Wieś a obrona Polski (materiał do przemówienia dla działaczy wiejskich)

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

KP

WI EŚ OBRONA POLSKI (MATERIAŁ DO PRZEMÓ­ W IENIA DLA DZIAŁACZY W I E J S K I C H )

OBÓZ ZJEDNOCZENIA N A R O D O W E G O O D D Z I A Ł P R O P A G A N D Y

Dla w yrażenia czynnego stosunku do spra­ w y zw iększenia siły zbrojnej Polski wszyst­ kie jednostki organizacyjne Obozu Zjedno­ czenia Narodowego winny zorganizować zbiórkę na Fundusz Obrony Narodowej. Z najdrobniejszych naw et składek po­ w stan ą sumy, któ re pozwolą na ofiarowanie w ojsku od społeczeństw a karabinów ręcznych i m aszynowych, granatników , działek i inne­ go sprzętu wojennego. O pow ziętych uchw ałach zbiórki na Fun­ dusz O brony Narodowej należy niezwłocznie zawiadom ić Oddział Propagandy 0 . Z. N. (W arszaw a, ul. M atejki 3), który udzieli, w ra ­ zie potrzeby, w szelkich dalszych informacyj co do sposobu przeprow adzania samej zbiorki.

M usim y bacznie cz n w ać Schodzim y się często p r z y ró ż n y c h ok azjach na w zaje m n e p o g w ark i. Taki już jest b o w iem zw yczaj, że czy to u sąsiada, czy w k ółk u rolniczym , czy n a ja r ­ m arku, czy c h o ć b y n a p la cu p r z e d kościołem lubim y ze s o b ą p o ro zm a w iać. P o ru sz am y ró ż n e sp ra w y i p o ­ trzeby , sk w a p liw ie n a d s ta w ia m y ucha, b y się d o w ie ­ dzieć, jakie tam w ieści idą zdalsza, z sz e rsz e g o świata. A w ieści te b y w a ją ró ż n o ro d n e i ró żn ie o p o w ia ­ dane. M ów ią n am one — cze g o z resztą z z a in te re s o ­ w an iem słucham y — często i o w o jn ach i o n ie z w y ­ kły ch w y d arzen iach . Taka w ieść, zw łaszcza, g d y o p o ­ w iad ający w sz y stk o „w ie" najdo kład niej, m oże n ie ­ raz tu i ó w d zie w y w o łać n a w e t popłoch. D obrze to jednak, że o tych w o jn ach i o n ie zw y k ły ch w y d a r z e ­ niach rad zim y m iędzy sobą. W ypadki b o w iem w d zi­ siejszych cza sa ch p ę d z ą n a p r z ó d z tak ą szybkością, że n ig d y nie w iadom o, co m oże b y ć na p rz y k ła d jutro. T rz e b a w ięc d o b rz e ze w sz y stk ich stro n nad słu ch iw a ć i z b ie g n ą c y c h w św iecie w y d a r z e ń w y c ią g a ć o d p o ­ w ied n ie wnioski. W św iecie zaś w chwili ob ecnej w re i to dość gw ałtow nie. N iedaw no toczyła się w o jn a włosko-abisy ń sk a w Afryce. Potem ro z p ę ta ła się, trw a ją c a do 3

dziś dnia, wojna domow a w Hiszpanii, a rów nocześ­ nie n a Dalekim Wschodzie zmagają się wojska japoń­ skie z Chińczykami. Słyszymy o ważnych w y d a rze ­ niach, jakie się naw et w bliskości nas dzieją. Coś w ięc jest, coś trzeszczy w świecie, coś się dzieje, na co my, Polacy, nie możemy ani oczu ani uszu zamykać. Bo i jakże? Nie jesteśmy przecież szczęśliwą w y ­ spą, zabezpieczoną dostatecznie ze wszystkich stron. Przeciwnie. Położenie geograficzne Polski jest takie, że musimy stale być czujni i baczyć na wszystko. Znajdujemy się między dwoma olbrzymimi państw a­ mi, zbrojącymi się z każdym dniem coraz więcej. Na organizację i karność narodu kładzie się w tych p ań ­ stw ach olbrzymi nacisk. Zorganizowana i jednolicie k iero w an a w ola ludzka ma tam znaczenie decydujące. Czyż to w szystko może być dla nas obojętne? Czyż nie musimy z całą uwagą czuwać, zwłaszcza, gdy sobie uprzytomnimy, że nie jesteśmy otoczeni przyjaciółmi?

Lud x A rm ią - Arm ia z ludem Jakież to wielkie szczęście, że mamy dziś czuwa­ jącą na straży ukochaną przez cały naród, bohaterską Armię. Jakże serdeczną czcią otaczać będziemy po w szystkie czasy pamięć Józefa Piłsudskiego, który tę Armię stw orzył i dał jej takie podstaw y rozwoju, że dziś w zbu dza ona dumę u swoich, a prawdziwy po­ dziw i szacunek u obcych. Z każdym rokiem widzimy jej olbrzymi postęp w e wszystkich dziedzinach, a rów ­ nocześnie widzimy coraz mocniejsze zacieśnianie w ięzów jedności m iędzy wojskiem a społeczeństwem. To piękne hasło „Lud z Armią — Armia z ludem" w e ­ szło już w k rew nas wszystkich i stało się jednym z czynników naszej siły. Ten czynnik w Polsce istnieje

i to jest m ocny, jasny płom ień naszej rzeczyw istości. A nie zaw sze tak by ło w naszej p rz e sz ło śc i h is to ry c z ­ nej. Józef Piłsudski c h a ra k te ry z u ją c e p o k ę p r z e d u p a d k ie m Polski, tak m. i. pisze: „...Naokoło w ojsko w zrastało, naokoło państw a budow ały siłą zbrojną, naokoło praca szła silnie i pewnie, podczas g d y w Polsce siła P aństw a, repre­ zentow ana p rzez w ojsko, stale upadała". Ale już o o k resie p o w sta n ia 1863 r. tak pisze: „Jeden z najpiękniejszych okresów , g d zie ż o ł­ nierz m ógł sią czuć w O jczyźnie, g d zie O jczyzn a żołn ierza pieściła i kochała i gdzie ofiary, na które naród sie narażał dla żołnierza, b y ły w ażniejsze, niż żołn ierz z siebie daw ać potrafił". Polska Odrodzona p ozostanie już w ierna tej tra­ d ycji zaw sze, b o g d y b y tego nie uczyniła z serca i z m ądrej myśli pań stw o w ej, to n a k a ż e Jej to insty nkt sa m o z a c h o w a w c z y narodu. S erce i m ą d ra myśl p a ń ­ stw ow a, a w ięc serce i rozum k ażą nam trw a ć w naj­ ściślejszej łączn ości z Armią. To b a r d z o w ażne. W d zi­ siejszy ch n o w o c z e s n y c h w o jn ach z a g ro ż o n e jest nie tylko w ojsko, ale i cały naród. I do o b ro n y musi sta ­ w ać cały n aród, z aw cza su do niej p rzy g o to w an y . R dzeniem narodu p olsk iego jest lud, ostoją i funda­ m entem n aszeg o Państwa jest w ieś. D latego też ten n a k a z s e rc a i ro zu m u jest dla nas s zcze g ó ln ie w ażn y i m u sim y sob ie to d o b rz e uśw iadom ić.

N akaz serca N akaz serca. Zdaje się, że tu nie m a najm n iej­ s z y c h w ątpliw ości. A rmia — to p r z e c ie w olbrzym iej w ięk szo ści nasi sy now ie i b racia, s y n o w ie chłopscy. 5

Czyż m o g lib y ś m y nie k o ch ać w ojska, g d y w nim taka m a s a n a s z y c h w ła s n y c h dzieci? Nie. Tu nie ma w ą t­ pliw o ści. M iłość do w ojska jest i ta m iłość będzie. S koro te n żołnierz, g d y b y zaszła p o trz e b a , ma p ie rw ­ s z y stan ąć , a m o ż e i gin ą ć w o b ro n ie niepodległości, to k tó ż o d m ó w iłb y m u serca? Tylko człow iek zgoła o b o ję tn y , zim n y n a w szy stko, albo w r ó g narodu. Ko­ cham y w ojsk o i d a je m y tem u w y r a z p rzy różnych okazjach : b ije m y b r a w a i w zn o sim y ra d o s n e okrzyki n a w id o k s p r a w n ie m a sz e ru ją c y c h oddziałów , z g o ­ r ę ts z y m s e rc e m i d um ą w słu ch u jem y się w w arkot s a m o lo tó w i z m o to ry z o w a n y c h oddziałów . To nas c iesz y i s z c z e rz e r a d u je i tak już b ęd zie na zaw sze.

N akaz rozum u Ale sam o serce, c h o ć b y i n ajg o rę cej bijące dla w ojska, to je sz c z e mało. Nie w y s ta rc z ą n aw et tak p ię k n e i p o tr z e b n e d o w o d y miłości w ojska, jak fundo­ w a n ie Armii sam o lo tó w , k a r a b in ó w m a szyno w ych i in­ n e g o s p r z ę tu w o je n n e g o . Ta p a trio ty c z n a ofiarność jest n ie w ą tp liw ie w y r a z e m i s e rc a i rozum u ze strony s p o łe c z e ń s tw a . W y raz em je d n a k nie pełnym , zw łaszcza g d y idzie o nas, o rolników , o ludzi wsi. Je d n o ra z o w ą ofiarnością, c h o ć b y n a w e t i znaczną, p o trze b Armii n ie zasp o k o im y . Pam iętajm y, że w now oczesnej w o j­ nie n ie w y s ta r c z y już n abój arm a tn i czy karabinow y i nie w y s ta r c z a sam żołnierz, c h o ć b y najlepiej w y ćw i­ c zo n y i u zb ro jo n y . Żołnierz stanie p ie rw s z y do o b ro ­ ny, ale za nim stanąć m usi p rzygotow an y cały naród. O tóż to w łaśn ie. C hodzi o to p rz y g o to w a n ie całe­ go n a ro d u , a p r z e d e w sz y stk im wsi, jako ostoi i fun­ d a m e n tu siły o b ro n n e j n a s z e g o Państw a. I tu nakaz r o z u m u — jeśli id zie o n a s z sto su n e k do Armii — mu6

sim y sobie d o b rz e uświadom ić. W czym że w ięc ten n a k a z m a się w pełni w yrazić? Śm iertelny nasz w róg, F ryd eryk Wielki, król p r u ­ ski, p o w ied ział jeszcze p rz e d 150 laty, że kto zdoła w ytw orzyć na miejscu, gd zie rósł jeden kłos — dw a k łosy żyta, ten w ięcej przyczyni się do p otęgi o jczy z­ ny, niż gd yb y zrobi! armatę. On też p ie rw s z y z p o ś r ó d k ró ló w ó w czesnej Europy zw iedził p ie rw s z ą lu d o w ą szkołę w Szwajcarii. Również on p ie rw s z y w Europie ro z p o c z ą ł b u d o w ę licznych szkół lu d o w y ch w P ru ­ sach. Wiemy dokładnie, jaka p o tę g a urosła później z tych zaro dkó w . M y w sz y sc y musim y dzisiaj dążyć ku potężnej Polsce, bo Polska m oże istnieć tylko jako Państwo sil­ ne i potężne. Dążenie ku takiej Polsce musi się u ja w ­ nić w y ra ź n ie w naszej p ra c y na k ażdy m polu. P raca zaś m usi b y ć tak sum ienną i dokładną, b y p lo n jej p o ­ dw oił się. U praw iajm y n aszą ziemię tak, aby w m iej­ sce dzisiejszych na p rz y k ła d dziesięciu sn o p ó w dała w tym sam ym m iejscu sn o p ó w dw adzieścia. H odujmy b y d ło tak, ab y k ro w a nasza d aw ała nam p o d w ó jn y udój. D okładajm y starań (a m am y w Polsce p rzykłady , że stać nas na to), a b y ilość szkół po w siach c z te ro ­ k ro tn ie w zro sła p rz y ró w n o czesn y m zw iększeniu licz­ b y dzieci u częszczający ch do szkół. A p rz y tym w szystkim p am iętajm y zaw sze, że te d w a p ierw iastki: ośw iata i gosp odarczy postęp są ze sobą n ierozerw al­ nie zw iązane. Ż adnego z nich p om inąć się nie da w d ą ­ żeniu ku w ielkiej i potężnej Polsce. Pocóż zresztą p o w o ły w ać się na p o w ie d z e n ie F ry d e ry k a Wielkiego? M am y p rz e c ie n ajbliższe nam w skazanie. W ódz n aszy ch sił zb rojnych p o w ied ział całem u s p o łe c z e ń s tw u w yraźnie: zjed n oczyć siły dla

wzm ocnienia podstaw obrony Polski! Realizacja tego wskazania, szeroko pojętego hasła obro ny Polski, w y ­ p row adzi nas z trudności zarów no kulturalnych, jak i gospodarczych. A trudności te są i to dość duże. J e ­ steśmy — jak to stwierdził ten sam N aczelny Wódz — zaniedbani na w szystkich polach. Dla w zm ocnienia p o d staw obrony Polski, musimy się z tego zan ie d b a ­ nia wydźwignąć. Musi się w ydźw ignąć p rz e d e w sz y ­ stkim wieś, która „żywi i broni".

N aczeln y W ódz d o ro ln ik ó w My m ożem y bardzo w ydatnie wzmóc siły o b ro n ­ ne Państwa. Żołnierz i rolnik — to po p rostu dwaj żoł­ nierze, na których Polska zaw sze może liczyć. Nie tyl­ ko dlatego, że praw ie każdy młodszy chłop jest r e ­ zerwistą. Chłop rolnik, naw et najstarszy, pow inien umieć stać się żołnierzem gospodarczym Polski. Na każdym polu i przy każdej pracy. Taki jest nakaz ro ­ zumu, który w naszym stosunku do wojska winien zaw sze odgryw ać pierw szorzędną rolę. Naczelny Wódz, M arszałek Edward Śmigły-Rydz, pow iedział na jednej z uroczystości w ojskowych w Poznaniu: „Gdy strzelec konny czyści konia i karabin, lub gd y patrol idzie na zwiady, to musi pracować z ta ­ kim przeieciem, dokładnością i oddaniem, jak gdyby zwycięstwo całej armii od tej jego\ pracy zależało". Tę głęboką myśl Naczelny Wódz przypomniał i nam rolnikom: „Gdy rolnik uprawia swą rolę musi swą czyn ­ ność tak wykonywać, jak g d yb y od tej jego pracy zależało w przyszłej możliwej wojnie wyżywienie całego wojska i Państwa",

Wielkie to słowa, n ad którym i trz e b a się d o b rz e I g łębok o zastanowić. Słowa N aczelnego Wodza, sk ie­ row an e bezpośrednio do nas.

Przyspieszyć postęp w rolnictwie G dy się tak zastanow im y głębiej, czy w szy stk o na w si jest w p o rząd k u , co w każdej chwili służyć m oże o b ro n ie n aszeg o Państwa, to p rz e k o n a m y się, że w ie ­ le rzeczy pozostaje nam jeszcze do zrobienia. Nie um iem y jeszcze zaw sze w iązać sw oich w y siłk ó w z p olity ką g o s p o d a rc z ą Państwa, p ro w a d z o n ą p o d k ą ­ tem w id zen ia in teresó w obroności. W eźmy naszą w ytw ó rczo ść rolniczą. M usim y p o ­ w iedzieć, że nie p o d ą ż a ona dość szy bko n ap rzó d . Z p o ś r ó d s z e re g u p a ń s tw Polska p o d w z g lę d e m z b io ­ r ó w na p rz y k ła d p s zen ic y zajmuje p ię tn aste m iej­ sce, a p o d w zg lęd e m zb io ró w żyta — osiem n a­ ste. Stanow czo za w oln e tem po w ro zw o ju n a ­ sz e g o rolnictwa! W zględy w yżyw ien ia i obronności wym agają p rzyspieszenia postępu. W d ziedzinie ro z w o ju w y tw ó rczo ści s u ro w c ó w w łó kienn iczych z w ie rz ę c e g o i ro ślin neg o pocho dzenia, w ojsko n a ­ sze zajęło b a r d z o czynną p o s ta w ę p rz e z p o p ie ­ ran ie o d s z e re g u lat tej w ytw órczości. A jed nak w y n ik jest za mały. W ro k u 1935 sp ro w ad ziliśm y n a p r z y k ła d w e łn y i jej o d p a d k ó w za 73 m iliony złotych. W edług o b e c n e g o p o s tę p u co do hodow li ow iec o sią­ gn iem y sam o w y starcz aln o ść za jakieś 100 lat. I tak jest je szc ze w całym s z e re g u dziedzin p r a c y n a wsi. Drogi i m osty p rz e w a ż n ie kiepskie, b r a k nam d o ­ statecznej liczby szkół i d o m ó w ludow ych, p r z y z b y ­ cie n a sz y c h p ło d ó w ro lnych n ap y ch a ją je szcze w w ie ­ lu w y p a d k a c h k ie sze n ie p o śred n icy , b o m y nie chce9

m y czy nie um iem y się porozum ieć, b y sp ra w ę tę u p o r z ą d k o w a ć . A p rzec ież to w szy stko w iąże się w tym w łaśn ie szerszy m znaczeniu z ob ronnością. W szak p o d c z a s w ojny k ażd a d o b rze u trzy m an a d r o ­ ga, k a ż d y m ost o d g ry w a ją doniosłą rolę, po zw ala jąc n a s z y b k ie p rz e rz u c a n ie w ojska z m iejsca na miejsce, O d te g o n ie ra z zależy zw ycięstwo. P o do bnie p r z e d ­ staw ia się sp ra w a ze szkołami, czytelniami, dom am i lu dow y m i, gdzie w y ch o w y w ać się pow inn o światłą, ś w ia d o m ą sw y c h zad a ń młodzież, p rzy szłych o b r o ń ­ ców. M a sw e znaczenie dla obronności i taka na p o ­ zór m niej w a ż n a spraw a, jak czystość w chatach. W b r u d z ie i niechlujstw ie nie w yrośnie dzieck o na z d r o w e g o , tę g ieg o o by w atela i żołnierza. Straw ią go c h o ro b y , a dobije nędza. Ileż tu dla ob ro nno ści kraju m o g ą zd ziałać n asze kobiety. Każdy n o w o w zn iesiony m o s t czy m o ste k na dro d ze polnej, każda czysto i w n ależy ty m stanie utrzym ana studnia, k a ż d e d r z e w k o za sa d z o n e p rz y drodze, k ażdy k oń d o b rz e w y h o d o w a n y i w ogóle k ażd y w ysiłek w celu p o d n ie ­ sienia g o s p o d a r s tw a — to w łaśnie p ra c a dla obrony.

Sum iennie i dokładnie W tej jedn ak p r a c y cechow ać nas musi dokład­ ność i sumienność, jak ow ego Strzelca ko n n eg o p rz y c z y s z c z e n iu konia czy karabinu. Na w id ok u m usim y m ieć to, co m oże b y ć jutro czy za rok czy n aw et za lat d w ad zieścia. Przystępując do b u d o w y m ostka m u ­ sim y b u d o w a ć tak, b y w razie p o trze b y w ytrzym ał on c ię ż a r arm at i g ro źn y ch czołgów. To w p ra w d z ie w y ­ m a g a w ięcej w ysiłków , więcej poświęcenia, ale jest trw ałe , m ocne, m o g ą ce służyć celom obronnym . Tak sam o d ro gi. P racu jem y naw et czasem p rz y nich, p rz y

ich napraw ie. Są p rz e c ie szarw arki, są d o d a tk o w e r o ­ boty. A jakże te drogi w yg lądają? P ow iadam y często, że koń z w ozem jakoś się p rzep c h a, ale nie b ud u je m y i nie n a p ra w ia m y d ró g w tym prześw iadczeniu , że ju­ tro m oże tę d y p o m a sze ru je w ojsko. Nie p ra c u je m y tu z m yślą o całości, nie w iąże m y sw ojego w ysiłku z in ­ te re se m o b ro n y Polski, k tó ra w ym aga, b y w ieś p olską corychlej w y d ź w ig n ą ć z zaniedbania.

Na fro n t — d© w a lk i z ciem n otę J e d n o m usim y so bie je d n ak uprzytom nić. Nie wydźw ig n iem y się z tru d n o ści g o sp o d arczy ch , nie p o d ­ niesiem y m aterialnie, d opó ki nie o d ro b im y z an ied b ań kulturalnych. Postęp w ośw iacie, to postęp w e w sz y ­ stkich dzied zin a ch życia na w si. Pod tym w zg lęd e m jesteśm y szczeg ólnie zaniedbani. Analfabetyzm czyli n ieu m iejętn ość czytania i pisan ia jest naszym najgroź­ niejszym w rogiem . Walka z nim to p ie rw s z y i św ięty o b o w ią z e k k a ż d e g o z nas. Nie p ow in ie n iść do w o j­ ska ani je d e n chłopak, k tó ry b y b y ł analfabetą. Dziś jest tak, że w ojsko musi s p o r y o d se te k re k ru tó w uczyć abecadła. Czy to jest w p o rząd k u ? Czy to nie jest u tru d n ien iem w ojsku pracy , g d y w ład ze w o js k o ­ w e muszą, o p ró cz fachow ego p rzeszk olenia, uczyć żo łn ierza ab ecadła? O ileż łatw iejszą b y ła b y p r a c a i dla w ła d z w ojsk o w y c h i dla żołnierza, g d y b y w ś ró d p o b o ro w y c h nie było ani je d n eg o anaflabety. Praca nasza w tym kierunku, jest jedną z najw ażniejszych prac dla obrony kraju. M usimy w a lczy ć w o g ó le z ciem notą, bo ona jest głów nym źródłem n ęd zy i za­ niedbania na w si. Tę w alkę trz e b a zaczyn ać o d p o d s ta w już w s z k o ­ le p o w szech nej. Brak nam d o statecznej liczb y szkół, 11

to praw da, ale z drugiej strony stać nas na to, aby w spólnym w ysiłkiem przyspieszyć w ydatnie p racę ośw iatow ą na wsi. Tu i ów dzie zaczynam y o tym sku­ tecznie m yśleć. Są w sie w Polsce, w których w yrosły p iękne szkoły z p ra c y rąk i z oszczędności chłopskiej. Są to rzeczy w cale znów nie tak tru d n e dla ludzi z otw artą głow ą. W ymagają tylko od nas dobrej, n ie­ złom nej, chłopskiej woli. Rozwój szkół i postęp w ośw iacie spraw ia, że i g o sp o d ark a, p rzy której dziś nie możem y często p o ­ w iązać końca z końcem , da nam na tym samym w a r­ sztacie rolnym d o b ro b y t i zadow olenie. N auka b o ­ w iem tw o rzy skarby narodu, a ośw iata rozprow adza te sk arb y po zagrodach chłopskich. Gospodarka za­ cofana rujnuje chłopa, natomiast gospodarka ośw ie­ cona, prowadzona z postępem, daje nam dobrobyt. W ie o tym zapew ne każdy z nas, należących do d o ­ b rz e prow adzonej spółdzielni, czytających p o ży tecz­ ne i w artościow e książki czy gazety; w ie o tym każda członkini Koła G ospodyń Wiejskich, która nieraz p rz e k o n ała się, że m ała kura starannie pielęgnow ana, częściej zaczyna gdakać o swoim dodatkow ym jajku, że ta p olska nieudojna krow a zaczyna w ięcej daw ać m leka naw et już w ów czas, gdy ją m yjem y i trzym am y w czystości, a cóż dopiero, gdybyśm y i karm ę zad a­ w ali praw id ło w o i p o dług miary.

W sk a za n ia J ó zefa P iłsu d sk iego — nakazem Takich p rzy k ład ó w m ożnaby przytoczyć b ardzo dużo. Ale i te, k tó re podaliśm y, w ystarczą, aby się n ad tym i spraw am i zastanow ić. I to zastanow ić g łęb o ­ ko. W szak w szystkie te p ra c e objęte są szeroko p o ję­ tym p ro g ram em o b ro n y Polski. Program to, jak widzi-

my, nie trudny i naw et w cale prosty, a zarazem naj­ w ażniejszy, bo od jego dobrego wykonania zależy siła obronna i w ielkość Polski. Ta siła Państwa, o którą tak szczególnie dbał za­ w sze O dnow iciel Polski, Zwycięski Wódz, M arszałek Józef Piłsudski. Była to Jego najgłębsza troska, by si­ ły obronnej Polski nie obniżyć, by ją wzmagać, by między Armią a społeczeństwem rosła najserdeczniej­ sza i trwała w ięż współpracy i zaufania. W najcięż­ szych chwilach, jakim był na przykład rok 1920, um iał Józef Piłsudski w niesłychanie trudnych w arunkach tę siłę obronną w całym narodzie w ykrzesać. I tak było aż po ostatnie dni Jego sław nego i w ielkiego żywota. Troska o tę siłę spow odow ała, że Sam w yznaczył Swojego N astępcę, aby nic z tego wielkiego dorobku nie zostało uronione, aby ten dorobek w dziedzinie obronności rósł i potężniał dla dobra i w ielkości Pol­ ski. Dziś, kiedy zbrakło Józefa Piłsudskiego, wskaza­ nia Jego są dla nas wszystkich nakazem. Ze w skazań tych w yw odzi się ów szeroko pojęty program obrony Polski.

Naczelny Wódz, M arszalek E dw ard Śmigły-Rydz, w zyw a Ktoż nam ten program wysunął? Któż to w e­ zw ał cały naród, by zgodnie stanął do w ykonyw ania tego na szeroką skalę przedstaw ionego program u obrony Polski? Nie kto inny, ale właśnie Ten, którego Zwycięski Wódz Narodu, Pierwszy M arszałek Polski Józef Piłsudski, w yznaczył Swoim następcą, w k tó re ­ go ręce przekazał pieczę i troskę nad m ocą obronną i siłą Polski. Józef Piłsudski wiedział, że ten w y p ró ­ bow any i nigdy w najcięższej służbie niezaw odny Je13

go najznakomitszy Żołnierz, potrafi zawsze czujnie baczyć i być przygotow anym na odparcie wszelkich niebezpieczeństw. On to, Naczelny Wódz, Marszałek Edward ŚmigłyRydz, w poczuciu pełnej odpowiedzialności za nasze siły obronne, wezw ał wszystkich Polaków do zjedno­ czenia się pod sztandarem obrony Polski. Widocznie o brachunek Naczelnego Wodza (obrachunek w szyst­ kich sił obronnych na w ypadek wojny) wypadł tak, że w ysunięcie tego program u stało się koniecznością. Za Armią bowiem, której postępy widoczne są z każ­ dym niemal dniem, musi jeszcze stać zorganizowana siła całego narodu. Tej siły nie było i o nią woła Na­ czelny Wódz w imię pełnego umocnienia naszej obronności.

C hcem y w sposób zorganizow any pracow ać dla P olski Czy m y wszyscy, my wielomilionowe rzesze ludu polskiego, którego wielkim Synem jest Naczelny Wódz, M arszałek Edward Śmigły-Rydz, usłyszeliśmy to Je g o wołanie? A jeśli usłyszeliśmy i zrozumieliśmy najgłębszą troskę, która spowodow ała to wołanie do nas, to jakąż daliśmy odpowiedź? Z apew ne ze szczerego serca odpowiedzieliśmy, że chcem y w sposób zorganizowany pracować dla Polski i że chcem y mieć w Polsce silną Armię oraz ład wewnętrzny, bo tylko w tedy Polska może istnieć, gdy będzie w niej silna Armia, ład wewnętrzny i zjedno­ czenie narodu. A więc usłyszeliśmy głos Naczelnego Wodza i na w ysunięty p ro gram obrony Polski odpowiedzieliśmy z najgłębszym uznaniem. Ale to jeszcze mało. Nie wy-

s ta rc z a tak czuć i p r a w d y te tylko uznaw ać. Trzeba, b y w e sz ły one w naszą krew, w n asze serca, w nasz m ózg, b y tow arzyszyły każdej naszej p racy , jaką na tym czy innym polu p ojed yń czo czy grom adnie p o ­ dejmujemy. Realizację w y su n ię te g o p rz e z N aczelnego W odza p r o g r a m u o b r o n y Polski p o d ją ł Obóz Zjednoczenia N arod ow ego. D eklaracja ideow o-p olity czn a O bozu stała się już dziś w łasn o ścią całego narodu. Z asady jej o d p o w ia d a ją nam w szystkim . Ostatnio w eszliśm y w o k re s p r a c O. Z. N., w o k res realizacji z a s a d De­ kla ra cji Lutowej.

W a elk a stola N a c z e ln e g o W o d za N ie d a w n o Szef Obozu Zjednoczenia N arodow e­ go, gen. Stanisław Skwarezyński, charak teryzując szcze g ó ło w iej o g ro m prac, p r z e d któ rym stoimy i n a ­ w iązu jąc do o b ro n n o ści Państw a, m. i. pow iedział:

„Armia i zorganizowany do twórczej pracy na­ ród są fundamentami wielkości i obronności Pań­ stwa. Stąd wynika wielka rola Wodza Naczelnego w życiu Państwa, w czasie wojny dowodzi On nie tylko armią na froncie, lecz musi umieć wyzyskać wszelkie możliwości gospodarcze, komunikacyjne i t. p. Państwa dla celów wojny". „Dzisiejsze warunki polityczne świata i koniecz­ ność bardzo szybkiego uruchomienia wojsk wszel­ kiego rodzaju do działań zbrojnych, wymagają w czasie pokoju silnego pogotowia wojennego Państaw. Ten stan rzeczy wzmaga już w czasie pokoju rolą i znaczenie Naczelnego Wodza. Autorytet Jego musi, być postawiony w Państwie tak wysoko, aby

31 . 111. 1928 .

Mu zapewnił decydu jący w p ł y w na w s z y s tk ie c z y n ­ niki, związane z przygotowaniem narodu i P a ń stw a do wojny. P ostać Jego musi być otoczona czcią, mi­ łością i entuzjazm em , nie tylko w ojska, ale i całego narodu

Id ziem y ku potężnej P olsce Wysunięto więc p rzed nami cel wielki i ogrom pracy, wskazanej przez Naczelnego Wodza. Serce i rozum nakazują nam stanąć karnie w szereg ach Obozu Zjednoczenia N arodow ego, który podjął się w ykonania tej pracy. Pamiętajmy, że ku potężnej Polsce nikt nas w y ­ godnymi drogam i nie zawiezie. Musimy ku niej dojść przez w łasny wysiłek, musimy na nią zapracow ać, w ywalczyć ją, walcząc śmiało i „z otwartą przyłbicą" naw et z największymi trudnościami. M arszałek Edw ard Śmigły-Rydz w ierzy, że ku ta ­ kiej Polsce dojdziem y, bo w ierzy w Polskę. W raz z N aczelnym W odzem w ierzy cały kraj, w ierzą m ilio­ now e rzesze chłopskie, k tó re idą ku tej now ej, p o ­ w stającej Polsce z poczuciem pełnej w sp ó ło d p o w ie­ dzialności za Jej siłę i w ielkość.

Dom P r a s y S. A. W a r s z a w a

j S 2JL-Ł