Krytyka programu gotajskiego

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

T.

S -'

?

'

BIBLIOTEKA

KLASYKÓW

KAROL MARKS

KRYTYKA PROGRAMU GOTAJSKIEGO

KSIĄŻKA

BIBLIOTEKA

KLASYKÓW

MABKSIZMU

KAROL

MARKS

KRYTYKA P R O G R A M U G O T A JSKIEGO

BIBLIOTEKA K L A SY K Ó W MARKSIZMU

K A R O L MA RK S

KRYTYKA PROGRAMU GOTAJSKIEGO

%

SPÓŁDZIELNIA

WYDAWNICZA

„K S I Ą Ż K A “

W

s

w

a

r

-------------------------------------------------------

z

a

a

1 9 4 8 --- ---------------- --------------------------------------

S p ó ł d z i e l n i a

W y d a w n i c z a

, , K s i ą ż k a“

W a r s z a w a P r i n t e d Maj

in

P ol and

19 4 8

rok

D-024159 T ł o c z o n o Za kł ad y O b j.

3* j a rk .

10.370

G r a f i c z n e

e g z e m p l a r z y , , K s i ą ż k a“

— Łódź

F o rm a t 61.86 cm . P ap ie r d ru k . sat. V II k l. 70 g

O D REDAKCJI Do niniejszego zbiorku wchodzi prócz «K rytyki Progra­ m u Gotajskiego» (Marks, «Uwagi na marginesie program u Niemieckiej P artii Robotniczej*) — szereg listów napisanych przez Marksa i Engelsa w związku z Program em Gotajskim i stanowiących istotne uzupełnienie zarów no polemicznej jako też pozytyw nej części «Krytyki»; rzucają one również światło na historię jej powstania. List Marksa do Brackego z 5 maja 1875 r. był na żą­ danie Engelsa w ydrukow any wraz z «K rytyką Program u Gotajskiego*. List i «Krytyka» ukazały się więc razem w r. 1891 w czasopiśmie «Die N eue Zeit* (Rocznik IX, t. I, n r 18) ze skrótam i dokonanym i w tekście przez re­ dakcję czasopisma. Całkow ity tekst «Krytyki» ukazał się w r. 1933 w książce: Marx, K ritik des G othaer Programfns. List Engelsa do Bebla z 18 (28) m arca 1875 r. ukazał się w druku po raz pierwszy w książce A. Bebla «Aus meinem Leben», t. II, S tuttgart 1811. O statni z dokum entów zamieszczonych w niniejszym zbiorku, list Engelsa do K autsky'ego z dn. 23 lutego 1891 r., ogłoszony był po raz pierwszy w czasopiśmie In te r n a tio ­ nale Presse Korespondenz*, Berlin, rocznik X II, n r 11 z 9 lutego 1932 r. Po polsku «K rytyka Program u Gotajskiego* ukazała się w broszurze pt. «Niewydane pisma Karola Marksa* ^K siąż­ ka*, W arszawa 1923) oraz w II tom ie dwutom owego w y­ dania Dzieł w ybranych Marksa («Książka», W arszawa 1947).

PRZEDMOWA F. ENGELSA * Drukowany tutaj rękopis — zarówno krytyka projektu progra­ mu jako też załączony do niej list do Brackego — został prze­ słany Brackemu w 1875 r. tuż przed zjazdem zjednoczeniowym w Gocie z prośbą, by podał ją do wiadomości Geibowi, Auerowi, Beblowi i Liebknechtowi, później zaś odesłał z powrotem Mar­ ksowi. Ponieważ zjazd w Halle postawił na porządku dziennym dyskusję partii nad Programem Gotajskim, uważałbym za prze­ stępstwo z mojej strony, gdybym nadal ociągał się z podaniem do wiadomości publicznej tego ważnego dokumentu — bodaj najważ­ niejszego spośród tych, które dotyczą tej dyskusji. Rękopis ten posiada poza tym jeszcze inne, daleko szersze zna­ czenie. Po raz pierwszy zostało w nim jasno i dobitnie sformuło­ wane stanowisko Marksa wobec tego kierunku, który zapoczątko* O publikow anie przez Engelsa na p oczątku 1891 r. « K rytyki Program u Gotajskiego* M arksa pozostawało w związku z tym , że na najbliższym zjeździe Partyjnym niem ieckiej p artii socjaldem okratycznej (k tó ry odbył się w Erfurcie) miał być uchw alony now y program . Engels opublikow ał rękopis M arksa mimo oporu oportunistycznych przyw ódców socjaldem okracji niemieckiej, k tó rzy w ciągu 15 lat pom ijali milczeniem «K rytykę» Marksa. O koliczności towarzyszące opublikow aniu «K rytyki» M arksa stały się znane 7 listów Engelsa z owego okresu. Jeden z tych listów (Engels do K autsky‘ego 7 23 lutego 1891 r.) zamieszczamy w niniejszym w ydaniu. Z przedm ow y niniejszej, k tó rą Engels poprzedził ogłoszenie «K rytyki P ro ­ gram u Gotajskiego» w «N eue Zeit», w ynika, że Engels musiał pójść na pewne stylistyczne złagodzenie ostrej k ry ty k i M arksa w stosunku do oportunistycznej tak ty k i w odzów «eisenachczyków» w czasie ich zjednoczenia z lassalczykami. W niniejszym tekście «K rytyki» w szystkie opuszczone oraz złagodzone ustępy zostały przyw rócone w ich pierw otnym brzm ieniu zgodnie z odręcznym odpisem «Uwag» M arksa, znalezionych w papierach Engelsa. — R e d .

8

KAROL MARKS

wal Lassalle od pierw szej chwili swej działalności agitacyjnej i to zarów no w obec zasad ekonom icznych Lassalle‘a jak i jego taktyki. Bezwzględna ostrosc, z jaką M arks analizuje tu taj p ro jek t pro gram u, nieubłagany ton, jakim form ułuje osiągnięte w yniki i uja­ w nia b rak i p ro jek tu — w szystko to obecnie, po upływ ie lat 15, już nikogo d o tk n ąć nie m oże. T y lk o za granit ą zachow ały się jeszcze niedobitki właściw ych lassalczyków, a P rogram u G otajskiego w y­ rzekli się w H alle n aw et jego tw ó rcy uznając go za zupełnie me za­ dowalający *. P om im o to opuściłem, gdzie m ożna to było uczynic bez uszczerbku dla sprawy, n iektóre o stre zw ro ty i sądy o poszczegól­ nych osobach zastępując je kro p k am i. U czyniłby to sam o M arks, gdyby obecnie ogłaszał swój rękopis. Jego chw ilam i gw ałtow ny ton spow odow ały okoliczności dw ojakiego rodzaju. Po pierwsze, byliśmy — M arks i ja — zrośnięci z ruchem niem ieckim bardziej niż z jakim kolw iek innym ; stanow czy k ro k w stecz, w idoczny w tym projekcie program u, musiał nas p rz eto szczególnie oburzyć. Po drugie, staliśmy wówczas (w niespełna dwa lata po haskim k o n ­ gresie M iędzynarodów ki)** w ogniu zaciętej w alki z Bakuninem i jego anarchistam i, k tó rz y czynili nas odpow iedzialnym i za w szy­ stko, co zachodziło w ruchu ro botniczym N iem iec; m ogliśm y w te ­ dy oczekiwać, że nam przypiszą u k ry te ojcostw o tego program u. T e względy dziś odpadają, a w raz z nim i odnośne ustępy przestają być niezbędne. * Zjazd socjaldem okratycznej p artii N iemiec w H alle pierwszy po znie­ sieniu ustaw y w yjątkow ej przeciw socjalistom — na wniosek W . Liebknechta, głównego autora P rogram u Gotajskiego, 16 października 1890 r. postanowił opracow ać do następnego zjazdu p ro je k t nowego program u. N ow y program niemieckiej socjaldem okracji uchw alony został w październiku 1891 r. na zjezdzie w Erfurcie («Program E rfurcki»). — R e d . ** Piąty, haski kongres I M iędzynarodów ki we w rześniu 1872 r. przeszedł pod znakiem w alki z bakuninistam i. W iększość kongresu stanęła po stronie kierowanej przez M arksa R ady G eneralnej. B akunina usunięto z M iędzynaro­ dów ki. — R e d .

j

KRYTYKA PROG RA M U

G O T A JS K IE G O

R ów nież ze względu na przepisy prasow e zastąpiono kilka zdań kropkam i. T am , gdzie m usiałem użyć łagodniejszych w yrażeń, umieściłem je w p ro sto k ątn y m nawiasie. Poza ty m przed ru k jest dosłowny. Londyn

6 stycznia 1891 r.

K.

Marks

LIST D O W . BRACKEGO Londyn 5 maja 1875 r.

Drogi Bracke! Poniższe uwagi krytyczne na marginesie program u zjednocze­ niowego bądźcie łaskawi po przeczytaniu wręczyć Geibowi i Aue1'owi, Beblowi i Liebknechtowi dla zapoznania się z nimi. Mam nawał zajęć i muszę znacznie przekroczyć czas pracy, dozwolony tni przez lekarzy. Toteż pisanie tak długiego tasiemca nie sprawiło mi wcale «przyjemności». Było to jednak konieczne, by przyjaciele partyjni, dla których przeznaczone są te uwagi, nie komentowali fałszywie kroków , które później ze swej strony będę musiał uczy­ nić. — Mam na myśli krótkie oświadczenie, które Engels i ja opu­ blikujemy po zjeździe zjednoczeniowym — oświadczymy, że nie braliśmy udziału w układaniu zasad wspomnianego program u i nie mamy z nim nic wspólnego. Jest to konieczne, albowiem za granicą panuje usilnie podsycane przez wrogów partii mniemanie — mniemanie całkowicie fałszywe — jakobyśmy tajnie kierowali stąd ruchem tak zwanej partii eisenachczyków. Właśnie w swej niedawno wydanej pracy w języku rosyjskim * Bakunin czyni mnie np. odpowiedzialnym nie tylko za wszystkie program y itd. tej partii, lecz nawet za każdy krok uczy­ niony przez Liebknechta od chwili jego współpracy z partią

* C hodzi o — R e d .

książkę B akunina «Państwowość a anarchia» (Z urych 1873).

K A R O L M A RK S

Niezależnie od tego jest moim obowiązkiem nie uznać, bodaj przez dyplomatyczne milczenie, program u, który w moim prze­ konaniu jest stanowczo nie do przyjęcia i jest programem demora­ lizującym partię. Każdy krok rzeczywistego ruchu jest ważniejszy niż tuzin pro­ gramów. Jeżeli zatem nie m ożna było — a okoliczności chwilowo nie pozwalały na to — wyjść p o z a r a m y program u eisenachowskiego, to należałoby po prostu zawrzeć układ co do akcji przeciwko wspólnemu wrogowi. A stwarzając zasadniczy program (zamiast odłożyć tę sprawę do czasu, aż będzie ona przygotowana przez długotrwałą współpracę) wznosi się przed całym światem drogowskazy, według których świat sądzi o poziomie ruchu partyj­ nego. W odzowie lassalczyków przyszli do nas, ponieważ okolicz­ ności zmusiły ich do tego. Gdyby im oświadczono z góry, że nie pójdzie się na żaden targ o zasady, m u s i e l i b y się zadowolić programem akcji lub planem organizacyjnym w celach wspólnej akcji. Zamiast tego pozwala im się stanąć uzbrojonym w mandaty i uznaje się ze swej strony m andaty te za obowiązujące, czyli zdaje się na łaskę i niełaskę tych, którzy sami potrzebują pomocy. Szczy­ tem zaś i ukoronowaniem wszystkiego jest to, że odbywają * zjazd p r z e d z j a z d e m k o m p r o m i s o w y m , podczas gdy nasza partia odbywa swój zjazd już p o s t f e s t u m **. N aj­ widoczniej chciano tu utrącić wszelką krytykę i nie dać się opa­ miętać własnej partii. W iadomo, z jakim zadowoleniem witają ro­ botnicy sam fakt zjednoczenia, ale mylą się ci, którzy sądzą, że ten chwilowy sukces nie został zbyt drogo okupiony. Zresztą program jest nic niewart. Niezależnie nawet od tego, że uświęca dogmaty wiary lassalowskiej. W najbliższym czasie przyślę W am ostatnie zeszyty francuskie­ go wydania «Kapitalu». Drukowanie natrafiało przez czas dłuższy na przeszkody z powodu zakazu rządu francuskiego. W tym ty* T j. wodzowie lassalczyków. — R e d . ** Po św iętowaniu, tzn. po niewczasie. — R e d .

KRYTYKA PROGRAM U GOTAJSKIEGO

godniu lub na początku przyszłego książka będzie już gotowa *. Czy otrzymaliście sześć poprzednich zeszytów? Zakomunikujcie mi łaskawie również adres Bernharda Beckera, którem u muszę rów ­ nież posiać ostatnie zeszyty. Księgarnia «Volksstaat» ma swoiste obyczaje, tak np. nie otrzy­ małem dotychczas ani jednego egzemplarza przedruku «Procesu kom unistów w Kolonii». Serdeczne pozdrowienia Wasz Karol Marks

* F ra n c u sk i p rz e k ła d pierw szego to m u « K apitału», re d ag o w a n y p rz ez sa­ m ego M arksa, uk azy w ał się w zeszy tach w la ta c h 1872— 1875 w P a ry ż u .— R e d.

Karol

Marks

U W A G I N A M ARGINESIE PR O G RAM U NIEMIECKIEJ PARTII RO BO TNIC ZEJ *

I 1. «Praca jest źródłem wszelkiego bogactw a i wszelkiej k u ltu ry , a p o n i e w a ż przynosząca poży tek praca jest m ożliw a jedynie w społeczeństwie i poprzez społeczeństwo, p r z e t o nieokrojony dochód z pracy należy na rów nych praw ach do w szystkich człon­ ków społeczeństwa*.

P i e r w s z a

część

par a g r a f u:

«Praca jest źró­

dłem wszelkiego bogactwa i wszelkiej kultury». Praca n i e j e s t ź r ó d ł e m wszelkiego bogactwa. P r z y r o d a jest w równej mierze źródłem wartości u żytk o­ w ych (a one to przecież stanowią rzeczowe bogactwo!) jak i P^ca, która sama jest tylk o przejawem jednej z sil przyrody, ludzkiej siły roboczej. Pow yższy frazes znalezc można w e wszystkich elementa* « K r y t y k a P r o g r a m u G o t a j s k i e g o * jest obok ♦M ani­ festu K om unistycznego* najdonioślejszą pracą program ow ą M arksa. N a nie­ wielu stronicach; w najbardziej zw ięzłych sform ułow aniach zaw iera ona teo re­ tyczne podstaw y pro g ram u p artii proletariackiej. Ze swą «K rytyką» w ystąpił M arks w m aju 1875 r. przeciw zasadniczym błędom oportu n isty czn y m , popełnionym w podstaw ow ych kw estiach pro g ram o ­ w ych przez w odzów niem ieckiej socjaldem okracji w czasie zjednoczenia dwu istniejących podów czas niem ieckich p a rtu robotniczych kierow anej przez L iebknechta i Bebla Socjaldem okratycznej R obotniczej P artii N iem iec (tzw. cisenachczycy) i p artii lassalczyków — Powszechnego N iem ieckiego Związku R obotników z H asencleverem , H asselm annem i T olkiem na czele. — R e d .

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

rzach dla dzieci i jest on o tyle słuszny, o ile w y c h o d z i s i ę z z a ł o ż e n i a , iż praca odbywa się przy pomocy odpowied­ nich przedmiotów i narzędzi. Program socjalistyczny nie powinien jednakże tolerować takich burżuazyjnych zwrotów, pomijających milczeniem w a r u n k i , które dopiero nadają im sens. O ile więc człowiek już z gory ustosunkowuje się do przyrody, pierw­ szego źródła wszelkich środków i przedmiotów pracy jako właści­ ciel, traktuje ją jako należącą do niego, o tyle praca jego staje się źródłem wartości użytkowych a więc i bogactwa. Burżuazja ma dosyć powodów, aby przypisywać pracy n a d n a t u r a l n ą m o c t w ó r c z ą , gdyż właśnie z uwarunkowania pracy przez przyrodę wynika, iż człowiek nie posiadający żadnej innej własno­ ści prócz swej siły roboczej musi przy wszelkich stosunkach spo­ łecznych i kulturalnych być niewolnikiem innych ludzi, którzy zagarnęli na własność materialne warunki pracy. Może on praco­ wać tylko za ich zezwoleniem, a więc tylko za ich zezwoleniem może żyć. Zostawmy na razie to pokraczne zdanie takim, jakim jest. Jakiegoż wniosku z niego należało się spodziewać? Oczywiście, na­ stępującego: «Ponieważ praca jest źródłem wszelkiego bogactwa, przeto nikt w społeczeństwie nie może przywłaszczać sobie bogactwa nie będą­ cego wytworem pracy. Jeżeli zatem sam nie pracuje, żyje on z pracy cudzej i kulturę przyswaja sobie również kosztem cudzej pracy*. Zamiast tego wprowadza się przy pomocy pomostu ze słów * a p o n i e w a ż » drugie zdanie, aby z niego, nie zaś z pierw­ szego, wyciągnąć wniosek. Druga c z ę ś ć p a r a g r a f u : «Przynosząca pożytek praca jest możliwa jedynie w społeczeństwie i poprzez społeczeń­ stw o». W myśl pierwszego zdania praca była źródłem wszelkiego bo­ gactwa i wszelkiej kultury, a zatem żadne społeczeństwo nie mogło istnieć bez pracy. Obecnie dowiadujemy się na odwrót, że żadna ^przynosząca pożytek* praca nie jest możliwa bez społeczeństwa.

16 R ów nie dobrze m ożna byłoby pow iedzieć, że jedynie w społe­ czeństwie praca bezużyteczna, a naw et społecznie szkodliw a, m oże stać się odm ianą działalności zaw odow ej, że jedynie w społeczeń­ stw ie m ożna żyć z p ró żn iactw a ltd., itd . — słowem, m o żn a byłoby przepisać całego Rousseau. A co to jest «przynosząca pożytek* praca? Przecież ty lk o ta praca, k tó ra osiąga zam ierzony pożyteczny efekt. C złow iek dziki (a człow iek jest nim o d chw ili, gdy przestał być m ałpą), ubijający zw ierza kam ieniem , zbierający ow oce itd., w ykonyw a «przynoszącą po ży tek » pracę. Po t r z e c i e . W n i o s e k : «A poniew aż przynosząca p o ży tek p raca jest m ożliw a jedynie w społeczeństw ie i poprzez spo­ łeczeństw o, p rz eto nieo k ro jo n y dochód z pracy należy na rów nych p raw ach do w szystkich członków społeczeństwa*. P iękna konkluzja! Jeżeli przynosząca p o ży tek praca jest m ożli­ wa jedynie w społeczeństw ie i poprzez społeczeństw o, dochód z p racy należy w ięc do społeczeństw a, a poszczególnem u pracow ni­ kow i przypadnie z tego w udziale ty lk o to, co nie jest potrzebne dla zachow ania «w arunku» pracy — społeczeństwa. W rzeczy samej takie tw ierdzenie w ysuw ali też zawsze obrońcy k a ż d o r a z o w e g o s y s t e m u s p o ł e c z n e g o . N a j­ pierw w ystępują pretensje rządu i w szystkiego, co doń lgnie, gdyż jest on p o n o ć organem społecznym do u trzy m an ia społecznego p o ­ rządku, następnie idą w ym agania ró żn y ch rodzajów własności p ry ­ w atnej, gdyż różne rodzaje własności pry w atn ej są podstaw ą ponoć społeczeństw a itd . T ego rodzaju czczym i frazesam i.m o żn a, rzecz jasna, szerm ow ać i kręcić, jak się kom u żyw nie podoba. Jak o tak o logiczny zw iązek m iędzy pierw szą a drugą częścią p aragrafu pow staje ty lk o w brzm ieniu następującym . «Ź ródłem bogactw a i k u ltu ry staje się praca jedynie jako praca społeczna* albo co jest rów noznaczne, «w społeczeństw ie i poprzez społeczeństw o*. Z danie to jest bezsprzecznie słuszne, gdyż jeśli odosobniona praca (zakładając, że istnieją jej rzeczow e w arunki) m oże stw orzyć

4

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

17

wartości użytkowe, to nie może ona stworzyć ani bogactw, ani kultury. Ale równie bezsporne jest inne zdanie: «W miarę jak praca rozwija się społecznie i staje się przez to źródłem bogactw i kultury, rośnie ubóstwo i niedola po stronie pracującego, bogactwo i kultura po stronie nie pracującego». . Takie prawo rządzi całą dotychczasową historią. Należało więc, zamiast posługiwać się ogólnymi frazesami o «pracy» i «społeczeństwie», wyraźnie tu wykazać, jak w obecnym kapitalistycznym społeczeństwie stworzone zostały wreszcie materialne i inne wa­ runki, które dają robotnikom możność przełamania tej społecznej klątwy i zmuszają ich do tego. W rzeczywistości jednak cały ten chybiony pod względem stylu 1 treści paragraf po to tylko istnieje, aby lassalowską formułę «nieokrojony dochód z pracy» wypisać jako naczelne hasło na sztanda­ rze partyjnym. Powrócę jeszcze do «dochodu z pracy», «równego prawa» itd., gdyż to samo powtarza się później w innej nieco formie. 2. «W społeczeństwie dzisiejszym środki p racy stanow ią m ono­ pol klasy kapitalistów . U w arunkow ana ty m zależność klasy ro b o tn i­ czej jest przyczyną nędzy i niew oli we w szystkich postaciach*.

Zdanie to, zapożyczone ze statutu Międzynarodówki, jest w tym «poprawionym» wydaniu błędne. W społeczeństwie dzisiejszym środki pracy stanowią monopol posiadaczy ziemskich (monopol własności ziemskiej stanowi nawet podstawę monopolu kapitału) o r a z kapitalistów. Statut Między­ narodówki nie wymienia w odnośnym ustępie ani jednej, ani dru­ giej klasy monopolistów. Mówi o «m o n o p o 1 u ś r o d ­ ków pracy, tzn. źródeł życia». Dodatek ^ ź r ó d ł a ż y c i a» wskazuje dostatecznie, iż do środków pra­ cy zaliczono również ziemię. Poprawki tej dokonano, ponieważ Lassalle z powodów obecnie powszechnie wiadomych atakował j e d y n i e klasę kapitalistów, a nie właścicieli ziemskich. W Anglii kapitalista przeważnie nie jest właścicielem nawet tego gruntu, na którym stoi jego fabryka. 2 K ry ty k a P ro g ra m u G o tajsk ieg o

18

KAROL MARKS

3. « W yzw olenie p racy w ymaga podniesienia środków p racy do w spólnej własności społeczeństwa i zbiorow ego regulow ania cało­ k ształtu pracy p rz y spraw iedliw ym podziale dochodu z pracy».

«Podniesienie środków pracy do wspólnej własności» ma chyba znaczyć ich «przeistoczenie we wspólną własność», ale to zazna­ czam tylko m imochodem. Cóż to jest «dochód z pracy»? Produkt pracy czy też jego w ar­ tość? A w ostatnim w ypadku całkowita wartość produktu czy też tylko ta część wartości, k tórą praca dodała do wartości zużytych środków produkcji? «Dochód z pracy* — to płynne pojęcie, wprow adzone przez Lassalle‘a zamiast określonych pojęć ekonomicznych. Cóż to jest «sprawiedliwy podział»? Czyż burżuazja nie zapewnia, że dzisiejszy podział jest «sprawiedliwy»? I czyż istotnie nie jest on jedynym «sprawiedliwym» podziałem na podstawie dzisiejszego sposobu produkcji? Czy sto­ sunki ekonomiczne są regulowane przez pojęcia prawne, czy nie na odw rót, stosunki praw ne wynikają z ekonomicznych? Czyż i so­ cjalistyczni sekciarze nie mają najróżnorodniejszych pojęć o «sprawiedliwym* podziale? Aby wiedzieć, co należy przy tej sposobności rozum ieć przez słowa «sprawiedliwy podział», należy zestawić pierwszy paragraf z tym paragrafem. T en ostatni zakłada społeczeństwo, w którym «środki pracy stanowią wspólną własność, a całokształt pracy re­ gulowany jest zbiorowo», z pierwszego zaś paragrafu widzimy, że «nieok-rojony dochód z pracy należy na rów nych prawach do wszy­ stkich członków społeczeństwa». «Do wszystkich członków społeczeństwa*? Także i do nie pra­ cujących? Gdzież tu jest «nieokrojony dochód z pracy*? Tylko do pracujących członków społeczeństwa? Gdzież tu jest «równe prawo* wszystkich członków społeczeństwa? Bo też «wszyscy członkowie społeczeństwa* oraz «równe pra­ wo* to oczywiście tylko frazesy. Istota rzeczy polega na tym , że w tym kom unistycznym społeczeństwie każdy robotnik musi o trzy ­ mać lassalowski «nieokrojony dochód z pracy*.

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

19

Jeśli wyraz «dochód z pracy» weźmiemy najpierw w znaczeniu produktu pracy, to zbiorowy dochód z pracy stanowi c a ł k o ­ wity p r o d u k t s p o ł e c z n y . Z tego należy teraz potrącić: Po p i e r w s z e : to, co jest potrzebne dla odnowienia zu­ żytych środków produkcji. P o d r u g i e : dodatkow ą część na rozszerzenie produkcji. P o t r z e c i e : fundusz rezerwowy czy asekuracyjny dla ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków, klęsk żywiołowych itp. Powyższe potrącenia z «nieokrojonego dochodu z pracy» są ko­ niecznością ekonomiczną, a ich rozm iary ustala się na podstawie istniejących sił i środków, po części na podstawie rachunku praw do­ podobieństwa, ale żadną m iarą nie dadzą się one obliczyć na pod­ stawie sprawiedliwości. Pozostaje druga część całkowitego produktu, przeznaczona na to, by służyć jako środki spożycia. Zanim dojdzie do podziału indywidualnego tej pozostałej części, odlicza się znowu od niej: Po p i e r w s z e : o g ó l n e k o s z t y a d m i n i ­ s t r a c y j n e ni e n a l e ż ą c e do produkcji. Część ta od razu ulega bardzo znacznej redukcji w porównaniu ze społeczeństwem obecnym i nadal się zmniejsza w miarę rozwoju nowego społeczeństwa. P o d r u g i e : t o, c o j e s t p r z e z n a c z o n e n a z a s p o k o j e n i e p o t r z e b z b i o r o w y c h , jak szko­ ły, urządzenia zdrow otne itd. Część ta od razu wzrasta znacznie w porów naniu ze społeczeń­ stwem obecnym i rośnie w tym samym stosunku w miarę rozwoju nowego społeczeństwa. Po trzeci e: f u n d u s z e dla n i e z d o l n y c h d o p r a c y itd., słowem to, co dziś wchodzi w zakres tzw. ofi­ cjalnej opieki nad ubogimi. Teraz dopiero docieramy do «podziału», k tó ry program pod Opływem lassalowskim — w tak ograniczony sposób jedynie ma na

20

KAROL MARKS

względzie, mianowicie do tej części środków spożycia, która ulega podziałowi pom iędzy poszczególnymi w ytw órcam i zrzeszenia. «N ieokrojony dochód z pracy» zamienił się niepostrzeżenie w «okrojony», chociaż to, co w ytw órca traci jako osoba prywatna, odzyskuje bezpośrednio lub pośrednio jako członek społeczeństwa. Podobnie jak zniknął frazes o «nieokrojonym dochodzie z pracy», tak znika obecnie frazes o «dochodzie z pracy» w ogóle. W ew nątrz społeczeństwa zrzeszonego, opartego na wspólnej własności środków produkcji, w ytw órcy nie wymieniają swych pro­ duktów ; tak samo praca, zużyta na wytworzenie produktów , nie przejawia się tu j a k o w a r t o ś ć tych produktów , jako rzeczowa cecha im właściwa, ponieważ teraz, w przeciwieństwie do społeczeństwa kapitalistycznego, praca indywidualna istnieje jako część składowa pracy zbiorowej już nie drogą okólną, lecz bezpo­ średnio. Z w rot «dochód z pracy», już dziś niezdatny ze względu na swą dwuznaczność, traci w ten sposób wszelki sens. Mamy tu do czynienia nie z takim społeczeństwem kom uni­ stycznym, które r o z w i n ę ł o s i ę na własnej podstawie, ale przeciwnie, z takim , które dopiero w y ł o n i ł o s i ę ze społe­ czeństwa kapitalistycznego; które zatem pod każdym względem — ekonomicznym , m oralnym , umysłowym — nosi jeszcze na sobie znam iona starego społeczeństwa, z którego łona pochodzi. Odpo­ wiednio do tego poszczególny w ytw órca otrzym uje — po dokona­ niu potrąceń — dokładnie tyle, ile dał społeczeństwu. T o, co dał społeczeństwu, stanowi jego indywidualny wkład pracy. N a przy­ kład społeczny dzień roboczy składa się z sumy indywidualnych godzin pracy; indyw idualny czas pracy poszczególnego w ytw órcy — to wniesiona przezeń część społecznego dnia roboczego, jego udział w nim. O trzym uje on od społeczeństwa pokwitowanie, że dostarczył tyle a tyle pracy (po odliczeniu części jego pracy na rzecz funduszów społecznych) i na zasadzie tego pokwitowania otrzym uje ze społecznych zapasów taką ilość środków spożycia, jaka wymagała takiej samej ilości pracy. Tę samą ilość pracy, którą dostarczył społeczeństwu w jednej postaci, otrzym uje z pow rotem w innej.

KRYTYKA PROGRAM U GOTAJSKIEGO

21

Panuje tu, jak widać, ta sama zasada, k tóra reguluje wymianę towarów, o ile jest ona wym ianą rów nych wartości. Treść i form a uległy zmianie, ponieważ wobec zmienionych okoliczności nikt nie może dostarczyć niczego innego prócz swojej pracy i ponieważ z drugiej strony nic nie może przejść na własność jednostek, prócz przedm iotów osobistego spożycia. Co się tyczy jednak podziału tych ostatnich pom iędzy poszczególnych w ytw órców , to panuje tu ta sama zasada, co przy wymianie ekwiwalentów tow arow ych: wy­ mienia się określoną ilość pracy w jednej postaci na takąż ilość pra­ cy w postaci innej. R ó w n e p r a w o jest więc tutaj wciąż jeszcze — zasadni­ czo — p r a w e m b u r ż u a z y j n y m , chociaż zasada i p rak ­ tyka nie kłócą się już ze sobą, podczas gdy przy wymianie tow aro­ wej wymiana ekwiwalentów istnieje jedynie p r z e c i ę t n i e , a nie w każdym poszczególnym wypadku. M im o tego postępu to r ó w n e p r a w o jest zawsze jeszcze ograniczone ramami burżuazyjnym i. Praw o w ytw órców jest p r o ­ p o r c j o n a l n e do dostarczonej przez nich pracy; równość po­ lega na tym , że stosuje się j e d n a k o w y m i e r n i k — pracę. Ale jeden człowiek przewyższa drugiego pod względem fizycz­ nym lub umysłowym, dostarcza więc w tym samym czasie wię­ cej pracy albo potrafi pracować w ciągu dłuższego czasu; praca zaś, by służyć jako miara, musi być określona pod względem roz­ ciągłości albo intensywności, w przeciwnym bowiem razie prze­ stałaby być miernikiem. T o r ó w n e praw o jest nierównym praw em za nierówną pracę. Nie uznaje ono żadnych różnic kla­ sowych, gdyż każdy jest tylko robotnikiem jak inni; ale uznaje milcząco nierówne osobiste uzdolnienia, a zatem i nierówną zdol­ ność do pracy, jako przywileje naturalne. J e s t w i ę c , z t r e ­ ści s we j , p r a w e m n i e r ó w n o ś c i j a k w s z e l k i e p r a w o . Prawo z istoty swej polegać m oże jedynie na zastoso­ waniu równego m iernika. Ale nierówne osobniki (a nie byłyby róż­ nymi osobnikam i, gdyby nie były nierówne) dają się tylko o tyle mierzyć wspólnym miernikiem, o ile się je rozpatruje z jednego Punktu widzenia, o ile ujmuje się je wyłącznie z pewnej o k r e -

22

KAROL MARKS

ś 1 o n e j strony, na przykład, kiedy się je rozpatruje, jak w da­ nym wypadku, w y ł ą c z n i e jako r o b o t n i k ó w nie widząc w nich nic poza tym , abstrahując od wszystkiego in­ nego. Dalej: jeden robotnik jest żonaty, drugi nie; jeden ma wię­ cej dzieci niż inny itd., itd. Przy jednakowej pracy, a zatem i rów ­ nym udziale w społecznym funduszu spożycia, jeden otrzym uje faktycznie więcej niż drugi, jeden jest bogatszy od drugiego itd. Ażeby uniknąć wszystkich tych braków , praw o, zamiast być rów­ ne, musiałoby być nierówne. Lecz braków tych nie podobna uniknąć w pierwszej fazie społeczeństwa kom unistycznego w tej jego postaci, w jakiej po długich bólach porodow ych wyłoniło się dopiero ze społeczeń­ stwa kapitalistycznego. Praw o nigdy nie może być wyższe niż ustrój ekonom iczny i uw arunkow any przezeń rozwój kulturalny społeczeństwa. W wyższej fazie społeczeństwa kom unistycznego, kiedy znik­ nie ujarzmiające człowieka podporządkow anie podziałowi pracy, a przez to samo zniknie też przeciwieństwo pom iędzy pracą fi­ zyczną a umysłową; kiedy praca stanie się nie tylko źródłem utrzym ania, ale najważniejszą potrzebą życiową; kiedy wraz z wszechstronnym rozwojem jednostek wzrosną również siły w y­ twórcze, a wszystkie źródła zrzeszonego bogactwa popłyną ob­ ficiej — wówczas dopiero będzie m ożna całkowicie wykroczyć poza ciasny horyzont prawa burżuazyjnego i społeczeństwo bę­ dzie mogło wypisać na swym sztandarze: «Każdy według swych zdolności, każdem u według jego potrzeb». Rozważałem obszerniej* z jednej strony, «nieokrojony dochód z pracy», z drugiej zaś, «równe prawo» i «sprawiedliwy podział», aby wykazać, jakiego przestępstwa się dopuszcza, gdy usiłuje się, z jednej strony, znów narzucić naszej partii jako dogm aty wy­ obrażenia, które w swoim czasie m iały sens, teraz jednak stały się wiechciem przestarzałych frazesów; gdy się, z drugiej strony, wypacza za pom ocą ideologicznej gadaniny praw nej i innej, właś­ ciwej dem okratonw i francuskim socjalistom, ów realistyczny po-

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

23

gląd, k tó ry z tak im tru d em został zaszczepiony naszej partii, a teraz już zapuścił w niej korzenie. N iezależnie od pow yższych w yw odów w ogóle błędem b y ­ ło uczy n ić z ta k zw anego p o d b i a ł u sedno spraw y i n a nim położyć głów ny akcent. K ażdorazow y podział śro d k ó w spożycia jest ty lk o następ­ stw em podziału sam ych w a ru n k ó w prod u k cji. Podział zaś tych o statn ich stanow i o ch arak terze sam ego sposobu p ro d u k cji. K api­ talistyczny sposób p ro d u k cji, na p rz y k ła d polega na tym , że rze­ czow e w aru n k i p ro d u k cji są przydzielone w postaci własności k a ­ p itału i własności ziem skiej n ie-ro b o tn ik o m , podczas gdy masa p o ­ siada jedynie osobisty w arunek p ro d u k c ji — siłę roboczą. Skoro tak są podzielone elem enty produkcji, to sam przez się w ynika już stąd dzisiejszy podział śro d k ó w spożycia. G dy rzeczow e w a­ ru n k i p ro d u k cji stanow ią k o lek ty w n ą własność sam ych ro b o tn i­ ków , to stąd w y n ik a ta k sam o odm ienny o d obecnego podział śro d k ó w spożycia. O d ekonom istów b urżuazyjnych przejął socja­ lizm w u lg arn y (a zn ó w -od niego pew ien odłam dem okracji) spo­ sób roztrząsania i trak to w a n ia podziału jako niezależnego od spo­ sobu p rod u k cji, a stąd przedstaw iania rzeczy w ten sposób, jak gdyby socjalizm obracał się głów nie dookoła kw estii podziału. Lecz po co znow u się cofać, sk o ro rzeczyw isty stosunek od daw ­ na już jest w yjaśniony? 4. «W yzw olenie p racy m usi być dziełem klasy robotniczej, w obec k tó rej w szystkie inne klasy stanow ią t y l k o j e d n ą r e a k c y j n ą masę*.

Pierw szy w iersz w zięty jest ze w stępnych słów sta tu tu M ię­ dzy n aro d ó w k i, jest jednak «popraw iony». T am b rz m i on: «W yzw olenie klasy ro b o tniczej m usi być dziełem sam ych ro b o tn i­ k ó w ^ tu n ato m iast «klasa robotnicza» m a w yzw olić — co? «Pracę». N iechaj zrozum ie, k to potrafi. Dla przeciw w agi zaś następny w iersz jest cy tatem lassalowskim najczystszej w ody: «W obec k tó re j (klasy robotniczej) w szy­ stkie inne klasy stanow ią t y l k o j e d n ą r e a k c y j n ą m a s ę».

24

KARO L MARKS

W «M anifeście K om unistycznym » czytam y: «Sposrod w szystkich klas, k tó re są dziś przeciw staw ne burżuazji, jedynie p ro leta riat jest klasą r z e c z y w i ś c i e r e wo ­ l u c y j n ą . Pozostałe klasy upadają i giną w raz z rozw ojem w ielkiego przem ysłu, p ro le ta ria t zaś jest tego przem ysłu nieodłącz­ nym w y tw orem » *. B urżuazja — jako nosicielka w ielkiego przem ysłu — jest tu ujm ow ana jako klasa rew olucyjna w zestaw ieniu z feudalam i i stanam i pośrednim i, k tó re dążą do zachow ania w szystkich p o zy ­ cji społecznych będących tw o rem przestarzałych sposobów p ro ­ dukcji. N ie stanow ią w ięc one w r a z z b u r ż u a z j ą jednej ty lk o m asy reakcyjnej. Z drugiej stro n y , p ro le ta ria t jest rew olucyjny w stosunku do burżuazji, poniew aż sam w yrósłszy n a gruncie w ielkiego p rzem y ­ słu dąży do tego, by p ro d u k cję pozbaw ić ch a rak teru kapitali­ stycznego, k tó ry burżuazja usiłuje uw iecznić. Ale m anifest doda­ je, że «stany pośrednie... stają się rew olucyjne w obliczu oczekują­ cego je przejścia do szeregów pro letariatu * . Z tego w ięc p u n k tu w idzenia jest znow u nonsensem , jakoby stany pośrednie w raz z burżuazją, a p o n ad to i z feudalam i, stano­ w iły w obec klasy robotniczej « ty lk o jedną masę reakcyjną*. C zyż w czasie ostatnich w y b o ró w ** m ów iono rzem ieślnikom , d ro b n y m przem ysłow com itd . oraz c h ł o p o m : «wobec nas stanow icie razem z b urżuazją i feudalam i ty lk o jedną reakcyjną masę*? Lassalle znał «M anifest K om unistyczny* na pam ięć, podobnie jak g ro m adka jego w iernych zna napisane przezeń cudotw órcze pism a. Jeżeli w ięc Lassalle tak g ru b o w ypaczył bez skrupułów «M anifest K om unistyczny*, to jedynie w ty m celu, b y wybielić swój sojusz z absolutystycznym i i feudalnym i przeciw nikam i przeciw burżuazji. • P oza ty m w pow yższym paragrafie to arcym ądre powiedze* P atrz «M anifest K om unistyczny*, „K siążk a" 1948, str. 75 — R e d . ** W ybory do Reichstagu, o k tó ry c h tu m ow a, odbyw ały się w styczniu r. 1874. — R e d .

KRYTYKA PROGRAM U GOTAJSKIEGO

25

nie Lassalle'a zostało przyciągnięte za włosy, nie pozostaje bow iem w żad n y m zw iązku z niedorzecznie «popraw ionym » cytatem ze statu tu M iędzynarodów ki. M am y tu w ięc do czynienia p o p ro stu z im p ertynencją i to bynajm niej nie p rz y k rą dla pana Bism arcka, jedną z ow ych tanich bezczelności, w k tó ry c h celuje berliński M a­ ra t *. 5. «Klasa robo tn icza działa dla swego w yzwolenia przede w szystkim w r a m a c h d z i s i e j s z e g o p a ń s t w a n a r o d o w e g o , św iadom a tego, że nieuniknionym w ynikiem jej dążeń, w spólnych ro b o tn ik o m w szystkich krajów ku ltu raln y ch , będzie m iędzynarodow e b raterstw o ludów a. i

W przeciw staw ieniu d o «M anifestu K om unistycznego» i do wszelkiego daw niejszego socjalizm u Lassalle ujm ow ał ru ch ro b o t­ niczy z najciaśniejszego stanow iska narodow ego. K roczy się jego śladam i w tej spraw ie — i to p o działalności M iędzynarodów ki! R ozum ie się sam o p rzez się, że aby w ogóle m óc walczyć, kla­ sa ro b o tn icza m usi organizow ać się j a k o k l a s a u siebie w dom u i że bezpośrednią areną jej w alki jest jej w łasny kraj. O tyle jej w alka klasow a jest, nie ze swej treści, ale jak pow iada «M anifest K om unistycznym «ze swej form y», narodow a. Je d ­ nakże «ram y dzisiejszego państw a narodow ego», np. państw a nie­ m ieckiego, same z kolei m ieszczą się ekonom icznie «w ram ach» ry n k u św iatow ego, politycznie — «w ram ach» system u państw . Pierwszy lepszy kupiec wie, że handel niem iecki jest zarazem handlem zagranicznym , a w ielkość pana B ism arcka polega właś­ nie na pew nego ro d zaju polityce m i ę d z y n a r o d o w e j . I d o czegóż redukuje niem iecka p a rtia robotnicza swój in te r­ nacjonalizm ? D o świadom ości, że w ynikiem jej dążeń będzie i ę d z y n a r o d o w e b r a t e r s t w o l u d ó w» — frazes, zapożyczony od burżuazyjnej Ligi W olności i P okoju**, * B erlińskim M aratem M arks najw idoczniej nazyw a tu Ironicznie H asselmanna. naczelnego red ak to ra «N euer Sozialdem okrat», centralnego organu lassalczyków. — R e d . ** J u

M i ę d z y n a r o d o w a L i g a W o l n o ś c i i Poko— m iędzynarodow a organizacja b u rżuazyjnych dem o k rató w i pacyfi-

26

frazes, k tó ry uchodzić ma za równoważnik międzynarodowego zbratania się klas robotniczych we wspólnej walce przeciw kla­ som panującym i ich rządom . A więc ani słowa o m i ę d z y ­ n a r o d o w y c h f u n k c j a c h niemieckiej klasy robotni­ czej! I z tym hasłem ma ona stawić czoło swej własnej burżuazji, zbratanej już przeciwko niej z burżuazją wszystkich innych kra­ jów, oraz m iędzynarodowej polityce spisków pana Bismarcka! * W rzeczy samej, wyznanie zasad internacjonalizm u w progra­ mie stoi n i e s k o ń c z e n i e niżej niż w programie partii wolnego handlu. T a partia również zapewnia, że wynikiem jej dążeń jest «m iędzynarodowe braterstw o ludów». Ale poza tym ona r o b i coś niecoś, aby uczynić handel międzynarodowym , bynajmniej nie zadowalając się świadomością, że wszystkie naro­ dy prowadzą handel u siebie w domu. M iędzynarodowa działalność klasy robotniczej różnych kra­ jów w żadnej mierze nie zależy od istnienia «M i ę d z y n a r o d o w e g o S t o w a r z y s z e n i a R o b o t n i k ó w». Stowarzyszenie to było jedynie pierwszą próbą stworzenia orga­ nu centralnego dla tej działalności; próbą, k tóra pchnęła sprawę naprzód i pod tym względem jest próbą o nie przemijającym suk­ cesie dzięki bodźcom , k tóre dała, ale k tó ra w swej p i e r ­ wszej formi e h i s t o r y c z n e j po upadku Kom u­ ny Paryskiej dalej istnieć nie mogła. stów, zw olenników w olnego handlu, założona w 1867 r. w Genewie. Prze­ ciw usiłow aniom tej Ligi zdobycia w pływ u na ru ch ro b o tn iczy I Mię­ dzynarodów ka na skutek nalegań i pod kierow nictw em M arksa, walczyła bezwzględnie. H asia Ligi były następujące: «Powszechne b raterstw o ludów», «.Stany Zjednoczone E uropy* — R e d . * Po u p ad k u K om uny Paryskiej Bism arck usiłował w latach 1871 — 1872 zaw rzeć form aln y tr a k ta t N iem iec z A ustrią i Rosją dla w spólnego prześla­ dow ania ruch u rew olucyjnego w ogóle i Pierwszej M iędzynarodów ki w szcze­ gólności. Jakkolw iek form alnego p rzym ierza nie zaw arto, to jednak organy rządow e w ielkich m ocarstw już wówczas faktycznie w spółdziałały w prześla­ dow aniu rew olucjonistów . — R e d .

KRYTYKA PROGRAM U

G O T A JS K IE G O

27

B ism arkow ska «N orddeutsche» m iała pełne praw o obwieścić k u zadow oleniu swego m istrza, że niem iecka p a rtia robotnicza w swym now ym program ie w yrzekła się internacjonalizm u! * II* «W ychodząc z ty ch założeń, niem iecka p artia ro botnicza dąży za pom ocą w szystkich środków legalnych do stw orzenia w o l ­ n e g o p a ń s t w a — i społeczeństwa socjalistycznego; do zniesienia system u płacy zarobkow ej w r a z z jego s p i ż o ­ w y m praw em płacy — oraz w yzysku we wszelkiej • postaci; do usunięcia wszelkiej nierówności społecznej i politycznej.

D o «w olnego państw a» pow rócę później. A w ięc niem iecka p a rtia ro b o tn icza m a o d tąd w yznaw ać spi­ żow e p raw o płacy Lassalle‘a! A żeby nie dać m u upaść, popełnia się nonsens m ów iąc o «zniesieniu system u płacy zarobkow ej (na­ leżało pow iedzieć system u pracy najem nej) w r a z ze spiżo­ w ym praw em płacy». Jeżeli znoszę pracę najem ną, to znoszę n a­ turalnie rów nież jej praw a, bez w zględu na to czy są «spiżowe», czy też m iękkie jak gąbka. Ale zw alczanie pracy najem nej przez Lassalle a obraca się praw ie w yłącznie dokoła tego tzw . praw a. A by więc dowieść, że sekta lassalowska zw yciężyła, m usi być znie­ siony «system płacy zarobkow ej w r a z ze spiżow ym p ra­ w em płacy» a nie bez niego. Ze «spiżowego praw a płacy» lassałowski jest, jak w iadom o, jedynie w y raz «spiżow y», zapożyczony z «ewigen, ehernen, grossen G esetzen» [«w iecznych, spiżow ych, w ielkich praw »] G oethe­ go. W y raz s p i ż o w y jest etykietą, w edług k tó re j praw o­ w ierni poznają się wzajem nie. Jeżeli jednak biorę to p raw o z lassalowskim stem plem , a więc w jego rozum ieniu, to m uszę je * W organie Bismarcka «N orddeutsche Allgemeine Zeitung», w n r 67 z dn. 20 m arca 1875 r., ukazał się arty k u ł'w stę p n y o projekcie program u socjal­ dem okratycznego. Szczególną uwagę pośw ięcono w nim 5 pu n k to w i p ro g ra­ mu, o k tó ry m mów i tu ta j M arks, p rzy czym stw ierdzono, że «agitacja socjal­ dem okratyczna pod wieloma względam i stała się ostrożniejsza* i że «w yrzeka się ona M iędzynarodów ki*. — R e d .

28 wziąć rów nież z jego uzasadnieniem . A jakże o n o wygląda? Jak to już w k ró tc e p o śm ierci Lassalle‘a w ykazał Lange, jest to (w y­ znaw ana p rzez tegoż Langego) m altuzjańska teoria zaludnienia. Jeżeli jednak teoria ta jest słuszna, to n i e m ogę znieść «spiżow ego» p raw a, chocbym naw et sto razy zniósł pracę najem ną, gdyż p raw o to rządzi w takim razie nie ty lk o system em pracy najem ­ nej, ale w s z e l k i m system em społecznym . W łaśnie w o p ar­ ciu o tę teorię ekonom iści już od lat 50 i naw et dłużej dow odzą, że socjalizm nie m oże usunąć nędzy, jako że jest ona u w a r u n ­ k o w a n a nat ur ą , że m oże jedynie uczynić ją p o ws z e c h n ą, rozdzielić ją rów nom iernie p o całej pow ierzchni społeczeństwa. Ale to w szystko nie jest jeszcze rzeczą najważniejszą. Zupełnie n i e z a l e ż n i e od f a ł s z y w e g o ujęcia tego praw a p rzez Lassalle‘a praw dziw ie oburzający k ro k w stecz polega na na­ stępującym : Po śm ierci Lassalle^ u to ro w a ło sobie drogę w n a s z e j p a rtii naukow e pojm ow anie tego, że płaca robocza nie jest tym , czym s i ę w y d a j e , m ianow icie w a r t o ś c i ą , czyli ceną pr acy, lecz jedynie zam askow aną fo rm ą w a r t o ­ ś c i , czyli — c e n y s i ł y r o b o c z e j . W ten spo­ sób o balono raz na zawsze całe dotychczasow e burżuazyjne p o j­ m ow anie płacy roboczej, jak rów nież całą dotychczas przeciw ko niem u zw róconą k ry ty k ę i w yjaśniono, że ro b o tn ik o w i najem ­ n em u pozw ala się pracow ać na własne utrzym anie, a więc pozw a­ la m u się ż y ć o tyle ty lk o , o ile p rzez pew ien czas pracuje darm o dla k apitalistów (a zatem i dla tych, k tó rz y w raz z nim i w spółuczestniczą w zjadaniu w artości dodatkow ej); że cały system p ro d u k cji kapitalistycznej obraca się dokoła zagadnienia, jak zw iększyć ilość tej darm ow ej pracy p rzez przedłużenie dnia p ra ­ cy albo przez zw iększenie jej w ydajności, czyli większe napięcie siły roboczej itd .; że p rz e to system p ra cy najem nej jest system em niew olnictw a, p rz y czym niew olnictw o to staje się tym cięższe, im bardziej rozw ijają się społeczne siły w y tw ó rcze pracy bez w zglę­ du na to , czy ro b o tn ik otrzy m u je lepszą czy gorszą zapłatę. I o to

KRYTYKA PRO G RA M U GOTAJSKIEGO

29

teraz, gdy pojm ow anie to coraz bardziej toruje sobie drogę w n a­ szej p artii, pow raca się do dogm atów Lassalle‘a, jakkolw iek należa­ łoby obecnie już wiedzieć, że Lassalle n i e r o z u m i a ł , czym jest płaca robocza, lecz idąc śladam i ekonom istów burżuazyjnych brał p o z ó r za istotę rzeczy. R zecz m a się tak, jak gdyby w śród niew olników , k tó rz y n a­ reszcie odsłonili tajem nicę niew olnictw a i zerw ali się do b u n tu , jakiś hołdujący p rzestarzałym w yobrażeniom niew olnik wypisał w p rogram ie b u n tu : niew olnictw o należy znieść, poniew aż w y­ żyw ienie niew olników w system ie niew olnictw a nie m oże p rze­ k ro czy ć pew nego niskiego m aksim um ! Ju ż sam fak t, że przedstaw iciele naszej p a rtu m ogli dopuścić się tak p o tw o rn eg o zam achu na rozpow szechnione w m asach p a r­ ty jn y ch pojm ow anie, sam ten fak t czyż nie dow odzi, z jak występną lekkom yślnością i jak dalece niesum iennie zabrali się oni do ułożenia kom prom isow ego program u. Z am iast nieokreślonego frazesu końcow ego w paragrafie — «usunięcie wszelkiej nierów ności społecznej i politycznej*, nale­ żało pow iedzieć, że w raz ze zniesieniem ró żn ic klasow ych zniknie sam a p rzez się w szelka w ynikająca z nich nierów ność społeczna i polityczna. III *D l a u t o r o w a n i a d r o g i r o z w i ą z a n i u k w e s t i i s p o ł e c z n e j niem iecka p artia robotnicza żą­ da stw orzenia stow arzyszeń w ytw órczych p r z y p o m o c y p a ń s t w a i p o d d e m o k r a t y c z n ą k o n t r o ­ lą l u d u p r a c u j ą c e g o . Stow arzyszenia w ytw órcze w przem yśle i w rolnictw ie n a l e ż y p o w o ł a ć do ż y c i a w takiej skali, a b y z n i c h p o w s t a ł a s o c j a l i s t y c z n a o r g a n i z a c j a c a ł o k s z t a ł ­ t u pr a cy*.

Po lassalowskim «spiżow ym praw ie płacy» — środek leczniczy tegoż p ro ro k a. G odnie «toruje» m u się drogę. N a miejsce istnie­ jącej w alki klasowej zjaw ia się frazes gazeciarski o «k w e s t i i

30 społecznej», której «r o z w i ą z a n i u» «toruje się drogę». Nie z rewolucyjnego procesu przeobrażenia społeczeń­ stwa «powstaje» «socjalistyczna organizacja całokształtu pracy», lecz z «pomocy państwa», której państw o udziela spółdzielniom wytwórczym , które o n o , a nie robotnik, «p o w o i u j e d o ż y c i a». Jest to godne urojeń Lassalle'a, że z pożyczek państw ow ych m ożna równie dobrze budować nowe społeczeń­ stwo jak nową kolej żelazną! Resztki wstydu każą oddać «pomoc państwową» pod demo­ kratyczną kontrolę «ludu pracującego*. Po pierwsze, większość «ludu pracującego» w Niemczech sta­ nowią chłopi a nie proletariusze. Po drugie, «dem okratyczny» oznacza po niemiecku «volksherrschaftlich» [w tłumaczeniu «ludowładczy»]. Co znaczy jednak «ludowładcza kontrola ludu pracującego»? A w dodatku takiego ludu pracującego, k tó ry przez wystawienie państw u podobnych żądań przyznaje się całkowicie do tego, że ani nie stoi u władzy, ani też do władzy nie dojrzał! Zbędne jest wdawać się tutaj w krytykę recepty zalecanej przez Bucheza za Ludwika Pilipa w p r z e c i w s t a w i e ­ n iu do francuskich socjalistów, a przyjętej przez reakcyjnych robotników z obozu «Atelier» *. Zresztą nie w tym sęk, że tę specyficzną kurację cudotw órczą wniesiono do program u, ale w tym , że się w ogóle cofa ze stanowiska ruchu klasowego na sta­ nowisko ruchu sekciarskiego. Dążenie robotników do stworzenia w arunków dla zrzeszonej produkcji w skali społecznej, przede wszystkim u siebie w skali narodowej, oznacza jedynie, że zmierzają oni w kierunku prze­ w rotu w obecnych w arunkach produkcji, i nie m a to nic wspól­ nego z zakładaniem stowarzyszeń spółdzielczych przy pomocy państwa. C o się tyczy jednak obecnych stowarzyszeń spółdziel* « A telier» («W a rsz ta t* ) — pierw sze pism o ro b o tn ic z e (m iesięcznik) we F ra n c ji (1840 1848). G ru p a « A telier» b y ła p o d w p ły w em re ak c y jn e g o k a to ­ lickiego socjalizm u B ucheza. P o d w zględem p o lity c z n y m p o p iera ła o n a b u rż u a z y jn y c h lib e rałó w . — R e d . *

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

^.zych, to mają one w artość j e d y n i e o tyle, o ile są nie­ zależnym tw orem robotników , nie protegowanym ani przez rzą­ dy, ani przez burżuazję. Przystępuję teraz do działu demokratycznego: A.

W o l n o ś c i o w a

p o d s t a w a

pa ńs t wa *. i

Przede wszystkim, zgodnie z działem II, niemiecka partia ro­ botnicza dąży do «wolnego państwa». ^ /oln e państw o -— cóż to jest takiego? Uczynic państw o wolnym nie jest bynajmniej celem robotni­ ków, którzy wyzbyli się ograniczonej mentalności w iernopoddańczej. W Rzeszy Niemieckiej «państwo» jest prawie tak samo «wolne» jak w Rosji. Wolność polega na tym, żeby państwo z or­ ganu, stojącego ponad społeczeństwem, przekształcić w organ cał­ kowicie podporządkow any tem u społeczeństwu; również w cza­ sach obecnych form y państwowe są bardziej lub m niej wolne za­ leżnie od tego, w jakim stopniu ograniczają one «wolność państwa». Niemiecka partia robotnicza — przynajm niej w razie przyję­ cia tego program u — ujawni, jak powierzchownie przeniknięta jest ideami socjalistycznymi. Zamiast tego, by uważać istniejące społeczeństwo (a stosuje się to również do każdego przyszłego) za p o d s t a w ę istniejącego państwa (albo też przyszłe spo­ łeczeństwo za podstawę przyszłego państwa), traktuje państwo raczej jako istotę samodzielną, posiadającą swoje własne «p o dstawy duchowe, moralne, w o l n o ś c i o w e». A na dom iar wszystkiego okropne nadużywanie w progra­ mie zw rotów : «d z i s i e j s z e p a ń s t w o», «d z i s i e js z e s p o ł e c z e ń s t w o» i jeszcze okropniejszy zamęt, ja­ ki program wprowadza do pojęć o państwie, do którego zwraca się ze swymi żądaniami! «Dzisiejsze społeczeństwo» to społeczeństwo kapitalistyczne, istniejące we wszystkich krajach cywilizowanych, w mniejszym

32

K A R O L M A RK S

lub większym stopniu wolne od średniowiecznych naleciałości, mniej lub więcej zmodyfikowane przez szczególny rozwój histo­ ryczny każdego kraju, mniej lub więcej rozwinięte. N atom iast «dzisiejsze państwo» zmienia się w raz z każdą granicą państwową. Inne jest w Rzeszy Prusko-Niem ieckiej niż w Szwajcarii, inne w Anglii niż w Stanach Zjednoczonych. O w o «dzisiejsze państwo» jest więc fikcją. Jednakże różne państwa różnych krajów cywilizowanych mi­ m o pstrej różnorodności swych form posiadają wszystkie tę wspólną cechę, że stoją na gruncie współczesnego społeczeństwa burżuazyjnego, mniej lub więcej kapitalistycznie rozwiniętego. Posiadają przeto pewne istotne cechy wspólne. W tym sensie można mówić o «dzisiejszej państwowości» w przeciwieństwie do owej przyszłości, kiedy obum rą jej obecne korzenie — społeczeń­ stwo burżuazyjne. Powstaje tedy pytanie: jakiemu przeobrażeniu ulegnie pań­ stwowość w" społeczeństwie kom unistycznym ? Innym i słowy, ja­ kie funkcje społeczne, analogiczne do obecnych funkcji państwo­ wych, pozostaną wówczas? N a to pytanie należy odpowiedzieć tylko naukowo, bo tysiąckrotne kom binow anie w yrazu «lud» z wyrazem «państwo» nie zbliża nas ani o cal do rozwiązania te­ go zagadnienia. Między społeczeństwem kapitalistycznym a kom unistycznym leży okres rewolucyjnego przeobrażenia pierwszego w drugie. T em u okresowi odpowiada też przejściowy okres polityczny i państw o tego okresu nie może być niczym innym, jak tylko r e w o l u c y j n ą d y k t a t u r ą p r o l e t a r i a t u . O tóż program nie zajmuje się ani tą ostatnią, ani też przyszłą państwowością społeczeństwa komunistycznego. Jego żądania polityczne nie zawierają nic poza starą pow ­ szechnie znaną litanią dem okratyczną: powszechne praw o w y­ borcze, bezpośrednie ustawodawstwo, praw o ludowe, milicja lu­ dowa itd. Są one po prostu echem burżuazyjnej partii ludowej *, ‘ N i e m i e c k a p a r t i a l u d o w a , czyli dem okratyczna p a r­ tia, założona została we w rześniu 1865 r. w D arm stacie i następnie zreorgani-

KRYTYKA PRO G RA M U GOTAJSKIEGO

33

Ligi Pokoju i W olności. W szystkie te żądania, o ile nie są przesa­ dzone wybujałą wyobraźnią — co do jednego są już u r z e ­ c z y w i s t n i o n e . Tyle tylko, że państwo, w którym to się stało, leży nie w obrębie niemieckich granic państwowych, lecz w Szwajcarii, w Stanach Zjednoczonych itd. Tego rodzaju «państwo przeszlości» jest państwem dzisiejszym, chociaż istnieje ono poza «ramami» Rzeszy Niemieckiej. Ale zapomniano o jednej sprawie. Ponieważ niemiecka partia robotnicza wyraźnie oświadcza, iż działa w ram ach «dzisiejszego państwa narodowego», a więc s w e g o państwa, Rzeszy Prusko-Niemieckiej — w innym zresztą wypadku większość jej żądań nie miałaby sensu, bo wszak żąda się tylko tego, czego się nie ma — to nie powinna byłaby zapominać o rzeczy głównej, 0 tym mianowicie, że wszystkie owe piękne żądanka opierają się na uznaniu tak zwanej suwerenności ludu, że są zatem na miejscu jedynie w r e p u b l i c e demokratycznej. Skoro nie ma się odwagi żądać, jak francuskie program y ro­ botnicze za Ludwika Filipa i Ludwika Napoleona, republiki de­ m okratycznej — roztropnie zresztą, gdyż stosunki nakazują ostrożność — to nie należało też uciekać się do w ykrętu, któ ry nie jest ani «uczciwy» *, ani «godny», żeby rzeczy, które mają sens jedynie w republice dem okratycznej, żądać od państwa, które nie jest niczym innym , jak obram owanym form am i parlam entarny­ mi, zmieszanym z dodatkam i feudalnymi, ale już podlegającym wpływom burżuzji, biurokratycznie skleconym i policyjnie strze­ żonym despotyzmem wojskowym, i na dom iar jeszcze solennie zapewniać właśnie to państwo, że uważa się za możliwe wymóc na nim coś podobnego za pom ocą «legalnych środków»! zow ana na zjeździe we w rześniu 1868 r. w Stuttgarcie. Była to p artia opozy­ cyjnego a częściowo naw et i rew olucyjnie usposobionego drobnom ieszczań­ stwa w drobnych i średnich państew kach niem ieckich, przew ażnie w N iem ­ czech południow ych. P artia ta przeciw staw iała bism arkow sklej polityce zjed­ noczenia N iem iec pod hegem onią junkierskich m onarchistycznych Prus — stw orzenie dem okratycznej republiki niem ieckiej. — R e d . * «U czciw ym i» nazyw ano eisenachczyków. G ra słów u M arksa. — R e d . 1 K rytyka Program u Gotajskiego

34

N aw et wulgarna demokracja, k tóra w republice dem okratycz­ nej widzi urzeczywistnienie tysiącletniego państwa bożego na zie­ mi i nie podejrzewa nawet, że właśnie w tej ostatniej form ie pań­ stwowej społeczeństwa burżuazyjnego walka klasowa ma być ostatecznie doprowadzona do końca — nawet ona stoi o całe nie­ bo wyżej niż tego rodzaju dem okratyzm , zaw arty w granicach policyjnie dozwolonego a logicznie niedopuszczalnego. Że przez «panstwo» rozum iano w rzeczy samej maszynę rządową czy też państw o w takiej mierze, w jakiej stanowi ono osobny organizm wyodrębniony ze społeczeństwa na skutek podziału pracy, na to wskazują już słowa: «niemiecka partia robotnicza domaga się j a k o g o s p o d a r c z e j p o d s t a w y p a ń s t w a : jedynego progresywnego podatku dochodowego itd.». Podatki są gospodarczą podstaw ą maszyny rządowej i nic więcej. W istniejącym w Szwajcarii «państwie przyszłości» żąda­ nie to jest prawie spełnione. Podatek dochodowy oparty jest na założeniu istnienia rożnych źródeł dochodu różnych klas spo­ łecznych, a więc istnienia społeczeństwa kapitalistycznego. Nic więc dziwnego, że burżuazyjni reform atorzy finansowi z Liverpoolu z bratem Gladstone'a na czele wysuwają te same żądania, co omawiany program . B. «N iem iecka p artia ro botnicza żąda jako duchow ej i m oral­ nej podstaw y państw a: 1. Pow szechnego i r ó w n e g o w y c h o w a n i a l u d o w e g o przez państw o. Pow szechnego obow iązku szkolne­ go i bezpłatnego nauczania*.

R ó w n e go w y c h o w a n i a l u d o w e g o ? Co kryje się za tym i słowami? Czy może sądzi się, że we współczes­ nym społeczeństwie (a tylko o takim jest tu mowa) wychowanie może być r ó w n e dla wszystkich klas? Czy też żąda się, by również i wyższe klasy przym usowo ściągnięte zostały do skrom ­ nego poziom u wykształcenia — szkoły powszechnej — k tóre je­ dynie daje się pogodzić z ekonomicznym i warunkam i nie tylko robotników najemnych, ale i chłopów?

KRYTYKA PROGRAM U GOTAJSKIEGO

«Pow szechny obow iązek szkolny. B ezpłatne nauczanie». P ier­ wsze istnieje naw et w N iem czech, drugie w Szwajcarii i S u n ach Z jednoczonych dla szkól pow szechnych. Jeżeli w Stanach Z jedno­ czonych «bezpłatne» są w n iek tó ry ch stanach także «wyższe» zakłady naukow e, to faktycznie znaczy to tyle ty lko, że koszta w y­ chow ania klas w yższych p o k ry w a się z ogólnych źródeł p o d a tk o ­ wych. N aw iasem m ów iąc, to sam o dotyczy żądania w punkcie A. 5 «bezpłatnego sądow nictw a*. Sądow nictw o k arn e jest w szę­ dzie bezpłatne; sądow nictw o cyw ilne obraca się praw ie w yłącz­ nie dokoła sporów o własność, do ty czy zatem w yłącznie niem al klas posiadających. C zyż m ają one opłacać koszta swoich proce­ sów z kieszeni ludu? Paragraf o szkołach w inien był przynajm niej żądać szkół tech­ nicznych (teo rety czn ych i p rak ty czn y ch ) w połączeniu ze szko­ lą pow szechną. Zgoła d o niczego jest «w y c h o w a n i e l u d o w e p r z e z p a ń s t w o * . O kreślić za pom ocą ogólnej ustaw y środki na u trzy m an ie szkół pow szechnych, kw alifikacje persone­ lu nauczycielskiego, działy nauczania itd. i jak to się dzieje w Stanach Z jednoczonych, czuw ać za pośrednictw em inspekto­ rów p aństw ow ych n ad w ykonaniem ustaw ow ych przepisów jest czymś zgoła odm ien n ym niż zam ianow ać państw o w ychow aw cą lu­ du! N ależy, przeciw nie, w rów nej m ierze pozbaw ić zaró w n o rząd jak i kosciol wszelkiego w pływ u na szkołę. Zwłaszcza w R zeszy Prusk o-N iem ieckiej (i proszę nie uciekać się d o nędznego w ybiegu, że jest tu m ow a o «państw ie przyszłości*; w idzieliśm y, jak się ra spraw a przedstaw ia), w ręcz przeciw nie, państw o właśnie p o trz e ­ buje w ychow ania i to b ard zo surow ego ze stro n y ludu. Z resztą cały p ro g ram , m im o d em o k raty czn y ch świecidełek, jest na w skroś z a tru ty w iernopoddańczą w iarą sekty lassalowskiej w p ań stw o albo też, co wcale nielepsze, d em o k raty czn ą w iarą w cuda, raczej zaś jest kom prom isem m iędzy obu tym i rodzajam i w iary w cuda, rów nie obcym i socjalizm ow i.

« W o 1 n o s c n a u k i * — głosi jeden z paragrafów kon­ stytucji pruskiej. Po co tu taki paragraf?

36

« W o l n o ś ć s u m i e n i a»! Jeżeli już chciano dziś w do­ bie «kulturkam pfu», przypom nieć liberalizmowi jego dawne hasła, to m ożna było to uczynić tylko w tej formie: «Każdy powinien mieć m ożność zaspokajania swych potrzeb zarów no religijnych jak i cielesnych, policja nie pow inna w tykać w to swego nosa». Jednakże partia robotnicza w inna była przecież przy tej sposob­ ności dać w yraz swemu przekonaniu, że burżuazyjna «wolność sumienia» nie jest niczym innym jak tylko tolerowaniem wszel­ kich m ożliwych odm ian r e l i g i j n e j w o l n o ś c i su­ m i e n i a i że partia robotnicza dąży, przeciwnie, do tego, by sumienie wyzwolić od zm ory religii. Ale ludzie wolą nie w y­ kraczać poza poziom «burżuazyjny». Dobiegłem już końca, gdyż następujący dalej załącznik do program u nie stanowi jego charakterystycznej części składowej. Będę więc bardzo zwięzły: 2.

« N o rm aln y dzień pracy».

Partia robotnicza żadnego innego kraju nie poprzestała na tak nieokreślonym żądaniu, zawsze natom iast ustalała, jaką długość dnia pracy uważa w danych w arunkach za normalną. 3.

«O graniczenie p racy k obiet i zakaz p racy dzieci*.

U norm ow anie dnia • roboczego musi zarazem obejmować i ograniczenie pracy kobiet odnośnie do długości dnia robocze­ go, przerw w pracy itd.; poza tym może ono oznaczać jedynie zakaz pracy kobiet w gałęziach pracy, szczególnie szkodliwych dla organizmu kobiecego lub nie wskazanych dla kobiet ze wzglę­ dów m oralnych. Jeżeli to właśnie miało się na myśli, należało to powiedzieć. «Zakaz p r a c y d z i e c i»! nie wskazać granicę wieku.

Należało tu bezwzględ­

P o w s z e c h n y z a k a z pracy dzieci nie daje się po­ godzić z istnieniem wielkiego przemysłu, jest więc czczym poboż­ nym życzeniem. Urzeczywistnienie takiego zakazu — gdyby na­ w et było możliwe — byłoby reakcyjne, gdyż wczesne połączenie pracy produkcyjnej z nauką, przy jednoczesnym, ścisłym unorm o-

KRYTYKA PRO G RA M U GOTAJSKIEGO

37

waniu czasu pracy dla dzieci w różnym wieku i przy Innych środ­ kach ostrożności dla ochrony dzieci, stanowi jeden z najpotężniej­ szych srodkow przeobrażenia dzisiejszego społeczeństwa. 4.

« P a n s tw o w y n a d zó r n a d c z y m , c h a łu p n ic z y m * .

p r z e m y słe m

fa b r y c z n y m ,

rz e m ie śln i­

W w arunkach państwa prusko-niemieckiego należało stanow­ czo domagać się, aby inspektorzy fabryczni usuwani byli jedy­ nie w drodze sądowej; aby każdy robotnik miał możność pociąg­ nąć ich do odpowiedzialności sądowej za naruszenie obowiązków służbowych; aby inspektoram i mogli być jedynie lekarze z za­ wodu. . 5.

« U n o r m o w a n ie p r a c y w ię ź n ió w * .

Żądanie małostkowe w ogólnym program ie robotniczym . W każdym razie należało wyraźnie powiedzieć, że robotnicy wca­ le nie chcą, ze względów zawiści konkurencyjnej, by pospolitych zbrodniarzy traktow ano jak bydło, ani nie chcemy pozbawić ich jedynego środka popraw y, jaką jest praca produkcyjna. Było to wszak m inim um tego, czego należało się spodziewać po socjali­ stach. 6.

^ S k u teczn a

u sta w a

o

o d p o w ie d z ia ln o śc ią *.

Należało powiedzieć, co się rozumie przez «skuteczną» usta­ wę o odpowiedzialności. Nawiasem mówiąc, przy norm alnym dniu pracy przeoczono tę część ustawodawstwa fabrycznego, k tóra dotyczy zarządzeń zdrow otnych i środków ochronnych przed nieszczęśliwymi wy­ padkami itd. Ustawa o odpowiedzialności działać zaczyna dopie­ ro wówczas, gdy naruszone zostają powyższe przepisy. Słowem, i ten załącznik odznacza się niechlujną redakcją. D i x i

et

s a l v a v i

* T z n . o d p o w ie d z ia ln o śc i sz c z ę ś liw y c h w ypadków w ia . — R e d .

i

a n i m a m

za z d r o w ie i ż y c ie w

g a łęzia ch

p r o d u k c ji

** « R z e k łe m i z b a w iłe m d u szę sw oją*. — R e d .

m e a m **.

r o b o t n ik ó w w sz k o d liw y c h

razie n ie ­ dla

zd ro­

F r y d e r y k

Engels

LIST D O A U G U S T A BEBLA L ondyn 18 (28) m arca 1875 r.

D rogi Beblu! List W asz z dnia 23 lutego otrzym ałem i b ard zo m nie cieszy, że się tak dobrze czujecie. Z apytujecie, co sądzim y o całej spraw ie zjednoczenia. N iestety, okazaliśm y się w tej samej sytuacji, co i W y. Ani L iebknecht, ani n ik t inny nic nam o ty m nie zakom unikow ał, w iem y więc tyle ty lk o , ile piszą gazety, w nich zaś nic o ty m nie było; tak było aż do chw ili, kiedy osiem dni tem u otrzym aliśm y p ro je k t program u. P ro je k t te n dop raw d y w praw ił nas w nie lada zdum ienie. P artia nasza tak często w yciągała dłoń do lassalczyków p ro p o nując im pojednanie lub przy n ajm n iej w spółdziałanie i tak często spotykała się z czelną odm ow ą ze stro n y ró żn y ch H asencleverow , H asselm annow i T olcków , że naw et dziecko w yciągnęłoby z tego w niosek: jeżeli ci panow ie sami przy ch o d zą teraz z propozycją p o jednania, to w idocznie znajdują się w diablo ciężkiej opresji. Lecz znając dobrze ch a rak ter ty ch ludzi pow inniśm y, korzystając z ich k łopotliw ej sytuacji, zastrzec sobie wszelkie m ożliw e gwa­ rancje, aby panow ie ci nie w zm ocnili na n o w o swej zachw ianej w oczach ro b o tn ik ó w pozycji kosztem naszej partii. N ależało p rzyjąć ich jak najbardziej ozięble i nieufnie, uzależnić zjednocze­ nie od sto p n ia ich gotow ości do w yrzeczenia się sw ych sekciarskich haseł i swej «pom ocy państw ow ej» oraz przyjęcia w zasadzie P rogram u Eisenachskiego z 1869 r.* lub też jego ulepszonego wy* Program N iem ieckiej Socjaldem okratycznej R obotniczej P artii pozostającej pod kierow nictw em W. L iebknechta i A. Bebla, k tó ra ukonstytuow ała się na zjezdzie p artii w Eisenach, w sierpniu 1869 r. (partia «eisenachczyków»). — Red.

s

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

39

dania, przystosowanego do chwili obecnej. W dziedzinie teorii, a więc w dziedzinie decydującej dla program u, partia nasza a b s o ­ l u t n i e n i e m a s i ę c z e g o u c z y ć od lassalczykow, oni zas mają się czego uczyć u niej; pierwszy warunek zjed­ noczenia sprowadzać się miał do tego, aby przestali być sekciairzami, lassalczykami, aby wyrzekli się przede wszystkim swego panaceum na wszelkie dolegliwości — pom ocy państwowej — lub co najmniej uznali ją za drugorzędny środek przejściowy, na rów ni z wielu innymi możliwymi środkami. Projekt program u dowodzi, że nasi ludzie, k tórzy w dziedzinie teorii stokrotnie przewyższa­ ją przyw ódców lassalowskich, w rów nym stopniu nie dorów nują im pod względem sprytu politycznego; «uczciwi» i tym razem zostali niemiłosiernie wystrychnięci na dudków przez nieuczci­ wych. Po pierwsze, przyjęto napuszony, ale historycznie fałszywy frazes lassalowski: wobec klasy robotniczej wszystkie pozostałe klasy stanowią jedną masę reakcyjną. Teza ta jest słuszna tylko w poszczególnych, w yjątkow ych wypadkach, na przykład, pod­ czas takiej rewolucji proletariackiej, jaką była Komuna, albo też w takim kraju, gdzie nie tylko burżuazja ukształtowała państwo i społeczeństwo na obraz i podobieństwo swoje, ale następnie również dem okratyczne drobnomieszczaństwo doprowadziło to przekształcenie do jego ostatecznych konsekwencji. Gdyby na przykład w Niemczech dem okratyczne drobnomieszczaństwo na­ leżało do tej reakcyjnej masy, jak mogłaby socjaldemokratyczna partia robotnicza w ciągu wielu lat iść z nim, z Partią Ludową, ręka w rękę? Jakże może «Volksstaat» * czerpać niemal całą swą treść polityczną z drobnomieszczańsko-demokratycznej «Frankfurter Zeitung»**? I jak m ożna włączać do tegoż samego program u aż siedem żądań, pokrywających się wręcz i dosłownie z program em * «V olksstaat («Państw o Ludowe*) — nazw a centralnego organu partii eisenachczyków w 1870— 1876 latach. U kazyw ał się dwa razy tygodniow o w Lipsku pod redakcją L iebknechta. — R e d . ** « F ran k fu rter Z eitung* («G azeta F rankfurcka*) — w ow ym czasie opo­ zycyjna gazeta, organ południow o-niem ieckich d em okratów drobnom ieszczańskich, w «kwestii robotniczej* zajm owała stanow isko reform istyczne. — R e d .

40

KAROL MARKS

Partii Ludowej i demokracji drobnomieszczańskiej? Mam na myśli siedem żądań politycznych: 1— 5 i 1— 2, wśród których nie ma ani jednego, k tóre nie byłoby b u r ż u a z y j n o - dem okra­ tyczne *. Po drugie, m am y tu w praktyce zupełne wyrzeczenie się dla chwili obecnej zasady internacjonalizm u ruchu robotniczego. Czy­ nią zaś to ludzie, k tórzy w ciągu pięciu lat w najcięższych w arun­ kach chlubnie dochowywali wiary zasadzie internacjonalizm u. Swe czołowe stanowisko w ruchu europejskim zawdzięczają robotnicy niemieccy g ł ó w n i e swej prawdziwie internacjonalistycznej postawie podczas w ojny; żadęn inny proletariat nie zachowałby się tak świetnie **. Cyż mieliby wyrzec się tej zasady teraz, gdy wszędzie za granicą robotnicy podkreślają ją w tym samym stop­ niu, w jakim rządy dążą do zgniecenia wszelkiej próby urzeczy­ wistnienia tej zasady w jakiejkolwiek organizacji?! Cóż więc po­ zostaje z internacjonalizm u ruchu robotniczego? T ylko nikła na­ dzieja — i to nie na późniejszą współpracę robotników europej­ skich w Walce o ich wyzwolenie — nie, lecz na przyszłe «międzynarodowe braterstw o ludów», na «Stany Zjednoczone Europy* panów bourgeois z Ligi Pokoju! * O w e żądania polityczne P rogram u G otajskiego brzm iały: «A. N iem iecka p a rtia ro b o tn icza żąda jako wolnościowej podstaw y pań­ stwa: 1. Powszechnego, rów nego, bezpośredniego i tajnego praw a w yborczego dla w szystkich m ężczyzn od 21 lat we w szystkich w yborach w państw ie i w gminie. 2. Bezpośredniego ustaw odaw stw a ludowego z praw em w noszenia i odrzucania w niosków . 3. Powszechnej m ilicji ludowej. 4. Zniesienia wszyst­ kich ustaw w yjątkow ych, zwłaszcza prasowej, o zrzeszeniach i zgrom adze­ niach. 5. Sądów ludow ych. B ezpłatnego w ym iaru sprawiedliwości. B. N iem iecka p a rtia rob o tn icza żąda jako duchow ej i m oralnej podstaw y państw a: 1. Pow szechnego i rów nego dla w szystkich w ychow ania ludow ego przez państw o. Pow szechnego obow iązku szkolnego. Bezpłatnego nauczania. 2. W ol­ ności nauki. W olności sumienia*. («D er V olksstaat*, n r 27 z dn. 7 m arca 1875 r. Program N iem ieckiej P a rtii R obotniczej). — R e d . ** Engels m a tu na myśli stanow isko niem ieckiej socjaldem okracji podczas w ojny prusko-francuskiej w 1870— 1871 r. — R e d .

KRYTYKA PROGRAM U GOTAJSKIEGO

Nie było oczywiście żadnej potrzeby wspominać o M iędzyna­ rodówce jako takiej. Ale nie trzeba było przynajmniej robić k ro ­ ku wstecz od program u 1869 r. Trzeba było powiedzieć mniej więcej tak: a c z k o l w i e k niemiecka partia robotnicza dzia­ ła p r z e d e w s z y s t k i m wew nątrz w ytkniętych jej gra­ nic państwowych (nie ma ona prawa przemawiać w imieniu prole­ tariatu europejskiego, a zwłaszcza mówić w jego imieniu coś fał­ szywego), to jednak jest ona świadoma swej solidarności z robot­ nikami wszystkich krajów i zawsze, jak to czyniła dotąd, gotowa jest spełniać obowiązki wynikające z tej solidarności. Tego rodza­ ju obowiązki pozostają w mocy nawet wówczas, gdy się siebie ani nie proklam uje, ani też nie uważa za część składową M iędzynaro­ dówki; np. gdy chodzi o pom oc, niedopuszczenie do łamistrajkostwa podczas strajków, troskę o to, aby robotnicy niemieccy byli inform owani przez swe organy partyjne o ruchu za granicą, agitację przeciw ko grożącym lub wybuchającym wojnom dynastycz­ nym, stosowanie podczas tego rodzaju wojen takiej taktyki, jaką wzorowo zastosowano w r. 1870 i 1871 itd. Po trzecie, nasi pozw olili narzucić sobie lassalowskie «spiżowe praw o płacy*, k tó re opiera się na całkow icie przestarzałym poglą­ dzie ekonom icznym , jakoby ro b o tn ik otrzym yw ał przeciętnie ty l­ ko m i n i m a l n ą plącę zarobkow ą, a to dlatego, że według m altuzjanskiej teo rii zaludnienia zawsze istnieje n adm iar ro b o tn i­ k ó w (taka była argum entacja Lassalle'a). O tó ż M arks w yczerpują­ co dow iódł w «Kapitale», że praw a regulujące płacę roboczą są wielce skom plikow ane, że w zależności od w aru n k ó w przew aża raz jedno, raz drugie, że nie są więc one bynajm niej spiżow e, lecz w ręcz przeciw nie, b ard zo elastyczne, i że w ogóle z kw estią tą nie m ożna uporać się w kilku słowach, jak to sobie w yobrażał Lassalle. M altuzjańskie uzasadnienie praw a, zapożyczone p rzez Lassalle'a od M althusa i R icarda (przy rów noczesnym w ypaczeniu tego o stat­ niego), jakie np. w «C zytankach dla ro b o tn ik ó w » (str. 5) cytow a­ ne jest z innej b ro szury Lassalle‘a, zostało gru n to w n ie obalone przez M arksa w rozdziale o «procesie nagrom adzenia kapitału*. Przyjęcie lassalowskiego ^spiżow ego praw a» rów na się ted y u zn a­ niu fałszywej tezy i jej fałszywego uzasadnienia.

42

KAROL MARKS

Po czwarte, jako j e d y n e żądanie s p o ł e c z n e pro ­ gram wysuwa lassalowską pom oc państwową w najbardziej nagiej postaci, tak jak ją Lassalle żywcem ściągnął u Bucheza. I to już potem, gdy Bracke * bardzo dobrze wykazał nicość tego żądania, potem, gdy niemal wszyscy, jeżeli dosłownie nie wszyscy mówcy na­ szej partii musieli występować w swej walce z lassalczykami prze­ ciwko tej «pomocy państwowej»! Partia nasza nie mogła doznać większego upokorzenia. Internacjonalizm , obniżony do poziom u Amanda Goegga, socjalizm — do poziom u burżuazyjnego republi­ kanina Bucheza, k tó ry hasło to wysunął p r z e c i w k o so­ c j a l i s t o m p o t o, b y i c h p o g n ę b i ć ! A już w najlepszym razie «pomoc państwowa» w sensie lassalowskim jest przecież tylko j e d n y m z wielu środków do osiągnięcia celu, co w projekcie program u wyrażone zostało w nie­ zdarnych słowach: «ażeby utorow ać drogę rozwiązaniu kwestii społecznej* — jak gdyby dla nas istniała jeszcze teoretycznie n i e r o z w i ą z a n a k w e s t i a społeczna! Gdyby więc powie­ dziano: «niemiecka partia robotnicza dąży do zniesienia pracy na­ jemnej, a przez to samo i różnic klasowych, za pomocą w prow a­ dzenia w skali narodowej produkcji zrzeszonej w przemyśle i rol­ nictwie; wypowiada się za wszelkimi posunięciami prowadzącymi do osiągnięcia tego celu» — to żaden lassalczyk nie mógłby nic mieć przeciw ko temu. Po piąte, nie wspom ina się naw et o organizacji klasy robotni­ czej jako klasy za pom ocą związków zawodowych. A jest to punkt bardzo istotny, gdyż związki są właściwą organizacją klasową pro­ letariatu, w której toczy on codzienną walkę z kapitałem , która jest dlań szkołą i której teraz już nie zdoła w żaden sposób uni­ cestwić nawet najgorsza reakcja (jak teraz w Paryżu). W obec wagi, jakiej organizacja ta nabiera również w Niemczech, byłoby na­ szym zdaniem rzeczą konieczną pamiętać o niej w programie * Patrz sk orow id z nazw isk na koń cu książki. — R e d .

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

i W miarę możności pozostawić dla niej miejsce w organizacji partyjnej.

O to, co nasi uczynili, aby przypodobać się lassalczykom. A jakie ustępstwa poczynili tamci? Zgodzili się, by w programie figurowało m nóstw o dość m ętnych, c z y s t o d e m o k r a ­ t y c z n yc h ż ą d a ń , przy czym niektóre z nich są po pro­ stu tylko sprawą m ody, jak np. «bezpośrednie ustawodawstwo ludowe*, k tóre istnieje w Szwajcarii 1 wyrządza więcej szkody niż pożytku, jeżeli w ogóle cośkolwiek wyrządza. «2 a r z ą d z a n i e przez lud» — to miałoby jeszcze jakiś sens. Brak również pierw ­ szego w arunku wszelkiej wolności, mianowicie odpowiedzialności wszystkich urzędników za swe czynności służbowe wobec każdego obywatela przed zwykłymi sądami i w myśl praw a ogólnego. Nie będę już się rozwodzi! nad tym , że takie żądania, jak wolność nauki i wolność sumienia, figurują w każdym liberalnym progra­ mie burżuazyjnym , że tutaj wyglądają nieco dziwnie. Wolne państw o ludowe przekształciło się w wolne państwo. W sensie gram atycznym tych wyrazów państw o wolne jest to takie państwo, które ma swobodę w stosunku do swych obywateli, tj. państw o z rządem despotycznym. Należałoby porzucić tę całą gadaninę o państwie, zwłaszcza po Komunie, k tóra nie była już państwem we właściwym sensie. «Państwem ludowym» kłuli nas w oczy anarchiści aż nadto, jakkolwiek już praca Marksa prze­ ciw Proudhonow i *, a następnie «Manifest Komunistyczny* m ó­ wią wyraźnie, że z zaprowadzeniem socjalistycznego ustroju spo­ łecznego państw o samo przez się roztapia się (sich auflóst) i za* K siążka M ark sa p rz ec iw P ro u d h o n o w i u k a z a ła się w 1847 r. w języ k u fra n c u sk im p o d n azw ą « N ę d za filozofii. O d p o w ie d ź n a « F ilozofię nęd zy * p ana P ro u d h o n a * . U stę p w « N ę d z y filo zo fii* , n a k t ó r y p o w o łu je się E ngels, b rz m i: «Klasa ro b o tn ic z a w procesie sw ojego ro z w o ju zastąp i d a w n e społeczeń stw o cyw ilne ta k im zrzeszeniem , k tó re w y k lu c z a k lasy i ich p rz e c iw ie ń stw o ; nie będzie już w łaściw ej w ła d zy p o lity c z n e j, gdyż w ład za p o lity c z n a jest w łaśnie o ficjaln y m w yrazem p rz ec iw ie ń stw a klas w łonie społeczeństw a cyw ilnego*. — R e d .

44

K A R O L M A RK S

nika *. Ponieważ państwo jest tylko instytucją przejściową, którą wypada posługiwać się w walce, w rewolucji, aby przemocą zdła­ wić swoich przeciwników, to m ówienie o w olnym państwie ludo­ w ym jest czystą niedorzecznością: dopóki proletariatowi potrzeb­ ne jest państwo, dopóty potrzebne mu jest nie w interesie w ol­ ności, lecz w celu zdławienia swoich przeciwników, a kiedy m o­ żna już m ów ić o w olności, wówczas państwo, jako takie, przestaje istnieć. D latego zaproponowalibyśm y zastąpić wszędzie wyraz p a ń s t w o przez wyraz «wspólnota» (Gemeinwesen), wspa­ niały, stary wyraz niemiecki, odpowiadający wyrazow i francuskie­ mu «komuna». * C ytujem y tu zapom nianą w ypow iedź Engelsa o zagadnieniu obum ierania państw a i d y k ta tu rze p ro le taria tu z listu jego do socjalisty am erykańskiego van Pattena (18 kw ietnia 1883 r.): «Już od 1845 r. M arks i ja w yrażaliśm y pogląd, że j e d n y m z osta­ tecznych sku tk ó w przyszłej rew olucji proletariackiej będzie stopniow e ro z ta­ pianie się i ostateczny zanik politycznej organizacji zwanej p a ń s t w e m . G łów ne zadanie tej organizacji polega z daw ien daw na na u trw aleniu zbrojną silą ekonom icznego ucisku pracującej większości przez (wyłącznie) posiadającą mniejszość. W raz ze zniknięciem (wyłącznie) posiadającej mniejszości ustaje rów nież konieczność zbrojnej siły państw a, służącej do ucisku. — Jednocześnie jednak uw ażaliśm y zawsze, że klasa robotnicza, by dopiąć ty ch i innych o wie­ le ważniejszych celów przyszłej rew olucji socjalnej, musi w pierw objąć w p o ­ siadanie zorganizow aną polityczną władzę państw ow ą i p rzy jej pom ocy zdła­ wić opór klasy kapitalistycznej i od now a zorganizow ać społeczeństwo. O tym jest już m ow a w «Manifeście K om unistycznym * z r. 1847, koniec II rozdziału. A narchiści stawiają sprawę na opak. Oświadczają oni, że rew olucja p ro ­ letariacka musi z a c z ą ć od zniesienia politycznej organizacji państwa. Ale państw o jest właśnie jedyną organizacją, k tó rą p ro leta riat po swoim zw y­ cięstwie zastaje gotow ą do u ży tk u . Państw o to wymagać będzie zapewne b a r­ dzo znacznych zm ian, zanim p o tra fi spełnić swe now e funkcje. Jednakow oż zburzenie go w takiej chw ili oznaczałoby zburzenie jedynego organizm u, za którego pośrednictw em zwycięski p ro le taria t może urzeczyw istnić swą dopiero co zdobytą władzę, zdławić swych w rogów, kapitalistów , i przeprow adzić tę rew olucję ekonom iczną społeczeństwa, bez k tó re j całe zw ycięstwo m usiałoby zakończyć się now ą klęską i masową rzezią rob o tn ik ó w , podobną do tej, k tó ­ ra nastąpiła p o K om unie Paryskiej*. (A rchiw um M arksa i Engelsa, t. I/V7 str. 224). — R e d .

KRYTYKA PROG RA M U GOTAJSKIEGO

«U sunięcie wszelkiej nierów ności społecznej i politycznej» __ to rów nież frazes wielce w ątpliw y zam iast «zniesienia w szystkich ró ż n ic klaso wy ch». M iędzy poszczególnym i krajam i, prow incjam i nie­ i n aw et m iejscowościam i zawsze będzie istniała p e w n a rów ność w aru n k ó w życia, k tó rą będzie m ożna zredukow ać do m i­ nim um , ale nigdy nie uda się usunąć całkow icie. M ieszkańcy Alp zawsze będą żyli w innych w aru n k ach niż ludzie z rów nin. W y ­ obrażenie społeczeństw a socjalistycznego jako państw a ró w n o ś c i__ to jed no stro n n e w yobrażenie francuskie, naw iązujące do starego hasła «wolności, rów ności i braterstw a» — w yobrażenie uzasad­ n ione jak o określony s z c z e b e l r o z w o j u w swoim czasie i na swoim miejscu, k tó re jednakże, podobnie jak w szystkie jed n ostronności p o p rzed n ich szkół socjalistycznych, należy obec­ nie przezw yciężyć, gdyż sieje ty lk o zam ęt w głow ach i poniew aż znaleziono już bardziej scisłe sposoby przedstaw ienia rzeczy. Poprzestaję na ty m , choć na k ry ty k ę zasługuje niem al każde słow o w ty m tak bezbarw nie i niedołężnie zredagow anym p ro g ra­ mie. Jest to p ro g ram taki, że gdyby został p rzy jęty , ani M arks, ani ja nie zgodzim y się n i g d y należeć do zbudow anej na tej p o d ­ staw ie n o w e j p artii i będziem y musieli pow ażnie zastanow ić s.ę nad ty m , jakie stanow isko (rów nież publicznie) zająć w obec niej. W eźcie p o d uwagę, że za granicą nas czynią odpow iedzialny­ mi za wszelkie enuncjacje i za każdy k ro k niem ieckiej socjaldem o­ k raty czn ej p artii robotniczej. T a k np. czyni B akunin w swej p ra ­ cy «Panstw ow osc a anarchia», w k tó re j zw ala na nas odpow iedzial­ ność za każde n ieo p atrzne słów ko, w ypow iedziane lub napisane przez L iebknechta od czasu założenia «D em okratisches W ochenlb !att» . Ludzie w yobrażają sobie, że m y stąd kom enderujem y w szystkim , podczas gdy W y wiecie niegorzej ode m nie, żeśm y niem al nigdy w najm niejszej m ierze nie w trącali się do spraw w e­ w n ętrzn y ch p artii, a jeśli już to czyniliśm y, to jedynie w ty m celu, * .D em okratisches W ochenblatt* (.T y g o d n ik D em okratyczny*) — organ eisenachczyków przed ich oderw aniem się od drobnom ieszczańskiej radykalnej .Sachsische V olkspartei* (.Saskiej P artii Ludowej*), ukazyw ał się pod redakcją W. L iebknechta w Lipsku w latach 1863— 1869. — R e d .

46

'by w miarę możności naprawić popełnione, naszym zdaniem, błędy i t o t y l k o t e o r e t y c z n e . , Ale sami zdajecie so­ bie sprawę, że program ten stanowi p u n k t zw rotny, k tóry bardzo łatwo może nas zmusić do zrzucenia z siebie wszelkiej odpowie­ dzialności za partię, k tóra go uzna. N a ogół oficjalny program partii mniej jest w ażny niż to, co ona czyni. Lecz n o w y program jest zawsze publicznie w y­ wieszonym sztandarem i świat zew nętrzny według niego sądzi 0 partii. Dlatego też nie powinien on w żadnym wypadku Stano­ wic kroku wstecz, a ten program jest krokiem wstecz w porów ­ naniu z Program em Eisenachskim. Należało przecież pomyśleć 1 o tym, co powiedzą o nim robotnicy innych krajów, jakie w ra­ żenie wyw rze ta kapitulacja przed lassalizmem całego niemieckie­ go proletariatu socjalistycznego. Jestem przy tym przekonany, że zjednoczenie na t e j pod­ stawie nie przetrw a naw et roku. Czyż najlepsi nasi ludzie mieliby skazać siebie na klepanie starych, na pamięć wyuczonych frazesów Lassalle‘a o spiżowym prawie płacy roboczej i o pom ocy państw o­ wej? Chciałbym na przykład zobaczyć Was w tej roli! A gdyby oni nawet to uczynili, słuchacze wygwizdaliby ich. Jestem zaś przekonany, że lassalczycy upierają się właśnie przy t y c h punktach program u, jak lichwiarz Shylock przy swoim funcie mię­ sa. Dojdzie do zerwania, ale przedtem przyw rócim y' wiarę w «uczciwość» Hasselmanna, Hasenclevera, Tólckego i Spółki; m y z ro ­ złamu wyjdziem y osłabieni, lassalczycy zaś wzmocnieni; nasza partia utraci swą nieposzlakowaną reputację polityczną 1 nigdy odtąd me będzie mogła występować zdecydowanie przeciw ko fra­ zesom lassalowskim, które wszak sama na czas pewien wypisała na swym sztandarze; i jeśli lassalczycy znów zaczną wówczas tw ier­ dzić, że to oni stanowią właściwą i jedyną partię robotniczą, zaś nasi ludzie są bourgeois, wówczas program ten posłuży za dowód słusznosc. ich twierdzenia. W szystkie jego socjalistyczne żądania pochodzą od n i c h , podczas gdy n a s z a partia wprowadzidon jedynie żądania demokracji drobnomieszczańskiej, którą

KRYTYKA

PR OGRAM U

GOTAJSK1EGO

ł

o n a s a m a w tym że program ie określa jako część «reakcyjnej masy». O d roczyłem wysłanie tego listu, poniew aż będziecie zw olnieni d opiero 1 kw ietnia, na cześć u ro d zin B ism arcka *, a chciałem uni­ knąć ry zy k a przechw ycenia listu podczas przem ycania go do w ię­ zienia. W łaśnie w tej chwili nadszedł list od Brackego, k tó ry rów - • me2 m a P ow ażne w ątpliw ości co do p ro g ram u i chce dowiedzieć się naszego zdania. D latego też posyłam m u ten list, b y p o p rze­ czytaniu przesłał go dalej, abym nie m ial p o trze b y p o w tó rn ie pisać o całej tej historii. Z resztą rów nież R am m ow i w yłożyłem już tę sprawę bez^ ogródek, L iebknechtow i zaś napisałem k ró tk o . N ie m o ­ gę darow ać m u tego, że nie pow iadom ił nas a n i j e d n y m s ł ó w k i e m o całej tej spraw ie aż do chw ili, kiedy że tak p o ­ wiem , b yło już za p ó źn o (podczas gdy R am m i inni sądzili, że doładnie nas poinform ow ał). W praw dzie postępow ał on tak już daw niej t stąd ta obszerna i p rz y k ra korespondencja, k tó rą obaj z M arksem m usieliśm y z nim prow adzić — lecz ty m razem spra­ wa jest ju ż z b y t p askudna i m y n a t o s t a n o w c z o n i e

idziemy. Postarajcie się u rządzić tak, abyście m ogli latem tu ta j p rzyje­ chać Z atrzym acie się naturalnie u m nie, a jeżeli pogoda dopisze, pojedziem y na kilka dni do kąpieli m orskich, co p o długotrw ałym siedzeniu b ard zo W am się przyda. Z przyjacielskim pozdrow ieniem W asz F. E.

W marcu 1872 na słynnym lipskim procesie o zdradę stanu Liebknecht . Bebel zostali skazani na dwa lata tw ierd zy za swą rew olucyjno-internacjonalistyczną postaw ę w czasie m em iecko-francuskiej w ojn y 1 8 7 0 — 1871 r T erm in odsiadyw ania kary upłynął dla Bebla w dn. 14 maja 1874 r. Po sześciu tygod ­ niach jednak za «obrazę m ajestatu* musiał on zn ow u pójść „a 9 m iesięcy do w ięzienia w Zwickau (Saksonia). Z w olnienie jego w dniu 1 kw ietnia 1875 r zbiegło się p rzypadk ow o z urodzinam i Bismarcka. — R e d .

Fryderyk

Engels

LIST D O KAROLA KA UTSKY'EGO * L ondyn 23 lutego 1891 r.

Drogi Kautsky! Moje pospieszne pozdrowienia, które onegdaj wysiałem, chyba już otrzymałeś. A teraz w róćm y do tej samej wciąż sprawy, do listu Marksa **. Obawa, że_ stanie się orężem w rękach przeciwnika, okazała się nieuzasadniona. Złośliwe insynuacje rzucane są przy lada sposob­ ności, na ogół jednak ta bezwzględna sam okrytyka wywołała wśród przeciw ników zupełną konsternację i takie uczucie: jakże wielka jest siła wew nętrzna partii, k tóra może się zdobyć na coś podobnego! W ynika to z pism naszych przeciwników, przysła­ nych przez Ciebie (za co dziękuję) oraz otrzym anych przeze mnie skądinąd. M ówiąc otwarcie, to właśnie miałem na celu, gdym ogłaszał ten dokum ent. Zdawałem sobie sprawę, że w pierwszej * N iniejszy list Engelsa do K autsky'ego rzuca św iatło na historię opubliko­ w ania «K ryty k i P rogram u G otajskiego» K. M arksa w r. 1891. List pokazuje, z jaką wrogością «K rytyka» została przyjęta przez w odzów niem ieckiej socjal­ dem okracji. N adzw yczaj cenna jest w ty m liście rów nież bezwzględna ch arak ­ terystyka Lassalle'a, będąca szkicem zam ierzonej pracy Engelsa, k tó ra miała raz na zawsze rozw iać «Legendę o Lassalu», do k tó rej rozpow szechnienia przy czy ­ niał się rów nież K autsky, ówczesny re d a k to r tygodnika «N eue Zeit» («Nowe czasy»), teoretycznego organu socjaldem okracji Niemiec, w k tó ry m Engels ogłosił «K rytykę P rogram u Gotajskiego*. — R e d . ** M owa tu o «K rytyce P rogram u Gotajskiego». — R e d .

KRYTYKA PR OGRAM U GOTAJSKIEGO

49

chw ili d o tk n ie o n niem ile tego czy owego, ale nie podobna było tego uniknąć, a w m oich oczach rzeczow a treść dok u m en tu wzięła górę nad ty m i w zględam i. W iedziałem też, że p artia była dosc silna, aby to znieść. Liczyłem na to, że rów nież obecnie zniesie w ypow iedziane p rzed 15 laty słowa bez ow ijania w baw ełnę; ze m ożna będzie z uspraw iedliw ioną dum ą pow iedzieć w skazując na ten dow ód siły: gdzież jest inna partia, k tó ra pow aży się na cos podobnego? Ale to pozostaw iono do pow iedzenia saskiej i wie­ deńskiej « A rbeiter Z eitung» oraz «Z uricher Post» *. Jeżeli w n r 21 «N eue Zeit» bierzesz na siebie odpow iedzialność za ogłoszenie tego d okum entu, to dajesz ty m dow ód odw agi, ale nie zapom inaj, że to ja jednak dałem pierw szego bodźca, a po n ad ­ to w pew nej m ierze postaw iłem Cię w sytuacji przym usow ej **. T o te ż b io rę na siebie głów ną odpow iedzialność. ^ C o się tyczy szczegółów, to w ty ch spraw ach zawsze m ożna m ieć różne zdania. Skreśliłem i zm ieniłem w szystko to, co w yw ołało T w ó j i D ietza sprzeciw , i gdyby naw et D ietz w ykreślił był więcej, to i w ty m w y­ p ad k u byłbym w m iarę m ożności ustępliw y, czego W am już nie­ jed n o k ro tn ie dałem dow ody. Ale co się tyczy istoty spraw y, to b yło m o i m o b o w i ą z k i e m ogłosić ten dok u m en t, skoro p ro g ram stał się p rzedm iotem dyskusji. C óż dopiero po referacie L iebknechta w H alle, w k tó ry m częściowo posługiw ał się bez że­ nady w yciągam i z « K rytyki» M arksa jako sw oim i w łasnym i, czę­ ściow o zaś bez w ym ienienia źró d ła zwalczał jej w yw ody. M arks przeciw staw iłby bezw arunkow o oryginał tej przeróbce i obow iąz­ kiem m oim było uczynić to sam o za niego. N iestety, nie posiada­ łem jeszcze wówczas d o k u m en tu , znalazłem go dopiero znacznie później p o długich poszukiw aniach. * Z ty c h

gazet

dw ie

pierw sze b y ły so c jald em o k ra ty c zn e , o sta tn ia zaś —

bUr» E n g els m a n a m y ś li tę o k o lic z n o ść, że posyłając K a u tsk y 'e m u do o p u b li­ k o w a n ia w « N eu e Z eit» te k s t « K ry ty k i P ro g ra m u G o tajskiego* M arksa, u p rz e ­

dził go iż o ile p raca ta nie zo stan ie w y d ru k o w a n a w « N eu e Z eit> , to o n ( n gels)

ogłosi



w

w iedeńskiej

— Red. 4 K ry ty k a P ro g ra m u G o tajsk ieg o

« A rb e ite r Z eitu n g *

(«G azecie R o b o tn ic z e j) .

50 Powiadasz, że Bebel pisał Ci, iż ocena Lassalle‘a przez M arksa napsuia wiele krw i starym lassalczykom . Być m oże. W szak ci lu­ dzie nie znają praw dziw ej historii i nic, zdaje się, nie zrobiono, aby im ją wyjaśnić. Jeśli ludzie ci me wiedzą, że cala wielkość Lassalle‘a polegała na tym , iż M arks pozw alał m u w ciągu wielu lat stroić się w w yniki badan naukow ych M arksa, jako w swe własne, p o ­ n ad to zas w ypaczac je z pow odu luk w jego w ykształceniu ekono­ m icznym to nie jest m oją w iną. Lecz jestem w ykonaw cą lite­ rackiego testam entu M arksa i jako taki m am pew ne obow iązki. O d lat 26 Lassalle należy już do historii. Jeżeli w czasie ustaw y w yjątkow ej nie podejm ow ano historycznej k ry ty k i jego osoby, to nadszedł wreszcie czas, aby ją podjąć i w yklarow ać stanow isko Lassalle a w stosunku do M arksa. Legenda, k tó ra otacza nim bem i gloryfikuje praw dziw ą postać Lassalle'a, me m oże przecież stać się dogm atem dla p artii. I jakkolw iek w ysoko oceniałoby się zasługi Lassalle‘a dla ruchu, to jednak jego h istoryczna w nim rola pozostanie dw oista. Socjaliście Lassalle‘ow i k ro k w k ro k to w arzy ­ szy Lassalle-demagog. P oprzez Lassalle'a-agitatora i organizatora w yziera zewsząd adw okat prow adzący proces h r. H atzfeld *, ten sam cynizm w doborze środków , to sam o upodobanie do otacza­ nia się podejrzanym i i sprzedajnym i osobnikam i, k tó ry c h użyć m ożna jak zw ykłego narzędzia albo odrzucić precz. D o 1862 r. byl on w p ra k ty c e specyficznie pruskim , w ulgarnym dem okratą, z w y b itn y m i sym patiam i bonapartystow skim i (ostatnio przejrza­ łem właśnie jego listy do M arksa), nagle z czysto osobistych p o b u ­ dek zm ienia fro n t i rozpoczyna swą agitację; w niespełna 2 lata później zaczął się dom agać, by ro b o tn icy stanęli p o stronie w ładzy Królewskiej przeciw ko burżuazji, i prow adził konszachty z p o ­ k rew n y m m u p o d w zględem ch arak teru Bism arckiem w ten spo­ sób, że m usiałoby go to doprow adzić do faktycznej zdrady ruchu, gdyby na swoje szczęście nie został w porę zastrzelony. W jego pism ach agitacyjnych rzeczy słuszne, k tó re zapożyczył u M arksa, tak dalece splatają się z jego w łasnym i lassalowskimi i z reguły fałMowa o procesie rozw odow ym hr. H atzfeld, prow adzonym przez Lassalle'a jako adw okata w latach 1845— 1854. — R e d .

KRYTYKA PROG RA M U GOTAJSKIEGO

szyw ym i w yw odam i, że nie p o dobna ich od siebie oddzielić. T a część ro b o tn ik ó w , k tó ra poczuła się d o tk n ięta oceną M arksa, zna Lassalle‘a ty lk o z ow ych 2 lat agitacji, a i n a nie p atrzy przez rożow e okulary. Ale k ry ty k a historyczna nie m oże wciąż chylic czoła p rzed tak im i przesądam i. U w ażałem za swój obow iązek w y­ jaśnić wreszcie spraw ę stosunków m iędzy M arksem a Lassalem. T ak też postąpiłem . M ogę na tym na razie poprzestać. T y m b a r­ dziej, że m am . teraz inne prace przed sobą. Zaś ogłoszony bez­ w zględny sąd M arksa o Lassalu będzie już sam przez się w nale­ ży ty sposób oddziaływ ał i dodaw ał odwagi innym . G dyby jednak zm uszono m nie do w ystąpienia, to nie będę m iał w yboru: m usiał­ b ym w ów czas raz na zawsze położyć kres legendzie o Lassalu. Że w e frakcji padły głosy za poddaniem «N eue Zeit»^ cenzurze, to zaiste w spaniałe. C óż to znaczy, czy jest to w idm o d y k ta tu ry frakcyinej * z czasów ustaw y o socjalistach (d y k ta tu ry podów czas m ezbędnej i doskonale przeprow adzonej), czy też są to w spom nie­ nia o m ocno ongiś trzym anej w garści organizacji von Schw eitze­ ra? ** T o d o p raw d y św ietny pom ysł, b y niem iecką w iedzę socjali­ styczną, p otem jak uw olniła się od bism arkow skiej ustaw y prze­ ciw socjalistom , podporządkow ać now ej ustaw ie antysocjalistycz­ nej, sfabrykow anej i w ykonyw anej przez samo k ierow nictw o so­ cjaldem okratycznej p artii. Z resztą p rz y ro d a troszczy się o to, by drzew a nie w ybujały do niebios ***. * M o w a o s o c ja ld e m o k r a ty c z n e j f r a k c ji w R e ic h s ta g u n ie m ie c k im . — R e d . ** T j. la s s a lc z y k ó w , P o w s z e c h n e g o Z w ią z k u R o b o t n i k ó w N ie m ie c k ic h , k t ó ­ reg o (1833

k ie r o w n ik ie m 1875).

od

1864

S c h w e itz e r b y ł

do

1871 r.

re d a k to re m

byl

Jan

B a p ty s ta

S c h w e itz e r

c e n tr a ln e g o o r g a n u , p r z e w o d n ic z ą ­

c y m p a r t i i, p o słe m d o R e ic h s ta g u . B y ł k o n t y n u a t o r e m p o li ty k i L a ss a llc 'a , p r o ­ w a d z ił k o n s z a c h ty z B is m a rc k ie m , k t ó r y (ja k p ó ź n ie j w y s z ło n a ja w ) f in a n s o ­ w a ł je g o g a z e tę .

W i e r n y la s s a lo w s k im

tr a d y c jo m , k ie r o w a ł z w ią z k ie m w sp o ­

só b d y k t a t o r s k i , p r z y c z y m u s iło w a ł z a c h o w a ć sw ą w ła d z ę d y k t a t o r s k ą n a w e t w ó w c z a s, g d y u t w o r z y ł a się ju ż p r z e c iw n ie ż r o z s z e r z y ć sw ą d y k t a t o r s k ą

w ła d z ę

n ie m u siln a o p o z y c ja .

U s iło w a ł r ó w ­

n a z w ią z k i z a w o d o w e ,

do

k tó ry c h

u t w o r z e n i a p r z y s tą p ił w r. 1868, i to d o p ie r o p o d n a c is k ie m m as. — R e d . *** « E s is t d a f iir g e s o rg t, d ass d ie B a u m e n i c h t in d e n H i m m e l w a c h s e n » — p r z y s ło w ie n ie m ie c k ie , s tw ie rd z a ją c e , że w s z e lk a rz e c z m a s w o ją m ia r ę . P o ls k i o d p o w ie d n ik : b o d liw e j k r o w ie b ó g r o g ó w n ie d a je . — R e d .

52

KAROL MARKS

A rty k u ł w «V orw arts» m ało m nie obch o d zi* . Zaczekam , aż L iebknecht w yłoży całą historię na swój sposób, a potem odpo­ w iem chyba na obydw a arty k u ły w tonie jak najprzyjaźniejszym . W arty kule w «V orw arts» należy ty lk o sprostow ać pew ne nieści­ słości (np. żeśm y byli przeciw ko zjednoczeniu, że w ypadki dow io­ dły, jakoby M arks nie m iał słuszności itd.) i potw ierdzić to, co ro ­ zum ie się samo przez się. N a tej odpow iedzi zam ierzam ze swej stro n y zakończyć dyskusję, o ile nie będę zm uszony do dalszych w ystąpień przez now e ataki lub niesłuszne tw ierdzenia. Pow iedz D ietzow i, że zajęty jestem opracow aniem «Pochodzema* **• A dziś znów nadszedł list od Fischera, k tó ry także chce trzech now ych przedm ów ode m nie! *** T w ó j F. E.

A rty k u ł re d a k c y jn y w « V o rw arts» , c e n tra ln y m o rg a n ie niem ieck iej so c jald em o k ra cji (w n u m e rz e z dnia 13 lu teg o 1891 r.), dal w y ra z oficjaln em u sta n o w isk u z arz ą d u p a r tii w obec « K ry ty k i» M arksa. A rty k u ł o s tro p o tęp ia ł sfo rm u ło w a n ą p rz e z M ark sa ocenę Lassalle‘a i p o c z y ty w a ł za zasługę p a rtii to, ze p rz y ję ła p r o je k t p ro g ra m u w b re w k ry ty c e M arksa. A rty k u ł te n zaw ierał m ięd zy in n y m i i ta k ie p o w ie d ze n ie : -so c ja ld e m o k ra c i niem ieccy n ie są ani m a rk sista m i, ani Iassalczykam i, lecz ty lk o so c jald em o k ra ta m i* . R e d ** ^ ow a tu o P rz y g o to w a n y m p rz e z E ngelsa n o w y m c z w a rty m w y d a n iu 0 o z ew a ro d z in y , w łasności p ry w a tn e j i p a ń stw a * . W y d an ie u k a z a ło się n a k ła d em D ie tz a w 1891 r . (p rz e k ła d p o lsk i: „K sią żk a “, W arszaw a 1947). **• W r. 1891 E ngels napisał p rz e d m o w y do n o w y c h w y d ań p ra c M ark sa « W o jn a d o m o w a w e F ran cji* , - P ra c a n a je m n a i k a p ita ł* o ra z d o swej w łasnej b ro sz u ry -R o z w ó j socjalizm u o d u to p ii d o n a u k i* . — R e d.

SKOROW IDZ NAZWISK Auer

Ignacy

(1846— 1907) — n iem iecki so c jald em o k ra ta , jeden z p rz y ­

w ódców re fo rm iz m u . Bakunin Michał

(1814



1876)



ideolog

a n arc h iz m u ,

w róg

m ark siz m u , p ro w a d ził w alkę fra k c y jn ą p rz e c iw k o R ad zie G e n era ln ej I M iędzy­ n a ro d ó w k i, na czele k tó re j stal M a rk s; został w y k lu c z o n y z M ię d zy n a ro d ó w k i za d ziałalność d e zo rg an izacy jn ą. Bebel August (1840 — 1913) — w y b itn y p rz y w ó d c a niem ieck iej so­ c ja ld em o k rac ji, ro b o tn ik . Becker Bernard

(1 8 2 6 — 1882) — niem ieck i p u b lic y sta i h is to ry k ;

p o śm ierci Lassalle'a p rz ew o d n ic zą cy P ow szechnego N iem ieck ieg o Z w iąz k u R o ­ b o tn ic z e g o ; n a stęp n ie p rz y łą c z y ł się d o eisenachczykó w . B e r n s ' t e i n E d w a r d (1850 — 1932) — niem ieck i so c jald em o k ra ta , p rzed staw iciel k ra ń co w e g o o p o rtu n iz m u , w y stą p ił p o śm ierci E ngelsa z rew izją m ark siz m u w e w szy stk ic h z ag ad n ien iach te o rii i ta k ty k i. B i s m a r c k O t t o (1815 — 1898) — pierw szy k a n c le rz C e sa rstw a N ie ­ m ieckiego (1871 — 189C), p rz ed sta w icie l ju n k ró w p ru sk ic h , w p ro w a d z ił u staw ę w y ją tk o w ą p rz e c iw k o socjalistom . B r a c k e Wilhelm (1842 — 1880) — jeden z p rz y w ó d c ó w eisen ach czy k ó w . B ył bliski M ark so w i i E ngelsow i,

p a rtii

p o p iera ł ich, aczk o lw iek

n ie z b y t energicznie, w ich w alce p rzeciw o p o rtu n is ty c z n y m b łę d o m P ro g ra m u G otajsk ieg o .

W

1873 r. napisał b ro sz u rę

,« P ro p o z y c je Lassalle‘a»,

w k tó re j

sk ry ty k o w a ł lassalow skie żądanie p o m o cy p ań stw o w ej d la ro b o tn ic z y c h sto w a ­ rzy szeń w y tw ó rc z y c h . B u c h e z

P h i l i p p e

Joseph

(1796— 1865) — fran c u sk i h isto ry k

i p u b lic y sta . W c z te rd z ie s ty c h lata ch ubiegłego stulecia p rz y w ó d c ą fra n c u sk ie ­ go «socjalizm u» k a to lick ieg o , k tó r y w celu p rz ec iw staw ie n ia się w z rasta jąc em u w o w y m czasie re w o lu cy jn em u ru c h o w i ro b o tn ic z e m u w y su n ął ż ąd an ie tw o ­ rz en ia p r z y p o m o c y p a ń stw a spó łd zieln i w y tw ó rc z y c h . D i e t z W i l h e l m (1843 — 1922) — niem ieck i re fo rm ista , c zło n ek R eich stag u , w łaściciel w y d a w n ic tw a so c jald em o k ra ty c zn e g o w S tu ttg a rc ie .

54

SK O RO W ID Z NAZW ISK

F i s c h e r R y s z a r d (1855 - 1926) - niem ieck i so c jald em o k ra ta , zecer, n a stęp n ie d z ie n n ik a rz , se k re ta rz so cjalistycznej p a r tii N ie m ie c; należał d o c en tro w c ó w . G e i b A u g u s t (1842 - 1879) - n iem ieck i so c jald em o k ra ta , lassalczy k p rzeszed ł d o o b o z u e isen a ch c z y k ó w ; o d r. 1874 c zło n ek R eichstagu. G ó g g A m a n d (1820 — 1897) — d e m o k ra ta niem ieck i, c zło n ek bad enskiego rz ą d u re w o lu cy jn eg o w r. 1849, jeden z p rz y w ó d c ó w pacyfistyczne-' «Ligi P o k o ju i W olności*. H a s e n c l e v e r iassalczyk.

W i l h e l m

(1837 -

1889) -

niem ieck i p o e ta ,

H a s s e 1 m a n n (u r. w 1844 r.) — jeden z p rz y w ó d c ó w Iassalczyków ; w 1880 r. w y k lu c z o n y z o stał ja k o a n a rc h is ta z niem ieck iej p a rtii socjaldem o­ k ra ty c z n e j. fr-V C' k7 K 4 r ° 1