O ideowości i ideologii w architekturze i urbanistyce
 832133167X

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Adam Kotarbiński

O IDEOWOŚCI I IDEOLOGII W ARCHITEKTURZE I URBANISTYCE I

ARKADY

Adam Kotarbiński — ur. 3.12.1914 r. w Warszawie. Studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Dyplom w r. 1948 u prof. Bohdana Lacherta. Doktor (1969) i doktor habilitowany (1977) nauk technicznych w zakresie teorii planowania przestrzennego. Badacz, teoretyk, organizator prac naukowych, krytyk. Od lutego 1945 r. pracował w Biurze

Odbudowy Stolicy (BOS), później w Biurze Urbanistycznym Warszawy (BUW) w dziale pracowni badawczych. Stąd został oddelegowany do nowo utworzonego Instytutu Urbanistyki i Architektury (IUA). W r. 1958 zgodnie z wnioskiem organizacji zakładowych powołano go na stanowisko dyrektora IUA. Kierował Instytutem do r. 1962. Zrzekł się stanowiska, chcąc uzyskać większy bezpośredni udział własny w pracy naukowej. W r. 1974 w wyniku reorganizacji instytutów badawczych znalazł się w Instytucie Kształtowania

O IDEOWOSCI

I IDEOLOGII W ARCHITEKTURZE

I URBANISTYCE

ARKADA

O IDEOWOŚCI I IDEOLOGII W ARCHITEKTURZE I URBANISTYCE

Adam Kotarbiński

Wydawnictwo Arkady

Opiniodawca prof. dr hab. T. Przemysław Szafer Projekt graficzny okładki i stron tytułowych Zenon Januszewski

Redaktor mgr Sylwester Jabłoński Redaktor techniczny Bogumiła Sajek Korektor Bożena Kowszewicz

© Copyright by Wydawnictwo „Arkady", Warsaw 1985 ISBN 83-213-3167-X

SPIS TREŚCI

Wstęp

7

1. Idea, ideowość i ideologia. Wyjaśnienia pojęciowo-terminologiczne 11

2. Z rozważań nad architekturę i urbanistykę jako nowo­ czesnymi dziedzinami działania 14 Ustalenia umowne 14 Ideologia a organizacja 15 Architekci, urbaniści i inne podmioty 17 Interdyscyplinarna i koordynacyjna rola architektury i urbanistyki 23

3. Ideowe manifesty architektów i urbanistów Od Karty Ateńskiej do Deklaracji Warszawskiej Karta Ateńska 32 Karta Machu Piechu 39 Deklaracja Warszawska 43 Realizm socjalistyczny 48 Polskie „karty zadań i obowiązków” 58

4. Ocena stanu urbanistyki i architektury

31 31

122

Uwagi wstępne 122 Ogólna ocena realizacji urbanistycznych i architektonicznych 123 Kadry 124 Organizacyjna i prawna sytuacja urbanistyki i architektury Budownictwo — mieszkania — usługi 130 Przemysł 133

127

5

Transport 134 Wieś i rolnictwo 136 Architektura krajobrazu 140 Rekreacja 142 „Rewaloryzacja" 145 Badania na użytek urbanistyki i architektury

Zakończenie

148

Wykaz autorów zdjęć

154

146

WSTĘP

Nazwy użyte w tytule niniejszej pracy należą do słów różnoznacznych. Nie wszyscy rozumieją je tak samo. Chcąc uniknąć nieporozumień, powinniśmy zatem umówić się, ja­ kie treści będziemy przypisywali tym nazwom. Zgódźmy się - przynajmniej na wstępie - używać nazw w znaczeniu raczej utartym niż w dokładniejszym, lecz wyma­ gającym zawiłych wyjaśnień. Na uściślenia przyjdzie czas, gdy będziemy wspólnie zorientowani w tym, o co właściwie chodzi. Zgodnie z takim zamierzeniem przeznaczymy pierw­ szy rozdział na ustalenia pojęciowo-terminologiczne doty­ czące idei, ideowości i ideologii, posługując się ogólnie dostępną encyklopedią polską. Zaproponujemy także pewne zasady uznawania cudzych postaw za ideologiczne lub po­ zbawione cech ideowych, zwalczania idei uznanych za mylne i obrony swoich przekonań. W drugim rozdziale zajmiemy się przedstawieniem archi­ tektury i urbanistyki jako nowoczesnych dziedzin działania, które uformowały się w historycznym procesie społecznego podziału pracy. Nie sam proces tworzenia się tych dziedzin będzie skupiał naszą uwagę, lecz jego rezultat. Zajmiemy się więc zagadnieniami struktury tych dziedzin, co może nam dopomóc do wspólnego ich oceniania. Rozdział trzeci przeznaczymy na przegląd kilku kolejnych deklaracji ideowych, które wywarły największy wpływ na kie­ runki rozwoju myśli architektonicznej w Polsce i w wielu innych krajach. Autor nie ma żadnych podstaw do uważa­ nia się za erudytę w tej materii, toteż przyznaje się do pe­ wnego osobistego nastawienia w swojej relacji. 7

To osobiste nastawienie uwydatni się w rozdziale czwartym. Autor poda w nim swoje sugestie co do kierunku, który po­ winno się nadać architekturze i urbanistyce w Polsce. Bę­ dą tam także uwagi dotyczące teorii architektury i urbani­ styki; teoria bowiem powinna stanowić przekładnię ideolo­ gii na działania praktyczne i kierować je na drogę dobrej roboty. Jeżeli rozważania ideologiczne i teoretyczne nie mają być pustosłowiem, to należy sobie zdać sprawę z tego, w ja­ kich warunkach ma nastąpić zastosowanie wniosków, które z tych rozważań wynikają. Dlatego rozdział ostatni zawiera próbę krytycznej oceny stanu architektury i urbanistyki w Polsce na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesią­ tych. Jest to ocena, której autor dokonał jako pracownik maleńkiej komórki Polskiej Akademii Nauk, komórki mery­ torycznie podporządkowanej Komitetowi Architektury i Urba­ nistyki PAN, mianowicie Zespołu Badawczego Architektury i Urbanistyki PAN. Autor był jednocześnie sekretarzem nau­ kowym tegoż Komitetu. Dało mu to możność dosyć wielo­ stronnych kontaktów z wybitnymi i wysoce kompetentnymi przedstawicielami urbanistyki i architektury oraz zaznajo­ mienia się z poglądami i ocenami dominującymi w tym środowisku. Na' tej podstawie zredagował rozwiniętą wer­ sję oceny, z której pochodzą teksty wykorzystane do końco­ wego rozdziału ze skrótami i innymi zmianami adaptacyj­ nymi na potrzeby niniejszego eseju. Jest to ocena przepro­ wadzona zgodnie z założeniem rozdziału drugiego, to zna­ czy pod kątem architektury i urbanistyki jako dziedzin dzia­ łania. Niniejszy szkic powstał w okresie dużego nasilenia dysku­ sji nad naprawą Rzeczypospolitej. Autor uznał, że zwłasz­ cza w tej sytuacji i wobec spodziewanych jej twórczych na­ stępstw opowiadanie o ideologii bez oceny stanu w oma­ wianych dziedzinach byłoby sianiem plewy. Chodzi prze­ cież o konkretne wnioski. Nie wszystkie jednak stwierdzenia zawarte w ocenie pro­ wadzą do wniosków dostatecznie sprecyzowanych jako wskazówki dotyczące dalszych działań. Niektóre sytuacje 8

wymagają sformułowania wniosków stanowczych. Z innych wynikają wnioski oczywiste, nie wymagające dopowiedzenia. Często jednak trzeba poprzestać na samej diagnozie lub na wnioskach ogólnikowych, ponieważ dokładniej określo­ ne środki zaradcze muszą być na nowo przemyślane. Tytuł niniejszego eseju może odstręczać kogoś, kto rozwa­ żania o ideologii uzna z góry za drętwą mowę. Autor prze­ to zaproponował sporo ilustracji. Ich zestaw podzielił na części luźno związane z określonymi rozdziałami i stanowią­ ce zgrupowania tematyczne, które zaleca do przeglądu łącznie ze zwięzłymi podpisami.

1. IDEA, IDEOWOŚĆ I IDEOLOGIA. WYJAŚNIENIA POJĘCIOWO-TERMINOLOGICZNE

„Ideowość” i „ideologia” to najwyraźniej pochodne od nazwy „idea”. Cóż więc ta nazwa znaczy? Wielka encyklopedia powszechna PWN podaje najpierw, że „idea" — w rozumieniu potocznym — to „myśl, wyobra­ żenie, pojęcie, koncepcja, pomysł: zasadnicza myśl prze­ wodnia twórczości naukowej, artystycznej lub działalności politycznej". Jest to więc szerokie pole znaczeń, co potrak­ tujemy jako zgodę na zajmowanie się wszystkimi tego ro­ dzaju przejawami w architekturze i urbanistyce jako ideami lub ich istotnymi składnikami. Z kolei czytamy, że »„idea” to „równoznaczpik terminu „ideał”«. A pod hasłem „ideał” czytamy, że jest to termin oznaczający „najwyższy cei postępowania jednostki lub zbiorowości w jakiejś dziedzinie, któremu podporządkowane jest całe postępowanie w danej dziedzinie”. To znaczenie zapamiętajmy, gdyż będzie ono bardzo przydatne później. Nie zapominajmy jednakże o innych znaczeniach, jak „stan rzeczy uznany za doskonały w danym zakresie lub wzór do­ skonały jakiejś klasy przedmiotów czy zjawisk'* albo „kon­ cepcja niezmiernie trudna lub niemożliwa do realizacji w rzeczywistości". Te znaczenia będą również potrzebne. Nie będziemy natomiast zagłębiali się w dalsze informacje encyklopedyczne o różnych innych znaczeniach. Ideowość to niewątpliwie jedna z cech, które można przy­ pisywać czemuś lub komuś, jeżeli są do tego powody, więc także wszystkim wyżej wymienionym poprzednio przejawom działalności i wszystkim osobom lub grupom ludzkim. 11

Sprawa jest trudniejsza, gdy chodzi o ideologię. Czego bo­ wiem trzeba, ażeby postawy ideowe ludzi i idee tworzyły ideologię? Wielka encyklopedia powszechna PWN podaje na pier­ wszym miejscu taką oto definicję ideologii: „Całokształt idei i poglądów na świat i życie społeczne właściwy danej klasie (warstwie, grupie) społecznej w danych warunkach historycznych, ukształtowany jako odbicie jej bytu społecz­ nego i służący do wyrażania i obrony jej żywotnych intere­ sów, do utrwalania, przekształcania lub zniesienia istnieją­ cych stosunków społecznych". Taka definicja odpowiada temu, czym chcielibyśmy się bli­ żej zająć. Warto jednak zwrócić uwagę na inne znaczenia terminu „ideologia", mianowicie takie, że „ideologia" to „idee i poglądy jakiejś klasy (warstwy, grupy) społecznej zawierające — w wyniku uwarunkowań społecznych — ele­ menty deformacji rzeczywistości lub stanowiące jej znie­ kształcone, zmistyfikowane odbicie". Ideologia w tym zna­ czeniu bywa środkiem do zachwaszczania mózgów. Autorzy przytoczonych sformułowań encyklopedycznych przy­ pisują ideologie tylko podmiotom zbiorowym, jak warstwy lub grupy społeczne. W naszych natomiast rozważaniach trzeba sobie zapewnić także możliwość rozpatrywania po­ staw i działań poszczególnych osób, zwłaszcza takich, któ­ re tworzą wzorce ideowe dla innych, albo też szczególnie wyraźnie reprezentują podmioty zbiorowe. I jeszcze jedna sprawa. W potocznym rozumieniu ideowość i postawę ideową uważa się na ogół za godną szacunku przynajmniej wówczas, gdy się o niej rozprawia teoretycz­ nie i przy tym moralizuje. W praktyce wygląda to inaczej. Za ideowość wyróżnia się i nadaje zaszczyty, ale za ideowość również wiesza się ludzi i rozstrzeliwuje. Rzecz w tym, jaka ideowość i z czyjego punktu widzenia podlega ocenie. W wyniku rozważań nad tq dramatyczną sprawą wylania się taka oto propozycja. Bądźmy tolerancyjni. Obejmijmy pojęciem ideowości wszystkie takie postawy, w których moż­ na stwierdzić powiązania z określonymi ideologiami, pocią­ gającymi za sobą takie czy inne dyrektywy postępowania 12

w sytuacjach społecznie nieobojętnych. Dopiero przy takim założeniu podejmujemy próbę oceny ideowości. Nie chcemy nikomu pochopnie odmawiać ideowości, ale mamy prawo do przeciwstawiania się działaniom podejmowanym z wro­ gich pozycji ideowych. Bądźmy tolerancyjni, lecz jednocześ­ nie starajmy się o możliwie najpełniejszą świadomość tego, do czego i jak mamy zmierzać. Warto zauważyć, że rozmaite poczynania mogq być następ­ stwem zamierzeń nie w pełni świadomych, podejmowanych „na wyczucie" i dalekich od jakichkolwiek formalizacji. By­ wa tak, że sprawca nie potrafi jasno wyrazić motywów swe­ go czynu albo podaje motywy nieprawdziwe, czasem kłam­ liwe. Dlatego nie musimy polegać na słowach, aby uprzy­ tomnić sobie, co sprawca miał w zamyśle. Musimy jednak­ że pamiętać o tym, że wyraz dzieła architektonicznego nie tkwi w budynku tak jak beton, cegła czy żelazo. Zależy on zarówno od właściwości budynku, jak od przygotowania oraz nastawienia obserwatora. Podobnie jest z dziełami urbanistyki. Obserwując jakieś dzieło urbanistyczne czy architektonicz­ ne powinniśmy wziąć pod uwagę, że ci, którzy je wykonali, działali w warunkach ograniczających ich swobodę i moż­ liwości pełnego urzeczywistnienia zamierzeń. Tak jest z re­ guły. Wielu wybitnych architektów dawało wyraz swym poglądom nie tylko za pośrednictwem projektów i wzniesionych obiek­ tów, lecz także w swoich koncepcjach teoretycznych. Two­ rzyli wokół siebie większe lub mniejsze kręgi wyznawców, powstawały, rozwijały się i zamierały różne szkoły afiszu­ jące się rozmaitymi nazwami, hasłami, wezwaniami, pro­ klamacjami. Obszerny to temat. Tutaj musimy ograniczyć się do przypomnienia kilku zaledwie faktów, w których wi­ dzimy ważne powiązanie ideologiczne z obecną sytuacją w urbanistyce i architekturze na świecie i w Polsce. Oczywi­ ste, że najbardziej obchodzą nas sprawy polskie, ale nie­ podobna ich oderwać od tendencji europejskich i świato­ wych. 13

2. Z ROZWAŻAŃ NAD ARCHITEKTURĄ I URBANISTYKĄ JAKO NOWOCZESNYMI DZIEDZINAMI DZIAŁANIA

Ustalenia umowne

Autor sądzi, że trzeba zapobiec nieporozumieniom, które mogą być spowodowane nieostrościq pojęć urbanistyki i architektury. Nawet w środowisku urbanistów i architek­ tów trwajq na ten temat przewlekłe spory. Majq one nie­ stety konsekwencje nie tylko teoretyczne, ponieważ wpływa­ ją na decyzje organizacyjne o dużym znaczeniu praktycz­ nym, wtedy zwłaszcza gdy chodzi o rozgraniczenie kompe­ tencji. Wydaje się, że można dojść jednak do zgodnych wy­ ników, wychodzqc z różnych założeń. Rozważania w tej materii skłaniajq autora do następujqcej propozycji. Przyjmijmy, że urbanistyka i architektura sq to dwie spo­ krewnione dziedziny, które w określonych warunkach ukształtowały się jako dziedziny działania w społecznym po­ dziale pracy. Będziemy więc mówili o dzisiejszej architektu­ rze i urbanistyce w Polsce. Z tak określonego stanowiska niech nam będzie wolno spojrzeć, w miarę potrzeby, w do­ wolną stronę i na dowolnq odległość w przestrzeni i w czasie. Na ogół w Polsce dostrzega się w powszechnym rozumie­ niu pewne dominanty obydwu tych dziedzin, a mianowicie, że architektura jest poświęcona przede wszystkim kształto­ waniu budynków i ich zespołów, urbanistyka zaś kształto­ waniu obiektów znacznie rozleglejszych, głównie zaś miast i innych form osadniczych. Podkreślona tu różnica przestrzennej skali przedmiotów, którymi się te dziedziny głównie zajmuję, pociąga za sobą odmienność problematyki, metod działania i struktur orga14

nizacyjnych oraz inne różnice między architekturę i urbani­ styką. Odróżnienie dziedzin przez wskazanie ich odmiennych do­ minant nie wystarcza do ich rozdzielenia. Nawyki klasyfika­ cyjne skłaniają nas zwykle do poszukiwania rozgraniczeń wyraźnych i ostrych. Możemy jednak poniechać nadmierne ­ go trudu. Nie to bowiem jest najważniejsze, jak przebiega granica między dziedzinami, lecz to, jak te dziedziny prze­ nikają się, uzupełniają i wspomagają wzajemnie. Takie bo­ wiem przenikanie się dziedzin prowadzi do cennej interdy­ scyplinarności, która tworzy nowe wartości, nieosiągalne w warunkach rutynowego zasklepiania się poszczególnych dziedzin. Jakie stąd wynikają wnioski w odniesieniu do urbanistyki i architektury? Takie, że teoretycznie nic nie stoi na prze­ szkodzie, by architektoniczne kategorie kształtowania prze­ strzeni ogarnęły również obiekty drobne, jak sprzęty, i bar­ dzo duże, jak połacie regionów lub nawet całych rozleg­ łych krajów. Już znamy przecież takie dziedziny, jak archi­ tekturę wnętrz, architekturę okrętów i architekturę kraj­ obrazu. Teoretycznie również nic nie stoi na przeszkodzie, by pro­ blemy traktowane w urbanistyce na dosyć wysokim stopniu syntezy opierały się na przesłankach sięgających głęboko, do zjawisk drobnych, elementarnych, a także, by scalały się w formie syntez jeszcze ogólniejszych, dających podstawę do kształtowania wielkich przestrzeni.

Ideologia a organizacja Architektura i urbanistyka są dziedzinami zasługującymi na to, by poddać je dogłębnej analizie przy użyciu metod wy­ pracowanych już w badaniach systemowych, prowadzonych nad różnymi skomplikowanymi całościami. Okazuje się jednak, że na razie nie mamy tego rodzaju rezultatów naukowo-badawczych, które można by tutaj przedstawić, autor zaś zmuszony jest podjąć ryzyko wypowiedzi szkicowej. Będzie oparta na rozważaniach i obserwacjach własnych, które przebiegają dwoma torami. ts

Jedne z nich zmierzają do uporządkowania pytań, które nie­ odparcie nasuwają się przy każdej próbie metodycznego scharakteryzowania dowolnej dziedziny działania, a następ­ nie do uzyskania umotywowanej odpowiedzi na te pytania. Jakież to pytania? Oto one: Kto (lub co) działa? Z jakiego powodu działa? W jakim celu? Na co oddziałuje? Jak działa? W jakich warunkach? Działający podmiot może być jednostką lub zespołem. Po­ wód może być prosty i jednorodny lub stanowić syntezę i wypadkową różnych bodźców. Cel może być cząstkowy i pośredni, ale też może być celem nadrzędnym, scalającym cele cząstkowe i pośrednie. Narzędzie może być pojedyn­ czym, prostym przyrządem, ale może też wymagać użycia skomplikowanych zespołów i podzespołów — i tak dalej. W każdej z wymienionych kategorii skrupulatny scjentysta mógłby dokonać rozbudowanej klasyfikacji. Zaniechajmy tego, trochę z szacunku dla porządnej roboty klasyfikacyj­ nej, która jest cennym elementem naukowości, a trochę dlatego, że nie o takie uporządkowania zabiegamy w ni­ niejszym szkicu. Starajmy się natomiast wypatrzeć w urba­ nistyce i architekturze łańcuchy sprawcze, w których zauwa­ żamy określone powiązania pomiędzy określonymi podmio­ tami, przyczynami ich działań, celami, przedmiotami, spo­ sobami i warunkami działania. Jest to właśnie ten drugi tor rozważań i obserwacji. Jego dotychczasowe wyniki wyrażają się w ocenie stanu archi­ tektury i urbanistyki przedstawionej w ostatnim rozdziale. Rozważania nad strukturą architektury i urbanistyki jako dziedzinami działania mogą się wydawać zbędne z punktu widzenia ideologii. Jednakże osiągnięcie celu wyznaczonego ideowo wymaga konsekwentnego realizowania celów po­ średnich. Zwykle stajemy przed koniecznością dokonania wyboru spośród kilku celów pośrednich i podjęcia decyzji co do sposobu działania. Wybór celów pośrednich i sposo­ bów postępowania ma pierwszorzędne znaczenie i c?ęsto wywołuje wiele dyskusji, sporów i konfliktów. Jedno wszakże jest pewne: nie da się osiągnąć ideowego celu nadrzędnego, jeżeli wkracza się na drogi prowadzące 16

w zupełnie innym kierunku. W trudnych warunkach trzeba nieraz omijać nieusuwalne przeszkody, zbaczając w lewo lub w prawo, a nawet kluczyć w tę i ową stronę. Są to oko­ liczności niesprzyjające. Trzeba przy tym świadomie trzymać się wytyczonego kierunku. Oto więc wniosek: jeżeli architektura i urbanistyka mają spełniać stawiane przed nimi wymagania ideologiczne, to wymagania te muszą przybierać formę konsekwentnych działań. Obydwie te dziedziny muszą więc być sprawnie zorganizowane. Z ideologicznego punktu widzenia jest bar­ dzo istotne, jak one pod tym względem przedstawiają się obecnie i jak być powinno.

Architekci, urbaniści i inne podmioty Wśród podmiotów działających w architekturze i urbani­ styce dostrzegamy najpierw ludzi do tego powołanych za­ wodowo, a więc architektów i urbanistów. To oni są w pierwszej kolejności odpowiedzialni za to, co dzieje się w ich specjalnościach. Oni też są autorami owych dekla­ racji i programów ideologicznych, o których będziemy mó­ wili. O ile jednak w sferze myśli, programów ideowych, kon­ cepcji i pomysłów mają oni w zasadzie nieograniczone pole manewru, o tyle w sferze realizacji są na ogół bardzo uzależnieni od rozmaitych mocodawców. Architekci i urba­ niści rzadko kiedy są nakładcami środków na zadania, które podejmują, mianowicie tylko wtedy, gdy budują dla siebie. Obcy zaś nakładca — płaci i wymaga. Najbardziej ogólnie można powiedzieć, że architekci i ur­ baniści pełnią służbę dla społeczeństwa. Do . takiego sa­ mego stwierdzenia mają prawo uczciwie pracujący przed­ stawiciele wszelkich zawodów. Ze względu na ideologię trzeba jednak przypomnieć i o tym, że w społecznym po­ dziale pracy każdy ma prawo wyciągać ze swej działalności korzyści dla siebie, jeśli zaś chodzi o społeczeństwo, to jego interesy najczęściej stanowią splot konfliktów, wśród któ­ rych dobro społeczne może być osiągnięte tylko pod wa­ runkiem rozumnych i trudnych kompromisów." 17

Zgódźmy się na to, źe architekt i urbanista tak samo chcą zarobić i osiągnąć osobisty sukces zawodowy, jak to ma miejsce w innych dziedzinach. Nie dziwmy się wobec tego, że ich działalność jest tym bardziej uzależniona od tych, którzy ich robotę zamawiają i opłacają. Ludzie są różni. Ideowcy i oportuniści. Pryncypialni i kom­ promisowi. Twórcy i naśladowcy. Nowatorzy i rutyniarze. Jeden nie przyjmie zamówienia wbrew swemu sumieniu, choćby za to miał być szykanowany. Drugi sfabrykuje bu­ dowlany dziwotwór wbrew sztuce architektonicznej, ale zgodnie z kaprysem klienta, a jeszcze weźmie łapówkę. Je­ den będzie z wysiłkiem dopracowywał się możliwie najlep­ szego rozwiązania, Chociaż to go nie zadowala z punktu widzenia norm wynagrodzenia. Drugi „odwali” robotę tylko tak, by była w terminie, zgodna z normami i nadająca się do przyjęcia przez odbiorcę. Niewątpliwie architekci i urbaniści są to — poza nielicz­ nymi wyjątkami — ludzie uczciwi i w swoim zawodzie kom­ petentni. Dlatego pierwszorzędne znaczenie mają warunki ich pracy. W tej sprawie architekci i urbaniści mają wiele do powiedzenia, ale ostateczne decyzje do nich nie nale­ żą. Nie mniej ważna jest liczebność architektów i urbanistów w stosunku do zadań, które wymagają ich kompetencji. Jeśli jest ich za mało, wówczas ich zadania przejmują lu­ dzie w tych zawodach niedokształceni, co przeważrtie daje złe skutki. Architekci i urbaniści polscy są zrzeszeni w dwóch stowa­ rzyszeniach: Stowarzyszeniu Architektów Polskich (SARP) i Towarzystwie Urbanistów Polskich (TUP). Obydwa stowarzyszenia mają swe wieloletnie tradycje: SARP jest kontynuacją Związku Stowarzyszeń Architektów Polskich założonego w roku 1929, TUP zaś istnifeje od 1923 r. Obydwa stowarzyszenia współpracują z władzami państwo­ wymi, licznymi instytucjami i organizacjami, prowadzą in­ tensywną działalność szkoleniową oraz informacyjną. Orga­ 18

nizują liczne konkursy krajowe i umożliwiają udział twórców polskich w konkursach zagranicznych. Współpracują z za­ granicznymi pokrewnymi zrzeszeniami, należą do niektó­ rych organizacji międzynarodowych. Ta szeroka działalność uzasadnia ich status stowarzyszeń wyższej użyteczności publicznej, dotowanych przez państwo. Stowarzyszenie Architektów Polskich jednoczy architektów na zasadzie przynależności do tego samego zawodu, po­ świadczonej dyplomem wyższej uczelni architektonicznej. W tym stowarzyszeniu, opartym na szerokiej jednolitej bazie zawodowo-społecznej, tworzą się grupy bardziej wyspecja­ lizowane. Towarzystwo Urbanistów Polskich jednoczy ludzi w różny sposób zainteresowanych urbanistyką i planowaniem prze­ strzennym, wśród których architekci stanowią grupę naj­ liczniejszą, przeważnie należąc również do SARP. Towa­ rzystwo słusznie zmierza do wzmocnienia swej roli jako formy współdziałania interdyscyplinarnego. Jednocześnie To­ warzystwo stara się o wprowadzenie kategorii „urbanista” lub „planista przestrzenny" do listy zawodów wykonywa­ nych, a także o uznanie „urbanistyki” jako zawodu wy­ uczonego. Ludzie, którzy stawiają architektom i urbanistom konkretne zadania i dysponują środkami na wykonanie swoich za­ mówień, tworzą urozmaiconą listę zleceniodawców indy­ widualnych i zbiorowych. Najpierw zajmijmy się tymi, którzy tworzą tzw. sektor go­ spodarki nieuspołecznionej. Bardzo liczna jest rzesza inwestorów prywatnych. Budują oni sobie domy mieszkalne, budynki gospodarcze, garaże itp., zależnie od tego, na co ich stać. Są wśród nich in­ westorzy zamożni, nie zawsze dysponujący środkami uzyska­ nymi w granicach uczciwości, których stać na duże nakłady i komfort. Na szczęście poziom gospodarczy kraju podniósł się o tyle, że spora liczba osób rzetelnie zarabiających może już sobie pozwolić na własne domy mieszkalne i urzą­ dzenia gospodarcze. Na ogół jednak budowę rozciąga się na lata z powodu braku pieniędzy na inwestycje skoncen­ 19

trowane w czasie bądź wobec trudności w uzyskiwaniu materiałów. Jest wreszcie znaczna liczba osób, które podejmują budo­ wę ze znacznym ryzykiem i wysiłkiem, ograniczając swoje zamierzenia budowlane do rzeczy najpotrzebniejszych, oglą­ dając każdą złotówkę i wypatrując okazji do korzystnego nabycia materiałów. Wspominamy o tym dlatego, że wszyscy ci inwestorzy mają na względzie przede wszystkim własny interes — i nic w tym dziwnego. Kształtuje się przy tym dość wyraźna hierarchia potrzeb. Na pierwszym miejscu są pod­ stawowe potrzeby bytowe: chodzi o najlepszy rezultat prak­ tyczny w granicach ekonomicznego potencjału właściciela. Drugie miejsce zajmują sprawy estetyki architektonicznej, pojmowanej według upodobań inwestora. W trzeciej kolej­ ności dopiero chodzi o estetykę z punktu widzenia kogoś z zewnątrz, a właściciel zazwyczaj chce „pokazać się” są­ siadom i ludziom ze swej sfery, czymś się odróżnić i wy­ różnić. Na czwartym miejscu znajdują się kwestie harmo­ nizowania własnej nieruchomości z otoczeniem — i naj­ częściej traktuje się je jako błahe. Sprawa poziomu archi­ tektonicznego, ocenianego według kryteriów wysublimowa­ nych w przodujących kręgach architektoniczno-urbanistycz ­ nych, na ogół nie ma znaczenia. Jest to spowodowane prze­ de wszystkim niewiedzą. I wtedy dobrze się składa, jeśli wy­ konawca jest dobrym architektem lub reprezentuje tradycje budowlane sięgające budownictwa ludowego i rzetelnego, a bezpretensjonalnego rzemiosła. Klęska zaś następuje wtedy, gdy'majster budowlany lub architekt postara się dla klienta o modną ekstrawagancję albo inny cudotwór. Przegląd wyników nowego budownictwa indywidualnego w kraju uzasadnia tezę, źe przedstawiona tutaj hierarchia za­ gadnień jest typowa i dominująca. Świadczy ona o tym, że przekonanie ludności o potrzebie społecznego działania w kwestiach ładu przestrzennego jest jeszcze słabe. Przeja­ wia się głównie dbałość o „własne podwórko” z dużą obojętnością na to, czy instytucje uspołecznione będą zdol­ ne powiązać jakoś interesy jednostkowe w całość, dającą wartościowe efekty społeczne. 20

Z kolei zajmijmy się tymi, którzy sq objęci kategorią gospo­ darki uspołecznionej. Inwestorzy działający bądź z ramienia instytucji uspołecznionych, bądź jako same instytucje uspo­ łecznione tworzą różnorodne formy organizacyjne powsta­ jące i zmieniające się w pionowym (działowo-gałęziowym) układzie gospodarki narodowej, w jej układzie poziomym (terenowym), na skrzyżowaniach tych układów i na róż­ nych szczeblach hierarchicznych. Sq to władze centralne, ich organy i służby, władze terenowe ze swoim aparatem, zrzeszenia i zakłady pracy, stowarzyszenia twórcze i zawo­ dowe itp. Nie będziemy więcej wdawali się w ich trudną sy­ stematykę. Zwrócimy natomiast uwagę na problem związa­ ny z tym, że są to podmioty działań zbiorowych, że wszyst­ kie uczestniczą w zadaniach urbanistyki i architektury i że reprezentują interesy społeczne. Każdy taki podmiot zbiorowy musi jakoś zadbać o swoje miejsce w przestrzeni i w ten sposób wchodzić na teren działalności urbanistycznej i architektonicznej. Powstaje przy tym sporo konfliktów i sytuacji, w których racje różnych zainteresowanych stron muszą być starannie wyważone. Nieraz zaspokojenie interesu grupowego okazuje się dobrym lub optymalnym wyjściem z sytuacji ze względu na korzyści ogólnospołeczne. Ale relacja między interesem społecznym i interesem grupowym nie zawsze jest wyraźna i bezsporna, zwłaszcza gdy wchodzą w grę względy poli­ tyczno-społeczne i ekonomiczne. Uwydatnia się to wtedy, gdy wszystkie zainteresowane stro­ ny reprezentują jakiś rzeczywiście uzasadniony interes spo­ łeczny. Niejeden wpływowy działacz uważa, że do jego obowiązków społecznych należy wykonanie podjętych zadań bez oglą­ dania się na ewentualne konflikty zewnętrzne, bez ustępstw na czyjąś korzyść. Zajmuje więc stanowisko świadomie stronnicze w przekonaniu, że druga strona powinna dbać o swoją rację, jeśli ja ma i potrafi jej dowieść przed nad­ rzędną instancją koordynującą i rozstrzygającą. Na ogół tak bywa, że silnemu łatwiej jest zrealizować swoje cele niż słabemu. Toteż obrońcy wielostronnych racji urbani­ 21

stycznych i architektonicznych często znajdują się na po­ zycjach straconych. Przykłady wykorzystywania lub nawet nadużywania pozycji zajmowanej w strukturze ekonomiczno-społecznej spotykamy m.in. w dziedzinie uspołecznionych form rekreacji. Ośrodki wypoczynkowe i „domy pracy twórczej”, oddane na użytek określonych grup pracowniczych w atrakcyjnych miejsco­ wościach, są tym okazalsze, im większy jest oficjalny prestiż społeczny i ranga danej gtupy w gospodarce narodowej lub raczej w hierarchii uznawanej pod tym względem przez władze polityczne. Jest to zgodne ze słuszną zasadą socjalistyczną „każdemu według zasług”, ale można tu mieć wątpliwości co do obiektywnej oceny zasług. Wątpliwości, a nawet uzasadnio­ ne sprzeciwy, powstają przede wszystkim wtedy, kiedy in­ westycje na użytek ekskluzywnych grup użytkowników dają w wyniku nieprzeciętny komfort urządzeń, podczas gdy wiele działów usług dla szerokich rzesz pozo^taje nadal niedoinwestowanych albo gdy wchodzą na tereny szczególnie atrakcyjne z uszczerbkiem interesów publicznych. Niestety, zdarzają się takie fakty, i to wcale nie wyjątkowo. Konflikty między poszczególnymi reprezentantami częścio­ wych interesów społecznych nie wynikają na ogół ze zlej woli czy z grupowego egoizmu. Są one często następstwem wielkiej złożoności gospodarki. Ochrona środowiska przed zatruwaniem go leży na pewno w interesie ogólnospołecz­ nym. Produkcja w niektórych, bardzo szkodliwych dla oto­ czenia działach przemysłu należy do konieczności i jest rów­ nież- na pewno uzasadniona interesem ogólnospołecz­ nym. Powstaje wtedy konflikt o charakterze zasadniczym, ponieważ nie można produkować bez szkód w środowisku. Ów konflikt przybiera formy szczególnie ostre w okolicach, gdzie uruchamia się zakłady o dużej szkodliwości lub uciążliwości dla otoczenia. Rozmiar szkód odniesiony do całego środowiska może być znikomy, ale w zasięgu lo­ kalnym — decydujący o patologicznym rozwoju albo wy­ mieraniu roślin, pszczół, zwierząt hodowlanych, ludzi. Co wówczas robić? Bywają sytuacje, w których trzeba znaleźć 22

rozwiązanie, nie ma jednak rozwiązania dobrego. Trzeba wtedy znaleźć wyjście najmniej złe. Ale nawet w przypadkach szczerych, obustronnych chęci znalezienia najrozumniejszego wyjścia z sytuacji, konfliktu nie da się załagodzić do końca, jeżeli strony biorące udział w sporze opierają się na odmiennych skalach wartości. Jest przy tym zrozumiałe, że przypisuje się szczególną ważność zadaniom z tej dziedziny, którą się dobrze zna i reprezen­ tuje. Dlatego nie ma chyba szans na to, by zlikwidować źródła konfliktów pomiędzy technokratami i humanistami, ekonomistami i artystami itp. Inni ludzie, inne wartościo­ wanie, inne skłonności. Kto może załagodzić konflikt wtedy, gdy dążenia współzainteresowanych są rozbieżne i przeszkadzają sobie wza­ jem? Oczywiście tylko kompetentny rozjemca. Kwestia rozjemstwa i koordynacji jest w ogóle jedną z najważniejszych kwestii ustrojowych. Tu zagraża nam wejście w temat bardzo rozległy i trudny. Nie będziemy go rozwijać, ale problem jest tak ważny dla urbanistyki i architektury, że musimy pokrótce wyłożyć, o co chodzi.

Interdyscyplinarna i k-tordynacyjna rola architektury i urbanistyki Działalność urbanistyczna i architektoniczna jest w bardzo wysokim stopniu działalnością koordynacyjną i rozjemczą. Zwrócenie uwagi na ten fakt ma szczególne znaczenie w obecnej fazie głębokich przemian w gospodarce narodo­ wej. ' Aby to uzasadnić, odróźnijmy umownie trzy człony świata materialnego, oznaczone symbolami „człowiek”, „przyroda” i „wytwory”. Człon „Człowiek” niech obejmuje jednostki ludzkie jako takie oraz wszelkie ich związki w zbiorach, grupach i spo­ łecznościach. Wyodrębnienie tego członu znajduje uzasad­ nienie w humanistycznych dążeniach światłej części spo­ łeczeństw. Człon umownie nazwany „przyrodą" niech obejmuje wszel­ 23

kie poza człowiekiem nieantropogeniczne elementy świata materialnego, a także wszelkie związki tych elementów. Podkreślona tu przeciwstawndsć klasyfikacyjna „człowieka" i „przyrody" powinna nam jednocześnie przypominać prze­ kornie, że człowiek jest częścią przyrody, i że ta przeciwstawność znajduje uzasadnienie w odwiecznych procesach opanowywania przyrody przez człowieka. Powinna ona przy­ pominać o bezspornych dzisiaj, ujawnionych i nadal zagra­ żających człowiekowi skutkach niszczenia przyrody. Człon „wytwory" niechaj obejmuje wszelkie pozostałe ele­ menty świata materialnego, tj. elementy antropogeniczne oraz wszelkie ich związki. Wyodrębnienie tego członu znajduje uzasadnienie w pro­ cesach rozwoju technicznego, mającego znaczenie ogólnie znane. Może ktoś zgłosić zastrzeżenie, że przecież każdy wytwór musi być zrobiony z czegoś: materii dostarcza przyroda, a więc jest on nieantropogeniczny. To prawda. Ileż jednak mamy w świecie obiektów materialnych, które nie powstają bez udziału człowieka? O takie więc chodzi i warto je od­ różnić od innych. Trzeba się natomiast zgodzić z tym, że każdy wytwór (w proponowanym rozumieniu) powstaje po to, by w jakiś spo­ sób być użytecznym dla człowieka. Co więcej, jeżeli z ja­ kichś powodów któryś z trzech umownie wyróżnionych czło­ nów przyciąga naszą uwagę, to z reguły wywołuje koniecz­ ność zainteresowania się pozostałymi dwoma, ze względu na ów pierwszy. I nie dość na tym, ponieważ udział wtór­ nych, pochodnych zainteresowań bywa bardzo rozmaity za­ leżnie od tego, w jakiej dziedzinie pracujemy. Do wymienionych członów można przyporządkować całe grupy umiejętności teoretycznych i praktycznych. Do członu „człowiek” można na przykład przyporządkować psychologię, socjologię, medycynę, prawo, prakseologię i inne umiejęt­ ności, które łącznie nazwiemy humanocentrycznymi, ponie­ waż ich zainteresowania koncentrują się głównie na tym członie, wywołując wtórne i tylko cząstkowe zainteresowania innymi członami. Podobnie zaszeregujemy np. astronomię. 24

fizykę, geologię, botanikę, zoologię, weterynarię i inne do grupy umiejętności przyrodniczych — drugi człon, natomiast do trzeciego członu przypiszemy obszerną grupę umiejęt­ ności technicznych. Z kolei w taki sam sposób można przyporządkować pewne grupy umiejętności do relacji między wymienionymi człona­ mi. Mianowicie do relacji między „człowiekiem” i „przyrodą” przypiszemy grupę umiejętności sozologicznych, wokół re­ lacji między „człowiekiem” i „wytworami" uformujemy grupę umiejętności ekonomicznych, a z relacjami między „przy­ rodą” i „wytworami” zwiąźemy grupę umiejętności przyrodniczo-technicznych. W taki sam sposób dochodzimy do grupy umiejętności, któ­ re tu nazwiemy integrującymi, ponieważ one ogarniają wszystkie wymienione człony j relacje między nimi. Są to umiejętności różniące się zasięgiem uprawiających je śro­ dowisk podmiotowych, hierarchią celów, rozłożeniem zain­ teresowań na poszczególne człony i relacje, układami fi­ zycznych przedmiotów, metodami działania i znaczeniem osiąganych wyników. W grupie dziedzin integrujących, niestety, jeszcze nie wi­ dać dziedziny naczelnej, zmierzającej do przywrócenia i za­ chowania utraconej obecnie harmonii w stosunkach „czło­ wieka”, „przyrody” i „wytworów”. Żadna z dotychczas for­ mujących się dziedzin integrujących do tego celu nie wy­ starcza, chociaż są między nimi dyscypliny tak zaawanso­ wane w rozwoju jak geografia gospodarcza i umiejętności stosowane o strukturze tak złożonej jak planowanie gospo­ darki narodowej. Architektura jako dziedzina bywa różnie rozumiana w po­ szczególnych środowiskach. W niektórych — jako sztuka, wprawdzie nierozerwalnie związana z budownictwem, lecz przede wszystkim sztuka najbliżej spokrewniona z plastyką. Inni zaliczają architekturę do dziedzin przede wszystkim technicznych. Jeszcze inni widzieliby ją najchętniej w gro­ nie dyscyplin społecznych ze względu na zadania, w któ­ rych technika i sztuka mają rolę tylko instrumentalną. Są wreszcie i tacy, którzy chętnie widzieliby architekturę przede 25

wszystkim jako jedną z dróg kształtowania środowiska geo­ graficznego. Podobnie bywa z urbanistyką, której przypisu­ je się różne cechy przewodnie: społeczno-kulturalne, geograficzno-gospodarcze, techniczno-ekonomiczne. Różne pró­ by zaszeregowania wiążą się niewątpliwie ze wspomniany­ mi tendencjami do przypisywania największego znaczenia tym dyscyplinom i umiejętnościom, które się najlepiej zna, w nich dostrzegając najwięcej problemów i widząc je naj­ ostrzej, często przeoczając istotne zagadnienia z cudzego pola kompetencji. Mniejsza jednak o te różnice. Chodzi bo­ wiem o to, by architektura i urbanistyka rozwijały się nadal jako dziedziny coraz bardziej integrujące i w coraz więk­ szym stopniu interdyscyplinarne. Pośród urbanistów i architektów pojawiają się rozbieżności zdań na temat tego, czy to architektura czy raczej urbani­ styka ma się rozwinąć do tego stopnia, że obejmie takie układy wielkoprzestrzenne, których dzisiaj jeszcze ogarnąć nie potrafi. Obydwie te dziedziny pretendują do stopnio­ wego wchłonięcia wszelkich takich mądrości z wiedzy o wy­ tworach, człowieku i przyrodzie, od jakich zależy kształto­ wanie pełnowartościowego środowiska człowieka. Nie usi­ łujemy tu rozwiązać nieporozumień pojęciowych, które do takiego „konfliktu" prowadzą. Zwróćmy jednak uwagę na niektóre zagadnienia, w nadziei że część nieporozumień może być dzięki temu usunięta. W miarę tego, jak zwiększają się rozmiary przedmiotów na­ szego zainteresowania — od sprzętów, poprzez budynki, osiedla, miasta, konurbacje, regiony i kraje ku Ziemi — zmienia się układ różnych umiejętności, które są niezbędne do pełnowartościowego gospodarowania tymi przedmiota­ mi. Od techniczno-artystycznych kompetencji przy lepieniu garnka przesuwamy się ku społecznym, ekonomicznym i geograficznym problemom o zasięgu ogólnoludzkim, one bowiem mają największą wagę przy rozwiązywaniu zadań o wymiarze wielkoprzestrzennym. Na tak rozległej „skali” przedmiotów znajdzie się miejsce na wiele specjalności i specjalizacji obejmujących jej odcinki, ale również po­ trzebni będą ludzie, którzy ogarną — w odpowiednim stop­ 26

niu specjalizacji syntetycznej — całość tej skali. Potrzebna też będzie nazwa dla dziedziny, która obejmie tę całość. Wydaje się obojętne, która z obecnych dziedzin rozwinie się tak ekspansywnie, że od niej ta nazwa zostanie przeję­ ta. Może to być przyszła architektura albo przyszła urbani­ styka. A może p rzest rzen n i ętwo? Niezależnie od tego, jak potoczy się rozwój architektury i urbanistyki, w każdym rozwiązaniu architektonicznym czy urbanistycznym będzie występował splot zagadnień doty­ czących człowieka, przyrody i wytworów, z reguły wywołu­ jący wiele konfliktów między architektem czy urbanistą z jednej strony a jego partnerami z drugiej. Partnerzy ci reprezentują różne dyscypliny i dziedziny działania, a tym samym różne i przeważnie rozbieżne interesy podmiotowe. W każdym zaś rozwiązaniu architektonicznym czy urbani­ stycznym te rozbieżne interesy zostają vy jakiś sposób lepiej lub gorzej załatwione. Nie znikają one bowiem przez to, że uznajemy je za nieważne i przechodzimy nad nimi do po­ rządku dziennego albo ich nie zauważamy. Architekt czy urbanista w każdym swym dziele, czy chce czy nie chce, wydaje werdykt, w każdej zaś realizacji doprowadza do je­ go egzekwowania. To naraża go na zarzuty ze strony współpartnerów, którzy przecież lepiej niż on znają się na poszczególnych zagad­ nieniach. Według rozpowszechnionych i dominujących poglądów do­ skonalenie i zdobywanie rzetelnych kompetencji polega przede wszystkim na pogłębianiu specjalizacji, zaintereso­ wania zaś zbyt szerokie grożą dyletantyzmem. Jest w tym spora, racji, lecz argument ten często ukrywa nieudolność myślenia szerszymi kategoriami! Jakże często specjalizacja jest ucieczką z otwartego pola szerokich horyżontów! Oto, co na ten temat powiada Thor Heyerdal: „Specjaliści za­ głębiają się w swoje problemy jak w jamy, aż w końcu sa­ mi się już nawzajem nie dostrzegają. Rezultaty swych po­ szukiwań układają sobie ślicznie na wierzchu. A tam po­ winien siedzieć jeszcze jeden specjalista, którego teraz bra­ kuje. On nie powinien włazić do tych jam, powinien zosta­ 27

wać na górze i tylko zestawiać i porównywać wszystkie wy­ niki"1*. Inny wybitny uczony, Hans Selye, powiada: „Jest dosyć zbieraczy drobiazgów, a zbyt mało koordynatorów rozległych tematów". I dodaje: „Musimy uczyć ludzi, którzy potrafiliby kierować dużymi zespołami, prowadzić badania obejmujgce rozległe dziedziny wiedzy nawet za pomocq najprostszych metod".2* Przytoczone tu poglądy dotyczą wprawdzie nauki i badań, lecz łatwo można zauważyć, że pasują także do rozmaitych umiejętności praktycznych i do różnych działań złożonych. W swojej robocie architekci i urbaniści, czy chcą czy nie chcą, muszą w szerokim zakresie „zestawiać i porówny­ wać”, „kierować zespołami” i „prowadzić” prace związane z „rozległymi dziedzinami wiedzy”. Są koordynatorami za­ gadnień i działań niezbędnych w różnych dziedzinach i na różnych szczeblach działalności zbiorowej. Można ich po­ równać do menadżerów kierujących zespołami przedsię­ biorstw, których produkt finalny powstaje w wyniku koope­ racji zakładów bardzo rozmaicie wyspecjalizowanych. Albo do wojskowych wysokiej rangi, dowodzących frontami, na których działają różne bronie, oddziały i formacje. Ci ludzie nie mogą znać się na wszystkim tak, jak ich współpracownicy na różnych szczeblach złożonej organizacji. Muszą oni natomiast mieć dostatecznie szczegółową, ale i dostatecznie uogólnioną wiedzę o wszystkich jej częściach. Zdobywanie takiej wiedzy jest specjalizacją rozszerzającą, która w formie patologicznej może być wyśmiewana jako znikoma wiedza o wszystkim, w odróżnieniu od specjaliza­ cji pogłębiającej, która w postaci absurdalnej sprowadza się do tego, że wie się wszystko o prawie niczym. Ponie­ chawszy szyderstwa trzeba jednak stwierdzić, że specjaliza­ cje pogłębiające od dawien dawna spotykają się ze zro­ zumieniem jako „naturalne” i na ogół dające praktyczne korzyści osobnikom dobrze wyspecjalizowanym. Natomiast *> Thor Heyerdal: Aku-Aku. Iskry, Warszawa 1959, s. 470. 2> Hans Selye: Od marzenia do odkrycia naukowego. Państwowe Za­ kłady Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1967, s. 144 i XV.

28

specjalizacje rozszerzające budzą ciągle wątpliwości, a tak­ że uzasadnione opory. Nie >ulega jednak wątpliwości, że specjalizacje pogłębiające są najczęściej specjalizacjami wąskimi, a ich reprezentanci łatwo tracą kontakt ze wszyst­ kim, co nie dotyczy bezpośrednio ich znawstwa. Potrzebne jest przełamywanie szkodliwych nawyków myślo­ wych, utrudniających współpracę pomiędzy architektami i urbanistami oraz ich partnerami z innych dziedzin. Dość modna ostatnio teoria systemów nie tworzy dyscypliny dojrzale uformowanej, ale już może być do tego celu po­ mocna. Zaczyna już należeć do powszechników, że rozmaite złożo­ ne całości dadzą się interpretować w kategoriach syste­ mów i podsystemów. Dalszym krokiem popularyzowania myślenia systemowego jest spostrzeżenie, że po to, aby opanować jakąś złożoną całość, niekoniecznie trzeba wni­ kać we wszelkie szczegóły jej części składowych, lecz na­ leży uwzględniać tylko te ich elementy, które są istotne z punktu widzenia struktury i funkcjonowania całości. Na­ stępnie zaś zauważamy, że gdy cokolwiek wyodrębniamy z otoczenia jako całość, to możemy owo coś potraktować jako część jakiejś większej całości, a także podzielić na jakieś części. Mamy tu do czynienia z regułą, która zawodzi dopiero w sferze skrajnych makro- i mikrostruktur, od któ­ rych możemy trzymać się w architekturze i urbanistyce do­ statecznie daleko w teorii i w praktyce. Zgodnie z tym architekturę i urbanistykę*możemy i powin­ niśmy widzieć jako całość wchodzącą w skład znacznie większych całości kulturowych i złożoną z różnych i licznych części. I, jak powiedzieliśmy, chcąc opanować taką całość, musimy wiedzieć o tym, co jest istotne w jej zależnościach systemowych. Poszczególni architekci i urbaniści mogą i powinni podjąć starania o specjalizację pogłębiającą, np. w architekturze szkół czy w planowaniu miejskich terenów zielonych. Jed­ nakże nawet przy specjalizacjach pogłębiających, daleko posuniętych ku szczegółom, nie przestoje być ważna jed­ noczesna specjalizacja rozszerzająca, przystosowana do za­ 29

dań wykonywanych na danym szczeblu specjalizacji pogłę­ biającej. Wyobraźnia, intuicja, talent — to wprawdzie ce­ chy zawsze bardzo ważne, ale prowadzące do rozwiązań architektonicznych i urbanistycznych najwyższej wartości wtedy, gdy swoboda twórcza nie jest niczym skrępowana. Taka sytuacja nie istnieje. „Nieskrępowanej” swobodzie twórczej możemy zawierzać coraz to mniej. Coraz więcej natomiast waży rzetejlna wiedza, wielostronna, choć selek­ tywna. Ciągłe zdobywanie, aktualizacja i stosowanie takiej wiedzy może w architekturze i urbanistyce stanowić jeden z głównych członów zawodowej pracy w tych dziedzinach. Gdy chodzi o jednostki lub grupy tworzące się na podsta­ wie pokrewieństwa zadań, środowisko architektów i urba­ nistów ma wiele doświadczeń w tym zakresie. Sytuacja przedstawia się znacznie gorzej, gdy mówimy o architektu­ rze i urbanistyce jako dziedzinach współuczestniczących w gospodarce narodowej i kulturze światowej. Doświadczeń i obserwacji jest wprawdzie wiele, ale też o wiele trudniej jest wyprowadzić z nich wnioski teoretyczne i praktyczne. Muszą one wyłaniać się na obszarze nie opanowanym me­ todycznie, między ogólnymi postulatami ideologicznymi i tym, co rzeczywiście dzieje się w architekturze i urbani­ styce.

3. IDEOWE MANIFESTY ARCHITEKTÓW I URBANISTÓW

Od Karty Ateńskiej do Deklaracji Warszawskiej

W czasie przygotowań do XIV Kongresu Międzynarodowej Unii Architektów (Union Internationale des Architectes, UIA) w roku 1981 w Warszawie — zredagowano „Warsza­ wską Deklarację Architektów Świata" jako projekt uchwały Kongresu. Autorzy stwierdzili: „Wzmożone w ostatnich latach tempo rozwoju całego świata, a zwłaszcza procesy gwałtownej urbanizacji zmuszają do rozważenia na nowo zasad rzą­ dzących działalnością zawodową architektów". Przyjęli oni do wiadomości poglądy wyrażone w pracach przygotowawczych przez narodowe sekcje UIA, grupy robo­ cze i indywidualnych architektów, a także wzięli pod uwa­ gę idee wyrażone w kilku poprzedzających aktach solidar­ ności międzynarodowej o doniosłym znaczeniu ideowym. Takimi aktami były: — Karta Ateńska, przygotowana przez CIAM (Congrès Inter­ nationaux de l’Architecture Moderne — Międzynarodowe Kongresy Architektury Nowoczesnej) w roku 1933 i opubli­ kowana przez słynnego architekta Le Corbusiera, zawiera­ jąca podstawy filozoficzne i zasady planowania osiedli ludzkich; — Międzynarodowa Karta Mieszkalnictwa, podpisana przez reprezentantów UIA w roku 1975 w Kazimierzu nad Wisłą; — Deklaracja z Vancouver, międzynarodowe oświadczenie odnoszące się do praw i potrzeb człowieka żyjącego w tworzonym przez siebie środowisku, stanowiące rezultat Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie osiedli ludz­ kich, przeprowadzonej w roku 1976; 31

- Karta Machu Piechu podpisana w roku 1977, stanowiąca syntezę zasad i filozofii urbanistyki oraz scalająca nowe czynniki środowiskowe, gospodarcze i społeczne z ideami Karty Ateńskiej. — Deklaracja wydana na XIII Kongresie UIA w roku 1978 w Meksyku, w trosce o jakość życia w urbanizujących się regionach globu. Manifesty ideowe wyróżnione przez projektantów Deklaracji Warszawskiej stanowią drobną cząstkę tego, co różni słynni i mniej znani architekci i urbaniści wypisywali na temat pojmowania architektury i urbanistyki, roli tych dziedzin w kulturze oraz sposobów, jakimi należy architekturę i urba­ nistykę uprawiać. Tworzyli oni bowiem różne kierunki i szko­ ły, przy czym nie zawsze fakty architektoniczne i urbani­ styczne wynikały z idei nadrzędnych. Bywało i tak, że ideo­ logia stanowiła nadbudowę przystosowaną do architekto­ nicznych i urbanistycznych koncepcji twórczych. Projektanci Deklaracji Warszawskiej wybrali pięć „platform ideowych" spośród licznych tekstów o charakterze ideolo­ gicznym. W niniejszym szkicu warto wrócić do tych źródeł, ale jeszcze bardziej ograniczając wybór, tym bardziej że nie podobna pomijać realizmu socjalistycznego, który w Polsce był kierunkiem oficjalnym i skutecznym. Karta Ateńska1* Późniejsi reformatorzy bardzo się z nią liczyli, ponieważ wiele jej części nie utraciło aktualności, mimo iż nastąpiły doniosłe zmiany na świecie. Większość spośród 33 miast zbadanych przed 1933 r. w związku z Kongresem w' Atenach — między innymi War­ szawę — uznano za nie odpowiadające podstawowym po­ trzebom życiowym ich ludności. Ta ocena znalazła wyraz .w następującej charakterystyce ówczesnego stanu rzeczy. Od początku epoki maszyn nieustannie wzrastały wpływy interesów prywatnych. Powinny one być podporządkowane Le Corbusier: La Charte d'Athènes. Éditions de Minuit, 1957. 32

potrzebom zbiorowym, ponieważ powodują załamania się równowagi między naporem sił ekonomicznych a nadzorem administracyjnym za słabo broniącym interesów zbiorowości. Miasto powinno zapewnić swoim mieszkańcom swobodę indywidualną i korzyści z działalności zespołowej. Chociaż miasta ciągle się przekształcają, to rozwój ich od­ bywa się na ogół bez dostatecznych wytycznych i bez kon­ troli, a także bez liczenia się z zasadami urbanistyki współ­ czesnej. Nie można zharmonizować interesów prywatnych i publicznych bez przygotowanego z góry, starannie prze­ studiowanego programu, który niczego nie zdaje na przy­ padek, i poddanego rygorom prawomocnego planu. Jest pilną koniecznością, aby każde miasto opracowało swój program — przewidujący etapy rozwoju przestrzennego w poszczególnych okresach — oparty na wnikliwych analizach dokonanych przez specjalistów uwzględniających miejscowe zasoby naturalne, topografię, dane ekonomiczne, wymaga­ nia socjologiczne i wartości duchowe. Szczególnie pilne jest prawne uregulowanie dysponowania terenami. Strefy podmiejskie są zwykle zagospodarowywane bezplanowo i bez należytych powiązań z miastem. Są one zdegenerowanymi spadkobiercami dawnych przedmieść i stano­ wią teren różnych poślednich inicjatyw. Próby poprawienia ich stanu przez włączenie do miast nie dają oczekiwanych wyników, przeważnie tylko zwiększają obciążenia miejskiej gospodarki komunalnej. Jedynym skutecznym sposobem jest zapewnienie władzom miejskim gestii na terenach otacza­ jących miasto, zanim te tereny zostaną ogarnięte procesem urbanizacyjnym. Miasto jest jedną z części regionu jako całości ekonomicznej, społecznej i politycznej, więc plan miasta powinien być jednym z elementów planu regionu. Środowisko geograficzne stale wywiera doniosły wpływ na losy ludzi i sposób ich bytowania. Czynniki ekonomiczne częściowo zależą od warunków stałych, lecz ich wpływ mo­ że być w każdej chwili zmieniony przez siły, które przypad­ kiem albo z ludzkiej inicjatywy będą produktywne, albo po­ 33

zostawione w stanie biernym. Polityka jest ze swej natury zmienna, ale system administracyjny, jako jej owoc, ma pewnq naturalną stabilność. Mimo to niewiele trzeba nie­ raz, by system taki załamał się częściowo lub w całości wskutek nienadążania za aktualnymi imperatywami rzeczy­ wistości. Charakter miast w ciągu dziejów kształtowały różnorodne czynniki; wymagania obronności, odkrycia naukowe, kolejne fazy władzy sprawowanej z uwzględnieniem funkcji miasta oraz rozwój środków łączności i transportu. Główne czyn­ niki decydujące o rozwoju miast podlegają ciągłym zmia­ nom. Era maszyn spowodowała ogromne zaburzenia w za­ chowaniu się ludzi, w ich rozmieszczeniu i przedsięwzię­ ciach, wywołała nieokiełzany, brutalny i powszechny pęd do miast. Do miast wdarł się chaos. Mechanizacja dokonała przewrotu w warunkach pracy, przerwała ich tysiącletnią równowagę, zadając dotkliwy cios rzemiosłu, wyludniając wsie, zadławiając miasta. Zakłóciła ona naturalne stosunki między ogniskiem domowym i miej­ scem pracy. Szalone tempo życia i niepewność bytu prze­ czą podstawowym potrzebom ludzi. W urbanistyce najważniejsze są funkcje mieszkania, pracy, wypoczynku w czasie wolnym oraz komunikacji. Plany po­ winny określać strukturę terenów przeznaczonych na te funkcje oraz ich wzajemne rozmieszczenie. Sprawy miesz­ kania powinny znajdować się w centrum uwagi urbanistów i być punktem wyjścia wszelkich zamierzeń urbanistycznych, które należy podporządkowywać ludzkiej skali w przestrzeni i czasie. W historycznych ośrodkach miast oraz na pewnych obsza­ rach przemysłowej ekspansji dziewiętnastowiecznej gęstość zaludnienia jest nadmierna. W ciągu wieków zabudowa narastająca wokół ośrodków- pochłaniała przestrzenie za­ zielenione, będące płucami miast. W tych warunkach gęste zaludnienie doprowadza do stałych uciążliwości i chorób. Stan taki pogarsza się jeszcze wobec niskiego standardu życia ludności, ekonomicznie, niezdolnej do podjęcia środ­ ków zaradczych we własnym zakresie. Ukarano by rzeźnika 34

sprzedającego zgniłe mięso, natomiast prawo pozwala wmuszać zgniłe mieszkania ubogiej ludności po to, by wzbogacić egoistów. Trzy główne tworzywa urbanistyczne to słońce, zieleń i przestrzeń. Ale zasoby mieszkaniowe sq w miastach roz­ mieszczane wbrew zasadom higieny. Dzielnice najgęściej zaludnione znajdują się na obszarach najmniej odpowied­ nich, na stokach źle naświetlonych, w strefach mgieł, py­ łów i gazów przemysłowych, na terenach powodziowych itp. Natomiast tereny najlepsze i atrakcyjne sq najczęściej zaj­ mowane na siedziby komfortowe. Trzeba zatem zapewnić niewzruszone prawo każdemu do niezbędnego poziomu do­ brobytu, niezależnie od wszelkich spraw pieniężnych. Zabudowa mieszkaniowa wzdłuż ulic i przy skrzyżowaniach jest szkodliwa ze względu na kurz, hałas, spaliny i niedo­ stateczne nasłonecznienie przeważającej części mieszkań. W imię zdrowia publicznego trzeba całe dzielnice przesta­ rzałe przeznaczać do wyburzenia. Racjonalne gęstości za­ ludnienia powinny być narzucone łącznie z formami zabu­ dowy mieszkaniowej, przystosowanej do charakteru terenu. Należy wykorzystać możliwości nowoczesnej techniki i wzno­ sić nie tylko niskie domy, lecz także budynki wysokie, uzy­ skując wokół nich miejsce na urządzenia społeczne, zieleń i komunikację, a w mieszkaniach — słońce i piękne widoki z okien. Rozmieszczenie urządzeń usługowych użyteczności publicz­ nej jest na ogół przypadkowe lub spowodowane arbitralny­ mi decyzjami jednostkowymi. W szczególności szkoły są czę­ sto umieszczane nieodpowiednio. Tereny nie zabudowane są przeważnie niewystarczające. Potrzebne są większe ich powierzchnie do celów wypoczyn­ ku codziennego na obszarze miasta oraz wypoczynku coty­ godniowego w atrakcyjnych miejscach o dobrych warun­ kach komunikacji z miastem. Wyniki produkcji przemysłowej w dużym stopniu zależą od warunków zaopatrzenia w surowce i wywozu produktów. Dlatego racjonalny jest linearny układ terenów przemysło­ wych, związany z trasami transportu. Jednakże bezplanowy 35

rozwój miasta powoduje, że przemysł lokalizuje się w spo­ sób przypadkowy i powoduje nadmierne dojazdy do pracy, wskutek których obciążenie środków transportu w szczyto­ wych godzinach ruchu osiąga stan krytyczny. Przemysłowe sektory miasta powinny być niezależne od sektorów miesz­ kaniowych i izolowane od nich zielenią. Rzemiosło, ściśle związane z miastem, powinno być zlokalizowane w samym mieście, a nawet w jego ruchliwych punktach. Szybkie środki komunikacji masowej zakłóciły środowisko miejskie, wywołały stałe niebezpieczeństwo, spowodowały „korki” i paraliż w komunikacji, pogorszyły warunki higieny. Strefowanie urbanistyczne, porządkujące główne funkcje miasta, jest jednocześnie środkiem do wytworzenia racjo­ nalnej sieci arterii. Układ dróg miejskich zawiera często elementy pochodzące ze średniowiecza, a nawet z czasów starożytnych. Drogi magistralne zawsze miały przebieg wyznaczony przez czyn­ niki geograficzne i mimo iż wiele z nich przebudowywa­ no — nadal zachowują tę podstawową zależność. Były jed­ nak przystosowane do ruchu pieszego i do wozów, obecnie nie odpowiadają wymaganiom ruchu samochodowego. Dla­ tego sieć drogowa wymaga z reguły starannego programu przystosowania jej do aktualnych potrzeb komunikacyjnych. W licznych przypadkach koleje żelazne stały się przeszko­ dą na drodze rozwoju miasta, ponieważ odcinają dzielnice mieszkaniowe od żywotnych ośrodków miejskich. Zaspokojenie potrzeb komunikacji i transportu wymaga ana­ liz opartych na dokładnych danych statystycznych o ruchu w mieście i jego regionie. Trasy ruchu należy segregować według ich funkcji i przeznaczenia, odróżniając np. ulice mieszkaniowe, promenady, drogi tranzytowe i magistrale, ponieważ każdy z tych rodzajów wymaga innych rozwiązań funkcjonalnych i technicznych. W rozwiązaniach układu ko­ munikacji i transportu współczesnego konieczne jest stoso­ wanie skrzyżowań na różnych poziomach, oddzielanie ruchu pieszego od ruchu samochodowego oraz izolowanie ruchu o dużym natężeniu przez zastosowanie pasm zieleni. 2ycie miasta jest zjawiskiem ciągłym, pozostawiającym dzie­ 36

dzictwo nadające miastu indywidualny charakter. Cenne elementy spuścizny historycznej powinny być pieczołowicie zachowane, po wnikliwym rozpatrzeniu, które obiekty i ze­ społy mogą być adaptowane na użytek współczesny bądź jako pomniki kultury. W żadnym jednak przypadku nie na­ leży zgadzać się na to, by kult historii i malowniczości zwy­ ciężał kosztem warunków zdrowotnych. W niektórych przy­ padkach wyburzenie przestarzałej zabudowy w otoczeniu szczególnie cennych zabytków będzie smutną, lecz nieunik­ nioną koniecznością likwidacji pewnej całości historycznej. Uzyska się dzięki temu miejsce na zieleń i nowe rozwiąza­ nia urbanistyczno-architektoniczne, które z pewnością mo­ gą być zadowalające i pod wieloma względami korzystne dla sąsiednich dzielnic. Zastosowanie minionych stylów przy wznoszeniu nowych bu­ dowli w obrębie zabudowy historycznej, uzasadnione wzglę­ dami estetycznymi, prowadzi do wyników godnych pożało­ wania. Serwilistyczne naśladownictwo przeszłości stwarza pozory nie związane z życiem, jest dodawaniem fałszu do prawdy. W ten sposób nie można wywołać wrażenia ca­ łości, a tylko osiąga się sztuczność i podważa zaufanie do autentyczności spuścizny podlegającej ochronie. Takie po­ stępowanie nie może być w żaden sposób tolerowane. Tyle o treści Karty Ateńskiej. Opracowali ją architekci zor­ ganizowani jako zwolennicy architektury nowoczesnej. Mieli oni do tego ważne powody. Oni przecież walczyli nie tylko o architekturę w służbie społeczeństwa i wzniosłych idea­ łów, ale także o praktyczne zastosowanie nowych form, przystosowanych do nowych potrzeb i treści. Inni tymcza­ sem, również czujący się architektami i głoszący wzniosłość swego powołania, różnili się od nich odmiennie pojmowa­ nym stosunkiem do nowoczesności, w dużej mierze zależ­ nym od stosunku do spuścizny historycznej. W dorobku architektonicznym można bowiem wyróżnić grupę dzieł, któ­ rych nikt nie ośmieli się ocenić inaczej niż jako bezcenne świadectwo kultury narodowej i ogólnoludzkiej. Lecz poza tą grupą są liczne obiekty oceniane niejednolicie. Dla jed­ nych są to wartościowe relikty wymagające szacunku i pie­ 37

lęgnacji, dla drugich — stan owi q przestarzałe, szpetne za­ wady na drodze do czegoś lepszego. Takie różnice ocen nie tylko występuję w stosunku do spuścizny, lecz także wplywaję na postawy twórcze. W dziejach architektury mo­ żemy dość łatwo wyodrębnić dwa nurty, wypływające z od­ miennych źródeł intelektualnych i emocjonalnych. Nurty te albo płyną równolegle, albo się wzajem mącą, albo na­ wet przeciwstawiają się jeden drugiemu. Odróżnić je moż­ na najlepiej wtedy, gdy się zwalczają. Jeden z tych nurtów wypływa z głębokiego poszanowania spuścizny, któremu, niestety, towarzyszą często nie uspra­ wiedliwione nawyki robienia ,,po staremu”, wskutek czego nurt ten staje się nie tylko opiekuńczy w stosunku do rze­ czywistych wartości zawartych w spuściźnie, lecz także za­ chowawczy w ujemnym znaczeniu tego słowa. Drugi zaś nurt wypływa z gorącej wiary w postęp, czyli w nowe wartości. Niestety, towarzyszą mu często tendencje do nowatorstwa za wszelką cenę, co przynosi nie tylko rze­ czywiste zdobycze postępu, lecz także produkty mody, dzi­ wactwa i dowody lekceważenia wcześniejszego dorobku. Chociaż źródła tych nurtów są odmienne, to zwolennicy jed­ nego i drugiego nurtu mogą się z jednakowa powagą od­ woływać do tych samych praźródeł, do najgłębiej odczuwa­ nych potrzeb „Człowieka” i „Ludzkości”, które wyrażają w postaci formuł ideologicznych na pozór jednoznacznych, ale w istocie bardzo rozmaitych wtedy, kiedy dochodzi do ich dokładniejszych interpretacji. A przecież byli i tacy, którzy po prostu robili pieniądze. Wiele zasad wyrażonych w Karcie Ateńskiej zachowało aktualność. Ale świat idzie naprzód — co wcale nie zna­ czy, że idzie słuszną, postępową drogą. Przeciwnie, coraz więcej argumentów przemawia za tym, że osiągamy postęp w poszczególnych kierunkach rozwoju, jak no. w nauce i w technice, ale nie osiągamy go w ogólnym bilansie prze­ mian. Nie najlepiej radzimy sobie z zagospodarowywaniem przestrzeni i w coraz większym stopniu dewastujemy środo­ wisko. Powstają więc powody do ponownych interwencji. 38

tym bardziej że na szerokim, niepokojącym tle ogólnym po­ jawiają się dobre wzory i pomysły godne rozpowszech­ nienia. Karta Machu Piechu1’ Karta Machu Piechu stwierdza na wstępie, że wiele z 95 punktów Karty Ateńskiej nie utraciło znaczenia, przeciwnie, świadczy o żywotności i ciągłości tendencji w architekturze nowoczesnej. Ateny — to kołyska zachodniej cywilizacji, a Machu Piechu symbolizuje niezależny współudział kultu­ ralny innego świata.' Ateny reprezentują racjonalność i oświecenie uosobione w Arystotelesie i Platonie, Machu Piechu zaś wszystko to, co umyka oświeconej umysłowości i nie daje się klasyfikować według jej logiki. Sygnatariusze Karty Machu Piechu uważają, że stanęli przed zaaadnieniami nieskończenie liczniejszymi i bardziej skom­ plikowanymi niż te, wobec których znajdowali się twórcy Karty Ateńskiej. Na wiele z tych zaaadnień może nie być odpowiedzi, lecz w Karcie Machu Piechu starano się dać chociaż wstęony wykaz nowych problemów, które narosły w minionych dziesięcioleciach. Konieczność efektywniejszego wykorzystywania zasobów na­ turalnych i ludzkich osiągnęła stan krytyczny. Planowanie należy do podstawowych obowiązków rzqdów zajmujących się ludzkimi osiedlami. Musi ono obejmować wszystkie skale osiedli - a więc jednostki sąsiedzkie, miasta, obszary metroDolitalne, reaiony, państwa i kraie — jako planowanie całościowe, na które skrada się planowanie gospodarcze i przestrzenne oraz architektura. Takie planowanie wymaaa systematycznego współdziałania fachowych planistów, lud­ ności oraz jej politycznego kierownictwa. Władze i zawodo­ wi planiści powinni w pełni zdawać sobie sprawę z tego, że proces planoweqo rozwoju polega nie tvlko na przygoto­ waniu planów miasta czy regionu, lecz także na ich realiD Ponencia presentada por un qru-'o internacional de arquitectos fir­ mantes de la Carta XIII Congreso Mundial de la Union Internacional de Arquitectos. México, Octubre 1978. Carta de Machu-Picchu.

39

zacji, za którą odpowiedzialność obciąża rządy i planistów. Władze mają też obowiązek zrewidować i wesprzeć plany zależnie od okoliczności, które mogą do tego zmuszać co pewien czas. Musi być zrozumiane również to, że każdy region czy obszar miejski w polityce swego planowego rozwoju wymaga wy­ ważenia złożonych warunków rozwojowych własnego śro­ dowiska, jego zasobu środków i form. Urbanistyczne propozycje Karty Ateńskiej niedostatecznie li­ czyły się z gwałtownie przyspieszonym przyrostem ludności, który doprowadził do kryzysu ekologicznego, energetycznego i żywnościowego w skali światowej. W krajach uprzemysłowionych ludność zamożna opuszcza centralne dzielnice miast, do których napływa ludność nie mająca ani środków ekonomicznych, ani impulsów kultu­ ralnych do utrzymywania tych dzielnic w należytym stanie. W krajach zaś rozwijających się wielkie miasta są ośrodka­ mi masowego najazdu ludności ze wsi, która osiedla się na obszarach peryferyjnych, pozbawionych wszelkich usług pu­ blicznych i urządzeń miejskich. To zjawisko nie może być opanowane ani nawet kontrolowane zwykłymi sposobami planowania urbanistycznego. Tam, gdzie zasady funkcjonalnego podziału, proponowa­ nego przez Kartę Ateńską (to jest według funkcji mieszka­ nia, pracy, wypoczynku i rekreacji) znalazły rygorystyczne zastosowanie, okazało się, że prowadzą one do ogranicze­ nia osobniczych stosunków w życiu miejskim. Stało się wi­ doczne, że rozwój miast nie skłania do podziału ich obsza­ rów na wyraźne sektory funkcjonalne, lecz raczej do two­ rzenia spójnej całości z obszarów wielofunkcyjnych. W przeciwieństwie do Karty Ateńskiej, która uznawała spra­ wę mieszkaniową za ośrodek wszelkich koncepcji w nowo­ czesnym planowaniu urbanistycznym, w Karcie Machu Piechu przyjęto kontakty międzyludzkie jako główny czynnik kształtujący byt miasta. Dlatego publiczne budownictwo mieszkaniowe potraktowano nie jako cel podyktowany po­ trzebami użytkowników, lecz jako mocny bodziec do rozwoju społecznego. Położono nacisk na twórcze współuczestnic ­ 40

two użytkowników. Masowa uprzemysłowiona produkcja budowlana powinna przeto być elastycznie dostosowana da dynamiki społecznej i ekonomicznego poziomu użytkowni­ ków, łqczqcych się w różne wspólnoty i grupy bez podzia­ łów obrażajqcych godność ludzkq. W ciqgu 45 lat od Karty Ateńskiej stało się jasne, że przy­ szłość transportu to podporzqdkowanie środków indywidual­ nych masowym publicznym środkom przewozowym. Planiści powinni przy tym zrozumieć, że miasto jest strukturę rozwojowq, której ostatecznej formy nie da się określić. Transport i komunikację należy więc projektować tak, aby zapewnić możliwości przekształceń i współdziałania róż­ nych sieci i urzędzeń, stanowięcych całość funkcjonalno-przestrzennę. Trwajq ogromne trudności w uzyskiwaniu terenów na po­ trzeby społeczne. Trzeba więc nadal poszukiwać skutecz­ nych sposobów poprawy sytuacji, przede wszystkim na dro­ dze prawodawstwa. Jednym z najpoważniejszych zagrożeń działajęcych prze­ ciwko naturze jest skażenie środowiska. Nasiliło się ono tak bardzo, że może spowodować katastrofę jako wynik bezplanowej urbanizacji i rabunkowej gospodarki zasobami. Na całym świecie ludność miejska jest narażona na dalsze pogarszanie się warunków zdrowotnych. Rozwój miast wy­ maga natychmiastowych środków zaradczych i zapobie­ gawczych, które powinny znaleźć zastosowanie w ogólnej polityce rozwoju, w planach gospodarczych i przestrzen­ nych, w projektowaniu architektonicznym i normach tech­ nicznych. Należy ochraniać i konserwować nie tylko zabytki histo­ ryczne, lecz także dziedzictwo kulturowe istotne dla kultury w ogóle albo utwierdzajęce charakter danej społeczności czy narodu. Odbudowa, rewaloryzacja i konserwacja zabyt­ kowych dzielnic oraz zespołów i obiektów architektonicz­ nych wymagaję włączenia ich do życia i rozwoju miasta, przy czym jest to jedyny sposób zapewnienia środków fi­ nansowych i przeprowadzenia tych operacji. Przy rewaloryzacji dzielnic zabytkowych należy brać pod 4t

uwagę możliwość wznoszenia tam nowoczesnych budynków o wysokiej jakości. Technologia nie jest celem, lecz tylko środkiem. Wielki roz­ wój techniki nastąpił w kilku regionach świata. Podstawo­ wym problemem naszych czasów jest rozpowszechnienie tych zdobyczy. Jednakże możliwości nowoczesnej technologii należy szeroko wykorzystywać dopiero po badaniach do­ świadczalnych, co poleca się uwadze rządów. Używanie bo­ wiem nowoczesnej technologii prowadzi często do niewła­ ściwych rozwiązań architektoniczno-budowlanych, podykto­ wanych żle pojętym nowatorstwem lub szkodliwą zależ­ nością kulturową. Trudności w zastosowaniu procesów wysoce zmechanizowa­ nych lub materiałów budowlanych, wymagających wysokie­ go uprzemysłowienia, nie powinny prowadzić do obniżania wymagań technicznych lub funkcjonalno-przestrzennych, lecz w miarę dostępnych możliwości raczej skłaniać do wnikli­ wego poszukiwania rozwiązań po to, by elementy budowla­ ne stały się zasobami służącymi do odnowy środowiska miejskiego. W ostatnich dziesięcioleciach architektura współczesna doj­ rzała w tym sensie, że jej głównym problemem nie jest już ,,madra gra czystych brył w świetle” według hasła Karty Ateńskiej, lecz tworzenie przestrzeni społecznej, w której ludzie majg żyć. W roku 1933 wysiłki szły w kierunku funk­ cjonalno-przestrzennego wydobycia poszczególnych składni­ ków miasta z jeao chaosu. W Karcie Machu Piechu zmierza sie do integracji tvch składników..one bowiem w rozwoju miast w przewaźajgcej mierze utraciły żywotność i znacze­ nie wskutek naruszenia wielu ich istotnych związków pozaformalnych. Nadeszła pora zwrócenia się do architektów z aoelem, by w pełni uświadomili sobie historyczny rozwój współczesnych tendencji w architekturze. Nie może bvć mowy o wskrze­ szeniu przebrzmiałych interpretocii architektury w sferze sztuk pięknych. Do trwałych zdobyczy Karty Ateńskiej na­ leży dodać boaatsze pojmowanie Drzestrzeni przez dostrze­ ganie i docenianie jej zmian w czasie, a także podkreśle4S

nie współzależności budynku i miasta oraz krajobrazu. Nowa architektura wymaga ciągłości budowania, a to zna­ czy, że budynek nie jest zakończoną całością, lecz elemenr tern owego zjawiska ciągłego, który swój pełny wyraz osią­ ga dopiero współgrając z innymi elementami. Artysta nie tworzy dzieł skończonych, lecz zatrzymuje się w pewnym momencie procesu, którego dalszy ciąg należy do słucha­ cza czy widza, nie będącego biernym odbiorcą, lecz współ­ twórcą dzieła sztuki w jego wielowartościowym posłannic­ twie. W budownictwie udział użytkowników jest jeszcze do­ nioślejszy i konkretniejszy. Jeżeli ich ogól będzie wciągnięty do spraw architektury, to autorytet społeczny współczesnego architekta, inspirowanego przez ogromne dziedzictwo archi­ tektury ludowej tym bardziej wzrośnie. Tyle o treści Karty Machu Piechu. Deklarację tę podpisało 16 architektów ze Stanów Zjednoczonych, 9 z Peru, 7 z Me­ ksyku, 5 z Argentyny, po 3 z Włoch i Republiki Federalnej Niemiec, 2 z Japonii i po 1 z Wenezueli, Brazylii, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Deklaracja Warszawska Uchwała XIV Kongresu UIA zawiera pięć części. „Uznajemy podstawowe potrzeby i prawa człowieka" — oto nagłówek części pierwszej. Do tych praw należy zaspoko­ jenie potrzeb biologicznych, ekonomicznych, społecznych, intelektualnych i duchowych każdego człowieka. Każda zaś społeczność ma prawo do zachowania tożsamości i ciąg­ łości własnej kultury. Planowanie i rozwój osiedli powinny odbywać się w har­ monii z przyrodą oraz ze współuczestnictwem obywateli bez żadnych dyskryminacji ze względu na rasę, kolor, płeć, ję­ zyk. reliąię, ideoloaię i pochodzenie. Podstawowe potrzeby i prawa człowieka nie są zaspokojone w stosunku do większości ludności świata. ,.Musimy przyjqć wyzwanie współczesnego świata" — głosi Deklaracja w części druąiej. W świecie tvm wystęoują głę­ bokie zróżnicowania i dysproporcje. Ludzie wyrośli w róż­ 43

nych kulturach, mają różne warunki bytu, różne obyczaje i przyjmują różne skale wartości. Przyrost ludności i nieracjonalna gospodarka coraz bardziej grożą katastrofą, ponieważ wzrasta zanieczyszczenie śro­ dowiska, a maleją zasoby energetyczne, rozwój zaś nowo­ czesnych technologii jest spontaniczny i narusza równowagę między środowiskiem naturalnym i wartościami kultury. I dalej, w części trzeciej: „Wzywamy narody, ich przedsta­ wicielstwa i władze do ustalenia i utrzymywania kontroli rozwoju". Przygotowanie i stosowanie zasad planowania i polityki rozwoju społeczeństw należy do obowiązków władz państwowych. Konieczne jest ustalanie minimalnych standardów niezbęd­ nych do zachowania godziwego poziomu życia i zacierania dysproporcji między obszarami miejskimi i pozamiejskimi. Budowa mieszkań, dróg i innych urządzeń na niezbędne potrzeby społeczeństwa powinna być uznana za wiodący sektor gospodarki, a nie za margines działalności „produk­ cyjnej”. Nieuporządkowana eksploatacja zasobów Ziemi i wolnorynkowa gospodarka terenami stanowią przeszkody na drodze realizacji programów rozwoju podejmowanych w interesie społeczeństwa. Władze kontrolujące rozwój miasta muszą niezwłocznie podjąć kroki zapobiegające degradacji środowiska. „Musimy przyjęć większy zakres odpowiedzialności zawo­ dowej" - oto hasło czwartej części Deklaracji. Architek­ tura jest złożoną dziedziną tworzenia otoczenia ludzkiego życia. Zadania architektów przekraczają tradycyjne pojmo­ wanie zawodu i odpowiedzialności architekta. Architektura i planowanie powinny opierać się na systematycznym współ­ działaniu projektantów z uczonymi, mieszkańcami osiedli, całym społeczeństwem i jego kierownictwem. Należy utrzymywać dynamiczną jedność miasta i jego re­ gionu. Rozwiązania przestrzenne powinny umożliwiać za­ równo indywidualną izolację, jak kontakty międzyludzkie. Wartości o podstawowym znaczeniu dla wyrażenia zbioro­ wości i charakteru narodu muszą być chronione. Budownictwo mieszkaniowe z ekonomicznym, projektowym 44

czy nawet wykonawczym udziałem użytkowników trzeba trak­ tować jako silny bodziec rozwoju społecznego. Zaleca się wykorzystywanie lokalnych materiałów i umiejętności, stop­ niowe ulepszanie powszechnie stosowanych technologii, roz­ wiązania oszczędzające energię i poszukujące nowych jej źródeł. Planowanie i projektowanie we wszystkich skalach powinno tworzyć środowisko zintegrowane, wielofunkcyjne, w którym poszczególny obiekt jest wartościowym składnikiem całości i sam również zyskuje na tej zależności. Komunikacja masowa powinna być uprzywilejowana w po­ równaniu z indywidualną, zwłaszcza samochodową. Wyniki takiej działalności muszą być kontrolowane. Między krajami powinna odbywać się wymiana doświadczeń jako sposób pobudzania wyobraźni, a nie jako wymiana goto­ wych wzorów. Rozwój architektury wymaga odpowiednich badań nauko­ wych, twórczej krytyki, przywiązywania odpowiedniej wagi do zadań architektów przez kierownictwo polityczne i roz­ szerzania zasięgu kwalifikowanych usług architektonicz­ nych. „Przyjmujemy wyzwanie do pracy w ¿wiecie zróżnicowanym i zmieniajgcym się" — głosi ostatnia część Deklaracji War­ szawskiej. „Wyzwanie” to jest jednocześnie apelem o świa­ domy, aktywny udział w konfrontacji wartości tradycyjnych i nowych. Wymaga to m.in. wykształcenia następnej gene­ racji architektów w pełni rozumiejących swe zadania i wy­ chodzących naprzeciw nowym problemom. Deklarację Warszawską kończy stwierdzenie, że może ona mieć znaczenie jedynie w świecie pokoju między naroda­ mi. Tak oto przedstawia się streszczenie formuł tej Deklaracji. Nie wszystkie uogólnienia Deklaracji, dotyczące świata w całości, są równie doniosłe i słuszne w odniesieniu do Polski. W okresie, gdy autor pisał niniejszy esej, treść Deklaracji Warszawskiej nie była jeszcze uchwalona na XIV Kongresie UIA. Autor miał natomiast możność zaznajomienia się z 45

przygotowawczymi wersjami Deklaracji. Ponieważ zaś „bliż­ sza koszula ciału niż sukmana", przeto dalej zwróćmy uwa­ gę na takie sprawy w projektach Deklaracji, które w Polsce sq bardzo ważne. Część z nich przeniknęła do uchwały Kongresu w formie nieco zmienionej, niektóre zostały po­ przednio zasygnalizowane w streszczeniu, ale warto je tu­ taj podkreślić. Przygotowanie i realizowanie planów polityki rozwoju osiedli — twierdzą autorzy — powinno być zadaniem władz państwowych na wszystkich szczeblach administracji. Plany zaś i polityka zagospodarowania przestrzennego powinny być zharmonizowane z polityką uprzemysławiania, rozwoju rolnictwa, dobrobytu społecznego oraz ochrony środowiska i kultury. Jeszcze w bieżącym stuleciu będziemy musieli zbudować bardzo dużo w porównaniu z tym, co już zostało wybudowane od początku dziejów, ocalało ze zniszczeń i tworzy obecną substancję zagospodarowania. Niezbędne jest sprzężenie zwrotne między planowaniem i opinią spo­ łeczną, a udział współobywateli w procesach planowania i realizacji powinien być zapewniony dzięki zniesieniu po­ litycznych i instytucjonalnych barier na tej drodze oraz dzięki należytej informacji. I dalej: „Proces rozwoju odzwierciedla dziś stałą konfron­ tację między tradycyjnymi kulturami i pojawiającymi się no­ wymi wartościami oraz technologiami, które zagrażają istniejącemu porządkowi rzeczy". Dlatego [...] „konwencjo­ nalne podejście do wytwarzania i użytkowania energii" nie zdoła zapewnić rozwiązania problemów energetycznych, a mają one obecnie znaczenie decydujące. „Planowanie i projektowanie osiedli ludzkich oszczędne z punktu widze­ nia wydatku energii, oraz poszukiwanie nowych źródeł ener­ gii stanowią podstawowe zadania dnia dzisiejszego i przy­ szłości". [...] „Architekt powinien dążyć do integrowania już istniejących elementów środowiska z elementami nowymi', zarówno na­ turalnymi, jak stworzonymi przez człowieka, do podnosze­ nia wartości krajobrazu miejskiego przez projektowanie 46

przestrzeni odpowiadającej ludzkiej skali. Powinien chronić i rozwijać dziedzictwo społeczeństwa, dla którego tworzy nowe formy przestrzenne i utrzymujące ciągłość rozwoju kultury. To podejście przekracza tradycyjne rozumienie za­ wodu i odpowiedzialności architekta wyłącznie za zlecone mu zadanie". Od takich ogólnych sformułowań autorzy projektów Dekla­ racji Warszawskiej przechodzą niekiedy do postulatów wy­ raźniej wskazujących potrzebne środki działania. Stwier­ dzają np., że tereny budowlane nie mogą być traktowane jako towar rynkowy (warto tu nadmienić, że problem okreś­ lenia wartości gruntu, zależnej od społecznej przydatności danego gruntu, na Kongresie słusznie uznano za nie roz­ wiązany w przypadku gruntów skomunalizowanych); pod­ kreślają też, że polityka w planowaniu i organizacji trans­ portu na obszarach miast powinna podporządkowywać pry­ watny samochód rozwojowi ogólnomiejskich systemów transportu publicznego; przypominają, że występuje pilna potrzeba produkcji tanich elementów budowlanych, łatwo dostępnych dla ludzi potrzebujących najprostszych form dachu nad głową i mogących samodzielnie budować. Widzimy w tym słuszną tendencję do przechodzenia od ogólników do poszczególnych zaleceń postępowania, od celów bardzo ogólnych do celów pośrednich, szczegóło­ wych, które w potocznym rozumieniu są bardziej zbliżone do praktycznych dyrektyw niż do haseł ideologicznych. Lecz ani Deklaracja Warszawska ani jej poprzedniczki nie posu­ wały się daleko w tym kierunku. I słusznie, i konsekwent­ nie, skoro już podkreśliło się konieczność poszukiwania róż­ nych rozwiązań, w różny sposób, zależnie od warunków czasu i miejsca wiodących do spełnienia celów wspólnych, powszechnych, ogólnych. Jednakże byłoby trudno odmówić racji komuś, kto przeczytawszy Kartę Ateńską lub Deklara­ cję Warszawską orzekłby, że są to tylko słowa. Racja jego polegałaby na tym, że postulaty wysuwane w deklaracjach ideowych wymagają skutecznego urzeczywist­ niania, bez którego pozostają tylko zapisem poglądów. Jak te postulaty wcielić w życie? 47

Próby odpowiedzi na to pytanie odłożymy do dalszych roz­ działów, w których podejmiemy próbę krytycznej, syntetycz­ nej oceny stanu architektury i urbanistyki w Polsce na prze­ łomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zanim to uczynimy, powinniśmy jeszcze przypomnieć sobie, o co chodziło w „realizmie socjalistycznym", na ogół nie­ słusznie utożsamianym z „socrealizmem". O kierunku tym — czy raczej o dwóch kierunkach, które w praktyce polskiej niefortunnie splątano — autorzy Dekla­ racji Warszawskiej nie przypominają: kierunki te były zja­ wiskiem charakterystycznym dla krajów socjalistycznych, opozycyjnym wobec poglądów kapitalistycznego Zachodu, -a w środowisku architektów polskich spotkały się z dużym oporem. Po około ośmiu latach zostały odrzucone w trybie politycznej rewizji „błędów i wypaczeń". Przyjmijmy jednak roboczo, że to „socrealizm" był wypaczeniem „realizmu socjalistycznego” i spójrzmy na te kierunki z ideologicznego punktu widzenia, jako że one same były nośnikami okreś­ lonych ideologii. Realizm socjalistyczny Sprawa rozwojowego kierunku architektury i urbanistyki by­ ła żywo dyskutowana w latach 1948—49, przede wszystkim w kręgach architektów partyjnych. Na ogólniejszym tle po­ lityki kulturalnej mówiono o realizmie socjalistycznym jako o drodze, na której architektura i urbanistyka w Polsc* miała uniknąć niebezpieczeństw grożących jej pod wpły­ wem wzorów kapitalistycznych. Do dzisiaj nie mamy wystarczających studiów, na których podstawie można by niespornie wyjaśnić, jakimi drogami doszło do proklamowania realizmu socjalistycznego, do za­ mętu spowodowanego w związku z tą doktryną w urbanis­ tyce i architekturze polskiej, i ostatecznie — do załamania się jej i potępienia. Słuszny wydaje się domysł, że w okre­ sie bardzo napiętych stosunków między krajami kapitali­ stycznymi i socjalistycznymi wystąpiły po stronie socjali­ stycznej wzmożone dążenia do ideologicznego odcięcia się 48

od wpływów przeciwnego obozu. Toteż tezy realizmu socja­ listycznego były przede wszystkim tezami na „nie”. Negacje te spowodowały wyklęcie licznych „izmów” występujących na Zachodzie. Przede wszystkim zwalczano kosmopolityzm, może nie tyle jako postawę ludzi, dla których ojczyzną jest cały świat w jego ogólnoludzkich przejawach, ile jako wytwór wrogich klas społecznych, przeciwstawiających się kulturze wyrasta­ jącej na gruncie internacjonalizmu proletariackiego. Kosmopolityczny rodowód niektórych tendencji panujących w architekturze wzmacniał zarzuty wytaczane przeciw funkcjonalizmowi, konstruktywizmowi i formalizmowi jako prą­ dom fetyszyzującym rolę funkcji, konstrukcji lub formy za­ miast harmonijnego wyważania tych czynników w procesie twórczym. Chcąc nie chcąc, wdajemy się znowu w sprawę kilku pojęć i nazw niejednoznacznych. Aby więc nie rozwlekać jej zby­ tecznie, sięgnijmy powtórnie do zwięzłych formuł encyklo­ pedycznych po przydatne fragmenty. Rzecz charakterystycz­ na, że w Wielkiej encyklopedii powszechnej PWN pod ha­ słem „realizm" musimy z trudem wyłuskiwać z tekstu to, co stanowi informacje o realizmie socjalistycznym. Z wielu in­ terpretacji realizmu przyjmijmy więc najpierw ogólnie, za Stanisławem Ossowskim1’ i Wielką encyklopedią powszech­ ną PWN, że realizm dotyczy „wszelkich wartości artystycz­ nych, które polegajq na jakiejś istotnej zgodności z rzeczy­ wistością". V/ poszukiwaniu owej „jakiejś istotnej zgodności” pójdźmy za marksistami, którzy akceptują w zasadzie formułę Engel­ sa o „typowych charakterach w typowych okolicznościach", ponieważ typowość wiąźe się właśnie z tym, co najistotniej­ sze, a pomija to, co przypadkowe i mało ważne lub cał­ kiem nieważne z przyjętego punktu widzenia. I nie wchodźmy dalej ani w sprawę znaczenia typowości dla zrozumienia postawy realistycznej, ani też w dyskusje na temat istoty realizmu prowadzone między ludźmi o rozł> Stanisław Ossowski: U podstaw estetyki. Czytelnik, Warszawa 1949.

49

maitych orientacjach filozoficznych, a także między marksi­ stami, którzy jednak w swoim obozie przeważnie bronią tezy, że realizm stanowi jedną z podstawowych wartości artystycznych, że realizm (realizm socjalistyczny) jest jednym z żywotnych nurtów artystycznych naszych czasów oraz że (na ogól) tendencje realistyczne są przejawem dążeń kul­ turowych klas występujących. Niech nam to na razie wy­ starczy, tym bardziej że obszernym wywodom Wielkiej ency­ klopedii powszechnej PWN na temat realizmu w literaturze i w sztukach plastycznych nie towarzyszy odpowiedni wywód dotyczący architektury i urbanistyki. Jest to objaw sympto­ matyczny, bo od potępiania „socrealizmu” w architekturze i urbanistyce zaczęło się długotrwałe przemilczanie zagad­ nień, które wywołały proklamację realizmu socjalistycznego i do dziś nie straciły aktualności. Przejdźmy z kolei do wyjaśnień niezbędnych w sprawie trzech głównych „izmów”, w naszej dziedzinie potępionych. W wybranych sformułowaniach encyklopedycznych wyglą­ dają one następująco: „Konstruktywizm (łac.), w architekturze tendencja, zgodnie z którą o wartości estetycznej dzieła architektonicznego de­ cyduje logicznie przeprowadzona zasada konstrukcji budo­ wli. W każdej z epok historycznych, odpowiednio do aktual­ nego poziomu techniki, konstrukcja oddziaływała na rozwój form architektonicznych [...]. Założenia konstruktywizmu ro­ zumianego jako dążenie do zracjonalizowania, ekonomiki i uproszczenia form architektonicznych przez podporządko­ wanie ich funkcji budynku i przyjętemu systemowi konstruk­ cyjnemu, znalazły pełne i trwałe zastosowanie w architek­ turze XX wieku. Okresem programowo purystycznego kon­ struktywizmu było zwłaszcza pierwsze dwudziestolecie XX wieku". „Funkcjonalizm (łac.), kierunek we współczesnej architek­ turze, urbanistyce i w sztukach stosowanych, opierający się na założeniu, iż zasadniczym czynnikiem każdego budynku układu przestrzennego lub sprzętu jest jego funkcja, od której uzależnione są zarówno elementy techniczne (mate­ 50

riał, konstrukcja) jak i estetyczne (forma). Funkcjonalizm występuje w architekturze od najdawniejszych czasów jako jej stała, naturalna tendencja Ogólną tezą wysuwaną przez reprezentantów funkcjonalizmu (w pierwszych deka­ dach XX wieku — przyp. A.K.) było dążenie do stworzenia »czystej architektury« wolnej od wszelkiego subiektywizmu i tradycjonalizmu, nastawionej wyłącznie na zaspokojenie konkretnych potrzeb ludzkich. W związku z powyższym dom miał być »maszyną do mieszkania», której sens ujawnia się dopiero w czasie użytkowania. Dla poparcia swej teorii funkcjonalności wskazywali na fakt zacierania się granicy między współczesną architekturą i techniką (np. budowa okrętów, samolotów, urządzeń fabrycznych i laboratoryjnych) pozwalający ich zdaniem na stosowanie w obu dziedzinach jednakowych, racjonalnych i sprawdzalnych kryteriów Idee funkcjonalizmu, pojmowane początkowo zbyt rygory­ stycznie i dogmatycznie, nie znalazły w swej czystej postaci szerszego odzwierciedlenia w architekturze i po 1935 roku ustąpiły nowemu kierunkowi, który nie rezygnując z pozy­ tywnych cech funkcjonalizmu zwracał większą uwagę na wa­ lory estetyczne i dążył do organicznego związku ze sztuka­ mi plastycznymi „Formalizm (łac.) filoz. W najszerszym znaczeniu stanowisko reprezentowane przez przedstawicieli różnych gałęzi filozo­ fii, nauki i sztuki, którzy kładą nacisk na formę (w różnych) znaczeniach tego terminu) przedmiotu swych badań lub swej twórczości i stoją na stanowisku, że o treści, a więc o wartościach poznawczych, estetycznych, itp. w danej dzie­ dzinie decyduje głównie lub wyłącznie forma. Pojęcie for­ malizmu jest pojęciem względnym i operowanie nim bez odniesienia do określonej dziedziny działalności ludzkiej oraz bez wyraźnego sprecyzowania przeciwstawnych sobie znaczeń terminów »forma» i »treść» prowadzi do nieporo­ zumień. [...]. Wiek XX notował wielokrotnie deklaracje for­ malizmu ze strony zarówno artystów, jak i teoretyków sztuki. Przeciw nim była i jest skierowana krytyka marksistowska — nie odosobniona zresztą w walce z formalizmem. Krytyka ta jednak występuje zarazem w obronie awangardyzmu i do­ 51

cenią w pełni fundamentalną wartość formy w procesie artystycznym, w jego wytworze oraz w wychowaniu estetycz­ nym". Nie da się zaprzeczyć, że architektura światowa dostarcza­ ła przykładów różnych fetyszyzacji. Ale również nie da się zaprzeczyć, że zarzuty fetyszyzacji mogły być łatwo używane do podważenia architektonicznych wartości dzieł, które odegrały rolę pionierską, czy to ukazując możliwości kon­ strukcyjne nowych tworzyw, czy też dociekliwiej interpretując istotę funkcji, czy wreszcie uwydatniając nieprzeciętne ce­ chy formalne. Realizm socjalistyczny jako teoria nie poprzestawał na ne­ gacjach, lecz wysuwał również żądania o charakterze kon­ struktywnym. W ogólnym ujęciu jego postulaty sprowadzały się do hasła „architektura socjalistyczna w treści i narodo­ wa w formie". Z takim hasłem mógł się zgodzić każdy zwo­ lennik socjalizmu i kultywowania swoistych wartości pol­ skiej kultury. Jednakże przejście od ogólnego hasła do szczegółowych zaleceń nasuwało wiele wątpliwości i trud­ ności, zwłaszcza w okolicznościach zapowiadających prze­ kształcanie zaleceń w dyrektywy. Znaczny odłam architektów chętnie poparł ogólną tezę „architektura socjalistyczna w treści i narodowa w formie", ponieważ realizm socjalistyczny przywiązywał dużą wagę do selektywnego i krytycznego, lecz pełnego szacunku trakto­ wania spuścizny historycznej i rodzimych wartości kulturo­ wych. Ówczesny techniczny poziom budownictwa sprzyjał zastosowaniu takich form architektonicznych, które paso­ wały do tradycyjnych tworzyw i do rutynowych metod bu­ dowania. Ten czynnik pomagał nie tylko architektom pragnącym twórczej kontynuacji form rodzimych i decydującym się na trudne poszukiwania w tym kierunku. Niestety, był on wy­ godny również dla ludzi mniej wymagających od archi­ tektury i od siebie, dla budowniczych raczej niż architek­ tów. Można przypuszczać, że reprezentantów tego rodzaju postawy było dość dużo w Związku Radzieckim, skąd rea­ lizm socjalistyczny przybył do nas jako doktryna poliiycz52

nie aktywna i w architekturze manifestowana budowlami, za które autorzy uzyskali nagrody stalinowskie. Budownictwo w Polsce stało przed olbrzymimi zadaniami odbudowy i rozbudowy. Zadania te musiały być wykonywa­ ne mimo niedoborów materiałowych, niskiego poziomu prze­ mysłu budowlanego i niedostatecznego stanu kadr odpo­ wiednio przygotowanych. Toteż od początku było jasne, że należało podjąć wysiłki w kierunku standaryzacji, typizacji i uprzemysławiania budownictwa, a co za tym idzie — wpro­ wadzić bardzo wiele czynników ograniczających swobodę twórczą architektów w zakresie dziel, które nie miały po­ zostać na papierze, lecz otrzymać realny kształt. Wymagania te przybierały postać założeń programowych, obowiązujących jako podstawa projektowanych rozwiązań urbanistycznych i architektoniczno-budowlanych. Założenia zaś dotyczące poszczególnych rodzajów budynków musiały odpowiadać warunkom wyznaczonym w techniczno-ekono­ micznych normach i wytycznych do projektowania, a także ogólnym i szczegółowym przepisom budowlanym. Jedno­ cześnie rozwijano formy organizacyjne pracy architektonicz­ nej, oddalające się od nieskrępowanej inicjatywy indywi­ dualnej w kierunku dużych kolektywów. Wszystko to odby­ wało się w warunkach społeczno-politycznych, w których bezsprzecznie było za wiele komenderowania, m.in. w spra­ wach architektury. Odważniejsi przeciwnicy doktryny uwydatniali i wykorzysty­ wali trudności na drodze do jasnego określenia socjali­ stycznej treści różnego rodzaju obiektów architektoniczno-budowlanych, np. biurowców, zakładów przemysłowych, hoteli, szpitali, a nawet szkól. Kwestionowali potrzebę do­ szukiwania się treści specjalnie socjalistycznej w Strukturze i formach architektonicznych takich obiektów. Czy jest sens - zapytywali - żądać socjalistycznego zeszy­ tu lub socjalistycznego samochodu? I dawali odpowiedź przeczącą. Po prostu trzeba robić dobre zeszyty i dobre samochody — twierdzili — i tak samo jest z architekturą. Mieli w tym sporo racji, ponieważ budynek powinien odpo­ wiadać potrzebom, które miał zaspokoić. Jeżeli więc po­ 53

trzeby będą natury socjalistycznej, to w dobrym budynku będzie również treść socjalistyczna. Ale właśnie z tej racji należało jak najwnikliwiej dociekać, jakim wymaganiom po­ winny odpowiadać różne rodzaje obiektów architektonicz­ no-budowlanych i poszczególne budynki w określonych wa­ runkach społeczno-ekonomicznych i kulturalnych i w okreś­ lonym otoczeniu. Przecież nie chodziło o poszczególne obiekty, lecz o architekturę w ogóle, jako o złożoną dzie­ dzinę działania, i to pojmowaną szeroko, a więc obejmują­ cą zespoły architektoniczno-budowlane, a nawet jeszcze rozleglejsze układy funkcjonalno-przestrzenne, wypełniane różnorodnym tworzywem architektoniczno-budowlanym. Nie dość na tym, architektura powinna była mieć treść socja­ listyczną nie tylko w tej części, która zasługuje na miano tradycyjnie pojmowanej twórczości, lecz także w innych jej aspektach strukturalnych, między innymi organizacyjnych, wprawdzie tylko usługowych wobec twórczości, lecz nie mniej ważnych z punktu widzenia dobrej roboty. Tezy realizmu socjalistycznego zawierały również elementy negacji i zaleceń w odniesieniu do urbanistyki. Potępiono „anglosaski dezurbanizm", przypisując mu tendencję do rozkawałkowywania i rozpraszania układu miejskiego. Prze­ ciwstawiono mu zasadę „zwartości miasta", która stano­ wiła o głównych cechach struktury miast postulowanej w planach zagospodarowania przestrzennego. Zgodnie z nią miasto nie powinno nadmiernie rozpełzać się, bo miasto rozpełzłe traci czytelność struktury przestrzennej. Przeciw­ nie, powinno ono tworzyć układ stosunkowo zwięzły i być zorganizowane w formie kompozycji architektonicznych po­ wiązanych w jedną całość. Przemiawiały za tym między in­ nymi względy ekonomiczne: konieczność oszczędnego zaj­ mowania i zagospodarowywania terenów, zwłaszcza wyma­ gających kosztownego wyposażania w wodociągi, kanali­ zację, sieci transportu, zieleń itp. Dalej: miasto powinno mieć centrum o charakterze społeczno-politycznym oraz place i ulice traktowane jako tereny życia zbiorowego. Ne­ gowano zaś zasadę hierarchicznie uporządkowanych jed­ nostek sąsiedzkich, widząc w niej czynnik rozbijający jed­ 54

ność miasta i osłabiający jej poczucie u mieszkańców, a wzmacniający zaściankowe powiązania sąsiedzkie. Ostrze­ gano przed partykularyzmem dzielnicowym. Jedność miasta powinna przy tym harmonijnie wynikać z powiązania histo­ rycznej spuścizny z nowym budownictwem. Tymi postula­ tami przeciwstawiano się również „superurbanizmowi”, wi­ dząc w nim zaprzeczenie humanistycznych wartości w archi­ tekturze. W teoretycznych zaleceniach realizmu socjalistycznego było wiele rozumnych wskazówek. Jednakże zalecenia te wyma­ gały twórczej interpretacji zarówno w rozwinięciach myśji teoretycznej, jak w realizowanych obiektach. Nie było to wcale łatwe zwłaszcza w warunkach powojennej odbudowy, w szerokim zakresie ograniczających technikę budowania do metod tradycyjnych, rutynowych, z niewielkimi dodat­ kami „nowoczesności". Szczególnie wyrazistym tego objawem były rekordy osiąga­ ne przez „trójki murarskie" przy wznoszeniu murów, wyczy­ ny polegające na ręcznym układaniu wielkiej liczby cegieł w jak najkrótszym czasie. Ówczesna technika torowała dro­ gę naśladowczym formom architektonicznym. Powołując się na postulat nawiązywania do spuścizny historycznej, zaczę­ to lansować projekty budynków z eklektycznym wystrojem. W budownictwie masowym łagodził on ubóstwo wynikające z przyczyn technicznych i ekonomicznych, a w budynkach, które miały bardziej demonstrować osiągnięcia socjalistycz­ ne — miał pełnić rolę reprezentacyjną. Było w tym wiele fałszu i przesady. Zasady urbanistyczne także interpretowano dowolnie, a często opacznie. Na przykład postulatu zwartości miasta nadużywano w celu usprawiedliwienia, a nawet ideowej re­ habilitacji przestarzałych rozwiązań urbanistycznych i spo­ sobów zabudowy zdewaluowanych przez nowoczesną kry­ tykę fachową. Zagadnienia powiązań miasta z regionem traktowano powierzchownie lub zgoła pomijano, ogranicza­ jąc planowanie miasta do obszaru w granicach admini­ stracyjnych. Argumenty społeczno-polityczne były używane autorytatywnie albo do wytyczenia rzeczywiście słusznych 55

kierunków polityki inwestycyjnej — co w zasadzie miało miejsce w odniesieniu do budownictwa osiedlowego — albo do ugruntowania decyzji opartych na zupełnie innych prze­ słankach. Jeżeli na przykład trzeba było dać mieszkańcom miast zatrudnienie w przemyśle, a w grę wchodził duży za­ kład o określonym, jednolitym profilu produkcyjnym, to spra­ wa jednostronnie zdeformowanej struktury ludności traciła na znaczeniu. Urastała natomiast niepomiernie, gdy lokali­ zacja nowych hut mogła być dodatkowo uzasadniona ko­ niecznością wzmocnienia udziału klasy robotniczej, a zwła­ szcza robotników przemysłu ciężkiego, w zaludnieniu miasta. Zarówno teoria, jak praktyka realizmu socjalistycznego od początku były mieszaniną dobrego i złego. W kręgach architektonicznych zapewne najbardziej rzucały się w oczy formalne cechy projektów i realizacji obciążonych nalecia­ łościami eklektycznymi, traktowane na ogół jako objawy wstecznictwa. Toteż narada architektów partyjnych w roku 1949, na której przyjęto wytyczne realizmu socjalistycznego, nie przebiegała podobno bez tarć. Również i później dok­ tryna ta spotykała się z licznymi sprzeciwami. Miały one okazję ujawnić się bardzo wyraźnie już na Pierwszej Kra­ jowej Naradzie Architektów w roku 1953, a w roku 1956, w zmienionym klimacie politycznym, Ogólnopolska Narada Architektów „Architektura wobec nowych zadań w budo­ wnictwie” położyła kres panowaniu doktryny. Popełniono wiele błędów w całym systemie polityczno-społeczno-ekonomiczno-kulturalnym. Doprowadziło to do napięć, które wyładowały się w roku 1956. Atakując tak zwane wypacze­ nia ustrojowe, zaatakowano również liczne zasady ówcze­ snej działalności urbanistycznej i architektonicznej, z któ­ rych znaczna część nie miała związku z doktryną, była zaś wynikiem „komenderowania” i złej organizacji. Fałszywe interpretacje teoretyczne oraz formy licznych projektów i realizacji były jednak w przeważającej mierze wynikiem komenderowania twórczością. Toteż nie bawiąc się w sub­ telność, zaatakowano również realizm socjalistyczny i oba­ lono doktrynę przy dość powszechnym aplauzie. Niestety, zagłuszono wtedy również mądre hasła, które zawierała. M

W okresie przesilania się doktryny można by chyba rozróż­ nić dwa prqdy, na ogół utożsamiane, choć wyplywajqce z odmiennych źródeł i postaw. Jeden z nich przynosił po­ ważne poszukiwania i zmierzał do połqczenia podstawo­ wych postulatów realizmu socjalistycznego z zasadami po­ stępowej architektury światowej. Drugi natomiast był koniunkturalnq łatwiznę. Obydwa te prqdy zostały wkrótce zatamowane. O ile jednak pierwszy z nich zasługuje na dalszy rozwój teoretyczny i praktyczny, o tyle drugi był zja­ wiskiem patologicznym i przejściowym i można sqdzić, że się ostatecznie skończył. Mieliśmy do czynienia z dwoma różnymi zjawiskami, zachodzqcymi jednocześnie w procesie, którego przebieg nie został dotychczas dostatecznie zanali­ zowany i wyjaśniony. Obecnie rozróżnienie tych dwóch prqdów staje się coraz potrzebniejsze. Z dystansu czasu widać wyraźnie, że odrzucajqc socrealizm nie powinniśmy i nie możemy rezygnować ani z socjalizmu, ani z realizmu w ogóle, także w tym, co się tyczy urbanistyki i architektury. Obaliwszy socrealizm nie proklamowano nowej doktryny na jego miejsce. Wypowiedziano się przeciwko wszelkiemu doktrynerstwu, żywiqc uzasadnione obawy, że spowodowa­ łoby ono jakqś innq, ale również niepożqdanq fazę ko­ menderowania twórczościę. Zamiast doktryny powstała luka ideologiczno-teoretyczna. Nie powzięto niczego z charakterystycznego dla wspólnych postaw ideowych skoncentrowania wysiłków i skierowania ich ku wspólnie pojmowanym i dość konkretnie zarysowa­ nym zadaniom, niczego, co mogłoby stanowić ochronę przeciwko nowym formom patologii w urbanistyce i archi­ tekturze. Nie ulega wqtpliwości, że współczesna urbanistyka i archi­ tektura wykazuję liczne cechy ujemne na ogólnym tle sto­ sunków światowych, niosęcych wiele poważnych zagrożeń kultury i cywilizacji. Nie ma dzisiaj zakętka na Ziemi, gdzie by te zagrożenia były obojętne. Toteż w wielu środowiskach podnoszę się głosy alarmu i apele, aby nie zachowywać się biernie wobec tak niepokojęcej sytuacji. 57

Polskie „karty zadań i obowiązków" W ideologicznej pustce, która wytworzyła się po realizmie socjalistycznym, a przed Deklaracją Warszawską, mamy do zanotowania polskie uczestnictwo w poprzedzających tę deklarację „kartach architektury" i innych, pokrewnych aktach międzynarodowych oraz próby ideologicznego wpły­ wania na postawy architektów w Polsce, podjęte w naszym środowisku zawodowym. Wspomnijmy o dwóch takich, bar­ dzo charakterystycznych próbach. Pierwsza z nich to Wstępna Karta Zadań Architekta zaini­ cjowana w roku 1957 przez 108 architektów z różnych miast polskich. We Wstępnej Karcie wymieniono szczególnie za­ niedbane zagadnienia, wymagające uporządkowania i jak najszybszego uwzględnienia w budownictwie mieszkanio­ wym. To miał być początek systematycznej walki, poprowa­ dzonej przez Stowarzyszenie Architektów Polskich w imię architektury prawdziwie humanistycznej, przeciwko architek­ turze „niegodziwej”, tolerującej, a nawet współtworzącej złe warunki biologiczne i psychofizyczne. Dopiero w roku 1975 opublikowano „Kartę zadań, obowiąz­ ków i odpowiedzialności architekta-humanisty"1’, a ra­ czej jej projekt, przygotowany przez inicjatora poprzedniej Wstępnej Karty i z kolei potwierdzony podpisami około trzystu architektów. „Pozyskanie autorytetu i zaufania społeczeństwa jest moż­ liwe jedynie przez rzetelne przestudiowanie i zaprojekto­ wanie właściwego, współczesnego środowiska człowieka". Napisał to inicjator i główny twórca Karty w liście do Sto­ warzyszenia Architektów Polskich, przesyłając projekt Karty. W projekcie zaś czytamy między innymi: „Nigdy architekt nie posiadał możliwości realizowania w tak szerokim zakresie zadań humanistycznych, jak obecnie.

>> Por. Komunikat SARP nr 1 z 1975 roku. List kol. Mieczysława Twarowskiego do Zarzqdu Głównego SAPR w Warszawie oraz „Karta zadań, obowiązków i odpowiedzialności architekta-humanisty".

58

Nigdy projektowaniem nie obejmowano tak wielkiei ilości ludzi. Nigdy nie istniały tak duże możliwości techniczne przekształcania środowiska i nie dysponowano tak wielkq ilością czynników biourbanistycznych. Równocześnie wzrasta stopień trudności wykonywanych za­ dań ,.W krajach, w których wprowadzono uspoełcznioną gospo­ darkę, istnieje szczególny obowiązek realizowania humani­ stycznych zadań. Mogą one łatwo ulec zahamowaniu wsku­ tek wykorzystywania niewłaściwych wzorów. Wytworzyło się bowiem mylne przekonanie, że osiągnięcie wysokiego po­ ziomu technicznego świadczy jednocześnie o poprawności rozwiązań biourbanistycznych ,,Głównym naszym zadaniem jest wykorzystanie istniejących możliwości technicznych i ekonomicznych, wartości środo­ wiska przyrodniczego, czynników biotechnicznych i psy­ chicznych w celu wytworzenia wszystkim ludziom warunków do pełnego rozwoju fizycznego, umysłowego, kulturalnego i wartości moralnych, życia rodzinnego, indywidualnego i społecznego, stałego polepszania tych warunków i dosto­ sowywania do potrzeb ,,Powinnd się projektować właściwe układy biourbanistyczne i do nich wprowadzać realizacje przewidziane na krótki okres eksploatacji. Projektowanie układów sztywnych, nie­ zmiennych, o zaniżonych warunkach życia nie jest ani pla­ nowe ani ekonomiczne, ani humanistyczne, ani socjali­ styczne „Realizacja wymienionych zadań humanistycznych w dużym stopniu uzależniona jest od opracowania najbardziej obec­ nie zaniedbanych zagadnień interdyscyplinarnych związa­ nych z biotechniką, psychologią architektury, psychosocjologią, higieną psychiczną, projektowaniem bioklimatycznym itd. „Od przeszło 50-ciu lat bezskutecznie apelujemy, wydajemy zlecenia i tworzymy coraz większe zespoły specjalistów, uzyskując znikome wyniki [...] w zakresie bioarchitektury wy­ stępuje zawsze synergetyczne oddziaływanie uzależnione od wielu wpływów i warunków. Dlatego wyodrębnienie poszcze­ 59

gólnych czynników i wykrycie występujących zależności jest takie trudne ,.Pojęcie wartości w architekturze stało się wieloznaczne. Do najlepszych dzieł zaliczono budowle, które nie zawsze służyły dobrym celom. Wyróżniano układy urbanistyczne, w których nieraz występowały niekorzystne warunki życia. Naj­ wybitniejsi twórcy nie zawsze realizowali cele wartościowe. Odrzucenie kryteriów moralnych umożliwiło włączenie do największych osiągnięć [...] obiektów związanych z przeja­ wami największej tyranii, z życiem pozbawionym zasad etycznych, i pomników sławiących ludobójców i grabie­ że [...]”. ,.Obowiązkiem naszym jest przyczynienie się do |...| wy­ odrębnienia wartościowych wzorów dawnej architektury, a przede wszystkim architektury narodowej. Zaliczamy do nich kompozycje architektoniczne i urbanistyczne związane z naj­ bardziej wartościowymi przejawami życia rodzinnego, in­ dywidualnego i społecznego, życia kulturalnego i umysło­ wego ..Powstaje ogólnoświatowa architektura, której wpływ na poszczególne środowiska staje się coraz silniejszy w miarę rozwoju techniki i dobrobytu. To, co polska architektura może i powinna dać kulturze ogólnoświatowej — to cele, założenia i kryteria humanistyczne oraz wzory powstałe na tych zasadach [...]”. ,, Każdy projekt obrazuje wiedzę, lub niewiedzę autora, jego inteligencję lub jej brak, wysoki poziom etyczny lub nierze­ telność, postawę humanistyczną lub lekceważenie potrzeb człowieka. Odpowiedzialność ponoszą wszystkie osoby biorące udział w tworzeniu środowiska człowieka: od plani­ stów, inwestorów, projektantów i współpracujących specja­ listów do realizatorów ,,Istnieje architektura zrodzona z przyjaźni do człowieka i architektura zrodzona z egoizmu twórców. Są to dwa prze­ ciwstawne kierunki, dwa krańcowo odmienne rodzaje twór­ czości. Cele humanistyczne dla jednych stają się uciążliwe, dla innych są podstawą działania. Głównym celem projek­ 60

towania nie jest samo dzieło, lecz dobro, które za pośred­ nictwem dzieła możemy czynić". Koniec cytatów. Przy ich doborze komentator pragnął pod­ kreślić szlachetne, piękne motywacje i intencje autora pro­ jektu „Karty" oraz licznych architektów, którzy ten projekt podpisali, uznając go niejako za samą „Kartę”. Jednakże „Karta", podobnie jak inne manifesty, budziła także wątpliwości co do tego, czy w okresie dominującego utylitaryzmu nie pogorszy ona sytuacji architektury, jako do­ wód pięknoduchostwa, idealizmu, oderwania od życia i naiwności architektów, rzucających kłody pod nogi dziel­ nym realizatorom-realistom przez swe utopijne wymagania. Doktryna realizmu socjalistycznego już wprawdzie nie obo­ wiązywała, a nawet była potępiona, lecz postawa „trzeź­ wych" aktywistów właściwie od niej nie zależała i dalej li­ czyła się jako czynnik o znaczeniu pierwszorzędnym. Chcąc jej przeciwdziałać i skutecznie zwalczać rozmaite odmiany wulgaryzacji i prostactwa w urbanistyce i architekturze, na­ leżało niewątpliwie wysuwać konkretniejsze żądania. Nie­ stety, dołączony do „Karty” projekt utworzenia roboczej gru­ py bioarchitektonicznej, pracującej na zasadach interdy­ scyplinarności w oparciu o Międzynarodową Unię Architek­ tów (UIA), pozostał projektem i nie pociągnął za sobą do­ statecznych następstw. Urbanistyka i architektura w Polsce w dalszym ciągu budziła zastrzeżenia co do kierunków swe­ go rozwoju. Długo też trzeba było czekać na wielostronną, opatrzoną dowodami, krytyczną ocenę aktualnego stanu obydwu tych dziedzin w naszym kraju.

1. Zabrze, 1957 rok. Jeden z typowych obrazów potwlerdza]qcych ko­ nieczność głębokich przemian w struKturze miast i słusznosc ideowej ingerencji urbanistów i architektów

■ .*•

2. Katowice. Obraz trudnego przekształcania chaotycznych form zago­ spodarowania w uporzgdkowany układ funkcjonalno-przestrzenny

62

3. Lublin, 1964 rok. Osiedle biedabudownictwa w pobliżu dzielnicy śródmiejskiej. Przejaw takich procesów urbanizacyjnych, którym trzeoa energicznie przeciwstawić politykę intensywnego rozwoju budownictwa mieszkaniowego

4. Mamy jeszcze sporo takich reliktów na zapleczach zabudowy już jako tako uporządkowanej od frontu

5. Projekt domu mieszkalnego. Obiekt symptomatycznego sporty na I Krajowej Naradzie Architektów w roku 1953 — III nagroda honorowa Stowarzyszenia Architektów Polskich, przyznana mimo licznych sprzeci­ wów zasadnicznych

6. Jeden z najatrakcyjniejszych widoków w Warszawie. Staranny kom­ promis między wymaganiami arterii (Trasy W-Z), zespołu mieszkanio­ wego na Mariensztacie (1949) i dawnej zabudowy

44

7. Warszawa. Gmach Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. Architek­ tura o walorach powszechnie uznawanych i trwałych

8. Warszawa. Gmach KC PZPR. Architektura obiektu — o dużym zna­ czeniu reprezentacyjnym — utrzymana w rygorach umiaru kompozycyj­ nego

6!

9. Warszawa. Gmach Ministerstwa Rolnictwa. Pompatyczna i niefunkcjo­ nalna kolumnada ma dodać monumentalności siedzibie władz

10. Kontrowersyjne w treści i formie, lecz konsekwentnie zrealizowane ukształtowanie architektoniczne placu Konstytucji w Warszawie

11.

Katowice. Pomnik

Powstańców Śląskich w niespójnym otoczeniu

12. Gdańsk. Nowy teatr, śmigło kontrastujący z otoczeniem, a w głębi Dom Prasy, kompozycyjnie przystosowany do charakteru starej zabudpwy. gdańskiej. Przeciwstawne zasady stosunku do otoczenia archi* tektonicznego, pochodzące z dwóch różnych okresów i wynikające i odmiennych hierarchii, wartości

a

13. Centrum Warszawy — obszar nakładania się wpływów wschod­ nich i zachodnich. Od­ bicie Pałacu Kultury i Nauki w szybie hotelu „Forum"

14. Hotel „Forum". Ar­ chitektura kosmopolity­ czna. Kompozycja utylitaryzmu i formalistycznej ekstrawagancji. „Zemsta Szwedów na Warszawie za porażkę pod Jasnq Górą"

68

15. Kielce. Gmach Wojewódzkiej Rady Narodowej. Nowoczesność kon­ trowersyjna

16. Warszawa. Gmach ambasady francuskiej. Niezbyt udany import architektoniczno-budowlany z ostatnich lat

49

17. Zakopane. Biurowiec Prezydium MRN. Stracona okazja do poka­ zania nowoczesnej architektury zakopiańskiej, a nie wszędobylskiej

18. Kościół w Tarnowie. Nowe kościoły bodaj najwyraźniej ukazują kompromis między koniecznością zachowania rozpoznawalnych trady­ cyjnych cech kościoła i chęcią nowoczesnego zindywidualizowania Formy architektonicznej 70

71

19. Nowa Huta. Na pierwszym planie zespoły budowane w latach pięćdziesiątych. To nie koszary, lecz wielorodzinne domy mieszkalne

20. Gdańsk-Oliwa. Fragment Osiedla Młodych. Zestawienie dwóch skal zabudowy mieszkaniowej. Która jest bardziej ludzka?

72

21. Gdańsk-Przymorze. Kilkutysięczne miasteczko wtłoczone do jednego falowca

22. Katowice. Jeden z „gniazdowców", zespołu najwyższych budynków mieszkalnych w tym mieście. Nie wszystkim zdrowo i przyjemnie mieszkać tak wysoko

71

23. Lublin. Osiedle Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, utrzymane w skali ludzkiej, niemonotonne i zadbane, przedstawia mniej więcej to, o co może nam chodzić w aktualnym masowym budownictwie wielorodzinnym

24. Warszawa. Osiedle Sady Zoliborskie. Jedno z nielicznych osiedli życzliwie ocenianych przez opinię publiczną dzięki walorom ubanistycznym i architektonicznym

74

25. Kielce. Fragment Osiedla XXV-lecia. Nawet „blokowisko” nie jest bardzo złe, jeżeli jest intensywnie zazielenione

26. Lubin. Woda, miękka linia brzegu i drzewa korzystnie zmieniają przestrzeń wśród kubicznych, kanciastych form budowlanych

75

27. Wielkie skrzynie mieszkalne wepchnięte na teren, któremu drob­ niejsze formy zabudowy mogłyby nie odbierać jego funkcji żywicielskich

28. Łqcko w Nowosqdeckiem. Część nowej zabudowy. Za­ sobne domy. Każdy sobie, we­ dle własnego gustu, za swoim płotkiem na wqskiej działce

76

29. Łącko w Nowosądeckiem. Dom przy rynku. Połączenie zalet budownictwa jednoro­ dzinnego i tradycyjnych war­ tości architektoniczno-budow­ lanych regionu

30. Kaźmierz koto Szamotuł. „Blokowisko" na wsi. Dla niektórych sprawa prestiżu miejscowości, dla innych łatwizna inwestycyjno-bu­ dowlana, a w efekcie oszpecenie krajobrazu 77

31. Dom z elementów prefabrykowanych ciechanowskiego „Stolbudu". Trzeba nam dużo czegoś w tym rodzaju

32. Koszarowiec — z wielkich płyt, ale rozbieralny, przenośny 78

33. Tekturowe baraki dla ro­ botników sezonowych. Prowi­ zorka może być estetyczna i zapobiegać trwalszej tandecie. Przykład z Kalifornii

34. Konstrukcja szklarni z drobnowymiarowych elementów strunobeto­ nowych, spełniająca postulat prefabrykacji „lekkiej"

79

35. Budowa hali krytej płytami prefabrykowanymi, 1964 rok. Powta­ rzamy: konieczny jest rozwój prefabrykacji „lekkiej"

80

36. Szpital w Oświęcimiu. Budownictwo powszechne — utylitarne, oszczędnościowe, o minimalnych aspiracjach architektonicznych

37. Ośrodek wczasowy górników „Gwarek" w Jastrzębiej Górze. „My — sobie”

81

38. Parchatka pod Puławami, 1961 rok. Szkoła 6-klasowa o architek­ turze tradycyjnej, zbudowana przy wydatnym udziale miejscowej lud­ ności

39. Jedna ze szkół Tysiąclecia. Architektura raczej nie sprzyjająca po­ czuciu „naszej budy”

40. Szkoła „nowoczesna”. Aktualne pytanie: jak będzie z ogrzewa­ niem?

82

41. Zabytkowa karczma w Jeleśni. Architektura dla znawców, a nie dla nowobogackich

42. Poznań-Antoninek. Gościniec „Lizawka". Tendencje do oryginal­ ności — tutaj wyrażone w regionalizacji form architektonicznych i bu­ dowlanych — ale raczej formalistycznej i reklamowej

83

43. Bar „Alga” w Sopocie. Architektura o założeniach atrakcyjnych dla szerokiej publiczności

44. Dom handlowy w Stargardzie. Architektura o wielu nieskładnych zamierzeniach atrakcyjnych, uwieńczona pompatyczną nazwą

84

45. Atrakcyjny hotel PTTK w Chorzowie. Jeden z obiektów nadal nie wystarczającej bazy turystyki powszechnej w Polsce

15

46. Warszawa. Hotel „Victoria”. Indywidualna, komfortowa architektura kosmopolityczna dla bogatych, przy placu, który w centrum stolicy nie może się doczekać całościowego ukształtowania

47. Stadion lekkoatletyczny w poznańskim Sportowym Parku Leśnym. Teren sportu jako drogi do zdrowia

48. Stadion w Chorzowie. Teren wyczynów sportowych i emocji tłumu

86

49. Płock. Urządzenia destylacyjne Petrochemii. Wielka ekspresja archi tektoniczna aparatury przemysłowej

88

50. Nowa Huta. „Dymiq kominy I" — zawołanie niegdyś dumne i opty­ mistyczne, a dzisiaj alarmowe

51. Warszawska Fabryka Pomp. Przykład nowoczesnej i efektownej archi­ tektury przemysłowej



52. Radom. Zakład garbarski sprzed pierwszej wojny światowej. Jeden z wielu w Polsce zakładów przestarzałych, ale jeszcze pracujących i trudnych do likwidacji lub modernizacji

53. Dom wczasowy? Nie! Przędzalnia czesankowa „Polanil” w Łodzi. Fragment zakładów i cząstka wielkiego problemu humanizacji miejsc pracy

54. Warszawa. Osiedle Za Żelaznq Bramą. „Blokowisko" śródmiejskie. Wyasfaltowane tereny przedszkola i placu zabaw z resztkami zieleni, broniące się w okrążeniu samochodowym

55. Warszawa. Skrzyżowanie Marszałkowskie] z Królewską. Konieczny kompromis między układem arterii miejskiej, historycznym układem Osi Saskiej i limitami finansowymi

91

56. Warszawa. Rozploty komunikacyjne przy moście Poniatowskiego cieszę oko technoluba, a martwię ekologa dbałego o zdrowotne funkcje zieleni nadwiślańskiej w organizmie stolicy

57. Ciche i nie zatruwające powietrza rowery wymagają odpowiednich tras. Bez nich są raczej zabawkami niż środkami lokomocji 92

58. Sulęcin w Gorzowskiem. Domy pracowników PGR. Zabudowa bez­ pretensjonalna, domy jednakowe, jeszcze daleko do monotonii, a po­ rządek jest

59. Bereżka koło Leska. Wieś dla przesiedleńców z terenów Soliny nad Sanem. Rytm jednakowych domów w krajobrazie górskim

93

60. Stare Maniowy, skazane na zagładę przez Zalew Czor­ sztyński. Oprócz cennych wa­ lorów, które zginq, trzeba do­ strzegać stłoczenie i chaos przestarzałej zabudowy

61. Nowe Maniowy. Wielkie nieporozumienie społeczno-ekonomiczne, architektoniczno-budowlane i urbanistyczno-krajobrazowe 94

62. Szpetne budownictwo i sloganowe tablice na pewno nie są środ­ kiem do podnoszenia kultury wsi

63. Stare piękno architektury ludowej umiera pod naporem nowobogackiego utylitaryzmu 95

64. Krościenko pod Ustrzykami. Spichrz z roku 1959, wybudowany w spółdzielni produkcyjnej. Niezaprzeczalne świadectwo dbałości o formę architektoniczną

65. Państwowe Zakłady Zbo­ żowe w Łasinie. Budowa no­ wych silosów zbożowych

96

66. Piekoszowo pod Kielcami. Szklarnie typu bułgarskiego na kiiKUnastu hektarach. Ziemia staje się podlogq i elementem technologicz­ nym

67. Źródła na Dolnym Ślqsku. Tuczarnia. Przykład ryzykownie wielkich urzqdzeň gospodar­ czych, tworzqcych na rozleg­ łych obszarach nieprzyjazne środowisko technologiczne ja­ ko specyficzny problem pla­ nowania przestrzennego i architektury

97

98

68. Górki pod Mogilnem. Spółdzielnia produkcyjna. Obora z pełną mechanizacją. Jeden z licznych przykładów utylitarnego budownictwa rolno-hodowlanego oszpecającego wieś polską

69. Stara obora z nową

może już tylko śladami dawnej urody konkurować

70. Zapora wodna w Porąbce. Obiekty z gatunku zadającego wieki gwałt naturze, a jednocześnie tworzącego — jeśli są dobrze zrobio­ ne — wspaniały krajobraz kulturowy

99

71. Bełchatów. Montaż olbrzymiej koparki, „rozróby” w środowisku przyrodniczym

zapowiedź

gigantycznej

72. Fragment obszaru kopalni odkrywkowej. Obraz potężnych wości techniki czy ograniczonych umiejętności człowieka?

możli­

73. „Morze turoszowskie" — ogromne wyrobisko zalane deszczówką 100

74. Szczawnica. Dom wypoczynkowy „Hutnik". Miejski „wysokościo­ wiec”, który wybrał się na wycieczkę w góry i tam już został 75. Zakopane. Hotel „Kasprowy”. Taka skala skomasowanych urządzeń hotelowych, wypoczynkowych i rozrywkowych zagraża już I naszym górom 76. „Kasprowy” od tyłu, choć na tle Tatr. „Tyz piknie, ale nie bardzo*’

102

103

77. Jaszowiec. Dom wypoczynkowy Związku Nauczycielstwa Polskiego. Trudne poszukiwania formy dużych obiektów rekreacyjnych w krajobra­ zie górskim

78. Schronisko „Latający Talerz" na Śnieżce. Szczy­ towe — dosłownie i w przenośni — połączenie priorytetów funkcji i formy 104

79. Kazimierz nad Wisłą. Dom Pracy Twórczej Architekta. Fragment dziedzińca. Nienowoczesne wnętrze na ogół dogadzające ludziom no­ woczesnym

105

80. Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Architektura dajqca świadectwo szacunku dla otaczającego krajebrazu i regionalnych tradycji budowlanych

106

81. Bieszczady. Bacówka PTTK na Jaworcu. Ciągle aktywne i popularne wpływy dawnego budownictwa podhalańskiego

107

82. Ośrodek wypoczynkowy „Kormoran** w Mierkach. Próba zastosowa­ nia form mających popularne pierwowzory w budownictwie

108

83. Łącko w Nowosądeckiem. Dom letni. Pogodzenie indy­ widualnych upodobań i po­ trzeb użytkownika-projektodawcy i charakterystycznych cech regionalnych

■84. Pasym w Olsztyńskiem. Dom wypoczynkowy o formach tyleż orygi­ nalnych co dyskusyjnych 109

65. Gdańsk. Zabudowa Starego Miasta o specyficznym charakterze architektonicznym 86. Gdańsk. Nowa zabudowa mieszkaniowa bez gdańskiego charakteru, lecz widok zespołu zabytkowego uprzytamnia nam, gdzie się znajdu­ jemy 67. Gdańsk. W tej części miasta nic już nie nawiqzuje do charakteru wielowiekowej architektury gdańskiej 88. Gdańsk. Ryglowy dom podcieniowy z XVII wieku przy ul. Jedności Robotniczej, ukazujący duże możliwości inspirowania nowoczesnej archi­ tektury o cechach regionalnych

110

88

86

87

111

89. Jeienia Oóra. Atrakcyjny fragment śródmieścia miasta średniej wiel­ kości

•90. Biecz. Rynek z ratuszem. Jeden z małomiasteczkowych ośrodków, w których względy historyczno-kulturowe i estetyczne muszq mieć pier­ wszeństwo w kwestiach zagospodarowania

112

113

91. „Wizytówka" Suwałk, zespól o indywidualnym wyrazie

92. Suwałki. Osiedle przy ul. 1 Maja i Waryńskiego. Przykry szablon

114

93. Coraz przychylniej patrzy­ my na eklektyczny wystrój ka­ mienic, ale ‘jakim kosztem mamy taki wystrój konserwo­ wać?

94. Ze względu na brak mieszkań trudno nieraz bę­ dzie zdecydować się na wy­ bór rozwiązania: zburzyć czy odremontować? 11S

95. Zamek Ksiqżqt Mazowieckich w Warszawie. Pochopnie rozebrany po zniszczeniach wojennych, obecnie odbudowywany jako model użytkowy w skali 1:1

97. Wiedeń. Willa dra Steinera, 1910 rok. Szanowny pierwowzór licz­ nych utylitarnych pudeł. Jego twórca, Adolf Loos: „Ornament to zbrod­ nia I”

116

96. Alfeld an der Lei­ ne. Zakłady „Fagus”, 1911-1916. Twórcy: Walter Gropius i Adolf Meyer. Pierwowzór licz­ nych na świecie szkla­ nych skrzyń

117

118

98. Disneyland w Kalifornii. Dom z mas plastycznych. R. W. Hamilton i W. E. Goody, 1957 rok. Eksperymentowanie jest konieczne i nie­ uchronne, lecz jego wynikiem bywa zwykle nie to, co się rzuca w oczy 99. RFN, Ferdynand Spindel, 1969 rok. Zrealizowane wnętrze. Na dro­ dze od jaskiń człowieka pierwotnego do „gmaziowców" Stanisława tema? Propozycja budowy z piankowego plastyku

100. Wysoki dom we Wrocławiu. Narzucanie agresywnej niezwykłości jako protest przeciwko architekturze pospolitej?

119

101. Wysokie domy we Wrocławiu. Ucieczka od monotonii w nerwicę?

102. Brasilia. Zespół budynków parlamentu, 1960 rok. Twórca, Oscar Niemeyer: „[...] oświadczyliśmy, że dqżenie do piękna usprawiedliwia wszystko [...]". Die Zeit: „[...] gigantycznie skonstruowana fantazja, triumf snobizmu, próżność odlana w betonie" 103. Pasmo mieszkaniowo-usługowe w Linearnym Systemie Ciągłym Oskara Hansena z zespołem. Jedna z kontrowersyjnych sugestii „futuro­ logicznych" — z tym, niestety jest ambaras, że tak chcą nie wszyscy na raz 120

121

4. OCENA STANU URBANISTYKI I ARCHITEKTURY

Uwagi wstępne Ograniczone rozmiary niniejszej publikacji narzuciły autoro­ wi wybór zagadnień dalej omawianych. Zagadnienia te po­ winny nie tylko należeć do najważniejszych z punktu wi­ dzenia urbanistyki i architektury, lecz także mieć znaczenie ideologiczne, nadawać się do zwięzłego wyłożenia i trafiać w zainteresowania czytelników, którzy mogą się okazać re­ prezentantami różnych dziedzin. Autor oparł się na wspomnianej we wstępie, zespołowej ocenie stanu architektury i urbanistyki w Polsce. Jednakże ze względu na ryzykowny skrót tej oceny, poczuwa się do obowiqzku podkreślenia, że wszystkie dalsze wypowiedzi majq charakter jego osobistych poglqdów. To zastrzeżenie uzasadniajg również wydarzenia od Sierpnie roku 1980. Nostgpil bowiem mosowy protest przeciwko rzą­ dom autorytotywnym i błędnej polityce społeczno-ekono­ micznej, połqczony z żadaniomi somorzqdności społeczeń­ stwo w różnorodnych formach działania. Ogłoszono liczne wypowiedzi krytyczne, między innymi związane z urbanistyką i architektura. W ogniu dyskusji na nowo zaostrzył się pro­ blem swobodnego postępowania jednostki wśród rygorów, którym ona powinna się podporządkować w działaniach zbiorowych, i stosunku odrębnych komórek społecznych do systemu organów odpowiedzialnych za całokształt dobra publicznego. Jest to problem węzłowy. Od jego rozwiązania zależą kierunki i skutki przedsiębranych działań. Na okreś­ loną ideologię składają się nie tylko cele, lecz i sposoby ich osiągania w danej, a nie innej rzeczywistości, w da­ nych warunkach przejścia od frazeologii do polityki, stwa­ rzania faktów. Autor bierze więc na swój wyłączny rachunek sprawę selekcji zagadnień i wyboru akcentów. 122

Ogólna ocena realizacji urbanistycznych i architektonicznych W urbanistyce i architekturze najważniejsze jest to, co się rzeczywiście dzieje w zagospodarowaniu przestrzennym. Przede wszystkim to przyciąga uwagę społeczeństwa, a nie rozmaite działania przygotowawcze — naukowe, dydaktycz­ ne, organizacyjne, projektowe itp. — których w ogóle mo­ głoby nie być, gdyby niczego nie realizowano. Realizacyjne osiągnięcia urbanistyczne uwidaczniają się najwyraźniej w dużych założeniach udostępnionych publicz­ nie jako skończone całości, w postaci zespołów ważnych, nowych obiektów architektoniczno-budowlanych wraz z upo­ rządkowanym otoczeniem. I mogłoby ich być znacznie wię­ cej przy lepszej koordynacji inwestycji i wykonawstwa. Brak konsekwencji w realizacji założeń urbanistycznych, związany z wadliwościami planowania inwestycji i organi­ zacji wykonawstwa, prowadzi w wielu przypadkach do za­ przepaszczenia szansy na realizację wybitnych zespołów architektonicznych. Realizacja większych całości urbanistycznych rozciqąa się w czasie, zrealizowane elementy założeń często wyglądają na przyDadkowe, a w przebiegu realizacji występują typowe zaburzenia, jak opóźnianie lub niepodejmowanie budowy urządzeń usługowych w osiedlach, długotrwałe zaniedby­ wanie terenów w otoczeniu budynków itp. Sa też jednak Dowody do przypuszczeń, że w wielu przypad­ kach „twórca” nie miał szacunku do teąo, co rozpoczęli jeao poprzednicy, i zależało mu na tym, aby podkreślić swą indywidualność, a nie na tym, by powstała większa, zharmo­ nizowana całość. Marna to postawa i mylne rachuby. Do urbanistycznego dorobku należą także realizacje, które w bezpośrednim odbiorze społecznym oceniane są neąatywnie, ale w istocie są rozwiązaniami możliwie najlepiej spełniającymi warunki realizacji inwestycji trudnych, nieraz uciążliwych dla otoczenia, lecz koniecznych. Cenne i powszechnie akceptowane wyniki realizacyjne wy­ stępują dzięki stopniowemu przetwarzaniu istniejącego za­ gospodarowania miast i wsi, uzyskiwanemu przez niewiel­ kie, lecz konsekwentne korekty. Są to zjawiska bardzo licz­ 123

ne. Mogą one wydawać się procesem samoistnym. W rzeczy­ wistości natomiast wynikają ze stałej działalności urbani­ stycznej na podstawie planowania przestrzennego. Ich zna­ czenie jest zmniejszone wskutek architektonicznego nieopa­ nowania dużej części ruchu budowlanego. Ogromna masa nowej kubatury jest pod względem urbanistyczno-architek ­ tonicznym zmarnowana, przyczyniając się do oszpecenia środowiska zamiast do podniesienia jego walorów. Wraz z przejawami urbanistycznego porządkowania istniejącej substancji miast i wsi postępuje proces chaotycznego na­ rastania zabudcwy. W architekturze stosunkowo najkorzystniej przedstawiają się dzieła o programach indywidualnych, o dużym znaczeniu w służbie publicznej i zadaniach propagandowych lub re­ prezentacyjnych. Znaczna jest liczba tej kategorii obiektów, ale w ogólnej masie budownictwa stanowią one nikły od­ setek. Ich rola w tworzeniu powszechnej kultury architek­ tonicznej jest więc ograniczona. Niezadowalający wynik ogólnej oceny realizacji urbani­ stycznych i architektonicznych potwierdza potrzebę skontro­ lowania sytuacji urbanistyki i architektury we wszystkich ważniejszych podsystemach gospodarki narodowej. Oprócz uwarunkowań techniczno-ekonomicznych występują liczne uwarunkowania kadrowe, organizacyjne i inne, znacz­ nie trudniejsze do odczytania wprost z tego, co można w kraju stwierdzić naocznie.

Kadry Mimo wielkich zmian w zawodowej sytuacji architekta, które znalazły wyraz między innymi w Karcie Machu Piechu i De­ klaracji Warszawskiej, w szerokich kręgach społeczeństwa utrzymują się mylne poglądy na to, w jakich warunkach architekci pracują i co właściwie robią. Wyniki ich pracy są bardzo zróżnicowane: od rozwiązań błędnych i dziwacznych do dzieł wybitnych. Są one także bardzo uzależnione od ograniczeń twórczości narzucanych przez budownictwo, wpływy inwestorskie, organizację pro­ jektowania i inne czynniki presji pozaarchitektonicznej. 124

Ale wpływ mają też czynniki zależne przede wszystkim od projektantów, zwłaszcza tendencja do zaznaczenia indywi­ dualności autora w rozwiązaniu niebanalnym, a jednocze­ śnie uleganie modom i fascynacji rozwiązaniami obcymi, sil­ nie inspirującymi. Nie brakuje sporadycznych sukcesów ar­ chitektów polskich w konkursach międzynarodowych, co jednak nie daje polskiej architekturze ani wyróżniającej pozycji za granicą, ani dostatecznych wpływów w kraju. Architektura jest w Polsce formalnie uznanym zawodem, którego pełnoprawne uprawianie wymaga dyplomu magi­ sterskiego, uzyskanego na jednym z politechnicznych wy­ działów architektury. Na tej podstawie architekci podnoszą swe kwalifikacje w trakcie czynnego życia zawodowego, na studiach podyplomowych, seminariach stowarzyszeniowych, kursach specjalnych itp. oraz uzyskują dodatkowe upraw­ nienia formalne. Obecnie ten tryb przygotowywania i doskonalenia kadr ar­ chitektonicznych budzi liczne zastrzeżenia i kontrowersyjne poglądy dotyczące kierunku zmian, pożądanych na tle dy­ skusji o kryzysie zawodu architekta. Jednakże młodzież pozostaje na ogół pod wpływem stereotypu architekta jako przede wszystkim indywidualnego twórcy, który dzięki talen­ towi ma wielką szansę osobistego sukcesu artystycznego, wypowiedzenia się i pozostawienia trwałych wyników swej działalności. Jest to stereotyp, który w architekturze spraw­ dza się w małym odsetku przypadków i nie pasuje do aktu­ alnych warunków pracy architektonicznej. Architektura współczesna wymaga bowiem od swych adep­ tów coraz bardziej złożonej pracy zespołowej i coraz bo­ gatszej wiedzy interdyscyplinarnej, a zwłaszcza wnikliwego traktowania zagadnień społeczno-kulturowych, ekonomicz­ nych i przyrodniczych. To powoduje duże trudności w przy­ gotowywaniu programu studiów magisterskich i przyczynia się do różnicy zdań na temat wcześniejszego lub później­ szego wprowadzania specjalności i specjalizacji. Zagadnie­ nie to należy traktować jako otwarte. Urbanistyka w Polsce nie jest zawodem formalnie uznanym. Nie jest nim także planowanie przestrzenne, mimo iż ma 125

ono swoje formy organizacyjne w gospodarce planowej. Podzielone sq zdania w kwestii, czy urbanistyka i plano­ wanie przestrzenne powinny znaleźć odpowiednik w po­ staci prawnego określenia i formalnego zarejestrowania jako zawód. Kadra faktycznie czynnych zawodowo urbanistów składa się z ludzi wykształconych w innej dziedzinie zawodowej (jak architekci) lub w innej dziedzinie umiejętności (jak demo­ grafowie). Złożony, interdyscyplinarny charakter wiedzy urba­ nistycznej bywa traktowany jako argument przeciwko pro­ fesjonalizacji urbanistyki i planowania przestrzennego, albo przeciwnie — służy do wykazania soecyficznej struKtury tej wiedzy i uzasadnia postulat profesjonalizacji. A tymczasem kandydaci na urbanistów z zawodu, skłonni zajmować się planowaniem przestrzennym, muszą najpierw odbywać wyż­ sze studia w innym kierunku. Liczni urbaniści uważają to za słuszne i konieczne, lecz wielu innych jest zdania, że w ten sposób niepotrzebnie opóźnia się zawodowy start urbanistów i odciąga młodzież od planowania przestrzen­ nego, gdzie jest pilnie potrzebna. Projektowanie urbanistyczne w ramach planowania prze­ strzennego, które do niedawna pretendowało do miana „szkoły polskiej”, jest nadal przedmiotem eksportu bądź dydaktycznego (studium podyplomowe urbanistyki i plano­ wania przestrzennego dla cudzoziemców na Politechnice Szczecińskiej), bądź naukowo-technicznego („eksport móz­ gów”, który przynosi dewizy, lecz osłabia kadrę zatrudnioną w kraju). Eksport ten jednak dotyczy przede wszystkim kra­ jów rozwijających się, natomiast zainteresowanie „polską szkołą” w krajach rozwiniętych, a zwłaszcza tych, które kul­ tywują planowanie przestrzenne, słabnie wobec rozbieżności między teorią, projektowaniem i realizacyjnymi wynikami urbanistyki w Polsce. Wiele wskazuje na to, że konieczne są głębokie zmiany w zakresie wykształcenia i zawodowego przygotowania archi­ tektów i urbanistów. Nie ulega przy tym wątpliwości, że zarówno jednych jak drugich powinno być znacznie więcej. O ich liczebności decydowano raczej na podstawie struktury 12«

zatrudnienia i podziału puli etatowej, a nie ze względu na zadania stojqce przed urbanistykę i architekturą, lo także wymaga rewizji, której warunkiem jest podniesienie prestiżu społecznego tych dziedzin.

Organizacyjna i prawna sytuacja urbanistyki i architektury Problematyka i zadania architektury i urbanistyki były i są nadal porozdzielane między resorty o odmiennych zaintere­ sowaniach głównych. Na początku 1984 roku znajdowały się przeważnie w kompetencjach Ministerstwa Administracji i Gospodarki Przestrzennej, któremu powierzono m.in. kie­ rownictwo planowania przestrzennego województw, miast i wsi, nadzór urbanistyczny, koordynacje projektowania i nadzór architektoniczno-budowlany, wiele zagadnień go­ spodarki komunalnej i mieszkaniowej, badania „stosowa­ ne, rozwojowe i wdrożeniowe" oraz podnoszenie kwalifi­ kacji kadr czynnych zawodowo. Gospodarka przestrzenna na wsi zależała jednak przede wszystkim od Ministerstwa Rolnictwa. Ministerstwo Budownictwa i Przemysłu Materia­ łów Budowlanych rozstrzygało sprawy tworzyw, materiałów, technologii i organizacji wykonawstwa. W gestii Minister­ stwa Kultury i Sztuki znalazły się sprawy rewaloryzacji i re­ nowacji zasobów w ośrodkach historycznych i konserwacji zabytków. Wiele spraw istotnych z urbanistycznego punktu widzenia przejął Urząd Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. O trybie kształcenia kadr i o pracach naukowo-ba­ dawczych decydowało głównie Ministerstwo Nauki i Szkol­ nictwa Wyższego i Techniki. Sytuacja taka powodowała nadmierne uzależnienie roz­ wiązań urbanistycznych i architektonicznych od czynników niekompetentnych w tym zakresie i uniemożliwiała pełniej­ szą koordynację zamierzeń. Obecnie w Polsce nie mamy placówki w pełni przygotowa­ nej do przeprowadzenia wielostronnej i kompleksowej oce­ ny stanu architektury i urbanistyki oraz do zajęcia się cało­ kształtem rozwoju tych dziedzin. Występują natomiast ten­ dencje do wytworzenia wreszcie skutecznego planowania kompleksowego, w którym będą zespolone różne potrzeby 127

rozwoju społeczno-gospodarczego i przestrzennego. Urba­ nistyka i architektura są szczególnie ważnymi dziedzinami szerokiej działalności, propagowanej ostathio jako kształ­ towanie środowiska. Jedynie bowiem urbanistyka i archi­ tektura obejmują całokształt gospodarowania przestrzen­ nego na każdym, dowolnie określonym obszarze, jeżeli sq w pełni „dopuszczone do głosu”. Wszelkie inrje dotychczas uformowane dziedziny działania albo nie obejmują wszyst­ kich jego materialnych składników, albo pomijają ważne zagadnienia ich wzajemnego ukształtowania. Urbanistyka i architektura zawdzięczają tę szczególną po­ zycję systemowi planów przestrzennych. Wiele krajów, na­ wet gospodarczo przodujących, nie może się zdobyć na takie osiągnięcie, jakim jest plan przestrzennego zagospo­ darowania Polski. Do administracyjnego podziału kraju przystosowano plany przestrzennego rozwoju województw. Różne rodzaje regionalnych i miejscowych planów prze­ strzennych umożliwiają uniknięcie chaosu i przypadkowości w zagospodarowywaniu miast, miasteczek i wsi oraz obsza­ rów wyróżnionych ze względu na pewne funkcje, np. wy­ dobywcze bądź rekreacyjne. Nie jest to jeszcze system dostatecznie sprawny. Wielolet­ nie doświadczenia, zwłaszcza z ostatniego dziesięciolecia, wskazują na konieczne jego korekty. Trzeba m.in. położyć nacisk na to, by pewne układy funkcjonalno-przestrzenne, nie pokrywające się z terenowymi jednostkami administra­ cyjnymi, jak np. niektóre aglomeracje miejsko-przemysłowe, pozostawały pod stałą opieką określonych gospodarzy trzy­ mających rękę na pulsie ich rozwoju. Stopniowo wprowa­ dzana reforma gospodarcza będzie niewątpliwie wymagała wielu zmian metodycznych nie tylko w systemie planów, ale również w strukturze służb odpowiedzialnych za zadania urbanistyczne i architektoniczne. Charakterystyczne jest to, że władze polityczne i gospo­ darcze oraz czynniki społeczne żywo interesują się planami gospodarczymi, zwłaszcza pod kątem realizacji planów pro­ dukcyjnych, natomiast ich zainteresowanie wykonaniem pla­ nów zagospodarowania przestrzennego przejawia się rzad­ 128

ko. Im silniejszy jest przy tym inwestor, tym łatwiej wyła­ muje się on z uprzednich postanowień i zobowiązań pla­ nowych. Dla wielu decydentów plan zagospodarowania przestrzennego jest tym dogodniejszy, im mniej zawiera elementów dyrektywnych. Toteż w ciągu ubiegłych lat nastąpiła utrata prawnej mocy planów przestrzennych i ich skuteczności. Są to zjawiska torujące drogę nie gospodarce planowej, lecz autorytatyw­ nym faktom dokonanym. Architektura i urbanistyka w Polsce nie doczekały się od­ rębnej ustawy. Podstawy prawne tych dziedzin znajdują się przede wszystkim w ustawach o planowaniu przestrzennym i o ochronie środowiska oraz w prawie budowlanym. Ze względu na potrzeby rozwojowe architektury i urbanistyki te akty prawne nigdy nie były w pełni zadowalające. W warunkach rozpoczętej reformy gospodarczej wymagają znacznych zmian. Wiele postanowień istotnych dla urbanistyki i architektury zawierają ustawy o ochronie gruntów rolnych, o wywłasz­ czeniach, o ochronie dóbr kultury i — co bardzo ważne — o radach narodowych. Szczególnej wagi wymaga ustawa o Naczelnym Sądzie Administracyjnym z dnia 31 stycznia 1980 r. (Dz.U. nr 4, poz. 8), nawiązująca do spraw architektury i urbanistyki oraz planowania przestrzennego. Daje ona kompetentnym czynnikom zainteresowanym, m.in. Stowarzyszeniu Architek­ tów Polskich (SARP) i Towarzystwu Urbanistów Polskich (TUP) podstawę do ingerencji na prawach stron w spra­ wach zaskarźalnych i wzmocnienia egzekutywy na rzecz prawidłowych rozwiązań funkcjonalno-przestrzennych. Jed­ nakże szansa zwiększenia skuteczności działań w architek­ turze i urbanistyce wymaga wprowadzenia już w planach i projektach takich elementów metodycznych, które umoż­ liwią jednoznaczną interpretację i kontrolę praworządności postępowania w gospodarce przestrzennej. Oczywiście, na architekturze i urbanistyce opiera się nie cały ład świata, lecz tylko jego cząstka. Można więc myśleć również o szerszych dziedzinach, które miałyby do opanowa­ 129

nia jeszcze rozleglejsze pole ładu, więc np. o gospodarce przestrzennej czy o kształtowaniu środowiska. Z punktu wi­ dzenia architektury i urbanistyki nic nie staje temu w zasa­ dzie na przeszkodzie. Niechby więc takie całościowe dzie­ dziny miały swoje mocne, ustawowe podstawy i niechby istniał organ, który by im dał odpowiednią pozycję w spo­ łecznym podziale pracy. Rzecz w tym, aby na szczeblu ustawowym znalazły się wszystkie potrzebne architekturze i urbanistyce ustalenia i aby dały się w czytelny sposób skodyfikować. A także w tym, by ów organ naczelny miał prawo, obowiązek i moż­ ność zajmowania się tymi dziedzinami w całości, a nie tyl­ ko ich wybranymi fragmentami. Można wyrazić nadzieję, że wtedy porządek przeniknąłby stopniowo, poprzez po­ chodne ustalenia prawne, aż do przepisów szczegółowych, regulujących drobiazgi, od których jednak zależy bardzo wiele.

Budownictwo — mieszkania — usługi Decyzje dotyczące produkcji materiałów „priorytetowych" powodują uzależnienie urbanistyki i architektury od budo­ wnictwa i przemysłu materiałów budowlanych. Z kolei tech­ nologie wyróżnione pod kątem szybkiej realizacji masowych zadań budowlanych pociągają za sobą tworzenie wielkich organizacji wykonawstwa, które „nie lubią” mniejszych pla­ ców budowy i zadań wymagających odstępstw od rutyno­ wych technologii i struktur organizacyjnych. Zanikają przed­ siębiorstwa mniejsze, operatywniejsze, zdolne do podejmo­ wania zadań bardziej zróżnicowanych bądź bardziej wyspe­ cjalizowanych. Zjawiskiem stwierdzanym powszechnie jest niedobór usług budowlanych i zanik rzemiosł budowlanych. Przy dużym popycie na te usługi ich wykonawcy żądają wy­ sokich wynagrodzeń za robotę często niedbałą. Wobec ogromnych potrzeb społecznych, dających się za­ spokoić jedynie przez umiejętnie zorganizowane budownic­ two masowe, słuszne było podjęcie na wielką skalę typiza­ cji i prefabrykacji. Zmierzano przy tym do rozpowszechnie ­ nia dobrych wzorów architektonicznych. 130

Ale wybór rozwiązania budowlanego, elementów wyposaże­ nia technicznego i technologii bardziej zależał od wyko­ nawcy niż od inwestora. Było to korzystne dla wykonawcy, a pod presją terminów i efektów planu ilościowego prowa­ dziło do „dyktatury wykonawstwa", które stawało się coraz gorsze. Formalistyczne rygory „planu izbowego" w budownictwie mieszkaniowym doprowadzały nawet do takich sytuacji, w których nowo wzniesione budynki nie mogły być oddane do użytku, ponieważ nie były podłączone do sieci wodociągo­ wej i kanalizacyjnej, jeszcze nie gotowej. Obecnie stwierdza się, że dotychczasowa typizacja i prefabrykacja w budownictwie nie zapobiegały chaosowi form indywidualnych, poza wielkimi placami budowy w budo­ wnictwie uspołecznionym, doprowadziły do powszechnie krytykowanej monotonii budownictwa osiedlowego w mia­ stach i wkroczyły zupełnie nieodpowiednimi formami na te­ reny miasteczek i wsi. „Fabryki domów" wywierają znaczny i często niewłaściwy wpływ na lokalizację nowych osiedli, dyktując warunki rea­ lizacji dużych zespołów budowlanych, które nie stanowią elementów prawidłowo rozbudowywanych miast, lecz są od­ rębnymi przestrzennie jednostkami niepełnosprawnymi funk­ cjonalnie, a na niektórych terenach tworzącymi nieudolne zlepki urbanistyczne. „Fabryki domów” zawiodły ze względów nie tylko urbani­ stycznych i architektonicznych, ale także technicznych i eko­ nomicznych. Doczekały się wielostronnej, ostrej krytyki i nie­ jasnych jeszcze wniosków, co należy z nimi robić dalej. Nie dość na tym. Zawiodły również formy spółdzielczości miesz­ kaniowej. W dominującym systemie budowy mieszkań zagu­ biły się podstawowe cechy osiedli społecznych. Osiedla cieszące się uznaniem opinii publicznej są stosun­ kowo nieliczne. Człowiek, przyszły mieszkaniec, cierpliwie cze­ kający, kiedy wreszcie dostanie swój przydział, stał się ży­ wym przedmiotem osiedlania, a nie uspołecznionym współ­ uczestnikiem budowania, później zaś gospodarowania w osiedlu. 131

Do zagubienia cech osiedli uspołecznionych przyczyniły się notoryczne opóźnienia w realizacji urządzeń usługowych oraz skreślenia ważnych pozycji w ich programie. Realizacja usług następuje niemal wyłącznie w układach związanych z miejscem zamieszkania i pieszą dostępnością do urządzeń oraz w układach śródmiejskich, z których ko­ rzysta wysoki odsetek mieszkańców dojeżdżających do pra­ cy z innych dzielnic. W planach urbanistycznych natomiast można stwierdzić tendencje do przesadnej rozbudowy pro­ gramów usługowych, które nawet w ciągu dłuższego czasu nie będą mogły być realizowane. Pociąga to za sobą nie tylko okrawanie programów (w tych przypadkach słuszne), lecz także czyni nierealnymi proponowane układy funkcjo­ nalno-przestrzenne usług i rozbija projektowane kompozy­ cje urbanistyczne. Część projektantów osiedli uległa pe­ wnym modom przejściowo panującym w projektowaniu, kładąc nadmierny nacisk na formalistyczne efekty plansz projektowych z niedostateczną dbałością o racjonalną uży­ teczność projektowanych osiedli i może nie zdając sobie w pełni sprawy, jakie będą wyniki architektoniczne ich pro­ jektów po zrealizowaniu proponowanych kompozycji prze­ strzennych. Ilość, termin, wydajność i wygoda wykonawstwa stały się najważniejszymi kryteriami w produkcji projektów. Zakazy lub nadmierne ograniczenia projektowania indywidualnego doprowadziły do osłabienia twórczych ambicji projektantów, wadliwych cenników, bagatelizowania warunków tereno­ wych przy zastosowaniu projektów typowych, a ostatecznie do szablonowych i monotonnych form w wielu osiedlach. O ile typowa masówka mieszkaniowa i usługowa budzi licz­ ne zastrzeżenia, o tyle warte wyróżnienia są niektóre indy­ widualne rozwiązania architektoniczne, zwłaszcza takie, które zostały umiejętnie przystosowane do otoczenia zabyt­ kowego, jak również takie, w których pogodzone zostały wymagania nowoczesnej funkcjonalności i form nawiązują­ cych do regionalnego charakteru otoczenia. Społeczny sprzeciw wobec dotkliwego niedoboru mieszkań spowodował to, że budownictwo mieszkaniowe poprawiło 132

swą lokatę na liście spraw ważnych i pilnych. Pojawiają się nowe koncepcje spółdzielczości mieszkaniowej, produk­ cji materiałów, organizacji wykonawstwa oraz form urbani­ stycznych i architektonicznych, przeważnie związane z bu­ downictwem domów jednorodzinnych. Dzieje się to w wa­ runkach depresji gospodarczej, w której „zielone światło" dla różnych inicjatyw jest nieodzowne. Również konieczne jest wzmocnienie porządku urbanistycznego i architekto­ nicznego, ponieważ nie skoordynowane, swobodne inicja­ tywy mogą łatwo przerodzić się w chaos. Trzeba przy tym podkreślić szczególne znaczenie uporządkowanego środo­ wiska mieszkaniowego, zwłaszcza zaś dobrze działających i estetycznych urządzeń usługowych w podnoszeniu poziomu życia danego społeczeństwa oraz w tworzeniu nawyków kul­ turalnych.

Przemysł Przemysł jest działem gospodarki narodowej wymagającym szczególnie wnikliwej współpracy urbanistycznej i architek­ tonicznej nie tylko ze względu na jego miastotwórcze zna­ czenie i czołowe dotychczas miejsce w strukturze sił wytwór­ czych. Z tymi bowiem właściwościami przemysłu, połączony­ mi z tendencją do budowy zakładów-gigantów, wiąże się nazbyt autorytatywna postawa decydentów przemysłowych i gospodarczych działających często w sposób dla przemy­ słu rzekomo najlepszy, a dla całości gospodarki w istocie szkodliwy; przy tym błędne, lecz uporczywe decyzje odbija­ ją się wysoce niekorzystnie na środowisku człowieka, struk­ turze aglomeracji miejsko-przemysłowych i krajobrazie. Obecnie jest już dowodnie sprawdzone, że co najmniej kilka wielkich inwestycji przemysłowych Polski Ludowej zo­ stało zlokalizowanych żle, bo nie tylko gorzej, niż to można było zrobić, ale z niepotrzebnymi, trwałymi stratami. Przyjąwszy nawet, że mylne decyzje dotyczące sposobu uprzemysłowienia kraju były podyktowane ideowym przeko­ naniem decydentów, a nie działowymi czy branżowymi inte­ resami koniunkturalnymi, można wyrazić pogląd, że hierar­ chia wartości głoszonych przez decydentów była sporna. 133

Prestiż architekta w zespole specjalistów przemysłu bywa bardzo różny i zależy nie tylko od kwalifikacji architekta. Wpływ architekta rzadziej pozwala na doprowadzenie do pełnowartościowych rozwiązań urbanistyczno-architektonicz­ nych, częściej zaś nie wystarcza do tego, by zapobiec błęd­ nym lokalizacjom i nieodpowiednim rozwiązaniom budowla­ nym. Wadliwe rozwiązania powstają m.in. wskutek tego, że urbaniści nie współpracujący bezpośrednio z przemysłem nie znają technologii produkcji i warunków budowy kon­ kretnych zakładów, przy których lokalizacji uczestniczą. Błędy wynikają również z licznych przypadków niedotrzymy­ wania przez zakłady warunków ustalanych przy lokalizacji. Dotyczy to przede wszystkim ograniczenia oddziaływań szkodliwych lub uciążliwych dla otoczenia. Nadmierna rozbudowa niektórych zakładów doprowadziła do przekroczenia granic odporności otoczenia na oddziały­ wania szkodliwe lub uciążliwe. Na ogół przemysł, a zwłaszcza przemysł związany z górnict­ wem i nowymi urządzeniami technicznymi o skali nie spoty­ kanej dotąd w krajobrazie i architekturze Polski wprowadza ogromne zaburzenia w środowisku geograficznym, a szcze­ gólnie w przyrodzie. Dobitnych przykładów dostarcza m.in. rejon Bełchatowa. Wielu niepożądanych oddziaływań prze­ mysłu uniknąć nie można. Można je tylko osłabić. Można też i należy zapobiegać zagrażającym ze strony przemysłu trwałym, nieodwracalnym, rozległym zniszczeniom środowis­ ka przyrodniczego. Rozmaite instancje powinny się poczu­ wać do współodpowiedzialności za podejmowane decyzje.

Transport Trudności gospodarki narodowej w międzynarodowych re­ lacjach ekonomicznych i ostrzeżenia dotyczące warunków rozwoju energetyki skłaniają do zwrócenia szczególnej uwa­ gi na problem doboru odpowiednich środków transportu i komunikacji w Polsce oraz na związane z nim zagadnie­ nia urbanistyczne i architektoniczne. Niewątpliwie najlepszym środkiem zaspokojenia potrzeb transportu pasażerskiego w wielkich aglomeracjach jest 134

metro. Wiele ogólnie znanych okoliczności wskazuje na to, że poza Warszawą budowa metra w aglomeracjach polskich długo nie będzie aktualna. Należy jednak dopilnować, by bieżące inwestycje i przekształcenia funkcjonalno-prze ­ strzennych układów aglomeracji nie uniemożliwiały zastoso­ wania metra w przyszłości. Jednocześnie w miarę możliwoś­ ci należy zapewniać warunki stopniowej rozbudowy systemu szybkich kolei miejskich i regionalnych, współpracujących z istniejącym układem PKP. Zjawiskiem coraz częściej notowanym w dużych miastach jest wzrastająca rola tramwaju, zwłaszcza szybkiego tram­ waju o trasach wydzielonych lub na torowiskach zabezpie­ czających przed kolizjami z innymi rodzajami ruchu. Jed­ nak „renesans” tramwajów spotyka się w Polsce ze znacz­ nymi oporami. W okresie szybkiego wzrostu motoryzacji znane wady trakcji tramwajowej w zestawieniu z zaletami autobusów i samochodów sprawiały to, że tramwaj stał się środkiem uznawanym za przestarzały, nie mający przed sobą perspektywy rozwojowej. Ale gdy motoryzacja dopro­ wadziła do uporczywych uciążliwości, w których poszcze­ gólny samochód także utracił znaczną część swych zalet, sytuacja odwróciła się: obecnie zalety tramwaju bywają konfrontowane z wadami samochodów. Trzeba więc z kolei doprowadzić do rzetelnego porównania zalet i wad różnych środków transportu, biorąc pod uwagę konkretne warunki, w których one mają znaleźć zastoso­ wanie. Coraz więcej argumentów przemawia za przyznaniem przy­ wilejów masowym środkom komunikacji i ograniczeniami środków indywidualnych w aglomeracjach miejskich i mia­ stach. Wygrywają na tym środki „czyste”, nie zatruwające środowiska, a więc korzystające z trakcji elektrycznej, a nie spalinowej: kolej zelektryfikowana, unowocześniony, wyci­ szony tramwaj na wydzielonym torowisku i trolejbus. Ko­ nieczne oszczędności energetyczne i rosnące wymagania co do ochrony środowiska godzą przede wszystkim we właściciela samochodu osobowego. Coraz bardziej absur­ dalny staje się obraz tak obecnie pospolity w dużych mia­ 135

Stach: samotna osoba za kierownicą, wioząca trzy puste miejsca „siedzące” w wysoce „materialochlonnym” pojeździe, zużywająca na swoje przemieszczenie dużo cennego paliwa, którego wyziewy puszcza prosto w nosy gromadzie osób oczekujących na przystanku tramwajowym. W wielu miastach motoryzacja osiągnęła stan, w którym występują rażące braki w obsłudze technicznej samochodów oraz wi­ doczne są objawy wzajemnego nieprzystosowania urbani­ stycznej struktury miast i osiągniętego poziomu motory­ zacji. W nowych wielkomiejskich osiedlach mieszkaniowych tereny nie zabudowane często przedstawiają pozbawioną sensu przekładankę miejsc postojowych, terenów zabawowych i skrawków zieleni pseudorekreacyjnej. Należy wprowadzić większe programowe zróżnicowanie osiedli mieszkaniowych lub ich części ze względu na potrzeby mieszkańców w za­ kresie motoryzacji indywidualnej. Nie ma dostatecznych po­ wodów do tego, by wymagania mieszkańców zmotoryzowa­ nych (w skrajnym przypadku chęć parkowania samochodu „pod oknem”) szanować bardziej niż wymagania tych, któ­ rzy nie potrzebują lub nie mogą mieć własnego samochodu, ale też nie chcą znosić zapachów i hałasów samochodów cudzych przy swoim mieszkaniu; przeciwnie, są poważne argumenty za tym, że niezakłócone warunki mieszkaniowe powinny być uznane za chronione dobro społeczne, waż­ niejsze niż udogodnienia motoryzacji indywidualnej. Silnie ograniczając „karierę" ropowców i benzynowców w miastach, dajmy im zwiększone szanse tam, gdzie gęstość zaludnienia bardzo ogranicza możliwości komunikacji ma­ sowej, a więc przede wszystkim na wsi. Jeden ze środków komunikacyjnych bezspornie zyskuje: „czysty”, cichy i nie wymagający paliwa rower, przeciwień­ stwo aspołecznego, aroganckiego motocykla.

Wieś i rolnictwo Złożone zmiany strukturalne ludności wiejskiej oraz czteroczłonowy system władania użytkami rolnymi (państwowe gospodarstwa rolne, spółdzielnie produkcyjne, kółka rolnicze 136

i gospodarstwa indywidualne) stanowiq bardzo trudne wa­ runki działalności urbanistycznej i architektonicznej. Koncentracja terenów we władaniu gospodarstw uspołecz­ nionych, a zwłaszcza wielkich państwowych gospodarstw rolnych, oraz tendencje PGR do tworzenia nowych osad, nie liczących się z istniejącymi układami wsi, w wielu przy­ padkach prowadzą do rozwiązań urbanistycznie niewłaści­ wych i nie usprawiedliwionych koniecznością. Gospodarka prowadzona przez te przedsiębiorstwa powoduje przekształ­ canie struktury rozłogów w rozległe monokultury uprawiane przy zastosowaniu wielkiej mechanizacji prac polowych. Pociąga ona za sobą likwidację dróg polnych, miedz, ma­ łych cieków, zadrzewień itp. drobnych, ale istotnych ele­ mentów krajobrazu. W wielu okolicach kraju taka gospo­ darka może być dopuszczona, jeżeli prowadzi do najlepszych wyników produkcyjnych. I przeciwnie, wymaga stanowczego przeciwdziałania gdzie indziej, zwłaszcza gdy budzi zastrze­ żenia z sanitarnego punktu widzenia (np. wielkie fermy drobiu narażone na epidemie) lub ze względu na ochronę środowiska (np. nadużywanie gnojowicy). Ze wzrostem wielkotowarowości gospodarstw związane jest zastosowanie budynków i urządzeń o rozmiarach do nie­ dawna rzadko spotykanych, o formach pokrewnych z forma­ mi przemysłowymi, przeważnie kontrastujących z pozostałym zainwestowaniem wiejskim. Realizacja takich obiektów, nawet dokonana na podstawie dobrych projektów, wprowadza w krajobrazie zmiany na ogół agresywne, trudne do przyswojenia w odbiorze po­ wszechnym. Mimo doniosłych społeczno-gospodarczych przekształceń struktury wsi, wiejskie układy osadnicze odznaczają się dużą bezwładnością. Przetwarzanie substancji budowlanej odbywa się na ogół na kanwie układów istniejących, uzupełnianych lokalizacjami urządzeń usługowych i innych, zależnie od warunków przebudowy ustroju rolnego, przebiegającej w sposób złożony, na który składa się kilka odmiennych pro­ cesów równoległych w czasie i bardzo nierównomiernie wy­ stępujących na obszarze kraju. 137

Rozdrabnianie prywatnych gruntów łączy się z rozprasza­ niem zabudowy lub jej chaotycznym zagęszczaniem na te­ renach zabudowy istniejącej. Przekształcanie gospodarstw mniejszych o rozproszonym układzie pól na gospodarstwa większe o scalonych rozło­ gach prowadzi do powstawania oddzielnych ferm rolno-hodowlanych. Wymiana gruntów, zapobiegająca nadmiernemu rozproszeniu pól należących do poszczególnych rolników, połączona z koncentracją siedlisk na terenach budowlanych wyznaczo­ nych we właściwym układzie względem planowo realizowa­ nych społeczno-gospodarczych ośrodków wiejskich, jest kie­ runkiem najwłaściwszym z punktu widzenia urbanistyczno-architektonicznych wymagań kształtowania wiejskich jed­ nostek osadniczych. Nie prowadząc do zbyt rozległych upraw monokulturowych pozwala na osiągnięcie odpowied­ niej efektywności produkcji i ekonomiczności zagospodaro­ wania technicznego, a jednocześnie zapobiega zniszczeniom krajobrazu spowodowanym przez zabudowę rozproszoną. Z ostatnich lat mamy tylko jeden przykład realizacji dużego osiedla wiejskiego i to o programie specyficznym: Nowe Maniowy. Jest to osiedle oceniane na ogół ujemnie przez architektów i urbanistów, znaczną część użytkowników i opinię publiczną. Te opinie świadczą o konieczności do­ kładnego skontrolowania procedury programowania, lokali­ zacji, projektowania i realizacji nowych osiedli. Szczególnie ważną rolę w podnoszeniu urbanistyczno-archi­ tektonicznej kultury wsi powinny odgrywać gminne ośrodki usługowe. Dotychczas jednak nie zrealizowano ani jednego ośrodka o walorach wzorcowych. Zabudowa ośrodków re­ alizowanych powstaje najczęściej jako zestaw obiektów ty­ powych, podlegających wzajemnie niezależnym rygorom typizacyjnym budownictwa w różnych resortach i dających wynik dysharmonijny. Inwestorzy najczęściej wybierają sza­ blonowe, najtańsze rozwiązania budowlane. Należy poważnie liczyć się z przejmowaniem przez wieś i miasteczka wzorów architektoniczno-budowlanych wytwo­ rzonych w miastach. Znaczna liczba indywidualnych gospo­ 130

darstw na dorobku buduje obszerne domy mieszkalne o stosunkowo wysokim standardzie technicznym. Nie sq to kontynuacje budowlanej kultury ludowej, lecz naśladow­ nictwa architektury „willowej" w różnych jej postaciach, których pierwowzorów można się dopatrzyć w przebrzmiałej twórczości architektonicznej. W rzadkich przypadkach daje to wartościowe wyniki. Częstsze sq bezpretensjonalne, uty­ litarne rozwiqzania budowlane, lecz najpospolitsze sq rozwięzania „upiększane" ekstrawaganckimi pomysłami lub hołdujqce określonym modom. Godne uwagi sq zainicjowane w niektórych województwach próby zarzqdzeń eliminujęcych szczególnie niepożqdane formy budowlane i dajqcych pierwszeństwo formom zwięzanym z czynnymi jeszcze resztkami tradycji regionalnych. Inicjatywy te powinny znaleźć się w sferze zainteresowań i opieki wysokich czynników, zwłaszcza na obszarach szcze­ gólnie cennego krajobrazu. Bardzo liczne sq na wsi i w miasteczkach budynki nowo wzniesione, często bez wykończenia, architektonicznie bez­ wartościowe, łatwe do rozpoznania jako realizowane z wiel­ kim wysiłkiem inwestycyjnym i skromnymi nakładami, w wa­ runkach trudności z uzyskaniem materiałów budowlanych. Ten gatunek budownictwa wymaga przygotowania detalicz­ nego rynku materiałowego, organizacji drobnych przedsię­ biorstw budowlanych, poradnictwa i nadzoru. Wszystkie te zjawiska wymagajq uwzględnienia bqdź opa­ nowania za pomocq ulepszonych planów rozwoju prze­ strzennego gmin, przede wszystkim w celu zwiększenia kon­ centracji osadnictwa, racjonalizacji układów areału rolni­ czego i podniesienia architektonicznego poziomu budow­ nictwa. Warunkiem osiqgnięcia postulowanej poprawy jest wprowadzenie wielu korekt legislacji, przede wszystkim regulujęcej gospodarkę ziemiq oraz zwiqzanych z tq gospo­ darkę instrumentów polityki ekonomicznej. Ograniczenia dotyczqce przekazywania użytków rolnych na cele nierolnicze, w zasadzie słuszne, często staję na prze­ szkodzie przy racjonalnej rozbudowie miast i osiedli, zmu­ szając do przyjmowania rozwięzań mniej korzystnych z punk139

tu widzenia rozwoju organizmów osadnicznych jako całości. Toteż nie można tych ograniczeń traktować jako bezwzględ­ ny przywilej rolnictwa. Architektura krajobrazu Ujemnym wpływom nieuchronnej urbanizacji na krajobraz przeciwdziała się przede wszystkim tworząc parki narodowe, parki krajobrazowe i obszary krajobrazu chronionego. Poza obszarami należącymi do wymienionych kategorii pozostają rozległe połacie terytorium Polski, na których jesz­ cze znajdują się liczne wartościowe elementy krajobrazu na ogół zaniedbanego i oszpeconego. Rola architektury krajobrazu na tych obszarach wiąźe się ściśle z zadaniami urbanistyki i planowania przestrzennego oraz architektury w jej najszerszym rozumieniu, dotychczas jednak jest zni­ koma. Należy podkreślić szczególną rolę urbanistyki i architektury w tworzeniu krajobrazu na tych obszarach, gdzie piękno zostało całkowicie wyparte przez rabunkową eksploatację i chaotyczne zagospodarowanie środowiska. W okresie realizmu socjalistycznego kładziono nacisk na zagadnienia lizjery, panoramy i sylwety miasta, na harmo­ nię zestawiania nowych elementów ze starymi w skompo­ nowanych układach architektonicznych oraz na inne zasady kompozycyjne. Problematyka ta jest w Polsce od wielu lat lekceważona z wielką stratą dla kultury. Bez wygórowanych wymagań należy jednak zdecydowanie domagać się od władz i użytkowników, aby zastosowano liczne, dostępne środki porządkowe, które mogą wydatnie ograniczyć nieład i niechlujstwo oraz podnieść estetyczny poziom zagospodarowania obszarów zaniedbanych. W gospodarowaniu zielenią miast i osiedli daje się zauwa­ żyć dwie przeciwstawne tendencje. Jedna z nich, pozytywna, uwidocznia się przede wszystkim w postaci nowo zakłada­ nych terenów zielonych o bardzo rozmaitych funkcjach. Dru­ ga natomiast przejawia się w nieustającej agresji wielkich budów na zieleń istniejącą, w różnych formach zaboru te­ renów zielonych pod urządzenia miejskie oraz w wyniszcza­ no

niu zieleni przez nadmierne wykorzystywanie bądź bezmyślną dewastację. Rola zieleni jest na ogól niedoceniana, zwłaszcza gdy cho­ dzi o ekologiczne systemy zieleni jako niezbędne składniki zdrowych organizmów osadniczych. Wśród zadań mających ogromne znaczenie dla krajobrazu Polski wielką rolę odgrywa gospodarka wodą, od drobnych melioracji do kompleksowego zagospodarowania dorzeczy Wisły i Odry. Wielkie, kompleksowe zadania są niepowtarzalne i każdo­ razowo wymagają odrębnej oceny. Trzeba, niestety, stwier­ dzić, że często nie wywołują dostatecznych studiów kraj­ obrazowych. Mamy przykłady zapór wodnych wzbogacają­ cych krajobraz, lecz jednocześnie powodujących uboczne, ujemne skutki (np. obszary cofki przy Zaporze Rożnowskiej). Mamy też bezplanową zabudowę brzegów zalewów (np. Za­ lewu Zegrzyńskiego), stopnie wodne budzące duże zastrze­ żenia pod względem lokalizacji i formy przestrzennej na obszarach krajobrazowych szczególnie wartościowych (np. stopień „Kościuszko”) i tym podobne wielkie reclizacje, w których szansa uzyskania niezwykłych walorów krajobrazo­ wych została częściowo zmarnowana. Podobne zastrzeżenia trzeba zgłosić również wobec sposo­ bów regulacji potoków i rzek na tych odcinkach, gdzie nie przywiązywano należytej wagi do problemów ekologicznych, zamieniając naturalne koryta i zalewy w sztuczne ciągi ka­ nałów i obudowy hydrotechnicznej. Z uznaniem natomiast należy zwrócić uwagę na próby rozwiązań inżynieryjnych znacznie bardziej zbliżonych do układów przyrodniczych. Nie dość przemyślane zabiegi melioracyjne są nieraz prze­ prowadzane w celu lokalnego podniesienia wydajności rol­ niczej na określonym obszarze upraw bez względu na znacz­ nie szerszy zasięg zaburzenia wprowadzonego w środowisku ekologicznym (np. w zlewni Biebrzy). W szczególności należy zapobiec dalszym przypadkom melioracji powodującym podsychanie lasów. Powierzchnia lasów w Polsce powoli się powiększa, co w opinii publicznej vma stanowić dowód dobrej gospodarki T4T

leśnej. Jednakże równolegle z tym korzystnym zjawiskiem przebiega niepokojąca zmiana struktury lasów, związana z prowadzonym od wielu lat nadmiernym wyrębem. Pro­ dukcja drewna jest traktowana jako wiodące zadanie go­ spodarki leśnej, któremu podporządkowuje się inne po­ trzeby leśnictwa. W bardzo małym jeszcze stopniu bierze się pod uwagę ekologiczną rolę lasów w kształtowaniu środowiska w skali regionalnej, czego pozytywnym przykładem jest tworzenie wielkich zespołów leśnych Górnośląskiego Okręgu Przemy­ słowego. Uzysk drewna ułatwia natomiast przeprowadzanie robót, których ofiarą pada las (np. linia kolejowa przez Roztocze). Obszary leśne wymagają obecnie bardzo stanowczej ochro­ ny przed odstępowaniem ich na inne cele zagospodarowa­ nia przestrzennego. Poważne zagrożenie dla lasów stanowi wzmagający się ruch turystyczny, zwłaszcza zmotoryzowany, oraz rozmaite nie opanowane formy rekreacji. Funkcja rekreacyjna lasów musi być obecnie traktowana jako równorzędna z funkcjami produkcyjnymi i ekologicznymi. Hierarchia różnych funkcji lasu wymaga ustalania zależnie od wielu warunków, cha­ rakteryzujących nie tylko dany obszar leśny i las, lecz także jego otoczenie. Wymaga to planowania gospodarki leśnej w ścisłym powiązaniu z planami rozwoju przestrzennego we wszystkich jego skalach. Rekreacja Wzrost znaczenia funkcji rekreacyjnych pociąga za sobą liczne, widoczne następstwa w zagospodarowaniu kraju. Szybko rosnący ruch turystyczny i rozmaite formy wczasów w ogólnym ujęciu nie mają odpowiedniej bazy noclegowej i usługowej. Niedobór środków na pokrycie tych potrzeb występuje najsilniej w kilku województwach, mających ob­ szary o wybitnych walorach krajobrazowych i rekreacyjnych, dzięki którym funkcje rekreacyjne zostały zaliczone do roz­ wojowych podstaw gospodarki tych województw. Ograniczenia nakładów na inwestycje użytku powszechnego 142

jaskrawo kontrastują z niektórymi realizacjami bardzo kosz­ townych obiektów o programie luksusowym bqdź obliczonych na zysk (przede wszystkim dewizowy), bądź przeznaczonych dla ekskluzywnych grup użytkowników. Specjalnej uwagi i przeciwdziałania wymagają tendencje do owładnięcia najJepszych terenów przez inwestorów przedstawiających inte­ resy prywatne lub elitarne. Mniej kontrowersyjne społecznie są przeciętne ośrodki w dyspozycji zvyiqzków zawodowych, zakładów pracy itp. zbio­ rowych użytkowników uspołecznionych. Na obecnym etapie rozwoju społeczno-ekonomicznego ta forma zarządzania i ko­ rzystania z obiektów i terenów wydaje się odpowiednia z punktu widzenia dbałości o mienie. Jednakże użytkownicy ci, zwłaszcza wpływowi, często nie liczą się z wymaganiami zagospodarowania obszaru zgodnie z szerzej pojętymi po­ trzebami społecznym. Zdobywają oni nieuzasadnione przy­ wileje lokalizacyjne bądź w sposób urbanistycznie niekom­ petentny i nieracjonalny realizują swoje programy inwesty­ cyjne. Występuje tendencja do przesadnego oddzielania nowych zespołów zabudowy rekreacyjnej od istniejących jednostek osadniczych. Takie podejście ułatwia projektantom opra­ cowanie zespołów skomponowanych jako architektoniczne całości, lecz w pewnych przypadkach oznacza przekreślenie szans na przekształcenie i korektę istniejących osiedli przy udziale nowych inwestycji oraz na racjonalne rozwinięcia wspólnej sieci usług. Rozwiązania takie prowadzą też do niekorzystnych następstw społecznych w wyniku konfrontacji dwóch obcych sobie, nie współpracujących organizmów osadniczych. Dalszego precyzowania wymagają zasady gospodarki w miejscowościach rekreacyjnych z uwzględnieniem różnych typów tych miejscowości. Należy położyć silny nacisk na za­ gospodarowanie miejscowości rekreacyjnych zgodnie z pla­ nami rozwoju przestrzennego, opartymi na zasadzie opty­ malnego wykorzystania walorów środowiska przyrodnicze­ go, decydujących o właściwym profilu funkcjonalnym miej­ scowości rekreacyjnych, a zwłaszcza uzdrowisk. Badania po143

twierdzaję potrzebę intensywnego rozwoju uzdrowisk. Prze­ de wszystkim konieczne jest skorygowanie prawno-admini­ stracyjnego statusu miejscowości uzdrowiskowych. Niektóre miejscowości uzdrowiskowe mogę być w całości uznane za uzdrowiska. Status takich miejscowości powinien zapewnić pierwszeństwo i uprzywilejowanie funkcji uzdrowiskowych. W innych miejscowościach, w których znajdujq się uzdro-. wiska, status uzdrowisk powinien zapewnić prawidłowe wa­ runki ich funkcjonowania w relacji do innych funkcji tych miejscowości, zależnie od położenia, roli i typu miejscowości w systemie osadniczym oraz w strukturze regionu. Pewnych postanowień regulujqcych wymaga nasilajqca się tendencja do posiadania tzw. drugich domów. Częściowo może być wykorzystana w celu uchronienia od zagłady nie­ których obiektów majqcych pewne walory zabytkowe. Na­ tomiast bacznego nadzoru wymaga uzyskiwanie drugich do­ mów przez budowę nowych obiektów. W niektórych przy­ padkach inwestycje te sq zalqźkami poprawnie ukształto­ wanych osiedli letniskowych. Na ogół jednak stanowię no­ wy sposób zaśmiecania krajobrazu albo zabór cennych te­ renów rekreacyjnych na użytek prywatny. W ostatnich latach następiło korzystne spopularyzowanie społeczno-kulturalnej, zdrowotnej i produkcyjnej roli pra­ cowniczych ogródków działkowych. Należy poprzeć organi­ zację ogródków działkowych przez poradnictwo architekto­ niczno-budowlane i dopomóc w kompozycji terenów zielo­ nych, aby doprowadzić ogródki do stanu pełnowartościo­ wych elementów ekologicznych i rekreacyjnych w systemie zieleni miast. Zaostrzenia wymagaję sankcje wobec tych użytkowników, którzy na udostępnionych im działkach wzno­ szę wbrew przepisom budynki przekraczajęce dopuszczalne wymiary i standard wyposażenia. Tymi bowiem sposobami ogródki działkowe zasadniczo zmieniaję charakter, przekształcajęc się częściowo w osiedla „drugich dęmów". Niestety, objawy samowoli, nieposzanowania cudzej włas­ ności i pracy sq obecnie tak częste, że trzeba się z nimi poważnie liczyć — m.in. przy udostępnianiu ogródków dział­ kowych jako terenów wypoczynkowych osobom nie uczestniczęcym w ich uprawianiu. 144

„Rewaloryzacja” Stawka na nowe budownictwo odwróciła uwagę różnych czynników od potrzeb związanych z użytkowaniem „starze­ jących się” zasobów budowlanych. Dopiero w kilku ostat­ nich latach nabrała znaczenia sprawa szeroko pojmowanej działalności „rewaloryzacyjnej”. W przygotowywanych pro­ gramach i planach słusznie skoncentrowano uwagę przede wszystkim na dużych zespołach śródmiejskich o wybitnych wartościach dla kultury narodowej, z Krakowem, Toruniem i Zamościem na czele. W ogólnym bilansie zadań i środków rewaloryzacyjnych na­ leży uwzględnić nie tylko ochronę zabytków interpretowaną zgodnie z wymaganiami konserwatorskimi, lecz także ogól­ ne potrzeby gospodarki narodowej i jej realia. Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na takie obiekty za­ bytkowe oraz na fragmenty zabytkowe takich obiektów niezabytkowych, których rewaloryzacja jest możliwa jedynie pod warunkiem uzyskania walorów utylitarnych. Adaptacja do potrzeb utylitarnych często jest związana z nieuniknioną przemianą form zabytkowych lub wprowa­ dzeniem form nie uzasadnionych historycznie. W licznych przypadkach trzeba będzie akceptować raczej utratę auten­ tyczności zabytkowej niż wyłączenie obiektu z zasobów użytkowych, w innych — przeciwnie. Przeważnie zaś rozwią­ zanie optymalne będzie polegało na kompromisie. W tych kontrowersyjnych sprawach należy każdorazowo zapewnić udział kompetentnych rzeczoznawców. Ze strony ortodoksyj­ nych wyznawców konserwatorstwa można spodziewać się pewnych przeszkód. Bronią oni bowiem zasady zachowania autentycznej substancji zabytków. Kraj nasz byłby jednak wielką wystawą ruin, gdyby przyjąć tę rygorystyczną zasadę. Toteż właśnie Polska wywalczyła zmianę poglądów w sze­ rokich światowych kręgach, w których ochrona historycznej spuścizny urbanistycznej i architektonicznej wywołuje stałą troskę. Nie tylko rutynowa konserwacja zabytków ma pra­ wo obywatelstwa, lecz niekiedy nawet odtwarzanie obiek­ tów całkowicie zniszczonych, budowanie ich modeli w skali 1:1. Rozwiązania w poszczególnych przypadkach muszą 145

być podejmowane przez uprawnionych do tego specjali­ stów wysokiej klasy. Nie dość na tym. W przypadkach o du­ żym znaczeniu ogólnokulturalnym wymagają one szerokiej konsultacji społecznej. Substancja nie mająca wartości zabytkowych wymaga przy­ stosowania do potrzeb bieżących albo zabezpieczenia przed rozpadem do realnych terminów przebudowy, albo usunię­ cia. Takiej substancji mamy bardzo wiele. Z urbanistyczne­ go i architektonicznego punktu widzenia pojedynczy obiekt jest w zagospodarowaniu przestrzennym częścią jakiejś większej całości. Toteż w każdym przypadku wzajemna za­ leżność danego obiektu i jego otoczenia musi być wnikli­ wie oceniona przed podjęciem decyzji co do dalszych lo­ sów obiektu. Badania na użytek urbanistyki i architektury Wiele zjawisk świadczy o tym, że nauka w urbanistyce i ar­ chitekturze była ogromnie uzależniona od nienaukowych mocodawców, mających na względzie możliwie szybkie ko­ rzyści praktyczne. Ze strony takich patronów nie można spo­ dziewać się — poza wyjątkami — zrozumienia tego, że w każdej dziedzinie nauka ma swoje niepraktyczne wymaga­ nia rozwojowe. Należy zaś spodziewać się od nich licznych dyrektyw i warunków, które prowadzą do rażących dyspro­ porcji w badaniach. Dysproporcje takie są spowodowane między innymi zaniedbaniem badań podstawowych i węzło­ wych, które mogłyby ułatwić bardziej kompleksowe podejś­ cie badawcze do wielkich zadań praktyczych. Przypomnijmy zatem, że socjalizm ma być nie utopijny, lecz oparty na rzeczywistości rozpoznanej naukowo tak dalece i dogłębnie, jak na to naukę stać. W organizacji badań urbanistycznych i architektonicznych nastąpiło w latach siedemdziesiątych cofnięcie się w sto­ sunku do pozycji niegdyś posiadanych, kiedy to istniał Za­ kład Teorii i Historii Architektury i Urbanistyki PAN. Postu­ laty wysunięte w roku 1973 na II Kongresie Nauki Polskiej znalazły częściowy oddźwięk w połowie roku 1978, gdy powołano zalążkowy Zespół Badawczy AiU PAN, który 146

Istniał trzy lata. „Wzmocnienie" innych placówek Polskiej Akademii Nauk w zakresie gospodarki przestrzennej ogra­ niczono do przemianowania Instytutu Geografii PAN na Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania. Róż­ norodne problemy urbanistyczne uwzględnia w swych ba­ daniach Komitet Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN. Resortowy Instytut Urbanistyki i Architektury został w roku 1974 rozwiązany, a jego kadry, dorobek wieloletni i bie­ żący oraz Bibliotekę Publiczną wcielono do Instytutu Kształ­ towania Środowiska podlegającego Ministerstwu Admini­ stracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska (obec­ nie Ministerstwu Administracji i Gospodarki Przestrzennej). Miało to przyczynić się do większej integracji różnych dzie­ dzin w gospodarce przestrzennej i kształtowaniu środowiska. Cel ten osiąga się nader uciążliwie i tylko częściowo. Lik­ widacja IUA natomiast przyczyniła się do jeszcze większego niż poprzednio uzależnienia badań architektonicznych i urbanistycznych od innych dziedzin i zadań. Problemami urbanistyki i architektury zajmuje się ponadto kilkanaście instytutów uczelnianych na politechnikach w Warszawie, Białymstoku, Gdańsku, Gliwicach, Krakowie, Lodzi, Pozna­ niu, Szczecinie i Wrocławiu, podlegających Ministerstwu Nauki, Szkól Wyższych i Techniki. Dotychczasowe rozpoznanie stanu badań wykazuje wpraw­ dzie, że badania podjęte w dziedzinie urbanistyki i plano­ wania przestrzennego rozwijają się na ogół w kierunkach wskazanych przez II Kongres Nauki Polskiej, są koordyno­ wane w ramach problemów priorytetowych i zgodne z po­ trzebami gospodarki przestrzennej. Jednakże koordynacja niedostatecznie wnika w stronę merytoryczną prowadzonych prac, a prace nie zaspokajają potrzeb w stopniu oczeki­ wanym. Wielu potrzebnych badań w ogóle się nie podej­ muje. Przegląd prac z zakresu architektury wykazuje, że ich roz­ wój jest niepokojąco słaby w porównaniu do potrzeb kul­ tury i wskazań II Kongresu Nauki Polskiej. Zarysowuje się przy tym ostra różnica między badaniami architektury o wa­ 147

lorach historyCzńych, mającymi ugruntowanę tradycje, me­ tody i osiągnięcia i badaniami architektury nowoczesnej, bardzo słabo reprezentowanej na gruncie naukowym. Niestety, żadna z wymienionych placówek nie podjęła sy­ stematycznych badań nad rozwojem badań oraz kształto­ waniem teorii planowania przestrzennego, urbanistyki i ar­ chitektury. Nie zainteresowano się początkami badań urba­ nistyki i architektury jako dziedzin działania i podziału pra­ cy w określonej rzeczywistości społeczno-gospodarczej. Nie umożliwiono stałej obserwacji stanu zagospodarowania Polski w świetle badań w tych dziedzinach. Te zaniedbania są jednym z głównych powodów dyspropor­ cji w badaniach, trudności w inicjowaniu badań podstawo­ wych i wdrażaniu nieskoordynowanych elementów teorii, przeszkód na drodze rozwoju badań interdyscyplinarnych, a także zwalczania wielu niedomagań urbanistyki i archi­ tektury znanych z szerokiego doświadczenia praktycznego. Nauka i teoria idą jeszcze przede wszystkim po tradycyj­ nych szlakach związanych z budownictwem, techniką, eko­ nomiką i plastyką, a w zbyt małym stopniu w kierunku wy­ korzystania dyscyplin humanocentrycznych, traktujących o człowieku, społeczeństwie i jego środowisku. W nikłym stopniu korzysta się z nowoczesnych dyscyplin zajmujących się metodami badania rozmaitych układów złożonych.

ZAKOŃCZENIE

Po załamaniu się doktryny realizmu socjalistycznego w jej pierwotnym ujęciu, jak już stwierdziliśmy, na temat ideologii w architekturze i urbanistyce zrobiło się cicho. Prawdopo­ dobnie stało się to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że wypracowanie nowej ideologii i wprowadzenie jej w po­ wstałą lukę ideologiczną bez choćby częściowej rehabili­ tacji różnych kierunków uprzednio potępionych wcale nie było sprawą łatwą. Po drugie — obawiano się nawrotu ko­ menderowania twórczością powołującego się na założenia ideologiczne. Trzeba więc i teraz liczyć się z argumentacją wymierzoną przeciwko wszelkiemu ideologizowaniu i ze zwo­ lennikami tezy, że lepiej będzie utrzymywać stan, w którym różne kierunki i dążenia będą mogły rozwijać się bez ogra­ niczeń. Obawy przed komenderowaniem twórczością są uzasadnio­ ne. Idea sprowadzona do sloganów może okazać się groź­ na w skutkach. Tak przecież bywało i bywa nie tylko w architekturze i urbanistyce. Ale to nie jest nieuchronne. Złym ubocznym skutkom ideowości możemy skutecznie za­ pobiegać, jeżeli tego chcemy i jeżeli potrafimy. Sedno spra­ wy polega na tym, by sama idea była słuszna. Trzeba przy­ znać, że każda dowolna idea jest bodźcem do zwalczania idei przeciwstawnych. I nie dość na tym, bo okazalibyśmy się marnymi ideowcami, gdybyśmy o swoje idee nie walczy­ li, a swoją ideowość sprowadzali do postaw biernych. Od­ rzucamy więc zasady nieingerencji wobec ewentualnych kierunków i tendencji, jakie w architekturze i urbanistyce mogą być pomyślane i propagowane wbrew celom, którym te dziedziny powinny służyć według naszej najlepszej wiary 149

i sumienia. Niechaj idee ścierają się, ponieważ bezideowość zagraża brakiem określonych kierunków rozwoju, przy­ padkowością i chaosem, natomiast monopol ideowy — spa­ raliżowaniem twórczości. Jeżeli tak — to postawmy sobie samym pytanie: jaka ma być nasza ideologia? Autor może tu jedynie złożyć osobistą deklarację i liczyć na to, że będzie miał współwyznawców. Czuje się natomiast zwolniony od referowania innych po­ staw dopóty, dopóki nie będzie musiał ich zwalczać. Mogą one wszakże być bardzo rozmaite, nie podobna więc zaj­ mować się nimi na równych prawach. Można wśród nich co najwyżej dokonać zasadniczych podziałów, charaktery­ zując zarazem ideologię, przy której się tu opowiadamy. Otóż ideologie możemy podzielić na socjalistyczne i niesocjalistyczne. Jest to oczywiście podział z grubsza, odsuwa­ jący na później zagadnienie wnikliwszych kryteriów, z któ­ rymi zgodnie należałoby zastanowić się nad ideologiami różnego autoramentu pod kątem udziału składników socja­ listycznych i niesocjalistycznych. Zaproponowany podział dychotomiczny ma więc dać nam tylko możliwość opowie­ dzenia się po stronie ideologii socjalistycznej. Taki wybór orientacji ideologicznej w architekturze i urbanistyce jest prostą konsekwencją wybranej orientacji ideologicznej w znacznie szerszym zakresie stosunków społeczno-kulturo­ wych na świecie. Wiadomo jednak, że sama socjalistyczność jest różnie poj­ mowana. W okresie pisania tych słów kraj nasz wszedł w okres gorącej dyskusji nad konkretyzacją zasad demokracji socjalistycznej w warunkach polskich. Nie jest to problem, który można zamknąć w ścisłych formułach i uważać go za załatwiony na długie lata. Natomiast ogólne zasady demo­ kracji socjalistycznej są dość powszechnie znane, więc nie będziemy ich tu powoływali. Zaznaczmy jednak, że wybór tej, a nie innej orientacji wiqże się z zasadą „chcę coś mieć, aby coś robić”, a nie ,,chcę coś robić, aby coś mieć” Wiąźe się on także z gotowością do pewnego wyrzekania się części własnych, indywidualnych i bezpośrednich korzyści na rzecz zespołowego uzyskiwania 150

większych i ważniejszych korzyści społecznych, a pośrednio własnych. Warto też podzielić ideologie na takie, które mają podsta­ wy realistyczne, i na takie, które są teąo rodzaju podstaw pozbawione. Autor nie zamierza wciągać czytelnika w zamęt wytworzony wokół pojęcia realizmu i terminu „realizm”, da­ jący się wykazać za pomocą pierwszej lepszej encyklopedii. Chodzi znowu tylko o to, żeby opowiedzieć się za realizmem jako postawą mającą na względzie przede wszystkim to, co uzależnia możliwości rzeczywistego, skutecznego dzia­ łania w określonych okolicznościach czasu i miejsca, a nie na wyimaginowanej i utopijnej wyspie. W sumie wyszła z tego ponowna proklamacja realizmu socjalistyczneao. Ale to tylko pozór. Ona wcale nie jest po­ nowna. bo stanowi przywrócenie do czci tej deklaracji, którą w oąólnym hasłowym ujęciu znamy z przełomu lat czterdzie­ stych i pięćdziesiątych naszego skomplikowanego stulecia. Pozorem też byłoby sprowadzenie jej do ówczesnych inter­ pretacji. Trzeba bowiem przyznać otwarcie, że w narzuco­ nych przez svstem społeczno-polityczny warunkach nie do­ konano rzetelnego rozpoznania teąo, na czym powinna ooleąać socjalistyczna treść i narodowa forma w architektu­ rze i urbanistyce. Powstało wnrawdzie wiele cennych stu­ diów. do których z pewnością warto wrócić po okresie ideologicznej niemocy i niemoty. Zostały one jednak przy­ tłoczone projektami i realizacjami o proaramach nader wntoliwych ood wząledem socjalistyczności i przeważnie eklektycznymi. Te właśnie powierzchowne naśladownictwa przebrzmiałych form historycznych, mające rzekomo nada­ wać budynkom cechv architektury narodowej, a mocno przypominające dziewiętnastowieczny wystrój gmachów i ka­ mienic burżuazyjnych. najwięcei krwi psułv w środowisku postępowych architektów, szukających współczesnych form przestrzennych. Również w urbanistyce doszło do błedneąo ustawienia droąowskazów: w imię postęp" często pokazy­ wały one kierunek wsteczny. Jeżeli zatem ząłaszamy obecnie postulaty realizmu socjalistycznego, to zagadnienia zarów151

no socjalistycznej treści, jak narodowej formy muslmy pod wieloma względami rozpatrywać od nowa. Przyjęcie orientacji realistycznej pociqga za sobq uznanie pewnej zależności ideologii od dostępnych, osiqgalnyćh środków działania. Dla żeglarza Gwiazda Polarna nie jest celem podróży, lecz punktem ułatwiajqcym trzymanie się obranego kursu. Podobnie możemy traktować różne wznio­ słe, lecz nie dajqce się zrealizować idee. Musimy wyzna­ czać sobie cele bliższe, osiqgalne. Wcale jednak nie skła­ niamy się ku łatwiźnie, przeciwnie, niechaj to będq cele trudne do osiqgnięcia, nawet i bardzo trudne, ale nie nie­ możliwe. Znane powiedzonko „dla chcqcego nie ma nic trudnego" jest zwodniczym fałszem. Wieszcz zaś, który za­ leca „mierz siły na zamiary, nie zamiar według sił” nad­ miernie hołduje emocjonalnym porywom. Między wzniosłościami Karty Ateńskiej i Deklaracji Warszawskiej a rzeczywi­ stości trzeba umieścić określonq politykę, która powinna doprowadzić do widocznej poprawy przestrzennego zago­ spodarowania kraju. Jeżeli tego nie osiqgniemy, to cała ideologia skończy się na frazesach. Aby nasze idee wcie­ lały się — z naszym czynnym współudziałem — w życie, mu­ simy zapewnić odpowiedni system realizacji celów pośred­ nich. W tym powinna nam pomagać teoria, która krytycz­ nie ocenia i wyznacza cele oraz sposoby i warunki ich osiqaania. Od takiej teorii wymagamy zatem, aby nie poprzestawała na objaśnieniach i posuwaniu się za rozwojem praktycznych form urbanistyki i architektury, lecz aby była czynnikiem skutecznie wpływajqcym na rozwój tych form w kierunku poźqdanym. Oczekujemy teorii twórczej, inspirujqcej. Dlatego powinniśmy przywiqzywać wielka waaę do zwiqzku teorii i praktyki, mimo iż w ciqgu wielu lat obrzydzano nam tę za­ sadę przez ciqgłe jej powoływanie. Jest to zasada, w której „związek” trzeba zrozumieć jako nieodzowne sorzeźenie zwrotne. Była ona jednak interpre­ towana przeważnie ▼ tak zwanym przegięciem pały. W okre­ sie doktryny socrealistycznej mogło się wydawać, że teoria przemożnie władała praktykę. Ale po wielu latach taka oce1B2

na byłaby niesłuszna. Rygory socrealistyczne torowały bo* wiem drogę ułatwioną wielu praktycznym operacjom urbani­ stycznym i architektoniczno-budowlanym, które bez takiej teoretycznej reklamy musiałyby przebiegać zupełnie inaczej. W tych przypadkach teoria szła na pasku praktyki, a nie odwrotnie. Z chwilą potępienia socrealizmu teoria została odcięta i rozleciała się na kawałki, a praktyka poszła na­ przód rosnąc w pychę. Obecnie pojawiają się pierwsze dążenia do tego, aby cząstki teorii pozbierać i w miarę możności złożyć w sen­ sowną całość uzupełnianą i modyfikowaną stosownie do marszu kultury i cywilizacji w postępowym świecie i do na­ szych, polskich warunków. Ale to jest już inny, rozległy temat.

WYKAZ AUTOROW ZDJĘĆ Arczyńsk.i S.: 100, 101 Bereźnicki J.: 68 Białek T.: 32 Ciesielski Z. (CAF): 66 Czarnecki Z.: 47 Dqbrowiecki S. (CAF): 10 Gili L. (CAF): 34, 65 Goldzamt E: 24 Grzęda H. (CAF): 19, 56 Hattowski J.: 33, 96, 97, 98, 99, 102 Herman S.: 80 Herma ńczyk T.: 23, 55 Holzman M.: 103 Jabłoński K.: 18, 45, 48, 74, 77 Jaroszewicz B.: 38 Karasiewicz F.: 79 Kłoś M. (CAF): 31 Kosycarz Z. (CAF): 88 Kotarbiński A.: 28, 29, 83 Kotowski J.: 16 Koy B.: 35 Kraszewski S. (CAF): 62 Kupiecki E.: 6, 27, 40, 43, 50, 51, 70 Kwiatkowski D. (CAF): 59 Langda C. (CAF): 2 Lokaj A. (CAF): 81, 90 Małek Z.: 11 Matuszewski Z. (CAF): 85 Momot S. (CAF): 61, 75, 76 Niedek A.: 54, 57 Nitsch A.: 7, 36 Olędzki D.: 12 Olszewski O. (CAF): 3 Olszewski T.: 17 Piasecki J.: 49 Piotrowski A. (CAF): 63 Rodak R.: 4 Salamon A.: 69 Seko K. (CAF): 1, 22 Siemaszko Z.: 39 Sieńko R. (CAF): 91, 92 Sokołowski M. (CAF): 13, 14, 26, 46, 58, 95 Stan W. (CAF): 25, 52 Staszyn Z. (CAF): 30 Szyperko M. (CAF): 8

154

Tymiński J. (CAF): 60 Uklejewski J.s 20, 21, 86, 87 Wawrzynkiewicz W. (CAF): 15 Weczer A.: 44 Wirszyłło R.: 37 Woloszczuk E. (CAF): 67, 72, 73, 78, 89 Zalas J.: 64 Zbraniecki A. (CAF): 53, 71 Ze zbiorów Autora: 5 Ze zbiorów Wydawnictwa „Arkady”: 9, 93, 94 Ze zbiorów miesięcznika „Architektura”: 82, 84 Ze zbiorów archiwum CAF: 41 Ze zbiorów WSS „Społem" w Poznaniu: 42

Arkady. Warszawa 1985. Wydanie I Nakład 5200 egz. Format 120X170 mm Ark. wyd. 7,2. Ark. druk. 4,875 (6,48/A) Druk ukończono w kwietniu 1985 Symbol 21740 RA/Be. Cena zł 130.— Wrocławskie Zakłady Graficzne, Zakład Główny, Wrocław, ul. Oławska I. Żarn. 1556/83. T-88

Środowiska (IKS). W r. 1978 przeszedł do Zespołu Badawczego Architektury i Urbanistyki PAN, którego był współinicjatorem jako wieloletni członek (a w latach 1978—1981 sekretarz naukowy) Komitetu Architektury i Urbanistyki przy Wydziale IV Nauk Technicznych PAN. Od r. 1981 na emeryturze. Liczne studia i publikacje, m.in.: — O rzetelne pojmowanie realizmu socjalistycznego w architekturze i urbanistyce. IUA, Prace nr 1 r. 1952 — Rozwój urbanistyki I architektury polskiej w latach 1949—1964. PAN. Studia o Polsce Współczesnej. PWN. tanie przestrzenne jako tplinarna dziedzina działania. Unistów Polskich, 1973.

¿S'l

Biblioteka myśli nowoczesnej w urbanistyce, architekturze i budownictwie — „ARKADA” jest nową serią wydawniczą składającą się z książek pisanych przez najwybitniejszych polskich urbanistów, architektów i inżynierów budowlanych wszystkich specjalności. W książkach tych będą przedstawione — w sposób popularny — własne poglądy autorów na tematy związane z kształtowaniem przestrzennym środowiska człowieka, stanowiące prezentację najbardziej interesujących rozwiązań teoretycznych

i ; faktycznych. Książki tej serii przeznaczone są nie tyli •• dla profesjonalistów, lecz także dla wszystkich, którym bliskie są sprawy współczesnej urbanistyk' architektury i budownictwa.

ISBN 83-213-3167-X