Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia 8373830901

Dystynkcja to światowy bestseller socjologiczny - jedna z kanonicznych książek dla teorii socjologicznej końca XX wieku.

188 8 29MB

Polish Pages 680 Year 2005

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Table of contents :
WSTĘP 9

Część pierwsza
SPOŁECZNA KRYTYKA WŁADZY SĄDZENIA 17

Rozdział 1 Tytuły i sfery szlachectwa kulturowego 19
Tytuły szlachectwa kulturowego 24
Efekt wykształcenia 32
Dyspozycja estetyczna 40
Gust czysty i gust „barbarzyński” 43
„Estetyka” ludowa 45
Dystansowanie estetyczne 48
„Estetyka” antykantowska 55
Estetyka, etyka i estetyzm 58
Neutralizacja i uniwersum możliwości 66
Wolność od konieczności ekonomicznej 70
Zmysł estetyczny jako zmysł dystynkcji 73

Sfery szlachectwa kulturowego 83
Sposoby i sposób nabywania 86
„Uczeni” i „światowcy” 90
Doświadczenie i wiedza 98
Świat wrodzony 100
Kapitał odziedziczony i kapitał nabyty 105
Dwa rynki 112
Czynniki i moce 120

Część druga
EKONOMIA PRAKTYK 127

Rozdział 2 Przestrzeń społeczna i jej transformacje 129
Warunki klasowe i warunkowanie społeczne 132
Zamienne i systemy zmiennych 133
Klasa skonstruowana 138
Klasa społeczna i klasa trajektorii 142
Kapitał i rynek 147
Przestrzeń trójwymiarowa 149
Strategie rekonwersji 167
Uklasowienie, deklasacja, reklasacja 169
Strategie rekonwersji i transformacje morfologiczne 174
Czas rozumienia 181
Oszukane pokolenie 183
Walka z deklasacją 190
Zmiany systemu szkolnego 197
Walki konkurencyjne i translacja struktry 204

Rozdział 3 Habitus i przestrzeń stylów życia 215
Homologie między przestrzeniami 222
Forma i substancja 224
Trzy sposoby wyróżniania się 232
Bez ogłady czy bez konwenansów? 244
Widoczne i niewidoczne 252
Uniwersum możliwości stylistycznych 260

Rozdział 4 Dynamika pól 280
Odpowiedniość między wytwarzaniem dóbr a wytwarzaniem gustów 285
Efekt homologii 289
Powinowactwa z wyboru 208
Walki symboliczne 302

Cześć trzecia
GUST KLASOWY I STYLE ŻYCIA 319

Rozdział 5 Zmysł dystynkcji 323
Sposoby przyswajania sobie dzieł sztuki 331
Warianty gustu dominującego 350
Znak czasu 364
Wartości doczesne i wartości duchowe 388

Rozdział 6 Dobra woła kulturowa 391
Poznanie i uznanie 393
Szkoła i samouk 402
Nachylenie i skłonność 407
Warianty gustu drobnomieszczanina 415
Drobnomieszczaństwo w stanie degradacji 425
Drobnomieszczaństwo wykonawcze 429
Nowe drobnomieszczaństwo 435
Od obowiązku do obowiązku przyjemności 446

Rozdział 7 Wybór konieczności 458
Smak wywołany koniecznością I zasada zbieżności 460
Skutki dominacji 476

Rozdział 8 Kultura i polityka 487
Cenzus i cenzura 490
Kompetencja i niekompetencja statusowa 497
Państwo prawa 505
Opinia osobista 511
Sposoby tworzenia opinii 515
Wywłaszczenie i odwrócenie 526
Porządek moralny i porządek polityczny 534
Habitusy klasowe i opinie polityczne 539
Podaż i popyt opinii 543
Przestrzeń polityczna 555
Efekt właściwy trajektorii 557
Język polityczny 565

ZAKOŃCZENIE Klasy i klasyfikacje 572
Ucieleśnione struktury społeczne 574
Poznanie bez pojęć 578
Interesowne atrybucje 584
Walka klasyfikacji 589
Rzeczywistość przedstawienia i przedstawienie rzeczywistości 592

POST SCRIPTUM Przyczynek do „pospolitej” krytyki „czystych” krytyk 596
Wstręt do „łatwizny” 597
„Smak refleksyjny” i „smak zmysłowy” 600
Zanegowany stosunek społeczny 606
Parerga i paralipomena 610
Przyjemność czytania 615

ANEKS 1 Kilka uwag o metodzie 619
ANEKS 2 Źródła dodatkowe 639
ANEKS 3 Dane statystyczne - ankieta 647
ANEKS 4 Gra towarzyska 657

Spis tabel i wykresów 673
Źródła zdjęć i ich autorzy 675
Indeks 677
Recommend Papers

Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia
 8373830901

  • Commentary
  • Bibuła
  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Pierre Bourdieu Dystynkcja Społeczna krytyka władzy sądzenia

przełożył Piotr Biłoś

Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR Warszawa

Spis treści

WSTĘP 9

Część pierwsza SPOŁECZNA KRYTYKA WŁADZY SĄDZENIA 17 Rozdział 1 Tytuły i sfery szlachectwa kulturowego 19 Tytuły szlachectwa kulturowego 24 Efekt wykształcenia 32 Dyspozycja estetyczna 40 Gust czysty i gust „barbarzyński” 43 „Estetyka” ludowa 45 Dystansowanie estetyczne 48 „Estetyka” antykantowska 55 Estetyka, etyka i estetyzm 58 Neutralizacja i uniwersum możliwości 66 Wolność od konieczności ekonomicznej 70 Zmysł estetyczny jako zmysł dystynkcji 73

Sfery szlachectwa kulturowego 83 Sposoby i sposób nabywania 86 „Uczeni” i „światowcy” 90 Doświadczenie i wiedza 98 Świat wrodzony 100 Kapitał odziedziczony i kapitał nabyty 105 Dwa rynki 112 Czynniki i moce 120

Część druga UKONOMIA PRARTYKB 127 Rozdział 2 Przestrzeń społeczna i jej transformacje 129 Warunki klasowe i warunkowanie społeczne 132 Zamienne i systemy zmiennych 133 Klasa skonstruowana 138 iślasa społeczna klasa wajekrorii 142 Kapitai i rynek 147

i

Przestrzeń tójwymiarowa 149 Strategie rekonwersji 167

Uklasowienie, cieklasacja, reklasacja 169 Strategie rekonwersji i wansformacje morfologiczne 174 Czas rozumienia 181

Oszukane pokolenie i

183

Walka z deklasacją 190 Zmiany systemu szkolnego 197 Walki konkurencyjne i translacja

swuktry

204

Rozdział 3 Habiius i przestrzeń stylów życia 215 Flomologie między przestrzeniami 222 Forma i substancja 224 sposoby wyróżniania się 232 Bez ogłady czy bez konwenansów? Widoczne i niewidoczne 252

"Trzy

244

Uniwersum możliwości stylistycznych 260 Rozdział 4 Dynamika pól 280 Odpowiedniość między wytwarzaniem dóbr a wytwarzaniem gustów 285 Efekt homologii 289 Powinowactwa z wyboru 208

Walki symboliczne 302

Liześć trzecia STYŁE ŻYCIA 319

GUST KLŁASOWY

I

Rozdział 5 Zmysł dystynkcji 323 Sposoby przyswajania sobie dzieł sztuki 331 Warianty gustu dominującego 350

Znak czasu 364 Wartości doczesne i wartości duchowe 388 Rozdział 6 Dobra woła kulturowa 391 Poznanie i uznanie 393 Szkoła i samouk 402 Nachyłenie i skłonność 407 Warianty gustu drobnomieszczanina 415 Drobnomieszczaństwo w stanie degradacji 425 Drobnomieszczaństwo wykonawcze 429 Nowe drobnomieszczaństwo 435 Od obowiązku do obowiązku przyjemności 446 Rozdział 7 Wybór konieczności 458 Smak wywołany koniecznością I zasada zbieżności 460 Skutki dominacji 476 Rezdział 8 Kultura i polityka 487 Genzus i cenzura 490 Kompetencja i niekompetencja statusowa 497 Państwo prawa 505 Opinia osobista 511 Sposoby tworzenia opinii 515 Wywłaszczenie i odwrócenie 526 Porządek moralny porządek polityczny 534 Habitusy klasowe i opinie polityczne 539 Podaż i popyt opinii 543 Przestrzeń polityczna 555 Efekt właściwy trajektorii 557 Język polityczny 565

i

ZAKOŃCZENIE Klasy i kłasyfikacje 572 Ucieleśnione struktury społeczne 574 Poznanie bez pojęć 578 Interesowne atrybucje 584 Walka klasyfikacji 589 Reczywistość przedstawienia i przedstawienie rzeczywistości 592 POST SGCRIPTUM Przyczynek do „pospolitej” krytyki „czystych” krytyk 596

Wstręt do „łatwizny” 597 „Smak refleksyjny” i „smak zmysłowy” 600 Zanegowany stosunek społeczny 606 Parerga i paralipomena 610 Przyjemność czytania 615 ANEKS ANEKS ANEKS ANEKS

1 2 3 4

Kilka uwag o metodzie 619 Źródła dodatkowe 639 Dane statystyczne - ankieta 647 Gra towarzyska 657

Spis tabel i wykresów 673 Źródła zdjęć i ich autorzy 675 Indeks 677

wstęp Masz pan rację! powinny istnieć ustawy chroniące nabyte wiadomości. Weźmy na przykład jednego z naszych lepszych uczniów, który, skromny i pilny, od swych pierwszych klas szkolnych począwszy, pro­ wadził mały zeszyt zwrotów. Któremu, kiedy dwa­ dzieścia lat z rzędu wisiał u ust swych- profesorów, udało się stworzyć swego rodzaju intelektualny skarbczyk: czyż nie jest on jego właścicielem, tak jak­ by chodziło o dom czy o pieniądze? Paul Claudel, Atłasowy trzewiczek

Istnieje pewna ekonomia dóbr kulturowych, lecz ma ona specyficzną logikę, którą należy wyraźnie wyodrębnić, aby nie popaść w ekonomizm. To zaś stanie się możliwe, jeśli najpierw ustalimy warunki, w których pro­ dukowani są konsumenci dóbr kultury i ich gusta oraz opiszemy jedno­ cześnie rozmaite sposoby przyswajania sobie przez nich tych spośród owych dóbr, które w danym momencie traktuje się jako dzieła sztuki, a także jeśli ustalimy społeczne warunki konstytucji sposobu przyswajania’ ich sobie uważanego za prawomocny. Na przekór ideologii charyzmatycznej, która traktuje gust w dziedzinie kultury prawomocnej1 jako dar przyrodzony, obserwacja naukowa dowodzi, że potrzeby kulturalne są wynikiem edukacji: badania ankietowe pokazują, że wszelkie praktyki uczestnictwa w kulturze (uczęszczanie do muzeów, na koncerty, wystawy, praktyki czytania itd.) i upodobania w. dziedzinie li­ teratury, malarstwa i muzyki są w ścisłym sensie związane z poziomem wykształcenia (mierzonym świadectwami szkolnymi lub liczbą lat studiów) i - w drugiej kolejności - z pochodzeniem społecznym2. Względne znacze­ nie wychowania- rodzinnego i wychowania w ścisłym sensie szkolnego (którego skuteczność i długość są w dużej mierze funkcją pochodzenia społecznego) zależy od stopnia, w jakim system oświaty uznaje rozmaite praktyki uczestnictwa w kulturze i ich naucza, a wpływ pochodzenia 1 légitime', Bourdieu używa tego określenia przede wszystkim na oznaczenie kultury „usank­ cjonowanej”, „oficjalnej” (przyp. tłum.). 2 P. Bourdieu i in., Un art moyen, essai sur les usages sociaux de la photographie, Paris: -Ed. de Minuit 1965; R Bourdieu, A. Darbel, L’amour de l’art, les musées et leur public, Paris: Ed. de Minuit 1966.

9

społecznego nigdy nie jest tak mocny, przy założeniu wyrównanego oddzia­ ływania pozostałych warunków, jak w przypadku „kultury wolnej” bądź kul­ tury awangardowej. Społecznie utwierdzonej hierarchii różnych sztuk, a w każdej z nich - hierarchii gatunków, szkół i epok, odpowiada społecz­ na hierarchia konsumentów. Fakt ten zaś predysponuje gust do funkcjono­ wania w charakterze uprzywilejowanego wskaźnika „klasy” społecznej. Spo­ soby nabywania znajdują przedłużenie w sposobie korzystania z nabytków: uwaga poświęcana manierom? staje się jasna, jeśli zważyć, że to dzięki tym imponderabiliom praktyki rozpoznaje się zarówno różne, zhierarchizowa­ ne modele nabywania kultury - wczesny bądź późny, rodzinny bądź szkol­ ny -jak i klasy społeczne osobników, dla których są one charakterystyczne (jak „pedanci” czy „światowcy”). Także kulturalne szlachectwo ma swoje ty­ tuły, które przyznaje szkoła, i swoje pola zasług mierzone długością okresu dostępu do tego stanu szlacheckiego. Definicja szlachectwa kulturalnego jest stawką w walce, w której od wie­ ku XVII aż po nasze czasy w sposób ciągły ścierają się mniej lub bardziej otwarcie grupy, które dzieli sposób rozumienia kultury, właściwego stosun­ ku do niej i do dzieł sztuki, czyli warunki nabywania, których wytworem są postawy właściwe tym grupom. Dominująca definicja modelu prawomoc­ nego przyswajania sobie kultury i dzieła sztuki uprzywilejowuje, już na te­ renie szkoły, tych, którzy w rodzinie wysoko wykształconej [cultivée] mieli bardzo wczesny, niezależny od szkolnej edukacji, dostęp do kultury prawo­ mocnej. Model ten bowiem nie ceni wiedzy ani naukowej interpretacji, którą uważa za „szkolarską”, a nawet „pedantyczną”, i przedkłada nad nią doświadczenie bezpośrednie oraz proste delektowanie się. Logika czynności, które w języku typowo „pedantycznym” określa się niekiedy jako „lekturę” dzieła sztuki, dostarcza obiektywnej podstawy takiej opozycji. Dzieło sztuki zyskuje znaczenie i przedstawia wartość tylko dla znających kod, w którym zostało zaszyfrowane. Świadome bądź nieświado­ me wdrażanie systemu mniej lub bardziej jawnych schematów percepcji i osądzania, które stanowią o kulturze malarskiej bądź muzycznej, tworzy ukryty warunek owej elementarnej formy wiedzy polegającej na rozpozna­ waniu stylów. Widz niedysponujący stosownym kodem czuje się przytłoczo­ ny, „zalewany” czymś, co jawi mu się jako chaos dźwięków i rytmów, kolo­ rów i linii bez ładu i składu. Ponieważ nie nauczył się właściwej postawy wo­ bec tego zjawiska, zadowala się tym, co Panofsky określa jako „właściwości zmysłowe”, postrzegając skórę jako miękką albo koronkę jako zwiewną, bądź też zadowala się afektywnymi skojarzeniami wywołanymi przez te* 3 Tj. „sposobom”; gra słów po francusku, gdyż manieres to także „sposoby” (przyp. tłum.).

10

właściwości,, wyrażając się o kolorach i o .melodiach jako poważnych czy ra­ dosnych. Nie sposób bowiem przejść od „pierwotnej warstwy znaczenia, którą da się przeniknąć na podstawie egzystencjalnego doświadczenia”, do „warstwy znaczeń dalszych”, to znaczy do rejonu sensu „znaczonego [signi­ fié]”, jeśli nie dysponujemy pojęciami, które dzięki temu, że wykraczają po­ za zmysłowe właściwości, obejmują ściśle stylistyczne charakterystyki dzie­ ła4. Stąd wniosek, że spotkanie z dziełem sztuki w żaden sposób nie przy­ pomina miłości od pierwszego wejrzenia, jaką zwykło się w nim upatrywać, i że akt afektywnego zjednoczenia, akt Einfuhlung, stanowiący o przyjemno­ ści umiłowania sztuki, zakłada akt poznania, operację odcyfrowania, złama­ nia kodu, która implikuje zastosowanie w praktyce poznawczego dziedzic­ twa, kulturowej kompetencji. Ta typowo intelektualistyczna teoria percepcji artystycznej nader dobitnie zaprzecza doświadczeniu .amatorów najpełniej mieszczącemu się w definicji prawomocnej: nabywanie kultury właściwej poprzez niedostrzegalne nasiąkanie nią w rodzinie skłania bowiem do faworyzowania zaczarowanego doświadczenia kultury, tj. takiego, które za­ kłada zapomnienie procesu nabywania oraz nieznajomość narzędzi tego nabywania. Doświadczenie estetycznej przyjemności może iść w parze z etnocentrycznym nieporozumieniem wywołanym zastosowaniem niewłaści­ wego kodu. Toteż „czyste” spojrzenie, które dzisiejszy wykształcony widz kieruje na dzieła, nie ma prawie nic wspólnego z „moralnym i duchowym okiem” społeczeństw ery quattrocenta, to jest z całokształtem ustaleń za­ równo poznawczych, jak i aksjologicznych, które legły u podstaw ich per­ cepcji rzeczywistości i malarskiej wizji świata. Klienci Filippa Lippi, Dome­ nica Ghirlandaio lub Piera della Francesca dbali - na co wskazują zawiera­ ne przez nich umowy - o finansowy zysk, traktowali dzieła merkantylnie, w czym ujawniały się ich Znamienne dla przedsiębiorców skłonności i nawy­ ki przede wszystkim do natychmiastowego obliczania ilości produktów f ich cen. W związku z tym sięgali po zaskakujące kryteria oceny, jak np. koszt kolorów - kryteria lokujące złoto i ultramarynę na szczycie hierarchii5. „Oko” jest produktem historii reprodukowanym- przez edukację. Tak dzieje się z modelem percepcji artystycznej, dziś narzucającym się jako prawomocny, to jest z dyspozycją estetyczną w sensie zdolności postrzega­ nia jako samych, w sobie oraz dla siebie samych, w swojej formie, a nie funkcji, nie tylko dzieł przeznaczonych do takiego postrzegania, to znaczy dziel prawomocnych, lecz wszelkich przedmiotów w świecie, czy będą to ' E. Panofsky, Ikonografia i ikonologia, przeł. K. Kamińska, w: tenże, Studia z historii sztuki, wybrał, opracował i posłowiem opatrzył J. Białostocki, Warszawa: Czytelnik 1971, s. 17. 5 Zob. M. Baxandall, Painting and Expérience in Fifieenth Century Italy: A Primer in thè Social History ofPictorial Style, Oxford: Oxford University Press 1972.

11

dzieła kultury jeszcze niekanonizowane - jak na przykład kiedyś sztuki pry­ mitywne lub dzisiaj fotografia popularna bądź kicz - czy też obiekty natu­ ralne. Spojrzenie „czyste” stanowi historyczny wynalazek związany z poja­ wieniem się autonomicznego pola twórczości artystycznej, a mianowicie takiego pola, które zdolne jest narzucać własne normy zarówno w proce­ sie produkcji, jak i w procesie konsumpcji produktów6. Sztuka, która, jak np. całe malarstwo postimpresjonistyczne, jest produktem artystycznego zamysłu uznającego prymat sposobu przedstawiania nad przedmiotem przedstawienia, zdecydowanie wymaga uwagi poświęconej wyłącznie for­ mie, czego sztuka wcześniejsza wymagała jedynie warunkowo. Czysty zamysł artysty jest zamysłem producenta, który dąży do autono­ mii, tj. do stania się w pełni panem swego produktu, i który zmierza do odrzucenia nie tylko „programów” apriorycznie narzucanych mu przez kler i warstwy oczytane, lecz także, w kontekście dawnej hierarchii czynu i słowa - interpretacji, jakie nakładano a posteriori na jego dzieło. Można zatem zrozumieć produkcję „dzieła otwartego”, immanentnie i ż założenia polisemicznego, jako końcowe stadium zdobywania artystycznej autono­ mii przez poetów i - niewątpliwie na ich podobieństwo - przez malarzy, którzy długo pozostawali w stosunku zależności wobec pisarzy i ich pracy „pokazywania” oraz „waloryzowania”. Uznawać autonomię produkcji zna­ czy przyznawać pierwszeństwo temu, nad czym artysta panuje (a mianowi­ cie formie, manierze i stylowi), nad „tematem”, będącym wciąż desygnatem zewnętrznym, poprzez który wślizguje się zależność od funkcji - nawet naj­ bardziej elementarnej, jak np. funkcja przedstawiania, znaczenia, wypo­ wiedzenia czegoś, a więc nie uznawać żadnej innej konieczności poza tą, która wpisała się w tradycję danej gałęzi sztuki; znaczy to wreszcie przejść od sztuki naśladującej naturę do sztuki, która naśladuje sztukę, znajdując we własnej historii wyłączną zasadę swych poszukiwań, a nawet zrywania z tradycją. Sztuka, która coraz wyraźniej nawiązuje do własnej historii, wymaga spojrzenia historycznego; domaga się, aby odnoszono ją nie do owego ze­ wnętrznego desygnatu, jakim>jest „rzeczywistość” przedstawiana lub ozna­ czana, lecz do uniwersum dzieł sztuki czasów przeszłych i teraźniejszych. Podobnie jak powstająca w określonym polu produkcja artystyczna, tak też percepcja estetyczna, ze względu na swój różnicujący, relacyjny charakter, wrażliwa na rozbieżności stwarzające style, jest siłą rzeczy historyczna. Zob. P. Bourdieu, Le marché des biens symboliques, L’Année sociologique 1971, t. 22, s. 49-126; Eléments d’une teorie sociologique de la perception, Revue internationale des sciences sociales 1968, XX, 4, s. 640-664.

12

Podobnie jak znajdujący się poza polem i jego specyficznymi tradycjami tak zwany malarz „naiwny” pozostaje poza historią oficjalnej sztuki, tak też widz „naiwny” nie jest w stanie osiągnąć specyficznej percepcji dzieł sztu­ ki, które coś znaczą dopiero poprzez odniesienie do specyficznej historii określonej tradycji artystycznej. Postawa estetyczna kształtowana przez wy­ twory pola produkcji o wysokim stopniu autonomii jest nierozłącznie zwią­ zana ze specyficzną kompetencją kulturową: ta kultura historyczna funk­ cjonuje jako zasada stosowności pozwalająca na wykrycie, wśród elemen­ tów poddanych oglądowi, wszystkich cech dystynktywnych - i wyłącznie takich cech, przez odniesienie ich w sposób mniej- lub bardziej świadomy do uniwersum możliwości wymiennych. Ta biegłość - zdobyta w dużym' stopniu dzięki zwykłemu obcowaniu z dziełami, to znaczy dzięki ukrytemu terminowaniu, analogicznemu do tego, które pozwala kojarzyć, w sytuacji braku reguł czy wyraźnych kryteriów, znajome twarze, i znajdująca się naj­ częściej w stadium praktyki - pozwala na rozpoznawanie stylów, czyli spo­ sobów wyrazu charakterystycznych dla danej epoki, cywilizacji lub szkoły bez jasnego wyróżnienia ani wyraźnego określenia cech, które stanowią, o oryginalności każdego z nich. Wszystko wskazuje na to, że nawet w przy­ padku zawodowych rzeczoznawców kryteria, określające stylistyczne właści­ wości dzieł wzorcowych, na których opierają się wszelkie sądy, pozostają najczęściej w stanie nieujawnionym. Spojrzenie czyste zakłada zerwanie ze zwyczajną postawą wobec świata, stanowi zatem, jeśli są-warunki do jego spełnienia, cezurę społeczną. Moż­ na ufać Ortedze y Gassetowi, kiedy przypisuje sztuce nowoczesnej syste­ matyczne odrzucanie wszystkiego, co „ludzkie”, to znaczy rodzajowe, zwy­ kłe - w opozycji do dystynktywnego lub dystyngowanego - a mianowicie namiętności, emocji, uczuć, jakie „zwykli” ludzie wkładają w swoją „zwy­ kłą” egzystencję. Jak się .bowiem wydaje, „estetyka ludowa7” (cudzysłów wskazuje w tym wypadku, że mamy do czynienia z estetyką w sobie, a nie z estetyką dla siebie) opierała się na afirmacji ciągłości między sztuką a ży­ ciem, wskutek czego formę podporządkowano funkcji. Fakt ten widać wy­ raźnie w przypadku powieści, a przede wszystkim teatru, gdzie publicz­ ność ludowa odrzuca wszelkiego rodzaju formalne poszukiwania oraz wszelkie efekty, które poprzez wprowadzanie dystansu wobec uznanych konwencji (dotyczących dekoracji, intrygi itd.) zmierzają do odseparowa­ nia widza od widowiska, uniemożliwiając mu- wejście w grę oraz całkowite ’ Przez „ludowe” [populaire] Bourdieu rozumie to, co należy do kultury „klas ludowych” (o których jeszcze będzie mowa), tj. „klas niższych”; „ludowość” nie oznacza tu oczywiście kultury wiejskiej.

13

utożsamienie się z postaciami (mam tu na myśli Brechtowskie „dystanso­ wanie” czy też dezartykulację intrygi powieściowej przez nouveau roman). Estetyka ludowa - sytuując się na antypodach postawy zdystansowanej, postawy bezinteresowności, którą teoria estetyczna traktuje jako jedyny sposób rozpoznania dzieła sztuki w jego istocie, to jest jako dzieła autono­ micznego, „selbständig” - ignoruje lub odrzuca odrzucenie „łatwej” akcep­ tacji oraz „pospolitych” negacji, które - przynajmniej pośrednio - leży u podstaw upodobania do eksperymentów formalnych. Ludowe sądy o ma­ larstwie czy fotografii przedstawiają się jako absolutne przeciwieństwo estetyki Kaniowskiej. Aby uchwycić specyfikę sądu estetycznego, Kant usi­ łował odróżnić to, co się podoba, od tego, co sprawia przyjemność i - ogól­ niej - odróżnić bezinteresowność, która jest jedyną gwarancją czysto este­ tycznej jakości kontemplacji, od interesu rozumu, który definiuje Dobro. Przedstawiciele warstw ludowych tymczasem wymagają od każdego obra­ zu, by pełnił jednoznacznie jakąś funkcję, choćby znaku, i nawiązują w swoich sądach, często jawnie, do norm moralności lub przyjemności. Zarówno ganiąc, jak chwaląc, ich ocena odwołuje się do systemu norm, których zasada jest zawsze etyczna. Stosując do dzieł prawomocnych schematy etosu, spotykane w sytua­ cjach życia codziennego, i dokonując tym samym systematycznej redukcji sztuki bądź życia, gust ludowy i powaga (lub naiwność), jaką przydaje on fikcji oraz przedstawieniu, wskazują a contrario, że gust czysty zawiesza „na­ iwne” uczestnictwo, stanowiące jeden z wymiarów niemal ludycznego sto­ sunku do konieczności, z których składa się świat. Można by rzec, że inte­ lektualiści wierzą w przedstawienie - literaturę, teatr, malarstwo - bardziej niż w przedmioty przedstawiane, podczas gdy „lud” żąda przede wszyst­ kim, aby przedstawienia i konwencje nimi rządzące pozwoliły mu wierzyć „naiwnie” w przedmioty przedstawiane. Czysta estetyka zakorzenia się w etyce lub raczej w etosie dystansu wobec ograniczeń świata przyrodni­ czego i społecznego; etos ten może przybrać formę agnostycyzmu moral­ nego (widocznego wtedy, gdy transgresja etyczna staje się wyborem arty­ stycznym) bądź estetyzmu, który przez zmianę nastawienia estetycznego w zasadę o powszechnym zastosowaniu doprowadza do skrajności miesz­ czańskie wyparcie świata społecznego. Łatwo zrozumieć, że dystansu czy­ stego spojrzenia nie da się oddzielić od ogólnego nastawienia do świata, które jest paradoksalnym rezultatem uwarunkowań ze strony negatywnych czynników gospodarczych - określanych mianem środków - zdolnym wskutek tego do faworyzowania aktywnego dystansu wobec nich. Jeśli jest rzeczą aż nazbyt oczywistą, że sztuka oferuje nastawieniu este­ tycznemu właściwe mu pole, to prawdą pozostaje, że nie ma takiej dome­

14

ny praktyki, gdzie nie mógłby afirmować się zamiar podporządkowania prymitywnych potrzeb oraz impulsów wyrafinowaniu i sublimacji; nie ma takiej domeny, gdzie stylizacja życia, to znaczy prymat przyznawany for­ mie nad. funkcją, manierze nad materią, nie wywoływałby tych samych skutków. A nic tak nie klasyfikuje, nic nie jest tak dystynktywne, tak dys­ tyngowane, jak zdolność do estetycznego konstytuowania jakichś przed­ miotów, choćby nawet „pospolitych” (ponieważ zostały zawłaszczone, prze­ de wszystkim do celów estetycznych, przez „pospolitość”), czy też zdolność do stosowania zasad „czystej” estetyki do najzwyklejszych wyborów zwy­ czajnej egzystencji, w takich dziedzinach, jak na przykład sztuka kulinar­ na, ubiór lub dekoracja wnętrz, a to dzięki całkowitemu odwróceniu nasta­ wienia ludowego włączającego estetykę do etyki. Istotnie, rozmaite mniej lub bardziej oderwane czy zdystansowane spo­ soby wchodzenia w relację z rzeczywistością lub fikcjami, jak również roz­ maite rodzaje wiary w fikcje lub w realność, którą te naśladują, pozostają, za pośrednictwem zakładanych przez siebie uwarunkowań ekonomicznych i społecznych, ściśle związane z rozmaitymi polami, oferowanymi przez przestrzeń społeczną. Dzięki temu ściśle łączą się w systemy dyspozycji (habitusów)' charakterystycznych dla rozmaitych klas i frakcji klasowych. Gust klasyfikuje, klasyfikując osobę klasyfikującą: podmioty społeczne róż­ nią się przez rozróżnienia, jakich dokonują pomiędzy pięknem a brzydo­ tą, dystynkcją a pospolitością, i poprzez rozróżnienia, w których wyraża się bądź też zaznacza ich pozycja w obiektywnych klasyfikacjach. Toteż np. analiza statystyczna pokazuje, że opozycje o tej samej strukturze występu­ ją w dziedzinie konsumpcji zarówno kultury, jak i żywności: antyteza po­ między ilością a jakością, „wielkim żarciem” a małymi, lecz wykwintnymi daniami, substancją a formą czy formami, nakłada się na opozycję wyni­ kającą z nierównego stosunku do ograniczeń bytowych. Jest to opozycja pomiędzy smakiem przez nie uwarunkowanym, kierującym się w stronę pokarmów zarówno bardziej pożywnych, jak i bardziej ekonomicznych, a upodobaniem do wolności lub luksusu, które w przeciwieństwie do „domowej kuchni” ludu, skłania do przełożenia akcentu z materii na spo­ sób (prezentowania, podawania jedzenia itd.), a to przez wybór stylizacji nakazującej formie i formom wypierać się pełnionych przez nie funkcji. Nauka o guście i konsumpcji kultury rozpoczyna, się od transgresji o charakterze bynajmniej nie estetycznym, musi bowiem znieść świętą gra­ nicę czyniącą z kultury prawomocnej świat odrębny, aby odkryć inteligibilne związki łączące „wybory” z pozoru niewspółmierne, takie jak preferen­ cje w dziedzinie muzyki oraz kuchni, w dziedzinie malarstwa i sportu, w dziedzinie literatury i fryzury. Ta barbarzyńska reintegracja estetycznych 15

sposobów konsumowania w obszar konsumpcji zwyczajnych łamie opozy­ cję leżącą u podstaw estetyki naukowej od Kanta począwszy, to jest opozy­ cję pomiędzy „smakiem zmysłowym” a „smakiem refleksji”, jak i między przyjemnością „łatwą”, to znaczy przyjemnością zmysłową, zredukowaną do przyjemności zmysłów, a przyjemnością „czystą”, której przeznacze­ niem jest stać się symbolem moralnej doskonałości oraz miarą zdolności do sublimacji, która określa człowieka prawdziwie ludzkiego. Kultura, bę­ dąca wytworem owego magicznego podziału, nosi znamię świętości. Toteż kulturowe uświęcenie poddaje przedmioty, osoby oraz sytuacje, których dotyka, swoistej ontologicznej promocji, pokrewnej transsubstancjacji. Jako dowód podam dwa przykłady, które wydają się wręcz stworzone na potrze­ by socjologa: „To, co w ostatecznym rachunku najbardziej nas uderzyło: nic nie może być obsceniczne na naszej pierwszej scenie, i tancerki naszej Opery, nawet nagie, w postaci sylfów, duszków bądź bachantek, zachowu­ ją niepokalaną czystość”8; „Istnieją zachowania obsceniczne, te szokujące symulacje stosunku. Owszem, nie sposób tego aprobować, choć wprowa­ dzenie takich gestów do baletu przydaje mu aspektu estetycznego i sym­ bolicznego, którego pozbawione są sceny intymne, jakimi kino codziennie atakuje widzów (...) A nagość? Cóż o niej rzec prócz tego, że trwa krótko i wywołuje słaby efekt sceniczny? Nie powiedziałbym, że jest czysta bądź niewinna, ponieważ żadnego komercyjnego zjawiska nie można tak okreś­ lać. Powiedzmy, że nie jest szokująca ! że można jej przede wszystkim za­ rzucić to, iż odegrała rolę wabika, przyczyniając się do sukcesu sztuki (...) Nagości Hair brakuje symbolicznego wymiaru”9. Negacja rozkoszy niższej, zgrzebnej, pospolitej, sprzedajnej, słowem - naturalnej, konstytuująca kul­ turalne sacrum, zawiera w sobie afirmację wyższości tych, którzy umieją zadowolić się przyjemnościami wysublimowanymi, wyrafinowanymi, bez­ interesownymi, niesłużącymi niczemu, dystyngowanymi, niedostępnymi zwykłym profanom. Fakt ten sprawia, że sztuka i konsumpcja artystyczna są przeznaczone do pełnienia, czy nam się to podoba, czy nie i niezależnie od tego, czy mamy tego świadomość, społecznej funkcji uprawomocniania różnic społecznych. 8 O. Merlin, Mile Thibon dans la vision de Marguerite, Le Monde, 9.02.1965. 9 F. Cheniąue, Hair est-il immoral?, Le Monde, 28.01.1970.

część pierwsza

Społeczna krytyka władzy sądzenia

i dziś nie wiemy jeszcze, czy życie kultu­ ralne jest w stanie przetrwać po zniknięciu służby A. Besançon, Etre russe au XIXème siècle

rozdział 1

Tytuły i sfery szlachectwa kulturowego Rzadko socjologia tak bardzo upodabnia się do społecznej psychoana­ lizy, jak wówczas, gdy mierzy się z' przedmiotem takim jak smak, który należy do najważniejszych stawek walk toczących się w polu klasy dominu­ jącej oraz w polu produkcji kulturalnej. Jest tak nie tylko dlatego, że sąd smaku stanowi najwyższy przejaw zdolności rozróżniania, określającej czło­ wieka wyrobionego - dzięki temu, że godzi ona intelekt z wrażliwością, pedanta rozumiejącego bez uczuć ze światowcem przeżywającym bez rozu­ mienia. Jest tak też nie tylko dlatego, że wszystkie konwenanse z góry określają projekt definiowania owego niedefiniowalnego jako ewidentny przejaw filisterii: czy to będzie uniwersytecki konwenans, który nie tylko od czasów Riegla i Wólfłlina aż po Elie Faure’a i Henri Focillona, lecz tak­ że od najbardziej szkolnych komentatorów klasyków aż po awangardowych semiologów narzuca formalną lekturę dzieła sztuki, czy też światowy kon­ wenans, który - czyniąc z gustu jeden z najpewniejszych wskaźników praw­ dziwego szlachectwa - nie jest w stanie pojąć, że można by go odnieść do czegoś innego niż do niego samego. Socjologia znajduje się tutaj na terenie par excellence wyparcia społecz­ nej sfery życia. Nie wystarczy jej bowiem zwalczać podstawowe oczywistoś­ ci, odnosić gust, ową niestworzoną zasadę każdej „twórczości”, do warun­ ków społecznych, których jest wytworem, ze świadomością faktu, że ci sa­ mi, którzy za wszelką cenę starają się zanegować oczywistość związku mię­ dzy gustem a wychowaniem, między kulturą w znaczeniu kondycji tego, co jest „uprawiane”, a kulturą jako czynnością „uprawiania”, dziwić się będą, że można tyle wysiłku wkładać w naukowe dowodzenie tej oczywistości. Socjologia musi w dodatku poddać badaniu ową relację, która tylko pozor­ nie sama się wyjaśnia, i poszukiwać przyczyny tkwiącej u podstaw parado­ ksu odpowiedzialnego za to, że związek ze szkolnym kapitałem pozostaje równie mocny w dziedzinach, których nie obejmuje szkolne nauczanie. To zaś odbywa się w sytuacji, w której nigdy nie można całkowicie oprzeć się na pozytywistycznym arbitrażu tak zwanych faktów: za statystycznymi

19

relacjami między szkolnym kapitałem lub społecznym pochodzeniem a ja­ kąś dziedziną wiedzy bądź jakimś sposobem wprowadzania jej w życie kryją się relacje między grupami utrzymującymi różne, nawet antagonistyczne stosunki z kulturą w zależności zarówno od warunków, w jakich nabyły swój kulturowy kapitał, jak i rynków, na których mogą z niego czerpać naj­ większe zyski. Ale na tym nie kończą się oczywistości: to sam proces bada­ nia należy poddać badaniu - a mianowicie stosunek do kultury, jaki on milcząco uprzywilejowuje - aby ustalić, czy zmiana treści oraz formy bada­ nia nie wystarczyłyby do wywołania przemiany obserwowanych relacji. Nie można wyzwolić się od gry kultury, a człowiek daje sobie jakąś szansę na zo­ biektywizowanie prawdy tej gry tylko pod warunkiem, że podejmuje się zobiektywizować - tak dalece, jak to tylko możliwe - same operacje, jakie musi przeprowadzić, dokonując obiektywizacji. De te fabuła narratur. To przypomnienie powinno dotrzeć do czytelnika, lecz także do socjologa. Paradoksalnie to właśnie wszystkie częściowe obiektywizacje, którym pod­ porządkowują się wzajemnie aktorzy zaangażowani w grę, chronią gry kul­ turowe przed obiektywizacją. To samo prawo skrzyżowania trzeźwości z za­ ślepieniem rządzi antagonizmem pomiędzy „intelektualistami” a „burżuazją” (lub ich rzecznikami w polu kulturowym). I nie wystarczy uświadomić sobie, jaką funkcję pełni kultura prawomocna w stosunkach klasowych, aby mieć pewność, że uniknęło się narzucenia sobie któregoś z interesow­ nych obrazów kultury, jakimi nieustannie przerzucają się „intelektualiści” i „burżuje”. Socjologia produkcji i producentów nie oderwała się jak do­ tychczas od gry antagonistycznych obrazów, w której „intelektualiści pra­ wicowi” i „intelektualiści lewicowi” - zgodnie z obowiązującą taksonomią - poddają swych przeciwników wraz z ich’ strategiami obiektywistycznej re­ dukcji, tym łatwiejszej, że interesownej. Wynika to stąd, że wyjaśnianie musi pozostać częściowe, a zatem- fałszywe, dopóki nie przyjmie do wiado­ mości punktu widzenia, z którego wychodzi, czyli konstrukcji gry ujętejjako całość. Tylko na poziomie pola opozycji można zdefiniować zarówno ga­ tunkowe interesy związane z faktem udziału w grze, jak i specyficzne inte­ resy zależne od poszczególnych pozycji. To zaś umożliwia definicję formy oraz treści stanowisk, w których wyrażają się te interesy. Pomimo pozorów obiektywności, w jakie stroi się zarówno „socjologia intelektualistów” - tra­ dycyjnie pozostająca domeną „intelektualistów prawicowych” - jak i „kry­ tyka myśli prawicowej” - przypadająca w udziale raczej intelektualistom lewicowym - nie stanowią one nic innego jak tylko agresje symboliczne, tym skuteczniejsze, że nadają sobie pozór niepokalanej neutralności na­ uki. Te socjologie milcząco zgadzają się ukrywać najistotniejsze, a miano­ wicie strukturę określającą wzajemne pozycje obiektywne leżące u podstaw

20

- między innymi - wyobrażenia, które osoby na określonych stanowiskach wyrabiają sobie o osobach zajmujących pozostałe stanowiska. Nadaje ono swoistą formę oraz siłę skłonnościom każdej grupy do brania i podawania częściowej prawdy jakiejś grupy jako prawdy relacji obiektywnych między grupami.

Starając się dowieść, w jaki sposób nastawienie człowieka oczytanego i jego kulturowa kompetencja, rozważane przez pryzmat natury dóbr kon­ sumowanych oraz sposobu ich konsumowania, zmieniają się w zależności od kategorii aktorów oraz obszarów, do których się stosują, począwszy od dziedzin najbardziej uprawomocnionych, takich jak malarstwo czy muzy­ ka, aż po najbardziej swobodne, jak odżież, przedmioty użytkowe bądź sztuka kulinarna, i w uprawomocnionych dziedzinach, zależnie od „ryn­ ków” - „szkolnych” bądź „pozaszkolnych” - na których są oferowane, moż­ na stwierdzić dwa zasadnicze fakty: z jednej strony bardzo ścisły związek między obyczajami w dziedzinie kultury (lub pochodnymi względem nich opiniami) a kapitałem szkolnym (mierzonym zdobytymi dyplomami), lecz także, w następnej, kolejności, pochodzeniem społecznym (ujętym przez zawód ojca), z drugiej zaś to, że przy równym kapitale szkolnym ciężar po­ chodzenia społecznego w eksplikatywnym systemie praktyk czy preferen­ cji rośnie, gdy oddalamy się od dziedzin najbardziej uprawomocnionych9. Im bardziej mierzone kompetencje uznawane są przez system oświaty, im bardziej techniki, z których korzysta się przy ich mierzeniu, są „szkolarskie”, tym silniejszy jest także związek między osiągnięciami a szkolnym świadectwem, które - jako mniej lub bardziej adekwatny wskaźnik szkolne­ go wdrażania - jest mniej lub bardziej całkowitym gwarantem kulturowe­ go kapitału. Zależy to od tego, czy ów kapitał został odziedziczony po ro­ dzinie, czy nabyty w szkole; w rezultacie wykształcenie nie jest adekwatnym wskaźnikiem owego kapitału. Najsilniejsza korelacja między osiągnięciami a kapitałem szkolnym jako kapitałem uznanym i gwarantowanym przez instytucję szkolną (która jest bardzo nierównomiernie odpowiedzialna za jego zdobycie) daje się obserwować wtedy, kiedy pytanie o kompozytorów pewnych dzieł muzycznych przybiera formę nader szkolnego ćwiczenia10 9 Podstawą przedstawionych tu analiz są badania ankietowe z roku 1963 i z lat 1967/1968, oparte na kwestionariuszu i przeprowadzone w grupie 1217 osób. Czytelnik odnajdzie w Aneksie I (Kilka uwag o metodzie) informacje dotyczące struktury tej grupy, kwestiona­ riusz oraz opis głównych czynności podjętych podczas analizy. Prowadzący ankietę przedstawił listę szesnastu dzieł muzycznych i poprosił, by podać nazwi­ ska ich kompozytorów (zob. kwestionariusz, Aneks I, Kilka uwag o metodzie).

21

dotyczącego wiedzy bardzo zbliżonej do tej, której uczy szkoła i która jest bardzo poważana na szkolnym rynku. 67% posiadaczy świadectw CEP lub CAP11 nie jest w stanie rozpoznać więcej niż dwóch kompozytorów (wśród 16 dzieł) wobec odpowiednio 45% osób ze świadect­ wami BEPC12, 17% tych, którzy skończyli „małą szkołę” bądź rozpoczęli wyższe stu­ dia i, na koniec, jedynie 7% posiadaczy dyplomu na poziomie licencjatu bądź wyż­ szego. Podczas gdy żaden z robotników bądź pracowników nie jest w stanie roz­ poznać przynajmniej, dwunastu kompozytorów szesnastu proponowanych dzieł, 52% producentów artystycznych oraz profesorów (78% w przypadku samych pro­ fesorów szkolnictwa wyższego) osiąga ten wynik. Stopień nieudzielania odpowiedzi na pytanie dotyczące malarzy lub ulubio­ nych dzieł muzycznych zależy także ściśle od poziomu wykształcenia, silnie prze­ ciwstawiającego klasie dominującej klasy ludowe, rzemieślników i. drobnych hand­ lowców. (Jednakże, ponieważ w tym wypadku fakt udzielenia lub nieudzielenia odpowiedzi zależy najprawdopodobniej tyleż od nastawienia, co od kompetencji czystej, kulturowe roszczenia charakterystyczne dla nowego drobnomieszczaństwa - średnich kadr kierowniczych handlowych, przedstawicieli służb medyczno-społecznych, sekretarek, pośredników kulturowych - zyskują okazję do wyrażenia się). W podobny sposób, słuchanie najbardziej „uczonych” programów radiowych, ta­ kich jak France-Musique oraz France-Culture, jak również programów muzycz­ nych i kulturalnych, posiadanie adaptera, słuchanie płyt (bez ustalania gatunku, co zmniejsza różnicę), uczęszczanie do .muzeów i poziom kompetencji w malar­ stwie to znaki silnie współzależne, kierujące się podobną logiką i - w ścisłym po­ łączeniu ze szkolnym kapitałem - brutalnie hierarchizujące rozmaite klasy oraz frakcje klas (przy tym słuchanie muzyki rozrywkowej układa się odwrotnie). Dla czynności, które jak uprawianie jakiejś sztuki plastycznej lub gra na instrumencie muzycznym, zakładają kapitał szkolny zdobyty najczęściej poza szkołą i niezależny (względnie) od poziomu certyfikacji szkolnej, korelacja - również bardzo silna z klasą społeczną ustala się za pośrednictwem społecznej trajektorii (co tłumaczy szczególną pozycję nowego drobnomieszczaństwa). Im bardziej zbliżamy się do dziedzin o najmocniejszej legitymizacji i, w ramach tych uniwersów zhierarchizowanych według modalnego poziomu ich legitymizacji, do pewnego rodzaju gatunków czy określonych dzieł, tym bardziej różnice w szkol­ nym kapitale okazują się związane ze znaczącymi różnicami zarówno w posiada­

11 CEP (Certificat d’Éducation Professionnelle) i CAP (Certificat d’Aptitude Professionnelle) to francuskie świadectwa ukończenia szkoły zawodowej (przyp. tłum.). 12 BEPC (Brevet d’Etudes du Premier Cycle) to świadectwo ukończenia całego cyklu szkoły podstawowej (przyp. tłum.).

22

nych wiadomościach, jak i preferencjach. Różnice pomiędzy muzyką poważną a piosenką uzupełniają się o ważne różnice, które - wytworzone podług jednako­ wych zasad - wyodrębniają w każdej z nich takie gatunki, jak opera oraz operet­ ka, kwartet oraz symfonia, epoki, jak muzyka współczesna oraz muzyka dawna, au­ torów i wreszcie dzieła. Tak więc wśród dzieł muzycznych Das wohltemperierte Kla­ vier oraz Koncert na lewą rękę (przekonamy się, że dzieła te różnią się zakładanymi przez siebie sposobami nabywania oraz konsumpcji) przeciwstawiają się walcom Straussa i Tańcowi z szablami, czyli muzyce zdewaluowanej bądź to przez jej przyna­ leżność do niższego gatunku („muzyki lekkiej”), bądź przez jej rozpowszechnienie (gdyż dialektyka dystynkcji i roszczenia sprowadza do „sztuki średniej”, zdewalu­ owanej, „banalizujące się” uprawomocnione dzieła sztuki13), tak jak w dziedzinie piosenki Brassens i Ferré przeciwstawiają się Guétary’emu i Petuli Clark; tym różnicom, w dwu wypadkach, odpowiadają różnice w kapitale szkolnym14 (zob. tabela 1).

Z cytowanych badań wynika, że wśród wszystkich przedmiotów podda­ wanych wyborowi konsumentów nie ma bardziej klasyfikujących niż upra­ womocnione dzieła sztuki. Te dzieła, pełniąc funkcję globalnie rozróżnia­ jącą, pozwalają wytwarzać w nieskończoność rozróżnienia dzięki grze po­ działów i podpodziałów na gatunki, epoki, style, autorów itd. W uniwersum wyborów osobistych, dającym się na nowo odtworzyć za pomocą przekrojów stopniowanych, można zatem wyróżnić - jeśli będziemy trzy­ mać się głównych podziałów - trzy światy gustów odpowiadających z grubsza poziomom wykształcenia oraz klasom społecznym. Gust uprawo­ mocniony to gust skierowany na dzieła uprawomocnione, reprezentowane tutaj przez Das wohltemperierte Klavier (histogram nr 1), Sztukę fugi, Koncert na lewą rękę lub, jeśli chodzi o malarstwo, Bruegla bądź Goyę. Najbardziej wyrafinowani esteci są w stanie skojarzyć te dzieła z najbardziej uprawo­ mocnionymi dziełami sztuk znajdujących się na drodze do legitymizacji,

15 Najlepszym przejawem tego efektu w płaszczyźnie uprawomocnionej muzyki jest los „słyn­ nego adagia” Albinoniego (jak głoszą okładki płyt) lub tylu dzieł Vivaldiego, które na prze­ strzeni niecałych dwudziestu lat zamieniły swój prestiżowy status odkrycia dokonanego przez muzykologów na rolę utworów masowych, obecnych w radio i w drobnomieszczańskich adapterach. 14 Istotnie znaczenie czynników wtórnych, takich jak struktura kapitału, wielkość odziedziczone­ go kapitału (lub trajektoria społeczna), wiek lub miejsce zamieszkania żmienia się w zależnoś­ ci od’ dzieł. Tak więc, gdy kierujemy się w stronę najmniej prawomocnych dzieł (w tym mo­ mencie), staje się widoczne, jak rośnie znaczenie takich czynników, jak wiek. W przypadku Błę­ kitnej rapsodii lub Rapsodii węgierskiej zachodzi ściślejsza relacja z wiekiem aniżeli z dyplomem, społeczno-zawodową kategorią ojca, płcią lub miejscem zamieszkania.

23

czyli z kinem, jazzem, a nawet piosenką (jak w podanym przypadku Léo Ferré, Jacques Douai). Ten gust prawomocny rośnie wraz z pozio­ mem wykształcenia, by osiągnąć najwyższą częstotliwość we frakcjach kla­ sy dominującej najbogatszych w szkolny kapitał; Gust „średni”, obejmują­ cy pomniejsze dzieła należące do sztuk wysokich - takie jak, w podanym przypadku, Błękitna rapsodia (histogram nr 2), Rapsodia węgierska, czy też, gdy chodzi o malarstwo, Utrillo, Buffet, a nawet Renoir, oraz największe dzieła sztuk niższych, takie jak w dziedzinie piosenki utwory Jacques’a Brela oraz Gilberta Bécaud - częściej występuje w klasach średnich niż w klasach ludowych lub we frakcjach „intelektualnych” klasy dominują­ cej. Wreszcie gust „ludowy”, przejawiający się tutaj wyborem dzieł należą­ cych do muzyki zwanej „lekką” lub do muzyki o charakterze wprawdzie „uczonym”, lecz zdewaluowanej przez popularyzację, tak jak Nad pięknym modrym Dunajem (histogram nr 3), Traviata, Arlezjanka i przede wszystkim piosenki całkowicie pozbawione charakteru twórczego bądź ambicji arty­ stycznych, jak utwory Luisa Mariano, Guétary’ego czy Petuli Clark, wystę­ puje z największą częstotliwością w klasach ludowych i zmienia się w spo­ sób odwrotnie proporcjonalny do szkolnego kapitału (co tłumaczy fakt, że jest częstszy u szefów wielkich firm lub przedstawicieli świata biznesu czy nawet wśród wyższych kadr kierowniczych niż pośród nauczycieli i po­ średników kulturowych)15.

Tytuły szlachectwa kulturowego Relacja tak ścisła jak ta, która zachodzi między kapitałem szkolnym (mierzonym poziomem wykształcenia) a wiadomościami lub praktykami w dziedzinach tak obcych szkolnemu wychowaniu jak muzyka bądź malar15 Trzy uwzględnione tutaj profile idealnie korespondują z tymi, które otrzymujemy, gdy gra­ ficznie przedstawiamy rozkład całego zespołu wyborów charakterystycznych dla poszcze­ gólnych frakcji (zhierarchizowanych wewnątrz każdej klasy według szkolnego kapitału): pierwszy profil (Das wohltemperierte Klavier) charakteryzuje lekturę wszystkich autorów bądź dzieł cytowanych powyżej, jak również lekturę filozoficznych esejów, uczęszczanie do mu­ zeów itd.; drugi (Błękitna rapsodia) cechuje - poza dziełami lub autorami cytowanymi w tekście (oraz Zmierzchem bogów) - praktykę fotografii, wygodne oraz intymne wnętrze itd.; wreszcie trzeci odnosi się także do sentymentalnych historii oraz czystego i zadbane­ go wnętrza itd.

24

Klasy ludowe

bez wykształć. CEP, CAP BEPC i powyżej

Klasy średnie

Klasy wyższe

33 17

31 17

38 61

20 22

65 28 62,5 12,5

bez wykształć. CEP, CAP BEPC i powyżej w tym: - BEPC, matura - wykształcenie wyższe

23 12,5 12 17

29 19 21 9

41 47,5 46,5 54

21 39 39 39

64 27 31 3

bez wykształć. CEP, CAP BEPC i powyżej, w tym: - BEPC, matura - wykształcenie wyższe w tym: • szkoła pomaturalna ■ licencjat • agregacja, szkoły główne

16 5 8,5 4

44 17 24 14,5

36 74 65 77

12 35 29 39

17 21 16 8 14 11 16,5 7

20 17 3

73,5 32 73 34,5 90 49,5

5 4,5 -

19,5 17 11,5

Koncert na

Das wohltei

1 §

Taniec z szj

Ferré

Brassens

Clark P.

Przynależność klasowa Wykształcenie

Gućtary

Tabela 1. Preferencje w dziedzinie piosenki i muzyki

1

26 1,5 16 8 17,5 5 5 21 8 15 3 19

1,1 4 4 4

8 13 6 15

5,5 10 18 9,5 29,5 12 3 29,5 12

•Liczbę osób podano w tabeli 3. Tabelę tę należy odczytywać w następujący sposób: na 100 badanych z klas ludowych, posia­ dających świadectwo CEĘ CAP lub niemających żadnego wykształcenia, 33 podaje Guétary'ego, 31 - Petulę Clark wśród trojga ulubionych piosenkarzy (z listy dwunastu piosenka­ rzy), a wśród trzech dzieł muzycznych wybranych z podanej listy szesnastu 65 wymienia Nad pięknym modrym Dunajem, 28 - Taniec w szablami [szkoła główna = grande école, uczelnia z gru­ py największych szkół wyższych nieuniwersyteckich; przyp. tłum.].

stwo, nie mówiąc już o jazzie lub kinie, stawia na najwyższym poziomie - podobnie jak relacja między uczęszczaniem do muzeów a wykształce­ niem - kwestię własnego znaczenia, czyli rzeczywistej tożsamości dwóch powiązanych członów określanych przez łączący ich związek; relacja sta­ tystyczna zarazem odsłania i ukrywa wyjaśniającą ją relację semantyczną. Ustalenie silnej korelacji między zmienną zwaną niezależną a zmienną zwaną zależną nic nie tłumaczy ani nie daje klucza do pełnego rozumienia,

25

w% 1. Das wohltemperierte Klavier

robotnicy personel obsługi rzemieślnicy, drobni kupcy urzędnicy średnie kadry administracyjne średnie kadry handl., sekretarki technicy służby medyczno-społeczne nauczyciele szkół podstawowych pośrednicy kult., rzemieśln. artyst. przemysłowcy, handlowcy kadry sektora publicznego kadry sektora prywatnego, inżynierowie wolne zawody nauczyciele szkolnictwa średniego prof.. szkół wyższych, producenci art.

0

10

20

30

40

50

■i 2



l



2. Błękitna rapsodia

robotnicy personel obsługi rzemieślnicy, drobni kupcy urzędnicy

20.5 3 20 22

średnie kadry administracyjne średnie kadry handl., sekretarki

27.5 26.5 42 20 20

technicy służby medyczno-społeczne nauczyciele szkół podstawowych pośrednicy kult., rzemieśln. artyst. przemysłowcy, handlowcy kadry sektora publicznego kadry sektora prywatnego, inżynierowie wolne zawody nauczyciele szkolnictwa średniego prof.. szkół wyższych, producenci art.

22.5 25.5 15 29 19 12.5 12

3. Nad pięknym modrym Dunajem

robotnicy personel obsługi rzemieślnicy, drobni kupcy urzędnicy średnie kadry administracyjne średnie kadry handl., sekretarki technicy służby medyczno-społeczne nauczyciele szkół podstawowych pośrednicy kult., rzemieśln. artyst. przemysłowcy, handlowcy kadry sektora publicznego kadry sektora prywatnego, inżynierowie wolne zawody nauczyciele szkolnictwa średniego prof.. szkół wyższych, producenci art.

Wykres 1. Rozkład upodobań według frakcji klasowej dla trzech dzieł muzycznych

26

60

dopóki nie określi się, co oznacza w konkretnych przypadkach - czyli w da­ nej sytuacji - każdy z członów relacji (na przykład poziom wykształcenia i znajomość kompozytorów), relacja statystyczna - jakkolwiek duża byłaby dokładność, z jaką daje się ona ustalić - pozostaje czystą daną, pozbawio­ ną znaczenia. Ponadto połowiczne rozumienie „intuicyjne”, którym zado­ walamy się najczęściej w takim przypadku, przenosząc wysiłek na doskona­ lenie pomiarów „intensywności” relacji, łączy się ze złudzeniem ciągłości zmiennych lub czynników wynikającym z nominalnej tożsamości wskaźników bądź terminów, które je określają, tak że niemożliwe staje się zbadanie po­ łączonych członów będących „wskaźnikami”, o których nie wiemy, co wskazują - celem ustalenia znaczenia, jakiego nabierają w rozważanej re­ lacji i jakie otrzymują od samej tej relacji. Trzeba w każdym wypadku zakwestionować oba człony relacji: i zmienną niezależną, tzn. zawód, płeć, wiek, zawód ojca, miejsce zamie­ szkania itd., mogącą powodować bardzo różne skutki, i zmienną zależną, poprzez którą mogą się zaznaczać skłonności podlegające dużym waha­ niom w zależności od klas wyodrębnionych przez zmienne niezależne. Tak więc, aby należycie zinterpretować stwierdzone różnice - między kla­ sami bądź wewnątrz jednej klasy - w odniesieniu do poszczególnych sztuk uprawomocnionych, to jest do malarstwa, muzyki, teatru, literatury itd., trzeba by w pełni przeanalizować społeczne zwyczaje, uprawomocnione lub też nieuprawomocnione, którym odpowiada każda z rozważanych sztuk, każdy z gatunków, każde z dzieł lub instytucji. Jeśli na przykład nic nie daje takiej możliwości podkreślenia „klasy” jakiejś osoby i takiej pod­ stawy do uklasowienia, jak gusta w dziedzinie muzyki, to dzieje się tak oczywiście dlatego, że nie ma praktyki bardziej klasyfikującej - ze wzglęctu na to, że warunki nabywania zdolności do uprawiania tej praktyki są bardzo rzadkie - niż uczęszczanie do muzeów albo gra na „szlachetnym” instrumencie muzycznym (są to czynności mniej powszechne, przy rów­ nym stanie pozostałych cech, niż uczęszczanie do teatru, muzeów czy na­ wet galerii). Ale dzieje się tak także dlatego, że obnoszenie się ze swoją „kulturą muzyczną” nie stanowi takiej samej kulturowej parady jak inne: w swej definicji społecznej „kultura muzyczna” jest czymś innym niż zwy­ kłą sumą zdolności oraz doświadczeń splecioną z umiejętnością wypowia­ dania się o nich. Muzyka jest najbardziej duchową ze wszystkich sztuk in­ telektualnych i miłość do muzyki stanowi gwarancję „duchowości”. Wy­ starczy pomyśleć o niesłychanej wartości, jakiej przydają dziś leksyce „słu­ chania” zeświecczone wersje (na przykład psychoanalityczne) języka reli­ gijnego. Jak świadczą o tym niezliczone wariacje na temat duszy muzyki i muzyki duszy, muzyka wiąże się z „najgłębszym wnętrzem” („muzyka 27

wnętrza”), a koncerty są zawsze uduchowione... „Niewrażliwość na muzy­ kę” jest dla mieszczańskiego świata - rozpatrującego swój stosunek do lu­ du na zasadzie stosunków między duszą a ciałem - najprawdopodobniej rodzajem wyjątkowego materialistycznego prostactwa. Lecz to nie wszyst­ ko. Muzyka jest sztuką „czystą” par excellence: nic nie mówi i nie ma nic do powiedzenia; nie pełniąc nigdy funkcji rzeczywiście ekspresywnej, przeciw­ stawia się teatrowi, który, nawet w swoich najbardziej oczyszczonych for­ mach, pózostaje nośnikiem społecznego wyzwania i który może „udać się” tylko na zasadzie natychmiastowego i głębokiego porozumienia z wartościami oraz oczekiwaniami publiczności. Teatr dzieli i dzieli się: opozycja pomiędzy teatrem prawego brzegu a teatrem lewego brzegu16, pomiędzy teatrem mieszczańskim a teatrem awangardowym, jest nieroz­ łącznie polityczna i estetyczna. Nic takiego nie zachodzi w muzyce (jeśli tylko pominąć kilka rzadkich niedawnych wyjątków): muzyka ucieleśnia najbardziej radykalną, najbardziej absolutną formę wyparcia świata, zwłaszcza świata społecznego, wyparcia, którego etos mieszczański każę oczekiwać od wszystkich form sztuki. Ponadto, aby odpowiednio zinterpretować to, co figuruje na tablicy przypadkowości ustalającej związek między zawodem, wiekiem czy płcią a upodobaniem do takich utworów, jak Das wohltemperierte Klavier lub Kon­ cert na lewą rękę, trzeba by, rezygnując zarówno ze ślepego użycia wskaźni­ ków, jak i z fałszywych analiz esencji stanowiących tylko uniwersalizację jednostkowego doświadczenia, wytłumaczyć całościowo rozmaite i sprzecz­ ne znaczenia, jakich w danej chwili te dzieła nabierają dla ogółu społecz­ nych aktorów, zwłaszcza dla tych kategorii jednostek, które owe dzieła wy­ różniają, oraz dla tych, które sprzeciwiają się ich wymowie (czyli sukceso­ rów albo późno przybyłych). Oznaczałoby to wzięcie pod uwagę, z jednej strony, społecznie stosownych właściwości, związanych z każdym z tych dzieł, to znaczy społecznego wizerunku dzieł (czy są „barokowe”/„nowoczesne”, czy opierają się na temperamencie/dysonansie, rygorze/liryzmie itd.), społecznego wizerunku autorów oraz - być może przede wszystkim - odnośnych instrumentów (cierpki i chropowaty dźwięk struny potrącor nej / ciepły i' mieszczański dźwięk struny uderzonej). Z drugiej strony, oznaczałoby to uwzględnienie właściwości dystrybucyjnych, których te dzieła nabierają w relacjach (mniej lub bardziej odczuwanych zależnie od sytuacji) z rozmaitymi klasami czy frakcjami klas - „to kojarzy się z...” - i ze współzależnymi warunkami recepcji (znajomość - późna - za pośrednic­

Paryża (przyp. tłum.).

28

twem płyt / znajomość - wczesna - przez grę na fortepianie, instrumencie par excellence mieszczańskim)17. Oczywiste jest, czego wymagałaby właściwa interpretacja mieszczań­ skiego upodobania do „impresjonistów”. Przeciwstawia ona ich przymie­ rze zarówno liryczne, jak i naturalistyczne z naturą przyrodniczą bądź ludzką nie tylko realistycznemu bądź krytycznemu przedstawieniu świata społecznego (w tym tkwi najprawdopodobniej jeden z wymiarów opozycji pomiędzy Renoirem a Goyą, by nie wspominać o Courbecie czy Daumierze), lecz także wszystkim formom abstrakcji. W podobny sposób, aby zro­ zumieć rozkład praktyk uprawiania różnych sportów w poszczególnych klasach, trzeba by wziąć pod uwagę opinię, którą - według schematów per­ cepcji i oceniania, jakie przypadają im w udziale - różne klasy wyrabiają sobie o kosztach (gospodarczych, kulturowych oraz „fizycznych”)! wynika­ jących z rozmaitych sportów pożytkach, jak natychmiastowe bądź długo­ terminowe pożytki „fizyczne” (zdrowie, piękno, siła - widoczne w przypad­ ku kulturystyki, bądź niewidoczne, jak w przypadku higieny itd.), pożytki gospodarcze i społeczne (społeczny awans itd.); natychmiastowe bądź dłu­ goterminowe pożytki symboliczne związane z dystrybucyjną bądź pozycyj­ ną wartością każdego z rozważanych sportów (czyli skutki jego mniejszej lub większej popularności oraz tego, z jaką klasą jest kojarzony; boks, pił­ ka nożna, rugby bądź kulturystyka wiążą się z klasami ludowymi, tenis oraz narty z mieszczaństwem, golf zaś z wielką burżuazją), pożytki dodające dys­ tynkcji, jakie wywołują skutki generowane na samym ciele (np. smukłość, opalenizna, mniej lub bardziej wydatna muskulatura itd.) czy też ograni­ czony dostęp do wysoko selektywnych grup, który pewne praktyki otwie­ rają (golf, polo itd.).

17 Opozycja ustalona na poziomie właściwości dystrybucyjnych najczęściej zgadza się z opo­ zycją rejestrowaną na poziomie cech ściśle stylistycznych, ponieważ zgodność pozycji pro­ ducentów (oraz dzieł) w polu produkcji z pozycją konsumentów w przestrzeni społecznej (tj. w strukturze klas ujętej globalnie lub w strukturze klasy dominującej) występuje, jak się zdaje, najczęściej .Toteż - mówiąc w skrócie - amator Mallarmégo ma wszelkie szanse, aby znaleźć się względem amatora Zoli w podobnym stosunku, w jakim Mallarmé znajdował się wobec Zoli. Jeśli różnice pomiędzy dziełami zdradzają tendencję do wyrażania różnic pomiędzy autorami, to wynika to stąd, że z jednej strony noszą, zarówno w stylu, jak i w tre­ ści, ślad tych skłonności ich autorów, które są społecznie ukonstytuowane (to jest ślad ich. społecznego pochodzenia przeformułowanego w zależności od pozycji zajmowanych w po­ lu produkcyjnym, do powstania których owe skłonności przyczyniły się w sposób decydu­ jący). Jest tak również dlatego, że są naznaczone społecznym znaczeniem, które nadała im ich opozycja i opożycja ich autorów w polu produkcji (np. lewica/prawica; klarowny/niejasny itd.) i które przekazała tradycja uniwersytecka.

29

Można by zatem uwolnić się jakoś od intuicjonizmu, stanowiącego nieodzowny akompaniament pozytywistycznej ufności w nominalną identyczność wskaźników, tylko pod warunkiem, że poddamy nieskończonej analizie, społecznej wartości każ­ dą z rozważanych właściwości bądź praktyk: komodę w stylu Ludwika XV lub sym­ fonię Brahmsa, czytanie Historii lub Le Figaro, uprawianie rugby lub grę na akor­ deonie, i tak dalej. Odbieralibyśmy najprawdopodobniej z mniejszym zaślepie­ niem rozkład czytelnictwa gazet według klas, gdybyśmy mieli na uwadze dokona­ ną przez Prousta analizę „owego okropnego i rozkosznego czynu, który zwie się czytaniem gazety i dzięki któremu wszystkie niedole i kataklizmy wszechświata ostat­ nich dwudziestu czterech godzin, bitwy, które kosztowały życie pięćdziesiąt tysięcy, ludzi, zbrodnie, strajki, plajty, pożary, zatrucia, samobójstwa, rozwody, okrutne emocje mężów stanu oraz aktorów, przemienione dla osobistego naszego użytku - dla nas, którzy nie mamy w tym udziału - w poranne łakocie, idealnie oraz w spo­ sób szczególnie podniecający i pobudzający kojarzą się z zalecanym wypiciem kil­ ku łyków kawy z mlekiem” (M. Proust, Sentiments filaux d’un parricide w Pastiches et melanges, Gallimard, Paris, pierwsze wyd. 1919, Idees, 1970, s. 200). Ten opis este­ tycznego wariantu skłania do analizy wariacji w zależności od klas oraz inwariantów pośredniego i względnie abstrakcyjnego doświadczenia społecznego świata, jakie­ go dostarcza czytanie gazety w zależności od - na przykład - wahań społecznego oraz przestrzennego dystansu (z - na jednym krańcu - lokalnymi nowinkami re-. gionalnymi gazet, ślubami, zgonami, wypadkami i - na drugim - międzynarodo­ wymi wiadomościami lub, wedle innej miary, opisywanymi w periodykach ślubami królewskimi i zaręczynami osób z książęcych rodów) lub politycznego zaangażowa­ nia (od zdystansowania, którego tekst Prousta stanowi dobrą ilustrację, aż po obu­ rzenia czy zapały działacza). Zdarza się bowiem, że brak takiej wstępnej analizy społecznego znaczenia wskaźni­ ków całkowicie uniemożliwia socjologiczną lekturę najbardziej na pozór ścisłych an­ kiet: tak więc, nie chcąc brać pod uwagę faktu, że pozorna stałość produktów kryje w sobie różnorodność społecznego wykorzystania, wiele konsumenckich ankiet sto­ suje do nich taksonomie, które, rodem wprost ze społecznej podświadomości staty­ styków, łączą tó, co powinno się oddzielać (na przykład białą fasolę i zielony groszek), a oddzielają to, co można by połączyć (na przykład białą fasolę i banany, jako że te drugie są dla owoców tym, czym ta pierwsza jest dla warzyw). Cóż bowiem rzec o wytworach podciągniętych pod na pozór neutralną kategorię „produktów zbożowych”, takich jak chleb, grzanki, ryż, makaron, mąka, a przede wszystkim o wahaniach konsumpcji tych produktów zależnie od klas społecznych, skoro wiado­ mo, że „ryż” obejmuje zarówno ludowy „ryż na mleku” i „ryż z jabłkami”, jak i głównie mieszczańskie czy ściślej „intelektualne” risotto, by nie wspominać o ryżu niełuskanym, który sam przez się ewokuje cały styl życia? Mimo iż w sposób oczywi­ sty nie istnieje żaden produkt „naturalny” lub wytworzony, który w równym stopniu

30

byłby dostosowany do wszelkiego możliwego społecznego wykorzystania, to jednak bardzo mało z nich zapewne okazałoby się idealnie „jednoznacznymi”. Tylko wyjąt­ kowo udaje się wydedukować społeczne zastosowanie rzeczy z niej samej: jeśli pomi­ nąć produkty specjalnie wytwarzane w określonym celu (takie jak chleb zwany die­ tetycznym) lub ściśle związane z pewną klasą czy to przez tradycję (jak herbata), czy przez cenę (jak kawior), większość wytworów zyskuje społeczną wartość jedynie po­ przez społeczny użytek, jaki się z nich czyni. Toteż w tej dziedzinie nie jest możliwe ustalenie rozkładu wedle klas inaczej niż przez założenie ich z góry. Należy zastąpić słowa lub rzeczy - których pozorna jednoznaczność wcale nie przeszkadza abstrak­ cyjnym klasyfikacjom nieświadomego akademizmu - społecznym użyciem, po­ przez które znajdują ostateczne określenie. Są to sposoby fotografowania bądź spo­ soby gotowania - w zwykłym garnku lub szybkowarze, to znaczy bez liczenia się z czasem ani pieniędzmi lub też przeciwnie - z nastawieniem na oszczędzanie jed­ nego i drugiego. Wypada również brać pod uwagę wytwory owych operacji, takie jak rodzinne fotografie, fotografie tańców ludowych, boeufbourguignon lub ryż z curry18.

Niewątpliwie jednak w poszukiwaniu „czynników wyjaśniających” może swobodnie znaleźć wyraz substancjalny model myślenia, który, niepostrze­ żenie przechodząc od rzeczownika do rzeczy, jak to ogólnie ujmuje Wittgenstein, traktuje cechy związane z aktorami, zawodem, wiekiem, płcią lub dyplomem jako siły niezależne od relacji, w której „działają”. Tak więc, zostaje odrzucona kwestia tego, co jest determinujące w zmiennej deter­ minującej oraz tego, co jest zdeterminowane w zmiennej zdetermino­ wanej, to znaczy kwestia, co wśród cech wyłonionych świadomie bądź nie­ świadomie na podstawie podanych wskaźników stanowi cechę właściwą, zdolną do realnego określenia relacji, w której sama się określa. Czysto statystyczne obliczenie wahań intensywności relacji między jakimś wskaź­ nikiem a jakąś praktyką nie. upoważnia do pominięcia swoiście socjolo­ gicznego obliczenia skutków wyrażających się w relacji statystycznej, do od­ nalezienia których może przyczynić się analiza statystyczna - kiedy kieru­ je się w stronę poszukiwania własnej inteligibilności. To jedynie za cenę pracy, która traktując jako przedmiot samą relację, kwestionuje jej socjo­ logiczne znaczenie, a nie jej statystyczną znamienność, możemy zastąpić relację między zmienną uznawaną za stałą a różnymi praktykami - przez 18 Nie ma chyba potrzeby po raz kolejny przypominać, że pozory zawsze stoją po stronie po­ zorów i że naukę, która jest w stanie odnaleźć różnice pomiędzy klasami społecznymi tyl­ ko pod warunkiem, że je z góry wprowadzi, podejrzewają o uleganie uprzedzeniom ci, którzy z całą niewinnością i całkowicie bezkarnie każą im zniknąć przez sam fakt oddania się pozytywistycznemu leseferyzmowi.

31

serię różnych skutków, będących stałymi, inteligibilnymi z socjologicznego punktu widzenia relacjami, które się wyrażają i jednocześnie ukrywają w statystycznych relacjach między jednym i tym samym wskaźnikiem a róż­ nymi praktykami. Praca naukowa stara się pominąć fenomenalną relację między pewną „zmienną zależną” a zmiennymi, które - tak jak poziom edukacji lub pochodzenie społeczne - są niczym innym jak tylko powszech­ nie przyjętymi pojęciami, których widoczna „moc wyjaśniająca” zależy od zwyczajów powszechnej znajomości świata społecznego. Zrywając z fałszywy­ mi oczywistościami bezpośredniego rozumienia (którym zwodnicze wyra­ finowanie statystycznej analizy - myślę między innymi opath analysis - nie­ spodziewanie przychodzi w sukurs), zastępuje ową relację fenomenalną „dokładnym związkiem dobrze, zdefiniowanych pojęć”19, będącym racjo­ nalną zasadą skutków, które dają się mimo wszystko ująć w statystycznym sprawozdaniu. Może to być na przykład związek między tytułami szlachec­ kimi (bądź, odwrotnie, znamionami hańby), jakie rozdaje system naucza­ nia, a praktykami, jakie one zakładają, bądź też związek między dyspozy­ cją, jakiej wymagają dzieła sztuki uprawomocnionej, a tą, którą wpaja, bez naszej wiedzy czy też wyraźnej akceptacji, szkolna „schole”. Efekt wykształcenia Biorąc pod uwagę relację, która - jako rezultat logiki przekazywania kulturowego kapitału oraz funkcjonowania szkolnego systemu - kształtu­ je się między kulturowym kapitałem odziedziczonym po rodzinie a,kapi­ tałem szkolnym, nie sposób przypisać samej działalności systemu szkolne­ go (a tym bardziej wychowaniu ściśle artystycznemu - najwyraźniej nie­ malże nieobecnemu - które system ten by zapewniał) faktu, że zachodzi silna korelacja między umiejętnościami w dziedzinie muzyki i malarstwa (oraz praktyką, którą umiejętności te implikują i umożliwiają) a kapita­ łem szkolnym. Ten kapitał stanowi bowiem gwarantowany produkt sku­ mulowanych skutków kulturowej spuścizny przekazywanej przez rodzinę oraz kulturowego rozpowszechniania wiedzy przez szkołę (skuteczność te­ go ostatniego zależy od wartości kulturowego kapitału bezpośrednio odziedziczonego po rodzinie). Poprzez czynności wpajania oraz narzu­ cania wartości instytucja szkoły przyczynia się także (w mniejszym lub większym stopniu, zależnie od pierwotnej skłonności, to jest zależnie od klasy pochodzenia) do ukonstytuowania nastawienia ogólnego, takiego, które daje się zastosować wobec kultury prawomocnej. Ta zaś, zdobyta

19 G. Bachelard, Le rationalisme appliqué, Paris: PUF 1949, s. 106.

32

w odniesieniu do wiadomości oraz praktyk uznawanych przez szkołę, zmierza do rozszerzania zakresu swej stosowalności poza granicami „stre­ fy szkolnej”, przybierając formę bezinteresownej skłonności do groma­ dzenia doświadczeń i wiedzy o nikłej bezpośredniej wartości na szkolnym rynku20. W istocie, skłonność do generalizacji, jaką wykazują osoby wykształco­ ne, stanowi tylko warunek wstępny przedsięwzięcia nabywania kultury, które jest wpisane jako obiektywny wymóg w fakt przynależności do miesz­ czaństwa, jak i zapisane w tytułach otwierających drogę do uprawnień oraz powinności tegoż mieszczaństwa. Toteż należy najpieiw zatrzymać się przy być może najlepiej ukrytym skutku działania instytucji szkolnej, mianowi­ cie przy narzuceniu tytułów, które jest szczególnym przypadkiem efektu przy­ dzielenia statutowego, pozytywnego (uszlachetnienie) bądź negatywnego (napiętnowanie), jakie wytwarza każda grupa, wprowadzając jednostki do zhierarchizowanych klas. W odróżnieniu od posiadaczy kulturowego kapi­ tału pozbawionego szkolnego poświadczenia, których można zawsze zmu­ sić do wykazania się, ponieważ są oni jedynie tym, co robią, czyli zwykły­ mi dziećmi swoich dzieł kulturowych, posiadacze tytułów kulturowego szlachectwa - podobni w tym względzie do posiadaczy tytułów szlachec­ kich, których byt, określony przez wierność krwi, ziemi, rasie, przeszłości, ojczyźnie, tradycji, nie da się sprowadzić do jakiegoś czynu, do umiejętno­ ści, do funkcji - mogą zadowolić się tym, czym są, ponieważ wszystkie ich działania warte są tyle, ile wart jest ich sprawca, i afirmują oraz podtrzy­ mują istotę, na mocy której są realizowane21. Określani przez tytuły, które ich zarazem predysponują i legitymizują do bycia tym, kim są, które czy­ nią z tego, co robią, manifestację istoty zarazem poprzedzającej i prze­ wyższającej swoje przejawy zgodnie ż Platońskim marzeniem o podziale

20 System oświaty określa kulturę „wolną” przynajmniej negatywnie, poprzez wyznaczenie wewnątrz kultury dominującej dziedziny tego, co wpisuje do swoich programów, a spraw­ dza za pomocą egzaminów. Wiemy, że przedmiot kulturowy jest tym bardziej „szkolny”, im wcześniej jest nauczany i wymagany na niższym poziomie szkolnej drogi (granicę zaś „te­ go, co szkolne” stanowi „klasa podstawowa”) i że instytucja szkoły coraz wyżej ocenia kul­ turę „wolną” i coraz silniej sprzeciwia się’najbardziej „szkolarskim” miarom kultury (jak bezpośrednie i zamknięte przepytywanie dotyczące autorów, dat oraz wydarzeń), gdy kie­ rujemy się w stronę najwyższych poziomów nauczania. 21 Najsilniejsze opory względem ankiety pochodzą od posiadaczy wysokiego wy kształcenia, którży tym sposobem przypominają, że będąc z definicji wykształconymi, nie muszą być od­ pytywani ze swojej wiedzy, lecz ze swoich upodobań (wiemy, z jaką lubością pisarze oraz ar­ tyści udzielają odpowiedzi na „literackie ankiety”, będące hołdem złożonym uniwersalnoś­ ci ich „geniuszu” „twórców” i „odkrywców”). u X

33

( S Uatuacsytet Ł-1

funkcji opartym na hierarchii bytów, różnią się z natury od zwykłych plebejuszy kultury, skazanych na podwójnie zdewaluowany status samouków oraz „funkcyjnych”22. Szlachectwa mają charakter esencjalistyczny: ponieważ uznają egzystencję za emanację esencji, nie rozpatrują dla nich samych czynów, działań ani przestępstw, jakie rejestrują bilanse służbowe oraz do­ wody niekaralności przechowywane przez pamięć urzędniczą. Toteż przy­ znają im wartość tylko wtedy, gdy jawnie wykazują - w niuansach procedu­ ry postępowania - że jedyną zasadą przyświecającą im jest przedłużanie oraz ilustrowanie istoty, ze względu na którą są realizowane. To ten sam esencjalizm skłania owe szlachectwa do narzucania sobie tego, co narzuca ich istota („szlachectwo zobowiązuje”), czyli do samodzielnego ubiegania się o to, czego nikt poza nimi nie byłby w stanie od nich wymagać, a więc do udowadniania sobie, że dorównują samym sobie, to znaczy stoją na wy­ sokości własnej istoty23. Wiemy, jak działają szkolne oceny i klasyfikacje. Aby to jednak w pełni zrozumieć, należy wziąć pod uwagę tę drugą właści­ wość wszystkich szlachectw: istota, z którą się utożsamiają, nie daje się za­ mknąć w żadnej definicji', wyłamując się spod ciasnej reguły bądź regula­ minu, jest z natury wolnością. Tak więc dla szlachty szkolnej utożsamiać się z istotą „człowieka wykształconego” to tyle, co godzić się na wymogi, któ­ re są w nią wpisane implicite, a które są tym rozleglejsze, im rozważany ty­ tuł jest bardziej prestiżowy. Nie ma więc żadnego paradoksu w tym, że instytucja szkolna określa w swoich celach i środkach przedsięwzięcie uprawomocnionej autodydaktyki, jaką zakłada zdobycie „kultury osobistej”. Realizacji tego przedsięwzięcia wymaga się coraz bardziej w miarę, jak ktoś wznosi się w hierarchii szkol­ nej (hierarchii sekcji, dyscyplin, specjalizacji itd., bądź hierarchii między poziomami). Używając wewnętrznie sprzecznego określenia uprawomocnio­ nej autodydaktyki, chcieliśmy zaznaczyć fundamentalną różnicę, jaka 22 Ten esencjalizm, który może pozostać ukryty tak długo, jak długo pozostaje nietknięta wiara fundująca społeczną wartość tytułu, nieuchronnie dąży do wyrażenia się, przynaj­ mniej w opacznej postaci rasizmu, gdy kapitał jest zagrożony (na przykład wśród schyłko­ wej arystokracji o szlacheckim bądź szkolnym tytule). 23 Efekt ten jest jednym z mechanizmów sprawiających, że wraz z nadejściem koniunktury kryzysowej, najbardziej uprzywilejowani, którzy pozostają najbardziej przywiązani do byłej postaci systemu, najpóźniej pojmują konieczność zmiany strategii i padają ofiarą własne­ go przywileju (dotyczy to na przykład zrujnowanych szlachciców niechcących się poniżyć lub potomków wielkich chłopskich rodów, którzy woleli celibat od ożenku poniżej swojego statusu). Można by wykazać w podobny sposób, że moralność dewizy „szlachectwo obowią­ zuje”, którą odnaleźć można w niektórych frakcjach chłopstwa oraz rzemiosła tradycyj­ nego, przyczynia się w niebagatelny sposób do samoeksploatacji charakterystycznej dla tych klas.

34

dzieli wysoko cenioną „wolną kulturę” posiadacza świadectw szkolnych i wolną kulturę samouka. Czytelnik Nauki i Życia [francuskie pismo popu­ larnonaukowe, przyp. tłum.], wypowiadający się o kodzie genetycznym lub o tabu kazirodztwa, naraża się na pośmiewisko z chwilą, gdy wychyla się poza świat podobnych mu ludzi, podczas gdy Lévi-Strauss bądź Monod mogą jedynie zyskać dodatkowy prestiż dzięki swym wyprawom na teren muzyki czy filozofii. Wolna kultura prawomocna, czy to w przypadku wia­ domości nagromadzonych przez samouka, czy „doświadczenia” nabytego w praktyce i poprzez praktykę poza kontrolą instytucji specjalnie wyzna­ czonej do jej wpajania i oficjalnego zatwierdzania jej nabycia - podobnie jak sztuka kucharska bądź sztuka leczenia ziołami, czy też umiejętności rzemieślnicze bądź wiedza niezbędna osobie pełniącej jakąś funkcję - ma znacżenie jedynie w zakresie swojej technicznej skuteczności, bez żadnej społecznej wartości dodanej, i podlega sankcji prawnej (tak jak nielegal­ na praktyka lekarska), gdy opuszczając teren prywatny, zaczyna konkuro­ wać z autoryzowanymi umiejętnościami. W milcząco akceptowanej definicji wykształcenia szkolnego, formalnie gwarantującego pewną umiejętność (tak jak tytuł inżyniera), zawiera się zatem fakt, że realnie gwarantuje ono posiadanie „kultury ogólnej”, tym rozleglejszej, im bardziej wykształcenie to jest prestiżowe24. I odwrotnie - w wykształceniu tkwi także fakt, że nie można wymagać żadnej realnej gwarancji tego, co gwarantuje ono formalnie i realnie, lub, jak kto woli, gwarancji stopnia, w jakim gwarantuje ono to, co gwarantuje. Ów skutek symbolicznego narzucenia osiąga największe nasilenie w przypadku świa­ dectw przynależności do kulturowej burżuazji: tytuły przyznawane we Francji przez szkoły wyższe gwarantują, bez żadnych dodatkowych gwaran­ cji, kompetencje zdecydowanie przekraczające to, co oficjalnie gwarantu­ ją. Dzieje się tak na mocy klauzuli, która, aby można było przyjmować ją w ukryty sposób, obejmuje w pierwszej kolejności posiadaczy samych tytu­ łów, którzy dzięki temu realnie upewniają się co do natury atrybutów, jakie przyznaje się im statusowo25. 24 Kwestionariusz miał opisać tę właśnie kulturę prawomocną, czy też znajdującą się na dro­ dze do uprawomocnienia, jako praktyczną oraz naukową umiejętność władania narzędzia­ mi symbolicznego przyswajania sobie dzieł prawomocnych lub będących na drodze do uprawomocnienia; cechuje ona niejako od wewnątrz „człowieka wykształconego” w jego dominującej definicji w określonej chwili. 25 To również efekt przyznania statusu odpowiedzialny jest - w dużej mierze - za różnice po­ między płciami, jakie można zauważyć we wszystkich dziedzinach, które statusowo przypa­ dają pewnym ludziom, takich jak kultura prawomocna (a zwłaszcza najbardziej męskie re­ jony owej kultury, jak historia bądź nauka), przede wszystkim zaś - polityka.

35

Efekt ten działa na wszystkich etapach szkolnej ścieżki poprzez mani­ pulowanie aspiracjami i wymogami - lub, jeśli kto woli, poprzez manipu­ lowanie wizerunkiem siebie i szacunkiem dla siebie samego - stosowane przez system szkolny, gdy kieruje on uczniów na prestiżowe bądź zdewaluowane stanowiska implikujące bądź wykluczające praktykę prawomocną. To, co autorzy anglosascy określają mianem „alokacji”, to znaczy przydzie­ lenia do jakiejś sekcji, do dyscypliny (filozofii lub geografii, matematyki lub geologii, aby pozostać przy przykładach krańcowych), do uczelni (mniejszej lub większej szkoły wyższej lub fakultetu), następuje przede wszystkim za pośrednictwem społecznego wizerunku rozważanej pozycji oraz przyszłości, która jest w nią obiektywnie wpisana, i do której należą nade wszystko pewnego rodzaju przedsięwzięcia gromadzenia kultury oraz pewnego rodzaju wizerunek kulturowego spełnienia26. Oficjalne różnice wytwarzane przez rankingi szkół zmierzają do wytworzenia (bądź wzmoc­ nienia) różnic realnych, jako że wytwarzają w klasyfikowanych jednostkach przeświadczenie, zbiorowo utwierdzone i podtrzymywane, o istnieniu tych różnic. Tym samym wytwarzają postawy, których przeznaczeniem jest do­ stosowanie bytu rzeczywistego do oficjalnego. Działania tak bardzo odda­ lone od jawnych wymogów instytucji, jak prowadzenie osobistego dzienni­ ka lub jaskrawy makijaż, chodzenie do teatru lub na dancingi, pisanie wierszy lub gra w rugby, mogą zostać w ten sposób przypisane pozycji, któ­ rą instytucja wysuwa jako milcząco przyjmowany wymóg, bezustannie przy­ pominający o sobie dzięki rozlicznym zapośredniczeniom. Najsłabszymi z nich nie są jednak bynajmniej świadome lub nieświadome oczekiwania nauczycieli oraz zbiorową presja grupy koleżeńskiej, presja, która sama jest określona w swej orientacji etycznej poprzez wartości klasowe wprowa­ dzane do instytucji i przez nią wzmacniane. Ten efekt alokacji, wraz z efek­ tem przydziału statusu, jaki implikuje, prawdopodobnie w bardzo dużym stopniu przyczynia się do tego, że instytucji szkolnej udaje się narzucić praktyki uczestnictwa w kulturze, które, choć sama ich nie wpaja ani otwarcie nie wymaga, stanowią część atrybutów statusowo przypisanych stano­ wiskom i tytułom przez nią przydzielanym i społecznym stanowiskom, do których tytuły te dają dostęp.

Wśród różnych „korzyści”, jakie zapewnia silny kapitał szkolny w dziedzinie intelektualnej bądź naukowej kompetencji, jeden z najbardziej widocznych polega na wysokiej samo­ ocenie oraz na wysokiej ambicji, jakie mogą się przejawiać zarówno w rozległości podej­ mowanych problemów (bardziej „teoretycznych” na przykład), jak i w wysokości używane­ go stylu itd. (zob. P. Bourdieu, Le champ scientifique, Actes de la recherche en sciences sociales, 1976, 2-3, s. 88-104).

36

Ta logika jest prawdopodobnie odpowiedzialna za to, że postawa pra­ womocna zdobywana na drodze obcowania z wybraną klasą dzieł, a mia­ nowicie z dziełami literackimi oraz filozoficznymi, które uznaje kanon szkolny, rozciąga się na inne dzieła, mniej prawomocne, jak literatura awangardowa, albo na dziedziny w mniejszym stopniu uznawane przez szkołę, jak kino. Skłonność do generalizacji wpisana jest w samą zasadę postawy rozpoznawania dzieł prawomocnych, która jest dążnością i zdolno­ ścią do rozpoznawania prawomocności tych dzieł i do postrzegania ich ja­ ko dzieł, które mają być podziwiane same w sobie. Logika ta jest nie­ odłącznie skłonnością do rozpoznawania w dziełach czegoś już pozna­ nego, a mianowicie cech stylistycznych, charakteryzujących je w ich swois­ tości („to jest Rembrandt”, a nawet „to jest Człowiek w złotym hełmie”) albo wskazujących na ich przynależność do pewnej klasy dzieł („to jest impre­ sjonista”). W ten sposób wytłumaczyć można fakt, że skłonność i zdolność do gromadzenia wiedzy „bezużytecznej”, takiej jak nazwiska reżyserów ki­ nowych, wiąże się ze szkolnym kapitałem w o wiele ściślejszy i wyłączny sposób niż zwykłe chodzenie do kina, które bardziej zależy od dochodów, miejsca zamieszkania i wieku. Chodzenie do kina, mierzone liczbą obejrzanych filmów z przedstawionej listy dwudziestu tytułów, jest rzadsze wśród gorzej,wy kształconych niż wśród lepiej wykształconych. Jest też rzadsze wśród mieszkańców prowincji (na przykład w Lille) niż w Paryżu, wśród ludzi o niskich dochodach niż wśród osób o docho­ dach wysokich, wśród starszych niż wśród młodych. Identyczne relacje dają się za­ uważyć w ankietach Centre d’Etudes des Supports de Publicite [Ośrodek Studiów nad Nośnikami Reklamy]: odsetek osób twierdzących, że w tygodniu, który po­ przedzał ankietę, były w kinie co najmniej raz (a jest to wskaźnik bardziej miaro­ dajny od pytania mierzącego zwyczaj chodzenia do kina na przestrzeni minione­ go roku, gdzie skłonność do wyolbrzymiania odpowiedzi jest szczególnie silna), jest trochę wyższy wśród mężczyzn niż wśród kobiet (7,8% wobec 5,3%), wyższy w aglomeracji paryskiej (10,9%) niż w miastach powyżej 100 000 mieszkańców (7,7%) czy w miejscowościach wiejskich (3,6%), wyższy wśród kadr kierowniczych i przedstawicieli wolnych zawodów (11,1%) niż kadr kierowniczych średniego szczebla (9,5%), urzędników (9,7%), robotników wykwalifikowanych i majstrów (7,3%), robotników wyspecjalizowanych (6,3%), właścicieli małych firm (5,2%) czy rolników (2,6%). Bardzo wyraźna jest tu przede wszystkim różnica pomiędzy naj­ młodszymi (22,4% młodych ludzi w przekroju wiekowym od 21 do 24 lat wybra­ ło się co najmniej raz do kina w tygodniu poprzedzającym ankietę) a najstarszy­ mi (jedynie 3,2% ludzi w przekroju wiekowym od 35 do 49 lat, 1,7% w przekroju wieku od 50 do 64 lat i 1,1% ludzi w wieku 65 lat i więcej udało się wówczas do

37

kina). To samo zjawisko zachodzi w relacji pomiędzy najlepiej a najsłabiej wyksz­ tałconymi (18,2% osób po studiach wyższych było wówczas w kinie wobec 9,5% absolwentów szkoły średniej i 2,2% tych, którzy zakończyli edukację na szkole podstawowej bądź też w ogóle nie ukończyli żadnej szkoły; zob. Centre d’études des supports de publicité, Etude sur l’audience du cinema, Paris 1975, XVI, s. 100, Aneks 2, XIII bis)2’. Znajomość reżyserów o wiele mocniej wiąże się z posiadanym kapitałem kul­ turowym niż zwykłe chodzenie do kina; jedynie 5% osób z wykształceniem wy­ łącznie podstawowym jest w stanie podać co najmniej cztery nazwiska reżyserów (z listy 20 filmów) wobec 10% osób z wykształceniem BEPC lub maturą i 22% osób po wyższych studiach, podczas gdy odsetek widzów, którzy w każdej z tych kate­ gorii obejrzeli co najmniej cztery spośród proponowanych filmów, wynosi odpo­ wiednio 22%, 33% i 40%. Tak więc, mimo iż zwykła konsumpcja filmów również zależy od szkolnego kapitału (mniej jednak niż uczęszczanie do muzeów i na kon­ certy), zdaje się, że różnice w konsumpcji nie do końca odpowiadają różnicom w znajomości reżyserów, które dzielą absolwentów poszczególnych stopni kształ­ cenia. Obserwację tę dałoby się najprawdopodobniej odnieść również do jazzu, komiksów czy fantastyki, z chwilą gdy gatunki te zaczęły zyskiwać uznanie27 28. Argumentem dodatkowym jest to, że znajomość aktorów, aczkolwiek wzrasta nie­ znacznie w zależności od poziomu wykształcenia (przechodząc od 13% po­ śród osób z najniższym wykształceniem przez 18% tych, którzy odbyli szkołę średnią do 23% w przypadku osób z najlepszym wykształceniem), to jednak zależy przede wszystkim od obejrzanych filmów, i to nader wyraźnie. Podob­ nie jak znajomość najdrobniejszych wydarzeń z życia prezenterów i prezenterek telewizyjnych, zakłada ona nastawienie bliższe temu, jakiego wymaga nabycie zwykłych wiadomości o rzeczach i osobach z codziennego życia, aniżeli po­ stawie prawomocnej. W istocie, osoby najniżej wykształcone, jednakże często chodzące do kina, znają tyle samo nazwisk aktorów, co najlepiej, wykształceni

27 Wyrażenie „Aneks 2”, po którym następuje cyfra rzymska, odsyła do listy statystycznych źródeł dodatkowych (zob. poniżej Aneks 2). 28 Aby wytłumaczyć, że wśród osób na tym samym poziomie znajomość reżyserów jest zde­ cydowanie wyższa w Paryżu aniżeli w Lille i że rozziew pomiędzy paryżanami a mieszkań­ cami prowincji jest tym większy, im bardziej oddalamy się od dziedzin najbardziej szkol­ nych i najbardziej prawomocnych, należy prawdopodobnie powołać się na nieustanne wzmocnienia, jakie dyspozycja wykształcona może odnaleźć w tym wszystkim, co okre­ śla się mianem „atmosfery kulturalnej” - to znaczy w pobudkach płynących ze strony gru­ py koleżeńskiej. Miejsce zamieszkania jej członków przyczynia się do określenia jej składu społecznego oraz poziomu kultury, a zatem jej kulturowych dyspozycji i, nieoddzielnie, jej mniej lub bardziej żywej oraz mniej lub bardziej zróżnicowanej oferty kulturowej.

38

kinomani29. Przeciwnie, jeśli znajomość reżyserów wzrasta - przy tym samym po­ ziomie wykształcenia - proporcjonalnie do obejrzanych filmów, to regularne cho­ dzenie do kina nie potrafi zrekompensować w tej dziedzinie braku szkolnego ka­ pitału: 45,5% osób ze świadectwem CEP, które obejrzały co najmniej cztery z wy­ mienionych filmów, nie umie podać nazwiska żadnego reżysera - wobec 27,5% posiadaczy świadectwa BĘPC czy matury i 13% osób z wyższym wykształceniem.

Podobnej kompetencji nie musi się nabywać przez karykaturalnie szkolną pracę, jakiej oddają się niektórzy „kinomani” bądź „jazzmani” (ci na przykład, którzy robią fiszki z czołówek filmów)30; jest ona najczęściej wytworem pozbawionych konkretnej intencji nauk, które umożliwia posta­ wa nabyta podczas przyswajania sobie prawomocnej kultury w rodzinie lub szkole. Ta stosowalna do różnych dziedzin postawa, wyposażona w cały zespół schematów percepcji i oceny o ogólnym zastosowaniu, kieruje w stro­ nę innych doświadczeń kulturowych i pozwala je inaczej postrzegać, klasy­ fikować i zapamiętywać. Tam, gdzie jedni obejrzeli jedynie „western z Burtem Lancasterem”, inni odkryli „wczesnego Johna Sturgesa” lub „późne­ go Sama Peckinpaha”. W odkrywaniu tego, co godne uwagi, i w wyborze

29 Pośród tych, którzy obejrzeli co najmniej cztery z proponowanych filmów, 45% tych, którzy zatrzymali się na poziomie szkoły podstawowej, jest w stanie zacytować nazwisko czterech aktorów - wobec 35% tych, którzy odbyli naukę w liceum i 47% tych, którzy mają wyższe wykształcenie. Zainteresowanie aktorami jest najwyższe wśród pracowników biurowych: wymieniają oni średnio 2,8 aktorów wobec jednego reżysera, podczas gdy rzemieślnicy i drobni kupcy, robotnicy wykwalifikowani i majstrowie - średnio nie więcej niż 0,8 aktora i 0,3 reżysera (sekretarki i średni szczebel w handlu, którzy również znają dużą liczbę ak­ torów - średnio 2,4 - bardziej zainteresowani są reżyserami - średnio 1,4 - podczas gdy reprezentanci służb medyczno-społecznych wymieniają nawet nieco więcej reżyserów -1,7 - aniżeli aktorów - 1,4). Produkt podobnej dyspozycji jak zainteresowanie aktorami, lek­ tura tygodników popularnych z informacjami o życiu gwiazd, występuje częściej wśród ko­ biet niż wśród mężczyzn (10,8% kobiet czytało Ici Paris mniej niż 8 dni wcześniej wobec 9,3% mężczyzn), wśród robotników wykwalifikowanych (13,6%) i urzędników (10,3%) niż wśród kadry kierowniczej średniego szczebla (8,6%), a przede wszystkim kadry kierowni­ czej wyższych i przedstawicieli wolnych zawodów (3,8%) (Centre d’étude des supports de publicité, Onzième étude sur les lecteurs de la presse, 1975, część f, s. 242). 50 To przede wszystkim wśród drobnomieszczaństwa wyposażonego w kapitał kulturowy spo­ tkać można zapalonych „kinomanów”, których znajomość reżyserów oraz aktorów wykra­ cza poza bezpośrednią znajomość odpowiednich filmów : 31% pracowników biurowych cy­ tuje nazwiska aktorów z filmów, których nie widzieli, 32% pracowników służb medyczno-społecznych wskazuje nazwiska reżyserów filmów, których nie mieli okazji zobaczyć (fakt ten nie odnosi się do żadnego rzemieślnika ani drobnego kupca, a wśród robotników wykwalifikowanych oraz majstrów jedynie 7% cytuje nazwiska aktorów z filmów, których nie widzieli).

39

właściwego sposobu oglądania wspiera ich cała grupa, do której należą (i te jakby przywołujące do porządku „czy widzieliście...” albo „koniecznie trzeba zobaczyć...”), jak również całe gremium krytyków, które grupa ta powołuje w celu tworzenia prawomocnych rankingów i dyskursu zobligo­ wanego towarzyszyć wszelkiej godnej tego miana artystycznej degustacji. Analizy te wystarczyłyby, aby wyjaśnić, dlaczego pewne praktyki uczest­ nictwa w kulturze, których instytucja szkoły nie naucza i których nigdy otwarcie nie żąda, tak ściśle zależą od wykształcenia szkolnego (zakładając przy tym oczywiście, że rezygnujemy chwilowo z rozdzielania, co w rozpa­ trywanej korelacji należy do szkoły, a co do pozostałych instancji uspołecz­ nienia - do rodziny między innymi). Nie sposób jednak w pełni wytłuma­ czyć faktu, że świadectwo szkolne funkcjonuje jako warunek dostępu do kultury prawomocnej, nie biorąc przy tym pod uwagę innego skutku, jeszcze głębiej ukrytego, jaki instytucja szkoły, powtarzając w tej kwestii działanie mieszczańskiej rodziny, wywołuje za pośrednictwem sarhych wa­ runków edukowania. Szkolne wykształcenie wskazuje na określone uwa­ runkowania bytowe uzyskania tego wykształcenia i dyspozycji estetycznej, najbardziej rygorystycznie wymaganej ze wszystkich praw dostępu, jakie narzuca - zawsze milcząco - królestwo kultury prawomocnej. Uprzedzając wywód, można w uproszczeniu założyć, że jest tak dlatego, iż wykształcenie wiąże się bądź z pochodzeniem mieszczańskim, bądź z quasi-mieszczańskim modelem egzystencji, który żakłada wydłużone nauczanie szkolne, bądź też - przypadek najczęstszy - z obiema tymi właściwościami zespolo­ nymi ze sobą,-którym jawi się ono jako gwarancja zdolności do przyswoje­ nia sobie dyspozycji estetycznej.

Dyspozycja estetyczna Uznanie, że każde dzieło prawomocne zmierza de facto do narzucenia norm własnej percepcji i że określa implicite jako jedynie prawomocny ta­ ki model percepcji, który wdraża określoną dyspozycję i określoną kom­ petencję, nie oznacza ustanawiania jakiegoś szczególnego modelu percep­ cji. Oznaczałoby to bowiem uleganie złudzeniu, na którym opiera się akt rozpoznawania prawomocności artystycznej, a tymczasem chodzi o uzna­ nie faktu, że wszyscy aktorzy sceny społecznej - czy tego chcą, czy nie, czy dysponują środkami, żeby się do owego stanu rzeczy dostosować, czy też nie - są obiektywnie dopasowywani do tych norm. Tym samym umożliwia­ my sobie ustalenie, czy - jak głosi charyzmatyczna ideologia stosunku do dzieła sztuki - te dyspozycje i kompetencje są darami przyrodzonymi, czy też efektem nauczania, a także wydobycie na światło dzienne utajonych warunków cudu nierównego rozkładu na poszczególne klasy społeczne 40

zdolności do natchnionego spotkania z dziełem sztuki i - ogólniej biorąc - z dziełami wyższej kultury. Wszelka analiza istoty dyspozycji estetycznej - którajest jedynym, spo­ łecznie uważanym za „stosowny”, sposobem odnoszenia się do przedmio­ tów społecznie desygnowanych jako dzieła sztuki, czyli jako dzieła wyma­ gające i jednocześnie zasługujące na podejście zgodne z intencją wyłącz^ nie estetyczną, zdolną je rozpoznać i ukonstytuować jako dzieła sztuki jest z konieczności skazana na niepowodzenie. Istotnie, nie biorąc pod uwagę zbiorowej i jednostkowej genezy owego produktu historii, który kształcenie musi odtwarzać w nieskończoność, analiza ta uniemożliwia przywrócenie mu jego jedynej racji bytu, czyli przyczyn historycznych, fun­ dujących arbitralną konieczność tej instytucji. Jeśli istotnie dzieło sztuki jest - jak zauważa. Erwin Panofsky - tym, co domaga się postrzegania zgodnie z intencją estetyczną („demands to be experienced esthetically”) i jeśli, z drugiej strony, każdy przedmiot, zarówno naturalny, jak i sztuczny, mo­ żna postrzegać zgodnie z pewną intencją estetyczną, to czy można nie wy­ snuć z tego faktu wniosku, że to estetyczna intencja „czyni” dzieło sztuki albo - transponując określenie de Saussure’a - że to estetyczny punkt wi­ dzenia stwarza przedmiot estetyczny? Aby wydostać się z tego błędnego koła, Panofsky musi nadać dziełu sztuki „intencję” w sensie scholastycz-. nym: wyłącżnie „praktyczna” percepcja zaprzecza owej obiektywnej inten­ cji, tak samo jak percepcja estetyczna stanowiłaby poniekąd praktyczną negację obiektywnej intencji jakiegoś sygnału, na przykład, czerwonego światła domagającego się „praktycznej” odpowiedzi pod postacią naciś­ nięcia hamulca. Tak więc, wewnątrz klasy przedmiotów wytworzonych, określonych w przeciwstawieniu do przedmiotów naturalnych, klasa obiek­ tów artystycznych wyróżniałaby się tym, że wymaga ona postrzegania zgod­ nie z intencją ściśle estetyczną, to znaczy raczej w swej formie niż funkcji. Jak jednak nadać takiej definicji charakter operacyjny? Panofsky sam za­ uważa, że jest rzeczą raczej niemożliwą naukowe ustalenie, w którym mo­ mencie wytworzony przedmiot staje się dziełem sztuki, to znaczy w którym momencie forma zaczyna przeważać nad funkcją: „Kiedy piszę do znajo­ mego, aby zaprosić go na kolację, list mój stanowi przede wszystkim na­ rzędzie komunikacji; lecz, im większą przykładam wagę do formy mojego pisania, tym bardziej mój list zmierza ku temu, by stać się dziełem kaligra­ fii; im większą zwracam uwagę na formę swojej wypowiedzi, tym bardziej, zbliża się ona do dzieła literackiego bądź poetyckiego”31. Czy znaczy to, że

31 E. Panofsky, Meaning in the Visual Arts, New York: Doubleday Anchor Books 1955, s. 12.

41

linia demarkacyjna między światem przedmiotów technicznych a światem przedmiotów estetycznych zależy od „intencji” producenta tych obiektów? „Intencja” ta sama stanowi produkt norm i społecznych konwencji przy­ czyniających się do określenia zawsze kruchej i historycznie zmiennej gra­ nicy pomiędzy zwykłymi przedmiotami technicznymi a przedmiotami sztuki: „Gust klasyczny - zauważa Panofsky - wymagał, aby listy prywatne, mowy oficjalne i tarcze bohaterów były artystyczne (...), podczas gdy gust nowoczesny wymaga, aby architektura oraz popielniczki były funkcjonal­ ne"32. Lecz podejście do dzieła sztuki i jego ocena zależą też od intencji wi­ dza, która sama jest funkcją konwencjonalnych norm rządzących stosun­ kiem do dzieła sztuki w określonej historycznej i społecznej sytuacji, jak i od zdolności widza do dostosowania się do owych norm, a zatem są funk­ cją jego artystycznego wykształcenia. Aby wyjść z tej aporii, wystarczy za­ uważyć, że ideał „czystej” percepcji dzieła sztuki jako dzieła sztuki jest wytworem eksplikacji oraz systematyzacji zasad prawomocności ściśle arty­ stycznej, która towarzyszy konstytucji względnie autonomicznego pola ar­ tystycznego. Model percepcji „czysto” estetycznej, jaki dzisiaj dominuje, odpowiada określonemu modelowi.produkcji artystycznej;■ sztuki, która, jak na przykład całe malarstwo postimpresjonistyczne, jest wytworem artystycz­ nej intencji głoszącej całkowity prymat formy nad fiinkcją, prymat sposobu przedstawienia nad przedmiotem przedstawienia, kategorycznie domaga się dyspozycji bez reszty estetycznej, przez sztukę wcześniejszą wymaganej jedynie warunkowo. Demiurgiczna ambicja artysty, zdolna zastosować do dowolnego przedmiotu czystą intencję poszukiwania artystycznego, będą­ cego celem samym dla siebie, implikuje nieskończoną dyspozycyjność estety zdolnego zastosować intencję ściśle estetyczną do jakiegokolwiek przedmiotu niezależnie od tego, czy został on wytworzony zgodnie z in­ tencją estetyczną, czy nie. Muzeum sztuki, efekt obiektywizacji tego wymogu, to dyspozycja este­ tyczna ukonstytuowana jako instytucja: nic bowiem lepiej nie ukazuje i za­ razem nie realizuje autonomii działalności artystycznej w stosunku do in­ teresów lub funkcji pozaestetycznych niż nagromadzenie dzieł, które, pod­ porządkowane pierwotnie funkcjom całkowicie różnym, a nawet niewspół­ miernym, jak krucyfiks i fetysz, „Pieta” i martwa natura, milcząco doma­ gają się skierowania uwagi raczej na formę niż na funkcję, raczej na tech­ nikę niż na temat i, skonstruowane wedle stylów idealnie wykluczających się, a jednak równie koniecznych, praktycznie kwestionują oczekiwania

32 Tamże, s. 13.

42

płynące z przedstawienia realistycznego, które określają arbitralne kanony potocznej estetyki, co oczywiście prowadzi od relatywizmu stylistycznego do neutralizacji samej funkcji przedstawiania. Uzyskanie statusu dzieł sztuki przez przedmioty traktowane wcześniej jako osobliwości kolekcjo­ nerskie lub dokumentacja historyczna i etnograficzna, zmaterializowało całą moc estetycznego spojrzenia, ale kazało uznać, że jeśli artystyczna kontemplacja nie chce. pozostać arbitralną i przez to podejrzaną afirmacją owej absolutnej władzy, zmuszona będzie od tej pory zawierać erudycyjny składnik zdolny demaskować złudzenie bezpośredniego objawienia, które stanowi nieodzowny element czystej przyjemności.

Gust czysty i „gust barbarzyński” Prawdopodobnie nigdy nie wymagano tak wiele od widza, zmuszanego teraz do od-twarzania pierwotnej operacji, za pomocą której artysta (wraz z całym polem intelektualnym) wytworzył ten nowy fetysz33. Lecz chyba nigdy też tak wiele nie otrzymywał w zamian: naiwny ekshibicjonizm „ostentacyjnej konsumpcji” poszukującej dystynkcji w prymitywnym olśnie­ waniu źle opanowanym zbytkiem jest niczym wobec niepowtarzalnej zdol­ ności czystego spojrzenia, mocy niemalże twórczej, która radykalnie odróżnia od pospólstwa, ponieważ jest rzekomo cechą „osobistą”. I wystar­ czy przywołać Ortegę y Gasseta, aby dostrzec wsparcie, jakie charyzma­ tyczna ideologia daru znajduje w tej „niepopularnej w swojej istocie, wręcz antypopularnej” sztuce, którą stanowi według niego sztuka współczesna, a także „w dziwnym socjologicznym efekcie”, który ona wywołuje, powo­ dując podział publiczności na dwie, „antagonistyczne kasty”: „tych, którzy ją rozumieją, i tych, którzy jej nie rozumieją”. „Wynika z tego - powiada Ortega - że jedni posiadają pewien organ pozwalający im tę sztukę zro­ zumieć, a inni są go pozbawieni, a zatem mamy do czynienia z dwiema różnymi odmianami gatunku ludzkiego. Widocznie nowa sztuka nie jest przeznaczona dla. każdego, jak romantyzm, lecz jedynie dla specjalnie wyr branej mniejszości”. I to „niechęci” oraz „niejasnemu poczuciu niższości”

” Pełniejszą analizę tych aspektów, które przeciwstawiają dyspozycję ściśle estetyczną dyspo­ zycji „praktycznej”, a także analizę indywidualnej i zbiorowej genezy owej „czystej” dyspo­ zycji, której zapomnienie genezy nadaje charakter „natury”, znaleźć można w P. Bourdieu, Disposition esthétique et compétence artistique, Les temps modernes, 1971, 295, s. 1345-1378 oraz P. Bourdieu, L’invention de la vie d’artiste, Actes de la recherche en sciences so­ ciales, 1975, 2, s. 67-93. Jeśli zaś chodzi o analizę illusio oraz colluśio, która ją wytwarza, zob. P. Bourdieu, La production de la croyance, Actes de la recherche.en sciences sociales, 1977, 13, s. 3-43.

43

przypisuje on rozdrażnienie, jakie owa „sztuka będąca domeną uprzywile­ jowanej arystokracji ducha i dobrego smaku” wywołuje wśród mas „nieżdolnych do przyjęcia sakramentu nowej sztuki”: „Przez półtora- wieku «lud», masy, rościł sobie prawo do reprezentowania całego społeczeństwa. Muzyka Strawińskiego, dramaty Pirandella miały ten socjologiczny sku­ tek, że zmusiły masy do uświadomienia, sobie, kim właściwie są: jedynie «ludem», jednym z wielu elementów struktury społecznej, bezwładną ma­ są kształtowaną w trakcie procesu historycznego, podrzędnym czynnikiem w kosmosie życia duchowego. Z drugiej strony nowa sztuka pozwala wybra­ nym rozpoznawać się w szarej masie i uczy ich, że będąc mniejszością, wal­ czyć muszą przeciwko większości”54. Tymczasem żeby przekonać się, że samouprawomocniająca wyobraźnia happy few nie zna granic, wypada je­ szcze zacytować niedawny tekst Suzanne Langer, którą uważa się zgodnie za jedną z „world’s most influential philosophers”-. „Niegdyś masy nie miały dostępu do sztuki, muzyka, malarstwo, a nawet książki, stanowiły przyjem­ ności zarezerwowane dla ludzi bogatych. Można było podejrzewać, że «po­ spólstwo», «biedota» również by z tego korzystała, gdyby dano jej odpowie­ dnie ku temu warunki. Lecz w dzisiejszych czasach, kiedy każdy ma moż­ liwość lektury, zwiedzania muzeów, słuchania wybitnej muzyki, przynaj­ mniej w radiu, sąd mas w tych sprawach stał się rzeczywistością i, poprzez niego, stało się jasne, że wielka sztuka nie stanowi bezpośredniej przyjem­ ności zmysłowej (a direct sensuous pleasure). W przeciwnym wypadku cieszy­ łaby ona - jak ciasteczka i koktajle - tyleż samo gust osób bez wykształ­ cenia, co gust ludzi kultury”34 35. Nie należy sądzić, że relacja dystynkcji (która może implikować świa­ domą intencję wyróżniania się z „pospólstwa”) jest drugorzędnym i po­ mocniczym tylko składnikiem dyspozycji estetycznej. Spojrzenie czyste zakłada zerwanie ze zwykłą postawą wobec świata i tym samym ustanawia granicę społeczną. Można się zgodzić z Ortegą y Gassetem, kiedy przypi­ suje sztuce nowoczesnej - która tylko wyciąga ostateczne wnioski z inten­ cji wpisanej w sztukę od epoki renesansu - systematyczne odrzucenie wszy­ stkiego, co „ludzkie”, czyli namiętności, emocji, uczuć, jakie zwykli ludzie wkładają w swoją zwykłą egzystencję i tym samym wszystkich tematów czy

34 J. Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki, w: Dehumanizacja sztuki i inne eseje, przeł. P. Niklewicz, wybór i wstęp St. Cichowicz, Warszawa: Czytelnik 1980, s. 280-281. 35 Suzanne K. Langer, On Significance in Music, w: Lee A. Jacobus (red.), Aesthetic and the Arts, New York: Me Graw-Hill 1968, s. 182-212, s. cyt. 183 (rozpoznajemy tu Kantowski te­ mat - ciągle powtarzany bez świadomego nawiązywania do Kanta - antynomii pomiędzy przyjemnością czystą a przyjemnością zmysłową, który zanalizujemy niżej).

44

przedmiotów zdolnych je wywołać: „Ludziom podoba się dramat wtedy, kiedy udało im się zainteresować ludzkimi losami, które im przedstawio­ no” i w których „uczestniczą, jak gdyby chodziło o realne wydarzenia w ży­ ciu”36. Odrzucać to, co „ludzkie”, znaczy oczywiście odrzucać, to, co gatun­ kowe, zwyczajne, „tanie” i bezpośrednio dostępne, a przede wszystkim to wszystko, co redukuje zwierzę estetyczne do czystej zwierzęcości, do zmy­ słowej przyjemności bądź do pożądania. Znaczy to dalej przeciwstawiać za­ interesowaniu wywołanemu przez samą treść przedstawienia, skłaniającą do określania jako piękne przedstawień rzeczy pięknych, szczególnie zaś przedstawień tych rzeczy, które w sposób najbardziej bezpośredni przema­ wiają do zmysłów i wrażliwości - obojętność i dystans, które zabraniają pod­ porządkowywać sąd wydawany o przedstawieniu sądowi o naturze przed­ stawionego przedmiotu37. Widzimy, że niełatwo opisać „czyste” spojrzenie, nie opisując przy tym spojrzenia naiwnego, w opozycji do którego jest ono określane, i odwrotnie; widzimy też, że nie ma opisu neutralnego, postron­ nego, „czystego”, jednej bądź drugiej, z owych antagonistycznych wizji (co nie znaczy, że należy hołdować estetycznemu relatywizmowi; staje się jasne, że estetyka ludowa określa się poprzez stosunek do uczonych estetyk i że odniesienie do sztuki prawomocnej i do jej negatywnego osądu gustu „ludowego” nie opuszcza nigdy ludowego doświadczenia piękna). Odrzu­ cenie czy pozbawienie? Pokusa, by przypisać spójność cechującą systema­ tyczną estetykę obiektywnie estetycznym stanowiskom, klas ludowych, jest nie mniej niebezpieczna niż skłonność, nawet bezwiedna, do ulegania ści­ śle negatywnemu obrazowi ludowego widzenia leżącego u podstaw wszelkiej uczonej estetyki. „Estetyka” ludowa Wydaje się, że „estetyka ludowa” opierała się na afirmacji ciągłości mię­ dzy sztuką a życiem - co oznacza podporządkowanie formy funkcji - albo, jeśli kto woli, na odmowie odmowy, leżącej u podstaw estetyki, uczonej, a zatem na wyraźnym rozziewie między zwykłymi dyspozycjami a stano­ wiskiem wyłącznie estetycznym. Wrogość klas ludowych oraz najmniej

’6 Ortega y Gasset, op. cit., s. 18-19. ” Dążenie „wykształconego” widza,do dystynkcji łączy się z innym dążeniem, jakie przyświe­ ca artyście (i to coraz silniej, w miarę jak pole produkcji zyskuje na autonomii) - dążeniem do tego, by afirmować swoją autonomię wobec zewnętrznych nacisków (których najwidocz­ niejszą formą jest zamówienie), i do tego, by przedkładać formę, nad którą w pełni panu­ je, nad funkcję, co prowadzi go, wraz ze sztuką dla sztuki jako sztuką dla artystów, do sztu­ ki czystej formy.

45

zasobnych w kapitał kulturowy frakcji klas średnich wobec wszelkiego ro­ dzaju formalnego poszukiwania wyraża się tyleż w dziedzinie teatru, co w dziedzinie malarstwa albo, jeszcze wyraźniej, ponieważ prawomocność jest w tym wypadku mniejsza, w dziedzinie fotografii i kina. W teatrze, podobnie jak w kinie, ludowa publiczność lubuje się w intrygach logicznie i chronologicznie nastawionych na happy end i lepiej „odnajduje się” w sy­ tuacjach oraz postaciach zarysowanych prosto niż w postaciach i akcjach dwuznacznych oraz symbolicznych, czy też w enigmatycznych problemach teatru w stylu Teatru i jego sobowtóra [tytuł zbioru pism teatralnych A. Ar­ taud, przyp. red.], nie wspominając już o pseudoegzystencji godnych po­ żałowania „bohaterów” w stylu Becketta lub dziwnie banalnych czy też nie­ przerwanie absurdalnych rozmów w stylu Pintera. Zasada owych zastrze­ żeń lub odrzuceń nie tkwi tylko w obcości, lecz w głębokim oczekiwaniu uczestnictwa. Tymczasem to oczekiwanie systematycznie doznaje zawodu z powodu poszukiwań formalnych, szczególnie wtedy, gdy nie chcąc „pospolicie” uwodzić iluzją, teatralna fikcja demaskuje samą siebie, jak to się dzieje we wszystkich formach teatru w teatrze, których paradygmat Pirandello przedstawia w sztukach inscenizujących przedstawienie nie­ możliwego przedstawienia, takich jak Sześć postaci w poszukiwaniu autora, Tak (lub inaczej) i Dziś wieczór improwizujemy, a Genet ujmuje formułą w pro­ logu do Murzynów: „Będziemy tak uprzejmi - jak Państwo nauczyli nas te­ go - że uczynimy komunikację niemożliwą. Pierwotny dystans, który nas dzieli, zwiększymy dzięki naszej wystawności, naszym manierom, naszej bezczelności, ponieważ my także jesteśmy aktorami”. Pragnienie przystą­ pienia do gry poprzez identyfikowanie się z radościami bądź cierpieniami postaci, zainteresowanie ich losem, solidaryzowanie się z ich nadziejami oraz sprawami, ich słusznymi sprawami, życie ich życiem opiera się na pewnym zaangażowaniu, wyborze niewybrednej łatwowierności, „naiwno­ ści”, niewinności („jesteśmy tutaj, aby się bawić”), która o tyle tylko akcep­ tuje formalne eksperymenty i efekty ściśle artystyczne, o ile pozwalają zapomnieć o nich i nie stoją na przeszkodzie percepcji samej substancji dzieła. Kulturalna schizma, przywiązująca daną klasę dzieł do jej publicznoś­ ci powoduje, że niełatwo uzyskać od członków klas ludowych w pełni przeżyty sąd o eksperymentach sztuki nowoczesnej. Mimo to telewizja, bezpośrednio przekazująca gospodarstwom domowym pewne programy naukowe oraz informująca o niektórych przedsięwzięciach kulturalnych, i takie instytucje, jak Beaubourg czy domy kultury, które konfrontują przez moment publiczność ludową z dziełami uczonymi, niekiedy awangardowy­ mi, stwarzają sytuacje doświadczalne ani mniej, ani bardziej sztuczne czy

46

nierealne niż te, które - chcąc nie chcąc - stwarza każda przeprowadzona w środowisku ludowym ankieta dotycząca kultury prawomocnej. Wyraźny staje się niepokój, który może osiągać stopień paniki i buntu, wobec nie­ których eksponowanych przedmiotów - mam tu na myśli stos węgla Bena wystawiony w Beaubourg wkrótce po otwarciu - których parodystyczna in­ tencja, zdefiniowana w pełni wobec określonego pola i względnie autono­ micznej historii tego pola, jawi się jako swoista agresja, swoiste wyzwanie rzucone zdrowemu rozsądkowi oraz ludziom rozsądnym. W podobny spo­ sób widzowie z klas ludowych oburzają się, gdy formalne eksperymen­ towanie wślizguje się w dobrze im znane widowiska - jak w telewizyjnych variétés, gdzie pojawiają się efekty specjalne à la Averty. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że nie czują oni konieczności rządzącej tymi czystymi grami, lecz także dlatego, że pojmują niekiedy, iż czerpią one swoją konieczność z logiki pewnego pola produkcji, które, za pomocą tych właśnie gier, ich wyklucza: „W ogóle nie podobają mi się te rzeczy jakoś tak całkiem pokro­ jone, tu widać głowę, tam nos, tam nogę (...). Pokazują piosenkarza, wysokiego na trzy metry, potem są ramiona na dwa metry szerokości, to ma być śmieszne? E, ja tego nie lubię, to głupie, nie widzę sensu w znie­ kształcaniu wszystkiego” (właścicielka piekarni, Grenoble). Poszukiwania formalne, które czy to w literaturze, czy w teatrze prowa­ dzą do niejasności, są w oczach ludowej publiczności jednym ze wskaźników tego, co często uchodzi za wolę trzymania na dystans niewtajemniczonych lub - jak twierdziła ankietowana osoba o pewnych programach kultural­ nych w telewizji - zwracania się do innych wtajemniczonych „ponad gło­ wami publiczności”38. Stanowią część aparatu, za pomocą którego zawsze anonsuje się sakralny, oddzielony i oddzielający charakter kultury prawo­ mocnej, widoczny w lodowatej wyniosłości wielkich muzeów, w luksusie oper i wielkich teatrów, w dekoracjach i wystąwności koncertów39. Wydaje

” Różne badania ankietowe potwierdzają ową wrogość wobec wszelkiego rodzaju czystych eksperymentów. Jedno z badań odnotowuje dezorientację i zdumienie telewidzów wobec Persów, spektaklu wystylizowanego i trudnego do śledzenia z powodu braku dialogów oraz widocznego wątku (Les Téléspectateurs en 1967, Rapport des études de marché de l’ORTF, I, s. 69 nn). Inne zaś, porównujące reakcję na „galę UNICEF” utrzymaną w stylu klasycznym i na „Allegro” o mniej tradycyjnym charakterze, dochodzi do wniosku, że ludowa publicz­ ność traktuje eksperyment w dziedzinie filmowania i stylizacji scenografii jako zubożenie rzeczywistości i postrzega często prześwietlone kadry jako usterki techniczne, przyklaskuje natomiast tak zwanemu przez siebie „klimatowi”, tj. pewnej więzi publiczności z artystami, ubolewając nad nieobecnością animatora jako brakiem „ciepła” (tamże, s. 78). ” Duży sklep stanowi wielką galerię dla ubogich nie tylko dlatego, że zawiera przedmioty stanowiące część znajomego świata, których użycie jest znane i które mogłyby się znaleźć

47

się, jakby ludowa publiczność niejasno wyczuwała, co implikuje czynność nadawania formy, wprowadzania form, tak w sztuce, jak w życiu, to znaczy swego rodzaju cenzurę treści ekspresywnej, która wybucha w ekspresyjności mowy potocznej, a zarazem ustanawianie dystansu zawarte w wyrachowa­ nym chłodzie wszelkiego poszukiwania formalnego, odmowę komunikacji zawartą w samym sercu komunikacji, w sztuce, która ukrywa i odbiera to, co zdaje się przekazywać - jak również w mieszczańskiej uprzejmości, której nieskazitelny formalizm stanowi ciągłą przestrogę przed pokusą familiarności. W przeciwieństwie do tego, ludowe widowisko to takie, które nieodłącznie zapewnia indywidualne uczestnictwo widza i zbiorowy udział w święcie, do powstania którego widowisko to staje się okazją. Istotnie, jeś­ li cyrk czy bulwarowy melodramat (których przedłużenie stanowią nie­ które widowiska sportowe, takie jak catch oraz w mniejszym stopniu boks, jak również wszelkie formy gier zbiorowych, jak gry pokazywane przez te­ lewizje) są bardziej „popularne” niż takie spektakle, jak taniec czy teatr, to dzieje się tak nie tylko dlatego, że - jako mniej sformalizowane (co poka­ zuje na przykład porównanie między akrobacją a tańcem) i mniej eufemis­ tyczne - dostarczają bardziej bezpośredniego, natychmiastowego zadowo­ lenia. Dzieje się tak również dlatego, że przez zbiorowe wydarzenia, które wywołują, jak i przez roztoczenie aury spektakularnego zbytku (występuje to również w music-hallu, operetce czy filmie fabularnym) myślę tutaj o feerii dekoracji, lśnieniu strojów, atrakcyjności muzyki, żywości akcji, pa­ sji aktorów - cyrk i bulwarowy melodramat, podobnie jak wszystkie formy komizmu, między innymi te, które czerpią z satyry bądź parodii „wielkich ludzi” (parodyści, piosenkarze itd.), czynią zadość upodobaniu i zmysłowi do święta, jędrnej mowy i żywego śmiechu, które wyzwalają, wywracając społeczny świat do góry nogami, łamiąc konwencje i konwenanse.

Dystansowanie estetyczne Znajdujemy się tu na antypodach oderwania estety, który (jak widzimy to za każdym razem, gdy przyswaja on sobie jeden z przedmiotów gustu ludowego, jak western czy komiks) wprowadza dystans, rozbieżność - mia­ rę swojej zdystansowanej dystynkcji - w stosunku do percepcji „pierwsze­ go stopnia”, a to dzięki przesunięciu akcentu z „treści”, postaci, perypetii, w codziennym krajobrazie, i że możliwe jest tam nazywanie oraz osądzanie za pomocą co­ dziennych,słów (ciepły lub zimny, prosty lub dziwaczny, krzykliwy lub spokojny, bogaty lub skromny itd.); jest nią również - i przede wszystkim - dlatego, że człowiek nie czuje się tam oceniany wedle norm transcendentalnych, to znaczy wedle norm savoir vivre’u klasy, którą postrzega się jako wyższą, uważa natomiast, że wolno mu wyrażać sądy w sposób wolny, w imię prawomocnej arbitralności gustów.

48

itd. na formę, na efekty wyłącznie artystyczne, które dają się smakować w sposób jedynie relacyjny, tzn. dzięki porównaniu z innymi dziełami cał­ kowicie wykluczającymi zagłębianie się w poszczególność bezpośrednio danego dzieła. Teoria estetyczna ciągle, powtarzała, że to oderwanie, bez­ interesowność, obojętność są jedynym sposobem na rozpoznanie dzieła sztuki jako tego, czym ono naprawdę jest - tj. jako bytu autonomicznego, selbständig - że zapominamy, iż terminy te oznaczają w istocie wycofanie się, dystans, obojętność, to znaczy brak zaangażowania i potraktowania dzieła serio. Jako zblazowani czytelnicy Listu o widowiskach4", od dawna świadomi, że nie ma nic bardziej naiwnego i pospolitego niż wkładanie zbyt wielkiej namiętności w sprawy ducha lub oczekiwanie od nich zbytniej powagi, i przyzwyczajeni do tego, że milcząco przeciwstawia się wolność myślenia integralności moralnej i stałości politycznej, nie jesteśmy w sta­ nie przeciwstawić żadnego argumentu Virginii Woolf, kiedy krytykuje ona powieści H. G. Wellsa, Johna Galsworthy’ego i Arnolda Benetta, oskarża­ jąc je o to, że „pozostawiają dziwne poczucie niedosytu i niezadowolenia” i rodzą poczucie, że trzeba „coś zrobić, zapisać się do jakiegoś stowarzysze­ nia lub - co jeszcze bardziej beznadziejne - wypisać czek”, w odróżnieniu od takich dzieł, jak Życie i opinie J. W. Pana Tristrama Shandy lub Duma i uprzedzenie, które, będąc idealnie samowystarczalne (self-contained), „w ża­ den sposób nie wzbudzają pragnienia zrobienia czegoś, poza oczywiście ponownym przeczytaniem książki’i lepszym jej zrozumieniem”40 41. Jednak odrzucenie wszelkiej przestrzeni involvement, naiwnej zgody, „pospolitego” zatracenia się w taniej iluzji i w nastroju tłumu, leżące - przy­ najmniej pośrednio - u podstaw zamiłowania do eksperymentów formal­ nych jak też upodobania do przedstawień pozbawionych przedmiotu, nigdzie chyba nie jest tak widoczne, jak w reakcjach na malarstwo. Otóż w zależności od poziomu wykształcenia42 wzrasta odsetek tych, którzy popro­ szeni o zrobienie pięknej fotografii jakichś przedmiotów odrzucają zwykłe 40 Garat w Mémoire sur M. Suard przekazuje nam, że Discours sur le rétablissement des lettres et des arts Jeana-Jacques’a Rousseau wywołał „swoiste przerażenie” wśród publiczności przy­ zwyczajonej do nietraktowania niczego poważnie. 41V. Woolf, Mr. Bennet and Mrs. Brown, w: M. Schorer, J. Miles, G. Me Kenzie (red.), Criti­ cism: The Foundations ofModern LiteraryJudgement, rev. ed., New York: Harcourt, Brace and Co 1948, s. 70. 42 Zdolność do wskazywania przedmiotów nieciekawych jako podlegających zmianie dzięki aktowi artystycznej promocji, jakiego dokonuje fotografia, najbardziej dostępne z narzę­ dzi produkcji artystycznej, ma rozkład prawie identyczny jak w znajomość reżyserów. Jest to zrozumiałe, skoro w obu przypadkach chodzi o zabieg względnie szkolny, zastosowany do kompetencji bardziej oddalonej od szkolnej instytucji aniżeli ta, którą zakłada wyraża­ nie upodobań w dziedzinie muzyki bądź malarstwa.

49

obiekty ludowego podziwu, takie jak pierwsza komunia, zachód słońca nad morzem lub pejzaż - jako „pospolite” i „kiczowate”, pozbawione zna­ czenia, infantylne, z lekka „upupiające” lub, w języku Ortegi y Gasseta - naiwnie „ludzkie”. Równocześnie widzimy, jak wzrasta odsetek tych, którzy, afirmując w ten sposób autonomię przedstawienia w stosunku do rzeczy przedstawionej, uważają, że można zrobić piękną fotografię, a tym bardziej namalować piękny obraz, wykorzystując obiekty określane spo­ łecznie jako nieciekawe, takie jak metalowy stelaż, kora drzewa, a przede wszystkim kapusta, przedmiot trywialny par excellence, bądź też obiekty brzydkie czy odstręczające, jak wypadek samochodowy, haki rzeźnicze w aluzji do Rembrandta lub wąż jako nawiązanie do Boileau, czy wreszcie obiekty niestosowne, jak kobieta w ciąży (zob. tabele 2 i 3). Wobec niemożliwości utworzenia warsztatu doświadczalnego z prawdziwego zdarzenia, zebrano wypowiedzi ankietowanych w kwestii tego, co uważają za moż­ liwe do „sfotografowania” i co w związku z tym wydaje im się odpowiednie do estetycznego ukonstytuowania (w przeciwieństwie do rzeczy wykluczonych z bra­ ku znaczenia, wskutek brzydoty lub z powodów etycznych). Zdolność do przyjmo­ wania postawy estetycznej można dzięki temu zmierzyć za pomocą rozbieżności (która w polu produkcji, mającym za zasadę ewolucji dialektykę dystynkcji, jest także rozbieżnością czasową, opóźnieniem) między tym, co jest estetycznie ukon­ stytuowane przez jednostkę lub pewną grupę a tym, co jest estetycznie ukon­ stytuowane w określonym stanie pola produkcji przez dysponentów artystycznej prawomocności. Ankietowani mieli odpowiedzieć na następujące pytanie: „Biorąc pod uwagę przedstawione tematy: pejzaż, wypadek samochodowy itd., czy fotograf ma więk­ sze szanse na zrobienie zdjęcia pięknego, interesującego, zdjęcia bez znaczenia czy wreszcie zdjęcia brzydkiego?” W przed-ankiecie, w której poddano osądowi ankie­ towanych fotografie, słynne w większości, przedstawiające przedmioty wymienione w ankiecie - takie jak morskie kamyki, kobiety w ciąży itd. - obserwowane reakcje wobec samego projektu obrazu okazały się w pełni zgodne z tymi, które wywoły­ wał obraz już zrealizowany (na dowód tezy, że wartość przyznawana obrazowi ja­ kiejś rzeczy zmierza do tego, by odpowiadać wartości, którą przyznaje się samej rzeczy). Użyto fotografii po to, aby z jednej strony uniknąć skutków narzucenia prawomocności, jakie wywoływałoby malarstwo, a z drugiej strony dlatego, że wo­ bec praktyki fotografii, postrzeganej jako bardziej dostępna, większa była szansa na to, że formułowane sądy będą mniej oderwane od rzeczywistości. Pomimo że proponowane zadanie lepiej nadawało się do gromadzenia de­ klaracji artystycznych intencji niż do mierzenia realnej zdolności do wprowadza­ nia w życie tych intencji przez malowanie bądź fotografowanie, a nawet percepcję

50

dzieł sztuki, pozwala ono ustalić czynniki determinujące zdolność przyjmowania dyspozycji społecznie uznawanej za estetyczną43. Oprócz relacji między kapitałem kulturowym a wskaźnikami negatywnymi (odmowa „bycia upupionym”) oraz po­ zytywnymi (zdolność do promowania obiektów nieważnych), jaka cechuje dyspo­ zycję estetyczną (lub przynajmniej zdolność wdrażania klasyfikacji arbitralnej i za­ poznanej jako taka, która wyróżnia wewnątrz uniwersum przedmiotów wytworzo­ nych te, które społecznie uchodzą za wymagające bądź zasługujące na to, by je po­ strzegano zgodnie z dyspozycją zdolną rozpoznać je i ukonstytuować jako dzieła sztuki), dane statystyczne wykazują, że ulubione przedmioty fotografii o ambicjach estetycznych, takie jak taniec ludowy - czy tkacz lub dziewczynka z kotem - zajmu­ ją pozycję pośrednią: odsetek osób uznających, że mogą stać się one okazją do zro­ bienia pięknej fotografii osiąga najwyższy stopień na poziomie wykształcenia CAP oraz BEPC, podczas gdy osoby lepiej wykształcone skłaniają się raczej do uznania ich za dość ciekawe lub nieważne44. Dane statystyczne wykazują również, że kobiety o wiele częściej dają wyraz niechęci do przedmiotów odstręczających, przerażających lub niestosownych: 44,5% spośród nich, wobec odpowiednio 35% mężczyzn, uznaje, że można zrobić jedynie brzydkie zdjęcie człowieka rannego. Różnice o podobnej skali rysują się w przypadku stoiska rzeźnika (33,5% wobec 27%), węża (30,5% wobec 21,5%) czy kobiety w ciąży (45% wobec 33,5%), a maleją w przypadku martwej natury (6% wo­ bec 6,5%) czy kapusty (20,5% wobec 19%). Kobiety - którym tradycyjny podział 45 Zastosowana wyłącznie do sądów o przedmiotach dających się sfotografować, analiza czyn­ nikowa przeciwstawia wewnątrz każdej klasy frakcje najzasobniejsze w kapitał kulturowy, a najmniej zasobne w kapitał ekonomiczny frakcjom najzasobniejszym w kapitał ekono­ miczny, a najmniej zasobnym w kapitał kulturowy. A zatem - wewnątrz klasy dominującej przeciwstawia profesorów szkół wyższych i producentów artystycznych (i - w drugiej kolej­ ności - nauczycieli szkół średnich i wolne zawody) - właścicielom firm handlowych i prze­ mysłowych, kadrom kierowniczym sektora prywatnego i inżynierom średniego szczebla, a wśród drobnomieszczństwa przeciwstawia pośredników kulturalnych, nieoddzielónych od frakcji najbliższych - takich jak nauczyciele, przedstawiciele służb medycznych i rze­ miosła artystycznego - drobnym kupcom, rzemieślnikom i urzędnikom biurowym. 44 Jeśli odsetek osób uznających, że można zrobić piękne zdjęcie z pierwszej komunii, prze­ jawiający tendencję spadkową aż do poziomu licencjatu, wzrasta w przypadku osób legity­ mizujących się najwyższym wykształceniem, to wynika stąd, że względnie liczna frakcja po­ siadaczy najrzadszych tytułów afirmuje swoją estetyczną pozycję deklarując, że przedmio­ tem percepcji artystycznej może być wszystko. Tak więc w klasie dominującej odsetek tych, którzy uważają, że można zrobić piękne zdjęcie zachodu słońca, najwyżej sytuujący się na niższym poziomie wykształcenia, obniża się, gdy kierujemy się w stronę poziomów pośred­ nich (początek studiów wyższych bądź mała szkoła), aby ponownie wzrastać ze zdwojoną siłą, gdy kierujemy się w stronę tych, którzy skończyli długotrwałe studia i którzy skłania­ ją się ku poglądowi, że wszelki przedmiot może stać się pretekstem do zrobienia pięknej fotografii.

51



»Minpp

©

90 90

00

© © X

amoispni

© ©

oi^pÁzjq

90 © © ©* —

© ©

X SM

BUMXznftlKHpiU dpo qtq dpo j(Bjq

CM

©

CM

CM

© ©

© ©

© O

O ©

»0

©

©

lO ©*

-r CM

t""

© SM

inozej

□tnfiid a.wmpp

Tabela 2. Dyspozycja estetyczna w zależności od kapitału szkolnego

an x"

auioispiu

at^pXziq

© ©* © ■’T 90 ©

EUMXznpfuoipíu dpo qu| *dpo íjEjq

tuszuj atofird

8

JO ©

© t—

X CM

CM 90 © © CM

©

90

0O

8

8

g

X* ©A ©

T

©

SM

§

s

■“

90

o © »n 8

r-

r»* CM

CM ■T

»o

»-> 90

© 90 »n

CM 90

»O 74

V. CM

CM

«0 CM

X

CM »n co*

© SMfDpp

auiojspai ai^p.4z.iq Eti.HÁznp|uo^aiu dpo qnj dpo ife.iq

LU3ZEJ aiqáid

CM m ©* matura

1962

43,8

59,7

59,8

67,1

67,9

.1968

46,3

60,6

63,5

74,3

77,5

Źródło: INSEE, Recensement général de la population de 1968. Résultats du sondage au l/20ème pour la France entière. Formation, Paris: Imprimerie nationale 1971 (nie można było wyłączyć kobiet bez wykształcenia).

Bez paradoksu można stwierdzić, że głównymi ofiarami dewaluacji ty­ tułów szkolnych są osoby, które wchodzą na rynek pracy bez tytułów. Istot­ nie, dewaluacja dyplomu idzie w parze ze stopniowym poszerzaniem się monopolu posiadaczy tytułów szkolnych na pozycje wcześniej otwarte dla osób bez wykształcenia, co pozwala ograniczyć ich dewaluację przez zmniej­ szenie konkurencji, lecz za cenę ograniczenia możliwości kariery oferowa­ nych osobom bez tych tytułów (to znaczy „tylnymi drzwiami”) i większego predeterminowania przez szkołę szans trajektorii zawodowej. Wśród admi­ nistracyjnych kadr kierowniczych średniego szczebla (mężczyzn w wieku 25-34 lat) można było w 1975 roku doliczyć się już tylko 43,1% aktorów bez świadectwa wykształcenia ogólnego lub mających tylko CEP, wobec 56% w 1962 roku. Dla administracyjnych kadr kierowniczych wyższego szczebla proporcje wynosiły odpowiednio 25,5% i 33%, a dla inżynierów - 12% i 17,4%. Z drugiej strony odsetek osób z dyplomem szkoły wyższej wzrastał w latach 1962-1975 z 7,4%. do 13,8% dla administracyjnych kadr kierowniczych średniego szczebla, z 32,2% do 40,1% dla takichże kadr wyższego szczebla i z 68% do 73,4% dla inżynierów. Dlatego też w niektó­ rych sektorach przestrzeni społecznej, między innymi w administracji pu­ blicznej, maleje zróżnicowanie danego poziomu wykształcenia między róż­ nymi stanowiskami oraz zróżnicowanie poziomu wykształcenia osób zaj­ mujących identyczne stanowisko; innymi słowy, zachodzi wzmocnienie za­ leżności między wykształceniem a zajmowanym stanowiskiem. Jest rzeczą widoczną, że rynek miejsc pracy oferowanych posiadaczom określonego tytułu szkolnego nie przestał się rozrastać, oczywiście kosztem osób niewykształconych. Powszechność uznania, jakim cieszy się wykształ­ cenie, niewątpliwie pociąga za sobą połączenie oficjalnego systemu ty­ tułów i właściwości dających prawo do zajmowania społecznych pozycji z redukcją skutków izolacji, powiązanych z istnieniem społecznych prze­ strzeni o własnych zasadach hierarchizacji. Fakt ten nie oznacza jednak,

173

przynajmniej poza granicami systemu szkolnego, że tytuł szkolny narzuca w pełni swoją moc jako jedynego i powszechnego miernika wartości akto­ rów ekonomicznych. Poza rynkiem szkolnym dyplom wart jest tyle, ile wart jest ekonomicznie i spo­ łecznie jego posiadacz, jako że wydajność kapitału szkolnego jest funkcją kapitału ekonomicznego i społecznego, jaki można przeznaczyć na jego waloryzację. Ogól­ nie biorąc, kadry mają tym więcej szans objęcia funkcji kierowniczych raczej niż produkcyjnych lub związanych z obsługą i konserwacją, im wyższe jest ich pocho­ dzenie społeczne. Wtórna analiza ankiety o ruchliwości zawodowej, zrealizowanej przez INSEE w 1964 roku, pokazuje, że 41,7% synów przedstawicieli wolnych za­ wodów i 38,9% synów profesorskich, którzy są inżynierami, przedstawicielami ad­ ministracyjnych kadr kierowniczych wyższego lub średniego szczebla lub technika­ mi w przedsiębiorstwach, pełni funkcje administracyjne i ogólne funkcje .kierow­ nicze, wobec 25,7% pozostałych ankietowanych. Przeciwnie, 47,9% synów robot­ ników wykwalifikowanych, 43,8% synów majstrów, 41,1% synów techników pełni funkcje produkcyjne bądź związane z usługami i konserwacją, wobec 29,7% pozo­ stałych ankietowanych. Jest także rzeczą wiadomą, że wyższe kadry kierownicze wywodzące się z rodzin urzędniczych otrzymywały w 1962 roku średnią roczną pensję w wysokości 18 027 franków wobec 29 470 franków, jakie otrzymywali syno­ wie przemysłowców lub wielkich handlowców, inżynierowie zaś, będący synami ro­ botników rolnych i hodowców otrzymywali 20 227 franków wobec 31 388 franków, jakie otrzymywali synowie przemysłowców i wielkich handlowców.

Przemiana rozkładu miejsc pracy wśród osób wykształconych, która, au­ tomatycznie wynika ze wzrostu liczby posiadaczy tytułów szkolnych, powo­ duje, że w każdej chwili, część osób - najpierw niewątpliwie najbardziej pozbawieni odziedziczonych środków na jego waloryzację - pada ofiarą dewaluacji. Strategie, za pomocą których najbardziej narażeni na dewalu­ ację usiłują walczyć z nią na krótką metę (w ciągu własnej kariery) lub na dłuższą metę (poprzez strategię kształcenia dzieci), należą do głównych czynników determinujących wzrost liczby przyznawanych tytułów, który z kolei przyczynia się właśnie do dewaluacji. Dialektyka dewaluacji i „do­ ganiania” napędza w ten sposób samą siebie.

Strategie rekonwersji i transformacje morfologiczne Strategie, do których uciekają się jednostki i rodziny w celu utrzymania lub poprawy swoich pozycji w przestrzeni społecznej, przekładają się na transformacje, które nieuchronnie wpływają na wielkość różnych frakcji klasowych oraz ich strukturę dziedziczenia. 174

Aby dać przybliżony obraz tych przemian, zbudowaliśmy tabelę pozwalającą odnieść stopnie ewolucji wielkości poszczególnych frakcji do wskaźników (nieste­ ty bardzo niedoskonałych) wielkości i struktury kapitału, jaką posiadają. Nie bę­ dąc w stanie ustalić za pomocą ścisłych kategorii, tak jak byśmy sobie tego życzy­ li, ani ewolucji wysokości dochodów, ani struktury dochodów za lata 1954-1968 (co zmusiło nas do wprowadzenia innej tabeli - nr 12 - przedstawiającej ową ewo­ lucję w latach 1954-1968 za pomocą szerokich kategorii), zaznaczyliśmy, oprócz rozkładu dochodów w zależności od źródeł, wysokość dochodów ujawnionych służbom podatkowym, skąd czerpie swoje informacje INSEE, zdając sobie jedno­ cześnie sprawę z tego, że są one zaniżane w bardzo różnych proporcjach. Jak pisze A. Villeneuve - Les revenus primaires des ménages, Economie et statistique, wrzesień 1978, 103, s. 61 - należałoby pomnożyć przez 1,1% zarobki i świadcze­ nia, przez 3,6% zyski rolnicze, przez 2,9% dochody czerpane z kapitałów inwes­ tycyjnych itd. Jest więc rzeczą widoczną, że te poprawki wystarczą, by sprowadzić ponownie wolne zawody, a w szczególności rolników oraz rzemieślników i drob­ nych kupców, na właściwe im miejsce. Grupy najzasobniejsze (względnie) w kapi­ tał ekonomiczny (taki, jaki daje się ująć poprzez wskaźniki posiadania ruchomo­ ści, posiadłości wiejskich lub miejskich itd.) zdradzają tendencję do gwałtownego kurczenia się, na co wskazuje spadek ich wielkości (dotyczy to rolników, rzemieśl­ ników oraz handlowców i przemysłowców) oraz fakt, że odsetek ludzi młodych w tych kategoriach zmniejsza się lub wzrasta wolniej niż gdzie indziej (fakt zaś, że w grupie drobnych handlowców i rzemieślników ewolucja osób w wieku 25-34 lat. pozostaje taka sama bądź jest nieznacznie większa w stosunku to całej kategorii, daje się wytłumaczyć powstawaniem grupy handlowców i rzemieślników w nowym stylu). Widoczny wzrost kapitału szkolnego (i niewątpliwie także ekonomicznego) tych kategorii częściowo wynika bez wątpienia z faktu, że ucieczka z tych grup (przyczyna spadku liczbowego) objęła ich niskie warstwy. W przeciwieństwie do poprzednich grup, frakcje klasowe klas zasobnych w kapitał kulturowy (mierzony między innymi odsetkiem posiadaczy BEPC, matury lub dyplomu wyższych stu­ diów) doznały bardzo silnego wzrostu pociągającego za sobą odmłodzenie i prze­ jawiającego się najczęściej silną feminizacją i wzrostem odsetka osób z dyplomem (kategorie najbardziej charakterystyczne dla tego procesu to pracownicy biurowi i handlowi, technicy, średnie i wyższe kadry kierownicze, nauczyciele, zwłaszcza szkół podstawowych, a przede wszystkim profesorowie uczelni wyższych, u któ­ rych te różne powszechne procesy występują wyjątkowo intensywnie, w szczegól­ ności w pokoleniu najmłodszym - w odróżnieniu od inżynierów, u których ten proces wydaje się zablokowany, a stopień wzrostu jest w przypadku pokolenia młodszego słabszy niż całej grupy). Inną godną uwagi cechą jest względna stabil­ ność wolnych zawodów, którym za cenę rozmyślnej polityki numerus clausus uda­ ło się ograniczyć wzrost liczebny i feminizację (procesy te są tam o wiele słabsze

175

oM g —

psojpsisod z

Ápoqoop aufods.M i

Tabela 11. Ewolucja morfologiczna i struktura dziedziczenia różnych klas i frakcji klasowych (1954—1975)

•pïMÀpui njsÁz

Xjoqod i aiuazpojâEuÂM

mf°j £¿61 « (J 9M) OMJSJBpodsoS

©©©©©r-©©GMÇM»ft ©' © ■© M / o a c’ ’T, K — Oj o cm —_ ©©cmcmcm—^-©*© cmo —

as »r tb ’f

r- ’F O !N b F O * o* ’©TOOCMSOCM o’ b-“ ©* —* o* od cm-’J' » ©©r^.r^CM©TFco ©* o' b-* 4 G in io ó o — co — — — en

cm

‘-'l w « CM Cj ’T ffj CM O ’T — »ft —CM CM — CM ©" © © 4 CM* G

C5 Û if) O —

I

©©tff^cm©©© — ©©

— if)

© CM© ’r-4 © © cm — r* J"

g

cm

b- a ©. to b-_ © ©. ira o o « b-’ ai o co b-’ r 4 o oo* 4 o CO* 4 G* X b-’ — CO — D. ODOGCicOCMG G WGOOOGGG-ť

© tJ- © tf g cmgicm©©©’F'F©©f-

© tF © © © ^>

CM o ir, > M m n D co © CM — CM- D CO O M (C f» O © — G © »r © f'ooioioob'-to-’r O CO ’T CM CM b> rsCMbmoccfccoooo © »ft © © GO O

G co G © ©

© Fb00

g

© o — O ©

bu poqoop rupdJÇ BUMOjS EfOTJZS

©© tfCM© — ©CM©©© © ©* ©’ ©* ©* —* CM CM* -4 CM* G*

Miun uiojdÀp

.3 O © b* G

© © *F en © © CM F^. G ©* ©* G* ©* CM CM «o © r- t-

© cm © f4 g

cm

BJnjBUI

□dHfl BUMÇqâ EJOTfZS

•© G b* © r-_ © en co r-_ 00 ©_ — ©O©©©CM»ft©—*© CM G* 00*

□d3S tU^ÀZOZ&lU

UI3ZEJ

luzXzozàiu 41 I

UI3ZEJ

f~

f

cm ©* cm

cm cm

— —* cm*

tf



—■ —" © CM CO © 05 ®O b — © ©. b © 00 ©* ©* ©* — -4 O* & © CM © 4 F-* © © G -4 © — CM © b» ©

— CM © O*

CM© — CM©b»G© © ©' ©* o* ©* ©* —* en* -4

cm’

cm

A A A A. A A A © —’ r4 r4 © © oo G* © ©*

f4

f,

b © ©G ’T © — © © © x b ~ « b q tn o

05

■>F «O*

x r-, CM

O g

c> m 05

©

'F ©

CM O*

1T5

t* r»

05

Tabela 12. Ewolucja morfologiczna i struktura dziedziczenia różnych klas i frakcji klasowych (1954-1968)

(f.) XiniXiotua i

©*

0>. CM*

05

(g) njnide^ z XpoqooQ

(g) RAUSJOiqiispazjd z Xpotpoq

(z) ÀMjsueix (g) XjEjd z XpoqxKI

(ç) i9$ouioipnj;>i>j

(S) lf31' PJWj (f.) snpbiui p$o)petsoj

()■) SMOp^OUEM ÀjatdEj

eu

(J ®*) (g) (996(10 1) OMjsjEpodso2 XuZIMOSfo Eiupaj^

Xm

(J aM) (5) (aMOMBjspod Xpoqjop)

(£961 ’(»J) *9poq*>P

CM

( t ) fazs?. ria «atoataria toanfato ». zajęć po 1,5 godziny poznają Laa toto — ito l‘à»a tola antra 11 at ” (i a fortiori do produk­ tów „elitarnych”) odtwarza, wzmacnia i generuje na nowo, nie jest mono­ tonia pracy przy taśmie produkcyjnej lub w biurze, lecz społeczny stosunek, który znajduje się u podstaw robotniczego doświadczenia świata i który sprawia, że praca oraz wytwory tej pracy, opus proprium, jawią się pracow­ nikowi jako opus alienum. Wywłaszczenie nigdy nie jest aż tak całkowicie zapoznane, a zatem milcząco uznane, jak wówczas, gdy wraz z postępem automatyzacji ekonomiczne wywłaszczenie łączy się z wywłaszczeniem kulturowym, dającym ekonomicznemu wywłaszczeniu najlepsze pożorne wytłumaczenie. Zwyczajni pracownicy na skutek tego, że nie mają przyswo­ jonego kapitału kulturowego, stanowiącego (zgodnie z prawomocną defi­ nicją) warunek prawidłowego przyswajania sobie kapitału kulturowego zobiektywizowanego w przedmiotach technicznych, są zdominowani przez maszyny i narzędzia, którym bardziej służą, niż sami z nich korzystają, oraz przez tych, którzy posiadają prawomocne, to znaczy teoretyczne, środ­ ki potrzebne do tego, by ich zdominować. W zakładzie pracy - tak jak w szkole, która uczy szacunku do wiedzy bezużytecznej oraz bezinteresow­ nej i która ustanawia relacje nacechowane „naturalnym” autorytetem na­ ukowego i pedagogicznego rozumu między jednostkami a czynnościami solidarnie zhierarchizowanymi - napotykają kulturę prawomocną jako zasadę porządkowania, której użyteczności praktycznej nie trzeba udowadniać ani uzasadniać. Doświadczenie, jakie ludzie najbardziej pozbawieni kapitału kulturowego mogą wynieść z obcowania z dziełami, należącymi do kultury prawomocnej (czy nawet z dużą liczbą spektakli fabrykowanych przez przemysł show businessu) stanowi tylko jedną z form bardziej zasadni­ czego i zarazem zwyklejszego doświadczenia, mianowicie doświadczenia rozłamu między wiedzą praktyczną, cząstkową i niemą, a wiedzą teoretycz­ ną, systematyczną i wyrażoną (która dąży do tego, by się odnawiać aż po sferę polityki), między nauką a techniką, teorią a praktyką, „projektowa­ niem” a „wykonaniem”, „intelektualistą” lub „kreatorem” - który daje swoje nazwisko oryginalnemu i osobistemu „dziełu”, przez co jest ono jego własnością - a „pracownikiem ręcznym”, jedynie obsługującym intencję, która go przerasta, wykonawcą wywłaszczonym z myśli jego praktyki20. 20 „W Sud-Ouest Dimanche z 8 sierpnia znajduje się zdjęcie Renault 5 przerobionego na pię­ cioosobowy kabriolet. Artykuł, którego podtytuł brzmi: «Gdy mechanik samochodowy

477

System nauczania, będący zinstytucjonalizowanym operatorem klasyfi­ kacji, sam stanowi zobiektywizowany system klasyfikacji odtwarzający pod zmienioną postacią hierarchie świata społecznego wraz z jego podziałami wedle „poziomów” odpowiadających warstwom społecznym i wraz z po­ działami na specjalizacje oraz dziedziny w nieskończoność odzwierciedla­ jące społeczne podziały. Podobnie jak opozycja pomiędzy teorią a prakty­ ką, projektem a wykonaniem, pod pozorem całkowitej neutralności prze­ mienia on społeczne klasyfikacje w klasyfikacje szkolne i ustala hierarchie, które nie są przeżywane jako czysto techniczne, a zatem cząstkowe i jedno­ stronne, lecz jako hierarchie całkowite, osadzone w naturze i dążące przez to do identyfikowania wartości społecznej z wartością „osobistą”, godności szkolnej - z godnością ludzką. „Kultura”, jaką winno gwarantować wy­ kształcenie szkolne, jest jednym z fundamentalnych składników tego, co stanowi o człowieku spełnionym według jego dominującej definicji, tak że pozbawienie dostępu do kultury postrzegane jest jako zasadnicze okale­ czenie, dosięgające osobę w jej tożsamości i godności ludzkiej i skazujące na milczenie we wszystkich sytuacjach oficjalnych, gdzie trzeba „wystąpić publicznie”, pokazać się przed innymi, wraz ze swoim ciałem, swoimi ma­ nierami, swoim językiem21. Zapoznanie społecznych determinacji kariery szkolnej, a przez to spo­ łecznej trajektorii, do powstania której się ona przyczynia, nadaje szkolne­ mu tytułowi wartość prawa naturalnego i czyni ze szkoły jedną z głównych instancji porządku społecznego. To niewątpliwie w obszarze edukacji i kul­ tury członkowie klas zdominowanych mają najmniejsze szanse odnaleźć swój obiektywny interes, stworzyć i narzucić problematykę zgodną z ich in­ teresami; istotnie, świadomość ekonomicznych i społecznych uwarunkowań kulturowego wywłaszczania jest niemal odwrotnie proporcjonalna do .kultu­ rowego wywłaszczenia (jak pokazują tabele 26 i 27). Charyzmatyczna ideo­ logia, która narzuca jakiejś osobie, jej naturalnym darom oraz zasługom cał­ kowitą odpowiedzialność za swój społeczny los, wywołuje skutki sięgające da­ leko poza granice szkolnego systemu; nie ma hierarchicznego stosunku, i krawiec łączą siły, by ubrać samochód*, przedstawia mechanika Lohra jako autora samo­ chodu, co absolutnie nie jest zgodne z prawdą. To ja zaprojektowałem, tę wersję samochodu, narysowałem ją dla Cacharela i mam prawo własności do jego formy artystycznej. Osobiście zadbałem o jego wykonanie u mechanika, który odegrał rolę zaledwie techniczną. Byłoby więc zgodniejsze z rzeczywistością, gdyby podtytuł brzmiał: «Gdy artysta i krawiec łączą się, by przeobrazić samochód»” (Courrier des lecteurs, Sud-Ouest Dimanche, 22 sierpnia 1976). 21 Przykład stanowić może rolnik ż regionu Bearn, który aby wytłumaczyć, dlaczego nie chce zostać merem, chociaż podczas wyborów samorządowych otrzymał najwięcej głosów, po­ wiedział: „Ależ ja nie umiem mówić!”

478

Tabela 26. Zmiany świadomości czynników społecznych warunkujących sukces szkolny i społeczny

rolnicy robotnicy rzemieślnicy, kupcy średnie kadry kier. wyższe kadry kier.

6 3 1 4 4

65 55 74 45 52

2 2 5

29 42 25 51 44

51 48 45 34 34

13 11 9 18 18

21 19 35 28 35

wyszkolenia

inteligencji

środowiska społecz.

świadom, zawód.

brak odpowiedzi

Powodzenie w życiu zależy od

środowiska społecz.

inteligencji

brak odpowiedzi

Studiowanie zależy od

15 20 11 18 8

Źródło: SOFRES, styczeń 1971.

Tabela 27. Zmiany wyobrażeń o sposobach zmniejszenia nierówności Najlepszy sposób na zmniejszenie nierówności szans pomiędzy młodymi Francuzami:

rolnicy robotnicy zawody

zreformować dogłębnie system spadkowy całkowicie zdemokratyzować szkolnictwo zwiększyć świadczenia społeczne dla najuboższych znacjonalizować prywatne przedsiębiorstwa zwiększyć rozwój gospodarki narodowej nie ma zdania

10,5 38 24 27,5

3 16,5 50,5 4 20 6

właściciele firm

71 -8 21

urzędnicy, wyższe średnie kadry kier., wolne kadry zawody kier.™ 1 6 25 29,5 23,5 49 3,5 18 38 3,5 3

Źródło: SOFRES, 1970.

Świadomość wpływu środowiska społecznego jest szczególnie niska wśród rzemieślników, handlowców, rolników oraz robotników, podczas gdy wśród wyższych kadr kierowniczych roz­ poznanie tego wpływu nie wyklucza dostępu do cnót inteligencji22.

który by nie czerpał części prawomocności, jaką przyznają mu sami zdomi­ nowani, ze swojego mgliście dostrzeganego uczestnictwa w opozycji pomię­ dzy „wychowaniem” a ignorancją. Najbardziej widoczne zasady odpowiedzialne za oficjalne (to znaczy ofi­ cjalnie zarejestrowane w statutach oraz zarobkach) różnice, jakie można 22 Wszystko wskazuje na to, że aby klasy ludowe mogły rozpoznać swój interes klasowy w dzie­ dzinie edukacji, byłoby konieczne przynajmniej zaangażowanie w proces edukacji: odkry­ cie szkoły konserwatywnej zakłada uprzednie doświadczenie „szkoły emancypacyjnej”. Widać zatem, że studenci wywodzący się z klas średnich i ludowych okazują największe zainteresowanie problematyką „demokratyzacji”, choć często zgłaszają akces do wartości charyzmatycznych, jakie dominują nad instytucją szkolną. Jednakże doświadczenie relegacji do sekcji i dziedzin najbardziej zdewaluowanych, a także rozpoznanie dewaluacji uzyskanych świadectw mogą wpłynąć przede wszystkim na przebudzenie się zbiorowej świadomości.

479

Majster, który napracował się „dla innych” Pan L., 61 lat, zaczął pracować jako robotnik-praktykant w SNCF wwieku 14,5 lat, następ­ nie został robotnikiem, dziś zaś jest majstrem: zajmuje się „pasażerskim taborem kolejo­ wym”. Jego żona, która ma 52 lata, nigdy nie pracowała, ma wykształcenie średnie i chciałaby znaleźć pracę. Mają czworo dzieci, najstarszy syn jest programistą, drugi - dominika­ ninem, córka - sekretarką dyrektora, przestała pracować po wyjściu za mąż, ostatni syn zaś przygotowuje się do matury. Mieszkają w bloku w Grenoble.

„Trzeba się dobrze znać na wszystkim...” Pan L. wykonał wiele prac w mieszkaniu: „pani patrzy, tu był pokój i tam też. Było nas wie­ le osób, więc było nam ciasno, no to rozbiłem ścianę, i teraz jest więcej miejsca, można przyjmować więcej ludzi, przede wszystkim rodzinę (...), potrzebne jest miejsce, zwłaszcza gdy przychodzą przyjaciele mojego syna, bo oni tańczą, bawią się”. Meble w większości zo­ stały kupione w Tunezji, gdzie mieszkali kilka lat. Handlarze antykami i starymi meblami „to sami spekulanci (...), oszuści”, a jego żona dodaje: „Trzeba się dobrze znać na wszys­ tkim (...), ale ponieważ nie mamy pojęcia o cenie rzeczy tego typu, to mój mąż mówi, że to są spekulanci, że nas oszukują; mogą nam sprzedać podróbki zamiast prawdziwych, ce­ ny są tak wysokie...” „Byłam w stanie określić ich użyteczność...” Dom to nie „muzeum”; bibeloty, wazony „to wylęgarnie kurzu". Rzeczy zdobiące dom to w większości prezenty od dzieci i znajomych lub skądś „pozyskane” i wszystkie są „użytecz­ ne”. Pani L. nie kupi żadnej rzeczy, dopóki nie znajdzie dla niej „miejsca w mieszkaniu": „Ten wazon, potrzebny mi był wazon, wazon na kwiaty, i kiedy mnie spytali, czego potrze­ buję, powiedziałem «wazonu» i sprezentowali mi go, ale to dlatego, że umiałam ustalić, co jest potrzebne”. Jej dzieci „dobrze wiedzą, że nie należy kupować rzeczy, które się nie przydadzą lub które schowam do kredensu. Najpierw trzeba im znaleźć miejsce... w prze­ ciwnym wypadku, nie lubię rzeczy do schowania”. Większość zakupów robią w Carrefourze, Record lub w Nowych Galeriach. „Nie lubię gapić się na wystawy, idę do wielkiego hipermarketu, gdzie jest prawie wszystko, kupuje się bez biegania w kółko", precyzuje pan L., który czas wolny zawsze zaczyna od „przejrzenia rynku”: „interesuje mnie cena tego, co kupuję, jakość rzeczy, które biorę. Jak człowiek nie patrzy, to mu wcisną byle co”.

„Teraz chętnie pracuję” Od niedawna mają domek w okolicach Grenoble, w górach. „To znajomi - on był inżynie­ rem” kilka lat temu zaproponowali im kupno. Przez trzy lata wiele zrobili: „wszystko było przegniłe, ja się zapadłem, z pierwszego piętra spadłem na dół, nie było dachówek, ze­ wsząd ciekła woda”; wszystko odnowił sam: „wie pani, karierę zacząłem jako praktykant na kolei, a praktykant to musiał wszystkim się zająć, odbywałem staże, trzy miesiące przy urządzeniach sanitarnych, trzy miesiące przy elektrycznym spawaniu... no to... mniej lub bardziej, fach zostaje”. Mają zamiar zamieszkać w tym domu na stałe: „Teraz chętnie pra­ cuję, skoro dom jest mój; nie pracuję już dla innych, dość się napracowałem i dość już mnie wyzyskano”. „Założyć narty w wieku 42 lat” Bardzo lubi „chłód, śnieg, ale nie narty”: „boję się, że sobie zrobię krzywdę. Z wnuczkami jeździmy na sankach. Trzeba powiedzieć, że mieliśmy ze szwagrem wypadek samocho­ dowy w Tunezji (...) i zraniłem się w łokieć, wystarczy spojrzeć, w jakim jest stanie (...), to dlatego wolę jeździć na sankach; siedzę, nie grozi mi to, że spadnę”. (jego żona „zaczęła

jeździć na nartach w wieku 42 lat”, i to „z powodu dzieci”. „Chodziliśmy z nimi, trudno było cały dzień spędzać w kawiarni czy kostnieć z zimna w samochodzie”). Kiedy był mło­ dy, uprawiał „dużo sportu, piłkę nożną”. „Trzeba je polubić” Zdarza mu się gotować: „Kiedy żona ma wolne lub jest u swoich sióstr, a ja zostaję sam, wolę gotować samemu niż iść na obiad do mojej matki lub do szwagierek”. Kiedy jego żona chce „zrobić komuś niespodziankę”, „wynajduje jakiś przepis w swoich papierach”; „wcale nie zgadzam się z moimi dziećmi, bo mówią mi, że «trzeba robić to, co się lubi». Mówię: «w życiu często robi się rzeczy, których z początku się nie lubi, a jednak trzeba je polubić»”. „Jeśli chodzi o wino, kupuję je w Carrefourze, tam jest taniej niż gdzie indziej; to jest wino 11-procentowe i kosztuje 1,40 F, a w butelce to chyba 2,35”.

„Zawsze jest jakieś zajęcie” Podczas wakacji obozują na kempingach: „nad morzem kąpiemy się (...), bardzo lubię zbie­ rać muszle (...). W górach zbieramy i grzyby, i ślimaki, no cóż, zawsze jest jakieś zajęcie”. Jego żona zaś dodaje, że podczas ostatnich wakacji „był właśnie trochę zawiedzony, ponie­ waż właśnie nie było co zbierać (...). Nie chce być nieaktywny, zawsze musi mieć coś do zro­ bienia, zresztą dlatego wybraliśmy formułę kempingu, ponieważ źle się czuje w hotelu, w restauracji. A tam odpowiada za zakupy, kąpie się oczywiście, robi, co jest do zrobienia”. Poza tym najpierw zwiedzamy okolicę (...). Kiedy byłam we Włoszech, objechałam prawie wszystkie miejsca, dokładnie tam, gdzie było coś starego, archeologia; męża to dużo mniej interesuje. Osobiście należę do kółka kulturalnego, a zatem mnie też to interesuje”. „Cyrk, Droga do Gwiazd, teleturnieje Guy Luksa” W telewizji pilnie śledzi „mecze piłkarskie, kolarstwo, sport: podczas mistrzostw świata dwa czy trzy lata temu wstawałem o pierwszej, drugiej nad ranem oglądać mecz”. Jeśli chodzi o resztę, to niewiele ogląda: „lubię westerny, lubię je, jeśli trafia się film płaszcza i szpady, też lubię. Ale jeśli chodzi o sztukę teatralną czy coś w tym rodzaju, zasypiam”. Je­ go żona, która lubi oglądać sztuki teatralne, dodaje, że on „lubi także cyrk, Drogę do Gwiazd, teleturnieje Guy Luksa...” Nie chodzi na mecze, bo jest „za bardzo nerwowy”, ale sprawdza w gazetach „wyniki sportowe”. Nie kupuje gazet, ale od czasu do czasu przynosi gazety pozostawione przez pasażerów; poprzedniego dnia przyniósł „Figaro, Aurore, Le Ca­ nard enchaîné, Le Nouvel Observateur": ,;i. tych, które przynosi, mówi żona, czyta raczej Au­ rore, wypadki drogowe, bójki, tego typu sprawy, a w Le Monde sprawy polityczne". Czyta „kryminały, Maurice’a Leblanca, Michela Zevaco”, „czytam te wszystkie powieści płaszcza i szpady, jeśli mi wpadną w ręce. Poza tym, wie pani, niespecjalnie się interesuję. Kładę się do łóżka, biorę zaraz gazetę, aby zasnąć” (żona, należąca do dzielnicowej biblioteki, czy­ tała ostatnio Sołżenicyna Oddział chorych na raka, Michela de Saint-Pierre’a, Pierre-Henri Simona, listy Françoise Parturier; kupuje książki, które uzna za „wartościowe”).

„Proszę mnie nie pytać o nazwiska autorów klasycznych” Gdy był młody, grał na „klarnecie, następnie pojawiła się piłka nożna, i nie mogłem zaj­ mować się i jednym, i drugim (...), później zawsze nakłaniałem dzieci do muzyki, bo ko­ cham muzykę”. „Vivaldi, to jest niezłe, to jest ładna muzyka, wciąga, no i w ogóle. Beetho­ ven też jest niezły, bo jest łagodny (...). Proszę mnie nie pytać mnie o nazwiska autorów klasycznych, z wyjątkiem Beethovena, Chopina, Bacha czy tego typu, ale dalej, inni...” Mają trochę płyt, muzykę taneczną przede wszystkim. Z piosenkarek lubi Sheilę: „Dwóch nie jestem w stanie zdzierżyć: to Sylvie Vartan i Guy Béart” (jego żona bardzo lubi Marie Laforêt, Les Compagnons de la chanson, Moustakiego).

„Coś przedstawiają” Rzadko chodzą do kina: „po co chodzić do kina, kiedy ma się telewizję”. Kiedy byli w Pa­ ryżu, w teatrze Châtelet widzieli „Karczmę białego konia, Złote runo, w teatrze Mogador, Wal­ ce wiedeńskie". Odkąd są małżeństwem, nie byli w operze; w młodości widział i uwielbiał Toskę, Trawatę. Podczas ich pierwszej podróż}’ do Paryża zwiedzili „wszystkie muzea”: „na­ wet muzeum Grévin, Luwr, Wersal, Panteon, wszystko zwiedziliśmy”. „Lubię malarstwo, ale malarzy nie znam (...), słyszałem o Goi, słyszałem o Pirandellu, o Michale Aniele, o lu­ dziach w tym stylu”. Jego żona trochę zażenowana faktem, że tak otwarcie wyraża swój brak zainteresowania, przypomina mu: „Ach, ale podobał ci się Michał Anioł, Kaplica Sykstyńska też ci się podobała”. Wtedy on dodaje: „podobają mi się te obrazy, bo coś przedstawiają. Ale kiedy widzicie cztery kreski narysowane ołówkiem, a ludzie płacą za to bajońskie sumy, ja osobiście, gdybym trafił na coś takiego, wyrzuciłbym to do kosza... Po­ za tym mogą oszukać".

zauważyć w łonie klasy pracującej, to starszeństwo i wykształcenie (tech­ niczne bądź ogólne). Można zadać sobie pytanie, czy są one waloryzowa­ ne, zwłaszcza wśród majstrów, jako gwarancja kompetencji, czy jako świa­ dectwo „moralności”, to znaczy zgodności, a nawet uległości. Odsetek jed­ nostek bez żadnego wykształcenia (albo mających ojca bez wykształcenia) wyraźnie się obniża, kiedy od robotników niewykwalifikowanych, przez ro­ botników wykwalifikowanych i wyspecjalizowanych, przechodzimy do maj­ strów. Różne wskaźniki ascetycznej dyspozycji często związanej z ambicją mobilności, tak jak wskaźnik dzietności lub praktyka gimnastyki i pływa­ nia, podlegają jednakowej ewolucji, podobnie jak wskaźniki dobrej woli kulturowej, takie jak zwiedzanie zamków i zabytków, uczęszczanie do tea­ tru lub na koncerty, posiadanie płyt lub korzystanie z biblioteki. Nie nale­ ży jednak wyciągać z tego wniosku, że pracownicy usytuowani na szczycie hierarchii robotniczej są tożsami z niższymi warstwami drobnomieszczań ­ stwa. Odróżniają się od nich na wiele sposobów - przede wszystkim tym, że zachowują się jak pracownicy fizyczni nawet w zakresie wykorzystywania czasu wolnego (53,9% majstrów i 50,8% robotników wykwalifikowanych majsterkuje co najmniej raz w tygodniu). Ich solidarność ze stylem życia klas ludowych przejawia się we wszystkich dziedzinach: w ich konsumpcji, lekturach, rozrywkach, zwłaszcza zaś w tym wszystkim, co dotyczy symbolizacji pozycji społecznej, jak odzież. Choć okazują się w tym przypadku mniej oszczędni niż robotnicy wykwalifikowani i niewykwalifikowani, to jednak nie przejawiają tak daleko posuniętej dbałości o ubiór jak zawody niezwiązane z pracą fizyczną, począwszy od urzędników. Słowem, wszystko wskazuje na to, że pomiędzy robotnikami wykwalifikowanymi oraz maj­ strami, którzy podlegają zasadzie zgodności, a urzędnikami, którzy, przy­

482

najmniej w myślach, już uczestniczą w wyścigu, przebiega prawdziwa gra­ nica zarówno w zakresie porządku stylu życia, jak w dziedzinie stanowisk politycznych23. Pierwsza grupa zdecydowanie mniej niż druga “okazuje się zainteresowana odejściem od typowych zabaw i rozrywek klas ludowych, jak jarmark lub widowi­ ska sportowe:. 60,4% jej przedstawicieli (i 58,2% wśród robotników wykwalifikowa­ nych i niewykwalifikowanych) deklaruje obecność na jarmarku co najmniej raz w ciągu ostatniego roku wobec 49,5% urzędników, 49,6% średnich kadr kierow­ niczych. Wiadomo też, że robotnicy nieco częściej oglądają programy sportowe lub widowiska cyrkowe, a średnie kadry kierownicze i urzędnicy o wiele częściej oglą­ dają programy naukowe, historyczne lub literackie (Aneks 2, VII). Robotnicy, dysponując porównywalnymi dochodami i wydając więcej na żywność, mniej swo­ jego budżetu przeznaczają na, to wszystko, co dotyczy pielęgnacji ciała i wyglądu (odzież, higiena, fryzura, leki; Aneks 2, III); wśród mężczyzn wydatki iia odzież wy­ noszą 85,6% kwoty wydawanej na ten cel przez urzędników, a w przypadku kobiet - 83,7%. Za niższą cenę kupują ten sam rodzaj odzieży (ich wydatki na ten cel stanowią na przykład 83% wydatków urzędników, jeśli chodzi o płaszcze, 83,5% -jeśli chodzi o obuwie; różnica ta o wiele bardziej zaznacza się w przypadku ko­ biet), a przede wszystkim kupują odzież innego typu: z jednej strony mamy kurtki skórzane lub ze skaju i kanadyjki na wyprawy motocyklem w chłodne poranki, z drugiej - płaszcze symbolizujące godność drobnomieszczańską; tu - kombinezony, spodnie na szelkach lub stroje robocze, tam - bluzy i płaszcze, kurtki, marynarki i blezery. Robotnicy wykwalifikowani, którzy są jedyną kategorią wyodrębnioną w dostępnych statystykach, odróżniają się prawie tak samo od urzędników, choć mają identyczne dochody, jak wszyscy robotnicy (wyjąwszy wydatki na kino i płyty).

Nie w kulturze jednak należy szukać dystansu lub dystansowania się - chyba że całkiem negatywnego, przez odrzucenie - wobec klasy dominu­ jącej i jej wartości. Wchodzi tu w grę z całą pewnością to wszystko, co wiąże się ze sztuką życia, mądrość nabyta w konfrontacji z jego trudami, cierpie­ niem, poniżeniem, i zdeponowana w odziedziczonym języku, gęstym aż do stereotypowości, poczucie wesołości i zadowolenia, wyrażania siebie i praktycznej solidarności z innymi (zawarte w określeniu bon vivant, w któ­ rym klasy ludowe się rozpoznają), słowem - to wszystko, co powstaje w re­ alistycznym (a nie zrezygnowanym) hedonizmie i sceptycznym (lecz nie cy­ nicznym) materializmie, które stanowią zarazem rodzaj przystosowania się25 25 Byłoby rzeczą interesującą uchwycić za pomocą analizy ściśle lingwistycznej, w jaki sposób określa się ta granica w dziedzinie języka.

483

do warunków bytowych, jak i obronę przed nimi2425 . Wchodzi tu też w grę skuteczność i żywiołowość języka: uwolniony od cenzur i ograniczeń, które ciążą mówiącym językiem niemal pisanym, a zatem oderwanym od prak­ tycznego kontekstu, odnajduje on we wspólnym odniesieniu do sytuacji, doświadczeń i wspólnych tradycji zasadę swych elips, skrótów i metafor. Wreszcie wchodzi tu w grę to wszystko, co odnosi się do polityki, tradycji walk związkowych, w czym.mogłaby tkwić jedyna wiarygodna zasada kontrkultury, lecz gdzie skutki dominacji kulturowej, jak zobaczymy, nie przestają działać. Wierzący w istnienie „kultury pospolitej”, co stanowi praw­ dziwy oksymoron, który narzuca, czy tego chcemy, czy nie, dominującą de­ finicję kultury, muszą liczyć się z tym, że odnajdą w niej, jeśli zechcą je zo­ baczyć, tylko rozproszone fragmenty kultury wysokiej mniej lub bardziej oddalonej w czasie (jak wiedza „medyczna”), ewidentnie wyselekcjonowa­ ne i zreinterpretowane w funkcji fundamentalnych zasad habitusu klasowe­ go oraz zintegrowane w jednorodną wizję świata, jaką on tworzy - a nie kontrkulturę, jakiej oczekują, kulturę rzeczywiście przeciwstawiającą się kulturze dominującej, pożądaną jako symbol statusu lub wyraz odmien­ nego życia. Jeśli nie ma sztuki ludowej w znaczeniu sztuki miejskiej klasy robotniczej, to wynika to może stąd, że owa klasa nie zna innych hierarchii poza tymi, zgoła ne­ gatywnymi, które mierzy się dystansem do ubóstwa i absolutnego poczucia braku bezpieczeństwa warstw niższych niż proletariat, i pozostaje zasadniczo określona przez relację wywłaszczonego i posiadacza, co wiąże ją z burżuazją - tak w dziedzi­ nie kultury, jak i w innych sferach25. To, co się zwyczajowo rozumie przez termin „sztuka .ludowa”, czyli sztuka klas chłopskich pochodzących ze społeczeństw kapi­ 24 Robotnicy, którzy najliczniej przywołują termin „bon vivant” na określenie idealnego przy­ jaciela, zdecydowanie najczęściej" też wyznają, że skłonni są oceniać przychylnie osobę lubiącą dobrze zjeść i dobrze wypić (czyni tak 63% robotników wobec 56% rolników, 54% średnich kadr kierowniczych i urzędników, 50% handlowców i rzemieślników oraz 48% właścicieli firm, kadr kierowniczych i wolnych zawodów) (Aneks 2, XXXIV). Można powiązać te cechy ze wspomnianym już upodobaniem do tego wszystkiego, co tworzy „kli­ mat” spektaklu, a także święta, posiłku i do tych, którzy umieją wnieść tu swój wkład, a tak­ że z bardzo wyraźną skłonnością do tego, by wymagać od obrazów utrwalania „przyjem­ nych chwil” w życiu i świątecznych symboli. 25 „Karierę”, jaka przypada w udziale robotnikom, przeżywają oni bez wątpienia najpierw ja­ ko przeciwstawną do negatywnej kariery prowadzącej do subproletariatu; w „awansach” obok korzyści finansowych" liczą się dodatkowe gwarancje przeciwko zagrożeniu, zawsze obecnemu, ponownego popadnięcia w niepewny byt i ubóstwo. Potencjał negatywnej kariery jest równie istotny dla ustalenia dyspozycji robotników wykwalifikowanych co potencjał awansu dla zrozumienia dyspozycji urzędników i kadr kierowniczych średniego szczebla.

484

talistycznych i przedkapitalistycznych, jest wytworem intencji stylizacyjnéj, korelatywnej do istnienia hierarchii; względnie, autonomiczne, wyizolowane grupy o lo­ kalnej bazie także mają swoją hierarchię luksusu i ograniczeń, którą powtarzają i wyrażają symboliczne oznaki, jak odzież, meble, biżuteria. Także tu sztuka podkre­ śla różnice, jakie zakłada. To nie przypadek, że jedyną dziedziną praktyk klas lu­ dowych, w której styl w sobie osiąga stylizację, jest język, będący w postaci argot ję­ zykiem przywódców, „watażków”, afirmującym swego rodzaju antyprawomocność, na przykład przez intencję wykpiwania i desakralizacji dominujących „wartości” etyki i estetyki.

Zapomina się o tym, że cała specyficzna logika dominacji kulturowej powoduje, iż najpełniejsze uznanie kulturowej prawomocności może współ­ istnieć i współistnieje często z najbardziej radykalną kontestacją prawomoc^ ności politycznej. W dodatku, polityczne uświadomienie często solidaryzuje się z wiarygodnym przedsięwzięciem rehabilitacji i przywrócenia godności osobistej, które opierając się na reafirmacji kulturowej'godności, przeżywanej jako wyzwolicielska (czym zawsze istotnie jest) pociąga za sobą pewną formę poddania się wartościom dominującym i pewnym zasadom, na których kla­ sa dominująca opiera swoją dominację, jak uznanie hierarchii związanych z wykształceniem szkolnym i z umiejętnościami, które szkoła ma zapewniać. Jedynie specjalne badanie mogłoby wykazać w niepodważalny sposób relację, która w łonie klasy robotniczej obejmuje pozycję w stosunkach produkcji, świado­ mość polityczną i stosunek do kultury. Wiemy wszelako z jednej strony, że odsetek robotników, którzy należą do związków zawodowych, wynosi od 23% wśród robot­ ników niewykwalifikowanych do 29% wśród robotników wyspecjalizowanych i 30% (z czego 24% to związkowcy z CGT [Confédération Générale du Travail, skrajnie lewicowa centrala zwiążkowa - przyp. tłum.]) wśród robotników wykwalifikowanych, obniża się natomiast do 18% wśród majstrów i techników, jako że relacja między poziomem wykształcenia a odsetkiem związkowców zostaje osłabiona tym, że maj­ strowie, lepiej wykształceni, także rzadziej należą do związków (zob. G. Adam, F. Bon, J. Capdevielle, R. Mouriaux, L’ouvrier français en 1970, Paris: Armand Co­ lin 1971). Z drugiej strony wraz z pozycją w hierarchii zawodowej podobnie jak po­ ziom wykształcenia wzrasta także znajomość kultury dominującej. Robotnicy wy­ kwalifikowani i majstrowie, starsi i dłużej chodzący do szkół w porównaniu z robot­ nikami wyspecjalizowanymi i niewykwalifikowanymi, okazują nieco wyższą kompe­ tencję kulturową: jedynie 17,5% spośród nich rozpoznaje nazwę mniej niż dwu utworów muzycznych, wobec 48,5% w drugiej grupie, która gromadnie powstrzy­ muje się od odpowiedzi na pytania dotyczące malarstwa i muzyki. Majstrowie i ro­ botnicy wykwalifikowani częściej podają nazwiska kanonicznych malarzy, jak da

485

Vinci (38% wobec 20%- robotników wyspecjalizowanych i niewykwalifikowanych), Watteau, Rafael, podczas gdy robotnicy wyspecjalizowani trochę przypadkowo od­ najdują znane nazwiska, jak Picasso, Braque, Rousseau, myląc niewątpliwie cel­ nika z pisarzem26. Przede wszystkim zaś, podczas gdy robotnicy wyspecjalizowani i niewykwalifikowani łatwo wyznają, że malarstwo ich nie interesuje lub że „muzyka poważna” wydaje im się „skomplikowana”, robotnicy wykwalifikowani, w większym stopniu poddani kulturowej prawomocności, częściej? dają wyraz szacunkowi dla sztuki, przyznając się do niewiedzy („lubię muzykę poważną, ale jej nie znam” lub „malarstwo to dobra rzecz, ale trudna”)27.

Tak więc wszystko wskazuje na to, że najbardziej świadoma.frakcja klasy robotniczej jest bardzo mocno poddana, w kwestii kultury oraz języka, normom i wartościom dominującym, a zatem jest bardzo wrażliwa na skut­ ki narzucenia autorytetu, jakie może wywrzeć, również w polityce, każdy posiadacz kulturowego autorytetu na tych, którym system oświaty - i sta­ nowi to jeden ze społecznych skutków kształcenia podstawowego - wpoił uznanie bez poznania.

26 10,5% robotników wyspecjalizowanych i niewykwalifikowanych oraz 17% drobnych hand­ lowców wymienia Rousseau wśród malarzy, wobec na przykład 6% robotników wykwalifiko­ wanych, 3% techników i nauczycieli szkół podstawowych oraz 0% kierowniczych kadr administracyjnych średniego szczebla .(wydaje się, że nazwisko Braque, podawane przez 10,5% robotników wyspecjalizowanych i niewykwalifikowanych wobec 4% robotników wykwalifikowanych, pochodzi z wiedzy ex auditu, jako że ankieta zbiegła się ze śmiercią Braque’a, który stał się tematem wielu komentarzy w radiu i telewizji). 27 Skutki różnicy wiekowej oraz różnicy w wykształceniu dająwspólnie różnicę dość wyraźną w przypadku upodobań w dziedzinie piosenki, jako że majstrowie i robotnicy wykwalifiko­ wani preferują raczej najstarszych i najbardziej uznanych piosenkarzy, a także najlepiej uplasowanych w hierarchii wartości kulturowych, jak Piaf, Bécaud, Brel, Brassens, podczas gdy robotnicy wyspecjalizowani i niewykwalifikowani wymieniają raczej Johnny’ego Hallydaya i Françoise Hardy.

rozdział 8

Kultura i polityka Nie ma na pewno bardziej radykalnego sposobu postawienia problemu polityki niż przeniesienie na jej obszar kwestii, którą formułują Marks i En­ gels, gdy - wychodząc od analizy koncentracji zdolności produkcji arty­ stycznej w rękach kilku jednostek i korelatywnego do niej (czy stanowiące­ go nawet jej skutek) wywłaszczenia mas - wyobrażają sobie społeczeństwo (komunistyczne), w którym „nie ma malarzy, są co najwyżej ludzie, którzy zajmują się między innymi i malarstwem”1, i gdzie - dzięki rozwojowi sił wytwórczych - ogólne ograniczenie czasu pracy (w związku z ogólnym spad­ kiem czasochłonności produkcji i wdrożeniem równomiernego rozkładu czasu) pozwala „ograniczyć czas pracy każdego tak, że wszystkim pozostaje dość wolnego czasu na udział w ogólnych sprawach społeczeństwa, zarówno teoretycznych, jak praktycznych”2. „Nie ma polityków, są najwyżej ludzie, którzy między innymi uprawiają politykę”: utopia w tej kwestii, jak w każdej innej, znajduje swoje naukowe (i niewątpliwie polityczne) uzasadnienie w kwes­ tionowaniu oczywistości, jakiego się dopuszcza, zmuszającym do wydobycia na światło dzienne przesłanek, na których opiera się porządek życia co­ dziennego. Istotnie, choć pozorna jej łaskawość krańcowo przeciwstawiają elitarnym potępieniom wyborów powszechnych, którym oddają się od cza­ su do czasu zacofani intelektualiści i artyści, populistyczna pobłażliwość ob­ darzająca lud wrodzoną znajomością polityki z równą mocą przyczynia się do konsekrowania faktu - ukrywając go zamiast wypowiedzieć (czy potępić) - „koncentracji w rękach kilku jednostek” zdolności do produkcji dyskursu dotyczącego świata społecznego i tym samym zdolności świadomego wpływa­ nia na rozwój tego świata. Utopijny paradoks rozbija doksę: wyobrażając sobie świat społeczny, w którym zarówno w malarstwie, jak i w polityce mógłby się spełnić „każdy człowiek, w którym drzemie Rafael”, każę zauwa­ żyć, że koncentracja narzędzi (ucieleśnionych lub zobiektywizowanych) produkcji w zakresie polityki występuje z równą niemal siłą, co w zakresie sztuki i że nie pozwala zapomnieć o wszystkich Rafaelach, którzy zostają ' Marks, Engels, Ideologia niemiecka, op. cit., s. 445. 2 F. Engels, Anty-Diihring, w: Marks, Engels, Dzieła, op. cit., t. 20, s. 202-203.

487

uśpieni - skuteczniej niż przez wszystkie „państwowe aparaty ideologiczne” - przez mechanizmy odpowiedzialne za ten monopol. Gdyby założyć w wyidealizowanej wizji ludu, że może on mieć praktycz­ ną znajomość, jeśli nie świata społecznego jako takiego, to przynajmniej własnej pozycji oraz interesów w tym świecie, trzeba by było jeszcze spraw­ dzić, czy i jak ów zmysł polityczny może wyrazić się w dyskursie zgodnym z prawdą, którą zawiera w stanie praktycznym, i czy może stać się dzięki temu zasadą świadomego działania3 oraz - dzięki sile mobilizacji, jaką za­ wiera wyjaśnienie - zasadą rzeczywiście zbiorową. Lub też, by zanadto nie odbiegać od rzeczywistości, trzeba by sprawdzić, czy istotnie stanowi on ten rodzaj niezawodnego węchu, za który się go czasem uważa i który dał­ by przynajmniej możliwość wytropienia najbardziej stosownych produk­ tów na rynku dyskursów wytwarzanych i oferowanych przez posiadaczy na­ rzędzi produkcji problemów oraz opinii prawomocnych4. Nauki polityczne od dawna rejestrują fakt, że sporo ankietowanych osób „unikało” odpowiedzi na tematy polityczne i że ten „brak odpowie­ dzi” znacząco zależał od płci, wieku, poziomu wychowania, zawodu, miej­ sca zamieszkania oraz politycznych preferencji. Ale nie wyciągały stąd‘żadnego wniosku, i zadowalały się wyrażeniem ubolewania nad owym grzesz­ nym „unikaniem”. Wystarczy zauważyć, że to „bagno”5 [„marais”] w dużym stopniu składa się z tak zwanego przez niektórych „ludu” bądź „mas”, by nabrać podejrzeń do funkcji, jaką ono spełnia w funkcjonowaniu „demo­ kracji liberalnej”, jak również tego, w jaki sposób przyczynia się do zacho­ wania ustanowionego porządku. 'Unikanie odpowiedzi może stanowić nie tyle błąd systemu, ile jeden z warunków jego funkcjonowania w charakte­ rze zapoznanego, a zatem uznanego, systemu cenzusowego. Należy zakwestionować samo pojęcie „osobistej opinii”. Przez zmusze­ nie wszystkich ankietowanych do wyrażenia „osobistej opinii” - do czego jawnie nakłaniają wszelkie formuły typu: „pani/pana zdaniem”, „w pani/pana opinii”, „co pani/pan myśli o”, figurujące w kwestionariuszach - lub do dokonania własnego wyboru, bez korzystania z jakiejkolwiek pomocy, po­ między różnymi z góry przygotowanymi opiniami, sondaż opinii publicz­ nej przyjmuje implicite pewną filozofię polityczną czyniącą z politycznego ’Jeśli przystaniemy na równanie, jakie ustanawia Marks w Ideologii niemieckiej : „język jest świadomością prawdziwą, praktyczną”. 4 O historycznej genezie filozofii invisible hand i ojej funkcji w myśleniu ekonomicznym i po­ litycznym zob. A. Hirschman, 'The Passions and the Interests: Political Arguments for Capitalism before its Triumph, Princeton, N.J.: Princeton University Press 1977. 5 Politolodzy określają tak wyborców bez ugruntowanych opinii politycznych, którzy z tej ra­ cji wahają się, gotowi zmienić preferencje w ostatniej chwili (przyp. tłum.).

488

wyboru sąd ściśle polityczny, wdrażający polityczne zasady w celu rozwiąza­ nia problemu postrzeganego jako polityczny i przyznający wszystkim nie tylko prawo, lecz również możliwość sformułowania takiego sądu. Społecz­ na historia pojęcia „osobistej opinii” wykazałaby niewątpliwie, że ten wy­ nalazek XVIII wieku zasadza się na racjonalistycznej wierze, iż zdolność do „dobrego sądzenia”, jak mawiał Kartezjusz, czyli zdolność odróżniania dobra od zła, prawdy od fałszu dzięki wewnętrznemu, spontanicznemu i bezpośredniemu odczuciu, stanowi uniwersalną zdolność o powszech­ nym zastosowaniu (podobnie jak zdolność do sądu estetycznego według Kanta), choć trzeba przyznać, że - zwłaszcza od XIX wieku - powszechne wykształcenie jest nieodzowne do zapewnienia tej zdolności pełnego rozwo­ ju i położenia trwałych podwalin pod powszechny sąd i wybory powszechne. Pojęcie „osobistej opinii” zawdzięcza może część swojej oczywistości temu, że - ponieważ zostało zbudowane przeciwko roszczeniu Kościoła do mono­ polu na prawomocną produkcję sądów, narzędzi produkujących sądy i pro­ ducentów sądów, i pozostaje nieodłączne od pojęcia tolerancji, to znaczy od zakwestionowania wszelkiego autorytetu w imię przekonania, że w tych kwestiach wszystkie opinie, ktokolwiek byłby ich autorem, ważą jednakowo - wyraża od samego -początku interesy intelektualistów. Są oni drobnymi niezależnymi producentami opinii, których rola rozwija się równolegle do ukonstytuowania się wyspecjalizowanego pola produkcji i rynku dla pro­ duktów kulturowych, a następnie podpola wyspecjalizowanego w produ­ kowaniu opinii politycznych (wraz z pojawieniem się prasy, partii i wszel­ kiego rodzaju instancji przedstawicielskich). Czynność udzielania odpowiedzi na kwestionariusz dotyczący tematów politycznych, podobnie jak czynność oddawania głosu lub, na innym po­ ziomie uczestnictwa, czytania opiniotwórczej gazety lub przystąpienia do partii, stanowi szczególny przypadek spotykania się podaży z popytem. Z jednej strony mamy pole produkcji ideologicznej, stanowiące względnie au­ tonomiczne uniwersum, gdzie tworzą się, na drodze konkurencji i kon­ fliktu, narzędzia myślowe świata społecznego obiektywnie dostępne w da­ nym momencie czasowym i gdzie tym samym, określa się pole tego, co daje się pomyśleć politycznie, czyli, innymi słowy - problematyka prawomocna6. Z drugiej zaś strony mamy aktorów społecznych zajmujących różne pozy­ cje w polu' stosunków klasowych, których określa specyficzna kompetencja po­ lityczna, czyli mniej lub bardziej skuteczna zdolność rozpoznawania kwestii politycznej jako politycznej, i traktowania jej jako takiej przez rozstrzyganie 6 Podobnie jak w innej dziedzinie pole produkcji artystycznej określa w każdym momencie granicę pola możliwych pozycji artystycznych.

489

jej w sposób polityczny, to znaczy na podstawie zasad ściśle politycznych (a nie na przykład etycznych). Zdolność ta jest nieodłączna od mniej: lub bardziej ostrego poczucia bycia kompetentnym w pełnym tego słowa znacze­ niu, tj. bycia społecznie uznanym za zdolnego do zajmowania się sprawami politycznymi, do wyrażania swojej opinii o nich czy nawet do zmiany ich biegu. Można bowiem zakładać, że kompetencja w znaczeniu umiejętności technicznej (kultury politycznej) jest skorelowana z kompetencją w znacze­ niu społecznie uznanej zdolności, prerogatywy i statusowych, atrybucji, cze­ go przeciwieństwem są zarówno niemoc, jak również wykluczenie obiektyw­ ne („to mnie nie dotyczy”) i subiektywne („nie obchodzi mnie to”)7.

Cenzus i cenzura Traktować poważnie unikanie odpowiedzi i jego zmienność - najważniej­ szą informację, jakiej dostarczają badania opinii publicznej - to spostrzec, że związane z określoną kategorią społeczną prawdopodobieństwo takiej bądź, innej opinii (które ujawnia się poprzez częstotliwość, z jaką członkowie tej kategorii dokonują wyboru między tą czy inną z proponowanych im opcji) jest jedynie prawdopodobieństwem warunkowym, prawdopodobień­ stwem, że określona ewentualność wydarzy się pod warunkiem, iż zajdzie inna ewentualność, w tym konkretnym przypadku: sformułowanie opinii, a nie radykalny brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Można należycie zinterpre­ tować opinie zarejestrowane, to znaczy te, którym dano możliwość wyartyku­ łowania się, jedynie pod warunkiem, że zachowa się w pamięci te, które w swoim bycie i znaczeniu zależą od prawdopodobieństwa (absolutnego) two­ rzenia opinii, uzależnionego (przynajmniej równie znacząco, jak warunkowe prawdopodobieństwo wytworzenia takiej czy takiej opinii poszczególnej) od właściwości ankietowanych, a także od właściwości samego pytania lub, do­ kładniej, od relacji między właściwościami pytania a właściwościami odpo­ wiadających. To prawdopodobieństwo, większe dla mężczyzn niż dla kobiet, występuje z tym większą siłą, im ktoś jest młodszy, im bardziej jest zakorze­ niony w dużym mieście (zwłaszcza w Paryżu), im większy ma kapitał szkolny (mierzony uzyskanym świadectwem) i kapitał ekonomiczny (mierzony do­ ’ Ta bardzo ogólna relacja występuje, jak wiadomo, w dziedzinie kompetencji artystycznej, .gdzie subiektywne wykluczenie („nie interesuje mnie to” lub „to nie dla nas”) jest tylko skut­ kiem obiektywnego wykluczenia.

490

chodami) oraz im wyższą zajmuje pozycję społeczną. Wahania związane z ty­ mi zmiennymi zaznaczają się tym mocniej, im bardziej poruszane problemy są oddalone od doświadczenia, bardziej abstrakcyjne i oderwane od co­ dziennych realiów, tak w treści, jak i w wyrazie (lecz także, w drugiej kolej­ ności, im wcześniej wystąpiły one w polu produkcji ideologicznej), oraz z im większym naciskiem domagają się odpowiedzi udzielonej na podstawie za­ sad ściśle politycznych (co zaznacza się w składni i w słownictwie pytania). Wszystko wskazuje na to, że najbardziej „prawomocni” aktorzy, to zna­ czy najbardziej kompetentni w podwójnym znaczeniu tego słowa, są i czują się tym bardziej uprawomocnieni i powołani do wyrażania swojej opinii, to znaczy zarówno skłonni, jak ¿powołani do jej formułowania, im bardziej poruszony problemjest „prawomocny ”._Tak więc jest rzeczą widoczną, że ci, którzy nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie dotyczące ich przyna­ leżności politycznej lub politycznych preferencji (przez wskazanie partii politycżnej, z którą czują się związani), są najbardziej skłonni do pozosta­ wienia bez odpowiedzi także innych pytań, i to tym bardziej, im wyraźniej postawione pytanie sytuuje się w rejestrze profesjonalnej polityki. Częstot­ liwość odpowiedzi na pytanie, czy Francja powinna pomagać „krajom ubo­ gim”, u osób sklasyfikowanych w „bagnie”, ankietowanych przez SOFRES (81%), niewiele odbiega od tej, która cechuje wypowiedzi ankietowanych deklarujących swoje przywiązanie do skrajnej lewicy (91%), lewicy (90%), centrum (86%), prawicy (93%) bądź skrajnej prawicy (92%); kiedy jednak pytać, czy Francja powinna interesować się krajami „o ustroju demokra­ tycznym”, ci pierwsi wypowiadają się znacznie rzadziej (51%) od tych, któ­ rzy deklarują przywiązanie do skrajnej lewicy (76%), lewicy (67%), cen­ trum (70%) bądź skrajnej prawicy (74%)8. Aby w pełni ocenić te twierdzenia oparte na wtórnej analizie rozkładu unikania odpowiedzi oraz odpowiedzi na pytania stawiane przez rozmaite instytuty badania opinii publicznej w okresie 1960-1976, należałoby przeprowadzić ankietę dokonu­ jącą systematycznej zmiany przedmiotu orazformy stawianych pytań - od, na przykład, problemów związanych z polityką zagraniczną, które są zarazem oderwane od co­ dziennego doświadczenia i traktowane jako wykraczające poza zasięg wszelkiej wyobrażalnej akcji politycznej, aż po najbardziej codzienne zagadnienia, domagające się etycznych odpowiedzi, jakie płyną z codziennej egzystencji, bądź zagadnienia naj­ bardziej bezpośrednio zakorzenione w politycznym lub związkowym doświadczeniu, podobnie jak wszystko, co dotyczy zarobków, relacji zawodowych, związków zawodo­ wych, od najbardziej abstrakcyjnych sformułowań „politologii” aż po konkretne SOFRES, La France, l’Algérie et le Tiers Monde, luty 1971.

491

zapytania, stanowiące niekiedy praktyczny odpowiednik tych poprzednich. Można było bowiem odtworzyć ów rodzaj idealnego kwestionariuszajedynie zestawiwszy py­ tania zapożyczone od różnych organizmów. Tymczasem odsetek unikania odpowie­ dzi waha się zależnie od instytutu przeprowadzającego sondaż (SOFRES zdaje się za­ wsze otrzymywać, przy równym stanie wszystkich pozostałych wskaźników, odsetki unikania odpowiedzi mniejsze niż IFOP) i zależnie od ankiety (niezależnie od tema­ tu), to znaczy wedle wskazówek udzielanych prowadzącym ankietę i wedle ich skłon­ ności do ich stosowania. Zależy także - przy określonym temacie - od koniunktury9. Ponadto brak odpowiedzi nie zawsze jest wynikiem negatywnej determinacji i obok braku odpowiedzi z powodu braku kompetencji, co tutaj przede wszystkim analizujemy, należy uwzględnić brak odpowiedzi z wyboru, stanowiący powstrzyma­ nie się od głosu, w czym wyraża się skutek pewnej niezgody na odpowiedź prawo­ mocną; ta niezgoda, nie mając odwagi się wyrazić, nakłada na siebie cenzurę, nie pozostawiając innego ujścia dla konfliktu etycznego lub .politycznego, jak milcze­ nie. Stanowiący wyraźny przypadek cenzury rolnicy i drobni przedsiębiorcy po­ wstrzymują się w dużej mierze (17,1% i 15,8% wobec 4,1% urzędników i średnich kadr kierowniczych, 5,1% wyższych kadr kierowniczych oraz wolnych zawodów i 8% robotników) od odpowiedzi na pytanie o oszustwa podatkowe („Jeśli chodzi o deklaracje podatkowe, która z możliwych trzech postaw wydaje się panu/pani najbardziej normalna: zgłaszać skrupulatnie swoje dochody; żgłaszać swoje docho­ dy, czyniąc świadome pominięcia; pomijać w deklaracji jak najwięcej dochodów? - IFOP, luty 1969). Stanowiące typowy przykład podobnego konfliktu i związanej z nim cenzury wyższe kadry kierownicze powstrzymują się względnie często (22%, podobnie jak robotnicy, wobec 19% urzędników i przedstawicieli średnich kadr kierowniczych,'27% właścicieli firm oraz 41% rolników) od udzielenia odpowiedzi w sprawie roli związków zawodowych („Czy popiera pan/pani czy też potępia rolę, jaką odgrywają obecnie związki zawodowe we Francji?”, IFOP, kwiecień 1969); czy nie należy traktować jako problematycznej, a nawet dwulicowej, relacji, jaką rolni­ cy utrzymują z robotnikami i ich organizacjami, widocznej w wysokim odsetku po­ wstrzymania się od głosu, którego nie sposób przypisać jedynie niekompetencji, skoro w tej samej ankiecie częściej wypowiadają się w kwestii ruchów studenckich, których nie znają wcale lepiej (72% wobec 59%)? Podobny niepokój przejawia się w najbardziej typowym rozkładzie członków jednej grupy na trzy porównywalne klasy: wymykających się dzięki powstrzymaniu się od głosu, wyrażających poparcie i przeciwstawiających się. W 1968 roku spo­ 9 Nie sposób przy obecnym stanie badań uchwycić logiki zmienności wyłaniającej się z od­ setka braku odpowiedzi na te same pytania stawiane przez daną placówkę w różnych mo­ mentach (jak w serii ankiet realizowanych przez IFOP o energii nuklearnej w latach 1974, 1975, 1976, 1977). Wszystko w każdym razie wskazuje na to, że owa zmienność jest mniej­ sza niż zmienność poszczególnych wyrażanych opinii.

492

śród osób pytanych przez ankietę IFOP o stosunki pomiędzy Rosjanami a Czecha­ mi („Czy uważacie traktat moskiewski z 26 sierpnia 1967 roku pomiędzy Rosjana­ mi a Czechami za zadowalający, czy za niezadowalający dla Czechów?”) 37% an­ kietowanych, którzy zamierzają głosować na partię komunistyczną, powstrzymuje się od odpowiedzi, 19% deklaruje, że traktat ów jest zadowalający, a 44%, że nie jest. Ankietowani, którzy mają zamiar głosować na inne'jpârtie czy to prawicowe, czy lewicowe, częściej niż ta pierwsza grupa udzielają odpowiedzi (18% braku odpowiedzi w PSU *, 22% - u centrowców, 26% - u socjalistów i u radykałów, 27% - u zwolenników UDR, 32% - u niezależnych republikanów), lecz także o wiele częściej odpowiadają, że traktat ten nie jest zadowalający (80% członków PSU, 73% centrystów, 70% socjalistów i radykałów, 69% zwolenników UDR, 64% nieza­ leżnych republikanów). Podobnie w przypadku pytania o wprowadzenie wychowa­ nia seksualnego w szkole („Czy popiera pan/i, czy też potępia wprowadzenie do szkół zajęć z wychowania seksualnego?” - IFOP, 1966) 19% rolników powstrzymu­ je się od głosu (wobec 11% właścicieli firm przemysłowych i handlowych, 9% ro­ botników, urzędników, przedstawicieli średnich kadr kierowniczych, 7% przed­ stawicieli wyższych kadr kierowniczych i wolnych zawodów), 33% deklaruje (i to pomimo niewątpliwie bardzo silnego w tym przypadku efektu narzucenia prawo­ mocności), że potępia takie zajęcia, 48% zaś, że wyraziłoby poparcie (podczas gdy 7,4% przedstawicieli wyższych kadr kierowniczych i wolnych zawodów opowiada się za wprowadzeniem tych zajęć, podobnie jak 72% robotników, urzędników, śred­ nich kadr kierowniczych i 60% właścicieli firm przemysłowych i handlowych).

Niemniej jednak można wyrobić sobie dosyć precyzyjne zdanie o bez­ pośrednim skutku, jaki wywołuje relacja między kompetencją (i zdolnoś­ cią) respondenta a przedmiotem oraz formą pytania, przez zbadanie tego, jak rozbieżność pomiędzy odsetkami braku odpowiedzi, na przykład dla mężczyzn i dla kobiet, zmienia się w jednej i tej samej ankiecie (przepro­ wadzonej w lutym 1971 roku przez SOFRES w kwestii „Francji, Algierii i Trzeciego Świata”), to znaczy w przypadku, kiedy wszystkie pozostałe wskaźniki można uznać za identyczne. W pierwszej kolejności można za­ uważyć, że kobiety - które prawie równie często jak mężczyźni udzielają odpowiedzi na pytanie, czy Francja podejmuje wystarczające, czy niewy­ starczające wysiłki, by „umożliwić obcym pracownikom osiedlenie się” (85% w obu wypadkach), „umożliwić im zdobycie wykształcenia” (70% wot bec 75%), „przyjąć ich gościnnie” (80% wobec 83%), „zapewnić im * W tej części rozdziału występują skróty nazw francuskich partii politycznych: PSU (Parti Socialiste Unifié, socjaliści), UDR (Union des Démocrates pour la Republique, gaulliści), PC (Parti Communiste, komuniści), PDM (Progrès et Démocratie Moderne, centroprawica) oraz central związkowych: CFDT, CGT, CGT-FO - dwie ostatnie związane z PC.

493

odpowiednie zarobki” (77% wobec 83%), czyli gdy pytać o problemy pod­ dające się kwalifikacji etycznej, w czym, według tradycyjnej moralności, są kompetentne - o wiele mniej niż mężczyźni skłonne są wypowiadać się na tematy bardziej polityczne. Tak więc jedynie 75% spośród nich, (wobec 92% mężczyzn) udziela odpowiedzi na pytanie dotyczące „kontynuacji polityki współpracy z Algierią”, czyli problemu - jak wynika z samego pytania -czystej polityki, jako że sprawy zagraniczne są bardziej oddalone od kon­ kretnego doświadczenia niż polityka wewnętrzna, zwłaszcza jeśli są po­ strzegane, tak jak tutaj, jako dalekie od wszelkiego odniesienia etycznego („Czy w kwestii stosunków francusko-algierskich uważa pan/i za słuszne, by Francja prowadziła politykę współpracy z Algierią?”). Wystarczy jednak przenieść abstrakcyjny problem współpracy na teren etyki, a nawet miło­ sierdzia, które tradycyjny podział pracy między płciami przydziela kobie­ tom, specjalistkom od serca i wrażliwości („Czy, wśród rozmaitych grup krajów słabiej rozwiniętych, Francja powinna szczególnie interesować się krajami, najuboższymi?”), aby kobiety wypowiadały się równie często jak mężczyźni (czyli w 88% przypadków). Po wprowadzeniu ponownie pytania bardziej politycznego lub politologicznego - oraz abstrakcyjnego słownic­ twa, które przywołuje różne rzeczywistości różnych grup - pytając na przy­ kład, czy Francja powinna interesować się „krajami mającymi ustrój demo­ kratyczny”, odsetek wypowiadających się kobiet znowu bardzo silnie maleje, spadając do 59% wobec 74% mężczyzn. Mamy tutaj do czynienia z paradygmatycznym przejawem podziału pracy po­ między płciami: mężczyźni czują się tym bardziej powołani - a nie tylko upoważnie­ ni - do formułowania opinii, im bardziej kobiety czują się zwolnione od takiego obowiązktfi swobodniejsze w delegowaniu tego zadania i w odpowiedzi per procura. Fakt ten to ilustracja ciężaru - niekiedy niemożliwego do udźwignięcia, jak wyraź­ nie daje się to zauważyć w przypadku ankiety dotyczącej kultury -jaki stanowi dla mężczyzn, zdominowanych przez własną dominację, ustanowiony obraz podziału pracy pomiędzy płciami, która tym bardziejjest uznana i krępująca, im niżej jest się usy­ tuowanym w hierarchiach kapitału ekonomicznego, a przede wszystkim kulturowego'0. 10 Wpływ statusu płciowego może zostać wzmocniony lub przekreślony przez wpływ drugiego tytułu do posiadania politycznej kompetencji, jakim jest wykształcenie. Tak więc kobiety py­ tane o intencje wyborcze w przypadku wyborów parlamentarnych będą rzadziej wypowiadać się od mężczyzn, jednak różnica pomiędzy płciami rośnie, gdy schodzimy w dół hierarchii społecznej: odsetek braku odpowiedzi wynosi 21% dla kobiet i 18% dla mężczyzn wśród kadr kierowniczych wyższego szczebla, 22% oraz 17% wśród kadr kierowniczych średniego szcze­ bla, 27% oraz 17% wśród urzędników, 32% oraz 24% wśród rzemieślników i kupców, 28% i 18% wśród robotników i 38% i 26% wśród rolników (G. Michelat, M. Simon, Categories

494

Tabela 28. Zmiany wielkości wskaźnika „braku odpowiedzi” w zależności od płci

54 57

16 16

krajami najbiedniejszymi mężczyźni kobiety

umożliwić im zdobycie wykształcenia mężczyźni 34 41 kobiety 31 39

25 30

swoimi byłymi koloniami mężczyźni kobiety

przyjąć ich gościnnie mężczyźni kobiety

47 40

36 40

17 20

zapewnić im odpowiednie zarobki mężczyźni kobiety

44 37

39 40

17 23

30 27



c

brak odp.

„Którą spośród różnych grup krajów słabiej rozwi­ niętych Francja powinna, według pana(i) opinii, zaj­ mować się szczególnie:”

brak odp.

zbyt mało

umożliwić im osiedlenie się mężczyźni kobiety

dostatecznie dużo

„Aktualnie we Francji pracuje wielu obcokrajow­ ców; często zajmują oni gorsze stanowiska pracy. Czy uważa pan/i, że Francja podejmuje dostatecz­ nie dużo wysiłków, czy też zbyt mało, aby...”

70 74

18 14

12 12

50 41

37 39

13 20

krajami, których polityka zagraniczna jest bliska polityce Francji mężczyźni 24 " 20 56 kobiety 48 20 32

krajami-, w których panuje ustrój demokratyczny mężczyźni 40 34 26 kobiety 25 34 41

„Czy w kwestii stosunków francusko-algierskich uważa pan/i za słuszne, ażeby Francja kontynu­ owała politykę współpracy z Algierią?” brak tak nie odp. mężczyźni 8 56 36 kobiety 47 28 25

SOFRES, La France, l’Algérie et le Tiers Monde, luty 1971 (wartości rozkładu według wykształcenia nie są dostępne).

socio-professionnelles en milieu ouvrier et comportement politique, Revue française de science politique, 2 kwietnia 1975, XXY s. 291-316). W rzeczywistości analiza wedle frakcji wykaza­ łaby bez wątpienia, zarówno w materii polityki, jak również w materii estetyki, że różnice pomiędzy płciami zmniejszają się, gdy przechodzimy od klas zdominowanych do klas do­ minujących, a także gdy w klasie dominującej^ być może w drobnomieszczaństwie prze­ chodzimy od frakcji dominujących ekonomicznie do frakcji zdominowanych. Wszystko wskazuje na to, że odrzucenie kryterium płciowego w dziedzinie polityki lub gdzie indziej przybiera na sile w miarę podnoszenia się poziomu wykształcenia. Tak więc kobiety, które mają wykształcenie średnie lub wyższe, częściej niż mężczyźni o analogicznym wy­ kształceniu uznają, że uczestnictwo w działalności na rzecz świadomego macierzyństwa ma charakter polityczny, częściej też deklarują, że wychowanie seksualne stanowi problem po­ lityczny (na niższych poziomach wykształcenia uwidacznia się odwrotna relacja pomiędzy mężczyznami a kobietami, i to w odniesieniu do obu zagadnień).

495

Na płaszczyźnie bardziej ogólnej, im bardziej pytanie odnosi się do za­ gadnień związanych z życiem codziennym lub z życiem prywatnym i pod­ legających moralności prywatnej (jak wszystko, co dotyczy mieszkania, żywności, wychowywania dzieci, seksualności itd.), tym bardziej zaciera się różnica między poglądami mężczyzn i kobiet oraz najsłabiej i najlepiej wy­ kształconych, a może się nawet zdarzyć, że zniknie zupełnie. Tak więc na przykład na pytanie dotyczące wychowania dziewcząt11 kobiety wypowiada­ ją się tylko trochę rzadziej niż mężczyźni (93,9% wobec 96%), a gorzej wy­ kształceni trochę rzadziej niż najlepiej wykształceni (94,5% na poziomie szkoły podstawowej i 92,8% na poziomie studiów wyższych). Kobiety pyta­ ne o kuchnię, domenę społecznie przeznaczoną dla nich, wypowiadają się nawet częściej niż mężczyźni (na przykład 98% wobec 94% mężczyzn na pytanie dotyczące ulubionych dań) - jeśli wykluczymy pytania dotyczące win, których znajomość stanowi męski atrybut, oraz pytania, które kwestie kuchni przenoszą na teren uniwersalny (na pytanie „czy uważa pan/i, że Francuzi jedzą za dużo, normalnie, niewystarczająco?” mężczyźni odpo­ wiadają w 98%, kobiety - w 96%)12. Kierując się podobną logiką, łatwo zrozumiemy, że robotnicy, wśród których odsetek braku odpowiedzi jest zazwyczaj szczególnie wysoki, mo­ gą okazać się najbardziej zainteresowani wypowiadaniem się o roli rządu w konfliktach pomiędzy pracodawcami a pracownikami (odsetek braku odpowiedzi wynosi od 1-3% wśród robotników do 18% wśród kadr kierow­ niczych i wolnych zawodów, 19% wśród urzędników i średnich kadr kie­ rowniczych, 25% wśród rzemieślników i handlowców oraz 31% wśród rol­ ników)13, czy też o partii i związkach zawodowych, które najlepiej umieją bronić interesów pracowniczych (36,4% - robotnicy, 37,4% - właściciele firm, 38;9% - urzędnicy i kadry kierownicze średniego szczebla, 40,1% - kadry kierownicze wyższego szczebla i wolne zawody, 49% - rolnicy)14. Przeciwnie, im bardziej postawione pytanie jest polityczne lub politolo­ 11 Choć różnica występująca na korzyść mężczyzn wynika niewątpliwie z faktu, że mowa o py­ taniu nawołującym explicite do wdrożenia zasady: „Czy pan/i uważa, że należy pozwolić osiemnastoletnim dziewczętom na oglądanie wszelkich filmów, jakie zechcą?” (iFOP, ma­ rzec 1971). 12 SOFRES, Les habitudes de table des Français, grudzień 1971 (Aneks 2, XXXIV). 13 „Czy uważa pan/i, że w konfliktach pomiędzy pracodawcami a pracownikami rząd po­ piera żądania pracowników; popiera interesy pracodawców; zajmuje, pozycję neutralną?” (SOFRES, październik 1970). 14 „Które z następujących organizacji związkowych oraz partii politycznych najlepiej, według pana/i, bronią dziś interesów pracowniczych: UDR, Centryści, PC, CFDT, CGT, PS, CGT-FO?” (IFOP, 2 lutego 1970).

496

giczne, to znaczy sformułowane zarówno pod względem swojego przed­ miotu, jak i języka bez bezpośredniego odniesienia do doświadczenia lub do prywatnych interesów rozważanej grupy, tym bardziej zwiększa się roz­ bieżność pomiędzy mężczyznami a kobietami i pomiędzy najlepiej a naj­ gorzej wykształconymi. Toteż na jedno z pytań IFOP dotyczące relacji między „konfliktem” na Bliskim Wschodzie a „wojną” w Wietnamie15 nie podaje odpowiedzi 40% kobiet wobec 21,8% mężczyzn i 40,6% ankieto­ wanych z wykształceniem podstawowym wobec 8,5% ankietowanych z wy­ kształceniem wyższym, a w przypadku cytowanego już pytania o korzyści traktatu moskiewskiego dla Czechosłowacji odpowiednie odsetki wynoszą 44,6% i 21,1% oraz 39,4% i 11%16. Sondaż opinii publicznej, będący swe­ go rodzaju doświadczalną realizacją demokracji opartej na wyborach powszechnych, wykazuje, że antynomia między spontanicznym demokratyzmem, który przyznaje wszystkim, bez względu na płeć lub klasę, prawo i obowiązek wyrażania swojej opinii, a technokratycznym arystokratyzmem, rezerwującym to prawo i ten obowiązek tylko dla „eksper­ tów” wybranych z racji ich „inteligencji” oraz „kompetencji”, znajduje praktyczne rozwiązanie w mechanizmach pomocy tym, których techno­ kratyczna selekcja i tak by wykluczyła, aby z demokratycznej gry wy­ kluczyli się sami.

Kompetencja i niekompetencja statusowa Szanse na odpowiedź zależą więc w każdym przypadku od relacji mię­ dzy pytaniem (lub ogólniej sytuacją) a aktorem (bądź klasą aktorów), któ­ rego określa konkretna kompetencja, czyli zdolność, która sama jest na miarę szans jej wykorzystania. Lepiej zrozumielibyśmy „zainteresowanie” polityką lub jego brak, gdybyśmy byli w stanie uznać, że skłonność do ko­ rzystania z „praw” politycznych (prawa wyborczego, prawa do wyrażania „opinii politycznych” lub do „uprawiania polityki”) odzwierciedla realność ls „Czy pana/i zdaniem istnieje, czy nie istnieje związek między konfliktem na Bliskim Wschodzie a wojną w Wietnamie?” (IFOP, 9 października 1967). 16 Można zauważyć podobne zależności (czyli odpowiednio 43,4% braku odpowiedzi wśród kobiet i 19,6% wśród mężczyzn oraz 38,9% wśród najsłabiej wykształconych i 9,4% wśród najlepiej wykształconych), jeśli chodzi o pytanie dotyczące polityki zagranicznej: „Czy pan/i czuje się zadowolony(a), czy też niezadowolony(a) z działań rządu w zakresie polity­ ki zagranicznej Francji?” (IFOP, 1966).

497

Nauczyciel to dobry zawód Nauczyciele zasłużyli na to, aby wykonywać swój zawód w aktualnych warunkach

wyższe

i t/5 T5 0 CU

średnie

Tabela 29. Zmiany wielkości wskaźnika „braku odpowiedzi” w zależności od poziomu wykształcenia

10,5 11,2 35,5

26,7

We Francji nauczyciele mają zbyt dużo wakacji

21,6 12,0

16,9 7,2

Nauczyciele mają niewystarczające zarobki

46,4

Nauczyciele zbyt mocno zajmują się polityką

32,3

25,9 17,6

3,1 19,2 12,4

Nauczyciele są źle przygotowani do swojego zawodu

47,9

24,5

12,5

Wielu nauczycieli nie wykonuje sumiennie swojego zawodu Nauczyciele nie są wystarczająco surowi w stosunku do młodzieży

9,8 8,3

11,4 4,1 17,7

8,3

(IFOP, marzec 1970)

tego prawa lub, inaczej, mówiąc, że brak zainteresowania stanowi tylko wy­ raz niemocy”. Odsetki braku odpowiedzi są tu - ogólnie biorąc - wyższe niż w porządku do­ świadczenia codziennego, do którego nawiązuje jeszcze pierwsze pytanie. Można to wytłumaczyć tak, że pytania dotyczą systemu nauczania, czyli instytucji, która wydaje się tym bardziej niemożliwa do kontrolowania, im niższe ma się wykształ­ cenie. Na tym obszarze pośrednim między przestrzenią domową a sferą politycz­ ną widać, jak odsetki braku odpowiedzi rosną, w miarę jak zapytanie oddala się od moralności (przywoływanej w tych pytaniach przez słowa nacechowane etycznie: zasługi, sumiennie, surowe) w stronę polityki. Porównanie rozkładu dwóch ostat­ nich odpowiedzi (przede wszystkim zaś fakt, że rozbieżność pomiędzy odsetkiem braku odpowiedzi mężczyzn i kobiet jest silniejsza w przypadku odpowiedzi przedostatniej - 18,5% wobec 32% - niż ostatniej, 32,5% wobec 42%) wykazuje, że w tym wypadku skłonność do wypowiadania się lub, inaczej mówiąc, społeczna kompetencja może opierać się na dwóch zasadach, które się kumulują bądź nie: chodzi o statusową kompetencję do oceniania systemu edukacji, którą nadaje wy­ kształcenie, i do oceniania polityki, co zależy także od płci.

17 Związek pomiędzy brakiem zainteresowania a niemocą dostrzegli różni obserwatorzy, na przykład: D. Riesman, N.=Glazer, Criteria for Political Apathy, w: A. W. Gouldner (red.), Studies in Leadership, New York: Russel and Russel 1965, s. 505-559; E. Kris, N. Leites, Trends in Twentieth Century Propaganda, w: G. Roheim (red.), Psychoanalysis and the So­ cial Sciences, New York: IUP 1947 (zwłaszcza s. 400).

498

Gdybym więcej wiedziała... To znaczy, z całą pewnością byłabym w stanie lepiej rozumieć, rozumieć pewne rzeczy, gdybym więcej wiedziała. To wszystko. Gdybym więcej wiedziała, byłoby zupełnie inaczej. Bo rzadko chodzę na spotkania i... Jest jeszcze wiele różnych innych środków, są gazety, jest telewizja, „na równych prawach”, jak to się mówi. Pewnie, trzeba śledzić, zawsze to samo: trzeba mieć czas. To przede wszystkim to, brakuje mi czasu. Ach, gdybym miała czas, przyjemnie byłoby dowiadywać się o wszystkim i być na bieżąco z różnymi sprawami, no i w ogóle. Ale, naprawdę, nie mam dużo czasu. Gdybym miała więcej czasu, to bym się tym zajęła, postarałabym się co nieco dowiedzieć, śledzić więcej rzeczy. To znaczy, jak się więcej wie, można już więcej podyskutować z niektórymi ludźmi. Jak się niewiele wie, to człowiek zostaje tak trochę na uboczu. (sprzątaczka) Oczywiście, każdy może zajmować się polityką, to prawda. Z drugiej strony, aby się nią zająć, trzeba jednak mieć jakieś wykształcenie. Trzeba najpierw iść do szkoły, nieprawdaż, uczyć się wielu rzeczy. (urzędniczka w miejskim urzędzie)

Tylko ta hipoteza pozwala zrozumieć fakt - powszechnie uchodzący za oczywi­ sty - że, podobnie jak skłonność do wypowiadania się, deklarowane zainteresowa­ nie polityką występuje silniej wśród mężczyzn niż wśród kobiet i wzrasta wraz z po­ ziomem wykształcenia, pozycją w hierarchii społecznej, wiekiem i wielkością miejs­ ca zamieszkania. Według ankiety przeprowadzonej przez IFOP (Sondages, 1-2, 1969), odsetek deklarujących, że bardzo interesują się polityką, wynosi od 2% wśród osób z wykształceniem podstawowym do 13% wśród osób z wykształceniem średnim i 34% w przypadku wykształcenia wyższego; Emeric Teutsch, Denis Lin­ don i Pierre Weill (Les familles politiques aujourd’hui en France, Paris: Ed. de Minut 1966, s. 104-105) podają, że odpowiednie odsetki wynoszą 6%, 14% i 32% (przy tym proporcja mężczyzn sięga 11%, kobiet 5%). Także deklarowane zainteresowa­ nie debatami publicznymi, ekonomicznymi i społecznymi występuje silniej wśród mężczyzn niż wśród kobiet, częściej w Paryżu niż w małych miastach, raczej pośród najlepiej wykształconych niż wśród słabo wykształconych: odsetek tych, którzy oglądali „często” bądź „od czasu do czasu” debaty „Twarzą w twarz” przebiega od 43,3% wśród ludzi bez żadnego wykształcenia do 51,8% wśród posiadaczy CEP, 55,5% wśród posiadaczy brevet lub CAP do 65,7% wśród posiadaczy matury lub dy­ plomu szkoły wyższej, a odsetek tych, którzy oglądali programy poświęcone zaga­ dnieniom ekonomicznym i społecznym wynosi odpowiednio 34,8%, 47,8%, 55,8% i 65,7% (Secrétariat d’Etat à la Culture, Pratiques culturelles des Français, Paris 1974, t. II, s. 28 i 29). Zgodnie z tą samą logiką, mężczyźni częściej niż kobiety deklaru­ ją, że bardzo interesują się wynikami sondaży opinii publicznej (26% wobec 22%), młodzi czynią to częściej niż starsi (26% osób poniżej 49 lat wobec 23% w wieku 50-64 lat i 19% osób w wieku 65 lat lub więcej), wyższe kadry kierownicze i wolne

499

zawody częściej (32%) niż średnie kadry kierownicze i urzędnicy (28%), rzemieśl­ nicy i drobni kupcy (27%), robotnicy (23%), rolnicy i pracownicy rolni (17%) (SOFRES, Sondage sur les sondages d’opinion, listopad 1975). Również wśród kadr kierowniczych wyższego szczebla i wolnych zawodów - według innego sondażu, zrealizowanego przez SOFRES we wrześniu 1976 - występuje najwyższy odsetek deklarujących gotowość opowiadania znajomym o programie jakiejś partii, uczest­ niczenia w manifestacjach, zapisania się do jakiejś partii lub przekazania jej pie­ niędzy „na rzecz zwycięstwa jej idei”. Należy zestawić te prawidłowości z tymi, które występują w rekrutacji i w awan­ sie kadry politycznej. Wszystko bowiem wskazuje na to, że nieporównanie większe szanse na aktywne uczestnictwo w polityce i zajmowanie ważnych funkcji w partii ma mężczyzna z wysokim kapitałem szkolnym. W Izbie Deputowanych zasiada tyl­ ko 1,8% kobiet, w Senacie zaś - 2,5%. We wszystkich partiach odsetek kobiet jest zawsze o wiele mniejszy w kierownictwie niż wśród delegatów lokalnych18. Kobiety, które z punktu widzenia wyborczej statystyki reprezentowały 50% potencjalnego elektoratu Partii Socjalistycznej, stanowiły zaledwie 1,5% delegatów na Kongres tej partii, który odbył się w Nantes w czerwcu 1977 roku i 30% członków sekcji lokal­ nych w Paryżu. Wśród działaczy komunistycznych, którzy byli obecni podczas kon­ ferencji paryskiej sekcji Federacji, było 31% kobiet, wśród funkcyjnych delegatów Partii - 29%, wśród sekretarzy podstawowych komórek Federacji - 26%. Podobnie robotnicy reprezentujący 31% wyborców i 16% członków UDR (17,6% członków w regionie Gironde) stanowią tylko 2% aktywnych działaczy i 1% deputowanych wybranych w 1968 roku. Choć reprezentują oni według statystyki wyborczej 36% elektoratu socjalistycznego Francji (liczącej 40% robotników) i-21,9% członków sekcji w regionie Gironde (tj. departamentu liczącego 34,2% ro­ botników), nie występują prawie wcale w sekcjach lokalnycłrw Paryżu (1,7%) i sta­ nowili tylko 5% delegatów na Kongres w Nantes oraz 0% deputowanych w roku 1968. Robotnicy, liczniej reprezentowani wśród członków PC niż w populacji ak­ tywnej zawodowo (na przykład w regionie Gironde 53,8% wobec 34,2% w popula­ 18 Jeśli chodzi ogólnie o działaczy, wykorzystano głównie prace: J. Lagroye, G. Lord, L. Monnier-Chazel, J. Palard, Les militants politiques dans trois partis français, PC, PS, UDR, Paris: Pedone 1976; M. Kesselman, Système de pouvoir et cultures politiques au sein des partis politiques français, Revue française de sociologie, październik-grudzień 1972, XIII; o dzia­ łaczach socjalistów: R. Cayrol, Les militants du Parti socialiste, contribution à une sociolo­ gie, Projet, wrzesień-październik 1974, 88; H. Portelle, T. Dumias, Militants socialistes à Paris, Projet, styczeń 1978, 101; L'unité, 1-6 lipca 1977, 257 oraz Qui sont les cadres du PS?, Le Point, 2~ czerwca 1977, 249; o działaczach komunistycznych: F. Platone, F. Subileau, Les militants communistes de la Fédération de Paris, Paris: Fondation Nationale des Sciences Politiques 1975; i na koniec o deputowanych: R. Cayrol, J. C. Parodi, C. Ysmal, Le député français, Paris: A. Colin 1973 oraz M. Dogan, Les filières de la carrière politique, Revue française de sociologie, 1967, VIII, 4, s. 468-492.

500

cji aktywnej), są nieco słabiej reprezentowani wśród funkcyjnych delegatów Partii, wśród sekretarzy podstawowych komórek (17% w Paryżu wobec 26% wśród aktyw­ nej zawodowo ludności Paryża) i w Izbie Deputowanych (37% w roku 1968 wobec 40% wśród aktywnej zawodowo ludności Francji). Wśród polityków widać silną nadreprezentację osób z dyplomami szkół wyż­ szych (mimo iż działalność polityczna otwiera też możliwość kariery osobom z nis­ kim wykształceniem): w 1968 roku 67,5% posłów miało wyższe, a 14% - średnie wykształcenie. 54,6% delegatów Partii Socjalistycznej na Kongresie Krajowym w Grenoble (czerwiec 1973) uczęszczało do szkół wyższych, 23,3% zdało maturę. Wszystko wskazuje na to, że posiadanie poważnego kapitału szkolnego staje się co­ raz bardziej warunkiem koniecznym wytypowania na delegata Partii Socjalistycz­ nej: dwie trzecie deputowanych, którzy zgłosili akces do PS w latach 1971-1973, ukończyło wyższe studia wobec jedynie 36,4% tych, którzy legitymację otrzymali przed rokiem 1968. Dostęp posłów do „funkcji kierowniczych” (Biuro Zgromadze­ nia Narodowego, komisje itd.) zależy od wielkości kapitału szkolnego (wśród dele­ gatów Partii Socjalistycznej 64% „kierowników” ma wyższe studia wobec 31% w przypadku pozostałych), a w partiach, gdzie zdecydowana większość deputowa­ nych ma wyższe studia - od charakteru posiadanego kapitału szkolnego (deputo­ wani PDM lub UDR na „stanowiskach kierowniczych” częściej kończyli studia pra­ wnicze lub filologiczne niż pozostali).

Byłoby więc naiwnością dopatrywać się w bardzo ścisłej relacji, jaka za­ chodzi między kapitałem szkolnym a skłonnością do rozstrzygania zagad­ nień najściślej politycznych, zwykłego i bezpośredniego skutku nierów­ nego rozkładu kompetencji specyficznie politycznej, określanej, w znacze­ niu wąskim, przez posiadanie naukowej i praktycznej wiedzy niezbędnej do tego, by prowadzić działania i wydawać sądy ściśle polityczne, a być może przede wszystkim przez władanie ściśle politycznym językiem, czyli przez zdolności, o których mamy pełne prawo przypuszczać, że zależą od kapitału szkolnego. Ankietowani proszeni o pogrupowanie wedle swojego uznania całokształtu ru­ chów, ugrupowań i partii politycznych, tworzą, ogólnie biorąc, tym więcej klas, im wyższą zajmują pozycję społeczną lub im większy mają kapitał szkolny. Większość osób z wykształceniem poniżej matury tworzy w najlepszym wypadku cztery grupy, podczas gdy osoby z najwyższym wykształceniem - co najmniej pięć takich grup; jedna czwarta osób z wykształceniem wyższym od licencjatu stworzyła co najmniej dziewięć grup (wynik, który tylko wyjątkowo pojawia się wśród posiadaczy CEP lub CAP, a nigdy wśród osób bez wykształcenia). Zdolność do tworzenia wyrafinowa­ nych klasyfikacji i skłonność do komentowania stworzonych klasyfikacji, a przede

501

Narodziny świadomości Przede wszystkim, kiedy wyszłam za mąż, to nie miałam żadnych określonych poglądów, po­ chodziłam z Bretanii, czułam, że są problemy, no, czułam, ale nie byłam w stanie ich określić. Wyszłam za mąż za komunistę, nie zdając sobie z tego sprawy. Wie pani, na początku, kiedy w drodze do domu zobaczyłam L’Humanite-Dimanche, byłam potem zła. Wie pani, nie uzna­ wałam tej gazety, miesiącami nie uznawałam. No i powoli, stopniowo, wie pani, zaczęłam przekonywać się, wie pani, że zajmowała dość sztywne stanowisko, ale w sumie słuszne. Mój mąż był związkowcem, no, miałam do czynienia ze związkowcem; potem urodziło mi się jed­ no, drugie, trzecie dziecko, no a potem, wiadomo, poznałam trudy życia, tak jak wszyscy, po­ woli; miałam szczególnie ciężko, bo musiałam dodatkowo utrzymywać jeszcze matkę. Mój mąż jest robotnikiem, no to, wie pani, poznałam problemy robotników. No i potem, doszłam do tego podczas wojny w Algierii, wie pani, stwierdziłam, że robią rzeczy naprawdę okropne, że zawsze się z tym walczyło. Zawsze się uważało, że ta wojna nie była słuszna, no i to w tym momencie, naprawdę, zrozumiałam walkę, jaką toczyła partia. Przede wszystkim po Charonne”, wie pani. No więc wtedy naprawdę się przejęłam, no bo, wie pani, zatrzymałam tego wieczoru męża, żeby został w domu, równie dobrze mógł się tam znaleźć. (krawcowa, żona tokarza, 42 lata, komunistka)

wszystkim do przydzielania w ten sposób utworzonym klasom nazw lub terminów' jest jeszcze silniej uzależniona od pozycji społecznej, kapitału szkolnego i pocho­ dzenia społecznego-". Podczas zamieszek koło stacji metra Charonne w Paryżu w roku 1962 zginęło dziewięciu demonstrantów (przyp. red.). Korzystamy w tym miejscu ze zbiorczej analizy statystycznej wyników zwiadu badawczego opartego na wyw iadzie pogłębionym (n = 130), który został przeprowadzony w roku 1970 w regionie paryskim wśród mężczyzn i kobiet w wieku powyżej 18 lat (szczupłość i niedo­ skonałość stworzonej w ten sposób próbki nie pozwalają dopatrywać się w prawidłowoś­ ciach w taki sposób stwierdzonych niczego innego poza wskazówkami pewnych tendencji, które w tym miejscu wykorzystujemy w charakterze aluzji raczej niż dowodu i które wyma­ gają oczywiście sprawdzenia). W pierwszej kolejności przedstawiono ankietowanym 15 kar­ toników, każdy z nazwą określonego ruchu, ugrupowania bądź partii (Action Française, Centre Démocrate, Convention des Institutions Républicaines, Gauche Prolétarienne, Gaullistes de Gauche, Ligue Communiste, Mouvement de la Tour du Pin, Occident, Par­ ti Communiste, Progrès et Démocratie Moderne, Parti Socialiste Unifié, Radicaux, Répu­ blicains Indépendants, Socialistes, Union pour la Défense de la République) i poproszo­ no ich, aby pogrupowali kartoniki wedle uznania (nie prosząc ich wyraźnie o komento­ wanie tak utworzonych zestawień ani o nadawanie im jakichś określeń czy też nazw). Na­ stępnie przedstawiono 24 kartoniki, każdy z nazwą jakiegoś polityka bądź działacza związ­ kowego (Bergeron, Chaban-Delmas, Descamps, Duclos, Duhamel, Edgar Faure, Maurice Faure, Geismar, Giscard d'Estaing, Krivine, Lecanuet, Marchais, Mendès-France, Mitter­ rand, Mollet, Nicoud, Philippon, Poujade, Rocard, Savary, Seguy, Servan-Schreiber, Tixier-Vignancour, Wallon; nazwisko Philippon wprowadzono, aby zbadać reakcję na nie­ znane nazwisko) i pytano najpierw, z którą grupą lub partią związane były poszczególne osobistości, a następnie poproszono o pogrupowanie z kolei tych kartoników.

502

Tego typu wykładnia, mająca wszelkie pozory wiarygodności, ograni­ czałaby się do zarejestrowania dwóch skontrastowanych i uzupełniających się wyobrażeń podziału pracy politycznej. Z jednej strony wyobrażenie tech­ nokratyczne, czyniące z kompetencji.ściśle technicznej (w określonym przez siebie rozumieniu) warunek dostępu do „politycznych uprawnień” lub do odpowiedzialnych wyborów „politycznych”. Z drugiej strony wyobrażenie komplementarne, ufundowane na poczuciu niekompetencji oraz niemocy, skazujące najbardziej upośledzonych ekonomicznie i kulturowo na korzy­ stanie z „ekspertów” bądź też na wiarę w kryptokrację, jeszcze inny sposób przeceniania innych klas. Podobnie jak każda rejestracja danych tak, jak się one prezentują, to uznanie pozoru spowodowałoby zaniechanie dalsze­ go badania obiektywnych fundamentów owych wyobrażeń i, dokładniej biorąc, poszukiwania w realności podziału pracy politycznej prawdy wy­ obrażeń dotyczących tego podziału. W istocie, w tej dziedzinie, podobnie jak w każdej innej, za pośrednictwem dyspozycji stanowiących ucieleśnio­ ną formę szans związanych z określoną pozycją w podziale pracy, kształtu­ je się relacja między rzeczywistością a jej wyobrażeniami. Kompetencja, „techniczna” zależy - w sposób zasadniczy - od kompetencji społecznej i związanego z nią poczucia, że jest się statusowo upoważnionym i powo­ łanym do wcielania w życie owej specyficznej zdolności, a zatem do jej po­ siadania. Staje się to możliwe dzięki skłonności do zdobywania jej, będącej funkcją społecznie utrwalonych skłonności oraz konieczności jej zdobywa­ nia. Inaczej mówiąc, aby zrozumieć relację między kapitałem szkolnym a skłonnością do rozstrzygania kwestii politycznych, nie wystarczy wziąć pod uwagę zdolności rozumienia politycznego dyskursu, odtwarzania go, a nawet wytwarzania, którą gwarantuje wykształcenie; należy ponadto wdrożyć (społecznie autoryzowane i popierane) poczucie, że jest się upo­ ważnionym do zajmowania się polityką, że ma się upoważnienie do roz­ prawiania o problemach politycznych, że dysponuje się autorytetem, aby wypowiadać się o nich w kategoriach politycznych, wdrażając w tym-celu określoną politykę kulturalną, to znaczy zasady klasyfikacji i analizy expli­ cite polityczne, zamiast odpowiadać na cios ciosem, wychodząc od zasad etycznych21. Wpływ wykształcenia nie różni się tak bardzo, jak mogłoby się

21 Ryzykując zarzut świętokradztwa, zauważmy, że w imię tej samej wiary w prawomocność nadawaną przez kulturową kompetencję (lub, jak często mawiano w okresie Frontu Ludo­ wego, przez „inteligencję”) intelektualiści mogli w XIX wieku potępiać zagrożenia płyną­ ce z wyborów powszechnych lub oczekiwać, wraz z Flaubertem, panowania mandarynów, a dziś mogą czuć się uprawnieni i zarazem z samej swej istoty zobligowani do tego, by formułować i wyrażać swe opinie o wielkich problemach chwili.

503

zdawać, od wpływu statusu płciowego: w obu wypadkach chodzi tyleż o sta­ tusowe prawo do polityki, co o zwykłą kulturę polityczną, będącą warun­ kiem możliwości korzystania z prawa, przyznawanego sobie przez tych, którzy czują się powołani do jego wdrażania. Techniczna kompetencja jest w stosunku do kompetencji społecznej tym, czym zdolność mówienia w stosunku do prawa głosu, czyli zarówno warunkiem możliwości, jak i skutkiem. Efekt naznaczenia, jaki wywołuje narzucenie takich właściwo­ ści, jak status szkolny lub tożsamość płciowa, narzuca się naznaczonemu osobnikowi, którego w ten sposób zmusza się do wypełnienia własnej spo­ łecznej definicji, jak również do zadowolenia innych ludzi, oczekujących od niego, że zrealizuje swoją esencję (psychosocjologiczne tłumaczenie tej zależności jest szczególnie wyraźne w relacjach wewnątrz małżeństwa). To zaś powoduje, że kompetencja w znaczeniu kultury specyficznej pozostaje z kompetencją w znaczeniu właściwości statusowej w relacji egzystencji i esencji: tylko ci, którym przypada w udziale posiadanie jej, są w stanie rzeczywiście ją sobie przyswoić, i tylko ci, którzy mają pozwolenie na jej po­ siadanie, czują się zmuszeni do jej zdobycia. Niektórzy dopatrują się podstaw dowodu słuszności owych analiz w tym, że ko­ biety, przy równym stanie pozostałych wskaźników (zwłaszcza zaś kapitału szkolne­ go) mniej różnią się od mężczyzn ścisłą kompetencją techniczną niż sposobem jej potwierdzenia. Tak więc przy równym stanie kapitału szkolnego, kobiety tworzą mnieji więcej tę samą liczbę klas w uniwersum ruchów i partii politycznych i niemal rów­ nie często nadają nazwy tym grupom. Mężczyźni zaś, może dlatego, że polityka stanowi ich dziedzinę i że ich zaangażowanie w nią jest ważniejsze, znają więcej na­ zwisk polityków niż kobiety, częściej orientują się, do którego ugrupowania, partii lub ruchu politycy ci należą, częściej potrafią wymienić nazwisko i polityczną orientację posła wybranego w ich okręgu. Różnica wszakże ukazuje się w pełni do­ piero tam, gdzie chodzi o społeczne potwierdzenie tej kompetencji: przy równym stanie poziomu edukacji kobiety liczniej niż mężczyźni stwierdzają w obliczu przed­ stawianych im zagadnień politycznych, że nie są w stanie określić, czy mają one charakter polityczny, czy też nie22; częściej wyznają, że nie wiedzą, kim jest Philippon, podczas gdy mężczyźni skłonni są ukrywać tę niewiedzę; częściej zadowalają się wskazaniem całej sfery na scenie politycznej, podczas gdy mężczyźni dążą do skupienia się na jednym punkcie. Przede wszystkim zaś częściej gotowe są wyznać, że polityka to domena specjalistów. Wreszcie o wiele liczniej przyznają się do za­ kłopotania w chwili głosowania, kiedy trzeba wybrać kandydata. Oprócz tego, że zdradzają większą skłonność do przenoszenia na innych (niewątpliwie w pierwszej 22 Ankietowanych proszono, żeby z listy 17 problemów wybrali te, które uznają za polityczne.

504

kolejności na mężów) swej możności politycznego wyboru, kobiety zdają się mieć o polityce wyobrażenie bardziej lokalne, lecz także bardziej moralne i sentymen­ talne niż mężczyźni. Tak więc na wszystkich poziomach kobiety częściej niż męż­ czyźni uważają, że pomoc niepełnosprawnym stanowi problem polityczny, rzadziej natomiast niż oni sądzą tak, gdy chodzi o głosowanie podczas wyborów parlamen­ tarnych czy samorządowych lub podczas zbiórki pieniędzy na Wietnam.

Tak więc zależność braku odpowiedzi od płci, kapitału szkolnego lub klasy społecznej, to znaczy, ogólnie biorąc, od szans na władzę w którymś z pól, świadczy o tym, że polityczna kompetencja w znaczeniu zdolności społecznie uznawanej stanowi jedną z tych umiejętności, które ma się tyl­ ko w tej mierze, w jakiej ma się, lub odczuwa, prawo do tego, by je mieć. Wahania zaś, występujące - przy równym stanie pozostałych wskaźników - w zależności od nasycenia pytania wskaźnikami zgodności z normami odpolitycznionego dyskursu politycznego (neutralność stylistyczna, eufe­ mizmy itd.), świadczą o wkładzie, jaki doksozofowie, specjaliści pozorni i specjaliści od pozoru, wnoszą do aktu narzucenia granic kompetencji, gdy narzucając zapytaniu i analizie taki kształt, że wyklucza on „niekom­ petentnych”, wzmacniają w nich poczucie ich niegodności.

Państwo prawa Skłonność do zabierania głosu, nawet w sposób najbardziej prymityw­ ny, sprowadzająca się do sformułowania „tak” lub „nie” czy też do posta­ wienia krzyżyka obok z góry przygotowanej odpowiedzi, jest ściśle propor­ cjonalna do poczucia, że ma się prawo głosu. Nic tego nie wykazuje rów­ nie wyraźnie jak skład próby zwanej spontaniczną, złożonej z osób, które udzielając odpowiedzi podczas „konsultacji społecznych” dotyczących sy­ stemu oświaty i prowadzonych przy udziale prasy po 1968 roku23, pod­ kreślały swój charakter strony - upoważnionej do tego, by wyrazić opinię au­ toryzowaną i autorytatywną, by reprezentować tym samym performatywny 23 Na zlecenie Association d’Etude pour l’Expansion de la Recherche Scientifique kwestio­ nariusz ankiety opublikowało wiele dzienników i tygodników pomiędzy 1 a 15 sierpnia 1969 (fakt, że l’Humanité oraz Le Parisien libéré go nie opublikowały, bez wątpienia wpłynął na zaniżenie reprezentacji klas ludowych). Kwestionariusz, 20 pytań dotyczących przebie­ gu roku szkolnego, sytuacji w szkolnictwie, przekształceń programów, metod nauczania

505

język prawomocnej grupy nacisku24. Wypowiedziana opinia. - zgodnie z logi­ ką petycji - w kwestii oświaty pokrywa się mniej więcej z populacją osób korzystających ze szkolnictwa wyższego. Prawdopodobieństwo, że izolowa­ ny aktor wzniesie się - bez żadnego polecenia - na poziom jawnej i kohe­ rentnej opinii w kwestii systemu oświaty, wiąże się ze stopniem jego zależ­ ności od tego systemu w zakresie jego reprodukcji, i zainteresowaniem, obiektywnym i subiektywnym, jego funkcjonowaniem. Jak gdyby skłonność do wpływania na losy instytucji była tym większa, im bar­ dziej jest się wpływowym, respondenci odpowiadają tym chętniej na ankietę doty­ czącą systemu oświaty, im bardziej czują się uprawnieni wypowiadać się o nim i im bardziej są zainteresowani jego funkcjonowaniem25. Tak więc prawdopodobieństwo i funkcjonowania uniwersytetów, kształcenia, selekcji i wynagrodzenia nauczycieli, relacji między nauczycielami, rodzicami uczniów a uczniami czy studentami, możliwościami roz­ maitych kategorii aktorów, funkcji przypisywanych szkole (jak przygotowanie do zawodu, kształtowanie osobowości moralnej itd.), polityki wewnątrz szkolnych placówek, przedłu­ żenia nauczania obowiązkowego, pomocy szkolnictwu prywatnemu itd., został opatrzony wstępem w postaci tekstu o różnej objętości zależnie od miejsca publikacji, przedstawiają­ cego akcję jako „prawdziwe konsultacje społeczne” w kwestii „o fundamentalnym znacze­ niu”, zorganizowane „dzięki dobroczynnej pomocy prasy” przez Association d’Etude pour l’Expansion de la Recherche Scientifique, które jest „niezależnym ruchem non profit”. 24 Ta populacja, w której różne grupy są reprezentowane proporcjonalnie do swoich ambicji wpłynięcia na kształt systemu oświaty, idealnie reprezentuje samouprawomocnioną grupę nacisku, która na wszystkich poziomach systemu wywierała presję na jego opcje, a kluczo­ we idee, jakie wyraża, pozwoliły przewidzieć całość przyszłej ewolucji: na przykład „prze­ ważająca większość” - co stanowi w tym wypadku odpowiednie określenie - respondentów domagała się utrzymania konkursów rekrutacyjnych, wprowadzenia selekcji, zachowania szkół głównych, wzmocnienia nauczania z zakresu kultury ogólnej (dla niej samej) i przy­ gotowania do zawodu (dla innych) itd. We wszystkich punktach, gdzie możliwe było po­ równanie (to znaczy w przypadku wszystkich wspomnianych pytań z wyjątkiem tych, które dotyczyły szkół głównych- i konkursów rekrutacyjnych, a których żaden ośrodek badania opinii publicznej nie zadał respondentom), tendencje te silniej występują w próbie sponta­ nicznej niż w próbie reprezentatywnej. 25 Jest oczywiste, że owe zdolności i dyspozycje wiążą się z dyspozycjami, które są konieczne do udzielenia pisemnej odpowiedzi na kwestionariusz i które są silnie związane z kapita­ łem szkolnym, wraz ze specyficznym działaniem dyspozycji etycznych jasno uwidoczniają­ cym się, gdy ankietowany jest proszony o prawdziwie regularny i długotrwały wysiłek, podobnie jak podczas badań panelowych (tak więc odsetek odpowiedzi na ankiety prowa­ dzone przez Centre d’Etudes des Supports de Publicité, gdzie ankietowany musi przez miesiąc zapisywać każdego dnia kwadrans za kwadransem, stacje radiowe, których słucha, zmienia się częściowo jak dobra wola kulturowa objawiająca się w szkolnej gorliwości: osią­ ga maksimum wśród kadr kierowniczych średniego szczebla i majstrów - ewentualnie jeszcze wśród robotników wykwalifikowanych - o których wiadomo, że względnie często chodzą do bibliotek, na wystawy itd.). Trzeba by, gwoli ścisłości, zastanowić się też nad

506

udzielenia odpowiedzi, zdecydowanie większe wśród mężczyzn niż wśród kobiet (które starają się ponadto odpowiadać w charakterze „rodzica ucznia” raczej niż upoważnionego rzecznika interesów danej grupy bądź interesu powszechnego) i większe wśród paryżan niż wśród mieszkańców prowincji, dla określonej klasy społecznej bardzo zbliża się do obiektywnych szans wysłania dzieci do jednej ze szkół głównych (jest ona niemal zerowa w przypadku rolników i robotników: sy­ tuuje się na poziomie 0,09 i 0,05 na 10 000, wynosi 0,7 wśród rzemieślników i kupców, 0,9 wśród urzędników, 3 wśród kadr kierowniczych średniego szczebla, ,19 wśród nauczycieli szkół podstawowych, 5 wśród przemysłowców i handlowców, 11 wśród wyższych kadr kierowniczych, 22 wśród inżynierów, 26 wśród wolnych za­ wodów, 110 wśród nauczycieli na poziomie średnim i wyższym; są to dane otrzy­ mane przez odniesienie męskiej części każdej grupy respondentów do odnośnej frakcji ludności aktywnej zawodowo). W przypadku uczniów i studentów, którzy tym częściej wypowiadają się, im bardziej zaawansowani są w studiach i im bardziej prestiżowa jest instytucja, do której uczęszczają (liceum raczej niż CES lub CET, szkoła główna raczej niż zawodowa), a także im więcej jest wśród nich raczej miesz­ kańców Paryża niż prowincji, prawdopodobieństwo pojawienia się odpowiedzi ści­ śle zależy od pochodzenia społecznego (jest 2-3 razy większe dla syna przemysłow­ ca, przedstawiciela wyższych kadr kierowniczych lub wolnych zawodów niż dla sy­ na robotnika, gdy chodzi o studentów i 6 razy większe, gdy chodzi o uczniów). Identyczne tendencje dają.się zauważyć w odpowiedziach na pytania formuło­ wane przez ośrodki sondażowe w kwestii systemu oświaty: ogólnie biorąc, odsetek braku odpowiedzi jest większy wśród kobiet niż wśród mężczyzn (czyli w ankiecie dotyczącej prawa regulującego kierunki, IFOP, październik 1968 - 29,7% wobec 25,7%; w ankiecie dotyczącej selekcji przy zapisywaniu się na uczelnie, IFOP, wrze­ sień 1968 - 16,9% wobec 11,2%, lecz 26% w dwu wypadkach pytania dotyczącego zniesienia łaciny w 3. klasie gimnazjalnej, IFOP, wrzesień 1968), wśród najsłabiej wykształconych raczej niż wśród najlepiej wykształconych (odpowiednio 32% osób z wykształceniem podstawowym wobec 15% z wyższym, 19% wobec 6%, 35% wobec 10%), wśród mieszkańców prowincji raczej niż wśród paryżan, jako że od­ setek respondentów wzrasta również w miarę, jak wznosimy się w hierarchii społecznej. Oznacza to, że próba spontaniczna stanowi granicę, do której zmierza populacja respondentów ankiety przeprowadzonej wśród próby reprezentatywnej, lub że. odpowiedzi otrzymane w sondażu przeprowadzonym na próbie reprezen­ rzeczywistymi skutkami selekcji dokonanej przez prasę, i określić, do jakiego stopnia to, że pytanie przekazano za jej pośrednictwem, a nie na przykład za pośrednictwem instytucji zrzeszającej dzieci, stowarzyszenia, związku zawodowego lub partii, mogło zaważyć na strukturze populacji respondentów (wystarczy zauważyć, że na przykład prenumeratorzy wykazali silniejszą skłonność do wypowiedzenia się niż przypadkowi czytelnicy).

507

tatywnej konstytuują próbę spontaniczną, która choć nie jest postrzegana jako taka, stanowi wynik praw konstrukcji identycznych co do ich zasady z prawami tu­ taj opisanymi.

Ilość i jakość Byłoby niebezpieczne, gdyby przedkładać w tej dziedzinie pojęcie ilości nad pojęcie ja­ kości. By wydać obiektywny sąd w tej kwestii, potrzeba moim zdaniem pewnego rodzaju kompetencji. nauczycielka z agregacją; adnotacja na marginesie kwestionariusza Association d’etude pour l’expansion de la recherche scientifique

Przedstawiciele każdej kategorii są mniej reprezentatywni dla grupy ujętej ja­ ko całość, jeśli należą do kategorii mniej reprezentowanej, i zasada tej różnicy tkwi niemal wyłącznie w relacji do systemu oświaty (tak więc 90,7% przemysłowców i handlowców ma wykształcenie na poziomie matury lub wyższe wobec tylko 11,3% osób aktywnych zawodowo, podobnie jak 28,7% rzemieślników oraz drobnych kupców wobec tylko 2,8% populacji osób aktywnych zawodowo). Podobnie im bar­ dziej określona frakcja oddalona jest od systemu edukacji, tym bardziej ci, którzy się wypowiedzieli, pochodzą z tej części frakcji, która wykazuje największe zainte­ resowanie systemem oświaty, gdyż w chwili przeprowadzania ankiety jest w wieku, gdy dzieci mogą być w szkole średniej bądź wyższej: tak więc 49,7% profesorów z próby spontanicznej jest w wieku od 35 do 54 lat wobec 38,9% populacji osób aktywnych zawodowo, 69,7% przedstawicieli wolnych zawodów z próby sponta­ nicznej jestw tym wieku wobec 53,5% populacji osób aktywnych zawodowo, 77,1% przemysłowców i handlowców - wobec tylko 50,7% populacji osób aktywnych zawodowo. Z tego efektu zwiększonej selekcji wynika, że różnice pomiędzy klasami a frak­ cjami (które w klasach średnich i klasie dominującej mają tym ważniejszą repre­ zentację, im ważniejszy jest ich kapitał kulturowy) są zredukowane do minimum, i że w rezultacie poziom zgody w kwestii różnych proponowanych zagadnień jest niewątpliwie wyższy niż w populacji-matce26. Jeśli nauczyciele są tak bardzo nad-

26 Rodzice uczniów odsyłający swój kwestionariusz do Fédération Cornée (nie zaś do Associa­ tion d’Etude pour l’Expansion de la Recherche Scientifique) różnią się, ogólnie biorąc, od pozostałych rodziców niższym poziomem społecznym i szkolnym oraz wyższym odsetkiem feminizacji; pozwala to przypuszczać, że wcześniejsza mobilizacja wewnątrz placówki oraz nadwyżka „autorytetu”, jaką stwarza owa przynależność, zwiększają skłonność do politycz­ nego reagowania przy równym stanie pozostałych wskaźników. (Może wyjaśniałoby to też fakt, że wśród nauczycieli respondenci spontaniczni i niezorganizowani przejawiają cechy bardzo różne od działaczy „pedagogicznych”, którzy rekrutują się raczej spośród kobiet

508

reprezentowani, to fakt ten wynika stąd, że są zainteresowani i uprawnieni w kilku aspektach. W rzeczywistości hierarchia prawdopodobieństw pojawienia się po­ szczególnych klas wykazuje, .że efekt prawomocności jest silniejszy niż efekt zwią­ zany z samą przynależnością: istotnie, prawdopodobieństwo pojawienia się róż­ nych kategorii nauczycieli wzrasta w miarę, jak wznosimy się w hierarchii instytucji (od poziomu 19 na 10 000 wśród nauczycieli szkoły podstawowej do 34 w przy­ padku nauczycieli w CET, 60 w przypadku nauczycieli w CEG, 199 w przypad­ ku nauczycieli liceum, 224 w przypadku profesorów szkół wyższych) i wzrasta tak­ że w zależności od rangi wewnątrz każdej instytucji (od 58 w przypadku zwykłych nauczycieli do 175 w przypadku posiadaczy Capes27 i 382 w przypadku nauczy­ cieli z agregacją, a także od 164 w przypadku asystentów do 204 w przypadku starszych asystentów i 320 w przypadku profesorów). Jeśli nauczyciele z agregacją w szkolnictwie średnim, zwłaszcza zaś ci, którzy uczą przedmiotów „klasycznych” (łacina, greka, francuski, historia, geografia), wykazują największą ze wszystkich kategorii skłonność do wypowiadania się, to dzieje się tak dlatego, że - bardziej uprawnieni niż zwykli nauczyciele, tak samo zależni od systemu - są silniej przy­ wiązani do systemu oświaty niż profesorowie szkolnictwa wyższego, którzy (z wyjąt­ kiem profesorów najbardziej tradycyjnych, humanistycznych przedmiotów, jak francuski, łacina, greka, historia, o wiele bardziej skłonnych udzielać odpowiedzi od profesorów innych przedmiotów i innych fakultetów) mogą skierować swoje zainteresowania poza swoją instytucję i nie tylko w stronę badań naukowych. Fakt ten może wynikać także stąd, że poczuli się oni dobitniej niż wszystkie pozostałe kategoriezakwestionowani przez kryzys. Jeśli nauczyciele przedmiotów niegdyś dominujących w szkolnictwie średnim, takich jak łacina, greka, francuski, historia, wykazują szczególnie wysoką skłon­ ność do wypowiadania się (napisali wiele książek czy też artykułów po maju 1968), to dzieje się tak również dlatego, że redefinicja treści kultury prawomocnej oraz prawomocnych sposobów jej przekazywania, zwłaszcza w szkolnictwie średnim, sta­ nowi zagrożenie dla ich egzystencji jako producentów (lub odtwórców) wytworów, które nie mają innego rynku ani innej racji bytu niż szkolnictwo średnie i konkur­ sy rekrutacyjne, przygotowujące do nauczania w nim. z agregacją i mężczyzn z Capes. Zob. J. M. Chapoulie, D. Merli, Les déterminants sociaux et sco­ laires des pratiques professionnelles des enseignants du second degré et leurs transformations, Paris: CSE 1974, m.in. s. 120-124). Uwagę zwraca fakt, że rodzice uczniów z Fédération Cornée, gorzej wyposażeni pod względem kapitału społecznego i kulturowego, okazują, choć są bar­ dziej zmobilizowani, mniejszą skłonność do udzielania odpowiedzi na różne pytania z wyjąt­ kiem (co znamienne) pytania dotyczącego pomocy szkolnictwu prywatnemu, przy którym odsetek ich odpowiedzi wzrasta. 27 Dyplom otrzymywany na drodze konkursu państwowego i upoważniający do nauczania na poziomie szkolnictwa średniego (przyp. tłum.).

509

Główną wszakże nauką płynącą z tej analizy jest to, że narzucając wszyst­ kim bez wyjątku problemy, które dotyczą tylko niektórych, za pomocą tak nieposzlakowanej metody jak rozdanie kwestionariusza z ułożonymi uprzednio odpowiedziami reprezentatywnej, próbie ludności, ryzykuje się stworzeniem jedynie heterogenicznego artefaktu, kreującego opinie, któ­ re nie istniały przed pojawieniem się pytania i które w innym wypadku nie zostałyby wyrażone lub które, wyrażone inaczej, to znaczy za pośrednic­ twem odpowiednich rzeczników, byłyby zupełnie inne; opinie, które w każ­ dym razie nie wyraziłyby się spontanicznie, nie objawiłyby się, jako że obja­ wianie się stanowi jeden ze sposobów nadawania mocy opinii poprzez ujaw­ nienie grupy, którą mobilizują. Polityczna opinia nie stanowi czystego i ściśle informacyjnego sądu, zdolnego narzucić się dzięki wewnętrznej sile swojej prawdy, lecz ideę-siłę, zawierającą tym większe roszczenie do realizowania się w czynie, im liczniejsza i potężniejsza jest grupa, którą mobilizuje po­ przez swoją skuteczność całkowicie symboliczną. Inaczej mówiąc: to dlate­ go, że opinia polityczna z konieczności zawiera w sobie siłę mobilizacyjną i roszczenie do zaistnienia, określa się tyleż poprzez swoją zawartość infor­ macyjną, co poprzez siłę, z której czerpie swoje istnienie jako siła swoiście polityczna, jakkolwiek to ona - w pewnym stopniu - powołuje tę siłę do ist­ nienia poprzez mobilizację grupy, posiadającej ją w stanie potencjalnym. Poważanemu słowu kompetencji związanej ze statusem, słowu potężne­ mu, przyczyniającemu się do stworzenia tego, co wypowiada, odpowiada cisza nie mniej statusowej niekompetencji, która przeżywana jako niezdol­ ność techniczna skazuje na przekazanie - owo wywłaszczenie, zapoznane i uznane - kompetencji osób mniej kompetentnych bardziej kompetentnym, kompetencji kobiet - mężczyznom, kompetencji tych, którzy „nie umieją mówić” - tym,, którzy „mają gadane”. Skłonność do zlecania innym, cie­ szącym się uznaniem z racji kompetencji technicznej, odpowiedzialności za sprawy polityczne zależy odwrotnie proporcjonalnie od posiadanego kapitału szkolnego. Wynika to stąd, że wykształcenie (i kultura, którą wi­ nien on gwarantować) jest milcząco uważane przez jego posiadaczy, ale również przez innych, za tytuł uprawomocniający do sprawowania władzy. Z jednej strony ci, którzy uznają, że polityka nie jest ich domeną i którzy, z braku realnych środków, aby się nią zajmować, cedują formąlne prawa, jakie zostały im przyznane, z drugiej ci, którzy czują się uprawnieni, by pretendować do „osobistej opinii” czy nawet do opinii poważanej, czynnej, która stanowi monopol kompetentnych. Są to dwa przeciwstawne, lecz uzupełniające się wyobrażenia podziału pracy politycznej, które odtwarza­ ją w dyspozycjach, praktykach i dyskursach obiektywny podział „władz” politycznych między klasy oraz płcie i które przyczyniają się tym samym do 510

odtwarzania owego podziału28. W ten sposób w dzisiejszych czasach, za sprawą jednego z-tych paradoksalnych przełomów, występujących zwykle w takich sytuacjach, edukacja, od której reformatorzy XIX wieku oczeki­ wali przede wszystkim zapewnienia warunków dla dobrego funkcjonowa­ nia wyborów powszechnych przez kształtowanie obywateli zdolnych do głosowania („sędzia - powiadał Jules Simon - musi wiedzieć, co robi, musi siebie samego oświecać”), zaczyna funkcjonować jako zasada selekcji tym bardziej skuteczna, że nienarzucana oficjalnie ani nawet milcząco. Fun­ duje ona i uprawomocnia nierówne uczestnictwo w demokracji wyborczej i przeważnie całość podziału pracy politycznej.

Opinia osobista Nietzsche naigrawa się gdzieś ze szkolnego kultu „osobistego stylu” i byłoby zapewne niemałym przedsięwzięciem, gdybyśmy podjęli się wy­ czerpującego opisu zespołu instytucjonalnych mechanizmów, w pierwszej kolejności intelektualnych i szkolnych, które przyczyniają się do wspiera­ nia kultu i kultury „osoby”, tego zespołu właściwości osobistych, wyłącznych, je­ dynych, oryginalnych, jak „idee osobiste”, „osobisty styl” i nade wszystko „osobista opinia”. Można by wykazać, że opozycja pomiędzy tym, co rzad­ kie, dystyngowane, wybrane, jedyne, wyłączne, inne, niezastąpione, nie­ zrównane, oryginalne, a tym, co powszechne, pospolite, banalne, nijakie, zwyczajne, przeciętne, trywialne, wraz ze wszystkimi opozycjami pokrew­ nymi pomiędzy rzeczą błyskotliwą a wyblakłą, finezyjną a gruboskórną, wyrafinowaną a surową, wysoką (bądź wzniosłą) a niską stanowi jeden z fundamentalnych wymiarów (drugi zaś organizuje się wokół opozycji mię­ dzy czymś zasobnym a ubogim) słownictwa mieszczańskiej moralności tu­ dzież estetyki. Tym, którzy^chcąc uchwycić wkład, jaki system oświaty może wnieść we wpajanie jakiejś wizji świata społecznego, kierują się, jak wiele

Wszelkie próby zmierzające do tego, by nakłonić członków klas ludowych do artykułowa­ nia tego, jak wyobrażają sobie świat społeczny - na przykład swojej wizji podziału na kla­ sy - rozbijają się o trudność, jaką powoduje poczucie niemocy podszyte oburzeniem. („Nie rozumiem, dlaczego ludzie tacy jak pan przychodzą po opinie do takich facetów jak ja. Przecież pan to wie lepiej niż ja”). Z drugiej strony wstręt, jaki socjologia wywołuje u nie­ których osób, wynika w dużym stopniu z tego, że pyta ona pierwszego (lub ostatniego) lep­ szego zamiast oddawać głos wyłącznie poważanym rzecznikom.

511

badań dotyczących zawartości podręczników historii, w stronę najbardziej bezpośrednich i najbardziej widocznych interwencji ideologicznych czy nawet, wzorem jednej z niemieckich ankiet dotyczących fundamentalnych elementów obrazu historii (Geschichtsbild'), w stronę elitarnej filozofii reali­ zującej się w nauczaniu tego przedmiotu, umyka być może najistotniej­ sze29. Instytucja szkolna jako całość, począwszy od ściśle indywidualistycz­ nej organizacji pracy, jaką narzuca, aż po schematy klasyfikacyjne, jakie wdraża w swoich operacjach klasyfikacji - które samą treścią tego, czego szkoła uczy oraz jej sposobem nauczania preferują oryginalność względem powszechności - skłania się ku wzmocnieniu skłonności do indywiduali­ zmu lub do egotyzmu, którą dzieci drobnomieszczaństwa i wielkiej burżuazji wnoszą do systemu. Literatura, w której, jak pisał Gide w swoim Dzien­ niku, „liczy się tylko pierwiastek osobisty”, i celebracja, której staje się ona przedmiotem w polu literackim i w systemie oświaty, znajdują się oczywi­ ście w centrum tego kultu ego, w którym filozofia, często sprowadzona do wyniosłej afirmacji dystynkcji myśliciela, także śpiewa swoją pieśń. To zaś pozwala przewidywać, że psychoanaliza, która choć opisuje mechanizmy gatunkowe, to dopuszcza i inspiruje zanurzenie się w specyfice źródłowych doświadczeń (w przeciwieństwie do socjologii, która nie wywoływałaby ta­ kich oporów, gdyby nie sprowadzała swoich przedmiotów do gatunkowości, do powszechności), wejdzie w nowoczesny wariant tego kultu. Opinia bardzo osobista Partiami się nie interesuję. Nie chcę głosować na partię, ja głosuję na kandydata. Kandy­ dat bez partyjnych afiliacji bardziej mi odpowiada. Nie mam dokładnej definicji socjalizmu; to jest słowo ostatnio nazbyt często używane, może oznaczać wszystko, a zatem nic konkretnego, nie mogę więc wytłumaczyć panu, jak należy ten socjalizm budować bądź go nie budować, zważywszy że nie wiem już, co to sło­ wo dziś oznacza. Jest wyświechtane! Osobiście nie wydaje mi się, że mógłbym zapisać się do jakiejś partii. Nie byłbym w stanie natychmiast przyjąć tych samych upodobań. Moje jansenistyczne pochodzenie i mój dziadek księgarz powodują, że jestem otwarty na wszystko i że nie potrafię zmobilizować się na rzecz idei ogólnej; oznacza to, że akceptuję wszystko, co dobrego jest dla mnie w kilku partiach, nie sądzę, by było możliwe, skoro chodzi o opinię bardzo osobistą, znalezienie partii, która umia­ łaby zebrać pewne elementy z różnych doktryn, które w moich oczach się nie wykluczają. (księgowy)

29 Chodzi o analizę próbującą wykazać, że - kładąc nacisk na sprawy dominujące („wielcy lu­ dzie”) bądź na spersonalizowane zbiorowości - szkolna historia niesie ze sobą charyzmatycz­ ną filozofię historii, która w ogóle nie uwzględnia społecznych interesów i konfliktów pomię­ dzy antagonistycznymi grupami i która nawołuje do moralnego sądu raczej niż do krytycz­ nej refleksji nad procesami historycznymi i ich społecznymi uwarunkowaniami.

512

Aby zdać w pełni sprawę z drobnomieszczańskiego roszczenia do „opinii osobistej”, należałoby wziąć pod uwagę nie tylko wzmocnienie generowane przez system szkolny bądź instytucje rozpowszechniania, lecz także specy­ ficzne cechy społecznych warunków wytwarzania habitusu, których to rosz­ czenie stanowi jeden z aspektów. Jest bowiem rzeczą widoczną, że domaga­ nie się prawa do „opinii osobistej” oraz nieufność wobec wszelkich form przekazywania odpowiedzialności, zwłaszcza w polityce, wpisują się logicz­ nie w system dyspozycji właściwych jednostkom, których cała przeszłość i ca­ ły projekt opierają się na zakładzie osobistego zbawienia, ufundowanego na „darach” i „zasługach” osobistych, na zerwaniu uciążliwych solidarności, a nawet na wyrzeczeniu się przytłaczających obowiązków, na decyzji, by pre­ ferować systematycznie, tak w zakresie warunków mieszkaniowych, jak i w pracy, tak w rozrywkach, jak i w myślach - prywatność, intymność (spra­ wy „domowe”) kosztem sfery publicznej, zbiorowej, wspólnej, jakiejkolwiek, zapożyczonej30. Naiwnie „egoistyczne” dyspozycje drobnomieszczan nie mają jednak nic wspólnego z subtelnym egotyzmem tych, którzy dysponu­ ją środkami dającymi możliwość podkreślania wyjątkowości własnej osoby we wszystkich jej praktykach, zwłaszcza zawodowych. Ta wolna działalność, dobrowolnie wybrana i dowolnie prowadzona, pozwalająca afirmować, jak­ by z racji jej natury, „osobowość” niesprowadzalną do anonimowej, bezoso­ bowej, wymiennej roli, z którą drobnomieszczanie muszą się jeszcze utoż­ samiać („regulamin to regulamin”), by istnieć lub przynajmniej by narzucić uznanie swojego bytu społecznego między innymi w konfliktach z burżuazją31. A sceptyczna roztropność kontrolująca porzucenie bądź przejmowa­ nie roli nie ma nic wspólnego z niezachwianym przekonaniem, że jest się najlepszym rzecznikiem niezrównanych myśli i opinii. W fakcie, że wyższa kadra kierownicza najliczniej wyraża pogląd, iż w kwestii informacji politycznych ufa głównie dziennikom (27% przypadków i 24% średnich

M Nierzadko zdarza się, że wymogi osobistego zbawienia - kurs wieczorowy lub potulność względem przełożonych - wchodzą w konflikt z wymogami zbawienia zbiorowego, jak uczestnictwo w działalności związkowej itd. z przyczyn praktycznych, lecz także dlatego, że czerpią inspirację z dwóch całkowicie odmiennych wizji świata społecznego. Próby prze­ kwalifikowania się lub awansu (konkursy wewnętrzne itd.) nie byłyby aż tak pozytywnie oceniane, gdyby - na równi z technicznym doskonaleniem się - nie gwarantowały akcesu do instytucji i porządku społecznego. Sl Należałoby w tym miejscu przywołać literaturę tworzoną przez obrońców „porządku me­ dycznego”, aby uchronić niepowtarzalność aktywności medycznej, dobrowolnie wykonywa­ nej przez człowieka wolnego (i samotnego), bądź oburzone protesty, jakie wywołało wśród obrońców uniwersyteckiego porządku żądanie uwzględniania prac zbiorowych.

513

Profesor wymykający się wszelkim klasyfikacjom - Czy może pan ustalić swoją pozycję na scenie politycznej? Otóż to jest znowu pytanie, na które nie potrafię udzielić odpowiedzi. Mógłbym panu po­ wiedzieć, że głosowałem na takie czy takie ugrupowanie, w takim albo takim okresie.

- Czy może pan określić się w inny sposób? Za pośrednictwem tych ruchów? No a gdzie pan umieści ruch gaullistowski? Tym razem to ja postawię pytanie. Są gaulliści, którzy ogłaszają się lewicą, są tacy, którzy nazywają siebie prawicą. Jest ten, który to kiedyś powiedział (śmiech). To było odważne z jego stro­ ny. Jeśli sądzić według kart wyborczych od czasu, gdy stałem się pełnoletni, to zdarzyło mi się głosować na prawicę, zdarzyło mi się głosować na Mendes-France’a, zdarzyło mi się głosować na de Gaulle’a. Więc może mnie pan ustawić, gdzie pan chce. Gdyby zmuszono mnie z nożem na gardle do wybrania jakiejś partii politycznej, to w pierwszej chwili nie wybrałbym żadnej. Znalazłbym jakiś pretekst, żeby nie opowiedzieć się za żadną. Nie, nie wiem, powiedzmy, że nie odpowiada mi sama zasada partii politycznych. Uważam, że jest to zło konieczne, podobnie jak wiele innych rzeczy. Ale nie czuję się osobiście zaintereso­ wany. Mogę odrzucić pewną liczbę rzeczy, jeśli pan pozwoli. A więc drogą eliminacji nie jestem komunistą. Bez wątpienia istnieją aspiracje typu lewicowego, bądź mendesowskiego czy też gaullistowskiej lewicy, które się do pewnych granic pokrywają i które nie są mi obce. Z drugiej strony wszelako jestem zwolennikiem pewnego porządku. Uważam, że w bałaganie nie da się nic zrobić. W czasie pokoju, oczywiście. Poza tym nie jestem czło­ wiekiem centrum. Gdy uznaję, że należy się opowiedzieć za kimś czy za czymś, to się opo­ wiadam. Trudno mi jest odpowiadać na te wszystkie pytania, widzi pan. A zatem, jeśli pan pozwoli, obecnie skłaniałbym się w stronę gaullizmu w pierwszej wersji, gaullizmu wojen­ nego, któremu kiedyś służyłem. To nie jest partia polityczna. Chodzi raczej o pewną filo­ zofię. Nie świadczy to... w ruchu gaullistowskim nie akceptuję już wielu rzeczy. To jest powód, dla którego nigdy nie zapiszę się do żadnej partii. (profesor uniwersytetu, Paryż)

kadr kierowniczych oraz urzędników wobec 14% rolników, 11% robotników, 8% rze­ mieślników i drobnych kupców) i tygodnikom (19% wobec 7% średnich kadr kierowniczych i urzędników, 6% robotników, 5% rzemieślników i drobnych kupców, a 4% rolników), można dopatrywać się przejawu troski (wzrastającej wraz z pozio­ mem wykształcenia) o to, by, jak to się mówi, wyrobić sobie opinię dzięki najbardziej prawomocnemu i odpowiedniemu narzędziu, czyli tzw. opiniotwórczemu dzienni­ kowi, który można wybrać stosownie do swoich poglądów, w przeciwieństwie do te­ lewizji czy radia, stanowiących „środki komunikacji masowej” oferujące wytwory „dal wszystkich” (SOFRES, Télévision et politique, maj 1976). Skłonni jesteśmy roz­ poznać opozycję o podobnej strukturze w tym, że - aby zrealizować swoje roszcze­ nia - wyższe kadry kierownicze szczególnie często wzywają do procedury w instytucji publicznej, podczas gdy robotnicy i urzędnicy liczą na strajk częściej niż wszystkie pozostałe kategorie, a rzemieślnicy, drobni kupcy i średnie kadry przywołują przede wszystkim możliwość zorganizowania demonstracji, stanowiącej przejaw

514

Mnie się wydaje, że polityka to jest walka. A do tego trzeba wielu osób. Potrzebne są masy, (sprzątaczka, komunistka)

Jak robią strajk, to znaczy, że muszą. Ludzie nie strajkują dla zabawy.

(sprzątaczka)

niespodziewanej mobilizacji społecznej, która nie istniała wcześniej ani nie prze­ trwa powodu swojego zaistnienia.

Wystarczy jednak wspomnieć - choćby skrótowo - o społecznych uwa­ runkowaniach pojawienia się wymogu „opinii osobistej” i o realizacji owej ambicji, aby wykazać, że wbrew naiwnej wierze w formalną równość wzglę­ dem polityki wizja klas ludowych jest realistyczna w tym znaczeniu, że nie widzi innego wyboru, dla najbardziej upośledzonych, poza zwykłym i cał­ kowitym poddaniem się. Stanowi ono wyzute z nadziei uznanie statusowej niekompetencji albo całkowitą delegację, czyli absolutną rezygnację z sie­ bie samego, którą najdobitniej określa teologiczne pojęcie fides implicita, skryta wiara, a zatem milcząca rezygnacja z siebie, wybierająca swój język przez wybór swoich rzeczników.

Sposoby tworzenia opinii Odpowiedzi nie stanowią jeszcze opinii i szanse na to, że odpowiedzi udzielane przez określoną grupę stanowić będą tylko maskowany brak od­ powiedzi, grzecznościowe ustępstwa wobec narzuconej problematyki czy etyczne dyskursy naiwnie postrzegane jako „opinie osobiste”, niewątpliwie zmieniają się odpowiednio do prawdopodobieństwa braku odpowiedzi, któ­ re je cechuje. Skłonność bowiem i zdolność do przenoszenia interesów i do­ świadczeń do porządku dyskursu politycznego, do poszukiwania spójności opinii i do integrowania całokształtu stanowisk wokół zasad jawnych i jaw­ nie politycznych, bardzo ściśle zależy od kapitału szkolnego i w drugiej kolejności od struktury całkowitego kapitału, rosnącego wraz z rosnącym udziałem kapitału kulturowego w stosunku do kapitału ekonomicznego32. To twierdzenie, mające swój ekwiwalent, jak widzieliśmy, w porządku estetyki, stanowi szcze­ gólny wypadek bardziej ogólnej skłonności, zgodnie z którą skłonność i zdolność do uzależ­ niania stanowisk werbalnych bądź praktycznych od zasad jawnych, poddanych jako takie

515

Nie wystarcza uznać nierówności statusowej kompetencji, jakie zmusza­ ją do przypomnienia społecznych warunków możliwości sądu polityczne­ go; przesłania się całkowicie najbardziej fundamentalny problem polityczny, to znaczy kwestie sposobu formułowania odpowiedzi na pytanie polityczne, gdy akceptuje się intelektualistyczny postulat, że wszelka odpowiedź na pytanie polityczne stanowi skutek gestu osądzania, i to gestu ściśle poli­ tycznego33. W rzeczywistości odpowiedź w kwestii, którą zastosowanie do­ minującej definicji polityki uznaje za polityczną (na przykład na pytanie dotyczące studenckich rozruchów lub aborcji), może powstać na trzy bar­ dzo różne sposoby. Zasadą formułowania odpowiedzi może być etos klaso­ wy, czyli generatywna formuła nieustalona jako taka, która pozwala gene­ rować dla wszelkich problemów zwyczajnej egzystencji odpowiedzi obiektywnie ze sobą spójne i dające się pogodzić z praktycznymi postula­ tami praktycznego stosunku do świata. Może nią być także systematyczna „opcja” polityczna (w znaczeniu, w jakim używa się określenia „opcja arty­ styczna”), czyli system zasad jawnych i specyficznie politycznych, podlega­ jących logicznej kontroli i refleksyjnemu oglądowi, słowem - pewnego rodzaju polityczna aksjomatyka (w języku potocznym: „linia” bądź „pro­ gram”) pozwalająca wygenerować bądź przewidzieć nieskończoną liczbę sądów i działań politycznych wpisanych w algorytm i wyłącznie te sądy i działania. Może ona także stanowić wynik dwustopniowego wyboru, to zna­ czy zaznaczenia na podstawie wiedzy odpowiedzi zgodnych z „linią” okreś­ laną przez opcję/partię polityczną, tym razem w znaczeniu organizacji, której celem jest dostarczanie „linii” politycznej całemu zespołowi zagadnień do ukonstytuowania jako polityczne. Zgodność zaś, implikowana przez tę ukrytą lub jawną delegację, sama może mieć jako zasadę - jak zobaczymy - praktyczne uznanie na podstawie etosu lub wyraźną decyzję zależną od „opcji”3*. intencjonalnej systematyzacji (chodzi raczej o zasady etyczne, estetyczne lub płynące z myśli po­ litycznej niż o zasady etosu), rosną wraz z kapitałem szkolnym. Relacja ta kształtuje się w takim samym przynajmniej stopniu za pośrednictwem warunków życia potrzebnych do zdo­ bycia tego kapitału co na skutek specyficznych właściwości, jakie on zapewnia. ” Aby wykazać istnienie analogii między sondażem a głosowaniem, należałoby przeprowa­ dzić analizę nie tylko filozofii politycznej, która wpisana jest w samo zapytanie, lecz także tej, którą implikują metody analizy (zwłaszcza zaś logiki ściśle agregacyjnej, jaka jest udzia­ łem statystyki). Zobaczylibyśmy wtedy, że sondaż nigdy tak bardzo nie zbliża się do swojej prawdy, jak wówczas gdy - starając się przewidzieć wyniki wyborczej konsultacji - dokonuje swego rodzaju symulacji głosowania. 54 Wystarczy wskazać, że wybór dwustopniowy bardzo często występuje w dziedzinie gustu, gdzie - jak to nieraz wykazywaliśmy - konsumenci wybierają jednostkę produkcji bądź dys­ trybucji (jak sklep, teatr, stacja radiowa itd.) i przez ten wybór także wyselekcjonowane

516

Otchłań dzieli intencjonalną spójność praktyk i dyskursów generowanych na podstawie zasady jawnej i jawnie „politycznej” od obiektywnej systematycz­ ności praktyk wytwarzanych implicite, a zatem poza dyskursem „politycz­ nym”, czyli na podstawie schematów myślowych i działań obiektywnie sy­ stematycznych, nabytych poprzez zwykłe oswojenie się z nimi, poza jakim­ kolwiek jawnym wpajaniem, i stosowanych bezrefleksyjnie. Choć te dwie formy dyspozycji politycznej nie wiążą się mechanicznie z sytuacją klasową, są ściśle w nią uwikłane, głównie za pośrednictwem materialnych warunków egzystencji, których konieczności życiowe narzucają się z nierówną - a za­ tem niedającą się w równym stopniu symbolicznie „zneutralizować” - su­ rowością, oraz wykształcenia zdolnego dostarczyć narzędzi pozwalających na symboliczne zawładnięcie praktyką, czyli na werbalizację oraz konceptualizację doświadczenia politycznego. Populistyczna skłonność do dopatry­ wania się w zachowaniu klas ludowych jakiejś „polityki” (podobnie jak „estetyki”), spontanicznie i niejako naturalnie wyposażonej we właściwości zawarte w dominującej definicji polityki zapoznaje to, że praktyczne wła­ danie, jakie wyraża się w codziennych wyborach (rokujących nadzieję na to, że dadzą się ukonstytuować jako polityczne w odniesieniu do dominu­ jącej definicji polityki), znajduje podstawę nie w jawnych zasadach świado­ mości bezustannie czuwającej i powszechnie kompetentnej, lecz w sche­ matach myślowych i schematach działania zawartych implicite w klasowym habitusie, czyli - gdyby ograniczyć się do upraszczających bądź prymityw­ nych określeń, jakie cechują polityczną dyskusję - raczej w nieświadomo­ ści klasy niż w jej świadomości. Ale moja polityka przyszła do mnie, dlatego że cierpiałam będąc dzieckiem, rozumie pan? (urzędniczka miejskiego urzędu, komunistka)

Tak więc wszystkie kategorie, z wyjątkiem wyższych kadr kierowniczych, posta­ wione przed pytaniem ze sfery moralności prywatnej, dotyczącym edukacji seksu­ alnej, które zmierza do ukonstytuowania się w pytanie polityczne poprzez szkolną instytucjonalizację, udzielają odpowiedzi, które, oparte na etosie klasowym, są prawie niezależne od głoszonych poglądów politycznych. Rolnicy na przykład naj­ liczniej opowiadają się za tym, by nie rozmawiać z dziećmi o seksualności lub żeby wprowadzić wychowanie seksualne dopiero po ukończeniu przez dzieci 15. roku produkty, jakie ona oferuje, chyba że po prostu zlecają ten wybór estetycznym mandatariuszom, takim jak dekoratorzy, architekci i pozostali sprzedawcy estetycznych usług, któ­ rzy odgrywają w tych kwestiach rolę podobną do roli partii.

517

życia, podczas gdy urzędnicy oraz średnie kadry kierownicze, których dobra wola kulturowa (uobecniająca się dzięki samemu pytaniu) skłania do uznania w tej dzie­ dzinie, jak we wszystkich innych, dominującej normy, najliczniej opowiadają się za tym, by wprowadzić to wychowanie przed ukończeniem przez dzieci 15. roku ży­ cia. Zarazem dla tych dwóch kategorii słabo zaznacza się zależność od opcji poli­ tycznej. Na przeciwstawnym biegunie wszystko wskazuje na to, że odpowiedzi wyż­ szych kadr kierowniczych i przedstawicieli wolnych zawodów wyrażają nieodłącz­ nie etos klasowy, który skłania do swego rodzaju permisywizmu pedagogicznego i do zasad jawnie politycznych: 80% spośród deklarujących przynależność raczej do lewicy uważa, że należy wprowadzić wychowanie seksualne przed ukończeniem przez dzieci 11. roku życia wobec 50% zwolenników centrum i 33% opowiadają­ cych się za prawicą. Płynie stąd wniosek, że - jak wykazaliśmy w kwestii „czystej” dyspozycji estetycznej, skłaniającej do tego, by czynić z każdego wyboru estetycz­ nego przejaw „światopoglądu” estetycznego - skłonność do dokonywania codzien­ nych wyborów na podstawie zasad ściśle politycznych, to znaczy kierując się logi­ ką „opcji” politycznej, a nie na podstawie intuicji etycznej, sama stanowi jeden z wymiarów etosu wyrażającego się także w stosunku do języka, ciała, innych i do świata w ogóle.

Dwa ostatnie sposoby formułowania opinii różnią się od pierwszego tym, że wznoszą ściśle polityczne zasady tworzenia sądu politycznego do poziomu jawnego i konstytuują je jako takie czy to za pośrednictwem in­ stytucji, której się powierza rolę tworzenia tych zasad i zarządzania nimi, czy też za pośrednictwem izolowanego aktora politycznego, który jako właściciel narzędzi formułowania pytań i politycznych odpowiedzi mo­ że dostarczyć odpowiedzi systematycznych i systematycznie politycznych w tak na pozór różnych kwestiach, jak walka pracowników z Lip, wychowa­ nie seksualne bądź też zanieczyszczenie środowiska. W obu tych przypad­ kach relacja między klasą społeczną a opinią polityczną nie ustanawia się już bezpośrednio, lecz jedynie w nieświadomości klasowej. Aby należycie zrozumieć opinie polityczne i w pełni zdać z nich sprawę, należy wprowa­ dzić instancję ściśle polityczną: albo polityczną „linię” lub „program” par­ tii politycznej, de facto obdarzonej dzięki temu monopolem na tworzenie zasad formułowania opinii politycznych, albo polityczną aksjomatykę po­ zwalającą tworzyć opinię ściśle polityczną we wszystkich kwestiach, ukon­ stytuowanych politycznie lub nie35. Niemniej jednak, jeśli chodzi o proble­ 35 Oznacza to, że przynależność bądź afiliacja polityczna nie stanowi zwykłego czynnika, któ­ rego skutki można by badać, tak jak się bada skutki płci, wieku bądź zawodu. Zasady ściśle polityczne działają w charakterze czynników względnie autonomicznych w stosunku do

518

my, które nie są ukonstytuowane jako „opcje światopoglądowe” ani też przez partie, aktorzy odwołują się do etosu (poprzez który wyrażają się szczególne społeczne warunki wytwarzania, których ten etos jest wytwo­ rem). Dotyczy to nie tylko zwykłych aktorów, lecz także zawodowych pro­ ducentów dyskursu, intelektualistów, socjologów, dziennikarzy i polityków. W tworzeniu dyskursu (naukowego czy jakiegokolwiek innego) o świecie społecznym, tak jak podczas definiowania linii działania politycznego w tym świecie, to właśnie etosowi klasowemu powierza się rolę przeciwdzia­ łania niedostatkom aksjomatyki i metody (bądź niewystarczającemu wła­ daniu tymi narzędziami myślenia i działania). „Robotnicze” nastawienie partii rewolucyjnych ma niewątpliwie źródło w owej intuicji dualizmu za­ sad wytwarzania opinii i działań politycznych, jak również w uzasadnio­ nym sceptycyzmie co do możliwości udzielenia odp.owiedzi na wszystkie pytania i wszystkie praktyczne wyzwania codziennej egzystencji .na podsta­ wie samych zasad aksjomatyki politycznej. Świadomą i nieomal obowiąz­ kową systematyczność „światopoglądowej opcji” politycznej dzieli prze­ paść od systematyczności „w sobie”, jaka cechuje praktyki i sądy genero­ wane na podstawie nieświadomych zasad, etosu, czy też minimalną i fun­ damentalną przy tym świadomość, potrzebną do tego, by scedować na partię tworzenie zasad tworzenia poglądów politycznych - od systematycz­ nej świadomości pozwalającej konstytuować każdą sytuację jako polityczną i dawać jej polityczne rozwiązanie, wygenerowane na podstawie zasad ści­ śle politycznych. Jeśli świadomość polityczna pozbawiona dyspozycji jest nierealna i niepewna, to dyspozycje pozbawione świadomości pozostają nieprzejrzyste dla siebie samych, a w konsekwencji zawsze podatne na wypaczenie wywołane fałszywymi rozpoznaniami’6. Przedstawiciele zawodów intelektualnych (nauczyciele, badacze, artyści) częś­ ciej niż wszyscy pozostali deklarują „przychylność wobec akcji rewolucyjnych”, wrogość wobec „autorytaryzmu” oraz poparcie dla „solidarności klasy internacjonalistycznej”, częściej uważają, że „kryzys z maja 1968 wyszedł na dobre całej populacji” i deklarują równie często jak robotnicy, że „pikiety strajkowe są uspra­ wiedliwione”, „Front Ludowy stanowił pozytywne doświadczenie”, „socjalizm” jest wyznaczników ekonomicznych i. społecznych, które (choć akces do tych zasad nie jest nie­ zależny od owych wyznaczników) pozwalają tworzyć opinie bądź praktyki sprzeczne z bez­ pośrednim interesem osobistym. M Niewątpliwie Sartre najbardziej „autentycznie” ze wszystkich intelektualistów odczuł opo­ zycję pomiędzy abstrakcyjną irrealnością „zaangażowania”, zawsze przeżywanego jako ar­ bitralne, jako że stanowi wynik zamierzonego wyboru, a nieprzejrzystością wyboru narzu­ canego przez warunki egzystencji.

519

lepszy od „liberalizmu”, a „sprawy miałaby się lepiej, gdyby państwo było właści­ cielem wszystkich ważnych fabryk”. Ich wypowiedzi wszakże zdradzały niekiedy etos niedający się pogodzić z ich dyskursem: częściej niż robotnicy twierdzą, że ich „zaufanie do związków zawodowych” zmniejszyło się od maja 68, że najważniejsza u jednostki jest jej osobowość (robotnicy zaś częściej wymieniają klasę społeczną), wreszcie że „postęp techniczny okazał się korzystny dla większości ludzi” (robotni­ cy uważają raczej, że był korzystny tylko dla mniejszości). (Analiza ta opiera się na przedstawionych przez Mattéi Dogana podczas okrągłego stołu Association fran­ çaise de sciences politiques wynikach dotyczących „robotników i polityki w Euro­ pie Zachodniej - ankiety zrealizowanej po 1968 roku na próbie 3288 mężczyzn, z których 176 reprezentowało zawody intelektualne). Mogłoby się okazać, że ten­ dencja do zwiększonej spójności politycznej, która skłania intelektualistów, by sto­ sowali do wszystkich zagadnień dyspozycję dążącą do ukonstytuowania ich jako za­ gadnień politycznych i do poszukiwania idealnej spójności wszystkich stanowisk we wszelkich wymiarach życia, jest im narzucona przez fundamentalną rozbież­ ność - zwłaszcza gdy pochodzą ze zdominowanych frakcji klasy dominującej, w przeciwieństwie do tego, co widać wśród członków klasy dominującej - jaka powstaje w nich pomiędzy etosem a dyskursem. Dyspozycje leżące u podstaw kształtowania opinii ukazują się głównie w sposo­ bie wyrażania poglądów, to znaczy właśnie w tych drobnych przejawach, które zwy­ kła rejestracja wypowiedzi nieuchronnie gubi (ulega ona bowiem najczęściej maksymalnemu uproszczeniu, by wzmocnić szybkość oraz standaryzację operacji badania). Wynika stąd, że zmuszeni jesteśmy do klasyfikowania w jednej kategorii odpowiedzi, które jakkolwiek jawią się jako identyczne, gdy obserwuje się je z ze­ wnątrz, mogą jednak odzwierciedlać bardzo różne dyspozycje, które same zapo­ wiadają bardzo różne, być może nawet przeciwstawne, działania. Powszechna intu­ icja rozpoznająca na podstawie niedostrzegalnych przejawów postawy, sposobów zachowania, niuansów argumentacji i heksis różne sposoby bycia „zwolennikiem” prawicy czy też „lewicy”, „rewolucjonistą” lub „konserwatystą”, będąca zasadą wszelkich podskórnych porozumień i podskórnych gier, świadczy o tym, że iden­ tyczny habitus może prowadzić do uznawania opinii krańcowo różnych, podczas gdy różne habitusy mogą wyrażać się w poglądach pozornie (to znaczy z punktu widzenia wyborczych preferencji) identycznych, które jednak dzieli ich sposób wy­ razu. Tak więc, gdy Lipset wnioskuje o nieobecności w populacji studenckiej związ­ ku między zawodem rodziców a stanowiskiem politycznym dzieci, uzasadniając wszelkie skonstatowane różnice wpływem takich czynników, jak typ uczelni i spe­ cjalizacji, to wynika to nie tylko z faktu, że zapomina, jak już to wykazywaliśmy, iż na różnice w uniwersyteckich pozycjach nakładają się różnice pochodzenia spo­ łecznego, i to nawet na poziomie aspiracji, skoro wybranie określonego kierunku studiów jest wyrazem ambicji, do których mogą pretendować jednostki o określo­

520

nym pochodzeniu społecznym i na określonym poziomie szkolnego sukcesu. Wy­ nika to także, i przede wszystkim, stąd, że z powodu braku odpowiedniego przy­ gotowania pytań, mianowicie takiego, które umożliwiłoby uwypuklenie wskaźni­ ków modalności, w jakie ujęte są praktyki oraz sądy polityczne, skazał siebie na utożsamianie stanowisk, które, nawet gdyby były jednakowe w swojej treści poli­ tycznej, mogą wyrażać przeciwne dyspozycje, i które, jak to wykazuje dalsza ewo­ lucja i jej gwałtowne zmiany, stanowią mniej miarodajne wskaźniki praktyk - na krótką metę także, ale przede wszystkim na dłuższą - niż na pozór nieistotne szczegóły postawy i dykcji, w których wyraża się sposób „zaangażowania”, by nie wspomnieć o milczeniu, które określa się mianem „wymownego” i które może wy­ rażać aprobatę, zapytanie, zgodę, niechęć, pogardę; rezygnację itd.”

Opozycję między pierwszą a drugą zasadą, to znaczy między wytwarza­ niem w pierwszej osobie a wytwarzaniem per procura, przywołują zawsze obrońcy ustanowionego porządku, gdy na przykład w przypadku strajku przeciwstawiają „demokratyczną” logikę głosowania bądź sondażu opinii publicznej - „centralistycznej” logice wyrażania opinii za pomocą związ­ ków zawodowych, aby przeciąć w ten sposób organiczną relację delegowa­ nia i zredukować jednostkę do jej sił własnych, odsyłając ją do kabiny wy­ borczej, do izolacji. Sondaż opinii publicznej nie działa inaczej, kiedy wprowadza w życie sposób tworzenia opinii zdolny zmusić najbardziej upośledzonych do formułowania opinii sprzecznych z tymi, jakie przypi­ sują im i inspirują z góry przydzieleni rzecznicy, co podważa autentyczność kontraktu delegacji38. Nawiązujemy do opozycji między tymi dwoma spo­ sobami tworzenia opinii, gdy - mając na uwadze polityczne elektoraty mniej lub bardziej skazane na jedną z nich: elektorat partii masowych z jednej strony, z drugiej zaś elektorat małych partii lub „awangardowych ” grup, których niemal wszyscy zwolennicy są w stanie przeżywać politykę według „opcji” - przeciwstawiamy sobie dwie koncepcje stosunków między partią a masami. Pierwsza to koncepcja, która, najczęściej» w imię „rea­ lizmu”, domaga się wysokiego stopnia przekazywania pełnomocnictwa na ” Zob. S. M. Lipset, Students and Politics in Comparative Perspective, Daedalus, zima 1968, s. 1-20; o badaniu opartym na analizie ankiety przeprowadzonej wśród francuskich stu­ dentów zob. także Y. Delsaut, Les opinions politiques dans le système des attitudes: les étudiants en lettres et la politique, Revue française de sociologie, styczeń-marzec 1970, XI, 1, s. 3-33. 58 Nieprzypadkowo zatem pełnomocnictwo (lub opieka), które jest warunkiem dostępu do opi­ nii politycznej dla osób pozbawionych narzędzi tworzenia „opinii osobistej”, stanowi jeden z mniej lub bardziej umiejętnie maskowanych celów myśli konserwatywnej bądź „rewolucyjno-konserwatywnej ” (zob. Bourdieu, L’ontologie politique..., op. cit., s. 109-156).

521

rzecz centrali, druga zaś to koncepcja nawołująca do samozarządzania po­ lityczną opinią przez nieświadomą uniwersalizację stosunku do polityki, jaki właściwy jest drobnym aktorom, właścicielom swoich narzędzi tworze­ nia politycznych opinii, których nic nie zmusza do zlecania innym akto­ rom formułowania opinii za nich. Nasz typowy obraz relacji pomiędzy aparatem partii politycznych a ich elektoratem - między innymi ideologia wyobrażenia, że „polityczna elita nie spełnia oczekiwań swojej bazy spo­ łecznej” czy też „wytwarza ten popyt polityczny, który pozwala jej utrzymy­ wać się u władzy” - zapoznaje zupełnie -inne formy, jakie ta relacja może przybrać zależnie od partii i od kategorii klienteli w niej. Te różnice w relacji między delegatami a ich mandatariuszami zależą m.in. od sposobu rekrutacji, kształcenia i promowania działaczy politycz­ nych (z jednej strony na przykład partia komunistyczna musi kreować w pewnym sensie ex nihilo swoich polityków na drodze kształcenia od pod­ staw, w pełni niemal zapewnionego przez partię39, z drugiej zaś partie kon­ serwatywne mogą zadowolić się integrowaniem notabli mających już ogól­ ne wykształcenie i zajmujących skądinąd ustabilizowaną pozycję). Zależą one też od społecznych cech bazy (w szczególności zaś od jej ogólnego po­ ziomu wykształcenia i od charakteru myśli politycznej, jaką stara się wdro­ żyć), a ponadto od sposobów tworzenia politycznego dyskursu lub, co na jedno wychodzi, od sposobów organizowania grup, w których dyskurs ten jest wytwarzany lub rozpowszechniany itd.40 Analiza sondaży opinii publicznej daje pewne wskazówki w tej drugiej kwestii. Tak więc na przykład zasada, zgodnie z którą wyborcy partii komunistycznej formułują swoje opinie, zależy od podłoża, to znaczy od tego, czy ich wiedza ma charakter praktyczny, czy teoretyczny, czy nabyta jeśt za pomocą- doświadczenia, czy za- pomocą politycznej edukacji (jak w przypadku tego wszystkiego, co dotyczy walk wewnątrz pola stosunków produkcji), która podaje, „co należy uważać”, czy też przeciwnie, skazani są na dyspozycje swego etosu i na to, by jawić się jako strażnicy przestarza­ łego stanu moralności mieszczańskiej. Toteż dziecinnie proste jest ukazy­ wanie wśród zwolenników, a nawet wśród liderów, sprzeczności lub dyso-

59 Zob. G. Ansart, De l’usine a 1'Assemblee nationale, Paris: Editions Sociales .1977. 40 Jako producenci wytwarzający dyskursy na własny rachunek, intelektualiści skłaniają się za­ wsze ku temu, by otrzymać od pretendujących do monopolu na prawomocną produkcję dóbr symbolicznych takich instancji, jak kościołybądź partie polityczne, prawo do zarządzania opi­ niami (o tyle ruch ekologiczny, który odrzuca rolę, „właściciela” głosów swojego elektoratu, rezygnując tym samym z jednego spośród przywilejów, jakie przysługują aparatom, reprezen­ tuje wcieloną w życie utopię partii intelektualistów).

522

Czy uważa pan/i, że należy pozwolić 18-letnim dziewczętom na oglądanie filmów, jakie zechcą? (IFOP, marzec 1971)

aśc. firm

Wykres 19. Opinie o zezwoleniu na oglądanie filmów Tak jak zilustrowano to na powyższym trój­ kącie, wyborcy PSU zajmują zdecydowaną pozycję za każdym razem, kiedy chodzi o potwierdzenie zasad politycznych na ob­ szarach nadających się do percepcji etycz­ nej. Z tej przyczyny na przykład 53% z nich nie popiera poglądu, że „nauczyciele nie są wystarczająco surowi w stosunku do mło­

dzieży”, gdy czyni tak jedynie 33% z PC, 28% socjalistów, 22,5% członków UDR, 20% niezależnych republikanów. Równo­ cześnie są oni najbardziej skłonni nie po­ pierać takich poglądów, jak „nauczyciele we Francji mają zbyt dużo wakacji” lub „nauczyciele za bardzo zajmują się polity­ ką” (IFOP, marzec 1970).

nansów pomiędzy odpowiedziami podawanymi według tych dwóch zasad, szczególnie zaś pomiędzy dyspozycjami rewolucyjnymi, które ujawniają w porządku politycznym a konserwatywnymi, które ujawniają w porządku „etycznym” i które w pewnych sytuacjach mogą leżeć u podstaw praktyk rzeczywiście konserwatywnych z politycznego punktu widzenia. Inaczej postępują wyborcy PSU, którzy rekrutują się w dużym stopniu spośród przedstawicieli zawodów „intelektualnych”: wysokim stopniem spójności swych odpowiedzi wykazują zdolność do konstytuowania wszystkiego w sposób polityczny (zgodnie z dyspozycją analogiczną względem dyspo­ zycji estety, zdolnego konstytuować wszystko estetycznie) i do zapewniania systemu odpowiedzi jawnie koherentnych, wyraźniej zintegrowanych wo­ kół dających się wyraźnie sformułować zasad politycznych niż w przypad­ ku odpowiedzi wyborców partii komunistycznej. Odróżniają się od innych wysokim stopniem, w jakim są zdolni afirmować ściśle polityczne zasady wytwarzania nawet tam, gdzie pozostali aktorzy wykazują zdecydowaną skłonność do tego, by „cofnąć się” ku zasadom etosu. 523

Wszelkie sądy polityczne, łącznie z tymi, które chcą uchodzić za najbar­ dziej oświecone, zawierają nieodzowną cząstkę fides implicita, która wynika z samej logiki politycznego wyboru jako wyboru rzecznika oraz pełnomocni­ ków, jako wyboru idei, opinii, projektów, programów, planów ucieleśnionych w „osobowościach” i uzależnionych w swoim jestestwie i wiarygodności od je­ stestwa i wiarygodności tych „osobowości”. Niepewność dotycząca samego przedmiotu sądu, człowieka lub idei, wpisana jest w samą logikę polityki, która w każdym ustroju powoduje, że troska o to, by formułować zagadnie­ nia czy też rozwiązania polityczne i je narzucać, zostaje nieodzownie po­ wierzona ludziom. Pełnomocników zawsze można wybrać czy to na podsta­ wie ich (zobiektywizowanego) programu w znaczeniu, w jakim mówi się o katalogu sądów już sformułowanych oraz o środkach już ogłoszonych i wyniesionych do sfery publicznej (zgodnie z logiką przysięgi), czy to na Moralność i polityka Zawsze głosowałem na komunistów, ponieważ uważam, że to najporządniejsza partia. Nig­ dy nie widziano, by komuniści wywołali jakieś skandale finansowe czy inne. Zdarzali się tacy, którym po kilku latach przestało się podobać i przesuwali się trochę na drugą stro­ nę, i sami odeszli czy też dano im do zrozumienia, że powinni odejść, aleja uważam, że to jest najporządniejsza partia i jedyna, która broni klasy robotniczej. (stolarz)

Intuicja osoby - Co bierze pan pod uwagę przy głosowaniu na posła? - W pierwszej kolejności partię. Następnie nie uczciwość, ale sposób, w jaki prowadzi walkę. Osobiście wolę faceta, który okaże się odrobinkę brutalny, nawet za cenę osiągnięcia wyni­ ków może gorszych od tego, który będzie bardziej łagodny. Ja wolę gościa, który wali prosto z mostu. Tak jak teraz na przykład, dajmy na to na czele partii, no to wolę Jacques’a Dudos od Georges’a Marchais. Ponieważ uważam, że Jacques Duclos, kiedy chce ci powiedzieć to, co chce ci powiedzieć, no to nie owija w bawełnę. Geoiges Marchais również nie, ale w tym, co mówi, jest więcej niuansów, więcej ostrożności. (robotnik, komunista) Radykałowie są, to znaczy przede wszystkim byli kiedyś, dziś nie wiem, jacy są, choć Servan-Schreiber stara się ich odmłodzić, no ale w końcu to zawsze była partia starych ramo­ li z dużą liczbą masonów, wydaje mi się, i pozbawiona jasnych poglądów. Uważam, że tej partii brakuje szczerości. (sekretarka)

Rezygnacja z siebie Mam do nich zaufanie. Zawsze miałam zaufanie, zawsze wykonywali to, co zapowiedzieli, dlatego też zawsze na nich głosowałam. (pracownica miejskiego urzędu, komunistka)

524

Ogólnie rzecz biorąc, ja wszystko robię z dobrego serca, zwłaszcza jeśli chodzi o partię. No właśnie. Zawsze robiłam to, co mi mówiła. Powiem panu, są rzeczy, które mi się nie podo­ bały, mówię to jasno: mnie się to nie podoba. Zresztą, ogólnie rzecz biorąc, ja uważam, że nie ma problemu, uważam, że bardzo dobrze działają. (sprzątaczka, komunistka)

W pierwszej kolejności słucham wskazówek mojej partii. Przyjmuję je do wiadomości i gło­ suję zgodnie z wytycznymi, które zostały ustalone. (stolarz, komunista) Wiele osób idzie głosować, ponieważ głosowanie jest rodzajem obowiązku. Ja nie. To nie jest mój przypadek. Ja idę głosować, ponieważ mam pewność co do tego, na co głosuję. Należę do określonej partii i głosuję na swoje poglądy. (maszynistka, komunistka)

Uważam, że ja osobiście mam zaufanie, i że w Komitecie Centralnym, gdy rozważają kan­ dydaturę takiego czy takiego, no to mają argumenty, których ja nie mam. Taki czy taki mnie wydawałby się bardzo dobry, nawet może w moim mniemaniu lepszy niż kandydat oficjalny, aleja nie znam jakichś szczegółów, które znają na górze. Czyli oni, skoro wybrali takiego, a nie innego, to pewnie mieli jakiś istotny powód. (ślusarz, komunista)

podstawie ich „osobowości”, to znaczy habitusu jako programu (w sensie in­ formatycznym) ucieleśnionego, jako zasady generującej cały zespół sądów i czynów („środków politycznych”), które w chwili „wyboru” nie są jawnie formułowane ani przez kandydata, ani przez wyborcę i które dlatego trze­ ba przeczuć poprzez subtelne wskaźniki dyspozycji, ujawniające się tylko za pośrednictwem heksis cielesnej, dykcji, postawy, sposobów zachowania się. Nie ma „wyboru” politycznego, który nie brałby pod uwagę nierozłącznie osobowości gwaranta i tego, co on gwarantuje. Delegat jest zarówno tym, który wyraża już wyartykułowane opinie swoich mandatariuszy (jest, jak to się mówi, „obligowany” przez przyjęty program, stanowiący swego rodza­ ju kontrakt jawnej delegacji), jak i tym, który działając bardziej w zgodzie z programem ucieleśnionym niż według programu zobiektywizowanego - czy też w zależności od specyficznych interesów związanych z pozycją, ja­ ką zajmuje w polu produkcji ideologicznej - wyraża poglądy jeszcze niewyartykułowane, istniejące implicite, potencjalne i powołuje je tym samym do istnienia. Może on nawet skorzystać z monopolu na język, jaki zapew­ nia mu status uznanego rzecznika, by poprzez niesprawdzalną uzurpację za­ pożyczyć od swych mandatariuszy oczekiwania, intencje, wymagania, w któ­ rych się nie rozpoznają (i które mogą stanowić, zależnie od wypadków, wy­ raz bycia w awangardzie lub ariergardzie grupy jako całości). Słowem, fakt, że delegat jest gwarantem programu nie tylko jako opus operatum, czyli

525

jako zbiór orzeczeń już sformułowanych, lecz także jako modus operandi, czyli zbiór zasad generujących orzeczenia jeszcze nieukonstytuowane („linia”), niewątpliwie powoduje, że - by przywołać formułę Durkheima - w kontrakcie delegacji politycznej nie wszystko jest kontraktualne. Zmuszeni do odsłaniania w pełnym świetle, pod postacią zobiektywizo­ wanego programu, swoich intencji heretyckich, zrywających z doksą, co­ dzienną zgodą na codzienny porządek, który, biegnąc sam przez się, na­ rzuca się jako oczywistość, zwolennicy zmiany są przez to bardziej narażeni na sprzeczność pomiędzy programem, jaki formułuje rzecznik, a progra­ mem implicite, jaki przejawia jego habitus. Rozbieżność ta zachodzi’z tym większą siłą, im bardziej - na skutek ukrytych warunków dostępu do poli­ tycznej kompetencji (zwłaszcza zaś do edukacji) - posiadacze monopolu na tworzenie czy nawet odtwarzanie programu explicite stanowią wytwór społecznych warunków wytwarzania (dostrzegalnych w widocznych ozna­ kach ich habitusu), które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa są inne od tych, w jakich wytwarzani są ich mandatariusze. Przeciwnie, ci, którzy nie mają żadnej innej intencji poza utrwalaniem ustalonego porządku, mo­ gą oszczędzić sobie tego tłumaczenia się i ograniczyć do prezentacji we własnej osobie, w jej dystynkcji, elegancji, kulturze, a także właściwościach (tytuły szlacheckie, wykształcenie itd.) - gwarancji ucieleśnionego progra­ mu zachowawczego. Mają oni w sposób naturalny, spontaniczny heksis cie­ lesną, dykcję, zdolność wyrażania swoich poglądów, a harmonia między ję­ zykiem a osobowością, która go używa, jest natychmiastowa, doskonała, naturalna.

Wywłaszczenie i odwrócenie Ta istotna dwuznaczność politycznego wyboru stanowi tylko jeden z po­ wodów odpowiedzialnych za to, że nawet wśród wirtuozów świadomości politycznej nie ma aktora, który by w praktyce nie korzystał - tym bardziej, im mniej ukonstytuowana politycznie jest sytuacja, której musi sprostać - z róż­ nych sposobów wytwarzania. Dwa ściśle polityczne sposoby produkcji, peł­ nomocnictwo i wytwarzanie autonomiczne, występują z tym większą czę­ stotliwością, przy równym stanie pozostałych wskaźników, im wyraźniej postawiony problem uchodzi za polityczny. Występują one także z tym większą częstotliwością w stosunku do problemów politycznie ukonstytuo­ wanych, im wyższa jest świadomość polityczna. Inaczej mówiąc, zależą od 526

zespołu czynników (od płci, poziomu wykształcenia, klasy społecznej itd.) determinujących skłonność do udzielania odpowiedzi na pytania najbar­ dziej polityczne (a nie skłonność do powstrzymania się od głosu). W naszej ankiecie odsetek tych, którzy rozpoznają jako polityczne wszystkie bądź prawie wszystkie z postawionych problemów, bardzo niski wśród osób bez żadnego wykształcenia, regularnie wzrasta wraz z jego poziomem, by osiągnąć dwie trzecie wśród maturzystów i posiadaczy licencjatu. (Być może z uwagi na to, że chodziło o „problemy”, różnice między poziomami wykształcenia okazują się tu większe niż w kwestii umiejętności identyfikowania różnych działań jako politycz­ nych). Jak mogliśmy się tego spodziewać, rozbieżności wśród aktorów zależne od kapitału szkolnego występują z tym większą siłą, im bardziej mamy do czynienia z „problemami”, które pojawiły się względnie niedawno w publicznych debatach, jak emancypacja kobiet, ochrona przyrody, wychowanie seksualne lub które prawie nigdy nie występują poza polem produkcji ideologicznej, jak likwidacja łaciny w szkolnictwie średnim. Lecz można także zaobserwować całkiem pokaźne oscyla­ cje zdolności rozpoznawania jako politycznych takich problemów, jak bezrobocie, udział w życiu przedsiębiorstwa, wzrost płac w przedsiębiorstwach, cena mięsa.

Oznacza to, że relacja między klasą społeczną a politycznymi opiniami zależy od klasy społecznej, to znaczy od najczęstszego w tej klasie sposobu wytwarzania opinii: prawdopodobieństwo, że udzieli się odpowiedzi ściśle politycznej na pytanie ukonstytuowane politycznie, wzrasta w miarę, jak wznosimy się w hierarchii społecznej (a także w hierarchii dochodów oraz

Czy jest pan/i zadowolony(a), czy nie z rządowych posunięć w dziedzinie polityki zagranicznej? (IFOP, 1966)

Wykres 20. Opinie o polityce zagranicznej

wykształcenia). Tak więc dla problemu typowo politycznego, jak stosunki międzynarodowe, gdzie opinia albo jest polityczna, albo w ogóle przestaje być opinią, zachodzi bardzo ścisła korelacja z klasą społeczną (oraz, oczywiś­ cie, z płcią i edukacją) uwidoczniana, jeśli chodzi o zdolność dostępu do „opinii”, odsetkiem braku odpowiedzi (rolnicy: 37,7%, robotnicy: 38,6%, właściciele małych firm: 30,9%, urzędnicy i średnie kadry kierownicze: 25,0%, wyższe kadry kierownicze i wolne zawody: 16,1%). Korelacja wyra­ żanych poglądów z deklarowaną przynależnością polityczną okazuje się bardzo ścisła (czyli, jeśli chodzi o poglądy przychylne polityce zagranicz­ nej rządu, partia komunistyczna: 48,7%, socjaliści: 47,7%; partia radykal­ na: 41,2%, centryści: 52,3%, niezależni republikanie: 56,8%, UDR: 76,3% - IFOP, 1966). Zjawisko to widać bardzo wyraźnie na diagramie, na któ­ rym, jak w przypadku większości kwestii polityki zagranicznej, różne klasy i frakcje klasowe lokują się wzdłuż osi braku odpowiedzi, a preferencje w stosunku do różnych partii rozkładają się wzdłuż osi stopni satysfakcji. Widać, ogólnie biorąc, że fakt ignorowania braku odpowiedzi, jak zwykło się to czynić w analizie sondaży bądź wyborów, i obliczania częstotliwości w stosunku do populacji samych respondentów, według logiki ściśle wy­ borczej, anuluje - lub osłabia - relację z klasą społeczną: „ocaleni” każdej kategorii tym bardziej różnią się bowiem od całokształtu kategorii, i pod tym właśnie względem, który jest istotny, a zatem pod względem upolitycz­ nienia, im ważniejsza jest ta część kategorii, która się wyeliminowała. Ponadto rozbieżność pomiędzy zdolnością podania minimalnej odpo­ wiedzi, jak zgoda czy odmowa, a zdolnością sformułowania odpowiednie­ go pytania lub przynajmniej odzyskania w postawionym pytaniu znaczenia ściśle politycznego, jakiego nabiera ono dla tych, którzy je formułują i sta­ wiają (czyli w polu tworzenia problematyki ściśle politycznej), leży u pod­ staw efektu narzucenia problematyki, przejawiającego się odwróceniem znacze­ nia sugerowanej odpowiedzi. Ankietowani zośtają bowiem wywłaszczeni ze znaczenia swych odpowiedzi za każdym razem, gdy wybierają jedną z su­ gerowanych odpowiedzi na pytanie, którego w istocie nie są w stanie po­ stawić, i w ten sposób godzą się na traktowanie jako ich własnej opinii - ta­ kiej opinii, która - nawet gdyby przypadkiem ją wyrazili - pozostaje' im całkowicie obca. Zostają oni także wywłaszczeni ze znaczenia swych odpo­ wiedzi za każdym razem, gdy odpowiadają nie na postawione pytanie, lecz na to, które sami musieli sobie postawić, by przyswoić sobie pierwotne py­ tanie (rzeczywiście, wysiłek przyswajania sobie, który niemal zawsze prze­ jawia się jako przekład na inny język - „racjonalizacja decyzji budżeto­ wych” staje się „unikaniem marnotrawstwa” - politolodzy prawie zawsze pomijają, czy to na poziomie obserwacji, czy w chwili jej kodowania).

528

Aby uwydatnić efekt narzucenia - oraz allodoksji, jaki z niego wynika - wystar­ czy jeden przykład; chodzi o pytanie dotyczące wpływu wywieranego przez „afery” w polityce, w którym widoczne są w skrócie dwa nader częste chwyty retoryczne, mia­ nowicie narzucenie założeń - w tym wypadku przez wyrażenie „we wszystkich kra­ jach”, co stanowi niepozorną klauzulę, przez którą wślizguje się cała konserwatyw­ na filozofia historii, filozofia typu „zawsze i wszędzie tak samo” - oraz skutek fał­ szywej symetrii pozwalający zaistnieć wysoce nieprawdopodobnej odpowiedzi, nie­ mal absurdalnej, pod pretekstem dania równych szans wszystkim odpowiedziom. Należałoby tu bez wątpienia dodać efekt neutralizacji i eufemizacji, zdolny znie­ chęcić do użycia jakiegokolwiek „mało stosownego” wyrazu oburzenia lub buntu (przy tym samo uwzględniane pytanie istnieje tylko po to, by, jak to się mówi, „przemycić” - eufemizując je za pomocą innego skutku symetrii - inne pytanie, które stanowi tym razem integralną część problematyki dominującej i dotyczy działalności związków zawodowych: „Czy uważa pan/i wpływ związków zawodowych za zbyt duży, odpowiedni, niewystarczający?” Widać, że odsetek tych, którzy uwa­ żają wpływ „afer” za zbyt duży, wzrasta, w miarę jak wznosimy się w hierarchii spo­ łecznej (i - jak wszystko na to wskazuje, choć nie dysponujemy w tej materii żad­ nymi danymi - w hierarchii poziomów wykształcenia), ściśle biorąc, odwrotnie pro­ porcjonalnie do odsetka tych, którzy nie podają odpowiedzi. Można dzięki temu zauważyć, że tylko 34% robotników „uważa”, że wpływ „afer” jest za duży, 52% woli się nie wypowiadać lub ma pogląd neutralny, a całkiem pokaźny odsetek (14%) „uważa”, że ten wpływ jest za mały. Przekład, generujący często błędy bądź nieporozumienia, jakiego najbardziej wywłaszczeni ankietowani muszą dokonać, by przyswoić sobie przynajmniej w pewnym stopniu pytanie długie i złożone, doty­ czące „politologicznego” problemu, występuje w innym przypadku, kiedy najbar­ dziej wywłaszczeni ankietowani nie mają innego wyboru, jak nie odpowiedzieć lub odpowiedzieć odpowiednio do własnego obrazu Mitterranda41.

Wykazaliśmy zatem, jak się zdaje, że w sytuacji ankiety najmniej kompe­ tentni aktorzy narażeni są niemal całkowicie na skutki narzucenia, w całoś­ ci, jak stwierdza analiza, wynikające z tego, że muszą wybrać między odpo­ wiedziami, które mają sens tylko w odniesieniu do problematyki politycznej. Tymczasem owa problematyka sama nie jest niczym innym jak tylko ide­ ologicznym polem produkcyjnym, to znaczy całokształtem relacji obiek­ tywnych - natychmiast przełożonych na stanowiska o treści określonej 41 Odnotujmy tu jeszcze efekt neutralizacji, jaki kształtują cechy stylistyczne równie niedostrze­ galne, jak litera M. [monsieur, pan; przyp. tłum.] przed nazwiskiem Mitterranda lub użycie szkolnego czasownika „propagować” (przy czym samo określenie „socjalizm na miarę możli­ wości” należy do rejestru wysokiej polityki).

529

Tabela 30. Zjawisko narzucania

„W każdym kraju biznes wpływa w pewnym stopniu na życie polityczne. Czy zdaniem pana(i) we Francji wpływ ten jest zbyt duży, odpowiedni, czy też niewystarczająco duży?” 2

8

fi CS 75 N g CS g

w 'i

•fe' □ 73

i

JS' N

Ł 73 0

28 34

13 19

14

56 33

drobni kupcy, rzemieślnicy

39

31

44 55

23 25

7

średnie kadry kierownicze, urzędnicy wyższe kadryikier., wolne zawody, przemysłowcy, handlowcy

11

20

21

8

16

rolnicy robotnicy, personel obsługi

1

c- © X © X © © ©

© ©

X Tp

CM CM r* X i> ©

CM X © CM © © £— -- CM

©

©

Tp

TT

Tp

© CM

CM Tf CM

© ©

©

tP

X G

© X O X

G © © ©

X © © CM ©

CM © CM CM

1

© O X ©

O ©

© © Tp r-

X CM ©

O G CM X o X 'C" — r~ I> Tj. © ©

1

© r« © ©" CM tri CM ©

© X X © © X* o © Tf © CM

1

Tp CM

© oó CM

1

Tp

i

1

t

1

i

1

1

1

1

i

1

I

i

1

l

1



1

1

1

1

© ©

1

© r—

)e[3Ud3I|

© CM

9UO23UO^n31U Elpms 9SZÁM

d

1

©

1

X

04

cm“

© ©. © © *P © © © —

04^ G CM © CM

© — G X © X r- © r- X

© © © © G X © G © — — — o © '1 © © o © t> X r- 1> © © © X ©

ł

]ebU93l|


1



© ©’ r-* ©

o r-

Tf

GM ©

i— X r— GM © G © r* CM

X r* « G — ©

© X

1

© ©

i

i

ł

1

CM

1

G G © r-“ ©

O X © © G

1

1

1

EjnjEin

CM

©^ O G^ © © ©

Ćm

© © — CM © CM CM © I> © © © © rp

© © © © X © CM CM

© X ©

© X © © CM

1

© © © o CO © O r- ©

— l> © r© X

© © © r- © © © © ©

X rCM

r© O rCM

G X ©

r* X © ©

1

CM CM © co © CM CO ©

© r© © ©

© © T' o © Tp CM CM

CM CM

© d> © © © CM CM CM

© © © © © ©

© © r- © Tf ©

© ©

CM J> © © TT © GM X Tf — © CM

© © rrCM ©

X CM

CM O © © © co © CM

CM © CM © ’í*

© © r> CM TT TP © CM TP

© © O r» © ©

© O Tp G © CM © O CM © Tp © ©

© © © G © TP

’’P

ęv-u;

G X Tp ©

© © X *?* O © © © O CM © © ■’ť ’p

G © rTf OM © © © TP

© G ©

l£>

© © r© r-'- x CM ©

© © © CM

© r-

© © X © © G to CM © — © TP

© © © X © O © © I"- © © © Tp 04

G © © ©

© X © I> OM

G CM © O G rCM — ©

X

© © © © o CO CM co

CM X © CM

© © X Tp © CM © © X CM © © CM ©

© © X © © © r- © © © o r- © CM

© r© © © CM

© ©

© X

© © ©

X G X 'i* © r- © © Tp -- CM

© © © © X © X © © © CM

W

r* © G © © © r-

X © X

r* Tf O

© ©

CM — CM © G CM ■c* X © © X

O c © CM G CM © ’í’

©

CM © © CM o © CM ©

© © © © r-

© © — X G

© r*

X ©

o

©

© CM

04 © ©

©

O

Z

CM

k.

c 0 © £

rz e m ie ś ln ic y

e-

d ro b n i kupcy

ř

p e rs o n e l o b s łt

"ca ‘Eb

u rz ę d n ic y h a n d lo w i

è

s ■o ca £

O X .2

’S &■ '2 .2 g' T5 C £ © bf w 5 sfe

u2

ca £

'n ■5 N U o. Č' o g' c «5 ■è" u C S

Jo" i

s

U

1

CM

CM © X X r- G © CM

CM r- © © X X © © X

© t> © r- G X © © X r-CM © © ©

©

CM © 04 X G X

c CC

O c

p rz e m y s ło w c y

u u cu u t

1

o W) o c « Ł U CU rt U 0 O I

S

-N

1 ?■ ii

O

u Ul u u2 V ‘2 ■B' -o c J2

ca 1

© ■§

o o g T W •!-! N W

> 5 iO

o S

£ a-

re c

p ro d u c e n c i a r ty s ty c zn

1

1

■§ © U s ř

o g ó ł k la s lu d o

© O r- ©

1

G

Tt< X

X ©

CM ©

k a d r y k ie r , seid o r a pu b lic zn c

©

© ©

g

1

O*

Tp © r-

©

©

© © ro ©

h a n d lo w c y

£

i

p o ś re d n ic y k u ltu r a ln i

dVD Mao

«

ś r e d n ie k a d ry k ie r , w h a n d lu

"o §

1

© © X r-

n a u c z y c ie le sz k ó ł p o d : staw.

'

X. c-^ © © - ©_ CM ©_ - G_ © CM © © © c- © X © © CM © © CM r- Tp ©

© -a" © © CM

1

Dd3H

ro b o tn ic y n ie w y k w a lif.

Tabela 37. Charakterystyka badanej populacji

ca

Jz

■g 0 z © 0

N O 8 ’g ca0 bJ s C © ‘i o 0 *0 ■o i ca ca o c 2

Kwestionariusz, zbudowany wokół hipotezy jedności smaków, zawierał - poza zespołem pytań dotyczących praktyki fotograficznej oraz stosunku do fotografii, który stał się przedmiotem analizy w innym miejscu5 - dwa­ dzieścia pięć pytań dotyczących smaku w dziedzinie dekoracji wnętrz w domu, ubioru, piosenek, kuchni, lektur, kina, malarstwa i muzyki, foto­ grafii, radia, sztuk ornamentacyjnych itd. (zob. kwestionariusz poniżej). Jeśli chodzi o kwestię rekonstrukcji systemów smaku, ankieta za pomocą kwestionariusza zamkniętego jest środkiem stosowanym tylko w ostatecz­ ności, narzuconym przez konieczność otrzymania dużej liczby dających się porównać informacji o grupie ludności wystarczająco licznej, by można by­ ło zastosować tu metodę statystyczną. Przede wszystkim ankieta zupełnie pomija rzeczy Związane z modalnością praktyk; tymczasem w takiej dzie­ dzinie jak sztuka, rozumianej jako szczególny sposób bycia i działania, jak w powiedzeniu „sztuka życia”, kluczowy jest sposób wykonywania praktyk i mówienia o nich - bezbarwny lub ekspresyjny, poważny lub namiętny (w każdym razie wtedy, gdy mamy do czynienia z praktykami powszechny­ mi, jak telewizja lub kino). To pierwszy powód, dla którego wszystko, co tutaj powiedziano o różnicach między klasami lub frakcjami klas, obowią­ zuje a fortiori. Ponadto troska o to, by dać systemowi dyspozycji konstytutywnych dla smaku pole zastosowania możliwie najbardziej rozległe i różnorodne w ra­ mach - nieuchronnie ograniczonych - kwestionariusza, doprowadziła do całej serii uproszczeń polegających na badaniu określonej' dziedziny (na przykład muzyki, kina, kuchni, mody odzieżowej) za pomocą dwóch bądź trzech pytań (a niekiedy tylko jednego), które same musiały bardzo często zastępować pełny zestaw testów i obserwacji. Tak więc na przykład, jeśli poprosimy respondentów, by z listy przymiotników ustalonych a posteriori na podstawie serii wywiadów nieukierunkowanych i testów (pokazanie zdjęć twarzy społecznie nacechowanych - test polegający na tym, że od­ twarza się „idealną” twarz męską lub żeńską przez dodanie atrybutów spo­ łecznie klasyfikujących, takich jak fryzura, wąsy, bokobrody, broda itd.) wy­ brali najlepiej pasujące ich zdaniem do osób znajomych, to nie powinniś­ my liczyć na to, że otrzymamy coś więcej niż tylko osłabiony i zmącony przejaw głębokich dyspozycji określających wybór .partnerów miłosnych, przyjaciół bądź współpracowników (między innymi dlatego, że lista pro­ ponowanych określeń, jakkolwiek byłaby wyrafinowana, nie jest nigdy do­ skonała i zmusza wielu ankietowanych do negatywnego wyboru propozycji

5 Zob. Bourdieu, Un art moyen, op. cit.

623

możliwie najmniej odległej od ich odczucia6. Fakt, że tak niedoskonałe na­ rzędzie pomiaru zarejestrowało tak silne, ale przede wszystkim tak syste­ matyczne różnice, sam przez się stanowi świadectwo siły mierzonych dyspozycji. W istocie to, co się traci z punktu widzenia dokładności i finezji w ana­ lizie poszczególnych dziedzin, do których można by zastosować cały zespół ankiet, obserwacji oraz testów, zostaje zrównoważone zyskiem w zakre­ sie systematyczności. Podobnie jak - w skali jednego pola, pola malarstwa na przykład - w specyficznej konfiguracji upodobań (kiedy Renoira łączy się z da Vincim i Picassem, nie ma on tego samego znaczenia jak wtedy, kiedy zestawia się go z Utrillem i Buffetem) można znaleźć substytut wska­ zań dotyczących sposobu, jakich dostarczyłyby bezpośrednia obserwacja i bezpośrednie pytanie, tak też znaczenie każdego z poszczególnych zasto­ sowań jednego systemu dyspozycji ujawnia się w jego relacji do wszystkich pozostałych. Nic tak wyraźnie nie wykazuje systematyczności habitusu jak ów rodzaj systematycznej redundancji w nieokreślonej inwencji, jaka określa wszystkie jego wytwory, sądy i praktyki. Bez wątpienia jednak dopiero dzięki zmobilizowaniu na użytek syste­ matycznej ankiety wszelkich dostępnych danych statystycznych dotyczą­ cych zarówno każdej z tych dziedzin badanych bezpośrednio, jak również dziedzin, które zostały wykluczone z pierwotnej definicji przedmiotu ba­ dań, takich jak kultura ekonomiczna, uczęszczanie do teatru, dyspozycje w dziedzinie wychowania dzieci i seksualności itd., można najlepiej skom­ pletować i skontrolować dane dostarczane przez główną ankietę i zrówno­ ważyć w ten sposób fakt, że wiadomości bezpośrednio zebrane w kwestii tak rozległego zespołu tak różnych dziedzin z konieczności muszą jakoś być cząstkowe, czasem zaś nawet powierzchowne (w zależności od mocy wykorzystywanych wskaźników). Nie wolno jednak przy tym popadać w ab­ strakcyjną irrealność „wtórnej analizy” różnorodnych danych, które me­ chanicznie zbierają pozbawione kapitału teoretycznego „banki danych”, czyli pozytywistyczne instytucje, za którymi tak przepadają biurokracje 6 Podobna uwaga dotyczy oczywiście sądów o dekoracji wnętrz, mody odzieżowej i kuchni. To prawda, że analiza (którą i tak trzeba przeprowadzić) kilku wnętrz szczególnie reprezenta­ tywnych na pewno lepiej uwypukliłaby konkretną systematyczność tych zespołów przed­ miotów i związków (bardzo wyraźnych w wywiadach nieukierunkowanych), łączących je z in­ nymi zespołami, jak odzież lub upodobania w zakresie muzyki. Ustalenie statystycznych regularności zakładało jednak, że można zmobilizować środki pozwalające na systematycz­ ne uchwycenie najbardziej charakterystycznych cech każdego uniwersum nawet za cenę po­ zbawienia się możliwości przywołania całego bogactwa każdej poszczególnej realizacji struktury.

624

badawcze7. Niemniej jednak niektórych z tych ograniczeń charakterys­ tycznych dla wtórnej analizy nie sposób przezwyciężyć. Tak więc, podob­ nie jak poszczególne ankiety przeprowadzone przez INSEE, ankieta zrea­ lizowana w 1966 roku przez SOFRES na zlecenie zespołu firm i w ściśle praktycznym celu określenia intencji konsumpcyjnych (Aneks 2, V) nie dostarcza wielu informacji o częstotliwości i o okoliczności konsumpcji, które w niejednym wypadku wszystko zmieniają (na przykład w kwestii uczęsz­ czania do teatru, które obejmuje zarówno teatr bulwarowy, jak i teatr awangardowy). Ponadto jednym pytaniem obejmuje uczęszczanie do mu­ zeów i na wystawy, a wiadomo (dzięki ankiecie INSEE w kwestii rozrywek, Aneks 2, IV), że nie kształtuje się ono zawsze jednakowo - chodzenie do muzeów, praktyka bardziej ascetyczna, dotyczy raczej profesorów, a cho­ dzenie na wystawy, jako bardziej „światowe”, charakteryzuje przedstaw­ icieli wolnych zawodów i właścicieli firm z frakcji starego mieszczaństwa; co więcej, wspomniana ankieta nie dostarcza żadnej informacji o rytmie uczęszczania do muzeów, na wystawy lub do galerii. W podobny sposób łączy się w jednym pytaniu koncert, operę i widowisko taneczne, podczas gdy bez wątpienia można by się doszukać pomiędzy chodzeniem na kon­ certy a chodzeniem do opery opozycji analogicznej do tej, jaka zachodzi pomiędzy muzeum a wystawami. Innego przykładu tych ograniczeń do­ starcza lektura dzieł filozoficznych, która niewiele znaczy, dopóki ignoruje się jakość czytanych autorów: wszystko wskazuje bowiem na to, że każda frakcja ma „swoich” filozofów, czy nawet swoje wyobrażenie w kwestii filo­ zofa bądź filozofii i że jedni nawiążą do Teilharda de Chardin, czy nawet do Saint-Exupéry’ego bądź Leprince-Ringueta, tam gdzie inni pomyślą o Sartrze czy o Foucault. Tak więc gdy poproszono ich w 1967 roku o to, by podali nazwiska wykładowców, których chcieliby zaprosić do swojej szkoły, studenci Ecole Normale Supérieure, wywodzący się w dużym stop­ niu ze zdominowanych frakcji klasy dominującej, myśleli w pierwszej ko­ lejności o Sartrze, Lévy-Straussie, Ricoeurze i Foucault, podczas gdy studencji ENA, wywodzący się w większości z rodzin przedstawicieli wyższej administracji państwowej lub wolnych zawodów, wymieniali raczej Arona,

7 By uniknąć traktowania jako obiektywnych różnic skutków zmienności warunków, w jakich prowadzono pomiary, systematycznie spisywano i uwzględniano wszelkie różnice w naturze przyjętych wskaźników, sposobów formułowania stawianych pytań bądź kodowania wyni­ ków, a także w warunkach przeprowadzania ankiety i w strukturze próby - polowanie i węd­ karstwo raz ujmowano jednym pytaniem, innym razem rozdzielano na dwa pytania, po­ ziom wykształcenia kodowano według pięciu kategorii w jednym przypadku, a analizowa­ no według siedmiu poziomów w innym itd.

625

Blocha-Lainé, Masse czy Delouvriera. Sartre, podawany w pierwszej kolej­ ności w ENS, pojawiał się dopiero na piątym miejscu w ENA - która umie­ szcza na czele listy trzech polityków: Mendès-France’a, zajmującego drugą pozycję w ENS, Giscarda d’Estaing i de Gaulle’a. Inne ograniczenie jest widoczne w ankiecie przeprowadzonej przez SOFRES (Aneks 2, V), która nie dostarcza wszystkich informacji niezbędnych do skonstruowania syste­ mu zasad wyjaśniania konsumpcji i praktyk, pojemności i struktury dzie­ dziczonych dóbr, trajektorii społecznej. Nie mamy żadnej informacji o dziedzictwie materialnym (posiadłości wiejskie lub miejskie, dochody z przemysłu lub handlu itd.) ani kulturowym, zobiektywizowanym (dzieła sztuki, stare meble, fortepian itd.) i ucieleśnionym (poziom wykształce­ nia), jak również o pochodzeniu społecznym i wcześniejszej karierze zawo­ dowej ankietowanych. Ankieta przeprowadzona przez CESP w 1970 roku (Aneks 2, VI) pozwala uzupełnić niektóre z tych braków, ale w sposób bar­ dzo niedoskonały, ponieważ w tym wypadku dysponujemy tylko podzia­ łem ze względu na czytane dzienniki lub tygodniki (nie zaś podziałem na klasy i frakcje klasowe). Jeśli zaś chodzi o ankietę przeprowadzoną na zlecenie departamentu kultury (Aneks 2, VII), zawiera ona bardzo ciekawe informacje (na przykład o posiadaniu dzieł sztuki), lecz nie pozwala ana­ lizować ich przez pryzmat przynależności do frakcji (jako że nie podano dokładnej informacji o zawodach). Wreszcie ankieta INSEE dotycząca rozrywek (Aneks 2, IV), choć dostar­ cza najbardziej obszernego zestawu informacji, jakie kiedykolwiek zebra­ no w materii konsumpcji kulturowej, znajduje swoje ograniczenia w natu­ rze zastosowanej klasyfikacji (dziwne usytuowanie przedsiębiorców prze­ mysłowych wynika na przykład z tego, że przyjęta kategoria obejmuje właścicieli firm zatrudniających ponad pięć osób); w tym, że mamy do czy­ nienia z praktykami deklarowanymi, które jak wiadomo nie tworzą relacji całkowicie zgodnej z rozkładem wedle rzeczywistych praktyk klasowych; wreszcie w tym, że ankieta nie dostarcza informacji o jakości konsumpcji kulturowej i nie docenia w związku z tym rozproszenia praktyk. Redukując poszczególne klasy praktyk i konsumpcji do ich częstotliwości, to znaczy do ich ilości, w takich dziedzinach, w których wszystko zależy od jakości, syste­ matycznie zmniejsza się (nie naruszając jednakże stosunków porządku) róż­ nice pomiędzy klasami. Tak więc, jak wiadomo, różnice pod względem liczby wizyt w muzeum zostają jakby nieskończenie wzmocnione przez róż­ nice jakości tych wizyt. Uprzywilejowane klasy, słabiej poddane zbiorowym rytmom, odnajdują w uczęszczaniu mniej jednorodnie rozłożonym w cza­ sie sposób na to, by uchronić się przed tłumem zdarzającym się w okresach szczególnego nasilenia ruchu i przed przykrościami, jakie to powoduje.

626

Owe. różnice rytmu same wiążą się z nie mniej markowymi różnicami pod względem jakości miejsc wystawowych - jak muzea różnych „kategorii”, wystawy mniej lub bardziej „dystyngowane” i dystynktywne - i nierozłącz­ nie pod względem jakości gatunków, stylów, autorów. Jednak mniej lub bardziej świadome poszukiwanie dystynkcji może znaleźć materię do wprost nieograniczonych wzmocnień' przede wszystkim w sposobie zwie­ dzania - zwłaszcza w związku z czasem, jaki się na nie poświęca - i może w sposobie zachowania się podczas niego. Mając ciągle świadomość ograniczeń zebranych danych i wszelkiej in­ formacji uzyskanej za pomocą tak sztucznej relacji - niezależnie od środ­ ków podjętych, by temu zapobiec - jak ta, którą tworzy pytanie oparte na kwestionariuszu, przez cały czas trwania analizy - to znaczy za każdym ra­ zem, gdy pojawiała się trudność lub gdy nowa hipoteza tego wymagała - prowadzono obserwacje oraz stawiano pytania w sytuacji realnej (zob. na przykład wywiady w części trzeciej powyżej). Musieliśmy się przede wszyst­ kim nauczyć obchodzenia niepisanej reguły, że w naukowej konstrukcji można uwzględniać jedynie dane zebrane w warunkach społecznie okreś­ lonych jako naukowe, czyli poprzez pytanie lub obserwację (która nie na­ rzucałaby się z taką siłą naukowej podświadomości, gdyby nie miała przy­ wileju wyprowadzania socjologa poza pole gry, a zatem umieszczania go w bezpiecznej odległości od socjoanalizy, którą w stosownej metodzie imp­ likuje wszelka analiza) odpowiednio przygotowane do tego, by wyłonić po­ nownie wszystkie informacje, które socjolog jako podmiot społeczny nie­ odzownie ma i które, objęte kontrolą poprzez ich konfrontowanie z mie­ rzalnymi danymi obserwacji, mogą wejść w dyskurs naukowy. Jedynie dziennik badań mógłby dać prawdziwe pojęcie o niezliczonych wyborach, drobnych i nieistotnych, trudnych i rozstrzygających, a zatem o niezliczonych teoretycznych refleksjach, często nieznacznych i niegod­ nych, by nazwać je teoriami w znaczeniu potocznym, jakim należy pod­ dawać latami kwestionariusz trudny do zaklasyfikowania, niespodziewaną krzywą, źle postawione pytanie, niezrozumiały na pierwszy rzut oka roz­ kład, by dojść do dyskursu, który będzie tym bardziej udany, im lepiej po­ zwoli zapomnieć o miliardach nawrotów, retuszów, poprawek, które go umożliwiły, podkreślając jednocześnie w każdym ze swoich słów wysoką za­ wartość rzeczywistości, odróżniającą go od fałszywego kroku eseistyki. Ograniczyliśmy się więc do podania - w odpowiednim czasie, podczas sa­ mej prezentacji wyników - informacji niezbędnych do tego, by rozumieć i nadzorować zabiegi stosowane przez analizę statystyczną, dbając o uni­ kanie zarówno patosu metodologicznego, kryjącego brakjakiejkolwiek praw­ dziwej refleksji nad podejmowanymi zabiegami, jak i teoretycznej buty,

627

pozbawiającej czytelnika wszelkich narzędzi weryfikacji (na przykład nie nadając tej prezentacji wyglądu stosownego protokołu, przedstawionego jako taki, staraliśmy się jednak przekazać świadomemu czytelnikowi - ale nie deprymując czytelnika słabo obeznanego z techniką - wszelką infor­ mację potrzebną do sprawdzenia wyników tych przedstawionych szcze­ gółowo analiz odpowiedniości, wymiary tabel, liczbę pytań i pełną liczbę odpowiadających im modalności, liczbę jednostek, naturę i zakodowanie obrazu, listę zmiennych, opis hipotez podtrzymujących podział na zmien­ ne czynne i zmienne opisowe, listę wartości własnych i odsetków inercji, główne wkłady absolutne i wkłady względne)8. Pozostaje jeszcze jeden problem, który z całą pewnością wymagałby długiego rozwinięcia, problem pisma: główna trudność, dotycząca przede wszystkim tego tematu, tkwi w tym, że używany język musi jednocześnie zrywać z codziennym doświadczeniem, co jest konieczne zarówno w celu odpowiedniego przyswojenia sobie wytworzonej wiedzy, jak i po to, by po­ zwolić tym, którzy jej nie mają bądź nie chcą mieć, na stosowne społeczne doświadczenie. Analizy, które określa się mianem konkretnych - choć nie mają w sobie nic konkretnego w zwyczajnym znaczeniu tego słowa, ponie­ waż zakładają konstrukcję - mają sprzyjać powrotowi wytworu opisu na­ ukowego do doświadczenia i utrudnianiu dystansowania się i neutralizacji, jakiej sprzyja zazwyczaj na wpół uczony język fałszywej nauki. To samo dotyczy wszelkich dokumentów (faksymile książek lub artykułów, zdjęcia, fragmenty wywiadów itd.), które zostały umieszczone w samym tekście, by nie doprowadzać do lektury rozproszonej, którą nazywa się abstrakcyjną, ponieważ nie ma żadnego odnośnika w rżeczywistości. Sztuka jest jednym z miejsc par excellence wyparcia świata społecznego. Wszelako ten sam nieświadomy zamiar wyparcia leży u podstaw wielu dys­ kursów, które podejmują zadanie mówienia o społecznym świecie i .które w konsekwencji można zapisać i przeczytać, w podwojeniu. (Ilu filozofów, socjologów, filologów dotarło do filozofii, socjologii bądź filologii jako jed­ nego z miejsc, które - źle ulokowane w przestrzeni społecżnej - pozwalają 8 Aby nie zwiększać nadmiernie kosztów publikacji, musieliśmy zrezygnować z przedstawie­ nia wielu tabel statystycznych (a także z ich publikacji w formie zintegrowanej przez wyko­ rzystanie na przykład prezentacji synoptycznych), wielu diagramów, wykresów i dokumen­ tów (jak wywiady, zdjęcia itd.), które służyły za podstawę do analiz. Z tych samych powodów zrezygnowaliśmy z bibliografii, która zredukowana nawet do tekstów użytecznych i użytych, okazałaby się ogromna. Lista dodatkowych źródeł informacji statystycznych (zob. Aneks 2) wydała się nam natomiast niezbędna do tego, by dostarczyć niezbędnych narzędzi weryfi­ kacji w częstych przypadkach, w których można było tylko częściowo odtworzyć dane wyko­ rzystane przez analizę.

628

uciec od definicji? Ci wszyscy utopiści faktu, którzy nie chcą wiedzieć, gdzie są, nie są najlepiej ulokowani, by wiedzieć, czym jest przestrzeń spo­ łeczna, w której są ulokowani. Czy mielibyśmy w przeciwnym wypadku ty­ le lekcji i tylu lectores, materialistów bez materiałów, myśli bez narzędzi myś­ lenia, a zatem przedmiotu, a tak mało obserwacji, a zatem auctores?) Na­ ukę o świecie społecznym można rozwijać i rozpowszechniać tylko pod warunkiem, że powrót wypartego przełamiemy przez neutralizację neutralizacji, wyparcie wyparcia w każdej postaci, czego dobrym przykładem jest odreal­ nienie pewnego dyskursu rewolucyjnego jego hiperboliczną radykalizacją. Na przekór dyskursowi ani prawdziwemu, ani fałszywemu, ani weryfiko­ walnemu, ani falsyfikowalnemu, ani teoretycznemu, ani empirycznemu, który tak jak Racine niemówiący o krowach, lecz o jałówkach, nie może mówić o wynagrodzeniu minimalnym czy o odzieży klasy robotnicżej, lecz tylko o sposobach produkcji i proletariacie lub rolach i postawach lower middle class, nie wystarczy wykazywać, trzeba także pokazywać - przedmio­ ty, a nawet osoby, dotykać palcem - co nie znaczy pokazywać palcem, umieszczać w indeksie - i wprowadzać do ludowego bistro lub na boisko do rugby, na pole golfowe i do prywatnego klubu osoby, które - przyzwy­ czajone mówić to, co myślą, że myślą, nie potrafią już myśleć tego, co mówią. Subiektywna i obiektywna trudność pisma nie wynika tylko z tego, że wymaga się od języka, by mówił to, do negowania lub wypierania czego jest powołany. Nie jest łatwą rzeczą znaleźć właściwy ton, uchronić się przed alternatywą celebracji i prowokacji, która jest tylko odwróceniem celebracji, gdyż same pytania, jakie trzeba postawić w celu zbudowania przedmiotu, są z góry określone w samym przedmiocie jako barbaryzmy. Naukowy dyskurs dotyczący sztuki i społecznych zastosowań dzieła sztuki jest skazany na to, że wydawać się będzie pospolity, a zarazem terrorystycz­ ny: pospolity, ponieważ przekracza świętą granicę pomiędzy czystym pa­ nowaniem sztuki i kultury a niższą domeną tego, co społeczne i politycz­ ne - rozróżnienie tkwiące u samych podstaw efektów symbolicznej domi­ nacji kultury lub dominacji w jej imieniu; terrorystyczny, ponieważ chce redukować do klas „jednorodnych” wszystko, co jest „pokawałkowane” i „wyzwolone”, „wielorakie” i „różne”, jak mówi się w dzisiejszych czasach, i zamknąć doświadczenie par excellence gry i „rozkoszy” w płaskich formu­ łach „wiedzy” - „pozytywnej”, a zatem „pozytywistycznej”, „totalizującej”, a więc „totalitarnej”. Jeśli gdzieś istnieje terroryzm, to w kategorycznych werdyktach tych, którzy w imię smaku doprowadzają do ośmieszenia, po­ hańbienia, wstydu, milczenia (tu należałoby przywołać przykłady znane każdemu na co dzień) mężczyzn i kobiety, którym po prostu brakuje 629

w oczach ich sędziów tego, co stanowi o dobrych manierach w życiu i w działaniu; występuje on też w aktach symbolicznej przemocy, którymi dominujący starają się narzucić własną sztukę życia i które mnożą się w ty­ godnikach zarówno przeznaczonych dla kobiet, jak i dla mężczyzn. „Conforama to Guy Lux mebli”, powiada Nouvel Observateur, w którym nigdy nie przeczytamy, że Le Nouvel Obs to Club Méditerranée kultury. Terro­ ryzm tkwi we wszystkich wypowiedziach tego typu, błyskach interesownej trzeźwości myślenia, jakie wywołuje nienawiść bądź pogarda klasowa. Je­ dynie praca konieczna do tego, by skonstruować jako takie pole walk, w którym określają się cząstkowe punkty widzenia oraz antagonistyczne strategie, pozwala dotrzeć do wiedzy różniącej się od ślepej trzeźwości uczestników, nie utożsamiając się przy tym z suwerennym spojrzeniem niezaangażowanego obserwatora. Obiektywizacja jest pełna tylko wtedy, gdy obiektywizuje miejsce obiektywizacji, ten niewidziany punkt widzenia, ten ślepy punkt wszelkich teorii, pole intelektualne i jego konflikty interesów, z którego wyłania się niekiedy, mocą koniecznego przypadku, zaintereso­ wanie prawdą; jest pełna wtedy, gdy obiektywizuje również subtelny wkład, jaki to zainteresowanie wnosi w utrzymanie symbolicznego porządku aż po zamysł subwersji, w pełni symbolicznej, wyznaczany mu najczęściej przez podział pracy dominacji. W odniesieniu do tego typu przedmiotu naukowa praca nad przedmio­ tem jest nieoddzielna od pracy nad tematem tej pracy. Zależy przede wszyst­ kim od zdolności do praktycznego opanowania w swojej praktyce mecha­ nizmów, które stara się zobiektywizować, i które jeszcze mogą rządzić jej stosunkiem do przedmiotu. Należałoby przemyśleć - tak jak kiedyś żywo­ ty równoległe - historię Princeton Project, szeroko zakrojonej ankiety em­ pirycznej dotyczącej konsumpcji muzyki; ankieta ta stała się okazją do połączenia stanowisk Adorna i Lazarsfelda, tego ucieleśnionego duetu epistemologicznego. Z jednej strony, arogancja teoretyka, który nie chce za­ kasać rękawów w kuchni empirii i jest zbyt trzewiowo przywiązany do war­ tości Kultury i zysków z niej, by mógł uczynić z niej przedmiot nauki; z drugiej - poddaństwo empirysty, gotowego do wszelkich abdykacji i wy­ rzeczeń, jakich wymaga naukowy porządek ściśle podporządkowany po­ rządkowi społecznemu. Z jednej strony arogancja pozytywisty usiłującego ustanowić jako normę każdej praktyki naukowej metodologię resentymentu opartą na swego rodzaju rewanżystowskiej furii wymierzonej przeciw każdemu ogólnemu pytaniu; z drugiej - uległość dystyngowanego marksi­ sty, uprawiającego pospolity marksizm tam, gdzie należałoby go wysubtelnić, a marksizm dystyngowany tam, gdzie należałoby odważyć się na pospolitość. Jeden dobrze rozumie racje drugiego.

630

Epistemologiczne przeszkody, jakie musi pokonać nauka społeczna, są przede wszystkim przeszkodami społecznymi. Zaliczają się do nich na przykład potoczne wyobrażenia o hierarchii zadań konstytutywnych dla zawodu socjologa, które tylu badaczy skłaniają do odwrócenia się od czyn­ ności skromnych, łatwych i owocnych i przejścia do ćwiczeń tyleż trud­ nych, co jałowych lub do bezimiennego systemu wynagrodzeń, stawiają­ cego badania przed alternatywą rządu i nierządu, wiedzy i głupoty, znie­ chęcając tym samym do podejmowania prób łączenia wielkiej ambicji i wielkiej cierpliwości, koniecznej do stworzenia pracy naukowej. Istotnie, w odróżnieniu od niekiedy sugestywnych intuicji eseizmu, niekiedy spój­ nych tez teoretyzmu lub niekiedy zasadnych konstatacji empiryzmu, prowi­ zoryczne systemy wypowiedzi naukowych usiłujących połączyć wewnętrzną spójność ze zgodnością z faktami mogą powstawać tylko za cenę pracy cierpliwej, trudnej i skazanej na zapoznanie przez wszelką pospieszną lekturę, zdolną jedynie dostrzegać same powtórki tez, intuicji i już zna­ nych faktów w prowizorycznym wyniku długiej serii totalizacji, gdyż zapo­ minają o sprawie zasadniczej, to znaczy o strukturze relacji pomiędzy wypowiedziami.

Kwestionariusz - Płeć: - Rok urodzenia: - Stan cywilny: kawaler wdowiec

żonaty rozwiedziony

- Liczba i wiek dzieci: - Miejsce zamieszkania: - Data zamieszkania w aktualnym miejscu: mniej niż 5 lat od 5 do 10 lat 10 lat i powyżej

- Poprzednie miejsce zamieszkania: - Najwyższy otrzymany dyplom lub świadectwo: - Wykonywany zawód (możliwie najściślej): - Najwyższy dyplom lub świadectwo i zawód pana(i) ojca oraz dziadka po lini ojca (ewentualnie podać ostatni wykonywany zawód): wykształcenie

zawód

ojciec dziadek

- Proszę w przybliżeniu wskazać przedział rocznych dochodów pana(i) rodziny: mniej niż 10 000 F 10 do 15 000 F 15 do 20 000 F

20 do 25 000 F 25 do 30 000 F 30 do 40 000 F

40 do 50 000 F 50 do 60 000 F więcej niż 60 000F

- Czy posiada pan/i: adapter magnetofon aparat fotograficzny

samochód (jeśli tak, podać markę) telewizor telefon

Nie przedstawiono tej części kwestionariusza (24 pytania), która dotyczy fotografowania (zob. Bourdieu et al., Un art moyen, op. cit., s. 352-356), z wyjątkiem pytania dotyczącego różnych tematów mogących być pod­ stawą do wykonania zdjęcia (pytanie 26).

632

1 - Skąd pochodzą pana(i) meble? nabyte w markowym sklepie (podać nazwę) nabyte u antykwariusza nabyte w sklepie specjalistycznym (podać nazwę) nabyte u rzemieślnika

nabyte na pchlim targu nabyte na aukcji otrzymane w spadku wynajęte nabyte inaczej (sprecyzować jak)

2 - Jaki jest styl pana(i) mebli? nowoczesny stary wiejski

3-Jeśli miał(a)by pan/i dokonać wyboru, wolał(a)by pan/i kupić meble w stylu: nowoczesnym starym wiejskim

4 - Które trzy przymiotniki określają najlepiej wnętrze, w którym chciał(a)by pan/i zamieszkać? czyste, zadbane komfortowe skomplikowane umiarkowane, dyskretne

ciepłe łatwe do utrzymania klasyczne harmonijne

zadbane pełne fantazji praktyczne, funkcjonalne intymne

5 - Do których trzech cech spośród 12 powyżej wymienionych przywiązu­ je pan/i najmniejszą wagę? 6 - Czy może pan/i podać, które zajęcia spośród poniżej wymienionych wykonuje pan/i najczęściej, które rzadko, a których nigdy? często

rzadko

majsterkowanie uprawianie sportu camping chód sztuki plastyczne, malarstwo, rzeźbiarstwo gra na instrumencie muzycznym (jakim) gry towarzyskie (jakie) oglądanie telewizji

7 - Których trzech piosenkarzy spośród wymienionych niżej słucha pan/i najchętniej? Charles Aznavour Léo Ferré Johnny Hallyday Georges Brassens

Edith Piaf Jacques Brel Georges Guétary Françoise Hardy

633

Luis Mariano Petula Clark Jacques Douai Gilbert Bécaud

8 - Woli pan/i ubiór: o kroju klasycznym i dobrej jakości inspirowany modą i odpowiadający pana(i) osobowości skromny i poprawny śmiały i wyszukany taki, w którym czuje się pan/i swobodnie wytworny inny (opisać)

9 - Jaka jest pana(i) odzież? uszyta w domu przez pana(ią) lub przez kogoś z rodziny uszyta na miarę u krawca uszyta na miarę w znanym domu mody lub u znanego krawca nabyta w sklepie odzieżowym nabyta gotowa

10 - Przyjmując gości, podaje pan/i najchętniej posiłki: apetyczne i oszczędne oryginalne i egzotyczne starannie przygotowane według narodowej tradycji inne (opisać)

proste lecz ładnie podane delikatne i wykwintne obfite i smaczne domowe

11- Proszę wyróżnić te przymiotniki spośród poniżej wymienionych, które określają najbardziej cenione przez pana(ią) cechy osobiste: bon vivant zrównoważony artysta dynamiczny

sumienny zabawny chętny dystyngowany

subtelny towarzyski pozytywny dobrze wychowany

12 - Do których spośród powyżej wymienionych cech przywiązuje pan/i najmniejszą wagę? 13 - Proszę wybrać trzy ulubione gatunki literackie: kryminały, powieści przygodowe powieści sentymentalne opowiadania podróżnicze lub o wyprawach opowiadania historyczne książki naukowe

poezja książki polityczne książki filozoficzne dzieła klasyczne dzieła współczesne

14 - Proszę wybrać trzy ulubione gatunki filmowe: filmy wysokobudżetowe komedie muzyczne komedie filmy niefabularne dramaty filmowe

filmy przygodowe filmy wojeńne westerny filmy kryminalne filmy historyczne filmy Nowej Fali

634

15 - Które z wymienionych niżej filmów pan/i widział(a)? Czy potrafi pan/i podać również nazwisko scenarzysty i głównych aktorów poszczególnych filmów?1 Film widziany

Scenarzysta

Aktorzy

Rozwód po włosku Rocco i jego bracia Deszczowa piosenka Lampart Zalotnik Ten wstrętny celnik Anioł zagłady Ballada dla łobuza 55 dni w Pekinie Niedziele w Avray Miecz i waga Proces Siedmiu wspaniałych Podróż do Biarritz Łowca bawołów z wysp Salvatore Giuliano Najdłuższy dzień Występek i cnota Cesarska Wenus

16 - Co najbardziej interesuje pana(ią) podczas oglądania filmu? aktorzy scenarzysta fabuła

17 - Jakich audycji radiowych słucha pan/i najchętniej? programy rozrywkowe serwis informacyjny audycje na tematy aktualne

programy kulturalne muzyka klasyczna inne (sprecyzować)

18 -Jakie.programy telewizyjne ogląda pan/i najchętniej? sztuki teatralne programy naukowe filmy programy rozrywkowe inne (sprecyzować)

dziennik telewizyjny programy historyczne programy literackie programy na tematy aktualne

19 - Który z wyrażonych poniżej sądów jest najbliższy pana(i) opinii? muzyka poważna jest skomplikowana muzyka poważna to nie dla nas lubię muzykę poważną, lecz jej nie znam lubię muzykę poważną, na przykład walce Straussa każda wartościowa muzyka mnie interesuje

Ten spis został zaproponowany paryżanom. Osobom ankietowanym regionu północnego zaproponowano inny, nieprzedstawiony tutaj spis, który uwzględniał filmy wyświetlane w okresie przeprowadzania ankiety.

635

20 - Które z dzieł muzycznych wymienionych poniżej pan/i zna? Czy po­ trafi pan/i podać nazwiska ich kompozytorów? dzieło znane

kompozytor

Błękitna rapsodia Traviata Koncert na lewą rękę Eine kleine Nachtmusik Arlezjanka Taniec z szablami Ognisty ptak Szeherezada Sztuka fugi Węgierska rapsodia Dziecko i czary Nad pięknym modrym Dunajem Zmierzch bogów Cztery pory roku Das wohltemperierte Klamer Kołatka bez mistrza

21 - Proszę wskazać wśród powyżej wymienionych utworów trzy ulubione przez pana(ią) 22 - Który z wyrażonych poniżej sądów jest najbliższy pana(i) opinii? malarstwo mnie nie interesuje muzeum to nie jest moja mocna strona • nie potrafię go docenić malarstwo to dobra rzecz, ale trudna, aby o nim rozmawiać, trzeba się na nim znać

bardzo lubię impresjonistów malarstwo abstrakcyjne interesuje mnie tak samo jak malarstwo szkół klasycznych

23 - Proszę wskazać trzech ulubionych przez pana(ią) malarzy z poniższe go spisu: da Vinci Renoir Buffet Utrillo

Kandinsky Rafael Braque Rousseau

Vlaminck Watteau Picasso

24 - Czy zwiedzał(a) pan/i następujące muzea (podać, jeśli to możliwe, przy jakiej okazji: ze szkołą, z rodzicami, z przyjaciółmi, sam oraz kiedy to było)? muzeum Luwr muzeum Jeu de Paume Muzeum Sztuki Nowoczesnej

muzeum Jacquemart-André muzeum w rodzinnym mieście

25 - Proszę podać swoje zdanie o każdej z następujących opinii: nowoczesne malarstwo to byle jakie malowanie, dziecko mogłoby tak namalować nie muszę wiedzieć, kto malował i jak nie mogę oceniać malarstwa, gdyż nie znam się na tym

636

26 - Czy wykorzystując następujące tematy fotograf może wykonać zdjęcie: ładne krajobraz wypadek samochodowy dziewczynka igrająca z kotem kobieta ciężarna martwa natura kobieta karmiąca niemowlę konstrukcja stalowa kłótnia bezdomnych kapusta zachód słońca nad morzem tkacz przy swoim krośnie taniec ludowy lina stragan rzeźniczy kora drzewna słynny zabytek złomowisko pierwsza komunia ranny człowiek wąż obraz mistrza

637

interesujące

bez wyrazu

brzydkie

PLAN BADAN (wypełnia ankieter) Lokal zamieszkiwany mieszkanie dom jednorodzinny dom

wiek budynku: kamienica: komunalna prywatna

w złym stanie niski standard

średni standard wysoki standard

liczba pokoi: dekoracja: meble: dominujący styl: podłoga: inne uwagi: ubiór mężczyźni: strój roboczy garnitur swetr rodzaj i kolor koszuli: rękawy zapinane na guziki rękawy z zapinkami rękawy zawijane

ubiór sportowy (polo, jeansy...) strój wyjściowy krawat

kobiety: strój domowy szyty u krawca buty: na wysokim obcasie na płaskim obcasie, itd. pantofle

bluzka i spódnica spodnie makijaż i perfumy

suknia suknia wizytowa ubiór zadbany lub nie

krótko ostrzyżony bardzo krótko ostrzyżony bokobrody włosy skropione brylantyną

średnio ostrzyżony długie włosy wąsy (sprecyzować) broda

fryzura najeża z przedziałkiem

włosy krótkie na pazia kok trwała ondulacja (z loczkami)

włosy półdługie włosy długie włosy z odrostami włosy farbowane

włosy kędzierzawe włosy puszyste włosy proste

wypracowany gwarowy

poprawny z błędami (sprecyzować)

fryzura mężczyźni:

(z boku - na środku)

kobiety:

język

akcent

mocno zaznaczony słaby bez akcentu

638

Aneks 2

Źródła dodatkowe1 I - Ankieta dotycząca dochodów, przeprowadzona przez INSEE w 1970 roku na próbce około 45 000 gospodrstw domowych, została zreali­ zowana na podstawie informacji Generalnego Inspektoratu Podat­ kowego. Ta ankieta odnosi się więc wyłącznie do przychodów opo­ datkowanych, co wyklucza wiele innych przychodów, jak świadczenia społeczne, świadczenia pomocnicze itd., a także niektóre dochody z ruchomych kapitałów. W przypadku niektórych kategorii docho­ dów, w szczególności dochodów firm indywidualnych, mamy do czy­ nienia z szacunkami dochodów, które kształtują się znacznie poniżej rzeczywistych. Pomimo tych ogranicżeń ankieta dotycząca docho­ dów opodatkowanych dostarcza oryginalnych danych o strukturze dochodów uzyskiwanych przez poszczególne kategorie społecznozawodowe, o różnicach średnich dochodów pomiędzy różnymi kate­ goriami i o rozkładzie wewnątrz danej kategorii (zob. G. Banderier, P. Ghigliazza, Les revenus des ménages en 1970, Les collections de l’INSEE, M 40, grudzień 1974). Przedstawione tutaj dane (dotyczą­ ce gospodarstwa domowego, a nie jednostki - z wyjątkiem dóbr ru­ chomych, podawanych tak, jak przypadają na rodzinę2) pochodzą 1 Pragniemy w tym miejscu podziękować szczególnie paniom M. C. de la Godelinais i M. C. Thélot za przekazanie nam w większości niepublikowanych dotychczas tablic, koniecznych do reali­ zacji analiz wtórnych INSEE, których rezultaty zostały tutaj wykorzystane. Nasze podziękowania kierujemy też do panów: R Debreu, R Leroux oraz R Ghigliazza, którzy zechcieli łaskawie prze­ kazać nam dane, którymi dysponowali. Wykorzystano też, oczywiście, wcześniejsze ankiety Cen­ tre de Sociologie Européenne (poddając je niekiedy wtórnym analizom), takie jak ankieta do­ tycząca publiczności muzeów (zob. R Bourdieu, A. Darbel, D. Schnapper, L’amour de l’art, Paris: Ed. de Minuit 1969), ankieta o studentach i kulturze (R Bourdieu, J. C. Passeron, Les étudiants et leurs études, Paris: La Haye, Mouton 1964) czy ankieta dotycząca studentów szkół głównych. - Według definicji INSEE gospodarstwo domowe składa się z osób żyjących w jednym miesz­ kaniu traktowanym jako główne miejsce zamieszkania (zwyczajne) niezależnie od liczby tych osób i ich związku z właścicielem mieszkania. „Gospodarstwo podatkowe”, o bardziej ogra­ niczonej definicji, obejmuje głowę gospodarstwa, ewentualnie współmałżonka i osoby uzna­ ne za zależne od niego, tj. ogół osób, dla których zastosowano oddzielne opodatkowanie.

639

z nieopublikowanych tabel INSEE (z wyjątkiem wskazania średnich dochodów opodatkowanych, zob. Banderier, Ghigliazza, op. cit., s. 29), które przekazał nam P. Ghigliazza. II - Ankieta „Wykształcenie - kwalifikacje zawodowe” realizowana przez INSEE w 1970 roku obejmowała grupę 38 000 osób. Dokładnie opi­ suje związki między wykształceniem ogólnym i zawodowym a sytua­ cją zawodową (zawód, kwalifikacje, mobilność itd.) i dostarcza da­ nych o zawodowej i geograficznej mobilności podmiotów (zmiany dotyczące lat 1965-1970) i o mobilności międzypokoleniowej (za­ wód, wykształcenie ojca i ankietowanego). Pierwsze wyniki zostały opublikowane (zob. R. Pohl, C. Thélot, M. F. Jousset, L’enquête formation-qualification professionnelle en 1970, Les collections de l’INSEE, D 32, maj 1974). Dane tu przedstawione dotyczą mężczyzn aktywnych zawodowo, urodzonych w roku 1918 lub później. Pocho­ dzą z wtórnego wykorzystania tabel stworzonych na nasze zlecenie. III - Cykliczna ankieta INSEE dotycząca warunków życia oraz konsump­ cji gospodarstw domowych została zrealizowana w 1972 roku na próbie reprezentatywnej dla ogółu zwyczajnych gospodarstw i ob­ jęła mniej więcej 13 000 gospodarstw3. Opiera się z jednej strony na ankiecie przeprowadzonej przy pomocy kwestionariusza dotyczące­ go cech gospodarstwa (skład, wiek, zawód głowy gospodarstwa itd.), sprzętów, mieszkania, ważnych wydatków (ubrania, paliwo itd.), okresowych wydatków (wynajem, czynsz itd.), z drugiej na ankiecie dotyczącej sposobu korzystania z książeczek czekowych w przy­ padku wydatków bieżących danego gospodarstwa; kwestionariusze, obejmujące jeden tydzień, zebrał i sprawdził ankieter. Ankieta ta pozwala ocenić całokształt wydatków (wyjąwszy niektóre ważne i rzadkie wydatki, jak podróże samolotem czy statkiem, koszty zwią­ zane z przeprowadzką itd.), jak również auto-konsumpcja lub autodostawy, to znaczy konsumpcja, która nie pociąga za sobą zakupu (jak produkty żywnościowe, jeśli chodzi o rolników, i produkty po­ bierane ze składów, jeśli chodzi o rzemieślników i handlowców) i które szacowane są po cenie detalicznej, by umożliwić porównanie 3 Dane tutaj przedstawione dotyczą gospodarstw. Pokazano także dla każdej kategorii spo­ łeczno-zawodowej konsumpcję przypadającą na osobę i na jednostkę konsumpcyjną. We­ dług definicji INSEE, liczbę jednostek konsumpcyjnych, jakie składają się na gospodar­ stwo, otrzymujemy przez wprowadzenie następujących współczynników: pierwsza dorosła osoba w gospodarstwie = 1 jednostka konsumpcyjna; pozostali dorośli w gospodarstwie = 0,7 jednostki konsumpcyjnej; dżieci (osoby w wieku poniżej 14 lat) = 0,5 jednostki konsumpcyjnej.

640

z pozostałymi kategoriami gospodarstw. Jest więc jasne, że wysokość konsumpcji jest zdecydowanie wyższa od wysokości dochodów w przypadku rolników i drobnych przedsiębiorców (stanowiących zresztą kategorię, gdzie często występuje zaniżona deklaracja do­ chodów). (Jeśli chodzi o wyniki globalne, zob. G. Bigata, B. Bouvier, Les conditions de vie des ménages en 1972, Les collections de l’INSEE, M 32, luty 1974). Informacje przedstawione tutaj pocho­ dzą z wtórnej analizy tablic pod względem zastosowanych kategorii, opracowanych na nasze zlecenie. IV - Ankieta dotycząca „rozrywek”, zrealizowana przez INSEE w ciągu ostatniego trymestru 1967 na losowej próbie 6637 osób reprezen­ tatywnych dla dorosłej populacji francuskiej, opierała się na kwe­ stionariuszu z pytaniami o warunki życia (pomoc domowa, pilno­ wanie dzieci, odległość od niektórych obiektów, takich jak teatr, basen itd., posiadanie drugiego miejsca zamieszkania itd.), czas i rytm pracy, a zwłaszcza praktyki uczestnictwa w kulturze, jak zwie­ dzanie muzeów, wystaw, zabytków, lektury, uczęszczanie na różne widowiska, do kawiarni i restauracji, wycieczki, przyjęcia, słuchanie radia, oglądanie telewizji, różne zajęcia: ogrodnictwo, majsterko­ wanie, polowanie, łowienie ryb, gra na wyścigach konnych, zajęcia literackie bądź artystyczne, kolekcjonerstwo itd. (Jeśli chodzi o wy­ niki ankiety, zob. m.in. P. Debreu, Les comportements de loisir des Français, Les collections de l’INSEE, M 25, sierpień 1973). Przedsta­ wione tu dane (dotyczące wyłącznie mężczyzn) pochodzą z analizy wtórnej tablic, opracowanych na nasze zlecenie. V - Ankieta z 1966 roku dotycząca środowiska „biznesu i wyższych kadr kierowniczych”, zrealizowana przez SOFRES na zlecenie CESP na 2257 osobach w wieku 15 lat i więcej, żyjących w rodzinie, której głowa jest przemysłowcem, handlowcem, przedstawicielem wolnych zawodów lub wyższych kadr kierowniczych, inżynierem bądź profe­ sorem. Kwestionariusz zawierał serię pytań dotyczących czytelnic­ twa w ogóle, czytania dzienników, tygodników i miesięczników, słu­ chania radia i oglądania telewizji, poziomu życia, sprzętu AGD, sty­ lu życia (wczasy, sport, -konsumpcja), życia zawodowego (kongresy, podróże, obiady służbowe), praktyk uczestnictwa w kulturze i głów­ nych informacji podstawowych (poziom wykształcenia, dochody, wielkość mieszkania itd.). Ankieta pozwalała na ustalenie rozkładu według kategorii społeczno-zawodowej głowy rodziny lub jednostki. VI - Ankieta CESP z 1970 roku dotycząca czytelnictwa prasy, zrealizowa na przez SOFRES, objęła próbę 2682 osób aktywnych zawodowo 641

bądź nieżyjących w rodzinie, której głowa jest przemysłowcem, hand­ lowcem, przedstawicielem wolnych zawodów lub kadr kierowniczych, profesorem lub inżynierem. Pod koniec wywiadu pocztowy kwestio­ nariusz zrealizowany przez SEMA i SOFRES przekazywał ankieter: 66% osób w taki sposób ankietowanych odesłało kwestionariusz, który dotyczył głównie zainteresowań („tematy, o których lubimy mówić”), sprzętu AGD i sprzętów związanych z rozrywką, pierwszego i dru­ giego miejsca zamieszkania, wczasów,, podróży służbowych, praktyk uczestnictwa w kulturze, lektur, płyt, muzeów, kina itd., zbiorów dzieł sztuki, sportów; samochodów. Dla potrzeb naszych badań mogliśmy skorzystać z rozkładu według czytanego dziennika bądź tygodnika (lecz nie według kategorii społeczno-zawodowej). VII - Ankieta dotycząca praktyk uczestnictwa w kulturze Francuzów, zapro­ jektowana przez dział studiów i badań departamentu kultury i przy­ gotowana przez zespół roboczy przedstawicieli Głównej Komisji Pla­ nowania, INSEE, INED, CNRS i ORTF, zrealizowana w 1973 roku przez ARMC. Dotyczyła próby 1987 osóbwwieku 15 latiwięcej. Kwe­ stionariusz zawiera zbiór pytań postawionych już w ankiecie o rozryw­ kach, przeprowadzonej przez INSEE w 1967 roku, oraz bardziej szcze­ gółowe i bardziej dokładne pytania o niektóre praktyki uczestnictwa w kulturze (zwłaszcza o treść tych praktyk - na przykład typ progra­ mów oglądanych w telewizji, rodzaj posiadanych i słuchanych płyt, posiadane dzieła sztuki itd.). Nie było możliwe, biorąc pod uwagę sposób, w jaki informacja została zebrana (kategorie społeczno-zawo­ dowe zostały ujęte w 10 kategorii), dokonanie na podstawie tej ankie­ ty szczegółowej analizy zmienności praktyk uczestnictwa w kulturze zależnie od frakcji klasowych. Podstawowe wyniki opublikował dział studiów i badań w Secrétariat d’Etat à la Culture: Pratiques culturelles des Français, 2 tomy, grudzień 1974. Ograniczymy się do wymienienia, pozostałych przestudiowanych an­ kiet4. Prawie zawsze poświęcone konkretnej dziedzinie, badania te opiera­ 4 Szczególnie pomogły nam w spisywaniu statystycznych źródeł trzy cenne narzędzia biblio­ graficzne: C. Guinchat, Bibliographie analytique du loisir, France (1966-1973), Prague: Centre Européen pour les Loisirs et l’Éducation 1975; A. Willener, P. Beaud, Nouvelles tendances de la consommation culturelle: Vers une troisième culture, Paris: Cordes, Cecmas 1972, 2 t., 250 i 260 s., która gromadzi dane ilościowe i wyniki ankiet dotyczących muzeów, fotografii, ki­ na, telewizji, muzyki itd.; bibliograficzne spisy książek i artykułów opublikowanych w latach 1969, 1970, 1971, 1972, 1973 i dotyczących „rozwoju i działalności kulturalnej”, które opu­ blikował dział studiów i badań Ministerstwa Kultury.

642

ją się najczęściej na próbkach dość ograniczonych, korzystają zwykle z sy­ stemu klasyfikacji oceniającego zawody według pięciu kategorii: 1. rolni­ cy, 2. robotnicy, 3. właściciele firm przemysłowych i handlowych, 4. urzęd­ nicy i kadry kierownicze średniego szczebla, 5. kadry kierownicze wyż­ szego szczebla oraz wolne zawody.

O kinie....................................................................... ..... ........................................ VIII - Cinéma français. Perspectives 1970, Bulletin d’information du Centre national de la cinématographie, luty 1965, nr specjalny 91. IX - IFOP, Les acteurs et actrices préférés des Français, październik 1968. X - IFOP, Les acteurs et actrices préférés des Français, wrzesień 1970. XI - IFOP, La fréquentation et l’image du cinéma en 1970, Bulletin d’infor­ mation du Centre national de la cinématographie, 1970, 126, 46 s. i dodatki. XII - Le public cinématographique, Bulletin d’information du Centre natio­ nal de la cinématographie, czerwiec-sierpień 1975, 153-154. XII - SOFRES, Les Français et le cinéma en 1975, marzec 1975. XIII bis - CĘSP, Etude sur l’audience du cinéma, Paris, 1.975, XVI, 100 s.

O teatrze, XIV - SEMA, Le théâtre et son. public, Enquêtes réalisées pour le Ministère des affaires culturelles, Paris 1966, 2 t. (chodzi o wyniki ważnej ankiety przeprowadzonej w 1964 roku o publiczności teatrów paryskich). XV - IFOP, Etude auprès des spectateurs des „parathéâtrales” au Théâtre de la Ville, Paris: IFOP 1969, 20 s. O radiu i telewizji

XVI - Une enquête par sondage sur l’écoute radiophonique en France, Etudes et conjoncture, październik 1963, 10, s. 923-1002 (chodzi o ważną ankietę zre­ alizowaną w 1961 roku na próbie 12 000 osób). Wśród wielu ankiet zrealizowanych przez Service des études d’opinion de l’ORTF w latach 1966-1974 uwzględniono: XVII - Les téléspectateurs et les émissions musicales, ankieta zrealizowana w la­ tach 1969 i 1970. XVIII - Les dossiers de l’écran, ankieta zrealizowana w 1971. XIX - Une enquête sur les variétés. Traitement des données par l’analyse facto­ rielle des correspondances, lipiec 1972.

643

XX - Les auditeurs de France-musique; attitudes, opinions, habitudes d’écoute des émissions, lipiec 1972. XXI - Les festivals et la radio, Phase exploratoire, lipiec 1974.

O czytelnictwie książkowym XXI - IFOP, Les lecteurs et acheteurs de livres, Paris: IFOP 1967, 59 s. XXIII - IFOP, La clientèle du livre, Paris: Syndicat national des éditeurs 1969, 37 s. XXIV - IFOP, Les achats de livres pour la jeunesse, Paris: IFOP 1970, 61 s. XXV - SOFRES, Les Français et la lecture, Paris: SOFRES 1972, 13 s. XXVI - SERVO, Analyse sectorielle de l’édition, I. Etude des marchés. Résultats qualitatifs, IL Etudes des marchés. Synthèse des résultats du sondage, Paris: Cercle de la librairie 1975, 175 s., 51 s. XXVII - SOFRES, L’image des écrivains dans l’opinion publique, kwiecień 1976. O lekturze dzienników, tygodników i czasopism: roczne badania Centre d’Etude des Supports de Publicité Les lecteurs de la presse, XXVIII. O festiwalach teatralnych bądź muzycznych

XXIX - J. Henrard, C. Martin, J. Mathelin, Etude de 3 festivals de musique, La Rochelle 1974, Saintes 1974, Royan 1975, Paris: Centre d’études des techniques économiques modernes, listopad 1975, 130 s. XXX - F. X. Roussel, Le public du festival mondial de théâtre de Nancy, Nancy: Centre d’informations et d’études d’économie 1975. XXXI - SEMA, Données statistiques sur le système musical français, Paris: SEMA 1967, 267 s.

O dekoracji i umeblowaniu XXXII - ETMAR, Le marché de l’ameublement dans les foyers domestiques. Importance des dépenses et caractéristiques de la clientèle, Paris: ETMAR, wrzesień 1967.

O konsumpcji żywnościowej i odzieży Obok stałych ankiet INSEE o „la consommation alimentaire des Français” (XXXIII), których wyniki publikowane są przez INSEE i naszego wtórne­ go korzystania przy pomocy wąskich kategorii z ankiety o „warunkach ży­ cia gospodarstw” (Aneks 2, III) wykorzystano:

644

XXXIV - SOFRES, Les habitudes de table des Français, Paris, styczeń 1972, 63 s. XXXIVbis - SOFRES, Les Français et la gastronomie (n = 1000), lipiec 1977. XXXV - Thi Nguyen Hun, Les dépenses d’habillement des Français en 1971-1972, Les collections de l’INSEE, M 38, listopad 1974.

O sporcie

Poza danymi, które zapewnia analiza wtórna operująca wąskimi kategoria­ mi w ankiecie INSEE o sposobie spędzenia wolnego czasu (Aneks 2, IV) i ankieta o praktykach uczestnictwa w kulturze (Aneks 2, VII), wykorzystano: XXXVI - SOFRES, Les Français et le sport, luty 1968. XXXVII - IFOP, Les attitudes des Français à l’égard du sport, grudzień 1972. XXXVIII - SOFRES, Les Français et le sport, czerwiec 1975 (n = 2000, 15 lat i powyżej). O prasie

Poza cytowaną już ankietą CESP o „la lecture de la presse dans le milieu d’affaires et cadres supérieurs” (zob. poniżej Aneks 2, VI) wykorzystano: XXXIX - CESP, Douzième étude sur les lecteurs de la presse, 1976. Dane tutaj przedstawione pochodzą z naszego korzystania z tabel opar­ tych na wąskich kategoriach zrealizowanych na nasze zlecenie (n = 5562). XL - IFOP, Les lecteurs de quotidiens dans la campagne électorale, luty 1978. O wydatkach związanych z wyglądem

XLI - SOFRES, Pourquoi les Françaises veulent-elles maigrir ?, marzec 1974 (n = 450, kobiety w wieku od 18 do 65 lat). XLII - SOFRES, Les femmes et la mode, październik 1974 (n = 1100, kobie­ ty w wieku 18 do 50 lat). XLIII - IFOP-Groupe d’études de Marie-Claire, L’art de recevoir, grudzień-styczeń 1978. XLIV - IFOP-Groupe d’études de Marie-Claire, Les Françaises et la beauté, grudzień 1976 (n = 1016, kobiety w wieku 18 do 45 lat). XLV - ETMAR, Achats de vêtements, 1971 (n = 552, kobiety z regionu paryskiego).

645

O moralności XLVI - IFOP, Les Français et l’amour, listopad 1975. XLVII - SOFRES-Express, Attitudes envers l’homosexualité, 7-11 grudnia 1973. XLVIII - IFOP-France-Soir, Les Français sont comme ça, sierpień-wrzesień 1974 (n = 1217). XLIX - SOFRES, L’image de la justice dans l’opinion publique, luty 1977. L - SOFRES, Les Français et la censure au cinéma, wrzesień 1974. LI - SOFRES, Les Français et l’art moderne, kwiecień 1972 (n = 1000).

Aneks 3

1

1

©

©

CM

©

CM

©

©

7

00

©

©

© CM

CM

©

rCM

©

© CO

r-

©

7

CM

© CM

CO CM

©

X

7 ©

CM CM

7* 7

©

©

CO

©

-

CM

F—

CM

©

CO

©

©

pSarug

BÁOQ

anbcjg

CM

W

co

1

©

r-

CO

7

©

©

©

©

©

r7

CM 7



© ©

r7

©

© ©



r7

©

qSoQ UEA

X 7

JIOUS^J

© 7

© ©

© ©

© 7

CM 7

©

© ©

p. 7

©

o ©

00 7

©

7 CM

CO CM

CM

©

©

© CM

7

©

©

©

©

©

7

CM

© ““

CM

r-

X

CM CM

©

CM

© CM

00 ““

CO

©

CO

CM

7 CM

©

©

o CM

00

CO CM

©

©

r-

7

©

CM CO

CO CM

CM CM

rCM

© -

© CM

CM

00

00

©

!"•

7



onpjf]

pEJEtf

7 ©

ÁMopoqootues ippedÁM

eisndmi

©

CM

r-

CM

oo

CM

CM

7 CM

©

7"

r-

©

©

©

80 ©

7

©

oo ©

7

©

© ©

7 CM

©

©

©

© CM

CM CM

CM

©

© CM

© CM

© 7

co CM

CM

© CM

© 7

7

CM ©

©

©

7 ©

7 ©

CO 7

7 7



© 7

©

©

© ©

© 7



co ©

co ©

co ©

© ©

00 ©

© ©

7 r*

7 ©

© ©

r7

© ©

©

oo 7

© ©

ÁMOpnj 331UE1

'co ©

© ©

©

©

© ©

CM ©

X ,©

7

© ©

© 7

© ©

©

© CM

©

rCM

CM

eiunuio^ EzsMjaid

© ©

Eopcqs poqoEZ

© ©

©

© 00

00 co

CM r*

7 X

'© CO

© ©

7 ©

“Ż —

??

IE n

Procentow y udział przedstaw icieli d an ej kategorii społecznej, którzy uw ażają, że m o żn a w ykonać ład n ą fotografię wykorzystując n astęp u jące tem aty

1

neaneM

ipuitueiĄ

SKŁONNOŚCI ESTETYCZNE

Upodobania i praktyki uczestnictwa w kulturze

U L U B IE N I

iiEa

E G N fi.

> 0 § s

Z :Q

EuiEzSp Ejaiqo^

""

EM0[E}S Bbątinsuoą

©

r*

EJO1J eafeiuuEą Eiaiqo^ uiaio^j z 5is EofeiMEq E^UAZDMSIZp

©

© C'_ fi.

=

S

G -g

co

. CM D 3 a 75

5 o

-j > S

£ £ £ N

fi-

©

— u

c

'u K5 ec C

ČT a

G •o ST

j=

5

0/

647

c

MX)'

■o S v s

tc 1»

Í b. t» c •ST a

«j

‘0

? v o 'e a E

CM

2

c JS 4= f •-

Ł*0

© r» CM © CM

CM © *

a

C

SO CM

r» ©

CM CM

00

80 ©

7 ©

r© 7

c

0 =

•é' O I N V G "5

.ł> & I O * « o £ 5 £ S fi. 75

W N a

i

-

i

-

ÁíJSUipUE}!

Wartości liczbowe nie uwzględniają braku odpowiedzi. (1) z wyjątkiem rolników i pracowników rolnych. (2) nowe drobnomieszczaństwo obejmuje również służby medyczno-społeczne, pośredników kulturalnych, rzemieślników artystycz­ nych i handlarzy dziełami sztuki, sekretarki i średnie kadry kierownicze w handlu.

ankieta

Dane statystyczne

I

O

r-

oo

co

co

X CM

co

CM

CM

O

CM

tO

CM

r-

CM X

©

eo

I

EU

J9IAE[}I aU9U9dui9j|qoM seq

iSnj E^ruzg

CM

co

Á1EZ3 I crcpoiza

I

o

^Ejd ájsiuSq

©

O

r-

n^oj Áiod ÁJ91Z3

r-

© ©

CM

r-

©

©

co

©

eo

co

CM CM

CM

©

•O

©

© ©

X CM

©

CM CM

© ’f

r-

© CM

© X

© X

© ©

©

Tj>

X"CM

co

X

rCM

CM

© X X ©

©

'’f X

©

i>

co

©

x

CM CM

©

©

X X

© CM

© X

© to

CM CM X

CM

© X

CM

© CM

X CM

© CM CM

eo

X CM

CM

© CM

©

co

CM

X CM

©

©

CM

© rCM

co

© •x

X CM

© CM

X

©

©

X to

’t ©

©

CM Tf-

1O ©

X ©

© r-

© ©

CM CM

Tt< X

r-

© © CM CM

X

rCM r-* x

co

CM

CM

Upodobania i praktyki uczestnictwa w kulturze 2

3 w N Q

tí Z o 2 ©

< X

^isnunipcjsi auiapf auig

A\ęSoq ipzaaiuiz

E^SJ9i85m Eiposdp^

X X

X

Eiposdcj Eini^jg

Tf CM

CM

CM

eo

lUlEjqEZS Z 39IUEX

© CM

r* CM

CM CM

CM

EJEIAEJ£

X CM

© X

X CM

X

©

uiaÍEunQ uiÁjpoiu UlÁU^ld pE^I

© ©

© ©

X to

X

CM CM

E^uEpzajjy

CM ’t"

■'f

© X

x

CM

X

oui5(bqo ilu isafaiu EZJEfEUI O^SIMZEU 9pZE^ 9IU 9{E ‘3US9Z3OMOU OAťJSIEJEUI

auíXa^E-nsqE oAvjsjEfEUi diqn[

s £ Ž W Z E O

© X

CM X ©

X

CM

©

to

X

CM

Moisiuoisajdun 5iqnj

r*

©

CM

© CM

CM X

©

rCM

© © X

© X

EUprLIJ Z33[ ZDOZJ BJqOp

CM ©

X

© ©

o ©

© X

© ©

©

rCM X

TT

aiuui aihsajaiui siu

© CM

©

r-

x

V Cj

JU T

c © o

O Q □ >

T5

&

“ N 'C c .y ŘCJ W P * B 3Wa

‘c ** g- Si1-1 -ęo 5

648

c © w o

X

w z Q W cd 'X

CM

X ©

I

OJ

w N

-o ■fi cC5 a

"0 o V I N

-o W

X

X

o

CM

ÍO) CM

CM

X X

X

X X

r-

1O) X

r-

ÍO


CM

to

X CM

to CM

X CM

105

CM

05

CM

O

r-

-

to

05

r-

X

X

to

-

105

X

X «—1

r-

05

105

r*

05

105

X 105

X

to X

Tt105

X 1O

X to

X 105

CM

X

o

05 CM.

X

io

X CM

rX

r-

X

tK

05

-

to

Tř to

105

10)

Z w co 0

CM

ÁepÁnm

1O)

E

tO CO

to a

o X

O CO

to CM

o>

otreuEffl

00

O CM

CM

105

ÁiEianf)

CO

CM CM

CM

CO

105

tO

ouzDÁznui i aujEiiujn^ abÁpne

O

I>

00

aibcuLiojui

to CM

CM CM

10)

CM CM

OMO^MÁJZOJ abÁpttE

CM 105

to TT

o io>

co

íausazaoMO njnjzq i m.un^ uinaznui

tO

CO

co CM

O Tř

t 10)

05 CM

auzDÁznui ujsui ojs5za

tO

lO

-

to

ÍO

m

ojsázo auzDÁisEjd i^njzs

Tf-

to

o

Tf CM

jÁjd atuEiprqs ajsáza

tO Tf

05 CO

r*

X to

ÍO to

oupj qnpi aiUBMOJEjSoiOJ

O 105

O> 1C5

to 105

o> to

aiuEMO-jpaisÍEtu aisdza

CO tO

05 r-

105

o

i

•*r

á U w

S1

45 4» — N 45 .y ŘT w S 2 čř.fc a čr 'E &u a £ •045* N ” X i- d 4> 4) S

c -0 § o ■0 Q u £ J5 ' o CM

o CD bO 3 U P-

O o O —

Postacie z filmów rysunkowych

Zawody

% Tintin

u> B

NU «

% Lucky Luke

SS

Ui 'N5 tu

% Popeye

£

X o u © xf d cd CM xí*' SM “'

N « c¡ 00 C© C© cd id CM —, T-H —- .-1 X-< CM

co 1© CM

id

cm cm

w

1© to C© © XJ* d 04

CM CM 04

CM 04 "-

’t CM CO d CM id ©

c© e© © rd rd CM Ó

?púíl

r* c© S

to 04 © co rd 1©

uÁzn^j

X CM CM 00 CD 04 to 1© ^x* ©’ © CM 04

c© o c© CD r-x e© id cd i© ■d ©

?^!Z

CO 04 CD _x c© oo © © id CM ai —. 04 1—1

l© © i© c© CD © cd id ci rd CM T* CM 04 D*

?PX

xO © © aq © ©©'©'©'cd©*

bb ©© © © © © © ©' 04 04 04 — 04 — — —

cm'ad 04 b-' d cd

© © 04 ©_ © cd ©' 04 ©?b-' © — 04— 04

©© — CM 04b> d1 ud —' ©"ad

©©©cocM^r ^d©’b-' ud b«’ ©' ©CM —

©r-_ — oo^ i> — ©00 04 © cd 04

©,en © © — cdoT ©*©*©* r*' — 04 04 — —

© © © —_ en © ’d Ci i>oi© b« © — — CM 04

—„©.©. — 04 —

©'©' —’ cm © cm — — CM — 04 —

—/t b~ CM 00 00 © O ©' en —CM —

— ©b- x © © ©'©'od©'© ©

© — en © © —* ©*odr-'od©' CM —04 —

© © cn en en ©' r-'©' ©' cd od en

•^©.04,— Ob •dcobddd — — — en

©©ocob* co —*oo © oi ©' ©'



oo r» ©'©'b-* ’d © — —CMen

E3MOJ9T)I

©04© — Ci’O ©' © ©* en ©' CM* 0404 — — CM

©_©^© — ©t\ r-* t-* CM CM©

— 00 © © en en ©' — © © oo — — CM 04

UiCM © — CM od en ud ^*

aqnq Xq3trq

pJEUOQ JOZ3E}J

cm

o

ejez§

©en — -^©4 00 —'r}>* CM od © © CM— CM CM

00II eduds

r-„Tr r- oo — ’dodoo*b-*tdcd CM —< — 04

BqzpueuiJou

Samochody

aaXoq-spo^

© oo — — ©b* edtdoi edb^^d

tT

©I> © CM 04 b^OO^d—*q © rq © r- eq © od d od oo”

co © © 00 d oo” CO” d d d

©^ 00 r- © CM

— ’—

UElEId

Biodox

cm EUIJBJ

qfea

r* 00 CM CM

cm -q «- rq d © © ©’ CM h

eq cm ed d M cm

© © cm -q o d 00 CM - —

-

•—< —

©_ © ©

CM

CM



d

©

cm

©

cm © rq © © O © © © d ©

669

— cm cm



o ©, © cd od ©

r- ©, ©”

© CC CM © tq 00 ©” d cm co ©” d — CM — — CM

” ”

cm

CO CM eq rq eq OO d id ©” co” ©”d cm eo

Giscardowi i Poniatowskiemu, wiejski stół Marchais i Mitterrandowi, normandzką szafę natomiast Mitterrandowi i Marchais (lecz także Poniatow­ skiemu ze względu na szlacheckie korzenie), wreszcie Servan-Schreiberowi żelazne atrybuty nowego mieszczaństwa, czyli kanapę Knoll i łóżko z balda­ chimem; angielską królową, Rolls-Royce’a kobiecości, Poniatowskiemu i Gi­ scardowi, a zatem książę tym razem plasuje się na pierwszym miejscu, Mireille Mathieu, podwójnie „ludową” z racji heksis i repertuaru, Marchais, wtórnie zaś Mitterrandowi, Jackie Kennedy, wtórnie zaś Brigitte Bardot, Servan-Schreiberowi. Kierując się zmysłem społecznym, pozwalającym oce­ nić konwenanse i niestosowności, odpowiedniości i nieodpowiedności spo­ łecznej logiki, ankiety łączą osoby z przedmiotami lub osoby między sobą zgodnie z ich rangą w dystrybucjach, tworząc dzięki temu połączenia po­ strzegane od razu jako dobrze dobrane przez wszystkich, którzy mają iden­ tyczną praktyczną znajomość tych dystrybucji. Istotnie, polityczne różnice opierają się na uznaniu, nie zaś na znajo­ mości (praktycznej) obiektywnych struktur. Najlepiej umiejscowieni w dys­ trybucjach (to znaczy najlepiej uposażeni) są także najbardziej skłonni do tego, by je uznać za należycie ufundowane, przypisując dominującym, w osobie Giscarda, atrybuty, które ci według wszelkiego prawdopodobień­ stwa mają, to znaczy przedmioty najrzadsze i najbardziej waloryzowane, jak brydż i cylinder, Rolls oraz Peugeot 504, narty (Killy) i fotel w stylu Lu­ dwika XVI, a wyznaczając zdominowanym, za pośrednictwem Marchais, najbardziej pospolite i najmniej poszukiwane, takie jak kaszkiet i 2 CV, wiejski stół lub Mireille Mathieu. Przeciwnie, odsetek tych, którzy odwra­ cając hierarchie atrybucji, opatrują Giscarda, Chiraca i Poniatowskiego atrybutami najbardziej typowo ludowymi, a zatem najbardziej deśakralizującymi, jak kaszkiet, 2 CV lub domino i, przeciwnie, przypisują Marchais określona zostaje tylko negatywnie, poprzez wykluczenie (odnosi się to na przykład do bzu i storczyków w serii kwiatów i do Chiraca, a w mniejszym stopniu do Pbniatowskiego, w więk­ szości serii). Widzimy tu przykład efektu, jaki nieodzownie wywołuje oferta skończonej serii produktów, wykluczając możliwości, na które się świadomie lub nieświadomie oczekuje bądź ma nadzieję (na przykład gra w belotkę w serii gier lub kolor czerwony w serii kolorów) i pro­ ponując możliwości abstrakcyjne bądź nierealne, zdolne przyciągnąć część wyborów. Innym przykładem tego samego efektu jest przypisanie Giscardowi z braku czegoś lepszego mrówki, która jako pracowita, skromna, oszczędna, uparta, a przede wszystkim mała i licznie wystę­ pująca, niewątpliwie bardziej kojarzyłaby się w innej przestrzeni możliwości z ascetycznymi cnotami drobnomieszczaństwa w opozycji do ostentacyjnego braku przezorności cechujące­ go arystokratów i mieszczan (i znowu skutkiem ograniczonej oferty jest to, że - z dwóch ofert na wpół uczonych, jak cykada i mrówka, kruk i lis, tylko pierwsza działała zgodnie z pier­ wotną logiką bajki La Fontaine’a, podczas gdy w drugiej, także z powodu symbolicznego na­ cechowania kruka, dwa elementy funkcjonowały osobno).

670

© e©

r©"

- © fi oo cn r>’ »

I> O w N * •’F ©F^CM-HCMO CM — CM CM

C©^ © ci o? CM

oo ©^ Ł© © od G© — — eM —

o"

©

© t-T C©

00 ©" CM O © ©’ c©” ©“ c© ’F CM —

cm ©

© r* r- r* cm C©" © ©" CM ©

CM ©

©, r-"

t*

1

x © - © © f r-i G©” © CM C©" CM — e© cm h

—< -

©

-

F

© CM © c© i> cm co — CM —

C O0 OO © © Fc© f f wi oo ri

I> j> G©" ©" O 00 G© C© 05 © G© F -H ©

TF CM CM 00

cm

© F

c> © i—i © c© r— co —” © ci e© © — ’—

AMODjy zsnpcte}{

Nakrycia głowy

©

h 05 O I> t-? I> I> J> ©

©” © f-”

JSI^ZSE^

r-" © co,. ©^ c© cm i> ©" CM

uipq ‘^se^

-

o

j> -g©h

—i © ci c©

-h

c© t> r* © ri cm ci ri GM CM —

©^ •- ©’ © oo © ©” f —i — h GM —' — 05 © 1©~ © -i tf oo ©" c©" cm e©

©



CM © 00 F-"

O

©

© e© F O

F CO O O o” 00 CM -i oi ©’

—6©, O © «© t i i oi g e© © r-

Xmo^uio|S zsnpdE^j

-

DjsfpfSEq jaaag

671

— —'



©

F

praktyki typowe dla mieszczaństwa, jak brydż i Rolls, wzrasta bardzo moc­ no, gdy zniżamy się w hierarchiach rzeczywistych. Oto dylemat, przed któ­ rym stają zdominowani, i który można by zapewne odnaleźć na wyższym poziomie intensywności, w parach przymiotników, takich jak niski i wysoki, niezgrabny i sprawny, ociężały i zręczny, ciężki i lekki, gruby i smukły, prostacki i kulturalny, pospolity i dystyngowany, stanowiących zwyczajne narzędzia sądu klasowego. Albo sprzeniewierzą się swemu uznaniu dla ustanowionej hierarchii, przyznając atrybuty dominujących, zwłaszcza zaś pozycje dominujące, rzecznikom dominujących (którzy przyznają je sobie o wiele częściej, nawet jeśli opowiadają się za zmianą, niż zdeklarowani zwolennicy zachowania utrwalonego porządku przyznają je rzecznikom zmiany) i wykażą, jak trudno jest oddzielić uznanie utrwalonego porządku od uznania hierarchii, jakie on zakłada (zaliczając Giscarda do „dobrych” krewnych, ojca, brata, syna, lub kojarząc go z dębem - skojarzenie, któ­ rego częstotliwość wzrasta, gdy zniżamy się w hierarchii społecznej) - albo sprzeniewierzą się swemu uznaniu czynnych zasad hierarchizacji przez zwykłe odwrócenie podziału na rzeczników zmiany i rzeczników zacho­ wania zależnie od tych zasad. Czy nie trzeba by jeszcze uznać zdewaluowanego wizerunku zdominowanych zawodów (jak zawody fryzjera lub dozorczyni), by poniżyć dominujących przez narzucenie im go z myślą o symbo­ licznym odwecie?9 Symetria jest tylko pozorna, przynajmniej symetria między zamiarem uczynienia z Poniatowskiego, Chiraca lub, nie bez wa­ hań, Giscarda szofera bądź taksówkarza, a tym swoistym przywróceniem ładu, jaki proponują zwolennicy utrwalonego porządku, przyznając Mitterrandowi bądź Marchais - zwłaszcza temu ostatniemu z racji jego „pre­ tensjonalnego” wyglądu nieskromnego rzecznika „skromnych ludzi” - miejsca, które odpowiadają im z natury rzeczy.

Każdy aspekt rewolty klas ludowych, widoczny w obeldze, wyzwisku, a przede wszystkim w świecie autentycznie ludowym, dziś odrzuconym na korzyść rozrywek oswojonych (myślimy w tym miejscu o analizach Michaiła Bachtina, Twórczość Franciszka Rabelais’go i kultura popularna w średniowieczu i renesansie, przeł. A. i A. Goreniowie, Kraków: WL 1975) rządzi się tą samą logiką, logiką saturnaliów, symbolicznym i tymczasowym odwróceniem codzien­ nego porządku („Non semper Satumalia erunt”, mawiał Seneka).

Spis tabel i wykresów s.25 Tabela 1. Preferencje w dziedzinie piosenki i muzyki. 52 Tabela 2. Dyspozycja estetyczna w zależności od kapitału szkolnego. 53 Tabela 3. Dyspozycja estetyczna w zależności od przynależności klasowej i wy­ kształcenia. 85 Tabela 4. Znajomość kompozytorów i dzieł muzycznych. 104 Tabela 5. Zakupy mebli przez członków klasy dominującj według pochodzenia społecznego i wykształcenia. 152 Tabela 6. Zmiany niektórych wskaźników kapitału ekonomicznego w zależnoś­ ci od frakcji klasy dominującej. 152 Tabela 7. Zmiany niekktórych wskaźników praktyki kulturowej w zależności od różnych frakcji klasy dominującej. 153 Tabela 8. Rodzaj lektury w zależności od różnych frakcji klasy dominującej. 154 Tabela 9. Zmiany pochodzenia społecznego członków klasy dominującej w za­ leżności od frakcji klasowej. 173 Tabela 10. Odsetek aktywności zawodowej kobiet w wieku 25-34 lat według wy­ kształcenia w latach 1962 i 1968. 176 Tabela 11. Ewolucja morfologiczna i struktura dziedziczenia różnych klas i frak­ cji klasowych (1954-1975). 177 Tabela 12. Ewolucja morfologiczna i struktura dziedziczenia .różnych klas i frak­ cji klasowych (1954-1968). 180 Tabela 13. Zmiany morfologiczne w klasie dominującej. 180 Tabela 14. Zmiany morfologiczne w klasie średniej. 202 Tabela 15. Ewolucja morfologiczna różnych klas i ewolucja ich stosunku do sys­ temu szkolnictwa (1954-1968). 229 Tabela 16. Struktura konsumpcji artykułów spożywczych urzędników, majstrów i robotników wykwalifikowanych. 233 Tabela 17. Struktura wydatków profesorów, przedstawicieli wolnych zawodów, przemysłowców i handlowców. 234 Tabela 18. Struktura konsumpcji artykułów spożywczych według frakcji klasy dominującej. 249 Tabela 19. Zmiany zwyczajów w sposobie przyjmowania gości. 256 Tabela 20. Zmiany znaczenia nadawanego ciału, urodzie i trosce o ciało. 269 Tabela 21. Zmiany praktyk sportowych i opinii o sporcie. 384 Tabela 22. Zmiany skłonności etycznych. 392 Tabela 23. Opinie o nagrodach literackich. 409 Tabela 24. Dzietność a szanse wejścia do klasy dominującej przez inne klasy i frakcje klasowe. 445 Tabela 25. Drobnomieszczaństwo ustabilizowane i nowe drobnomieszczaństwo w Paryżu i na prowincji. 479 Tabela 26. Zmiany świadomości czynników społecznych warunkujących sukces szkolny i społeczny. 479 Tabela 27. Zmiany wyobrażeń o sposobach zmniejszenia nierówności. 495 Tabela 28. Zmiany wielkości wskaźnika „braku odpowiedzi” w zależności od płci. 498 Tabela 29. Zmiany wielkości wskaźnika „braku odpowiedzi” w zależności od po­ ziomu wykształcenia.

673

530 Tabela 30 i 31. Zjawisko narzucania. 537 Tabela 32. Porządek polityczny i porządek moralny. 547 Tabela 33. Czytanie prasy codziennej w zależności od poziomu wykształcenia (mężczyźni - 1975). 547 Tabela 34. Czytanie prasy codziennej w zależności od wieku (mężczyźni - 1975). 547 Tabela 35. Czytanie prasy codziennej według klasy społecznej. 552 Tabela 36. Udział czytelników dzienników i tygodników na 100 osób każdej kategorii. 622 Tabela 37. Charakterystyka badanej populacji. Aneks 3 i 4 - tabele nienumerowane. 26 Wykres 1. Rozkład upodobań według frakcji klasowej dla trzech dzieł muzycznych. 77 Wykres 2. Orientacja estetyczna drobnomieszczaństwa. 106 Wykres 3. Zależności pomiędzy kapitałem odziedziczonym a kapitałem szkolnym. 118 Wykres 4. Kompetencja specyficzna i dyskurs sztuki. 164 Wykres 5. Obszar pozycji społecznych. 164 Wykres 6. Obszar stylu życia. 203 Wykres 7. Zmiana liczebności młodzieży szkolnej w wieku 16-18 lat w okresie 1954-1968. 217 Wykres 8. Warunki życia, habitus i styl życia. 238 Wykres 9. Przestrzeń konsumpcji spożywczej. 308 Wykres 10. Pozytywne cechy wnętrza. 326 Wykresy 11 i 12. Odmiany gustu dominującego. 330 Wykres 13. Odmiany gustu dominującego. 337 Wykres 14. Preferencje w dziedzinie filmu. 417 Wykresy 15 i 16. Odmiany gustu drobnomieszczańskiego. 419 Wykres 17. Odmiany gustu drobnomieszczańskiego. 441 Wykres 18. Preferencje w dziedzinie filmu. 523 Wykres 19. Opinie o zezwoleniu na oglądanie filmów 18-letnim dziewczętom według opcji politycznej. 527 Wykres 20. Opinie o polityce zagranicznej według opcji politycznej. 556 Wykres 21. Przestrzeń polityczna.

Źródła zdjęć i ich autorzy s. 60 Russell Lee, In the Family ofMan, The Museum of Modern Art, New York, 1955; 67 od góry w dół i od lewej do prawej: The Museum of Modern Art, New York; The Museum of Modern Art, New York (własność: Katherine S. Dreier); The Museum of Modern Art, New York (własność: Lillie P. Bliss); 185 od góry w dół: X. Lambours, Viva; H. Gloaguen, Viva; 186-187 od góry w dół i od lewej do prawej: X. Lambours, Viva; F. Hers, Viva H. Gloaguen, Viva C. Raimond-Dityvon, Viva; C. Raimond-Dityvon, Viva; 212-213 od góry w dół i od lewej do prawej: P. Guis, Rapho; P. Michaud, Rapho; C. Raimond-Dityvon, Viva; R. Doisneau, Rapho; Marc Tulane; M. Delluc, Viva; 240-241 od góry w dół i od lewej do prawej: Air-France; J.-P. Verney, Ministère de l’agricul­ ture; René Maltete; R. Doisneau, Rapho; R. Doisneau, Rapho; P. Bringe, Ministère de l’agri­ culture; C. Raimond-Dityvon, Viva; 253 C. Raimond-Dityvon, Viva; 299 od góry w dół i od lewej do prawej: M. Delluc, Viva; Esalas Baitel, Viva; A. Dagbert, Viva; 332-333 Serge Korniloff; 386 od góry w dół: R. Doisneau, Rapho; Maison et Jardin; 459 C. Raimond-Dityvon, Viva; 464 od góry w dół: C. Raimond-Dityvon, Viva; Y. Jeanmougin, Viva; 472 La République des Pyrénées, op. D. Rosé; 475 od góry w dół: Y. Jeanmougin, Viva; C. Raimond-Dityvon, Viva; 557 C. Raimond-Dityvon, Viva.

Indeks Adam G. 486 Adorno T. W. 476 n, 600 aisthesis 88, 597, 601, 604 alienacja 95, 415, 447; a. ciała 258, gatunkowa 137, 258, specyficzna 137 allodoksja 182, 199, 396, 400, 402, 418, 446, 528, 565, 567 antropologia 230, 574 arystokracja 44, 72, 83, 195, 261, 272, 405, 585 n, 607 arystokratyzm 354, 497 Arystoteles 91, 318, 321, 602, 657 autonomia 116, 243, 280, 314, 474, 595; a. artysty 12, 42, formy 65, gustu 244, systemu szkolnego 116; wytworu 13 awangardyzm 554

Bachelard G. 32, 122 Bachtin M. 605 Bally Ch. 123, 580 Barnes D. 396 Barthes R. 99 n Baudrillard J. 102 Becker G. S. 131, 230 Beckett S. 46 Benichou P. 69, 406 Benveniste E. 591 Benzecri J. 133, 323 bezinteresowność 13 n, 49, 55, 78, 196, 268, 305, 316, 362, 390, 532, 611 n; b. czysta 296 n, 349, czys­ tego smaku 599; jej: interes 311

Billing M. 588 Bbhm-Bawerk E. 230 Boime A. 389 BorgesJ. L. 321 Boudon R. 205 Bray R. 91 burżuazja 21, passim-, b. drobna 419, 445, 622, kulturowa 35, nowa 290, nowa wielka 274, stara 290, usta­ bilizowana 445, wielka 29, 76, 96, 118, 254, 271, 274, 300, 369 n, 385, 404, 512; jej: frakcja 290, krytyka 294

Camus A. 404 Castiglione B. 73 Cayrol R. 500 ChapoulieJ. M. 509 cenzura 48, 111, 231, 247 n, 484, 490, 492, 567 n, 608, 610, 612, c. etyczna 63, społeczna 235 ciało 72, passim-, c. biologiczne 94, polityczne 94, wyzwolone 262, zobiektywizowane 259; c. jako do­ legliwość 258, obiektywizacja gus­ tu 237, producent znaków 242, produkt społeczny 242, 258, 582 n, symbol 271, 298 Coubertin P. de 121 cywilizacja 13, 97, 295, 607; c. a kul­ tura 609 n

Dannenmaier W. D. 259 DefranceJ. 262

Durkheim E. 94, 104, 283, 318, 525, 579, 591, 593 n dyspozycja 11, passim; d. ascetyczna 334, 353, 410, 430, 482, czasowa 558, czysta 73, 340, 518, estety ¿23, estetyczna 11, 40-44, 51-54, 63, 68, 70 n, 73-75, 129, 223, 325, 328, 334, 340, 404, 406, 433, 465, etosu 63, 75, 456, 522, etycz­ na 63, 272, 327 n, 379, 383-385, 433, 446, 560, głęboka 102, 265, 458, 623, kulturowa 38, 135, 407, 456, nabyta 617, naukowa 442, polityczna 433, 542, reakcyjna 559, represywna 432, społeczna 190, szkolna 80, wrodzona 129, zwykła 45; jej: formy 560, system 15, 132, 323, 416; d. a pozycja 144, 435 dystrybucja 28, passim; d. ciągła 221, diachroniczna 161, globalna 419, nieciągła 221, synchroniczna 161; t. rozkład dystynkcja 15, passim; d. estetyczna 608, etyczna 608, mieszczańska 119, 307, 383, moralna 602, natu­ ralna 76, 310, 317, 349, zdystan­ sowana 48; jej: dialektyka 23, 50, gra 76, intencja 78, 307, 310, logi­ ka 271, 289, oznaki 388 n, 593, 595, poczucie 396, relacja 44, stra­ tegia 86, zmysł 73, 323, 583, 617 n dziedzictwo 11, 94, 157, 167, 385, 391, 410, 554, 559; d. ekono­ miczne 203, kulturowe 84, 100, 119, 169, materialne 100, 179, 626, tradycji 617, zawodowe 167; jego: przekazywanie 167, 181, struktura 424

Delcourt C. 171 deklasacja 144 delegacja 94, 515 n, 521, 525 n, 531, 590; d. polityczna 544 Delsaut Y. 290, 385, 467 DerridaJ. 610-612, 615 Descartes R. (Kartezjusz) 489, 615 Desrosieres A. 298 diacrisis 583, 589 dialektyka 144, 174, 214, 218, 318, 536; d. deklasacji 209 n, dystynk­ cji 23, 50, 227, 285, rzadkości 305 Dickens Ch. 64 Dichter E. 456 Dogan M. 520, 551 Doise W. 588 doksa 487, 526, 578; d. a allodoksja 567, ortodoksja 590 doksozof 505 dominacja 116, 122, 154, 272, 350, 383, 471, 476, 485, 494, 573, 576, 578, 605, 630; d. kulturowa 485, 629, moralna 562, seksualna 471, symboliczna 141; jej: formy 587, model 196, narzędzie 283, narzu­ canie 383, produkt 283, skutki 476, 484, zasada 160, 289, 315, 365, 385, 576 Doncieux G. 96 drobnomieszczaństwo 22, passim.-, d. awansujące 395, 407, 409 n, 430-432, 538, degradowane 423, 425, 428, 430 n, 433, 440, 449, 538, 563, nowe 22, 80 n, 11.5, 117, 119, 196, 257, 274, 385, 401, 418, 429, 434 n, 439-441, 443-449, 560, stare 196, ustabilizowane 119, 443, 454, wykonawcze 429; jego: ascetyzm 449, etos 443 Duby G. 577 n, 586 n Dumézil G. 577

Elias N. 96 n, 282, 451, 461, 603, 607 n

678

Frank H. 594 Frank J. 396, 612

elita 261, 284, 575, 606 n, 617; e. polityczna 522; e. a masa 575, 606 empiryczny 107, 279, 303, 607, 614, 617; e-a geneza 602, 608, 629 n, weryfikacja 321; e-y a transcen­ dentalny 602 Engel J. F. 225, 306, 397 Engels F. 347, 487 estetyka 13, passim; e. czysta 14 n, 54 n, 318, 338, 608, dominująca 82, 223, drobnomieszczańska 64, 79, formalistyczna 69, ludowa 13, 15, 45, 78 n, mieszczańska 597, naukowa 16, uczona 45, 88 estetyzm 14, 58, 63 n, 72, 79, 82, 266; e. ascetyczny 355, drobnomieszczański 78 etos 14, 58, 63, 75, 230, 278, 378, 429, 453, 519-520, 522 n, 538, 579, 599; e. ascetyczny 219, drobnomieszczański 416, 443, klasowy 516-519, 532, 563, 565, ludowy 55, 430, mieszczański 28, 415; je­ go: racjonalizacja 608, schematy 14, 58, 532; e. a logos 566 etyka 15, 267, 278, 293, 433, 485, 494, 542, 561, 597; e. domowa 453, ludowa 230, mieszczańska 597, osobista 450, terapeutyczna 452

Garfmkel H. 594 Genet J. 46 Gide A. 512 Giles H. 580 Glazer N. 498 Goffmann E. 71, 315, 594 GoldbergA. S. 139 Gombrich E. H. 58, 66, 68 n, 74, 281, 598, 604 Gournelle H. 473 Gramsci A. 476 GrecoJ. 321 GriffM. 200 Groethuysen B. 98 Guillermit L. 615 gust 9, passim; g. absolutny 120, artystyczny 129, barbarzyński 43, 58, burżuazyjny 327, 331, czysty 14, 43, dominujący 268, 326, 330, 350, 390, 418, drobnomieszczański 78, 367, 415, 417, 419, 576, in­ telektualny 331, 359 n, klasyczny 42, z konieczności 73, ludowy 14, 24, 45, 48, 57, 235, 331, 364, 443, 576, mieszczański 82, 345, 359, 363 n, 420, 468, 576, naturalny 86, 89, nowoczesny 42, 62, 429, pedantyczny 363, prawomocny (uprawomocniony) 23 n, 75, 120, średni 24, 78, 85, 115, 328, 331, 360, 363, wolriości 73; t. smak

Fallers L. A. 307 Fauconnet A. 599 Faure E. 19 Faure M. 502 feminizacja 175, 205 Flaubert G. 60, 117, 280, 363, 503, 531, 580 Flieger N. 364 Focillon H. 19 Fraisse P. 105 frakcja (klasowa) 15, passim

HabermasJ. 613 habitus 15, passim; h. drobnomieszczański 406 n, 410, klasy (klasowy) 132, 458, 484, 517, 539, szkolny 116, wykształcony 86, 122; jego: schematy 572, systematyczność 624; h. jako wcielona konieczność 216

679

klasy średnie 46, passim klasy wyższe 25, 53, 78, 86, 103 n, 163, 228, 267, 435, 441 klasy zdominowane 121, 197, 211, 214„ 311 n, 316, 389, 447, 474, 476, 565, 665 klasyfikacja 15, passim; k. społeczna 243, 478, statystyczna 303, szkol­ na 456, 478, ucieleśniona 583; jej: schematy 88, system 88, 287, 292, 382, 478, 574, 584-586, 588-591, 667; gust jako zasada k-i 237 kompetencja 11, passim; k. ekono­ miczna 570, kulturowa 21, 86, 113, 115, 125, 196, 378, 420, 446, prawomocna 323, statusowa 516, 663; jej: konflikt 303 konflikt 186, 303, 311, 365, 414, 489, 496, 513, 559, 588, 630; k. etyczny 492, polityczny 492, war­ tości 381, wokół sztuki 382; k. a wojna 497 konieczność ekonomiczna 14, 70, 73, 101, 216, 225-227, 247, 254, 305, 316, 318, 355, 407, 458, 460, 465-467, 517 konserwatyzm 430, 434, 448 n, 457, 539, 559, 563, 587 kontrkultura 111, 125, 456, 484 Kris E. 498 kultura 9, passim; k. mieszczańska 98, 425, prawomocna 9, passim, szkol­ na 85, 329

Hegel G. W. F. 615 heksis 520; h. cielesna 196, 220, 243, 383, 415, 520, 525 n, 582, 661, 665, 670 Henning E. B. 286 hierarchia 77; h. społeczna 10, pas­ sim, szkolna 34, 105, 121, 156 Hirschman A. 488 Hoffmann E. T. A. 125 hysteresis 142, 181 n illusio 71, 112, 310 intelektualista 14, passim; i. lewicowy 20, mieszczański 390, prawicowy 20 inwestycja 112, passim; i. afektywna 112, ekonomiczna 112, 155, 382, kulturowa 112, 135, 336, psycho­ logiczna 382, szkolna 113, 169, 408, wolna 114

Kafka F. 360 Kant I. 14, 16, 44, 55, 57, 97, 226, 399, 409, 449, 489, 572, 597, 600-612, 614 n, 618 Kantorowicz H. 94 kapitał 19, passim; k. cielesny 270, ekonomiczny 75, passim, kulturo­ wy 38, passim, symboliczny 218, 349, 359, szkolny 21, passim kategorem 584 n, 659 Kayser J. 544 Kesselman M. 500 kicz 12, 50, 63, 82, 350, 364 klasa 10, passim; k. dominująca 19, passim, społeczna 10, passim, zdo­ minowana 474 klasy dominujące 267 n, 353, 384, 446, 469, 533 klasy ludowe 22, passim; ich: autory­ taryzm 532, materializm 230, re­ alizm 469

Langer S. K. 44 Lazarsfeld P. 630 Lebart L. 147, 323 Leibniz G. 220, 410, 572, 583 Leites N. 498 Lenski G. E. 159, 581 leseferyzm 223, 305, 532

680

Lipset S. M. 520 n, 532 Lobel L. S. 307 Lord G. 500 Mallarmé S. 29, 281, 301 Malraux A. 404 n, 606 Mangenot M. 183 Manis J. G. 581 Mann T 612 Marceau F. 295 Marceau J. 300, 381 Marks K. 146, 227, 301, 311, 318, 347, 355, 414, 462, 487 n, 573 Martineau P. 336 Mathey C. 189 Meltzer B. N. 581 Méré 91, 93 . Michelat G. 494, 541, 557 mieszczaństwo 29, passim; m. nowe 196, 378, 380, 382 n, stare 368, 383, 429, 625, 670; t. burżuazja mobilizacja 139, 488, 510, 534, 536, 589; m. polityczna 476, społeczna 515 Moore T. 336 Mothé D. 450 nachylenie 146, 407, 409 n nieprawomocność 405 nieprawomocny 452, 590; n-y zawód 591 niesmak 75, 597 n, 600; n. jako źród­ ło czystego smaku 610 Nietzsche E 224, 312 n, 511

obiektywizacja 20, 42, 96, 101, 112, 208 n, 258-260, 281, 287, 292, 296, 311, 575; o. filozoficzna 614, gustu 237, pełna 630 obiektywizm 78, 302, 543; jego: błąd 318 Ortega y Gasset J. 13, 43-45, 50

Panofsky E. 10 n, 41 n Perec G. 447 Peyrefitte A. 205 PiagetJ. 105 Pinter H. 46 Pirandello L. 44, 46, 482 Platon 71, 207, 282, 500, 579, 583 podmiot 15, 56, 100, 130, 142, 168, 211, 261 n, 275, 300 n, 382, 574, 576, 601, 640, 659; p. absolutny 259, 587, estetyczny 609, klasyfi­ kujący 592 n, poznający 283, 599, społeczny 593, 595, 627, woli 599; jego: godność 550 Poincare H. 586 pole 10, passim; p. artystyczne 42, 283, ekonomiczne 422, 554, klas społecznych 19, 76, 279, 283, 286, 288, 290, 296, 350, 363, 390, 421 n, 553, 559 n, 576, kulturowe 20, 422, produkcji 285 n, 288 n, 489, 570, 576; jego: dynamika 280, 310 Popper K. 283 pozycja 20, passim Praderie M. 170 praktyki 9, passim; p. codzienne 139, kulturowe 9, 137, 155, 159, 334, 350, 395, 548, 641 n, prawomoc­ ne 36, 391, 444, 454; ich: rytualizacja 470 prawomocny 9, passim; p-a kultura 9, 20, 35, 83, 112, 115-117, 120, 122 n, 129 n, 158, 196, 283, 310, 363, 395-397, 401-403, 416, 434 n, 441, 444, 456, 469, 477, 509, 548, 550, 621, sztuka 597 ProudhonJ. 64-66, 311, 414, 449 Proust M. 219, 272, 596, 616 n przedmiot 11, passim; p. estetyczny 41 n, 63, konsumpcji 350, 452, kulturowy 98, naturalny 41, przed­

681

stawienia 12, 42, 595, sztuczny 41, techniczny 42, 131, 477, wytwo­ rzony 41 przemoc 75, 79, 102, 123, 197, 209, 265, 587, 589, 599, 601, 604, 606, 666; p. fizyczna 270, symboliczna 630; p. a smak czysty 600 przestrzeń społeczna 15, passim,-, p. s. jako przestrzeń obiektywna 302; jej: hierarchizacja 168, struktura 161, 163, 221, 243, zmysł 581 przestrzeń symboliczna 132, 161 przyjemność 11, passim; p. czysta 16, 604, 616, estetyczna 607, 617; jej: zasada 617

Sartre J.-P. 64, 258, 301, 338, 362, 519, 580 Scholem G. 11, 613 Schopenhauer A. 598 n, 609 smak 15, passim; s. czysty 597, 600 n, 604, 618, dobry 92, 99, 194, 196, nieczysty 597, refleksyjny 16, 600 n, z konieczności 225-227, 232, 458, 460, 468, z luksusu 225 n, zły 282, zmysłowy 16, 600-602 socjodycea 532, 575, 605 Stone L. 206, 214 subiektywność 450, 599 sublimacja 14, 16, 223, 604 n symboliczny 16, passim; s-a agresja 20, dominacja 141, przestrzeń 132, 161, sfera 314, s-e dobra 86, 158, 312, walki 297, 302, 310-313, 315, 382, 406, s-y porządek 221, 630 szlachectwo 19, 34, 93, 145; s. kul­ turowe 10, 19, 24, 33, 83

refleksyjny 123, 317, 516, 548, 600, 602 reklasyfikacja 454 resentyment 108, 186, 201, 209, 315, 373, 429, 431, 433, 538, 559, 563, 630 Riegl A. 19 Rilke R. M. 100 Rivière J. 219 Rosenberg B. 364 Rousseau J.-J. 49, 71 Rousseau (Celnik) 117, 357, 486 Roy C. 463 rozbieżność 12, passim rozkosz 16, 220, 311, 339 n, 598, 600-603, 605, 607 n, 610-612, 629; r. naturalna 605; jej: bezpo­ średniość 346; r. a dobro 449, a przyjemność 598, 609 n RuskinJ. 616 rytuał 264, 274, 386, 613, 615

totalitarny 629 tożsamość 25, 201, 226, 239, 244, 246, 474, 478, 542; t. indywidual­ na 583, nominalna 27, 557, 591, społeczna 100, 131, 181, 184, 201, 218, 244, 314, 440, 448, 474, 542, 584 n, 593; płciowa 504; zbiorowa 583 trajektoria 22, 83, passim; t. klasy 134, indywidualna 145 n, 558, 560, społeczna 22, 123, 143 n, 146, 162, 323, 328 n, 399, 410, 434, 626, 654, zbiorowa 146, 410, 559, 563; ich: klasa 142, wiązka 143; jej: efekt 145 n, 542, 557 transcendentalny 455, 611; t-y a empiryczny 602

samouk 34 n, 111, 403 n; s. w no­ wym, starym stylu 110, 125, 186; s. a szkoła 402 Sarraute N. 76

682

transgresja 14 n, 63, 246, 317, 400, 610, 613 n; t. symboliczna 64, rytualna 612 Trogan P. 193 tytuł 10, passim; t. szkolny 10, 102, 182, 204, szlachecki 32 n, 94, 134, 181, 206, 526, szlachectwa kultu­ rowego 19, 24, 33, 107

Weber M. 72 n, 220 Webern A. 371 Wilkes A. L. 588 Wittgenstein L. 31 władza sądzenia 17, 313, 489, 598, 607, 610, 618 Wólfłlin H. 19 WoolfV. 49

ucieleśniony 525 n, 583, 587, 590, 618, 630; u-a klasa 539, u-e dzie­ dzictwo 626, struktury społeczne 574 n, u-y system 574 uprawomocnienie 76, 83, 114 n, 129, 135, 264, 301, 447, 456, 491, 605

zażyłość 83 n, 87, 99, 117, 124, 251; z. z dziełami 86 n, z kulturą 83, 107,181,443 zdeklasowany 143, 325, 400 n, 404, 425, 443, 454 zdystansowanie 30, 60, 599 zmysł 45, passim; z. dystynkcji 307, 617 n, estetyczny 73, praktyczny 389, 581, społeczny 297 n, 573, 670

Villeneuve A. 175 n, 178 Villette M. 448