się, że wynik jest odmienny. I rzeczywiście, załóżmy, że wszystkie grunty są takiej samej jakości, z wy­ jątkiem jednego akra gorszej ziemi. Załóżmy, że na tym jednym akrze zysk z kapitału wynosi jedną szóstą zysku osiąganego na każdym innym akrze. Czy można przypuszczać, że wskutek tego zysk osiągany na kilku milionach akrów będzie musiał obniżyć się do jednej szóstej swej zwykłej wysokości? Ów jeden jedyny akr nie wywrze prawdopodobnie wpływu na ceny, gdyż ria różnych produktach dostarczanych na rynek (zwłaszcza zaś na zbożu) konkurencja tak znikomej ilości nie mogłaby się odbić w sposób widoczny. Toteż mówimy, że twierdzenie zwolenników Ricarda o wpływie wywiera­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

119

nym przez gorsze grunty należy zmodyfikować przez uwzględnienie stosun­ kowego obszaru gruntów o różnej urodzajności” (tamże, str. 177/178).

* (W przypisach Saya do francuskiego przekładu książki Ricarda (tłumaczył Constancio) znajdujemy tylko jedną trafną uwagę o commerce étranger [handlu zagranicznym]35. Zysk można też osiągnąć w drodze oszustwa, kiedy jeden zdobywa to, co inny traci. Strata i korzyść wyrównywają się w obrębie jednego kraju. Ina­ czej ma się sprawa w stosunkach między różnymi krajami. I nawet pod kątem widzenia teorii Ricarda — czego Say nie dostrzega — trzy dni pracy jednego kraju można wymieniać na jeden dzień pracy innego kraju. Prawo wartości ulega tu istotnej modyfikacji. Albo też dni pracy różnych krajów mogą tak się mieć do siebie, jak w obrębie jednego kraju skilled, composed labour [wykwalifi­ kowana, złożona praca] ma się do unskilled, simple [niewykwa­ lifikowanej, prostej], W tym wypadku bogatszy kraj nawet wtedy wyzyskuje biedniejszy, kiedy biedniejszy osiąga wskutek wymiany korzyść, jak to wyjaśnił też John Stuart Mili w swej pracy „Some Unsettled Questions etc.” 36)

* [Prévost tak mówi o stosunku między zyskiem rolniczym a prze­ mysłowym:]

„Przyznajemy, że na ogół stopa zysku rolniczego określa stopę zysku prze­ mysłowego. Ale musimy równocześnie zaznaczyć, że z kolei zysk przemy­ słowy oddziaływa też nieuchronnie na zysk rolniczy. Kiedy cena zboża osiąga pewną wysokość, kapitały przemysłowe przenoszą się do rolnictwa i nieuchronnie obniżają zyski rolnicze” (tamże, str. 179). Zarzut jest słuszny, ale bardzo wąsko ujęty. Patrz wyżej *. Zwolennicy Ricarda uważają, że zysk może obniżyć się jedynie wskutek wzrostu płacy roboczej, gdyż wraz ze wzrostem liczby ludności podnosi się cena of necessaries; jest to jednak skutek akumulacji kapitału, wraz z tą akumulacją bowiem przystępuje się do uprawy gorszych gruntów. Ale- Ricardo sam przyznaje, że zyski mogą się też zmniejszyć, kiedy kapitały wzrastają szybciej od liczby ludności, czyli kiedy konkurencja między kapitałami • Patrz niniejszy tom, str. 111/112 — Red. przekl. polsk.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

120

Rozdział dwudziesty

podnosi płacę roboczą. Jest to pogląd Adama Smitha. Prévost mówi: „Jeżeli wzrastający popyt ze strony kapitałów podnosi cenę robotników, tzn. podnosi płacę roboczą, czy nie wydaje się wówczas, że brak podstaw do twierdzenia, iż wzrastająca podaż tych właśnie kapitałów nie zdoła nigdy obniżyć ceny kapitałów bądź — innymi słowy — obniżyć zysku?" (tamże, str. 188).

Wychodząc z błędnego Ricardowskiego założenia — według któ­ rego baisse des profits [spadek zysku] można objaśnić jedynie za pomocą zmniejszenia się of surplus value, a więc zmniejszenia się of surplus labour, a więc za pomocą wzrostu wartości, podrożenia konsumowanych przez robotników necessaries, a więc wzrostu of value of labour, although real retribution of the labourer, instead of being ascending, declines [wartości pracy, chociaż realne wy­ nagrodzenie robotnika zmniejsza się zamiast wzrastać] — Prévost usiłuje dowieść, że continual [nieustanne] zmniejszanie się zysku nie jest konieczne. Po pierwsze mówi on:

„Stan rozkwitu zaczyna się od wzrostu zysków” (mianowicie des profits agricoles [zysków rolniczych]; wraz z état prospère [stanem rozkwitu] wzrasta liczba ludności, hence [a przeto] wzrasta popyt na agricultural produce, hence surplus profits of farmer [produkty rolne, a zatem wzrastają dodatkowe zyski far­ mera]), „i to na długo przed przystąpieniem do uprawy nowych gruntów. Kiedy więc te nowe grunty oddziaływają na rentę przez zmniejszenie zysków, zyski bezpośrednio wprawdzie spadają, jednakże pozostają jeszcze na takim poziomie, na jakim były przed owym rozkwitem... Dlaczego w takim lub innym okresie przystępuje się do uprawy gruntów gorszej jakości? Nastę­ puje to tylko w oczekiwaniu zysku, który co najmniej dorównywa zwykłe­ mu zyskowi. A jaka okoliczność może sprawić, że taka stopa zysku powsta­ nie na gorszych gruntach? Wzrost liczby ||804| ludności. Wywierając nacisk... na istniejące środki utrzymania, wzrost liczby ludności w’ywoluje wzrost cen środków wyżywienia (zwłaszcza zboża), wskutek czego kapitały rolnicze przynoszą wysokie zyski. Inne kapitały napływają do rolnictwa; ponieważ jednak obszar ziemi jest ograniczony, konkurencja ta ma swoje granice. I koniec końców wychodzi na to, że uprawa gorszych gruntów wciąż jeszcze

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

121

przynosi wyższe zyski niż handel lub przemysł. Od tej chwili (zakładając, że obszar tych gorszych gruntów jest wystarczająco duży) zyski rolnicze muszą stosować się do zysków, które przynoszą kapitały ostatnio ulokowane w rolnictwie. W ten sposób, biorąc za punkt wyjścia stopę zysku, która istniała na początku powiększania się dobrobytu” (podziału zysku na zysk i rentę), „przekonamy się, że zysk nie ma tendencji zniżkowej. Wzrasta on wraz ze zwiększaniem się liczby ludności aż do chwili, kiedy zysk rolniczy tak wzrośnie, że może się (wskutek uprawy nowych gruntów) znacznie zmniejszyć, a mimo to nie spadnie nigdy poniżej swej pierwotnej stopy lub (ściślej mówiąc) poniżej przeciętnej stopy określanej przez różne okoliczności” (tamże, str. 190—192). Prévost niewątpliwie opacznie pojmuje pogląd Ricarda. Wskutek rozkwitu wzrasta liczba ludności, hence the price of agricultural Products, hence agricultural profits [a przeto cena produktów rol­ nych, a więc zysk rolniczy] (chociaż nie można zrozumieć — jeżeli ten wzrost ma charakter stały — dlaczego po upływie terminu dzierżawy renta nie mogłaby się zwiększyć i te agricultural surplus profits [rolnicze zyski dodatkowe] nie mogłyby być zainkasowane w formie renty, zanim nawet wzięto by pod uprawę les terres inférieures [gorsze grunty]). Ale ten sam wzrost ceny of agricultu­ ral produce, który wywołuje wzrost of agricultural profits, pod­ wyższa płacę roboczą in ail industries [we wszystkich gałęziach przemysłu], obniżając przeto the industrial profits. W ten sposób w przemyśle powstaje a new rate of profit [nowa stopa zysku]. Jeżeli więc przy istniejącej cenie rynkowej gorsze grunty dają przynajmniej tę lower rate of profit [niższą stopę zysku], to kapi­ tały mogą przerzucić się na grunty niższej jakości. Nęcić je tam będą wysokie agricultural profits i wysoka cena rynkowa du blé [zboża]. Zanim taką wędrówkę na rolę odbędzie wystarczająca ilość kapitałów, mogą one — jak mówi Prévost — przynosić jeszcze zyski wyższe od obniżonego industrial profit. Z chwilą jednak kiedy dodatkowa podaż jest wystarczająca, cena rynkowa spada, wskutek czego na gorszych gruntach cena rynkowa przynosi tylko the ordinary industrial profit [zwykły zysk przemysłowy]. To, co ponad ten zysk produkt przynosi na lepszych gruntach, przekształca się w rentę. Takie jest wyobrażenie Ricarda i to, co leży u pod­ staw tego wyobrażenia, Prévost akceptuje, bierze za punkt wyjścia swych rozważań. Zboże jest teraz droższe, niż było przed wzrostem of agricultural profit. Ale the surplus profit, który zboże przy­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

122

Rozdział dwudziesty

nosiło farmerowi, przekształcił się w rentę. W taki sposób również i zysk, który przynoszą lepsze grunty, obniża się do poziomu of lower rate of industrial profit [niższej stopy zysku przemysło­ wego], która powstała wskutek wzrostu ceny produktu rolnego. Nie można pojąć, dlaczego wskutek tego zyski nie będą musiały spaść poniżej ich „taux primitif” [„pierwotnej stopy”], jeżeli żadne inne okoliczności nie wpłyną modyfikująco na ten proces. Inne okoliczności mogą oczywiście nastąpić. Według naszego założenia, we wszelkich okolicznościach the agricultural profit jest po rise of necessaries [podrożeniu artykułów pierwszej potrzeby] wyższy od zysku przemysłowego. Gdyby jednak ta konsumowana przez robotników przemysłowych część of necessaries, którą wytw’arza przemysł, tak potaniała wskutek rozwoju siły wytwórczej, że za­ robki robotnicze (nawet wypłacane według ich average value) nie podniosłyby się tak wysoko, jak by, bez tych paraliżujących oko­ liczności, musiały się podnieść odpowiednio do rise of agricultural produce [podrożenia produktu rolnego]; gdyby następnie ten sam rozwój siły wytwórczej obniżył także cenę produktów dostarcza­ nych przez przemysł wydobywczy, jak i cenę of agricultural raw materials, nie wchodzących do środków wyżywienia robotnika, to the industrial profit mógłby się nie obniżać (chociaż takie przy­ puszczenie jest mało prawdopodobne), mimo że byłby niższy od agricultural profit. Obniżenie zysku rolniczego przez transfer of capital to agriculture [przeniesienie kapitału do rolnictwa] i wsku­ tek powstania renty przywróciłoby wtedy 118051 tylko poprzednią stopę zysku. [Po wtóre] Prévost usiłuje inaczej jeszcze ująć sprawę: „Grunty pośledniej jakości... tylko wtedy bierze się pod uprawę, kiedy przynoszą zysk takiej samej wysokości, jak zysk przynoszony przez kapitały przemysłowe lub jeszcze od niego wyższy. W tych okolicznościach ceny zboża i innych produktów rolnych częstokroć pozostają jeszcze bardzo wy­ sokie, mimo objęcia uprawą nowych gruntów. Te wysokie ceny są uciążliwe dla ludności robotniczej, gdyż wzrost płacy roboczej nie nadąża za wzrostem ceny artykułów, które konsumują robotnicy najemni. Wysokie ceny pro­ duktów rolnych w większym lub mniejszym stopniu obarczają całą ludność, gdyż niemal na wszystkich towarach odbija się wzrost płacy roboczej oraz wzrost ceny artykułów pierwszej potrzeby. Ta doznawana przez wszystkich uciążliwość, w połączeniu ze wzrastającą śmiertelnością wywołaną przez nadmierną liczbę ludności, pociąga za sobą zmniejszenie się liczby robotników

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

123

najemnych, a wskutek tego wzrost płacy roboczej i zmniejszenie się zysku rolniczego. Od tej chwili dalszy rozwój ma kierunek przeciwstawny do dotychczasowego. Kapitały odpływają z gruntów pośledniejszej jakości i kie­ rują się z powrotem do przemysłu. Ale prawo ludnościowe zaczyna znów niebawem działać. Z chwilą gdy ustaje nędza, wzrasta liczba robotników, obniża się płaca robocza i dlatego wzrasta zysk. Takie wahania muszą na­ stępować po sobie kolejno, nie wywołując zmiany przeciętnego zysku. Zysk może się z innych powodów lub z tego samego powodu podnosić lub obni­ żać, może na przemian to piąć się w górę, to znów spadać, ale jego prze­ ciętnego spadku lub wzrostu nie można kłaść na karb konieczności włączenia do obszaru uprawnego nowych gruntów. Ludność jest owym regulatorem, który przywraca naturalny porządek i sprawia, że zysk nie przekracza okre­ ślonych granic” (tamże, str. 194—196). Mimo mętnego sformułowania, rozumowanie powyższe słuszne jest z punktu widzenia „prawa ludnościowego”. Nie da się tylko pogodzić z założeniem, że les profits agricoles wzrastają dopóty, dopóki nie stworzy się dodatkowej podaży odpowiadającej wzro­ stowi liczby ludności. Jeżeli nastąpi w ten sposób stały wzrost ceny of agricultural produce, to z tego nie wynika zmniejszenie się liczby ludności, lecz general lowering of the rate of profit, hence of accumulation [ogólna obniżka stopy zysku, a zatem zmniejszenie się akumulacji], a wskutek tego i zmniejszenie się liczby ludności. Według poglądów Ricarda i Malthusa nastąpiłby powolniejszy wzrost liczby ludności. Ale podstawę wywodów Pré­ vosta stanowi takie oto rozumowanie: wspomniany proces zepchnął­ by płacę roboczą poniżej jej average niveau [przeciętnego poziomu]; wraz ze spadkiem płacy roboczej i wraz z tą misère [nędzą] robot­ ników następuje spadek cen zboża, a wskutek tego ponowny wzrost zysku. Ostatnie wywody nie dotyczą jednak roztrząsanego przez nas tematu, zakładamy tu bowiem, że value of labour zostaje zawsze całkowicie opłacona, czyli że robotnicy otrzymują zawsze taką ilość środków utrzymania, jakiej wymaga ich reprodukcja. Roztrząsania Prévosta są doniosłe, pokazują bowiem, że pogląd Ricarda — łącznie z przejętym przezeń poglądem Malthusa — może wprawdzie objaśnić wahania stopy zysku, nie może jednak obja­ śnić jej spadku (stałego) bez reperkusji, kiedy bowiem ceny zboża osiągają pewną wysokość, a zyski obniżają się do pewnego pozio­ mu, płaca robocza spada poniżej swego poziomu, co wywołuje

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

124

Rozdział dwudziesty

gwałtowne zmniejszenie się liczby ludności, a wskutek tego i spadek cen zboża oraz cen of necessaries, a w następstwie znów wzrost zysku.

3. Rozprawy polemiczne ||806| Dziesięciolecie od 1820 do 1830 roku jest najdonioślejszym metafizycznie okresem w dziejach angielskiej ekonomii politycznej. Kruszy się kopie w obronie i przeciwko teorii Ricarda, ukazują się liczne anonimowe rozprawy polemiczne. Wymieniamy tu najważniej­ sze spośród nich, a zwłaszcza te, które dotyczą tematu naszych roztrząsań. Jednakże dla owych pism polemicznych znamienne jest zarazem to, że w gruncie rzeczy wszystkie one obracają się wokół określenia pojęcia wartości i stosunku wartości do kapitału.

a) „Observations on certain Verbal Disputes..." [Sceptycyzm w ekonomii politycznej; zamiast dyskusji teoretycznych — spory o słowa]

„Observations on certain verbal disputes in Political Economy, particularly relating to value and to demand and supply”, Londyn 1821. Rozprawa ta nie jest pozbawiona pewnej wnikliwości. Charak­ terystyczny jest tytuł — „Verbal Disputes" [„Spory o słowa"]. Godzi ona po części w Smitha, Malthusa, ale także i w Ricarda. Właściwy jej sense [sens] sprowadza się do twierdzenia, że „dyskusje... stąd się jedynie biorą, że różne osoby używają słów w różnym znaczeniu, że dyskutujący, podobnie jak rycerze w opowieści, z różnych stron spozierają na tarczę” (str. 59/60). Sceptycyzm tego rodzaju jest zawsze zwiastunem rozkładu ja­ kiejś teorii, jest poprzednikiem bezmyślnego i niesumiennego eklek­ tyzmu, przystosowanego do użytku domowego. O Ricardowskiej teorii wartości anonimowy autor mówi przede wszystkim, co następuje:

„Istnieje oczywista trudność, która łączy się z przypuszczeniem, że praca jest tym, co mamy na myśli, kiedy mówimy o wartości, czyli o rzeczywistej cenie, w przeciwieństwie do ceny nominalnej; często bowiem wypada nam

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

125

mówić o wartości lub cenie samej pracy. Jeżeli przez pracę jako rzeczy­ wistą cenę danej rzeczy rozumiemy pracę, która ową rzecz wytworzyła, to powstaje tu jeszcze inna trudność; często bowiem wypada nam mówić o wartości lub cenie ziemi, gdy tymczasem ziemia nie jest wytworem pra­ cy. A więc definicja ta może stosować się tylko do towarów” (tamże, str. 8). Co się tyczy pracy, to zarzut stawiany Ricardowi jest o tyle słuszny, o ile Ricardo każę kapitałowi kupować bezpośrednio pra­ cę, a więc o ile mówi bezpośrednio o value of labour, gdy tym, czego czasowe użytkowanie kupuje się i sprzedaje, jest siła robo­ cza, która sama jest produktem. Anonimowy autor nie daje roz­ wiązania zagadnienia, lecz zaznacza tu tylko, że problem nie jest rozwiązany. Słuszne jest również to, że „wartość lub cena ziemi”, która nie jest produktem pracy, zdaje się bezpośrednio przeczyć pojęciu war­ tości i że nie można jej bezpośrednio wyprowadzić z tego pojęcia. Zdanie to w o wiele mniejszym stopniu godzi w Ricarda, gdyż anonimowy autor nie atakuje jego teorii renty, a właśnie w tej teorii Ricardo rozwija tezę, że nominalna wartość ziemi kształtuje się w warunkach produkcji kapitalistycznej i nie znajduje się w sprzeczności z określaniem wartości. Wartość ziemi nie jest ni­ czym innym niż ceną, którą płaci się za skapitalizowaną rentę gruntową. Należy więc założyć, że istnieją tu o wiele bardziej rozwinięte stosunki, niż to prima facie wynika z prostego rozpa­ trywania towaru i jego wartości; podobnie jak kapitału fikcyjne­ go 37, który stanowi obiekt gry na giełdzie, będącej w istocie jedy­ nie sprzedażą i kupnem pewnych tytułów do części podatków rocz­ nych, nie można wyprowadzić z prostego pojęcia kapitału produk­ cyjnego. Drugi zarzut — że wartość, która jest czymś względnym, Ri­ cardo przekształca w coś absolutnego — stał się w innej, wyda­ nej później rozprawie polemicznej (pióra Baileya) punktem wyj­ ścia ataku na cały system Ricarda. Kiedy będziemy rozpatrywali rozprawę Baileya, przytoczymy też to, co na powyższy temat mówi się w „Observations”. W jednej z ubocznych uwag znajduje się trafne spostrzeżenie c źródle, z którego pochodzi kapitał opłacający pracę. Jednakże autor nie zdaje sobie z tego sprawy (pragnie raczej swym spo­ strzeżeniem dowieść to, co mówi w następnym, nie podkreślonym

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

126

Rozdział dwudziesty

zdaniu, że mianowicie podaż pracy sama stanowi przeszkodę, która hamuje tendencję of labour, to sink to its natural price [pracy, aby obniżyć się do poziomu swej ceny naturalnej]). „Jeżeli mówimy wraz z panem Ricardo, że praca ma zawsze tendencję do zrównania się z tym, co on określa jako jej cenę naturalną, to powin­ niśmy tylko pamiętać, że zwiększenie podaży pracy, które ma urzeczywistnić ową tendencję, samo jest przyczyną siły przeciwdziałającej efektywnemu działaniu owej tendencji” (tamże, str. 72/73). Nie można rozwinąć teorii wartości, jeżeli nie bierze się za punkt wyjścia the average price of labour, i.e. the value of labour [prze­ ciętnej ceny pracy, czyli wartości pracy]; podobnie jak nie można jej rozwinąć, jeżeli za punkt wyjścia nie bierze się w ogóle the value of commodities. Dopiero gdy się to uwzględni, można zrozu­ mieć rzeczywiste zjawiska wahania się cen.

||807| „Nie należy przypuszczać, iżby on” (Ricardo) „miał utrzymywać, że dwie określone partie dwóch różnych artykułów, jak np. kapelusz i parę butów, wymienia się jedną na drugą, jeżeli te dwie określone partie wytwo­ rzono za pomocą takiej samej ilości pracy. Przez «towar» powinniśmy rozu­ mieć tutaj «rodzaj towaru», a nie poszczególny kapelusz, poszczególną parę butów itd. Należy w tym celu rozpatrywać łączną pracę wytwarzającą wszy­ stkie kapelusze w Anglii, tak jakby ona była rozdzielona między te wszyst­ kie kapelusze. Wydaje mi się, że tego właśnie nie powiedziano na początku i w ogólnych twierdzeniach tej teorii” (tamże, str. 53/54). Ricardo mówi np. o zawartej w parze pończoch „części pracy mechanika, wydatkowanej na zbudowanie maszyny”. „Jednakże «łączna praca» wytwarzająca każdą poszcze­ gólną parę pończoch, jeżeli mówimy o poszczególnej parze, zawiera całą pracę mechanika, a nie jej «część»; jedna bowiem maszyna wytwarza dużo par pończoch i żadnej z tych par nie można by wytworzyć bez jakiejkol­ wiek części owej maszyny” (tamże, str. 54). Ostatnie zdanie polega na nieporozumieniu. Cała maszyna wcho­ dzi do procesu pracy, a tylko część jej wchodzi do procesu two­ rzenia wartości. Poza tym powyższa uwaga anonimowego autora zawiera pewne słuszne spostrzeżenia. Za punkt wyjścia bierzemy towar — tę specyficzną społeczną formę produktu — jako podstawę i przesłankę produkcji kapitali­ stycznej. Bierzemy poszczególne produkty i analizujemy określo­ ność! form, które produkty te mają jako towary i które wyciska­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

127

ją na tych produktach piętno towaru. Przed produkcją kapitali­ styczną — przy wcześniejszych sposobach produkcji — znaczna ilość produktów nie wchodzi do cyrkulacji, nie rzuca się jej na rynek, nie produkuje się jej w charakterze towaru, nie staje się towarem. Z drugiej strony znaczna ilość produktów wchodzących do produkcji nie jest wtedy towarem i nie wchodzi do procesu w charakterze towaru. Przemiana produktów w towary następuje tylko w niektórych punktach, ogarnia tylko nadwyżkę produkcji itd. bądź niektóre jej sfery (produkty manufaktury) itd. Produkty ani nie wchodzą do procesu w całym swym zakresie jako artykuły handlu, ani też nie wychodzą z tego procesu w całym swym zakre­ sie jako takie artykuły. A mimo to przemiana produktu w towar, cyrkulacja towarowa, a przeto i obieg pieniężny w określonych granicach, a przeto i rozwinięty do pewnego stopnia handel są przesłanką, punktem wyjścia tworzenia się kapitału i produkcji kapitalistycznej. Rozpatrujemy towar w charakterze takiej prze­ słanki, gdyż jest on dla nas punktem wyjścia jako najprostszy element produkcji kapitalistycznej. Ale z drugiej strony produkt, wynik produkcji kapitalistycznej, jest towarem. To, co występuje jako element produkcji kapitalistycznej, zjawia się później jako jej własny produkt. Dopiero na gruncie produkcji kapitalistycz­ nej towar staje się powszechną formą produktu i im bardziej roz­ wija się produkcja kapitalistyczna, w tym większym też stopniu produkty w postaci towarów wchodzą do procesu produkcji kapi­ talistycznej jako jej elementy. Towar, który wychodzi z produkcji kapitalistycznej, różni się od towaru, stanowiącego w charakterze elementu produkcji kapitalistycznej punkt wyjścia naszych rozwa­ żań. Mamy przed sobą już nie poszczególny towar, nie poszczególny produkt. Poszczególny towar, poszczególny produkt nie tylko wystę­ puje realnie jako produkt, lecz także jako towar, nie tylko jako realna, lecz także jako idealna część łącznej produkcji. Każdy poszczególny towar występuje jako nosiciel określonej części kapi­ tału oraz wartości dodatkowej stworzonej przez ten kapitał.

Wartość wyłożonego kapitału plus zawłaszczona praca dodatko­ wa, a więc np. wartość w wysokości 120 f. szt. (jeżeli wyłożony kapitał równa się 100 f. szt., a praca dodatkowa — 20 f. szt.), za­ warta jest, gdy chodzi o wartość, w łącznym produkcie, np. w 1 200

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

128

Rozdział dwudziesty

łokciach perkalu. Każdy łokieć perkalu równa się czyli

f. szt.,

f. szt., czyli 2 szylingom. Jako wynik procesu występuje

nie jednostka towaru, lecz łączna ilość towarów, w których zreprodukowana została wartość łącznego kapitału plus wartość do­ datkowa. Wytworzona łączna wartość, podzielona przez liczbę pro­ duktów, określa wartość jednostki produktu, i jedynie jako taka odpowiednia część jednostka produktu staje się towarem. Nie pra­ ca wydatkowana na wytworzenie jednostki poszczególnego towa­ ru — której w większości wypadków nie można by już wcale obli­ czyć i której w jednym towarze może być więcej niż w innym — lecz łączna praca, odpowiednia jej część, przeciętna łącznej war­ tości, którą otrzymuje się dzieląc łączną wartość przez liczbę pro­ duktów, określa teraz wartość jednostki produktu i konstytuuje ją jako towar. Toteż aby zastąpić łączny kapitał wraz z wartością dodatkową, należy sprzedać łączną ilość towarów, każdy z nich według jego w ten sposób określonej wartości. Gdyby z liczby 1 200 łokci perkalu sprzedano tylko 800, nie zastąpiłoby się kapi­ tału, a tym bardziej nie osiągnięto by zysku. Ale i poszczególny łokieć perkalu sprzedano by też poniżej jego wartości, jego war­ tość bowiem określa się nie w izolacji, lecz jako odpowiednią część łącznego produktu. ||808| „Jeżeli pracę nazywacie towarem, to nie jest ona jednak podobna do towaru, który najpierw zostaje wytworzony w celu wymiany, a potem dostarczony na rynek, gdzie się go wymienia w odpowiednim stosunku na inne towary znajdujące się właśnie na rynku; praca zostaje stworzona w chwili, gdy dostarcza się ją na rynek, albo raczej dostarcza się ją na rynek, zanim ją stworzono” (tamże, str. 75/76).

Na rynek dostarcza się w istocie nie labour, lecz the labourer. I robotnik sprzedaje kapitaliście nie swą pracę, lecz the temporary use of himself as a working power [czasowe użytkowanie siebie samego w charakterze siły roboczej], W umowie zawartej przez kapitalistę i robotnika, w kupnie i sprzedaży uzgodnionej między nimi, to właśnie jest bezpośrednim przedmiotem transakcji. Kiedy płaci się od sztuki, task-work [praca akordowa], a nie według czasu, w ciągu którego siłę roboczą stawia się do dyspozycji przedsiębiorcy, stanowi to tylko inny sposób określania tego czasu.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

129

Miernikiem jego jest produkt, przy czym określoną ilość produktu uważa się za wyraz społecznie niezbędnego czasu pracy. W wielu gałęziach przemysłu londyńskiego, w których panuje task-work, płaci się w ten sposób za godziny, lecz często wynikają spory o to, czy ten lub ów wytwór pracy reprezentuje „godzinę”, czy jej nie reprezentuje. Jeżeli pominąć poszczególne formy, to nie tylko przy task-work, lecz generally [w ogóle] siłę roboczą opłaca się po wykonaniu pra­ cy, co dzień lub co tydzień itd., chociaż sprzedaje się ją na okre­ ślonych terms [warunkach] przed jej użytkowaniem. Pieniądz staje się tu środkiem płatniczym, gdy wcześniej służył idealnie za środek nabywczy, ponieważ nominalne przejście towaru do nabywcy różni się od rzeczywistego przejścia. Sprzedaż towaru — siły roboczej — prawne przekazanie wartości użytkowej i jej rzeczywiste odstą­ pienie nie są tu zbieżne w czasie. Realizacja ceny następuje przeto później niż sprzedaż towaru (p. pierwszą część mojej pracy, str. 122 38). Okazuje się tu również, że tym, kto wykłada środki, nie jest kapitalista, lecz robotnik; podobnie jak przy odnajmowaniu domu nie najemca, lecz odnajmujący wykłada wartość użytko­ wą. Wprawdzie robotnik otrzymuje zapłatę (lub przynajmniej mo­ że otrzymać zapłatę, jeżeli towaru nie zamówiono przedtem itd.), zanim wytworzony przez niego towar został sprzedany. Ale jego towar, jego siła robocza, uległ konsumcji przemysłowej, przeszedł w ręce nabywcy, w ręce kapitalisty, zanim on, robotnik, otrzymał zapłatę. I nie chodzi o to, co nabywca towaru zamierza z nim począć, czy kupuje go, aby trzymać u siebie w charakterze war­ tości użytkowej, czy też aby go ponownie sprzedać. Chodzi o bez­ pośrednią transakcję między pierwszym nabywcą a sprzedawcą.

[Ricardo mówi w „Principles”:]

„Na różnych szczeblach rozwoju społeczeństwa akumulacja kapitału, czyli środków umożliwiających stosowanie pracy, odby­ wa się z większą lub mniejszą szybkością i w każdym wypadku zależy od produkcyjnych sił pracy. Produkcyjne siły pracy osiągają na ogół najwyż­ szy poziom tam, gdzie urodzajnej ziemi jest pod dostatkiem” (David Ricardo [„The Principles of Political Economy...”], trzecie wyd. [Londyn] 1821, str. 92).

Anonimowy autor zaopatruje powyższą tezę Ricarda w taką uwagę: 9 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

130

Rozdział dwudziesty

„Jeżeli w pierwszym zdaniu produkcyjne siły pracy oznaczają nikłe roz­ miary tej odpowiedniej części każdego produktu, która przypada w udziale tym, co wytworzyli go pracą własnych rąk, zdanie to stanowi prawie tau­ tologię, gdyż pozostała odpowiednia część jest funduszem, z którego właści­ ciel może, jeżeli mu się spodoba, akumulować kapitał".

(Przyznaje się więc jako coś samo przez się zrozumiałe, iż z pun­ ktu widzenia kapitalisty „produkcyjne siły pracy oznaczają nikłe rozmiary tej odpowiedniej części każdego produktu, która przypada w udziale tym, co wytworzyli go pracą własnych rąk”. Bardzo to piękne zdanie.) „Ale to właśnie najrzadziej zdarza się tam, gdzie ziemia jest najuro­ dzajniejsza”.

(This is silly [To jest głupie]. Ricardo zakłada, że istnieje pro­ dukcja kapitalistyczna. Nie bada, czy rozwija się ona łatwiej tam, gdzie jest fertile or relatively unfertile land [ziemia urodzajna lub względnie nieurodzajna]. Gdzie produkcja ta istnieje, jest ona naj­ bardziej wydajna tam, gdzie ziemia jest najurodzajniejsza.) Zarów­ no społeczne, jak i naturalne siły produkcyjne pracy, czyli te, które praca znajduje w nieorganicznej naturze, występują jako productive power [produkcyjna siła] kapitału. (W powyższym zda­ niu Ricardo sam identyfikuje — i słusznie — productive power of labour z labour productive of capital, productive of the wealth that commands labour, not of the wealth that belongs to la­ bour [pracą produkującą kapitał, produkującą bogactwo, któ­ re rozporządza pracą, ale nie bogactwo, które należy do pra­ cy]. Używany przez Ricarda zwrot: „kapitał, czyli środki umożliwiające stosowanie pracy”, jest w istocie je­ dynym, w którym ujął on rzeczywistą naturę kapitału. Sam on tak dalece znajduje się we władzy 118091 kapitalistycznego punktu widzenia, że to zniekształcenie, to quidproquo jest dlań czymś samo przez się zrozumiałym. Przedmiotowe warunki pracy — na domiar przez nią samą stworzone — raw materials and working instruments are not means employed by labour as its means, but, on the contrary, they are the means oj employing labour [materia­ ły surowe i narzędzia pracy nie są środkami, które praca stosuje jako swe środki, lecz, przeciwnie, są środkami umożliwiającymi

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

131

stosowanie pracy]. Nie są one stosowane przez pracę, lecz one stosują pracę. Praca jest dla owych rzeczy a means [środkiem], za pomocą którego akumulują się one jako kapitał, a nie środ­ kiem, który zapewniałby robotnikowi produkty, wealth [bo­ gactwo].)

„Tak się dzieje w Ameryce Północnej, jest to jednak sztuczny stan rzeczy” (tzn. a capitalistic state of things [kapitalistyczny stan rzeczy]).

„Nie dzieje się tak w Meksyku. Nie dzieje się tak w Nowej Holandii. Produkcyjne siły pracy w innym znaczeniu osiągają rzeczywiście najwyższy poziom tam, gdzie jest dużo urodzajnej ziemi, tj. zdolności człowieka, jeżeli on sobie tego życzy, do uzyskiwania znacznej ilości produktu surowego w stosunku do wykonywanej przez niego łącznej pracy. Jest to w istocie dar natury, że ludzie mogą uzyskiwać więcej środków wyżywienia, niż wy­ nosi najmniejsza ilość niezbędna do utrzymania i zachowania istniejącej ludności", (Stanowi to osnowę doktryny fizjokratów. Fizyczną podstawą of surplus value jest ten „dar natury”, występujący najdobitniej w pracy rolnika, która pierwotnie zaspokaja niemal wszystkie potrzeby. W pracy przemysłowej nie ujawnia się to tak wyraźnie, gdyż produkt jej musi być dopiero sprzedany jako towar. Fizjo­ kraci, którzy pierwsi dają analizę wartości dodatkowej, rozpatrują ją w jej naturalnej formie.)

„Ale «produkt dodatkowy» (terminu tego używa p. Ricardo na str. 93) oznacza na ogół nadwyżkę całej ceny jakiejś rzeczy ponad tę jej część, która przypada w udziale wytwarzającym ją robotnikom” (ten osioł nie dostrzega, że tam, gdzie ziemia jest urodzajna, a więc the part that goes to the labourer of the price of the produce buys a sufficient quantity of necessaries, although that part be small, that part that goes to the capitalist is greatest [część ceny pro­ duktu, która przypada w udziale robotnikowi, nawet gdyby była ona nieznaczna, nabywa wystarczającą ilość artykułów pierwszej potrzeby, ta część, która przypada w udziale kapitaliście, jest naj­ większa]); „stosunek, ustalany przez porozumienie między ludźmi, a nie określany przez naturę” (tamże, str. 74/75). 9*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

132

Rozdział dwudziesty

Jeżeli ostatnie końcowe zdanie ma mieć jakiś sens, to polega on na tym, że „surplus produce” w kapitalistycznym znaczeniu należy ściśle odróżniać od produkcyjności przemysłu jako takiej. Ta ostatnia tylko o tyle interesuje kapitalistę, o ile realizuje się dlań jako zysk. Na tym polegają ograniczone możliwości, szranki produkcji kapitalistycznej.

„Kiedy popyt na jakiś artykuł przekracza to, co w stosunku do danego poziomu podaży stanowi rzeczywisty popyt i kiedy wskutek tego podnosi się cena, to albo, po pierwsze, może być powiększona podaż z zachowaniem dotychczasowej stopy kosztów produkcji; w tym wypadku podaż będzie dopóty wzrastać, dopóki ów artykuł będzie się wymieniało w dotychczaso­ wym stosunku na inne artykuły. Albo, po drugie, nie można powiększyć dotychczasowej podaży, a wtedy cena, która wzrosła, nie obniży się, lecz będzie nadal przynosiła, jak mówi Smith, większą rentę łub większy zysk, lub większą płacę roboczą (bądź jedno, drugie i trzecie) poszczególnym rodzajom gruntów, kapitału i pracy, które stosowano w produkcji owego artykułu. Albo też, po trzecie, ewentualne powiększenie podaży będzie wy­ magało odpowiednio więcej ziemi bądź kapitału, bądź pracy, bądź wszystkich trzech czynników, niż potrzeba było do periodycznej produkcji" (ten zwrot należy sobie zanotować!) „poprzednio dostarczanej ilości towaru. Wtedy nie będzie wzrostu podaży dopóty, dopóki popyt jest wystarczająco znaczny, aby, po pierwsze, po tej podwyższonej cenie opłacać dodatkową podaż, po wtóre, aby po tej samej podwyższonej cenie opłacać poprzednią podaż. Albowiem osoba, która wytworzyła dodatkową ilość, nie będzie miała większej możności, aby osiągnąć za nią wysoką cenę, niż osoby, które wy­ tworzyły poprzednią ilość... Ta gałąź produkcji będzie wtedy przynosiła dodatkowy zysk... Ow dodatkowy zysk albo trafi do rąk tylko niektórych szczególnych producentów... albo też, jeżeli dodatkowego produktu nie można będzie odróżnić od pozostałego produktu, wszyscy będą uczestniczyli w do­ datkowym zysku... Ludzie gotowi będą zapłacić coś niecoś za udział w gałęzi produkcji, w której można osiągnąć taki dodatkowy zysk... To, co oni w tym celu zapłacą, stanowi rentę" (tamże, str. 79—81).

Należy tu tylko zanotować, że w rozprawie, o której mowa, ren­ ta po raz pierwszy ujęta została jako ogólna forma skonsolidowa­ nego zysku dodatkowego. ||810| „Zwrot «przemiana zysku w kapitał» jest jeszcze jednym źródłem tej kontrowersji o słowa. Jedni chcą przez to powiedzieć, że część zysku, który kapitalista osiąga przez zastosowanie swego kapitału, poświęca on na to aby powiększyć swój kapitał, zamiast przeznaczyć ją na swój prywatny użytek, jak by mógł postąpić w przeciwnym wypadku. Inni chcą przez to powiedzieć, że ktoś lokuje w charakterze kapitału coś takiego, czego nie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

133

otrzyma! nigdy tytułem zysku z własnego kapitału, lecz tytułem renty, płacy roboczej, poborów itp.” (tamże, str 83/84),

Te ostatnie zwroty: „jeszcze jedno źródło tej kontrowersji o sło­ wa”; „jedni chcą przez to powiedzieć... inni chcą przez to powie­ dzieć” — świadczą o manierze właściwej temu niedowarzonemu mędrkowi. b) „An Inquiry into those Principles...” [Brak zrozumienia sprzeczności produkcji kapitalistycznej, wywołujących kryzysy]

„An Inquiry into those Principles, respecting the Nature of De­ mand and the Necessity of Consumption, lately advocated by Mr. Malthus etc.”, Londyn 1821. Autor jest zwolennikiem Ricarda. Dobra krytyka Malthusa. Pra­ ca ta pokazuje, jak niezmiernie ograniczone są te zuchy, do czego sprowadza się ich clairvoyance [wnikliwość], kiedy zamiast lan­ ded property [własności ziemskiej] rozpatrują kapitał. Nevertheless [Niemniej jednak] „Inquiry” jest jednym z najlepszych pamfletów polemicznych we wspomnianym dziesięcioleciu. „Jeżeli kapitał zastosowany do fabrykacji noży powiększył się ze 100 do 101 i tylko w takim samym stosunku może powiększyć produkcję noży, to zdolność ich producentów do rozporządzania w ogóle innymi rzeczami po­ większy się w mniejszym stosunku, jeżeli założy się, że produkcja tych innych rzeczy nie wzrosła. I właśnie ta zdolność, a nie powiększenie ilości noży, stanowi zysk przedsiębiorcy, czyli wzrost jego bogactwa. Ale jeżeli równocześnie kapitały wszystkich innych gałęzi produkcji tak samo powięk­ szyły się o jeden procent, przynosząc takie samo powiększenie produktu, to wynik byłby inny, gdyż stosunek, według którego następuje wymiana każdego poszczególnego artykułu na wszystkie inne, pozostałby taki sam, i dlatego określona część artykułów każdego rodzaju zapewniałaby rozpo­ rządzanie taką samą jak przedtem ilością wszelkich innych artykułów” (tamże, str. 9). D’abord [Przede wszystkim], jeżeli — w myśl założenia — oprócz cutlery trade [fabrykacji noży] nigdzie nie nastąpiło powiększenie produkcji (i kapitału przeznaczonego na produkcję), to the return [przychód] producenta nie powiększy się „w mniejszym stosunku”, lecz będzie an absolute loss. There are then only three courses

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

134

Rozdział dwudziesty

open to the cutlery-monger. Either he must exchange his increased produce as he would have done his less produce, and so his incre­ ased production would result in a positive loss. Or he must try to get new consumers; if amongst the old circle, this could be only done by withdrawing customers from another trade and shift his loss upon other shoulders; or he must enlarge his market beyond his former limits, but neither the one nor the other operation depends on his good will, nor on the mere existence of an increased quantity of knives. Or, in the last instance, he must carry over his production to another year and diminish his new supply for that year, which, if his addition of capital did exist not only in additional wages, but in additional fixed capital, will equally result in a loss. Furthermore: If all other capitals have accumulated at the same rate, it does not follow at all that their production has increased at the same rate. But if it has, it does not follow that they want one percent more of cutlery, as their demand for cutlery is not at all connected, neither with the increase of their own produce, nor with their increased power of buying cutlery [wykazywał abso­ lutną stratę. Przed producentem noży otwarte są wtedy tylko trzy drogi. Albo będzie musiał tak samo wymienić swój powiększony produkt, jakby wymienił mniejszą ilość produktu, a wtedy jego zwiększona produkcja pociągnęłaby za sobą efektywną stratę. Albo będzie musiał starać się o nowych odbiorców; jeżeli ograniczy się do kręgu gtarych odbiorców, to tylko wtedy zdoła osiągnąć zamie­ rzony cel, kiedy odbierze nabywców innej gałęzi produkcji i prze­ rzuci swoją stratę na innych. Albo też będzie musiał rozszerzyć swój rynek, wychodząc poza jego dotychczasowe granice. Ale żadna z tych operacji nie zależy ani od dobrej woli producenta noży, ani od samego faktu, że istnieje zwiększona liczba noży. Albo, wresz­ cie, producent noży będzie musiał przenieść nadwyżkę swego pro­ duktu na następny rok i odpowiednio zmniejszyć w tym następnym roku swoją nową podaż, co też musi pociągnąć za sobą stratę, jeżeli jego dodatek do kapitału składa się nie tylko z dodatkowej płacy roboczej, lecz także z dodatkowego kapitału trwałego. Ponadto: jeżeli akumulacja wszystkich innych kapitałów odbywa­ ła się w takiej samej skali, to z tego bynajmniej nie wynika, że ich produkcja wzrosła w takim samym stosunku. Ale gdyby nawet

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

135

wzrosła, to z tego nie wynika, że potrzeba im o jeden procent więcej noży, gdyż ich popyt na noże nie znajduje się w żadnym związku ani ze wzrostem ich własnego produktu, ani też ich zwięk­ szoną zdolnością do nabywania noży]. Wynika jedynie tautologia: jeżeli the increased capital is adaptive to every peculiar trade pro­ portionate to the rate in which the wants of society will increase the demand for every peculiar commodity, then the increase of one commodity secures a market for the increased supply of other commodities [powiększenie kapitału stosowanego w każdej poszcze­ gólnej gałęzi produkcji jest proporcjonalne do skali, w której po­ trzeby społeczeństwa powiększają popyt na każdy poszczególny towar, wtedy powiększenie ilości jednego towaru zapewnia rynek dla zwiększonej podaży innych towarów]. Zakłada się tu więc po pierwsze, że istnieje produkcja kapita­ listyczna, na gruncie której wytwórczość of every peculiar trade and its increase is not regulated immediately, by the wants of society, and H811I controlled by it, but by the powers of production disposed of by every peculiar capitalist, independent of the wants of society [w każdej poszczególnej gałęzi produkcji i jej wzrost nie są regulowane i kontrolowane bezpośrednio przez potrzeby społeczeństwa, lecz przez siły wytwórcze, którymi dysponuje każ­ dy poszczególny kapitalista niezależnie od potrzeb społeczeństwa]. Zakłada się po wtóre, że mimo to wytwarza się tak proportiona­ tely [proporcjonalnie], jak gdyby kapitał był employed in the different trades [stosowany w różnych gałęziach produkcji] bez­ pośrednio przez społeczeństwo odpowiednio do jego potrzeb. Przy takim założeniu — contradictio in adjecto — tzn. gdyby produkcja kapitalistyczna była produkcją absolutnie socjalistyczną, nadprodukcja nie byłaby rzeczywiście możliwa. Zresztą w różnych trades, w których odbywa się taka sama akumulacja kapitału (jest to znowuż niefortunne przypuszczenie, że the capital is accumulated at an equal rate in different trades [akumuluje się w takiej samej skali w różnych gałęziach produkcji]), ilość produktu odpowiadająca temu powiększeniu zastosowanego kapitału jest bardzo różna, jako że bardzo różna jest siła wytwór­ cza w różnych gałęziach produkcji, czyli ilość wytwarzanych war­ tości użytkowych w stosunku do zastosowanej pracy. Po obu stro­ nach produkuje się taką samą wartość, ale ilość towarów, w której

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

136

Rozdział dwudziesty

ta wartość się wyraża, jest bardzo różna. Absolutnie więc nie można wyrozumieć, dlaczego gałąź produkcji A, w której wartość wzrosła o l°/o, gdy tymczasem ilość towarów wzrosła o 20°/o, musi znaleźć dla zwiększonej ilości swych towarów rynek w gałęzi produkcji B, w której wartość wzrosła również o l°/o, natomiast ilość towarów wzrosła zaledwie o 5°/o. Przeoczono tu różnicę pomiędzy wartością użytkową a wartością wymienną. Wielce doniosłe odkrycie Saya, „że towary kupuje się tylko za towary”39, znaczy tylko tyle, iż pieniądz sam jest przekształconą postacią towaru. Nie dowodzi to bynajmniej, że skoro nabywać mogę jedynie za towar, mogę nabywać za mój towar, bądź że moja zdolność nabywcza jest proporcjonalna do ilości wytworzonych przeze mnie towarów. Taka sama wartość może wyrażać się w bar­ dzo różnych ilościach towarów. Ale wartość użytkowa — konsumcja — ma do czynienia z ilością, a nie z wartością. Absolutnie nie można zrozumieć, czemu mam kupić sześć noży z tego powodu, że mogę je nabyć za taką samą cenę, jaką musiałem przedtem zapłacić za jeden nóż. Pomijając już to, że robotnicy nie sprzedają towarów, lecz pracę, mnóstwo osób, które nie wytwarzają towarów, nabywa je za pieniądze. Nabywca towaru i jego sprzedawca nie są identyczni. Właściciel ziemski, the moneyed capitalist [kapitalista pieniężny] itd. otrzymują towary innych producentów w postaci pieniądza. Są nabywcami, nie będąc sprzedawcami „towaru”. Akty kupna i sprzedaży dochodzą do skutku nie tylko między kapitali­ stami przemysłowymi, lecz ci sprzedają też swe towary robotni­ kom, jak i posiadaczom dochodów, którzy nie są fabrykantami to­ warów. Wreszcie, zawierane przez nich w charakterze kapitalistów transakcje kupna i sprzedaży różnią się bardzo od zakupów doko­ nywanych przez nich w charakterze osób wydatkujących swój dochód.

„Po przytoczeniu teorii Smitha o przyczynie zmniejszania się zysku pan Ricardo dodaje (str. 359 drugiego wydania): «Pan Say dowiódł w sposób bardzo przekonywający, że kapitał każdej wielkości znajdzie zastosowanie w danym kraju, gdyż jedyną granicą popytu jest wielkość produkcji»”.

(To jest bardzo mądre! Oczywiście, popyt is limited [jest ogra­ niczony] przez produkcję. Nothing can be demanded which cannot be produced upon demand, or which the demand finds not ready

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

137

madę in the market. Hence, because demand is limited by pro­ duction, it does by no means follow that production is, or was, limited by demand, and can never overstep the demand, peculiarly the demand at the market price [Nie może istnieć popyt na coś, czego nie można wytworzyć na zamówienie bądź czego popyt nie znajduje na rynku w stanie gotowym. Ale z tego, że popyt jest ograniczony przez produkcję, wcale jeszcze nie wynika, że pro­ dukcja jest lub była ograniczona przez popyt i że nigdy nie może przekroczyć popytu, zwłaszcza popytu według ceny rynkowej]. Taka to jest wnikliwość Saya.)

„«Nie może się w danym kraju nagromadzić kapitał (str. 360), który by bez względu na swą wielkość nie znalazł produkcyjnego zastosowania» (meaning I présumé [przypuszczam, że oznacza to], dodaje anonimowy autor w nawiasach, «with profit to the owner» [«z zyskiem dla właściciela»], «chyba że wskutek zwyżki cen artykułów pierwszej potrzeby płace robocze tak znacznie wzrosną i w związku z tym na zysk z kapitału pozostanie tak mało, iż zniknie bodziec do akumulowania»" (tamże, str. 18/19).

(Ricardo utożsamia tu pojęcia „productively” [„produkcyjne”] i „profitably” [„zyskowne”], gdy tymczasem właśnie ta okoliczność, że w warunkach produkcji kapitalistycznej tylko to, co „profita­ bly”, jest „productively”, odróżnia tę produkcję od produkcji abso­ lutnej i stanowi jej granicę. Chcąc wytwarzać „produkcyjnie”, na­ leży tak wytwarzać, aby rzesza of producers była wyłączona z pewnej części popytu na produkt; należy wytwarzać przeciwsta­ wiając się klasie, 11812l której konsumcja jest zupełnie niewspół­ mierna z jej produkcją, gdyż nadwyżka produkcji tej klasy ponad jej konsumcję stanowi właśnie zysk kapitału. Z drugiej strony należy produkować dla klas, które konsumują nie produkując. Chodzi nie tylko o to, aby produktowi dodatkowemu nadać taką formę, w jakiej staje się on przedmiotem popytu ze strony tej klasy. Sam kapitalista, jeżeli pragnie akumulować, nie powinien z drugiej strony być a demander [reprezentantem popytu] na własne produkty — jeżeli one wchodzą do dochodu —. w takim samym stosunku, w jakim jest ich producentem. W przeciwnym razie nie zdoła on akumulować. Dlatego też Malthus przeciwstawia kapitaliście klasy, których zadaniem nie jest accumulation, lecz expenditure [wydatkowanie], I gdy z jednej strony zakłada się, że

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

138

Rozdział dwudziesty

wszystkie te sprzeczności istnieją, zakłada się z drugiej strony, że produkcja przebiega bez jakichkolwiek tarć, jak gdyby owych sprzeczności w ogóle nie było. Kupno i sprzedaż są od siebie od­ dzielone, towar jest oddzielony od pieniądza, wartość użytkowa od wartości wymiennej. Zakłada się natomiast, że oddzielenie to nie następuje, lecz że odbywa się handel wymienny. Konsumpcja i pro­ dukcja są od siebie oddzielone; istnieją producenci, którzy nie konsumują, oraz konsumenci, którzy nie produkują. Zakłada się natomiast, że konsumpcja i produkcja są identyczne. Kapitalista produkuje bezpośrednio po to, aby pomnożyć swój zysk, wartość wymienną, nie zaś aby konsumować. Zakłada się natomiast, że produkuje on bezpośrednio — i to wyłącznie — aby konsumować. Jeżeli założyć, że sprzeczności istniejące w produkcji burżuazyj­ nej — wyrównywają się one wprawdzie, ale jest to proces wy­ równywania, który występuje zarazem jako kryzys, gwałtowne po­ łączenie momentów rozerwanych, obojętnych wobec siebie, a mimo to ze sobą związanych — nie istnieją, to oczywiście nie mogą też one dać znać o sobie. W każdej gałęzi produkcji każdy poszcze­ gólny kapitalista wytwarza in proportion to his capital [odpo­ wiednio do swego kapitału], nie zważając na wants of society [po­ trzeby społeczeństwa], zwłaszcza zaś nie zważając na competitive supply [konkurencyjną podaż] ze strony innych kapitałów w tej samej gałęzi. Zakłada się natomiast, że każdy kapitalista produkuje tak, jak gdyby produkował na zamówienie społeczeństwa. Gdyby nie było handlu zagranicznego, można by przecież produkować luxuries, at whatever cost, at home [artykuły zbytku w kraju, bez względu na koszty], Z wyjątkiem produkcji of necessaries, praca byłaby wtedy rzeczywiście bardzo nieprodukcyjna. Hence niewielka by też była akumulacja kapitału. W ten sposób każdy kraj może stosować wszystek nagromadzony u siebie kapitał, gdyż, w myśl założenia, niewiele by go u siebie zakumulował.) „Ostatnie zdanie Ricarda ogranicza pierwsze (aby nie powiedzieć: jest jego zaprzeczeniem), jeżeli użyty w pierwszym zdaniu zwrot: «który by nie znalazł zastosowania», oznacza: nie znalazł «zastosowania produkcyjnego», a raczej «zyskownego» Jeżeli zaś zdanie to oznacza po prostu: «który by nie znalazł zastosowania», to owo twierdzenie jest bezcelowe, gdyż, jak sądzę, ani Adam Smith, ani ktokolwiek inny nie kwestionował tego, że kapitał może «być

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

139

zastosowany», jeżeli jego właściciel nie dba o to, jaki on przyniesie zysk..." (tamże, str. 19).

W istocie rzeczy Ricardo mówi, że cały kapitał kraju, at what rate accumulated, may be employed profitably [bez względu na skalę, w jakiej go zakumulowano, może być zyskownie zastoso­ wany]; z drugiej strony, that the very fact of the accumulation of capital checks its „profitable” employment, because it must result in lessening profits, that is the rate of accumulation [że sam fakt akumulacji kapitału przeszkadza jego „zyskownemu” stosowaniu, gdyż musi doprowadzić do zmniejszenia się zysku, czyli skali akumulacji], „Zwiększony popyt z ich” (the labourers) „strony oznacza, że są oni gotowu brać sobie mniej, a większy udział zostawiać tym, którzy ich zatrudniają: a jeśli ktoś utrzymuje, że to zmniejsza konsumpcję i wzmaga tym samym przepełnienie rynku, mogę na to tylko odpowiedzieć, że przepełnienie rynku jest równoznaczne z wysokim zyskiem” (tamże, str. 59).

Takie też jest w samej rzeczy utajone podłoże of glut [przepełnie­ nia rynku]. „Robotnikom jako konsumentom maszyny nie przynoszą w czasie rozkwitu” (as Mr. Say says [jak p. Say mówi] w „Traité d'économie politique” 4 wyd., t. T. str. 60) „żadnej korzyści, jeżeli artykuł, który staje się tańszy wskutek zastosowania maszyn, nie należy do liczby przedmiotów, których potanienie uprzystępnia robotnikom ich konsumcję. Młocarnie. wiatraki mogą mieć pod tym względem duże znaczenie dla robotników, ale wynalazek maszyny do fabrykowania fornirów, do fabrykowania bloków, czy wynalazek krosna do wytwarzania koronek nie bardzo poprawia ich sytuację” (tamże, str. 74/75). „Przy rozwiniętym podziale pracy robotnicy mogą stosować swe umie­ jętności tylko w tej szczególnej dziedzinie, w której je posiedli. Robotnicy są sami pewnym rodzajem maszyn. Ponadto zdarzają się długie okresy bez­ czynności, tzn. straconej pracy, bogactwa, któremu podcięto korzenie. Nic więc tu nie pomoże powtarzanie jak papuga, że rzeczy te mają tendencję do osiągania właściwego im poziomu. Wystarczy rzucić okiem wokoło, aby przekonać się, że ||813| przez długi czas nie mogą znaleźć tego poziomu: a kiedy go znajdują, jest on niższy od poziomu osiągniętego na początku procesu” (tamże, str. 72).

Ten zwolennik Ricarda słusznie za przykładem Ricarda przy­ znaje, że zdarzają się kryzysy from a sudden change in the chan­ nels of trade [wskutek nagłych zmian w kierunkach handlu]40.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

140

Rozdział dwudziesty

Tak było w Anglii po wojnie 1815 r. I tak samo wszyscy późniejsi ekonomiści uznawali za każdym razem za jedyną możliwą przy­ czynę kryzysów to, co było najbardziej uchwytnym powodem da­ nego kryzysu. Nasz autor przyznaje też, że przyczyną kryzysu może być system kredytowy (str. 81 i nast.). (Jak gdyby sam system kredytowy nie wynikał z difficulty to employ capital „productively”, i.e. „profi­ tably” [trudności napotykanej przez „produkcyjne”, czyli „zy­ skowne” stosowanie kapitału].) Anglicy muszą np. wypożyczać without [za granicę] własny kapitał, aby stworzyć sobie rynek. Poprzez nadprodukcję, system kredytowy itd. produkcja kapitali­ styczna usiłuje rozsadzić własne swe granice i produkować ponad swą miarę. Ma ona z jednej strony tę tendencję. Z drugiej strony toleruje jedynie taką produkcję, jaka odpowiada zyskownemu sto­ sowaniu istniejącego kapitału. Hence — kryzysy, które zarazem pędzą produkcję kapitalistyczną naprzód i każą jej w zakresie rozwoju sił wytwórczych osiągać w siedmiomilowych butach to, co w obrębie swych granic urzeczywistniałaby jedynie w bardzo powolnym tempie. Anonimowy autor bardzo trafnie ocenia Saya. Należy go zacy­ tować przy rozbiorze poglądów Saya (patrz str. 134, zeszyt VZ/41). ..On” (robotnik) „gotów jest przez pewną część kapitalisty albo, co na jedno wychodzi, uznać, że duktu. kiedy jest on już gotowy i wymieniony, botnik musi się na to zgodzić, inaczej bowiem swych środków pomocy”.

swego czasu pracować dla pewna część łącznego pro­ należy do kapitalisty. Ro­ kapitalista nie użyczy mu

(Nie użyczy mu mianowicie kapitału. Bardzo to pięknie, że zda­ niem anonimowego autora it comes to the same thing whether the capitalist owns the whole produce and pays part of it as wages to the labourer, or whether the labourer leaves, makes over to the capitalist part of his (the labourer’s) produce [na jedno wychodzi, czy do kapitalisty należy cały produkt i jego część daje on robotni­ kowi w postaci płacy roboczej, czy też robotnik oddaję, przekazuje kapitaliście część swego (robotnika) produktu].) „Ponieważ jednak bodźcem działalności kapitalisty jest zysk, a owe korzyści zależą zawsze w pewnym stopniu zarówno od tego, czy się chce oszczędzać, jak i od tego, czy się oszczędzać może, przeto kapitalista skłonny będzie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

141

zaofiarować dodatkową ilość tych środków pomocy; a ponieważ znajdzie on mniej osób potrzebujących tej dodatkowej ilości środków pomocy niż liczba osób, które potrzebowały poprzedniej ich ilości, musi się więc spodziewać, że sam będzie miał mniejszy udział w korzyściach i wypadnie mu przystać na ofiarowanie robotnikowi jak gdyby podarku" (!!!) „odstępując mu część korzyści, które powstały dzięki jego środkom pomocy, w przeciwnym bo­ wiem razie nie otrzymałby on pozostałej części; w taki to sposób konku­ rencja redukuje zysk” (tamże, str. 102/103).

Wszystko to jest bardzo piękne. Jeżeli wskutek rozwoju pro­ dukcyjnej siły pracy kapitał tak szybko akumuluje, że popyt na pracę podnosi wages i robotnik less time [mniej czasu] poświęca gratis na pracę dla kapitalisty oraz shares to some degree in the benefits of his more productive labour — the capitalist makes him a „present” [uczestniczy do pewnego stopnia w korzyściach, które przynosi jego bardziej produkcyjna praca — to kapitalista ofia­ rowuje mu „podarek”]! Ten sam anonimowy autor dowodzi szczegółowo, że wysoka płaca robocza stanowi kiepską zachętę dla robotnika, chociaż, przeciwsta­ wiając się właścicielom ziemskim, uważa, że Iow profit [niski zysk] wywołuje a discouragement of capitalists [zniechęcenie u kapitali­ stów] (p. str. 13, zeszyt XII42). „Adam Smith sądził, że ogólna akumulacja, czyli wzrost kapitału, obniża ogólną stopę zysku w myśl tej samej zasady, która sprawia, że wzrost kapi­ tału w jakiejś poszczególnej gałęzi produkcji obniża w niej zysk. Ale taki wzrost kapitału w poszczególnej gałęzi produkcji oznacza raczej wzrost w stosunku do równoczesnego wzrostu kapitału w innych gałęziach pro­ dukcji” (tamże, str. 9)

Przeciwko Sayowi (zeszyt XII, str. 12 43). „Można powiedzieć, że bezpośrednim rynkiem dla kapitału albo bezpo­ średnim polem jego działalności jest praca. Ogólna ilość kapitału, którą w danym czasie można w danym kraju lub na całym świecie tak inwesto­ wać, aby nie przynosiła mniej, niż wynosi dana stopa zysku, zdaje się głównie zależeć od ilości pracy, do której wykonania można poprzez wy­ datkowanie owego kapitału nakłonić istniejącą w tym samym czasie ilość ludzi” (tamże, str. 20). ||814| „Zysk nie zależy od ceny, lecz zależy od ceny w porównaniu z wy­ datkami” (tamże, str 28).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

142

Rozdział dwudziesty

„Twierdzenie pana Saya wcale nie dowodzi, że kapitał otwiera sobie rynek, lecz dowodzi jedynie, że kapitał i praca otwierają sobie nawzajem rynek” (tamże, str. 111).

c) Tomasz de Quincey [Nie umie on dać sobie rady z rzeczywistymi brakami punktu widzenia Ricarda]

„Dialogues of Three Templars on Political Economy, chiefly in relation to the Principles of Mr. Ricardo” („London Magazine”, tom IX, 1824). (Autor: Tomasz de Quincey.) Próba odparcia wszystkich ataków na Ricarda. To, że autor wie, o co chodzi, widać już z następującego zdania: „Wszystkie trudności ekonomii politycznej można sprowadzić do pytania: co jest podstawą wartości wymiennej” („Dialogues...”, str. 347).

W powyższej rozprawie autor częstokroć w ostrej formie ujawnia braki punktu widzenia Ricarda, afektacja bierze jednak u niego górę nad rzeczywistą głębią dialektyczną. Istotne trudności — które nie wynikają z określenia of value, lecz są następstwem tego, że Ricardo w oparciu o tę podstawę nie rozwinął w dostatecznym stopniu dalszych określeń oraz siłą próbował bezpośrednio przy­ stosować konkretne stosunki do prostych stosunków wartości — nie zostały bynajmniej usunięte, a nawet nie rozpoznano ich jak należy. Rozprawa jest jednak charakterystyczna dla okresu, w któ­ rym się ukazała. Widać, że w owych czasach poważnie jeszcze w ekonomii politycznej traktowano konsekwencję i umiejętność myślenia. (Słabsza już jest późniejsza praca tego samego autora: „The Logic of Political Economy”, Edynburg 1845.) Quincey ostro zaznacza różnicę między poglądami Ricarda a wcześniejszymi poglądami i nie usiłuje jej osłabić poprzez od­ mienną interpretację lub odrzucenie wszystkich specyficznych mo­ mentów tych spraw, z zachowaniem jedynie frazeologii, co nastąpiło później i co otwarło na oścież wrota wygodnemu, pozbawionemu zasad eklektyzmowi. Jednym z punktów doktryny Ricarda, na który Quincey kładzie szczególny nacisk i o którym należy tu wspomnieć, odgrywa bo­ wiem rolę w polemice z Ricardem — będzie o niej zaraz mowa —

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

143

jest teza, że rozporządzanie przez towar innymi towarami (czyli siła nabywcza towaru, a w istocie jego wartość ujęta jako jej realizacja w innym towarze) jest czymś zupełnie odmiennym od rzeczywistej wartości towaru. Zupełnie błędny jest wniosek, „że rzeczywista wartość jest dlatego duża, iż duża jest ilość, którą ona nabywa, albo że jest mała dlatego, że nabywa małą ilość... Jeżeli towar A podwaja swą wartość, nie znaczy to, że będzie dlatego rozporządzał podwójną ilością towaru B w porównaniu z poprzednią ilością tego towaru. Może się to zdarzyć, jednakże towar A może też roz­ porządzać pięćset razy większą, ale także pięćset razy mniejszą ilością to­ waru B... Nikt nie zaprzeczy, że podwajając swą wartość towar A będzie rozporządzał podwójną ilością tych wszystkich przedmiotów, których wartość nie uległa zmianie. Ale kwestia polega na tym, czy towar A we wszystkich bez wyjątku wypadkach będzie wraz z podwojeniem swej wartości rozpo­ rządzał podwójną ilością” (tamże, str. 552—554 i w innych miejscach). d) Samuel Bailey [«) Powierzchowny relatywizm u autora rozprawy pt. „Observations on certain Verbal Disputes..." oraz u Baileya przy omawianiu kategorii „wartość”. Zagadnienie ekwiwalencji. Teoria, według której wartość określana jest przez prace, odrzucona zostaje jako podstawa ekonomii politycznej]

„A Critical Dissertation on the Nature, Measures and Causes of Value; chiefly in Reference to the Writings of Mr. Ricardo and his Followers. By the Author of Essays on the Formation and Publication of Opinions” (Samuel Bailey), Londyn 1825. Jest to najważniejsza z prac polemizujących z Ricardem (godzi też w Malthusa). Usiłuje ona obalić podstawę doktryny — the value. Pozbawiona jest jakiejkolwiek pozytywnej wartości, z wyjątkiem określenia of „measure of value” [„miary wartości”] albo raczej pieniądza w tej funkcji. Porównaj także tego samego autora: „A Letter to a Political Economist; occasioned by an Article in the Westminster Review on the Subject of Value etc.”, Londyn 1826. Ponieważ, jak już nadmieniliśmy wyżej *, podstawowa myśl tej rozprawy nawiązuje do „Observations on certain Verbal Disputes in Political Economy", przeto należy tu pamiętać o odpowiednich miejscach tych „Observations”. * Patrz niniejszy tom, str. 125. — Red. przeM. polsk.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

144

Rozdział dwudziesty

Autor pracy pt. „Observations" zarzuca Ricardowi, że względną właściwość towarów w ich wzajemnym stosunku, tj. value, prze­ kształca w coś absolutnego. Pod tym względem Ricardowi to tylko wypada zarzucić, że nie wprowadza on dość ścisłego podziału różnych momentów w rozwoju pojęcia wartości; że nie odgranicza wartości wymiennej towaru, jak ona się wyraża, występuje w procesie wymiany towarów, od bytu towaru jako wartości w odróżnieniu od jego bytu jako rzeczy, produktu, wartości użytkowej. 118151 W „Observations” czytamy: „Jeżeli wzrasta absolutna ilość pracy, która wytwarza większą część towa­ rów albo wszystkie towary, z wyjątkiem jednego, to czy można powiedzieć, że wartość tego jednego towaru pozostaje bez zmiany? I w jakim znaczeniu? Przecież będzie się go wymieniało na mniejszą ilość każdego innego towaru. Jeśliby ktoś chciał rzeczywiście twierdzić, że przez zwiększenie lub zmniej­ szenie wartości należy rozumieć zwiększenie lub zmniejszenie ilości pracy, wytwarzającej wspomniany towar, to wniosek, przeciwko któremu dopiero co oponowałem, mógłby okazać się poniekąd słuszny. Powiedzieć jednak, jak pan Ricardo, że względne ilości pracy wydatkowane na wytworzenie dwóch towarów są przyczyną stosunku, według którego następuje w'ymiana jednego towaru na drugi, czyli przyczyną wartości wymiennej każdego z nich, rozu­ mie się: w stosunku do drugiego — jest czymś zupełnie innym, niż powie­ dzieć, że wartość wymienna każdego z tych towarów oznacza ilość pracy, która go wytworzyła, rozumie się: bez jakiegokolwiek powiązania z innymi towarami bądź z ich istnieniem” („Observations etc.", str. 13). „Pan Ricardo mówi nam rzeczywiście, że «badania, na które pragnie zwrócić uwagę czytelnika dotyczą skutków zmian zachodzących we względ­ nej wartości towarów, nie zaś w ich wartości absolutnej«, tak jak gdyby sądził, że istnieje coś takiego jak wartość wymienna, która nie jest war­ tością względną” (tamże, str. 9/10). „To, że pan Ricardo odstąpił od używania terminu wartość w tym zna­ czeniu, w którym używał go pierwotnie, i nadal mu znaczenie absolutne zamiast względnego, występuje w sposób jeszcze bardziej oczywisty w roz­ dziale jego książki zatytułowanym «Wartość i bogactwo. Właściwości, które je odróżniają» Sprawa omawiana w tym rozdziale była także tematem dyskusji prowadzonych przez innych ekonomistów i wszystko to jest tylko bezcelowym, czysto werbalnym sporem" (tamże, str. 15/16).

Zanim zastanowimy się nad uwaga o Ricardzie. W rozdziale że bogactwo społeczeństwa nie towarów, chociaż ich wartość

opiniami Baileya, jeszcze jedna „Wartość i bogactwo” dowodzi on, zależy od wartości wytworzonych ma rozstrzygające znaczenie for

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

145

every individual producer [dla każdego indywidualnego producenta]. Ricardo powinien by tym bardziej rozumieć, że forma produkcji, która dąży jedynie do uzyskania surplus value, tzn. opiera się na względnym ubóstwie rzeszy producentów, pod żadnym pozorem nie może być absolutną formą wytwarzania bogactwa, jak to sam wciąż utrzymuje. A teraz przejdźmy do „Observations” niedowarzonego mędrka — przeciwnika „sporów werbalnych”. Jeżeli wartość wszystkich towarów, prócz jednego, dlatego wzra­ sta, że kosztują one więcej niż przedtem czasu pracy, to towar, którego wytworzenie wymaga nadal takiego samego czasu pracy, będzie się wymieniało na mniejszą ilość wszystkich innych towa­ rów. Jego wartość wymienna — jeżeli realizuje się ona w innych towarach — zmniejszyła się, tzn. zmniejszyła się jego wartość wy­ mienna wyrażona w wartościach użytkowych wszystkich innych towarów. „Czy mimo to można powiedzieć, że jego wartość wy­ mienna pozostaje bez zmiany?” Jest to tylko sformułowanie kwestii, o którą tu chodzi, nie przesądzające jednak ani o twierdzącej, ani o przeczącej odpowiedzi. Taki sam wynik mielibyśmy także wtedy, kiedy zmniejszyłby się czas pracy niezbędny do wytworzenia ja­ kiegoś towaru, a nie zmieniłby się czas pracy niezbędny do wy­ tworzenia wszystkich innych towarów. Określoną ilość tego jednego towaru wymieniano by na mniejszą ilość wszystkich innych towa­ rów. W obu tych wypadkach mamy do czynienia z takim samym zjawiskiem, chociaż wywołują je wręcz przeciwstawne przyczyny. Gdyby, na odwrót, czas pracy niezbędny do wytworzenia towaru A nie uległ zmianie, zmniejszył się zaś czas pracy niezbędny do wy­ tworzenia wszystkich innych towarów, to ów towar wymieniałoby się na większą ilość wszystkich innych towarów. To samo nastą­ piłoby z wręcz przeciwnej przyczyny, kiedy powiększyłby się czas pracy potrzebny do wytworzenia towaru A, a czas pracy niezbędny do produkcji wszystkich innych towarów pozostałby bez zmiany. A więc w pierwszym wypadku towar A wymienia się na mniejszą ilość wszystkich towarów, i to z dwóch przeciwstawnych powo­ dów. W drugim wypadku wymienia się go na większą ilość wszyst­ kich innych towarów, i znów z dwóch przeciwstawnych powodów. Ale, notabene, wymienia się go za każdym razem, w myśl naszego założenia, według jego wartości, a przeto na ekwiwalent. Za każdym 10 — Kapital, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

146

Rozdział dwudziesty

razem towar A realizuje swą wartość w określonej ilości innych wartości użytkowych, na które się go wymienia, bez względu na to, jakim zmianom ulega ilość tych wartości użytkowych. Wynika z tego oczywiście, że stosunek ilościowy, w jakim towa­ ry wymienia się jeden na drugi jako wartości użytkowe, stanowi wprawdzie wyraz ich wartości, stanowi ich zrealizowaną wartość, ale nie samą ich wartość, gdyż ten sam stosunek wartości wyraża się w bardzo różnych ilościach wartości użytkowych. Byt towaru jako wartości nie wyraża się w jego własnej wartości użytkowej — w jego bycie jako wartości użytkowej. Wartość towaru występuje jako jego wyraz w innych wartościach użytkowych, tzn. w stosun­ ku, w jakim owe inne wartości użytkowe wymienia się na ten towar. Jeżeli 1 uncja złota równa się 1 tonie żelaza, a więc jeżeli małą ilość złota wymienia się na znaczną ilość żelaza, to czy z tego powodu wartość uncji złota wyrażona w żelazie jest większa od wartości żelaza wyrażonej w zlocie? Fakt, że towary wymienia się odpowiednio do ilości zawartej w nich pracy, ma to znaczenie, że równają się one sobie, są tym samym, jeżeli reprezentują taką samą ilość pracy. Znaczy to więc zarazem, że każdy towar, jeżeli rozpatrywać go w oderwaniu od innych towarów, stanowi 118161 coś odmiennego od swojej własnej wartości użytkowej, od swego własnego bytu w charakterze wartości użytkowej. Wartość tego samego towaru, nie ulegając zmianom, może być wyrażona w nieskończenie różnych ilościach wartości użytkowych, zależnie od tego, czy ją wyrażam w wartości użytkowej tego lub owego towaru. Nie zmienia to wartości, chociaż zmienia jej wyraz. Podobnie też wszystkie te różne ilości różnych wartości użytko­ wych, w których można wyrazić wartość towaru A, są ekwiwalen­ tami i odnoszą się do siebie nie tylko jako wartości, lecz jako war­ tości takiej samej wielkości, a więc kiedy te bardzo różne ilości wartości użytkowych wzajemnie się zastępują, wartość tak samo nie ulega zmianie, jakby jej nie ulegała, gdyby nie uzyskała wy­ razu w zupełnie różnych wartościach użytkowych. Jeżeli towary wymienia się w takim stosunku, w jakim reprezen­ tują one taką samą ilość czasu pracy, to ich byt w charakterze uprzedmiotowionego czasu pracy, ich byt w charakterze ucieleśnio­ nego czasu pracy stanowi ich jedność, ich pierwiastek tożsamości. Jako takie są towary jakościowo tym samym i różnią się od siebie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

147

tylko ilościowo, w zależności od tego, czy reprezentują więcej czy mniej tego samego pierwiastka, mianowicie czasu pracy. Wartoś­ ciami są one jako wyraz tego pierwiastka tożsamości, a wartościami jednakowej wielkości, ekwiwalentami, są wtedy, kiedy reprezen­ tują jednakowe ilości czasu pracy. Aby można je było porównywać jako wielkości, muszą być zawczasu wielkościami współmiernymi, jakościowo identycznymi. Właśnie jako wyrazy tego pierwiastka jednorodności różne te rzeczy są wartościami i odnoszą się do siebie jako wartości, przez co dana też jest różnica między wielkościami ich wartości, dana jest ich immanentna miara wartości. I tylko dlatego wartość towa­ ru można ująć, wyrazić w wartościach użytkowych innych towa­ rów jako w jej ekwiwalentach. W ten sposób poszczególny towar jako wartość, jako byt owego pierwiastka jednorodności, sam różni się od siebie jako wartości użytkowej, jako rzeczy — i to zupełnie niezależnie od wyrazu jego wartości w innych towarach. Jako byt czasu pracy towar jest wartością w ogóle, jako byt ilościowo okre­ ślonego czasu pracy jest określoną wielkością wartości. Dla naszego niedowarzonego mędrka znamienne więc są takie oto rozważania: If we mean that, we do n o t mean that and vice versa. Our „meaning” has nothing at all to do with the essential characters of the thing we consider. If we speak of the value in exchange of a thing, we mean in the first instance of course the relative quantities of every other commodities that can be exchan­ ged with the first commodity. But, on further consideration, we shall find that for the proportion, in which one thing exchanges with an infinitive mass of other things, which have nothing at all in common with it — and even if there are natural or other similarities between those things, they are not considered in the exchange — to be a fixed proportion all those heterogeneous various things must be considered as proportionate representations, expressions of the same common unity, an element quite different from their natural existence or appereances. We shall then further­ more find, that if our meaning has any sense, the value of a com­ modity is something by which it not only differs from or is rela­ ted to other commodities, but is a quality by which it differs from its own existence as a thing, a value in use [Jeżeli przez coś rozu­ miemy to, to n i e rozumiemy tego, i na odwrót. Nasze „rozumienie” 19*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

148

Rozdział dwudziesty

nie ma nic wspólnego z istotnymi cechami rzeczy, o której mowa. Jeżeli mówimy o wartości wymiennej jakiejś rzeczy, to oczywiście rozumiemy przez to przede wszystkim względne ilości wszelkich innych towarów, które można na pierwszy towar wymienić. Ale po bliższym rozpatrzeniu sprawy dochodzimy do wniosku, że jeżeli proporcja, według której daną rzecz wymienia się na nieskończoną ilość innych rzeczy nie mających z nią nic wspólnego — a jeżeli nawet między tymi rzeczami istnieje naturalne lub inne podobień­ stwo, to nie bierze się tego przy wymianie w rachubę — jeżeli ta proporcja ma być proporcją trwałą, to wszystkie te odmiennego pochodzenia, różne rzeczy należy uważać za proporcjonalne repre­ zentacje, proporcjonalne wyrazy tego samego wspólnego pierwiast­ ka jednorodności, pierwiastka, który bardzo różni się od ich natu­ ralnego bytu lub od ich wyglądu. Dojdziemy też następnie do wnio­ sku, że jeżeli nasze rozumienie ma jakiś sens, to wartość towaru jest nie tylko czymś, co odróżnia go od innych towarów lub wiąże go z nimi, lecz jest też właściwością, wskutek której towar odsóżnia się od swego własnego bytu jako rzeczy, jako wartości użyt­ kowej]. „Wzrost wartości artykułu A oznacza tylko wartość mierzoną artykułami B, C itd., czyli wartość wymienną dla artykułów B, C itd.” (tamże, str. 16).

To estimate the value of A, a book for instance, in B, coals, and C, wine, A, B, C, must be as value something different from their existences as books, coals or wine. To estimate a value of A in B, A must have a value independent of the estimation of that value in B, and both must be equal to a third thing, expressed in both of them [Aby wartość rzeczy A, np. książki, można było mie­ rzyć rzeczą B, węglem, i rzeczą C, winem, A, B, C muszą stanowić jako wartości coś odmiennego od swego bytu jako książka, węgiel lub wino. Aby mierzyć wartość rzeczy A rzeczą B, A musi mieć wartość niezależną od wyrazu tej wartości w rzeczy B, a obie te rzeczy muszą równać się trzeciej, która w nich obu znajduje wyraz]. Zupełnie błędna jest opinia, że w ten sposób przekształca się wartość towaru z kategorii względnej w kategorię absolutną. Wręcz przeciwnie. Towar w charakterze wartości użytkowej występuje jako coś samoistnego. Natomiast jako wartość występuje on jedynie jako coś ustanowionego 44, określonego tylko przez jego stosunek

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

149

do społecznie niezbędnego, jednakowego, prostego czasu pracy. Jest to tak bardzo względne, że kiedy zmienia się czas pracy, którego wy­ maga reprodukcja towaru, zmienia się też jego wartość, chociaż zawarty w nim rzeczywiście czas pracy pozostał bez zmiany. 118171 Następujące zdanie świadczy najbardziej wymownie o tym, jak głęboko nasz niedowarzony mędrek ugrzązł w fetyszyzmie i jak to, co względne, przekształca on w coś pozytywnego: „Wartość jest właściwością rzeczy, bogactwo — właściwością ludzi. War­ tość w tym znaczeniu zakłada koniecznie, że istnieje wymiana, bogactwo tego nie zakłada” (tamże, str. 16).

Riches [Bogactwem] są tu wartości użytkowe. Wartości użytko­ we są oczywiście riches w stosunku do człowieka bądź dla czło­ wieka, ale własna property, własne właściwości rzeczy sprawiają, że jest ona wartością użytkową i wskutek tego jest dla człowieka elementem bogactwa. Jeżeli winogrona pozbawi się właściwości, które sprawiają, że są winogronami, to przestają one być wartoś­ cią użytkową, którą stanowią dla człowieka jako winogrona, i prze­ stają być jako winogrona elementem bogactwa. Riches jako coś identycznego z wartościami użytkowymi są properties of things that are made use of by men and which express a relation to their wants [właściwościami rzeczy, z których ludzie robią użytek i które wyrażają stosunek do ich potrzeb]. Natomiast — zdaniem naszego autora — „value” ma być „właściwością rzeczy”! Jako wartości towary są wielkościami społecznymi, a więc czymś absolutnie odmiennym od ich „properties” as „things” [„właści­ wości” jako „rzeczy”]. Jako wartości odzwierciedlają one tylko stosunki między ludźmi w ich productive activity [działalności pro­ dukcyjnej], Value rzeczywiście „implies exchanges” [„zakłada, że istnieje wymiana”], ale exchanges są exchanges of things between men [wymianą rzeczy między ludźmi]; wymiana, która absolutnie nie dotyczy rzeczy jako takich. Rzecz zachowuje te same „pro­ perties”, bez względu na to, czy znajduje się w ręku A czy B. Pojęcie of „value” zakłada rzeczywiście, że odbywa się wymiana produktów. Gdzie praca jest pospólna, stosunki między ludźmi w ich społecznej produkcji nie występują jako „values” of „things”. Exchanges of products as commodities is a certain method of ex­ changing labour, and of the dependence of the labour of each upon

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

150

Rozdział dwudziesty

the labour of the others, a certain mode of social labour or social production [Wymiana produktów jako towarów jest określoną me­ todą wymiany pracy i zależności pracy każdego człowieka od pracy innych, jest określonym rodzajem pracy społecznej lub produkcji społecznej]. W pierwszej części mojej książki45 wspomniałem, że cechą zna­ mienną pracy opartej na prywatnej wymianie jest to, iż społeczny charakter pracy „przedstawia się” nam opacznie jako „property” [„właściwość”] rzeczy; że społeczny stosunek występuje jako stosu­ nek między rzeczami (jako stosunek of products, values in use, commodities [między produktami, wartościami użytkowymi, towa­ rami]). Nasz sługa fetyszy bierze ten pozór za coś rzeczywistego i sądzi faktycznie, że wartość wymienna rzeczy jest określona przez ich properties as things [właściwości jako rzeczy], że jest w ogóle a natural property [naturalną właściwością] tych rzeczy. Dotych­ czas żaden badacz przyrody nie odkrył jeszcze, dzięki jakim natu­ ralnym właściwościom tabaka i obrazy stają się w jakiejś określo­ nej proporcji swymi „ekwiwalentami”. A więc on, the wiseacre [mądrala], przekształca wartość w coś absolutnego, we „właściwość rzeczy”, miast uważać ją jedynie za coś względnego, widzieć w niej stosunek rzeczy do pracy społecz­ nej, do pracy społecznej opartej na prywatnej wymianie, kiedy to rzeczy nie określa się jako coś samodzielnego, lecz jedynie jako wyrazy produkcji społecznej. Okoliczność jednak, że „value” nie jest czymś absolutnym, że nie można jej uważać za an entity [coś, co samodzielnie istnieje], różni się zupełnie od tego, że towary muszą dawać swej value of exchan­ ge samodzielny wyraz, który różni się od ich value of use, czyli od jej bytu w postaci realnego produktu, i istnieje niezależnie od tego bytu, tzn. że cyrkulacja towarowa musi doprowadzić do stworze­ nia pieniądza. Wyraz ten towary dają swej wartości wymiennej w pieniądzu, w pierwszej kolejności w cenie, w której wszystkie one wyrażają się jako materializacja tej samej pracy, jako ilościo­ wo tylko różne formy tej samej substancji. Samo usamodzielnienie się wartości wymiennej towaru w pieniądzu jest produktem pro­ cesu wymiany, wynikiem rozwoju tkwiących w towarze sprzecz­ ności między wartością użytkową a wartością wymienną oraz tkwiącej w nim również sprzeczności polegającej na tym, że okre-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

151

słona, szczególna praca jednostki prywatnej musi się koniecznie wyrazić jako własne przeciwieństwo, jako jednakowa, niezbędna, ogólna i w tej formie społeczna praca. W pieniężnym wyrazie to­ waru zawarte jest nie tylko to, że różne wielkości wartości towa­ rów określa się przez wyrażenie ich wartości w wartości użytko­ wej jakiegoś wyłącznego towaru, lecz zarazem i to, że wszystkie one wyrażają się w formie, w której istnieją jako ucieleśnienie pracy społecznej i dlatego można je wymienić na każdy inny to­ war, można je dowolnie przekształcić w każdą upatrzoną wartość użytkową. Dlatego wyraz wartości tych towarów w pieniądzu — w cenie — występuje z początku jedynie idealnie i realizacja tego wyrazu następuje dopiero w drodze rzeczywistej sprzedaży. Błąd Ricarda polega na tym, że zaprząta go jedynie wielkość wartości. Dlatego skupia on uwagę wyłącznie na 118181 względnej ilości pracy, którą wyobrażają różne towary, którą zawierają w sobie w uprzed­ miotowionej postaci jako wartości. Ale praca zawarta w towarach musi wyrażać się jako praca społeczna, jako wyalienowana praca indywidualna. Wyraz ten ma w cenie charakter idealny, a realizuje się go dopiero w sprzedaży. Ta przemiana zawartych w towarach prac prywatnych jednostek w jednakową pracę społeczną, a przeto w pracę, którą można wyrazić we wszelkich wartościach użytko­ wych i którą można wymieniać na wszelkie wartości użytkowe, ta jakościowa strona sprawy, zawarta w pieniężnym wyrazie wartoś­ ci wymiennej, nie została przez Ricarda rozwinięta. Przeoczył on tę okoliczność, że pracę zawartą w towarach trzeba koniecznie wyrazić jako jednakową pracę społeczną, czyli jako pieniądz. Rozwój kapitału zakłada, że wartość wymienna towaru osiągnę­ ła już stopień pełnego rozwoju, a przeto i usamodzielniła się już w pieniądzu. Punktem wyjścia procesu produkcji i cyrkulacji kapi­ tału jest wartość jako samodzielna forma; wartość ta zachowuje się, wzrasta, a ten jej wzrost mierzy się przez porównanie z jej pierwotną wielkością, mierzy się we wszystkich changes [przemia­ nach], których doświadczają towary wyobrażające tę wartość, i po­ mijając fakt, że sama ta wartość wyraża się w najbardziej różno­ rodnych wartościach użytkowych, że zmienia towary, które służą jej za powłokę cielesną. Stosunek między wartością, która była przesłanką produkcji, a wartością osiągniętą w wyniku produkcji — jako wartość w charakterze przesłanki produkcji kapitał jest kapj-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

152

Rozdział dwudziesty

talem w przeciwieństwie do zysku — stanowi dominujący i okre­ ślający motyw całego kapitalistycznego procesu produkcji. Mamy tu do czynienia nie tylko z samodzielnym wyrazem wartości, jak w pieniądzu, lecz z wartością znajdującą się w procesie, z wartością zachowującą się w procesie, w którym wartości użytkowe prze­ chodzą przez najbardziej różnorodne formy. Usamodzielnienie się wartości występuje tedy w kapitale w o wiele wyższym stopniu niż w pieniądzu. Według powyższego można ocenić rozum naszego „werbalnego” mądrali, który uważa, że usamodzielnienie się wartości wymiennej jest frazesem, manner of talking, scholastic invention [pewnym spo­ sobem wyrażania się, wymysłem scholastycznym], „Wyrazu wartość, czyli po francusku valeur, używa się nie tylko w zna­ czeniu absolutnym zamiast w znaczeniu względnym, jako właściwość rze­ czy, lecz niektórzy używają go nawet w znaczeniu jakiegoś wymiernego towaru. «Posiadanie wartości», «przenoszenie części wartości»” (moment tak doniosły, gdy chodzi o kapitał trwały), „«suma lub łączna wielkość wartoś­ ci» itd. — nie wiem, co to wszystko znaczy” (tamże, str. 57).

Okoliczność, że wartość, która usamodzielniła się w postaci pie­ niądza, sama wyraża się znowu jedynie w formie względnej, jako że sam pieniądz jest towarem, hence of a changeable value [ma więc niestałą wartość] — okoliczność ta wcale nie zmienia postaci rzeczy, lecz stanowi niedoskonałość, która wynika z natury towaru oraz z konieczności wyrażenia jego wartości wymiennej, w odróż­ nieniu od jego wartości użytkowej. To, że our man does „not know” [nasz zuch „tego nie wie”], zostało przezeń całkowicie una­ ocznione. Unaocznia to nam sposób krytyki, która za pomocą papla­ niny chętnie chciałaby wymigać się z trudności tkwiących w sprze­ cznych określeniach samych rzeczy, podając je za wytwory refleksji lub spór o definitions. „«Względna wartość dwóch rzeczy» może mieć dwojakie znaczenie: może oznaczać stosunek, według którego dwie rzeczy wymienia się lub można by wymienić jedną na drugą, bądź stosunkowe ilości trzeciej rzeczy, na którą każdą z nich wymienia się lub można by wymienić” (tamże, str. 53).

D’abord byłaby to zaiste cudowna definicja! Jeżeli 3 funty kawy exchange to-day or would exchange to-morrow [wymienia się dziś

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

153

lub można by wymienić jutro] na 1 funt herbaty, to wcale jeszcze nie jest powiedziane, że ekwiwalenty have been exchanged for each other [zostały wymienione jeden na drugi]. W ten sposób każdy towar można by zawsze wymieniać tylko według jego war­ tości, gdyż wartością jego byłaby dowolna ilość innego towaru, na który go przypadkiem wymieniono. This, however, is not what people generally mean, when they say that 3 lbs. of coffee have been exchanged for their equivalent in tea. They suppose that after, as before, the exchange a commodity of the same value is in the hand of either of the exchangers. The rate at which two commodities exchange does not determine their value, but their value determines the rate at which they exchange [Nie to jednak ma się zazwyczaj na myśli, kiedy mówi się, że 3 funty kawy zostały wymienione na ich ekwiwalent w herbacie. Zakłada się w takim wypadku, że po wymianie, jak i przed nią, każdy z dokonywających wymiany ma towar takiej samej wartości. Stosunek, według którego następuje wymiana dwóch towarów, nie określa ich warto­ ści, lecz ich wartość określa stosunek, według którego następuje ich wymiana]. Jeżeli wartość jest tylko ilością towaru, na którą wymie­ nia się przypadkiem towar A, to w jaki sposób można express the value of A in the commodity B, C etc.? Because 118191 then, as there is no immanent measure between the two, the value of A could not be expressed in B before it had been exchanged against B [wyrazić wartość towaru A w towarze B, C itd.? Wtedy bowiem, kiedy nie ma immanentnej miary stosowanej do obu to­ warów, wartości towaru A nie można by wyrazić w towarze B, dopóki się go nie wymieniło na towar B], Względna wartość oznacza, po pierwsze, wielkość wartości w odróżnieniu od właściwości towaru, że jest on w ogóle wartością. Dlatego właściwość ta też nie jest czymś absolutnym. Po wtóre, względna wartość to wartość towaru wyrażona w wartości użyt­ kowej innego towaru. Jest to tylko względny wyraz jego wartości, mianowicie in relation to the commodity in which it is expressed. The value of a pound of coffee is only relatively expressed in tea; to express it absolutely — even in a relative way, that is to say, not in regard to the time of labour, but to other commodities — it ought to be expressed in an infinite series of equations with all other commodities. This would be an absolute expression of its

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

154

Rozdział dwudziesty

relative value; its absolute expression would be its expression in time of labour and by this absolute expression it would be expressed as something relative, but in the absolute relation, by which it is value [w stosunku do towaru, w którym ją wyrażono. Wartość jednego funta kawy została tylko względnie wyrażona w herba­ cie; aby dać tej wartości wyraz absolutny — nawet we względny sposób, tzn. nie w stosunku do czasu pracy, lecz w stosunku do innych towarów — należałoby wyrazić ją w nie kończącym się szeregu równań ze wszystkimi innymi towarami. Byłby to abso­ lutny wyraz względnej wartości jednego funta kawy; absolutnym wyrazem wartości byłby jej wyraz w czasie pracy, a za pomocą tego absolutnego wyrazu wyrażono by ją jako coś względnego, lecz w absolutnym stosunku, dzięki któremu jest ona wartością]. *

Ale zajmijmy się teraz Baileyem. W pracy jego jedno tylko jest pozytywne i to jest jej zasługą — po raz pierwszy określa ona w sposób bardziej prawidłowy the measure of values [miarę wartości], a więc w rzeczywistości jedną z funkcji pieniądza, czyli określa pieniądz w szczególnej określo­ ność! formy. Mierzenie wartości towarów — kiedy chodzi o zewnę­ trzną miarę wartości — nie wymaga, aby niezmienna była wartość towaru, który jest miernikiem wartości innych towarów. (Prze­ ciwnie, jak to już wykazałem w pierwszej części46, musi ona być zdolna do zmian, gdyż sam miernik wartości jest i powinien być towarem, inaczej bowiem nie miałby wspólnej immanentnej miary z innymi towarami.) Jeżeli np. zmienia się wartość pieniądza, to zmienia się jednakowo w stosunku do wszystkich innych towarów. Ich względne wartości znajdują dlatego w pieniądzu równie prawidłowy wyraz, jak znajdowałyby w nim, gdyby nie ulegał zmianie. W ten sposób przestało istnieć zagadnienie polegające na poszu­ kiwaniach „niezmiennej miary wartości”. Samo to zagadnienie (za­ interesowanie, aby porównywać wartości towarów w różnych okre­ sach historycznych, w istocie nie jest jako takie zainteresowaniem charakteru ekonomicznego, lecz zainteresowaniem akademickim) zrodziło się właściwie z nieporozumienia i przesłaniało o wiele głębszą i donioślejszą sprawę. „Niezmienna miara wartości” ozna­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

155

czała de prime abord miarę wartości, która by sama miała nie­ zmienną wartość, a więc towar o niezmiennej wartości, jako że sama wartość jest określeniem towaru. Gdyby np. złoto i srebro, zboże lub też praca były takimi towarami, to przez porównanie z nimi, przez ustalenie stosunku, w jakim wymienia się na nie inne towa­ ry, można by dokładnie zmierzyć zmiany wartości tych innych towarów za pomocą ich ceny w zlocie, w srebrze, w zbożu lub za pomocą ich stosunku do płacy roboczej. A zatem w zagadnieniu ujętym w taki sposób z góry zawarte już jest założenie, że mówiąc o „mierze wartości” ma się na myśli jedynie towar, w którym wszystkie inne towary wyrażają swą wartość, obojętnie, czy to będzie towar, w którym one rzeczywiście wyrażają swą wartość — pieniądz, towar, który funkcjonuje w charakterze pieniądza — czy też towar, który przez wzgląd na swą niezmienną wartość byłby pieniądzem, używanym do obliczeń przez teoretyków. Okazuje się tedy, że we wszelkich okolicznościach chodzi tu tylko o taki pie­ niądz, jaki w charakterze miernika wartości — w teorii lub w prak­ tyce — sam nie ulegałby zmianom wartości. Ale w fakcie, że towary mogą samodzielnie wyrażać swą war­ tość wymienną w pieniądzu, w trzecim towarze, w wyłącznym towarze, w fakcie tym zawarte jest założenie, iż wartości towarów już istnieją. Chodzi jeszcze tylko o to, aby owe wartości można było porównywać pod względem ilościowym. Pierwiastek jedno­ rodności, który sprawia, że są one wartościami, że równają się sobie w charakterze wartości pod względem jakościowym, istnieje już w założeniu, a więc ich wartości i różnice wartości mogą znaleźć ilościowy wyraz. Jeżeli wartości wszystkich towarów wy­ rażają się np. w zlocie, to ten ich wyraz w zlocie, ich cena w zlocie, ich zrównanie ze złotem, jest zrównaniem, na podstawie którego można objaśnić, obliczyć wzajemny stosunek ich wartości, gdyż są one teraz wyrażone w postaci różnych ilości złota, a w ten spo­ sób towary wyrażają się w swych cenach jako 11820] wielkości współmierne i porównywalne. Ale po to by towary można było wyrazić w taki sposób, muszą one być już identyczne jako wartości. W przeciwnym bowiem razie, tj. gdyby towar i złoto bądź każde dwa dowolne towary nie mogły wzajemnie wyrażać się w sobie jako wartości, jako ucieleśnienia tego samego pierwiastka jednorodności, problem wyrażenia war­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

156

Rozdział dwudziesty

tości każdego towaru w złocie byłby nie do rozwiązania. Albo też w samym problemie zawarte już jest to założenie. To mianowicie założenie, że towary istnieją już jako wartości, jako wartości od­ mienne od ich wartości użytkowych, zanim jeszcze może być mowa o wyrażeniu tej wartości w jakimś szczególnym towarze. Po to by dwie ilości różnych wartości użytkowych mogły być przyrównane do siebie jako ekwiwalenty, zakłada się z góry, że równają się one czemuś trzeciemu, równają się pod względem jakościowym i stano­ wią tylko różne pod względem ilościowym wyrazy tego jakościowo jednorodnego pierwiastka. Tak więc problem znalezienia „niezmiennego miernika wartości” był w gruncie rzeczy tylko błędnym sformułowaniem problemu znalezienia pojęcia, istoty samej wartości, której określenie samo nie mogłoby z kolei być wartością, a zatem nie mogłoby także ule­ gać zmianom w charakterze wartości. Tym pojęciem wartości, tą jej istotą był czas pracy — praca społeczna w tej specyficznej for­ mie, w której wyraża się ona w produkcji towarowej. Ilość pracy nie ma wartości, nie jest towarem, lecz jest tym, co przekształca towary w wartości, jest ich pierwiastkiem jednorodności i jako wy­ razy tego pierwiastka są one jednakowe pod względem jakości, różnią się zaś od siebie jedynie pod względem ilości. Towary sta­ nowią tu wyraz określonych ilości społecznego czasu pracy. Załóżmy, że złoto ma niezmienną wartość. Gdyby w takim razie wartości wszystkich towarów wyrażono w złocie, to mógłbym mierzyć zmiany wartości towarów według ich cen w złocie. Ale po to by można było wartości towarów wyrażać w złocie, towary i złoto musiałyby być identyczne jako wartości. Złoto i towar mogłyby być utożsamione jedynie jako określone ilościowe wyrazy tej wartości, jako określone wielkości wartości. Niezmienna wartość złota i zmienna wartość pozostałych towarów nie stanowiłyby prze­ szkody, że jako wartość byłyby jednym i tym samym, składałyby się z jednej i tej samej substancji. Zanim niezmienna wartość złota mogłaby posunąć nas choć o krok naprzód, należałoby najpierw wartość towarów wyrazić, ocenić w złocie, a zatem należałoby złoto i towary przedstawić jako wyrazy tego samego pierwiastka jednorodności, jako ekwiwalenty. {Po to by można było mierzyć wartość towarów ilością zawartej w nich pracy — a miarą ilości pracy jest czas — różnorodne prace

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

157

zawarte w towarach winny być sprowadzone do jednakowej prostej pracy, przeciętnej pracy, zwykłej, unskilled labour [niewykwalifiko­ wanej pracy]. Dopiero wtedy można ilość zawartej w towarach pracy mierzyć czasem, jednakową miarą. Praca ta musi być ja­ kościowo jednakowa, aby jej różnice stały się jedynie różnicami ilościowymi, jedynie różnicami co do wielkości. Ale to sprowadza­ nie do prostej, przeciętnej pracy nie jest jedynym określeniem jakości tej pracy, w której wartości towarów wyrażają się jako jedność. To, że ilość pracy zawartej w towarze jest ilością spo­ łecznie niezbędną do wytworzenia tego towaru — czas pracy jako niezbędny czas pracy — stanowi określenie, które dotyczy jedynie wielkości wartości. Ale praca, która stanowi pierwiastek jedno­ rodności wartości, jest nie tylko jednakową, prostą, przeciętną pracą. Praca jest pracą poszczególnej jednostki, wyrażoną w okre­ ślonym produkcie. Jednakże jako wartość produkt powinien być ucieleśnieniem pracy społecznej i w tym charakterze winien być zdolny do bezpośredniej przemiany z jednej wartości użytkowej w każdą inną. (Określona wartość użytkowa, w której produkt jako wartość bezpośrednio się wyraża, powinna być dla niego czymś obojętnym, tak aby mógł przechodzić bezpośrednio z jednej formy wartości użytkowej w inną.) Praca prywatna powinna tedy występować bezpośrednio jako swoje przeciwieństwo, jako praca społeczna; ta przeistoczona praca jest jako jej bezpośrednie prze­ ciwieństwo pracą abstrakcyjnie ogólną, która też dlatego wyraża się w ogólnym ekwiwalencie. Jedynie przez to, że się jej wyzby­ wamy, indywidualna praca wyraża się rzeczywiście jako swoje przeciwieństwo. Towar musi jednak posiadać ten ogólny wyraz, zanim się go wyzbywamy. Ta konieczność wyrażenia pracy indy­ widualnej jako pracy ogólnej jest koniecznością wyrażenia towaru jako pieniądza. Jeżeli pieniądz ten służy za miarę i za wyraz war­ tości towaru w cenie, towar uzyskuje ów wyraz. Dopiero przez swą rzeczywistą przemianę w pieniądz, przez sprzedaż, towar osiąga ten swój adekwatny wyraz jako wartość wymienna. Pierwsza prze­ miana jest jedynie procesem teoretycznym, druga — rzeczywistym. il821| Kiedy więc chodzi o byt towaru w postaci pieniądza, należy nie tylko zaznaczyć, że w pieniądzu towary znajdują określoną miarę wielkości swych wartości — wszystkie bowiem wyrażają swą wartość w wartości użytkowej tego samego towaru — lecz

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

158

Rozdział dwudziesty

także i to, że wszystkie towary wyrażają się jako byt społecznej, abstrakcyjnie ogólnej pracy; jest to forma, w której wszystkie one mają jednakową postać; wszystkie występują jako bezpośrednie wcielenie pracy społecznej; i w tym charakterze wszystkie działają jako byt pracy społecznej, są bezpośrednio wymienialne na wszyst­ kie inne towary odpowiednio do wysokości swej wartości, gdy tym­ czasem w ręku osoby, której towar przekształcił się w pieniądz, nie stanowią bytu wartości wymiennej w jakiejś szczególnej war­ tości użytkowej, lecz byt wartości użytkowej (jak np. złota) w cha­ rakterze jedynie nosiciela wartości wymiennej. Towar można sprze­ dać poniżej lub powyżej jego wartości. Dotyczy to jedynie wiel­ kości jego wartości. Za każdym jednak razem, kiedy towar sprze­ dano, przekształcono w pieniądz, jego wartość wymienna ma samo­ dzielny byt, odmienny od jego wartości użytkowej. Towar istnieje jeszcze nadal jedynie jako określona ilość społecznego czasu pracy i jako taka ilość daje dowód swego istnienia, jest bowiem bezpo­ średnio wymienialny na każdy dowolny towar, może przekształcić się (stosownie do swej ilości) w każdą dowolną wartość użytkową. Nie wolno pominąć tego momentu przy rozpatrywaniu pieniądza, podobnie jak nie można pominąć formalnej przemiany, przez którą praca zawarta w towarze przechodzi jako element jego wartości. Ale w pieniądzu — w tej absolutnej échangeabilité [wymienial­ ności], która właściwa jest towarowi jako pieniądzowi, w jego abso­ lutnej skuteczności jako valeur d’échange [wartości wymiennej], co z wielkością wartości nie ma nic wspólnego — widzimy nie określenie ilościowe, lecz jakościowe, że wskutek procesu, dokony­ wanego przez sam towar, usamodzielnia się jego wartość wymienna i obok jego wartości użytkowej osiąga w swobodnej formie realny wyraz, podobnie jak wyraz idealny osiągnęła już w cenie towaru. Okazuje się zatem, że „The Verbal Observer” [„Werbalny Obser­ wator”] *, podobnie jak i Bailey, wcale nie pojmuje wartości i isto­ ty pieniądza, skoro obaj uważają, że usamodzielnienie się wartości jest jakimś scholastycznym wymysłem ekonomistów. Jeszcze do­ bitniej owo usamodzielnienie się wartości występuje w kapitale, który można poniekąd określić jako wartość w procesie, a więc — ponieważ wartość ma samodzielny byt tylko w pieniądzu — jako • Autor pamfletu pt. „Observations on certain Verbal Disputes etc." — Red, przekl. polsk.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

159

pieniądz w procesie, przechodzący przez szereg procesów, w któ­ rych on zachowuje się, stanowi dla siebie punkt wyjścia i powraca do siebie w powiększonej ilości. Fakt, że paradoksalna rzeczywistość wyraża się także w paradoksach słownych, które sprzeczne są z common sense [zdrowym rozsądkiem], z tym, what vulgarians mean and believe to talk of [co ekonomiści wulgarni mają na myśli i o czym sądzą, że mówią] — ten fakt rozumie się sam przez się. Sprzeczności, które są następstwem tego, że w warunkach pro­ dukcji towarowej praca prywatna wyraża się jako ogólna praca społeczna, że stosunki między ludźmi występują jako stosunki między rzeczami i jako rzeczy — sprzeczności te tkwią w samej sprawie, a nie w jej wyrazie słownym.} Często odnosi się wrażenie, że Ricardo uważa — niekiedy mówi tak rzeczywiście — iż quantity of labour [ilość pracy] jest jak gdy­ by rozwiązaniem mylnego czy też mylnie ujętego zagadnienia „niezmiennej miary wartości”, podobnie jak zboże, pieniądz, płacę roboczą itp. rozpatrywano i wysuwano przedtem jako sposób roz­ wiązania tego zagadnienia. Ten łudzący pozór występuje u Ricarda wskutek tego, że za najważniejsze zadanie uważa on określenie wielkości wartości. Z tego też powodu nie zrozumiał on specyficznej formy, w której praca jest elementem wartości, zwłaszcza zaś tego, że poszczególna praca musi wyrażać się jako praca abstrakcyjnie ogólna, a w tej formie — jako praca społeczna. Dlatego Ricardo nie zrozumiał związku, który istnieje między powstawaniem pie­ niądza a istotą wartości i określaniem tej wartości przez czas pracy. Rozprawa Baileya ma tę zasługę, że zawarte w niej zarzuty ujawniły fakt pomieszania „miary wartości”, której wyrazem jest pieniądz jako towar obok innych towarów, z immanentną miarą i substancją wartości. Gdyby jednak Bailey poddał analizie sam pieniądz jako „measure of value”, nie tylko jako miarę ilościową, lecz jako jakościową przemianę towarów, to sam doszedłby do trafnej analizy wartości. Jednakże Bailey poprzestał na powierz­ chownym rozpatrzeniu zewnętrznej „miary wartości” — która za­ kłada, że wartość już istnieje — i pozostał w sferze roztrząsań pozbawionych jakiejkolwiek istotnej myśli. 118221 A tymczasem u Ricarda trafiają się jednak tu i ówdzie miej­ sca, w których zaznacza on wręcz, że ilość pracy zawartej w to­ warach tylko dlatego jest immanentną miarą wielkości ich wartości,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

160

Rozdział dwudziesty

miarą różnic wielkości ich wartości, że właśnie praca jest tym, w czym różne towary są sobie równe, że jest ona pierwiastkiem ich jednorodności, ich substancją, wewnętrznym źródłem ich war­ tości. Ricardo nie zadbał tylko o to, by zbadać, w jakiej określonej formie praca odgrywa taką właśnie rolę. „Skoro uznaliśmy pracę za podstawę wartości towarów, a stosunkową ilość pracy niezbędną do ich wytworzenia za skalę określającą odpowiednie ilości dóbr, które trzeba dawać w zamian za każdy inny towar, nie znaczy to, abyśmy mieli zaprzeczać, że rzeczywiste, czyli rynkowe ceny towarów mogą ulegać przypadkowym i przejściowym odchyleniom od tych ich cen pier­ wotnych i naturalnych” ([Daind Ricardo, „The Principles of Political Economy...”], wyd. trzecie, 1821, str. 80). „«Zmierzyć... [mówi Destutt de Trący]... znaczy znaleźć, ile one»” (mie­ rzone rzeczy)... „«zawierają jednostek tego samego rodzaju». Frank nie jest miarą wartości każdej rzeczy, lecz jedynie jakiejś ilości takiego samego me­ talu, z jakiego wykonane są franki, chyba że franki i rzecz, którą mierzymy, można sprowadzić do jakiejś innej miary, która jest im obu wspólna. Sądzę, że jest to możliwe, gdyż jedno i drugie jest wynikiem pracy. Dla­ tego też” (ponieważ praca stanowi ich causa efficiens [działającą przyczynę]) „praca jest wspólną miarą, którą można określić zarówno ich rzeczywistą, jak i ich względną wartość” (tamże, str. 333/334).

Wszystkie towary można sprowadzić do pracy jako do pierwiastka ich jednorodności. Czego Ricardo nie bada, to tej ich specyficznej formy, w której praca wyraża się jako pierwiastek jednorodności towarów. Dlatego też nie pojmuje on, czym jest pieniądz. Dlatego też przemiana towarów w pieniądz jest u niego czymś jedynie for­ malnym, nie sięgającym w głąb do najistotniejszej treści produkcji kapitalistycznej. Ale oto co on nam mówi: Jedynie dlatego, że praca jest pierwiastkiem jednorodności towarów, jedynie dlatego, że wszystkie towary są tylko wyrazem tego samego pierwiastka jednorodności, pracy, labour jest ich measure. Jest tylko dlatego ich measure, że jest ich substancją jako wartości. Ricardo nie od­ różnia jak należy pracy, której wyrazem są wartości użytkowe, od pracy, której wyrazem jest wartość wymienna. The labour jako podstawa wartości nie jest szczególną pracą, o szczególnych właści­ wościach. Wszędzie napotykamy u Ricarda pomieszanie pracy, któ­ rej wyrazem jest wartość użytkowa, z pracą, której wyrazem jest wartość wymienna. Co prawda, ostatnia forma of labour jest tylko pierwszą formą ujętą abstrakcyjnie.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

161

Przez real value [rzeczywistą wartość] Ricardo rozumie w przy­ toczonym wyżej ustępie towar jako wyraz określonego czasu pracy. Przez relative value [względną wartość] — wyraz zawartego w to­ warze czasu pracy w wartościach użytkowych innych towarów. Ale wróćmy teraz do Baileya. Bailey trzyma się uporczywie formy, w której wartość wymienna towaru wyraża się, występuje jako towar. W formie ogólnej war­ tość wymienna występuje wtedy, kiedy wyraża się w wartości użytkowej trzeciego towaru, w którym wszystkie inne towary także wyrażają swą wartość, a który służy za pieniądz — a więc w pieniężnej cenie towaru. W formie szczególnej występuje ona wtedy, kiedy wartość wymienną jakiegoś towaru wyrażam w war­ tości użytkowej jakiegoś innego towaru, a więc jako cenę w zbożu, cenę w płótnie itd. W istocie wartość wymienna towaru występuje, wyraża się wobec innych towarów zawsze tylko w takim stosunku ilościowym, w jakim następuje ich wymiana. Poszczególny towar jako taki nie może wyrazić ogólnego czasu pracy albo też może ten czas wyrazić jedynie w przyrównaniu się do towaru, który jest pieniądzem, czyli w swej cenie pieniężnej. Ale wtedy wartość towaru A będzie wciąż wyrażała się w określonej ilości wartości użytkowej P, towaru, który funkcjonuje w charakterze pieniądza. Takie jest bezpośrednie zjawisko. I tego zjawiska trzyma się uporczywie Bailey. Ta najbardziej powierzchowna forma, w której wartość wymienna występuje, stosunek ilościowy, w jakim towary ulegają wymianie, jest według Baileya wartością towarów. Przejść z powierzchni dalej w głąb — nie wolno. Bailey zapomina nawet o takiej prostej refleksji, że jeżeli y łokci płótna równa się x fun­ tom słomy, to zrównanie dwóch tak różnych rzeczy, jak płótno i słoma, sprawia, że są one jednakowymi wielkościami. Ten ich byt jako jednakowych wielkości musi się jednak różnić Il823i od ich bytu jako słomy i płótna. Nie zrównały się one ze sobą jako słoma i płótno, lecz jako ekwiwalenty. Jedna strona równania musi przeto wyrażać taką samą wartość jak i druga. Wartość słomy i płótna nie może więc być ani słomą, ani płótnem, lecz czymś im obu wspólnym, a zarazem czymś odmiennym od słomy i płótna. A zatem czym? Na to Bailey nie udziela odpowiedzi. Zamiast tego dokonywa on przeglądu wszystkich kategorii ekonomii politycznej, aby powtarzać wciąż monotonnie w kółko, że wartość jest stosun11 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

162

Rozdział dwudziesty

kiem wymiennym towarów, a zatem nie jest czymś odmiennym od tego stosunku. „Jeżeli wartością przedmiotu jest jego zdolność nabywcza, to musi istnieć coś. co można nabyć. A zatem wartość nie oznacza nic pozytywnego lub immanentnego, lecz tylko stosunek, w jakim znajdują się wobec siebie dwa przedmioty jako towary wymienne” ([„Critical Dissertation...”], str. 4/5).

W zdaniu tym zawarta jest w istocie cała głębia mądrości Baileya. „Jeżeli wartością jest tylko zdolność nabywcza" (a very fine defi­ nition, since „purchasing” supposes not only value, but the repre­ sentation of value as „money” [znakomita definicja, gdyż „naby­ wanie” zakłada, że istnieje nie tylko wartość, lecz i jej wyraz w postaci „pieniądza”]), „to oznacza ona” itd. Ale zacznijmy od wyłuskania treści powyższego zdania Baileya ze wszystkich prze­ myconych do niego głupstw. „Purchasing” znaczy „nabywać”, czyli oznacza przemianę pieniądza w towar. Pieniądz zakłada, że value już istnieje i rozwija się. A więc przede wszystkim precz z wy­ razem „purchasing”, w przeciwnym bowiem razie value będziemy tłumaczyć przez value. Zamiast purchasing powinniśmy powiedzieć „exchanging against other objects” [„wymieniać na inne przed­ mioty”]. Zwrot; „to musi istnieć coś, co można nabyć”, jest zu­ pełnie zbyteczną uwagą. Gdyby ów „object” został w charakterze wartości użytkowej skonsumowany przez jego producenta, gdyby nie był tylko środkiem do zawłaszczenia innych przedmiotów, gdy­ by nie był „towarem”, to nie byłoby oczywiście mowy o value. Bailey mówi z początku o object. Potem stosunek, „w jakim znajdują się wobec siebie przedmioty”, przekształca się w stosunek, „w jakim znajdują się one wobec siebie... jako towary wymienne”. Przecież the objects znajdowały się to each other [do siebie] tylko w relation of exchange (stosunku wymiany], czyli exchangeable objects [przedmiotów wymiennych]. Wskutek tego są one „commo­ dities” [„towarami”], co jest something else than „objects” [czymś innym niż „przedmioty”]. Natomiast the „relation of exchangeable commodities” [„stosunek towarów wymiennych”] jest albo nonsen­ sem, gdyż „not exchangeable objects” [„przedmioty niewymienne”] nie stanowią commodities, albo pan Bailey sam siebie zbija. The objects shall not be exchanged in any proportion whatever [Przed­ mioty nie powinny być wymieniane w jakimkolwiek stosunku],

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

163

lecz powinny być wymieniane jako commodities, tzn. być odnie­ sione jeden do drugiego jako exchangeable commodities, tzn. jako przedmioty, z których każdy ma valeur i które powinny ulegać wymianie stosownie do ich wzajemnej ekwiwalencji. W ten sposób Bailey przyznałby, że the rate [stosunek], w jakim się je wymie­ nia, czyli the power [zdolność] każdego z towarów do nabywania innych, określana jest przez jego wartość, nie zaś ta wartość przez ową zdolność, która jest tylko skutkiem. Jeżeli ze zdania, o którym mowa, usuniemy wszystko, co jest błędne, przemycone lub niedorzeczne, będzie ono miało następujące brzmienie: Ale stój! Musimy usunąć jeszcze inny potrzask i niedorzeczność. Mamy tu do czynienia z dwoma wyrażeniami. „Power” of exchan­ ging of an object etc. [„Zdolność” przedmiotu do wymiany itd.] (gdyż wyraz „purchasing” bez pojęcia „pieniądz” jest nieuzasad­ niony i niedorzeczny) oraz „stosunek, w jakim” an object exchan­ ges with others [jeden przedmiot wymienia się na inne przedmioty]. Gdyby wyraz „power” znaczył co innego niż wyraz „relation”, to nie można by powiedzieć, że „power of exchanging” jest „tylko stosunkiem itd.” Jeżeli oba wyrazy mają oznaczać to samo, to oznaczanie tego samego dwoma różnymi wyrazami, które nie mają ze sobą nic wspólnego, tylko dezorientuje. Relation of a thing to another is a relation of the two things and cannot be said to belong to either. Power of a thing, on the contrary, is something intrinsic to the thing, although this its intrinsic quality may only l|824| ma­ nifest itself in its relation to other things. For instance power of attraction is a power of the thing itself, although that power is „latent” as long as there are no things to attract [Stosunek jed­ nej rzeczy do drugiej jest wzajemnym stosunkiem obu rzeczy i nie można o nim powiedzieć, że należy do jednej lub do drugiej. Zdol­ ność rzeczy jest, wręcz przeciwnie, czymś immanentnym tej rzeczy, chociaż ta immanentną właściwość może ujawniać się tylko w sto­ sunku danej rzeczy do innych rzeczy. Tak np. zdolność przycią­ gania jest zdolnością samej rzeczy, chociaż zdolność ta pozostaje „utajona”, dopóki nie ma rzeczy, które mogłaby przyciągać]. Jest to próba przedstawienia wartości of the „object” jako czegoś, co jest mu właściwe, a mimo to jako istniejącego jedynie w charakteip

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

164

Rozdział dwudziesty

rze „stosunku”. Dlatego też Bailey posługuje się z początku wy­ razem power, a potem wyrazem relation. A więc ścisłe wyrażenie brzmiałoby, jak następuje: „If the value of an object is the relation in which it exchanges with other objects, value denotes, consequently” (viz. in consequence of the «If») „nothing, but merely the relation in which two objects stand to each other as exchangeable objects” [„Jeżeli wartością jakiegoś przedmiotu jest sto­ sunek, w jakim wymienia się on na inne przedmioty, to w konsekwencji” (tzn. w konsekwencji owego «Jeżeli») „wartość oznacza nie co innego, jak tylko stosunek, w jakim znajdują się wobec siebie dwa przedmioty jako przedmioty wymienne”].

Nikt tej tautologii nie będzie zaprzeczać. Wynika z niej zresztą, że „value” of an object „nic nie oznacza”. Przypuśćmy np., że 1 funt kawy = 4 funtom bawełny. Jaka jest wtedy wartość 1 funta kawy? 4 funty bawełny. A jaka jest wartość 4 funtów bawełny? 1 funt kawy. Ponieważ więc wartość 1 funta kawy stanowią 4 funty bawełny, a z drugiej strony wartość 4 funtów bawełny = 1 fun­ towi kawy, to oczywiste jest, że wartość 1 funta kawy = 1 funtowi kawy (gdyż 4 funty bawełny = 1 funtowi kawy), a = b, b = a. Hence [Toteż] a = a. Z tego objaśnienia wynika tedy, że wartość jakiejś wartości użytkowej równa się ilości tej samej wartości użytkowej. A zatem wartość 1 funta kawy nie jest niczym innym niż 1 funtem kawy. Jeżeli 1 funt kawy = 4 funtom bawełny, to oczywiste jest, że 1 funt kawy > niż 3 funty bawełny i 1 funt kawy < niż 5 funtów bawełny. To, że 1 funt kawy > niż 3 funty bawełny i < niż 5 funtów bawełny, wyraża też stosunek między coffee i cotton, równie dobrze, jak wyraża go równanie: 1 funt ka­ wy = 4 funtom bawełny. Znak = nie wyraża stosunku w większym stopniu, niż wyraża go znak > lub znak 4 B, A < 4 B. In all these cases they are, as far 118351 as they are values, only different or equal in quantity, but always quantities of the same quality. The difficulty is to find this quality [Ale jak wyrazić A w B lub C? Towary A, B i C należy rozpatrywać jako coś odmiennego od tego, czym one są w charakterze rzeczy, produktów, wartości użytko­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

190

Rozdział dwudziesty

wych, powinno się „je” wyrazić jedne za pomocą drugich, albo — co na to samo wychodzi — traktować je jak ekwiwalentne wyrazy tego samego pierwiastka jednorodności. A = 4 B. Zatem wartość A wyrażona jest w 4 B, a wartość 4 B w A, tak że obie strony wy­ rażają to samo. Są ekwiwalentami. Są jednakowymi wyrażeniami wartości. To samo nastąpiłoby, gdyby nie były jednakowymi wyra­ żeniami wartości, gdyby np. A > 4 B bądź < 4 B. W tych wszystkich wypadkach są one, jeżeli są wartościami, odmienne lub jednakowe tylko pod względem ilości, są jednak zawsze ilościami takiej samej jakości. Trudność polega na znalezieniu tej jakości]. „Koniecznym warunkiem procesu mierzenia jest sprowadzenie towarów, których wartość ma być zmierzona, do wspólnego mianownika”

(aby np. porównać ’trójkąt i wszystkie inne wielokąty, należy jedynie przekształcić te ostatnie w trójkąty, to express them in triangles. But to do this the triangle and the polygon are in fact supposed as identities, different figurations of the same — space [wyrazić je w trójkątach. Ale chcąc to zrobić, przypuszcza się fak­ tycznie, że trójkąty i wielokąty są czymś identycznym, że są róż­ nymi formami tego samego — przestrzeni]), „co równie łatwo można zrobić w każdym czasie; albo, raczej, co mamy już w stanie gotowym, notuje się bowiem ceny towarów albo stosunek ich war­ tości do pieniądza” (tamże, str. 112). „Określać wartość znaczy tyle, co ją wyrazić” (tamże, str. 152).

Mamy tu w całej okazałości naszego zucha. Otrzymujemy war­ tości już zmierzone, już wyrażone w cenach. Możemy więc na tym poprzestać [utrzymuje Bailey], że nie wiemy, czym jest wartość. Rozwój miary wartości, tj. jej przemianę w pieniądz, a następnie rozwój pieniądza jako skali cen Bailey miesza ze znalezieniem samego pojęcia wartości w jej rozwoju jako immanentnej miary towarów w procesie wymiany. Bailey ma słuszność twierdząc, że nie trzeba, aby ów pieniądz był towarem o niezmiennej wartości; wnioskuje on jednak z tego, że niepotrzebne jest niezależne i od­ mienne od samego towaru określenie wartości. Z chwilą kiedy dana już jest wartość towarów jako ich wspólny pierwiastek jednorodności, mierzenie ich względnej wartości iden­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

191

tyczne jest z jej wyrażaniem. Ale do tego wyrazu nie dojdziemy dopóty, dopóki nie znajdziemy pierwiastka jednorodności, który by różnił się od bezpośredniego bytu towarów. Wynika to już z samego przytoczonego przez Baileya przykładu, dotyczącego distance between A and B *. To speak of their distance they are already supposed as being both points (or lines) of space. Being commuted in points, and points of the same line, their distance may be expressed in inches, or feets etc. The unity of the two commodities A and B is, at the first view, their exchangeabi­ lity. They are „exchangeable" objects. As „exchangeable” objects they are magnitudes of the same denomination. But this „their” existence as an „exchangeable” object must be different from their existence as values in use. What is it (odległości między A i B. Aby mówić o odległości między nimi, założyliśmy już, że są one punktami (bądź liniami) przestrzeni. Z chwilą kiedy A i B prze­ kształcono w punkty, i to w punkty tej samej linii, odległość mię­ dzy nimi może być wyrażona w calach, bądź stopach itp. Na pierwszy rzut oka wspólnym obu tym towarom pierwiastkiem jednorodności jest ich wymienialność. Są one „wymienialnymi” przedmiotami. Jako przedmioty „wymienialne” są wielkościami ta­ kiego samego rodzaju. Ale ten „ich” byt w charakterze „wymie­ nialnych” przedmiotów musi różnić się od ich bytu jako wartości użytkowych. Co to takiego]? Pieniądz sarn jest już wyrazem wartości, zakłada, że wartość istnieje. Pieniądz jako skala cen zakłada z kolei, że nastąpiła już (teoretycznie) przemiana towaru w pieniądz. Jeżeli wartości wszyst­ kich towarów wyrażone są w postaci cen pieniężnych, to mogę je porównywać; zostały już in fact porównane. Aby jednak wartości można było wyrazić w postaci ceny, wartość towarów musiała przedtem wyrazić się w postaci pieniądza. Pieniądz jest tylko for­ mą, w której wartość towarów występuje w procesie cyrkulacji. Ale w jaki sposób mogę wyrazić x bawełny w y pieniądza? Pyta­ nie to sprowadza się do innego: jak w ogóle mogę wyrazić jeden towar w innym towarze, czyli wyrazić towary jako ekwiwalenty? Odpowiedź na to daje tylko rozwój wartości, niezależnie od wyra­ żania jednego towaru w innym. • Patrz niniejszy tom, str. 165/166. — Red. przekl. polak.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

192

Rozdział dwudziesty

„Błędem byłoby mniemać... że stosunek wartości może zachodzić między towarami z różnych okresów, co już z natury rzeczy jest niemożliwe; a skoro jakiś stosunek nie istnieje, to nie można go mierzyć” (tamże, str. 113).

Z takimi bzdurstwami spotkaliśmy się już wyżej *. Kiedy pie­ niądz funkcjonuje jako środek płatniczy, istnieje już „stosunek wartości między towarami z różnych okresów”. Cały proces cyrku­ lacji jest nieustannym porównywaniem of values between commo­ dities at different periods [wartości między towarami z różnych okresów], „Jeżeli on” (p r-niądz) „nie jest dobrym środkiem do porównywania towa­ rów z różnych okresów... to nie jest zdolny do wykonywania funkcji w wy­ padku, gdy nie ma funkcji, którą mógłby pełnić” (tamże, str. 118).

Jako środek płatniczy i skarb pieniądz ma do spełnienia tę właśnie funkcję. Odpisane to jest żywcem z „Verbal Observer” i w rzeczywistości tajemnica tych wszystkich niedorzeczności oozes out in the follo­ wing phrase [przesącza się w następującym zdaniu], które prze­ konywa mnie też o tym, że Bailey jako plagiator zużytkował sta­ rannie przez niego przemilczane „verbal observations” ** . ||836[ „Bogactwo jest właściwością ludzi, wartość — właściwością towarów. Człowiek lub społeczeństwo są bogaci; perła lub diament mają wartość” (tamże, str. 165).

A pearl or a diamond is valuable as a pearl or a diamond, that is by their qualities, as values in use for men, that is as — riches. But there is nothing in a pearl or a diamond by which a relation of exchange between them is given etc. [Perła lub diament mają wartość jako perła lub diament, tzn. wskutek ich właściwości, jako wartości użytkowe dla ludzi, jako bogactwo. Ale ani perła, ani diament nie zawierają nic takiego, co by mogło stanowić o sto­ sunku wymiennym między nimi itd.J. Bailey staje się naraz głębokim filozofem. • Patrz niniejszy tom, str. 175/176, 181. — Red. przekt. polak. •• Patrz niniejszy tom, str, 149, — Red. przekł. polak.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

193

..Różnica między pracą jako przyczyną a pracą jako miarą, w ogóle między przyczyną a miarą wartości" (tamże, str. 170 i nast.) *.

W samej rzeczy, między „measure” („miarą”] (w znaczeniu pie­ niądza) a „cause of value” („przyczyną wartości”] istnieje bardzo istotna różnica (której Bailey nie dostrzega). The „cause” of value przeistacza wartości użytkowe in value. Zewnętrzna miara war­ tości zakłada, że value już istnieje. Złoto np. tylko wtedy może measure the value of cotton [być miarą wartości bawełny], kiedy jako wartości mają one wspólny pierwiastek jednorodności, który różni się zarówno od złota, jak i od bawełny. The „cause” of value jest substancją of value, a przeto i jej immanentną miarą. „Wszelkie okoliczności... które przy wymianie towarów wywierają po­ średnio lub bezpośrednio niewątpliwy wpływ na świadomość ludzką, można uważać za przyczyny wartości” (tamże, str. 182/183).

W istocie znaczy to tylko tyle, że przyczynę wartości towaru lub ekwiwalencji dwóch towarów stanowią okoliczności, które skła­ niają sprzedawcę albo też nabywcę i sprzedawcę, aby poczytywali cośkolwiek za wartość lub ekwiwalent danego towaru. Poznanie „okoliczności” określających wartość jakiegoś towaru nie posunęło się nawet o krok naprzód wskutek tego, że kwalifikuje się je jako okoliczności, które wpływają na „mind” („świadomość”] tych, co dokonują wymiany, a które jako takie okoliczności tkwią też (lub może nie tkwią, albo tkwią w postaci zniekształconego wyobraże­ nia) w świadomości osób dokonujących wymiany. Te same okoliczności (niezależnie od świadomości, mimo że na nią oddziaływają), które zmuszają wytwórców do sprzedaży swoich produktów jako towarów — okoliczności, które sprawiają, że jedna forma produkcji społecznej różni się od innej — nadają ich pro­ duktom (również w świadomości wytwórców) niezależną od war­ tości użytkowej wartość wymienną. „Mind” wytwórców, ich świa­ domość, może nic nie wiedzieć o tym — dla niej może w ogóle nie istnieć to zagadnienie — co in fact określa wartość ich towa­ rów bądź ich produkty jako wartości. Wytwórcy znaleźli się w wa­ runkach, które określają ich mind, chociaż mogą oni o tym nie • Marks streszcza tu myśli Baileya zawarte w X rozdz. „On the difference between a measure and a cause of value". — Red. 13 - Kapital, t. IV, cz. Ill

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

194

Rozdział dwudziesty

wiedzieć. Każdy może robić użytek z pieniędzy jako z pieniędzy, chociaż nie wie, czym jest pieniądz. Kategorie ekonomiczne w na­ der opacznej postaci odzwierciedlają się w świadomości. Bailey przenosi rozwiązanie zagadnienia wartości w sferę świadomości, gdyż teoria zupełnie mu nie dopisała. Zamiast wyłuszczyć, co sam rozumie przez „wartość” (albo przez „cause of value”), Bailey mówi nam: wartość jest tym, co nabywca i sprzedawca wyobrażają sobie w akcie wymiany. Ale w rzeczywistości oto co leży u podstaw tego zdania, roszczą­ cego sobie pretensję do głębi filozoficznej: 1. Le prix courant [Cenę rynkową] określają różne okoliczności, które wyrażają się w stosunku między popytem a podażą i jako takie influence „the mind” of the operators on the market [wpły­ wają na „świadomość” tych, którzy zawierają transakcje na rynku]. Bardzo to doniosłe odkrycie! 2. W przebiegu przemiany wartości towarów w ceny kosztu wchodzą w rachubę „różne circumstances [okoliczności]”, które oddziaływają na świadomość jako „tytuły kompensacyjne” bądź docierają jako takie do świadomości. Jednakże wszystkie te tytuły kompensacyjne oddziaływają jedynie na świadomość kapitalisty jako kapitalisty i wynikają z samej natury produkcji kapitalisty­ cznej, a nie z subiektywnego pojmowania, które jest właściwe na­ bywcy i sprzedawcy. W ich głowach tytuły te istnieją raczej jako same przez się zrozumiałe „odwieczne prawdy”. Bailey, podobnie jak jego poprzednicy, catches at Ricardos [chwy­ ta się Ricardowskiegol pomieszania of values and cost-prices, in order to prove that value is not determined by labour, because cost-prices are deviations from values [wartości z cenami kosztu, aby dowieść, że wartości nie określa praca, gdyż ceny kosztu od­ chylają się od wartości]. Jest to zupełnie słuszne jako zarzut prze­ ciwko identyfikowaniu przez Ricarda wartości z cenami kosztu, ale nie jako zarzut przeciwko samej istocie sprawy. W związku z tym Bailey cytuje po pierwsze to, co sam Ricardo podaje o change in the relative values of 1)8371 commodities, in con­ sequence of a rise in the value of labour [zmianie względnych wartości towarów wskutek podniesienia się wartości pracy]. Na­ stępnie cytuje ustęp o „działaniu czasu” (różnica w czasie pro­ dukcji, bez przedłużenia czasu pracy), ten sam case, który budził

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

195

już wątpliwości u Milla *. Bailey nie dostrzega rzeczywistej ogólnej sprzeczności — the very existence of an average rate of profit, despite the different composition of capital, its different times of circulation etc. [samego faktu istnienia przeciętnej stopy zysku, mimo odmiennego składu kapitału, odmiennych okresów jego cyr­ kulacji itd.]. Powtarza tylko te poszczególne formy, w których ujawnia się sprzeczność, a na które zwrócił już uwagę sam Ricardo i jego następcy. Wtóruje tu więc jedynie innym autorom, nie posu­ wając krytyki ani o krok naprzód. Bailey podkreśla następnie, że koszty produkcji są główną przy­ czyną „of value”, a więc i głównym elementem wartości. Ale — podobnie jak i wcześniejsi autorowie postrikardiańscy — słusznie zwraca uwagę na to, że samo pojęcie kosztów produkcji miewa różne znaczenia. Sam on koniec końców opowiada się wraz z Torrensem za tym, że wartości określa wyłożony kapitał, co jest słuszne, jeżeli chodzi o cost-prices, ale pozbawione sensu, jeżeli nie wynika z samej wartości, czyli jeżeli wartość towaru ma się wyprowadzać z bardziej rozwiniętego stosunku, z wartości kapi­ tału, a nie na odwrót. Ostatni zarzut Baileya: wartości towarów nie można mierzyć za pomocą czasu pracy, jeżeli czas pracy w jednej gałęzi produkcji nie równa się czasowi pracy w innej, tak że towar, w którym ucieleśniło się np. 12 godzin pracy mechanika, ma dwa razy więk­ szą wartość niż towar, w którym ucieleśniło się 12 godzin pracy robotnika rolnego. Oznacza to, co następuje: np. dzień prostej pra­ cy nie jest miarą wartości, skoro istnieją inne dni pracy, które jako composite days [dni pracy złożonej] odnoszą się do dni pracy prostej. Ricardo dowiódł, że ten fact nie stanowi przeszkody, aby mierzyć towary za pomocą czasu pracy, jeżeli dany jest stosunek między pracą prostą a złożoną. Nie wyłuszczył on wprawdzie, jak rozwija się ten stosunek i jak się go określa. Powinno to być objęte przez roztrząsania na temat płacy roboczej i koniec końców sprowadza się do różnej wartości samej siły roboczej, czyli do jej różnych kosztów produkcji (określanych przez czas pracy). A oto ustępy pracy Baileya, zawierające jego wypowiedzi, które streściliśmy wyżej: • Patrz niniejszy tom, str. 95—98. — Red. przekl. polek.

13*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

196

Rozdział dwudziesty

„Nikt tego w istocie nie poda je w wątpliwość, że koszty produkcji są najważniejszą okolicznością określającą ilości, w których następuje wymiana artykułów tej kategorii” (w której nie ma monopolu i możliwy jest increase [wzrost] przy increase of industry [rozszerzeniu produkcji]); „ale najlepsi nasi ekonomiści nie są zupełnie zgodni w tej sprawie, co należy rozumieć przez koszty produkcji, niektórzy utrzymują, że owe koszty stanowi ilość pracy, którą wydatkuje się na wytworzenie danego artykułu; inni zaś, że na tę nazwę zasługuje kapitał zastosowany w tym celu” (tamże, str. 200). „To, co robotnik wytwarza bez kapitału, kosztuje go jego pracę; to, co wytwarza kapitalista, kosztuje go jego kapitał” (tamże, str. 201).

(Ten właśnie wzgląd określa stanowisko Torrensa. Kapitalistę nic nie kosztuje praca, którą on stosuje, kosztuje go tylko kapitał wy­ kładany przezeń na płacę roboczą.) „Wartość pewnej ilości towarów określana jest przez kapitał zastosowany do wytworzenia tych towarów” (tamże, str. 206).

Przeciwko określaniu wartości towarów jedynie przez the quan­ tity of labour contained in them [ilość zawartej w nich pracy] Bailey wysuwa taki zarzut: „Nie może to być słuszne, jeżeli znajdujemy kilka następujących przy­ kładów: 1. Wypadki, kiedy dwa towary zostały wytworzone przez jednako­ wą ilość pracy, a mimo to sprzedaje się je za różne ilości pieniędzy. 2. Wy­ padki, kiedy dwa towary, które przedtem miały taką samą wartość, mają teraz różną wartość, chociaż ilość pracy wydatkowanej na produkcję każ­ dego z nich nie uległa zmianie” (tamże, str. 209). „Nie jest to wyczerpująca odpowiedź” (na pierwszy przykład), „jeżeli wraz z panem Ricardo powie się, że «ocena pracy różnego rodzaju nastę­ puje szybko na rynku z dokładnością wystarczającą do wszystkich prak­ tycznych celów»; albo jeżeli powie się z panem Millem, że «oceniając jedna­ kowe ilości pracy bierze się oczywiście pod uwagę różne stopnie uciążliwości i sprawności». Przykłady tego rodzaju sprawiają, że reguła przestaje powsze­ chnie obowiązywać” (tamże, str. 210). „Istnieją tylko dwa możliwe sposoby porównywania jednej ilości pracy z drugą; jeden polega na tym, że ilości te porównywa się według wydatko­ wanego czasu, drugi zaś — na porównywaniu według osiągniętych wyników" (ten ostatni przy task-work [pracy akordowej]). „Pierwszy sposób można stosować do wszelkich rodzajów pracy; drugi — tylko wtedy, kiedy porów­ nywa się pracę wydatkowaną na artykuły takiego samego rodzaju. Jeżeli więc przy ocenie dwóch różnych rodzajów pracy wydatkowany czas nie określa stosunku między [|839[48 ilościami pracy, to stosunek ten musi pozo­ stać nieokreślony i nie może być określony” (tamże, str. 215).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

197

W związku z drugim przykładem: „Weźmy jakieś dwa towary jednakowej wartości, A i B; jeden z nich wytworzono za pomocą kapitału trwałego, drugi został wytworzony przez pracę bez udziału maszyn. Załóżmy, że wzro­ sła wartość pracy, ale nie nastąpiły żadne zmiany, gdy chodzi o kapitał trwały bądź ilość pracy. Jak utrzymuje sam pan Ricardo, stosunek między A i B zmieni się wtedy natychmiast, tzn. wartość ich przestanie być jedna­ kowa” (tamże, str. 215/216). „Do tych wypadków możemy dodać jeszcze wpływ czasu na wartość. Jeżeli wytworzenie jakiegoś towaru wymaga więcej czasu niż wytworzenie innego, chociaż nie wymaga większej ilości kapitału i pracy, to wartość jego będzie większa. Pan Ricardo przyznaje, że przyczyna ta wywiera wpływ, pan Mili zaś' to neguje itd.” (tamże, str. 217).

Wreszcie znajdujemy jeszcze u Baileya taką oto uwagę, która stanowi jedyny nowy moment w tym przedmiocie: „Tych trzech kategorii towarów” (to jest również zapożyczone u autora „Verbal Observations” — mam na myśli owe trzy kategorie) (mianowicie towary wytworzone w warunkach absolutnego monopolu lub ograniczonego monopolu, np. zboże, lub całkiem wolnej konkurencji) „zupełnie nie można od siebie oddzielić Wszystkie te towary nie tylko wymienia się bezładnie jedne na drugie, ale miesza się je też w procesie produkcji. Toteż jakiś towar może część swej wartości zawdzięczać monopolowi, a część — tym przyczynom, które określają wartość niezmonopolizowanych produktów. Jakiś artykuł, na przykład, można w warunkach niczym nie skrępowanej konkurencji wytworzyć z materiału surowego, który dzięki pełnemu mono­ polowi producent jego sprzeda sześć razy drożej, niż wynoszą jego rzeczy­ wiste koszty” (tamże, str. 223). „W tym wypadku oczywiste jest, że chociaż słuszne będzie twierdzenie, iż wartość artykułu określana jest przez ilość kapitału, którą wydatkował na jego wytworzenie fabrykant, to jednak żadna analiza nie potrafi sprowadzić wartości kapitału do ilości pracy” (tamże, str. 223/224).

Słuszna to uwaga. Ale nie chodzi nam tu wcale o monopol, kie­ dy mamy do czynienia tylko z dwiema kategoriami — z wartością i ceną kosztu. Rozumie się, że przemiana wartości w ceny kosztu wywiera dwojaki wpływ. Po pierwsze: zysk, który dolicza się do wyłożonego kapitału, może być większy lub mniejszy od wartości dodatkowej zawartej w samym towarze, tzn. może wyobrażać wię­ cej lub mniej pracy nieopłaconej, niż sam ten towar zawiera. Do­ tyczy to zmiennej części kapitału i jej reprodukcji w towarze. Ale pomijając ten moment, cena kosztu kapitału stałego — bądź towa­ rów, które jako materiał surowy, matières instrumentales [mate-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

198

Rozdział dwudziesty

riały pomocnicze] i narzędzia pracy, jako warunki pracy wchodzą do wartości nowo wytworzonego towaru — może również być wyż­ sza lub niższa od ich wartości. W ten sposób do towaru wchodzi część ceny, która różni się od wartości i nie zależy od ilości nowo dołączonej pracy, czyli pracy, dzięki której owe warunki produkcji o określonych cenach kosztu przekształcają się w nowy produkt. Rzecz to w ogóle oczywista, że to, co dotyczy różnicy między ceną kosztu a wartością towaru jako takiego — jako wyniku procesu produkcji — dotyczy również towaru, który wchodzi do procesu produkcji jako jego element, w formie kapitału stałego, jako prze­ słanka. Bez względu na to, jak może się różnić kapitał zmienny od wartości i ceny kosztu towaru, zastępuje go określona ilość pracy, stanowiąca składową część wartości nowego towaru, nieza­ leżnie od tego, czy w cenie tego towaru wartość ta wyrażona jest bez zmiany czy też jako wyższa lub niższa. Natomiast różnica mię­ dzy ceną kosztu a wartością przeniesiona zostaje jako istniejący już w założeniu element do wartości nowego towaru, jeżeli element ten wchodzi do ceny towaru, niezależnie od własnego procesu produkcji towaru. Tak więc różnica między ceną kosztu a wartością towaru po­ wstaje w dwojaki sposób: jako następstwo różnicy między ceną kosz­ tu a wartością towarów, które stanowią przesłanki procesu pro­ dukcji nowego towaru; jako następstwo różnicy między wartością dodatkową, którą rzeczywiście dołączono do warunków produkcji, a zyskiem, który oblicza się w stosunku do wyłożonego kapitału. Jednakże każdy towar, który jako Capital constant wchodzi w skład innego towaru, wychodzi sam z innego procesu produkcji jako wynik, produkt. W ten sposób towar występuje na przemian to jako przesłanka produkcji innych towarów, to znów jako wynik procesu, w którym istnienie innych towarów stanowi przesłankę własnej produkcji tego towaru. W rolnictwie (w hodowli bydła) ten sam towar występuje raz jako produkt, innym zaś razem — jako warunek produkcji. Ta znaczna rozbieżność między cenami kosztu a wartościami — której przyczyna tkwi w produkcji kapitalistycznej — wcale nie zmienia tego, że ceny kosztu teraz, jak i przedtem, określane są przez wartości.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

199

4. McCulloch [aj Wulgaryzacja i kompletny rozkład systemu Ricarda pod pozorem jego konsekwentnego rozwinięcia. Cyniczna apologetyka produkcji kapitalistycznej. Niesumienny eklektyzm]

118401 [McCulloch] jest wulgaryzatorem teorii ekonomicznej Ri­ carda, a zarazem najbardziej żałosnym przykładem jej rozkładu. Wulgaryzatorem nie tylko doktryny Ricarda, lecz także Jamesa Milla. W ogóle jest to pod każdym względem wulgarny ekonomista, apologeta istniejącej rzeczywistości. Jedno go tylko w sposób gra­ niczący z komizmem przeraża — mianowicie zniżkowa tendencja zysku; z sytuacji robotników jest zupełnie zadowolony, zadowolony jest ze wszystkich w ogóle sprzeczności ekonomii burżuazyjnej, pod których brzemieniem ugina się klasa robotnicza. Tu wszystko jest w znakomitym stanie. Tu wiadomo mu nawet, że „wprowadzenie maszyn w jednej gałęzi produkcji musi nieuchronnie wy­ wołać w jakiejś innej gałęzi produkcji taki sam lub jeszcze większy popyt na zwolnionych robotników” [McCulloch, „The Principles of Political Eco­ nomy”, Edynburg 1825, str. 181/182].

Tu McCulloch deviates from [odbiega od] Ricarda; podobnie jak w swych późniejszych publikacjach, staje się bardzo mealy-mouthed [słodziutki] dla właścicieli ziemskich. Ale his whole tender anxiety for the poor capitalists, considering the tendency of the rate of profit to fall [całą swą czułą troską otacza biednych kapitali­ stów w obliczu zniżkowej tendencji stopy zysku]! „W odróżnieniu od innych przedstawicieli jakiejkolwiek nauki, pan MacCulloch, jak się zdaje, nie szuka charakterystycznych różnic, lecz tylko podo­ bieństw; kierując się tą zasadą, miesza rzeczy materialne z niematerialnymi, pracę produkcyjną z nieprodukcyjną, kapitał z dochodem, środki wyżywienia robotnika z samym robotnikiem, produkcję z konsumcją i pracę z zyskiem” (T, R. Malthus, „Definitions in Political Economy...”, Londyn 1827, str. 69/70). „Pan McCulloch rozróżnia w swych »Principles oj Political Economy», Londyn 1825, wartość rzeczywistą i wartość względną, czyli wartość wy­ mienną. Pierwsza, mówi on na str. str. 211 i 225, «zależy od ilości pracy wydatkowanej na jej zawłaszczenie lub produkcję, druga zaś — od ilości pracy alb c jakiegokolwiek innego towaru, na którą się ją wymienia»;

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

200

Rozdział dwudziesty

a obydwie te wartości, mówi on dalej (str. 215), są identyczne w zwykłym stanie rzeczy, tzn. wtedy, kiedy podaż towarów na rynku dokładnie odpo­ wiada rzeczywistemu popytowi na nie. Jeżeli są jednak identyczne, to oby­ dwie ilości pracy, o których mówi McCulloch, muszą też być identyczne. Ale na str. 221 stwierdza on, że nie są identyczne, jedna bowiem obejmuje zysk, gdy tymczasem druga go nie obejmuje” („Outlines oj Political Eco­ nomy etc.”, Londyn 1832, str. 25).

McCulloch mówi mianowicie na str. 221 [odsyłacz] swych „Prin­ ciples of Political Economy”: „W rzeczywistości będzie się go” (towar) „zawsze wymieniało na większą ilość” (labour than that by which it has been produced [pracy niż ta, za pomocą której go wytworzono]); „i ta właśnie nadwyżka stanowi zysk".

Mamy tu świetny przykład metody stosowanej przez tego szkoc­ kiego arcyszalbierza. Polemiczne wystąpienia Malthusa, Baileya i in. zmuszają go do rozróżniania real value i exchangeable, czyli relative value. Ale — in principle [w zasadzie] — rozróżnienie to ma u niego taką postać, w jakiej znalazł je u Ricarda. Real value — to towar rozpatrywa­ ny pod kątem widzenia pracy, która potrzebna jest, aby go wy­ tworzyć; relative value — to proporcja różnych towarów, które można wytworzyć w ciągu takiego samego czasu i które dlatego są ekwiwalentami; wobec czego wartość jednego z nich może być wyrażona w takiej ilości wartości użytkowych innego towaru, jaka kosztuje taki sam czas pracy. The relative value towaru w tym Ricardowskim znaczeniu jest tylko innym wyrazem jego real value i znaczy nie więcej niż to, że wymiana towarów odbywa się według zawartego w nich czasu pracy, że więc czas pracy zawarty w obu towarach jest taki sam. Jeżeli zatem cena rynkowa towaru równa się jego exchangeable value (jak to jest wtedy, kiedy demand [po­ pyt] i supply [podaż] równają się sobie), to nabyty towar zawiera tyleż pracy, co i sprzedany. Nabyty towar realizuje tylko swą exchangeable value, czyli sprzedaje się go tylko według jego exchangeable value, jeżeli w zamian otrzymuje się taką samą ilość pracy, jaką w nim oddano. Wszystko powyższe Culloch stwierdza, powtarzając za innymi, jak za panią matką pacierz. Posuwa się jednak za daleko, gdyż tkwi już w nim głęboko Malthusowa definicja of exchangeable value —

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

201

ilość pracy najemnej, którą rozporządza towar. Dlatego też określa on the relative value jako „ilość pracy albo jakiegokolwiek innego towaru, na którą wymienia się towar”. Zastanawiając się nad rela­ tive value, Ricardo zawsze mówi wyłącznie o commodities exclu­ sive of labour, because in the exchange of commodities a profit is only realised, because in the exchange between commodity and labour equal quantities of labour are not exchanged [z wyłączeniem pracy, gdyż w wymianie towarów zysk realizuje się tylko dlatego, że w wymianie towaru na pracę nie wymienia się jednakowych ilości pracy]. Już na samym początku swej książki Ricardo kładzie szcze­ gólny nacisk na to, że określanie wartości 118411 towaru przez zawar­ ty w nim czas pracy różni się toto coelo [o całe niebo] od określa­ nia owej wartości przez ilość pracy, którą towar może nabyć. Z jed­ nej strony ustala on w ten sposób różnicę między ilością pracy zawartą w danym towarze a ilością pracy, którą ten towar rozpo­ rządza. Z drugiej strony wyłącza wymianę towaru i pracy z rela­ tive value of a commodity. Because, if a commodity exchanges with a commodity, equal quantities of labour are exchanged. If it exchanges with labour itself, unequal quantities of labour are ex­ changed, and capitalistic production rests on the inequality of this exchange [względnej wartości towaru. Jeżeli bowiem wymienia się jeden towar na inny, to wymienia się jednakowe ilości pracy. Jeżeli zaś wymienia się towar na samą pracę, to wymienia się niejednako­ we ilości pracy, a produkcja kapitalistyczna opiera się na nierówności tej wymiany]. Ricardo nie tłumaczy, jak można ten wyjątek pogo­ dzić z pojęciem wartości. Stąd spory między jego następcami. Ale wprowadzając ten wyjątek, kierował się on zdrowym instynktem. (W istocie nie jest to wcale wyjątek; jest nim natomiast w ujęciu Ricarda.) Culloch idzie tedy dalej od Ricarda, jest, jak się to może zdawać, konsekwentniejszy od niego. U Cullocha nie ma żadnych luk. Wszystko stanowi zwartą całość. Bez względu na to, czy towar wymienia się na inny towar, czy też wymienia się go na pracę, ten stosunek wymienny stanowi jedna­ kowo the relative value of a commodity [względną wartość towaru]. A jeżeli towary, które się wymienia, sprzedaje się według ich war­ tości (a więc popyt i podaż równają się sobie), to this relative value [ta względna wartość] jest zawsze wyrazem of real value [rzeczy­ wistej wartości]. Znaczy to, że na obu krańcach wymiany znajdują

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

202

Rozdział dwudziesty

się jednakowe ilości pracy. A zatem „w zwykłym stanie rzeczy” towar też wymienia się tylko na taką ilość pracy najemnej, jaka równa się zawartej w nim ilości pracy. Robotnik otrzymuje w wa­ ges tyle materialised labour [pracy zmaterializowanej], ile w za­ mian zwraca kapitałowi in immediate labour [w postaci pracy bez­ pośredniej]. W ten sposób znika źródło of surplus value i wali się cała teoria Ricarda. Tak więc pan Culloch obala z początku tę teorię pod pozorem jej konsekwentnego rozwinięcia. A co przedsiębierze dalej? Potem bezwstydnie rejteruje z obozu Ricarda, szukając sobie oparcia u Malthusa, według którego war­ tość towaru określana jest przez ilość pracy, którą towar nabywa i która musi być zawsze większa od ilości pracy w nim zawartej. Tylko że Malthus głosi powyższą tezę jako to, czym ona jest w isto­ cie, czyli jako przeciwieństwo tezy Ricarda, pan Culloch zaś adop­ tuje to przeciwieństwo, kiedy zaadoptował już tezę Ricarda z po­ zorną konsekwencją (tzn. z konsekwencją bezmyślności), która przekreśla sens teorii Ricarda. Dlatego też Culloch nie rozumie naj­ istotniejszej treści teorii Ricarda — tego mianowicie, jak zysk rea­ lizuje się na podstawie wymiany towarów według ich wartości — i z owej treści rezygnuje. Ponieważ the exchangeable value — która w „zwykłym stanie rynku” równa się według Cullocha to the real value, ale „w rzeczywistości” jest zawsze większa, jako że zysk polega na tej nadwyżce (cudowne to przeciwieństwo i cudowne roz­ ważania, skoro opierają się na [przeciwieństwie „zwykłego stanu” i] „rzeczywistości”) — jest „ilością pracy albo jakiegokolwiek innego towaru”, na którą wymienia się towar, to do „jakiegokolwiek inne­ go towaru” stosuje się to samo, co stosuje się do „labour”. Znaczy to, że towar nie tylko wymienia się na większą ilość of immediate labour, niż jej zawiera, lecz wymienia się na większą ilość of ma­ terialised labour in the other commodities, niż sam jej zawiera; znaczy to, że zysk jest „profit upon expropriation”, i w ten sposób znów wróciliśmy do merkantylistów. Malthus dochodzi do takiego wniosku. U Cullocha wniosek ten rozumie się sam przez się, jed­ nakże w połączeniu z uroszczeniem, że stanowi on rozwinięcie syste­ mu Ricarda. I to doprowadzenie systemu Ricarda do kompletnego rozkła­ du,. przekształcenie go w jakiś bezładny bełkot — przy czym owo

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

203

przekształcenie określa się pyszałkowato jako tego systemu konse­ kwentne rozwinięcie — zostało uznane przez gawiedź, a zwłaszcza przez continental mob [kontynentalną gawiedź] (nie zbrakło w niej oczywiście pana Roschera), za zbyt daleko posuniętą, doprowadzoną do ostateczności konsekwencją systemu Ricarda; owa gawiedź da­ wała w ten sposób wiarę panu Culloehowi, że Ricardowska manie­ ra „odkasływania i plucia” 49, którą p. Culloch przesłania swój bez­ radny, bezmyślny i niesumienny eklektyzm, ma w istocie stanowić naukową próbę konsekwentnego stosowania tego systemu! McCulloch jest całkiem po prostu człowiekiem, który zapragnął dorobić się na systemie ekonomicznym Ricarda, co mu się też w zdumiewający sposób udało. Zupełnie tak samo, jak Say dorobił się na systemie Smitha, z tą tylko różnicą, że Sayowi przyznać przynajmniej należy zasługę doprowadzenia idei Smitha do jakie­ goś formalnego porządku i że tu i ówdzie, jeżeli pominąć miejsca, których nie zrozumiał, pozwalał on sobie też na wątpliwości teore­ tyczne. Ponieważ Culloch dzięki systemowi ekonomicznemu Ricarda otrzymał po raz pierwszy katedrę profesora w Londynie, przeto w interesie jego leżało, aby z początku występować jako zwolen­ nik teorii Ricarda i w szczególności uczestniczyć też w kampanii przeciw właścicielom ziemskim. Z chwilą jednak gdy poczuł twardy grunt pod nogami i w oparciu o Ricarda 118421 zdobył sobie pewną pozycję, dążył głównie do tego, aby wykładać ekonomię polityczną, zwłaszcza zaś system Ricarda, w granicach of whiggism [polityki wigów] i usuwać z niej wszystkie wnioski, które były wigom nie­ miłe. Jego ostatnie rozprawy o pieniądzu, podatkach itp. są jedynie wystąpieniami, biorącymi w obronę każdy gabinet wigów, który w danej chwili sprawował władzę. W ten sposób McCulloch osiągnął intratne stanowisko. Jego prace statystyczne są po prostu catchpennies [elukubracjami obliczonymi na wyciąganie ludziom grosza z kieszeni], O bezmyślnym doprowadzaniu teorii do rozkładu i o jej wulgaryzacji świadczy też sam nasz zuch jako ,,a vulgarian”, o czym będzie jeszcze później mowa, before we hâve done with that spécu­ la ting Scotchman [zanim rozstaniemy się z tym spekulującym Szko­ tem]. W 1828 r. McCulloch wydał „Wealth of Nations” Smitha; czwar­ ty tom tej edycji zawiera jego własne notes and dissertations [przypisy i rozważania), w których, aby zapełnić tom, przedruko­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

204

Rozdział dwudziesty

wuje on po części swe ogłoszone już przedtem kiepskie przyczynki, nie mające absolutnie nic z tematem wspólnego, jak np. rozprawa o „entail” [„majoracie”] itp., po części niemal verbotenus [dosłow­ nie] powtarza swe wykłady z historii ekonomii politycznej, o któ­ rych sam mówi, że „largely drawn upon them” [„szeroko z nich korzystał”], a po części usiłuje na swój sposób dostosować do włas­ nych potrzeb nowe idee, które w tym okresie głosił zarówno Mili, jak i przeciwnicy Ricarda. W swych „Principles of Political Economy” 50 pan McCulloch to tylko robi, że przepisuje własne „notes” and „dissertations”, które sam już przedtem odpisał ze swych wcześniejszych „rozproszonych pism”. Tylko że w „Principles” sprawa ma się jeszcze nieco gorzej, gdyż w „notes” łatwiej można było pozwolić sobie na inconse­ quences [niekonsekwencje] niż w rzekomo metodycznym wykładzie przedmiotu. Toteż przytoczone wyżej tezy, które są wprawdzie po części dosłownie przepisane z „notes” itd., zdają się w tych „notes” w nieco mniejszym stopniu grzeszyć brakiem konsekwencji niż w „Principles”. (Jego „Principles” zawierają ponadto ustępy ścią­ gnięte z Milla, uzupełnione najbardziej niedorzecznymi ilustracja­ mi, oraz reprints [przedruki] artykułów o corn, trade [zbożu, han­ dlu] itp., które McCulloch przedrukowywał już wielokrotnie ver­ botenus pod dwudziestu, być może, rozmaitymi nagłówkami w róż­ nych czasopismach, częstokroć też at different periods [w różnych okresach] w tym samym czasopiśmie.) We wspomnianym IV tomie swego wydania dzieła Adama Smitha (Londyn 1828 r.) Mac mówi (to samo powtarza dosłownie w swych „Principles of Political Economy”, ale bez rozróżnień, które jeszcze w „notes” uważał za nieodzowne): „Trzeba koniecznie rozróżniać wartość wymienną i wartość realną, czyli wartość kosztu towarów lub produktów. Przez pierwsze, czyli przez wartość wymienną towaru lub produktu, rozumiemy to, że towar lub produkt jest w stanie lub ma możność ulec wymianie bądź na inne towary, bądź też na pracę; a przez drugie, czyli przez jego wartość realną lub wartość kosztu, rozumiemy ilość pracy, której wymaga wyprodukowanie lub zawłaszczenie towaru takiego samego rodzaju wtedy, kiedy się tę wartość rozpatruje” (tamże, str. 85/86 [odsyłacz II]). „Towar wytworzony przez określoną ilość pracy” (when the supply of commodities is equal to the effectual demand [kiedy podaż towarów równa się rzeczywistemu popytowi]) „będzie z reguły wymieniany na jaki­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

205

kolwiek inny towar lub będzie nabywał jakikolwiek inny towar, który wy­ tworzony został przez taką samą ilość pracy Nie będzie się go jednak nigdy wymieniać na dokładnie taką samą ilość pracy albo nie będzie nabywał dokładnie takiej samej ilości pracy, jaka go wytworzyła; ale chociaż to nie nastąpi, będzie on jednak zawsze wymieniany na taką samą ilość pracy bądź będzie nabywał taką samą ilość pracy, jak każdy inny towar wytwo­ rzony w takich samych warunkach lub przez taką samą ilość pracy, jak on sam” (tamże, str. 96/97). „W rzeczywistości" (zdanie to MacCulloch powtarza dosłownie w „Principles", gdyż owo „w rzeczywistości" stanowi in point of fact [w rzeczywistości] całą jego argumentację) „towar będzie się zawsze wymieniało na większą ilość" (viz. more labour than that by which it was produced (tzn. na większą ilość pracy niż ta, która go wytworzyła)) „i ta właśnie nadwyżka stanowi zysk. Żaden kapitalista nie miałby powodu" (jak gdyby przy wymianie towarów i dociekaniach na temat ich wartości cho­ dziło o „powody”, którymi kieruje się nabywca), „aby wymienić produkt danej ilości już wykonanej pracy ||843| na produkt takiej samej ilości pracy, którą ma się dopiero wykonać. Byłoby to udzieleniem pożyczki" („to exchan­ ge” would be to „lend” („dokonać wymiany" znaczyłoby „udzielić pożycz­ ki”]) „bez procentu za pożyczkę” (tamże, str 96 [odsyłacz]).

Zacznijmy od końca. Gdyby kapitalista nie otrzymywał z powrotem większej ilości pracy, niż wyłożył w płacy roboczej, he would „lend” without „profit” [to udzielałby „pożyczki” bez „zysku”]. Ale chodzi właśnie o objaśnienie, w jaki sposób może powstać zysk, kiedy wymiana towarów (labour or other commodities) odbywa się według ich wartości. A objaśnienie sprowadza się do tego, że zysku nie można by osiągnąć, gdyby wymieniano ekwiwalenty. Zaczyna się od przy­ puszczenia, że „wymiana” odbywa się między kapitalistą a robot­ nikiem. Aby objaśnić potem, skąd się bierze zysk, przypuszcza się, że między nimi „nie odbywa się” wymiana, ale że pierwszy udziela pożyczki (czyli daje towar), a drugi bierze pożyczkę, czyli płaci dopiero po otrzymaniu towaru. Albo aby objaśnić zysk, mówi się, że kapitalista „nie” otrzymywałby „procentu”, gdyby nie osiągał zysku. Sprawa jest tu błędnie postawiona. Towar, za pomocą które­ go kapitalista płaci the wages, i towar, który otrzymuje on z po­ wrotem jako wynik pracy, są różnymi wartościami użytkowymi. Kapitalista nie otrzymuje więc z powrotem tego, co wyłożył, podob­ nie jak nie otrzymuje tego samego towaru, kiedy wymienia jeden towar na drugi. Na jedno to wychodzi, czy nabywa on jakiś inny towar, czy też kupuje specyficzny towar — pracę — który stwa­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

206

Rozdział dwudziesty

rza mu ów inny towar. Zamiast wartości użytkowej, którą kapita­ lista daje, otrzymuje on inną wartość użytkową, jak we wszelkiej wymianie towarowej. Jeżeli natomiast ma się na względzie jedynie wartość towaru, to nie ma już sprzeczności w tym, że „daną ilość już wykonanej pracy” wymienia się na „taką samą ilość, którą ma się dopiero wykonać” (chociaż kapitalista in fact płaci dopiero wtedy, kiedy the labour is performed), nor to exchange a quantity of labour performed against the same quantity of labour perfor­ med [pracę już wykonano), ani w tym, że daną ilość wykonanej pracy wymienia się na taką samą ilość wykonanej pracy]. To ostat­ nie jest pozbawioną sensu tautologią. Pierwsze zaś zakłada, że „praca, którą ma się dopiero wykonać”, is materialised in another value of use as the labour performed [zmaterializowała się w innej wartości użytkowej niż już wykonana praca]. Mamy tu więc do czynienia z różnicą, a przeto i z wynikającym z samego stosunku powodem wymiany, którego brak w pierwszym wypadku, kiedy a wymienia się tylko na a, jeżeli w tym akcie wymiany chodzi jedy­ nie o ilość pracy. Dlatego też pan Mac ucieka się do powodu. Po­ wód, którym kieruje się kapitalista — to dążenie do otrzyma­ nia z powrotem większej „quantity of labour” niż ta, którą daje. Zysk objaśnia się tym, że kapitalista ma powód, aby osiągnąć „zysk”. Ale z równym skutkiem można by powiedzieć przy sprzedaży to­ warów kupca, przy każdej sprzedaży towarów, która ma na celu nie konsumcję, lecz zysk: He has no motive to exchange the same quantity of performed labour against the same quantity of perfor­ med labour. His motive is to get more performed labour in return than he gives away. Hence he must get more performed labour in the form of money or commodities than he gives away in the form of a commodity or of money. He must, therefore, buy cheaper than he sells, and sell dearer than he has bought [Nie ma on powo­ du, aby daną ilość wykonanej pracy wymieniać na taką samą ilość wykonanej pracy. Powodem, którym on się kieruje, jest otrzyma­ nie większej ilości wykonanej pracy w zamian za tę, którą daje. Toteż musi otrzymać więcej wykonanej pracy w postaci pieniędzy lub towarów, niż sam daje w postaci towarów lub pieniędzy. Musi więc nabywać taniej, niż sprzedaje, i sprzedawać drożej, niż naby­ wa], Mamy tu zatem zysk upon alienation, który objaśnia się nie tym, że odpowiada on prawu wartości, lecz tym, że nabywca i sprze­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

207

dawca nie mają „powodu”, aby kupować lub sprzedawać według prawa wartości. Taki oto jest pierwszy „wielki” wynalazek Maca, wspaniale prezentujący się w Ricardowskim systemie, który prag­ nie pokazać, jak toruje sobie drogę the law of value despite the „motives” of seller and buyer [prawo wartości wbrew „powodom” sprzedawcy i nabywcy]. 118441 Zresztą wywody Maca w „notes” i w jego „Principles” tym tylko się od siebie różnią: W „Principles” Mac Culloch rozróżnia „real value” oraz „rela­ tive value” i mówi, że „under ordinary circumstances” [,,w zwy­ kłych warunkach”] równają się one sobie, ale że „w rzeczywi­ stości” nie mogą się sobie równać, jeżeli ma powstawać zysk. Mówi zatem tylko, że the „fact” przeczy „zasadzie”. W „notes” Mac rozróżnia trzy rodzaje wartości: „Real value”, „relative value” of a commodity in its exchange with other commo­ dities, and relative value of a commodity exchanged with labour. The „relative value” of a commodity in its exchange with another commodity is its real value expressed in another commodity. Or in an „equivalent” [„Rzeczywistą wartość”, „względną wartość” towa­ ru w wymianie na inne towary oraz względną wartość towaru wymienianego na pracę. „Rzeczywista wartość” towaru w wymia­ nie na inny towar jest to jego rzeczywista wartość wyrażona w in­ nym towarze. Czyli w „ekwiwalencie”]. Natomiast its relative value in exchange with labour is its real value expressed in another real value, that is greather than itself [jego względna wartość w wymianie na pracę jest to jego rzeczywista wartość wyrażona w innej rzeczywistej wartości, która jest od niej samej większa]. Znaczy to, że wartością towaru jest jego wymiana na większą wartość, wymiana na nieekwiwalent. Gdyby towar wymieniano na ekwiwalent in labour, to nie byłoby zysku. Wartość towaru in its exchange in labour [w jego wymianie na pracę] jest większą war­ tością. Problemat: Ricardowskie określenie wartości sprzeczne jest z ex­ change of a commodity with labour [wymianą towaru na pracę]. Rozwiązanie Maca: In the exchange of a commodity with labour the law of value does not exist, but its contrary [w wymianie towaru na pracę prawo wartości nie istnieje, lecz istnieje jego przeciwień­ stwo], Gdyby było inaczej, nie można by objaśnić zysku. A dla

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

208

Rozdział dwudziesty

niego, dla zwolennika Ricarda, zysk powinien być objaśniony na podstawie prawa wartości. Rozwiązanie: Prawem wartości (in this case [w tym wypadku]) jest zysk. „W rzeczywistości” Mac mówi tylko to samo, co i prze­ ciwnicy teorii Ricarda, mianowicie to, że gdyby prawo wartości panowało w wymianie między Capital i labour, nie byłoby zysku. Mówią oni, że Ricardowskie prawo wartości jest dlatego błędne. McCulloch zaś mówi, że owo prawo nie istnieje w zastosowaniu do tego wypadku, który ma on objaśnić na podstawie owego prawa; że w tym wypadku przez „wartość rozumie się” co innego. Powyższe dowodzi, że McCulloch nic a nic nie zrozumiał z pra­ wa Ricarda. W przeciwnym razie musiały powiedzieć, że w wy­ mianie towarów, która odbywa się odpowiednio do zawartego w nich czasu pracy, zysk objaśnia się przez okoliczność, iż w to­ warach tkwi „nieopłacona” praca. A zatem nierówna wymiana między kapitałem a pracą objaśnia wymianę towarów według ich wartości oraz zysk, który realizuje się w tej wymianie towarowej. Zamiast tego McCulloch mówi: Towary, które zawierają jednakową ilość czasu pracy, rozporządzają jednakową nadwyżką pracy, któ­ rej nie zawierają. McCulloch chce w ten sposób pogodzić tezy Ri­ carda z tezami Malthusa, utożsamiając określanie wartości towa­ rów przez czas pracy z określaniem wartości towarów przez command of labour [rozporządzanie pracą]. Ale co ma znaczyć twier­ dzenie, że towary, które zawierają jednakową ilość czasu pracy, rozporządzają jednakową nadwyżką pracy ponad zawartą w nich ilość pracy? Znaczy to tylko tyle, że towar, który zawiera określony czas pracy, rozporządza określoną ilością dodatkowej pracy ponad zawartą w nim pracę. Już z samego brzmienia formuły Malthusa wynika, że dotyczy to nie tylko towaru A, zawierającego x czasu pracy, ale także towaru B, który tak samo zawiera x czasu pracy. A więc Mac w następujący sposób rozwiązuje sprzeczność: gdyby obowiązywało Ricardowskie prawo wartości, nie byłby możliwy zysk, a przeto i kapitał oraz produkcja kapitalistyczna. Ale to właś­ nie utrzymywali przeciwnicy Ricarda. I to samo odpowiada im Mac, tym zbija ich argumenty. Nie zdaje sobie przy tym wcale z tego sprawy, jak piękne jest objaśnienie wartości wymiennej w wy­ mianie z pracą, które na tym polega, że wartość jest wymianą na niewartość.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

209

[b) Zniekształcenie pojęcia pracy wskutek objęcia nim procesów natury. Utożsamianie wartości wymiennej z wartością użytkową]

118451 Obaliwszy w ten sposób podstawę teorii ekonomicznej Ri­ carda, pan Mac posuwa się jednak jeszcze dalej i burzy podstawę owej podstawy. Pierwsza trudność, którą nastręczał system Ricarda, polegała na exchange of capital and labour — so as to be corresponding to the „law of value" [wymianie kapitału i pracy — tak, aby odpo­ wiadało to „prawu wartości”]. Druga trudność polegała na tym, że kapitały jednakowej wiel­ kości, bez względu na ich skład organiczny, przynoszą jednakowe zyski — czyli the general rate oj projit [ogólną stopę zysku]. W isto­ cie rzeczy stanowi to nie docierające do świadomości zagadnienie: jak values przekształcają się w cost-prices? Trudność powstała wskutek tego, że kapitały jednakowej wiel­ kości, lecz o niejednakowym składzie — whether unequal propor­ tions of constant and variable capital, whether of fixed and circu­ lated capital, whether of unequal times of circulation [bądź to nie­ jednakowe proporcje kapitału stałego i zmiennego czy kapitału trwałego i obrotowego, bądź też niejednakowy czas cyrkulacji] — uruchamiają niejednakowe ilości pracy bezpośredniej, a przeto i nie­ jednakowe ilości pracy nieopłaconej, a zatem nie mogą też w pro­ cesie produkcji przywłaszczać sobie surplus value lub surplus pro­ duce jednakowej wielkości. Nie mogą tedy otrzymywać jednako­ wych zysków, jeżeli zysk jest tylko the surplus value calculated in regard to the value of the whole capital advanced [wartością dodatkową obliczoną w stosunku do całego wyłożonego kapitału]. Jeżeli jednak the surplus value jest czymś innym niż pracą (nie­ opłaconą), to praca nie stanowi w ogóle the „foundation and mea­ sure" of the value of commodities [„podwaliny i miary" wartości towarów]. Ricardo sam wykrył powstające tu trudności (aczkolwiek nie w ich ogólnej formie) i uznał, że stanowią one wyjątki from the rule of value [z reguły wartości], Malthus odrzucił wraz z tymi wyjątkami samą regułę, ponieważ wyjątki stanowiły regułę. Tor­ rens, również w polemice z Ricardem, sformułował przynajmniej w pewnym stopniu zagadnienie stwierdzając, że chociaż kapitały 14 - Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

210

Rozdział dwudziesty

jednakowej wielkości uruchamiają niejednakowe ilości prący, pro­ dukują jednak towary o jednakowych „wartościach”, hence /przeto) nie praca określa wartość. Tak samo Bailey i inni. Wyjątki, na które wskazał Ricardo, Mili ze swej strony także uznał za wyjątki, przy czym nie budziły one w nim wątpliwości prócz jednej jedy­ nej formy. Znalazł on, że tylko w jednym jedynym wypadku przyczyna wyrównywania zysków kapitalistów sprzeczna była z rule [regułą], A był to następujący case [wypadek]: Niektóre towary znajdują się przez dłuższy czas w procesie produkcji (np. wino w piwnicy) i w tym czasie nie wydatkuje się na nie pracy; jest to okres, w ciągu którego poddaje się je działaniu takich lub innych procesów naturalnych. (Takim okresem jest np. nie notowana przez Milla długa przerwa w pracy na roli, jak i przerwa w pracy w prze­ myśle garbarskim, zanim przystępuje się tam do stosowania pew­ nych nowych środków chemicznych.) A jednak uwzględnia się ten czas jako przynoszący zysk. Czas, w ciągu którego towaru nie pod­ daje się działaniu pracy, uważa się za czas pracy. (To samo bywa w ogóle tam, gdzie wchodzi w rachubę dłuższy czas cyrkulacji.) Mili „wymigał się”, że tak powiem, z kłopotliwej sytuacji, oświad­ czając, że czas, w ciągu którego trzyma się np. wino w piwnicy, można by uważać za czas, w ciągu którego wchłania ono pracę, chociaż — w myśl założenia — faktycznie jest inaczej. W prze­ ciwnym razie należałoby powiedzieć, że „czas” stwarza zysk, a czas jako taki jest tylko „dźwiękiem i dymem”51. Culloch nawiązuje do tego galimatiasu Milla, a raczej na swój zwykły napuszony plagiatorski sposób reprodukuje go w ogólnej formie, w której utajony absurd wychodzi na jaw i szczęśliwie usunięta zostaje ostatnia resztka systemu Ricarda, jak i w ogóle wszelkiej myśli ekonomicznej. Przy bliższym rozpatrzeniu wszystkie wymienione wyżej trud­ ności sprowadzają się do takiej oto jednej: Ta część kapitału, która w postaci towarów wchodzi do procesu produkcji jako materiał lub narzędzie, nie dołącza nigdy do pro­ dukcji więcej wartości, niż jej posiadała przed tą produkcją. A dzie­ je się tak dlatego, że ma ona tylko dzięki temu wartość, iż stanowi ucieleśnioną pracę, a zawarta w niej praca przez wejście jej do procesu produkcji in no way is altered [wcale się nie zmienia]. Ta część kapitału jest tak dalece uniezależniona od procesu produkcji,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

211

do którego wchodzi, i zależna od społecznie określonej pracy, re­ quired for its own production [potrzebnej, aby ją samą wytworzyć], że jej własna wartość zmienia się, kiedy jej zreprodukowanie wy­ maga więcej lub mniej czasu pracy, niż go ona sama zawiera. Jako wartość ta część kapitału wchodzi tedy bez zmiany do procesu pro­ dukcji i bez zmiany z niego wychodzi. Jeżeli w ogóle do tego pro­ cesu rzeczywiście wchodzi i ulega zmianie, to mamy tu zmianę, której ulega jej wartość użytkowa, której ulega ona sama jako wartość użytkowa. I wszystkie operacje, przez które przechodzi materiał surowy, bądź które wykonywane są przez narzędzia pracy, są jedynie procesami, którym ulegają one jako określony materiał surowy itp. i jako określone narzędzia (wrzeciona itd.), są procesami ich wartości użytkowej, nie mającymi nic wspólnego z ich war­ tością wymienną. Wartość wymienna zachowuje się w tej IÎ846I zmianie. Voilà tout [Ot i wszystko]. Inaczej rzecz się ma z tą częścią kapitału, którą wymienia się na siłę roboczą. Wartością użytkową siły roboczej jest praca, ów element, który stwarza wartość wymienną. Ponieważ praca, której dostarcza siła robocza w procesie konsumcji przemysłowej, więk­ sza jest od pracy, której wymaga własna reprodukcja siły robo­ czej, która otrzymywanej przez nią płacy roboczej dostarcza ekwi­ walentu, przeto wartość, którą kapitalista otrzymuje w wymianie od robotnika, jest większa od ceny zapłaconej przez kapitalistę za tę pracę. Z powyższego wynika zatem, że przy jednakowej stopie wyzysku pracy ten spośród dwóch kapitałów jednakowej wielkości, który uruchamia mniej żywej pracy — czy to dlatego, że jego zmienna część jest od razu mniejsza w stosunku do części stałej, czy też dlatego, że dłuższy jest czas cyrkulacji lub czas produkcji, w ciągu którego nie następuje jego wymiana na pracę, nie styka się on z pracą, nie wchłania jej — że ten kapitał wytwarza mniej wartości dodatkowej i w ogóle towar o mniejszej wartości. W ja­ kiż tedy sposób stworzone wartości mogą mimo to równać się sobie, a wartości dodatkowe mogą być proporcjonalne do wyłożonego kapitału? Ricardo nie mógł na to odpowiedzieć, gdyż tak sformu­ łowane pytanie jest niedorzeczne, jako że w rzeczywistości nie produkuje się ani jednakowych wartości, ani jednakowych wartości dodatkowych. Ponieważ jednak Ricardo nie wiedział, jaka jest geneza ogólnej stopy zysku, przeto nie wiedział też, na czym polega 14*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

212

Rozdział dwudziesty

przemiana of values w specyficznie odmienne od nich cost-prices [ceny kosztu]. Ale Mac usuwa trudność opierając się na absurdalnym „wykrę­ cie” Milla. Znajduje się taki sposób na zaradzenie złu, że frazesem bez treści zagaduje się charakterystyczną różnicę, która jest przy­ czyną zła. A charakterystyczna różnica oto na czym polega: War­ tość użytkowa siły roboczej — to praca, dlatego stwarza ona war­ tość wymienną. Wartość użytkowa innych towarów — to wartość użytkowa w odróżnieniu od wartości wymiennej, wskutek czego żadna zmiana, której doświadcza ta wartość użytkowa, nie wywiera wpływu na przesądzoną z góry wartość wymienną owych towarów. Kłopot usuwa się w ten sposób, że wartości użytkowe towarów nazywa się wartościami wymiennymi, a operacje, przez które prze­ chodzą te towary jako wartości użytkowe, usługi, które jako war­ tości użytkowe świadczą w produkcji, nazywa się pracą. W taki sposób mówi się przecież w potocznym życiu o zwierzętach robo­ czych i maszynach roboczych, a język poetycki używa nawet takich np. zwrotów, że żelazo trudzi się w hartującym żarze, bądź że trudzi się jęcząc pod ciosami młota. Ono nawet krzyczy. 1 nic łat­ wiejszego, niż dowieść, że każda „operacja” jest pracą, jako że praca jest operacją. Z równym powodzeniem można dowieść, iż wszystko cielesne obdarzone jest czuciem, gdyż wszystko, co czuje, jest cielesne. „Jako pracę można słusznie zdefiniować wszelki rodzaj czynności lub operacji, które mają na celu osiągnięcie pożądanego wyniku, bez względu na to, czy wykonują je ludzie, zwierzęta, maszyny bądź też siły natury” (tamże, str. 75 [odsyłacz I])

I nie dotyczy to bynajmniej [tylko] narzędzi pracy. W istocie rzeczy stosuje się w równej mierze do materiałów surowych. Wełna ulega a physical action or operation [działaniu fizycznemu lub operacji fizycznej], kiedy wchłania barwnik. Nie można w ogóle oddziaływać na jakąś rzecz fizycznie, mechanicznie, chemicznie itd. w celu „osiągnięcia pożądanego wyniku”, jeżeli sama rzecz nie reaguje. Nie można więc poddawać rzeczy obróbce, jeżeli sama rzecz nie pracuje. I w ten sposób wszystkie towary wchodzące do procesu produkcji powiększają wartość nie tylko dzięki temu, że ich własna wartość zostaje zachowana, lecz i dzięki temu, że stwa­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

213

rzają nową wartość przez to, że „pracują”, że nie są tylko uprzed­ miotowioną pracą. Usuwa to, oczywiście, wszelkie trudności. W grun­ cie rzeczy mamy tu tylko parafrazę, przemianowanie Sayowskich „produkcyjnych usług kapitału”, „produkcyjnych usług ziemi” itp. Z tymi parafrazami i przemianowaniami Ricardo ustawicznie po­ lemizuje, i, mirabile dictu [o dziwo], polemizuje z nimi Mac w tej samej „dissertation” czy „notę”, w której z uroczystą miną raczy czytelnika swym zapożyczonym u Milla i przez siebie upiększonym wynalazkiem. Występując przeciwko Sayowi, McCulloch chętnie sięga do swych Ricardowskich reminiscencji i przypomina sobie, że owe „usługi produkcyjne” są w rzeczywistości tylko właściwościa­ mi, które w procesie produkcji ujawniają rzeczy jako wartości użyt­ kowe. Rozumie się jednak, że z chwilą kiedy tym „usługom pro­ dukcyjnym” nadaje on sakramentalną nazwę „pracy”, wszystko to od razu się zmienia. ||847l Kiedy Mac szczęśliwie przemienił już towary w robotni­ ków, rozumie się już samo przez się, że ci robotnicy otrzymują też płacę roboczą i że oprócz ich wartości, którą posiadają jako „accumulated labour”, należy im też dawać płacę roboczą za ich „operacje” albo „czynności”. Tę płacę roboczą towarów zgarniają per procura kapitaliści; jest ona „płacą roboczą należną nagroma­ dzonej pracy’’, alias zyskiem. I w ten sposób [w mniemaniu McCullocha] dowiedziono, że jednakowy zysk, który przynoszą jednakowe kapitały — niezależnie od tego, czy uruchamiają dużo lub mało pracy — wynika bezpośrednio z określania wartości przez czas pracy. Najdziwniejsze — jak już nadmieniliśmy — jest to, że w tej samej chwili, kiedy Mac, biorąc za punkt wyjścia koncepcję Milla, przywłaszcza sobie poglądy Saya, zwalcza on Saya zdaniami za­ pożyczonymi u Ricarda. O tym, jak Mac dosłownie ściąga z Saya — tyle tylko, że tam, gdzie Say mówi o action, Mac wyraz ten za­ stępuje wyrazem labour — najlepiej przekonać się można na podstawie następujących ustępów książki Ricarda, poświęconych polemice z Sayem: „Pan Say... poczytuje mu” (Adamowi Smithowi) „za błąd, że «zdolność tworzenia wartości przypisuje wyłącznie pracy ludzkiej. Dokładniejsza ana­ liza pokazuje nam, że wartość powstaje dzięki działaniu pracy lub raczej

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

214

Rozdział dwudziesty

dzięki pracowitości człowieka, w połączeniu z działaniem tych sił, których dostarcza natura, oraz z działaniem kapitału. Nieznajomość tej zasady nie pozwoliła Smithowi stworzyć teorii, która by trafnie ujmowała wpływ ma­ szyny na produkcję bogactwa» 52. Przeciwstawiając się zdaniu Adama Smitha, Say mówi... o wartości, którą nadają towarom siły natury. Chociaż siły te znacznie powiększają wartość użytkową towarów, to jednak nigdy nie do­ dają im wartości wymiennej, o której mówi Say” (David Ricardo, „Principles", trzecie wydanie, Londyn 1821, str. 334—336). „Maszyny i siły natury mogą w bardzo znacznym stopniu powiększyć bogactwo kraju, lecz nic... nie dodają... do wartości tego bogactwa” (tamże, str. 335 [odsyłacz]).

Ricardo, podobnie jak wszyscy wybitni ekonomiści, a więc i Adam Smith (mimo że w przystępie dobrego humoru Smith uznał kiedyś wołu za productive labourer53 [pracownika produkcyjnego]), pod­ kreśla, że praca jako działalność ludzka, jeszcze lepiej — jako społecznie określona działalność ludzka, jest jedynym źródłem war­ tości. Ricardo tym właśnie różni się od innych ekonomistów, że z wielką konsekwencją ujmuje wartość towarów jako same tylko „représentations” społecznie określonej pracy. Wszyscy ci ekono­ miści zdają sobie z tego w większym lub mniejszym stopniu spra­ wę — Ricardo w większym niż inni — że wartość wymienną rze­ czy należy ujmować tylko jako wyraz, specyficznie społeczną formę działalności produkcyjnej ludzi, jako coś toto genere [zupełnie] odmiennego od rzeczy i ich użytkowania w charakterze rzeczy, czy to w procesie konsumcji przemysłowej, czy też konsumcji nieprzemysłowej. Dla ekonomistów wartość jest w istocie jedynie rzeczowym wyrazem wzajemnego stosunku między produkcyjnymi działalnościami ludzi, między ich pracami. W polemice z Sayem Ricardo przytacza następujące słowa Destutta de Trący, zazna­ czając przy tym wyraźnie, że jest to i jego, Ricarda, opinia. „Ponieważ jest rzeczą pewną, że nasze uzdolnienia fizyczne i umysłowe stanowią nasze jedyne pierwotne bogactwo, przeto zastosowanie tych uzdol­ nień" (uzdolnień ludzkich), „praca pewnego rodzaju" (a więc labour jako realizacja sił ludzkich), „jest naszym jedynym pierwotnym skarbem; tylko przez to zastosowanie stwarzamy wszystkie owe rzeczy, które zwiemy bo­ gactwem... Prócz tego pewne jest, że wszystkie owe rzeczy wyobrażają tylko pracę, która je stworzyła, i jeżeli mają wartość lub nawet dwie różne wartości, to mogą je mieć tylko jako pochodną wartości pracy, której są wynikiem” (David Ricardo, tamże, str. 334).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

215

A więc towary, w ogóle rzeczy, mają wartości jedynie jako wy­ razy 118481 pracy ludzkiej; nie dlatego, że są same w sobie czymś jako rzeczy, lecz dlatego, że są inkarnacjami pracy społecznej, I ktoś ośmielił się powiedzieć, że nieszczęsny Mac doprowadził doktrynę Ricarda do ostatecznych konsekwencji, ten sam Mac, który, w swym bezmyślnym dążeniu do eklektycznego „wyzyskania” teorii Ricarda wraz z przeciwstawnymi jej poglądami, identyfikuje zasadę tej teorii i wszelkiej ekonomii politycznej, samą pracę jako działalność ludzką, i to społecznie określoną działalność ludzką, z czynnościami fizycznymi, właściwymi towarom jako wartościom użytkowym, jako rzeczom! Ten właśnie Mac, który gubi samo po­ jęcie pracy! Rozzuchwalony przez „wybieg” Milla, McCulloch ściąga z Saya, a jednocześnie w polemice z nim powołuje się na zdania Ricarda, przy czym ściąga akurat te zdania Saya, przeciwko którym Ricardo w dwudziestym rozdziale, zatytułowanym „Wartość i bogactwo”, stanowczo występuje jako z gruntu przeciwstawnym poglądom jego i Smitha. (Roscher powtarza oczywiście, że Mac — to Ricardo do­ prowadzony do ostatecznych konsekwencji 54.) Tylko że Culloch jest bardziej niedorzeczny od Saya, który „czynności” ognia, maszyn itp. nie nazywa pracą. I jest bardziej niekonsekwentny. Według Saya wiatr, ogień itp. stwarzają „wartość”, Mac zaś sądzi, że stwa­ rzają wartość tylko te wartości użytkowe, te rzeczy, które można zmonopolizować; jak gdyby wiatr lub parę, lub wodę można sto­ sować jako siły napędowe nie posiadając wiatraka, maszyny pa­ rowej, koła wodnego! Jak gdyby ci, co posiadają, monopolizują te rzeczy, których posiadanie jedynie pozwalałoby na zastosowanie sił natury, nie monopolizowali także i tych sił natury! Powietrza, wody itp. mogę mieć, ile zapragnę. Ale jako czynniki produkcji mam je tylko wtedy, kiedy mam te towary, te rzeczy, których użycie sprawia, że tamte działają jako takie czynniki! A więc pod tym względem Mac stoi jeszcze niżej od Saya. W tej wulgaryzacji Ricarda mamy przed sobą objaw najbardziej kompletnego i bezmyślnego rozkładu jego teorii. „Jeżeli jednak ów wynik” (the result produced by the action or operation of any thing [wynik osiągnięty dzięki czynności lub operacji ja­ kiejkolwiek rzeczy]) „wywołany jest przez pracę lub operację sił natury.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

216

Rozdział dwudziesty

które nie mogą być ani zmonopolizowane, ani zawłaszczone przez większą lub mniejszą liczbę jednostek, z wyłączeniem innych, to nie ma on wartości. To, co wykonują owe siły natury, wykonują bezpłatnie" (J. R. McCulloch [w Adama Smitha „An Inquiry into the Nature and Causes of Wealth of Nations”, tom IV, Edynburg 1828], str. 75 [odsyłacz I]).

Jak gdyby to, what is done by cotton, wool, iron or machinery, were not also done „gratuitously” [co wykonuje bawełna, wełna, żelazo lub maszyna, nie było też wykonywane „bezpłatnie”]. Ma­ szyna kosztuje, za operacje wykonywane przez maszynę nie płaci się. Wartość użytkowa towaru nic nie kosztuje, skoro zapłacono już za jego wartość wymienną. ..Człowiek, który sprzedaje oliwę, nie żąda zapłaty za jej właściwości naturalne Oceniając koszty produkcji oliwy, bierze on w rachubę wartość pracy zużytej na jej uzyskanie i to stanowi jej wartość” (H. C. Carey, „Prin­ ciples of Political Economy...”, część I. Filadelfia 1837, str. 47).

Polemizując z Sayem, Ricardo podkreślił właśnie, że np. działanie maszyny równie mało kosztuje, co działanie wiatru i wody. „Usługi... które świadczą nam siły natury oraz maszyn y... są dlatego pożyteczne., że powiększają wartość użytkową; ponieważ wykonują one swą pracę bezpłatnie... pomoc, której nam udzielają, dołącza do wartości wymiennej” (David Ricardo [„Principles”, wyd. Londyn 1821], str 336/337).

dla nas jednak nic nie trzecie,

Mac więc nie zrozumiał nawet najprostszych tez Ricarda. Ale ten cwaniak tak oto myśli sobie: Jeżeli wartość użytkowa bawełny, maszyn itp. nic nie kosztuje, jeżeli nie opłaca się jej poza wartością wymienną tych towarów, to, wręcz przeciwnie, tę wartość użyt­ kową sprzedają ci, którzy stosują bawełnę, maszyny itp. Sprzedają to, co ich nic nie kosztuje. 118491 Brutalna bezmyślność naszego zucha wyziera z tego, że gdy uznał on już „zasadę” Saya, wykłada potem z wielką emfazą teorię renty gruntowej, ściągając ją ze wszelkimi szczegółami z Ricarda. Ponieważ ziemia jest „siłą natury... którą zmonopolizowała lub zawłaszczyła większa lub mniejsza liczba jednostek z wyłączeniem innych”, to jej natural vegetative action or „labour” [naturalna czynność wegetatywna albo „praca”], jej siła wytwórcza, ma war­ tość, i w ten sposób renta znajduje objaśnienie w the productive

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

217

power [sile wytwórczej] ziemi, jak u fizjokratów. Przykład ten dobitnie charakteryzuje sposób, w jaki Mac wulgaryzuje Ricarda. Z jednej strony ściąga on z Ricarda jego rozważania, które mają sens jedynie w powiązaniu z Ricardowskimi przesłankami, a z dru­ giej przejmuje od innych autorów (rezerwuje sobie jedynie „no­ menklaturę” i zmiany dokonane cichaczem) zupełne zaprzeczenie tych przesłanek. A powinien by właściwie tak powiedzieć: „Rent is the wages of land” pocketed by the landowner [„Renta jest płacą roboczą ziemi” zgarnianą przez właściciela ziemi], „Jeżeli kapitalista wydatkuje takie same kwoty na płace robotników, na utrzymanie koni lub na wynajęcie maszyny i jeżeli ci robotnicy, konie i ma­ szyna mogą wykonać taką samą ilość pracy, to jej wartość będzie oczywiście taka sama, bez względu na to, kto z nich ją wykonał” (J. R. McCulloch, tam­ że, str. 77 [odsyłacz I]).

Co innymi słowy znaczy: Wartość produktu kształtuje się odpo­ wiednio do wartości wyłożonego kapitału. Takie oto jest zagadnie­ nie, które należy rozwiązać. Według Maca sformułowanie zagad­ nienia jest „obviously" [„oczywiście"] jego rozwiązaniem. Ponieważ jednak np. maszyna wykonuje a greater piece of work [większą ilość pracy] niż the men displaced by it [robotnicy, których ona zastąpiła], więc jeszcze bardziej „obviously” jest to, że wartość pro­ duktów maszyny, zamiast zmniejszyć się, musiałaby się powiększyć w porównaniu z wartością produktów robotników, którzy „wyko­ nują taką samą pracę”. Ponieważ maszyna wykonuje, być może, 10 000 pieces of work w tym samym czasie, w którym robotnik wykonuje jedną, a każda piece ma taką samą wartość, to produkt maszyny powinien by być 10 000 razy droższy od produktu „of man” [„robotnika”]. Zresztą, w dążeniu, aby odróżnić się od Saya — według Maca bowiem wartość stworzona zostaje nie przez działanie sił natury, lecz tylko przez działanie sił zmonopolizowanych lub wytworzo­ nych przez pracę — Mac nie może powściągnąć swej gadatliwości i wpada znów w Ricardowską frazeologię. Tak np. pisze on, że the labour of wind produces the desired effect on ship (produces a chan­ ge in it) [praca wiatru oddziaływa w pożądany sposób na statek (wywołuje w nim zmianę)].

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

218

Rozdział dwudziesty

„Ale wartość tej zmiany nie powiększa się wskutek działania lub pracy rozpatrywanych sił natury i od nich w żadnym stopniu nie zależy, lecz zależy od tej ilości kapitału, czyli produktu pracy minionej, która przyczy­ niła się do wywołania owego wyniku; zupełnie tak samo, jak koszty prze­ miału zboża nie zależą od działania wiatru lub wody, które porusza młyn, lecz od wysokości kapitału zużytego w tej operacji” (tamże, str. 79 [od­ syłacz I[).

Tu naraz przemiał o tyle tylko powiększa wartość zboża, o ile kapitał, „produkt pracy minionej”, is „wasted” in the act of grinding [„zużył” się w operacji przemiału]. A więc nie dlatego, że „trudzi się” kamień młyński, lecz dlatego, że wraz z „waste” [„zużyciem”] kamienia młyńskiego również i zawarta w nim wartość, ucieleśnio­ na w nim praca, is „wasted” [„zużyła” się]. Po tych cudownych roztrząsaniach Mac tak oto streszcza mądrość zapożyczoną przezeń u Milla i Saya i godzi w ten sposób pojęcie wartości ze wszystkimi sprzecznymi z nim zjawiskami: „We wszystkich dyskusjach toczących się wokół wartości... słowo praca oznacza... bądź bezpośrednią pracę człowieka, bądź pracę kapitału wytwo­ rzonego przez człowieka, bądź też jedno i drugie” (tamże, str. 84 [odsyłacz do odsyłacza II]).

Przez labour !]850l należy przeto rozumieć pracę człowieka, na­ stępnie jego accumulated labour i wreszcie użyteczne zastosowanie wartości użytkowych, tzn. te ich właściwości fizyczne i inne, które przejawiają się w procesie konsumcji (przemysłowej). W oderwaniu od tych właściwości wartość użytkowa jest niczym. Wartość użyt­ kowa działa jedynie w konsumcji. A zatem: przez wartość wymien­ ną produktów pracy rozumiemy wartość użytkową tych produktów, gdyż ta wartość użytkowa polega jedynie na jej działaniu, czyli, jak o tym mówi Mac, na jej „pracy” w przebiegu konsumcji, bez względu na to, czy ta konsumcja jest czy nie jest przemysłowa. Ale rodzaje „operacji”, „działań” lub „prac” wartości użytkowych, podobnie jak i ich miary naturalne, tak samo różnią się od siebie, jak różnią się te wartości użytkowe. Cóż więc jest tym pierwiast­ kiem jednorodności, tym ich miernikiem, który pozwala nam na ich porównywanie? Jest nim ogólny wyraz „praca”, który podsta­ wia się pod te całkiem odmienne funkcje wartości użytkowych, gdy samą pracę zredukowano już do słów: „operacje” lub „dzia­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

219

łanie”. A zatem na utożsamieniu wartości użytkowej z wartością wymienną kończy się ta wulgaryzacja Ricarda, którą dlatego mu­ simy potraktować jako ostatni i najbardziej plugawy wyraz roz­ kładu szkoły jako takiej. „Zysk z kapitału jest tylko inną nazwą płacy roboczej należnej nagroma­ dzonej pracy'' (Mac, „Principles etc.”, 1825 r„ str. 291),

tzn. inną nazwą płacy roboczej, którą uiszcza się towarom za usłu­ gi, świadczone przez nie w procesie produkcji w charakterze war­ tości użytkowych. Ta płaca robocza należna nagromadzonej pracy ma zresztą u pa­ na McCullocha jeszcze swój własny utajony sens. Napomknęliśmy już, że — oprócz miejsc ściągniętych z Ricarda, Milla, Malthusa i Saya, a stanowiących właściwy trzon pism McCullocha — sam on nieustannie reprints [przedrukowuje] i sprzedaje pod różnymi tytułami swą „nagromadzoną pracę”, wciąż „largely drawing” upon what he had got paid before [„czerpiąc obficie” z tego, za co mu już przedtem zapłacono]. Tę manierę egzekwowania of „wages of accumulated labour” [„płacy roboczej należnej nagromadzonej pra­ cy”] poddano już w 1826 r. szczegółowemu rozbiorowi w specjalnej rozprawie; a czego jeszcze nie dokonał McCulloch w tym drawing of wages for accumulated labour w okresie od 1826 do 1862!55 (Na­ wet i ten żałosny frazes o „płacy roboczej należnej nagromadzonej pracy” przywłaszcza sobie Roscher w roli Tucydydesa 56.) A oto wspomniana wyżej rozprawa: Mordecai Mullion, „Some Illustrations of Mr. McCulloch’s Principles of Political Economy”, Edynburg 1826 57. Wyłuszczono tu, jaką drogą nasz chevalier d’in­ dustrie [rycerz przemysłu] zyskał sobie imię. Dziewięć dziesiątych ściąga on z A. Smitha, Ricarda i in., pozostałą dziesiątą część prze­ pisuje ustawicznie ze swej własnej nagromadzonej pracy, „którą w najbezczelniejszy i godny potępienia sposób wciąż w kółko po­ wtarza”. Mullion udowadnia np., że McCulloch nie tylko sprzedaje na zmianę pismom „Edinburgh Review”58, „Scotsman”58 lub re­ dakcji „Encyclopaedia Britannica” 60 te same artykuły jako własne „dissertations”, jako nowe prace, lecz że np. przedrukowuje do­ słownie w różnych rocznikach „Edinburgh Review” te same arty­ kuły, przestawiając tylko gdzieniegdzie tekst i dając im nową wywieszkę. W związku z powyższym Mullion tak mówi o „tym

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

220

Rozdział dwudziesty

niewiarogodnym partaczu”, o „tym najbardziej ekonomicznym ze wszystkich ekonomistów”: „Artykuły pana McCullocha są zupełnie niepodobne do ciał niebieskich, pod jednym wszakże względem przypominają gwiazdy — powracają bowiem w określonych porach” (tamże, str. 21).

Nic dziwnego, że McCulloch wierzy w „płacę roboczą należną nagromadzonej pracy”! Opinia, jaką cieszy się pan Mac, świadczy o tym, czego swym ordynarnym tupetem potrafią dopiąć podobni rycerze przemysłu. ll850al O tym, jak McCulloch wyzyskuje niektóre tezy Ricarda, aby dodać sobie powagi, czytelnik może przekonać się m. in. w „Edinburgh Review” z marca 1824 r., gdzie ten przyjaciel of wa­ ges of accumulated labour (bazgranina ta nosi tytuł „Considera­ tions on the accumulation of Capital” [„Rozważania o akumulacji kapitału”]) wybucha wobec spadku stopy zysku prawdziwą jere­ miadą. „Autor... daje następujący wyraz obawom, którymi napawa go spadek zysku; «Pozory rozkwitu, które obserwujemy w Anglii, są zwodnicze; plaga ubó­ stwa dotknęła niepostrzeżenie szerokie rzesze obywateli i mcc oraz wielkość narodu zachwiane są w posadach... Tam gdzie stopa procentowa jest niska, jak to widzimy w Anglii, niska jest też stopa zysku i rozkwit narodu prze­ kroczył już swój punkt kulminacyjny». Twierdzenia te muszą zaskoczyć każdego, komu znana jest doskonała sytuacja Anglii” ([McCulloch, „Discours sur l'économie”, przełożył] Prévost, str. 197).

Pan Mac nie powinien by niepokoić się z tego powodu, że „land” gets better „wages” than „iron, bricks, etc.”. The cause must have been, that it „labours” harder [„ziemia” otrzymuje lepszą „płacę roboczą” niż „żelazo, cegły itp.” Przyczyną tego, należy przy­ puszczać, jest jej bardziej gorliwa „praca”]. |XIV—850a|| *

||XV—9251 (Ślepej kurze czasem też trafi się ziarno. Coś takiego pewnego razu przydarzyło się również McCullochowi. Ale nawet i tutaj, w tej postaci, jak on ujmuje sprawę, mamy tylko świa­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

221

dectwo braku konsekwencji, McCulloch bowiem nie odróżnia war­ tości dodatkowej od zysku. A po wtóre, jest to znów jeden z jego bezmyślnie eklektycznych plagiatów. Według takich facetów jak Torrens i inni, których zdaniem wartość określana jest przez ka­ pitał, podobnie też i według Bailyea, zysk należy rozpatrywać w jego stosunku do kapitału (wyłożonego). Panowie ci — w od­ różnieniu od Ricarda — nie identyfikują zysku z wartością do­ datkową, lecz tylko dlatego, że w ogóle nie odczuwają potrzeby objaśnienia zysku w oparciu o wartość, formę bowiem, w której występuje wartość dodatkowa — zysk jako stosunek wartości do­ datkowej do wyłożonego kapitału — biorą za formę pierwotną; w gruncie rzeczy ujmują tylko w słowa tę zewnętrzną formę prze­ jawiania się wartości dodatkowej. A oto jak brzmią odpowiednie miejsca u Maca, który 1. jest zwolennikiem Ricarda, a 2. ściąga teksty wprost — a nić po­ średnio — u przeciwników Ricarda: Reguła Ricarda [„wzrost zysku nie mógłby nigdy nastąpić inaczej niż przez spadek płacy roboczej, a spadek zysku — tylko przez wzrost płacy roboczej”] ma zastosowanie jedynie „w tych wypadkach, kiedy nie zmienia się produkcyjność przemysłu'’ (McCulloch, „The Principles of Political Eco­ nomy...”, Londyn 1825, str. 373), tzn. tego przemysłu, który dostarcza capital constant. „Zysk zależy od swego stosunku do kapitału, za pomocą którego został wytworzony, a nie od stosunku do płacy roboczej. Jeżeli produkcyjność przemysłu ogólnie podwoiła się i jeżeli uzyskaną dzięki temu nadwyżkę produktu dzieli się między kapitalistę i robotnika, to stosunek udziału kapitalisty do udziału robotnika pozostaje bez zmiany, chociaż stopa zysku w stosunku do wyłożonego kapitału wzrosła” (tamże, str. 373/374).

Nawet w tym wypadku, jak to również nadmienia i Mac, można by powiedzieć, że płaca robocza obniżyła się względnie, w stosunku do produktu, gdyż podniósł się zysk. (W tym jednak wypadku podniesienie się zysku byłoby przyczyną obniżenia się płacy robo­ czej.) Rachunek ten opiera się wszakże na błędnym sposobie obli­ czania płacy roboczej jako udziału w produkcie, a p. John Stuart Mili usiłuje — jak to już widzieliśmy wyżej — tą sofistyczną drogą uogólnić prawo Ricarda 61.) |XV—92511

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

222

Rozdział dwudziesty

5. Wakefield [Kilka zarzutów przeciwko Ricardowskiej teorii „wartości pracy” i teorii renty gruntowej] IIXIV—850al Rzeczywiste zasługi Wakefielda, jeżeli chodzi o poj­ mowanie kapitału, oświetliliśmy już wyżej w dziale zatytułowanym „Przemiana wartości dodatkowej w kapitał”62. Tutaj poruszymy tylko to, co bezpośrednio łączy się z tematem: „Gdyby pracę uważano za towar, a kapitał, produkt pracy, za inny to­ war i gdyby wartości owych dwóch towarów były regulowane przez jedna­ kowe ilości pracy, to we wszystkich warunkach daną ilość pracy wymie­ niano by na taką ilość kapitału, jaką wytworzyła jednakowa ilość pracy; pracę minioną wymieniano by zawsze na jednakową ilość pracy teraźniejszej. Ale wartość pracy w stosunku do innych .towarów — przynajmniej wtedy, kiedy płaca robocza ma udział w podziale produktu — nie jest określana przez jednakowe ilości pracy, lecz przez stosunek między podażą a popy­ tem” (Wakefield, odsyłacz na str. 230/231 t. I jego wydania „Wealth of Nations” Smitha. Londyn 1836).

Według Wakefielda więc nie można by wytłumaczyć zysku, gdy­ by opłacano wartość pracy. W II tomie wspomnianego wyżej wydania dzieła Adama Smitha Wakefield zamieścił następującą uwagę; „Produkt dodatkowy83 stanowi zawsze rentę: można jednak płacić rentę, która nie składa się z produktu dodatkowego" (tamże, str. 216). „Jeżeli”, jak to jest w Irlandii, „przeważną część ludności doprowadza się do tego, że żywi się ona ziemniakami, mieszka w nędznych chałupach i chodzi w łachmanach, a za przyzwolenie na takie życie musi oddawać wszystko, co zdoła wyprodukować jeszcze prócz chałup, łachmanów i ziem­ niaków, to właściciel gruntu, na którym mieszkają ci ludzie, otrzymuje tym więcej, im mniejsze są ich wymagania, i to nawet wtedy, kiedy przychód osiągany przez kapitał i pracę pozostawałby bez zmiany. To, co oddają nie­ szczęśni dzierżawcy, zagarnia właściciel ziemski. W ten sposób obniżenie poziomu życia rolników stanowi jeszcze jedną przyczynę powstawania pro­ duktu dodatkowego... Obniżenie płacy roboczej wywiera na produkt dodatko­ wy taki sam wpływ, jak obniżenie poziomu życia rolników; łączny produkt pozostaje bez zmiany, zwiększa się tylko nadwyżka; producenci otrzymują mniej, właściciel ziemski zaś otrzymuje więcej” (tamże, str. 220/221).

W tym wypadku zyskowi nadaje się nazwę renty, zupełnie tak samo, jak nadaje mu się nazwę procentu, kiedy robotnik, jak

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

223

np. w Indii, pracuje za pomocą kapitału wyłożonego przez kapi­ talistę (chociaż sam jest nominalnie od niego niezależny) i musi mu oddawać cały surplus produce.

6. Stirling [Wulgarne objaśnienie zysku przez stosunek wzajemny popytu i podaży] Stirling (Patrick) James, „The Philosophy of Trade etc.”, Edyn­ burg 1846. „Ilość każdego towaru powinno się regulować w ten sposób, aby podaż takiego towaru w stosunku do popytu nań była mniejsza od podaży pracy w stosunku do popytu na pracę. Różnica między ceną lub wartością towaru a ceną lub wartością wydatkowanej nań pracy stanowi zysk lub nadwyżkę, której Ricardo nie może objaśnić za pomocą swej teorii” (tamże, str. 72/73).

118511 Ten sam autor mówi nam: „Jeżeli wartości towarów tak mają się do siebie jak ich koszty produkcji,, można to nazwać poziomem wartości" (str. 18).

Gdyby więc popyt na pracę odpowiadał jej podaży, to pracę sprzedawano by według jej wartości (niezależnie od tego, co by Stirling rozumiał przez wartość). A gdyby popyt na towar, in which the labour is worked up [na który wydatkowano pracę], odpowiadał jego podaży, to towar sprzedawano by według jego kosztów produkcji, przez które Stirling rozumie the value of labour [wartość pracy]. Cena towaru równa się wtedy to the value of la­ bour worked up in it [wartości wydatkowanej nań pracy], A cena pracy on a par [znajduje się na poziomie] jej własnej value. Hence the price of the commodity like the price of the labour worked up in it. Hence, there would be no profit or surplus [Cena towaru równa się przeto cenie wydatkowanej nań pracy. Nie byłoby przeto w danym wypadku zysku, czyli nadwyżki]. Zatem Stirling tak oto objaśnia zysk, czyli nadwyżkę: Podaż pracy w stosunku do popytu na pracę musi być większa od podaży towaru, in which the labour is worked up [na który

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

224

Rozdział dwudziesty

wydatkowano pracę], w stosunku do popytu na ten towar. Sprawy trzeba tak ułożyć, aby towar sprzedawano drożej, niż płaci się za zawartą w nim pracę. Pan Stirling uważa to za objaśnienie zjawiska nadwyżki, gdy tymczasem mamy tu jedynie parafrazę tego, co dopiero należy objaśnić. Rozpatrując sprawę bliżej, przekonamy się, że możliwe tu są tylko trzy wypadki: [1.] Cena pracy znajduje się on „the par of value” [na „poziomie wartości”], tzn. że popyt na pracę i jej podaż odpowiadają cenie pracy, która równa się jej wartości. Towar trzeba wtedy sprzedawać powyżej jego wartości albo sprawy trzeba tak ułożyć, aby podaż towaru była niższa od popytu na niego. Mamy tu „profit upon alienation” tout pur [w najczystszej postaci „zysk przez zbycie”], tylko z dodaniem warunku, w którym ten zysk jest możliwy. [2.] Popyt na pracę jest większy od jej podaży, a cena pracy jest wyższa od jej wartości. Wtedy kapitalista zapłacił robotnikowi więcej, niż wart jest wytworzony przez niego towar, a nabywca musi zapłacić kapitaliście podwójną nadwyżkę: po pierwsze tę, którą kapitalista zapłacił d’abord robotnikowi, a na.stępnie — zysk kapitalisty. [3.] Cena pracy jest niższa od jej war­ tości, a podaż pracy większa od popytu na nią. Wtedy nadwyżka powstaje wskutek tego, że pracę opłaca się poniżej jej wartości, a sprzedaje się [w towarze] według jej wartości lub przynajmniej powyżej jej ceny. Jeżeli z rozumowania Stirlinga usunąć wszystkie nonsensy, to, jego zdaniem, nadwyżka powstaje dlatego, że kapitalista kupuje pracę poniżej jej wartości, a odsprzedaje ją w postaci towaru po­ wyżej jej ceny. Inne wypadki — jeżeli się je wyłuska z nadanej im przez Stirlinga komicznej formy, która zakłada, że producent ma sprawy tak „ułożyć”, aby sprzedawać swój towar powyżej jego wartości albo powyżej „the par of value” [„poziomu wartości”] — sprowadzają się do tego, że skoro popyt na jakiś towar jest większy od jego podaży, cena rynkowa podnosi się powyżej wartości. Co na pewno nie jest jakimś nowym odkryciem i objaśnia tylko taki rodzaj „nadwyżki”, jaki nigdy nie nastręczał najmniejszych nawet trudności ani Ricardowi, ani komukolwiek innemu. |XIV—85111

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

225

7. John Stuart Mili [Nadaremne usiłowania, aby z teorii wartości bezpośrednio wyprowadzić Ricardowską tezę o odwrotnej proporcjonalności między stopą zysku a wielkością płacy roboczej] [a) Pomieszanie stopy wartości dodatkowej ze stopą zysku. Elementy koncepcji of „profit upon alienation”. Mętna koncepcja „wyłożonych zysków" kapitalistów]

11VII—3191 W zacytowanej wyżej rozprawce64, zawierającej w gruncie rzeczy wszystkie oryginalne idee pana Johna Stuarta Milla z zakresu ekonomii politycznej (w odróżnieniu od jego gru­ bego podręcznika 65), czytamy w szkicu IV, zatytułowanym „O zysku i procencie”: „Narzędzia i surowce, podobnie jak i inne rzeczy, kosztowały pierwotnie samą tylko pracę... Praca zastosowana do wytworzenia narzędzi i surowców, w połączeniu z pracą zastosowaną później do przetwarzania surowców za pomocą narzędzi, daje łączną ilość pracy zastosowanej do wyrobu gotowego towaru... Dlatego zastępowanie kapitału znaczy tyleż, co zastępowanie płacy wydatkowanej na zastosowaną pracę” ([John Stuart Mill, „Essay on some Unsettled Questions of Political Economy”, Londyn 1844], str. 94).

Powyższe jest samo w sobie błędne, jako że the employed labour [zastosowana praca] i uiszczona płaca robocza bynajmniej nie są czymś identycznym. Wręcz przeciwnie, the employed labour równa się sumie płacy roboczej i zysku. Zastąpienie kapitału oznacza zastąpienie pracy opłaconej (wages) i pracy nie opłaconej przez kapitalistę, lecz przez niego sprzedanej (zysku). Pan Mili miesza tu „employed labour” and that portion of the employed labour which is paid for by the capitalist that employs it [„zastosowaną pracę” z ową częścią zastosowanej pracy, którą opłaca stosujący ją kapitalista]. Już samo to pomieszanie nie jest zbyt pochlebnym świadectwem zrozumienia przez Milla teorii Ricarda, której on rzekomo naucza. Co się tyczy kapitału stałego, to należy jeszcze ubocznie zazna­ czyć, że chociaż każda jego część sprowadza się do previous labour [pracy minionej], a więc można wyobrazić sobie, iż w jakimś czasie reprezentował on zysk bądź płacę roboczą, bądź też jedno i drugie, 15 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

226

Rozdział dwudziesty

to jednak z chwilą kiedy kapitał ten już powstał, część jego nie może nadal sprowadzać się ani do zysku, ani też do płacy roboczej, jak np. nasiona itd. Mili nie odróżnia wartości dodatkowej od zysku. Twierdzi przeto (co jest słuszne w zastosowaniu do wartości dodatkowej przekształ­ conej już w zysk), że stopa zysku równa się stosunkowi ceny pro­ duktu do ceny środków produkcji wydatkowanych na jego wy­ tworzenie (z ceną pracy włącznie). (Patrz str. 92/93.) A jednocześnie chce on wyprowadzić bezpośrednio prawa rządzące stopą zysku z Ricardowskiego prawa, w którym Ricardo plącze wartość do­ datkową z zyskiem, chce dowieść, że „zysk zależy od płacy robo­ czej, wzrasta bowiem, kiedy płaca robocza spada, i spada, kiedy płaca robocza wzrasta”. Pan Mili nie rozumie dobrze samego pytania, które usiłuje roz­ wiązać. Sformułujemy przeto zwięźle jego pytanie, zanim zapo­ znamy się z jego odpowiedzią. Stopa zysku jest stosunkiem war­ tości dodatkowej do łącznej sumy wyłożonego kapitału (capital constant i capital variable dodane do siebie), gdy tymczasem sama wartość dodatkowa jest nadwyżką ilości pracy wykonanej przez robotnika ponad tę ilość pracy, którą wyłożono dla niego w formie płacy roboczej; a więc wartość dodatkową rozpatruje się tylko w stosunku do kapitału zmiennego, czyli kapitału wyłożonego na płacę roboczą, a nie w stosunku do łącznego kapitału. Stopa war­ tości dodatkowej i stopa zysku są przeto dwiema odmiennymi sto­ pami, chociaż sam zysk jest tylko wartością dodatkową, rozpatry­ waną sub certa specie (z określonego punktu widzenia). O stopie wartości dodatkowej można słusznie utrzymywać, że wyłącznie „zależy od płacy roboczej, że wzrasta, kiedy płaca robocza spada, i spada, kiedy płaca robocza wzrasta”. (Jeżeli chodzi o sumę war­ tości dodatkowej, twierdzenie to byłoby mylne, gdyż zależy ona nie tylko od stopy, według której kapitalista przywłaszcza sobie pracę dodatkową poszczególnego robotnika, lecz zarazem od liczby robot­ ników wyzyskiwanych w tym samym czasie.) Ponieważ stopa zysku jest stosunkiem wartości dodatkowej do łącznej wartości wyłożo­ nego kapitału, przeto wpływa na nią oczywiście i określa ją spadek bądź wzrost wartości dodatkowej, a więc the rise or fall of wages [wzrost lub spadek płacy roboczej]; ale oprócz tego określenia stopa zysku obejmuje też ||320| określenia, które nie zależą od wzrostu

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

227

lub spadku płacy i których nie można do tych zjawisk bezpośrednio sprowadzić. Pan John Stuart Mili, który, z jednej strony, wraz z Ricardem utożsamia bezpośrednio zysk z wartością dodatkową, z drugiej zaś strony (kierując się względami polemicznymi wobec przeciwników Ricarda), pojmuje stopę zysku nie w Ricardowskim znaczeniu, lecz w jej rzeczywistym sensie, tj. jako stosunek wartości dodatkowej do łącznej wartości wyłożonego kapitału (capital variable plus ca­ pital constant), mozoli się, aby dowieść, że stopę zysku bezpośrednio określa prawo określające wartość dodatkową i sprowadzające się po prostu do tego, że im mniejsza jest część dnia pracy, którą przywłaszcza sobie sam robotnik, tym większa jest część, która przypada kapitaliście w udziale, i vice versa. Rozejrzymy się teraz w udręce Milla, w której najgorsze jest to, że nie uprzytamnia on sobie dokładnie, jakie właściwie zagadnienie pragnąłby rozwiązać. Gdyby Mili trafnie sformułował samo zagadnienie, nie mógłby rozwiązać go w taki błędny sposób. Mili mówi więc: „Chociaż narzędzia, surowce i budynki same są produktem pracy, to jed­ nak nie można całej ich wartości sprowadzić do płac robotników, którzy je wytworzyli”. (Mili powiedział wyżej: Zastąpienie kapitału jest zastąpieniem płacy roboczej.) „Należy zarachować zysk osiągnięty przez kapitalistów na tych płacach. Ostatni produkujący kapitalista powinien ze swego produktu zastąpić nie tylko płace robocze, uiszczone przez niego samego i przez wy­ twórcę narzędzi, lecz również i zysk wytwórcy narzędzi, wyłożony przez niego samego z jego własnego kapitału” (tamże, str. 98). A zatem „zysk nie stanowi wyłącznie nadwyżki po zastąpieniu nakładów; wchodzi on w skład samych nakładów. Kapitał wydatkuje się po części na uiszczenie bądź zwrot płac roboczych, a po części na wypłatę zysków innych kapitalistów, których współudział był potrzebny do skompletowania środków produkcji” (tamże, str. 98/99). „Dlatego dany artykuł może być produktem takiej samej jak przedtem ilości pracy, a mimo to jego koszt produkcji zmniejsza się, jeżeli pewna część zysku, który ostatni producent ma zapłacić poprzednim produ­ centom, może być zaoszczędzona... Niemniej jednak słuszne jest twierdzenie, że stopa zysku zmienia się w odwrotnym stosunku do kosztów produkcji płacy roboczej” (tamże, str. 102/103).

Wychodzimy tu oczywiście zawsze z założenia, że cena towaru równa się jego wartości. Sam pan Mili prowadzi na tej podstawie swe badania. 15*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

228

Rozdział dwudziesty

D’abord zyski w dopiero co przytoczonym rozumowaniu Milla bardzo przypominają profits upon alienation; but passons outre [zysk przez zbycie; ale nie będziemy się nad tym zastanawiali]. Trudno o coś bardziej błędnego niż twierdzenie, że jakiś artykuł (jeżeli sprzedaje się go według jego wartości) „jest produktem takiej samej jak przedtem ilości pracy” i że zarazem, dzięki jakiejś okoliczności, można „zmniejszyć koszt produkcji artykułu”. (Było­ by to możliwe jedynie w znaczeniu po raz pierwszy ustalonym przeze mnie, tzn. w sensie rozróżniania [rzeczywistego] kosztu pro­ dukcji danego artykułu i kosztu produkcji poniesionego przez kapL tahstę, jako że nie opłaca on pewnej części owych kosztów e6. W tym wypadku jest też w istocie słuszne, że równie dobrze osiąga on swój zysk za sprawą nieopłaconej pracy dodatkowej swych włas­ nych robotników, jak może go też osiągnąć przez to, że nie dopłaca należności kapitaliście, który dostarcza mu jego capital constant, tzn. nie płaci temu kapitaliście części pracy dodatkowej zawartej w jego towarze i nie opłaconej przez tego kapitalistę (właśnie dlatego stanowiącej jego zysk). Znaczy to zawsze tylko tyle, że kapitalista płaci za towar poniżej jego wartości. Stopa zysku (czyli stosunek wartości dodatkowej do łącznej wartości wyłożonego ka­ pitału) może wzrastać zarówno wskutek tego, że ta sama ilość wyłożonego kapitału staje się obiektywnie tańsza (w następstwie zwiększonej wydajności pracy w tych sferach produkcji, które wy­ twarzają capital constant), jak i wskutek tego, że staje się subiek­ tywnie tańsza dla nabywcy, gdyż płaci on za tę ilość kapitału poniżej jej wartości. Dla nabywcy ilość ta jest zawsze w takich wypadkach wynikiem mniejszej ilości pracy.) 113211 Mili mówi przede wszystkim, że capital constant kapitalisty wytwarzającego gotowy towar sprowadza się nie tylko do wages, lecz także do profits. Rozumowanie Milla ma przy tym taki prze­ bieg: Gdyby wspomniany kapitał stały sprowadzał się jedynie do płac roboczych, to zysk stanowiłby nadwyżkę ostatniego kapitalisty, po zastąpieniu wszystkich wages (a wszystkie (opłacone) nakłady na wytworzenie produktu sprowadzałyby się do płac roboczych), z których składałby się cały wyłożony kapitał. Łączna wartość wy­ łożonego kapitału równałaby się łącznej wartości zawartych w pro­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

229

dukcie płac roboczych. Nadwyżka ponad tę sumę stanowiłaby zysk. A ponieważ stopa zysku równa się stosunkowi tej nadwyżki do łącznej wartości wyłożonego kapitału, stopa ta zwiększałaby się bądź zmniejszała oczywiście odpowiednio do łącznej wartości wy­ łożonego kapitału, tzn. do wartości płac roboczych, których łączna suma stanowi wyłożony kapitał. (Sam ten argument jest w gruncie rzeczy bzdurny, jeżeli rozpatrywać ogólny stosunek pomiędzy zyskiem a płacą roboczą. Pan Mili powinien by był przecież wy­ odrębnić tylko z łącznego produktu z jednej strony część sprowa­ dzającą się do zysków (rzecz to obojętna, czy płaci się je ostatnie­ mu kapitaliście, czy też wcześniejszym kapitalistom, którzy brali udział w produkcji towaru), z drugiej zaś strony część sprowadza­ jącą się do płacy roboczej; wtedy suma zysków równałaby się po dawnemu nadwyżce ponad wartość sumy płac roboczych i sformu­ łowany przez Ricarda „odwrotny stosunek” można by stosować bezpośrednio do stopy zysku. Mylne jednak jest twierdzenie, że łączna suma wyłożonego kapitału sprowadza się do zysku i płacy roboczej.) Ale wyłożony kapitał sprowadza się nie tylko do płacy roboczej, lecz również do wyłożonych zysków. Zysk jest tedy nie tylko nadwyżką ponad wyłożone płace robocze, lecz także nad­ wyżką ponad wyłożone zyski. Stopę zysku określa przeto nie tylko nadwyżka ponad płacę roboczą, lecz również nadwyżka otrzymy­ wana przez ostatniego kapitalistę ponad sumę płac roboczych i zysków, która to suma stanowi w myśl założenia cały wyłożony kapitał. Stopa ta może się więc oczywiście zmieniać nie tylko wskutek wzrostu lub spadku płac roboczych, lecz również wskutek wzrostu lub spadku zysku. I gdybyśmy pominęli tu zmianę stopy zysku wywołaną przez wzrost bądź spadek płac roboczych; gdy­ byśmy przypuścili, co przecież nieraz zdarza się w praktyce, że wartość płac roboczych — tzn. ich koszty produkcji, zawarty w tych płacach czas pracy — pozostaje taka sama, nie zmienia się, to za przewodem pana Milla doszlibyśmy do cudownego prawa, w myśl którego zwiększanie i zmniejszanie się stopy zysku zależy od zwiększania i zmniejszania się zysku. „Koszt produkcji artykułu zmniejsza się, jeżeli pewna część zysku, który ostatni producent ma zapłacić poprzednim producentom, może być zaoszczę­ dzona”.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

230

Rozdział dwudziesty

Powyższe jest w gruncie rzeczy bardzo trafne. Przypuśćmy, że żadna część zysku poprzednich producentów nie była jedynie sur­ charge [narzutem] — profit upon alienation, jak mówi James Steuart. Wtedy wszelkie zaoszczędzenie „części zysku” (jeżeli nie osiąga się go w ten sposób, że późniejszy producent okpiwa wcześ­ niejszego, tzn. płaci mu niecałą wartość, którą zawiera towar) jest oszczędnością osiągniętą na ilości pracy, której wymaga pro­ dukcja danego towaru. (Pomijamy tu zysk, który płaci się np. za czas, kiedy w okresie produkcji kapitał leży bezczynnie itp.) Jeżeli, dajmy na to, potrzeba było dwóch dni na dostarczenie materiału surowego, np. węgla, z kopalni do fabryki, a teraz potrzeba tylko jednego dnia, to „zaoszczędzi się” jeden dzień pracy; dotyczy to jednak zarówno tej części dnia pracy, która sprowadza się do płacy roboczej, jak i tej, która sprowadza się do zysku. Kiedy pan Mili sam uprzytomnił już sobie, że stopa nadwyżki osiąganej przez ostatniego kapitalistę lub w ogóle stopa zysku zależy nie tylko od bezpośredniego stosunku pomiędzy płacą ro­ boczą a zyskiem, lecz od stosunku ostatniego zysku bądź zysku z każdego określonego kapitału do łącznej wartości wyłożonego kapitału, która równa się sumie (wyłożonego na płace robocze) capital variable plus kapitał stały, że, innymi słowy, l|322| stopę zysku określa nie sam stosunek zysku do wyłożonej na płace ro­ bocze części kapitału, a zatem nie same koszty produkcji lub war­ tość płacy roboczej — ciągnie on tak oto dalej: „Dlatego słuszne jest twierdzenie, że stopa zysku zmienia się w odwrotnym stosunku do kosztu produkcji płacy roboczej”.

Mimo że błędne, jest to jednak prawdziwe. Ilustracja, którą w związku z powyższym daje Mili, może ucho­ dzić za klasyczny przykład właściwej ekonomistom maniery ilustra­ cyjnej, co tym bardziej zdumiewa, że autor tej ilustracji jest zara­ zem autorem traktatu o logice 67. „Przypuśćmy np., że 60 robotników rolnych otrzymuje tytułem płacy robo­ czej 60 kwarterów zboża oraz zużywa kapitał trwały i nasiona wartości 60 kwarterów i że wynikiem ich operacji jest produkt, który równa się 180 kwarterom. Jeżeli założyć, że zysk wynosi 5O°/o, to nasiona i narzędzia muszą sprowadzać się do produktu pracy 40 robotników, gdyż płace tych 40 robotników wraz z zyskiem przedsiębiorcy wynoszą 60 kwarterów. Jeżeli

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

231

zatem produkt równa się 180 kwarterom, to jest wynikiem pracy 100 robot­ ników. Załóżmy teraz, że pracę wykonuje ta sama liczba 100 robotników, ale że wskutek jakiegoś wynalazku kapitał trwały i nasiona stały się zbyteczne. Wytwór w wysokości 180 kwarterów można było przedtem otrzymać jedynie przez wyłożenie 120 kwarterów, teraz zaś można go uzyskać wykładając nie więcej niż 100 kwarterów. 180 kwarterów zboża stanowi nadal wynik takiej samej jak przedtem ilości pracy, pracy 100 robotników. Kwartet zboża jest więc nadal produktem 10/is pracy jednego robotnika, gdyż jeden kwarter zboża, który stanowi wy­ nagrodzenie poszczególnego robotnika, jest w istocie produktem takiej samej jak przedtem ilości pracy; niemniej jednak zmniejszył się koszt jego pro­ dukcji; teraz jest produktem ”/n pracy jednego robotnika i niczym więcej, gdy przedtem jego wytworzenie wymagało dołączenia do tej ilości pracy wydatku w formie zwrotu zysku [poprzedniemu kapitaliście], co stanowi zwyżkę o Vs. Gdyby koszt produkcji płacy roboczej pozostał taki sam jak przedtem, zysk nie mógłby się powiększyć. Każdy robotnik otrzymywałby po jednym kwarterze zboża; ale jeden kwarter zboża był podówczas wynikiem takiego samego kosztu produkcji, jak teraz V/s kwartera. Toteż po to by każdy robotnik mógł otrzymywać taki sam jak przedtem koszt produkcji, każdy z nich musiałby otrzymywać 1 kwarter plus Vs kwartera zboża” (tamże, str. 99—103). „Jeżeli więc założymy, iż robotnikowi płaci się tym samym artykułem, który on wytwarza, to sprawą oczywistą jest, że gdy w produkcji tego arty­ kułu oszczędza się cokolwiek na kosztach, a robotnik nadal otrzymuje taki sam jak przedtem koszt produkcji, musi on otrzymywać większą ilość pro­ duktu i to powiększenie ilości odpowiada wzrostowi siły wytwórczej kapi­ tału. Ale jeżeli tak jest w istocie, to nakład kapitalisty będzie miał się zu­ pełnie tak samo jak przedtem do uzyskanego produktu i zysk się nie po­ większy. Przeto zmiany stopy zysku oraz zmiany kosztu produkcji płacy roboczej idą w parze i są od siebie nieodłączne. Teza Ricarda jest zatem zupełnie słuszna, jeżeli przez niskie płace robocze rozumie on nie tylko płace, które są produktem mniejszej ilości pracy, lecz i płace, które wypro­ dukowano mniejszym kosztem, włączając także w ten koszt pracę wraz z wcześniejszymi zyskami" (tamże, str. 104).

W związku z tą świetną ilustracją zanotujmy d’abord, że zawiera ona przypuszczenie, iż wskutek jakiegoś wynalazku zboże produ­ kuje się bez nasion (surowca) i bez capital fixe; fabrykuje się je bez materiału surowego i bez narzędzi pracy, a więc gołymi rękami z powietrza, wody i ziemi. Za tym l|323| niedorzecznym założeniem kryje się jedynie założenie, że produkt wytwarza się bez capital constant, a więc że wytwarza go sama nowo dołączona praca. W ta­ kim razie dowiedzione oczywiście zostało to, co należało dowieść,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

232

Rozdział dwudziesty

mianowicie, że zysk i wartość dodatkowa są identyczne, a więc że i stopa zysku zależy jedynie od stosunku pracy dodatkowej do pracy niezbędnej. Trudność powstała właśnie wskutek tego, że stosunek wartości dodatkowej do stałej [oraz zmiennej] części ka­ pitału — który to stosunek nazywamy stopą zysku — sprawia, iż stopa wartości dodatkowej i stopa zysku różnią się od siebie. Jeżeli tedy założymy, że kapitał stały równa się zeru, to trudność, która powstała wskutek istnienia du Capital constant, usunięto w ten spo­ sób, że abstrahowano od istnienia tego capital constant. Czyli usu­ nęliśmy trudność, zakładając, iż trudność ta nie istnieje. Probatum est [Dowiedliśmy więc]. A teraz sformułujmy prawidłowo zagadnienie lub Millowską ilustrację zagadnienia. W pierwszym założeniu mamy: Capital constant (fixed Capital and seed [kapitał trwały i nasiona])

Capital variable (kapitał wyłożony na płace robocze)

Łączny produkt

Zysk

60 kwarterów

60 kwarterów (60 robotników)

180 kwarterów

60 kwarterów

W przykładzie tym przypuszcza się, że praca dołączona do kapi­ tału stałego równa się 120 kwarterom, a ponieważ każdy kwarter stanowi płacę roboczą za jeden dzień pracy (bądź za rok pracy, który przecież jest jednym dniem pracy składającym się z 365 dni pracy), to 180 kwarterów zawiera tylko 60 dni pracy, a w tej liczbie 30 zastępuje płacę robotników, 30 zaś stanowi zysk. Przy­ puszczamy więc w istocie, że jeden dzień pracy realizuje się w 2 kwarterach, 60 robotników realizuje przeto swe 60 dni pracy w 120 kwarterach, a w tej liczbie 60 stanowi ich płacę roboczą, 60 zaś — zysk kapitalisty. Innymi słowy, przypuszczamy, że przez pół dnia pracy robotnik pracuje dla siebie, aby zastąpić płacę ro­ boczą, a przez drugie pół dnia — dla kapitalisty, stwarzając mu w ten sposób surplus value. Dlatego stopa wartości dodatkowej wynosi 100%, a nie 50%. Natomiast stopa zysku nie wyraża się w stosunku 60 kwarterów do 60, lecz w stosunku 60 kwarterów do 120, wynosi więc nie 100%, lecz tylko 50%, gdyż kapitał zmien­ ny stanowi tylko połowę całego wyłożonego kapitału. Gdyby stała

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

233

część kapitału równała się zeru, to cały wyłożony kapitał składałby się tylko z 60 kwarterów, tylko z kapitału wyłożonego na płacę roboczą, równającego się 30 dniom pracy; zysk i wartość dodatko­ wa, a zatem i ich stopy, byłyby identyczne. Zysk wynosiłby wtedy 100, a nie 50%; 2 kwartery zboża byłyby produktem jed­ nego dnia pracy, 120 kwarterów zboża — produktem 60 dni pracy, mimo że jeden kwarter zboża stanowiłby płacę roboczą tylko za jeden dzień pracy, a 60 kwarterów zboża — płacę roboczą tylko za 60 dni pracy. Mówiąc inaczej: robotnik otrzymywałby jedynie po­ łowę, 50%, swego produktu, gdy tymczasem kapitalista otrzymy­ wałby drugie tyle w stosunku do tego, co wyłożył, czyli 100%. Jak przedstawiałaby się teraz sprawa du Capital constant w wy­ sokości 60 kwarterów? Byłyby one również produktem 30 dni pracy, a jeżeli przypuścić, że w tym capital constant elementy jego produkcji tak również miałyby się do siebie, iż jego trzecia część składałaby się z capital constant, a dwie trzecie — z nowo dołączonej pracy, i że stopy wartości dodatkowej i zysku pozostały­ by również nie zmienione, to mielibyśmy następującą sytuację: Łączny produkt

Capital constant

Capital variable

20 kwarterów

20 kwarterów 60 kwarterów (płaca 20 robot­ ników)

Zysk

20 kwarterów

Stopa zysku wynosiłaby znów 50%, stopa wartości dodatkowej — 100%. Łączny produkt byłby 11324! produktem 30 dni pracy, ale w ich liczbie 10 dni pracy (równające się 20 kwarterom) reprezen­ towałoby pracę minioną (capital constant), a 20 dni pracy — nowo dołączoną pracę 20 robotników, z których każdy otrzymywałby jednak tylko połowę swego produktu tytułem płacy roboczej. Dwa kwartery stanowiłyby po dawnemu produkt pracy jednego robot­ nika, chociaż jeden kwarter po dawnemu stanowiłby płacę jednego robotnika, a jeden kwarter — zysk kapitalisty, który przywłaszczył sobie połowę pracy robotnika. Owe 60 kwarterów, które były wartością dodatkową kapitalisty wytwarzającego gotowy produkt, stanowiły stopę zysku w wyso­ kości 50%, gdyż te 60 kwarterów wartości dodatkowej obliczano nie tylko w stosunku do 60 kwarterów wyłożonych na płacę robo­ czą, lecz także w stosunku do 60 kwarterów wyłożonych in seed

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

234

Rozdział dwudziesty

and fixed capital [na nasiona i kapitał trwały], a więc razem do 120 kwarterów. Jeżeli zatem Mili zakłada, że zysk kapitalisty, który wytworzył nasiona i kapitał trwały o łącznej wartości 60 kwarterów, wynosi też 5O°/o, jeżeli następnie zakłada, że kapitał stały i kapitał zmienny wchodzą tu do produkcji w takiej samej proporcji jak u producenta 180 kwarterów zboża, to mógłby słusznie powiedzieć, że zysk równa się 20 kwarterom, płaca robocza — 20 kwarterom i capital con­ stant — 20 kwarterom. Ponieważ płaca robocza każdego robotnika równa się jednemu kwarterowi, przeto 60 kwarterów zawiera 30 dni pracy, podobnie jak 120 kwarterów zawiera 60 dni pracy. Ale co mówi Mili? „Jeżeli założyć, że zysk wynosi 5O°/o, to nasiona i narzędzia muszą spro­ wadzać się do produktu pracy 40 robotników, gdyż płace tych 40 robotników wraz z zyskiem przedsiębiorcy wynoszą 60 kwarterów”.

U pierwszego kapitalisty, który zatrudniał 60 robotników i dawał im dziennie po jednym kwarterze tytułem płacy roboczej (wydatkowywał więc 60 kwarterów na płacę roboczą), a prócz tego wydatkowywał 60 kwarterów na capital constant, 60 dni pracy realizowało się w 120 kwarterach; jednakże tytułem płacy roboczej robotnicy otrzymywali z tego tylko 60 kwarterów. Innymi słowy, płaca robocza równała się tylko połowie wytworu pracy 60 robot­ ników. A zatem 60 kwarterów kapitału stałego równało się tylko wytworowi pracy 30 robotników; jeżeliby te 60 kwarterów spro­ wadzały się w całości do zysku i płacy roboczej, to płaca robocza wynosiłaby 30 kwarterów i zysk wynosiłby 30 kwarterów, czyli płaca robocza równałaby się pracy 15 robotników i zysk równałby się pracy 15 robotników. Jeżeli jednak zysk wynosi tylko 5O°/o, to dzieje się tak dlatego, że, w myśl założenia, z 30 dni, które zawarte są w 60 kwarterach, 10 równa się pracy minionej (capital constant), a tylko 10 sprowadza się do płacy roboczej. A więc 10 dni zawarte są w capital constant, 20 dni — to nowo dołączone dni pracy, z których jednak tylko 10 dni robotnicy pracują dla siebie, a 10 — dla kapitalisty. Ale pan Mili utrzymuje, że te 60 kwarterów sta­ nowią wytwór 40 robotników, gdy przedtem 120 kwarterów stano­ wiło wytwór 60 robotników. Przedtem 1 kwarter zawierał pół dnia pracy (chociaż stanowił płacę za cały dzień pracy), teraz zaś

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

235

% kwartera równałoby się połowie dnia pracy; a przecież trzecia część produktu (owe 60 kwarterów), którą wyłożono na capital constant, ma zupełnie taką samą wartość, czyli zawiera tyleż czasu pracy, co każda inna trzecia część produktu. Gdyby pan Mili chciał capital constant w wysokości 60 kwarterów sprowadzić wyłącznie do płacy roboczej i zysku, nie zmieniłaby się wcale ilość czasu pracy, którą zawiera ten kapitał. Pozostałoby nadal 30 dni pracy; tylko że zysk równałby się wartości dodatkowej, gdyż nie trzeba by tu zastępować capital constant. Zysk wynosiłby tedy 100%, a nie jak przedtem 50%. Przedtem wartość dodatkowa wynosiła także 100%, ale zysk — tylko 50% i właśnie dlatego, że do kalku­ lacji zysku wchodził capital constant. Mamy tu więc do czynienia z dwojakiego rodzaju chybionymi chwytami Milla. Gdy chodziło o pierwsze 180 kwarterów, trudność polegała na tym, że wartość dodatkowa i zysk nie równały się sobie, gdyż 60 kwarterów wartości dodatkowej trzeba było obliczać nie tylko w stosunku do 60 kwarterów (tej części łącznego produktu, która równała się płacy roboczej), lecz 113251 w stosunku do 120 kwar­ terów, czyli w stosunku do capital constant w wysokości 60 kwarte­ rów plus płaca robocza wynosząca 60 kwarterów. Wartość dodatko­ wa wynosiła przeto 100%, zysk zaś tylko 50%. Trudność tę w zastosowaniu do 60 kwarterów, z których składa się capital constant, pan Mili usuwa zakładając, że cały produkt dzieli się tu między kapitalistę i robotników, czyli że w kształtowaniu du Capi­ tal constant, 60 kwarterów seed [nasion] i narzędzi, capital constant nie uczestniczy. Okoliczność, którą należało wytłumaczyć w zasto­ sowaniu do kapitału I, uznaje się przy kapitale II za nie istniejącą, i w ten sposób uporano się też z samym zagadnieniem. Po wtóre jednak, kiedy pan Mili już założył, że wartość 60 kwar­ terów, które stanowią capital constant w kapitale I, zawiera jedy­ nie pracę [bezpośrednią], że nie zawiera pracy minionej, kapitału stałego, że przeto zysk i wartość dodatkowa, a zatem stopa zysku i stopa wartości dodatkowej są jednakowe pod względem wielkości, że nie ma między nimi różnicy, zakłada on znów coś wręcz prze­ ciwnego, to mianowicie, że między nimi, podobnie jak w wypadku I, istnieje różnica, i że dlatego zysk, jak w wypadku I, wynosi tylko 50%. Gdyby w wypadku I trzecia część produktu nie składała

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

236

Rozdział dwudziesty

się z capital constant, zysk równałby się wartości dodatkowej; łączny produkt składałby się tylko ze 120 kwarterów, równa­ jących się 60 dniom pracy, a z nich 30 dni przywłaszczyliby sobie robotnicy (= 60 kwarterom) i 30 dni — kapitalista (= 60 kwar­ terom). Stopa zysku równałaby się stopie wartości dodatkowej i wynosiłaby 100°/o. Równała się ona 5O°/o, gdyż 60 kwarterów wartości dodatkowej obliczono nie w stosunku do 60 kwarterów (płaca robocza), lecz w stosunku do 120 kwarterów (płaca robocza, seed i capital fixe). W wypadku II Mili zakłada, że capital constant nie uczestniczy w produkcji. Przypuszcza też, że płaca robocza nie uległa zmianie, czyli równa się 1 kwarterowi. A mimo to przy­ puszcza, że zysk i wartość dodatkowa różnią się od siebie, tzn. że zysk wynosi tylko 50%, chociaż wartość dodatkowa wynosi 100%. W istocie przypuszcza on, że 60 kwarterów, trzecia część łącznego produktu, zawiera więcej czasu pracy niż inna trzecia część łącznego produktu, że te 60 kwarterów są wytworem 40 dni pracy, gdy tymczasem pozostałe 120 kwarterów były wytworem tylko 60 dni. Ale w rzeczywistości peeps out the old delusion of profit upon alienation [przeziera tu stare urojenie o zysku przez zbycie), który nie ma nic wspólnego z czasem pracy zawartym w produkcie, ani też z Ricardowskim określaniem wartości. Mili przypuszcza miano­ wicie, że płaca, którą otrzymuje jeden robotnik za jeden dzień pracy, równa się produktowi jego dnia pracy, czyli zawiera tyle czasu pracy, ile on pracuje. Jeżeli tytułem płacy roboczej wydat­ kuje się 40 kwarterów, a zysk równa się 20 kwarterom, to 40 kwar­ terów wydatkowane na płace zawierają 40 dni pracy. Zapłata za 40 dni pracy równa się produktowi 40 dni pracy. Jeżeli na 60 kwar­ terów łącznego produktu przypada zysk w wysokości 50%, czyli 20 kwarterów, to wynika z tego, że 40 kwarterów równa się wy­ tworowi pracy 40 robotników, gdyż, w myśl założenia, 40 kwar­ terów stanowi płacę roboczą, a każdy robotnik otrzymuje po jed­ nym kwarterze dziennie. Skąd więc biorą się pozostałe 20 kwarte­ rów? Wspomnianych 40 robotników pracuje przez jeden dzień, co daje w sumie 40 dni pracy, otrzymują oni bowiem 40 kwarterów. Jeden kwarter jest zatem wytworem jednego dnia pracy. 40 dni pracy wytwarza przeto tylko 40 kwarterów i ani jednego buszla więcej. Skąd więc bierze się 20 kwarterów, które stanowią zysk?

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

237

Podstawą tego nieporozumienia jest stare urojenie o profit upon alienation, tzn. o nominalnym tylko podniesieniu ceny produktu ponad jego wartość. Tu jednak profit upon alienation wydaje się zupełnie niedorzeczny i wręcz niemożliwy, gdyż wartość reprezen­ towana tu jest nie przez pieniądz, lecz przez odpowiednią część samego produktu. Nic łatwiejszego jak wyobrazić sobie, że jeżeli 40 kwarterów zboża jest wytworem 40 robotników, z których każdy otrzymuje dziennie albo rocznie po jednym kwarterze zboża, tzn. tytułem płacy roboczej otrzymuje cały swój produkt, i jeżeli 1 kwar­ ter zboża wyrażony w pieniądzu równa się 3 f. szt., a więc 40 kwar­ terów równa się 120 f. szt., to kapitalista, sprzedając te 40 kwarte­ rów za 180 f. szt., osiąga zysk w wysokości 60 f. szt., czyli w wy­ sokości 50%, czyli 20 kwarterów. Ale wyobrażenie to samo dopro­ wadza się do absurdu, skoro z liczby 40 kwarterów, które wytworzo­ no w ciągu 40 dni pracy i za które robotnicy tytułem płacy otrzy­ mują 40 kwarterów, kapitalista sprzedaje 60 kwarterów. Ma on w ręku zaledwie 40 kwarterów, a sprzedaje 60 kwarterów, czyli o 20 kwarterów więcej, niż ma na sprzedaż. II326I A więc najpierw Mili za pomocą następujących budujących przypuszczeń udowadnia prawo Ricarda, mianowicie błędne prawo Ricarda, które wartość dodatkową miesza z zyskiem: 1. przypuszcza on, że samemu kapitaliście wytwarzającemu capi­ tal constant nie potrzeba kapitału stałego i w ten sposób usuwa się całą trudność wywołaną przez to, że w produkcji uczestniczy capital constant; 2. że chociaż capital constant nie jest kapitaliście potrzebny, to jednak istnieje nadal wprowadzona przez ten kapitał różnica mię­ dzy wartością dodatkową i zyskiem, mimo że capital constant nie istnieje; 3. że ktoś, kto produkuje 40 kwarterów pszenicy, może sprze­ dać 60 kwarterów, gdyż jego łączny produkt sprzedaje się jako capital constant innemu kapitaliście, którego capital constant równa się 60 kwarterom, i gdyż kapitalista nr II osiąga na tych 60 kwarterach zysk w wysokości 50%. Ostatnia niedorzeczność sprowadza się do wyobrażenia o profit upon alienation, który tylko dlatego wydaje się tu taki absurdalny, że zysk stanowić ma nie wyrażona w pieniądzu wartość nominalna,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

238

Rozdział dwudziesty

lecz pewna część samego sprzedanego produktu. W ten sposób więc pan Mili, chcąc uzasadnić koncepcję Ricarda, wyrzekł się jego pod­ stawowego poglądu i znalazł się daleko w tyle za Ricardem, Ada­ mem Smithem i fizjokratami. Jego pierwsza próba uzasadnienia doktryny Ricarda polega więc na tym, że obala on tę doktrynę de prime abord [na samym już wstę­ pie], obala mianowicie jej naczelną zasadę, w myśl której zysk jest tylko częścią wartości towaru, a zatem tylko częścią zawar­ tego w nim czasu pracy, którą kapitalista wprawdzie sprzedaje wraz ze swym produktem, ale za którą nie zapłacił robotnikowi. Według Milla kapitalista płaci robotnikowi za cały jego dzień pra­ cy, a mimo to osiąga zysk. Zobaczmy, co Mill przedsiębierze dalej. Zakłada on, że wskutek jakiegoś wynalazku znika konieczność stosowania nasion i narzędzi rolniczych w produkcji zboża; znaczy to, że, podobnie jak w wypadku z producentem pierwszych 60 kwar­ terów nasion i kapitału trwałego, Mili zakłada, iż dla ostatniego kapitalisty znika konieczność stosowania kapitału stałego. Ale teraz wypadałoby, aby Mili tak oto rozumował: Kapitalista I nie powinien teraz wykładać 60 kwarterów na seed and capital fixe, gdyż powiedzieliśmy, że jego capital constant równa się zeru. Powinien zatem wyłożyć jedynie 60 kwarterów na płacę 60 robotników, którzy pracują przez jeden dzień, co daje w sumie 60 dni pracy. Produkt tych 60 dni pracy równa się 120 kwarterom. Robotnicy otrzymują tylko 60 kwarterów. Kapitalista otrzymuje więc zysk wynoszący 60 kwarterów, czyli 100°/o. Jego stopa zysku równa się dokładnie stopie wartości dodatkowej, tzn. równa się dokładnie stosunkowi czasu pracy, przez który robotnicy pracowali dla siebie, do czasu pracy, przez który pracowali nie dla siebie, lecz dla kapitalisty. Robotnicy pracowali przez jeden dzień, co w sumie daje 60 dni pracy. Produkują 120 kwarterów; otrzymują 60 kwarterów tytułem płacy roboczej. Otrzymują zatem w charakterze płacy roboczej produkt 30 dni pracy, mimo że dali pracę 60 dni. Ilość czasu pracy, którą kosztują 2 kwartery, równa się nadal jednemu dniu pracy. Opłacony przez kapitalistę dzień pracy równa się nadal jednemu kwarterowi, czyli równa się poło­ wie dnia pracy. Produkt zmniejszył się o jedną trzecią, ze 180 do 120 kwarterów; niemniej jednak zysk podniósł się o 5O°/o, miano­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

239

wicie z 50 do 100°/o. Dlaczego? Trzecia część 180 kwarterów zastę­ powała tylko to, co wyłożono na capital constant, nie wchodziła zatem ani do zysku, ani do płacy roboczej. Z drugiej strony owe 60 kwarterów, które robotnicy wyprodukowali, czyli 30 dni ich pracy dla kapitalisty, obliczono nie w stosunku do 60 kwarterów wyłożonych na płacę roboczą, czyli nie w stosunku do 30 dni pra­ cy robotników dla siebie, lecz w stosunku do 120 kwarterów, czyli do 60 dni pracy, które wyłożono na płacę roboczą, nasiona i capital fixe. Chociaż więc z 60 dni przepracowali oni w sumie 30 dni dla siebie i 30 dni dla kapitalisty, chociaż kapitał w wysokości 60 kwar­ terów, wyłożony na płacę roboczą, przyniósł kapitaliście 120 kwar­ terów, jego stopa zysku nie wynosiła 100, lecz tylko 50%, gdyż obliczono ją inaczej: w pierwszym wypadku obliczono w stosunku do 2 x 60, a w drugim — w stosunku do 60. Wartość dodatkowa 113271 pozostała bez zmiany, zmieniła się jednak stopa zysku. Ale jak Mili sobie z tym poczyna? Nie zakłada, że kapitalista [który dzięki wynalazkowi nic nie wydatkuje na kapitał stały] wydatkuje 60 kwarterów, a otrzymuje 120 (z liczby 60 dni pracy — 30), lecz że zatrudnia teraz 100 ludzi, którzy dostarczają mu 180 kwarterów, pod tym wciąż warunkiem, iż płaca robocza za jeden dzień pracy równa się jednemu kwarterowi. Obliczenie będzie się więc tak przedstawiało: Wyłożony kapitał (tylko kapitał zmienny, tylko kapitał wyłożony na płacę roboczą)

Łączny produkt

Zysk

100 kwarterów (płaca za 100 dni pracy)

180 kwarterów

80 kwarterów

Znaczy to, że kapitalista osiąga zysk w wysokości 80%. Zysk równa się tu wartości dodatkowej, a przeto i stopa wartości dodat­ kowej wynosi tylko 80%; przedtem wynosiła 100%, była więc o 20% wyższa. W danym wypadku mamy zatem do czynienia z ta­ kim zjawiskiem, że stopa zysku powiększyła się o 30%, gdy rzeczy­ wista stopa wartości dodatkowej zmniejszyła się o 20%. Gdyby kapitalista po dawnemu wyłożył na płacę roboczą 60 kwarterów, obliczenie tak by się przedstawiało:

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

240

Rozdział dwudziesty

100 kwarterów przynosi 80 kwarterów wartości dodatkowej, 1° •• .. 8 60 „ 48

Jednakże przedtem 60 kwarterów przynosiło 60 kwarterów war­ tości dodatkowej (nastąpił więc 20%-wy spadek). Albo też, mówiąc inaczej, przedtem mieliśmy taki oto obraz: Wyłożony kapitał

Łączny produkt

Wartość dodatkowa

60 kwarterów 10 .. 100 ..

120 kwarterów 20 „ 200 „

60 kwarterów 10 100

Wartość dodatkowa zmniejszyła się tedy (w obu wypadkach liczymy w stosunku do 100 kwarterów) ze 100 do 80 kwarterów, czyli o 20%. (60 : 48 = 100 : 80; 60 : 48 = 10 : 8; 60 : 48 = 5 : 4; 4X 60 = 240 i 48 X 5 = 240.) Rozpatrzmy teraz czas pracy, czyli wartość jednego kwartera. Przedtem 2 kwartery równały się jednemu dniu pracy, tzn. jeden kwarter równał się połowie dnia pracy, czyli 9/is dziennej pracy jednego robotnika. Natomiast teraz 180 kwarterów stanowi pro­ dukt 100 dni pracy; jeden kwarter jest zatem produktem 100/i80 dnia pracy, równa się zatem 1 °/ie dnia pracy. Znaczy to, że produkt zdro­ żał o Vis dnia pracy, czyli że praca stała się mniej wydajna, gdyż przedtem robotnikowi potrzeba było tylko 9/ib dnia pracy na wy­ tworzenie jednego kwartera, gdy tymczasem teraz potrzeba mu 10/i8. Stopa zysku wzrosła, chociaż wartość dodatkowa spadła, a consequently [w wyniku tego] spadła też wydajność pracy, czyli rzeczywista wartość, the cost of production of wages [koszt pro­ dukcji płacy roboczej], wzrosła o Vis, czyli o 11V9%. Przedtem 180 kwarterów było produktem 90 dni pracy (1 kwarter był pro­ duktem 0O/i8o dnia pracy = Vż dnia pracy — Vis dnia pracy). Teraz jest to produkt 100 dni pracy (1 kwarter = 10%80, czyli 10/is dnia pracy). Przypuśćmy, że dzień pracy = 12 godzinom = 60 X 12 mi­ nut = 720'. 113281 Wtedy osiemnasta część jednego dnia pracy, a więc 720/is, będzie równała się 40'. W pierwszym wypadku robot­ nik daje kapitaliście 9/is tych 720 minut, czyli połowę, czyli 360'. A zatem 60 robotników daje mu 360 X 60. W drugim wypadku robotnik daje kapitaliście 8/ib tych 720 minut, czyli tylko 320 . Ale

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

241

pierwszy kapitalista zatrudnia 60 robotników, a więc osiąga zysk w wysokości 360 X 60. Drugi zatrudnia 100 robotników, ma tedy zysk w wysokości 100 X 320 — 32 000' . Pierwszy ma 360 X 60 = 21 600'. Zysk drugiego jest tedy wyższy od zysku pierwszego, gdyż 100 robotników po 320 minut dziennie daje więcej niż 60 robot­ ników po 360 minut dziennie. Zysk drugiego kapitalisty jest tylko dlatego wyższy od zysku pierwszego, że zatrudnia o 40 robotników więcej; jednakże zysk, który przynosi temu kapitaliście jeden ro­ botnik, jest stosunkowo mniejszy. Zysk jego jest większy, chociaż stopa wartości dodatkowej zmniejszyła się, a więc spadła wydajność pracy, koszty zaś produkcji of real wages wzrosły, tzn. powiększy­ ła się ilość zawartej w nich pracy. Ale pan Mili chciał przecież dowieść coś wręcz przeciwnego. Przypuśćmy, że kapitalista nr I, który nie dokonał „wynalazku” pozwalającego na produkcję zboża bez nasion i bez capital fixe, stosuje również (tak samo jak kapitalista nr II) 100 dni pracy, gdy tymczasem w wyżej przytoczonym obliczeniu stosował tylko 90 dni pracy. Musiałby więc stosować więcej o 10 dni pracy, w tej licz­ bie 3‘/з dnia na capital constant (nasiona i capital fixe) i 34/з dnia na płacę roboczą. Wytwór tych 10 dni pracy przy poprzedniej skali produkcji równałby się 20 kwarterom, z których jednak 62/з kwar­ tera zastępowałoby capital fixe, а 124/з kwartera stanowiłoby pro­ dukt 62/з dnia pracy. Z tego 62/з kwartera stanowiłoby płacę robo­ czą i 62/з kwartera — wartość dodatkową. Obliczenie tak by się więc przedstawiało: Capital con­ stant

Płaca robocza

Łączny produkt

66% kwarte­ ra (33% dnia pracy)

662/з kwarte­ ra (Płaca za 662/з dnia pracy)

200 kwarte­ rów (100 dni pracy)

Wartość dodatkowa

66% kwarte­ ra (33% dnia pracy)

Stopa war­ tości dodatko­ wej

100%

Łączny produkt 100 dni pracy przyniósłby kapitaliście nr I zysk w wysokości 33 */3 dnia pracy. Czyli że 200 przyniosłoby mu 662/3. Albo jeżeli wyłożony przez niego kapitał obliczymy w kwarterach, to 133 */s kwartera (wytwór 66% dnia pracy) przyniosłoby mu 66% kwartera zysku, gdy tymczasem kapitalista nr II wykładając 100 kwarterów osiągnąłby 80 kwarterów zysku. Zysk kapitalisty II 16 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

242

Rozdział dwudziesty

byłby tedy większy od zysku kapitalisty I. Ponieważ jednak kapi­ talista I dostarcza 200 kwarterów kosztem takiego samego czasu pracy, który kapitalistę II kosztuje dostarczenie 180 kwarterów — jeden kwarter kapitalisty I równa się połowie dnia pracy, a jeden kwarter kapitalisty II równa się 10/ib, czyli % dnia pracy, zawiera tedy o Vis więcej czasu pracy i jest zatem droższy — przeto kapi­ talista I wyparłby z rynku kapitalistę II. Ten ostatni musiałby wyrzec się swego wynalazku i pogodzić się ze starym zwyczajem, aby w produkcji zboża stosować nasiona oraz kapitał fixe. Zysk kapitalisty I osiągnięty na 120 kwarterach wynosiłby 60 kwarterów, czyli 50% (tak samo jak na 133% kwartera — 66% kwartera). Zysk kapitalisty II osiągnięty na 100 kwarterach wynosiłby 80 kwarterów, czyli 80n/o. Zysk kapitalisty II miałby się do zysku kapitalisty I jak 80 : 50 = 8:5= 1 : %. Natomiast wartość dodatkowa kapitalisty II miałaby się do war­ tości dodatkowej kapitalisty I jak 80 : 100 = 8:10 = 1 :10/s — = 1 : 1% = 1 : 1%. Stopa zysku kapitalisty II jest o 30% większa od stopy zysku kapitalisty I. Wartość dodatkowa kapitalisty II jest o 20% mniejsza od wartości dodatkowej kapitalisty I. Kapitalista II stosuje o 66%% więcej robotników, gdy tymczasem kapitalista I przywłaszcza sobie w ciągu jednego dnia pracy tylko o Va, czyli o 12 */2 % więcej pracy. '|329| Pan Mili dowiódł więc, że kapitalista I, który w sumie sto­ suje 90 dni pracy, z czego trzecia część zawarta jest w capital con­ stant (nasiona, maszyny itp.), który zatrudnia 60 robotników, plącąc im jednak tylko za 30 dni — że kapitalista ten produkuje kwarter zboża w ciągu połowy dnia pracy, czyli w ciągu 8/ib dnia pracy; a więc w ciągu 90 dni pracy produkuje 180 kwarterów, z czego 60 pokrywa 30 dni pracy zawarte w capital constant, 60 — płacę za 60 dni pracy, czyli produkt 30 dni pracy, 60 zaś — wartość dodatkową (czyli produkt 30 dni pracy). Wartość dodatkowa tego kapitalisty I wynosi 100%, jego zysk — 50%, gdyż 60 kwarterów wartości dodatkowej obliczono nie w stosunku do 60 kwarterów, do części kapitału, którą wyłożono na płacę roboczą, lecz w sto­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

243

sunku do 120 kwarterów, tzn. do dwa razy większego kapitału (do capital variable plus constant). Pan Mili dowiódł następnie, że kapitalista II, który stosuje 100 dni pracy, z czego (dzięki swemu wynalazkowi) nic nie wykłada na capital constant, dostarcza produkt w wysokości 180 kwarterów; jeden kwarter równa się przeto 10/ia dnia pracy, czyli jest o '/is dnia pracy (40') droższy od produktu kapitalisty I. Praca [robotników] ka­ pitalisty II jest o Vis mniej wydajna. Ich płaca robocza — otrzymują bowiem jak przedtem po 1 kwarterze płacy dziennie — wzrosła w swej rzeczywistej wartości o ’/is, tzn. gdy chodzi o czas pracy, którego wymaga jej wyprodukowanie. Chociaż koszt produkcji of wages wzrósł teraz o x/is i zmniejszył się łączny produkt kapitali­ sty II w stosunku do czasu pracy, a i wytworzona przez tego kapita­ listę wartość dodatkowa wynosi tylko 80%, gdy tymczasem u ka­ pitalisty I wynosiła 100%, to jednak stopa zysku kapitalisty II równa się 80%, gdy u kapitalisty I równała się 50%. Dlaczego? Dlatego, że kapitalista II zatrudnia więcej robotników, chociaż the cost of wages powiększył się u niego, i dlatego, że u kapitalisty II stopa wartości dodatkowej równa się stopie zysku, gdyż wytwarzaną przezeń wartość dodatkową oblicza się jedynie w stosunku do ka­ pitału wyłożonego na płacę roboczą, a capital constant równa się zeru. Mili zaś chciał dowieść coś wręcz przeciwnego, mianowicie, że wzrost stopy zysku nastąpił, w myśl prawa Ricarda, wskutek zmniejszenia się kosztu produkcji płacy roboczej. Widzieliśmy wy­ żej, że ten wzrost stopy zysku nastąpił wbrew powiększeniu się kosztu produkcji płacy roboczej; że zatem prawo Ricarda jest błędne, jeżeli bezpośrednio utożsamia się zysk z wartością dodatkową, lecz przez stopę zysku rozumie się stosunek wartości dodatkowej, czyli zysku brutto (równającego się wartości dodatkowej), do łącznej war­ tości wyłożonego kapitału. Pan Mili kontynuuje: „Wytwór w wysokości 180 kwarterów można było przedtem otrzymać jedy­ nie przez wyłożenie 120 kwarterów, teraz zaś można go uzyskać wykładając nie więcej niż 100 kwarterów”.

Pan Mili zapomina, że w pierwszym wypadku wyłożenie 120 kwarterów równa się wyłożeniu 60 dni pracy i że w drugim wy­ padku wyłożenie 100 kwarterów równa się wyłożeniu 55% dnia te«

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

244

Rozdział dwudziesty

pracy (a zatem w pierwszym wypadku 1 kwarter równa się 9/is dnia pracy, a w drugim — lfl/is). „180 kwarterów stanowi nadal wynik takiej samej jak przedtem ilości pracy, pracy 100 robotników”.

(Pardon! Owe 180 kwarterów były przedtem wynikiem 90 dni pracy, a teraz są wynikiem 100 dni.) „Kwarter zboża jest więc nadal produktem 10/ib pracy jednego robotnika”

(Pardon! Przedtem był produktem 9/is pracy jednego robotnika), „gdyż jeden kwarter zboża, który stanowi wynagrodzenie poszczególnego robotnika, jest w istocie produktem takiej samej jak przedtem ilości pracy”

(Pardon! Po pierwsze, jeden kwarter zboża jest teraz „w isto­ cie produktem” 10/ib dnia pracy, gdy przedtem był produktem 9/ia dnia pracy, kosztuje tedy więcej o Vis dnia pracy. Po wtóre, bez względu na to, czy jeden kwarter kosztuje 9/is czy też 10/is dnia pracy, wynagrodzenia poszczególnego robotnika nie należy nigdy mieszać z produktem jego pracy; stanowi ono zawsze zaledwie część tego produktu); „teraz jest produktem 10/ib pracy jednego robotnika i niczym więcej" (to jest słuszne), „gdy przedtem jego wytworzenie wymagało dołączenia do tej ilości pracy wydatku w formie zwrotu zysku, co stanowi zwyżkę o */» ”.

Stop! Po pierwsze, jak 113301 to już kilkakroć powiedzieliśmy, błędne jest twierdzenie, że jeden kwarter kosztował przedtem 10/ib dnia pracy; kosztował tylko 9/is. Jeszcze bardziej błędne jest twierdzenie (gdyby możliwe było stopniowanie absolutnych błę­ dów), że do tych 9/i8 dnia pracy dochodziło jeszcze „dołączenie zwrotu zysku, co stanowi zwyżkę o jedną piątą”. W ciągu 90 dni pracy (licząc capital constant wraz z capital variable) produkuje się 180 kwarterów. 180 kwarterów równa się 90 dniom pracy. Jeden kwarter = 9O/iao = 9/ts = połowie dnia pracy. Nie ma przeto żad­ nego „dołączenia" do tych 9/is dnia pracy, czyli do tej połowy dnia pracy, którą w wypadku nr I kosztował jeden kwarter. Ale tu odkrywamy właśnie owo urojenie, wokół którego kręci się w ukrytej postaci to cale bzdurstwo. Mili przede wszystkim zrobił

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

245

a fool of himself, by supposing, that if 120 grs. the produce of 60 days of labour, the produce of which was divided to equal parts between the 60 labourers and the capitalist, the 60 qrs., which represent the capital constant could be the produce of 40 days of labour. They could only be the produce of 30 days, in whate­ ver proportion the capitalist and the labourers, producing those 60 qrs., might happen to share in them. Mais, passons outre [z sie­ bie samego durnia, przypuszczając, że jeżeli 120 kwarterów stanowi wytwór 60 dni pracy, których produkt dzieli się w równych częś­ ciach między 60 robotników i kapitalistę, to owe 60 kwarterów, które reprezentują kapitał stały, mogłyby być wytworem 40 dni pracy. Bez względu na to, w jakiej proporcji kapitalista i robotnicy, którzy wytworzyli te 60 kwarterów, mogliby je podzielić między sobą, stanowiłyby one w istocie tylko produkt 30 dni pracy, Ale nie będziemy się nad tym zastanawiali]. Aby dobrze uprzytomnić sobie, że mamy tu do czynienia z delusion [urojeniem], przypuść­ my, że do zysku sprowadza się nie jedna trzecia owych 60 kwarte­ rów du capital constant, czyli 20 kwarterów, lecz the whole amount of the 60 qrs. (cała suma w wysokości 60 kwarterów]. Możemy to tym bardziej założyć, że samo przypuszczenie, jako leżące nie w naszym interesie, lecz w interesie Milla, bardzo upraszcza spra­ wę. Oprócz tego, kapitaliście, produkującemu capital constant w wysokości 60 kwarterów, można już raczej przypisać dokonanie wynalazku, który zdołałby nakłonić 30 robotników, aby praco­ wali za darmo, bez żadnego wynagrodzenia (jak to przecież bywa w formie pańszczyzny) w ciągu 30 dni, wytwarzających 60 kwar­ terów lub ich wartość, niż przypisać kapitaliście Milla dokonanie „wynalazku”, który pozwalałby temu kapitaliście wyprodukować 180 kwarterów zboża bez nasion i capital fixe. Załóżmy zatem, że owe 60 kwarterów zawierają jedynie zysk kapitalisty II wytwa­ rzającego capital constant dla kapitalisty I i że kapitalista II miał­ by sprzedać produkt 30 dni pracy, nie płacąc ani grosza owym 30 robotnikom, z których każdy pracował przez jeden dzień. Czy można by więc powiedzieć, że owe 60 kwarterów, które sprowadza­ ją się wyłącznie do zysku, wchodzą do kosztów produkcji płacy roboczej kapitalisty I i stanowią „dołączenie” do czasu przepraco­ wanego przez tych robotników?

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

246

Rozdział dwudziesty

Kapitalista i robotnicy nr I nie mogliby oczywiście wytworzyć 120 kwarterów, ani jednego w ogóle kwartera, bez owych 60 kwar­ terów, które stanowią ich capital constant i sprowadzają się wy­ łącznie do zysku. Są to ich niezbędne warunki produkcji, i to wa­ runki produkcji, za które trzeba płacić. Ale wzmiankowane 60 kwarterów były im potrzebne do produkcji 180 kwarterów. Z tych 180 kwarterów 60 zastępuje owe 60. Nie dotyka ich 120 kwarte­ rów, produktu ich 60 dni pracy. Gdyby mogli oni wytworzyć 120 kwarterów bez owych 60 kwarterów, ich produkt, produkt 60 dni pracy, byłby taki sam, ale łączny produkt byłby właśnie dlatego mniejszy, że nie reprodukowano by 60 kwarterów, które już przed­ tem istniały. Stopa zysku kapitalisty byłaby większa, gdyż do jego kosztów produkcji nie wchodziłyby nakłady, koszty niezbędne do uzyskania warunków produkcji, które pozwalają mu otrzymać wartość dodatkową w wysokości 60 kwarterów. Absolutny zysk byłby taki sam, równałby się 60 kwarterom. Jednakże te 60 kwar­ terów kosztowałyby go tylko nakład w wysokości 60 kwarterów. Teraz kosztują go nakład w wysokości 120 kwarterów. Ten nakład na capital constant wchodzi tedy do kosztów produkcji kapitalisty, lecz nie do kosztów produkcji płacy roboczej. Przypuśćmy, że dzięki jakiemuś „wynalazkowi” kapitalista III, dito, nie płacąc swym robotnikom, mógłby wyprodukować 60 kwar­ terów zboża w ciągu 15 [zamiast 30] dni pracy, po części dlatego, że zastosowałby lepsze maszyny itp. Ten kapitalista III wyparłby z rynku kapitalistę II i zyskałby sobie klienta w osobie kapitali­ sty I. A więc nakłady kapitalisty I zmniejszyłyby się teraz 113311 z 60 do 45 dni pracy. Jak przedtem, tak i teraz robotnikom potrze­ ba by 60 dni pracy, aby z 60 kwarterów [kapitału stałego] otrzy­ mać 180 kwarterów [produktu], I potrzeba by im 30 dni pracy, aby wyprodukować swą płacę roboczą. Dla nich jeden kwarter równa się połowie dnia pracy. Ale owe 180 kwarterów kosztowałyby już teraz kapitalistę tylko nakład w wysokości 45 dni pracy, zamiast 60. Ponieważ jednak niedorzecznością byłoby przypuszczać, że zbo­ że pod nazwą nasion kosztuje mniej czasu pracy niż po prostu pod nazwą zboża, przeto musielibyśmy założyć, iż w pierwszych 60 kwarterach zboża nasiona kosztują tyleż, co przedtem, ale że potrze­ ba już mniej nasion albo że potaniała ta część składowa wartości, która w charakterze capital fixe zawarta jest w 60 kwarterach.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

247

Utrwalmy przede wszystkim to, co wynika z dotychczasowej analizy „ilustracji” Milla. Po pierwsze, okazało się, co następuje: Przypuśćmy, że owe 120 kwarterów wytworzono by bez jakie­ gokolwiek capital constant i że byłyby po dawnemu produktem 60 dni pracy, gdy tymczasem przedtem 180 kwarterów — a w ich liczbie 60 kwarterów kapitału stałego — równało się produktowi 90 dni pracy. W tym wypadku wyłożony na płacę roboczą kapitał w wysokości 60 kwarterów, który równa się 30 dniom pracy, lecz rozporządza 60 dniami pracy, dostarczałby nadal taki sam produkt, 120 kwarterów. Także i wartość tego produktu pozostałaby bez zmiany, jeden kwarter równałby się mianowicie połowie dnia pracy. Przedtem produkt równał się wprawdzie 180 kwarterom, a teraz równa się 120 kwarterom, ale ta nadwyżka 60 kwarterów reprezen­ towała tylko czas pracy zawarty w capital constant. A więc koszt produkcji of wages pozostałby bez zmiany, a sama płaca robocza, zarówno gdy chodzi o jej wartość użytkową, jak i o jej wartość wymienną, nie zmieniłaby się, jeden kwarter zboża równałby się połowie dnia pracy. Wartość dodatkowa także nie uległaby zmia­ nie, wynosiłaby mianowicie 60 kwarterów na 60 kwarterów, czyli pół dnia pracy na pół dnia pracy. Stopa wartości dodatkowej rów­ nałaby się w obu wypadkach 100%. Niemniej jednak stopa zysku wynosiłaby w pierwszym wypadku tylko 5O°/o, gdy tymczasem teraz wynosiłaby 100%. Ale tylko dlatego, że 60:60 = 100%, a 60 : 120 = 50%. Ten wzrost stopy zysku nie jest tu skutkiem zmiany kosztów produkcji of wages, lecz po prostu tego, że w myśl założenia capital constant ma się równać zeru; mniej więcej to samo następuje wtedy, kiedy spada wartość du capital constant, a tym samym i łączna wartość wyłożonego kapitału, a więc kiedy wzrasta wartość dodatkowa w stosunku do kapitału, a ten stosu­ nek jest stopą zysku. Wartość dodatkową w charakterze stopy zysku oblicza się nie tylko w stosunku do części kapitału, która się rzeczywiście pomna­ ża i stwarza wartość dodatkową, mianowicie nie tylko w stosunku do części kapitału, którą wykłada się na płacę roboczą, lecz także w*, stosunku do wartości materiału surowego i maszyny, których wartość jedynie występuje ponownie w produkcie. A oprócz tego — w stosunku do wartości całej maszyny, nie tylko do tej jej części,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

248

Rozdział dwudziesty

która rzeczywiście wchodzi do procesu tworzenia wartości i której déchet [zużycie] dlatego należy zastąpić, lecz i do tej jej części, która wchodzi tylko do procesu pracy. Po drugie: W drugim przykładzie Mili założył, że kiedy kapi­ tał I dostarcza 180 kwarterów, które równają się 90 dniom pracy, wobec czego 60 kwarterów (30 dni pracy) stanowi capital constant, 60 kwarterów (za 60 dni pracy, z których robotnikom płaci się za 30) stanowi kapitał zmienny, płaca równa się 60 kwarterom (30 dniom pracy), wartość dodatkowa równa się 60 kwarterom (30 dniom pracy); natomiast kapitał II dostarcza też 180 kwarterów, równają się one jednak 100 dniom pracy, a z liczby tych 180 kwarterów 100 stanowi płacę roboczą, 80 zaś — wartość dodatkową. Cały wy­ łożony kapitał wydatkuje się tu na płacę roboczą. Capital constant równa się tu zeru; rzeczywista wartość płacy roboczej wzrosła, chociaż wartość użytkowa, którą otrzymuje robotnik, pozostała taka sama i równa się jednemu kwarterowi; ale jeden kwarter równa się teraz 10/ia dnia pracy, gdy przedtem równał się tylko 9/i» dnia pracy. Wartość dodatkowa spadła ze 100% do 80%, czyli o % = = 20%. Stopa zysku wzrosła z 50% do 80%, czyli o % = 60%. W tym więc wypadku rzeczywisty koszt produkcji of wages nie tylko nie pozostał bez zmiany, lecz nawet się powiększył. Praca stała się mniej wydajna i dlatego zmniejszyła się praca dodatkowa.. A jednak stopa zysku wzrosła. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nie ma tu kapitału stałego, a zatem stopa zysku równa się stopie wartości dodatkowej. We wszystkich wypadkach, w których kapi­ tału nie wykłada się wyłącznie na płacę roboczą — a wykładanie kapitału wyłącznie na płacę roboczą jest w produkcji kapitalistycz­ nej rzeczą omal niemożliwą — stopa zysku musi być mniejsza od stopy wartości dodatkowej, i to w takim samym stosunku, w jakim łączna wartość wyłożonego kapitału większa jest od wartości tej części składowej kapitału, którą wyłożono na płacę roboczą. Po wtóre stopa zysku wzrosła dlatego, że kapitalista II w o wiele większym stopniu niż kapitalista I zatrudnia robotników, i to w o wiele większym stopniu, niż na to zezwalałaby różnica wy­ dajności pracy stosowanej przez każdego z tych kapitalistów. Po trzecie: Pod jednym względem wypadki przytoczone w po pierwsze i w po drugie stanowią wyczerpujący dowód na to, że zmiana stopy zysku może nastąpić całkiem niezależnie od kosztu

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

249

produkcji of wages. Albowiem w po pierwsze pokazano, że stopa zysku może wzrastać, chociaż koszty produkcji pracy pozostają nie zmienione. W po drugie pokazano, że w wypadku kapitału II, w porównaniu z kapitałem I, stopa zysku wzrasta, mimo że wydaj­ ność pracy spada, a więc koszty produkcji of wages wzrastają. A zatem ten sam IIVIII—3321 wypadek dowodzi, że jeżeli, na od­ wrót, porównywamy kapitał I z kapitałem II, to stopa zysku spada, chociaż stopa wartości dodatkowej wzrasta, wydajność pracy wzma­ ga się, a zatem koszty produkcji of wages spadają. Wynoszą one [na kwarter] dla kapitału I tylko 9/is dnia pracy, dla kapitału II jednak — 10/is dnia pracy, a mimo to stopa zysku kapitału II jest o 60% wyższa od stopy zysku kapitału I. W tych wszystkich wy­ padkach zmiany stopy zysku nie tylko nie są określane przez [przeciwstawne] zmiany kosztów produkcji of wages, lecz nastę­ pują w takim samym stosunku. Nie od rzeczy będzie tu uwaga, że z powyższego nie wynika, iż jeden ruch jest przyczyną drugiego (np. stopa zysku nie dlatego spada, iż spadają koszty produkcji of wages, albo też stopa zysku nie dlatego wzrasta, iż wzrastają koszty produkcji of wages), lecz wynika tylko to, że inne okoliczności pa­ raliżują przeciwstawne oddziaływanie tych zmian. W każdym razie błędne jest jednak Ricardowskie prawo, w myśl którego zmiany stopy zysku następują w przeciwnym kierunku niż zmiany płacy roboczej i że jedna wzrasta dlatego, iż druga spada, i na odwrót. Prawo to jest trafne tylko w zastosowaniu do stopy wartości do­ datkowej. Ale w okoliczności, że stopa zysku i wartość płacy ro­ boczej wzrastają i zmniejszają się w tym samym, a nie w przeciw­ nym kierunku, tkwi nawet (choć nie zawsze) pewien konieczny związek. Stosuje się więcej pracy ręcznej tam, gdzie praca jest mniej wydajna. Stosuje się więcej kapitału stałego tam, gdzie pra­ ca jest bardziej wydajna. Toteż tutaj te same okoliczności, które wywołują wzrost lub spadek stopy wartości dodatkowej, muszą wywoływać przeciwstawne zmiany w stopie zysku. [b) Pozorna zmiana stopy zysku, kiedy w ręku tego samego kapitalisty łączy się produkcja kapitału stałego z jego przetwarzaniem]

A teraz ustawimy ten wypadek tak, jak go sobie właściwie wy­ obrażał sam Mili, chociaż nie sformułował go jak należy. Wytłu­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

250

Rozdział dwudziesty

maczy to zarazem, jaki był właściwy sens jego talks [gadaniny] o wyłożonym zysku kapitalisty. W takiej postaci, w jakiej Mili przytoczył ten swój przykład, nie może się on ostać mimo wszelkich „wynalazków” i „dołączeń”, zawiera bowiem kompletną sprzeczność i kompletną brednię, a wła­ sne jego przesłanki same się obalają. Z liczby 180 kwarterów 60 kwarterów (the seed and capital fixe [nasiona i kapitał trwały]) ma się równać 20 kwarterom zysku i 40 kwarterom płacy roboczej za 40 dni pracy, tak że jeżeli od­ pada 20 kwarterów zysku, to jednak pozostaje 40 dni pracy. We­ dług tego założenia robotnicy otrzymują tedy za swą pracę cały produkt, absolutnie zatem nie można pojąć, skąd się bierze 20 kwar­ terów zysku i ich wartość. Jeżeli przypuszcza się, że stanowią tylko nominalny dodatek do ceny, że nie reprezentują czasu pracy, który przywłaszczył sobie kapitalista, to ich zniknięcie powinno być rów­ nie zyskowne, jak zaliczenie w 60 kwarterach 20 kwarterów na płacę roboczą dla robotników, którzy nie pracowali. Następnie; 60 kwarterów stanowi tu tylko wyraz wartości du capital constant. Mają one jednak być produktem 40 dni pracy. Z drugiej strony przypuszcza się, że pozostałe 120 kwarterów są produktem 60 dni pracy. Ale przez dni pracy należy tu rozumieć jednakową prze­ ciętną pracę. A więc całe to założenie jest niedorzeczne. Trzeba tedy przede wszystkim przypuścić, że w 180 kwarterach zawartych jest tylko 90 dni pracy, a w 60 kwarterach, stanowią­ cych wartość du capital constant, zawartych jest tylko 30 dni. Przypuszczenie, że odpaść może zysk równający się 20 kwarterom bądź 10 dniom pracy, jest znowuż nonsensem; znaczyłoby to tyle, co przypuścić, że owi robotnicy w liczbie 30, których zatrudnia się w produkcji du capital constant, nie pracują wprawdzie u ka­ pitalisty, są jednak z drugiej strony tak łaskawi, że poprzestają na samej płacy roboczej, na połowie swego czasu pracy, i nie wli­ czają do swego towaru drugiej połowy tego czasu. Słowem, są tak łaskawi, że swe dni pracy sprzedają o 50°/o poniżej ich wartości. A więc i to założenie pozbawione jest sensu. Przypuśćmy jednak, że kapitalista I nie nabywa swego capital constant u kapitalisty II, aby kapitał ten potem przetworzyć, lecz łączy we własnym przedsiębiorstwie produkcję du capital constant z jego przetwarzaniem. W ten sposób sam dostarcza sobie nasion,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

251

narzędzi rolniczych itp. Pomińmy też ów wynalazek, dzięki które­ mu nasiona i capital fixe stają się zbyteczne. Przypuśćmy zatem, że kapitalista przeznacza 20 kwarterów (czyli 10 dni pracy) na capital constant (niezbędny do produkcji jego capital constant) i 10 kwarterów na płacę roboczą za 10 dni pracy, przy czym 5 z tych dni robotnicy pracują za darmo. Obliczenie tak się wtedy przedstawia: ||333| CapitaI constant

20 kwarterów (10 dni pracy)

Capital variable dla 80 ro­ botników

Wartość dodatkowa

Łączny produkt

60 + 20 = 80 kwarterom (płaca za 80 dni pracy) (= 40 dniom pracy)

60 + 20 = 80 kwarterom (= 40 dniom pracy)

180 kwarterów (= 90 dniom pracy)

Rzeczywisty koszt produkcji płacy roboczej pozostał bez zmiany, nie zmieniła się zatem wydajność pracy. Łączny produkt nie uległ zmianie, wynosi 180 kwarterów i ma nadal taką samą wartość. Stopa wartości dodatkowej pozostała bez zmiany, wynosi 80 kwar­ terów na 80 kwarterów. Absolutna suma, czyli wielkość wartości dodatkowej, wzrosła z 60 do 80 kwarterów, a więc o 20 kwarterów. Wyłożony kapitał zmniejszył się ze 120 do 100 kwarterów. Przed­ tem na 120 kwarterów mieliśmy 60 kwarterów, czyli stopę zysku w wysokości 50%. Teraz mamy 80 kwarterów na 100 kwarterów, czyli stopę zysku w wysokości 80%. Łączna wartość wyłożonego kapitału zmniejszyła się o 20 kwarterów, stopa zysku zaś wzrosła z 50 do 80%. Sam zysk, pomijając jego stopę, wynosi teraz 80 kwar­ terów, gdy przedtem wynosił 60 kwarterów, wzrósł tedy o 20 kwar­ terów, tzn. tak samo, jak suma (nie stopa) wartości dodatkowej. Nie nastąpiła tu więc żadna zmiana, żadna modyfikacja kosztów produkcji of real wages. Wzrost stopy zysku wynika tutaj po pierwsze z tego, że nie wzrosła wprawdzie stopa wartości dodatkowej, ale wzrosła absolutna suma wartości dodatkowej z 60 do 80 kwarterów, a więc o jedną trzecią, a wzrosła o jedną trze­ cią, czyli o 33 l/3%, dlatego, że kapitalista bezpośrednio zatrudnia teraz w swym przedsiębiorstwie nie 60 robotników, jak dawniej,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

252

Rozdział dwudziesty

lecz 80, a zatem wyzyskuje o jedną trzecią, czyli o 33 %%, więcej pracy żywej, zatrudnia mianowicie teraz przy takiej samej stopie wartości dodatkowej 80 robotników, gdy przedtem zatrudniał tyl­ ko 60. Po wtóre. Gdy więc absolutna wielkość wartości dodatkowej (tzn. suma zysku) podniosła się o 33 l/3°/o, z 60 kwarterów do 80 kwar­ terów, stopa zysku wzrosła z 50% do 80%, o 30, a zatem o % (jako że % liczby 50 = 10, a % tej liczby = 30), czyli o 60%. Wartość wyłożonego kapitału zmniejszyła się mianowicie ze 120 do 100 kwarterów, chociaż wartość części składowej kapitału, którą wyłożono na płacę roboczą, wzrosła z 60 do 80 kwarterów (z 30 do 40 dni pracy). Ta część kapitału powiększyła się o 10 dni pracy (= 20 kwarterom). Natomiast stała część składowa kapitału zmniej­ szyła się z 60 do 20 kwarterów (z 30 do 10 dni pracy), czyli o 20 dni pracy. Jeżeli więc od tych 20 dni pracy odejmiemy owe 10 dni pracy, o które powiększyła się część kapitału wyłożona na płacę roboczą, to okaże się, że łączny wyłożony kapitał zmniejszył się o 10 dni pracy (= 20 kwarterom). Przedtem wynosił 120 kwar­ terów (= 60 dniom pracy), a teraz wynosi już tylko 100 kwarterów (= 50 dniom pracy). Zmniejszył się przeto o jedną szóstą, czyli o 16 %%. Zresztą cala ta zmiana stopy zysku jest jedynie pozorna i sta­ nowi tylko a transfer [przeniesienie] zapisu z jednej księgi buchalteryjnej do drugiej. Zamiast 60 kwarterów kapitalista I ma 80 kwarterów zysku, czyli o 20 kwarterów więcej; ale jest to dokład­ nie ów zysk, który przedtem otrzymywał producent du capital con­ stant, a który teraz był utracił, kapitalista I bowiem nie nabywa już swego kapitału stałego, lecz sam go produkuje; a więc 113341 zamiast płacić producentowi kapitału stałego wartość dodatkową w wysokości 20 kwarterów (10 dni pracy), którą ten wyciskał z za­ trudnionych przez siebie 20 robotników, kapitalista I sam chowa ją do kieszeni. 180 kwarterów przynosi nadal 80 kwarterów zysku, z tą tylko różnicą, że przedtem zysk ten dzielono między dwie osoby. Wydaje się, że stopa zysku jest większa, gdyż kapitalista I przedtem uwa­ żał, iż owe 60 kwarterów są jedynie kapitałem stałym, czym one też były dla niego, nie brał więc pod uwagę zysku, który otrzy­ mywał producent kapitału stałego. Stopa zysku tak samo nie zmie­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

253

niła się, jak nie zmieniła się wartość dodatkowa lub jakikolwiek warunek produkcji, nie wyłączając wydajności pracy. Przedtem kapitał wyłożony przez producenta [kapitału stałego] równał się 40 kwarterom (20 dniom pracy), wyłożony zaś przez kapitalistę 1 [ka­ pitał zmienny] równał się 60 kwarterom (30 dniom pracy), łącznie wynosiły one 100 kwarterów (50 dni pracy), zysk zaś pierwszego kapitalisty = 20 kwarterom, drugiego = 60 kwarterom, czyli ra­ zem 80 kwarterom (40 dniom pracy). Łączny produkt, równający się 90 dniom pracy (180 kwarterom), przynosił zysk w wysokości 80 od wartości w sumie 100 wyłożonej na płacę roboczą i kapitał stały. Dochód pochodzący z zysku pozostał tu dla społeczeństwa nadal taki sam; nie zmienił się też stosunek wartości dodatkowej do płacy roboczej. Różnica stąd się bierze, że kapitalista, który występuje w cha­ rakterze nabywcy na rynku towarowym, jest po prostu posiada­ czem towarów; powinien zapłacić całą wartość towaru, opłacić cały zawarty w nim czas pracy, bez względu na stosunek, w jakim ka­ pitalista i robotnik mieli lub mają udział w owocach tego czasu pracy. Natomiast kapitalista, który występuje w charakterze na­ bywcy na rynku pracy, nabywa rzeczywiście więcej pracy, niż za nią płaci. Jeżeli więc nie kupuje potrzebnych mu materiałów surowych i maszyn, lecz także sam je produkuje, to sam przywłasz­ cza sobie ową pracę dodatkową, za którą w innych warunkach musiałby zapłacić sprzedawcy materiałów surowych i maszyn. Dla poszczególnego kapitalisty nie jest oczywiście sprawą obo­ jętną, czy sam otrzymuje zysk, czy też płaci go komu innemu. Jeśli jednak chodzi o stopę zysku, jest to sprawa obojętna. (Przy obliczaniu spadku stopy zysku wskutek wzrostu kapitału stałego bierze się zawsze przeciętną dla całego społeczeństwa, czyli łączną ilość, którą społeczeństwo stosuje w danej chwili jako capital con­ stant, i jej stosunek do ilości kapitału wyłożonego bezpośrednio na płacę roboczą.) Jednakże ten punkt widzenia rzadko kiedy decy­ duje lub może decydować nawet o postępowaniu poszczególnego kapitalisty w takich kombinacjach, jakie mogą się np. zdarzyć, kie­ dy kapitalista zajmuje się jednocześnie przędzeniem i tkaniem, wy­ palaniem cegły itp. Decydujące znaczenie ma tu rzeczywista oszczęd­ ność na kosztach produkcji przez skrócenie czasu potrzebnego na transport, oszczędność na budynkach, opale, sile napędowej itd.,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

254

Rozdział dwudziesty

wzmożona kontrola jakości materiałów surowych itp. Gdyby kapi­ talista chciał we własnym przedsiębiorstwie budować potrzebne mu maszyny, to fabrykowałby je w niewielkiej skali, podobnie jak drobny producent, który zaspokaja własne potrzeby lub osobiste potrzeby kilku klientów, i maszyna kosztowałaby go drożej, niż gdyby ją nabył u budowniczego maszyn, wytwarzającego dla po­ trzeb rynku. A gdyby chciał jednocześnie prząść, tkać i budować maszyny nie tylko dla siebie, lecz i na rynek, to musiałby mieć większy kapitał, który prawdopodobnie ulokowałby korzystniej (podział pracy) w swym właściwym przedsiębiorstwie. Wspomnia­ ny wyżej punkt widzenia tylko wtedy może mieć rozstrzygające znaczenie, kiedy kapitalista sam stwarza sobie wystarczający ry­ nek, aby mógł sam wytwarzać w korzystnej skali potrzebny mu capital constant. W tym celu popyt z jego strony na kapitał stały musi być wystarczająco duży. W takim wypadku — nawet gdy jego praca jest mniej wydajna niż praca właściwego producenta du capital constant — przywłaszcza on sobie część pracy dodatko­ wej, za którą inaczej musiałby zapłacić innemu kapitaliście.Widzimy, że nie ma to nic wspólnego ze stopą zysku. Jeżeli więc, jak w przykładzie przytoczonym przez Milla, przedtem za­ stosowano 90 dni pracy i 80 robotników, to nic nie zaoszczędzi się na kosztach produkcji przez to, że pracę dodatkową, zawartą w pro­ dukcie 40 dni pracy (= 80 kwarterom), przedtem zgarniało dwóch kapitalistów, a teraz zgarnia jeden. Owe 20 kwarterów zysku (10 dni pracy) znikają tylko z jednej księgi buchalteryjnej, aby zjawić się znów w innej. To oszczędzanie na minionych zyskach, jeżeli nie oznacza oszczę­ dzania czasu pracy, a więc i oszczędzania płacy roboczej, jest przeto czystym urojeniem 68. (c) O wpływie zmiany wartości kapitału stałego na wartość dodatkową, zysk i płacę roboczą]

113351 Po czwarte, pozostaje teraz jednak ów wypadek, w którym wartość du capital constant zmniejsza się wskutek zwiększonej wydajności pracy; należy tu zbadać, czy i w jakim stopniu wy­ padek ten dotyczy rzeczywistego kosztu produkcji of wages or value of labour [płacy roboczej, czyli wartości pracy]. Chodzi tu

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

255

więc o ustalenie, w jakim stopniu rzeczywista zmiana wartości du capital constant wywołuje zarazem zmianę stosunku istniejącego między zyskiem a płacą roboczą. Wartość du capital constant — jego koszt produkcji — może pozostawać bez zmiany, a mimo to do produktu może wchodzić większa albo mniejsza jego część. Je­ żeli nawet przypuścić, że wartość du capital constant nie ulega zmianie, ilość jego będzie wzrastała w miarę tego, jak rozwija się wydajność pracy i produkcja na wielką skalę. Dlatego zmiany względnej ilości zastosowanego capital constant, przy nie zmienia­ jących się lub nawet wzrastających kosztach jego produkcji — zmiany, które odbijają się zawsze na stopie zysku — są de prime abord [już z goryl z tych dociekań wyłączone. Wyłączone są następnie z roztrząsania powyższej sprawy te wszy­ stkie gałęzie produkcji, których produkty nie wchodzą do konsumcji robotników ani wprost, ani pośrednio. Ale zachodzące w tych gałęziach produkcji zmiany rzeczywistej stopy zysku (tzn. zmiany stosunku wartości dodatkowej rzeczywiście wytworzonej w tych gałęziach produkcji do wyłożonego kapitału) wywierają zupełnie taki sam wpływ na ogólną stopę zysku, która powstaje w procesie zrównywania zysków, jak i zmiany stopy zysku w tych gałęziach przemysłu, których produkty wchodzą wprost lub pośrednio do konsumcji robotników. Następnie sprawę należy zredukować do takich granic: w jaki sposób zmiana wartości du capital constant może z kolei oddziały­ wać na samą wartość dodatkową? Jeżeli bowiem założymy, że war­ tość dodatkowa jest dana, to dany jest też stosunek pracy dodatko­ wej do pracy niezbędnej, a więc i wartość płacy roboczej, czyli jej koszt produkcji. W tych okolicznościach jakiekolwiek zmiany wartości du capital constant mogą pozostać bez wpływu na war­ tość płacy roboczej oraz na stosunek pracy dodatkowej do pracy niezbędnej, mimo że we wszelkich okolicznościach muszą oddziały­ wać na stopę zysku, na koszty produkcji wartości dodatkowej dla kapitalisty, a w pewnych okolicznościach — wtedy mianowicie, kiedy produkt wchodzi do konsumcji robotnika — wpływają na ilość wartości użytkowych, do których sprowadza się płaca robocza, chociaż nie wpływają na wartość wymienną tej płacy. Przypuśćmy, że płaca robocza jest dana, że np. w fabryce wy­ robów bawełnianych płaca robocza równa się 10 godzinom pracy,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

256

Rozdział dwudziesty

surplus value — 2 godzinom pracy. Przypuśćmy, że wskutek obfi­ tych zbiorów cena bawełny surowej zmniejszyła się o połowę. Taka sama ilość bawełny, która przedtem kosztowała fabrykanta 100 f.szt., kosztuje go teraz tylko 50 f.szt. Taka sama ilość bawełny pochła­ nia taką samą jak przedtem ilość pracy przędzarzy i tkaczy. Wy­ kładając na bawełnę 50 f.szt., kapitalista może więc pochłonąć teraz zupełnie taką samą ilość pracy dodatkowej jak przedtem, kiedy wykładał 100 f.szt., a jeżeli wykłada nadal na bawełnę 100 f.szt., to za taką samą cenę, jaką płacił przedtem, otrzymuje teraz taką ilość bawełny, za pomocą której może pochłonąć dwa razy tyle pracy dodatkowej. W obu wypadkach stopa wartości dodatkowej, czyli stosunek wartości dodatkowej do płacy roboczej, pozostałaby bez zmiany; ale w drugim wypadku wzrosłaby suma wartości dodatkowej, gdyż zastosowano dwa razy większą ilość pracy przy takiej samej stopie pracy dodatkowej. W obu wypad­ kach wzrosłaby stopa zysku, chociaż w kosztach produkcji płacy roboczej nic się nie zmieniło. Stopa zysku wzrosłaby, gdyż w sto­ pie zysku surplus value oblicza się w stosunku do poniesionych przez kapitalistę kosztów produkcji, w stosunku do łącznej wartości wyłożonego przezeń kapitału, a te koszty produkcji zmniejszyły się. Produkcja takiej samej jak przedtem surplus value wymaga teraz od kapitalisty wyłożenia mniejszego kapitału. W drugim wypadku wzrosłaby nie tylko stopa zysku, lecz i amount of profit [suma zysku], powiększyła się bowiem sama wartość dodatkowa wskutek zastosowania większej ilości pracy, a ta większa ilość pracy nie spowodowała powiększenia kosztów materiału surowego. Również i w tym wypadku powiększyłaby się stopa i suma zysku bez ja­ kiejkolwiek zmiany wartości pracy. Przypuśćmy, z drugiej strony, że wskutek nieurodzaju wartość bawełny podwoiła się, wobec czego taka sama ilość bawełny, l|336l jaka przedtem kosztowała 100 f.szt., kosztuje teraz 200 f.szt. W ta­ kim wypadku stopa zysku zmniejsza się we wszelkich okolicznoś­ ciach, a w pewnych okolicznościach może się też zmniejszyć ilość, czyli absolutna magnitude of profit [wielkość zysku]. Jeżeli ka­ pitalista stosuje nadal taką samą ilość robotników, którzy dają ty­ leż pracy co przedtem — w zupełnie takich samych warunkach — to jego stopa zysku zmniejsza się, chociaż stosunek pracy dodatko­ wej do pracy niezbędnej, a przeto stopa i suma wartości dodatko­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

257

wej pozostały bez zmiany. Stopa zysku dlatego spada, że podniosły się dla kapitalisty koszty produkcji wartości dodatkowej, tzn. trze­ ba było wyłożyć na materiał surowy o 100 f.szt. więcej, aby przy­ właszczyć sobie tyleż co przedtem cudzego czasu pracy. Jeżeli jed­ nak kapitalista musi wyłożyć teraz na bawełnę część tych pienię­ dzy, które przedtem wykładał na płacę roboczą, np. musi kupić bawełny za 150 f.szt., z których 50 f.szt. wchodziło przedtem do sumy wyłożonej na płacę roboczą, to zmniejsza się stopa i suma zysku, a suma zysku spada dlatego, że chociaż stopa wartości do­ datkowej się nie zmieniła, to jednak zastosowano mniej pracy. To samo nastąpiłoby, gdyby wskutek nieurodzaju nie było wy­ starczającej ilości bawełny, aby pochłonąć taką samą jak przedtem ilość pracy żywej. W obu wypadkach spadłaby suma i stopa zysku, chociaż the value of labour pozostałaby nie zmieniona, a więc nie zmieniona pozostałaby i stopa wartości dodatkowej, czyli stosunek ilości nieopłaconej pracy, którą otrzymuje kapitalista, do pracy, którą opłaca w płacy roboczej. A więc przy nie zmienionej stopie wartości dodatkowej, a zatem i nie zmienionej value of labour, zmiana wartości du capital con­ stant musi wywoływać zmiany stopy zysku i może iść w parze ze zmianą of gross amount [łącznej sumy] zysku. A teraz z drugiej strony to, co się tyczy robotnika: Jeżeli wartość bawełny spada, a wskutek tego spada wartość produktu, w skład którego wchodzi bawełna, to robotnik otrzy­ muje nadal płacę roboczą równającą się 10 godzinom pracy. Jed­ nakże tę część towarów bawełnianych, którą robotnik sam konsu­ muje, otrzymuje on teraz taniej, może więc na co innego wydać teraz część tego, co przedtem wydawał na bawełnę. Jedynie w ta­ kim stosunku wzrasta ilość dostępnych dlań środków utrzymania, w takim mianowicie stosunku, w jakim poczynił on oszczędności na cenie towarów bawełnianych. Za większą bowiem ilość towarów bawełnianych nie otrzymuje on zresztą teraz więcej, niż otrzy­ mywał przedtem za mniejszą. W takim samym stosunku, w jakim spadła wartość towarów bawełnianych, wzrosła względna wartość innych towarów. Słowem, większa ilość towarów bawełnianych nie ma teraz większej wartości, niż przedtem miała mniejsza. A więc w tym wypadku wartość płacy roboczej pozostałaby bez zmiany, ale reprezentowałaby większą ilość innych towarów (wartości użyt17 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

258

Rozdział dwudziesty

kowych). A mimo to stopa zysku wzrosłaby, chociaż przy tym samym założeniu stopa wartości dodatkowej nie mogłaby wzrosnąć. Wręcz przeciwnie dzieje się w razie podrożenia bawełny. Gdyby robotnik pracował w ciągu dnia przez taką samą liczbę godzin i po dawnemu otrzymywał płacę roboczą równającą się 10 godzinom pracy, to wartość jego pracy byłaby taka sama, zmniejszyłaby się jednak wartość użytkowa [którą za tę pracę otrzymuje] o tyle, o ile robotnik sam konsumuje wyroby bawełniane. W tym wypadku zmniejszyłaby się wartość użytkowa płacy roboczej, ale jej wartość pozostałaby bez zmiany, chociaż zmniejszyłaby się stopa zysku. Jeżeli więc wartość dodatkowa i (realna) płaca robocza12 wciąż zmniejszają się i powiększają w odwrotnym stosunku wzajemnym (z wyjątkiem wypadku, kiedy robotnik ma udział w produkcie ab­ solutnego przedłużenia jego czasu pracy; w tym jednak wypadku jeszcze prędzej zużywa się jego siła robocza), to stopa zysku może wzrastać lub spadać — w pierwszym wypadku, mimo że value płacy roboczej pozostaje bez zmiany, a wzrasta jej wartość użyt­ kowa, w drugim zaś wypadku, mimo że value płacy roboczej po­ zostaje bez zmiany, zmniejsza się jednak jej wartość użytkowa. Dlatego też wzrost stopy zysku, który jest następstwem spadku wartości kapitału stałego, nie ma bezpośrednio nic wspólnego z ja­ kąkolwiek zmianą rzeczywistej wartości płacy roboczej (zawartego w niej czasu pracy). Kiedy więc — jak przypuściliśmy wyżej — bawełna traci 5O°/o wartości, największym błędem byłoby utrzymywać bądź to, że zmniejszyły się koszty produkcji płacy roboczej, bądź też, że gdyby robotnik, któremu płacono by towarami bawełnianymi, otrzymywał po dawnemu taką samą wartość, a więc otrzymywał większą niż przedtem ilość towarów bawełnianych (jako że np. 10 godzin pracy równa się po dawnemu 10 szylingom, ale za te 10 szylingów mogę kupić więcej niż przedtem towarów bawełnianych, spadła bowiem wartość bawełny surowej), stopa zysku pozostałaby bez zmiany. Stopa wartości dodatkowej pozostaje taka sama, ale 113371 stopa zysku wzrasta. Koszty wytworzenia produktu zmniejszyłyby się, gdyż jedna z jego części składowych — materiał surowy — kosz­ tuje mniej czasu pracy niż przedtem. Koszty produkcji płacy ro­ boczej pozostałyby takie jak przedtem, gdyż robotnik pracuje po dawnemu przez taką samą ilość godzin pracy dla siebie i przez ta­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

259

ką samą ilość godzin pracy dla kapitalisty. (Koszty produkcji płacy roboczej nie zależą przecież od czasu pracy stanowiącego koszt środków produkcji, za pomocą których robotnik pracuje, lecz za­ leżą od czasu pracy, w ciągu którego robotnik pracuje, aby za­ stąpić swą płacę roboczą. Według pana Milla koszty produkcji płacy robotnika byłyby dlatego wyższe, że robotnik przetwarza np. miedź, a nie żelazo, bądź len, a nie bawełnę; albo że byłyby wyż­ sze, gdyby siał len, niż gdyby siał bawełnę; lub gdyby pracował za pomocą drogiej maszyny, niż gdyby pracował bez jakiejkolwiek maszyny, posługując się tylko prostym sprzętem rzemieślniczym.) Koszty produkcji zysku zmniejszyłyby się, gdyż zmniejszyłaby się łączna ilość, ogólna suma kapitału wyłożonego na wytworzenie wartości dodatkowej. Koszty wartości dodatkowej nie są nigdy większe od kosztów tej części kapitału, którą wykłada się na płacę roboczą. Natomiast koszty zysku równają się łącznym kosztom ka­ pitału wyłożonego na stworzenie tej wartości dodatkowej. Określa je więc nie tylko wartość tej części składowej kapitału, którą wy­ łożono na płacę roboczą i która stwarza wartość dodatkową, lecz również wartość części składowych kapitału, potrzebnych do uru­ chomienia tej jednej części składowej kapitału, którą wymienia się na pracę żywą. Pan Mili miesza koszty produkcji zysku z kosz­ tami produkcji wartości dodatkowej, czyli miesza zysk z wartością dodatkową. Z powyższego wynika, jak wielką wagę ma dla przemysłu, który przetwarza te materiały surowe, ich niska bądź też wysoka cena (nie mówiąc już wcale o względnym potanieniu maszyn *), jeżeli przypuści się nawet, że cena rynkowa równa się wartości towaru, tzn. że cena rynkowa towaru spada w dokładnie takim samym sto­ sunku, jak spada wartość zawartego w nim materiału surowego. Colonel [Pułkownik] Torrens słusznie dzieli się więc takim spo­ strzeżeniem dotyczącym Anglii: „Dla kraju, znajdującego się w takich warunkach jak Anglia, znaczenie jakiegoś rynku zagranicznego ocenia się nie według ilości gotowych towarów, które ów rynek otrzymuje, lecz według ilości elementów reprodukcji, które • Przez względne potanienie maszyn rozumiem to, że absolutna wartość zastoso­ wanego parku maszynowego wzrasta, ale nie w takim stosunku, jak powiększa się park maszynowy 1 jego efficiency [wydolność].

IV

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

260

Rozdział dwudziesty

on zwraca” (Robert Torrens, „A Letter to [the Right Honourable] Sir Ro­ bert Peel etc. on the Condition of England etc.”, drugie wydanie, Londyn 1843, str. 275).

(Natomiast argumentacja, za pomocą której Torrens uzasadnia tę tezę, jest niefortunna. Mamy tu zwykłe gadanie o supply and demand [podaży i popycie], U Torrensa sprawa sprowadza się do tego, że cena bawełny idzie w górę, kiedy kapitał angielski, który fabrykuje np. wyroby bawełniane, prędzej wzrasta od kapitału, which grows cotton, in the United States for instance [który upra­ wia bawełnę, np. w Stanach Zjednoczonych]. I wtedy — mówi Torrens — „wartość wyrobów bawełnianych będzie zmniejszała się w stosunku do kosztów produkcji ich elementów” [tamże, str. 240].

Kiedy mianowicie dzięki wzrastającemu popytowi ze strony An­ glii wzrastać będzie cena materiału surowego, cena of cotton fabrics [wyrobów bawełnianych], które zdrożały wskutek rosnących cen materiału surowego, będzie spadała, jak to rzeczywiście widzimy np. teraz (na wiosnę 1862 r.), kiedy przędza jest niewiele droższa od bawełny surowej, a tkanina nie o wiele droższa od przędzy. Torrens zakłada jednak, że angielska konsumcja przemysłowa roz­ porządza dostateczną ilością, niechby nawet drogiej, bawełny. Cena bawełny wzrasta powyżej jej wartości. Jeżeli więc the cotton fabrics sprzedaje się według ich wartości, możliwe to jest tylko dlatego, że the cotton grower [plantator bawełny] otrzymuje z ca­ łego produktu więcej surplus value, niż mu się należy, uczestniczy faktycznie w części wartości dodatkowej, która należy się fabry­ kantowi wyrobów bawełnianych. Fabrykant ten nie może zastąpić tej części przez podniesienie ceny, gdyż podniesienie ceny pocią­ gnęłoby za sobą zmniejszenie of demand [popytu]. Wręcz prze­ ciwnie, w następstwie zmniejszającego się popytu zysk fabrykanta może jeszcze bardziej spaść, niż spada wskutek narzutu plantatora bawełny. Popyt na surowiec, np. na bawełnę, regulowany jest każdego roku nie tylko przez rzeczywisty, istniejący w danej chwili popyt, lecz także przez przeciętny w danym roku popyt, a zatem nie tylko przez popyt ze strony fabryk, które są w ruchu, lecz również

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

261

przez popyt powiększony o liczbę tych fabryk, które, jak wska­ zuje doświadczenie, będą uruchomione w przyszłym roku, tzn. przez względny w ciągu roku przyrost fabryk, czyli przez dodatko­ wy popyt, ||338l który będzie odpowiadać temu względnemu przy­ rostowi. Przeciwnie, jeżeli np. wskutek szczególnie obfitych zbiorów cena bawełny itp. spada, to spada przeważnie poniżej wartości bawełny, co następuje znów mocą prawa popytu i podaży. Dlatego stopa zysku, a ewentualnie — jak już pokazaliśmy wyżej — także i the gross amount of profit [łączna suma zysku] wzrasta nie tylko w ta­ kim stosunku, w jakim by wzrosła, gdyby cena bawełny, która sta­ niała, równała się jej wartości, lecz wzrasta też dlatego, że goto­ wy produkt tanieje nie o całą sumę, o którą plantator sprzedaje bawełnę poniżej jej wartości, a zatem dlatego, że fabrykant cho­ wa ponadto do kieszeni część wartości dodatkowej należącej się plantatorowi bawełny. Nie zmniejsza to popytu na produkt fabry­ kanta, gdyż cena produktu i tak spada, jako że spadła wartość ba­ wełny. Cena produktu nie spąda jednak tak nisko, jak spadła po­ niżej swej wartości cena bawełny surowej. Do tego dochodzi jeszcze okoliczność, że w takich czasach popyt wzmaga się dlatego, iż robotnicy mają pełne zatrudnienie i otrzy­ mują wysokie płace, sami przeto występują też w znacznym stopniu jako konsumenci, jako konsumenci swego własnego produktu. W ta­ kich wypadkach, kiedy cena surowca spada nie wskutek ciągłego i stale oddziaływającego spadku jego przeciętnych kosztów pro­ dukcji, lecz w następstwie szczególnie dobrego urodzaju (sprzyja­ jącej pogody), płaca robocza nie obniża się, lecz przeciwnie, popyt na robotnika wzrasta. The effect tego popytu działa nie tylko od­ powiednio do jego wzrostu. Wręcz przeciwnie. Kiedy produkt nagle drożeje, licznych robotników po części zwalnia się, a po części fabrykant stara się uniknąć strat, spychając płacę roboczą poniżej jej normalnego poziomu. Zmniejsza się zatem normalny popyt ze strony robotników, co jeszcze bardziej pogłębia ogólny już spadek popytu oraz wpływ wywierany przez ten spadek na cenę rynkową.) Pomysł, że zmiana wartości kapitału stałego wywołuje mody­ fikację wartości pracy, czyli kosztów produkcji pracy, że więc np. spadek wartości wyłożonego capital constant pociąga za sobą spa­ dek wartości pracy, jej kosztów produkcji, a zatem również i płacy

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

262

Rozdział dwudziesty

roboczej — pomysł ten nasunęło Millowi przede wszystkim jego wyobrażenie (Ricardowskie) o podziale produktu między robotnika i kapitalistę. Wskutek spadku wartości materiału surowego, np. bawełny surowej, spada wartość przędzy. Zmniejszają się jej kosz­ ty produkcji; zmniejszyła się ilość zawartego w niej czasu pracy. Gdyby np. funt przędzy był produktem dwunastogodzinnego dnia pracy jednego robotnika i gdyby zmniejszyła się wartość bawełny zawartej w tym funcie przędzy, to wartość tego funta przędzy zmniejszyłaby się dokładnie w takim samym stosunku, jak war­ tość bawełny, którą zużyto, aby wytworzyć przędzę. Np. w dniu 22 maja 1861 r. cena jednego funta nr 40 Mule yarn 2nd quality [cienkiej przędzy drugiego gatunku] wynosiła 12 pensów (1 szyling). W dniu 22 maja 1858 r. cena ta wynosiła 11 pensów (faktycznie 11 6/a pensa, gdyż cena przędzy nie zmniejszyła się tak bardzo, jak zmniejszyła się cena bawełny surowej). Ale w pierwszym wy­ padku cena funta fair [dobrej] bawełny surowej wynosiła 8 pensów (faktycznie 81/»), w drugim — 7 pensów (faktycznie 73/s).. Tutaj więc wartość przędzy obniżyła się dokładnie w takim samym sto­ sunku jak wartość bawełny surowej, czyli wartość surowca przę­ dzy. A zatem, mówi Mili, praca jest taka sama jak przedtem; jeżeli trwała 12 godzin, to produkt jest nadal wynikiem takich sa­ mych 12 godzin pracy. Ale w drugim wypadku do tego dochodziło jeszcze o jednego pensa mniej pracy minionej niż w pierwszym wypadku. Praca jest taka sama, lecz koszty produkcji pracy zmniej­ szyły się (mianowicie o 1 pensa). Chociaż funt przędzy jako przę­ dzy, jako wartości użytkowej, jest po dawnemu wytworem dwunastogodzinnej pracy, to jednak wartość funta przędzy nie jest teraz ani nie była przedtem wytworem dwunastogodzinnej pracy przędzarza. W pierwszym wypadku dwie trzecie 12 pensów, czyli 8 pensów, były wartością bawełny, nie zaś produktem przędzarza; w drugim wypadku dwie trzecie 11 pensów, czyli 7 pensów, nie były jego produktem. W pierwszym wypadku w charakterze pro­ duktu dwunastogodzinnej pracy pozostają 4 pensy i w drugim wy­ padku — tak samo 4 pensy. W obu wypadkach do wartości przędzy praca dołącza zaledwie jedną trzecią. W pierwszym więc wypadku na funt przędzy tylko jedna trzecia funta przędzy stanowiła wy­ twór przędzarza (abstrahując od maszyny) i tak samo było w dru­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

263

gim wypadku. Robotnik i kapitalista mają po dawnemu do po­ działu tylko 4 pensy, które równają się U3 funta przędzy. Jeżeli robotnik za 4 pensy kupuje przędzę, to w drugim wypadku otrzy­ muje więcej przędzy niż w pierwszym, ale większa ilość przędzy warta jest teraz akurat tyle, ile przedtem warta była jej mniejsza ilość. Jednakże podział owych 4 pensów między robotnika i kapi­ talistę odbywa się tak samo. Jeżeli czas, przez który robotnik pra­ cuje, aby zreprodukować lub wyprodukować swą płacę roboczą, równa się 10 godzinom, to jego praca dodatkowa równa się 2 go­ dzinom. Tak też było przedtem. Otrzymuje on jak przedtem B/6 kwoty 4 pensów, czyli 5/6 jednej trzeciej funta przędzy, kapita­ lista zaś otrzymuje l/g. Nie zaszła zatem 113391 żadna zmiana w po­ dziale produktu, przędzy. Niemniej jednak stopa zysku wzrosła, zmniejszyła się bowiem wartość materiału surowego, a wskutek tego powiększyła się wartość dodatkowa w stosunku do łącznego wyłożonego kapitału, czyli do kosztów produkcji, które ponosi kapitalista. Aby uprościć przykład, abstrahujmy od maszyn itp., a wtedy obydwa cases będą przedstawiać się, jak niżej: Capital constant

Dolączona praca

wypadek I 12 pens. 8 pens.

4 pensy

wypadek II 11

4

Cena l funta przędzy



7





Płaca Łączna robocza suma wyłożona przez kapitalistę

13'/a fartinga 131!} fartinga

Wartość dodatkowa

Stopa zysku

11 pensów 22/s 5 '5/ir$ /* s fartinga fartinga 10 pensów 22/3 614/ai% '/3 fartinga fartinga

A więc stopa zysku wzrosła tutaj, chociaż wartość pracy pozo­ stała bez zmiany, a jej wartość użytkowa wyrażona w przędzy wzrosła. Stopa zysku tylko dlatego wzrosła — nie nastąpiła żadna zmiana czasu pracy, który przywłaszcza sobie robotnik — że zmniej­ szyła się wartość bawełny, a wskutek tego i łączna wartość kosztów produkcji ponoszonych przez kapitalistę. Rozumie się, że 22/s fartinga na wyłożone 11 pensów */3 fartinga wynosi mniej niż 22h fartinga na 10 pensów */s fartinga.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

264

Rozdział dwudziesty

Z tego, co powiedzieliśmy dotychczas, wynika, że błędne są na­ stępujące tezy, którymi Mili zamyka swą ilustrację: „Gdyby koszt produkcji płacy roboczej pozostał taki sam jak przedtem, zysk nie mógłby wzrosnąć. Każdy robotnik otrzymywałby po kwarterze zboża; ale kwartet zboża był podówczas wynikiem takiego samego kosztu produkcji, jak teraz F/s kwartera. Po to więc by każdy robotnik otrzymywał taki sam jak przedtem koszt produkcji, każdy powinien by otrzymywać po kwarterze plus '/a kwartera zboża” (tamże, str. 103). „Jeżeli więc założymy, iż robotnikowi płaci się tym samym artykułem, który on wytwarza, to sprawą oczywistą jest, że gdy w produkcji tego arty­ kułu oszczędza się cokolwiek na kosztach, a robotnik nadal otrzymuje taki sam jak przedtem koszt produkcji, musi on otrzymywać większą ilość arty­ kułu i to powiększenie ilości odpowiada wzrostowi siły wytwórczej kapitału. Ale jeżeli tak jest w istocie, to nakład kapitalisty będzie miał się zupełnie tak samo jak przedtem do uzyskanego przez kapitalistę produktu i zysk się nie powiększy”. (To właśnie jest błędne.) „Przeto zmiany stopy zysku oraz zmiany kosztu produkcji płacy roboczej idą w parze i są od siebie nie­ odłączne. Teza Ricarda jest zatem zupełnie słuszna, jeżeli przez niskie place robocze rozumie on nie tylko płace, które są produktem mniejszej ilości pracy, lecz i płace, które wyprodukowano mniejszym kosztem, wliczając w ten koszt pracę wraz z wcześniejszymi zyskami” (tamże, str. 104).

Pogląd Ricarda jest więc, według ilustracji Milla, zupełnie słuszny, jeżeli przez Iow wages [niskie płace] (lub w ogóle przez koszty produkcji płacy roboczej) rozumie się nie tylko przeciwień­ stwo tego, co mówi Ricardo, lecz kompletny wręcz nonsens; przez koszty produkcji płacy roboczej mamy mianowicie rozumieć nie tę część dnia pracy robotnika, którą on przepracowuje, aby zastąpić swą płacę roboczą, lecz również i koszty produkcji przetwarzanego przezeń materiału surowego oraz używanych przez niego maszyn, czyli także czas pracy, przez który robotnik nie pracował, ani dla siebie, ani dla kapitalisty. ♦

Po piąte: A teraz kolej na właściwą kwestię, która powinna tu być zbadana. W jakim stopniu zmiana wartości kapitału stałego może wywrzeć wpływ na wartość dodatkową? Jeżeli mówimy, że wartość przeciętnej dziennej płacy roboczej równa się 10 godzinom, albo, co na to samo wychodzi, że z całego

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

265

dnia pracy, wynoszącego np. 12 godzin, w ciągu którego pracuje robotnik, potrzeba 10 godzin na wytworzenie i zastąpienie jego płacy roboczej i że jedynie czas, przez który on pracuje powyżej tych 10 godzin, stanowi nieopłacony czas pracy i jest tą wartością, którą otrzymuje 113401 kapitalista nic za nią nie płacąc, to powyższe znaczy tylko tyle, że łączna ilość środków utrzymania konsumo­ wanych przez robotnika zawiera 10 godzin czasu pracy, Te 10 go­ dzin pracy wyrażają się w pewnej kwocie pieniężnej, za którą robotnik kupuje owe środki utrzymania. Ale wartość towarów jest przecież określana przez zawarty w nich czas pracy, bez względu na to, czy tkwi on w materiale surowym, w zużytych maszynach lub w nowej pracy, którą robot­ nik za pomocą maszyn dołączył do materiału surowego. Jeżeliby więc nastąpiła stała (a nie tylko przemijająca) zmiana wartości materiału surowego lub maszyn, które wchodzą do tego towaru — zmiana wywołana przez zmianę wydajności pracy, która wytwarza ten materiał surowy i te maszyny, słowem, ten zawarty w towarze kapitał stały — jeżeliby wskutek tej zmiany potrzeba było więcej albo mniej czasu pracy, aby wytworzyć tę część składową towaru, to sam towar stałby się w następstwie tego droższy albo tańszy (przy nie zmienionej wydajności pracy przekształcającej materiał surowy w produkt i przy nie zmienionej wielkości dnia pracy). W konsekwencji tego powiększyłyby się lub zmniejszyły koszty produkcji siły roboczej, czyli jej wartość; znaczy to, że jeżeli przed­ tem robotnik na 12 godzin dnia pracy pracował dla siebie 10 godzin, musiałby teraz pracować dla siebie 11 godzin, a w przeciwnym wypadku — tylko 9 godzin. W pierwszym wypadku praca wyko­ nywana przezeń dla kapitalisty, czyli wartość dodatkowa, zmniej­ szyłaby się o połowę, z 2 godzin do 1; w drugim wypadku wartość dodatkowa powiększyłaby się o połowę, z 2 godzin do 3. W ostat­ nim wypadku wzrosłaby stopa zysku i gross profit kapitalisty; stopa zysku chociażby dlatego, że zmniejszyła się wartość kapitału stałego, a obie wielkości dlatego, że wzrosłaby stopa wartości do­ datkowej (i jej absolutna suma). Jedynie w taki sposób zmiana wartości du capital constant może wywrzeć wpływ na value of labour, na koszt produkcji płacy robo­ czej; czyli na podział dnia pracy między kapitalistę i robotnika, a zatem także i na wartość dodatkową.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

266

Rozdział dwudziesty

A tymczasem znaczy to tylko, że dla kapitalisty, który ma np. przędzalnię bawełny, niezbędny czas pracy jego robotników określany jest nie tylko przez wydajność pracy w przemyśle przę­ dzalniczym, lecz także w produkcji bawełny, maszyn itd., jak i przez wydajność w tych wszystkich gałęziach przemysłu, których wy­ twory nie wchodzą wprawdzie jako constant capital — ani jako materiał surowy, ani też jako maszyny — do jego produktu (o któ­ rym przypuszcza się, że wchodzi do konsumcji robotnika), do przędzy, lecz stanowią część du capital circulant [kapitału obroto­ wego], który wykłada się na płacę roboczą, a zatem określany jest też przez wydajność w przemyśle wytwarzającym środki wy­ żywienia itp. To, co jest produktem w jednej gałęzi przemysłu, występuje jako materiał pracy lub środek pracy w innej gałęzi; capital constant jednej gałęzi przemysłu składa się więc z produktu innej gałęzi, występuje w innej gałęzi przemysłu nie w charakterze kapitału stałego, lecz jako wynik produkcji w obrębie tej gałęzi. Dla poszczególnego kapitalisty nie jest wszystko jedno, czy wy­ dajność pracy wzmaga się w obrębie jego własnej gałęzi przemysłu (a więc także, czy następuje w tej gałęzi zmniejszenie się wartości siły roboczej), czy też w obrębie tych gałęzi, które dostarczają jego gałęzi kapitał stały. Dla klasy kapitalistów — dla całego kapi­ tału — nie ma tu żadnej różnicy. A więc this case (kiedy spadek (lub wzrost) wartości kapitału stałego nie jest następstwem tego, że gałąź przemysłu, która sto­ suje ten kapitał stały, produkuje na wielką [lub małą] skalę, lecz jest następstwem zmiany kosztów produkcji samego kapitału sta­ łego) odpowiada sformułowanym przez nas prawom dotyczącym wartości dodatkowej. Kiedy mówimy w ogóle o zysku i stopie zysku, zakładamy, że wartość dodatkowa jest dana. Wszystkie wpływy, które określają wartość dodatkową, już więc działały. Takie jest założenie. *

Po szóste: Można by tu jeszcze teraz zanalizować, jak pewna specjalna forma of surplus value zmienia stosunek kapitału stałego do kapitału zmiennego, a przeto i stopę zysku. Forma ta polega mianowicie na przedłużeniu czasu pracy poza granice normalnego

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

267

dnia pracy. 113411 Wskutek tego zmniejsza się względna wartość kapitału stałego, jak i proporcjonalna część wartości, którą kapitał ten stanowi w łącznej wartości produktu. Ale odłóżmy powyższe sprawy do III rozdziału 69, w którym w ogóle powinna się znaleźć przeważna część spraw roztrząsanych tutaj. *

Pan Mili w oparciu o swą świetną ilustrację formułuje nastę­ pującą ogólną (Ricardowską) tezę: „Jedynym wyrazem prawa zysku... jest to, że zysk zależy od kosztu pro­ dukcji płacy roboczej” (tamże, str. 104/105).

Otóż należy powiedzieć coś wręcz przeciwnego: stopa zysku (a o niej mówi Mili) tylko w jednym jedynym wypadku zależy wyłącznie od the cost of production of wages [kosztu produkcji płacy roboczej], A taki wypadek następuje, kiedy stopa wartości dodatkowej i stopa zysku są identyczne. Jest to jednak możliwe tylko w omal niemożliwym w produkcji kapitalistycznej wypadku, kiedy cały kapitał wykłada się bezpośrednio na płacę roboczą, kiedy do produktu wcale nie wchodzi kapitał stały, ani w cha­ rakterze materiału surowego, ani też w charakterze maszyn, zabu­ dowań itd., albo kiedy wchodzący do produktu materiał surowy itp. sam nie jest produktem pracy, tzn. nic nie kosztuje. Tylko w tym wypadku zmiany stopy zysku są identyczne ze zmianami stopy wartości dodatkowej albo, co na jedno wychodzi, ze zmianami kosztów produkcji płacy roboczej. Na ogół jednak (co obejmuje też przytoczony wyżej wyjątkowy wypadek) stopa zysku równa się stosunkowi wartości dodatkowej do łącznej wartości wyłożonego kapitału. Jeżeli wartość dodatkową oznaczymy literą M, a wartość wy­ łożonego kapitału literą K, to stopa zysku będzie równała się M : K, w czyli & • Stosunek ten określany jest zarówno przez wielkość M

(a określenie wielkości M obejmuje wszystkie okoliczności określa­ jące koszty produkcji płacy roboczej), jak i przez wielkość K. Ale K, łączna wartość wyłożonego kapitału, składa się z kapitału stałego c oraz z kapitału zmiennego v (wyłożonego na płacę robo­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

268

Rozdział dwudziesty

czą). Stopa zysku równa się więc M : v + c = M : K. Jednakże samo M, wartość dodatkową, określa nie tylko jego własna stopa, tzn. stosunek pracy dodatkowej do pracy niezbędnej, czyli podział dnia pracy między kapitał i pracę, jego podział na opłacony i nie­ opłacony czas pracy. Ilość wartości dodatkowej, tzn. absolutną wielkość wartości dodatkowej, określa też ilość dni pracy, które kapitał eksploatuje jednocześnie. A ta ilość czasu pracy, stosowa­ nego według określonej stopy nieopłaconej pracy, zależy — gdy chodzi o określony kapitał — od czasu, w ciągu którego produkt pozostaje we właściwym procesie produkcji, nie wymagając pracy albo takiej jak przedtem jej ilości (np. wino, zanim się wystanie w piwnicy, zboże, które już zasiano, skóry lub inne materiały wy­ stawione w ciągu pewnego czasu na działanie sił chemicznych itp.), jak również od długości czasu cyrkulacji towaru, od długości czasu, w którym odbywa się metamorfoza towaru, bądź od długości przerwy między wykończeniem towaru jako produktu a jego re­ produkcją jako towaru. Ilość dni pracy, które można jednocześnie stosować (zakładając, że dana jest the value of wages, a więc stopa wartości dodatkowej), zależy na ogół od wielkości kapitału wykła­ danego na płacę roboczą. Ale wspomniane wyżej okoliczności zmie­ niają w ogóle łączną ilość czasu pracy żywej, którą w ciągu pew­ nego okresu, np. w ciągu jednego roku, może stosować kapitał jakiejkolwiek wielkości. Są to okoliczności określające absolutną ilość czasu pracy, którą może stosować dany kapitał. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że wartość dodatkową określa wyłącznie jej własna stopa pomnożona przez liczbę jednocześnie zastosowa­ nych dni pracy. Wspomniane okoliczności określają tylko ostatni z tych dwóch czynników — ilość zastosowanego czasu pracy. Stopa wartości dodatkowej równa się udziałowi pracy dodatkowej w jednym dniu pracy, równa się więc wartości dodatkowej wy­ tworzonej w ciągu poszczególnego dnia pracy. Jeżeli na przykład dzień pracy równa się 12 godzinom, a praca dodatkowa — 2 godzi­ nom, to te dwie godziny równają się jednej szóstej 12 godzin albo raczej te 2 godziny powinniśmy obliczać w stosunku do pracy niezbędnej (bądź w stosunku do uiszczonej za nią płacy roboczej, która jest taką samą ilością czasu pracy w uprzedmiotowionej po­ staci), a wtedy udział pracy dodatkowej będzie równał się Vs (piąta część 10 godzin równa się 2 godzinom) (Vs = 2O°/o). Wielkość war­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

269

tości dodatkowej (w ciągu poszczególnego dnia pracy) określa się tu całkowicie przez stopę wartości dodatkowej. Jeżeli kapitalista stosuje 100 takich ||342| dni pracy, to wartość dodatkowa (jej abso­ lutna wielkość) równa się 200 godzinom pracy. Stopa wartości do­ datkowej pozostała bez zmiany; 200 godzin w stosunku do 1 000 go­ dzin pracy niezbędnej stanowi 1/s, czyli 20%. Jeżeli stopa wartości dodatkowej jest dana, to wielkość wartości dodatkowej zależy wy­ łącznie od liczby zatrudnionych robotników, czyli od absolutnej wielkości kapitału wyłożonego na płacę roboczą, od wielkości kapi­ tału zmiennego. Jeżeli dana jest liczba zatrudnionych robotników, czyli wielkość kapitału wyłożonego na płacę roboczą, to wielkość wartości dodatkowej zależy całkowicie od stopy wartości dodatko­ wej, tzn. od stosunku pracy dodatkowej do pracy niezbędnej, od kosztów produkcji płacy roboczej, od podziału dnia pracy między kapitalistę i robotnika. Jeżeli 100 robotników (którzy pracują przez 12 godzin dziennie) daje mi 200 godzin pracy, to absolutna wielkość wartości dodatkowej równa się 200 godzinom, stopa wartości do­ datkowej równa się % jednego [opłaconego] dnia pracy, czyli 2 godzinom pracy. A wartość dodatkowa równa się tu 2 godzinom pomnożonym przez 100. Jeżeli 50 robotników daje mi 200 godzin pracy, to absolutna wielkość wartości dodatkowej równa się 200 go­ dzinom pracy; stopa wartości dodatkowej równa się % jednego (opłaconego) dnia pracy, czyli 4 godzinom. A wartość dodatkowa równa się 4 godzinom pomnożonym przez 50 — 200 godzinom. Po­ nieważ absolutna wielkość wartości dodatkowej równa się ilo­ czynowi stopy wartości dodatkowej i liczby dni pracy, to może on pozostać bez zmiany, chociaż mnożniki zmieniają się w odwrotnym stosunku. Stopę wartości dodatkowej wyraża zawsze stosunek wartości dodatkowej do kapitału zmiennego, kapitał zmienny bowiem równa się absolutnej wielkości opłaconego czasu pracy, wartość dodatkowa zaś równa się absolutnej wielkości nieopłaconego czasu pracy. Sto­ sunek wartości dodatkowej do kapitału zmiennego jest tedy zawsze wyrazem stosunku nieopłaconej części dnia pracy do części opła­ conej. Przypuśćmy, że w poprzednim przykładzie płaca robocza za 10 godzin równa się 1 talarowi, a talar jest ilością srebra, która zawiera 10 godzin pracy. A więc za 100 dni pracy zapłaci się wtedy 100 talarów. Jeżeli wartość dodatkowa równa się teraz 20 talarom,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

270

Rozdział dwudziesty

to stopa wartości dodatkowej wynosi 2O/ioo “ */s = 20%. Albo, co na jedno wychodzi, na 10 godzin pracy (które równają się 1 talarowi) kapitalista otrzymuje 2 godziny pracy, na 100 X 10 godzin pracy, czyli l 000 godzin pracy, otrzymuje 200 godzin pracy, które równają się 20 talarom. Chociaż więc stopę wartości dodatkowej określa wyłącznie sto­ sunek dodatkowego czasu pracy do czasu niezbędnego, innymi słowy — określa ją odpowiednia część dnia pracy potrzebna ro­ botnikowi do produkcji własnej płacy roboczej, czyli określają ją koszty produkcji płacy roboczej, to jednak wielkość wartości dodatkowej określa prócz tego liczba dni pracy, absolutna ilość czasu pracy, którą stosuje się według danej określonej stopy war­ tości dodatkowej, a zatem absolutna wielkość kapitału wyłożonego na płacę roboczą (jeżeli dana jest stopa wartości dodatkowej). Po­ nieważ jednak zysk nie jest stosunkiem stopy wartości dodatkowej, lecz absolutnej wielkości wartości dodatkowej do łącznej wartości wyłożonego kapitału, przeto jego stopę określa oczywiście nie tylko stopa wartości dodatkowej, lecz również i absolutna wielkość war­ tości dodatkowej, wielkość, która zależy od wzajemnego stosunku stopy wartości dodatkowej i liczby dni pracy, wielkości kapitału wyłożonego na płacę roboczą i kosztów produkcji tej płacy. Jeżeli dana jest stopa wartości dodatkowej, to wielkość wartości dodatkowej zależy wyłącznie od wielkości wyłożonego (wydatko­ wanego na płacę roboczą) kapitału. Przeciętna płaca robocza jest wszędzie taka sama, czyli przypuszcza się, że we wszystkich ga­ łęziach przemysłu robotnik otrzymuje płacę roboczą w wysokości np. 10 godzin. (W gałęziach przemysłu, w których płaca robocza przekracza przeciętną płacę, jest to dla naszych dociekań i dla sprawy równoznaczne z tym, że kapitalista zatrudniałby większą liczbę prostych robotników.) Jeżeli tedy założyć, że praca dodatkowa jest jednakowa, tzn. łączny normalny dzień pracy jest jednakowy (różnice wyrównywają się po części przez to, że 1 godzina pracy złożonej równa się np. 2 godzinom pracy prostej), 113431 to wielkość wartości dodatkowej zależy wyłącznie od wielkości wyłożonego [na płacę roboczą] kapitału. Można by zatem powiedzieć, że ilości war­ tości dodatkowej tak mają się do siebie jak wielkości wyłożonych (na płacę roboczą) kapitałów. Nie dotyczy to jednak zysku, gdyż

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

271

wyraża on stosunek wartości dodatkowej do łącznej wartości wy­ łożonego kapitału, a jeżeli chodzi o kapitały takiej samej wielkości, to ich części składowe, które wykłada się na płacę roboczą, czyli stosunek kapitału zmiennego do łącznego, mogą być i bywają bar­ dzo różne. Wielkości zysku zależą tu raczej od stosunku — w róż­ nych kapitałach — kapitału zmiennego do łącznego kapitału, a więc

od - v ■ Jeżeli tedy dana jest stopa wartości dodatkowej, a wyraża c-f-v m ją zawsze ułamek —, stosunek wartości dodatkowej do kapitału

zmiennego, to stopę zysku określa wyłącznie stosunek kapitału zmiennego do łącznego. Stopę zysku określa przeto, po pierwsze, stopa wartości dodatko­ wej, czyli stosunek pracy nieopłaconej do opłaconej; stopa zysku zmienia się, wzrasta lub zmniejsza się (jeżeli nie paraliżują tego działania ruchy innych określających momentów) wraz ze zmianą stopy wartości dodatkowej. Ta jednak wzrasta lub zmniejsza się w tym samym kierunku, co wydajność pracy, i w odwrotnym kie­ runku niż koszty produkcji płacy roboczej, czyli ilość pracy nie­ zbędnej, niż the value of labour. Po wtóre zaś stopę zysku określa stosunek kapitału zmiennego do łącznego kapitału, czyli

• Przy danej stopie wartości do­

datkowej absolutna wielkość wartości dodatkowej zależy mianowicie wyłącznie od wielkości kapitału zmiennego, którą — według na­ szego założenia — określa ilość jednocześnie stosowanych dni pracy, absolutna wielkość stosowanego czasu pracy, lub która jedynie wyraża tę ilość, tę wielkość. Ale stopa zysku zależy od stosunku tej absolutnej wielkości wartości dodatkowej, która dana jest w ka­ pitale zmiennym, do łącznego kapitału, czyli od stosunku kapitału zmiennego do łącznego, od

Ponieważ przy obliczaniu stopy

zysku zakłada się, że wartość dodatkowa M jest dana, a zatem zakłada się też, że v jest dane, to jakiekolwiek zmiany zachodzące w c

v mogą wynikać jedynie ze zmian zachodzących w c, w ka­

pitale stałym. Jeżeli bowiem v jest dane, to suma c może tylko wtedy ulec zmianie, kiedy zmienia się V » zmianą tej sumy zmienia się też stosunek y czyli

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

+ v, czyli K, c, a wraz ze V -g- •

Rozdział dwudziesty

272

Jeżeli v = 100, c — 400 to v 4- c = 500, a v—-fr—c = 100/5oo — xts — = 20%. Jeżeli więc stopa wartości dodatkowej równa się 5/io, czyli ‘/2, to wartość dodatkowa równa się 50. Ponieważ jednak kapitał zmienny równa się tylko % łącznego kapitału, to zysk wy­ nosi połowę % = Vio [łącznego kapitału]. I w istocie dziesiąta

część 500, czyli 50, równa się 10%. Stosunek

vpc

zmienia się

wraz z każdą zmianą zachodzącą w c, lecz oczywiście nie w tym samym wyrazie liczbowym. Jeżeli przypuścimy, że zarówno v, jak i c równały się pierwotnie 10, czyli że łączny kapitał składał się pół na pół z kapitału zmiennego i stałego, to^pp = ^^Q = = io/2O = 1/2. Jeżeli tedy stopa dodatkowa [Mehrrate] równa się l/2V, to równa się ona l/4 K. Albo też, jeżeli wartość dodatkowa wy­ nosi 50%, to w danym wypadku, kiedy kapitał zmienny równa

się ~ , stopa zysku wynosi 25%. Jeżeli teraz przypuścimy, że kapi­ tał stały podwoił się, powiększył się z 10 do 20, to —- = = I * 4ÓU ' J.u ~ 10/30 — %. (Stopa dodatkowa, wynosząca % liczby 10, równałaby się teraz połowie 1/3 K, czyli równałaby się ’/o liczby 30 = 5. Po­ łowa 10 także równa się 5. 5 w stosunku do 10 daje 50%. 5 w sto­ sunku do 30 daje 16%%. Natomiast 5 w stosunku do 20 równa się % = 25%.) Kapitał stały podwoił się, tzn. powiększył się z 10 do 20; ale suma c + v powiększyła się tylko o połowę, mianowicie z 20 do 30. Kapitał stały wzrósł o 100%, suma zaś c 4- v tylko

o 50%. Stosunek ppp który pierwotnie równał się 10/20, zmniej­

szył się tylko do 10/30, tzn. z '/2 do 1/3, tzn. z % do %, a więc zmniejszył się tylko o %, gdy tymczasem kapitał stały podwoił się. W jaki sposób powiększenie lub zmniejszenie kapitału stałego odbija się na proporcji

zależy to, rzecz prosta, od proporcji,

według której c oraz v stanowiły pierwotnie części łącznego kapi­ tału K (c 4- v). 113441 Kapitał stały (tzn. jego wartość) może, po pierwsze, po­ większać się (lub zmniejszać), mimo że ilość zastosowanego mate­ riału surowego, maszyn itp. nie ulega zmianie. W takim więc wy­ padku przyczyną zmian w kapitale stałym nie są warunki procesu

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

273

produkcji, do którego kapitał ten wchodzi w charakterze kapitału stałego, lecz zmiany owe następują niezależnie od tych warunków. Bez względu jednak na to, jakie przyczyny wywołują ową zmianę wartości kapitału stałego, wywierają one za każdym razem wpływ na stopę zysku. W takim wypadku jednakowa ilość surowca, ma­ szyn itp. ma większą lub mniejszą wartość niż przedtem, gdyż wytworzenie jej wymagało więcej lub mniej czasu pracy niż przed­ tem. Przyczyną zmian są wtedy warunki produkcji procesów, z któ­ rych części składowe du Capital constant wychodzą w charakterze produktów. Badaliśmy już wyżej, jak to oddziaływa na stopę zysku. Ale okoliczność, że w tej samej gałęzi przemysłu kapitał stały, np. materiał surowy, dlatego powiększa lub zmniejsza swą wartość, że zdrożała lub potaniała jego własna produkcja, ma na stopę zysku zupełnie taki sam wpływ jak okoliczność, że w jednej (lub nawet w tej samej) gałęzi przemysłu stosuje się do produkcji jakiegoś towaru bardziej wartościowy materiał surowy niż do produkcji innego towaru, przy jednakowo wielkim kapitale wyłożonym na płacę roboczą. Jeżeli przy jednakowym kapitale wyłożonym na płacę roboczą materiał surowy przetwarzany przez jakiś kapitał (np. pszenica) jest droższy niż materiał surowy przetwarzany przez inny kapitał (np. owies) (bądź srebro i miedź itp., bądź też wełna i bawełna itp.), stopy zysku obu kapitałów muszą znajdować się w odwrotnym stosunku do drożyzny materiału surowego. Jeżeli zatem w obu gałęziach produkcji osiąga się przeciętnie taki sam zysk, jest to jedynie dlatego możliwe, że wartość dodatkową dzieli się pospólnie między kapitalistów nie według wartości dodatkowej, którą każdy kapitał wytwarza w swej własnej sferze produkcji, lecz w sto­ sunku do wielkości kapitałów, które stosują owi kapitaliści. Może się to odbywać w dwojaki sposób. Kapitalista A, który przetwarza tańszy materiał, sprzedaje swój towar według jego rzeczywistej wartości, sam przeto inkasuje też wytworzoną przez siebie wartość dodatkową. Cena jego towaru równa się wartości tego towaru. Kapitalista B, który przetwarza droższy surowiec, sprzedaje swój towar powyżej jego wartości i tak śrubuje cenę towaru [że towar przynosi mu taki sam zysk], jak gdyby kapitalista ten przetwarzał tańszy surowiec. Kiedy A i B wymieniają potem swe towary, to wymiana ma dla A taki sam efekt, jak gdyby skalkulował on 18 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

274

Rozdział dwudziesty

w cenie swego towaru mniej wartości dodatkowej, niż towar ten w istocie zawiera. Albo też, jak gdyby obaj, zarówno A, jak i B, z góry ustalili stopę zysku odpowiednio do wielkości wyłożonego kapitału, tzn. łączną wartość dodatkową podzielili między sobą w stosunku do wielkości wyłożonych przez nich kapitałów. A to właśnie rozumie się przez ogólną stopę zysku. Podobne wyrównanie nie następuje, rzecz jasna, kiedy capital constant zawarty w określonym kapitale, jak np. surowiec, przemijająco traci lub zyskuje na wartości pod wpływem dobrych lub złych zbiorów itp. Aczkolwiek nie ulega wcale wątpliwości, że nadzwyczajne zyski, które np. w latach szczególnie obfitych zbiorów bawełny osiągają cotton spinners [właściciele przędzalni bawełny], ściągają do tej gałęzi produkcji mnóstwo nowego kapi­ tału i dają asumpt do budowy licznych nowych fabryk oraz maszyn do przetwarzania bawełny. Jeżeli potem następuje rok nieurodzaju bawełny, to straty [wywołane przez gwałtowny wzrost ceny ba­ wełny] są tym większe. Ale po wtóre, kiedy koszty produkcji maszyn, materiałów suro­ wych — słowem, kapitału stałego — nie ulegają zmianie, może stać się potrzebna ich większa ilość, może przeto wzrosnąć ich wartość, a to wskutek zmiany warunków produkcji procesów, do których owe części składowe kapitału stałego wchodzą jako środki produkcji. W takim wypadku wzrost wartości kapitału stałego — podobnie jak w poprzednim przykładzie — sprawia, rzecz prosta, że stopa zysku spada; z drugiej jednak strony same te zmiany warunków produkcji wskazują, że praca stała się wydajniejsza, że przeto stopa wartości dodatkowej wzrosła, gdyż taka sama ilość pracy żywej zużywa więcej materiału surowego, przetwarzając go w krótszym czasie, i więcej maszyp stosuje się dlatego, że ich koszt jest mniejszy od kosztu pracy, którą zastępują. Spadek stopy zysku zostaje tu więc w większym lub mniejszym stopniu wy­ równany przez wzrost stopy wartości dodatkowej, a przeto i abso­ lutnej wielkości wartości dodatkowej. Oba warunki zmiany wartości kapitału stałego mogą wreszcie współdziałać w nader odmiennych skojarzeniach. Zmniejszyła się np. 113451 przeciętna wartość bawełny surowej, lecz jednocześnie jeszcze bardziej wzrosła wartość ilości bawełny, którą przetwarza się w określonym czasie. Albo wzrosła wartość wełny i wzrosła

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozkład szkoły Ricardiańskiej

275

wartość ilości wełny, którą przetwarza się w określonym czasie. Albo też zwiększona ilość stosowanych maszyn absolutnie zdrożała, lecz w stosunku do ich efficiency [wydolności] maszyny te sta­ niały itp. Dotychczas przypuszczano, że kapitał zmienny ma zawsze taką samą wielkość. Jednakże kapitał ten może zmniejszać się nie tylko względnie, lecz i absolutnie, jak np. w rolnictwie, tzn. może zmniej­ szać się nie tylko względnie, w stosunku do wielkości kapitału stałego. Albo też kapitał zmienny może się absolutnie powiększać. Ale wtedy skutek jest taki sam, jak gdyby kapitał ten się nie zmie­ niał, jeżeli kapitał stały z przytoczonych wyżej przyczyn wzrasta w większym lub w takim samym stopniu. Jeżeli kapitał stały nie zmienia się, to każde jego powiększenie lub zmniejszenie w stosunku do kapitału zmiennego tym się tylko tłumaczy, że kapitał stały względnie powiększa się lub zmniejsza, gdyż kapitał zmienny absolutnie zmniejsza się lub powiększa. Jeżeli kapitał zmienny pozostaje taki sam jak przedtem, to wszel­ kie powiększenie lub zmniejszenie kapitału stałego można wytłu­ maczyć jedynie przez jego własne absolutne powiększenie lub zmniejszenie. Jeżeli oba te kapitały zmieniają się jednocześnie, to po odlicze­ niu zmiany, która w obu jest jednakowa, sprawa przedstawia się tak samo, jak gdyby jeden kapitał się nie zmienił, drugi zaś po­ większył się albo zmniejszył. Jeżeli jednak stopa zysku jest już dana, to suma zysku zależy od wielkości zastosowanych kapitałów. Duży kapitał o niskiej sto­ pie zysku przynosi większy zysk niż mały kapitał o wysokiej stopie zysku.

Na tym kończymy niniejszą dygresję. Poza tym z pracy Johna Stuarta Milla należy zanotować jeszcze takie dwie tezy: „Mówiąc ściśle, kapitał nie ma mocy wytwórczej. Jedyną mocą wytwórczą jest siła pracy, której niewątpliwie dopomagają narzędzia i która oddziaływa na materiały” (tamże, str. 90). 18«

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

276

Rozdział dwudziesty

Strictly speaking [Mówiąc ściśle], Mill miesza tu kapitał z częścia­ mi materialnymi, z których składa się kapitał. Teza ta jest jednak w sam raz dla tych, którzy dopuszczają się takiego samego pomie­ szania kapitału z jego częściami składowymi, a mimo to utrzymują, że kapitał ma moc wytwórczą. I tu oczywiście teza Milla jest tylko wtedy słuszna, kiedy mówi się of the production of value [o wy­ twarzaniu wartości]. Przecież natura produkuje również, jeżeli chodzi jedynie o wartość użytkową. „Moc wytwórcza kapitału jest tylko ilością rzeczywistej siły wytwórczej, którą kapitalista może rozporządzać za pomocą swego kapitału” (tamże, str. 91).

Tu kapitał ujęto trafnie jako stosunek wytwórczy. IVIII—34511 *

IIXIV—8511 W jednym z poprzednich zeszytów 70 zastanawiałem się szczegółowo nad gwałtownymi próbami Milla, aby prawo Ri­ carda o stopie zysku (o jej odwrotnym stosunku do płacy roboczej) wyprowadzić bezpośrednio z teorii wartości, nie rozróżniając war­ tości dodatkowej i zysku.

[8. Zakończenie] Cały naszkicowany wyżej obraz szkoły Ricarda wskazuje, że jej rozkład sprowadza się do takich dwóch punktów: 1. Wymiana między kapitałem i pracą odpowiednio do prawa wartości; 2. kształtowanie się ogólnej stopy zysku. Utożsamianie wartości dodatkowej z zyskiem. Brak zrozumienia stosunku między values i cost-prices.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

[ROZDZIAŁ

DWUDZIESTY

PIERWSZY]

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda) 118521 W Ricardowskim okresie ekonomii politycznej występują jednocześnie jej przeciwnicy, komunizm (Owen) i socjalizm (Fourier, Saint-Simon). Socjalizm tkwi jeszcze in his first beginnings [w swych pierwszych zawiązkach]. Stosownie jednak do naszego planu, będziemy tu mieli do czynienia jedynie z tymi przeciwni­ kami ekonomistów, którzy sami biorą za punkt wyjścia ich prze­ słanki. Z cytowanych przez nas niżej pism wynika, że ci wszyscy autorzy za punkt wyjścia biorą w istocie formę Ricardowską.

1. [Pamflet] „The Source and Remedy oj the National Difficulties etc.” [a) Pogląd na zysk, rentę i procent jako na pracę dodatkową robotników. Stosunek wzajemny między akumulacją kapitału i tak zwanym „funduszem pracy”]

„The Source and Remedy of the National Difficulties [deduced from Principles of Political Economy, in] a Letter to Lord John Russell”, Londyn 1821 (anonim). Ten mało znany pamflet (about 40 pages [około 40 stronic]), który ukazał się w czasie, kiedy „ów niewiarogodny partacz”71 McCulloch zaczął zwracać na siebie uwagę, stanowi istotny krok naprzód w porównaniu z Ricardem. The surplus value lub „zysk”, jak ją nazywa Ricardo (często daje jej też nazwę: „surplus pro-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

278

Rozdział dwudziesty pierwszy

duce”), lub, jak ją nazywa autor pamfletu, „interest” [„procent”], anonimowy ten autor wręcz określa jako „surplus labour”, jako pracę wykonywaną przez robotnika bezpłatnie, wykonywaną ponad tę ilość pracy, za pomocą której zastępuje się wartość jego siły roboczej, czyli produkuje się ekwiwalent jego wages. Podobnie jak ważną sprawą było sprowadzenie wartości do pracy, tak też ważne było przedstawienie wartości dodatkowej, wyrażającej się w pro­ dukcie dodatkowym, jako pracy dodatkowej. To w gruncie rzeczy było już powiedziane przez Adama Smitha i stanowi jeden z głów­ nych momentów teorii Ricarda. Ale Ricardo nigdzie nie wypowie­ dział tego i nie zafiksował w absolutnej formie. Jeżeli Ricardo i inni ekonomiści interesują się jedynie tym, by zrozumieć stosunki produkcji kapitalistycznej i nadać im znaczenie absolutnej formy produkcji, to pamflet, o którym mowa, i inne rozprawy tej kategorii opanowują odsłonięte tajemnice produkcji kapitalistycznej, aby z punktu widzenia proletariatu przemysło­ wego produkcję tę zwalczać. [W pamflecie czytamy:] „Niezależnie od tego, co by się mogło” (z punktu widzenia kapitału) „na­ leżeć kapitaliście, otrzymywać może on tylko prace dodatkową robotnika, gdyż robotnik musi żyć" (tamże, str. 23).

Rozumie się, że te warunki życia robotnika stanowią minimum jego egzystencji i dlatego ilość pracy dodatkowej, którą można z niego wycisnąć, jest względna. „Jeżeli wartość72 kapitału nie zmniejsza się odpowiednio do tego, jak wzrasta jego wielkość, kapitaliści będą wyciskali z robotników produkt każ­ dej godziny pracy ponad to, dzięki czemu robotnik może utrzymać się przy życiu. I chociaż wyda się to okropne i odrażające, kapitaliści mogą koniec końców forsować wyżywienie, którego produkcja wymaga najmniej pracy, i koniec końców mogą powiedzieć robotnikowi: nie powinieneś jeść chleba, gdyż kasza jęczmienna jest tańsza; nie powinieneś jeść mięsa, gdyż można żywić się burakami i ziemniakami. I ten stan rzeczy już osiągnęliśmy” (tamże, str. 23/24). „Jeżeli robotnika można doprowadzić do tego, żeby żywił się ziemniakami, a nie Chlebem, to nie ulega wątpliwości, iż z pracy jego można wycisnąć więcej; znaczy to. że jeżeli żywiąc się Chlebem musiał on zatrzymywać ponie­ działkową i wtorkową prace na utrzymanie własne i rodziny, to żywiąc się ziemniakami będzie potrzebował na ten cel zaledwie pracy wykonywanej

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

279

przez pół poniedziałku, druga zaś połowa poniedziałku i cały wtorek będą mogły pójść na rzecz państwa bądź kapitalisty” (tamże, str. 26).

Zysk itd. jest tu bezpośrednio sprowadzony do przywłaszczania sobie przez kapitalistę tego czasu pracy, za który robotnik nie otrzymuje ekwiwalentu. „Uznaje się, że procent płacony kapitaliście w postaci renty, procentu od wypożyczonych pieniędzy czy też zysku przedsiębiorcy, płacony jest kosztem cudzej pracy” (tamże, str. 26).

A zatem rent [renta], procent od wypożyczonych pieniędzy, zysk przedsiębiorcy są jedynie różnymi formami of „interest of Capital” [„procentu od kapitału”], który to procent z kolei sprowadza się do „pracy dodatkowej robotnika”. This surplus labour występuje jako surplus produce. Kapitalista jest the possessor of surplus labour or of surplus produce [posiadaczem pracy dodatkowej, czyli produktu dodatkowego], Surplus produce jest kapitałem. „Przypuśćmy, że... nie ma pracy dodatkowej, że nie istnieje tedy nic, co by można było gromadzić w charakterze kapitału” (tamże, str. 4).

1 zaraz potem anonimowy autor mówi: „posiadacze produktu dodatkowego, czyli kapitału” (tamże).

W zupełnie innym znaczeniu niż kwękający zwolennicy Ricarda nasz autor mówi: „Naturalnym i koniecznym następstwem powiększania się kapitału jest zmniejszanie się jego wartości” (tamże, str. 21/22).

W związku z tezami Ricarda oświadcza on: „Po co starać się o udowodnienie nam, że akumulacja kapitału nie obniży zysku, jako że ponoć jedynie wzrost płacy roboczej może obniżyć zysk, skoro okazuje się, że jeżeli liczba ludności nie wzrasta wraz ze wzrostem kapitału, to wskutek dysproporcji między kapitałem a pracą podnosi się płaca robocza; a jeżeli liczba ludności wzrasta, to płaca robocza podnosi się wskutek tego, że trudniej jest produkować żywność” (tamże, str. 23 [odsyłacz]).

118531 Gdyby wraz z powiększaniem się ilości kapitału nie zmniej­ szała się jego wartość — czyli procent od kapitału, czyli praca

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

280

Rozdział dwudziesty pierwszy

dodatkowa, którą kapitał rozporządza, przywłaszcza sobie — na­ stąpiłoby nagromadzenie procentu składanego w postępie geome­ trycznym. I podobnie jak to nagromadzenie obliczone w pieniądzu (patrz Price’a) zakłada, że istnieje niemożliwa akumulacja (rate of accumulation [stopa akumulacji]), tak też sprowadzone do jego rzeczywistego elementu, do pracy, pochłonęłoby ono nie tylko the surplus labour, lecz i necessary labour [pracę niezbędną] jako pracę „należącą się” kapitałowi. (Powrócić do fantazji Price’a w dziale omawiającym Revenue and its sources [Dochód i jego źródła]73.) „Gdyby można było wciąż powiększać kapitał, zachowując równocześnie jego wartość, o czym świadczyłby nie zmieniający się procent od wypoży­ czonych pieniędzy, to procent, który należy płacić za kapitał, przewyższyłby niebawem cały produkt pracy... Kapitał ma tendencję do powiększania kapi­ tału w stosunku przekraczającym postęp arytmetyczny. Uznaje się, że pro­ cent płacony kapitaliście w postaci renty, procentu od wypożyczonych pie­ niędzy, czy też zysku przedsiębiorcy, płacony jest kosztem cudzej pracy. Jeżeli tedy kapitał akumuluje się nadal, a za kapitał płaci się taki sam pro­ cent, to praca, którą daje się za użytkowanie kapitału, musi powiększać się dopóty, dopóki kapitalista nie zagarnie całej pracy wszystkich robotników w danym społeczeństwie. Nie może to jednak nastąpić. Niezależnie od tego, co by się mogło należeć kapitaliście, otrzymywać może on tylko pracę do­ datkową robotnika, gdyż robotnik musi żyć” (tamże, str. 23)

Autor pamfletu nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, w jaki sposób the value of capital decreases [wartość kapitału zmniejsza się]. On sam mówi, że następuje to zdaniem Ricarda dlatego, iż płaca robocza idzie w górę, kiedy kapitał akumuluje się szybciej, niż wzrasta liczba ludności; bądź dlatego, że wartość płacy roboczej (a nie jej quantity) powiększa się, kiedy liczba ludności wzrasta szybciej, niż akumuluje się kapitał (albo nawet wtedy, kiedy równo­ miernie z nim wzrasta), wskutek zmniejszającej się produkcyjności rolnictwa. Ale jak nasz autor to tłumaczy? Nie uwzględnia on ostatniej okoliczności; jego zdaniem płaca robocza coraz bardziej zbliża się do możliwego minimum. Mówi [on, że zmniejszenie się „procentu” z kapitału] jest tylko wtedy możliwe, kiedy mimo zwiększonego lub takiego samego wyzysku robotnika stosunkowo zmniejsza się część kapitału, którą wymienia się na pracę żywą.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

281

W każdym razie nie można odmówić anonimowemu autorowi tej zasługi, że nonsens o powiększaniu się procentu według postępu geometrycznego sprowadził do jego rzeczywistego sensu, czyli do nonsensu *. Istnieją zresztą, zdaniem autora pamfletu, dwie drogi zapobie­ żenia temu, aby wraz z wzrastaniem produktu dodatkowego, czyli pracy dodatkowej, kapitał musiał zwracać robotnikom coraz więk­ szą część tego, co zrabował. Pierwsza droga polega na przekształceniu produktu dodatkowego w kapitał trwały, co zapobiega temu, aby labour fonds [fundusz pracy] — czyli część produktu, którą spożywa robotnik — musiał wzrastać wraz z akumulacją of Capital. Drugą drogę stanowi handel zagraniczny, który daje kapitaliście możność wymiany produktu dodatkowego na zagraniczne artykuły zbytku i tym samym możność konsumcji produktu dodatkowego we własnym zakresie. W ten sposób nawet ta część produktu, która składa się z necessaries [artykułów pierwszej potrzeby], może się znacznie powiększać, a mimo to nie powracać do robotników w po­ staci wages w jakimkolwiek stopniu odpowiednio do powiększenia się owej części produktu. Należy zaznaczyć, że pierwsza droga, która działa jedynie okre­ sowo, a potem paraliżuje jednak swe działanie (przynajmniej o tyle, o ile kapitał trwały składa się z maszyn itp., które same wchodzą do produkcji of necessaries), zakłada, że surplus produce przekształ­ ca się w kapitał, gdy tymczasem druga droga zakłada, że kapita­ liści konsumują coraz większą część of surplus produce, że konsu­ mują coraz więcej — a nie że surplus produce przekształca się z powrotem w kapitał. Gdyby ten sam surplus produce pozostawał w formie, w której bezpośrednio istnieje, to znaczną jego część musiano by w charakterze kapitału zmiennego wymienić z robotni­ • ||XV—862a| Utożsamianie wartości dodatkowej z pracą dodatkową zakreśla akumu­ lacji kapitału jakościową granicę, którą stanowi łączny dzień pracy (czas, przez który siła robocza może być czynna w obrębie 24 godzin), osiągnięty w danej chwili stopień rozwoju sił wytwórczych oraz liczba ludności, limitująca ilość robotników wyzyskiwanych jednocześnie. Jeżeli natomiast wartość dodatkową ująć w irracjo­ nalnej formie procentu, tzn. jako stosunek, w którym kapitał powiększa się dzięki jakiejś magicznej sztuce, to granica zakreślona akumulacji kapitału ma jedynie ilościowy charakter i zupełnie nie można zrozumieć, dlaczego kapitał nie zdobywa się na codzienne dołączanie coraz to nowych procentów, stanowiących nowy kapi­ tał, aby w ten sposób stworzyć nie kończący się postęp procentu składanego. |XV—862a||

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

282

Rozdział dwudziesty pierwszy

kami. Skutkiem tego byłby wzrost płacy roboczej i zmniejszenie się absolutnej lub względnej surplus value. Na tym właściwie pole­ ga tajemnica propagowanej przez Malthusa konieczności wzrostu konsumcji „bogatych”, po to by część produktu, którą wymienia się na pracę, przekształca się w kapitał, miała wysoką wartość, przynosiła znaczny zysk, pochłaniała dużo pracy dodatkowej. Jed­ nakże według Malthusa konsumentami nie są sami kapitaliści prze­ mysłowi; funkcję tę powierza on właścicielom ziemskim, synekurzystom itp., gdyby bowiem dążenie do akumulacji i skłonność do wydatkowania pieniędzy połączyły się w tej samej osobie, to nie­ jednego figla mogłyby one sobie nawzajem spłatać. Tutaj wystę­ pują również na jaw błędne momenty w poglądzie Bartona, Ricar­ da i in. Płacę roboczą określa nie ta część łącznej ilości produktu, którą można spożyć jako kapitał zmienny bądź przekształcić w ten kapitał, lecz ta część owej ilości, którą się w ten kapitał prze­ kształca. Część produktu mogą zjeść nawet w naturalnym stanie retainers [sługi], inna część może dzięki handlowi zagranicznemu itp. ulec konsumcji jako artykuły zbytku. Dwóch rzeczy nie uwzględnia autor omawianego pamfletu: Wprowadzanie maszyn usuwa wciąż z pracy wielu robotników, wskutek czego the population made redundant [powstaje nadmiar ludności]; the surplus produce zastaje tedy nową siłę roboczą, na którą można go wymienić, chociaż liczba ludności nie powiększyła się i nie trzeba przedłużać absolutnego czasu pracy. Przedtem zatrudnionych było, dajmy na to, 500 robotników, teraz zatrudnia się 300, którzy dostarczają stosunkowo więcej pracy dodatkowej. Pozostałych 200 można zatrudnić za surplus produce, kiedy ten wystarczająco się powiększy. Część starego kapitału [zmiennego] zostaje przekształcona w kapitał trwały, druga część zatrudnia mniej robotników, wyciska z nich jednak więcej surplus value w stosunku do ich liczby, a zwłaszcza więcej też surplus produce. Owi robotnicy w liczbie 200 stanowią materiał, który stworzono, aby skapitalizować nowy surplus produce. Il853a| Przemiana necessaries w luxuries dzięki handlowi zagra­ nicznemu, jak ją ujmuje pamflet, jest sama w sobie sprawą ważną: 1. dlatego że okoliczność ta kładzie kres nonsensowi, w myśl którego płaca robocza ma zależeć od ilości wytworzonych necessa­ ries — jak gdyby owe necessaries musiały być w tej formie maso­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

233

wo spożywane przez producentów lub nawet przez całą wytwarza­ jącą ludność, czyli jak gdyby trzeba je było przekształcać z powro­ tem w kapitał zmienny lub, jak mówią Barton i Ricardo, w „kapi­ tał obrotowy”; 2. dlatego że okoliczność ta określa całokształt formy społecznej zacofanych krajów — np. of Slave-holding States [stanów z syste­ mem niewolnictwa] w Północnoamerykańskich Stanach (patrz Cairnesa 74) lub Polski itp. (co rozumiał już stary Busch, jeżeli i tego nie ukradł u Steuarta) — które powiązane są z opartym na produkcji kapitalistycznej rynkiem światowym. Niezależnie od wielkości pro­ duktu dodatkowego, który w prostej postaci bawełny lub zboża wyciskają te kraje z surplus labour swych niewolników, mogą one trwać przy tej prostej niezróżnicowanej pracy, gdyż dzięki han­ dlowi zagranicznemu mogą tym prostym produktom nadawać do­ wolną formę wartości użytkowej. Twierdzenie, że od wielkości of „circulating capital” [„kapitału obrotowego”] ma zależeć ta część produktu rocznego, która must be expended [musi być wydatkowana] w charakterze płacy robo­ czej, byłoby al pari z twierdzeniem, że kiedy na znaczną część produktu składają się „zabudowania”, kiedy w stosunku do liczby ludności robotniczej buduje się dużo mieszkań robotniczych, robot­ nik musi wskutek tego dobrze i tanio mieszkać, gdy podaż mieszkań ma rzekomo szybciej wzrastać niż popyt na nie. Trafne natomiast jest twierdzenie, że jeżeli the surplus produce jest pokaźny i znaczna jego część ma być zastosowana jako kapitał, to (zakładając, że sama ta pokaźna wielkość of surplus produce nie powstała wskutek tego, że wielu robotników znalazło się na bruku) popyt na pracę musi się powiększać, a przeto musi się też powięk­ szać ta część of the surplus produce, która uległa wymianie jako płaca robocza. We wszelkich okolicznościach czynnikiem, który zmusza do wydatkowania produktu dodatkowego w charakterze kapitału zmiennego i dlatego sprawia, że płaca robocza wzrasta, nie jest absolutna wielkość of the surplus produce (bez względu na formę, w jakiej on istnieje, nawet w formie of necessaries). Czyn­ nikiem tym jest pasja kapitalizacyjna, która każę wydatkować znacz­ ną część of the surplus produce w postaci kapitału zmiennego i która zatem sprawiłaby, że wraz z akumulacją kapitału wzrastałaby płaca robocza, gdyby maszyny nie stwarzały wciąż nadmiaru ludności i gdy­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

284

Rozdział dwudziesty pierwszy

by nie to, że (w szczególności sprzyja temu jeszcze handel zagranicz­ ny) coraz większą część kapitału wymienia się na kapitał, a nie na pracę. Ta część of the surplus produce, którą produkuje się już bez­ pośrednio w takiej formie, w jakiej może ona służyć jedynie jako kapitał, jak i ta jego część, która formę tę otrzymuje dzięki wy­ mianie z zagranicą, wzrastają szybciej od tej części, którą musi się wymieniać na immediate labour [pracę bezpośrednią]. Twierdzenie, że płaca robocza zależy od existing capital [istnie­ jącego kapitału] i że szybka akumulacja kapitału jest dlatego jedy­ nym środkiem, który może wywołać wzrost płacy roboczej, spro­ wadza się do tego, co następuje: Z jednej strony sprowadza się do tautologii, jeżeli pominiemy formę, w której warunki pracy są kapitałem. Od wydajności pracy wykonywanej przez określoną liczbę robotników zależy, jak szybko bez pogorszenia ich warunków życiowych liczba ta może się powię­ kszyć. Im więcej owi robotnicy produkują materiału surowego, narzędzi i środków utrzymania, tym więcej środków mają nie tylko na to, aby wychowywać własne dzieci, dopóki te same nie mogą pracować, lecz także na to, aby realizować pracę podrastającego pokolenia i zrównać w ten sposób przyrost ludności z przyrostem produkcji, a nawet to outdo [prześcignąć] pod tym względem przy­ rost ludności, gdyż wraz ze wzrostem liczby ludności wzrasta bie­ głość robotnika, rozwija się podział pracy, zwiększa się możliwość stosowania maszyn, słowem, wzmaga się wydajność pracy. Jeżeli wzrost liczby ludności zależy od wydajności pracy, to wydajność pracy zależy od wzrostu liczby ludności. Mamy tu do czynienia z oddziaływaniem wzajemnym. Znaczy to jednak — mó­ wiąc językiem kapitalistycznym — że środki utrzymania ludności robotniczej są tym znaczniejsze, im większa jest produkcyjność kapitału, im większa część produktu robotników występuje wobec robotników w charakterze dysponenta ich pracy. Ricardo daje sam tej sprawie trafny wyraz — mam na myśli tautologię — kiedy uzależnia wages od produkcyjności kapitału, produkcyjność kapi­ tału zaś — od wydajności pracy. Twierdzenie, że praca zależy od powiększania się kapitału, spro­ wadza się z jednej strony tylko do tautologii, mianowicie do twierdzenia, że ||854l powiększanie się zasobu środków utrzymania

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

285

i środków zatrudnienia danej ludności zależy od wydajności jej własnej pracy, a po wtóre — mówiąc językiem kapitalistycznym — sprowadza się do twierdzenia, że praca zależy od tego, iż własny jej wytwór występuje wobec niej jako cudza własność, a własna jej wydajność występuje dlatego wobec niej jako produkcyjność rzeczy, którą sama stwarza. W praktyce znaczy to, że robotnik musi przywłaszczać sobie jak najmniejszą część swego wytworu, aby jak największa jego część występowała wobec niego w charakterze kapitału; musi on jak najwięcej odstępować bezpłatnie kapitaliście, po to by jak naj­ bardziej powiększały się środki tego kapitalisty, które służą do ponownego nabywania pracy robotnika za to, co kapitalista zabrał mu bezpłatnie. Może się w takim wypadku zdarzyć, że jeżeli kapi­ talista wycisnął z robotnika bardzo dużo pracy darmowej, to teraz, w zamian za to, co otrzymał od robotnika za darmo, może od niego wymagać nieco mniejszej ilości bezpłatnej pracy. Ponieważ jednak taki wynik hamuje właśnie to, do czego się dąży, mianowicie jak najszybszą akumulację kapitału, przeto robotnik musi żyć w takich circumstances [warunkach], że wspomniana redukcja jego bezpłat­ nej pracy zostaje znów udaremniona przez wzrost liczby ludności robotniczej — czy to przez wzrost względny, wskutek wprowadze­ nia maszyn, czy też przez wzrost absolutny, wskutek szybkiego kojarzenia małżeństw. (Jest to ten sam stosunek wzajemny, który wyśmiewają zwolennicy Ricarda, kiedy propagują go zwolennicy Malthusa jako stosunek między właścicielami ziemskimi a kapita­ listami.) Robotnicy muszą za darmo odstępować kapitałowi jak największą część swego produktu, aby w korzystniejszych warun­ kach odkupić za swą nową pracę część odstąpionego w ten sposób produktu. Ponieważ jednak ta korzystna zmiana niweczy zarazem warunek nastąpienia korzystnej zmiany, przeto może ona mieć jedynie tymczasowy charakter i musi przekształcić się znów we własne przeciwieństwo. 3. To, co dotyczy przemiany artykułów pierwszej potrzeby w przedmioty zbytku, przemiany dokonującej się dzięki handlowi zagranicznemu, dotyczy w ogóle produkcji przedmiotów zbytku, których nieograniczone pomnażanie i upowszechnianie ma jednak

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

286

Rozdział dwudziesty pierwszy

za warunek istnienie handlu zagranicznego. Robotnicy zatrudnieni w produkcji przedmiotów zbytku wytwarzają wprawdzie kapitał dla swego employer [pryncypała], ale ich produkt nie może znów przekształcić się in natura w kapitał, ani w stały, ani też w zmienny. Jeżeli nie brać w rachubę tej części przedmiotów zbytku, którą wysyła się za granicę, aby wymienić ją tam na necessaries wcho­ dzące w całości lub w części do kapitału zmiennego, to przedmioty zbytku reprezentują jedynie pracę dodatkową, i to pracę dodatko­ wą bezpośrednio in that shape of surplus produce [w tej postaci produktu dodatkowego], w której bogaci konsumują ją jako dochód. Przedmioty zbytku reprezentują co prawda nie samą tylko pracę dodatkową robotników, którzy je produkują. Przeciwnie; robotnicy ci dają przeciętnie tyleż pracy dodatkowej, co i robotnicy w in­ nych gałęziach produkcji. Ale podobnie jak jedną trzecią produktu, w której zawarta jest jedna trzecia pracy dodatkowej, mogę uwa­ żać za wcielenie tej pracy dodatkowej, pozostałe zaś dwie trzecie — za reprodukcję wyłożonego kapitału, tak też pracę dodatkową pro­ ducentów artykułów pierwszej potrzeby, stanowiącą wages dla pro­ ducentów of luxuries, można przedstawić jako niezbędną pracę całej klasy robotniczej. Jej pracę dodatkową wyobraża: 1. ta część of necessaries, którą spożywają kapitaliści i ich retainers; 2. łączna ilość of luxuries. Gdy chodzi o poszczególnego kapitalistę lub different trades [różne gałęzie produkcji], sprawa ta przedstawia się inaczej. Dla poszczególnego kapitalisty część wytworzonych przezeń luxuries reprezentuje jedynie ekwiwalent wyłożonego kapi­ tału. Jeżeli zbyt duża część pracy dodatkowej występuje bezpośred­ nio w postaci of luxuries, to akumulacja i the degree of reproduc­ tion [stopień reprodukcji] muszą oczywiście doznać zahamowania, gdyż zbyt mała część produktu dodatkowego przekształca się z po­ wrotem w kapitał. Jeżeli zbyt mała część pracy dodatkowej wystę­ puje w takiej postaci, to akumulacja kapitału (tzn. tej części of surplus produce, która może służyć znów in natura jako kapitał) będzie następować szybciej niż wzrost liczby ludności, stopa zysku zaś będzie spadać, z wyjątkiem wypadku, kiedy necessaries znaj­ dują zbyt za granicą.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

287

[b) O wymianie między kapitałem i dochodem w warunkach reprodukcji prostej oraz w warunkach akumulacji kapitału]

Zastanawiając się nad wymianą między kapitałem i dochodem, traktowałem płacę roboczą również jako dochód i w ogóle rozpa­ trywałem tylko stosunek kapitału stałego do dochodu75. Okolicz­ ność, że dochód robotników występuje zarazem jako kapitał zmien­ ny, ma tylko dlatego znaczenie, że w warunkach akumulacji — tworzenia nowego kapitału — składająca się ze środków utrzyma­ nia (necessaries) nadwyżka kapitalisty produkującego te środki może się bezpośrednio wymieniać na składającą się z surowca bądź narzędzi nadwyżkę kapitalisty produkującego kapitał stały. Jedną formę dochodu wymienia się tu na inną ||855l i jeżeli dokonano już wymiany, to dochód kapitalisty A przekształca się w kapitał stały kapitalisty B, dochód zaś kapitalisty B — w kapitał zmienny kapitalisty A. Kiedy rozpatruje się tę cyrkulację, reprodukcję i sposób, w ja­ ki kapitaliści nawzajem zastępują sobie kapitały itp., należy d’abord pominąć handel zagraniczny. Następnie należy rozróżniać takie dwa zjawiska: 1. reprodukcję w danej skali; 2. reprodukcję w skali rozszerzonej, czyli akumulację — prze­ mianę dochodu w kapitał. Do punktu 1. Pokazałem już, że producenci środków utrzymania powinni zastąpić 1) swój kapitał stały, 2) swój kapitał zmienny. Ta część wartości ich pro­ duktu, która wyobraża nadwyżkę ponad wymienione dwie części, tworzy surplus produce, material existence of surplus value which in its turn is only the representative of surplus labour [produkt dodatkowy, materialny byt wartości dodatkowej, która z kolei jest jedynie reprezentantką pracy dodatkowej]. Kapitał zmienny — część produktu wytwórców środków utrzy­ mania, która ów kapitał wyobraża — tworzy the wages, dochód robotnika. Ta część istnieje tu już w formie naturalnej, w której służy znów za kapitał zmienny. Za tę część, za ekwiwalent zreprodukowany przez robotnika, kupuje się znów jego pracę. Jest to

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

288

Rozdział dwudziesty pierwszy

wymiana między kapitałem i immediate labour [pracą bezpośrednią]. Robotnik otrzymuje tę część w pieniądzu, za który odkupuje swój własny produkt lub inne produkty tej samej kategorii. Jest to wy­ miana jednych na drugie różnych części składowych kapitału zmiennego, kiedy robotnik otrzymał już w pieniądzu asygnatę na swój udział w produkcie. Jest to wymiana jednej części nowo dołączonej pracy na inną jej część w obrębie tej samej kategorii. (Środki utrzymania.) Część of the surplus produce (nowo dołączonej pracy), którą spożywają sami kapitaliści (wytwarzający środki utrzymania), spo­ żywają oni bądź in natura, bądź też następuje wymiana jednego rodzaju of surplus produce, istniejącego w formie, w której nadaje się on do konsumcji, na inny jego rodzaj. Jest to wymiana docho­ du na dochód i oba one sprowadzają się do nowo dołączonej pracy. Gdy chodzi o poprzednią transakcję, nie może być właściwie mowy o wymianie dochodu na kapitał. Kapitał (necessaries) wy­ mienia się na pracę (siłę roboczą). Nie ma tu więc wymiany docho­ du na kapitał. Rozumie się, że robotnik spożywa płacę roboczą, skoro ją otrzymał. Ale na kapitał wymienia on nie swój dochód, lecz swą pracę. Trzecią część [produktu wytwórców środków utrzymania, wyo­ brażającą ich] kapitał stały, wymienia się na część produktu wy­ twórców kapitału stałego. Wymienia się ją mianowicie na tę część ich produktu, która reprezentuje nowo dołączoną pracę. A ta część produktu wytwórców kapitału stałego składa się z ekwiwalentu płacy roboczej (a zatem z kapitału zmiennego) i z surplus produce, surplus value, dochodu kapitalistów, istniejącego w formie, w któ­ rej można go konsumować jedynie przemysłowo, a nie indywidual­ nie. Jest to więc z jednej strony wymiana kapitału zmiennego wy­ twórców kapitału stałego na część środków utrzymania, która wyo­ braża kapitał stały [wytwórców środków utrzymania], W istocie część produktu wytwórców kapitału stałego, reprezentującą ich kapitał zmienny, ale istniejącą w formie kapitału stałego, wymie­ nia się na część wytworu fabrykantów środków utrzymania, która reprezentuje kapitał stały, ale istnieje w formie kapitału zmiennego. Następuje tu wymiana nowo dołączonej pracy na kapitał stały. Z drugiej strony część produktu wytwórców kapitału stałego, która reprezentuje surplus produce, lecz istnieje w formie kapitału

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

289

stałego, wymienia się na część środków utrzymania reprezentującą kapitał stały dla ich wytwórców. Wymienia się tu dochód na kapi­ tał. Dochód kapitalistów wytwarzających kapitał stały ulega wy­ mianie na środki utrzymania i zastępuje kapitał stały kapitalistów wytwarzających środki utrzymania. Wreszcie część produktu kapitalistów wytwarzających kapitał stały, która sama reprezentuje kapitał stały, zostaje po części zastą­ piona in natura, a po części w drodze naturalnej wymiany (zawoalowanej przez udział pieniądza) pomiędzy wytwórcami kapitału stałego. Wszystko to odbywa się we wspomniany sposób, jeżeli założyć, że skala reprodukcji równa się pierwotnej skali produkcji. Jeżeli zapytamy teraz, jaka część łącznego produktu rocznego reprezentuje nowo dołączoną pracę, to będziemy mieli nieskompli­ kowany rachunek:

A. Artykuły nadające się do konsumcji [indywidualnej]. Dzielą się one na trzy części. [Po pierwsze] dochód kapitalistów, równa­ jący się pracy dodatkowej dołączonej w ciągu roku. Po drugie płaca robocza, zmienna część kapitału, równająca się nowo dołączonej pracy, za pomocą której robotnicy zreprodukowali swą płacę roboczą. W końcu trzecia część — materiał surowy, maszyny itp. Jest to kapitał stały, część wartości produktu, która zostaje tylko zacho­ wana, której się nie wytwarza. Zatem nie jest to nowa praca dołą­ czona w ciągu roku. ||856l Jeżeli oznaczymy kapitał stały [tej kategorii] literą c', ka­ pitał zmienny — literą v', a surplus produce, dochód — literą r', to kategoria ta będzie składała się z c' oraz z v' + r'. c' jest tylko wartością, która się zachowała, nie zaś nowo dołą­ czoną pracą (c' reprezentuje część produktu), natomiast v''+ r' jest nową pracą, którą dołączono w ciągu roku. Łączny produkt [kategorii A] (czyli jego wartość) Pa reprezentuje więc nowo dołączoną pracę, po odjęciu c. Jeżeli zatem od produktu kategorii A, czyli od Pa, odejmiemy c', to otrzymamy nową pracę, którą dołączono w ciągu roku. 19 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

290

Rozdział dwudziesty pierwszy

B. Artykuły konsumcji przemysłowej I tu również v" t r" reprezentuje nowo dołączoną pracę. Nato­ miast nie reprezentuje jej c", kapitał stały, który funkcjonuje w tej sferze. Ale v" + r' = c', na które ulegają wymianie. Kapitał stały c' przekształca się w kapitał zmienny i dochód kategorii B. Z dru­ giej strony v" i r" przekształcają się w c', w kapitał stały ka­ tegorii A. Produkt kategorii B, czyli Pb, minus c" równa się nowej pracy, którą dołączono w ciągu roku. Ale Pb — c" ~ c', łączny bowiem produkt Pb po odjęciu c", ka­ pitału stałego zastosowanego w tej kategorii B, wymienia się na c'. Po dokonaniu wymiany v" + r" na c' można tak sprawę przed­ stawić: Pa składa się wyłącznie z nowo dołączonej pracy, której produkt dzieli się na zysk i wages, na equivalent of necessary labour and equivalent of surplus labour [ekwiwalent pracy niezbędnej oraz ekwiwalent pracy dodatkowej], v" + r" bowiem, zastępujące teraz c', równa się nowej pracy, którą dołączono w przedsiębiorstwach kategorii B. Łączny produkt Pa zatem, zarówno jego surplus produce, jak i jego kapitał zmienny oraz kapitał stały, składa się z produktów nowej pracy dołączonej w ciągu roku. Można natomiast uważać, że Pb nie reprezentuje ani jednej części nowo dołączonej pracy, lecz tylko zachowaną pracę minioną, gdyż jego część c" nie wyobraża pracy nowo dołączonej. Nie wyo­ braża jej również jego część c, którą otrzymało ono w zamian za v" + r" i która w kategorii A wyobrażała wyłożony kapitał stały, nie zaś nowo dołączoną pracę. Cała część produktu rocznego, która jako kapitał zmienny stano­ wi dochód robotników, a jako surplus produce — fundusz konsumcyjny kapitalistów, sprowadza się zatem do nowo dołączonej pracy, gdy tymczasem cała pozostała część produktu, która repre­ zentuje kapitał stały, sprowadza się jedynie do zachowanej pracy minionej i zastępuje jedynie kapitał stały. Toteż o ile słuszne jest twierdzenie, że cała część produktu rocz­ nego, którą spożywa się jako dochód, wages i profits (wraz z bran­ ches of profit — rent, interest etc. [rozgałęzieniami zysku — rentą,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

291

procentem itp.], jak również z wages of unproductive labourers |płacą robotników nieprodukcyjnych]), sprowadza się do pracy nowo dołączonej, o tyle mylne jest twierdzenie, iż cały produkt roczny sprowadza się do dochodu, do wages i profits, a przeto jedynie do udziałów w nowo dołączonej pracy. Cały produkt roczny sprowa­ dza się po części do kapitału stałego, który pod względem wartości nie wyobraża nowo dołączonej pracy, a pod względem wartości użytkowej nie wchodzi ani do wages, ani do profits. Reprezentuje on (pod względem wartości) accumulated labour we właściwym znaczeniu tych wyrazów, pod względem zaś wartości użytkowej — the use of this accumulated previous labour [użytkowanie tej na­ gromadzonej pracy minionej], Z drugiej strony równie słuszne jest to, że dołączonej w ciągu roku pracy nie wyraża w całości owa część produktu, która spro­ wadza się do wages i profits, gdyż za te wages i profits kupuje się services [usługi], czyli pracę, która nie weszła do produktu, reprezentowanego [w pewnej części] przez wages i profits. Są to services, praca, którą wydatkuje się w procesie konsumcji produk­ tu, a która nie uczestniczy w jego bezpośredniej produkcji. 118571 Do punktu 2. Inaczej ma się rzecz z akumulacją, z przemianą dochodu w kapi­ tał, z reprodukcją w skali rozszerzonej, jeżeli ta reprodukcja w ska­ li rozszerzonej następuje nie tylko wskutek tego, że stary kapitał stosuje się w sposób bardziej produkcyjny. Cały nowy kapitał skła­ da się tu z nowo dołączonej pracy, mianowicie z pracy dodatkowej w formie zysku itd. Ale chociaż słuszne jest to, że cały element nowej produkcji składa się tp i powstaje z nowo dołączonej pra­ cy — z części pracy dodatkowej robotników — to błędne jest twierdzenie, stanowiące znów założenie ekonomistów, że gdy ów element przemienia się w kapitał, sprowadza się on jedynie do kapitału zmiennego, czyli do wages. Przypuśćmy np., że część of the surplus produce farmera zostaje wymieniona na część of the surplus produce fabrykanta maszyn. Daje to temu fabrykantowi możność przekształcenia zboża w kapitał zmienny, zatrudnienia większej liczby robotników, bezpośrednio lub pośrednio. Natomiast farmer przekształcił część swego surplus produce w kapitał stały i istnieje możliwość, że w wyniku tej przemiany zwolni on pewną liczbę starych robotników, zamiast zatrudnić nowych. Farmer po­ 19*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

292

Rozdział dwudziesty pierwszy

większy, być może, obszar zasiewów. Część zboża przekształci się wtedy nie w wages, lecz w kapitał stały. Jedynie ta akumulacja ujawnia, że wszystko — zarówno dochód, jak i kapitał zmienny oraz stały — jest zawłaszczoną cudzą pracą i że zarówno warunki pracy, za pomocą których pracuje robotnik, jak i ekwiwalent, otrzymywany przez niego za jego pracę, to praca robotnika, którą kapitalista otrzymał bez ekwiwalentu. Tak ma się sprawa nawet w procesie akumulacji pierwotnej. Przypuśćmy, że zaoszczędziłem 500 f. szt. z płacy roboczej. Suma ta stanowi więc w istocie nie tylko nagromadzoną pracę, lecz, w od­ różnieniu od „nagromadzonej pracy” kapitalisty, moją własną pracę, nagromadzoną przeze mnie i dla mnie. Przekształcam tę sumę w kapitał, kupuję materiał surowy itp. oraz siłę roboczą. Przy­ puśćmy, że zysk wynosi ŻO^/o. A więc 100 f. szt. rocznie. W ciągu pięciu lat (jeżeli przez ten cały czas nie będzie coraz to nowej aku­ mulacji, lecz te 100 f. szt. będzie się zjadało) „zjadłem” swój kapi­ tał w postaci dochodu. W szóstym roku sam mój kapitał w wyso­ kości 500 f. szt. reprezentuje zawłaszczoną bez ekwiwalentu cudzą pracę. Gdybym natomiast połowę zysku akumulował wciąż na nowo, to proces [zjadania mego pierwotnego kapitału] przebiegałby w powolniejszym tempie, nie zjadałbym bowiem tak dużo, proces zaś [przywłaszczania sobie cudzej pracy] miałby szybszy przebieg. Rok Rok Rok Rok Rok Rok Rok Rok

pierwszy drugi trzeci czwarty piąty szósty siódmy ósmy

.... .......... .......... .... .......... .......... .... ..........

Kapitał

Zysk

Zjedzono

500 550 605 665 731 804 884 972

100 110 121 133 146 160 176 191

50 55 60 66 73 80 88 97 569

W ósmym roku kapitał mój niemal podwoił się, mimo że zjadłem już więcej, niż wynosił mój pierwotny kapitał. W kapitale wyno­ szącym 972 ani jeden farting nie reprezentuje już pracy opła­ conej, czyli pracy, za którą dałem ekwiwalent. Spożyłem w posta­ ci dochodu cały mój pierwotny kapitał. Otrzymałem tedy za kapitał

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

293

ekwiwalent i spożyłem ten ekwiwalent. Nowy kapitał składa się jedynie z zawłaszczonej cudzej pracy. Kiedy rozpatrujemy wartość dodatkową jako taką, forma natu­ ralna of the produce, hence of the surplus produce [produktu, a zatem i produktu dodatkowego], jest nam obojętna. Nabiera ona znaczenia przy rozpatrywaniu rzeczywistego procesu reprodukcji, po części przez wzgląd na zrozumienie samych jego form, a po części przez wzgląd na zrozumienie wpływu wywieranego na repro­ dukcję przez produkcję przedmiotów zbytku itp. Mamy tu znów przykład tego, jak wartość użytkowa jako taka uzyskuje znaczenie ekonomiczne. [c) Zasługi autora pamfletu i rozgardiasz teoretyczny w jego poglądach. Doniosłość poruszonych przez niego zagadnień dotyczących roli handlu zagranicznego w społeczeństwie kapitalistycznym i „wolnego czasu" jako prawdziwego bogactwa]

118581 Wróćmy teraz do naszego pamfletu: „Przypuśćmy, że cała praca kraju w sam raz wystarcza, aby tyle produ­ kować, ile potrzeba na utrzymanie całej ludności; oczywiste jest, iż nie ma wtedy pracy dodatkowej, nie ma przeto nic, co by można było akumulować jako kapitał Przypuśćmy, że cała praca kraju tyle produkuje w ciągu jed­ nego roku, iż wystarczyłoby tego na utrzymanie całej ludności w ciągu dwóch lat. Rozumie się, że wtedy bądź przepaść muszą środki konsumcji, których potrzeba na wyżywienie ludności w ciągu roku, bądź też ludność powinna zaniechać przez rok pracy produkcyjnej. Ale posiadacze produktu dodatkowego, czyli kapitału, nie pozwolą, aby ludność próżnowała przez cały rok, ani aby przepadł produkt. Zatrudnią oni ludzi, dając im jakąś pracę, która nie jest wprost i bezpośrednio produkcyjna, np. przy budowie maszyn itp. Jednakże na trzeci rok cała ludność będzie znów mogła wrócić do pracy produkcyjnej, a ponieważ maszyny zbudowane w roku ubiegłym zostają teraz uruchomione, przeto rzeczą oczywistą jest, że otrzymany produkt będzie większy od produktu pierwszego roku, dojdzie bowiem do niego jeszcze produkt maszyn. Ten produkt dodatkowy powinien więc w jeszcze większym stopniu niż w pierwszym roku, albo przepaść, albo zostać tak jak przedtem użyty; a takie użycie powiększa znów siłę wytwórczą społeczeństwa aż do chwili, kiedy ludzie będą musieli zaprzestać na pewien czas pracy produkcyj­ nej, aby produkt ich pracy nie przepadł Takie są najbardziej uchwytne następstwa w najprostszym stanie społeczeństwa" (tamże, str. 4/5). „Popyt ze strony innych krajów jest ograniczony nie tylko przez naszą zdolność wytwórczą, lecz także przez ich zdolność wytwórczą”.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

294

Rozdział dwudziesty pierwszy

(Mamy tu odpowiedź na to, co twierdził Say, iż nie my za dużo produkujemy, lecz że inni produkują za mało. Their power of pro­ duce is not necessarily equal to our powers to produce [Ich zdolność wytwórcza niekoniecznie musi równać się naszej zdolności wy­ twórczej].) „Bo żebyśmy nie wiem co robili, cały świat nie będzie mógł w ciągu wielu lat wziąć od nas więcej, niż my bierzemy od świata, wobec czego cały nasz handel zagraniczny, o którym tyle się mówi, nigdy nie dodał, nie mógł dodać i nie zdoła dodać ani szylinga, ani grosza do bogactwa naszego kraju. Albo­ wiem w zamian za każdą belę jedwabiu, za każdą skrzynkę herbaty, za każdą beczkę wina, które kiedykolwiek importowano, eksportowano coś, co miało taką samą wartość. I nawet zyski, które osiągają nasi kupcy w handlu zagranicznym, opłacane są przez konsumentów towarów sprowadzanych do kraju w zamian za wywożone tow’ary” (tamże, str. 17/18). „Handel zagraniczny jest jedynie handlem zamiennym dla wygody i przy­ jemności kapitalisty. Kapitalista nie ma stu tułowi, ani stu nóg, nie może w postaci ubrań i pończoch bawełnianych skonsumować całego sukna i wszyst­ kich pończoch bawełnianych, które się wytwarza, i dlatego wymienia się je na wina i jedwabie. Ale te wina i jedwabie tak samo wyobrażają prace dodatkową naszej własnej ludności, jak owe sukna i pończochy; w ten spo­ sób moc destrukcyjna kapitalisty wzmaga sie niepomiernie; za sprawą handlu zagranicznego kapitalistom udaje się okpić naturę, która przeciwstawia ich wymaganiom i zachciankom tysiące naturalnych ograniczeń; a teraz nie ma już ograniczeń, stawiających tamę ich mocy i ich życzeniom” (tamże, str. 18).

Widzimy więc, że autor pamfletu akceptuje Ricardowską teorię of foreign trade [handlu zagranicznego], Ale Ricardowi służyła ona tylko do udowodnienia jego teorii wartości bądź też do wyka­ zania, że nie przeczy ona tej teorii. Pamflet kładzie jednak nacisk na to, że i w wynikach of foreign trade znajduje ucieleśnienie nie tylko the national labour [praca narodu], lecz także the national surplus labour [praca dodatkowa narodu]. Gdyby praca dodatkowa, czyli wartość dodatkowa, wyrażała się jedynie w produkcie dodatkowym narodu, to pomnażanie wartości dla samej wartości, a zatem i the exaction of surplus labour [wy­ ciskanie pracy dodatkowej] ograniczone byłyby przez niewielką liczbę, wąski zakres wartości użytkowych, w których wyrażałaby się wartość stwarzana przez pracę narodu. Dopiero handel zagra­ niczny rozwija prawdziwą istotę produktu dodatkowego jako war­ tości, rozwija bowiem zawartą w tym produkcie pracę jako pracę

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

295

społeczną, która wyraża się w nieskończonym szeregu różnych wartości użytkowych i nadaje faktycznie sens abstrakcyjnemu bo­ gactwu. „Nieskończona różnorodność potrzeb oraz rodzajów towarów” (a więc rów­ nież the infinite variety of real labour, which produces those different kinds of commodities [nieskończona różnorodność realnej pracy wytwarzającej owe różne rodzaje towarów]), „które niezbędne są do zaspokajania tych potrzeb, jest właśnie tym, co sprawia, że pasja bogacenia się” (and hence the passion for appropriating other people’s labour [i zatem pasja przywłaszczania sobie pracy innych ludzi]) „nie ma granic i jest nienasycona” (Wakefield, odsyłacz w jego wydaniu „Wealth of Nations” Adama Smitha, Londyn 1836, t. I, str. 64).

Ale jedynie foreign trade, rozwinięcie się rynku w rynek świa­ towy, sprawia, że pieniądz staje się pieniądzem światowym, praca abstrakcyjna zaś — pracą społeczną. Abstrakcyjne bogactwo, war­ tość, pieniądz, a przeto abstrakcyjna praca rozwija się o tyle, o ile konkretna praca przekształca się w ogół różnych rodzajów pracy, ogarniający cały rynek światowy. Produkcja kapitalistyczna opiera się na wartości, czyli na tym, że praca zawarta w produkcie roz­ wija się jako praca społeczna. Możliwe to jest jednak tylko w opar­ ciu o foreign trade i rynek światowy. Foreign trade i rynek świa­ towy stanowią zatem zarówno przesłankę, jak i wynik produkcji kapitalistycznej. 118591 Pamflet, o którym mowa, nie jest rozprawą teoretyczną. Jest protestem przeciwko ekonomistom, którzy błędnie objaśniali przyczyny ówczesnej krytycznej sytuacji oraz „trudności doświad­ czanych przez naród”. Toteż nie wysuwa się tu pretensji — a i nie można tego wymagać — aby ujmowanie wartości dodatkowej jako pracy dodatkowej pociągało za sobą krytyczny stosunek do całego systemu kategorii ekonomicznych. Autor stoi raczej na gruncie teorii Ricarda, tyle tylko, że konsekwentnie wysnuwa logiczne wnioski, które zawarte są w samej tej teorii, i w interesie klasy robotniczej zwraca je przeciwko kapitałowi. Poza tym autor znajduje się we władzy kategorii ekonomicznych, które zastał. Podobnie jak u Ricarda pomieszanie wartości dodatko­ wej z zyskiem prowadzi do przykrych sprzeczności, tak też i on dochodzi do takich samych sprzeczności wskutek tego, że z surplus value robi interest of capital [procent od kapitału].

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

296

Rozdział dwudziesty pierwszy

Co prawda, przewyższa on Ricarda po pierwsze tym, że wszelką surplus value sprowadza do surplus labour, i po wtóre tym, że chociaż mówi o surplus value jako o interest of capital, to jednak podkreśla zarazem, że przez interest of capital rozumie ogólną formę pracy dodatkowej w odróżnieniu od jej szczególnych form — renty, procentu od wypożyczonych pieniędzy i zysku przedsię­ biorcy. „Procent uiszczony kapitalistom, czy to w charakterze” (należałoby powie­ dzieć shape, form [w postaci, w formie] „renty, procentu od wypożyczonych pieniędzy lub zysku przedsiębiorcy...” (tamże, str. 23).

Autor pamfletu odróżnia tedy ogólną formę pracy dodatkowej, czyli wartości dodatkowej, od jej szczególnych form, czego nie robi ani Ricardo, ani Smith; w każdym razie nie robią tego świadomie i konsekwentnie. Ale nazwy jednej z tych szczególnych form — interest [procent] — autor pamfletu używa znów do określenia ogólnej formy. I to wystarcza, aby wrócił znów do slangu [żargonu] ekonomicznego. „W społeczeństwie o trwałych podstawach proces powiększania się kapi­ tału wyrażałby się w spadku procentu od wypożyczonych pieniędzy, albo — co na jedno wychodzi — w zmniejszaniu się ilości pracy innych, którą da­ wano by za użytkowanie kapitału” (tamże, str. 6).

Zdanie to przypomina poniekąd Careya. Ale u naszego autora nie the labourer uses capital, but capital uses labourer [robotnik stosuje kapitał, lecz kapitał stosuje robotnika]. Ponieważ autor nasz przez interest rozumie surplus labour in any form [pracę dodatkową w każdej formie], to cała sprawa — the remedy of our „national difficulties” [środek na usunięcie „trudności doświadczanych przez nasz naród”] — sprowadza się do podniesienia płacy roboczej; albo­ wiem zmniejszenie of interest oznacza zmniejszenie of surplus labour. Nasz autor to jednak ma na myśli, że w wymianie pracy na kapitał przywłaszczanie sobie cudzej pracy powinno się zmniej­ szyć, czyli że robotnik powinien przywłaszczać sobie większą część swej pracy, kapitał zaś — mniejszą. Zmniejszenie of surplus labour może mieć dwojakie znaczenie: robotnik powinien wydatkować mniej pracy ponad czas, który

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

297

niezbędny jest, aby zreprodukować siłę roboczą, aby stworzyć ekwi­ walent płacy roboczej; bądź też mniejsza część łącznej ilości pracy powinna przybrać formę of surplus labour, czyli czasu, w ciągu którego robotnik pracuje dla kapitalisty za darmo; a więc też mniejsza niż dotych­ czas część produktu, w którym wyraża się praca, powinna przybrać formę of surplus produce, to znaczy, że robotnik powinien otrzy­ mywać większą część swego własnego produktu, a kapitaliście po­ winna przypadać w udziale mniejsza część. Sam autor pamfletu niezupełnie zdaje sobie z powyższego sprawę,, jak to wynika również z następujących zdań, które zawierają właściwie ostatnie słowo jego rozprawki: „Naród dopiero wtedy jest naprawdę bogaty, kiedy nie płaci się procentu za kapitał, kiedy zamiast dwunastu godzin pracuje się tylko sześć. Bogactwem jest czas, którym można rozporządzać, i nic ponadto” (tamże, str. 6).

Ponieważ przez procent rozumie się tu zysk, rentę, procent od wypożyczonych pieniędzy, słowem, wszelką formę wartości do­ datkowej, i ponieważ, według samego naszego autora, kapitał nie jest niczym innym niż produce of labour, accumulated labour which is able to exact in exchange for each self not only an equal quantity of labour, but surplus labour [produktem pracy, nagromadzoną pracą, która potrafi w zamian za siebie samą wycisnąć nie tylko taką samą ilość pracy, lecz i pracę dodatkową], przeto — w myśl opinii autora pamfletu — zdanie: „kapitał nie przynosi procentu”, znaczy, że kapitał 11860) nie istnieje. Produkt nie przekształca się w kapitał. Nie istnieje ani surplus produce, ani surplus labour. Dopiero wtedy dany naród jest rzeczywiście bogaty. Może to jednak znaczyć, że nie istnieje produce, ani praca powy­ żej produktu i powyżej pracy, które niezbędne są do reprodukcji siły roboczej. Bądź też że robotnicy sami przywłaszczają sobie tę nadwyżkę — produktu czy też pracy. Ale że nasz autor ma na myśli nie tylko ostatnią alternatywę, wynika z tego, iż tezę: „nie płaci się procentu za kapitał”, łączy z takimi tezami: „Naród dopiero wtedy jest naprawdę bogaty, kie­ dy zamiast dwunastu godzin pracuje się tylko sześć. Bogactwem jest czas, którym można rozporządzać, i nic ponadto”. Może to oznaczać:

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

298

Rozdział dwudziesty pierwszy

Jeżeli pracować muszą wszyscy, przeciwieństwo między przecią­ żonymi pracą a próżniakami znika — a byłoby to w każdym razie następstwem tego, że kapitał przestałby istnieć, że produkt nie stwarzałby już tytułu do cudzej pracy dodatkowej — a jeżeli prócz tego uwzględnić rozwój sił wytwórczych wywołany przez kapitał, to społeczeństwo będzie w ciągu sześciu godzin wytwarzało nie­ zbędną obfitość produktów, będzie produkowało więcej, niż pro­ dukuje teraz w ciągu dwunastu godzin, a zarazem wszyscy będą mieli sześć godzin of „disposable time” [„czasu, którym można roz­ porządzać”], będą mieli prawdziwe bogactwo: czas, którego nie pochłania praca bezpośrednio produkcyjna, lecz który można po­ święcić na enjoyment [rozrywki], na wywczasy, wskutek czego powstanie przestrzeń zezwalająca na nieskrępowaną działalność i rozwój. Czas jest przestrzenią, w której mogą rozwijać się facul­ ties [uzdolnienia] itp. Jak wiadomo, ekonomiści w ten sposób uspra­ wiedliwiają nawet niewolniczą pracę robotników najemnych, uspra­ wiedliwiają tym, że stwarza ona wywczasy, wolny czas dla innych, dla innej części społeczeństwa, a tym samym i dla społeczeństwa robotników najemnych. Albo może to też oznaczać: Robotnicy pracują teraz przez sześć godzin ponad czas potrzebny (teraz) do ich własnej reprodukcji. (Nie może to być chyba pogląd autora pamfletu, gdyż teraźniejsze potrzeby robotników określa on jako nieludzkie minimum.) Jeżeli kapitał przestanie istnieć, będą oni pracowali już tylko przez sześć godzin i tyleż będą musieli pracować próżniacy. Bogactwo materialne zostałoby przez to zre­ dukowane dla wszystkich do poziomu robotników. Wszyscy jednak mieliby disposable time, wolny czas, aby się rozwijać. Sam autor pamfletu nie ma tu widocznie dokładnego rozeznania. Nevertheless [Niemniej jednak] pozostaje nadal aktualna owa piękna teza: „Naród dopiero wtedy jest naprawdę bogaty, kiedy zamiast dwunastu godzin pracuje się tylko sześć. Bogactwem jest czas, którym można rozpo­ rządzać, i nic ponadto”.

Również i Ricardo w rozdziale pt. „Wartość i bogactwo, właści­ wości, które je odróżniają” mówi, że właściwe bogactwo na tym polega, iż stwarza się jak najwięcej values in use [wartości uźyt-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

299

kowych] o jak najmniejszej value [wartości]; znaczy to innymi słowy, że w ciągu jak najkrótszego czasu pracy stwarza się jak największą abundance of material wealth [obfitość bogactwa mate­ rialnego]. Również i tu the „disposable time” oraz użytkowanie tego, co stworzone zostało w ciągu czasu pracy innych, występuje jako prawdziwe bogactwo, ale — jak wszystko w produkcji kapi­ talistycznej, a przeto i u jej interpretatorów — występuje w for­ mie przeciwieństwa. Przeciwieństwo między bogactwem i wartoś­ cią zjawia się później u Ricarda w tej formie, że produit net [pro­ dukt netto] powinien być w stosunku do produit brut [produktu brutto] jak największy, co w tej antagonistycznej formie oznacza z kolei, że klasy społeczne, których czas zaledwie w części pochła­ nia produkcja materialna lub wcale go nie pochłania, mimo że korzystają one z owoców tej produkcji, powinny być jak najlicz­ niejsze w stosunku do klas, których czas produkcja materialna po­ chłania bez reszty i których konsumcja stanowi dlatego zaledwie jedną z pozycji kosztów produkcji, zaledwie warunek tego, aby były dla tamtych klas takimi zwierzętami jucznymi. Zawsze prag­ nie się, aby jak najmniejszą część społeczeństwa skazywać na nie­ wolnictwo pracy, na pracę przymusową. Oto do czego można w najlepszym wypadku dojść z kapitalistycznego punktu wi­ dzenia. Nasz autor odrzuca ten pogląd. Jeżeli nawet zniknie wartość wymienna, time of labour [czas pracy] pozostanie zawsze twórczą substancją bogactwa i miernikiem kosztów, których wymaga jego produkcja. Ale free time, disposable time [wolny czas, czas, którym można rozporządzać], stanowi samo bogactwo — po części, aby spożywać produkt, po części zaś, aby rozwijać free activity [nie­ skrępowaną działalność], nie określaną, jak the labour, przez przy­ mus zewnętrznego celu, który musi się osiągnąć, którego osiągnię­ cie jest naturalną koniecznością lub obowiązkiem społecznym, jak kto woli. Rozumie się samo przez się, iż wskutek tego, że sam time of la­ bour będzie ograniczony do normalnych rozmiarów i, ponadto, nie będzie już służyć komu innemu, lecz tylko mnie samemu, otrzyma on, wraz ze zniesieniem przeciwieństw społecznych między masters and men [pryncypałami i robotnikami] itd., zupełnie inny, o wiele swobodniejszy charakter jako rzeczywista praca społeczna, a wresz­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

300

Rozdział dwudziesty pierwszy

cie jako podstawa of disposable time, i że the time of labour czło­ wieka, który jest zarazem the man of disposable time [człowiekiem rozporządzającym wolnym czasem], musi znacznie przewyższać pod względem jakości pracę zwierzęcia roboczego.

2. Ravenstone [Pogląd na kapitał jako na produkt dodatkowy robotników. Pomieszanie antagonistycznej formy rozwoju kapitalistycznego z treścią tego rozwoju. Wynikający z tego pomieszania negatywny stosunek do owoców kapitalistycznego rozwoju sił wytwórczych] ||861| Piercy Ravenstone, M. A. „Thoughts on the Funding System and its Effects”, Londyn 1824. Ze wszech miar godna uwagi rozprawa. Autor pamfletu, który rozpatrywaliśmy wyżej, ujmuje the sur­ plus value w jej pierwotnej formie, w formie of surplus labour. Toteż długość czasu pracy stanowi jego podstawowy punkt widze­ nia. The surplus labour, czyli the surplus value, rozpatruje on mianowicie w absolutnej formie, jako przedłużenie czasu pracy poza czas niezbędny do reprodukcji samego robotnika, a nie jako skrócenie of necessary labour [pracy niezbędnej] przez rozwój pro­ dukcyjnych sił pracy. Skrócenie tej niezbędnej pracy jest podstawowym punktem wi­ dzenia Ricarda, lecz — jak to jest w produkcji kapitalistycznej — w charakterze środka do przedłużenia czasu pracy, który otrzy­ muje kapitalista. W przeciwieństwie do tego punktu widzenia autor pamfletu jako ostateczny cel proklamuje skrócenie czasu pracy wykonywanej przez producentów i zniesienie pracy na rzecz of the possessor of surplus produce [posiadacza produktu dodatkowego]. Ravenstone zdaje się przypuszczać, że dzień pracy jest dany. Dlatego też głównym przedmiotem jego roztrząsań — w których, podobnie jak i u autora pamfletu „The Source and Remedy”, zagad­ nienia teoretyczne rozpatruje się jedynie ubocznie — jest względna surplus value, czyli surplus produce, który wskutek rozwoju wy­ twórczej siły pracy przypada w udziale kapitałowi. Jak w ogóle z takiego punktu widzenia, the surplus value rozpatruje się tu przeważnie w formie of surplus produce, gdy tymczasem w poprzed­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

301

nim pamflecie surplus produce ujmuje się raczej w formie of sur­ plus labour. „Uczyć, że bogactwo i potęga narodu żale, y od jego kapitału, znaczy pod­ porządkować pracę bogactwu, przemienić ludzi w sługi własności” (tamże, str. 7).

Gdy chodzi o antytezy, które wysnuto z teorii Ricarda — na gruncie jej własnych przesłanek — podkreślić należy następujące charakterystyczne momenty: W miarę tego, jak rozwijała się ekonomia polityczna — a naj­ pełniejszy wyraz rozwój ten, jeżeli chodzi o podstawowe zasady, znalazł w systemie Ricarda — wysuwała ona pracę jako jedyny element wartości i jedynego twórcę wartości użytkowej, rozwój sił wytwórczych jako jedyny środek rzeczywistego pomnażania bogactwa, a możliwie największy rozwój produkcyjnych sił pracy jako podstawę ekonomiczną społeczeństwa. To jest istotnie podsta­ wą produkcji kapitalistycznej. Zwłaszcza dzieło Ricarda, które do­ wodzi, że ani własność ziemska, ani akumulacja kapitalistyczna itp. nie przekreśla prawa wartości, dąży właściwie tylko do tego, aby usunąć wszelkie sprzeczności lub zjawiska sprzeczne na pozór z tą koncepcją. Ale w miarę tego, jak rozwijało się pojęcie pracy jako jedynego źródła wartości wymiennej i jako aktywnego źródła war­ tości użytkowej, ci sami ekonomiści, a zwłaszcza Ricardo (a po nim w jeszcze większym stopniu Torrens, Malthus, Bailey i inni), uj­ mowali „kapitał” jako czynnik regulujący produkcję, jako źródło bogactwa i cel produkcji, pracę natomiast ujmowali jako pracę najemną, której nosiciel i rzeczywiste narzędzie jest z konieczności pauprem (do tego dołączyła się jeszcze teoria ludnościowa Mal­ thusa) — zwykłym elementem kosztów produkcji i narzędziem produkcji — skazanym na minimum płacy roboczej i zmuszonym do zgody na płacę poniżej minimum, z chwilą gdy liczba robotni­ ków okaże się „nadmierną” w stosunku do kapitału. W tej sprzecz­ ności ekonomia polityczna sformułowała tylko istotę produkcji kapi­ talistycznej lub — jeżeli ktoś sobie życzy — pracy najemnej, pra­ cy obcej samej sobie, wobec której stworzone przez nią bogactwo występuje jako cudze bogactwo, własna jej siła produkcyjna — jako siła produkcyjna jej produktu, jej zbogacenie — jako własne zubożenie, jej siła społeczna — jako władza, którą społeczeństwo sprawuje nad pracą. Jednakże tę określoną specyficzną, historyczną

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

302

Rozdział dwudziesty pierwszy

formę pracy społecznej, w takiej postaci, w jakiej występuje ona w produkcji kapitalistycznej, owi ekonomiści proklamują jako powszechną, wieczystą formę, jako prawdę wynikającą z natury rzeczy, te zaś stosunki produkcji — jako absolutnie (nie zaś histo­ rycznie) konieczne, naturalne i rozumne stosunki właściwe pracy społecznej. Zupełnie ograniczeni przez horyzont produkcji kapita­ listycznej, oświadczają oni, że antagonistyczna forma, w której wy­ stępuje tu praca społeczna, jest równie nieodzowna, jak sama ta praca wyzwolona z owego przeciwieństwa. Uznając jednym tchem za wyłączne źródło bogactwa z jednej strony pracę w sensie abso­ lutnym (utożsamiają bowiem pracę najemną z pracą), z drugiej zaś strony, również w sensie absolutnym — kapitał, nędzę robotnika i bogactwo tych, co nie pracują, ekonomiści poruszają się wciąż wśród absolutnych sprzeczności, zupełnie sobie tego nie uprzyta­ mniając. (Sismondi, wyczuwający tę sprzeczność, stanowi dzięki temu epokę w ekonomii politycznej.) „Labour or Capital” [„Praca, czyli Kapitał”] — w tym sformułowaniu Ricarda76 występuje dobitnie sprzeczność i naiwność, z jaką to, co sprzeczne, uznaje się za identyczne. Ponieważ jednak ten sam rzeczywisty rozwój, który nadał eko­ nomii burżuazyjnej ów teoretycznie bezwzględny wyraz, rozwija zawarte w niej realne sprzeczności, zwłaszcza zaś przeciwieństwo pomiędzy wzrastającym bogactwem „narodu” w Anglii a wzrastają­ cą nędzą robotników, i ponieważ, następnie, sprzeczności te otrzy­ mały w teorii Ricarda i in. teoretycznie trafny, choć nieświadomie nadany wyraz, przeto zjawiskiem naturalnym było, że ||XV—8621 ci, którzy stanęli po stronie proletariatu, podchwycili sprzeczność przygotowaną już dla nich w teorii. Praca jest jedynym źródłem wartości wymiennej i jedynym aktywnym twórcą wartości użytko­ wej. Tak oto mówicie. Z drugiej strony mówicie, że kapitał jest wszystkim, a robotnik niczym lub że jest on jedynie elementem kosztów produkcji kapitału. W ten sposób obaliliście własną tezę. Kapitał nie jest niczym innym niż oszukiwaniem robotników. Praca jest wszystkim. Do tego w istocie sprowadza się ostatnie słowo tych wszystkich rozpraw, które bronią interesów proletariatu w oparciu o punkt widzenia Ricarda, na gruncie jego własnych przesłanek. Podobnie jak Ricardo nie rozumie zawartego w jego systemie utożsamienia

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

303

kapitału z pracą, tak też autorzy wspomnianych rozpraw nie poj­ mują sprzeczności między kapitałem i pracą, którą sami opisują. Toteż nawet najwybitniejszy spośród nich, jak np. Hodgskin, akcep­ tują wszystkie ekonomiczne przesłanki produkcji kapitalistycznej jako wieczyste formy produkcji i pragną tylko usunąć kapitał — podstawę, a zarazem nieuchronne następstwo owych przesłanek. Główną myśl Ravenstone’a można ująć, jak następuje: Rozwój sił produkcyjnych pracy stwarza kapitał, czyli property [własność], tzn. surplus produce for „idlers” [produkt dodatkowy dla „próżniaków”], dla tych, którzy nie pracują. Praca w tym więk­ szym stopniu stwarza tę narośl pasożytniczą, która tym bardziej wysysa ją doszczętnie, im bardziej wzrasta jej siła produkcyjna. Nie zmienia to postaci rzeczy, czy ten, kto nie pracuje, tytuł do owego surplus produce lub możność przywłaszczania sobie pro­ duktu cudzej pracy uzyskał wskutek tego, że jest już posiadaczem bogactwa, czy też dlatego, że ma ziemię, własność ziemską, jedno i drugie jest kapitałem, czyli panowaniem nad produktem cudzej pracy. Własność, property, jest u Ravenstone’a jedynie przywłasz­ czaniem sobie produktów cudzej pracy, co możliwe jest tylko wtedy, kiedy rozwija się praca produkcyjna, i tylko w takim stopniu, w jakim rozwija się ta praca. Przez pracę produkcyjną Ravenstone rozumie pracę, która produkuje necessaries. Jednym z następstw rozwoju kapitału, czyli property, jest the unproductive industry, the industry of consumption [praca nieprodukcyjna, praca na rzecz konsumcji]77. Podobnie jak postawa autora pamfletu pt. „The So­ urce itd.”, postawa Ravenstone’a jest ascetyczna. I tutaj również znajduje się on we władzy wyobrażeń ekonomistów. Bez kapitału, bez property produkowano by w nadmiarze the necessaries robot­ nika, nie byłoby jednak produkcji przedmiotów zbytku. Albo też można powiedzieć, że Ravenstone, podobnie jak i autor wyżej oma­ wianego pamfletu, pojmuje konieczność dziejową kapitału lub przy­ najmniej faktycznie ją uznaje, gdy stwierdza, że kapitał wytwarza pracę dodatkową ponad tę pracę, która niezbędna jest do utrzyma­ nia robotnika przy życiu, a zarazem doprowadza do stworzenia ma­ szyn (u niego — capital fixe) i handlu zagranicznego, rynku świa­ towego, po to by wydarty robotnikom surplus produce zużytkować po części celem wzmożenia siły wytwórczej, a po części, aby nadać mu najbardziej różnorodne, wykraczające poza najniezbędniejsze,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

304

Rozdział dwudziesty pierwszy

formy wartości użytkowej. Tak więc według Ravenstone’a bez Ca­ pital i property nie stworzono by ani „conveniencies” („artykułów komfortu”], ani maszyn, ani produkcji przedmiotów zbytku, ani nie nastąpiłby rozwój nauk przyrodniczych, ani też nie powstałyby te wytwory pracy umysłowej, które powstanie swe zawdzięczają wywczasom lub dążeniu bogaczy do otrzymania od tych, co nie pracują, ekwiwalentu za swój „surplus produce”. * Autor pamfletu i Ravenstone mówią to nie po to, aby usprawie­ dliwić kapitał, lecz przeciwnie, atakują w tym punkcie kapitał, wszystko to bowiem następuje — ich zdaniem — wbrew interesom robotników, a nie na rzecz tych interesów. Faktycznie jednak przy­ znają oni w ten sposób, że wszystko to stanowi wynik' produkcji kapitalistycznej, że produkcja ta jest zatem historyczną formą roz­ woju społecznego, chociaż znajduje się w sprzeczności z interesami tej części społeczeństwa, która tworzy podstawę całego tego roz­ woju. Pod tym względem są oni — aczkolwiek z przeciwległego krańca — tak samo ograniczeni jak ekonomiści, mieszają bowiem antagonistyczną formę tego rozwoju z samą jego treścią. Jedni chcą uwiecznić to przeciwieństwo przez wzgląd na jego owoce. Drudzy zaś, aby się przeciwieństwa pozbyć, gotowi są wyrzec się owoców, które dojrzały w tej antagonistycznej formie. Tym właśnie różni się to wystąpienie przeciw ekonomii od jednoczesnego wystąpienia Owena i in. Z drugiej strony mamy również wystąpienie Sismondiego, który cofa się do przestarzałych form przeciwieństwa, aby pozbyć się go w jego ostrej formie. [Ravenstone pisze:] To właśnie „the wants” [„niedostatek"] biednych „stwarza jego” (bogatego) „bogactwo... Gdyby wszyscy byli równi, nikt nie pracowałby na innego. Artykuły pierwszej potrzeby życiowej znajdowałyby się w nadmiarze, gdy tymczasem brakowałoby zupełnie artykułów komfortu życiowego” (tamże, str. 10). „Praca wytwarzająca produkty jest matką własności; praca sprzyjająca konsumcji jest tej własności dzieckiem” (tamże, str. 12). „Powiększanie się własności, ta zwiększona możność utrzymywania próż­ niaków i pracy nieprodukcyjnej, jest tym, co ekonomia polityczna określa jako kapitał” (tamże, str. 13). „Ponieważ przeznaczeniem własności jest wydatkowanie, ponieważ bez wy­ datkowania własność jest dla jej posiadacza zupełnie nieużyteczna, istnienie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

305

jej wiąże się jak najściślej ||863| z istnieniem pracy wykonywanej na rzecz konsumcji” (tamże, str. 13). „Gdyby praca każdego człowieka wystarczała tylko na to, aby wytworzyć jego własne wyżywienie, własność nie mogłaby istnieć i ani jednej części pracy narodu nie można by przeznaczyć na zaspokojenie potrzeb wyobraźni” (tamże, str. 14/15). „W każdym stadium rozwoju społeczeństwa liczba tych, co pracują, zmniej­ sza się w miarę tego, jak wzrost liczby i doskonalenie urządzeń technicznych wzmaga siły wytwórcze poszczególnej jednostki... Własność rozwija się wsku­ tek doskonalenia środków produkcji; jedynym jej powołaniem jest zachęta do próżniactwa. Dopóki praca każdego człowieka ledwie może wystarczyć na własne jego utrzymanie, dopóty nie będzie próżniaków, gdyż nie będzie własności. Jeżeli jednak praca jednego człowieka zdoła utrzymać pięciu, to na jednego zatrudnionego w produkcji będzie czterech próżniaków: w taki jedynie sposób można skonsumować produkt... Społeczeństwo dąży do wy­ wyższenia próżniaka kosztem pilnie pracującego, do przekształcenia nad­ miaru we władzę” (tamże, str. 11)

(W związku z rentą (nie jest to całkiem słuszne, gdyż właśnie tutaj należałoby wytłumaczyć, dlaczego rentę otrzymuje the land­ lord, a nie farmer, the industrial capitalist [kapitalista-producent]) Ravenstone mówi to, co dotyczy w ogóle surplus value, jeżeli ta rozwija się dzięki wzrostowi produkcyjnej siły pracy: „We wczesnych stadiach rozwoju społeczeństwa, kiedy człowiek nie otrzy­ muje jeszcze dla swej siły roboczej sztucznej pomocy, niezwykle mała jest ta część jego produktu, którą można przeznaczyć na rentę, ziemia bowiem nie ma naturalnej wartości i cały swój produkt zawdzięcza pracy. Jednakże wszelki postęp w sprawności pracy powiększa ową część produktu, którą można zarezerwować na rentę. Gdzie potrzeba pracy dziewięciu ludzi, aby utrzymać dziesięciu, na rentę można przeznaczyć tylko jedną dziesiątą pro­ duktu brutto Gdzie praca jednego człowieka wystarcza, aby utrzymać pięciu, na rentę lub na potrzeby państwa, które można zaspokoić jedynie z pro­ duktu dodatkowego pracy, pójdą cztery piąte produktu. Zdaje się, że pierwszy wypadek zachodził w Anglii w czasach jej podboju [przez Normanów], drugi zaś — teraz, kiedy zaledwie jedna piąta ludności trudni się rolnictwem” (tamże, str. 45/46). „Oto w jakim stopniu prawdą jest, że wszelkie udoskonalenia społeczeń­ stwo kieruje na powiększenie próżniactwa” (tamże, str. 48).)

Uwaga. Rozprawa Ravenstone’a jest pracą oryginalną. Jak można wnosić z tytułu, właściwym jej tematem jest nowoczesny system długów państwowych. Ravenstone mówi między innymi: 20 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

306

Rozdział dwudziesty pierwszy

„Cała wojna z Rewolucją Francuską [a potem z Napoleonem] dopięła co najwyżej tego, że przekształciła kilku Żydów w szlachciców, a kilku tępaków w ekonomistów" (tamże, str. 66/67). „System długów państwowych ma jednak swą dobrą stronę, mimo że od­ biera starej szlachcie krajowej znaczną część jej własności, aby oddać ją hidalgom świeżej daty tytułem nagrody za sprawność w sztuce oszukiwania i malwersacji... Kiedy zachęca do oszustw i łajdactw, obleka szalbierstwo i zarozumialstwo w szaty mądrości, przemienia cały naród w nację speku­ lantów giełdowych., kiedy przekreśla wszystkie przesądy dotyczące stano­ wiska i pochodzenia, a z pieniądza robi jedyny sprawdzian rozróżniania ludzi... system długów państwowych obraca wniwecz legendę o wieczystym trwaniu własności” (tamże, str. 51/52).

3.

Hodgskin

„Labour defended against the claims of capital; or, the Unpro­ ductiveness of capital proved. By a Labourer”, Londyn 1825. (With reference to the Present Combinations amongst Journeymen.) Thomas Hodgskin, „Popular Political Economy. Four Lectures delivered at the London Mechanics’ Institution”, Londyn 1827. Autorem pierwszej, anonimowej pracy jest również Hodgskin. Je­ żeli pamflety, o których była wyżej mowa, jak i szereg innych po­ dobnych, przeminęły bez śladu, to dwie wymienione tu rozprawy, a zwłaszcza pierwsza, zyskały sobie wielki rozgłos i wciąż jeszcze zaliczają się do najwybitniejszych prac z' zakresu angielskiej eko­ nomii politycznej (porównaj Johna Lalora „Money and Morals”, Londyn 1852). Zajmiemy się tu po kolei jedną i drugą. [aj Teza o nieprodukcyjności kapitału jako nieuchronna konkluzja teorii Ricarda]

„Labour defended etc.” Autor tej broszury chce dowieść, że — jak o tym świadczy jej tytuł — „kapitał jest nieprodukcyjny”. Ricardo nie twierdzi, że kapitał jest productive of value [produkcyjny, gdy chodzi o wartość]. Kapitał, zdaniem Ricarda, dołą­ cza tylko do produktu swą własną wartość, a własna jego wartość zależy od czasu pracy, którego wymaga jego reprodukcja. Ma on jedynie wartość jako praca nagromadzona (a raczej l|864| jako pra­ ca zrealizowana) i tę tylko wartość dołącza do produktu, do które­ go wchodzi. Co prawda, Ricardo ujawnia brak konsekwencji przy

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

307

rozpatrywaniu ogólnej stopy zysku. Ale to jest właśnie owa sprzecz­ ność, na której przyłapali go przeciwnicy. Co zaś się tyczy produkcyjności kapitału, gdy chodzi o wartość użytkową, to u Smitha, Ricarda i in. — w ogóle u ekonomistów — oznacza ona tylko tyle, że produkty wcześniejszych pożytecznych prac ponownie służą za środki produkcji, za przedmiot pracy, narzędzie pracy i środek utrzymania robotnika. Obiektywne warun­ ki pracy nie występują, jak w stanie surowym, w charakterze pro­ stych przedmiotów natury (w takim charakterze nie są one nigdy kapitałem), lecz jako przedmioty natury odmienione już dzięki dzia­ łalności człowieka. W tym znaczeniu jednak wyraz „kapitał” jest zupełnie zbyteczny i nic nam nie mówi. Pszenica nie dlatego żywi, że jest kapitałem, lecz dlatego, że jest pszenicą. Wartość użytkowa wełny właściwa jest jej jako wełnie, a nie jako kapitałowi. Tak samo działanie maszyny parowej nie ma nic wspólnego z jej istnie­ niem w charakterze kapitału. Maszyna świadczyłaby zupełnie takie same usługi, gdyby nie była „kapitałem” i nie należała do fabry­ kanta, lecz do robotników. W rzeczywistym procesie pracy wszyst­ kie te rzeczy świadczą usługi dzięki stosunkowi, który istnieje mię­ dzy nimi jako wartościami użytkowymi a pracą przez nie urucho­ mioną, nie zaś jako wartości wymienne, a tym bardziej nie jako kapitał. To, że te rzeczy są tutaj produkcyjnie czynne lub raczej że produkcyjność pracy urzeczywistnia się w nich jako w swym materiale, wynika z ich właściwości w charakterze obiektywnych warunków rzeczywistej pracy, a nie z ich bytu społecznego w cha­ rakterze warunków samodzielnie występujących wobec robotnika i wobec niego obcych, w charakterze pryncypała uosobionego w ka­ pitaliście i sprawującego władzę nad pracą żywą. Rzeczy te stosuje się tu i zużytkowuje jako wealth [bogactwo], według słusznego spo­ strzeżenia Hopkinsa78 (nie naszego Hodgskina), a nie jako „net” wealth [bogactwo „netto”], jako produce, a nie jako „net” produce [produkt „netto”]. Co prawda, w głowach ekonomistów określona społeczna forma tych rzeczy w ich stosunku do pracy bezładnie pomieszała się i nierozdzielnie zrosła z ich rzeczywistymi cechami jako momentów procesu pracy, podobnie jak w głowach kapitali­ stów. Niemniej jednak, z chwilą gdy ekonomiści przystępują do analizy procesu pracy, muszą zupełnie zaniechać uciekania się do wyrazu „kapitał” i muszą mówić o materiale pracy, środkach pra­ 20*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

308

Rozdział dwudziesty pierwszy

cy i środkach utrzymania. W tym określeniu produktu jako mate­ riału, narzędzia i środka utrzymania robotnika wyraża się jedynie ich stosunek jako warunków przedmiotowych do pracy; sama praca występuje tu jako działalność, która panuje nad nimi. Nie ma w tym absolutnie nic ze stosunku między pracą i kapitałem, jest tylko stosunek ludzkiej, celowej działalności do swych własnych wytwo­ rów w procesie reprodukcji. Owe obiektywne warunki nie przestają być produktami pracy, ani po prostu przedmiotami, które praca uru­ chamia i którymi rozporządza. Wyrażają one jedynie stosunek, w którym praca przywłaszcza sobie przez nią samą stworzony — przynajmniej stworzony w tej właśnie formie — świat przedmio­ towy. Bynajmniej jednak nie wyrażają jakiejś innej -władzy tych rzeczy nad pracą, prócz tej, że działalność musi dostosowywać się do swego materiału — otherwise, it would not be [w przeciwnym razie nie byłaby to] działalność celowa, praca. O produkcyjności kapitału można mówić tylko wtedy, kiedy uj­ muje się go jako wyraz jakiegoś określonego społecznego stosunku produkcyjnego. Jednakże z chwilą gdy kapitał ujmuje się w taki sposób, ujawnia się natychmiast historycznie przemijający charak­ ter tego stosunku, którego ogólne poznanie nie da się pogodzić z dalszym jego trwaniem i który sam stwarza środki swego uni­ cestwienia. Ale ekonomiści nie widzą w kapitale takiego stosunku, nie mogą bowiem przyznać, że ma on względny charakter, a nawet tego nie pojmują. Przeciwnie, dają tylko teoretyczny wyraz wyobrażeniom praktyków, znajdujących się we władzy produkcji kapitalistycznej, która nad nimi panuje i w której są oni zainteresowani. W swej polemice [z ekonomistami burżuazyjnymi] Hodgskin sam obrał sobie za punkt wyjścia ograniczone wyobrażenia ekonomiczne. Jeżeli ekonomiści charakteryzują kapitał jako wieczysty stosunek produkcyjny, to sprowadzają go do owych ogólnych stosunków między pracą a jej warunkami materialnymi, które wspólne są wszelkim sposobom produkcji i nie zawierają żadnych specyficznych cech kapitału. Jeżeli ekonomiści twierdzą, że kapitał stwarza „war­ tość”, to najlepsi spośród nich, a zwłaszcza Ricardo, przyznają, że nie stwarza on żadnej wartości ponad tę, którą przedtem otrzymał i wciąż otrzymuje od pracy, gdyż wartość zawarta w jakimś pro­ dukcie określana jest przez czas pracy potrzebny do jego repro­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

309

dukcji, czyli przez to, co ów produkt reprezentuje jako wytwór żywej, teraźniejszej, a nie minionej pracy. A rozwój wydajności pracy, jak to akcentuje Ricardo, przejawia się właśnie w stałej deprecjacji produktu pracy minionej. Z 4frugiej strony ekonomiści wciąż mieszają określoną formę specyficzną, w której owe rzeczy są kapitałem, z ich właściwościami jako rzeczy i jako prostych momentów każdego procesu pracy. Nie tłumaczą oni mistyfikacji, którą zawiera kapitał — jako employer of labour [zatrudniający pracę] — lecz wciąż nieświadomie mówią o niej jako o czymś, co jest nierozerwalnie związane z rzeczowym charakterem kapitału. ||867l79 Pierwszy pamflet [anonimowa rozprawa pt. „The Sources and Remedy...”], wysnuwając trafny wniosek z teorii Ricarda, spro­ wadza the surplus value do surplus labour. Wniosek ten autor pamfletu wysnuwa w przeciwieństwie do antagonistów i naśla­ dowców Ricarda, którzy kurczowo trzymają się Ricardowskiego pomieszania wartości dodatkowej z zyskiem. Drugi pamflet [rozprawa Ravenstone’a pt. „Thoughts on the Funding System...”], w przeciwieństwie do antagonistów i naśla­ dowców Ricarda, ściślej określa względną surplus value, która zależy od stopnia rozwoju produkcyjnej siły pracy. Ricardo mówi to samo, unika jednak wniosku, który wysnuwa Ravenstone: wzrost produkcyjnych sił pracy pomnaża jedynie cudze, panujące nad pracą bogactwo — kapitał. Wreszcie trzeci pamflet [anonimowa rozprawa Hodgskina pt. „La­ bour defended etc.”] formułuje ogólną tezę, która jest nieuchronną konsekwencją Ricardowskiego ujęcia zagadnienia: kapitał jest nie­ produkcyjny. Skierowane to jest przeciw Torrensowi, Malthusowi i in., którzy w oparciu o jedną stronę koncepcji Ricarda i rozwi­ jając tę stronę koncepcji przekształcają jego tezę: „praca jest twór­ cą wartości”, w przeciwstawną tezę: „kapitał jest twórcą wartości”. Hodgskin polemizuje zarazem z tezą o absolutnej zależności pracy od istniejącej ilości kapitału jako warunku jej egzystencji, która to teza powtarza się nieustannie poczynając od Smitha aż po Malthusa; u tego ostatniego zwłaszcza (a także u Jamesa Milla) teza ta pod­ niesiona zostaje do znaczenia absolutnego dogmatu. Pierwszy z wymienionych tu pamfletów zamyka taka teza: „Bogactwo to czas, którym można rozporządzać, i nic ponadto”.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

310

Rozdział dwudziesty pierwszy

£t>J Polemika z RicardoWską definicją kapitału jako pracy nagromadzonej. Koncepcja pracy współistniejącej. Niedocenianie znaczenia uprzedmiotowionej pracy minionej. Istniejące bogactwo w jego stosunku do ruchu produkcji]

Zdaniem Hodgskina circulating capital [kapitał obrotowy] nie jest niczym innym niż współistnieniem różnego rodzaju prac społecz­ nych (coexisting labour), accumulation zaś nie jest niczym innym niż nagromadzeniem sił produkcyjnych pracy społecznej, wobec czego akumulacja sprawności i umiejętności (scientific power [zdol­ ności naukowych]) samych robotników jest naczelną akumulacją, bez porównania donioślejszą od idącej z nią ręka w rękę i wyraża­ jącej ją jedynie akumulacji istniejących obiektywnych warunków tej akumulowanej działalności, które produkuje się wciąż na nowo i wciąż na nowo konsumuje i które akumuluje się tylko nomi­ nalnie. „Kapitał produkcyjny jest tym samym co sprawna praca”. „Kapitał i lud­ ność pracująca to kompletne synonimy”.

Są to tylko rozwinięte sformułowania tezy Galianiego: „Prawdziwym bogactwem... jest człowiek” (Della Moneta, Custodi, Parte Moderna, t. III, str. 229).

Cały świat obiektywny, „świat dóbr”, kurczy się tu do znaczenia prostego momentu, znikającego i coraz to znów powstającego obja­ wu działalności ludzi produkujących w sposób społeczny. Proszę tylko porównać ten „idealizm” z owym prostacko materialnym fetyszyzmem, w który przekształca się teoria Ricarda w wersji „tego niewiarygodnego partacza” 71 MacCullocha i w którym znika różnica nie tylko między człowiekiem i zwierzęciem, lecz nawet między istotą żywą i rzeczą. A po tym wszystkim niech nam pra­ wią, że w przeciwieństwie do wzniosłego spirytualizmu ekonomii burżuazyjnej jej proletariaccy przeciwnicy wieścili prostacki ma­ terializm, mający na względzie wyłącznie zwierzęce potrzeby! Błąd Hodgskina polega na tym, że w swoich dociekaniach na temat produkcyjności kapitału nie rozróżnia on, w jakim stopniu

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

311

chodzi o produkcję wartości użytkowej, a w jakim — o produkcję wartości wymiennej. Następnie — to jednak ma uzasadnienie historyczne — bierze on kapitał w takiej postaci, w jakiej zastał go u ekonomistów. Z jednej strony (jeżeli kapitał czynny jest w rzeczywistym pro­ cesie pracy) jako proste warunki rzeczowe pracy lub jedynie w znaczeniu materialnego elementu pracy; i (w procesie pomnaża­ nia wartości) tylko jako ilość pracy, mierzoną przez czas, tzn. jako coś, co niczym nie różni się od tej ilości pracy. Z drugiej strony — jako siłę, która panuje nad pracą i jest jej warunkiem, jako pod­ stawę jej produkcyjności i obce jej bogactwo, chociaż w istocie kapitał uczestniczący w rzeczywistym procesie produkcji stanowi tylko nazwę samej pracy, inne jej imię. I wszystko to — bez jakich­ kolwiek ogniw pośrednich. W takim oto stanie Hodgskin zastał zagadnienie w ujęciu ekonomistów. Przeciwstawia on tedy realną stronę rozwoju ekonomicznego fantazjom burżuazyjnym, snutym na temat tego rozwoju. „Kapitał jest pewnego rodzaju kabalistycznym wyrazem, podobnie jak Kościół, państwo lub jakiś inny z liczby owych ogólnych terminów, które ci, co strzygą pozostałą ludzkość, po to wymyślili, aby ukryć strzygącą ją dłoń” („Labour defended...”, str. 17).

W myśl tradycji, którą Hodgskin zastał u ekonomistów, rozróżnia on następnie kapitał obrotowy i kapitał trwały, przy czym przez kapitał obrotowy rozumie przeważnie tę część kapitału, która składa się z przeznaczonych dla robotników środków utrzymania lub której używa się w charakterze tych środków. „Mówi się, że podział pracy nie jest możliwy bez uprzedniej akumulacji kapitału”. Ale „skutki, które przypisuje się zasobowi towarów pod nazwą kapitału obrotowego, mają za przyczynę pracę współistniejącą” (tamże, str. 8/9).

Wobec prostackiego ujmowania sprawy przez ekonomistów Hodg­ skin ma prawo powiedzieć, że „circulating capital” jest tylko the „name" [„nazwą”] jakiegoś „stock of” peculiar „commodities” [„za­ sobu” szczególnych „towarów”]. Ponieważ ekonomiści nie wytłu­ maczyli owego specyficznego stosunku społecznego, którego wy­ razem jest metamorfoza towarów, przeto i „circulating” capital

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

312

Rozdział dwudziesty pierwszy

mogą oni ujmować jedynie jako rzecz. Wszystkie różnice kapitału, wynikające z procesu cyrkulacji 118681 — w istocie sam proces cyrkulacji kapitału — są w gruncie rzeczy tylko metamorfozą to­ warów (wskutek ich stosunku do pracy najemnej uzyskują one charakter kapitału), tylko momentem procesu reprodukcji. Division of labour [Podział pracy] jest w pewnym sensie tylko coexisting labour [pracą współistniejącą], tzn. the coexistence [współistnieniem] różnych rodzajów pracy, które wyrażają się w different kinds of produce or rather commodities [w różnych rodzajach produktów lub raczej towarów]. The division of labour, w kapitalistycznym znaczeniu tego słowa, jako rozłożenie szczegól­ nej pracy, wytwarzającej określony towar, na pewną’ liczbę pro­ stych, lecz powiązanych ze sobą operacji, zleconych różnym robot­ nikom, zakłada, że w obrębie społeczeństwa, poza warsztatem, istnieje już podział pracy jako separation of occupations [oddziele­ nie się zawodów], Z drugiej strony podział pracy w obrębie warszta­ tu wzmaga podział pracy istniejący w obrębie społeczeństwa. Pro­ dukt w tym większym stopniu można wytwarzać w charakterze towaru, jego wartość wymienna staje się tym bardziej niezależna od jego bezpośredniego bytu jako wartości użytkowej bądź też jego produkcja w tym większym stopniu staje się niezależna od jego konsumcji przez wytwórców, od jego bytu w charakterze wartości użytkowej dla potrzeb producentów, im bardziej jednostronny jest sam produkt i im większa jest różnorodność towarów, na które się go wymienia, im większy jest poczet wartości użytkowych, w których wyraża się jego wartość wymienna, im pojemniejszy jest jego rynek zbytu. W im większym stopniu wszystko to nastę­ puje, w tym większym stopniu produkt można wytwarzać w cha­ rakterze towaru. I tym bardziej masowo wytwarza się ten produkt. Obojętny stosunek wytwórcy do wartości użytkowej produktu wy­ raża się ilościowo w masie, w której wytwarza się produkt, a która zupełnie nie odpowiada potrzebom konsumcyjnym producenta, na­ wet wtedy, kiedy jest on zarazem konsumentem swego produktu. Ale jedną z metod takiej produkcji en masse, a przeto i pro­ dukcji wytworu [w charakterze towaru] jest podział pracy w ob­ rębie warsztatu. Tak więc podział pracy w obrębie warsztatu opiera się na podziale of occupations [zawodów] w obrębie społe­ czeństwa.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

313

Wielkość rynku ma dwojakie znaczenie: po pierwsze ilość kon­ sumentów, ich liczba. Ale po wtóre również i liczba of occupations, które się wobec siebie usamodzielniły. Powiększenie liczby usamo­ dzielnionych zawodów może nastąpić bez powiększenia liczby kon­ sumentów. Np. kiedy przędzenie i tkanie oddziela się od przemysłu domowego i rolnictwa, wszyscy rolnicy stają się rynkiem dla przędzarzy i tkaczy. Podobnie też przędzarze i tkacze wskutek oddzie­ lenia się ich zawodów stanowią teraz nawzajem dla siebie rynek. Podział pracy wewnątrz społeczeństwa ma przede wszystkim za przesłankę takie wzajemne usamodzielnienie prac, jakie pozwala, aby ich produkty musiały występować jedne wobec drugich jako towary i przechodzić przez exchange [wymianę], ulegać meta­ morfozie towarów i zachowywać się wobec siebie jak towary. (Dla­ tego w wiekach średnich miasta zabraniają wsi wykonywania możliwie największej ilości zawodów. Nie chodzi im tylko o usu­ nięcie konkurencji — jedyne, co dostrzega Adam Smith — lecz także o stworzenie dla siebie rynku.) Z drugiej strony, po to by podział pracy w obrębie społeczeństwa mógł się należycie rozwijać, niezbędna jest pewna gęstość zaludnienia. W jeszcze większym stopniu rozwój of division of labour wewnątrz warsztatu ma za przesłankę taką gęstość zaludnienia. Podział pracy w obrębie warsztatu, stanowiący do pewnego stopnia przesłankę rozwoju po­ działu pracy wewnątrz społeczeństwa, oddziaływa ze swej strony na ten społeczny podział pracy i wzmaga go w ten sposób, że roz­ szczepia powiązane dotychczas ze sobą zawody na zawody od siebie niezależne; pomnaża i różnicuje wymagane przez nie pośrednio prace przygotowawcze; stwarza new wants and new modes of their satisfaction [nowe potrzeby i nowe sposoby ich zaspokajania] po­ większając produkcję i liczbę ludności, zwalniając kapitał i pracę. Jeżeli więc Hodgsk-in mówi: „Division of labour” nie jest the effect of a stock of commodities, called circulating capital [skutkiem zasobu towarów, noszącego nazwę kapitału obrotowego], lecz of „coexisting labour”, to mielibyśmy tu tautologię, gdyby przez division of labour rozumiał on tu the separation of trades [oddzie­ lenie się zawodów]. Znaczyłoby to jedynie, że division of labour jest przyczyną lub skutkiem of division of labour. A więc Hodgskin to tylko może mieć na myśli, że division of labour wewnątrz warsztatu ma za warunek the separation of occupations, the social

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

314

Rozdział dwudziesty pierwszy

division of labour [oddzielenie się zawodów, społeczny podział pracy] i stanowi, in a certain sense, its effect [w pewnym sensie, jego skutek]. Nie a „stock of commodities” [„zasób towarów”] stwarza this se­ paration of occupations, a tym samym i division of labour w war­ sztacie, lecz this separation of occupations (oraz division of labour) wyraża się in a stock of commodities albo raczej w tym, że a stock of products [zasób produktów] staje się a stock of commodities [zasobem towarów], (Ale ekonomiści jako property of a thing [właściwość rzeczy] podają wciąż nieodmiennie to, co jest property, cechą znamienną, kapitalistycznego sposobu produkcji, a zatem samego kapitału, jeżeli wyraża on określony stosunek wzajemny producentów do siebie i swoich produktów.) I1869Î Skoro jednak mowa jest w sensie ekonomicznym (patrz Turgota, Smitha i in.) o „previous accumulation of capital” [„uprzedniej akumulacji kapitału”] jako o warunku of the division of labour, to rozumie się przez to przedwstępną koncentrację of a stock of commodities jako kapitału w ręku nabywcy pracy, albowiem ów rodzaj kooperacji, którego charakter określany jest przez podział pracy, zakłada, że istnieją skupienia robotników, że zatem nagromadzono już dla nich zasób środków utrzymania na czas wykonywania przez nich pracy; zakłada, że wydajność pracy się wzmogła, a przeto powiększyła się ilość surowców, narzędzi i matières instrumentales [materiałów pomocniczych], które muszą już istnieć, aby bez przerw można było wykonywać pracę, wciąż bowiem wymaga ona tych środków w znacznych ilościach, słowem, że nagromadzono obiektywne warunki produkcji prowadzonej na wielką skalę. Akumulacja kapitału nie może tu oznaczać powiększenia ilości środków utrzymania, surowców i narzędzi pracy jako warunku po­ działu pracy, gdyż podobne nagromadzenie środków, pojmowane jako akumulacja kapitału, powinno być skutkiem podziału pracy, a nie jego przesłanką. Akumulacja kapitału nie może tu również oznaczać, że w ogóle muszą istnieć środki utrzymania robotnika, zanim nowe środki zostaną zreprodukowane, bądź że produkty jego pracy muszą sta­ nowić materiał surowy i środki pracy jego nowej produkcji, gdyż

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

315

to właśnie jest warunkiem pracy w ogóle, i było nim zarówno przed rozwojem podziału pracy, jak jest nim i później, Z jednej strony, akumulacja rozpatrywana pod kątem widzenia rzeczowego elementu oznacza tu tylko to, co następuje: podział pracy wywołuje konieczność skoncentrowania w poszczególnych punktach środków utrzymania i środków pracy, które przedtem były rozproszone i rozsiane, dopóki robotnik w różnych trades [gałęziach przemysłu] — przy tym założeniu gałęzie te nie mogły być liczne — sam po kolei wykonywał rozliczne operacje, których wymaga wytworzenie jednego lub kilku produktów. Założenie to oznacza nie absolutne powiększenie, lecz koncentrację: w jednym punkcie nagromadzono więcej tych środków i stosunkowo więcej w porównaniu z liczbą nagromadzonych robotników. W manufaktu­ rze potrzeba np, więcej lnu dla zatrudnionych robotników (w sto­ sunku do ich liczby), niż potrzeba go np. było w stosunku do tych wszystkich chłopów i chłopek, którzy trudnili się przędzeniem lnu jako zajęciem ubocznym. Mamy tu więc do czynienia ze sku­ pieniem robotników i koncentracją surowców, narzędzi i środków utrzymania. Z drugiej strony: Na podłożu historycznym, które jest punktem wyjścia tego procesu — z tego podłoża wyrasta manufaktura, prze­ mysłowy sposób produkcji, którego cechą znamienną jest podział pracy — wspomniana koncentracja może odbywać się tylko w ta­ kiej formie, że robotnicy skupiają się jako robotnicy najemni, tzn. jako robotnicy, którzy muszą sprzedawać swą siłę roboczą, gdyż warunki ich pracy występują samodzielnie wobec nich jako cudza własność, cudza siła, co zatem oznacza również, że owe wa­ runki pracy występują wobec nich jako kapitał, i co zarazem wy­ raża się w ten sposób, że te środki utrzymania i środki pracy albo — co na jedno wychodzi — możność rozporządzania nimi za pomocą pieniędzy znajduje się w ręku poszczególnych posiadaczy pieniędzy bądź towarów, którzy wskutek tego stają się kapitali­ stami. Okoliczność, że robotnicy utracili warunki pracy, w tym się wyraża, że warunki te usamodzielniły się w charakterze kapi­ tału, czyli w tym, że rozporządzają nimi kapitaliści. A więc, jak to już wyjaśniłem, akumulacja pierwotna jest jedynie oddzieleniem warunków pracy w charakterze samoistnych sił wobec pracy i robotników 80. Procesy historyczne wyrażają to oddzielenie

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

316

Rozdział dwudziesty pierwszy

jako moment rozwoju społecznego. Jeżeli kapitał już istnieje, to sam sposób produkcji kapitalistycznej zachowuje i reprodukuje owo oddzielenie w coraz większej skali, do chwili, kiedy następuje historyczny przewrót. Kapitalista staje się kapitalistą nie przez fakt posiadania pie­ niędzy. Aby pieniądze mogły przekształcić się w kapitał, muszą istnieć przesłanki produkcji kapitalistycznej, której pierwszym wa­ runkiem historycznym jest owo oddzielenie. W obrębie samej pro­ dukcji kapitalistycznej oddzielenie to już istnieje, a więc istnieją także warunki pracy w charakterze kapitału. Owo oddzielenie stanowi reprodukujące się wciąż i rozszerzające się podłoże samej produkcji. Wskutek powrotnej przemiany zysku, czyli produktu dodatko­ wego, w kapitał akumulacja staje się teraz procesem ciągłym, mocą którego pomnożone produkty pracy, będące zarazem jej warunkami obiektywnymi, warunkami reprodukcji, nieustannie występują wo­ bec pracy jako kapitał, jako siły zindywidualizowane w kapitaliście, wyobcowane z pracy i nad nią panujące. Ale przez to samo spe­ cyficzną funkcją kapitalisty staje się też akumulowanie, tzn. po­ wrotne przekształcanie części of surplus produce w warunki pracy. A baran-ekonomista wnioskuje z tego, że owa operacja nie mogłaby w ogóle dojść do skutku, gdyby nie odbywała się w tej antagonistycznej, specyficznej formie. Reprodukcja w skali rozszerzonej staje się w jego umyśle czymś nieodłącznym od kapitalistycznej formy tej reprodukcji — od akumulacji. ||870| Akumulacja jako proces ciągły wyraża tylko to, co w aku­ mulacji pierwotnej występuje jako szczególny proces historyczny, jako proces powstawania kapitału i jako przejście z jednego spo­ sobu produkcji do innego. Ekonomiści, znajdując się we władzy wyobrażeń, w kręgu któ­ rych poruszają się agenci kapitalistycznego sposobu produkcji, padają ofiarą podwójnego, ale warunkującego się wzajemnie quidproquo. Z jednej strony ekonomiści przekształcają kapitał ze stosunku w rzecz, w a stock of commodities [zasób towarów] (zapominając już o tym, że same commodities nie są rzeczami), które nazywają kapitałem, kiedy jako warunki produkcji służą do nowej pracy, a kapitałem obrotowym ze względu na sposób ich reprodukcji.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

317

Z drugiej strony przekształcają rzeczy w kapitał, tzn. ów sto­ sunek społeczny, który wyraża się w rzeczach i poprzez rzeczy, biorą za właściwość, nieodłączną od rzeczy jako takiej, jeżeli w roli elementu wchodzi ona do procesu produkcji, czyli do procesu techn ol ogiczn ego. [Z jednej strony] koncentracja materiału surowego i dyspozycji środkami utrzymania w ręku tych, co nie pracują, koncentracja tych środków w charakterze sił panujących nad pracą, w charakte­ rze wstępnego warunku podziału pracy (podział pracy wzmaga później nie tylko koncentrację, lecz przez wzmożenie produkcyjnej siły pracy powiększa także masę ulegającą koncentracji), to znaczy wstępna akumulacja kapitału jako warunek podziału pracy jest więc dla ekonomistów pomnożeniem, czyli koncentracją (tego oni nie rozróżniają) środków utrzymania i środków pracy. Z drugiej strony owe środki utrzymania i środki pracy nie dzia­ łałyby, zdaniem ekonomistów, w charakterze obiektywnych wa­ runków produkcji, gdyby właściwością ich nie było to, że stanowią one kapitał, gdyby produkt pracy, warunek pracy, nie konsumował samej pracy, gdyby praca miniona nie konsumowała pracy żywej i gdyby te rzeczy nie należały do siebie lub per procura do kapi­ talisty, zamiast do robotnika. Jak gdyby podział pracy nie był tak samo możliwy (chociaż historycznie nie mógł on at first [od razu] wystąpić w tej formie, raczej może w niej wystąpić dopiero jako następstwo produkcji kapitalistycznej), jeśliby warunki pracy należały do zrzeszonych robotników i ich stosunek do owych warunków był taki, jak do czegoś, czym one są in natura, jak do ich własnych produktów i do przedmiotowych elementów ich własnej działalności. Następnie, ponieważ w produkcji kapitalistycznej kapitał przy­ właszcza sobie the surplus produce robotników, ponieważ wobec tego kapitał już przywłaszczył sobie produkty pracy i te występują teraz wobec robotnika w formie kapitału, przeto sprawą oczywistą jest, iż inicjatorem przemiany of surplus produce w warunki pracy może być tylko kapitalista i przemiana ta może nastąpić w tej jedynie formie, że z owego produktu pracy, który kapitalista przy­ właszczył sobie bez ekwiwalentu, robi on środek produkcji nowej pracy bez ekwiwalentu. Rozszerzenie reprodukcji występuje przeto jako przemiana zysku w kapitał oraz jako oszczędność kapitalisty,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

318

Rozdział dwudziesty pierwszy

który nie zjada otrzymanego za darmo produktu dodatkowego, lecz ponownie przekształca go w środek wyzyskiwania pracy, a może tego dokonać w ten jedynie sposób, że przekształca go po­ nownie w kapitał produkcyjny, co obejmuje też przemianę of the surplus produce w środki pracy. Dlatego też ekonomista wnioskuje, że the surplus produce nie mógłby służyć za element nowej pro­ dukcji, gdyby z produktu robotnika nie przekształcił się uprzednio we własność zatrudniającego go przedsiębiorcy, aby potem służyć ponownie w charakterze kapitału i powtórzyć dawny proces wy­ zysku. U ekonomistów pośledniejszego gatunku do tego dołącza się jeszcze wyobrażenie o hoarding [gromadzeniu zapasów] i two­ rzeniu skarbu. Ale nawet najlepsi spośród nich, jak Ricardo, wy­ obrażenie o wyrzeczeniu się przenoszą z ciułacza skarbu na kapi­ talistę. Ekonomiści nie zapatrują się na kapitał jako na stosunek społeczny. Nie mogą ujmować go w taki sposób, musieliby bowiem ujmować go zarazem nie jako absolutną, lecz historycznie przemi­ jającą, względną formę produkcji. Sam Hodgskin nie podziela tego poglądu. Jeżeli pogląd ten usprawiedliwia kapitał, nie znaczy to jeszcze, że usprawiedliwia sposób, w jaki usprawiedliwiają go eko­ nomiści, obala raczej to usprawiedliwienie. Z podobnym poglądem na kapitał Hodgskin nie ma więc nic wspólnego. Jeżeli uwzględni się stosunek Hodgskina do ekonomistów, to wydaje się, że charakter jego polemiki był już z góry przesądzony i bardzo prosty. Musiał on po prostu kłaść nacisk na jedną stronę teorii ekonomistów, którą ci „naukowo” rozwijali, aby przeciw­ stawić ją fetyszystycznemu wyobrażeniu, które w swej naiwnej nieświadomości przejęli oni sans raison [bez zastanowienia] od kapitalistycznego świata pojęć. Zużytkowanie wytworów pracy minionej, pracy w ogóle, jako materiałów, narzędzi i środków utrzymania, jest konieczne, kiedy robotnik pragnie wyzyskać swe wytwory do nowej produkcji. Ten określony sposób konsumcji jego wytworu jest produkcyjny. Ale cóż wspólnego może mieć to zużytkowanie jego produktu, sposób konsumowania przezeń swego produktu, z panowaniem produktu nad nim samym, z bytem tego produktu w charakterze kapitału, z koncentracją w ręku poszczególnych kapitalistów możności roz­ porządzania materiałem surowym, środkami utrzymania ll870a| oraz

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

319

z pozbawieniem robotników prawa własności do ich produktu? Cóż ma to wspólnego z tym, że robotnicy muszą najpierw oddać za darmo swój produkt osobie trzeciej, aby potem odkupić go u niej, płacąc swą własną pracą, przy czym w zamian za ten pro­ dukt muszą dawać jej więcej pracy, niż zawiera produkt, i muszą tym samym stwarzać owej osobie nowy surplus produce? Praca miniona występuje tu w dwóch postaciach. Po pierwsze jako produkt, wartość użytkowa. Proces produkcji wymaga, aby robotnicy skonsumowali część tego produktu [jako środki utrzyma­ nia], drugą zaś część — jako materiał surowy i narzędzia pracy. Dotyczy to procesu technologicznego i wskazuje tylko na to, w jaki sposób robotnicy powinni w produkcji przemysłowej ustosunko­ wywać się do produktów swej własnej pracy, do swych własnych produktów, aby zrobić z nich środki produkcji. Albo też [praca miniona występuje tu jako] wartość. Świadczy to jedynie o tym, że wartość nowego produktu robotników repre­ zentuje nie tylko ich teraźniejszą, lecz także ich minioną pracę i że robotnicy zachowują starą wartość, kiedy ją pomnażają, zachowują dlatego, że ją pomnażają. Uroszczenia kapitalisty nie mają z tym procesem jako takim nic wspólnego. Rozumie się, że skoro przywłaszczył on sobie produkty pracy, pracy minionej, to wskutek tego posiada środek, aby przy­ właszczać sobie nowe produkty oraz pracę żywą. Ale jest to właśnie ów tryb postępowania, który wywołuje protesty. Wstępna koncen­ tracja i akumulacja, których wymaga „podział pracy”, nie powinny właśnie występować jako akumulacja kapitału. Z faktu, że są one potrzebne, nie wynika, aby kapitalista miał rozporządzać warunka­ mi, które wczorajsza praca stworzyła pracy dzisiejszej. Jeżeli aku­ mulacja kapitału ma być jedynie accumulated labour, to z tego bynajmniej nie wynika, że powinna być akumulacją of other people’s labour [pracy innych ludzi]. Ale — w dziwny na pierwszy rzut oka sposób — Hodgskin nie idzie tą prostą drogą. Polemizując z tezą o produkcyjności kapitału, najpierw — obrotowego, a jeszcze bardziej — trwałego, zdaje się kwestionować albo wręcz negować znaczenie, jakie dla reprodukcji ma sama praca miniona bądź jej produkt jako warunek nowej pracy, a zatem — znaczenie pracy minionej, zrealizowanej w pro­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

320

Rozdział dwudziesty pierwszy

duktach, dla pracy jako teraźniejszej evspYeta [działalności]. Skąd ten zwrot? Ponieważ ekonomiści utożsamiają pracę minioną z kapitałem — o pracy minionej jest tu mowa zarówno w znaczeniu konkretnej pracy, zrealizowanej w produktach, jak i w znaczeniu pracy spo­ łecznej, zmaterializowanego czasu pracy — przeto rozumie się, że jako Pindarzy kapitału wysuwają na pierwszy plan przedmiotowe elementy produkcji i przeceniają ich znaczenie w porównaniu z pod­ miotowym elementem, w porównaniu z pracą żywą, bezpośrednią. Praca staje się dla nich adekwatna dopiero wtedy, kiedy staje się kapitałem, kiedy sama przeciwstawia się sobie, jej element bierny — jej elementowi czynnemu. Dlatego też zdaniem ekono­ mistów produkt panuje nad producentem, przedmiot nad podmio­ tem, praca już zrealizowana nad pracą, która się dopiero realizuje itd. W tych wszystkich koncepcjach praca miniona nie występuje jako przedmiotowy jedynie moment pracy żywej i jej podporządko­ wany, lecz wręcz przeciwnie; nie występuje jako element władzy pracy żywej, lecz jako władza nad tą pracą. Aby usprawiedliwić też z punktu widzenia technologii tę specyficznie społeczną formę, czyli formę kapitalistyczną, w której odwraca się stosunek wza­ jemny między pracą a warunkami pracy, wobec czego nie robotnik stosuje owe warunki, lecz owe warunki stosują robotnika, ekono­ miści przypisują przedmiotowemu momentowi pracy nadmierną wagę w porównaniu z samą pracą. I właśnie dlatego Hodgskin, przeciwnie, kładzie nacisk na to, że ów przedmiotowy moment — a więc całe zrealizowane bogactwo — jest niezwykle nikły w po­ równaniu z żywym procesem produkcji i ma w istocie wartość jedynie jako jeden z momentów tego procesu, sam przez się nie ma tedy wartości. W tym kontekście Hodgskin nie docenia ponie­ kąd znaczenia, jakie przeszłość pracy ma dla jej teraźniejszości, co jednak słuszne jest w przeciwstawieniu do fetyszyzmu ekonomi­ stów. Gdyby w produkcji kapitalistycznej — hence in its theoretical expression [przeto w jej teoretycznym wyrazie], w ekonomii poli­ tycznej — praca miniona występowała jedynie jako przez samą pracę stworzony piedestał itp., podobna kwestia sporna nie mogłaby powstać. Powstała ona tylko dlatego, że w rzeczywistym procesie produkcji kapitalistycznej, jak i w jej teorii, praca zrealizowana

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

321

występuje jako swe własne przeciwieństwo, jako przeciwieństwo pracy żywej. Podobnie jak w procesie myślowym, znajdującym się we władzy religii, produkt myślenia nie tylko rości sobie pretensję do panowania nad samą myślą, lecz nad nią faktycznie panuje. |870a|| ,'|865i Toteż teza Hodgskina: „Skutki, które przypisuje się zasobowi towarów pod nazwą kapitału obro­ towego, mają za przyczynę pracę współistniejącą” (tamże, str. 9),

ma przede wszystkim następujące znaczenie: Równoczesne współistnienie pracy żywej wywołuje znaczną część skutków, które przypisuje się produktowi pracy minionej, under the name of circulating capital [pod nazwą kapitału obrotowego]. Część of circulating capital składa się np. z zasobu środków utrzymania, which the capitalist is said to have stored up, to sup­ port the labourer while working [który, jak mówią, miał zgro­ madzić kapitalista, aby utrzymywać robotnika w czasie wykony­ wania pracy]. Tworzenie zasobów nie jest w ogóle osobliwością produkcji kapi­ talistycznej, chociaż w następstwie faktu, że wytwarzanie i konsumcja osiągają w warunkach tej produkcji największe rozmiary, rów­ nież i ilość towarów znajdujących się na rynku — w sferze cyr­ kulacji — jest największa. Mamy tu wciąż jeszcze do czynienia z reminiscencjami gromadzenia uprawianego przez ciułacza skarbu, które to gromadzenie Anglicy określają jako hoarding. Ponieważ mowa tu jest o kapitale i produkcji przemysłowej, na­ leży tu przede wszystkim pominąć fundusz konsumcji. To, co tra­ fiło do sfery konsumcji indywidualnej, przestaje być kapitałem, niezależnie od tego, czy szybciej lub wolniej ulega spożyciu. (Cho­ ciaż w części może być przekształcone z powrotem w kapitał, jak np. domy, parki, naczynia itp.) „Czy wszyscy kapitaliści Europy posiadają w danej chwili dosyć żywności i odzieży, aby starczyło ich na przeciąg tygodnia dla wszystkich robotników, których zatrudniają? Sprawdźmy to przede wszystkim, jeśli chodzi o żyw­ ność. Część wyżywienia ludności stanowi chleb, który zawsze wypieka się na kilka godzin przed jego spożyciem... Produktu piekarza magazynować nie można. Materiał, z którego robi się chleb, czy to będzie zboże, czy też mąka, w żadnym wypadku nie może być przechowywany bez nieustannej 21 — Kapitał, t. IV, cz. m

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

322

Rozdział dwudziesty pierwszy

pracy. Przeświadczenie robotnika przędzalni bawełny, że otrzyma chleb, kie­ dy będzie mu potrzebny, i przeświadczenie jego prycypała, że pieniądze, któ­ re wypłaca robotnikowi, pozwolą mu chleb ten nabyć, wynika po prostu z faktu, iż chleb można było zawsze otrzymać, kiedy był potrzebny” (tamże, str. 10). „Innym artykułem wyżywienia robotnika jest mleko, a mleko... wytwarza się dwa razy dziennie. Jeżeli ktoś powie, że bydło dające mleko już istnieje, to należy odpowiedzieć, że wymaga ono nieustannej uwagi i nieustannej pracy i że pasza dla bydła rośnie dzień w dzień przez większą część roku. Łąki, na których pasie się bydło, wymagają ręki ludzkiej... Podobnie jest z mięsem. Nie można go magazynować, gdyż ledwie się je dostarczy na rynek, a już zaczyna się psuć” (tamże, str. 10). Ze względu na mole nawet odzież „wytwarza się zawsze w bardzo nie­ wielkich ilościach w porównaniu z ogólnym na nią zapotrzebowaniem” (tam­ że, str. 11). „Mili słusznie mówi: «To, co produkuje się w ciągu roku, konsumuje się w ciągu roku», tak że faktycznie nie można magazynować takiego zasobu towarów, jaki pozwoliłby ludziom wykonywać wszystkie owe operacje, które trwają dłużej niż rok. Toteż ci, którzy przystępują do podobnych operacji, nie mogą polegać na towarach, które już wytworzono, lecz powinni liczyć na to, że inni ludzie będą pracowali i produkowali to wszystko, co potrzebne im jest do życia, aż do chwili, kiedy gotów będzie ich własny produkt. Gdy­ by więc robotnik przyznał, iż niezbędna jest pewna akumulacja kapitału obrotowego do dokonania operacji, które zakończone będą w ciągu roku... to rzeczą oczywistą jest, że gdy chodzi o wszelkie operacje trwające dłużej niż rok, robotnik nie liczy i nie może liczyć na nagromadzony kapitał” (tam­ że, str. 12). „Jeżeli we właściwy sposób uwzględnimy liczbę i znaczenie owych ope­ racji, które produkują bogactwo, a nie mogą być zakończone w ciągu roku, z drugiej zaś strony niezliczoną ilość produktów codziennej pracy, które nie­ zbędne są, aby człowiek mógł się utrzymać, a które konsumuje się natych­ miast po ich wytworzeniu, to zrozumiemy, że skuteczność oraz siła produk­ cyjna każdego poszczególnego rodzaju pracy zawsze w więk­ szym stopniu zależy od współistniejącej pracy wytwórczej innych ludzi niż od jakiejkolwiek akumulacji kapitału obrotowego” (tamże, str. 13). „Kapitalista może utrzymywać, a przeto i zatrudniać innych robotników dzięki temu, że rozporządza pracą pewnej liczby ludzi, a nie dzięki temu, że posiada pewien zasób towarów" (tamże, str. 14). „Jedyną rzeczą, o której można powiedzieć, że się ją przechowuje i przy­ gotowuje zawczasu, jest umiejętność robotnika” (tamże, str. 12). „Wszystkie wyniki, które przypisuje się zazwyczaj akumulacji kapitału obrotowego, są następstwem akumulacji i przechowania umiejętnej pracy, i tej najważniejszej operacji dokonywa się — jeżeli chodzi o szerokie rzesze robotnicze — bez udziału jakiegokolwiek kapitału obrotowego" (tamże, str. 13).

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

323

„Liczba robotników musi zawsze zależeć od ilości kapitału obrotowego albo, jak powinienem raczej powiedzieć, od ilości produktów pracy współ­ istniejącej, które pozwala się konsumować robotnikom” (tamże, str. 20). ||866| „Kapitał obrotowy... stwarza się jedynie w celu konsumcji, gdy tym­ czasem kapitał trwały... produkuje się nie po to, aby go konsumować, lecz aby pomagał robotnikowi produkować te rzeczy, które ulegają konsumcji (tamże, str. 19).

Zanotujmy więc przede wszystkim: „Skuteczność oraz siła produkcyjna każdego poszczególnego rodzaju pracy zawsze w większym stopniu zależy od współistniejącej pracy wytwórczej innych ludzi niż od jakiejkolwiek akumulacji kapitału obrotowego”, tzn. „już wytworzonych towarów”. Te „już wytworzone towary” przeciwstawiają się „produktom pracy współistniejącej”.

{W obrębie każdej poszczególnej gałęzi produkcji część kapitału, która sprowadza się do narzędzi pracy i materiału pracy, stanowi zawsze przesłankę w charakterze „już wytworzonych towarów”. Nie można prząść bawełny, która jeszcze nie jest „created” [„wy­ tworzona”], nie można uruchomić wrzecion, które mają być do­ piero sfabrykowane, i nie można palić węgla, którego jeszcze nie wydobyto z kopalni. Wchodzą więc one zawsze do procesu pro­ dukcji jako formy istnienia of previous labour [pracy minionej]. I w ten sposób depends existing labour on antecedent labour, not only on coexisting labour [istniejąca praca zależy od poprzedniej pracy, nie tylko od pracy współistniejącej], chociaż ta poprzednia praca, czy to w formie środków pracy, czy też materiału pracy, może być of any use (productive use) [w jakiś sposób użyteczna (produkcyjnie użyteczna)] zawsze jedynie w kontakcie z pracą żywą, jako jej przedmiotowy moment, jedynie jako moment konsumcji przemysłowej, czyli konsumcji poprzez pracę. Ale analizując proces cyrkulacji i proces reprodukcji widzieliś­ my zarazem, że towar, gotowy już i przekształcony w pieniądz, można tylko dlatego reprodukować, iż równocześnie praca współ­ istniejąca wyprodukowała i zreprodukowała wszystkie jego ele­ menty 81. Dwojaki ruch odbywa się w produkcji. Np. bawełna przechodzi z jednej fazy produkcji do drugiej. Z początku produkuje się ją, materiał surowy, a potem poddaje wielkiej liczbie manipulacji aż 21»

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

324

Rozdział dwudziesty pierwszy

do chwili, kiedy nadaje się już do eksportu, bądź też — jeżeli dal­ sze jej przetwarzanie odbywa się w tym samym kraju — kiedy trafia do rąk przędzarza. Od przędzarza przechodzi potem do tka­ cza, od tkacza do bielarza, farbiarza, apretera, a od niego — do różnych warsztatów, które przetwarzają ją do specjalnych uses [użytków], w odzież, bieliznę pościelową itp. Wreszcie z rąk ostatnie­ go producenta bawełna przechodzi do rąk konsumenta, do sfery konsumcji indywidualnej, jeżeli w charakterze środka pracy (a nie materiału) nie przechodzi do konsumcji przemysłowej. Ale baweł­ na otrzymała ostatnią swą postać jako wartość użytkowa, aby ulec konsumcji przemysłowej bądź indywidualnej. To, co wychodzi tu z jednej sfery produkcji jako produkt, wchodzi do innej jako warunek produkcji i w ten sposób przechodzi przez kolejne fazy aż do stadium ostatecznego wykończenia w charakterze wartości użyt­ kowej. The previous labour [Praca miniona] występuje tu wciąż jako warunek of existing labour [pracy istniejącej]. Jednakże w tym samym czasie, kiedy produkt przesuwa się z jednej fazy do drugiej, kiedy przechodzi tę rzeczywistą meta­ morfozę, produkuje się go w każdej fazie. Kiedy tkacz przetwa­ rza przędzę w tkaninę, przędzarz przędzie równocześnie bawełnę, a nowa bawełna znajduje się w procesie produkcji. Ponieważ ciągły, odnawiający się proces produkcji jest procesem reprodukcji, przeto warunkiem jego jest w takim samym stopniupraca współistniejąca, która wytwarza równocześnie różne fazy produktu, gdy tymczasem produkt przechodzi przez swe metamor­ fozy, przesuwając się z jednej fazy do drugiej. Bawełnę, przędzę i tkaninę nie tylko produkuje się jedną po drugiej i jedną z dru­ giej, lecz produkuje się i reprodukuje równocześnie jedną obok drugiej. To, co występuje jako effect of antecedent labour [skutek pracy poprzedniej], kiedy rozpatruję proces produkcji poszczegól­ nego towaru, występuje zarazem jako następstwo of coexisting labour, kiedy rozpatruję proces reprodukcji tego towaru, kiedy więc rozpatruję proces jego produkcji w jego ponawianiu się i w cało­ kształcie towarzyszących mu warunków, a nie tylko w jednym odosobnionym akcie lub w ograniczonej przestrzeni. Jest to nie tylko ruch okrężny poprzez różne fazy, lecz także równoległa pro­ dukcja towaru we wszystkich jej fazach, zaliczających się do po­ szczególnych sfer produkcji i stanowiących różne gałęzie pracy.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

325

Jeżeli ten sam chłop najpierw uprawia len, potem przędzie go, a potem wytwarza z przędzy tkaninę, to mamy do czynienia z ko­ lejnością, ale nie z równoczesnością tych operacji, stanowiącą prze­ słankę sposobu produkcji, który oparty jest na podziale pracy we­ wnątrz społeczeństwa. Jeżeli rozpatrywać proces produkcji poszczególnego towaru w ja­ kiejkolwiek fazie, to okazuje się, że the antecedent labour nabiera znaczenia dopiero dzięki living labour [pracy żywej], której dostar­ cza warunków jej produkcji. Z drugiej jednak strony te warunki produkcji, bez których praca żywa nie może się urzeczywistnić, wchodzą zawsze do procesu jako wyniki osiągnięte przez antece­ dent labour. A więc the cooperating labour [współdziałająca pra­ ca] tych gałęzi pracy, które dostarczają środków produkcji, wystę­ puje zawsze w stanie biernym i jako taka stanowi przesłankę. Eko­ nomiści akcentują tę okoliczność. Natomiast w reprodukcji i w cyr­ kulacji społecznie pośrednicząca praca, na której opiera się proces wytwarzania towaru w każdej poszczególnej sferze i która jest warunkiem tego procesu, występuje w czasie teraźniejszym jako coexisting, contemporaneous labour [praca współistniejąca, rów­ noczesna]. Towar produkuje się równocześnie w jego incipient forms [formach początkowych] i w jego gotowych lub kolejno następujących po sobie formach. Bez tego nie mógłby on, po przej­ ściu przez swe realne metamorfozy, przekształcić się z powrotem ||870bI z pieniądza w warunki swego istnienia. W ten sposób towar tylko dlatego jest produktem of antecedent labour, że występuje równocześnie jako produkt of contemporaneous, living labour. Całe bogactwo przedmiotowe, utrwalone w wyobrażeniach kapitalistycz­ nych, okazuje się zatem przemijającym momentem w potoku łącz­ nej produkcji, która obejmuje też proces cyrkulacji. [c)J Tak zwane nagromadzenie jako proste zjawisko cyrkulacji (zasoby itd. — rezerwuary cyrkulacji)

Hodgskin rozpatruje kapitał obrotowy w jednej tylko jego części składowej. Ale jedna część kapitału obrotowego przekształca się nieustannie w kapitał trwały i w matière instrumentale, a tylko druga jego część przekształca się w przedmioty konsumcji. Nie dość na tym. Nawet ta część kapitału obrotowego, która w końcu prze­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

326

Rozdział dwudziesty pierwszy

kształcą się w towary ulegające konsumcji indywidualnej, we wcze­ śniejszych fazach — z wyjątkiem ostatniej formy, w której owa część wychodzi z finishing phase [końcowej fazy] jako produkt końcowy — wciąż istnieje równocześnie w swych incipient forms [początkowych formach], w których nie może jeszcze wejść do kon­ sumcji, istnieje jako surowiec lub półfabrykat w niejednakowym stopniu odległy od ostatecznej formy produktu. Hodgskina interesuje następująca sprawa: jaki jest stosunek pra­ cy teraźniejszej, którą robotnik dostarcza kapitaliście, do pracy zawartej w przedmiotach konsumowanych przez robotnika, czyli w artykułach, do których sprowadza się płaca robocza, a które są więc w istocie wartościami użytkowymi, składającymi się na kapi­ tał zmienny. Istnieje co do tego zgoda, że robotnik nie może pra­ cować, jeżeli nie znajduje w stanie gotowym owych artykułów konsumcji. I dlatego ekonomiści mówią, że kapitał obrotowy — pre­ vious labour, commodities already created [praca miniona, wy­ tworzone już towary], które nagromadził kapitalista — jest warun­ kiem pracy, a między innymi także warunkiem podziału pracy. Jeżeli mówi się o warunkach produkcji, a zwłaszcza o kapitale obrotowym w Hodgskinowskim znaczeniu, ma się zazwyczaj na myśli, że kapitalista musiał nagromadzić środki utrzymania, któ­ rych wymaga konsumcja robotnika, zanim his new commodity is finished [jego nowy towar zostaje wykończony], a więc w tym czasie, kiedy on pracuje, w tym czasie, kiedy wytwarzany przez niego samego towar znajduje się dopiero in statu nascendi. Łączy się z tym wyobrażenie, że kapitalista bądź gromadzi tak, jak gro­ madzi ciułacz skarbu, bądź że zbiera zapas środków utrzymania, jak pszczoły zbierają miód. Jest to jednak tylko modus loquendi [sposób wyrażania się]. Przede wszystkim nie mówimy tu o shopkeepers [sklepikarzach], którzy handlują środkami utrzymania. Rzecz to oczywista, że muszą oni zawsze posiadać kompletny stock in trade [zasób towarów]. Ich składy, shops [sklepy] itp. stanowią po prostu rezerwuary, do których trafiają towary, kiedy stają się zdatne do cyrkulacji. Na­ gromadzenie to jest tylko stadium przejściowym, w którym znaj­ duje się towar, zanim ze sfery cyrkulacji trafia do sfery konsumcji. Jest to jego byt na rynku w charakterze towaru. Jako towar istnie­ je on właściwie tylko w tej formie. Nie zmienia to wcale postaci

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

327

rzeczy, że towar, miast znajdować się w ręku pierwszego sprzedaw­ cy (producenta), znajduje się w ręku trzeciego lub czwartego sprze­ dawcy albo przeszedł w końcu do rąk sprzedawcy, który sprzedaje go rzeczywistemu konsumentowi. Dotyczy to tylko okoliczności, że na stacjach przejściowych towar wyobraża wymianę kapitału na kapitał (a właściwie kapitału plus zysk, gdyż producent sprzedaje w towarze nie tylko kapitał, lecz i zysk osiągnięty na tym kapitale), a na ostatniej stacji — wymianę kapitału na dochód (wtedy miano­ wicie, kiedy towar — jak to się tutaj zakłada — przeznaczony jest nie do konsumcji przemysłowej, lecz do konsumcji indywidualnej). Towar, który jako wartość użytkowa jest już w stanie nadającym się do sprzedaży, znajduje się jako towar na rynku, w fazie cyr­ kulacji; wszystkie towary znajdują się w tej fazie, jeżeli mają przejść przez swą pierwszą metamorfozę, przez przemianę w pie­ niądz. Jeżeli nazywa się to „nagromadzeniem”, to „nagromadze­ nie” znaczy tyleż co „cyrkulacja”, czyli byt towarów w charakterze towarów. „Nagromadzenie” tego rodzaju byłoby więc wręcz prze­ ciwieństwem tworzenia skarbu, które pragnie zachować towar na wieki w tym jego stanie zdatności do cyrkulacji i osiąga to tylko wtedy, kiedy wycofuje towar z cyrkulacji w formie pieniądza. Je­ żeli produkcja, a przeto i konsumcja, ma różnolity i masowy cha­ rakter, to na tym postoju, na tej stacji przejściowej, słowem, w sfe­ rze cyrkulacji, czyli na rynku, będzie się nieustannie znajdowała większa ilość najrozmaitszych towarów. Jeżeli więc rozpatrywać owo zjawisko pod kątem widzenia ilości, to nagromadzenie na wiel­ ką skalę znaczy tu tyleż co produkcja i konsumcja na wielką skalę. Postój towarów — ich pozostawanie w tym momencie procesu, ich byt na rynku zamiast in the mili [w fabryce] lub w domu pry­ watnym (w charakterze artykułu konsumcji), in the shop [w skle­ pie], w magazynie of the shopkeeper — jest tylko 118711 krótką chwilą w procesie życiowym towarów. Trwały samodzielny byt tego „świata dóbr”, „świata rzeczy” jest tylko pozorem. Stacja postojowa dyliżansu jest zawsze pełna, ale widzimy tam coraz to innych pasażerów. Takie same (pod względem rodzaju) towary nie­ ustannie powstają na nowo w sferze produkcji, znajdują się na rynku i ulegają konsumcji. Zatrzymują się one — nie te same to­ wary, lecz towary tego samego rodzaju '— wciąż równocześnie na tych trzech stacjach. Jeżeli stadium przejściowe przedłuża się, tak

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

328

Rozdział dwudziesty pierwszy

że nowe towary, które wychodzą ze sfer produkcji, zastają rynek wypełniony starymi towarami, to powstaje ścisk, stoppage [zator]; rynek jest surcharged [przeładowany], towary tracą na wartości, mamy nadprodukcję. Tam więc, gdzie stadium przejściowe cyr­ kulacji usamodzielnia się, gdzie nie jest tylko krótkotrwałym wstrzymaniem biegu potoku, gdzie byt towarów w fazie cyrkulacji występuje jako nagromadzenie, tam nie jest to swobodny akt woli producenta, nie jest to cel bądź immanentny moment życiowy pro­ dukcji, podobnie jak uderzenie krwi do głowy, wywołujące apo­ pleksję, nie jest immanentnym momentem obiegu krwi. Kapitał jako kapitał towarowy (w tym charakterze występuje on w tej fazie cyrkulacji, na rynku) nie może utrwalić się w tej formie, może stanowić jedynie moment przerwy w ruchu. W przeciwnym razie nastąpi zakłócenie procesu reprodukcji. Cały mechanizm ulega rozprzężeniu. Toteż owo bogactwo przedmiotowe, występujące w niektórych punktach w skoncentrowanej postaci, nie jest i nie może być znaczne w porównaniu z nieustannym potokiem produkcji i konsumcji. Dlatego również i według Smitha bogactwo jest repro­ dukcją „roczną”. Nie jest ono zatem starej daty. Istnieje zawsze od wczoraj. Gdyby, z drugiej strony, wskutek jakichkolwiek prze­ szkód nastąpiło zahamowanie reprodukcji, to opróżniłyby się skła­ dy itp., powstałby niedobór towarów i natychmiast okazałoby się, że owa stałość, którą zdaje się posiadać istniejące bogactwo, jest jedynie stałością jego zastępowania, jego reprodukcji, jest nieu­ stannym uprzedmiotowianiem się pracy społecznej. U sklepikarza również dokonywa się proces T—P—T. Nie inte­ resuje nas tutaj ów moment, że osiąga on „zysk”. Sprzedaje on towar i znów kupuje ten sam towar (towar tego samego rodzaju). Sprzedaje go konsumentowi i znów kupuje u producenta. Ten sam (pod względem rodzaju) towar przekształca się tu nieustannie w pieniądz i pieniądz przekształca się wciąż z powrotem w taki sam towar. Jednakże ruch ten wyobraża tylko nieustanną repro­ dukcję, nieustanną produkcję i konsumcję, reprodukcja bowiem obejmuje konsumcję. (Aby można było reprodukować towar, trzeba go sprzedać, musi on wejść do konsumcji.) Towar musi udowodnić, że jest wartością użytkową. (Albowiem to, czym jest T—P dla sprzedawcy, tym P—T jest dla nabywcy, a więc przemianą pieniądza w towar w charakterze wartości użytkowej.) Ponieważ proces re­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

329

produkcji stanowi jedność cyrkulacji i produkcji, przeto obejmuje konsumcję, która sama jest momentem cyrkulacji. Konsumcja sama jest momentem i warunkiem procesu reprodukcji. W istocie, jeżeli rozpatrywać proces w jego całokształcie, to shopkeeper płaci pro­ ducentowi za towar tymi samymi pieniędzmi, za które konsument nabywa u niego towar. Wobec producenta skopkeeper wyobraża konsumenta, a wobec konsumenta — producenta; jest nabywcą i sprzedawcą tego samego towaru. Pieniądze, za które shopkeeper kupuje, są w istocie, jeżeli sprawę traktować jedynie formalnie, końcową metamorfozą towaru konsumenta. Konsument przekształ­ ca swe pieniądze w towar jako wartość użytkową. Tak więc przej­ ście pieniędzy w ręce sklepikarza oznacza konsumcję towaru, czy­ li — z formalnego punktu widzenia — przejście towaru z cyrku­ lacji do konsumcji. Jeżeli shopkeeper kupuje znów za te pieniądze u producenta, to mamy wtedy pierwszą metamorfozę towaru pro­ ducenta, która oznacza, że towar znalazł się w stadium przejścio­ wym, w którym pozostaje w cyrkulacji w charakterze towaru. Pro­ ces T—P—T, jeżeli jest przemianą towaru w pieniądze konsumen­ ta i powrotną przemianą pieniędzy, których posiadaczem jest teraz the shopkeeper, w ten sam (pod względem rodzaju) towar, wyraża tylko nieustanne przechodzenie towaru do konsumcji, gdyż w tym celu miejsce, zwolnione przez towar trafiający do konsumcji, musi zająć towar, który opuszcza proces produkcji i wkracza teraz w to stadium przejściowe. 118721 Pozostawanie towaru w sferze cyrkulacji i zastąpienie go przez nowy towar zależy, oczywiście, zarazem od czasu, w ciągu którego towary będą się znajdowały w sferze produkcji, a więc od tego, jak długo będzie trwała ich reprodukcja; owo pozostawanie towarów w sferze cyrkulacji może być różne w zależności od róż­ nego czasu trwania ich reprodukcji. Np. reprodukcja zboża wyma­ ga jednego roku. Zboże, zżęte tej jesieni, np. 1862 r. (jeżeli nie służy znów w charakterze nasion), powinno wystarczyć na kon­ sumcję w ciągu całego przyszłego roku, aż do jesieni 1863 r. Trafia ono od razu do cyrkulacji (nawet pozostając jeszcze w spichrzach dzierżawców znajduje się już w sferze cyrkulacji) i wchłaniają je tutaj różne rezerwuary cyrkulacji — składy, handlarze zboża, mły­ narze itd. Rezerwuary te są zarówno kanałami odpływowymi, jeśli chodzi o produkcję, jak i arteriami dowozu, jeśli chodzi o konsum-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

330

Rozdział dwudziesty pierwszy

cję. Dopóki towar pozostaje w tych rezerwuarach, jest on towarem i dlatego znajduje się na rynku, w sferze cyrkulacji. Doroczna konsumcja wycofuje go z cyrkulacji stopniowo, cząstka za cząstką. Potok nadciągających towarów, które wypierają i zastępują ów towar, napływa dopiero po upływie roku. Dlatego też owe rezer­ wuary również opróżniają się stopniowo, w miarę jak napływają towary, które zajmują opróżnione miejsce. Jeżeli pozostaje nad­ wyżka i nowe zbiory są over an average [wyższe od przeciętnych], to powstaje stoppage [zator]. Przestrzeń, którą ma zająć na rynku ów określony towar, jest overcharged [przeładowana]. Po to by wszystkie towary mogły znaleźć sobie miejsce na rynku, obniża się ich ceny rynkowe, co znów wprawia je w ruch. Jeżeli ich ilość jako wartości użytkowych jest zbyt wielka, to przez contraction [obniżenie] ich cen dostosowuje się je do owej przestrzeni, którą mają zająć. Jeżeli ich ilość jest zbyt mała, to rozszerza się je w przestrzeni przez podniesienie ich cen. Z drugiej strony towary, które szybko przemijają jako wartości użytkowe, krótko też przebywają w rezerwuarach cyrkulacji. Czas, w ciągu którego towary te muszą przekształcić się w pieniądz i mu­ szą być zreprodukowane, wyznacza im natura ich wartości użyt­ kowej, która to wartość ulega zepsuciu i przestaje wobec tego być towarem, jeżeli nie konsumuje się jej codziennie lub niemal co­ dziennie. Albowiem wartość wymienna znika wraz ze swym nosi­ cielem, wartością użytkową, jeżeli samo zniknięcie wartości użyt­ kowej nie jest aktem produkcji. Oczywiste jest zresztą, że chociaż absolutna ilość towarów na­ gromadzonych w rezerwuarach cyrkulacji powiększa się wraz z roz­ wojem przemysłu, wzrasta bowiem produkcja i konsumcja, ta sama ilość zmniejsza się w porównaniu z łączną produkcją i konsumcją roczną. Proces przechodzenia towarów ze sfery cyrkulacji do sfery konsumcji trwa krócej, i to z następujących przyczyn. Szybkość reprodukcji wzmaga się: 1. kiedy towar prędko przechodzi przez swe różne fazy pro­ dukcji, kiedy w każdej fazie produkcji proces produkcji zostaje skrócony; wywołane to jest przez okoliczność, że czas pracy po­ trzebny do produkcji towaru, w każdej jego formie, zmniejsza się, następuje to więc wraz z rozwojem podziału pracy, wprowadze­ niem maszyn, stosowaniem procesów chemicznych itd. (Wraz z roz­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

331

wojem chemii przyspiesza się w sztuczny sposób przenoszenie to­ warów z jednego stanu skupienia w inny, ich łączenie się z innymi ciałami, jak to bywa podczas barwienia, ich oddzielanie się od innych substancji, jak to bywa podczas bielenia tkanin, słowem, przyśpiesza się w sztuczny sposób zarówno zmianę formy tych sa­ mych substancji (ich stanu skupienia), jak i ową przemianę sub­ stancji, która ma dojść do skutku, pomijając już to, że gdy chodzi o reprodukcję wegetatywną i organiczną, dostarcza się dla roślin i zwierząt tańszych substancji, czyli substancji, które kosztują mniej czasu pracy itp.) 2. po części przez kombinowanie różnych gałęzi produkcji, przez tworzenie ośrodków produkcji dla określonych gałęzi produkcji, po części przez rozwój środków komunikacji towar szybko przechodzi z jednej fazy do drugiej, czyli skraca się okres przejściowy, czas pozostawania towaru na stacji przejściowej pomiędzy jedną a drugą fazą produkcji, czyli skraca się proces przechodzenia z jednej fazy produkcji w drugą. 3. Cały ten rozwój — zarówno skrócenie faz produkcji, jak i skrócenie procesu przechodzenia z jednej fazy w drugą — za­ kłada, że istnieje produkcja na wielką skalę, produkcja masowa, a zarazem produkcja oparta na znacznym kapitale stałym, zwłasz­ cza zaś trwałym; ów rozwój zakłada przeto, że produkcja ma nie­ przerwany bieg. Nie w tym mianowicie znaczeniu, w którym rozpa­ trywaliśmy przed chwilą ów bieg, a więc nie w znaczeniu jego ciągłości dzięki zbliżeniu się do siebie i wzajemnemu zazębianiu się poszczególnych faz produkcji, lecz w tym znaczeniu, że w pro­ dukcji nie ma przewidzianych z góry przerw. Takie przerwy na­ stępują dopóty, dopóki pracę wykonywa się na zamówienie, jak w 118731 rzemiośle, a także wciąż jeszcze w manufakturze we właś­ ciwym znaczeniu tego wyrazu (jeżeli sama ta manufaktura nie została jeszcze przekształcona przez wielki przemysł). Ale w wiel­ kim przemyśle produkuje się w takiej skali, na jaką zezwala kapi­ tał. Proces ten nie czeka na popyt, lecz jest funkcją kapitału. Kapi­ tał nadal pracuje w tej samej wciąż skali (jeżeli pominąć akumu­ lację lub rozszerzenie), nieustannie rozwijając i rozszerzając siły wytwórcze. Toteż produkcja nie tylko odbywa się w szybkim tempie, dzięki czemu towar prędko uzyskuje postać, w której jest zdolny do cyrkulacji, ale jest też procesem ciągłym. Produkcja

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

332

Rozdział dwudziesty pierwszy

występuje tu jedynie jako nieustanna reprodukcja, a zarazem jest produkcją masową. Jeżeli więc towary pozostają przez dłuższy czas w rezerwuarach cyrkulacji — jeżeli się w nich gromadzą — to wkrótce następuje overcharge [przeładowanie] tych rezerwuarów wskutek tego, że fale produkcji szybko przetaczają się jedna po drugiej i że wtła­ czają wciąż do rezerwuarów ogromne ilości owego materiału. W tym właśnie sensie mówi np. Corbet: The market is always overcharged [Rynek jest zawsze przeładowany]82. Ale te same okoliczności, które są przyczyną wspomnianej wyżej szybkości i masowości re­ produkcji, zmniejszają też konieczność gromadzenia towarów w owych rezerwuarach. Po części — gdy chodzi o konsumcję przemysłową — jest to już zawarte we wzajemnym zbliżaniu się do siebie faz produkcji, przez które powinien przejść sam towar bądź jego ingrediencje. Jeżeli węgiel produkuje się codziennie w skali masowej i dostarcza się go koleją, parowcem itp. pod same drzwi fabrykanta, to fabrykant może obejść się bez zapasu węgla lub powinien mieć tylko niewielki jego zapas, bądź — co na jedno wychodzi — jeżeli występuje shopkeeper jako pośrednik, to temu potrzebny jest tylko niewielki zapas ponad tę ilość, którą codzien­ nie sprzedaje i którą każdego dnia dostarcza mu się na nowo. Po­ dobnie ma się sprawa z przędzą, żelazem itp. Ale pomijając kon­ sumcję przemysłową, w sferze której zapasy towarów (czyli zapasy ingrediencji towarów) muszą się w wyżej wskazany sposób zmniej­ szyć, the shopkeeper również dysponuje, po pierwsze, szybkimi środkami komunikacji, i po wtóre, ma pewność, że zapas jego będzie stale i szybko odnawiany i dostarczany. Chociaż więc jego stock in trade [zasób towarów] może ilościowo wzrosnąć, to jednak każdy z elementów tego zasobu będzie krócej pozostawać w jego rezerwuarze, w owym stanie przejściowym. W stosunku do łącznej ilości towarów sprzedawanych przez niego, to znaczy zarówno w stosunku do wielkości produkcji, jak i do wielkości konsumcji, zapas towarów, który trzyma on za każdym razem na składzie, który on tam zgromadził, jest niewielki. Inaczej sprawa przedstawia się na niższych szczeblach rozwoju produkcji, gdzie reprodukcja ma powolny przebieg — a zatem więcej towarów musi zatrzymy­ wać się w rezerwuarach cyrkulacji — środki komunikacji są po­ wolne, połączenia uciążliwe, następują więc przerwy w odnawianiu

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

333

zapasu i dlatego upływa dużo czasu między opróżnieniem rezer­ wuaru i ponownym jego napełnieniem, odnowieniem of the stock in trade. Wtedy następuje coś analogicznego do tego, co się zdarza z produktami, których reprodukcja, ze względu na naturę ich wartości użytkowej, dochodzi do skutku jedynie w rocznych lub półrocznych, słowem, mniej lub bardziej odległych terminach. (Bawełna np. jest świadectwem tego, jak na opróżnianie re­ zerwuarów oddziaływa komunikacja. Ponieważ pomiędzy Liver­ poolern a Stanami Zjednoczonymi stale kursują statki — szybkość komunikacji jest jednym momentem, jej stałość momentem dru­ gim — przeto nie cała ilość bawełny zostaje od razu załadowana na statki. Dociera ona stopniowo na rynek. (Producent również nie chce zalać at once [od razu] rynku towarem.) W Liverpoolu bawełna leży w składach portowych, co prawda już w rezerwuarze cyrku­ lacji, nie w takiej jednak ilości — w stosunku do globalnej kon­ sumcji tego artykułu — jaka byłaby niezbędna, gdyby statek przychodził z Ameryki raz lub dwa razy po sześciomiesięcznej podróży. Fabrykant z Manchesteru itp. napełnia swe składy mniej więcej odpowiednio do własnej bezpośredniej konsumcji, gdyż tele­ graf elektryczny i kolej sprawiają, że bawełnę można w każdej chwili dostarczyć z Liverpoolu do Manchesteru.) Obok napełniania rezerwuarów, które jest wynikiem of overcharge of the market [przeładowania rynku] i które w tych wa­ runkach następuje bez porównania łatwiej niż w warunkach patriarchalnie powolnego tempa produkcji, możliwe jest szczególnego rodzaju napełnianie rezerwuarów, które ma wyłącznie spekula­ cyjny charakter i następuje w drodze wyjątku in regard to a real or suspected fali or rise of prices [w związku z rzeczywistym lub spodziewanym spadkiem lub wzrostem cen]. W sprawie tego względnego zmniejszania się zasobów — tzn. towarów znajdują­ cych się w cyrkulacji — w porównaniu z masą produkcji i kon­ sumcji, patrz Lalora w tygodniku „The Economist"83, Corbeta (odpowiednie cytaty umieścić po Hodgskinie I|874|). Sismondi mylił się widząc w tym coś godnego pożałowania (do niego też należy zajrzeć)84. (Co prawda, z drugiej strony obserwuje się stałe rozszerzanie się rynku i w miarę jak skraca się czas pozostawania towaru na rynku, powiększa się obszar rynku, czyli rynek rozszerza się

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

334

Rozdział dwudziesty pierwszy

w przestrzeni i peryferię w stosunku do środka, czyli do sfery produkcji towaru, zakreśla coraz bardziej wydłużony promień.) Z szybkością reprodukcji wiąże się — bądź jest tylko innym jej wyrazem — okoliczność, że konsumcja żyje z dnia na dzień, że równie szybko zmienia swą bieliznę i odzież, jak zmienia swe opinie i nie donasza w ciągu dziesięciu lat tego samego ubrania itp. Nawet wtedy, kiedy natura wartości użytkowej tego nie wymaga, kon­ sumcja odpowiednich artykułów staje się coraz bardziej contempo­ raneous [zbieżna w czasie] z produkcją, a zatem coraz bardziej zależna od the present, coexisting labour [pracy teraźniejszej, współistniejącej]. (Jest to bowiem in fact wymiana of coexisting labour.) I następuje w miarę, jak praca miniona staje się coraz donioślejszym momentem produkcji, chociaż sama przeszłość owej minionej pracy jest zawsze świeżej daty i ma jedynie względny charakter. (Następujący niżej przykład świadczy o tym, jak bardzo tworze­ nie zasobów łączy się z faktem niewystarczającej produkcji: do­ póki niełatwą sprawą było żywienie bydła w zimie, odczuwało się w zimie brak świeżego mięsa. Z chwilą kiedy hodowla bydła poko­ nała tę trudność, same przez się znikły zapasy, które powstawały wskutek tego, że Świeże mięso musiano zastępować peklowanym lub wędzonym.) * Tylko tam, gdzie produkt wchodzi do cyrkulacji, staje się on towarem. Wytwarzanie produktu jako towaru, hence [a więc] cyr­ kulacja, niezwykle rozszerza się wraz z rozwojem produkcji ka­ pitalistycznej, i to z następujących przyczyn: 1. Produkcja en masę, ilość, masowość, wcale nie odpowiada więc pod względem ilości potrzebom producenta [jeżeli chodzi o jego własny produkt]; in fact rzecz to czystego przypadku, że producent jest to some minim degree [w jakimś minimalnym stop­ niu] konsumentem własnego produktu. Jest masowym konsumen­ tem własnego produktu tylko wtedy, kiedy wytwarza part of the ingredients of his own capital [część elementów swego własnego kapitału]. Natomiast na wcześniejszym szczeblu rozwoju społe­ czeństwa towarem staje się jedynie — lub głównie — nadwyżka produktu ponad własne potrzeby producenta. 2. Jakościowa jednostronność produktu jest odwrotnie proporcjo­ nalna do wzmagającej się różnorodności potrzeb. Pociąga to za sobą

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

335

większe oddzielenie i usamodzielnienie powiązanych ze sobą przed­ tem gałęzi produkcji — słowem, wzmożony podział pracy wewnątrz społeczeństwa — do czego dołącza się jeszcze tworzenie nowych gałęzi produkcji i wzrastająca różnorodność of kinds of commodi­ ties [rodzajów towarów]. (Na końcu, po Hodgskinie, przytoczyć też opinię Wakefielda w tej sprawie.) Ta variegation, differentia­ tion of commodities [rozmaitość, dyferencjacja towarów] bywa dwojakiego rodzaju: po pierwsze, różne fazy tego samego produktu, jak i pośrednie prace dotyczące wytwarzania danego produktu (czyli prace wokół wytworzenia ingrediencji produktu itd.) rozpa­ dają się na różne, niezależne od siebie gałęzie pracy, czyli ten sam produkt przekształca się w różnych fazach w different kinds of commodities. Ale, po wtóre [łączy się z tym powstanie nowych rodzajów towarów], gdyż zwalnia się praca i kapitał (lub praca i surplus produce) oraz, z drugiej strony, odkrywa się nowe uży­ teczne zastosowania tej samej wartości użytkowej, bądź to wsku­ tek zmian, o których mowa w pierwszym punkcie, powstają nowe potrzeby (np. potrzeba szybkich i wszechstronnych środków komu­ nikacji wraz z zastosowaniem pary w przemyśle), a przeto nowe rodzaje ich zaspokajania, bądź też wskutek tego, że odkrywa się nowe użyteczne zastosowania tej samej wartości użytkowej lub nowe materiały, bądź nowe metody wytwórcze (jak np. galwanoplastyka), aby inaczej przetwarzać stary materiał itd. Wszystko powyższe sprowadza się do tego, że one produce in its successive phases or conditions converted into different commo­ dities. Creation of new products or new values in use as commo­ dities [jeden produkt przekształca się w swych kolejnych fazach lub stanach w różne towary. Powstają nowe produkty, czyli nowe wartości użytkowe jako towary]. 3. Przemiana przeważającej części ludności w robotników najem­ nych, którzy przedtem znaczną ilość produktów spożywali in naturalibus .* 4. Przemiana dzierżawcy w kapitalistę przemysłowego (a tym samym renty w rentę pieniężną; wszelkich w ogóle świadczeń na­ turalnych (podatków itp., renty gruntowej) w świadczenia pie* In naturalibus — w stanie naturalnym (chodzi tu o konsumcję w warunkach gospodarki naturalnej). — Red.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

336

Rozdział dwudziesty pierwszy

nięźne). W ogóle: przemysłowa eksploatacja ziemi, wskutek której zarówno jej chemiczne, jak i mechaniczne warunki produkcji, a nawet nasiona itp., nawóz itp., bydło itp. ulegają przemianie materii i nie ograniczają się, jak to było dawniej, do własnego gnojowiska. 5. Przemiana mnóstwa przedtem „niezbywalnych” dóbr w towary oraz stworzenie form własności, na które składają się jedynie pa­ piery obiegowe. Z jednej strony zbywanie posiadłości ziemskich. (Wraz z tym, że masy nie posiadają własności, dany jest również np. ich stosunek do własnego mieszkania jako do towaru.) Z dru­ giej strony — akcje kolejowe, słowem, akcje wszelkich możliwych rodzajów. [d) Polemika Hodgskina z koncepcją, w myśl której kapitaliści „gromadzą" środki utrzymania dla robotników. Hodgskin nie rozumie rzeczywistych przyczyn fetyszyzacji kapitału]

11875] Powróćmy teraz do Hodgskina. To, że kapitalista „gromadzi" [środki utrzymania] dla robotnika, nie może, rzecz prosta, oznaczać, że towary, przechodząc z produkcji do konsumcji, znajdują się w rezerwuarach cyrkulacji, w sferze cyrkulacji, na rynku. Podobna interpretacja owego „gromadzenia” równałaby się twierdzeniu, że produkty znajdują się w cyrkulacji przez wzgląd na robotnika i przez wzgląd na niego stają się towa­ rami-, że w ogóle wytwarzanie produktów w charakterze towarów odbywa się ze względu na robotnika. Podobnie jak każdy inny [posiadacz towaru], robotnik musi naj­ pierw przekształcić w pieniądz towar, który sprzedaje — faktycznie, chociaż nie pod względem formy, swą pracę — aby ów pieniądz przekształcić z powrotem w towary w celach konsumcyjnych. Rzecz to zupełnie oczywista, że niemożliwy jest podział pracy (oparty na produkcji towarowej), niemożliwa jest praca najemna, w ogóle niemożliwa jest produkcja kapitalistyczna, jeżeli zarówno środki konsumcji, jak i środki produkcji nie znajdują się na rynku w cha­ rakterze towarów, niemożliwa jest produkcja tego rodzaju bez cyrkulacji towarów, bez pozostawania towarów w rezerwuarach cyrkulacji. Albowiem produkt jest towarem хат’ &£oyry [głównie] tylko w obrębie sfery cyrkulacji. To, że robotnik musi swe środki

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

337

utrzymania znajdować w postaci towarów, jest równie słuszne w zastosowaniu do robotnika, jak i do każdego innego. Zresztą robotnik nie występuje wobec sklepikarza jako robotnik wobec kapitalisty, lecz jako pieniądz wobec towaru, jako nabywca wobec sprzedawcy. Nie ma między nimi stosunku pracy najemnej i kapitału, z wyjątkiem wypadku, kiedy chodzi o własnych robotni­ ków of the shopkeeper. Ale nawet wtedy, kiedy owi robotnicy kupują u sklepikarza, nie występują wobec niego jako robotnicy. Występują wobec niego jako robotnicy tylko wtedy, kiedy on u nich kupuje. Pominiemy tu więc tego agenta cyrkulacji. Co się jednak tyczy kapitalisty przemysłowego, to jego zasób, jego nagromadzony zapas, składa się: Po pierwsze z jego capital fixe — budynków, maszyn itp., któ­ rych robotnik nie konsumuje, albo, jeżeli je konsumuje, to kon­ sumuje w procesie pracy, konsumuje przemysłowo dla kapitalisty; budynki, maszyny itp. są więc, co prawda, dla robotnika środkami pracy, nie są jednak środkami utrzymania. Po drugie z surowego materiału kapitalisty, z matières instru­ mentales [materiałów pomocniczych], których stock — jak już widzieliśmy — zmniejsza się, jeżeli nie wchodzi bezpośrednio do produkcji. Również i te rzeczy nie są środkami utrzymania robot­ nika. To, że kapitalista „gromadzi” dla robotnika, znaczy tylko tyle, że kapitalista wyświadcza mu przysługę, która polega na tym, iż wyzuwa go z własności w postaci jego warunków pracy i te warunki jego pracy (które same są tylko przekształconym produktem jego pracy) przekształca w środki wyzysku pracy. W każdym razie, kiedy robotnik używa maszyn i materiału suro­ wego jako środków pracy, to nie nimi się żywi. Po trzecie z towarów kapitalisty, które znajdują się w spichrzu, w magazynie, zanim wchodzą do cyrkulacji. Towary te są wytwo­ rami pracy, a nie środkami do życia, które po to nagromadzono, aby ją samą, pracę? utrzymywać przez czas trwania produkcji. A zatem to, że kapitalista „gromadzi” środki utrzymania dla robotnika, oznacza tylko tyle, że musi posiadać dosyć pieniędzy na uiszczanie płacy roboczej, za pomocą których to pieniędzy robotnik wyciąga z rezerwuarów cyrkulacji potrzebne mu środki konsumcji (a jeżeli rozpatrywać klasę robotniczą jako całość, od­ kupuje część swego własnego produktu). Ale pieniądze te są tylko 22 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

338

Rozdział dwudziesty pierwszy

przekształconą formą towaru, który robotnik sprzedał i dostarczył. W tym znaczeniu środki utrzymania zostały „nagromadzone” dla robotnika, podobnie jak zostały nagromadzone dla jego kapitalisty, który również za pieniądze (za przekształconą formę tego samego towaru) kupuje środki konsumcji itp. Pieniądze te mogą być po prostu znakami wartości, nie muszą więc bynajmniej reprezento­ wać „previous labour”; wyrażają one w ręku każdego jedynie zrealizowaną przezeń cenę nie pracy minionej (czyli wcześniejszego towaru), lecz of contemporaneous labour [pracy równoczesnej], czyli równoczesnego towaru, który on sprzedaje. Jest to czysto formalny byt85. Bądź też — biorąc pod uwagę, że również w wa­ runkach wcześniejszych sposobów produkcji robotnik musiał jeść i w ogóle musiał konsumować w czasie produkcji, bez względu na czas, którego wymagało wytworzenie jego produktu — owo „na­ gromadzenie” oznacza, że robotnik musi najpierw przekształcić produkt swej pracy w produkt kapitalisty, w kapitał, aby potem jako płacę otrzymać z powrotem część tego produktu w postaci pieniądza. Il876| Hodgskina interesuje w tym procesie (w procesie tym jako takim rzeczą w istocie zupełnie obojętną jest, czy to, co otrzymuje robotnik, stanowi produkt of contemporaneous or previous labour, czy otrzymuje on produkt pracy równoległej czy też swój własny wcześniejszy produkt) następująca sprawa: Wielka część, największa część produktów spożywanych codzien­ nie przez robotnika, produktów, które musi on spożywać, bez względu na to, czy jego własny produkt jest czy nie jest gotów, bynajmniej nie stanowi stored up labour of bygone time [nagro­ madzonej pracy czasów minionych]. Przeciwnie, to a great degree [w znacznym stopniu] są one produktami pracy, wytworzonymi w tym samym dniu, w tym samym tygodniu, w którym robotnik produkuje swój towar. Tyczy się to chleba, mięsa, piwa, mleka, gazet itp. Hodgskin mógłby dodać, że po części są one produktami przyszłej pracy, gdyż za odkładaną w ciągu sześciu miesięcy płacę roboczą robotnik kupuje ubranie, które zrobione będzie dopiero w końcu tych sześciu miesięcy itp. (Widzieliśmy, że cala produkcja ma za przesłankę równoczesną reprodukcję uczestniczących w niej ingrediencji i produktów w różnych postaciach, w postaci materiału surowego, półfabrykatów itd. Ale reprodukcja wszelkiego kapitału

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

339

trwałego ma za przesłankę pracę przyszłą; dotyczy to również jego ekwiwalentu, bez którego nie można tego kapitału reprodukować.) Hodgskin mówi, że w ciągu roku (ze względu na charakter właściwy reprodukcji zboża, produkcji surowców roślinnych itp.) robotnik musi to some degree rely on previous labour [do pewnego stopnia liczyć na pracę minioną]. (Nie można tego powiedzieć, gdy chodzi np. o dom. Jeżeli właściwością wartości użytkowej jest to, że zu­ żywa się ona stopniowo, nie ulega od razu spożyciu, lecz zużywa się powoli, to fakt, że takie produkty pracy minionej znajdują się na „rynku”, nie stanowi wyniku jakiegoś szczególnego aktu, który wymyślono na intencję robotnika. Robotnik już gdzieś „mieszkał”, zanim kapitalista „nagromadził” dlań zabójcze, cuchnące nory. (Patrz o tym pracę Lainga 86.)) (Pomijając to mnóstwo codziennych potrzeb o decydującym znaczeniu zwłaszcza w życiu robotnika, który ledwie może zaspokoić jedynie swe powszednie potrzeby, widzieliśmy już, że w ogóle produkcja i konsumcja stają się coraz bardziej contemporaneous [równoczesne], że więc cała konsumcja — jeśli rozpatrywać ogół społeczeństwa — coraz bardziej opiera się na jego równoczesnej produkcji lub raczej na produktach równo­ czesnej produkcji.) Kiedy jednak operacje trwają kilka lat, robotnik musi „polegać” na własnej produkcji, na równoczesnej i przyszłej pracy robotników wytwarzających inne towary. Robotnik musi zawsze znajdować na rynku środki utrzymania jako towary (nabywane przezeń „services” [„usługi”] powstają eo ipso dopiero w chwili, kiedy się je nabywa), a zatem, względnie, jako produce of antecedent labour [produkt poprzedniej pracy], mianowicie pracy, która poprzedza ich istnienie w charakterze produktów, bynajmniej jednak nie jest antecedent to' his own labour with whose price he buys these produces [wcześniejsza od własnej pracy robotnika, za której cenę kupuje on te produkty]. Mogą one być comtemporaneous products i przeważnie są nimi dla tego, kto żyje z dnia na dzień. Take it, all in all [Jeżeli to wszystko zważyć], to okoliczność, że kapitalista „gromadzi” środki utrzymania dla robotnika, sprowadza się do tego, co następuje: 1. Produkcja towarowa zakłada, że artykuły konsumcji, których konsumenci sami nie produkują, znajdują się na rynku w postaci towarów, bądź też że towary wytwarza się w ogóle jako towary. 22*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

340

Rozdział dwudziesty pierwszy

2. Największa część towarów spożywanych przez robotnika jest w swej ostatecznej postaci, w której towary te występują wobec robotnika jako towary, in fact produktem równoczesnej pracy (a więc bynajmniej nie zostały nagromadzone przez kapitalistę). 3. W produkcji kapitalistycznej środki pracy wytworzone przez samego robotnika występują wobec niego jako kapitał stały, a środki utrzymania wytworzone przez samego robotnika wystę­ pują wobec niego jako kapitał zmienny; te warunki produkcji robotnika występują jako własność kapitalisty; to, że wspomniane warunki przechodzą od robotnika do kapitalisty i że produkt ro­ botnika bądź wartość jego produktu po części powraca do niego — wszystko to określa się jako „gromadzenie” kapitału' obrotowego, dla robotnika. Owe środki utrzymania, które robotnik musi zawsze spożywać, zanim będzie gotów jego produkt, stają się „kapitałem obrotowym” wskutek tego, że robotnik zamiast je bezpośrednio kupić lub opłacić wartością czy to swego wcześniej wytworzonego produktu, czy też wartością swego 118771 przyszłego produktu, musi przedtem otrzymać na nie od kapitalisty asygnatę, pieniądze, asygnatę, do której tytuł daje kapitaliście dopiero miniony, przy­ szły lub teraźniejszy produkt robotnika. Hodgskin pragnie tu dowieść, że robotnik zależy od the coexisting labour innych robotników, w przeciwieństwie do jego zależności od previous labour, 1. aby skończyć z „frazesem o nagromadzeniu”, 2. ponieważ „present labour” występuje wobec kapitału, nato­ miast „previous labour” ekonomiści zawsze traktują już jako eo ipso kapitał, jako wyobcowaną, wrogą i niezależną formę samej pracy. Ale zrozumienie znaczenia, które ma wszędzie contemporaneous labour w przeciwstawieniu do previous labour, stanowi już samo przez się bardzo doniosły moment. Hodgskin dochodzi więc do takiego wniosku: Kapitał jest bądź jedynie nazwą i pretekstem, bądź też nie wy­ raża rzeczy; społeczny stosunek pracy jednej osoby do coexisting labour innej osoby oraz następstwa, the effects tego stosunku, przypisuje się rzeczom, z których składa się tzw. kapitał obrotowy. Kiedykolwiek towar istnieje w postaci pieniądza, jego realizacja w wartościach użytkowych zależy od contemporaneous labour.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

341

(Nawet cały rok pracy stanowi contemporaneous labour.) Zaledwie nieznaczna część towarów wchodzących do bezpośredniej konsumcji jest produktem czasu przekraczającego jeden rok, a jeżeli są takim produktem, jak np. bydło itp., to każdego roku wymagają nowej pracy. Wszystkie operacje, które trwają dłużej niż jeden rok, opie­ rają się na odbywającej się bez przerw produkcji rocznej. „Kapitalista może utrzymywać, a przeto i zatrudniać innych robotników dzięki temu, że rozporządza pracą pewnej liczby ludzi, a nie dzięki temu, że posiada pewien zasób towarów” (tamże, str. 14).

A tymczasem pieniądz daje każdemu the „command over the labour of some men” [„możność rozporządzania pracą pewnej liczby ludzi”], pracą zrealizowaną w ich towarach, jak i repro­ dukcją tej pracy, a przez to i samą pracą. Co się rzeczywiście „gromadzi”, jednakże nie jako martwą masę, lecz jako coś żywego, to sprawność robotnika, stopień rozwoju pracy. (Co prawda — czego Hodgskin nie podkreśla, gdyż wobec prostackiego ujęcia ekonomistów zależało mu na zaakcentowaniu podmiotu, tego, że tak powiem, co w podmiocie jest subiektywne, w przeciwieństwie do rzeczy — każdorazowy stopień rozwoju pro­ dukcyjnej siły pracy, stanowiący punkt wyjścia, istnieje nie tylko jako skłonność i uzdolnienie robotnika, lecz wyraża się zarazem w organach przedmiotowych, które stworzyła sobie owa praca i które codziennie odnawia.) To właśnie jest prawdziwe prius, stanowiące punkt wyjścia, i owo prius jest wynikiem pewnego procesu ewolucji. Gromadzenie jest tu asymilacją, nieustannym zachowaniem, a zarazem przekształcaniem tego, co przekazała już tradycja, co zostało już zrealizowane. W tym właśnie znaczeniu Darwin uważa, że w świecie organicznym, u roślin i zwierząt, „gromadzenie” w drodze dziedziczenia jest zasadą napędową ich kształtowania się, tak że różne organizmy same kształtują się przez „gromadzenie” i są jedynie „wynalazkami”, stopniowo nagroma­ dzonymi wynalazkami osobników żyjących. Nie jest to wszakże jedyne prius produkcji. U zwierząt i roślin jest nim zewnętrzna w stosunku do nich natura, a więc zarówno przyroda nieorganiczna, jak i ich stosunek do innych zwierząt i roślin. Człowiek, który produkuje w społeczeństwie, zastaje już zarówno zmodyfikowaną naturę (a w szczególności także elementy natury przekształcone

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

342

Rozdział dwudziesty pierwszy

w organy własnej jego działalności), jak i określone stosunki mię­ dzy producentami. Akumulacja ta jest po części wynikiem procesu historycznego, a po części, u poszczególnego robotnika, transmission of skill [przekazaniem sprawności]. W akumulacji tej, mówi Hodg­ skin, żaden kapitał obrotowy nie współdziała z szerokimi rzeszami robotniczymi. Hodgskin pokazał, że w porównaniu z łączną konsumcją i pro­ dukcją „the stock of commodities” (środków utrzymania) „prepa­ red” [„już przygotowanych”] jest zawsze niewielki. Natomiast the degree of skill [stopień sprawności] ludności, którą się zastało, stanowi za każdym razem przesłankę globalnej produkcji, a więc jest głównym nagromadzeniem bogactwa, najważniejszym z zacho­ wanych wyników of antecedent labour, istniejącym jednak w samej pracy żywej. ||878| „Wszystkie wyniki, które przypisuje się zazwyczaj akumulacji kapi­ tału obrotowego, są następstwem akumulacji i przechowania umiejętnej pracy, i tej najważniejszej operacji dokonywa się — jeżeli chodzi o szerokie rzesze robotnicze — bez udziału jakiegokolwiek kapitału obrotowego” (tamże, str. 13).

Zdanie ekonomistów, że liczba robotników (a przeto dobrobyt lub nędza istniejącej ludności robotniczej) zależy od istniejącej ilości kapitału obrotowego, Hodgskin trafnie komentuje w nastę­ pujący sposób: „Liczba robotników musi zawsze zależeć od ilości kapitału obrotowego alb o, jak powinienem raczej powiedzieć, od ilości produktów pracy współ­ istniejącej, które pozwala się konsumować robotnikom” (tamże, str. 20).

To, co przypisuje się kapitałowi obrotowemu, pewnemu stock of commodities, jest skutkiem of „coexisting labour”. Hodgskin mówi tedy innymi słowy: Skutki określonej społecznej formy pracy ekonomiści przypisują rzeczy, produktom tej pracy; samemu stosunkowi fantazja ich nadaje postać rzeczową. Widzie­ liśmy już, że jest to specyficzna cecha pracy opartej na produkcji towarowej, na wartości wymiennej i że to quidproquo uwidocznia się w towarze, w pieniądzu (czego nie widzi Hodgskin), a w jeszcze większym stopniu — w kapitale87. Skutki, wywoływane przez rze­ czy jako przedmiotowe momenty procesu pracy, przypisuje się tym rzeczom w kapitale jako skutki im właściwe w ich uosobieniu,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

343

w ich samodzielności wobec pracy. Owe rzeczy przestałyby wy­ woływać wspomniane skutki, gdyby przestały występować wobec pracy w tej wyobcowanej formie. Kapitalista w charakterze kapi­ talisty jest po prostu uosobieniem kapitału, tworem pracy obda­ rzonym własną wolą i osobowością w przeciwieństwie do pracy. Hodgskin uważa to za czysto subiektywne złudzenie, za którym ukrywa się oszustwo oraz interes klas wyzyskujących. Nie widzi, że wyobrażenie to wynika z samego rzeczywistego stosunku, nie widzi, że rzeczywisty stosunek nie jest wyrazem owego wyobraże­ nia, lecz wyobrażenie wyrazem rzeczywistego stosunku. W takim samym znaczeniu mówią socjaliści angielscy: „Potrzebny nam jest kapitał, a nie kapitaliści”. Ale jeżeli usuną oni kapitalistę, to poz­ bawią warunki pracy charakteru kapitału. *

(Autor rozprawy „Observations on certain Verbal Disputes”, Bailey, i inni notują, że słowa „value, valeur” wyrażają cechę właściwą rzeczom. W istocie wyrażają one pierwotnie jedynie war­ tość użytkową, którą mają rzeczy dla człowieka, ich właściwości, które sprawiają, że są one dla człowieka pożyteczne lub przyjem­ ne itd. Wynika to z samej istoty sprawy, że słowa „value, valeur, Wert” nie mogą być etymologicznie innego pochodzenia. Wartość użytkowa wyraża naturalny stosunek między rzeczami a człowie­ kiem, in fact — byt rzeczy dla człowieka. Wartość wymienna jest znaczeniem zaszczepionym później — w przebiegu rozwoju spo­ łecznego, który słowo to stworzył — słowu wartość w sensie war­ tości użytkowej. Jest bytem społecznym rzeczy. Sanskryckie słowo „wer znaczy tyle, co couvrir, protéger [osłaniać, bronić], a przeto respecter, honorer [szanować, czcić] oraz aimer, chérir [kochać, cenić]. Przymiotnik wertas, pochodny słowa wer, znaczy excellent, respectable [doskonały, czcigodny]; odpowiednik gotycki wairths, staroniemiecki — wert, anglosaski — weorth, vordh, wurth, angielski — worth, worthy, holenderski — waard, waardig, niemiecki — werth, litewski — wertas, respectable, précieux, cher, estimable [czcigodny, wartościowy, drogi, ceniony]. Sanskryckie wertis, łacińskie virtus, gotyckie wairthi, germańskie Werth” ([Chavée, „Essai d’étymologie philosophique...”, Bruksela 1844, str. 176]) *. * Marks streszcza tu własnymi słowami myśli tego autora. — Red.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

344

Rozdział dwudziesty pierwszy

Wartość rzeczy jest w istocie jej własną virtus [zaletą], gdy tym­ czasem jej wartość wymienna wcale nie zależy od jej właściwości rzeczowych. Sanskryckie „wal znaczy pokrywać, wzmacniać, [łacińskie] vallo, valeo [obwarować, być silnym], vallus [wał] — to, co osłania i broni, valor — to sama siła”. Hence valeur, value. „Porównaj z wal germanice [germańskie] walle, walte [panuję, rządzę], Anglian [angielskie] wall, wield [mur, dzier­ żyć]” 88 (tamże, str. 70).

*

Hodgskin przechodzi teraz do kapitału trwałego. Jest to wypro­ dukowana siła wytwórcza i w swym rozwoju w przemyśle wiel­ kim — organ, który stworzyła sobie praca społeczna. Hodgskin tak wypowiada się w „Labour defended...” na temat kapitału trwałego: „Wszystkie narzędzia i maszyny są produktem pracy... Dopóki są tylko wynikiem pracy minionej i robotnicy nie stosują ich odpowiednio do ich prze­ znaczenia, to nie zwracają wydatku, którego wymagała ich produkcja... Większa część maszyn i narzędzi traci na wartości, jeżeli się ich nie używa... Kapitał trwały nie czerpie swej użyteczności z pracy minionej, lecz z pracy teraźniejszej i przynosi zysk swemu właścicielowi nie dlatego, że nagromadzo­ no ten kapitał, lecz dlatego, że jest on środkiem do uzyskania władzy nad pracą” (tamże, str. 14/15).

Ujęto tu wreszcie trafnie naturę kapitału. ][879] „Czego dokonują narzędzia, kiedy je już wytworzono? Nie dokonują nic. Wręcz przeciwnie, zaczynają rdzewieć lub psuć się, jeżeli nie posługuje się nimi lub ich nie stosuje praca... Okoliczność, że jakieś narzędzie może lub nie może być uważane za kapitał produkcyjny, zależy wyłącznie od tego, czy używają go lub nie używają robotnicy produkcyjni” (tamże, str. 15/16). „Łatwo zrozumieć, dlaczego... budowniczy drogi powinien mieć pewien udział w korzyściach, które osiąga tylko ten, kto jest jej użytkownikiem; nie rozu­ miem jednak, dlaczego wszystkie te korzyści powinny przypadać w udziale samej drodze i pod nazwą zysku z ich kapitału ma je sobie przywłaszczać grupa osób, które ani nie budują drogi, ani nie są jej użytkownikami” (tam­ że, str. 16). „Niezmierny pożytek, który przynosi maszyna parowa, nie jest zależny od nagromadzonego żelaza i drewna, lecz od praktycznej i żywej znajomoś­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

345

ci sił natury; znajomość ta pozwala jednym na konstruowanie maszyn paro­ wych, innym zaś — na kierowanie nimi” (tamże, str. 17). „Gdyby nie wiedza, nie można by ich” (maszyn) „wynaleźć, gdyby nie umiejętność i sprawność rąk, nie rtiożna by ich wytworzyć, i gdyby nie umiejętność oraz praca, nie można by ich stosować produkcyjnie. Ale wie­ dza, umiejętność i praca są jedynymi czynnikami, na których kapitalista może oprzeć swe uroszczenia do jakiegokolwiek udziału w produkcie” (tam­ że, str. 18). „Gdy człowiek odziedziczył już wiedzę wielu pokoleń i żyje w wielkich skupieniach, może on dzięki swym uzdolnieniom umysłowym uzupełniać pracę natury” (tamże, str. 18). „Praca produkcyjna danego kraju zależy nie od ilości kapitału trwałego, lecz od jego jakości” (tamże, str. 19). „Skuteczność kapitału trwałego jako środka żywienia i utrzymywania lu­ dzi zależy wyłącznie od sprawności robotnika, a przeto praca wytwórcza danego kraju — jeśli brać pod uwagę kapitał trwały — jest proporcjonalna do stopnia rozwoju wiedzy i sprawności jego mieszkańców” (tamże, str. 20). [e)] Procent składany; oparte na nim objaśnienie spadku stopy zysku

„Pobieżny rzut oka wystarczy, aby przekonać się, że prosty zysk nie zmniejsza się, lecz wzrasta wraz z rozwojem społeczeństwa, czyli że taka sama ilość pracy, jaka we wcześniejszym okresie wytworzyła 100 kwarterów pszenicy lub 100 maszyn parowych, wytworzy ich teraz nieco więcej... Wi­ dzimy w istocie, że z zysku żyje obecnie w naszym kraju w dostatkach o wiele więcej osób niż dawniej. Rozumie się jednak, że nie ma takiej pra­ cy, takiej siły wytwórczej, takiej pomysłowości ani takiego kunsztu, które zdołałyby uczynić zadość zachłannym wymaganiom procentu składanego. Ale wszelkich oszczędności dokonywa się z dochodu kapitalisty” (a więc z simple profit [prostego zysku]), „wobec czego ma się w rzeczywistości stale do czynienia z tymi wymaganiami i siła produkcyjna pracy równie stale odma­ wia ich zaspokojenia. Dlatego przeprowadza się tu wciąż coś w rodzaju wyrównania”89 (tamże, str. 23).

Np. przy procencie wynoszącym 10 od sta kapitał w wysokości 100 przyniósłby po upływie 20 lat — gdyby ulegał wciąż akumu­ lacji — około 673, a ponieważ niewielka różnica jest tu bez zna­ czenia, przypuśćmy, że przyniósłby 700. A zatem w ciągu 20 lat kapitał powiększyłby się siedmiokrotnie. Gdyby w tej samej skali chodziło tylko o procent prosty, kapitał musiałby przynosić rocz­ nie 30%, a nie 10%, czyli trzy razy większy zysk, i im bardziej zagłębialibyśmy się w szereg lat, licząc w stosunku rocznym pro­ cent prosty, stawka oprocentowania, czyli stopa zysku, wzrastałaby

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Rozdział dwudziesty pierwszy

346

jeszcze szybciej, i wzrastałaby tym szybciej, im większy byłby kapitał. W istocie jednak akumulacja kapitalistyczna jest tylko powrot­ ną przemianą procentu w kapitał (tu bowiem, gdy chodzi o nasz cel, czyli o cel niniejszych obliczeń, procent i zysk są identyczne). A zatem — procent składany. Dziś kapitał równa się 100; wy­ twarza zysk (bądź procent) w wysokości 10. Jeżeli dołączymy te 10 do kapitału, to otrzymamy 110, co stanowi teraz kapitał. Pro­ cent, który on przynosi, jest nie tylko procentem od kapitału w wysokości 100, lecz procentem od 100 K + 10 P, czyli procentem składanym. A zatem w końcu drugiego roku będziemy mieli (100 K + 10 P) + 10 P + 1 P = (100 K + 10 P) + 11 P = 121. Taki oto jest kapitał na początku trzeciego roku. W trzecim roku będzie on się tak prezentował: (100 K + 10 P) + 11 P 4- 12Vio P. W ten sposób w końcu trzeciego roku kapitał będzie równał się 133 1/j0. 118801 Mamy więc (apostrof oznacza procent składany): Kapitał

Pierwszy rok Drugi rok Trzeci rok Czwarty rok Piąty rok

100 100-1-10 =110 100 + 20 + 1 = 121 100 + 30 + 3 1/10 7!= 133 1/10 100 + 40 + 6 41/100 = 146 41/100

Procent

Suma

10 ; 110 i 121 10 + 1’ i 1331/10 10 + 2’+ 1/10’ i 146 41/100 10 + 3 31/100’ 10 + 4 641/1 000’ : 16151/1000

itd. W drugim roku kapitał zawiera procent (prosty) w wysokości 10. W trzecim roku kapitał zawiera procent w wysokości 21. W czwartym roku kapitał zawiera procent w wysokości 33 ^io. W piątym roku kapitał zawiera procent w wysokości 46 41/iooW szóstym roku kapitał zawiera procent w wysokości 61 S1/i ooo. W siódmym roku kapitał zawiera procent w wysokości 77 1 561/ioooo IV ósmym roku kapitał zawiera procent w wysokości 94 87 171/ioo ooo. [W dziewiątym roku kapitał zawiera procent w wysokości 114 358 881Ą 000 000.]

Znaczy to, że w dziewiątym roku więcej niż połowa kapitału składa się już z procentu i w ten sposób część kapitału, która składa się z procentu, wzrasta w postępie geometrycznym. Widzieliśmy, że w ciągu dwudziestu lat kapitał powiększyłby się siedmiokrotnie, gdy tymczasem według „najśmielszych” przypu­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

347

szczeń Malthusa ludność może się podwoić dopiero w ciągu dwu­ dziestu pięciu lat. Przypuśćmy jednak, że podwaja się ona w ciągu dwudziestu lat, a zatem podwaja się też ludność robotnicza. Jeżeli obliczyć przeciętną każdego roku, to procent powinien by równać się 30, czyli wynosić trzy razy więcej niż obecnie. Zakładając jednak, że stopa wyzysku nie ulega zmianie, podwojona ludność zdołałaby za dwadzieścia lat dostarczyć tylko dwa razy więcej pracy niż przedtem (a przecież w ciągu znacznej części tych dwu­ dziestu lat podrastające pokolenie nie jest jeszcze zdolne do pra­ cy; zdolne jest do pracy nawet nie przez całą połowę tego okresu, mimo że zatrudnia się dzieci), czyli że zdołałaby też dostarczać tylko dwa razy więcej pracy dodatkowej, ale nie trzy razy więcej. Stopę zysku (a tym samym i stopę procentową) określa: 1. Jeżeli założymy, że stopa wyzysku się nie zmienia: liczba zatrudnionych robotników, absolutna ilość zastosowanych robotni­ ków, a więc — wzrost liczby ludności. Chociaż ilość ta powiększa się, to jednak wraz z akumulacją kapitału i rozwojem przemysłu zmniejsza się ona w stosunku do łącznej sumy zastosowanego kapi­ tału (a zatem przy nie zmieniającej się stopie wyzysku zmniejsza się stopa zysku). A i ludności wcale też nie przychodzi do głowy, że powinna wzrastać według takiego samego postępu geometrycz­ nego, jak wzrasta procent składany. Na określonym szczeblu roz­ woju przemysłowego wzrost liczby ludności objaśnia powiększa­ nie się masy wartości dodatkowej i zysku, ale objaśnia zarazem zmniejszanie się stopy zysku. 2. Absolutna wielkość normalnego dnia pracy, tzn. powiększa­ nie się stopy wartości dodatkowej. Stopa zysku może się tedy po­ większać wskutek przedłużenia czasu pracy ponad normalny dzień pracy. Ma to jednak fizyczne oraz — by and by [od pewnej chwi­ li] — społeczne limits [granice]. Fakt, że w takim samym stopniu, w jakim robotnicy uruchamiają więcej kapitału, taki sam kapitał rozporządza większym absolutnym czasem pracy, 118811 is out of the question [nie ulega kwestii]. 3. Jeżeli normalny dzień pracy nie zmienia się, to the surplus labour można względnie powiększyć poprzez skrócenie niezbędnego czasu pracy i potanienie wchodzących do konsumcji robotnika środków utrzymania w stosunku do rozwoju produkcyjnej siły pracy. Ale ten sam rozwój siły produkcyjnej zmniejsza kapitał

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

348

Rozdział dwudziesty pierwszy

zmienny w stosunku do kapitału stałego. Jest fizycznym niepodo­ bieństwem, aby dodatkowy czas pracy np. dwóch robotników, zastę­ pujących 20 robotników, mógł równać się — dzięki jakiemukolwiek powiększeniu absolutnego lub względnego dodatkowego czasu pra­ cy — dodatkowemu czasowi pracy 20 robotników. Gdyby tych dwudziestu robotników dawało dziennie tylko dwie godziny pracy dodatkowej, to dałoby 40 godzin pracy dodatkowej, gdy tymczasem cały czas życia owych dwóch robotników w ciągu jednego dnia wynosi zaledwie 48 godzin. Wartość siły roboczej nie obniża się w takim samym stosunku, w jakim wzrasta siła produkcyjna pracy lub kapitału. Ten wzrost siły produkcyjnej sprawia, że we wszystkich gałęziach produkcji, które nie wytwarzają necessaries (bezpośrednio lub pośrednio), ka­ pitał stały zwiększa się w stosunku do kapitału zmiennego, przy czym nie następuje żadna zmiana of value of labour. Siła produk­ cyjna pracy nie rozwija się równomiernie. Produkcja kapitalistycz­ na z natury swej rozwija przemysł w szybszym tempie niż rol­ nictwo. Nie wynika to z właściwości ziemi, lecz z tego, że potrzeb­ ne są inne stosunki społeczne, aby ziemię można było rzeczywiście eksploatować odpowiednio do jej właściwości. Produkcja kapitali­ styczna dopiero wtedy wyciąga swe macki po ziemię, kiedy jej wpływ już tę ziemię wyczerpał i dokonał spustoszeń w jej zale­ tach naturalnych. Do tego dołącza się okoliczność, że — w stosun­ ku do innych towarów — za produkty rolne płaci się drożej, wsku­ tek tego, że istnieje własność ziemi, gdyż opłaca się je według ich wartości, a nie spycha się ich do poziomu cen kosztu. Produkty te stanowią jednak główną część składową of necessaries. Dołącza się tutaj jeszcze okoliczność, że jeżeli eksploatacja Uio gruntów kosztuje drożej, to prawo konkurencji sprawia, iż również pozo­ stałym dziewięciu dziesiątym ziemi uprawnej narzucona zostaje w „sztuczny sposób” ta względna nieurodzajność. Jeżeli wraz z akumulacją kapitału stopa zysku ma pozostać nie zmieniona, to musiałaby faktycznie wzrastać. Dopóki kapitał dawał­ by pracę dodatkową w wysokości 10°/o, ten sam robotnik musiałby — jeżeli procent gromadzi się na procencie i wskutek tego po­ większa się zastosowany kapitał — dawać trzy, cztery, pięć razy więcej, zgodnie z postępem narastania of compound interest, which is nonsense [procentu składanego, co jest niedorzecznością].

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przeciwnicy ekonomistów (na gruncie teorii Ricarda)

349

Ilość kapitału, którą uruchamia robotnik i której wartość zacho­ wuje i reprodukuje swoją pracą, zupełnie różni się od wartości dołączanej przez niego, a przeto i od wartości dodatkowej. Jeżeli ilość kapitału równa się 1 000, a dołączona praca równa się 100, to zreprodukowany kapitał równa się 1 100. Jeżeli ilość kapitału równa się 100, a dołączona praca równa się 20, to zreprodukowany kapitał równa się 120. Stopa zysku wynosi w pierwszym wypadku 10%, w drugim zaś 20%. Niemniej jednak za pomocą 100 można zakumulować więcej niż za pomocą 20. I dlatego potok kapitału (pomijając deprecjację kapitału wskutek wzmożenia siły wytwór­ czej), czyli „akumulacja” kapitału, wciąż narasta odpowiednio do mocy, którą kapitał już był posiadł, a nie do wysokości stopy zys­ ku. To tłumaczy, dlaczego wzmaga się — pod względem ilości — akumulacja, mimo że stopa zysku spada, nie mówiąc już o tym, że nawet gdy stopa zysku spada, można przy wzrastającej produk­ cyjności akumulować większą część dochodu niż wtedy, gdy stopa zysku jest wysoka, a produkcyjność niższa. Wysoka stopa zysku — jeżeli stanowi wynik wysokiej stopy wartości dodatkowej — mo­ żliwa jest przy niskiej wydajności pracy wtedy, kiedy dzień pracy jest bardzo długi. Możliwa jest przy niskiej wydajności pracy także wtedy, kiedy potrzeby robotnika i dlatego minimum płacy roboczej są bardzo małe. Niskiemu minimum płacy roboczej będzie odpowiadała niska intensywność pracy. W obu wypadkach aku­ mulacja kapitału odbywa się powoli, chociaż stopa zysku jest wy­ soka. Liczba ludności nie powiększa się, czas pracy zaś, którego wymaga wytworzenie produktu, jest znaczny, chociaż płaca, którą otrzymuje robotnik, jest niska. 118821 Spadek stopy zysku, mimo nie zmieniającej się, a nawet wzrastającej stopy wartości dodatkowej, tłumaczyłem tym, że kapi­ tał zmienny zmniejsza się w stosunku do kapitału stałego, czyli że praca teraźniejsza zmniejsza się w stosunku do stosowanej i repro­ dukowanej pracy minionej90. Hodgskin i autor pamfletu pt. „The Source and Remedy of the National Difficulties” tłumaczą spadek stopy zysku tym, że robotnik nie może uczynić zadość wymaga­ niom of compound interest like accumulation of capital [procentu składanego, czyli akumulacji kapitału]: „Nie ma takiej pracy, takiej siły wytwórczej, takiej pomysłowości ani takiego kunsztu, które zdołałyby uczynić zadość zachłannym wymaganiom

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

35C

Rozdział dwudziesty pierwszy

procentu składanego. Ale wszelkich oszczędności dokonywa się z dochodu kapitalisty” (a więc z simple profit), „wobec czego ma się w rzeczywistości stale do czynienia z tymi wymaganiami i siła produkcyjna pracy równie stale odmawia ich zaspokojenia. Dlatego przeprowadza się tu wciąż coś w rodzaju wyrównania” (tamże, str. 23).

W ogólnym sensie sprowadza się to do tego samego. Kiedy mó­ wię, że stopa zysku zmniejsza się wraz z akumulacją, gdyż kapitał stały wzrasta w stosunku do kapitału zmiennego, znaczy to — jeżeli pominąć określoną formę poszczególnych części kapitału — że zastosowany kapitał wzrasta w stosunku do labour employed [zastosowanej pracy]. Zysk nie dlatego spada, że mniej wyzyskuje się robotnika, lecz dlatego, że w stosunku do zastosowanego kapi­ tału stosuje się w ogóle mniej pracy. Na przykład. Załóżmy, że stosunek kapitału zmiennego do sta­ łego równa się 1:1. Jeżeli łączny kapitał równa się 1 000, to c równa się wtedy 500 i v równa się 500. Jeżeli stopa wartości do­ datkowej wynosi 50%, to 50% sumy 500 równa się 50X5 = 250. Stopa zysku osiąganego z 1 000 przynosi więc zysk w wysokości 250, czyli ’ czyli 165 ’ czyli 1/4’ czyli 25. Wartość łącznego produktu = 1 000, a część tego pro­ duktu wyłożona na płacę roboczą = 6/io. Co widzimy jednak w obliczeniu p. Malthusa?”]. Ostatnie zdanie jest przejściem do dalszego tekstu. Nie­ zrozumiałe pozostaje jednak, co Marks zamierzał powiedzieć w dwóch pierwszych zdaniach. — 37. Patrz Karola Marksa „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej”

(Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 57—59). — 39. 17 Autor anonimowej rozprawy pt. „Observations on certain Verbal Disputes in Political Economy...” cytuje pierwsze wydanie książki Malthusa „Prin­ ciples of Political Economy...”, które ukazało się w Londynie w roku 1820. —

40.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

707

18 W rękopisie znajduje się tu wyraz „Surplusprodukt", użyty w tym szcze­ gólnym znaczeniu, które Marks omawia wyraźnie na 703 stronicy rękopisu (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, cz. II, str. 579): „...surplus produce, czyli w tym wypadku nadwyżkę produktu ponad tę jego część, która równa się kapitałowi stałemu...” Ponieważ w całym przebiegu tych roz­ ważań zakłada się, że kapitał stały równa się zeru, przeto wyraz „Sur­ plusprodukt” nie oznacza tu nic innego jak produkt nowo dołączonej

pracy. — 50. 19 Marks nie napisał zamierzonego działu pt. „Apologetyczne ujmowanie stosunku między kapitałem a pracą najemną”. — 64. 20 Chodzi tu o wydaną w 1815 r. w Londynie broszurę Malthusa pt. „An Inquiry into the Nature and Progress of Rent, and the Principles by which it is regulated”. — 65.

21 O rozważaniach Jamesa Milla na temat „identity of demand and supply" była już mowa na str. 583 oraz 595/596 drugiej części „Teoryj wartości dodatkowej”. Patrz też niniejszy tom, str. 62 i 113—117. — 70. 22 O tym poglądzie Ricarda patrz drugą część „Teoryj wartości dodatkowej”, str. 649—651. — 72. 23 Odpowiedni ustęp dzieła Adama Smitha „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations” Marks przytacza i analizuje na str. 63—66 pierwszej części „Teoryj wartości dodatkowej”. — 75.

24 O pojęciu „okres produkcji" (w odróżnieniu od czasu pracy) patrz przy­ pis 9 w drugiej części „Teoryj wartości dodatkowej” (str. 778). — 77. 25 Marks ma tu na myśli „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej” (Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 50/51). — 81.

26 Patrz

Karola Marksa

„Teorie wartości dodatkowej”, cz. II, str. 554. — 87.

27 Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, cz. II, str. 21—26 i 69—75 oraz rozdział „Teoria ceny kosztu u Ricarda i Adama Smitha (Krytyka)” (str. 184—270). — 90.

28 Jeżeli chodzi o charakterystykę kapitalistów jako wrogo do siebie uspo­ sobionych konkurentów, a zarazem pobratymców, patrz przypis 10 w dru­ giej części „Teoryj wartości dodatkowej” (str. 779). — 91. 29 Marks ma tu na myśli swą pracę „Przyczynek do krytyki ekonomii poli­ tycznej” (Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 88—91). — 99. 39 Patrz Karola Marksa „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej” (Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 178—181). — 99. 31 Patrz T. R. Malthusa „The Measure of Value stated and illustrated...”, Londyn 1823, str. 17/18. — 104. 32 Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 551/552. —

111. 33 Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część II, w szcze­ gólności str. 187—193. — 117. 34 Według erraty dołączonej do książki McCullocha „Discours sur 1’origine, 45*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

708

Przypisy

les progrès, les objets particuliers, et l’importance de l’économie politique...” (przełożył Gme Prévost) miejsce to powinno mieć takie brzmienie: .... le fermier de ce dernier acre ne pourroit point éluder son fermage...” [.... dzierżawca tego ostatniego akra nie mógłby wymigać się od uiszczenia odpowiedniej renty...”]. — 118. 35 Marks ma tu na myśli zamieszczony na str. 187 przypis Saya do siódmego rozdziału („O handlu zagranicznym”) przełożonej na język francuski przez F. S. Constancia książki D. Ricarda „On the Principles of Political Eco­ nomy, and Taxation” W przypisie tym Say przytacza przykład, że cukier importowany z Antyli do Francji kosztuje taniej od cukru wyproduko­ wanego we Francji. — 119. 36 W pierwszej rozprawie swych „Essays on some Unsettled Questions of Political Economy” (Londyn 1844) John Stuart Mill rozpatruje ..... the laws of interchanges between nations, and the distribution of the gains of com­ merce among the countries of the commercial world” [.... prawa wymiany między narodami i podział korzyści osiąganych w handlu między krajami świata handlowego”] i na str. 2/3 zamieszcza taką uwagę: „We may often, by trading with foreigners, obtain their commodities at a smaller expense of labour and capital than they cost to the foreigners themselves. The bargain is still advantageous to the foreigner, because the commodity which he receives in exchange, though it has cost us less, would have cost him more” [„Dzięki handlowi z cudzoziemcami możemy częstokroć otrzymywać ich towary wydatkując mniej pracy i kapitału, niż te towary ich samych kosztują. Dla cudzoziemca handel ten jest zawsze korzystny, gdyż towar, który otrzymuje on w drodze wymiany, kosztuje nas wpraw­ dzie mniej, ale jego kosztowałby drożej”]. — 119. 37 Przez kapitał fikcyjny Marks rozumie tu kapitał długu państwowego, który uzyskano w drodze pożyczki zaciągniętej przez państwo (państwo burżuazyjne bądź burżuazyjno-ziemiańskie); kapitał ten „nigdy nie” jest „przeznaczony do wydatkowania, do ulokowania w charakterze kapitału” i państwo płaci zań swym wierzycielom procenty z podatków ściąganych z ludności. Patrz Karola Marksa „Kapitał”, t. III, cz. II, rozdział 29. — 125. 33 Patrz Karola Marksa „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej” (Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str 136—139). — 129. 33 Marks daje krytyczną ocenę tej tezy J.-B. Saya w „Teoriach wartości dodatkowej”, cz. II, str. 592/593. — 136. 40 Rozdział dziewiętnasty książki Ricarda ,On the Principles of Political Economy, and Taxation” zatytułowany jest „On Sudden Changes in the Channels of Trade” [,,O nagłych zmianach w kierunkach handlu”], przy czym przez handel rozumie się tu nie tylko handel jako taki, lecz także działalność produkcyjną w tym lub owym kraju. Patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 587—588. — 139. 41 Marks ma tu na myśli cytaty zamieszczone w VII zeszycie swych wycią­ gów z prac ekonomistów. Na 134 stronie tego zeszytu znajdują się wpisane w lutym 1858 r. cytaty z anonimowej rozprawy pt. „An Inquiry into those

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

709

Principles...”, w których anonimowy autor krytykuje i wyśmiewa Saya. Cytaty Marks przepisał ze str. 110 i 112 rozprawy wydanej w 1821 r. w Londynie. — 140. 42 Marks powołuje się tu na XII zeszyt wyciągów, na którego okPadce na­ pisał: „Londyn, lipiec 1851 r.” Na 13 stronicy tego zeszytu znajdują się wyciągi ze str. str. 97, 99, 103/104, 106—108 i 111 anonimowej rozprawy „An Inquiry into those Principles...” 12 strona zeszytu przynosi wyciągi ze str. 54/55 tej samej rozprawy, traktujące o właścicielach ziemskich, których renta obniża zysk kapitalistów. — 141. 43 Na górze 12 strony swego XII zeszytu wyciągów Marks przepisał z ano­ nimowej rozprawy „An Inquiry into those Principles...” (str. 15) krytyczną uwagę jej autora o wywodach Saya na temat tego, że przyczyną nadpro­ dukcji w Anglii miała rzekomo być niedostateczna produkcja we Włoszech. Porównaj „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 627/628. — 141. 44 Coś ustalonego (das Gesetzte) — termin filozofii Heglowskiej, oznaczający coś uwarunkowanego w przeciwieństwie do bezwarunkowego, elementar­ nego, pierwotnego, coś, co przyczynę swą ma nie w sobie, lecz w czymś

innym. — 148. 45 Patrz Karola

Marksa (Marks-Engels, Dzieła, 46 Patrz Karola Marksa (Marks-Engels, Dzieła,

„Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej’’ t. 13, str. 23/24 i 39/40). — 150. „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej”

t. 13, str. 57—60). — 154. 47 Jeżeli zamiast wziętych dowolnie liczb „50 lub 60, lub 70 kwarterów na osobę” dobrać liczby odpowiadające wyżej przytoczonemu przykładowi Baileya (830 str. rękopisu lub 177/178 str. niniejszego tomu), to otrzymamy „12l/2 lub 25, lub 374/a kwartera na osobę”. — 184. 48 Numerując stronice rękopisu Marks opuścił tu kolejną cyfrę 838. — 196. 49 Jest to aluzja do słów żołnierza z dramatu Schillera „Wallenstein” (część pierwsza, scena VI): „Wie er räuspert und wie er spuckt, / Das habt ihr ihm glücklich abgeguckt! / Aber sein Genie, ich meine, sein Geist/Sich nicht auf der Wachtparade weist” [„Jak wódz zakaszle, chrząknie lub spluje, / Każdy z was łatwo go naśladuje! / Lecz na paradzie geniusza, ducha/Nikt nie podpatrzy i nie podsłucha”] (przekład polski — Biblioteka Dzieł Wyborowych, Warszawa 1875 r.). — 203. 59 Marks ma tu najwidoczniej na myśli drugie wydanie książki J. R. McCullocha „Principles of Political Economy...”, które ukazało się w 1830 r„ pierwsze bowiem jej wydanie, cytowane zazwyczaj przez Marksa, wyszło w 1825 r„ czyli o trzy lata wcześniej niż McCullocha edycja dzieła Adama Smitha „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Na­ tions”. — 204. 51 Dźwięk i dym — powiedzenie Fausta w pierwszej części tragedii Goethego „Faust”, scena szesnasta („Ogród Marty”). Odpowiedni ustęp z książki Jamesa Milla Marks przytoczył wyżej na str. 792 rękopisu (str. 96 niniej­ szego tomu). — 210.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

710 52

53

Patrz Jean-Baptiste Saya „Traité d’économie politique... ’, wydanie drugie, t. I, Paryż 1814, str. LI/LII. — 214. Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 263. —

214. ' 54

55

55

57

58

55

60

61

62

Patrz Wilhelma Roschera „Die Grundlagen der Nationalökonomie. Ein Hand- und Lesebuch für Geschäftsmänner und Studierende”, wydanie trzecie, Stuttgart i Augsburg 1858, str. 82 i 191. — 215. Jak to sam Marks zaznaczył na okładce XIV zeszytu rękopisu, który zawiera tekst rozdziału „Rozkład szkoły Ricardiańskiej”, cały ten rozdział, a więc i podrozdział o McCullochu, został napisany w październiku 1862 r.

— 219. O Roscherze-Tucydydesie patrz w niniejszym

tomie str. 585 oraz przypis 42 w drugiej części „Teoryj wartości dodatkowej”, str. 687. — 219. Rzeczywistym autorem tej broszury był publicysta angielski John Wilson, który pisywał pod różnymi pseudonimami. — 219. „The Edinburgh Revue, or Critical Journal" — czasopismo literackie i poli­ tyczne, które wychodziło od 1802 do 1829 r. W latach dwudziestych i trzy­ dziestych było organem wigów, ukazującym się raz na trzy miesiące. Większość ogłoszonych w tym okresie na jego łamach artykułów na te­ maty ekonomiczne napisał McCulloch. — 219. „The Scotsman; or Edinburgh Political and Literary Journal” — pismo burżuazyjne, które wychodziło od 1817 r. W pierwszej połowie XIX w. było organem wigów. Od 1817 do 1827 r. ukazywały się w nim artykuły treści ekonomicznej pisane przez McCullocha. Od 1818 do 1820 r. McCulloch był redaktorem tego pisma. — 219. Encyclopaedia Britannica — wielotomowy słownik encyklopedyczny. Uka­ zuje się od 1768 r. w nowo opracowywanych wydaniach. Do końca XIX w. wydawnictwo miało siedzibę w Edynburgu. — 219. Marks ma tu na myśli obszerną dygresję o Johnie Stuarcie Millu, którą zawiera VII i VIII zeszyt rękopisu (str. 319—345). Stosownie do spisu rzeczy „Teoryj wartości dodatkowej”, który Marks naszkicował na okład­ kach zeszytów, a także w myśl jego wskazówki w VII zeszycie rękopisu (str. 319), fragment o Johnie Stuarcie Millu przeniesiony został do trze­ ciej części „Teoryj wartości dodatkowej” i umieszczony na str. 225—276. Patrz też przypis 63 w pierwszej części „Teoryj wartości dodatkowej”, str. 509. — 221. Kiedy na początku 1862 r. Marks zaczął pisać swe „Teorie wartości do­ datkowej”, zaplanował on je jako piątą, końcową część dociekań na temat procesu produkcji kapitału, która to część miała następować bezpośrednio po części traktującej o absolutnej i względnej wartości dodatkowej w ich wzajemnym powiązaniu (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. VI i przypis 2 na str. 501). Jednakże w przebiegu pracy nad swym dziełem Marks uznał za niezbędne, by między czwartą częścią traktującą o absolutnej i względnej wartości dodatkowej w ich wzajemnym powią­ zaniu i piątą częścią, czyli „Teoriami wartości dodatkowej”, umieścić

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

63

•4

35

66

67

68

711

jeszcze dwie części: „Powrotna przemiana wartości dodatkowej w kapitał” oraz „Wynik procesu produkcji” (patrz tamże, str. 436). Tłumaczy to też powołanie się na (nie napisany jeszcze w październiku 1862 r.) dział „Prze­ miana wartości dodatkowej w kapitał”, w którym miały być też m. in. oświetlone niektóre poglądy Wakefielda. Chodzi tu przede wszystkim o tezę Wakefielda, sformułowaną przezeń w książce „England and America”, Londyn 1833, t. II, str. 110: „Labour creates capital, before capital employs labour” [„Praca stwarza kapitał, zanim kapitał zatrudnia pracę”]. Tezę tę Marks przytacza w odsyłaczu 22 w 22 rozdziale I tomu „Kapitału” (nagłówek tego rozdziału brzmi również: „Przemiana wartości dodatkowej w kapitał”). — 222. Przez produkt dodatkowy Wakefield rozumie część produktu, która „over and above what replaces capital with ordinary profit” [„przekracza to, co zastępuje kapitał wraz ze zwykłym zyskiem”]. Patrz komentarze Wa­ kefielda do drugiego tomu wydanego przez niego w 1835 r. dzieła Adama Smitha „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Na­ tions”, str. 215 i 217. — 222. Mowa tu jest o wydanej w 1844 r. w Londynie niewielkiej pracy Johna Stuarta Milla „Essays on some Unsettled Questions of Political Economy”, którą Marks cytuje w rozdziale zatytułowanym „Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej”. Patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 167,— 225. Grubym podręcznikiem nazywa Marks dwutomową książkę Johna Stuarta Milla „Principles of Political Economy with some of their Applications to Social Philosophy”, która ukazała się w Londynie w 1848 r. — 225. Rozróżnienie to Marks tak sformułował w II zeszycie swego rękopisu z lat 1861—63 w dziale „Przemiana pieniądza w kapitał” (str. 88 rękopisu): „Polega to na tym, że koszty produkcji są dla kapitalisty jedynie sumą wyłożonych przez niego wartości; wartość produktu równa się więc war­ tości wyłożonego kapitału. Z drugiej strony rzeczywiste koszty produkcji produktu równają się sumie zawartego w nim czasu pracy. Ale suma czasu pracy zawartego w produkcie jest większa od sumy czasu pracy wyłożonego lub opłaconego przez kapitalistę i ta nadwyżka wartości produktu ponad opłaconą lub wyłożoną przez kapitalistę wartość produktu stanowi właśnie wartość dodatkową...” Do tej sprawy Marks powrócił w XIV zeszycie rękopisu, w rozdziale o Torrensie (patrz str. 787—790 rękopisu i str. 87—94 niniejszego tomu). — 228. Marks ma tu na myśli wydaną w 1843 r. w Londynie dwutomową pracę Johna Stuarta Milla pt. „A system of Logic, Ratiocinative and Inductive, being a connected view of the Principles of Evidence, and the Methods of Scientific Investigation”. — 230. Do sprawy pozornej zmiany stopy zysku wówczas, kiedy ten sam kapi­ talista łączy w swym ręku produkcję kapitału stałego z jego przetwa­ rzaniem, Marks powraca w tym samym VIII zeszycie rękopisu, który

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

712

69

70

71

72

73

74

75

76

Przypisy

zawiera zakończenie jego wywodów poświęconych Johnowi Stuartowi Millowi (na str. 368 rękopisu; patrz „Teorie wartości dodatkowej", część I, str. 212), oraz w środku X zeszytu rękopisu, w rozdziale traktującym o Rodbertusie (na str. 461—464 rękopisu; patrz „Teorie wartości dodatko­ wej", część II, str. 49—57). — 254. Marks ma tu na myśli tę część swoich dociekań, która później rozrosła się do rozmiarów III tomu „Kapitału”. Patrz przypis 12 w pierwszej części „Teoryj wartości dodatkowej” (str. 502/503). — 267. Chodzi tu o ostatnie 13 stronic VII zeszytu rękopisu i pierwsze 14 stronic VIII zeszytu (319-—345 stronice rękopisu), których treścią jest wielka dy­ gresja o Johnie Stuarcie Millu. Patrz przypis 61 niniejszego tomu. — 276. „Ów niewiarogodny partacz” („This most incredible cobbler”) — tak określił McCullocha John Wilson w napisanej pod pseudonimem Mordecai Mullion broszurze „Some Illustrations of Mr. McCullochs Principles of Political Economy” (Edynburg 1826). — 277, 310. Jak widać z dalszych wyjaśnień Marksa, przez „wartość kapitału" autor anonimowej broszury „The Source and Remedy of the National Diffi­ culties...” rozumie wysokość „procentu od kapitału”, tzn. stosunek ilości pracy dodatkowej, którą przywłaszcza sobie posiadacz kapitału, do wiel­ kości zastosowanego przezeń kapitału (przez „procent od kapitału" autor wspomnianego pamfletu rozumie to, co Marks określa jako wartość do­ datkową. Anonimowy autor miesza jednak stopę wartości dodatkowej ze stopą zysku: pracę dodatkową wyciskaną z robotnika ujmuje on w bez­ pośrednim stosunku do całego wyłożonego kapitału). — 278. Dział „Revenue and its sources” Marks zamierzał umieścić w trzeciej części „Kapitału”, jak to wynika z projektu planu, naszkicowanego prze­ zeń w styczniu 1863 r. (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 437). Atoli na okładce napisanego w październiku 1862 r. XIV zeszytu manuskryptu Marks umieścił nagłówek „Epizod" (tzn. dygresja) i pod tym nagłówkiem dział ten łączy się z ostatnim rozdziałem „Teoryj” (patrz część I, str. 5). Faktycznie w napisanym w październiku i listopadzie 1862 r. XV zeszycie manuskryptu znajduje się duży dział poświęcony zagadnieniu dochodu i jego źródeł w związku z krytyką ekonomii wul­ garnej. Nie ma tam jednak mowy o „fantazji Price’a”. Krytycznej analizie Marks poddał tę fantazję w dwudziestym czwartym rozdziale III tomu „Kapitału”. — 280. Chodzi tu o wydaną w 1862 r. w Londynie książkę Johna Elliota Cairnesa pt. „The slave Power, its Character, Career, and Probable Designs...”, którą Marks cytuje także w odsyłaczach w I i III tomie „Kapitału”. — 283. Marks powołuje się tu na podrozdział „Wymiana dochodu i kapitału” w rozdziale „Teorie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej” (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 224—249). — 287. Odpowiednie cytaty z książki Ricarda Marks przytacza i analizuje w „Teoriach wartości dodatkowej”, cz. II, str. str. 207/208 i 470—472. —

302.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

713

77 Przez industry of consumption [pracę na rzecz konsumcji] Ravenstone rozumie produkcję przedmiotów zbytku oraz świadczenie wszelkiego ro­ dzaju usług posiadaczom kapitału bądź własności. — 303. 78 Odpowiedni ustęp z książki Hopkinsa „On Rent of Land, and its Influence on Subsistence and Population...” (Londyn 1828, str. 126) przytacza Marks w rozdziale „Uwagi o dziejach odkrycia tzw. Ricardowskiego prawa renty gruntowej" (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 155). — 307. 78 Poczynając od tego miejsca rękopisu aż do jego 871 stronicy Marks prze­ rywa bieżącą numerację stronic; po 864 stronicy tekst przeskakuje na stronicę 867, po której następują kolejno str. str. 868, 869, 870, 870a, a do­ piero potem str. str. 865 i 866 i wreszcie str. str. 870b, 871, 872 itd. Marks sam wskazuje w tekście na przejścia z jednej stronicy do następnej. — 309. 80 Marks powołuje się, tu na nie napisany jeszcze podówczas (październik 1862 r.) dział o akumulacji pierwotnej, który według naszkicowanego przezeń planu (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 436) miał poprzedzać „Teorie wartości dodatkowej”. Materiały do tego działu za­ wiera rękopis ekonomiczny z lat 1857/58 (patrz Karola Marksa „Die Grundrisse der Kritik der politischen Oekonomie”, Berlin 1953, str. 363—374) — 315. 87 O najważniejszych momentach procesu reprodukcji Marks wypowiedział się już w poprzednich rozdziałach „Teoryj wartości dodatkowej” w związku z krytyczną analizą poglądów Adama Smitha i Dawida Ricarda. O ko­ nieczności równoczesnej produkcji i reprodukcji wszystkich elementów tego lub owego towaru mowa jest zwłaszcza na str. 89—92 części pierwszej „Teoryj wartości dodatkowej” oraz na str. str. 557/558 i 570—572 części drugiej „Teoryj wartości dodatkowej”. — 323. 82 Opinię swą o stałym przepełnieniu rynku i o tym, że podaż zawsze prze­ wyższa popyt, Corbet sformułował na str. 115—117 swej wydanej w 1841 r. w Londynie książki pt. „An Inquiry into the Causes and Modes of the Wealth of Individuals... ' — 332. 83 „The Economist” — tygodnik angielski poświęcony sprawom gospodar­ czym i polityce, organ wielkiej burżuazji przemysłowej, ukazujący się w Londynie od 1843 r. — 333. 84 O zmniejszaniu się istniejących zasobów towarów w miarę rozwoju handlu i środków transportu Sismondi mówi w I tomie swej pracy „Études sur l’économie politique”, która ukazała się w 1837 r. w Brukseli, str. 49 i nast. — 333. 85 Marks charakteryzuje tu pieniądz jako „czysto formalny byt” w tym znaczeniu, że „wartość użytkowa tego wyłącznego towaru, jakkolwiek istniejąca realnie, występuje w samym procesie jedynie jako byt formalny, który ma być dopiero zrealizowany przez przekształcenie w rzeczywiste wartości użytkowe” (Karola Marksa „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej”, Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 38). — 338. 88 Obacz str. 149—154 wydanej w 1844 r. w Londynie książki Samuela Lainga

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

714

(młodszego) pt. „National Distress; its Causes and Remedies”. W odsy­ łaczu 115 w dwudziestym trzecim rozdziale I tomu „Kapitału" Marks zamieszcza cytat z powyższej książki, charakteryzujący okropne warunki mieszkaniowe robotników w wielkich miastach krajów kapitalistycznych. —

339. 87 O fetyszystycznym charakterze towaru, pieniądza i kapitału Marks mówi w „Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej”, patrz Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str str. 23—26, 38—40 i 150—152. — 342. 88 Te zestawienia wyrazów różnych języków indoeuropejskich Marks znalazł u „pewnego etymologa belgijskiego” — jak donosi Engelsowi w liście z dnia 16 czerwca 1864 r. Ale Marks, jak można wnosić z owego listu, nie był sam pewien, czy te zestawienia wyrazów mają wystarczające uza­ sadnienie. Owym etymologiem belgijskim był Honoré-Joseph Chavée, autor książki pt. „Essay d’étymologie philosophique..." (Bruksela 1844 r.). Marks od siebie powołuje się na francuski wyraz „valeur” oraz na angielski wy­ raz „value”, które wstawił do drugiego cytatu z książki Chavée. Niemiecki wyraz „walle” (figurujący w drugim cytacie) zaopatrzony jest w książce Chavée w adnotację stwierdzającą, że wyraz ten stanowi przestarzałą i nie używaną już formę. — 344. 89 Zdanie, które w broszurze Hodgskina następuje bezpośrednio po zacyto­ wanym ustępie, wyjaśnia, co ten autor rozumie przez zwrot „a sort of ba­ lance is... struck” [„wciąż dokonywa się... czegoś w rodzaju wyrównania”]; „The capitalist permit the labourers to have the means of subsistence, because they cannot do without labour, contenting themselves very gene­ rously with taking every particle of produce not necessary to this pur­ pose” [„Kapitaliści pozwalają, aby robotnicy mieli środki utrzymania, nie mogą bowiem obejść się bez pracy robotników i nader wspaniałomyślnie poprzestają na tym, że zabierają sobie każdą odrobinę produktu, która nie jest nieodzowna do osiągnięcia owego celu”], czyli do zapewnienia fizycz­ nego minimum płacy roboczej. — 345. 99 Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 518. —

349. 91 Patrz str. 88/89 książki Thomasa Chalmersa pt. „On Political Economy in Connexion with the Moral State and Moral Prospects of Society", wy­ danie drugie z 1832 r. — 360. 92 Marks powołuje się tu na swój IX zeszyt wyciągów, który pochodzi z 1851 r. Na str. 47 tego zeszytu przepisane są ustępy ze str. 252—256 książki Hodgskina pt. „Popular Political Economy...” — 368. 93 Marks ma tu na myśli tablicę, którą pod nagłówkiem „Scheme of the Income and Expense of the several Families of England, calculated for the year 1688” [„Schemat dochodów i wydatków różnych rodzin w Anglii w obliczeniu na 1688 rok”] zamieścił Gregory King, jeden z pierwszych statystyków angielskich, w swej wydanej w 1696 r. książce pt. „Natural and political Observations and Conclusions upon the State and the Condi­ tion of England”. Tablicę tę włączył Charles D’Avenant do swej książki

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

84

85 88

87

88

715

zatytułowanej „An Essay upon the Probable Methods of Making a People Gainers in the Balance of Trade...” (Londyn 1699). O tej tablicy Marks mówi też w pierwszej części „Teoryj wartości dodatkowej” na str. 162/163. — 375. Marks nie dokończył podrozdziału poświęconego Brayowi. Faktycznie po­ przestał tylko na zestawieniu najważniejszych poglądów Braya jako „prze­ ciwnika ekonomistów”. Krytyczną analizę utopijnej doktryny Braya o „równości wymiany” jako środka na usunięcie niesprawiedliwości spo­ łecznej i politycznej, której ofiarą staje się klasa robotnicza, Marks prze­ prowadził już w „Nędzy filozofii..” (1847 r.), w § 2 pierwszego rozdziału zatytułowanym „Wartość ukonstytuowana, czyli wartość ' syntetyczna” (Marks-Engels, Dzieła, tom 4, str. 105—113). O poglądach Braya na istotę i rolę pieniądza Marks wypowiedział się w pochodzącym z 1847 r. ręko­ pisie pt. „Płaca robpcza” (Marks-Engels, Dzieła, tom 6, str. 620). Patrz na­ stępnie „Die Grundrisse der Kritik der politischen Ökonomie”, Berlin 1953, str. str. 55, 690-i 754, list Marksa do Engelsa z 2 kwietnia 1858 r„ a także Karola Marksa „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej” (Marks-Engels, Dzieła, tom 13, str. 78). — 375. O terminie „average price" [„przeciętna cena”] patrz przypis 35 w „Teoriach wartości dodatkowej” (część I, str. 505). — 381. Marks ma tu na myśli dział zatytułowany „Kapitał i zysk”, który urósł potem do rozmiarów III tomu „Kapitału”. O sformułowanych przez Ricarda „wyjątkach” z reguły określania wartości przez ilość czasu pracy patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 197—233. — 383. Jeżeli w pierwotnym obliczeniu założono, że w drugim wypadku koszty produkcji dotyczące narzędzi pracy i siły roboczej zarachowuje się już według dwa razy niższej wartości jednego kwartera zboża, która była wy­ nikiem podwojenia zbiorów, to teraz Marks zwraca uwagę na okoliczność, że ten spadek wartości kwartera zboża nastąpił dopiero na jesieni dru­ giego roku i że aż do jesieni wartość kwartera była dwa razy wyższa. Jeżeli więc w pierwotnym obliczeniu koszty produkcji w drugim wypadku wyrażono sumą 20c + 40c + 40v = 100 kwarterom, to teraz okazuje się, że wyraża je taka sama suma jak w pierwszym wypadku, tzn. suma 20c + 20c + 20v = 60 kwarterom. Ponieważ w drugim wypadku zbiory rów­ nają się 200 kwarterom, więc na zysk pozostaje 140 kwarterów. — 393. Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 536—542.

— 399. 88 Marks zwraca tu uwagę na pogląd dotyczący podziału zysku na zysk przedsiębiorcy i procent, który wulgarny ekonomista Roscher wypowiada na str. 385 swej książki „Die Grundlagen der Nationalökonomie..." (Stutt­ gart i Augsburg 1858). Roscher powołuje się przy tym na pracę Nassaua Williama Seniora pt. „An Outline of the Science of Political Economy” (Londyn 1836). Wskazując na to, że podział zysku na „zysk przedsiębiorcy” i „czysty zysk z kapitału” był już znany w latach 1821 i 1822, Marks miał przypuszczalnie na myśli str. 52/53 anonimowej rozprawy pt. „An Inquiry

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

716

100 101 102

102 104

105

Przypisy

into those Principles..." (Londyn 1821) oraz str. 43'44 książki Hopkinsa pt. „Economical Enquiries relative to the Laws which regulate Rent, Profit, Wages, and the Value of Money" (Londyn 1822), gdzie mowa jest o po­ dziale zysku. — 407. Marksowi chodzi tu o pracę Storcha „Cours d’économie politique...”, t. I, księga III. rozdział 12, Paryż 1823. — 410. O spółdzielczych fabrykach robotników w Anglii patrz Karola Marksa „Kapitał”, tom III, część I, str. str. 422—423 i 482. — 410. Patrz str. 100—102 wydanej w Londynie w 1841 r. książki Thomasa Corbeta pt. „An Inquiry into the Causes and Modes of the Wealth of Indivi­ duals...” — 412. „The Morning Star" — dziennik, który wychodził w Londynie od 1856 do 1869 r. jako organ propagatorów wolnego handlu, Cobdena i Brighta. —416. Marksowi chodzi tu o szkic planu „Teoryj wartości dodatkowej”. W na­ kreślonym przez niego na okładce XIV zeszytu rękopisu planie ostatnich rozdziałów „Teoryj” znajduje się punkt ,,n) Cherbuliez” (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 5). Stosownie do tego Marks napisał też niniejszy rozdział. Co się tyczy Sismondiego, to Marks zamierzał rozpa­ trzyć jego poglądy nie w „Teoriach wartości dodatkowej”, lecz w jednej z dalszych części swych dociekań, którą miał poświęcić zbadaniu „rzeczy­ wistego ruchu kapitału (konkurencji i kredytu)” (patrz 774 stronę rękopisu, str. 56 niniejszego tomu). — 418. „Zysk handlowy" [„profit mercantile”] jest według Cherbulieza zyskiem poszczególnego kapitalisty w odróżnieniu od zysku całego społeczeństwa. —

426. 106 Przez „przemysły wydobywcze" [„industries extractives”] Cherbuliez rozu­ mie nie tylko wydobywanie bogactw ziemi, wyrąb drewna, połów ryb, polowanie, lecz także wszelkie odmiany gospodarki rolnej produkujące surowce rolnicze. — 427. 107 Dalej następuje tu w rękopisie, oddzielony od tekstu grubymi nawiasami, plan drugiego rozdziału III części „Kapitału”, według którego to planu Marks zamierzał zbadać, jak powstaje ogólna stopa zysku. Patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 437/438. — 434. 108 Marks ma tu na myśli swoje dociekania na temat kapitału handlowego, które zamieścił w XV i XVII zeszycie rękopisu z 1861—63 r„ zwłaszcza na str. 964 (zeszyt XV) i 1030 (zeszyt XVII). — 457. los Marksowi chodzi tu o rozważania Jamesa Milla w książce pt. „Elements of Political Economy” (pierwsze wydanie, Londyn 1821, dział 4, rozdział 5: „Podatki od renty gruntowej”). Mili dowodzi tam, że celowe jest opędzanie wszystkich wydatków państwowych kosztem łącznej renty gruntowej w wypadkach, kiedy ziemia nie stanowi jeszcze własności prywatnej, kosztem zaś przyrostu renty gruntowej wtedy, kiedy ziemia stała się już własnością prywatną i można zanotować wzrost renty gruntowej w po­ równaniu z jej poprzednim stanem. — 460. 110 Jako pierwszy skutek „obecnego podziału bogactw” [„de la distribution

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

Ill

112

717

actuelle des richesses”] Cherbuliez wymienia nierówność istniejącą miedzy biednymi i bogatymi. — 461. Marks powołuje się tu na zamieszczoną w LIV tomie tego czasopisma (sierpień—wrzesień 1831 r.) recenzję o świeżo wydanej książce Richarda Jonesa pt. „An Essay on the Distribution of Wealth...” — 462. Ryot — to chłop indyjski. Jones stosuje ten termin do tych chłopów w Indiach i innych krajach azjatyckich, którzy płacili rentę w produktach swemu suwerenowi „as sole proprietor of the soil of his dominions” [„jako jedynemu właścicielowi ziemi w jego włościach”]. Patrz Richarda Jonesa „An Essay on the Distribution of Wealth...”, Londyn 1831, str. 109 i nast. —

463. 113

114

115

116

117

119

119

120

121

122

Przez termin „cottier” Jones rozumie bezrolnego chłopa irlandzkiego, dzierżawiącego u właściciela ziemskiego za określoną opłatę pieniężną spłacheć gruntu ornego — 465. Patrz Adama Smitha „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations”, księga II, rozdz. 3. — 476. W dalszym ciągu w rękopisie następuje krótki wtręt, który pod względem treści należy do rozdziału o Ramsayu i dlatego zamieszczony jest jako odsyłacz na str. 407 niniejszego tomu. — 480. To, co Jones określa jako labor fund [fundusz pracy], figuruje u Malthusa jako „funds for the maintenance of labour” [„fundusz utrzymania pracy”]. Termin ten napotykamy już wielokrotnie w pierwszym wydaniu pracy Malthusa pt. „Essay on the Principle of Population...” (Londyn 1798, str. str. 303, 305, 306, 307, 312, 313 itd.). W piątym wydaniu tej książki (Londyn 1817 r.) spotykamy ten termin przede wszystkim w 5 i 6 rozdz. trzeciej księgi. Znajdujemy go również w Malthusa „Principles of Political Eco­ nomy...” — 480. W Jonesa „Text-Book of Lectures on the Political Economy of Nations...” (Hertford 1852, str. 71) znajduje się takie zdanie: the Earl of Warwick alone fed daily, in his various castles. 40 000 men..." [„...hrabia Warwick sam codziennie żywił w swych różnych zamkach 40 000 ludzi...”]. — 483. Ten sam cytat Marks zamieszcza też na ostatniej stronicy XVIII zeszytu rękopisu (str. 1157), gdzie zaopatruje go w dodatkowe uwagi, które prze­ drukowujemy w dalszym ciągu tekstu. — 485. O rozdziale zatytułowanym „Revenue and its sources” patrz przypis 7 w I części „Teoryj wartości dodatkowej”, str. 501/502. — 492. Z wymienionych w tekście dwóch ekonomistów duchownym był tylko Richard Jones. — 497. Dalej w rękopisie znajduje się, oddzielony od tekstu grubymi nawiasami, szkic planu III księgi „Kapitału”. „Kapitał i zysk”. Patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 437 — 499. W rękopisie następują potem (str. 1140—1144) szkic planu I części, czyli I księgi „Kapitału”: „Proces wytwarzania kapitału” (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 436), oraz wyciągi z dzienników, periodyków i książek traktujących o zagadnieniach wysokości stopy procentowej, wy­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

718

Przypisy

zysku klasy robotniczej przez kapitalistów, o różnych stosunkach wza­ jemnych kapitału stałego i zmiennego. Niektóre z tych wyciągów Marks zacytował w I i III tomie „Kapitału”. Niewielki fragment str. 1142 ręko­ pisu, dotyczący apologetycznego poglądu wulgarnej ekonomii politycznej na zysk jako na „płacę roboczą” kapitalisty, przytaczamy w dodatkach do niniejszego tomu na str. 579/580. — 500. 123 Jones cytuje miesięcznik fizjokratów „Éphémérides du Citoyen...” [„Kalen­ darz obywatela.. ”] z 1767 r., część III, str. 56. — 503. 124 Marks ma tu na myśli książkę pt. „Voyages... contenant la description des États du Grand Mogol...” pióra francuskiego lekarza i podróżnika François Berniera. W liście Marksa do Engelsa z 2 czerwca 1853 r. znaj­ dują się długie wyciągi z powyższej książki, a między nimi również i ustęp, w którym Bernier porównuje miasta indyjskie z obozami wojskowymi. — 507. 125 Marks rozpatruje tu sprawę rentowności stosowania nowego kapitału trwałego. Kapitalista tylko wtedy zastosuje dodatkowy kapitał trwały, kiedy dodatkowe wydatki na zastąpienie zużycia zostaną wyrównane przez potanienie produktu wskutek powiększenia jego ilości. Myśl Marksa mogą zilustrować następujące przykłady: Przypuśćmy, że przędąc ręcznie wytwarza się 10 funtów przędzy o ogól­ nej wartości 10 f. szt., z których 8 f. szt. wydano na surowiec i 2 f. szt. na siłę roboczą. (Marks pomija tu zysk.) A więc wartość jednego funta przędzy wytworzonej ręcznie równa się jednemu funtowi szterlingów. Przypuśćmy następnie, że dzięki wprowadzeniu maszyn ilość wytwarzanej przędzy wzrosła stokrotnie (1 000 funtów zamiast 10 funtów), przy czym wydatki na surowiec powiększyły się również stokrotnie, natomiast wy­ datki na siłę roboczą wzrosły w mniejszym stopniu, np. tylko dziesięcio­ krotnie. W takim razie wartość 1 000 funtów przędzy równa się 800 f. szt. (wydatek na surowiec) /-20 f. szt. (wydatki na siłę roboczą) + 164 f. szt. (zużycie kapitału trwałego równa się według przypuszczenia Marksa jed­ nej szóstej wartości przędzy), czyli razem 984 f. szt. Cena jednego funta przędzy wynosi w tym wypadku około 9/io f. szt., czyli że przędza ta jest tańsza w porównaniu z wytworzoną ręcznie. Wynika z tego, że zastosowa­ nie maszyn okazało się tu rentowne. Gdyby jednak ilość przędzy powiększyła się tylko dziesięciokrotnie (100 funtów zamiast 10 funtów), to wartość przędzy równałaby się wtedy 80 f. szt. (wydatki na surowiec) + 12 f. szt. (zakładamy, że wydatek na siłę roboczą powiększył się sześciokrotnie) + 102/s f. szt. (wielkość zużycia kapi­ tału trwałego, która by — według przypuszczenia Marksa — zmniejszyła się teraz do jednej dziesiątej wartości przędzy), czyli wartość 100 funtów przędzy = 1022/s f. szt. Wartość jednego funta przędzy przekraczałaby 1 f. szt. Znaczy to, że — mimo względnego zmniejszenia się wydatków na zastąpienie zużycia kapitału trwałego (z jednej szóstej do jednej dziesią­ tej) — przędza wytworzona za pomocą maszyn byłaby w tym wypadku

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy

719

droższa od wytworzonej ręcznie. A zatem w wypadku tym stosowanie maszyn kapitalistom się nie opłaca. — 509. 126 W II tomie „Kapitału” Marks wskazuje na to, że część substancji użytych do melioracji gruntów istnieje przez krótszy lub dłuższy okres „nadal jako środki produkcji i dlatego zachowuje formę kapitału trwałego” (patrz Karola Marksa „Kapitał”, tom II. str. 162). W tym też sensie Marks mówi w tekście o zastąpieniu zużycia zastosowanego guana. — 510. 727 Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część II, str. 651—654. — 514. 128 „Society of Arts" [„Towarzystwo Sztuk i Rzemiosł"] — burżuazyjne towa­ rzystwo oświatowo-filantropijne, założone w Londynie w 1754 r. Referat Mortona ogłoszony został w tygodniku tego towarzystwa „Journal of So­ ciety of Arts” z dnia 9 grudnia 1859 r. — 518. 128 W naszkicowanym na okładce XIV zeszytu planie końcowych rozdziałów „Teoryj wartości dodatkowej” następuje po rozdziale ,,o) Richard Jones (Koniec tej piątej części)” punkt: „Epizod. Revenue and its sources” [„Do­ chód i jego źródła”] (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 5). W planie zeszytu XV figuruje punkt „Ekonomia wulgarna” (tamże). Te dwa tematy, mianowicie „Revenue and its sources” oraz „Ekonomia wul­ garna”, wypełniają znaczną część XV zeszytu rękopisu, przy czym roz­ patruje się je w ścisłym wzajemnym powiązaniu. W zeszycie tym — zapisanym w październiku—listopadzie 1862 r. — Marks przerwał na str. 891 analizę poglądów Hodgskina, aby napisać ów „Epizod” o „Revenue and its sources”, jak i tekst poświęcony ekonomii wulgarnej, która kur­ czowo trzyma się powierzchownych pozorów sfetyszyzowanych ferm dodochodu i jego źródeł, budując na tym swą apologetyczną teorię. W dal­ szym przebiegu pracy nad tym „Epizodem” Marks przeszedł do rozbioru kapitału pożyczkowego, który to temat łączy się ściśle z krytyką ekonomii wulgarnej, a potem zajął się analizą kapitału handlowego jako jednej z tych sfer gospodarki kapitalistycznej, w których nie stwarza się wartości dodatkowej, lecz tylko ją się dzieli. Przez to Marks wyszedł stopniowo poza obręb tematyki „Teoryj wartości dodatkowej” jako historyczno-krytycznej części swej pracy. Dociekania na temat kapitału handlowego kontynuował Marks aż do końca zeszytu XV. Ale następny zeszyt, rękopis XVI (grudzień 1862 r.), rozpoczyna się od nagłówka „Rozdział trzeci. Kapitał i zysk”. Zeszyt ten poświęcony jest głównie rozważaniom, które Marks w znacznym stopniu wyzyskał przy opracowaniu w 1865 r. pierwszego i drugiego działu III tomu „Kapitału”, poświęconych przemianie wartości dodatkowej w zysk i stopy wartości dodatkowej w stopę zysku, a także przemianie zysku w prze­ ciętny zysk. W końcu zeszytu XVI Marks przeszedł do najważniejszego — jak sam to mówi — zagadnienia w tym dziale, mianowicie do analizy przyczyn, które w miarę rozwoju kapitalistycznego sposobu produkcji wywołują spadek stopy zysku. Tekst ten, który Marks później opracował na nowo, aby go zużytkować w trzecim dziale III tomu „Kapitału” („Pra­

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

720

Przypisy

wo zniżkowej tendencji stopy zysku”), kończy się dopiero na początku następnego (XVII) zeszytu. W zeszycie XVII, poczynając od str. 1029 rękopisu, Marks powrócił znów do analizy kapitału handlowego, kontynuując treść zeszytu XV. Ale i tutaj przerwał on tekst poświęcony zagadnieniu kapitału handlowego, tym ra­ zem jednak przez wzgląd na „Epizod”: „Powrotny ruch pieniądza w pro­ dukcji kapitalistycznej”. Ów dość obszerny „Epizod” zakończył Marks na­ stępującymi słowami w zeszycie XVIII (w styczniu 1863 r.): „The further consideration of this point to be postponed” [„Dalsze rozpatrywanie tego zagadnienia należy odłożyć”], po czym Marks ponownie wrócił (na str. 1075 rękopisu) do dociekań na temat kapitału handlowego, rozpatrując tym razem poglądy różnych ekonomistów na tę sprawę. Wszystkie te docieka­ nia na temat kapitału handlowego, zawarte w XV, XVII i XVIII zeszycie rękopisu, Marks w znacznym stopniu wyzyskał przy opracowaniu czwar­ tego działu III tomu „Kapitału”. Po zakończeniu rozważań na temat kapi­ tału handlowego Marks powrócił ponownie (na str. 1084) do „Teoryj war­ tości dodatkowej”, do tekstu poświęconego Hodgskinowi. Z całego wymienionego tu obszernego materiału zeszytów (XV—XVIII) rękopisu z lat 1861—63 włączono jako dodatek do niniejszego wydania „Teoryj wartości dodatkowej”, zgodnie z planem naszkicowanym przez Marksa, tylko fragmenty zawarte w zeszycie XV (str. 891—950 rękopisu): „Revenue and its sources. Ekonomia wulgarna”. Zamykają one historyczno-krytyczną część pracy Marksa. — 527. “° Przez „ten dział ogólny" Marks rozumie dział „Kapitał w ogóle”, który to dział, zgodnie z planem z lat 1858—1862 r„ miał składać się z trzech części („Proces wytwarzania kapitału”, „Proces cyrkulacji kapitału” i „Jedność obu procesów, czyli kapitał i zysk”); po nich nastąpić miały trzy działy o bardziej specjalnym charakterze: „Konkurencja kapitałów”, „Kredyt” oraz „Kapitał akcyjny” (patrz „Teorie wartości dodatkowej", część I, str. VI). W dalszej swej pracy nad „Kapitałem” Marks do części zatytuło­ wanych: „Proces wytwarzania kapitału” „Proces cyrkulacji kapitału” i „Jedność obu procesów, czyli kapitał i zysk”, włączył stopniowo sporo spraw, które według pierwotnego planu nie miały wchodzić w zakres za­ gadnień przewidzianych do rozpatrzenia w dziale „Kapitał w ogóle”. Wiele zagadnień dotyczących kredytu i systemu kredytowego włączono w szcze­ gólności do III tomu „Kapitału”, który wykracza poza ramy działu „Ka­ pitał w ogóle”. — 538. 131 Marksowi chodzi tu o I zeszyt jego rękopisu z lat 1861—1863, rozpoczy­ nający się od działu zatytułowanego „Przemiana pieniądza w kapitał”. Pierwszy paragraf tego działu ma taki nagłówek: „P—T—P. Najogólniejsza forma kapitału”. — 543. 132 Mowa tu o Proudhonie, który w polemice z Bastiatem kruszył kopie w obronie „kredytu darmowego”. Ten pogląd Proudhona Marks poddał krytyce na str. 935—937 rękopisu (patrz niniejszy tom, str. 607—612). — 545.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Przypisy 133

134

135

136

137

138

139

721

Crédit mobilier —

Société générale du crédit mobilier — francuski bank akcyjny, założony przez braci Péreire. Bank ten utrzymywał bliskie sto­ sunki z rządem Napoleona III i dzięki poparciu tego rządu mógł uprawiać swe spekulacyjne interesy, Crédit mobilier zbankrutował w 1867 r. i w 1871 r. został zlikwidowany. W latach 1856 i 1857 Marks napisał dla londyńskiego organu czartystów „The People’s Paper” i dla „New-York Daily Tribune” kilka artykułów o interesach spekulacyjnych tego banku. Patrz Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 88 i 196. — 545. W III tomie „Kapitału” Marks wskazuje na to, że określenie średnio­ wiecznego kupca wyłącznie jako „nakładcy" („Verleger") towarów wytwa­ rzanych bądź to przez rzemieślnika cechowego, bądź też przez chłopa — stanowi własność profesora Johanna Heinricha Moritza Poppego. Znajduje się ono w I tomie jego wydanej w 1807 r. w Getyndze książki pt. „Geschi­ chte der Technologie...”, str. 70. — 546.Sprawę tę Adam Smith roztrząsa w szóstym rozdziale pierwszej księgi swego dzieła „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations”. — 577. Cytaty o nadzorcach niewolników Marks przytoczył w napisanym po upływie dwóch—trzech lat dwudziestym trzecim rozdziale III tomu „Ka­ pitału” — 577. Świadczące o braku skromności powołanie się Roschera na Tucydydesa znajduje się w przedmowie do jego książki pt. „Die Grundlagen der Na­ tionalökonomie...” — 585. Uzasadnieniu słuszności i celowości podatku od psów Arnd poświęca specjalny paragraf w swym dziele „Die naturgemässe Volkswirtschaft...” (§ 88, str. 420/421). — 587. „The Westminster Review” — czasopismo burżuazyjne kierunku liberalnego, które w latach 1824—1914 ukazywało się w Londynie jako kwartalnik. —

591. 140

141

142

143

144

14S

Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 67—71. — 598. W planie III części „Kapitału” sporządzonym w 1863 r. rozdział 11 otrzy­ mał nagłówek „Ekonomia wulgarna” (patrz „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 437). Plan ten Marks naszkicował po upływie półtora do dwóch miesięcy od napisania tekstu działu „Revenue and its sources. Ekonomia wulgarna” w zeszycie XV rękopisu z 1861—63 r. — 607. Patrz Karola Marksa „Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej” (Marks-Engels, Dzieła, t. 13, str. 46 i 78). — 608. „La Voix du Peuple” — dziennik kierunku proudhonistycznego; wychodził

w Paryżu od 1 października 1849 r. do 14 maja 1850 r. — 610. Marks ma tu na myśli dzieło Benthama „Defence of Usury...”, które w 1787 r. ukazało się w Londynie (drugie wydanie ukazało się w 1790 r., a trzecie — w 1816 r.). — 613. Chodzi tu o pożyczkę w wysokości 100 guldenów z zastrzeżeniem, iż pro­ centy uiści się w trzech ratach na jarmarku lipskim. W Lipsku urządzano

46 — Kapitał, t. IV, cz. III

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

722

146

147

448

149

Przypisy

dawniej targi trzy razy do roku: na Nowy Rok, Wielkanoc i świętego Michała. — 614. Cytat ten nie pochodzi z rozprawy Lutra „Von Kauffshandlung und Wu­ cher’’, lecz z późniejszej jego publikacji pt. „An die Pfarrherrn Wider den Wucher zu predigen” (1540 r.). Publikację tę Marks wymienia w dal­ szym ciągu tekstu w punkcie III. — 614. Patrz Karola Marksa „Teorie wartości dodatkowej”, część I, str. 425. — 619. Arystoteles daje wyraz swemu poglądowi na procent jako na coś sprzecz­ nego z naturą w swej rozprawie „De Republica”. księga I, rozdział 10. Ten jego pogląd Marks przytacza w czwartym rozdziale I tomu „Kapi­ tału”. — 619. Thomas Manley nie był autorem wydanej w 1668 r. w Londynie anoni­ mowej rozprawy pt. „Interest of Money mistaken...", lecz napisał inny, bardzo pod względem treści zbliżony do powyższej rozprawy, traktat, który ukazał się w 1669 r. w Londynie pod tytułem „Usury at 6 per cent exami­ ned and found unjustly charged by Sir Thomas Culpeper and J. C[hildj". Autor rozprawy „Interest of Money mistaken...” nie jest znany. — 626.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorow idz literatury Aristoteles „De Republica”. — 619, 621. Arnd, Karl „Die naturgemässe Volkswirtschaft,

gegenüber dem Monopoliengeiste und dem Communismus, mit einem Rückblicke auf die einschlagende Literatur”, Hanau 1845. — 586, 587. [Bailey, Samuel] „A Critical Dissertation on the Nature, Measures, and Causes of Value; chiefly in Reference to the Writings of Mr. Ricardo and his Followers. By the Author of Essays on the Formation and Publication of Opinions...”, London 1825. — 26, 97—98, 125, 143, 154, 159, 161—166,

167—172, 175—182, 187—193, 196—197. [Bailey, Samuel] „A Letter to a Political

Economist; occasioned by an article in the Westminster Review on the Subject of Value. By the Author of the Critical Dissertation on Value therein reviewed”, London 1826. — 143. Banfield, Th[omas] C[harles] „The Organization of Industry, explained in a Course of Lectures, delivered in the University of Cambridge in Easter Term 1844”. Second Edition. London 1848. (Wydanie pierwsze ukazało się w roku 1845 w Londynie.) — 375.

[Bastiat, Frédéric et Pierre-Joseph Proudhon] „Gratuité du crédit. Discussion entre M. Fr. Bastiat et M. Proudhon”, Paris 1850. — 610—612. Bentham, Jeremy „Defence of Usury, showing the Impolicy of the Present Legal Restraints on the Terms of Pecuniary Bargains”, London 1787. —

613. [Bernier, François]

„Voyages de François Bernier, Docteur en Medicine de la faculté de Montpellier, contenant la description des Etats du Grand Mogol, de 1’Indoustan, du royaume de Cachemire, etc. Où il est traité des richesses, des forces, de la justice, et des causes principales de la déca­ dence des États de l’Asie, et de plusieurs événemens considérables; et où l’on voit comment l’or et l’argent, après avoir circulé dans le monde, passent dans l’Indoustan, d’où ils ne reviennent plus”. 2 vols. Paris 1830. — (Wydanie pierwsze ukazało się w Amsterdamie 1699.) — 507.

Bray, J[ohn] F[rancis] „Labour’s Wrongs

and Labour’s Remedy; or, The Age of Might and the Age of Right”, Leeds 1839. — 369—375. Cairnes, J[ohn] E[lliot] „The Slave Power: its Character, Career, and pro­ bable Designs: being an Attempt to explain the real Issues, involved in the American Contest”, London 1862. — 283. 46*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz literatury

724

Carey, H[enry] C[harles]

„Principles of Political Economy. Part the first: of the Laws of the Production and Distribution of Wealth”, Philadelphia 1837. — 216. [Cazenove, John] „Outlines of Political Economy; being a plain and short View of the Laws relating to the Production, Distribution, and Con­ sumption of Wealth; to which is added a Brief Explanation of the Nature and Effects of Taxation; suited to the Capacity of every one”, London 1832. — 9, 68—74, 199—200.

Cazenove, John patrz Malthus, T[homas] R[obert]

„Definitions, in Political Economy...”, London 1853. Chalmers, Thomas „On Political Economy in Connexion with the Moral State and Moral Prospects of Society” Second edition, Glasgow, Edinburgh, Dublin and London 1832. (Wydanie pierwsze ukazało się w tym samym roku 1832.) — 60, 360.

Chavée [Honoré-Joseph]

„Essai d’étymologie philosophique ou Recherches sur l’origine et les variations des mots qui expriment les actes intellectuels et moraux”, Bruxelles 1844. — 343—344. Cherbuliez, A[ntoine-Elisée] „Richesse ou Pauvreté. Exposition des causes et des effets de la distribution actuelle des richesses sociales”, Paris 1841. (Pierwsze wydanie ukazało się w Paryżu i Genewie w 1840 r. pod tytułem „Riche ou pauvre...”) — 418, 426—437, 440—441, 458—461.

Child, Josias „Traités sur le commerce et sur les avantages qui résultent

de la réduction de l’intérêt de l’argent. Avec un petit traité contre l’usure; par le Chevalier Thomas Culpeper. Traduits de l’Anglois”, Amsterdam et Berlin 1754 r. (Pierwsze wydanie pracy Childa ukazało się w postaci małej broszury w roku 1668 w Londynie. W roku 1669/1670 Child napisał dziesięć rozdziałów uzupełniających, po czym książka miała szereg wydań. Rozprawa Culpepera ukazała się po raz pierwszy w roku 1621 w Londy­ nie. Od roku 1668 drukowano ją w postaci załącznika do książki Childa.) — 626—627.

Corbet, Thomas „An

Inquiry into the Causes and Modes of the Wealth of Individuals; or the Principles of Trade and Speculation explained”. In two parts, London 1841. — 332, 412. Culpeper, Thomas „Traité contre l’usure...” patrz Child, Josias „Traités sur le commerce...” Dalrymple, John „An Essay towards a General History of Feudal Property in Great Britain”. The fourth edition corrected and enlarged, London 1759. (Wydanie pierwsze ukazało się w Londynie w 1757 r.) — 624.

Dureau de la Malle [Adolphe-Jules-César] „Economie

politique des Romains”, tome I et II, Paris 1840. — 625. „The Economist, Weekly Commercial Times, Bankers' Gazette, and Railway Monitor: A political, literary, and general Newspaper”, London 1854. —

333. „The Edinburgh Review, or Critical Journal”. —

219—220.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz literatury

725

— Tome XL, March—July 1824. — 220. — Tome LIV, August—December 1831. — 462. Encyclopaedia Britannica. — 279. „Essay on the Application of Capital to Land...” patrz [West, Sir Edward] „Essay on the Application of Capital to Land...” Galiani, Ferdinando „Della Moneta” (1750). W’ Scrittori Classici Italiani di Economia Politica Parte moderna. Tomo III, Milano 1803. — 310.

Ganilh. Charles „Des

Systèmes d’économie politique, de la valeur compara­ tive de leurs doctrines, et de celle qui paraît la plus favorable aux progrès de la richesse”. Seconde édition Tome 1 et II, Paris 1821 (Wydanie pierwsze ukazało się w 1809 r. w Paryżu.) — 624, Gilbart, James William „The History and Principles of Banking”. Second edition, London 1835. — 625—626. [Hodgskin, Thomas] ..Labour defended against the Claims of Capital; or, the Unproductiveness of Capital proved. With Reference to the present Com­ binations amongst Journeymen. By a Labourer”, London 1825. — 306, 309—311, 321—323, 347—345, 349—350, 362—364.

[Hodgskin,

Thomas] „The natural and artificial Right of Property contrasted. A series of Letters, addressed without Permission, to H. Brougham .. by the Author of «Labour defended against the Claims of Capital»", London 1832. — 368—369. Hodgskin, Thomas „Popular Political Economy. Four Lectures delivered at the London Mechanics’ Institution”, London 1827 — 306, 365—368, 518. Hopkins, Thomas „On Rent of Land, and its influence on Subsistence and Population: with Observations on the operating Causes of the Condition of Labouring Classes in various countries”, London 1828. — 307.

HUllmann, Karl Dietrich „Staedtewesen des Mittelalters”

4 Telle, Bonn 1826—1829. — 624. „An Inquiry into those Principles, respecting the Nature of Demand and the Necessity of Consumption, lately advocated by Mr. Malthus, from which it is concluded, that Taxation and the Maintenance of unproductive Con­ sumers can be conducive to the Progress of Wealth”, London 1821. — 64—66, 133, 136—142, 354—355, 361—362, 505.

„Interest of Money Mistaken, or A Treatise, Proving, that the Abatement of Interest is the Effect and not the Cause of the Riches of a Nation, and that six per cent, is a Proportionable Interest to the present condition of this Kingdom”. London 1668. — 626.

Jones, Richard „An Essay

on the Distribution of Wealth, and on the Sources of Taxation”, London 1831. — 462—478.

Jones,

R[ichard] „An introductory Lecture on Political Economy, delivered at King’s College, London, 27th February, 1833. To which is added a Sylla­ bus of a Course of Lectures on the Wages of Labor...”, London 1833. — 464, 480—486. Jones, Richard „Text-Book of Lectures on the Political Economy of Nations,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz literatury

726

486—488, 492, 493, 495—498, 500—504, 505—510, 516—518, 519—523. Laing, Samuel „National Distress; its Causes and Remedies”, London 1844. — 339. Lalor, John „Money and Morals: A book for the Times”, London 1852. — delivered at the East India College, Haileybury”, Hertford 1852. —

306.

Luther, Martin

„Eyn Sermon auf das Evangelion von dem reichen Mann und armen Lazaro”, Wittenberg 1555. (Pierwsze wydanie ukazało się w 1523 r.)

— 614. Luther, Martin

„Von Kauffshandlung und wucher", Wittenberg 1524 (patrz część VI dzieł Lutra, Wittenberga 1589); zawarte w krytycznym wydaniu zbiorowym dzieł Lutra, tom 15, Weimar 1899. — 613/614. Luther, Martin „An die Pfarrherrn Wider den Wucher zu predigen. Vermanung”, Wittenberg 1540 (patrz część VI dzieł Lutra, Wittenberga 1589); zawarte w krytycznym wydaniu zbiorowym dzieł Lutra, tom 15, Weimar 1914. — 614, 618—623. Malthus, T[homas] Rfobert] „Definitions in Political Economy, preceded by an Inquiry into the Rules which ought to guide Political Economists in the Definition and Use of their Terms; with Remarks on the Deviation from these Rules in their Writings”, London 1827. — 9, 11, 12—14, 26, 29—30,

33—34, 62, 85, 199. Idem. „A new edition with a preface, notes, and supplementary remarks by John Cazenove”, London 1853. — 9, 11, 13—14, 21—22, 28, 29—32, 34, 35, 62. [Malthus, Thomas Robert] „An Essay on the Principle of Population, as it affects the Future Improvement of Society, with Remarks on the Specu­ lations of Mr. Godwin, M. Condorcet, and other Writers”, London 1798. —

19, 66, 480. Idem. The fifth edition in tree volumes, London 1817. — 66, 480. Malthus, T[homas] R[obert] „Essai sur le principe de population, ou Exposé des effets passés et présens de l’action de cette cause sur le bonheur genre humaine; suivi de quelques recherches relatives à l’espérance de guérir ou d’adoucir les maux qu’elle entraîne”. Traduit de l’anglais sur cinquième édition par P[ierre] et G[uillaume] Prévost. 3e édition française très-augmentée. Tomes I—IV, Paris 1836. — 66—68. Malthus, T[homas] R[oberl] „An Inquiry into the Nature and Progress of Rent, and the Principles by which it is regulated”, London 1815. — 65. Malthus, T[homas] R[obert] „The Measure of Value stated and illustrated, with an Application of it to the Alterations in the Value of the English Currency since 1790”, London 1823. — 9, 12, 22, 24, 25, 28. Malthus, T[homas] R[obert] „Observations on the Effects of the Corn Laws, and of a Rise or Fall in the Price of Corn on the Agriculture and general Wealth of the Country”, London 1814. — 9, 10.

Malthus, T[homas] R[obert]

„Principles of Political Economy considered with a View to their practical Application”, London 1820. — 9, 10, 56, 66. Idem. Second edition with considerable additions from the author’s own

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz literatury

727

10, 34—36, 53, 57, 61—63. Marx, Karl ,Zur Kritik der Politischen Oekonomie. Erstes Heft”, Berlin 1859. — 39, 81, 99, 129, 150, 154, 342, 608. [McCulloch, John Ramsay] omówienie książki: „Considerations on the Accu­ manuscript and an original mémoire, London 1836. — 9,

mulation of Capital, and its Effects on Exchangeable Value”, London 1822. W: „The Edinburgh Review, or Critical Journal”, March 1824, Tome XL, Nr. 79. — 220. McCulloch (MacCulloch), J[ohn] R[amsa{/] „Discours sur l’orgine, les progrès, les objets particuliers, et l’importance de l’économie politique. Contenant l’esquisse d’un cours sur les principes et la théorie de cette science. Tra­ duit de l'anglois par Gme Prévost”, Genève et Paris 1825. — 117—121,

122—123, 220. McCulloch, J[ohn] -Rlamsaj/]

„The Principles of Political Economy; with a Scetch of the Rise and Progress of the Science”, Edinburgh 1825. —

199, 200, 202, 212—213, 219, 221. Idem. Second edition, corrected and greatly enlarged, London 1830. — 204— —205, 207. McCulloch, J[ohn] Rfamsay] Notes, and supplemental Dissertations to Smith’s Wealth of Nations patrz Smith, Adam „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations...”, Edinburgh 1828.

Mill, James „Elements of Political Economy”, London 1821. — 83, 94, 109, 110, 460. Idem. Second edition, revised and corrected, London 1824. — 94, 96, 98, ill, 118. Mill, James „Ëlémens d’économie politique; traduit de l’anglais par J. T. Parisot”, Paris 1823. — 99, 104—109, 110, 112, 113, 115—116. Mill, John Stuart „Essays on some Unsettled Questions of Political Economy”, London 1844. — 119, 225—231, 234, 243—244, 264, 267, 275—276. Mill, John Stuart „Principles of Political Economy with some of their Appli­ cations to Social Philosophy”. In two volumes, London 1848. — 225.

Mill, John Stuart

„A System of Logic, Ratiocinative and Inductive, being a connected view of the Principles of Evidence, and the Methods of Scientific Investigation”. In two volumes, London 1843. — 230. „The Morning Star” December 1, 1862. — 416.

Morton, J[ohn] C[halmers] „On

the Forces used in Agriculture”. W: „Journal of the Society of Arts” (London) Nr. 368, vol. VII, December 9, 1859. —

517—518. Mullion, Mordecai „Some

Illustrations of Mr. M’Culloch’s Principles of Poli­ tical Economy”, Edinburgh 1826. — 219, 220, 277, 310. Newman, Francis William „Lectures on Political Economy”, London 1851. —

623. „Observations on certain Verbal Disputes in Political Economy, particularly relating to Value, and to Demand and Supply”, London 1821. — 39—40,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz literatury

728

124—126, 128, 130—133, 143, 144, 145, 148—149, 152, 158, 167, 169, 192, 193, 197, 343. „Outlines of Political Economy...” patrz [Cazenove, John] „Outlines of Poli­ tical Economy...”

Prévost, G[uillau]me „Réflexions sur le système de Ricardo” patrz McCulloch (MacCulloch), J[ohn] Rfamsaj/] „Discours sur l’origine, les progrès...” Proudhon, Pierre-Joseph patrz [Bastiat, Frédéric et Pierre-Joseph Proudhon] „Gratuité du crédit...” „Dialogues of Three Templars on Political Economy, chiefly in relation to the Principles of Mr. Ricardo”. W: „The London Magazine” for April and May, vol. IX, 1824. — 142, 143. Quincey, Thomas de „The Logic of Political Economy”, Edinburgh and Lon­ don 1844. — 142. Ramsay, George „An Essay on the Distribution of Wealth”, Edinburgh 1836.— 376—383, 385—391, 400—402, 405, 407—409, 412—415. Ravenstone, Piercy „Thoughts on the Funding System, and its Effects”, Lon­ don 1824 — 300, 301, 304—306, 309, 358. Ricardo, David ' „On the Principles of Political Economy, and Taxation”, London 1817. — 10, 56, 57, 58, 76, 95. Idem. Second edition, London 1819. — 95, 136—137. Idem. Third edition, London 1821. — 56, 57, 95, 129, 144, 160, 214, 216, 298. Ricardo, David „Des Principes de l’économie politique, et de l’impôt. Traduit de l’anglais par F S. Constancio, D. M. etc.; avec des notes explicatives et critiques, par M. Jean-Baptiste Say”. Tome premier et second, Paris 1819. (Drugie wydanie ukazało się w Paryżu w 1835 r.) — 119. Ricardo, David „On Protection to Agriculture” (fourth edition), London 1822. (Pierwsze trzy wydania ukazały się w tym samym roku.) — 58—59. Roscher, Wilhelm „Die Grundlagen der Nationalökonomie. Ein Hand- und Lesebuch für Geschäftsmänner und Studierende”, Dritte Auflage, Stuttgart und Augsburg 1858. — 215, 407. Say, Jean-Baptiste „Traité d’économie politique, ou simple Exposition de la manière dont se forment, se distribuent et se consomment les richesses”. Seconde édition. Tome premier et second, Paris 1814, (Pierwsze wydanie ukazało się w Paryżu w 1803 r.) — 136, 213. „The Scotsman; or, Edinburgh Political and Literary Journal”. — 219. Senior, Nassau W[illiam] „An Outline of the Science of Political Economy”, London 1836. — 407. Sismondi, J[ean]-C[harles]-L[éonard] Simonde de „Etudes sur l'économie politique”. Tome I et II, Bruxelles 1837/1838. — 333. Sismondi, J[ean]-C[harïes]-L[éonard] Simonde de „Nouveaux principes d’éco­ nomie politique, ou De la richesse dans ses rapports avec la population”. Seconde édition. Tome premier et second, Paris 1827. (Wydanie pierwsze ukazało się w Paryżu w 1819 r.) — 42, 56. Smith, Adam „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Na­ tions”. Two vols, London 1776. — 76, 476, 577.

[Quincey, Thomas de]

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz literatury

729

Smith, Adam „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Na­ tions. With a Life of the Author, an introductory Discourse, Notes, and supplemental Dissertations. By J. R. McCulloch”. In four volumes, Edin­ burgh 1828. — 203—207, 212, 213—214, 215—216, 217—219, 519. Smith, Adam „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Na­ tions. With a Commentary, by the Author of «England and America»” (Edward Gibbon Wakefield). In six volumes, vol. I, London 1835. — 222, 295. Smith, Adam „Recherches sur la nature et les causes de la richesse des nations. Traduction nouvelle, avec des notes et observations; par Germain Garnier”. Tomes I—VI, tome I, II, Paris 1802. — 25—26. „The Source and Remedy of the National Difficulties, deduced from Prin­ ciples of Political Economy, in a Letter to Lord John Russell”, London 1821. — 277—280, 293, 294, 296—298, 303—304, 309, 349—350, 362. Stirling, Patrick James „The Philosophy of Trade; or, Outlines of a Theory of Profits and Prices, including an Examination of the Principles which determine the relative Value of Corn, Labour and Currency”, Edinburgh 1846. — 223. Storch, Henri „Cours d’économie politique, ou Exposition des principes qui déterminent la prospérité des nations. Avec des notes explicatives et criti­ ques par J.-B. Say”. Tomes I—IV. Tome I, Paris 1823. — 410. Torrens, R[obert] „An Essay on the Production of Wealth; with an Appendix, in which the Principles of Political Economy are applied to the actual Circumstances of this Country”, London 1821. — 21, 75, 78—82, 84—85. Torrens, R[obert] „A Letter to the Right Honourable Sir Robert Peel, Bart., M. P., &c &c. &c. on the Condition of England, and on the Means of Re­ moving the Causes of Distress". Second edition, London 1843. — 259—260. Ure, Andrew „Philosophie des manufactures, ou Économie industrielle de la fabrication du coton, de la laine, du lin et de la soie, avec la description des diverses machines employées dans les Ateliers anglais”. Traduit sous les yeux de l'auteur. Tome I et II, Paris 1836. — 515. „La Voix du Peuple”, Paris. — 610. [Wakefield, Edward Gibbon] „A Commentary to Smith’s Wealth of Nations” patrz Smith, Adam „An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations...”, London 1835. [West, Sir Edward] „Essay on the Application of Capital to Land, with Observations shewing the Impolicy of any great Restriction of the Im­ portation of Corn, and that the Bounty of 1688 did not lower the Price of it. By a Fellow of University College, Oxford”, London 1815. — 355. „The Westminster Review”, Vol. V. January—April, 1826. London. — 591.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz nazwisk A Abraham a Santa Clara

(właściwie Hans Ulrich Megerle) (1644—1709). — 56. Anderson, James (1739—1808). — 38, 56, 66. Anna (Stuart) (1655—1714). — 624, 626. Arnd, Karl (1788—1877). — 586/587. Arystoteles (384—322 p.n.e.). — 619, 621.

В Bailey, Samuel (1791—1870). — 25,

26, 97, 125, 143/144, 154, 158—165, 167— —197, 200, 210, 221, 301, 343. Banfield, Thomas Charles (1795—1880), — 375. Barton, John (koniec XVIII — po­ czątek XIX wieku). — 282, 283. Bastiat, Frédéric (1801—1850). — 104, 583, 584, 607, 610, 619. Bentham, Jeremy (1748—1832). — 613, 620, 624. Bernier, François (1625—1688). — 507. Bray, John Francis (1809—1895). — 369—375. Buchanan, David (1779—1848). — 467. Biisch, Johann Georg (1728—1800). — 283.

C Cairnes, John Elliot (1823—1875).



283.

Carey, Henry Charles (1793—1879). — 216, 296.

Cazenove, John (XIX

wiek). — 9, II, 13, 21, 28, 29, 30, 32, 34, 35, 62, 68— —74. Chalmers, Thomas (1780—1847). — 60, 360. Chavée, Honoré-Joseph (1815—1877). — 343. Cherbuliez, Antoine-Elisée (1797— —1869). — 418—421, 426—437, 440—

—441, 458—461. Chevé, Charles-François (1813—1875). — 610. Child, sir Josiah [Josias] (1630—1699). — 544, 624, 626—627.

Constancio, Francisco Solano (1772— —1846). — 119.

Corbet, Thomas (XIX wiek). — 332, 333, 412. Culpeper, sir Thomas (1578—1662). — 544, 624, 626.

Custodi, Pietro (1771—1842). — 310.

D Dalrymple, sir John (1726—1810). — 624.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz nazwisk

731

Darwin, Charles Robert (1809—1882). Hüllmann, Karl Dietrich (1765—1846). — 624. — 341. Hume, David (1711—1776). — 624. Destutt de Tracy, Antoine-Louis -Claude, comte de (1754—1836). — 160, 214. Duilius, Marcus (IV w. p.n.e.). — 625. J Dureau de la Malle, Adolphe-Jule s-César-Auguste (1777—1857). — 625. Jakub I (James) (1566—1625). — 626. Jones, Richard (1790—1855). — 462— —478, 480—512, 516—524. Justynian I (ok. 482—565). — 625. F

Fairbairne, sir William'

(1789—1774).

— 525.

Fourier, François-Marie-Charles

К (1772

—1837). — 277.

Fryderyk U (Hohenstauf)

(1194—1250).

— 624.

Karol II (Stuart) (1630—1685). — 626. Karol Wielki (ok. 742—814). — 624. Katon, Marcus Porcius (Starszy) (234—149 r. p.n.e.). — 614.

King, Gregory (1648—1712).

— 375.

G Galiani, Ferdinando

(1728—1787). —

L

310.

Ganilh, Charles (1758—1836). — 624. Garnier, Germain, comte de (1754— —1821). — 25.

Genucius, Lucius

(IV w.

p.n.e ). —

625.

Gilbart, James William (1794—1863).

Laing, Lalor, Locke, Luter,

Samuel (1810—1897). John (1814—1856). — John (1632—1704). — Marcin (1483—1546). —614, 618—623.

— 339. 306, 333. 624. — 612—

— 625.

Godwin, William

(1756—1836). — 66.

H Henryk VIII (1491—1547). — 624, 626. Hodgskin, Thomas (1787—1869). — 303, 306—311, 313, 318—323, 325—326, 333, 335, 336, 338—345, 349, 351— —355, 359, 362—369, 518. Hopkins, Thomas (koniec XVIII do połowy XIX stulecia). — 307, 467.

Horacy (Quintus Horatius Flaccus) (65—8 r. p.n.e.). — 20. 60.

M Malthus, Thomas Robert

(1766—1834). — 9—41, 46, 47, 48, 49, 51, 52, 54—57, 60—69, 77, 78, 84, 85, 87, 88, 92, 104, 109, 123, 124, 133, 137, 143, 174, 181, 183, 199—202, 208, 219, 282, 289, 309, 346, 355, 365, 380, 408, 480, 498. Manley, Thomas (1628—1690). — 626.

McCulloch (MacCulloch), John Ram­ say (1789—1864). — 27, 74, 97, 98, 117, 199—209, 210, 212—213, 215—221, 277, 310. Mill, James (1773—1836). — 27, 28,

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz nazwisk

732

62, 63, 70, 83, 94—95, 195—197, 199, 204, 210, 212—213, 215, 218, 219, 309, 322, 381, 460. Mill, John Stuart (1806—1873). — 93, 119, 221, 225—232, 234—239, 241—247, 249, 2*>4, 259, 262—264, 267, 275/276,

R Ramsay, sir George (1800—1871). — 376—391, 394, 395, 400—402, 405—415, 420, 427, 497—498. Rau, Karl Heinrich (1792—1870). — 586.

588, 589.

Morton, John Chalmers (1821—1888). — 518. Mullion, Mordecai patrz Wilson, John.

N Napoleon 1. Bonaparte (1769—1821).



306.

Newman, Francis William (1805—1897). — 623.

Niebuhr, Barthold Georg

(1776—1831).

— 625.

O Owen, Robert (1771—1858). 304.

— 58, 277,

Ravenstone, Piercy (zm. 1830). — 300, 303—306, 309, 358. Ricardo, David (1772—1823). — 9—13, 16, 17, 19, 20, 22, 27—32, 54—60, 72, 75—78, 81, 82, 87, 94—95, 98, 100— —104, 106—112, 117—126, 129—131, 136, 137, 138, 139, 142—145, 151, 159— —161, 170—173, 178—181, 187, 194— —197, 199—204, 207—221, 223—227, 229, 237, 238, 243, 249, 264, 267, 276— —280, 282—285, 294—296, 298, 299, 300—302, 306—310,318, 362, 383, 384, 390, 405, 407, 408, 438, 440, 458, 460, 462, 465, 466, 467, 470—472, 476, 499, 514, 520, 521, 528, 583, 584, 588, 589, 590, 600, 601. Rodbertus (-Jagetzow), Johann Karl (1805—1875). — 353.

Roscher,

P Parisot, Jacques-Théodore (ur. 1783). — 99, 104, 110, 112. Paterson. William (1658—1719). — 624. Peel, sir Robert (1750—1830). — 260.

Georg Friedrich

Rothschild. — 522. Rousseau, Jean-Jacques (1712—1778). — 67.

Russell, John, lord (1792—1878). — 277.

Pindar (ok. 522—442 r. p.n.e.) — 320. Prévost, Guillaume (1799—1883). —

117—123, 220. Prévost, Pierre (1751—1839). — 66. Price, Richard (1723—1791). — 280. Proudhon, Pierre-Joseph (1809—1865). — 607—612, 618.

Q Quincey, Thomas de (1785—1859). 142—143.

Wilhelm

(1817—1894). — 203, 215, 219, 407, 580, 585.



S Saint-Simon, Claude-Henri de Rouvroy, comte de (1760—1825). — 277, 545.

Say, Jean-Baptiste (1767—1832). — 87, 104, 106, 119, 136, 137, 139—142, 203, 213—219, 294, 58g, 619. Seneka (Lucius Annaeus Seneca) (ok. 4 r. p.n.e — 65 r. n.e.). — 618. (1790—1864). — 29, 407, 588.

Senior, Nassau William

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Skorowidz nazwisk Sismondi, Jean-Charles-Léonard Simonde de (1773—1842). — 42, 54, 56—60, 66, 94, 302, 304, 333, 418, 440, 441, 459, 460, 467, 492. Smith, Adam (1723—1790). — 9—10, 17, 20—22, 24—25, 28, 30, 38, 39, 56, 66, 70, 75—76, 78, 81, 92, 120, 124, 136, 138, 141, 203, 204, 213, 214, 215, 216, 219, 222, 238, 278, 296, 307, 309, 313, 314, 328, 362, 386, 390, 407, 438, 476, 480, 495, 502, 514, 519/520, 528, 577,

583, 584, 586, 587, 588, 598, 600. Spence, Thomas (1750—1814). — 66. Steuart (Stewart), Sir James (znany również jako Denham) (1712—1780). — 230, 283, 462.

Stirling, Patrick James (1809—1891). — 223/224. Storch, Heinrich Friedrich von (w Rosji: Andrej Karłowicz) (1766— —1835). — 410.

733

Torrens, Robert (1780—1864). — 21, 63, 75, 78—87, 109, 196, 209, 221, 259, 260, 301, 309. Townsend, Joseph (1739—1816). — 38, 56, 66.

Trajan

Ulpius

(Marcus

Traianus)

(53—117). — 625.

Turgot, Anne-Robert-Jacques, baron de l’Aulne (1727—1781). — 314, 504, 557.

u Ure, Andrew (1778—1857).

— 515/516.

W Wakefield, Edward Gibbon

(1796—

—1862). — 107, 222, 295, 335.

T Thukydides a. Tucydydes

(ok. 460— —400 r. p.n.e.). — 219, 585.

Warwick, Richard Neville, earl of (1428—1471). — 483.

West, sir Edward (1782—1828). — 355. Wilson, John (1785—1854). — 219.

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Spis rzeczy Od wydawnictwa................................................................................................................

5

Rozdział dziewiętnasty. TOMASZ ROBERT MALTHUS..............................

9

1. Malthus nie odróżnia kategorii towar od kategorii kapitał ... 9 2. Wulgarny pogląd na zysk, „profit upon expropriation”, w ujęciu Malthusa. Niedorzeczne wyobrażenia Malthusa o wartości do­ datkowej .......................................................................................................................... 15 3. Spór zwolenników Malthusa ze zwolennikami Ricarda w trzecim dziesięcioleciu XIX wieku. Wspólne rysy ich stanowiska wobec klasy robotniczej.................................................................................................... 19 4. Malthus jednostronnie interpretuje Smithowską teorię wartości. W polemice z Ricardem wyzyskuje błędne tezy Smitha ... 20 5. Teza Smitha o niezmiennej wartości pracy w interpretacji Mal­ thusa ................................................................................................................................. 24 6. W walce z teorią określania wartości przez pracę Malthus wy­ zyskuje tezy Ricarda o modyfikacji prawa wartości .... 27 7. Wulgarna definicja wartości u Malthusa. Pogląd na zysk jako na nadwyżkę ponad cenę. Malthus zwalcza Ricardowską koncepcję względnej płacy roboczej.....................................................................................30 8. Rozbieżność między poglądami Malthusa na pracę produkcyjną i akumulację a jego teorią ludnościową....................................................... 33 a) Praca produkcyjna i nieprodukcyjna.............................................................. 33 b) Akumulacja................................................................................................................ 34 9. Kapitał stały i zmienny w ujęciu Malthusa....................................................... 35 10. Malthusa teoria wartości. Uwagi uzupełniające.............................................. 38 11. Nadprodukcja „Unproductive consumers” etc. [„Konsumenci nie­ produkcyjni” itd.]. Malthus występuje w obronie rozrzutności of „unproductive consumers” jako środka zaradczego na nad­ produkcję ................................................................................................................ 40 12. Społeczna treść polemiki Malthusa z Ricardem. Malthus znie­ kształca poglądy Sismondiego na sprzeczności produkcji bur­ żuazyjnej. Apologetyczne podłoże maltuzjańskiej interpretacji tezy o możliwości nadprodukcji powszechnej..................................................... 54 13. Jak zwolennicy Ricarda krytykują koncepcję Malthusa o „unpro­ ductive consumers”.................................................................................

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

736

Spis rzeczy

14. Wsteczna rola pism Malthusa i ich plagiatorski charakter. Malthusowa apologetyka istnienia klas „wyższych" i „niższych” . . 66 15. Zasady Malthusa wyłożone w anonimowej rozprawie pt. „Outlines of Political Economy..."...................................................................................68 Rozdział dwudziesty. ROZKŁAD SZKOŁY RICARDIAŃSKIEJ ... 75 1. Robert Torrens................................................................................................................. 75 a) Smith i Ricardo o wzajemnym stosunku pomiędzy przeciętną stopą zysku a prawem wartości.................................................................... 75 b) Zamęt panujący u Tcrrensa w określaniu wartości pracy i źródła zysku. Częściowy nawrót do Adama Smitha i do kon­ cepcji of „profit upon expropriation”....................................................... 78 c) Torrens i pojęcie kosztów produkcji............................................................ 87 2. James Mili. Nieudane próby usunięcia sprzeczności systemu Ri­ carda ................................................................................................................................. 94 a) Pomieszanie wartości dodatkowej z zyskiem Scholastyka w za­ gadnieniu wyrównywania stopy zysku. Sprowadzanie jedności przeciwieństw do ich bezpośredniej tożsamości................................. 95 b) Bezowocne próby Milla, aby uzgodnić wymianę między kapi­ tałem i pracą z prawem wartości. Częściowy nawrót do teorii popytu i podaży.................................................................................................... 99 c) Mili nie rozumie regulującej roli zysku przemysłowego . . . 111 d) Popyt, podaż, nadprodukcja. Metafizyczna koncepcja bezpo­ średniej tożsamości popytu i podaży......................................................113 e) Prévost. Odrzucenie niektórych konkluzji Ricarda i Jamesa Milla. Próby udowodnienia, że stałe zmniejszanie się zysku nie jest czymś nieuchronnym............................................................................ 117 3. Rozprawy polemiczne.................................................................................................124 a) „Observations on certain Verbal Disputes...” Sceptycyzm w eko­ nomii politycznej; zamiast dyskusji teoretycznych — spory o słowa................................................................................................................. 124 b) „An Inquiry into those Principles...” Brak zrozumienia sprzecz­ ności produkcji kapitalistycznej, wywołujących kryzysy ... 133 c) Tomasz de Quincey. Nie umie on dać sobie rady z rzeczywi­ stymi brakami punktu widzenia Ricarda.............................................. 142 d) Samuel Bailey............................. 143 a) Powierzchowny relatywizm u autora rozprawy pt. „Obser­ vations on certain Verbal Disputes...” oraz u Baileya przy omawianiu kategorii „wartość”. Zagadnienie ekwiwalencji. Teoria, według której wartość określana jest przez pracę, odrzucona zostaje jako podstawa ekonomii politycznej . 143 [}) Zamęt w sprawie wartości pracy i zysku kapitalisty. Bailey miesza immanentną miarę wartości z wyrazem wartości w towarach i w pieniądzu.................................................................... 172 y) Pomieszanie wartości z ceną. Subiektywistyczny punkt wi­ dzenia Baileya.......................................................................................... 188

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Spis rzeczy

737

4. McCulloch..................................... 199 a) Wulgaryzacja i kompletny rozkład systemu Ricarda pod pozo­ rem jego konsekwentnego rozwinięcia. Cyniczna apologetyka produkcji kapitalistycznej. Niesumienny eklektyzm . . 199 b) Zniekształcenie pojęcia pracy wskutek objęcia nim procesów natury. Utożsamianie wartości wymiennej z wartością użytkową 209 5. Wakefield. Kilka zarzutów przeciwko Ricardowskie] teorii „war­ tości pracy” i teorii renty gruntowej............................................................ 222 6. Stirling. Wulgarne objaśnienie zysku przez stosunek wzajemny popytu i podaży ...........................................................................223 7. John Stuart Mili Nadaremne usiłowania, aby z teorii wartości bezpośrednio wyprowadzić Ricardowską tezę o odwrotnej pro­ porcjonalności między stopą zysku a wielkością płacy roboczej . 225 a) Pomieszanie- stopy wartości dodatkowej ze stopą zysku. Ele­ menty koncepcji of „profit upon alienation”. Mętna koncepcja „wyłożonych zysków” kapitalistów ....... .......................................225 b) Pozorna zmiana stopy zysku, kiedy w ręku tego samego kapi­ talisty łączy się produkcja kapitału stałego z jego przetwa­ rzaniem ................................................................................................................. 249 c) O wpływie zmiany wartości kapitału stałego na wartość do­ datkową, zysk i płacę roboczą.................................................................... 254 8. Zakończenie ............................................................................................................... 276 Rozdział dwudziesty pierwszy. PRZECIWNICY EKONOMISTÓW (NA GRUNCIE TEORII RICARDA)........................................................................... 277

1. Pamflet , The Source and Remedy of the National Difficulties etc.” 277 a) Pogląd na zysk, rentę i procent jako na pracę dodatkową ro­ botników. Stosunek wzajemny między akumulacją kapitału i tak zwanym „funduszem pracy”....................................................... 277 b) O wymianie między kapitałem i dochodem w warunkach re­ produkcji prostej oraz w warunkach akumulacji kapitału . 287 c) Zasługi autora pamfletu i rozgardiasz teoretyczny w jego poglą­ dach. Doniosłość poruszonych przez niego zagadnień dotyczą­ cych roli handlu zagranicznego w społeczeństwie kapitalistycz­ nym i „wolnego czasu” jako prawdziwego bogactwa . . 293 2. Ravenstone. Pogląd na kapitał jako na produkt dodatkowy ro­ botników. Pomieszanie antagonistycznej formy rozwoju kapita­ listycznego z treścią tego rozwoju. Wynikający z tego pomieszania negatywny stosunek do owoców kapitalistycznego rozwoju sił wy­ twórczych ................................................................................................................ 300 3. Hodgskin .......................................................................................................................306 a) Teza o nieprodukcyjności kapitału jako nieuchronna kon­ kluzja teorii Ricarda...................................................................................306 b) Polemika z Ricardowską definicją kapitału jako pracy na­ gromadzonej. Koncepcja pracy współistniejącej. Niedocenianie 47 — Kapitał, t. IV, cz. HI

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

738

Spis rzeczy znaczenia uprzedmiotowionej pracy minionej. Istniejące bo­ gactwo w jego stosunku do ruchu produkcji............................................ 310 c) Tak zwane nagromadzenie jako proste zjawisko cyrkulacji (zasoby itd. — rezerwuary cyrkulacji)......................................................325 d) Polemika Hodgskina z koncepcją, w myśl której kapitaliści „gromadzą” środki utrzymania dla robotników. Hodgskin nie rozumie rzeczywistych przyczyn fetyszyzacji kapitału . . 336 e) Procent składany; oparte na nim objaśnienie spadku stopy zysku........................................................................................................................ 345 f) Hodgskin o społecznym charakterze pracy i o stosunku między kapitałem i pracą........................................................................................... 362 g) Sformułowanie podstawowych tez Hodgskina w jego pracy pt. „Popular Political Economy”.................................................................. 365 h) Hodgskin o władzy kapitału i o przewrocie w prawie własności 368 4. Bray jako przeciwnik ekonomistów.................................................................. 369

Rozdział dwudziesty drugi. RAMSAY

. •....................................................376

1. Próba odróżnienia kapitału stałego od zmiennego. Pogląd na ka­ pitał jako na nieistotną formę społeczną..................................................... 376 2. Poglądy Ramsaya na wartość dodatkową i wartość. Sprowadzenie wartości dodatkowej do zysku. Niezadowalające objaśnienie wpły­ wu zmiany wartości kapitału stałego i zmiennego na stopę zysku i masę zysku.............................................................................................................. 378 3. Ramsay o podziale „zysku brutto” na „zysk netto” (procent) i „zysk przedsiębiorcy”. Elementy apologetyczne w jego poglądach na „pracę nadzoru”, na „ubezpieczenie pokrywające ryzyko” oraz na „zysk dodatkowy”.......................................................................................... 407

Rozdział dwudziesty trzeci. CHERBULIEZ

........................................................... 418

1. Rozróżnianie dwóch części kapitału: części, która składa się z ma­ szyn i materiałów surowych, oraz części, która składa się z „fun­ duszu środków utrzymania” przeznaczonego dla robotników . . 418 2. O wzmagającym się spadku ilości robotników w stosunku do wielkości kapitału stałego.................................................................................. 421

3. Cherbuliez wyczuwa, że organiczny skład kapitału decyduje o sto­ pie zysku. Gmatwa on to zagadnienie. Cherbuliez o „prawie za­ właszczenia” w ustroju kapitalistycznym..................................................... 426 4. - W sprawie akumulacji jako reprodukcji rozszerzonej .... 437 5. Pierwiastki poglądów Sismondiego u Cherbulieza. W sprawie organicznego składu kapitału. Absolutne zmniejszenie się kapitału zmiennego w bardziej rozwiniętych sferach produkcji kapitali­ stycznej. Zmiana stosunku wartości między kapitałem stałym i zmiennym przy nie zmienionym składzie organicznym kapitału. Skład organiczny kapitału oraz różne proporcje kapitału trwa-

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Spis rzeczy

739

łego i obrotowego. Różnice obrotu kapitału i wpływ wywierany przez nie na zysk................................................................................................ 6. Cherbuliez łączy eklektycznie koncepcje Ricarda i Sismondiego, które wzajemnie się wykluczają.............................................................

458

Rozdział dwudziesty czwarty. RICHARD JONES.............................................

462

1. Reverend [Wielebny] Richard Jones. „An Essay on the Distri­ bution of Wealth, and on the Sources of Taxation”, Londyn 1831, część I: renta. Elementy historycznego pojmowania renty grunto­ wej. Przewaga Jonesa nad Ricardem w poszczególnych zagadnie­ niach teorii renty gruntowej i popełnione przez niego w tej dziedzinie błędy .................................................................................................. 2. Richard Jones, „An Introductory Lecture on Political Economy, delivered at King’s College, London, 27th February, 1833. To which is added a Syllabus of Course of Lectures on the Wages of Labor”, Londyn 1833. Pojęcie „struktury ekonomicznej na­ rodu” i próba scharakteryzowania za jego pomocą różnych typów ustroju społecznego. Zamęt u Jonesa w sprawie of „labor fund” 3. Richard Jones, „Text-book of Lectures on the Political Economy of Nations”, Hertford 1852 ........................................................................... a) Zalążki historycznego pojmowania kapitalistycznego sposobu produkcji w skojarzeniu z fetyszystycznym poglądem bur­ żuazyjnym na kapitał jako na „nagromadzony zasób”. Za­ gadnienie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej........................ b) Jones o wpływie produkcji kapitalistycznej na rozwój sił wytwórczych. Sprawa warunków, w których można stosować dodatkowy kapitał trwały..................................................................... c) Poglądy Jonesa na akumulację i stopę zysku Zagadnienie źródeł wartości dodatkowej.....................................................................

440

462

480 486

486

503 518

DODATKI

Revenue and its sources [Dochód i jego źródła]. Wulgarna ekonomia polityczna................................................................................................................. 1. Rozwój kapitału przynoszącego procent na gruncie produkcji ka­ pitalistycznej. Fetyszyzacja stosunków kapitalistycznego sposobu produkcji. Kapitał przynoszący procent jako najbardziej przej­ rzysty wyraz tego fetyszyzmu. Ekonomiści wulgarni i socjaliści wulgarni o procencie od kapitału............................................................. 2. Kapitał przynoszący procent i kapitał handlowy w ich stosunku do kapitału przemysłowego. Wcześniejsze formy. Formy pochodne 3. Wyodrębnienie się poszczególnych części wartości dodatkowej w formie różnych dochodów. Stosunek wzajemny procentu i zysku 47*

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

527

527 545

Spis rzeczy

740

4.

5.

6.

7.

przemysłowego. Irracjonalny charakter sfetyszyzowanych form dochodu................................................................................. 551 Proces kostnienia przekształconych form wartości dodatkowej i ich coraz bardziej wzmagające się wyodrębnianie od jej we­ wnętrznej istoty — od pracy dodatkowej Kapitał przynoszący procent jako krańcowy szczebel tego procesu. Apologetyczny pogląd na zysk przemysłowy jako na „płacę roboczą kapitalisty” 560 Istotna różnica pomiędzy klasyczną a wulgarną ekonomią poli­ tyczną Procent i renta jako konstytuujące elementy ceny rynko­ wej towaru. Usiłowania ekonomistów wulgarnych, zmierzające do nadania racjonalnych pozorów irracjonalnym formom procentu i renty........................................................................................................................ 580 Walka socjalizmu wulgarnego z procentem (Proudhon) Brak zro­ zumienia wewnętrznego związku pomiędzy procentem a systemem pracy najemnej ... ................................................................... 607 Przyczynek do dziejów zagadnienia procentu. Przewaga Lutra nad Proudhonem w wystąpieniach polemicznych przeciwko pro­ centowi. Zmiana poglądów na procent w związku z rozwojem stosunków kapitalistycznych...........................................................................612

ZAŁĄCZNIKI,

SKOROWIDZE

1

WYKAZY

Teksty cytatów w języku oryginału.................................................................................. 631 Przypisy..................................................................................................................................... 705

Skorowidz literatury............................................................................................................... 723 Skorowidz nazwisk............................................................................................................... 73J

smp.edu.pl / marksizm.edu.pl

Cena