238 88 920KB
Polish Pages [114] Year 2012
Tytuł oryginału: DAS KAPITAL Przekład: Wacław Sadkowski Projekt okładki: Maciej Sadowski Redakcja: Krystyna Borowiecka-Strug Korekta: Zofia Smuga Copyright © Infinite Ideas Limited, 2009 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Studio EMKA Warszawa 2012 Wszelkie prawa, włącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub w części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone. Wszelkich informacji udziela: Wydawnictwo Studio EMKA ul. Królowej Aldony 6, 03-928 Warszawa tel./fax 22 628 08 38, 616 00 67 wydawnictwo@studioe mka.com.pl www.studioe mka.com.pl ISBN 978-83-62304-15-8 Skład i łamanie: www.an[email protected] Skład wersji elektronicznej: Virtualo Sp. z o.o.
Spis treści
WPROWADZENIE 1. KAPITANIE, PARA ROZSADZA KOTŁY KAPITALIZM NIEPODTRZYMYWANY 2. KAPITALIZM PODTRZYMYWANY 3. ETYKA 4. CZY KAPITALIZM DA SIĘ POGODZIĆ Z SUMIENIEM? 5. TRZY WSKAŹNIKI 6. ZAŁAMANIE RYNKU I ŚRODOWISKO NATURALNE 7. EKONOMIKA EKOLOGICZNA 8. KOLEGO, POTRZEBUJESZ WSPÓŁKOMPANÓW 9. OSTROŻNIE Z NOWOCZESNYMI LUDDYTYSTAMI 10. TECHNOTOPIA 11. PRACA DZIECI 12. ZERWANIE ŁAŃCUCHA – W POŚCIGU ZA PRODUKTYWNOŚCIĄ 13. ZARZĄDZANIE CZASEM – MNIEJ ZNACZY LEPIEJ 14. ELIMINOWANIE JAŁOWEJ HARÓWKI 15. UWOLNIJ SWÓJ UMYSŁ Z KLATKI^ 16. ZDOBYWAJ RÓŻNORAKIE UMIEJĘTNOŚCI 17. KAPITALIZM WYNATURZONY – FETYSZYZOWANIE TOWARÓW 18. ZAPOMNIJ O MORALIZATORACH 19. UWAŻNIE STUDIUJ DANE LICZBOWE 20. KRYZYS – JAKI KRYZYS? 21. NA ŚCIEŻCE KU ZGUBIE 22. SPOSOBIENIE SIĘ DO OSIĄGNIĘĆ
23. ROZJAŚNIJ SOBIE ŻYCIE 24. BAŁWOCHWALSTWO 25. WYRAŻANIE WŁASNYCH SŁÓW CUDZYMI USTAMI 26. OSTROŻNOŚĆ PRZY WDAWANIU SIĘ W WALKĘ 27. BĄDŹ WIARYGODNY 28. NA LITOŚĆ BOSKĄ, GŁOWA DO GÓRY! 29. BĄDŹ WYJĄTKOWY 30. TRENOWANIE I PRZYUCZANIE – SZYBKA ŚCIEŻKA 31. ZIARNKO DO ZIARNKA… 32. W SIDŁACH KATERINGU 33. PRZESTAŃ ŻYĆ PRZESZŁOŚCIĄ 34. WIEDZ, KIEDY SIĘ ZATRZYMAĆ 35. WŁĄCZ SIĘ W WYMIANĘ UMIEJĘTNOŚCI 36. WŁĄCZ SIĘ W HANDEL WYMIENNY 37. REALIZUJ WŁASNE ZAMIERZENIA 38. OTWÓRZ SIĘ NA WSPÓŁDZIAŁANIE 39. JESTEŚ TYM, CO ROBISZ 40. WIĘKSZE NIE ZAWSZE ZNACZY LEPSZE 41. PRECZ Z DŁUGAMI! 42. RATUJCIE WŁASNĄ SKÓRĘ 43. NOWY KAPITALIZM 44. PRZEPRACOWANIE 45. JEŚLI CHCESZ MYŚLEĆ NIESCHEMATYCZNIE, ODŁÓŻ NA BOK PODRĘCZNIKI 46. PŁAĆ TYLE, ILE ZECHCESZ 47. NIE SKUPIAJ WSZYSTKIEGO W SWOIM RĘKU 48. WOLNOŚĆ ZGROMADZEŃ 49. KAIZEN
50. SZKOLENIE W TRAKCIE POSIŁKU 51. JESTEŚ TYM, CO KONSUMUJESZ 52. CAŁA NAPRZÓD! KALENDARIUM ŻYCIA I DZIAŁALNOŚCI GŁÓWNE MYŚLI KAROLA MARKSA
WPROWADZENIE Na pierwszy rzut oka zamysł napisania książki o nowoczesnym biznesie, opartej na nowej interpretacji dzieła Karola Marksa, wydaje się wręcz perwersyjny. Marks był współautorem Manifestu komunistycznego, człowiekiem, któremu przy pisaniu fundamentalnego dzieła Das Kapital przyświecał jedynie zamiar odsłonięcia sposobu funkcjonowania kapitalizmu, oraz jego bezlitosnej natury, jako systemu wyz ysku ludzi pracy. Marks sądził, że system kapitalistyczny zawiera w sobie zalążki własnego upadku, ponieważ jest w tak wysokim stopniu nieuczciwy. Był przekonany, że rewolucja robotnicza, która o tym upadku zadecyduje, jest nie tylko pożądana, ale wręcz nieunikniona. Oparty na takim założeniu, Kapitał wydaje się nie tylko dziełem wieszczącym ten upadek, lecz także czymś w rodzaju młota do rozbijania systemu kapitalistycznego. Marks utrzymywał jednak, że sam nie jest bynajmniej marksistą. Nasze postrzeganie jego postawy i dzieła zabarwione jest w sposób nieunikniony interpretacjami jego spuścizny, jakie się namnożyły, zwłaszcza wyprodukowanymi na użytek ponurych reżymów przez ich akolitów. Jeśli jednak odwołamy się do oryginalnego kształtu dzieła Marksa, oczyszczonego z tych sekciarskich wypaczeń, dostrzeżemy w jego autorze obserwatora i myśliciela zatroskanego cierpieniami robotników i przejętego lękiem, że system, który je powoduje, aspiruje do wiecznotrwałości. Zadziwia nas fakt, że tak wiele poczynionych przez Marksa obserwacji i sformułowanych przezeń ocen zachowało wartość dorównującą tej, którą miały w latach 60. XIX wieku. Marks nie był ojcem-założycielem komunizmu – znacznie zasadniej można by go uznać za zwiastuna bardziej nowoczesnej, nieporównanie bardziej „trendy” szkoły myślenia antyglobalistycznego. Nie ulegało dlań wątpliwości, że robotnicy na całym świecie są nie tylko skuci łańcuchami wyzysku, ale są związani ze sobą tą więzią. Dzięki temu przeświadczeniu stał się zwiastunem upowszechniającego się dziś przekonania, że nie usunęliśmy robotniczej nędzy i wyzysku – po prostu wypchnęliśmy je poza horyzont naszego powszedniego widzenia. Przemyślenia Marksa dotyczące kapitalizmu podtrzymywanego i niepodtrzymywanego można uznać za punkt wyjścia do oceny takich zjawisk generowanych przez nowoczesny biznes, jak: etyczny konsumeryzm, korporacyjna odpowiedzialność społeczna i wolny rynek. To, że Marks uwypuklał cykliczny charakter kapitalizmu z jego boomami i bankructwami, wzlotami i zapaściami, nabiera dziś szczególnego znaczenia, a sporządzona przezeń dokumentacja dowodząca chciwości bankierów oraz roztaczanych przez nich zwodniczych miraży łatwego zysku na giełdzie nabiera wyjątkowej aktualności w świetle kryzysu finansowego z lat 2008-2009.
Dzisiejszy komentator biznesu wie jednak, że kapitalizm nie rozpadł się w toku wieku dwudziestego, Marks zaś nie mógł być tego faktu świadom. Co więcej, niektóre elementy systemu kapitalistycznego uwzględniły jego dawne słabości, wypracowały nowe sposoby zarządzania ludźmi, nowe zasoby i nową skalę wymiany dóbr i doświadczeń. Książka niniejsza rozpatruje zatroskania Karola Marksa z perspektywy dzisiejszych kłopotów i wysuwa pewne rozwiązania alternatywne pod rozwagę rewolucji, jaka zwraca się przeciw niesprawiedliwościom systemu. Adresuję tę książkę do nowoczesnego przedsiębiorcy, który lubi myśleć nieco śmielej, który zapewne wciągnięty jest w większym lub mniejszym stopniu w zarządzanie ludźmi i który wyposażony jest w poczucie odpowiedzialności z tego powodu. Książka ta przyjmuje również – podobnie jak to czynił Marks – założenie, że każdy robotnik jest także osobą ludzką i winien być zachęcany do osobistego rozwoju i kreatywności – nie zaś do wyzyskiwania innych, którzy również mają prawo do osobistego rozwoju.
1. KAPITANIE, PARA ROZSADZA KOTŁY KAPITALIZM NIEPODTRZYMYWANY Monopol kapitału staje się pętami nałożonymi na sposób produkcji, która rozwijała się i rozkwitała wraz z nim, a także pod nim. Centralizacja środków produkcji i socjalizacja pracy osiągnęły w końcu punkt, w którym stały się niekompatybilne z ich kapitalistyczną powłoką. Daje się już słyszeć podzwonne pryw atnej własności kapitalistycznej. Apokaliptyczny język Karola Marksa odzwierciedla jego przekonanie, że zalążki upadku kapitalizmu zawierają się w jego rdzeniu – cały system przyspiesza do chwili, kiedy kapitalizm pożre sam siebie. Jeśli to zabrzmi dla twoich uszu zbyt melodramatycznie, zważ, że recesja gospodarcza roku 2009 ukazała, że krawędzią, przy której nastąpiło załamanie, było zaciąganie i odprzedawanie długów. Jeśli nie było to obgryzanie kapitalizmu przez niego samego, to nie można sobie innego „samozjadania się” wyobrazić. MYŚL PRZEWODNIA
Zapytano Isaaka Newtona o stale rosnące zasoby mórz południowych. Odparł, że „nie sposób obliczyć szaleństwa ludzi”. Lord Radnor
Odprzedawanie zastawów hipotecznych i zalew niskooprocentowanych, zwodniczych kredytów można uznać za zabiegi wymyślone ostatnio, ale Marks był dokładnie świadom absurdalności nieskrępowanego kapitalizmu – w roku 1719 South Sea Company zaproponowała układ, na mocy którego wykupiła więcej niż połowę długu państwowego Wielkiej Brytanii. Pociągnęło to za sobą masowy napływ na rynek nierzetelnych przedsiębiorców i około roku 1720 cały ten system runął, ale kapitalistyczny apetyt na przedsięwzięcia niewykonalne bynajmniej nie uległ zmniejszeniu. Jeff Bezos, jeden z szefów Amazonu, wsławił się w okresie boomu lat 90. XX wieku maksymą: „Zyski są złudzeniem głupoli” Kiedy ów boom, rozkręcany powszechną dostępnością „dotcomów” w internecie, zamienił się w katastrofę, skromne rynki finansowe przypomniały sobie, że zyski należą się udziałowcom, a model finansowy nieoparty na wytwarzaniu produktów zawsze okazuje się bańką mydlaną. W chwili gdy piszę te słowa, świat finansów usiłuje się pozbierać po utracie 50 miliardów dolarów wyprowadzonych przez brokera z Wall Street – Bernarda Madoffa. Okazało się nagle, że zbudował on klasyczną piramidę, opartą na nowych graczach giełdowych wnoszących w nią swoje pieniądze. U podstaw tej piramidy nie tkwi żaden wartościowy produkt, lecz po prostu próżnia. Nic – oprócz całkowicie legalnego łańcucha transakcji finansowych polegających na tym, że niedające się spłacić długi sprzedawane są z jednego banku do drugiego, ustawicznie powiększając
sumę zadłużenia. Czysty kapitalizm mógłby oczywiście dowodzić, że dzieje się tak wtedy, kiedy system nie jest dostatecznie powściągany, i że zagrożone upadkiem banki nie powinny być wspomagane przez rządy, lecz przyciskane do ściany. Tragiczne skutki, które takie pozostawienie banków samym sobie obciążyłyby klientów tych banków oraz całe społeczeństwo, sprawiają, że nie można tak postępować i że trzeba uwzględniać społeczne następstwa kapitalistycznej chciwości. A to z kolei oznacza jedynie, że ograniczeniu ulegają niepodtrzymywane formy kapitalizmu, my zaś, zamiast tworzyć trwały system wspierania (wraz ze wspieraniem społecznym), utrzymujemy przesłanki do kolejnych bolesnych załamań.
MYŚL POD ROZWAGĘ Kluczowe dla zrozumienia całej sytuacji jest to, że wartość wynikająca z inwestowania oparta jest na przypływie entuzjazmu. Czasem się to udaje, ale rzadko na dłuższy dystans czasowy, a ci, co się w porę nie wycofają, zostaną ograbieni. Sprawdzaj swoje inwestycje, osobiste i korporacyjne, i wierz tylko w te, które przynoszą efekt w krótkim terminie.
2. KAPITALIZM PODTRZYMYWANY Kapitalistyczny sposób przywłaszczania, będący wynikiem kapitalistycznego sposobu produkcji, wytwarza prywatną własność kapitalistyczną. Jest to pierwszy zamach na osobistą własność prywatną, wymuszony na pracy przez właściciela. Ale produkcja kapitalistyczna, wskutek bezw zględności pra-Natury, rodzi zanegow anie samej siebie. Jest to negacja negacji. Marks uważał, że kapitalizm zginie w piekielnych płomieniach wznieconych przez siebie samego, wepchnięty w nie przez nieunikniony bunt proletariatu, dążącego do przejęcia środków produkcji. Ale Marks nie przewidział tego, że ekscesy kapitalizmu wzbudzą sprzeciw samych kapitalistów i konsumentów, którzy zaczną zabiegać o stworzenie bardziej ludzkich form kapitalizmu – takich, które zdobędą się na roztoczenie opieki nad ludźmi, a nawet przystąpią do budowy nowego świata. Być może Marks nie zechciałby ich zaakceptować; byłby się odniósł z niejakim uznaniem do postępu w zakresie warunków życia i norm etycznych wprowadzanych w sferę stosunków międzyludzkich, ale w ogólności uznałby je za plastry łagodzące moralny rozkład i przedkładałby nad nie gruntowny przełom w stosunkach społecznych poprzedzający totalny krach świata kapitalistycznego. MYŚL PRZEWODNIA
Musimy dokonać wyboru pomiędzy rynkiem globalnym rządzącym się jedynie dążeniem do krótkoterminowych zysków a rynkiem, który ma ludzkie oblicze. Kofi Annan
Cokolwiek by w tych sprawach postanowił, pozostaje faktem, że nowoczesny biznes przestał upatrywać zagrożenie we wspieraniu i w odpowiedzialności społecznej. Nie ma dziś konieczności wycinania drzew po to, by przekonać się, czy można się bez nich obyć – nawet najbezwzględniejszy cynik korporacyjny dostrzega dziś materialne korzyści płynące z wprowadzania reguł odpowiedzialności społecznej w działalność biznesową. W okresie liczebnego wzrostu konsumentów oraz dynamicznego poszerzania się wpływu mediów (pojawienie się stron internetowych walnie przyczyniło się do umocnienia roli obu tych czynników) przedsiębiorca, który ogranicza się do powiększania swoich zysków „z zaciśniętymi zębami” i na przekór wszystkiemu, naraża się na utratę partnerów, bojkot i kłopoty prawne, a także utratę pracowników, ataki ze strony obrońców praw człowieka, krytykę prasową oraz zniszczenie swego PR-u i kłopoty legislacyjne. W czasach Marksa takie zagrożenia w ogóle dla wielkiego biznesu nie istniały, zwłaszcza jeśli potrafił najgorsze ze swych niegodziwości ukryć przed światem. Przed rokiem 1867 ukrywanie zbójeckiego oblicza przed światem było łatwo wykonalne, ponieważ biedni i wyzyskiwani nie
dysponowali żadnymi możliwościami odsłaniania swoich niedoli przed światem, ich głos był niesłyszalny. Pozbawionych wykształcenia robotników łatwo było wikłać w bratobójcze spory i zwady, a okrucieństwa uprawiane notorycznie w dalekich, położonych na obrzeżach „cywilizowanego świata” zakątkach pozostawały nieznane, przesłonięte korzyściami wynikłymi z bezwzględnej eksploatacji kolonialnej. Pojęcie „odpowiedzialności społecznej” jest nader rozległe i ogólne, ale można je uszczegółowić w odniesieniu do siedmiu dziedzin o kluczowym znaczeniu; są to: odpowiedzialność finansowa, etyka, różnorodność, społeczność, środowisko, prawa człowieka oraz jego bezpieczeństwo. Marks mógł nie akceptować poszczególnych, drobnych kroków naprawczych pozostających w ramach systemu kapitalistycznego, ale z jego Kapitału wynika jasno, że każda z wyżej wymienionych dziedzin nabiera priorytetowego znaczenia w jego wizji polepszenia losu robotników. Nie musimy żyć w poczuciu zagrożenia proletariackim powstaniem ani wymuszać narzucania przedsiębiorstwom modeli funkcjonowania respektujących zasady odpowiedzialności społecznej; dziś biznes poczuwający się do tej odpowiedzialności jest po prostu biznesem dobrym.
MYŚL POD ROZWAGĘ Odpowiedzialność społeczna jest poczuciem niezawierającym w sobie żadnych konkretów, prawda? Jeśli tak sądzisz, jesteś w błędzie. Nie tylko implikuje nadchodzące standardy ISO uściślające rozumienie odpowiedzialności społecznej, lecz także dopomaga ci w ich wdrażaniu. Zwróć się do Institute For Supply Management (ISM) i jego Responsibility Prioritization Tool o analizy wskazujące, w jakim zakresie twój biznes może zyskać na tych standardach.
3. ETYKA Ekonomia polityczna, będąca nauką niezależną, która pojawiła się w okresie manufaktury, tylko z jej pozycji rozpatrywała społeczne usytuowanie pracowników i postrzegała ich jedynie jako narzędzie produkcji wytwarzające możliwie najobfitsze dobra kosztem określonego nakładu pracy, a w konsekwencji zobowiązanych do obniżania kosztów wytwarzania wyrobów i przyspieszania akumulacji kapitału. Czy wiesz, ile razy Karol Marks użył w swej analizie kapitalizmu pojęcia „etyka”? Użył go wielokrotnie. To znamienne, gdyż obecnie nie sposób znaleźć raportu w kwestiach ekonomicznych, w którym nie podjęto by przynajmniej jakiejś wycinkowej oceny działań gospodarczych z punktu widzenia etyki biznesu. W czasach Marksa określenia „etyka biznesu” używano nader rzadko, a oprócz tego całą w ogóle „naukę” zwaną ekonomią polityczną uznawano za całkowicie pozbawioną aspektu etycznego, z natury rzeczy wyzbytą wszelkiej troskliwości i zdehumanizowaną. MYŚL PRZEWODNIA
Wedle prawa winny to człowiek, który pogwałcił prawa innych. Z punktu widzenia etyki winnym jest ten także, kto zamierza je pogwałcić. Immanuel Kant
Dla rozkwitu biznesu etyka wydaje się zbędna. W trudnych czasach wręcz bezużyteczna. Marks mógłby orzec, że to jej negliżowanie leży w naturze kapitalizmu i zgodne jest z jego bazą, czyli z (często brutalnym) wyzyskiem człowieka pracy. Dziś jednak nasila się dyskusja dowodząca, że wyzysk nie jest elementem modelu przedsiębiorczości wspieranej i że dla osiągnięcia w biznesie trwałego sukcesu na dłuższą metę niezbędne jest uwzględnianie wymogów etycznych. Działający w Zjednoczonym Królestwie Institute of Business Ethics proponuje prosty test dla etycznego sprawdzenia decyzji podejmowanych w biznesowej działalności. Oznacza to, że przed następną decyzją podejmowaną przez ciebie (także jako przedstawiciela zatrudniającej cię korporacji) powinieneś poddać to zamierzone postanowienie ocenie etycznej, dotyczącej jego Przejrzystości, Skuteczności i Rzetelności. Byłoby miło, gdybyś ułożył z nich sobie jakiś akronim (PSR?), ja ci żadnego nie narzucam. O co w tym teście chodzi? 1. Przejrzystość – jak się poczuję, jeśli moja decyzja (podjęta na odpowiedzialność moją bądź
w imieniu korporacji, której jestem członkiem) zostanie upubliczniona? 2. Skuteczność – czy jestem pewien, że podejmując tę decyzję, wziąłem pod uwagę wszystkie szkodliwe następstwa, jakie mogła spowodować (i czy starałem się takim następstwom zapobiec)? 3. Rzetelność – czy wszyscy ludzie, których ta decyzja dotyczy (bezpośrednio lub pośrednio) będą mogli uznać, że podjąłem ją w dobrej wierze (nawet jeśli się z nią nie zgadzają)? Życie jest, jakie jest, jednak byłoby dobrze, gdybyś co do każdej podejmowanej decyzji mógł odpowiedzieć „tak” na każde z tych trzech pytań. Jeśli będziesz żywił jakieś wątpliwości, należałoby zasięgnąć rady u kogoś godnego zaufania. Powinien to być człowiek o wyrobionym poczuciu moralnym, który nie jest twoim wspólnikiem. Pamiętaj o włączeniu w proces decyzyjny trzeciej strony – jeśli chciałbyś u lisa zasięgnąć opinii o kurczętach, z pewnością udzieli ci rady nieodpowiadającej wymogom twego akronimu PSR. Rozejrzyj się więc za doradcą, który sam również twojemu akronimowi sprosta. Za kimś, na kim możesz polegać.
MYŚL POD ROZWAGĘ Stosuj się do reguł zawartych w Kodeksie etycznym. Przedstawia on podstawowe reguły postępowania i podsuwa kryteria pozwalające podejmować właściwe decyzje także w niejasnych, niejednoznacznych kwestiach. Twój kodeks etyczny może się okazać bezwartościowy, jeśli będziesz go wypaczał i dostosowywał do doraźnych potrzeb. Weź sobie do serca przestrogę zawartą w dewizie Google'a: „Don't be Evil” – i nie wściekaj się.
4. CZY KAPITALIZM DA SIĘ POGODZIĆ Z SUMIENIEM? Jako przedstawiciel tego ruchu, posiadacz pieniędzy staje się kapitalistą. Jego osoba, a raczej jego kieszeń, jest punktem wyjścia i zarazem punktem dojścia operacji finansowych, polegających na przywłaszczaniu coraz większych sum, co jest celem samym w sobie i co sprawia, że ów posiadacz funkcjonuje jako kapitalista, czyli jako kapitał uosobiony, wyposażony w świadomość i wolę. MYŚL PRZEWODNIA
Jak to wspaniale, że nikt nie odczuwa potrzeby odczekania choćby chwili przed zabraniem się za naprawianie świata. Anna Frank
Kapitalizm czysty powoduje się jedynie przywłaszczaniem dóbr, a w swych analizach łapczywego kapitalizmu dziewiętnastowiecznego Marks stwierdzał, że świadomość i wola kapitalistów służyła jedynie gromadzeniu przez nich pieniędzy. Dziś jednak pod wpływem wielu czynników uformowała się koncepcja kapitalizmu wyposażonego w sumienie. Zrazu przedsiębiorstwa poczuwające się do odpowiedzialności powstawały jako reakcja na ekscesy kapitalizmu. Z upływem czasu okazało się, że sumienie korporacyjne sprzyja osiąganiu pełnego sukcesu w biznesie. Na koniec zaś uformowała się silna presja zmuszająca do odprawiania modłów przy dokonywaniu obrotów pieniężnych – sprawiła ona, że nawet przedsiębiorstwa tak chciwe, że mogłyby posłużyć za przykład dowodzący słuszności diagnoz Marksa, zaczęły płonić się ze wstydu. We
wstępie
do
opracowanych
w
ISM
(Institute
for
Supply
Management)Zasadach
odpowiedzialności społecznej Paul Novak, członek kierownictwa tej instytucji, przekonuje: „Przyjęcie postawy zgodnej z wymogami społecznej odpowiedzialności wychodzi biznesowi na dobre – dotyczy to zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego. Często korzyść jest wymierna finansowo. Odpowiedzialność społeczna może nawet zapewnić przedsiębiorstwu uniknięcie trudności lub kłopotliwych kontroli. Jednakże «miękkie» korzyści w postaci uzyskiwanej przez przedsiębiorstwo godności, samodowartościowania, a także odnoszonych przez nie sukcesów i zdobywanych wyróżnień oraz zaszczytów, w pełni uzasadniają respektowanie przez dane przedsiębiorstwo zasad odpowiedzialności społecznej”. Owe „miękkie” korzyści trudno wymierzyć, a postawieni wobec wyboru między zaszczytami a zyskiem finansowym liczni przedsiębiorcy wybraliby ów zysk. Sprawa polega jednak na tym, że w naszych czasach trudno uzyskać znaczniejsze korzyści finansowe w sposób nie całkiem uczciwy bez ściągnięcia na siebie uwagi bacznych obserwatorów życia gospodarczego, którzy natychmiast
podniosą alarm. Biznes nie zawsze odnosił sukcesy w działaniach samoograniczających jego zapędy, o czym świadczyły dowodnie skandale ujawnione w pierwszej dekadzie nowego stulecia. Rzecznicy prawa w Stanach Zjednoczonych poczuli się zmuszeni do interwencyjnego wkroczenia w sferę biznesu, czego najwymowniejszym przykładem było przyjęcie w roku 2002 ustawy Sarbanesa-Oxleya, potocznie nazywanej „Sarbox” lub SOX. W zamierzeniu ustawa ta miała na celu uniknięcie skandali rozliczeniowych, ale w toku jej wdrażania konieczne okazało się poszerzenie odpowiedzialności za działania szefów korporacji i przejrzystości prowadzonych przez nich akcji. Ustawa ta nie tylko znacznie utrudniła czołowym menedżerom zagarnianie nienależnych im funduszów, lecz także umożliwiła sprawdzanie standardów etycznych obowiązujących przedsiębiorstwa przez kontrolerów, reprezentantów opinii publicznej i prasę. W czasach Marksa wielki biznes był niekontrolowany i niekontrolowalny; niepohamowana niczym chciwość części kapitalistów wyświadczyła więc swego rodzaju przysługę, generując potrzebę wprowadzenia w sferę biznesu przejrzystości i prawnej odpowiedzialności. Kapitalizm odbył długą drogę od swoich mrocznych i dzikich początków, by w końcu poddać się kontroli zinstytucjonalizowanych dziś następców Jimmy’ego Cricketa. MYŚL POD ROZWAGĘ Ustanów w swoim przedsiębiorstwie inspektora ds. działania etycznego. W latach 80. XX wieku przyjęło się powoływać na tę funkcję jakiegoś biurowego niedorajdę albo któregoś z udziałowców – wybór zależał od stopnia cynizmu szefa. Nie musi to być pracownik pełnoetatowy, ale samo utworzenie w przedsiębiorstwie „etycznego przedsiębiorstwu kredyt zaufania.
barometru”
zjednuje
temu
5. TRZY WSKAŹNIKI Odkrycie w Ameryce złóż złota i srebra, wyplenienie ludności tubylczej, a zamienienie jej resztek w niewolników i zmuszenie do pracy w kopalniach, rozpoczęcie podboju i łupienia Indii Wschodnich, przekształcenie Afryki w królikarnię do wylęgu czarnoskórych niewolników przeznaczonych na handel, oznaczało różany świat produkcji kapitalistycznej. Te idylliczne przedsięw zięcia stały się kluczow ymi składnikami pierw otnej akumulacji. Marks nie żywił iluzji co do kapitalistycznej eksploatacji planety i jej ludności, i dzisiaj nie brak jej przykładów. W Afryce toczą się krwawe wojny o diamenty; prawa lokalnej ludności są łamane wskutek zagarniania złóż ropy, a kiedy w akwenach morskich znalezione zostają jakieś minerały, przekupni politycy z radością wynajdują specjalne regulacje prawne. Gryząca ironia Marksa w stosunku do „idyllicznych przedsięwzięć” nadal jest aktualna. MYŚL PRZEWODNIA
Świat nie będzie tolerował biznesu, który nie traktuje poważnie partnerstwa, a w przyszłości będzie nagradzał kompanie, które się do tego partnerstwa poczuwają. C. Michael Armstrong, prezes AT&T
Nie musi jednak tak być. Nasila się tendencja do negocjowania i przedyskutowywania z przedsiębiorcami „trzech wskaźników” (Tripple Bottom Line – TBL lub 3BL). Oznaczają one wzbogacenie tradycyjnych schematów mierzenia stabilności firmy o trzy wskaźniki: wyniki ekonomiczne, wpływ na środowisko naturalne oraz wpływ na otoczenie społeczne. Podłożem tego pomysłu jest założenie, że kompania nie jest odpowiedzialna jedynie przed swoimi akcjonariuszami, lecz także przed wszystkimi tymi, na których życie działalność kompanii wywiera wpływ. „Trzy wskaźniki” nazywane bywają także „Three P’s – people, planet, profit” (ludzie, planeta, zysk). W odniesieniu do ludzi, zasada „trzech wskaźników” zobowiązywałaby uczciwy biznes do dbałości o objęcie beneficjami wynikającymi z działalności przedsiębiorstwa społeczności, która odczuwa różne skutki działalności owego przedsiębiorstwa. Byłyby to na przykład ułatwienia w nabywaniu towarów przez nie wytwarzanych, ustalanie korzystnych cen na wyroby małych producentów, zabezpieczenia socjalne dla zatrudnianych pracowników. W odniesieniu do planety – chodziłoby o wdrożenie starań w zakresie ochrony środowiska naturalnego. Nie trzeba aż przedsiębiorstwa wyrębu lasów, by wyrządzać szkody w rejonie tropikalnych puszczy; każde biuro – nawet nieprodukujące materialnych wyrobów – jest konsumentem energii, użytkownikiem wyrobów z plastyku (produktu petrochemii), a także wytwórcą
makulatury, różnego rodzaju odpadów itp. W odniesieniu do zysku – w grę wchodzą nie tylko zabiegi o doraźne dochody, lecz także przygotowanie planów dotyczących długoterminowej działalności przedsiębiorstwa na rynku. Jest to nieodzowny składnik poważnego traktowania biznesu, jego strategia wymaga równoważenia krótkoterminowych zamierzeń przygotowaniami do długofazowego funkcjonowania systemu wspierania przedsiębiorstwa. „Trzy wskaźniki” sprawdziły się w działalności pewnych dziedzin wielkiego biznesu. Na przykład wzrost ekoturystyki opiera się w znacznym stopniu na tej właśnie zasadzie. Marks byłby zaskoczony skalą „trzech wskaźników”, ale trudno mieć mu to za złe, jeśli się zważy, że nie mógł przewidzieć rozrostu środków masowego przekazu, zwłaszcza ogólnoświatowej sieci internetu (World Wide Web), umożliwiającej powszechną debatę i stwarzającej nawet przedsiębiorstwom niszowym szansę docierania do szerokich kręgów publiczności. Nie wiemy, czy zaaprobowałby ten system. Nacisk kładziony na masowość jest ze swej natury bliski klasycznemu marksizmowi, ale autor Kapitału mógłby go uznać za kolejny plaster nakładany na system społeczny chory do szpiku kości. Miło byłoby wyprowadzić go z tego błędnego mniemania.
MYŚL POD ROZWAGĘ Przygotuj się do wprowadzenia zasady „trzech wskaźników” do twojego przedsiębiorstwa. Jakie kategorie powinieneś włączyć do obszaru,Judzie” i „planeta”? Jaką skalę osiąga wpływ wywierany przez twoje przedsiębiorstwo na inne – i innych? A w odniesieniu do „ekonomiki zieleni” – czy twoje przedsiębiorstwo zaliczyłbyś do „czerwonych” czy „czarnych”?
6. ZAŁAMANIE RYNKU I ŚRODOWISKO NATURALNE Kapitalizm nie interesuje się długotrwałością życia siły roboczej. Jedyną jego troską jest wykorzystanie tej siły w maksymalnym stopniu; ma ona zachować sprawność przez cały dzień roboczy. Ten cel osiąga się za cenę skracania życia robotnika, na podobieństwo wyjaławiania gleby przez chciw ego farmera. To nie przypadek sprawił, że Karol Marks porównuje wykorzystywanie siły roboczej do wyjaławiania gleby. To, co obserwował w polu własnego widzenia, było jaskrawym przykładem obu tych dewastacji dokonywanych dla osiągnięcia finansowych zysków. Zarazem Marks dostrzegał w tym największą klęskę systemu kapitalistycznego. Całkiem po prostu rzecz ujmując, miał na myśli konieczność wprowadzenia samoregulującego się w znacznej mierze systemu regulowania i stabilizowania rynku – zrównoważenia podaży z popytem w skali globalnej, co warunkuje wprowadzenie dobrobytu. MYŚL PRZEWODNIA
Możesz umacniać prawa człowieka i przestrzeganie praw pracowniczych oraz standardów ochrony środowiska, wprowadzając je w działalność twego własnego przedsiębiorstwa. Kofi Annan
Nie rozumiano tego w jego czasach w ogóle, dopuszczając się niewyobrażalnych i nieodwracalnych szkód, takich jak niszczenie ekosystemu, a nawet osłabianie odporności całej planety. Marks nie odczuwał jeszcze potrzeby wytłumaczenia, dlaczego chciwy farmer jest krótkowzrocznym głupcem. Nie docierała doń jeszcze wiedza o cyklu azotowej wymiany, o niszczycielskim pozostawianiu ugorów, a także zbyt forsownego użyźniania. Ograniczał się do zakładania, że czytelnik sam dostrzeże i pojmie, że farmer ograbia nie tylko ziemię, lecz także samego siebie, powracając do praktyk minionych czasów. Tak więc rzecznik czystego kapitalizmu mógłby dowodzić, że rzeczony farmer zmuszony zostanie do przyznania się do błędu, gdyż jego ziemia stanie się bezwartościowa, jeśli nie zastosuje on nowocześniejszych sposobów uprawy. Rynek wymusi na nim tę zmianę. Problem o znacznie rozleglejszej skali, związany z rynkiem globalnym, polega na tym, że zniszczenia na nim dokonywane są tak blisko związane z ich przyczyną, że szansa na ich poprawę zostaje udaremniona. Rynki mogą podlegać dającemu się powstrzymać załamaniu z najróżniejszych przyczyn. Pełna skala załamania może oznaczać, że nie jesteśmy świadomi rozmiarów wytworzonej luki. Czy możecie sobie wyobrazić wielkość lasów deszczowych? W roku 2005 Narody Zjednoczone orzekły, że co roku zwiększeniu ulega 13 milionów hektarów lasów
podzwrotnikowych, ale co to może mówić nam, wchodzącym do sklepu meblowego? Problem stwarzać też może odległość dzieląca nas od miejsca, gdzie skutek niełatwo nam powiązać z przyczyną – nigdy nie byłem w Mato Grosso w Brazylii, a nawet gdybym się tam znalazł, trudno byłoby mi uzmysłowić sobie, ile szkody powstało w tamtejszej bioróżnorodności wskutek wyrwania z niej surowca na mój nowy lśniący stół. Istnieje wreszcie problem wynikający z dążeń kapitalizmu do sprywatyzowania naturalnego bogactwa po to, by je wykorzystywać, ale rzeczywiste koszta tego zabiegu ulegają rozszerzeniu i obciążają całe społeczeństwo. Krótko mówiąc, kapitalizm wykonuje wielką pracę dla uzyskania dochodu, ale gdy pojawia się konieczność naprawienia szkód, ich sprawcy stają się niewidoczni. W odróżnieniu od głupiego farmera z opowieści Marksa, globalny kapitalizm jest w ciągłym ruchu. Aż do czasu, kiedy nasza planeta zostanie całkowicie wydrenowana z żywotnych soków.
MYŚL POD ROZWAGĘ Lubimy odkładać surowce wtórne do przetworzenia (któż z nas zdaje sobie sprawę z tego, że takie drobne gesty mogą ocalić planetę?), ale jeśli jesteś tą sprawą naprawdę przejęty, uświadom sobie, że wielkie oszczędności mogą zostać dokonane dopiero wtedy, kiedy zabiorą się za to wielkie kompanie. Kto jest odpowiedzialny za audyt wpływu twojego przedsiębiorstwa na środowisko naturalne? Nikt? No to może już czas, żeby ktoś u ciebie się tym zajął.
7. EKONOMIKA EKOLOGICZNA Ziemia (a więc – w rozumieniu ekonomicznym – także woda) w stanie dziewiczym dostarczająca człowiekowi środków koniecznych do życia, jest uniwersalnym przedmiotem ludzkiej pracy. Te wszystkie przedmioty, które praca jedynie oderwała od ich naturalnego środowiska, są wytworem pracy spontanicznie wykonanej przez naturę. Tym właśnie są ryby, które łowimy i wyłączamy z ich naturalnego środowiska, woda, drewno, które wywlekamy z dziew iczej puszczy oraz żyw ica, którą z tego drewna odciągamy. W latach 60. XIX wieku ochrona środowiska nie była tematem omawianym tak szeroko, jak się to dzieje dzisiaj. Marks mógł więc poruszać tę kwestię jedynie jako formę kapitału naturalnego, z której robotnik zostaje wyalienowany przez system kapitalistyczny oraz podział pracy. Dziś jednak umacnia się i upowszechnia pogląd, że planeta nasza nie ma nieograniczonych zasobów surowcowych i że zasoby owe mogą się wyczerpać. Za czasów Marksa przypuszczenie, że sztokfisz może stać się pewnego dnia nieosiągalny, było wprost nie do wyobrażenia, podobnie jak absurdalne wydawały się przewidywania, że pewne kraje mogą wyciąć trzy czwarte swoich lasów. Skoro pieniądze trzęsą światem, to zabiegi o nie rodzą działalność biznesową napędzającą rozwój. MYŚL PRZEWODNIA
Pirat, rzucający żebrakowi dwa miedziaki, może się uważać za filantropa, ale ten gest nie czyni zeń jeszcze odpowiedzialnego przedsiębiorcy. Lord Holme, RioTinto
Światowa Rada Biznesu na rzecz Zrównoważonego Rozwoju (World Business Council for Sustainable Development – WBCSD) skonstatowała w latach 90. XX wieku, że „ekowydajność osiąga się przez dostawy po konkurencyjnych cenach dóbr i usług zaspokajających ludzkie potrzeby i nadających życiu jakość, przy stopniowym zmniejszaniu ekologicznych następstw oraz wyczerpywania zasobów w drodze recyklingu, przynajmniej odpowiadającym zdolnościom wydobywczym ziemi”. Ta „zdolność wydobywcza” oznacza zdolność do wspierania najbardziej wymagającego gatunku (jaki stanowimy my, ludzie). Jeśli będziemy eksploatować zasoby naszej planety, nie wspierając jej „zdolności wydobywczej”, zasoby te zaczną się wyczerpywać, co ograniczy zdolność Ziemi do utrzymania przy życiu jej mieszkańców. Ekowydajność stara się temu zapobiec, obliczając wartość ekonomiczną dodaną przez kompanie do proekologicznego oddziaływania wynikającego z tych operacji. Znaczna część Kapitału dotyczy przetworzenia jednej formy kapitału w drugą jego formę.
Praca zostaje przetworzona w płacę, która z kolei przemienia się w zakupione dobra, będące z kolei wytworem pracy itd. Marks nie włączył jednak w swoje dywagacje tego, że pewna część kapitału nie daje się przetworzyć w inną jego formę i że ten proces nie może przebiegać w nieskończoność. Żadne pieniądze nie przywrócą życia wymarłym gatunkom. Marks szczególną uwagę skupiał na analizie związków przyczynowych, łączących konsumpcję z pracą, kapitałem i walutą. Celem Kapitału było ukazanie ich wzajemnych powiązań i udowodnienie, że cały system opiera się na wyzysku robotnika. Dziś staje przed nami przede wszystkim zadanie ustalenia związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy biznesem a ograniczonymi zasobami naturalnymi, a po wtóre skłonienia biznesu i rządów do przyjęcia odpowiedzialności za wykorzystywanie tych zasobów.
MYŚL POD ROZWAGĘ Monitorowanie planety nie jest zadaniem łatwym, ale istnieją narzędzia pozwalające dopomóc w budowaniu kompleksowych związków pomiędzy kwestiami ekonomicznymi, społecznymi i ekologicznymi. Zapoznaj się z Dashboard of Sustainability – http://esl.jrc.it/envind/dashbrds.htm – dostęp jest bezpłatny, a w przedstawiony tam schemat możesz wstawić dane dotyczące twojego biznesu.
8. KOLEGO, POTRZEBUJESZ WSPÓŁKOMPANÓW Współpraca, jaką obserwowaliśmy od zarania dziejów ludzkości w ramach plemion utrzymujących się z łowiectwa, albo w rolniczych wspólnotach indiańskich, oparta jest z jednej strony na wspólnej własności środków produkcji, z drugiej zaś na fakcie, że żaden z członków takiej wspólnoty nie zrywa pępowiny łączącej go z plemieniem czy też wspólnotą, podobnie jak żadna pszczoła nie odryw a się od swego ula. W walce o utworzenie lepszej formy kapitalizmu koncepcja kapitału społecznego zyskuje na znaczeniu. Marks wynosi kapitał społeczny na sam szczyt, rozprawiając o pępowinie łączącej jednostki z macierzystym plemieniem lub wspólnotą. Określenie „kapitał społeczny” zwykło się przypisywać L. Hanifanowi, amerykańskiemu inspektorowi szkolnemu, który w roku 1916 napisał, że „jest to dotykalna substancja licząca się poważnie w powszednim życiu ludu: składa się na nią dobra wola, koleżeństwo, sympatia, stosunki społeczne zachodzące pomiędzy jednostkami i rodzinami tworzącymi grupę społeczną”. MYŚL PRZEWODNIA
Jednostka jest społecznie pozostawiona samej sobie.
bezradna,
jeśli
zostaje
L. Hanifan
Według Marksa, kapitalizm wyobcował robotników z ich roli w tradycyjnej (względnie niewielkiej) wspólnocie, i przerzucił ich oraz przykuł do miast przemysłowych; proces ten opisany został w dziełach takich jak Bowling Alone: America's Declining Social Capital profesora Roberta Putnama (1995). Autor zanalizował w nim przemiany społeczeństwa amerykańskiego zachodzące od roku 1950: zmniejszający się udział w zgromadzeniach publicznych, malejącą liczebność partii politycznych i topniejący udział obywateli w wyborach. Studium Putnama dowodziło, że ludzie wycofują się z zaangażowania społecznego i zamykają w swoim ciasnym kręgu; istotną rolę odgrywają w tym telewizja i zajęcia domowe. Istotą kapitału społecznego jest to, że przynosi on pożytek wszystkim weń zaangażowanym, tworzy relacje oparte na wzajemnym zaufaniu, a także rozbudowuje sieć kontaktów zwiększających społeczną produktywność. Najjaskrawszym przejawem rozrostu owych kontaktów jest uformowanie z nich sieci, ale doraźna wymiana rekomendowanych ustnie produktów i usług oraz świadczenie wzajemnej pomocy w razie potrzeby w ramach wykrystalizowanej społeczności wykracza nieraz daleko poza ustrukturalizowane formy. Krótko mówiąc, jeśli pragniesz więcej od innych ludzi uzyskiwać, powinieneś więcej na ich rzecz świadczyć.
Różne społeczności wytwarzają różne formy współżycia – na przykład ludność miast angielskich słynie z braku zainteresowania sąsiadami, współmieszkańcami tych miast. Ale ta cecha nie powstrzymuje nas przed zawieraniem znajomości i nawiązywaniem trwałych kontaktów z innymi ludźmi. Istnieje wiele miejsc, gdzie możesz powiększać swój kapitał społeczny, spotykając się z ludźmi myślącymi podobnie jak ty – i nie chodzi mi o organizacje polityczne ani „samoobronne”. Uczestnicząc w grupach ludzi o pokrewnych zainteresowaniach, klubach książkowych, zespołach amatorskich, nawiązujesz niekiedy bliskie znajomości z ludźmi, z którymi wiele cię łączy. Marks widziałby w tym środek pomocny w przełamywaniu alienacji dezintegrującej życie społeczne w warunkach kapitalizmu. Z pewnością tak właśnie sprawy się mają: poszerzanie kapitału społecznego jest o wiele łatwiejsze i bezpieczniejsze od wyruszania na miasto w zbroi i z orężem służącym zdobywaniu przemocą środków produkcji.
MYŚL POD ROZWAGĘ Telewizja i komputer są wstanie rozbudzić zainteresowania introspektywne w wielkiej liczbie ludzi, ale dopiero internet stworzył możliwość tworzenia komunikujących się ze sobą społeczności. Obecnie można całymi godzinami czerpać radość z przebywania „twarzą w twarz” z innymi, powstały także komunikujące się ze sobą społeczności biznesowe. Spróbuj przystąpić do Linkedln i podłączyć się do sieci obejmującej dawnych, obecnych i być może przyszłych kolegów.
9. OSTROŻNIE Z NOWOCZESNYMI LUDDYTYSTAMI W wieku XVII cała niemal Europa doświadczyła rewolucyjnych wstrząsów wzniecanych przez ludzi pracy przeciw więzom i ograniczeniom, nazywanym w Niemczech Bandmühle, Schnurmühle lub Mühlenstuhl. Były to bunty rzemieślników skierowane przeciw odbierającym im pracę maszynom. Tych buntowników sprzeciwiających się wprowadzaniu maszyn nazywamy luddytystami, zapewne dlatego, że nazwisko Ned Ludd łatwiej wymówić niż termin „Schnurmühle”. Według świadectwa Marksa już w roku 1579 pojawiła się maszyna, która potrafiła wytwarzać do sześciu wstążek na raz – „ale burmistrz zaniepokoił się, że ten wynalazek może spowodować wyrzucenie na bruk znacznej liczby tkaczy, co sprawiło, że wynalazca został skrytobójczo utopiony. W Lejdzie nie wprowadzono tej maszyny do użytku przed rokiem 1629; wkrótce jednak zamieszki wywołane przez tkaczy zmusiły zarząd miasta do wydania zakazu używania takich maszyn”. MYŚL PRZEWODNIA
Wszelka bystrość przedsiębiorcza sprowadza w gruncie rzeczy do zgodnego z prawem sabotowania.
się
Thorstein Veblen, amerykański ekonomista
Wydaje się więc, że życie wynalazców było w erze ząbkującej industrializacji dosyć niebezpieczne. Potwierdzają to inne zapisy. „Około roku 1630 wiatrak, postawiony przez pewnego Holendra w okolicach Londynu, sprowokował okoliczną ludność do buntu. Aż po końcowe lata wieku XVIII młyny wodne spotykały się ze zdecydowanym oporem ludności, mimo iż promował je parlament. Everett dopiero w roku 1758 wprowadził do użytku gręplarnię wełny napędzaną wodą, ale została ona spalona przez stutysięczny tłum ludzi, którzy wskutek jej uruchomienia stracili pracę” Nowe instalacje techniczne były uszkadzane, usuwane i niszczone jeszcze zanim Ned Ludd wymyślił zorganizowany sabotaż stosowany przez ruch luddytystyczny. „Dopiero po pewnym czasie i zebraniu odpowiednich doświadczeń lud pracujący nauczył się odróżniać maszynerię od wykorzystywania jej przez kapitał i kierować ostrze buntu nie przeciw środkom produkcji, ale przeciw sposobowi ich wykorzystywania”. Ta uwaga Marksa wydaje się nazbyt optymistyczna. Nowocześni luddytyści opłacili pobieranie tej nauki wysoką ceną lęku i poczucia bezradności, zanim innowacje techniczne zaczęły istotnie ułatwiać im pracę i życie. Nowocześni luddytyści zazwyczaj nie niszczą komputerów (choć wielu z nich o tym marzy), ale mogą sabotować nowatorskie urządzenia przez bierny opór bądź też niedbałość w ich wykorzystywaniu. Powściąganie zapędów innowacyjnych nie musi być dokonywane w drodze skrytobójstwa, ale
w każdym razie skuteczne realizowanie postępu technicznego jest przedsięwzięciem delikatnej natury. W wielu wypadkach nowatorskie rozwiązania i technologie przedstawiane są jako udogodnienia przynoszące pracownikom realne korzyści, bądź też dające się zaakceptować bez nadmiernego wysiłku i łatwo przechodzące w nawyk. Choć więc wymóg: „ucz się albo umieraj” może przynosić zyski, równie łatwo wywołać może resentymenty wynikające z lęku, jaki ludzie żywią do nowych wymogów i doświadczeń, który to lęk skłania ich do stawiania im oporu.
MYŚL POD ROZWAGĘ Niezależnie od tego, jakie korzyści ma ci przynieść jakaś innowacja, nie narzucaj jej swoim pracownikom bez skonsultowania jej z nimi i stopniowego wdrażania. Staraj się, by jej rzecznikami stali się pracownicy uzyskujący wskutek jej wprowadzenia ewidentne korzyści. Zmiany wprowadzane „odśrodkowo” są o wiele skuteczniejsze i trwalsze od zmian narzucanych czy też wymuszanych.
10. TECHNOTOPIA Maszyna jest ze swej istoty… mechanizmem, który wprawiony w ruch, dokonuje za pośrednictwem swych składowych narzędzi tych czynności, które uprzednio wykonywał robotnik za pośrednictwem podobnych narzędzi. Ta Marksowska definicja technologii była, hmmm, raczej nietrafna. Spory o to, czy Marks był czy nie był deterministą w kwestii technologii (czyli czy sądził – bądź nie sądził – że technologia determinuje społeczne wartości kulturalne) są jałowe, ale pogląd, że znajdował się w potrzasku dwóch rywalizujących ze sobą obietnic składanych przez technologię, wydaje się uzasadniony. Z jednej strony bowiem technologia dokonywała w jego czasach ogromnej zmiany charakteru społeczeństwa, z drugiej zaś autor Kapitału widział w niej potężną siłę, władną wzmocnić społeczeństwo w dążeniu do osłabienia monarchii i władzy Kościoła. MYŚL PRZEWODNIA
Kiedy kapitał wprzęga wiedzę w swe usługi, oporna ręka pracownika przyucza się do potulności. Andrew Ure, twórca filozofii manufaktury, 1835. Refleksja dotyczy „wołu” roboczego
Marks był naocznym świadkiem dokonujących się przemian w historii przemysłu, był obserwatorem wnikliwym, dostrzegającym, że maszyny wnoszą wielki postęp w tę historię, ale także, że wywołują w ludziach silną traumę: „Kiedy maszyny wymuszają na przemyśle postęp krok po kroku, proces ten powoduje trwałe zbiednienie wytwórców rywalizujących z tym przemysłem. Kiedy zaś przemiany następują nagle, skutek odczuwany jest dotkliwie przez wielkie masy ludzkie”. Można by uznać, że Marks był wczesnym technorealistą – kimś lokującym się pomiędzy technotopistami upatrującymi w nauce zbawienia dla ludzkości, oraz neoluddystami przeciwstawiającymi się technologii. Można także uznać, że ów brodacz był po prostu realistą, zdającym sobie sprawę zarówno z okrucieństw i niesprawiedliwości wynikających z rozwoju technologii, jak i możliwości, które ów rozwój otwiera. Tym jednak, co ma znaczenie w kontekście naszej nowoczesności, jest stwierdzenie, że proces przemian technologicznych osiągnął tempo zawrotne, ale problemy wymagające rozwiązania pozostają niezmienione. Technorealizm jest tedy postawą najbardziej zrównoważoną, zwłaszcza w naszym trudnym okresie, kiedy oszczędność kosztów (a także zakres wykorzystania siły roboczej) wynikająca z wprowadzania nowych technologii wyprzedza znacznie korzyści trudno wymierne, takie jak rozwój indywidualnej produktywności oraz nowych metod pracy. Weźmy za przykład telefoniczną obsługę klientów. W początkowym okresie obserwowaliśmy wzrost liczbowy
stanowisk pracy, które uprzednio w ogóle nie istniały, wynikły z faktu, że wiele przedsiębiorstw nie dysponowało załogą pracowniczą dość liczną do tego, by zapewnić klientom sprawną obsługę przez swoje biura centralne. Marks nie mógł tego przewidzieć, gdyż stykał się jedynie z wymuszoną przez rozwój technologii redukcją stanowisk pracy. Skorzystały natychmiast na tej zmianie krainy takie jak Szkocja czy Irlandia. Technologia internetowa zaczęła jednak hamować rozwój dalekodystansowych kontaktów telefonicznych i zastępować je kontaktami lokalnymi, dokonywanymi za pośrednictwem zakładanych na odległych geograficznie obszarach lokalnych biur obsługi; koszta były niemal równe. Marks mógłby uznać ten proces za kolejny przykład chronicznej szkodliwości następstw rozwoju technologicznego, odczuwanych przez pracowników. Otwarta pozostaje natomiast kwestia odbioru tych zmian przez klientów. Niektóre operacje mogą być teraz dokonywane przez „wirtualne” centra, obsługiwane przez pracowników niepełnoetatowych, bądź sterowane przez nich z domu. Może nie przynosi to przedsiębiorcom aż takich oszczędności jak osławione centrum Mumbai, ale przy niektórych operacjach przysparza to klientom sporej dozy satysfakcji.
MYŚL POD ROZWAGĘ Skuteczne funkcjonowanie nowych systemów w czasie kryzysu kredytowego opiera się na tym, by skupiały się one jednocześnie na zwiększeniu produktywności i obniżeniu kosztów. Dzięki temu twój biznes będzie przygotowany do wznowienia rozwoju po przejściu kryzysu i nie zapędzi się w ślepą uliczkę.
11. PRACA DZIECI Co się tyczy maszynerii napędzanej ludzkimi mięśniami, rozpatrywanie tego zagadnienia należy rozpocząć od środków służących do wyzyskiwania robotników o wątłej muskulaturze oraz tych, których rozwój cielesny nie jest kompletny i których ciała są wiotkie. Praca kobiet i dzieci stała się pierwszym terenem eksploatacji pracowników przez kapitalistów wprowadzających do użytku maszynerię. Rewolucja przemysłowa należy już dziś do przeszłości, ale troska Marksa o dzieci wykonujące ciężkie prace nadal jest aktualna. Mechanizacja skutecznie zastępuje fizyczną siłę roboczą i uzależnienie od niej. Marks zaobserwował też, że przemysł tekstylny – zrazu wlokący się w ogonie procesu mechanizacji – przedkłada drobniejsze, delikatniejsze dłonie kobiet i dzieci nad ciężkie graby robotników placowych, niesposobne do obsługi maszyn włókienniczych. „Dawniej robotnik sprzedawał swą własną siłę roboczą, którą dysponował jako wolny najemnik. Teraz sprzedaje swą żonę i dzieci. Stał się handlarzem niewolników”. MYŚL PRZEWODNIA
Najgorszym złodziejem jest ten, kto okrada dzieci z czasu wolnego. Bill Haywood, przywódca Industrial Workers of the World Union
Po tym melodramatycznie brzmiącym stwierdzeniu Marks przystąpił do omawiania szczegółów. „Angażowanie dzieci do pracy przypomina w pewien sposób wyszukiwanie odpowiednich osobników na targu niewolniczym, rzuca się to w oczy w ogłoszeniach w prasie amerykańskiej, podających pożądane warunki fizyczne”. Marks cytuje konkretne wymogi: pracownik poszukiwany „nie może wyglądać na mniej niż trzynastolatka”. Ten pułap wieku pozostaje w związku z aktem prawnym, który określa limit godzin pracy, dopuszczalny dla dzieci poniżej pewnej granicy wieku. Fabrykanci nie interesowali się rzeczywistym wiekiem młodocianych pracowników; nie chcieli natomiast wyglądać na durniów, którzy dają się oszukiwać co do wieku najmowanych pracowników. Niewiele zmieniło się od tamtych czasów. Kiedy sprawdzano wiek młodocianych pracowników firmy Nike w Kambodży, okazało się, że fałszywą metrykę urodzenia można tam kupić za zaledwie 5 dolarów. Marks opisywał jarmark odbywający się w Bethnal Green co dwa tygodnie; „dzieci obojga płci, poczynając od dziewiątego roku życia, wynajmują się [tam] do pracy w przędzalniach jedwabiu. Płaca tygodniowa wynosi przeciętnie 1 szyling 2 pensy (wypłacane rodzicom) oraz 2 pensy wypłacane «dzieciom na herbatę»”. „Kontrakty zawiera się na przeciąg jednego tygodnia.
Transakcje te omawia się w sposób upokarzający”. Nike oskarżono o wykorzystywanie dziewięcioletnich pracowników do produkcji piłek futbolowych. Obrońcy praw człowieka oskarżają firmę Nike o wykorzystywanie młodocianej siły roboczej w tych rejonach świata, gdzie trudno wymóc przestrzeganie praw człowieka. Mimo energicznych zaprzeczeń, w sprawie tej prowadzona jest intensywna kampania w masowych środkach przekazu. Oprócz dezaprobaty moralnej, nie ulega wątpliwości, że najlżejsze nawet oskarżenie o wykorzystywanie dzieci oznacza kompletne załamanie PR-u firmy. Nike była tym krytykom poddawana notorycznie nie dlatego, by miała być jedyną firmą dopuszczającą się tego przestępstwa, lecz dlatego, że uporczywie uprawiała wymuszanie pracy na młodocianych w różnych krajach. Z podobnych przyczyn kariera telewizyjnej prezenterki Kathie Lee Gifford – orędowniczki praw dziecka – zachwiała się, kiedy się okazało, że jej ubiory produkowane są w wyciskającej z dzieci krwawy pot wytwórni odzieży w Hondurasie. Takie stawianie innym wysokich wymagań przy jednoczesnym zamykaniu oczu na własne nieobyczajności wymaga stanowczego potępienia.
MYŚL POD ROZWAGĘ Zastosuj rygorystyczne kryteria co do wieku angażowanych pracowników. Nalegaj na stosowanie surowych restrykcji wobec osób dopuszczających się wykorzystywania nieletnich pracowników. Konsekwentnie głoś zasady, że twój biznes będzie istniał tylko pod warunkiem bezwzględnego utrzymywania i prawnym.
się
na
odpowiednim
poziomie
etycznym
12. ZERWANIE ŁAŃCUCHA – W POŚCIGU ZA PRODUKTYWNOŚCIĄ Jeśli umaszynowienie staje się najskuteczniejszym sposobem zwiększenia wydajności pracy – to znaczy, jeśli prowadzi do skrócenia czasu potrzebnego do należytego wytworzenia produktu – w rękach kapitalistów prowadzących najbardziej zmechanizowane fabryki – staje się ono najsposobniejszym narzędziem do wydłużania czasu pracy robotników ponad wytrzymałość ludzkiej natury. Podstawiając termin „technologia” w miejsce użytego przez Marksa określenia „umaszynowienie”, przekonujemy się, że jego teza zachowała do dziś pełną aktualność. Ułatwienia sposobów pracy poprzez kapitalistyczną „maszynizację” nie służą bynajmniej temu, by ułatwiać życie – służą zwiększaniu zysków właściciela środków produkcji. Marks sformułował swoją tezę w okresie, kiedy innowacje przemysłowe zwiększające wydajność pracy robotników przynosiły korzyści – i zyski – właścicielom fabryk podlegających „umaszynowieniu”. W dobie obecnej sytuacja stała się bardziej skomplikowana, ponieważ narzędzia pracy, dzięki którym osiąga się osobistą wydajność pracy, umożliwiają pracownikowi swobodniejsze organizowanie sobie czasu i stopniowanie własnej wydajności oraz obciążenia nią swojego życia. MYŚL PRZEWODNIA
Przekonanie, że wynalazczość mechanizacyjna rozjaśni sytuację życiową kogokolwiek, jest nader wątpliwe. John Stuart Mill, filozof, ekonomista
Z badań, jakie prowadził Ipsos Reid dla Research In Motion, wynika, że typowy dzień pracy obejmuje co najmniej 60 minut niewypełnionych aktywnością produkcyjną. Czas ten możemy spożytkować bardziej efektywnie. Dzięki temu w ciągu roku uzyskamy 250 dodatkowych godzin, które możemy wykorzystać produktywnie, zamiast spędzać je w pociągach, autobusach, samolotach lub na wystawaniu w ogonkach. Zanim jednak zabierzemy się za ich ograniczanie, przypatrzmy się, co się dzieje z ludźmi, którzy nie tolerują bezproduktywnie spędzanego czasu. W czasie posiłków przeglądają korespondencję. Czas spędzany na naradzaniu się lub dyskusjach odmierzają z zegarkiem w ręku. Znam małżeństwa, które z trudem wprowadzają w życie zasadę „żadnych emaili w sypialni”, by uchronić przed utratą przynajmniej chwile intymności. Punkt widzenia Marksa nie uległ więc bynajmniej przedawnieniu, nadal dowodzi swojej aktualności. Zwiększanie osobistej produktywności ograniczane jest najczęściej do sfery czysto zawodowej. Rozciągnięcie tych starań na inne dziedziny życia wymaga precyzyjnego planowania
i ogromnej samodyscypliny, z reguły udaje się to tylko w reklamowych spotach. Gdyby było inaczej, po cóż wielkie przedsiębiorstwa miałyby zatrudniać instruktorów, ćwiczących członków kierowniczych zespołów tych kompanii w umiejętności maksymalnego wykorzystywania czasu? Dziś realizowane zalecenia ograniczają się do rozwijania umiejętności wykorzystywania wyświetlacza ciekłokrystalicznego LCD i posługiwania się połączeniami telefonii komórkowej 3G, a i to wymaga nie lada wysiłku.
MYŚL POD ROZWAGĘ Opanuj
rutynowe
wykorzystywanie
palmtopu
PDA.
Tak
jak
wyłączasz swój telefon komórkowy, kiedy w kinie rozpoczyna się seans filmowy (chyba że tego nie czynisz!), naucz się wyłączać swoją uwagę i napięcie wewnętrzne na czas poświęcony zajęciom godnym tego, by się im oddać bez reszty – takim jak rozmowy, uczestnictwo w spotkaniach, posiłki itp. W przeciwnym razie nie będziesz w istocie zwiększał swojej produktywności, lecz jedynie wydłużał godziny pracy.
13. ZARZĄDZANIE CZASEM – MNIEJ ZNACZY LEPIEJ Wprowadzenie Ustawy o pracy – stwierdzał Marks – dowiodło, że rozsądne skracanie dnia roboczego prowadzi do osiągnięcia wysokiego stopnia regularności, systematyczności, porządkowania, zdyscyplinowania i produktywności pracy. Innymi słowy, wydłużanie czasu pracy niekoniecznie przynieść musi zwiększenie jej wydajności – nawet na żądanie kapitalistycznego eksploatatora. Rozejrzyj się po świecie, a dostrzeżesz znaczne różnice w kulturze pracy. Przed laty pracowałem dla jednej z amerykańskich firm wydawniczych, rozciągającej swoją działalność na Zjednoczone Królestwo, Francję i Niemcy. Amerykańscy szefowie byli bardzo zadowoleni z tego, że pracownicy londyńskiej filii tego przedsiębiorstwa zjadali swój lunch w swoich kabinach roboczych i rzadko opuszczali biuro przed siódmą wieczorem. Byli zgorszeni postawą pracowników filii francuskiej owego przedsiębiorstwa, którzy domagali się dwugodzinnej przerwy na swe „drugie śniadanie”, oraz skrupulatnością pracowników filii niemieckiej, którzy gromadnie opuszczali biuro o pół do szóstej po południu. MYŚL PRZEWODNIA
Czy kochasz życie? A więc nie trwoń czasu, bo marne życie składa się z czasu roztrwonionego. Benjamin Franklin
Oprócz satysfakcji, jaką się odczuwa z faktu, że narodowe obyczaje bywają respektowane, trzeba uświadomić sobie, że każda kultura wykształca swój własny styl pracy. Cudzoziemcy rzadko dostrzegają fakt, że dwugodzinna przerwa w południe, obowiązująca w całej Francji, stanowi kluczowy składnik francuskiego dnia pracy. Nic nie jest w stanie skuteczniej zacieśnić więzi między pracownikami niż wspólne spożywanie południowego posiłku (tylko dziwacy spożywają go w tym kraju samotnie), a co więcej, właśnie przy tym wspólnym posilaniu się doprowadza się do skutku nader istotne działania, porozumienia i transakcje – toczone w godzinach rannych rozmowy rozpoczynają procesy negocjacyjne, przygotowują grunt dla porozumień, uzgodnień wzajemnych ustępstw, których dokonuje się w czasie pomiędzy przekąską a filiżanką kawy. Podobnie nawyk niemiecki do opuszczania miejsca pracy o ustalonej godzinie ma równie ważny wpływ na efektywność pracy jak anglosaskie przesiadywanie za biurkiem do późnych godzin. Może ono wprawdzie komuś z zewnątrz nasunąć podejrzenie, że taki „wysiadywacz” po prostu nie potrafi należycie gospodarować swoim czasem, ale byłby to wniosek pochopny.
Różnice narodowych obyczajów zacierają się pod wpływem globalizacji, dominację zdobywa anglosaski model pracy w biznesie, ale wiele przemawia za tym, by zastanowić się nad ścisłym ograniczeniem czasu pracy jako niezawodnie skutecznym sposobem zarówno intensyfikowania własnej produktywności, jak i ubarwiania własnego życia. Pracować należy wydajniej, a nie ciężej – ta zasada powinna stać się credo efektywnego biznesmana. Pozytywne skutki ograniczenia czasu pracy uznawał Marks już przed stu pięćdziesięciu laty za oczywiste: „Pan Robert Gardner ograniczył liczbę godzin pracy w swych dwóch wielkich fabrykach w Preston, z dniem 20 kwietnia roku 1844 skrócono dzień pracy z dwunastu do jedenastu godzin. Wynikiem tego było to, że «tę samą ilość produktu osiągnięto przy tych samych kosztach produkcji, a wszyscy robotnicy otrzymali za jedenastogodzinny dzień pracy tę samą zapłatę, którą uprzednio zyskiwali za dwanaście przepracowanych godzin»”. Według Marksa, „skrócenie dnia pracy stworzyło subiektywne warunki dla skondensowania wysiłku produkcyjnego, co umożliwiło robotnikowi intensywniejsze wykorzystanie sił”. Ten sam przekaz zawierają dzisiejsze ograniczania godzin pracy (choć wysiłek fizyczny może dziś odgrywać mniejszą rolę), pod warunkiem, że potrafimy odróżnić godziny spędzone w miejscu pracy od wydajności pracy. Lepiej pracować ochoczo, szybciej i skuteczniej, niż spędzać czas pod przymusem, markując wysiłek.
MYŚL POD ROZWAGĘ Skoro włączasz budzik, by się upewnić, że stawisz się na czas do pracy, to dlaczego nie włączasz sygnału zawiadamiającego cię o zakończeniu dnia pracy? Ustanowienie sobie stałej granicy czasowej skłoni cię do efektywnego rozplanowania zajęć tak, by dawały się sfinalizować przed ową granicą, a nawet w miarę możności wcześniej.
14. ELIMINOWANIE JAŁOWEJ HARÓWKI Żałosna rutyna zajęć jałowych i nużących, w których w nieskończoność powtarza się te same mechaniczne czynności, przypomina męki Syzyfa. Ciężar jałowej pracy przygniata robotnika jak głaz zwalony mu na plecy. „W manufakturze – tłumaczy Marks – robotnik jest żywą częścią maszyny. W fabryce mamy do czynienia z bezmyślnym mechanizmem niezależnym od robotnika, który zdaje się półżywym dodatkiem. Myślenie jest w tej pracy dodatkową torturą, ponieważ maszyna nie uwalnia robotnika od pracy, ale uśmierca w nim wszelkie zainteresowanie pracą”. MYŚL PRZEWODNIA
Praca nie jest przekleństwem, jest nim praca jałowa. HenryWard Beecher,amerykański duchowny
Praca całkowicie wolna od dodatku jałowości trafia się niesłychanie rzadko. Niezależnie od tego, czym się chlubisz przed znajomymi w wykonywanym przez siebie zajęciu – będąc na przykład pilotem pasażerskich odrzutowców lub artystą kabaretowym – w swoich powszednich zajęciach masz do odwalenia pewną ilość roboty papierkowej albo mechanicznie wykonywanej rutyny. Im wyżej usytuowany jesteś w hierarchii menedżerskiej, tym mniej masz takich nudnych zadań, a dobry menedżer stara się nie tylko o to, by się samemu od takiej jałowej rutyny w maksymalnym stopniu uwolnić, lecz także o to, by w miarę możności oszczędzać jej swoim podwładnym, gdyż ludzie szczęśliwi z wykonywania swojej pracy są o wiele efektywniejsi. W jaki więc sposób zmniejszasz ich obciążenia jałową rutyną? I w jaki sposób sam jej unikasz? Jednym z pomysłów jest zaprzestanie praktyki zwalania tego haraczu na innych i sprawiedliwe obciążanie wszystkich członków zespołu możliwie zminimalizowanymi „działkami” czynności niezbędnych do wykonania. Przy wdrożeniu systemu rotacyjnego nikt nie ma podstaw do uznawania siebie za szykanowanego bądź upośledzonego. Innym sposobem przeciwdziałania pracowniczym frustracjom – pozornie przeciwstawnym poprzedniemu – jest poszukiwanie poza zespołem wykonawcy lub wykonawców zadań nużących. Usuwanie takich zadań poza ramy własnego zespołu może – odciążając od ich wykonywania utalentowanych członków twojego zespołu – ułatwić im skupienie się na wykonywaniu prac wymagających kreatywnego wkładu ze strony wykonawców. Jeszcze inny sposób rozwiązywania tej kwestii sprowadza się do powierzania takich nużących zadań bardziej elastycznie usposobionym członkom własnego zespołu – na przykład za cenę zwolnienia ich z obowiązku zrywania się każdego ranka do pracy (żeby mogli te nużące prace wykonywać w dowolnym czasie, w domu – albo uzyskując dodatkowe dni wolne).
Którykolwiek z tych sposobów wyda ci się stosowny i zechcesz go wybrać, nie zaniedbaj stałego sprawdzania, czyjego wdrażanie i wykonywanie nie przysparza jakichś niedogodności (niekiedy nieprzewidzianych), nie jest traktowane jako ujma czy wręcz obraza. Upewnienie się o właściwym funkcjonowaniu wdrożonego systemu uporania się z zajęciami jałowymi i nużącymi jest obowiązkiem menedżera, ponoszącego odpowiedzialność za morale podległego mu zespołu pracowniczego. Żaden z jego członków nie powinien poczuć się Syzyfem.
MYŚL POD ROZWAGĘ Stwórz
odpowiednik
„Parszywej
dwunastki”
–
drużynę
specjalizującą się w rozwiązywaniu problemów kłopotliwych i
czerpiącą
z
tego
dumę.
Jedna
z
agencji
reklamowych
powierzyła wykonywanie takich nużących, jałowych czynności wynajętej do tego celu, wyspecjalizowanej w tym zakresie ekipie, wynagradzanej hojnie za swoje poświęcenie. Ekipa ta wykształciła sobie ducha zbiorowego działania (team spirit czy też esprit d'equippe) i szczyci się nim.
15. UWOLNIJ SWÓJ UMYSŁ Z KLATKI^ Marks był świadom faktu, że mechaniczna praca wyjaławia umysł. W gruncie rzeczy zdarzali się jeszcze w połowie XVIII wieku przedsiębiorcy, którzy do pewnych prac, otoczonych zawodową tajemnicą, woleli zatrudniać ludzi na poły zidiociałych. Przemysł nowoczesny w odosobnionych przypadkach wydaje się postępować podobnie, być może nie w wyniku celowego założ enia. „W manufakturze w toku procesu formowania się zespołu roboczego, a poprzez ten zespół w wytwarzaniu kapitału bogacącego się zbiorową pracą zespołu, każdy robotnik musi dysponować jedynie ograniczonym zasobem możliwości wytwórczych”. Innymi słowy, Marks stwierdza, że po to, by stać się sprawną częścią maszyny, każdy robotnik musi stać się tak bezrozumny jak każde inne narzędzie pracy. Myśl tę zaczerpnął Marks od Adama Smitha, ekonomisty osiemnastowiecznego, który pisał: „Matką przemysłu jest ignorancja, na równi z zabobonem. Refleksja i pomysłowość są zaczątkiem błędu, natomiast nawyk wykonywania rutynowych poruszeń ręką lub nogą jest całkowicie wolny od wszelkiej pomysłowości. Właściciele manufaktur uzyskują tedy największe zyski, kiedy pracownicy wykorzystują swe umysły w możliwie najmniejszym zakresie i kiedy […] zespół pracowniczy funkcjonuje jak maszyna, której składową częścią są robotnicy”. MYŚL PRZEWODNIA
Ignorantami rodzimy się wszyscy, ale trwanie w głupocie wymaga ciężkiej pracy. Benjamin Franklin
W obecnych czasach mało prawdopodobna wydaje się sytuacja, w której ty, dobry czytelniku, miałbyś pracować przy taśmie produkcyjnej, gdyż absolutna większość skrajnie zrutynizowanych prac podległa już zautomatyzowaniu – bądź też przerzucona została do krajów azjatyckich (Marks skomentowałby ten fakt tak: „A nie mówiłem?”). Nie wyklucza to wszakże faktu, że maszyna jako taka egzystuje nadal i stale wymaga od nas, byśmy jej służyli, podporządkowując się jej interesom. Różnice zaś polegają na tym, że dzisiejsze maszyny są subtelniejsze – stając się wirtualnym wytworem pomysłów, ambicji korporacyjnych i międzynarodowego handlu – a po drugie na tym, że robotnicy stali się bardziej krytyczni, skoro lojalność kompanii jest już rzadkością w erze krótkoterminowych kontraktów i okresowych zwolnień. Mimo to nadal istnieją pewne ortodoksyjne założenia myślowe, wspólne niemal wszystkim kompaniom, jakie zdołasz, czytelniku, wymienić, założenia obejmujące przynajmniej dziedzinę kreatywności. Łańcuchy pętające nowoczesnego robotnika nie są tak ciężkie jak w erze dziewiętnastowiecznego industrializmu, w dobie obecnej starają się wyglądać na dobrowolnie
nakładane przez robotników, co umożliwia ignorancja i bezmyślna aprobata zachowań i praktyk stosowanych przez przedsiębiorców. Nie prowadzą one na ogół do drastycznego zniewolenia, ale stosowane systematycznie krępują robotnika i ograniczają jego samodzielność równie skutecznie jak klasyczne „okowy wyzysku”. Na przykład: nie istnieje przecież nic, co byłoby ważniejsze dla twojego biznesu i twojej osobistej pomyślności od świeżych pomysłów. Przytłaczająca większość kompanii wyznaje w tym zakresie zasadę „burzy mózgów” jako sposób zasilania się nowymi koncepcjami. Efektywnie funkcjonująca „burza” obejmuje dobrą organizację czasu (okresy relaksu i refleksji przeplatane gwałtownymi porywami inwencyjności), wzajemny szacunek wewnątrz grupy osób (każdy z uczestników ma prawo wyrażać swoje zdanie i wysłuchiwać zdania innych) oraz fazę formułowania sofistycznej syntezy, doprowadzającą do wdrażania nowych pomysłów w praktyczną działalność. Jakże często jednak taka „burza mózgów” wyradza się w notorycznie powtarzane popisy oratorskie jednego lub dwóch krasomówców przed znudzoną resztą zespołu.
MYŚL POD ROZWAGĘ Sporządź kontrolną listę nowych zastosowań w SCAMPER: Substytut – by się zorientować, co moglibyśmy wymienić? Połączenie – jakie nowe elementy moglibyśmy scalić? Przystosowanie – czym moglibyśmy zastąpić układy istniejące? Modyfikacje – co moglibyśmy zmienić? Zmiana zastosowania – przesunięcie czegoś na inne miejsce, do innego użytku. Wyeliminowanie – czy gdybyśmy coś usunęli, układ mógłby funkcjonować? Odwrócenie ukierunkowania – czy gdybyśmy diametralnie odwrócili ukierunkowanie, układ funkcjonowałby lepiej?
16. ZDOBYWAJ RÓŻNORAKIE UMIEJĘTNOŚCI W wyniku odkrycia, iż jestem zdolny do wykonywania każdej pracy, poczułem się w mniejszym stopniu skorupiakiem, a w większym – człowiekiem. Wyznania tego nie złożył Marks, ale pe wie n francuski robotnik, po powrocie z San Francisco. Marksa urzekła ta samoocena przekształcenia się ślimaka w homo sapiens, nam posłużyć może jako zalecenie, jak przeżyć życie. Tę przemianę skorupiaka w człowieka Marks tłumaczy po prostu doświadczeniem uzyskanym w wyniku wykonywania kilku zawodów, nie zaś natchnieniem przez świętą gołębicę. Przytacza dalej słowa owego francuskiego robotnika: „Nigdy bym nie uwierzył, że okażę się zdolny do wykonywania tak różnorodnych zawodów, w jakich mnie zatrudniano w Kalifornii. Byłem uprzednio przekonany, że nadaję się jedynie do zawodu drukarza… Przebywając tam jednak w środowisku ludzi, którzy zmieniali zajęcia zawodowe z taką łatwością, z jaką się zmienia koszulę, poszedłem za ich przykładem. Kiedy uprzykrzyła mi się praca górnika, przeniosłem się do miasta, gdzie pracowałem najpierw jako drukarz, a następnie jako dekarz, hydraulik i «złota rączka», jak Boga kocham”. MYŚL PRZEWODNIA
Pod pojęciem „człowiek wykształcony” rozumiemy przede wszystkim kogoś zdolnego do robienia wszystkiego tego, co robią inni. G.W.F. Hegel
Nie jestem pewien, ilu wędrownych robotników zaklinało się w owych czasach na imię boskie, a z całą pewnością jeszcze mniej używa tej formuły dzisiaj, ale ów Marksowski robotnikwędrowiec jest zwiastunem nowego typu mobilnego, elastycznie dostosowującego się do rynku pracy robotnika nowoczesnego. Zmiana zawodu dokonywana równie często jak zmiana koszuli jest zapewne rytmem nazbyt częstotliwym (albo też rozmijającym się z wymogami higieny osobistej), ale osiągnięcie zdolności do zmiany specjalizacji zawodowej stosownie do możliwości korzystnego zatrudnienia zwiększa szanse na pomyślną karierę zawodową i czyni pracownika odporniejszym na zmiany koniunktury rynkowej. Stosunkowo często natomiast mamy do czynienia z pułapką, w której więzną na długo (niekiedy na całe życie) pracownicy dobrzy w jakiejś specjalności zawodowej, trzymający się jej kurczowo wcale nie dlatego, że ją sobie szczególnie upodobali, ale dlatego właśnie, że osiągnęli w niej biegłość. I nie wchodzi tu w grę jedynie lęk przed imaniem się innych zajęć. W wielu dziedzinach
przemysłu rozpoczyna się pracę od zajęć fizycznych, by po pewnym czasie przejść do kolejnych szczebli zarządzania. Wielu ludzi taka perspektywa pociąga, ale są i tacy, którzy za nic – nawet za możliwość zwiększenia zarobków – nie chcą porzucić zajęć manualnych. Z drugiej zaś strony jakaś część awansowanych z pracownika szeregowego na stanowiska w pionie zarządzania nie została w ogóle zapytana, czy jej taki awans przyniósł satysfakcję wewnętrzną, a nie tylko większe uposażenie. Przepytaj ośmiolatków, kim chcieliby zostać w dorosłym życiu, a jeśli będą udzielali odpowiedzi w rodzaju „agentem ubezpieczeniowym”, „księgowym” albo „brygadzistą w fabryce traktorów”, to znaczy, że należałoby im cofnąć kieszonkowe. Jeśli jednak zaczniesz zadawać podobne pytania czterdziestolatkom, przekonasz się z ich odpowiedzi, że większość z nas całkowicie zapomniała o tym, że wykonywana praca może być zgodna z tym, o czym marzyliśmy w dzieciństwie. Nie zapominaj wszakże, że musisz być dobry w pracy, jeśli chcesz, żeby ta praca była dobra dla ciebie. Może się nawet okazać, że jesteś najlepszym dekarzem albo hydraulikiem, a jeśli ci ta praca sprawia przyjemność, możesz być człowiekiem wartościowszym i wyżej cenionym od nieusatysfakcjonowanego drukarza.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nie musisz jutro rzucić pracy i wstąpić do zespołu cyrkowego (choć niech ci się szczęści w tym zawodzie, jeśli do niego odczuwasz powołanie). Możesz rozpocząć nowy rozdział życia zawodowego, sprawdzając stopniowo swoje w nim możliwości w czasie wolnym od pracy, bądź też uzupełniając podstawową działalność o zajęcia dodatkowe z nowej dziedziny. Znam wiele osób, które rozpoczęły nową karierę jako zajęcie dodatkowe, wykonywane po ośmiogodzinnej pracy podstawowej.
17. KAPITALIZM WYNATURZONY – FETYSZYZOWANIE TOWARÓW W poszukiwaniu analogii musimy sięgnąć po najbardziej ukryte rewiry świata religii. W tym świecie rozwój umysłu ludzkiego pojmowany jest jako dzieło niezależnej istoty ludzkiej obdarzonej życiem i wchodzącej w związki z innymi istotami oraz z rasą ludzką. A więc jest to świat wytworów pracy ludzkiej. Taki ład nazywam fetyszyzmem, który wiąże się z wytworami pracy, z chwilą, w której wytwórcy stają się tow arem. Fetyszyzowanie użyteczności brzmi jak coś, co uprawiają politycy konserwatywni w stosunku do kobiet, z którymi nie są żonaci, w rozumieniu Marksowskim jednak nie jest to ani w połowie tak zabawne, jak się może wydawać. Marksowska koncepcja fetyszyzowania użyteczności skupia się na obiektywnej wartości wyrobu, nie zaś na rozważaniu związków przyczynowych zachodzących pomiędzy rzeczywistą wartością wyrobu a rozległym obszarem stosunków społecznych i pracy, które złożyły się na jego wytworzenie. Nie postrzegamy bowiem stosunków społecznych, które wniosły swój wkład w wytworzenie produktu, mamy natomiast w polu widzenia rynek decydujący o wartości i o tym, kto co wytwarza – oraz wytwory, towary powstające, pojawiające się i stające się przedmiotem wymiany niezależnie od wszelkiej interwencji człowieka. To one nadają sens pojęciu ważności, a nawet sens życiu, tak jak w społeczeństwach pierwotnych fetysz uważany jest za symbol władzy. MYŚL PRZEWODNIA
Niezależność – to zgodność z najważniejszymi zasadami i wnętrzem człowieka, a to oznacza często niezgodność z powszechnymi idolami i fetyszami. Mark Twain
W erze współczesnej konsumeryzm rozwinął się w stopniu, jakiego Marks nie umiałby sobie wyobrazić, a fetyszyzowanie towarów stało się czymś nader rozpowszechnionym. Można by powiedzieć, że dla szerzenia tego kultu powołano specjalną gałąź biznesu, przemysł reklamowy, który traktuje lansowane towary już nie jako rzeczy same w sobie, cechujące się walorami użytkowymi, lecz jako znamiona indywidualności odbiorcy. Status człowieka przywykło się określać według przedmiotów, które posiada: im bardziej wyszukanymi wytworami otacza się dana osoba, tym wyżej jest ceniona. Punktem wyjścia całej tej piramidy próżności jest uznanie, że człowiek jeżdżący luksusowym samochodem osiąga status wyższy od ludzi, którzy ów samochód wyprodukowali. Dalszy szczebel tej drabiny to przeświadczenie, że samochód ów korzysta ze szczególnego statusu, którego użycza swojemu właścicielowi, na pewien czas oczywiście. W wyniku
takiej fetyszyzacji pomniejszamy, a nawet wręcz tracimy z oczu sens statusu człowieka. Zdarza się, że przedmioty, którymi się posługujemy – takie jak odtwarzacz muzyki czy aparat telefoniczny – określamy przymiotnikiem „seksowny”. Zawiera się w nim sugestia, że użytkownik takich przedmiotów wyróżnia się wysoką atrakcyjnością seksualną wynikającą z faktu ich posiadania. Cofa to
nas
ku
dość
wczesnemu
etapowi
rozwoju
społeczeństwa
charakteryzującego
się
bałwochwalstwem. Marks uległby zapewne zadziwieniu tak wielką liczebnością poddanych współcześnie fetyszyzowaniu przedmiotów uformowanych z materii w ogóle nieożywionej. Z drugiej jednak strony czułby się usatysfakcjonowany potwierdzeniem trafności swoich przewidywań dotyczących fetyszyzowania wytworów i towarów.
MYŚL POD ROZWAGĘ Czy jesteś winien osądzania innych ludzi lub organizacji wedle notowań osiąganych przez przedmioty, jakie ci ludzie posiadają? Zdobądź się na odwagę osądzenia, czy za podstawę oceny człowieka uznajesz jego osobiste osiągnięcia, czy też przedmioty, jakimi się otacza. I upewnij się, że podstawą dokonywanego przez ciebie osądu bliźnich jest osoba ludzka, a nie błyskotka, którą owa osoba zechciała się przyozdobić.
18. ZAPOMNIJ O MORALIZATORACH Życie umiarkowane i stałe zatrudnienie jest dla biednego drogą właściwą do uzyskania racjonalnego szczęścia – pisał Mandeville w swej Przypowieści o pszczołach; Marks dodaje: … pod którym to pojęciem [autor ów] rozumie długi dzień pracy i skromne środki utrzymania. Marks pisał wprawdzie w erze wiktoriańskiej, ale nigdy nie podzielał poglądu, wedle którego zdrowe życie i umiarkowany wysiłek są spełnieniem życiowych aspiracji. Przypowieść o pszczołach Bernarda de Mandeville’a wywołała żywe dyskusje, kiedy się pojawiła, a jedną z najczęstszych interpretacji tego utworu było doczytywanie się w nim subtelnej krytyki Kościoła. Jednakże w zasadzie jest to poemat o dobrze zorganizowanym ulu pszczelim (przyjęło się uważać go za alegorię odnoszącą się do Anglii), oczyszczonym przez Boga z wszelkich nieprawości; pszczółki wiodą żywot niezwykle pracowity, ale za swój trud uzyskują należyty ekwiwalent i czują się szczęśliwe. W zakończeniu tego utworu nowo oczyszczone pszczółki czują się tak ciężko przygniecione pracą, że wzdychają do całkowitego rozluźnienia rygorów pracy, co można odczytać jako przestrogę, że „we wszystkich bogatych krajach większość biedaków nigdy nie powinna pozostać bez zatrudnienia, ponieważ regularnie wydaje wszystkie pieniądze, które zarabia”. Marks zgadza się z Mandeville’em, że bogactwa narodów powstają z wyzysku robotników do stopnia, w którym nie tracą oni jeszcze sił do pracy, ale nie akceptował poglądu, że ta ich praca jest rzetelnie wynagradzana. Być może, autor Kapitału oburzał się na piewcę wiktoriańskiej prosperity potępiającego domaganie się przez źle opłacanych robotników godziwej zapłaty za ich trud. MYŚL PRZEWODNIA
Im cięższą pracę i w im trudniejszych warunkach wykonuje człowiek, tym wątlejszy staje się jego idealizm i tym bardziej mrocznieje mu umysł. D.H. Lawrence
W każdym razie miło wiedzieć, że Marks nigdy nie uznawał zwiększonego wysiłku robotników za środek prowadzący do polepszenia ich doli. Przeciwnie: starał się otworzyć robotnikom oczy na fakt, że ich wysiłek wykorzystywany jest przez klasę panującą dla zwiększenia jej własnego dobrobytu, podczas gdy klasie robotniczej oferuje się za tę ciężką pracę jedynie moralną satysfakcję wynikającą z samopoświęcenia. Niewielu z nas w dobie dzisiejszej pracuje w zakładach wyciskających krwawy pot, ale większość z nas poddana jest presji moralnej starającej się przekonać nas, że praca jest dla nas nagrodą sama
w sobie. Ta moralistyczna, niekiedy usankcjonowana religią koncepcja pracy jako nagrody została zauważona i zanalizowana zarówno przez Marksa, jak i jego współpracownika Fryderyka Engelsa. W swoim streszczeniu Kapitału Engels podkreśla, że „w społeczeństwie, w którym dominuje produkcja dóbr konsumpcyjnych, religią panującą jest chrześcijaństwo, zwłaszcza w wersji protestanckiej”. Nie dawajmy wiary tej koncepcji. Sama z siebie ciężka praca nie jest złem, ale nie jest też dobrem – zwłaszcza jeśli usankcjonowano ją etosem, wedle którego praca cięższa jest czymś lepszym od pracy zręcznej. Dla dobra twojego biznesu i dla twojego dobra osobistego powinieneś odrzucić ortodoksyjną wizję człowieka ciężko pracującego i poszukiwać raczej „soków żywotnych”, które generują pracę skutecznie doprowadzającą do osiągnięcia zamierzonych celów. Praca, która nie wiedzie ku takiemu celowi, jest wysiłkiem złudnym bądź zbędnym.
MYŚL POD ROZWAGĘ W skali Pareto 80% wyników osiąga się z 20% włożonego czasu lub wysiłku. Z kolei 80% tych wysiłków wytwarza 20% wyników; pozostałe są zwykłym marnowaniem czasu. Wypisz sobie 10 celów do osiągnięcia i uszereguj je w skali od i do 10 pod względem wartości. A następnie zapomnij o celach od 4 do 10, dopóki nie osiągniesz celów 1-3.
19. UWAŻNIE STUDIUJ DANE LICZBOWE Marks wysnuwał najważniejsze ze swoich wniosków z oficjalnych sprawozdań – na przykład w danych dotyczących pracy odnalazł „udokumentowane” potwierdzenie, że od czasu wojny antyjakobińskiej płace robotników ulegają stałej obniżce. W przemyśle tekstylnym płace te obniżyły się tak drastycznie, mimo równoczesnego wydłużenia dnia pracy, że dniówka stała się mniejsza niż poprzednio. Sprawozdania mogą brzmieć nudno, ale Marks dowiódł, że stanowią pierwszy krok do rewolucji. Znaczenie jego dzieła polega w dużym stopniu nie na przedstawianych w różnych wariantach konstrukcjach myślowych na temat wartości i kapitału, lecz na obserwacjach dotyczących warunków życia robotników od rewolucji przemysłowej po epokę wiktoriańską. Wiele z tych obserwacji poczynił sam Marks, ale znaczną ich część zaczerpnął z pilnie studiowanych oficjalnych dokumentów, wykazów i sprawozdań, dopełniających spostrzeżenia i doświadczenia osobiste. Podobnie jak dzisiaj, także w owych czasach materiały te stawały się nie tylko kluczem do zrozumienia przeszłości, lecz także punktem wyjścia dla postulowania lepszej przyszłości. MYŚL PRZEWODNIA
Diabelskie dane liczbowe teoretycznych wywodów.
są
wymowniejsze
od
Baltazar Gracian, hiszpański filozof
Kapitalizm podtrzymywany we wszystkich swoich formach (ekologicznej, społecznej, etycznej itd.) jest rzeczywiście podtrzymywany, jeśli to podtrzymywanie jest widoczne i kiedy zaangażowanie przedsiębiorstwa w umacnianie tej jego cechy jest otwarcie demonstrowane. Na szczęście przejrzystość jest jednym z podstawowych założeń koncepcyjnych kapitalizmu podtrzymywanego, co powinno tę przejrzystość uczynić wszechobecną, ale niektóre przedsiębiorstwa nie biorą sobie tej sprawy do serca z jednego z dwóch powodów. Albo nie chcą, by je kojarzono z pobrzmiewającym ckliwością pojęciem odpowiedzialności społecznej i w oczach opinii publicznej wolą uchodzić za „normalny biznes”, albo też traktują akces do „kapitalizmu podtrzymywanego” jako przybieranie barwy ochronnej wymuszone okolicznościami. Ta druga postawa umożliwia utrzymywanie twardego reżymu kapitalistycznego osłoniętego maskującymi parawanikami. Stykasz się z tą grą w ciuciubabkę na przykład w hotelach, które w łazienkach zawieszają apele do parodniowego wykorzystywania ręczników i prześcieradeł kąpielowych pod pretekstem dbałości o ochronę środowiska naturalnego. Gdyby tym hotelarzom chodziło nie o zaoszczędzenie kosztów utrzymywania wysokich standardów higieny, lecz
o rzeczywistą ochronę środowiska, zainstalowaliby rozwinięty system recyklingu, oszczędzania energii elektrycznej przez energooszczędne żarówki i tym podobne zabiegi. Niektórzy hotelarze tak postępują, ale nie wszyscy. Odpowiednie raporty dowiodłyby tego natychmiast. Inne klasyczne „parawaniki” polegają na opatrywaniu różnych urządzeń naklejkami typu: „naturalne”, „przyjazne środowisku”, „zdrowe”, albo też na zapewnieniach, że dany produkt jest „wolny” od tego czy innego szkodliwego składnika (przez kilka dekad takim zneutralizowanym składnikiem był CFC) lub też, że jest „energooszczędny” (bez wyjaśniania, że ową energooszczędność osiąga się dzięki stosowaniu toksycznych chemikaliów). Nawet zaklinanie się, że czysto organiczne pochodzenie jakiegoś produktu jest „poświadczone certyfikatem”, jest blagą, bo nie ma sposobu sprawdzenia owego certyfikatu. W roku 2007 kompania TerraChoice wypuściła na rynek 1100 produktów „czysto organicznych” – certyfikatów 450 z nich nie dało się sprawdzić. Sprawozdania i wykazy dokumentacyjne są cennym źródłem wiedzy o kapitalizmie – dowodzą, że niesprawdzalne zapewnienia o społecznej odpowiedzialności są czczą gadaniną, choćby wykrzykiwano je przez wszystkie nagłaśniacze.
MYŚL POD ROZWAGĘ Studiowanie
sprawozdań
i
wykazów
statystycznych
jest
zadaniem czasochłonnym i trudnym, skorzystaj więc z pomocy Globar Reporting Initiative (GRI), która publikuje Sustainability Reporting Guidelines, obejmujące kluczowe dziedziny. Są one dostępne pod adresem: www.globalreporting.org.
20. KRYZYS – JAKI KRYZYS? Skutki odpływów w produkcji przemysłowej dotykają również pracowników najlepiej płatnych, czyli arystokracji robotniczej. W pamięci ludzkiej utrwalił się rok 1857, który przyniósł głęboki kryzys, jakim co jaki czas kończy się cykl przemysłowy. Kolejny taki kryzys nastąpił w roku 1866. Marks postrzegał kryzysy jako strukturalny składnik regularnego cyklu przemysłowego – moż emy odnieść to twierdzenie do aktualnych recesji przemysłowych. W chwili, gdy piszę te słowa (w początku lat 90. XX wieku) środki masowego przekazu trzęsą się wprost ze zgrozy wywołanej kryzysem bankowym. MYŚL PRZEWODNIA
W każdej erze „dawne złote dni” były mitem. Nikt nigdy nie uznawał okresu, w którym żyje, za złoty. Brookes Atkinson, amerykański dziennikarz
Bez opamiętania i prób trzeźwego spojrzenia na ponoszone przez ludzi straty, załamuje się ręce nad cierpieniami osób dotkniętych tą bankową plajtą, zamiast wzywać do zastanowienia nad wadami rynku finansowego. Nawet informacja, że koncern BP odnotował trzydziestodziewięcioprocentowy (39!) wzrost rocznych dochodów, nie poprawia nastrojów, ponieważ prezes zapowiedział ustąpienie z tej funkcji (powodem do zmartwienia mogłoby być ewentualnie to, gdyby nikt nie kwapił się do objęcia po nim tej funkcji!). Marks nie byłby tym wszystkim zaskoczony. Stwierdził on, że rynki finansowe charakteryzują się czymś w rodzaju krótkiej pamięci. Opisując kryzys w przemyśle bawełnianym, odnotował swoistą wirówkę koniunktur i dekoniunktur w brytyjskiej branży tekstylnej. „Od roku 1815 do 1821 panowała na nim depresja; lata 1822-1823 były okresem prosperity; w 1824 roku nastąpiło zniesienie ustaw prawnych skierowanych przeciw związkom zawodowym i dokonał się niemal burzliwy rozwój zakładów przemysłowych; rok 1825 przyniósł kryzys, rok 1826 – powszechną wśród robotników nędzę, wywołane nią zamieszki; w roku 1827 nastąpiła lekka poprawa, w roku 1828 – imponujący eksport produkcji, zwłaszcza do Indii; w 1830 – kolejne załamanie, trwające do roku 1833; w roku 1886 – kolejna faza rozkwitu; w latach 1837-1838 – ostra recesja; w 1839 – odbicie od dna; 1840 – znów załamanie produkcji, zamieszki, tłumione w niektórych miejscach przez wojsko. W 1844 – odradzanie się, w 1845 – rozkwit; w początku roku 1846 jeszcze rozwój, w drugiej połowie roku kryzys. Przywrócenie prawa restrykcyjnego. 1847 – kryzys. 1854 – rozkwit, zdobywanie nowych rynków, 1855 – kryzys nadciągający ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, następnie załamanie rynków wschodnich. 1856 – boom; 1857 – kryzys.
1858 – rozwój, z kulminacją w roku 1859, rozrost liczebny zakładów przemysłowych; 1860 – brytyjski przemysł tekstylny osiąga zenit, rozciągający się na rok 1861, ale pod koniec roku załamanie wywołane amerykańską wojną secesyjną i gwałtownym spadkiem podaży bawełny. W latach 1862-1863 kryzys osiąga dno”. Czyż to nie brzmi znajomo? Marks podkreśla fakt, że przemienność okresów rozkwitu i zapaści jest charakterystyczną cechą systemu podlegającego nieustannemu rozrostowi, co na zmianę pobudza zapotrzebowania rynkowe i przesyca je. Kryzys obecny może okazać się najgorszy w naszych czasach, ale jest mało prawdopodobne, by na ulice wyległy zgłodniałe masy ludzkie – i ten kryzys także zamknie się znów rozwojowym zrywem.
MYŚL POD ROZWAGĘ Kiedy się wybierasz na narty, wykupujesz sobie ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków, gdyż wiesz, że się takowe narciarzom przydarzają. Dlaczego więc nie ubezpieczyć swojego życia? Za cenę comiesięcznej składki polisa zapewni ci dopływ 60% twoich dochodów. Ubezpieczeniem możesz objąć mieszkanie. Weź pod uwagę, że większość ludzi pracujących na własny rachunek nie kwapi się z wykupieniem sobie ubezpieczenia, a ich przedsiębiorstwa mogą przecież zbankrutować lub zostać zmuszone do zmniejszenia kosztów zatrudnienia.
21. NA ŚCIEŻCE KU ZGUBIE W tym samym czasie, w którym praca w fabryce wyczerpie do cna twe siły psychiczne i załamie system nerwowy, spowoduje też poważne osłabienie mięśni i unicestwi w tobie każdy atom poczucia wolności, zarówno aktywności fizycznej jak umysłow ej. Niekończąca się, wyczerpująca praca prowadzi do ogłupienia człowieka. Marks wybiegł przed swoje czasy stwierdzając ten fakt, a od jego epoki poczynając znaczenie doświadczeń poszerzających wiedzę człowieka dla zachowania jego mentalnej aktywności utrwaliło się do tego stopnia, że stało się swego rodzaju przemysłem. Studia nad rolą powiązań nerwowych dowiodły, że skłanianie twojego umysłu do tego, by opanowywał nowe umiejętności i rozwiązywał nowe zadania myślowe – takie jak nauka języków obcych, gra na nieznanym sobie uprzednio instrumencie muzycznym albo uprawianie nowej dyscypliny sportowej – utrzymuje ów umysł w stanie sprawności. Okazuje się, że umysł pozostaje czynny i zdolny do tworzenia nowych połączeń nerwowych, doskonali się i rozwija podobnie jak mięśnie. Tak więc możemy albo go rozwijać, albo tracić. Badania przeprowadzone w Japonii dowiodły, że już po 15-minutowym wykorzystywaniu szarych komórek w ciągu jednego dnia udaje się utrzymać w stanie funkcjonalności powiązania nerwowe pomiędzy nimi i tym samym powstrzymać proces starzenia się. Powstał cały przemysł produkujący narzędzia do uruchamiania pracy myślowej – gry komputerowe pomagają utrzymać szare komórki w stanie gotowości funkcjonalnej. Jedna z gier Nintendo – Dr Kawashima's Brain Training: How Old is Your Brain? – stała się ogólnokrajowym bestselerem i jest sprzedawana także w innych krajach. MYŚL PRZEWODNIA
Geniusz wynalazczy za wstępny warunek doświadczeń twórczych uznaje zadowalającą aktywność umysłową. Alfred North Whitehead, brytyjski matematyk i filozof
Tak więc okazalibyśmy się nie tylko wyjątkowo niemądrzy, gdybyśmy żyli i oddychali jedynie pracą, lecz także skazalibyśmy nasz umysł na uwiąd. Problem polega na tym, że mechanicznie wykonywana praca wytwarza w nas pewną rutynę, a ta rutyna pociąga za sobą skutki podobne do tych, jakie wywoływała przygniatająca praca robotników ery wiktoriańskiej. Ileż to razy zdarzało się nam krytykować kogoś za to, że zastygł w pewnej rutynie? Oczywiście łatwiej krytykować za takie zachowanie innych, niż dostrzec jego objawy w nas samych – kiedyż to po raz ostatni zdołaliście się wyrwać z własnej „strefy spokoju” i podjąć się wykonania jakiejś nowej, nieznanej z dotychczasowego doświadczenia pracy? Zdarzyło się to
wczoraj? Tydzień temu? Przed rokiem? Jeśli nie imasz się systematycznie nowych zajęć i zadań, twój mózg stopniowo traci zdolność do uporania się z czymś takim. Nie wykręcaj się przed uznaniem tej prawdy. Często zdarza się nam obserwować ludzi podejmujących próby wykonania jakiejś nowej pracy, sprostania nowym wymogom – i ponoszących porażkę. Wydaje się jednak korzystniejsze dla ich sprawności umysłowej podejmowanie ryzyka porażki niż bierna rezygnacja z wszelkich nowych zainteresowań i zadań. Każdy z nas ma przynajmniej jednego znajomego, który notorycznie obwieszcza, że doznał właśnie nowego urzeczenia miłosnego (co sprawia, że otoczenie patrzy nań wytrzeszczonymi oczyma), ale być może te nowe uniesienia miłosne pozwalają mu skuteczniej opierać się starzeniu?
MYŚL POD ROZWAGĘ Niekoniecznie musisz nauczyć się mandaryńskiej wersji języka chińskiego ani pilotowania śmigłowca, po to, by rozwijać sobie umysł. Ale urozmaicanie i wzbogacanie rutyny mentalnej składaniem puzzli, rozwiązywaniem krzyżówek i rebusów, albo nawet słuchanie nowej muzyki, również stymuluje twój umysł (choć oczywiście opanowanie mandaryńskiej chińszczyzny i sztuki pilotażu helikopterowego poszerzyć twoją sprawność umysłową!).
mogłoby
niezmiernie
22. SPOSOBIENIE SIĘ DO OSIĄGNIĘĆ Zespół pracowniczy (zbiorowy pracownik) posiadł obecnie w stopniu doskonałym wszystkie umiejętności niezbędne do produkcji oraz umiejętność wykorzystywania ich w sposób najbardziej ekonomiczny dzięki odpowiedniemu posługiwaniu się wszystkimi organami, jakimi dysponuje poszczególny pracownik, a także zespół pracowniczy wykonujący wyspecjalizowane funkcje. To brzmi godnie, nieprawdaż? „Niezbędne umiejętności”, „sposób najbardziej ekonomiczny”, „wyspecjalizowane” – wszystko to czyni owego zbiorowego pracownika kimś w rodzaju nadczłowieka. MYŚL PRZEWODNIA
Sprawność fizyczna ma nie tylko kluczowe znaczenie dla zdrowia systemu, lecz jest także podstawą dynamiki i kreatywności intelektualnej. John F. Kennedy
Marks opatrzył tę tezę jednakże nieco zasmucającym komentarzem: „Wąskie ukierunkowanie umiejętności robotnika osiąga stan perfekcyjny, kiedy staje się on członkiem zespołu pracowniczego; podobnie też wtedy ujawnia się w pełni jednostronność jego przygotowania zawodowego”. A więc robotnik osiąga pełnię swoich zawodowych kompetencji dopiero z chwilą, w której staje się on dodatkiem do maszyny, nie zaś wtedy, kiedy staje się osobowością w pełni wykrystalizowaną. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie ma na myśli Marks, rozwijając swoje rozumienie „jednostronności”, gdy pisze: „Na przykład nadmiernie rozrastają mu się niektóre mięśnie, tworzą się niepożądane skrzywienia kości itp.”. Oznacza to, że cechy nabyte w wyniku szczególnego obciążenia pracą, korzystne dla wydajności pracownika wykonującego pewnego rodzaju czynności, nie przyczyniają się do jego harmonijnego rozwoju. Dla systemu, w którym pracownik funkcjonuje, cechy te mogą być cenne, ale nie sprzyjają one z pewnością rozwijaniu się jego osobowości. Nie mówiąc już o tym, że pracownicy, obdarzeni nimi przez los, powinni unikać pełnowymiarowych luster! Sprawność fizyczną uznaje się za bezcenną broń pracownika nie tylko dlatego, że pomaga przezwyciężyć stresy. Mocny układ krążenia tętniczego pozwala mu lepiej znosić sytuacje stresogenne, bronić się przed nadciśnieniem, a także unikać nadwagi. Utrzymywanie właściwej wagi ciała pozwala też skuteczniej wykonywać pracę zawodową, a także sprzyja utrzymywaniu szacunku dla samego siebie i dobrego samopoczucia, co stanowi podstawę do utwierdzenia się
w przekonaniu, że się jest pełnowartościowym człowiekiem, a nie jedynie trybikiem w maszynie. Dla utrzymania fizycznej sprawności nie trzeba chodzić na siłownię – wystarczy wpasować regularne marsze lub intensywne spacery w nasz układ dnia. Dochodzić pieszo do stacji kolejki dojazdowej, wysiadać z autobusu o przystanek lub dwa przed punktem docelowym, wstawać i wyruszać do pracy na tyle wcześnie, by takie zachowania były możliwe, wchodzić schodami na piętra, zamiast korzystać z windy (z wyłączeniem wspinania się na wyższe piętra wieżowców, oczywiście!), wybierać się w odwiedziny do znajomych, zamiast wyręczać się pocztą elektroniczną bądź telefonami. Kup sobie rower, wybieraj się nim na zakupy (zaopatrz się w kłódkę zabezpieczającą twój pojazd przed kradzieżą!), umów się z kimś spośród znajomych na wspólne marsze lub biegi, naucz się grać w tenisa albo zainteresuj się jakimś sportem ruchowym.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nikt cię w tej chwili nie widzi? To świetnie, spróbuj zmienić sposób zasiadania za biurkiem. Najpierw odsuń się od biurka o 2-3 kroki, złącz stopy, oprzyj dłonie na blacie biurka i rozprostuj ramiona. Trzymaj się prosto i powoli zginając ramiona w łokciach oraz nogi w kolanach, opadnij w dół, zrównując klatkę piersiową z poziomem blatu biurka. Powtarzaj to ćwiczenie 5 do 10 razy dziennie.
23. ROZJAŚNIJ SOBIE ŻYCIE W swej ślepej niepowstrzymanej pasji, w swym wilczym pościgu za dodatkową korzyścią z pracy kapitał przekracza nie tylko moralne, lecz nawet fizyczne granice wytrzymałości, na jaką może się zdobyć pracownik. Komputer odbiera pracownikowi czas niezbędny na rozwój fizyczny, utrzymanie ciała w zdrowiu. A nawet czas konieczny dla zaczerpnięcia świeżego oddechu i wystaw ienia się na działanie słońca. Marks stwierdził, że świeże powietrze i promienie słoneczne mają istotne znaczenie dla uzyskania zdrowia, zadowolenia z życia i wspierał to przekonanie zaleceniami udzielanymi przez autorytety medyczne. „O znaczeniu światła słonecznego dla utrzymania zdrowia i rozwoju fizycznego pisze doświadczony lekarz: «Promienie słoneczne działają na nasze ciało także bezpośrednio, wzmacniając je i stymulując jego elastyczność. Mięśnie zwierząt, pozbawione dostatecznej dawki światła, miękną i zastygają, energia nerwów wygasa pozbawiona świetlnej stymulacji, wstrzymany zostaje ogólny rozrost ich organizmów»”. MYŚL PRZEWODNIA
Nie ma inwestycji, która przyniosłaby ci więcej pożytku niż wystawianie się od czasu do czasu na działanie słońca. Orison Sweet Marden, pisarz i myśliciel
Nie musimy doprowadzać aż do wstrzymania naszego fizycznego rozwoju, by przekonać się o cierpieniach wywoływanych brakiem świeżego powietrza i słońca – skutki takiego braku odczuwamy już przy względnie niewielkim ich niedostatku. Wszyscy doznajemy radości odsuwając rankiem zasłony, by wpuścić światło słoneczne do wnętrza mieszkania i polepszyć sobie nastrój, a nie przypadkiem wielu z nas ów dobry nastrój określa mianem „słoneczny”. Przez długi czas nie uświadamiano sobie, że światło wnosi w nasze życie nie tylko ułatwienie w postrzeganiu przedmiotów i znaczeń, lecz także dodatnio wpływa na nasze usposobienie do życia – niedostatek światła powoduje natomiast poważną niekiedy depresję; określa się ją mianem sezonowej niedyspozycji psychicznej (SNP). Zdarza się ona na ogół jesienią (na półkuli północnej w październiku i listopadzie), uwalnia nas od siebie wiosną. Jej symptomami bywają: osłabienie słuchu, przygnębienie, brak entuzjazmu, w pewnych wypadkach osłabienie woli życia. Im bliżej mieszkacie bieguna, tym dotkliwsze stają się te symptomy. Najlepszym lekarstwem na nie jest – jeśli warunki ci na to pozwalają – przeniesienie się na sezon zimowy z północy na południe, do któregoś z krajów, gdzie panuje przez cały rok pogoda wiosenno-letnia. Nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić, ale w miarę możności każdy z nas powinien zabiegać o rozjaśnienie sobie życia.
Jednym ze stosunkowo łatwo osiągalnych tego sposobów (chyba że mieszkasz za kołem polarnym, gdzie przez kilka miesięcy panuje wieczna noc!) jest wystawianie się na słońce, kiedykolwiek jest to możliwe. Wyruszanie do pracy przed nastaniem dnia może zdołować każdego, a powroty z pracy do domu po zapadnięciu zmroku pogłębią oczywiście ten dyskomfort psychiczny. Niewielu z nas ma możliwość wyrwania się z pracy w ciągu dnia, ale ilekroć taka możliwość otwiera się przed nami (a dzieje się to w niedziele i święta), pod każdym pretekstem powinno się wychodzić na świeże powietrze i światło, zamiast stymulować się sztucznie czarną kawą w mrocznych pomieszczeniach. Warto wyjść na spacer, nawet wtedy, kiedy przychodzi pora na południowy posiłek: możemy przecież jeść kanapkę, spacerując po parku.
MYŚL POD ROZWAGĘ Jasne światło znakomicie leczy z sezonowej niedyspozycji psychicznej. Uważa się niekiedy, że drogie w zastosowaniu, iluminacyjne oświetlenie elektryczne pełni taką samą funkcję; istnieją jednak stosunkowo niedrogie lampy kwarcowe, chroniące cię przed promieniowaniem ultrafioletowym. Korzystaj z nich choćby przez 20 minut dziennie, na przykład przy śniadaniu.
24. BAŁWOCHWALSTWO A czy nowoczesna ekonomika, w tak wysokim stopniu ograniczana przez system monetarny, nie tworzy sobie jaskraw ych zabobonów, ilekroć ulega zagrożeniu przez kapitał? Mając w pamięci określenie odniesione przez Marksa do religii – że jest „opium dla ludu” – z niejakim zaskoczeniem musimy stwierdzić, że Marksowski krytycyzm wobec nowoczesnej ekonomiki współbrzmi pod wieloma względami z wyrafinowanymi jej ocenami formułowanymi przez wielebnego Rowana Williamsa, arcybiskupa Canterbury. Stwierdził on mianowicie nie tylko, że świat finansów wymaga wnikliwego zbadania i ścisłych uregulowań w działaniu, lecz także że świat ów w szerokim zakresie uprawia bałwochwalstwo. MYŚL PRZEWODNIA
Zabobon, bałwochwalstwo i hipokryzja szeroko, ale o prawdę trzeba zabiegać.
rozlewają
się
Martin Luter
Arcybiskup dowodzi: „Fundamentalizm – termin zaczerpnięty ze słownictwa religijnego – nie jest nieodpowiedni dla określenia [tego] problemu. Marks już dawno temu opisał sposób, w jaki nieokiełznany kapitalizm przekształca się w swego rodzaju mitologię, przypisującą rzeczywistość, władzę i działania siłom, które nie mają bytu rzeczywistego. W odniesieniu do tego problemu [Marks] miał rację, jak w niewielu innych sprawach” Pozostawiając na boku kwestię, czy Marks miał rację w „niewielu innych sprawach”, należy skupić uwagę na tym, że zarówno religia, jak i marksizm podjęły kwestię postawy społeczeństwa wobec ekonomiki. Zabiegi Margaret Thatcher, Ronalda Reagana i George’a W. Busha zsumowały się i doprowadziły do stworzenia ortodoksji, wedle której rynek, siły rynkowe – zwłaszcza te siły – są ostateczną instancją niepodlegającą rządom, nie tylko władną decydować o ekonomice, ale wręcz zobowiązaną do decydowania o ekonomice i tym samym o losie narodów. Arcybiskup podkreśla, że „wypowiadamy się o kapitale i o rynku niemal tak, jakby to były byty [podmiotowe], stawiające sobie cele i opracowujące strategie, dokonują ce wyborów, rozumnie rozważające sposoby osiągania celów. Tracimy z oczu fakt, że są to rzeczy, które my powołaliśmy do istnienia”. Nie tylko postępujemy tak, jakby rynki pojawiły się niezależnie od naszych działań, lecz także jesteśmy przekonani, że ich funkcjonowaniem kieruje szczególnego typu „samoświadomość”. „Oczekujemy, że pojęcie abstrakcyjne – «rynek» – wytworzy wspólne dobro, bądź też powściągnie potencjalne ekscesy w imię szczególnej, naturalnej rozwagi, jak to czyni organizm naturalny czy też ekosystem”.
Krach finansowy roku 2009 nie oznacza bynajmniej załamania się ekonomiki wolnorynkowej, podobnie zresztą jak likwidacja muru berlińskiego i rozpad Związku Radzieckiego nie kładą kresu istnieniu marksizmu (Marks z całą pewnością wzdragałby się uznać to państwo za uformowane zgodnie z jego koncepcjami). Są one natomiast napomnieniem dowodzącym, że system wolnorynkowy nie jest doskonały ani wyłączony spod krytyki. Każdy, kto utrzymuje, że siły rynkowe mogą funkcjonować sprawnie bez żadnego nadzoru i ograniczeń, powinien udać się do Islandii i głosić tę tezę mieszkańcom tego kraju, dyskutującym nie tyle na temat usunięcia rządu (czego już dokonano), ile w ogóle nad przyszłością całej tamtejszej klasy politycznej. „Mitologia i pojęcia abstrakcyjne, pseudobyty rozplenione w nowoczesnej kulturze finansowej, pilnie potrzebują swych własnych Dawkinsów i Hit-chensów” – pisze arcybiskup Williams wzywający do stworzenia odpowiedników tych słynnych ateistów w sferze problematyki rynkowej. Arcybiskup zdaje się w tym względzie zapominać, że kapitalizm znalazł był już dość dawno temu swego Dawkinsa – tym kimś był Karol Marks.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nieetatowi doradcy kosztują zaledwie kilka kolacji rocznie i mogą ci przedstawić kontrowersyjne, ale przydatne opinie w skomplikowanych sprawach. Myśl wielopłaszczyznowo. Czy prowadzić biznes zamknięty na nowe opcje? W takim wypadku posłuż się niereformowalnym rzemieślnikiem jako asystentem dyrektora. A może zdecydować się na czystą rachunkowość? W takim razie przyjmij do rady dyrekcyjnej błyskotliwego, tryskającego nowatorskimi pomysłami twórczego doradcę.
25. WYRAŻANIE WŁASNYCH SŁÓW CUDZYMI USTAMI Krytykując nieszczęścia spowodowane przez industrializację, Marks pisał: Ktokolw iek i kiedykolwiek przedstawiał rzeczywisty stan rzeczy w zakresie kapitalistycznego wykorzystywania maszynerii, stwierdzał, że zwraca się ono przeciw pracownikom i okazuje się wrogiem społecznego postępu. Istnym spełnieniem gróźb Billa Sykesa! Karol Marks wdaje się w wyjaśnienia, przywodzące na myśl słynne samousprawiedliwienia Dickensowskiego Sykesa, który zwrócił się do sędziów z oracją dowodzącą, że „nie ma oczywiście wątpliwości, że gardło owego wędrownego kupca zostało poderżnięte. Ale stało się to nie z winy mojej, lecz z winy noża. Czyżbyśmy jednak, z powodu tego przykrego, lecz w gruncie rzeczy błahego zdarzenia, musieli się wyrzec używania noży? Spróbujmy sobie wyobrazić, jak by wyglądały rolnictwo i handel, gdyby to narzędzie wycofano z użytku. Bez niego zbawcza chirurgia i inspirująca anatomia przestałyby istnieć, podobnie jak straże honorowe. Gdybyście zakazali posługiwania się nożem, cofnęlibyście rozwój ludzkości aż do głębokiego barbarzyństwa!” MYŚL PRZEWODNIA
Fakty są bąknięciami brzuchomówców! Aldous Huxley
Wywód logiczny i dobrze uzasadniony. Po to, by ubiec krytykę jego własnych przeświadczeń, Marks sięga po przewrotną samoobronę zabójcy, sugerując, że owa absurdalna argumentacja jest wykładnią poglądów jego krytyków. Podobnie postępuje Marks w swym omówieniu pracy dzieci. Personifikuje tam kapitał i udziela temu uosobieniu głosu. W tym wypadku wkłada kapitałowi w usta argumenty Shylocka, Szekspirowskiego „kupca weneckiego”: „Pracownicy oraz inspektorzy pracy protestowali [przeciw zatrudnianiu nieletnich], powołując się na względy higieniczne i moralne, ale kapitał odpowiadał: «Na mą głowę! Ja miłuję prawo!». To busola mojego działania”. Bill Sykes nie posunął się aż tak daleko. Marks nie tylko wypożyczył sobie fikcyjnego bohatera po to, by ten uosabiał jego krytyków, ale przypisał mu słowa nigdy przez tę postać literacką nie wypowiedziane. Stary brodacz okazał się polemistą nieprzebierającym w środkach. Nie kwapiłbym się jednak z określaniem takich chwytów jako intelektualnej łobuzerki. W końcu ten brodacz protestował przeciw temu, by go określano mianem marksisty i obwiniano o to, że jego poglądy zainspirowały surowe i represyjne reżymy. Osobiście podejrzewam, że przypisywanie paradoksalnie skarykaturowanych poglądów oponentom jest jednym z częstych tricków
polemicznych – Marksowski pastisz wypowiedzi Sykesa jest klasycznym niemal przykładem takiej praktyki. Wniosek, jaki z tego epizodu wynika, dowodzi, że szokujące koncepty łatwiej szerzą się i budzą żywsze echa, kiedy się je przypisze jakiejś słynnej postaci literackiej. Zamiast żmudnie przelewać je na papier i prezentować na własną odpowiedzialność, lepiej podpisać pod nimi bohatera jakiegoś sławnego utworu literackiego i propagować niejako na jego rachunek. Jeśli masz zamiar wyłożyć ludziom jakąś koncepcję, postaraj się o to, by twoi słuchacze lub czytelnicy uwierzyli, że wypływa ona z ust twego głównego rywala albo jakiegoś literackiego idola.
MYŚL POD ROZWAGĘ Zwróć się do jakiegoś utytułowanego durnia. Wydział marketingu Microsoftu, świadomy tego, że ów koncern nie cieszy się powszechną sympatią, a nie chcąc na własną rękę dociekać przyczyn tego stanu rzeczy, zwykł był ściągać dziennikarzy na rozmowy ze swoimi głównymi szefami, by ci usłyszeli, dlaczego są nielubiani. Dziennikarze nie mówili niczego, czego by marketing Microsoftu nie wiedział, ale szefowie wysłuchiwali ich w skupieniu równie uprzejmym co wymuszonym i unikało się w ten sposób wszelkich kłopotliwych wewnętrznych kwasów.
26. OSTROŻNOŚĆ PRZY WDAWANIU SIĘ W WALKĘ Klasyczna ekonomia polityczna zawsze lubowała się w przedstawianiu kapitału społecznego jako wielkości ustalonej na ustalonym poziomie wydajności. Przesąd ten jednak uczynił dogmatem arcyfilistyn Jeremy Bentham, ten banalny, pedantyczny, drętwy mówca o inteligencji przeciętnego dziew iętnastow iecznego mieszczucha. Hola, zapędziłeś się tu trochę, Karolu… Być może poniosła cię polemiczna wena. Można ci ją jednak wybaczyć, nie byłeś w swoim krytycyzmie odosobniony. Mógłbyś na przykład w przypisie wesprzeć się oceną taką oto: „Bentham jest zjawiskiem czysto angielskim. Według naszego filozofa Christiana Wolffa nigdy i w żadnym kraju domowy patchwork nie był wykonany w sposób bardziej satysfakcjonujący”. MYŚL PRZEWODNIA
W konflikcie między tobą a światem stawiaj na świat. Frank Zappa
Na litość boską, Karolu, cóż ci ten człowiek uczynił? „Z najgłębszą naiwnością traktuje on nowoczesnego sklepikarza, zwłaszcza angielskiego, jako normalnego człowieka” Istny horror! Marks kontynuuje swój atak: „Bentham jest pomiędzy filozofami tym, kim Martin Tupper między poetami. Obaj mogli zostać wyprodukowani jedynie przez manufaktury angielskie”. Większość z nas zachodzi w głowę, skąd się wywodził Martin Tupper, ale Karol nie waha się powiązać go z Benthamem, oskarżając filozofa o wypowiedzenie opinii, że „krytyka artystyczna jest «szkodliwa», ponieważ wprawia w zakłopotanie wartościowych ludzi ceniących sobie wysoko poezję Martina Tuppera” itd. Utwierdzony takim niemądrym sukursem, ten dzielny skryba, mający za motto «Nulla dies sine linea», wyprodukował całą górę książek. Gdybym mógł zdobyć się na odwagę cechującą mego przyjaciela Heinricha Heinego, nazwałbym Pana Jeremiego geniuszem mieszczańskiej głupoty”. Odnoszę wrażenie, Karolu, że się na taką odwagę zdobyłeś. Czas nie okazał się jednak w tej kwestii łaskawy dla Marksa, gdyż Jeremy Bentham upamiętnił się głównie jako liberalny modernizator, Tupper zaś (jeśli w ogóle można mówić, że zachował się w pamięci późniejszych pokoleń) znany jest jako „poeta niedzielny”, amator, który dość wcześnie zachwycił się literaturą afrykańską. Wszystko to świadczy, że w materii ich obu Marks wdał się w walkę z wiatrakami. Czytelnik nie przejmuje się dziś ani Benthamem, ani jego sklepikarzami, Tupper nikogo dziś nie obchodzi, skąd więc zacietrzewienie, jakie wywoływali w brodatym
ekonomiście? Jest ono jednym jeszcze dowodem świadczącym o tym, że w tym ogromnym traktacie ekonomicznym, jakim jest Das Kapital, pulsuje osobista irytacja autora. Marks był człowiekiem ulegającym silnym emocjom, tak ostre ataki nie są w jego pismach czymś wyjątkowym. MacCullocha określił jako „zgasłego mistrza pretensjonalnego kretynizmu”, o Ganilhu wyraził się tak oto: „Nie sposób wyolbrzymić kretynizmu jego postawy”; o Rosji zaś, że zbiera „…aplauzy liberalnych kretynów z całej Europy”. W Marksie krew burzyła się z różnych powodów i przy różnych okazjach, nie czynił jednak z obiektów swoich niechęci zasadniczego przedmiotu badań. Gdyby takim przedmiotem uczynił Tuppera, skupiłby uwagę na następującym wyznaniu poety: „świat jest światem dla rasy anglosaskiej!” Nie musiałby szukać dla swojej dezaprobaty potwierdzeń w jakichś przytoczeniach podawanych w przypisie.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nigdy nie wdawaj się w walkę, nie zastanawiając się nad pozytywnym skutkiem, jaki chcesz dzięki tej walce osiągnąć. Oszczędzaj siły – sporządź sobie listę celów, do których dążysz, oraz rozważ prawdopodobieństwo uzyskania sukcesu, a także wykaz środków, które będą ci do tego potrzebne. Jeśli nie jesteś wstanie precyzyjnie określić tych celów i środków, nie wdawaj się w zbędne potyczki, lepiej będzie, jeśli się wycofasz.
27. BĄDŹ WIARYGODNY Zapewnienie siły roboczej na określony czas jest wstępem do procesu produkcyjnego; wstęp ten należy powtórzyć, zbliżając się do końca przewidywanego okresu pracy, i to dostatecznie wcześnie, na tydzień lub miesiąc przed finałem. W swym dziele Kapitał Marks poświęca wiele miejsca analizie zasad, na których opiera się dniówka i jej wycena. Zwraca uwagę przede wszystkim na to, iż w sytuacji, w której praca opłacana jest według rytmu okresowego (zwykle są to dniówki, tygodniówki lub wynagrodzenie miesięczne), kapitaliści nigdy nie opłacają żadnego z tych okresów z góry, tak więc wysokość stawki ustalana jest przez pracodawcę arbitralnie. „Robotnik nie jest więc opłacany, zanim wydatkuje swą energię roboczą, a także zanim wyczerpie swoje możliwości robocze w stopniu nie tylko osiągającym przewidywania, ale owe przewidywania przekraczającym. Tym sposobem wytwarza on nie tylko wartość dodatkową, którą uznaje się za fundusz uzyskany przez kapitalistę na jego osobistą korzyść, lecz także fundusz, z którego pobrane zostanie jego wynagrodzenie, kapitał o zmiennej wysokości; zatrudnienie robotnika zaś trwa jedynie do chwili, w której zreprodukuje on fundusz potrzebny do pobrania sumy na opłacenie pracy robotnika”. MYŚL PRZEWODNIA
Przedsięwzięcie chybione może przetrwać, wypłukany z pieniędzy nie przetrwa.
ale
biznes
Michael Izza, szef Institute of Chartered Accountants in England and Wales, rok 2008
Oznacza to, że robotnik właściwie wypożycza swoją pracę kapitaliście, bezprocentowo, jedynie w oczekiwaniu zapłaty. Po zastanowieniu się nad tą kwestią dochodzi się do wniosku, że jest to układ nieuczciwy – bo przecież to raczej kapitalista niż robotnik mniej potrzebuje pożyczki. Większość z nas opłacana jest w rytmie miesięcznym, pracujemy przez cały miesiąc, by otrzymać wynagrodzenie. Rzadko zdarzają się zajęcia opłacane z góry – zazwyczaj należność wypłaca się awansem za zajęcia niebezpieczne lub szkodliwe dla zdrowia, albo nielegalne (niekiedy cechują się one wszystkimi tymi właściwościami naraz). Sytuacja ta nie zmieni się oczywiście z dnia na dzień; polityczny system wypożyczania własnej pracy kapitalistom utrwalił się, ponieważ w większości zawodów to kapitalista ma w ręku środki produkcji. Co więcej, w okresach ekonomicznego załamania, kiedy zatrudnienie staje się poszukiwane i niełatwe do znalezienia, pozycja kapitalistów ulega znacznemu wzmocnieniu. Istnieje wszakże możliwość przeanalizowania całego systemu i nadania mu bardziej sprawiedliwych i zarazem skutecznych procedur postępowania.
Wszyscy przedsiębiorcy, a także znaczna większość ludzi będących pracodawcami samych siebie, opowiadają się za koncepcją zaliczkowania, ponieważ wprowadzanie sukcesywnego napływu wynagrodzenia zyskuje przewagę nad kumulowaniem go w mniej częstotliwym rytmie. Przepatrz więc listę swoich płacodawców – bądź też swoich pracobiorców, jeśli takowych zatrudniasz – by sprawdzić, czy nie byłoby rozwiązaniem właściwszym wprowadzenie w wasze stosunki systemu wypłat mniejszych, ale realizowanych w rytmie bardziej częstotliwym, a przy tym regularnym, na przykład cotygodniowym, i spróbuj to z nimi wynegocjować. Weź przy tym pod uwagę fakt, że rytm „połowa wypłaty z góry, połowa po wykonaniu pracy” nie musi dotyczyć jedynie wynajmowanych do „mokrej roboty” zabójców.
MYŚL POD ROZWAGĘ Ustalając wysokość wypłat, zadbaj o to, by uwzględnić zniżki i płynące stąd korzyści; ruchomą skalę płac rozlokowanych w czasie nietrudno uzgodnić, a taka płynność może być cenniejsza dla ciebie i twojego biznesu niż trwanie przy najwyższej cenie za twoje produkty lub usługi.
28. NA LITOŚĆ BOSKĄ, GŁOWA DO GÓRY! Akumulacja zamożności na jednym biegunie prowadzi jednocześnie do akumulacji biedy, skrajnego wyczerpania sił, niewolnictwa, ciemnoty, brutalności, degradacji umysłowej na biegunie przeciwnym, to znaczy po stronie klasy, która wytwarza swój produkt w formie kapitału. Jestem pewien, że Karol Marks był prawdziwą beczką śmiechu, kiedy zasiadał dla odprężenia nad kuflem piwa w pubie, ale kiedy się czyta jego Kapitał, nabiera się przekonania, że jego analizy przemysłu dziewiętnastowiecznego w kwestii perspektyw robotniczego losu wprawiały go w nastrój niedającego się ukoić rozgoryczenia. Dostrzegał on, że narastające skomplikowanie wytwarzanych wyrobów w połączeniu z procesem zmechanizowania produkcji, poszerzania się systemu produkcji taśmowej doszło do poziomu, w którym monotonia wykonywanych mechanicznie czynności odebrała robotnikowi wszelką satysfakcję twórczą i głęboko go zdołowała. „ [Kapitaliści] zredukowali pracownika do rangi istoty sfragmentaryzowanej, uczynili zeń jedynie dodatek do maszyny, zamienili w jedno jeszcze, znienawidzone narzędzie, pozbawione duszy”. MYŚL PRZEWODNIA
Któregoś dnia zasiadłem, by się zastanowić… „głowa do góry, mogłoby być gorzej!”. Zebrałem się w sobie – a sprawy potoczyły się gorzej. James C. Hagerty, sekretarz prasowy Białego Domu
Nawet jeśli pracujesz na stanowisku szczególnie cię niesatysfakcjonującym, nie zaryzykowałbyś chyba określenia swojej roli w pracy jako „znienawidzonego [przez ciebie] narzędzia” – w każdym razie, jeśli masz już za sobą wczesne lata życia, kiedy to podejmowałeś się krótkotrwałych zajęć w przerwach międzysemestralnych lub też po zakończeniu studiów, przed znalezieniem odpowiedniej pracy. Teraz zaś, kiedy już jesteś menedżerem, osiągnąłeś zapewne możliwość wpływania na sytuację innych ludzi znajdujących się w takim upokarzającym położeniu. Rozpocznij więc stosowne zabiegi. Marks nie podjął wysiłku, by przewidzieć „troskliwy kapitalizm”, w którym w najtrudniejszych nawet dziedzinach pracy prowadzone są starania, by ulżyć doli pracowników. Producenci lodów Ben i Jerry wsławili się właśnie takim traktowaniem swoich pracowników, by uczynić ich życie szczęśliwym. Być może natchnęła ich po temu własna hippisowska przeszłość, ale bynajmniej nie nakłoniła ich ona do nadmiernego powiększania załogi bądź tolerowania nieusprawiedliwionych nieobecności w pracy. Ben i Jerry wprowadzili nowe metody zapobiegania demonstrowaniu przez pracowników złych humorów bądź gorzkich smutków. Ludzie zatrudnieni przez nich zyskiwali sobie miano „radosnego gangu” – The Joy Gang. Wszyscy są ochotnikami,
wynagradzanymi z rocznego budżetu, co ich skłania do wykazywania znacznej pomysłowości w wykonywaniu codziennych czynności bez ulegania powszedniej rutynie. Pomysły te stają się dla nich swego rodzaju przesłaniem – obejmują takie imprezy, jak „dzień pizzy za darmo”, „dzień niedbałego ubioru” czy też dość osobliwe „święto Barry’ego Maniłowa”. Określenie „radosny gang” może brzmieć jak eufemizm w rodzaju tych, które pojawiały się w systemie komunistycznej dyktatury, ale tkwiąca za tą inicjatywą idea – uczynienia z radości czerpanej z pracy celu działania przedsiębiorstwa, nad którym to celem dyskutuje się, w który się inwestuje – da się zastosować w każdej dziedzinie biznesu. Nie musi podrażać kosztów, jeśli się ją rozumnie wciela w życie. Przy tych wszystkich dyskusjach o rozkwicie i przygaszaniu biznesowej koniunktury warto mieć w polu widzenia także możliwość rozjaśnienia życia zawodowego pracowników.
MYŚL POD ROZWAGĘ Powołaj własny komitet do spraw rozradowania pracy. Niechaj ochotnicy uzupełnią zespół etatowy i wzbogacą działalność przedsiębiorstwa o inicjatywy prowadzące do ubarwienia wszystkim pracy i czerpania z niej radosnej satysfakcji. Nie ograniczaj się do premiowania ich poszczególnych pomysłów, lecz szukaj sposobów systematycznego odmierzania skali ich sukcesów – takich jak na przykład „miernik rozradowania” przez nich zainspirowanego.
29. BĄDŹ WYJĄTKOWY Po to, by udoskonalić organizm ludzki, by posiadł nowe umiejętności i biegłość w danej dziedzinie przemysłu i uczynił człowieka pracownikiem szczególnie wykwalifikowanym, potrzebne jest specjalne wyedukowanie lub też doświadczenie, a to ze swej strony zwróci poniesione koszta w mniejszym lub większym stopniu. Marks nie mógł być wyznawcą kolektywizmu, ale rozumiał, że nie wszyscy robotnicy są sobie równi i że nie każdy z nich, dzięki swym osobistym „umiejętnościom i biegłości”, może zostać uznany za „pracownika szczególnie wykwalifikowanego”. MYŚL PRZEWODNIA
Człowiek jest zwierzęciem, dobijającym targu: żadne inne zwierzę nie jest do tego zdolne, żaden pies nie zamienia się kością z drugim. Adam Smith
W ramach systemu fabrycznego Marks dostrzegł pewne możliwości, które przytoczył za opublikowanym w roku 1854 raportem komitetu The Master Spinners’ and Manufacturers’ Defence Fund: „Zarządzający fabryką powinien utrwalić sobie w pamięci fakt, że ma do czynienia jedynie ze stosunkowo prostymi formami wyspecjalizowanych zajęć i że nie ma żadnej, którą można opanować wysiłkiem mniejszym lub też takiej, której jakość wymagałaby szczodrzejszego wynagradzania, ani też takiej, której nie byłby w stanie wykonywać zadowalająco pracownik po niezbędnym, ale krótkim treningu czyniącym zeń eksperta”. Krótko mówiąc, robotnicy nie są nikim innym jak tylko szeregowymi piechurami czy też mięsem armatnim. Nie da się jednak odnieść tego stwierdzenia do warunków pracy w nowoczesnym zakładzie przemysłowym – stało się dziś jasne, że osiągnąwszy biegłość w swojej specjalności robotnicy awansują i choć byłoby z pewnością przesadą utrzymywanie, że każdy z nich ma w zasięgu ręki marszałkowską buławę, jest dziś pewne, że w wyniku pracy nad sobą mogą piąć się w górę po szczeblach zawodowej hierarchii, a w każdym razie domagać się większej płacy za pracę lepiej wykonywaną i bardziej wyspecjalizowaną. Oczywiście, praca nie da się sprowadzić do płacy. W jej rozwój wnosi wkład partnerstwo z kolegami, rozwój duchowy i pogłębienie inicjatywności wynikające z przywiązania do pracy w danym przedsiębiorstwie. W każdym jednak razie płaca winna się cechować stałą tendencją do wzrostu, co sprawia, że każdy kolejny poniedziałek pracownik rozpoczyna z chęcią i nadzieją. I prosiłbym nie udawać, nawet przed samym sobą, że ktoś nie lubi wpływów ekstra.
Jeśli chcesz stać się kimś wyjątkowym, odpowiedz sobie najpierw, jakie czynności najbardziej ci odpowiadają, jakie prace najchętniej wykonujesz i chciałbyś wykonywać, a także, co potrafiłbyś wykonywać lepiej. Zadaj sobie kilka ważnych w tym zakresie pytań: 1. Jak oceniają mnie moi koledzy pod względem stopnia mojej profesjonalności? 2. Jakie mam cechy dodatnie? 3. Na czyjej ocenie mi zależy – mego obecnego szefa? Szefa, któremu chciałbym podlegać? 4. Co uczyniłem ostatnio takiego, co podnosi moją ocenę w oczach tej osoby? 5. Co zamierzam uczynić, aby tę ocenę w jego oczach podnieść? Te zamierzone działania zależą od odpowiedzi, których udzieliłeś na pierwsze cztery pytania, a mogą obejmować na przykład udział w dalszym szkoleniu, uzyskiwanie certyfikatów zawodowych, przedkładanie własnych projektów, a także prezentowanie własnych pomysłów ulepszających pracę na forum publicznym. Cokolwiek w tej mierze przedsięweźmiesz, miej przed oczyma cel, jaki sobie postawiłeś – umocnienie swojej pozycji w oczach osoby, na której opinii ci zależy – nie zaś schlebianie swojemu ego.
MYŚL POD ROZWAGĘ Chciałbyś wiedzieć, ile mógłbyś być wart? Nie porównuj siebie ze swoimi obecnymi kolegami (choćby dla sprawdzenia, jak jesteś wynagradzany), ponieważ to ogranicza twoją samoocenę do ram zatrudniającego cię przedsiębiorstwa. Spróbuj przymierzyć się do płac w innych dziedzinach przemysłu i w innych częściach świata – czemu zamykać się we własnych, ciasnych opłotkach?
30. TRENOWANIE I PRZYUCZANIE – SZYBKA ŚCIEŻKA Wdrożenie tej rewolucji wymagałoby jedynie wprowadzenia szkolnictwa technicznego i rolniczego, owych «école d’enseignement professionnel», w których dzieci ludzi pracy uzyskiwałyby podstawową wiedzę z zakresu techniki i umiejętność wykonywania różnych zaw odów. Marks sądził, że edukacja serwowana robotnikom jest niedostateczna i nieodpowiednio wdrażana. Był przekonany, że rewolucja wprowadzi do programu nauczania szkolnego rozwijanie umiejętności technicznych. „Ustawa przemysłowa, to pierwsze, ograniczone ustępstwo ze strony kapitału, ograniczyła się do połączenia wykształcenia podstawowego z pracą w fabryce; nie ulega wątpliwości, że kiedy klasa robotnicza dojdzie do władzy, co musi się dokonać, wykształcenie techniczne, zarówno teoretyczne, jak i praktyczne, zajmie należne mu miejsce w programie nauczania w szkołach kształcących dzieci robotników”. MYŚL PRZEWODNIA
Zawsze głosiłem, że nie mamy w tym kraju niedoboru siły roboczej, mamy natomiast niedobór umiejętności. Alexis Herman, sekretarz ds. pracy w rządzie USA
Marks nieco się przeliczył, uznając objęcie władzy przez klasę robotniczą za nieuniknione, gdyż klasy posiadające całkiem krzepko wiodą nadal prym w większości krajów świata i bynajmniej nie zamierzają kiedykolwiek odejść od steru. Ale to wcale nie znaczy, żeby Marks miał się mylić gruntownie w sprawie „oświaty technicznej”, która stała się w całym świecie kluczową dziedziną systemu nauczania. Toczą się oczywiście ożywione dyskusje o wyższości oświaty tradycyjnej nad szkolnictwem zawodowym, ale jednocześnie odnotowujemy realizowane przez koncerny przemysłowe programy doszkalania pracowników w zakresie sztuki i literatury, niekiedy dość kosztowne i powiązane ze szkoleniem mającym na celu rozwijanie umiejętności zawodowych. Programy te bywają nieraz redukowane pod naciskiem żywionych przez pracodawców i - zgodnych z ich interesami – wyobrażeń o tym, że istnieją nieograniczone wprost zasoby siły roboczej, że żaden z zatrudnianych przez te koncerny pracowników nie jest niezastąpiony. Przekonanie to trwa zazwyczaj do chwili, gdy któryś z „dających się łatwo zastąpić” pracowników odchodzi z pracy. Programy szkoleniowe na ogół są ograniczane bądź zawieszane w okresach, w których przedsiębiorstwa podejmują starania o zmniejszenie kosztów własnych. Starania te są z zasady przejawem krótkowzroczności. Dobry system szkoleniowy podnosi morale załogi pracowniczej i umacnia zdolność utrzymywania przez przedsiębiorstwo ustabilizowanej załogi. Funkcjonalny
system samokształcenia pracowników sprawdza się wspaniale w kompaniach tworzących własną kulturę pracy, owocującą renomą, jaką zyskują jej produkty na rynku, zdobywając rangę wyrobów markowych. Każde z przedsiębiorstw winno stawać się dla samego siebie akademią – nawet wtedy, kiedy jest to przedsiębiorstwo jednoosobowe. Jeśli nie masz środków na rozwijanie formalnego systemu dokształcania, rozejrzyj się za współudziałowcem takiego przedsięwzięcia, wystrzegając się wszakże współuczestnictwa w programach, które wykraczają daleko poza sferę zainteresowań i potrzeb twojego biznesu. Raczej porozum się z wyspecjalizowaną w prowadzeniu szkoleń firmą, lub też zwróć się do niej o zarekomendowanie cię do odpowiadającego twoim potrzebom specjalisty-instruktora – zwróć się o to, by ci przedstawiono jego curriculum vitae. Postępowanie takie nie powinno być zbyt kosztowne, gdyż firma zwykle zakłada, że prawdziwy sukces zasadza się na powtarzalności świadczonych usług. Szkolenie jest subtelną formą inwestowania w ludzi; jest też skutecznym sposobem rozwijania relacji między poszczególnymi kompaniami i firmami z danej dziedziny przemysłu oraz cennym bodźcem moralnym. Może także przysłużyć się rozwojowi lokalnej społeczności, obejmując zasięgiem swojego działania jej członków i umacniając jej więź ze świadczącym jej dobro przedsiębiorstwem.
MYŚL POD ROZWAGĘ Naśladowanie jest najlepszą drogą wiodącą do podnoszenia kwalifikacji pracowników słabszych i zasilania potencjału twórczego załogi doświadczeniami pracowników najsprawniejszych. Wdrażane właściwie, prowadzi też do wzbudzania w każdym pracowniku poczucia sprawności zawodowej i sukcesu, gdyż w zasadzie każdy pracownik stanowiący wzór do naśladowania ułatwia pracę kolegom podążającym jego śladem, a pogłębiając umiejętności zawodowe swoich kolegów, taki „przodownik pracy” tym samym ich dowartościowuje.
31. ZIARNKO DO ZIARNKA… Prywatny właściciel narzędzi produkcji jest w drobnym przemyśle zjawiskiem typowym, podobnie jak w rolnictwie czy manufakturze; z kolei drobny przemysł jest niezbędnym warunkiem istnienia produkcji społecznej i osobistej wolności wytwórcy. Co czyni drobny przemysł sympatycznym. Marks mówi dalej, że „ [drobny przemysł] rozkwita, uwalnia całą energię, osiąga swe klasyczne formy tylko wtedy, kiedy wytwórca jest prywatnym właścicielem swych narzędzi produkcji, samodzielnie sterującym swą wytwórczością: jest takim właścicielem rolnik uprawiający swą ziemię, rzemieślnik operujący mistrzowsko swymi narzędziami pracy. Ten system produkcji poprzedza parcelację gruntów i rozpowszechnienie się środków produkcji”. MYŚL PRZEWODNIA
Męczy mnie wysłuchiwanie tu o milionie dolarów, tam o milionie dolarów – to takie drobiazgowe. Imelda Marcos
Drobny przemysł zmalał radykalnie od roku 1860, w mniejszym stopniu zmalała drobna własność ziemi. Z drugiej zaś strony nastąpił ogromny rozrost liczbowy środków produkcji i dokonał się bezprecedensowo rozległy dostęp do posługiwania się nimi dla zdobycia środków na utrzymanie. Cud, jakim jest sieć internetowa, i ogromniejący zasięg „ekonomiki wiedzy” oznaczają, że możemy wystawiać na sprzedaż nasze doświadczenia i dokonywane przez nas analizy z większą szansą na sukces, niż gdybyśmy oferowali nasze wyroby. Drobna przedsiębiorczość otwiera się dziś przed każdym, kto ma coś w głowie i umie się zdobyć na maszerowanie własnym szlakiem. Wymagana jest tylko determinacja w wejściu na rynek i przedstawieniu własnej opłacanej wymienialnymi walutami oferty online. Założenie sklepu nie wymaga dziś żadnych inwestycji budowlanych ani zakupowania biurowych mebli – wystarczy włączyć eBay i wkracza się na międzynarodowy rynek za jednym naciśnięciem guzika. Znaczna liczba ludzi dokonuje zakupów w systemie car-boot, zdobywając wyroby, które można zakupić jedynie via eBay, a niektórzy korzystają z tego systemu jedynie po to, by zakupić pewne produkty, a następnie je sprzedać. Radość z otwarcia sklepiku w eBay polega na tym, że możesz prowadzić własny biznes, unikając zawracania sobie głowy problemami wynajmu lokali, czynszów, a skupić się na eksperymentowaniu z twoim zmysłem przedsiębiorczości po prostu dla zwiększenia twoich dochodów przez kupowanie i sprzedawanie. Jest to wspaniała okazja ku temu, by hobby zamienić w źródło dochodu. Lepiej uruchomić sklepik w eBay, niż ograniczać się do wyszukiwania produktów na własny użytek;
otwiera to możliwość wyspecjalizowania się w obrocie produktami określonego rodzaju i zdobycia lojalnej klienteli, rozsianej dosłownie po całym świecie. W odróżnieniu od indywidualnie wybieranych produktów sklepik otwarty w eBayu umożliwia wam wycofanie z oferty jakiegoś produktu natychmiast po tym, gdy stwierdzicie, że się źle sprzedaje. Nie jest to możliwość niczym nieograniczana – musisz mieć dostęp do internetu i musisz przedstawić własne dobra, zanim będziesz mógł dokonać ich sprzedaży, a także przemyśleć sprawę ich wycofywania. Opłaty pobierane przez eBay obejmują: wpisowe na listę oraz opłatę od sfinalizowanych sprzedaży (minimalna opłata wynosi na ogół 5% ceny sprzedaży); a opłacasz także miesięczną składkę (oczywiście, jeśli chcesz mieć własny sklep), ale opłata ta wynosi niecałe 10 funtów, nie stanowi więc szczególnego obciążenia finansowego.
MYŚL POD ROZWAGĘ Władze fiskalne w coraz większym stopniu interesują się sklepikami w eBayu, porozmawiaj więc o tym ze swym księgowym. Jeśli działasz w pojedynkę, twoje sprzedaże będą traktowane jak dochód podlegający opodatkowaniu. Jeśli wchodzisz w skład spółki z o.o., opodatkowaniu VAT-em podlegać będą twoje aukcje. Przestajesz być niewidzialny, nawet gdybyś przeprowadzał swoje transakcje w sypialni za zasuniętymi zasłonami.
32. W SIDŁACH KATERINGU Każdy posiadacz niewolników może skuć im karki, ramiona i nogi kajdanami, by tym łatwiej umocnić swą władzę nad nimi. A porównanie to wykazuje, że niektórzy biedacy mogą być przykuci do miejsca lub pracodawcy, wydzielającego im żywność i napitek po to, by byli zdolni do pracy. Żelazne obroże na karku, łańcuchy skuwające nogi znikły już z nowoczesnego biznesu jako sposoby przymuszania do pracy. Z drugiej jednak strony żywność pozostała dość skutecznym środkiem wymuszającym na robotniku intensywniejszą pracę i niektóre kompanie posługują się nim w zakresie moderowanym jedynie troską o to, by nie spotkały się z oskarżeniami o stosowanie pracy niewolniczej. MYŚL PRZEWODNIA
Żywność jest ważnym składnikiem diety. Fran Lebowitz, amerykańska pisarka
W początku lat 90. XX wieku koncern Microsoft nie był jeszcze postrzegany jako megakorporacja – nadal cieszył się niezłą reputacją jako przedsiębiorstwo prężne i rozumne, w naturalny sposób ściągające do siebie najbystrzejsze umysły. Sprzyjała temu okoliczność, że Microsoft nie miał w swoim macierzystym miasteczku Redmond niczego w rodzaju rozległych budynków fabrycznych; przeciwnie, wyglądem jego siedziba przypominała campus otoczony malowniczymi trawnikami, strzeżony przez uśmiechniętych ochroniarzy-wolontariuszy, zwanych Policją Microsoftu. Jeśli kiedykolwiek oglądałeś kultowy w latach 60. serial The Prisoner, to łatwo wyobrazisz sobie, jak ta „główna kwatera” rozwijającego się giganta wyglądała w swojej fazie początkowej. Przebywając tam, nie miałeś jednak wcale wrażenia, że jesteś otoczony jakimś ochronnym kokonem, wyizolowany ze środowiska. Miałeś świadomość, że zaliczasz się do mózgowców. Przestronne pomieszczenie relaksowe, obejmujące pokoje od numeru 7 do 11, wyposażone było we wszystkie możliwe rodzaje napojów. Oferowano mnóstwo egzotycznych soków, ale prawdziwym hitem były drinki o wysokiej zawartości kofeiny. Ludzie tworzący oprogramowanie mają skłonności do przesiadywania nocami, a mózgowcy potrzebują do napędzania swoich umysłów wysokowartościowego paliwa. Rzecz jasna, że inne kompanie stosują ten sam trick. Zajrzyj do biur Google’a (Googleplex), a znajdziesz tam całe kosze owoców, baterie butelek wód mineralnych i „energizatorów”. Posiłki są tu darmowe i niejeden pracownik tej firmy przybrał na wadze w okresie zatrudnienia. Pomysł jest prosty: żywność jest stosunkowo niedrogim środkiem podbudowującym morale; czyniąc ją dostępną
w dowolnej chwili, odwodzi się ludzi od wszelkich pomysłów o wyruszeniu w poszukiwaniu jej w ciągu dnia roboczego poza teren przedsiębiorstwa. Zamiast przedsiębrać takie wyprawy, pracownicy będą woleli spożywać kanapki barowe przy własnych biurkach, w zacisznych salkach relaksowych bądź w trakcie narad w salach konferencyjnych. Oznacza to także, że oszczędzą energię zużywaną do marszów „za chlebem” po okolicy i w całości przeznaczą ją na pracę dla pracodawcy. Wiele kompanii, które nie mają zaplecza kuchennego umożliwiającego serwowanie gorących posiłków, stara się przynajmniej umożliwić pracownikom dostęp do cateringowych kanapek serwowanych w bezpłatnym barze zakładowym. Zajrzyj tam przed rozpoczęciem pracy – i potraktuj darmowe śniadanie jako swego rodzaju bonus.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nie musisz stosować aż kantyny dla sprawienia przyjemności twoim pracownikom; już szklaneczka soku stanowi krok w dobrym kierunku. Zastąp im czas zużywany na docieranie do znajdujących „snackową”
się poza bezpłatną
obrębem zakładu ofertą dostępną
pracy barów na miejscu,
a przekonasz się, że wydane na ten cel pieniądze zwrócą ci się rychło i z naddatkiem w postaci wydłużenia i zintensyfikowania efektywnie wykorzystywanego czasu pracy.
33. PRZESTAŃ ŻYĆ PRZESZŁOŚCIĄ Sytuacja angielskiego robotnika rolnego w latach 1770-1780, jeśli wziąć pod uwagę jego odżywianie się, warunki mieszkaniowe, a także jego poczucie własnej wartości, rozrywki etc., jest ideałem, którego nigdy, aż po czasy obecne, nie udało się osiągnąć. W okresie, w którym żył Marks, rozpoczynała się intensywna industrializacja rolnictwa angielskiego – i to w pewnym stopniu tłumaczy jego nostalgię za „dawnymi laty”. Ta tęsknota za minioną pastoralną idyllą może jednak prowadzić do negowania osiągnięć, jakie się dokonały w modernizującej się gospodarce rolnej. MYŚL PRZEWODNIA
Nostalgia nie jest tym, czym kiedyś bywała. Mądrość ludowa
Marksowski krytycyzm w odniesieniu do współczesnej mu gospodarki – wywiedziony z rzetelnej wiedzy analitycznej i trafnie argumentowany (w odróżnieniu od Marksowskich teorii ekonomicznych) – jest uzasadniony i przekonujący, ale wyartykułowane przez brodacza rojenia o „wsi spokojnej, wsi wesołej” z okresu preindustrialnego brzmią w najlepszym razie naiwnie i czułostkowo. Przeszłość zawsze wydaje się różowa, ale ta wizja nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. W wyidealizowanym przez Marksa „złotym okresie” nie istniała w żadnej formie wolność polityczna wieśniaka, jego prawo do wyrażania siebie, podobnie jak prawo do edukacji, żeby już nie wspominać o warunkach mieszkaniowych ani też o statusie kobiet w owych czasach. Społeczeństwo złożone bywa skore do idealizowania społeczeństwa prostego, ale nie bierze ono pod uwagę tego, że życie „proste” było nader często życiem niezwykle trudnym, polegającym na niewyobrażalnie bezwzględnym służeniu innym, niezbędnym do utrzymania siebie i rodziny. Społeczeństwa optujące za powrotem do przeszłości, takie jak środowiska islamskich fundamentalistów, zdają się wyrzekać wielu wolności osobistych, które osiągnięto nawet w ich krajach. Fundamentalizm może być przypadkiem krańcowym, ale pokusa powrotu pod pewnymi względami do „dawnych, dobrych dni” i natrętne do nich wzdychanie jest fałszywą ucieczką od trudności cechujących nowoczesne formy życia. Dla przykładu: cywilizacja gazetowo-papiernicza przeżywa obecnie kryzys, który wcale nie wynika ze spadku dochodów, ale z uwiądu swojej tożsamości. Poklasyfikowane tematycznie ogłoszenia drobne niemal wyginęły pod naporem ogłoszeń online oraz
dostępu do najaktualniejszych informacji dostępnych w sieci. Środowisko ludzi czytających gazety starzeje się i topnieje. Niektóre gazety pojęły, że ich przyszłość zależy od rozwijania elektronicznych wersji kontynuujących tradycje dobrego piśmiennictwa, reportażu i celnych opinii w kwestiach politycznych i społecznych. Większość gazet jednak desperacko stara się utrzymywać drukowane wersje swoich edycji – korzystając niekiedy (jak to ma miejsce we Francji) z subsydiów państwowych oraz rozbudowując bezpłatną prenumeratę dla osób, które ukończyły 18 lat. To, że gazeta znajduje się w trudnej sytuacji i dlatego apeluje do osób dopiero wkraczających w wiek dojrzały, nie jest przed czytelnikami ujawniane z energią równą tej, z jaką się sławi bezpłatną prenumeratę. Era „gazet i czasopism” nie przeminęła bez reszty, ale myśl o powrocie do „złotego wieku”, kiedy nie wyobrażaliśmy sobie dnia bez zakupienia gazety, jest śmieszna. Przemysł gazetowy zrobiłby lepiej, przystosowując się do przyszłości niż trwoniąc energię i środki na daremne próby reanimowania przeszłości. Czy nie należałoby tej przestrogi odnieść i do twojego biznesu?
MYŚL POD ROZWAGĘ Uczyń to, co robi tchórz, pospolicie zwany śmierdzielem. Czynność tę wymyślono w przemyśle zbrojeniowym w latach wojny: wykorzystała ją grupa pracowników obdarzona znaczną niezależnością i pełnomocnictwami do przełamywania ortodoksyjnych nawyków pleniących się w każdym przedsiębiorstwie. Rozwijaj dyskusję nad nowatorskimi scenariuszami – w trybie „A gdybyśmy tak…” (zrobili to czy tamto), wychodząc w ten sposób naprzeciw przyszłym sposobom i kierunkom działania.
34. WIEDZ, KIEDY SIĘ ZATRZYMAĆ Projekt rozwija się bardzo powoli, gdyż ostateczny obraz spraw, którym poświęcono całe lata studiów, nie będzie się mógł ukształtować, zanim nie odsłonią się nowe ich aspekty oraz konsekwencje wymagające dalszego przemyślenia – Karol Marks o procesie powstawania swojego dzieła Das Kapital. Jest taki film rysunkowy o rybce imieniem Nemo, podejmującej bohaterskie wysiłki w celu połączenia się z ojcem, wzorowany na „hitowym” komiksie Pizara z roku 2003. Przygotowując się do jego sfilmowania, reżyser Andrew Santon spędził ponad godzinę w studiu, w towarzystwie swojego szefa, Johna Lassetera, próbując wczuć się w atmosferę filmu, dobierając obsadę głosową, akcesoria i sprawdzając różne efekty specjalne. W końcu spytał szefa, zaniepokojony jego milczeniem, co o tym wszystkim sądzi. Lesseter odpowiedział: „Ja się wczułem w rybkę”. MYŚL PRZEWODNIA
Prostota, prostota, prostota! Powtarzam… Henry Dawid Thoreau
Niekiedy pracujemy nad czymś tak intensywnie, że tracimy z oczu to, czy efekt naszych starań jest już dość dobry, czy też po prostu okazał się niewypałem i trzeba by odeń odstąpić. Marks rozciągnął Das Kapital na cztery grube tomy, ale za swego życia doczekał się publikacji tylko pierwszego z nich, a jego przygotowanie do druku zajęło dwanaście lat. Pozostałe tomy (czwarty budzi niekiedy ostre dyskusje) zostały opracowane na podstawie notatek Marksa odczytanych przez jego współpracownika Fryderyka Engelsa. Wygląda na to, że Marks ustawicznie przerabiał swoje dzieło, od samego początku swojej pracy po sam kres życia. Francis Wheen, jeden z najrozsądniejszych komentatorów Kapitału, opowiada o zdarzeniu, które miało miejsce przed samym złożeniem pierwszego tomu Kapitału w drukarni. Marks zaczął wówczas gorąco nakłaniać Engelsa do przeczytania utworu Balzaka Nieznane arcydzieło. Balzak opisuje w nim sytuację, jakiej w owym czasie mógł doświadczać Marks. Utwór Balzaka ukazuje bowiem malarza nazwiskiem Frenhofer, pracującego przez dziesięć lat nad portretem, który ma zrewolucjonizować malarstwo. Kiedy go w końcu demonstruje swym kolegom-malarzom, nie są oni w stanie rozeznać się w jego przedmiocie ani konstrukcji, ponieważ podlegało wytrwałym, niekończącym się przeróbkom i przemalowywaniom. Wielu czytelników dzieła Marksa uważa, że Kapitał jest właśnie takim wielowarstwowym i wieloczłonowym palimpsestem – przejmującą wymowę ma to, że (jak może świadczyć owo opowiedziane przez Wheena zdarzenie) autor Kapitału był o swoim dziele takiego właśnie zdania – w takim w każdym razie stopniu, by uczulać na tę kwestię swojego współpracownika, a także swoich wydawców.
Co się tyczy Balzakowskiego Frenhofera, mógł był on dopuścić do swojego „dzieła w trakcie powstawania” któregoś (lub nawet którychś) ze swoich darzonych przezeń zaufaniem kolegów, by wysłuchać bezstronnej opinii kogoś z zewnątrz – praktykę tę stosuje się dziś dość powszechnie. Uzyskanie obiektywnej opinii przed ukończeniem dzieła, któremu przypisuje się znaczenie zasadnicze i któremu poświęca się długotrwały i ogromny wysiłek, może uchronić przed utopieniem w nim bezmiaru energii i strawieniem niezmiernej ilości czasu. Nie zapominaj więc o przestrodze, jakiej ci udziela Nemo. Może ci się zdarzyć, że coś, co w danej chwili nie jest perfekcyjne, jest jednak względnie dobre, a „względnie dobre” dziś, może stać się „perfekcyjne”, wręcz doskonałe, w niedającej się jeszcze określić przyszłości.
MYŚL POD ROZWAGĘ Przystępując do realizacji nowego projektu, zastanów się nad tym, jakby go podzielić na dające się zamknąć w swoich ramach etapy; wyznaczając na ich wykonanie możliwie konkretne terminy, będziesz mógł dokładniej oceniać „na bieżąco” poczynione postępy w realizacji całego przedsięwzięcia. Celem takich kolejnych sprawdzianów nie jest ocena tego, jak pracujesz; chodzi głównie o to, by móc rozważnie decydować o kontynuowaniu bądź też zawieszeniu swoich prac.
35. WŁĄCZ SIĘ W WYMIANĘ UMIEJĘTNOŚCI Wynagrodzenie za czas przepracowany określone jest przez równanie: wartość dnia roboczego równa się wartości dniówki wypłaconej sile roboczej. Zarobek uzyskany za wyprodukowanie jednej sztuki produktu jest więc zmodyfikowaną formą wynagrodzenia za czas zużyty na jej wytworzenie. Wymiana umiejętności wprowadza nas w sedno Marksowskiego idealnego systemu pracy – pomijając kwestię użyteczności, zaznajamiania robotników z ich własnymi umiejętnościami, a także z kolegami w pracy oraz ze wspólnym środowiskiem. MYŚL PRZEWODNIA
Mam przyjaciół odzianych w kombinezony zamieniłbym ich na światowych monarchów.
i
nie
Thomas Edison
Cały ten system polega albo na prostej, bezpośredniej wymianie umiejętności, albo na wymianie dokonywanej w systemie bankowym. Wymiana prosta jest niezwykle łatwa i odbywa się zazwyczaj przez umieszczanie w biuletynie środowiskowym ogłoszeń, w których nadawcy podają, co są w stanie wykonać na rzecz innych i czego od tych innych oczekiwaliby w zamian. Najczęstsze są propozycje typu „Udzielam lekcji francuskiego w zamian za lekcje angielskiego” lub też „Prowadzę księgi handlowe w zamian za konsultacje w kwestiach odpowiedzialności pracowników”. Wszystko odbywa się sprawnie, jeśli obie strony rozporządzają oferowanymi umiejętnościami i służą nimi rzetelnie, ale sprawy się komplikują, jeśli wymiana staje się w dużym stopniu jednostronna. Na przykład, mnóstwo ludzi poszukuje opiekuna/opiekunki dyżurującej przy dzieciach, ale jeśliby ktoś chciał odwdzięczać się za tę usługę udzielaniem lekcji języka keczua, może napotkać trudności w znalezieniu takiej „baby-sitterki”. Właśnie dlatego wymyślono system Time Bank. W tym systemie rozliczenia dokonywane są nie przy zastosowaniu pieniędzy, lecz czasu – to on staje się walutą wymienną. Za podstawę zwykle przyjmuje się założenie, że wszyscy robotnicy są równi, a każdy rodzaj pracy wart jest tyle, ile czasu zużyto na jej wykonanie. Otwiera to przed tobą możliwość uzyskania od innej osoby takiej ilości czasu przeznaczonego na pracę dla ciebie, jakiej ty potrzebowałeś do wykonania czegoś na rzecz tej osoby. Nie musisz odpłacać się swoim czasem natychmiast, ani też „za jednym zamachem” uzyskiwać od innej osoby całej porcji czasu, jaki będzie potrzebny do wykonania przez nią jakiejś pracy dla ciebie; takie rozciągnięte w czasie wzajemne świadczenia mogą obejmować także jakąś grupę osób. W niektórych systemach takiej wymiany możliwe jest podarowanie komuś trzeciemu zamówionej przez ciebie porcji czasu pracy, którą
„opłacasz” czasem własnym. Ten sposób „rozliczania” spotyka się szczególnie często przy pracach ogrodniczych, wyprowadzaniu psów na spacer, prasowaniu, lekcjach języków obcych, uczeniu obsługi komputera, nauczaniu muzyki, czytaniu na głos, prowadzeniu ksiąg handlowych i zakupach. Dobry Time Bank zaczyna od przyjęcia kwestionariusza, w którym podajesz rodzaj usług, jakie oferujesz. Niektóre z tych zajęć – na przykład „wyprowadzanie psa na spacer” – nie wymagają szczegółowych objaśnień, ale inne – jak choćby „doradztwo podatkowe” – trzeba zaprezentować ewentualnym reflektantom możliwie ściśle, precyzyjnie charakteryzując własne umiejętności. Niekiedy wymienianie się umiejętnościami sprowadza się do rozliczeń pieniężnych (dzieje się tak zazwyczaj w sytuacji, w której nie rozporządzasz dostateczną pulą wolnego czasu), ale ogólnie biorąc idea Time Banku nie polega na tworzeniu parawanów dla zwykłego najmowania pracowników za pieniężne wynagrodzenie. Powiedzieć jednak trzeba, że idea ta niewątpliwie stwarza możliwość nawiązania kontaktu z potencjalnymi klientami i można w niej widzieć całkiem niezłe narzędzie marketingu w rękach osoby efektywnie świadczącej usługi.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nie potrafisz wskazać żadnej własnej umiejętności, którą chciałbyś wymienić na jakąś usługę potrzebną ci aktualnie? Rozejrzyj się wokół. Być może twoje towarzystwo samo w sobie może być dla kogoś atrakcyjną ofertą. Wykonywanie takiej usługi nie będzie wymagało ani nakładów pieniężnych, ani szczególnych umiejętności. Rozpocznij od złożenia odpowiedniej oferty w biuletynie środowiskowym – i nie odstraszaj osób zainteresowanych tą ofertą.
36. WŁĄCZ SIĘ W HANDEL WYMIENNY Jak dowiódł [Arystoteles], podstawową formą handlu jest wymiana przedmiotów powszechnego użytku, lecz w toku swego rozwoju zrodziła ona potrzebę pieniędzy. Po odkryciu pieniędzy wymiana produktów wygenerowała wymianę towarów, a to z kolei, na przekór swej naturalnej tendencji, doprowadziło do chrematystyki, czyli sztuki robienia pieniędzy. Tyle mówi Marks o Arystotelesie i narodzinach handlu. Marks patrzy na wymianę bezpośrednią niezbyt przychylnym okiem, ponieważ robotnik wytworzył przecież wartość dodatkową, zawierając ją w swoim produkcie, a teraz wymienia ją z innym wytwórcą.
Autorowi Kapitału uczciwsza wydawałaby się protowymiana: „Pojawienie się
produktów jako towaru zapowiada rozwój podziału pracy, w którym dokonuje się oddzielenie wartości użytkowej od wymiany wartości, a takie oddzielenie, rozpoczynające się od wyłonienia się produktów, musi zdążać do wymiany pieniężnej”. MYŚL PRZEWODNIA
To, co nazywamy „postępem” badziewia na inne.
jest wymianą
jednego
Havelock Ellis, brytyjski psycholog
W gruncie rzeczy wymiana wyrobów nadal odgrywa pewną rolę w nowoczesnym biznesie w formie wymiany wyrobów i usług na platformie utworzonej przez przedsiębiorstwa członkowskie wedle rozliczeń dokonywanych we własnej, wewnętrznej walucie. Nie polega to bynajmniej na prostym przeniesieniu rozliczeń stosowanych w grze Monopoly; nowoczesna wymiana może zwiększyć sprzedaż, zwiększając przepływ pieniędzy oraz rozbudowując system kredytowy (kupujesz na kredyt); nie musisz więc ograniczać się do wymiany bezpośredniej, możesz kupować u różnych partnerów i sprzedawać różnym partnerom w tym samym czasie. Proces wymiany sam z siebie wymaga rzetelnej rachunkowości, brokeringu i księgowości. Komercyjny system wymiany przynosi zysk w formie opłat rynkowych, zwykle też prowizji od kolejnych transakcji. Oblicza się, że w samych Stanach Zjednoczonych istnieje ponad 350 000 przedsiębiorstw uczestniczących w wymianie towarowej i ponad 400 tysięcy przedsiębiorstw zajmujących się wymianą komercyjną, które prowadzą działalność w skali rynku światowego; skupiają się one w dwóch renomowanych kompaniach przemysłowych: National Association of Trade Exchange (NATE) oraz International Reciprocal Trade Association (IRTA). Nie czuj się więc zaskoczony faktem, że ten system staje się coraz bardziej popularny. Jego początki sięgają roku 1934, a nawet kryzysu walutowego z okresu wielkiego załamania na Wall Street w roku
1929. Wydarzenia te zainspirowały powołanie do życia pierwszego systemu wymiany towarowej – szwajcarskiego WIR Banku („wir” to po niemiecku „my”). Zrazu obejmował on jedynie małe i średnie przedsiębiorstwa i utrzymywał system sprzedaży i kupna funkcjonujący pomiędzy nimi. Idea takiego banku sprawdziła się w takim stopniu, że WIR liczy w tej chwili 60 000 członków, a prowadzone przezeń działania osiągają wartość 3 miliardów franków szwajcarskich. System wymiany nie tylko zastępuje rozliczenia gotówkowe, lecz także pomaga klientom dotrzeć do sprzedawców, a często umożliwia obu stronom poczynienie znacznych oszczędności i korzystanie z istotnych ułatwień w praktycznym realizowaniu wymiany dóbr. Jeśli poszukujesz magazynu pełnego produktów, bądź też otwarty na możliwości zwiększenia zapotrzebowania na świadczone przez twój biznes usługi. Może powinieneś zaniechać zastanawiania się nad wyszukiwaniem takich możliwości na własną rękę i skorzystać z platformy umożliwiającej ci prowadzenie wymiany rozwijającej się na przekór czasowo malejącej płynności pieniądza?
MYŚL POD ROZWAGĘ Wymienianie się dobrami nie sprzyja płynności pieniądza, jest natomiast skuteczną metodą recyklingu. Koncept ten tkwił u podstaw Freecycle – internetowego systemu wymiany produktów, który w Wielkiej Brytanii objął milion dwieście tysięcy uczestników korzystających z tej formy kredytowania zakupów w okresie kryzysu bankowego. Poszukaj tą drogą nabywcy twojego odnalezionego na strychu, nieużywanego już przez ciebie roweru.
37. REALIZUJ WŁASNE ZAMIERZENIA Najpierw zauważyliśmy, iż podległość pracy wobec kapitału jest jedynie formalną konsekwencją faktu, że robotnik, miast pracować na własną rzecz, pracuje na rzecz kapitalisty, a w ostatecznym rachunku także pod władaniem kapitalisty. Ludzie pracowali na rzecz innego człowieka od tak dawna, od kiedy pojawił się „człowiek”, na rzecz którego można było pracować. Ale wcale tak być nie powinno. Mogłeś się oddalić i być na swoim. MYŚL PRZEWODNIA
Ustawiczne nękanie seksualne – czy to jest problem osób pracujących na własny rachunek? Victoria Wood, angielska komediopisarka
Każdy, kto kiedykolwiek pracował w biurze, pomyślał kiedyś, że lepiej byłoby pracować na rzecz samego siebie. Oczywiście, wyobraźnia podsuwa nam w takich chwilach raczej nierealne wizje, w których nie tylko nie mamy żadnego szefa, ale wykonujemy prace, o których od zawsze marzyliśmy, a także takie rodzaje zatrudnienia, które sprawiają nam czystą radość. Rzecz polega jednak na tym, że praca na własny rachunek wcale nie oznacza, że się nie ma szefa. Masz go zawsze – i jesteś tym szefem ty sam, we własnej osobie. Toteż pierwszą sprawą, nad którą powinieneś się zastanowić, jest to, jak dobrym szefem się okażesz. Czy będziesz niefrasobliwym zarządcą pozwalającym podwładnemu spędzać czas na wyglądaniu przez okno lub wystawaniu przed otwartą lodówką w oczekiwaniu na impuls natchnienia, co by też z niej wyjąć na przekąskę? Czy też staniesz się potworem, zmuszającym swego niewolnika do pracy ponad siły i podporządkowaniu jej całego życia osobistego? Jako pracodawca samego siebie będziesz też musiał przyjąć na siebie obowiązki, jakie dźwiga na sobie zatrudniające cię przedsiębiorstwo – a te obejmują na przykład płacę za okres, kiedy przebywasz na zwolnieniu chorobowym, i w ogóle sposób wynagradzania ciebie, opłacania podatków (włącznie z VAT-em). Jeśli z góry nie zarezerwujesz pieniędzy na podatki, to lepiej, żebyś od razu poszukał sobie bogatego wujka lub kogoś w tym rodzaju, kto cię wybawi z tarapatów, jakie nadejdą w dniu podatkowych rozliczeń. Najlepszym sposobem podejmowania samodzielnej działalności biznesowej jest odbycie wstępnej rozmowy z księgowym. Dotyczyć ona powinna nie tylko twojej przewidywanej zdolności podatkowej, lecz także takich sposobów przyszłego realizowania powinności podatkowych, by działając zgodnie z prawem, zminimalizować podatkowe obciążenia. Rozmowa taka może cię
skłonić do gruntownej zmiany twojej pierwotnej koncepcji samodzielnego prowadzenia biznesu. Rozmowa taka może się też okazać cenna z tego powodu, że księgowi nie są na ogół ludźmi podatnymi na snucie nierealnych rojeń: może będziesz skłonny w jej wyniku poddać swój projekt zasadniczej rewizji, co zawsze lepiej wykonać, zanim się wystartuje. W większości państw władze są życzliwie usposobione do drobnej przedsiębiorczości i oferują całą gamę ekspertyz i poradnictwa, jak ją zakładać i rozwijać. Prym w tym względzie wiodą zazwyczaj władze lokalne. Nie zaniedbaj możliwości dokładnego rozeznania się w tych możliwościach i upewnienia się, czy projekt, który zamierzasz podjąć, spotka się z zainteresowaniem na rynku, a zwłaszcza, czy podejmowano już próby podobne do twojego projektu i jaki los je spotkał. Nie trzeba powtarzać pomyłek poprzedników.
MYŚL POD ROZWAGĘ Nie poddawaj się zniechęceniu i nie ulegaj przesądom wpajającym ci przekonanie, że masz pecha. Weź sobie do serca przestrogę przed podkradaniem klientów i unikaj czynów, które twój dotychczasowy pracodawca uznać może za nielojalne. Nie ulegaj też nazbyt łatwo impulsom roztaczającym miraże bez pokrycia – nie pal za sobą mostów bez uzyskania pewności, że się bez nich obejdziesz.
38. OTWÓRZ SIĘ NA WSPÓŁDZIAŁANIE W miarę pogłębiania się świadomości, iż proces pracy nabiera charakteru coraz bardziej społecznego, poszerza się też – jako naturalna konsekwencja tego procesu – nasze rozumienie pracy produktywnej oraz jej wykonawcy – produktywnego robotnika. Na nieszczęście dla Marksa robotnicy nie zjednoczyli się jeszcze po to, by zrzucić z siebie jarzmo kapitalistycznego wyzysku. Na szczęście natomiast, przy zachowanej żywotności kapitalizmu, utrzymuje się także – i to w niezłej formie – społeczny charakter pracy, a spółdzielczość jest czymś bardziej powszechnym niż sądzicie. U podstaw spółdzielczości tkwi założenie, że kooperatywa jest własnością wspólną, jednoczącą ludzi po to, by się nawzajem wspierali w swoich dążeniach. W przeciwieństwie do biznesu niespółdzielczego, żadni akcjonariusze ani inwestorzy finansowi nie wywierają na spółdzielnię presji, by dążyła jedynie do maksymalizowania zysków. MYŚL PRZEWODNIA
Te wizje i koncepcja wspólności pozostają słowami, jeśli nie tchniemy w nie życia. Theo Epstein, menedżer baseballu
Może to wszystko brzmi nazbyt podniośle, ale według International Co-Operative Allience spółdzielnie w skali świata zatrudniają 100 milionów pracowników (o 20 procent więcej niż korporacje międzynarodowe) i mają ponad 800 milionów członków indywidualnych. Najwydajniej funkcjonują w rybołówstwie, rolnictwie i budownictwie, ale mają także przedsiębiorstwa usługowe, transportowe, lekarskie i finansowe. W Zjednoczonym Królestwie przedsiębiorstwa spółdzielcze obejmują całą gamę placówek, od małych sklepików w Lancashire po największe w tym państwie kooperatywy (najniższy wkład członkowski wynosi 1 funta), liczba członków przekracza półtora miliona osób, zatrudniają one 87 tysięcy pracowników, obsługują 10 milionów klientów w ciągu tygodnia, a roczny obrót w dziedzinie zaopatrzenia w żywność, służby zdrowia, usług turystycznych, pogrzebowych oraz obsługi finansowej wynosi 9 miliardów funtów. Kooperatywy nie wyłamują się spod normalnych reguł rządzących biznesem. Podobnie jak nikt nie wyżyłby z samej miłości i świeżego powietrza, tak wszelkie przedsięwzięcie runęłoby, gdyby jego biznesowe fundamenty się zawaliły. Każde przedsiębiorstwo spółdzielcze musi dowieść w praktyce, że wysuwa ofertę do przyjęcia dla klienta i że wytrzymuje konkurencję z przedsiębiorstwami niespółdzielczymi o tym samym zakresie działania. Spółdzielnie dysponują pewną nad tymi przedsiębiorstwami przewagą, wynikającą z tego, że nie mają akcjonariuszy napierających na
maksymalizowanie zysków. Muszą jedynie zarobić na siebie, by móc funkcjonować na obrzeżach głównego nurtu biznesowego oraz w różnorakich niszach. To oznacza, że najlepsze kooperatywy przynoszą zyski i dowodzą swojej wysokiej dochodowości, ponieważ ich członkowie i pracownicy w nich właśnie zaopatrują się w podstawowe produkty, przekonując się o korzyściach z tego płynących. W takiej sytuacji kooperatywa stanowi doskonałą odpowiedź na wysunięty przez Marksa problem wyalienowania robotnika z pracy na rzecz niespółdzielczego przedsiębiorstwa, w którym ów robotnik jest zatrudniony. Skoro zyski wracają do robotników, a prowadzenie tego przedsięwzięcia staje się ich życiowym zadaniem, mogą oni utożsamiać się ze swoim zakładem pracy i w pewnym stopniu nadzorować jego funkcjonowanie. Albo też – wedle cynicznie usposobionych komentatorów – przykładać rękę do wyzyskiwania samych siebie.
MYŚL POD ROZWAGĘ Załóż własną kooperatywę. Nie musi to być wielka plantacja kawy – wystarczy, jeśli powiększysz swoją siłę nabywczą (wykorzystując hurtowe upusty cen) lub wykupisz udział w jakimś wspólnym przedsięwzięciu. Pewna znana mi grupa ludzi utworzyła kooperatywę po to, by wykupić miejscowy klub i prowadzić go ku wspólnemu pożytkowi.
39. JESTEŚ TYM, CO ROBISZ Działając w świecie zewnętrznym i zmieniając ten świat, [człowiek] zmienia zarazem swą naturę. Rozw ija swe uśpione moce i wykorzystuje je zgodnie ze spraw ow aną nad nimi władzą. Porównując bezduszną pracę robotnika fabrycznego z (nieco wyidealizowaną) działalnością samodzielnego rzemieślnika, Marks dowodzi, że odnajdujemy radość i satysfakcję w takiej pracy, która rozwija i pogłębia nasze umiejętności. Przytłumianie tego procesu przez zmuszanie ludzi do mechanicznie wykonywanych czynności powoduje wyalienowanie człowieka z tego procesu i wyzbywanie się przezeń własnej osobowości. MYŚL PRZEWODNIA
Nic nie umacnia szacunku dla samego siebie i wiary w siebie bardziej niż własne dokonania. Thomas Carlyle
Nasza postawa wobec pracy jest zjawiskiem złożonym. Praca większości z nas jest łatwiejsza niż praca naszych przodków, mniejszy jednak procent z nas jest skłonny się z nią identyfikować. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że żaden zawód nie daje dziś takiego poczucia bezpieczeństwa, jakie kiedyś oferowała stała praca – nawet specjalności „bezpieczne”, takie jak bankowość czy księgowość, doznają skutków recesji i zapaści ekonomicznych. Tym samym więc zmieniły się wyobrażenia o specjalności zawodowej wykonywanej przez całe życie, a w następstwie tego także i modele kariery życiowej. Nierzadko na przykład spotyka się ludzi, którzy porzucili dobrze płatne posady i szczodrze świadczone im bonusy na rzecz zajęć dorywczych, wykonywanych w przerwach między długimi podróżami. Praca nie jest już postrzegana jako prosty sposób zdobywania środków na życie ani też jako znamię określające pozycję człowieka w społeczeństwie, stała się raczej środkiem pomocnym w samorealizacji, swobodnym rozwijaniu własnej osobowości. Nie jest to oczywiście zjawisko powszechne, trudno też byłoby mówić o jakimś odwrocie od traktowania pracy jako sposobu zdobywania środków na utrzymanie, ale – ogólnie biorąc – coraz powszechniejszym sprawdzianem sensowności naszej pracy zawodowej jest stopień jej zgodności z opracowaną przez Maslowa hierarchią potrzeb. W latach 40. XX wieku Maslow ustanowił taką hierarchię, zazwyczaj przedstawianą w formie piramidy. U jej podstaw znajdują się potrzeby życiowe – żywność, woda, odpoczynek nocny itp. – od których wspinają się kolejne szczeble: poczucie bezpieczeństwa, potrzeba przyjaźni, założenia rodziny, a następnie potrzeba zdobycia szacunku oraz samorealizacja (na którą składa się satysfakcja moralna, kreatywność i spontaniczność).
Według tej koncepcji, wyższe szczeble spełnionych potrzeb osiągnąć można jedynie poprzez osiągnięcie szczebli niższych. Jeśli odczuwasz braki żywnościowe, nie jesteś skłonny rozmyślać o swoim samospełnieniu, ale kiedy tylko poprawią ci się warunki bytu, zaczynasz szukać bezpieczeństwa życiowego, rozglądać się za przyjaźnią i pragnąć uznania – i po osiągnięciu tych szczebli wspinasz się dalej jeszcze ku szczytowi piramidy. Maslow uważał, że wychowawcy powinni w swoich działaniach pedagogicznych ukierunkować się na stymulowanie samorealizacji wychowanków, zachęcać każdego z nich, by był autentyczny („był sobą”), dopomagać w odkryciu ich zdolności i odnalezieniu życiowego powołania, a przede wszystkim wykształcać w nich zdolność do rozwiązywania problemów i skupiania wysiłków na realizacji głównego celu życia („nie załamuj się z powodu drobiazgów”). Robotnicy, którymi zajmował się Marks, nie dysponowali takim luksusem, przykuto ich do harówki zaspokajającej jedynie podstawowe potrzeby życiowe (udawało się im co najwyżej zyskać sobie szacunek otoczenia). Większość z nich może szukać usprawiedliwienia w trudnych warunkach życiowych, w dążeniu do kariery powinniśmy więc wybiegać myślami poza tabelę wynagrodzeń i sprawdzać, w jakim stopniu wykonywane przez nas zajęcie zawodowe umożliwia nam wykraczanie poza bytową trywialność i dążenie do pełnej samorealizacji.
MYŚL POD ROZWAGĘ Wypisz sobie to wszystko, co w twojej pracy umacnia w tobie szacunek dla samego siebie i zjednuje ci uznanie ze strony innych ludzi. Wypisz także te sprawy, które osobistemu rozwojowi, kreatywności wewnętrznemu. Ta druga lista okazuje się Zastanów się nad możliwością wzbogacenia jej i doświadczenia.
służą twojemu i rozwojowi niezbyt długa? o nowe zajęcia
40. WIĘKSZE NIE ZAWSZE ZNACZY LEPSZE [Zjawisko to] pleni się teraz ku pożytkowi grona kapitalistów. Wrzeciona i krosna, dawniej stanowiące jedynie wysypkę rozsianą po kraju, zgęstniały i zeskorupiały w postaci wielkich zakładów tkackich wraz z pomieszczeniami mieszkalnymi ich pracowników oraz składami surowca. Marks dostrzegł sposób, w jaki kapitalizm pożera sam siebie, zwycięzcy potężnieją i rozrastają się, a przegrani albo stają się ich łupem, albo zostają wdeptani w ziemię. Proces ten można też zaobserwować dzisiaj, choćby na głównych ulicach miast, skąd znikają drobne, samodzielne sklepy, ustępując miejsca olbrzymim sieciom handlowym rozbudowującym luksusowe salony handlowe. „Ktoś, kto ogląda wielkie wytwórnie przemysłowe i ogromne farmy rolnicze, nie zdaje sobie sprawy z faktu, iż powstały one z wchłonięcia całej rzeszy małych zakładów produkcyjnych i rozbudowywały się kosztem całej rzeszy drobnych, niezależnych wytwórców. Pozostały jednak po nich pewne ślady. W okresie działalności Mirabeau, «lwa Rewolucji», te wielkie manufaktury nazywano jeszcze «manufakturami zjednoczonymi», wytwórniami scalonymi z poszczególnych warsztatów, tak jak pole uprawne powstaje z zaorania poszczególnych zagonów”. MYŚL PRZEWODNIA
W toku długich dziejów gatunku ludzkiego (a także gatunków zwierzęcych) przetrwały te, które nauczyły się najskuteczniejszej improwizacji i współpracy Karol Darwin
Kapitaliści niewchłonięci przez wielkie organizmy gospodarcze mogą z dumą utrzymywać, że wyłonił ich „dobór naturalny” jako najsprawniejszych w zaspokajaniu potrzeb konsumentów. Wielkie rekiny rynku zaś tłumaczą swoją dominację na głównych ulicach miast tym, że oferują klientom bogatszy wybór, znacznie wydłużony czas pracy swoich sklepów i galerii, a także niższe ceny. Jeśli mi wskażesz kogoś utyskującego na zniknięcie małych sklepów z bulwarów i wielkich ulic miejskich, ja ci wskażę kogoś innego, kto głównych zakupów dokonuje w supermarkecie Tesco, uzupełniając je od czasu do czasu zaglądaniem do rodzinnego sklepu po drugiej stronie ulicy, gdzie znajduje rzadziej spotykane gatunki owoców czy jarzyn. Pozostaje natomiast prawdą, że wielkie supermarkety nie wszystkim klientom odpowiadają. Małe sklepy są nie tylko bardziej malownicze; są też bardziej ludzkie. Marks był miłośnikiem Mirabeau i cytował obficie jego wywody o chałupnictwie: „Wielka fabryka (manufacture réunie) wzbogaci jednego lub dwóch przedsiębiorców, ale robotnicy będą się przez
nią jedynie przesnuwać, opłacani lepiej lub gorzej, nie uzyskają żadnego udziału w jej sukcesie, także przez nich wypracowanym. W zakładzie mniejszym (manufacture separé) natomiast nikt wprawdzie specjalnie się nie wzbogaci, ale wielu robotników osiągnie godziwe warunki życiowe; oszczędność i zaradność pozwolą zgromadzić mały kapitalik na wypadek narodzin dziecka lub choroby, ich samych lub kogoś z bliskich. Małe zakłady, często w połączeniu z drobnymi udziałami, są jedynymi wolnymi przedsiębiorstwami”. Utrzymywanie niezależności drobnego biznesu nie musi oznaczać frontalnego starcia z wielkim biznesem (drobny przedsiębiorca poniósłby w takiej walce nieuchronną klęskę), ani też nie musi prowadzić do podporządkowania się większemu. Poszukaj raczej możliwości sprzymierzenia się z innymi drobnymi przedsiębiorcami. Przykładem mogą ci służyć targowiska farmerskie, stanowiące bazę dla licznych drobnych udziałowców. Działając wspólnie, podnoszą oni rangę oferowanych produktów i zwiększają swoją atrakcyjność dla nabywców; a tak zespolony rynek każdemu udziałowcowi przynosi zyski – wzbogacając ofertę o towary dostarczane „wprost ze wsi” („mleko prosto od krowy”, „jaja wiejskie” itp.).
MYŚL POD ROZWAGĘ Nie musisz tworzyć wielkiej korporacji. Swatch utworzony został przez grupę szwajcarskich producentów zegarków, którzy wykupili akcje podupadających przedsiębiorstw. Na rynek wprowadzili tani i pomysłowy produkt, co pozwoliło uratować podupadającą gałąź przemysłu. Czyż nie zapewniłbyś swojemu biznesowi pomyślniejszej przyszłości, sprzymierzając się z dotychczasowymi rywalami i wspólnymi siłami zmagając się z potentatami w twojej branży?
41. PRECZ Z DŁUGAMI! Jeśli ktoś zaciąga długi równe wartości wszystkiego, co posiada, staje się jasne, że to, co posiada, ma wartość jedynie równą sumie jego zadłużenia. Według BBC suma zadłużenia konsumentów, korporacji oraz sektora publicznego wraz z odsetkami przekracza w Zjednoczonym Królestwie nasz roczny dochód narodowy o 300 procent i wynosi ponad 4 biliony funtów. Krótko mówiąc, wartość naszego kraju równa jest sumie jego zadłużenia. W przybliżeniu. MYŚL PRZEWODNIA
Młodzi są państwa.
szczęśliwcami,
gdyż
odziedziczą
zadłużenie
Herbert Hoover
Zadłużenie było przez długie lata stałym elementem naszego życia, toteż wielu z nas na pytanie, czy mamy długi, odpowiedziałoby bez wahania przecząco, ponieważ przestaliśmy uważać nasze karty kredytowe, zastawy hipoteczne i ujemne saldo kont bankowych za zadłużenie – są to po prostu powszednie ułatwienia życiowe. Ta sytuacja powinna się zmienić, jeśli wyciągniemy wnioski ze wstrząsów tektonicznych, które objęły globalny system bankowy, uświadamiając wszystkim, że niekontrolowane zadłużanie się jest jednym z głównych powodów tego światowego kryzysu. Co gorsza, Karol Marks załamałby ręce nad stanem rzeczy, w którym źle opłacana, bezwzględnie wykorzystywana, a oszczędna z natury rzesza robotnicza w krajach Dalekiego Wschodu jest swego rodzaju sprawczynią tego nieokiełznanego zadłużania się Zachodu. Bilion czterysta miliardów funtów rezerwy budżetowej Chin okazało się nieodpartą pokusą dla bankierów w krajach Zachodu: wypożyczyli je od Chińczyków, by z kolei wypożyczyć naiwnym dorobkiewiczom z krajów Zachodu na zakup plazmowych odbiorników telewizyjnych oraz willi w najatrakcyjniejszych miejscach na świecie. Toteż Zhou Xiaochuan, gubernator chińskiego Banku Narodowego, miał rację stwierdzając, że „przerost konsumpcji i nadużywanie kredytów są powodem kryzysu finansowego w USA”, a ponieważ Stany Zjednoczone są „największą i najważniejszą potęgą ekonomiczną świata, powinny podjąć inicjatywę uzdrowienia swej polityki [finansowej], podniesienia oprocentowania kredytów i zredukowania swego handlowego i finansowego kryzysu”. Oznacza to, że świat pracy zostanie ponownie dociśnięty do ściany, tym razem przez globalny kapitalizm zapożyczony – o ironio! – u jednego z ostatnich państw komunistycznych i udostępniający te pieniądze beztroskim trwonicielom z Zachodu. Czas obecny jest najbardziej sprzyjającą chwilą ku temu, by przepatrzeć swoje długi, osobiste i zawodowe, i podjąć wysiłek zmierzający do uwolnienia się od nich.
Zacznij od audytu swoich długów – od chłodnego wyliczenia, ile i komu jesteś winien. Oznacza to wyraźne uświadomienie sobie, jakie długi zaciągnąłeś przy użyciu tej magicznej karty kredytowej oraz „kart usługowo-kredytowych”, które przyjmowałeś, od kogo się dało, uradowany, że powodują doraźną obniżkę cen czy opłat, ale było to dawno temu i zdążyłeś zapomnieć, że te miłe upusty osładzają wydatki, jakie obciążają twoje konto, którego stanu nie chce ci się sprawdzać. Nie szukaj usprawiedliwienia, że niemal nikt nie dba o „takie drobiazgi”, które z mrówczą skrupulatnością powiększają twoje zadłużenie. Nie przegap tej chwili i sprawdź, jak wygląda twoje obciążenie hipoteczne, jaki jest stan twojego konta oraz czy nie zalegasz ze spłatą rat i pożyczek.
MYŚL POD ROZWAGĘ Jedną z najbardziej rozpowszechnionych form spłacania długów jest ich skumulowanie, ale nie jest to sposób najwłaściwszy. Zamiast spłacenia największego długu (zazwyczaj zaciągniętego przez kartę kredytową), będziesz w ten sposób zwracał partiami zminimalizowanymi do granic możliwości długi wszystkim wierzycielom, aż po dzień, w którym zwrócisz ostatni grosz głównemu pożyczkodawcy.
42. RATUJCIE WŁASNĄ SKÓRĘ Zbijajcie, zbijajcie [pieniądze]!… Oszczędzajcie, oszczędzajcie – itd., przetwarzajcie możliwie największą część dochodu, albo też produktów doraźnie zbędnych, w kapitał! Akumulacja dla akumulacji, produkcja dla produkcji: tą klasyczną formułą klasyczna ekonomia polityczna określała historyczną misję burżuazji, nie podejmując najmniejszej próby osłonięcia jakimś paraw anem niepohamow anego dążenia do zamożności. Zdania te brzmią tak, jakby Marks wzywał nas wszystkich do tego, byśmy się bogacili, ale on traktował je jak okrzyk wzywający do boju z kapitalizmem. Postrzegał ten system jako swego rodzaju pandemonium, w którym bogaci oszczędzają swoich zakusów jedynie jeszcze bogatszym, i to jedynie z lęku, by nie przegrać w starciu z nimi, a łupią wszystkich pozostałych, którzy im się nawiną pod rękę. Kiedy przypatrzymy się chłodnym okiem otaczającemu nas światu, trudno nam będzie nie uznać, że brodacz nie mylił się tak całkiem. Jeśli jednak wczytamy się uważnie w probiznesowe książki motywacyjne, stwierdzimy, że bynajmniej nie wszyscy skazani jesteśmy na przegraną, i że istnieje możliwość, by nawet nieznaczne zasoby własne, z którymi staniemy w biznesowe szranki, przetworzyć w zasoby poważniejsze. Mam na myśli udziały, oszczędności i renty. Jeśli jesteś bystry, możesz te swoje zasoby zwiększyć nawet trzykrotnie. MYŚL PRZEWODNIA
Bądź zawsze miły dla bankierów. Bądź zawsze miły dla osób dysponujących funduszami. Bądź zawsze miły dla mediów. I tym podobnych. John Gotti, amerykański gangster
Wartość udziałów ulega wahaniom. Marks dostrzegł pewne zjawisko charakterystyczne dla kapitalizmu, a polegające na tym, że nie podlega on rozwojowi stałemu, lecz przemiennym cyklom przyśpieszenia i zwolnienia; przyśpieszenia zdają się chwilami przekraczać barierę dźwięku, ale przyhamowania przybierają postać niszczycielskich krachów. Mamy skłonność do zapominania o tym i do ubolewania nad spadkiem wartości akcji. Andy Hornby, były dyrektor HBOS, powiedział w brytyjskim parlamencie, że nie odebrał bonusu za ubiegły rok w gotówce, lecz zamienił go sobie na akcje. I nawiązując do kryzysu bankowego, poskarżył się: „Mam teraz mniej pieniędzy, niż wpłaciłem”. Biedaczek! Skarga ta dowodzi nie tylko tego, jak bardzo Hornby rozmija się z nastrojami społecznymi, lecz także, jak bardzo jest on nawykły do udzielania wykrętnych wyjaśnień. Wiadomo bowiem dobrze, że krótkotrwały spadek wartości akcji nie stanowi problemu dla tych udziałowców, którym posiadane zasoby pieniężne umożliwiają przetrwanie bessy i doczekanie kolejnej hossy, jaka przyniesie radykalny wzrost wartości ich udziałów ponad poziom
„wyjściowy”. Zwykle cierpliwość okazywana przez dekadę przynosi znaczące zyski, nawet jeśli w toku dekady zdarzy się krótkotrwała recesja. W kłopoty popadają natomiast ci, którzy wszystkie swoje oszczędności utopili w akcjach. Jeśli w okresie zapaści na rynkach finansowych zamierzasz podejmować odsetki lub rentę od swoich wkładów, radzę ci, byś się przed tym – jeśli zdołasz – powstrzymał, gdyż wypłata będzie wyjątkowo niska. Nawet wyszukując takich zakątków świata, w których kurs wymiany twojej waluty rodzimej najmniej zmalał, nie unikniesz straty, gdyż kryzys finansowy poraża wszystkie możliwe waluty, od euro po mongolski tögrög. Jeśli nie osiągnąłeś jeszcze wieku emerytalnego, twoje odsetki i renta nadal pozostają rozwiązaniem korzystnym, zważywszy na potrącenia podatkowe i wzrost opłat bankowych, pod warunkiem jednak, byś nie wprowadził wszystkich swoich zasobów pieniężnych w ten sam system; instytucje finansowe nie są aż w takim stopniu kuloodporne, za jakie się podają. Zawsze korzystne pozostają lokaty umieszczone w nieruchomościach, a także te akcje, które traktujesz jako długoterminowe. Rozsądek nakazuje jednak grać na różnych instrumentach – osiąga się wtedy efekty brzmiące polifonicznie.
MYŚL POD ROZWAGĘ Renty mają swoją ciemną stronę – ich wysokość zostaje określona z góry, stają się więc chwilami niewystarczające; zwłaszcza tracą na wartości, jeśli rentier umiera niedługo po przejściu na emeryturę. Jeśli więc jesteś płatnikiem podatków obowiązujących w Zjednoczonym Królestwie, weź pod uwagę system ISA; wysokość renty jest tam niewielka, ale korzystasz z odpowiednich ulg podatkowych oraz znacznie większej elastyczności tego systemu.
43. NOWY KAPITALIZM Marks rozprawia z społeczeństwa,
ożywieniem o władzy państwa, skupionej i zorganizowanej sile
[powołanej
po
temu] by popędzać i modulować proces transformacji
feudalnego sposobu produkcji w kapitalistyczny i by skracać okres przejściowy. Przemoc jest akuszerem wobec każdego starego społeczeństwa, noszącego w sobie zalążki społeczeństwa now ego. Sama w sobie jest siłą ekonomiczną. Siła miała wielki udział w ujawnieniu ostatniego kryzysu finansowego i w uświadomieniu społeczeństwom zachodnim, że zaciąganie pożyczek przekraczających wysokość zasobów okazuje się praktyką pozbawioną wartości. Kolejnym ogniwem tego systemu, zwłaszcza w Zjednoczonym Królestwie i Stanach Zjednoczonych, okazały się owe banki inwestycyjne, brygady szturmowe kapitalizmu, powoływane do życia w oparciu o niebezpiecznie wątły kapitał zakładowy i prące ku całkowitej klapie. A w chwili upadku całkiem zarzucające powtarzaną uprzednio w nieskończoność wolnorynkową mantrę o niedopuszczalności interwencji państwa w ich działalność i udające się po prośbie do podatników, by ich uratowali przed zgubą. Stwierdzono, że owi podatnicy w Zjednoczonym Królestwie wyłożyli około 600 miliardów funtów, by uratować system bankowy; w Stanach Zjednoczonych wysupłano na ten cel sumy dziewięciokrotnie większe. Ale nie koniec na tym, nadal dowodzi się potrzeby dalszych interwencji, a padają też żądania całkowitej nacjonalizacji czołowych banków. MYŚL PRZEWODNIA
Kapitalizm uśmiercił naszą wiarę we wszelką skuteczną władzę, z wyjątkiem tej, która siłą wspiera własne interesy. George Bernard Shaw
Karol Marks uśmiecha się na ten widok spomiędzy swoich bokobrodów. Chichocąc, komentuje: A nie mówiłem? Ale to jedyny pozytywny akcent w tej gorzkiej farsie. W dziewiątej i dziesiątej dekadzie dwudziestego wieku obserwowaliśmy imponujący rozrost banków inwestycyjnych – żądza pieniądza była ogólnie aprobowana i żaden rząd, włącznie z rządami socjalistycznymi, nie próbował położyć tamy tej pazerności kapitalistycznej. W tych okolicznościach banki wręcz korzystały z poparcia tej „skupionej i zorganizowanej siły”, jaką jest władza państwowa, powołanej jakoby po to, „by popędzać i modelować proces transformacji”. Teraz wszakże trend uległ odwróceniu, podatnicy oraz ich rządy nie są już skłonni wybaczać
sektorowi finansowemu jego ekscesów. Albo też – jak się wyraził o bankach Robert Peston, komentator ekonomiczny BBC – uznano, że „przetrwanie [banków] jako instytucji zależy w chwili
obecnej całkowicie od dobrej woli rządów i podatników, i dzieje się tak w całym świecie. Od Australii po Koreę Południową, Niemcy, Francję, Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone – między innymi – wsparcie systemu bankowego ze strony podatników osiągnęło skalę przekraczającą jedną czwartą światowego GNP, czyli więcej niż 9 bilionów funtów. Skoro więc jesteśmy świadkami na poły stałej nacjonalizacji systemu bankowego, a wkrótce zaobserwujemy istotne wsparcie udzielone przez podatników poszczególnym kompaniom uczestniczącym w realnej ekonomice, nasze banki i przedsiębiorstwa w sektorze prywatnym będą zmuszone zwiększyć wysiłki po to, by podtrzymać dobrą wolę tych, którzy utrzymują je przy życiu: dobrą wolę wielu milionów podatników”. A to znaczy, że w najbliższej przyszłości poszerzy się zakres przejrzystości i odpowiedzialności w ich działaniu. Pokrycie dla czeków i zrównoważenie bilansu staną się normą obowiązującą, a „chwalebna drapieżna chciwość” zostanie zastąpiona kapitalizmem rozważnym.
MYŚL POD ROZWAGĘ Kryzys bankowy dowiódł szaleństwa, jakim było ignorowanie gwizdków ostrzegawczych. Przepatrz uważnie, czy nie przegapiłeś jakiegoś ostrzegawczego gwizdka w swojej działalności – ostrożność nie jest zawadą, lecz klapą bezpieczeństwa – i upoważnij kogoś, by kontrolował tę działalność obiektywnie, ale surowo, bez taryfy ulgowej.
44. PRZEPRACOWANIE Od czasów starożytnych poczynając, przepracowanie stawało się koszmarem, kiedy jego przedmiot był wymienialny na inną wartość w szczególnie niezależnej formie pieniądza: w uzyskiw aniu złota i srebra. Pracę śmiertelnie wyczerpującą uznaw ano za przepracow anie. Zapracowanie się na śmierć wyszło w nowoczesnym biznesie z mody, ale praca tak intensywna, że aż skracająca życie, jest niemal normą – jeśli się zważy wywoływany przez nią stres. Wątpię, czy Karol Marks brał to pod uwagę, pracując przy biurku po dziesięć godzin na dobę w latach, gdy tworzył swoje fundamentalne dzieło, ale ta przestroga nie powinna być zlekceważona przez żadnego urzędasa. MYŚL PRZEWODNIA
Stres jest skutkiem niewiedzy. Wszystko uznaje się za pilne. Nic nie jest ważne. Po prostu się połóż. Natalie Goldberg, wyznawczyni zen
„Skoro tylko ludzie, których praca nie odbiega od najcięższych form pracy niewolniczej, pańszczyźnianej itp. zostali wciągnięci w wirówkę międzynarodowego rynku, zdominowaną przez kapitalistyczny sposób produkcji, sprzedaż ich wyrobów na eksport stała się ich naczelnym zadaniem, a ucywilizowany horror śmiertelnego przepracowania stał się nową formą barbarzyńskiego horroru niewolnictwa, pańszczyzny… itd.”. W języku japońskim istnieje termin na określenie śmiertelnego przepracowania: karoszi. Gazety chińskie określają to ponure zjawisko mianem gualoszi. W Zjednoczonym Królestwie nazywamy je mustn't grumble (nie wolno stękać). Etyka protestancka zna wiele podobnych określeń. Madeleine Bunting w swojej książce Willing Slaves: How the Overwork Culture is Ruling Our Lives dowodzi, że nie tylko Brytyjczycy wykazują skłonność do pracy ponad dopuszczalną liczbę godzin, większą niż mieszkańcy innych krajów europejskich. Od roku 1898 procent ludzi pracujących ponad 48 godzin na tydzień zwiększył się z 10 do 26. Co więcej, 65 procent pracowników nie korzysta z przerwy na posiłek (zwykle nie dłuższej niż 30 minut), a ci, którzy się tej przerwy nie wyrzekają, jedzą z zasady kanapki przyniesione ze sobą do pracy, nie udając się nie tylko do żadnego baru, ale nawet do jakiegoś pobliskiego parku, by tam spożyć ten przygotowany w domu posiłek. Często też nie korzystamy z należnych nam praw do wypoczynku urlopowego – tylko 44 procent pracowników wykorzystuje w pełni przysługujące im w każdym roku urlopy. Nie dzieje się to bez konsekwencji. Stres wywołany pracą powoduje bóle głowy, zakłócenie
procesów trawiennych, wzrost napięcia przykro odczuwany przez przyjaciół i rodziny, bezsenność i otępienie. Silny stres może spowodować wzrost ciśnienia tętniczego i przypadłości krążeniowe, otyłość, astmę, owrzodzenie żołądka i migreny. Może też zaszkodzić twojemu biznesowi. Przeprowadzone w latach 2006/2007 przez Health and Safety Executive badania nad chorobami wywołanymi przez pracę wykazały, że 13 milionów 800 tysięcy dni roboczych stracono wskutek wywołanego przeciążeniem pracą stresu, depresji i dolegliwości neurotycznych, a każdy z takich przypadków powodował utratę przeciętnie 30,2 dni roboczych, czego koszta wynosiły 530 milionów funtów. Stresem wywoływanym przeciążeniem pracą trzeba się zająć od razu i musisz się nim zająć ty sam. Środki zaradcze mogą być całkiem proste: uśmiech, przeznaczenie stosownej liczby godzin na sen, ćwiczenia, rozsądna dieta, znalezienie sobie odpowiednich sposobów relaksowania się (medytacja, spacery, słuchanie muzyki) i zadbanie nie tylko o osiągnięcie osobistej równowagi między pracą a odpoczynkiem, lecz także o uzyskiwanie takiej równowagi przez osoby z twojego otoczenia. Nie zapominaj, że stres jest zaraźliwy, toteż jeśli twoi pracownicy się przepracowują, ty także ulegniesz temu zagrożeniu. A gdyby te starania i zabiegi przekraczały twoje siły, nie wzdragaj się prosić o pomoc.
MYŚL POD ROZWAGĘ Pierwszym krokiem do zapanowania nad stresem wynikającym z przepracowania jest dostrzeżenie jego objawów u siebie i innych. Czy przedsiębiorstwo, w którym pracujesz, stosuje jakąś strategię antystresową, pozwalającą na czas rozpoznać symptomy przemęczenia pracą i wdrażającą środki zaradcze zarówno w skali ogólnej, jak i jednostkowej? Jeśli nie – opracuj i wdrażaj takową.
45. JEŚLI CHCESZ MYŚLEĆ NIESCHEMATYCZNIE, ODŁÓŻ NA BOK PODRĘCZNIKI Zrazu ekonomią polityczną zajmowali się filozofowie, tacy jak Hobbes, Locke, Hume, a także przedsiębiorcy i mężowie stanu, tacy jak Thomas More, Temple, Sully, De Witt, North, Law, Vanderlint, Cantillon, Franklin; a przede wszystkim – i to z wielkim powodzeniem – lekarze, jak Petty, Barbon, Mandeville, Quesney. Marks był stałym bywalcem czytelni w British Museum i w swoich studiach nad kapitalizmem i wyzyskiem robotników przeczytał wiele dzieł z zakresu ekonomii politycznej, biznesu i politologii. Oprócz autorów wymienionych w powyższym cytacie poznał również dzieła francuskich myślicieli, takich jak Fourier, Saint-Simon i Proudhon oraz ekonomistów, jak Hobbs, Franklin i Smith. Mniej pewne jest natomiast to, czy zgłębiał myśl filozoficzną starożytnych Greków – Demokryta i Epikura. Arystoteles, a zwłaszcza przemyślenia nad niewolnictwem snute w Etyce Nikomachejskiej, również wywarły wpływ na Marksowskie koncepcje na temat pieniędzy i społeczeństwa. MYŚL PRZEWODNIA
Politycy powinni czytać powieści fantastyczno-naukowe, a nie westerny ani romanse kryminalne. Arthur C. Clarke, autor science fiction
Szeroki wachlarz przytoczeń i odniesień, jakie znajdujemy w jego dziele, obejmuje wielu pisarzy
różnych epok. Francis Wheel w swoim studium Marx's Das Kapital – A Biography wymienia jako źródła cytatów m.in. Biblię, dzieła Szekspira, Goethego, Miltona, Homera, Balzaka, Dantego, Schillera, Sofoklesa, Platona, Tukidydesa, Ksenofonta, Daniela Defoe, Cervantesa, Drydena, Heinego, Juwenala, Horacego, Tomasza Morusa, Samuela Taylora, a także aluzje do opowieści grozy, angielskich powieści romantycznych, ballad ludowych, pieśni i rymowanek, melodramatów i fars, mitów i przysłów. Marks miał zwyczaj notowania wszystkiego, co wyczytał, nabrał go jeszcze w okresie studiów na uniwersytecie; uwypuklał w tych notatkach wzajemne powiązania i nawiązania do różnych utworów. Kiedy studiował filozofię prawa, równolegle zapoznawał się z historią sztuki, uczył się języka angielskiego i włoskiego, tłumaczył na niemiecki dzieło Tacyta Germania i Retorykę Arystotelesa. Szczególnie zainteresowało go dzieło Reimarusa: „spędziłem nad nim wiele czasu, zwłaszcza nad książkami o instynkcie artystycznym u zwierząt, które głęboko zapadły mi w umysł”. W postawie badawczej Hermanna Samuela Reimarusa zainteresowało go to, że ten filozof sądził, że jeśli się pragnie głębiej zrozumieć Boga oraz funkcjonowanie świata, powinno się raczej studiować
dzieło Boskie w postaci różnych form natury, niż polegać na piśmiennictwie religijnym i domniemanych objawieniach prawdy, opisanych w dziełach różnych nawiedzonych. Krótko rzecz ujmując, odłóż podręczniki i przypatrz się temu, co rzeczywiście obok ciebie się dzieje. Marks był zapewne postacią dość osobliwą; kiedy wraz z rodziną przenosił się do dzielnicy Hampstead Heath, zabrał ze sobą mnóstwo notatek i tomów poezji. Ale jego lektury eklektyczne i synkretyzujące najróżniejsze orientacje i postawy demonstrowały przyjętą przezeń filozofię, wedle której należy uczyć się wybranej dyscypliny wiedzy nie z rewelacji głoszonych przez grono jej wybranych reprezentantów, lecz z obserwowania ekosystemu i funkcjonujących w nim zasad etycznych.
MYŚL POD ROZWAGĘ Książka niniejsza stara się wykazać, że nawet kapitaliści nauczyli się sporo z dzieła Marksa i z poczynionych przezeń obserwacji. Spróbuj choć na chwilę odsunąć książki o biznesie i wyjść w swoich lekturach poza obręb metodologii nowoczesnego menedżeringu: dowiedz się, w jaki sposób etyka, a nawet nauki przyrodnicze, mogą się przydać w twojej pracy.
46. PŁAĆ TYLE, ILE ZECHCESZ Wartość towaru wyraża się w cenie, jaką mu przypisano, wprowadzając go na rynek, stąd jest ona wstępnym warunkiem jego pow odzenia u nabywców, a nie jego rezultatem. Z oczywistym wyjątkiem, kiedy nie ustalasz ceny i pozwalasz ludziom płacić, za co zechcą i ile zechcą. Zasada „Płać, ile chcesz” zatraciła już tę wyjątkową cechę, jaką jest szczodrość, i nabrała charakteru chwytu reklamowego, w miarę jednak przekształcania się ekonomiki konwencjonalnej i rozwoju systemu kredytowego jej załamane echa można tu i ówdzie dosłyszeć. MYŚL PRZEWODNIA
Nie chcę pieniędzy. To ludzie płacą należność za to, czego pragną, ja nigdy tej należności nie płacę. Oscar Wilde
Pewna sprytna restauracja londyńska wybijała w tytułach (przynajmniej swoich inseratów zamieszczanych w prasie) zasadę „płacisz, ile zechcesz” w odniesieniu do serwowanych tam posiłków. Little Restaurant w Farringdon wprowadziła na jeden miesiąc zasadę „płacisz tyle, ile twoim zdaniem warte jest spożyte danie”, wzdragając się przed zaakceptowaniem opłat dokonywanych kartą kredytową. Jej właściciel Peter Illic wyraził zdanie, że „wydaje się rzeczą właściwą takie otwarcie na ludzi o ograniczonych możliwościach finansowych, odczuwających zrozumiałe skrępowanie. Zaobserwowaliśmy znaczne zwiększenie się liczby ludzi ze śródmieścia, przychodzących po to, by zjeść wartościowy posiłek”. Jest to więc, jak widać, dobry chwyt reklamowy, a przy tym właściciel nie obawia się bynajmniej, że jego restauracja zbankrutuje, przynajmniej nie w efekcie pierwszego takiego miesiąca „półotwartości” – w roku 1985 prowadził dwie restauracje w Finchley, od dwóch lat „półotwarte” na przeciąg miesiąca. Zasada „Płać, ile zechcesz” uzyskała rozgłos, kiedy Radiohead ogłosiło takie miesięczne „półotwarcie” w swoim programie In Rainbows (Pod tęczą). „Wykliknięcie” wybranego koszyka za dowolną cenę umożliwił program internetowy – pojawił się komunikat „Cena zależy od ciebie”. Jeśli kliknąłeś ponownie, zapewniono cię z większym naciskiem: To naprawdę zależy od ciebie. Umożliwiało ci ono nieuiszczenie żadnej zapłaty. Program ten rozszerza się w związku z ekonomiczną zapaścią. Hotel sieci Ibicus w Singapurze, w Bencoolen, zaleca się gościom swoim adresem w sieci: www.paywhatyouwant.com.sg. MIDEM, jedna z największych na świecie konferencji muzycznych, ustaliła z kompanią zajmującą się wynajmowaniem nieruchomości w Cannes, we Francji, że kompania owa zaoferuje uczestnikom imprezy MIDEM na czas jej trwania czterdzieści apartamentów za dowolnie ustaloną przez
wynajemców cenę. Czasopismo Good zaoferowało prenumeratę za dowolną cenę powyżej i dolara, ale jeśli wpłaciłeś z tego tytułu dwadzieścia dolarów, albo jeszcze więcej, otrzymywałeś zaproszenia na przyjęcia organizowane przez redakcję. Co najciekawsze jednak, praktyki takie nie są jedynie desperackimi porywami mającymi pomóc w przetrwaniu kryzysu. Zasada „Płacisz, ile zechcesz” już od dziesięciu lat stała się normą w wielu barach berlińskich – i bary te nadal prosperują. Trzy bary należące do Jurgena Stumpfa zaczęły ją stosować po prostu dlatego, że właściciele nie wiedzieli, jakie ustalić ceny. System się przyjął – i obowiązuje obecnie każdego wieczora, od 8 wieczorem poczynając.
MYŚL POD ROZWAGĘ Czy przemyśliwasz o wprowadzeniu zasady „Płacisz, ile zechcesz” do swojej oferty marketingowej? Nie przeocz faktu, że utrzymanie rzetelności, egzystencji
istnienia przedsiębiorstwa zależy od ludzkiej a wielokrotnie dowiedziono, że utrzymanie przedsiębiorstwa zapewnia się dzięki
powiadamianiu ludzi o tym, jakie opłaty wnoszą inni ludzie oraz – jeśli to tylko możliwe – pobieranie tych opłat w kontakcie bezpośrednim człowieka z człowiekiem.
47. NIE SKUPIAJ WSZYSTKIEGO W SWOIM RĘKU Ten antagonizm pomiędzy ilościowymi ograniczeniami pieniężnymi a ich kwalifikatywną nieograniczonością działa stale jak ostroga w dziedzinie syzyfowej pracy akumulatorskiej. Tak się ma sprawa z człowiekiem akumulującym kapitał, podobnie jak ze zdobywcą, który dostrzega coraz nowe obszary podboju. Według Marksa gromadzenie zapasów jest prymitywną formą akceptowania kapitalizmu i wykorzystywania możliwości akumulacji. „Barbarzyńca posiadający towary, a także wieśniak z któregoś z krajów Europy Zachodniej, uważa, że wartość jest tym samym co jej forma, którą w danej chwili przybiera, toteż zwiększający się zapas złota i srebra uznają za przyrost wartości”. Im więcej dóbr posiadacie, tym więcej dóbr pragniecie; tym bardziej jednak bolesna staje się dla was ich utrata. W istocie zaś gromadzenie zapasów zmniejsza kapitalistyczną zdolność do akumulacji, ponieważ bez spekulacji załamuje się konsumpcja i system obrotu dobrami. „Zaobserwowaliśmy, że w miarę kontynuowania obrotu aż do radykalnego przyspieszenia go, co pociąga za sobą wzrost cen, systematycznie wzrasta ilość pieniędzy w obiegu”. MYŚL PRZEWODNIA
Nie stanie się wybitnym przywódcą nikt, kto wszystkiego chce dokonać sam lub też skupia w swym ręku wszystkie potrzebne do tego celu środki. Andrew Carnegie
Co się tyczy pieniędzy, mechanizm ten w latach 2008-2009 doprowadził do sytuacji, w której pojęcie „płynność” stało się groźnym ostrzeżeniem w bankowości, co spowodowało, że środowisko biznesowe obróciło się przeciw bankom i oskarżyło je o gromadzenie pieniędzy, doprowadzając do spowolnienia tempa rozwoju i utrudniło działania prowadzące do przywrócenia dynamiki ekonomice. Nie trzeba być żarliwym keynesistą, by spostrzec, że jeśli nie wprowadzasz pieniędzy w obieg, spowalniasz funkcjonowanie całego systemu. Często jednak traci się z oczu fakt, że ta sama prawidłowość dotyczy kapitału intelektualnego. Nowoczesny menedżer musi dla osiągnięcia sukcesu przestać magazynować doświadczenie w sekretnym schowku, musi postępować mądrze i uczyć się wykorzystywania doświadczeń innych ludzi, z którymi współpracuje; dopomaganie im i czerpanie z ich dokonań jest ważną częścią umiejętności zarządzania oraz skutecznym sposobem uznawania i honorowania sukcesów innych osób. Czas już uczynić zastanawianie się naszym obowiązkiem – i mentorem. Mentorem może być też
wiele innych czynników, ale wspólne zrozumienie z zespołem, z którym pracujemy, stanowi bezcenne doświadczenie w zakresie przedsiębiorczości i zarządzania, które decyduje o tym, że stajemy się spolegliwi dla naszych podopiecznych oraz klientów. Można to osiągnąć przez finansowe premiowanie za pośrednictwem agencji nadzorujących, które pełnią funkcje konsultacyjne, często jednak dokonuje się tego głównie w drodze zwracania komuś należności i zachowywania wolnej ręki wobec cudzych dylematów biznesowych. Kanclerz Skarbu Alistair Darling w Zjednoczonym Królestwie wzywała niedawno przedsiębiorców do okazywania silniejszego wsparcia nowemu pokoleniu, podobne wezwania wyrażały popularne programy telewizyjne w rodzaju Dragons’ Den, uzmysławiające przedsiębiorcom, ile mogą dokonać z pomocą innych. Dlaczegóż więc miałbyś pozostawać w tych kwestiach Zosią samosią? Pobudzanie do sukcesu jest swego rodzaju sukcesem, i im szczodrzej dzielisz się swoimi doświadczeniami i swoim know-how, tym większy uzyskujesz wpływ na rozwój kultury biznesowej w swoim otoczeniu. Gromadzenie czegoś „na zapas” prowadzi do stagnacji, natomiast dzielenie się z innymi rozwija twoje umiejętności i umacnia twoją wiarę w siebie.
MYŚL POD ROZWAGĘ Pouczanie się nawzajem jest zaletą przedsiębiorczości. Istnieje potrzeba men
w dynamicznej torów w pracy
z dziećmi, z uchodźcami, z ludźmi niepotrafiącymi obsługiwać komputery i w ogóle z innymi przedsiębiorcami. W poszukiwaniu godnych zaufania mentorów zwróć się pod następujący adres mailowy: www.timebank.org.uk/mentor.
48. WOLNOŚĆ ZGROMADZEŃ W okresie pierwszych porywów rewolucji burżuazja francuska ośmieliła się odebrać robotnikom prawo do zgromadzeń, dopiero co przez nich uzyskane. Dekretem z 14 czerwca roku 1791 postanowiono, że wszelkie stowarzyszenia robotnicze są «zamachem na wolność i na deklarację praw człowieka», za które wymierza się karę w wysokości 500 funtów oraz pozbaw ienia praw obyw atelskich na przeciąg roku. Określenia takie jak „wolność zgromadzeń” i „społeczne postulaty” brzmią dla dzisiejszego ucha dość archaicznie. Niektórym przypomnieć mogą stereotypy związkowe z lat 70., głoszone przez „niebieskie kołnierzyki”, którzy to nosiciele takiego stroju zbierali się przy piwie i z serowymi kanapkami w dłoni przegłosowywali odpowiadające ich oczekiwaniom żądania. Skoro jednak w krajach Zachodu w zasadzie respektuje się prawo do zgromadzeń, warto przypomnieć, że w przeszłości było ono najpierw w ogóle zakazane, a przez długi czas potem notorycznie łamane. MYŚL PRZEWODNIA
Ci, którzy pragną poświęcić wolność w imię bezpieczeństwa, nie zasługują ani na jedno, ani na drugie, i żadnego nie otrzymają. Benjamin Franklin
Marks zauważa, że wolność zgromadzeń (a tym samym zakładania związków) była przez zadziwiająco długi czas zakazywana, ograniczana i łamana, a działo się tak z jednego głównie powodu: „prawo, które – środkami przymusu pozostającymi w dyspozycji państwa – spychało walkę między kapitałem a światem pracy w matnię, z korzyścią dla kapitału, przeżyło rewolucje i obalenie dynastii”. Nawet okres wielkiego terroru bynajmniej go nie zniósł. Dopiero ostatnio uchylił je kodeks pracy. Nie ma niczego bardziej charakterystycznego dla burżuazyjnego zamachu stanu. Chapelier, referent Komitetu ds. owego prawa, pisał: „Wzburzenia mogą być nieco silniejsze niż w istocie są… nie powinny być jednak na tyle silne, by uwol nić [wzburzonych] od absolutnego uzależnienia od [uzyskiwanych] środków do życia, co jest niemalże formą pracy niewolniczej”; toteż robotnicy nie mogą rozeznać się w swoich interesach, ani działać pospólnie dla osiągnięcia tego celu, lecz mają pozostawać w owym „absolutnym uzależnieniu od środków do życia, co jest niemalże formą pracy niewolniczej”. Krótko mówiąc, kwestia wolności zgromadzeń i zbiorowego działania sprowadza się do tego, że mogą one pobudzić robotników do wyrwania się z niewolniczego uzależnienia. Toteż kapitał musi trzymać rękę na pulsie i niezgodnymi z prawem wybiegami rozbijać zbiorowe działania, dogadując
się z wyłamującymi się ze wspólnego frontu osobnikami – co jest zgodne z klasyczną formułą: dziel i rządź. W krajach wysoko rozwiniętych wolność gromadzenia się i stowarzyszania jest wpisana w kodeks prawny (w artykule 12. Karty Praw Podstawowych, obowiązującej w Unii Europejskiej). Zapomina się o tym przy ogólnym osłabieniu „uzwiązkowienia”, chociaż istnienie związków zawodowych może być dla biznesu korzystne – zapobiega konfrontacji. Związki mogą ułatwić porozumienia w sprawach komunikacji, organizacji, szkolenia i morale. Odgrywają istotną rolę w ustalaniu skali korporacyjnej odpowiedzialności społecznej, która – jak to już wykazaliśmy – ma znaczny udział w formowaniu się nowego kapitalizmu.
MYŚL POD ROZWAGĘ A więc zostałeś zachęcony do „uzwiązkowienia” – umocnienia pozycji związków zawodowych jako środka do współdziałania z „siłą roboczą” Ale czy przekonałeś się, że twoi partnerzy winnych krajach respektują wolność zgromadzeń? W miarę wzrostu wymagań w zakresie przejrzystości działań i rzetelności działania wzmaga się też presja na rozliczenie się z twoich własnych uzysków oraz rozliczeń ze wszystkimi przedsiębiorstwami, z którymi masz do czynienia.
49. KAIZEN Kapitały dodatkowe uzyskane w wyniku normalnej akumulacji służą jako szczególnie dogodny sposób na wykorzystyw anie now ych wynalazków i odkryć, a też rozw oju przemysłu w ogólności. Zdaniem Marksa w naturze przemysłu leży stały rozwój, lecz polega on jedynie na doskonaleniu maszynerii, mającym na celu systematyczne redukowanie pracy ręcznej, a tym samym na ograniczaniu płacowych roszczeń robotników. „Z upływem czasu także i stary kapitał dochodzi do punktu, w którym musi się odnowić od stóp do głów, zrzucić z siebie starą skórę i odrodzić się w perfekcyjnej formie technicznej, w której zmniejszona liczba robotników obsługiwać będzie powiększony park maszynowy i przetwarzać również zwiększoną liczbę surowców w obficiej wytworzone produkty”. MYŚL PRZEWODNIA
Firmy znakomite nie polegają na znakomitości raz osiągniętej, lecz na stałym udoskonalaniu i wprowadzaniu zmian. Tom Peters, autor Bizn es od nowa!
W trudnych latach przemysłu wiktoriańskiego istniały nader ograniczone możliwości zwiększenia wydajności pracy robotników, a bardzo niewielu ludzi uważało, że robotnicy rozporządzają siłą umożliwiającą usprawnienie procesu produkcji i polepszenie warunków pracy, a także zwiększenie satysfakcji czerpanej z wykonywanej pracy. Marks nie przewidział tego, że usprawnione zarządzanie – bardziej przemyślne i elastyczniejsze – może doprowadzić nie tylko do zwiększenia wydajności pracy robotników, ale wzbudzi w nich dumę z tego dokonania, co położy kres ich poczuciu wyalienowania, które Marks uważał za nieunikniony skutek kapitalizmu. Termin „kaizen” pochodzi z języka japońskiego, uformowanego z dwóch wyrazów: kai (zmiana) oraz zen (dobro) – zazwyczaj odnosi się go do stałego rozwoju, dokonującego się w wyniku pewnego procesu. Na ogół kojarzy się to pojęcie z takimi przedsiębiorstwami jak Honda, Suzuki, a przede wszystkim Nippon Steel, który wdrożył „kaizen” w początku lat 60. Sam termin „kaizen” jest nieco młodszy, zrazu określano taki stały rozwój mianem „dżiszu kanri” (samozarządzanie), które oddawało dynamikę zjawiska. W gruncie rzeczy stosowano ten termin do zespołów pracowniczych ponoszących odpowiedzialność za swoją wydajność i z tego względu wysuwających własne sugestie co do zwiększania swojej produktywności. Niestety, doprowadziło to do mylenia tego systemu z innym, w którym robotnicy biorą na siebie całą pracę myślową, zupełnie jak gdyby proces wytwarzania był czymś w rodzaju skrzynki na pomysły racjonalizatorskie. Kiedy kaizen okazał się
najbardziej wydajny, był wprawdzie wynikiem inicjatywy robotników, ale systematycznie nimi zarządzano. Na przykład w koncernie Nippon Steel przybrał on formę mikstury łączącej elementy wolontariatu, pracy opłacanej i pracy obowiązkowej. Badania prowadzone w tym koncernie wykazały, że oficjalne spotkania „dżiszu kanri” zajmowały pięć roboczogodzin w tygodniu, za które uczestnicy pobierali wynagrodzenie, ale pociągały za sobą od dwóch do pięciu godzin tygodniowo zajmowanych przez nieformalne dyskusje prowadzone przez robotników, na ogół w czasie przerw na posiłek lub po pracy. Te nieopłacane godziny honorowej pracy kaizen przynosiły jednak bonusy w postaci zwiększonej wydajności. System kaizen pomagał w dodatku w rozwijaniu „ducha zespołu” pracowniczego, zapewniającego temu zespołowi produkowanie we współzawodnictwie z innymi zespołami, nad którymi ten najlepszy osiągał przewagę w kreatywności i zwiększaniu efektywności pracy. W niektórych przypadkach dochodziło do wymontowywania usprawniających urządzeń po zakończeniu pracy, by je ustrzec przed wzrokiem rywali.
MYŚL POD ROZWAGĘ System kaizen można wprowadzić niemal do każdego rodzaju biznesu, pod warunkiem, że spełnisz cztery jego podstawowe wymogi: ukształtowanie „ducha zespołu” uświadomienie członkom zespołu potrzeby osiągnięcia maksymalnej skuteczności systemu, utwierdzenie sprzężenia zwrotnego i zapewnienie systemowi stałego ewoluowania. Zastanów się nad tym, w jakim zakresie twoje przedsiębiorstwo lub kierowany przez ciebie jego wydział wdraża system kaizen i co możesz zrobić, by polepszyć tę pracę.
50. SZKOLENIE W TRAKCIE POSIŁKU Skoro jeszcze przed rozpoczęciem praca została wyalienowana od robotnika sprzedającego swą siłę roboczą, zagarnięta przez kapitalistów i wtopiona w kapitał, musi ona w toku procesu wytwórczego wyłonić produkt, który nie należy do robotnika. Według Marksa alienacja powodowana przez kapitalizm jest poczwórna. „Po pierwsze, robotnicy, poczynając od chwili, kiedy zostali wyrwani z naturalnego środowiska rodzącego żywność, wyalienowani zostali od wytworów swej pracy i oddzieleni od świata natury. Po drugie, wyalienowani zostali od procesu pracy, ponieważ podział pracy zmniejszył bezpośrednie wykonawstwo robót i zredukował człowieka do rangi dodatku do maszyny. Po trzecie, robotnik indywidualny wyalienowany został ze swej natury, ponieważ stał się przede wszystkim robotnikiem, a dopiero w następnej kolejności człowiekiem. Po czwarte, w wyniku wszystkich tych form wyobcowania człowiek wyalienowany został ze swego człowieczeństwa, czego ostateczną konsekwencją była utrata kontaktu z innymi ludźmi”. MYŚL PRZEWODNIA
Praca powinna wciągać, radować robotnika i rozwijać w nim twórcze instynkty. Richard Branson
Nie trzeba być ortodoksyjnym marksistą, by przyznać, że większość tych stwierdzeń jest w oczywisty sposób prawdziwa i że mechaniczna praca przy bezdusznej maszynie naprawczej nie może uczynić człowieka szczęśliwym. Przyznanie to nie skłoni cię zapewne do odrzucenia systemu kapitalistycznego, ale możesz przecież zabiegać o zredukowanie lub wręcz usunięcie tych alienujących elementów. W tym miejscu otwiera się pole dla formowania konstruktywnej kultury przedsiębiorstwa. Kultura ta nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów, ale może dojść dość daleko na drodze wiodącej do odtworzenia więzi między pracownikami, a także między nim i głównym celem działania przedsiębiorstwa. Podstawowymi częściami składowymi dojrzałej kultury przedsiębiorstwa są: • Orientacja. Przedstaw ludziom jasną ideę, którą przedsiębiorstwo realizuje, cele, do których zmierza i metody, za pomocą których zamierza te cele osiągnąć. • Trening. Oferuj pracownikom trening łączący informację z motywacją i umożliwiaj pracownikom wysuwanie ich własnych sugestii co do celów treningu, podobnie jak wiodące do tego celu drogi.
• Komunikowanie się. Komunikowanie się w ramach korporacji jest często jednokierunkowe – „z góry na dół” – podczas gdy powinno polegać na nieustannym dialogu przy wykorzystywaniu wszystkich dostępnych mechanizmów. • Docenianie i nagradzanie. Jeśli dobre działania nie zostają docenione, wygasają, ustępując miejsca „odwalaniu roboty”, przy całkowitym braku zainteresowania jej wynikami. Tak więc wprowadź program „Ucz się w trakcie posiłku”. W większości większych przedsiębiorstw nikt prawie nie wie, czym zajmują się inne wydziały, co prowadzi do apatii, zobojętnienia, a nawet negatywnego stosunku do przedsiębiorstwa. Wprowadź więc zwyczaj nieformalnego przedstawiania się pracowników twego przedsiębiorstwa, a także ich wydziałów, ich pracy, upodobań, preferencji i idiosynkrazji odczuwanych w stosunkach międzyludzkich. Szarpnij się na zamówienie sandwiczów i zaproś wszystkich do rozmowy dotyczącej sposobów, w jaki mogliby sobie nawzajem pomagać. Jeśli to rozpocznie proces humanizowania twojego przedsiębiorstwa, to wykonałeś krok we właściwym kierunku.
MYŚL POD ROZWAGĘ Dobre przedsiębiorstwa oferują „Szkolenie w trakcie posiłku” innym przedsiębiorstwom – klientom, kolegom, a także rywalom. Jeśli to sprzyja ekosystemowi twojego przedsiębiorstwa w zrozumieniu ciebie i jeśli uzyskujesz możliwość zjednania ich swoimi ekspertyzami oraz przyjacielskim odnoszeniem się do nich, umacniasz rangę i atrakcyjność swego biznesu, a także torujesz drogę do realizacji swoich celów.
51. JESTEŚ TYM, CO KONSUMUJESZ Człowiek zawsze był konsumentem i pozostaje konsumentem, zarówno przed wytwarzaniem, jak i w jego trakcie. Możesz być producentem, menedżerem lub robotnikiem, ale kimkolwiek jesteś, z całą pewnością jesteś też konsumentem. „Wszelki proces produkcyjny dokonujący się w społeczeństwie musi być procesem ciągłym, musi być kontynuowany przez pewien czas i przechodzić przez te same fazy. Społeczeństwo nie może przerwać ani wytwarzania, ani konsumpcji. Jak już wykazaliśmy, jest to układ sprzężony w nierozerwalną całość, a podlegając nieprzerwanej odnowie, każdy proces społeczny, jakim jest też produkcja, w tym samym czasie poddany zostaje reprodukcji” MYŚL PRZEWODNIA
Etyczna postawa człowieka powinna się opierać na życzliwości, wykształceniu i więzi społecznej; zasady religijne nie są potrzebne dla jej wspierania. Albert Einstein
Co ważniejsze zaś, Marks podkreśla, że siłą kapitalizmu jest ruch sił, ich przemieszczanie się; tak więc robotnik, który porzucił wieś w poszukiwaniu pracy, zostaje zmuszony do konsumowania produktów, ponieważ nie może już uprawiać produktów rolnych służących jego własnemu wyżywieniu. Ten nieprzerwany cykl jako całość i każdy robotnik z osobna wymuszają więc eksploatację cudzej pracy. W obecnej epoce, kiedy udajemy się do delikatesów na zakupy, nie postrzegamy siebie jako eksploatatorów ani jako eksploatowanych, ale osobisty wkład każdego z nas jako konsumenta pozostaje niezaprzeczalny, a eksploatacja funkcjonuje właśnie w takim systemie. Dlatego też wielu konsumentów zaczyna dociekać etycznego wymiaru ich zakupowej pasji. Recesja może nabierać rozmachu, kredyty mogą być drastycznie ograniczane, zapaść ekonomiczna może się pogłębiać i rozszerzać, ale co się tyczy reakcji konsumenta na te zdarzenia, stwierdzić wypada, że w tych warunkach konsumeryzm etyczny utrzymuje się przy życiu. Coroczne raporty Cooperative Banku odnotowują wzrost wydatków konsumenckich w Zjednoczonym Królestwie, co jest widomym świadectwem żywotności konsumeryzmu etycznego. Na przekór temu, że w roku 2008 spadła konsumpcja konsumerska, wartość rynku etycznego w Zjednoczonym Królestwie wynosiła 33,5 miliarda funtów, a każde gospodarstwo domowe wydało przeciętnie 707 funtów na zakupy zgodne ze swoimi etycznymi pryncypiami (w porównaniu z 630 funtami wydatkowanymi na takież cele w roku poprzednim). Tak więc etyczna konsumpcja ma się dobrze, podczas gdy ogólne wydatki
konsumenckie zmalały w tymże roku 2008 o 600 miliardów funtów. Na targowiskach i w punktach sprzedaży zdrowej żywności zakupy wzrosły o 14 procent. Wydaje się tedy, że preferujemy zakupy zgodne z naszym sumieniem, nawet kiedy jesteśmy świadomi, że więcej nas kosztują. Tę samą tendencję potwierdzają raporty sporządzane przez Boston Consulting Group: Green Advantage for Consumer Companies. Ankieta, która objęła 9000 osób dorosłych w 9 krajach, wykazała, że 34 procent mieszkańców Europy będzie kontynuowało zakupy produktów zielonych, w Stanach Zjednoczonych procent ten jest o dwa punkty niższy. Oczywiście, pozostaje zagadką, czy tendencja taka utrzymałaby się, gdyby ludzie rzeczywiście zostali pozbawieni pieniędzy. Mroczną stroną całego systemu jest to, że kiedy owi „etyczni konsumenci” zachodzą do baru fast food, zamiast do drogiej restauracji, lub robią zakupy w sklepach firmowych, zamiast u samodzielnych drobnych sprzedawców, mogą powodować się w sprawach rynkowych względami etycznymi, których uprzednio nie kojarzono z rynkiem. Rozejrzyj się więc za „markowymi” sprzedawcami z głównych ulic, składającymi etyczne obietnice.
MYŚL POD ROZWAGĘ Konsumowanie mniejszej ilości lepszych produktów jest tylko częścią całej sprawy-możesz prowadzić akcję na rzecz dokonania istotnej zmiany w polityce zakupów. Może ona polegać na prostym powiadamianiu ludzi, co i dlaczego kupili. Nie ma tu powodu do bojkotowania kogokolwiek, zanim nie znajdziesz czasu, by zawiadomić wytwórcę, że zamierzasz objąć go bojkotem.
52. CAŁA NAPRZÓD! Trzeba sobie uświadomić, że wiele bólu fizycznego i moralnego spadło na nich z przyczyn, za które w żaden sposób nie ponoszą odpowiedzialności, których istnienia w ogóle nie mogli być świadomi, z którymi nie byliby w stanie się zmierzyć. Marks mówi o robotnikach opresjonowanych przez system „gangsterski”, ale koncepcja bezbronności pracownika w starciu z kapitalistą jest stałym wątkiem tematycznym Kapitału. Jego autor podkreśla, że ta nierówność wpisana jest w system, ponieważ kapitalista może nie zatrudnić robotnika, ten zaś – raz już wyzuty z ziemi, a także wyzbyty samodzielności przysługującej statusowi niezależnego rzemieślnika – nie ma alternatywy dla konieczności pracy. Musi pracować, by zdobyć środki na utrzymanie, i nie może zmienić tej sytuacji, dopóki płace nie wzrosną albo też nie poprawią się warunki pracy. Sytuacja taka trwa – niestety – po dzień dzisiejszy w biedniejszych częściach świata oraz w większości słabszych ekonomicznie krajów na Zachodzie. MYŚL PRZEWODNIA
Ci, którzy się w ogóle nie poruszają, nie odczuwają brzemienia swych kajdanów. Róża Luksemburg, marksistowska rewolucjonistka
Możliwe jednak, że nikt spośród czytelników tej książki nie znajduje się w takiej sytuacji. Należymy do uprzywilejowanych i wykształconych grup, które (w większości) mogą sobie wybierać miejsce i rodzaj pracy. Bywamy zatroskani częściej problemami naszej autopromocji lub zawirowaniami naszej zawodowej kariery niż lękiem przed głodem bądź też zaharowaniem się na śmierć przy taśmie produkcyjnej. Toteż wyzwaniem naszym jest sposób, w jaki należałoby wykorzystać nasze atuty, którymi – w odróżnieniu od robotników opisanych przez Marksa – zostaliśmy obdarzeni. Spytaj samego siebie, czy robisz to, co chciałbyś robić. I czy wiesz, dlaczego to robisz? Po to, by mieć z czego żyć? To niewystarczający powód. Pora, by zebrać się w sobie, ponieważ wszyscy przeszliśmy już długą drogę, i zrozumieć, że nie wyświadczasz nikomu żadnej uprzejmości, nie wykorzystując w pełni wolności, którą rozporządzasz. Najpierw określ sobie cel, do którego dążysz. Co cię motywuje? Jakie żywisz zamiary? Jakie podejmiesz kroki, by je spełnić? Nie wzdragaj się przed wytknięciem sobie ambitnych celów, upewnij się tylko, czy potrafisz rozłożyć dążenie do nich na poszczególne etapy, jakim będziesz w stanie sprostać. Tim Wright, konsultant w kwestiach kreatywności, wygłasza odczyty, w których wzywa słuchaczy, by określili, do czego dążą. Podaje przykład własnego celu życiowego – chce zagrać w golfa na Księżycu z Davidem Bowie. Podając cel tak trudny, demonstruje następnie, jak
rozłożyć go na poszczególne etapy, wieńczone skromniejszymi osiągnięciami – najpierw trzeba się nauczyć grać w golfa (to nie jest zadanie szczególnie trudne), zaprzyjaźnić z Davidem Bowie (to już trudniejsze, ale dające się zrealizować przy wykorzystaniu odpowiednich kanałów), a w końcu wybrać się na Księżyc. Ten ostatni etap wydaje się nie do zrealizowania, ale w miarę tego, jak będzie się rozwijała turystyka w przestrzeni kosmicznej, może w ciągu następnych kilku lat będzie już można takie zamierzenie spełnić. Sprawa polega na tym, by nie rozproszyć w powszedniej krzątaninie swojej zdolności do zrealizowania całego swojego potencjału. Jeśli nasze walki okazują się daremne, winy za to nie ponosi nikt inny, lecz my sami.
MYŚL POD ROZWAGĘ Wypisz sobie swoją misję do spełnienia. Nie chodzi o przelanie na papier gołosłownych mrzonek, ale o rzeczowe sformułowanie zamiaru, który podejmujesz, i sposobu, w jaki go zrealizujesz. Schowaj go w jakimś ważnym dla ciebie miejscu w dzienniku, albo jako fiszkę rozkładaną pod szklaną pokrywą biurka, gdzie będziesz mógł stale na nią spoglądać i pilnować realizacji swojego celu.
KALENDARIUM ŻYCIA I DZIAŁALNOŚCI 1818
Rodzi się w Trewirze, podówczas w Prusach, obecnie Nadrenia – Palatynat.
1836
Immatrykulacja na studiach prawniczych w Berlinie.
1841
Doktorat z filozofii.
1842/43
Od 15 października 1842 do 18 marca 1843 roku redaktor naczelny „Rheinische Zeitung” w Kolonii.
1843
Poślubia Jenny von Westphalen, córkę barona i radcy stanu.
1844
Początek współpracy z Fryderykiem Engelsem.
1848
Razem z Engelsem wydaje Manifest Komunistyczny. Zostaje redaktorem naczelnym rewolucyjnej gazety „Neue Rheinische Zeitung”. Aresztowany (na krótko) w Brukseli.
1849
Od tego roku aż do śmierci współpracuje z dużym dziennikiem amerykańskim „New York Daily Tribune” Emigruje do Londynu.
1852
Popada w poważne tarapaty finansowe.
1859
Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej w formie zeszytu. Autor zamierzał wydawać swe szeroko zakrojone dzieło jako zeszyty. Skończyło się na wydaniu jednego.
1864
Współzakłada międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników. Aktywnie uczestniczy w jego pracach.
1867
Ukazuje się Kapitał w nakładzie 1000 egzemplarzy.
1868
Z powodu problemów finansowych rozważa przeniesienie się do Genewy ze względu na niższe koszty utrzymania.
1881
Umiera jego małżonka Jenny, od lat chora na raka.
1883
Marks umiera w Londynie.
GŁÓWNE MYŚLI KAROLA MARKSA Społeczeństwo komunistyczne „…oznacza dziś robić to, a jutro tamto, rankami polować, popołudniami wędkować, wieczorami zajmować się bydłem, po obiedzie krytykować i w ogóle robić to, na co tylko przyjdzie mi ochota, nie stając się przy tym myśliwym, wędkarzem, rolnikiem czy krytykiem”. Mieszczaństwo „Burżuazja odegrała w historii najbardziej rewolucyjną rolę. Tam, gdzie doszła do władzy, zniszczyła wszelkie feudalne, patriarchalne, idylliczne stosunki”. Świadomość „Nie świadomość określa byt, lecz byt określa świadomość”. Bieg dziejów „Hegel zauważył, iż wszystkie wielkie wydarzenia historyczne i postacie występują dwukrotnie. Zapomniał tylko dodać, że raz jako tragedia, a drugi raz jako farsa” Religia „Religia jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, tak jak ono jest duszą bezdusznych uwarunkować. To opium dla ludu”. Idee „Idee (podobnie jak religie) nie mogą mieć żadnego wpływu na bieg rzeczy”. Filoz ofia „Filozofowie tylko różnie interpretowali Świat; chodzi o to, żeby go zmienić”. Kapitał „Kapitał to martwa praca, która ożywa tylko na sposób wampira przez wysysanie żywej pracy, i tym bardziej żyje, im więcej jej wyssie” Jęz yk „Język powstaje, tak jak świadomość, dopiero z potrzeby, naturalnej potrzeby komunikowania się z innymi ludźmi” Przemoc „Przemoc jest akuszerem każdego starego społeczeństwa, która nosi się z zamiarami wobec nowego”. Znani zwolennicy teorii Marksa: Włodzimierz Iljicz Lenin, Józef Stalin, Mao Zedong, Fidel Castro.