Historia idei politycznych - wybór tekstów 8323098190


107 56 48MB

Polish Pages [956] Year 2002

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Table of contents :
Protagoras
Gorgiasz
Kritiasz
Platon
Arystoteles
Stoicy i cynicy
Cyceron
Seneka
Św. Pawe! Apostoł
Ignacy Antiocheński
Justyn Męczennik
Tertulian
Orygenes
Augustyn
Jan z Salisbury
Tomasz z Akwinu
Dante Alighieri
Marsylinsz z Padwy
Niccolo Machiavelli
Erazm z Rotterdamu
Marcin Luter
Jan Kalwin
Thomas More
Montaigne
Francis Bacon
Bodin
Grothius
Hobbes
Spinoza
Locke
Mandeville
Montesquieu
Quiesnay
Voitaire
Rousseau
D'Alembert
Diderot
Helvetius
Condorset
Kant
Hume
Smith
Paine
Adams
Hamilton
Madison
Herder
Burke
Maistre
Bentham
Mill
Contsant
Tocqueville
Mili
Hohhouse
Comte
Saint-Simon
Spencer
Vico
Hegel
Marks - Engels
Marks
Buonarroti
Sismondi
Owen
Proudhon
Bakunin
Sorel
Nietzsche
Spengler
Pareto
Freud
Gasset
Recommend Papers

Historia idei politycznych - wybór tekstów
 8323098190

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Opracowali: Stanisław Filipowicz Adam Mielczarek Krzysztof Pieliński Maciej Tański

rc,

WUW WARSZAWA 2005

Wydawca zamieścił teksty w wersji dostarczonej prze/, autorów wyboru

Projekt okładki Jakub Rakusa-Stiszczewski

Opracowanie edytorskie Marła Romanow-Broniarek

Redaktor techniczny Elżbieta Czajkowska

Korektor Elżbieta Michniewicz

© Copyright by Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2002

ISBN 83-230-9819-0

Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 00-497 Warszawa, ul. Nowy Świat 4 http://www.wuw.pl; e-mail: [email protected] Dział Handlowy: tel. (0 48 22) 55-3 i -333 e-mail: [email protected] Księgarnia intemetowa: http:Avww.wuw.pl/ksiegarnia

Wydanie 111 bez zmian. Ark. wyd. 28,86. Ark. druk. 25,25. Papier ki. Ul, 70> ten mając dostatek wszystkiego zdradza na ogół objawy choroby Przeciwn ■ M yśię tu o tym mianowicie, że ten, kto rum ieni się z p o w o d u lichej szaty, , dzie się pysznił nosząc kosztowną; ten, kto nie zadow ala się skiomnym po kiem, będzie pragnął obfitszego jedzenia, a je śli m u się takie przydarzy, o je bez miary; kto z trudem i niespokojnościa^ będzie znosił swój niski i posp ^ stan, ten nie uchroni się przed pychą, kiedy dojdzie do. wysokich go ^OSC^o£CU tego więc niechaj dążą wszyscy, którzy p ł o n ą s z c z e r y m pragnieniem pobozn :

aby za przykładem apostoła (Filip. 4,12) nauczyli się zarówno być sytymi, jak i łaknąć, zarówno opływać we wszystko, ja k i cierpieć niedostatek. Zawiera P ism o Sw ięje prócz tego jeszcze i trzecią zasadę, wedle której wy­ znacza miarę używania dóbr ziemskich; mówiliśmy ju ż nieco na ten temat przy rozważaniu przykazań miłości. Stwierdza bowiem, że wszystkie tc rzeczy zo­ stały nam dane dzięki dobroci bożej i przeznaczone do naszego użytku jak gdyby w depozyt, z którego kiedyś musimy zdać rachunek. Tak wiec mamy nimi za­ w iadyw ać, aby stale w uszach naszych dźwięczał ów głos: „Zdaj sprawę z włociars twa swego’’ (Ł k . 16,2). Jednocześnie pamiętajmy, kto tego sprawozdania od nas wymaga, mianowicie ten, który o ile tak bardzo polecił nam powściągli­ wość, umiarkowanie, gospodarność i skromność, o tyle potępił zbytek, pyeh ani rzeczypospolitej, a naczelnik rodziny może korzystać z prawa suwe­ renności nad swoimi, nie uznając po Bogu nikogo, prócz miecza. [...] Ale rzeczpospolita nie może istnieć bez rodziny, podobnie jak miasto bez domów,

— 316 —

a dom bez fundamentów. Otóż, gdy naczelnik rodziny opuszcza dom, w którym rozkazuje, aby umawiać się i układać z innymi naczelnikami rodzin w sprawach, które dotyczą ich wszystkich w ogólności, wyzbywa sie wtedy tytułu naczelnika, pana, aby być współtowarzyszem, równym i stowarzyszonym z innymi, pozostawiając swoją, rodzinę, aby wejść w civitas i sprawy domowe aby traktować jak publiczne. Zamiast panem, nazywa się obywatelem, to jest, właściwie mówiąc, wolnym poddanym, uznającym suwerenność innego. Albowiem dawniej, gdy nie było ani c/wYm, ani obywateli, ani żadnej po­ staci rzeczypospolitej między ludźmi, każdy naczelnik rodziny byl suwerenem w swoim domu, mając władzę życia i śmierci nad żoną i dziećmi. Odkąd jednak przemoc, gwałt, ambicja, chciwość i zemsta uzbroiły jednych przeciw drugim, wojny i walki, przynosząc zwycięstwo jednym , drugich czyniły w swym rezulta­ cie niewolnikami. M iędzy zaś zwycięzcami, ten, który był wybrany naczelni­ kiem i wodzem i pod kierownictwem którego inni odnieśli zwycięstwo, sprawo­ wał nadał władzę nad jednym i, jako nad wiernymi i lojalnymi poddanymi, a nad drugimi — jako nad niewolnikami. Pełna tedy i całkowita wolność, jaką miał każdy, aby żyć według swego upodobania, nie podlegając niczyim rozkazom, przekształciła się w czystą niewolę.i Wolność tę utracili całkowicie zwyciężeni, dla zwycięzców zaś stała się ona mniejsza przez to, że podłoga ii swemu suwe­ rennemu zwierzchnikowi. A ten, kto nie chciał wyrzec sie niczego ze swej wol­ ności, by żyć pod prawami i rozkazami drugiej osoby, tracił całkowicie wol­ ność. W ten sposób weszły w użycie dawniej nieznane słowa: pan i sługa, wład­ ca i poddany. Rozum i prosty rozsądek prowadzą nas do wniosku, że przemoc i gwałt były źródłem, które dało początek rzeczpospolitym, [...] Taki jest początek rzeczypospoiitych. który może przyczynić się do wyjaśnie­ nia pojęcia obywatela; jest nim wolny poddany, który podlega suwerenności innej osoby. Mówię „wolny poddany”, ponieważ niewolnik, mimo że w tym samym lub w wyższym stopniu jest poddany rzeczypospolitej niżeli jego pan. to jednak wszystkie narody zawsze były zgodne co do tego, że niewolnik nie jest . obywatelem i w świetle prawa jest niczym. Inaczej przedstawia sie sprawa, gdy chodzi, o. kobiety i dzieci, które nie są niewolnikami, jakkolwiek ich prawa i swobody oraz możność dysponowania własnym majątkiem zostały im częścio­ wo zabrane przez władzę rodzinną. W ten sposób można powiedzieć, że każdy obywatel jest poddanym, posiadając swobodę nieco ograniczoną stanowiskiem osoby, której winien jest posłuszeństwo. Lecz nie każdy poddany jest obywate­ lem, jak stwierdziliśmy na przykładzie niewolnika. [...] Otóż między poddanymi jedni są natura Uli, bądź to wolni, bądź też niewol­ nicy, drudzy zaś są_naturalizowani. [...] Większa liczba obywateli- naturalnych, naturałizowanych lub wyzwoleńców (prawo przewiduje te trzy sposoby nabycia obywatelstwa) tworzy rzeczpospolitą, jeżeli rzacłzi mmi władza suwerenna jedno lub kilkuosobowa, chociażby obywa­ tele ci różnili się między sobą_ prawami, zwyczajami, religią, narodowością, łeżel i zaś te same prawa i zwyczaje rządzą wszystkimi obywatelami, wówczas „

317



jest to ju ż nie tylko jedna rzeczpospolita, ale także jedna civiica\ choćby obywa­ tele byli podzieleni na kilka miast i wsi iub prowincji [...]. Nie ma potrzeby zatrzymywać się dłużej nad biedami, jakie zwykle się popełnia, oraz nad aktami nawet o największym znaczeniu, dokonywanymi przez osoby, które mieszają ze sobą pojęcie miasta, cm ta s i zbiorowości [...]. Znacznie większym jednak błędem jest mówić, że nie jest obywatelem ten, kto nie ma udziału w urzędach i głosu rozstrzygającego na zgromadzeniach ludowych, czy to przy sądzeniu, czy przy sprawach państwowych. Taka jest definicja obywatela, jaką nam pozostawał na piśmie Arystoteles. [...] Słuszniej więc stwierdza Plutarch, że obywatelstwo polega na udziale w prawach i przywilejach cir/tas. Należy to rozumieć jako udział zależny od stanu i warunków każdej osoby, a zatem zależny od tego, czy dana osoba jest szlachetnego czy też pospolitego pochodzenia, czy jest kobietą lub dzieckiem, stosownie do wieku, pici, warunków' i zasług każdego. [...] I chociaż Platon podejmował wysiłki, ażeby uczynić obywateli swej rzeczy­ pospolitej równymi w zakresie wszelkich praw i prerogatyw, to jednak podzielił ich na trzy stany, a mianowicie na strażników, wojowników i rolników. Wszystko to wskazuje, że nigdy nie było rzeczypospolitej ani prawdziwej, ani wyimaginowanej, nawet najbardziej demokratycznej, jak ą można sobie wyobra­ zić, w której obywatele byliby równi w zakresie wszelkich praw i prerogatyw, iecz zawsze jedni posiadają ich mniej lub wdęcej niż inni. [...] Suwerenność jest absolutną i nieustającą w ładzą rzeczypospolitej [...]. [...] Otóż suwerenność nie jest ograniczona ani co do władzy, ani co do zakresu, ani co do pewnego czasu. [...] Ale załóżmy wypadek, że wybiera się jednego lub kilku obywateli, którym się daje absolutną władzę zawiadywania państwem i pełnego rządzenia, od której nie ma żadnej apelacji i że się to robi co roku, to czy nie powiemy, że oni mają suwerenność, albowiem ten jest absolutnie suwerenny, kto me uznaje nikogo wyższego nad siebie, po Bogu? Ja jednak powiadam, że oni nie mają. suweren­ ności, zważywszy, że nie są niczym innym jak tyiko depozytariuszami władzy, jakiej im udzielono na pewien czas. Lud zaś nie pozbawia się wcałe suweren­ ności, gdy ustanawia jednego lub kilku namiestników' z władzą absolutną na pewien czas ograniczony, co znaczy więcej, niż gdyby władza była odwołalna na życzenie ludu bez oznaczenia czasu; albowiem jeden i drugi nie ma nic włas­ nego i pozostaje odpowiedzialny za swoje stanowisko wobec tego, od kogo otrzymał władzę rozkazywania; nie dotyczy to księcia suwerennego,'który nie jest obowiązany zdawać rachunku nikomu, jak tylko Bogu. [...] Załóżmy tedy przypadek, że władza ta jest dana namiestnikowi króla na całe jego życie; czy nie jest to wdadza suwerenna i nieustająca? Inaczej, jeśliby się nazywało nieustającą tylko taką władzę, która nigdy nie ma końca, su w e re n n o ść byłaby tylko w ustroju arystokratycznym i ludowym, które wcale nie umierają, albo też, gdyby się zgodzono na słowo „nieustająca'’ odnośnie do monarchy, co do niego i jego spadkobierców, to mało byłoby monarchów suwerennych, zwa­

żywszy że mało jest między nimi dziedzicznych, ci zaś, co dochodzą do korony przez prawo elekcji, nie byliby suwerenni. Trzeba więc zrozumieć słowo „nie­ ustająca” w ten sposób, że jest to władza na czas życia tego, kto ją posiada. [...] Prześledźmy teraz drugą, część, naszej definicji i powiedzmy, co znaczą te słowa władza absolutna. [...} Co prawda, doktorzy wcale nie mówią, co to jest władza absolutna; albo­ wiem, jeśli mówimy, że ten ma władzę absolutną, kto zupełnie nie jest poddany prawom, to nie znajdzie się na świecie suwerennego księcia, zważywszy, że wszyscy książęta na ziemi są poddani prawom Boga i natury i wielu prawom judzkim, wspólnym wszystkim ludom. [...] Otóż. trzeba, aby ci, którzy są suwe­ renni, nie byli w żaden sposób poddani rozkazodawstwu drugiego i aby mogii wydawać i znosić prawa dla poddanych lub unicestwiać prawa nieużyteczne, aby w ich miejsce ustanowić inne. Nie może tego uczynić nikt, kto sam jest poddany prawom. Nikt też nie może tego zrobić w stosunku do tych, którzy mają rozkazodawstwo nad nim. Dlatego to prawo powiada, że książę jest absoiwowany od władzy praw, przy czym słowo „prawo” oznacza po łacinie także rozkaz tego, kto ma suwerenność. Widzimy również, że we wszystkich edyktach i ordonansach umieszcza się klauzulę; „Niezależnie od wszelkich edyktów i ordonansów, od których odstąpi­ liśmy i niniejszym, odstępujemy, oraz uchylając przepisy sprzeczne” . Klauzulę tę zawsze umieszczano w dawnych ustawach, stosując ją tak do ustaw, ogłoszo­ nych przez tego samego księcia, jak i przez jego poprzednika. Albowiem nie­ wątpliwie ustawy, ordonanse, listy królewskie, przywileje i nadania książąt mają moc tylko na czas ich życia, jeśli nie są potwierdzone wyraźną lub milczącą zgodą księcia, który ma co do tego kompetencję. [...] Jeśli tedy książę suwerenny nie jest związany prawami swych poprzedników, to o wiele mniej będzie związany ustawami i ordonansami, jakie sam ustanawia, albowiem można wprawdzie otrzymywać prawo od drugiego, ale z natury jest niemożliwym, aby ustanawiać prawa dla samego siebie, podobnie jak nakazywać sobie rzecz, która zależy tylko od własnej woli [...], co jest. przesłanką koniecz­ ną, która ukazuje widocznie, że król nie może być poddany swoim prawom. I zupełnie tak samo, jak papież nie wiąże sobie nigdy rąk, jak mówną kanoniści, tak książę suwerenny nie może sobie rąk związać, choćby nawet chciał tego. Widzimy także w zakończeniu edyktów i rozporządzeń te słowa: „Albowiem taka jest nasza wola”, aby podać do wiadomości, że ustawy suwerennego księ­ cia, jakkolwiek są oparte na dobrych i żywotnych racjach, niemniej zależą tylko od jego wyłącznej wolnej woli. [...] Ale czy książę nie jest poddany prawom kraju, które przysiągł przestrzegać? Trzeba odróżnić: Jeśli książę przysięga sobie samemu, że dochowa swojej ustawy, to nie jest 011 wcale związany sw oją ustawą, podobnie, jak przysięga, złożona sobie samemu, albowiem nawet poddani nie są wcale związani przysię­ gami, jakie składają w umowach, od których prawo pozwala odstąpić, chociażby były uczciwe i słuszne. Jeśli zaś książę suwerenny przyrzeka innemu księciu — 319

dochować praw, jak ie on sam lub jego poprzednicy ustanowili, to jest obowiąza­ ny ich dochować, jeśli książę, któremu słowo jest dane, ma w tym interes, chociażby wcale nie przysięgał. A jeśli książę,.-któremu uczyniono przyrzecze­ nie, nie ma w tym wcale interesu, to ani przyrzeczenie, ani przysięga nie mogą zobowiązywać tego, który to przyrzekł. Podobnie powiemy, gdy przyrzeczenie zostało uczynione przez suwerennego księcia poddanemu, albo też uprzednio, zanim został wybrany, albowiem nie ma tu żadnej różnicy, jak niektórzy myślą; nie znaczy to, że książę jest związany ustawami swoimi albo .swoich poprzedni­ ków, ale sprawiedliwymi umowami i przyrzeczeniami, jakie poczynił, czy to pod przysięgą czy . bez żadnej przysięgi, zupełnie tak samo, jakby to zrobiła osoba prywatna. [...] ! przez to utrzymuje się nasza zasada, że książę nie jest wcale poddany swym ustawom, ani ustawom- swoich poprzedników, ale jest poddany swym umowom sprawiedliwym i słusznym, w przestrzeganiu których poddani wszyscy w ogóle lub też poszczególni m ają interes, [...] Ponieważ nie ma na ziemi po Bogu nikogo większego od suwerennych ksią-: żąt i ponieważ są oni przezeń ustanowieni jako jego namiestnicy, ażeby rozkazy­ wali innym ludziom, trzeba zwracać uwagę na ich godność, aby z całym po­ słuszeństwem uszanować i uczcić ich majestat, myśleć i mówić o nich z pełną czcią, albowiem ten, kto znieważa swego suwerennego księcia, znieważa Boga, którego jest on obrazem na ziemi. [...] Otóż, ażeby można było poznać tego, kto je s t księciem suwerennym, trzeba znać znamiona, które bynajmniej nie są wspólne innym poddanym; gdyby bowiem były one wspólne, nie byłoby wcale suwerennego księcia.[...] [...] Toteż możemy powiedzieć, że książę, którego przyjmiemy za wizerunek Boga, nie może uczynić poddanego równym sobie, nie unicestwiając swojej władzy. Jeżeli tak jest, to wynika stąd, iż znamieniem suwerenności nie jest sprawo­ wanie jurysdykcji, ponieważ jest ona wspólna księciu i poddanemu, ani też powoływanie lub odwoływanie wszystkich funkcjonariuszy, ponieważ i książę, i poddany posiadają.-władzę w tym względzie nie tylko w odniesieniu do Funkcjonariuszy, służących, czy to w wymiarze sprawiedliwości, czy w admini­ stracji, czy na wojnie, czy w skarbowości, ale także w odniesieniu do tych, którzy m ają rozkazodawstwo w czasie pokoju lub w czasie wojny. To samo orzekniemy o nagrodach i karach, jakie urzędnicy i dowódcy wymierzają tym, którzy na nie zasłużyli, równie dobrze jak suwerenny książę. [...] Nie jest rów­ nież znamieniem suwerenności podejmowanie rady w sprawach państwowych, co jest właściwą funkcją tajnej rady lub senatu rzeczypospolitej, który zawsze odróżnia się od tego, kto ma suwerenność. [...] W ten sposób dojdziemy do wniosku, że pierwszym znamieniem suweren­ nego księcia jest możność wydawania ustaw obowiązujących wszystkich,w ogól­ ności i każdego z osobna. Lecz to nie wystarcza, gdyż trzeba dodać, że chodzi o wydawanie ustaw bez zgody wyższego, równego i niższego od siebie. Jeżeli bowiem książę jest zobowiązany do niewydawania ustaw bez zgody kogoś wyż­ — 320 —

szego od siebie, jest on w istocie prawdziwym poddanym. Jeżeli jest obowiąza­ ny do niewydawania ustaw bez zgody równego sobie, wówczas będzie on miał współtowarzysza; a jeżeli bez zgody poddanych, czy to senatu, czy też ludu. wówczas nie jest suwerenem. [...] Lecz m oże ktoś powie, iż nie .tytko urzędnicy mają możność wydawania edyków i rozporządzeń, każdy stosownie do swej władzy i swego zakresu dzia­ łania, ale również poszczególne osoby tworzą zwyczaje, bądź to ogólne, bądź też partykularne. Otóż niewątpliwie, zwyczaj posiada nic mniejszą moc niż ustawa i jeżeli suwerenny książę jest panem ustawy, to poszczególne osoby są władcami zwyczajów. Odpowiem na to, że zwyczaj nabiera mocy powoli w ciągu długich lat, na podstawie wspólnej zgody wszystkich lub większości, ustawa natomiast wychodzi w jednej cii wili i bierze sw ą moc wiążącą od osoby, która posiada władzę rozkazywania wszystkim. [...] Co więcej, ustawa może uchylać zwyczaje, natomiast zwyczaj nie może uchylić ustawy i zawsze urzędnik oraz ci, którym powierzono czuwać nad przestrzeganiem ustaw, mogą, kiedy tyłko uznają to za celowe, spowodować wykonanie ustawy. Zwyczaj nigdy nie nakłada kary ani nagrody, natomiast ustawa przewiduje zawsze grzywnę lub nagrodę, chyba że jest to ustawa przyzwalająca, która uchyla zakazy innej usta­ wy. Krótko mówiąc, moc zwyczaju polega na tolerancji i to tylko w zakresie, w jakim podoba się to księciu suwerennemu, który może wydać ustawę dołącza­ jąc do niej sankcję. W ten sposób cała moc praw cywilnych i zwyczajów zależy od władzy suwerennego księcia. [...] Ta sama władza wydawania i uchylania ustaw obejmuje wszystkie inne uprawnienia i znamiona suwerenności do tego stopnia, że ściśle mówiąc, można stwierdzić, iż istnieje tylko to jedno znamię suwerenności, zważywszy, że w mm mieszczą się wszystkie inne uprawnienia, jak postanawianie wojny lub zawiera­ nie pokoju, rozpoznawanie w ostatecznej instancji orzeczeń wszystkich urzędni­ ków, powoływanie i odwoływanie najwyższych funkcjonariuszy, nakładanie na poddanych ciężarów i danin oraz zwalnianie od nich, świadczenie łask i dyspen­ sowanie od rygorów ustaw, podwyższanie łub obniżanie tytułu wartości i stopy monet zmuszanie poddanych i wasali ściśle związanych do przestrzegania wier­ ności, bez względu na tego, komu należy się przysięga. To są prawdziwe zna­ miona suwerenności, które m ieszczą się we władzy w y d a w a n ia praw dla wszyst­ kich w ogólności i każdego z osobna oraz nieprzyjmowania praw od nikogo poza Bogiem. [...] Ponieważ mówiliśmy o suwerenności i prawach, oraz znamionach tejże, trzeba przyjrzeć się w każdej rzeczypospolitej tym, co suwerenność dzierżą, aby orzec, jakie jest państwo; gdyż jeśłi suwerenność naieży do jednego jedynego księcia, nazwiemy je monarchią; jeśli cały lud ma w tym udział, powiemy, że państwo jest ludowe, a jeśli tylko mniejsza cześć ludu, orzekniemy, że pańsiwo jest arystokratyczne i używać będziemy tych słów, aby uniknqe pomieszania i niejasności, jakie pochodzą od rozmaitości rządzących, dobrych lub złych, co dawało niektórym okazję do przyjmowania więcej niż trzech rodzajów rzeczy— 32! —

pospolitych. Gdyby jednak ten pogląd był na miejscu i gdyby mierzono ustrój rzeczypospoiitych miarą cnót i występków, to mnóstwo by się ich znalazło. Otóż, pewnym jest, że aby mieć wszelkich rzeczy definicje i rozwiązania prawdziwe, nie należy zatrzymywać się na różnicach przypadkowych, które są niezliczone, ale właśnie na różnicach istotnych i formalnych [...]. Wszyscy starożytni byli zgodni co do tego, że były przynajmniej trzy rodzaje rzeczypospoiitych; niektórzy dodali do nich czwarty, zmieszany z trzech. Platon właśnie dodał fen czwarty, a mianowicie taki, gdzie suwerenność mają ludzie poczciwi, co jest, właściwie mówiąc, czystą arystokracją, aie wcale nie otrzymał przez !o, jako formy rzeczypospolitej, mieszaniny z trzech poprzednich. Arysto­ teles przyjął tę rzeczpospolitą Platona oraz mieszaninę z trzech pozostałych i zrobił z nich pięć rodzajów. [...] Byłby mnie, być może, przekonał autorytet tak znakomitych osobistości, gdyby rozum nie zmuszał mnie utrzymywać coś przeciwnego, j...} Ale mógłby ktoś powiedzieć, że może się trafić rzeczpospolita, w której lud powojuje urzędników, dysponuje skarbem i udziela laski, co stanowi trzy zna­ miona suwerenności, a szlachta ustanawia prawa, decyduje o pokoju i wojnie, o podatkach i daninach, co również stanowi znamiona suwerenności, oraz w której jest poza tym urząd królewski ponad wszystkim, któremu cały lud razem i każdy z osobna oddaje cześć i hołd lenny i który sądzi w ostatniej in­ stancji bez żadnego środka odwoławczego, ani kasacyjnego, co stanowi podział prnw i znamion suwerenności i składa się na rzeczpospolitą arystokratyczną królewską i indową zarazem. Ja odpowiadam, że takiej nigdy nie było, że jej być nie może i że nawet nie można jej sobie wyobrazić, zważywszy, że znamio­ na suwerenności są niepodzielne; albowiem ten, kto będzie miał władzę stano­ wienia praw dia wszystkich, to znaczy nakazywania i zakazywania czego chce, bez prawa odwoływania się, ani nawet demonstracji przeciw jego zarządzeniom, zakaże innym zawierać pokój i wszczynać wojny, nakładać daniny oraz oddawać cześć i hołd lenny bez swojego pozwolenia, ten zaś, komu należeć się będzie cześć i hołd lenny, zobowiąże szlachtę i lud, aby nie dawała posłuchu nikomu, jak tylko jem u, tak że stale trzeba się będzie uciekać do broni tak długo, aż suwerenność pozostanie przy jednym księciu albo przy mniejszej części ludu, albo przy całym ludzie. [...] Powiedzieliśmy, że monarchia jest rodzajem rzeczypospolitej, w której su­ werenność absolutna spoczywa w jednym jedynym księciu. [...] [...] Otóż każda monarchia jest patrymonialna, królewska albo tyraniczna, co nie stanowi odmienności rzeczypospoiitych, ale wynika z odmienności rządze­ nia monarchią. Albowiem jest znaczna różnica między ustrojem a rządzeniem, co stanowi zasadę polityki, przez nikogo nie poruszoną. Albowiem państwo może być monarchią, a jednak będzie rządzone ludowo, jeśli książę daje udział we władzy, urzędach, stanowiskach i dochodach wszystkim jednako, bez wzglę­ du na szlachectwo, bogactwa czy cnotę. Może się też zdarzyć, że monarchia będzie rządzona arystokratycznie, gdy książę daje władzę i beneficja tylko - 322 —

szlachcie lub tylko najbardziej cnotliwym albo najbogatszym. Tak samo władza arystokratyczna może rządzić swoim państwem ludowo, rozdzielając godności i dochody-wszystkim poddanym jednako, albo też arystokratycznie, 'rozdziela­ jąc je tylko między szlachtę lub bogatych; ta różnorodność rządzenia w prow a­ dziła w błąd tych, którzy pomieszali rzeczypospołite, nie bacząc, że ustrój rzeczy­ pospolitej jest różny od rządzenia i administrowania nią. Poruszmy jednak tutaj tę sprawę na swoim miejscu. M onarchia tedy królewska* ałbo prawowita, jest to taka monarchia, w której poddani słuchają praw monarchy, a monarcha praw .natury,'pozostawiając przy­ rodzoną wolność i własność dóbr poddanym. Monarchia patrymoniaina jest to taka monarchia, w której książę je st uczyniony panem majątku i osób prawem oręża i słusznej wojny, rządząc poddanymi jak ojciec rodziny swymi niewolnika­ mi. Monarchia tyrańska jest tam, gdzie monarcha, lekceważąc prawa natury, nadużywa osób wolnych, ja k niewolników, oraz majątku poddanych, jak swo­ jego. Ta sama różnica zachodzi w państwie arystokratycznym i ludowym, albo­ wiem jedno i drugie może być prawowite, patrymonialne albo tyrańskie w spo­ sób, o jakim mówiłem; słowem zaś „tyrania” oznacza się także niesforny stan rozwścieczonego ludu. jak to bardzo dobrze powiedział Cyceron. [...] Otóż najznaczniejszą różnicą między królem i tyranem jest to, że kró! sto­ suje się do praw natury, a tyran je depce; jeden utrzymuje pobożność, sprawied­ liwość i wiarę, drugi nie ma ni Boga, ni 'wiary, ni prawa; jeden czyni wszystko, co mniema, że służy dobru publicznemu i pieczy poddanych, drugi czyni wszyst­ ko tylko dla swojej osobistej korzyści, zemsty lub przyjemności; jeden wysila się, aby wzbogacić swoich poddanych wszelkimi możliwymi sposobami, drugi dom swój buduje tylko z ruiny tychże; jeden mści krzywdy publiczne, a przeba­ cza swoje, drugi okrutnie mści swoje, a przebacza krzywdy drugiego; jeden oszczędza cześć obyczajnych niewiast, drugi szczyci się ich hańbą; jeden lubi być upominany z całą swobodą i mądrze zganiony, jeżeli pobłądził, drugi nicze­ mu nie jest tak niechętny, jak człowiekowi godnemu, niezależnemu i cnotliwe­ mu; jeden wysila się, by utrzymać poddanych w pokoju i jedności, drugi ciągle ich między sobą różni, aby się nawzajem rujnowali i aby się tuczyć z konfiskat; jeden lubi być niekiedy oglądany i wysłuchiwany przez swych poddanych, drugi zawsze się chowa przed mmi, jak przed swoimi wrogami; jeden liczy na miłość ludu, drugi — na strach; jeden, o nic się nie boi, tyłko o swoich poddanych, drugi niczego się tak nie lęka, jak ich właśnie; jeden obciąża swoich najmniej, jak tylko można i z konieczności publicznej, drugi żłopie krew, łamie kości i wysysa szpik z poddanych, aby ich osłabić; jeden wyszukuje ludzi najpoczciw­ szych, aby ich zatrudnić na stanowiskach publicznych, drugi zatrudnia na nich tyiko łotrów i najniegodziwszych, aby się nimi posługiwać, jak zausznikami; jeden nadaje władzę i urzędy dla uniknięcia przekupstwa i ciemiężenia ludu, drugi je sprzedaje, jak może najdrożej, aby dać okazję do osłabienia ludu przez nadużycia, a później poderżnąć gardło łotrom dła uzyskania sławy miłośnika sprawiedliwości; jeden mierzy swoje obyczaje i formy miarą praw, drugi każe — 323 —-

prawom służyć swoim obyczajom; jeden jest kochany i czczony przez wszyst­ kich swoich poddanych, drugi ich wszystkich nienawidzi i jest przez wszyst­ kich znienawidzony; jeden nie ucieka się do wojny, jak tylko o swoich podda­ nych, drugi, nie wydaje wojny, jak tyiko im; jeden n ie m a straży ani załogi, jak . ■tylko-ze swoich, drugi — tylko z cudzoziemców; jeden zażywa bezpiecznego wczasu i wielkiej spokojności, drugi marnieje w nieustannym strachu; jeden oczekuje najszczęśliwszego żywota, drugi nie może uniknąć wiekuistej męczarni; jeden jest szanowany za życia i chwalony po śmierci, dragi jest zniesławiony za życia i szarpany po śmierci. [...] Albowiem może być tyrania księcia względem rozwścieczonego ludu, aby go wędzidłem w cuglach utrzymać Może być także tyrania księcia względem wielkich panów, jak to zdarza się zawsze przy gwałtownych przemianach arysto­ kracji w monarchię, gdy nowy książę zabija, wydala- i wywłaszcza najmożniej­ szych, albo też tyrania księcia potrzebującego, a biednego, który nie wiedząc, skąd wziąć pieniędzy, bardzo często zwraca się do bogatych, bądź słusznie, bądź niesłusznie; albo też, gdy książę chce uwolnić pospólstwo z. podległości wobec szlachty i bogatych, aby w ten sposób uzyskać majątki bogatych i przychylność biednych. Otóż ze wszystkich tyranów najmniej znienawidzony je st ten, kto zabiera się do wielkich, oszczędzając krwi biednego ludu. I bardzo mocno mylą się ci, co chwalą i podziw iają dobroć księcia łagodnego, łaskawego, uprzejme­ go i prostego, albowiem taka prostota bez rozwagi jest bardzo niebezpieczna i zgubna u króla i bardziej jeszcze jej się obawiać należy niż okrucieństwa księ­ cia surowego, ponurego, szorstkiego, skąpego i nieprzystępnego. I wydaje się, że nie bez racji nasi ojcowie ongiś mawiali: „Ze złego człowieka dobry król”, co może wydawać się dziwne dla delikatnych uszu oraz dla tych, co nie są zwy­ czajni równoważyć racje z tej i z drugiej strony. Zdarza się, że przez tolerancyjność i naiwną prostotę zbyt dobrego księcia pochlebcy, dworacy i najwięksi nie­ godziwcy zagarniają urzędy, stanowiska, beneficja i dotacje, opróżniając skarb państwa i tym sposobem biedny lud jest ogryzany aż do kości i okrutnie ucie­ miężony przez najmożniejszych w ten sposób, że zamiast jednego tyrana, jest ich dziesięć tysięcy. Z tej zbyt wielkiej dobroci dochodzi też do bezkarności niegodziwców, morderców i wywłaszczycieli, albowiem tak dobry i liberalny król nie mógłby odmówić łaski. Krótko mówiąc, pod takim księciem dobro pub­ liczne zamienia się na osobiste, a wszystkie ciężary spadają na biedny lud tak, jak to się widzi, że w ciele miękkim i chorowitym katary i zapalenia padają zawsze na najsłabsze organy. [...] Nie należy tedy osądzać księcia jako tyrana za to, że jest surowy lub bez­ względny, aby tylko nie sprzeciwiał się prawom Boga i natury. Objaśniwszy ten punkt, zobaczymy, czy jest dopuszczalne nastawać na osobę tyrana. [...] [...'] Powiedzieliśmy, że tyranem jest ten, kto samowolnie czyni się księciem suwerennym, bez elekcji, ni prawa dziedziczenia, ni losowania, ni słusznej wojny, ni specjalnego powołania od Boga. Jest to ten, co do którego pisma i prawa starożytnych żądają, aby został zabity [...]. Jeśli tedy poddany chce zdo-

być i zrabować władzę swemu królowi, jakimkołwiek by to było sposobem, albo w państwie ludowym, czy arystokratycznym, stać się ze współtowarzysza pa­ nem, zasługuje na śmierć. I w ten sposób zagadnienie nasze zupełnie nie przed­ stawia pod tym względem trudności. [...] [...] Ale główna trudność naszego zagadnienia połega mianowicie na tym, czy książę suwerenny, który doszedł do władzy drogą elekcji, losowania, pra­ wem dziedziczenia, przez wojnę sprawiedliwą lub też przez specjalne powołanie Boskie, może być zabity, jeśłi jest okrutny, zdzierca i niegodziwy do ostatecz­ ności, albowiem takie znaczenie nadaje się słowu „tyran” . [...] [...] Jeśłi książę jest absolutnie suwerenny, jak są prawdziwi monarchowie Francji, Hiszpanii, Anglii, Szkocji, Etiopii, Turcji, Persji, Moskwy, których władza zupełnie nie jest podawana w wątpliwość, ani też suwerenność dzielona z poddanymi, to w takim wypadku nie należy do żadnego z poddanych z osobna, ani do wszystkich w ogólności, nastawać na cześć, ani na życie monarchy, czy .to-drogą faktów, czy też drogą prawną, choćby popełnił wszelkie niegodziwości, bezeceństwa i okrucieństwa, jakie tylko można wymienić. Albowiem co do drogi prawnej,.to poddany nie ma zupełnie jurysdykcji nad swoim księciem, do które­ go należy cała władza i powaga rozkazywania i który może nie tylko odwołać całą władzę swoich urzędników, ale także w jego obecności ustaje cała władza i jurysdykcja w szystkich■urzędników, korporacji i kolegiów, stanów i wspólnot, jak to powiedzieliśmy i jeszcze powiemy obszerniej na swoim miejscu. I jeśli nie wolno poddanemu sądzić swego księcia, wasalowi •— swego seniora, słudze — swego pana, krótko, jeśli nie wolno występować przeciw swemu królowi w drodze prawnej, to jakże by wolno było występować w drodze faktycznej? Albowiem, nie o to tutaj chodzi, by wiedzieć, kto jest silniejszy, a tylko o to, czy je st dozwolone prawnie i czy poddany ma władze skazywania swego księcia suwerennego. [...] [...] Książę ojczyzny jest zawsze bardziej święty i powinien być bardziej nietykalny niż- ojciec, będąc wyświęcony i zesłany od Boga. Mówię tedy, że nigdy nie jest dopuszczalne, aby poddany nastawa! w czymkolwiek na swego księcia suwerennego, choćby był najbardziej niegodziwym i okrutnym tyranem. Jest natomiast dozwolone nie być mu posłusznym w rzeczy, która by była prze­ ciwna prawu Boga lub natury, uciekać, kryć się, odpierać ciosy, ale śmierć raczej ponieść, niż nastawać na jego życic lub na jego cześć.

Hans© G ro th is (1^85 ~~ 1'54S)

TRZY KSIĘGI O PRAWIE WOJNY I POKOJU* Ponieważ daremne byłoby rozprawianie o prawie, jeżeli prawo w ogóle nie istnieje, właściwą przeto będzie rzeczą by teraz w sposób zwięzły roz­ prawić się z najbradziej szkodliwym błędem. Ażeby nie mieć do czynienia z wielką ilością judzi, wybierzmy dla tej sprawy adwokata. Któż zaś jest bar­ dziej odpowiedni jak Karneades, który posuną! się tak daleko co w jego szkoie filozoficznej było największym osiągnięciem, że mógł użyć siły swej wymowy w równej mierze w obronie prawdy, jak i w obronie nieprawdy? Kiedy więc wystąpiI on przeciwko sprawiedliwości, a zwłaszcza przeciwko temu jej rodzajo­ wi, którym teraz zajmujemy się; nie znalazł mocniejszego argumentu niż ten, że ludzie dla własnej korzyści ustanowili różne prawa, zależnie od obyczajów, i że prawa te zmieniały się często u tych samych ludzi; prawo zaś naturalne nie istnieje w ogóle, natura bowiem skłania wszystkich ludzi i inne żywe istoty do szukania własnych korzyści; dlatego też albo sprawiedliwość w ogóle nie istnie­ je, albo - - jeżeli istnieje — jest głupotą najwyższego stopnia, ponieważ trosz­ cząc się o dobro innych sama sobie szkodzi. Ale na pogląd, jaki wyraził ten filozof [...], w żadnym razie zgodzić się nie można. Człowiek jest wprawdzie żywą istotą, ale osobliwego rodzaju i znacznie więcej różni się od wszystkich innych żywych istot niżeli poszczególne ich ro­ dzaje między sobą. Dowodu na to dostarcza wiele czynności właściwych rodza­ jowi ludzkiemu. Jedną z cech właściwych człowiekowi jest popęd społeczny [...], to znaczy popęd do życia wspólnie z innymi ludźmi, i to nie w jaki bądź sposób, ale w sposób pokojowy i zorganizowany odpowiednio do właściwości ludzkiego umysłu. Tego rodzaju wspólne życie stoicy nazywali wspólnotą domo­ wą [...]. Dlatego nie można zgodzić się na twierdzenie, jakoby natura skłaniała

Przedruk z: Hugo Grotiu.v Trzy księgi o prawie wojny i pokoju , przełożył Remigiusz Bierzanek, PW N, W arszaw a !957. s. 49-98. W tekście pom inięto przypisy.

— 326 —

wszystkie żywe istoty do szukania tylko własnych korzyści, jeśii twierdzenie to ujmuje się jako zasadę ogólną. Albowiem inne żywe istoty zachow ują miarę w dążeniu do własnych ko­ rzyści, częściowo przez wzgląd na potomstwo, częściowo zaś z uwagi na po­ zostałe istoty tego samego gatunku. Sądzimy, że dzieje się tak na podstawie jakiejś rozumnej zasady, znajdującej się poza tymi istotami, ponieważ nie poja­ wia się w nich podobna inteligencja w zakresie innych czynności, bynajmniej dla nich nie trudniejszych. To samo naieży powiedzieć o dzieciach, u których przed rozpoczęciem wychowania objawia się [...] pewna skłonność do czynienia innym dobrze; tak więc ju ż w tym wieku samorzutnie ukazuje się litość. Ponieważ człowiek w wieku dojrzałym potrafi działać podobnie w podobnych przypad­ kach, idąc za wyraźnym popędem społecznym, którego szczególnym narzę­ dziem, właściwym jedynie człowiekowi, jest mowa, słusznie przyjmuje się, że posiada on także zdolność {...] poznawania i działania według ogólnych wska­ zań, a to, co jest zgodne z tą zdolnością, nie odpowiada bynajmniej naturze wszystkich żywych istot, a tylko naturze ludzkiej. Ta więc troska o zachowanie społeczeństwa, o której pobieżnie ju ż była mowa, odpowiadająca umysłowi człowieka, jest źródłem prawa natury, które właściwie oznaczono tą nazwą. W zakres tego prawa wchodzi powstrzymanie się od tego, co jest własnością innych; dokonanie zwrotu, jeśli mamy co cudzego, wraz z zyskiem, jaki osiągnęliśmy; obowiązek dotrzymania przyrzeczeń; na­ prawienie szkody wyrządzonej z własnej winy i uznawanie zasady, że pomiędzy ludźmi pewne czyny zasługują na karę. Z tego pojęcia prawa wypływa inne szersze pojęcie. Ponieważ człowiek wyróżnia się spośród innych żywych istot nie tylko popędem społecznym, o którym była mowa, ale także zdolnością dokonania oceny, co jest pożyteczne albo szkodliwe — nie tyłko w dobie obecnej, ale również na przyszłość — oraz oceny środków, które mogą przynieść pożytek lub wyrządzić szkodę, dlatego odpowiada ludzkiej naturze, iż także w zakresie tych spraw należy, w granicach umysłowości ludzkiej, postępować według zdania opartego na należytych prze­ słankach, nie dać się natomiast zwieść ani groźbą, ani też przynętą chwilowej przyjemności i nie pozwolić również unieść się lekkomyślnemu popędowi. A to, co pozostaje w jawnej sprzeczności z takim zdaniem, jest również przeciwne prawu natury, oczywiście —- prawu ludzkiej natury. Trzeba tutaj także zaliczyć roztropne dokonywanie rozdziału rzeczy należ­ nych poszczególnym osobom i społecznościom, przy którym wyżej , stawia się mądrego niż mniej mądrego, czy też bliskiego niż obcego, czy wreszcie bied­ nego niż bogatego, odpowiednio do postępowania każdego z nich i zgodnie z naturą każdej rzeczy. Wielu autorów ju ż od dawna uważa taki rozdział za część prawa we w-laściwym i'ścisłym znaczeniu, jakkolwiek w rzeczywistości takie prawo we właściwym znaczeniu posiada zupełnie odmienną, naturę, która polega na tym, że pozostawiamy drugiemu, co ju ż do niego należy, albo wy­ wiązujemy się z zaciągniętych zobowiązań.

To, co powiedzieliśmy, zachowuje w pewnym stopniu znaczenie nawet gdyby dopuścić, czego nie można, uczynić bez popełnienia najcięższej zbrodni że Bóg nie istnieje lub że nie troszczy się o sprawy ludzkie. Ponieważ częściowo rozum, częściowo zaś nieprzerwana ciągła tradycja przekonują nas o czymś przeciwnym, a przemawia za tym wiele argumentów i potwierdzają cuda, o któ­ rych świadczą wszystkie wieki, wynika stąd, że powinniśmy być posłuszni Bogu bez zastrzeżeń jako Stwórcy i jako temu, któremu zawdzięczamy naszą egzy­ stencję i wszystko, co posiadamy, zwłaszcza że w rozmaity sposób okazał się i najlepszym i wszechmocnym do tego stopnia, że może dać najwyższą nagro­ dę tym, którzy go słuchają, i do tego nagrodę wieczną, ponieważ sam jest wiecz­ ny. Należy również wierzyć, że pragnie On tego tym więcej, iż wyraźnie to przy­ rzekł, w co my chrześcijanie wierzymy,. pokładając-pełną .-ufność w wiarygodne świadectwa. I jest to już inne źródło prawa, poza tamtym naturalnym źródłem, wypływa­ jące oczywiście z wolnej woli boskiej, której powinniśmy się poddać, jak to nakazuje sam nasz rozum w sposób nie dopuszczający sprzeciwu. Można rów­ nież słusznie przypisać Bogu prawo naturalne, [...] jakkolw iek prawo to wypły­ wa z wewnętrznych zasad człowieka. Bóg bowiem chciał, by zasady takie w nas istniały, W tym znaczeniu Chryzyp i stoicy twierdzili, że źródła prawa nie na­ leży szukać gdzie indziej jak tylko u samego Jowisza, dlatego też można po­ wiedzieć, że prawdopodobnie łacińskie słowo im pochodzi od słowa Jowisz, Dodać trzeba, że zasady prawa naturalnego uczynił Bóg bardziej jasnymi przy pomocy wydanych przez siebie praw, ażeby były zrozumiałe także dla tych, którzy posiadają słabą zdolność wyprowadzania wniosków. I nie pozwolił Bóg, by sprowadzały nas z tej drogi różne skłonności — wbrew dobru naszemu i innych, rozciągając nad bardziej gwałtownymi spośród tych skłonności ścisłą kontrole i zakreślając im pewne ramy i granice. A następnie Pismo Święte — niezależnie od tego, że zawiera wskazówki dla naszego postępowania — w niemałym stopniu wzmacnia nasze poczucie społecz­ ne [...}, między innymi wtedy, gdy uc2y nas, że wszyscy ludzie pochodzą od tych samych pierwszych rodziców. A więc także w tym znaczeniu można po­ wiedzieć [...], że istnieje między nami pokrewieństwo ustanowione przez naturę, z czego wynika, że niegodziwośeią jest, by jeden człowiek czyhał na drugiego człowieka. Wśród ludzi rodzice są dla dzieci jak gdyby jakim iś bogami; z tego powodu naieży się im posłuszeństwo, które nie jest posłuszeństwem nieograni­ czonym, ale posłuszeństwem swoistego rodzaju. A następnie, ponieważ dotrzymanie umów jest najściślej związane z prawem natury (konieczny był bowiem jakiś sposób wzajemnego zobowiązania się przez ludzi, a nie można było wymyśleć innego sposobu naturalnego), z tego właśnie źródła wypływają prawa cywilne. Ci bowiem, którzy przyłączyli się do jakiejś społeczności albo też poddali się władzy jednego człowieka lub pewnej ilości ludzi, zaciągnęli zobowiązanie w sposób wyraźny lub też, co wynika z natury czynności prawnej, zobowiązali się w sposób milczący, że stosować się -— 328 —

będą do tego, co postanowiła większość społeczności, albo ci, którym oddano władzę. Dlatego też, ściśle.m ówiąc, nie je st praw dą to, co twierdzi nie tylko Karneades, ale także inni: Sam a pożyteczność — sprawiedliwości i słuszności matka. M atką bowiem prawa naturalnego jest sama natura ludzka, która wymagała­ by od nas, byśmy dążyli wspólnie do życia społecznego, nawet gdybyśmy nie odczuwali żadnych potrzeb; m atką zaś prawa cywilnego jest właśnie zobowiąza­ nie będące wynikiem naszej zgody, a ponieważ zobowiązanie czerpie swą moc z prawa naturalnego, m ożna uważać naturę jak gdyby za prababkę tego prawa. Aie do prawa naturalnego dochodzi jeszcze pożytek. Twórca natury chciał bo­ wiem, abyśmy byli jako jednostki słabi i potrzebowali wielu rzeczy do prowadze­ nia życia w sposób należyty, i abyśmy w następstwie tego tym bardziej byli skłonni do uprawiania życia społecznego. Pożytek zaś stworzył pole działania dła prawa cywilnego, zaczęto bowiem zakładać społeczności, o których mówi­ liśmy, i wprowadzać podległość ze względu na pewien pożytek. A następnie ci, którzy stanowią praw a dla innych, zazwyczaj w czynności tej upatrują. pewien pożytek aibo powinni upatrywać. Podobnie ja k prawa każdego państwa mają na względzie pożytek tego pań­ stwa, tak też mogły powstać pewne prawa w stosunkach pomiędzy państwami, bądź to wszystkimi, bądź też w znacznej części, na podstawie porozumienia państw. I w rzeczywistości powstały prawa, które mają na względzie pożytek nie pojedynczych społeczności [...] ale pożytek owej wielkiej powszechności Jest to prawo, które nazywamy prawem narodów, ilekroć chcemy je od­ różnić od prawa naturalnego. [...] YV błędzie pozostaje Karneades, gdy sprowadza sprawiedliwość do pojęcia głupoty. Nie jest bowiem —- jak sam przyznaje — głupi ten obywatel, który w państwie przestrzega przepisów prawa cywilnego, chociażby w następstwie poszanowania prawa miał utracić rzeczy korzystne dla siebie; tak samo nie jest głupi naród, który nie przywiązuje aż takiej wagi do własnych korzyści, by dla ich osiągnięcia łamać wspólne prawa narodów; w obu bowiem przypadkach racja jest taka sama. Podobnie jak obywatel, który dla doraźnej korzyści narusza prawo cywilne, burzy przez to podstawy trwałych korzyści własnych i swego potomstwa, tak też naród, który gwałci prawa natury i narodów, niszczy w ten sposób szańce swego spokoju w przyszłości. A nawet gdyby z przestrzegania prawa nie wynikała żadna korzyść, byłoby przejawem mądrości, a nic głupoty zdążać do celu, do którego, jak wiemy, prowadzi nas nasza natura. Dlatego nie są na ogół prawdziwe słowa: „Przyznać musisz, że prawa wy­ naleziono w obawie przed niesprawiedliwością” — który to pogląd jeden z dy­ skutantów u Platona wyjaśnia w ten sposób, że ustawy wymyślano z obawy przed krzywdą i że stosowanie przymusu skłania ludzi do przestrzegania spra­ wiedliwości.. Odnosi się to bowiem jedynie do tych instytucji i ustaw, które — 329

wynaleziono w celu -łatwiejszego dochodzenia praw, ponieważ wielu ludzi, po­ jedynczo zbyt słabych, by uniknąć ucisku ze strony silniejszych, zjednoczyło się w celu ustanowienia sądów i utrzymania ich wspólnymi silami, ażeby wspólnie mieć przewagę nad tymi, którym pojedynczo nie dorównywali. W tym dopiero znaczeniu łatwo można zgodzić się z poglądem, który głosi, że prawem jest to, co się podoba silniejszemu; rozumiemy przez to, że prawo osiąga swój cel zewnętrzny tylko wówczas, gdy posiada siły na swe usługi. W ten sposób Solon dokonał wielkich czynów, jak sam się szczycił — „mądrze łącząc siłę z pra­ wem”. Prawo jednak, nawet gdy jest pozbawione poparcia ze strony siły, posiada mirno to pewną skuteczność. Sprawiedliwość bowiem zapewnia spokój sumie­ nia, gdy tymczasem niesprawiedliwość dręczy i rozdziera sumienie [...}. Wszyscy uczciwi ludzie pochwalają sprawiedliwość i potępiają niesprawiedliwość. A naj­ ważniejsze, że Bóg jesi wrogiem niesprawiedliwości, okazuje natomiast swą życzliwość dla sprawiedliwych; zastrzega On dla siebie sądzenie tych spraw w przyszłym życiu w taki jednak sposób, że często wyroki swe daje poznać w tym życiu. Historia poucza nas o tym, dostarczając wielu przykładów. Błędny pogląd, według którego wielu ludzi wymaga sprawiedliwości od obywateli, natomiast uważa ją za zbędną dla narodu lub dla jego władcy, wypły­ wa przede wszystkim sLąd, że ludzie'ci w idzą w prawie jedynie pożytek, który wypływa z prawa i który jest oczywisty w odniesieniu do obywateli, ponieważ pojedynczo nie są oni zdolni do zapewnienia sobie ochrony; natomiast wydaje się, że wielkie państwa zawierające w sobie wszystko, co jest konieczne do za­ chowania życia na odpowiednim poziomie, nie odczuwają potrzeby tej cnoty, która zwrócona jest na zewnątrz i która nazywa się sprawiedliwością. Niemniej jednak — by nie powtarzać tego, co powiedziałem, a mianowicie, iż ustanowiono prawo nie dla samego tylko pożytku — nie ma państwa tak silne­ go, które by nigdy nie potrzebowało pomocy od innych, znajdujących się poza jego granicami, czy to dla prowadzenia handlu, czy też dla powstrzymania sił zbrojnych obcych narodów, zjednoczonych przeciwko temu państwu. Dlatego widzimy, że nawet najbardziej potężne narody i królowie poszukują przymierzy. "Nie miałyby one żadnego znaczenia, gdyby przyjąć poglądy osób, które zamyka­ ją prawo w granicach poszczególnych państw. Najbardziej prawdziwe są słowa, ż e ....„wszystko staje się niepewne z chwilą, gdy odstępujemy od prawa” . Jeżeli nie istnieje w ogóle wspólnota, która mogłaby się utrzymać bez pra­ wa, czego dowodził Arystoteles przy pomocy znanego przykładu z rozbójnikami, z pewnością nie może obejść się bez prawa wspólnota, która łączy rodzaj ludzki albo wiele narodów. Dostrzegł lo autor tych słów: „Nie należy postępo­ wać w sposób szpetny — nawet w interesie ojczyzny” . Arystoteles surowo potępia tych, którzy w stosunkach wzajemnych pomię­ dzy sobą temu tylko pozwalają wykonywać władzę, kto jest do tego uprawniony, natomiast w stosunkach z cudzoziemcami nie troszczą się zupełnie o to, c o jest sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe. [...]

Niedopuszczalne zaś jest twierdzenie, jakie niektórzy mylnie wypowiadają, a mianowicie, że podczas wojny wszystkie prawa przestają obowiązywać. Prze­ ciwnie, wojnę powinno się wszczynać jedynie dla dochodzenia prawa, a wszczę­ tą wojnę — ■prowadzić tylko w granicach prawa i dobrej wiary. Demostenes trafnie powiedział, że wojnę stosować należy wobec tych,, których nie można powściągnąć w trybie sądowym. Sądy odnoszą bowiem skutek w stosunku do osób, które uw ażają się za słabsze niż sąd, wojny natomiast podejmuje się prze­ ciwko tym, którzy są równi lub uważają się za równych; aie niewątpliwie, aby wojny były prawe, należy w nich przestrzegać nie mniejszej sumienności, niżeli zazwyczaj przestrzegają sady. [...] Dla udowodnienia prawa naturalnego posłużyłem się także świadectwami filozofów, historyków, poetów, a wreszcie mówców. Nie dlatego, że należy im wierzyć bezkrytycznie, zazwyczaj bowiem wypowiadają oni poglądy służąc swej sekcie, swej tezie, swoim interesom. Ale dlatego, że to, co wielu ludzi w róż­ nych czasach i miejscach uważa za bezsporne, należy odnieść do przyczyny powszechnej. Przyczyną tą w zakresie naszych zagadnień może być tylko albo prawidłowe wnioskowanie z zasad natury, albo jakieś wspólne porozumienie. Pierwsza przyczyna wskazuje na prawo natury, druga — na prawo narodów. Przy rozróżnieniu prawa natury i prawa narodów należy brać pod uwagę nie same świadectwa poszczególnych autorów (tu i ówdzie pisarze mieszają te dwa pojęcia), ale cechy właściwe dla danego przedmiotu. Wynika zatem, że reguła, której nie można wyprowadzić w drodze prawidłowej argumentacji z ustalo­ nych zasad, a mimo to wszędzie jest przestrzegana, zawdzięcza swe istnienie wolnej woli. [.,.] Wśród filozofów przodujące miejsce słusznie zajmuje Arystoteles, zarówno ze względu na rozmieszczenie materiału, jak i subtelność w przeprowadzaniu rozróżnień, czy wreszcie wagę argumentów. Oby tylko to przodownictwo nie wyrodziło się było od szeregu stuleci w tyranię do tego stopnia, że prawda, której Arystoteles wiernie i skutecznie służył, doznaje największego ucisku właśnie w imię Arystotelesa. Co do mnie — zarówno tutaj, jak i gdzie indziej, jestem zwolennikiem wolności dawnych chrześcijan, którzy nie deklarowali się po stronie żadnej szkoły filozoficznej, nie dlatego, by podzielali pogląd tych, którzy twierdzili, że niczego poznać nie można, nad któiy to pogląd nie ma nic bardziej niedorzecznego, ale dlatego, że uważali, iż nie ma takiej szkoły filozo­ ficznej, która by dostrzegała całą prawdę, ani takiej szkoły, która by nie dostrze­ gała jakiejś części tej prawdy. Byli oni zatem zdania, że zebranie w jeden sy­ stem prawdy rozsianej u różnych autorów i rozproszonej po szkołach filozoficz­ nych stanowi najbardziej rzetelny wykład nauki chrześcijańskiej. [...] Najlepszym podziałem prawa, tak jak je rozumiemy, jest podział Arystote­ lesa na prawo naturalne [...] i prawo pozytywne [...]. Podział ten znajdujemy również u Hebrajczyków... Prawo naturalne jest to nakaz prawego rozumu, który wskazuje, że w każdej czynności, zależnie od jej zgodności lub niezgodności z rozumną naturą czlowie-

ka, tkwi moralna ohyda lub moralna konieczność i w konsekwencji Bóg, który jest twórcą natury, czynności takiej zabrania lub ją nakazuje. Czynności, w sto­ sunku do których istnieje taki nakaz rozumu, są same przez się obowiązkowe lub niedozwolone i dlatego uważa się, że Bóg z konieczności nakazał je lub ich zabronił. Na skutek tego prawo naturalne różni sie nie tylko od prawa ludzkiego, ale także od boskiego prawa pozytywnego, które nie nakazuje i.nie broni tego, co Samo przez się z własnej istoty jest obowiązkowe, lub niedozwolone, ale zabraniając powoduje, że czynność będzie niedozwolona, i nakazując sprawia, że będzie ona obowiązkowa. Ponadto należy pamiętać, że prawo naturalne zajmuje się nie tylko rzecza­ mi, które istnieją niezależnie od woli ludzkiej, lecz także wielu innymi, które są następstwem działania woli ludzkiej. Tak więc wola ludzka wprowadziła włas­ ność, jaka obecnie istnieje; niemniej jednak z chwilą wprowadzenia jej prawo naturalne głosi, że nie godzi się, bym zabierał ci tw oją własność wbrew twojej woli. [...] Prawo naturalne jest do tego stopnia niezmienne, że sam Bóg nie może go zmienić. Jakkolwiek bowiem potęga boska jesi nieograniczona, można jednak wyrazić słowami pewne rzeczy, na które nie rozciąga się ona, ponieważ są to słowa, które pozostają tylko słowami, nie maja^ zaś sensownego odpowiednika w rzeczywistości. Tak więc nawet Bóg nie może sprawić, by dwa razy dwa nie było cztery, ani też, by to, co w sobie jest złe, nie było takim. [...] Albowiem podobnie jak istnienie rzeczy, skoro ju ż istnieją, i ich właściwości nie są zależne od zewnątrz, tak samo ma się sprawa z właściwością rzeczy, która z konieczności wynika z istnienia rzeczy. Taka j-.^t też właściwość złych czynów, jeżeli porównać je z naturą istot posługujących się zdrowym rozsąd­ kiem. Dlatego też sam Bóg zgadza się, by ludzie oceniali Go według tego pra­ widła. Zdarza się jednak niekiedy, że w czynnościach, o których stanowi prawo naturalne, zachodzi pewien pozór zmiany, który może mylić Judzi nieuważnych, podczas gdy w rzeczywistości zmienia się nie prawo natury, które zmianom nie podlega, ale rzecz, o której stanowi prawo natury. Na przykład, jeśli wierzyciel skwituje mnie z tego, co mu jestem winien, nie mam obowiązku spłaty długu nie dlatego, by prawo natury przestało nakazywać spłatę długów, ale dlatego, że ustało moje zobowiązanie. [...] Podobnie jeżeli Bóg nakazuje zabić kogoś lub zabrać mu jego majątek, nie oznacza to, że zabójstwo lub kradzież są dozwolone, które to pojęcia kryją w sobie przestępstwo, ale oznacza, że nie będzie zabójstwem an i. kradzieżą, co dzieje się za spraw ą Najwyższego Pana życia i mienia. Istnieją również czyn­ ności, które są zgodne z prawem naturalnym nie w sposób bezwzględny [...], ale w określonym stanie rzeczy. Tak więc wspólne korzystanie z rzeczy było zgodne z naturą, dopóki nie wprowadzono własności; a ta k ż e p ra w o dochodze­ nia swego przy użyciu siły, zanim powstały prawa. Są dwa sposoby, którymi zazwyczaj dowodzi się istnienia prawa natural­ nego^ jeden -—- a priori, drugi a posteriori. Pierwszy z tych sposobów jest —- 332 —

bardziej subtelny, drugi — bardziej rozpowszechniony. Dowód a priori ma miejsce wówczas, gdy wykaże się zgodność lub niezgodność jakiejś rzeczy z rozumną i społeczną naturą człowieka; dowód zaś a posteriori — gdy na pod­ stawie zupełnie pewnych lub bardzo prawdopodobnych wiadomości dochodzimy do wniosku, że prawem naturalnym jest to, co za takie prawo uważają wszyst­ kie narody lub narody bardziej cywilizowane. Powszechny skutek wymaga bo­ wiem powszechnej przyczyny; trudno wyobrazić sobie, by przyczyna tak po­ wszechnej opinii mogła mieć inne źródło aniżeli powszechne mniemanie. [...] Stwierdziliśmy, że drugim rodzajem prawa jest prawo pozytywne które bierze początek z czyjejś woli. Dzieli się ono na prawo ludzkie i boskie. Zaczniem y od prawa ludzkiego, ponieważ znane jest wielu ludziom. Są trzy rodzaje tego prawa: prawo cywilne, prawo o szerszym zakresie i prawo o węż­ szym zakresie niż prawo cywilne. Prawo cywilne jest to prawo, które pochodzi od w ładzy cywilnej. Władza cywilna jest to władza, która rządzi państwem. Państwo zaś jest to doskonały związek [...] ludzi wolnych, którzy zjednoczyli się w celu korzystaliia z prawa i dla wspólnego dobra. Prawo cywilne o węższym zakresie, jakkolwiek jest podporządkowane wła­ dzy cywilnej, to jednak nie pochodzi od niej. W skład tego prawa wchodzą Leguły postępowania różnego rodzaju, jak nakazy ojcowskie lub wydawane przez pana swym.poddanym i inne podobne. Prawem o szerszym zakresie jest prawo narodów, to znaczy prawo, które otrzymuje moc obowiązującą z woli wszyst­ kich narodów lub wielkiej ich liczby. Powiedziałem „wielkiej liczby”, ponie­ waż poza prawem naturalnym, które zazwyczaj nazywane jest również prawem narodów, nie można znaleźć innego prawa wspólnego wszystkim narodom. [...] Dowodzi się zaś istnienia prawa narodów w taki sam sposób jak prawa cywilnego nie pisanego: nieprzerwaną praktyką i świadectwem biegłych. Prawo to bowiem [...] jest dziełem czasu i praktyki. W tym względzie bardzo wielką pomoc okazuja^ nam wybitni historycy. Z samej nazwy łatwo zrozumieć, czym jest prawo pozytywne boskie, a mia­ nowicie, że powstało z woli boskiej. Tym właśnie różni się ono od prawa na­ turalnego, które — jak stw ierdziliśm y-— można również nazwać prawem boskim. Tutaj może mieć miejsce to, co Anaksarchos twierdził w sposób zbyt ogólny, że nie dlatego Bóg chce tego, że to jest sprawiedliwe, aie dlatego to jest sprawiedliwie, to znaczy stanowi prawne zobowiązanie, że Bóg tego chciał. Prawo to zaś dal Bóg albo rodzajowi ludzkiemu, albo jednem u narodowi. Dowiadujemy się, że Bóg trzykrotnie nadawał prawo rodzajowi ludzkiemu: bezpośrednio po stworzeniu człowieka, powtórnie — w okresie odnowienia ro­ dzaju ludzkiego po potopie, wreszcie — w okresie odkupienia rodzaju ludzkiego przez Chrystusa. Te trzy rodzaje prawa niewątpliwie nakładają obowiązki na wszystkich ludzi od chwili, gdy tylko osiągnęli dostateczną znajomość tego prawa.

PREKURSORZY LIBERALIZMU

Thomas Hofobes (1588



1679 )

LEWI AT AM* Natura uczyniła wszystkich ludzi tak równymi, co sic tyczy władz cielesnych i duchowych, że chociaż znajdzie się czasom człowiek wyraźnie silniejszy na ciele lub bystrzejszy umysłem niż inny, to przecież, gdy weźmie się wszystko w rachubę, różnica między człowiekiem a człowiekiem nie jest tak znaczna, ażeby na tej podstawie jeden człowiek mógł mieć roszczenie do korzyści, do której inny nie mógłby mieć równego roszczenia. [...] Z tej równości uzdolnień wypływa równość nadziei, że możemy osiągnąć nasze cele. Jeśli więc jacyś dwaj ludzie pragną tej samej rzeczy, której niemniej nie moga. obaj posiadać, to stają się nieprzyjaciółmi; i na drodze do swego cehi (którym przede wszystkim jest zachowanie własnego istnienia, a czasem tylko własne zadowolenie) starają się zniszczyć jeden drugiego albo sobie podporząd­ kować. A stąd, gdzie napastnik nie potrzebuje sic bać niczego więcej, niż siły innego poszczególnego człowieka, tam, jeśii jeden sadzi, sieje, buduje iub posia­ da wygodną siedzibę, inni, jak można oczekiwać, prawdopodobnie przyjdą, zjednoczywszy przed tym swoje siły, by go pozbawić tego, co posiada, i ode­ brać mu nie tylko owoc jego pracy, iecz również życie iub wolność. A napastnik z kolei wystawiony jest na podobne niebezpieczeństwo ze strony innych ludzi. Przed tą nieufnością wzajem ną nie może się człowiek zabezpieczyć niczym tak rozumnie, jak podejmując środki zaradcze; a mianowicie silą lub podstępem opanowując wszystkich ludzi, których opanować może, póki nie widzi żadnej innej siły dość wielkiej, by mogła mu zagrozić. Tak postępując nie czyni on nic więcej niż to, czego wymaga jego własne samozachowanie; a to jest ogólnie dozwolone. Ale ponieważ są ludzie, którzy znajdują przyjemność w kontemplo­ waniu swej własnej mocy w aktach podboju, który posuwają dalej, niż tego wy-

" Przedruk T om asz H obbes. L ew ialan , przełożył C zesław Z nam ierow ski. P W N , W a r s z a w a ł^54, s. 107-237.

— 337 —

maga własne ich bezpieczeństwo, przeto inni ludzie, którzy skądinąd byliby za­ dowoleni skromnymi granicami, nie mogliby ostać się na długo, polegając tylko na własnych sitach obronnych, gdyby przez napaść nie zwiększyli swej mocy, A wobec Jego takie powiększenie władztwa nad ludźmi winno być dozwolone człowiekowi, skoro jest niezbędne dla jego zachowania. Ludzie nie znajdują przyjemności w życiu gromadnym (przeciwnie, raczej znajdują wiele przykrości), gdzie nie ma mocy, która by była zdolna trzymać w strachu ich wszystkich. Każdy człowiek bowiem uważa na (o, by jego towa­ rzysz go ceni! w tym samym stopniu, w jakim on sam siebie ceni. A na wszelkie oznaki pogardy czy niedostatecznej oceny odpowiada z natury rzeczy tym, że usiłuje, o ile tylko ma odwagę, wymusić na tych, którzy nim pogardzają, więk­ sze uważanie, czyniąc im jakąś krzywdę (a pośród tych, co nie m ają nad sobą takiej jednej siły, która by ich trzymała w spokoju, odwaga ta jest dość duża, by się mogli zniszczyć wzajemnie), na innych zaś tym właśnie przykładem. Tak więc w naturze człowieka znajdujemy trzy zasadnicze przyczyny waśni. Pierwsza, to rywalizacja; druga, to nieufność; trzecia, to żadza sławy. Pierwsza sprawia, że ludzie dokonują napadów dla zysku; druga, że czynią to dia swego bezpieczeństwa; trzecia zaś, że czynią, to dla swej sławy. Pierwsza posługuje się gwałtem, ażeby uczynić się panem innych mężczyzn, kobiet, dzieci i trzody; druga, ażeby tych samych rzeczy bronić; trzecia czyni użytek z gwałtu dla takich drobnostek jak słowo, uśmiech, odmienna opinia czy też jakiś inny znak niedostatecznego uważania, bądź bezpośrednio własnej napadającego oso­ by, bądź pośrednio przez niedostateczną ocenę krewnych, przyjaciół, jego naro­ du, zawodu czy imienia. Jest więc oczywiste, żc gdy ludzie żyją nie mając nad sobą mocy, która by ich wszystkich trzymała w strachu, to znajdują się w stanie, który się zwie wojną; i to w stanie takiej wojny, jak gdyby każdy był w wojnie z każdym innym. Albowiem „w ojna” polega nie tylko na walce czy też na rzeczywistym zmaganiu; czasem wojny jest odcinek czasu, w którym dostatecznie jest wyraźne zdecydowanie na walkę. [...] W takim stanie nie masz miejsca na pracowitość, albowiem niepewny jest owoc pracy; i co za tym idzie, nie masz miejsca na odrabianie ziemi ani na żeglowanie, nie ma bowiem żadnego pożytku z dóbr, które mogą być przywiezione morzem; nie ma wygodnego budownictwa; nie ma narzędzi do poruszania i przesuwania rzeczy, co wymaga wiele siły; nie ma wiedzy o powierzchni ziemi ani obliczania czasu, ani sztuki, ani umiejętności, ani sztuki słowa, ani społeczności. A co najgorsze, jest bezustanny strach i nie­ bezpieczeństwo gwałtownej śmierci, j życic człowieka jest samotne, biedne, bez słoika, zwierzęco i krótkie. [...] [...] Pragnienia człowieka i inne jego uczucia same przez się nie są grze­ chem. 1 nie są również grzechem działania, jakie wypływają z tych uczuć, póki człowiek nie zna prawa, które ich zakazuje. Nie może zaś znać takich praw, póki nie zostaną ustanowione; i nie może być ustanowione żadne prawo, póki wszyscy ludzie nie zgodzą się co do osoby, która ma je stanowić. — 338 —

Ktoś może przypadkiem pomyśleć, że nigdy me było takiego czasu ani takiego stanu wojny, o jakim tu jest mowa; i ja myślę, że taki stan nigdy nie istniał powszechnie na całym świecie; [...] Niemniej można sobie przedstawić, jaki byłby sposób życia judzi, gdyby nie było jednej mocy, której by się bali; a to na podstawie tego, jak obniża się zazwyczaj w wojnie domowej sposób życia ludzi, którzy przedtem żył i pod rządami pokojowymi. Lecz chociaż nigdy nie było takiego czasu, kiedy by ludzie poszczególni znajdowali się w stanie wojny jeden z drugim ; to przecież po wszystkie czasy kró łow ię’i osoby, posiadające władze suwerenną, przez to, że są od siebie nie­ zależni, wciąż sobie zazdroszczą wzajemnie i pozostają w stanie i postawie gladiatorów, którzy wysunęli swój oręż i m ają oczy utkwione jeden w drugim; tą ich bronią są forty, garnizony i działa na granicach ich królestw oraz szpie­ dzy, których nieustannie utrzymują u sąsiadów; a to jest postawa wojenna. Lecz że tym ochraniają pracę wytwórczą swoich poddanych, więc to nie pociąga za sobąTych nieszczęść, jakie towarzyszą wolności poszczególnych jednostek. Ta wojna każdego człowieka z każdym innym ten ma jeszcze skutek, że nic tutaj nie może być niesprawiedliwe. Pojęcie tego, co słuszne i niesłuszne, spra­ wiedliwości i niesprawiedliwości, nie m ają tu miejsca. Gdzie nie ma nad ludźmi jednej wspólnej mocy, tam nie ma prawa; a gdzie nie ma prawa, tam nie ma niesprawiedliwości. Siła i podstęp są w wojnie dwiema kardynalnymi cnota­ mi. Sprawiedliwość i niesprawiedliwość nie są w ogóle władzami ani ciała, ani umysłu. Gdyby nimi były, to mogłyby być w człowieku, który by był sam na świecie, podobnie ja k m ogą być w nim wtedy zmysły i uczucia. Są^ to cechy, które przysługują iudziom w społeczeństwie, nie zaś w samotności. ! z tego stanu wojny wypływa również, że nie ma w nim ani własności, ani władzy, ani różnicy między moim i twoim; do każdego człowieka należy tylko to, co może sam zdobyć, i na tak długo, jak długo może to utrzymać w swej mocy. Tyle o tej złej sytuacji, w jakiej sama natura stawia człowieka; niemniej daje mu ona możność wydobycia się z tego położenia; ta możność tkwi w części w jego uczuciach, w części zaś w jego rozumie. Uczucia, które skłaniają ludzi do pokoju, to strach przed śmiercią, pragnie­ nie takich rzeczy, jakie są niezbędne do wygodnego życia, oraz nadzieja, że sw ą pilnością i pracą człowiek będzie m ógł je zdobyć. Rozum zaś poddaje wygodne warunki pokoju, na których ludzie m ogą dojść do zgody. Te warunki pokoju to normy, które inaczej nazywają się prawami-natury. [...] „Uprawnieniem przyrodzonym” , które pisarze nazywają zazwyczaj ius na/um/