Jakub Frank i jego mesjańska droga. Nowe spojrzenie 9788367872065


124 15 36MB

Polish Pages [308] Year 2023

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Recommend Papers

Jakub Frank i jego mesjańska droga. Nowe spojrzenie
 9788367872065

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Jakub Frank i jego mesjańska droga Nowe spojrzenie -W»7p ŻYDOWSKI INSTYTUT Uiu^ors HISTORYCZNY

Jan Doktór — badacz religijności Żydów polskich, pracownik naukowy żih. Przed laty — działacz podziemnej Solidarności. Wydał m.in. Słowa Pańskie (2017), jest autorem wielu monografii, jak Początki chasydyzniu polskiego (2004) czy Misjonarze i żydzi w czasach mesjańskiej zawieruchy 1648-1792 (2012). Redaktor naczelny „Kwartalnika Historii Żydów". W ramach zespołu badawczego wraz z Michałem Galasem (Instytut Judaistyki uj) zainicjował serię wydawniczą Źródła do Studiów nad Duchowością Żydów, w której ukazują się klasyczne dzieła duchowości żydowskiej. Za nadzwyczajne osiągnięcia naukowe w tej dziedzinie otrzymał Nagrodę im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej (2021).

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

NOWE SPOJRZENIE

JAN

DOKTÓR

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

NOWE SPOJRZENIE

ŻYDOWSKI INSTYTUT HISTORYCZNY

IM. EMANUELA RINGELBLUMA

COPYRIGHT © BY ŻYDOWSKI INSTYTUT HISTORYCZNY IM. EMANUELA RINGELBLUMA WARSZAWA

2 0 2 3

WYDANIE PIERWSZE

ISBN 978-83-67872-06-5

Oli

SŁOWO WSTĘPNE

Od frankizmu1 rozpocząłem moją pracę naukową, a mesjańskiej doktrynie Jakuba Franka poświęcona była moja dysertacja i pierw­ sza książka2. Do zainteresowania się tym tematem skłoniło mnie znalezienie w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej niewykorzystanych dotąd rękopisów frankistowskich. Były to dwa obszerne bruliony noszące tytuł Zbiór Słów Pańskich w Briinnie mówionych. Zawierają i Termin frankizm wprowadzono dopiero w xix w., a w czasach, których książ­ ka dotyczy, nie pojawia się w źródłach w ogóle. Po raz pierwszy napotkałem go wr środowisku Adama Mickiewicza. Józef Bohdan Zaleski pisał 3 vm 1851 do Michaliny Dziekońskiej: „Przyjechał Antoni Górecki — wesół po staremu i dow­ cipny (...]. Poszliśmy razem do Mickiewicza, ale nie było go w domu. Adam przy­ szedł na obiad. W czasie obiadu i po był mowny i pogodny. Poczynił postrzeżeń głębokich i mądrych o ludziach i rzeczach. Ciekawe rzeczy mówił o frankistach, z którymi przez żonę swą miał sposobność zetknąć się. Odbiegli oni daleko od Franka, wszakże chowają tradycje jego przepowiedni o Polsce"; Korespondencja Józefa Bohdana Zaleskiego, t. 2, wyd. D. Zaleski, Lwów 1901, s. 183. Wiele zatem wskazuje, że termin ten został ukuty przez polskie otoczenie potomków sekciarzy, którzy ruch ten jednoznacznie kojarzyli z osobą Jakuba Franka. Przyjął się jednak tak mocno w literaturze zarówno naukowej, jak popularnej na określenie omawianego przeze mnie ruchu, że postanowiłem go zachować, mimo pewnych wątpliwości co do jego adekwatności. 2 J. Doktór, Jakub Frank i jego nauka na tle kryzysu religijnej tradycji osiemnasto­ wiecznego żydostwa polskiego. Warszawa 1991.

7

SŁOWO WSTĘPNE

one największy i najważniejszy zbiór spisanych żydowskich tradycji sekciarskich, niedostępnych dla ówczesnych badaczy frankizmu przede wszystkim z powodów językowych (Gershom Scholem, który jako pierwszy do nich dotarł, korzystał z hebrajskiego tłumaczenia rękopisów autorstwa jego żony Fani). One stały się podstawą moich pierwszych naukowych prób. Dość szybko zorientowałem się, że w świetle tych rękopisów to wszystko, co napisano dotąd o Jakubie Franku i jego nauczaniu, łącznie z efektownymi wywodami Scholema, nie ma szansy się ostać. Wiele osób miało jednak wątpliwości, czy ktoś w Polsce jest w stanie na bazie tych źródeł przedstawić alternatywny obraz, ponieważ w 1982 r. judaistów ani historyków polskiego żydostwa jeszcze na dobrą sprawę w Polsce nie było. Do­ strzegał to także mój promotor, prof. Jan Garewicz, ale uważał, że temat ten trzeba podjąć właśnie w Polsce, godząc się z nieuchron­ nymi ułomnościami wyników. Tak więc zdecydowałem się. Po niemal 40 latach, gdy zebrałem nieco więcej doświadczeń i przemyśleń, postanowiłem powrócić do młodzieńczego tema­ tu i przedstawić go tak, jak teraz potrafię. Chcę przede wszystkim skorygować moje własne błędy, płynące w głównej mierze ze zbyt optymistycznej, by nie rzec łatwowiernej oceny źródeł, z których korzystałem. Fakt, że przede mną to samo robili i dalej robią inni historycy3, nie może być wytłumaczeniem dla naukowo aktywnego » Literatura na temat Jakuba Franka i frankizmu jest ogromna. Najważniejsze prace zestawione są w bibliografii na końcu książki. Najpełniej udokumentowaną książką na temat frankizmu jest praca Aleksandra Kraushara: Frank ifrankiści polscy 1726-1816. Monografia historyczna osnuta na źródłach archiwalnych i rękopi­ śmiennych, 1.1-2, Kraków 1895, choć poglądy autora i przedstawienie postaci Jaku­ ba Franka są już dzisiaj mocno zdezaktualizowane. Zachowuje ona jednak swoją wartość ze względu na wykorzystane źródła, które nie dotrwały w oryginalnej postaci do dnia dzisiejszego. Z tego samego względu nadal wartościowe pozosta ją prace: Hipolita Skimborowicza, Żywot, skon i nauka Jakóba Józefa Franka: ze spółczesnych i dawnych źródeł oraz z 2 rękopismów, Warszawa 1866 i Majera Bałabana, Le-toldot ha-tnua ha-frankit (Historia ruchu frankistowskiego), 1.1-2, Tel Awiw 1934-1935 (wyd. 2: Jeruszalajim 1974)- Ostatnimi książkami na temat frankizmu są monografie Ady Rapoport-Albert, Women and the Messianic Heresy of Sabbatai Zevi 1666-1816, Oxford-Portland (or) 2011 oraz Pawła Maciejki, The Mixed Multitude. Jacob Frank and the Frankist Movement, 1755-1816, Philadelphia 2011. Ta ostatnia książka ukazała się w polskim tłumaczeniu: Wieloplemienny tłum. Ja­ kub Frank i ruch frankistowski, 1755-1816, tłum. J. Chmielewski, Gdańsk 2014. Moje własne prace na temat Franka i frankizmu, przede wszystkim: Jakub Frank i jego

8

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

badacza. Książka jest więc polemiką nie tylko z innymi historykami, ale przede wszystkim z moimi wcześniejszymi pracami, powstałymi w ostatnich kilku dziesięcioleciach. Sam przecież czerpałem bezkry­ tycznie z tych samych źródeł, które dzisiaj uważam za mało wiarygod­ ne, i powtarzałem te same ujęcia i stereotypy, mocno ugruntowane w literaturze przedmiotu. Ponadto pojawiły się nowe źródła, które rzucają świeże światło na wydarzenia wydające się dotąd dobrze udo­ kumentowane i opisane, a które postaram się w książce wykorzystać. Frankizmem tak naprawdę nie przestałem zajmować się nigdy i obecne całościowe przedstawienie tego tematu jest w pewnym sensie podsumowaniem mojej drogi naukowej. Badania, jakie pro­ wadziłem nad początkami chasydyzmu polskiego* i4, chrześcijański­ mi misjami wśród żydów5, debatami chrześcijańsko-żydowskimi i chrześcijańskimi na temat judaizmu i jego wyznawców6 oraz po­ czątkami kabały7, są pod różnymi względami bliskie frankizmu. Wykorzystywałem w nich wiedzę i doświadczenie zebrane podczas wcześniejszych badań, jednocześnie pomagały mi one spojrzeć na ten ruch i jego przywódcę w nowy sposób, przez pryzmat zjawisk z nim związanych, choć przecież innych. nauka..., op. cit. oraz Śladami mesjasza-apostaty. Żydowskie ruchy mesjańskie w xvn i xviii wieku a problem konwersji, Wrocław 1998, w swojej warstwie historycznej wymagają rewizji. Najważniejsze źródła frankistowskie wydałem pod koniec xx w.: Rozmaite adnotacje, przypadki, czynności i anekdoty pańskie, oprać, i wstęp J. Doktór, Warszawa 1996 (dalej: ra) oraz Księga Słów Pańskich. Ezoteryczne wy­ kłady Jakuba Franka, 1.1-2, oprać, i koment. J. Doktór, Warszawa 1997; drugie, pełne wydanie: Słowa Pańskie. Nauki Jakuba Franka z Brna i Offenbachu, wstęp i oprać. J. Doktór, Warszawa 2017 (dalej: sp). Poza tym na temat frankizmu opu­ blikowałem w ostatnich latach kilka artykułów w „Kwartalniku Historii Żydów", które są zestawione w bibliografii. 4 J. Doktór, Początki chasydyzmu polskiego, Wrocław 2004 (wyd. 2 popr.: Warsza­ wa 2017); Cawaat ha-RIWaSz. Testament rabbiego Izraela Baal Szema, tłum., wyd. i wstęp J. Doktór, Warszawa 2021. s J. Doktór, W poszukiwaniu żydowskich kryptochrześcijan. Dzienniki ewangelickich misjonarzy z ich wędrówek po Rzeczypospolitej iv latach 1730-1747, Warszawa 1999; idem, Misjonarze i żydzi w czasach mesjańskiej zawieruchy 1648-1792, Warszawa 2012. 6 Idem, Bracia, obcy czy współobywatele. Debaty na temat judaizmu i jego wyznawców w Europie do początku xix wieku, Stosunki Polsko-Żydowskie, 1.1, Warszawa 2019. 7 Sefer Jecira czyli Księga Stworzenia (wydanie dwujęzyczne), tłum., oprać, i ko­ ment. W. Brojer, J. Doktór, B. Kos, Warszawa 1995; Sefer ha-bahir. Księga światła ukrytego / Księga światła ukrytego, tłum., oprać, i koment. W. Brojer, J. Doktór, B. Kos, Warszawa 2022.

9

SŁOWO WSTĘPNE

Szczególnie pouczające były kwerendy w archiwum Franckesche Stiftungen w Halle, gdzie znajdują się dokumenty pozostałe po Institutum Judaicum et Muhammedicum, oraz badania nad zachowa­ ną misjonarską dokumentacją Briidergemeinde w Herrnhut. Do­ świadczenia te kazały mi bardziej krytycznie spojrzeć na zachowaną dokumentację źródłową frankizmu i zadać pytania warsztatowo fundamentalne, których jednak wcześniej nie postawiłem, a mia­ nowicie, w jakich okolicznościach powstały dokumenty, na podsta­ wie których rysujemy historię frankizmu, do kogo były adresowane i w jakim celu, dlaczego jedne podane zostały do druku niemalże natychmiast po zaistnieniu zdarzeń, których dotyczą, inne pozosta­ ły w rękopisach do dzisiaj, a jeszcze inne zniknęły bez śladu, choć wiemy, że istniały. Jak doszło do tego, że w otoczeniu Franka zaczęto spisywać jego nauki, czego tradycja sabataistyczna kultywowana w kręgu wyznawców Baruchji Ruso surowo zabraniała? Dlaczego zapisków takich nie robiono w innych kręgach sekciarzy, którzy razem z nim przyjęli chrzest, ale długo nie uznawali jego autoryte­ tu? Jak należy traktować te zapiski i czy są one wiarygodne? Na te i inne pytania będę szukał w książce odpowiedzi, zdając sobie spra­ wę, że przedstawione wyjaśnienia nie zawsze będą jednoznaczne i rozstrzygające. Reewaluacji domagają się nie tylko źródła, ale także żywiąca się nimi nasza wiedza o dziejach frankizmu. Szczególnie dotyczy to duchowego wymiaru tych dziejów, czyli wiary frankistów. Nawet bowiem powierzchowny przegląd zachowanych świadectw wiary sekciarzy, których uznajemy dziś za frankistów, nastawia sceptycz­ nie co do możliwości rekonstrukcji czegoś, co można by nazwać doktryną frankistowską, albo też tylko mesjańskiego nauczania samego Franka. Za dużo w tych świadectwach zmienności, a na­ wet sprzeczności, które oczywiście można tłumaczyć różnymi oko­ licznościami historycznymi, w jakich powstały, oraz motywacjami osób, które te świadectwa tworzyły. Właściwsze byłoby mówienie o sabataistycznych doktrynach podolskich sekciarzy. Dzieje tego ruchu, zainicjowanego zrywem sabatajczyków, nie były dotąd w centrum moich badań. Pozostawały historycznym tłem nauczania Jakuba Franka, które próbowałem odtworzyć i upo­ rządkować. Poświęciłem im rozdział w mojej monografii Śladami mesjasza-apostaty. Żydowskie ruchy mesjańskie w xvn i xvm wieku

10

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

a problem konwersji, ale oparłem się wówczas — przynajmniej w warstwie faktograficznej — na obiegowych w literaturze ustale­ niach, które powinienem był zweryfikować. Dominujący w literaturze obraz początków frankizmu jest spójny i właściwie przez nikogo nie kontestowany, choć — zaznaczę to już na początku — pozostaje mocno problematyczny, praktycznie nie do utrzymania i w książce próbuję go skorygować. W obrazie tym Jakub Frank został rzekomo ściągnięty do Rzeczypospolitej, by podnieść na duchu i zintegrować miejscowych wyznawców Sabataja Cwiego. Po objeździe podolskich i wołyńskich miasteczek 27 stycznia 1756 r. podczas jarmarku w podolskim Lanckoroniu został przyłapany wraz z innymi sekciarzami na sekciarskich ry­ tuałach i aresztowany. Wówczas do akcji wkroczył biskup kamie­ niecki Mikołaj Dębowski8. Kazał on sprowadzić aresztowanych do konsystorza i rozpoczął inkwizycję w kwestii zajścia i toczonych wówczas przez żydów sporów na temat żydowskiej wiary. Inkwi­ zycja zakończyła się — rzekomo z inicjatywy Franka9 — słynną dysputą z rabinami przed konsystorzem kamienieckim w listopa­ dzie 1757 r., potępieniem Talmudu i jego uroczystym spaleniem na rynku kamienieckim. Druga dysputa była powtórką pierwszej i — zdaniem historyków — jej logicznym następstwem, a tak­ że kolejnym etapem na drodze wiodącej nieuchronnie, zgodnie z wolą Kościoła, rabinów i Franka, do chrztu. Następne etapy dzie­ jów frankizmu także są przedstawiane jako następstwa tych wyda­ rzeń i decyzji. Zadenuncjowany i oskarżony o dwulicowość Frank zostaje aresztowany i bezterminowo uwięziony w częstochowskim klasztorze. Uwolniony przez wojska rosyjskie, wyjeżdża za granicę a W źródłach nazwisko biskupa pisane jest czasami jako Dembowski, ale zdecy­ dowałem się na częściej występujące Dębowski, choć w cytatach może się pojawić alternatywna wersja, której nie poprawiałem. 9 Na przesłuchaniu w konsystorzu warszawskim, którego protokół opublikował Aleksander Kraushar i który stał się jednym z podstawowych źródeł historiografii dla początków frankizmu, Frank miał stwierdzić: „Zostawiłem naukę w Polszczę, między tymi, którzy do niej przystali: że Bóg jest jeden w trzech Osobach, że Bóg był w ciele ludzkiem na świecie, że Jerozolima i Tempel więcej zbudowanemi nie będą, że żydzi darmo Messyasza czekają, że ich Talmud jest pełen błędów. Dawszy nadto radę, żeby się starali, by przed duchowieństwem o tych punktach dys­ putę mieć mogli, pojechałem do Nicopola"; cyt. za: A. Kraushar, Frankifrankiści..., 1.1, op. cit., s. 77-

11

SŁOWO WSTĘPNE

i zakłada dwór najpierw w Brnie Morawskim, a później w Offen­ bachu, gdzie przyjmuje tłumy stronników z Polski i innych krajów. Po jego śmierci mesjańską sukcesorką zostaje córka Ewa, która wraz z braćmi Józefem i Rochem przejmuje dwór na offenbachskim zamku i skupia wokół siebie frankistów zapowiedzią zbawienia w roku 5560 (1800). Fiasko tych zapowiedzi przynosi rozpad sekty i definitywny koniec ruchu mesjańskiego. Zgodność historyków co do tego obrazu można — przynaj­ mniej po części — tłumaczyć zadziwiającą zgodnością materia­ łów kościelnych, żydowskich, a nawet frankistowskich, zwłaszcza w opisie kluczowych wydarzeń z lat 1756-1760. Redaktorzy pism frankistowskich powstałych dopiero pod koniec xvm w., zwłaszcza Rozmaitych adnotacji, korzystali — nie przyznając się do tego — z wcześniejszych publikacji chrześcijańskich i starali się uzgodnić swój opis z relacjami będącymi już w obiegu publicznym, przede wszystkim zeznaniami Franka przed sądem kościelnym w War­ szawie, nawet jeśli posiadali własne, bardziej wiarygodne trady­ cje. Świetnie wiedzieli przecież, że niektóre złożone do protokołu opowieści Franka są bałamutne. Tak jakby narysowany tam obraz wydarzeń odpowiadał wszystkim albo przynajmniej wydawał się lepszy od tego, który mógłby się wyłonić po jego zakwestionowa­ niu. Prawda o tych wydarzeniach musiała być z jakiś względów dla wszystkich niewygodna. Choć niemal wszystkie ważne źródła polskie, hebrajskie i ła­ cińskie są znane historykom przynajmniej od końca xix w., tj. od momentu opublikowania monografii Heinricha Graetza i Alek­ sandra Kraushara, którzy je omówili bądź nawet zamieścili ich obszerne fragmenty, obraz frankizmu przedstawiany w literaturze przedmiotu budzi ciągle zastrzeżenia i to zasadniczej natury. Wi­ zerunku tego nie skorygowali współcześni badacze, którzy dalej bezkrytycznie korzystają z wątpliwej wiarygodności źródeł. Uwa­ żam, że analizując zachowane świadectwa, konfrontując je ze sobą i weryfikując z nowymi dokumentami, można pokusić się o przed­ stawienie nowego spojrzenia na dzieje frankizmu. Takie właśnie ujęcie staram się zaprezentować w książce. Dzieje frankizmu wymagają korekty w wielu ważnych punk­ tach. Już obraz początków ruchu frankistowskiego budzi poważne wątpliwości. Niejasności jest wiele. Trzeba wreszcie ustalić, w jaki

12

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

sposób doszło do powstania w połowie xvm w. nowej żydowskiej formacji religijnej, która zdecydowała się wyjść z ukrycia i po trzech latach szarpaniny i tułaczki, straciwszy nadzieję na legali­ zację, zbiorowo przyjęła chrzest i weszła do Kościoła rzymskoka­ tolickiego. Nie jest bowiem jasne, czy na wydarzenia te znaczący wpływ miało przybycie Jakuba Franka z Turcji do Rzeczypospolitej. Chodzi o rozstrzygnięcie fundamentalnej kwestii: czy Frank rzeczy­ wiście zainicjował poruszenie podolskich sekciarzy, czy też jedynie próbował się do niego przyłączyć. Na początku spróbuję więc wyjaśnić, co naprawdę zdarzyło się w karczmie lanckorońskiej w nocy z 27 na 28 stycznia 1756 r. Zajścia te uruchomiły bowiem sekwencję wydarzeń prowadzącą do chrztu sabatajczyków. Trzeba wreszcie ustalić, czy była to — jak utrzymują dotąd historycy frankizmu — przypadkowa demaskacja sekciarzy, czy też ich zamierzona prowokacja. Z bardziej szczegółowych zagadnień ustalenia wymagają m.in. następujące kwestie: czy przyjeżdżając w grudniu 1755 r. do Polski, Frank działał na własną rękę, czy też był posłannikiem bałkańskich sekciarzy i jakie miał w Polsce plany?; z jakim przyjęciem spotkał się w Rzeczypospolitej i dlaczego tak szybko wyjechał?; dlaczego nie uczestniczył w dyspucie kamienieckiej?; jak doszło do chrztu sekciarzy, którego początkowo nikt zda­ wał się nie chcieć?; w jakim charakterze przebywał Frank przez 13 lat w często­ chowskiej twierdzy?; dlaczego Frank ponownie wyjechał z Polski w 1774 r. i nigdy już do niej nie wrócił, choć do końca głosił, że Polska jest miejscem jego misji? Wszystkie nowe ustalenia i korektury zestawię w Zakończeniu, by pokazać, jak zmieniają one obraz dziejów ruchu frankistowskiego. Pewien wątek biografii Franka i dziejów frankizmu szczegól­ nie mnie zaintrygował, a mianowicie zdumiewający związek Fran­ ka z Polską, który chciałoby się nazwać jego „nieodwzajemnioną miłością" do kraju określonego przezeń prawdziwą ziemią obiecaną żydów. Od pierwszego przyjazdu do Polski w 1755 r. aż do śmierci Frank wiązał z Rzeczpospolitą swoje plany i ambicje. Był trzykrot­ nie stąd usuwany jako niepożądany cudzoziemiec, nienawidzony

13

SŁOWO WSTĘPNE

przez żydów, odtrącany wielokrotnie przez większość sekciarzy, którym chciał przewodzić. Ale się nie zniechęcał i ponawiał próby. Jeszcze na łożu śmierci w Offenbachu zapowiadał, że powróci do Polski. W książce staram się prześledzić źródła i dzieje tej „miło­ ści", a także powody, dla których tak trudno mu było znaleźć sobie (satysfakcjonujące go) miejsce zarówno w obozie sabatajczyków, jak i w państwie polskim, Rzeczypospolitej, która tak go fascyno­ wała i pociągała. To Polska miała być duchowym centrum żydów i źródłem ich nadziei, to tu miały się rozegrać decydujące mesjań­ skie zdarzenia, tutaj, a konkretnie na Jasnej Górze, miało nastąpić końcowe objawienie. Zmienne dzieje związku Franka z Polską wy­ znaczają w książce kolejne etapy i zakręty jego mesjańskiej drogi oraz stadia rozwoju jego mesjańskiej doktryny.

DLACZEGO POLSKA?

SABATAISTYCZNE PRELUDIUM NA PODOLU: MIĘDZY KONIOSOS A JONATANEM EIBESCHUTZEM

W połowie xvm w. polscy wyznawcy Sabataja Cwiego i jego następ­ cy Baruchji Ruso mieli już dosyć ciągłego krycia się ze swoją wiarą, powtarzających się od niemal stulecia mesjańskich zrywów i nastę­ pujących po nich prześladowań. Szczególnie dokuczyła im ostatnia fala represji z lat 40., po fiasku zapowiedzi mesjańskich roku 5500 (1740)10. Dla nastrojów w środowisku mesjanistów symptomatycz­ na jest rozmowa zanotowana przez misjonarzy Institutum Judaicum z Halle, którzy w latach 40. wędrowali do Rzeczypospolitej: „Misjonarz: Kochany synu Izraela, czy zbawienie przyjdzie rychło? Przecież czas jego przyjścia już minął. Jest rok 1745, a wy oczekiwa­ liście go w 1740. Żyd: Mamy jeszcze 500 lat, zanim przyjdzie nasze

10 Jeszcze w 1784 r., a więc ćwierć wieku później, Frank przypominał słuchaczom, że „kilka czasy są naznaczone u was. Prawowierni mieli też czas jeden, a ten przypadał roku 1741 i przy tym są różne znaki, aleście nie widzieli, żeby się co z nich wypełniło"; sp 984. Na temat kampanii mesjańskiej roku 5500 zob. J. Doktór, Początki chaspdpzmu..., op. cit., s. 73-122.

17

wybawienie*11. Te 500 lat to po prostu koniec szóstego tysiąclecia żydowskiej rachuby czyli rok 2240 rachuby chrześcijańskiej. A więc z perspektywy żyjących mesjanistówdata przerażająco odległa i od­ bierająca wszelkie nadzieje. Zniechęceni i sfrustrowani sekciarze nie chcieli jednak po­ rzucać ani wiary, ani Synagogi. Próbowali w jakiś sposób pogodzić się z realiami niezbawionego świata, ale nie zamierzali się pokajać, przyjmować pokuty i uznawać autorytet rabinów ani też opuszczać wspólnoty żydowskiej. Nie wiemy, kto wpadł na pomysł wyjścia z podziemia i założenia przy pomocy Kościoła, kokietowanego doktryną zbliżoną rzekomo do chrześcijaństwa, własnej Synagogi, trzeciej po istniejących już w Rzeczypospolitej rabinicznej i kara­ imskiej. Na pewno inicjatywa ta nie wyszła od salonickich koniosos, sekty islamskich konwertytów założonej przez wyznawców następ­ cy Sabataja, Baruchji Ruso (1677-1720), która stanowiła w tym czasie duchowe centrum sabataizmu, promieniujące szczególnie silnie na Bałkany, ani też z kręgu Jonatana Eibeschutza, przywódcy sabatajczyków Europy Środkowej i Zachodniej. Zarówno Baruchja, jak i Eibeschutz byli promotorami innych strategii sekciarskich12. Ini­ cjatywa ta musiała więc narodzić się na Podolu i do Podola zresztą ograniczył się zasięg terytorialny poruszenia, nazywanego później frankistowskim. Podole było typowym terenem pogranicza religijnego i kul­ turowego, pomiędzy żywiołem sefardyjskim Bałkanów a aszkenazyjskimi żydami Rzeczypospolitej. Odrębność tę manifestowała osobna reprezentacja podolskich żydów na Sejmie Czterech Ziem w xvm w. Pogłębiły ją wojny drugiej połowy xvn w. Przez Podole maszerowały wojska walczących stron, tamtędy prowadził słynny 11 J.H. Callenberg, Relation von einer Weitern Bemiihung Jesum Christum ais den Heiland des menschlichen Geschlechts dem Judischen Volk bekanntzu machen, t. 29, Halle 175I/ s. 79 (jeżeli nie zaznaczono inaczej, tłumaczenia są dziełem autora). Do traumy roku 5500 nawiązał nawet 60 lat później rabin praski Eleazar Fleckeles. Występując przeciwko ostatniej kampanii mesjanistów, którzy zapowiadali w 5560 (1800) r. powrót Jakuba Franka z zaświatów i zbawienie (piszę o tym w roz­ dziale vm), napisał: .oszaleli w związku z tym rokiem, używają podłych aluzji do tajemnic, twierdząc, że teraz nastąpią czasy, gdy powiedzą: oto nadeszły te lata, i przyniosą znaki od mądrych mężów, tak jak to robili na rok 5500"; idem, Ahawat Dawid (Miłość Dawida), Praga 1800, k. 3a. u Zob. J. Doktór, śladami mesjasza-apostatp.., op. cit., s. 101-129.

18

SABATAISTYCZNE PRELUDIUM NA PODOLU...

szlak kuczmański, którym Tatarzy wdzierali się w głąb Rzeczypo­ spolitej. Rejestr podymnego Podola z 1661 r. wymienia 659 osad, w tym 241 bezludnych. W lustracji królewszczyzn wymieniono z ko­ lei 159 osad, z czego aż 109 bezludnych. Całą zaś ludność Podola w tym czasie szacuje się jedynie na 50 000 osób13. W 1672 r. na mocy ugody w Buczaczu Rzeczpospolita oddała Podole Turcji. W stosunku do żydów Porta prowadziła na zajętych terenach zasadniczo przyjazną politykę. Dawała im nawet szansę zalegalizowania pobytu w Kamieńcu, mającym w Rzeczypospoli­ tej przywilej de non tolerandis Judaeis. Przeciągające się działa­ nia wojenne skłoniły jednak Portę w 1674 r. do wysiedlenia żydów i Ormian kamienieckich do Filipopola, Adrianopola i Stambułu. Jednocześnie w 1680 r. wojsko polskie ewakuowało z północnego Podola na Wołyń znaczną liczbę ludności, w tym żydów. Spis turecki z 1681 r. zarejestrował na Podolu tylko 263 Żydów powyżej 14. roku życia14. 26 stycznia 1699 r. zawarto pokój w Karłowicach, na mocy którego Rzeczpospolita odzyskała utracone ziemie. Rozpoczęło się ponowne zasiedlanie Podola, także przez ludność żydowską. Zaczęli powracać uchodźcy żydowscy z innych terenów Rzeczypospolitej i Bałkanów oraz żydzi kamienieccy deportowani do Turcji. Przy­ bywali też żydzi wołoscy, z reguły sefardyjscy, szukający na odbu­ dowywanym Podolu lepszych warunków życia. Oczywistym było, że wśród osiedleńców wielu było sekciarzy różnych religii, prze­ śladowanych w bardziej zorganizowanych wspólnotach współwy­ znawców z sąsiednich regionów Rzeczypospolitej albo ościennych państw. Oblicza się np., że różne odłamy sekciarzy prawosławnych, uciekinierów z Rosji w pierwszej połowie xvm w., stanowiły do 20% ludności chłopskiej Podola. Podobnie było wśród osiedleńców żydowskich: ziemianie zainteresowani odbudową i aktywizacją gospodarczą odzyskanych dóbr nie pozwalali na represjonowanie swoich osiedleńców, mogłoby to ich bowiem skłonić do szukania schronienia w dobrach innego szlachcica. Bardzo charakterystycz­ ne jest oskarżenie zdemaskowanych sekciarzy w Lanckoroniu w 1756 r., o którym będę pisać poniżej: otóż starsi żydowscy, znając u D. Kołodziejczyk, Podole pod panowaniem tureckim. Ejalet kamieniecki 1672-1699, Warszawa 1994, s. 138. 14 Ibidem, s. 142.

19

nastawienie szlachty i wiedząc, że życie religijne zarówno chłopów, jak i żydów mało ją interesowało, oskarżali Franka i jego wołoskich stronników o to, co mogło wzbudzić jej gniew, a mianowicie, że „żydów za granice polskie od swych panów wyprowadzają"11 *15. Wśród osiedleńców byli rodzice Franka, pochodzący z różnych stron (oj­ ciec z Wołoszczyzny, matka z Rzeszowa), ale oboje ze środowisk sabataistycznych. Przez kolejne dziesięciolecia żydzi podolscy zachowali szcze­ gólne więzy rodzinne, towarzyskie, gospodarcze i religijne z żydami bałkańskimi i tureckimi. Dotyczy to także powiązań sekciarskich. Były to związki często silniejsze niż relacje z żydami z Polski zachod­ niej czy Litwy. Poczucie odmienności wśród żydów Rzeczypospolitej potęgował fakt, że odzyskane i teraz zasiedlane ponownie tereny leżały na obszarze jednej diecezji — kamienieckiej, której granice pokrywały się z zasięgiem województwa podolskiego. Diecezja ta miała też pasterzy bardzo zainteresowanych sprawami żydowski­ mi. W latach 1736-1739 biskupem kamienieckim był Franciszek Antoni Kobielski, późniejszy biskup łucki i brzeski, który zasłynął prowadzoną w diecezji łuckiej przez kilka lat akcją głoszenia przy­ musowych kazań dla żydów16, a w interesujących nas szczególnie latach 1742-1757 urząd ten pełnił Mikołaj Dębowski. Studiując źródła frankistowskie i metryki chrzcielne neofitów z 1759 r„ nie znajduję ani jednej osoby z Polski centralnej, Litwy, Ga­ licji Zachodniej czy Wielkopolski, nie mówiąc już o Rzeszy. A prze­ cież z różnych źródeł, m.in. z dzienników misjonarzy halskich17, wiemy, że ruch sabataistyczny był także silny w Polsce centralnej i w Rzeszy. Neofici frankistowscy wywodzą się jednak wyłącznie z Podola i okolic oraz grupy sekciarzy z Wołoszczyzny, którą przy­ prowadził ze sobą do Rzeczypospolitej Jakub Frank. Musiała więc istnieć jakaś bariera, powstrzymująca sabatajczyków z innych re­ gionów Rzeczypospolitej i krajów sąsiednich przed przyłączeniem 11 K. Awedyk, Opisanie wszystkich dworniejszych okoliczności nawrócenia do wiary świętej Contra-Talmudystow albo historia krótka, ich początki i dalsze sposoby przy­ stępowania do wiary świętej wyrażająca, Lwów 1760, s. 14. n Swoje własne kazania opublikował on w książce Światło na oświecenie narodu niewiernego, to jest kazania w synagogach żydowskich miane oraz refleksje i list odpo­ wiadający na pytania synagogi lwowskiej, Lwów 1746. 17 Zob. J. Doktór, W poszukiwaniu żydowskich kryptochrześcijan..., op. cit., s. 269.

20

SABATAISTYCZNE PRELUDIUM NA PODOLU...

się do zrywu podolskich sekciarzy w połowie lat 50. Z pewnością świetnie wiedzieli o przygotowaniach do ujawnienia i stoczenia batalii z rabinami, ale ostentacyjnie trzymali się od tej inicjatywy z daleka. Nie pociągała ich otwarta konfrontacja z ortodoksją rabinacką i idea legalizacji sekty jako osobnej Synagogi. Decydujący był sceptyczny, by nie rzec niechętny stosunek do tej inicjatywy Jonatana Eibeschutza, od 1752 r. nieustannie oskarżanego przez Jaakowa Emdena18 i jego koalicjantów o sabataistyczną herezję19. Oskarżenia te dyskutowane były na posiedzeniach Sejmu Czterech Ziem w Jarosławiu w 1753 r. i w Konstantynowie w 1756 r., i Eibeschiitz nie mógł sobie pozwolić na kojarzenie jego osoby z podol­ skimi sekciarzami. Zresztą już wcześniej był zdecydowanym zwolennikiem trwa­ nia w dotychczasowej podziemnej formule. Nigdy nie posłuchał kierowanych imiennie pod jego adresem wezwań ze strony swoich żydowskich zwolenników i chrześcijańskich teologów, by ujawnił publicznie swoje prawdziwe poglądy i rozpoczął z talmudystami otwartą debatę20. Niechętny stosunek Eibeschutza do zrywu podol­ skiego był znany w środowisku żydowskim, bo dygnitarze żydow­ skiego Sejmu Czterech Ziem do niego właśnie zwrócili się z prośbą o napisanie refutacji oskarżenia o mord rytualny, szykowanego przez sabatajczyków na dysputę lwowską w 1759 r. (będę o tym obszerniej pisać w rozdziale vi). Pierwszą próbę przyciągnięcia ta Jaakow ben Cwi Emden (1697-1776) pochodził z polskiej rodziny rabinackiej i był skoligacony z najpotężniejszymi rodami żydowskimi w Rzeczypospolitej. Więzi te troskliwie kultywował i rozwijał. Najstarszego syna ożenił w 1732 r. z cór­ ką starszego ziemskiego Wielkopolski, Moszego z Leszna. Córkę z pierwszego małżeństwa Esterę wydał za Zacharię Mendla — rabina w Tyszowicach i syna Abrahama ben Josefa Joske z Leszna, czołowego dygnitarza Sejmu Czterech Ziem. Córkę z drugiego małżeństwa Nechamę wydał za syna faktora królewskiego Barucha Jawana, który odegrał kluczową rolę w aferze frankistowskiej; Megilat sefer. The Autobiograpbp of Rabbi Jacob Emden (1697-1776), tłum. S.B. Leperer, M.H. Wise, Baltimore 2011, s. 325. 19 Zob. na temat tego sporu J. Doktór, Profesor paszkwilant. Moshe Gerson Ha-Lewi z Mitawp (Karl Anton) wierny uczeń Jonatana Ajbeszica, „Kwartalnik Historii Żydów" 2008, nr 227, s. 273-300. 20 Na przykład przez Davida Friedricha Megerlina w jego książce Christlicher Zurufan die Rabbiner eine Rabbiner=Versammlung wider anzustellen wie uor 100. Jahr, wegen des Mefiia neu zu untersuchen, Frankfurt am Main 1751. Zob. na ten temat J. Doktór, Misjonarze i żydzi..., op. cit., s. 213-216.

21

do swego obozu sabatajczyków ze środkowej i zachodniej Europy podjął Frank dopiero po śmierci Eibeschiitza w połowie lat 60. Ale także ona się nie powiodła. Frankizm narodził się i rozwinął na południowo-wschodnich kresach Rzeczypospolitej i nigdy nie udało mu się poszerzyć środowiskowej bazy. Inicjatywy podolskich sabatajczyków nie popierali też saloniccy koniosos. Nie mieściła się ona w ramach wytyczonej przez nich drogi zbawienia, polegającej na skrytej penetracji trzech religii Pisma21. Koniosos zaakceptować mogli co najwyżej wymuszoną prześladowaniami zmianę oficjalnie wyznawanej religii, na czym zresztą podolskie poruszenie w 1759 r. się skończyło. Grupowe przejście podolskich sabatajczyków do Kościoła rzymskokatolic­ kiego było nawet rozwinięciem ich drogi zbawienia przez stworze­ nie chrześcijańskiego, drugiego po islamskim obozu mesjańskich apostatów — i realizowała ją większościowa grupa neofitów pod przywództwem Jehudy Lejba Krysy. Strategia ta odwoływała się do autorytetu samego Sabataja, który już jako konwertyta islamski miał zapowiadać, że jego syn prowadzić będzie wiernych do Ezawa, czyli chrześcijaństwa22, i z pewnością znana była także na Podolu. Tradycje te przywołał również Jakub Frank23, ale dopiero później. Przybywając do Rzeczypospolitej, wiedział doskonale, że zmiana religii nie pociąga podolskich sabatajczyków i że mają ku temu do­ bre powody: wiedzieli, że opuszczając wspólnotę żydowską, która miała w Rzeczypospolitej zagwarantowaną autonomię i rozliczne przywileje, tracą wszystko, a niewiele zyskują. Szukali oni trzeciej drogi: chcieli porzucić rabiniczny judaizm w taki sposób, by pozo­ stać żydami i nadal korzystać z praw nadanych żydom w Rzeczypo­ spolitej. I w tym dojrzał szansę dla siebie, szansę poprowadzenia ai Na temat doktryny Baruchji zob J. Doktór, Śladami mesjasza-apostatp..., op. cit., s. 101-111. 22 Ibidem, s. 88. n „Ów Pierwszy [Sabataj Cwi — JD] nazywał te dwie religie, turecką i chrześci­ jańską, dwoma pantoflami. Stąd zapewne wnieść, iż jeden je wdziać musi" (sp 211); „Te dwie papucie, sapathen, to są Edom i Izmael" (sp 2136). Frank nauczał, że to Baruchja wytyczył drogę do Ezawa: „Szedł raz Signor Santo z swoim kapłanem Salomonem, ubrany po grecku do cerkwi greckiej. Przechodzili przez most idąc do kościoła, który to most był dziurawy. Signor Santo rzekł: Kto godzien będzie iść w tę drogę? Ci, co z nim szli, rozumieli, że on to o moście myśli, ale mądry zrozumiał, iż to się tycze religii tej, w której my teraz idziemy" (sp 467).

22

DLACZEGO PODOLSCY SEKCIARZE NIE CHCIELI ZMIENIAĆ RELIGII

ich drogą nie Sabataja i Baruchji, ale Natana z Gazy (o drodze tej piszę obszernie w rozdziale iii).

DLACZEGO PODOLSCY SEKCIARZE NIE CHCIELI ZMIENIAĆ RELIGII

Od średniowiecza w całym świecie chrześcijaństwa zachodniego żydzi nie byli pełnymi dysponentami swego majątku. Aż do czasów nowożytnych, tzn. chwili zrównania w prawach z innymi obywate­ lami, mieli oni status serve camerae nostre — sług skarbu władcy24. Władca był ich opiekunem, ale zarazem nadzorcą i dysponentem ich majątku, z którego płacili mu podatki. Opuszczenie judaizmu wiązało się z porzuceniem tego statusu i utratą majątku. Historycy do dziś spierają się, w jakich okolicznościach i z czyjej inspiracji powstały stosowne regulacje prawne. Do xi w. żydzi cieszyli się na terenach byłego Cesarstwa Rzymskiego pełną wolnością zamieszka­ nia i uprawiania wybranych zawodów. Pierwsze regulacje prawne kładące fundament pod nowy status prawny żydów wydał w 1090 r. cesarz Henryk iv na prośbę samych zainteresowanych. Cesarz wziął ich pod swoją szczególną ochronę i obdarzył wyjątkowymi przywi­ lejami. Dotyczyły one także zmiany religii. Z jednej strony zezwolił im na zatrudnianie chrześcijańskich sług i dziewek, zabronił na­ wracania na chrześcijaństwo pogańskich niewolników będących ich własnością, co pociągałoby za sobą ich wyzwolenie. Z drugiej zaś ograniczał możliwość konwersji żydów na chrześcijaństwo przez zarządzenie, że opuszczając judaizm, konwertyci mają pozostawić we wspólnocie żydowskiej swój majątek: „Tak jak porzucili prawo przodków, niech też porzucą swe majątki"25. W tym zarządzeniu dochodzi do głosu przekonanie, które z czasem stanie się w Eu­ ropie Zachodniej i Rzeczypospolitej powszechne, że żydzi wraz

24 Na temat statusu prawnego i majątkowego neofitów żydowskich w Europie zob. J. Doktór, Misjonarze i żydzi..., op. cit., s. 61-82. 25 Cyt. za: H. Zaremska, Żydzi iv średniowiecznej Polsce. Gmina krakowska, War­ szawa 2011, s. 316.

23

I

z nadanymi im przez władcę przywilejami stają się jego własnością i że porzucenie przez nich judaizmu łączy się z wymiernymi strata­ mi dla władcy, chociażby w postaci utraconych podatków. Również w Europie Środkowej — w Polsce, Czechach i na Wę­ grzech — uważano majętności żydów za własność władcy. Żydzi cieszyli się wolnością osobistą, ale ich odejście uwarunkowane było oddaniem tego, co posiadają. Książę Czech Brzetysław u, który w 1098 r. skonfiskował majątki żydowskie, stwierdził wprost, że cokolwiek posiadają żydzi „do mnie należy, moje jest całe [...]. Ubo­ dzy przybyliście, ubodzy idźcie dokąd chcecie"26. Praktyka przej­ mowania przez władcę majątku wyganianych z kraju żydów była powszechna także później. Tak postąpił m.in. Karol vi — nakazując 17 września 1394 r., by wszyscy żydzi w ciągu miesiąca opuścili Francję, zarządził konfiskatę ich majątków i ściągnięcie ich wie­ rzytelności na rzecz królewskiego skarbu27. Interesów neofitów próbował bronić Kościół, sprzeciwiając się konfiskacie majątków żydów przyjmujących chrzest. Na soborze w Bazylei w 1434 r. posta­ nowiono, że „gdyby ktoś pośród nich [tj. żydów — JD] zapragnął się nawrócić na wiarę katolicką, to niech zachowa w całości i nietknię­ te wszystkie swoje dobra, czy to ruchome, czy też nieruchome"28. Zalecenia te pozostały jednak na papierze. Z czasem władcy przekazywali swoje władcze i właścicielskie uprawnienia odnośnie do żydów na niższy szczebel. Król Rudolf Habsburg w mandacie skierowanym do miasta Moguncji z 1286 r. ogłosił, że wszyscy żydzi należą do niego z ciałem i majątkiem, chyba że zostali przekazani książętom jako lenno29. Z czasem prak­ tyka przekazywania tzw. regaliów, to znaczy jurysdykcji nad żyda­ mi, w zamian za ustaloną opłatę jako wyrównanie spodziewanych strat, jakie z tego tytułu poniesie cesarski skarb, stawała się coraz bardziej powszechna. W Rzeszy cesarz przekazał swoje przywileje 2« Eadem, Żydzi w średniowiecznej Europie Środkowej: w Czechach, Polsce i na Wę­ grzech, Poznań 2005, s. 44. 27 Ibidem, s. 94. 21 Kirche und Synagogę. Handbuch zur Geschichte von Christen und Juden. Darstellung mit Quellen, 1.1, red. K.H. Rengstorf, S. von Kortzfleisch, Stuttgart 1968, s. 249. 29 F. Battenberg, Żydzi w Europie. Proces rozwoju mniejszości żydowskiej w nieżydowskim środowisku Europy 1650-1933, tłum. A. Soróbka, Wrocław 2008, s. 105.

24

DLACZEGO PODOLSCY SEKCIARZE NIE CHCIELI ZMIENIAĆ RELIGII

wolnym miastom i książętom, którzy wydawali listy ochronne (Schutzbriefe) mieszkającym na ich terytorium żydom na określo­ ny czas w zamian za regularną opłatę, czyniąc ich tym samym swoimi poddanymi. W Rzeczypospolitej w 1539 r. szlachta przejęła jurysdykcję nad mieszkającymi w jej dobrach żydami, razem z pra­ wem nadzorowania i dysponowania ich majątkiem, a w dobrach kościelnych — Kościół. Żydowski konwertyta nie musiał wszystkiego tracić. Decyzja zależała od woli suwerena, który miał nad swoimi żydami peł­ ną jurysdykcję. Tyle że władcy rzadko czynili ze swojej władzy taki użytek, bo przynosiło to uszczerbek ich własnym interesom. W Rzeczypospolitej kilkakrotnie zdarzyło się królom polskim in­ terweniować na rzecz konwertytów. Skuteczne było to jednak tyl­ ko w ich domenie, czyli w królewszczyznach. Dopiero w xvm w. część polskich hierarchów, zainteresowana działalnością misyjną wśród żydów, zaczęła publicznie podejmować problem majątków żydowskich neofitów. Przełożono m.in. na polski bullę Klemensa xi z 1704 r., którą dołączył do swego listu pasterskiego w 1737 r. bi­ skup krakowski Julian Aleksander Lipski. Papież oskarżył w niej żydów, że przez wydziedziczenie konwertytów chcą ich zniechę­ cić do zmiany religii i skłaniać przechrztów do porzucenia nowej wiary. Sam Lipski we wspomnianym liście pasterskim proponował, aby testamenty sporządzone przez żydowskich krewnych neofitów uznawać za nieważne, jeśliby w jakiś sposób prowadziły do wydzie­ dziczenia konwertyty30. Także biskup łucki i brzeski Franciszek Antoni Kobielski pisał w swoim Procesie do żydów z 10 maja 1741 r., że neofici „wydziedziczeni z fortuny od rodziców należącej być nie powinni"31. Były to jednak głosy odosobnione i do końca istnienia Rzeczypospolitej bezskuteczne. Także neofitom frankistowskim nigdy nie udało się odzyskać utraconych dóbr32.

P. Zarubin, Zjawisko konwersji w stanisławowskim Krakowie, [w:] W poszukiwa­ niu religii doskonałej?Konwersja a Żydzi, red. A. Jagodzińska, Wrocław 2012, s. 68. u F.A. Kobielski, Proces do żydów, Łuck 1741, s. nlb. »2 Świadczy o tym ich suplika wystosowana już po chrzcie do dwóch najważniej­ szych hierarchów: prymasa Władysława Łubieńskiego i biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka; Biblioteka Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchow­ nego w Warszawie, sygn. r.29.20. Publikuję ją w rozdziale vn. jo

25

Wziąwszy pod uwagę konsekwencje konwersji i bezradność neofitów w nowym dla nich chrześcijańskim świecie, działalność misyjna wśród żydów miała w sobie coś dwuznacznego. I obie stro­ ny były tego świadome. Przesłanką działań biskupa kamienieckie­ go Mikołaja Dębowskiego, który chciał pozostawić sabatajczyków w judaizmie, była świadomość, że nieuczciwym byłoby wzywanie żydów do porzucenia ich religijnego świata, nie mogąc im tak na­ prawdę zaoferować po konwersji żadnych perspektyw. Chrześci­ jański zapał do tworzenia jednej owczarni zderzał się z doczesnymi interesami i fobiami, bynajmniej niesprzyjającymi zmianie przez żydów religii. Szlachta nie chciała utracić wraz z konwertytami żydowskich majątków ze swej domeny, zrezygnować z płaconych przez żydów podatków, a chrześcijańskie otoczenie witało neofitów niechętnie i nieufnie. Ogromna większość wyznawców Sabataja i Baruchji na połu­ dniowo-wschodnich kresach Rzeczypospolite mieszkała w dobrach szlacheckich. Propozycja opuszczenia judaizmu była dla nich w tych warunkach nie do przyjęcia, a na dalsze trwanie w ukryciu nie mieli już sił ani ochoty. Sabatajczycy podolscy postanowili więc działać na własną rękę. Na pomoc, a nawet sympatię ze strony koniosos czy stronników Eibeschiitza nie mieli co liczyć i najwyraźniej nie li­ czyli. Mieli jednak problem z przyciągnięciem do swojej inicjatywy większego grona potajemnych sympatyków, którzy bali się ujawnić, nie mając gwarancji bezpieczeństwa. Gwarancji takich mógł im udzielić jedynie biskup kamieniecki. Tylko on miał na ogromnym obszarze swojej diecezji wystarczający autorytet i władzę, by gwa­ rancje takie wyegzekwować. Dlatego sabatajczycy podolscy posta­ nowili zaryzykować i spróbować przy jego pomocy założyć własną Synagogę w Rzeczypospolitej. Ich inicjatywa spotkała się z pozy­ tywnym odzewem Kościoła: kamieniecka kuria biskupia wyraziła zainteresowanie dla tego przedsięwzięcia i chęć współpracy przy jego realizacji. Od początku było wiadomo, że otwarte zademonstrowanie wiary spotka się ze zdecydowaną reakcją ortodoksji, a Kościołowi trudno będzie włączyć się w spory religijnej wspólnoty cieszącej się w Rzeczypospolitej autonomią, własnym sądownictwem i po­ siadającej sprawny system władz samorządowych. Trzeba było szu­ kać pretekstu, aby Kościół mógł wziąć sabatajczyków w obronę.

26

ANTONI KOSSAKOWSKI „MOLIWDA*

Musieli oni zademonstrować publicznie swą wiarę w taki sposób, by sprowokować represyjne działania ortodoksów, wykraczające poza normy prawne. Optymalnym rozwiązaniem było nakłonienie starszych żydowskich, by sami zwrócili się do władz z prośbą o in­ terwencję i ukaranie heretyków, co w przeszłości czynili wielokrot­ nie z dobrym (dla siebie) skutkiem33. Umożliwiłoby to interwencję Kościoła jako jedynej w Rzeczypospolitej instytucji kompetentnej do rozstrzygania kwestii wiary i herezji, także żydowskiej. Zaaran­ żować taką sytuację pomógł specjalista w sprawach herezji i here­ tyków, Antoni Kossakowski zwany Moliwdą, który nieco wcześniej, prawdopodobnie w tym właśnie celu, powrócił do Rzeczypospolitej z wieloletnich wojaży.

ANTONI KOSSAKOWSKI „MOLIWDA"

Antoni Korwin Kossakowski (1718-1785) był człowiekiem awan­ turniczym, ale zarazem głęboko religijnym. A przede wszystkim skrytym — co tłumaczy w dużym stopniu jego własna sekciarska biografia. Głównym źródłem informacji o nim są pamiętniki jego krewnego, biskupa inflanckiego Józefa Kossakowskiego. Antoni, oddany w młodości do kancelarii króla Stanisława Leszczyńskiego, „tam niedługo się bawił, poswawolił i musiał być wydalony, a do swojej powrócił wioski, jako starszy i już lata mający, do Biele­ wicz, ożenił się z chłopką młynarza córką, a lękając się od ojca mojego chłosty za lekkomyślny postępek, przed jego do Bielewicz przybyciem uciekł i 24 lata za zaginionego był miany"34. Słynął ze znajomości języków orientalnych: hebrajskiego, aramejskiego Po raz pierwszy w odniesieniu do sabatajczyków uczynił to Sejm Czterech Ziem, który w 1671 r., powtarzając klątwę na heretyków z minionego roku, upoważnił poszczególne kabały do karania sabatajczyków grzywnami, więzieniem, a nawet przekazaniem do osądzenia sądom chrześcijańskim (dinej amim); zob. Pinkas Waad Arba Aracot. Acta congressus generalis Judaeoruni Regni Poloniae (1580-1674), wyd. I. Halperin, Jeruszalajim 1945, s. 495. J4 Pamiętniki Józefa Kossakowskiego biskupa inflanckiego: 1738-1788, wyd. A. Darowski, Warszawa 1891, s. 21-22.

27

i tureckiego, i z tego ostatniego języka tłumaczył na polski zeznania Franka złożone przed konsystorzem warszawskim w 1760 r. Józef Kossakowski pisał o nim wszelako z zastrzeżeniami: Dotąd nawet historia jego awantur nie może być mi pewną,

bo kilka razy o niej mówiąc, zawsze mawiał odmiennie, a zatem nie mam wielkiej wiary; to zaś jest jednak pewnem, iż jak uciekł

z domu, dostał się do akademii za profesora, nie wiadomo dobrze dla jakiej awantury oddalony został, zostawszy popem czyli

starszym sekty jednej bohomolców, siedział czas niejaki na

Wołoszczyźnie i stamtąd rozpisywał do różnych osób listy, oznaj­ miając o sobie, że pod imieniem Moliwdy panuje na jednej wyspie

w Grecji. Człowiek pełen dowcipu, tyle wiele płochości, język łaciński i ruski posiadał w wysokim stopniu, wielką miał znajo­ mość pisma świętego i ojców świętych. Za zjawieniem się w Polsce

koło Lwowa sekty talmudystów i kontratalmudystów, pod imie­

niem tegoż Moliwdy, znalazł się u arcybiskupa lwowskiego

Lubieńskiego i dysputy publiczne z żydami odbywał, książkę też dysertacji swoich naprzeciw Talmudowi napisał i do druku we Lwowie podał55.

Niektóre z tych informacji potwierdził w swoich wierszach sam Kossakowski, m.in. że był w Moskwie („Mówiono w Moskwie, że mój wiersz dobry") i na Górze Athos, z której oglądał „bielszy niż śniegi / Sznur na Olimpie rozsadzonej róż". Paszkwilant Adam Narusze­ wicz, ongiś jego bliski towarzysz, włożył mu w usta takie wyznanie: Między roskolczykami byłem starszym bratem,

Stawszy się wiary mojej dwakroć (!?] renegatem, Za sodomskie szkarady, jak parszywą owcę,

Wysiekli mię rózgami sami filipowce. Umknąwszy na pół nagi od dalszej ohydy, Machlowałem z Wołoszą, Cygany i Żydy.

»» Ibidem, s. 21-22. Chodzi z pewnością o anonimowo wydane Błędy Talmutowe od santychże żydów uznane i przez nową sektę siapwscieciuchów czyli Contra•Talniudystów wyjawione dla ciekawości czytelnika za pozwoleniem starszych do druku podane, Lwów i Kraków 1758.

28

ANTONI KOSSAKOWSKI „MOLIWDA"

A na Podole miał przyjechać „pełen ran i nędzę / W starych z lipy chodakach i w wszawej siermiędze"36. To Kossakowski pośredniczył w rozmowach między sabatajczykami a kurią biskupią. Niewykluczone, że został ściągnięty do Polski przez kurię właśnie, która potrzebowała zaufanego eksperta od sekciarzy żydowskich. Dobrze się sprawił, bo prymas Włady­ sław Łubieński, który po śmierci biskupa Dębowskiego osobiście nadzorował sprawę sekciarzy, mianował go w 1760 r. marszałkiem swego dworu w Łowiczu. Był zaufanym zarówno sekciarzy, jak i bi­ skupa Dębowskiego, a później jego następcy prymasa Łubieńskiego. Odniósł sukces. Kontakty sabatajczyków z przedstawicielami Kościoła rozpo­ częły się w 1754 r. Donoszą o tym lakonicznie różne źródła. Gauden­ ty Pikulski pisał, że żaden z podolskich sabatajczyków „dla bojaźni do roku 1754 nie wyjawiał swoich myśli"37. Cóż to takiego zdarzyło się w 1754 r., że sabatajczycy zaczęli nagle „wyjawiać swoje myśli" i przed kim to robili? Musiało chodzić o jakieś poufne rozmowy z duchowieństwem. Wedle Pikulskiego w 1754 r. sekciarze „zaczęli myśleć naprzód, jakby się mogli wybić z poddaństwa talmudystów, nic jeszcze o nawróceniu swoim do wiary Chrystusowej szczerze nie myśląc"38. Prymas Łubieński, odpowiadając 19 czerwca 1759 r. na suplikę sekciarzy z 16 maja, wypomniał im, że sprawa ta i ich spór z rabi­ nami ciągnie się stanowczo za długo: „Już od pięciu lat [a więc od 1754 r.l — JD] o tych dobrych pragnieniach słyszymy, a skutku ich nie widzimy"39. Także rabini utrzymywali, że sekciarze szykowali się do konfrontacji z nimi już od 1754 r. Na dyspucie lwowskiej latem 1759 r. rabin stanisławowski Dow Berisz ben Jaakow Abra­ ham żalił się na brak czasu na właściwe przygotowanie odpowiedzi >6 Według paszkwilu Naruszewicza Jawne wyznanie Kossakowskiego, Sekretarza JKMci; zob. E. Aleksandrowska, Antoni Korwin Kossakowski (1718-1786), (w:J Pi­ sarze polskiego oświecenia, 1.1, red. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Warszawa 1992, s. 283. >7 G. Pikulski, Złość żydowska przeciwko Bogu i bliźnieniu, prawdzie i sumieniu na objaśnienie talmudystów na dowód ich zaślepienia i religii dalekiej od prawa Boskiego, Lwów 1758, s. 62. 18 Ibidem, s. 64-65. 19 Pełen tekst odpowiedzi prymasa opublikował K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 59-65.

29

na tezy sekciarzy, przywołując, jakby powszechnie wiadomą rzecz, że „nasi nieprzyjaciele lat pięć gotowali się na to, co nam onegdaj zarzucili..."40. A zatem zarówno rabini, jak i duchowni zgodnie potwierdzają, że sekciarze zaczęli przygotowywać się do wystąpienia już w 1754 r. Od poufnych rozmów sekciarzy z duchownymi do ich publicznej debaty z rabinami droga była jednak daleka. Jakim podstępem prze­ konali oni władze żydowskie do oskarżenia ich przed konsystorzem kamienieckim, a później do zgody na publiczne debatowanie z nimi na temat wiary żydowskiej?

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

To, co wydarzyło się styczniowej nocy w karczmie lanckorońskiej ma dla zrozumienia późniejszych wypadków i całych dziejów frankizmu kluczowe znaczenie. Nie był to zwykły incydent. Analiza zaj­ ścia odsłania kulisy toczącej się już od jakiegoś czasu gry i intencje zaangażowanych stron. Rozstrzygnięcie, czy było to przypadkowe zdarzenie, jakich wiele w dziejach sekciarstwa, także żydowskiego, czy też ukartowana demonstracja, mająca sprowokować władze chrześcijańskie i żydowskie do interwencji po myśli prowokatorów, ułatwi nam interpretację charakteru formującego się ruchu i jego ewolucji. W nocy z 27 na 28 stycznia 1756 r. kilkunastu sabatajczyków podolskich pod przywództwem Jehudy Krysy, do których dołączył Jakub Frank z grupą popleczników, zebrało się w karczmie lanc­ korońskiej podczas jarmarku i śpiewem zademonstrowało światu, a na początku zebranym w miasteczku z okazji jarmarku żydom, swoją wiarę. Tym samym wyszli z heretyckiego podziemia, dając po­ czątek ruchowi zwanemu w późniejszej historiografii frankizmem. Najstarszym drukowanym opisem tych wydarzeń jest książ­ ka bernardyna Gaudentego Pikulskiego Złość żydowska, wydana w 1758 r., dwa lata po wydarzeniach i kilka miesięcy po śmierci 40

Ibidem, s. 70-71.

30

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

biskupa kamienickiego Mikołaja Dębowskiego, gdy sprawa sabatajczyków, nazywanych w oficjalnej nomenklaturze kontratalmudystami, wydawała się zakończona. Zwraca uwagę, że Frank w ogóle w jego opowieści nie występuje. Pikulski wie o udziale w awan­ turze lanckorońskiej sabatajczyków z Wołoszczyzny, ale nikogo nie wymienia z nazwiska. Pisze krótko: „Było takich najwięcej żydów na Wołoszczyznie między Turkami, którzy się po różnych państwach porozchodzili, sabsaćwinnikami nazwani. Przyszli na Podole kilku do miasteczka Laskoronia"41. Dla Pikulskiego jednak nie ulega wątpliwości, kto był inicjatorem całej akcji i przywódcą sabatajczyków: „Aktorem tego procesu był Lejba Notonicz [Jehuda Lejb ben Natan Krysa — JD] i z nim 16 żydów kontra-talmudystów z różnych miast z Lancz-Koronia, Tyśmiennicy, Buska, Rohatyna etc."42. Także w wydanym kilka tygodni po książce Pikulskiego zbio­ rze dokumentów opracowanym przez jezuitę Franciszka Kleyna pt. Coram iudicio43 Frank pojawia się raz tylko i nie przypisuje mu się znaczącej roli w wydarzeniach. Natomiast w źródłach wydawa­ nych później, począwszy od 1760 r., występuje już jako przywódca sekciarzy, inicjator i główny prowodyr zajścia. Tę zmianę postrze­ gania widać najlepiej w drugim wydaniu książki Pikulskiego, które zawiera już nowe spojrzenie na genezę ruchu, a także w najstar­ szym drukowanym źródle żydowskim, a mianowicie Sefer szimusz Jaakowa Emdena44. Emden rozpoczął pracę nad swą księgą już pod koniec 1756 r., kiedy otrzymał od marszałka Sejmu Czterech Ziem, Abrahama Heilperna ha-Kohena z Zamościa, tekst manifestu kontratalmudystów złożonego w konsystorzu kamienieckim, z prośbą o napi­ sanie jego refutacji, którą rabini podolscy mogliby wykorzystać podczas dysputy z sekciarzami. Na karcie tytułowej książki podane jest, że wydrukowano ją w Amsterdamie w 1758 r. Informacja ta wprowadza w błąd podwójnie. Po pierwsze, wszystko wskazuje na 41 G. Pikulski, Złość żydowska... (1758), op. cit., s. 27. 42 Ibidem, s. 453. 43 Coram iudicio recolendae memoriae Nicolei de stemmate Jelitarum a Dembowa Góra Dembowski... Pars iii: De decisoriis Processus inter infideles Judeos..., wyd. F. Kleyn, Lwów 1758. 44 J. ben Owi Emden, Sefer szimusz (Księga użytku), Amsterdam 1758 (właśc. Altona 1760).

31

I

to, że Emden wydrukował ją w swoim domu w Altonie, gdzie miał własną drukarnię. Po drugie zaś, ukazała się ona znacznie póź­ niej, najwcześniej w 1760 r., a być może dopiero w 1762. Oczywi­ ście Emden swoją refutację zamówioną i opłaconą przez polskich dygnitarzy żydowskich przesłał im dużo wcześniej, jeszcze przed dysputą. Choć była ona poufna, po jakimś czasie zdecydował się ją wydać drukiem, uzupełnioną o kilka innych pism antysekciarskich. Do publikacji dołączone zostały (m.in. na k. 79-82) doniesienia po­ chodzące z 1759 r., a więc już po podanej na karcie tytułowej dacie edycji, w których nie tylko pojawia się Jakub Frank, ale też przypi­ suje mu się inicjującą rolę w wydarzeniach, począwszy od zajścia w karczmie lanckorońskiej, a skończywszy na chrzcie, a także list Abrahama Heilperna ha-Kohena z 22 października 1759 r., napi­ sany po dyspucie lwowskiej i chrzcie kontratalmudystów*44 45. Z tej perspektywy czasowej inne jest też spojrzenie Emdena na cały ruch. Świetnie ilustruje je drzeworyt na końcu książki, przedstawiający trzygłowego potwora: nad głową w środku jest napis jehudi (żyd), nad głową po lewej jismael, czyli muzułmanin, a po prawej nocri, czyli chrześcijanin. Opis zdarzeń Emden opierał przede wszystkim na doniesie­ niach własnych żydowskich informatorów z Polski, powiadamiają­ cych go o szczegółach poczynań miejscowych heretyków. Wiedział on, że Frank przed przybyciem na Podole kręcił się po Węgrzech i krajach bałkańskich, a po przyjeździe udał się do Lwowa. Stam­ tąd miał wrócić z grupą sekciarzy na Podole do przygranicznego Lanckoronia, gdzie zostali przyłapani na jakichś sekciarskich ob­ rządkach. Nie wiedział natomiast, czy Frank przyjechał do Polski sam, czy też w grupie, ani też po co przyjechał, dlaczego udał się do Lwowa, by stamtąd zaraz wracać na Podole, ani też kim byli jego towarzysze, z którymi został w karczmie lanckorońskiej przyłapany. Wymyślił więc (albo jego informatorzy) następującą historię, któ­ rą powtarzali za nim dziejopisowie46. Otóż Frank miał przyjechać do Polski, aby zabrać tamtejszych sekciarzy, głównie lwowskich

4i Ibidem, k. 82. 44 Na przykład P. Beer, Geschichte, Lehren und Meinungen aller bestandenen und noch heute bestehenden religiósen Sekten der Juden und der Geheimlehre oder Kabbalah, t. 2, Briinn 1923, s. 310-311.

32

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

stronników Jehudy Lejba ben Natana Krysy, na pielgrzymkę do grobu Baruchji Ruso w Salonikach. W drodze mieli zatrzymać się w karczmie lanckorońskiej, gdzie urządzili sobie sekciarską „pry­ watkę". Emden tak ją opisuje w Sefer szimusz: „wzięli żonę miejsco­ wego rabiego, która także należała do sekty, niewiastę piękną lecz pozbawioną rozumu47, rozebrali ją do naga, włożyli jej na głowę koronę Tory, posadzili pod chupą jak oblubienicę i tańczyli wokół niej (...) i w tańcu rzucali się na nią całując ją i nazywając ją mezuzą tak jakby całowali mezuzę"48. Zachowanie sekciarzy miało wyjść na jaw przez przypadek: kilku miejscowych żydów chciało kupić gorzałkę w domu sąsiadu­ jącym z karczmą. Gdy usłyszeli śpiewy, wdarli się do domu i ciężko pobili przebywających tam sekciarzy. Pobici goście wypuszczeni zostali przez żydów po przybyciu chrześcijan wezwanych przez są­ siadów na pomoc. Następnego dnia rozesłano po okolicznych gmi­ nach doniesienie o tym, co się stało. Sąd rabiniczny w Satanowie zebrał zeznania od świadków i obłożył klątwą osoby uczestniczące w sekciarskiej prywatce. W relacji Emdena nie ma mowy o aresztowaniu sekciarzy przez zarządcę miasta, o wydaleniu cudzoziemców i doprowadze­ niu pozostałych na przesłuchania przed konsystorz kamieniec­ ki — o czym donoszą dokumenty późniejszego śledztwa. Warto natomiast zwrócić uwagę na to, że w relacji Emdena Frank miał ze swoją grupą przyjechać do Lanckoronia, „gdyż wiedział, że może się tu zebrać sekta Sabataja Cwiego"49. Najbardziej szczegółową relację z wydarzeń w karczmie, a także ze śledztwa konsystorskiego, zawiera zbiór dokumentów wydany w 1758 r. przez jezuitę Franciszka Kleyna. Ten opis wyda­ rzeń ma dla nas wagę szczególną, opiera się bowiem na protokołach przesłuchań uczestników zdarzeń. W nocy 27 na 28 stycznia 1756 r. żydzi zebrani w karczmie Lejba ben Aarona — wedle ich własnych zeznań — szczelnie zasłonili okna, aby kupcy przybywający na mający odbyć się następnego dnia jarmark nie przeszkadzali im. Do późna w noc „czytali Pismo i śpiewali psalmy". Miejscowy arendarz 47 Prz 11,22. 48 J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz..., op. cit., k. 786-79. 49 Ibidem, k. 78b.

33

I

Gerszon zebrał grupę żydów i w towarzystwie członków magistratu wtargnął do domu Lejba, aresztował obecnych, pobił ich i skonfi­ skował ich mienie, łącznie z książkami i rękopisami. Chłopca, któ­ ry był w domu, wychłostano i zaprowadzono do zarządcy miasta Romanowskiego, by opisał, co działo się w domu, oraz powtórzył śpiewane tam pieśni. Żydzi donieśli też zarządcy, że zagraniczni goście nawracają żydów na wiarę mahometańską, po „adamitowsku" (sprośnie) żyją ze sobą i namawiają tutejszych mieszkańców do wyjazdu za granicę. Zarządca przybył do karczmy z pachołkami, kazał wybić bramę i drzwi w izbach, a obecnych aresztował. Poj­ mani spędzili dwa tygodnie w lanckorońskim areszcie, póki ich nie wezwał do swej rezydencji w Czarnokozińcach biskup Dębowski. Autor kolejnego żydowskiego świadectwa, Dow Ber Birkental z Bolechowa (1723-1805)50, spisywał swoje wspomnienia dopiero przed śmiercią, 40 lat po tych wydarzeniach. Powinien być jednak dobrze o nich poinformowany, ponieważ pomagał jako sekretarz rabinowi ziemskiemu Chajimowi Rapoportowi, przewodniczą­ cemu delegacji rabinackiej podczas dysputy lwowskiej w 1759 r., i z pewnością znał dokumentację konsystorską oraz książki Kleyna, Pikulskiego, Awedyka i Emdena, które traktowały o zajściu. To zapewne na podstawie publikacji Emdena Birkental utrzymuje, że Frank prowadził w styczniu 1756 r. pielgrzymkę 15 lwowskich sabatajczyków do Salonik, wśród których miała być młoda kobieta. Po drodze zatrzymali się w Lanckoroniu w domu pewnego Lejba (nie wspomina, że była to karczma ani też że było to w czasie jarmarku). Tam dołączyło do nich kilka osób z miasteczka i sąsiednich miejsco­ wości. Przez kilka dni organizowali tam uroczystości ze śpiewami i tańcami. Pewnej nocy przybył do miasteczka wieśniak z drzewem na sprzedaż i zobaczył, że w domu tym dzieje się coś dziwnego. Pobiegł do miejscowego rabina Gerszona Kaca i doniósł mu o tym. Rabin posłał chłopca, by podpatrzył, co dzieje się w tym domu. Chłopiec, powróciwszy, powiedział, że okna są szczelnie zasłonięte i nie mógł wiele zobaczyć, ale wydłubał szczelinę między belkami w ścianie i zobaczył tańczących razem mężczyzn i kobiety. Następ­ nej nocy udali się tam reb Gerszon, zarządca miasta Romanowski so Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina (Księga słów rozsądku), The National Library of Israel, Ms. Heb 7507, s. 190-193.

34

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

i przedstawiciele magistratu. Przez szparę w ścianie zobaczyli nagich mężczyzn i kobiety tańczących i śpiewających hymny ku czci Sabataja Cwiego i Baruchji. Romanowski natychmiast kazał aresztować ośmiu z nich, łącznie z Frankiem. Zamknięci oni zo­ stali w areszcie i zatrudnieni przy ciężkich robotach. Pozostałych puszczono wolno. Przeszukano dom Lejba i znaleziono wiele here­ tyckich książek i pism, które miejscowy sąd rabinacki skonfiskował. Posłano po rabina okręgowego, Menachema Mendla z Satanowa. Ten jednak był chory i wydelegował do Lanckoronia swego szwa­ gra, Eleazara Lipmanna, w towarzystwie urzędników kahalnych. Niektórzy z przesłuchiwanych przez sąd rabinacki przyznali się do winy, przyjęli nałożoną pokutę oraz wyznali nazwiska i występki innych sabatajczyków. Ujawnieni heretycy obłożeni zostali klątwą, a ich własność skonfiskowano. W1769 r. Emden opublikował kolejną relację z wydarzeń lanckorońskich, tym razem autorstwa niejakiego Abrahama z Szarogrodu51, która w świetle cytowanych wcześniej dokumentów wydaje się czystą konfabulacją. Nie wiemy, kim był ów Abraham, bo poza tą relacją nie pojawia się w żadnych innych źródłach. Pewne jest, że nie mógł być naocznym świadkiem wydarzeń, jak o tym zapewnia Emden. Jego relacja aż roi się od nieścisłości i zwykłych zmyśleń. Nie wiemy, dlaczego ją opublikował uczony, który przez wielu bada­ czy, z Gershomem Scholemem na czele, uważany jest za wiarygod­ nego dziejopisa żydowskich herezji swoich czasów. W przypadku frankizmu (ale chyba nie tylko) ta pozytywna ocena zdaje się mocno przesadzona. Nie ulega wątpliwości, że Emden nie miał złudzeń co do wiarygodności relacji Abrahama, sprzecznej z też mało wia­ rygodną relacją, którą nie podając źródła, opublikował wcześniej w Sefer szimusz52. si Tekst hebrajski przedrukował i opatrzył komentarzem Majer Bałaban w swojej pracy: Studien und Quellen zur Gescbichte der frankistischen Bewegung, [w:J Księga Pamiątkowa ku czci Dra Samuela Poznańskiego (1865-1921) ofiarowana przez przyjaciół i towarzyszy pracy naukowej, Warszawa 1927, s. 51 n. $2 Obie opublikowane przez Emdena relacje z wydarzeń w Lanckoroniu traktowa­ ne są przez historyków jako wiarygodne. Zwłaszcza relacja z Sefer szimusz przyta­ czana jest przez Heinricha Graetza (idem, Frank und die Frankisten. Einer Sektengeschichte aus der letzten Halfte des uorigen Jahrhundert, Breslau 1868, s. 26-27) z pełną powagą. Podobnie postępuje Paweł Maciejko: „Choć nie sposób zwe­ ryfikować prawdziwości wszystkich szczegółów, relacja Emdena [o obrzędach

35

We wstępie do relacji Abrahama z Szarogrodu Emden napi­ sał: „Uważałem za wskazane opublikować tutaj [...] opis wydarzeń tak jak został przedstawiony mi niedawno przez osobę, która była tani, w czasie i miejscu, gdy te cudowne wydarzenia miały miejsce . Podobnymi słowami kończy opis: „Tyle relacja wcześniej wspomnia­ nego gościa, który opowiadał to bez żadnych skrytych motywów. Opowiedział ją w jidysz [leszon la'az], a ja spisałem ją dla świata po hebrajsku (tak jak to było możliwe przy tłumaczeniu potocznego języka na hebrajski), niczego nie dodając ani nie ujmując"53. Według Abrahama zajście miało miejsce nie w Lanckoroniu, ale w jego rodzinnym mieście Szarogrodzie. Grupa osób pod wo­ dzą Franka miała przybyć do tego miasta kilka dni przed świętem Szawuot (początek czerwca) i zatrzymała się w domu kaznodziei Chajima. Kahał chciał poczęstować gości chlebem i mięsem, ale Frank nie chciał mieć nic wspólnego z miejscowymi żydami, któ­ rych uważał za niewiernych, i odmówił. W szabat poprzedzający święto żydzi oczekiwali na przybyszy w synagodze, by rozpocząć wspólne nabożeństwo. Gdy ci się spóźniali, rabin posłał po nich szkolnika. Szkolnik udał się do domu Chajima, gdzie zobaczył mło­ dą kobietę rozebraną do pasa, z odkrytą głową i rozpuszczonymi włosami. Frank z towarzyszami tańczyli wokół niej i całowali ją. Na szyjach mieli powieszone krzyże. Powiadomieni przez szkolnika starsi kahalni pobiegli i sami zobaczyli to przestępstwo. Następne­ go dnia rabin Szarogrodu obłożył frankistów klątwą i powiadomił o tym wszystkie kahały podolskie. Sekciarze zignorowali klątwę i rozpoczęli otwartą walkę z rabinatem, która doprowadziła do zorganizowania dwóch dysput. Wzmianki o wydarzeniach lanckorońskich znajdujemy też w dwóch frankistowskich zbiorach rękopiśmiennych, powstałych kilkadziesiąt lat później: w Słowach Pańskich, spisanych w Brnie sekciarzy w karczmie lanckorońskiej w Seferszimusz — JD] wydaje mi się w ogól­ nych zarysach godna wiary. Mimo że Emden był skrajnie tendencyjny w swoich ocenach i interpretacjach, wielokrotnie okazał się skrupulatny i godny zaufania, jeśli chodzi o fakty. Nie ma zatem powodu, aby przypuszczać, że w tym akurat wypadku opis całego obrzędu jest jego wymysłem. Relacje Emdena czynię zatem punktem wyjścia do interpretacji teologicznego znaczenia uroczystości w Lanc­ koroniu'; idem, Wieloplemiennp tłunu., op. cit., s. 49. »» Cyt. za: M. Bałaban, Studien und Quellen..., op. cit., s. 51.

36

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

Morawskim i Offenbachu w latach 1784-1791 oraz w Rozmaitych adnotacjach, zredagowanych po śmierci Franka w Warszawie. Z pierwszego zbioru przytoczę tylko jedną, ale wiele mówiącą wzmiankę: „Gdym zaś przybył do Lanckoronia i tam śpiewaliście pieśni, zasłoniwszy okno po nocy, ja wyszedłem i otworzyłem okno, żeby koniecznie słyszano"54. Frank zwraca się tu do uczestników tamtych wydarzeń jako obcy, który przybył do zgromadzonych w karczmie miejscowych sekciarzy śpiewających pieśni, zapewne sekciarskie hymny. Rozmaite adnotacje bardzo zwięźle przedstawiają przebieg wydarzeń: „Ze Lwowa pojechali [Frank z towarzyszami — JD] do Kopczyniec. Dnia 21 ianuarii przenocowawszy tam tylko, wyjechał Pan dnia 25 do Lanckoronia z Jakubowskim i Jakubem Lwowskim. W Lanckoroniu wszyscy prawowierni śpiewali, tańczyli i tam ich to wszystkich, i Pana do aresztu wsadzono"55. Także i w tym opisie mowa jest o przybyciu Franka z towarzyszami, z których redakto­ rzy przytaczają z nazwiska jedynie dwóch polskich sekciarzy, do grupy miejscowych sabatajczyków. W obu rękopisach nie ma mowy o żadnych orgiastycznych ceremoniach. Jest to zresztą oczywiste w kontekście wydarzeń: sabatajczycy chcieli ujawnić publicznie swą wiarę i uczynili to w sposób w miarę bezpieczny: śpiewali swoje mesjańskie pieśni i tańczyli. Nie mogło to tłumaczyć dokonanego na nich gwałtu i stąd oskarżenie o „sprośne prowadzenie się" ich w karczmie nie znalazło posłuchu u sądu. W całym tym zajściu najbardziej zdumiewające było to, co zdarzyło się bezpośrednio po aresztowaniu. Przede wszystkim cu­ dzoziemcy z Frankiem na czele zostali wyekspediowani za granicę i nie uczestniczyli w dalszych wydarzeniach. Do tej sprawy jeszcze wrócę. Po drugie, miejscowi przywódcy żydowscy zwrócili się do bi­ skupa kamienieckiego Mikołaja Dębowskiego, oskarżając aresztantów o herezję i prosząc, by sąd biskupi osądził i ukarał heretyków. Możemy domniemywać (oryginał pozwu nie zachował się), że kara miała spaść nie tylko na zatrzymanych, ale także na ich towarzy­ szy przebywających na wolności, a więc że władza biskupia miała rozprawić się z herezją szerzącą się w diecezji. Protokół inkwizycji 54 SP1311. ss RA 17-18.

37

kamienieckiej jednoznacznie stwierdza, że sąd biskupi zajął się sprawą herezji żydowskiej w diecezji kamienieckiej na wyraźną prośbę „starszych synagogi lanckorońskiej i Satanowskiej", którzy natychmiast po wydarzeniach złożyli w konsystorzu pismo, oskar­ żając heretyków, nie tylko aresztowanych, o „odejście od praw Moj­ żeszowych i starożytnych tradycji", i prosili o ich surowe ukaranie. Starsi żydowscy, zwracając się o pomoc do biskupa, najwy­ raźniej nie przemyśleli do końca konsekwencji swego postępowa­ nia, choć mieli zapewne w pamięci udane precedensy. Zwraca też uwagę postępowanie zarządcy Romanowskiego. Kazał aresztować zebranych w karczmie gości jarmarcznych, nie mając ku temu wy­ starczających powodów'. Powinien raczej zatrzymać tych żydów, którzy wtargnęli do karczmy, pobili i obrabowali obecnych — ale ci pozostali na wolności. Sprawa nie została jednak zamknięta, a winni zajścia nie zostali ustaleni ani ukarani. Wstępne postępo­ wanie wyjaśniające, podjęte przez zarządcę, wykazało, że o żad­ nym przestępstwie ze strony aresztowanych nie mogło być mowy. Inicjatorzy zajścia musieli zatem wyjaśnić Romanowskiemu swe zachowanie. Oskarżenia wniesione przez starszych żydowskich, których nazwisk nie znamy, były trudne do udowodnienia, a poza tym nie chroniły od odpowiedzialności karnej za gwałt, zwłaszcza że wśród poszkodowanych byli przybyli na jarmark cudzoziemcy. Można było oczekiwać rozprawy sądowej z przykrymi dla napast­ ników konsekwencjami. Można się nawet dziwić, że poszkodowani nie zgłosili się sami z takim oskarżeniem do sądu powszechnego. Nie wnieśli też skargi na postępowanie zarządcy miasta, który ich aresztował i trzymał wiele dni w areszcie. To Romanowski zapewne poradził starszym żydowskim, by uprzedzając aresztantów, wystąpili do sądu biskupiego, który — jak można się spodziewać — poruszony charakterem przestępstwa („grzech adamitów") odpowiednio się z winowajcami policzy. I być może nawet pomógł im zredagować odpowiednie pismo. Sytuacja po prostu przerosła starszych żydowskich. Nagle stanęli w obliczu dużej grupy sekciarzy, którzy publicznie zade­ monstrowali swą heretycką wiarę. Czuli, że to dopiero początek zor­ ganizowanej kampanii, i nie mieli pojęcia, ku czemu ona zmierza. Nie dysponowali własnymi narzędziami przemocy ani też nie mieli prawa jej stosować. Wpadli w panikę. Przede wszystkim nie chcieli

38

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

dopuścić, by sekciarze wypuszczeni przez Romanowskiego rozpo­ częli publiczną agitację. Wiedzieli, że sabataizm cieszył się w gmi­ nach podolskich dużym poparciem i obawiali się, że jeśli ta otwarta demonstracja nie zostanie zduszona w zarodku, a jej uczestnicy przykładnie ukarani, mogą dołączyć do nich zastępy innych. Konsystorz początkowo zdawał się zachowywać zgodnie z ich oczeki­ waniami: po otrzymaniu 1 lutego pisma, w którym starsi żydowscy oskarżyli aresztantów, nakazał trzymać ich dalej w areszcie. Starsi żydowscy szybko zorientowali się jednak, że popełnili błąd. Nie wiemy, co zmieniło ich ogląd sytuacji, ale już 9 lutego wycofali oskarżenie wniesione do konsystorza kamienieckiego i od­ mówili dalszego uczestnictwa w rozpoczętej procedurze. Za późno. Konsystorz postanowił, jak pisze Kleyn, „kontynuować procedurę w oparciu o własne informacje" i zarządził sprowadzenie przed konsystorz zatrzymanych w karczmie żydów oraz dostarczenie skonfiskowanych im przez starszych żydowskich pism dla zbada­ nia przez kompetentnego duchownego56. Intryga wyszła (choć tylko częściowo) na jaw: starsi żydowscy zwrócili się do biskupa, by ten zatrzymał w areszcie i ukarał sekciarzy, ten zaś, przejąwszy sprawę we własne ręce, nie tylko ich zwolnił, ale też obdarzył gwarancjami bezpieczeństwa do czasu zakończenia dochodzenia, które obróciło się przeciwko samym oskarżycielom. Możemy się domyślać, że Romanowski działał w porozumie­ niu z kurią biskupią i na jej sugestię (czy polecenie) trzymał w aresz­ cie dwa tygodnie karczmianych gości, chroniąc ich przed sądow­ nictwem żydowskim i dając szansę ich płynnego przejęcia przez konsystorz na rzecz wszczętej w tej sprawie inkwizycji. Niemal na pewno wcześniej poinformowano go poufnie, że chodzi tylko o polskich żydów, mieszkańców diecezji kamienieckiej, których jurysdykcja konsystorza mogła dotyczyć, czyli około dwudziestu sekciarzy, którzy pod przywództwem Krysy zebrali się w karcz­ mie przed przybyciem grupy Franka. Pozostałych polecił — jak się domyślam — uwolnić i wydalić z Rzeczypospolitej. Zarządca

S6 Starsi żydowscy nigdy skonfiskowanych pism i książek nie dostarczyli. Zresztą prawdopodobnie w ogóle takowych nie było, trudno sobie bowiem wyobrazić, by sekciarze, idąc na demonstrację, zabrali ze sobą jakiekolwiek niewygodne rekwizyty.

39

I

Romanowski posłusznie wypełnił polecenie konsystorza. W in­ kwizycji i będącej jej zwieńczeniem dyspucie z rabinami diece­ zji kamienieckiej brali udział wyłącznie podolscy sabatajczycy. Biskup kamieniecki zdecydowanie nie chciał mieć do czynienia z zagranicznymi żydami, którzy nie podlegali jego — i tak proble­ matycznej — jurysdykcji. Mógł on rozstrzygać sprawy dotyczące wiary wyłącznie mieszkańców swojej diecezji. Ale nic nie wskazuje na to, by przywódcy żydowscy domyślali się, że częścią intrygi była schadzka sekciarzy w karczmie lanckorońskiej i że to właśnie tam zastawili oni na nich pułapkę. Gdyby się tego domyślali, Emden z pewnością napisałby o tym, bo podkreś­ lałoby to perfidię działań zarówno sekciarzy, jak i duchowieństwa. Jakiegoś kozła ofiarnego awantury, która zakończyła się apostazją setek sabatajczyków podolskich z rodzinami, trzeba było znaleźć. Całe odium spadło na Franka, który w wydarzeniach tych odegrał marginalną rolę i dopiero trzy lata później powrócił do Rzeczypo­ spolitej jako jeden z rozgrywających. Nie znaczy to, by był on wów­ czas osobą na niwie sekciarskiej mało znaczącą. O jego losach i dzia­ łaniach w tym czasie na Bałkanach piszę obszernie w rozdziale iii.

DYSPUTA W KAMIEŃCU PODOLSKIM W 1757 R.

Zdumiewa fakt, że rabini podolscy za przyzwoleniem i z popar­ ciem żydowskiego Sejmu Czterech Ziem (hebr. Waad Arba Aracot) zgodzili się wziąć udział w publicznej dyspucie z heretykami na temat żydowskiej wiary. Zgoda ta była wydarzeniem bez prece­ densu w dziejach żydów. Do pewnego stopnia decyzję tę tłumaczy powiązanie debaty z inkwizycją kamieniecką na temat gwałtu po­ pełnionego na sekciarzach w Lanckoroniu w styczniu 1756 r. Wiemy na pewno, że szlachta podolska na wezwanie biskupa kamieniec­ kiego przymusiła „swoich" żydów do udziału w inkwizycji. Ale dysputa publiczna na temat wiary to zupełnie co innego. W tym przypadku nic nie wskazuje na przymus ze strony Kościoła. Decyzja rabinów była wynikiem ich własnych kalkulacji. Myśl, że władze kościelne Rzeczypospolitej poprą wichrzycieli, oskarżanych o nie­ moralne praktyki, musiała wydawać się żydowskim przywódcom absurdalna, a sama dysputa stwarzała szansę na zdemaskowanie, napiętnowanie i pacyfikację herezji. Zdaniem Jaakowa Emdena, którego zapytywano o radę w tej kwestii, władze kościelne trzeba było jedynie przekonać co do faktycznego stanu rzeczy. Emden słusznie argumentował, że po­ glądy na temat Talmudu, dobrze znane od stuleci, nie będą miały większego wpływu na końcowe rozstrzygnięcie, którym powinno

43

II

być zdławienie herezji przez fizyczną likwidację sekciarzy bądź zmuszenie ich do przyjęcia chrztu. Strategia ta była realistyczna i trzeba przyznać, że odniosła sukces — choć nie od razu. Rabini podolscy przez rok, nie narażając się na żadne sank­ cje, odmawiali udziału w inkwizycji kamienieckiej — w rozprawie na temat zajścia w karczmie lanckorońskiej musieli wziąć udział jedynie jego uczestnicy. Nikt też nie zmuszał rabinów do odpo­ wiadania na religijne tezy sekciarzy. Podczas dysputy bez żadnych konsekwencji odmówili udzielenia odpowiedzi na kilka kwestii, a mogliby przemilczeć wszystkie. Nawet źródła żydowskie nie wspominają o przymusie ze strony władz kościelnych. Godząc się na udział w dyspucie, rabini liczyli na to, że pisemna odpowiedź na religijne tezy przeciwników będzie lepszym rozwiązaniem niż po­ zostawienie bez refutacji manifestu kontratalmudystów, wydruko­ wanego w dużym nakładzie. Byli przekonani, że ich uczestnictwo w rozprawie, wsparte łapówkami dla odpowiednich decydentów, zablokuje inicjatywę sekciarzy, która wyglądała bardzo groźnie. Udział w dyspucie był suwerenną, niewymuszoną decyzją władz żydowskich. Rabini nie wzięli jednak pod uwagę nowego elementu, który dotąd nie pojawiał się w żydowskich sporach rozstrzyganych przez zwierzchność chrześcijańską, a mianowicie bliskości heretyckiej nauki do chrześcijaństwa. A tym właśnie argumentem bronili się przed sądem biskupim podolscy sekciarze. Kościół walczył dotąd z herezjami żydowskimi w obronie czystości i jedności „starego Izraela", który ma dołączyć do „nowego Izraela", czyli chrześcijań­ stwa, bez heretyckich błędów i nowinek. Z czasem obrona czystości „nowego judaizmu", o którym wiadomo było, że odszedł od „starego Izraela" i ma własny nowy testament, czyli Talmud, stała się pro­ blematyczna. Jeśli władze chrześcijańskie zwalczały żydowskich kontestatorów i wichrzycieli, to czynili to bardziej z inercji, dla wygody i spokoju niż z pobudek doktrynalnych. Teraz sytuacja się zmieniła: Kościół nie mógł pomagać rabinom w karaniu żydów szu­ kających zbliżenia z chrześcijaństwem. Ani też nawet przyglądać się bezczynnie ich pacyfikacji przez rabinów.

44

PRZYGOTOWANIA

PRZYGOTOWANIA

Zachowana dokumentacja dysputy kamienieckiej jest fragmenta­ ryczna. Nie przetrwały oryginalne dokumenty, a jedynie ich od­ pisy i druki publikowane w apogeum zdarzeń, wyraźnie w celach propagandowych. Taki charakter ma najważniejsza publikacja ko­ ścielna, jaką niewątpliwie jest Coram iudicio57 — zbiór dokumen­ tów dotyczących inkwizycji i debaty kamienieckiej. Decyzję o jego wydaniu podjęto dopiero po wydaniu listu żelaznego przez króla dla kontratalmudystów i w oczekiwaniu na ich powrót do Rze­ czypospolitej, a więc gdy powróciła sprawa żydowskich sekciarzy, uważana przez obserwatorów po ich wyjeździe za granicę za za­ mkniętą. Zarówno ten list, jak i zamieszczone w książce dokumenty miały we właściwym świetle przedstawić historię sporu talmudystów z kontratalmudystami, w oczekiwaniu na jego wznowienie i rozstrzygnięcie. Jezuita Franciszek Kleyn opublikował tylko część trzecią zbioru Coram iudicio. Już Hipolit Skimborowicz sceptycznie przyjmował jego wyjaśnienia, że „część pierwsza De praeparatoriis i druga de instructoriis processus nigdy z druku nie wyszły, już to z braku obfitej ilości czcionek hebrajskich, już to z innych wzglę­ dów, których wydawca w przedmowie do czytelnika nie wymienia, ograniczając się tylko wyrażeniem: hic et nunc tppis mandari non poterant [tu i teraz nie mogą być podane do druku — JD]"58. Pozo­ stałe części zbioru nie zachowały się nawet w rękopisie, toteż nie wiadomo, czy w ogóle powstały. Nie ma także śladów dokumentów, które miałyby one zawierać. Tendencyjne i niedokładne są też omówione wcześniej żydow­ skie relacje Dow Bera Birkentala z Bolechowa, który nie uczestni­ czył w kamienieckich wydarzeniach i wiedział o nich jedynie z prze­ kazów ustnych59, oraz Jaakowa ben Cwi Emdena. Książka tego ostatniego ma jednak kapitalne dla historyków znaczenie, ponie­ waż autor opublikował w niej napisaną na prośbę marszałka Sejmu jy Coram iudicio..., op. cit. są H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 9. a Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina..., op. cit., s. 195-197.

45

II

Czterech Ziem refutację manifestu sekciarzy wraz z jego niemal pełnym tekstem, a ponadto załączył swoją własną korespondencję z dostojnikami żydowskimi Rzeczypospolitej na temat owych zajść. Po wydarzeniach w Lanckoroniu pod koniec stycznia 1756 r. i rozpoczęciu przez konsystorz kamieniecki inkwizycji w kwestii zajść, do sprawy włączyły się centralne władze żydowskie. We wrześniu 1756 r. Waad Arba Aracot potwierdził klątwę rzuconą na sabatajczyków, ogłoszoną wcześniej w Brodach przez żydowski sąd ziemski Rusi, i rozciągnął ją na wyznawców Sabataja Cwiego w całej Rzeczypospolitej. 28 września faktor królewski Baruch me-Erec Jawan (Baruch z Ziemi Greckiej) napisał do skoligaconego z nim Emdena, że „panowie, biskupi i przywódcy sprawiedliwych pośród gojint już wiedzą o sprawie. Nabrała ona wielkiego znaczenia i do­ tarła do najwyższego pana ich wiary, papieża w mieście Rzymie. My wyjdziemy im [heretykom — JD] naprzeciw, staniemy przed panem biskupem, i sprawimy, że zostaną spaleni"60. Przywódcy żydowscy nie byli w stanie usunąć sekciarzy ze swojej społeczności, liczyli więc, że władze kościelne pomogą im rozprawić się z wichrzycielami. Zwrócenie się z prośbą o inter­ wencję do samego papieża dowodziło, że dostrzegano wagę pro­ blemu. Spodziewana interwencja kościelna jednak się opóźniała. Zniecierpliwiony marszałek sejmu żydowskiego, Abraham Heilpern ha-Kohen z Zamościa, pisał 26 grudnia 1756 r. do Emdena, że sabatajczycy „napisali manifest przeciwko Talmudowi [...] i nie da się ich zapędzić z powrotem do owczarni. [...] Daliśmy już bisku­ powi pieniądze i obłożyliśmy ich klątwą, [...] by reszta Izraela nie szła ich śladem i trzymała się od nich z daleka. Teraz potrzebujemy Waszej rady, bowiem nie widzimy nigdzie indziej ratunku, jak tylko uzyskać od papieża dekret ekskomunikujący tę złą wiarę"61. to J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz..., op. cit., k. 3a. Publikacja ta, o której piszę obszerniej dalej, zawiera trzy mniejsze prace: Szot la-sus i Meteg la-chamor, trak­ tujące o ekspansji herezji sabataistycznej, przede wszystkim w Rzeczypospolitej, oraz Szewet le-gew kesilim, gdzie przedrukowano z drobnymi skrótami manifest sabatajczyków podolskich przygotowany na dysputę kamieniecką, wraz z jego refutacją. 6i Ibidem, k. ib. Ta informacja dowodzi, że sekciarze już w 1756 r. przedstawili nie tylko tezy na dysputę, lecz także swój manifest w języku hebrajskim. Bardzo możliwe, że wraz z cytowanym tu listem Abraham Heilpern ha-Kohen (Kac) prze­ słał Emdenowi tekst manifestu z prośbą o napisanie jego refutacji.

46

PRZYGOTOWANIA

Emden uznał za zrządzenie niebios fakt, że sprawa trafiła do władz kościelnych. Pochwalił władze żydowskie, że po wydarze­ niach w Lanckoroniu zaprzestały kłótni i wreszcie zajęły wobec heretyków wspólne i nieprzejednane stanowisko, okładając ich kląt­ wą i wykluczając ze społeczności żydowskiej. Nie wierzył jednak, by to wystarczyło do zduszenia herezji. Przyznał, że interwencja kościelna stwarza na krótką metę kłopoty, ale wyraził przekonanie, że w dłuższej perspektywie okaże się opłacalna, doprowadzając do likwidacji sekty. Trzeba tylko władze kościelne przekonać, że mesjańska wiara sekciarzy jest niebezpieczną nowinką religijną62. Dla sabatajczyków inkwizycja kamienieckiego konsystorza, do którego zwrócili się rabini po zajściach w lanckorońskiej karczmie, nie była jednak najważniejsza. Jej wynik był łatwy do przewidzenia: jacyś żydzi zostaną ukarani za gwałt na zgromadzonych w karczmie sabatajczykach. Ale nie rozwiązywało to problemu ujawnionych członków sekty. Mogła być co najwyżej pierwszym krokiem na drodze do bardziej dalekosiężnych celów. Szybko sformułowali oni swoje bliskie chrześcijaństwu wyznanie wiary i znaleźli się pod ochroną biskupa. W ten sposób wiosną 1756 r. wyłoniła się jawna wspólnota sabatajczyków, na razie niewielka, którą można uznać za zalążek nowej Synagogi. Aby przyciągnąć resztę, sabatajczycy potrzebowali gwarancji bezpieczeństwa i zapewnienia, że po opuszczeniu „talmudycznej" Synagogi będą im przysługiwały prawa nadane w Rzeczypospolitej starozakonnym. A więc doprowadzenie do tego, że konflikt nie zakończy się wykluczeniem ich ze społecz­ ności żydowskiej jako heretyków, tak jak się wcześniej działo, lecz wyodrębnieniem się nowej, pełnoprawnej Synagogi kontratalmudystów — jak zaczęli być nazywani w dokumentach kościelnych. Obrońcy istniejącego porządku chcieli natomiast za wszelką cenę wypchnąć „jawników" poza nawias wspólnoty żydowskiej. Próba wykluczenia ich wiosną 1756 r. przez obłożenie klątwą nie poskutkowała ze względu na udzielone im przez biskupa gwarancje bezpieczeństwa. Należało ich albo wygnać z kraju, albo zlikwidować fizycznie, co bez zgody czy wręcz współdziałania władz chrześcijań­ skich było niemożliwe. Stąd marzenie Emdena, by władze kościelne rozprawiły się z żydowskimi heretykami tak, jak to zwykły robić 62 Ibidem, k. 153.

47

II

z własnymi, czyli spaliły na stosie. Trzecim wyjściem było zmusze­ nie ich do zmiany religii63. W tej sytuacji wchodzenie w jakikolwiek spór z władzami by­ łoby działaniem na własną niekorzyść. Opinia Emdena, że wciąg­ nięcie do sporu władz kościelnych jest szansą na zduszenie here­ tyckiego zrywu, brzmiała rozsądnie. Innego pomysłu nikt — jak się zdaje — nie miał. Nadzieją były łapówki, a Waad Arba Aracot jako poborca zryczałtowanego pogłównego żydowskiego nie miał problemów z gromadzeniem na takie cele środków. I to one osta­ tecznie pomogły rozwiązać problem sekciarzy, choć dopiero po niemal czterech latach szarpaniny. Abraham Heilpern ha-Kohen w liście z 22 października 1759 r. poinformował Emdena, że sejm żydowski przeznaczył na ten cel 2000 dukatów, które posłano do nuncjusza papieskiego w Warszawie64. Można zadać sobie pyta­ nie: jeżeli Niccoló Serra wziął owe 2000 dukatów, to ile wzięli inni zainteresowani urzędnicy państwowi i kościelni? Musiało to dużo kosztować, ale się opłaciło. Konflikt zakończył się właściwie tak, jak oczekiwano, choć już pod jurysdykcją nowego arcybiskupa i pryma­ sa, Władysława Łubieńskiego: „jawnicy" zmuszeni zostali do zmiany religii i weszli do Kościoła rzymskokatolickiego. Rabini po długich wahaniach zadecydowali, że korzystniej będzie nie odmawiać biskupowi i wystąpić w debacie. Była ona częścią procesu inkwizycyjnego i nie miała publicznego charakteru. Manifest kontratalmudystów został już wcześniej wydrukowany w języku hebrajskim w dużym nakładzie i rozkolportowany. Mleko zatem już się wylało. Sekciarze niewiele nowego mogli dodać, a ra­ bini mieli sposobność refutować ich tezy i argumentację. Z przebie­ gu dysputy kamienieckiej mogli być zresztą zadowoleni. Odmówili zajęcia stanowiska odnośnie do kłopotliwych tez, co spotkało się ze zrozumieniem sądu konsystorskiego. Potwierdzili przywiąza­ nie do Starego Testamentu (hebr. Tanach) jako fundamentu religii « Gaudenty Pikulski pisał: „Przyczem jakem zrozumiał wdawszy się w rzecz z talmutystami, gdym był w Lanckoroniu, tego sobie usilnie życzą, by nowotni sabsaćwinnikowie nie chodzili po żydowsku"; idem, Złość żydowska... (1758), op. cit., s. 28-29; a w innymi miejscu: „Talmudyści prosili prześwietnego sądu, ażeby kon­ tratalmudystów mogli wyłączyć z synagogi i naznaczyć im inne suknie, ażeby się żydami więcej nie nazywali"; ibidem, s. 454. « J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz-., op. cit., k. 82.

48

PRZYGOTOWANIA

żydowskiej i zgodzili się, że Talmud jest jedynie jego interpretacją, jedną z wielu zresztą, dzięki czemu wyszli z debaty obronną ręką. Reszta, łącznie z potępieniem i rytualnym spaleniem egzemplarza Talmudu po dyspucie, nie miała większego znaczenia. Nie było mowy o odbieraniu Talmudu żydom. Nawiasem mówiąc, nie wiemy, kto dostarczył egzemplarz spalony przez kata na rynku kamie­ nieckim65. Dało to tylko widowiskowy wyraz konsystorskiemu rozstrzygnięciu bez żadnych praktycznych konsekwencji. Rabini wiedzieli, że o dalszym biegu spraw zadecyduje polityka i łapówki, a władze i szlachta chcą mieć przede wszystkim spokój i porządek w podległych im społecznościach żydowskich. Sabatajczycy, dopominając się o publiczną dysputę, mieli inny cel. Ich też kwestia Talmudu nie interesowała. Podjęli ją na wy­ raźne życzenie Kościoła, któremu to było potrzebne do celów pro­ pagandowych. Chcieli za pomocą nagłośnionej debaty z rabinami wywalczyć w społeczności żydowskiej miejsce na nową Synagogę. Potwierdza to dokument konsystorski z 14 czerwca 1756 r. Nie wie­ my, kto go zredagował, ale można przypuszczać, że Antoni Kos­ sakowski „Moliwda". Tekst zawiera tezy na dysputę zaplanowaną bardzo szybko, bo już na 27 lipca tegoż roku (odbyła się ponad rok później), „od żydów nietalmudystów podane". Nikt nie jest pod tym dokumentem podpisany. A jest to dokument interesujący, wprost mówi bowiem, że celem dysputy jest wyodrębnienie nowego ży­ dowskiego wyznania „nietalmudystów". Oto jego treść: Punkta przeciw żydom talmucistom do J. w. Imci Xiędza Biskupa

Kamienieckiego do rosparcia się od żydów nietalmucistów podane 1756 Die 14- Junij

imo. My wierzymy cokolwiek Bóg w starym Testamencie

wierzyć kazał i nauczył.

65 Doniesienia na temat tego, co właściwie spalono na rynku kamienieckim w li­ stopadzie 1757 r., są rozbieżne. Najbardziej wiarygodna zdaje się tradycja cha­ sydzka: „Biskup kamieniecki spalił dwa egzemplarze Talmudu. Rebe naszej gminy powiedział, że biskup siłą zabrał je arendarzowi jednej ze swoich wsi i zapłacił mu, by móc wrzucić Talmud do ognia. Z powodu naszych licznych grzechów spaliły się doszczętnie"; Sefer sziwchej ha-Beszt. Księga ku chwale Baal Szem Towa, tłum., oprać, i wstęp J. Doktór, Kraków-Budapeszt 2011, s. 94.

49

II

2do. Mojżeszowe, Prorockie, i inne starego Testamentu księgi

są podobne bogato ustrojonej Pannie, której twarz zakryta, kto jej nie odkryje, piękności widzieć nie może, i rzeczy tajemnych

i przyszłych, dla tego bez łaski Boskiej osobliwej rozum ludzki skutecznie ich pojąć nie może i nie zrozumie. 3tio. Stary Testament różnemi czasami tłumaczyli rabinowie, ich tłumaczenia zowią się Talmut, które mają w sobie siła bajek, łgarstw, rzeczy do wierzenia niepodobnych, i samemu Bogu

i nauce Jego przeciwnych. 4to. My wierzymy na fundamencie Pisma Świętego Starego Testamentu, że jest Bóg jeden bez początku i końca, Stworzyciel Nieba i ziemi, i wszystkich rzeczy widomych i niewidomych.

5to. My tymże pismem nauczeni wierzymy, że Bóg jeden jest

we trzech osobach sobie równych, i nierozdzielnych, i zgodnych. 6to. My wierzymy, że można Bogu wziąć ciało śmiertelne,

rodzić się, róść, pić, spać, czuć i innym pasjom oprócz grzechu być podległym.

7mo. My według proroctwa Danielowego wierzymy, że już Jeruzalem miasto do końca świata nie będzie zbudowane.

8mo. My wierzymy, że sam Bóg za przestępstwa pierwszych

rodziców onych i cały naród ludzki przeklął, sam też Bóg z łaski swoiej wielkiej zstąpił na ziemię, od przekleństwa wszystek naród ludzki wybawił, i ten to prawdziwy Mesjasz nie dla jednych żydów,

ale dla wszystkiego świata, i ludzi żyjących, którzy kiedy w niego uwierzą i dobrze czynić będą, wieczną łaskę u niego otrzymają,

którzy zaś nie uwierzą, będą posłani do piekła. 9no. My wierzymy, że żydzi próżno jakiegoś Mesjasza czekają, który im ma dać moc nad narodami i uczynić ich szczęśliwemi w doczesnych bogactwach66.

W planowanym terminie do dysputy jednak nie doszło. Powo­ dem mógł być m.in. brak zgody sabatajczyków co do treści powyż­ szych punktów. Prawdopodobnie spory dotyczyły punktu ósmego, doktrynalnie bodaj najważniejszego i jedynego, który uległ istotnej modyfikacji. W cytowanym dokumencie z 14 czerwca 1756 r. został on sformułowany w duchu wyraźnie chrześcijańskim: dowodzi się 66 Biblioteka Ossolineum, sygn. 2331.

50

PRZYGOTOWANIA

mianowicie, że Mesjasz dokonał już decydującego zbawczego aktu o charakterze duchowym. Przypuszczalnie pod tak sformułowanym dokumentem wielu sekciarzy nie chciało się podpisać i został on odłożony ad acta. O dokumencie tym zdają się nie wiedzieć histo­ rycy. W kolejnej jego wersji z 2 sierpnia 1756 r., przytaczanej w li­ teraturze jako pierwsza aplikacja sekciarzy, ostatnie dwie mesjań­ skie tezy zostały przeformułowane już w duchu sabataistycznym i dopiero pod nim sabatajczycy złożyli swoje podpisy. Zrobiły to te same osoby, które zostały aresztowane w Lanckoroniu i były prze­ słuchiwane podczas inkwizycji kamienieckiej67. Warto zapamiętać nazwiska sygnatariuszy, są to bowiem główni bohaterowie kilku­ dziesięcioletniej burzliwej historii frankizmu. W nawiasach podaję inne wersje nazwisk pojawiające się w urzędowych dokumentach. 1.

Lejzor (Lejzor Buski) i Ruhim z Jezierzan (Jeruchem Litmanowicz Jezierzawski)68,

2.

Chaim Moskowicz z Kopczyńców (Chaim Kopczyniecki)69,

3.

Lejbka z Nadwórnej (Jehuda Lejb Krysa)70,

4.

Lejbko Szejowicz, Rabinowicz (Lejb Szejowicz),

5.

Moszko Dawidowicz ze Zbrzeża (Notek Dawidowicz?),

6.

Herszko Szmujłowicz,

7.

Jcko Motyiewicz z Buska (Icek Motyewicz Buski),

8.

Notko Phaley (Naftali) Majerowicz (Notek Fałek Majorowicz),

9.

Moszko Lejbko Abrahamowicz (Moszko Lejb Abramowicz) i jego synowa,

10.

Szimon cum filio Jankiew z Lanckorony (Szymon i jego syn

Jankiel Lanckorońscy), 11.

Lisa Szloma z Rohatyna cum numerosa familia (Elisza Szloma

12.

Lejba, Herszko z Satanowa (synowie Eliszy: Lejb i Herszko),

13.

Moszko Izraelowicz cum filio Jose z Nadwórnej,

14.

Nosen Aaronowicz ze Lwowa,

Rohatyński),

67 Polski tekst supliki znajduje się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, rkps 85, Manifestacja żydów kontratalmudystów w dniu 2 vm 1756 w sądzie biskupim w Kamieńcu Podolskim złożona. 68 Po chrzcie Jędrzej Dębowski. 69 Po chrzcie Mateusz Matuszewski. 70 Po chrzcie Dominik Antoni Krysiński.

51

II

!5-

Zelik cum filio Lejbko Szlomowicz, alter Lejbko Szlomowicz (Zelik, jego syn Lejbko Szlomowicz i drugi Lejbko, także Szlomowicz).

Tezy zostały następnie rozbudowane o stosowne argumen­ ty z Biblii i pism żydowskich do formy manifestu, który jeszcze w tym samym roku złożono w konsystorzu, przedłożono rabinom, a następnie wydrukowano i rozkolportowano wśród żydów. Na samej dyspucie powrócono jednak do dziewięciu tez, tzn. rozbito ponownie tezę ósmą na dwie i przywrócono ich brzmienie z pierw­ szego tekstu z 14 czerwca 1756 r., zmieniając jednak czas przyjścia Mesjasza z przeszłego na przyszły. Do tej kwestii jeszcze wrócimy.

MANIFEST SABATAJCZYKÓW

Dysputa kamieniecka jest dla nas ważna przede wszystkim ze wzglę­ du na przygotowany na nią przez podolskich sekciarzy manifest. Jest on tak naprawdę jedynym świadectwem wiary podolskich sabatajczyków z okresu przedfrankistowskiego. Znamy go dzięki Emdenowi, który wraz ze swoją refutacją opublikował go w oryginalnym języku hebrajskim. Tak wspomina on pracę nad tą publikacją: Wybitny uczony, rabi Kac71 przysłał mi egzemplarz ich argumentów

i krytyk, jakie członkowie wyżej wspomnianej sekty przedstawili wspomnianemu wyżej zarządcy Kamieńca przeciwko nam, żydom stojącym twardo przy naszej wierze. W ich argumentach było wyraźne i jaskrawe wyznanie wiary w Trójcę i cielesność Boga.

Demonstrowali bunt przeciwko Wszechmocnemu, za co nie ma przebaczenia. Rabi Kac poprosił mnie, bym napisał stosowną

refutację. Choć listy te osłabiły mego ducha, nie zwlekałem i spełni­ łem mą religijną powinność. Natychmiast napisałem refutację

w formie szkicowego responsu, aż Wszechmocny dał mi energię,

71 Marszałek Sejmu Czterech Ziem, Abraham Heilpern ha-Kohen, z którym Emden prowadził korespondencję w sprawie sekciarzy.

52

MANIFEST SABATAJCZYKÓW

by właściwie uporać się z zadaniem. I tak z pomocą Wszechmocnego

napisałem refutację, którą nazwałem Szimusz [hebr. użytek — JD]72.

Według Majera Bałabana (nie wiemy, skąd zaczerpnął on tę infor­ mację) manifest wydrukowano w nakładzie 2000 sztuk i rozkolpor­ towano w dwóch wersjach językowych: po polsku i hebrajsku73. Nie jest pewne, czy wyprodukowano osobne druki, czy też była to jedna publikacja, bo nie zachował się jej żaden egzemplarz. Jak wspo­ mniałem, hebrajską wersję manifestu przedrukował wraz z własną refutacją Jaakow Emden w Sefer szimusz. Zrobił to nielegalnie, praw­ dopodobnie w swoim domu w Altonie. Wprawdzie od 1743 r. posia­ dał on przywilej drukarski króla duńskiego Christiana vi na druk książek hebrajskich, ale zawierał on klauzulę, że wszystkie druko­ wane książki musi przedstawiać do aprobaty miejscowemu rabinowi Altony, Hamburga i Wandsbeku, którym od 1751 r. był śmiertelnie z nim skonfliktowany Jonatan Eibeschutz74. Dzisiaj wiemy, że Eibe­ schutz sympatyzował z podolskimi sekciarzami i z pewnością nie zaaprobowałby tego druku, który łatwo można było uznać za jątrzą­ cy (podobnie jak inne antyheretyckie pisma Emdena). Zbiory doku­ mentów i paszkwile Emdena nie miały więc aprobat rabinackich i nie podawały prawdziwego miejsca wydania. W przypadku Sefer szimusz pojawiły się pewne dodatkowe kłopoty. Emden tłumaczył się, że drukarz nie chciał z jakichś powodów opublikować złożonego już przez niego tekstu i proces druku przeciągnął się co najmniej kilkanaście miesięcy. Emden tak o tym wspominał w ostatnich zda­ niach swojej autobiografii: „Ostatniego roku zaniosłem swój Szimusz do drukarza i gdy praca była niemal skończona, duch szaleństwa zstąpił na drukarza Mosze Buna, tak iż nie chciał dokończyć, co sprawiło mi wiele boleści, poniosłem bowiem na to wielkie nakłady dla Boga i by ustanowić Jego prawo, tak by Tora nie była skrywana 72 Megilat sefer..., op. cit., s. 329-330. W podtytule Sefer szimusz czytamy: „Jest to specjalne narzędzie obrony [...] by wiedzieć, co odpowiadać głupcom i jak odpierać heretyków [...] z sekty Sabataja Cwiego, niech jego imię będzie wymazane"; J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz..., op. cit., k. tytułowa. 73 Zob. M. Bałaban, Studien und Quellen..., op. cit., s. 35. 74 M. Schmelzer, Hebreiu Printing and Publishing in Germany 1650-1750. On Jewish Book Culture and the Emergencp of Modern Jeiorp, „Leo Baeck Institute Year Book" 33,1988, nr 1, s. 373-

53

II

i by herezja się nie ostała. Zdarzyło się to tuż przed zakończeniem prac, dzieło leżało nieskończone, aż spodobało się Bogu'7S. Histo­ rycy przypuszczają, że Sefer szimusz ukazał się dopiero w 1762 r. Fragmenty manifestu opublikował też w tłumaczeniu na język niemiecki Peter Beer. Opierał się on na druku z 1756 r., a w jego przekładzie są urywki, których brak w tekście przytoczonym przez Emdena76, co sugeruje, że mógł on posłużyć się drukowaną już i nieco poprawioną (uzupełnioną) wersją. Hebrajski tekst manifestu został prawdopodobnie wydrukowany pod koniec 1756 r. w Żół­ kwi, gdzie znajdowała się jedyna działająca wówczas na terenach Rzeczypospolitej żydowska oficyna drukarska i tylko ona dyspono­ wała hebrajskimi czcionkami. Wątpliwe jest natomiast, czy przed dysputą wydano drukiem jego polską wersję, a nawet czy tako­ wa w ogóle powstała — nie tylko żaden egzemplarz nie zachował się w zbiorach bibliotecznych i kościelnych archiwach, lecz także nikt się na niego nie powoływał. Historycy cytowali jedynie pu­ blikację opracowaną przez Franciszka Kleyna pt. Coram iudicio, gdzie zamieszczono urzędowy, skrótowy protokół dysputy, oparty na tekście podawanym tłumaczowi sądowemu w jidysz i przez nie­ go przekładanym na polski pisarzowi sądowemu. Duchowieństwo nie zamierzało mówić prawdy o tym, jak w rzeczywistości wyglą­ dała formacja religijna sekciarzy. Doskonale wiedziało, z kim ma do czynienia, ale musiało kokietować opinię publiczną rzekomym podobieństwem ich doktryny do chrześcijaństwa. Na złożony przez sekciarzy w konsystorzu manifest rabini diecezji podolskiej odpowiedzieli na piśmie i tę replikę złożyli 23 marca 1757 r. w konsystorzu. Także ten dokument nie zachował się i nie został przez Kleyna przedrukowany. Do przedstawionego w nim stanowiska rabini odsyłali podczas dysputy wielokrotnie, odmawiając odpowiedzi na tezy od piątej do dziewiątej wymów­ ką: „żeśmy już na ten punkt odpisali w responsie swoim, i na tym, n Megilat sefer„, op. cit., s. 334-335- Emden wydrukował listy bez wiedzy swoich korespondentów, w przekonaniu, że po śmierci biskupa Dębowskiego i ucieczce sekciarzy za granicę cała sprawa jest już zamknięta. 7t Peter Beer napisał: .To wyznanie wary zredagowane zostało w języku polskim i rabinackim, i w tym samym czasie ukazało się we Lwowie drukiem, z którego przytaczam ten wyciąg, bo in extenso zająłby zbyt wiele miejsca"; idem, Geschichte, Lehren und Meinungen..., t. 2, op. cit., s. 311.

54

DYSPUTA KAMIENIECKA

nie wchodząc w inne trudności przestajemy". Do tezy dziewiątej odnieśli się nieco bardziej szczegółowo: „my już i na to odpisali w nadmienionym responsie, który Szymon Herszkowicz na dniu 23 miesiąca marca w roku 1757 roku imieniem swoim i innych ra­ binów synagog województwa podolskiego z hebrajskiego na polski język tłumacząc, podpisali, i na to się podpisują w Kamieńcu"77. Nie możemy więc już dzisiaj stwierdzić, na ile odpowiedzi rabinów powtarzają refutację Emdena.

DYSPUTA KAMIENIECKA

Dysputa rozpoczęła się 20 czerwca 1757 r. i toczyła się bez udziału publiczności w ramach procesu inkwizycyjnego dotyczącego zajść w Lanckoroniu. Wydany po niej wyrok dotyczył przede wszystkim zajścia, określał winnych i wyznaczał kary. Dopiero na koniec jego sentencji mowa jest o rezultatach dysputy. Można ją więc określić jako publiczną jedynie z zastrzeżeniami, tylko dlatego, że jej do­ kumentacja, podobnie jak dokumentacja zakończonej inkwizycji, a więc materiały wyjściowe w postaci manifestu kontratalmudystów, protokołu oraz orzeczenia sądowego, zostały wydrukowane i rozkolportowane. Dysputa trwała osiem dni „z rana i po południu dzień w dzień (święta wyjąwszy)". Możemy stąd wnosić, że nie ograniczyła się — jak można by błędnie sądzić na podstawie krótkiego protokołu opublikowanego przez Kleyna — do przedstawienia konsystorzowi i publiczności zgłoszonych wcześniej tez i udzielenia na nie odpo­ wiedzi, przełożonych z jidysz na polski, lecz że tezy i przynajmniej niektóre odpowiedzi opatrzone były obszerną argumentacją, której Kleyn już nie przytoczył. Porządek obrad był następujący: każdego dnia kontratalmudyści przedstawiali (w jidysz) przypadającą na dany dzień tezępopartą odpowiednimi argumentami, tłumacz sądowy przekła­ dał to na polski pisarzowi sądowemu i pod punktem tym czworo n Coram iudicio..., op. cit., protokół dysputy kamienieckiej, s. nlb.

55

II

kontratalmudystów kładło swoje podpisy. W odpowiedzi rabini bądź zgadzali się z podaną tezą, bądź przedstawiali odmienny po­ gląd (też w jidysz), który tłumacz przekładał pisarzowi na polski, a następnie również pod odpowiedzią składano podpisy w języku hebrajskim (z przekładem na polski). Oryginalny protokół dysputy przypominał prawdopodobnie liczący sto kilkadziesiąt stron protokół dysputy lwowskiej, opubli­ kowany przez Pikulskiego w drugim wydaniu jego Złości żydowskiej z 1760 r. Kleyn w Coram iudicio pominął obszerną argumentację kontratalmudystów i refutację rabinów, uznając najwidoczniej, że mają one znaczenie wyłącznie dla propagandy w środowisku żydowskim. Na dyspucie oficjalnym plenipotentem kontratalmudystów, a zarazem wyznaczonym przez konsystorz tłumaczem był znający jidysz Jan Chryzostom Białowolski, „pisarz sądów wójtowskich mia­ sta Kamieńca Podolskiego". Brało w niej udział czterech sekciarzy oraz czterech rabinów województwa podolskiego, którzy podpisy­ wali się pod każdą kolejną tezą (kontratalmudyści) i odpowiedzią (rabini). Ze strony sekciarzy byli to: Jehuda Lejb ben Natan Krysa z Nadwornej, Chajim ben Mosze z Kopczyńców, Lejb rabin ze Zba­ raża i Szloma ben Elisza Szor z Rohatyna. Ze strony rabinów: rabin Satanowski Mendel, rabin międzyborski Lejb, rabin jazłowiecki Ber i rabin w Mohylewie Podolskim Josef Krzemieniecki78. Poniżej przedstawiam za publikacją Kleyna pełny polski tekst tez przedstawionych na dyspucie przez kontratalmudystów79. 1.

My wierzymy cokolwiek Bóg w Starym Testamencie wierzyć kazał i nauczał.

2.

Mojżeszowe, Prorockie i inne Starego Testamentu Księgi są podobne bogato ubranej Pannie, której twarz zakryta, kto jej

nie odkryje, piękności widzieć nie może; to jest, są pełne skrytej

mądrości Boskiej i rzeczy tajemnych i przyszłych, dlatego bez łaski

7« Za: M. Bałaban, Le-toldot ha-tnua ha-frankit..., 1.1, op. cit., s. 139. 7» Moje tłumaczenie odpowiednich fragmentów hebrajskiego tekstu manifestu przesłanego przez rabinów Jaakowowi Emdenowi w 1756 r. i wydanego drukiem w Sefer szimusz opublikowałem w artykule Od „karaimskich" sabatajczyków do „karaimizacji" żydów rabinicznych. Pierwsza publiczna dysputa żydów na temat judaizmu w Kamieńcu Podolskim 10 1757 roku (z karaimami w tle), „Kwartalnik Historii Żydów' 2018, nr 266, s. 347-383.

56

DYSPUTA KAMIENIECKA

Boskiej osobliwej, rozum ludzki skutecznie ich pojąć nie może .





80

i me rozumie .

3.

Stary Testament różnemi czasy tłumaczyli rabinowie. Ich tłuma­ czenia zowią się Talmud, po hebrajsku Schischech-dorem, które

mają w sobie siła bajek, łgarstw, rzeczy do wierzenia niepodob­ 4.

nych, i samemu Bogu i nauce Jego przeciwnych. My wierzymy na fundamencie Pisma Świętego Starego Testamen­ tu, że jest Bóg jeden, bez początku i końca, Stworzyciel nieba i ziemi i wszystkich rzeczy widomych i niewidomych.

5.

My tymże Pismem nauczeni wierzymy, iż Bóg jeden jest bez

początku i końca we trzech osobach sobie równych i nierozdzielnych i zgodnych.

6.

My wierzymy, że można Bogu wziąć ciało ludzkie, śmiertelne,

rodzić się, pić jeść, czuć, spać i innym pasjom okrom grzechu być podległym.

7.

My podług proroctwa Danielowego wierzymy, że już Jeruzalem

miasto do skończenia świata nie będzie zbudowane.

8.

My wierzymy, że żydzi próżno jakiegoś Mesjasza czekają, który

im ma dać moc nad narodami innemi i uczynić ich szczęśliwemi w doczesnych bogactwach.

9.

My wierzymy, że sam Bóg za przestępstwo Pierwszych Rodziców

onych wszystek naród ludzki przeklął; sam też Bóg z łaski swojej

80 Wyraźne nawiązanie do paraboli po raz pierwszy przedstawionej w Sefer ha-bahir 196: „Czym jest Tora, o której mówisz? Oto jest oblubienica (kala) zachwy­ cająco przystrojona i ukoronowana, która zawiera w sobie wszystkie przykazania. Ona jest skarbem Tory, oblubienicą Świętego Błogosławionego. Tak jak napisano: Tora przekazana nam przez Mojżesza jest dziedzictwem (Pwt 33,4). Nie czytaj: dziedzictwo, lecz: oblubienica. Jak to? Gdy Izrael zajmuje się Torą w jej imię, jest ona oblubienicą Świętego Błogosławionego, jest dziedzictwem Izraela". Parabolę tę przejął Sefer ha-zohar, a stamtąd najwyraźniej zaczerpnęli ją sabatajczycy, jak o tym świadczy choćby nazwanie panny aramejskim terminem matronita (nnunon), którego najczęściej (choć nie zawsze) używa Zohar. I tak np. w przypowieści o prawdzie Pisma jako ukrywającej się pannie w Sefer ha-zohar 11, 993, panna nazywana jest wyjątkowo „ukochaną" (rachinita — xnn’nn): „Tora jest jak piękna i dorodna panna, która chowa się w skrytej komnacie w swoim pałacu. Nikt prócz niej nie wie, kto jest jej oblubieńcem. Oblubieniec ów, pałający miłością do niej, krąży po korytarzach pałacu, wypatrując jej na wszystkie strony. Ona wie, że on jej szuka, i co czyni? Otwiera malutkie okienko w ukrytej komnacie, gdzie prze­ bywa, odsłania przez moment ukochanemu swoje oblicze i natychmiast kryje się znowu". Sabatajczycy w punkcie drugim używają obu tych pojęć.

57

II

wielkiej zstąpi na ziemię, od przekleństwa lud wszystek wybawi.

I ten to prawdziwy Mesjasz, nie dla jednych żydów, ale dla

wszystkiego świata, i ludzi źyjących, którzy kiedy w Niego uwierzą

i dobrze czynić będą, wieczną łaskę u Niego otrzymają, którzy zaś nie uwierzą, będą posłani do piekła.

OMÓWIENIE TEZ I ARGUMENTACJI SABATAJCZYKÓW

Już na wstępie, w złożonych przed debatą pisemnych wyjaśnieniach (odpowiedziach), rabini odrzucili fundament judaizmu rabinicznego, a mianowicie naukę o dwóch Torach, pisanej i ustnej, deklarując, że jedynym medium objawienia jest Pismo. Zeszli w ten sposób z linii ognia sabatajczyków i Kościoła, którzy mieli świetnie wy­ pracowane argumenty podważające prawomocność nauki o ustnej Torze. W konsekwencji rabini zgodzili się, że Talmud, którego auto­ rytet nadal uznawali, jest tylko jedną z wielu możliwych wykładni tradycji, choć ich zdaniem najlepszą. Zdegradowanie statusu Talmudu do jednej z wielu dopuszczal­ nych wykładni Pisma było czymś niesłychanym i musiało zaskoczyć zarówno kościelnych organizatorów debaty, jak i sabatajczyków. Rabini wprawdzie nie odżegnywali się od Talmudu i bronili jego wiarygodności przed oskarżeniami, ale nie łączyli już z nim swojego autorytetu jako przywódców religijnych. Podważenie objawione­ go charakteru Talmudu nie musiało kwestionować ich kompetencji do pełnienia rabinackich urzędów' — przy rozstrzygnięciach praw­ nych mogli wszak powoływać się na Pismo i inne tradycje. To samo dotyczy atakowanego przez kontratalmudystów kodeksu Szulchan aruch — istniały przecież inne kompendia prawa religijnego: Miszne Tora Majmonidesa, Arbaa Turitn Jaakowa ben Aszera czy aszkenazyjskie Szaarej Dura Icchaka z Diirren. Rabini nie mieli ochoty występować w roli męczenników Tory ustnej i w całej dyspucie ani słowem o niej nie wspomnieli. Z kolei potępiając Talmud i nakazu­ jąc jego spalenie, sąd konsystorski w żaden sposób nie podważał ich kompetencji jako religijnych przywódców społeczności żydowskiej.

58

OMÓWIENIE TEZ I ARGUMENTACJI SABATAJCZYKÓW

Zmieniło to całkowicie charakter dysputy. Rabini, nazywani przez kościelną propagandę talmudystami, zgodzili się, że Biblia hebrajska jest jedynym źródłem objawienia, obstając jednak przy tym, że musi być ono rozumiane literalnie. Zgodzili się również, że Talmud jest tylko jedną z jego możliwych wykładni i jako taki może podlegać krytyce. Kontrowersja została zatem sprowadzona do kwe­ stii biblijnej egzegezy, co wytyczyło inny front sporu: teraz po jednej stronie byli rabini, którzy akceptowali jedynie dosłowną interpreta­ cję Pisma, a przede wszystkim zawartego w nim prawa, po drugiej zaś sabatajczycy, którzy zakładali istnienie wielu warstw sensu Pi­ sma, a co za tym idzie także możliwość innej niż literalna egzegezy. W tej kwestii sekciarze byli rzeczywiście bliscy chrześcijaństwu. W drugiej tezie sabatajczycy posunęli się jednak dużo dalej: w ich mniemaniu fundamentem religii i zbawienia była wiedza o Bogu wykraczająca poza dosłowne rozumienie Tory (a więc i przykazań!), a jej brak czynił religijne zabiegi bezowocnymi albo nawet bałwo­ chwalczymi. Teza ta była wstępem do właściwego przedmiotu sporu. Podczas debaty sabatajczycy skupili się na prawie religijnym, a więc literalnym rozumieniu przepisów prawnych zawartych w Pięcioksię­ gu, rozwiniętych przez tradycję rabiniczną w halachę, którą rabini przedstawiali jako fundament judaizmu i jedyną drogę do zbawienia. Zdaniem sabatajczyków Tora dana Mojżeszowi na Synaju ma wiele warstw sensu, a ten, kto rozumie ją tylko dosłownie, czyli jako przykazania, „winien jest śmierci". Stwierdzają bardzo wy­ raźnie: literalny sens Pisma jest tylko powłoką kryjącą prawdziwe tajemnice i prawdziwą wolę Bożą skierowaną do człowieka. Nie odrzucają więc Objawienia Synajskiego i Pisma jako Starego Za­ konu, lecz jedynie jego dosłowne rozumienie. Nie odrzucają rów­ nież prawa — ich zdaniem spełnianie przykazań, a więc literalne odczytanie Tory, może mieć pozytywną funkcję w życiu religijnym człowieka i wspólnoty; nie wzywają do jego porzucenia, ale za grzech poczytują traktowanie ich jako Boskie przykazanie. Najważniejsza z punktu widzenia Kościoła była teza ósma. Nastąpiła w niej jedna, ale za to istotna zmiana w porównaniu z tekstem z 14 czerwca 1756 r., w którym czytamy: Wierzymy, że sam Bóg za przestępstwa pierwszych rodziców onych i cały naród ludzki przeklął, sam też Bóg z łaski swoiej wielkiej

59

II

zstąpił na ziemię, od przekleństwa wszystek naród ludzki wybawił,

i ten to prawdziwy Mesjasz nie dla jednych żydów, ale dla wszyst­ kiego świata, i ludzi żyjących, którzy kiedy w niego uwierzą i dobrze czynić będą, wieczną łaskę u niego otrzymają, którzy zaś nie uwierzą, będą posłani do piekła81.

Na dyspucie natomiast zbawczy akt wcielonego Boga odsunię­ ty zostaje w przyszłość: My wierzymy, że sam Bóg za przestępstwo Pierwszych Rodziców

onych wszystek naród ludzki przeklął; sam też Bóg z łaski swojej wielkiej zstąpi na ziemię, od przekleństwa lud wszystek wybawi.

I ten to prawdziwy Mesjasz, nie dla jednych żydów, ale dla wszystkiego świata, i ludzi żyjących, którzy kiedy w Niego uwierzą

i dobrze czynić będą, wieczną łaskę u Niego otrzymają, którzy zaś nie uwierzą, będą posłani do piekła82.

Taką wersję żydzi mogli już zaakceptować. Nie musiało to oczywiście oznaczać odejścia od tezy o bliskości doktryny kontratalmudystów z chrześcijaństwem z uwagi na żywą ciągle (choć zepchniętą już w cień) naukę o paruzji. Uwypuklenie bliskości z chrześcijaństwem ustąpiło miejsca wykazaniu „żydowskości" me­ sjańskiej doktryny Ważniejsze, także w oczach biskupa Dębowskiego, okazało się zdobycie poparcia mas żydowskich dla rodzącej się nowej Synagogi. Trzeba było zatem akcentować wierność kontratalmudystów żydowskiej tradycji w kluczowej mesjańskiej kwestii: Mesjasz ma dopiero przyjść. Na tle wszystkich debat między uczonymi czy stronnictwami żydowskimi dysputę kamieniecką wyróżnia to, że nie ma w niej kwestii dotychczas najbardziej dzielących tę społeczność, a miano­ wicie religijnego prawa, jego różnych źródeł (biblijnych i pobiblijnych), wykładni. Sekciarze swoimi tezami wyszli poza toczone na tym polu kontrowersje. Manifest kontratalmudystów stwierdził, że prawo i jego wypełnianie nie jest wcale drogą do zbawienia. Wręcz przeciwnie, trzymanie się przykazań i obstawanie przy ich •i Biblioteka Ossolineum, sygn. 2331. ■2 Corarn iudicio..., op. cit., s. nlb.

60

ORZECZENIE SĄDU KONSYSTORSKIEGO

dosłownym brzmieniu stoi na przeszkodzie zbawieniu, ci zaś, któ­ rzy tak postępują, nie dostąpią Świata Przychodzącego.

ORZECZENIE SĄDU KONSYSTORSKIEGO

Sąd konsystorski, przedstawiając wyniki śledztwa w sprawie zajść w Lanckoroniu, uznał zarzuty pod adresem kontratalmudystów, jakoby w karczmie w nocy z 27 na 28 stycznia 1756 r. dokonywali oni jakichś lubieżnych i nieobyczajnych czynów, za niedowiedzione i niewiarygodne. Przechodząc zaś do dysputy na temat wiary żydow­ skiej, uznał Talmud za księgę szkodliwą i nakazał jej publiczne spa­ lenie. Jednocześnie pochwalił tezy sabatajczyków, których nazwał „starozakonnymi antytalmudystami", co podkreślało ich prawo do przywilejów, jakie Rzeczpospolita zapewniała starozakonnym. Za­ gwarantował im też swobodę prowadzenia wśród żydów otwartej agitacji za swoją wiarą na podstawie przedstawionego na dyspucie manifestu. Wynagrodzenie szkód, wyliczonych na 8835 złp, ograni­ czył do sumy 5000 złp, domagając się zarazem, by Lejzor z Buska, Jehuda Lejb Krysa, Chajim Kopczyniecki i Lisa (Elisza) z Rohatyna, uznani najwidoczniej za przywódców kontratalmudystów, przysię­ gą w modlitewni (infano) miasta Zbrzyzia stwierdzili wysokość tej szkody. Nakazał też wyegzekwować zasądzone odszkodowanie od gmin Lanckoronia i Satanowa w ciągu miesiąca. Za obstrukcję procesu sądowego sąd skazał talmudystów na karę 152 dukatów węgierskich, z przeznaczeniem na reperację wie­ ży kościoła katedralnego w Kamieńcu. Dziedzicom dóbr, w których zamieszkują kontratalmudyści, nakazał roztaczać nad nimi czujną opiekę. Listy bezpieczeństwa im udzielone utrzymał w mocy. Odnośnie zaś do talmudystów, których nauka „obraża wiarę i władzę", sąd pozostawił uznaniu stanów Rzeczypospolitej do roz­ ważenia, czy należy ich w ogóle w Rzeczypospolitej tolerować („cognitioni et decisioni Statuum Regni subjecimus, ac reservavimus")83. ■j Orzeczenie sądu opublikował E Kleyn w: ibidem, s. nlb.

61

II

KONSEKWENCJE

Orzeczenie sądu konsystorskiego faktycznie legalizowało na te­ renie diecezji kamienieckiej nową „antytalmudyczną" Synagogę, która miała cieszyć się wszystkimi prawami zagwarantowanym starozakonnym. Można natomiast wątpić, czy król i sejm mieli ochotę zajmować się walką z talmudyzmem na terenie całej Rze­ czypospolitej. Niemniej powstanie w kraju nowej Synagogi o for­ macie nietalmudycznym na wzór trockiej (karaimskiej) wydawało się przesądzone. Inkwizycja kamieniecka i długie, bo trwające kilkanaście miesięcy przygotowania, a wreszcie sama dysputa scementowały stronnictwo sekciarzy, pochodzących z różnych miejscowości i z konspiracyjnych chociażby względów mało ze sobą związanych, a przy tym bardzo podzielonych doktrynalnie. Bez dysputy stron­ nictwo to nie miałoby szansy wystąpić jako samodzielna żydowska formacja religijna84. A władze kościelne wyraźnie temu sprzyjały. Dzięki długotrwałym przygotowaniom, dyskusjom i publicznej de­ bacie z rabinami ujawnieni sekciarze stworzyli wspólnotę połączo­ ną silnymi więzami solidarności. W wydarzeniach tych kapitalną rolę odegrał biskup kamie­ niecki Mikołaj Dębowski, po śmierci Mikołaja Wyżyckiego wiosną 1757 r. mianowany przez króla Augusta iii arcybiskupem lwowskim, a jego zaskakująca i podejrzana dla wielu śmierć zaledwie trzy ty­ godnie po dyspucie była punktem zwrotnym w nabierającym tempa procesie legalizacji sekty. Dębowski miał silną pozycję na dworze królewskim, wzmocnioną dodatkowo wpływami brata, biskupa kujawskiego Antoniego. Można się zastanawiać, co by było, gdyby biskup zmarł szybciej, zaraz po awanturze lanckorońskiej na po­ czątku 1756 r., albo gdyby pożył jeszcze kilka lat na nowo objętym w Co znamienne, także nuncjusz papieski Niccoló Serra uznał kontratalmudystów za „żydów innej religii" (gli Ebrei di uarie Religiom). Zob. list nuncjusza N. Serry do L.M. Torregianiego, 4 iv 1759, w: A. Theiner, Vetera Monumenta Poloniae et Lithuaniae gentiumque finitimarum historiom illustrantia: maximam partem nondum edita ex tabulariis Vaticanis, deprompta collecta ac serie chronologica disposita, t. 4, cz. 2, Romae 1864, s. 152.

62

KONSEKWENCJE

urzędzie arcybiskupa lwowskiego. W pierwszym wypadku ujaw­ nionych sekciarzy zapewne szybko by spacyfikowano. W drugim prawdopodobnie stworzyliby oni własną Synagogę, przynajmniej na podległym Dębowskiemu terenie ogromnej archidiecezji lwowskiej. Biskup postawił przecież na szali swój autorytet i wycofać się ze sprawy ani nie mógł, ani nie zamierzał. A dysponował odpowied­ nimi narzędziami i wpływami, aby zapewnić sukces ujawnionym sabatajczykom. Zmarł, pozostawiając grę nierozstrzygniętą. Do­ grywka była tylko kwestią czasu.

III

JAKUB FRANK WCHODZI NA SEKCIARSKĄ SCENĘ

Praktycznie wszystko, co wiemy o pierwszych 26 latach życia Fran­ ka, o jego dzieciństwie i młodości aż do wesela z 1752 r., na którym poznał nie tylko żonę, ale także pierwszych swoich sabataistycznych nauczycieli i towarzyszy85, wiemy z jego własnych, mocno koloryzowanych opowieści spisywanych pod koniec życia. Służyły one przede wszystkim jego mesjańskiej autokreacji i choć prześwituję przez nie stany faktyczne, trzeba do nich podchodzić ostrożnie. Rację mają Rozmaite adnotacje, które rozpoczynają biografię Franka od jego wesela. Wcześniejsze lata podsumowują krótko, powołując się ostentacyjnie na świadectwo samego Franka:

Pan urodził się w Berczanie, we wsi blisko miasta Hosiatyna. Dwa lata był w Korolewkach. Wychował się w Czerniewcach. W trzynastym roku życia wyjachał do Faraon na Wołoszczyźnie między Węgrami, stamtąd pojachał z matką do Romania, a stamtąd do Bukaresztu. W dwudziestym szóstym roku udał się do Nikopolis żenić się — to sam mówił86.

Wprawdzie ra 2 podają, że jego swatami byli Mardochaj ze Lwowa (a później z Pragi) i Nachman z Buska (po chrzcie Piotr Jakubowski), ale nie ma żadnych śladów, które wskazywałyby na ich znajomość z Frankiem przed ślubem. 86 ra 1. 85

65

III

I tyle. Tak jakby przez te lata nic więcej interesującego (w per­ spektywie jego mesjańskiego dzieła, które redaktorzy mieli przed oczyma) się nie wydarzyło albo też dostępne informacje nie wy­ dawały się im wiarygodne. Być może pomijali ten okres z innych powodów, o których niżej. Jaakow Josef ben Lejb87 zwany Frenkiem (tak nazywano w Turcji i Wołoszczyźnie żydów sefardyjskich), a później Frankiem, wyjechał z rodzicami na Bukowinę, potem na Wołoszczyznę; miał zaledwie dwa lata, gdy ojciec oskarżony został o herezję sabataistyczną. Ojciec zresztą przybył na Podole prawdopodobnie na początku xviii w. z Wołoszczyzny na fali ponownego zasiedlania zniszczonych podczas wojen polsko-tureckich ziem, odzyskanych przez Rzeczpospolitą w 1699 r. Środowiska wołoskich sefardyjczyków, w którym dojrzewał Jakub Frank, nie znamy niemal zupełnie88. Zawdzięczamy to redaktorom rękopisów frankistowskich, zredago­ wanych już po jego śmierci, którzy konsekwentnie spolszczali świat Franka i w swoich relacjach ograniczali krąg otaczających go osób do polskich stronników, i to tych tylko, którzy wytrwali przy nim do końca. Nauczyciele, towarzysze i stronnicy z Bałkanów zostali więc usunięci z pola widzenia, tak jakby Polska wypełniała cały horyzont aktywności Franka. A nie była to prawda. Frank nigdy nie zerwał więzi ze swoim bałkańskim środowiskiem, stamtąd pochodziła większość jego stronników, którzy towarzyszyli mu w pierwszej podróży po Rzeczypospolitej i brali wraz z nim udział w zajściach lanckorońskich. To sefardyjczycy z Bałkanów, a nie polscy stronni­ cy podpisali się pod pierwszą supliką do arcybiskupa Władysława Łubieńskiego z 20 lutego 1759 r. (zob. rozdział iv), która otworzyła sekciarzom drogę do chrztu. Świadomi tego byli duchowni, którzy prowadzili sprawę frankistów, zarówno na początku w konsystorzu kamienieckim i lwowskim, jak i księża misjonarze z kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, gdzie Frank i jego stronnicy byli przesłuchiwani. Dziesięć lat później, 1 października 1771 r., do seminarium misjo­ narskiego mieszczącego się przy tym kościele został przyjęty i przez •7 Tak nazywał się według K. Awedyka, Opisanie..., op. cit., s. 5. •• Zachowały się nazwiska tylko dwóch kolegów Franka z czasów wołoskiej mło­ dości: Salomon Ślepy (sp 659,795/ 956,1037,1218,1272) i Mahomet Czarny (sp 458).

66

JAKUB FRANK WCHODZI NA SEKCIARSKĄ SCENĘ

rok uczył się Jędrzej Kitowicz, były konfederat barski, od młodości (1743 r.!) prowadzący notatki do planowanych na wiek dojrzały dzieł historycznych89. U misjonarzy rozmawiał z księżmi zajmują­ cymi się sprawą Franka i jego kontratalmudystów, czytał kościelną dokumentację, niezachowaną do dzisiaj. Dlatego jego wzmianki o Franku należy traktować z należytą uwagą. Kitowicz nie miał złudzeń, że Frank i grupa jego stronników, z którymi przybył pod koniec 1755 r. na Podole, byli żydami tureckimi:

żyd bogaty w tureckim państwie, imieniem Frenck, (...) w kilkanaście famili wyszedł z Tureczczyzny do Polski, ponieważ tam czynić odmianę w religii niebezpieczno mu się zdawało. (...) Przez dwa roki ci nowowiercy nie przyjmowali chrztu ani też Starego Testamentu nie zachowywali, w którego przestępstwie wielokrotnie poszlakowani przez żydów, byli zapozwani do konsystorzów. (...) Acz Frenck ze swoimi naśladowcami na tych sądach, a raczej na tych dysputach, nic na stronę chrześcijańskiej wiary nie konkludował, tylko że Mesjasz już przyszedł, dowodził, a najgruntowniej fałsze Talmudów zbijał, dla czego z początku nazwano partię frankowską kontratalmudystami. Gdy zaś ani wiary żydowskiej nie zachowywali, ani się do chrześcijańskiej nie mieli, ale coś trzeciego między tym dwojgiem y, taki im troisty wyrok dano do obrania: albo chrzest przyjąć, albo się do żydostwa powrócić, albo z kraju ustąpić90. Dość dobrze znamy rodzinę matki Franka, Rachel Hirszl z Rze­ szowa. Bratem matki był Lejb, ojciec żony najbogatszego fabrykanta żydowskiego z Brna, Szejndel, i tam udał się Frank w 1774 r. po wyjeździe z Polski. Wujem był Icchak Torier z Kalisza, o którym wiemy to tylko, co donoszą nam Słowa Pańskie91. Z opowieści Fran­ ka wiemy, że w wieku dojrzałym ojciec wycofał się z działalności sekciarskiej.

89 M. Dernałowicz, Wstęp, [w:) J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augu­ sta iii, Wrocław-Warszawa-Kraków 1972, s. 8-9. 90 J. Kitowicz, Opis obyczajów..., op. cit., s. 26-27. 91 Zob. na jego temat m.in. sp 1250,1264 i 2252.

67

III

Będąc pierwszy raz w Romaniu, powracając z Saloniki u ojca mego

z tymi dwoma, z Rabbi Nussen i Jakubowskim, bawiliśmy tam dni kilka. Jakubowski mówił do ojca mego: Ja idę z tak kosztownego

miejsca, a dziwię się tobie, że ty, taki wielki będąc człowiek,

nie wypytujesz mię o naukach i tym podobnych wiadomościach, com tam nabył. Odpowiedział mu: Zaprawdę ci powiadam, że mi

nic z tego nie przychodzi, choć mi odkryjesz, że jest jarmark na niebie. Co stąd wyjąć mogę i co stąd za mądrość dostanę? W moich oczach to jest głupstwem. Mów mi raczej, co się tu będzie działo, na tym świecie, żebym oczyma mymi widział te wielkie czynności,

co Bóg tu ma działać na świecie, to bym się cieszył. On nawet

w młodości swojej (mówił Pan) był ciekawy i uganiał się za naukami, lecz na ostatek, jego własny nauczyciel, Rabbi Nussen,

odkrył mu jakąś wielką tajemną rzecz i odtąd żadne nauki u niego wzięte nie były92.

Ojciec Jakuba mieszkał samotnie we wsi koło Romania na Wołoszczyźnie i stamtąd w ogóle się nie ruszał. Nie było go na weselu syna, nie poznał nigdy jego żony i dzieci. Nie wiemy, kiedy umarł. Frank nie czuł się z nim związany, jak o tym świadczy taka oto „gad­ ka": „Żebyście wy o chorobie, zgryzocie i zmartwieniu wiedzieli, jeśli ja znam tego, co za mojego ojca uchodzi... Jeśli on, co był uczonym, jest ojcem moim, to czemuż ja, syn jego, żadnego słowa hebrajskie­ go nie znam. Oszukano was"93. Frank uważał się za sefardyjczyka, jego rodzinnym językiem było ladino94 i — jak sam przyznawał — 92 SP1199-

9> SP1925.

n Konstanty Awedyk (idem, Opisanie-., op. cit., s. 4-5) podawał, że Frank: „języki umie hebrajski, turecki, wołoski, włoski, niemiecki i frencki, to jest język żydów tureckich, który daleko jest różny od innych żydów w innych królestwach bawią­ cych się, ma mieć wielkie podobieństwo do hiszpańskiego, jako mi oni powiadali". W ostatniej suplice, wystosowanej w listopadzie 1759 r„ już po chrzcie w Warsza­ wie, neofici pisali: „Josef Jakub Frenk wyjachał z żoną z dziećmi i więcej jak ze sześćdziesiąt osobami z krajów tureckich i wołoskich (...] nie umiejący z wieloma swoimi żadnego języka okrom ojczystego i niektórych orientalnych, nie wiedzący tego Najjaśniejszego Królestwa obyczajów"; Biblioteka Metropolitalnego Wyż­ szego Seminarium Duchownego w Warszawie, sygn. r.29.20, Suplika frankistów do prymasa Władysława Łubieńskiego i biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka. Po chrzcie Frank domagał się, by jego stronnicy zarzucili jidysz, nazywany przez niego .waszym językiem": „Weszliście do innej wiary, zaczęliście mówić

68

JAKUB FRANK WCHODZI NA SEKCIARSKĄ SCEN?

początkowo z Polską i polskimi żydami niewiele go łączyło — jeśli cokolwiek, to rodzina matki95. Dużym problemem dla badaczy jest odtworzenie biografii Franka między ślubem w 1752 a 1759 r., kiedy poprowadził podol­ skich sabatajczyków do chrztu. Wiele zamieszania wprowadziły jego zeznania przed konsystorzem warszawskim. Konsekwentnie wypierał się w nich jakichkolwiek związków z Salonikami, znanymi jako centrum sabataizmu. Utrzymywał, że wszystkie sekciarskie znajomości zawiązał w Smyrnie. Tam rzekomo poznał Nachmana z Buska, tam studiował u Issachara i Mardochaja, tam miał rzeko­ mo otrzymać z niebios powołanie do Polski, tam też mieli mieszkać jego krewni i powinowaci. Odpowiadając na najważniejsze chyba pytanie sądu kościelnego: „dlaczego przyjechał do Polski?", obszer­ nie opisał swoje powołanie, by poprowadzić żydów do polskiego Kościoła rzymskokatolickiego. Miało ono mieć miejsce nie w Sa­ lonikach, ale w Smyrnie właśnie, gdzie jak wiemy z Rozmaitych adnotacji, przebywał zaledwie kilka tygodni po ucieczce z Salonik96. Od Chachama Issachara usłyszałem naukę, że Bóg jest w trzech

osobach Jeden, i że Bóg może przyjąć na siebie naturę ludzką; jakoteż, że tajemnica Krzyża znajduje się w literze hebrajskiej aleph. Alem jeszcze ja tej nauki do serca nie przyjmował. Mardochaj lepiej mi tę tajemnicę wyłożył i jam w tej nauce zasmakował.

Miałem w domu swoim w Izimierzu [tj. Izmirze (Smyrnie) — JD]

sekretny alkierzyk, do którego trzy razy na dzień zakradałem się,

tak, że i żona moja o tern nie wiedziała, i tam, kładąc na siebie znak krzyża, z temi słowy: Bóg Abrahama, Izaaka, Bóg Jakóba, padłszy na kolana, prosiłem Pana Boga z płaczem, aby mnie oświecił.

Jednego czasu śniło mi się, jakobym słyszał głos: Pójdziesz do Polski i tam wielu ludzi pociągniesz do wiary chrześcijań­

skiej. Alem ja na ten sen nic nie zważał. Drugiej nocy toż samo mi

się śniło, alem ja się z tego śmiał, zwłaszcza że nie miałem po co

po żydowsku (...) musicie zarzucić wasz język i mówić z każdym narodem, oraz pisać według jego języka"; A. Kraushar, Frank ifrankiści..., t. 2, op. cit., s. 76. 9s Później tłumaczył, że nie chciał jechać do Polski, „bom słyszał od matki, że w Polszczę nie ma białego chleba, tłustego mięsa i wina do picia, a ludzie są wszyscy fałszywi"; SP 1079. 96 ra 8, 9 i 10.

69

HI

do Polski jechać, bom się w Smyrnie dobrze miał. Nie mówiłem

o tym ani Nachmanowi, ani nikomu, alem już więcej do alkierza mojego na zwykłe nabożeństwo nie chodził. W tydzień po tych snach zachorowałem ciężko i w tej chorobie pokazał mi się człowiek jakiś z brodą siwą i rzekł mi: jeżeli

pójdziesz do Polski, będziesz zdrów, a jeżeli nie pójdziesz, to tu umrzesz. Ja, bojąc się śmierci, odpowiedziałem mu, że pój­

dę, ale w sercu mojem myślałem, że nie pójdę, bo mi się nie chciało opuścić fortuny mojej. Przyszedłem zatem do zdrowia i o tern widzeniu więcej nie

myślałem. We trzy Niedziele potem zachorowałem znowu bardzo ciężko,

mowęm stracił i mieli mnie już za konającego. Krewni i kolligaci

z domu powychodzili, nie chcąc patrzeć na moją śmierć. Przykła­ dano mi pierze do nosa, chcąc wiedzieć, jeżeli jeszcze dycham, ale i te się nie ruszały, jakom potem od innych słyszał. Oczy mi zamknięto, nogi powyciągano, jako umierającemu. Ci zaś, którym cokolwiek powiedziałem o Trójcy Św., cieszyli się, że umieram. Wtem pokazał mi się Człowiek piękny z brodą, a kiedym oczy otworzył, to mi się w nich rozświeciło.

Rzekł do mnie ów człowiek: Pójdziesz ty do Polski! Jam nic nie odpowiedział, tyłkom się odwrócił twarzą na drogą stronę, ku ścianie; ale i tam znowu, przy ścianie, widziałem tegoż samego

człowieka i bardzom się zaląkł. On zaś, wziąwszy mnie za rękę,

tam gdzie puls macają, rzekł mi dwa razy te słowa: Wstań! Jam się porwał i na drugą stronę ku izbie przewróciłem się

i obaczyłem Tegoż samego Człowieka stojącego, nagiego z rękoma na krzyżu rozciągnionemi, w wielkim świetle, z ranami u boku, rękach i nogach.

Obaczywszy Go, porwałem się z łóżka i padłem na kolana przed Nim, a On mi tak mówił: Posłałem dwa razy do ciebie Eliasza, a tyś nie chciał go słuchać; otóż teraz Sam do ciebie przyszedłem. Nie bój się. Pójdziesz do Polski. A jam odpowiedział: A jak ja pójdę do Polski, kiedy języka nie rozumiem, mam fortunę w tym kraju, mam żonę młodą, która ze mną nie będzie chciała iść?

Odpowiedział na to: Idź ty wprzódy, a ona potem pójdzie.

Dam tobie znak, przez który będziesz poznawał, kto do

70

JAKUB FRANK WCHODZI NA SEKCIARSKĄ SCENĘ

wiary św. pójdzie; a choć będziesz różnie prześladowany, nie bój się nic, miej ufność we Mnie. Kiedy ci będzie ciężko,

będziesz widział przed sobą Eliasza.

To powiedziawszy Pan Jezus zniknął i jużem Go natenczas więcej nie widział97.

Do tego zeznania ani sam Frank, ani redaktorzy Rozmaitych adnotacji nigdy nie nawiązywali — w oczywisty sposób przezna­ czone było ono dla kościelnych protektorów i propagandystów. Jego echa znajdziemy natomiast w tekstach zebranych w zbiorze Myśli z Historyi o Contra-Talmudystach wydanym zaledwie dwa lata po chrzcie Franka98. W literaturze przedmiotu, począwszy od monogra­ fii Aleksandra Kraushara, traktowane są dotąd nadzwyczaj poważnie. Także po wyjeździć za granicę, w Brnie i w Offenbachu, Frank przedstawiał się jako kupiec ze Smyrny, poddany sułtański, i zapew niał, że w okolicy Smyrny ma liczne dobra, z których czerpie dochóc 97 Cyt. za: A. Kraushar, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit., s. 62-64. 98 Myśli z Historyi o Contra-Talmudystach wiernie, krótko i zupełnie zebraney z okazyi nastąpionej do zwierzchności i temiż Contra-Talmudystami dyspozycyi na za­ wstydzenie żydowskiego urągania z przyłączonemi uwagami o stanie teraźniejszym chrześcijanów przemieszanych z żydostwem oraz przestrogami bardzo potrzebnymi i pożytecznymi przez pewnego wydane, Zamość 1781. W pierwszym tekście sam biskup chełmski i wydawca książki Walenty Wężyk powtarza kategorycznie, sło­ wo w słowo (nie przyznając się, że to cytat!) opinię wyrażoną jeszcze w 1760 r. przez jezuitę Konstantego Awedyka (idem, Opisanie..., op. cit., s. 116-117): „Żaden tych sposobów chwalić nie może, których użył Frank na pociągnienie niewiernych żydów do wiary katolickiej. Te objawienia Franka, które zmyślał i między swoje­ mu rozgłaszał, te rzeczy przyszłych skądinąd sobie wiadomych przepowiadania, któremi próbował uczynić impresją, że był prorokiem, te dopuszczenie świadczyć sobie czci wielkiej, wiele w umysłach prostych skutkowały, że się do niego licznie jako od Boga zesłanego Nauczyciela zgromadzali, jednakże ten jego przemysł, acz mógł pochodzić z prostoty i niewiadomości prawd wyższych albo z żarliwości mniej roztropnej, był w sobie zły, bo na matactwie, kłamstwie i udaniach wymyś­ lonych zasadzony. To nas jednak z opinii zrzucać nie powinno, iż Frank w po­ czątkach swoich nie zinąd był oświecony, tylko z daru Ducha świętego [...] Frank aby jak najprędzej i najwięcej żydów mógł przywieść do wiary świętej, takich używał sposobów, które rozumiał być skuteczne"; Myśli z Historyi o Contra-Talmudystach..., op. cit., k. isab. W podobnym duchu pisał następny autor tego zbioru, Michał Augustynowicz, regent biskupa łuckiego i brzeskiego: „Tak wielka rzesza ślepa z wodzem swoim, cudem Boskim do przyjęcia Chrztu Świętego w Ko­ ściele Katolickim Rzymskim przyprowadzona, wszak musiała być zaprowadzona przez Ducha Świętego oświecenie"; ibidem, k. 26b.

71

III

na swe utrzymanie. To zafiksowanie na Smyrnie, gdzie był raz tylko, w lipcu i sierpniu 1755 r., można tłumaczyć chęcią uniknięcia pytań o związki z salonickimi sekciarzami, o których Kościół na pewno sły­ szał. Własnych stronników wprowadzać w błąd nawet nie próbował. Nie było zresztą takiej potrzeby. Na scenę publiczną Frank wstąpił dopiero w 1752 r. z chwilą ślubu z piękną Chaną, córką uczonego sefardyjskiego z Nikopola Jehudy ha-Lewiego Towa”. Jakim cudem na małżonka córki pro­ minentnego sefardyjskiego uczonego wybrano półaszkenazyjskiego prostaka z Polski, który nie miał majątku i w życiu nie odwiedził żadnej jesziwy? Trudno to wytłumaczyć inaczej niż nadziejami, jakie wiązało środowisko bałkańskich sabatajczyków z tym prze­ bojowym i charyzmatycznym młodzieńcem. Z tego, co wiemy, na wielodniowym weselu żadnego z jego rodziców nie było. Matka już mogła nie żyć, ale ojciec? Wesele trwało 9 dni: od 11 do 18 czerwca 1752 r.* 100 Był to właściwie zjazd sabatajczyków z Europy Środkowej i Bałkanów, na którym zawiązywano i pogłębiano znajomości, usta­ lano wspólną strategię, rozwiązywano bieżące problemy. Wedle frankistowskiej tradycji na ślubie Frank poznał „praw­ dziwą wiarę", której odmawiano mu wcześniej: „Rabbi Lejba, gdym w młodości żądał, aby mi odkrył tajemną wiarę, rzekł mi: Synu mój, ty się o niej nie dowiesz, aż gdy będziesz godzien wziąć żonę, naówczas podczas samego wesela odkryta ci będzie cała Tajemnica"101. Na weselu dowiedział się o mesjaszu w Salonikach (prawdopodob­ nie synu Baruchji102), dokąd niedługo potem się udał, oraz o swo­ im posłannictwie: „Gdym się ożenił, rabbi Mardocheusz mówił mi o wierze. Mówił mi, że pójdę do Polski"103. Fakt, że Frank urodził się w Rzeczypospolitej i miał tam licz­ nych krewnych od strony matki — także wyznawców Sabataja

09 Według biskupa Walentego Wężyka Frank „pojął żonę w Nikopolu idącą z ka­ płańskiego Aarona pokolenia, córkę znacznego i uczonego żyda"; Myśli z Historpi o Contra-Tabnudpstach,., op. cit., k. 3b. 100 RA 2. 101 SP 4-

102 Zmarł on na początku lat 80., około 1781 r.; zob. G. Scholem, Die Krppto■jiidische Sekte der Donnie (Sabbatianer) in der Tiirkei, „Numen. International Review for the History of the Religion" 7,1960, nr 2, s. 105. 101 SPi953a).

72

JAKUB FRANK WCHODZI NA SEKCIARSKĄ SCENĘ

Cwiego — kazał widzieć w nim potencjalnego agitatora wśród polskich żydów. Potrafił przekonywać ludzi do siebie, do tego, co robił i mówił. Z jego opowieści wiemy, że przed ślubem zajmował się głównie handlem, m.in. drogimi kamieniami. Po ślubie dał sobie spokój z interesami i zaczął studiować. Wszystko wskazuje na to, że teść akceptował działalność Fran­ ka i go popierał. Nie zerwał z nim kontaktów nawet wtedy, gdy Frank założył turban, a później przyjął chrzest. Jeszcze w 1765 r. odwiedził Franka na Jasnej Górze104 z jakąś ważną misją. Ale pu­ blicznie musiał się od niego odciąć. Jaakow Emden napisał: Rabbi Towja wydał córkę za tego przeklętego Franka, nic nie wiedząc o jego działalności. Była to bardzo piękna niewiasta. Niektórzy powiadają, że kiedy usłyszał później o jego heretyckich uczynkach, [...] namawiał ją, by odłączyła się od niego i rozwiodła

się. Niestety nie posłuchała ojca, bo już zaczęła kurwić się z jego heretycką kompanią105.

O jego nauczycielach Issacharze i Mardochaju wiemy jedynie to, co wyczytamy z pism frankistowskich (i z mało wiarygodnego protokołu przesłuchań przez sądem konsystorskim w Warszawie). W żadnym innym źródle postacie te nie są wzmiankowane. Naukę rozpoczął Frank pod koniec marca 1753 r. w Sofii (a nie — jak ze­ znawał przed sądem kościelnym — w Smyrnie), gdzie przez cztery miesiące studiował pod ich kierownictwem doktrynę koniosos. Z Sofii razem z Mardochajem pojechał na krótko do Salo­ nik106, a stamtąd już sam do Larissy, gdzie przebywał 10 tygodni, ale nie wiemy, co tam robił. Potem następuje przerwa w biografii rysowanej przez Rozmaite adnotacje, trwająca kilkanaście miesię­ cy. Możemy domyślać się, że prowadził agitację na Wołoszczyźnie i Węgrzech, skąd pochodziła większość jego wiernych wyznawców. Według Hipolita Skimborowicza, który znał tradycje frankistowskie, Frank „najprzód rozpoczął propagandę na Wołoszczyźnie, Multanach i Węgrzech. Nie potrzebował Turcji, bo ich już gotowych

104 RA 70.

105 J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz..., op. cit., k. 833. 106 „Jadąc z Rabbi Mardocheuszem do Saloniki z wielką kompanią";

73

sp

27.

III

znalazł po Sabbatim Cwi"107. Także jezuita Konstanty Awedyk podaje, że począwszy od 1754 r. Frank prowadził aktywną agitację na Wołoszczyźnie, Węgrzech i w Mołdawii: w „roku 1754 ustanowienia umysłów swoich niektórym poufalszym wynurzać począł, i przez dwóch lat przeciąg znaczną liczbę żydów do swoich, o Trójcy Naj­ świętszej, o Mesjaszu nauk przeciągnął, on ich policzył 10 tysięcy i zaszczycał się podpisami ich ręki"108. Frank nie otrzymał od nikogo namaszczenia na mesjasza: ani od Baruchji, który zmarł kilka lat przed jego urodzeniem, ani od jego syna i następcy, którego wedle własnego świadectwa tylko z najwyższym trudem udało mu się spotkać w Salonikach109. Frank został powołany na mesjasza bezpośrednio przez niebiosa, o czym wielokrotnie sam opowiadał. To niebiosa nakazały mu dokończyć dzieło, które rozpoczęli Sabataj Cwi i Baruchja, ale którego speł­ nić z różnych przyczyn nie byli w stanie110. Był więc ich sukceso­ rem z woli boskiej. Odciąć się zupełnie od nich nie mógł, działał bowiem w środowisku ich wyznawców, już nieco zmęczonych nie­ kończącym się oczekiwaniem na mesjański przełom i zrozpaczo­ nych fiaskiem kolejnych zapowiedzi zbawienia. Jako samozwańczy przywódca musiał z jednej strony uwiarygodnić się w oczach tychże wyznawców, kontynuując dzieło swoich wielkich poprzedników i podążając drogą, którą oni wytyczyli, z drugiej strony dystansować się od nich i wskazywać przyczyny ich porażek. Przedstawiał się jako trzeci po Sabataju i Baruchji mesjasz, a raczej „prowadziciel", który dokończy rozpoczęte przez nich dzieło.

107 H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 6. ioa K. Awedyk, Opisanie.., op. cit., s. 8-9. 109 sp 255: .W każdej rzeczy fortelu zażywać trzeba. Tak jakem wam mówił w po­ dobieństwie, com czynił z synem owego Świętego Pana w Salonice. Mówiono mi, iż niepodobna będzie z nim zobaczyć się, na co ja rzekłem, że dziś jeszcze z nim widzieć i mówić będę. Tak poszedłszy pod jego okna, stałem śpiewać pieśń: Machsava suofuie in esta etc., wielkim głosem, i tak on wystawił zaraz głowę, zapytał kto jestem, etc., i stał mówić ze mną". no Zob. opis widzenia otwierający Słowa Pańskie: „Ujrzałem Pierwszego, który również siedział jak nauczyciel ze swymi uczniami, odziany w szatę frenkską, ten mię zaraz zapytał: Tyż to jesteś mądry Jakób? Słyszałem, że ty jesteś mocny i odważnego serca, do tego kresu szedłem ja, lecz odtąd dalej nie mam mocy po­ stępowania, jeżeli chcesz, umocnij się, niechaj ci Bóg dopomoże, bo bardzo wielu przodków wzięto ten ciężar na się, szli w tę drogę, lecz poupadali"; sp 1.

74

ŚLADAMI NATANA Z GAZY

Początkiem był ów Pierwszy [Sabataj Cwi — JD], co otworzył

wiarę mahometańską, potem nastąpił Drugi [Baruchja — JD], a ten odkrył chrzest, co my w nim teraz zostajemy, i to są Abraham Pierwszy chciał pójść do Ezawa,

i Izaak; Jakób zaś jest trzeci

i Drugi, Signor Santo, co odkrył stan chrześcijański, chciał też udać

się do Ezawa, ale nie mogli, bo Laban i Ezaw są teraz w Polszczę,

przeto też musiał jeden urodzony w Polszczę iść tym porządkiem, które się tu wyliczyło111.

Ale był w sabataizmie jeszcze jeden pretendent mesjański, nieco kontrowersyjny, na którym Frank też się wzorował, a który drogą apostazji nie poszedł. Był to główny prorok i ideolog sabataizmu Natan z Gazy.

ŚLADAMI NATANA Z GAZY

Swoją afirmację Natana i jego zbawczej strategii zademonstrował Frank na początku swej publicznej działalności. W 1754 r., przed otwarciem w listopadzie w Salonikach własnego bejt ha-midraszu112, demonstracyjnie odwiedził on z grupą towarzyszy i stron­ ników grób Natana w Skopje (a nie grób Sabataja leżący nieopodal na wybrzeżu czarnogórskim czy grób Baruchji w Salonikach)113. Frank początkowo chciał iść drogą wskazaną przez Nata­ na, pozostającą w judaizmie, a nie śladem mesjaszy-apostatów. Był przeciwnikiem apostazji czy też — jak przedstawiali to jego poprzednicy — zbawczej konwersji na inne religie. Dopiero wyda­ lenie z Rzeczypospolitej w kwietniu 1756 r. postawiło go w sytuacji przymusowej. By ratować życie, musiał szukać schronienia w innej religii i u innych protektorów. Jesienią 1756 r. po założeniu turbanu wraz z kilkoma stronnikami zadomowił się na jakiś czas w garni­ zonie tureckim w Giurgiu nad Dunajem. Było jasne, że powrotu do ni SP263. 111 Zob. RA 6 i 7. in H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 47.

75

III

judaizmu już nie ma i że teraz musi pójść szlakiem wytyczonym przez Sabataja i Baruchję. Zrozumiałym jest zatem, że gdy w 1755 r. usłyszał o inicjatywie podolskich sabatajczyków, którzy chcieli też podążać mesjańską drogą, nie zmieniając religii, ruszył do Polski i spróbował przyłą­ czyć się do nich. Wcześniej jednak, 5 listopada 1754 r„ założył w żydowskiej dzielnicy Salonik swój własny bejt ha-midrasz, co miało zademon­ strować zarówno jego niezależne ambicje przywódcze, jak i chęć — jak to sam nazywał — „chodu na jawie". Własny dom studiów miał być w intencji Franka — jak się domyślamy — zalążkiem tworzącej się pod jego przywództwem nowej „żydowskiej" formacji. Nie za­ mierzał on akceptować niczyjego zwierzchnictwa. Powołanie do działania otrzymał bezpośrednio z niebios i nikogo o zgodę ani o zdanie pytać nie zamierzał. Także koniosos. Według Rozmaitych adnotacji Frank „wprowadził" do tegoż bejt ha-midraszu jako pierwszego swojego nauczyciela Mardochaja ze Lwowa, a później „Nussena ślepego", czyli Natana ze Lwowa, i Nachmana z Buska114. Przypuszczam jednak, że większość stanowili w nim sekciarze bał­ kańscy, którzy wszelako w ra byli konsekwentnie usuwani z pola widzenia. 20 listopada tegoż roku Frank miał tam widzenie, na­ zywane w Rozmaitych adnotacjach „zesłaniem Ducha Świętego". Wzmianka o nim dowodzi, że zarówno on sam, jak i jego stronnicy przywiązywali do niego dużą wagę. Do tej kwestii jeszcze powrócę. Wątpliwym jest, by koniosos zadowoleni byli z założenia przez Franka w ich mateczniku bejt ha-midraszu, który łatwo mógł stać się zarzewiem konfliktu z żydowską wspólnotą. Nie należy się za­ tem dziwić, że ów dom studiów nie miał długiego żywota, choć okoliczności jego zamknięcia nie znamy. 15 maja 1755 r. Frank wy­ jechał z Salonik najpierw do Adrianopola, a później Smyrny, gdzie czekał na wiadomości z Polski.

u* ra 6 i 7-

76

POLSKA PO RAZ PIERWSZY

POLSKA PO RAZ PIERWSZY

Trudno sobie jednak wyobrazić, by założenie sabataistycznego bejt ha-midraszu w żydowskiej dzielnicy Salonik zakończyło się inaczej: Frank wyszedł z podziemia, ujawnił swoje ambicje i musiał po­ nieść tego konsekwencje. Ujawnienie się, a także konflikt z koniosos bardzo ograniczyły, jeśli nie zniweczyły możliwości samodzielnej agitacji. Frank musiał podjąć strategiczną decyzję, dokąd prowa­ dzić swoich stronników w sytuacji, gdy w żydostwie bałkańskim był praktycznie spalony. Zasadniczo miał do wyboru dwie drogi. Pierwsza wytyczona została przez poprzedników, mesjaszy-apostatów, i podążali nią koniosos. Wiedzieli oni doskonale, że bez protekcji władz ujawnieni podczas kolejnych zrywów mesjańskich sabatajczycy nie mieli szans przetrwać jako wspólnota. Ceną za tę protekcję była jednak zmiana religii. Ich własne doświadczenie mówiło, że warto było ją zapłacić, w islamie cieszyli się bowiem większą wolnością religijną niż w judaizmie rabinicznym. Władze tureckie pozwalały im zbiorowo przechodzić na islam, zachować swoje majątki, osiedlać się w osobnych dzielnicach i kultywować bez przeszkód (choć nie ostentacyjnie) swoje sekciarskie, w istocie żydowskie tradycje. To właśnie dzięki protekcji władz tureckich ich wspólnota mogła służyć jako duchowe centrum sabataistycznym sekciarzom nie tylko z krajów islamskich, ale też z całej Europy. Druga droga wiodła do Rzeczypospolitej, gdzie strategia koniosos, czyli zmiana religii, zdawała się nie mieć perspektyw. Wiadomości napływające z Polski budziły nadzieję na powodzenie drogi wskazanej przez Natana, czyli pozostanie w ramach juda­ izmu. Miejscowi sabatajczycy nawiązali bowiem kontakt z Kościo­ łem rzymskokatolickim i uzgodnili z nim działania zmierzające do legalizacji sekty. Cele te rażąco odbiegały od planów koniosos, któ­ rzy nie wierzyli w możliwość otwartego wyznawania swojej wiary w niezbawionym świecie, a więc i sensowność zakładania własnej Synagogi. Odpowiadały one jednak większości polskich sekciarzy, którzy doskonale wiedzieli, że koszty porzucenia judaizmu w ich państwie są znacznie wyższe niż w Turcji. Ich zamierzenia zbieżne były z ambicjami Franka, który próbował przecież w Salonikach

77

III

zrobić w istocie to samo i w przygotowywanym zrywie zobaczył dla siebie szansę. Usłyszawszy o przygotowaniach, ruszył ze Smyrny do Rzeczypospolitej i podjął próbę dołączenia do miejscowych sabatajczyków przy ich demonstracyjnym wychodzeniu z podziemia. Frank przybył na Podole na czele sporej grupy sabatajczyków bałkańskich, którzy zebrali się wcześniej w Czerniowcach na Bukowinie115. Nie wiemy, czy w Rzeczypospolitej przybysze poru­ szali się wszyscy razem, czy też Frank zostawił cudzoziemców przy granicy, np. w rodzinnej Korolewce, a sam ruszył wraz z Nachmanem z Buska, który służył mu za tłumacza116, do Lwowa. Bardziej prawdopodobne jest, że dla bezpieczeństwa poruszał się w gronie wołoskich stronników, którzy pełnili rolę straży przybocznej. Nikt go do Rzeczypospolitej nie zapraszał, a knujący z duchownymi in­ trygę sabatajczycy nieufnie patrzyli na intruzów. Frank chciał nie tylko dołączyć do ich przedsięwzięcia, ale też starał się nadać mu międzynarodowy charakter, a nawet stanąć na jego czele, co nie wszystkim mogło się podobać. W nielicznych „gadkach", w których Frank nawiązuje do wyda­ rzeń w lanckorońskiej karczmie, nie wspomina słowem o „drodze do Ezawa", czyli chrześcijaństwa — która później stanie się moty­ wem przewodnim jego nauczania. Twierdzi, że jedynie orędował za „chodem na jawie", to znaczy wyjściem z podziemia. W przypadku ujawnionego już i powszechnie znanego agitatora była to strategia oczywista i zbieżna z planami miejscowych sekciarzy. Będąc w stanie żydowskim, kto wam co czynić rozkazał? Będąc potem prawowiernymi, któż wam jakie uczynki przepisał?

I owszem, mówiono wam, abyście wszystko w skrytości trzymali.

Lecz ja przyszedłem do was prowadzić was na jawie. [...]

ni „Roku 1756 zebrawszy pieniędzy co było potrzeba z kilkunastu w towarzystwie do Polski się wybrał, do Czerniowiec miasta wołoskiego kilka mil od granicy polskiej leżącego. Tam zastał innych kilkunastu żydów z swojego towarzystwa"; K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 10. „Ja przyszedłszy do Polski miałem braci, co szli ze mną' (sp 168). Fakt, że Frank nie przybył do Rzeczypospolitej sam czy w towarzystwie jedynie Nachmana, jak chcą tego ra, lecz z dużą grupą swoich bałkańskich stronników, która wzięła też udział w późniejszych wydarzeniach, umyka historykom, choć jest znaczący dla późniejszego biegu wydarzeń. 116 H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 10.

78

POLSKA PO RAZ PIERWSZY

Signor Santo (tj. Baruchja — JD] mówił: Hachne leleiches —

Idźcie bardzo tajemnie. Dlatego sam skryty jest i wszyscy, co szli za nim. Lecz ja szedłem na jawie wszem, tak i na końcu będzie, iż wszystko zostanie odkryte na całym świecie. (...)

Gdym przyszedł do Polski (...) mówiłem wam, abyście jawnie byli prawowiernikami. (...) W pierwszym przyjściu moim do was, do Polskiej, widzieliście oczyma własnymi, że wszystkie czynności moje były wszem

odkryte, lub żeście mówili, iż macie przykaz, aby chód wasz był

w zakryciu, ja zaś mówiłem i owszem: Niechaj koniecznie wie i widzi świat cały. Jeżeli zła rzecz, niechaj się prędko zniszczy, jeżeli wiara dobra, któż tu jest w stanie zepsuć117.

Zerwawszy z koniosos, szukał teraz dla siebie miejsca w Rze­ czypospolitej. Problem był jedynie w tym, że tu był uważany za obcego, a jego nieskrywane ambicje musiały zrażać przywódców miejscowych sekciarzy. Z Podola Frank ruszył do Lwowa, gdzie przybył 10 stycznie 1756 r. Zamieszkał w podlwowskiej niemieckiej osadzie Dawidów. Hipolit Skimborowicz pisze, że stamtąd „wysłał do Lwowa Lach­ mana Szmujłowicza, rabina Brzeskiego"118. Z przekręcenia nazwi­ ska Nachmana na Lachmana można wnioskować, że informację tę usłyszał od swych frankistowskich informatorów. Chodziło najwy­ raźniej o rozmowy Nachmana ben Szmuela z Buska z przedstawicie­ lami Kościoła, o czym wspominają tajemniczo Rozmaite adnotacje: „Tam to było we Lwowie z tym księdzem: Videat supra"119. Prawdo­ podobnie gdyby Frank wiedział, że nie zostanie w kurii przyjęty, nie pchałby się taki szmat drogi do Lwowa, tylko od razu posłał tam swego zausznika. Ale widać jakieś nadzieje w tym względzie miał. By dołączyć do rozpoczynającej się gry, potrzebna była zgo­ da Kościoła. Frank nie został jednak przyjęty, a źródła kościelne pomijają ten epizod milczeniem. Kościół nie zgodził się na udział cudzoziemców w rozpoczynających się działaniach.

sp 454,375,549 i 1311. na H. Skimborowicz, Żpivot, skon i nauka..., op. cit., s. 7.

119 RA 17.

79

III

Frank postanowił jednak na własną rękę włączyć się z towa­ rzyszami do gry, licząc zapewne, że pozostali uczestnicy demon­ stracji zaakceptują ich udział. 27 stycznia przyjechał z grupką swo­ ich wołoskich stronników do lanckorońskiej karczmy, gdzie było już zebranych około dwudziestu podolskich sekciarzy. Przybysze zostali przyjęci i wzięli udział w zbiorowych śpiewach i tańcach. I aresztowano ich razem z innymi. Całe odium spadło jednak na cudzoziemców, których żydzi oskarżyli przed zarządcą miasta, że nawracają ich współbraci na wiarę mahometańską, po „adamitowsku" (sprośnie) żyją ze sobą i namawiają tutejszych mieszkańców do wyjazdu za granicę. Po trzech dniach rzekomi główni winowajcy — cudzoziemcy z Frankiem na czele — zostali uwolnieni i wydaleni z Rzeczypo­ spolitej. Konstanty Awedyk pisze: Dnia drugiego Frenk z assystencją swoją, którzy w tureckim stroju asystowali mu, z więzienia uwolniony, z przyczyny, iż Turcy na owym jarmarku w Lanckoroniu będący do dworu poszedłszy,

dopominali się żwawie (z przegrażaniem) krzywdy swoim pań­

stwom uczynionej, iż żydów tureckich śmiał gubernator brać,

i tak zelżywie zwięzić, przeto uwolniony jest, i oddano mu sanki i konie jego120.

Rozmaite adnotacje natomiast konsekwentnie pomijają obec­ ność cudzoziemców: „Trzeciego dnia przybyli Turcy nie wiedzieć skąd i co, i kazali Pana samego [!!!] wywolnić. Z Lanckoronia poje­ chał Pan do Chocimia i do Czerniowiec"121. Najprawdopodobniej odwieziono cudzoziemców wraz z Frankiem za granicę do Cho­ cimia, gdzie stacjonował turecki garnizon. Nie byli przesłuchiwa­ ni w konsystorzu kamienieckim jak inni, nie ma ich też wśród sygnatariuszy aplikacji z tezami na dysputę z 2 sierpnia 1756 r. Nie

120 K. Awedyk, Opisanie.., op. cit., s. 16. ux ra 17-18. Na przesłuchaniu przed sądem konsystorskim w Warszawie Frank zeznał, że w Lanckoroniu .tylko mi konie wydano, któremi wyjechałem za granicę do Chocimia, gdzie nie długo zabawiwszy, powróciłem do Kopyczyniec, gdzie za instancyą Talmudystów, wzięto mnie do więzienia z drugimi"; cyt. za: A. Kraushar, Frank i frankiścL, 1.1, op. cit., s. 185.

80

KOPCZYŃCE

znamy więc ich nazwisk. Dalszą grę ze strony sekciarzy prowadzili już wyłącznie polscy aresztanci122.

KOPCZYŃCE

Dalszym wydarzeniom Frank przyglądał się zza granicy, oczeku­ jąc na wynik zarządzonej przez biskupa Dębowskiego inkwizycji. W wyznaczonym terminie rabini nie tylko nie dostarczyli here­ tyckich pism, rzekomo zarekwirowanych sekciarzom w Lanckoroniu, ale i sami nie przybyli na przesłuchania. Zapoczątkowana w Lanckoroniu gra przedłużała się. Frank postanowił nadać jej nowy impet, a przy okazji samemu spróbować raz jeszcze do niej dołączyć. Powtórzył wypróbowaną w Lanckoroniu prowokację, da­ jąc hierarchom kościelnym nowy pretekst do rozprawy z talmudystami. W kwietniu po kryjomu wrócił z kilkoma stronnikami do Rzeczypospolitej i urządził kolejną, jeszcze bardziej drastyczną demonstrację „antytalmudyzmu". Dnia 12 [kwietnia — JD] przyjachał Pan do Jezierzan w nocy, zabrał ludzi stamtąd i kazał im jachać do Kopczyniec, i sam pojachał z nimi. W Kopczyńcu miał Pan zesłanie Ducha Świętego i mówił te słowa: Jeśli my mamy prawdziwego Boga i wy wierzycie

w Niego, czegóż taić mamy, pójdźmy na jawie i zepsujmy to w oczach wszech. Kto chce ofiarować ciało swe i dotrzymać się

przy miłości wiary, niechaj idzie ze mną — i wyszli; było to podczas postu wielkiego Ester tanes zwanego [tzw. Post Estery — JD];

było trzynaście osób. Pan sam miał w ręku konfitury i wódkę, i każdemu publicznie na ulicy dawał to i owo do jedzenia123.

w W literaturze przedmiotu wydalenie Franka z bałkańskimi stronnikami z Lanckoronia pod koniec stycznia 1756 r. jest ignorowane. Już Heinrich Graetz utrzy­ mywał, że Frank na żądanie władz tureckich został uwolniony z aresztu, ale po­ został w Rzeczypospolitej aż do wydarzeń w Kopczyńcach w kwietniu 1756 r.; zob. idem, Frank und die Frankisten..., op. cit., s. tj, 31. Za nim podążają inni historycy. uj

RA 20.

81

III

Frank wiedział, że wyląduje z towarzyszami w areszcie — tak jak w Lanckoroniu. Ale wiedział też, że proboszczem jest tam ksiądz Franciszek Szczepankiewicz, mianowany przez biskupa Dębowskiego komisarzem nadzorującym z ramienia konsystorza inkwizycję w sprawie zajść lanckorońskich. Mógł się zatem spodziewać, że zostanie szybko uwolniony i miał nadzieję, że Szczepankiewicz dołączy ten „gwałt" do toczącego się w Kamieńcu śledztwa, a wraz z nim włączy aresztowanych w Kopczyńcach do grona kontratalmudystów, mających stoczyć batalię z talmudystami, czyli starszymi żydowskimi i rabinami124. Tym razem talmudyści nie dali się sprowokować i sami nie włą­ czyli się do awantury. Skłonili natomiast do interwencji miejscowego dziedzica, na rozkaz którego „wzięto trzynaście osób wraz z Panem do aresztu w nocy, związanych postronkami jeden do drugiego"125. Ale Kościół nie dołączył awanturników do prowadzonej w Kamieńcu inkwizycji. W areszcie sekciarze siedzieli jedynie sześć dni, po czym na polecenie prokuratora konsystorskiego zostali zwolnieni. Cudzo­ ziemcom kazano wynosić się za granicę, a miejscowym wracać do domu i siedzieć cicho. Frank musiał znowu opuścić Rzeczpospolitą. „Wyjechał Pan z Iszyje i Icełe z Korolewki126 do Salonik, inni porozjeżdżali się do domów swoich". Nie wyjechał z nim nawet naj­ bliższy zausznik Nachman z Buska, choć Frank mógł już więcej nie wrócić do Rzeczypospolitej. Nie został włączony do rozpoczynającej się „sprawy" i nie było już tu dla niego miejsca ani roli do odegrania. Gdyby nie interwencja miejscowego proboszcza, a zarazem kanonika kamienieckiego Szczepankiewicza, prawdopodobnie epi­ zod ten w ogóle nie wszedłby do Frankowej biografii. Nie miał on większego znaczenia w dziejach ruchu, dowodził tylko determinacji Franka, który przyjeżdżając do Rzeczypospolitej, postawił wszystko na jedną kartę i przegrawszy, nie miał dokąd wracać. u4 Na sądzie kościelnym w Warszawie Frank opowiedział: „spodziewając się tam wkrótce przybycia księdza Szczepankiewicza, Plebana tamecznego, mieliśmy nadzieję, że za przybyciem jego będziemy uwolnieni"; cyt. za: A. Kraushar, Frank ifrankiścL., 1.1, op. cit., s. 185-186. 111 RA 21.

u# ra 23. Jest bardzo prawdopodobne, że Iszyje (Iszył) to Lejb Szajes (Reb Szajes), a Icełe z Korolewki to Icchak z Minkowców (ur. 1723, po chrzcie Tadeusz Minkowicki). 8 vi 1759 w Iwaniu Frank dołączył ich do grona 12 braci; ra 43.

82

KOPCZYŃCE

W dokumentacji kościelnej pozostał jednak ślad i Frank na inkwizycji warszawskiej w 1759 r. musiał wyjaśnić, dlaczego wró­ cił w kwietniu do Rzeczypospolitej. Podobnie jak za pierwszym razem, tak i ten przyjazd tłumaczył zleceniem niebios. Wyznał, że w kopczynieckim areszcie natchniony przez Ducha Świętego zapowiedział swoją konwersję na chrześcijaństwo „z dwunastoma czy trzynastoma" — czyli z gronem powołanych trzy lata później w Iwaniu „braci". O zeznaniu tym napisał w swojej książce Kon­ stanty Awedyk i epizod kopczyniecki wszedł do historiografii jako początek drogi frankistów do chrztu: ściśle egzaminowani, wolnemi od aresztu uczynieni, puścili się do Kopczyniec. Do których i Frank przybył, ciesząc je w onym

prześladowaniu i umacniając. Lecz za powstaniem burzliwości od żydów wzbudzonej, wzięci i z Frankiem do więzienia, w którym

naśladowcę swoje różnemi naukami do cierpienia nie długiego zachęcał między innemi mówił: Bracia, trzeba będzie nam

kilkunastu, dwunastu albo trzynastu ochrzcić się najpierw.

W tydzień za przybyciem w. Jmci X. Szczepankiewicza kanonika

katedralnego kamienieckiego proboszcza wtedy kopczyńskiego,

komisarza do tej sprawy od J. w. Jmci X. biskupa kamienieckiego wyznaczonego, wypuszczeni. Nakazano im jednak z miejsca onego

wyniść, a do swych domów powrócić. Frenk do żony swojej

pojechał dwóch przedniejszych z Polski wziąwszy z sobą, drudzy do siebie127.

Rozmaite adnotacje nie mogły tego wątku pominąć i pobyt w kopczynieckim areszcie przedstawiły za opublikowanymi zezna­ niami Franka jako przełomowy moment jego misji w Polsce: „Bę­ dąc w Kopczyńcach w areszcie, miał Pan zesłanie Ducha świętego i zawołał z krzykiem: Pójdę do religii chrześcijańskiej i dwunastu ze mną!"128. Co ważne, sam Frank o swoich zeznaniach przed są­ dem kościelnym w Warszawie zdaje się nie pamiętać. W Słowach Pańskich wspomina kopczyniecki areszt dwa razy, ale w zgoła in­ nych kontekstach, bardziej zrozumiałych dla słuchaczy — wyjścia

na

K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 16-17. 23.

ra

83

III

z podziemia i późniejszych dysput religijnych, o zapowiedzi chrztu zaś ani słowa: Powróciwszy z Wołoszczyzny do Kopczyńca z pewnym Rabbi Iszyje z Lwowa, uczyniłem to szczególnie dlatego, abym złamał marcowy post na jawie, i wyszedłem umyślnie na ulicę i jadłem

konfitury oraz kazałem sporządzić obiad na południe, dom zaś, żeby stał otworem. Chociażem tam siedział dni siedem w areszcie,

nie zważałem byle wszystko wyszło na jawie. [...] Będąc w areszcie w Kopczyńcach, mówiłem do tamtejszego dziedzica i do księdza tamtejszego: Wy starajcie się zebrać kilkaset rabinów przeciwko mnie, i 24 biskupów, bardzo mądrych i uczo­

nych, także 600 panów, kawalerów najoświecieńszych, niechaj oni ze mną samym dysputują przed wszem ludem129.

SALONIKI PO RAZ DRUGI

Po wyjeździe z Rzeczypospolitej Frank udał się do żony i teścia w Nikopolu, a potem do Salonik. Czego tam szukał, skoro zerwał już z koniosos, a nawet został przegnany z miasta? Na zapytanie Jakubowskiego w Ruhotynie [podczas dysputy

kamienieckiej, którą Frank obserwował z tej wsi — JD], dlaczego Pan powtórnie wracał się do Saloniki, dał Pan takową odpowiedź:

Gdy gospodarz z jednego do drugiego przeprowadza się domu,

chociaż pozabierał wszystkie statki, narzędzia i ruchomości swoje, jednakże powtórnie już do próżnego powraca domu, zapala świece, patrzy i obziera od kąta do kąta, jeśli czego nie zapomniał, tak i ja130.

Odpowiedź bardzo wymijająca. Rozmaite adnotacje okres kil­ kunastu miesięcy, kluczowy w biografii Franka, między wyjazdem 21 kwietnia 1756 r. z Rzeczypospolitej a przyjazdem w czasie dys«»

sp 1311 i 908. uo SP 8.

84

SALONIKI PO RAZ DRUGI

puty kamienieckiej „już w turbanie na głowie" w czerwcu kolej­ nego roku do Rohatyna po wołoskiej stronie granicznego Dniestru pomijają milczeniem. Frank wyszedł z podziemia i po przygodach polskich wiedział, że nie było już dlań miejsca w żydowskiej społeczności. Po co więc dokonywał na ulicach Salonik „cudzych czynności" czyli prowoka­ cyjnych działań, o których tak wiele opowiada w Słowach Pańskich? Co miały one spowodować? Czy adresatem ich byli żydzi, czy też sabatajczycy-apostaci różnych tamtejszych sekt? Chyba zdawał so­ bie już wtedy sprawę z nieuchronności przejścia na islam. Świadczą o tym rozmowy z przedstawicielami miejscowej sekty konwertytów islamskich, nazywanych przez niego kawairami* 131. Ta druga próba, którą miałem będąc powtórnie w Salonice, z tego składała się, żem miał wielką ciasnotę, głód: pościłem dzień po dniu, i tak chodziłem po ulicach. Spotkałem dwóch ludzi od

Kawairów, pytali oni mię: Tyżeś to mądry Jakób? Odpowiedziałem: Ja. Prosili mię abym z nimi szedł do ich domu. Mówili oni do mni(

Uradziliśmy między sobą, iż ci chcemy dać 50 kies pieniędzy, byłe przyjął stan między nami. Odpowiedziałem: Za dwa dni dam wam rezolucję w tej mierze. [...1 Nazajutrz odmówiłem tym Kawairom.

Nazajutrz proponowali mi, iż mi chcą dać jedną pannę od nich za żonę i 100 kies pieniędzy, alem wcale nie chciał132.

Jeżeli rzeczywiście otrzymał taką propozycję, to dlaczego od­ mówił? Zapewne nie pozwalały mu ambicja i poczucie posłannic­ twa, którego na pewno w istniejącej już od kilku pokoleń sekcie neofitów islamskich by nie zaakceptowano. Poza tym nie do końca zrezygnował z misji w Rzeczypospolitej. Miotał się i rozpaczliwie szukał dla siebie miejsca. Raz zdemaskowany, nie miał już szansy na powtórne zejście do podziemia. Może czekał na jakąś propozycję i3i sp 1039. Chodzi o potomków pierwszej grupy konwertytów, którzy przeszli na islam jeszcze za życia i na wezwanie Sabataja Cwiego. Nazywani byli początkowo izmirim albo izmirilis (z turecka) — od rodzinnego miasta Sabataja, Izmiru, a po­ tem kavalleros (w ladino) albo kapanijar (po turecku). Nie uznali oni mesjańskiego mandatu żadnego z licznych aspirantów do sukcesji po Sabataju. Na ich temat zob. J. Doktór, Śladami mesjasza-apostatp..., op. cit., s. 81-110. 131 sp 1039.

85

III

ze strony koniosos? Jeśli tak, to jej nie dostał, przynajmniej takiej, która by go satysfakcjonowała. Także wiele lat później miał kło­ poty z wyjaśnieniem swego postępowania i tłumaczył je nakazem niebios: „będąc drugi raz w Salonice, miałem rozkaz przeciwne czynienia postępki"”3. Oto jak spełniał ten rozkaz: Znalazłszy na greckiej ulicy Turczyna, dobyłem jatyganu i przymu­ szałem go, aby imiona Pierwszego i Drugiego wymawiał i żeby robił znak krzyża, i pótym go nie puścił, póki to rad nie rad wykonał; podobnie spotkawszy Greczyna w tureckiej ulicy,

przymuszałem go, aby wymówił te słowa: Mahomet Surulab,

tj. Mahomet prawdziwy prorok, i również tych pierwszych dwóch imiona wysłowić kazałem i palec jeden w górę podnieść, podług zwyczaju mahometańskiego. Znowuż gdym się zaszedł z Żydem,

musiał mi krzyż zrobić i również te dwa nazwiska wymówić, to

było w greckiej ulicy, gdym go zaś w tureckiej spotkał, to musiał

wznieść palec i tychże dwóch wspomnieć, i te uczynki codziennie wykonywałem. [...] Pewnej soboty wyszedłem za miasto i kupiłem sobie pomarań­

czy, i mając nożyk przy sobie obłupiałem one. Nadszedł uczony

Żyd ze swymi uczniami. Co to czynisz, przebóg! Alboż nie wiesz, że dziś Sabbath! A ty masz nożyk przy sobie? Prawdę masz,

odpowiedziałem, słusznie mówisz, ale ty tak uczony, za coś ty dziś z sobą nóż nosisz? Jak to — zawołał Żyd — być może, moim zwyczajem jest zawsze w piątek się wykąpać i odmienić na Sabbath inną suknię! No, kiedy tak, rzekłem, sięgnijże sam do swojej kieszeni, a znajdziesz zapewne nożyk. Struchlał Żyd, gdy

włożywszy rękę w kieszeń wydobył swój własny nożyk! Krzyknął

z zadziwieniem: Ty nie musisz być człowiek, jeżeli ty człowiek, to ja osioł. I tak stał mię prosić, abym do niego przyszedł, obiecu­ jąc mię wszem dobrem obdarować, alem tego nie chciał. I tak wszędzie gdziem mógł podobnem czynił uczynki134.

BI SP15. im sp 15 i 17.

86

SALONIKI PO RAZ DRUGI

W końcu musiał uciekać z miasta. Z goryczą wspominał póź­ niej: „Chcąc już wyjechać z miasta, pozostali od Drugiego nie chcieli mię niczym wesprzeć, obawiając się, abym mając kilka groszy nie został dalej"135. Ostatnim miejscem schronienia, jakie mu pozostało, był islam, a więc chcąc nie chcąc musiał pójść drogą przetartą przez Sabataja. Pod koniec 1756 r. z grupką towarzyszy założył turban w garnizonie tureckim w wołoskim Giurgiu nad Dunajem, leżącym na głównym szlaku z Rzeczypospolitej do Salonik. Po czym udał się do Stambułu, gdzie miał być dwukrotnie przyjęty przez samego wezyra136. Swoim stronnikom tak opowiadał o islamskim epizodzie swojego życia: Gdym był w Dziurdzowie, przyjąwszy tam stan turecki, pojachałem do Stambułu [...]. Powtórnie będąc u wezyra, miałem z sobą

listy rewerendalne od panów, w których mię zachwalano, żem 70 dusz do mahometańskiej wprowadził religii. Tam zasiadał

wezyr, Jańczar Aga. Wtem udecydowali, że mię z tymi 70 duszami zapisać w poczet wojska tego, co należy do sułtana, nawet i kobiety każdemu wyznaczając pensji codziennej po 2 lewy, prócz ryżu

i mięsa; aby to z Roszczuk [dzisiaj Russe po tureckiej stronie Dunaju, naprzeciwko Giurgiu — JD], z kasy sułtańskiej, wypłacano miesięcznymi ratami. Także dano mi wolność, abym był dyspensowany od wojny z mymi ludźmi, chyba bym jam iść chciał, i żebym był przełożonym, nie gemajną, to jest: jeśli bym miał ochotę mieszkania w Dziurdzowie137.

Wymuszona apostazja oznaczała rezygnację z podążania szla­ kiem wytyczonym przez Natana. Ta droga zawiodła Franka w śle­ pą uliczkę. Musiał przemyśleć i zmodyfikować swoją mesjańską strategię, a wraz z nią stosunek do poprzedników. Było jasne, że teraz jako mesjasz-apostata musi iść śladem upadłych poprzedni­ ków i dokończyć rozpoczęte przez nich dzieło. W naturalny sposób kierowało to uwagę ku żydom Rzeczypospolitej, których jednak

11S SP23. IM SP1O17-

117 Ibidem. Ostatnie zdanie oznacza, że jeśli zechce, może jako „przełożony" mieszkać poza twierdzą, w której stacjonował garnizon turecki.

87

III

musiałby teraz prowadzić już do innej religii, nie islamu, a chrze­ ścijaństwa. Nadziei nie tracił, sytuacja na Podolu szybko się bowiem zmieniała i można było oczekiwać, że karty będą rozdawane na nowo. Wiedział, że tylko w Polsce może zrealizować swoje mesjań­ skie plany. W islamie miejsca były zajęte, wspólnoty mesjańskich konwertytów zintegrowane. Założył wprawdzie kolejną w prowin­ cjonalnym wołoskim Giurgiu, ale na mapie sekciarskiej nie miała ona żadnego znaczenia ani przyszłości. Na dysputę sekciarzy z rabinami, która toczyła się od 20 czerwca do 10 września 1757 r. w Kamieńcu Podolskim, Frank przybył więc „już w turbanie na głowie" do wołoskiego Rohatyna przy granicy polskiej138. Do Rzeczypospolitej bał się wjeżdżać. Na przebieg dysputy nie miał żadnego wpływu. Wypominał później swoim stronnikom: Również z początku przyjachawszy na granicę polską do Rohatyna, wyście podówczas mieli dysputy z Żydami [...], czemużeście się naturalnym sposobem nie zapytali: Po cóżeś tu przyjachał do nas?

i daj nam radę, a wyście mię pytali: Czyś przyjachał tu za rozka­ zem tamtych pozostałych u drugiego kapłana etc.139

Ale wykorzystał obecność zgromadzonych w nieodległym Ka­ mieńcu sekciarzy do odnowienia zerwanych kontaktów i przed­ stawienia swej nowej strategii mesjańskiej. Przez trzy miesiące agitował zza granicznego Dniestru. Wiemy, że w Rohatynie odwie­ dzali go jego stronnicy z Jezierzan, którzy towarzyszyli mu w de­ monstracji kopczynieckiej, a także Nachman z Buska. Zapewne byli też inni. Oni posłużyli jako pas transmisyjny w przekazie nowego nt Sami redaktorzy pism frankistowskich mylili już tę miejscowość z Rohatynem na Wołyniu. Ten ostatni, własność Józefa Bielskiego, był sporym miastem odległym od granicy, w którym była siedziba dekanatu i klasztor Dominikanów, natomiast bukowiński nadgraniczny Rohatyn był zwykłą wsią. Konstanty Awedyk (idem, Opisanie-, op. cit., s. 18) pisze: „Frenk zjeżdża do Rochatyna, wsi nad Dnie­ strem leżącej nad polską granicą, niedaleko Chocimia". Mimo to historycy zgodnie utrzymują, że chodzi o Rohatyn na Wołyniu. Ugruntował ten pogląd Aleksander Kraushar, który napisał, że „Frank, podczas przygotowań do dysputy i w trakcie jej trwania w Kamieńcu, przesiadywał w Rohatynie [...] skąd czynnościami swoich adeptów kierował"; idem, Frank i frankiści-, 1.1, op. cit., s. 97. 119 SPI14.

88

SALONIKI PO RAZ DRUGI

mesjańskiego orędzia. Rozpoczętych zabiegów o stworzenie Synago­ gi kontratalmudystów nie mógł storpedować, ale przepowiadał ich marny koniec. Miał też przewidzieć śmierć ich protektora, biskupa Dębowskiego, i fiasko ich batalii z talmudystami140. Wyglądało to na czarnowidztwo, ponieważ dysputa toczyła się zgodnie z ocze­ kiwaniami organizatorów i Frank wrócił po trzech miesiącach do garnizonu w Giurgiu sam. Ale ziarno zostało zasiane i udało mu się do siebie i swej nowej drogi przekonać kilku ważnych sabatajczyków. Wprawdzie pozostali oni na razie w Rzeczypospolitej, czekając na dalszy rozwój wydarzeń, ale już kilka tygodni po jego wyjeździe, po śmierci biskupa Dębowskiego, przyjadą do niego do Giurgiu i przejdą na islam. Będzie to początek pojednania Franka z polskimi sekciarzami.

140 „Dnia 27 novembris 1757 umarł ów biskup Dębowski podług przepowiedzenia Pańskiego"; ra 28.

IV

GRA O CHRZEST. ZABIEGI WOKÓŁ SEKCIARZY ŻYDOWSKICH PO ŚMIERCI BISKUPA DĘBOWSKIEGO

PACYFIKACJA

Trzy tygodnie po dyspucie kamienieckiej, 9 listopada 1757 r., nagle zmarł biskup kamieniecki Mikołaj Dębowski. Sabatajczycy, którzy ujawnili się na fali zabiegów o legalizację swojej sekty, stracili jedy­ nego rzeczywistego sojusznika. Zarządzone najpierw przez ziemski sąd rabinacki w Brodach, a następnie potwierdzone i rozszerzone we wrześniu 1756 r. na całą Rzeczpospolitą przez Waad Arba Aracot represje wobec sekciarzy, które z lęku przed reakcją biskupa pozostawały w znacznej mierze na papierze141, teraz ruszyły pełną W tekście klątwy, odczytywanym z nakazu Waadu we wszystkich synago­ gach Rzeczypospolitej, nie ma mowy o wydarzeniach w Lanckoroniu ani też nie wymienia się ujawnionych sekciarzy z nazwiska. Najwyraźniej sąd bał się otwarcie wystąpić przeciwko kontratalmudystom, którzy otrzymali od biskupa kamienieckiego list żelazny. „Cberem ogłoszony w wielkiej synagodze w Bro­ dach w dniu postnym 20 siwan i ogłoszony również na zebraniu Waad Arba Aracot w synagodze w Konstantynowie. Brzmi on następująco: Dobrze znana for­ muła cheremu, tak jak przedstawiona została w księdze Kol bo, ze zwyczajowym dęciem z szofar i gaszeniem świec, odnosi się do każdego, kto wierzy, że Sabataj Cwi jest mesjaszem, a także do tych, którzy wierzą w Baruchję, niech imię tego heretyka będzie wymazane, albo w fałszywego proroka Natana z Gazy — plugawa ki

91

IV

parę — przynajmniej tam; gdzie sekciarzy nie broniła szlachta. Jeszcze w 1784 r. w Brnie Frank przypomniał słuchaczom o wyda­ rzeniach w 1757 r. w Rohatynie: „Cóżeście zrobili z tym, żeście zro­ bili brata naszego kapłanem. Wszakże przeszło osiemnaście ludzi od was zabitych zostało na śmierć, a więcej trzydziestu rannych było"142. Wśród nich zginąć miał sędziwy Elisza, głowa potężnego klanu Szorów (późniejszych Wołowskich)143. Nie znamy skali represji. Rozmaite adnotacje wzmiankują lakonicznie, że „dnia 27 novembris 1757 roku umarł ów biskup Dębowski podług przepowiedzenia Pańskiego i żydzi stali brać nie­ co górę nad naszymi"144. Źródła żydowskie przedstawiały śmierć Dębowskiego jako wyraz gniewu Boga z powodu palenia Talmudu. Dow Ber Birkental z Bolechowa pisał w swoich wspomnieniach, że obrzydliwość, psi zakon (...]. Cherem odnosi się też do tych wszystkich, którzy przekręcają słowa Boga Żywego [...], oraz każdego, kto wiedząc, że mężczyzna i kobieta należą do tej heretyckiej bandy, aranżuje małżeństwa, albo zadaje się z nimi, albo spożywa przyrządzone przez nich jedzenie — niech będzie przeklęty tak jak oni. (...) Po drugie, chcemy wznieść bariery i przywołać do porządku tych, którzy chcieliby je wyłamać, by wznieść się do Boga i przylgnąć do merkawy [tj. Boskiego rydwanu z Ez 1 — JDJ. Uważają oni, że muszą odłożyć na bok studio­ wanie Talmudu i dzieł halachicznych, szukają iluminacji w misteriach Tory, choć nie nauczyli się czytać nawet Pięcioksięgu, ani nie potrafią zrozumieć dosłownego sensu Pisma ani Talmudu. Teraz weszli na ścieżkę zgłębiania nauk tajemnych [...). Zarządzamy, że nie wolno studiować Zoharu i żadnych ksiąg kabalistycznych, drukowanych czy rękopiśmiennych, przed ukończeniem trzydziestu lat, a także po ukończeniu czterdziestu lat: nie każdy, kto chce mieć udział w Bogu może tak po prostu iść i je wziąć — tylko ten, kto najpierw napełni swój brzuch Talmudem i najważniejszymi dziełami halachicznymi"; cyt. za: Pinkas Waad Arba Aracot„., op. cit., s. 416-417. W przytoczonym tekście warto zwrócić szczególną uwagę na dwie rzeczy. Przede wszystkim nienawiść skupia się głównie na Baruchji i Natanie z Gazy. Sabataj Cwi jest już wyraźnie postacią odległą czasowo, niemal mityczną, i nie budzi w-iększych emocji. Natomiast Baruchja i — współczesny przecież Sabatajowi — Natan są nadal żywi w umysłach i sercach podolskich mesjanistów. Zaskakuje przede wszystkim wyjątkowa pozycja Natana z Gazy. Nietypowe jest też podkreślenie, że klątwa odnosi się zarówno do mężczyzn, jak i kobiet, które także należą do sekty. Nie mieści się to w standardach judaizmu i dowodzi oburza­ jącego stróżów tradycji zrównania w sekcie religijnego statusu kobiet i mężczyzn. Wypowiedź tę zawierał rękopis Słów Pańskich znajdujący się przed 11 wojną światową w Muzeum Bersohna w Warszawce; cyt. za: M. Mieses, Polacp-chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, 1.1, Warszawa 1938, s. xxm. Ki J. ben Cwi Emden, Sefer sziniusz..., op. cit., k. 89b. 144 RA 28.

92

PACYFIKACJA

po śmierci biskupa Dębowskiego przywódca podolskich sabatajczyków, Jehuda Lejb Krysa, przybył do wsi Czarnokozińce, gdzie biskup miał swoją rezydencję, by prowadzić tam jakieś rozmowy, ale został przez młódź żydowską pobity145. Ta napaść pokazała do­ bitnie, że kontratalmudyści nigdzie nie mogą już czuć się bezpiecz­ nie. Według Birkentala rabini mieli wydać wówczas zarządzenie zezwalające na zabijanie heretyków i oznajmiające: „na podstawie kodeksu146 ogłaszamy, że zabijanie ich jest pozytywną micwą"147. Represje stworzyły fakty nieodwracalne. Część zdemaskowa­ nych sekciarzy pokajała się i przyjęła pokutę, część uciekła, reszta została zastraszona i zeszła jeszcze głębiej do podziemia. Myśl o za­ łożeniu w tych warunkach nowej Synagogi była mrzonką. Desperaci byli skazani na kapitulację. Tylko nie było wiadomo, jak miałoby to wyglądać. Grupa Jehudy Lejba Krysy, która ujawniła się w Lanckoroniu i występowała podczas inkwizycji kamienieckiej, została wyizolowana, ale nie wiemy, co robiła. Wątpliwe, by ujawnieni sabatajczycy zdecydowali się wrócić do rodzinnych miejscowości, ponieważ ryzykowali życiem. Pewien trop podsuwa nam Jaakow Emden. W autobiografii tak opisał wydarzenia na Podolu: Poprzedniego roku niesłychane wydarzenia miały miejsce na Podolu w Polsce w związku z grupą sabatajczyków, którzy żyli tam sekretnie przez wiele lat wśród prawdziwych żydów. Choć podejrzewano ich o skrytą wiarę, nie zostali zdemaskowani i praktykowali swą wiarę w ukryciu. Ale w 1756 roku ich

plugawa wiara została wykryta wraz z przestępczymi praktykami.

Gdy przywódcy żydowscy w Polsce, a zwłaszcza sąd w Brodach, wydaliły heretyków i tych, którzy się z nimi zadawali, zwrócili się

i** Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina..., op. cit., s. 22. U6 Josef Karo, Szulchan aruch, cz. Jore dea 158: „Nie musimy powodować śmierci tych, którzy modlą się do gwiazd i planet. Ale nie wolno ich ratować, gdy znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Na przykład, jeśli widzimy jak ktoś wpada do morza, nie wolno go wyciągać — nawet jeśli obiecuje nagrodę. Heretyków, tj. tych, którzy zaprzeczają Torze i prorokom żydowskim, należy zabijać. Jeśli ktoś jest w stanie zabić go otwarcie mieczem — niech to zrobi. Jeśli nie, niech sprawi pośred­ nio jego śmierć. Na przykład, jeśli widzi, że wpadł do studni, a w studni dostępna jest drabina — niech zabierze drabinę mówiąc: Muszę najpierw ściągnąć syna z da­ chu, a skoro tylko to zrobię, przyniosę ci ją z powrotem, lub dając inną wymówkę". u? Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina..., op. cit., s. 222.

93

IV

oni do pewnych zarządców w Polsce ze skargą, że są prześladowa­ ni z powodu swojej wiary, która ma wiele wspólnego z chrześcijań­ stwem. Równocześnie dali wielką łapówkę władzom kościelnym i otrzymali zgodę na zamieszkanie w ufortyfikowanym mieście, by uciec przed zemstą przywódców żydowskich. Otrzymali specjalną

pomoc od zarządcy Kamieńca i jego otoczenia, który pozwolił im praktykować swoją odrębną religię. Zarządca ten był też odpowie­ dzialny za hańbiące publiczne spalenie Talmudu i innych świętych ksiąg przez kata (nastąpił jednak cud wielki, który, mam nadzieję, z Bożą pomocą opiszę później)140.

Ów cud wielki, o którym na razie nie chciał pisać, to nagła śmierć biskupa Dębowskiego i jej kulisy — które zapewne znał. Żadne inne źródło nie potwierdza informacji o zamieszkaniu gru­ py prześladowanych sabatajczyków w chronionej przez władze miejscowości, ale wydaje się ona dość prawdopodobna. Tym ufor­ tyfikowanym miastem, gdzie ujawnieni sabatajczycy znaleźli po mierci Dębowskiego schronienie, mógł być Kamieniec Podolski. Znajdowała się tam siedziba kurii biskupiej, która roztaczała opiekę nad kontratalmudystami, forteca i garnizon wojskowy, a ponadto miasto miało przywilej de non tolerandis Judeais. Tu rzeczywiście mogli się czuć bezpiecznie. Być może właśnie w przygranicznym Kamieńcu próbowali przeczekać represje do czasu mianowania no­ wego biskupa. To stamtąd prawdopodobnie udał się do pobliskiej rezydencji biskupiej w Czarnokozińcach Jehuda Lejb Krysa. Śmierć biskupa Dębowskiego obnażyła słabość kontratalmudystow, którzy nie byli w stanie sami obronić się przed represjami zarządzonymi przez rabinat. Teraz na opiekę szlachty nie wszędzie mogli liczyć. Szlachta nie zamierzała (za darmo) ich bronić i tam, gdzie przeciwnicy zaproponowali więcej, przyzwalała milcząco na pacyfikację sekciarzy. Podjęta przez biskupa Dębowskiego i sabatajczyków inicjatywa w naturalny sposób zamarła, a przynajmniej uległa zawieszeniu. Zresztą już wcześniej straciła impet. Przez dwa i pół roku, jakie upłynęły od awantury lanckorońskiej, nie słyszymy o żadnym większym religijnym poruszeniu w gminach żydowskich. Być może gdyby biskup żył, po dyspucie ujawniłoby się więcej osób, i*# Megilat sefer..., op. cit., s. 323.

94

PACYFIKACJA

ale nie jest to pewne — przecież mogli to zrobić przez kilkanaście wcześniejszych miesięcy. Po prostu większość bała się wyjść z pod­ ziemia i wypłynąć na nieznane wody. Z pewnością przyczynił się do tego sam Dębowski, który chciał zachować w swojej diecezji spokój. Po zajściach w Lanckoroniu nakazał zagranicznym żydom opuścić Rzeczpospolitą, a pozostałym wracać do domów i siedzieć cicho, czekając na wynik inkwizycji konsystorskiej. Chciał sam sterować wydarzeniami i nie dopuścić, by konflikt wymknął się spod kontroli. Nie pozwolił na intensyfikację myśli sabataistycznej. Władze państwowe przyglądały się sprawie z dystansem i — jak możemy się domyślać — ze sceptycyzmem. Nawet za życia Dębowskiego nie zrobiły żadnego gestu zachęty czy wsparcia dla jego działań. Całościowa reforma żydostwa polskiego z powodu garstki podolskich sekciarzy była trudna do wyobrażenia. Założenie przez nich osobnej Synagogi nie rozwiązywało żadnego problemu w skali państwa, a mogło stać się źródłem konfliktów i kłopotów. Rzeczpospolita w wymiarze religijnym bardzo odbiegała od standardów Europy Zachodniej. Była państwem wielowyznaniowym i wieloreligijnym. Sekciarze protestanccy i prawosławni z wol­ ności tej korzystali. Problem był z żydami, którzy mieli odrębny status prawny i system podatkowy. Z jednej strony podlegali jurys­ dykcji właścicieli dóbr, w których mieszkali, i im płacili podatki, z drugiej zaś scentralizowanemu systemowi fiskalno-administracyjnemu, nadzorowanemu przez żydowski Sejm Czterech Ziem, który zbierał na rzecz skarbu państwa zryczałtowane pogłówne żydow­ skie. Podziały w obrębie wspólnoty żydowskiej musiały prowadzić do zaburzeń istniejącego porządku. O ile zmiany organizacyjne wyznań chrześcijańskich (a takowe miały miejsce w xvm w.) nie zwracały większej uwagi opinii publicznej, to podział żydostwa urastał do rangi problemu państwowego, a jego implikacje ustro­ jowe były trudne do przewidzenia. Chyba żeby sekciarze potrafili dogadać się z oligarchią żydowską i funkcjonować razem w ramach jednolitego systemu instytucji fiskalno-administracyjnych, tak jak karaimi. Ale wzajemna wrogość zdawała się to wykluczać. Śmierć Dębowskiego nie tylko zamknęła pewien etap, ale i otworzyła nowy. Sekciarze bowiem nie pokajali się i nie wrócili na łono rabinicznego judaizmu. Nie zniknęli też z pola zainteresowa­ nia władz kościelnych i żydowskich — sprawa zresztą stała się już

95

IV

zbyt głośna, by można ją było zaniechać. Ale z pewnością oznaczała nowe rozdanie, ponieważ do gry włączyli się nowi gracze ze strony episkopatu i sekciarzy, których dotąd Dębowski nie dopuszczał: część hierarchii mająca wobec sekciarzy inne niż Dębowski plany oraz Frank ze swoim zapleczem, dwukrotnie już z Rzeczypospo­ litej usunięty. Długie, kilkunastomiesięczne wakaty na urzędach biskupa kamienieckiego i arcybiskupa lwowskiego, kluczowych dla prowadzenia sprawy kontratalmudystów, dowodzą, że w kwestii obsadzeniu tych urzędów, a zatem i polityki wobec sekciarzy toczyły się trudne negocjacje.

WYJAZD SEKCIARZY Z RZECZYPOSPOLITEJ

Ujawnieni i obłożeni klątwą sabatajczycy czekali przez kilka mie­ siąca na jakieś kroki ze strony władz, ale się nie doczekali. Nowy biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński i nowy arcybiskup lwowski Władysław Łubieński objęli swoje urzędy dopiero po kil­ kunastu miesiącach. Zmarłego biskupa Dębowskiego długo nikt nie był w stanie zastąpić. Ujawnieni desperaci stracili dotychczasowe źródła utrzymania i bez wsparcia Kościoła nie mieli w Rzeczypo­ spolitej szans przetrwania. Pomocy szukali więc u braci w wierze za granicą. Najwięcej ich było na Bałkanach i zrozumiałym jest, że tam się udali. „Dnia 8 maja 1758 wyjechali wszyscy prawowierni w żydowskim stanie i udali się do Perebekowic [wieś graniczna nad Dniestrem — JD] chcąc jachać do Tureczyzny"149. Chęć udania się do Turcji, a więc w podtekście przejście na islam i przyłączenie się do koniosos, nie wydaje się prawdziwym po­ wodem wyjazdu już chociażby dlatego, że tuż za granicą Rzeczypo­ spolitej sekciarze zatrzymali się i rozbili obozem w Bukowinie nad Prutem. Redaktorzy Rozmaitych adnotacji nie chcieli najwyraźniej nam za wiele powiedzieć na temat kulisów zdarzeń. Można domnie­ mywać, że wyjazd ten miał zmusić władze kościelne do zaintere­ sowania się ich losem i podjęcia bardziej zdecydowanych działań u* ra 32.

96

WYJAZD SEKCIARZY Z RZECZYPOSPOLITEJ

na ich rzecz. Był on zapewne uzgodniony z Frankiem, u którego w Giurgiu przebywało już czterech prominentnych sabatajczyków z Podola. Wyjechali oni z Rzeczypospolitej zaraz po śmierci Dębowskiego, 7 grudnia 1757 r., przekonani, że gra o utworzenie samo­ dzielnej Synagogi się skończyła. Byli to Mosze ben Israel z Nadwor­ nej (zmarły w Lublinie w 1759 r.), Chajim z Buska (po chrzcie Paweł Pawłowski), Nachman z Buska (po chrzcie Piotr Jakubowski) i Jeruchem ben Lipman z Czortkowa (po chrzcie Jędrzej Dębowski). Zdecydowali się oni przyłączyć do Franka, który po wypędzeniu z Rzeczypospolitej w 1756 r. założył turban, a podczas pobytu latem kolejnego roku w Rohatynie przedstawił im nową strategię me­ sjańską: podążania śladami poprzednich mesjaszy-apostatów. Po kilku tygodniach pobytu także oni przyjęli w marcu 1758 r. islam150. Frank jako apostata nie miał powrotu do żydostwa, a za sobą pociągnął do islamu jedynie grupkę bałkańskich i kilku podolskich stronników. Jeśli chciał powiększyć znacząco obóz swoich aposta­ tów, mógł to zrobić tylko w Rzeczypospolitej. Nigdy zresztą nie po­ rzucił planów związanych z Polską, o czym świadczy jego przyjazd już jako muzułmanina podczas dysputy kamienieckiej do Rohatyna na Bukowinie przy granicy z Podolem, gdzie miał przebywać aż trzy miesiące151. Przejście z islamu na chrześcijaństwo bez wyraźnego zaproszenia i gwarancji opieki ze strony polskiego Kościoła nie wchodziło jednak w grę. On sam z grupką żydowskich apostatów Kościoła polskiego nie interesował, ale akceptację mogli mu wy­ jednać znacznie liczniejsi podolscy sekciarze. Kościół wiele w nich zainwestował, także w oczach opinii publicznej, i bez utraty twarzy porzucić ich nie mógł. Ich grupowy wyjazd na Bukowinę stworzył Frankowi nieoczekiwaną szansę. Wyraźnie szykował się, by na ich barkach powrócić do Rzeczypospolitej. Grupowy wyjazd sabatajczyków zmusił władze do interwencji i podjęcia na nowo dzieła biskupa Dębowskiego. 11 lipca 1758 r., a więc zaledwie trzy miesiące po ich wyjeździe, król August iii wydał uciekinierom list żelazny. Władze postanowiły sprowadzić ich z powrotem do Rzeczypospolitej, wznowić ich spór z talmudystami zgodnie z intencjami zmarłego biskupa i rozstrzygnąć go tak, uo ra 30. ifi RA 26.

97

IV

jak to zapowiadało orzeczenie sądu konsystorskiego w Kamieńcu Podolskim. List gwarantował powracającym wszystkie swobody i zmierzał do zapewnienia im miejsca w społeczności żydowskiej, co należy rozumieć jako zgodę na powołanie ich odrębnej Synagogi. Jezuita Franciszek Kleyn opublikował tekst listu żelaznego jeszcze w 1758 r., razem z dokumentami inkwizycji kamienieckiej i skróconym protokołem dysputy, aby wszyscy wiedzieli, dlacze­ go kontratalmudyści powracają do Rzeczypospolitej i jak wygląda dzieło, które rozpoczęli razem z kurią kamieniecką, a które wielu uważało już za porzucone. Teraz mieli je podjąć na nowo, do czego zobowiązali się zapewne przywołani na wstępie listu wnioskodawcy z grona kontratalmudystów. Warto wczytać się w ten dokument, aby przejrzeć intencje aktorów w tej fazie gry. Oto najważniejsze fragmenty królewskiego listu żelaznego: Przełożono nam jest przez wierne rady, i przy boku naszym zostających, imieniem i ze strony niewiernych: Lejzora Buskiego, Lejby Krysy z Nadworny, Chaima Kopczynieckiego, Lejby Szejowi-

cza Rabinowicza, Notka Dawidowicza, Lisy Szlomy Rohatyńskiego, Lejby i Herszka synów i innych krewnych jego, Jeruchima Litmanowicza Jezierżańskiego, Icka Motyewicza Buskiego, Notka Fałka Majorowicza, Moszka Lejby Abramowicza, Symeona i jego syna Jankiela Lanckorońskich, Lejby i Herszka Satanowskiego, Moszka

Izraelowicza i syna jego z Nadworny, Nosena Aronowicza Lwow­ skiego, Zelika i syna Lejbki Szlomowicza, i drugiego Lejbki także Szlomowicza, tych i innych na którychkolwiek miejscach zostających, kontratalmudystów nazwanych, jako oni i inni tejże sekty (których tu za wyraźnych mieć chcemy) opowiadacze152, względem sprawy między nimi i innymi niewiernymi żydami (jako się urzędowo otworzyli) talmudystami w materii artykułów przewiary żydow­ skiej i innych wzajem zarzuconych bezprawia i występków, przed

należytym sądem duchownym przewielebnego w Bogu Imci Księdza Mikołaja Dembowskiego, biskupa kamienieckiego podolskiego. [...]

„a Są to nazwiska sygnatariuszy manifestacji z 2 vm 1756 do konsystorza ka­ mienieckiego (brakuje tylko nieżyjącego już Eliszy Szora), którzy w tym czasie przebywali na Bukowinie. To oni, a więc stronnictwo Krysy, a nie Franka, po­ dejmowali początkowo zabiegi w kurii kamienieckiej i na dworze królewskim.

98

WYJAZD SEKCIARZY Z RZECZYPOSPOLITEJ

Suplikowały więc wspomniane Rady Nasze, imieniem i ze strony zwyż wyrażonych kontratalmudystów, abyśmy onych pod opiekę Naszą królewską wziąwszy, tymże list żelazny naprzeciw zawzięto­

ści i usiłowaniu którychkolwiek bądź osób, tudzież rzeczonych niewiernych talmudystów, nie tylko w województwie podolskiem, ale na każdem miejscu w Królestwie i Państwach Naszych, wolno przebywać, prawować się, procesu niedokończonego, aby swój wziął skutek, w każdych sądach, by najwyższych Królestwa, jako duchownych, tak i świeckich, popierać, poczynionych sobie krzywd dochodzić, zgoła — przywilejów, praw, wolności swobód żydom prawami koronnemi nadanych, zażywać bezpiecznie, dobrowolnie i spokojnie mogli, dać i pozwolić raczyli. [...] Onych więc kontratalmudystów w protekcję Naszą wziąwszy, w powszechności wszystkim, w szczególności każdemu, list żelazny dobrego powodzenia naprzeciw zawziętości i usiłowaniu

wzwyż wyrażonych i wszelkich osób do uśmierzenia krzywd, poparcia prawnego nadmienionych, zgoła próśb zyskania, wydać i pozwolić raczyliśmy. Dan w Warszawie, 11 miesiąca lipca r. P. 1758, panowania zaś Naszego roku xxv. August Król153.

Wydawało się, że perspektywa legalizacji jest na tyle atrak­ cyjna dla wykluczonych ze społeczności żydowskiej sekciarzy, że złożone im propozycje przyjmą z entuzjazmem. Tak się jednak nie stało, choć do Rzeczypospolitej chętnie wrócili. 25 sierpnia 1758 r. uciekinierzy zwartą grupą przekroczyli graniczny Dniestr, ale nie rozjechali się do domów, nie wznowili agitacji za swoją wersją żydowskiej wiary, jak oczekiwali zapewne inicjatorzy listu żela­ znego. Posłuchali żądania Franka, „by się między talmudystami nie osiedlać"154. Po tumultach końca 1757 r. trudno się temu dziwić. Musiało na Bukowinie dojść do jakiegoś porozumienia obu frakcji i do decyzji o rezygnacji ze starań o tworzenie nowej Synagogi (bo dla Franka i jego islamskich apostatów nie byłoby w niej miejsca). ni List żelazny opublikował w języku polskim i po łacinie Franciszek Kleyn w zbiorze dokumentów Coram iudicio..., op. cit., s. nlb., i za nim go cytuję. u* Cyt. za: A. Kraushar, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit., s. 113.

99

IV

Oznaczało to w praktyce opuszczenie judaizmu i wspólnoty żydow­ skiej. Powracający ulokowali się w trzech przygranicznych wsiach, Uścieczku, Iwaniu, Harmackiem155, leżących w dobrach biskupa kujawskiego Antoniego Sebastiana Dębowskiego, brata zmarłego protektora kontratalmudystów. Walki o nową Synagogę jednak już nie podjęli. Mieli na oku inne cele. Czekali na Franka, a on oczeki­ wał na zaproszenie władz, ponieważ jego list żelazny nie dotyczył — nie tylko był w Rzeczypospolitej uważany za obcokrajowca, ale po apostazji przestał być nawet żydem. Nie wiemy, czy zgoda na powrót sabatajczyków do Rzeczypo­ spolitej była bezwarunkowa, czy też wiązały się z nią jakieś obwa­ rowania, których nie podano do publicznej wiadomości. Nie wiemy też, czy po stronie chrześcijańskiej nie było więcej podmiotów roz­ grywających. List zapowiadał kontynuację polityki zmarłego bisku­ pa Dębowskiego. Kuria kamieniecka, prowadząca dotąd sprawę sabatajczyków, miała ją — jak wynika (choć tylko pośrednio) z listu żelaznego — dalej prowadzić. Ale wiemy, że były w episkopacie krę­ gi, które inaczej widziały rozwiązanie sprawy kontratalmudystów. One też prowadziły zakulisowe zabiegi i rozmowy, i to one — ku zaskoczeniu obserwatorów i samej kurii kamienieckiej — przejęły sprawę. Już wcześniej przygotowywały grunt do nowej polityki. Świadczy o tym wydanie broszurki (zredagowanej anonimowo przez Antoniego Kossakowskiego) Błędy Talmutowe od samychże żydów uznane i przez nową sektę siapwscieciuchów czyli contra-talmudystów wyjawione dla ciekawości czytelnika za pozwoleniem starszych do druku podane156. Jej niemal równoczesne wydrukowanie

ui RA34-

»• Na jej temat zob. J. Doktór, Koniuertyta mimo wołi. Sprawa rabina ziemskiego Litwy Samuela ben Jaakowa, „Kwartalnik Historii Żydów" 2007, nr 223, s. 271-284. Podstawą był tekst neofity Jana Serafinowicza „O złościach żydowskich, które w szczególności czynią podczas świąty swoich przeciwko Bogu i katolickiej wie­ rze", opublikowany przez Gaudentego Pikulskiego w pierwszym wydaniu jego Złości żydowskiej wiosną 1758 r. (aprobata dla książki wydana została przez sufragana lwowskiego Samuela Głowińskiego już 25 iii 1758). Pod koniec książki znajdujemy też zapowiedź publikacji Coram iudicio: „więcej ciekawych rzeczy i złości [...1 kto chce wiedzieć, niechaj przeczyta cały proces, którego część trzecia temi czasy drukuje się we Lwowie w drukarni Świętej Trójcy"; G. Pikulski, Złość żydowska... (1758), op. cit., s. 455.

100

WYJAZD SEKCIARZY Z RZECZYPOSPOLITEJ

jeszcze w 1758 r. we Lwowie i Krakowie157 sugeruje promotorów przedsięwzięcia: arcybiskupa lwowskiego Władysława Łubieńskie­ go i biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka. Intencje publikacji były jasne. Oskarżenia o mord rytualny podniesione w broszurce miały pochodzić od kontratalmudystów i można było oczekiwać, że po powrocie do Rzeczypospolitej potwierdzą je osobiście. Niemal na pewno rozmawiano na ten temat z przedstawicielami sekciarzy, ale dalszy przebieg zdarzeń dowodzi, że pełnej zgody na to wśród nich nie osiągnięto. Wszyscy zgadzali się natomiast co do tego, że do życia w dawnym środowisku, w rozproszeniu po ma­ łych, prywatnych mieścinach, nie ma powrotu, a więc kontynuacja współpracy z kurią kamieniecką nie ma już sensu. Myślano teraz o zbiorowym zamieszkaniu w nieodległych królewskich miastach Wołynia, gdzie były silne skupiska sabatajczyków. Oczywistym ad­ resem ich zabiegów stała się więc kuria lwowska, której miasta te podlegały, a nie kamieniecka, której król w liście żelaznym zlecał dalsze prowadzenie sprawy kontratalmudystów. Gaudenty Pikulski, profesor jezuickiego kolegium we Lwowie, który powinien być bardziej powiązany z kurią lwowską niż od­ ległym Kamieńcem, oburzał się jednak w swojej Złości żydowskiej z powodu tej „zdrady" kontratalmudystów: Teraz w tym roku 1759/ z kamienieckiego konsystorza (w którym

nigdy ukrzywdzeni nie byli) udali się kontratalmudystowie do konsystorza lwowskiego z oświadczeniem, że chrzest święty pragną przyjąć pod tą kondycją, ażeby wprzód mogli mieć publiczną rozmowę z talmudystami158.

Pikulski nie krył żalu, że kontratalmudyści zrezygnowali ze starań o stworzenie własnej Synagogi i opuszczają żydostwo, gdzie mieli tak wielką rolę do odegrania. Krytykował, choć w sposób

u? Niedługo potem ukazała się ona w 1759 r. w Wilnie pod zmienionym tytułem jako Krótkie zebranie obrządków żydowskich i ich ku chrześcijanom wieczna nie­ nawiść z okazji nowej sekty kontratalmudystów. na G. Pikulski, Złość żydowska przeciwko Bogu i bliźniemu, prawdzie i sumieniu na objaśnienie talmudystów na dowód ich zaślepienia i religii dalekiej od prawa Boskiego, wyd. 2 zm. i rozsz., Lwów 1760, s. 145.

101

IV

zawoalowany, nową politykę prymasa Łubieńskiego i nie krył scep­ tycyzmu co do szczerości nawrócenia kontratalmudystów. Wygląda na to, że Pikulski nie był świadomy skomplikowanej gry, jaką różne frakcje episkopatu toczyły z też podzielonymi sabatajczykami. Przede wszystkim od chwili powrotu kontratalmudystów oba konsystorze prowadziły względem sekciarzy odrębną politykę. Konsystorz kamieniecki chciał kontynuować plan zmar­ łego biskupa Dębowskiego nastawiony na reformę żydów, podczas gdy Łubieński i Sołtyk chcieli rozwiązać sprawę przez chrzest zade­ klarowanych sekciarzy, podgrzewając zarazem i tak gorącą w tym czasie sprawę mordu rytualnego. O biegu wydarzeń zadecydowali sami sekciarze, a zwłaszcza grupa Franka, która nie widziała przed sobą przyszłości w żydostwie i chciała zapewnić sobie jakieś miej­ sce w świecie chrześcijańskim. Zagwarantować im to mogły nowe władze archidiecezji, które kontynuacją dzieła Dębowskiego nie były zainteresowane. Konsystorz lwowski zaoferował całej grupie chrzest — co wcale nie było oczywiste i wiązało się dla Kościo­ ła z wieloma kłopotami — ale pod warunkiem, że sabatajczycy publicznie uwiarygodnią wysuwane od jakiegoś czasu oskarżenia o mord rytualny. Przed ucieczką z Rzeczypospolitej kontratalmudyści nie pod­ nosili oskarżenia o mord rytualny, choć na pewno wielu tego od nich oczekiwało. Na dyspucie kamienieckiej ich zarzuty pod adresem Talmudu kierowały się przede wszystkim przeciwko talmudycznemu kodeksowi Szulchan aruch i zawartym tam nakazom brutalnego rozprawiania się z akum (bałwochwalcami), za których uważano heretyków, czyli ich właśnie. Zresztą gdy wrócili, sytuacja na Po­ dolu była inna niż ta, w której król wydał im list żelazny. Przede wszystkim 3 sierpnia 1758 r. urząd arcybiskupa lwowskiego objął Władysław Łubieński, zwolennik nowej polityki, kojarzonej z frak­ cją biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka. Kuria lwowska pod rzą­ dami nowego pasterza postanowiła szukać porozumienia z Fran­ kiem, który nagle zaczął występować jako przywódca sekciarzy.

102

TRZECI PRZYJAZD FRANKA DO POLSKI

TRZECI PRZYJAZD FRANKA DO POLSKI

Frank miał argumenty, dzięki którym zdobył sobie — co prawda na krótko — posłuch u niechętnych mu początkowo sabatajczyków podolskich. Z początku największe znaczenie miała protekcja władz tureckich, jaką się cieszył i którą potrafił rozciągnąć na uciekinie­ rów z Polski. Zapewniło to im bezpieczny pobyt w Mołdawii — len­ nie tureckim, co nie było oczywiste w obliczu klątwy, jaką zostali obłożeni i o której powiadomiono także kahały bałkańskie159. Miał też teraz jasny program działania: chciał prowadzić „do Ezawa", czyli do chrztu w Kościele rzymskokatolickim. Ale największe znaczenie miało wsparcie finansowe. Frank zawsze doceniał rolę pieniędzy, także przy budowaniu swojej pozycji wśród sekciarzy. Jezuita Konstanty Awedyk, który przed chrztem w 1759 r. zbierał informacje o działalności Franka, pisał, że już w 1755 r., usłyszawszy o poruszeniu wśród polskich sekciarzy, „zebrawszy pieniędzy co było trzeba, z kilkunastu w towarzystwie do Polski się wybrał"160. Także w 1758 r. Frank zorganizował wśród swoich bałkańskich i wę­ gierskich popleczników kolektę na potrzeby wygnańców i z pie­ niędzy tych utrzymywali się oni aż do rozpoczęcia katechezy we wrześniu 1759 r., kiedy to Kościół sam zaczął zbierać fundusze dla żydowskich katechumenów. W suplice do prymasa z 16 maja 1759 r. kontratalmudyści przyznali, że podczas kilkumiesięcznego pobytu w dobrach biskupich to Frank zapewnił im utrzymanie: teraz do tego końca niedostatków przyszło, że kilkaset obojej płci

dusz po wsiach należących do stołu biskupa kamienieckiego żadne­ go sposobu nie mając do wyżywienia, najmujem sobie pomieszka­ nia, i karmiem się powszechnie jałmużną, którąśmy mieli

119 „Zważcie, ile ja pracowałem i starałem się dla was, jakeście byli wygnani z Polski na Wołoszczyznę i szliście jak opuszczony lud. Turcy chcieli paść na was i wychwycić wam żony i córki wasze. Po wtóre, abyście nie wpadli w Tatarzyna ręce, który był podówczas na Wołoszczyźnie. Także Żydzi chcieli się przebrać za Kozaków, wpaść na was i wygubić was. Opasałem was ze wszech stron, aby was wybawić z ich ręku"; sp 1047. im K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 10.

103

IV

przysłaną od braci naszych z Królestwa Węgierskiego, z Wołosz­ czyzny i innych miast161*.

Kiedy w sierpniu 1759 r. Frank z pompą wjeżdżał pod koniec dysputy do Lwowa, gdy się ich kto z katolików pytał, dlaczego Franka nazywacie panem swoim i z takim mu przywiązaniem służycie? Odpowiedzieli: dlatego, że on nas przyprowadził do poznania prawdziwej wiary

i żywił nas swoją ekspensą na Podolu, do tego czasu nie przestając zawiadywać o potrzebach naszych .

Jedność sekciarzybyła w tym krytycznym momencie nakazem chwili i warunkiem przetrwania. Rozsądek nakazywał im odsunąć na bok spory i ambicje, tylko razem mogli bowiem coś ugrać. Latem 1758 r. na Bukowinie, przymuszeni okolicznościami, sabatajczycy podolscy uznali przywództwo Franka i poszli wytyczoną przez nie­ go drogą. Alternatywy nie było. Pod koniec 1758 r. Kościół zaczął negocjować z kontratalmudystami warunki chrztu. Pertraktacje były jednak trudne. Sekciarze nie chcieli już walczyć o swoją Synagogę, ale nie deklarowali też chęci zmiany religii, choć oczywistym było, że jest to jedyna opcja, jaka im pozostała. Skłoniło to wreszcie władze kościelne do za­ proszenia islamskich apostatów z Frankiem na czele. Ich przyjazd zdawał się gwarantować, że sekciarze zdecydują się na wejście do Kościoła, a problem zostanie rozwiązany. Frank spokojnie na to czekał. Dowiedziawszy się w Giurgiu o udanym powrocie podol­ skich sabatajczyków do Rzeczypospolitej, 22 sierpnia 1758 r., Frank „chodził bardzo wesoły i caluteński dzień śpiewał to słowo: Aletn piamus eon se nisa dęła paro dei genisa — oczyść nas tym popiołem tej krowy, która jest ukryta. Był to ten sam dzień, gdy nasi Dniestr przebyli i tegoż dnia mówił: Lustig! Unsere Bruder haben Platz erhalten"163. Miał powody, by się cieszyć, choć list żelazny słowem nie wspominał o nim ani o jego towarzyszach — apostatach. Cały czas ni Suplika do prymasa z 16 v 1759; cyt. za: ibidem, s. 41-42. u: G. Pikulski, Złość żydowska.. (1760), op. cit., s. 316-318. mi RA 33.

104

TRZECI PRZYJAZD FRANKA DO POLSKI

trzymał rękę na pulsie wydarzeń. Uciekinierów poprowadził do Polski jego zaufany — Osman164. W 1784 r. wspominał w Brnie: „posłałem słabego człowieka imieniem Osman, aby was wybawił z tego miejsca, gdzieście zarzuceni byli, i przeprowadził was przez rzekę Dniestr cudem naturalnym, który był daleko większy, jak ów przy prowadzeniu przez morze z Egiptu"165. Niedługo potem, nie wiemy, jakimi kanałami i w jakiej formie, Frank otrzymał zapro­ szenie do Polski i ofertę wspólnego działania z Kościołem na rzecz chrztu. Przyjął ją i od razu poinformował o tym swoich islamskich i wołoskich protektorów. W listopadzie 1758 r. przed powrotem do Polski „wyjechał do Bukaresztu z Jakubowskim. Bawił pięć dni. Co tam działał nie wiadomo. To tylko wiemy, że odkrył Adze i innym panom, że wejdzie do chrześcijańskiej religii etc., etc."166. Ów aga to prawdopodobnie władca paszałyku Sylistrii na Wołoszczyźnie, do którego władztwa należał szereg twierdz po wo­ łoskiej stronie Dunaju167* , obsadzonych przez janczarów. Frank ze swoimi konwertytami stanowili część jego garnizonu w Giurgiu i pobierali regularną pensję. Zadziwiają jego niemal familiarne stosunki z agą, który najwidoczniej znał synkretyczną tożsamość Franka i jego mesjańskie ambicje. Władze tureckie dobrze wiedzia­ ły o tym, co się dzieje na przygranicznym Podolu i o roli Franka w sekciarskim poruszeniu wśród polskich żydów. Akceptowały jego kontakty z sabatajczykami, a nawet wspomagały go. Mimo Israel Osman z Czerniowców, ur. 1723, ojciec Antoniego Czerniewskiego, sekretarza Franka w Offenbachu; po przejściu na islam przyjął imię Osman, po chrzcie zaś — Jakub Czerniewski. i6j sp 114. 166 ra 37. W kontekście przyjazdu do Polski i chrztu odbyło się też spotkanie pol­ skich i bałkańskich sabatajczyków, z udziałem m.in. syna Jonatana Eibeschiitza — Wolfa, braci Szor (później Wołowskich), w 1758 r. w Grosswardain (dzisiaj Oradea albo Nagyvórad), o którym wzmiankuje Leopold Lów; idem, Zur Geschichte der ungarischen Sabbathaer, [w:] idem, Gesammelte Schriften, t. 4, red. I. Lów, Szeged 1891, s. 440-441, a wcześniej Jaakow Emden w zbiorze Sefer bitawkut (Księga kłębienia się), Altona 1762, k. 5iab-52a i 82b. W spotkaniu niemal na pewno uczestniczył Jakub Frank wraz ze swymi bliskimi stronnikami z Polski, którzy przyjęli islam. Emden pisze o udziale „konwertytów z Polski". Mogli nimi być tylko konwertyci na islam, a spotkanie dotyczyć musiało m.in. planów powrotu do Polski i wejścia do Kościoła rzymskokatolickiego. Frankistowskie źródła o takim spotkaniu nie wspominają. 16? J. Demel, Historia Rumunii, Wrocław 1986, s. 182. 164

105

IV

żydowskich denuncjacji, zwalniały szybko aresztowanych ucieki­ nierów z Polski jadących do niego do Giurgiu168. Powiadomienie tureckiego dowódcy o chęci opuszczenia służby i islamu dowodzi dużej zażyłości i akceptacji planów Franka ze strony przynajmniej części władz tureckich. Frank z towarzyszami przebył graniczny Dniestr w szabat 7 stycznia 1759 r. i osiadł we wsi Iwanie, zasiedlonej już przez kontratalmudystów. Nie ulega wątpliwości, że przyjeżdżał do Rzeczy­ pospolitej z planami poprowadzenia sekciarzy do Kościoła rzym­ skokatolickiego. Nie jest jednak jasne, jak wyobrażał sobie ten akt w całościowym obrazie mesjańskiego procesu, jakie widział w nim miejsce dla siebie i jakie miał plany na przyszłość. Pewne aluzje i napomknienia, jakie znajdujemy w rękopisach frankistowskich, dają wiele do myślenia.

PODZIAŁY

Rozmaite adnotacje podają, że przeprawiając się w szabatowy wie­ czór przez graniczny Dniestr do Polski, Frank „mówił te słowa: Ester, Ester ich bin dein Bruder und du bist meine Schwester”169. Na­ zwanie siebie bratem Estery manifestowało centralną rolę toposu Estery w jego polskich planach. Jak bardzo poważnie traktował ten topos, świadczy powołanie niemal natychmiast po przybyciu do Rzeczypospolitej, 11 stycznia 1759 r., orszaku „panien" na wzór orszaku Estery, o jakim donosi Księga Estery 2,9. „Postawiłem ko­ biety, aby one jej usługiwały, tak jak u Estery te siedem panien, które jej należało dać z domu królewskiego"170. Komu miały służyć siostry? Kogo reprezentował w mesjańskiej perspektywie topos Estery? Możemy się domyślać, że była to Szechina, nazywana w Sło­ wach Pańskich Panną.

i«a Tak było np. w grudniu 1757 r„ gdy czterech sekciarzy jadących do niego aresz­ towano w mołdawskich Fokszanach, „ale Turcy tegoż dnia ich wypuścili"; ra 29. Niem. „Estero, Estero, jestem twym bratem, a ty moją siostrą"; ra 38; sp 58. 170 SP 604-

106

PODZIAŁY

W naukach brneńskich Frank wielokrotnie powraca do swoje­ go nauczania podczas pierwszego pobytu na Podolu w 1755 i 1756 r., a przede wszystkim kilkumiesięcznego pobytu we wsi Iwanie nad Dniestrem w 1759 r., kiedy ugruntowywał wśród podolskich sabatajczyków swój przywódczy autorytet. Oczywiście do tych wspomnień sprzed ćwierć wieku należy podchodzić krytycznie, ale zważywszy na to, że jego słuchaczami byli uczestnicy tamtych wydarzeń, wiele zmyślać czy koloryzować nie mógł. Powtarza się w nich wątek poselstwa, czy jak kto chce posłannictwa, ale nie od salonickich koniosos, jak spodziewali się niektórzy, ale od samego Boga. Wszakżeście ode mnie słyszeli w roku jeszcze [17J56, że ja jestem odźwiernym Boskim. Gdym zaś przyszedł do Zwania w roku [17)59, to ja wam mówiłem, że ja wam Boga pokażę. (...) Gdym przyszedł zrazu do was, do Zwania, mówiłem wam:

Ja jestem posłem od Boga, i odkryłem wam, iż musiemy iść do chrztu. (...) Te dwie rzeczy przynajmniej, którem wam przyobiecał, powinniście byli zachować: wycierpieć wszystko i iść w całości. Pierwsza, którą wam odkrył, że ja wam Boga pokażę, druga — że przyjdziecie do żywota wiecznego171.

Mesjańskiego mandatu jednak sobie Frank nie przypisuje, choć na to wskazywałoby jego posłannictwo. On sam jest jednak tylko człowiekiem, a dla tamtejszych sabatajczyków mesjańskość łączyła się już z boskim wcieleniem. Jak podkreślał, i stanowisku temu pozostał wierny do końca życia, „Bóg jest dobry i wszystkie mocy są w ręku Jego. Wszelako czyni dzieła swe przez człowieka"172. Przy­ jeżdżając po raz drugi do Polski, rezerwował dla siebie rolę ziem­ skiego wybawiciela, pomocnika boskiej zbawicielki, której toposem była Estera, i ta rola go najwyraźniej satysfakcjonowała. Pytanie, czy podolscy sabatajczycy czekający na niego w Rzeczypospolitej zaakceptowali jego nowe mesjańskie koncepty? Patrząc na dalsze losy sekty i jego własnego nauczania, można mieć wątpliwości.

i7i sp 958,194 i 1618 a).

172 SP1320.

107

IV

Siedem miesięcy spędzonych wspólnie w 1759 r. w trzech bi­ skupich wsiach należy do najbardziej zagadkowych w dziejach sekty. Frank liczył zapewne, że uda mu się zostać przywódcą całej grupy, ale mu się to nie udało. Jego zabiegi utrudniały różnice językowe i mentalne. Frank nie znał jidysz i skupiali się wokół niego głównie ci sabatajczycy, którzy znali ladino i kulturę bałkańsko-sefardyjską, w której się Frank wychował. Także podczas drugiego pobytu w Rzeczypospolitej musiał korzystać z pomocy tłumacza173. Ale najbardziej jego pozycją zachwiała suplika do prymasa z 20 lutego, o której będę pisać niżej. Wprawdzie on sam się pod nią nie podpi­ sał, ale wszyscy wiedzieli, że jest jej inicjatorem. Wystosowana rze­ komo „w imieniu wszystkich", ale bez wiedzy i zgody zdecydowanej większości polskich kontratalmudystów, postawiła ich w sytuacji przymusowej i — delikatnie mówiąc — niezręcznej. Szczególnie oburzać musiała zgłoszona w niej propozycja publicznego oskar­ żenia rabinów o mord rytualny, która kompromitowała sekciarzy w oczach żydowskiego otoczenia, rodzin, znajomych i kryjących się nadal ze swą wiarą towarzyszy. Po tej suplice przy Franku pozostała tylko mała grupa popleczników, a większość skupiła się ponownie wokół Jehudy Lejba Krysy. Od tej chwili możemy mówić o istnie­ niu dwóch zwartych formacji w obozie sekciarzy: grupie Franka i większościowym stronnictwie Krysy. Wszystkie kolejne supliki będą sygnowane przez przedstawicieli obu frakcji. 6 czerwca 1759 r., po półrocznym pobycie w Iwaniu, Frank po­ wołał tradycyjne męskie bractwo174, takie samo jakie posiadali jego mesjańscy poprzednicy Sabataj i Baruchja, a także niemal wszyscy sabataistyczni przywódcy (orszaku sióstr nie powołał nikt przed nim ani po nim), mające być gronem przywódczym jego stron­ nictwa, które nazywał Machną175 (w późniejszych wersjach Słów Pańskich została ona spolszczona na „kompanię"). Dlaczego zrobił to tak późno? Straciwszy złudzenia co do szans na zdobycie rządu dusz w całej formacji podolskich sabatajczyków, dążył teraz do ni H. Skimborowicz, Źpwot, skon i nauka..., op. cit., s. 10. 174 RA 43. i7» Nazwa nawiązywała do dziejów biblijnego Jakuba, mesjańskiej prefiguracji Franka, i pochodzi z Rdz 32,2: „A Jakub poszedł swoją drogą i spotkali go mężo­ wie Boży. Jakub ujrzawszy ich rzeki: To nic innego jak mechane Elohim" — obóz Elohim (cytaty biblijne w tłum. JD).

108

PODZIAŁY

scementowania własnej grupy i bractwo mogło być koniecznym odwzorowaniem analogicznego bractwa w grupie Krysy Do bractwa powołanych zostało przez Franka czterech apo­ statów z Giurgiu: • • • •

Mosze ben Israel z Nadwórnej (zm. w 1759 r. w Lublinie) Nachman ben Szmuel z Buska (Piotr Jakubowski) Jeruchem ben Lipman (Jędrzej Dębowski) Chajim z Buska (Paweł Pawłowski)

oraz: •

Jaakow z Tyśmienicy (Jakub Tyśmienicki)

• • • • ■

Josef z Satanowa (Bartłomiej Józef Zwierszchowski) Jaakow ben Szimon z Lanckoronia (Jakub Szymanowski) Szloma ben Elisza Szor (Franciszek Łukasz Wołowski) Chajim z Kopczyńców (Mateusz Matuszewski) Icchak ben Elisza Szor (Henryk Wołowski) Jehuda ben Elisza Szor (Jan Wołowski)



Hirsz ben Szmuel z Buska (zm. w 1759 r. w Warszawie).

Dwa dni później dołączył on do tego grona Icchaka z Minkowców (Tadeusza Minkowieckiego) i Lejba Szajewicza Rabinowicza176. Z grona 21 uczestników inkwizycji kamienieckiej, którzy pod­ pisali się pod aplikacją do konsystorza kamienieckiego z 2 sierpnia 1756 r., do bractwa Franka weszli: Jeruchem ben Lipman, Hirsz ben Szmuel z Buska, Chajim Kopczyniecki, Lejb Szajewicz i Jaakow ben Szimon z Buska. Znaleźli się w niej też bracia Szorowie i Nach­ man z Buska, którzy odgrywali prominentną rolę w środowisku podolskich sabatajczyków, a którzy z jakiś względów nie podpisali się pod tą aplikacją, choć uczestniczyli w zajściach w Lanckoroniu i w dyspucie kamienieckiej. Tak czy inaczej większość inicjatorów mesjańskiej erupcji z 1756 r. pozostała poza bractwem Franka i we­ szła do grupy Krysy. Przedstawiciele Kościoła doskonale zdawali sobie sprawę z podziałów w środowisku sekciarzy, wiedzieli, że przywództwo 176 RA 43-

109

IV

Franka jest w znacznej mierze iluzoryczne i że trzeba brać pod uwagę przynajmniej w równej mierze Jehudę Lejba Krysę. Od maja 1759 r. w rozmowach z hierarchię kontratalmudystów reprezento­ wali przedstawiciele obu frakcji: Jehuda Krysa i Szlomo Szor. Oni też podpisywali supliki do władz państwowych i kościelnych, a tak­ że reprezentowali sekciarzy na dyspucie lwowskiej. Wiele wskazuje na to, że władze kościelne prowadziły z nimi osobne negocjacje i że ten podział ułatwiał im realizację własnej strategii. Na przykład Awedyk pisał, że w 1759 r. zebrani przez Szczepana Mikulskiego katecheci „konkludowali, aby mu [tj. Frankowi — JD] wyjechać do Warszawy nie pozwolono, aż się sam pierwej z Krysą (który był jednym z najpierwszych i najmówniejszych kontratalmudystów) ochrzci"177. Po chrzcie zarówno Krysa, jak i Frank ruszyli do War­ szawy osobno, każdy z grupą swoich stronników. Wokół Franka skupiła się niewielka, choć prominentna grupa neofitów spośród około tysiąca, których poprowadził do chrztu. Gaudenty Pikulski pisze, że gdy po chrzcie sekciarze „zaczęli się rozjeżdżać na różne miejsca, około 50 osób wziął lmc Zamojski Sta­ rosta Lubelski"178. Była to właśnie Kompania, bracia i siostry z ro­ dzinami, która w tym samym mniej więcej składzie przetrwała do 1784 r.179, kiedy po śmierci Krysy mesjański mandat Franka uznała także druga frakcja. Niewielka liczebność Kompanii ułatwiła jej integrację. Dwadzieścia pięć lat podążania razem trudną mesjańską drogą stworzyło z niej solidarną wspólnotę, która zachowała swo­ ją odrębność i tożsamość także po zjednoczeniu z większościową frakcją neofitów, a nawet po śmierci Franka. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 97. Wyraźnie odróżnia on tu frakcję kontratalmudystów od Franka i jego obcokrajowców. 17# G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. yyj. RA 62 podają o tym samym wydarzeniu, że .dnia 11 iunii roku 1761 wyjechała cała Kompania ze Lwowa do Zamościa na mieszkanie u ordynata". Nuncjusz papieski Niccoló Serra odnotował, że 25 xii 1759 jeden z neofitów’ skarżył się pewnemu duchownemu, że Frank całą napływającą jałmużnę przeznacza na potrzeby swoich 50 stronników, którzy od­ dają mu boską cześć; zob. A. Theiner, Vetera Monunienta Poloniae et Lithuaniae..., op. cit., s. 157. i7» Skimborowicz potwierdza to na podstawie informacji od swoich znajomych frankistów: .Z początku miał koło siebie zaledwie 50 osób, wkrótce jednak oto­ czenie jego powiększyło się do 1000 soharystów"; idem. Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 29. 177 K.

110

SUPLIKI

Równolegle z Frankiem także Jehuda Krysa budował w Iwaniu swój przywódczy autorytet. Przedtem środowisko podolskich sekciarzy było luźnym konglomeratem grup i rodzin, połączonych wspól­ nymi tradycjami mesjańskimi i niechęcią do rabinicznej ortodoksji. Podczas kilkunastu miesięcy wspólnego mieszkania sabatajczycy podolscy stworzyli pod wodzą Krysy wspólnotę połączoną nie tylko wspólnym losem, komunalnym trybem życia, ale także wspólną dok­ tryną180. W1784 r. do wracających pod jego skrzydła skruszonych krysowców Frank mówił: „Te dwadzieścia pięć lat żeście szli za człowie­ kiem, który sam nie ma pomocy [...]. Jeszczeście w Iwaniu ode mnie słyszeli, że ja gniewałem się na jednego, co szedł przede mną. Jakeście tego nie zrozumieli i poszliście przodem i dlategoście upadli"181.

SUPLIKI

Pewne jest, że Frank, otrzymując zaproszenie do Polski, podjął jakieś zobowiązania, które wykraczały poza chrzest — był on dla wszyst­ kich już poza dyskusją. Nie potrafił jednak przekonać podolskich kontratalmudystów do ich realizacji, skoro posłużył się zagranicz­ nymi stronnikami w swojej kolejnej intrydze. Wystąpili oni do władz kościelnych z supliką, spreparowaną w otoczeniu Franka w porozu­ mieniu z hierarchią, a napisaną zapewne przez Antoniego Kossakow­ skiego, w której złożyli szokujące dla większości podolskich kontra­ talmudystów propozycje. Suplikę zawiózł nieznany nam z nazwiska posłaniec, zapewne z Rzeczypospolitej, bo na pewno znający język polski, który miał rozwiać ewentualne wątpliwości jej odbiorców182. no Jej odblaski można znaleźć w późniejszych zarzutach, kierowanych do skru­ szonych „rozłamowców": „Wy zaraz odwróciliście się ode mnie, i byliście mnie przeciwnymi, i szliście za ślepym ludem, i mówiliście, że już dusza jest na świecie i poznali, u kogo jaka jest, i daliście wspomożenie i szukaliście cudzych bogów, com wam nie rozkazał"; sp 114. i8i SP850. 182 Na zakończenie supliki napisano o nim: „Obszerniej opowie sprawiedliwy i jednomyślący nasz posłaniec o wszystkich dobrych żądzach naszych"; cyt. za: K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 27-28.

111

IV

20 lutego posłaniec ten złożył ją w konsystorzu lwowskim. Adre­ sowana ona była do nowego arcybiskupa lwowskiego Władysława Łubieńskiego. Zagraniczni sekciarze zadeklarowali w niej gotowość chrztu w Kościele rzymskokatolickim i prosili o zorganizowanie następnej publicznej debaty z rabinami, podczas której chcą pod­ nieść kwestię mordu rytualnego. We wstępie nawiązali do inkwi­ zycji i dysputy kamienieckiej oraz niewykonanego orzeczenia sądu konsystorskiego z Kamieńca: Przed lat kilka w diecezji kamienieckiej, na ten czas pod rządem [...] Mikołaja Dembowskiego, niektórzy z naszych, dla strachu prześladowców swoich, potajemnie nauczać poczęli naukę, mającą początek z Prawdy Najwyższej. O czym dowiedziawszy się, walczący zawsze z duchem mądrości przeciwnicy nasi podnieśli na nas, a bardziej na samego Boga rękę i oskarżyli o zbrodnie

niesłychane. [...] Wezwani urzędownie część nasza podała punkta, jak naucza wierzyć całego Izraela (...]. Jakim porządkiem to się wszystko działo, skąd nam Bóg nad nadzieję języka polskiego nieumiejącym dostatecznie dopomógł, że ta oskarżona garstka czego nauczała po hebrajsku, po polsku napisała.

Po czym złożyli wyznanie wiary chrześcijańskiej: Wierzemy, że Jezus Chrystus Syn Boży przed wieki, z Maryi Panny w czasie narodzony, prawdziwy Bóg i Człowiek, którego ojcowie nasi na krzyżowym drzewie umęczyli. Ten był prawdziwy Mesjasz w Zakonie i Prorokach obiecany; wierzemy w niego usty, sercem

i całą duszą; tę wiarę opowiadamy. I o tej naszej wierze oznajmując J.W.W.P. Dobrodziejowi objawiamy się, że wszystkę naukę Mesjasza Boga przyjąć żądamy i o chrzest święty, aby nas odrodził w synów Boskich, niech nam będzie dany.

W dalszej części supliki obiecywali: Objawiamy się, że po przyjęciu Chrztu Świętego w tej wierze żyć

i aż do krwi rozlania za prawdę onej umierać pragniem, w jedności Kościoła Świętego Katolickiego rzymskiego [...1. Prosim Pana Dobrodzieja o pole, na którem drugi raz zwieść bitwę z nieprzyja-

112

SUPLIKI

ciołami prawdy chęć mamy, i pokazać z ksiąg świętych jawnie zjawienie na świat Boga w ludzkim ciele, mękę Jego za naród ludzki, potrzebę jedności powszechnej w Bogu, oraz dowieść bezbożności onych, grube niedowiarstwo, niewinnej krwi chrześci­ jańskiej gorszym niż pogańskim zwyczajem pragnienie, rozlewa­ nie i onej używanie183.

Suplikę wystosowaną w imieniu żydów „z polskich, węgierskie­ go, tureckiego, multańskich, wołoskich i innych państw" podpisali: Mojżesz ben Izrael z Sighetu184, jego synowiec Anczel Szloma i Major (Meir) ben Dawid z tegoż miasta „za wszystkich", oraz Esdras ben Izrael, Aaron ben Szmul z Czerniowców i Moszko ben Jaakow z Buka­ resztu. Wśród sygnatariuszy nie było jej inicjatora, czyli Franka, ani też żadnego polskiego żyda. Frank słusznie obawiał się, że sabatajczycy podolscy nie wybaczą sygnatariuszom tej supliki. To z tego po­ wodu zapewne podpisali się pod nią cudzoziemcy, którzy pozostawać w Rzeczypospolitej ani też przyjmować chrztu nie mieli zamiaru185. i«i Polski tekst supliki został opublikowany w 1759 r. we Lwowie jako Suplika ży­ dów wiarę świętą katolicką przyjmujących i o chrzest święty proszących, a po łacinie w tymże roku w Łowiczu jako Supplex Libellus a Judaeisfidem catholicam amplectentibus et baptismusm expetentibus. W świetle późniejszych wydarzeń suplika ta, jej sygnatariusze i okoliczności jej złożenia stawały się coraz bardziej kłopotliwe. Konstanty Awedyk opublikował ją wprawdzie w całości (idem, Opisanie..., op. cit., s. 20-29), ale nie podając jej daty i bezpośrednio przed kolejną supliką do króla z 16 maja, podpisaną przez Jehudę Krysę i Szlomę Szora, co sprawia wrażenie, jak­ by ją bezpośrednio poprzedzała, choć dzieliły ją trzy miesiące. Gaudenty Pikulski suplikę tę i odpowiedź prymasa pominął zupełnie, choć z pewnością oba druki miał w ręku. Aleksander Kraushar, wymieniając sygnatariuszy, nie podał miast ani państw, z których pochodzą, pisząc, że delegatami, którzy podpisali list i udali się z supliką do arcybiskupa, byli „przeważnie wołoscy i tureccy", tymczasem byli to wyłącznie żydzi wołoscy i węgierscy; idem, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit. Paweł Maciejko pisze, że sygnatariuszami byli Jehuda Lejb Krysa i Salomon Szor, którzy „oświadczyli, że występują w imieniu żydów Polski, Węgier, Mołdawii i Wołoszczyzny"; idem, Wieloplemienny tłum..., op. cit., s. 145. i8« Syhot Marmaroski nad Cisą, na dzisiejszej granicy rumuńsko-ukraińskiej. lei W Rozmaitych adnotacjach czytamy o liście, jaki wystosował Frank 1 xn 1767 do jednego z nich (Majora Suchockiego, czyli Meira z Syhotu), domagając się od niego i innych węgierskich sekciarzy przyjęcia chrztu: „Dnia 28 novembris posłał Pan Henryka Wołowskiego i Jassera z ostatnim rozkazem do Majora Suchockie­ go"; ra 71. Dowodzi to, że sekciarze węgierscy i wołoscy, którzy przybyli w stycz­ niu 1759 r. z Frankiem do Polski, nie planowali opuszczać wspólnoty żydowskiej i mieli w Polsce inne zadania do spełnienia.

113

IV

W zasadzie arcybiskup Łubieński powinien tę suplikę zigno­ rować. Podpisali ją zagraniczni, nieznani mu sekciarze. Nie było wśród nich uczestników dysputy kamienieckiej ani uciekinierów, którym król wystawił list żelazny, a którzy przecież od kilku mie­ sięcy rezydowali w dobrach biskupich. Mimo to prymas natych­ miast kazał ją wraz ze swoją pozytywną odpowiedzią wydrukować, a także posłać do Watykanu. Sprawa musiał się jednak wydać podejrzana nuncjuszowi papieskiemu, poprosił bowiem prymasa o pisemne wyjaśnienie, o co w tym wszystkim chodzi. Prymas takowe wyjaśnienie, bardzo nieprzekonujące zresztą, przedłożył mu 17 maja. Napisał w nim: Na krótko przed wyjazdem moim ze Lwowa żydzi purytanie („puritains"), lub też, jak się między sobą nazywają — antytalmudyści, przysłali do mnie delegatów, którym wyznaczyłem dzień audiencji. Właśnie w wigilię owego dnia, nadeszła do mnie sztafeta z wiadomością o łasce, jaką mi okazała J.K. Mość, powie­ rzywszy mi godność prymasa. Byłem znaglony do bezzwłocznego wyjazdu, celem wynurzenia najpokorniejszych J.K.Mości podzię­ kowań, i wówczas wzmiankowani delegaci przesłali mi do

Warszawy prośbę, którą wydrukować poleciłem, zawierającą publiczne wyznanie ich wierzeń i życzenia przejścia na łono Świętego Kościoła przez przyjęcie chrztu. Poleciłem tę prośbę do

Lwowa, do biskupa sufragana Głowińskiego (który obecnie bawi w Warszawie), znającego dokładnie ów lud izraelski, skłonny bardzo do krętactwa i włożyłem przede wszystkim na owego sufragana obowiązek wyśledzenia i zbadania z wielką oględnością zamiarów owych aspirantów, celem przekonania się, czy pobudki skłaniające ich do nawrócenia się, pochodzą istotnie z czystego, szczerego i bezinteresownego powołania. Ponieważ między żydami w samym tylko Lwowie znajduje się przeszło 40 rodzin owych purytanów, ksiądz biskup sufragan

wezwał najgłówniejszych ich przedstawicieli, aby się poinformo­ wać o charakterze delegatów, którzy mi prośbę, o jakiej mowa, podali. Donieśli oni, że delegaci wyjechali do siebie w sprawach swoich domowych, że najuczeńsi i najświatlejsi między nimi pełnią pewnego rodzaju posłannictwo w synagogach na Węgrzech, na

114

SUPLIKI

Wołoszczyznie i w krajach sąsiednich w sprawie nawrócenia swoich współwyznawców, że działają z takim skutkiem, iż z liczby

pięciu tysięcy, jaką stanowili przed kilkoma laty, podnieśli się do piętnastu tysięcy, że nawet zamierzają przybyć do Polski,

aby publicznie przekonać i zniweczyć błędy najbardziej upartych w swoim zaślepieniu, że wreszcie mieli zamiar przybyć bezzwłocz­ nie do Lwowa, lecz w Wiedniu czyniono im niejakie trudności, które przeszkodziły ich wyjazdowi z Węgier, i że niezwłocznie po usunięciu tych przeszkód wybiorą się w drogę. Ksiądz biskup sufragan nakazał tym samym żydom ze Lwowa, którzy są w łącz­

ności z pozostałymi na Węgrzech i w innych miejscach, napisać do swych współbraci, żeby udali się niezwłocznie do Lwowa, aby nie

stracić owego cennego czasu, jaki Bóg w swoim miłosierdziu być może przeznaczył im na to, by podążyli drogą, która wzywa ich do zbawienia. Żydzi lwowscy obiecali, że napiszą do swych współbra­

ci; z tym oto wyjechał ze Lwowa biskup sufragan, który mnie tutaj odwiedził. Należy więc oczekiwać z ich strony odpowiedzi, by później móc przedsięwziąć odpowiednie kroki w sprawie ich nawrócenia186.

To wyjaśnienie nieprzypadkowo prymas przedłożył dopiero po otrzymaniu, tym razem poprzez upełnomocnionych przedstawi­ cieli dwóch frakcji kontratalmudystów, kolejnej supliki. Wymusił je na sekciarzach sufragan Samuel Głowiński. Powróciwszy w maju 1759 r. do Lwowa z Warszawy, wezwał on do siebie Jehudę Krysę i Szlomę Szora, i przedstawił im propozycję nie do odrzucenia: mają natychmiast skłonić swoich braci wyczekujących w nadgranicznych wsiach podolskich do przyjazdu do Lwowa i chrztu187. Było jasne, że gościna w dobrach biskupich się kończy i przyszedł czas działania. W. Łubieński, Memoires pour seruir a' llństoire des Juivs conuertis au Christianisme en Pologne Kanne, Leszno 1759, s. nlb. Broszurka prymasa zawiera cztery dokumenty tłumaczone na język francuski: suplikę kontratalmudystów do pry­ masa z lutego 1759 r., podpisaną przez cudzoziemskich sabatajczyków, supliki do króla Augusta iii i prymasa z 16 v 1759, podpisane przez Jehudę ben Mosze (!!!) Krysę z Nadwórnej oraz Szlomę ben Eliasza z Rohatyna, oraz relację prymasa złożoną 17 maja tr. nuncjuszowi papieskiemu Niccoló Serra w Warszawie. Ten rzadki druk odnalazłem w formie mikrofilmu zdygitalizowanego przez Deutsche Forschungsgemeinschaft w Niemczech. iB7 A. Kraushar, Frank ifrankiści..., 1.1, op. cit., s. 142. 186

115

IV

16 maja obaj sekciarze wystąpili z suplikami do prymasa i króla, w których nawiązując do supliki z 20 lutego, podtrzymali gotowość ponownej dysputy religijnej z rabinami i chrztu, ale zarazem zgło­ sili nowe postulaty pod adresem władz. Ryzykowna zagrywka Franka i tym razem się udała i oporni kontratalmudyści zmuszeni zostali przyłączyć się do uzgodnionej z Kościołem inicjatywy. W końcu to w ich imieniu ludzie Franka złożyli suplikę, która wydrukowana nie pozostawiała im już duże­ go pola manewru. Sekciarze nie mieli wyjścia: pieniądze zebrane na Bałkanach i Węgrzech, których szafarzem był Frank, już się kończyły, a poza dobrami biskupimi nie mieli gdzie się schronić. Frank szyderczo wypominał im to ćwierć wieku później w Brnie: „Mówiłem wam w Iwaniu i zapytywałem: Skąd weźmiemy pieniądze na nasze potrzeby? Daliście mi radę, abym posłał do Węgier"188. W suplice z 16 maja do prymasa kontratalmudyści nawiązali do poprzedniej prośby, wystosowanej przez zagranicznych braci, podkreślając — by rozwiać nieuchronne wątpliwości — że „ta su­ plika była od nas wszystkich". Podtrzymali gotowość chrztu i do­ magali się nowej dysputy z rabinami, choć nie wspomnieli słowem o mordzie rytualnym, o której to kwestii debatować nie chcieli. Dodali też nowy postulat: zgodę władz na wspólne osiedlenie się w dwóch wybranych królewskich miastach Wołynia. My Jehuda ben Nossen i Salomon ben Eliasz wybrani od wszyst­

kich [...] Panu Najmiłościwszemu tego roku 1759/ miesiąca lutego dnia 20. suplikę naszą napisaną, z pokorną i szczerą myślą cześć mieliśmy podać we Lwowie. Ta suplika była od nas wszystkich, którzy mamy jedną wolę i chęć od skruszonego serca pochodzącą łaską Ducha Boskiego oświeconą [...]. W pierwszej suplice naszej upraszaliśmy [...j, abyśmy mogli z nieprzyjaciołami wiary świętej

mieć rozmowę, przyczyna nas zaś do tego pobudza, aby przeciwni­ cy nasi nie mówili na nas, że prosim się do chrztu świętego z ostatniego, w którym bracia nasi teraz zostają, ubóstwa, że my to czynimy nie z łakomstwa, albo z innych jakich podejrzanych i zwyczajnych narodowi naszemu przewrotności i przyczyn,

tylko że jest niemało z nami jednomyślących, dotąd ukrytych ni SP176.

116

SUPLIKI

w państwach i miastach różnych, którzy jak prawda nauki naszej

od najwyższych zwierzchności uznana będzie, zaprawdę jak się odgłos onej obije o uszy świata, wyjawią się i zbawienie pożyszczą. Żądamy najpierw osiąść w Busku i Glinianach, jako w miej­ scach we środku prawowiernych zostających189.

Krysa i Szor wiedzieli, że ramy negocjacji z hierarchią zostały już wyznaczone. Trzy miesiące, jakie upłynęły od supliki zagranicz­ nych sekciarzy, sugerują, że sekciarze długo nie mogli się z nimi pogodzić. W końcu jednak zwyciężyło przekonanie, że drogi odwro­ tu nie ma i że tylko razem można jeszcze coś wytargować od władz kościelnych, które teraz występowały wyraźnie z pozycji siły. Pod­ trzymali więc gotowość do „rozmowy" z rabinami i deklarację chrztu, ale domagali się zmiany formuły dysputy i prawa do zbiorowego zamieszkania w dwóch królewskich miastach Wołynia. Prawdopodobnie już podczas składania supliki do prymasa w konsystorzu usłyszeli, że na żadną odpowiedź liczyć nie mogą, dopóki nie złożą bardziej szczegółowego wyznania wiary i tez na przyszłą dysputę, oraz że bez podniesienia kwestii oskarżenia o mord rytualny się nie obędzie. Ale byli widocznie na to przygo­ towani, bo zaledwie kilka dni później, 25 maja 1759 r., ci sami dwaj delegaci złożyli w kurii lwowskiej obszerny, kilkunastostronicowy manifest (tak nazywa to pismo Pikulski), uwzględniający postulaty Kościoła190. Najważniejsze poza wyznaniem wiary i deklaracją chęci przy­ jęcia chrztu były tezy na drugą dysputę z rabinami na temat wiary. Naprzód. Proroctwa wszystkich proroków o przyjściu Mesjasza już się spełniły. Po wtóre. Mesjasz był Bogiem prawdziwym, któremu na imię Adonaj, ten wziął ciało nasze i wedle niego cierpiał dla odkupienia i zbawienia naszego.

Po trzecie. Od przyjścia Mesjasza Prawdziwego ofiary i ceremonie ustały.

K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 37. no Opublikowali go G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 158-169 i K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 64-59. im

117

IV

Po czwarte. Krzyż Święty jest wyrażeniem Trójcy przenajświęt­ szej i pieczęcią Mesjasza. Po piąte. Każdy człowiek powinien być posłuszny zakonowi

Mesjasza, bo w nim zbawienie. Po szóste. Do wiary Mesjasza Króla żaden przyjść nie może, jeno przez chrzest. Naostatek. Talmud uczy krwi chrześcijańskiej potrzebować,

i który wierzy w Talmud, powinien jej żądać. O których punktach aby rozmowę mieli z nami starsi rabinowie191.

Nie ulega wątpliwości, że tezy łącznie z argumentacją opartą na pismach żydowskich były przygotowane już wcześniej. Dysputa rozpoczęła się bowiem już 17 lipca, a odpowiednio wcześniej musieli złożyć w konsystorzu tekst tez i towarzyszących im „dowo­ dów" w języku hebrajskim i polskim, aby zapoznać się z nim mogli przedstawiciele rabinatu. Samo ich tłumaczenie musiało zająć An­ toniemu Kossakowskiemu sporo czasu, a co dopiero ich napisanie! Tymczasem kontratalmudyści nie dysponowali już nawet księgami, z jakich przywoływali cytaty wykorzystane w argumentacji, i by mogli na dyspucie wykazać dokładność cytatów, księgi te musieli udostępniać im sami rabini. Planowana dysputa wywołała opory obu stron. Podolscy kontratalmudyści nie byli zainteresowani podnoszeniem tematu mordu rytualnego, Kościół zaś niechętnie odnosił się do pomysłu kolejnej debaty na temat żydowskiej wiary, która podkreślałaby żydowską tożsamość przyszłych neofitów i stawiała pod znakiem zapytania szczerość ich konwersji. Pomysł kolejnej debaty żydowskiej nie podobał się również Stolicy Apostolskiej192. Odpowiadając 19 czerwca 1759 r. na suplikę sekciarzyz 16 maja, prymas wypomniał im, że sprawa ta i ich spór z rabinami ciągnie się stanowczo za długo.

G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 167-168. Nuncjusz apostolski Niccoló Serra w komunikacie z 1 vm 1759 do kardynała Luigiego Marii Torregianiego ostrzegał, że „tego rodzaju debata dużo częściej prowadzi do eskalacji konfliktu niż jego rozwiązania"; A. Theiner, Vetera Monunienta Poloniae et Lithuaniae..., op. cit., s. 151.

im im

118

SUPLIKI

Już od pięciu lat o tych dobrych pragnieniach słyszymy a skutku ich nie widzimy Upragnionemi zbawiennej wody w suplikach

głosicie się jelonkami, a do tej wody przez godne dyspozycje się nie zbliżacie [...]. Nie bywszy sami w wierze świętej ufundowani, chcecie wprzód zwodzić dysputy z bracią waszą, w niedowiarstwie

zostającą, do czego więcej czegoś potrzeba jak biegłości w samej Biblii193.

Niemniej prymas Lubieński obiecał pomoc w załatwieniu pozwolenia na osiedlenie się w Busku i Glinianach: „Z ramienia Najjaśniejszego Króla do W.W. starostów Buskiego i Gliniańskiego list mieć będziecie i na protekcji tak królewskiej jak i najpierwszych w tym królestwie duchownych i świeckich panów schodzić wam nie będzie"194. Na dysputy godził się niechętnie i pod warunkiem wcześniejszego chrztu — wołał, żeby sekciarze przedstawiali swoje tezy już jako chrześcijanie, a więc pod kontrolą Kościoła. „Pierwej wam trzeba według słów Izajasza w rozdziale 16 wierszu 3 czerpać wodę w radości ze źródeł Zbawiciela, to jest odrodzić się na żywot nowy przez sakrament Chrztu świętego"195. Tymczasem kontratalmudyści upierali się, by dysputować z ra­ binami jeszcze jako żydzi. W końcu prymas ustąpił o krok, godząc się, by debata odbyła się przed chrztem. Konstanty Awedyk pisze: „Za naleganiem uprzykrzonych kontratalmudystów dopominają­ cych się koniecznie, aby im pozwoliła zwierzchność duchowna dys­ put publicznych w obecności duchowieństwa, teologów i katolików świeckich z żydami stoczyć, ks. administrator najpierw ich od tej niepotrzebnej myśli odwodził, a po tym uporczywości nieprzełamanej pobłażając pozwolił", pod warunkiem wszakże, że zaraz po debacie przystąpią do chrztu „i odtąd żadnych dysput pretendować nie będą, co oni chętnie uczynili"196. Nie wiadomo, dlaczego sabatajczycy parli do kolejnej publicz­ nej debaty z rabinami, wiedząc, że nie unikną podniesienia na niej zagadnienia oskarżenia o mord rytualny. Zapewne doszli do ni Pełny tekst odpowiedzi opublikował K. Awedyk, Opisanie..., op. cif., s. 59-65, cyt. ze s. 59-60. 194 Ibidem, s. 64. i9ł Ibidem, s. 60. 196 Ibidem, s. 65-66.

119

IV

wniosku, że przed obwinieniem rabinów i tak nie uciekną, i że lepiej będzie to zrobić na dyspucie, gdy oskarżenie będzie tylko jedną z wielu debatowanych tez. Prymas przystał na dysputę przed chrztem, przekonany, że po publicznym oskarżeniu rabinów o mord rytualny sekciarze będą na chrzest skazani i przyjmą go na każdych warunkach. Decyzję tę za­ aprobowała w końcu także Stolica Apostolska, licząc, że rozwiąże to nabrzmiałą i ciągnącą się już pięć lat sprawę żydowskich sekciarzy, których wiara była rzekomo bliska chrześcijaństwu i którzy głośno domagali się pomocy Kościoła.

KWESTIA SUPLIKI DOW BERA BIRKENTALA Z BOLECHOWA

'Ja panujący w literaturze przedmiotu obraz tych wydarzeń duży wpływ wywarła nieznana wcześniej suplika frankistów do prymasa Łubieńskiego z maja 1759 r. Przytoczona została we wspomnieniach Dow Bera Birkentala z Bolechowa. Wprowadzili ją do historiografii Majer Bałaban w swojej historii frankizmu197 i Gershom Scholem w Encpclopaedia Judaica198. Za nimi poszła i nadal podąża bezkry­ tycznie reszta historyków199. Dow Ber Birkental, handlarz win i stadlan z Bolechowa, pomagał w swoim czasie rabinowi Lwowa i ziem­ skiemu ruskiemu Chajimowi ha-Kohen Rapoportowi (1700-1771), który przewodził na dyspucie lwowskiej w 1759 r. stronie rabinackiej. W swoich spisanych pod koniec życia wspomnieniach Birken­ tal opisał także historię kontratalmudystów i ich chrztu. Bałaban 197 M. Bałaban, Le-toldot ha-tnu'a ba-frankit..., t. 2, op. cit., s. 206-207. 198 G. Scholem, Frank Jacob and the Frankist, [w:] Encpclopaedia Judaica, t. 7, Jerusalem 1972, kol. 68-69. 199 Paweł Maciejko uważa, że chodzi tu o majową suplikę podpisaną przez Szora i Krysę, a ocenzurowaną przez tłumacza albo wydawcę. Pisze on, że relacja Birken­ tala „jest generalnie bardzo wiarygodna. Trudno przypuszczać, że Ber wymyślił owe warunki z wszystkimi ich szczegółami; z kolei nietrudno wyobrazić sobie, że zostały one usunięte przez Moliwdę, który tłumaczył suplikę z hebrajskiego na polski, albo przez Łubieńskiego, który ją opublikował"; idem, Wieloplemiennp tłum-., op. cit., s. 191.

120

KWESTIA SUPLIKI DOW BERA BIRKENTALA Z BOLECHOWA

i Scholem nie korzystali niestety z samych wspomnień, a jedynie ich omówienia opublikowanego przez Abrahama Brawera na po­ czątku xx w.200 Według Birkentala po dyspucie kamienieckiej i śmierci bisku­ pa Mikołaja Dębowskiego sekciarzy ogarnęło zwątpienie. Wtedy „powstał Jakub Frank" (którego w rzeczywistości od dawna nie było już w Rzeczypospolitej) i wezwał ich do wyjazdu do Turcji, do Sa­ lonik: „Tam zdecydujemy, czy pozostajemy żydami, czy też — jeśli żydzi nie będą chcieli nas przyjąć — przejdziemy na wiarę mu­ zułmanów, obrzezanych tak jak my"201. Heretycy wyjechali więc z Frankiem do Turcji, skąd prześladowania ze strony tureckich żydów zmusiły ich do powrotu do Rzeczypospolitej. Birkental zdaje się nic nie wiedzieć o liście żelaznym króla. To księża z kurii kamie­ nieckiej mieli doradzić heretykom, aby napisali suplikę do nowego prymasa Polski, zgłosili mu gotowość do chrztu i przedstawili swoje postulaty. Sekciarze napisali więc w maju 1759 r. po hebrajsku su­ plikę, którą Dow Ber przytoczył, nie podając jednak sygnatariuszy: 1.

Chrzest będzie wymagać podpisania kontraktów we Lwowie202

2.

i nie odbędzie się przed świętem Trzech Króli. Po chrzcie nie będą musieli golić bród i pejsów.

3. 4.

Nie przestaną nosić żydowskich ubrań. Zachowają żydowskie imiona obok nowych chrześcijańskich.

5.

Nie będą zmuszani do małżeństw z gojami i będą mogli się żenić tylko między sobą.

6.

Nie będą musieli jeść wieprzowiny.

Abraham Brawer odnalazł rękopis w bibliotece tarnopolskiej i omówił go obszernie w dwóch częściach w czasopiśmie „Hasziloach" 33 (1917) i 38 (1927). Przedrukowane one zostały w idem, Galicja we-Jebudja. Mechkarim le-toldot Ga­ licja be-mea ba-szmone-esre (Galicja i żydostwo. Przyczynki do dziejów Galicji w xvm w.), Jeruszalajim 1965. 201 Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina..., op. cit., s. 121. 202 Chodziło prawdopodobnie o zobowiązanie szlachciców do przekazania neofi­ tom ich majątków, które tradycyjnie pozostawiali w porzucanej religii pod nad­ zorem właściciela dóbr; zob. na ten temat J. Doktór, Misjonarze i żydzi..., op. cit., s. 61-82. Temat musiał być w czasie negocjacji gorący, ale władze nie czuły się w stanie spełnić tego fundamentalnego postulatu sekciarzy i ci nie poruszali tego tematu w swoich faktycznych suplikach — aż do ostatniej, z końca 1759 r., którą przytaczam w rozdziale vi. joo

121

IV

7-

Będę świętować w szabat i w niedzielę, tak jak chrześcijanie.

8. 9.

Będą mogli nadal studiować Sefer ha-zohar i inne księgi kabały. Będę wywodzić z Talmudu wyjaśnienie przyjęcia przez siebie wiary chrześcijańskiej oraz dowód wielkiego zła Talmudu, który powinien zostać spalony203.

Przypuszczalnie za pomocą skompilowanego przez siebie tek­ stu supliki Birkental chciał wyrazić prawdziwe zamiary sekciarzy decydujących się na zmianę religii: chcieli oni stworzyć w chrze­ ścijaństwie ugrupowanie na podobieństwo salonickich koniosos, z którymi utrzymywali bliskie kontakty i którzy byli dla nich punktem odniesienia. Innymi słowy, chcieli oni w świecie chrze­ ścijańskim zachować żydowską i sekciarską tożsamość oraz dalej prowadzić życie wspólnotowe. Trzeba przyznać, że oddaje to istotę ich zabiegów i że częściowo udało im się to zrealizować204. Zwraca też uwagę, że suplika w ogóle nie wspomina o oskarżeniu o mord •ytualny. Dowodzenie zła Talmudu, który winien być spalony, do :zego sekciarze mieli się zobowiązać, jest czymś zgoła odmiennym i pochodzi z dysputy kamienieckiej z 1757 r., kiedy o chrzcie nie było jeszcze mowy. Przytoczona przez Birkentala rzekoma suplika nie wpływa na wizerunek frankistów, ale istotnie zmienia obraz negocjacji i wydarzeń, które doprowadziły do chrztu. Sekciarze doskonale wiedzieli, że o warunkach, o jakich pisał Dow Ber, przed­ stawiciele Kościoła w ogóle nie będą chcieli rozmawiać. Także saloniccy koniosos nie mogli na zewnątrz demonstrować żydowskiej tożsamości i w sferze publicznej zachowywali się jak prawowierni muzułmanie. Dlatego w zachowanych suplikach kontratalmudyści nie wysuwali takich żądań, domagali się jedynie przeprowadzenia ponownej dysputy religijnej z rabinami oraz prawa do wspólnego osiedlenia się w Busku i Glinianach. Birkental przedstawił nie odpis autentycznego dokumentu czy jego rekonstrukcję z pamięci, tak jak zakładają nadal historycy, ale zwykłą fałszywkę — zapewne skompilowaną w najlepszych, propagandowych intencjach. 20J Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina..., op. cit., s. 225-226. 20* To samo zresztą dotyczy też opisanego przez Birkentala początku tzw. sprawy kontratalmudystów. Podaje on, że to sekciarze udali się do biskupa Dębowskiego ze skargę na prześladowania talmudystów i z prośbę, by pomógł im wyzwolić się spod ich władzy i zalegalizować sektę jako odrębnę synagogę; ibidem, s. 195.

122

DYSPUTA LWOWSKA W 1759 R. I CHRZEST

Dysputa trwająca od 17 lipca do 10 września 1759 r. w katedrze lwowskiej miała inny już charakter niż wcześniejsza o dwa lata dysputa na podobne przecież tematy w Kamieńcu Podolskim. Nie toczyła się przed sądem konsystorskim, a więc nie miała zamknię­ tego charakteru. Była to otwarta debata z udziałem licznej pu­ bliczności, żydowskiej i chrześcijańskiej, zgromadzonej w katedrze, gdzie duchowni mieli rozsądzić, która ze stron ma rację, ale już bez żadnych konsekwencji prawnych. Zorganizowana jako „dysputa Izraela na dwie części podzie­ lonego"205, była spektaklem głównie na użytek publiki chrześci­ jańskiej. Wzięli w niej udział rabini ziemstwa ruskiego, którzy najwidoczniej widzieli w niej narzędzie realizacji własnych celów. Możemy się ich domyślić: do tej pory nie udało się im wypchnąć sekciarzy poza wspólnotę żydowską i ciągle nie byli pewni ich chrztu, debatę postrzegali więc zapewne jako skuteczne narzędzie przymuszenia ich do tego, jako akt spalenia mostów łączących ich z żydostwem. Gwarantem tego było podniesienie przez sekciarzy oskarżenia o mord rytualny, przed którym się tak długo wzbraniali. Jakkolwiek absurdalnie może to brzmieć, właśnie ten punkt debaty 2o» G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 169.

125

V

najbardziej zachęcał rabinów do udziału w spektaklu, a bez nich przecież odbyć się on nie mógł. Oskarżenie to nie tylko kompro­ mitowało heretyków, także tych nadal kryjących się w żydostwie, ale też stwarzało rabinom świetną sposobność przedstawienia pu­ blicznie refutacji tego zarzutu, którą przygotowywali już od kilku miesięcy, odwołując się do pomocy zagranicznych uczonych żydow­ skich z Jonatanem Eibeschiitzem na czele. Wydarzenia, jakie później nastąpiły, były uzgodnione przez zainteresowane strony. Wszyscy wiedzieli, co się po dyspucie sta­ nie: katecheza sekciarzy, a następnie ich uroczysty chrzest, któ­ ry — jak mieli nadzieję rabini i katoliccy hierarchowie — rozwiąże nabrzmiały już problem kontratalmudystów. Tezy i argumenty przedstawione na dyspucie nie wzbudziły zainteresowania obser­ watorów chrześcijańskich (poza rzecz jasna oskarżeniem o mord rytualny), a żydzi ich po prostu nie znali. Tym razem nie zostały one wydane drukiem w językach żydowskich, tak jak to miało miej­ sce przed dysputą kamieniecką. Kościół wyraźnie nie był już tym zainteresowany, a i sami sekciarze nie parli do tego. Opublikowa­ nie przez Gaudentego Pikulskiego urzędowego protokołu dysputy w drugim wydaniu Złości żydowskiej206 musiało być nawet dla wielu przedstawicieli hierarchii niemiłym zaskoczeniem. Razem z wyra­ żanymi otwarcie przez Pikulskiego wątpliwościami co do szczerości nawrócenia się sekciarzy207, potwierdzały one podejrzenia wielu sceptyków, że sekciarze, wchodząc do Kościoła rzymskokatolickie­ go, nie zamierzali porzucać swojej żydowskiej tożsamości i kabalistyczno-sekciarskich tradycji. Przed dysputą kontratalmudyści złożyli w konsystorzu swoje tezy wraz z towarzyszącymi im dowodami w języku hebrajskim i w tłumaczeniu na polski, dokonanym przez Antoniego Kossa­ kowskiego. Konsystorz przekazał ich odpis rabinom, żeby mogli przygotować (też na piśmie) swoje odpowiedzi. Spisane wywody kontratalmudystów i rabinów przekazano też teologom katolickim, którzy zabierali na dyspucie głos jako trzeci. Podczas samej debaty Ibidem, s. 146-323. „Czyli to zaś te przyczyny i ekskuzy contra talmudystów są prawdziwe i szcze­ re, czyli obłudne i dla uczynionej sobie krzywdy w synagogach od żydów tutejszych polskich zemsty szukające, tego sądzić nie można, ale doświadczenie wkrótce nas nauczy"; ibidem, s. 40.

206 207

126

DYSPUTA LWOWSKA W 1759 R. I CHRZEST

tezy kontratalmudystów wraz z „dowodami" czytał po polsku An­ toni Kossakowski, Jehuda Lejb Krysa zaś, którego Pikulski nazywa „plenipotentem kontratalmudystów", przedkładał po hebrajsku, pokazując cytaty w odnośnych hebrajskich księgach. Zdaniem obserwatorów to Krysa przewodził kontratalmudystom podczas dysputy i on też zapewne wraz ze swoim kręgiem był autorem przygotowanego manifestu. Tezy brzmiały następująco: 1.

Proroctwa wszystkich proroków o przyjściu Mesjasza już się spełniły.

2.

Mesjasz był Bogiem prawdziwym, któremu na imię Adonaj, ten wziął ciało nasze i wedle niego cierpiał dla odkupienia i zbawienia naszego.

3. 4.

Od przyjścia Mesjasza Prawdziwego ofiary i ceremonie ustały. Każdy człowiek powinien być posłuszny zakonowi Mesjasza, bo w nim zbawienie. Krzyż Święty jest wyrażeniem Trójcy przenajświętszej i pieczęcią

5.

Mesjasza.

6.

Do wiary Mesjasza Króla żaden przyjść nie może, jeno przez chrzest.

7.

Talmud uczy krwi chrześcijańskiej potrzebować, i który wierzy w Talmud, powinien jej żądać208.

Dotychczas historycy nie przykładali większej wagi do ar­ gumentacji kontratalmudystów, poza — rzecz jasna — ostatnią tezą, w której dowodzili mordu rytualnego, rzekomo nakazywa­ nego przez Talmud, a praktykowanego przez rabinów. Nikt nie zadał pytania, czy argumentacja sekciarzy do pozostałych tez nie została sformułowana wcześniej, jeszcze w trakcie przygotowań do pierwszej i — jak się wówczas zdawało — jedynej debaty na temat wiary, podczas której wykorzystali zapewne tylko część przygoto­ wanego materiału. Wydaje się bowiem mało prawdopodobne, aby w ciągu krótkiego czasu dzielącego zgodę na dysputę lwowską do złożenia w konsystorzu uargumentowanych tez w języku hebraj­ skim i w polskim tłumaczeniu, a więc kilku zaledwie tygodni, mogli 2oa Ibidem, s. 146-323.

127

V

wypracować argumentację z bogatej literatury, którą nie dyspono­ wali, jak o tym świadczy nakaz konsystorza, by to rabini dostarczyli na dysputę cytowane przez nich księgi. Jezuita Konstanty Awedyk zanotował 19 lipca, po drugiej sesji: Rabini w liczbie kilkuset swoich zszedłszy czytali odpowiedzi na propozycje pierwszej sesji sobie podaną: że Proroctwa o przyjściu Mesjasza spełniły się. Rabin stanisławowski wiele łaciny mieszając uczynił przemowę w ten sens: Niedawnom tu stanął na rozkaz urzędowny etc. Nasi nieprzyjaciele lat pięć gotowali się na to, co nam onegdaj zarzucili: wybaczyć mi trzeba, że co w prędce napisać mogłem, to na ich zarzucanie odpowiadam krótko. I czytał dwody swojej myśli, że przywiedzione proroctwa onegdaj, nie o Mesjaszu ale o Mojżeszu były209.

Jeśli istotnie kontratalmudyści przygotowywali się do debaty religijnej już od pięciu lat, a więc od 1754 r., na długo przed po­ jawieniem się kwestii chrztu, to ich wywody należy potraktować poważnie. Nawet jeśli ostatecznie zostały sformułowane w per­ spektywie bliskiej konwersji, stanowią ważne źródło do studiów na doktrynami polskich sabatajczyków połowy xvm w. Nie będę tu przytaczać argumentacji frankistów, cały protokół jest bowiem dostępny w drugim wydaniu książki Gaudentego Pikulskiego Złość żydowska. Skupię się na ostatniej, siódmej tezie, która głosi, że: „Talmud uczy krwi chrześcijańskiej potrzebować, i który wierzy w Talmud, powinien jej żądać". Pikulski pisze, że „tej dysputy naj­ więcej się obawiali talmudystowie, którą dla różnych wykrętów (od dnia 6 sierpnia) aż do dnia 10 września zwłóczyli"210. Z wywodów kontratalmudystów zacytuję w całości tylko inicjujące oświadczenie: Żądanie krwi chrześcijańskiej od pospólstwa talmudystów nie tylko w Królestwie Polskim ale i w cudzych krajach jest jawne, wiele bowiem historii minąwszy w cudzych państwach tu się w Polszczę i Litwie zdarzyło, że talmudystowie niewinną krew chrześcijańską okrutnie wylali, i za ten bezbożny uczynek

K. Awedyk, Opisanie.., op. cit., s. 70-71. 210 G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 274. jo»

128

DYSPUTA LWOWSKA W 1759 R. I CHRZEST

przekonani, w różne czasy dekretami na śmierć osądzeni, zawsze jednak statecznie zapierając się, chcieli się przed światem oczyścić;

że to na nich niewinnie chrześcijanie wkładają, powiadają. Ale my Boga wszystko widzącego, mającego przyjść sądzić żywych

i umarłych wziąwszy na świadectwo, nie ze złości albo zemsty na onych, ale z miłości wiary świętej, którą przyjmujemy, tę złość onych talmudystów wydajemy światu całemu do wiadomości, bośmy się i sami w młodości naszej u onych tego uczyli.

Teza ta nie zrobiła na współczesnych wielkiego wrażenia. Potwierdzała jedynie antysemicki przesąd, który od średniowie­ cza kładł się cieniem na stosunkach chrześcijańsko-żydowskich. Całą argumentację tej tezy wielokrotnie przytaczali i omawiali hi­ storycy, żaden jednak nie zadał zasadniczego pytania, kto i kiedy przygotował jej obszerne pisemne uzasadnienie. Niemal na pewno nie zrobili tego podolscy sabatajczycy, stłoczeni w trzech przygra­ nicznych wioskach. Mieli na to za mało czasu i nie dysponowali księgami, z których dowodzili swoją tezę. Argumentację do innych tez zgłoszonych na dysputę niemal na pewno przygotowali jeszcze przed ucieczką na Wołoszczyznę. Wtedy jednak podnosić oskar­ żenia o mord rytualny nie zamierzali. Czyżby więc rozbudowane uzasadnienie do tego zarzutu przywieźli ze sobą sabatajczycy bał­ kańscy, którzy na polecenie Franka pierwsi podnieśli to oskarżenie w konsystorzu lwowskim? Sugerowałoby to, że od dawna szykowali się oni do publicznego jego postawienia. Ale nic na to nie wskazuje. Argumentacja przedstawiona na dyspucie nie przypomina wcześniej przedstawianych dowodów na rzekome praktykowania przez rabinów rytualnego mordu. Także tych spopularyzowanych w Rzeczypospolitej przez Jana Serafinowicza i kilkakrotnie druko­ wany pamflet Błędy Talmutowe. Być może kontratalmudyści dostali ją od kogoś zgoła innego. Tu jednak moja wyobraźnia się kończy. Podobne niejasności dotyczą autorstwa refutacji wywodów sekciarzy, jaką przedstawili rabini. Wydaje mi się, że stosowne kompetencje posiadali jedynie chrześcijańscy hebraiści Europy Za­ chodniej i współpracujący z nimi konwertyci żydowscy. Tym razem rabini z prośbą o refutację tej tezy zwrócili się już nie do Jaakowa Emdena, autora pisma obalającego argumenty sekciarskie na dysputę kamieniecką, ale jego zaprzysięgłego wroga — Jonatana

129

V

Eibeschutza, rabina Altony, Hamburga i Wandsbeku211. Stosowną refutację Eibeschutz napisał i przesłał dygnitarzom żydowskiego Sejmu Czterech Ziem, którzy poparli go w sporze z Emdenem na posiedzeniu w 1753 r. w Jarosławiu i skazali paszkwile tegoż na spa­ lenie. Dygnitarze byli zapewne przekonani, że także jego refutacja pozostanie poufną własnością polskiego rabinatu. Ale ani Emden, ani Eibeschutz nie zamierzali się tej narzuconej dyskrecji trzymać. Emden opublikował swoje wywody z opóźnieniem w Sefer szimusz w 1762 r., a Eibeschutz był nawet szybszy. Zaraz po zakończeniu udanej z punktu widzenia rabinów dysputy lwowskiej przygotował niemiecką wersję refutacji na użytek uczonych chrześcijańskich (datowana ona jest 22 grudnia 1759 r.), którą wraz z rekomenda­ cjami dwóch znanych teologów uniwersytetu w Halle Christiana Benedicta Michaelisa i Johanna Salomo Semlera przesłał do królew­ skiego rządu Danii oraz prawdopodobnie do Rzymu212. O refutacji Eibeschutza Emden zapewne wiedział, ale oficjalnie nie przyjął jej do wiadomości. W swoich paszkwilach zarzucał nawet Eibeschiitzowi, że odmówił rabinom jej napisania i po kryjomu współpracował z heretykami213. W jednym ze swoich ostatnich pism Emden napisał: Również Eibeschutz był poinformowany o wielkim niebezpieczeń­

stwie, jakie groziło żydom i wierze izraelskiej, o groźbie zniszcze­ nia boskiej Tory, niech Bóg broni. Jego uczniowie i wielbiciele prosili, aby przyszedł z pomocą, ponieważ — mówili — jego słowa z pewnością zostaną wysłuchane. Oni szerzyli jego sławę na

świecie, twierdząc, że nikt inny w tym pokoleniu nie może tak odpowiedzieć heretykom. Prosili go pisemnie i ustnie, aby włączył się do sporu, jaki toczy Izrael, i stanął na jego czele. Kiedy był we Wrocławiu na ślubie córki, ludzie z Polski prosili, aby się do nich przyłączył. Obiecali sowicie mu za to zapłacić i pokryć wszystkie jego wydatki. Ostatecznie odmówił, jak gdyby nie była to sprawa

211 S.Z. Leiman, Stosunek Jonatana Eibeschutza do ruchu frankistów, [w:] Ducho­ wość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. M. Galas, Kraków 2000, s. 229-236. 212 Opublikował ją Marcus Brann; idem, Ein deutsches Gutachten des Rabbi Jona­ than Eibeschutz, „Jahrbuch zur Belehrung und Unterhaltung" 1896, nr 44, s. 46-65. ii* Na przykład w: J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz..., op. cit., k. 22b, 85ab, 8?b.

130

DYSPUTA LWOWSKA W 1759 R. I CHRZEST

godna jego uwagi. Tak naprawdę wiadomości cieszyły go, gdyż popierał plany Franka i jego sekty. O tym dowiedziano się później od ludzi z Polski, którzy przysięgali, że widzieli listy,

jakie Eibeschiitz i jego rodzina wymieniała z przeklętymi jego [tj. Franka — JD] stronnikami, a które pokazywały, że byli jednego zdania214.

Ciekawa jest relacja naocznego świadka debaty, jezuity Kon­ stantego Awedyka, który opisał faktyczny przebieg dysputy, a nie tylko — jak Pikulski — streścił urzędowy protokół wraz z odpowie­ dziami rabinów, które przy wielu tezach nie były nawet publicznie odczytane. Na odpowiedzi rabinów reagowali nie kontratalmudyści, jakby się tego można było spodziewać, których nie dopuszczano już do głosu, ale katoliccy teolodzy. I tak odpowiedź na pierwszą tezę, przeczytaną przez rabina stanisławowskiego, „gruntownym poparciem nowoprzywiedzionych argumentów i niektórych miejsc jaśniejszych Pisma świętego sam J.W.Ks. Administrator [Szczepan Mikulski — JD] zbił mocno". Podobnie było przy kolejnych tezach. Tego samego jeszcze dnia, 20 lipca, rabini przeczytali swoje odpo­ wiedzi na tezę drugą, „które silnemi i jasnymi dowodami teologo­ wie strącili, pokazując słabość ich racji"215. Debatę na temat tez od drugiej do szóstej Mikulski skrócił do jednego dnia, zwalniając nawet rabinów z odpowiedzi na tezy trzecią, czwartą, piątą i szó­ stą216. Swoje odpowiedzi rabini przekazali na piśmie do protokołu, który Pikulski opublikował, nie wspominając nawet, że rabini nie przedstawili ich w ogóle podczas dysputy. Jak można było przewidzieć, debata nie przyniosła rozstrzyg­ nięć. Frankiści uznani zostali za zwycięzców w przypadku pierw­ szych sześciu tez (choć na cztery z nich rabinom nie dano nawet 214 Idem, Sefer hit'awkut..., op. cit., k. 353. ni K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 71. 214 „8 augustii na podaną przeszłej sesji prawdę trzecią, że Każdy człowiek po­ winien prawu Mesjasza być posłuszny, odpowiadali żydzi swoim zwyczajem nic gruntownego nie przywodząc. Na tymże siedzeniu skracając czas ks. Admini­ strator kazał czwarty punkt czytać, że Od przyjścia Mesjasza ofiary ustały. Zaraz i piątą propozycję kontratalmudystowie czytali, że Krzyż święty jest wyrażeniem Trójcy Najświętszej. Postąpić kazał do przeczytania i szóstej, że do wiary w Me­ sjasza żaden przyjść nie może, tylko przez chrzest. Ale żeby na te trzy punkta nie odpisywali żydzi, uwolnił je"; ibidem, s. 72.

131

V

sposobności zabrać głosu), a w przypadku ostatniej konsystorz sprawę po prostu zawiesił. Pikulski podaje, że po zakończeniu ostat­ niej sesji „ogłoszona była publicznie w kościele archikatedralnym lwowskim konwikcja talmudystów we wszystkich vi punktach. Co zaś należy do ostatniego punktu, dalszej decyzji zostawił sobie sąd konsystorski"217. Decyzji, której — jak można też było oczekiwać — nigdy nie podjął.

KATECHIZACJA I CHRZEST

Po skończonych dysputach z talmudystami, oświadczyli się kontratalmudystowie z pragnieniem przyjęcia chrztu świętego (których natenczas w Lwowie było około tysiąc osób; do nich jednak inni ściągali prawie co dzień z Węgier i innych krajów), naznaczył dla nich J.X. Administrator kościoły, w których by się

uczyli artykułów wiary świętej katolickiej i przygotowywali się do przyjęcia chrztu świętego218.

Przez ten czas, gdy się uczyli artykułów wiary, jako też gdy się i chrzcili nie bez osobliwszego podziwienia było katolickiemu

rozumowi, patrząc się na taką Pana Boga Prowidencję, że w jednej owczarni miał Izraela i narody: było to wcale z zadumieniem wszystkich widowisko, gdy Izrael w hebrajskich jeszcze ustrojony sukniach, w kościele razem z katolikami przykładnie się modlił, po mieście Lwowie chodząc, wyraźnie przy talmudystach chwalił

to Imię, które całym życiem swoim (będąc w błędach żydowskich) bluźnił. [...] Takie zaś było w tych aspirantach chrztu świętego pragnienie, że gdy z nich który choć zletka zachorzał, za najpierwsze lekarstwo chrztu świętego dopominał się u zwierzchności duchownej. Żyli wraz w pospolitości, tak właśnie jak za życia apostołów pierwsi chrześcijanie, co tylko który z nich miał, oddawał do pospolitej kasy przywódcy swemu Frankowi, których

u? G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 315. na Ibidem, s. 318. Wedle Awedyka, „kontratalmudystów płci obojej i niemowlęta licząc, było już blisko tysięcy dwóch"; idem, Opisanie..., op. cit., s. 91.

132

KATECHIZACJA I CHRZEST

niedostatek przez ojcowskie staranie posilał J.X. Mikulski admini­ strator generalny lwowski, dając im co tydzień złotych polskich 630, oprócz tego starał się o leguminy i suknie dla nich219.

Szczepan Mikulski, administrator generalny lwowski, w spe­ cjalnym okólniku z 16 sierpnia 1759 r. wyznaczył kościoły, w których frankiści mieli uczyć się podstaw wiary katolickiej i przygotować się do przyjęcia chrztu: Naradziwszy się z przełożonymi klasztorów zakonnych i teologa­ mi, postanowiliśmy, aby pierwiej nauka w artykułach Wiary Świętej dana im była, i dla tego wyznaczyliśmy Kościoły w mieście, 00. Jezuitów, 00. Dominikanów, 00. Franciszkanów, 00. Trynitarzów, Parochialny Maryi Panny, 00. Bernardynów, 00. Karmelitów Trzewikowych, 00. Reformatów, 00. Karmelitów Bosych, do których za daniem znaku przez Dzwon Kościelny, na godzinę drugą po południu, w pewnej podzielonych osób liczbie, codzien­ nie schodzić się mają. I ta nauka zaczynać się będzie w niedzielę dwunastą po Zielonych Świętach i trwać dopóty, póki należycie w pomienionych artykułach Wiary Świętej Katolickiej nauczeni; i do przyjęcia Sakramentu Chrztu Świętego przysposobieni nie

zostaną. [...] W krótkim czasie nauczywszy się artykułów Wiary Świętej,

zaczęli się chrzcić solennie; a jako ich był pierwszym przewodni­ kiem Jakób Józef Frenk, tak się też najpierwej ochrzcił w kościele archikatedralnym lwowskim. Do ojców chrzestnych należało suknie im sprawiać według możności. Gdy się z nich chrzciło małżeństwo, nie byli przymuszani do czynienia ślubu małżeńskie­ go, według obrządku Kościoła Świętego i kanonów Koncylium

Trydenckiego, ale poprzestawano, jeżeli przed Pasterzem swoim dawny swój ślub odnowili220.

»• G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 318. 220 Ibidem, s. 320-336.

133

OSTATNIA SUPLIKA KONTRATALMUDYSTÓW

Po chrzcie kontratalmudyści z grupy Franka wystosowali ostatnią suplikę do dwóch hierarchów: prymasa Władysława Łubieńskie­ go i biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka. Prymas był adresem oczywistym, ale dlaczego arcybiskup krakowski? Czyżby wiedzieli, że to on będzie z kasy swojej kurii biskupiej utrzymywał przez wiele lat w twierdzy jasnogórskiej Franka z rodziną i Kompanię? Zakładałoby to, że redaktorzy supliki wiedzieli, że Frank znajdzie na następne lata rezydencję w twierdzy jasnogórskiej, leżącej w die­ cezji krakowskiej. W każdym razie dobór adresatów supliki po­ twierdza przypuszczenie, że to Łubieński i Sołtyk stali za inicjatywą ściągnięcia Franka do Rzeczypospolitej, chrztu kontratalmudystów i oskarżenia o mord rytualny. Oni też zapewnili mu bezpieczną rezydencję w jasnogórskiej twierdzy. Odzyskać utraconych dóbr sekciarzom nie pomogli, bo nie mogli, i o tym jej autorzy pewnie wiedzieli. W suplice chodziło o coś innego — o zachęcenie opi­ nii publicznej do zapewnienia Frankowi i jego Kompanii środków utrzymania. Zapewne było to potrzebne Sołtykowi, który ich wziął na kilka kolejnych lat na garnuszek podległej sobie diecezji, co w przypadku wiarołomnego neofity i jego popleczników nie było przecież oczywiste. Suplika nie jest datowana ani podpisana. Jest też jedyną, która przedstawia Franka jako przywódcę kontratalmudystów, i jedyną, jaką wystosowali frankiści po przyjęciu chrztu, a więc już jako katolicy. Na pewno powstała w otoczeniu przebywającego wtedy w Warszawie Jakuba Franka jesienią 1759 r., ale niewykluczone, że nawet nieco później, już po wywiezieniu go do Częstochowy. Ko­ ścielni dziejopisowie Konstanty Awedyk i Gaudenty Pikulski nie wspominają o niej słowem, choć została wydana drukiem. Podobnie historycy. Dlatego podaję ją niemal w całości, z drobnymi tylko skrótami. Kontratalmudyści skarżą się w niej na żydowską prze­ moc, na napady w Lublinie i Warszawie. Po raz kolejny narzekają, że wyrok sądu konsystorskiego w Kamieńcu i list żelazny króla Augusta iii z 11 czerwca 1758 r. nie są respektowane i nie mogą oni odzyskać utraconego dobytku oraz siłą zatrzymanych żon i dzieci.

134

OSTATNIA SUPLIKA KONTRATALMUDYSTÓW

Oddajem do rąk Jaśnie Oświeconych Waszych Książęcych Mości

jako pasterzów najbliższych majestatu i miłosierdzia punkta, któreśmy do Najjaśniejszego Króla Jego Mości Pana Naszego Najmiłościwszego podać odważyli się, i czego słusznie żebrzem. Jaśnie Oświeconym Waszym Książęcym Mościom wyrażamy. Josef Jakub Frenk wyjachał z żoną z dziećmi i więcej jak ze sześćdziesiąt osobami z krajów tureckich i wołoskich ledwo z życiem, bo straciwszy całą znaczną chudobę, nie umiejący i z wielą swoimi żadnego języka, okrom ojczystego i niektórych oryjentalnych, nie wiedzący tego Najjaśniejszego Królestwa obyczajów, nie mający żadnego sposobu do wyżywienia siebie i swoich; ten, który tak liczny lud do prawdziwej wiary pociągnął,

żebrze Najjaśniejszego Króla Jego Mości Pana Naszego Najmiłości­ wszego o miejsce i sposób do wyżywienia. Pospólstwa naszego z różnych miejsc tego Najjaśniejszego Królestwa i zagranicznych jawnych, których już część zupełnie ochrzczona, więcej tysiąca znajdująca się w Jego Królewskiej Mości stołecznym całej Rusi mieście Lwowie i w województwie podolskim, w dobrach biskupstwa kamienieckiego, w ostatnim niedostatku zostająca, dla którego niektórzy na inne poprzenosili się życie, aby już mogła osieść, żebrze Jego Królewskiej Mości Pana naszego Najmiłościwszego o miejsce w Dobrach Jego Królewskiej Mości, bo nam mieścić się razem z talmudzistami nieznośno, dla ustawicznych swarek, kłótni zwyczajnych, od onych podstępów i dla strachu przewrócenia; ile że ten zajadły naród talmudzistów

inaczej nas nie zwykł nazywać, tylko psią wiarą, odszczepieńcami etc. Nie uważając na dane nam od Najjaśniejszego Pana prawo, gnębi, gdzie może, bije, jak tego niedawny przykład stał się nad przejeżdżającemi nami w Lublinie i tu w Warszawie, lubo w naj­ bezpieczniejszym, bo pod bokiem Jego Królewskiej Mości Mieście.

W rozproszeniu zaś wiek nasz prowadzić (czego nazbyt pragną talmudzistowie, aby mieli przyczynę natrząsać się nad nami i przytłumić wielu już gotujących się do społeczności z nami), byłoby to poddaństwo czasem dla nas zgorszeniem wielu potajem­ nych, którzy zważając, żeśmy w niedowiarstwie zostając, wolne

dla siebie osiadli miejsca, teraz chrzest i wiarę świętą przyjąwszy, ostatniemi włóczęgami i tułaczami zostali, z czego ci potajemni wstręt by sobie uczynili do podobnej jaka w nas odwagi,

135

V

sprawiedliwy zaś Sędzia zguby tak wielu dusz z rąk naszych poszukiwałby, gdybyśmy o sobie i o nich opatrznie nie pomyślili

i w czasie miłosierdzia jakie jest udzielające się za słodkiego panowania Jego Królewskiej Mości, za pasterstwa Jaśnie Oświeco­ nych Waszych Książęcych Mości wiary świętej rozkrzewicielów najgorliwszych do onego uciekać się zaniedbali. Przed lat kilka w diecezji kamienieckiej świętej pamięci Jaśnie Wielmożny Jego Mość Ksiądz Mikołaj Dembowski, biskup kamie­ niecki nominat arcybiskupi lwowski, przysądził nam za prawne koszta od talmudzistów pewną sumę, oraz aby pograbione według poprzysiężonych nami regestrów sumy, towary i inne sprzęty, tudzież gwałtownie przytrzymane żony, dzieci, od talmudzistów

nam powrócone były; tego nie mamy za dość uczynienia, owszem, po tym już dekrecie i po wydanym od Jego Królewskiej Mości liście protekcjonalnym, od tych talmudzistów wiele szkód, gwałtów, zabiorów summ i rzeczy ruchomych wycierpieliśmy, upraszamy Jego Królewskiej Mości o komisją w Kamieńcu i we Lwowie, aby nam nasze niewinnie wzięte powrócono i zadość uczyniono było dekretowi [z] Kamieńca Podolskiego: żony i dzieci oddano, aby oraz wyznaczone od Jego Królewskiej Mości na tę komisją osoby mieli zupełną moc do przymuszenia upartych tych gwałtowników naszych; aby nam nieodwłoczne uczynili dość uczynienie, na którym jako ze wszech miar sprawiedliwym, zawisł sposób wyżywienia nas w ostatniej nędzy zostających. Aby Jego Królewska Mość Pan Nasz Najmiłościwszy publicznym listem swoim ogłosić rozkazał, aby gdziekolwiek ukryci bracia nasi znajdują się z podobną nam wiary świętej żądzą, bez bojaźni wyjawiali się, aby tych miejsc panowie byli im pomocą do przyję­

cia wiary świętej i jeżeliby talmudzistowie onym uciemiężenia jakie mieli czynić, lub urągowiska, aby tacy z chudobą swoją wolność przejścia na bezpieczne miejsca dla pomieszkania otrzymywali. Aby Jego Królewska Mość Pan Nasz Najmiłościwszy listem swoim surowo więcej nas talmudzistom prześladować zakazał, przestępców' i gwałcicielów nie jednokrotnie listu nam danego za podpisaniem ręki swojej królewskiej przykładnie skarać rozkazał

i na takowych zuchwalców winy pewne obostrzył; nas nowe Winnice Chrystusowej latorośle, ze wszystkiemi wyjawić się

136

OSTATNIA SUPLIKA KONTRATALMUDYSTÓW

mającemi, królewskim swoim miłosierdziem na zawsze zaszczycił, Jaśnie Oświeconym Wielmożnym Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego senatorom i dziedzicom w protekcję oddał. Jaśnie Oświeconych Waszych Książęcych Mości, pasterzów naszych najmiłościwszych, upraszamy, abyście gdy nam Jego

Królewska Mość Pan Nasz Najmiłościwszy wyznaczyć miejsce rozkaże do osiądzenia, dać nam raczyli kapłanów pobożnych, od

których moglibyśmy mieć zupełną naukę wiary świętej, którąśmy przyjęli, z któremi byśmy mogli czytając Pismo Święte i Ojców

naszych, dających świadectwo o przyjściu Messyjasza Króla i innym tajemnicom wiary świętej, dziatki nasze utwierdzić, małowiernych oświecić i innym zatwardziałym jeszcze z pomocą Ducha ś. rozum do poznania prawdy naprawić. [...]. Jaśnie Oświeconych Waszych Książęcych Jego Mości Pasterzów Naszych Najmiłościwszych. Wierni w Chrystusie Panie Synowie Podnóżkami221.

Jak można się było spodziewać, suplika nie odniosła spo­ dziewanego efektu i można ją traktować jako zamknięcie historii żydowskich kontratalmudystów, którzy próbowali założyć własną Synagogę, a wylądowali w Kościele rzymskokatolickim. Rozpoczy­ nają się dzieje mesjańskiego ruchu neofitów, nazwanego później frankizmem.

Biblioteka Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie, sygn. r.29.20.

221

VI

JAKUB FRANK NA JASNEJ GÓRZE

Powszechnie wierzono, że chrzest rozwiązał problem podolskich sabatajczyków, którzy odważyli się wyjść z podziemia. Tak uważali zarówno żydowski tropiciel herezji Jaakow Emden, jak i duchow­ ni, autorzy wydanego niedługo po chrzcie frankistów zbioru Myśli z Historpi o Contra-Talmudystach222. Pogląd ten podzielało wielu hi­ storyków. Na przykład Majer Bałaban swoją historię frankizmu za­ kończył na chrzcie frankistów. Do czasów Gershoma Scholema wśród historyków panował consensus, że późniejsze dzieje „frankizmu" nie są już dziejami żydowskich mesjanistów, lecz sekty chrześcijańskich neofitów. O ile żydowscy historycy mogli uważać, że chrzest zakończył dzieje ruchu wyrosłego z sabataistycznego podziemia na Podolu, o tyle hierarchia kościelna z prymasem Łubieńskim na czele takich złudzeń mieć nie mogła — doskonale wiedziała, że sekciarze zmienili tylko oficjalną przynależność religijną, a nie swoją formację duchową. Jakie zatem miała plany wobec neofitów i ich „patriarchy" Jakuba Franka, co zamierzała z nimi zrobić? Pozbycie się „patriarchy", który prowa­ dził frankistów do chrztu i był królewskim chrześniakiem, było tyleż konieczne, co trudne do zrealizowania. A jakie plany mieli Frank ua

Myśli z Historpi o Contra-TalmudyStach..., op. cit.

139

VI

i jego wielki rywal w obozie sekciarzy — Jehuda Lejb ben Natan Krysa, który przed chrztem tylko chwilowo usunął się w cień? Rozwiązanie znamy: Frank spędził następne 13 lat w jasnogórskim klasztorze 00. paulinów, a za nim podążyła rodzina i Kompania. Ale czy chciał się on znaleźć w twierdzy jasnogórskiej, czy też rozwój wypadków go zaskoczył? A jakie plany miał Krysa i co w tym czasie ze swoimi stron­ nikami robił? Dużo rzeczy nie wiemy. Ten okres dziejów ruchu zakry­ ła zasłona milczenia, której nikt ze współczesnych nie chciał zerwać.

DROGA SABATAJA CWIEGO

W późniejszym nauczaniu Franka (zob. np. przywoływany już frag­ ment sp 263) chrzest oznaczał natomiast prawdziwy początek me­ sjańskiej drogi, którą wytyczyli jego wielcy poprzednicy, Sabataj Cwi i Baruchja Ruso. Ale jak przedstawiał on poplecznikom swoje plany w 1759 r., prowadząc ich do chrztu — nie wiemy. Jego wspo­ mnienia z Brna i Offenbachu, a więc o dwadzieścia kilka lat póź­ niejsze, nie muszą być miarodajne, odzwierciedlają bowiem wymogi nowej mesjańskiej sytuacji. 12 sierpnia 1759 r. Frank opuścił „z całym swoim domem"223 matecznik w Iwaniu i ruszył do Lwowa, gdzie kontratalmudyści byli katechizowani i chrzczeni, potem do stolicy, a stamtąd do twierdzy jasnogórskiej. Wiele wskazuje na to, że wyjeżdżając z Iwania, wie­ dział, dokąd i po co jedzie, że miał wyobrażenie mesjańskiej drogi w chrześcijaństwie. Bo czy podążając śladem Sabataja („ten Pierwszy co był, to był jak ukazicielem drogi"224), mógł sobie wyobrażać bieg wypadków po zmianie religii inaczej, niż to się stało w przypadku jego poprzednika? Przypomnijmy więc wcześniejsze o sto lat wydarzenia w Tur­ cji, nadal żywe w wyobraźni podolskich sabatajczyków225. W grud-

221

RA 48.

SP813. 221 Zob. J. Doktór, Shabbetaj Zvis Ubertritt zuni Islam. Versuch einer neuen Sicht, „Kwartalnik Historii Żydów" 2011, nr 239, s. 311-325. 224

140

DROGA SABATAJA CWIEGO

niu 1665 r. Sabataj Cwi dostąpił w Smyrnie iluminacji, po której pierwszy raz wystąpił publicznie jako mesjasz. Kilka dni później, 30 grudnia, wypłynął z trzema czy czterema zausznikami małym statkiem do Konstantynopola na spotkanie z sułtanem226. Zamiesz­ kał w rezydencji wezyra, w niektórych źródłach nazywanej „aresz­ tem"227, gdzie miał doświadczyć kolejnej „wielkiej iluminacji"228. Dwa dni później poprowadzono go na audiencję do wezyra i muftiego — duchowego zwierzchnika muzułmanów Porty, po czym prze­ niesiono go do pałacu sułtańskiego w Konstantynopolu. 19 kwietnia, gdy sułtan z wezyrem wyruszyli na wojnę, przeniesiono Sabataja do Gallipoli (Abydos), twierdzy-rezydencji po europejskiej stronie Dardaneli, w której zwyczajowo trzymano w areszcie wielkich do­ stojników. Zapewniono mu tam nie tylko luksusowe warunki, lecz także wszelkie swobody, łącznie z przyjmowaniem wiernych, którzy przybywali ze wszystkich stron, także z Polski, żeby oddać mu po­ kłon. Jego wyznawcy nazwali to miejsce Migdal Oz (hebr. potężna twierdza), w nawiązaniu do Prz 18,10: „Potężną twierdzą jest imię jhvh, tam spieszy sprawiedliwy i będzie wyniesiony". Stosunek władz tureckich do rzekomego żydowskiego me­ sjasza był tak niebywale przychylny, że uwiarygadniał w oczach żydów jego mandat. Żydzi oczekiwali, że niedługo sam sułtan odda Sabatajowi władzę. Pobyt w rezydencjalnej twierdzy nadał jego późniejszej konwersji na islam, z pewnością wcześniej planowanej i uzgodnionej z dworem sułtańskim, głębsze mesjańskie znaczenie. Kronikarz Sabataja Cwiego, Baruch z Arezzo, tak opisywał uroczy­ stość przyjęcia przezeń islamu: W miesiącu elul 5426 [1-29 września 1666 r. — JDJ król turecki posłał oficera z żołnierzami do fortecy, żeby sprowadzili Go

przed jego [tj. sułtana — JD) oblicze [do Adrianopola — dzisiaj: Edirne — JD]. W każdym mieście po drodze, w którym mieszkali żydzi, Sabataj mówił do oficera: „Poczekaj na mnie, bo muszę

22t „Gdy nasz Pan ruszył ze Smyrny do Konstantynopola widzieć tureckiego króla", Baruch of Arezzo, Zikaron le-bnej Israel (Pamiętnik dla synów Izraela), [w:J Sabbatai Zevi. Testimonies to a Fallen Messiah, tłum, i wstęp D.J. Halperin, Oxford-Portland (or) 2007, s. 42. 227 Między innymi według relacji Barucha z Arezzo; ibidem, s. 43. 22> Ibidem.

141

VI

pomodlić się w synagodze". Oficer stawał przed drzwiami, chroniąc go Następnego dnia stanął przed królem. „Pokój z Tobą" — powiedział i otrzymał odpowiedź po turecko: „Pokój z Tobą". Jeden z najbliższych eunuchów króla wystąpił, trzymając w ręku szatę, którą nosił król. Inny eunuch trzymał królewski turban. Ubrali go w te szaty, nazywając go imieniem króla: Mehmed229.

Sabataj otrzymał zaszczytny tytuł kapici baszi, strażnika bram, z którym łączyła się wysoka pensja i prawo zamieszkania z najbliż­ szymi w pałacu sułtańskim. O tym, co zdarzyło się w pałacu, nie wiemy nic pewnego. Źró­ dła tureckie nic nie mówią o okolicznościach konwersji Sabataja i jego dalszym pobycie w pałacu. To samo dotyczy wzbudzonego przezeń ruchu mesjańskiego. Ottomanistka Jane Hathaway uważa, że mamy tu do czynienia z oczywistą zmową milczenia („an appa-ent conspiracy of silence"), której powody pozostają niejasne230. Dsoby z jego najbliższego otoczenia nie mówiły ani nie pisały o wy­ muszonej konwersji mesjasza. Tylko żydowscy przeciwnicy Sabata­ ja utrzymywali, że do konwersji został zmuszony: jedni mówili, że sułtan dał mu do wyboru konwersję albo śmierć, inni — że zażądał od niego cudu, który dowiódłby prawdziwości jego mesjańskich roszczeń. Za taką wersją wydarzeń opowiedziała się żydowska hi­ storiografia z Gershomem Scholemem na czele. Dla wyznawców Sabataja decydujące było wyznanie samego mesjasza, złożone w liście do brata Elijahu, w którym tłumaczył powody swojego przejścia na islam. List ten wyraźnie kierowany był do wszystkich wiernych: Wiedzcie moi bracia, moje dzieci, moi przyjaciele, iż poznałem, że Bóg Prawdy, którego tylko ja znam od wielu pokoleń i dla którego wszystko robiłem, zażądał, bym z głębi serca wszedł do din islam [nauki islamu — JD], do religii Izmaela, abym zezwalał

229 Ibidem, s. 61. Takie samo imię, Mehmed, przyjął Frank, przechodząc w 1756 r. na islam. no Opinię tę przywołuje Matt Goldish na podstawie prywatnej rozmowy z Hath­ away; zob. M. Goldish, The Sabbatean Prophets, Cambridge (MA)-London 2005, s. 131.

142

PRZYSTANEK LWÓW

na to, co ona zezwala, i zakazywał tego, czego ona zakazuje, i abym złamał Mojżeszową Torę na wsze czasy. To dla chwały Boga i jego objawienia wprowadziłem [do din islam — JDJ tych, których dusze zgadzały się ze mną i po objawieniu im tajemnicy mego

Boga [...]. Nie wierzcie, moi bracia, że uczyniłem to z powodu mej iluminacji, nie lękajcie się i nie mówcie: Dzisiaj lub jutro odstąpi od niego iluminacja i będzie żałował tego, co powiedział, i będzie

cierpiał z tego powodu. Tak nie jest; uczyniłem tak z własnej woli, mocą prawdy i wiary, która jest całym duchem i żadne burze ani mędrcy świata nie skłonią mnie do opuszczenia mego miejsca. Z powodu mojej żarliwości powiedziano mi: Oto zawieram z tobą przymierze doskonałe. Tak mówi Mąż Prawdy i Wiary, Turek i Mecurman2’1.

W sprawie konwersji Sabataj nie pozostawił wiernym żadnych wątpliwości: opuszczenie judaizmu i przyjęcie islamu było aktem chcianym przez Boga i integralnym elementem drogi zbawienia. List ten znany był w środowisku wyznawców Sabataja i wyznaczył standardy mesjańskich działań jego następców, Baruchji i Franka. Dla tego ostatniego kolejność etapów mesjańskiej drogi była nieco inna niż u Sabataja. Najpierw był Lwów i katechizacja, później królewskie miasto Warszawa, gdzie chciał tak jak Sabataj zmienić religię w obecności króla, a później Migdal Oz, gdzie miało nastąpić jego wywyższenie. Ale czy od początku wiedział, gdzie będzie jego Migdal Oz — nie wiemy.

PRZYSTANEK LWÓW

Na początku sierpnia Frank z przybocznymi opuścił Iwanie i ruszył do Lwowa na koniec toczonej w tym mieście drugiej publicznej dysputy sabatajczyków z rabinami. Gaudenty Pikulski, naoczny świadek tych wydarzeń, tak opisywał jego wjazd: J3i Jehuda Liebes opublikował napisany w ladino list w przekładzie na język hebrajski w „Sefunot" 17,1983, s. 267-307.

143

VI

Wszystkich zaś kontratalmudystów na pierwszych dysputach nie

było we Lwowie z swoim pryncypałem czyli przewodnikiem Frenkiem Lejbowiczem, ale na ten czas siedzieli na Podolu; trzynastu tylko uczonych i wiadomych języka polskiego wysłali na te publiczne rozmowy, sam zaś Frenk Lejbowicz ruszył się do Lwowa w sierpniu z całym gminem kontratalmudystów, który niźli przyjechał do Lwowa, wprzód objeżdżał miasta (w których słyszał o tajemnych kontratalmudystach) dosyć z wielkim sukcesem, bo gdy przyjechał do Buska, samych gospodarzów 15 z żonami i dziećmi z nim pojechali do Lwowa chrzest święty przyjąć. Gdy zaś wjeżdżał do Lwowa poszustno i w karecie, reprezentował paradę wielkiego posła tureckiego, mając przed sobą na koniach dwunastu żydów z kopiami po turecku ustrojonych, oprócz wielu wózków, sam też był po turecku ubrany (którego stroju i po odebranym chrzcie świętym z wody nie odmienił). Gdy zaś do Lwowa wjeżdżał, jak wielu katolików wyszło z miasta na Halickie Przedmieście dla widzenia, tak przeciwnym sposobem żydzi gdzie który mógł uciekali, ażeby ich ten Frenk nie obaczył, ponieważ talmudystom rabini tym nabili głowę, że którego z nich obaczy, zaraz przez czary musi przystać do niego. A to dlatego tę impresją uczynili żydom rabini, żeby się z nim nie wdawali w rozmowę, przez co by mogli się nawrócić wiary katolickiej232.

Inny uczestnik tych wydarzeń, jezuita Konstanty Awedyk, pisał, że Frankowi oprócz rodziny towarzyszyli jedynie cudzo­ ziemcy: „W tych dniach (sierpniu 1759 pod koniec dysputy lwow­ skiej) przybył do Lwowa Frank z żoną i dziećmi w liczbie osób koło dwóchset z węgierskich, tureckich, multańskich, wołoskich krajów zgromadzonych"233. Co się z tymi cudzoziemcami stało — trudno powiedzieć. Prawdopodobnie po uroczystym wjeździe do Lwowa opuścili Rzeczpospolitą i rozjechali się do domów. W metrykach chrzcielnych nie zachował się po nich żaden ślad.

212 G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 316-318. 2» K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 73. Rozmaite adnotacje podają natomiast, że Kompania wyjechała z Iwania do Lwowa wcześniej, tydzień przed Frankiem, już 5 sierpnia, zob. ra 48.

144

PRZYSTANEK LWÓW

Przez cały pobyt we Lwowie Frank wyrywał się do Warszawy, czym wprawiał w zdumienie swoich duchownych opiekunów. Nie wiedzieli bowiem, co chce on tam osiągnąć i czy czasem nie jest to sposób na wymiganie się od chrztu. Gdy po zakończonej katechezie Frank nakazał swoim stronnikom wstrzymać się z chrztem do czasu swojego powrotu z Warszawy, administrator Szczepan Mikulski zwołał naradę katechetów. Na tej sesji z księżą kateistami mianej Jego Mość Ks. Administra­ tor czytał najpierw’ żądania od Frenka sobie podane, w których upraszał 1. Aby miał pozwolenie do Warszawy pojechać i wziąć

z sobą tłumacza pana Molifdę, i których sobie wybierze. 2. Żeby Jego Mość Ks. Administrator i jego na drogę opatrzyć pieniędzmi i zostającej się w Lwowie żony jego wszystkie potrzeby opatrować raczył, jako też i całego ich zgromadzenia. 3. Żeby tylko niektórzy od niego podani chrzest święty przyjęli, inni na powrót jego czekali. [...J Kateistowie prawie wszyscy z osobna, żwawie obwinia­ li Frenka o władzę, którą sobie przywłaszczał nad swemi, i że sobie powagę nad swój stan czynił. Konkludowali aby mu wyjechać do Warszawy nie pozwolono, aż się sam pierwej z Krysą (który był jednym z najpierwszych i najmówniejszych kontratalmudystów) nie ochrzci, i póki swoim wszystkim nie opowie i nie nakaże, aby nie jego, ale swych nauczycielów, którzy im katechizmowe nauki dawali, we wszystkim słuchali, tych dyspozycji posłusznemi byli [...]. Frenk widząc, że mu to urzędownie Jego Mość Ks. Administrator opowiedział i nakazał, przystał na to234.

Otrzymawszy zgodę na wyjazd do Warszawy, Frank przyjął chrzest 24 września, ale tylko „z wody"235. Jego rodzicami chrzest­ nymi byli Maria Anna Bruhl, żona podskarbiego Henryka Bruhla, i pisarz koronny Franciszek Rzewuski. 4 października Frank wyru­ szył do Warszawa, a razem z nim ośmiu „braci": Mosze z Nadwórnej, 2M K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 96-97. 211 Chrzest z wody stosowany jest w nagłych wypadkach, zwłaszcza gdy istnieje niebezpieczeństwo utraty życia. W takiej sytuacji chrztu może udzielić każdy człowiek. Rytuał sprowadza się wówczas do polania głowy wodą i wygłoszenia stosownej formuły. Gdy niebezpieczeństwo minie, należy chrzest powtórzyć w ko­ ściele z całym należnym obrządkiem.

145

VI

Herszełe, Nachman z Buska, Chajim z Kopczyńców, Chajim Rebliszes, Icek Minkiewicer, Jeruchem Lipmanowicz i Icek Rebliszes236. Jeszcze wcześniej ruszył osobno do Warszawy z grupę własnych stronników wielki rywal Franka, Jehuda Lejb Krysa.

NA SPOTKANIE KRÓLA — PRZYSTANEK WARSZAWA

13 października Frank i jego świta przyjechali do Lublina, gdzie przebywali dziesięć dni. Prawdopodobnie w tym czasie Antoni Kossakowski prowadził w stolicy jakieś rozmowy, przygotowując uroczyste powtórzenie ceremonii chrztu. Ale żydzi w Lublinie zgoowali Frankowi przyjęcie zgoła odmienne niż we Lwowie: Żydzi lubelscy uwiadomieni już pierwej byli i w zapalczywości zajadłego gniewu i nienawiści, oczekiwali niespokojnie przyjazdu onego przez swoje Żydowskie Miasto [Podzamcze — JDJ. Frenk się

nic przeciwnego nie spodziewając, gdy wjeżdża na ulicę żydowską w Lublinie, zaraz się wszczął tumult zbiegających ze wsząd żydów. Jedni rzucać gęsto błotem i kamieniami poczęli na jazdę jego, na konie i karetę, inni przedzierali się do samego, do pojazdu. Jezdni otaczający Frenka, których było ośmiu, dobywszy broni opierali się mocno nacierającym i rozpędzać pracowali poty, póki uwiadomio­ ny trybunał obwachowych żołnierzy nie przysłał, którzy przybyw­ szy burzliwość onę uspokoili, kilku znaczniejszych żydów pojmaw­ szy przywiedzionych w ściślejszym osadzili więzieniu237.

Sąd nakazał kahałowi lubelskiemu zapłacić Frankowi 2000 grzywien, a 1000 grzywien sądowi trybunału, którą to karę finan­ sową trybunał też „ustąpił Frenkowi i ludziom jego"238.

»• RA 50. 217 K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 100-101. u* Ibidem.

146

NA SPOTKANIE KRÓLA — PRZYSTANEK WARSZAWA

23 października 1759 r. Frank przybył do Warszawy. Również i tu został przywitany przez żydów „gradem kamieni i złorzecze­ niami". Na początku zatrzymał się w gospodzie na przedmieściu2”, później ze swoją grupą zamieszkał przy kościele misjonarskim (dzi­ siaj Świętego Krzyża)* 240. Miesiąc później, 8 listopada, przyjął spek­ takularny chrzest z rąk biskupa Józefa Jędrzeja Załuskiego w kaplicy królewskiej w Pałacu Saskim i przyjął imię tegoż biskupa — Józef. Według kroniki frankistowskiej, będącej w dyspozycji Aleksandra Kraushara, jego rodzicami chrzestnymi w imieniu króla byli: „staro­ sta Bratkowski [i] Grafowa Briihlowa"241. Według Rozmaitych adnota­ cji (starszej wersji kroniki frankistowskiej): „Kumowie byli król i gra­ fowa Briihlowa. Miejsce króla zastępował starosta Miklaszewski"242. Przyjmując chrzest, Frank nie miał już złudzeń co do swej pozycji w obozie neofitów. Jego przywództwo uznawała niewielka liczebnie, choć wpływowa Kompania, a przez Kościół traktowany był jako podejrzany cudzoziemiec. Miał słabą pozycję przetargową w negocjacjach z hierarchami katolickimi, drogi powrotu do żydostwa i do islamu były zamknięte, musiał więc przyjąć każdą pro­ pozycję, jaką przedstawiliby mu księża. Wiedział, że po chrzcie nie będzie już Kościołowi potrzebny, stanowiąc tylko zawadę. Przezna­ czone mu było zejść ze sceny (miał nadzieję, że na jakiś tylko czas), co oznaczało, że będzie musiał albo wyjechać z Rzeczypospolitej, albo wylądować w jakimś izolowanym, a bezpiecznym miejscu, naj­ prawdopodobniej w klasztorze. Wołał oczywiście osadzenie w pol­ skim klasztorze lub twierdzy — władze Rzeczypospolitej miały wobec niego jakieś zobowiązania i mogły zagwarantować mu wikt i bezpieczeństwo. Ale klasztor klasztorowi nierówny. Nie wiemy, czy od razu zaoferowano mu schronienie w twierdzy jasnogór­ skiej — najbardziej prominentnym klasztorze w kraju. Wybór ułat­ wiał fakt, że klasztor znajdował się na terenie diecezji krakowskiej, zarządzanej przez protektora Franka, biskupa Kajetana Sołtyka. Nie jest też pewne, czy decydując się na chrzest sekciarzy, hierarchia wiedziała, co zrobić z nimi i ich wodzem po zakończeniu „Stanąłem w gospodzie na przedmieściu", sp 1577. „W parochii misjonarskiej, w tyle ogrodu misjonarskiego"; J. Kitowicz, Opis obyczajów..., op. cit., s. 27. 24i A. Kraushar, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit., s. 169. 242 RA 55. Miklaszewski był starostę bracławskim. 219 240

147

VI

ceremonii. Niewątpliwie Frankowi — teraz wrogowi numer jeden całego żydostwa — trzeba było zapewnić bezpieczeństwo. Zajścia w Lublinie, gdzie uzbrojeni „bracia" z trudem odparli żydowski atak, i późniejsza powtórka na przedmieściach Warszawy, pokazały, że obawy o jego życie są jak najbardziej uzasadnione. A na zabicie wielkiego „misjonarza" żydów Kościół i władze nie mogły pozwo­ lić — zbyt dużo w całą sprawę zainwestowały.

DENUNCJACJE I PRZESŁUCHANIA

Niemal natychmiast po wyjeździe Franka do Warszawy do kurii lwowskiej i warszawskiej, a także do nuncjusza apostolskiego za­ częły napływać donosy na niego (co znamienne, nie ma informacji o donosach na jego rywala Krysę). Nuncjusz papieski Niccoló Serra dowiedział się od pewnego niewymienionego z nazwiska księdza, że neofici skarżą się, iż Frank składki pobierane od wiernych obraca wyłącznie na utrzymanie orszaku pięćdziesięciu swoich najbliższych, którzy w pewnych dniach tygodnia gromadzą się u niego i śpiewają jakieś pieśni w ich języku (nel lor natio linguaggio), okazując mu dziwaczny kult religijny (un culto religioso ed esterno)243. Informa­ cja, że stronnicy Franka zbierają się jedynie w pewne dni tygodnia, sugeruje, że byli oni w Warszawie przemieszani z innymi neofitami z obozu Krysy, a zatem razem mieszkali na zapleczu kościoła mi­ sjonarskiego. A także że ich było niewielu — tylko pięćdziesięciu. Najbardziej nagłośniona została denuncjacja podpisana przez sześciu „braci", złożona bernardynowi Gaudentemu Pikulskiemu we Lwowie, który ich katechizował na zlecenie administratora Szczepana Mikulskiego244. U każdego, kto choć trochę znał Franka i początki jego działalności, musiała wzbudzić wątpliwości i pyta­ nie, o co tak naprawdę chodziło denuncjantom. Pikulski pisał, że niemal natychmiast po wyjeździe Franka do Warszawy przyszli do niego „kontratalmudyści, tak ochrzczeni jako też i niechrzczeni", j4> A. Kraushar, Frank ifrankiści..., 1.1, op. cit., s. 181. 244 G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 335.

148

DENUNCJACJE I PRZESŁUCHANIA

i na piśmie złożyli mu zdumiewające oświadczenie na temat swego przywódcy, które on przekazał władzom kościelnym i opublikował w swojej książce. Napisali w nim, że Frank w sekrecie wyjawił im m.in.: 1.

Że koniec świata jest bliski i czas ten przyszedł, że będzie jedna

2.

owczarnia i jeden pasterz. Że już Antychryst się narodził w Turecczyznie, i którego był sam

Frank w mieście Salonikach widział swoimi oczyma, powiadając Jakubowi z Tyśmiennicy, że ten jest Antychryst, przydając,

3.

że niebawem będzie cuda czynił i prześladował katolicką wiarę. Mówił i to do nas: Wy rozumiecie, iż Chrystus Pan w momencie przyjdzie z Nieba na sąd ostateczny, i to prawda, ale w tłumaczeniu tych słów Ewangelii nie rozumiecie. Kto wie? Może i teraz już jest ukryty w ciele ludzkiem, ale przyjdzie ten czas, kiedy się raptem jawnie pokaże po skończonych prześladowaniach Antychrysta. My te wszystkie słowa, sprawy i inne okoliczności uważając, przyszliśmy do tego rozumienia, że Chrystus, w którego wierzymy, jest utajony w osobie Frenka przywódcy naszego. Tę całą rzecz naszych skrytych myśli oddajemy do uwagi Matce naszej, Kościoło­ wi Świętemu, ażeby On objaśnieniem Ducha Świętego dochodził prawdy, i nas najniegodniejsze owieczki objaśnił i umocnił w Wierze Świętej. Na co się dla lepszej wiary podpisujemy

charakterem hebrajskim: Paweł Rohatyński, Łukasz Franciszek [Wołowski — JD1, Jakób Tyśmienicki, Józef z Satanowa, Jakób Szymonowicz, Lejbka Rabinowicz245.

Pikulski, który badał dzieje i wiarę sekty przynajmniej od dwóch lat, nie podjął kwestii wiarygodności niespodziewanego ze­ znania. Wydaje mi się, że denuncjanci działali z inspiracji Franka, który przy ich pomocy prowadził skomplikowaną grę z hierarchią. To zresztą, jak zobaczymy później, wyjawił sam wyznawcom przy okazji przesłuchań w Warszawie. Pikulski przekonuje — co do pewnego stopnia może być prawdą — że to złożona na jego ręce denuncjacja spowodowała aresztowanie Franka i osadzenie go na Jasnej Górze. Pisał, że oryginał donosu zostawił sobie, jedną kopię mi

Ibidem, s. 331-333.

149

VI

oddał administratorowi Szczepanowi Mikulskiemu, a drugą prze­ kazał prymasowi Łubieńskiemu, z których wiadomości zaczął ów sławny trzechtygodniowy egzamin Jego Mość Ks. Turski Oficjał Warszawski dnia 26 stycznia roku 1760. Na tym sądzie Jakub Józef Frenk znaleziony był winnym i przez dekret osadzony w fortecy częstochowskiej (do dalszej decyzji Stolicy Apostolskiej), ażeby więcej nie miał towarzystwa z kontratalmudystami246.

Bernardyn zdawał się nic nie wiedzieć o drugiej denuncjacji, której ślady znajdujemy w rękopisach frankistowskich. Wynika z niej, że także rywale Franka w obozie neofitów chcieli się go pozbyć. W 1784 r. w Brnie Frank zarzucał zdradę nie tym stronni­ kom, którzy donieśli na niego we Lwowie księdzu Pikulskiemu, lecz nnym neofitom. Mamy więc do czynienia nie z jedną, ale z dwiema lenuncjacjami: W Warszawie, bez pozwolenia mego szliście między narodem i udaliście rzeczy o mnie, którem wam mówić nie rozkazał, chociażem bronił, nie słuchaliście tego. [...] czekać było przynaj­ mniej, aż bym wszedł do aresztu, już byście mieli tam nogę; lecz wy, zaraz w Warszawie, szli inną drogą, a ja inną w roku [17]6o247.

Słowa te wyraźnie skierowane były do krysowców, którzy przebywali wówczas w Warszawie. Hipolit Skimborowicz, który posiadał najstarszą i najmniej ocenzurowaną wersję Słów Pańskich, pisze, że Frank „wylicza sześciu zdrajców, co go we Lwowie wyda­ li, i wzmiankuje o drugich sześciu, którzy go wyznaniami swemi wtrącili do klasztoru częstochowskiego"248. Nazwisk tych drugich, warszawskich zdrajców, które były w tekście, Skimborowicz nie chciał z jakichś powodów nam przekazać, tłumacząc, że imion tych „my tutaj wywodzić nie chcieliśmy"249.

246 Ibidem, s. 334. 247 SP409. 24« H. Skimborowicz, Źpivot, skon i nauka..., op. cit., s. 60. 249 Ibidem.

150



DENUNCJACJE I PRZESŁUCHANIA

Po chrzcie sekciarzy władze kościelne stanęły przed nie lada problemem, co zrobić z neofitami, a zwłaszcza z Frankiem, któremu nie dowierzały. Denuncjacje pomogły rozwiązać problem: oficjał250 warszawski Feliks Turski powołał „sąd tymczasowy" z księdzem kanonikiem gnieźnieńskim i późniejszym biskupem chełmskim Jó­ zefem Eustachym Szembekiem251, księdzem Piotrem Jackiem Śliwickim — wizytatorem zgromadzenia misjonarzy i Tomaszem Próchnickim — sekretarzem konsystorskim. Równocześnie Frank zniknął z pola widzenia, także swoich stronników. Nikt nie wydał nakazu jego aresztowania. Zapiski w Rozmaitych adnotacjach są enigmatyczne: Dnia 7 ianuarii roku 1760 zatrzymano Pana u Bernardynów [dzisiaj kościół św. Anny na Krakowskim Przedmieściu — JD] aż do dnia 14 tegoż. Dnia 14 wzięto Pana od bernardynów i nikt nie wiedział gdzie się podział. Dnia 26 dowiedzieli się ludzie, że jest u misjonarzy. Od dnia 14 do 26 przez 12 dni bawił u księży kamedułów na Bielanach252.

Przed sądem kościelnym w Warszawie, obradującym w ko­ ściele misjonarskim, przesłuchiwano najpierw dwunastu świadków. Znamy nazwisko tylko pierwszego: był to Nachman z Buska, wów­ czas już Piotr Jakubowski. O przesłuchaniu tym Konstanty Awedyk pisze zdawkowo: Najpierw świadków 12. egzaminują, po nich Frenka. Minąwszy

odpowiedzi świadków, na pytania obojętne o urodzeniu Franka, ojczyźnie, zabawach, stanie etc. co się tyczy nauk jego błędnych, baśni i zmyślenia? w których się punktach zgadzali wszyscy, na które pierwszy świadek odpowiedział. 1. Nauczał, że sąd świata jest niedaleki (świadek 1. na pyt. 9), 2. antychryst wkrótce się pokaże, owszem, już być ma, ale moc swoją i okrucieństwo do czasu utrzymywa (świadek tenże na pyt. 4) 3. Eliasz jest na świecie, ale się jeszcze na osobie i na urzędzie swoim nie zna (tenże

no Duchowny sprawujący w imieniu biskupa władzę sądowniczą w diecezji, prze­ wodniczący sądu biskupiego (konsystorskiego). 2si Zob. jego tekst o neofitach w Myśli z Historyi o Contra-TalmudyStach.., op. cit., k. 50-57. 252

RA 57.

151

VI

na pyt. 5)- 4- Może być, że już Mesjasz na sąd przyszedł i jest utajony w której osobie, ale się światu nie okaże, aż antychryst wynijdzie (tenże na pyt. 4) 5. Dusze złych po śmierci niszczeją. 6. Kiedy kilku dopieroż kilkunastu na jedną myśl o Bogu zgodzą się, myśl ta zapewne jest od Boga (świadek 1. na pyt. 7J25 .

Przesłuchania w kościele misjonarskim były zadziwiająco krótkie. Wedle źródeł frankistowskich trwały zaledwie trzy go­ dziny i miały jedynie formalny charakter. Protokoły się nie za­ chowały, ale wszyscy przesłuchiwani mieli zgodnie potwierdzić to, co wcześniej napisali denuncjanci lwowscy254, ale co ma niewiele wspólnego z naszą wiedzą o nauczaniu Franka w okresie poprze­ dzającym chrzest. Natomiast według Pikulskiego przesłuchania kontratalmudystów trwały aż trzy tygodnie255. Być może chodzi tu o inne indaga­ cje — niechętnego Frankowi Jehudy Lejba Krysy i jego stronników. Długi protokół przesłuchania samego Franka, który nie zachował się w oryginale, a jedynie we fragmentach przytoczonych przez Kraushara, powstał jako oficjalny dokument na temat przywódcy neofitów. Przesłuchujący wyraźnie nie drążyli trudnych tematów: nie chcieli dochodzić prawdy na temat jego osoby, działań i celów, które mogłyby podać w wątpliwość podejmowane wobec Franka decyzje. Dokument ten był potrzebny do dalszego procedowania w jego sprawie256. Warto jednak zwrócić uwagę na dwie wzmianki o przesłuchaniach w rękopisach frankistowskich. W Rozmaitych adnotacjach czytamy, że po ich przeprowadzeniu Frank powiedział: „szczyjcie na ten ogień"257. Z kolei w Słowach Pańskich napisano: Gdym jachał z Lwowa do Warszawy roku [17)60, podzieliłem was na dwoje, sześcium zostawił we Lwowie, a sześciu wziąłem

do Warszawy z sobą, bom wiedział dobrze, że tu spokojnie nie będzie i chciałem wybawić sześciu, by ci nie byli w jednej radzie 211 K. Awedyk, Opisanie.., op. cit., s. 105-106. im Ibidem, s. 105. 2»i G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 334. Podobnie podaje oficjał warszawski Feliks Turski; zob. A. Kraushar, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit., s. 204. 2i« Zob. G. Pikulski, Złość żydowska... (1760), op. cit., s. 316. 2»7 RA 57.

152

DENUNCJACJE I PRZESŁUCHANIA

z tamtymi. Chociaż oni podpalili ogień we Lwowie258, ja bym to był zagasił i działał to, co mię potrzebnego było. I byłbym pojachał do Częstochowa, bo areszt ten był mi potrzebny2 .

Frank mówi tu o ogniu podpalonym przez sześciu braci we Lwowie, na który każę swoim towarzyszom warszawskim „szczać". Chodzi tu najwyraźniej o denuncjację złożoną we Lwowie na ręce Gaudentego Pikulskiego. Nie wiemy dokładnie, co znaczą słowa o wzbudzaniu ognia, a później o szczaniu na niego, ale Frank od lwowskich denuncjantów się przecież nie odcina. Ich nazwiska często pojawiają się z rękopisach frankistowskich, co oznacza, że nie zerwali z Frankiem i pozostali w Kompanii. Prawdopodobnie byli oni elementem jego kolejnej intrygi, która miała go zawieść do Migdal Oz. Z jej wyniku był zadowolony. Dwadzieścia pięć lat później triumfująco przypominał skruszonym krysowcom: „W War­ szawie, mieście królewskim, okołowałem was ze wszech stron tak jak mędrzec, co robi sobie cyrkuł dokoła, aby mu nic nie szkodziło, tak was okołowałem"260. Frank zmierzał do Migdal Oz, nie miał bowiem lepszego po­ mysłu, co robić dalej po chrzcie. Jak długo można mieszkać na utrzymaniu księży na zapleczu kościoła misjonarskiego? Jedynym rozwiązaniem, jakie podsuwał mu przykład mesjańskiego poprzed­ nika, było zamieszkanie w wyniosłym odosobnieniu: pałacu królew­ skim bądź twierdzy. Pałac królewski nie wchodził w Polsce w grę. Ale otoczona legendą twierdza jasnogórska jako nowy Migdal Oz Wj 22,5. Podpalenie ognia było tradycyjnym określeniem na denuncjację. Po­ dobnie nazwał denuncjację z 1232 r. w Montpellier Jaakow ben Elijah z Wenecji w liście do swojego byłego ucznia, konwertyty Szaula z Montpellier (po chrzcie Pablo Christiani), która doprowadziła do konfiskowania i spalenia pism Majmonidesa: „Był to grzech naszej młodości: nienawidzić skrycie swoich, głosić pokój, a zamierzać złośliwości. Gdy rozgorzał między nami ogień gwałtownego sporu, przyszedł wierzyciel zabrać zarówno dobra jak i dusze, co przeszkodziło nam w znalezieniu pokoju. Oszczercy byli stadem grzesznych ludzi, chcieli objąć rządy i wzbudzili podziały między braćmi. Mieli fałszywe i oszukańcze widzenia, bronili obcej wiary i rozpalili ogień"; cyt. za: J. Cohen, The Mentality ofthe Medieual Jewish Apostatę: Peter Alfonsi, Hermann ofCologne, and Pablo Christiani, [w:] Jewish Apostasy in the Modern World, red. T.M. Endelman, New York-London 1987, s. 47. 2»» SP 456. 2*0 SP1291.

153

VI

mogła podziałać na wyobraźnię żydowską. I podziałała — choć nie od razu. Pobyt w twierdzy domagał się jednak nowej teologiczno-mesjańskiej obudowy, którą Frank stworzył dopiero na wygnaniu w Brnie. Jego kościelni protektorzy także nie przedstawiali innych propozycji. A i ta pojawiła się zapewne nie od razu. Frank spieszył do Warszawy po to, by wytargować pozostanie w Polsce i jak najlepsze warunki przyszłego osadzenia. Ale wątpli­ we jest, by w swoje plany wtajemniczał stronników, a tym bardziej „gmin" kontratalmudystów, o którego poparcie ciągle zabiegał. Po wyjeździe do Warszawy jego stronnicy rozpowiadali (tak jak to robili w swoim czasie wyznawcy Sabataja), że wkrótce odbierze on władzę królowi polskiemu. Zapowiedzi te pamiętali i przypominali mu 25 lat po chrzcie byli krysowcy. Frank się ich nie wypierał, ale za niepowodzenie winił wiarołomstwo stronników: Gdybyście wy w całości byli, to bym ja był królem polskim, a wy byście byli ci trzynastu panowie, na których bogactwo wszyscy królowie wielce by się zadziwili. [...]

Teraz odkryję wam, co ja miałem w myśli czynić pierwszego razu, gdym przyjachał z Lwowa do Warszawy. Wszyscy widzieli, żem was stawił za braci. Nazwiska wasze takie były, jak apostołów, co wprzód byli. Widzieliście, żem zaczął z nadnaturalnymi czynnościami w świecie. Rozkazałem sobie trzy konie zakładać

w saniach, jeden przed drugim, i tak jeździłem po ulicy w królew­ skim mieście, jak jeden z wielkich panów. Pytaliby mię byli: Co to

czynisz? Odpowiedziałbym, że ja, ja to jestem Jezus, a bracia moi są apostołowie. I prowadziłbym was do kościoła i tam bym wszystko połamał, mówiąc: Nie to to jest Mesjasz, bo dlaczego on zabitym został od Żydów’ takich jak on? Wszyscy żołnierze, co by

tylko byli w Warszawie, nie mieliby mocy z wszystkimi zbrojami nad wami i dopiero widzielibyście wielkie czynności Boskie, co by się działy. Wy zaś bylibyście pierwszymi, co byście się zwali ludźmi w całości, a nie Enysz261, jak było w dawnych latach. Nim Adam był stworzony, to wierzono w nie mającym gruntu Ensoph262, nie nazwano zaś żadne miejsce bóstwem, póki nie przyszedł jeden

Enosz — hebr. człowiek. 2*2 Ein Sof — hebr. Pierwsza Przyczyna.

mi

154

DENUNCJACJE I PRZESŁUCHANIA

i stworzył Adama, i przez niego wszystko zepsuło się, i ziemia została w klątwie. Jezus odkrył się za Boga na tym świecie. Póki więc nie przyjdzie Adam w tym kształcie, jak Adam i on będzie całkowity Adam, a żona jego przyjdzie w tym kształcie, jak Ewa, i oni to oboje okołują, i pójdą skośnie z mądrością263*etc. Was zaś przyją­

łem, abyście też nazwani byli całkowity Adam, i od was zacząłby się początek świata. To wszystko tak byłoby było, gdybym ja czynił sam czynności moje z mocą wodza mojego, wy zaś w przód wyskoczyli i zrobiliście uczynki ludzkie. I cóż stąd wyszło? Ja dotąd . . . . 264 cierpię z wami, i wy, i ja

Królowi polskiemu Frank władzy nie odebrał, tak jak Sabataj nie odebrał jej sułtanowi. I tak jak jego poprzednik musiał schronić się w swojej Migdal Oz do chwili, gdy sytuacja dojrzeje do mesjań­ skiego przełomu. Prawo pobytu w niej musiał jednak dopiero sobie wywalczyć. Walczył tak, jak najlepiej potrafił: sterowanymi denun­ cjacjami oraz prowokacyjnym zachowaniem zmusił władze kościel­ ne do osadzenia go w upragnionej twierdzy. Dlatego od razu po chrzcie demonstrował przywiązanie do żydowskich i heretyckich tradycji. Słusznie liczył na to, że władze państwowe nie zdobędą się na wygnanie z kraju królewskiego chrześniaka i nie wybiorą mu miejsca zamieszkania wbrew jego woli. Jeszcze w drodze do Warszawy poszedł w Lublinie ze swoją gromadką do kościoła Ber­ nardynów i tam „klęknąwszy przed wielkim ołtarzem zaczął sam śpiewać wielkim głosem i płaczem strasznym Signor mostro265, a za nim wszyscy z wielkim głosem i płaczem strasznym; i przy tym Igułę, Burechio266 i kilka psalm"267. W Warszawie powtórzył to samo pod bacznym okiem opiekujących się nim księży misjonarzy: „21 li­ stopada 1759 wszedł Pan do misjonarzy po południu, i klęknąwszy przed wielkim ołtarzem stał śpiewać Signor inostri i inne pieśni, a wszyscy ludzie toż uczynili, co z Panem byli"268. 2«i Zohar 1,145b. 2M SP1301 i 1290. 265 Sinior moaistro — ladino: Panie, który jesteś wśród nas. Tak nazywano Sabataja w modlitwach koniosos. 266 Słowa pieśni w ladino, wzywające na pomoc Baruchję: niio dio Baruchja. 267 RA 53 268 RA 54.

155

VI

W źródłach frankistowskich są wzmianki, że niedługo po przyjeździe do Warszawy Frank zaczął uprzedzać towarzyszy, że nieba­ wem zostanie zatrzymany, ale nie mówił, w jakim celu i co będzie z nim później. Na śledztwie przyznał, że zapowiadał swoje zatrzymanie: To także prawda, że tu, w Warszawie, modląc się na książce i przerwawszy modlitwę, wyrzekłem głośno słowa: Za dwa tygodnie, ale sam nie wiedziałem, co się to znaczyć miało, i kiedy mnie się drudzy zaraz o to pytali, jam im odpowiedział, że sam nie wiem, dlaczegom to wymówił, a oni potem te słowa o mojem wzięciu do Bernardynów wytłumaczyli269.

ARESZT?

Frank znalazł się w centrum polskiego kultu maryjnego, ale za­ chował status cudzoziemca. Dla obu stron było oczywiste, że jeśli kiedykolwiek opuści klasztor, to będzie równało się wyjazdowi za granicę. Dlatego Frank nigdy nie próbował tego robić na własną rękę. U biskupa krakowskiego czekała nań jego własna kareta na wypadek, gdyby się na to zdecydował. Skorzystał z niej, dopiero wyjeżdżając z twierdzy jasnogórskiej na wygnanie. Decyzja o umieszczeniu Franka na Jasnej Górze nie była łat­ wa. Musiał na to wyrazić zgodę zakon, a także biskup krakowski Kajetan Sołtyk. Ten ostatni zobowiązał się do utrzymywania rezy­ denta z najbliższymi, trudno było wszak obciążać tym zakonników. W sprawę chrztu kontratalmudystów Sołtyk zaangażował się już zresztą wcześniej. 10 grudnia 1759 r. wydał list pasterski do wier­ nych z wezwaniem do udzielenia koniecznej pomocy ochrzczonym żydom, prześladowanym teraz przez współbraci, którzy pozostali przy dawnej wierze. Nie powinno więc dziwić, że wziął też Franka, osadzonego w jego archidiecezji, na garnuszek swojej kurii. I to ona płaciła paulinom za utrzymanie w klasztorze Franka z rodziną. Sołtyk nawet interweniował na jego rzecz w 1760 r. u przeora, do­ «» Cyt. za: A. Kraushar, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit., s. 194-195.

156

ARESZT?

magając się przydzielenia Frankowi większej i wygodniejszej kwa­ tery, umożliwienia mu swobodnego przyjmowania gości i wysyłania posłańców270. Także 30 rodzin frankistowskich, trzymających się blisko Franka i niemających własnego źródła utrzymania, a więc Kompania, było na utrzymaniu kurii271. Decyzję o miejscu osadzenia Franka na Jasnej Górze trzymano do ostatniej chwili w tajemnicy. Być może sam Frank nie wiedział, dokąd go wywożono jego własną karetą pod eskortą wojska z War­ szawy272. Władze zakonne były zaskoczone i zupełnie nieprzygoto­ wane na jego przyjazd. Przez pierwsze cztery dni po przyjeździe, od 9 do 13 lutego 1760 r., „siedział Pan w oficerskiej izbie zamknięty, póki nie sporządzono umyślną izdebkę na areszt dla Pana"273. Do­ piero 23 kwietnia, a więc dwa i pół miesiąca po przybyciu na Jasną Górę, Frankowi pozwolono wysłać list do żony, ale po polsku — by móc skontrolować jego treść274. Wyjazd Franka zaskoczył też jego stronników. Nie mieli pojęcia, co się z ich przywódcą dzieje i gdzie przebywa. Nie jest zapewne przypadkiem, że pierwszy pojechał na Jasną Górę jego rywal i przy­ wódca niechętnej mu frakcji neofitów, Jehuda Lejb Krysa (po chrzcie Dominik Antoni Krysiński). Nie udało mu się spotkać z Frankiem w cztery oczy. Rozmaite adnotacje lakonicznie podają, że „Krysiński ś.p. mówił z Panem pierwszy przez okno"275. Brak imienia wprowa­ dza tutaj zapewne zamierzoną niepewność. Nazwisko „Krysiński" przyjęli bowiem na chrzcie obydwaj bracia Krysowie, Jehuda Lejb i Eliasz (Elijahu), którzy przewodzili sekciarzom podolskim podczas dysputy kamienieckiej w 1757 r. Kraushar, który miał do dyspozycji Archivio Segreto Vaticano, Nunziature di Varsavia, sygn. 94, Listy biskupa Kajetana Sołtyka do przeora Anastazego A. Wargawskiego (w latach 1758-1762 przeora klasztoru jasnogórskiego, a w latach 1762-1765 prowincjała paulinów) z 14 i 20 vii 1761, k. 162 oraz 163-164; zob. P. Maciejko, Wieloplemiennp tłum..., op. cit., s. 168. 271 P. Maciejko, Wieloplemiennp tłum..., op. cit., s. 168. 272 „Dnia 4 februarii roku 1760 w nocy, we czwartek, zaprowadzono Pana w jego własnej karecie poszóstnej do Częstochowy z [kucharzem! Kazimierzem. Dnia 8 wieczorem przybył do Częstochowy. Miał konwój z ułanów królewskich. Po­ rucznik siedział z Panem"; ra 58. 273 RA 58. 274 ra 58: „Dnia 23 aprila przyszedł pierwszy list od Pana do Jejmości ś.p. po polsku". 270

273 RA 60.

157

VI

późniejszą, poprawioną wersję Rozmaitych adnotacji (nazywanych przez niego kroniką), podaje, że był to Walenty Krysiński276, czy­ li wcześniej Eliasz Krysa. W zachowanej wersji, którą uważam za wcześniejszą, Rozmaitych adnotacji imienia Krysińskiego podać nie chciano, choć jej redaktorzy musieli je znać. Bardziej prawdopodob­ ne wydaje mi się to, że do Franka przyjechał starszy z braci, Jehuda Lejb (Dominik Antoni), który od wielu lat był przywódcą sekciarzy podolskich. Zaskoczony wyjazdem Franka do Częstochowy, Krysiń­ ski przyjechał, by rozeznać się co do jego dalszych planów. Odnoto­ wanie tej rozmowy w Rozmaitych adnotacjach, które braci Krysów konsekwentnie ignorują (poza tym zdarzeniem nie pojawiają się oni na ich kartach ani też na kartach Słów Pańskich), daje wiele do myś­ lenia. Można tę wizytę traktować jako akt definitywnego zerwania z Frankiem, a więc rozłam, który trwał aż do śmierci Krysińskiego. Nie wiemy, co miał Frankowi do powiedzenia, co proponował i cze­ to oczekiwał. Frank nigdy do tego tematu nie wracał. Stronnicy Franka dowiedzieli się o miejscu jego pobytu póź­ niej. 13 listopada „pojechali Jan Wołowski z Matuszewskim do Częstochowy, byli we przodku w izdebce i bawili trzy dni, od 21 aż do 24 u Pana"277. Niedługo potem, w 1762 r., przyjechała tam żona Franka z dziećmi, a za nią reszta Kompanii278. Źródła kościelne nie nazywają osadzenia Franka w klasztorze aresztem ani więzieniem. Nikt przecież nie wydał nakazu aresz­ towania ani tym bardziej uwięzienia. Decyzja władz kościelnych o osadzeniu na Jasnej Górze mogła i była interpretowana jako użyczenie prześladowanemu przez żydów misjonarzowi-neoficie bezpiecznego, choć „osobnego" schronienia. Konsystorz zalecił przecież jego „wolne" osadzenie w klasztorze i odizolowanie od stronników w oczekiwaniu na decyzję Stolicy Apostolskiej. Była to raczej wymówka, Kuria Rzymska najwyraźniej bowiem nie chciała się do sprawy włączać i brać odpowiedzialności za losy Franka. Opiekę nad nim przejęli więc polscy hierarchowie, wyraźnie za zgodą zainteresowanego, który w obcym kraju nie miałby co ze sobą zrobić. Jako katolicki neofita nie miał po co wracać do Turcji ani 27t A. Kraushar, Frank ifrankiści..., 1.1, op. cit., s. 223. 277 RA 60. 27* RA 64 i 65.

158

ARESZT?

też do prawosławnej Wołoszczyzny, będącej lennem tureckim. Nie był też poddanym króla polskiego i za takowego nigdy nie został uznany. Skazany na opiekę i wsparcie Kościoła, musiał przyjąć to, co mu oferowano. A w twierdzy nie było mu źle. Wysyłając Franka na Jasną Górę, pozwolono mu zabrać ze sobą własnego kucharza — Kazimierza. Możemy się domyślać, że domagał się on tego w trosce o swoje bezpieczeństwo i z lęku przed otruciem. Nie były to obawy wyssane z palca. Frank znał losy wielu neofitów, a plotki mówiły nawet o otruciu biskupa Dębowskiego. Miał więc w klasztorze własnego kucharza i własną kuchnię, gdzie stołowali się też jego stronnicy, mieszkający w okolicy: „Widzieli­ ście własnemi oczyma w Częstochowie, żem wam podczas postu dawał mięso do jedzenia, a choć oskarżano mnie przed księżmi, że ja postu nie trzymam, jednakże ja czyniłem, co do mnie należało"279. Dlaczego zatem źródła frankistowskie konsekwentnie uży­ wają słowa „areszt" na określenie rezydencji Franka? Wydaje się, że ich redaktorzy nie mogli znaleźć lepszego terminu, tłumaczące­ go długoletni pobyt Franka w klasztorze. Nie było dla niego łatwego uzasadnienia, a prawdy podać nie chcieli. Źródła żydowskie nato­ miast, które wywarły największy wpływ na historiografię, konse­ kwentnie przedstawiały pobyt Franka w klasztorze jako uwięzienie wiarołomnego neofity. Podobnie zresztą, jak to robiły w przypad­ ku Sabataja podczas jego pobytu w twierdzy w Gallipoli. Lipman ha-Kohen w liście do Jaakowa Emdena z 1759 r., opublikowanym w Sefer szimusz, pisał wręcz, że stronnicy Franka mieli być poddani torturom, które skłoniły ich do oskarżenia swojego pryncypała280. Do pogłosek tych nawiązywali żydowscy hagiografowie i historycy do czasów współczesnych. Heinrich Graetz napisał: Wydaje się, że inkwizycja przeciwko frankistom oskarżonym o dwulicowość zastosowała tortury. Musiano ich użyć także wobec Franka, inaczej trudno jest bowiem wyjaśnić, dlaczego ten superkłamca [w oryg. Erzliigner — JD] złożył tak otwarte zeznania (...]. Na podstawie tego wyznania oraz złożonych przez świadków' obciążających go zeznań skazany został za publiczne J7» SP1489.

no J. ben Cwi Emden, Sefer szimusz..., op. cit., k. 8}b.

159

VI

oszustwo na uwięzienie w twierdzy. Właściwie jako oszukańczy apostata i herezjarcha zasłużył on na śmierć, ale trybunał wziął wzgląd na to, że jego ojcem chrzestnym, a więc w pewnym sensie duchowym ojcem był król. [...] Jego najbliżsi stronnicy podzielili jego srogi los. Jego najgorliwszy poplecznik, Salomon Szor albo Łukasz Franciszek Wołowski, odstawiony został w kajdanach do Warszawy. Chmarę podolskich frankistów w części odesłano do domów, w części zaś skazano na prace przy konserwacji częstochowskich murów. Ale nawet ci, którzy pozostali na wolności, pozbawieni zostali przez uwięzienie Franka najmniejsze­ go wsparcia (...) i żebrali półnadzy przed drzwiami kościołów281.

Życzeniowy obraz sprawiedliwej kary dla heretyków, który jednak mocno zakorzenił się w literaturze. Opowieści Franka o pobycie w klasztorze zebrane w Słowach Pańskich oraz informacje w Rozmaitych adnotacjach w żaden sposób w „więziennych" ramach się nie mieszczą. Trudno sobie wyobrazić, by sam Frank używał określenia „areszt" w towarzystwie słuchaczy, którzy biesiadowali z nim, a nawet nocowali i spółkowali w jasno­ górskiej twierdzy. Pojęcie to musieli wprowadzić dopiero redak­ torzy. Zresztą przedstawianie Jasnej Góry jako „prawdziwej góry Syjon" oraz jako miejsca tajemniczych działań mesjasza u „Wrót Rzymskich"282 niezbyt pasuje do określenia „areszt". Status Franka w twierdzy pozostawał nieokreślony, budząc u wszystkich zainteresowanych zakłopotanie. Wygląda na to, że już w 1760 r. nikt nie czuł się kompetentny, by podejmować decyzje m H. Graetz, Frank und die Frankisten..., op. cit., s. 60-62. 2«2 sp 1506: „Mówili przodkowie wasi: Ki Moschiach hen Josef beture de Roitne weoschore, weoser: Messyasz siedzi we wrotach rzymskich, zawiązuje i rozwiązuje. Wszakże u was stoi, że dla Izraelitów niema Messyasza. Broń Boże mieć nadzieję na Messyasza, co jest mężczyzną. Widzieli oni, ale nie widzieli, co widzą. Bo ja to, ja jestem ten, co idę przed Nią i strzegę Jej. Ja to biorę wszelkie dolegliwości i bóle na się, z wielkiej ku Niej miłości; zawsze oczy moje zwrócone są na Nią. Ja to jestem ten, co wiąże i rozwiązuje, jak własnemi widzicie oczyma"; a także sp 343: „z dawna wiecie, że Częstochów nazywa się Bramą Rzymską; a ja tam zostawa­ łem w wielkiej ciasności". Frank nawiązuje wyraźnie do Talmudu Babilońskiego (dalej: tb) Sanhedrin yj- „Rabi Jehoszua ben Lewi spotkał kiedyś Eliasza stojącego przed jaskinią rabiego Szymona ben Jochaj i zapytał go: czy wejdę do świata, który ma nadejść? Ten odrzekł: jeśli się to spodoba Temu Panu. Rabi Jehoszua ben Lewi

160

ARESZT?

w sprawie Franka, albo też nie chciał brać za niego odpowiedzialno­ ści. W praktyce oznaczało to użyczenie mu przez Kościół schronie­ nia. Jedynym oficjalnym dokumentem kościelnym w sprawie Franka, poza protokołem przesłuchania, jest pismo oficjała warszawskiego Feliksa Turskiego z 1 marca 1760 r. Nie jest to jednak orzeczenie sądowe, a jedynie powiadomienie duchowieństwa i opinii publicznej o stanie spraw z neofitami i powodów, dla których Jakub Frank za­ mieszkał w centrum kultu maryjnego na Jasnej Górze. Oświadczenie to przedstawiało po prostu oficjalne stanowisko Kościoła w spra­ wie neofitów, które stało się dla władz państwowych i kościelnych wytyczną postępowania względem warszawskich frankistów aż do czasów Sejmu Czteroletniego. Oto one: Uwiadomienie Zwierzchności duchownej co do osoby Józefa Franka i żydów przechodzących na wiarę chrześcijańską Zwierzchność Duchowna Warszawska podaje do wiadomości

wszystkim wiernym Chrystusowym, tak w tej dyecezyi, jako po całem Królestwie Polskiem i Wielkiem Xięztwie Litewskiem znajdującym się: iż mając sobie doniesiono, że żydzi, kontratalmudystami nazwani, których trzydziestu z przywódcą swoim, Jakóbem Józefem Frankiem, tu, do Warszawy, było przyjechało, i z których niektórzy już byli ochrzczeni, drudzy się z pragnieniem Chrztu

świętego i z wielką wiary w Chrystusa gorliwością oświadczyli, zbyteczne do tegoż Jakóba Józefa Franka przywiązanie pokazywali; że o nim, nad zamiar, wielką opinię mieli i że mu zbyteczne i extraordynaryjne honory oddawali, osądziła za rzecz koniecznie

opowiadał, że widział dwóch i słyszał głos trzeciego. — Pytał tedy dalej: kiedy przyjdzie Mesjasz? Ten odrzekł: zapytaj Jego Samego. — A gdzie On jest? — Siedzi u bram Rzymu. — Jaki Jego znak? — Siedzi między biedakami cierpiącymi od chorób. Wszyscy rozwiązują i zawiązują za jednym razem, podczas gdy On osobno rozwiązuje i osobno zawiązuje mówiąc: może zwrócą się do mnie i nie mogą zwle­ kać. On zaś [Jehoszua ben Lewi — J D] powiedział do Niego: Pokój z Tobą, Panie i Mistrzu. Ten odrzekł: Pokój z tobą, synu Lewiego. Ten zapytał: kiedy Mistrzu przyjdziesz? — Odpowiedział: Dzisiaj. Udał się do proroka Eliasza, który zapytał go: cóż ci powiedział? Odparł: Pokój z tobą, synu Lewiego. Ten na to: On obie­ cał tobie i twoim ojcom Świat Przychodzący. Odpowiedział: On kłamie! Okłamał mnie mówiąc, że przyjdzie dziś, a nie przyszedł. Ten odparł: On powiedział ci: dziś, jeśli głos jego usłyszycie (Ps 95,7)"; tłum, poi.: W. Brojer, J. Doktór, B. Kos, Dni Mesjaszowe, „Literatura na Świecie" 1993. nr 5-6 (262-263), s. 12-13.

161

VI

potrzebną, uczynić pilne i należyte o tym wszystkim pod przysięgą wypytanie, które przez całe trzy tygodnie nieprzestannie czynione było. Z tego tedy wypytania pokazało się, że ci Izraelitowie do Wiary św. katolickiej garnący się, mocno i szczerym sercem w tajemnicę Trójcy świętej i w Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka, prawdziwego Messyasza i Zbawiciela naszego wierzyli i wierzą, ale że o powtórnem przyjściu Jego na świat, na sądzenie żywych i umarłych, mieli niektóre fałszywe i z Wiarą święta niezgadzające się opinie, do których, przerzeczony Jakób Józef Frenk, był im powodem i od nich zbyteczne i niezwyczajne honory i poszanowa­ nie przyjmował, przez co, oni, w tych błędnych opiniach utrzymy­ wali się i utwierdzali. Zaczym, taż Zwierzchność duchowna Warszawska, wezwawszy światła Ducha Św., osądziła za koniecznie

potrzebną, aby tenże Jakób Józef Frenk od społeczności z innemi, do Wiary świętej katolickiej garnącemi się, oddalony, i na miejscu osobnem i bezpiecznem, do dalszego Sądu Stolicy Apostolskiej Rzymskiej, do której o Wierze sądzić należy, osadzony był. Zważywszy zaś, taż Zwierzchność Duchowna Warszawska, że współecznicy Frenka, lubo byli w błędy wprowadzeni, nietylko się calem sercem, tych błędów wyrzekli i wyprzysięgli, ale też naukę Kościoła świętego katolickiego, we wszystkich Jej artykułach, calem sercem przyjmują i rozsądek swój tejże nauce zupełnie poddają, nietylko ich wolnymi od wszelkiej potwarzy w tej nauce uczyniła i tern uwiadomieniem czyni, ale też jako ludzi poczciwych, w obyczajach nieposzlakowanych, do Wiary świętej katolickiej statecznie i gorliwie garnących się, naukę Kościoła św. katolickie­ go z wielkim nabożeństwem przyjmujących, a dla tejże nauki, w wielkiej u niewiernych żydów nienawiści zostających i utratę

dóbr i fortunek swoich ponoszących, a przeto w wielkiej potrzebie i niedostatku, tak tu, jako we Lwowie, z żonami i dziatkami swojemi zostających, miłosierdziu, uczynności i szczodrobliwości wszystkich wiernych Chrystusowych pilno zaleca. Dan w Warszawie, d. 1 Marca r. P. 1760. Felix Turski, Officyał Warszawski283.

2«i F. Turski, Uwiadomienie zwierzchności duchownej co do osoby Józefa Franka i Żydów przechodzących na wiarę chrześcijańską, Warszawa, 1 iii 1760, Druk Biblioteki Ossolińskich, Nr. 54874; cyt. za: A. Kraushar, Frank ifrankiści..., 1.1, op. cit., s. 204-206.

162

ZWROT KU PRAWOSŁAWIU

Jezuita Konstanty Awedyk tak streścił decyzję sądu: Te jego i 12. innych świadectwa sąd zważywszy, a najbardziej zapatrzywszy się na to, jak mocną o nim perswazją naśladowcy jego mieli i jak nadzwyczajną mu cześć czynili, nakazał aby Frenk od społeczeństwa swoich był oddalony. Zatym do częstochowskiej fortecy odesłany jest, tam wolnie siedzi: zabronili mu tylko wszelkiej komunikacji i korespondencji ze swemi do czasu, który będzie rozumiał, chciał i sądził duchowny urząd. Innych wszystkich towarzyszów jego i świadków, którzy podczas inkwizycji tych osobnie osądzeni byli, dekret tegoż sądu uwolnił284.

Książka Awedyka, wydana w tym samym 1760 r., miała wyraź­ nie propagandowy cel, i taki sam charakter miało pismo Turskiego, którego (przeznaczonego dla władz kościelnych) nie chciał przyto­ czyć w oryginale obok innych publikowanych dokumentów.

ZWROT KU PRAWOSŁAWIU

Fakt, że biskup krakowski wziął sześciokonną karetę Franka na przechowanie do klasztoru w Mstowie285, sugeruje, że nie prze­ widywano, by ów przebywał na Jasnej Górze długo. Z kolei jego izolacja, jeśli w ogóle była zamierzona przez hierarchię, okazała się niepotrzebna. Przy Franku pozostała tylko garstka najwierniejszych towarzyszy, czyli Kompania. Mimo towarzystwa żony (od 8 września 1762 r.) i Kompanii Frank był na Jasnej Górze coraz bardziej osamotniony. Pobyt mu się dłużył, nie miał pomysłu na dalsze działania. Szukał nowej stra­ tegii działania. Jednym z rozwiązań, jakie przyszły mu do głowy, był zwrot ku prawosławiu i wyjazd do Rosji. Rosja wydawała się właściwym adresem do starań o wyjazd z Jasnej Góry i Rzeczypo­ spolitej w ogóle, chociażby już z tego względu, że nie było tam żydów, 2M K. Awedyk, Opisanie..., op. cit., s. 115. ni RA 82.

163

VI

a więc dla Franka byłaby względnie bezpieczna. A problem bezpie­ czeństwa wyszedł na jaw z całą grozą, gdy 5 stycznia 1764 r. „dano mu truciznę w komunikancie, i tegoż dnia zamknięto zaraz drzwi i nie wpuszczano nikogo"286. Frank zaczął czuć się w twierdzy osa­ czony. 1 marca 1764 r. napisał do nuncjusza papieskiego Antonia Viscontiego, domagając się zgody na opuszczenie klasztoru — ale o planach wyjazdu z Rzeczypospolitej nie wspomniał ani słowem. Na to zgody być nie mogło. Spodziewając się zapewne odmowy, wnosił o powiększenie swojej kwatery i dodatkowe fundusze na utrzymanie287, co jeszcze raz potwierdza, że był strzeżonym rezy­ dentem klasztoru, a nie więźniem. Kilkanaście miesięcy później, po przyjeździe do Częstochowy jego teścia, „rabbiego Towje" (Jehudy ha-Lewiego Towa z Nikopola), Frank „zaczął mówić o Moskwie i greckiej religii"288. Wyjazdowi Franka do Rosji przychylni byli — jak się zdaje — także hierarchowie, którzy pozbyliby się w ten sposób kło­ potu. Frank nie tylko nie musiał się ze swymi planami kryć, ale wręcz mógł liczyć na pomoc władz kościelnych i państwowych. Ktoś musiał wystawić jego posłom paszporty i dać listy polecające do prawosławnych hierarchów. Władze polskie musiały wiedzieć o trwającym wiele miesięcy (od czerwca 1765 do 16 marca 1766 r.289) poselstwie czy poselstwach do Rosji, a także o spotkaniach w War­ szawie Jędrzeja Dębowskiego i Pawła Pawłowskiego z posłem ro­ syjskim Nikołajem Repninem (po ich powrocie z Moskwy). Zwrot ku prawosławiu był zarazem desperacką próbą po­ szerzenia bazy mesjańskich neofitów, przyciągnięcia do chrześci­ jaństwa najwierniejszych stronników Franka z Bałkanów, którzy dokonując konwersji na prawosławie, nie musieliby opuszczać swo­ ich miejsc zamieszkania. Do tego potrzebna była jednak protekcja Cerkwi. Szczegółów pertraktacji nie znamy, ale zakończyły się one fiaskiem. Idea przejścia do Cerkwi nie wzbudziła też entuzjazmu w Kompanii. Oto echa tych wydarzeń w Słowach Pańskich:

286

287 288

28«

RA 68. P. Maciejko, Wieloplemiennp tłum..., op. cit., s. 233. ra 69. Ibidem.

164

ZWROT KU PRAWOSŁAWIU

Przecz żeście nie zrozumieli teraz, kiedy ja was z tego stanu wysłałem do Rosji, iż zapewne tam musi być większy, kosztowniej­ szy i wyższy stan? na który wielcy patriarchowie i filary świata oczekiwali, a te słowa, które z dawna macie: Miły zapach zachodzi mi od północy... [...]

Przyjdzie i nastąpi czas takowy, po kilku latach, że ja pójdę do Rosyi. Wówczas będzie uciecha i radość na świecie. Będą osobliw­ sze illuminacye. Pójdę ja z tymi ludźmi, co nie mówili nic złego przeciw temu zamiarowi. Tym zaś, co nie pójdą za mną, radzę uczciwie, by uciekli do innego kraju, do Prus, by nie wiedziano o was przez pół roku, lub przez trzy kwartały. (...) Wyciągnąłem was z ciemności i prowadziłem was do boku Izmaelowego i do boku Ezawowego. Gdybym był was wprowadził do Rosyi, byłaby to nić, we troje skręcona290.

Część warszawskich neofitów otwarcie sprzeciwiła się planom kolejnej zmiany religii. Jak się dowiadujemy ze Słów Pańskich, za­ miary te poparli przede wszystkim frankiści pochodzący z Bałka­ nów, w większości byli konwertyci na islam. Liderzy warszawskich frankistów, a zarazem najstarsi towarzysze Franka: Franciszek Wołowski, Piotr Jakubowski i Mateusz Matuszewski, zbyt mocno identyfikowali się z Rzeczpospolitą i kulturą szlachecką, by się na to zgodzić. Frank do końca życia nie mógł im wybaczyć tego, że storpedowali wówczas jego plany, i w Brnie wypominał im: Dla tej wielkości, którą w Moskwie posiadać będę, wy tam być nie będziecie mogli, boście szemrali przeciw temu. Daję wam radę, abyście stanęli i usługiwali tym, co się nie łączyli z wami, jako to: Osmanowi [Jakub Czerniewski z Czerniowiec — JDJ, Mustafie i Pawłowi Jasińskiemu291* .

Warto podkreślić, że do Moskwy na rokowania wysłał Frank reprezentantów obu frakcji, tj. zarówno swego poplecznika w tej 202, 2113 i 1613. 2156. W tym ostatnim przypadku chodzi prawdopodobnie o Jakuba Józefa z Buska, jednego ze starych towarzyszy Franka. Przyjął on chrzest 13 iv 1760 we Lwowie, ale później wrócił do Turcji i, jak się wydaje, do islamu. Do Warszawy przyjechał na stałe dopiero w 1786 r.

290

sp

29i

sp

165

VI

sprawie Pawła Pawłowskiego, jak i sceptycznie usposobionych do projektu Jana i Franciszka Wołowskich292, by zapewnić poparcie całej Kompanii dla ewentualnego porozumienia. Pod koniec lat 60. zdawało się, że Frank jest porzuconym i po­ woli zapominanym dziwakiem, wegetującym w klasztorze na utrzy­ maniu Kościoła. Powoli traciła zainteresowanie i cierpliwość kuria biskupia, która łożyła na utrzymanie Franka i Kompanii. Samego Franka wprawdzie z klasztoru nie wygoniono, ale Kompanii ode­ brano utrzymanie i nakazano się rozjechać. Frankowi nie pozostało nic innego, jak polecić stronnikom, by udali się do Warszawy i tam sami szukali źródeł utrzymania293.

KAMPANIA MESJAŃSKA ROKU 1768

Po fiasku negocjacji z Cerkwią prawosławną Frank zwrócił swą uwagę na zachód, ku sabatajczykom z Europy Środkowej i Zachod­ niej, osieroconym po śmierci ich przywódcy duchowego Jonatana Eibeschiitza (1764). Agitację ułatwiała kolejna kampania mesjańska przetaczająca się przez Europę i ziemie Rzeczypospolitej, związana z zapowiedziami zbawienia w 1768 r. O rosnącym napięciu mesjańskim świadczą kolejne pielgrzym­ ki mesjańskie do Ziemi Świętej. Na ziemiach polskich poruszenie to miało podtekst frankistowski: agitatorzy przedstawiali bowiem erupcję frankistowską, publiczne palenie Talmudu, a wreszcie ma­ sową apostazję frankistów jako nieomylne oznaki nadchodzącego zbawienia. Tak przepowiadał m.in. Simcha ben Jehoszua, kazno­ dzieja z Załośców, w wydanej w 1763 r. książce Natia szel Simcha (Skłonność Simchy)294. Na jej końcu zamieścił apel do wszystkich ni ra 69. 291 RA 71. 294 Na temat Simchy z Załośców i propagandy mesjańskiej lat 60. zob. I. Tishby, Ha-rajon ha-tneszijachi we-ha-megamot ha-meszijachiot be-cnńchat he-chasidut (Idee i tendencje mesjańskie w okresie rozkwitu chasydyzmu), „Cijon" 32,1967, s. 1-45.

166

KAMPANIA MESJAŃSKA ROKU 1768

żydów, by ruszyli do Ziemi Świętej na powitanie mesjasza. Sam spełnił mesjański obowiązek i w 1764 r. razem z dużą grupą chasydów wyjechał do Ziemi Świętej. Wyprawę tę opisał w liście z 1765 r., wydanym w Grodnie w 1780 r. pt. Aha wat Cijon (Miłość Syjonu). W grupie Simchy byli znani chasydzi z kręgu Baal Szem Towa: Nachman z Horodenki i Menachem Mendel z Przemyślan295. Do Ziemi Świętej udała się w tym czasie także grupa mesjanistów zwana anszej Satanow (ludzie z Satanowa)296, z czego możemy się domyślać, że jej rdzeń stanowili ludzie pochodzący z tego miasta. Należeli do niej m.in. Gedalia Rokeach z Brodów oraz Ruben i Wolf z Satanowa. Zachował się list tego ostatniego z 1764 r.297 do Israela Charifa z Satanowa, w którym wyrażał nadzieję, że zbawienie na­ dejdzie w 1768 r.298 W liście pisał też o awanturze, jaką wywołało wykrycie sabataistycznej herezji wśród żydowskich mieszkańców Tyberii, gdzie mieszkali chasydzi z grupy Nachmana z Horodenki i Menachema Mendla z Przemyślan. Wolf z Satanowa napisał, że wykryto tam maaminim („wierzących" — tradycyjne określenie wyznawców Sabataja Cwiego w krajach islamskich), którzy „badali boskość" (chakru elohut}299. Ten ostatni termin pochodzi prawdo­ podobnie od wyrażenia sod ha-elohut, czyli „tajemnica boskości", w którą wtajemniczać miał Sabataj Cwi. Oba określenia należą do typowo sabataistycznej terminologii. Wolf z Satanowa musiał więc być blisko związany z sabatajczykami i znać ich doktrynę. Do agitacji mesjańskiej — na swoją rzecz oczywiście — włą­ czył się Frank. W Rozmaitych adnotacjach czytamy, że 13 sierpnia 1767 r. wysłał on do krajów niemieckich posłów: Jakubowskiego, Pawłowskiego, Matuszewskiego i Jana Wołowskiego, dawszy im na drogę „pierścionki"300.1 grudnia wyjechali oni w kolejne poselstwa: na Morawy, tym razem, Matuszewski i Jan Wołowski, a Pawłowski i Jakubowski do Pragi. 17 marca wysłał Frank znowu Pawłowskie­ go i Jakubowskiego na Podole i Bukowinę „z ostatnim rozkazem w Zob. Sefer sziwchej ha-Beszt..., op. cit., s. 189. 296 G. Scholem, Sztej igerot me-Erec Israel me-szanot 1760-1764 (Dwa listy z Erec Israel z lat 1760-1764), „Tarbic" 25,1956, s. 432. 297 Opublikował go G. Scholem: ibidem, s. 437-440. 298 I. Tishby, Ha-rajon ba-meszijachi..., op. cit., s. 12. 299 G. Scholem, Sztej igerot..., op. cit., s. 439. joo RA 70.

167

VI

wejścia do religii"301, czyli przyjęcia chrztu. Podobny rozkaz otrzy­ mał Major Suchocki, czyli Meir z Syhotu302. W Rzeczypospolitej napięcie mesjańskie było wyjątkowo sil­ ne, a zapowiedzi bliskiego przełomu zdawały się uwiarygodniać pogromy Gonty i Żeleźniaka na Ukrainie. Nadzieje porwały nawet wielu neofitów, co nie musiało być na rękę Frankowi. Wypominał im później: „Przez cały przeciąg więzienia mego powinnibyście byli umacniać serca kompanii, mówiąc: Aby wytrzymali i nie po­ spieszali czasu"303. Ale próbował wykorzystać gorączkę mesjańską we własnej agitacji. W1767 r. wysłał najpierw do żydów brodzkich, a później do wszystkich żydów Rzeczypospolitej listy, w których zamęt spowodowany konfederacją barską oraz rzezie hajdamaków przedstawiał jako końcowe katastrofy i zapowiadał bliskie zbawie­ nie tych, którzy pójdą jego śladem i przyjmą wiarę katolicką. Żadne inne źródło nie potwierdza istnienia tych listów ani reakcji na nie, choć powinny one wywołać żywy oddźwięk. A co najważniejsze, nie wspominają o nich Rozmaite adnotacje, świetnie poinformowane o tym, co się działo w otoczeniu Franka w jasno­ górskiej twierdzy, ani też sam Frank w swoich „gadkach". Nie ma o nich śladu w pinkasach gminnych, nie wspominają nawet o nich donosy kierowane przeciwko Frankowi na dwór austriacki. Trudno wszakże zakładać, że zostały one spreparowane dopiero po śmierci Franka. Przywódcy Kompanii dołączyli je do tzw. czerwonego listu, zredagowanego około 1798 r., o którym będzie mowa w rozdzia­ le vii, i rozsyłanego po większych skupiskach żydowskich Europy Środkowej i Wschodniej. Miały one następującą treść: Ukochani nasi, domie Izraela, wiedzcie, co nasz święty Pan, siedzący w Bramie Rzymskiej w Częstochowie napisał w liście świętym do miasta Brody. Oto jego święte słowa: Słuchajcie rycerskim sercem ivp, którym daleko do sprawiedliwo­ ści304, którzy chodzicie manowcami! Kto jest między wami na tyle bogobojny303, by słuchać głosu wołającego na pustyni narodów. >01 RA71-

>01 Ibidem. JOł SP273J04 IZ 46,12.

>0ł Iz 50,10.

168

KAMPANIA MESJAŃSKA ROKU 1768

Biada wam, jeśli przebudzi się wielki lew i przypomni sobie o jelenicy. Napisano: Pan Bóg nie uczyni niczego, jeśli nie wyjawi tajemnicy swojej306.1 jeśli jesteście dziećmi Świętego Błogosławio­

nego, to czyż nie objawiono wam, co będzie u kresu dni — bo to właśnie dzieje się teraz. Pierwsze wydarzenia oto już nadeszły, nowe zaś ja zapowiadam307. Płaczcie i rozpaczajcie nad mieszkańcami Krakowa i jego okolic. Płaczcie, opasajcie się worami, przywdziejcie żałobę, gdyż ogień wyjdzie z rachunku grzechów i zniszczy miasto, jednych mieczem, innych głodem, zarazą lub niewolą. I będą walać się trupy na ziemi jak nawóz308, a psy będą wylizywać

z nich krew. Rozpoczęła się nawałnica Pańska i spadnie na głowy złoczyńców i zniszczy wszystko do gruntu. Kto ujdzie miecza, wpadnie w dół309. Dlatego płakać powinniście i rozpaczać nad nimi,

a oni płakać i rozpaczać będą nad mieszkańcami waszego kahału i okolic. Bowiem przyjdzie naród, już spieszy naród z synów Edoma, głos [wyjdzie — JD] na wojnę, króla na króla podjudzi. Wielu ulegnie oczyszczeniu, wybieleniu, wypróbowaniu, ale nikczem­ nicy będą postępować nikczemnie i żaden z nikczemnych nie zrozumie tego, lecz mądrzy zrozumieją310, że każdy, w którym jest

iskra nasienia Abrahama, Izaaka i Jakuba, powinien przejść na świętą religię Edomu. Kto religię tę przyjmie z miłości, ten zostanie wyzwolony z niewoli i dostąpi łaski przepowiedzianej przez Izajasza. Chciałbym napisać więcej, ale mądremu i to starczy. Pozdrawiam i życzę życia Jaakow Josef Frank311.

Napisał to w roku 5527, a w 5528, gdy siedział jeszcze w Często­ chowie, wystosował drugi list, do wszystkich żydów, który brzmiał tak: Głos potężny obudzony został z góry do świata dolnego. Nasze oczy zostały otwarte, gdy gwiazda spadła z góry na różne strony

>o« Am 3,7. 107 Iz 42,9. io« Jer 9,21. 109 Iz 24,18. no Dn 12,10. ni Cyt. za: M. Wisznicer, Posłanie frankistow 1800 go da, Sankt Petersburg 1914, s. 9.

169

VI

dolnego świata. Głos melodyjny312 zszedł z wysokości do dolnego świata: obudźcie się zaspani śniący sen, który jest w waszych nozdrzach, i wy, którzy nie wiecie. Patrzą, ale nie widzą; ich uszy są zamknięte, a ich serca ciężkie; śpią i nie znają Tory, która stoi przed nimi, nie zwracają na nic uwagi i nie wiedzą co widzą; patrzą ale nie widzą. Tora podniosła głos: Patrzcie głupcy! Otwórzcie oczy i wiedzcie! Nie ma nikogo, kto zwróciłby uwagę. Czy jest ktoś, kto nadstawi ucha? Jak długo będzie trwać w ciem­ ności waszego upartego zła? Starajcie się wiedzieć a z czasem objawi się wam jaśniejące światło313. Jesteście mądrzy i na pewno wiecie, jak walczyć używając łuku. Jeśli się lekko naciągnie łuk, nie strzeli daleko. Ale jeśli łuk naciągnie się mocno, strzała poleci bardzo daleko. Wiedzcie przeto, że teraz wolno się naciąga. Wiedzcie, że zaczął się teraz czas, kiedy zapomnicie o żonach i dzieciach z powodu złego dekretu, który wyszedł od samego Pana. Bowiem wszyscy władcy i królowie, nawet królestwa Prus, wszyscy książęta świata będą was nienawi­ dzić. Gdy zobaczą żyda, będą pluć na niego; przyjemność zamieni się w' plagę i nadejdą udręki, jakich jeszcze nie widziano w świecie. Myślicie, że to, co teraz piszę, przypomina pierwszy list, który

dotąd się nie ziścił. Ale to nieprawda. To co powiedziano w pierw­ szym liście, było budzeniem. Ten zaś list ma być wskazówką, co nastąpi w przyszłości. We wszystkich krajach, przeważnie zaś w Wielkopolsce i Małopolsce, na Litwie, Rusi, Wołoszczyźnie, w Mołdawii, Prusach, Tatarii, w całym Królestwie Tureckim, Francji, Niemczech, Czechach, Morawach, Węgrzech i wszędzie, gdzie żydzi mieszkają, spotka was nieszczęście! Kto pozostanie

w domu, tam zginie i nie będzie komu go grzebać! Ci którzy będą na dworze, tam zginą, a psy gryźć będą ich kości! Nie mogę pisać za wiele o tym, co się dziać będzie na świecie. Mądremu starczy. Papieru zabrakłoby na opisanie waszej niedoli. Mówię wam, że nie będzie spokoju dopóki nie spełni się Tora Mojżesza, dopóki nie przyjmą świętej wiary Edomu. Tak jak Jakub obiecał Ezawowi: Niech Pan mój jedzie naprzód, a ja będę ciągnął* 311

»u Zohar 1,2493. 311 Zohar i,i61b.

170

ŚWIADECTWO NUNCJUSZA GARAMPIEGO

powoli aż dojdę do Pana mego do Seiru314.1 tak jak napisano o Mojżeszu: I wyprawił Mojżesz posłańców do Edomu315. Każdy kto

jest z nasienia Abrahama, Izaaka i Jakuba, musi przyjąć tę świętą wiarę Edomu. [Pan przyszedł z Synaju i zaświecił im z Seriru] zajaśniał z góry Paran i nadszedł z Meribat316. Albowiem jego

świętość będzie tam świecić światłem początku; to będzie znakiem końca czasów. I na pewno będzie glina, bo widziałeś nogi i palce po części z żelaza i po części z glin, znaczy, że królestwo będzie po części mocne, a po części kruche317.1 powiadam wam, że słaby pobije

silnego. Gdyby byli mądrzy, zastanowiliby się nad tym, zobaczyliby, co ich czeka318. I podpisał się swoim świętym imieniem319.

ŚWIADECTWO NUNCJUSZA GARAMPIEGO

Nuncjusz apostolski w Warszawie od 1772 r., kardynał Giusep­ pe Garampi (1725-1792), gdy dowiedział się na początku 1776 r., że został mianowany nuncjuszem apostolskim w Wiedniu320 i że pod jego „opieką" będzie Jakub Frank, który od 1773 r. przebywał w Brnie Morawskim, udał się na Jasną Górę, by wypytać paulinów o ich wieloletniego pensjonariusza. Mógł się spodziewać, że po wyjeździe Franka z Częstochowy trzy lata wcześniej mnisi będą 314 311 3i6 317

Rdz 33,14. Lb 20,14. Pwt 33,2. Dn 2,42. 316 Pwt 32,29. 3i» M. Wisznicer, Posłanie frankistow..., op. cit., s. 9-11. no Giuseppe Garampi był zaufanym papieża Klemensa xiv i reprezentował go w 1764 r. na koronacji Jerzego 11 Habsburga we Frankfurcie nad Menem. W1772 r. został nuncjuszem papieskim w Warszawie, od 1775 r. pełnił urząd nuncjusza w Wiedniu, aż do 1785 r., czyli do wyjazdu Franka z Brna do Offenbachu. Być może spotykał się z nim osobiście podczas kilkakrotnych wizyt Franka w Wiedniu. Jest rzeczą zastanawiającą, że ten wybitny duchowny i intelektualista był nuncjuszem wyłącznie w Warszawie i Wiedniu w tym samym czasie, gdy w Polsce i Austrii przebywał Frank. Czyżby miał on z ramienia Stolicy Apostolskiej nadzorować jego sprawę?

171

VI

rozmawiać o nim w miarę otwarcie. Swoje rozmowy z paulinami tak podsumował w pamiętniku321: Rozpytywałem się, jak się prowadził neofita Frank, który został

już wydalony [w oryg. relegato — JD]. Codziennie uczestniczył w mszy świętej, był bardzo pobożny i oddany; resztę dnia spędzał studiując księgi hebrajskie i pisząc. Generał Bibikow, który przebywał w tym czasie (po zdobyciu twierdzy przez Rosjan — JD], wiele z nim rozmawiał. To samo też książę Golicyn. Jeszcze więcej pogadywali z jego córką, którą Frank miał przy sobie. Ta jednak ani razu nie oddaliła się od ojca i okazała się nader cnotliwa (w oryg. onestissima — JD]. Bibikow wrócił później do Warszawy i wydał rozkaz, by wydalono (w oryg. reliascatio — JD] Franka, i tak się też stało. Teraz przebywa on w krajach austriac­ kich i opływa w zbytki, na nowo bowiem ciągną do niego chmary stronników z prezentami322.

To ostatnie zdanie sugeruje, że Garampi pisał te słowa w roku 1784 lub 1785, już pod koniec brneńskiego pobytu Franka, ponieważ dopiero wówczas zaczęli do niego masowo przyjeżdżać neofici. Co wynika z tej relacji? Po pierwsze, zakonnicy nie mieli żad­ nych zastrzeżeń co do prowadzenia się Franka. Nie traktowano go jako więźnia, nie ma mowy o problemach z dyscypliną ani o karach. Była to rezydencja Franka w dobrze strzeżonym klasztorze. Dostęp m Obszerne fragmenty tego pamiętnika opublikował Johann Philipp Dengel: Nuntius Josef Garampi in Preussiscb Schlesien und in Sachsen im Jahre 1776. Bericht ilber seine Reise von Warschau iiber Breslau nach Dresden, Quellen und Forschungen aus italienischen Archiven und Bibliotheken, t. 5, Rom 1903, s. 223-268. Na zapiski te zwrócił uwagę Jakub Szacki: An unbekanter makor zu Jakob Franks biografie (Nieznane źródło do biografii Jakuba Franka), „yivo Bleter. Journal of the Yiddish Scientific Institute" 34.1950, s. 294-296. >u „Rochiesi quel che ne fu del neofito Frank gid quivi relegato. Questo sentiva la s. messa ogni giono e mostravasi divoto; nel resto della gioranata studiava libri ebraici e scrivea. Ił generale Bibicov, allorchófu qui, si compiacquó molto Della sua conversazione, come se ne compiaceva ił principe Galiczin, e piu ancora della foglia che Frank avea seco, la duale peró non si discontźva mai dal fianco del padre ed era onestissima. Bibicov tornado poi a Varsavia mandó 1'ordine, acció Frank fosse rilascatio, e cosi segui. ora e nei stati austriaci e si trata sfarzosamente, giachó dai suoi seguaci raccoglie frequenticontribuzioni"; J.Ph. Dengel, Nuntius Josef Garampi..., op. cit., s. 239.

172

ŚWIADECTWO NUNCJUSZA GARAMPIEGO

do niego mieli (poza zakonnikami) wyłącznie zaufani stronnicy re­ zydenta i goście. Miał ze sobą rodzinę, osobistego kucharza, a nawet własną bibliotekę żydowską, co w przypadku neofity w klasztorze musi budzić zdumienie. Mógł też swobodnie prowadzić korespon­ dencję i wysyłać na wszystkie strony poselstwa, czego ślady znaj­ dujemy na kartach Rozmaitych adnotacji. Jego sytuacja zmieniła się 18 sierpnia 1772 r., gdy po osiem­ nastu dniach intensywnych walk konfederaci poddali klasztor Ro­ sjanom. Frank z rezydenta stał się zakładnikiem Rosjan, którzy nie wiedzieli, co mają z nim zrobić. Generał Aleksandr Bibikow udał się więc do Warszawy, aby skonsultować sprawę z poselstwem ro­ syjskim, a zapewne także z hierarchią kościelną, po powrocie zaś wydał nakaz wydalenia Franka. 21 stycznia 1773 r.323 Frank opuścił klasztor. Tego nikt się nie spodziewał. Nigdy bowiem swojego wyjścia z klasztoru nie zapowia­ dał. Jeszcze 16 stycznia 1773 r. wyjechały z Warszawy do Częstocho wy „Klara i Zofia". Przybywszy 20 stycznia, były zdumione, że „nie zastały Pana w areszcie"324. Okoliczności jego wyjazdu z Częstocho­ wy nie są jasne. Ponieważ od zdobycia twierdzy do wyjazdu Franka upłynęło niemal pół roku, możemy domniemywać, że jego wyjście poprzedziło rosyjskie dochodzenie, a zapewne także rozmowy z hie­ rarchią kościelną. Rosjanie nie wiedzieli, co zrobić z rezydentem, który nie palił się do opuszczenia twierdzy i obawiał się o swoje życie na wolności. Nie bardzo też było wiadomo, kto ma go teraz wraz z rodziną utrzymywać. Samym Rosjanom Frank w niczym nie przeszkadzał. Wyjaśnieniem może być nacisk paulinów, którzy mieli już dość rezydenta i przekonali Bibikowa, by zrobił za nich to, czego sami zrobić nie mogli, czyli wygonił Franka. Frank słusznie obawiał się, że Jasna Góra jest jego jedynym miejscem schronienia w Rzeczypospolitej i w momencie opuszcze­ nia twierdzy będzie musiał wynieść się z państwa, które uznał za teren swojej misji. Rolę czarnego charakteru w tym mesjańskim spektaklu wziął na siebie rosyjski generał Bibikow, w tym czasie go­ spodarz i zarządca twierdzy, który usunął Franka z klasztoru, a tym samym i z Rzeczypospolitej. W przeciwnym razie ów zapewne 121

RA 82.

224

Ibidem.

173

VI

dokonałby na Jasnej Górze żywota, ponieważ chętnych do wyga­ niania królewskiego chrześniaka z klasztoru, w którym pod opiekę paulinów nikomu nie szkodził, nie było. Ale gdy już Frank twierdzę opuścił, wrócił do statusu niechcianego cudzoziemca, który musi szukać schronienia za granicą. W Warszawie dowiedział się, że dla niego w Polsce miejsca nie ma i musi natychmiast wyjechać — gdzie chce. Na wszelki wypadek załatwiono mu paszporty wszystkich trzech państw ościennych: austriacki, rosyjski i pruski, i mógł wyje­ chać z Polski w każdą stronę. Ale ostentacyjnie polskiego paszportu mu nie dano, choć był chrześniakiem króla. 20 stycznia rano udał się z Jasnej Góry do klasztoru w Msto­ wie325 po swoją sześciokonną karetę, a następnego dnia „wyjachał z klasztoru z córką i ze wszystkimi"326. W Górze Kalwarii zostawił córkę u sióstr dominikanek, sam zaś ruszył do Warszawy. W War­ szawie przebywał dziesięć dni, od 1 do 9 marca. Kilka godzin za­ bawił w kościele Bernardynów. Więcej szczegółów o jego pobycie at Warszawie, burzliwych spotkaniach z „braćmi" i „siostrami" re­ daktorzy Rozmaitych adnotacji nie chcieli podać, słusznie obawiając się, że zostawiłoby to rysę na idyllicznym obrazie „wiernej" Kom­ panii. Otrzymawszy paszporty, wyjechał z Rzeczypospolitej po raz czwarty, tym razem na zawsze.

KOLEJNA DENUNCJACJA?

Wiele lat później Frank wypominał słuchaczom, że to ich intrygi u władz spowodowały jego banicję. „Przed mym wyjściem z aresztu, naród was też naprzeciw mnie upostował, i cóż miałem czynić? [...] i dotąd cierpię, ja z wami"327. Jak rozumieć te słowa? Cóż znaczy „naród" i to „upostowanie przeciwko Frankowi"? „Narodem" w rozumieniu redaktorów Słów Pańskich, wywodzących się z Kompanii, była zapewne więkIbidem. 326 RA 83. 327 SP409-

jjj

174

KOLEJNA DENUNCJACJA?

szościowa frakcja neofitów skupiona wokół Dominika Antoniego Krysińskiego. Można się domyślać, że straciwszy nadzieje na wyj­ ście Franka z twierdzy i na realizację jego mesjańskich zapowie­ dzi, stronnicy zwątpili w jego mandat i zamieszkawszy w 1768 r. w Warszawie328, pośród innych neofitów z Podola, swoich jak by nie było sabataistycznych braci w wierze, a niekiedy nawet dawnych znajomych i krewnych, szukali pojednania z nimi. Ale na czyich warunkach, pod czyim przywództwem? Pod nieobecność Franka ton nadawał niewątpliwie Krysiński. Naturalną koleją rzeczy rujnowa­ ło to autorytet Franka. Ale czy posunęli się oni do intryg u władz, przekonując je do usunięcia z kraju swego byłego — jak się wtedy zdawało — przywódcy? Czy też było to dzieło ludzi Krysińskiego, którym w Brnie to wypominał? Nieoczekiwany powrót Franka musiał być dla Kompanii Szo­ kiem. Odzyskał on poparcie przynajmniej części stronników. Pierw­ sza próba zjednoczenia obozu mesjańskich neofitów pod przywódz­ twem Krysińskiego została przez niespodziewane wyjście Franka z twierdzy storpedowana. W 1773 r. nałożył on na wiarołomnych „braci" naprawdę surowe kary, których frankistowscy dziejopisowie nie mogli przemilczeć. Nakazał im mianowicie iść na gallut, po­ kutną wędrówkę, praktykowaną jeszcze przez średniowiecznych chasydów nadreńskich i nadal popularną wśród niektórych grup chasydzkich w Rzeczypospolitej329. Zrobili jednak wszystko, aby zatrzeć ich kontekst, pierwotną wymowę, a także powody. Redak­ torzy Rozmaitych adnotacji posunęli się nawet do zafałszowania dat i podają, że Frank nałożył je dwa lata przed wyjściem z twierdzy, nie wyjaśniając powodów kary. Dnia 28 nowembra 1771 bito wszech, tak mężczyzn, jak kobiety. Po odebraniu kary, pojachali Matuszewski, Henryk i Jasser do Pana. Dnia 11 decembra przybyli tam [tj. na Jasną Górę — JD]

z doniesieniem, iż cała Kompania odebrała tę karę. Dnia 9 januarii roku 1772 przybyli znowu inni. Wówczas Pan rozkazał sześciom iść na wędrówkę, to jest Jakubowski, Franciszek Wołowski, Michał

>« ra 71: „Dnia 28 oktobra [1768] posłał Pan Henryka Wołowskiego (...) z rozkazem wszem prawowiernym, co już byli w wierze, aby się ex nunc ruszyli do Warszawy". Zob. na ten temat J. Doktór, Początki cbaspdyzniu..., op. cit., s. 191-93.

175

VI

Wołowski, Jan Wołowski, Jasser, z napomnieniem Wołowskim, aby im dopiero za granicą o tej drodze oznajmić, i żeby dwa lata byli na wędrówce, z nakazem by w domu dłużej po ich przybyciu nie bawili nad pięć lub sześć dni. (...) 25 ianuarii ci sześciu wyjachali330.

Okoliczności i czas tych zdarzeń, tak jak je przedstawiają Roz­ maite adnotacje, budzą jednak wątpliwości. Twierdza jasnogórska, broniona w tym czasie przez konfederatów barskich z Kazimierzem Pułaskim na czele, była bowiem oblężona przez Rosjan. Bardziej prawdopodobne jest świadectwo samych ukaranych członków Kom­ panii, Michała i Franciszka Wołowskich oraz Jędrzeja Dębowskiego, złożone w podpisanym przez nich tzw. czerwonym liście, wedle których karę tę nałożył Frank po wyjściu z twierdzy i przyjeździe do Warszawy, gdy dowiedział się, że musi opuścić Rzeczpospolitą i komu to zawdzięcza. Karę tę przedstawili jako pozytywną misję z mesjańskim orędziem. Czytamy tam: Przy wyjściu z Częstochowy w roku 5533 (1773 r. — JD] wysłał nas, niżej podpisanych, do wielu miast jako to Lublina, Lwowa, Brodów i innych miejsc z posłaniem, aby powiadomić wszystkich bogobojnych, żeby widzieli, że idzie czas, kiedy wszyscy przymuszeni zostaną do chrztu prześladowaniami strasznymi, jakie jeden Bóg zna331.

Do wydarzeń tych powracał Frank później, w Brnie i Offenba­ chu: „To, com sześciu rozkazał, abym przy mojem wyjściu z aresztu w Warszawie, nie zastał was"332. „Na ostatek wyszedłszy już z aresz­ tu i przyszedłszy do Warszawy, żadnegom z was nie zastał, i przeto żeście przed panami bluźnili, musiałem ten kraj porzucić, co jest sukcesją boską, wszakżeście ode mnie słyszeli, że ja pójdę na Polskę, i musiałem udać się do innego kraju, do dziś dzień"333. Frank nigdy nie zamierzał wyjechać z Polski. Ani razu nawet nie zasugerował, że osadzono go w klasztorze wbrew jego woli.

»o ra 81,83. *n M. Wisznicer, Posłanie frankistow..., op. cit., s. 10. ni H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 71. 111 SP114.

176

DZIEDZICTWO CZĘSTOCHOWY: ODKRYCIE PANNY

Zawsze podkreślał, że tam prowadziła go mesjańska droga, tam jest właściwe miejsce jego misji. Wyjazd z Rzeczypospolitej do Brna, a później Offenbachu był dla niego prawdziwym wygnaniem z Zie­ mi Obiecanej, do której ciągle chciał wracać. Rzecz tajemna jest ukryta i schowana w Polszczę, w Warszawie. [...] Lecz do aresztu, do Częstochowy, musiałbym pójść. (...] Lepiej mi było siedzieć dotąd w Częstochowie w areszcie. [...] W Polszczę ukryte jest wsze dobro całego świata. Powiadam wam: 999 części dobra świata całego w niej jest, a jedna część tysiąca — w całym świecie. Gdyby mi dano cały Offenbach, naładowany najdroższemi kamieniami, tobym go nie wziął za Polskę334.

DZIEDZICTWO CZĘSTOCHOWY: ODKRYCIE PANNY

Nie wiemy, kiedy pojawiła się w nauczaniu Franka idea boskiej zbawicielki. Na pewno po drugim przyjeździe do Rzeczypospoli ­ tej w styczniu 1759 r. koncepcja ta (wtedy uosabiana przez Esterę) odgrywała centralną rolę w jego mesjańskich wyobrażeniach, choć z czasem, zwłaszcza w Częstochowie, uległa znaczącej modyfikacji. W częstochowskiej twierdzy miała mu się objawić sama zbawicielka: „Od początku jeszcze się żadnemu człowiekowi nie po­ kazała i nie wie nikt o jej miejscu. Do mnie zaś weszła, do mej izby w Częstochowie, i pokazałem jej wasze posłanie, lecz nie znalazłem was chcących wrócić się do niej"335. Wtedy zrozumiał, że żaden człowiek nie jest w stanie dokonać ostatecznego, zbawczego aktu, spowodować przełomu do nowego świata i nowego życia. Musi to zrobić sam Bóg, a dokładnie mówiąc Panna, na razie uwięziona w częstochowskim „portrecie". Po objawieniu Panny Frank zrozumiał ukryty dotąd nawet dla niego samego sens zamieszkania w częstochowskiej twierdzy, >M sp 1577,595 i 1828. ni SP1175-

177

VI

pojął swoją i jej rolę w dziejach zbawienia. Tyle że jego stronnicy objawienia tego długo nie chciełi przyjąć do wiadomości. Za coście mię się nie pytali, co to znaczy, że Panna jest w Często­ chowie i ta schowana jest w portrecie, pewnie że to nie darmo. Tak jak u was z dawna stoi: Puk bazi ma amme daber — Wyjdź na dwór i słuchaj, co świat mówi336. Tyle krajów i ludzi bez liczby

o niej mówią, zwłaszcza żeście wiedzieli, com wam jeszcze w Dziurdzowie mówił, że będę w Polszczę w areszcie, i któż to jest taki, co by wziął na się ciężar więzienia bez przyczyny? Także widzieliście, żem wszystkie ciasności przyjął na się z przywiąza­ niem, bez najmniejszego na to narzekania; lecz to wszystko przyjąłem na się dla jej miłości. Także to, com rozkazał całej kompanii, aby, choćby suknie z siebie sprzedawszy, przyjeżdżali tam, zapewnem to dla ich dobra uczynił, abym ich przeprowadził przed nią. A przecz żeście mię się nie pytali, jak to uchodzi, aby Panna była schowana w malowanej tablicy?337.

Motyw mesjański Panny w późnym nauczaniu Franka omówię obszernie w ostatnim rozdziale.

»« Popularne powiedzenie talmudyczne, zob. m.in. tb Erubin 14,1; tb Berachot 453, a także Zohar 1, i8ib. 337 SPÓ14-

BANITA PO RAZ TRZECI

Paszportów na przejazd granicy Rzeczypospolitej udzielili Fran­ kowi posłowie trzech mocarstw: Rosji — baron Otto von Stackelberg, Austrii — baron Karl Emeryk Reviczky i Prus — Gedeon de Benoit. Zaświadczali oni, że Frank jest kupcem, a więc że prowadzi wędrowny tryb życia. Nie ma mowy o tym, że jest poddanym króla polskiego. Paszport austriackiego rezydenta, który nas najbardziej interesuje, brzmiał jak następuje: Karol Emeryk baron Rewiczky von Revisnye, szambelan rzymskiej, w Germanii, Węgrzech i Czechach królewskiej Apostolskiej Mości, rzeczywisty poseł i uwierzytelniony przy dworze królewskim w Polsce minister, czyni wiadomem, iż okaziciel niniejszego, P. Józef Frank, kupiec, wraz z będącą przy nim służbą, z ośmnastu osób złożoną, na dwóch brykach, zamierza ztąd, we własnych interesach, udać się do Brna, w Morawii i dlatego, wszelkie władze, do których to należeć może, wezwane są by pomienionemu Panu Józefowi Frankowi i będącej z nim służbie, z 18 osób złożonej, żadnych przeszkód przy przejeździć granicy nie stawiały i, w razie potrzeby, odpowiedniej pomocy mu udzielały Dan w Warszawie, dnia 5 Marca 1773 r.338

„• Cyt. za: A. Kraushar, Frank i frankiści..., t. 2, op. cit., s. 3-4.

181

VII

Fakt wydania trzech paszportów przez posłów trzech krajów ościennych, które dopiero co dokonały I rozbioru Rzeczypospolitej, świadczy, że Frank nie zdecydował jeszcze, dokąd jechać albo też że nie poinformował o tym władz (polskich i kościelnych). Dlatego nie było wiadomo, dokąd się udał. Nie wiedziały o tym władze pol­ skie, środowiska żydowskie (denuncjator Galiński, o którym piszę poniżej), nie wiedział dziejopis Jędrzej Kitowicz, który zaczął pisać swój Opisów obyczajów w 1788 r. (o Franku wspomina w rozdziale pierwszym). Podaje on, że: „Książę Galliczyn, generał moskiew­ ski, czyli z dołożeniem się króla, czyli z domysłu swego, wypuścił Franka, a ten nie śmiejąc więcej dosiadywać w Polszczę, gdzie jego mesjaszową godność tak upodlono, wyniósł się do Szląska, a stam­ tąd do Frankfurtu nad Odrą"339. Frank ruszył na południe. Na początku pojechał do Brna, gdzie mieszkała jego kuzynka Szejndel, ale nie jest bynajmniej pewne, czy to było ostatecznym celem jego podróży. W każdym razie w Brnie nic na jego przyjazd nie było przygotowane — ani lokum (zamiesz­ kał po prostu w gospodzie), ani władze. Brno jako nowe miejsce schronienia miało kilka istotnych dla niego zalet. Przede wszystkim posiadało od xv w. prwilegium de non tolerandis Judaeis. Dopiero począwszy od lat 60. xvm w. pozwalano osiedlać się tam nielicznym bogatym kupcom żydowskim. Do 1797 r. rodzin takich było zaled­ wie kilka340. Pierwszą była rodzina kupca i dzierżawcy monopolu tytoniowego Zalmana Dobruszki, którego żona Szejndel (później używała imienia Katharina, choć, jak się zdaje, na chrzest się nie zdecydowała) była siostrą cioteczną Franka341. Z dokumentacji archiwalnej wynika, że Frank przyjechał do Brna bez żadnej rekomendacji. 23 marca 1773 r. brneński Kreishauptmann (prefekt okręgu brneńskiego) Graf Karl Friedrich von Zollem poinformował morawskie władze gubernialne, że przybył do miasta neofita Josef Frank z Warszawy, który podaje się za kupca, w towarzystwie córki i 17 służących, i tymczasowo zatrzymał się

»• J. Kitowicz, Opis obyczajów..., op. cit., s. 28. j«o R. Kestenberg-Gladstein, Neuere Geschicbte der Juden in den bohmischen Lan­ dem, 1.1, Tiibingen 1969, s. 105. mi Por. S. Krauss, Schóndel Dobruschka, [w:] Festschrift Aaron Kaminka: zum siebzigsten Geburtstage, Wien 1937, s. 143-148.

182

BANITA PO RAZ TRZECI

w Alt-Briinn w gospodzie „Zum blauen Lówen"342. Rozpytywany przez urzędników, Frank nie wspomniał, że urodził się w Rzeczypo­ spolitej ani też że ostatnie 13 lat spędził w częstochowskim klaszto­ rze. Podał natomiast, że pochodzi z tureckiej Smyrny, gdzie ma roz­ liczne dobra, że w Brnie chce utrzymywać się ze swoich dochodów i zamierza po sześciotygodniowym pobycie udać się na osiem dni do Wiednia, potem zaś wrócić na dłuższy czas. W tym celu wynajął od Ignatza Pitscha w Obrowitz koło Brna dom, do którego się zaraz wprowadził343. Zollem doniósł też, że Frank po przybyciu odesłał czworo ze służby do Warszawy (była to prawdopodobnie jego eskor­ ta) i zapytał zwierzchników o instrukcje. Władze długo nie mogły podjąć decyzji, czy zgodzić się na jego pobyt. Nie wiedziały, z kim mają do czynienia. Nie był poddanym króla polskiego i nie posiadał polskiego paszportu. Przesłuchany na żądanie władz gubernialnych 2 kwietnia 1773 r. osobiście przez grafa, potwierdził, że jest kup­ cem, posiada dobra w Turcji w okolicach Smyrny, z których czerpie dochód przysyłany mu raz na trzy lata. W Rzeczypospolitej, na jej południowo-wschodnich kresach (30 mil od Czerniowców), miał posiadać stada wołów, którymi handlował i które chce sprzedać. Był więc de facto pochodzącym z Turcji bezpaństwowcem, który ochrzcił się w Polsce, zrywając w ten sposób więzi z ojczystym krajem, ale też i niezakorzenionym w Rzeczypospolitej ani w żad­ nym innym chrześcijańskim kraju. Demonstracyjne noszenie szat tureckich podkreślało jego turecką tożsamość. Po przesłuchaniu Franka i zapewnieniu przez niego, że nie zamierza podejmować na miejscu żadnej działalności gospodarczej, 16 czerwca 1773 r. morawskie Landesgubernium udzieliło mu zgody na zamieszkanie (freie Aufenhalt) w Brnie.

M2 Według ra 85 „dnia 2 aprila roku 1773 przyjachał Pan do Brna. Zajachał do Wirchauzu do Blauen Lówen; trzy dni tam bawił". Frank mieszkał w tym domu rok, potem kolejny rok na Neue Gasse, skąd na 12 lat przeniósł się na Petersburger Gasse; ibidem.

183

VII

DENUNCJACJA GALIŃSKIEGO

Żydzi o Franku nie zapomnieli. Opuszczenie przez niego twierdzy jasnogórskiej i wyjazd był dla nich wręcz policzkiem. Pobyt w twier­ dzy przedstawiali dotąd jako zasłużoną karę dla podstępnego herezjarchy. Ten obraz legł teraz w gruzach. Niemal natychmiast po przybyciu zaczęły napływać na dwór cesarski do Wiednia, a później także do prefekta okręgu brneńskiego Karla Friedricha von Zollerna donosy na znienawidzonego neofitę. Władze zarządziły dochodze­ nie, które wykazało, że chodzi jedynie o pomówienia, a żydzi pró­ bują neofitę skompromitować w oczach władz. 21 lipca 1774 r. Karl Friedrich von Zollem otrzymał od kanc­ lerza Austrii, hrabiego Heinricha Kajetana von Blumegen, rozkaz wszczęcia śledztwa w sprawie działań Franka, którym się dotąd władze nie interesowały, a zwłaszcza sprawdzenia, czy rzeczywi­ ście organizuje on sektę, o co oskarżono go na dworze cesarskim344. Nazwiska donosicieli nie podał, ale informacje, jakie otrzymał, były zastanawiając© błędne, nawet te dotyczące ostatnich wyda­ rzeń. Otóż kanclerz napisał, że „dieser Mensch soli Anno 1770 auf dem Moskowitischen Komando aus Zestochau entlassen wordem seyn"345. Tymczasem Frank wydalony został z Częstochowy dopie­ ro 21 stycznia 1773 r. Prawdopodobnie za tą denuncjacją stał ktoś, kto pod kolejnymi donosami podpisywał się jako Jacub Galińsky346 (w niektórych dokumentach austriackich nazywany jest Gabińsky). Pierwotnie wysłał swoją denuncjację 2 lipca 1774 r. do cesarzo­ wej Marii Teresy, ale ten list się nie zachował. Poruszał on jednak głównie kwestie religijnych działań Franka sprzed konwersji, które >44 .Ob er (... ] Anhanger um sich habe, ob er vielleicht neuerdings Sekten zu verbreiten suche"; O.K. Rabinowicz, Jacob Frank in Brno, „Jewish Quarterly Review. New Series" 57,1967, s. 438. mi Ibidem. 144 Aleksander Kraushar spolszcza je do formy Goliński, w spisie lwowskich konwertytów pod pozycją 79 znalazł bowiem notatkę o chrzcie 24 ix 1759: „Jacobus Gliniarski, Rabinus Goliński, vocatus"; idem, Frank ifrankiści..., 1.1, op. cit., s. 334- Jego rodzicami chrzestnymi byli arcybiskup ormiański Lwowa Jakub Au­ gustynowicz i podkomorzyna podolska (succameria Podoliae) Teresa Stadnicka.

184

DENUNCJACJA GALIŃSKIEGO

najwyraźniej nie zainteresowały władz. Zwróciły one jedynie uwa­ gę na oskarżenie, że Frank winien jest mu 1000 dukatów, ale i to oskarżenie bez podparcia się dokumentami nie brzmiało poważ­ nie — od tych spraw są sądy. Galiński (albo też osoby skrywające się pod tym nazwiskiem) dopiero w 1776 r. dowiedział się, że Frank znajduje się w Brnie (wcześ­ niej wiedział jedynie, że mieszka gdzieś w Austrii) i 27 listopada 1776 r. przesłał do władz berneńskich kopię swojej denuncjacji ad­ resowanej wcześniej do Marii Teresy347. Władze nie potraktowały tego poważnie. Nie zainteresowały się nawet osobą Galińskiego, choć łatwo można byłoby go sprawdzić, ponieważ Gliniany, gdzie miał być przed 1760 r. rabinem, należały już do Austrii. Ponadto przez swoje poselstwo w Warszawie władze bez problemu mogłyby dotrzeć do akt spraw prowadzonych przez kanclerza koronnego przeciwko Fran­ kowi, a nawet na miejscu przesłuchać denuncjanta. Żadnych jednak kroków w tym kierunku nie podjęto. Oskarżenia wpisywały się w sze­ reg denuncjacji na Franka, jakimi żydzi zasypywali władze w Brnie i Wiedniu. Jest wielce prawdopodobne, że prawdziwym jej nadawcą i w tym wypadku byli żydowscy wrogowie Franka348. Już 4 sierpnia 1774 r. gubernator morawski raportował do kancelarii dworskiej: Frank jest przez żydów znienawidzony i prześladowany. Przede mną nawet wystawiono go jako człowieka niebezpiecznego, lecz ponieważ żydowscy denuncjanci szkodliwości Franka jedynie słowami, lecz nie faktami poświadczyć mogli, a ja jestem co do niego zupełnie innego mniemania, przeto na owe denuncjacje żadnej nie zwróciłem uwagi349.

Śledztwo nie wykazało w zachowaniu Franka nic podejrzane­ go. Więcej, pokazało, że codziennie modlił się on w kościele i nawet przywiódł do „prawdziwej wiary" kilka rodzin żydowskich350. w? List ten w całości opublikował Oskar K. Rabinowicz razem z innymi austriac­ kimi dokumentami dotyczącymi Jakuba Franka; O.K. Rabinowicz, Jacob Frank in Brno..., op. cit., s. 429-445. m« Historycy nadal uznają tę denuncjację za wiarygodne świadectwo byłego rabi­ na i stronnika Franka; zob. P. Maciejko, Wieloplemiennp tłum..., op. cit., s. 255-256. m» Ibidem, s. 439. no Ibidem.

185

VII

Przytaczam najważniejsze fragmenty listu Galińskiego: Jako poddany Waszej Cesarskiej Mości, urodzony i wychowany w Glina o cztery mile od Lwowa, byłem w tym mieście rabinem. Zdarzyło się, że w roku 1757 pojawił się niejaki Jacob Franek (takie było jego nazwisko przed chrztem), mniemany neofita, obecnie w Brnie mieszkający, który był synem żydowskiego bakałarza i w podolskim mieście Karlupke351 był urodzony i wychowany.

Ojciec jego, wspomniany bakałarz, o którym tamtejsze żydostwo odkryło, że należy do sekty Sabathy Cabiego, z gminy był wypędzo­ ny i osiadł w wraz z synem na Wołoszczyźnie. Frank ożenił się tamże. Wraz z żoną i córką, jeszcze wówczas małą, obecnie z nim w Brnie mieszkającą, udał się do Tzerza352 w Turcji i przyjął

mahometańską wiarę (jak to zwykło czynić wielu z sabatiańskiej sekty). Niedługo potem okrzyknięty został między sabatajczykami

jako chacham Jakub Frank: słowo chacham oznacza u tureckich żydów rabina albo mędrca, a przydomek Frank oznacza po prostu tureckiego żyda, których nazywają frankami. Rzeczona sekta (do której, co muszę wyznać, sam należałem) zapytywała: jak to, Jacob Karlupke jest uczony? Odpowiadano: nie tylko jest uczonym, ale wcielił się weń duch Pana Sabathy Żabiego; nie tylko jest mędrcem i uczonym, ale czyni też cuda. W początkach 1757 r. przybył pomieniony Frank do Polski353 i wezwał wszystkich wiernych, aby się do Postivane354, włości biskupa kamienieckiego, zgromadzili, gdzie gruntownie odkryje im tajemnice sabataistycznej religii. Mnie tylko, na którym nie ciążyło nigdy podejrzenie o skłonność do tej sekty, powiedziano, bym na to zebranie nie przyjeżdżał, nadal udawał obojętnego

i śledził, co się dzieje, by takim sposobem podejść i wybadać opór żydów. O wszystkim mnie jednak dokładnie informowano.

Zebranie odbyło się i Jacob Frank ogłosił na nim, że Pan Król ni Korolewce?, a może Husiatyń — Karluk, gdzie według niektórych źródeł miał się Frank urodzić. 112 Prawdopodobnie Ruse nad Dunajem. mi Wyraźny błąd w datowaniu — Frank przybył po raz pierwszy do Rzeczypo­ spolitej w grudniu 1755, a po raz drugi na początku 1759 r. is« Iwanie, gdzie przybył w styczniu 1759 r., a więc dwa lata później niż podaje denuncjacja.

186

DENUNCJACJA GALIŃSKIEGO

Sabbatha Cabi, musiał przejść przez wiarę izmaelitów, że także musiał przez nią przejść Bóg Barachiah, lecz ja, Jacob, który jestem

wcieloną doskonałością, muszę przejść wiarę nazareńską, gdyż Jezus Nazareński był łupiną owocu i zezwolono na jego przyjście tylko dlatego zostało, by utorować drogę prawdziwemu Mesjaszo­ wi (te słowa wymagają dłuższego wyjaśnienia, i trzeba by przywo­ łać i przetłumaczyć całą naukę kabalistyczną z Zoharu). I dlatego

my wszyscy mus i my pro for ma przyjąć tę nazareńską religię, przestrzegać jej w oczach chrześcijan staranniej niż sami chrześci­ janie. Musimy przeto żyć pobożnie, lecz nie żenić się z żadną chrześcijanką, nie używać nawet kurwy tej religii, gdyż chociaż Święty Pan Barachiah mówił: Błogosławiony ten, który zezwolił na wszystkie zakazane rzeczy, wszakże mówił: córa obcego Boga jest zakazana. Nie należy przeto w żaden sposób mieszać się z innymi narodami. Ale przyznawszy się do chrześcijaństwa i przestrzega­ jąc przepisów tej religii, nie wolno nam wyzuć z serca trzech węzłów^ wiary naszych królów Sabathy Cabiego, Barachii i chacha-

ma Jacoba Franka [...]. Powstało w owym czasie prześladowanie ze strony żydów, którzy nie dopuszczali do zgromadzeń sabataistycznej sekty. Frank ze swoimi zwolennikami udał się wówczas pod opiekę biskupa kamienieckiego i spowodował zarówno u kamienieckiego, jak

również u pana biskupa we Lwowie wiele kłótni z żydami. Na koniec wezwano i mnie do Lwowa, gdzie w listopadzie 1758 r. wraz z Frankiem i większością jego stronników przyjąłem

chrzest święty. Frank przybywając z Turcji miał przy sobie jedynie tego, który pełni obecnie w Brnie obowiązki masztalerza, oraz kilku mężów, ale zostawił w Turcji żonę i córkę. Był przy tym bardzo biedny, ale zebrano zaraz dla niego dużo pieniędzy, do czego i ja przyłożyłem się kwotą 280 dukatów. Potem pojechał z wieloma stronnikami do Warszawy, gdzie był

przyjmowany na dworze, i głosił, że jest panem życia i śmierci, że ci, którzy w niego całym sercem wierzą, nigdy nie umrą. Gdy jednak mimo to niektórzy z jego zwolenników zmarli i pytano go w tej mierze o wyjaśnienie, odpowiedział, że ci co zmarli nieszcze­

rze weń wierzyli. Niektórzy z jego grona, chcąc go wystawić na próbę, postanowili o wszystkim donieść władzy duchownej.

187

VII

Sprawa ta poddana została sądowi, złożonemu z kanclerza koronnego, kapituły i innych biskupów. Większość jego stronni­

ków, którzy byli w Warszawie, przyznała się na przesłuchaniu do błędu i wystawiła rewers na to, że więcej podobnym myślom nie ulegnie i żyć będzie po chrześcijańsku. On zaś, Frank, przytoczył przy badaniu wiele zuchwałych rzeczy (które tu zbyteczne jest powtarzać, bowiem wszystko to jest w protokole, u kanclerza koronnego znajdującym się, na który to protokół się powołuję i którego istnienie duszą i ciałem poręczam). Skazano go na wieczny areszt w klasztorze w Częstochowie. Niestety, ten opętany przez szatana człowiek potrafił pociągnąć za sobą ludzi; jeździli pojedynczo do niego do klasztoru i obdarowywali sowicie. Wiara weń wzmagała się z dniem każdym, bez względu na jego uwięzie­ nie, gdyż umiał podejść swoich zwolenników, wmówiwszy w nich, że areszt jego jest koniecznym, a nawet zuchwale poważył się konieczność tę usprawiedliwiać słowami Pisma Świętego. Co praw­ da wahałem się w swej wierze w jego osobę, a jednak pozostawa­ łem z nim, w jego areszcie, aż do czasu śmierci jego żony i jej pogrzebu w Częstochowie. Sprawiło to na wielu ogromne wrażenie, jak również z powodu czynów, obrażających obyczaje i naturę, w których trudno byłoby znaleźć coś ludzkiego, których Frank nauczał. Powstałem otwarcie przeciw niemu, wyznałem moją

omyłkę i stałem się otwartym jego wrogiem. Opuściłem miejsce jego aresztu i udałem się do Warszawy, gdzie z moją żoną i dziec­ kiem przemieszkiwałem. Żona moja (która ze mną rozłączona od czterech lat w Brnie u Franka przebywa, a niedawno z jakimś młodym towarzyszem była w Wiedniu i znowu z nim do Brna powróciła), powzięła ku mnie jakiś znowu pociąg naturalny i odkryła mi, że Święty Pan (tak mówią o nim jego zwolennicy)

wydał rozkaz zamordowania mnie i wielu innych opornych, podczas snu. Żona moja mogła łatwo to wykryć, gdyż nie miano co do niej żadnych podejrzeń, jako że uważano ją za prawowierną z ojcem jej, który obecnie z całą rodziną należy do najbliższych zwolenników Franka. Ostrzegła mię przeto, bym się ratował i bezzwłocznie uciekał. Wniosłem też z tego powodu skargę do władz i kanclerz koronny wydał polecenie wyprowadzenia śledztwa, co wszystko jest objęte protokółem, znajdującym się w kancelarii koronnej w Warszawie, na który się powołuję.

188

DENUNCJACJA GALIŃSKIEGO

Gdy miały miejsce w Polsce zamieszki, zdołał Frank przez intrygi (które przy głównym badaniu dokładnie opiszę) i przy pomocy wojsk rosyjskich uwolnić się z więzienia. Udał się następ­ nie opatrzony paszportem rosyjskim do Warszawy, gdzie bawił dni kilka, i stąd wyruszył do Brna i tutaj dalej swoją wiarę rozkrzewia. Jego woźnice, rajterzy, służący, masztalerze, huzarzy, ułani — krótko mówiąc cała męska i niewieścia świta, to ochrzczeni żydzi. Co 14 dni przybywają mężczyźni, kobiety, synowie i córki, którzy przynoszą pieniądze, konie i różne prezenty, ale wszyscy co przybywają, są ochrzczonymi żydami z jego sekty. Całują jego stopy, pozostają kilka dni i odjeżdżają, a wtedy przybywają następni, a ich liczba codziennie rośnie jak robactwa. Wiem dobrze, że słowa moje nie są żadnym dowodem, lecz powołuję się po pierwsze na protokoły warszawskie, gdzie niesły­ chane rzeczy są zarejestrowane, jakich od początku świata nie znano. Nie powołam się na żaden dowód, którego nie można by bezzwłocznie sprawdzić, a przy tym gotów jestem do tej chwili ku chwale Bożej i dla interesu państwa poddać się najsroższemu uwięzieniu, póki moja najniżej i najpokorniej podająca się denun­ cjacja, a także inne niesłychane rzeczy, udowodniona nie zostanie. Zwracam się więc najuniżeniej do Waszej Cesarsko-Królewskiej Mości z najpokorniejszą, na klęczkach prośbą, by z uwagi na ważność tej sprawy poddano mnie tutaj, we Wiedniu, z Jakubem Frankiem ocznej konfrontacji, która wykaże wszelkie zbrodnie Franka i dopomoże mi do odzyskania zabranych mi przezeń tysiąca dukatów, przy czym z powodu moich dotychczasowych błędów, które przez ich otwarte wyznanie zmazać pragnę, spodzie­ wam się przebaczenia.

Waszej Ces.-Król. Apostolskiej Mości najpokorniejszy poddany Jacub Galińsky355.

Zwraca uwagę podpis denuncjanta. Jako neofita urodzony w Rzeczypospolitej i mieszkający w Warszawie, Jakub Galiński był poddanym króla polskiego, a nie cesarzowej Austrii — jak się pod­ pisał. Chyba że w międzyczasie zamieszkał w Austrii — o czym w liście nie pisze. 3» Tłum, za: O.K. Rabinowicz, Jacob Frank in Brno..., op. cit., s. 439-445.

189

VII

Trudno znaleźć w źródłach jakiekolwiek potwierdzenie poda­ nych w denuncjacji informacji. Konstanty Awedyk wymienia po­ śród stronników Franka rabina gliniańskiego, ale nazywa się on nie Jakub, a Izrael356. Nie wiemy, czy to on przyjął chrzest w 1759 r. jako „Jacobus Gliniański rabinus", ponieważ neofita ów mógł być Jakubem z Glinian, ale rabinem jeśli był to już raczej nie w Gli­ nianach. Gliniany aż do lat 60. xvm w. nie były samodzielną gmi­ ną, nie posiadały własnego rabina i podlegały jurysdykcji rabina lwowskiego. Denuncjant nie podał imienia żony mającej przebywać na dworze Franka ani nazwisk jej rodziców, będących rzekomo zausznikami Franka. Zresztą w paszporcie wydanym przez władze austriackie Frankowi na podanej liście 18 osób towarzyszących mu w podróży do Brna żadnej Galińskiej nie było. Informacje podawane w denuncjacji są często sprzeczne z naszą wiedzą historyczną oraz wiedzą, jaką o wydarzeniach z lat 1755-1760 powinien posiadać bliski stronnik Franka. Wrażenie ży­ dowskiego pochodzenia tego dokumentu potęgują żydowskie na­ zwy miejscowości: Glina (a nie Gliniany), Karlupke (a nie Korolewka czy Husiatyń). Trudno podejrzewać neofitę od 14 lat mieszkającego w Warszawie, a pochodzącego z Glinian, by nie znał urzędowej nazwy miejscowości teraz znajdującej się w państwie austriackim. Nie powinno zatem dziwić, że kancelaria cesarska i na ten list odmówiła interwencji. 7 października 1776 r. kanclerz Bliimegen napisał, że denuncjację Jakuba Galińskiego przeciw polskiemu neo­ ficie Jakubowi Frankowi „na teraz bez skutku się pozostawia"357. ★★★

Frank pojechał do Wiednia później niż zapowiadał w chwili przyjaz­ du do Brna, bo dopiero w 1775 r., zaproszony przez cesarzową Marię Teresę, która pragnęła osobiście poznać słynnego przywódcę kontratalmudystów żydowskich. Była zainteresowana jego sukcesami misyjnymi i wiązała z nim pewne nadzieje, ponieważ liczba żydów, jaka po 1 rozbiorze Polski znalazła się w granicach jej państwa, po-

K. Awedyk, Opisanie-., op. cit., s. 9. >17 A. Kraushar, Frank i frankiści..., t. 2, op. cit., s. 32. Historycy traktują nadal denuncjację, jej autora i informacje w niej podane bardzo poważnie; zob. np. P. Maciejko, Wieloplemiennp tłum..., op. cit., s. 255.

190

POJEDNANIE W 1784 R.

raziła ją. Pod koniec xvm w., wedle szacunków władz austriackich, w monarchii habsburskiej mieszkało około miliona żydów, z czego połowa w Galicji358. Gdy w 1773 r. cesarz Józef 11 objeżdżał uzyskane w 1 rozbiorze Rzeczypospolitej ziemie, tak pisał do matki o Brodach: „Miasto jest zbudowane z drewna, wszystko jest z drewna, nawet jezdnia. Mieszka w nim 44 tysiące żydów. Przyznają, że to coś okrop­ nego. I to miasto będzie odtąd należało do nas!" Maria Teresa od­ czuwała zabobonny strach przed żydami i wiadomość o wielkim „ży­ dowskim mieście" musiała ją przejąć zgrozą359. Być może we Franku właśnie szukała szansy na rozwiązanie tej kwestii. 19 marca 1775 r. Frank był po raz pierwszy na audiencji u cesarzowej, a 21 marca u cesarza Józefa 11. Po raz kolejny „dnia 22 byli państwo u cesarzo­ wej Marii Teresy. Ta im prezentowała familię swoją. Całowali ją w ręce"360. Frank musiał wywrzeć na cesarzowej dobre wrażenie, gdyż aż do śmierci obdarzała go protekcją, mimo napływających na dwór denuncjacji. Życzliwy był mu także współrządzący cesarz Józef 11, być może z tych samych powodów co matka, choć publiczną tajemnicą był jego romans z córką Franka, Ewą.

POJEDNANIE W 1784 R.

W dziejach sekty przełomowe były wydarzenia z lat 1783-1784, które rozpoczynały, jak wierzono, nowy, końcowy etap mesjańskiego dzie­ ła. Dowodnie świadczy o tym lakoniczna, ale wyodrębniona infor­ macja w Słowach Pańskich: roku 1783 zaczęły się Ostatnie Dni"361. Informacje na temat okoliczności tego, co się stało, rozrzucone są w rękopisach frankistowskich i przemieszane z innymi doniesie­ niami, aby nikt niewtajemniczony nie zrozumiał ich znaczenia i wagi. hi S. Grodziski, The Jewish Question in Galicia. The Reforms of Maria Teresa and Joseph 11, 1772-1790, „Polin" 12,1999, s. 62. „» F. Fejtó, Józef 11. Habsburg rewolucjonista, tłum. A. Kołodziej, Warszawa 1993, s. 130. 160 RA 90.

75. To przełomowe pojednanie było dotąd przeoczane albo ignorowane przez historyków, choć zasadniczo zmienia ono obraz dziejów sekty.

mi sp

191

VII

A chwila była przełomowa. Oto po raz drugi dochodzi, tym razem pod skrzydłami Franka, do pojednania Kompanii z większością neo­ fitów, którzy dotąd kontestowali jego mesjański mandat. Nie wiemy, co skłoniło teraz większościową frakcję do uznania przywództwa Franka, ale był to z pewnością akt przemyślany i od jakiegoś czasu przygotowywany. „W roku 1784 [dokładnej daty nie podano — JD] przybył posłaniec do Briinna", który uroczyście powiadomił o tym Franka. „Wówczas kazał Pan pisać ten list, iż przeprowadzą owieczki przez ręce pasterza"362. Jest to cytat z Proroctwa Jeremiasza (33/13)/ który odnosi się do skruszonych odstępców. Bóg zapowiada ustami proroka przebaczenie im win i odnowienie przymierza: „Oczyszczę ich ze wszech grzechów, jakimi wykroczyli przeciw Mnie i odpuszczę wszystkie ich występki, którymi grzeszyli przeciwko mnie i wypo­ wiedzieli Mi posłuszeństwo" (Jer 33,9). List z tą zapowiedzią skiero­ wany był do nawróconych wiarołomców, którzy wzgardzili kiedyś jego przywództwem i poszli za innym, fałszywym pasterzem — nigdy niewymienianym z nazwiska: „Dwadzieścia pięć lat byliście zawikłani, poszliście za człowiekiem, co nie ma pomocy i uczyniliście brzyd­ kie czynności"363 — jest to wyraźna aluzja do Jehudy Lejba Krysy, którego nazwisko redaktorzy Słów Pańskich konsekwentnie pomijają. Frank zwraca się tu do sekciarzy, którzy na jego wezwanie przyję­ li w 1759 r. chrzest, ale zaraz potem ruszyli z Krysą inną drogą364. Pojednanie, do jakiego wówczas doszło, nie było łatwe i nie musiało wcale być trwałe, a formacja religijna wiarołomców nawet Frankowi nie wydawała się do końca pewna. Dlatego nie zadowolił się on ogólną deklaracją i zażądał, aby wszyscy osobiście podpisali się pod obietnicą wierności i posłuszeństwa. Dnia 7 nowembra (1784 r. — JD) dał Pan znać i mówił: W tym tygodniu zaczyna się nowy rok dla Kompanii365; błogosławiony, kto się dotrzyma, ten będzie wpisany w tym rejestrze, lubo-li się j«2 RA 100. i«i SP861. jm „Jeszcze w Iwaniu widziałem was zwracających się inną drogą, i że nie pój­ dziecie za mną"; SP 1062. >65 Trudno się domyśleć, co znaczy w tym kontekście określenie „zacznie się nowy rok dla Kompanii". Żydowski Nowy Rok — Rosz ha-Szana 5445 przypadał 9 ix 1784. Chodzi więc zapewne o mesjański początek.

192

SŁOWA PAŃSKIE — ZERWANIE Z EZOTERYKĄ?

dawno wpisali, ale jeszcze przebierają. Przy tym nakazywał,

aby nawet ci, co byli w Brtinnie, wpisali się w ten rejestr, i Pan sam zapisał w nimże własne imię i Imościne. Dnia 26 przybył nazad ten rejestr z Warszawy i wszyscy byli podpisani366.

Warto zwrócić uwagę na słowo „wszyscy". Sygnalizuje ono, że była to zbiorowa akcesja zwartej grupy sekciarzy, która nawet po utracie przywódcy posiadała autorytety zdolne przekonać „wszyst­ kich" do tej decyzji, dla wielu z pewnością bardzo trudnej. Piszę „wszyscy" w cudzysłowie, bo można wątpić, czy rze­ czywiście wszyscy krysowcy uznali przywództwo Franka. Dziwi też, że nie nagłośniono tego gigantycznego jego sukcesu. Rozmaite adnotacje wspominają o nim półgębkiem, Frank nie mówi o nim słowem (chyba że odnośne wzmianki redaktorzy później wyrzucili). Na pewno jacyś neofici i ich potomkowie dołączyli do jego obozu, ale czy byli wśród nich liderzy konkurencyjnej frakcji? Żadnych nazwisk Rozmaite adnotacje nie podają. Co się działo z tymi, którzy się nie przyłączyli, np. z potężnym klanem Krysińskich i skoliga conymi z nim rodzinami?

SŁOWA PAŃSKIE — ZERWANIE Z EZOTERYKĄ?

Nowo pozyskani czy też raczej odzyskani stronnicy potrzebowali pogłębienia i utrwalenia formacji religijnej, ukształtowanej w Kom­ panii. Do tej pory historycy zakładali, że mowy Franka spisane w Słowach Pańskich adresowane były do jego najbliższego otoczenia, przede wszystkim do „sióstr" i „braci" z Kompanii, którzy dzielili z nim mesjańskie dole i niedole. Trudno sobie było przecież wyobra­ zić, by ktoś inny siedział u stołu mesjasza, słuchając jego intymnych wynurzeń na temat dzieciństwa, dziejów sekty oraz krętej drogi zbawienia. Rzeczywiście, niekiedy Frank zwracał się do nich właśnie. Ale zdecydowana większość „gadek" skierowana była do innych słu­ chaczy — tych, którzy dopiero teraz zaakceptowali jego mesjańskie 366 RA 100.

193

VII

powołanie. Historyków myliło kilka pojawiających się w rękopisach nazwisk starych towarzyszy Franka: Jakubowski, Dębowski, bracia Wołowscy itd. Sprawiało to wrażenie, że Frank zwraca się właśnie do nich. Taka chyba była też zapewne intencja późniejszych redaktorów, którzy usunęli z tekstu nazwiska kontestatorów, nawet tych „skruszo­ nych", którzy przysiedli się w 1784 r. do stołu Franka, a którzy — jak domniemywam — po jego śmierci odłączyli się znowu od Kompanii. Skimborowicz zauważył, że w starszym z dwóch posiadanych przezeń rękopisów Słów Pańskich, które niestety nie zachowały się do dzisiaj, nazwisk było jeszcze sporo, ale znikły one w drugim, później zredagowanym odpisie. Zresztą podobnie postępował on sam, powodowany zapewne lojalnością wobec środowiska, które użyczyło mu nieznane dotąd frankistowskie źródła, i z jakiś wzglę­ dów unikał podawania pojawiających się w rękopisach nazwisk. Także w Rozmaitych adnotacjach pośród dziesiątek imion i na­ zwisk nie spotykamy w ogóle nazwisk krysowców, choć przecież po powrocie zostało im wybaczone odstępstwo i przyjęci zostali do obozu wiernych. Musi mieć to związek z późniejszymi dziejami środowiska neofitów. Prawdopodobnie uzyskana w 1784 r. jedność sekty nie przetrwała śmierci Franka w 1791 r., a redaktorami zapi­ sków była wierna mu Kompania i jej potomkowie. Polecenie spisywania mów wygłaszanych do „skruszonych" neofitów motywowane było chęcią wyjaśnienia, także nieobec­ nym przy stole, konfliktów z przeszłości i ugruntowanie autorytetu mówcy, tak długo w obozie Krysy kontestowanego. Na pewno Frank świadomy był ryzyka i długoterminowych konsekwencji związa­ nych z zerwaniem ze ściśle dotąd przestrzeganymi w jego środowi­ sku regułami ezoteryzmu sekciarskiego, zakazującymi utrwalania na piśmie doktryny i szczegółów życia wewnętrznego sekty. Czuł się jednak zmuszony to zrobić i postanowieniu temu pozostał wier­ ny — jego słowa zapisywano do samej śmierci. Mowy Franka adresowane były więc nie tylko do bezpośred­ nich słuchaczy, ale do szerszego grona neofitów, także ich drugie­ go pokolenia, które zdążyło wyrosnąć w chrześcijańskim świecie. Większość z nich nie znała w ogóle Franka i wiedziała o nim to tyl­ ko, co usłyszała od skonfliktowanych z nim rodziców i znajomych. „Gadki" odgrywały więc w pierwszym rzędzie rolę mesjańskiej au­ toprezentacji. Stąd tyle w nich materiału autobiograficznego.

194

SŁOWA PAŃSKIE — ZERWANIE Z EZOTERYKĄ?

Frank nie był w stanie osobiście przekonać do siebie i swo­ jej misji wszystkich neofitów i ich potomków, nawet gdy wpisami do „rejestru" zademonstrowali lojalność. Nakazał wprawdzie, aby każdy zjawiał się u niego na „rekolekcje" trzy razy do roku367, ale w warunkach brneńskich, pod uważnym okiem policji, przyjmo­ wanie tłumów neofitów nie było możliwe. Poza tym Frank nie był trybunem ani kaznodzieją. Nauczał „przy stole" podczas czytania i egzegezy religijnych tekstów. A przy stole mesjasza zmieścić się mogli tylko nieliczni, i ci nieliczni słuchacze musieli wziąć na siebie zadanie ugruntowania autorytetu Franka i mesjańskiej doktryny wśród reszty neofitów. Musieli oni mieć do dyspozycji jakieś pomo­ ce, do których mogli się odwołać i za którymi stał autorytet Franka. Najlepszym było jego osobiste spisane świadectwo, w którym sam podejmowałby najbardziej palące i wymagające wyjaśnienia kwestie. Słowa Pańskie były przedłużeniem nauczania Franka, który w Brnie nie miał możliwości przemawiania do szerszego audytc rium. Później w Offenbachu, gdzie warunki już na to pozwalały, nic miał już na to ochoty i chyba także sił. Osobiste nauczanie zastąpiły czytania Słów Pańskich dla zbierających się na zamku w Offenbachu pielgrzymów. Choć proces redagowania, poprawiania i uzupełniania tekstu trwał kilkadziesiąt lat, od 1784 r., kiedy zaczęto systematycznie zapi­ sywać nauki Franka368, nigdy nie powstała ostateczna, „kanoniczna" wersja ich tekstu. Przez cały czas funkcjonowały równolegle jego starsze i nowsze wersje. Proces redakcji przebiegał wielotorowo, co odzwierciedlało postępującą dezintegrację sekty. Dotyczy to zarówno uzupełnień, jak i poprawek, które niekiedy szły w przeciwstawnych kierunkach: w niektórych wersjach redaktorzy rozbudowywali tekst, dołączając wyjaśnienia mniej zrozumiałych fragmentów, w innych tekst upraszczano. Od początku jednak podchodzono do zapisków z ogromnym respektem. Zmiany miały na celu głównie zwiększenie przejrzystości przez podział dłuższych mów na krótsze, numerowane j«7 „Trzy razy do roku powinien się każdy mężczyzna pokazać"; sp 424. Zdanie to napisane zostało w rękopisie Biblioteki Jagiellońskiej czerwonym atramentem. Znaczący jest dopisek znajdujący się na końcu starszego rękopisu z Biblioteki Jagiellońskiej (nazywanego dalej rękopisem a) o ostatnich słowach Franka. Nosi on tytuł „podanie ojców naszych", co podkreśla dystans czasowy, jaki dzieli autora dopisku od powstania zbioru.

195

VII

kwestie, unowocześnienie pisowni, spolszczenie niektórych hebraizmów (np. ammuryca zastępuje prostak, machnę — kompania), zmiana pisowni osób, zaszyfrowanie mesjańskich poprzedników Franka (w starszych rękopisach wymienia się jeszcze Sabataja Cwiego i Baruchję, którzy później występują już jako „Pierwszy" i „Drugi") itp. O procesie powstawania i rozwoju tego zbioru wiele mówi ty­ tuł aneksu dołączonego do najstarszej wersji Skimborowicza: „Słowa któreśmy słyszeli z ust jego świętych w roku 544 [tj. 1784 — JD] i to było gdzieś zagubione, znalazłem i spiołem"369. W drugim rękopi­ sie Skimborowicza te lakoniczne zapiski włączone zostały już do właściwego zbioru. W Słowach Pańskich nieustannie przebija sceptycyzm mówcy co do zapisywania sekretów sekty. Popatrzmy chociażby na nie­ ustannie powracające w nich napomnienia do zachowania tajemnicy, jak chociażby frazę Księgi Izajasza 21,11: masa'duma, którą Frank tłumaczy jako „ciężar milczenia"370. W zachowanych fragmentach rękopisów pojawia się ona 16 razy. Na przykład: „Gdym przyjął chrzest z wody we Lwowie, powiedziałem wam to słowo: Ad kani: »popóty«... Lecz od dziś dnia następuje: Masse doyme: wciężar milczenia«. Przyłóżcie sobie kłódkę do gęby"371. Ale w Słowach Pańskich można znaleźć też wiele innych wypowiedzi Franka w tym duchu, tu H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 41. J7o Z tłumaczeniem tej frazy kłopoty mieli wszyscy egzegeci i tłumacze Biblii. Słowo dunta oznacza milczenie, ale jest to też nazwa miejscowości leżącej na południe od Judei, w krainie nazywanej Idumeą bądź Edomem. Słowo masa' oznacza zaś ciężar, brzemię albo proroczą zapowiedź, najczęściej mówiącą o ka­ rze. Septuaginta tłumaczy tę frazę jako „Widzenie na temat Idumei", Wulgata jako „Onus Duma — ciężar Dumy". W polskich przekładach fraza ta podawana jest najczęściej jako „wyrok na Edom", „groźna wypowiedź przeciwko Edomowi" itp. W przekładzie Lutra na niemiecki fraza przetłumaczona została jako: „Dies ist die Lastfiir Duma — Oto ciężar Dumy", co w wersji polskiej Biblii Towa­ rzystwa Biblijnego oddane jest jako: „brzemię Dumy". Hebrajskie słowo masa' występuje w znaczeniu proroczej zapowiedzi w księgach proroczych, głównie u Izajasza, w szeregu gróźb skierowanych przeciwko sąsiadom i wrogom Izra­ ela. Kolejno padają tam więc zapowiedzi: „Masa' Bawel — wyrok na Babilon" (Iz 13,1), „masa' Moab — wyrok na Moab" (Iz 15,1), „masa' Damask — wyrok na Damaszek" (Iz 17,1), „masa Micraim — wyrok na Egipt" (Iz 19,1), „masa, midbar ha-jam — wyrok na pustynię nadmorską" (Iz 21,1), „masa' Duma — wyrok na Edom" (Iz 21,11) itd. Frank w egzegezie tej frazy podąża za Zoharem (ll,i3ob) i tłumaczy masa' jako ciężar, a duma jako milczenie, a nie nazwę miejscowości. >71 Cyt. za: A. Kraushar, Frank i frankiści..., t. 2, op. cit., s. 335, fragm. 1446.

196

SŁOWA PAŃSKIE — ZERWANIE Z EZOTERYKĄ?

np.: „Lepiej widzieć oczyma, niż mówić słowami. To oznacza: nie odkryć usty tego, co w sercu jest"371 372, „usta wysłowić nie mogą tego, co serce nosi w sobie"373, czy wreszcie: „napominałem wam po kil­ ka razy, abyście milczeli na wszystko, i mówiłem wam ten wiersz: Dumito tehilo — Milczenie jest chwalą twoją, Panie"374. Jak to się stało, że nauki tak wyraźnie klasyfikowane jako ta­ jemne znalazły się w tekście spisanym na wyraźne życzenie samego mówiącego? Przecież już sam zamysł spisania mów mesjasza zdaje się stać w sprzeczności z tym, czego domagał się on od słuchaczy, a mianowicie z milczeniem, zachowaniem tajemnic sekciarskiej wiary i praktyki. Mówiący i jego skrybowie stanęli przed nie lada zadaniem: jak powiedzieć i zapisać coś, co musi być powiedziane i utrwalone, a zarazem nie powiedzieć tego, co naprawdę ważne, nie wyjawić tajemnicy profanom i wrogom, w których ręce pisma te mogą trafić i z czasem przecież trafiły. Godnym podkreślenia jest, że wezwania do zachowania tajemnicy nie znikają podczas kolejnych redakcji zapisków, tak jak inne niewygodne szczegóły, co dowodzi, że nakaz dyskrecji pozostawał w mocy także w kolejnych pokoleniach frankistów. Odnosiło się to także do Słów Pańskich. Historycy dowiedzieli się o istnieniu tych pism krążących w wielu odpisach dopiero po upadku powstania styczniowego, a więc osiem dziesięcioleci po ich powstaniu. Decyzja utrwalenia na piśmie swojego nauczania nie była łatwa, nie jest bowiem łatwo zapisać tajemnicę, by uchronić ją od zapomnienia albo przekręcenia w łańcuchu ustnego przekazu, a zarazem nie odsłonić jej przed niepowołanymi. Przed podobnym dylematem stanął rozwijający się też z grupek ezoterycznych pol­ ski chasydyzm. Należy jednak pamiętać o istotnej różnicy między pierwszymi pismami chasydzkimi i frankistowskimi. Pierwsze pi­ sma chasydzkie zawierają „gadki" osób najczęściej już nieżyjących, przywołane z pamięci bądź z osobistych notatek różnych słuchaczy, niekiedy pod wielu dziesięcioleciach375. Z pismami frankistowski­ mi jest inaczej: powstały one z woli przywódcy i przy jego udziale. 371 Ibidem, s. 377, fragm. 2043. S7> SP32. >74 PS 65,2; SP 397. >7» Zob. na ten temat Caiuaat ha-RIWaSz..., op. cit., s. 41-58.

197

VII

W większości wypadków są spisywane in extenso. Niekiedy za­ łączone adnotacje niedwuznacznie sugerują, że mowy te zostały przez Franka podyktowane. Tak jest np. z długą opowieścią o królu perskim wygłoszoną przez Franka w Offenbachu w 1791 r., już na łożu śmierci. Pod jej koniec znajdujemy dopisek: „Nb.: Tę historię kazał Pan Janowi Wołowskiemu przed odejściem swoim wszyst­ kim ludziom rozpowiadać, każdemu domowi z osobna, z nakazem pamiętania o niej"*376. Wyjątkowe wydaje się tutaj jedynie zalecenie, że to właśnie Jan Wołowski, a nie nikt inny ma opowiadać stronnikom, i to każdemu z osobna, tę historię. W tym czasie w Offenbachu przebywało — według świadectw współczesnych — kilkuset frankistów377. Było to więc nie lada zadanie i trudno sobie wyobrazić, by wyznaczony tradent nie posiłkował się zapiskami. To samo musiało dotyczyć pozostałych „gadek" Franka, zapisanych starannie przez skrybów. Na temat okoliczności powstania zbiorów Słów Pańskich histo­ rycy wypowiadali sprzeczne poglądy. Pierwszy badacz frankizmu, Hipolit Skimborowicz, nie zastanawiał się nad okolicznościami powstania rękopisów, które udostępnili mu potomkowie frankistowskich neofitów: kiedy, gdzie i do kogo przemawiał Frank, a przede wszystkim, w jakim języku. Podał tylko, że po przyjeździe do Rzeczypospolitej Frank znał polski słabo, a jidysz w ogóle, w kontaktach z żydami polskimi posługiwał się zaś tłumaczem378. Heinrich Graetz w swojej historii frankizmu wydanej dwa lata po publikacji Skimborowicza napisał: „Wydaje się, że po jego śmierci niektórzy z jego stronników, którzy nie władali dobrze polskim, spisali te wspomnienia" 379. Także on utrzymywał, że Frank „potrafił mówić tylko w tak zwanym frenckim żargonie, tzn. mieszanym języku portugalskich żydów w Turcji"380. Majer Bałaban twierdził, że „gadki" te były głoszone i spisywane podczas pobytu Franka >76 SP2186.

Tak obliczył ich liczbę na podstawie ksiąg parafialnych i miejskich w Offen­ bachu Klaus Werner w artykule Versuch einer Quantifizierung des Frank'schen Gefolge in Offenbach ani Main 1788-1828, „Frankfurter Judaistische Beitrage" 14, 1986, s. 153-212. >7« H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 10. >7» H. Graetz, Frank und die Frankisten..., op. cit., s. 7. 180 Ibidem, s. 21-22. >77

198

SŁOWA PAŃSKIE — ZERWANIE Z EZOTERYKĄ?

w Częstochowie (1760-1772): „Tutaj, na Jasnej Górze, siedział sobie sekciarz w otoczeniu swoich apostołów, Schora i Krysa, i głosił swą naukę, którą oni pilnie spisywali. Z tych notatek powstały owe »Słowa Pańskie«"381. Z kolei zdaniem Gershoma Scholema literacka aktywność sekty rozpoczęła się dopiero pod koniec życia Franka w Offenbachu. Jego nauki mieli tam spisywać bądź odtwarzać z pa­ mięci jego starzy uczniowie: Franciszek i Michał Wołowscy oraz Jędrzej Dębowski382 po hebrajsku jako Diwrej ha-Adon, a dopiero z czasem przełożone zostały na język polski. W kluczowej sprawie, a mianowicie, w jakim języku wygłaszał Frank mowy, Scholem się jednak nie wypowiada. Aleksander Kraushar twierdził, że Frank „nie mówił żadnym europejskim językiem i wszystkie mowy swoje wygłaszał w żargonie niemiecko-żydowskim"383. Nie podjął on jed­ nak w ogóle kwestii, w jakim języku powstały Słowa Pańskie. Chone Shmeruk, który zbadał rękopisy frankistowskie pod kątem zapo­ życzeń z jidysz384, próbował pogodzić opinię Kraushara i Scholema, utrzymując, że swoje „gadki" Frank wygłaszał — podobnie jak wie­ lu cadyków chasydzkich — w jidysz, ale spisywane były one w świę­ tym języku hebrajskim: „przypuszczalnie olbrzymia większość »słów« Franka została spisana po hebrajsku w Brnie, a w Offenba­ chu wersja hebrajska została przetłumaczona na język polski"385. Analiza zachowanych źródeł rękopiśmiennych dowodzi zgoła czego innego, a mianowicie że wykłady Franka wygłaszane były w języku polskim z licznymi wtrętami i cytatami z hebrajskiego, aramejskiego i niemieckiego, które w toku późniejszej obróbki 38i M. Bałaban, Mistyka i ruchy mesjańskie wśród żydów w dawnej Rzeczypospolitej, [w:] Żydzi w Polsce Odrodzonej, 1.1, red. I. Schiper, A. Tartakower, A. Hafftka, Warszawa 1933. s. 27. 382 Por. G. Scholem, Frank Jacob and the Frankist..., op. cit., kol. 69. 383 A. Kraushar, Frank ifrankiści..., t. 2, op. cit., s. 75. Również Balaban pisze w swo­ jej historii ruchu frankistowskiego (idem, Le-toldot ha-tnua ha-frankit..., t. 2, op. cit., s. 11), że Frank wygłaszał swoje nauki w jidysz, nie podając jednak (podobnie jak Kraushar) żadnych argumentów przemawiających za takim ustaleniem. ss* Ch. Shmeruk, „Księga Słów Pana" Jakuba Franka: nowe spojrzenie, „Teksty Dru­ gie" 1995/ nr 6(36), s. 107-119383 Ibidem, s. 110. Shmeruk podziela przekonanie Scholema, że polską redakcję Księgi Słów Pańskich przygotowało w Offenbachu „kollegium uczone", składające się z trzech opisanych przez Porgesa starców z długimi brodami i w polskich strojach; ibidem, s. 111.

199

VII

redakcyjnej zostały spolszczone. Na pewno Frank nie przemawiał po hebrajsku ani w jidysz, językami tymi bowiem nie władał wy­ starczająco biegle, ani też w swoim rodzimym ladino — języku ży­ dów sefardyjskich, ponieważ polscy słuchacze by go nie zrozumieli. Frank wprawdzie urodził się w Rzeczypospolitej, w Korolówce przy granicy wołoskiej, ale nie uważał się nigdy i nie był uważany, nawet przez władze polskie, za polskiego żyda. Opuścił z rodziną Rzeczpo­ spolitą, mając zaledwie rok, gdy ojciec oskarżony został o herezję sabataistyczną, i w 1727 r. przeniósł się na zdominowaną przez żywioł sefardyjski Wołoszczyznę. W pełni utożsamiał się z kulturą sefardyjską386 i za żyda sefardyjskiego był w Polsce uważany, o czym świadczy przydomek Frank (właściwie Frenk), którym Turcy, a tak­ że żydzi aszkenazyjscy z południowo-wschodnich kresów Rzeczy­ pospolitej nazywali żydów sefardyjskich. Zwraca uwagę, że w Słowach Pańskich Frank szczególnie czę­ sto przypomina swoje wypowiedzi z Iwania, gdzie przebywał wraz z sekciarzami zaledwie kilka miesięcy w 1759 r., a niemal zupełnie lie nawiązuje do późniejszego nauczania, np. w Częstochowie, gdzie przebywał z górą 13 lat. Najwyraźniej w 1784 r. w Brnie miał zno­ wu przed sobą słuchaczy z Iwania, z którymi przez 25 lat nie miał do czynienia, i stąd nawiązania do dyskusji i argumentów sprzed ćwierćwiecza były jak najbardziej zasadne. Potwierdza to też, że mowy Franka adresowane były — jak już wspomniano — nie tylko do bezpośrednich słuchaczy (przypuszczam, że w większości albo przynajmniej w znacznej części przywódców skruszonych sekciarzy), ale do szerszego grona neofitów, nieznających już Franka osobiście. Początkowo dostęp do zapisków mieli jedynie zaufani towa­ rzysze, którzy pełnili wobec reszty neofitów rolę nauczycieli — przekaźników nauczania Franka. Być może jako pomoc dydak­ tyczną robili sobie oni własne notatki i odpisy wybranych „gadek". „Gadki" Franka nie zachowały się w formie pierwotnej, lecz już podzielone na numerowane fragmenty, zestawiane w kolejności, w której trudno dopatrzeć się jakiejkolwiek logiki. Nie są uporząd­ kowane ani chronologicznie w kolejności ich głoszenia, ani też Warto przytoczyć jego wyjaśnienia, dlaczego tak długo nie chciał powracać do Polski: „bom słyszał od matki, że w Polszczę nie ma białego chleba, tłustego mięsa i wina do picia, a ludzie są wszyscy fałszywi"; sp 1079.

200

OFFENBACH

tematycznie — z wyjątkiem pierwszych kilkudziesięciu, poświę­ conych młodzieńczej działalności Franka. Możemy się domyślać, że u podstawy takich podziałów leżała chęć zatarcia kontekstu po­ szczególnych „gadek", tak by uczynić ich wymowę jak najbardziej uniwersalną. Dzisiaj odtworzenie chronologii powstawania „gadek" i połączenie poszczególnych fragmentów w pierwotne całości jest niemożliwe, tym bardziej że nie wszystko, co było mówione, zostało spisane, a nie wszystko, co zostało spisane, nadawało się do roz­ powszechniania i weszło do zbiorów Słów Pańskich. Pojęcie o tym, jak wyglądał pierwotny ich zapis, daje nam Dodatek do Zbioru słów Pańskich w Briinnie mówionych, znajdujący się w tzw. rękopisie lubelskim. Wydaje się on jedyną „niezredagowaną" „gadką", jaka się zachowała. Nie jest podzielona na numerowane ustępy, zacho­ wała wyrażenia żargonowe, a także wymienia się w niej z nazwiska Sabataja Cwiego jako posłannika Bożego387. Frank nauczał w sposób, w jaki i jego w młodości uczono: w czasie modlitewnych lub biesiadnych spotkań, najczęściej pod­ czas trzeciego posiłku szabatowego (seudat szliszit), kiedy wspólnie czytano i komentowano pisma. To właśnie komentarze rozbudo­ wane o parabole, przykłady, nawiązania historyczne i anegdoty stanowiły prawdziwy przekaz sekciarskiej tradycji.

OFFENBACH

Niemal natychmiast po pojednaniu z krysowcami w 1784 r. Frank zaczął szukać nowej, obszerniejszej, najchętniej odizolowanej od ciekawskich i żydów, siedziby, w jakimś zamku najlepiej. Początko­ wo szukano w Polsce. We wrześniu 1785 r. „Wołowscy, Franciszek i Michał, wzięli list do Wessla podskarbiego, że Pan chce u niego mieszkać. Chcieli oglądać pałac jego w Pilicy, w dobrach jego, lecz Pan pisał, aby tam nie jechali póki Pan nie da znać o tym"388. ja? Frank nazywa go Adojni Sabathaj Cewi — mój Pan Sabataj Cwi, co nie zdarza się już w późniejszych wersjach. ias ra 108.

201

VII

Teodor Wessel, od 1761 r. podskarbi wielki koronny, później konfederat barski, miał pałac w Libartowej Woli pod Pilicą i naj­ wyraźniej gotów był go Frankowi wynająć — jeśli tylko będzie on mógł powrócić do Polski. Zgody na to jednak nie było i do oględzin pałacu nie doszło389. Po długich poszukiwaniach Frank znalazł gdzie indziej odpowiednią siedzibę, bezpieczną i wystarczająco obszerną, by móc ściągnąć zastępy neofitów z Rzeczypospolitej. Był to zbu­ dowany w 1559 r. i porzucony po wojnie trzydziestoletniej zamek księcia isenburskiego w Offenbachu. Dodatkową zaletą tej lokali­ zacji był fakt, że książęta isenburscy byli wyznania ewangelicko-reformowanego (kalwińskiego), a więc przenosząc się tam, Frank uwalniał się od kłopotliwej kurateli Kościoła rzymskokatolickiego. Nikt w księstwie, w którym mieszkało w tym czasie jedynie 496 ka­ tolików łącznie z dziećmi, nie zamierzał kontrolować katolickiej prawomyślności neofitów. Niewątpliwą wadą była natomiast dość liczna, bo skupiająca w 1784 r. około 900 osób, społeczność żydow>ka. Bacznie obserwowała ona dwór neofitów, ale trzymała się od kiego z daleka. W maju 1786 r. Frank udał się do Wiednia, by osobiście po­ informować cesarza o wyjeździe i podziękować mu za gościnę. Reakcja musiała być dlań zaskakująca. Rozmaite adnotacje poda­ ją: „Dnia 28 maja roku 1786 pojachał Pan z Imością i całym dwo­ rem do Wiednia. Wówczas Pan z cesarzem mieli wielką utarczkę w Laxenburgu. Cesarz rozkazał Panu wszech ludzi odesłać i długi wszystkie pospłacać"390. Nie wiemy, czego dotyczyła kłótnia, a na­ wet czy rzeczywiście miała miejsce. Jeśli Frank coś przeskrobał, reprymendy mógł mu udzielić jakiś urzędnik. Cesarz nie musiał się z nim osobiście spotykać. Żadne inne źródło o konflikcie nie donosi, ani też by nakazano Frankowi wyjazd z Austrii. Nie ma też mowy o naciskach na Franka czy też niezadowoleniu z jego prowa­ dzenia się. Antyfrankistowskie paszkwile na pewno wspomniałyby o tym, że cesarz wyrzucił ze swego państwa „patriarchę neofitów", Wesslowie musieli mieć jakieś powiązania z frankistami, gdyż 2011786 Frank miał sen: „widziałem brata grafa Wesla, siedział na małym stołeczku w swej karecie. — Wykład Pański: Gdy przyjdzie moje wspomożenie, to prośba jego wypełniona zostanie, co prosił, aby wziąć córkę jego do mojej Hawaczuni do usług"; sp 2280. »»o ra 103.

202

OFFENBACH

gdyby jakiekolwiek plotki o tym krążyły. Zresztą nawet Rozmaite adnotacje nie podają, by to cesarz kazał Frankowi opuścić Austrię, choć delikatnie starają się to sugerować. Prawdopodobnie na spotkaniu tym Frank poinformował ce­ sarza o planowanym wyjeździe do Offenbachu. Zaskoczony władca mógł być obruszony niewdzięcznością gościa, któremu zagwaran­ towano opiekę i okazywano na dworze fawory. Ale może nawet był z wyjazdu Franka zadowolony. Polecenie, by spłacił przez wyjazdem długi i rozpuścił swój niedawno rozrosły dwór było oczywistą re­ akcją na zapowiedź wyjazdu. W offenbachskim zamku Frank chciał założyć prawdziwy dwór, gdzie mógłby do woli podejmować stronników. Zamek od wojny trzydziestoletniej pozostawał zaniedbany i niezamieszkały. Praw­ dopodobnie książę Wolfgang Ernst ii von Isenburg-Birstein użyczył go Frankowi za darmo, spodziewając się dochodów dla miasta i sie­ bie w związku z pobytem tak wielkiego dworu. W każdym razie nie zachowała się żadna umowa najmu zamku ani też dokumenty dotyczące jego opuszczenia. Zamek wymagał odnowienia, dlatego Frank początkowo mieszkał w pobliskiej wiosce Oberrad i przeniósł się do niego dopiero po kilku miesiącach. Wątpliwe jest jednak, by nawet tam osobiście spotykał się z tłumami stronników, a tym bardziej ich nauczał. Nie ma śladów takich spotkań czy wystąpień publicznych. A z pewnością w Sło­ wach Pańskich czy Rozmaitych adnotacjach znaleźlibyśmy echa takich audiencji. W Offenbachu Frank był już schorowanym star­ cem (jak na ówczesne standardy — miał 60 lat w chwili przyjazdu) i przybyszami zajmowali się jego przyboczni z Kompanii. Oni też próbowali — nie wiemy, z jakim skutkiem — nadać przybyszom właściwą światopoglądową formację. Przede wszystkim musieli zamkowym rezydentom zorganizować czas. Temu służyła dyscypli­ na wojskowa, musztry, defilady, które wypełniały godziny pozostałe po nauczaniu i — jak możemy się domyślać — pracach remontowo-porządkowych. Dwór musiał robić wrażenie swoim ogromem, swobodą, jaką mieli sekciarze, i budzić przez to podziw dla przy­ wódczych zdolności Franka, który z opresji potrafił wznieść się na wyżyny powodzenia. Schorowany Frank w zamku nie czuł się chyba najlepiej. W grudniu 1788 r. miał pierwszy atak apopleksji. Zaczęto szukać dla

203

VII

niego jakiegoś ustronnego lokum w samym mieście. W1791 r. jego sekretarz Antoni Czerniewski i jego małżonka, Ewa z Jezierzańskich, zakupili za 16 000 złr. dom od małżonków Pietch von Porta. Nie ulega wątpliwości, że Czerniewski był jedynie podstawioną osobą. Dom był dwupiętrowy, murowany, na rogu ulicy Frankfurc­ kiej i Kanałowej pod godłem „trzech Szwajcarów", o sześciu oknach od frontu, posiadał oddzielne zabudowanie na kuchnię, obszerne piwnice, stajnie, wozownie i pralnię. Ponieważ dom był wygodnie urządzony, to w nim prawdopodobnie spędził Frank ostatnie dni swego życia. W każdym razie współczesna rycina pokazująca wy­ prowadzanie jego zwłok pokazuje w tle ów dom, a nie zamek. O pobycie Franka w Offenbachu zachowało się świadectwo naocznego świadka, niestety anonimowe, wydane w 1791 r. w bro­ szurce Unistćindliche Nacbricbt von den polnischen Emnigranten, welche sicb seit einiger Zeit in Offenbach ani Main niedergelassen haben. Opisuje ono ostatnie miesiące życia Franka, spędzone już v niedawno zakupionym domu w centrum Offenbachu. Jego koń:owe fragmenty przytoczył Aleksander Kraushar: Pan Frank przebywa w Offenbachu już od lat kilku i zgromadził stopniowo około siebie rodaków, których liczba obecnie 400 do 500 głów stanowić może. Zakupił on tutaj jeden z większych domów w Offenbachu, gdzie zamieszkuje z częścią swoich

stronników. Zajmujący są istotnie owi ludzie, którym strój polski lub grecki, jakiego używają, tak bardzo do twarzy przypada. Rękodziełom nie oddają się zupełnie, tylko żyją za pieniądze, które pan Frank nie drogą kupiecką, wexlową, z Polski sprowadza, lecz których kiedy niekiedy dostarczają ludzie przybywający z tego kraju, aby

napełnić kasę jego nowemi zasobami. Tryb jego życia jest okazały, trzyma on nawet straż przyboczną, złożoną z 40 lub 50 prześlicznie ubranych ułanów, jak to na własne oczy widziałem. Co do obrządków religijnych, wiem dokładnie, że owi Polacy odprawiają je w kościele katolickim sąsiedniej wioski391.

„1 A. Kraushar, Nowe szczegóły ofrankistach w Offenbachu (1816-1824), [w:J idem, Obrazy i wizerunki historyczne, Warszawa 1906, s. 258-259.

204

WARSZAWSCY FRANKIŚCI

Po pogrzebie Jakuba Franka 12 grudnia 1791 r. zamek isenburski opustoszał. Przygoda mesjańska zdawała się skończona. Na­ stąpiła nieuchronna dezintegracja niedawno zjednoczonego obozu mesjańskich neofitów, który spajał charyzmatyczny przywódca. Odżyły dawne podziały, animozje i rywalizacje.

WARSZAWSCY FRANKIŚCI

Trudno pojąć, dlaczego władze kościelne pozostawiły neofitów po chrzcie bez żadnego nadzoru. Przecież sąd konsystorski w Warsza­ wie potwierdził podwójne życie Franka i jego stronników, a także szokujący fakt, że z powodu nieznajomości języka polskiego neofici niewiele bądź nic nie zrozumieli z katechezy, jakiej zostali poddani w 1759 r. we Lwowie, i nie mieli pojęcia o nauce katolickiej (pisma frankistowskie dowodzą, że niewiele się to zmieniło przez kilka kolejnych dziesięcioleci). Niewątpliwie przyczynił się do tego pa­ nujący wówczas zamęt polityczny: śmierć Augusta iii, nowa elekcja, a później konfederacja barska i interwencja rosyjska odwróciły uwagę opinii publicznej i władz od problemu neofitów, którzy mog­ li nie tylko mieszkać razem, ale i kultywować swoje wierzenia, a nawet, jak świadczą o tym liczne napomnienia Franka ze Słów Pańskich, żydowskie obyczaje392. W odróżnieniu od okresu 1755-1760, w którym wydarzenia związane z frankizmem są świetnie udokumentowane, zwłaszcza w źródłach kościelnych, lata 1760-1790 są w dziejach warszaw­ skich frankistów niemal białą plamą. Nie wiemy, jak liczna była wspólnota frankistowska w Warszawie. Paszkwile antyfrankistowskie z 1790 r. powołują się na rejestr prezydenta Starej Warszawy, Franciszka Witthoffa, sporządzony około 1780 r., wedle którego Warszawę zamieszkiwało 6000 żydowskich neofitów. Jest to licz­ ba bardzo prawdopodobna, zwłaszcza jeżeli założymy, że do tej kategorii włączono pewną grupę, zapewne niezbyt dużą, innych neofitów żydowskich, spoza grona sabatajczyków. Anonimowy J92 Zob. na ten temat J. Doktór, Śladami niesjasza-apostaty..., op. cit., s. 191-194.

205

VII

autor broszurki List przyjaciela Polaka393 pisze, że w Warszawie żydowskich neofitów było „mnóstwo, tak dalece że na każdej ulicy i w każdym prawie domu nie można było przejść, aby się o neofitę nie trącić"394. Frankiści stali się przedmiotem zainteresowania pu­ blicznego jednak dopiero w okresie Sejmu Czteroletniego, i to na krótko. Pretekstem stały się grupowe wyjazdy frankistów na dwór Franka do Offenbachu oraz wywożenie przez nich z Rzeczypospoli­ tej dużych sum pieniędzy, które w antyfrankistowskich paszkwilach rosły do astronomicznych wysokości395. Jeśli w stolicy było tak wielu frankistów, trudno zrozumieć, dlaczego prasa warszawska w ogóle nie zwracała na nich uwagi. Wzmianki o żydowskich neofitach są rzadkie i najczęściej dotyczą popełnionych przez nich przestępstw396. Podawane w prasie biogra­ fie zamieszanych w przestępstwa neofitów dowodzą zarazem, że nie należeli oni do wspólnoty frankistowskiej, stanowiącej przecież zna­ komitą większość wśród żydowskich neofitów. Świadczy to o dużej 'lyscyplinie w społeczności frankistów; starannie unikającej jakich­ kolwiek konfliktów' z władzami i otoczeniem. Ale trzeba też podkreś­ lić, że frankiści pozytywnie odróżniali się od zwykłych, oportunistycznych konwertytów, wśród których nie brakowało kryminalistów. Fakt, że w ciągu trzech dziesięcioleci nie znajdujemy w prasie warszawskiej ani w żadnych innych źródłach wzmianki o frankistach, nasuwa pytanie, czy opinia publiczna faktycznie nie zwracała uwragi na ich wspólnotę, czy też z jakichś względów był to temat tabu. Mnie osobiście bardziej prawdopodobna wydaje się druga możliwość. Już sam tekst orzeczenia sądu konsystorskiego każę podejrzewać, że władze kościelne za wszelką cenę chciały nie dopu­ ścić do kompromitacji głośnego w całej Europie sukcesu misyjnego polskiego Kościoła. O neofitach sąd napisał w sentencji „do Wiary Pełen tytuł: List przyjaciela Polaka, niegdyś iv Warszawie a teraz w Wrocławiu mieszkającego, do obywatela warszawskiego, wyjawiający sekreta neofitów, poprawy rządu wyciągające, pisany dnia 2 miesiąca kwietnia roku 1790, (w:l Materiały do dziejów Sejmu Czteroletniego, t. 6, wyd. J. Goldberg, Wrocław 1969, s. 169-175. Ibidem, s. 170. »9» Zob. np. Katechizm o żydach i neofitach. Czym oni są i co z nimi robić należy? Dla poprawy formy rządu do Deputacji przesłany, Warszawa 1792. „« Zob. E. Ringelbłum, Żydzi w świetle prasy warszawskiej wieku xvin-go, „Mie­ sięcznik Żydowski" 1932, z. 7, s. 79-81. j»j

206

WARSZAWSCY FRANKIŚCI

św. katolickiej garnący się mocno i szczerym sercem w tajemnicę Trójcy świętej i Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka, prawdziwego Messyasza i Zbawiciela naszego wierzyli i wierzą"397. To orzeczenie można traktować jako oficjalną wytyczną polityki kościelnej wobec neofitów. Hierarchia najwidoczniej uznała, że lepiej będzie sprawę w ich przypadku zatuszować, w przekonaniu, że z czasem rozpłyną się i zasymilują w katolickim otoczeniu. W każdym razie wołała nie podnosić publicznie drażliwej kwestii ich prawowierności. Także z pism frankistowskich niewiele dowiadujemy się o życiu warszaw­ skiej wspólnoty. Z protokołu przesłuchań ostatnich dworzan Ewy Frank z 1816 r. w Offenbachu dowiadujemy się, że pod opieką war­ szawskiej Kompanii od 6 maja 1771 r.398 przebywali obaj synowie Franka, Józef i Roch, aż do roku 1786. Wychowywani przez Józefa Bonawenturę Łabęckiego (przed chrztem Moszko z Podhajec), uczyli się razem z innymi dziećmi frankistowskimi, m.in. Krysińskimi399, w gimnazjum pijarów400, a wedle niektórych źródeł także w Szko­ le Rycerskiej. Przybyli na dwór w Offenbachu dopiero po śmierci Franka, dołączając do siostry Ewy, która jako jedyna cały czas to­ warzyszyła ojcu. Liczba 24 000 frankistowskich neofitów podana przez Kate­ chizm o Żydach i neofitach jest wyssana z palca, podobnie jak sumy wysyłane z Warszawy do Offenbachu. Rozmaite adnotacje dono­ szą wielokrotnie o przesyłkach pieniędzy z Warszawy dla Franka. Pierwsza znana wysyłka miała miejsce w marcu 1775 r., kiedy Frank przebywał w Brnie Morawskim. Wówczas „wysłał Pan do Warszawy o pieniądze, i nadeszły"401. W1778 r. „pojachali posłowie z Brunna do Warszawy od Pana, z rozkazem zebrania 2200 dukatów, z owym Wielkim Listem. Przywieźli oni 3000 dukatów"402. W maju 1786 r., kiedy cesarz Józef 11 kazał Frankowi pospłacać zaciągnięte długi i wynosić się z Austrii, Frank posłał Jędrzeja Dębowskiego do War­ szawy z prośbą o pomoc i, jak czytamy, „Kompania pomagała ile

A. Kraushar, Frank i frankiści..., 1.1, op. cit., s. 204. RA 79>99 T. Jeske-Choiński, Neofici polscy, Warszawa 1905, s. 83. 400 A. Kraushar, Nowe szczegóły..., op. cit., s. 261, 264. 401 RA 90. 402 RA 99. jm

207

VII

możności pieniędzmi i klejnotami dla Pana"403. Kilka miesięcy póź­ niej bracia Wołowscy wraz z Zaleszczyńskim przywieźli Frankowi jeszcze 1500 dukatów na koszty przeprowadzki do Offenbachu404. Były to więc sumy duże, ale daleko odbiegające od podawanych w paszkwilach. Co więcej, pieniądze płynęły na dwór Franka także z innych źródeł, przede wszystkim od jego bałkańskich stronników405. Źródła frankistowskie potwierdzają natomiast doniesienia o gremialnych wyjazdach frankistów do Offenbachu. Frank doma­ gał się regularnych odwiedzin wszystkich swoich stronników przy­ najmniej trzy razy w roku oraz przysyłania na jego dwór na dłuższy czas frankistowskiej młodzieży dla zdobycia właściwej formacji duchowej. Klaus Werner na podstawie źródeł parafialnych i magi­ strackich Offenbachu szacuje, że około 1790 r. w Offenbachu prze­ bywało do 900 polskich frankistów406. To oni też musieli w prze­ ważającej mierze pokrywać koszty utrzymania wielkiego dworu. W antyfrankistowskich paszkwilach z okresu Sejmu Czterolet­ niego zarzucano neofitom, którzy stanowili znakomitą większość rezydentów Offenbachu, m.in. że: •

utrzymują się z typowo żydowskich, nieproduktywnych albo mało produktywnych zajęć, jak gorzelnictwo, browarnictwo, szynkarstwo i handel, w pogardzie mając rzemiosło407;

103. 108. 4oi W cytowanych już protokołach przesłuchań dworzan Ewy znajdujemy kilka szczegółów o przesyłkach pieniędzy od warszawskich frankistów na jej dwór w xix w. Według Franciszka Wiktora Zalewskiego, ostatniego sekretarza Ewy, „fun­ dusze, jakie pobierała, pochodziły od zamożnych rodzin polskich, które nadsyłały jej pieniądze na utrzymanie jedynie, lecz nie na spłatę długów i to w rodzaju forszusu (...]. Ostatnie pieniądze otrzymała w czasie znajdowania się w areszcie, lecz, o ile wiem, było to coś niewielkiego"; cyt. za: A. Kraushar, Nowe szczegóły..., op. cit., s. 283. Według Jana Pawłowskiego, sekretarza brata Ewy, Józefa, w ostatnich latach życia Ewy przesyłką pieniędzy z Warszawy na jej dwór zajmowali się Gabriel Matuszew­ ski i Wojciech Wołowski (według innych — Albert Wołowski; ibidem, s. 276, 290). Ostatnia przesyłka miała miejsce w 1816 r. i wynosiła 700 guldenów (ibidem, s. 292). 406 K. Werner, Versuch einer Quantifizierung..., op. cit., s. 153-212. 407 Autor Listu przyjaciela Polaka pisze np.: „poszedłem po wszystkich cechach rzemieślników'warszawskich, spodziewając się tam zastać neofitów dzieci rze­ miosła uczących się, ale i tu mi odpowiedziano, iż nie było i nie masz w żadnym cechu neofity"; Materiały do dziejów Sejmu Czteroletniego..., t. 6, op. cit., s. 171. ♦w

404

ra ra

208

WARSZAWSCY FRANKIŚCI

nie nabywają żadnych majątków ani nieruchomości, nie zawierają żadnych kontraktów przedślubnych, żadnych zapisów ani pisemnych transakcji kupna i sprzedaży, od których musieliby płacić podatki albo na podstawie których można by oszacować ich majątek; często zmieniają miejsce zamieszkania, przenoszą się od parafii do parafii, unikając w ten sposób parafialnej ewidencji408; ■ „przyjęli kontusz ale nie wiarę"409, to znaczy skrycie kultywują

dawną wiarę i obyczaje; unikają obrządków kościelnych, zastępując je własnymi410; zamykają się we własnym gronie i nie utrzymują bliższych kontaktów z otoczeniem.

Te publicznie podnoszone oskarżenia nie pociągnęły jednak za sobą żadnych konsekwencji. Zarzuty, że frankiści niechętnie asymilowali się ze społeczeń­ stwem polskim, były jednak tylko częściowo uzasadnione. Do asy­ milacji (przy zachowaniu jednak grupowej tożsamości i mesjańskiej wiary) parł sam Frank, czego dowody znajdujemy na kartach Słów Pańskich. Wielokrotnie powtarza tam słuchaczom, że mają się nosić po polsku, nawet rozmawiać ze sobą po polsku, a nie po żydowsku, porzucić wszystkie żydowskie obyczaje, które wbrew jego woli kul­ tywowali411, łącznie z wyzbyciem się hebrajskich ksiąg412. Nie oznaIbidem, s. 172-173: „bardzo trudno jest dowiedzieć się o tym, kiedy się który’ neofita urodził, gdzie jest ochrzczony, kiedy się ożenił i w którym kościele brał ślub. A nawet kiedy neofita umrze, to o śmierci jego chyba wtenczas dowiedzieć się można, kiedy długi po sobie zostawi, bo sukcesorowie, aby długów nie płacili, to o śmierci powiedzą, ale inaczej nigdy". 409 Ibidem, s. 183. 410 Ibidem, s. 174: „Po różnych parafiach warszawskich pytałem się zakrystyjanów, organistów, na koniec wikaryjuszów i proboszczów, czyli też neofici zakupują ofiary święte, czyli w parafiach jest ich wiadoma liczba, czyli uczęszczają do świątnic pańskich na zwykłe nabożeństwa i czyli względem religii są z nami od kościołów naszych katolickich. Odpowiedziano mi z niemałym zastanowieniem, tak właśnie jakby podług zmowy jakiej wszędy jednakowo, że o niczym więcej nie wiemy względem neofitów, tylko tyle iż chrzty i szluby, i pogrzeby neofitów są u nas bardzo rzadkie, a stąd wnosiemy sobie, że oni muszą mieć jakową u siebie sektę, o której my nie wiemy". 411 „Choć już was wodą oczyszczono, jednakże waszych praw i zwyczajów porzucić nie możecie" (sp 294); „wy Żydy jeszcze, i musicie jeszcze raz być chrzczeni' (sp 923). 412 sp 421: „Widzieliście jawnie, żem kazał za bezcen wasze stare księgi wyprzedać". 408

209

VII

czało to, oczywiście, porzucenia judeochrześcijańskiej mesjańskiej wiary, która nadal — aż do chwili ostatecznego zbawienia — miała być kultywowana w ukryciu, ale dostosowanie się do polskiego otoczenia. Sam do końca życia obchodził tylko święta żydowskie, chodząc na uroczystości kościelne tylko wtedy, gdy musiał. Otwar­ cie zresztą przyznawał przed stronnikami: „przyjąłem tę religię, a nie zachowuję jej obrzędów"413. Z drugiej strony Frank wznosił bariery mające odgrodzić jego stronników od otoczenia. Najważniejszą i najtrwalszą z nich był zakaz zawierania małżeństw z osobami spoza Kompanii. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nie dotyczył on małżeństw z osobami, które odmówiły konwersji lub pochodziły z polskiego otoczenia. Takich początkowo w ogóle nie brano pod uwagę i nie znajdujemy w źródłach wzmianki ani o jednym takim przypadku w xvm w. Małżeństwo z partnerem żydowskim uniemożliwiała zaś ciążąca na frankistach klątwa z 1756 r. Zakaz dotyczył więc w praktyce neo­ fitów ze stronnictwa Krysy, nieuznających mesjańskiego mandatu Franka i jego nauki. W Częstochowie (niestety nie znamy dokładnej daty tego zdarzenia) zarządził on, co następuje: Po obiedzie zawoławszy ich razem, odkrył im zamysł swój i koniecz­ ną potrzebę, aby bracia, co obce żony mają, porzucili je, i wzięli siostry te za żony, co obcych mężów, nie braci, mają. Do tego rzekł:

Ja chcę aby to publicznie stało się i jeśli was kto o to zapyta, to mów­ cie jawnie, że jam to rozkazał. Zróbcie to, proszę was, obaczycie jak wam to na dobro wyjdzie. Nie chcieli tego żadną miarą. Potem wkrótce zrobił Pan następującą czynność: Poszedł Pan z Hannełe ś.p., i dwóch mężczyzn i kobiet z braci i sióstr za nim. Kazał im się za sobą trzymać i tak leciał czternaście razy tam i sam co duchu przez jeden wał, co jest po prawej ręce od ś. Barbary. Imość ś.p. nie mogła

od zmordowania wytrzymać, toż i kobiety, ale mężczyźni lecieli za nim. Po skończonym bieganiu siadł Pan i rzekł do Jakubowskiego ś.p., co był jednym z tych dwoją: No, cóż stoisz! jakże to będzie? Jam tę czynność zrobił, aby to do skutku przyszło, com wam mówił. Jakże? Wówczas Jakubowski mówił, iż to być nie może, etc., etc.414

41>

414

SP716. RA 105-106.

210

WARSZAWSCY FRANKIŚCI

Żona Jakubowskiego, Anna, należała wcześniej do gorliwych stronniczek Franka. Jeszcze w 1769 r. w Częstochowie brała udział w orgiastycznych ceremoniach. Rozmaite adnotacje podają m.in., że 7 lutego na rozkaz Franka „miała połączenie" z Pawłem Paw­ łowskim, Mateuszem Matuszewskim i Mateuszem Nadworniańskim (Chajim z Nadwornej, ochrzcił się dopiero 8 marca w 1769 r. w Częstochowie)415. Niedługo po tym, a być może z powodu tego aktu, dokonanego na fali panującej wówczas w obozie frankistów gorączki mesjańskiej, zerwała z Frankiem. Należy podkreślić, że mimo tego Jakubowski pozostał zausznikiem Franka do końca.

411 RA 74-

VIII

MESJAŃSKI KOŁOWRÓT: OBRAZY MESJASZA I ZBAWIENIA WE FRANKIZMIE

Dla historyków nie ulegało i nie ulega wątpliwości, że frankizm narodził się jako ruch mesjański i takim pozostał przynajmniej do śmierci Jakuba Franka w 1791 r. Wydawało się oczywiste, że zało­ życiel i przywódca mesjańskiego ruchu występuje jako mesjasz. Ale nie jest pewne, że to właśnie motywy mesjańskie pchnęły sekciarzy w 1756 r. do konfrontacji z ortodoksją rabinacką, a później do chrztu. Wątpliwości co do mesjańskiego charakteru zrywu frankistowskiego budzi fakt, że nie był on związany z propagandą mesjańską. Nie wyznaczano w tym środowisku żadnych dat zbawienia, nic nie wie­ my też, by w tym czasie na Podolu czy w ogóle w Rzeczypospolitej krążyły mesjańskie proroctwa. We wczesnych źródłach frankistowskich nie znajdujemy zapowiedzi bliskiego zbawienia, które przecież powinny być głównym motorem działań mesjanistów. Z zachowanych świadectw wiemy jednak, że nie brakowało w nim kontrowersji i debat na tematy mesjańskie416. To, że ruch narodził się w środowisku podolskich wyznawców zmarłych już

27

>91 Lm4,20. Mi Ą,2. >» Iz 1,19. >12

259

IX

I zasłużycie na dziedzictwo waszego ojca Jakuba534, a dziedzictwo

nie będzie miało granic. I boskość będzie na zawsze wasza. Kończąc życzymY życia Franciszek Wołowski wcześniej zwany Szlomo ben Elisza Szor z Rohatyna

Michał Wołowski, wcześniej zwany Natan Nata ben Elisza z Rohatyna Jędrzej Dembowski wcześniej zwany Jeruchem ben Henanja Lippman z Czortkowa.

List rozsyłany był do wszystkich większych kahałów Euro­ py Środkowej i Wschodniej, począwszy od 1798 przynajmniej do stycznia 1800 r. (tak datowany był na poczcie ostatni znany jego egzemplarz).

PROROCTWA PSEUDOIZAJASZA

Aleksander Kraushar jako jedyny z historyków miał w ręku księgę proroctw, składającą się z 23 rozdziałów i zatytułowaną: Proroc­ twa Izajaszowi, wielkiemu Prorokowi, jednemu z Członków Świętego Sanhedrin, przp Jego Tabernakulum, przez wielkiego Szadaj z białej magii objawione, a w następujące brzmią słowa. Badacz podał, że „napisana została w języku polskim, nie bez pewnego polotu i uroku stylowego"535, i opublikował w swojej monografii jej obszerne frag­ menty536. Tu przytoczę za nim jedynie najbardziej nas interesujące urywki. W innej niż poprzednie świadectwa stylistyce przedstawia ona przebywającego w zaświatach Jakuba jako Boga i zbawcę, a tak­ że obraz końcowych zbawczych zdarzeń. W ostatnich to czasiech, które podług sposobu rachowania naszego, w 18 wieku po Chrystusie przypadną, ta niewidzialna wielka Góra

Iz 58,14. »» A. Kraushar, Frank i frankiści..., t. 2, op. cit., s. 185. SIC Ibidem, s. 186-218. im

260

PROROCTWA PSEUDOIZAJASZA

na północy, na której Dom Pański, czyli Święta Arka Noego,

końcem jednym — tej świętej Góry, drugim zaś — Boskiego Eden dotykając się, stoi, zapewne i niechybnie mocą Boską objawioną będzie, i wówczas wszyscy zobaczą, że ta święta Góra, wyższa nad wszystkie całego ziemi okręgu góry. Tam to jest pagóreczek ten

[tj. Jasna Góra — JD], który nad wszystkie pagórki wyniesionym będzie, do którego wszystkie religie, tak dobrze Chrześcianie, jako

i cały Naród żydowski. Grecy [tj. prawosławni — JD], Mahometa­ nie i wszystkie, na początku Europejskie Narody, biedź będą. A skoro lud ten tam się zgromadzi, wszyscy jednym głosem zakrzykną: Idźmy, którzy tu stoimy i na tę świętą Górę Boga

prawdziwego wstąpmy, ztamtąd bowiem tylko do domu Boskiego, do domu świętego prawdziwego Jakóba zbliżyć się możemy, niechaj On sam, w którą drogę udać się mamy, nas nauczy, abyśmy żywota wiecznego, którego On tylko jest Panem, dostąpili, On niechaj nas swoją świętą Jakóba drogą prowadzi,

gdzie już nikt zbłądzić, nikt potknąć się nie może, albowiem z tego świętego Syonu, z tej to dubeltowej Jaskini537, z tej samej Góry, objawi się Ta, która całego świata prawa wygładzi, Ona, Ona!

pierwsze to przenajświętsze, nieznajome słowo Boże wyrzeknie, którem w tym nowym Jeruzalem natchniętą będzie.

Wtenczas to, kiedy On sam przyjdzie sądzić wszystkie narody, karać wielkich i dumnych, którzy Boga odstąpili, wtenczas zgiełk

wojny ustanie, wszystkie narody, raptem, jak piorunem uderzone, pałasze z rąk swych wypuszczą, a cała ich wojowania sztuka w nic obróconą będzie. [...] On suknię prawdziwego Ezawa ubierze,

On Arona Ephod przypasze, On moc i potęgę Ezawa przyjmie

i zastąpi, iżby się sam, jako prawy i prawdziwy Ojciec pokazał tym, którzy w Jeruzalem zgromadzonymi będą i całemu Domowi Jehuda. [...] Wiecznie On panować i rządzić, i sam tern najmocniej­

szym ze wszystkich miejsc, miejscem będzie i to majestatyczne dostanie krzesło w kraju tym, który ojciec Edom ugruntował538.

Jaskinia w Olsztynie koło Częstochowy, gdzie pochowani byli m.in. Elisza z Podhajców, syn Franka Jakub i żona Chana; zob. ra 77 i 78. na A. Kraushar, Frank i frankiści..., t. 2, op. cit., s. 188-189, 217.

j>7

261

IX

LIST LEJBA HÓNIGA VON HÓNIGSBERGA

Ostatni z omawianych przez nas dokumentów jest ciekawy z wielu względów. Pochodzi on spoza środowiska Kompanii i obstaje przy kluczowej roli Ewy w procesie zbawienia i w jego przypadku można mówić raczej o apoteozie Ewy, a nie jej zmarłego ojca. Nie wspomi­ na on bowiem o jego bliskim powrocie z zaświatów, a Ewa ciągle żyje w Offenbachu. Autor tego listu, sabatajczyk z Pragi Lejb Hónig von Hónigsberg, który mandat Franka uznał dopiero po jego śmier­ ci, a bardzo popierał sukcesję mesjańską jego córki Ewy (choć nie jest pewne, czy kiedykolwiek był w Offenbachu i widział ją na oczy), tak opisywał w 1798 r. zdarzenia po śmierci Franka w Offenbachu: Wielu wyjechało z Offenbachu do Warszawy swej ojczyzny. Od tego czasu upłynęło siedem lat i nie było nic o nich słychać, nie przyszedł od nich żaden rozkaz, żaden też się nie pojawił.

Ale cierpliwości! Wytrwałości! Chociaż teraz dla prawowier­ nych każdy dzień jest dłuższy niż rok w czasie objawienia Świętego Pana i jego słów: Dzień po dniu539.1 na koniec

ujawniła się święta Machna jak mary nocne. Pożyczyli kilka

tysięcy i popadli w tarapaty. Rozsyłali na różne strony ludzi, posłańców, jeździli tam i z powrotem. Ale Jej nie pytano! Tyle ofiar, poświęceń, tyle udręk, biedy, palili pisma święte,

porzucali służbę, wydali pieniądze na nowe pomieszkanie etc. Podążano, ale nie zawsze. Nieposłusznych i wątpiących poniża­ no i bito nawet. Tak jakby nie było już prawowiernych i nastąpił rozłam. Święta Machna nie tylko nie wytrzymała [w Offenba­

chu — JDJ, ale też — co niezrozumiałe — okazała obojętność. Przyszłość, która jeszcze nie nadeszła, może wydaje się

niemożliwa, ale przecież przyjdzie. (...) Gdyby po tym wszyst­ kim wielcy ze świętej Machny pozostali w miejscu Gewiry [tj. Ewy — JDJ w Offenbachu i tu wyglądali Jego przyjścia,

znaleźliby wszelkie pocieszenie: Bojący się Ciebie widzą mnie su Iz 58,2: „Wprawdzie szukają mnie dzień po dniu i znajomości moich dróg pożądają...".

262

LIST LEJBA HÓNIGA VON HÓNIGSBERGA

i cieszą się, bo pokładam ufność iv Twoim słowie540. Ale wszyscy prawowierni wyjechali do Warszawy541.

Lejb Hónig von Hónigsberg w swoich Dziejach wiary polemi­ zuje — choć nie wprost — z przedstawionym przez Czerniewskiego w „czerwonym liście" obrazem zbawienia, w którym nie ma miejsca na mesjańską sukcesję Ewy. Ma żal do starych towarzyszy Franka, że nie zaakceptowali jej mesjańskiego mandatu, wyjechali z Offen­ bachu i teraz zapowiadając w roku 5560 (1800) mesjański przełom, nie wspominają o niej słowem. Niemniej przyznaje, że Frank jest wcielonym Bogiem, i tak przedstawia jego mesjańskie dzieło: Przyszedł święty Pan i w roku 515 [1755 — JD] objawił się w eda kedusza542. W roku 516 [1756 — JD) przyszedł do Polski i wzniecił

płomień Boży. I nadal tam wierzą! Potem poszedł do Jismaela, zaczął iść tym porządkiem [tj. drogą zbawczej apostazji — JD) i otrzymał z początku wiarę Jismaela. Polscy prawowierni zostali

w zawieszeniu i nie wiedzieli, czego mają oczekiwać. Po jego powrocie do Polski w roku 519 [1759 — JD) powstała radość wielka w eda kedusza. I objawił im bramę do wiary Edomu! Odnośnie do przyszłości objawił im to tylko, że czeka ich gorycz nie do zniesie­ nia. Bracia poznali wielkość jego, że to On jest Bogiem Żywym

i nikt inny. I sądzili, że spełni w Polsce, bowiem wspominał o tym trochę, a niektórzy coś z tego otrzymali. Wyszedł z tego więzienia i poszedł do państwa cesarskiego. Z początku myśleli, że teraz skończy z Głową [tj. cesarzem — JD). I że pojedzie do Warszawy, tak jak napisano i wiadomo im trochę. I co dzień mówili: Teraz jest

czas! Pojechał do Offenbachu, ale oni uznali, że Offenbach nie

będzie źródłem, ale Bóg jest naszym Bogiem na wieki i on nas będzie prowadzić543. W końcu odszedł. Słowo od Ukrzyżowanego

o Pannie: Bo Ona jest pasterzem544.1 Ona jest Mesjaszem, choć nie

Mo Ps 119,74mi The National Library of Israel, Ms. 2921, s. 46-49. List przedrukował w ory­ ginalnym jidysz oraz w tłumaczeniu hebrajskim J. Liebes, Gershom Scholem^., op. cit., s. 635. mi Hebr. święta wspólnota, tu: wspólnota prawowiernych. mi Ps 48,15. 144 Rdz 29,9.

263

IX

przyszło to na myśl człowiekowi. To Panna, którą jest Gewira, to Ona, to Ona jest Mesjaszem! [...] Dlaczego nie zrozumiano, że gruntem jest Panna, że Ona będzie zbawicielem i Jej się trzymać

trzeba? Przecież to wszystko wiadome było światu! Udali się do Offenbachu w najlepszych zamiarach, mówiono im

rzeczy cięższe niż Józef [do braci swoich — JD], postawiono cięższe zarzuty niż szpiegom, spowodowali jeszcze większy zamęt! Przy tym wszystkim trzymali rzecz [tj. śmierć Franka — JD] w tajemni­ cy — żeby się świat nie dowiedział. W końcu uwierzyli, że On wkrótce powróci i że zaraz będzie szczęście, tylko muszą jeszcze

trochę poczekać. Pewni są Jego powrotu, bo to jest już prawie ostatnia próba. Trwa już to jednak długo, całe lata i nie było

żadnego znaku, kiedy, jak i gdzie ma to nastąpić i co należy robić. Tak jakby Gewira w ogóle nie odsłoniła oblicza, tak jakby słowa o Niej, tej Świętej, odnosiły się do Świętego Pana i na Niego

kierowały uwagę!

Hónig, a za nim prawdopodobnie środowisko praskich sabatajczyków, nadal pozostał przy naukach Franka ze Słów Pańskich, które kazały oczekiwać jako mesjasza wcielonej Panny, tyle że po jego śmierci uznał on jego córkę Ewę za wcielenie Panny, a więc za Mesjasza i wcielonego Boga: „To Ona jest Mesjaszem!" — krzyczy Hónig. Takiej uzurpacji Kompania nie zaakceptowała. Nie tylko odmówiła Ewie jakiejkolwiek roli w dziele zbawienia, ale także usunęła wypowiedzi Franka sugerujące nawet jej skromny udział ze zbiorów Słów Pańskich, jak chociażby tę przytoczoną przez Skimborowicza ze starego, niezachowanego już rękopisu: „Teraz Ona się wyjawi na świat, a chód Jej musi być, żeby Ona przyszła przez córkę moją, a wyście przygotowani byli, abyście u niej Jej usługiwali. Aby przyszedł Król i wziął Ją z waszych rąk tak jak stoi, że król Twój przyjdzie do Ciebie"546. „Przyjście przez córkę moją" Panny oznaczać musiało wciele­ nie się jej w Ewę, choć za życia Frank odsuwał akt ten w przyszłość. Ale nie przyznając sobie boskiej natury, sam dał podstawy dla przy­ szłej mesjańskiej sukcesji i apoteozy Ewy. Skorzystali z niego tylko ms



J. Liebes, Gershom Sobolem..., op. cit., s. 634-653. H. Skimborowicz, Żywot, skon i nauka..., op. cit., s. 68.

264

LIST LEJBA HÓNIGA VON HÓNIGSBERGA

prascy sabatajczycy. Kompania pozostała wierna Frankowi i wołała jego ubóstwić. Kult Ewy wyniesionej do roli mesjańskiej sukcesorki Franka i ubóstwionej musiał w środowisku praskich sabatajczyków zmienić obraz „Polenhausu" w Offenbachu, sprzyjając powstającym na ich temat legendom i mistyfikacjom. Tłumaczy to, dlaczego właśnie w Pradze pojawiły się postfrankistowskie fałszywki, świadectwa o dworze Ewy Frank w Offenbachu na przełomie xvm i xix w. zło­ żone rzekomo przez jego praskich rezydentów i naocznych świad­ ków tego, co się tam wówczas działo. W środowisku warszawskich frankistów, utrzymujących kontakty z Ewą, nawet jeśli luźne, do jej śmierci, było to niemożliwe. Za dobrze wiedziano, co się tam dzieje.

ZAKOŃCZENIE

We wstępie napisałem, że dominujący w literaturze obraz frankizmu został ustalony jeszcze w xvm w., a w kolejnym stuleciu przybrał postać „kanonu naukowego", bezkrytycznie powielanego przez badaczy praktycznie do dzisiaj, i że moim zamierzeniem jest krytyczna weryfikacja tego wyobrażenia. Zestawię teraz argu­ menty i ustalenia, które najbardziej zmieniają obraz ruchu frankistowskiego i Jakuba Franka. Zastanowię się też, które kwestie nie zostały rozstrzygnięte i czekają na zbadanie albo może nawet na nowe źródła. W książce przywołałem nieznane dotąd historykom źródła, które rzucają nowe światło na wydarzenia wydające się dotąd do­ brze udokumentowane i opisane, jak chociażby pierwsza wersja tez sekciarzy zgłoszonych na dysputę kamieniecką 13 czerwca 1756 r. pt. „Punkta przeciw żydom talmucistom do J. w. Imci Xiędza Bi­ skupa Kamienieckiego do rosparcia się od żydów nietalmucistów podane" czy ostatnia suplika neofitów frankistowskich, wystosowa­ na do prymasa Władysława Łubieńskiego i biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka jesienią 1759 r. już po chrzcie w Warszawie. Ważniejsza jednak jest korekta całościowego obrazu tego me­ sjańskiego ruchu. Dotąd historia frankizmu przedstawiana była jako dzieje mesjańskiego uzurpatora i jego stronników. Zaczęła

267

ZAKOŃCZENIE

się ona wraz z przybyciem Franka w grudniu 1755 r. do Rzeczypo­ spolitej i przyłapaniem go 27 stycznia kolejnego roku wraz z in­ nymi mesjanistami żydowskimi na jakiejś sekciarskiej celebrze. Ja natomiast przedstawiam frankizm jako formację żydowskich mesjanistów, która wyłoniła się w połowie xvm w., jeszcze przed przybyciem Franka, na południowo-wschodnich kresach Rzeczypo­ spolitej. W książce starałem się dowieść, że wizja jednolitej formacji frankistowskiej, założonej i prowadzonej przez charyzmatycznego przywódcę-mesjasza Jakuba Franka, nie ma podstaw źródłowych. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że — może poza ostatnimi siedmio­ ma latami życia Franka, a więc w okresie 1784-1791 — nie istniała zwarta formacja religijna, którą można nazwać frankizmem, że Frank wcale nie był, a jedynie bywał przywódcą zróżnicowane­ go ruchu. Zupełnie mu się nie należy zaszczytny tytuł założyciela i pierwszego przywódcy. W pracy śledziłem jego nieudane próby dołączenia do ruchu, a później przejęcia przywództwa, co udało mu się tak naprawdę dopiero kilka lat przed śmiercią. Wedle moich badań przygotowania do wyjścia z podziemia ży­ dowskich sekciarzy Podola zaczęły się przynajmniej dwa lata przed wydarzeniami w Lanckoroniu w styczniu 1756 r., które historycy zgodnie przedstawiają jako początek frankizmu. Jednoznacznie stwierdzają to, choć jakby mimochodem, źródła zarówno kościelne, rabinackie, jak i frankistowskie. Na przykład bernardyn Gaudenty Pikulski pisał w 1758 r., że żaden z podolskich sekciarzy „dla bojaźni do roku 1754 nie wyjawiał swoich myśli". Dopiero w 1754 r. sekciarze „zaczęli myśleć naprzód, jakby się mogli wybić z poddaństwa talmudystów, nic jeszcze o nawróceniu swoim do wiary Chrystu­ sowej szczerze nie myśląc"547. To „wybicie się z poddaństwa talmu­ dystów" to nic innego, jak plany założenia własnej Synagogi, obok dwóch już istniejących: rabinicznej i karaimskiej. Potwierdza to nieodnotowany wcześniej przez historyków dokument z 2 czerwca 1756 r., złożony w konsystorzu kamienieckim z tezami na dysputę z rabinami podolskimi. Sekciarze bez ogródek piszą w nim, czego oczekują od dysputy: chcą „rosparcia się od talmudystów", czyli usamodzielnienia się i zalegalizowania swojej formacji jako samo­ dzielnej Synagogi. To jest punkt kluczowy, zmieniający całkowicie *47 G. Pikulski, Złość żydowska... (1758), op. cit., s. 62, 64-65.

268

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

obraz genezy i początków zrywu frankistowskiego, a zupełnie nie­ obecny w historiografii. Przyłapanie zaś sekciarzy w lanckorońskiej karczmie na rzekomych ekscesach („grzechu adamitów") okazało się starannie przygotowaną w porozumieniu z kurią biskupią pro­ wokacją samych sekciarzy. Starałem się rozstrzygnąć kwestię, co skłoniło mesjanistów, wyznawców Sabataja i Baruchji, do wyjścia z podziemia i próby zalegalizowania swojej formacji w czasach, kiedy nie słychać było o żadnych przepowiedniach bliskiego przełomu ani nowych wyli­ czeniach daty zbawienia. W książce stawiam hipotezę, że do kolej­ nego zrywu nie skłoniło ich oczekiwanie bliskiego przełomu, czego można by się spodziewać po mesjanistach, lecz wręcz odwrotnie: rozczarowanie i zniechęcenie fiaskiem dotychczasowych zapo­ wiedzi zbawienia. Sabatajczycy podolscy szukali jakiejś formuły pogodzenia się z realiami niezbawionego jeszcze świata i chcieli wywalczyć sobie w nim godne miejsce — nie zrywając ze wspólnotą żydowską. Rzeczpospolita wydawała się im (a także wielu ich towa­ rzyszom na Bałkanach) najlepszym do tego miejscem. Nieuchronnie pojawia się tu pytanie o mesjanizm w późniejszych fazach ruchu frankistowskiego i nauczaniu Franka. Starałem się na nie odpowie­ dzieć w rozdziale vm. Obraz, jaki się wyłania z przedstawionych tam analiz, jest wieloznaczny, bardzo zagmatwany i zmienny. Ale taka była też natura tego ruchu, który trudno jednoznacznie okreś­ lić i zaklasyfikować. Prawdziwą cezurą w dziejach frankizmu jest śmierć biskupa Mikołaja Dębowskiego, prowadzącego sprawę sekciarzy żydow­ skich. Stracili oni wówczas swojego jedynego protektora i wydani zostali na represje żydowskiej ortodoksji. Stało się to 17 listopada 1757 r., zaledwie kilka tygodni po dyspucie kamienieckiej i decyzji sądu konsystorskiego legalizującego sektę w diecezji kamienieckiej. Wprawdzie kilka miesięcy później król wydał sekciarzom list żela­ zny, gwarantujący im bezpieczeństwo, wyrażając nadzieję, że będą oni kontynuować działania rozpoczęte przez zmarłego biskupa, czyli zmierzające do założenia własnej Synagogi, ale okazało się, że ani hierarchia, ani sekciarze nie byli już tym zainteresowani. Powo­ dy tego nie są dla mnie jasne i wymagają dalszych badań. Być może stał za tym Frank, który raz jeszcze włączył się do gry. Ten apo­ stata (wówczas był już muzułmaninem) wyszedł z nową inicjatywą

269

ZAKOŃCZENIE

i wyznaczył kierunek dalszej drogi. Wraz ze swoimi bałkański­ mi stronnikami zainicjował drugą dysputę publiczną z rabinami. Warte podkreślenia jest, że stosowną suplikę do prymasa Łubień­ skiego wystosowali jego stronnicy z Węgier i Wołoszczyzny, a nie podolscy sekciarze. Sygnatariusze deklarowali w niej w imieniu żydów „polskich, węgierskich, tureckich, multańskich, wołoskich i innych" gotowość chrztu w Kościele rzymskokatolickim i prosili o zorganizowanie następnej publicznej debaty z rabinami, w której chcą podnieść kwestię mordu rytualnego. Wśród sygnatariuszy nie było żadnego polskiego żyda ani też samego Franka. Oczywistą konsekwencją takiej dysputy było opuszczenie wspólnoty żydow­ skiej i chrzest. Godne odnotowania w tym kontekście jest pomija­ nie zarówno przez źródła kościelne, jak i frankistowskie udziału w zajściach lanckorońskich i późniejszych działaniach sekciarzy spoza Rzeczypospolitej. Z wyraźnym zakłopotaniem źródła donoszą np. o okolicznościach „uwolnienia" Franka i jego towarzyszy „w tu­ reckim stroju" z aresztu i wywiezienia ich za granicę wbrew woli samych zainteresowanych. Sam Frank do tych wydarzeń w swoich wspomnieniach nigdy nie wracał, a historycy tego tematu dotąd nie drążyli. Nic więc dziwnego, że też o roli „obcokrajowców" w póź­ niejszych wydarzeniach nie wspominają. W książce przekonuję, że „uwięzienie" Franka w klasztorze jasnogórskim jest mitem stworzonym w celach propagandowych przez jego żydowskich wrogów', a przejętym później także przez redaktorów frankistowskich, dla których było to wygodne wyjaś­ nienie tak długiego pobytu Franka z rodziną w klasztorze. O uwię­ zieniu nie wspominają natomiast źródła kościelne. Nie było to bo­ wiem uwięzienie, lecz udostępnienie Frankowi, znienawidzonemu przez żydów, rezydencji w najbezpieczniejszym — jak się zdawa­ ło — miejscu w Rzeczypospolitej. Koszty utrzymania Franka, jego rodziny i kilkunastu familii wiernych stronników, którzy wkrótce ściągnęli do Częstochowy, łaskawie wziął na siebie biskup krakow­ ski Kajetan Sołtyk. Także okoliczności opuszczenia klasztoru wy­ glądały inaczej niż przedstawia to literatura przedmiotu: Frank nie został wcale uwolniony przez wojska rosyjskie, bo sam opuszczać klasztoru nie zamierzał. Generał Aleksandr Bibikow, który zdobył bronioną przez konfederatów barskich twierdzę, po konsultacji ze zwierzchnikami wydalił po prostu rezydenta z Jasnej Góry.

270

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Podczas trzynastoletniego pobytu w jasnogórskim klasztorze i później na wygnaniu w Brnie Morawskim Frankowi towarzyszyła tylko garstka neofitów polskich. Historiografia fakt ten całkowicie ignoruje i traktuje Franka jako niekwestionowanego przywódcę kilku tysięcy sekciarskich neofitów i ich potomków. Udało mu się odzyskać autorytet i przywódczą rolę w tej grupie dopiero w 1784 r. Wypominał wtedy skruszonym sekciarzom, przybyłym do Brna: „Dwadzieścia pięć lat byliście zawikłani, poszliście za człowiekiem, co nie ma pomocy i czyniliście brzydkie czynności, a za półtora roku oczyszczę was od wszech nieczystości"548. W tym samym jeszcze roku Frank zarządził, że „trzy razy do roku powinien się każdy mężczyzna pokazać"549. Łatwiej wszakże to było zarządzić niż zrealizować. Krążące w literaturze opowieści o dworze Franka w Brnie Morawskim nie mają pokrycia w rzeczy­ wistości. W skromnym domu na Petersburgerstrasse w Brnie nie mógł przyjmować większych grup polskich neofitów, nie zwracając uwagi policji, toteż natychmiast zaczęto szukać innego miejsca na rezydencję, w którym mógłby założyć dwór stosowny do nowych po­ trzeb. Miejsce takie znalazł w końcu w opuszczonym zamku księcia isenburskiego Wolfganga Ernsta u w Offenbachu, gdzie przybywały tłumy stronników głównie z Rzeczypospolitej. Według współczes­ nych źródeł, potwierdzonych niedawno przez badania archiwalne Klausa Wernera, mogło tam przebywać jednocześnie nawet kilkuset frankistów. Wtedy dopiero stał się prawdziwym „patriarchą" sek­ ciarskich neofitów. O jego dworze w zamku książęcym rozpisywały się gazety zarówno niemieckie, jak i polskie. Obraz charyzmatycznego patriarchy neofitów i jego dworu w Of­ fenbachu był później przez historyków i publicystów ekstrapolowany zarówno na wcześniejsze, jak i późniejsze dzieje ruchu. Szczególnie odnosi się to do dworu jego córki Ewy, która pozostała w Offenbachu po jego śmierci jeszcze przez 25 lat i wykreowana została przez hi­ storyków na przywódczynię sekty. Pomocne były w tym dokumenty, które w zadziwiających okolicznościach pojawiały się wiele dziesię­ cioleci po śmierci Ewy Frank i znikały zaraz po ich opublikowaniu. Świadectwa te zgadzały się ze sobą, nawzajem się w ten sposób >4t SP861.

i49 SP 424-

271

■'t

% 'Ą

ZAKOŃCZENIE

uwiarygadniając. Przeczą natomiast faktom historycznym, a zwłasz­ cza dokumentom zachowanym w archiwach miejskich Offenbachu. Opisywane w tych świadectwach wydarzenia toczą się w latach 1798 i 1799 w zamku offenbachskim, gdzie miało mieszkać rodzeń­ stwo Frank (Ewa i jej bracia: Roch i Józef), liczna służba, gwardziści, nauczyciele, rezydenci frankistowscy z Warszawy, a wreszcie goście. Czytamy w nich o „mieszkańcach zamku" z wielkim dziedzińcem otoczonym murami. Tymczasem Ewa po śmierci ojca i wyjeździe polskich frankistów z Offenbachu przeniosła się z kilkoma zaledwie dworkami do niezbyt dużego domu, gdzie tak wielkie towarzystwo by się nie pomieściło i gdzie nie było miejsca na ćwiczenia wojskowe i parady. Nie było też żadnych murów, na których mieli pełnić warty i które mieli w nocy przeskoczyć uciekinierzy. To samo dotyczy innych szczegółów. Fantastyczny jest opis trzech starców z długimi brodami i w polskich strojach, którzy rze­ komo dawali na dworze Ewy nauki po hebrajsku. Gershom Scholem w Encpclopaedia Judaica zidentyfikował nawet tych starców z na­ zwiska, dopatrując się w nich redaktorów Słów Pańskich. Chone Shmeruk się z nim zgodził. I taki obraz panuje w literaturze, choć wiemy z innych źródeł, że wszyscy frankiści przed chrztem golili brody i nigdy już ich nie zapuszczali. Wątpliwe też, czy ktokolwiek z nich byłby w stanie wykładać w języku, którym przecież czynnie nie posługiwali się nawet w żydowskiej młodości. Prawda jest taka, że po śmierci Jakuba Franka Ewa nie przeję­ ła mesjańskiej sukcesji po ojcu i dwór offenbachski opustoszał. Nie znaczy to oczywiście, że w 1791 r. dzieje frankizmu się skończyły — biegły dalej, tyle że niewiele o nich wiemy. Nie jest nadal wyjaśniona i opisana rola Kościoła i jego poli­ tyka wobec Franka i polskich sekciarzy. Chodzi tu zarówno o za­ biegi poszczególnych polskich hierarchów, jak i Stolicy Apostol­ skiej. Intryguje także rola Antoniego „Moliwdy" Kossakowskiego. Nie wiemy, kiedy pojawił się na Podolu i czy przyjechał z własnej inicjatywy, czy też na czyjeś zaproszenie. Niejasności czekających na wyjaśnienie i rozstrzygnięcie jest więcej. Mimo starań, wielu zagadek nie udało mi się rozwikłać, a niektóre ustalenia pozostały hipotezami i przypuszczeniami, czekającymi na weryfikację. Na razie brak jest pisanych źródeł, które pozwoliłyby te kwestie jed­ noznacznie rozstrzygnąć.

272

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Książka ta nie wyczerpuje więc badań nad frankizmem. Mam nadzieję, że skłoni ona innych badaczy do dyskusji, weryfikacji mo­ ich ustaleń, postawienia własnych hipotez, ale też i pytań. A może uda się niektórym znaleźć i dorzucić do skarbca naszej wiedzy jakieś nowe dokumenty i źródła?

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

RĘKOPISY

Dow Ber Birkental z Bolechowa, Sefer diwrej bina (Księga słów rozsądku), The National Library of Israel, Ms. Heb 7507Manifestacja żydów kontratalmudystów w dniu w dniu 2 vm 1756 w sądzie biskupim w Kamieńcu Podolskim złożona, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, rkps 85. Punkta przeciw żydom talmucistom do J. W. Imci Xiędza Biskupa Kamienieckiego do rosparcia się od żydów nietalmucistów podane 1756 Die 14. Junij, Biblioteka Ossolineum, rkps 2331. (Suplika kontratalmudystówj, Biblioteka Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie, sygn. R.29.20. DRUKI Adler Joseph, Restoring the Jews to Their Homeland. Nineteen Centuries in the Questfor Zioń, Northvale (nj) 1997. Aleksandrowska Elżbieta, Antoni Korwin Kossakowski (1718-1786), (w:l Pisarze polskiego oświecenia, 1.1, red. Teresa Kostkiewiczowa, Zbigniew Goliński, Warszawa 1992, s. 283-308. Altmann Alexander, „Homo Imago Dei'in Jewish and Christian Theology, „Journal of Religion" 48,1968, s. 235-259. Altmann Alexander, Studies in Religious Philosophy and Mysticism, New York 1969. (Anonim], Dwór Franka czyli polityka nowochrzczeńców odkrytę przez neofitę jednego dla poprawy rządu roku 1790, b.m. i r.

275

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

(Anonim], Katechizm o żydach i neofitach. Czym oni są i co z nimi robić należy? Dla poprawy formy rządu do Deputacji przesłany, Warszawa 1792. [Anonim], List przyjaciela Polaka, niegdyś w Warszawie a teraz w Wrocławiu mieszkającego, do obywatela warszawskiego, wyjawiający sekreta neofitów, poprawy rządu wyciągające, pisany dnia 2 miesiąca kwietnia roku 1790, [w:] Materiały do dziejów Sejmu Czteroletniego, t. 6, wyd. Jakub Goldberg, Wrocław 1969, s. 169-175[Anonim], Umstćindliche Nachricht von den polnischen Emigranten, welche sich seit einiger Zeit in Offenbach am Main niedergelassen haben, b.m. 1791. Arnsberg Paul, Vbn Podolien Offenbach. Diejiidische Heilsarmee des Jakobs Frank, Offenbach 1965. Assaf David, „Money for Household Expenses". Economic Aspects ofthe Hasidic Courts, [w:] Studies in the History of the Jews in Old Poland in Honor of Jacob Goldberg, red. Adam Teller, Scripla Hierosolimitana, t. 38, Jerusalem 1998, s. 14-50. Assaf David, Sze-maca szemua sze-ba maszijach ben Dawid. Or chadasz al alijta he-chasidim be-szanat 1777 (Bo rozeszła się wieść, że przyszedł mesjasz z domu Dawida. Nowe światło na pielgrzymkę chasydów do Ziemi Świętej roku 1777), „Cijon" 64,1996, s. 328-329. Assaf David, Upadek Widzącego z Lublina. Jedno wydarzenie, dwie interpretacje, [w:] Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. Michał Galas, Kraków 2000, s. 123-140. Assaf Simcha, Umbawuste jidisze kehile-dakumentn (Nieznane jidyszowe dokumenty kahalne), „yivo Bleter. Journal of the Yiddish Scientific Institute" 33,1949, s. 113-123. Autobiografia Salomona Majmona, tłum. Leo Belmont, Warszawa 1913. Awedyk Konstanty, Opisanie wszystkich dworniejszych okoliczności nawrócenia do wiary świętej Contra-Talmudystow albo historia krótka, ich początki i dalsze sposoby przystępowania do wiary świętej wyrażająca, Lwów 1760. Back Samuel, Aufgefundene Aktenstiicke zur Geschichte der Frankisten in Offenbach, „Monatsschrift fiir Geschichte und Wissenschaft des Judentums" 26,1877 nr 4, s. 189-192, 232-240. Balaban Meir, Joseph Thomas Theomin-Frdnkel, Rabbiner in Krakau (1742-1745) und seine Zeit, „Monatsschrift fiir Geschichte und Wissenschaft des Judentums* 61,1917/ nr 4/6, s. 166-175. Balaban Majer, Historia i literatura żydowska ze szczególnym uwzględnieniem Żydów w Polsce, t. 3, Lwów-Warszawa-Kraków 1936. Balaban Majer, Historja Żydów w Krakowie i na Kazimierzu 1504-1868,1.1-2, Kraków 1931. Bałaban Majer, Mistyka i ruchy mesjańskie wśród żydów w dawnej Rzeczypospolitej, [w:] Żydzi w Polsce Odrodzonej, 1.1, red. Ignacy Schiper, Aryeh Tartakower, Aleksander Hafftka, Warszawa 1933, s. 255-280. Bałaban Majer, Studien und Quellen zur Geschichte der frankistischen Bewegung, [w:] Księga Pamiątkowa ku czci Dra Samuela Poznańskiego (1865-1921) ofiarowana przez przyjaciół i towarzyszy pracy naukowej, Warszawa 1927, s. 25-75. Bałaban Meir, Le-toldot ha-tnua ha-frankit (Historia ruchu frankistowskiego), 1.1-2, Tel Awiw 1934-1935 (wyd. 2: Jeruszalajim 1974).

276

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

■ Barnai Jacob, Igerot chasidim mi-Erec Israel (Listy z Erec Israel), Jeruszalajim 1980. ■ Baron Salo Wittmayer, A Social and Religious Historp ofjews, t. 9, Philadelphia 1965. • Bartal Israel, Alijat R. Eleazar me-Amsterdam le-Erec Israel bi-sznat 1740 (Pielgrzymka rabbiego Eleazara z Amsterdamu do Erec Israel w 1740 r.), „Mechkarim al toldot jahadut Holland" 4,1984. • Baruch of Arezzo, Zikaron le-bnej Israel (Pamiętnik dla synów Izraela), (w:| Sabbatai Zevi. Testimonies to a Fallen Messiah, tłum, i wstęp David J. Halperin, Oxford-Portland (or) 2007, s. 21-101. • Battenberg Friedrich, Żydzi w Europie. Proces rozwoju mniejszości żydowskiej w nieżydowskim środowisku Europy 1650-1933, tłum. Anna Soróbka, Wrocław 2008. • Beer Peter, Geschichte, Lehren und Meinungen aller bestandenen und noch heute bestehenden religiosen Sekten der Juden und der Geheimlehre oder Kabbalah, t. 2, Briinn 1923. ■ Benajahu Meir, Ha-chewra kadosza szel rabbi jehuda Chasid we-alijata le-Erec Israel (Chewra kadosza rabbiego Jehudy Chasida i pielgrzymka do Erec Israel), „Sefunot" 3-4,1960, s. 132-182. • Benajahu Meir, Ha-tenua ha-szabtait be-Jawan (Ruch sabbataistyczny w Grecji), „Sefunot" 14,1971, s. 132-167. • Bendowska Magdalena, Doktór Jan, Amsterdam polskich Żydów. Stare druki hebrajskie ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, Warszawa 2016. • Bernheimer Carlo, Some New Contribution to Abraham Cardosos Biography, „Jewish Quarterly Review" 18,1927, nr 2, s. 97-129. • Blumenkranz Bernhard, Jiidische und christliche Konuertiten im jiidisch-christlichen Religionsgesprdch des Mittelalter, [w:] Judentum im Mittelalter. Beitrdge zum christlich-jiidischen Gesprdch, red. Paul Wilpert, Berlin-Boston 1966, s. 264-282. • Bolshakoff Siergiej, Russian Nonconformists, Philadelphia 1950. ■ Brann Marcus, Ein deutsches Gutachten des Rabbi Jonathan Eibeschiitz, „Jahrbuch zur Belehrung und Unterhaltung" 1896, nr 44, s. 46-65. ■ Brawer Abraham Jakob, Galicja we-Jehudja. Mechkarim le-toldot Galicja be-mea ha-sznione-esre (Galicja i żydostwo. Przyczynki do dziejów Galicji w xvm w.), Jeruszalajim 1965. • Brett Samuel, A Narrative of the Proceedings of the Great Council of Jews, Assambled in the Plain ofAgeda in Hungaria, about3O Leagues Distant front Buda, to Examine the Scripture Concerning Christ; on the I2,b of October 1650, London 1655. • Brilling Bernhard, Eibenschiitziana, „Hebrew Union College Annual' 34,1963, s. 217-228; 35,1964, s. 255-273• Browe Peter, Die Judenmission im Mittelalter und die Papste, Roma 1942. • Buber Martin, Gog i Magog. Kronika chasydzka, tłum. Jan Garewicz, Warszawa 1999. • Buber Martin, Opowieści chasydów, tłum. Paweł Hertz, Poznań 1986. • Buber Martin, Rabbiego Izraela ben Eliezera zwanego Baal Szem Towem to jest Mistrzem Dobrego Imienia pouczenie o Bogu, tłum. Jan Doktór, Warszawa 1993. • Buber Martin, Werke, t. 3: Schriften zum Cbassidismus, Miinchen-Heidelberg 1963. • Callenberg Johann Heinrich, Bericht an einige Christliche Freunde von einem Versuch, das arme Jiidische Volck zur Erkenntnis und Annehniung der Christlichen Wahrheit anzuleiten, 1.1-16, Halle 1728-1738.

277

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Callenberg Johann Heinrich, Cbristlicbe Bereisung der Judenorte, 1.1-4, Halle 1752-1754Callenberg Johann Heinrich, Relation von einer Weitern Bemiihung Jesum Christum ais den Heiland des menschlichen Geschlechts dem Jiidischen Volk bekannt za machen, 1.1-29, Halle 1738-1751. Calmanson Jacąues, Essai sur l'ćtat actuel des Juifs de Pologne et leur perfectibilitć, Varsovie 1796 (wyd. poi.: Uwagi nad niniejszym stanem Żydów polskich i ich wydoskonaleniem, tłum. Julian Czechowicz, Warszawa 1797)Carlebach Elisheva, The Pursuit of Heresy. Rabbi Moses Hagiz and the Sabbatian Controversis, New York 1990. Cawaat ha-RIWaSz. Testament rabbiego Izraela Baal Szema, tłum., wyd. i wstęp Jan Doktór, Warszawa 2021. Christfels Philipp Ernst, Emuna chadosza szel Jehudim oder das Neue Judenthum, beeydes denen Juden und Christen zu niitzlicben Gebrauch wohlmeynend entworfen, t. 3, Onolzbach 1736. Cohen Jeremy, The Mentality of the Medieual Jewish Apostatę: Peter Alfonsi, Hermann ofCologne, and Pablo Christiani, [w:J Jewish Apostasy in the Modern World, red. Todd M. Endelman, New York-London 1987, s. 20-47Cohen Mortimer Joseph, Jacob Emden. A Man of Controoersy, Philadelphia 1937. Coram iudicio recolendae memoriae Nicolei de stemmate Jelitarum a Dembowa Góra Dembowski... Pars 111: De decisoriis Processus inter infideles Judeos..., wyd. Franciszek Kleyn, Lwów 1758. Cunz Martin, Die Fahrt des Rabbi Nacbman von Bratzlaw ins Land Israel (1798-1799). Geschichte, Hermeneutik, Texte, Tiibingen 1997. Czacki Tadeusz, Rozprawa o Żydach i Karaitach, Kraków 1860. Dalmann Gustaf, Dokumente eines christlichen Geheimbundes unter den Juden im achtzehnten Jahrhundert, „Saat auf Hoffnung. Zeitschrift fiir Mission der Kirche an Israel" 28,1891, s. 18-37. Dan Joseph, Ha-sipur ha-chasidi (Opowieść chasydzka), Jeruszalajim 1966. Dan Joseph, The Teachings of Hasidism, New York 1983. Davidowicz Klaus, The Frankist Court at Offenbach in the Mirror of Contemporary Sources, (w): Along the Road to Esau. Studies on Jakob Frank and Frankism, red. Roberta Ascarelli, Klaus Davidowicz, Arezzo 2011, s. 29-44. Davis Joseph, Drawing the Linę. Views of Jewish Heresy and Belief among Medieual and Early Modern Asbkenasic Jews, |w:J Rabbinic Culture and Its Critics. Jewish Authority, Dissent, and Heresy in Medieual and Early Modern Times, red. Daniel Frank, Matt Goldish, Detroit 2007, s. 161-194. Demel Juliusz, Historia Rumunii, Wrocław 1986. Dengel Johann Philipp, Nuntius Josef Garampi in Preussisch Schlesien und in Sachsen im Jahre 1776. Bericht iiber seine Reise von Warschau iiber Breslau nach Dresden, Quellen und Forschungen aus italienischen Archiven und Bibliotheken, t. 5, Rom 1903. Dinur Benzion, The Messianic-Prophetic Role ofthe Baal Sbem Tov, [w:] Essential Papers on Messianic Movements and Personalities in Jewish History, red. Marc Saperstein, New York-London 1992, s. 377-388. Doktór Jan, Baal Szem Tow. Próba nowego spojrzenia, „Kwartalnik Historii Żydów" 2002, nr 202, s. 447-470.

278

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Doktór Jan, Bracia, obcy czy współobywatele. Debaty na temat judaizmu i jego wyznawców w Europie do początku xix wieku, Stosunki Polsko-Żydowskie, 1.1, Warszawa 2019. Doktór Jan, Chasydyzm wobec erupcji frankistowskiej, [w:] Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich, t. 3, red. Krzysztof Pilarczyk, Studia Judaica. Suplement, nr 1, Kraków 2003, s. 53-64. Doktór Jan, „David Was Secretly a Woman'. King Dauid as a Messianic Topos in the Teaching ofjacob Frank, [w:] The Character of Dauid in Judaism, Christianity and Islam. Warrior, Poet, Prophet and King, red. Marzena Zawanowska, Mateusz Wilk, Leiden-Boston 2021, s. 509-522. Doktór Jan, Ewangeliccy misjonarze u rabina ziemskiego Wielkopolski, „Studia Judaica" 2,1998, s. 243-254. Doktór Jan, Frankisni. The History ofjacob Frank or the Frankists, (w:) New Directions in the History of the Jews in the Polish Lands, red. Antony Polonsky, Hanna Węgrzynek, Andrzej Żbikowski, Boston 2018, s. 261-279. Doktór Jan, Frankistowscy maruderzy, [w:] Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. Michał Galas, Kraków 2000, s. 247-258. Doktór Jan, Frankists and Ist Christian Enuiroment in Old Poland, (w:) Along the Road to Esau. Studies on Jakob Frank and Frankisni, red. Roberta Ascarelli, Klaus Davidowicz, Arezzo 2011, s. 45-64. Doktór Jan, Georg Widmami und die Anfdnge der pietistischen Judenmission, „Kwartalnik Historii Żydów" 2009, nr 232, s. 449-457. Doktór Jan, Gra o chrzest. Zabiegi wokół sekciarzy żydowskich po śmierci biskupa Dębowskiego, „Kwartalnik Historii Żydów" 2019, nr 272, s. 791-817. Doktór Jan, Das grafie Scheitern. Die Emissdren des Institutuni Judaicum und der Landrabiner von Grofipolen, „Kwartalnik Historii Żydów" 2006, nr 220, s. 521-529. Doktór Jan, Historycy frankizmu i ich źródła: fałszerze, wydawcy i interpretatorzy, „Kwartalnik Historii Żydów" 2013, nr 245, s. 80-94. Doktór Jan, Jakub Frank i jego nauka na tle kryzysu religijnej tradycji osiemnastowiecznego żydostwa polskiego, Warszawa 1991. Doktór Jan, Konwersje wyznawców Sabbataja Cwi w niemieckim Kościele ewangelickim, (w:J Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich. Materiały z konferencji, Kraków, 21-23 xi 1995, red. Krzysztof Pilarczyk, Kraków 1997, s. 163-176. Doktór Jan, Konwertyta mimo woli. Sprawa rabina ziemskiego Litwy Samuela ben Jaakowa, „Kwartalnik Historii Żydów" 2007, nr 223, s. 271-284. Doktór Jan, Lanckoron 1756 and the Beginnings of Polish Frankism.An Attempt at a New Outlook, „Kwartalnik Historii Żydów" 2015, nr 255, s. 397-412. Doktór Jan, Mesjańskie widzenie Beszta. Przyczynek do dyskusji na temat stosunku Baal Szem Towa do sabbataizmu, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego" 2000, nr 196, s. 526-533. Doktór Jan, Miejsce schronienia czy miejsce zbawienia? Polska w oczach frankistowskich neofitów, [w:j Żebro Mesjasza, wyd. Maria Janion, Monika Rudaś-Grodzka, Agnieszka Zawadowska, Warszawa 2009, s. 69-86.

279

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Doktór Jan, Miejsce schronienia czy zbawienia. Polska w mesjańskich wyobrażeniach żydów I Rzeczpospolitej, „Kwartalnik Historii Żydów" 2014, nr 249, s. 42-59. Doktór Jan, Między sekciarskim podziemiem a Haskalą — dylematy uczniów Jonatana Ajbeszica, „Kwartalnik Historii Żydów" 2005, nr 216, s. 563-576. Doktór Jan, Misjonarze i żydzi w czasach mesjańskiej zawieruchy 1648-1792, Warszawa 2012. Doktór Jan, The Non-Christian Frankists, „Polin" 15, 2002, s. 131-144. Doktór Jan, Od „karaimskich' sabatajczyków do „karaimizacji' żydów rabinicznych. Pierwsza publiczna dysputa żydów na temat judaizmu w Kamieńcu Podolskim w 1757 roku (z karaimami w tle), „Kwartalnik Historii Żydów" 2018, nr 266, s. 347-383. Doktór Jan, Ostatni rabin ziemski Wielkopolski, „Kwartalnik Historii Żydów" 2002, nr 201, s. 3-15. Doktór Jan, Początki chasydyzmu polskiego, Wrocław 2004 (wyd. 2 popr.: Warszawa 2017). Doktór Jan, Profesor paszkwilant. Moshe Gerson Ha-Lewi z Mitawy (Karl Anton) wierny uczeń Jonatana Ajbeszica, „Kwartalnik Historii Żydów" 2008, nr 227, s. 273-300. Doktór Jan, Ein Sabbatianer Aaron Margalitha von Żółkiew und das Religionsgespriich zu Hannouer, „Fórdern und Bewahren. Studien zur europaischen Kulturgeschichte der friihen Neuzeit" 70,1996, s. 79-91Doktór Jan, Shabbetaj Zuis Ubertritt zum Islam. Versuch einer neuen Sicht, „Kwartalnik Historii Żydów" 2011, nr 239, s. 311-325. Doktór Jan, Śladami mesjasza-apostaty. Żydowskie ruchy mesjańskie w xvn i xviii wieku a problem konwersji, Wrocław 1998. Doktór Jan, Talmud und Disputationen — Zum christlich-jiidischen Diskurs im 18. Jahrhundert, „Leipziger Beitrage zur judischen Geschichte und Kultur" 1, 2003, s. 105-120. Doktór Jan, W areszcie? Jakub Frank na Jasnej Górze, „Kwartalnik Historii Żydów" 2018, nr 265, s. 57-81. Doktór Jan, Warszawscy frankiści, „Kwartalnik Historii Żydów" 2001, nr 198, s. 194-209. Doktór Jan, The Words ofthe Lord. Jakub Frank at the Crossroads of Esotericism, „Kwartalnik Historii Żydów" 2016, nr 259, s. 583-603. Doktór Jan, W poszukiwaniu żydowskich kryptochrześcijan. Dzienniki ewangelickich misjonarzy z ich wędrówek po Rzeczypospolitej w latach 1730-1747, Warszawa 1999. Doktór Jan, Greisiger Lutz, „Wielka Tajemnica'. List amsterdamskich judeochrześcijan do pastora Johanna Burgmanna z 1773 roku, „Kwartalnik Historii Żydów" 2005, nr 216, s. 577-592. Dresner Samuel H., The Zaddik. The Doctrine ofthe Zaddik According to the Writings of Rabbi Yaakov Yosef of Polnoy, London 1960. Dubnow Simon, Geschichte des Chassidismus, 1.1-2, tłum. Aaron Steinberg, Berlin 1931 (wyd. hebr.: Toldot he-chasidut, Tel Awiw 1735). Dubnow Simon, History of the Jews, t. 3-4, London 1970.

280

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999. red. Michał Galas, Kraków 2000. Duker Abraham G., Polisb Frankism's Duration. Front Cabbalistic Judaism to Roman Catholicisnt and front Jewishness to Polishness, „Jewish Social Studies" 25,1923, s. 287-333. Dyner Glenn, „Men of Silk". The Hasidic Conquest of Polisb Jewry, 1754-1830, New York 2006. Eisenbach Artur, Emancypacja żydów na ziemiach polskich 1785-1870 na tle europejskim, Warszawa 1988. Eisenmenger Johann Andreas, Entdecktes Judenthum, Frankfurt 1700. Elimelech z Leżajska, Noam Elimelech (Rozkosze Elimelecha), Lwów 1788. Elior Rachel, „Słowa Pańskie" Jakuba Franka: mistyczna autoniitografia — nihilizm religijny i wizja wolności mesjańskiej jako urzeczywistnienie mitu i metafory, [w:J Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. Michał Galas, Kraków 2000, s. 237-246. Emden Jaakow ben Owi, Sefer hitawkut (Księga kłębienia się), Altona 1762. Emden Jaakow ben Cwi, Sefer szimusz (Księga użytku), Amsterdam 1758 (właśc. Altona 1760). Emden Jaakow ben Cwi, Torat (Tora żarliwości), Altona 1752. Emeliantseva Ekaterina, Tbe Frankists in the Social Context ofLate i8th-Century Warsaw (1789-1792), [w:J Along the Road to Esau. Studies on Jakob Frank and Frankism, red. Roberta Ascarelli, Klaus Davidowicz, Arezzo 2011, s. 105-130. Essential Papers on Hasidism. Origins to Present, red. Gershon David Hundert, New York-London 1991. Etkes Immanuel, Jachid be-doro. Ha-Gaon me-Wilna — demut we-dintuj (Jedyny w swoim pokoleniu. Gaon z Wilna — człowiek i jego wizerunek), Jeruszalajim 1998 (wyd. ang.: Tbe Gaon ofVilna. The Man and His Image, tłum. Jeffrey M. Green, Berkeley (ca) 2002). Etkes Immanuel, Lita be-Jeruszalajim. Ha-ajlat ha-lamdanit be-lita we-kehilat ha-paruszim be-Jeruszalajim le-or igerot we-katwim szel rabi Szmuel me-kelme (Naukowa elita Litwy i peruszim Jerozolimy w świetle pism Szmuela z Keime), Jeruszalajim 1991. Fejtó Franęois, Józef 11. Habsburg rewolucjonista, tłum. Alojzy Kołodziej, Warszawa 1993. Fishman David E., Russia's First Modern Jews. The Jews of Shklov, New YorkLondon 1995. Fleckeles Eleazar, Ahawat Dawid (Miłość Dawida), Praga 1800. Friedlaender Israel, Sbiitic Elements in Jewish Sectarianism, „Jewish Quarterly Review" 3,1912, nr 2, s. 235-300. Friedman Maurice, Interpreting Hasidism. The Buber-Scholem Controuersy, „The Leo Baeck Institute Year Book" 33,1988, nr 1, s. 449-467. Fiirst Alfred, Christen und Juden. Licht- and Schattenbilder aus Kirche und Synagogę, Strassburg 1892. Galas Michał, Aleksander Krausbar ais Erforscher des Frankismus, „Judaica. Beitrage zum Yerstehen des Judentums" 1,1999, s. 42-53.

281

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Galas Michał, Nieznane xvii-wieczne źródła polskie do historii sabbataizmu, [w:] Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich. Materiały z konferencji, Kraków, 21-23 XI1995, red. Krzysztof Pilarczyk, Kraków 1997, s. 177-182. Galas Michał, Od kabalistycznego judaizmu do rzymskiego katolicyzmu i od żydowskości do polskości — kilka uwag do historii frankizmu i jego oddziaływania na kulturę polską, [w:J Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. Michał Galas, Kraków 2000, s. 259-268. Galatowski Joanicjusz, Messiasz prawdziwy Jezus Chrystus, Syn Boży, od początku świata przez wszystkie wieki ludziom od Boga obiecany i od ludzi oczekiwany, i w ostatnie czasy dla zbawienia ludzkiego na świat posłany... żydowi niewiernemu rozmaitemi znakami o Messiaszu napisanemi y na Chrystusie wypełnionenti, Kijów 1672. Gąsiorowski Stefan, Chrześcijanie i Żydzi w Żółkwi w xvn i xvm wieku, Kraków 2001. Gąsiorowski Stefan, Karaimi w Koronie i na Litwie w xv-xvm wieku, Kraków-Budapeszt 2008. Gedalia mi-Semecz, Szaalu szalom Jeruszalajim (Pytajcie szalom Jerozolimo), Berlin 1716. Gelber Natan M., Aus zwei Jahrhunderten. Beitrdge zur neueren Geschichte der Juden, Vienna-Leipzig 1924. Gelber Natan M., Bród, Irint we-umot be-Jsrael, cerech sziszi (Brody. Miasta i wspólnoty Izraela), t. 6, Jeruszalajim 1956. Gelber Natan M., Di zichrojnes fun Moses Porges (Wspomnienia Mojżesza Porgesa), „yivo Historisze Szriftn" 1,1929, s. 254-296. Goldish Matt, Frankś Innovations in Messianic Leadership, [w:] Along the Road to Esau. Studies on Jakob Frank and Frankism, red. Roberta Ascarelli, Klaus Davidowicz, Arezzo 2011, s. 11-28. Goldish Matt, The Sabbatean Prophets, Cambridge (MA)-London 2005. Graetz Heinrich, Ezechiel Landaus Gesuch an Maria Theresia gegen Jonathan Eibeschiitz, „Monatsschrift fur Geschichte und Wissenschaft des Judentums" 26,1877, nr 1, s. 17-25. Graetz Heinrich, Frank und die Frankisten. Einer Sektengeschichte aus der letzten Halfte des vorigen Jahrhundert, Breslau 1868. Graetz Heinrich, Die Geschichte der Juden, 1.10, Leipzig 1882. Green Arthur, Tormented Master. A Life of Rabbi Nahman of Bratslau, Tuscaloosa (AL) 1979. Grodziski Stanisław, The Jewish Question in Galicia. The Reforms of Maria Teresa and Joseph 11,1772-1790, „Polin" 12,1999, s. 61-72. Grózinger Karl E., Judentum in deutschem Sprachraum, Frankfurt am Main 1991. Guttmann Jacob, Lazarus Bendauid. Seine Stellung zum Judentum und seine literarische Wirksamkeit, „Zeitschrift fur Geschichte und Wissenschaft des Judentums. Neue Folgę" 25,1917, nr 1/3, s. 26-50. Halpern Israel, Bet Israel be-Polin (Społeczność żydowska w Polsce), 1.1-2, Jeruszalajim 1948-1953Hasdai Yaacov, Owed Jahwe — ba-doram szel awot he-chasidut (Sługa Jahwe — w pokoleniach ojców chasydyzmu"), „Tarbic" 42,1982.

282

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Hasidisni: Continuity or Innouation?, red. Bezalel Safran, Cambridge (ma)London 1988. Hasidisni Reappraised, red. Ada Rapoport-Albert, London-Portland (or) 1996. Heschel Abraham Joshua, The Circle ofthe Baal Sheni Tou. Studies in Hasidisni, red. Samuel H. Dresner, Chicago 1985. Heschel Abraham Joshua, R. Ysrael Baal. Sheni Tov, New York 1963. Holberg Ludwig, Jiidische Geschichte von der ununtschrdnkten Regierung der Makkabiier bis auf gegenwdrtige Zeiten, t. 2, Altona-Flensburg 1747. Horodetzki Samuel Abba, Mystisch-religióse Strómungen unterden Juden in Polen itn 16.-18. Jahrhundert, Leipzig 1914. Hundert Gershon David, W poszukiwaniu duchowości ludowej w xvm wieku, [w:] Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. Michał Galas, Kraków 2000, s. 69-80. Idei Moshe, Hasidisni. Between Ecstasy and Magie, Albany 1995. Idei Moshe, Kabbalah. New Perspectiues, New Haven 1988. Injene Szabtaj Cwi. Sammlungen kleiner Schriften iiber Sabbatai Zebi und dessen Anhdnger, wyd. Aaron Freimann, Berlin 1912. Isaiah Paul, A Vindication ofthe Christian Messiah, London 1653. Jaakow Josef me-Polna, Ben porat Josef (Płodny Josef), Korzec 1781. Jaakow Josef me-Polna, Toldot Jaakow Josef (Dzieje Jaakowa Josefa), Korzec 1780. Jacobs Luis, Jewish Mystical Testimonies, New York 1991. Jacobs Luis, Hasidic Prayer, London 1972. Jellinek Eduard, Nachrichten von Frankisten in Warschau, „Das jiidische Literaturblatt" 27,1882, s. 107. Jerlicz Joachim, Latopisiec albo Kroniczka, t. 2, Warszawa 1853. Jeske-Choiński Teodor, Neofici polscy, Warszawa 1905. Jewish Apostasy in the Modern World, red. Todd M. Endelman, New YorkLondon 1987. Jewish Priuileges in the Polish Commonwealth. Charters ofRights Granted to Jewish Communities in Poland-Lithuania in the Sixteenth to Eighteenth Centuries. Critical Edition ofOriginal Latin, Polish and German Documents with English Introductions and Notes, 1.1-2, wyd. Jacob Goldberg, Jerusalem 2001. Jewish Spirituality, 1.1-2, red. Arthur Green, New York 1986-1987. Jost Isaak Markus, Geschichte des Judenthums und seiner Secten, t. 3, Leipzig 1859. Kabbala Denudata: seu doctrina Hebraeorum transcendentalis et metaphysica atąue teologica; opus antiquissiniae philosophicae barbaricae variis speciminibus refertissimum..., wyd. Christian von Rosenroth, Sulzbach-Frankfurt am Main 1684-1687. Kahana Dawid, Toldot ha-mekubalim, ha-szabtaim we-he-chasidim (Dzieje kabalistów, sabbatajczyków i chasydów), 1.1-2, Tel Awiw 1925. Katz Jacob, Exclusiveness and Tolerance. Studies in Jewish-Gentile Relations in Medieval and Modern Times, New York 1962. Katz Jacob, Jews and Freemasons in Europę 1723-1939, Cambridge 1970. Katz Jacob, Tradition and Crisis. Jewish Society at the End ofthe Middle Ages, New York 1961.

283

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Kaźmierczyk Adam, Podział kahału ostrogskiego w pierwszej połowie wieku, „Kwartalnik Historii Żydów" 2001, nr 200, s. 535-548. Kellner Menachem, Majmonides' Critiąue ofthe Rabbinic Cułture of His Day, |w.) Rabbinic Cułture and Its Critics. Jewish Authority, Dissent, and Heresy in Medieual and Earlp Modern Times, red. Daniel Frank, Matt Goldish, Detroit 2008, s. 83-116. Kestenberg-Gladstein Rulh, Neuere Geschichte der Juden in den bohmischen Ldndern, 1.1, TUbingen 1969. Kircbe und Synagogę. Handbuch zur Geschichte von Christen und juden. Darstellung mit Quellen, 1.1, red. Karl Heinrich Rengstorf, Siegfried von Kortzfleisch, Stuttgart 1968. Kitowicz Jędrzej, Opis obyczajów za panowania Augusta iii, WrocławWarszawa-Kraków 1972. Klausner Joseph, The Messianic Idea in Israel, London 1956. Kleczewski Stanisław, Dissertacya albo mowa o pismach żydowskich i Talmudzie podczas walnej dysputy Contra-Talniudystów z Talmudystami miana, Lwów 1759. Kobielski Franciszek Antoni, Proces do żydów, Łuck 1741. Kobielski Franciszek Antoni, Światło na oświecenie narodu niewiernego, to jest kazania w synagogach żydowskich miane oraz refleksje i list odpowiadający na pytania synagogi lwowskiej, Lwów 1746. Kołodziejczyk Dariusz, Podole pod panowaniem tureckim. Ejalet kamieniecki 1672-1699, Warszawa 1994. Korespondencja Józefa Bohdana Zaleskiego, t. 2, wyd. Dyonizy Zaleski, Lwów 1901. [Kossakowski Antoni), Błędy Talmutowe od samychże żydów uznane i przez nową sektę siapwscieciuchów czyli contra-talmudystów wyjawione dla ciekawości czytelnika za pozwoleniem starszych do druku podane, Lwów i Kraków 1758. [Kossakowski Antonii, Krótkie zebranie obrządków żydowskich i ich ku chrześcijanom wieczna nienawiść z okazji nowej sekty kontratalmudystów, Wilno 1759. Krassen Miles, Uniter ofHeaven and Earth. Rabbi Meshulam Feibusb Heller of Zbarazh and the Rise of Hasidism in Eastern Galicia, New York 1998. Kraushar Alexander, Frank i frankiścipolscy 1726-1816. Monografia historyczna osnuta na źródłach archiwalnych i rękopiśmiennych, 1.1-2, Kraków 1895. Kraushar Alexander, Nowe szczegóły o frankistach w Offenbachu (1816-1824), [w:J idem. Obrazy i wizerunki historyczne. Warszawa 1906, s. 253-300. Krauss Samuel, Schóndel Dobruschka, [w:) Festschrift Aaron Kaminka: zum siebzigsten Geburtstage, Wien 1937, s. 143-148. Księga Słów Pańskich. Ezoteryczne wykłady Jakuba Franka, 1.1-2, oprać. i koment. Jan Doktór, Warszawa 1997. Leiman Sid Z., Stosunek Jonatana Eibeschutza do ruchu frankistów w Polsce, [w:J Duchowość żydowska w Polsce. Materiały z międzynarodowej konferencji dedykowanej pamięci profesora Chone Shmeruka, Kraków 26-28 kwietnia 1999, red. Michał Galas, Kraków 2000, s. 229-236. Lennowitz Harris, Ewa in the Dicta and the Kronika, [w:) Along the Road to Esau. Studies on Jakob Frank and Frankism, red. Roberta Ascarelli, Klaus Davidowicz, Arezzo 2011, s. 65-86.

xviii

284

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Lennowitz Harris, The Jewish Messiahs: From the Galilee to Crown Heights, New York 1998. Leszczyński Anatol, Sejm Żydów Korony 1623-1764, Warszawa 1994. Lewin Louis, Geschichte der Juden in Lissa, Pinne 1904. Lewin Louis, Die Landessynode der grosspolnischen Judenschaft, Frankfurt am Main 1926. Liebes Jehuda, Gershont Scholem: Mechkare szabtaot (Gershom Scholem: źródła sabataistyczne), Tel Awiw 1991. Liebes Jehuda, A Profile of R. Naphtali Katz front Frankfurt am Main and His Attitude Towards Sabateanism, tłum. Batya Stein, [w:] Mysticism, Magie and Kabbalah in Ashkenazi Judaism. International Syntposium Held in Frankfurt a. M. 1991, red. Karl E. Grózinger, Joseph Dan, Berlin-New York 1995, s. 208-222. Liebes Jehuda, Studies in Jewish Myth and Jewish Messianism, New York 1993. Loewenthal Naftali, Early Hasidic Teaching. Esoteric Mysticism or a Medium ofCommunal Leadership, „Journal of Jewish Studies" 37,1986, nr 1, s. 58-75. Lów Leopold, Zur Geschichte der ungarischen Sabbathaer, |w:J idem, Gesanimelte Schriften, t. 4, red. Immanuel Lów, Szeged 1891, s. 437-449. Łubieński Władysław, Memoires pour seruir a' Thistoire des Juivs convertis au Christianisme en Pologne lanne, Leszno 1759. McCagg William O. Jr., Dzieje Żydów w monarchii habsburskiej w latach 1670-1918, tłum. Andrzej Szymański, Warszawa 2010. Maccoby Hayim, Judaism on Trial. Jewish-Christian Disputations in the Middle Ages, London 1982. McGinn Bernard, Cabalists and Christians on Cabala in Medieval and Renaissance Thought, [w:J Jewish Christians and Christian Jews: front the Renaissance to the Enlightenment, red. Richard H. Popkin, Gordon M. Weiner, London 1994, s. 11-34. Maciejko Paweł, Baruch Yauan and the Frankist Mouement. Intercession in the Age of Upheaval, „Simon Dubnow Institute Yearbook" 4, 2005, s. 333-354. Maciejko Paweł, A Christian Elements in Early Frankist Doctrine, „Gal-Ed" 20, 2006, s. 13-41. Maciejko Paweł, The Mixed Multitude. Jacob Frank and the Frankist Mouenient, 1753-1816, Philadelphia 2011 (wyd. poi.: Wieloplemienny tłum. Jakub Frank i ruch frankistowski, 1755-1816, tłum. Jacek Chmielewski, Gdańsk 2014). Mahler Raphael, Hasidism and the Jewish Enlightenment. Their Confrontation in Galicia and Poland in the First Halfofthe Nineteenth Century, Philadelphia 1985. Mahler Raphael, A History of Modem Jewry 1780-1815, London 1971. Margolis Max Leopold, Marx Alexander, A History ofthe Jewish People, Philadelphia 1927. Materiały źródłowe do dziejów Żydów w księgach grodzkich lubelskich z doby panowania Augusta 11 Sasa 1697-1733, oprać. Henryk Gmiterek, wstęp Adam Teller, Lublin 2001. Materiały źródłowe do dziejów Żydów 10 księgach grodzkich lubelskich z doby panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana m Sobieskiego 1669-1697, oprać. Henryk Gmiterek, Lublin 2003.

285

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Megerlin David Friedrich, Christlicher Zurufan die Rabbiner eine Rabbiner=Versammlung wider anzustellen wie vor 100. Jahr, wegen des Mejśia neu zu untersueben, Frankfurt ani Main 1751. Megerlin David Friedrich, Neue Erweckung der zerstreuten Juden schaft durch eine allgemeine Rabbiner=Versammlung an einem in den Landen des Preufiischen Monarchen allerunterthdnigst zu begehrenden Ort um die Wichtige Religions-Wahrbeiten von 1. Gott, 2. Dem wahren Mefiia, und 3. Den Mittel der Seligkeit griindlicher zu untersueben und gewissenhaffter zu entscheidenals das Rabbiner-Concilium von ungefehr 100 Jahren in Ungarn gethan ueranlasset durch den die Juden in ganz Europa in Bewegung setzenden Altonaiscben Cabbalistischen Amuleten-Streit: wo von zur Bekrdftigung der daraus gezogenen Geheimen Zeugnissen vor die Wabrheit der Christlichen Religion, Frankfurt-Leipzig 1756. Megilat sefer. The Autobiography of Rabbi Jacob Eniden (1697-1776), tłum. Shlomo Benzion Leperer, Meir Henoch Wise, Baltimore 2011. Meisl Josef, Geschichte der Juden in Polen und Russland, Berlin 1920. Mieses Mateusz, Polacy-chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, 1.1, Warszawa 1938. Mondschein Jehoszua, Geschichte der Juden. Sefer sziwchej ha-Beszt. Faksimil me-kataw ha-jad, Jeruszalajim 1981. Morgenstern Arje, Mistika we-meszijachiut me-alijat ha-RMChL al ha-Gaon me-Wilna (Mistyka i mesjanizm od pielgrzymki Mosze Chajima Luzzatty do Gaona z Wilna), Jeruszalajim 1999Myśli z Historyi o Contra-Tabnudystach wiernie, krótko i zupełnie zebraney z okazyi nastąpionej do zwierzchności i teniiż Contra-Tabnudystami dyspozycyi na zawstydzenie żydowskiego urągania z przyłączonenii uwagami o stanie teraźniejszym chrześcijanów przemieszanych z żydostwem oraz przestrogami bardzo potrzebnymi i pożytecznymi przez pewnego wydane, Zamość 1781. Pamiętniki Józefa Kossakowskiego biskupa inflanckiego: 1738-1788, wyd. Adam Darowski, Warszawa 1891. Philippi Franz Luthar, Die wahre Gott-Gelajśenheit des Ertz Vaters Abrabams und seines Sohnes Isaacs, von einem der es mit Cbristo treu uermeynet, b.m. 1715. Piekarz Mendel, Be-jamej cmichat he-chasudut. Megamot we-rajonot be-sefrej darusz we-musar (W czasach ekspansji chasydyzmu. Tendencje i koncepcje w literaturze kaznodziejskiej), Jeruszalajim 1998. Pikulski Gaudenty, Złość żydowska przeciwko Bogu i bliźniemu, prawdzie i sumieniu na objaśnienie tabnudystów na dowód ich zaślepienia i religii dalekiej odprawa Boskiego, Lwów 1758 (wyd. 2 zm. i rozsz.: 1760). Pinkas Waad Arba Aracot. Acta congressus generalis Judaeorum Regni Poloniae (1380-1674), wyd. Israel Halperin, Jeruszalajim 1945 (wyd. 2 popr.: wyd. Israel Bartal, Jeruszalajim 1991). Popkin Richard H., The Fictional Jewish Council ofi6so. A Great English Pipedream, „Jewish History" 5,1991, nr 2, s. 7-22. Putik Alexandr, Tbe Prague Jewish Community in the Late and Early 18th Centuries, „Judaica Bohemiae" 35,1999. Rabinowicz Oskar K., Jacob Frank in Brno, „Jewish Quarterly Review. New Series" 57,1967, s. 429-445-

286

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Ragacs Ursula, Die zweite Tabnuddisputation von Paris 1269, Judentum und Umwelt, t. 71: Realms of Judais, Frankfurt am Main-New York 2001. Rapoport-Albert Ada, Women and the Messianic Heresy of Sabbatai Zevi 1666-1816, Oxford-Portland (OR) 2011. Reiner Elchanan, Hon meamad chawartej we-talmud tora: ba-chewra ha-jehudit be-mizrach Europa ba-meot 17. u-18. (Bogactwo, pozycja społeczna i studiowanie Tory: status klojzu w żydowskiej społeczności Europy Wschodniej w xvn i xvin w.), „Cijon" 58,1963, s. 287-328. Religionsgesprdche zwischen Christen und Juden in den Niederlanden (1100-1500), red. Wolfgang Bunte, Frankfurt am Main-New York 1990. Ringelblum Emanuel, Żydzi w świetle prasy warszawskiej wieku xvm-go, „Miesięcznik Żydowski" 1932, z. 7, s. 79-81. Rosanes Szlomo ben Abraham, Diwrejjemej Jisrael be-Togarnta abpi mekorot riszonim (Historia żydów w Turcji i Lewancie na podstawie źródeł), t. 4, Sofia 1934. Rozmaite adnotacje, przypadki, czynności i anekdoty pańskie, oprać, i wstęp Jan Doktór, Warszawa 1996. Sabbatai Zevi. Testimonies to a Fallen Messiah, tłum, i wstęp David J. Halperin, Oxford-Portland (OR) 2007. Schall Jakub, Dawna Żółkiew i jej Żydzi, Żółkiew 1930. Schatz-Uffenheimer Riwka, Hasidism as Misticism, Princeton 1993. Schmelzer Menahem, Hebrew Printing and Publishing in Germany 1650-1750. On Jewish Book Culture and the Emergency of Modern Jewry, „Leo Baeck Institute Year Book" 33,1988, nr 1, s. 369-383. Schoeps Hans Joachim, Deutsche Geistesgeschichte der Neuzeit, t. 2, Mainz 1978. Schoeps Hans Joachim, Philosemitismus im Barock. Religions- und geistesgeschichtliche Untersuchungen, Tiibingen 1952. Scholem Gershom, Baruchia. Rosz ha-szabtaim be-Saloniki (Baruchja. Przywódca sabbatajczyków w Salonikach), „Cijon" 4,1941, s. 181-202. Scholem Gershom, Frank Jacob and the Frankist, (w:) Encyclopaedia Judaica, t. 7, Jerusalem 1972, kol. 70. Scholem Gershom, Die Krypto-jiidische Sekte der Donnie (Sabbatianer) in der Tiirkei, „Numen. International Review for the History of the Religion" 7,1960, nr 2, s. 93-122. Scholem Gershom, Mechkarini u-mekorot le-toldot ha-szabtaut we-gilguleha (Studia i źródła do dziejów sabataizmu i jego rozwoju), Jeruszalajim 1974. Scholem Gershom, The Messianic Idea in Judaism, New York 1971. Scholem Gershom, Perusz frankisti le-halel, [w:] Sefer ha-jowel le-Jcchak Baer=Yitzhak F. Baer fubilee Volume, red. Salo Wittmayer Baron, Jerusalem 1960, s. 409-430. Scholem Gershom, Szabtaj Cwi we-ha-tenua ha-szabtait bi-janiej chajaw (Sabbataj Cwi i ruch sabataistyczny za jego życia), Jeruszalajim 1957 (wyd. niem.: Sabbatai Zwi. Der mystische Messias, [tłum. Angelika Schweikhartl, Frankfurt am Main 1992). Scholem Gershom, Sztej igerot me-Erec Israel me-szanot 1760-1764 (Dwa listy z Erec Israel z lat 1760-1764), „Tarbic" 25,1956, s. 433-437.

287

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Schreiner Stefan, „Der Messias kommt zuerst nach Polen". Jakob Franks Idee von Polen ais gelobten Land und ihre Vorgeschichte, Judaica. Beitriige zum Verstehen des Judentums" 57, 2001, nr 4, s. 242-268. Schreiner Stefan, Vbn den theologiscben Zwangsdisputationen des Mittelalters zum cbristlicb-jiłdiscben Dialog heute, „Judaica. Beitriige zum Verstandnis des jiidischen Schicksal in Vergangenheit und Gegenwart" 42,1986, nr 3, s. 141-157. Schubert Kurt, Das christlich-jiidische Religionsgesprdch im 12. und 13. Jahrhundert, „Kairos. Zeitschrift fur Religionswissenschaft und Theologie" 19,1977, nr 3, s. 161-186. Schuchard Marsha Keith, Dr. Samuel Jacob Falk. A Sabbatian Adventurer in the Masonie Underground, (w:) Millenarianistn and Messianism in Early Modern European Culture, 1.1: Jewish Messianism in the Early Modern World, red. Matt Goldish, Richard H. Popkin, Dordrecht-Boston 2001, s. 203-226. Schudt Johann, Jiidische Merkwiirdigkeiten, Frankfurt-Leipzig 1714. Schultz Stephan, Die Leitungen des Hochsten nach seinem Rath aufden Reisen durch Europa, Asia und Africa, 1.1, Halle 1772. Sefer sziwchej ha-Beszt. Księga ku chwale Baal Szem Towa, tłum., oprać, i wstęp Jan Doktór, Kraków-Budapeszt 2011. Seligmann Caesar, Eine Wallfahrt nach Offenbach, „Frankfurter israelitisches Gemeindeblatt" 6-7,1932, s. 121-123,150-151. Sharot Stephan, Messianism, Mysticism and Magie. A Sociological Analysis of Jewish Religious Mouements, Chapel Hill (nc) 1982. Shatzky Jacob, Alexander Krausbar and His Road to Total Assimilation, „yivo Annual od Jewish Social Science" 7,1952, s. 146-175. Shatzky Jacob, In drang cu totaler asimilacje (Pęd do pełnej asymilacji), „yivo Bleter. Journal of the Yiddish Scientific Institute" 23,1943, s. 43-83. Shazar Zalman, Tikwa le-szanot 5500. Be-ikwot „Et kec" le-rabbi Chajim Kohen min he-chazanim ha-machona dr Kantarini (Nadzieja na rok 5500. Śladami Et kec rabbiego Chajima Kohena z chazanów zwanego dr Kantarini), Jeruszalajim 1970. Shmeruk Chone, „Księga Słów Pana" Jakuba Franka: nowe spojrzenie, „Teksty Drugie" 1995, nr 6(36), s. 107-119. Skimborowicz Hipolit, Żywot, skon i nauka Jakóba Józefa Franka: ze spółczesnych i dawnych źródeł oraz z 2 rękopismów. Warszawa 1866. Słowa Pańskie. Nauki Jakuba Franka z Brna i Offenbachu, wstęp i oprać. Jan Doktór, Warszawa 2017. Stein Leopold, Mittheilung iiber die Frankistensekte, „Achawa Vereins-Buch" 4,1868, s. 154-168. Sulima Zygmunt Lucyan (Walery Przyborowski], Historya Franka ifrankistów, Kraków 1893. Suplika żydów wiarę świętą katolicką przyjmujących i o chrzest święty proszących, Lwów 1759. Szacki Jakub, An unbekanter makor zu Jakob Franks biografie (Nieznane źródło do biografii Jakuba Franka), „yivo Bleter. Journal of the Yiddish Scientific Institute" 34,1950, s. 294-296. Szlomo z Chełma, Mirkewet ha-Miszne (Zestawienie Miszny), Frankfurt am Oder 1751.

288

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Theiner Augustin, Vetera Monunienta Poloniae et Lithuaniae gentiuntque finitimarum historiam illustrantia: maximani partem nondum edita ex tabulariis Vaticanis, deprompta collecta ac serie chronologica disposita, t. 4, Romae 1864. Tishby Isaiah, Messianic Mysticism. Moses Hayim Luzzatto and the Padua School, Oxford-Portland (or) 2008. Tishby Isaiah, Ha-rajon ha-meszijachi we-ha-megamot ha-meszijachiot be-cmichat he-chasidut (Idee i tendencje mesjańskie w okresie rozkwitu chasydyzmu), „Cijon" 32,1967, s. 1-45 Turowski Stanisław, Polska rajem dla Żydów („La Pologne, ditte Paradis des Juifs' przez Józefa Andrzeja Załuskiego, 1760 r. Rękopis), „Kwartalnik Poświęcony Badaniu Przeszłości Żydów w Polsce" 3,1913, nr 3, s. 73-100. Wacholder Ben Zioń, Jacob Frank and the Frankists Hebrew Zoharic Letters, „Hebrew Union College Annual" 53,1982, s. 265-293. Wagenseil Johann Christoph, Der denen Juden falschlich beygeniessene Gebrauch des Christen-Bluts, das in Benachrichtigungen wegen einiger die Judenschaft angehenden wichtigen Sachen, Leipzig 1705. Weinryb Bernard Dov, The Jews ofPoland. A Social and Economic History of Jewish Community in Polandfrom 1100 to 1800, Philadelphia 1973. Weiss Joseph, Studies in Eastern European Jewish Mysticism, London-Portland (or) 1997. Werner Klaus, Ein neues „Frankisten”-Dokument, „Frankfurter Judaistische Beitrage" 16,1988, s. 201-211. Werner Klaus, Versuch einer Quantifizierung des Frank'schen Gefolge in Offenbach ani Main 1788-1818, „Frankfurter Judaistische Beitrage" 14,1986, s. 153-212. Wileński Mordechaj, He-chasidini u-mitnagdim. Toldot ha-pulmas sze-beinejchem be-szanini 1772-1788 (Chasidini i mitnagdim. Dzieje sporu między nimi w latach 1772-1788), 1.1-2, Jeruszalajim 1970. Wilhelm Kurt, Wege nach Zioń. Reiseberichte und Briefe aus Erez Jisrael in drei Jahrhunderten, Berlin 1935. Wirszubski Chaim, Ha-mekubal szabtai rabbi Mosze Dawid me-Podhajce (Kabalista Mosze Dawid z Podhajców), „Cijon" 7,1941, s. 73-92. Wisznicer Mark, Posłanie frankistow 1800 goda, Sankt Petersburg 1914. Wurm Dawid, Z dziejów żydostwa brodzkiego za czasów dawnej Rzeczypospolitej (do roku 1772), Brody 1935. Zaremska Hanna, Żydzi w średniowiecznej Europie Środkowej: w Czechach, Polsce i na Węgrzech, Poznań 2005. Zarubin Przemysław, Zjawisko konwersji w stanisławowskim Krakowie, [w:] W poszukiwaniu religii doskonałej? Konwersja a Żydzi, red. Agnieszka Jagodzińska, Wrocław 2012, s. 49-77Żuchowski Stefan, Process kryminalny o niewinne dziecię Jerzego Krasnowskiego, iuż to trzecie roku 1710 dnia 18 sierpnia w Sendomierzu okrutnie od Żydów zamordowane. Do odkrycia iawnych kryminałów Żydowskich. Dla przykładu sprawiedliwości potomnym wiekom roku 1713 do druku podań, (Sandomierz 17131Żuławski Andrzej, Moliwda, wstęp Antoni Czyż, Warszawa 1994. Żydzi polscy 1648-1772: źródła, oprać, i wstęp Adam Kaźmierczyk, Kraków 2001.

289

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

Żydzi iv dawnej Rzeczypospolitej. Materiały z konferencji ^Autonomia Żydów iv Rzeczypospolitej Szlacheckiej", Międzywydziałowy Zakład Historii i Kultury Żydów iv Polsce, Uniwersytet Jagielloński, 22-26 ix 1986, red. Andrzej Link-Lenczowski, Tomasz Polański, Wrocław-Warszawa-Kraków 1991.

INDEKS OSÓB

A Aaron bibl. 72 Aaron ben Szmul z Czerniowców 113 Abimelek bibl. 236 Abraham bibl. 69, 75-169,171, 236, 259 Abraham ben Josef Joske z Leszna 21 Abraham z Szarogrodu 35,36 Adam bibl. 154,155/ 231, 236, 256, 259 Adler Joseph 229 Aleksandrowska Elżbieta 29 Anczel Szloma z Sighetu (Syhotu) 113 Asmodeusz bibl. 231 Aswerus bibl. 236 August iii, król Polski i elektor saski 45,62,97, 99,101,102,113-116,119,121, 134-137,139,147,154,155,159,160,174,181-183,186,189, 205, 269 Augustynowicz Jakub Stefan, abp lwowski 184 Augustynowicz Michał 71 Awedyk Konstanty 20, 29,34, 66,68,71, 74, 78, 80, 83,88,103,110,111,113,117, 119,128,131,132,134,144-146,151,152,163,190

B Baal Szem Tow (Izrael ben Eliezer zw. Beszt) 167 Back Samuel 242, 243, 257 Balaban Majer 8,35,36,53.56,120,121,139,198,199 Baron Salo Wittmaper 236

291

INDEKS OSÓB

Baruch me-Erec Jawan (Baruch z Ziemi Greckiej), faktor królewski 21, 46 Baruch z Arezzo 141 Baruchja Ruso 10,17,18, 22, 23, 26, 33, 35, 72, 74-76, 79. 86, 87, 91, 92,108, 140,143,155,196, 213-215, 217, 220-225, 230, 232-236, 269 Battenberg Friedrich 24 Beer Peter 32,54, 257 Benoit Gćdćon de 181 Ber, rabin z Jazłowca 56 Białowolski Jan Chryzostom 56 Bibikow Aleksandr I. 172,173, 270 Birkental Dow Ber z Bolechowa 34, 45, 92, 93,120-122 Blumegen Heinrich Kajetan von 184,190 Brann Marcus 130 Brawer Abraham Jakob 121 Brojer Wojciech 9,161, 258 Briihl Henryk 145 Briihl Maria Anna Franciszka 145,147 Brzetysław 11, książę Czech 24 C

Callenberg Johann Heinrich 18 Chajim z Buska zob. Pawłowski Paweł Chajim (ben Mosze) z Kopczyńców zob. Matuszewski Mateusz Chajim z Nadwórnej zob. Nadworniański Mateusz Chajim z Szarogrodu 36 Chazan Izrael 227 Chmielewski Jacek 8 Christian vi Oldenburg, król Danii i Norwegii 53 Cohen Jeremp 153 Czerniewska Ewa z Jezierzańskich 204 Czerniewski Antoni 105, 204, 252-256, 263 Czerniewski Jakub (Israel Osman z Czerniowców) 105,165, 252 D

Darowski Adam 27 Dawid, król Izraela bibl. 225, 228 Demel Juliusz 10$ Dengel Johann Philipp 172 Dernałowicz Maria 67 Dębowski Antoni Sebastian, bp kujawski 100 Dębowski (Dembowski) Jędrzej (Jeruchem, Jeruchim ben Henanja Lippman, Lipman Lipmanowicz z Czortkowa) 51, 97,109,146,164,176,194,199, 207, 260 Dębowski (Dembowski) Mikołaj, bp kamieniecki 11, 20, 26, 29,31, 34,37, 54, 60, 62, 63, 81, 82, 89, 91-98,100,102,112,121,122,136,159, 269 Dobruszka Mosze zob. Schónfeld Thomas von Dobruszka Szejndel (Katharina) 67,182

292

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Dobruszka Zalman 67,182 Doktór Jan 7,9. 17. 18, 20-23, 49. 85,100,121,140,161,175, 205,213, 214. 218, 219. 223, 227, 249, 258 Dow Berisz ben Jaakow Abraham, rabin stanisławowski 29 Dziekońska Michalina 7

E Eibeschiitz Jonatan 18, 21, 22, 26,53,105,126,129-131,166 Eibeschiitz Wolf, syn Jonatana 105 Eliasz, prorok bibl. 70,71,151,160,161 Elijahu, brat Sabataja Cwiego 142 Elisza (Lisa) Szloma z Rohatyna (Rohatyński) zob. Wołowski (Szor) Elisza Elisza z Podhajców, rabin 261 Emden Jaakow (Jacob) ben Cwi 21,31-36, 40, 43, 45-48, 52-56,73,92,93,105, 129,130,139,159 Endebnan Todd M. 133 Esdras ben Izrael 113 Estera bibl. 106,107,177, 235-237 Estera, córka Jaakowa ben Cwi Emdena 21 Ewa bibl. 155, 231, 256, 259 Ezaw bibl. 22, 75, 78,103,165,170, 235, 237, 238, 255, 258, 261 F Fejtó Francois 191 Fleckeles Eleazar 18, 248 Frank Chana (Zofia, Anna Scholastyka), żona Jakuba 68,69,72,73, 83, 84,135, 144,157,158,163,186,188, 210, 237, 254, 261 Frank Ewa, córka Jakuba 12,172,174,182,186,187,191, 207, 208, 237, 239-246, 248, 251, 255, 257, 262-265, 271, 272 Frank Jakub (Jaakow Josef ben Lejb) 7, 8,10-14,17,18, 20, 22, 28,30-37,39,40, 65-69, 71-89, 92, 96-100,102-111,113,116,121,129,131-135,139-178,181-196, 198-211, 213-225, 229-241, 244-248,251-257, 261-265,267-272 Frank Jakub, syn Jakuba 261 Frank Józef, syn Jakuba 12, 207, 208, 239, 244, 245, 272 Frank Roch, syn Jakuba 12, 207, 239, 244, 245, 272 Freimann Aaron 236 G Galas Michał 130 Galiński (Galińsky, Gabińsky, Goliński) Jakub (Jacub) 182,184-190 Galliczyn zob. Golicyn Garampi Giuseppe kard., nuncjusz 171,172 Gedalia Rokeach z Brodów 167 Gelber Natan M. 241-243, 243, 246,237 Gerszon, arendarz 33,34 Głowiński Samuel 100,114,115 Goldberg Jakub (Jacob) 206

293

INDEKS OSÓB

• • • ■ • ■

Goldisb Matt 142 Golicyn Michaił Michajłowicz 172,182 Goliński Zbigniew 29 Górecki Antoni 7 Graetz Heinrich 12,35, 81,159.160,198, 241 Grodziski Stanisław 191

• • • • ■ • • ■ • • • • • •

H Hafftka Aleksander 199 Halperin David J. 141 Halperin Israel 27 Hamburger Wolf Lippmann 243 Hathaway Jane 142 Heilpern Abraham ha-Kohen (Kac) 31,32,46, 48, 52 Henryk iv Salicki, cesarz, król Niemiec 23 Herszełe (Hersz Dwi) 146 Herszko ben Elisza z Rohatyna 98 Herszko ben Elisza z Satanowa 51, 98 Herszko Szmujłowicz 51 Hirsz ben Szmuel z Buska 109 Hofsinger Jonas 243. 246 Hónig von Hónigsberg Lejb 240, 251, 262-264

• ■ • • • • • • • • • ■

I Icchak Torier z Kalisza, wuj Jakuba Franka 67 Icchak z Diirren 58 Icek Minkiewicer zob. Minkowiecki Tadeusz Icek (Jcko) Motyewicz (Motyiewicz) z Buska (Buski) 51, 98 Ichenhauser Beer Simon 243 Israel Charif z Satanowa 167 Israel Osman z Czerniowców zob. Czerniewski Jakub Issachar (Issohar) z Podhajec, rabin 69, 73, 220, 232 Iszyje ze Lwowa, rabin 82 Izaak bibl. 69,75/169,171, 259 Izajasz, prorok bibl. 119,169,196, 238, 260 Izrael z Glinian, rabin 190

• • • ■ • • ■ ■ •

J Jaakow ben Aszer 58 Jaakow ben Elijah z Wenecji 153 Jaakow ben Szimon z Buska 109 Jaakow ben Szimon z Lanckoronia (Jakub Szymanowski) 109 Jaakow z Tyśmienicy (Jakub Tyśmienicki) 109,149 Jagodzińska Agnieszka 25 Jakub bibl. 108,169-17I/ 218, 235, 256, 258-260 Jakub Józef z Buska zob. Jasiński Paweł Jakubowska Anna 211

294

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

Jakubowski Piotr (Nachman ben Szmuel ha-Lewi z Buska) 37,65, 68-70,76, 78, 79, 82, 84, 88, 97,105,109,146,151,165,167,175,194, 210, 211 Janion Maria 223 Jasiński Paweł 165 Jasser zob. Korolewski Jaskier (Jaser) Jehoszua ben Lewi, rabin 160,161 Jehuda ha-Lewi Tow, teść Jakuba Franka 72,73, 84,164, 221, 236 Jeruchem (Jeruchim) ben Henanja Lippman (Lipman) Lipmanowicz z Czortkowa zob. Dębowski (Dembowski) Jędrzej Jeruchim (Ruhim, Jeruchem) Litmanowicz z Jezierzan Jezierzawski (Jezierżański) 51, 98 Jerzy n Habsburg, cesarz rzymski, król Niemiec, Czech i Węgier 171 Jeske-Cboiński Teodor 207 Jose z Nadwórnej 51,98 Józef bibl. 264 Józef 11 Habsburg, cesarz, król Niemiec, Czech i Węgier, arcyksiężę Austrii 191, 207 Józef (Josef) z Satanowa (Bartłomiej Józef Zwierszchowski) 109,149

K Kac Gerszon, rabin 34 Kardozo Abraham Michael 219 Karo Josef 93 Karol vi Szalony, król Francji 24 Kazimierz, kucharz Jakuba Franka 157,159,173 Kestenberg-Gladstein Ruth 182 Kitowicz Jędrzej 67,147,182 Klemens xi, papież 25 Klemens xiv, papież 171 Kleyn Franciszek 31, 33, 34, 39, 45, 54-56, 61, 98, 99 Kobielski Franciszek Antoni, bp kamieniecki, łucki, brzeski 20, 25 Kołodziej Alojzy 191 Kołodziejczyk Dariusz 19 Kopczyniecki Chajim (Chaim) zob. Matuszewski Mateusz Korolewski Jaskier (Jaser) 113,175,176 Kortzfleisch Siegfried von 24 Kos Bohdan 9,161, 258 Kossakowski Antoni Korwin ps. Moliwda 27-29, 49,100,111,118,120,126,127, 145,146, 272 Kossakowski Józef, bp inflancki 27, 28 Kostkiewiczowa Teresa 29 Krasiński Adam Stanisław, bp kamieniecki 96 Krausbar Aleksander (Alexander) 8,11,12, 69, 71,80,82, 88, 99,113,115,147, 148,152,156-158,163,181,184,190,196,199. 204,207,208, 223, 240-242, 244, 247, 252, 253, 260, 261 Krauss Samuel 182 Krysa Eliasz (Elijahu) zob. Krysiński Walenty

295

INDEKS OSÓB

Krysa Jehuda Lejb zob. Krysiński Dominik Antoni Krysiński Dominik Antoni (Krysa Jehuda Lejb ben Natan, Nossen) 22, 30, 31, 33, 39, 51, 56, 61, 93, 94, 98,108-111,113,115,117,120,127,140,145,146,148,152,157, 158,175,192-194,199, 207, 210, 223 Krysiński Walenty (Krysa Eliasz, Elijahu) 157,158, 207 Krzemieniecki Josef, rabin z Mohylewa Podolskiego 56 L

■ • • • • • ■ • • • ■ • • • • • ■ • ■ • • ■ •

Lanckorońska Klara 173 Lanckoroński Jankiel 98 Lanckoroński Szymon (Symeon) 98 Landau Ezechiel, rabin 242 Lebnan Sid Z. 130 Lejb (Lejbko, Lejbka) Szajewicz (Szejowicz) Rabinowicz 51, 98,109,149 Lejb ben Aaron, karczmarz 33-35 Lejb ben Elisza z Rohatyna 98 Lejb ben Elisza z Satanowa 51 Lejb, ojciec Jakuba Franka 20, 66-68,72,186, 200, 233 Lejb, rabin z Międzyboża 56 Lejb, rabin ze Zbaraża 56 Lejb, wuj Jakuba Franka 67 Lejbka z Nadwórnej zob. Krysiński Dominik Antoni Lejbko Szlomowicz, syn Zelika 52, 98 Lejbko Szlomowicz, drugi syn Zelika 52, 98 Lejzor z Buska (Buski, Feliks Brzeziński) 51, 61, 98 Leperer Shlomo Benzion 21 Liebes Jehuda 143, 240, 263, 264 Lilit bibl. 231 Lipman ha-Kohen 159 Lipmann Eleazar 35 Lipski Julian Aleksander, bp krakowski 25 Lów Leopold 105 Luter Marcin 196 Lwowski Jakub 37 Ł

• Łabęcki Józef Bonawentura (Moszko z Podhajec) 207 • Łubieński Władysław Aleksander, abp gnieźnieński, prymas 25, 28, 29, 48, 66, 68, 96,101,102,112,114,115,120,134,139,150, 267, 270 M

• ■ ■ • • •

Maciejko Paweł 8,35,113,120,157,164,185,190, 248 Mahomet (Muhammad ibn Abd Allah ibn Abd al-Muttalib) 86 Mahomet Czarny 66 Majmonides zob. Mosze ben Majmon Major (Meir) ben Dawid zob. Suchocki Major Mardocheusz (Mardochaj) ben Eliasz ze Lwowa, rabin 65,69,72,73,76,215,220,232

296

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

• Margolis Max Leopold 229 ■ Maria Teresa Habsburg, cesarzowa, królowa Czech i Węgier, arcyksiężna Austrii 184,185,190,191 • Marx Alexander 229 • Matuszewski Gabriel 208 ■ Matuszewski Józef 244 • Matuszewski Mateusz (Chajim ben Mosze (Moskowicz) z Kopczyńców, Kopczyniecki) 51,56, 61, 98,109,146,158,165,167,175. 211 • Megerlin David Friedrich 21 • Mehmed iv, sułtan 141,142,155 • Menachem Mendel z Przemyślan 167 • Menachem Mendel z Satanowa, rabin 35,56 ■ Mendel, rabin z Satanowa zob. Menachem Mendel z Satanowa, rabin • Michaelis Christian Benedict 130 • Mickiewicz Adam 7 • Mieses Mateusz 92 • Miklaszewski, starosta bracławski 147 • Mikulski Szczepan ks. 110,131,133/145.148,150 • Minkowiecki Tadeusz (Icchak z Minkowców, Icełe z Korolewki) 82,109,146 ■ Mojżesz bibl. 57, 59.128,143.170,171, 225 • Mojżesz ben Izrael z Sighetu (Syhotu) 113 ■ Mosze ben Majmon 58,153 ■ Mosze Buna, drukarz z Altony 53 ■ Mosze z Leszna 21 • Moszko (Notek, Natan) Dawidowicz ze Zbrzeża 51, 98 • Moszko ben Jaakow z Bukaresztu 113 • Moszko (Mosze) Izraelowicz (ben Israel) z Nadwórnej 51,97,98,109,145 • Moszko Lejb Abramowicz (Abrahamowicz) 51, 98 • Mustafa, islamski stronnik Jakuba Franka 167

• • • • • ■ • • • •

N Nachman ben Szmuel ha-Lewi z Buska zob. Jakubowski Piotr Nachman z Horodenki 167 Nadworniański Mateusz (Chajim z Nadwórnej) 211 Naruszewicz Adam 28, 29 Natan ben Aron ze Lwowa 51, 68, 76, 98, 233 Natan z Gazy (Abraham Natan Benjamin ben Elisza Chajim Halewi Aszkenazi) 23, 75, 77, 87, 91, 92, 214, 225-233, 236 Nechama, córka Jaakowa ben Cwi Emdena 21 Nosen Aaronowicz ze Lwowa zob. Natan ben Aron ze Lwowa Notek Fałek Majorowicz (Notko Phaley (Naftali) Majerowicz) 51,98 Nussen Ślepy zob. Natan ben Aron ze Lwowa

O • Osman zob. Czerniewski Jakub

297

INDEKS OSÓB

P Pawłowski Jan 208 Pawłowski Paweł (Chajim z Buska) 97,109,164,166,167, 211 Pikulski Gaudenty 29-31, 34,48, 56,100-102,104, no, 113,117,118,125-128, 131-134,143.144,148-150,152,153/ 268 Pitsch Ignatz 183 Podiebrad Dawid 242 Porges von Portheim Gabriel 241 Porges von Portheim Leopold 241-243, 246 Porges von Portheim Moses 199, 240-249 Porta Pietch von 204 Portheim Augusta von 242 Portheim Max von 242, 243 Próchnicki Tomasz ks. 151 Pułaski Kazimierz 176 R Rabinowicz Oskar K. 184,18$, 189 Rachel Hirszl z Rzeszowa, matka Jakuba Franka 20, 65-69, 72,191, 200 Rapoport Chajim ha-Kohen 34,120 Rapoport-Albert Ada 8, 233, 248 Rebliszes Chajim 146 Rebliszes Icek 146 Rengstorf Karl Heinrich 24 Repnin Nikołaj W. 164 Reviczky von Revisnye Karl Emeryk Aleksander 181 Ringelblum Emanuel 206 Rohatyński Elisza Szloma zob. Wołowski (Szor) Elisza Rohatyński Paweł 149 Romanowski, zarządca Lanckoronia 34, 35, 38-40 Rosanes Szlomo ben Abraham 230 Ruben z Satanowa 167 Rudaś-Grodzka Monika 223 Rudolf 1 Habsburg, król Niemiec 24 Rzewuski Franciszek 145

S Saba Abraham 256 Sabataj Cwi 11,17,18, 22, 23, 26,33,35, 46, 53/ 72-76,85-87, 91, 92,108,140-143, 154,155,159,167,186,187,196, 201, 213-220, 222-234, 236-238, 269 Salomon, król bibl. 231 Salomon Ślepy 66 Sara bibl. 236 Schiper Ignacy 199 Schmelzer Menahem 33 Scholem (Freud) Feige Fania 8, 233 Scholem Gershom 8,35,72,120,121,139,142,167.199. 219, 227, 228, 236, 243, 272

298

JAKUB FRANK I JEGO MESJAŃSKA DROGA

• • ■ ■ • • ■ ■ • • • • • • • • • ■ • • ■ • •

• • • • •

Schdnfeld Thomas von (Mosze Dobruszka) 248 Schweikhart Angelika 219 Seligmann Caesar 242, 245,246 Semler Johann Salomo 130 Serafinowicz Jan (Samuel ben Jaakow) 100,129 Serra Niccoló kard., nuncjusz 48, 62,110,114,115,118,148 Shmeruk Chone 199, 272 Simcha ben Jehoszua z Załośców 166,167 Skimborowicz Hipolit 8, 45- 73-75/ 78, 79,108,110,150,176,194,196,198, 230, 231, 239, 264 Sołtyk Kajetan Ignacy, bp kijowski i krakowski 25,68,101,102,134,147,156, 157/ 267, 270 Soróbka Anna 24 Stackelberg Otto Magnus von 181 Stadnicka Teresa 184 Stanisław Leszczyński, król Polski 27 Stein Leopold 240, 241, 243-246 Suchocki Major (Meir ben Dawid z Syhotu) 113,168 Szacki Jakub (Shatzkp Jacob) 172 Szajes Lejb 84 Szaul z Montpellier (Pablo Christiani) 153 Szczepankiewicz Franciszek ks. 82,83 Szejndel z Brna zob. Dobruszka Szejndel (Katharina) Szembek Józef Eustachy, bp chełmski 151 Szloma (Salomon) ben Elisza Szor z Rohatyna zob. Wołowski Franciszek Łukasz Szor Icchak ben Elisza Szor z Rohatyna zob. Wołowski Henryk Szor Jehuda ben Elisza Szor z Rohatyna zob. Wołowski Jan Szor Salomon (Szloma) ben Elisza Szor z Rohatyna zob. Wołowski Franciszek Łukasz Szymon Herszkowicz 55 Szymonowicz Jakób 149

Ś • Śliwicki Piotr Jacek ks. 151

• • • ■ •

T Tartakower Arpeh 199 Theiner Augustin 62,110,118 Tisbby Isaiah 166,167 Torregiani Luigi Maria, kard. 62,118 Turski Feliks ks. 150-152,161-163

V • Yisconti Antonio Eugenio, kard., nuncjusz 164

299

INDEKS OSÓB

W Wacbolder Ben Zioń 257 Werner Klaus 198, 208, 271 Wessel Teodor 202 Wężyk Walenty 71/ 72 Wilk Mateusz 225 Winschbach Gessler von 243 Winschbach Joseph Beer von 243 Wise Meir Henoch 24 Wisznicer Mark 169,171,176, 257 Witthoff Franciszek 205 Wolf z Satanowa 167 Wolfgang Ernst 11 von Isenburg-Birstein 203, 271 Wołowski (Szor) Elisza 51, 61, 92, 98 Wołowski Franciszek Łukasz (Salomon, Szloma ben Elisza [Eliasza] Szor z Rohatyna) 22,56,105,109,110,113,115-117,120,149.160,165,166,175,176, 194,199, 201, 208, 260 ■ Wołowski Henryk (Icchak ben Elisza [Eliasza] Szor z Rohatyna) 105,109,113, 175»194. 208 • Wołowski Jan (Jehuda ben Elisza [Eliasza] Szor z Rohatyna) 105,109,158,166, 167,176,194.198, 208 Wołowski Michał Józef (Natan Nata ben Elisza [Eliasza] Szor z Rohatyna) 105, 109,175,176,194,199/ 201, 208, 260 • Wołowski Wojciech (Albert) 208 • Wyżycki Mikołaj Ignacy, abp lwowski 62

• ■ • ■ ■ • • • • ■ • • • •

• • • • • • • • • • • • •

Z Zacharia Mendel 21 Zaleski Dionizę 7 Zaleski Józef Bohdan 7 Zaleszczyński (Zaleszycki) Franciszek 208 Zalewski Franciszek Wiktor 208 Załuski Józef Jędrzej, bp kijowski 147 Zamoyski, ordynat 110 Zareniska Hanna 23, 24 Zarubin Przemysław 25 Zawadowska Agnieszka 223 Zawanowska Marzena 225 Zelik 52, 98 Zollem Karl Friedrich von 182-184

SPIS TREŚCI

7

SŁOWO WSTĘPNE

I DLACZEGO POLSKA?17 SABATAISTYCZNE PRELUDIUM NA PODOLU: MIĘDZY KONIOSOS A JONATANEM EIBESCHUTZEM DLACZEGO PODOLSCY SEKCIARZE NIE CHCIELI ZMIENIAĆ RELIGII

17 23

ANTONI KOSSAKOWSKI „MOLIWDA"27

DEMONSTRACJA W LANCKORONIU

30

II DYSPUTA W KAMIEŃCU PODOLSKIM W I757 R

43

PRZYGOTOWANIA MANIFEST SABATAJCZYKÓW

45 52

DYSPUTA KAMIENIECKA OMÓWIENIE TEZ I ARGUMENTACJI SABATAJCZYKÓW

55 58

ORZECZENIE SĄDU KONSYSTORSKIEGO

61

KONSEKWENCJE

62

III

JAKUB FRANK WCHODZI NA SEKCIARSKĄ SCENĘ

65

ŚLADAMI NATANA Z GAZY

75

POLSKA PO RAZ PIERWSZY KOPCZYŃCE

77 81

SALONIKI PO RAZ DRUGI

84

IV GRA O CHRZEST. ZABIEGI WOKÓŁ SEKCIARZY ŻYDOWSKICH PO ŚMIERCI BISKUPA DYBOWSKIEGO

91

PACYFIKACJA WYJAZD SEKCIARZY Z RZECZYPOSPOLITEJ

91 96

TRZECI PRZYJAZD FRANKA DO POLSKI

103

PODZIAŁY

106

SUPLIKI

111

KWESTIA SUPLIKI DOW BERA BIRKENTALA Z BOLECHOWA______ 120

V

DYSPUTA LWOWSKA W I759 R. I CHRZEST

125

KATECHIZACJA I CHRZEST OSTATNIA SUPLIKA KONTRATALMUDYSTÓW

132 134

VI JAKUB FRANK NA JASNEJ GÓRZE

139

DROGA SABATAJA CWIEGO PRZYSTANEK LWÓW

140 143

NA SPOTKANIE KRÓLA — PRZYSTANEK WARSZAWA

146

DENUNCJACJE I PRZESŁUCHANIA

148

ARESZT?I56

ZWROT KU PRAWOSŁAWIU KAMPANIA MESJAŃSKA ROKU 1768

163 166

ŚWIADECTWO NUNCJUSZA GARAMPIEGO

171

KOLEJNA DENUNCJACJA?174

DZIEDZICTWO CZĘSTOCHOWY: ODKRYCIE PANNY

I77

VII

BANITA PO RAZ TRZECI DENUNCJACJA GALIŃSKIEGO

181 184

POJEDNANIE W 1784 R

191

SŁOWA PAŃSKIE — ZERWANIE Z EZOTERYKĄ?193 OFFENBACH WARSZAWSCY FRANKIŚCI

201 205 VIII

MESJAŃSKI KOŁOWRÓT: OBRAZY MESJASZA

I ZBAWIENIA WE FRANKIZMIE

213

KWESTIA BOSKIEGO WCIELENIA W MESJASZA

217

NATAN I JEGO INTERPRETACJA MESJAŃSKIEJ DROGI SABATAJA

226

MESJASZ, SZECHINA I KOBIETY DWÓR EWY FRANK: FAKTY I ZMYŚLENIA

233 239

IX

JANKIEW LO EMES: APOTEOZA FRANKA W PISMACH EPIGONÓW FRANKISTOWSKICH

251

LIST ANTONIEGO CZERNIEWSKIEGO 252 ,CZERWONY LIST"256 PROROCTWA PSEUDOIZAJASZA

2Ó0

LIST LEJBA HÓNIGA V0N HÓNIGSBERGA

2Ó2

ZAKOŃCZENIE

267

BIBLIOGRAFIA ŹRÓDEŁ I DRUKÓW WYKORZYSTANYCH W KSIĄŻCE

275

INDEKS OSÓB

291

ŻYDOWSKI INSTYTUT HISTORYCZNY

IM. EMANUELA RINGELBLUMA

ul. Tlomackie 3/5 00-090 Warszawa KSIĘGARNIA INTERNETOWA

www.ksiegarnianatlomackiem.pl RECENZENCI

dr hab. Michał Galas, prof. uj dr hab. Paweł Maciejko, prof. John Hopkins University REDAKTOR PROWADZĄCA

INDEKS OSÓB

Anna Opolska

Jolanta Rudzińska

REDAKCJA I KOREKTA JĘZYKOWA

PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD

Jolanta Rudzińska

to/studio

KOREKTA TECHNICZNA

DRUK I OPRAWA T0TEM.C0m.pl

Elwira Wyszyńska

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wybitny znawca żydowskiego mesjanizmu, autor wielu studiów o Jakubie Franku, w najnowszej książce podsumowuje i rewiduje wnioski swoich niemal czterdziestoletnich badań poświęconych założycielowi ruchu zwanego później frankizmem. Dzieje frank izmu wymagają korekty w wielu ważnych punk­ tach Już obraz początków ruchu budzi poważne wątpliwości. Trzeba wreszcie ustalić, w jaki sposób doszło do powstania w połowie xvm w. nowej żydowskiej formacji religijnej, która zdecydowała się wyjść z ukrycia i po trzech latach szarpaniny i tułaczki, straciwszy nadzieję na legalizację, zbiorowo przyjęła chrzest i weszła do Kościoła rzymskokatolickiego.

W jakich okolicznościach powstały dokumenty, na podsta­ wie których rysujemy historię frankizmu? Jak doszło do tego, że w otoczeniu Franka zaczęto spisywać jego nauki, czego tradycja sabataistyczna surowo zabraniała? Jak należy traktować te zapiski i czy są one wiarygodne? Czy Frank rzeczywiście zainicjował poruszenie podolskich sekciarzy, czy też jedynie próbował się do niego przyłączyć? Na te i inne pytania będę szukał odpowiedzi w książce, zdając sobie sprawę, że przedstawione wyjaśnienia nie zawsze będą jednoznaczne i rozstrzygające. — na podstawie Wstępu

ISBN

978-83-67872-06-5

30526842

3 5.0 0