Intermarium 9788363341817

A catalogue for a project Intermarium, including four exhibitions at FUTURA Art Centre in Prague (Czech Republic), Chime

128 64 4MB

English Pages [208] Year 2016

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Recommend Papers

Intermarium
 9788363341817

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Galeria Sztuki Współczesnej BWA SOKÓŁ

BWA SOKÓŁ Gallery of Contemporary Art

2016

/ Ada Karczmarczyk / Azorro (Oskar Dawicki, Igor Krenz, Wojciech Niedzielko, Łukasz Skąpski) / Chto Delat / Julie Chovin / Mark Fridvalszki / Hubert Gromny / Irwin (Dušan Mandić, Miran Mohar, Andrej Savski, Roman Uranjek, Borut Vogelnik)

/ Kornel Janczy / Little Warsaw (Andras Galik, Balint Havas) / Pavla Malinová / Rafani (David Kořínek, Jiří Franta, Marek Meduna, Ludek Rathousky, Zuzana Blochová) / Svätopluk Mikyta / Stach Szumski / Tymon Nogalski / Zbigniew Libera

7—9

Intermarium to projekt poświęcony fantazmatom oraz wyobrażeniom, do których sięgają poszczególne kraje Europy Środkowej, aby definiować swoją pozycję wobec Europy Zachodniej, a także pozostałych państw regionu. Łukasz Białkowski i Piotr Sikora

Punktem wyjścia dla projektu była książka Ziemowita Szczerka Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski z 2013 roku. Autor przedstawia inny wariant przebiegu II wojny światowej, opierając się na autentycznych planach rozwoju Polski czasu międzywojnia, opracowywanych przez polityków, urbanistów i ekonomistów. Mając na względzie ówczesną sytuację gospodarczą i uwarunkowania geopolityczne, snuje wizję Polski, która wspólnie z zachodnimi aliantami wygrywa w 1939 roku kampanię wrześniową, by następnie wieść prym w regionie. Polska w narracji Szczerka łączy się ze Słowacją w jedno państwo, a następnie tworzy konfederację m.in. z Czechami, Węgrami, Litwą, Rumunią czy Jugosławią. W ten sposób powstaje byt polityczny, w ramach którego następuje sentymentalny powrót do snu o złotym wieku Jagiellonów – Intermarium, czyli kraju „od morza do morza”. Ta federacja państw, z dominującą rolą Polski, funkcjonuje przez kilkanaście lat po to, aby w końcu efektownie się rozpaść. Mocarstwowe rojenia, jak dowodzi w swojej błyskotliwej książce Szczerek, okazują się mrzonką. Idea koalicji skonfrontowana z „ogólną niemożnością” jest zbyt słaba, żeby zjednoczyć kilkanaście państw tej części Europy. Owa „niemożność”, a także przyczyny rozpadu politycznego fantazmatu Intermarium skłoniły nas do stworzenia wystawy o potencjale regionu, a wszystko to potraktowaliśmy z lekkim przymrużeniem oka. Podjęliśmy próbę naszkicowania specyfiki poszczególnych krajów byłego bloku wschodniego przez pryzmat ich wyobrażeń o sobie samych oraz roli i pozycji w stosunku do pozostałych państw Europy, a także o aspiracjach, sprzecznościach, zbieżnościach interesów. Prześledziliśmy również, jak zmienia się postrzeganie wspólnoty Europy Środkowo-Wschodniej z perspektywy kilku pokoleń twórców. Cezurę do śledzenia problematyki artystycznej tożsamości krajów Europy Środkowej wyznaczyły m.in. badania Piotra Piotrowskiego czy Zdenki Badovinac. Problem westernizacji i odwoływania się do zachodnich standardów był szeroko dyskutowany przez krytykę artystyczną i eksplorowany przez twórców obecnych na scenie artystycznej regionu w latach 90. Sztuka w rękach artystów środkowoeuropejskich często staje się narzędziem do badania zagadnień historii i tożsamości narodowej. Na wystawach pojawiły się przykłady estetyk z pogranicza sztuki oraz propagandy charakterystyczne dla systemów totalitarnych. Radykalizm grup artystycznych, które brały udział w wystawie, wynika z potrzeby wyjścia poza niegasnący konflikt Wschodu z Zachodem. Świadomość klinczu Europy Środkowo-Wschodniej powraca jako chęć przepracowania symboli totalitaryzmów, narodowych autorytetów,

8

snów o potędze czy historii jako sfery manipulacji teraźniejszością i snucia wizji na temat przyszłości. Czy problematyka regionalnej tożsamości odeszła w niepamięć razem z tyleż zacierającymi się, co niechcianymi wspomnieniami o wspólnej koegzystencji pod okiem Wielkiego Brata? Używając figury Intermarium, fantazmatycznego imperium pomiędzy dwoma morzami, snujemy wizje utraconej albo może nigdy niezaistniałej wspólnoty, której charakter oddaje doskonale praca grupy IRWIN: Czas na nowe państwo. Niektórzy mówią że tam znajdziesz szczęście. Na przestrzeni 2016 roku zorganizowaliśmy cztery wystawy – w Pradze, Budapeszcie, Żylinie i Nowym Sączu. Mimo że wszystkie powstały na podstawie jednej koncepcji, każda z nich posiadała inny charakter. Opierając się na różnicach poszczególnych lokalizacji i specyfice zarówno krajów, jak i instytucji, w których prezentowaliśmy prace, za każdym razem dokonywaliśmy innego wyboru artystów oraz dzieł.

9

10—12

Intermarium is a project on fantasies and images used by Central European countries to define their position towards Western Europe and other countries of the region. Łukasz Białkowski and Piotr Sikora

The project took as its starting point Ziemowit Szczerek’s Rzeczpospolita Zwycięska. Alternatywna historia Polski [The Victorious Republic. Alternative History of Poland], a book that tells a different story of the Second World War. Szczerek based his narrative on authentic plans for the development of Poland, drafted in the interwar period by politicians, urban planners, and economists. Referencing the economic situation and geopolitical conditions of the period, Szczerek constructs a vision of Poland that joins forces with the Allies in 1939 and wins the September Campaign. Subsequently, Poland becomes a leader in the region. It joins with Slovakia into one state, and then constructs a confederacy together with the Czech Republic and Hungary, Lithuania, Romania, and Yugoslavia. Thus, Poland creates a political entity that sentimentally re-enacts the Golden Age of the Jagiellonian dynasty, the Intermarium, a country that stretches “in-between two seas”. This federation of countries, with Poland as its leader, functions for some dozen years and then spectacularly collapses. The imperial dream turns out to be a mere illusion, proves Szczerek in his brilliant novel. The idea of the coalition, confronted with “general impossibility”, proves too weak to unite a number of countries of this part of Europe. This “impossibility”, as well as the reasons for the decline of the political fantasy of the Intermarium, provoked us to create an exhibition about the potential of our region described with tongue in cheek. The project attempted to sketch the specificity of each of the countries in the region through the prism of their self-image, their role and position towards other European states, as well as their aspirations, contradictions, and common interests. We also traced the changes of perception of the Central-Eastern European community across several generations of artists. The timeframe for reflection on artistic identity of the countries of Central Europe was set by research conducted, among others, by Piotr Piotrowski and Zdenka Badovinac. The problem of Westernisation and reference to Western standards was widely discussed by art critics and explored by artist active on the art scene of the region in the 1990s. In the hands of artists of the region, art often becomes a tool for research on issues related to history and national identity. Our exhibitions presented examples of aesthetics verging on art and propaganda, typical for totalitarian systems.

11

Radicalism of artistic groups taking part in the exhibition stemmed from the need to move outside the still ardent conflict between the East and the West. The awareness of the clinch of Central Europe returns as a desire to rework totalitarian symbols, national authorities, dreams of power, and history seen as a sphere of manipulation of the present and construction of visions for the future. Has the issue of regional identity fallen into oblivion together with both fading and unwanted memories of the common coexistence under en eye of Big Brother? Employing the figure of Intermarium, a phantasmatic empire in-between two seas, we spun visions of the lost or perhaps never-existing community whose nature is aptly expressed by the work made by IRWIN group: Now is the time for a new state. Some say that this is where you will find happiness. Throughout the year 2016, we organized four exhibitions – in Prague, Budapest, Žilina, and Nowy Sącz. Even though all exhibitions stemmed from the same idea, they varied. Basing on local contexts and specificities of both particular countries as well as venues, for each, we chose different artists and different works.

12

13—26

Realne wyzwanie geopolityczne Rozmowa Adama Mazura z Łukaszem Białkowskim i Piotrem Sikorą

Adam Mazur Czy Intermarium

to pierwszy projekt, który realizujecie w duecie kuratorskim?

Łukasz Białkowski Pierwszy, który realizujemy i który doszedł do skutku.

Wcześniej przygotowywaliśmy razem wystawę dla CSW Kronika w Bytomiu, zatytułowaną Przechwałki, pogróżki o konflikcie w sztuce. Dwukrotnie składaliśmy wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mimo tego, że projekt wydawał nam się ciekawy, nie dostaliśmy dofinansowania. Ale nie odpuścimy i będziemy chcieli jeszcze go realizować, najpewniej właśnie z Kroniką i być może drugą galerią. Intermarium to projekt, który wprawdzie przygotowaliśmy później, ale za to dostaliśmy na niego pieniądze z MKi DN i z Funduszu Wyszehradzkiego. Piotr Sikora  Jednak pomysł na wystawę Intermarium pojawił się już

wcześniej. Właśnie podczas pracy nad Przechwałkami i pogróżkami. Przeczytałem książkę Ziemowita Szczerka Rzeczpospolita zwycięska i zacząłem rozmawiać o tym z Łukaszem. W ten sposób pojawił się temat, który zaczął nas fascynować z takim samym impetem. AM Czym

ten projekt różni się od waszych wcześniejszych działań kuratorskich?

ŁB

Głównie tym, że po raz pierwszy realizuję wystawę wspólnie i muszę się z kimś docierać, bo mamy trochę inną mentalność i sposób pracy. Wśród kuratorów dominuje raczej nastawienie akademicko-poznawcze. Wystawy są najczęściej traktowane jako badanie problemu, które ma niemalże charakter naukowy, co mnie śmieszy i irytuje jednocześnie, bo kończy się na przykrawaniu faktów do założeń. W projektach Piotrka podobało mi się, że lubi robić rzeczy mające charakter lifestyle’owy. Dla mnie to nie jest określenie pejoratywne. Takie podejście pokazuje, że sztuka może być tak samo elementem życia jak muzyka popularna. Pomyślałem, że to będzie dobra okazja, żeby pobawić się trochę trybem działania, który dla mnie, jako osoby związanej ze światem akademickim, stanie się czymś innym. Spróbować przegryźć się i znaleźć punkt wspólny dla obu tych postaw. Poza tym zarówno ja, jak i Piotrek lubimy aranżować wystawy. W obu tych projektach, co do których staraliśmy się o pieniądze z ministerstwa, nie przewidzieliśmy ani złotówki na współpracę ze scenografem. To być może drobna rzecz, ale to zamiłowanie do aranżowania przestrzeni także pozwala nam razem współpracować.

PS

Z mojej perspektywy wyglądało to podobnie. Patrzyłem na to, co wcześniej robił Łukasz w związku z przygotowywaniem wystaw

14

w BWA SOKÓŁ , które realizował tam jako kurator. Podobał mi się autorski charakter programu − z dobrą podbudową teoretyczną, intuicyjnymi wyborami oraz aranżacją dosyć trudnej przestrzeni BWA . Wydawało mi się, że jest w tych działaniach odświeżają-

ca doza fantazji. W momencie, gdy zaczęliśmy pracować nad Przechwałkami i pogróżkami, bazującymi w dużej mierze na kulturze hiphopowej i antagonistycznych strategiach raperów, którzy inaczej niż świat sztuki grają w otwarte karty i regularnie się dissują, to wiadome było, że kierujemy się tekstami i pojęciami pochodzącymi ze świata popkultury albo subkultury. Zeszła nam całkowicie taka napinka intelektualna i mam wrażenie, że to też wpłynęło na sposób realizacji Intermarium, które mimo wszystko opiera się na bardzo konkretnym politycznym koncepcie oraz sztuce angażującej się w tematy polityczne i społeczne. Z drugiej strony, do pewnego stopnia, kryjemy się cały czas za koncepcją Intermarium, posługujemy się nią przedmiotowo, żeby pokazać metodologię, fascynację, to, co nas boli, irytuje w tym tygielku środkowoeuropejskim. AM Rozumiem,

że to jest pierwszy raz, gdy zajmujecie się Europą Środkową?

ŁB

Bardziej zainteresowałem się sztuką Europy Środkowej, kiedy zacząłem pracę w BWA SOKÓŁ . Przejąłem galerię z programem, który miał bardzo wyraźny charakter regionalny, nadany przez poprzednią kierowniczkę programową. Większość wystaw, m.in. robionych przez Adama Budaka czy Andę Rottenberg, odnosiła się do Galicji i związanych z nią narodów, co nakreśliło pewien profil galerii. Zresztą miało to też związek z położeniem geograficznym Nowego Sącza. Zakładałem, że to interesujący kierunek działania i będę chciał go kontynuować, bo na tle funkcjonowania galerii w Polsce stanowiłoby to wyróżnik. Tak się poukładało, że nic z tego nie wyszło, kiedy pracowałem w Nowym Sączu, natomiast zainteresowanie samą tematyką zostało. Wcześniej, jak większość osób zajmujących się sztuką w Polsce, byłem skupiony raczej na tym, co dzieje się na Zachodzie. Jednocześnie bardzo często – i to chyba też jest powszechne doświadczenie tej większości osób – odnosiłem wrażenie, że jestem uznawany za mieszkańca obszaru zamieszkałego przez ubogich kuzynów. W pewnym momencie takie doświadczenie przeradza się w dyskomfort, bo uśmiechasz się do kogoś, a w zamian dostajesz po twarzy, albo przynajmniej czujesz się człowiekiem drugiej kategorii. Przerodziło się to później w potrzebę przepracowania tożsamości regionu i próbę sytuowania się

15

wobec dominującej, zachodniej tradycji intelektualnej i artystycznej. Ciekawiło mnie również, na ile ten region faktycznie ma swoją specyfikę. Na ile może realizować oraz produkować sztukę, która będzie tak samo silna i interesująca jak to, co wytwarza „centrum” w postaci Niemiec, Anglii czy Włoch. PS

Poprzedni projekt, przy którym współpracowaliśmy, to Mechanizmy porozumienia realizowany przez stowarzyszenie PointBarre z Bordeaux, które przyjechało do Krakowa. Francuzi dostali spore fundusze z Unii Europejskiej, żeby przygotować projekt dotyczący linii kolejowej łączącej Bukareszt z Warszawą. Założenie Francuzów było takie, że projekt miał zespolić wszystkie kilkanaście krajów, które powstały po I wojnie światowej. Opierając się na trasie pociągu, w ramach projektu chcieli zbadać relacje między Francją a wschodem Europy. Jednocześnie próbowali odnieść się do faktu, że wszystkie te kraje znalazły się potem w bloku wschodnim. Ważnym elementem realizacji była podróż z artystami, kuratorami, socjologami i przejazd przez poszczególne państwa.

ŁB

Ale wcześniej siedzieli sobie po prostu przez cały rok w Krakowie, mając tu „centrum dowodzenia”, do którego na krótkie rezydencje przyjeżdżali artyści. Dla mnie urocze było to, że zjawiali się tutaj z – co trzeba podkreślić – jak najlepszymi intencjami, ale nie mając praktycznie żadnej wiedzy na temat Polski ani tego, czym jest Europa Środkowa czy Wschodnia, jakkolwiek to nazywać. Uderzające było ich przekonanie, że przeczytawszy pół książki dotyczącej tego regionu, mogą realizować projekt na tak dużą skalę, bo było w to zaangażowane kilkaset tysięcy euro ze środków unijnych. Zabawne, że pojawili się tutaj ludzie, którzy mają wolę współpracy, szukają komunikacji, ale z drugiej strony są zupełnie zamknięci i tak naprawdę mają klapki na oczach. Jeszcze śmieszniejsze było to, że jedna z osób z Węgier, pracując w ramach projektu w budapesztańskich archiwach, stwierdziła, że takiej koncepcji budowy skonsolidowanej linii kolejowej z Bukaresztu do Warszawy – czyli koncepcyjnej osi całego projektu – nigdy nie było. Okazała się jakimś dziwacznym wymysłem samych twórców projektu, którzy jeżdżące na tej trasie pociągi w cudowny, niejasny dla mnie sposób interpretowali jako zamysł geopolityczny rządu Francji.

AM Problem

w tym, że Intermarium dotyczy Europy Środkowej, jest zrobione przez kuratorów z Europy Środkowej, pokazywane w Europie Środkowej i właściwie poza ten obszar nie wychodzi. Idąc tym tropem, może należałoby przenieść wasze działanie na przykład do Francji?

16

PS

Mam wrażenie, że gdybyśmy to wysłali do Francji, to Francuzi i tak by tego nie zrozumieli. Żartuję, ale to jest syndrom Europy Środkowej, która pozostaje cały czas niezrozumiała, o czym pisała George Sand, o czym pisze też Milan Kundera – brak kontekstu, brak rozeznania w temacie, brak wspólnoty doświadczeń. To sprawia, że nasza wystawa w pełni wybrzmi tylko, jeśli będzie pokazywana przed widzem środkowoeuropejskim. Sądzę, że w jakimś sensie chcieliśmy też zagrać na tym motywie przedstawiania siebie samych przed samymi sobą – popatrzeć, jak się zachowujemy, jakie przyjmujemy klisze, jakie kalki generujemy w momencie, kiedy jesteśmy we własnym środkowoeuropejskim sosie, a może gulaszu.

ŁB

Nie tylko Francuzi, Anglicy czy Niemcy nas nie rozumieją, ale my też ich nie rozumiemy. Tak samo zresztą jak Czechów czy Węgrów, ale kwestia polega na tym, że mimo niemożliwości pełnego wzajemnego poznania oraz zrozumienia, to jednak gdzieś tam na Zachodzie jest „centrum” i to stamtąd narzucane są pewne wzorce lub my sami chętnie ich szukamy, np. ze względów ekonomicznych. To jest dla mnie punkt odniesienia. Jeżeli mamy Czechy, Węgry, Słowację czy jeszcze inne kraje z naszego regionu, to nie zakładam, że nasze wspólne doświadczenie jest tak wszechobejmujące i może zatrzeć różnice między tymi wszystkimi narodowościami. Interesujące jest, że region, który z zewnątrz postrzegany jako pewna całość, tak naprawdę jest wewnętrznie pęknięty. W idei Intermarium, czyli Międzymorza, na różnych poziomach znajduje się wiele sprzeczności. Będzie to też pokazywał katalog. Jednym z autorów tekstów jest Paweł Rojek, redaktor naczelny „Pressji”, do których pisywał Krzysztof Szczerski, obecny doradca prezydenta Andrzeja Dudy. Rojek zarysował kiedyś w „Pressjach” kontekst Intermarium w ujęciu Kazimierza Smogorzewskiego. Dla tego ostatniego był to projekt strikte polityczny, który dałoby się zrealizować i wręcz powinien być realizowany ze względu na geopolityczne położenie Polski, między dwoma silnymi państwami, jakimi są Niemcy i Rosja. Z drugiej strony, idąc linią myślenia Ziemowita Szczerka, mamy ideę Intermarium jako pewnego rodzaju utopię, która jest próbą uspokajania się, dodawania sobie poczucia własnej wartości, strojeniem się w piórka przed innymi z regionu, ale też przed samymi sobą. Zakładam, że mówiąc o Europie Środkowej trudno mówić o monolicie i dla mnie ten projekt jest właśnie o tym. Poszczególne kraje regionu również nie czują się dobrze w takiej narracji, zgodnie z którą wewnątrz panuje spójna wspólnota myślenia oraz tradycji, historycznych doświadczeń itp.

PS

To prawda, że koncepcja Intermarium jest dużo bardziej znana

17

w środowiskach prawicowych, tam też zyskuje na popularności i przestaje funkcjonować jedynie jako utopia, nabierając cech konkretnego politycznego konceptu, jakże atrakcyjnego dla administracji PiS -u czy Fi De Sz-u. AM Zgoda,

ale mnie interesuje wasz stosunek do tematu. Na przykład ty, Piotrze, otwarcie się dystansujesz od prawicowych marzeń o potędze od morza do morza, wręcz to wyśmiewasz. W jednej z wypowiedzi przy okazji prezentacji wystawy na pewnej konferencji mówiłeś, że interesuje cię dekonstrukcja tego typu wielkich narracji. Mógłbyś to rozwinąć?

PS

Chodzi o dekonstruowanie pewnego rodzaju organizmów pojęciowych i rozbijanie stereotypów. W swojej praktyce kuratorskiej staram się wychodzić poza dyskurs poststrukturalistyczny, to znaczy taki, który rezygnuje z jednej wielkiej historii na rzecz mozaiki małych narracji. W przypadku naszego projektu myślę, że przywołuje się stereotypy i koncepcje polityczne na tyle usilnie i z tak dużą dozą entuzjazmu, aby stała się czytelna absurdalność tej narracji. Zwróć uwagę, że odnosimy się do Intermarium entuzjastycznie. Staramy się popychać artystów do tego, żeby tworzyli koncepcje, jak mogłaby wyglądać waluta Intermarium, jak mogłoby wyglądać godło, jaki kolor mogłaby mieć flaga… Wydaje mi się, że wyczuwalne jest w tym przegięcie, przesada, która otwiera możliwość ironizowania na ten temat, ale ironizowania z poważną twarzą. To być może pozwoli nam zainteresować prawicę, aby zbudować z nią solidny dialog.

AM Czyli

to znaczy, że w gruncie rzeczy żartujecie sobie z prawicowych publicystów?

ŁB

Absolutnie nie. Natomiast jestem zdeklarowanym przeciwnikiem definiowania się w kategoriach narodowych. Staram się myśleć w kategoriach społecznych, a nie etnicznych. Jeżeli myślę o funkcjonowaniu państwa, to jest ono dla mnie pewnego rodzaju konglomeratem różnych energii, które mają swoje klisze, odpowiedniki w innych krajach. Tożsamość, która ma się opierać na kategoriach narodowych, jest dla mnie czymś zawłaszczającym, nieprzyjemnym elementem w życiu codziennym, który ktoś próbuje ci narzucić – w mediach, w podręcznikach szkolnych. Koncepcję Intermarium postrzegam również jako hiperbolizowaną wizję państwa, próbującego podporządkować większej narracji różnego rodzaju drobne energie funkcjonujące w ramach życia społecznego.

18



Dlatego projekt jest przez nas skonstruowany w ten sposób, że próbujemy oddawać przestrzeń poszczególnym krajom, w których go realizujemy. Z założenia wszystkie cztery wystawy, dobór artystów i poszczególnych prac, w jakiejś mierze opierają się na współpracy z przedstawicielami instytucji, w których pracujemy. Innymi słowy, nie jest to do końca nasza wypowiedź na temat tego, „czym jest Europa Środkowa?” albo „czym mogłoby być Intermarium?”. Z mojej perspektywy szukamy szczelin w postrzeganiu sztuki poszczególnych krajów regionu w ramach pewnych klisz. To generuje ciekawe sytuacje. Inaczej ten projekt działa, kiedy tę koncepcję – krzywe zwierciadło Intermarium – stawiamy przed Polakami. A inaczej, gdy potem zmieniamy całkowicie punkt odniesienia, jedziemy do Pragi, patrzymy, jak Czesi się do tego odnoszą. Oni nie mają narodowej martyrologii, idei narodowego męczeństwa z powstaniami, krwią rozlaną na zniszczonych ulicach Pragi.

PS

Myślę, że projekt paradoksalnie – mimo że mówi o czymś, co jest zakorzenione w kontekście historycznym, związanym z federacyjną myślą międzywojnia, albo imperium jagiellońskim – nabiera współczesnego charakteru w kontekście rozpadającej się Unii Europejskiej. Z perspektywy politycznych związków pomiędzy krajami Europy Środkowo-Wschodniej.

AM Jak

w takim razie wasz projekt jest odbierany w kolejnych miejscach, w których go pokazujecie? Na przykład na Węgrzech, gdzie w tej chwili rządzi prawicowy rząd, który jakkolwiek sprzyja polskiemu, to chyba nie w kwestii realizacji marzeń o Intermarium?

PS

Jeżeli chodzi o Węgry, to zastanawialiśmy się, jak to będzie odebrane, bo akurat pokazywaliśmy tę wystawę, posługując się mottem „Unia jest wyższą formą mojej indywidualności”. Słowo „unia” mogło się odnosić zarazem do Unii Europejskiej, którą postrzegamy dzisiaj jako dekadenckiego potwora kolebiącego się na własnych nogach. Ta sama Unia jest alternatywą do rządów Orbána, ocenianych bardzo nisko przez środowisko artystyczne Budapesztu. Na Węgrzech prawicy udało się poczynić tak daleko idące zmiany, że już prawie nikt nie ma siły na to, żeby walczyć o wolność słowa, wolność wypowiedzi artystycznej. Wydaje mi się, że w zależności od kontekstu, albo praskiego, albo słowackiego, albo węgierskiego, koncepcja Intermarium będzie inaczej odczytywana. U nas też – kiedy myśleliśmy o Intermarium, PiS nie było jeszcze u władzy.

19

AM Czy

to jest wystawa, której znaczenia wahają się od lewa do prawa, od Węgier do Litwy, i wszystko można na wasz pomysł projektować niczym na ekran kinowy? Temat Europy Środkowej był podejmowany przez wielu kuratorów, od Ryszarda Stanisławskiego, przez Haralda Szeemanna, po Piotra Piotrowskiego i Zdenkę Badovinac… I za każdym razem było to bardzo poważnie traktowane. Także w kategoriach zajmowania politycznego stanowiska. Chciałbym lepiej zrozumieć wasze podejście. Dla mnie odpowiedź, że Węgier powie o tej wystawie co innego niż Polak i Litwin, nie jest odpowiedzią. Raczej chciałbym od was usłyszeć, jakie jest wasze stanowisko?

ŁB

Dla mnie istotne jest, czy koniecznością staje się myślenie przedstawicieli sztuki i kultury tego regionu o samych sobie w perspektywie jakiejś większej całości, która nazywa się Europą Środkową lub Wschodnią, w zależności od perspektywy. Ciekawi mnie, kiedy z reakcji obronnej wobec jakichś narracji, narzucanych przez zewnętrzne „centrum” lub wobec czynników polityczno-ekonomicznych, ten byt zmienia się wyłącznie w urojenia i sny o potędze. Na przykład z perspektywy grupy IRWIN, jak i podobnej Piotra Piotrowskiego, która ewokuje myślenie lewicowe, okazuje się, że konsolidacja polityczna jest czymś koniecznym, ale ze względu – tak to odbieram – na to, że kraje będące w naszym mniemaniu kulturotwórczym „centrum” przypisują nam rolę drugorzędną. Ta konsolidacja sił ma więc posmak jakiejś kompensacyjnej utopii i tak naprawdę wyraża sentyment do „centrum” na Zachodzie i żal, że niechętnie uznaje nas za partnerów. Z kolei dla części środowisk prawicowych – przynajmniej w Polsce – federalizacja regionu pod postacią np. Intermarium jest po prostu realnym wyzwaniem geopolitycznym. Myślenie w takich strikte politycznych kontekstach należy, moim zdaniem, oddzielić od tego, co jest wyobrażeniem, kompensacyjnym fantazmatem, który wynika z jakiegoś kompleksu. Unikam odpowiedzi wprost, czy to jest rodzaj żartu, czy mówienie serio, bo to znajduje się gdzieś pośrodku. Ale na pewno istnieje cała tendencja w myśleniu, czym jest nasz region, która ma posmak leczenia kompleksów poprzez fantazmaty. Jeżeli mamy się z czegokolwiek śmiać, to właśnie z tego. Ale jednocześnie zastanawiam się, w jaki sposób możemy o tym regionie mówić poważnie i oszacować jego szanse, potencjał w relacjach z krajami, które narzucają dyskurs i to, co jest uznawane za wartościowe.

PS

Myślę, że nie ma sensu tutaj szukać takiego konkretu, ponieważ konkretną retoryką o potrzebie Intermarium i potrzebie zjednoczenia posługują się właśnie populistyczne partie prawicowe, będące u władzy w tej części Europy.

20

AM Rządzą

w wielu miejscach, ale nie mają sprecyzowanej idei unii od morza do morza. Chcą raczej separować się od sąsiadów. Obserwując rządy Węgier, Czech i Słowacji, widać jak bardzo jest to polska idea i wy, jako kuratorzy, ją reprezentujecie. To są fantazje polskie, tak mi się wydaje, a do tego zabarwione lekką nutą nostalgii, czy to za międzywojniem, czy za Jagiellonami. Piotrze, dlaczego odwołujesz się do nostalgii?

PS

Mówiąc o dwudziestoleciu, jak i o całym trudnym dziedzictwie postkomunistycznym, zawsze mam poczucie, że w tych czasach Polacy wiedzieli, czym jest lepsza przyszłość, natomiast dzisiaj stać nas jedynie na spekulacje. Ta wystawa też jest w pewnym sensie o spekulowaniu: „co by było gdyby?”. Nie wiemy tego, ale mamy pewien bagaż doświadczeń związany ze „straconymi szansami”, możliwościami podobnych unii, podobnych tworów politycznych, które spełzły na niczym. Jest to taka fantomowa nostalgia za czymś, co miało odnieść polityczny sukces, ale nie doszło do skutku za sprawą „ogólnej niemożności”. Teraz do końca nie wiemy, za czym mielibyśmy tę nostalgię odczuwać. Za straconymi szansami? Czy za tym, że mieliśmy jakikolwiek prospekt na przyszłość, który dzisiaj skłania nas do myślenia, co zrobić z upadającą Unią Europejską, albo naprowadza na tory dzisiejszej retoryki prawicowej władzy, która też jest wyjątkowo nieszczęśliwa.

AM Prace,

które wybieraliście na wystawę są bardzo różne. Moglibyście opowiedzieć o swoich ulubionych realizacjach? Z jakimi najlepiej się czujecie na tej wystawie, która w momencie kiedy rozmawiamy wciąż się rozwija? Z czego jesteście najbardziej zadowoleni?

PS

Mnie na przykład podoba się kwestia powrotu do Stanisława Szukalskiego i jego dziedzictwa. Jedna z prac powstałych na wystawę w Futurze opierała się na wybranych motywach z twórczości Szukalskiego, z czasów przedwojennych. Był wtedy związany z myślą narodową, a zarazem tworzył niesamowite, ponowoczesne kompozycje, w których stylizował Józefa Piłsudskiego na pogańskie bóstwa, wplatając mitologię słowiańską i azteckie piramidy. W odwołaniu do jego prac powstał mural Pavli Malinovej.

ŁB

Traktuję to pytanie, być może wbrew twoim intencjom, jako pytanie o to, jaka jest mechanika współdziałania tych prac ze sobą. Konstrukcja projektu uniemożliwia stwierdzenie, o czym mówimy poważnie, a co traktujemy jako żart. Z jednej strony są w nim realizacje, które bardzo manifestacyjnie kpią z idei Intermarium czy panslawistycznego państwa. Taką pracę tworzą w tym momencie

21

Rafani. Na wystawie w Futurze pokazali teaser filmu, rodzaju hiphopowego kawałka, który jest zbudowany ze zbitek słów pochodzących z różnych języków słowiańskich. Te słowa tak naprawdę nie znaczą nic, ale z kontekstu ewidentnie wynika, że Rafani wyśmiewają wizję wspólnego słowiańskiego państwa. Z drugiej strony pokazywaliśmy kolaże Svätopluka Mikyty, które nie są w jakikolwiek sposób manifestacyjne, a bardzo delikatne i mają formalny charakter. Jeżeli chodzi o pracę z pamięcią dotyczącą regionu, to te kolaże są wyłącznie aluzyjne. Szukaliśmy możliwości zbierania różnych wypowiedzi artystycznych w takie konglomeraty, które nie pozwalałyby na zbudowanie z nich ostentacyjnego manifestu. Dla mnie to jest rodzaj testu, eksperymentu. Tym bardziej, że część z tych realizacji i ich wybór wynika ze współpracy z osobami, pracującymi w tych poszczególnych instytucjach. Daje to projektowi oddech, wentyl bezpieczeństwa, bo musimy się jakoś razem dogadywać, szukać możliwości znalezienia czegoś wspólnego pośrodku. AM Przy

wystawie współpracowaliście z wieloma grupami artystycznymi. Możecie opisać sposób pracy z kolektywami?

PS

Może skupmy się na dwóch grupach artystycznych, które wzbudziły nasze zainteresowanie, a są to Rafani i IRWIN . Współpracując z nimi, staraliśmy się obserwować, jak funkcjonują kolektywy twórcze, tj. w jaki sposób makrowyobrażenia o unii przekładają się na mikroskalę grupy artystycznej. Stąd również pomysł na pracę z archiwum. W przypadku Rafani podczas otwarcia wystawy w budapesztańskiej Chimerze przygotowywaliśmy pokaz wideo, który opierał się na ich starszych filmach. Z IRWIN będziemy jeszcze współpracować, dodając kolejną cegiełkę do ich projektu State in Time.

AM Ciekawe,

że nie wymieniłeś kolektywu Chto Delat z Rosji. Swoją

drogą, to chyba jedyny kolektyw, który nie jest z Europy Środkowej. PS

Jeżeli chodzi o Chto Delat, to pokazywaliśmy ich jedną pracę, która odwołuje się akurat do Belgradu i relacji pomiędzy władzą a zgentryfikowaną częścią stolicy byłej Jugosławii. To bardzo typowy motyw u Chto Delat, czyli konfrontowanie pewnego wyobrażenia o władzy z jednostką, ze zwyczajnym człowiekiem. Drugą pracą było Russian Woods, które dotyczy tego, jak symbolika niedźwiedzia, wilka i zająca może funkcjonować w zależności od kontekstu − ku większej chwale danej ideologii albo jako jej krytyka. Jeżeli chodzi o Chto Delat, to na pewnym etapie mieliśmy takie przemyślenia, że angażujemy tego Wielkiego Brata z powodu, dla

22

którego powstała myśl Intermarium, na zasadzie kontry. Zarazem Chto Delat ma dryg do dekonstruowania pojęć, symboli, dyskursów w sposób, który doskonale odzwierciedla nasze działanie na ciele koncepcji Międzymorza. AM Co

dała wam współpraca z artystami z Europy Środkowej? Macie tylko jeden kolektyw rosyjski – to jest ten Wielki Brat – ale nie ma nikogo na przykład z Austrii, kto by opowiedział historię federacji np. z czasów habsburskich, albo z Niemiec, które miały duży wkład w definiowanie po bismarckowsku Europy Środkowej. Nie ma nikogo z innych państw Unii Europejskiej, choćby ze wspomnianej Francji...

ŁB

Jak wspomniałem przy okazji filmu kolektywu Rafani, w wyobrażeniu Intermarium istnieje bardzo silny wątek słowiański czy panslawistyczny. Drugim motywem jest to, że wszystkie te kraje przez część swojej historii były pod znacznym politycznym, ekonomicznym i symbolicznym wpływem tego, co działo się na wschód od Warszawy. Jedną z prac, którą tam pokazujemy, jest część projektu What Is Monumental Today?, czyli artzin poświęcony statusowi pomników w Europie Wschodniej i Zachodniej. Jakiekolwiek ruchy geopolityczne wykonywane w tym regionie są zorientowane zawsze wobec tego, co dzieje się w Rosji. W kontekście tego, że większość tych państw przez jakiś czas kontrolował Związek Radziecki, chodziło o odwołanie się, poprzez tę pracę, do pewnych śladów pamięci, relacji czasami przepracowanych, a czasami nie. Ważna jest również perspektywa pewnego centrum, które nie sytuowało się na Zachodzie, nie promowało i nie dystrybuowało wzorców na zasadzie rodzaju ekonomicznej zachęty czy przekonania o własnej kulturowej wyższości, tylko ze względu na przemocową politykę.

PS

Kluczowym elementem What Is Monumental Today? Face to Face with Monument jest problem pomnika wyzwolenia Wiednia, który powstał w 1945 roku, kiedy armia radziecka wkroczyła do Wiednia. Sowieci wiedzieli, że stracą to miasto na rzecz aliantów, ale mimo wszystko zdecydowali się w trybie ultraszybkim postawić tam ogromny plac i wysoką kolumnę z figurą radzieckiego żołnierza – wyzwoliciela wiedeńczyków spod nazistowskiej opresji. Mam wrażenie, że oprócz tego, że ten zin przynosi bardzo dużo informacji o dzisiejszej kondycji pomników, to jest też ogromnym łącznikiem pomiędzy światem zachodnim, reprezentowanym przez Wiedeń, a wschodnim. I znów pominięta zostaje Europa Środkowo-Wschodnia.

23

ŁB

Traktowanie pomników sowieckiego żołnierza, radzieckich generałów, Lenina, Stalina, lokalnych stachanowców, przywódców czy pierwszych sekretarzy we wszystkich krajach, które były satelitami Związku Radzieckiego, to też jest jeden z wątków, który w ramach projektu ujawnia szczeliny, pęknięcia sprawiające, że trudno mówić o regionie jako o pewnej całości, monolicie mentalnym czy politycznym. Sam fakt obchodzenia się na różne sposoby z pomnikami socrealistycznymi w poszczególnych krajach świadczy o tym, że nastawienie wobec Rosji bywa diametralnie różne. Gdy otwieraliśmy wystawę w Budapeszcie, pojechaliśmy do muzeum pomnika socrealistycznego. Gdzieś na granicy Budapesztu zebrano bardzo dużo monumentalnych rzeźb, przedstawiających stachanowców, postaci z życia politycznego Węgier czy radzieckiej Rosji. I tam traktowane to jest jako zupełnie neutralna, nostalgiczna pamiątka, która stanowi rodzaj parku rozrywki.

AM Kozłówka

jest tego typu parkiem pamięci o PRL i sztuce socrealistycznej. To dygresja. Podsumowując, co ta wystawa miałaby dla was znaczyć? Jaki miałby być jej skutek? Co by było dla was najciekawszym rezultatem?

PS

Najciekawsze byłoby, gdyby prezydent Andrzej Duda spełnił swoje postulaty z sierpnia 2015 roku i powołał do życia unię Intermarium. To jest zastanawiające, bo na początku naszej pracy traktowaliśmy ten koncept jako czystą fantazję, która uosabia potencjał spekulacyjny naszych czasów. W toku pracy nad wystawą pojawiła się wypowiedź Dudy o konieczności powołania militarnego frontu sięgającego od morza do morza. Osobiście wcześniej nie spotkałem się z ideą Intermarium. Teraz staje się on faktem, wspieranym autorytetem władzy, alternatywą do pogrążonego w kryzysie świata zachodniego. Mam poczucie, że zaczyna się czas rozwiązań politycznych, opierających się na innej logice myślenia, wychodzącej poza zależność między biednym Wschodem a bogatszym Zachodem. Lata 90. sprawiły, że całkowicie przestaliśmy myśleć o jakiejkolwiek jedności w tej części Europy, bo została ona wyparta wraz z niechcianym dziedzictwem postkomunizmu.

ŁB

Może nie tyle jedności, ile faktu, że po prostu wygasło zainteresowanie sąsiadami na południe od Polski.

PS

Wszyscy zaczęli bardziej się skupiać na nacjonalistycznych tendencjach, które na moment objawiły się w latach 90., a teraz wracają ze wzmożoną siłą po czasie prosperity zakończonym kryzysem w 2007 roku. Mam wrażenie, że powrócą niczym czkawka nacjonalizmy pociągające za sobą myślenie o tworzeniu wspólnot. Dla

24

mnie osobiście, nawet z perspektywy pracy kuratorskiej, znacznie ciekawsze jest budowanie mostów porozumienia między Europą Środkową niż próby doganiania tak zwanego Zachodu. Narzędziem, które wskazuje w tym wypadku Piotrowski, okazuje się tworzenie horyzontalnej historii sztuki, która poszukiwać będzie porównań i połączeń między krajami Europy Środkowej. ŁB

Nie ma jakiejś radykalnej bariery czy granicy, która siłą rzeczy coraz bardziej rozmywa się ze względu na wspólną obecność w Unii Europejskiej. Pytałeś, dlaczego nie chcemy tego pokazać za granicą, na zachód od Odry, i muszę stwierdzić, że mi to w ogóle wcześniej nie przeszło przez myśl. Dla mnie ten projekt ma trochę charakter „narcystyczny”. Jeżeli zakładamy, że te dyskursy, podejmowane np. przez Piotra Piotrowskiego, mają być nie tylko rodzajem dywagacji o charakterze postkolonialnym na temat relacji z Zachodem, to musimy podejmować działania, które będą testować możliwości wymykania się tym paternalistycznym stosunkom i szukać wyjścia. Zależy mi w sumie na bardzo prostej rzeczy – rozwinięciu i wzmocnieniu zainteresowania ludzi mieszkających w tym regionie Europy – niezależnie od tego, czy jest on jakąś całością, czy nie, ale ze względu chociażby na pewną geograficzną bliskość – tym, co dzieje się u sąsiadów. Być może polską specyfiką jest to, że nie bierze się tego pod uwagę. Kiedy rozmawiam z artystami z Czech, ze Słowacji, to bardzo często słyszę, że dla nich wymiana, podróżowanie, studiowanie w jednym państwie, pracowanie w innym, jest czymś zupełnie naturalnym. Komunikacja między Czechami, Węgrami, Słowacją jest dużo bardziej spontaniczna i ożywiona niż u nas.

PS

Między Polakami a Czechami nie ma takiej zażyłości. Ta czwórka wyszehradzka funkcjonuje lepiej w wydaniu Czechosłowacja plus stare Austro-Węgry i Polska, będąca zawsze trochę na odludziu. Syndrom czarnego konia, faworyta, który jest zarazem najbardziej podatny na mitomańskie zapędy.

25

AM Co ŁB

na to wszystko Ziemowit Szczerek?

Pisze tekst do katalogu. Ziemowit jest zachwycony całym pomysłem.

PS

Mam wrażenie, że mogłoby to być ciekawe, gdyby projekt powtórzył w jakiś sposób scenariusz książki Szczerka, w której najpierw buduje on wspaniałą wizję wygranej wojny (w szczegółach zresztą bardzo rzetelnie opisaną), odwołuje się do państwa pierwszych Piastów, później wprowadza w życie wizję Intermarium. Na koniec odpowiada ostrym „nie” na wszystkie nasze narzekania, że gdyby w Polsce nie było komuny, gdyby Warszawa nie została zniszczona, gdyby pokolenie Kolumbów przeżyło wojnę itd., itd., to byłoby lepiej. Nawet jeżeli zbudowalibyśmy Intermarium, gdybyśmy rządzili imperium, którego pragnęliśmy od czasów Jagiellonów, to i tak ostatecznie wszystko zniszczymy i pogrążymy w polskim błocie, dziadostwie, mitomańskich arystokratach, polskiej anarchii i watażkach spod Kielc. Tak się kończy jego Intermarium, nie wiem, jak się skończy nasze.

Adam Mazur (ur. 1977) – historyk sztuki, krytyk i kurator, amerykanista. Redaktor naczelny magazynu „Szum”, wykładowca na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. W 2008 roku na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego obronił pracę doktorską pt. Fotografia w rozszerzonym polu. Społeczne i artystyczne użycia fotografii w Polsce. Na jej podstawie powstała książka Historie fotografii w Polsce 1839–2009. W swoim dorobku kuratorskim ma liczne wystawy, m.in. Nowi dokumentaliści (2006), Efekt czerwonych oczu (2008), Wenus (2008), Wyborny trup fotografii polskiej (2015).

26

27—40

Real geopolitical challenge Adam Mazur in conversation with Łukasz Białkowski and Piotr Sikora

Adam Mazur Is Intermarium

the first project you have worked on

as a curator duo? Łukasz Białkowski  The first that we had a chance to to see through. Ear-

lier, we worked together on an exhibition for CCA Kronika in Bytom titled Przechwałki, pogróżki [Swanks and Threatens], which addressed the issue of conflict in art. On two occasions we submitted an application to the Ministry of Culture and National Heritage. Despite the fact that we considered the project very interesting, we did not receive funding. Yet, we shall not give it up and we will be trying to bring it to life together with Kronika and perhaps another gallery. Intermarium is a project that we worked on later, but the one that first got funding from the Ministry and the Visegrad Fund. Piotr Sikora  However, the idea for Intermarium came up earlier, when we

were working on Przechwałki i pogróżki. I had just read Ziemowit Szczerek’s book Rzeczpospolita zwycięska [The Victorious Republic] and I started talking about it with Łukasz. So, the idea came up that was that was equally fascinating for the both of us. AM How

is this project different form your earlier curatorial practices?

ŁB

Mainly in it being the first time I am organising an exhibition as a team member and I have to work with someone else, who has a slightly different mentality and model of work. Generally, curators represent an academic-research approach. Exhibitions are usually treated as investigation of particular problems, with almost scientific ambitions, which both amuses and irritates me, it ends up with adjusting facts to assumptions. What I liked about Piotrek’s project was that he likes doing life-style things. To me, this is not a not an unfavourable judgement. This kind of approach shows that art can be a part of life just like popular music. I thought this would be a good occasion to play with the mode of working, which for me, as an academic, would mean working in a different way. I wanted to try to negotiate and find common elements in the two approaches. Besides that, both me and Piotrek like arranging exhibitions. In both projects for which we tried to procure funding from the Ministry we did not plan to hire a scenographer. Perhaps this is of minor importance, yet this liking for arranging space is what also allows us to work together.

PS

I had a similar perspective. I observed what Łukasz was doing earlier , when he worked on exhibitions at BWA SOKÓŁ as their curator. I like his original programme – with a strong theoretical foundation, intuitive choices, and his skillful arrangement of difficult space

28

at the BWA . It seemed to me that his practice revealed a refreshing amount of fantasy. When we started working on Przechwałki i pogróżki, which was based on hip hop culture and antagonist strategies employed by rappers, who, unlike the artworld, play openly and regularly diss one another, it was clear that we were working with texts and notions coming from the world of pop, or subculture. This way, the intellectual pressure dropped and for me, this also made an impact on how Intermarium was produced. After all, the project is based on a very concrete political concept and on art engaging in political and social issues. On the other hand, we hide behind the figure of Intermarium to some extent, use it instrumentally to emphasise our methodology, fascination, what pains and irritates us in this Central European melting pot. AM I

understand that it is the first time you have taken up the topic of Central Europe?

ŁB

I became more interested in Central European art, when I started working at BWA SOKÓŁ . I was to run a gallery with a programme of distinctly regional focus that was conceived by my predecessor. Most exhibitions, organised by Adam Budak, Anda Rottenberg and others, made references to Galicia and its nations, which created a particular profile of the gallery. Understandably, the profile resulted from the geographical location of Nowy Sącz. I assumed it was an interesting direction and I wanted to follow it, as it offered a distinguishing feature among other galleries in Poland. It so happened that I was not able to do it when I worked in Nowy Sącz, but the interest in the topic remained. Earlier, like most people working with art in Poland, I was more focused on what was going on in the West. At the same time, , as most of the people, I guess, I felt I was considered a representative of an area inhabited by poor cousins. At one moment, the experience turns into discomfort, because you end up smiling to someone and being slapped in return, or made to feel second-rate, at least. This later translated into a need to rework the identity of the region and an attempt to position oneself in relation to the dominating Western intellectual and artistic tradition. It was interesting to me to investigate whether there actually was anything specific about the region. Whether it was possible to make and produce art that would be as powerful and interesting as that created in the ‘centres’, such as Germany, England, or Italy.

29

PS

The previous project we collaborated on was Mechanizmy porozumienia [Mechanisms for an Entente], produced in cooperation with the PointBarre association from Bordeaux, which came to Krakow. The French received substantial funding from the European Union to develop a project on the railway line between Bucharest and Warsaw. Their assumption was that the project would bring together all those countries that emerged after the First World War. Based on the on the train route, their project was to investigate relations between France and the East of Europe. At the same time, they tried to somehow address the fact that all these countries were later part of the Eastern Bloc. An important element of this project was the journey taken with artists, curators and sociologists through these countries.

ŁB

Before that, however, they were just staying in Krakow for a year, treating it as their ‘centre of command’, which artists visited for short residencies. The charming thing to me was that they came here – this has to be emphasised – with the best possible intentions, but virtually no knowledge of Poland and Central or Eastern Europe, whatever we call it. It was quite unbelievable that they were convinced that reading half a book about the region would render them capable of producing the large-scale project, which involved several hundred thousand euros provided by EU funding. It was hilarious that Krakow was visited by a group of people who did have a will to collaborate, who did seek communication, and yet, they were completely closed and actually their vision was actually very limited. What’s even funnier, though, was that one person from Hungary who worked on the project in an archive in Budapest found out that the concept of building a consolidated rail line from Bucharest to Warsaw – which was the foundation of the entire project – never existed. It turned out to be a peculiar invention of the authors of the project who, in a way that seems miraculous and totally obscure, interpreted trains travelling on this route as a geopolitical plan of the French government.

AM The

problem is that Intermarium concerns Central Europe, it was organised by curators from Eastern Europe and it basically does not extend beyond the area. Going along these lines, wouldn’t it be worthwhile to transfer your project, for example, to France?

PS

I have an impression that if we sent our project to France, the French wouldn’t understand it anyway. I’m joking, but it is the Central European syndrome, to forever remain incomprehensible,

30

which was recognised by both George Sand and Milan Kundera – a lack of context, a lack of knowledge of the field, a lack of common experiences. This makes our exhibition fully understandable only for a Central European viewer. I think that, in a way, we wanted to play with the motif of introducing ourselves to ourselves – to look at how we behave, which clichés we adopt, which truisms we generate when we are squeezed into one melting pot, or perhaps one goulash soup. ŁB

It’s not just the French. The English and the German don’t understand us either. And we don’t understand them in turn, just as we don’t understand the Czechs or the Hungarians. But the thing is that despite the impossibility of complete understanding or knowledge, somewhere in the West, there is that ‘centre’ which imposes on us certain patterns or which we seek out ourselves, for economic reasons, for instance. This is my point of reference. If there are the Czech Republic, Hungary, Slovakia and other countries in the region, I don’t presume that our common experience is so all-encompassing that it can wipe away the differences between these nations. Interestingly, the region that can be seen as some sort of entity from the outside, is, in fact, internally torn. On many levels, the idea of Intermarium contains countless contradictions, which we tried to show in the catalogue. One of its texts was written by Paweł Rojek, the editor-in-chief of Pressje, a magazine which had Krzysztof Szczerski, the present advisor to President Andrzej Duda, as its collaborator. In Pressje, Rojek once introduced the concept of Intermarium as proposed by Kazimierz Smogorzewski. For the latter, this was a strictly political project, which can and should put to practice due to Poland’s geopolitical position between two powerful countries, Germany and Russia. On the other hand, following Ziemowit Szczerek’s line of thought, there is the idea of Intermarium as a utopia, an attempt to calm down, gain some self-confidence, showing off in front of other people from the region, as well as in front of ourselves. I assume that if you talk about Central Europe, you don’t talk about a monolith and this is what the project is about for me. Particular countries of the region don’t feel well belonging to the narrative, according to which they all share a community of thought and tradition, historical experiences, etc.

PS

Admittedly, the concept of Intermarium gains much more popularity among right-wing circles, where it ceases to be a utopia, and becomes more of a concrete political idea, very attractive for administrations run by Law and Justice or Fi De Sz.

31

AM I

agree, but I’m more interested in your personal view of the subject. Piotr, you, for instance, openly dismiss right-wing dreams of sea-to-sea power, and even ridicule it. Talking about the project during a conference you said that you were interested in deconstructing grand narratives of this sort. Could you elaborate on that?

PS

It is about deconstructing conceptual organisms and dismantling stereotypes. In my curatorial practice, I am trying to move beyond post-structuralist discourse, that is, a discourse that rejects one grand narrative in favour of a mosaic of small narratives. I think that our projects refers to stereotypes and political concepts so insistently and enthusiastically that the absurdity of this narrative becomes obvious. Note that we have an enthusiastic approach to Intermarium. We are trying to push artists to conceive a possible form of Intermarium currency, its national emblem, colour of its flag… I think it’s clear that the exaggeration, the hyperbole is what allows us to make an ironic comment on the subject and still keep a straight face. This perhaps will attract the interest of the right to start a substantial dialogue with us.

AM Does

this mean that you are, in fact, playing a joke on right-wing journalists?

ŁB

Absolutely not. But I am an avid opponent of definitions in national terms. I try to think in social, not ethnic categories. When I think about how the state functions, I see it as a conglomerate of various energies that have their clichés, their counterparts in other countries. An identity which is supposed to be based on national categories, is to me an appropriating, unpleasant element in everyday life that is being imposed on us – by the media, by school textbooks. I see the concept of Intermarium also as a hyperbolic vision of the state that tries to impose a larger narrative onto various smaller energies that function within social life. That’s why our project is constructed in such a way that we try to give space to particular countries where it is taking place. The idea is that all four exhibitions, the choice of artists and individual works, is somewhat based on our collaboration with representatives of hosting institutions. In other words, the shows are not fully our personal statement on ‘what is Central Europe’ or ‘what could Intermarium be like’. In my view, we are looking for fissures in clichéd perceptions of art of respective countries. This generates interesting situations. The project works differently when the concept – the distorting mirror of the Intermarium – is put in front of Poles.

32



And again differently, when we change the point of reference completely and go to Prague to see the Czech approach. They don’t have a national martyrdom ideology, an idea of national sacrifice with uprisings and blood spilled over the destroyed streets of Prague.

PS

I think that the project paradoxically – despite the fact that it talks about something that is rooted in the historical context, related to the federation ideas of the interwar period or the Jagiellonian empire – takes on a contemporary resonance in the context of the potential dissolution of the European Union. From the perspective of political relations between the countries of East-Central Europe.

AM How

is your project received in the consecutive places it is being shown? For instance in Hungary, with it right-wing government, which perhaps supports the Polish government, but not necessarily in the topic of realising the dream about Intermarium.

PS

As far as Hungary is concerned we were thinking about how it will be received, for we showed the exhibition with the motto: “Union is the superior form of my individuality.” The world ‘union’ could then refer to the European Union, which is seen at present as a decadent monster wobbling on its legs. The same union is an alternative to Orbán’s government, which has a very low opinion among the art circles in Budapest. In Budapest, the right has introduced such far-reaching changes that almost nobody has any power anymore to fight for the freedom of speech, or the freedom of artistic expression. It seems to me that depending on the context, either in Prague, Slovakia, or Hungary, the concept of Intermarium will be read differently. It’s the same for us – when we were thinking about Intermarium, Law and Justice had not been in power yet.

AM Is

it an exhibition whose meaning swings from left to right, from Hungary to Lithuania, and everything can be projected there, like on a cinema screen? The topic of Central Europe has been addressed by numerous curators, from Ryszard Stanisławski and Harald Szeemann to Piotr Piotrowski and Zdenka Badovinac… And each time it was topic was treated with full seriousness, also in terms of political stance. I would like to get a better understanding of your approach. For me, an answer that a Hungarian will see this exhibition differently than a Pole or a Lithuanian is not really an answer. I would rather like to know: what is your position?

33

ŁB

To me, it is important, whether a conception of oneself as part of a greater whole that is called Central or Eastern Europe, shared by representatives of arts and culture of the region, becomes a necessity. I am interested in the events when a defensive reaction against some narratives imposed by an external ‘centre’ or towards political-economic factors changes into illusions and dreams of power. For instance, from the point of view of IRWIN, as well as that of Piotr Piotrowski, who represent left-wing position, it turns out that political consolidation is necessary, yet – as I see it – it is because the countries we see as culture-creating “centre” ascribe to us a second-rate role. This consolidation of power is then akin to a compensatory utopia, and actually expresses a sentimental attitude to the ‘centre’ in the West and a regret that we are not willingly seen as partners. On the other hand, some section of the right – at least in Poland – see federalisation of the region, for instance in the form of Intermarium, as an actual geopolitical challenge. I would say that thinking in such strictly political terms must be separated from what is an image, a compensatory phantasm that stems from a complex. I avoid saying openly whether this is a joke or whether we’re talking seriously, as the answer lies somewhere in-between. But, certainly, there is a tendency in definitions of our region which seems like curing complexes through phantasms. If there is anything to laugh about, this is it. But, at the same time, I wonder how we can discuss this region seriously and estimate its chances, its potential in relations with countries that impose their discourse and their definitions of what is important.

PS

I think there is no point in looking for any concrete statements, as a concrete rhetoric about the need for Intermarium and the need for unification is used by populist right-wing parties which are in power in this part of Europe.

AM They

are in power in many places, but they don’t have a clear idea of a union from sea to sea. They would rather separate themselves from their neighbours. When one observes governments of Hungary, the Czech Republic, and Slovakia, one can see that it is a very Polish idea and you, as curators, seem to embrace it. Those are Polish fantasies, I think, which additionally come with a tinge of nostalgia, be it for the interwar period, or the Jagiellonians. Piotr, why do you refer to nostalgia?

34

PS

When I talk about the interwar period as well as about the difficult post-communist heritage, I always feel that those were the times when Poles knew what a better future would look like, while at present we can merely afford speculations. This exhibitions are also in a way about speculating: ‘what if?’. We don’t know for sure, but we do have an experience of ‘lost chances’, possibilities of similar unions, similar political entities that came to nothing. It is a sort of phantom nostalgia for something that was supposed to succeed politically, yet never came into being, because of some “general impossibility.” Now, we don’t really now what this nostalgia would actually refer to. Lost chances? Or that perhaps we had some prospects for the future that nowadays makes us think about what to do with the dissolving European Union, or pushes us towards the present rhetoric of the right-wing government, which is also exceptionally unfortunate.

AM Works

included in the project are quite varied. Could you tell me something about your favourite works? Which do you find most suited to this exhibition that is still evolving while we speak? Which made you most satisfied?

PS

I like the come-back of Stanisław Szukalski and his heritage. One of the works made for the exhibition at Futura was based on selected motifs from Szukalski’s oeuvre, from the pre-war period. At the time, he was involved with the nationalist thought, yet he also created extraordinary postmodern compositions, where he stylised Józef Piłsudski to look like a pagan god, combining it with Slavic mythology and Aztec pyramids. Pavla Malinova’s mural painting was made in reference to his works.

ŁB

I will treat this question, perhaps contrary to your intentions, as a question about the mechanics of how these works converse with one another. The structure of the project makes it impossible to say what we say seriously and what we treat as a joke. On the one hand, it includes works that openly mock the idea of Intermarium or a pan-Slavic state. Such a work is just being made by the Rafani group. At the exhibition in Futura, they showed a teaser for a film, a sort of hip-hop video made of a set of words coming from several Slavic languages. These words have no actual meaning, but the context evidently suggests that Rafani ridicules the vision of a common Slavic state. On the other hand, we presented Svätopluk Mikyta’s collages which are not manifestoes of any sort, but very delicate works of distinct formal qualities. As far as works concerning the memory of the region are concerned, these collages

35

have an exclusively allusive character. We sought for a possibility of combining diverse artworks in conglomerates that would not provide materials for constructing an ostentatious manifesto. To me, this is a kind of a test, an experiment. Especially that some of these works and their choice stems from our collaboration with people working in particular institutions. This allows the project to breathe, it provides a safety valve, because we must somehow communicate and find some middle ground. AM At

this exhibition you worked with many art groups. Can you describe the model of working with collectives?

PS

Perhaps let’s focus on two art groups that we became interested in, namely, Rafani and IRWIN. In our work with them, we tried to observe how art collectives operate, i.e., how the macro-image of a union translates into the micro-scale of an art group. Hence also the idea to work with archives. In case of Rafani, we prepared a video screening for the opening at Chimera in Budapest, which was based on their older films. With IRWIN, we shall collaborate in the future by adding another element to their project State in Time.

AM Curiously,

you didn’t mention Chto Delat collective from Russia. By the way, this is the only collective that is not from Central Europe.

PS

We showed one work by Chto Delat that refers to Belgrade and the relations between power and the gentrified part of the capital of former Yugoslavia. This is a very typical motif for Chto Delat, that is a confrontation between certain image of power with an individual, ordinary human being. Another work was Russian Woods, which concerns the way the symbol of bear, wolf, and hare can function depending on the context – either as a glorification of given ideology or as its critique. As far as Chto Delat is concerned, we did at one point think that we were engaging this Big Brother, because of the reasons why the concept of Intermarium was conceived, as a contradiction. On the other hand, Chto Delat excels in deconstructing notions, symbols, and discourses in a way that perfectly reflects our work on the very tissue of the concept of Intermarium.

AM What

were the benefits of working with artists from Central Europe? You have only one Russian collective – this Big Brother –

36

but there are no artists from Austria, for instance, who would tell the story of the federation from the period of the Habsburg Empire, or from Germany, which had a great impact on the definition of Central Europe in Bismarck terms. There are no artists from other EU states, for instance from France… ŁB

As I said in reference to Rafani’s film, the idea of Intermarium contains a powerful Slavic or pan-Slavic element. Another motif is that all those countries were for a greater part of their history under a significant political, economic, and symbolic influence of what was happening to the east of Warsaw. One of the works that we show there is a part of the project What Is Monumental Today?, which is an artzine dedicated to the status of monuments in Eastern and Western Europe. All geopolitical movements in the region have always been in reference to what was happening in Russia. Seeing that most of these countries had for some time been controlled by the Soviet Union, this work was meant to refer to some traces of memory, to relations that have been or have not been reworked. Equally important is the perspective of the centre that was not located in the West, did not promote or distribute models through economic enticement or through the position of cultural superiority, but through violence-based politics.

PS

A key element of What Is Monumental Today? Face to Face with a Monument is the issue of the monument of liberation of Vienna, made in 1945 when the Soviet army marched into Vienna. The Soviets had realised they would lose the city to the Allies. Nevertheless, they decided to quickly construct a large square and erect a high column with a figure of a Soviet soldier – a liberator of citizens of Vienna from the Nazi oppression. I think that besides providing substantial information on the condition of monuments today, the zine connects the West, represented by Vienna, with the East. Yet again, Eastern-Central Europe is overlooked.

ŁB

The treatment of monuments of Soviet soldiers, Soviet generals, Lenin, Stalin, local labour-leaders, leaders or first secretaries in all countries that were satellites to the Soviet Union is one of the motifs which reveals in this project the cracks and fissures making it difficult to talk about the region as a closed entity, a mental or political monolith. The very fact of a different treatment of socialist realist monuments in particular countries proves that attitudes towards Russia were polarised. When we were opening the exhibition in Budapest, we went to the museum of socialist realist monuments. Somewhere on the edge of Budapest a large number of monumental sculptures was collected, with figures representing

37

labour-leaders, or figures from Hungarian and Soviet Russian political life. Monuments were treated there as a completely neutral, nostalgic souvenir, an entertainment park of sorts. AM In

Poland, Kozłówka is this sort of memory park of communist Poland and socialist realist art. This is a digression. To sum everything up, how would you define the meaning of your exhibition? What kind of effect is it supposed to produce? What would be its most interesting result for you?

PS

The most interesting would be if President Andrzej Duda implemented his postulates from August 2015 and established the union of Intermarium. It is interesting, for in the beginning of our work we treated the concept of Intermarium as pure fantasy that embodies the speculative potential of our times. When we were working on the exhibition, President Duda gave a statement about the need to establish a military front reaching from sea to sea. I have personally never encountered the concept of Intermarium before. Now, it is becoming a fact, supported by the authority of the President, an alternative to the crisis-ridden West. I have a feeling that we are witnessing a new era of politics that will be based on a different kind of logic, moving way beyond the relation between poor East and richer West. In the 1990s we have ceased to think about any kind of unity in this part of Europe, for it was rejected together with the unwanted inheritance of post-communism.

ŁB

Perhaps not so much unity, but simply that there was no longer

PS

People everywhere started focusing more on nationalist tenden-

any interest in neighbours living to the south of Poland. cies that had emerged temporarily in the 1990s and now are coming back to the fore again after the prosperity period that ended with the crisis in 2007. I think that we are witnessing a re-emergence of nationalisms that bring ideas of building communities. For me personally, even from the perspective of curating, it is much more interesting to build bridges within Central Europe than to try to keep up with the so-called West. Or to do what was proposed by Piotrowski, namely engage in a horizontal art history that searches for similarities and links between the countries of Central Europe. ŁB

There is no radical barrier or boundary, for those become by necessity increasingly blurred due to our common presence within the European Union. You asked why we didn’t want to show our project abroad, to the west from the Oder, and I have to say that I did not think about it before. To me, this project is a bit ‘narcissistic’.

38



If we assume that the discourses taken up by Piotr Piotrowski, for instance, are something more than postcolonial divagations about relations with the West, then we must undertake actions that will test the possibility of escaping those paternalist relations and find another solution. In fact, I really care about one simple thing – to develop and increase the interest of people living in this part of Europe – regardless of whether we see it as a whole or merely in terms of geographical proximity – in what is going on with their neighbours. Perhaps it is a Polish specificity that we don’t take this into consideration. When I talk to artists from the the Czech Republic or Slovakia, I often hear that for them, exchange, travelling, studying in one country and working in a different one is something completely natural. Communication between the Czech, Hungarians, and Slovaks is much more spontaneous and lively than here.

PS

There is no such connection between Poles and Czechs. The Visegrad four functions better when conceived as Czechoslovakia plus former Austria-Hungary and Poland, which is always somewhat in the distance. The syndrome of the black horse, a favourite, most prone to show mythomaniac propensities.

AM What

would Ziemowit Szczerek say to this?

ŁB

He is writing a text for the catalogue. Ziemowit is delighted with

PS

I think that it would be interesting if the project re-enacted some-

the whole idea. how the events in Szczerek’s book, where he first builds a wonderful vision of our victory in the war (plausibly presented in smallest details), refers to the state of the first Piast kings, and then introduces the idea of the Intermarium. At the end, he voices a powerful ‘no’ to all our complaints that if there had been no communism in Poland, if Warsaw had not been demolished, if the young generation survived the war, everything would now be better. Even if we did build Intermarium, if we ruled an empire that we had wished for since the times of the Jagiellonians, still, in the end, we would destroy everything and sink into the Polish mud, Polish crap, mythomaniac aristocrats, Polish anarchy and warlords from somewhere around Kielce. This is how Szczerek’s Intermarium comes to its end. I don’t know how ours will.

39

Adam Mazur (b. 1977) – art historian, critic, and curator, American studies scholar. Editor-in-chief of Szum magazine, lecturer at the University of Arts in Poznań. In 2008, he received his doctoral degree from the University of Warsaw Faculty of History for his dissertation Fotografia w rozszerzonym polu. Społeczne i artystyczne użycia fotografii w Polsce. It worked as a basis for his book Historie fotografii w Polsce 1839–2009. He curated numerous exhibitions, including Nowi dokumentaliści / The New Documentalists (2006), Efekt czerwonych oczu / The Red Eye Effect (2008), Wenus / Venus (2008), Wyborny trup fotografii polskiej / The ‘Cadavre Exquisité’ of Polish Photography (2015).

40

41—53

Pomiędzość Ziemowit Szczerek

Jesteśmy światem pomiędzy. My, Europa Środkowa. Pasem asteroid pomiędzy planetami, których grawitacja powoduje, że nie jesteśmy w stanie uformować się w osobną planetę. Drobnymi kamieniami pomiędzy trzema wielkimi żarnami. Te trzy żarna to Rosja, Zachód i Turcja. Jeśli żarna się nie poruszają – wtedy i u nas cicho. Wieś wesoła może być i spokojna. Kamienie zagwożdżone są pomiędzy sobą. Nawet jeśli ktokolwiek chciałby wprawić je w ruch – nie uda mu się to. Nie ma czym ani jak kruszyć innych kamieni, żeby zrobić dla siebie miejsce. Ani Węgry nie odbiorą Słowacji południowych ziem, ani Rumunom nie zabiorą Transylwanii, ani Ukrainie – Zakarpacia, ani Serbii – Wojwodiny. Choćby chcieli naprawdę, a nie tylko sobie przyklejali te mapy Wielkich Węgier na zderzaki aut. Ani Polska nie pójdzie na Wileńszczyznę czy Lwów, choćby oszalała, ani Serbia nie najedzie Bośni, żeby odzyskać Banialukę, bo wie, że jej to na sucho nie ujdzie. To znaczy mogą pójść, i Węgrzy, i Polacy, i Serbowie, ale nic to nie da. Uruchomi to tylko na nowo proces gnicia Europy Środkowej, ciąg niekończących się i głupkowatych akcji-reakcji. Żadna idea „wielkiego” czegokolwiek nie zostanie więc trwale zrealizowana: ani wielkiej Bułgarii nie będzie, ani wielkiej Serbii, ani wielkiej Polski. Żadna România Mare nie powstanie, żadna Shqipëria Natyrale, żaden Nagy-Magyarország. Nic. A nawet Chorwacja ma swoją wizję Wielkiej Chorwacji, ba, nawet w Słowenii są tacy, którzy wyobrażają sobie Wielką Słowenię, z Istrią i całą Karyntią. Na Słowacji też, co tam, ten i ów westchnie za Wielkimi Morawami od Saksonii po Transylwanię i od Sandomierza po Jezioro Błotne i dalej. Albo na Litwie – za Wielką Litwą, z całą Suwalszczyzną, z Grodnem, a czasem nawet i Mińskiem. Nic takiego się nie wydarzy, dopóki zewnętrzne żarna nie mielą. Czasem któryś z tkwiących między żarnami środkowoeuropejskich kamyków pęka. Czasem to pęknięcie jest spokojne i obojętne, jak w przypadku Czechosłowacji, czasem – krwawe i potworne, jak w przypadku Jugosławii. Czasem kamienie trą o siebie, jak kamień węgierski trze o słowacki, ukraiński, węgierski i serbski. Czasem nawet jedno z żaren się nadkruszy, a kruszyny zasilają środkowoeuropejską drobnicę: tak było w chwili, gdy rozpadło się Imperium Osmańskie albo gdy na Zachodzie skruszyła się carska Rosja, i potem, gdy rozleciał się ZSRR. Czasem jakaś część Europy Środkowej wklęsa w inne żarna – jak wtedy, gdy ZSRR wessał środkowoeuropejską drobnicę w Układ Warszawski, albo jak wtedy, gdy dawne NRD weszło w skład Niemiec. Ba, wygląda na to, że nawet Niemcy zdecydowały się trwale dołączyć do zachodniego żarna dopiero po 1945 roku i likwidacji trzymających je głęboko

42

w Europie Środkowej Prus. Ale dopóki żarna stoją w miejscu – Europa Środkowa, ta Europa pomiędzy, dusi się w swoim sosie i może ewentualnie ponadeptywać sobie wzajemnie na odciski. Dopiero kiedy ruszają żarna, żarna, które mielą, te zewnętrzne: rosyjskie, zachodnie i tureckie – wtedy w Europie Środkowej wszystko również zaczyna się przemieszczać. Kamienie jugosłowiański i czechosłowacki pękły wtedy, gdy zaczęły pękać żarna ZSRR. Teraz na poruszające się żarna Rosji, które miałyby rozkruszać sieć zachodnich sojuszy narzuconych na Europę Środkową, wydaje się liczyć – na przykład – węgierski Jobbik, który w upadku Pax Americana wydaje się postrzegać możliwość powrotu do przedtrianońskich Węgier. Liczą na to serbscy narodowcy, pragnący odzyskać choćby północne już tylko Kosowo i Republikę Serbską w Bośni. Czasem jednak Europa Środkowa próbuje wytworzyć swoje własne, osobne żarna. Żarnami takimi próbowały być – na przykład – Węgry w czasach swojej największej historycznej chwały. Albo Rzeczpospolita Polsko-Litewska, szczególnie w czasie, gdy na wschód od niej żarna rosyjskie jeszcze nie mieliły z tak wielką siłą jak teraz, a momentami, gdy wypełniała je miażdżyca, Rzeczpospolita wchodziła w nie jak w masło. Rosja jednak okrzepła i – mieląc razem z innymi – rozkruszyła w końcu środkowoeuropejskie żarna Rzeczypospolitej na kawałki. Ostatnimi takimi żarnami próbowały być Austro-Węgry, łączące w sobie pierwiastki wszystkich prawie narodowości zamieszkujących Europę Środkową, łącznie z tym najbardziej wpływowym – niemieckim. Siła działania żaren zewnętrznych jednak – skruszyła je – i Europa Środkowa pozostała bez pomysłu na siebie. Najpierw, w międzywojniu, zmieniła się w stadko ambitnych i podskakujących komu się dało żarenek, które w ciągu 20 lat zmielono na miazgę. Później została przyłączona do żarna radzieckiego, a po jego upadku w panice uciekła na Zachód, żeby przypadkiem znów nic złego się nie stało. Teraz, gdy odrobinę okrzepła i nabrała odwagi – znów uchyla drzwi, zerka dookoła, rozważa wymknięcie się Zachodowi i pójście na swoje. Ku nieuniknionej katastrofie, ale zbuntowany nastolatek albo nie wie, że zmierza ku katastrofie, albo gówno go to obchodzi. Europa Środkowa uważa na przykład, że mimo wszystko ze Wschodem łączy ją sporo, być może nawet więcej niż z Zachodem. Po pierwsze – pogląd na sprawy społeczne, stosunek do tradycji czy praw obywatelskich itd., ale także – w niektórych przypadkach – zadawnione porachunki. No i wyciąga z zanadrza następny projekt środkowoeuropejskiego żarna – Międzymorze.

43

Ach, Międzymorze, Międzymorze. Stary to projekt, i właściwie jedyny, który może przyjść do głowy Środkowoeuropejczyka, mającego opory przed tym, by – na co w końcu zdecydowały się Niemcy – stać się trwałą częścią Zachodu (zakładając, że to w ogóle możliwe). O Międzymorzu pisał Czartoryski, a projekt odkurzyła i podniosła II Rzeczpospolita, ale było tego wszystkiego więcej. Stany Zjednoczone Polski Paderewskiego, Unia Polsko-Czechosłowacka Sikorskiego – wszystko to zawsze sprowadzało się do jednej koncepcji, w teorii całkiem słusznej: w kupie siła Europy Środkowej. Ale – co tam. Sporo wiatru w żagle, jak się wydaje, międzymorskiej koncepcji przydała książka George’a Friedmana, szefa agencji analitycznej Stratfor, pod tytułem Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek. To książka-prognoza polityczna. Metoda Friedmana jest prosta i wydaje się skuteczna: autor, najnormalniej w świecie, mierzy światowe potencjały, szuka miejsc, w których może się przelać z wyższego poziomu na niższy, wychodząc z założenia, że jeśli przelać się może, to się najprawdopodobniej w końcu przeleje. Obserwuje zachodzące procesy i próbuje przewidzieć ich dalszy ciąg. I wyszło Friedmanowi, że Rosja osłabnie, UE się rozprzęgnie, choć nie osłabnie, a Niemcy zejdą z pacyfistycznej ścieżki, bo wygrają w nich populiści typu Alternative für Deutschland. Będą próbowali – w ramach kontry do Francji i Wielkiej Brytanii – dogadać się z Rosją. I wtedy wchodzi Polska, cała na biało. Jedyny kraj, który może wbić klin pomiędzy Rosję a Niemcy i nie dopuścić do połączenia niemieckiego i rosyjskiego potencjału. Bo potencjał taki, pisze Friedman, to jedyny potencjał na ziemi zdolny zagrozić amerykańskiej światowej dominacji. To białe więc, w jakim wchodzi Polska, będzie za amerykańską kasę. USA mają w wizji Friedmana uzbroić Polskę po zęby i gospodarczo doładować. I pomogą Polsce tworzyć „polski blok”. Czyli nic innego jak Międzymorze właśnie. Nie wiem, czy Friedman brał pod uwagę, że w USA prezydentem może zostać Donald Trump i że polskim ministrem obrony został Antoni Macierewicz. Nie wiem też, czy Friedman wziął w swojej analizie pod uwagę środkowoeuropejską specyfikę, a sprawa wygląda tu tak, że Polska, naturalny lider Międzymorza, jest również jedną z największych przeszkód takiego sojuszu. Nie jedyną – ale jedną z najważniejszych. Bo popełnia rosyjski błąd. Rosja, chcąc zjednoczyć Słowian w ramach panslawizmu, nie brała pod uwagę bowiem faktu, że dla sąsiadów, szczególnie tych bliskich, była państwem średnio atrakcyjnym, tak cywilizacyjnie, jak gospodarczo. W ramach budowy Międzymorza nie chce tego jakoś wziąć pod uwagę również Polska. Ot tak. I sytu-

44

acja jest tu identyczna: im dalej od Rosji, tym większa sympatia do niej (Serbia, nawet Chorwacja, Węgry, Macedonia itd., by nie wspomnieć o Zachodzie), a im bliżej – tym większa niechęć, aż po nienawiść (Litwa, Łotwa, Estonia, ta część Ukrainy, która nie uważa się za część „ruskiego mira”, Polska). To samo z Polską. Im dalej – tym lepiej: Gruzja i Estonia nawoływały swego czasu Polaków wprost, by stanęły na czele takiego bloku. Im bliżej – tym gorzej: Polsce mocno nie ufają ani Litwini, ani Czesi. I boją się jej na tej samej zasadzie, na jakiej Polska boi się Rosji: oto obok leży coś wielkiego, pomrukującego groźnie, jednocześnie zakompleksionego i odreagowującego kompleksy na okolicy. W dodatku postrzeganego jako zacofane, spauperyzowane i prostackie. Ach – próbuję wyobrazić sobie taki „polski blok” za amerykańską kasę – bo historia się powtarza, i znów naszą geopolityczną pozycję mają żyrować zachodni sojusznicy, od których jednak coraz mocniej się zaczynamy odróżniać, znów upodabniając za to do tych uważanych przez nas za wrogów. Ale wyobrażam sobie – co tam. Różne formy może taki „blok” przyjąć: od luźnego (i zapewne skłóconego) czegoś w rodzaju mini- NATO po, nacisnę fantazji na gaz, jakąś formę konfederacji. Na przykład

takiej, jaką planowano w ramach związku polsko-czechosłowackiego: ze wspólną walutą i kolejami państwowymi, polityką zagraniczną i obronną. Zastanawiam się, czy Polska powstrzymałaby się od pokusy, której nie oparły się Rosja i Serbia w ramach organizowanych przez siebie ponadnarodowych projektów – zdominowania. I obawiam się, że nie, bo kto kiedykolwiek w historii się powstrzymał? Podróż przez takie Międzymorze, ale stworzone na początku lat czterdziestych, po zwycięskiej wojnie z Hitlerem (dzięki pomocy Zachodu) przybliżyłem w Rzeczypospolitej zwycięskiej. Podróż tę odbył i opisał Melchior Wańkowicz, a raczej jego alternatywny sobowtór, w 1942 roku. Dawno temu, ale mechanizmy pozostają mechanizmami. Zmieniają się głównie dekoracje. W Rzeczypospolitej zwycięskiej było tak: Warszawę oraz wszystkie państwa pomiędzy Tallinem a Sofią związał ścisły sojusz wojskowy i zacieśniający się związek ekonomiczny. Stworzono Sojusz Bałtycko-Czarnomorsko-Adriatycki, który w stosunkach międzynarodowych w skrócie nazywano Intermarium (na Litwie – Tarpjūris, w Czechach – Mezimoří, w Rumunii – Între Mări, w Bratysławie – Medzimorie, w Belgradzie – Međumorje, a w Warszawie – Międzymorzem właśnie). Jego armie zostały ściśle zintegrowane, podczas

45

częstych wspólnych manewrów używano jednolitej komendy wojskowej. Francuskiej, żeby nie było, że ktokolwiek tu chce dominować. Polskie okręty wojenne stacjonowały w portach jugosłowiańskich, rumuńskich i bułgarskich. Podróżowanie w ramach Międzymorza mocno ułatwiono. Nie zniesiono co prawda kontroli granicznych, wystarczyło jednak legitymować się na granicach samym tylko dowodem osobistym. Bardzo ułatwiono kontakty handlowe: zaczęto ujednolicać przepisy prawne (w niektórych segmentach wprowadzając wspólne kodeksy), zniesiono cła. Na bardzo odległą przyszłość zaczęto nieśmiało planować wprowadzenie wspólnej waluty. W rzeczywistości alternatywnej Melchior Wańkowicz opisał podróż przez Międzymorze, od Tallina po Bałkany, w swoim pamiętniku Między morzami wydanym 1942 roku.

* Do Tallina dopłynęliśmy z Gdyni, a tutaj – dzięki pomocy przyjaciół zrzeszonych w estońskim towarzystwie automobilowym – zakupiliśmy samochód. Już niedługo dla wszystkich państw Międzymorza obowiązywać będzie jeden wzór tablic rejestracyjnych, ale na razie mieliśmy jeździć na estońskiej. W urzędzie poszło bardzo sprawnie i gładko, zaiste – w porównaniu z naszą biurokracją i urzędniczyzną przejawiającą się w najdurniejszych narowach – tutaj czuć raczej podejście skandynawskie, a nie rosyjskie. Bez niepotrzebnych korowodów, glejtów, papierów i starań (w Polsce tydzień by mi to zajęło, już ja was znam, rodzime Akakije Akakijewicze!) mogłem już siąść za kierownicę polskiej produkcji terenowego samochodu, słynnej 303. Tylko terenówką, i to nie przereklamowanym lux-sportem, myślałem, uda mi się lądem przemierzyć odległość między morzami Międzymorza. Bo krajom naszym, wiadomo, daleko jeszcze do standardów i ucywilizowania zachodnioeuropejskiego. I to nas pewnie łączy, myślałem, jadąc z Tallina na południe, na Rygę, ten nasz los prowincji świata. Prowincji, która jednak ma ambicję gonić, dogonić i przegonić, i w końcu się w tym gonieniu i przeganianiu zjednoczyła, bo przed wojną wszyscy biegli w tym samym kierunku, ale osobno. Widać, jak się buduje. Z Tallina aż do Kowna prowadzą drogi ulepszone i ulepszane, ale że głównie przez lasy prowadzą, to niewiele widać. Czasem tylko jakieś budynki − to niemieckie, to rosyjskie w stylu − migną. Pierwsza granica międzymorska – estońsko-łotewska. Celowo sam dowód osobisty swój polski pokazuję, nie chce mi się wierzyć – choć wiem, że tak jest według prawa – że bez paszportu przekroczę tę granicę. Przekroczyłem, choć walizki mi przejrzeli (muszę sprawdzić, czy

46

mieli prawo). Z Estończykami rozmawiałem po niemiecku, z Łotyszami po rosyjsku, ale jakoś poszło. Spałem w Rydze, wypiłem trochę piwa. Dyskusja z ryskim dziennikarzem Prutsem o Międzymorzu. To niesamowite, jak bardzo perspektywa może się różnić. Pruts ponury bardzo mówił, że kiedyś rządzili tam Niemcy, potem Rosjanie, a teraz coraz bardziej Polacy. A efekt ten sam, właściwie nic się nie zmienia, tylko imię dyktatora. Nie posiadałem się ze zdumienia. Ale my – mówiłem – to przecież też Anglia i Francja! To nowy ład europejski! Zachodnie standardy! Cywilizacja! Demokracja! Na co Pruts się tylko roześmiał. — Jaka tam u was demokracja – powiedział i usta mi tym zamknął. O cywilizacji już tematu nie zaczynałem.

* Na granicy litewskiej – milczenie i ponure miny, od kiedy zobaczyli mój polski dowód, bo na estońskie tablice patrzyli obojętnie. Na próżno po litewsku próbowałem zagadywać – Laba diena, aćiū: nic. W końcu jeden pogranicznik mi rzekł po polsku, żebym przestał „wygłupiać się”, bo się „zezłuje” i albo mnie wróci do Łotwy, albo będę przez Sowiety jechał. Wziąłem sobie to do serca i już się słowem do nikogo na Litwie kowieńskiej nie odezwałem. Do Kowna zjechałem tylko po to, żeby nabrać paliwa do kanistrów – i dalej 303 w drogę. Na tych przeklętych litewskich wybojach radzi sobie nadzwyczaj dobrze. No cóż, w końcu samochód stąd, z tej części Europy zapomnianej. Płód tej ziemi. Dlatego ją czuje.

* Dobrze znane przejście graniczne – i już niedługo Wilno. W Wilnie jak to w Wilnie, dobre miasto, odwiedziłem kogo trzeba i dalej, na Warszawę, nową szosą. Nieskończona jeszcze, ale jechać już można – gdzieniegdzie tylko trzeba wracać parę kilometrów, bo nikomu nie chciało się znaku z objazdem ustawić i trzeba się tłuc gruntowymi dziurami przez drewniane wsie. Podlasie, ech, mój Boże, człowiek do Warszawy przywykł i zapomniał już, jak w tym kraju prowincja wygląda. Dramat. Chłopi jak za Mieszka I, Żydzi w brudnych, wyświechtanych chałatach, brody – jeden kołtun. Sklepiki podłe, parszywe. Nic tu tych słynnych zachodnich pożyczek nie widać, chyba w samym Grodnie czy Białymstoku. Tu i tam to szkołę budują, to jakiś budynek publiczny. Ale wsie to nadal drewniane średniowiecze. Tyle że białym wapnem pociągnięte, bo Sławoj tak kazał.

47

* Przed samą Warszawą droga już całkiem dobra i humor się poprawia. Jednak – myślałem – Prutsie, jakaś cywilizacja tu w końcu się zaczyna, nawet jeśli wcześniej z nią kiepsko było. Zresztą, na dobra sprawę, kim byś ty był, Łotyszu, na tej Łotwie, gdyby ci Niemcy Rygi nie zbudowali i innych miast. Żyłbyś, − myślałem − Łotyszu, w chałupie drewnianej, pewnie byś dalej Perkunsa czcił i byś nawet nie wiedział, czy ci Międzymorze nad głową montują, czy nie… Ale prawdą jest – doszedłem do wniosku, wjeżdżając w Warszawę – że dopiero teraz, patrząc na te drogi nowe, na to, jak się Warszawa rozwija, widać, w jakiej cywilizacyjnej zapaści byliśmy jeszcze przed wojną. Mój Boże, jakiż to los byłby naszym udziałem, gdyby nie Anglia i Francja. Przecież sami byśmy tych cholernych Niemców nigdy nie pokonali. Żeby się to wszystko, co teraz z nimi wyprawiamy, na nas kiedyś nie zemściło.

* Wieczór w domu. Parę dni w Warszawie. Przerwa w podróży. Paliwo, sprawunki, przegląd 303. Porządny wóz! Tylko mi go podregulowali.

* Warszawa – Radom. Tu droga dobra od lat już. Trochę ją tylko połatali. Dalej na Kraków znów objazdy wsiami, bo remontują i budują. Niedługo porządne będziemy mieli drogi, ale tymczasem Polska w budowie. Wieś świętokrzyska zarazem podobna do podlaskiej i nie podobna. Podobna – bo też dużo drewna, ale teren inny, typy inne. I jakby cieplej, naturalniej, swobodniej. Choć sosny, piasek żółty, bose stopy w nim – to podobne. Ale za chwilę COP – i jakaż różnica. Skarżysko-Kamienna, Starachowice, gdzie boforsy montują, nie mogłem się powstrzymać – paliwa nabrałem w Starachowicach i pojechałem na Zawichost dopiero budowany, na Sandomierz, popatrzeć, jak się wznosi. Coś pięknego. Nowa Europa, kamienice duże, szerokie, wygodne, rozstawione. Na razie błoto, ale mnóstwo tu będzie zieleni. Radość patrzeć.

* Droga do Krakowa – Polska w budowie. Kląłem, na czym świat stoi, choć wiem, że niedługo będzie lepiej. Ale teraz – szkoda gadać.

* Do Zakopanego droga już lepsza, prawie skończona. Pięknie tu, jakże inne to Podhale, nie pasuje do reszty Polski to górzyste południe! Nic dziwnego, że w 1918 młody Malczewski chciał tu niepodległość ogła-

48

szać i robić drugą Szwajcarię. W Zakopanem – Witkacy. Któż inny. Źle wygląda. Żółty na twarzy, ponury. To znaczy – zawsze był ponury, ale teraz jest ponury chyba naprawdę. Może co złapał? Twierdzi w każdym razie, że to wszystko, ta cała nasza mocarstwowość (którą on nazywa „mocarstwowostką”) źle się skończy. — Rozejrzyj się, Mel, dookoła – mówił – przecież to się wszystko ledwo kupy trzyma. Przecież jeśli naród sam siebie nie potrafi doprowadzić do ładu, to jak on chce wprowadzać ład międzynarodowy. Dmuchają nas jak balon, ale my puści w środku jesteśmy. Za mało mamy własnej treści, żeby ją nieść gdziekolwiek. Najpierw naprodukujmy swego i niech to będzie nasze, a później, jeśli już będziemy musieli, nieśmy to do innych. Kiedyś ten nasz balon pęknie, zobaczysz.

* Rano się zaskakująco dobrze czułem i ruszyłem skoro świt, ale szybko się okazało, że to dlatego, że jestem jeszcze pijany. Katzenjammer mnie złapał już za Jaworzyną, czyli już na Słowacji. Kontroli prawie nie było, kultura, tylko nasi policjanci stali na rogatkach, popatrzyli mi tylko w dowód, a i to – mówili – tylko dlatego, że na estońskich numerach jechałem, a oni takich w życiu nie widzieli i ciekawi byli, kto to też jedzie. Jeszcze mi jajko ze śmietaną na moje opilskie boleści przyrządzili, chlupnąłem, zrobiłem, co trzeba, i pojechałem dalej.

* Oj, Słowacja. Piękny kraj, ale do Czechów mu daleko. Czasem człowiek nie może uwierzyć, że to tyle lat w jednym kraju było. Wygląda to trochę jak dawna czeska kolonia, chciałoby się powiedzieć, ale co wtedy rzec o Polsce? Wszak tu przynajmniej wsie murowane, dachówką kryte – a Polska dalej drewniana, często pod strzechą. Drogi się budują, kręte, górzyste, warunki trudne – ale z tych pieniędzy pomocowych dla Polski i dla Słowaków, widać, co nieco skapuje. Są tacy, sam w Krakowie słyszałem, którzy twierdzą, że to tylko dlatego się Słowacy pod nas podpięli, a jak tylko się wzbogacą, to się znowu do Czechów przyłączą.

* Tylu Cyganów to nigdy w życiu nie widziałem. Piękne kobiety, wąsaci mężczyźni, wozy malowane. Indie i Hiszpania w sosie swojskim, piaszczystym, drewianopłotym. Ech, Europo Środkowa, rozumem ciebie nie objąć.

* Węgry – to samo co Słowacja, ale te kształty: domy, wsie, miasteczka, wyglądają już nie tak jak tam, jakby kto je stworzył i opuścił, ale jakby

49

ciągłość cywilizacyjna nadal trwała. Więcej tu soku, więcej miąższu. Budapeszt – piękne miasto. Gdzie tam Warszawie do niego. Warszawa, jasne, pręży się do skoku, pięknieje, jednak w porównaniu z porządnym, starym miastem zachodniej Europy – bo to jest bez wątpienia zachodnia Europa – to nadal śmieszne próby. Z węgierskimi kolegami na kolacji zakrapianej. I znów, trochę jak na Łotwie – ja im o polskiej przyjaźni, a oni: dystans. To ja pytam czemu, przecież Magyar, Lengyel két jó barát, mówię, wiadomo. A oni, że przyjaźń jest pomiędzy partnerami, a nie pomiędzy dużym a małym. — Za mocna Polska w regionie, za dużo ma do gadania na każdy temat, na nasz też – mówili węgierscy koledzy. – To już nie jest przyjaźń, kiedy jeden rządzi i decyduje, a drugi może mu tylko potakiwać. Wracałem w podłym nastroju.

* Jezioro Błotne, gdzie kiedyś słowiańskie Księstwo Błatneńskie się mieściło, przereklamowane, choć kąpiele w gorących źródłach – świetna rzecz! Szczególnie na moje stare kości.

* I Jugosławia. To jest ciekawostka dopiero! Słowianie południowi. Nic ich zrozumieć nie można, co mówią. A mówią cały czas. Jak Włosi.

* Po kilkuset kilometrach napęd na wszystkie cztery koła 303 naprawdę zaczął być przydatny. Poza tym coś niesamowitego: zaczął się najprawdziwszy Bliski Wschód! Meczety (tutaj mówią: dżamija), cmentarze muzułmańskie, stroje orientalne, turbany, kobiety w białych chustach, czasem z zakrytymi twarzami. To wszystko łączy się z poaustriacką w formie architekturą tu i tam. Aż się serce cieszy, że to wszystko – ta cała egzotyka – jakoś tam nasze! Moja! Międzymorska!

* Chciałem pogadać ze świątobliwym imamem w jednym pięknym meczecie, ale nic żeśmy się wzajem nie zrozumieli. On po niemiecku ze dwa słowa rozumiał, cztery w jakimś ogólnosłowiańskim narzeczu, i tyle się dowiedziałem, że mówią na niego Ahmo i że jest mu „fyrundfyrcyk” lat. Takie to to nasze Międzymorze. Próbować się dogadać możesz tylko po niemiecku, a i tak się nie dogadasz. Może i miał Witkiewicz rację.

50

* No cóż, marki aut można pozmieniać, a Anglię i Francję zastąpić Stanami Zjednoczonymi. Żydów na Podlasiu już nie ma: wymordował ich w prawdziwej historii Hitler. Nie ma już w Bośni tego egzotycznego „orientu”, przynajmniej nie aż tyle. Cyganie na Słowacji nie jeżdżą już taborami. Paszportów od Tallina po Węgry pokazywać nie trzeba, bo Schengen. No, chyba że któreś z państw urządza szczyt NATO połączony ze Światowymi Dniami Młodzieży. Reszta – pozostaje podobna.

* Europa Środkowa pozostaje strefą pomiędzy, strefą niedo-. Niedozachodnią, niedowschodnią. I sami o tym wiemy, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Mamy słowiańską przestrzeń i słowiańską historię opisywaną łacinką. Z perspektywy zarówno konkretniejszego Wschodu, jak i Zachodu musi to być naprawdę dziwna przestrzeń. Lubimy o sobie myśleć, że nie jesteśmy aż tak emocjonalni, chaotyczni i szaleni jak wschodni Słowianie, ale z drugiej strony nie aż tak kostyczni jak Niemcy. Popatrzmy na przedstawienia polskich rycerzy pod Grunwaldem – nie są robotami zakutymi w stal, od głowy po stopy, jak Niemcy, ale nie są też wschodnimi barbarzyńcami w siermięgach, jak przedstawiamy sobie wschód. Albo jak Matejkowscy półgoli i owłosieni Litwini w zwierzęcych skórach. Coś pomiędzy: lekkie pancerze, hełmy. Coś takiego. Nie jesteśmy liberalni i tolerancyjni jak Zachód, bo nie pojmujemy, że ten liberalizm i tolerancja to coś, co miało nas powstrzymać przed ponownym wpadnięciem w kleszcze wykluczających się i nienawidzących wzajemnie narracji, ale nie jesteśmy też takimi miłośnikami przyjmowania na tyłki klapsów zadawanych przez „twardą rękę” jak Wschód. Pomiędzy. I nasze Międzymorze też miało być czymś pomiędzy. Obronne, a nie zaczepne. Nieśmiałe. Coś, co nie narzuca własnej narracji, tylko raczej przebiera w tych, które spływają na nie ze Wschodu i Zachodu. I czasem z Południa. Przebiera w nim i kręci nosem. Z tej „pomiędzości” czasem próbujemy robić wartość. Pokazywać swój pragmatyzm. Ale w gruncie rzeczy jest to słabość. Nie jest ona zła, po co zaraz tworzyć następne narracje, kolejnych hunwejbinów i wyznawców idei – ale świadczy o tym, że żadne Międzymorze nie stworzy nic nowego, żadnego centrum, a zaistnieć może tylko na koszt któregoś z centrów już istniejących, wcześniej czy później jednak będzie musiało, jak Niemcy, zdecydować, do której przestrzeni chce należeć – i oby to był Zachód. Bo co niby miałoby to pomiędzne Międzymorze wymyślić? Dać światu? Umiarkowanie? To niezłe, ale świat już zna koncepcję politycznego centrum. Obsesyjne przywiązanie do swoich małych,

51

regionalnych państewek i narodowych tożsamostek? Zachód już to przerabiał, sparzył się i teraz stara się od tego uciekać jak najdalej. Zamiłowanie do groteski? Już bardziej. Pisząc Siódemkę, zastanawiałem się, kim byłby polski Aleksander Dugin, wyznawca „rosyjskiej idei”, którą rozwinął do rangi obłędnej geopolitycznej strategii ocierającej się o horror, ale przez to w jakiś sposób fascynującej. Myślałem, i wymyśliłem czarnego księcia Bajaja. Który próbował tę „pomiędzość” zdemonizować. I wyszła z tego właśnie groteska – bo cóż innego wyjść mogło? Bajaj nalał sobie jeszcze coli do szklanki i popił. — Rzygać mi się chce – powiedział – gdy słyszę, jak to Polska jest mostem między Zachodem a Wschodem. Polska nie jest ani Zachodem, ani Wschodem, ani żadnym, kurwa, mostem. Ani Północą, ani Południem. Żadnym pomostem między nimi, żadną bramą. Polska jest centrum. Tak, tak – powiedział, odpalając papierosa. – Polska jest środkiem. Złotym środkiem. — Co to znaczy? — Polska nie jest ani tyrańską, barbarzyńską, prymitywną kulturą lądu, jak turańska Rosja, jak cały ten mongolsko-turecki step, ani podstępną, cyniczną i zepsutą kulturą morza. Jest pomiędzy nimi, jest zdrową wypadkową, jest środkiem, od którego odrastają, w lewą i prawą stronę, zwyrodnienia, przesady, karykatury. — Czyli jednak jest pomostem – powiedziałem, odpalając. — Nie. To tak, jakby mówić, że centrowy rząd jest pomostem między nazistowską prawicą a komunistyczną lewicą. Pomost to jest miejsce spotkania, bierna platforma, a centrum to ośrodek władzy. To znaczy, faktycznie staliśmy się czymś takim, biernym mostem, od kiedy zostaliśmy ubezwłasnowolnieni. Od tej pory rzeczywiście na naszym terenie, na naszym moście zderzają się ta pierdolona kultura morza i kultura stepu. Jedna liberalna aż do degeneracji, druga – tyrańska i okrutna. To ciągłe nazywanie nas „pomostem” to przemoc symboliczna, ustawiczne wpychanie nam gęby w gówno. Żebyśmy se nie zapomnieli, kim mamy być, jaka nasza rola. Cyk. Wypiliście. — A Polska leży dokładnie pośrodku – podjął – jest idealnym wyważeniem Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, ale jest nieaktywna. Jest wyłączona. To wielka tragedia dla świata, że jego naturalne centrum nim nie rządzi, bo przez to rządzą światem jego skrajności: morze albo ziemia, Wschód albo Zachód. Komuniści albo naziści. A nie umiarkowany, spokojny, mądry środek. Sprawiedliwy sędzia, języczek u wagi. I to właśnie – powiedział – odbudujemy. Światu należy

52

przywrócić stabilizację. Ład. Tylko my możemy to zrobić. Polska łączy w sobie wszystkie kultury półkuli północnej, kultury nadające światu ton: Wschodu i Zachodu, i dąży do zapanowania nad nimi. Zauważ – zapanowania, czyli nie brutalnego wchłonięcia, do którego dąży Wschód, czy oszukańczego, pełzającego, podłego, wężowatego uzależniania od siebie, do którego dąży Zachód. Do mądrego, dojrzałego panowania. Do wspólnoty bazującej na pragmatycznych interesach. Jak w Rzeczypospolitej. A zrealizowana polska idea – to Korona Rzeczypospolitej. Korona wisząca nad całym światem. A przynajmniej nad tą jego częścią, nad którą warto wisieć.

No i tak. Stety – niestety. Jak to się mówi.

Ziemowit Szczerek (ur. 1978) – dziennikarz i prozaik. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz studia podyplomowe w zakresie nauk politycznych. Współpracuje z „Polityką”, „Nową Europą Wschodnią” i „Tygodnikiem Powszechnym”. Współtwórca zbioru opowiadań Paczka radomskich (2010), autor książek Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian (2013), za którą otrzymał Paszport „Polityki”, Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia polski (2013), Siódemka (2014) i Tatuaż z tryzubem (2015). W 2014 nominowany do nagród Nike i Angelus, w 2015 roku finalista Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus. W 2016 ponownie nominowany do Nike za swoją najnowszą książkę.

53

54—66

In-betweenness Ziemowit Szczerek

We are the world in-between. Us, Central Europe. An asteroid belt between planets, whose gravity prevents us from forming a separate planet. Tiny stones between three giant querns. Those three querns are Russia, the West, and Turkey. If the querns are at rest – we are equally motionless. The country can be tranquil and gay. Stones are stuck in each other. Even if someone was willing to put them in motion – he will fail. There is no tool or way to crush other stones to make space for oneself. Hungary will neither reclaim Slovakia’s southern parts, nor deprive Romanians of Transylvania, Ukraine of Carpathian Ruthenia, nor Serbia – of Vojvodina. Even if they really wanted to do it, not just merely put those bumper stickers with Great Hungary on their cars. Even if the whole region was overcome by madness, Poland will not attack Vilnius or Lviv, Serbia will not invade Bosnia to reclaim Banja Luka, because they know they would not get away with that. Actually, they all can try: Hungarians, Poles, and Serbians, but this will lead to nothing. It will only reinstate the process of disintegration of Central Europe, a series of endless, stupid action-reactions. No single idea of ‘greater’ anything will, then, be permanently realised: there will be no Greater Bulgaria, no Greater Serbia, no Greater Poland. There will be no România Mare, no Shqipëria Natyrale, no Nagy-Magyarország. Nothing. Even Croatia has its vision of Great Croatia, nay, even Slovenia has people who imagine Great Slovenia, with Istria and all of Carinthia. Moreover, even some people in Slovakia dream of Great Moravia from Saxony to Transylvania, from Sandomierz to Lake Balaton, or further. Or in Lithuania, they imagine Great Lithuania, with all the Suwałki Region, with Grodno, and even with Minsk. None of that will happen as long as the exterior querns are at rest. There are moments when one of the Central-European stones stuck in-between the querns becomes crushed. At times, it is crushed calmly and indifferently, as was with Czechoslovakia, at times – in bloody turmoil and horror, as it happened in Yugoslavia. There are moments when stones rub against each other, when the Hungarian stone rubs against the Slovak, Ukrainian, Hungarian, and Serbian stones. Sometimes, one of the querns will slightly crumble, and the bit will feed the East-Central slivers: this happened when the Ottoman Empire collapsed, and when Tsarist Russia crumbled in the West, and later, when the USSR disintegrated. At times, a part of Europe becomes a part of other quern – as it was when the USSR sucked in the East-Central European bits inside the Warsaw Pact, or when the former East Germany became a part of Germany. Indeed, it even seems that Germany decided to become a permanent part

55

of the western quern only after 1945, when Prussia, rooted in Central Europe, was dissolved. But as long as the querns are at rest, Central Europe – the Europe in-between – is somewhat stuck together, while its countries can, at most, tread on one another’s toes. Only when the quern, the grinding, exterior quern – Russian, Western, or Turkish – is set in motion, Central Europe can witness its elements moving as well. Yugoslavian and Czechoslovakian stones were crushed when the USSR quern started to fissure. Nowadays, it seems that the Hungarian Jobbik, which appears to regard the collapse of the Pax Americana as an opportunity to reinstate the preTrianon Hungary, hopes that the moving quern of Russia will crush the network of Western alliances imposed on Central Europe. Those hopes are shared by Serbian nationalists, who wish to reclaim at least the northern part of Kosovo and the Serbian Republic in Bosnia. Sometimes, though, Central Europe tries to create its own, separate quern. Hungary – for instance – attempted to become such quern in the period if its greatest historical glory. So did the Polish-Lithuanian Commonwealth. The latter would, for instance, effortlessly chew into the Russian quern when it had not been as powerful as today or when, periodically, it was filled by decay. However, Russia managed to recover and – working together with others – it finally crushed the East-Central European quern of Poland into pieces. Historically speaking, the last attempt to become such quern was made by Austria-Hungary, which combined elements of almost all nationalities of Central Europe, including the most influential one – German. However, the power of exterior quern crushed it, and Central Europe was left with no concept for itself. First, in the interwar period, it changed into a pack of ambitious small querns that challenged whoever was at hand. Within the next 20 years, it was ground to mash. Later, it was sucked in by the Soviet quern, and after its collapse, rushed in panic to the West, to avoid any future problems. Now, when it grew a little bit stronger and bolder – it opens its door again, looking around, and considering escaping the Western influence and finding its own place. It is bound for catastrophe, but the rebellious youth is either unaware of that fact, or he doesn’t give a shit. Central Europe, for instance, believes that it has a lot in common with the East, perhaps even more than with the West. First – there is the stance on social issues, the attitude to tradition or civil rights etc., as well as – in some cases – long-standing, unsettled accounts. Finally, it occasionally revives yet another project of the East-Central European quern – the Intermarium.

56

Oh, Intermarium, Intermarium. It is an old project and perhaps the only one that can come to mind of a citizen of Central Europe who is reluctant to follow in the footsteps of Germany and become a permanent part of the West (assuming that it is possible). Intermarium was first discussed by Czartoryski, while the project was revived and elevated by the Second Polish Republic. Yet, there were more corresponding ideas. The United States of Poland conceived by Paderewski, Sikorski’s Polish-Czechoslovak Union – all of them boiled down to one, theoretically valid, concept: Central Europe is stronger as one.

* Well – whatever. As it seems, the concept of Intermarium was pumped up by The Next 100 Years: A Forecast for the 21 st Century, a book by George Friedman, the chief of Stratfor analytics agency. It offers a political prognosis. Friedman’s method is simple and apparently effective: basically, the author measures global potentials and searches for places where a surplus can pour into lower regions, with the assumption that if an overflow is plausible, it will finally happen. He observes processes at work and tries to predict their development. Friedman concluded that Russia would deteriorate, the EU would dissociate, but not weaken, while Germany would leave the pacifist path, led by populists such as Alternative für Deutschland. To counter France and Great Britain, Germany will attempt to come to an agreement with Russia. Then, enters Poland, all in white. The only country capable of driving a wedge between Russia and Germany, and preventing the fusion of German and Russian potential. According to Friedman, such potential would be the sole power capable of threatening the American global domination. Therefore, the white veil of Poland will be sponsored by American money. In Friedman’s vision, the USA is supposed to provide Poland with substantial military and economic aid. They will help Poland build a ‘Polish Bloc’. This, in fact, is the Intermarium. I don’t know if Friedman considered that Donald Trump could become the president of the USA, or that Antoni Macierewicz would become the Polish minister of defence. Neither do I know whether Friedman took into account the Central European specificity. The thing is, though, that Poland, a natural leader of Intermarium, is also one of the biggest obstacles for such an alliance. Not the only one – but one of the major hindrances. Poland is repeating the Russian mistake. Russia, in its attempt to unite all Slavs through pan-Slavism, did not take into account that

57

for its neighbours, especially the close ones, it was not an attractive country, both in civilisational, as well as in economic terms. Poland, in its will to build the Intermarium, does not feel like considering that either. Just like that. The situation is identical: the further from Russia, the warmer the feelings about it (Serbia, even Croatia, Hungary, Macedonia, etc., not to mention the West). The closer to Russia – the greater the aversion, or even hatred (Lithuania, Latvia, Estonia, the part of Ukraine that does not consider itself a part of the ‘Russian mir’, Poland). The same for Poland. The further from it – the better it is received: Georgia and Estonia once openly encouraged Poland to become a leader of such bloc. The closer – the stronger the negative emotions: neither Lithuanians nor the Czech trust Poland. They fear it, just like Poland fears Russia: here lies something huge, growling menacingly, full of complexes that it takes out on its neighbours. Additionally, seen as backward, pauperised, and crass. Oh – I’m trying to imagine such ‘Polish Bloc’ built with American money – for the history repeats itself and, yet again, our geopolitical position is supposed to be financed by Western, from whom, however, we are increasingly different, becoming, yet again, very much alike those whom we consider enemies. But I keep dreaming – why not? This ‘bloc’ could take on various forms: from a casual (and most probably internally conflicted) form akin to a mini-NATO to – to push the gas of fantasy – some form of confederacy. For instance, a type of confederacy that was planned as part of the Polish-Czechoslovakian union: with common currency and national railway system, foreign policy, and defence institutions. I am wondering whether Poland would resist the temptation that Russia and Serbia couldn’t when they organised their supranational projects – the desire to dominate others. And I fear that it would not, for who has ever managed to resist it? I described a journey across Intermarium created in the early forties, after the defeat of Hitler (with the help of the West), in my book, The Victorious Republic. The journey was experienced and described by Melchior Wańkowicz, or, rather, his alternative doppelganger, in 1942. It was long ago, but the mechanics does not change. Only decorations do. The Victorious Republic presented the following story: Warsaw, as well as all countries between Tallinn and Sophia, were bound by a close military alliance and increasingly close economic relations. A Baltic-Black Sea-Adriatic Alliance was cre-

58

ated, which in the international arena was termed the Intermarium (in Lithuania – Tarpjūris, in the Czech Republic – Mezimoří, in Romania – Între Mări, in Bratislava – Medzimorie, in Belgrade – Međumorje, while in Warsaw – Międzymorze). Its armies became closely integrated; the recurrent joint military manoeuvres employed unified military commands spoken in French, to avoid anyone’s domination. Polish warships were stationed in Yugoslavian, Romanian, and Bulgarian ports. Travel within the Intermarium was significantly simplified. Admittedly, border control was not eliminated, but it was enough to travel with a simple Identification Document. Trade was exponentially facilitated: legal regulations were unified (in some segments, common codes of law were introduced), while customs were abolished. There were plans to introduce common currency in the remote future. In the alternative reality, Melchior Wańkowicz described his journey across the Intermarium, from Tallinn to the Balkans, in his diary In-between the Seas, published in 1942.

* We reached Tallinn from Gdynia, while here – with the help of friends who belong to the Estonian automobile society – we bought a car. Soon, all states of the Intermarium will use the same type of plates, but, for now, we had to use Estonian plates. Everything went quickly and smoothly in the office, indeed, in comparison with our bureaucracy and red tape inherent in the silliest things, you can feel a Scandinavian approach here, rather than the Russian. With no unnecessary passes, permits, papers or applications (it would have taken me a week in Poland to have it done, oh, I know you, all you Akaky Akakievichs of Poland!) I could simply sit behind the wheel of the Polish off-road vehicle, the famous 303. Only an off-road, I thought, not some overrated luxsport, could take me all the way between the seas of the Intermarium. Our countries, as all know too well, are still far behind Western standards and still not so civilised. This is what brings us together, I thought, driving from Tallinn towards the south, towards Riga, our provincial condition. We are provinces that seek to chase, catch up with, and finally outrun the West. Yet, in this chase, we have finally become united, for before the war everyone ran in the same direction, but separately. You can see it developing. From Tallinn to Kaunas, roads were improved or are being improved, but since they mostly run through woods, not much can be seen. Occasionally, a building can be glanced, either German or Russian in style.

59

The first Intermarium border – Estonia-Latvia. On purpose, I present my Polish ID, I can’t believe – although I know it’s legal – that I can cross the border without a passport. I did cross it, although they did check my luggage (I have to see whether they had a right to do so). I talked to Estonians in German, and in Russian to the Latvians, but I managed. I spent the night in Riga, I drank some beer. I discussed the Intermarium with a Riga-based journalist, Pruts. It’s incredible how perspectives can differ. Pruts, very gloomy, said that once Germans ruled them, then Russians, and now – Poland is taking control. The result is the same, actually nothing changes, only the dictator’s name. I couldn’t contain my amazement. But we – I said – are also England and France! It’s the new European deal! Western standards! Civilisation! Democracy! But Pruts only laughed. — You don’t really have democracy – he said and this sealed my lips. I didn’t even try to start about civilisation.

* On the Lithuanian border – silence and sullen faces, since they saw my Polish ID. My Estonian plates provoked nothing but indifference. In vain, I tried to talk to them in Lithuanian – laba dienas, aćiū: nothing. Finally, a border officer told me in Polish to stop ‘being silly’ or he’ll ‘lose his nerve’ and either send me back to Latvia, or I’ll have to travel through Russia. I took this to heart and didn’t speak to anyone in the Lithuanian Kaunas. I stopped in Kaunas only to take some petrol to the canisters – and off I went in my 303. It does a great job on those cursed Lithuanian bumps. Well, the car is from here, from this forsaken part of Europe. It’s the fruit of the land. It can feel it.

* A well-known border crossing – and soon I’ll be in Vilnius. Vilnius is Vilnius, a good city. I visited people I had to visit and went on, towards Warsaw, on a new road. It’s still unfinished, but you can drive it – in some places, I had to go back several kilometres, because they forgot to put diversion signs and I had to go on some unpaved roads through wooden villages. Podlachia, oh, my God, I got so much used to Warsaw I forgot what the province looks like in this country. It’s a misery. Peasants like from the times of Mieszko I, Jews in dirty, worn-out gabardine, their beards-one big knot. Horrible, lousy little shops. You’d not find any trace of

60

those Western loans here, nothing as far as Grodno or Białystok. Here and there, they are putting up a school or some other public building. But the villages, it’s still wooden Middle Ages. Some are superficially covered with whiting, for Sławoj told them to do so.

* Somewhere before Warsaw the road got better and my humours were up. You see, Pruts – I thought – some civilisation does start here, even if it wasn’t any good in the past. Actually, as a matter of fact, who would you be, a Latvian, in your Latvia, if it weren’t for the Germans who built Riga and other cities. You’d be living, I thought, in a wooden cottage, still praising Perkunas and you wouldn’t even know if they were building an Intermarium over your head or not… But the truth is – I thought, entering Warsaw – that only now, looking at those new roads, at how Warsaw was developing, I could truly recognise what a civilisational backwoods we had been before the war. My God, what fate would be ours if it weren’t for England and France. On our own, we would have never defeated those damned Germans. I hope we won’t live to pay for the things we’re doing to them.

* Evening at home. Several days in Warsaw. A break in my journey. Petrol, shopping, technical inspection of the 303. Good car! They only regulated it a bit.

* Warsaw – Radom. This road has been good for several years. They merely patched it a little. Further, towards Krakow, I had to take detours through the villages, for a lot renovation and construction is going on. Soon, we shall have good roads, but in the meantime, Poland is under construction. The countryside of Świętokrzyskie province is both much alike Podlachia countryside, and different. Similar – in that there’s a lot of wooden architecture, but different in terrain, in types of houses. It also seems warmer, more natural, more casual. Pine trees, yellow sand, bare feet – this is similar. But, then, there is the Central Industrial Region – such a difference. Skarżysko-Kamienna, Starachowice, where bofors are being installed, I couldn’t stop myself – I took some petrol in Starachowice and I drove towards Zawichost, which is being built, and to Sandomierz, to see how it’s being erected. Beautiful. New Europe, large tenement houses, wide, comfortable, spread-out. Now, it’s all mud, but there’ll be a lot of greenery. It’s a joy to look.

61

* The road to Krakow – Poland under construction. I swore horribly, but I know that soon it will be better. But for now – what can you do.

* The road to Zakopane was better, almost finished. It’s beautiful here, how different this Podhale is, how at odds with the rest of Poland this hilly south! No wonder that in 1918 young Malczewski wanted to proclaim independence and turn it into the second Switzerland. In Zakopane – Witkacy. Who else. He doesn’t look well. Yellow face, grim expression. I mean – he’s always been grim, but now I think he’s really unwell. Perhaps he caught something? Anyway, he claims that all this, all our imperialism (which he calls «imperiasurdity») will end badly. — Look around you, Mel – he said – all this is barely holding together. If a nation is unable to sort itself out, how can it introduce international leadership. They pump us like a balloon, but we are empty inside. We don’t have enough of our own substance to bring it anywhere else. First, we should produce some of our own and when it is already our own, if we have to, then we can bring it to others. One day this balloon will pop, you’ll see.

* In the morning, I was feeling surprisingly well and I started at dawn, but it soon turned out it was because I was still drunk. Katrzenjammer caught me after I passed Jaworzyna, which was already in Slovakia. There was almost no control, very cultured, only our policemen stood at the gates, they looked into my ID, but this was – they said – only because that I had Estonian plates and they have never seen those before and were curious who was driving. They even made me an egg with cream to sooth my drinking pains, I drank it, I did what I had to, and drove on.

* Oh, Slovakia. Beautiful country, but it’s nothing like the Czech Republic. Sometimes you can’t believe that they have been one country for so long. You’d say it rather looks like a former Czech colony, but then what could you say about Poland? At least here, houses are made of brick and covered with tiles – while Poland is still all made of wood, often covered with thatched roofs. Roads are being built, curvy, hilly, in difficult conditions – but you can see that the money loaned on aid for Poland and Slovakia is being used here. There are some, I heard in Krakow, who claim that it’s only because Slovaks have joined forced with us, but as soon as they get richer, then will join the Czech again.

62

* I have never seen so many Gypsies. Beautiful women, moustached men, painted carriages. India and Spain in a familiar, sandy, woodenfenced setting. Oh, Central Europe, reason will not grasp what you are.

* Hungary – the same as Slovakia, but the shapes: houses, villages, towns, they all look different, as if they were built and abandoned, but as if civilisation still continued. There is more juice than pulp. Budapest – a beautiful city. Warsaw is far behind. Sure, Warsaw prepares to make a leap, getting beautiful, but in comparison to the decent, old city of Western Europe – for this is certainly Western Europe – those are still laughable efforts. I went for a boozy dinner. Again, a bit like in Latvia – I’m talking about Polish friendship, and they grow distant. So I ask why, since Magyar, Lengyel két jó barát, I say, we all know. And they say that friendship is between partners, not between a big one and a small one. — Poland is too strong in the region, they have too much say in everything, in our affairs as well – my Hungarian friends say. It’s no longer friendship, when one rules and decides, and the other can only nod in agreement. I was coming back in a horrible mood.

* Lake Balaton, where once the Slavic Principality of Lower Pannonia was located, is overrated, although bathing in hot springs was great! Soothing for my old bones.

* Now Yugoslavia. Well, this is interesting! The southern Slavs. You can’t understand what they’re saying. And they talk all the time. Like Italians.

* After several hundred kilometres the four-wheel drive of the 303 started being very useful. Besides, something incredible: the real Middle East is finally here! Mosques (here they call them: džamija), Muslim cemeteries, oriental clothing, turbans, women in white veils, sometimes with their faces covered. All this comes with post-Austrianlooking architecture here and there. My heart jumps at the thought that all this – all this exoticism – is somehow ours! Mine! It belongs to Intermarium!

63

* I wanted to talk with a devout imam in a beautiful mosque, but we couldn’t understand each other. He understood maybe two words in German, four in some general Slavic lingo, so I only learned that they call him Ahmo and that he is «phierundphirsig» years old. That’s our Intermarium. You can only try to communicate in German, but still you won’t communicate. Perhaps Witkiewicz was right.

* Well, you can change car brands, substitute England and France with the United States. There are no Jews in Podlachia anymore: in real history, they were all killed by Hitler. In Bosnia, there is no exotic “Orient” anymore, or at least not so much. In Slovakia, the Gypsies no longer travel by carriages. From Tallinn to Hungary, a passport is not needed, since there is the Schengen. Unless some country is organising a NATO summit combined with the World Youth Day. The rest – remains similar.

* Central Europe remains a zone in-between, a zone of under-. UnderWestern, under-Eastern. And we are well aware of that, though we often don’t realise it. We have a Slavic space and Slavic history described in the Roman alphabet. From the perspective of both more concrete East, as well as the West, this is a truly bizarre space. We like to think that we are not as emotional, chaotic, and crazy as the Eastern Slavs, but, on the other hand, not as orderly as the Germans. Let’s look at representations of Polish knights at the Battle of Grunwald – they are no robots wrapped up in steel from top to bottom, like the Germans, neither are they eastern barbarians in homespun coats, as we tend to picture the East. Or like Matejko depicted them: half-naked, hairy Lithuanians in animal skins. We are something inbetween: light armour, helmets. Something like that. We are not as liberal and tolerant as the West, since we cannot comprehend that this liberalism and tolerance is something that was supposed to prevent us from falling again into the trap of mutually exclusive and mutually loathing narratives. But we are not as keen on getting slapped with a ‘heavy hand’ as the East. We’re something in-between. Our Intermarium was meant to be something in-between as well. Defensive, rather than aggressive. Shy. Something that does not impose its own narrative, but rather selects one from those available in the West and the East. And sometimes from the South. We

64

select and critically assess. Sometimes, we try to present this ‘inbetweenness”’as a value. We manifest our pragmatism. But, in fact, it is a weakness. It is not bad, for why should we create more narratives, more Red Guards or followers of an idea. Yet, it proves that no Intermarium can ever create anything new, any centre, and it can only come to life at the expense of one of the already existing centres. But sooner or later, just like Germany, we will have to decide which space we want to belong to – and hopefully, it will be the West. What new idea could this Intermarium propose? Offer to the world? Moderation? Not bad, but the world is already familiar with the concept of the political centre. Obsessive attachment to its small, regional states and national identities? The West has processed that, got burnt, and now avoids it at all cost. Our love of the grotesque? Perhaps. When I was writing Siódemka I considered a possible Polish version of Alexander Dugin, a supporter of the ‘Russian idea’, which he developed to the level of mad geopolitical strategy that was both horrific and somehow fascinating. I thought and I conceived the black prince Bajaj. He tried to demonise this ‘in-betweenness’. The result was grotesque – what else could it be? Bajaj poured himself more coke and sipped. — I feel sick – he said – when I hear that Poland is like a bridge between the West and the East. Poland is neither the West nor the East, nor any kind of bridge, goddamn it. Neither North, nor South. We are no bridge between them, no gate. Poland is the centre. Yes, yes – he said, lighting a cigarette. – Poland is the middle. The golden mean. — What does it mean? — Poland is neither a tyrannical, barbaric, primitive culture of the land, like Turkic Russia, or like this entire Mongolian-Turkish steppe. Nor a cunning, cynical, corrupt culture of the sea. It is in-between, it is a healthy resultant, a centre from which, to the right and to the left, grow deformations, exaggerations, caricatures. — So, it is a bridge – I said to counter him. — No. Because it’s as if you said that a central government is a bridge between a Nazi right and a communist left. A bridge is a space of encounter, a passive platform, while a centre is the source of power. I mean, in fact, we have become something like that, a passive bridge, when we became incapacitated. From that moment on, our territory, our bridge, has seen the clash of this fucking culture of the sea and the culture of the steppe. One is liberal to the point of degeneration, the other – tyrannical and cruel. But this constant calling us a ‘bridge’ is symbolic violence, constantly pushing our face into shit. So that

65

we don’t forget who we’re supposed to be, what is our function. Bam. We drank. — Poland lies right in the middle – he went on – it is a perfect balance between the West and the East, the North and the South. But it’s inactive. It’s non-operational. It is a great tragedy for the world that its natural centre doesn’t govern it; because of that the world is ruled by its extremes: sea or land, East or West. The Communists or the Nazis. Rather than a temperate, calm, wise middle. A just judge, a tip of the scales. And this is what – he said – we shall rebuild. We need to bring stability back to the world. Order. Only we can do this. Poland combines all cultures of the northern hemisphere, cultures that shape the world: East and West, and it strives to control them. Note that I said control, which is different than brutal absorption sought by the East, or mischievous, crawling, evil, serpent-like dependence that is pursued by the West. Ours will be a wise, mature domination. A community based on pragmatic interests. Like it was in the Polish Republic. While the realised idea – is the Crown of the Polish Republic. The Crown rising over the entire world. Or at least over the parts that are worth it.

And so it is. For better or worse. As they say.

Ziemowit Szczerek (b. 1978) – journalist and writer. Graduated in law from the Jagiellonian University, post-graduate studies in political sciences. He writes for “Polityka,” “Nowa Europa Wschodnia,” and “Tygodnik Powszechny.” Co-author of a volume of short stories Paczka radomskich (2010), author of novels Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian (2013), for which he received the Paszport “Polityki” Award, Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia polski (2013), Siódemka (2014), and Tatuaż z tryzubem (2015). In 2014 he was nominated for the Nike and Angelus awards; a finalist of the Angelus Central European Literature Award in 2015. In 2016, he was again nominated for the Nike award for his recent novel.

66

67—73

Od morza do morza, czyli poliamoria urojona Jan Sowa

Ćwiczenie z wyobraźni historycznej Przygotuj nożyczki, klej, książki o historii regionu, który cię interesuje, jego atlasy historyczne oraz kilka egzemplarzy współczesnych map tego samego obszaru. Przeglądnij książki i atlasy, szukając w nich informacji o zmieniających się granicach państw. Dla każdego z nich znajdź moment jego największej ekspansji geograficznej. Następnie nanieś kontury tego imperium na współczesną mapę i wytnij je. Spróbuj posklejać ze sobą powstałe w ten sposób obrysy dawnych potęg, tworząc mapę zintegrowanych historycznie i przestrzennie imperialnych fantazji. Eksponowanie sprzeczności konstrukcji ideologicznych rzadko kiedy prowadzi samo w sobie do ich obalenia, nie spodziewaj się więc po tym ćwiczeniu zbyt wiele. Otrzymasz jednak ciekawy sam w sobie, osobliwy, pofałdowany globus – pełną wybrzuszeń, dziur, zagięć i kantów niemożliwą mapę imperialnych fantazji.

*** Spora część państw, jeśli nie większość, ma w swojej historii okres świetności i ekspansji. Nawet średnie i małe państwa – jak Węgry, Bułgaria, Portugalia czy Polska – były kiedyś centrami rozległych imperiów. Pamięć o tym żyje i animuje wyobraźnię licznych patriotów i nacjonalistów. Ich aspiracje są wzajemnie niekompatybilne. Nie dałoby się na przykład w naszym regionie odtworzyć jednocześnie sfer historycznych wpływów Polski, Niemiec, Austrii, Węgier i Rosji. Powierzchnię Ziemi trzeba by rozciągnąć i zdeformować, aby pomieścić aspiracje wszystkich patriotów w regionie. Co ciekawe, nacjonalistom z różnych krajów nie przeszkadza to hołubić się wzajemnie i organizować międzynarodowych spotkań, w czasie których pastwią się razem nad wspólnym wrogiem, najczęściej leżącym pomiędzy nimi. Połączyć ich zdoła tylko jakaś negatywność, bo suma ich pozytywności daje właśnie taką niemożliwą mapę, jaką – być może – właśnie stworzyłaś.

Jeden ślub to za mało Wszyscy znamy ten obraz, bo to ikoniczna scena z naszej historii – zaślubiny z morzem. W XX wieku braliśmy z nim ślub więcej niż jeden raz: oficjalna ceremonia odbyła się z wielką pompą w 1920 roku w Gdyni i w 1945 w Kołobrzegu, a później była wielokrotnie odtwarzana, bo przecież historyczne rekonstrukcje to nasz narodowy sport, co udowodnił kiedyś ponad wszelką wątpliwość Artur Żmijewski, odtwarzając w ramach 7. Biennale w Berlinie fragment bitwy o zdobycie niemieckiej stolicy w 1945 roku.

68

Morska monogamia jednak nigdy naszych marynistycznych aspiracji nie wyczerpywała. Polska to wszak kraj jurności i swawoli. Ślubując wierność jednemu morzu, Bałtykowi, Polacy jednocześnie cały czas zezowali w kierunku drugiego oblubieńca – bardziej śniadego i południowego, a więc również dzikiego i tajemniczego: w stronę morza Czarnego. Jedno morze wystarczyłoby zapewne jakiemuś nudnemu i zatrutemu zachodnimi wzorami kulturowymi lemingowi, zwłaszcza że potrzebne mu jest ono w jednym tylko celu: aby się w nim utopić, jak na leminga przystało. Tak zwany prawdziwy Polak zawsze chciał mieć morza dwa, aby rozciągnąć między nimi potęgę swojego muskularnego, sarmackiego ciała. Dopiero w takiej morskiej poliamorii rozwinąłby pełnię swoich potencji nazywaną przez współczesnych nacjonalistów ideą jagiellońską – władałby wtedy Europą Środkowo-Wschodnią jak jego przodkowie władali: od morza do morza!

Oko chce bardziej, niż chce wątroba Tak właściwie to nie bardzo wiadomo, skąd ta polska miłość do mórz. Polacy wody zasadniczo nie lubią. Chyba że to woda święcona bądź ognista. Bo ta w rzekach i morzach nigdy szczególnie ich nie inspirowała. Polskie miasta, w odróżnieniu od ośrodków miejskich powstających za naszą zachodnią granicą, budowano odwrócone plecami do rzek. Wisła w Krakowie czy w Warszawie podobnie jak Warta w Poznaniu lub Wisłok w Rzeszowie leżą poza historycznymi centrami, a dzisiejsze polskie miasta muszą się do swoich rzek na siłę zbliżać, wcielając je dopiero we własną tkankę, chociaż ich granice administracyjne dawno owe rzeki wchłonęły. Miasta niemieckie albo ukształtowane przez silne wpływy niemieckie, jak Breslau czy Bromberg, są z przepływającą przez nie wodą zintegrowane na poziomie starej tkanki miejskiej. Podobnym brakiem zainteresowania tradycyjna polska kultura darzyła Morze Bałtyckie. Na początku XVI wieku, po ostatecznych zwycięstwach nad Prusami, Polacy nie zdecydowali się na formalne włączenie Pomorza do swojego państwa, zadowalając się lennym hołdem złożonym przez Albrechta Hohenzollerna Zygmuntowi Staremu. Sto lat później szlachta zdecydowała, że Rzeczpospolita nie potrzebowała floty i Sejm zlikwidował marynarkę wojenną po rozejmie w Sztumskiej Wsi w 1635 roku. W połowie tego samego stulecia uchwalono prawo zakazujące polskim kupcom prowadzenia handlu międzynarodowego, zostawiając interesy na Bałtyku całkowicie w rękach Holendrów. Nie było to bynajmniej działanie irracjonalne, jak stwierdzić mógłby zewnętrzny obserwator, widząc, że dwie dekady po tym, jak Polacy zlikwidowali swoją flotę wojenną, zostali przez Morze Bałtyckie

69

nomen omen zalani przez swoich rywali, Szwedów, których przeprawy nie udało się zatrzymać z powodu… nieistnienia polskiej marynarki wojennej. Szlachta doskonale zdawała sobie sprawę, że ościenne potęgi nie są jedynym konkurentem do sprawowania niepodzielnej władzy nad Rzeczpospolitą. Był jeszcze wróg wewnętrzny, klasowy: polskie mieszczaństwo; a że zbliżenie do morza musiałoby oznaczać rozwój mieszczaństwa poprzez zwiększoną aktywność kupiecką, sarmaci woleli od morza trzymać się jak najdalej, pozostawiając obsługę swoich interesów kupcom holenderskim oraz na poły obcemu Gdańskowi. Mieszczaństwo holenderskie nie było dla szlachty zagrożeniem, bo jego ambicją, w przeciwieństwie do mieszczaństwa rodzimego, nie było posiadanie posłów na polski sejm. Cóż, na tym polegają trudne wybory strategiczne: sarmaci osłabili swe zdolności obrony przed zewnętrznym wrogiem militarnym, aby zabezpieczyć się przed wewnętrznym wrogiem klasowym. Te wybory z XVI i XVII wieku ustanowiły też zasadniczą oś polskich wyobrażeń i ambicji geopolitycznych. Zostały one skierowane na Wschód i Południowy Wschód, w kierunku drugiego morza – Czarnego. Po co był Sarmatom drugi morski małżonek, skoro nawet pierwszego nie potrafili właściwie obsłużyć? I to jest właśnie istota sprawy: nie o morza w ogóle chodziło, ale o to, co znajdowało się między nimi – o Intermarium – olbrzymie i słabo zaludnione tereny w Europie Środkowo-Wschodniej, stanowiące jednocześnie jedne z najbardziej żyznych ziem na naszym kontynencie.

Życie po życiu poronionego imperium Hołdowanie polskiemu ekscepcjonalizmowi to jeden z zasadniczych problemów z naszym postrzeganiem polskiej historii. Od szkoły podstawowej uczymy się o wyjątkowych losach narodu polskiego i jego szczególnej sytuacji, o naszych cierpieniach, które nie mają precedensu oraz wyjątkowym losie, jaki mamy do odegrania w historii. Zgodnie z takim wyobrażeniem Polska nie brała udziału w historii powszechnej – procesach i wydarzeniach, które ukształtowały Zachód oraz nadały kształt współczesnym relacjom geopolitycznym. Tak na przykład – jak głosi obiegowa prawda – Polska nie miała kolonii. My mieliśmy „Kresy”. Wbrew magicznym przekonaniom słowem nie da się zakląć rzeczywistości – czy też, mówiąc bardziej fachowym językiem, ideologia nie jest w stanie całkowicie przykryć realnego – więc rzeczowa i nieuprzedzona analiza naszej historii uwidacznia raczej co innego: nasze wyobrażeniowe Intermarium rozciągające się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego to nasz kolonialny Commonwealth, imperialna przestrzeń ekspansji podobnej do kolonialnych przedsięwzięć zachodnich potęg, tyle tylko że rozgrywająca się w naszym pobliżu, a nie za morzami.

70

Poświęciłem kiedyś kilkadziesiąt stron wykazaniu podobieństw między polską ekspansją kresową a kolonialnymi przedsięwzięciami znanymi z historii Europy i z racji ograniczeń publikacji mogę streścić tu tylko najważniejsze punkty, odsyłając zainteresowane osoby do tamtych analiz1. W polskim stosunku do wschodnich rubieży Rzeczypospolitej – zwłaszcza Ukrainy – i w historii naszych relacji z mieszkańcami owych obszarów odnajdujemy najważniejsze elementy projektu kolonialnego. Polscy pisarze polityczni XVI i XVII wieku – jak Paweł Palczowski, Stanisław Witkowski, Kasper Miaskowski czy Marcin Paszkowski – systematycznie rozwijali dyskurs dotyczący celów i sensu polskiej ekspansji w regionie. Podejmowane przez nich tematy oraz wysuwane argumenty świetnie wpisują się w tradycję literatury kolonialnej i dadzą się czytać równolegle do tekstów powstających na Zachodzie jak Travail sur l’Algérie Alexisa de Tocqueville’a czy parlamentarne wystąpienia Edmunda Burke’a odnośnie do sytuacji w brytyjskich Indiach (The Nabob of Arcot’s Debts oraz Articles of Charge of High Crimes and Misdemeanors against Warren Hastings). Ukraina miała więc dostarczyć łupów wojennych, okazji do zbicia fortun na uprawie zboża i być buforem pozwalającym na pozbycie się nadwyżki ludności. Jednocześnie bardzo silnie zaznaczał się wątek „niesienia kaganka cywilizacji” i włączania „dzikich stepów” na wschodzie Europy do głównego nurtu jej cywilizacji, co doskonale koresponduje z francuską ideą mission civilisatrice i brytyjską figurą White Man’s Burden znaną z wiersza Rudyarda Kiplinga pod takim samym tytułem. W pierwszej połowie XVII wieku, a więc przed powstaniem Chmielnickiego, które przetrąciło kręgosłup polskiego projektu kolonialnego, na Ukrainę masowo napływała też polska ludność2. Proces, który technicznie można określić tylko w jeden sposób: jako kolonizację. Kolonialne figury do dzisiaj animują naszą zbiorową wyobraźnię. Funkcjonują w niej współcześnie pod hasłem „idei jagiellońskiej”. Zgodnie z nią Polska jest predestynowana do pełnienia roli lokalnego hegemona w Intermarium Europy Środkowo-Wschodniej, czyli od Bałtyku do Morza Czarnego. Dlatego, zdaniem zwolenników projektu jagiellońskiego, polska polityka zagraniczna powinna być zorientowana na osiągnięcie takiego właśnie celu, zamiast dążyć do głębszej integracji ze strukturami politycznymi i gospodarczymi zachodu 1

2

Zob. J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków 2011, szczególnie rozdziały Populistyczny rozum szlachty (s. 285-350) oraz Rzeczpospolita postkolonialna (s. 431-494). Zob. H. Litwin, Napływ szlachty polskiej na Ukrainę 1569–1648, Warszawa 2000.

71

kontynentu (taką orientację nazywa się czasem „ideą piastowską”, bo podąża ona za kierunkiem polityki pierwszych historycznych władców Polski). Ten sposób myślenia przyświecał na przykład regionalnej polityce Lecha Kaczyńskiego; stąd jego silne zaangażowanie w konflikt w Gruzji w 2008 roku. Osobiście nie jestem entuzjastą międzymorskiej idei jagiellońskiej. Projekt ów zakończył się już raz fundamentalną porażką. Konsekwencją odwrócenia się od Bałtyku i zaniechania północnej polityki morskiej były nie tylko zmniejszone zdolności Rzeczypospolitej do obrony przed szwedzką inwazją, ale też zasadnicze osłabienie pozycji Polski w gospodarczej konfrontacji z Zachodem. Kraj, który z własnej woli zniszczył swoje mieszczaństwo i kupiectwo w epoce, gdy na handlu dalekomorskim budowano światowe imperia, sam strzelił sobie w stopę i wepchnął się w gospodarcze zacofanie, w którym tkwi do dziś. Co więcej, Rzeczpospolita nic na dłuższą metę na wschodniej ekspansji nie zyskała. Nowe żyzne ziemie sprawiły, że rolnictwo i eksport nisko przetworzonych towarów rolnych zdominowały polską gospodarkę, powodując tym samym jej zacofanie i brak innowacyjności. Rozbudowa wschodniej ekspozycji spowodowała konflikty z Turcją i z Rosją. Zwłaszcza ta druga okazała się przeciwnikiem nie do pokonania; w ciągu trzech stuleci od połowy XVII do połowy XX wieku Polska straciła na rzecz Rosji wszystkie – ale to dosłownie wszystkie – ziemie z obszaru Międzymorza podporządkowane sobie w okresie wschodniej ekspansji między wiekiem XIV a XVI. Bilans terytorialny wyszedł na zero, a cała przygoda oznaczała przede wszystkim miliony istnień straconych w szeregu konfliktów na wschodzie oraz gigantyczne straty materialne. Problem nie leżał tylko w niewydolności militarnej. Polska nie miała cywilizacyjnych narzędzi do utrzymania tak rozległego imperium. Nasi przodkowie znaleźli się w sytuacji kogoś, kto – jak mówi angielskie powiedzenie – odgryzł większy kęs, niż był w stanie pogryźć. Zarządzanie ogromnym imperium wymaga dużych zdolności administracyjnych, których sarmaci nie mieli, bo robili też, co mogli, aby centralna władza i administracja ich państwa były jak najsłabsze. Nie chcieli na przykład, aby ściągały one zbyt duże podatki, a to właśnie ta praktyka – wraz z koniecznością sprawnego zarządzania coraz większymi miastami – zdecydowała o szybkim rozwoju systemów administracyjnych na Zachodzie3. Wbrew popularnemu wśród polskich patriotów przekonaniu o absolutnej wyższości polskiej kultury nad wszelkimi innymi, wzorce naszej „cywilizacji” nie były wcale tak 3

72

Zob. Ch. Tilly, As Sociology Meets History, New York 1981, s. 192–193.

atrakcyjne dla mieszkańców naszego kolonialnego dominium. Dla ludności chłopskiej nadejście Polaków oznaczało przede wszystkim nasilenie pańszczyzny. Dla Kozaków – czyli lepiej położonych, częściowo nawet paraarystokratycznych grup – polskie panowanie wiązało się z pasmem poniżeń, bo tutejsza szlachta odmawiała uznania Kozaków za równych sobie, chociaż ci drudzy zabiegali o stworzenie Rzeczypospolitej Trojga Narodów i uznanie w ten sposób ludności ukraińskiej za równą polskiej oraz litewskiej. Pomysł ten musiał wydać się naszym przodkom zbyt multi-kulti. Zapłacili za to najwyższą cenę, bo to właśnie destabilizacja regionu przez bunty Kozaków dała Rosji możliwość łatwej ekspansji w obszarze Międzymorza. Powstanie Chmielnickiego było swoistą aborcją polskiego projektu imperialnego: jego rozwój został przerwany zaledwie kilka dekad po jego poczęciu na mocy Unii Lubelskiej, a więc zanim mógł się w pełni ukształtować. To być może ważniejszy powód, dla którego idea jagiellońska wydaje mi się złym pomysłem. Poza nami samymi nikt w regionie nie uważa, aby rozwój polskiej hegemonii mógł przynieść Europie Środkowo-Wschodniej cokolwiek dobrego. Zdecydowanie i aktywnie nie chcą tego nasi wschodni sąsiedzi: ani Litwini, ani Białorusini, ani Ukraińcy. Zwłaszcza ci ostatni nie chcieliby żyć w obszarze polskiego Intermarium, co akurat polscy patrioci powinni doskonale zrozumieć, bo przecież UPA to nic innego jak ukraińscy żołnierze wyklęci. Widzę zatem tylko jeden sposób na realną budowę naszego wyobrażonego Międzymorza: wojna. Tak dzieje się zresztą zawsze, gdy ktoś myśli, że pofałdowaną bryłę powstającą ze sklejenia imperialistycznych wyobraźni różnych narodów da się łatwo, prosto i bezboleśnie wygładzić.

Jan Sowa (ur. 1976) – socjolog i kulturoznawca. Redaktor Linii Radykalnej Korporacji Ha!art. Przewodniczący rady Fundacji Korporacja Ha!art. Studiował polonistykę, psychologię i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz na Université de Paris VIII Vincennes Saint-Denis. Od 2006 roku doktor socjologii, od 2012 doktor habilitowany kulturoznawstwa. Wśród jego publikacji pojawiły się m.in. Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna (2008), Fantomowe ciało króla: peryferyjne zmagania z nowoczesną formą (2011), Inna Rzeczpospolita jest możliwa. Widma przeszłości, wizje przyszłości (2015).

73

74—80

From sea to sea, or, phantasmal polyamory Jan Sowa

Exercise in historical imagination Take scissors, glue, books about the history of the region you are interested in, as well as historical atlases and several copies of a contemporary map of the region. Look through books and atlases to find information about shifting borders of selected countries. For each, find the moment of its greatest geographical expansion. Then put the outlines of this empire onto a contemporary map and cut them out. Try to glue together thus created contours of past empires, fashioning a map of historically and spatially integrated imperial fantasies. On its own, exposing contradictions of ideological structures rarely leads to their debunker, so do not expect too much from this exercise. However, you will produce an interesting, peculiar, folded globe – an impossible map of imperial fantasies, full of bulges, holes, folds, and edges.

*** In the past, a large number of countries, if not their majority, have experienced a period of greatness and expansion. Even those of medium or small size – such as Hungary, Bulgaria, Portugal, or Poland – were once centres of vast empires. The memory of this time still lives on and fuels the imagination of numerous patriots and nationalists. However, their aspirations are mutually incompatible. In our region, it would be impossible, for instance, to simultaneously recreates the zones of historical influence of Poland, Germany, Austria, Hungary, and Russia. The surface of the Earth would have to be stretched and deformed to accommodate aspirations of all patriots in the region. Curiously, this does not prevent nationalists from various countries to express mutual sympathies and organise international meetings, when together they harass a common enemy, usually one located inbetween their lands. It is only some kind of negativity that is capable of bringing them together, for the sum total of their positivity forms the kind of impossible map that – perhaps – you have just created.

One wedding is not enough We all know this image, for it is an iconic scene from our history – the wedding to the sea. In the 20 th century, we have married it more than once: the official ceremony was organised in grand style in 1920 in Gdynia, and in 1945 in Kołobrzeg, to be re-enacted later on numerous occasions. After all, historical reconstruction is our national sport, which was once proved beyond any doubt by Artur Żmijewski, who re-enacted at the 7th Berlin Biennale an episode from the battle of Berlin in 1945.

75

However, our monogamous relation with the sea has never fully satisfied our maritime aspirations. After all, Poland is the land of prowess and license. When pledging faithfulness to one sea, the Baltic, Poles were at the same time peeping at another possible spouse – more swarthy and southern, more wild and mysterious: the Black Sea. One sea would perhaps be enough to some boring lemming poisoned with Western cultural models, especially that he needs it for one purpose only: to drown in it, as lemmings are born to do. In contrast, the so-called true Pole has always wanted to have two seas in order to span between them the might of his muscular, Sarmatian body. Only this kind of maritime polyamory would allow him to truly develop his potency, to which contemporary nationalists refer with the name: the Jagiellonian idea. This way, he would rule over East-Central Europe as his ancestors did: from one sea to another!

When eyes are bigger than the stomach As a matter of fact, it is not quite clear where this Polish love of the sea came from. Poles are not very fond of water, unless it is holy water or firewater. Water in rivers and seas has never offered them much inspiration. Polish cities, in contrast to urban centres built across our western border, were built with their back to rivers. The Vistula in Krakow and Warsaw, the Warta in Poznań, and Wisłok in Rzeszów, lay outside historical centres. Polish cities of today are forced to put much effort to come closer to their rivers, to incorporate them into their fabric, even though their official borders have absorbed the rivers long ago. German cities, as well as those formed under German influence, such as Breslau and Bromberg, are integrated with their rivers within their historic urban fabric. Traditional Polish culture was equally uninterested in the Baltic Sea. In the early 16 th century, after the final victories over the Prussians, Poles did not decide to formally incorporate Pomerania into their state, but were satisfied with the feudal homage pledged by Albrecht Hohenzollern to Sigismund I the Old. A century later, the nobility decided that the Republic of Poland did not need a fleet and the Sejm dissolved the navy after the truce in Sztumska Wieś in 1635. In the mid 17th century, a bill was passed which prevented Polish merchants from dealing in international trade, which left all businesses in the Baltic Sea exclusively in the hands of the Dutch. This action, however, was not as irrational as it would seem to an uninvolved observer who could not but notice that two decades after the naval fleet was liquidated the Poles were swamped, literally flooded by the Baltic Sea, with the attack of their rivals from Sweden,

76

whose crossing could not have been stopped due to… the lack of the Polish navy. The nobility was well aware that the neighbouring powers were hardly the only contestants striving to seize indivisible power in the Republic. There was also an internal enemy from a different class: the Polish bourgeoisie. And since Poland’s closer rapport with the sea would by definition mean the development of the bourgeoisie through an increased merchant activity, Sarmatians preferred to keep as far from the sea as possible, leaving operations of their businesses to Dutch merchants and to seemingly foreign Gdańsk. Dutch merchants posed no threat to the nobility, since their ambitions, in contrast to the local bourgeoisie, were not focused on acquiring representation of the MPs in the Polish Sejm. Well, this is the reality of hard strategic choices: Sarmatians weakened their defence against an outside military enemy in order to protect themselves from an internal class enemy. Moreover, the choices from the 16 th and 17th century built a significant axis of Polish imagination and geopolitical ambitions. Those were directed towards the East and Southeast, towards the other sea – the Black Sea. Why would Sarmatians need a second sea spouse if they were not able to properly deal with the first one? Here lies the essence of it all: the sea as such was not the object of their desire, but what lay in-between – the Intermarium – the vast and barely populated areas in East-Central Europe, which constituted one of the most fertile lands on this continent.

The life after life of the miscarried empire Advancing Polish uniqueness is one of the crucial problems with our perception of Polish history. Starting with primary school, we are being taught about the exceptional history of the Polish nation and its particular situation, about our unprecedented suffering and extraordinary role that we are to play in history. According to this vision, Poland did not participate in world history – the processes and events that shaped the West and developed contemporary geopolitical relations. For instance – as is commonly believed – Poland had no colonies. We had our “Borderlands” (“Kresy”). Despite magical beliefs, reality cannot be enchanted with words – or, to use a more professional language, ideology is not able to completely cover the real. Therefore, a factual and unprejudiced analysis of our history reveals something else: our imagined Intermarium stretching from the Baltic Sea to the Black Sea is our colonial Commonwealth, an imperial space of expansion resembling colonial enterprises of Western powers, yet located in our vicinity, rather than overseas.

77

I have once written tens of pages on the similarities between the Polish expansion in the Borderlands and colonial projects known from the history of Europe. Because of the confines of this publication I can only summarise the key points, referring those who wish to learn more to my earlier text.1 Polish attitude towards the eastern frontiers of the Republic – in particular Ukraine – and the history of our relations with the inhabitants of those regions epitomise the key elements of the colonial project. Polish political writers of the 16 th and 17th century – such as Paweł Palczowski, Stanisław Witkowski, Kasper Miaskowski, and Marcin Paszkowski – systematically developed the discourse concerning the objectives and rationale of Polish expansion in the region. Topics they addressed and arguments they posited can easily be seen as part of the tradition of colonial literature and they can be read in parallel with texts written in the West, such as Travail sur l’Algérie by Alexis de Tocqueville, and Edmund Burke’s parliamentary speeches about the situation in the British India (The Nabob of Arcot’s Debts and Articles of Charge of High Crimes and Misdemeanours against Warren Hastings). Ukraine was supposed to offer spoils of war and opportunities to make fortune on growing grain, as well as constitute a buffer to dispose of a surplus of population. At the same time, strongly emphasised was the motif of ‘carrying the torch of civilisation’ and inclusion of ‘wild steppes’ in the East of Europe into the mainstream of its civilisation, which perfectly corresponds to the French idea of mission civilisatrice and the British figure of The White Man’s Burden known from Rudyard Kipling’s poem under the same title. In the first half of the 17th century, that is, before the Khmelnytsky Uprising, which broke the spirit of the Polish colonial project, masses of Polish people began moving to Ukraine.2 This process can technically be described in one way only: as colonisation. Colonial figures have animated our collective imagination until this day. They are present in it today under the slogan ‘the Jagiellonian idea’. According to this notion, Poland is predestined to play the role of a local hegemon in the Intermarium of East-Central Europe, that is, from the Baltic Sea to the Black Sea. For this reason, proponents of the Jagiellonian project insist that Polish foreign policy should be oriented to achieve this goal, rather than seeking deeper integration 1

2

78

Cf. J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków 2011, especially chapters Populistyczny rozum szlachty (pp. 285–350) and Rzeczpospolita postkolonialna (pp. 431–494). Cf. H. Litwin, Napływ szlachty polskiej na Ukrainę 1569–1648, Warszawa 2000.

with political and economic structures in the Western part of the continent (this orientation is sometimes referred to as the ‘Piast idea’, for it follows the direction of the politics of Poland’s first historic rulers). This kind of thinking shaped the regional policy of Lech Kaczyński; hence his powerful involvement in the conflict in Georgia in 2008. Personally, I am not enthusiastic about the Intermarium of the Jagiellonian idea. The project has once already ended with a fundamental failure. As a consequence of turning away from the Baltic Sea and discarding the northern sea-oriented politics came the weakened abilities of Poland to defend itself against the Swedish invasion, as well as a significant drop in Poland’s position in the economic confrontation with the West. The country that by its own will destroyed its bourgeoisie and its mercantile class in the period when overseas trade built entire empires, effected this way an economic suicide and pushed itself towards economic backwardness which affects it to this day. Moreover, in the long run, Poland has gained nothing on this eastern expansion. New fertile lands made the farming and export of low-processed agricultural goods dominate Polish economy, making it backward and non-innovative. Furthermore, the development of eastern exposition provoked conflicts with Turkey and Russia. The latter, in particular, proved to be an undefeatable opponent; in the course of three centuries that spanned between mid 17th century and mid 20 th century, Poland lost in favour of Russia all – literally all – lands from the area of Intermarium that it had gradually conquered in the period of its eastern expansion between the 14th and 16 th century. The territorial balance reached point zero, while the entire adventure brought one significant consequence: millions of lives which perished in a series of conflicts in the east, as well as gigantic material losses. The problem was not rooted merely in military inefficiency. Poland did not posses civilisational tools required to support such a vast empire. Our ancestors found themselves in the situation when – as the English say – they bit more than they were able to chew. The management of a vast empire requires high administrative skills that Sarmatians were lacking, for they did all they could to make central government and administration as weak as possible. For instance, they wanted to prevent the government from collecting high taxes. This practice – together with the need of effective management of exponentially growing cities – allowed for the rapid development of systems of administration in the West.3 In spite of Polish patriotic belief in the absolute superiority of Polish culture over all others, 3

Cf. Ch. Tilly, As Sociology Meets History, New York 1981, pp. 192–193.

79

the models of our ‘civilisation’ were not entirely attractive for inhabitants of our colonial dominium. For peasants, the advent of Polish colonists brought, above all, the increased obligations of feudal service. For Cossacks – better situated, in parts quasi-aristocratic groups – Polish domination came with a series of humiliations, for local nobility refused to accept Cossacks as their equals, even though the former sought to create of the Republic of Three Nations and, this way, effect acceptance of Ukrainian population as equal to the Polish and Lithuanian. For our ancestors, this idea must have seemed way too multi-culti. They paid the highest price for their refusal, as the destabilisation of the region by Cossack rebellions offered Russia an opportunity for an easy expansion in the area of Intermarium. The Khmelnytsky Uprising was an abortion of sorts of the Polish imperial project: its development was put to an end only several decades after it was conceived with the Union of Lublin, that is, before it was fully developed. This is perhaps a more important reason why I think the Jagiellonian idea is a bad idea. Apart from us, no one in the region thinks that the development of Polish hegemony can bring anything good to East-Central Europe. Determinate and active resistance is openly expressed by our eastern neighbours: Lithuania, Belarus, and Ukraine. The latter, in particular, would not like to live within the borders of the Polish Intermarium. Polish patriots should be able to understand it; after all, the Ukrainian Insurgent Army (UPA) bears close resemblance to the Polish ‘cursed soldiers’. Therefore, I can see only one factor that would make the building of our imagined Intermarium possible: the war. This always happens when some people think that the folded block made by attaching together imperialist imaginations of various nations can be easily, simply, and painlessly evened.

Jan Sowa (b. 1976) – Polish sociologist and cultural scholar. Editor of Linia Radykalna at Korporacja Ha!art publishing. Chairman of the board of the Korporacja Ha!art Foundation. He studied Polish, psychology, and philosophy at the Jagiellonian University in Krakow and at Université de Paris VIII Vincennes Saint-Denis. He received his PhD degree in sociology in 2006, and his post-doctoral degree in cultural studies in 2012. Among his numerous publications are: Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna (2008), Fantomowe ciało króla: peryferyjne zmagania z nowoczesną formą (2011), Inna Rzeczpospolita jest możliwa. Widma przeszłości, wizje przyszłości (2015).

80

81—90

Imperium Słowiańskie. Miłosz, Szczerek i Międzymorze Paweł Rojek

Jesienią 1941, w momencie największych tryumfów Trzeciej Rzeszy, podziemna Konfederacja Narodu opublikowała w okupowanej Warszawie zadziwiającą mapę planowanego przez nią przyszłego Imperium Słowiańskiego. Teren między Bałtykiem a Morzem Czarnym miał po przewidywanej klęsce Niemiec zajmować potężny twór składający się z Polski i Ukrainy, Czech i Słowacji oraz Litwy, Łotwy i Estonii. Sama Polska rozciągałaby się od Rugii i Frankfurtu na zachodzie aż po Smoleńsk i Żytomierz na wschodzie. Imperium w rozszerzonej wersji obejmowałoby dodatkowo Węgry, Rumunię, Bułgarię i Jugosławię, integrując przestrzeń między trzema morzami: Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem1. Idea zjednoczenia narodów zamieszkujących ten obszar nie była oczywiście niczym nowym. Przed wojną dość powszechnie uważano, że gwarancją naszej niepodległości jest stworzenie silnego sojuszu politycznego, gospodarczego i kulturalnego krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Źródeł tej idei można szukać w polityce dynastycznej Jagiellonów, która łączyła u progu nowożytności dwory Europy Środkowej, i w kolejnych uniach polsko-litewskich, które doprowadziły do powstania Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Idea sojuszu Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców żywa była w czasie walk o wschodnie granice odrodzonej Rzeczypospolitej. Choć federalizm kojarzy się zwykle z myślą i czynem Józefa Piłsudskiego, także kręgi endeckie przed wojną doszły do koncepcji Międzymorza. Stworzenie po wojnie związku państw między Niemcami a Rosją było celem polskiej polityki w czasie II wojny światowej i jednym z najpopularniejszych wątków w wojennych dyskusjach w kraju i na emigracji. Po wojnie pewną wersją idei federacyjnej stała się stworzona w kręgu paryskiej „Kultury” doktryna ULB, która zaprogramowała politykę wschodnią niepodległej Polski po 1989 roku. Idea Międzymorza nie była więc tylko krótkotrwałą fantazją egzaltowanych młodzieńców z okupowanej Warszawy, lecz przez lata stanowiła jedną z polskich oczywistości2. Sformułowany przez Konfederację Narodu projekt Imperium Słowiańskiego stanowił jednak, ze względu na swoje ambicje terytorialne i ustrojowe oraz przede wszystkim dramatyczny kontekst powstania, jeden z najbardziej spektakularnych przejawów tego sposobu myślenia. 1

2

82

Reprint tej mapy wraz z kompetentnym komentarzem historycznym opublikowało niedawno pismo „Glaukopis”, zob. A. Paszko, Ziemskie Imperium z kroków naszych, Imperium Boga z naszych serc, czyli o konfederackiej wizji Imperium Słowiańskiego, „Glaukopis” 2014, nr 32, s. 5–17. Więcej o historii idei Międzymorza piszę w tekście Teoria Strefy Środkowej. Kazimierz Smogorzewski i aktualność polskiego federalizmu, „Pressje” 2012, nr 30–31, s. 52–64.

Idea Intermarium nie jest tylko projektem geopolitycznym. Pomysł przeciwstawienia potężnym centrom cywilizacyjnym sojuszu środkowoeuropejskich peryferii ma wymiar przede wszystkim kulturowy. Międzymorze stanowi prowokacyjne wyzwanie wobec dominującego dyskursu, który umieszcza nasze kraje na podporządkowanej pozycji. Potraktowanie tej idei serio wymaga dokonania aktu mentalnej dekolonizacji. Dlatego właśnie idea Międzymorza wyzwala tak skrajne reakcje, od entuzjastycznego przyjęcia aż po odrzucenie i szyderstwo. W tekście przyjrzę się tym reakcjom, dawniej i dziś. Zacznę od gorących sporów o Imperium Słowiańskie w czasie okupacji, a następnie przejdę do fantazji o Międzymorzu w III Rzeczypospolitej.

Anus Europy Dla środowiska Konfederacji Narodu, wydawcy wspomnianej mapy, słowiańskie imperium było jedyną szansą na przetrwanie małych nacji naszej części Europy. Niemieckie ludobójstwo dokonywane na gruzach państwa polskiego wyraźnie pokazywało, że brak organizacji narodów Europy Środkowej i Wschodniej prowadzi je nie tylko do utraty politycznej suwerenności, ale także stawia w obliczu biologicznej zagłady. Andrzej Trzebiński, wybitny poeta związany z pismem „Sztuka i Naród”, wydawanym przez Konfederację Narodu, napisał na potrzeby oddziałów bojowych piosenkę Wymarsz Uderzenia, której refren brzmiał: To wymarsz Uderzenia i mój, i mój, i mój. W ten ranek tak słoneczny piosenka nasza brzmi, Słowiańska ziemia miękka poniesie nas na bój – Imperium gdy powstanie, to tylko z naszej krwi3.

Niemała część najlepszych umysłów okupacyjnego pokolenia uznała, że polskie imperium to jedyna możliwa odpowiedź na imperialne projekty niemieckie i sowieckie. Idea ta, podjęta najpierw przez ideologów i poetów, miała być realizowana wbrew wszelkim okolicznościom. W październiku 1942 roku na Podlasie wyruszył pierwszy sformowany w Warszawie oddział Uderzeniowego Batalionu Kadrowego, który na wiosnę miał rozpocząć samodzielną walkę partyzancką.

3 Por. Niech wiatr ją poniesie: antologia pieśni z lat 1939–1945, red. R. Szewera, Łódź 1970, s. 417-418. Piosenka stała się popularna podczas okupacji, najczęściej jednak śpiewano ją w mniej kontrowersyjnej wersji, w której zamiast o imperium mowa była o Polsce.

83

Dla wielu jednak koncepcja Imperium Słowiańskiego była tylko przykrą fantazją snutą przez podbity i zniewolony naród. Tadeusz Borowski, związany towarzysko z kręgiem redaktorów „Sztuki i Narodu”, gdy zobaczył wydaną przez Konfederację Narodu mapę, napisał dosadną Fraszkę imperialną dedykowaną Wacławowi Bojarskiemu: Gdybym mógł, na twoje hasła to bym drogi Wacku na... (Jak odgadniesz rym, dopiero idź i buduj swe imperium)4.

Idea słowiańskiego imperium mogła wydawać się nie tylko śmieszna, ale także groźna, nie kończyła się bowiem na snuciu fantazji, lecz na rzeczywistych działaniach. Młodym żołnierzom Uderzenia, rekrutującym się ze środowiska inteligenckiego i ziemiańskiego, udało się co prawda w 1942 roku sforsować Bug, ale po kilku dniach bezsensownych walk zawrócili do Warszawy. Straty wyniosły kilkadziesiąt osób. Żaden z redaktorów naczelnych „Sztuki i Narodu” nie przeżył wojny. Bronisław Kopczyński zginął na Majdanku, Wacław Bojarski zmarł w wyniku ran odniesionych w akcji, Andrzej Trzebiński został rozstrzelany, a Tadeusz Gajcy poległ w powstaniu. Nawet jeśli idea imperium stanowiła nierealny projekt, krew, z której miała powstać, była jak najbardziej rzeczywista. Czesław Miłosz, uczestnik w ideowych i artystycznych dyskusji w okupowanej Warszawie, wspominał po latach w rozmowie z Aleksandrem Fiutem: To są dla mnie dość bolesne sprawy. […] Naprawdę, to byli ludzie wierzący, którzy poszli za swoim ideałem. „Imperium powstanie z naszej krwi”. Kiedy się opowiada dzisiaj, ludzie się śmieją, jak oni mogli w takie rzeczy wierzyć. […] W Warszawie okupacyjnej, tu gdzie było getto, gdzie obok mordowali Żydów i gdzie Polska była właściwie krajem – no rzeczywiście to był anus Europy, tu, wtedy marzyć o imperium sięgającym od morza do morza? Wybaczy pan, było w tym ziarno obłędu5.

Wydaje mi się, że w tej wypowiedzi Miłosza dostrzec można najtragiczniejszy rys ówczesnych sporów. Polska w tamtym czasie rzeczywiście była anusem Europy. Szaleństwo Polaków stało się odpowiedzią na szaleństwo Niemców i Sowietów. Niewyobrażalna idea Imperium

4 5

84

T. Borowski, Poezje, Warszawa 1972, s. 56. Czesława Miłosza autoportret przekorny. Rozmowy przeprowadził Aleksander Fiut, Kraków 1988, s. 61, 63–64.

Słowiańskiego była odpowiedzią na nie mniej niewyobrażalne, lecz realne, zbrodnie nazistów. Międzymorze więc – trzeba tak to ująć – to projekt wyjścia z anusa Europy. Reakcję na obłęd niemieckiego totalitaryzmu stanowił nie mniej szalony projekt nowego środkowoeuropejskiego ładu. Impulsem dla polskiego projektu imperialnego miało być przy tym pragnienie obrony, a nie dominacji. Jako podstawę nowego imperium proponowano ofiarę, a nie przemoc. Imperium Słowiańskie – jak pisał Trzebiński – miało posiadać „granice z miłości”. Okupacyjna mapa Imperium Słowiańskiego jest lustrem, w którym może się przejrzeć współczesna polska i środkowoeuropejska świadomość. Nie tylko my jesteśmy w stanie oceniać ideę Międzymorza, ale również ona ma moc osądzania nas samych. Nie chodzi o to, czy dziś udało nam się zrealizować tę ideę, bo odpowiedź jest oczywista. Chodzi raczej o to, czy ośmielamy się jeszcze myśleć o sobie w kategoriach podmiotowości i solidarności, czy nasza postkolonialna wyobraźnia jest w stanie pomieścić obraz tworzonej przez peryferia alternatywy dla dominującego modelu nowoczesności. Mapa z 1941 roku powinna nam też przypominać, że stawką projektu Międzymorza były nie tylko korzyści polityczne i gospodarcze, lecz także po prostu biologiczne przetrwanie peryferii w obliczu szaleństw cywilizacyjnych centrów.

Polska na miarę naszych możliwości Próbą współczesnego zmierzenia się z ideą Międzymorza była książka Ziemowita Szczerka Rzeczpospolita zwycięska z 2013 roku6. Szczerek próbował wyobrazić sobie, jak potoczyłaby się historia Polski, gdyby we wrześniu 1939 roku nasi alianci rzeczywiście zaatakowali Niemcy od zachodu. W alternatywnej historii Polska wraz z sojusznikami pokonuje Niemcy, a Związek Radziecki stopniowo pogrąża się w wewnętrznym kryzysie, dzięki czemu Rzeczpospolita, wspierana zachodnimi kredytami, może po swojemu zagospodarować geopolityczne sąsiedztwo. Powstaje wymarzony przez Polaków blok państw Międzymorza. Niestety, w historii Szczerka polski nacjonalizm, autorytaryzm i zacofanie gospodarcze, którego nie mogły zmienić nawet płynące z Zachodu strumienie pieniędzy, coraz bardziej odstręczają naszych partnerów. Po kilkunastu latach sojusz faktycznie się rozpada, a Polska pogrąża się w marazmie. Pozostaje tylko porzucić wszelką nadzieję, bo polskie piekiełko istnieje we wszystkich możliwych światach. W żadnym z nich nie udałoby się zrealizować uparcie powracającej fantazji o środkowoeuropejskiej podmiotowości i solidarności. 6

Zob. Z. Szczerek, Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski, Kraków 2013.

85

Książka Ziemowita Szczerka jest bolesnym rozliczeniem z mitologizowaną w czasach komunistycznych rzeczywistością II Rzeczypospolitej. Szczerek demaskuje międzywojenną biedę i zacofanie, wyśmiewa ciasnotę umysłową i arogancję elit, ale przede wszystkim bezlitośnie wyszydza mocarstwowe ambicje Polski. Najbardziej boli oczywiście krytyka popularnych w dwudziestoleciu idei federacyjnych. Szczerek pisze między innymi: W międzywojniu całkiem często pojawiały się marzenia o wielkiej potędze słowiańskiej i przekonanie o „posłannictwie” Polski w ramach tej właśnie potęgi. Ich naczelnym propagatorem był w II Rzeczypospolitej generał Lucjan Żeligowski. […] Słowa Żeligowskiego brzmią dziś jak gadanina panslawistycznego jurodiwego, ale koncepcja Międzymorza – sojuszu państw pomiędzy Rosją a Niemcami pod egidą Polski – miała mniej więcej na tym właśnie polegać7.

Trochę dziwne, że Szczerek jako reprezentanta idei federacyjnej wybrał akurat Żeligowskiego, ale przypuszczalnie każdy inny przykład zostałby skwitowany w podobny sposób. Idea potęgi i posłannictwa Polski jest w każdej wersji traktowana jako bezrozumna fanfaronada. W mniej dramatycznych okolicznościach, w mniejszej skali i mniej znaczący autor powtarza więc po prostu główną ideę Fraszki imperialnej Borowskiego. Łatwo zrozumieć, dlaczego Szczerek z taką satysfakcją wykazuje iluzoryczność idei Międzymorza. II Rzeczpospolita jest naturalnym punktem odniesienia dla III. Pokazując, że aspiracje dawnej Rzeczypospolitej były nierealne, uzyskujemy usprawiedliwienie dla własnej małości. Nie mamy co prawda żadnych wielkich idei, ale przynajmniej mamy większy wzrost gospodarczy, większe możliwości awansu społecznego i lepsze drogi. W ten sposób mitologia II Rzeczypospolitej, stanowiąca potencjalnie źródło inspiracji podważających zgodę na peryferyjny status współczesnej Polski, zostaje bezpiecznie ulokowana w sferze „gadaniny panslawistycznych jurodiwych”. Ostatnie zdanie książki, wypowiadane w alternatywnej historii przez jednego z mieszkańców chylącej się ku upadkowi mocarstwowej Polski, brzmi: „Obecna Polska jest krajem na miarę naszych możliwości. Tylko tyle i aż tyle”8. Jak sądzę, jest to też zdanie, pod którym podpisałyby się nasze peryferyjne elity. W Rzeczypospolitej zwycięskiej pojawia się jednak pewne pęknięcie. Szczerek, rozwijając swoją fantazję geopolityczną, w kilku miejscach niechcący poszedł chyba za daleko. Najpierw z niejakim zdziwie7 8

86

Tamże, s. 153, 154. Tamże, s. 282.

niem odkrył, że idea Międzymorza nie była tylko polską idée fixe, lecz elementem projektowanego na Zachodzie elementu alternatywnego ładu geopolitycznego, mającego zastąpić przedwojenny układ sił. W historii rzeczywistej zresztą Zachód planował stworzenie konstrukcji będącej wariantem Międzymorza. Poruszono ten temat na początku drugiej wojny światowej. Doprowadzono do rozmów Władysława Sikorskiego i Edvarda Beneša. […] Na konfederacji polsko-czechosłowackiej miało się nie skończyć: planowano rozszerzenie jej o tak zwaną Unię Bałkańską. […] W miejsce środkowoeuropejskiej drobnicy powstać miała potężna konfederacja państw Europy Środkowej9.

Okazuje się więc, że nasza przedwojenna „panslawistyczna gadanina” była całkiem poważnie traktowana na Zachodzie. Blok państw między Niemcami a Rosją byłby bowiem naturalnym sojusznikiem dla Anglii, Francji i Stanów Zjednoczonych. Koncepcja ta, forsowana w czasie wojny przez polski rząd, upadła tylko ze względu na sprzeciw Związku Sowieckiego, który chciał po prostu włączyć ten obszar do swojej strefy wpływów. Co więcej, pod koniec książki Szczerek bardzo poprawnie rekonstruuje główny polski argument na rzecz środkowoeuropejskiego federalizmu. Międzymorze potrzebne jest bowiem nie tylko Zachodowi, lecz przede wszystkim Polsce. Aprobatę kulturowego centrum wspiera wreszcie suwerenne rozumowanie. Szczerek zauważa: Polska, ze względu na swoje położenie geopolityczne, jest w pewnym sensie skazana na poszukiwanie jakiejś formy własnej mocarstwowości. A już na pewno na wzmacnianie swojej pozycji i siły […]. Ale zarówno I jak i II Rzeczpospolita nie poradziły sobie w prawdziwej historii w walce o przetrwanie w tym trudnym regionie, grając samodzielnie10.

Ostatecznie problemem II Rzeczpospolitej nie była wyśmiewana wcześniej przez Szczerka idea silnej federacji między Niemcami a Rosją, lecz raczej niezdolność Polski do jej urzeczywistnienia. Zabrakło sił, środków i determinacji w budowie Międzymorza. To zaskakujące spostrzeżenie powinno radykalnie zmienić wymowę całej książki. Rzeczpospolita zwycięska nie była chorobliwą

9 10

Tamże, s. 155. O tym projekcie piszę więcej w przywoływanym już tekście Teoria Strefy Środkowej z „Pressji”. Tamże, s. 226.

87

fantazją, ale sensownym projektem, który jednak nie został umiejętnie i konsekwentnie zrealizowany. Szczerek cofa się jednak przed takimi wnioskami. W jego książce ostatecznie bierze górę postkolonialne pragnienie wykazania bezalternatywności dla dawnej, obecnej i zapewne przyszłej peryferyjnej pozycji Polski i całego regionu. Zwrot w tył widać wyraźnie w następującym fragmencie: Nadzieje piłsudczyków były mniej lub bardziej racjonalne. Ale nie zapominajmy, że jesteśmy w Polsce, gdzie nawet racjonalizm potrafi się powędzić w ciężkim dymie narodowego absurdu11.

Polacy mieli może całkiem sensowny projekt, ale ponieważ są Polakami, nic im z tego nie wyszło. Najwidoczniej region ten wymaga jakiejś szczególnej troski ze strony któregoś z potężniejszych sąsiadów, sam bowiem, nawet gdy natrafia na słuszne idee, i tak nie potrafi ich zrealizować.

Idea polska Projekt Międzymorza okazuje się czymś znacznie więcej niż chłodną kalkulacją geopolityczną. Jest w istocie geograficzną ekspresją pragnienia zachowania kulturalnej odrębności, społecznej odmienności i politycznej podmiotowości Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Intermarium to heroiczna próba ukonstytuowania peryferyjnego podmiotu i nadania mu statusu nowego, alternatywnego centrum. Walka o stworzenie sojuszu toczy się nie tylko na geopolitycznej szachownicy, lecz przede wszystkim w naszej postkolonialnej wyobraźni. Wciąż uważamy, że przestrzeń na zachód od Łaby jest naznaczona nie tylko zacofaniem gospodarczym, i niestabilnością polityczną, lecz przede wszystkim niedojrzałością kulturową, niższością cywilizacyjną i brakiem formy. Idea sojuszu aspirujących krajów pod przewodem najbardziej niewyklutego z nich wydaje się więc niedorzecznością. Ziemowit Szczerek natrafia w swoich rozważaniach na tę ideową pustkę wyobrażonego przez niego Międzymorza. Słusznie dostrzega, że stanowiła ona, i zapewne stanowi nadal, zasadniczą przeszkodę w stworzeniu alternatywnego cywilizacyjnego punktu odniesienia. Mocarstwo potrzebuje nie tylko siły militarnej, potęgi gospodarczej i potencjału demograficznego, lecz także, a może przede wszystkim, idei pozwalającej na sformułowanie wspólnych 11

88

Tamże, s. 156.

celów. Problem ten świetnie widać w wymyślonym dialogu między Melchiorem Wańkowiczem a Stanisławem Witkiewiczem: Rozejrzyj się, Mel, dookoła – mówił – przecież to się wszystko ledwo kupy trzyma. […] Dmuchają nas jak balon, ale my puści w środku jesteśmy. Za mało mamy własnej treści, żeby ją nieść gdziekolwiek12.

Polsce, jak powiada już od siebie Szczerek, brak „cywilizacyjnego lejtmotywu”13 i „cywilizacyjnej spójności”14. Narzucającym się przejawem tej pustki jest irytująca nieumiejętność Polaków zagospodarowania otaczającej ich przestrzeni. Polska, nie mając nic do zaoferowania w sferze idei, nie mogła, zarówno w historii rzeczywistej, jak i w alternatywnej, stać się ośrodkiem promieniowania kulturalnego tworzącego spójny blok polityczny, gospodarczy i militarny. Rozważania Szczerka dobrze pokazują, że pierwszym krokiem do odzyskania podmiotowości powinna być praca nad polską ideą. To właśnie dlatego Imperium Słowiańskie było najpierw tworzone przez artystów, a dopiero potem przez żołnierzy (choć często byli to ci sami ludzie). Nie chodziło tylko o otwarcie rynków, połączenie armii i zintegrowanie sieci żeglugi śródlądowej, ale o stworzenie na podstawie doświadczeń dawnych, wielonarodowych, środkowoeuropejskich imperiów nowej formy kulturalnej, politycznej, gospodarczej i społecznej. Na przykład projektowany przez Konfederację Narodu blok: […] miał stanowić zupełnie nowy typ imperium. Miał być zaprzeczeniem imperializmu rosyjskiego i niemieckiego. Co więcej, dzięki kreacji całkiem nowych podstaw funkcjonowania jednostki, społeczeństwa i państwa, miał stanowić zaprzeczenie także każdego innego ze współczesnych konfederatom imperializmów. Miał być imperializmem katolickim15.

Polski projekt federacyjny zakładał, o czym często się zapomina, próbę sformułowania zasadniczej alternatywy dla zachodniej formy nowoczesności. Treścią, której nie potrafił dostrzec Szczerek, był właśnie polski mesjanizm, zakładający urzeczywistnienie w życiu społecznym, politycznym i gospodarczym ideałów chrześcijańskich16.

12 13 14 15 16

Tamże, s. 164. Tamże, s. 223. Tamże, s. 224. A. Paszko, Ziemskie Imperium z kroków naszych, dz. cyt., s. 16. Więcej o idei polskiej piszę w książce Awangardowy konserwatyzm. Idea polska w późnej nowoczesności, Kraków 2016.

89

Paweł Rojek (ur. 1981) – filozof i socjolog. Redaktor naczelny „Pressji”, wykładowca na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, członek rady Klubu Jagiellońskiego. W 2013 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim obronił pracę doktorską z metafizyki analitycznej. Zajmuje się metafizyką, antropologią kulturową i filozofią rosyjską. Autor m.in. Semiotyki Solidarności. Analizy dyskursów PZPR i NSZZ Solidarność w 1981 roku (2009), Awangardowego konserwatyzmu. Idei polskiej w późnej nowoczesności (2016). Stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej.

90

91—101

The Slavic Empire. Miłosz, Szczerek and the Intermarium Paweł Rojek

In occupied Warsaw, in Autumn 1941, at the time of the greatest triumphs of the Third Reich, the underground organisation Konfederacja Narodu (Confederation of the Nation), published a surprising map of the future Slavic Empire that it was planning. After the forecast defeat of Germany, the area between the Baltic Sea and the Black Sea was to be controlled by a huge entity consisting of Poland and Ukraine, the Czech Republic and Slovakia, as well as Lithuania, Latvia, and Estonia. Poland itself was to stretch from Rügen and Frankfurt in the west to Smoleńsk and Żytomierz in the east. In an extended version, the Empire was to additionally include Hungary, Romania, Bulgaria, and Yugoslavia, thus integrating the space between three seas: the Baltic, the Black Sea, and the Adriatic.1 Certainly, the idea of the unification of nations inhabiting this area was anything but new. Before the war, it was commonly believed that the guarantee of our independence comes with the creation of a powerful political, economic, and cultural alliance of the countries of Central and Eastern Europe. Sources of this idea can be found in the dynastic politics of the Jagiellonians, which in the wake of the Early Modern era connected the courts of Central Europe, and in the consecutive Polish-Lithuanian unions, which led to the creation of the Commonwealth of the Two Nations. The idea of an alliance between Poles, Lithuanians, Belorussians, and Ukrainians was much alive during the fights for the eastern borders of reborn Poland in the interwar period. Although federalism is usually associated with the thought and practice of Józef Piłsudski, before the war, the National Democrats strove towards the concept of Intermarium as well. The creation of a union of states located between Germany and Russia after the war was one of the goals of Polish politics during the Second World War, and one of the most popular motifs in wartime discussions both in Poland and among those who emigrated. After the war, a version of the federation idea came with the doctrine of ULB, created in the circles of Paris-based ‘Kultura’, which programmed eastern policy of independent Poland after 1989. Therefore, the idea of Intermarium was anything but a short-lived fantasy of overly emotional youths from occupied Warsaw. For years, it has constituted an obvious reference

1

92

Reprint of this map, together with a competent historical commentary, was recently published by “Glaukopis” magazine, see. A. Paszko, Ziemskie Imperium z kroków naszych, Imperium Boga z naszych serc, czyli o konfederackiej wizji Imperium Słowiańskiego, “Glaukopis” 2014, no. 32, pp. 5–17.

point for Poland2. However, due to its territorial and institutional ambitions, as well as the dramatic context of its emergence, the project of the Slavic Empire formulated by Konfederacja Narodu, was one of the most spectacular manifestations of this mode of thinking. The idea of Intermarium is more than merely a geopolitical project. After all, the concept of counteracting the powerful civilisation centres through an alliance of Central European peripheries has mostly cultural implications. Intermarium poses a provocative challenge to the dominant discourse that posits our countries on a subaltern position. A serious treatment of this idea requires an act of mental decolonisation. This is why the idea of Intermarium provokes such extreme reactions, from enthusiastic embracement to rejection and derision. In my text, I will investigate those reactions, in the past as well as today, starting from heated debates around the Slavic Empire during the Nazi occupation, to move to the problem of the fantasy of Intermarium during the Third Polish Republic.

The anus of Europe Members of Konfederacja Narodu, the publisher of the above-mentioned map, perceived the Slavic Empire as the only chance for survival of small nations in our part of Europe. Nazi genocide that was taking place on the ruins of the Polish state was a clear indication that the lack of organisation of the nations of Central and Eastern Europe was leading them towards the loss of political sovereignty, as well as putting them at risk of biological annihilation. Andrzej Trzebiński, an acclaimed poet working with “Sztuka i Naród” magazine published by Konfederacja Narodu, wrote a song for combat troops titled Wymarsz Uderzenia, whose chorus went as follows: The troop is marching off, and me, and me, and me. This very sunny morning, hear us singing loud. Our soft Slavic soil will lead us to our fight – the Empire will rise, but only from our blood3.

2

More on the idea of Intermarium in my text Teoria Strefy Środkowej. Kazimierz Smogorzewski i aktualność polskiego federalizmu, “Pressje” 2012, np. 30–31, pp. 52–64. 3 Cf. Niech wiatr ją poniesie: antologia pieśni z lat 1939–1945, ed. R. Szewera, Łódz 1975, pp. 417-418. It became popular during Nazi occupation, though usually it was sung in a less controversial version, where the empire was substituted with Poland.

93

A large number of the best minds of wartime generation believed that Polish empire was the only possible response to the imperial German and Soviet projects. This idea, initially endorsed by ideologists and poets, was to be realised against all odds. In October 1942, a division of the Uderzeniowy Batalion Kadrowy (Striking Cadre Battalion), formed in Warsaw, departed for Podlachia to commence an independent guerrilla operation the following spring. However, for many, the concept of the Slavic Empire was merely a sad fantasy entertained by the conquered and enslaved nation. When Tadeusz Borowski, socially related to the circle of editors of “Sztuka i Naród”, saw the map published by Konfederacja Narodu, he wrote a blunt poem titled Fraszka imperialna (Imperial Epigram), dedicated to Wacław Bojarski: Dear Wacek, if I could, on your slogans I would p… (if you guess which rhyme’s desired, you can work on your empire)4.

The idea of the Slavic Empire might have seemed not only ridiculous, but also dangerous, as it did not stop at spinning fantasies, but translated into practical actions. Admittedly, young soldiers of the Uderzenie, who recruited from among the intelligentsia and the gentry, succeeded in crossing the Bug River in 1942, but, after several days of pointless fights, they turned back to Warsaw. Casualties amounted to tens of people. None of the editors-in-chief of “Sztuka i Naród” survived the war. Bronisław Kopczyński died in Majdanek, Wacław Bojarski died as a result of injuries he suffered during a military operation, Andrzej Trzebiński was killed by a firing squad, while Tadeusz Gajcy perished in the Warsaw Uprising. Even if the idea of the empire was an unrealistic project, the blood that was supposed to bring it to life was very real. After many years, in a conversation with Aleksander Fiut, Czesław Miłosz, a participant of ideological and artistic discussions in occupied Warsaw, recalled as follows: For me, this is very painful. […] In fact, those people were very committed, they followed their idea. “The empire will rise from our blood.”

4

94

T. Borowski, Poezje, Warszawa 1972, p. 56. (Gdybym mógł, na twoje hasła / to bym drogi Wacku na... / (Jak odgadniesz rym, dopiero / idź i buduj swe imperium).

When you talk about it today, people laugh, how could they have believed in such things? […] In Warsaw, during occupation, with the ghetto, where Jews were being slaughtered on our doorstep, and Poland was actually – well, indeed, it was the anus of Europe, and here they dreamed of an empire stretching from one sea to another? Forgive me, but this did sound like madness5.

To my mind, Miłosz’s statement expresses the most poignant feature of the historical debate. In that period, Poland, indeed, seemed like the anus of Europe. The madness of Poles became a response to the madness of Germans and the Soviets. An imaginable idea of a Slavic Empire was a response to a not less unimaginable, yet real, crimes committed by the Nazis. Intermarium, then, needs to be seen as a project of exit from the anus of Europe. A reply to the madness of German totalitarianism was an equally insane project of the new Central European deal. However, an impulse for the Polish imperial project came from the need for defence, rather than domination. The new empire was to be founded on the offer of sacrifice, rather than violence. The Slavic Empire – as Trzebiński wrote – would have had “borders made of love.” The wartime map of the Slavic Empire is a mirror for contemporary Polish and Central European identity. Nowadays, we are capable of assessing the idea of Intermarium, but it also has the power to make judgements about us. The question is not whether we have managed to put this idea into life, as the answer here would be obvious. The point is whether we still dare to think about ourselves in terms of subjectivity and solidarity, whether our postcolonial imagination is able to accommodate the image of an alternative model of modernity formulated by the peripheries. The map from 1941 is a clear reminder that what was at stake in the project of Intermarium was not just political and economic advancement, but, quite simply, also the biological survival of peripheries in the face of civilisational madness of the centres.

Poland that we can afford An attempt at a contemporary confrontation with the idea of Intermarium came with Ziemowit Szczerek’s book, Rzeczpospolita zwycięska

5 Czesława Miłosza autoportret przekorny. Rozmowy przeprowadził Aleksander Fiut, Kraków 1988, pp. 61, 63–64.

95

(The Victorious Republic), from 2013.6 Szczerek tried to imagine the course of Polish history if, in September 1939, the Allies did indeed attack Germany from the west. In this alternative history, Poland, together with its allies, defeats Germany, while the Soviet Union gradually sinks into internal crisis. This way, Poland, supported by western loans, can organise its geopolitical neighbourhood in its own way. The Polish dream – the bloc of states of Intermarium – comes to life. Unfortunately, in Szczerek’s story, Polish nationalism, authoritarianism, and economic backwardness, which even rivers of money coming from the West were unable to heal, are increasingly repulsive for our partners. After some dozen years, the alliance is dissolved, while Poland plunges into ruin. The only thing left to do is to give up all hope, for Polish hell exists in all possible worlds. In none of them, would it be able to realise its stubbornly recurring fantasy about the Central European subjectivity and solidarity. Ziemowit Szczerek’s book is a painful reckoning with the reality of the Second Polish Republic, mythologised in the communist period. Szczerek exposes interwar poverty and backwardness, ridicules mental limitations and arrogance of our elites, but, above all, ruthlessly derides Poland’s imperialistic ambitions. Certainly, the most painful is his critique of the ideas of federation popular in the interwar period. Szczerek writes as follows: In the interwar period, quite common were dreams of a Slavic superpower and beliefs in Poland’s ‘mission’ within the structure. In the Second Polish Republic, Lucjan Żeligowski was its major advocate. […] Today, Żeligowski’s words sound like a prattle of a pan-Slavic ‘fool for Christ’, yet this is what the concept of the Intermarium – the alliance of states between Russia and Germany under the aegis of Poland – was supposed to be based on7.

It is a bit peculiar that Szczerek chose Żeligowski as a representative of the idea of federation, but probably any other example would have been received in the same way. In every version, the idea of Polish might and mission is treated as a mindless braggadocio. The author’s story is, then, merely a repetition of the main tenets of Borowski’s Fraszka imperialna, made in less dramatic circumstances, on a smaller scale, and by a less significant author.

6 7

96

See: Z. Szczerek, Rzeczpospolita zwycięska. Alternatywna historia Polski, Kraków 2013. Ibid., p. 153-154.

It is not difficult to understand why Szczerek shows such satisfaction in exposing the illusory nature of the idea of Intermarium. The Second Polish Republic is a natural point of reference for the Third one. By showing that aspirations pronounced by the former Republic were unrealistic, we achieve a justification for our own smallness. Sure, we have no great ideals, but at least we have higher economic growth, better opportunities for social advancement, and better roads. Thus, mythology of the Second Polish Republic, a potential source of inspirations that challenge the acceptance of the peripheral nature of contemporary Poland, becomes safely located within the sphere of “prattle of pan-Slavic” fools. The final words of the book, spoken in this alternative story by one of the citizens of the collapsing imperialistic Poland, read: “At present, Poland is a country that we can afford. Only that and as much.”8 I think that it is an opinion that our peripheral elites would readily embrace. However, The Victorious Republic contains a kind of fissure. In some aspects, it seems that Szczerek went a bit too far in his geopolitical fantasy. First, to his own surprise, he discovered that the idea of Intermarium was not merely a Polish idée fixe, but an element of an alternative geopolitical order designed in the West, which was supposed to substitute the prewar distribution of power. In the actual course of events, the West did indeed have plans to create a structure that, in essence, was a version of the Intermarium. The solution was proposed at the outset of the Second World War. There took place talks between Władysław Sikorski and Edvard Beneš. […] The Polish–Czechoslovak confederacy was supposed to mark only the beginning. […] Small Central European states were supposed to be substituted by a powerful confederacy of Central Europe9. It turns out, then, that our prewar “pan-Slavic prattle” was treated seriously in the West. Indeed, the bloc of states between Germany and Russia would have been a natural ally for England, France, and the United States. This concept, advanced during the war by the Polish government, was dropped because of the opposition on the part of the Soviet Union, which was planning to simply include this area into its sphere of influence. Moreover, by the end of his book, Szczerek correctly reconstructs major Polish argument in favour of the Central European federalism. Namely, the Intermarium is needed not only by the West,

8 9

Ibid., p. 282. Ibid., p. 155. More on this project in my already mentioned text Teoria Strefy Środkowej published in “Pressje.”.

97

but, most of all, by Poland. Finally, the approval of a cultural centre is supported by sovereign reasoning. Szczerek argues: Due to its geopolitical position, Poland is somewhat bound to seek some form of its own imperialism. And, certainly, make attempts to improve its position and power […]. But both the First, as well as the Second Polish Republic did not, historically speaking, manage to survive in this difficult region when they played independently.10

Ultimately, the main problem of the Second Polish Republic was not that it cherished the idea of a powerful federation between Germany and Russia, which Szczerek so ruthlessly ridicules. Rather, it was Poland’s inability to bring it to life. There was not enough power, means, and determination to build the Intermarium. This surprising observation should have radically change the meaning of the entire book. The Victorious Republic was not a lunatic fantasy, but a reasonable project which, however, was not skilfully and consistently accomplished. However, Szczerek is reluctant to draw such conclusions. Ultimately, his book yields to the postcolonial need to stress the impossibility of any alternatives to the past, present, and probably also future peripheral position of Poland and the entire region. Szczerek makes a clear step back, which is manifested in the following passage: The hopes shared by Piłsudski’s followers were more or less rational. Yet, let’s not forget that we’re in Poland, where even rationalism is smeared in the thick sauce of national absurdity.11

Perhaps Poles had quite a reasonable project, but because they are Poles, they could not have realised it. Apparently, the region requires particular care from one of the mightier neighbours, for on its own, even if it does come across as a good idea, it is not capable of realising it.

The Polish idea The project of Intermarium turns out to be something more than a cold geopolitical calculation. It is the geographical expression of the desire to retain cultural independence, social divergence, and political subjectivity of Poland and other countries of East-Central Europe. Intermarium is a heroic attempt to constitute peripheral subject and bestow it with the status of a new, alternative centre. The struggle to 10 11

98

Ibid., p. 226. Ibid., p. 156.

create the alliance is played out not only on a geopolitical chessboard, but, above all, in our postcolonial imagination. We still think that the space to the west of the Elbe is marked by economic backwardness and political instability, but, more than anything, by cultural immaturity, civilisational inferiority, and the lack of form. Therefore, the idea of an alliance of aspiring countries led by the most undeveloped of them is an obvious nonsense. In his reflections, Ziemowit Szczerek stumbles upon this ideological emptiness of his imagined Intermarium. He is right to recognise its past as well as possibly present obstacle in the creation of an alternative civilisational point of reference. Every empires requires military power, economic strength, and demographic potential, but also, or perhaps most of all, an idea that allows for a formulation of common goals. The problem becomes very clear in an imagined dialogue between Melchior Wańkowicz and Stanisław Witkiewicz: — Look around you, Mel – he said – all this is barely holding together. […] They pump us like a balloon, but we are empty inside. We don’t have enough of our own substance to bring it anywhere else12.

Poland, adds Szczerek, is lacking a “civilisational leitmotif”13 and “civilisational coherence”14. A distinct manifestation of this emptiness comes with an irritating inability of Poles to organise the space around them. Poland, with nothing to offer in the sphere of ideas, was unable, both in actual as well as in alternative history, to become a centre of cultural development constituting a new coherent political, economic, and military bloc. Szczerek’s reflections clearly indicate that the first step towards reclaiming subjectivity should come with the work on the Polish idea. This is why the Slavic Empire was first created by poets, and only later by soldiers (though often the same people were both). The task was not only to open markets, combine armies, and integrate the networks of inland waterways, but also to create, on the basis of experiences of former multinational Central-European empires, a new ideological, political, economic, and social form. For instance, the bloc designed by Konfederacja Narodu:

12 13 14

Ibid., p. 164. Ibid., p. 223. Ibid., p. 224.

99

[…] was supposed to be a completely new type of empire. It was planned as a reverse of Russian and German imperialism. Moreover, thanks to the creation of entirely new foundations of the way the individual, the society, and the state operate, it was meant to work as

a contradiction to any of the existing imperialisms. It was to be a Catholic imperialism15. It is often forgotten that Polish federation project posited an attempt to formulate a distinct alternative to the Western form of modernity. Szczerek failed to notice that the key element was Poland’s belief in its position as ‘the Christ of Europe’, while its aim was to practise the ideals of Christianity in social, political, and economic life16.

15 16

100

A. Paszko, Ziemskie Imperium z kroków naszych, op. cit., p. 16. More on the Polish idea in my book: Awangardowy konserwatyzm. Idea polska w późnej nowoczesności, Kraków: Ośrodek Myśli Politycznej 2016.

Paweł Rojek (b. 1981) – philosopher and sociologist. Editor-in-chief of “Pressje,” lecturer at the Pontifical University of John Paul II in Krakow, member of the board of the Jagiellonian Club. In 2013, he received his Ph.D. for his dissertation in analytic metaphysics at the Jagiellonian University. His interests include metaphysics, cultural anthropology, and Russian philosophy. Author of Semiotyka Solidarności. Analiza dyskursów PZPR i NSZZ Solidarność w 1981 roku (2009), Awangardowy konserwatyzm. Idea polska w późnej nowoczesności (2016). He was awarded a scholarship by the Foundation for Polish Science.

101

102—110

Intermarium, czyli marzenie o (nie)szczęściu Stach Szabłowski

Wędrująca po trójkącie wyszehradzkim seria wystaw i debat, w których artyści z Europy Środkowej występują pod sztandarem Intermarium, zderza ze sobą dwa geograficzne porządki. Pierwszy to typografia ponowoczesnego, postzimnowojennego art-worldu i wypleniające ją artystyczne dyskursy. Drugi to geopolityka i historiozoficzne fantazmaty. Moment, w którym się znaleźliśmy, tworzy wyjątkowo interesujący kontekst dla takiego przedsięwzięcia. Oto bowiem aksjologie, na których oparte są oba porządki (tożsamości artystycznej i wyobraźni politycznej), wydają się rozjeżdżać, jak rozjechane kolory na źle wydrukowanej stronie w CMYK-u. Ten naznaczony awarią obraz jest niepokojący, ale zarazem intrygujący, jak każdy wizerunek mieszczący w sobie sprzeczności.

* Termin Intermarium – Międzymorze – nieprzypadkowo brzmi podobnie do nazw fikcyjnych krain z sag fantasy, takich jak Tolkienowe Śródziemie czy Ziemiomorze wymyślone przez Ursulę K. Le Guin. Intermarium jest również miejscem fantazmatycznym, którego nigdy nie było i może nigdy nie będzie – i które, analogicznie do powieściowych geografii, jest intensywnie obecne w zbiorowej wyobraźni. Posługiwanie się terminem Intermarium to próba przedefiniowania pojęcia Europy Środkowej. Brzmienie tego określenia, skażone ironiczną nutką, dochodzi do głosu, kiedy jest mowa o „środkowości” Europy. Cóż to bowiem za „środkowość”, skoro cywilizacyjnego centrum Europy upatruje się na jej Zachodzie? Cóż to za nie-centralna „środkowość”, skoro naczelnym utrapieniem Europy Środkowej są zmagania z własną peryferyjną kondycją? I cóż to za środkowość, skoro istnienia Europy Wschodniej, opierającej się na Uralu i Kaukazie, nie traktuje się poważnie? W geograficznej wyobraźni Europejczyków rzekomy środek okazuje się rubieżą, ba, nawet końcem tego, czego jest nominalnym pępkiem. W ścisłym sensie termin Intermarium określa obszar rozciągający się w trójkącie, którego wierzchołki wyznaczają trzy małe morza – Bałtyckie, Adriatyckie i Czarne. Cóż się tam znajduje? O tych terytoriach wiadomo na pewno tylko dwie rzeczy. Po pierwsze nie są zachodnią Europą; ta leży nad innymi, większymi morzami i oceanami: woli niezrównane Morze Śródziemne, bezkresny Atlantyk, orzeźwiające i roponośne Morze Północne. Po drugie zachodnia Europa pozostaje dla środkowej nieustannym źródłem inspiracji i neurozy; jest środkowoeuropejskim projektem, zawsze w fazie work-in-progress.

103

A może dałby się zrealizować projekt własny – w którym Międzymorze z paradoksalnego, peryferyjnego środka czegoś, co jest gdzie indziej, awansowałoby na środek samego siebie? Intermarium to przestrzeń niedookreślenia, wiecznego niedokończenia i niespełnionego marzenia o imperium. Owszem, różne imperia – rzymskie, bizantyjskie, ottomańskie, habsburskie, rosyjskie i sowieckie – o tę przestrzeń zahaczały. Każde z nich przychodziło jednak z zewnątrz, żadne nie narodziło się w środku Europy Środkowej i żadne nie objęło jej całej. Żadne nie było do końca prawdziwym Międzymorzem. Bycie Europą Środkową polega na ciągłym aspirowaniu do zachodniego wzorca. Polega także na przeżywaniu lęku, by pozosta Europą w ogóle, nie osunąć się w kierunku Wschodu. Ta kombinacja ciągłego „wspinania się” z wiecznym balansowaniem nad przepaścią w obawie, że się spadnie, jest niezwykle męcząca. Dlatego społeczeństwa Europy Środkowej, choć przez cywilizacyjnie bardziej pewnych siebie sąsiadów z Zachodu (ale i przez swoich rodzimych Gombrowiczów) postrzegane są jako permanentnie „niedojrzałe”, wydają się jednocześnie znużone, emocjonalnie „wypalone”. Andrzej Stasiuk, niestrudzony wędrowiec, przemierzający wyboiste drogi Międzymorza w poszukiwaniu klucza do środkowoeuropejskiej kondycji, jeden z nich znalazł we właściwym dla tego obszaru fenomenie „słabej formy”. W Międzymorzu nawet to, co przed chwilą wymyślone i postawione, od nowości jawi się jak już zużyte, od początku ciążące ku rozpadowi. Ten ostatni zaś, choć zawsze w zaawansowanym stadium, nigdy do końca nie następuje – jakoś się to wszystko trzyma. Przekleństwo Europy Środkowej polega więc na trwaniu w wiecznym zawieszeniu między zamiarem a przeczuciem braku satysfakcji z jego (nie)spełnienia. W tym kontekście Międzymorze jest pojęciem, które wyraża środkowoeuropejską ambicję wybicia się na wyrazistą podmiotowość. To marzenie o imperium. Marzenie pielęgnowane na przekór przyczynom, przez które takie imperium nigdy nie powstało. Co bowiem łączy skandynawskie społeczeństwa mieszkające nad Morzem Bałtyckim z adriatyckimi Ilirami i Chorwatami albo z Rumunami z bagnistej delty Dunaju nad Morzem Czarnym? Klimat? Język? Wspólna historia? Czy raczej wspólnym mianownikiem i kapitałem założycielskim potencjalnych uczestników międzymorskiego projektu imperialnego jest to, czego owi uczestnicy nie posiadają? Czy Intermarium byłoby imperium braku? Mimo tych wątpliwości koncept Międzymorza jest niemal tak stary jak modernizacja i wiara w emancypacyjną moc państwa narodowego. U progu XIX wieku stało się jasne, że rozwój budowanego krok po kroku

104

na zachodzie Europy modelu cywilizacyjno-ekonomiczno-politycznego doznał gwałtownego przyspieszenia. Kombinacja takich konceptów jak kapitalistyczna gospodarka, państwo narodowe ze scentralizowaną biurokratyczną administracją i oświeceniowe upodmiotowienie mas oraz racjonalistyczny model epistemologiczny doprowadziły do powstania społeczeństw zorganizowanych w twory polityczne. Choćby tak efektywne jak Wielka Brytania, dla której granice cywilizacyjnej ekspansji wyznaczały tylko rozmiary planety. Trudno było się oprzeć aspirowaniu do tego modelu, szczególnie gdy prawie się do niego należało...

* 8 lipca 1853 roku komandor marynarki wojennej USA Matthew Perry wpłynął do Zatoki Tokijskiej bojowymi parowcami. Przybył wymusić na Japończykach otwarcie portów dla amerykańskich okrętów, a gospodarki – na handel ze Stanami Zjednoczonymi. Argumentem w negocjacjach były nowoczesne działa Paixhansa. Japończycy nie mieli podobnej broni, ale potrafili ocenić siłę rażenia amerykańskich armat i podpisali, czego od nich żądano. Wkrótce w ich portach pojawiły się kanonierki z Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji, dyktując podobne traktaty. W ten sposób dobiegała końca trwająca 200 lat epoka sakoku („zamkniętego kraju”), polegająca na całkowitej izolacji od wpływów zachodu; cudzoziemcy, z nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę, nie mogli nie tylko handlować, ale nawet przebywać na wyspach, Japończycy mieli z kolei zakaz ich opuszczania. Widok parowych, stalowych kanonierek, zdolnych bezkarnie zburzyć porty, w których zakotwiczyły, uświadomił Japończykom, że przez dwa ostatnie wieki Zachód uciekł im technologicznie i organizacyjnie na dystans, który trzeba było teraz błyskawicznie nadrobić. W przeciwnym wypadku Japonię czekał los Indii lub Chin. Mając do wyboru skazaną na porażkę obronę tradycyjnej tożsamości lub modernizację i westernizację (ale na własnych warunkach), młody cesarz Mutsuhito wybrał to drugie. W ciągu kilku lat zniósł szogunat i feudalizm, zlikwidował klasę samurajów – zdawałoby się fundamentalną dla japońskiej struktury społeczeństwa, ustanowił armię poborową, zarządził industrializację i powszechny system edukacyjny wzorowany na zachodnim; w 1889 zatwierdził ustawę zasadniczą zgodną z duchem konstytucji monarchii europejskich. W ciągu jednego pokolenia Japonia zrealizowała projekt modernizacyjny przejścia z realiów połowy XVII wieku bezpośrednio w końcówkę wieku XIX – i zrobiła to na tyle skutecznie, by już na początku następnego stulecia wygrać rywalizację z Imperium Rosyjskim o wpływy na Dalekim Wschodzie.

*

105

Dla Japonii modernizacja w duchu zachodnioeuropejskim była projektem o tyle jednoznacznym, że w grę wchodziło tu przeanalizowanie i zaadaptowanie do własnych potrzeb instytucji, wzorców i rozwiązań całkowicie obcych. Paradoksalnie w Europie Środkowej sprawa wydaje się bardziej zagmatwana; nie jest oczywiste, na ile współtworzymy nowoczesność, a na ile jesteśmy kolonizowani. Wzbogacamy ją czy naśladujemy? Jesteśmy jej podmiotem czy ofiarą? Ta ambiwalencja odbiera środkowym Europejczykom pewność siebie w realizacji modernizacyjnych przedsięwzięć. Już w XIX wieku pojawiały się koncepcje rozwiązania tego problemu przez zwiększenie jego skali – a więc stworzenie Międzymorza. Jego granice zakreślono różnie, choć zawsze szeroko. Na przykład książę Adam Czartoryski wyobrażał sobie Intermarium jako federację rozciągającą się od Polski i Litwy, przez Czechy i Słowację, Węgry i Rumunię, aż po krainy Słowian południowych. Polityk snuł te wizje w napiętej atmosferze, która doprowadziła do wybuchu Wiosny Ludów – wypadków napędzanych przekonaniem, że najszybszym wehikułem emancypacji środkowoeuropejskich społeczeństw będzie państwo narodowe. Czartoryski podzielał tę wiarę (był przecież działaczem niepodległościowym). A jednocześnie przeczuwał, że tożsamości narodów Europy Środkowej są zbyt wątłe i neurotyczne, aby stworzyć silne podmioty – stąd pomysł sumowania słabości w jedno silne, federacyjne imperium. Do tej wizji będą wracać różni międzymorscy politycy, przede wszystkim polscy, ale nie tylko. O rozmaitych wariacjach środkowoeuropejskich federacji myślał Tomáš Garrigue Masaryk, który proponował m.in. unię polsko-czesko-słowacką. Inny międzywojenny czeski polityk, Milan Hodža szedł dalej, spekulując na temat organizmu politycznego, który mieściłby również Austrię, Węgry, Bułgarię, Rumunię i Jugosławię. O Międzymorzu śnił Piłsudski. Sanacyjny minister spraw zagranicznych II Rzeczypospolitej Józef Beck rozwijał koncepcję Trzeciej Europy, której centrum miałaby stanowić oczywiście Polska, zaś bieguny z jednej strony państwa bałtyckie, Finlandia, a nawet Szwecja, a z drugiej Rumunia, Węgry, ewentualnie Jugosławia. Międzymorskie projekty szkicowano w skali monumentalnej. Realne rezultaty myślenia w tym federacyjnym duchu, jak Czechosłowacja i Jugosławia, były skromne i na dłuższą metę okazały się nietrwale. Znacznie bliższe totalnemu formatowi wyobraźni intermarystów wydawały się dwa organizmy imperialne, które w dobie nowoczesności rzeczywiście udało się w Europie Środkowej zrealizować: cesarstwo habsburskie, a później strefa wpływów ZSRR , cementowana uczestnictwem krajów Międzymorza w RWPG i Układzie Warszawskim. Kłopot z jednym i drugim tworem polegał na tym, że organizatorzy

106

obydwu pochodzili z zewnątrz, spoza Środkowej Europy, a uczestnictwo w tych imperiach było na społeczeństwach Międzymorza wymuszone. Habsburgowie kolonizowali je Zachodem, Sowieci ciągnęli na Wschód. W rezultacie, choć różne wersje Międzymorza w gruncie rzeczy powstały, marzenie o wytworzeniu własnej, autonomicznej podmiotowości, o powołaniu Trzeciej Europy, pozostawało niespełnione i gros emocjonalnej energii narodów regionu inwestowano nie w umacnianie habsburskiego czy sowieckiego Intermarium, lecz przeciwnie, w rozbijanie ich na atomy, włącznie z dezintegracją takich quasi-międzymorskich organizmów jak Czechosłowacja czy Jugosławia. Tymczasem postulat Intermarium spełnił się ponownie, tym razem w ramach Unii Europejskiej. Jest jak w mokrych snach ministra Becka; od Tallina do Zagrzebia, a nawet do Aten, można się przejechać bez wyciągania paszportu i bez opuszczania tej samej cywilizacyjno-politycznej zony. A jednak przecież obecne Międzymorze znów nie jest tym, o które chodziło, bo zorganizowano je według zachodnioeuropejskiego wzorca i reguł – więc aspiracji Trzeciej Europy nie jest w stanie zaspokoić. Przeciwnie, aspiracje te grzebane są ostatecznie, bo w scenariuszu unijnym Europa jest wszak tylko jedna – i nie jest bynajmniej międzymorską inwencją... Nic też dziwnego, że społeczeństwa potencjalnego Intermarium w duchu zjednoczenia wytrzymały niewiele ponad dekadę od wstąpienia do UE na początku XXI wieku. Teraz jedno po drugim „wstają z kolan”, przypominając sobie, że są nie tylko społeczeństwami, lecz również, a właściwie przede wszystkim, narodami. Popularni i nieskończenie środkowoeuropejscy przywódcy jak Orbán czy Kaczyński obiecują „trzecią drogę”, chętnie mówią o międzymorskich sojuszach, zanim jednak się zjednoczą, muszą się najpierw rozdzielić, podkreślić własną odrębność, poluzować gorset uniwersalnej (zachodnioeuropejskiej) formy, by dać odsapnąć skrępowanej tym gorsetem własnej substancji. Pytanie tylko, czy znają jej kształt? A czy znają go artyści – nominalni specjaliści od nadawania formy zbiorowym wyobrażeniom i tożsamościom? Trzeba tu zaznaczyć, że w proponowaniu artystom, by rozważyli koncept Intermarium jest coś perwersyjnego. Po 1989 roku ogromny teoretyczny i praktyczny wysiłek narodowych scen artystycznych z Europy Środkowej był inwestowany w wydobycie się z „międzymorskiej” kondycji, która stanowi przecież kondycję przeklętą, bo z definicji peryferyjną. Czy funkcjonuje w obszarze Międzymorza artysta lub artystka, która postawi sobie za cel zostanie gwiazdą sceny sztuki Europy Środkowej? Pytanie jest o tyle podchwytliwe, że scena taka nie istnieje, a wzajemne zainteresowanie krajów Intermarium swoimi kulturami zupełnie nie przystaje do ich fascynacji kulturą uniwersalną, w roli której występuje zachodnia. Politycy

107

mogą bowiem opowiadać o Trzeciej Europie, myśląc sobie, że lepiej być wodzem prowadzącym obywateli „trzecią drogą”, choćby prowadziła donikąd, niż stać w szeregu terenowych urzędników Unii Europejskiej, technokratów babrzących się w nudnych procedurach modernizacji. W sztuce trudniej jednak zaklinać rzeczywistość i wyczarowywać alternatywne światy z samej demagogii; art-world to domena realpolitik. W Europie Środkowej nigdy nie brakowało wielkich twórców, ale ciężko byłoby się upierać, że między trzema morzami udało się wypracować autonomiczne wobec zachodnich paradygmaty artystyczne. Dlatego to Brâncuși powędrował na piechotę z Rumunii do Paryża, a nie, na przykład, Hans Arp z Paryża do Cluja. Zachodni moderniści, szukając nowych porządków obrazowania, przeskakiwali raczej nad środkową Europą, udając się dalej, do Afryki czy Japonii. Dlatego mówimy o czeskim kubizmie, a polscy koloryści skupiali się w Komitecie Paryskim... Dla kogóż zatem obietnica „końca historii” i otwierająca się za tym kresem perspektywa globalnego międzymorza uniwersalnej modernizacji, mogła być bardziej ponętna niż dla artystów? Mocarstw politycznych jest na świecie kilka, ale artystyczne Międzymorze jest tylko jedno: albo się w nim uczestniczy, albo ląduje się na marginesie, poza polem widzialności. Starsi artyści z Europy Środkowej pamiętają czasy żelaznej kurtyny, epokę, w której twórcy z obszaru Intermarium byli w znacznym stopniu odcięci od czynnego uczestnictwa w dyskursie sztuki międzynarodowej. Niepokojące, że dyskurs ten rozwijał się wówczas w najlepsze, jakby niczego mu nie brakowało. Nieobecność sztuki z Międzymorza pozostawała niezauważana, nie było bólów fantomowych po odciętej przez geopolitycznych chirurgów kończynie. W drugą stronę to nie działa; trudno wyobrazić sobie „awangardę w cieniu Jałty” rozwijającą się bez zachodnich punktów odniesienia. Dla sztuki wizja Intermarium jest czarnym snem o petryfikacji peryferyjności...

* Międzymorze to w równej mierze projekt polityczny, zagadnienie z dziedziny historii alternatywnej, jak i ćwiczenie z wyobraźni kartograficznej, na gruncie której można stworzyć reprezentację geopolitycznych fantazmatów. Weźmy choćby Glob węgierskiego duetu Little Warsaw, pokazany na jednej z odsłon projektu Intermarium – schematyczny globus utkany z samych południków i równoleżników. Te wykonane są zaś z łańcuchów zamykających w siatce współrzędnych pustkę. Glob (podobnie jak Międzymorze) jest geograficzną figurą niemożliwą – bo w jaki sposób łańcuchy mogłyby skuwać kulę,

108

której nie ma? A jednak opresja, której emblemat stanowią okowy, jest realna. Łańcuchy opasające fantazmaty potrafią krępować ruchy ludzi z krwi i kości. Na przykład artystów, którym zdarzyło się pochodzić z Europy Środkowej. W perspektywie międzynarodowej przypisuje się im rolę twórców peryferyjnych, ale lokalnie muszą się zmagać z ramami kultur narodowych, przy czym ramę transnarodowej kultury Intermarium wyobrazić sobie można nie tyle jako szerszą, ile zrobioną z grubszego łańcucha. Jaki język mógłby rozbrzmieć w pustej przestrzeni, której współrzędne opisane są łańcuchami? Najlepiej język martwy – taki, jaki rozbrzmiewa w innej pracy ze zbioru składającego się na Intermarium. Chodzi o Pyxis Systematis Quid Video Dicitur Grupy Azorro, film zrealizowany w konwencji kina drogi, na kanwie prawdziwych wypadków. Artyści wybierają się w podroż samochodową z Krakowa do Wiednia, aby dostarczyć do tamtejszego Muzeum Ludwiga kasetę wideo z pracą na wystawę (mamy rok 2003, ostatnie podrygi VHS w obiegu artystycznym). Podróżują zatem od artystycznych peryferii współczesnego art-worldu (Krakowa) w kierunku jego (lokalnego) centrum w stolicy Austrii. Jest to zarazem podróż przez krainę nieistniejącą, ale ważną dla środkowoeuropejskiej mitologii. Droga wiedzie przez dawne Austro-Węgry, które można by przecież niemal wziąć za Międzymorze, kiedy spojrzy się na starą mapę. Dziś mapa tego samego obszaru jest oczywiście o wiele bardziej urozmaicona, pełno na niej międzymorskich państw, które trzeba przemierzyć, zanim dojedzie się do Austrii. W filmie Azorro jest to jednak świat na nowo ujednolicony. Gdzie artyści się nie znajdą podczas swojej podroży, tam wszyscy mówią po łacinie, niezależnie, czy jest to zapytany o drogę chłop, kelnerka w przygranicznej knajpie, kioskarka sprzedająca „Gazetę Wyborczą” (wydanie łacińskie rzecz jasna) czy wiedeński przechodzień. Z początku łacińskie pogaduszki o piwie i pogodzie brzmią groteskowo w pejzażu środkowoeuropejskiej prowincji z jego banalną, nienachalną brzydotą, ale jeżeli się chwilę zastanowić, okazują się jednak zupełnie na miejscu, wręcz oczywiste. Bo w jakim języku można by mówić na terenie Międzymorza, gdyby kiedyś powstało? Przecież nie po niemiecku; to zniweczyłoby cały imperialny, środkowoeuropejski projekt, a przynajmniej przyjemność z jego spełnienia. Jaka inna mowa mogłaby zatem stać się lingua franca tego fantazmatycznego mocarstwa, jeżeli nie język martwy, język którego nie ma? Pustka, ujęta w kartograficzną ramę i martwy język do jej opisania – czegóż więcej trzeba? Niczego, a zatem... „Czas na nowe państwo. Niektórzy powiadają, że możesz znaleźć w nim szczęście” – ogłasza grupa IRWIN, umieszczając od 2011 roku taki komunikat na plakatach i trans-

109

parentach. Podczas czeskiej odsłony Intermarium bilbord stwierdzający, że czas na nowe państwo, stanął na jednym z praskich blokowisk, pośrodku jakiegoś ugoru, tak typowego dla środkowoeuropejskiego pejzażu. O jakie państwo jednak chodzi? O NSK, założone przez IRWIN dwie dekady temu państwo, którego nie ma na mapie, państwo-projekt artystyczny bez terytorium, bez przestrzeni – „państwo w czasie”? Gdyby hasło padło na Węgrzech, niejeden pomyślałby o Wielkich Węgrzech, w granicach sprzed traktatu w Trianon. O Węgrzech z Transylwanią, solidnym kawałkiem Słowacji i Serbii. O państwie, którego nie ma od stu lat, ale które w wyobraźni politycznej Węgrów jest ciągle żywe, a ostatnio, w dobie nacjonalistycznego wzmożenia, nie tylko nie blaknie, ale nabiera rumieńców. W Polsce można by pomyśleć z kolei o imperium jagiellońskim od morza do morza, o Rzeczypospolitej Dwojga, Trojga, ba, czemu nie Czworga narodów (bo dlaczego i nie Ukraina, nie Słowacja, jak przed wojną marzyli sanacyjni politycy?). I tak dalej. Każdy środkowoeuropejski kraj posiada „wielką” wersję samego siebie, kartograficzną fantazję. Gdyby spełnić te wszystkie marzenia o wielkości, wielkie kraje Międzymorza nie zmieściłyby się nie tylko na mapie Środkowej, ale i całej Europy; trzeba by sięgnąć po Zachód. Ten jednak Środkowej Europy jako obszar terytorialnej ekspansji nie interesuje. Środkowoeuropejska wyobraźnia chce realizować się tylko tu, między trzema morzami, gdzie terytoria widmowych imperiów nakładają się na siebie; z tych warstw roszczeń i resentymentów jest zbudowana tkanka Intermarium. Czy zatem właśnie ono jest zapowiadanym przez IRWIN „nowym państwem, na które przyszedł czas”? Państwem, w którym, jak powiadają, znajdziemy szczęście? Tu trzeba jednak zrobić małe zastrzeżenie. Mieszkańcom obszaru potencjalnego Intermarium, państwa (własne i obce) nigdy szczęścia raczej nie przynosiły. Brak jest przekonujących przesłanek, że Środkowoeuropejczycy, tak biegli w pielęgnowaniu swoich nieszczęść, w ogóle poszukują szczęścia. W tym świetle Międzymorze naprawdę mogłoby dla wszystkich stać się ziemią obiecaną.

Stach Szabłowski (ur. 1973) – historyk i krytyk sztuki, publicysta oraz kurator CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie. Absolwent Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Wśród jego licznych koncepcji kuratorskich wystaw oraz projektów artystycznych można wyróżnić: Scenę 2000 (2000), Za czerwonym horyzontem (2004–2005), Betonowe dziedzictwo. Od Le Corbusiera do Blokersów (2007–2008, wspólnie z Ewą Gorządek). Publikuje m.in. w „Dwutygodniku”.

110

111—120

Intermarium, or a dream of (un)happiness Stach Szabłowski

The series of exhibitions and debates travelling across the Visegrad region, where artists from Central Europe present their work under the slogan of Intermarium, confronts two geographical orders. The first is the topography of the postmodern, post-Cold War art world and its artistic discourses. Another is geopolitics and historiosophical phantasms. The moment we find ourselves in created a particularly interesting context for such an undertaking. Nowadays, we are witnessing a moment when the axiologies on which both orders (of artistic identity and political imagination) are based, seem to drift apart, very much like colours separating on a page with badly printed CMYK tones. The emergency image is disturbing, but also intriguing, like any image that contains contradictions.

* It is no coincidence that the term Intermarium sounds like a name of a fictitious land from a fantasy saga, such as Tolkien’s Middle-Earth or Earthsea conceived by Ursula K. Le Guin. Intermarium is an equally phantasmatic place, which has never existed and perhaps never will exist – and which, just like the novelistic geography, is intensely present in collective imagination. Employing the term Intermarium means an attempt to redefine the notion of Central Europe. The sound of the term, marked by an ironic tone, resounds fully when the ‘central point’ of Europe is discussed. What kind of “central point” is it really if the civilisational centre of Europe is actually located in the West? What sort of noncentral ‘centre point’ is it, when Central Europe’s major problem is its own peripheral condition? What kind of centrality are we talking about if the existence of Central Europe, based on the Ural and the Caucasus, is not treated seriously? In the geographical imagination of the Europeans, the alleged centre proves to be a frontier, indeed, an end to what it is nominally a centre. In a strict sense of the word, Intermarium denominates the area stretching within a triangle whose edges are set forth by three small seas – The Baltic, the Adriatic Sea, and the Black Sea. What lies there? Only two things are certain about those territories. First, they do not belong to Western Europe, as it is located by greater seas and oceans: it prefers the incomparable Mediterranean, the vast Atlantic, and the refreshing and oil-bringing North Sea. Secondly, Western Europe is for Central Europe a continuous source of inspiration and neurosis; it is the Central European project, always at the stage of work-in-progress. Perhaps it would be possible to realize our own project – one where Intermarium transforms from a paradoxical, peripheral centre

112

of something located elsewhere, and advances to the position of the centre of itself? Intermarium is a place of indefiniteness, eternal incompleteness, an unfulfilled dream about the empire. Indeed, various empires – the Roman, the Byzantine, the Ottoman, the Habsburg, the Russian, and the Soviet – did occasionally involve its parts. Yet, each of them came from the outside, none of them was born in the centre of Central Europe, and none of them encompassed it all. None of them was fully a true Intermarium. The condition of Central Europe consists in constant aspiration to meet Western standards. It also involves fear to remain European at all, rather than move towards the East. This combination of constant ‘climbing’, together with eternal balancing on the edge in fear of falling, is very tiresome. This is why societies of Central Europe, though seen by its self-confident Western neighbours (as well as by its local Gombrowiczs) as permanently ‘immature’, always seems tired, emotionally ‘burnt out’. Andrzej Stasiuk, a tireless wanderer who rambles across the bumpy roads of Intermarium in search of a key to the Central European condition, found it in the region’s own phenomenon of ‘weak form’. In Intermarium, even the things that have just been conceived and erected seem already somewhat worn, bound to collapse from the outset. The decline, although always already advanced, never really takes place – but somehow it all sticks together. Therefore, the curse of Central Europe rests in it being permanently in an eternal suspension between an intention and a premonition of the lack of satisfaction from its (un)fulfilment. In this context, Intermarium is a notion that expresses the Central European ambition to develop a distinct identity. It is a dream of an Empire. A dream, nourished against all odds that have successfully prevented the Empire from ever coming into existence. After all, what links Scandinavian societies inhabiting the Baltic Sea to the Adriatic Illyrians and Croatians, or to Romanians from the swamp-covered delta of the Danube River in the Black Sea? The climate? Language? Shared history? Or perhaps, the common denominator and the seed capital brought in by the members of the Intermarium imperial project come with the thing those members do not have? Would Intermarium be an empire based on lack? In spite of those doubts, the concept of Intermarium is almost as old as modernisation and the belief in the emancipatory potential of the nation state. At the wake of the 19th century, it became clear that the development of the civilisational-economic-political model gradually built in the West of Europe had advanced rapidly.

113

Combination of concepts such as capitalist economy, the nation state with a centralised bureaucratic administration, and the Enlightenment-born subjectification of the masses, together with the rationalist epistemological model, have brought the emergence of societies organised into political entities. Some of them as effective as Great Britain, whose limits of civilisational expansion were the limits of the planet itself. It was hard not to aspire to this model, especially that one almost belonged to it…

* On July 8, 1853, the Commodore of the US Navy, Matthew Perry, entered the Tokyo Bay aboard one of his steam frigates. He came to force the Japanese to open their ports to American ships, and its economy – to the trade with the United States. Arguments in the negotiations were provided by modern Paixhansa shell guns. The Japanese did not dispose of similar weapons, but they were able to assess the possible power of the American cannons, so they signed whatever was expected of them. Soon enough, gun boats from Great Britain, France, and Russia appeared in their ports, demanding similar treatises. This way, the 200-year-long epoch of sakoku (“seclusion”), a period of isolation from Western influence, came to an end; with it went the regulations preventing foreigners, with some exceptions that confirmed the rule, from engaging in trade and even landing on the islands, while the Japanese were forbidden from leaving them. The sight of steel gun boats powered by steam, capable of unpunished demolition of ports in which they were stationed, made the Japanese aware that for the last two centuries the West had outrun them at the technological and organisational length that they quickly had to make up for. Otherwise, Japan would have to share the fate of India or China. Facing a choice between the protection of traditional identity, which was bound to fail, or modernisation and Westernisation (on their own terms), the young emperor Mutsuhito decided to pick the latter. In the course of the following several years, he abolished shogunate and feudalism, dissolved the samurai class – which seemed fundamental to the Japanese society – as well as established conscription army, ordered the introduction of industrialisation and public education system modelled on the one in the West. In 1889, he approved a basic law that resembled constitutions of European monarchies. In the course of one generation, Japan successfully realised a project of modernisation that took it from the reality of the mid 17th century directly to the late 19th century. It was

114

so effective that at the start of the following century they defeated the Russian Empire in the fight for influence over the Far East.

* For Japan, modernisation on the Western European model was a straightforward project, since its goal was to analyse and adapt for their own purposes the institutions, models, and solutions that were completely alien. Paradoxically, in Central Europe, the problem is much more complex; it is not entirely clear whether we are co-creating modernity, or, rather, being colonised. Do we contribute to it, or imitate it? Are we its subject or its victim? The ambivalence deprives Central Europeans of their self-confidence in completing modernisation initiatives. Already in the 19th century, there were concepts of solving this problem by enlarging its scale – that is, by creating Intermarium. Its planned borders varied depending on the vision, but the size was always vast. Prince Adam Czartoryski, for instance, imagined Intermarium as a federation stretching from Poland and Lithuania, through the Czech Republic and Slovakia, Hungary and Romania, to the lands of the Southern Slavs. The politician developed his vision in a tense atmosphere, which finally led to the outbreak of the Spring of Nations – a line of events that were driven by a conviction that the nation state would be the most rapid vehicle for emancipation of Central European societies. Czartoryski shared the belief (after all, he was a pro-independence activist). At the same time, he felt that identities of the nations of Central Europe were too fragile and neurotic to create powerful subjects – hence the idea of combining those weaknesses into one strong, federal empire. Numerous politicians of the Intermarium, mostly Polish, but others as well, would often come back to this vision. Tomáš Garrigue Masaryk considered a variety of Central European federations, for instance, he proposed a Polish-CzechSlovakian union. Another interwar Czech politician, Milan Hodža, went even further, speculating about a political organism that would accommodate Austria, Hungary, Bulgaria, Romania, and Yugoslavia. Piłsudski dreamed about the Intermarium. Józef Beck, the Minister of Foreign Affairs of the Second Polish Republic, who was a member of Sanacja Party, developed the concept of the Third Europe, whose centre, obviously, was to be located in Poland, while its limits were to be set by the Baltic states on the one hand, Finland, or even Sweden, while on the other, Romania, Hungary, or perhaps even Yugoslavia. The projects of Intermarium were sketched on a monumental scale. Actual results of the federal thinking, such as Czechoslovakia and Yugoslavia, were modest and proved unstable in the long run.

115

Much closer to the total format of the imagination of proponents of Intermarium seemed two imperial organisms that were indeed successfully realised in Central Europe in the modern era: the Habsburg Empire, as well as the USSR sphere of influence, confirmed by the membership of the states of Intermarium in the Comecon and the Warsaw Pact. The problem with both of them was that their organisers came from the outside, from beyond Central Europe, while societies of Intermarium were forced to participate in these projects. The Habsburgs colonised them into the West, while the Soviets pulled them to the East. As a result, although various versions of Intermarium were indeed brought to life, the dream about creating one’s own, autonomous subjectivity, of establishing the Third Europe, remained unfulfilled and the bulk of emotional energy of the nations of the region was invested not so much in strengthening the Habsburg or Soviet Intermarium, but, on the contrary, in disintegrating them into atoms, together with the dissolution of such quasi-Intermarium organisms as Czechoslovakia or Yugoslavia. In the meantime, the postulate of Intermarium was realised again, this time within the frameworks of the European Union. It’s like in Minister Beck’s wet dreams; from Tallinn to Zagreb, or even to Athens, one can travel without showing their passport or without leaving the same civilisational-political zone. Yet, present Intermarium is still not the one we had wished for, since it was organised according to Western European model and rules – so it was not able to satisfy aspirations of the Third Europe. On the contrary, these aspirations are buried for good, since according to the EU scenario, Europe is one single organism, rather than an invention of Intermarium… No wonder then that societies of potential Intermarium managed to stick to the idea of union no longer than over a decade, since joining the EU in the early 21st century. Now, one after another ‘rises from its knees’, suddenly remembering that they are not merely societies, but also, or perhaps most of all, they are nations. Popular and infinitely Central European leaders such as Orbán or Kaczyński are promising ‘the third way’, willingly speak about alliances within Intermarium, yet before they unite, they first must separate, emphasise their own individuality, loosen the corset of universal (Western European) form, to allow their constricted substance to breathe a little. The question is: do they really know its shape? Do artists know it – those nominal specialists in giving form to collective imagination and identity? I need to note here that there is something perverse in asking artists to consider the concept of Intermarium. After 1989, a great theoretical and practical effort of

116

the national art scenes from Central Europe was put in getting out of the ‘Intermarium’ condition, which is a cursed condition, since it is peripheral by definition. Is there a single artist operating in the region of Intermarium who seeks to become a star of the Central European art scene? This question is tricky, because such scene does not exist, while the mutual interest of the states of Intermarium in their respective cultures is hardly a match for their fascination with universal culture, as Western culture tends to present itself. Politicians may talk about the Third Europe thinking that it is better to be a leader who shows his citizens “the third way,” even if it takes them nowhere, than to stand in line of regional officials of the European Union, technocrats, who have to deal with the tedious procedures of modernisation. In art, however, enchanting reality and conjuring alternative worlds from mere demagogy is more difficult; the art world is the realm of realpolitik. Central Europe has never been lacking great artists, but it would be difficult to insist that between our three seas we have managed to develop artistic paradigms autonomous from the Western ones. This is why Brâncuși travelled on foot from Romania to Paris, rather than, for instance, Hans Arp from Paris to Cluj. Western modernists who sought out new models of imagining would rather jump over Central Europe and land straight in Africa or Japan. This is why we talk about Czech Cubism, while Polish Colourists gathered in the Paris Committee… For whom, then, if not for artists, could the promise of the ‘end of history’ and its opening of the perspective of the global Intermarium of universal modernisation be more alluring? There are several political powers in the world, but there is only one artistic Intermarium: either you take part in it, or you find yourself on the margin, beyond the field of visibility. Older artists from Central Europe remember the times of the Iron Curtain, the epoch when artists from the area of Intermarium were significantly cut off from active involvement in the discourse of international art. It is disturbing that, at the time, the discourse developed as if it was not missing a thing. The absence of art from Intermarium remained unnoticed; there were no phantom pains from a limb cut off by geopolitical surgeons. This does not work in the reverse direction; it is difficult to imagine ‘avant-garde in the shadow of Yalta’ developing without Western points of reference. For arts, the vision of Intermarium is a bleak dream about a petrification of its peripheral position…

117

* Intermarium is both a political project, a theme from the field of alternative history, as well as an exercise in cartographic imagination where a representation of geopolitical phantasms can be created. Let us look at Globe by a Hungarian duo Little Warsaw, presented at one of the chapters of the Intermarium project – a schematic globe weaved entirely of meridians and latitudes. Those were made of chains that enclose emptiness within a net of coordinates. Globe (just like Intermarium) is a geographical impossible figure – for how could chains cover a sphere that does not exist? Yet, the oppression symbolised by chains is very real. Chains that encircle phantasms can constrain movements of people made of flesh and bone. For instance, those of artists who happen to come from Central Europe. In an international perspective, they are seen as peripheral artists, but locally they need to confront the frameworks of national culture, where the frames of the transnational culture of Intermarium can be imagined not so much as wider, but made of a thicker chain. What kind of language could resound in an empty space whose coordinates are defined by chains? Preferably, a dead language – one that can be heard in another work from the set that makes Intermarium. It is Pyxis Systematis Quid Video Dicitur by Azorro Group, a film made in the convention of a road film, on the basis of actual events. Artists travel by car from Krakow to Vienna to deliver to its Ludwig Museum a video cassette with a work for an exhibition (it is the year 2003, the final moments of VHS in art circuits). So they travel from the artistic peripheries of contemporary art world (Krakow) towards its (local) centre in the Austrian capital. At the same time, it is a journey through a non-existent land that is important for the Central European mythology. Their route takes them across the former Austria-Hungary, which can be considered something akin to Intermarium if we look at old maps. Today, the map of this region is, of course, much more diversified, full of Intermarium states that have to be crossed before one reaches Austria. However, in Azorro’s film, the world is unified again. Wherever the artists go in their journey, people speak Latin, regardless of whether it is a peasant asked for directions, a waitress in a a border-town bar, a newsagent selling “Gazeta Wyborcza” (a Latin edition, of course), or a Viennese passer-by. Initially, Latin small talk about beer and weather sounds grotesque in the landscape of Central European province with its trivial, unassuming ugliness, but if you stop to think, it proves completely appropriate, even obvious. For what language should be used in Intermarium if it does come to life at some point? Not German, certainly, since this would blast the

118

whole imperial, Central European project, or at least the pleasure from its competion. What other language could become the lingua franca of this phantasmatic empire, if not a dead language, a language that is no longer there? Emptiness set in a cartographic frame and a dead language used to describe it – what more do we need? Nothing, so… “The time has come for a new state. Some say it will give you happiness” – announces IRWIN group, who, since 2011, has placed the message on their posters and banners. During the Czech development of Intermarium, the billboard announcing that there was the time for a new state was located in one of Prague’s high-rise apartment block areas, amidst some sort of fallow land, so typical for the Central European landscape. But what state are we talking about? About NSK, a state established by IRWIN two decades ago, absent from the map, a state-art project without territory, without space – a ‘state in time’? If the slogan were put out in Hungary, many would think about the Great Hungary, about the borders from before the Treaty of Trianon. About Hungary with Transylvania, and solid pieces of Slovakia and Serbia. About the state that has not existed for over a century, but is still alive in Hungarian political imagination, while recently, in the era of its nationalist intensification, it has not faded, but actually gathered pace. In Poland, on the other hand, we would imagine the Jagiellonian empire from one sea to another, the Commonwealth of Two, Three, or even Four Nations (for why not Ukraine, why not Slovakia, like Sanacja politicians dreamed before the war?). And so on. Each Central European state has a ‘great’z version of itself, a cartographic fantasy. If all dreams about greatness were fulfilled, all countries of Intermarium would not fit not only on the map of Central Europe, but even on the map of Europe at large; we would need to reach for the West. However, Central Europe is not interested in the West as a sphere of territorial expansion. Central European imagination wishes to realise itself only here, in-between the three seas, where the territories of spectral empires overlap; these layers of claims and resentments make up the tissue of Intermarium. Is Intermarium, then, this “new state for which the time has come,” as announced by IRWIN? A state where, as they say, we shall find happiness? However, there is one objection. There was no state (either their own or one imposed by foreign power) that has ever brought happiness to the inhabitants of the potential Intermarium. There are no convincing premises to suggest that Central Europeans, so competent in nourishing their miseries, actually seek happiness at all. In this optic, Intermarium could indeed become a promised land for all.

119

Stach Szabłowski (b. 1973) – art historian and critic, journalist, and curator at the CCA Ujazdowski Castle in Warsaw. Graduated from the Institute of Art History at the University of Warsaw. His numerous curatorial concepts for exhibitions and art projects include: Scena 2000 / Scene 2000 (2000), Za Czerwonym horyzontem / Beyond the Red Horizon (2004–2005), Betonowe Dziedzictwo. Od Le Corbusiera do Blokersów / Concrete Heritage. From Le Corbusier to blockers (2007–2008, together with Ewa Gorządek). Collaborator of “Dwutygodnik” and other magazines.

120

123—140

Praga / Prague

O wystawie Centrum Sztuki Współczesnej FUTURA 26 stycznia – 27 marca 2016 Chto Delat, Grupa Azorro, IRWIN , Little Warsaw, Pavla Malinová, Svätopluk Mikyta, Rafani + Walser Zbigniewa Libery Pierwsza odsłona projektu została zrealizowana we współpracy z Centrum Sztuki Współczesnej FUTURA . Do opracowania finalnego kształtu wystawy posłużyła nam mapa pojęciowa, rozciągająca się między czterema punktami orientacyjnymi: historią, polityką, identyfikacją wizualną potencjalnego imperium oraz dekonstrukcją jako narzędziem pracy z regionalnymi mitologiami. Pojęcia te wyznaczyły teoretyczny obszar idei państwa międzymorza, traktowanych przez pryzmat nostalgii, a właściwie ostalgii. Obok nich pojawiły się dwa dodatkowe konteksty, nasuwające się przy okazji analizowania przeszłości Europy Środkowo-Wschodniej. Z jednej strony przaśny moloch monarchii habsburskiej, z drugiej niechciane dziedzictwo bloku wschodniego. Ten ironiczny bieg historii, gdzie polski fantom Intermarium Jagiellonów został odtworzony,oczywiście w pewnym przybliżeniu, przez siły zewnętrzne wobec narodowości zamieszkujących region – stał się punktem wyjścia dla wystawy.

O instytucji Centrum Sztuki Współczesnej FUTURA jest prywatną instytucją non-profit, finansowaną w całości z programów grantowych. W Republice Czeskiej instytucja posiada dwie duże przestrzenie wystawiennicze, renesansowy zamek w Třebešicach koło Kutnej Hory mieszczący kolekcję współczesnej sztuki czeskiej i międzynarodowej, program rezydencji artystycznych w Pradze oraz drugi, realizowany na Brooklynie w Nowym Jorku. Galeria FUTURA zajmuje trzy piętra przestrzeni wystawienniczej o całkowitej powierzchni 1000 m2 w budynku znajdującym się w praskiej dzielnicy Smíchov. Od 2003 roku w galerii prezentowano na licznych wystawach zbiorowych oraz indywidualnych prace czeskich i międzynarodowych artystów. Wśród nich byli: Lawrence Weiner, Bas Jan Ader, Marina Abramovič, Carsten Nicolai, Mircea Cantor i Oliver Laric. www.futuraproject.cz

124

Exhibition Centre for Contemporary Art FUTURA January 26 – March 27, 2016 Chto Delat, Grupa Azorro, IRWIN , Little Warsaw, Pavla Malinova, Svätopluk Mikyta, Rafani + Walser by Zbigniew Libera The first chapter of the project was produced in collaboration with the Centre for Contemporary Art FUTURA . The final shape of the exhibition was based on a mental map involving four orientation points: history, politics, graphic identity of the potential empire, and deconstruction as a tool for working with regional mythologies. These notions introduced the theoretical scope of the ideology of the state of Intermarium, treated in terms of nostalgia, or rather ostalgia. Additionally, we introduced two other contexts that emerged when we analysed the history of East-Central Europe. On the one hand, the awkward giant of the Habsburg Empire, on the other, the unwanted inheritance of the Eastern Bloc. The ironic course of history – where the Polish fantasy of the Jagiellonian Intermarium was recreated in certain approximation by the forces coming from the outside of the region – became a starting point for our exhibition.

Institution Centre for Contemporary Art FUTURA is a private, non-profit institution, funded exclusively by grant applications. In the Czech Republic, it operates two large exhibition spaces, the Renaissance Castle in Třebešice near Kutná Hora, with a collection of Czech and international contemporary art, a residency programme in Prague, as well as another, realised in a three-floor building in Brooklyn, New York. The FUTURA gallery is a three-floor exhibition space with a total area of 1,000 m2, located in Prague’s Smíchov quarter. Works of numerous renowned and internationally respected artists from abroad and the Czech Republic have been presented here since 2003 in large collective and solo exhibitions. Amongst them are: Lawrence Weiner, Bas Jan Ader, Marina Abramovic, Carsten Nicolai, Mircea Cantor and Oliver Laric. www.futuraproject.cz

125

126



Widok wystawy / Exhibition view

fot. / photo by Peter Fabo

127



Rafani, Dan Kranich,

fot. / photo by Peter Fabo

Parle_G

kamera / camera

Teaser

Nikolas Tušl, Kryštof Zika

Sześciokanałowa instalacja

animacja / animation

wideo / Six-channel video

Vít Zemčík Zvuk, Dominik Gajarský

installation, 2016

charakteryzacja / make-up Soňa Zuberov

128



Rafani, Dan Kranich, Parle_G



Teaser



kadr z wideo / video still, 2016 fot. / photo by Peter Fabo

129



IRWIN State in Time



130

cykl fotografii / series of photographs, 2011 - 2016 fot. / photo by Peter Fabo

131



Pavla Malinová Uzel země / The Earth Nod



mural, 2016

fot. / photo by Peter Fabo

132

133

134

135

136



Little Warsaw



Fence

Grupa Azorro Pyxis Systemetis Domestici Quod

neon, 2012

Video Dicitur,

fot. / photo by Peter Fabo

kadr z video / video still, 2003

fot. / photo by Peter Fabo

137

138

139



Chto Delat



Partisan Songspiel.

A Belgrade Story



kadr z wideo / video still, 2009

fot. / photo by Peter Fabo

140

Chto Delat Russian Woods



kadr z wideo / video still, 2012

fot. / photo by Peter Fabo

141

142

143—156

Budapeszt / Budapest

O wystawie Chimera-Project 16 czerwca – 27 lipca 2016 Chto Delat, Julie Chovin, Little Warsaw, Rafani, Stach Szumski Druga z wystaw została przygotowana we współpracy z galerią Chimera-Project i skupiała się na dynamice grup artystycznych postrzeganych z perspektywy koegzystencji. Wybierając na nasze motto hasło zaczerpnięte z pracy kolektywu Rafani: „Grupa jest wyższą formą indywidualności”, chcieliśmy wskazać, w jaki sposób model imperialny ucieleśnia potrzebę wspólnoty w demokracjach postsowieckich i dlaczego nadal jest tak silnie obecny w Europie Środkowej. Czy stanowi on wyraz podstawowej potrzeby samoobrony, wyrażonej za pomocą frazy „Razem trwamy, podzieleni upadamy”, czy też wyłącznie propagandowy slogan, który niczym widmo nawiedza ideologie totalitarne?

O instytucji Chimera-Project to autorska galeria szwajcarskiego historyka sztuki i kuratora Patricka Urwylera oraz węgierskiej socjolożki Bogi Mittich, która powstała w Budapeszcie w 2013 roku. Celem twórców jest przede wszystkim wspieranie współpracy międzynarodowej. Program galerii uwzględnia prezentację po pierwsze zjawisk lokalnych w zestawieniu z międzynarodowymi, po drugie projektów zagranicznych. Działalność instytucji jest oparta na bilateralnej serii wystaw pod nazwą Inter Art oraz programie rezydencji dla artystów i kuratorów. Galeria przyznaje również międzynarodową nagrodę artystyczną. www.chimera-project.com

144

Exhibition The Chimera-Project June 16 – July 27, 2016 Chto Delat, Julie Chovin, Little Warsaw, Rafani, Stach Szumski The second exhibition was organised in cooperation with the Chimera-Project gallery. We focused on the dynamics of art groups seen in the context of coexistence. Taking as a motto a phrase featured in a work by the Rafani collective: “Our union is a higher form of individuality,” we aimed to explore how a model of an empire embodies needs of collectivity in post-Soviet democracies and reflect on why it is still powerfully present in the Central-European context. Does it stem from a basic need for self-defence expressed in a phrase: “United we stand, divided we fall,” or is it nothing but a propaganda slogan, a spectre haunting totalitarian ideologies?

Institution The Chimera-Project is an authorial gallery, established in Budapest by a Swiss art historian and curator, Patrick Urwyler, and a Hungarian sociologist, Bogi Mittich, in 2013. The gallery focuses on supporting international exchange. Its program involves showing local art in combination with international positions, as well as hosting projects from abroad. It is based on a bilateral exhibition series, called Inter Art, and an artist and curator residency program. Additionally, the gallery has established an international award for artists. www.chimera-project.com

145



Little Warsaw Globe, 2000

stal / steel, 2000 dzięki uprzejmości / courtesy of ICA-D, Dunaújváros fot. / photo by Géza Talabér



146

147



Rafani Demonstrace demokracie / Demonstration democracy

148

fotograficzna dokumentacja performansu / photographic documentation of performance, 2002 fot. / photo by Géza Talabér



149

150



Widok wystawy

/ Exhibition view fot. / photo by Géza Talabér



151



Rafani Courtains

2013 fot. / photo by Géza Talabér



152



153



Widok wystawy

/ Exhibition view fot. / photo by Géza Talabér

154



155



Julie Chovin



Fences

rysunki pisakiem / felt-tip pen drawings, 2013



Interstices



cykl fotografii / series of photographs, 2016 wyprodukowano przez / produced by CK Zamek, Poznań and BWA SOKÓŁ, Nowy Sącz fot. / photo by Géza Talabér



156



Widok wystawy pod antresolą / Exhibition view under the mezzanine



Little Warsaw



Armour instalacja / installation, 2016

fot. / photo by Géza Talabér

159—166

Żylina / Žilina

O wystawie Galeria Plusmínusnula 27–28 sierpnia 2016 Chto Delat, Grupa Azorro, Rafani Trzecia odsłona wystawy różniła się od poprzednich nie tylko bardzo krótkim czasem otwarcia, ale również performatywną formą, przybrała bowiem postać wydarzenia podzielonego na dwie części. Podczas pierwszej odbyły się pokazy filmów prezentowanych na wystawach w Pradze i Budapeszcie. Towarzyszyło im omówienie znaczenia i roli poszczególnych realizacji, jaką pełniły w kontekście projektu. Następnie publiczność galerii miała możliwość podjąć wyzwanie stworzenia Intermarium w przestrzeni wirtualnej, konkurując przy tym z innymi uczestnikami. Za punkt wyjścia posłużyła strategiczna gra komputerowa, symulująca realia historyczne regionu w okresie od XVI do XVIII wieku. Świat przedstawiony w grze został potraktowany jako jeden z licznych fantazmatów dotyczących obszaru i jego przemian, który zadomowił się w kulturze popularnej i stale oddziałuje na potoczne wyobrażenia na ten temat.

O instytucji Galeria Plusmínusnula to niewielka przestrzeń wystawiennicza dla sztuki współczesnej, która znajduje się w Kunsthalle Žilinaprzy wejściu do Nowej Synagogi. Galeria uzyskuje wsparcie od Ministerstwa Kultury Słowacji oraz ERSTE Foundation. www.plusminusnula.sk

160

Exhibition Plusmínusnula Gallery August 27–28, 2016 Chto Delat, Grupa Azorro, Rafani The third part of the exhibition differed from the preceding two in that the opening dates were much shorter. Moreover, the project took a distinctly performative form. The project was divided into two parts. The first involved film screenings of works presented earlier in Prague and Budapest. Presentations were accompanied by a discussion of the meaning and role of particular works in the context of the project at large. Subsequently, the gallery public had a chance to create Intermarium in a virtual space, in competition with other participants. The starting point was a strategy computer game which provided a simulation of historic reality of the region from the 16 th to the 18th century. The world presented in the game was treated as one of the numerous fantasies related to the region and its transformations which has found its place in popular culture and still influences collective imagination.

Institution Plusmínusnula Gallery is a small-scale exhibition space for contemporary art, measuring 37 square metres and located by the entrance to the New Synagogue at the Kunsthalle Žilina. The Gallery is supported by the Ministry of Culture of Slovakia and ERSTE Foundation. www.plusminusnula.sk

161

  

162

Widok wystawy / Exhibition view fot. / photo by Maximilien van Dael



163

164

166

167—189

Nowy Sącz

O wystawie BWA SOKÓŁ

30 września–4 grudnia 2016 Ada Karczmarczyk, Chto Delat, Hubert Gromny, IRWIN , Julie Chovin, Kornel Janczy, Little Warsaw, Mark Fridvalszki, Rafani, Stach Szumski, Svätopluk Mikyta, Tymon Nogalski + Walser Zbigniewa Libery Podsumowanie projektu odbyło się w galerii BWA SOKÓŁ w Nowym Sączu. Z dwóch względów można uznać tę wystawę za konkluzję i kulminację poprzednich wydarzeń. Przede wszystkim dlatego, że w przestrzeni galerii, która jest największa ze wszystkich biorących udział w projekcie, znalazły się prace prawie wszystkich artystów pokazywanych w czasie poprzednich realizacji. Ponadto istotnym elementem nowosądeckiej odsłony były panele dyskusyjne, podczas których spotkali się reprezentanci zaangażowanych instytucji wystawienniczych, a także autorzy tekstów do katalogów. Jedną z podstawowych kwestii podejmowanych w ramach wystawy było zagadnienie różnic w postrzeganiu idei Intermarium przez środowiska prawicowe i lewicowe. Na temat pierwszej perspektywy głos podczas dyskusji zabrał Paweł Rojek, natomiast druga była reprezentowana przez Jana Sowę. W ogólnej refleksji rozbieżne postrzeganie koncepcji Międzymorza sprowadza się do zauważalnej w myśli prawicowej tendencji, aby szeroko rozumianą federację państw regionu ujmować jako geopolityczną konieczność, podczas gdy lewicowe ujęcia podkreślają raczej jej kompensacyjny i fantazmatyczny charakter.

O instytucji Byłe Małopolskie Biuro Wystaw Artystycznych w Nowym Sączu, obecnie funkcjonujące pod nazwą Galeria BWA SOKÓŁ – część Małopolskiego Centrum Kultury SOKÓŁ – kontynuuje tradycje lokalnego oddziału Centralnego Biura Wystaw Artystycznych w Warszawie, które prowadziło działalność wystawienniczą w Nowym Sączu od 1949 roku. W 2009 roku rada sejmiku Województwa Małopolskiego zdecydowała się połączyć Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ z Małopolskim Biurem Wystaw Artystycznych. W konsekwencji tych zmian działalność dwóch podmiotów prowadzi obecnie instytucja kultury samorządu lokalnego pod nazwą Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ z oddziałem Galerii BWA SOKÓŁ . Galeria posiada siedzibę w nowym, niedawno wzniesionym zachodnim skrzydle zabytkowego budynku Małopolskiego Centrum Kultury SOKÓŁ . www.bwasokol.pl

168

Exhibition BWA SOKÓŁ

September 30 – December 4, 2016 Ada Karczmarczyk, Chto Delat, Hubert Gromny, IRWIN , Julie Chovin, Kornel Janczy, Little Warsaw, Mark Fridvalszki, Rafani, Stach Szumski, Svätopluk Mikyta, Tymon Nogalski + Walser by Zbigniew Libera The final chapter of the project was produced at the BWA SOKÓŁ Gallery in Nowy Sącz. The exhibition can be considered a conclusion and culmination of the preceding events for two reasons. Firstly, the gallery space, the largest among all spaces involved in the project, hosted works of the majority of artists featured in all other exhibitions. Moreover, an important part of the Polish stage of the project involved discussion panels, which brought together representatives of all the institutions participating in the project, as well as authors of texts for the catalogue. One of the basic issues addressed during the exhibition was the difference in the ways the idea of Intermarium is perceived by right-wing and left-wing circles. During our discussion, the former perspective was discussed by Paweł Rojek, while the latter was represented by Jan Sowa. Generally speaking, the differences in the two perspectives on the concept of Intermarium consist in the right-wing thought positing the widely understood federation of the states of the region as a geopolitical necessity, while left-wing standpoints emphasise its compensatory, fantasy nature.

Institution The former Małopolska Art Exhibition Office in Nowy Sacz, known at present as the BWA SOKÓŁ Gallery – a branch of the Małopolska Cultural Centre SOKół – continues the traditions of the local branch of Central Art Exhibition Halls in Warsaw, which had been conducting its exhibition activities in Nowy Sącz since 1949. As the organisation was lacking a permanent exhibition hall, its activities depended to a large extent upon the support of the local branch of the Union of Polish Artists and Designers, which was established in Nowy Sącz in 1945. In 2009, the local government assembly of the Malopolska Province has decided upon merging the Małopolska Cultural Centre SOKół with the Małopolska Art Exhibition Office. As a result of the transformation, activities of the two institutions are now carried out by the provincial self-government cultural institution known as Małopolska Cultural Centre SOKÓŁ with its branch – BWA SOKÓŁ Gallery. The Gallery has its seat at a modern, newly-erected western wing of the historic building of Malopolska Cultural Centre SOKół. www.bwasokol.pl

169



Grupa Azorro

170

Chto Delat What Is Monumental

Domestici Quod

Today?

Video Dicitur



Pyxis Systemetis





Zin przygotowany w ramach projektu dotyczącego pomnika Sowieckich Wyzwolicieli Wiednia na Schwarzenberg Platz / Zine published as part



of the project dedicated to Soviet War Memorial at Schwarzenberg Platz in Vienna, 2014

kadr z wideo / video still, 2003

171





172

Ada Karczmarczyk



Ada Karczmarczyk

Wielka Rozgrzewka

Wielka Rozgrzewka

Narodowa. Ćwiczenia

Narodowa. Ćwiczenia

z szalikami / The Great

z Polską / The Great

National Warm-up.

National Warm-up.

Exercises with Scarves

Exercises with Poland

kadr z wideo / video still, 2016



kadr z wideo / video still, 2016





Ada Karczmarczyk



Ada Karczmarczyk

Wielka Rozgrzewka

Wielka Rozgrzewka

Narodowa. Ćwiczenia

Narodowa. Ćwiczenia

z flagami / The Great

z lekturami / The Great

National Warm-up.

National Warm-up.

Exercises with Flags

Exercises with Set Books

kadr z wideo / video still, 2016



kadr z wideo / video still, 2016



Hubert Gromny AKRM





instalacja-interwencja / installation-intervention 2016

174

Opracowanie koncepcji historycznej: Jan Sowa, Krzysztof Wolański Opracowanie mechaniki: Łukasz Pleśniarowicz Podziękowania: Mateusz Felczak, Anna Marjankowska

Development of historical concept: Jan Sowa, Krzysztof Wolański Development of mechanics: Łukasz Pleśniarowicz Acknowledgements: Mateusz Felczak, Anna Marjankowska

Za pomocą internetowej wyszukiwarki Google z łatwością przekonamy się o żywotności koncepcji Intermarium, a debata na ten temat odbywa się zarówno na stronach opiniotwórczych serwisów, czasopism naukowych i wszelkiego rodzaju forach. Przedwojenna retoryka redukuje kulturę do idei przewodnictwa narodowego, sprawiając, że dyskusje toczą się przede wszystkim za pośrednictwem terminów geopolitycznych. Przyjęcie perspektywy z lotu ptaka sprawia, że to właśnie mapa staje się najważniejszą ramą dla możliwej do pomyślenia polityki, która okazuje się tym samym ahistoryczna – góry, morza i równiny pozostają tam, gdzie były od wieków. Co ciekawe, ten sam rodzaj spojrzenia stanowi kluczowy aspekt współczesnych symulatorów polityki w skali makro. Jednym z popularniejszych w Polsce jest gra strategiczna Hearts of Iron, której akcja toczy się w okresie 1936–1948. Gracze mają możliwość wpływania na bieg wydarzeń historycznych w ramach ustalonych przez producenta. Polscy fani zaproponowali developerom ścieżkę dyplomatyczną przygotowaną specjalnie dla II Rzeczpospolitej, która pozwala wcielić w życie projekt Międzymorza. We własnym projekcie artysta chce dokonać interwencji w dyskusję pomiędzy graczami oraz stworzyć propozycję ścieżki politycznej dla regionu, dając możliwość prowadzenia rzeczywiście alternatywnej polityki w świecie gry, który oddaje prymat idei supremacji narodowej.

With the help of the Google search engine we can easily confirm the popularity of the concept of Intermarium, while the debate on this topic takes place both on the websites of opinionforming services, academic journals, as well as all kinds of forums. The pre-war rhetorics reduces culture to the idea of national leadership, which makes discussions usually take place with the use of geopolitical terms. A bird-view perspective makes the map become the major framework for conceivable politics, which thus proves ahistorical – mountains, seas, and plains remain where they have been for centuries. Curiously, the same kind of perspective constitutes the key aspect of contemporary simulators of politics in macro scale. One of the most popular Polish creations of this type is a strategy game called Hearts of Iron, whose events take place within the period 1936–1948. Players are given an opportunity to influence the course of historical events within the framework introduced by the producer. Polish fans proposed to the developers a diplomatic route prepared especially for the Second Polish Republic, which allows for bringing to life the project of Intermarium. In his own project, the artist seeks to intervene into the discussion between the players and create a suggestion of a political direction for the region, offering a possibility of developing an actual alternative politics within the world of the game that prioritises the idea of national supremacy.

175



IRWIN State in Time fotografia / photograph 2016

176



Julie Chovin Fence



rysunek pisakiem / felt-tip pen drawing 2013

177

178



Kornel Janczy



Działka / Allotment

farba akrylowa, tektura, ziemia / acrylic paint, cardboard, soil 2016

Little Warsaw Dynamus



malowana stal / painted steel, 2008 dzięki uprzejmości / courtesy of BWA Warszawa

179



Mark Fridvalszki The Final Collapse



180

instalacja z muzyką Jánosa Ivána Kárpátiego / mixed media installation, sound by János Iván Kárpáti 2016

Kamienie kształtowały się w sposób naturalny na przestrzeni wielu milionów lat, powstając z kwarcu, kryształów, magmy i skamieniałych organizmów. Posługując się technologią, gatunek Homo sapiens, posiadający zdolność logicznego myślenia, zdołał rozłupać te starożytne struktury i przywłaszczyć sobie ich materię. Kamienie zostały przekształcone i udomowione, pozbawione naturalnej aury i naładowane nowymi ideologiami. Kiedy akropole różnych cywilizacji upadały, w pejzażu ruin materia na nowo mogła odzyskać swoją początkową, wzniosłą naturę. Widziana w perspektywie planetarnej, nieantropocentrycznej, owa materia-fantazja opowiada historię pogwałconych form naturalnego kamienia, które obracają się w ruinę czy − mówiąc inaczej −„dramat materii”.

Kompozycja autorstwa Jánosa Ivána Kárpátiego powstała specjalnie na potrzeby pracy Ostatni upadek. Koncepcja utworu jest oparta na stale płynącym, pulsującym stanie muzycznych harmonii. Dzieło wywołuje wrażenie nieskończonego ruchu fal w otaczającym krajobrazie dystopijnego falowania. Tworzy linearną sinusoidę dźwięków, która powstaje w wyobrażonej spirali muzycznych kontrapunktów. Over the course of millions of years, rocks were formed naturally from quartz, crystals, magma and fossilized organisms. Capable of structural and logical thinking, Homo sapiens used technology to break down these ancient textures and appropriate matter. The rocks were re-shaped, alienated, domesticated, deauratised and char-

ged with new ideologies. And as the acropoli of civilizations collapsed, in the aura of their ruins, matter was able to regain its original sublime nature. Through a planetary, non-anthropocentric lens, this matter-fantasy tells the story of the raped forms of natural stone turning into ruins, or, in other terms, ‘the drama of matter.’ The piece of music by János Iván Kárpáti was composed especially for the work The Final Collapse. The concept is based on an ever-flowing, pulsating state of musical harmonies. It evokes a static impression of an infinite motion of waveforms in the ambient landscape of a dystopian undulation. It is a linear sine curve of sound that is conceived in an imaginary spiral of musical counterpoints.

181



Rafani

Metroseksualny husarz

(Mosty brzegumorza)

/ Metrosexual Hussar

of Seacoast

182

Stach Szumski

Mostary moříbřehu / The Bridges





kadr z wideo / video still 2016



pirografia / pyrography, 2016 fot. / photo by Karolina Mełnicka

183



Svätopluk Mikyta Homo Viator



184

fragment książki / book excerpt wydawnictwo / publishing house Štokovec, Bańska Szczawnica 2016

185



Tymon Nogalski



Międzynarodowa duma / Multinational Pride

186

schemat rozmowy  ankietowej / model for survey questionnaire 2016

Zbigniew Libera Walser



kadr z filmu / film still, 2015 © materiały prasowe dystrybutora / distributor’s press release

187

188—202

Biogramy artystów

Ada Karczmarczyk (ur. 1985) − absolwentka kierunku intermedia na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Laureatka konkursów: Kanonu Twórców (2006), Doliny Kreatywnej (2008) oraz Spojrzeń – Nagrody Fundacji Deutsche Bank (2015). W 2010 roku odbyła rezydencję artystyczną w Nowym Jorku. Twórczość Karczmarczyk była pokazywana podczas licznych wystaw krajowych oraz międzynarodowych, a także pokazów performansów, koncertów czy różnego rodzaju shows. Jej prace znajdują się w kolekcjach m.in. Młodej Sztuki Banku Pekao S.A., Polskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Białymstoku czy w Filmotece Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Ada Karczmarczyk, znana również jako ADU, zajmuje się sztuką multimedialną i performansem, ale jest także kompozytorką, piosenkarką oraz prowadzi bloga. W swojej twórczości stara się łączyć trzy nieprzystające do siebie rzeczywistości: popkultury, sztuki oraz duchowości. Porusza się w obszarze estetyki postinternetowej połączonej z ikonografią i symboliką chrześcijańską. Twórczość artystki jest swoistym zapisem jej przemiany duchowej oraz misją ewangelizacyjną, którą chce szerzyć za pomocą internetu. ADU jako katolicka supergwiazda określa siebie mianem królowej nowego popu, wzorując się na takich ikonach współczesnej muzyki, jak Madonna, Lady Gaga czy Katy Perry. Poprzez swoje muzyczne katechezy, przybierające postać disco-mszy, pragnie kierować uwagę na problemy wewnętrzne, stając się przy tym popową przywódczynią duchową. Nowe wcielenie sztuki religijnej przybiera u Karczmarczyk lekką, kolorową i „dziewczyńską” formę. www.adakarczmarczyk.com www.adakarczmarczyk.blogspot.com

Chto Delat Kolektyw stworzono w 2003 roku w Petersburgu podczas akcji „Refundacja Petersburga”. Niedługo potem powstała publikacja międzynarodowej gazety pod tytułem „Chto Delat?”. Grupa składa się z artystów, krytyków, filozofów oraz pisarzy z Petersburga, Moskwy oraz Niżnego Nowogrodu, których celem jest połączenie teorii politycznej, sztuki i aktywizmu. Koordynacją ich działań zajmują się członkowie pierwotnego kolektywu, w skład której wchodzą: Olga Jgorowa/Tsaplya (artystka, Petersburg), Artiom Magun (filozof, Petersburg), Nikołaj Oleynikow (artysta, Moskwa), Natalia Pershina/Glucklya (artystka, Petersburg), Alexei Penzin (filozof, Moskwa), David Riff (krytyk sztuki, Moskwa), Alexander Skidan (poeta, krytyk, Petersburg), Oxana Timofeeva (filozofka, Moskwa) oraz Dmitry Vilenski (artysta, Petersburg). W 2012 roku, po kilku latach intensywnej współpracy, do kolektywu dołączyła choreografka Nina Gastewa. Od tego czasu wielu rosyjskich i zagranicznych artystów oraz badaczy uczestniczyło w różnych projektach realizowanych pod szyldem Chto Delat. Rosyjska nazwa kolektywu Chto Delat znaczy: „Co robić?”. Zaczerpnięta z tytułu powieści XIX-wiecznego rosyjskiego pisarza, Nikołaja Czernyszewskiego, przywodzi na myśl pierwsze socjalistyczne samoorganizacje robotnicze w Rosji, o których pisał Lenin w swojej publikacji Co czynić? (1902). Kolektyw postrzega siebie jako samodzielną platformę dla różnych form aktywności kulturowej, skupionych na upolitycznianiu produkcji wiedzy. www.chtodelat.org

189

Grupa Azorro Kolektyw artystyczny, działający w latach 2001−2011, znany również pod nazwą Supergrupa Azorro. W jego skład wchodzą Oskar Dawicki (ur. 1971, performer), Igor Krenz (ur. 1959, twórca wideo i akcji artystycznych), Wojciech Niedzielko (ur. 1959, fotograf i twórca wideo) oraz Łukasz Skąpski (ur. 1958, rzeźbiarz, autor instalacji). Członkowie grupy, którzy przed jej założeniem byli już znani z indywidualnej działalności artystycznej, realizują filmy wideo, performansy oraz akcje artystyczne, w których przeważnie sami występują. Twórczość Azorro była pokazywana na wystawach indywidualnych i zbiorowych oraz na festiwalach filmowych, m.in. w Tate Gallery w Londynie (2004), Museum of Contemporary Art w Tokio (2006), Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki w Warszawie (2006), White Box w Nowym Jorku (2010). Prace grupy znajdują się w kolekcji m.in. Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi czy Lemaitre Collection w Londynie. Członkowie Grupy Azorro w swoich działaniach skupiają się przede wszystkim na problemie wartościowania sztuki współczesnej. W ironiczny sposób komentują funkcjonowanie art-worldu − instytucji wystawienniczych, znaczenia artystów, kuratorów i krytyków oraz ich wzajemnych relacji, a także hierarchii artystyczno-społecznej, do której należą. Za pomocą przewrotnej i nierzadko groteskowej, pełnej absurdu formy przedstawiają rolę artysty i jego twórczości, a także związane z nim wyobrażenia i stereotypy. W pracach Azorro pojawiają się również takie problemy jak ciągłe poszukiwanie nowości w sztuce czy awangardowy paradygmat oryginalności oraz język (w tym język sztuki) i refleksja nad jego komunikatywnością. To przede wszystkim materia sztuki stała się polem działania grupy, jak trafnie stwierdziła Magdalena Ujma, krytyczka i kuratorka − „Członkom Azorro udało się bycie artystami bez tworzenia sztuki”. Hubert Gromny (ur. 1990) − studiował grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, filozofię oraz antropologię kulturową na Uniwersytecie Jagiellońskim. Gromny jest artystą i teoretykiem zainteresowanym współczesną teorią postmarksistowską oraz estetyką. Współkoordynował koło samokształceniowe poświęcone myśli Karola Marksa w ramach projektu „po kapitalizmie” w krakowskim Bunkrze Sztuki (2012). Publikował m.in. w „Szumie” i w „Magazynie Sztuki”. Były członek grupy artystycznej Spirala oraz współorganizator czwartej edycji Zbiornika Kultury w Krakowie. Pracował w duecie artystycznym z Xaverym Wolskim, z którym realizował projekty m.in. na dworcu PKP Powiśle w Warszawie (2014), Zakład Fryzjerski BOBAS podczas krakowskiego ArtBoom Festivalu (2014) czy instalację w Bunkrze Sztuki w Krakowie (2015). Kurator wystaw w galerii F.A.I.T. (2015, 2016) oraz w SM Dębniki (2015) w Krakowie. W swojej twórczości Hubert Gromny skupia się na codzienności, wirtualności oraz popkulturze. Dotyka problemu rzeczywistości uwikłanej w ciągłą grę wizerunków, fantazmatów, sztucznych tożsamości, gdzie nie sposób oddzielić, co jest prawdą, a co stanowi fikcję. W myśl nieistnienia obiektywnej prawdy wykorzystuje sztukę jako przestrzeń, w której granice pomiędzy kulturowymi rejestrami ulegają rozmyciu, a to z kolei prowokuje do eksperymentowania z owym rozprzężeniem. W swojej praktyce artystycznej wykorzystuje różnego rodzaju obiekty, przedmioty pochodzące z życia codziennego, tworząc przestrzeń doświadczenia tego, co wernakularne. Według artysty jeśli sztuka ma zachować swój interwencyjny charakter, powinna wypracować nową figurę pracy artystycznej, dla której matrycę stanowi kultura popularna.

190

IRWIN grupa powstała w Lublanie (Słowenia) w 1983 roku. Jej członkami są: Dušan Mandić, Miran Mohar, Andrej Savski, Roman Uranjek oraz Borut Vogelnik. IRWIN razem z grupą performerską Gledališče Sester Scipion Nasice (1983), później znaną jako Kozmokinetini Kabinet Noordung, oraz projektantami Novi Kolektivizem stanowi jeden z trzonów kolektywu artystycznego Neue Slowenische Kunst (NSK), utworzonego w 1984 roku w Republice Słoweńskiej w Socjalistycznej Federacyjnej Republice Jugosławii. Prace grupy IRWIN znajdują się w wielu znaczących kolekcjach, m.in. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej MoMA w Nowym Jorku, Museum Moderner Kunst Stiftung Ludwig MUMOK w Wiedniu, Muzeum Sztuki Współczesnej w Zagrzebiu, Muzeum Sztuki Współczesnej w Skopje oraz Moderna Galerija w Lublanie. Nazwa kolektywu stanowi odwołanie do Rrose Irwin Sélavy, znanej jako kobiece wcielenie Marcela Duchampa. Imię i nazwisko alter ego dadaisty nawiązuje z kolei do „Eros c’est la vie”, co po francusku oznacza „Eros to życie”. W podejmowanych projektach artystycznych IRWIN zajmuje się historią sztuki europejskiej, a szczególnie ambiwalentnym dziedzictwem historycznej awangardy oraz jej totalitarnych następców, a zatem dialektyką awangardy i totalitaryzmu. W latach 80. w swoich malarskich projektach grupa stworzyła specyficzny język wizualny. Począwszy od lat 90. skupia się natomiast na krytycznej analizie historii sztuki zachodniego modernizmu, któremu przeciwstawia „retro-awangardę” fikcyjnego wschodniego modernizmu. Sztuczność tej strategii ma zwracać uwagę na umowność zachodnich struktur artystycznych, które nadal wykluczają sztukę współczesną Europy Wschodniej. www.irwin.si

Julie Chovin (ur. 1983) – absolwentka Saint-Ètienne School of Art and Design. Laureatka Icard Price (2009) oraz stypendystka DAAD (2012). Artystka przebywała na dwumiesięcznej rezydencji w CK Zamek w Poznaniu, gdzie zainicjowała warsztaty z mieszkańcami miasta. Pokazywała swoje prace na wielu wystawach indywidualnych oraz zbiorowych, m.in. podczas Festiwalu Photo et Légende w Pantin (2007), w Galerii RX w Paryżu (2010), Kreuzberg Pavillon w Berlinie (2014), Rezdechaussée w Bordeaux (2015), CK Zamek w Poznaniu (2016), Chimera-Project w Budapeszcie (2016). Od 2010 roku mieszka i pracuje w Paryżu i w Berlinie. Twórczość Julie Chovin jest wielopostaciowa i interdyscyplinarna. Artystka wychodzi od rysunku, by następnie posiłkować się fotografią oraz instalacją. Jej prace składają się ze scenerii i obiektów, tego co widzialne i niewidzialne w teatrze egzystencji społecznej, ograniczeń ciała oraz materializacji władzy. W powstałych obrazach kwestionuje rozdział pomiędzy fikcją, wyobraźnią a rzeczywistością. Podejmuje grę z kodami, normami i standardami reprezentacji poprzez manipulację oraz (re)kontekstualizację obrazów fotografii dokumentalnej lub komercyjnej. W swoich najnowszych zdjęciach, wykonanych w czasie spacerów, artystka poszukuje szczelin w krajobrazie miejskim, przestrzeni interesujących pod względem ekonomicznym oraz tego, że „nie są przeznaczone dla ludzi”. Krajobraz staje się refleksją na temat relacji społecznych i politycznych w zglobalizowanym świecie, pustą scenerią funkcjonującą jako wyzwalacz pamięci oraz wyobraźni, tworzących społeczną narrację. www.juliechovin.com

191

Kornel Janczy (ur. 1984) − absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i doktorant na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W 2013 roku był finalistą 11. Konkursu im. E. Gepperta. Prace Janczego znajdują się w kolekcji Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki w Krakowie. Brał udział w licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych, m.in. w Gabriele Senn Galerie w Wiedniu (2012), Bunkrze Sztuki w Krakowie (2013, 2014, 2015), CSW Zamku Ujazdowskim w Warszawie (2014), 4. Mediations Biennale w CK Zamek w Poznaniu (2014), Jeune Création Européenne Biennale w Montrouge (2015), MOCAK-u (2015). Głównym obszarem tematycznym realizacji Kornela Janczego są zagadnienia związane z architekturą, pejzażem, krajobrazem, rozumianym jako ogół cech przyrodniczych i antropogenicznych, które kształtują i wyróżniają dany teren. Artysta skupia się również na funkcjonowaniu nauki w kulturze popularnej. Tego rodzaju pozornie odległe tematy przenikają się w jego pracach, tworząc wielopoziomową siatkę kontekstów i znaczeń. Twórczość artysty często przybiera formę rozbudowanych cykli o strukturze zbliżonej do hipertekstu, których poszczególne elementy składowe mogą funkcjonować także samodzielnie. Ważny obszar w praktyce artystycznej Janczego stanowi praca w konkretnej przestrzeni, czego wynikiem są zrealizowane w ciągu ostatnich lat prace site-specific. www.korneljanczy.blogspot.com

Little Warsaw kolektyw artystyczny, który tworzy dwóch Węgrów urodzonych w Budapeszcie − András Gálik (1970) i Bálint Havas (1971). Grupa powstała w 1996 roku po powrocie artystów ze stypendium w Warszawie. Stolica Polski jako jedno z największych, najbardziej znaczących, ale i nacechowanych symbolicznie miast Europy Środkowo-Wschodniej nie może jednak konkurować ze stolicami państw zachodnich, takimi jak Paryż czy Londyn. Stąd określenie „mała Warszawa” oraz inspiracja dla nazwy węgierskiego kolektywu, która pojawiła się podczas ich pierwszej wystawy w Instytucie Polskim w Budapeszcie. W swoim założycielskim projekcie wykorzystali wizerunek Pałacu Kultury jako obiektu-symbolu utopijnej idei oraz jego znaczenia w kontekście urbanistyki miasta. Wśród licznych wystaw i projektów międzynarodowych można wyróżnić udział w 2. Biennale w Berlinie (2001), 50. Biennale w Wenecji (2003), wystawy w Stedelijk Museum w Amsterdamie (2004), singapurskim Muzeum Historycznym (2006) czy Apex Art Gallery w Nowym Jorku (2006). W twórczości Little Warsaw, która wpisuje się w nurt postkonceptualizmu, często obecne są nawiązania do kanonicznych dzieł z obszaru historii sztuki. Pojawiają się także obiekty, zwracające uwagę artystów ze względu na nie tyle wartość artystyczną, ile symboliczny charakter. Refleksja nad pozornie banalną rzeczywistością, którą proponują Little Warsaw, oraz dekonstruowanie tego, co znajome i oswojone, pozwala dostrzec mechanizmy utrwalone w schematycznym postrzeganiu świata. www.littlewarsaw.com

Mark Fridvalszki (ur. 1981) – absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, a od 2014 roku student studiów podyplomowych na HGB Akademii Sztuk Wizualnych w Lipsku. Fridvalszki jest współzałożycielem oraz redaktorem graficznym inicjatywy wydawniczej oraz interdyscyplinarnego ruchu Technologie und das Unheimliche – T+U, powstałego w 2014 roku. Brał udział w wielu wystawach oraz wydarzeniach artystycznych, m.in. w Akademie Schloss Solitude Stuttgart (T+U, 2015), Higgs Field w Budapeszcie (2014), Galerii HIT w Bratysławie (2015), Chimera-Project w Budapeszcie (2016),

192

MeetFactory w Pradze (2016, także rezydencja) oraz Vorspiel Transmediale w Berlinie (T+U, 2016). Obecnie mieszka i pracuje w Lipsku oraz w Berlinie. W swoich ostatnich pracach Fridvalszki tworzy abstrakcyjne geometrie oraz przestrzenie niematerialne, które ujawniają dramatyczne napięcia pomiędzy atmosferą, przywodzącą na myśl ruiny, a wrażliwym materializmem. Istotną cechą zestawu narzędzi wykorzystywanych przez artystę jest eksperymentalne podejście do różnych mediów: łączy kolaż, environment budowany z tapet, obiekty znalezione i wyprodukowane przemysłowo, transfery wykonane farbą akrylową, jak i inne techniki druku, które razem tworzą wypełniające pomieszczenia instalacje. Pozostaje pod silnym wpływem kultury techno, praktyki appropriation art i zjawisk związanych z kulturą postdigitalną oraz współczesnymi teoriami nowego materializmu. www.markfridvalszki.com www.technologieunddasunheimliche.com

Pavla Malinová (ur. 1985) – absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych na Uniwersytecie w Ostrawie. Laureatka Nagrody Rudolfa Schlattauera (2013). Pokazywała swoje prace na wielu wystawach indywidualnych oraz zbiorowych, m.in. w MeetFactory w Pradze (2011), Galerii Kwadrat w Berlinie (2013), Kabinet w Brnie (2014) oraz Futura w Pradze (2016). Mieszka i pracuje w Pradze. Pavla Malinová zajmuje się głównie malarstwem oraz rysunkiem, a także performansem, wideo oraz instalacją. W interpretacjach jej twórczości często pojawiają się wzmianki na temat członkostwa w grupie muzycznej LIKE SHE (obecnie w uśpieniu), jak gdyby informacja ta stanowiła element najlepiej wyjaśniający twórczość artystki. Jednak działanie artystyczne Malinovej wykracza poza tę ramę. Jej fotografie można z jednej strony postrzegać jako dyskurs ekumeniczny o modernistycznej proweniencji, wyłaniający się z podświadomości autorki, a z drugiej jako niezwykle autonomiczny wyraz, pełny osobistych aluzji i symboli. Jest to wyobrażony świat, gdzie czystość zderza się z ekshibicjonizmem, prostota z bogactwem, wytrwałość z rozwiązłością, wulgarność z niemal liryczną sennością. Jej prace można postrzegać jako próbę połączenia badań nad czechosłowacką awangardą z lat 50. i 60. z badaniami nad elementami surrealizmu w sztuce lokalnej. www.pavlamalinova.com

Rafani grupa artystyczna powstała w 2000 roku w Pradze. Obecnie kolektyw tworzą Zuzana Blochová, Jiří Franta, David Kořínek, Marek Meduna i Luděk Rathouský. Członkowie Rafani skupiają się przede wszystkim na działaniach performatywnych i tworzeniu wideo, w których eksplorują problem kreowania wizerunków, sztucznych tożsamości, schematów zachowań czy manipulacji politycznymi treściami. Ich akcje często polegają na wykonywaniu nieskomplikowanych czynności bądź codziennych rytuałów, kierujących uwagę na temat jednostkowego, kolektywnego czy politycznego funkcjonowania w społeczeństwie. Podczas swoich publicznych wystąpień członkowie grupy często zakładają rodzaj uniformów, a ich zachowanie może się kojarzyć z manifestacją polityczną, oficjalnym przemówieniem czy wiecem. Ich działanie nawiązuje zarówno do współczesnej, jak i historycznej polityki Czech, do której odnoszą się krytycznie, podejmując próby jej dekonstruowania. Mimo lokalnego kontekstu, prace Rafani można traktować również w szerszym odbiorze − jako refleksję nad sztucznymi i opresyjnymi konstruktami społeczno-politycznymi. Po sześciu latach działalności artyści zrezygnowali z pisemnego komentowania swoich działań, ponieważ uznali ten czynnik za nacechowany zbyt ideologicznie.

193

W związku z tym nie upubliczniają żadnych manifestów, tekstów czy komentarzy, koncentrując się na wizualnej metaforze. www.rafani.blogspot.com

Stach Szumski (ur.1992) − absolwent studiów licencjackich na Wydziale Sztuki Mediów na warszawskiej ASP, następnie członek Pracowni Działań Przestrzennych Mirosława Bałki oraz Pracowni Sztuki Domeny Publicznej Krzysztofa Wodiczki. Współtwórca Galerii V9 w Warszawie (2013−2016). Prace artysty znajdują się w kolekcjach prywatnych oraz państwowych, m.in. w kolekcji Tomasza Chmala, Fundacji Vlepvnet oraz Banku PKO. Swoją twórczość pokazywał na wystawach m.in. w V9 (2013), BWA w Tarnowie (2014), Galerii Sztuki Współczesnej MDS we Wrocławiu (2015), Chimera-Project w Budapeszcie (2016), Galerii Labirynt w Lublinie (2016), Miejscu Projektów Zachęty w Warszawie (2016). Sfery twórcze Stacha Szumskiego można rozgraniczyć na dwa obszary − działanie indywidualne oraz w duecie z Karoliną Mełnicką. W ramach pierwszego obszaru tworzy obiekty, murale, grafiki trójwymiarowe i filmy, poddając dekonstrukcji różnego rodzaju narracje i mitologie. W projekcie Metroseksualny husarz Szumski przedstawił wypalony w drewnie wizerunek tytułowego bohatera jako rodzaj souveniru z współczesnej Polski, wchodząc w dialog z słowiańską estetyką i mitologią w kontekście rosnącego nacjonalizmu. Jednym z elementów projektu jest trójwymiarowa wizualizacja pomnika osiedlowego Świętowita, poprzez który artysta odwołuje się do kondycji polskiego społeczeństwa. Drugi obszar, tj. duet z Mełnicką, dotyczy projektu Nomadic State (od 2015) – nomadycznego mikropaństwa. Artyści tworzą interaktywne instalacje, skłaniające do refleksji nad ujednoliceniem estetycznym krajów pierwszego świata. Poprzez projektowanie symulacji budują interaktywne i demokratyczne przestrzenie, w których odbiorca staje się współkreatorem. www.stachuszumski.tumblr.com

Svätopluk Mikyta (ur. 1973) – absolwent Akademii Sztuk Pięknych i Projektowania w Bratysławie, studiował na Państwowej Akademii Sztuki i Projektowania w Stuttgarcie. Stypendysta DAAD na UDK w Berlinie (2001−2002). Laureat Nagrody Oskára Čepana dla młodych artystów słowackich (2008) oraz Nagrody Strabag (2011). W 2009 roku brał udział w rezydencji ISCP w Nowym Jorku. Mikyta prowadzi Pracownię Rysunku na Wydziale Sztuk Pięknych w Brnie. Jego prace znajdują się w wielu kolekcjach instytucjonalnych oraz prywatnych, m.in. w Słowackiej Galerii Narodowej, Galerii Miejskiej w Bratysławie czy Art Institute of Chicago, MUDAM Luxembourg. Artysta od siedemnastu lat wyszukuje książki w antykwariatach, na bazarach oraz pchlich targach Europy Środkowej. Następnie wydziera z nich reprodukcje, tekst pokrywa farbą, usuwa fragmenty obrazów oraz dodaje nowe informacje wizualne przy pomocy ołówka. Wszystko to ma na celu przekształcenie „kodu źródłowego” obrazów. Pierwsza książka z serii MIKYTA nosi tytuł Homo Viator. Stanowi dokumentację artystycznej obsesji na punkcie druku poligraficznego – i materiał źródłowy. W książce znajduje się sto reprodukcji prac artysty, wykonanych od 1997 roku do czasów obecnych, oraz esej autorstwa Jana Zálešáka. Opisana jest w nim artystyczna podróż Mikyty, rozpoczynająca się w Stuttgarcie, gdzie studiował, następnie jego pobyt w Berlinie i w Pradze, aż do powrotu do słowackiej wioski – miejsca, z którego wyrusza do innych stolic europejskich, gdzie regularnie wystawia. www.mikyta.com

194

Tymon Nogalski (ur. 1988) − zdobył licencjat z intermediów oraz z fotografii na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Dyplom magisterski obronił na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w Pracowni Działań Przestrzennych prowadzonej przez Mirosława Bałkę. W 2012 roku został laureatem Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Wizualnej inSPIRACJE w Szczecinie. Brał udział w wielu wystawach m.in. w Starym Browarze w Poznaniu (2011, 2012), MOCAK-u (2013), Month of Photography w Mińsku (2014) czy w Komunie Warszawa (2015). Tymon Nogalski uważa, że czujność jest kluczem do zrozumienia jego twórczości. Sam postrzega siebie jako uważnego obserwatora i do takiego odbiorcy kieruje swoje prace. W swojej praktyce wypowiada się głównie za pomocą wykładu performatywnego, który wzbogaca o obiekty i instalacje. Skupia się nie tyle na procesie, ile stawia na progres, gdzie prostota formy wiąże się z wielopłaszczyznowością przekazu. Interesują go procesy komunikacyjne i analiza społeczeństwa jako zbioru jednostek. Jego projekty składają się z drobnych elementów, gestów i przesunięć, które korespondując ze sobą tworzą całość. Wykorzystuje przedmioty codziennego użytku, nadając im nowe, często również utylitarne funkcje, choć niezgodne z pierwotnym przeznaczeniem. Jak sam mówi − stosuje różnorodne media, bo może, a do tego czerpie z absurdu rzeczywistości, który jest jego żywiołem. www.tymonnogalski.com

Zbigniew Libera (ur. 1959) − artysta samouk, który w swojej twórczości wykorzystuje różnorodne media: wideo, wideoinstalacje, fotografię, instalacje, obiekty. Studiował na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (1978−1980). Współpracuje z Galerią Raster w Warszawie. Prace Libery znajdują się m.in. w zbiorach: CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie, Narodowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Jewish Museum w Nowym Jorku, Haus der Geschichte w Bonn. W latach 80. artysta był związany z niezależnym środowiskiem artystycznym − łódzkim Strychem oraz Kulturą Zrzuty, a także współwydawał pismo „Tango”. W związku z drukiem prasy podziemnej został w 1982 roku aresztowany i osadzony na rok w więzieniu. Następnie współzałożyciel i członek punkowej grupy muzycznej Sternenhoch. Libera jest uznawany za jednego z czołowych przedstawicieli nurtu sztuki krytycznej. Jego pierwsze prace z lat 80. powstały dekadę przed zainteresowaniem się polskich artystów problematyką ciała. W swojej twórczości przewrotnie gra ze społecznymi schematami i stereotypami, krytykując bezrefleksyjne przyjmowanie kultury masowej czy problem manipulowania rzeczywistości przez media. Od 2006 roku prowadzi nomadyczny tryb życia.

195

196—202

Artists bio

Ada Karczmarczyk (b. 1985) – graduate in Intermedia at the Academy of Fine Arts in Poznań. Laureate of the following competitions: Kanon Twórców (2006), Dolina Kreatywna (2008) and Views – Deutsche Bank Foundation Award (2015). In 2010, she was an artistin-residence in New York. Her works were presented at numerous exhibitions in Poland and internationally, as well as at performance reviews, concerts, and other shows. Her works are included in collections e.g.: Young Art Collection of Pekao S.A. Bank, the Polish Society for the Encouragement of Fine Arts in Białystok, and Filmoteka at the Museum of Modern Art in Warsaw. Ada Karczmarczyk, also known as ADU, produces multimedia works and performances, she is a composer, singer, and a blog writer. In her practice, she combines conflicting realities: pop culture, art, and spirituality. She employs post-Internet aesthetics mixed with Christian iconography and symbols. Her works register her spiritual transformation and her mission of evangelisation, which she conducts through the medium of Internet. As a Catholic superstar, ADU calls herself the queen of new pop, following icons of contemporary music such as Madonna, Lady Gaga, and Katy Perry. Through her musical catechesis, realised in the form of disco-mass, she wants to bring attention to internal problems, becoming a pop spiritual leader. Karczmarczyk realises this new form of religious art in a light, coloured, and “girlish” visual form. www.adakarczmarczyk.com www.adakarczmarczyk.blogspot.com

Azorro Group artist collective working in 2001−2011, also known as the Supergrupa Azorro. Its members are: Oskar Dawicki (b. 1971, performer), Igor Krenz (b. 1959, video artist and author of artistic actions), Wojciech Niedzielko (b. 1959, photographer and video artist), and Łukasz Skąpski (b. 1958, sculptor, author of installations). Members of the group, artists whose individual work was much acclaimed before its foundation, make video works, performances, and artistic actions that usually involve their participation. Azorro’s work was presented at individual exhibitions and group shows, as well as film festivals, including Tate Gallery in London (2004), Museum of Contemporary Art in Tokyo (2006), Zachęta National Gallery of Art in Warsaw (2006), White Box in New York (2010). Works of the group are in the collections of the National Museum in Krakow, the National Museum in Warsaw, the Museum of Art in Łódź, and Lemaitre Collection in London. In their work, members of Azorro Group focus on the problem of evaluation of contemporary art. In an ironic way, they comment on the workings of the art world – institutions dedicated to exhibiting art, the significance of artists, curators, and critics, and their mutual relations, as well as artistic and social hierarchies to which they belong. By means of pawky, often grotesque and absurd forms, they discuss the role of the artist and his practice, as well as the images and stereotypes surrounding this figure. Azorro’s works address problems such as continuous search for novelty in art, the avant-garde paradigm of originality, as well as language (including the language of art) and the reflection on its communicative potential. It is predominantly issues of art itself that have become the group’s leading subject matter. As Magdalena Ujma, critic and curator, aptly summarised – “Members of Azorro have managed to be artists without making art.”

197

Chto Delat collective was founded in 2003 in Petersburg in an action called “The Refoundation of Petersburg.” Shortly afterwards, the original, as yet nameless, core group began publishing an international newspaper called “Chto Delat?”. The group consists of artists, critics, philosophers, and writers from St. Petersburg, Moscow, and Nizhny Novgorod, with the goal of merging political theory, art and activism.The array of activities is coordinated by a core group including the following members: Olga Jegorova / Tsaplya (artist, Petersburg), Artiom Magun (philosopher, Petersburg), Nikolay Oleynikov (artist, Moscow), Natalia Pershina/Glucklya (artist, Petersburg), Alexey Penzin (philosopher, Moscow), David Riff (art critic, Moscow), Alexander Skidan (poet, critic, Petersburg), Oxana Timofeeva (philosopher, Moscow), and Dmitry Vilensky (artist, Petersburg). In 2012, the choreographer Nina Gasteva joined the collective after few years of intense collaboration. Since then many Russian and international artist and researchers have participated in different projects realized under the collective name Chto Delat? Russian name of the group Chto Delat mens “What is to do?”. The name derives from a novel by the Russian 19 th century writer, Nikolai Chernyshevsky, and immediately brings to mind the first socialist worker’s self-organizations in Russia, which Lenin actualized in his own publication, “What is to be done?” (1902). Chto Delat sees itself as a self-organized platform for a variety of cultural activities intent on politicizing “knowledge production” through redefinitions of an engaged autonomy for cultural practice today. www.chtodelat.org

Hubert Gromny (b. 1990) – studied Graphic Design at the Academy of Fine Arts in Krakow, philosophy and cultural anthropology at the Jagiellonian University. Gromny is an artist and theoretician interested in contemporary post-Marxist theory and aesthetics. He co-coordinated a self-study group dedicated to Karl Marx’s thought as part of the project “after capitalism” at Krakow’s Bunkier Sztuki (2012). His texts were published in “Szum” and “Magazyn Sztuki.” Former member of Spirala group and co-organiser of the fourth edition of Zbiornik Kultury in Krakow. He worked in an art duo with Xavery Wolski, with whom he realised projects at the Powiśle Railway Station in Warsaw (2014), BOBAS Hairdressing Studio during the ArtBoom Festival in Krakow (2014), and an installation at the Bunkier Sztuki in Krakow (2015). Curator of exhibitions at F.A.I.T. Gallery (2015, 2016) and at SM Dębniki (2015) in Krakow. In his work, Hubert Gromny focuses on the everyday, virtuality, and pop culture. He addresses the problem of reality involved in a continuous interplay of images, fantasies, artificial identities, where it is impossible to separate truth from fiction. Starting with the assumption that no objective truth exists, he uses art as a space where boundaries between cultural registers become blurred, which in turn provokes him to experiment with the disintegration. In his practice, he employs a variety of objects belonging to the sphere of everyday life, creating a space of experience of the vernacular. In his view, if art is to retain its interventionist power, it should develop a new figure of artwork, whose model should be found in popular culture.

198

IRWIN group was founded in Ljubljana (Slovenia) in 1983. Its members are Dušan Mandić, Miran Mohar, Andrej Savski, Roman Uranjek, and Borut Vogelnik. IRWIN, along with the music group Laibach (1980), the performance group Gledalisce Sester Scipion Nasice (1983), later known as the Kozmokineticni Kabinet Noordung, and the design department Novi Kolektivizem, comprises one of the core groups within the artists collective Neue Slowenische Kunst (NSK), established in 1984 in the Slovenian Republic of the Federal Socialist Republic of Yugoslavia. IRWIN’s work is included in many important art collections, such as the collection of the Museum of Modern Art MoMA in New York, Museum Moderner Kunst Stiftung Ludwig MUMOK in Vienna, Museum of Contemporary Art Zagreb in Zagreb, Museum of Contemporary Art Skopje in Skopje, and Moderna Galerija in Ljubljana. The name of the group refers to Rrose Irwin Sélavy, known as the feminine alter ego of Marcel Duchamp, who used Rrose Sélavy (like eros c’est la vie). Artists would soon shorten the name to R Irwin S. In its artistic projects, the group IRWIN has involving itself extensively with the art history of Europe, in particular with the ambivalent inheritance of the historical avantgardes and its totalitarian successors, and thus with the dialectic of avant-garde and totalitarianism. Following the creation of a specific visual language in their predominantly painterly projects of the 1980s, the group has been concentrating since the 1990s on a critical examination of the art history of Western Modernism, countering it with the “retro-avant-garde” of a fictive Eastern Modernism which, in its own obvious artificiality, points to the artificiality of Western art historical structures that continue to exclude contemporary Eastern European art to this day. With their artistic practice they actively and concretely intervened in social and historical activities in the decade that redefined the status of art in Eastern Europe. www.irwin.si

Julie Chovin (b. 1983) − graduate from the Saint-Ètienne School of Art and Design. She was laureate of Icard Price in 2009 and received a research grant from the DAAD in 2012. Chovin was invited to CK Zamek in Poznan for a two-month research residency. She initiated workshops with inhabitants of Poznan. Showed her works at many solo and group international exhibitions: Festival Photo et Légende in Pantin (2007), Gallery RX in Paris (2010), Kreuzberg Pavillon in Berlin (2014), Rezdechaussée, Bordeaux (2015), CK Zamek in Poznan (2016), Chimera-Projecy in Budapest (2016). Since 2010, she lives and works between Paris and Berlin. Julie Chovin’s work is polymorphic and pluridisciplinary, starting in drawing then using photography and installation. It is expanding from individual body to collective landscape. Her artworks are made of the scenery and objects, visible or invisible in the game of the theatre of social existence, thought bodies constraints and power’s materializations. Her images are questioning the border between fiction, imagination and reality. They are playing with codes of representation, norms and standards, through the manipulation, UN/re /contextualization of images, documentary or commercial photography. In her latest photographs, during walks, she is looking for interstices in the cityscape, economically interesting spaces or « not intended forhumans » urban spaces. The landscape is becoming a reflection on the social and political relationships in a globalisation context, an empty scenery functioning as a memory trigger where everyone’s imagination is creating the narrative. www.juliechovin.com

199

Kornel Janczy (b. 1984) – graduated from the Academy of Fine Arts in Krakow. Doctoral candidate at the Faculty of Arts at the Pedagogical University of Krakow. In 2013, he was a finalist at the 11 th Geppert Competition. His works are part of permanent collection of Bunkier Sztuki Gallery in Krakow. He took part in numerous solo and group exhibitions at venues including Gabriele Senn Galerie in Vienna (2012), Bunkier Sztuki in Krakow (2013, 2014, 2015), CCA Ujazdowski Castle in Warsaw (2014), 4. Mediations Biennale at CK Zamek in Poznań (2014), Jeune Création Européenne Biennale in Montrouge (2015), and MOCAK (2015). Kornel Janczy’s works are thematically focused on issues related to architecture, landscape painting and landscape seen as a set of natural and anthropogenic features that shape and distinguish particular area. He also addresses the way science functions in popular culture. Those seemingly remote topics become connected in his works, generating a layered network of contexts and meanings. His work often takes the form of extensive cycles with structure akin to hypertext, where individual elements can also function on their own. An important area of interest in Janczy’s practice is working with particular space, resulting in a number of site-specific works realised in recent years. www.korneljanczy.blogspot.com

Little Warsaw an art collective formed by two Hungarians born in Budapest – András Gálik (1970) and Bálint Havas (1971). The group was established in 1996, after the artists came back from a fellowship in Warsaw. The Polish capital, one of the largest and most significant, as well as symbolically charged cities of East-Central Europe, is hardly a match for Western metropolises such as Paris or London. Hence the term “little Warsaw” and the inspiration for the name of the Hungarian collective which emerged at their first exhibition at the Polish Institute in Budapest. In their inaugural project, the group used the image of the Palace of Culture as an object-symbol of the utopian idea and its significance for the urban design of the city. Among their numerous exhibitions and international projects especially important were: 2 nd Berlin Biennale (2001), 50 th Venice Biennale (2003), exhibitions at the Stedelijk Museum in Amsterdam (2004), the Historical Museum in Singapore (2006), and Apex Art Gallery in New York (2006). Little Warsaw’s works, which belong to the movement of post-Conceptualism, often include references to canonical works of art history. They also involve objects that attract attention not so much with their artistic value, but with symbolic character. Reflection on seemingly banal reality proposed by Little Warsaw, as well as deconstruction of the familiar and the domesticated, reveals mechanisms inherent in the schematic perception of the world. www.littlewarsaw.com

Mark Fridvalszki (b. 1981) − graduate from the Academy of Fine Arts in Vienna and, since 2014, a postgraduate student at the HGB Academy of Visual Art in Leipzig. Fridvalszki is the co-initiator and graphic editor of the publishing project and cross-discipinary movement Technologie und das Unheimliche ( or T+U, founded 2014). He participated in various exhibitions and art events, such as the Akademie Schloss Solitude Stuttgart (T+U, 2015), Higgs Field in Budapest (2014), HIT Gallery in Bratislava (2015), ChimeraProject in Budapest (2016), Meetfactory in Prague (2016, also a resident) or Vorspiel Transmediale in Berlin (T+U, 2016). Currently lives and works in Leipzig and Berlin.

200

In Fridvalszki’s most recent works, he creates abstract geometries and immaterial spaces that investigate the dramatic tensions between ruin-like atmospheres and a sentient materialism. An important feature of the artist’s toolbar is an experimental approach towards different media: he mingles collages, wallpaper environments, found and manufactured objects, acryl transfer as well as other printing techniques into room-filling installations. He remains strongly influenced by techno-culture, appropriation as well as post-digitality, the geological „deep time” as well as contemporary theories of new materialism. www.markfridvalszki.com www.technologieunddasunheimliche.com

Pavla Malinová (b. 1985) − graduate of the Faculty of Fine Art in University of Ostrava. She was winner of Rudolf Schlattauer prize (2013). Showed her works at many solo and group international exhibitions, for example: MeetFactory in Prague (2011), Gallery Kwadrat in Berlin (2013), Kabinet in Brno (2014) or Futura in Prague (2016). Lives and works in Prague. Pavla Malinová is mainly painting and drawing, but also does video and installations. In attempts to interpret her work, there is usually a reminder of her membership in the musical group LIKE SHE (today in hibernation), as if precisely this information was the most comprehensible label and the key to her work. But if this was ever the case, then it was only on the level of personal identification with a certain subculture, as in the work itself, the sources of her inspiration significantly transcend this determining framework. Her pictures can be perceived on the one hand as an ecumenical discourse of the modernist legacies emerging from somewhere in the author’s subconscious, and on the other as an extraordinarily autonomous expression full of personal allusions and symbols. It is an imaginary world where chastity meets with exhibitionism, simplicity with opulence, obstinacy with laxity, and vulgarity with almost lyrical dreaminess. Her work can be seen as an attempt to connect research on Czechoslovak avant-garde of the 50s and 60s with an exploration of strogly marked trends of surrealism in the local art. www.pavlamalinova.com

Rafani art group established in 2000 in Prague. At present, the collective includes Zuzana Blochová, Jiří Franta, David Kořínek, Marek Meduna, and Luděk Rathouský. Members of Rafani focus on performative practices and video works, where they explore the problem of creation of images, artificial identities, patterns of behaviour, and manipulation of political content. Their actions often involve engaging in uncomplicated activities or everyday chores, which direct the viewers’ attention towards individual, collective, or political functioning in society. During their public performances, group members often wear uniforms, while their actions resemble political manifestations, official speeches, or rallies. Their work refers to both contemporary as well as past politics in the Czech Republic, which they approach critically critically, with the intent to deconstruct it. Despite their rooting in local context, Rafani’s works can also be seen as a general reflection on artificial and oppressive socio-political constructs. After six years of working together, they decided to refrain from providing written commentary of their work, because they saw this factor as too ideologically charged. Consequently, they do not publish any manifestos, texts or commentaries, focusing solely on visual metaphor. www.rafani.blogspot.com

201

Stach Szumski (b. 1992) – received his BA from the Faculty of Media Art at the Academy of Fine Arts in Warsaw, later a student at Mirosław Bałka’s Studio of Spatial Activities and Krzysztof Wodiczko’s Studio of Public Domain Art. Co-founder of V9 Gallery in Warsaw (2013–2016). His works are included in private and state collections, including Tomasz Chmal, Vlepvnet Foundation, and PKO Bank. He presented his works at V9 (2013), BWA in Tarnów (2014), Gallery of Contemporary Art MDS in Wrocław (2015), Chimera-Project in Budapest (2016), Labirynt Gallery in Lublin (2016), Zachęta Project Room in Warsaw (2016). Stach Szumski’s area of interest can be divided into two areas – his individual work and his work together with Karolina Mełnicka. Individually, the artist makes objects, mural paintings, 3D graphics, and films by deconstructing various narratives and mythologies. In his project, Metrosexual Hussar, Szumski presented an image of the eponymous hero burnt in a piece of wood as a kind of souvenir from contemporary Poland, thus conversing with Slavic aesthetics and mythology used by the rising nationalism. One of the elements of this project was a threedimensional visualisation of a local statue of Świętowit, by which the artist referred to the condition of Polish society. The other area of his practice, namely Szumski’s collaboration with Mełnicka, concerns the project Nomadic State (since 2015) – a nomadic micro-state. The artists create interactive installations that invite reflection on the aesthetic unification of first world countries. By designing simulations they construct interactive and democratic spaces where a viewer becomes a co-creator. stachuszumski.tumblr.com

Svätopluk Mikyta (b. 1973) − graduate of the Academy of Fine Arts and Design in Bratislava, studied at the Stuttgart State Academy of Art and Design, and awarded an DAAD grant at the UDK Berlin (2001−2002). He won the Oskár Čepan Award for young Slovak artist (2008) and the Strabag Art Award (2011). In 2009 he took part in a ISCP residency in New York. Mikyta leads the Drawing studio at the Faculty of Fine Arts in Brno. His works are in the collections of the Slovak National Gallery, the Bratislava City Gallery, the Art Institute of Chicago, MUDAM Luxembourg and others institutions and private collections. For the past 17 years Svätopluk Mikyta has been foraging for books in the antiquity stores, bazaars and flea markets of Central Europe. He subsequently tears out the reproductions from them, smears paint over text, erases parts of the images and adds new visual information using a graphite pencil. All of this is done to alter the ’source code’ of the imagery. The first book from the MIKYTA series is titled Homo Viator. It documents the artist’s obsession with the polygraphic print as a source material. In this publications a 100 reproductions of his work, made between the year 1997 and the present, will find their way back into book form. An accompanying essay by Jan Zálešák follows Mikyta’s journey starting in Stuttgart, where he conducted his studies, through his stay in Berlin and Prague to his return to the Slovak village – a base from which he continues to visit various European capitals, where he regularly exhibits. www.mikyta.com

202

Tymon Nogalski (b. 1988) – he received his BA in intermedia and in photography from the University of Arts in Poznań. MA degree from the Academy of Fine Arts in Warsaw at the Studio of Spatial Activities run by Mirosław Bałka. In 2012, he became a laureate at the inSPIRACJE International Festival of Visual Arts in Szczecin. He took part in numerous exhibitions, including Stary Browar in Poznań (2011, 2012), MOCAK (2013), Month of Photography in Minsk (2014), and Komuna Warszawa (2015). Tymon Nogalski argues that alertness is the key to understanding his work. He considers himself an attentive observer and to such viewers he addresses his work. In his practice, he employs mainly the medium of performative lecture, which he supplements with objects and installations. He focuses not so much on the process, but on progress, where the simplicity of form comes with a multidimensional content. He is interested in processes of communication and analysis of society as a set of individuals. His projects consist of small elements, gestures, and shifts, which correspond with each other, thus producing one whole. He uses objects of everyday use investing them with new, often utilitarian functions, which are different from their original purpose. He says that he employs a variety of media, because he can, as well as he draws from the absurdity of reality, which is his element. www.tymonnogalski.com

Zbigniew Libera (b. 1959) – a self-educated artist who employs a variety of media: video, video installation, photography, installation, and objects. He studied at the Faculty of Pedagogy at Nicolaus Copernicus University in Toruń (1978−1980). He works with the Raster Gallery in Warsaw. Libera’s works are part of numerous collections including: CCA Ujazdowski Castle in Warsaw, Zachęta National Gallery of Art in Warsaw, the Museum of Art in Łódź, Jewish Museum in New York, and Haus der Geschichte in Bonn. In the 1980s, the artist collaborated with independent art movements – Strych and Kultura Zrzuty in Łódź – as well as co-edited “Tango” magazine. In 1982, he was arrested for publishing underground press and spent a year in prison. Later he was a co-founder and member of a punk music band, Sternenhoch. Libera is considered one of the major representatives of critical art. His first works from the 1980s were made a decade before Polish artists became interested with the issues of the body. In his practice, he plays with social patterns and stereotypes, criticising an unreflective reception of mass culture, or the problem of the media manipulation of reality. Since 2006, he has led a nomadic life.

203

204—205

Biogramy kuratorów / Curators bio

Łukasz Białkowski (ur. 1981) – krytyk sztuki, niezależny kurator, wykładowca akademicki. W 2011 roku otrzymał tytuł doktora na Wydziale Filozoficznym UJ na podstawie rozprawy dotyczącej przemian figury artysty w estetyce XX wieku. Publikował teksty w licznych magazynach, katalogach wystaw oraz w publikacjach monograficznych. Autor książek Nieszczere pole. Szkice o sztuce oraz Figury na biegunach. Narracje silnego i słabego podmiotu twórczego. W latach 2010–2011 pracował w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie, gdzie był redaktorem naczelnym kwartalnika „MOCAK Forum”. W latach 2012–2013 pełnił funkcję dyrektora programowego Galerii BWA SOKÓŁ w Nowym Sączu. Prowadzi sekcję wizualną kwartalnika „Opcje”. Członek stowarzyszenia AICA. Adiunkt na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz wykładowca na Międzywydziałowych Studiach Doktoranckich na ASP w Katowicach. Mieszka w Krakowie. – (b. 1981) – art critic, independent curator, university lecturer. In 2011, he received his doctoral degree from the Faculty of Philosophy at the Jagiellonian University for a dissertation on the transformations of the figure of the artist in twentieth century aesthetics. He has published his texts in numerous magazines, exhibition catalogues, and monographic studies. Author of Nieszczere pole. Szkice o sztuce and Figury na biegunach. Narracje silnego i słabego podmiotu twórczego. From 2010 to 2011, he worked at the Museum of Contemporary Art in Krakow where he was an editor-in-chief of “MOCAK Forum” quarterly. From 2012 to 2013, he was the programme director at at the BWA SOKÓŁ Gallery in Nowy Sącz. He runs the visual arts section at “Opcje” quarterly. Member of AICA. Assistant Professor at the Faculty of Arts at the Pedagogical University of Krakow and lecturer at the Inter-Faculty Doctoral Studies at the Academy of Fine Arts in Katowice. He lives in Krakow.

Piotr Sikora (ur. 1986) – absolwent historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, studiował również na Università degli studi di Pavia we Włoszech. Krytyk i autor tekstów do katalogów wystaw. W latach 2013–2015 kurator sekcji ShowOFF podczas festiwalu Miesiąc Fotografii w Krakowie. Pracował jako dyrektor programowy w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w Krakowie oraz współpracował podczas VI i VII edycji krakowskiego Festiwalu Sztuk Wizualnych ArtBoom. Organizował pokazy wideo, m.in. Riding the Wave w Londynie. Kurator wystawy Czeski papież w MeetFactory w Pradze. Członek Polskiej Sekcji AICA. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zapalony gracz bike polo. Mieszka i pracuje w Pradze i Krakowie. – (b. 1986) – graduated in Art History at the Jagiellonian University in Krakow, studied at Universita degli Studi di Pavia in Italy. Critic and author of texts for exhibition catalogues. From 2013 to 2015, he curated ShowOFF Section at the Photomonth Festival in Krakow. He worked as the programme director of the Małopolska Garden of Arts. He was a collaborator at the 6 th and 7 th edition of ArtBoom Festival of Visual Arts in Krakow. He organised video art screenings, among others Riding the Wave in London. He curated The Czech Pope exhibition at MeetFactory in Prague. Member of AICA Poland. He was a winner of scholarship of the Minister of Culture and National Heritage. Ardent bike polo player. He lives and works in Prague and Krakow.

205

Publikacja towarzyszy wystawie / Published on the occasion of the exhibition

30. 09 − 4. 12. 2016 Galeria Sztuki Współczesnej BWA SOKÓŁ

/ BWA SOKÓŁ Gallery of Contemporary Art

W ramach projektu Intermarium / As part of the project Intermarium: − Centrum Sztuki Współczesnej FUTURA w Pradze / Centre for Contemporary Art FUTURA in Prague 26. 01−27. 03. 2016 − Chimera-Project w Budapeszcie / Chimera-Project in Budapest 16. 06−27. 07. 2016 − Galeria Plusmínusnula w Żylinie / Plusmínusnula Gallery in Žilina 27−28. 08. 2016 Kuratorzy wystawy / Exhibition curators Łukasz Białkowski, Piotr Sikora

Redakcja katalogu / Catalogue editors Łukasz Białkowski, Piotr Sikora Redakcja techniczna katalogu i biogramów / Technical and biographical notes editor Katarzyna Oczkowska Korekta polska / Proofreading of the Polish version Tomasz Charnas Korekta angielska / Proofreading of the English version Piotr Mierzwa Tłumaczenie / Translation Karolina Kolenda Projekt publikacji / Graphic design Kaja Gliwa Koordynatorki projektu / Project coordinators Monika Smyła, Katarzyna Kożuch

Wydawca i dystrybutor / Published and distributed by

Rok wydania / Published in 2016

Galeria Sztuki Współczesnej BWA SOKÓŁ

/ BWA SOKÓŁ Gallery of Contemporary Art / Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ − Instytucja Kultury Województwa Małopolskiego / SOKÓŁ Małopolska Cultural Centre − Institution of the Province of Małopolska ul. Długosza 3 33−300 Nowy Sącz www.bwasokol.pl Druk / Printed by Drukarnia Goldruk ul. Grottgera 53 33-300 Nowy Sącz www.goldruk.com.pl

Nakład / Edition 500 ISBN 978-83-63341-81-7

© Copyright by Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ, 2016 Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego / Co-financed by the Ministry of Culture and National Heritage

7 10

Tekst kuratorski Curatorial text

13

Realne wyzwanie geopolityczne Rozmowa Adama Mazura z Łukaszem Białkowskim i Piotrem Sikorą Real geopolitical challenge Adam Mazur in conversation with Łukasz Białkowski and Piotr Sikora

27

41 54

Ziemowit Szczerek Pomiędzość In-betweenness

67

Jan Sowa Od morza do morza czyli poliamoria urojona From sea to sea, or delusional polyamory

74 81

91

102 111

Paweł Rojek Imperium Słowiańskie. Miłosz, Szczerek i Międzymorze The Slavic Empire. Miłosz, Szczerek and the Intermarium Stach Szabłowski Intermarium, czyli marzenie o (nie)szczęściu Intermarium, or a dream of (un)happiness

123 143 159 167

Praga / Prague Budapeszt / Budapest Żylina / Žilina Nowy Sącz

188 196 204

Biogramy artystów Artists bio Biogramy kuratorów / Curators bio