111 67 54MB
Polish Pages [364] Year 1991
Revue Esprit Oficyna Literacka
Wiek XX — przekroje Yves Bertherat, Maria Daraki, Gil Delannoi, Joel G. Grisward, Jean-Michel Heimonet, Jean-FYanęois Lyotard, OlMer Mongin, Paul Ricoeur, Joel Roman, Paul Thibaud, Jeannine Verdćs-Leroux
„Esprit’
XX wiek — przekroje Yves Bertherat, Maria Daraki, Gil Delannoi, Joel G. Grisward, Jean-Michel Heimonet, Jean-Franęois Lyotard, OlMer Mongin, Paul Ricoeur, Joćl Roman, Paul Thibaud, Jeannine Verdćs-Leroux
Oficyna Literacka Kraków 1991
Tytuł oryginału: Traversće de XXe sićcle
© Edition La Dćcouverte, Parls 1988 © Copyright for the Pollshe edition by Edytor, Kraków, 1990
Tłumaczył Ireneusz Kania Projekt okładki Dmitrlj Klsmlełow
ISBN 83-85158-21-9
Słowo wstępne
Większość intelektualistów francuskich żywi gorący podziw dla swoich wad, skutkiem czego zaczynają Je traktować jak świętość — choćby po to, żeby, Boże broń, nie musieć się poprawiać z rzeko mo wrodzonych niedostatków i ułomności. Z czymś takim mamy do czynienia w dziedzinie krytyki literackiej. Zadekretowano mianowi cie, że pióra „wykoleiły się" ostatecznie, wobec czego wypada nam zadowalać się pobieżnymi recenzjami w prasie codziennej bądź tygo dniowej, skoro nie mamy czasu, odwagi czy kompetencji do czytania recenzji zamieszczanych w czasopismach naukowych bądź specjali stycznych. Dziwna to alternatywa, pachnąca chęcią prowokacji... Tak czy owak, każdy szanujący się intelektualista francuski nie szczędzi pochwał dla recenzji i przeglądów książkowych zamieszczanych na łamach londyńskiego „Times Literary Supplement” czy też dostojne go, niezrównanego „New York Review of Books", Jednocześnie przy znając ze skruchą, że tego „rodzaju literackiego” nie sposób prze szczepić do FYancji. Dlaczego? Ano dlatego, że taki a nie inny jest tu rynek kulturalny, taka a nie inna — często tragikomiczna — sytuacja autora, kierownika literackiego i krytyka, które to role pełni nieraz jedna i ta sama osoba... Ale dość żartów; tak naprawdę, nigdy o tych sprawach nie dyskutowano, po prostu dlatego, że nie ma po temu powodu. Przeglądy książkowe, proponowane szerokiemu kręgowi
3
czytelników, to nie żadna chimera; ożywiają one bardzo lamy czaso pism — choćby takich jak „Critiąue", „Etudes" i „Esprit". Zdarzało się nawet, iż dawały one początek oryginalnym pomysłom, jak na przykład książka-montaż publikowana w pierwszych numerach „Dćbat”, bądź też obszerne omówienia zamieszczone w pierwszej se rii „Temps de la rćflexion". Biorąc to pod uwagę, uznaliśmy za pożyteczne przedstawie nie czytelnikowi pierwszego wyboru esejów, zamieszczanych na ła mach „Esprit" w ciągu wielu lat. Jednakże nic chcieliśmy cofać się w czasy zbyt odlegle (niedostępna dziś recenzja Paula Ricoeur z książki La philosophie polltiąue Erica Weila pochodzi z 1957 r.), nie staraliśmy się też prezentować autorów zbyt świeżej daty, mimo wolnie zatem zamykamy jakiś odcinek przebytej drogi, gdyż szkic poświęcony Paulowi Ricoeurowi zamieszczamy w tym zbiorze, zawie rającym również jedną z najznakomitszych jego „Kronik". Czy jednak zasadnie jest mówić o jakiejś „drodze" w kontekście przeglądów książkowych, których wybór był poniekąd arbitralny? Zrazu chodziło nam o przedrukowanie paru tekstów z nu meru zatytułowanego Trauersćes du XXe siecle, który wyszedł w ma ju 1984 i cieszył się wielkim powodzeniem; chcieliśmy je uzupełnić paroma wybranymi esejami, tak aby choć szkicowo zarysować pano ramę intelektualną Francji, ukształtowaną i ewoluującą po drugiej wojnie światowej. Przy zestawianiu owego pierwszego wyboru kierowaliśmy się trzema kryteriami: chęcią zrozumienia naszej rzeczywistości intele ktualnej i duchowej, rolą wybitnych postaci francuskiego życia inte lektualnego, wreszcie chcieliśmy uwydatnić pewne kluczowe momen ty, które przyczyniły się do głębokich przemian w sferze myśli. Zrozumienie poszczególnych stadiów rozwoju francuskiego życia intelektualnego wymaga podkreślenia bogactwa krytyki idei re wolucji. W Istocie, rozwój tej idei przebiegał meandrami, stopniowo, tak że nie sposób orzec, czy mamy ocenić wyżej pisma Borysa Suwarina, czy też Raymonda Arona, którym poświęciliśmy tutaj dwa szki ce. Czy mamy starać się uchwycić konsekwencje „wytrwałości" rewo lucyjnej u takiego na przykład J.-P Sartre’a, czy też próbować zinter pretować złożoną ewolucję refleksji w obrębie zespołu Kolegium So-
4
cjologlcznego, którego rola w Intelektualnej historii Francji jest zu pełnie zasadnicza (Bataille, Leiris, Monnerot, Caillois)? Szkicując dzieje czasopisma „Arguments" i studiując zain teresowania teoretyczne jego animatorów — E. Morina, K. Axclosa, J. Duvignauda, R Fougeyrollasa — Gil Dclannoi pokazuje, jak kryty ka stalinizmu odbiła się na teoretycznej ocenie zaangażowania politycz nego. Krok, na który decyduje się wymieniona grupa, Jest nowatorski i stymulujący, ma ona bowiem odwagę zaprzestania publikacji swoje go pisma właśnie w chwili, gdy zaczynało cieszyć się szerszym zain teresowaniem. Zespół uczynił tak, aby się nie powtarzać i dać każde mu ze swoich członków możliwość kontynuowania własnych poszu kiwań. Zachodzi w związku z tym pytanie: czy rezultatem krytyki rewolucji — więcej, samej idei rewolucji — nie będzie rezygnacja z wszelkiej metodycznej refleksji nad polityką i historią? I czy należy zadowalać się relatywizmem „historycznym", który, jak się zdaje, jest cechą naszych czasów? Czyżby „nowa historia" przyczyniła śię jedy nie do rozproszenia przedmiotów badań i do zaciemnienia naszych stosunków z historią i z czasem? Zamieszczając tekst poświęcony Georges’owi Dumćzilowi pragniemy wykazać, że najwybitniejsi histo riografowie stopniowo coraz więcej uwagi poświęcali kontekstowi kulturowemu naszych współczesnych społeczeństw i podstawom ich tożsamości. Skoro tak, to krytyka różnych wersji filozofii historii może dopracować się czegoś więcej niż relatywizm, o ile będzie pro ponować — tak jak to czyni Paul Ricoeur w swojej trylogii Temps et Rćcit — podjęcie na nowo problemu tożsamości. Naszkicowany tutaj ruch myśli konkretnie odpowiada mniej lub bardziej widocznej ewo lucji francuskiej wspólnoty intelektualnej; przestaje ona uczestniczyć w dynamice historycznej związanej z kulturą republikańską i powo dowanymi przez nią polemikami podnoszącymi temperaturę „krajo wej gorączki" (M. Winock), sprawia natomiast wrażenie, jakby pra gnęła zapisać nowy etap cyklu europejskiego zapoczątkowanego „kry zysem świadomości europejskiej” (Paul Hazard). To zachodzenie na siebie obu cyklów świadczy o aktualnej kruchości „uniwersalizmu francuskiego". Jednakże krąg wielkich polemik, związanych z żywotnością republikanizmu, Jest również nieodłączny od wybitnych postaci pisa-
5
rzy i filozofów, za którymi niektórzy z nas dzisiaj tęsknią. Ponieważ skupiliśmy się na okresie powojennym, Jest zrozumiale, że uprzy wilejowaliśmy filozofów (Weil, Merleau-Ponty, Aron, Sartre...) oraz tych, którzy rzucili myśl zerwania z filozofią (Lacan, Foucault). Miało to pewien związek z nową koncepcją interwencji intelektualisty w po litykę. Oryginalną propozycją zrozumienia owego rozdźwlęku po między „filozofem” a innym intelektualistą jest tekst J.-E Lyotarda, Jego szkic uwzględnia bowiem rozmaite warianty refleksji snutej wo kół wydarzeń z Maja 1968. Podobnie czyni Maria Daraki w swoim tekście, rozszerzając go o rozważania nad „strukturałistycznym dryfem". Już tych kilka uwag, mających poniekąd uzasadnić arbitral ność doboru zamieszczonych niżej esejów, wskazuje, że czas jest najwyższy, aby zastanowić się poważnie nad nakreśleniem intelektu alnej historii Francji, i że „kroniki" publikowane w głównych czaso pismach francuskich stanowią, z tego punktu widzenia, materiał nadzwyczaj wartościowy. Trudno o lepszy dowód francuskiej żywot ności intelektualnej niż fakt, że możliwe jest Jeszcze pisanie takich tekstów. Rozlegają się atoli głosy zwątpienia: czy są jeszcze dzieła zasługujące na nie? Ale to Już zupełnie inna historia.
OlMer Mongin, Thierry Paquot
Jeannine Verdes-Leroux
Suwarin był pierwszy
*
„W szukaniu prawdy straszne jest to, że ją znajdujemy" — napisał Remy de Gourmont1. Gdy próbujemy dzisiaj objąć całość dorobku Suwarina, który to dorobek jest, dzięki swej niezależności i rozmachowi, czymś wyjątkowym, nie możemy obronić się przed myślą, że Jego niestrudzona, gorączkowa nieomal ciekawość, każąca mu dokonać szybkiej i głębokiej rewizji nadziei młodości, bardzo wcześnie postawiła go twarzą w twarz z prawdą. Prawda ta okazała się zbyt surowa, gorzka i przerażająca, by wielu mogło być tych, którzy chcieli jej wysłuchać bądź po prostu dopuścić ją do głosu. W 1977 r., w przedmowie do reedycji swojej monumentalnej książki o Stalinie, Suwarin opowiadał o przeszkodach, jakie w 1935 r. napo tkało pierwsze jej wydanie: wszyscy — od Malraux do Gabriela Mar cela, poprzez Groethuysena — uznali Jej opublikowanie za niewłaści we2. Szczupła liczba czytelników stała się poniekąd pociechą dla establishmentu intelektualnego. • „Esprit", maj 1984. Napisanie tego szkicu nie byłoby możliwe bez fachowej pomocy pana Jean-Louis Pannć, ówczesnego bibliotekarza w Instytucie Historii Społecznej; zwrócił on moją uwagę na liczne teksty, które mi wspaniałomyślnie udostępnił. Gorąco mu za to dziękuję.
7
Wznowienie w formie przedruku „La Critique soclale”, zaj mującego się przeglądem idei 1 książek3 — pisma, które Borys Suwarin zaczął wydawać w 1931, prowadząc Je wraz z Colette Pcignot aż do marca 1934 — samo w sobie zasługiwałoby na szczegółowe omó wienie, gdyż nadal bardzo aktualne 1 pasjonujące są poruszane w nim tematy. Co więcej, to wznowienie nastręcza sposobność do zastanowienia się nad Jedyną w swoim rodzaju drogą Suwarina, nad naukami, jakie z niej płyną, nad polemicznym stylem, którym musiał się posługiwać. Jest to również okazja do refleksji nad sprawą ogra niczonego oddziaływania pism Suwarina: jakie warunki historyczne, ale i immanentnie zawarte w danym dziele, muszą być spełnione, aby mogło ono wpływać na opinie współczesnych? Jakkolwiek bowiem Suwarin dostarcza pięknej ilustracji tezy, że o to, co uważamy za prawdę, muslmy się bić nie troszcząc się w najmniejszym stopniu o popularność („Idź swoją drogą i nie zwracaj uwagi na gadanie lu dzi” — lubi on powtarzać za Dantem), to przecież trzeba nam wyciąg nąć wniosek ze słabości odzewu, z jakim spotkały się jego pisma. Czy mógł być wysłuchany? Najpierw trzeba przypomnieć jego drogę, o której wielu by łych komunistów twierdzi, że Ją przebyło, ale która w istocie pozostaje czymś wyjątkowym. Jak trafnie zauważył Claude Roy, „Musiał znaleźć się ktoś, komu Jako pierwszemu spadły łuski z oczu. Borys Suwarin wstał przed świtem, złudzeń zaś pozbył się o brzasku (...); on właśnie Jest tym pierwszym, człowiekiem, który otworzył oczy wcześniej niż inni"4. Co prawda stwierdzenie, że przejrzał Jako pier wszy, oznacza, że wcześniej był zaślepiony. A tymczasem, jeśli chodzi o skrajną lewicę (nawet jeśli pominiemy anarchistów), należy przypo mnieć przenikliwość Róży Luksemburg. W swojej broszurze o rewo lucji rosyjskiej (1918) pisze ona, że zrozumienie może mieć jedynie gorzki smak, i że to nie rozwiązanie zgromadzenia ustawodawczego Ją niepokoi (bo przecież było ono obrazem przeszłości), ale wnioski, jakie z tego faktu wyciąga Trocki, całkowicie negując wartość repre zentacji ludowej wyłonionej w okresie rewolucji drogą wyborów po wszechnych. Róża Luksemburg tak formułuje ów słynny werdykt: „Lekarstwo wynalezione przez Lenina i Trockiego, polegające na wy eliminowaniu demokracji w ogóle. Jest gorsze aniżeli choroba, którą miało uleczyć”5. Młody Suwarin nie mógł oczywiście mieć doświad
8
czenia; nic nie wiedział o wewnętrznych sporach w rosyjskim ruchu, bardzo słabo znał marksizm, miał za sobą tylko parę lat działania we Francuskiej Partii Socjalistycznej. W tych warunkach godne podziwu jest to, jak szybko pojął, co naprawdę się dzieje w ZSRR i w między narodowym ruchu komunistycznym. Po krótkim okresie złudzeń (1919-1921) nastąpiły lata nauki (1921-1924), okres również krótki, w którym miało miejsce bardzo znamienne wydarzenie: Suwarin po przyjeździe do Moskwy żąda możliwości odwiedzenia więzienia na Butyrkach, gdzie zamknięci są anarchiści. Bćla Kun krytykuje ten krok, Lenin wszakże, co godne uwagi, uznaje go za powód wystarcza jący, aby Suwarina wprowadzić do prezydium Międzynarodówki6. Niebawem pojawiają się u niego wątpliwości, dochodzi do rewizji i zerwali (1924-1931). Wykluczony, ale uważający się za komunistę (nadal zachowuje tę postawę), Suwarin czyta, uczy się, kwestionuje.
Radykalne rewizje
W 1931 r., gdy zakłada pismo „La Crltiąue sociale”, o wiele mniejszą wagę przywiązuje do przeżuwania owej przeszłości niż do patrzenia „ku szerokim horyzontom, w przyszłość" (słowa ze Wstę pu). Nowe, mocne przekonania krystalizują się w nim, gdy bada feno men Stalina. Suwarin, liczący wówczas czterdzieści lat, w piśmie tym zamieszcza fakty bardzo istotne dla poznania komunizmu, dając jednocześnie klarowny wyraz własnym ideom. Przy okazji reedycji przyznaje co prawda chętnie, że był wówczas jeszcze komunistą „w sensie idealistycznym", i dodaje: „Z czasem, w miarę pogłębiania wiedzy i doświadczenia, poddałem rewizji — tak Jak uczyniło to wielu innych — swoje młodzieńcze, abstrakcyjne idee. Również odnośnie do Lenina. Nie ma w tym nic nienormalnego. Tych rzeczy człowiek nie uczy się w szkole"7. Poczynając Jednak od owej wielkiej pracy o Stalinie Suwarin, nieustannie pogłębiający swoją analizę, z coraz większym krytycyzmem podchodzi do komunizmu i jego mitologii (por. na przykład jego portret Ho Szi Mina8), jego metod propagandy: w 1952 ujawnia prawdę o „sprawie Rosenbergów" — bez echa9. Z gniewem wskazawszy wroga, posunie się nawet do usprawiedliwie nia interwencji amerykańskiej w Wietnamie, wówczas gdy budzi ona
9
powszechną niemal niechęć na śwlecle. Wszystko, co w ciągu ostat nich trzydziestu lat dzieje się w Chinach, znajduje w nim nieprze jednanego krytyka, umiejącego nierzadko przewidzieć meandry sy stemu, którego Jest znakomitym znawcą. Oryginalnością Suwarina Jest zatem krótki czas nauki; na to, by go wyrzucono z partii, potrzebował tylko trzech lat, w trakcie których zasiadał w kierowniczych organach Międzynarodówki Komunistycznej w Moskwie. Był wówczas młody (miał zaledwie trzy dziestkę); poza tym do 1924 r. Jeszcze niewiele się wydarzyło w po równaniu z tym, co miało nastąpić, a przecież niejedno Już zobaczył. Wyrzucony, lecz nadal komunista, Suwarin w październiku 1925 reaktywuje „Biuletyn komunistyczny"10; broni w nim „zdoby czy" Rewolucji rosyjskiej przed bolszewizacją. To, co dzieje się w ZSRR po śmierci Lenina, wydaje mu się katastrofą, podobnie jak europejski „neobolszewlzm". Bardziej jednak znamienna dla jego ówczesnej ewolucji, niż około czterdziestu artykułów, jakie w ciągu ośmiu lat zamieszcza w „Biuletynie", jest jego polemika i zerwanie z Trockim. W swojej przedmowie do książki Trockiego Nowym kur sem11 (przedmowa ta stała się jednym z powodów wykluczenia go z partii w lipcu 1924), opisując poważny kryzys gospodarczy w ZSRR w drugim półroczu 1923, ukazał pozytywną, jego zdaniem, rolę Trockiego; uczynił tak, aby zaproponować środki zaradcze w tej sytuacji, a także naprawić stosunki wewnątrzpartyjne. Przedstawiał go jako „żarliwego bojownika o demokrację robotniczą w partii i nie ubłaganego przeciwnika wyjaławiającej wszystko biurokracji” (str. 7). W przekonaniu, że dyskusje po wystąpieniach Trockiego były ni kczemne i fałszowały istotę sprawy, Suwarin dokładał wysiłków, aby rozpropagować prawdziwe sformułowania Trockiego, któremu przy znawał rangę jedynego kontynuatora myśli Marksa i Lenina. W kilka lat później ten podziw nie powstrzyma go od krytycyzmu; w słynnym sporze przeciwstawił się w sposób niedwuznaczny dogmatyzmowi i terroryzmowi, które powszechnie szanowany wygnaniec usilnie za lecał jako środek w celu przegrupowania, „oczyszczenia" i umocnie nia opozycji oraz uporczywego ustalania „rozgraniczeń" ideologicz nych12. W tej polemice (w 1965 r. Suwarin potwierdził, że dla jego ewolucji miała ona znaczenie rozstrzygające)13 uderza nas głębia zadawanych przezeń pytań; nie poprzestaje na krytyce czysto takty
10
cznego sposobu stawiania problemów przez Trockiego i jego usiło wań w kierunku dedukowania z nich „rozgraniczeń" — kwestionuje sam marksizm, jego związki z bolszewizmem itd. Już wówczas sięga do sedna rzeczy, nawet jeśli nie od razu znajduje odpowiedzi. Powo łuje się na Lenina, ale nie boi się krytykować teorię Marksa, boć przecie, podobnie jak wszystkie wielkie systemy filozoficzne, miała ona znaczenie epokowe (str. 160). Bolszewlzm był w jego oczach „uproszczonym marksizmem na użytek krajów o ostro zarysowanych przedziałach klasowych, gdzie z porządku dnia nie schodziła rewolucja wymierzona w reżym trwający zbyt długo" (str. 161). Przyznając mu skuteczność i pewne zalety przydatne w zdobywaniu władzy, podkreślał Jego niespraw ność i porażki, gdy przychodziło budować i organizować socjalisty czną gospodarkę. Suwarin uważał, że poza Rosją klęska bolszewizmu jest jeszcze jaskrawsza; te słowa dzisiaj mogą wydać się trui zmem, ale wtedy bardzo nieliczni byli ludzie twierdzący podobnie. Bolszewlzm „nie zrozumiał charakteru epoki, nie potrafił dokonać analizy stanu, w jakim znalazł się kapitalizm, źle skalkulował zdol ność oporu klas panujących, przecenił świadomość i ducha wałki klas uciskanych oraz popełnił fatalny błąd, pragnąc urobić partie komunistyczne na swój obraz" (str. 162). Suwarin wylicza porażki: Finlandia, Węgry, Bawaria, Bułgaria, Estonia, Chiny. Zachowując swe złudzenia co do Lenina, jego śmierć uważa za datę rozstrzygającą; dopiero po niej narodził się jakoby bolszewlzm państwowy, który ochrzcił się mianem leninizmu. Suwarin bezlitośnie krytykuje tę no wą praktykę o charakterze religijnym, „narzucającą masom posłu szeństwo, formułki, obrzędy”; jest to „mistyka zbrojna w determini styczną frazeologię" (str. 163). Jako „przybliżone" wyjaśnienie tego fideizmu podaje pierwotny, wiejski charakter Rosji. Rzecz jasna, dzi siaj tak by tego nie tłumaczył, wówczas jednak dawał w ten sposób wyraz swemu niezadowoleniu, odmowie kontynuowania obrony tego, czego obronić się nie dało — leninizmu, który, jak twierdził, nie odzwierciedla Już niczego poza „wąskimi interesami nowej formacji panującej w Rosji" (str. 158). Epitety Trockiego („przewrotność", „zdrada", „perfidia" itd.) już się go nie imają. Mocny, dokładny, za wsze deklarujący swą gotowość do „roboty”, Suwarin zostaje oskar żony o „dezercję" przez Trockiego, uwięzionego w abstrakcyjnych
11
schematach 1 kończącego swoje ostatnie przesłanie słowami pogard liwej „ekskomuniki": „spisujemy człowieka na straty i przechodzimy do porządku" (3 lipca 1929, str. 209). Odesłany w ten sposób na drugą stronę barykady, Suwarin kontynuuje swoje zadanie, swoje poszukiwania; pisuje jeszcze w „Biuletynie komunistycznym" (w 1930 r. zamieszcza w nim cztery artykuły, w 1933 — trzy), w marcu zaś 1931 zaczyna wydawać „La Critląue sociale". Dzięki części spadku, użytej przez Colette Peignot na propagowanie ich wspólnych idei, pismo mogło się cieszyć pełną niezależnością podczas swojego krótkiego żywota. Korzystało z życz liwej współpracy całej grupy intelektualistów, dziś po większej części zmarłych (bądź Jeszcze żyjących), którzy pozostawili po sobie jakieś imię, jakieś dzieło — Queneau, Bataille, Michel Lelris, Jean Bernier, Simone Weil, Paul Bćnlchou (jedyny artykuł w nr. 11 o podstawach moralności socjalistycznej), Borys Nikołajewski, Karl Korsch, Maurice Dommanget, Lucien Laurat, Amćdee Dunois, Georges Walter, Pierre Pascal14... Pismo czytamy dziś z niesłabnącym zainteresowaniem, zarówno ze względu na wysoki poziom 1 rozmaitość artykułów, jak i dlatego, że dzięki niemu wyraźnie zdajemy sobie sprawę, jak wiele już w owym czasie mogli dowiedzieć się o wydarzeniach zachodzą cych w Rosji ci, którym zależało na informacji — o aresztowaniach Riazanowa, Eugeniusza Tarle15, o sprawie Wiktora Serge. Znajduje my w piśmie notatkę o pracy przymusowej, recenzje, nawet krytycz ne analizy podstawowych prac rewolucyjnych socjalistów, jak na przykład J. Steinberga (Wspomnienia komisarza ludowego, 19171918), Zenzinowa (Porzucone dzieci w Rosji sowieckiej). Obie te recenzje, zamieszczone w numerze 1. podpisane są nazwiskiem Suwarina. „La Critląue sociale", pilnie śledząca powstającą literaturę (interesuje ją zarówno Saint-Exupery, jak i Charles Plisnier, Celine, Malraux, D.H. Lawrence, Hemingway), zjadliwie atakuje Gorkiego16 i bezkrytyczny prosowietyzm takiego na przykład Romain Rollanda czy Barbusse'a, którego wprost oskarża o sprzedajność (nr 6, wrze sień 1932, str. 282). Z odrobiną ironii czytamy w niej dziś gorące pochwały pod adresem pierwszych książek Nizana, między innymi Aden-Arabie, którą odczytujemy obecnie — nie ma na to rady — w świetle „romantycznej", pięknej i kłamliwej przedmowy Sartre'a.
12
Autor (nie potrafiłam go zidentyfikować) recenzji Aden-Arable uznał tę książkę, tuż po jej ukazaniu się, za staroświecką, nieważną, dającą świadectwo „przerażającego zamętu ideologicznego" (nr 2, lipiec 1931, str. 86). Jeśli chodzi o Chiens de gardę, Raymond Qucncau rozprawił się z nią w paru wierszach; według niego książka ta Jest „najstraszniejszym świadectwem ubóstwa teoretycznego marksistówleninistów" (nr 6, wrzesień 1932, str. 272). Ta opinia Jest tym bar dziej godna uwagi, że, pominąwszy ataki na surrealizm (regularne cięgi otrzymywało pismo „Le Surrćalisme", Bretonowski zaś Le second mantfeste du surrćalisme Jean Bernler uznał za „kliniczną oznakę wyczerpania się i rozkładu spirytualistycznej tradycji burżuazji", nr 1, marzec 1931, str. 35), „La Crltiąue socialc" miała chara kter swobodny, otwarty i szeroki wachlarz zainteresowań; potrafiła na przykład powitać Przyszłość iluzji Freuda jako tekst prawdziwie wielki (nr 5 zamieszcza Jego fragment, nr 6 daje bardzo przychylną recenzję). Oczywiście jednak najwięcej miejsca zajmowała w piśmie polityka — w postaci aktualnych komentarzy bądź też studiów o Marksie, Leninie, Trockim. Wobec Marksa często przyjmowało po stawę pełną czci: Franz Mehring opowiada o „śmierci Marksa"17 (nr 8, kwiecień 1933), Borys Mikołajewski idealizuje Jenny Marks (nr 4, grudzień 1931). Na poziomie bardziej zasadniczym Lucien Laurat wykłada podstawowe tezy ekonomii marksistowskiej i podpisuje się pod nimi; chodzi mu tylko o ich sprecyzowanie (nr 3, październik 1931), co też czyni na przykład w swojej Contr ibution. a la thćorie des crises (nr 7, styczeń 1933). We Wstępie z 1983 r. Suwarin utrzy muje, że pojęcie „dziejowej misji proletariatu" już w 1931 r. wydawa ło mu się przestarzałe. Istotnie, w swoim tekście Inaugurującym, Perspectlues de trauall, wyraża zaniepokojenie cofaniem się myśli socjalistycznej. Poważny problem dostrzegał w tym, że klasa robotni cza nie wypełnia — albo już nie wypełnia — roli przysądzonej jej przez Engelsa — zachowania wyczucia i zainteresowania dla teorii. Jest oczywiste, że współpracownicy „La Crltiąue soclale" w bardzo różnym stopniu utożsamiali się z marksizmem, czy bodaj intereso wali się nim, Jednakże sądzę, że myśl Marksa staje się Jeszcze bar dziej kulawa, gdy amputuje się jej wymiar mesjaniczny, jakkolwiek mało by on był zasadny. Mimo zatem swoich zastrzeżeń Suwarin
13
bardzo pochlebnie wyrażał się o myśli Marksa: „Tylko marksizm, dzięki swojemu szerokiemu, syntetycznemu podejściu i głębokości metody analitycznej, ujmuje całość istotnych zjawisk determinują cych los społeczności ludzkich". Podkreślał przy tym wszelako, że marksizm, stosownie do własnej metodologii, musi być nieustannie rewidowany i dyskutowany, nawet Jeśli — jak mówił — reformlści zawsze dotąd ponosili porażki. Numer 8 pisma był Jednak prawdzi wym hołdem dla marksizmu. Co prawda Suwarln wyrażał swoją pogardę dla „nakręcania hałasu" i dla „hołdów, które właściwie są zniewagami", krytykował błędy, deformacje, nadużycia itd., ale raz jeszcze wzywał do krytycznych studiów nad dorobkiem marksizrtiu i do Jego rozwijania. Z artykułów L. Laurata, P Kaana, z fragmentu pióra Mehringa (cytowanego wyżej), z biografii napisanej przez K. Korscha wyraźnie przebija niezbyt Jasno określony stosunek do Mar ksa. W odniesieniu do Lenina ta dwuznaczność jest jeszcze wię ksza. W owym czasie Suwarln jest przekonany, że śmierć Lenina oznacza Jakieś zerwanie, i przy tej opinii będzie się upierał Jeszcze znacznie później. Na Zachodzie nie dysponowano jeszcze wówczas podstawowymi materiałami do wiedzy o Leninie, owszem, niektóre z nich poznano bardzo późno; na przykład dokument dotyczący Le nina 1 CzK opublikowano w Moskwie dopiero w 1975 r.18 Można by wprawdzie przypomnieć, że przyjaciel Suwarina, Mikołaj Waleńtlnow, jeszcze grubo przed 1917 r., korzystając ze szczególnie dogod nych warunków, spotykał się z Leninem i odnotował główne rysy Jego osobowości, miernotę intelektualną, metodę „pracy". Znakomita książka Walentlnowa Moje spotkania z Leninem19 naświetla ciekawą metodę, którą tenże się posłużył, aby — choć był ignorantem — sklecić swój Materializm a empiriokrytycyzm. Spośród zawartych w niej długich wywodów wystarczy przypomnieć te oto słowa Lenina do młodego Walentlnowa: „Nie pamiętam Już, w związku z którym krytykiem marksizmu Plechanow powiedział mi kiedyś: . Otóż Ja uważam, że trzeba przy piąć asa karowego wszystkim, którzy poważą się tknąć marksizm, i nie będzie żadnego . (...) Dość późno uświadomiłam sobie znaczenie Marksa, a to dlatego, że w młodości nie interesowa łam się ani polityką, ani historią. Jeśli już musiałabym powiedzieć A> BC?D@AEm>G?7H> I?:ę=: B7m7GK M:H:9@DC9@L> KEM@ECK RDBENM:=: FC>HGE9=:DP
Krytyka literacka od dawna odgrywa istotną rolę w kształtowaniu życia intelektualnego we Francji. Dyskusje prowokowane wokół literatury często stają się zalążkiem pozwalającym na formułowanie nowych, ważnych pro blemów filozoficznych czy estetycznych. Niniejsza publikacja zawiera wybór artykułów prezentowanych na łamach „Esprit”, będącego jednym z owych „laboratoriów idei", które sta nowią doskonały przykład francuskiej żywotności intelektualnej. W proponowanym wyborze Czytelnik znajdzie eseje poświęcone twór czości Borysa Souvarine a, * Raymonda Arona, Jean-Paul Sartre’a, Maurice‘a Merleau-Ponty’ego, Claude'a Lóvi-Straussa, Georgesa Dumćzila, Paula Ricoeura, Mlchela Foucault, Georgesa Bataille’a — autorów, których dzieła i osobiste zaangażowanie wywarły głęboki wpływ na rozwój myśli dwudzie stego wieku.