Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji
 9788324035908

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

Dla Eommy i Appy, którzy dali mi Koreę i Amerykę oraz to, co najlepsze w tych dwóch światach

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

Wstęp

W

ydawało mi się, że mam obsesję na punkcie dbania o urodę – dopóki nie zamieszkałam w Seulu. Seul oddycha pięknem, a jego tlenem jest pielęgnacja cery. W Korei można odnieść wrażenie, że gdziekolwiek spojrzysz, setki produktów obiecują idealną, promienną skórę. Wystarczy popatrzeć na gładkie jak porcelana buzie Koreanek, które mijają cię na ulicach,

by wiedzieć, że to coś więcej niż tylko marketingowy chwyt. Urodziłam się w Kalifornii, ale po studiach przeprowadziłam się na drugi koniec świata, do Korei Południowej. Zaraz po przylocie doznałam czegoś na kształt kulturowego szoku – związanego z lokalnym sposobem pielęgnacji skóry. Świat zachodni uważa, że w dbaniu o cerę jest tyle przyjemności co w nitkowaniu zębów, że to tylko kolejny obowiązek, który trzeba odhaczyć na liście „do zrobienia przed pójściem spać". W Korei dbanie o cerę to coś,

z czego można czerpać przyjemność. To nie przejaw próżności, a inwestycja w dobre samopoczucie. Bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że zamieszkałam w kraju, w którym pielęgnacja skóry oznacza nie tylko produkty na łazienkowej półce, ale sposób myślenia wpływający na całe twoje życie − od jedzenia, które spożywasz, po noszone przez ciebie ubrania. Droga,

którą

przebyłam,

by zrozumieć koreańską metodę pielęgnacji cery,

uczyniła

mnie

jej

wielką

zwolenniczką i kiedy opuściłam Seul,

zapragnęłam podzielić się swoją nową wiedzą: zaczęłam prowadzić stronę o koreańskim stylu życia i dbaniu o urodę oraz sklep internetowy Soko Glam, a także zdobyłam w Nowym Jorku licencję kosmetyczki. Dzięki Soko Glam poznałam wiele historii kobiet (i mężczyzn) w różnym wieku i z różnych kultur, którzy postanowili postępować zgodnie z koreańskim rytuałem pielęgnacji cery i obserwowali, jak ich skóra – i pewność siebie – zmieniają się na lepsze. W Stanach Zjednoczonych, myśląc

o skórze, myślimy o problemach. Kiedy przed ważną randką pryszcz wychyli swój brzydki łeb albo kiedy zauważymy pierwsze zmarszczki, doznajemy uczucia paniki, zatroskania i żalu. „Walczymy" z trądzikiem i ze zmarszczkami, „pozbywamy się" wągrów. Stajemy do walki z własną skórą, a naszym jedynym sprzymierzeńcem jest słoiczek cudownego ponoć kremu, który niemal zawsze nas zawodzi. Nasze

głowy

wypełnia

marketingowy bełkot, sugestywna mieszanka mitów i przekłamań. Nic

dziwnego, że ludzie nadal wybierają produkty do twarzy, kierując się swoim wiekiem i płcią, albo wierzą, że picie dużych ilości wody przyniesie ulgę suchej skórze, bo to wmawia się nam od pokoleń. Im więcej uczyłam się o pielęgnacji cery na zajęciach z kosmetyki i im więcej rozmawiałam z ludźmi, którzy byli zupełnie zdezorientowani, ponieważ nie wiedzieli, co kupować albo jak stosować konkretne preparaty, tym większej nabierałam pewności, że muszę zawrzeć wszystkie moje seulskie

sekrety w książce. Bo, prawdę mówiąc, nie powinny już dłużej być sekretami.

Dlaczego warto przeczytać książkę o pielęgnacji cery? Opowiem ci, jak mnie, dziewczynę z Kalifornii, oczarowała koreańska kultura piękna oraz jak zmieniłam swoje nastawienie i sposób dbania o skórę.

Jeśli sięgnęłaś po tę książkę, aby rozpocząć swój pierwszy pielęgnacyjny rytuał, udoskonalić ten, który codziennie powtarzasz, lub żeby dowiedzieć się, jak w innej kulturze kobiety troszczą się o urodę, Elementarz pielęgnacji na pewno ci pomoże – a nawet więcej. Samo przeczytanie książki nie poprawi stanu twojej cery, ale głowa do góry – to pierwszy krok. Dokonanie zmiany będzie wymagać od ciebie nieco wysiłku, jednak przez całą drogę będę cię prowadzić za dobrze nawilżoną rękę. Zdradzę ci najpilniej strzeżone

koreańskie sekrety dotyczące pielęgnacji skóry: od porannych i wieczornych rytuałów, przez techniki złuszczania twarzy i ciała, po wybór i stosowanie odpowiednich kosmetyków nawilżających. Nauczę cię także wykonywania naturalnego, niewidocznego makijażu, który widziałam na twarzach kobiet przechadzających się po ulicach Seulu (i po wielu wybiegach w Nowym Jorku i Paryżu). Połączę moją wiedzę kosmetyczki z poradami seulskich ekspertów w dziedzinie dbania o urodę,

odpowiem na najtrudniejsze pytania o pielęgnację oraz doradzę, co zrobić, gdy masz problemy ze skórą. Koreańska kultura dbania o cerę zmieni to, jak o swojej skórze myślisz i jak ją traktujesz. Z podekscytowaniem rozpoczniesz swój nowy rytuał pielęgnacyjny, a gdy zobaczysz efekty, nie będziesz chciała z niego zrezygnować. Jeśli

masz jeszcze jakieś wątpliwości, to zapewniam cię: można się ekscytować swoją skórą. To przecież największy

organ

twojego

ciała.

Gotowa?

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

1 O mnie: koreańska buzia, kalifornijskie podejście

P

rzez pierwsze dwadzieścia jeden lat swojego życia byłam typową dziewczyną z Los Angeles. Miałam opaleniznę przez wszystkie dni w roku i blond pasemka we włosach. Dzień w

dzień

chodziłam

i

postrzępionych

w

japonkach

szortach

firmy

Abercrombie&Fitch. Burgera i frytki popijałam waniliowym koktajlem. No

i oczywiście ubóstwiałam plażę. Odkąd zrobiłam prawo jazdy, jeździłam sedanem rodziców do centrum handlowego, gdzie wydawałam pieniądze zarobione w restauracji serwującej sushi. Jeśli chodzi o dbanie o urodę, to wszystkiego nauczyłam się sama: z kolorowych magazynów i od znajomych. W liceum ścieniowałam włosy i pochylając się nad umywalką w łazience, robiłam sobie blond pasemka za pomocą drogeryjnego zestawu do farbowania. Był taki czas,

kiedy miałam trwałą – lepszą lub gorszą (na pewno miałam trwałą, ale to, jaka była, zależy od tego, kogo zapytasz). Gdy robiłam makijaż, nie chciałam wyglądać naturalnie. Używałam czarnego jak węgiel eye linera i nadmiernie wyrywałam sobie brwi, tak żeby uzyskać delikatny łuk jak u Angeliny Jolie. Ponieważ miałam dodatkową pracę, mogłam przepuszczać pieniądze na kosmetyki, które wydawały mi się niezbędne: zestawy cieni do powiek, eyelinery w płynie, błyszczyki do ust

w soczystych kolorach i bronzery, by moja muśnięta słońcem skóra nabrała blasku. Mama upominała mnie bez przerwy, żebym używała kremu z filtrem, ale – o zgrozo – nie słuchałam. Opalenizna była w modzie, więc zamiast kremem z filtrem smarowałam się niedbale przyspieszaczem opalania o zapachu kokosa, by jak najbardziej skorzystać z godzin spędzonych na słońcu.

Spaghetti z dodatkiem

kimchi Jako Amerykanka koreańskiego pochodzenia (urodzona w Kalifornii, wychowana przez koreańskich rodziców) dorastałam między dwoma światami. Na kolację jedliśmy spaghetti z sałatką z kimchi. Obchodziliśmy Nowy Rok pierwszego stycznia, a potem Księżycowy Nowy Rok. W szkole mówiłam po angielsku, a w domu po koreańsku. Podczas cotygodniowych lekcji baletu nosiłam różowe tutu, ale w soboty tańczyłam w koło

w

koreańskiej

szkole,

machając

tradycyjnym buchae wraz z

innymi

dziećmi koreańskich imigrantów. Od czasu do czasu, zwykle w soboty po zajęciach w koreańskiej szkole, mama zaciągała mnie

do

koreańskiej

łaźni,

gdzie

stałyśmy nago w towarzystwie obcych

ludzi. Moja starsza siostra Michelle rozkoszowała się tym doświadczeniem, ale ja nie mogłam go znieść. Wspólna nagość mnie krępowała – moje piersi dopiero zaczynały rosnąć, więc ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, było pokazywanie ich światu. Moja mama często pouczała mnie i Michelle, żebyśmy unikały słońca, nawilżały skórę i odpowiednio ją oczyszczały. Moja starsza siostra bardziej niż ja interesowała się kulturą Korei (uwielbiała tamtejsze boysbandy, których muzykę określa się jako K-pop)

i grzecznie słuchała mamy, ale ja, środkowe dziecko, robiłam co w mojej mocy, żeby postępować dokładnie na odwrót. Wolałam robić wszystko po swojemu, a moją mocną stroną było chodzenie spać bez posmarowania twarzy kremem, a nawet (o mamo!) bez umycia jej. Jak można się było spodziewać, taka „pielęgnacja cery" nie była wiele warta. Trądzik pojawił się, gdy chodziłam do drugiej klasy liceum. Jest pewne koreańskie powiedzenie, według którego trądzik to bezsprzeczny dowód na to, że

ktoś się w kimś podkochuje, więc kiedy tata spoglądał na moje obsypane pryszczami czoło, dokuczał mi: „No to o jakim chłopaku dzisiaj myślałaś?". Miałam wtedy chłopaka (cii…) i zaczęłam podejrzewać, że moja twarz w jakiś sposób mnie zdradza, dlatego postanowiłam bardziej zadbać o skórę. W pobliskiej drogerii kupiłam buteleczkę jaskrawopomarańczowego żelu do mycia twarzy, którego używały moje koleżanki. Wiedziałyśmy, że jest dobry, bo skóra po jego użyciu była tak napięta i sucha, że uśmiechanie się

niemal bolało. Po kilku tygodniach, kiedy sytuacja się nie poprawiła, kupiłam nawilżane płatki Oxy Pads, które pozostawiały mocne uczucie pieczenia, gdy przetarło się nimi skórę. Jak mówiły moje przyjaciółki: „Jeśli szczypie, to na pewno działa". Nie muszę chyba dodawać, że tu moje zaangażowanie w pielęgnację cery gwałtownie się skończyło. Za dużo z tym było zachodu,

a poza tym, jeśli walka z pryszczami miała piec i szczypać, to wolałam się poddać. Pielęgnacja skóry była po prostu zbyt skomplikowana – żadna z moich koleżanek tak naprawdę nie miała o tym pojęcia, nie zależało im też, aby się czegoś dowiedzieć. Moja mama, wtedy w średnim wieku, miała niemal idealną cerę, ale nie przyszło mi do głowy, aby poprosić ją o radę, bo – jak dobrze wiedzą wszystkie nastolatki – matki na niczym się nie znają. Lenistwo również przyczyniło się do mojej nonszalancji. Czemu mam się

zadręczać stanem swojej cery – myślałam – skoro mogę użyć korektora, podkładu w płynie i kompaktu, żeby zamaskować niedoskonałości? Łatwiej kosmetykami do makijażu zasmarować wypryski, niż się ich pozbyć. Wydawało mi się, że pielęgnacja skóry jest dla starych ludzi i minie wiele lat, zanim będę się musiała martwić zmarszczkami. Dlatego lokowałam pieniądze w hitowych perfumach; wszystkie moje przyjaciółki robiły zresztą to samo. Kupowałyśmy tyle błyszczyków i perfum, że kosmetyki pielęgnacyjne nie

mieściły się już w naszych budżetach – ale pachniałyśmy wszystkie jak marzenie. Kiedy wyjechałam na studia, zaczęłam bardziej dbać o cerę, ale niedługo to trwało. Pracowałam jako kelnerka w ekskluzywnej restauracji, dostawałam niezłe napiwki i postanowiłam wydać „nadwyżkę" na drogie kosmetyki. Nie, nie przestałam się lenić – po prostu dom handlowy Bloomingdale's był zaraz za rogiem, a ja miałam pieniądze do przehulania. Przytłoczyła mnie ogromna liczba

produktów na stoisku kosmetycznym, a sprzedawczyni – skora do pomocy, ale z własnymi problemami z cerą − przyznała, że właściwie nie wie, co mi polecić. Większość jej klientek stanowiły kobiety po trzydziestce i czterdziestce, które nagle zaczęły potrzebować cudownego kremu, aby pozbyć się kurzych łapek albo podnieść to, co grawitacja ciągnęła w dół. Ja jednak miałam dwadzieścia dwa lata i niejasne wrażenie, że powinnam lepiej dbać o swoją skórę. W końcu wyszłam stamtąd z butelką toniku za osiemdziesiąt

dolarów, bo mój „zdrowy rozsądek" podpowiadał mi, że coś za taką cenę musi być dobre dla skóry, nawet jeśli do końca nie wiedziałam, w jaki sposób ma na nią działać.

Stosując

nowy

tonik

i

krem

nawilżający, a od czasu do czasu pozwalając sobie na małą ekstrawagancję, na przykład maseczkę w hotelowym spa, czułam się, jakbym naprawdę wiedziała, jak dbać o cerę. Zwłaszcza kiedy porównywałam się z dziewczynami w moim wieku, które spędzały czas przy stoiskach z kosmetykami do makijażu, wybierając tusz do rzęs, albo skupiały na tym, jak wyglądają ich pupy w najnowszych markowych dżinsach. Ale czy mogłam je za to winić? Dlaczego miałybyśmy się martwić skórą? Na naszych buziach nie

było przecież zmarszczki!

jeszcze

ani

jednej

Choć gdy byłam nastolatką, w pełni korzystałam z kalifornijskiego słońca, wchodząc w dorosłość, straciłam zamiłowanie do plażowania i burgerów. Studia wydawały mi się przedłużeniem liceum i zaczęłam żałować, że zostałam w rodzinnym mieście. Nudziły mnie idealna pogoda, ciągnące się kilometrami szeregowce o pomarańczowo-żółtych fasadach i centra handlowe na każdym kroku. Wsadziłam więc mój pokryty wągrami

nos w książki i skończyłam studia w trzy lata. Wiedziałam,

że

muszę

jak

najszybciej wyrwać się z Los Angeles.

Kultura dbania o cerę w Seulu Po ukończeniu studiów zaczęłam pracować w małej agencji reklamowej w hrabstwie Orange, ale rozglądałam się za czymś innym. Wycieczka do Seulu –

stolicy

Korei

Południowej

i rodzinnego miasta moich rodziców – na którą pojechałam przed podjęciem pracy, rozbudziła we mnie pasję podróżowania i zaraz po powrocie rozpaczliwie chciałam znów się tam wybrać. Byłam przekonana, że jeśli się postaram, zdobędę pracę w kraju moich przodków, zaczęłam więc nawiązywać kontakty z ludźmi z branży reklamowej w Korei, bo zgodnie z idealnym scenariuszem miałam mieszkać za granicą i jednocześnie rozwijać się zawodowo. Nie licząc na odzew, odpowiedziałam na ogłoszenie, jakie

znalazłam w koreańskiej gazecie (wydawanej w języku angielskim), i kiedy już niemal zupełnie o tym zapomniałam, w mojej skrzynce mailowej wylądowało zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Kilka tygodni później znalazłam się w siedzibie Samsunga w Houston w Teksasie – siedziałam naprzeciw trzech wiceprezesów, którym najwyraźniej wydawało się, że idealnie nadaję się do pracy w dziale międzynarodowych public relations. Pamiętam, jak zapytałam ich nieśmiało, czy mój niezbyt

płynny koreański będzie problemem. Ku mojej uldze powiedzieli, że Samsung to globalna firma, w której zatrudnionych jest wielu dwujęzycznych pracowników, a ponieważ będę się zajmować międzynarodowymi projektami PR, wystarczy mi angielski. Jestem przekonana, że dostałam tę pracę, bo wiceprezesi byli pod wrażeniem tego, że sama zapłaciłam za studia i zrobiłam je w trzy lata, podczas gdy w Korei zwyczajowo to rodzice finansowo zabezpieczają dzieci aż do ślubu, a także opłacają im wesela. Nigdy

w życiu bym nie pomyślała, że doprowadzi mnie to do otrzymania posady na drugim końcu świata, ale tak się właśnie stało: chcieli, żebym pracowała w Seulu. Kiedy zdałam sobie sprawę, jaką szansę otrzymałam wraz z biletem w jedną stronę, nie mogłam opanować radości. Pomijając korzyści zawodowe, była to okazja, by poznać okolice, w których dorastali moi rodzice, i jeść pyszne i tanie koreańskie jedzenie, kiedy tylko będę miała na to ochotę. Niecierpliwie czekałam na chwilę, kiedy napełnię sobie brzuch

bibimbapem, nie mając pojęcia, w co się ładuję. To niedomówienie powiedzieć, że rodzice byli zdezorientowani, gdy powiedziałam im o swoich planach. Wiele poświęcili, wyjeżdżając z Korei, i oboje spędzili w USA kilka samotnych lat, ponieważ nie mówili po angielsku − wszystko po to, aby zapewnić lepszą przyszłość dzieciom, których wtedy nawet jeszcze nie mieli. A tu proszę: ponad trzy dekady później ja rzucam wszystko i jadę do kraju, który – jak im się wydawało – opuścili na dobre.

Ostrzegano mnie, że w Seulu tempo życia jest szybkie, a rywalizacja duża, co naprawdę mnie martwiło. A jeśli się nie przystosuję albo nie będę dobra w pracy? Wielu moich przyjaciół twierdziło, że zatęsknię za domem i będzie mi trudno poznawać nowych ludzi. W Korei miałam ciotkę, wujka i kuzynów (których ledwie znałam) – kiedy rodzice zadzwonili do nich z informacją, że przyjeżdżam, spytali: „Po co ona przyjeżdża do Korei, skoro dobrze się jej żyje w Ameryce?". Mimo to nie mogłam opanować

podekscytowania. Byłam przekonana, że lata, które spędzę w Seulu – w migających światłach barów karaoke, w mglistym dymie unoszącym się nad grillowaną wszędzie wieprzowiną i na ścieżkach wzdłuż brzegów rzeki Han – będą najlepszymi w moim życiu. Pakując

się

przed wyjazdem, marzyłam o tym, żeby zalecał się do mnie koreański chłopak o ładnych włosach. Miałam pewność, że nasz związek będziemy utrzymywać w tajemnicy, bo on okaże się synem bogatego członka zarządu jednego

z największych czeboli (konglomeratów biznesowych). Zastanawiałam się, jak poradzę sobie z przebiegłą teściową, aby miłość zwyciężyła. Byłoby dokładnie tak, jak w koreańskich telenowelach. Kiedy

wysiadłam

z

samolotu

w Seulu i wkroczyłam w morze połyskujących czarnowłosych głów, poczułam się jak w domu. Korea, z której wyjeżdżali moi rodzice, podnosiła się z biedy. Korea, do której ja przyjechałam, była jak kula energii, z której niemal z dnia na dzień

wykiełkowała betonowa dżungla. Seul tętnił życiem, napędzany wielkimi nadziejami i marzeniami milionów ludzi zdeterminowanych, by je spełnić. Czekały na mnie niekończące się uliczki, kultura, którą należało zgłębić, i niezliczone kawiarenki, z okien których można było obserwować ludzi. Spodziewałam się niektórych z tych rzeczy, wkrótce jednak zdałam sobie sprawę, że chcę nie tylko przeróżnych koreańskich dań z grilla, ale też zupełnie nowego spojrzenia na świat. Wtedy

nastąpiło

zderzenie

z rzeczywistością. W hrabstwie Orange byłam Koreanką, w Seulu – Amerykanką, która za chwilę miała doznać pierwszego kulturowego szoku. Miałam dwadzieścia dwa lata, kalifornijską opaleniznę, grube pasemka, a jeśli chodzi o język – komunikacyjne umiejętności trzylatka. Szybko przekonałam się, że mój kulejący koreański ma co najwyżej stopień podstawowy. Pamiętam pierwszy dzień w pracy. Był luty, środek zimy. Jechałam metrem w godzinach szczytu, w rajstopach

i pijących szpilkach, i oczywiście się zgubiłam. W końcu dostrzegłam właściwy budynek i zostałam zaprowadzona przez pracownika kadr na spotkanie z szefem. Siedziałam sama w sali konferencyjnej, kiedy do środka wszedł mężczyzna na oko nieco młodszy od mojego ojca. Na nazwisko miał Hong i należało zwracać się do niego Hong bujang-nim, czyli „starszy kierowniku Hong". Po koreańsku zapytał: − Znasz język? − Troszeczkę – odparłam. − No to witamy w zespole hongbo –

powiedział. − Yyy – zająknęłam się nieśmiało. – Co znaczy hongbo? − Hongbo to public relations – wyjaśnił. Dział,

którym zarządzał.

Dział,

w którym miałam pracować! Niech to szlag. Oto przepadła moja szansa, by zrobić dobre pierwsze wrażenie. Widziałam, że pan Hong trochę się zmartwił. Okazało się, że – wbrew temu, o czym zapewniono mnie podczas rozmowy kwalifikacyjnej – większość

zespołu hongbo nie mówi płynnie po angielsku i moi nowi koledzy obawiali się spotkania ze mną tak samo jak ja spotkania z nimi. Byłam tak opalona, że większość mieszkańców Seulu uważała mnie za mieszkankę południowo-wschodniej Azji, a w dziale public relations byłam pierwszą osobą z zagranicy. Kiedy się pojawiłam, chyba wszyscy byli nieco zaskoczeni tym, jak bardzo się nie nadawałam do tej pracy: nie mieli pojęcia, co ze mną zrobić. Byłam jednak zdeterminowana, by

jak najlepiej wykorzystać czas, jaki spędzę w Seulu, i wiedziałam, że muszę dopasować się do miasta, skoro ono nie dopasuje się do mnie. Szybko zaczęłam przyjmować po męsku wszystkie nowe doświadczenia. Bardzo mi pomogło, że moi współpracownicy od razu otoczyli mnie opieką: koleżanki traktowały mnie, jakbym była ich niedawno odnalezioną kuzynką – i to wychowaną przez wilki. (Tak na marginesie: mimo niefortunnego początku panu Hongowi i mnie tak świetnie się razem pracowało, że po przejściu na emeryturę został jednym

z najważniejszych pracowników Soko Sangmu-nim, czyli Glam – wiceprezesem).

Ludzie w biurze dokuczali mi, bo miałam potargane, nieokiełznane włosy, i patrzyli na mnie nierozumiejącym wzrokiem, kiedy próbowałam im wyjaśnić, że pofalowane włosy, jak po

dniu na plaży, to fryzura w stylu boho. Uważali za barbarzyństwo, że nie nakładam na twarz esencji, i śmiali się (ze mną czy ze mnie – trudno powiedzieć), kiedy przyznałam, że nie wiem, co to takiego. Kiedy zapytali mnie, czy kiedykolwiek byłam w łaźni albo złuszczałam skórę, poszłam na łatwiznę i skłamałam. Powiedziałam, że byłam tam ostatnio, choć moja stopa nie postała w koreańskim spa, odkąd weszłam w wiek dojrzewania. Moi współpracownicy rzucali uwagi typu „Twoje podkrążone oczy widać

z drugiego końca biura" albo „Co ci tam wyrosło na twarzy?". Moja ulubiona − bo troska o moje dobre samopoczucie i wygląd dla wielu zaczęła się stawać prawie udręką – brzmiała: „Błagam cię, uczesz w końcu włosy". Azjatyckie

rodziny



bardzo

bezceremonialne: nikt nie chodzi wokół ciebie na palcach, każdy powie ci prosto w oczy, że tyjesz albo musisz sobie znaleźć chłopaka, więc nie czułam się obrażona. Przywykłam do obcesowości podszytej dobrymi intencjami, ale zaczęłam zastanawiać się nad stanem

swojej cery. Poza tym, jako że otaczała mnie koreańska kultura, uzależniłam się od tamtejszych oper mydlanych, zwanych K-dramami, i muszę przyznać, że byłam (i nadal jestem) na tyle płytka, by fascynować się występującymi w nich aktorkami. Ich twarze były idealne, nawet kiedy oglądałam je w HD!

5 ULUBIONYCH DRAM 1. Miłość z gwiazd

K-

2. Odpowiedz mi, 1997 3. Odpowiedz mi, 1994 4. Pełna chata 5. Kawowy książę

Spędzałam coraz więcej czasu po pracy ze znajomymi z Samsunga i przekonałam się, że wiele moich koleżanek wygląda bardzo młodo jak na swój wiek, a mężczyźni wiedzą więcej o pielęgnacji cery niż ja. To, że bardzo męski facet ma na swoim biurku filtr do twarzy i krem do rąk, a nawet nawilżacz

powietrza, aby mroźne zimowe podmuchy nie wysuszyły mu skóry, nikomu nie wydawało się dziwne. W rzędach biurowych boksów było wilgotno jak w lesie deszczowym, co wpływało na wygląd pracowników. Ich twarze lśniły jak krople rosy, a nawet więcej – miały w sobie blask. Przejawy kultury dbania o cerę były zresztą wszechobecne. Na każdej ulicy w Seulu działały dziesiątki albo i setki sklepów kosmetycznych – na byle skrzyżowaniu w dzielnicy Myeong-dong ze wszystkich stron otaczały mnie

drogerie jednej sieci. Podczas codziennej drogi powrotnej z pracy mijałam dziesiątki witryn pełnych kremów i innych środków upiększających, a przekroczenie progu drogerii równało się wejściu do pełnego tajemnic sklepu z cukierkami. Były tam lekarstwa na wszystko: na cienie pod oczami i na wypryski; kremy CC, które sprawiają, że wyglądasz nienagannie i naturalnie, a jednocześnie chronią twoją skórę; małe żelowe plastry na nos, żeby pozbyć się wągrów. Patrzyłam na dziesiątki maseczek w płachtach –

z dodatkiem ryżu, mleczka pszczelego, a nawet sfermentowanych drożdży! Maseczki te, dzięki którym możesz poczuć się w zaciszu własnego domu jak w spa, kosztowały mniej niż bilet na metro, a ich gustowne opakowania sprawiały, że stawały się jeszcze bardziej kuszące. W drogeriach odkryłam mikstury i składniki, o których nigdy w życiu nie słyszałam, jak kremy z ekstraktem ze ślimaka na blizny po trądziku, albo z jadem węża, przywracające skórze jędrność. Wszystkie produkty były tanie, a ja

godzinami sprawdzałam ich składy i sposoby stosowania. Nawet gdy mój koszyk był pełen kosmetyków, w głowie nadal miałam listę rzeczy, które chciałam jeszcze wypróbować. Tyle marek i tyle oferowanych produktów! Zależało mi na tym, aby z

tego

najlepsze,

bogactwa

wybrać

dlatego

to,

co

nieustannie

wypytywałam koreańskich znajomych o ich rytuały pielęgnacyjne i kosmetyki, które w ich wypadku sprawdziły się najlepiej. Szukałam też informacji na koreańskich blogach kosmetycznych i w

ulubionym programie telewizyjnym poświęconym dbaniu o urodę Get It Beauty, który zawsze, bez względu na to, gdzie byłam, zdawał się lecieć gdzieś w

tle.

Miałam

i

sojuszniczki

też w

nauczycielki ekspedientkach

drogerii, które – mimo że młodsze ode mnie (a może tylko tak wyglądały?) – miały niesamowitą wiedzę na temat produktów i technik pielęgnacyjnych. To, że skóra jest najważniejsza, wynikało jasno z wielu codziennych interakcji. Podczas jazdy windą do mojego mieszkania podsłuchałam, jak

starszy mężczyzna wita stojącą obok mnie kobietę słowami: „Pani cera wygląda dziś wspaniale". Przyjrzałam się ukradkiem tej ponoć idealnej cerze. Rzeczywiście, okazała się promienna i jasna. Patrzyłam na kobietę na oko przed trzydziestką, choć mogła być starsza o dekadę lub więcej. Jej skóra była nieskazitelna, z niemal niewidocznymi porami, a reakcja kobiety świadczyła o tym, jak dumna się poczuła, usłyszawszy komplement. Otwarła szerzej oczy z radości i zachichotała, grzecznie przysłaniając

dłonią usta. Z obserwacji sytuacji w windzie wyciągnęłam dwa wnioski. Po pierwsze, mężczyzna zauważył, jaką kobieta miała cerę (nie mieściło mi się to w głowie). Jaki amerykański facet zwróciłby uwagę na coś takiego? Po drugie, jej reakcją była czysta rozkosz. Równie dobrze mogłaby wygrać na loterii.

Po zdarzeniu w windzie na każdym kroku zaczęłam zauważać piękno cery Koreanek. Twarze, które widziałam, były gładkie i jedwabiste. Zazdrościłam mijanym

kobietom

tej

świeżości

i promienności, zastanawiałam się, co robią, aby ich cera nie była szara i nie łuszczyła się.

Wiem, co sobie teraz myślisz, bo sama też tak pomyślałam: „To geny, głuptasie. One się takie urodziły!". Ale sceptyczka we mnie milkła za każdym razem, kiedy spoglądałam w lustro: jestem pełnej krwi Koreanką, a moja cera była zgaszona i łuszczyła się jak skórka młodego ziemniaka. Wiedziałam, że muszę w jakiś nowy sposób zadbać o swoją twarz, a nawet – jeśli będzie taka potrzeba – zmienić swój tryb życia. Cztery tygodnie po przyjeździe do Korei miałam już na biurku własny nawilżacz powietrza i zamiast

wyczekiwać wieczornej lampki wina, z podekscytowaniem wracałam do domu, aby umyć twarz. Jak to się mówi: co kraj, to obyczaj.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

2 Podstawy koreańskiego piękna: mentalność kultury wielbiącej piękną skórę

N

iemal od razu po tym, jak wylądowałam w Seulu, dotarło do mnie, że zamieszkałam w kraju, w którym pielęgnowanie cery nie jest zestawem zwykłych czynności – to część kultury. Było to dla mnie nowością, ale im bardziej zgłębiałam to zjawisko, z tym większym entuzjazmem zaczynałam przyswajać koreański sposób myślenia. W połowie pierwszej dekady XXI wieku koreańskie rytuały pielęgnacyjne dopiero zaczynały wyróżniać się na tle innych azjatyckich sposobów dbania

o skórę (i zyskały mały, lecz oddany krąg naśladowczyń w Stanach Zjednoczonych). Jeśli chciałaś używać koreańskich kosmetyków, musiałaś się o nie postarać: mogłaś pojechać do przesadnie drogiego sklepu i kupić coś w ciemno albo zamówić produkty w Internecie, wiedząc, że koszt wysyłki będzie większy niż wartość zamówionych kosmetyków. A jeśli nie miałaś znajomej w Korei albo kogoś wtajemniczonego, kto mógł podzielić

się

z

tobą

poufnymi

informacjami, no to cóż… Pewnie

poruszałaś się po omacku, próbując rozszyfrować etykietki i ustalić, jaki jest skład preparatu albo jak stosować konkretny produkt. Jedynie cena mogła sugerować, które kosmetyki są luksusowe, a które to tanie zamienniki. Wyjeżdżając

co

roku

do

Los

Angeles, by zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi, wypełniałam walizkę najnowszymi emulsjami, pomadkami i płatkami pod oczy. Niektóre z tych kosmetyków były zaległymi prezentami urodzinowymi, ale większość stanowiły sprecyzowane zamówienia od

przyjaciółek, które z zakłopotaniem tłumaczyły: „Tutaj nie kupisz czegoś tak dobrego w podobnej cenie, więc może od razu przywieziesz z tuzin?".

Niektóre przyjaciółki nie znały konkretów, ale słyszały, że koreańskie

produkty są prze-u-ro-cze. Prosiły o maseczki w płachcie, których opakowania zdobiły ślimaczki w cukierkowych kolorach, i pisały do mnie: „Wezmę wszystko, co jest w kształcie pandy albo owocu!!!". I choć moje odwiedziny zawsze wywoływały u przyjaciółek serie radosnych pisków, wiedziałam, że to nie na mój widok tak się cieszą, tylko na widok błyszczyku w kształcie jagody. Cudownie się bawiłam, będąc w Korei, i pokochałam ten kraj na wiele sposobów. To tam znalazłam męża –

poznałam go na randce w ciemno. Takie randki, zwane sogaetingiem, są w Korei bardzo popularne. Kiedy w piątki pytałam kolegów i koleżanki z pracy, co planują na weekend, często okazywało się, że byli umówieni na dwie albo trzy randki. Byłam na kilku niezobowiązujących sogaetingach z Koreańczykami, ale dopiero kiedy zadzwoniła do mnie przyjaciółka z Kalifornii i zaproponowała, żebym spotkała się z Amerykaninem o koreańskich korzeniach, absolwentem West Point stacjonującym w Seulu, coś

z tego wyszło. Dave i ja znaleźliśmy też w Seulu wspólną miłość naszego życia – pudla Rambo, którego wzięliśmy od znajomego.

Gdy zamieszkałam w Korei, zaczęłam naprawdę wierzyć w ludzi. Pomyślałam, że ten kraj ma wiele do zaoferowania światu, i chciałam się tym z całym światem podzielić. Dbanie o cerę na sposób koreański stało się moją pasją. Zupełnie zmieniłam podejście do swojej skóry i skóry

w znaczeniu ogólnym. Wiedziałam, że inni też mogą tego doświadczyć i pragnęłam im to umożliwić. Jeśli chodzi o pielęgnowanie cery, to między Stanami Zjednoczonymi a Koreą istniała ogromna przepaść. Spostrzegłam, że Amerykanki pragnęły koreańskich produktów, ale brakowało im sprawdzonych informacji, istniało za to wiele nieporozumień i przekłamań. Dave i ja pochodzimy z rodzin przedsiębiorców, dlatego postanowiliśmy spróbować przybliżyć innym

koreańską

kulturę

piękna.

Otworzyliśmy sklep online i ułatwiliśmy ludziom w Stanach znalezienie swoich (nowych) ulubionych produktów. Razem z Rambem rozłożyliśmy się na podłodze w salonie ze stertą moich ulubionych kosmetyków, których używałam od lat, i tam właśnie rozpoczęła się cała organizacja. Rambo, choć jest słodki, okazał się nie najlepszym pomocnikiem, więc cała robota spadła na mnie. Z początku sądziłam, że Soko Glam będzie tylko dodatkowym zajęciem. Moje pierwsze próby sfotografowania

produktów były tak fatalne, że nawet Dave nie potrafił skłamać i ich pochwalić, znalazłam więc w okolicy znudzonego właściciela małego studia fotograficznego i wynegocjowałam świetną stawkę (cztery dolary) za zdjęcie. Opisałam

wszystkie produkty: dlaczego tak bardzo je lubię oraz jakie efekty zauważyłam, kiedy zaczęłam ich używać. Następnie ściągnęłam zdjęcia ze studia fotograficznego i kliknęłam „publikuj". Wtedy Soko Glam zostało oficjalnie otwarte.

Pierwsze zamówienie przyszło od mojej przyjaciółki Jackie, a kolejne od mojej siostry. Jakimś cudem wieść się rozniosła, a kiedy staliśmy się bohaterami krótkiego artykułu opublikowanego w Internecie, zamówienia zaczęły spływać w ogromnych ilościach, i to od zupełnie obcych ludzi! I nie wszyscy byli Amerykanami koreańskiego pochodzenia. Z dnia na dzień mały zapas produktów z górnej półki w mojej szafie wyprzedał się do ostatniej sztuki. O rany! Był to wyraźny znak, że różni

ludzie pragną koreańskich kosmetyków. I chcieli ich natychmiast. Od

uruchomienia

Soko

Glam

koreańskie metody dbania o urodę zrobiły furorę w Stanach Zjednoczonych. Hallyu, czyli Koreańska Fala – nurt popkultury obejmujący muzykę, produkcje filmowe i telewizyjne, w tym seriale w stylu oper mydlanych, filmiki na YouTubie, a nawet jedzenie – stała się bardzo popularna poza Koreą. Kosmetyki płynęły na tej fali z zawrotną prędkością. Informacje o koreańskich sposobach

na urodę były wszędzie, gdzie tylko spojrzałam – od klikbajtowych artykułów o najdziwniejszych koreańskich kosmetykach (ośle mleko do suchej skóry, jad trwożnicy Waglera na zmarszczki!) po blogi zachwalające rytuał pielęgnacyjny w dziesięciu krokach (nie martw się, obiecuję dojść do tego w rozdziale siódmym). Koreańskie kosmetyki przestały być produktami niszowymi, wzmożona ekspozycja w mediach podsyciła zainteresowanie nimi, a moje klientki w mailach, tweetach i komentarzach

pisały o tym, jak uwielbiają kupowane produkty. Zrozumiałam również, że zdarzyło się coś nieoczekiwanego, choć wspaniałego: klientki zaczęły postrzegać Soko Glam nie tylko jako sklep, w którym kupują kosmetyki, ale także jako miejsce, gdzie mogą nauczyć się czegoś o pielęgnacji cery. Bardzo szanowały koreańską kulturę piękna, chciały poznać ją lepiej i jak najwięcej nauczyć się o dbaniu o urodę na sposób koreański.

Ładna skóra to zdrowa skóra Koreańskie podejście do pielęgnacji skóry to coś więcej niż dziesięć kroków i bawełniane maseczki – nie chodzi tylko o to, czego używasz, ale także o to, w jaki sposób myślisz. Ze wszystkich moich doświadczeń taki właśnie wyciągnęłam wniosek o koreańskiej kulturze piękna i sposobie myślenia, który jest jej źródłem. To, jak wygląda twoja cera i jak ją odczuwasz, jest

najważniejsze. W Korei dbanie o skórę nie sprowadza się do stosowania kosmetyków. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni są gotowi zrobić bardzo wiele, żeby chronić i odżywiać swoją skórę: używają parasolek przeciwsłonecznych, aby ochronić się przed promieniowaniem UVA, albo piją antyoksydacyjne herbaty, by zapobiec przedwczesnemu starzeniu (a pewnie robią jedno i drugie). Koreańczycy rozumieją, że pielęgnacja cery to działanie holistyczne. Istnieje kilka dróg, które prowadzą do jednego celu, jakim

jest piękna skóra. Wierność marce? Nie, dziękuję Koreańskie

konsumentki

rzadko

kiedy trzymają się jednej marki, co sprawia, że firmy kosmetyczne cały czas muszą mieć rękę na pulsie. Klienci drogerii i spa nieustannie szukają nowinek, więc przemysł kosmetyczny musi szybko opracowywać nowe produkty, by sprostać ich wymaganiom. Oznacza to również, że produkt musi spełniać oczekiwania konsumentów, bo nikt nie będzie go kupował, jeśli nie

okaże się skuteczny. Koreańczycy nie zakładają też, że rodzime produkty są lepsze od zagranicznych.

Wielu

miejscowych

stosuje kosmetyki luksusowych marek ze Stanów Zjednoczonych, Europy i innych krajów azjatyckich. Jeśli zerkniesz na łazienkową półkę Koreanki lub zajrzysz do

jej

kosmetyczki,

najpewniej

znajdziesz tam porządną i zróżnicowaną mieszankę krajowych i zagranicznych produktów do pielęgnacji. Ppali, ppali! – czyli liczą się innowacje

Koreańskie firmy potrafią wymyślić, wyprodukować i umieścić nowy produkt na sklepowych półkach w ciągu sześciu miesięcy. W pełni wykorzystują gwałtownie rozwijające się technologie i starają się wyprzedzać oczekiwania konsumentów. Koncerny ścigają się, który z nich najszybciej wprowadzi nowy kosmetyk na rynek. Oznacza to również, że wiele produktów, które były na rynku za czasów młodości twojej babci, nie jest już dostępnych. Większy nacisk kładzie się na nowości niż na klasykę, ale to

właśnie dlatego koreańskie kosmetyki dają tyle przyjemności. Nie chcesz chyba przez całe życie nosić tych samych ubrań, prawda? Dlaczego więc miałabyś chcieć używać tej samej emulsji nawilżającej? Słodko znaczy dobrze Koreańskie firmy rozumieją, że opakowanie jest bardzo ważne. Może i nie należy oceniać książki po okładce, ale… uważam, że ocenianie różu w sztyfcie po kocich uszach albo tuszu do rzęs po rysunkach dinozaurów jest

w porządku. Specjalnie trochę przesadzam, bo oczywiście nie powinnaś używać tych kosmetyków, jeśli do niczego się nie nadają. Ale jeśli są dobrej jakości, to czemu nie miałyby też słodko wyglądać? Dobrze zaprojektowane produkty dają więcej

przyjemności

i

wzmacniają

przekonanie, że dbanie o cerę to nie przykry obowiązek, ale coś, czym można się cieszyć. Wszędzie nosisz z sobą kosmetyki, krem do rąk albo bibułki matujące, i często z nich korzystasz. Jeśli masz spoglądać na jakiś produkt

kilkanaście razy dziennie, to równie dobrze możesz się uśmiechnąć na jego widok – a jeśli się uśmiechniesz, tym chętniej będziesz go używać. A im chętniej będziesz go używać, tym szybciej zauważysz rezultaty. Widzisz? To część spisku, abyś uzyskała zdrową, promienną cerę! Najpierw cera, potem make-up Zamiast zamaskowywać niedoskonałości skóry kosmetykami do makijażu i korektorami przeciw wypryskom, Koreanki skupiają się na

stosowaniu produktów pielęgnacyjnych, które działają na źródło problemu i zapobiegają jego powstaniu. Poleganie wyłącznie na kosmetykach do makijażu sprawia, że wygląda się nienaturalnie, i jest jedynie tymczasowym rozwiązaniem długofalowego problemu. Taki sposób myślenia sprawia, że seulskie ulice pełne są kobiet, które wyglądają idealnie w niewidocznym, naturalnym makijażu nazywanym makeupem no make-up. Rytuał pielęgnacji cery opanowany do perfekcji i odpowiednio przygotowane „płótno",

na którym mogą malować, pozwalają Koreankom wyjść z domu w delikatnym makijażu twarzy i mimo to prezentować się bez zarzutu. Dbanie o cerę − nie tylko dla dorosłych Jako

dzieci

jesteśmy

uczeni

prawidłowej higieny: od mycia zębów przed snem po mycie rąk po skorzystaniu z toalety. W Korei dzieci uczone są również, jak dbać o skórę. Na długo przed tym, zanim zaczną się martwić pryszczami, uczy się je wszystkiego

o oczyszczaniu, złuszczaniu, nawilżaniu i stosowaniu filtrów przeciwsłonecznych. Istnieje całkiem spora różnica między takim podejściem a tym, co zachodnia kultura uznaje za pielęgnację cery. Zapobieganie jest dużo bardziej skuteczne niż leczenie. Większość Koreańczyków używa kremu z filtrami UVA i UVB na długo przed tym, zanim wyjdą im plamy starcze, i nawilża skórę na długo przed pojawieniem się pierwszych zmarszczek. Uczy się ich, że przy odrobinie wysiłku i poświęcając

nieco czasu, można kontrolować skórę, zamiast siedzieć z założonymi rękami i czekać na dzień, kiedy cera postanowi wykręcić ci numer. Niestety, często zaczynamy dbać o skórę dopiero, kiedy zbliża się szkolna impreza, a na twarzy wychodzą pryszcze; potem, dopiero gdy widzimy pierwsze oznaki starzenia, pędzimy do sklepu jak szalone, żeby kupić najdroższy krem przeciwzmarszczkowy. Kiedy jest się młodym i zdrowym, najłatwiej (i najskuteczniej) utrzymać ciało w dobrej kondycji. Ze skórą nie

jest inaczej. Znasz to powiedzenie: „czym skorupka za młodu nasiąknie…"? Jeśli w młodym wieku wyrobisz w sobie dobre nawyki, staną się twoją drugą naturą. Poczekaj tylko, aż trochę się zestarzejesz – wtedy z prawdziwym zapałem będziesz dbać o cerę.

Ważne co, ważniejsze jak Wiele osób smaruje się kremem nawilżającym, i tyle. Koreanki do

codziennej pielęgnacji twarzy używają od sześciu do dziesięciu kosmetyków. I znów: nie sięgają po pierwszy z brzegu produkt i nie ochlapują nim twarzy – kolejność nakładania kosmetyków również ma znaczenie! Koreanki

najpierw

używają

produktów o najlżejszej konsystencji, a na końcu o najcięższej. Każdy etap pielęgnacji ma wyraźny cel: przygotowanie skóry, regeneracja, leczenie, nawilżenie, ochrona. Równie ważne są sposoby aplikacji produktów – delikatne wklepywanie esencji i kremu

pod oczy, nakładanie kompaktu z poduszeczką delikatnymi muśnięciami aplikatora – bo wsmarowywanie to nie zawsze najlepsza opcja (opowiem o nich później). Zasady nawilżania: głęboko i często Świetlista, jędrna skóra to najbardziej pożądana cecha wyglądu w Korei Południowej. Kobiety na Zachodzie skupiają się raczej na uzyskaniu matowej cery, Koreanki dbają o cerę tak, by była promienna i pełna blasku. Świetlista a tłusta to zupełnie co

innego – chodzi o świeży wygląd, a nie nadmierne błyszczenie. Poza

porannym

i

wieczornym

rytuałem pielęgnacji cery są jeszcze zabiegi wykonywane w ciągu dnia – wiele mieszkanek Korei Południowej kilka razy dziennie nawilża twarz specjalnymi mgiełkami i innymi kosmetykami, a suchemu powietrzu przeciwdziała nawilżaczami elektrycznymi (które często zaprojektowane są tak, że wyglądają jak dzieła sztuki). Aby jeszcze lepiej nawilżyć skórę, jeśli jest to potrzebne,

stosuje się maseczki w płachcie – materiałowej lub żelowej – i maseczki całonocne, które dodają skórze (i osobie, która nałożyła kosmetyk) energii. Chodzi o rozjaśnianie, nie wybielanie Promienna cera to ostateczny cel zabiegów pielęgnacyjnych. Wiele koreańskich kosmetyków jest opatrzonych etykietką „wybielający", co tak naprawdę oznacza „rozjaśniający". Piękna skóra wygląda tak, jakby światło rozjaśniało ją od wewnątrz, i mieszkanki

Korei Południowej uwielbiają podkręcać ten blask małym makijażowym trikiem. Innymi słowy: rozświetlacz to najlepszy przyjaciel promiennej dziewczyny. Większość koreańskich produktów „wybielających" może stosować niemal każdy, bo tak naprawdę w ich składzie nie ma prawdziwych substancji tego typu. Zwykle zawierają arbutynę (ekstrakt z mącznicy i morwy), która jest składnikiem naturalnym, powstrzymującym produkcję melaniny. Jednak najlepiej zawsze czytać etykietki!

Pielęgnacja cery nie jest luksusem Dzięki wybrednym konsumentom i ogromnemu popytowi nawet najbardziej innowacyjne koreańskie produkty pielęgnacyjne nie są drogie. Wszędzie można kupić kosmetyki (nawet na stacjach metra), więc ładną skórę może mieć każdy. Nie zakładaj z góry, że jakiś kosmetyk jest poza twoim zasięgiem. Możesz kupić skuteczne składniki i przełomowe receptury zamknięte w luksusowym opakowaniu i nadal mieć za co opłacić czynsz.

Nie ma jednej metody Rzadko kiedy dwie osoby w taki sam sposób pielęgnują cerę. Nawet najbardziej popularne, polecane produkty (opisywane na każdym blogu) nie są dla wszystkich, a to, co z całego serca poleca twoja przyjaciółka, tobie może nie służyć. Nie daj sobie wmówić, że powinnaś używać jakiegoś produktu bez zastanowienia, jedynie dlatego, że coś o nim słyszałaś, bo skóra każdej z nas jest wyjątkowa i inaczej zareaguje na mieszanki składników i substancji aktywnych.

W zachodniej kulturze zachęca się nas, byśmy kupowały kosmetyki, kierując się tym, ile mamy lat albo jak dojrzała jest nasza cera, ale to wielkie uproszczenie. Zamiast zważać na wiek, powinnaś zbadać stan swojej skóry i ustalić, jakim problemom trzeba zaradzić. Niestety, do osobistego rytuału pielęgnacji cery trzeba dojść metodą prób i błędów – nie ma właściwie sposobu, aby za pierwszym razem wszystko dobrze dopasować, nie można też po prostu odtworzyć tego, co zrobił

ktoś inny, i oczekiwać identycznych rezultatów. Pamiętaj, że twoja skóra cały czas się zmienia – w końcu życie nie stoi w miejscu. Koreanki bardzo dobrze to rozumieją. Nauczyły się rozpoznawać, czy produkt im pomaga, czy nie. Jeśli nie, pozbywają się go bez wahania, nawet jeśli ma urocze opakowanie. Weź sprawy w swoje ręce i baw się dobrze! Twoja cera nie musi być tajemnicą. Możesz ją poznać i nad nią zapanować.

Nie musisz zastanawiać się każdego ranka, co znowu na niej wykwitło. Tak, będzie to wymagało trochę czasu i wysiłku, ale to wcale nie musi być katorga. Będziesz się rozpieszczać, a nie sprzątać kuchnię. Kiedy uczyłam się dbać o moją cerę, miałam szczęście spotkać wielu ludzi mających ogromną wiedzę z dziedziny kosmetyki (głównie nowych koreańskich znajomych), którzy nauczyli mnie, jak rozpocząć prawidłowy wielostopniowy rytuał pielęgnacyjny. Na początku wydawało mi się, że produktów jest

bardzo dużo, i zadziwiło mnie, że cały proces nie zajmuje więcej niż dziesięć minut rano i tyle samo wieczorem, a niektóre czynności wykonuje się tylko raz lub dwa razy w tygodniu. Podobało

mi się to spersonalizowane rozpieszczanie skóry i czułam się wspaniale, wiedząc tak wiele o czymś, co kiedyś było dla mnie enigmą. Kiedy jechałam do miasta o innym klimacie albo stresowałam się w pracy, mogła panikować moja skóra, ale

nie

ja.

Naprawdę

dobrze



poznałam, co było kluczowe dla procesu

pielęgnacji. I nie robiłam tego z obowiązku. Mój rytuał pielęgnacyjny szybko stał się najprzyjemniejszą częścią poranka i wieczoru, a po pewnym czasie zaczęłam rozumieć, czego potrzebuję i jakie produkty są dla mnie dobre. Kogo chcę oszukać? Kiedy tylko zobaczyłam pierwsze efekty, nie trzeba mnie było dłużej przekonywać. Moja poszarzała, sucha skóra stała się jaśniejsza i bardziej miękka, miała też bardziej jednolity kolor. Drobne zmarszczki i pory były mniej widoczne

i czułam się, jakbym odjęła sobie lat, których przybyło mi na plaży. Moja skóra w dotyku była miękka, wydawała się świeża i nawilżona. Wszelkie podejrzenia, że poprawa nastąpiła tylko w mojej głowie, a nie na twarzy (czytaj: efekt placebo), zniknęły, kiedy pojechałam do domu na święta. Przyjaciele komplementowali moją cerę, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Nic nie mogłam na to poradzić – byłam dumna jak paw.

POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Kim Young Ah

DYREKTOR KREATYWNA CROSSPOINT NEW YORK, MIĘDZYNARODOWEJ FIRMY WIZERUNKOWO-GRAFICZNEJ, KTÓRA WSPÓŁPRACUJE Z MARK AMI TOO COOL FOR SCHOOL, MOONSHOT, DR. JART+, INNISFREE OR A Z LA NEIGE

Na koreańskim kosmetycznym jest

rynku duża

konkurencja. Firmy zawsze szukają sposobów, żeby się wyróżnić. Opakowanie to jeden z nich: sprawia, że produkty przyciągają wzrok, a użytkownik lepiej się czuje podczas ich stosowania. Jakość produktów jest oczywiście bardzo ważna – koreańskie koncerny nie zastępują jej opakowaniem, ale wiedzą doskonale, jak bardzo liczy się wygląd produktu, choć starają się nie przedobrzyć. Im bardziej wyjątkowy jest

produkt, tym większa jest jego wartość. Koreańskie kosmetyki muszą być jedyne w swoim rodzaju, marki muszą się wyróżniać, by przetrwać na tak konkurencyjnym rynku. Myślę, że Koreańczycy to pionierzy – lubią nowinki, co tłumaczy, dlaczego tylu produktom zmienia się opakowania po jednym lub dwóch latach obecności na rynku albo dlaczego sprzedaje się je w zestawach jako limitowane edycje.

Klienci zauważają produkty Too Cool For School w chwili, kiedy wchodzą do sklepu. Wystrój wnętrza jest bardzo przemyślany, wszystko zostało specjalnie zaprojektowane – od podłogi po sufit. Nie chodzi tylko o przyciągające wzrok opakowanie produktu, ale o wywarcie określonego wrażenia na kliencie. Podczas zakupów ma się poczuć, jakby przeniesiono go do innego świata. Chcemy, żeby wystrój

był inspirujący, dawał klientom radość i zupełnie nowe „doświadczenie kupowania" – żeby było to coś, czego nigdy wcześniej nie widzieli i nie doświadczyli. Podobną strategię stosują nie tylko sklepy z kosmetykami, ale wszystkie koreańskie placówki handlu detalicznego. Gdziekolwiek spojrzysz, zobaczysz, jak silny nacisk kładzie się na wywołanie takiego a nie innego wrażenia poprzez

odpowiednie bodźce wzrokowe. Wystarczy, że wejdziesz do kawiarni, a zauważysz, że każdy element wystroju wnętrza został dobrany tak, aby stworzyć idealny klimat dobrej kawiarni. Otoczenie ma sprawić, że kawa będzie ci bardziej smakować. W Korei istnieje silna tradycja wzornictwa i kultura kreowania marki. Mamy szczęście, że możemy w tym uczestniczyć.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

3 Dwuetapowe oczyszczanie: cera czysta jak łza, gdy myjesz ją razy dwa iedy przeprowadziłam się do Seulu, od

K

razu zaczęłam uczyć się nowych

rzeczy, na przykład jak wypić kilka kolejek soju podczas służbowej kolacji i mimo to następnego ranka dotrzeć do pracy, jak zwracać się do starszych i jak korzystać z bidetu (i to polubić). Tego

wszystkiego

mogłam

się

spodziewać. Nie oczekiwałam jednak, że nauczę się też, jak myć twarz. Że co? Przecież robiłam to już od dekady, miałam więcej doświadczenia, niż potrzeba. Co jest takiego trudnego w używaniu mydła i wody? Ale w tym właśnie tkwi sedno

sprawy: choć prawidłowe mycie twarzy nie jest trudne, chodzi o coś więcej niż tylko o mydło i wodę. Jak pewnie zdążyłaś się już przekonać, właściwe dbanie o skórę to suma wielu elementów. Nie ma jednego triku, który odmieni cerę z dnia na dzień: na stan twojej skóry wpływa bowiem to, jak codziennie o nią dbasz – przez miesiące i lata. Oczywiście wszystkie liczymy na choćby odrobinę natychmiastowej satysfakcji, dlatego jeśli chcesz, żeby twoja cera zaczęła wyglądać lepiej od zaraz, zmień sposób

jej oczyszczania. To nie kłamstwo – kiedy tylko tak zrobiłam, w ciągu tygodnia moja skóra stała się gładsza i bardziej miękka.

Przestępstwa i wykroczenia w pielęgnowaniu cery Zanim przeprowadziłam się do Korei, uważałam oczyszczanie za jeden z najmniej istotnych etapów pielęgnacji skóry. Kosmetyk do demakijażu i tak zostaje zmyty, a jego kontakt z cerą trwa

maksymalnie kilka sekund – dlaczego więc nie ominąć tego kroku i zaoszczędzić czas i pieniądze? Lepiej zainwestować w emulsje nawilżające i kremy, które nakłada się na twarz na całe godziny – z pewnością na tym polega prawdziwa dbałość o skórę. Ale jednak nie: oczyszczanie to nie tylko pierwszy etap rytuału pielęgnacyjnego, lecz również jego podstawa. To właśnie ono zapewnia skuteczne działanie wszystkich innych kosmetyków. Odkąd o tym wiem, przykładam do niego szczególną wagę

i jestem skłonna poświęcić trochę więcej czasu i pieniędzy, by mieć pewność, że wybieram właściwe kosmetyki – nie tylko oczyszczające, ale oczyszczające we właściwy sposób. Kiedy zaczęłam rozmawiać

o oczyszczaniu cery z przyjaciółkami, dowiedziałam się, że nie tylko ja nie

wiem, co należy robić, aby naprawdę dobrze umyć twarz. Wiele z nich twierdziło, że nie poświęcają oczyszczaniu zbyt wiele uwagi, a niektóre przyznały się do tego, że kładą się spać, nie umywszy buzi. Rozumiem to – każda z nas zna te wieczory po kilku drinkach albo gdy z innych powodów jesteśmy wyczerpane, kiedy na myśl o poświęceniu nawet pięciu minut na umycie twarzy… zasypiamy na stojąco. Ale położenie się do łóżka „z całym bagażem" jest szkodliwe nie tylko dla

kobiet o cerze tłustej lub skłonnej do wyprysków – jest szkodliwe dla wszystkich. Jak już wcześniej wspomniałam, skóra to największy organ, ale pewnie zdziwisz się, gdy się dowiesz, że stanowi ona dziesięć procent całkowitej masy ciała (trochę to obrzydliwe, ale jeśli się nad tym zastanowić, zadziwiające). Głównym zadaniem skóry jest izolowanie wnętrza ciała od reszty świata: skóra zatrzymuje wodę w środku ciała, a wszelkie szkodliwe dla organizmu czynniki (jak alergeny,

drobnoustroje i zanieczyszczenia) na zewnątrz. Pójście spać bez umycia twarzy może prowadzić do zatkania porów i powstania wyprysków. Makijaż, sebum (tłuszczowo-woskowa substancja, którą wydzielają gruczoły łojowe, aby chronić skórę) i zanieczyszczenia ze środowiska mogą osadzać się w twoich porach, sprawiając, że staną się większe, i powodując powstanie wągrów (choć mają ciemny kolor, wągry to nie uwięziony w porach brud, a mieszanka martwych komórek naskórka i sebum,

która w kontakcie z powietrzem utlenia się i ciemnieje). Dodajmy trochę bakterii do papki, którą masz na twarzy, a zapalenie i zakażenie – stary dobry pryszcz – gotowe. #sekretsoko:

Bez

względu na wszystko nie rozdrapuj ani nie wyciskaj pryszczy. Bakterie, które gnieżdżą się w zaczopowanym ujściu mieszka

włosowego, mogą rozprzestrzenić się po twarzy, dekolcie czy plecach, jeśli wyciśniesz krostkę, a to spowoduje powstanie kolejnych wyprysków! Z pewnością wiedziałaś, że niemycie twarzy może powodować powstawanie pryszczy, ale – zaraz przeczytasz coś, co cię zaskoczy – może także

przyspieszać

starzenie.

Brud

gromadzący się na skórze w ciągu dnia zawiera wolne rodniki, które mimo że mają fajną nazwę, robią twojej cerze coś zupełnie niefajnego. Uszkadzają i zabijają komórki skóry, co z kolei powoduje rozpad naturalnej elastyny i kolagenu (składników, które utrzymują skórę jędrną i sprężystą) i powstawanie zmarszczek. Jeśli wolne rodniki nie zostaną dokładnie zmyte ze skóry przed snem, będą mieć więcej czasu na czynienie szkód. Zanieczyszczone powietrze to ogromne źródło wolnych rodników,

a tworzenie kosmetyków, które będą przeciwdziałać szkodliwemu wpływowi środowiska na skórę, to kolejne wyzwanie dla koreańskich firm kosmetycznych. Coraz większe skażenie środowiska to globalny problem, ale kobiety w Azji mają szczególne powody do zmartwień. #sekretsoko: Aby ograniczyć negatywny wpływ rodników,

wolnych spożywaj

albo stosuj miejscowo

antyoksydanty. Jednymi z najpopularniejszych są zielona herbata oraz witaminy A, C i E – korzystaj z nich. Wystarczy spędzić trochę czasu w koreańskich sklepach kosmetycznych (albo oglądając Get It Beauty), by zauważyć, jak często słyszy się tam słowo „kurz". Nie chodzi tu o kłębki, które zbierają się pod łóżkiem, a o żółty kurz,

zjawisko

meteorologiczne

występujące wiosną w Azji, kiedy to nad Japonią i Koreą przechodzą chmury pustynnego pyłu z Chin. Żółty kurz niesie z sobą mnóstwo zanieczyszczeń, co wyjaśnia, dlaczego w Seulu w dniach, gdy ogłaszane są komunikaty ostrzegawcze, widuje się ludzi w maskach. Jeśli jej nie założysz, poczujesz kurz w nosie i ustach, a na skórze piasek. Zanieczyszczenie powietrza w Chinach jest dużo większe, ale problem ten wszędzie robi się coraz poważniejszy. Dodam, że siedem z dziesięciu najbardziej

zanieczyszczonych miast w Zjednoczonych znajduje w Kalifornii.

Stanach się

„Dwuetapowe oczyszczanie" krok po kroku Oczyszczanie a porządne oczyszczanie to dwie zupełnie różne rzeczy. Ochlapanie twarzy wodą i wytarcie jej ręcznikiem to żadne mycie (niestety). Koreanki mają obsesję na punkcie prawidłowego oczyszczania skóry, bo

wiedzą,

że

to

pierwszy krok do

ostatecznego celu: świeżej, promiennej cery. Pominięcie oczyszczania w rytuale pielęgnacyjnym równałoby się bluźnierstwu. Dla wielu Koreanek prawidłowe oczyszczanie skóry to dwukrotne oczyszczanie, czyli umycie twarzy najpierw kosmetykiem na bazie olejków, a potem kosmetykiem na bazie wody. Tak, wiem, co sobie myślisz: nie dość, że muszę myć twarz co wieczór, to jeszcze dwa razy!? Cała

ta zabawa z podwójnym oczyszczaniem to nie tylko „koreański

wymysł". Długo rozmawialiśmy o tym na zajęciach z kosmetyki – wielu amerykańskich dermatologów również poleca taki sposób oczyszczania skóry. Dawna, kalifornijska Charlotte zbyt wiele razy zrezygnowała z umycia twarzy przed pójściem spać. Dzisiejsza Charlotte co wieczór czeka na moment, kiedy będzie mogła zmyć z siebie makijaż i brud miasta. Wiem, że moje słowa brzmią, jakby padały z ust kogoś z nerwicą natręctw, ale wierz mi, moi przyjaciele (i mąż)

poświadczą, że jestem jedną z najmniej pedantycznych osób, jakie znają. Po prostu nauczyłam się traktować oczyszczanie cery i cały rytuał pielęgnacyjny jako sposób na odprężenie po stresującym dniu. Jeśli nie umyję twarzy (jak wtedy gdy zapomniałam zabrać odpowiedni

kosmetyk na wakacje), zasypiam z dręczącym mnie uczuciem, że czegoś nie dokończyłam. Czuję, jak makijaż szaleje mi w porach skóry, niczym dzieciak, którego rodzice wyjechali z miasta. Posłuchaj mnie więc! Jeśli dwa etapy oczyszczania to dla ciebie o jedno oczyszczanie za dużo, pomyśl o tym w ten sposób: rano poświęcasz wiele czasu i uwagi na nałożenie makijażu – czy wieczorem twoja twarz nie zasługuje na tyle samo zainteresowania? Jeśli naprawdę chcesz pozbyć się

z twarzy całego tego świństwa (a z pewnością tak jest), dwukrotne oczyszczanie to najlepszy sposób. Oto jak to zrobić: Usuń makijaż oczu i ust Jeśli nie malujesz oczu, pomiń ten krok, ale kosmetyki do oczu i ust najtrudniej zmyć (i najłatwiej rozsmarować na poduszce), zatem usunięcie ich jest priorytetem. Jeśli mam mocniejszy niż zwykle makijaż oczu, zwłaszcza jeśli użyłam wodoodpornego tuszu do rzęs, namaczam płynem do demakijażu płatek

kosmetyczny, kładę go na zamkniętą powiekę i pozostawiam na dziesięć– piętnaście sekund. Jeśli używasz wacików, przykładaj je delikatnie do oka, miejsce przy miejscu, przytrzymując za każdym razem nasączoną watkę przez kilka sekund. W przeszłości popełniałam błąd i tarłam powieki nasączonym płatkiem, chcąc od razu je oczyścić, i zastanawiałam się, dlaczego eyeliner nie chce zejść. Kiedy używasz trwałych kosmetyków, ważne jest, aby środek do demakijażu połączył się z produktem do

makijażu (najczęściej na bazie tłuszczu) i go przeniknął – wtedy stanie się łatwiejszy do usunięcia. Daj czas kosmetykowi do demakijażu, by odpowiednio zadziałał, i stosuj go ostrożnie, zwłaszcza na skórze wokół oczu, która jest najcieńsza, a przez to najbardziej podatna na zmarszczki. Im łatwiej zejdzie twój makijaż, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że będziesz ciągnąć i tarmosić skórę. Powinnaś poszukać produktu do demakijażu na bazie olejków, a jeśli używasz środka, który szczypie albo

w inny sposób podrażnia twoje oczy, od razu się go pozbądź! Szczypanie nigdy nie jest oznaką skutecznego działania – to znak, że twoje ciało potrzebuje innej pielęgnacji. Jeśli nosisz soczewki, wyjmij je, zanim zaczniesz zmywać makijaż. Pierwsze oczyszczanie: olejek myjący Olejki myjące nie są złe, tylko źle rozumiane jest ich działanie! Zachodnie zasady pielęgnacji cery mówią, by trzymać się z dala od wszystkiego, co

w nazwie zawiera słowo „olej" – z obawy przed zatkanymi porami i trądzikiem. Prawda jest jednak taka, że olejki myjące mogą okazać się prawdziwym błogosławieństwem dla tłustej, wrażliwej i skłonnej do wyprysków cery. Zastosowanie ma tu podstawowa zasada chemii: oliwa na wierzch wypływa. Pomyśl o parkingu w deszczowy dzień: na powierzchni kałuż widać olej, który nie rozpuszcza się w wodzie. Olej lubi się jednak z olejem, więc olejek myjący może

przeniknąć i usunąć nadmiar sebum i „tłuste" zanieczyszczenia, jak makijaż czy krem do opalania. Z olejkiem myjącym zetknęłam się po raz pierwszy, kiedy dostałam go w prezencie od mojej szczodrej przyjaciółki z Korei. Pamiętam, jak niezdarnie wysmarowałam nim twarz, i na początku ten kosmetyk w ogóle mi się nie podobał. Miałam wrażenie, że dodaję tłuste substancje, zamiast je usuwać. Jednak w chwili gdy zmyłam olejek, stałam się jego fanką. Moja skóra nie była ani tłusta, ani śliska.

Wydawała się czystsza i miększa, a nawet wyglądała bardziej promiennie. Przez następne kilka miesięcy ostrożnie wydzielałam sobie zawartość buteleczki, przekonana, że tak dobry produkt na pewno trudno dostać i jest drogi. Kiedy odkryłam, że każda firma kosmetyczna w Korei produkuje swój własny olejek myjący, a nawet kilka, moje chomikowanie zastąpiła rozrzutność. Chciałam wypróbować wszystkie. Teraz codziennie rano i wieczorem używam kosmetyku myjącego na bazie

olejków (a kiedy podróżuję, mam z sobą chusteczki nim nawilżone). Rankiem nie stosuje się olejku myjącego do usuwania makijażu – zmywa się sebum i pot, które nagromadziły się w nocy, oraz resztki produktów pielęgnacyjnych na noc. Stosowanie olejku myjącego jest całkiem proste: najpierw nakładasz kosmetyk na dłonie i rozmazujesz na twarzy, następnie okrężnymi ruchami rozprowadzasz olejek po całej buzi opuszkami palców. To naprawdę przyjemne.

#sekretsoko: Możesz użyć naturalnych olejów, na przykład rycynowego albo kokosowego, aby umyć twarz, ale najprawdopodobniej zostawią na skórze tłusty film. Lepiej używać specjalnych olejków myjących, skomponowanych tak, by emulgowały i dawały się łatwo

zmyć wodą. Po dokładnym masażu twarzy olejkiem myjącym dodaję do tego kosmetyku odrobinę letniej wody, aby zmienił się w emulsję. Choć olejki myjące wydają się bardzo proste, ich skuteczność to efekt zastosowania wielu technologii i składników, zwykle bowiem nie składają się z jednej substancji. W połączeniu z wodą większość olejków nabiera mlecznej konsystencji i łatwo się zmywa (ciepłą wodą, zimna sobie nie poradzi).

W drogeriach i sklepach kosmetycznych na Zachodzie nie znajdziesz jeszcze zbyt wielu olejków myjących, ale to się szybko zmienia. Obecnie moimi ulubionymi olejkami są te w postaci stałej – nie skapują po łokciach na całą umywalkę. Nakładasz na dłonie niewielką ilość produktu i rozcierasz go, aby stał się bardziej płynny. Et voilà! Większość tych kosmetyków nabiera konsystencji emulsji w kontakcie z ciepłą wodą. Wielozadaniowy masaż twarzy

Podczas oczyszczania, gdy twoje palce z łatwością ślizgają się po skórze, poświęć dodatkową minutę lub dwie na zrobienie masażu twarzy i ciesz się jeszcze lepszymi efektami. Masaż twarzy poprawia krążenie i może się przyczynić do uzyskania zdrowszego kolorytu cery. Poza tym, jak już wspomniałam, to bardzo miłe. Pomyśl o swojej krwi jak o prywatnej firmie cateringowej pracującej dla całego ciała: to ona dostarcza substancje odżywcze do serca i pozostałych organów. W głębszych

warstwach skóry znajdują się drobne naczynia krwionośne, ale w naskórku nie ma żadnych. Kiedy masujesz twarz, wspomagasz krążenie w głębszych warstwach skóry. To szczególnie ważne, jeśli mieszkasz w kraju o chłodniejszym klimacie, i w zimie, ponieważ gdy jest mroźno, krążenie zwalnia, co powoduje sezonowe wysuszenie skóry. Masuj twarz wzdłuż mięśni, a nie w poprzek. Zacznij od miejsca pod kośćmi policzkowymi, używając knykci dwóch palców (dłonie zaciśnij w pięści), i powoli kieruj się ku górze.

Naciskaj tak mocno, jak lubisz, bo olejek zmniejszy ciśnienie i powstrzyma szarpanie skóry. Następnie, nadal używając knykci, masuj twarz po obu stronach nosa, aż do szczytu czoła, po czym kieruj się w dół po obwodzie twarzy. Na koniec opuszkami palców lekko wymasuj obszar pod oczami – to pomoże zlikwidować obrzęki. Zacznij od grzbietu nosa i przesuwaj dłonie w stronę skroni. Kiedy skończysz masaż, zmyj olejek myjący ciepłą wodą i osusz twarz,

delikatnie przykładając do niej ręcznik. Powtarzam: pac, pac, pac, zamiast pocierania ręcznikiem w górę i w dół, co napina skórę w każdą możliwą stronę. Nie chcesz nią szarpać, bo może to prowadzić do powstania zmarszczek. Szczerze mówiąc, nie ma wielu danych dotyczących tego, jak powtarzalne ruchy twarzy prowadzą do zmarszczek, bo trudno to zbadać. Ponieważ zmarszczki nie powstają z dnia na dzień, trzeba by było utrzymywać kontrolowane środowisko badań przez ponad dwadzieścia lat albo

i więcej, aby uzyskać miarodajne wyniki. Ale ja wierzę, że mimika ma wpływ na pojawianie się zmarszczek. Zresztą w tej dziedzinie najlepszym ekspertem jest moja mama. Mam nawyk marszczenia nosa, kiedy się śmieję. Kiedy tylko mama mnie na tym przyłapała, ganiła mnie i kazała przestać. Nie zwracałam na to uwagi, ale teraz, gdy spoglądam w lustro, nie mogę przestać myśleć o tym, że miała rację: marszczenie prowadzi do zmarszczek, widzę dowody na moim nosie.

Drugie oczyszczanie: kosmetyk na bazie wody Ta czynność jest ci prawdopodobnie znana. Po tym, jak umyjesz twarz olejkiem, użyj kosmetyku na bazie wody, aby pozbyć się potu, kurzu lub innych zanieczyszczeń, które jeszcze na skórze pozostały. Możesz użyć żelu myjącego lub pianki – co wolisz i co wydaje się najlepsze dla twojej skóry. Kiedy stosujesz środek myjący na bazie wody, nie ma znaczenia, jaką temperaturę ma

woda, którą spłuczesz kosmetyk. Tu zdradzę pewien sekret: środek myjący, który się pieni, niekoniecznie jest lepszy od tego, który się nie pieni. Pienienie nie wpływa na skuteczność produktu, nie daje żadnych dodatkowych korzyści. Firmy kosmetyczne produkują pieniące się kosmetyki, aby dać ludziom to, czego pragną: bąbelki, bąbelki i jeszcze raz bąbelki.

Dwie małe literki ważne dla oczyszczania: pH

Wiesz już, jak umyć twarz. Ale czego użyć? Jako że środki myjące to zasadniczy element procesu pielęgnacji, wybranie odpowiedniego produktu jest bardzo ważne. I nie mam na myśli tego, czy kosmetyk będzie się ładnie prezentować w łazience. Chodzi o jego skład i pH. Kiedy zrozumiesz, o co chodzi z pH (co nie jest bardzo trudne), znalezienie odpowiedniego kosmetyku to będzie łatwizna. Wartość pH wskazuje stopień kwasowości i zasadowości substancji w skali od 0 do 14; 0 oznacza najwyższą

kwasowość, 14 najwyższą zasadowość, 7 – odczyn neutralny. Zdrowa skóra ma lekko kwasowy odczyn, zwykle pH 5,5. Jeśli twoja skóra jest „zbyt kwaśna", łatwo ją podrażnić, ma skłonność do wyprysków i jest bardzo tłusta. Jeśli twoja skóra jest „zbyt zasadowa", może wydawać się szara, sprawia wrażenie przesuszonej

i łuszczy się. Równowaga jest tutaj kluczowa. Kiedyś

uwielbiałam

uczucie

ściągnięcia skóry po umyciu twarzy pomarańczowym żelem przeciwtrądzikowym. Pewnie też je znasz – skóra trzeszczy przy każdym uśmiechu lub marszczeniu brwi. Kiedyś interpretowałam to jako znak, że kosmetyk działa i że moje pory są węższe, a nawet czystsze. Prawda jest jednak taka, że napięta skóra to nie oznaka czystości, a kłopotów. Kosmetyki myjące, które mają zbyt wysoki odczyn

zasadowy, przesuszają cerę, gdyż pozbawiają ją naturalnej warstwy ochronnej i nawodnienia. Może to stać się przyczyną podrażnień, ale także sprawić, że gruczoły łojowe będą próbowały naprawić sytuację, produkując za dużo sebum. Nie tego chciałaś, prawda? Skórę

pokrywa kwaśny płaszcz ochronny − cienka bariera, którą tworzą sebum i pot. Wiele czynników środowiska (zanieczyszczenia, dym, wiatr, woda) może wpłynąć na wrażliwość skóry, ponieważ niszczą

kwaśny płaszcz ochronny, zwiększając możliwość wystąpienia takich dolegliwości jak egzema i trądzik różowaty. Uszkodzenie kwaśnego płaszcza ochronnego może być przyczyną powstawania pryszczy (bakteriom dużo łatwiej wniknąć w skórę) oraz łuszczenia, bo skóra nie jest w stanie utrzymać właściwego poziomu nawilżenia.

SKŁADNIK W ROLI GŁÓWNEJ:

nadtlenek benzoilu Nadtlenek benzoilu (benzoyl peroxide) to częsty

składnik

kosmetyków

przeciw

wypryskom.

Ma

właściwości antybakteryjne i może przenikać

w

głąb

mieszków włosowych, aby zabijać bakterie powodujące pryszcze. Pamiętaj, że substancja ta może podrażnić lub

przesuszyć skórę, spowodować zaczerwienienia, łuszczenie i wywołać inne niepożądane skutki uboczne.

Właśnie dlatego potrzebujesz specjalnego mydła do twarzy i nie możesz używać kostki, która leży pod prysznicem. Typowe mydło w kostce ma wysoki odczyn zasadowy (pH 8–10) i podrażnia delikatną skórę twarzy

i ciała. Z drugiej strony produkt myjący, który ma niskie pH, też nie pomoże, ponieważ lekka zasadowość jest potrzebna, aby kosmetyk prawidłowo rozpuszczał brud i skutecznie oczyszczał cerę. Jeśli masz skórę normalną, to pH środków myjących nie stanowi problemu, ale osoby o cerze skłonnej do wyprysków albo wrażliwej powinny na pH kosmetyków uważać. Odczyn pH wszystkich swoich kosmetyków możesz sprawdzić w bardzo prosty i niedrogi sposób (to także

świetna zabawa, nawet nieco

uzależniająca). W Internecie, w wielkich supermarketach albo w aptekach można kupić papierki wskaźnikowe do określania pH – uniwersalne i lakmusowe. Zanurz papierek w żelu do twarzy albo emulsji nawilżającej, a jego kolor szybko zacznie się zmieniać. Po minucie dopasuj kolor do legendy pH

dołączonej do papierków. (Tak przy okazji: tylko produkty na bazie wody mają pH, nie trzeba więc sprawdzać olejków myjących i nawilżających). #sekretsoko: Skóra na ciele jest grubsza i mniej wrażliwa niż skóra

twarzy,

tłumaczy, toleruje

co

dlaczego mydło

o wyższym pH. Mimo to

unikaj

mydeł

i żelów pod prysznic,

które za bardzo ściągają i wysuszają skórę, a po kąpieli zawsze stosuj balsam nawilżający.

Tonizacja Już dwukrotnie oczyściłaś twarz – teraz czas na otwarcie toniku, żebyś mogła… yyy… oczyścić skórę raz jeszcze!? Tak. Ale wysłuchaj mnie do końca! Na tym etapie pielęgnacji chodzi o pH twojej

skóry. Toniki mają za zadanie oczyścić cerę i przywrócić jej równowagę kwasowo-zasadową, którą naruszył zasadowy kosmetyk myjący. Postęp naukowy i technologiczny powoduje, że mniej firm produkuje silnie zasadowe kosmetyki oczyszczające. Nowoczesne toniki przede wszystkim nawilżają skórę i wzmacniają jej naturalną barierę ochronną, aby długo pozostała gładka i zdrowa. Tonik, choćby nazywał się inaczej, to nadal tonik. W Korei te najbardziej popularne określane są na różne

sposoby: „serum aktywujące", „odświeżacz", „zmiękczacz do skóry", a nawet tylko słowem „skóra". Wszystkie są bardzo delikatne i mają za zadanie wspomaganie kwaśnego płaszcza ochronnego oraz nawilżanie cery. Zwykle są „wypełnione po brzegi" składnikami odżywczymi, humektantami (takimi jak gliceryna), które wiążą wodę i pomagają skórze zachować odpowiedni poziom nawilżenia, i ceramidami odpowiedzialnymi za elastyczność skóry. Powinnaś używać toniku w swoim

porannym i wieczornym rytuale pielęgnacyjnym (kiedy już oczyścisz twarz). Pomyśl o toniku jak o szkole dla porów skóry: daje im przewagę i przygotowuje na to, co stanie się później, zapewnia także lepsze wchłanianie produktów do pielęgnacji. Wyobraź sobie skórę jako wysuszoną gąbkę. Jeśli nałożysz na nią ciężki krem, gąbka go nie wchłonie – nie jest przygotowana na wilgoć. Ale jeśli zmoczysz gąbkę, krem wsiąknie dużo łatwiej. Właśnie dlatego tonizacja to świetny element codziennego rytuału

pielęgnacyjnego. Używałam wielu toników i nauczyłam się, że powinnam unikać tych,

które

mają

właściwości

ściągające, czyli zawierających duże ilości alkoholu lub wyciągu z oczaru wirginijskiego. Jeśli masz cerę tłustą, uczucie

odtłuszczonej

skóry

może

przypaść ci do gustu, ale nie wpadnij w pułapkę. Alkohol hamuje zdolność skóry do samodzielnej regeneracji, może nawet większej i trądziku.

powodować liczby

powstawanie

stanów

zapalnych

Powróćmy do toniku za osiemdziesiąt dolarów, który kupiłam u Bloom ingdale'a: było w nim tyle alkoholu, że pachniał jak płyn do dezynfekcji, spowodował u mnie wykwit kilku pryszczy oraz nadmierną produkcję sebum. W końcu go wyrzuciłam i przez długi czas w ogóle nie używałam toników. Jednak kiedy przyjaciółki z Korei nauczyły mnie omijać produkty zawierające duże ilości alkoholu, stałam się wierną fanką nawilżających toników.

SKŁADNIK W ROLI GŁÓWNEJ: alkohol Produkty zawierające duże ilości alkoholu denaturowanego (zwykle zwanego jedynie alkoholem) są bardzo złe dla twojej skóry, ponieważ podrażniają ją, niszczą jej barierę ochronną i wspomagają

powstawanie wolnych rodników. Nie myl go z takimi alkoholami jak alkohol cetylowy i alkohol stearylowy (należącymi do grupy alkoholi tłuszczowych), które często stosuje się w kosmetykach jako środki zmiękczające, mającymi pozytywne działanie.

Czasem przelewam tonik do buteleczki ze spryskiwaczem i rozpylam kosmetyk na twarz i szyję. Potem wklepuję go lekko palcami, co umożliwia wchłonięcie wszystkich nawilżających i łagodzących składników i przygotowuje skórę do kolejnego etapu pielęgnacji. Zerknij na stronę 124, gdzie znajduje się lista moich ulubionych, sprawdzonych toników, i odszukaj ten, który jest najodpowiedniejszy dla twojej cery.

POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Park Soo Joo

SUPERMODELKA

Urodziłam się w Korei, ale dorastałam na

kalifornijskich

przedmieściach. W pracy mam zawsze grubą warstwę makijażu, więc w dni wolne zupełnie się nie maluję. W te dni mój rytuał pielęgnacyjny wygląda tak: dwa lub trzy razy oczyszczam skórę

pianką myjącą, niekiedy używam szczoteczki elektrycznej. Spłukuję kosmetyk z twarzy, spryskuję ją tonikiem albo przecieram płatkiem kosmetycznym zwilżonym sprayem kokosowym, po czym nakładam krem nawilżający i odrobinę kremu pod oczy. Kiedy pracuję, to zupełnie inna historia: muszę zacząć od zmycia makijażu. Używam do tego Clean It Zero Classic marki Banila Co. – olejku myjącego

w formie balsamu, który wmasowuję w skórę. Ciepło moich dłoni powoduje, że balsam zmienia się w gładki płyn. Rozpuszcza makijaż, dzięki czemu łatwo go usunąć chusteczkami do demakijażu firmy Koh Gen Do. Po usunięciu makijażu rozpoczynam mój pielęgnacyjny rytuał. Ostatnio bardzo lubię stosować BeliefiTrue Aqua Moisturizing Bomb. To żel-krem o lekkiej konsystencji, który szybko się

wchłania i nie uczucia lepkości.

pozostawia

Zdarza się, że wracam do domu tak wyczerpana, że zasypiam z makijażem na twarzy. Nikomu nie polecam. Oczyszczanie

jest

bardzo

ważne, ponieważ czysta cera jest niezbędna, aby zachować młodą, pozbawioną wyprysków twarz. Porządna higiena osobista nie może zaszkodzić. Od czasu do czasu nakładam wieczorem na twarz maseczkę

w płachcie bawełnianej. Staram się także mieć z sobą taką maseczkę, kiedy czeka mnie długi lot, ponieważ powietrze w samolocie jest bardzo suche. Właściwie nawilżona skóra jest zdrowa i piękna i dobrze wygląda także bez makijażu. Moim celem jest malować się jak najmniej. Jeśli nie pracuję, ale czuję, że powinnam się trochę bardziej postarać,

robię

niewidoczny

makijaż. Wystarczy mi korektor

i odrobina różu na policzkach. Nie maluję ust na jasny kolor, wolę nieumalowane – tylko upewniam się, że nie są spierzchnięte. Moim ulubionym balsamem do ust jest ten rozdawany na pokładach samolotów Korean Air – Davi Napa. Nigdy nie wychodzę z domu bez bibułek matujących.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

4 Magia złuszczania (i jak być specjalistką od Kspa) iedy byłam dzieckiem, mama co tydzień

K

myła szorstką myjką całe moje

ciało, ale kiedy moje piersi, przez długi czas nie większe niż ślady po ugryzieniu komara, zaczęły rosnąć, szorowanie przestało być mile widziane. Oczywiście powinnam była kontynuować koreańską tradycję kąpielową, ale ja używałam tego, co wszystkie moje przyjaciółki – miękkiej gąbki i wielkiej butli owocowego żelu pod prysznic. Kiedy jednak zaczęłam chodzić do sauny jako dorosła kobieta, nędzna gąbka przestała mi wystarczać. Teraz

używam myjki takiej jak w dzieciństwie, którą szoruję się pod prysznicem od stóp do głów. Przekonałam się, że złuszczanie skóry jest nie tylko przyjemne, ale też mi służy. Przez chwilę skupmy się na kwestiach technicznych. Twoja skóra w naturalny sposób zrzuca codziennie miliardy komórek. (Martwe komórki są jednym z głównych składników kurzu. Ohyda, co?) Jeśli organizm nie będzie w odpowiedni sposób pozbywać się martwego naskórka lub jeśli ten proces ulegnie spowolnieniu, twoja skóra stanie

się sucha i szara. Możesz też nabawić się zatkanych porów, zaskórników i wyprysków. Nawarstwianie się martwych komórek naskórka może nawet wywołać łuszczące się stany zapalne, z powodu których makijaż nie będzie wyglądał jednolicie i których nie da się opanować kremami nawilżającymi. Zabiegami złuszczającymi pobudzisz naturalny proces zrzucania komórek i wspomożesz regenerację naskórka – dzięki temu twoja cera stanie się gładsza, jaśniejsza i będzie miała bardziej wyrównany koloryt. Możesz

złuszczać skórę codziennie, co tydzień albo co miesiąc – wszystko zależy od jej stanu. Pozbywając się „nadmiaru komórek", sprawisz, że balsamy nawilżające i inne produkty będą łatwiej się wchłaniać. Kiedy twój kosmetyk nie musi przedzierać się przez warstwę martwych komórek, od razu trafia do głębszych warstw skóry, a ta utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia. Złuszczanie może również wspomóc stymulację produkcji kolagenu (zapewniającego jędrność

i elastyczność), poprawić krążenie i zmniejszyć występowanie drobnych i głębokich zmarszczek. Jeśli masz tłustą, trądzikową skórę, złuszczanie pomoże ci pozbyć się martwych komórek, które zatykają pory, powodując powstawanie wągrów i wyprysków.

Chemiczny czy mechaniczny: najlepszy peeling dla twojej skóry

Tak jak wspomniałam wcześniej, omawiając kosmetyki myjące, skóra na ciele jest grubsza niż skóra na twarzy – nie chcesz pracować nad łokciami i policzkami z taką samą werwą czy tymi samymi narzędziami. Są dwa sposoby złuszczania skóry: mechaniczny i chemiczny. Do mechanicznego złuszczania skóry twarzy stosuje się peelingi albo szczoteczki elektryczne (na przykład marki Clarisonic), a do ciała − koreańskie matki uzbrojone w szorstkie rękawice i używające całej swojej siły, aby zdrapać wszystkie martwe komórki.

Mechaniczne złuszczanie jest dobre dla skóry normalnej i mieszanej. Uważaj na tę metodę, jeśli masz świeże wypryski albo suchą lub wrażliwą skórę. #sekretsoko: skóra często

Jeśli jest

czerwona, spuchnięta i swędzi, możesz mieć egzemę. Wtedy trzymaj się

z

daleka

od

mechanicznych i

chemicznych

peelingów, skup się za

to na nawilżaniu i ochronie skóry. Niestety, mechaniczne złuszczanie może podrażnić skórę, powodując, że gruczoły łojowe produkować będą więcej sebum i w konsekwencji powstanie więcej pryszczy. Jeśli masz świeże wypryski (czyli takie z białym czubkiem), unikaj mechanicznego złuszczania, jeśli nie chcesz, aby pryszcz pękł, a bakterie rozprzestrzeniły się po reszcie twarzy. W

kosmetykach

złuszczających

szukaj takich składników jak cukier, jojoba lub owies, bo są dość łagodne dla skóry. Peelingi z orzechów lub pestek moreli, choć są popularne, posiadają granulki, które mogą mieć ostre krawędzie i uszkodzić twoją cerę. Jeśli używasz obrotowej szczoteczki albo myjki złuszczającej, powinnaś korzystać z niej podczas drugiego oczyszczania twarzy, przy stosowaniu kosmetyku na bazie wody. Jeśli używasz peelingu, wykonaj dwukrotne oczyszczanie, po czym użyj peelingu zgodnie z instrukcją na opakowaniu,

zmyj go i zastosuj tonik. Chemiczne złuszczanie to usuwanie martwego naskórka za pomocą kwasów lub enzymów. Składniki te rozpuszczają lipidy, które działają jak klej i łączą martwe komórki naskórka. Niektóre kwasy dostają się nawet głęboko do porów skóry, aby usunąć z nich sebum, co jest świetnym bonusem, ponieważ martwe komórki nie znajdują się jedynie na powierzchni skóry. W składzie chemicznych kosmetyków złuszczających znajdziesz α-hydroksykwasy

(AHA)

i

β-

hydroksykwasy (BHA). Do αhydroksykwasów należą kwas glikolowy oraz kwas mlekowy – oba można znaleźć w produktach pielęgnacyjnych w stężeniach od pięciu do piętnastu procent. Stężenie wynoszące dwanaście procent i więcej oznacza, że kosmetyk to peeling chemiczny. #sekretsoko: Jeśli chcesz czegoś jeszcze łagodniejszego, szukaj peelingów enzymatycznych (na

przykład z bromeliną i papainą, które pochodzą z owoców). Enzymy to alternatywa dla kwasów – trawią białka pomiędzy komórkami skóry, aby wspomóc ich rozluźnienie i usunięcie tych martwych. Kwas glikolowy ma mniejsze cząsteczki niż kwas mlekowy, więc

bardzo szybko przenika w głąb porów skóry, co może wywołać podrażnienie. Kwas mlekowy ma większe cząsteczki, które przenikają wolniej, dzięki czemu jest delikatniejszy niż kwas glikolowy. Jednym z β-hydroksykwasów jest kwas salicylowy – świetny dla skóry tłustej, skłonnej do wyprysków, ponieważ rozpuszcza tłusty film i oczyszcza zatkane pory, a do tego działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. Większość produktów pielęgnacyjnych zawierających kwas salicylowy można

nałożyć na twarz i na niej pozostawić, jeśli stężenie kwasu wynosi od jednego do dwóch procent. Specyfiki o wyższym stężeniu należy spłukać. Raz jeszcze: umiar w stosowaniu kosmetyków z kwasem salicylowym jest kluczowy, nadużywanie ich może wysuszyć skórę. Chemicznych kosmetyków złuszczających należy używać po oczyszczeniu skóry i wklepaniu toniku. Nakładaj je ostrożnie, omijając okolice oczu, bo w tych miejscach skóra jest bardzo wrażliwa, po czym dokończ swój codzienny rytuał pielęgnacyjny. Jeśli

używasz kosmetyków z retinolem albo produktów wydawanych na receptę, zapytaj lekarza, czy możesz je stosować razem z kosmetykami zawierającymi kwasy lub enzymy. #sekretsoko: Zarówno kwas glikolowy, jak i mlekowy mają właściwości nawilżające, co oznacza, że możesz walczyć z oznakami starzenia i nadmierną pigmentacją, jednocześnie utrzymując odpowiedni

poziom nawilżenia skóry podczas złuszczania. Niezły bonus.

Martwa skóra: naturalny filtr przeciwsłoneczny Po zastosowaniu chemicznego lub mechanicznego kosmetyku złuszczającego nie wolno zapomnieć o nawilżaniu! Peelingi osłabiają naturalną barierę skóry, więc trzeba ją wzmocnić i zabezpieczyć dobrym

kremem. Choć złuszczanie jest bardzo ważne, powinnaś wiedzieć, że martwe komórki naskórka działają jak naturalny filtr przeciwsłoneczny, a pozbycie się ich sprawia, że stajesz się podatna na promieniowanie bardziej

UV.

narażona

Jesteś na

wtedy

szkodliwe

działanie słońca, w tym nadmierną pigmentację. Dlatego bardzo ważne jest, abyś

po

smarowała

złuszczaniu się

kremem

regularnie SPF

30

(przynajmniej). Bądźmy jednak szczere: powinnaś używać kremu z filtrem

codziennie, bez względu na to, czy dzień wcześniej zrobiłaś peeling, czy nie (więcej na ten temat w rozdziale szóstym).

Głębsze złuszczanie: witaj w świecie koreańskich spa Spa to kamień węgielny koreańskiej kultury piękna. Koreańskie spa, zwane również K-spa, istnieją na całym świecie, w centrach wielkich miast i na przedmieściach, gdzie mieszka wielu

Koreańczyków.

Możesz

je

znaleźć

w taki sam sposób jak zwykłe spa: popytaj znajomych, poszukaj rekomendacji w czasopismach, poczytaj w sieci opinie klientów. To tyle, jeśli chodzi o podobieństwa. Nawet jeśli nigdy nie byłaś w spa, wiesz pewnie z filmów i seriali, jak to może wyglądać – bogate zarozumiałe damy piją napoje z antyoksydantami w niemal całkowitej ciszy, a na powiekach mają plasterki ogórka. Teraz przygotuj się na jjimjilbang– to koreańskie słowo w wolnym

tłumaczeniu oznacza „nagrzany pokój" – i wybij sobie z głowy wszystkie wcześniejsze wyobrażenia. Jjimjilbang to instytucja dla rodzin i grup, nie będziesz się więc odziewać w luksusowy szlafrok i relaksować w samotności, wśród otaczających cię odgłosów ptaków (lecących z CD). Jjimjilbang to miejsca spotkań wielu pokoleń, do których ludzie przychodzą, by się umyć i zrelaksować w towarzystwie matek, córek, sióstr, ojców, synów, braci, kuzynów, przyjaciół, a nawet ukochanych.

Spotkanie w spa czterolatka jest równie prawdopodobne jak spotkanie siedemdziesięcioczterolatka. Do koreańskiego spa można się wybrać na cały dzień. Zamiast zarezerwować konkretny zabieg i wyjść, kiedy się skończy, w K-spa możesz coś zjeść, poczytać i zdrzemnąć się. Większość z nich otwarta jest dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc możesz tam zostać choćby do rana. Jeśli jesteś zupełną nowicjuszką i nie wiesz, czego się spodziewać, pierwsza wizyta w koreańskim spa

może być nieco irytująca (jest tam dużo ludzi i dużo nagości, więc skromność najlepiej zostawić za drzwiami), ale kiedy już wiesz, co cię tam czeka, możesz się od niego szybko uzależnić. Pozwól, że opowiem ci, jak wygląda dzień w K-spa: Rejestracja W koreańskich spa są osobne pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn, ale i takie, gdzie wszyscy mogą przebywać razem. Kiedy wejdziesz do spa, najprawdopodobniej dostaniesz kluczyk

z numerem przydzielonej ci szafki na ubrania i rzeczy osobiste, jak również strój do stref koedukacyjnych. Mężczyźni i kobiety dostają zestawy w odmiennych kolorach, składające się z szortów i koszulki, które stanowią coś pośredniego pomiędzy piżamą a strojem do ćwiczeń. Nie są może najpiękniejsze, ale za to wygodne. Prysznic W szatni ściągniesz z siebie codzienne ubrania – ale nie zakładaj od razu stroju ze spa. Tu pojawia się element nagości.

Kiedy będziesz już naga jak cię pan Bóg stworzył, musisz iść pod prysznic, żeby się umyć, zanim wejdziesz do kąpieli albo do sauny. Dzięki temu setki ludzi nie wnoszą dzień w dzień ulicznego brudu do basenów. Myjesz włosy, twarz i ciało, i to bardzo dokładnie. #sekretsoko: Niektóre spa zapewniają szampony, odżywki i mydło. Możesz wcześniej zadzwonić, aby sprawdzić, czy

trzeba przynieść swoje kosmetyki, a jeśli jesteś wybredna, i tak weź je z sobą. Idąc

pod

prysznic,

pewnie

zauważysz, że w K-spa nagość traktuje się nieco inaczej niż w szatni na siłowni, gdzie ludzie starają się przebrać i umyć tak szybko, jak to możliwe, by do minimum ograniczyć krępujące momenty. W koreańskim spa kobiety chodzą nago, rozmawiają nago, a nawet pomagają sobie przy myciu – to normalne, że

przyjaciółki albo osoby z tej samej rodziny stoją gołe i wzajemnie szorują sobie plecy myjkami złuszczającymi. Za pierwszym razem możesz się poczuć nieco onieśmielona, ale miejmy nadzieję, że to minie, kiedy zobaczysz, jak komfortowo czują się inne kobiety, i kiedy przekonasz się, że wszyscy są zbyt zajęci szorowaniem swoich ciał, by zwracać uwagę na ciebie i twoje wstydliwe miejsca. Strefa mokra Z szatni trzeba iść do strefy mokrej (z

osobnymi salami dla kobiet i mężczyzn), w której znajdują się baseny i wanny z hydromasażem. W każdym basenie i w każdej wannie woda ma inną temperaturę, od letniej po naprawdę gorącą. Baseny i wanny nie zawsze są wypełnione wodą – popularne są kąpiele w naparze z bylicy, który ponoć poprawia krążenie i łagodzi stany zapalne. W niektórych spa można skorzystać z biczy wodnych, by złagodzić ból stawów i poprawić krążenie. Prawdopodobnie w strefie mokrej

będą również tradycyjne suche sauny i łaźnie parowe oraz baseny do zimnych kąpieli (choć takie kąpiele są szokujące dla organizmu, wspomagają przepływ krwi i limfy). Zabiegi złuszczające Większość K-spa oferuje różnorodne zabiegi upiększające: od masaży po maseczki.

Klasyczne

(mechaniczne)

złuszczanie skóry to jeden z moich ulubionych i najbardziej hardkorowy – może on okazać się nieco szokujący, jeśli

słysząc

słowo

„zabieg",

wyobrażasz sobie i świece zapachowe.

osobny

pokój

Jeśli

zapiszesz się na klasyczne złuszczanie, najprawdopodobniej zostaniesz poproszona, by poczekać w strefie mokrej na swoją kolej, a po jakimś

czasie ktoś wywoła twój numer albo przyjdzie po ciebie. Kobiety (a w części dla mężczyzn panowie), które przeprowadzają zabieg złuszczający, zwykle mają na sobie strój roboczy w postaci czarnej bielizny (nic seksownego, wyobraź sobie zasłaniające ile się da babcine majtki) i zazwyczaj się nie patyczkują. Kiedy wywołają twój numer, przejdziesz do sali zabiegowej i położysz się na przykrytym folią stole do masażu. Kiedy tylko to zrobisz, wyleją na

ciebie wiadro ciepłej wody, po czym zaczną cię szorować od stóp do głów – z siłą i zaangażowaniem. Kobiety każą ci rozsunąć nogi, aby mogły wyszorować wewnętrzną stronę ud, i choć możesz się nieco krępować, pomyśl, że robią to kilkadziesiąt razy dziennie i niczym ich nie zaskoczysz. Pewnie zdziwi cię to, że naprawdę jesteś w stanie zobaczyć martwe komórki skóry, które są z ciebie zdzierane, w postaci ohydnych szarych grudek. To obrzydliwe, owszem, ale sprawia też pewną przyjemność.

W koreańskim złuszczaniu całego ciała jest pewna surowość, ale ja wyobrażam sobie, że to moja ciotka, która zna mnie od lat, szoruje mnie do czysta. Większość zabiegów kończy się szybkim masażem głowy i szyi oraz umyciem włosów. Po wszystkim zejdziesz ze stołu, czując się lżejsza o pięć kilo, a twoje ciało będzie wręcz lśnić. Jeśli jeszcze nie wyraziłam się dość jasno, to powtórzę: zostaniesz naprawdę mocno i dokładnie wyszorowana. Jestem dość odporna na ból, więc

w najmniejszym nawet stopniu nie odczuwam tego zabiegu jako bolesnego, ale każdy jest inny. Niektóre moje przyjaciółki o wrażliwej skórze wychodziły ze spa czerwone jak rak i na skraju łez. #sekretsoko: W większość K-spa używa się myjek złuszczających do ciała, które są w gruncie rzeczy dużymi jaskrawymi

rękawicami z wiskozy. Myjki te to koreański wynalazek, ale materiał, z którego szyto je w latach sześćdziesiątych, sprowadzano z Włoch – stąd często nazywane są myjkami włoskimi. Możesz kupić sobie takie myjki przez Internet i korzystać z nich w domu. Na Amazonie lub eBayu –

jedynie za dolara. Najważniejsze, byś miała świadomość, co jest dla ciebie najlepsze, i powiedziała o tym kobiecie w czarnej bieliźnie. Jeśli coś cię zaboli albo jeśli poczujesz, że za mocno szoruje, nie dowie się o tym, jeśli jej nie powiesz. Raz jeszcze powtórzę najważniejszą w K-spa zasadę: nie wstydź się! Strefa rodzinna Kiedy

po

intensywnym złuszczaniu

będziesz już supergładka, włożysz otrzymany strój i przejdziesz do wspólnej, koedukacyjnej części spa. Zobaczysz całe rodziny, osoby, które przyszły same, i pary − wylegujących się za wszystkie czasy. Czytają komiksy, oglądają seriale, plotkują albo drzemią. Jedną z fajnych rzeczy w tej strefie jest podgrzewana podłoga, można i na niej przysnąć. Widzi się i słyszy ludzi pochrapujących w najlepsze, otoczonych ogólnym chaosem, leżących na macie albo na rozkładanym fotelu lub opartych o poduszkę w kształcie kostki.

W wielu koreańskich spa są bary z przekąskami albo świetnie działające restauracje, w których dostaniesz niemal wszystko: od pieczonych jajek, przez naengmyeon (długi, cienki makaron w schłodzonym bulionie) z banchanami, czyli zestawem dodatków, po desery, jak patbingsu (czerwona fasola z suchym

lodem i skondensowanym mlekiem). Częstą praktyką jest, że rachunek zostaje dołączony do numeru szafki, nie musisz więc mieć cały czas przy sobie gotówki ani karty płatniczej – wystarczy, że zamawiając posiłek, podasz numer szafki, a za wszystko zapłacisz przy wyjściu. W koreańskiej kulturze nie istnieje coś takiego jak „zbyt długa wizyta w spa". W Korei jjimjilbang to także bezpieczna przystań dla pracowników korporacji – zarówno kobiet, jak i mężczyzn – którzy przychodzą tam, bo

są zbyt zmęczeni albo zbyt pijani na długą jazdę do domu i z powrotem do pracy następnego ranka. Spa są oblegane w zimie, kiedy ludzie chcą nacieszyć się podgrzewaną podłogą. Suche sauny W strefie rodzinnej zobaczysz kilkoro drzwi, które prowadzą do różnych saun. Temperatury w nich wahają się od piętnastu do dziewięćdziesięciu trzech stopni

Celsjusza.

Kąpiele

parowe

wspomagają prawidłowy odpoczynek, procesy gojenia i odmładzania.

Każde koreańskie spa jest inne, ale układ saun powinien być mniej więcej taki: sauna solna, pełna minerałów pomagających na schorzenia skóry; sauna jadeitowa, ponoć pomagająca zmniejszyć napięcie mięśni; sauna gliniana, z tysiącami glinianych kulek, w których możesz się zanurzyć, aby poczuć otulające cię zewsząd ciepło; bulgama – przebywanie w niej przypomina pieczenie się w glinianym piecu do pizzy nagrzanym powyżej dziewięćdziesięciu stopni. We wszystkich tych saunach należy mieć na

sobie piżamkę. W każdej z nich można zostać jak długo się chce, ale zalecany czas to od dziesięciu do dwudziestu minut. Jeśli nie korzystałaś wcześniej z sauny, zacznij od krótkich sesji i stopniowo przyzwyczajaj się do dłuższych. Pamiętaj, że wysoka temperatura na każdego działa inaczej. Jeśli zrobi ci się słabo albo poczujesz zawroty głowy, bulgama może nie być dla ciebie, nawet jeśli obok smacznie pochrapuje sobie jakaś starsza pani. Możesz zakończyć wycieczkę po saunach pobytem w igloo – zimno

ujędrnia skórę. Zmiana temperatury wyrwie cię też z półsnu wywołanego ciepłem, koreańskimi serialami i naengmyeonem i przygotuje cię na powrót do rzeczywistości.

Koreańska kultura wspólnoty Kiedy planowałam przeprowadzkę do Korei, rodzice i przyjaciele martwili się, że będę samotna. Okazało się, że nie mieli racji, choć też nie do końca się

mylili. Na samym początku dużo czasu spędzałam sama w mojej małej kawalerce (zwanej także „biurotelem", co jest zbitką słów „biuro" i „hotel", a odnosi się do lokalu mieszkalnego w wielofunkcyjnym budynku) niedaleko firmy. Na jej wynajęcie wydałam sporo (moje nędzne życiowe oszczędności), nie miałam więc innego wyjścia, jak kupić większość mebli od ekspatów, którzy wyprzedawali je po bardzo niskich cenach, kiedy przychodziła pora na powrót do domu.

W skład wyposażenia mojego mieszkania wchodziły mały składany stolik ogrodowy i ogrodowa ławka, których używałam jako jadalnianego stołu i krzesła. Niespełna pół metra od stołu znajdował się materac, a zaraz obok niego − kuchnia. Nie muszę chyba mówić, że o przygotowywaniu bardzo aromatycznych potraw musiałam zapomnieć, bo inaczej moja piżama, włosy i skarpetki pachniałyby jak smażona ryba z wczorajszej kolacji.

Szybko nauczyłam się, żeby nie gotować w mieszkaniu; na szczęście okazało się, że w Korei jest mnóstwo restauracji i barów oferujących dania na wynos – tyle co na Manhattanie, a może nawet więcej. Zamawiałam jedzenie do domu i po kilku minutach ktoś dostarczał mi świeży ramen z czarną fasolą

i wieloma dodatkami, i to na prawdziwych talerzach. Po zjedzeniu posiłku zostawiałam brudne naczynia w torbie za drzwiami, a dostawca zabierał je z sobą przy następnej okazji. Niebo, zwłaszcza kiedy jest się na kacu. Seul

nieco

przypominał

mi

Manhattan – wszędzie ludzie, sklepy i knajpki. Z mieszkania miałam tylko kilka kroków do piekarni, kawiarenek i sklepików pełnych pysznych przekąsek. Rodzinne restauracje, które serwowały domowe, poprawiające nastrój i niedrogie dania, były na każdym kroku.

Pomijając kilka dań fastfoodowych (jak te z sieci restauracji In-N-Out, na które wciąż mam przemożną ochotę, nawet teraz, kiedy mieszkam na Wschodnim Wybrzeżu), zwykle nie tęskniłam za potrawami niekoreańskimi, bo były równie łatwo dostępne. Pizze, pasty, pad tai i tacos smakowały – mówię to z ręką na sercu – równie dobrze jak w Stanach. Tak jak się spodziewałam, koreańskie jedzenie było palce lizać. Mogłam wybierać spośród gorących potrawek, znad których unosiła się para, ciągnących się ciasteczek ryżowych

i dań ze świeżych warzyw – i jeść do woli, bo moje ulubione potrawy przeznaczone były do tego, by się nimi dzielić. Półmiski koreańskich dań z grilla i pikantne potrawki, jak budae jjigae, sprzedawano tylko w porcjach rodzinnych. Potrafię dużo zjeść, ale „grill dla dwojga" był ponad moje możliwości. Szybko przekonałam się, że jedzenie to niejedyna rzecz w Korei, którą należy się dzielić z innymi, i że spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi ma ogromną wartość. To dlatego spa otwarte są dla

wszystkich. Po co chodzić tam, gdzie nie możesz zabrać z sobą córki i babci? Chociaż w przeszłości nigdy nie przeszkadzało mi samotne jedzenie w restauracjach, w Korei czułam się skrępowana, siedząc sama w zatłoczonej knajpce, gdy wokół mnie grupki osób piły drinki i dzieliły się półmiskami mięsa i kociołkami zupy. To nowe dla mnie uczucie sprawiło, że zaczęłam jeść w ekspresowym tempie. Staranniej planowałam też spotkania z przyjaciółmi, chcąc, aby posiłki składały się z możliwie jak największej

liczby rodzinnych porcji. Moich znajomych z pracy zawsze ciekawiło, jak sobie radzę, ponieważ Koreańczycy zazwyczaj wyprowadzają się z rodzinnego domu dopiero po ślubie, gdy chcą założyć własną rodzinę. Dwudziestokilkuletniej mnie zupełnie nie przeszkadzało jedzenie ramenu przed telewizorem – mieszkałam sama od osiemnastego roku życia – ale wielu Koreańczykom mój

los

wydał

się

niesamowicie smutny, a ja samotna. Koreańczycy zawsze wydawali mi się bardzo sentymentalni: nieraz

widziałam pary śpiące na łyżeczkę w jjimjilbangu albo zakochanych tulących się w rogu kawiarni, oglądających wspólnie serial na iPadzie. Kiedy jednak dotarło do mnie, że zakochani nie mają właściwie prywatności, dopóki się nie pobiorą, nabrało to dla mnie sensu. Ciężko spędzać czas z przyjaciółmi albo z chłopakiem w domu, kiedy rodzice są tuż obok, za blisko twoich licealnych problemów. Byłam przyzwyczajona do pośpiechu panującego w amerykańskich

kawiarniach, gdzie pytanie o hasło do Wi-Fi było niemal krępujące. Jednak w koreańskich kafejkach nikomu nie przeszkadza, jeśli posiedzisz dłużej, a nawet jesteś do tego zachęcany. Wkrótce kawiarnie stały się moim drugim salonem i preferowaną przeze mnie przestrzenią do pracy, czytania lub nadrabiania zaległości w odpowiadaniu na maile. Dzisiaj myślę, że to wspólnotowy rys koreańskiej kultury ujął mnie za serce. Nie było przy mnie najbliższej rodziny, ale dalsi krewni i nowi znajomi

sprawili, że poczułam się tak, jakbym zawsze była obecna w ich życiu. Po roku nie miałam wątpliwości, że mnie i moich znajomych z pracy łączył jeong, co oznacza mniej więcej „zaczepną czułość". Kiedy ktoś z nich pytał: „Dlaczego twój koreański nadal jest taki straszny?", albo droczył się, mówiąc: „Wiesz, chłopak, z którym się umówiłaś, jest dla ciebie zbyt przystojny", nie obrażałam się – traktowali mnie tak, jakby byli moimi kuzynami, którzy znają mnie całe życie. Na szczęście, kiedy tyko dopada

mnie tęsknota za tym miłym uczuciem, mogę wybrać się do jednego z nowojorskich koreańskich spa. Nie znajdę tam pewnie ani jednej osoby, która mnie obrazi, bo wszyscy bardzo mnie lubią, ale mogę włożyć dziwną piżamę i zdrzemnąć się na podgrzewanej podłodze w jjimjilbangu, śniąc o budae jjigae i hotteokach (słodkich naleśnikach) w Seulu. POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: India-Jewel Jackson

REDAKTOR ZARZĄDZAJĄCA W HEARST MAGAZINES DIGITAL MEDIA

Pobyt w zachodnim spa ma służyć

rozpieszczaniu

się

i relaksacji, podczas gdy wizyta w koreańskim spa służy celom towarzyskim. w

Przesiadujesz

kąpieli,

oczyszczasz,

głęboko a

przy

się okazji

dowiadujesz się, co słychać u znajomych. Odkryłam K-spa,

kiedy szukałam w Nowym Jorku spa otwartego przez całą dobę – chciałam umówić moją mamę na masaż o północy, aby wyjątkowo rozpocząć obchody jej urodzin. Jedynym miejscem, które oferowało taką usługę, było spa w Koreatown. Po przejrzeniu bogatej oferty postanowiłam pójść do spa razem z mamą i od tamtej pory jestem zakochana w K-spa! Moja skóra wydaje się wręcz nienaturalnie miękka po

złusz czeniu całego ciała. Uwielbiam to, jaka czysta się czuję po zakończeniu zabiegu. Jak na ironię, nie znoszę, że muszę być naga, aby tego doznać. Nigdy nie będę się czuć dobrze, paradując na golasa przed pięć dziesięcioma obcymi kobietami, bez względu na to, ile razy już to robiłam. Jedna rzecz: gdy odwiedzasz koreańskie spa, w Nowym Jorku, Los Angeles czy Seulu, przygotuj się na barierę językową. Nie jest

to wielki problem – szeroka gama usług i żywiołowa gestykulacja sprawiają, że język piękna staje się uniwersalny. I, koniec końców, wszystko zawsze się udaje!

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

5 Chok chok: nawilżanie, czyli sztuka lśniącej cery

K

oreanki tak bardzo lubią promienną, lekko błyszczącą cerę,

że istnieje na nią specjalne określenie: chok chok. Chok chok nie odnosi się tylko do skóry, to także określenie czegoś, co jest wilgotne. W Korei taki „pełen blasku look" jest bardzo pożądany; na Zachodzie od wieków starano się maksymalnie zmatowić cerę – za pomocą baz matujących, podkładów i pudrów. Kiedy jednak doświadczysz efektu chok chok, uznasz, że nie tylko czujesz się w swojej skórze lepiej, ale i lepiej wyglądasz.

Pełna blasku kontra tłusta i śliska W Seulu często spotykałam się z przyjaciółkami na Garosu-gil, popularnej, wysadzanej drzewami ulicy z niezliczonymi kawiarenkami, restauracjami i butikami. Przy stoliku zastawionym ciepłymi latte i ciastkami rozmawiałyśmy zwykle o wszystkim i o niczym: o parze, która zerwała zaręczyny z powodu przepowiedni jasnowidza, o najnowszym matjibie

(„pysznym

domu",

czyli

bardzo

chwalonej restauracji) i oczywiście o urodzie. Polecałyśmy sobie kosmetyki, jakbyśmy były maklerami z Wall Street i wymieniały tajne giełdowe informacje, przewidywałyśmy, co stanie się nowym kosmetycznym hitem: „Ten nowy kompakt z poduszeczką jest genialny – niedrogi, a do tego wyprzedał się od razu i tygodniami nie można go było nigdzie dostać!". Nie brakowało też rozmów o pibu innych (koreańskie słowo na określenie skóry): „On umawia się z nową dziewczyną.

Widziałyście jej niesamowitą pibu?".

Zawsze ktoś wyciągał telefon, żeby poprzeć swoje zdanie zdjęciem, i na początku nie mogłam zrozumieć, co powoduje tyle komentarzy i zazdrości. Jasne, skóra takiej a takiej nowej

dziewczyny czyjegoś byłego chłopaka wyglądała niesamowicie, ale czy nie za bardzo się błyszczała? O ile wiem, tłusta skóra nie jest w modzie. Czy nie dlatego produkuje się bibułki matujące? Jednak im więcej czasu spędzałam z koreańskimi znajomymi i im więcej kobiet obserwowałam, tym wyraźniej widziałam, że ich czoła nie są tłuste i śliskie, a delikatnie wilgotne, z błyszczącą poświatą. Zdrowa, gładka jak u dziecka i promienna cera – przeciwieństwo matowej skóry. Dla

kogoś, kto spędził większą część życia z puszkiem do pudru przy twarzy, rozpaczliwie przykładając do skóry bibułki matujące, to był prawdziwy przewrót (przynajmniej jeśli chodzi o urodę). Nie chciałam ślepo podążać za koreańską modą, ale kiedy myślałam o chok chok, zrozumiałam, że nie jest to kolejny trend, który prędzej czy później przeminie, a cel nowoczesnej pielęgnacji. Byłam przyzwyczajona do matowienia skóry ciężkimi kosmetykami, aż zaczynała pękać, ale

kiedy sięgnęłam po nawilżające produkty do twarzy, nie tylko zauważyłam różnicę – poczułam ją. Cera zdawała się świeża i nie musiałam się już martwić, że dolna połowa mojej twarzy odpadnie, jeśli zbyt radośnie będę się śmiać z jakiegoś żartu. Jesteś już zaznajomiona z oczyszczaniem, tonizowaniem i złuszczaniem skóry – istotnymi etapami pielęgnacji. Co jest jednak prawdziwą rewolucją? Nawadnianie i nawilżanie. Właściwie wszystko, czego nauczyłaś się do tej pory, było jedynie preludium

do następnego etapu, pewnego rodzaju kosmetycznym supportem. Gwiazdami wśród produktów upiększających są te, które nawilżają skórę i pomagają jej wiązać wodę. Jeśli tak jak ja należysz do pokolenia YouTube'a (a nawet jeśli nie należysz), pomoże ci pewnie wizualizacja. Bardzo proszę: wyobraź sobie skórę jako ulubiony skórzany but (wiem, wiem, ale poczekaj chwilę…). Jeśli nie będziesz go odpowiednio polerować pastą, skóra w końcu zacznie pękać, a nawet odchodzić. Powierzchnia buta stanie się

szorstka, a kolor wyblaknie. Nikt – powtarzam: nikt – nie chce, żeby jego twarz wyglądała jak stary bucior.

Twoja cera w

pewnym sensie

przypomina skórę licową: jeśli będziesz regularnie dbać o jej nawilżenie i miękkość, z czasem zauważysz różnicę; jeśli nie zapewnisz jej izolacji, która

utrzyma wodę w głębszych warstwach skóry, i nie będziesz jej chronić, życie odciśnie na niej swoje piętno. Odpowiednie nawodnienie skóry pomaga zredukować widoczność zmarszczek, nawilżona cera jest jędrniejsza, bardziej napięta. Nie, nie oznacza to, że wystarczy, że maźniesz się balsamem, a twoje zmarszczki znikną w magiczny sposób. Za to z pewnością będą one bardziej widoczne na skórze, która jest odwodniona. Do diabła z próżnością! Udawajmy, że nie

obchodzą cię

zmarszczki! Nawilżanie nadal jest ważne, ponieważ utrzymuje skórę w dobrym zdrowiu. Bez dodatkowego nawilżenia codzienny kontakt z czynnikami środowiskowymi (zwłaszcza tymi, na które wystawiasz się po codziennym dwukrotnym myciu

twarzy, skutkującym utratą wszelkich naturalnych substancji ochronnych) może powodować mikroubytki w najbardziej zewnętrznej warstwie naskórka (stratum corneum), które sprawiają, że cera staje się bardziej podatna na zaburzenia i działanie bakterii – może swędzieć, łuszczyć się i być podrażniona, niewykluczone też, że pojawią się na niej wypryski. Myśl o stratum corneum jak o małym jajku Fabergé (albo nowiusieńkim iPhonie): coś tak delikatnego trzeba chronić!

Poranne i wieczorne nawilżanie: jak to się robi Niestety, aby nawilżyć cerę, nie wystarczy ochlapać twarzy wodą. Robiąc tak, można osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego i nawet bardziej ją wysuszyć. Cząsteczki wody są zbyt duże, aby przeniknąć w głąb skóry, świetnie za to wyciągają wilgoć. Gdyby skóra mogła tak łatwo wchłaniać wodę, po każdym prysznicu wyglądałybyśmy jak ryby rozdymki –

i powinnyśmy się wszystkie cieszyć, że tak się nie dzieje. Kosmetyki nawilżające są skuteczne, ponieważ zawierają składniki o mniejszych cząsteczkach, które transportują wilgoć w głębsze warstwy skóry, a potem wiążą wodę i utrzymują ją tam. I choć polanie skóry wodą nie pomoże jej nawilżyć, produkty lepiej się wchłaniają, gdy nakłada się je na zwilżoną twarz. Tak jak tłumaczyłam w rozdziale trzecim na przykładzie suchej i mokrej gąbki, wilgotna skóra lepiej przyjmuje

substancje nawadniające. W nawyk weszło mi nakładanie produktów pielęgnacyjnych tuż po wyjściu spod prysznica (nawet zanim wysuszę włosy suszarką) – to naprawdę potęguje wchłanianie wszystkich specyfików: od toniku po krem na noc. Ważna jest kolejność, w jakiej nakładasz kosmetyki pielęgnacyjne: najpierw te o najlżejszej konsystencji (jak toniki w płynie), na końcu te najcięższe (jak tłusty krem). Jeśli na początku użyjesz najcięższego produktu, stworzysz coś na kształt tłustej bariery,

która utrudni wchłanianie innych produktów. To dlatego większość toników jest bardzo wodnista − bo nakłada się je jako pierwsze.

Twoja skóra zasługuje na zabieg(anie) Czekaj, czekaj! Zanim zaczniesz wklepywać krem nawilżający, powinnaś zastosować produkt, który ma pomóc na konkretny problem twojej skóry, jak przebarwienia, zaczerwienienia albo

zmarszczki. Zanim wywiesisz białą fiagę i przeklniesz bogów urody za to, że wymagają kolejnego etapu w twoim rytuale

pielęgnacyjnym,

przypomnij

sobie, że wszelkie kuracje zależą tylko od ciebie i od tego, czego potrzebuje twoja skóra. Jeśli jest w świetnej formie i nie masz z nią żadnych problemów, to brawa dla ciebie − możesz przejść od tonizowania do nawilżania. A jeśli postanowisz

dodać

kurację

do

porannego lub wieczornego rytuału, nie musisz stosować jej codziennie.

Muszę powiedzieć, że takie kuracje to ważna część koreańskiego rytuału pielęgnacyjnego i wiele z nich stosuje się nie leczniczo, a zapobiegawczo. Produkty pielęgnacyjne na konkretne problemy skóry to serce koreańskiego sposobu dbania o urodę: zawierają najskuteczniejsze składniki i są opracowane specjalnie, by walczyć z procesem starzenia i zminimalizować jego oznaki. Na większości etykiet znajdziesz słowa takie jak „esencja", „ampułka", „serum" albo „koncentrat". Pozwól, że ci wyjaśnię, co się za tymi

nazwami kryje. Esencje Esencje to popularna w Korei kategoria produktów – wiele Koreanek wierzy, że to najważniejszy element ich rytuału pielęgnacyjnego! esencje wodnistą

mają

Mówiąc rzadszą

konsystencję

ogólnie,

i

bardziej

niż

serum

i ampułki, ale większość z nich zawiera aktywne

składniki,

które

pomagają

nawilżyć cerę, rozjaśnić i/lub ujędrnić ją, wyrównać jej koloryt i zredukować widoczność zmarszczek. Używa się ich

po etapie tonizowania, ale przed nawilżaniem, i należy wklepać je w skórę całej twarzy. Ampułki, serum i koncentraty Choć mają różne nazwy, ampułki, serum lub koncentraty używane są zazwyczaj w ten sam sposób i w podobnym celu. Ich konsystencja jest gęstsza i zawierają większą dawkę składników (to takie skondensowane esencje). Stosuje się je miejscowo – na przebarwienia na policzkach albo drobne zmarszczki wokół ust. Często sprzedawane są

w szklanych buteleczkach z kroplomierzem, byś mogła wydobyć z opakowania nie więcej, niż naprawdę potrzeba. Jeśli włączysz taką substancję do swojego rytuału pielęgnacyjnego, stosuj ją po toniku i esencji, poczekaj parę minut, aż produkt się wchłonie, a dopiero potem nałóż krem nawilżający. Jeśli stosujesz kurację, która wzmaga wrażliwość na promienie słoneczne (na przykład kosmetyki z retinolem), powinna być ona elementem wieczornego rytuału – twoja uwrażliwiona skóra nie będzie wtedy

narażona na promieniowanie UV. Kuracja to jeden z najbardziej spersonalizowanych etapów rytuału pielęgnacyjnego, więc próbuj różnych produktów lub skonsultuj się z koleżanką lepiej zorientowaną w temacie, aby znaleźć

kosmetyk

odpowiedni

twojego rodzaju skóry i jej potrzeb. #sekretsoko: kosmetyczne

Firmy

nieustannie

zacierają

podział

pomiędzy

czterema

rodzajami

dla

kuracji (esencjami, ampułkami, serum i koncentratami), co sprawia, że rozróżnienie ich jest niezwykle trudne. Musisz czytać etykiety i sprawdzać skład kosmetyków, aby dowiedzieć się, który produkt jest dla ciebie najlepszy.

Osobiste stanowisko nawilżające Masz do dyspozycji mnóstwo kosmetyków, które nawilżają skórę i zapewniają ten pożądany efekt chok chok. Zrozumienie, jak działa kosmetyk nawilżający i który jest dla ciebie odpowiedni, często sprowadza się do poznania konsystencji i funkcji produktów. Kosmetyki nawilżające zwykle zawierają humektanty zapobiegające utracie wody

i przyciągające ją do skóry i/lub lipidy, które poprawiają poziom nawilżenia i nadają skórze gładkość. Algi, kwas hialuronowy, gliceryna, sodium PCA, sorbitol, glikol propylenowy to często spotykane humektanty. Jak wskazują nazwy, fosfolipidy i glikosfingolipidy należą do grupy lipidów. Kosmetyk nawilżający, choćby nazywał się inaczej, to nadal kosmetyk nawilżający, ale różne typy produktów mają odmienny skład i nieco inne działanie, przez co pomagają na różnorakie problemy skóry. I choć

kosmetyk nawilżający powinien być częścią twojego rytuału pielęgnacyjnego, rano należy używać innego niż wieczorem. Emulsje Tak nazywane są produkty złożone z dwóch lub więcej płynów, które nie mieszają się z sobą, nie dają się połączyć. Wyobraź sobie olej i ocet w sosie sałatkowym albo – jak w tym przypadku – olej i wodę do twojej skóry. W większości koreańskich linii kosmetyków są emulsje, czyli lekkie

substancje nawilżające zawierające drobne kropelki olejku zawieszone w wodnej bazie. Ponieważ emulsje są bardzo lekkie, zaleca się je do pielęgnacji cery tłustej i mieszanej. Lotiony Pośrednie produkty nawilżające, gęstsze niż emulsje

i

lżejsze

niż kremy.

Większość lotionów jest odpowiednia dla wszystkich rodzajów skóry. Kremy W kremach jest zwykle więcej olejków

niż wody, co oznacza, że są bogate w składniki aktywne i działają na skórę zmiękczająco. W składzie wielu kremów znajdują się substancje odbudowujące skórę, wiążące w niej wodę i odżywiające ją, kiedy śpisz, co tłumaczy, dlaczego zaleca się stosować kremy wieczorem. Kremy są dobre dla skóry suchej i dojrzałej. Żele-kremy Żele-kremy szybko się wchłaniają i są niezwykle lekkie, ponieważ ich głównym składnikiem jest woda. Taki skład sprawia, że nie zatykają porów,

a nawet pomagają zredukować ich liczbę. Żele-kremy sprawdzają się świetnie przy cerze tłustej, także ze skłonnością do wyprysków i trądziku. Olejki do twarzy Olejków do twarzy używa się po tonizacji lub złuszczaniu – nakłada się je bezpośrednio na skórę. Możesz dodać parę kropel olejku do swojego lotionu, aby wzmocnić jego działanie, kiedy twoja skóra wydaje się szczególnie sucha i się łuszczy. Olejków do twarzy nie powinnaś stosować, jeśli masz cerę

tłustą. Maseczki całonocne Nie

mam

maseczki,

na którą

myśli

materiałowej

przysłaniasz

oczy

podczas snu, tylko produkt, którego używa się na noc raz lub dwa razy w

tygodniu

(zamiast

kremu),

aby

nawilżyć skórę tak jak podczas wizyty w spa. W zależności od tego, jaki ma skład, maseczka całonocna może pomóc rozjaśnić lub ujędrnić skórę. Nakładaj ją jak lotion: rozprowadź cienką warstwę po całej twarzy, ale – inaczej niż

w przypadku kremu na noc – nie wklepuj jej. Twoja skóra powoli wchłonie kosmetyk podczas snu, a jego nadmiar zmyjesz rano. Maseczki całonocne mają zwykle przypominającą żel konsystencję i są przejrzyste, nie będziesz więc wyglądać, jakbyś spała z lukrem na twarzy. Najlepiej spróbować zasnąć, leżąc na plecach, ale większość maseczek całonocnych nie brudzi pościeli, więc nic się nie stanie, jeśli w ciągu nocy będziesz się przewracać z boku na bok. Kosmetyki upiększające podczas snu

cieszą się w Korei ogromną popularnością – to ważna kategoria produktów na rynku kosmetycznym. Podczas dnia twoja skóra pracuje, aby chronić resztę ciała, a regeneruje się w nocy – głównie między godziną dwudziestą drugą a czwartą nad ranem. Wyciągniesz więc maksymalną korzyść z produktów nawilżających stosowanych w tym czasie. #sekretsoko: Twoja skóra jest sucha i napięta, mimo że używasz odpowiedniego

kremu? Zainwestuj w nawilżacz powietrza, jak większość Koreanek. Maseczki w płachcie Maseczki w płachcie, zwane też kompresami, to jedne z najbardziej znanych i lubianych produktów kosmetycznych wywodzących się z Korei. Oddzieliłam je od esencji i maseczek na noc, bo to niezwykła innowacja w dbaniu o urodę. Wszyscy w Korei używają maseczek

w płachcie. Z trudem znajdziesz dom, w którym nie ma takiej pod ręką. Maseczki w płachcie szybko stały się jednym z moich ulubionych sposobów na sprawienie skórze przyjemności. Nie należy ich mylić z maskami używanymi przez lekarzy, które przykrywają nos i usta, ani z tymi, które nosi się przy wysokim poziomie zapylenia. To sprzęt zapobiegawczy. Maseczki bawełniane zaś to gwiazdy wśród produktów upiększających.

Maseczki w płachcie mają kształt pasujący do twarzy, wycięcia na oczy, nos i usta i nasączone są aktywnymi składnikami (takimi, jakie znaleźć można w buteleczce esencji). Zwykle wygląda się w nich jak Jason z horroru Piątek trzynastego (i dostarczają materiału na wiele selfie), ale można dostać także

maseczki w różnych kolorach i wzorach, a nawet z nadrukiem świńskiego ryjka albo głowy smoka. Dwa najbardziej popularne rodzaje maseczek w płachcie robi się z tkanin przypominających bawełnę (mikrofibra) lub z żelu (hydrożel). Większość maseczek hydrożelowych całkowicie rozpuszcza się w wodzie, dzięki czemu skóra po ich zastosowaniu jest lepiej nawilżona. Jeśli chcesz mieć promienną i lśniącą cerę, używaj maseczek w płachcie – uważam je za

najskuteczniejsze. Spisują się świetnie, bo gdy taka maseczka otula twarz, działa jak zabawa integracyjna na sztywnej imprezie: zmusza antyoksydanty i witaminy, by wniknęły w twoją skórę. Na twarz aplikujemy tyle kosmetyków, że niektóre ich składniki mogą się ulotnić, zanim będą miały szansę przeniknąć epidermę, ale maseczka w płachcie pomaga „utrzymać w ryzach" substancje odżywcze. Ściągnięcie jej przypomina trochę podniesienie kurtyny – zobaczysz za nią bardziej promienną, delikatniejszą i perfekcyjnie nawilżoną

cerę. Maseczki w płachcie są dość tanie, a część przyjemności z ich używania leży w ich różnorodności. Pomyśl o zimie, kiedy to mroźne wiatry i grzejniki nastawione na maksimum ba rdzo wysuszają twoją skórę. Wtedy właśnie sięgasz po maseczkę w płachcie z kwasem hialuronowym, by zatrzymać w skórze wilgoć i antyoksydanty (takie jak witamina C, które przeciwdziałają negatywnemu

wpływowi

wolnych

rodników) oraz dostarczyć składniki pomagające

komórkom

skóry

komunikować się z sobą i redukujące zmarszczki. W środku lata sięgniesz po maseczkę, by odżywić skórę lub poradzić sobie z wypryskami. Na opakowaniu znajdziesz wymienione konkretne składniki (od jagód i witaminy C po kolagen i mucynę ślimaka) lub schorzenia skóry, którym kosmetyk ma przeciwdziałać. Nie mam wątpliwości, że wśród wielu rodzajów maseczek w płachcie znajdziesz to, czego szukasz, i że wyjdziesz ze sklepu z więcej niż jedną.

SKŁADNIK W ROLI GŁÓWNEJ: mucyna ślimaka Mucyna ślimaka to nie oślizgły,

lepki

który



śluz, jak

podejrzewam – sobie wyobrażasz. substancja

To pełna

składników odżywczych, takich jak kwas

hialuronowy,

glikoproteiny, peptydy

o właściwościach antybakteryjnych, glukonian miedzi czy proteoglikany – wszystkie są powszechnie stosowane w produktach pielęgnacyjnych, a ich korzystne działanie zostało udowodnione. Składniki te stymulują powstawanie kolagenu i elastyny (właśnie tak,

powstrzymują starzenie), odbudowują uszkodzoną skórę i przywracają właściwy poziom nawilżenia, dzięki czemu produkty z mucyną ślimaka stały się w Korei bardzo popularne. (Żaden ślimak nie ucierpiał w procesie produkcji).

Obecnie firmy kosmetyczne produkują maseczki w płachcie na różne części ciała. Można dostać takie, które pomagają

na

suche

łokcie

albo

ujędrniają piersi i pośladki (radziłabym nie robić selfie tych części ciała, ale jak chcesz). Kiedy mieszkałam w Korei, co

tydzień mogłam się wybrać do kosmetyczki na tanią maseczkę, ale jeśli włączysz do swojego domowego rytuału pielęgnacyjnego maseczki w płachcie i inne skuteczne kosmetyki, możesz pominąć wizytę w salonie piękności, która nie kosztuje mało. Wyłącznie od ciebie zależy, jak często będziesz je stosować – jeśli masz wolne dwadzieścia minut, wykorzystaj ten czas: nałóż maseczkę w płachcie. Stosuj takie maseczki raz lub dwa razy w tygodniu zamiast kosmetyku, który zazwyczaj nakładasz po oczyszczeniu

skóry, ale przed nawilżeniem. Zimą, kiedy cera wydaje mi się zbyt napięta i sucha, zwiększam częstotliwość stosowania maseczek w płachcie do dwóch albo trzech razy w tygodniu. #sokosekret: W Korei robi się zdjęcia nazywane selca, co jest zlepkiem słów self i camera. Popularne selki: 1. z dłonią na policzku, aby buzia

wyglądała mniejszą; 2.

na

z

nieco

wydętymi

policzkami, by wyglądać ujmująco lub słodko; 3.

fotki

z naklejkami. A teraz podziel się albo komentuj! Jeśli na zewnątrz jest gorąco i parno, możesz na kilka minut włożyć maseczkę do lodówki – da efekt chłodzący.

Podróżujesz? Weź maseczkę na nocny lot, aby twoja cera wyglądała świetnie, kiedy wylądujesz. Chcesz wyglądać olśniewająco na ważnej imprezie? Nie musisz biec do kosmetyczki na drogi zabieg nawilżający – maseczka w płachcie pomoże ci osiągnąć podobne rezultaty w zaciszu twojego domu, i to za niewielkie pieniądze. Gdy raz spróbujesz, staniesz się fanką maseczek w płachcie i będziesz je wszystkim zachwalać. Ponieważ maseczki w płachcie są fajne i dość tanie, mogą być furtką do

świata pielęgnacji cery. Jeśli masz chłopaka, który myje twarz płynem do naczyń, albo przyjaciółkę, która uważa, że stosowanie kremu z filtrem przeciwsłonecznym to strata czasu, podrzuć im maseczkę. Pokażesz im zupełnie nowy świat.

MASECZKA W PŁACHCIE KROK PO KROKU (NA WYPADEK GDYBY SPOSÓB UŻYCIA BYŁ NAPISANY PO

KOREAŃSKU) Po

dwukrotnym

oczyszczeniu

skóry

i tonizacji (spójrz do rozdziału trzeciego): 1. Otwórz opakowanie od góry i wyciągnij maseczkę. Będzie ociekać płynem – miej pod ręką ręcznik, aby wytrzeć krople. 2. Czasami maseczka

jest pokryta plastikową folią – nie zapomnij jej ściągnąć. Jeśli nigdzie nie zostało zaznaczone, którą stroną należy nałożyć maskę, nie powinno to mieć znaczenia. Rozłóż płachtę i umieść ją na twarzy, tak aby otwory na oczy, nos i usta były we właściwych miejscach.

3. Nadmiar esencji, jaki pozostał w opakowaniu i na maseczce, rozsmaruj na szyi, ramionach i rękach. Esencja jest dobra dla skóry, więc nie daj się jej zmarnować. 4. Zdrzemnij się, poczytaj książkę albo po prostu odpręż się przez dwadzieścia minut.

5. Po tym czasie ściągnij maseczkę i wyrzuć ją. Nie zmywaj z siebie resztek esencji, bo to samo dobro dla twojej buzi! Kiedy spojrzysz na siebie w lustrze, zobaczysz, że twoja cera jest bardziej promienna i nieco jędrniejsza dzięki wchłoniętej wilgoci. Dotknij jej! Powinna

być aksamitnie gładka, a nawet ośmielę się powiedzieć, że chok chok! 6. Zakończ rytuał pielęgnacyjny nałożeniem kosmetyku nawilżającego (a jeśli wychodzisz – także emulsji z filtrem).

POROZMAWIAJMY

O SKÓRZE: Kim Ju Won

EKSPERTKA OD MASECZEK W PŁACHCIE I PREZESKA FIRMY IM1NE, PRODUCENTA MASECZEK

Maseczki w płachcie stały się popularne w Korei jakąś dekadę temu.

Teraz

każda

fiirma

kosmetyczna w kraju, ba! każda taka firma w Azji, ma je w swojej ofercie. Na rynku jest obecnie

dostępnych

ponad

osiemset rodzajów maseczek w płachcie. Najpopularniejsze są maseczki hydrożelowe, całkowicie rozpuszczalne, które delikatnie topią się pod wpływem ciepła skóry twarzy, oraz maseczki z mikrofiibry. Maseczki w płachcie stały się istotną częścią rytuału pielęgnacyjnego, ponieważ istniało zapotrzebowanie na produkt, który skutecznie nawilżałby skórę, ale byłby też na tyle wygodny, aby każdy

z łatwością mógł zastosować go w domu. Naturalna bariera ochronna skóry zbudowana jest z lipidów, a jednym z najważniejszych celów pielęgnacji jest jej wzmacnianie. Jeśli bariera ochronna ulegnie uszkodzeniu, wilgoć może wyparować przez mikroubytki w skórze, co z kolei może wywołać łuszczenie się skóry i podrażnienia. Maseczki w płachcie to świetny sposób na dostarczenie cerze intensywnie

nawilżających substancji. Jeśli będziesz stosować takie maseczki regularnie, dwa lub trzy razy w tygodniu, zauważysz, że twoja skóra jest bardziej elastyczna, a drobne zmarszczki płytsze.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

6 Filtr przeciwsłoneczny: najważniejsze słowa w pielęgnacji cery

D

wa słowa: filtr przeciwsłoneczny. Czy twój wzrok pobieżnie po nich przemknął? Nie dziwię ci się. Sama przyznam, że jeśli chodzi o rzeczy związane z pielęgnacją cery, filtry przeciwsłoneczne, to temat zagmatwany i nudny. Makijaż, maseczki w płachcie, olejki myjące – wszystko to jest całkiem sexy, prawda? Ale filtry przeciwsłoneczne… cóż, wydają się tak ekscytujące jak praca domowa. Mimo to poświęcam im cały rozdział! Ale nie robię tego ze względu na własne zdrowie: robię to dla ciebie.

Mówiąc o filtrach przeciwsłonecznych, nie opowiadam jedynie o zapobieganiu przedwczesnemu starzeniu – rozmawiam z tobą o zapobieganiu nowotworom skóry. Wszystko, o czym pisałam wcześniej: produkty oczyszczające, toniki, środki złuszczające, kuracje i kosmetyki nawilżające, służy do pielęgnowania skóry i przeciwdziałania jej uszkodzeniom. Emulsja z filtrem to ostatni element rytuału pielęgnacyjnego, ale najprawdopodobniej ten najistotniejszy, bo teraz, kotku, chodzi o zapobieganie. (Zabrzmiało trochę

bardziej sexy? Cóż, starałam się).

Maraton, nie sprint Nieważne, co obiecuje ci reklama albo etykieta – nie ma produktu, który spowoduje radykalną i trwałą poprawę

stanu skóry.

Ale

nawet jeśli

nie

oczekujesz natychmiastowej satysfakcji, emulsja z filtrem przeciwsłonecznym to kosmetyk, który naprawdę przetestuje twoją cierpliwość. Jego celem jest chronić skórę, a nie poprawiać jej wygląd i wydaje mi się, że to jedna z przyczyn, dla której tak trudno się do niego przyzwyczaić. Będziesz go stosować codziennie i… twoja cera się nie zmieni. Ale pomyśl tylko: jeśli jesteś w stanie utrzymać dobry wygląd skóry, a zarazem zminimalizować jej uszkodzenia, to dokonasz nie lada

wyczynu. Nawet jeśli nie martwisz się jeszcze zmarszczkami (bo jesteś na tyle młoda, że nie musisz), pewnego dnia zaczniesz, i stanie się to wcześniej, niż myślisz. Jako rodowita Kalifornijka dorastałam w przekonaniu, że białych jak kreda nóg należy się wstydzić. Wiosenne ferie nie były feriami, jeśli nie wybrałam się gdzieś (choćby do sąsiadów), gdzie mogłam popływać wsparta na piankowym makaronie, jeśli nie grałam w pijackie gry i nie wracałam ze złotobrązową opalenizną.

Zresztą wszystkie kalifornijskie dziewczyny myślały, że ładna opalenizna jest oznaką radości i zdrowia, że symbolizuje relaks oraz beztroskie wakacje. Jednocześnie w Los Angeles mieszka wielu imigrantów z Azji, więc widok koreańskiej matki, która – aby ochronić się przed słońcem – prowadzi samochód w daszku ocieniającym całą twarz, w rękawiczkach i doczepianych rękawach sięgających pach, nie był niczym niezwykłym. Patrząc z zewnątrz, można było uznać, że komuś nieźle

odbiło, skoro aż tak chroni się przed słońcem. Przynajmniej mnie i moim znajomym tak właśnie się zdawało i nieraz dobrze się bawiliśmy kosztem naszych mam.

Należałam do

dwóch

światów,

amerykańskiego i koreańskiego, ale unikałam wszystkiego, co mogło się kojarzyć z tym drugim, zamieszkanym przez nieco szalonych, przesadnie zatroskanych ludzi. To się zmieniło, kiedy przeniosłam się do Korei i zobaczyłam na własne oczy, że nie tylko przynudzające starsze panie są świadome negatywnego wpływu słońca na cerę. W Seulu chronienie skóry przed szkodliwym promieniowaniem świadczyło o tym, że masz głowę na karku i wiesz, co robisz. I wszyscy to robili.

Kupiłam więc emulsję z filtrem przeciwsłonecznym i czasem nawet pamiętałam, żeby go nałożyć. Nie używałam jej jednak w pochmurne dni albo jeśli wiedziałam, że większość czasu spędzę w budynkach – nie podchodziłam do ochrony przed słońcem aż tak poważnie. Przekonałam się do niej dopiero podczas zajęć z kosmetologii, kiedy zaczęłam się uczyć, jak funkcjonuje skóra. Emulsja z filtrem przeciwsłonecznym to dopiero coś! Nie chcę przesadzić z pochwałami, ale

dzięki niej możesz zachować młody wygląd przez lata i uchronić się od raka skóry – a więc ocalić swoje życie. Poznałam jednak mnóstwo osób, które starają się jeść tylko organiczne produkty albo wydają mnóstwo pieniędzy na lekcje jogi, by utrzymać dobre samopoczucie, a mimo to ochrona skóry przed słońcem znajduje się bardzo nisko na liście ich priorytetów. Z jakiegoś powodu wielu z nas wciąż myśli, że emulsja z filtrem przeciwsłonecznym to nieobowiązkowy element rytuału pielęgnacyjnego, co jest

nieprawdą. Istnieje pewne koreańskie przysłowie, które głosi, że tam, gdzie posadzisz ziarno soi, wyrośnie soja, a tam, gdzie posadzisz czerwoną fasolę, wyrośnie czerwona fasola. Zagubiłaś się? W ten pokrętny sposób próbuję powiedzieć, że jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Jeśli zaniedbasz tak ważny element pielęgnacji jak ochrona cery przed słońcem, to za dwadzieścia albo trzydzieści lat będziesz żałować, że nie posadziłaś kilkudziesięciu akrów soi i czerwonej fasoli. Twój żal możesz

mieć nawet wypisany na twarzy – w postaci piegów, plamek starczych, zmarszczek i obwisłej skóry.

Ochrona przed słońcem – fakty i mity Choć kobiety i mężczyźni na Zachodzie wiele już wiedzą o ochronie przeciwsłonecznej, Koreańczycy znacznie dłużej uczestniczą w zabawie „w chowanego przed słońcem". Gdy ja w Kalifornii

smarowałam się balsamem do opalania, aby nadać skórze głębszy odcień brązu, moje rówieśniczki w Korei za wszelką cenę unikały bezpośredniego kontaktu ze słońcem. Kiedy przyjechałam do Seulu, byłam zaskoczona tym, jak wiele osób rezygnuje z widoku przejrzystego, błękitnego nieba i chowa się pod

parasolem. W Kalifornii coś takiego byłoby nie do pomyślenia – ludzie przenosili się tam specjalnie ze względu na pogodę. Wspaniale jest czuć na ramionach ciepłe promienie, to prawda. No i od lat wmawia nam się, że opaleni wyglądamy lepiej. Mimo to słońce nie jest naszym przyjacielem i nie ma czegoś takiego jak „zdrowe opalanie" – w rzeczywistości może ono uszkodzić skórę, spowodować jej przedwczesne starzenie i zwiększyć ryzyko zachorowania na raka. Jak więc zmienić sposób myślenia i zacząć

podchodzić do ochrony skóry z odpowiednią powagą? Cóż, najpierw trzeba nabrać pewności, że to naprawdę warte zachodu. W tym celu zamierzam poruszyć kilka kwestii i rozwiać pewne wątpliwości związane z ochroną przeciwsłoneczną. Cały czas słyszę o UVA i UVB i widzę te skróty na opakowaniach produktów z filtrem przeciwsłonecznym. Jaka jest między nimi różnica?

Nie jesteś sama, jeśli nie do końca rozumiesz, co oznaczają różne numery i skróty na opakowaniu standardowego kosmetyku do ochrony przed słońcem. UV oznacza promieniowanie ultrafioletowe, rodzaj energii pochodzącej ze Słońca. UV działa na skórę w katastrofalny sposób i stanowi czynnik kancerogenny (to określenie nadawane promieniowaniu lub substancjom, które powodują raka), ponieważ niszczy DNA komórek skóry. • „A" w UVA przypomina, że ten

rodzaj promieniowania zrobi z ciebie antyk. UVA ma długi zakres fal, co oznacza, że przenika do głębszych warstw skóry. UVA to nie tylko czynnik rakotwórczy − odgrywa także dużą rolę w procesach starzenia, ponieważ atakuje kolagen w skórze właściwej. Powinnaś go nienawidzić. • „B" oznacza ból oparzeń. Promieniowanie UVB ma krótszy zakres niż UVA, więc nie przenika aż tak głęboko. UVB to główna przyczyna nowotworów skóry. Możesz mu także podziękować za oparzenia słoneczne,

których nabawiłaś się zeszłego lata. Masz z nim na pieńku. Najlepiej stosować emulsję z filtrem chroniącą przed UVA i przed UVB. Szukaj produktu, na etykietce którego widnieją słowa „szerokie spektrum działania", bo to oznacza, że kosmetyk przeszedł pomyślnie test krytycznej długości fali i będzie cię chronić zarówno przed przedwczesnym starzeniem, jak i poparzeniami. Spójrz na poniższą tabelę i sprawdź, przed jakim rodzajem promieniowania chronią różne składniki emulsji.

Absorbent chemiczny

Chroni przed

Aminobenzoic acid (kwas paraaminobenzoesowy (PABA)

UVB

Avobenzone (Parsol)

UVA1

Cinoxate (cynoksat)

UVB

Dioxybenzone

UVB, UVA2

Ecamsule (Mexoryl SX)

UVA2

Ensulizole (fenylobenzimidazolowy kwas sulfonowy)

UVB

Homosalate

UVB

Meradimate

UVA2

Octinoxate (oktynoksat, metoksycynamonian oktylu)

UVB

Octisalate (salicylan oktylu)

UVB

Octocrylene (oktokrylen)

UVB

Oxybenzone (oksybenzon)

UVB, UVA2

Padimate O

UVB

Sulisobenzon

UVB, UVA2

Trolamine salicylate (salicylan trolaminy)

UVB

Filtry fizyczne

Titanium Dioxide (dwutlenek tytanu)

UVB, UVA2

Zinc Oxide (tlenek cynku)

UVB, UVA2, UVA1

Źródło: Skincancer.com Do twojej wiadomości: FDA, czyli amerykańska Agencja Żywności i Leków, nie pozwala już firmom umieszczać na opakowaniach produktów chroniących przed słońcem słowa „bloker", ponieważ żaden nie jest w stanie całkowicie zablokować dostępu promieni słonecznych −

kosmetyki mogą jedynie filtrować niektóre z promieni UV. Stąd określenie „filtr". W jaki sposób UV oddziałuje na skórę? Zadziwi cię, w jak dużym stopniu promieniowanie ultrafioletowe przypomina działanie wiązki lasera, kiedy przedziera się przez skórę właściwą i niszczy włókna kolagenowe (tworzące strukturę skóry) i elastynę (dzięki której skóra jest sprężysta).

Niektóre zniszczenia to skutki uboczne, bo gdy elastyna zaczyna się rozpadać, ciało produkuje enzymy zwane metaloproteinazami (angielski skrót: MMPs), które działają jak katalizator – przyspieszają proces powstawania i zwiększają liczbę zmarszczek. Kiedy UV niszczy DNA komórek, ciało próbuje je naprawić, a wtedy powstają toksyczne wolne rodniki. Są one niestabilne i niszczą wszystko na swojej drodze, przyczyniając się do szybszego powstawania zmarszczek, przebarwień, piegów i nowotworów

skóry. Pamiętaj, że pokarmy i kosmetyki zawierające antyoksydanty pomagają zwalczać wolne rodniki. Teraz boję się wolnych rodników i UV. Co robić? Smaruj się kremem z filtrem. Istnieją dwa rodzaje filtrów, które trzymają niszczące promieniowanie z dala od komórkowego DNA i kolagenu w skórze właściwej. Fizyczny filtr przeciwsłoneczny (znany także jako filtr mineralny)

zabezpiecza skórę niczym zbroja – tworzy barierę pomiędzy nią a słońcem. Dwutlenek tytanu i tlenek cynku to klasyczne składniki mineralnych filtrów. Pamiętasz czasy, kiedy ratownicy mieli nosy całkowicie pokryte białą substancją? Tak, to był mineralny filtr przeciwsłoneczny, co potwierdza, że nie jest to kosmetyczna nowinka. Oto zalety opartych na minerałach filtrów: są łagodne dla skóry, nie pogłębiają schorzeń takich jak trądzik różowaty (który może się zaostrzać zarówno pod wpływem słońca, jak i emulsji z filtrem)

i działają od razu po nałożeniu. Postęp technologiczny, w tym nanotechnologii, umożliwił produkowanie wielu filtrów w taki sposób, by były nadzwyczaj lekkie, nietłuste i by łatwo się wchłaniały, więc nie obawiaj się, że twój nos będzie wyglądał jak u ratownika. Chemiczny filtr (zwany również syntetycznym) pochłania część promieniowania i zamienia je w energię cieplną. Ponieważ jest to proces chemiczny, należy dać kremowi czas (około kwadransa od nałożenia), aby się

wchłonął i zaczął skutecznie działać. Chemiczne filtry są z reguły dużo lżejsze niż mineralne i większość z nich zachowuje

się

jak

kosmetyki

nawilżające, to znaczy nie pozostawia śladów na skórze. Zawierają od dwóch do sześciu aktywnych składników, takich jak cynoksat, oksybenzon czy salicylan oktylu. W pewnych kręgach uważa się, że chemiczne filtry (tak samo jak fizyczne) są w stanie przeniknąć do skóry i krwiobiegu, wywołując szereg reakcji: od alergicznych po zaburzenia hormonalne. Inne kręgi (w tym FDA)

publikowały badania dowodzące, że chemiczne filtry przeciwsłoneczne nie mają szkodliwych skutków ubocznych i mogą być stosowane już u dzieci, które skończyły pół roku. Można usłyszeć i przeczytać wiele różnych opinii na ten temat, więc i ja wtrącę swoje trzy grosze: będziesz zdrowsza i bezpieczniejsza, jeśli będziesz smarować się emulsją z filtrem, niż jeśli go nie zastosujesz. Jeśli naprawdę się martwisz, używaj kremów z tlenkiem cynku lub dwutlenkiem tytanu – te substancje mają

duże cząsteczki i nie mogą przeniknąć do krwiobiegu. Co to jest SPF i jak wybrać odpowiedni numer? Zacznijmy od początku: SPF to skrót od sun protection factor, czyli współczynnika ochrony przeciwsłonecznej. Określa on, jak skuteczny jest filtr w pochłanianiu promieniowania UVB. Istnieją różne sposoby mierzenia SPF. Według jednego z nich liczy się czas ekspozycji na

promieniowanie, po którym pojawiają się reakcje organizmu: jeśli wystarczy dziesięć minut, aby niechroniona skóra stała się czerwona, krem z SPF 15 zapewni ci około dwóch i pół godziny ochrony (SPF 15 × 10 minut = 150 minut). Większość ludzi zaczyna się czerwienić po pięciu– dziesięciu minutach, ale osoby o delikatnej skórze mogą się poparzyć niemal od razu, zwłaszcza jeśli wystawione są na bezpośrednie działanie słońca. Inny sposób pomiaru bierze pod uwagę siłę działania kosmetyku: SPF 15 pochłania

od 93 do 95 procent promieniowania UVB, SPF 30 – 97 procent, SPF 50 – 98 procent. Żaden z tych sposobów mierzenia SPF nie jest idealny, ale oba pozwalają zrozumieć różnice pomiędzy poziomami ochrony oferowanymi przez różne kosmetyki i to, jak długi możesz mieć kontakt ze słońcem. Piekąca i czerwieniejąca skóra to znak uszkodzeń wywołanych przez UVB, ale wiedz, że mogą się one pojawić i bez tych ostrzegawczych symptomów – nie zakładaj, że jesteś bezpieczna tylko dlatego, że nie masz oznak poparzenia

słonecznego. Jak pewnie zauważyłaś, mimo że istnieje ogromna różnica między faktorem 15 a 50, od pewnego punktu poziom

ochrony

przeciwsłonecznej

przestaje gwałtownie wzrastać. Dlatego FDA wprowadziła surowsze przepisy dotyczące

etykiet

produktów

przeciwsłonecznych. Nie można już kupić kosmetyków z napisem „SPF 100" na etykiecie, a koncerny kosmetyczne muszą opisywać wszystkie produkty z SPF wyższym niż 50 jako 50+.

Jeśli nałożyłam emulsję z SPF 50, to jestem bezpieczna przez cały dzień, tak? Nie. Nie daj się zwieść zapewnieniom producenta o wodoodporności lub potoodporności emulsji z filtrem. FDA zabrania firmom sprzedawać produkty z takimi deklaracjami na opakowaniach, bo wprowadzają ludzi w błąd. Jeśli się spocisz albo pójdziesz pływać, filtr się zmyje, a razem z nim

twoja ochrona. Należy nakładać kosmetyk co dwie−trzy godziny. Jeśli się pocisz, rób to nawet częściej. Pływasz? Posmaruj się kremem z filtrem zaraz po wyjściu z wody. Jestem dobra z matmy. Jeśli połączę krem nawilżający z SPF 15 z kremem BB z SPF 30, to czy uzyskam ochronę na poziomie SPF 45? Nie. Kiedy połączysz z sobą produkty

o różnych faktorach ochrony, faktor ochrony całkowitej będzie równy najwyższemu numerowi SPF, jaki na siebie nałożyłaś – w tym wypadku 30. Ale niech to cię nie powstrzyma od nakładania kilku kosmetyków z filtrem. Ochrona to ochrona i im więcej produktów ochronnych użyjesz, tym lepiej. Widziałam wiele kosmetyków z dopiskiem „PA" i symbolem +. Co one oznaczają?

PA to wskaźnik opracowany w Japonii do określania, jak dobrze dany produkt chroni skórę przed UVA (poza standardowymi sposobami mierzenia ochrony przed UVB). Japońscy naukowcy opracowali system PA, opierając się na istniejącym systemie oceny PPD (persistent pigment darkening – trwałe ciemnienie pigmentu), który mierzy postarzające skórę promieniowanie ultrafioletowe. Spotkasz się z zapisami takimi jak: PA+, który oznacza niską ochronę przed UVA, PA++ umiarkowaną ochronę przed UVA,

PA+++ wysoką ochronę przed UVA. Uczysz szewca buty robić – smaruję się emulsją z filtrem, kiedy idę na plażę albo koncert na festiwalu Coach ella. Brawo! To dobry początek. Ale może włączysz emulsję z filtrem do codziennej pielęgnacji? Tak naprawdę najbardziej wystawieni na działanie słońca nie jesteśmy na plaży ani podczas całych dni spędzanych na wolnym

powietrzu, ale w zwykłym życiu, w sytuacjach codziennych, bo – jeśli wszystko podliczyć − właśnie wtedy najdłużej działa na nas szkodliwe promieniowanie. Podczas kiedy ty spokojnie spacerujesz z psem, twoją twarz atakują i niszczą promienie słoneczne. Nie daj się też zwieść pochmurnym dniom. Spora dawka promieniowania UVA i UVB potrafi przeniknąć przez chmury. Nawet w zimie nie jesteś bezpieczna, bo aż osiemdziesiąt procent promieni słonecznych odbija się od śniegu i celuje

prosto w ciebie. Jeśli przebywasz w budynku, ale blisko okien, narażasz się na szkodliwe promieniowanie. samochodem,

Jeśli

promienie

jedziesz mogą

cię

dosięgnąć przez szybę. Jeśli lecisz samolotem w ciągu dnia i planujesz podziwiać

widoki,

wysmaruj

się

kremem z filtrem! Słońce oddziałuje intensywniej na dużych wysokościach – pomyśl o tym, wsiadając do samolotu albo jadąc do Denver. Mów, co chcesz, Charlotte,

ale jesteś Azjatką, więc nic dziwnego, że masz ładną cerę. Skóra to kwestia genów. Częściowo masz rację. Rzeczywiście, dziedziczymy rodzaj skóry, ale w procesie starzenia geny nie odgrywają najistotniejszej roli. Aż osiemdziesiąt–dziewięćdziesiąt procent skutków starzenia się skóry to rezultat czynników środowiskowych. W 2012 roku zniszczona przez słońce skóra kierowcy ciężarówki Billa McElligotta znalazła się na okładkach

gazet. Sześćdziesięciodziewięcioletni McElligott pracował jako kierowca dwadzieścia osiem lat i nie stosował kremów ochronnych, co wystawiło lewą część jego twarzy na pastwę promieni słonecznych (padały na Billa przez okno w drzwiach od strony kierowcy). Różnica między lewą a pogrążoną w cieniu i mniej wystawianą na słońce prawą częścią jego twarzy jest szokująca. Lewa strona stała się obwisła, pomarszczona i przebarwiona i wygląda dwadzieścia lat starzej niż prawa. Jak charakteryzacja do filmu.

Wygoogluj jego nazwisko, a na własne oczy zobaczysz tę przestrogę. Choć przypadek McElligotta jest ekstremalny, nie jest jedyny: większość ludzi w Kalifornii, którzy często prowadzą samochód, ma bardziej zniszczoną lewą połowę twarzy. W Wielkiej Brytanii, gdzie kierowcy siedzą po prawej stronie, to prawa część twarzy wygląda dużo starzej od lewej. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem wskoczysz do auta, żeby pojechać na zakupy.

Niech ci będzie. Będę smarować się emulsją z filtrem. Jeśli użyję takiej z SPF 50, to problem z głowy? Ach, gdyby tylko życie było takie proste! Nawet jeśli rano nałożysz emulsję z wysokim filtrem, będziesz musiała posmarować się nią jeszcze kilka razy w ciągu dnia. Ponowna aplikacja jest kluczowa, bo ochrona SPF słabnie już po kilku godzinach – nawet jeśli nie spociłaś się ani kropelki. Jeśli

większą część dnia spędzasz w budynku, poza zasięgiem słońca, przyda ci się kompakt z filtrem – nie będziesz musiała zaczynać całego procesu od nowa. Po prostu odświeżysz makijaż, a jednocześnie wzmocnisz ochronę przeciwsłoneczną swojej skóry. #sekretsoko: Jednym z miliona powodów, aby pokochać kompakt z poduszeczką aplikacyjną, jest to, że większość tego typu

produktów zawiera filtry przeciwsłoneczne, a ich formuła pozwala na wielokrotną aplikację kosmetyku w ciągu dnia. Poprawiając make-up, nakładasz świeżą warstwę ochrony przed UV. Nienawidzę

smarować

się

emulsją z filtrem. Poważnie. Jeśli ostatnio ich nie używałaś, nie wiesz zapewne, jak bardzo udoskonalone zostały kosmetyki z SPF. Obecnie możesz wybierać spośród mnóstwa lekkich, nietłustych produktów, które nie pozostawiają na skórze białej warstwy. Testuj różne kosmetyki, aż znajdziesz taki, który polubisz (wiele koreańskich firm kosmetycznych bardzo hojnie rozdaje próbki, zachodnie koncerny mogą się od nich uczyć). Im mniej lubisz smarowanie się

emulsją z filtrem, tym więcej masz powodów, aby zainwestować w ciemne okulary i kapelusze. Upewnij się, że kupujesz szkła ze stuprocentową absorpcją UVA i UVB (im większe oprawki, tym lepiej) i że kapelusz ma szerokie rondo, które naprawdę osłania twarz. Jeśli chodzi o mnie, to nie wychodzę z domu bez okularów przeciwsłonecznych, ponieważ chronią one skórę wokół oczu, która jest najcieńsza i najdelikatniejsza i wymaga bardzo troskliwej opieki. Kiedy pracuję

jako kosmetyczka i wykonuję różne zabiegi, zauważam u moich klientów szkodliwe skutki oddziaływania słońca na skórze pod oczami i wokół nich. Ochronią cię również niektóre ubrania (na przykład bawełniane koszulki z długim rękawem), ale to niezbyt dobra ochrona – na poziomie porównywalnym z SPF 5.

Czy wystarczy, że użyję kosmetyków do makijażu z filtrem? Zrobienie makijażu kosmetykami z filtrem to dobry początek, ale prawdopodobnie nie stosujesz aż tylu różnych produktów (i przypuszczam, że nie każdy z nich ma w składzie filtry UVA i UVB), by uzyskać niezbędną ochronę. Stąd mylące poczucie bezpieczeństwa. Firmy kosmetyczne określają SPF po przetestowaniu łyżki produktu. Jeśli nie

używasz takiej ilości kosmetyku, to poziom ochrony, jaki zyskujesz po aplikacji, jest dużo niższy niż ten, który obiecuje opakowanie. Podczas swojego rytuału pielęgnacyjnego nie pomijaj więc nakładania emulsji z filtrem – to ci się opłaci. Ale ja bardzo potrzebuję opalenizny! Jestem biała jak kreda! Świetnie rozumiem, co czujesz. Opalenizna jest tym najbardziej godnym

pozazdroszczenia souvenirem z wakacyjnych podróży. Przykro mi, że usłyszysz to ode mnie, ale powiem ci, czym tak naprawdę jest opalenizna: widocznym uszkodzeniem skóry. No i jak ci się to podoba? Kiedy

promieniowanie

ultrafioletowe atakuje skórę, twoje ciało próbuje chronić się przed zniszczeniami, produkując melaninę − pigment, który wywołuje opaleniznę. Niestety, ten proces powoduje mutacje komórek skóry i powstawanie wolnych rodników. Zrezygnuj też z łóżek i kabin

opalających. Powinny na zawsze pozostać w latach osiemdziesiątych, gdzie ich miejsce. Nic dziwnego, że wyglądają jak trumny – niszczą skórę i powodują raka. #sekretsoko: Zauważyłaś u kogoś liczne białe plamki na skórze? To też skutek negatywnego wpływu słońca – te komórki są już tak wysuszone, że nie mogą dłużej

produkować melaniny. To smutne. Biedne komórki. Emulsja z filtrem jest potrzebna dopiero wtedy, kiedy jest się starszym. W rzeczywistości stosowanie emulsji z filtrem ma większe znaczenie i jest ci bardziej potrzebne, zanim skończysz osiemnaście lat, ponieważ do większości ekspozycji na słońce (do osiemdziesięciu procent) dochodzi, nim

ukończysz szkołę. To prawda – największe uszkodzenia skóry spowodowane przez UVA to skutki opalania się w dzieciństwie i we wczesnej młodości. Mają ogromny udział w pigmentacji, którą zaczniesz zauważać na twarzy dekady później. Rodzice w Korei są szczególnie uważni, jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną, i często widuje się ich, jak smarują swoje dzieci kremem, zakładają im kapelusze z szerokim rondem i każą zostać w cieniu. Dzięki temu chronienie się przed słońcem staje

się nawykiem już w młodym wieku, a nie kolejnym obowiązkiem dorosłego. Ja nie zmienię już tego, że nie używałam emulsji z filtrem podczas wielu godzin, które spędziłam na słońcu jako cheerleaderka, z zaangażowaniem wiwatując na boisku na cześć drużyny rugby, kiedy byłam współkapitanem zespołu w gimnazjum. Wiem za to, że moje dzieci i dzieci moich braci i sióstr (a także każde dziecko w zasięgu mojego głosu) będą dorastać z tą wiedzą i sporą butelką balsamu z SPF.

#sekretsoko: Mineralne filtry przeciwsłoneczne są świetne dla dzieci. Jeśli zawierają tlenek cynku lub dwutlenek tytanu, najprawdopodobniej nie podrażnią wrażliwej skóry. No to dla mnie chyba już za późno.

Ależ skąd. Nieważne, w jakim jesteś wieku, zawsze skorzystasz z wiedzy o bezpiecznym przebywaniu na słońcu, a zwłaszcza o ochronie skóry przed rakiem! Wedle American Cancer Society rak skóry to najczęstszy nowotwór w

Stanach

Zjednoczonych.

Za

to

w Korei ten typ nowotworu nie znajduje się

nawet

na

liście

dziesięciu

najczęściej występujących! Przypadek? Chyba nie. Jeśli w twojej rodzinie ktoś chorował na raka skóry, powinnaś być

szczególnie ostrożna. Zwracaj uwagę na rany, które się nie goją, pieprzyki, które rosną lub zmieniają kolor, albo plamy na skórze, które wydają się nazbyt wrażliwe lub bolesne. Dobrze. Będę się smarować. Co jeszcze powinnam wiedzieć? Nie zapominaj o smarowaniu ust, rąk, dekoltu, uszu, szyi i ramion. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego to po nich najbardziej widać czyjś wiek?

Często są zaniedbywane podczas pielęgnacji i dość regularnie wystawiane na działanie promieni słonecznych. Powinnaś nakładać na twarz ilości emulsji z filtrem wielkości dwucentymetrowej monety – i tyle samo na szyję i dekolt. Jak już wspomniałam w rozdziale piątym, trzeba być szczególnie uważnym, chroniąc skórę przed słońcem po złuszczaniu lub zastosowaniu produktów z retinolem. Kosmetyk z filtrem powinien być ostatnim etapem pielęgnacyjnego

rytuału, ponieważ nałożenie czegoś na produkt ochronny (choćby kremu nawilżającego) rozcieńczy go. Poczekaj przynajmniej cztery minuty, zanim zrobisz make-up, i upewnij się, że twoje kosmetyki do makijażu również mają w składzie filtry UVA i UVB. Zerknij na stronę 130, aby sprawdzić, jakie są moje ulubione filtry przeciwsłoneczne. POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Dave Cho

WSPÓŁZAŁOŻYCIEL SOKO GLAM (I MÓJ MĄŻ)

Słowa uznania należą się przede wszystkim mojej mamie. Pamiętam, że kiedy byłem małym, pulchnym uczniem szkoły podstawowej (w okularach grubych jak denka od butelek i z aparatem na zębach), mama powtarzała mi – codziennie – że trzeba smarować się emulsją z filtrem i używać żelu do mycia twarzy, a nie mydła w kostce.

W pielęgnacji skóry najważniejsze jest aktywne zapobieganie problemom, więc jestem wdzięczny mamie, że uczyła mnie tego od najmłodszych lat. Przed założeniem Soko Glam ponad osiem lat służyłem w armii amerykańskiej jako żołnierz oddziałów bojowych i niemal przez cały ten czas stacjonowałem za granicą, w tym na Bliskim Wschodzie. Doświadczyłem ekstremalnych

warunków pogodowych (od minus trzydziestu pięciu stopni w arktycznej tundrze do około pięćdziesięciu pięciu na pustyni) i całe tygodnie żyłem bez czystej, bieżącej wody. Uogólniając: moja skóra nie miała lekko. Ale nawet po tym wszystkim nadal zbiera komplementy i ludzie pytają mnie, jakich kosmetyków do twarzy używam. Może to dlatego, że gdy inni spali lub jedli, ja poświęcałem kilka

minut na zrobienie tego, co konieczne – posmarowanie się kremem z filtrem. Zwykle pytania zadają mi kobiety, ale czasami (dyskretnie) robią to też mężczyźni. Codziennie,

bez

wyjątku,

używam emulsji z fiiltrem przeciwsłonecznym. Ostatnio dostałem niewyjaśnionych boleści i musiałem jechać na pogotowie, ale mimo to znalazłem czas, aby ją nałożyć – może się to wydawać szalone,

ale dla mnie to już naturalny odruch. Kiedy Charlotte sprawdza mi skórę pod lampą emitującą światło czarne (które pokazuje stan głębszych warstw), nie widzi nadmiernej pigmentacji. To pewnie dlatego, że jako dziecko świątek – piątek smarowałem się kremem z fiiltrem. Więc jeszcze raz: dzięki, mamo!

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

7 Tajemny koreański rytuał pielęgnacyjny w dziesięciu krokach − bez tajemnic!

J

eśli znasz któryś z koreańskich sposobów dbania o urodę, to pewnie jest to słynny koreański rytuał pielęgnacyjny w dziesięciu krokach! W ostatnich latach zrobiło się o nim dość głośno, nietrudno się zresztą domyślić dlaczego: jest nieco szokujący. „O matko − myślisz sobie pewnie − dziesięć kroków to naprawdę dużo. Koreanki to dopiero o siebie dbają…" Jak jest naprawdę? Choć Koreanki zwykle stosują więcej kosmetyków niż kobiety na Zachodzie, to nie wszystkie dwa razy dziennie. I czy używają danego

produktu dwa razy na dzień, co drugi dzień czy raz w tygodniu − zawsze robią to z konkretnego powodu. Niektórych kosmetyków możesz używać nawet raz na miesiąc lub w określonej porze roku. Na początku mojego pobytu w Seulu, kiedy zaczęłam odwiedzać nowych znajomych, oczy niemal wychodziły mi z orbit na widok stert kosmetyków na ich łazienkowych półkach. Kiedy jednak wyjaśnili mi cierpliwie, co do czego służy, zaczęłam wszystko rozumieć. − To na strefę T, bo rano moja skóra zwykle się błyszczy − powiedziała

koleżanka, pokazując mi zawartość swojej toaletki. − To na brązowe przebarwienia na policzkach, a tych kremów nawilżających używam w lecie. Zawsze wierzyłam, że jakość jest ważniejsza niż ilość i że mniej znaczy więcej, ale nie miałam wątpliwości, że koleżanka doskonale wie, o czym mówi. Poza tym miała przepiękną skórę, więc musiała znać się na rzeczy.

Traktuj skórę z szacunkiem, na jaki zasługuje

Jestem święcie przekonana, że istnieje tylko jedna osoba, która może cię zmotywować do robienia rzeczy wymagających dyscypliny − ty. Ale jeśli słyszysz o dziesięciu krokach i myślisz: „Nie ma szans, to nie dla mnie, ledwie mam czas, żeby ogolić pachy i skrócić paznokcie", to w pełni cię rozumiem, bo sama też tak na początku myślałam. Ale bez względu na to, co mówią ludzie, nie ma cudów i jedynym skutecznym sposobem na ładną cerę jest poświęcenie jej czasu i uwagi. Wiele z nas zaczęło wykonywać

rytuał pielęgnacyjny ze strachu („O mój Boże, będę wyglądać jak własna matka!") albo żeby naprawić już powstałe szkody („W zeszłym miesiącu nie miałam jeszcze tych brązowych plamek!"). A jeśli jesteś taka jak ja, to wystarczy na wpół publiczne upokarzanie przez współpracowników o dobrych intencjach. Wszystkie te sposoby działają, ale najlepszą i najtrwalszą motywacją jest traktowanie rytuału pielęgnacyjnego jako czynności zapewniających dobre samopoczucie.

Kiedy masz dużo na głowie, łatwo ci zapomnieć o skórze, bo, prawdę mówiąc, zawsze jakoś ją zamaskujesz (przynajmniej tymczasowo). Z kryjącym makijażem, w odpowiednich pozach, przy właściwych filtrach i dobrym oświetleniu bardzo łatwo udawać, że ma się zdrową skórę. Tylko że nie da się spędzić całego życia w blasku świec,

a w prawdziwym świecie pokazujesz się publicznie bez photoshopowej obróbki. Zresztą, będąc młodym, zawsze się myśli, że jest się niepokonanym − bo przecież ty i twoja skóra jesteście niepokonane. „Nic mi nie zrobisz tym swoim UV!", mówisz, grożąc palcem słońcu. A potem budzisz się pewnego dnia z brązowymi przebarwieniami, drobnymi zmarszczkami i skrajną egzemą. Ale zanim dopadnie cię depresja i rzucisz się na kanapę (z dala od słońca), posłuchaj mnie: zapewniam cię, że cierpień związanych ze skórą

można uniknąć. Opracowanie własnego rytuału pielęgnacyjnego (nieważne, czy składać się będzie z czterech czy z dziesięciu kroków) to pierwsza linia obrony. Kiedy zaczniesz zastanawiać się nad osobistym rytuałem pielęgnacyjnym, nie daj się onieśmielić myślom, że na kosmetyki i akcesoria trzeba wydać pokaźną sumkę, że należy używać tylko koreańskich produktów albo że musisz kupować rzeczy, których nie potrzebujesz. Każda Koreanka ma inny rytuał, bo każda cera ma inne potrzeby.

Poniższe informacje to jedynie wskazówki, które mają pokazać ci kolejne etapy pielęgnacji i dać ci pojęcie o produktach, które można codziennie stosować. Ładna cera nie jest efektem posiadania niezliczonych ilości kosmetyków – tylko rezultatem stosowania produktów, które są skuteczne, i korzystania z nich w odpowiedniej kolejności. Należy odpowiednio oczyszczać skórę, złuszczać, kurować, nawilżać oraz chronić. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wszystkie czynności powinny zająć od

pięciu do dziesięciu minut rano i tyle samo czasu wieczorem. Jeśli tak jak ja jesteś typem sowy, to podejrzewam, że zabiegi, których nie wykonuje się codziennie (jak złuszczanie i nakładanie maseczki) będziesz robić wieczorem, gdy możesz się zrelaksować. Jeśli zaś rano masz więcej czasu i chęci, aby pielęgnować cerę − proszę bardzo, napij się soku z pomarańczy i do dzieła (mój poranny rytuał opisuję na stronach 131– 132).

Koreański rytuał pielęgnacji cery w dziesięciu krokach 1. Kosmetyk do demakijażu i olejek myjący W te dni, kiedy mam mocny makijaż (zwłaszcza wodoodporny tusz do rzęs i barwnik do ust w płynie typu tint), zaczynam wieczorny rytuał pielęgnacyjny od demakijażu oczu płatkiem zwilżonym delikatnym środkiem do demakijażu albo chusteczką

nasączoną

olejkiem

myjącym.

To

pomaga dokładnie usunąć make-up (co może nie wydawać ci się ważne, jednak twoje oczy i rzęsy są bardzo delikatne, nawet bez warstw tuszu z całego tygodnia). Do oczyszczenia pozostałej części twarzy używam olejku myjącego. Nałóż go palcami bezpośrednio na suchą skórę i rozprowadź delikatnymi, okrężnymi ruchami, kierując się ku górze. Wbrew powszechnym opiniom nawet osoby z tłustą cerą mogą używać olejku myjącego – nie doda jej tłustości.

Rozpuści za to wszelkie tłuste zanieczyszczenia, takie jak makijaż, filtr przeciwsłoneczny i sebum, oraz osadzony na skórze smog. Moje ulubione: Płyn do demakijażu ust i oczu marki 3 Concept Eyes łagodnie usuwa wszelkie ślady wodoodpornych tuszów do rzęs, eyelinerów, szminek i błyszczyków. Clean It Zero Classic marki Banila Co. ma sorbetową, lekką formułę, która w kontakcie ze skórą zmienia się

w jedwabisty olejek i bez trudu rozpuszcza każdy makijaż i brud. Rozjaśniający olejek myjący Floria marki Tony Moly delikatnie usuwa makijaż i sebum oraz rozjaśnia koloryt skóry dzięki fenomenalnemu składnikowi − sfermentowanym drożdżom winnym. Chusteczki oczyszczające marki Skinfood z ekstraktem z brązowego ryżu można kupić w opakowaniach po czterdzieści sztuk. Zawierają witaminy i antyoksydanty z ziaren ryżu.

2. Kosmetyk myjący na bazie wody Pora umyć twarz po raz drugi, i nie, wcale nie żartuję. Dwukrotne oczyszczanie nie jest tylko koreańską specjalnością – rekomenduje je wiele kosmetyczek i wielu dermatologów, ponieważ pomaga dokładnie usunąć wszelkie zanieczyszczenia, które przyczyniają się do powstawania wyprysków. Nałóż kosmetyk na mokrą skórę (nabierze on kremowej konsystencji lub zapieni się w kontakcie z wodą) i rozprowadź go na twarzy

okrężnymi ruchami. Podczas pierwszego i drugiego mycia delikatnie masuj twarz palcami, aby poprawić krążenie i wspomóc drenaż limfatyczny. Moje ulubione: Pianka Real Fresh marki Neogen Dermatology to lekki środek myjący do cery delikatnej z ekstraktem z zielonej herbaty, która zwalcza wolne rodniki i pozostawia skórę miękką oraz nawilżoną. Sztyft myjący Miracle Rose marki

Su:m37 ma świetne opakowanie, z którego wygodnie się korzysta, i tworzy delikatną pianę. Jego główne składniki pielęgnacyjne to ekstrakt ze sfermentowanej róży damasceńskiej i płatki róż. Honest marki Benton – bogaty krem, który pod wpływem wody zmienia się w luksusową pianę. Skóra jest po nim miękka i nawilżona ekstraktami roślinnymi. 3. Kosmetyk złuszczający

Nie lekceważ mocy złuszczania! Peeling pomaga rozbić drobinki brudu w zatkanych porach i ściera martwy naskórek, co poprawia strukturę skóry, rozjaśnia ją i ułatwia wchłanianie innych kosmetyków. Możesz użyć mechanicznego peelingu, na przykład cukrowego, albo chemicznego – zawierającego składniki takie jak kwas mlekowy lub salicylowy rozpuszczające „klej", który nie pozwala martwym komórkom odczepić się od żywych. Złuszczaj skórę raz lub dwa razy w tygodniu, zwracając szczególną

uwagę na nos (wągry uwielbiają się tam zagnieżdżać) oraz widoczne pory na policzkach. Nie zapomnij też lekko pomasować ust – to pomaga utrzymać ich miękkość, a gdy będą miękkie, gładko nałożysz szminkę. Moje ulubione: Black Sugar Mask Wash Ofi marki Skinfood to odżywcza zmywalna maseczka wspomagająca nawilżenie i złuszczająca martwe komórki skóry, która ułatwia wchłanianie się kosmetyków.

Bio-Peel Gauze Peeling Wine marki Neogen to peeling mechanicznochemiczny w postaci płatków nasączonych kwasem winowym (AHA). Dzięki nim zyskasz pozbawioną wyprysków, gładszą i bardziej napiętą skórę. Peeling enzymatyczny marki AmorePacific zawiera naturalne enzymy z papai, pozwalające pozbyć się suchych, pozbawionych życia komórek naskórka, wygładzające i rozjaśniające cerę.

Phytowash Yerba Mate Bubble Peeling marki Goodal to innowacyjny produkt – przeistacza się z kremowego serum w złuszczającą pianę delikatnie usuwającą martwy naskórek. 4. Tonik Tonizowanie skóry to czynność, którą ludzie często radzą omijać, jeśli chcesz uprościć swój rytuał pielęgnacyjny. Nie daj się jednak zniechęcić! Toniki są bowiem bardzo ważne. Pomagają usunąć resztki zanieczyszczeń, a jednocześnie regenerują

barierę

ochronną

skóry

i przygotowują cerę na skuteczne wchłonięcie substancji nawilżających. W Korei większość kobiet używa toników nawilżających zamiast ściągających; bez trudu można też dostać takie, które są przeznaczone do wszystkich rodzajów cery. Są pełne humektantów, które pomagają koić i nawilżać, dlatego koreańskie marki często nazywają toniki „odświeżaczami". Użyj zwilżonego tonikiem płatka kosmetycznego, aby przetrzeć twarz i szyję – możesz także wklepać produkt dłońmi.

#sekretsoko: Mało prawdopodobne, że wśród koreańskich toników znajdziesz taki, który zawiera oczar wirginijski lub alkohol – klientki zwykle stronią od produktów z alkoholem, ponieważ wysuszają skórę. Moje ulubione:

Organic Cotton Treatment Toning Pad marki RE:P przywraca skórze równowagę i działa łagodząco dzięki wyciągom z rumianku i lawendy. Płatki z organicznej bawełny zapewniają delikatne złuszczanie i lepiej usuwają zanieczyszczenia. Beauty Water od Son & Park to sprytny płyn oczyszczający z naturalnych ekstraktów roślinnych, który tonizuje, złuszcza i nawilża cerę, dzięki czemu staje się gładka i odnowiona. Water-full Skin Refresher marki Su:m37

nawilża i przywraca równowagę skórze składnikami takimi jak woda bambusowa i wyciąg z kwiatu czerwonej koniczyny. Time Revolution marki Missha to bezzapachowy i intensywnie nawilżający

tonik

zawierający

sfermentowane składniki pomagające wyrównać koloryt skóry i przygotować ją

na

wchłanianie

kosmetyków. 5. Esencja

kolejnych

Ach, esencja – serce koreańskiego rytuału pielęgnacyjnego! Koreanki uważają aplikację esencji za najważniejszy etap rytuału. Ten element pielęgnacji wywodzi się z ich ojczyzny. Wciąż jeszcze trudno znaleźć esencję poza krajem, ale mogę się założyć, że nie potrwa to długo! Najbardziej widoczne rezultaty pielęgnacji, jakie zauważyłam, wynikały właśnie z dołączenia esencji do mojego codziennego rytuału, ponieważ ten kosmetyk doskonale nawilża i wspomaga procesy komórkowe

zachodzące w skórze. Witaj, jaśniejsza cero! #sekretsoko: Wiele Koreanek używa esencji także do pielęgnacji włosów. Esencja sprawi, że staną się one bardziej błyszczące i miękkie, a łamliwym dostarczy składników odżywczych. Kiedy chodziłam do fryzjera w Seulu, zawsze dostawałam burę za to, że używam esencji tylko od czasu do czasu

zamiast po każdym myciu głowy. Moje ulubione: Time Revolution Treatment Essence marki Missha poprawia elastyczność skóry i wyrównuje jej koloryt przez wspomaganie naturalnych procesów odnowy fantastycznym składnikiem − filtratem ze sfermentowanych drożdży winnych. Esencja i maseczka w jednym Code 9 Lemon Green Caviar&Tightening Pack

marki Neogen to unikatowy trójwarstwowy kompres nasączony składnikami wspomagającymi komunikację międzykomórkową, rozjaśniającymi i odżywiającymi cerę. Bio Essence Intensive Conditioning marki

IOPE

zawiera

osiemdziesiąt

ponad

sfermentowanych

składników, które sprawiają, że skóra jest wolna od wyprysków, zdrowa i doskonale nawilżona. 6. Ampułki, koncentraty i serum

Ampułki, w zachodnich liniach kosmetycznych często nazywane serum albo koncentratem, są produktem, który uzyskałybyśmy, stawiając esencję na palniku i odparowując, aż zostanie z niej to, co najlepsze. Zwykle kosmetyki te mają gęstszą konsystencję niż esencje i stosuje się je na konkretne problemy skóry. Rozjaśniają cerę (jak wspomniałam wcześniej, wspomagają procesy komórkowe), sprawiają, że piegi bledną, a płytkie zmarszczki zostają wygładzone.

Moje ulubione: Serum w kroplach Freshly Juiced Vitamin C marki Klairs rewitalizuje skórę, rozjaśnia ją i redukuje widoczność zmian pigmentacyjnych i blizn po trądziku. Ampułki Time Revolution Night Repair New Science Activator marki Missha mają bardzo długą nazwę, ale rewelacyjnie działają: spłycają zmarszczki, poprawiają elastyczność skóry i odbudowują jej barierę ochronną.

Ultra Moist Gel Oil marki RE:P to zaawansowane technologicznie serum zawierające olejek arganowy i olejek z nasion jojoby, które intensywnie nawilża i odżywia szorstką, suchą skórę. 7. Maseczka w płachcie Jeśli esencja jest sercem koreańskiego rytuału pielęgnacyjnego, to maseczka w

płachcie

jest

jego

duszą.

Jej

stosowanie to wyciszający, medytacyjny rytuał relaksacyjny. Maseczkę powinno się nakładać dwa razy w tygodniu, ale możesz to robić częściej, jeśli twoja

skóra jest bardzo sucha. Cała zabawa kryje się w ich różnorodności i cenie – niektóre maseczki można kupić bardzo tanio. Nałóż maseczkę na twarz, po czym połóż się i odprężaj przez dwadzieścia minut. Sekret maseczki polega na tym, że płachta powstrzymuje substancje aktywne przed ulotnieniem się i zmusza skórę do wchłonięcia większej ilości składników odżywczych i nawilżających, niż gdybyś nałożyła je w postaci kremu lub serum.

Moje ulubione: Maseczka żelowa Bling Bling marki Manefit składa się z dwóch kompresów nasączonych

odżywczymi

esencjami,

które natychmiast chłodzą i koją spiętą, zmęczoną skórę. Płatki pod oczy My Little Pet marki Tony Moly zawierające niacynamid i ekstrakt z herbaty przywracają właściwy poziom nawilżenia, zmniejszają widoczność drobnych zmarszczek i redukują cienie.

Składnikiem maseczki w płachcie marki Skinfood jest mucyna ślimaka – kosmetyk przyspiesza regenerację komórek, koi podrażnioną skórę i świetnie ją nawilża. Maseczka żelowa It Radiant Lace marki Banila Co. nawilża i odżywia skórę dzięki zawartemu w niej aloesowi (a biały, koronkowy wzór na płachcie wygląda bardzo szykownie). 8. Krem pod oczy Jeśli oczy są zwierciadłem duszy, to

skóra wokół nich to barometr twojego wieku (nie brzmi to równie poetycko, prawda?). Regularne stosowanie intensywnie działającego kremu pod oczy może powstrzymać powstawanie cieni, opuchlizny i kurzych łapek. Skóra wokół oczu jest najcieńsza i najdelikatniejsza na całej twarzy. Kremy do oczu przypominają ampułki i esencje, ale stężenie dobroczynnych składników jest w nich wyższe. Poza tym są skomponowane tak, by były wyjątkowo delikatne i niedrażniące. Małym

palcem delikatnie wklep krem w skórę wokół oczodołu, nie zbliżając się zbytnio do linii wodnej oka, aby go nie podrażnić. Każda z nas widziała, jak senne dzieci pocierają oczy − to całkowite przeciwieństwo tego, jak powinno się nakładać krem. Wklepywanie nie tylko doprowadzi do lepszego wchłaniania produktu, ale również ochroni przed naciąganiem i napinaniem skóry, które powodują

powstawanie zmarszczek! Moje ulubione: Składniki kremu pod oczy Royal Honey marki Skinfood to głównie wspomagające nawodnienie skóry humektanty, takie jak ekstrakt z mleczka pszczelego. Kosmetyk jest zamknięty w higienicznej tubce. Rozświetlający krem pod oczy marki Banila Co. It Radiant zawiera naturalne składniki nawilżające i koi delikatną skórę.

Krem-koncentrat marki Etude House ma unikalną recepturę – olejki z nasion baobabu i kolagen wygładzają zarówno drobne, jak i głębokie zmarszczki. 9. Kosmetyk nawilżający Nawilżanie to najważniejszy etap wieczornego rytuału pielęgnacyjnego (wybaczcie, kosmetyki nawilżające, ale rano najważniejszy jest filtr przeciwsłoneczny – więcej o tym za chwilę). Kosmetyk nawilżający to prawdopodobnie najgęstszy produkt, jaki nałożysz na twarz, dlatego stosuje

się go na końcu. Najlepiej też zadziała podczas krzepiących godzin nocnego odpoczynku. Raz w tygodniu zastąp krem maseczką całonocną, aby (co za niespodzianka) nawilżyć twarz jeszcze intensywniej. Moje ulubione: Żel nawilżający marki Son & Park chłodzi skórę i nadaje jej promienny, świeży blask. Idealny pod makijaż. Żel-krem marki Liz K Ultra Waterfall intensywnie nawilża, rozjaśnia i koi

skórę dniem i nocą. Emulsja Super Seed Oil Plus Balancing marki Goodal zawiera sfermentowane olejki z nasion, które poprawiają elastyczność skóry, wyrównują jej koloryt, redukują zaczerwienienia i ograniczają nadmierne wydzielanie sebum. Super Aqua Cell Renew marki Missha to żel-krem z mucyną ślimaka (czyli koktajlem dobroczynnych składników, takich jak kwas hialuronowy i glikoproteiny, w tym enzymy), który

przywraca odpowiedni poziom nawilżenia skóry i odbudowuje uszkodzenia. Krem Aqua Bomb marki Belifitakże ma postać lekkiego żelu, który „eksploduje" po nałożeniu na skórę, nawilżając ją i uelastyczniając. Maseczka całonocna firmy Lioele VLine Waterdrop również ma żelową konsystencję. Głęboko nawilża cerę i redukuje zaczerwienienia. Jeśli wmasujesz kosmetyk w skórę, zmieni się w kropelki wody.

Maseczkę kojącą marki RE:P All-Night Moisture stosuje się na noc. Zawiera ekstrakty roślinne: z cytryny, bazylii i drzewa oliwnego, służące odbudowie i odświeżeniu skóry. 10. Emulsja z filtrem przeciwsłonecznym Stosowanie tego kosmetyku można by uznać również za kroki 11, 12 i 13, bo w ciągu dnia nakłada się go kilkakrotnie. Regularne używanie emulsji z filtrem, nawet jeśli tylko siedzisz blisko okna

albo wychodzisz na zewnątrz na kilka minut, to prawdopodobnie najważniejsza rzecz, jaką możesz zrobić, aby zadbać o zdrowie i piękno swojej skóry. #sekretsoko:

To

niebywale ważne, by stosować krem z filtrem po złuszczaniu cery lub jakichkolwiek zabiegach laserem! Twoja skóra jest po

nich bardziej wrażliwa. Wypryski to, technicznie rzecz biorąc, małe ranki, które są bardzo podatne na pigmentację. To dlatego kiedy pryszcz się wygoi, na jego miejscu powstaje brązowa plamka. Moje ulubione: Gold Sun Cream marki Skinfood to

lekki, nietłusty krem SPF 50+ / PA+++ o szerokim spektrum działania, w którym do ochrony przed szkodliwym działaniem UVA i UVB zastosowano tlenek cynku i dwutlenek tytanu. Emulsja

z

filtrem marki Neogen Day-Light Protection SPF 50 PA+++

/

zapewnia wrażliwej skórze szerokie spektrum ochrony. Wodoodporne mleczko marki Missha All-Around Safe Block to lekki kosmetyk do twarzy SPF 50+ / PA+++. Szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego ani białego filmu, oraz chroni skórę za pomocą tlenku cynku i dwutlenku tytanu, dając szerokie spektrum ochrony.

W pielęgnacji cery jak w życiu – dobra jest zmiana

Nawet kiedy opracujesz już swój rytuał pielęgnacyjny, wiedz, że nie będzie zawsze taki sam. Możesz zechcieć odjąć albo dodać produkty pielęgnacyjne, gdy zmieni się pora roku (na przykład dołączyć kolejny krem nawilżający zimą albo przerzucić się na lżejszą emulsję latem) lub kiedy będziesz podróżować między różnymi strefami klimatycznymi. To dlatego tak ważne jest, by poznać potrzeby swojej skóry i kosmetyki, które jej odpowiadają. Nie ma jednego rytuału, który pasuje wszystkim, ani też gwarancji, że to, co teraz przynosi

efekty, za rok również zda egzamin. Podrasowanie porannego rytuału (czyli jak dotrzeć do pracy na czas) Mój poranny rytuał jest podobny do wieczornego, ale ponieważ zwykle jestem skrajnie spanikowana, próbując nadrobić czas stracony przez kilkakrotne włączanie drzemek, robię tylko to, co niezbędne. Zaczynam od dwukrotnego oczyszczania. Nawet rano? Tak! Przecież właśnie spędziłam sześć do ośmiu godzin,

śpiąc wysmarowana produktami

pielęgnacyjnymi, jednocześnie pocąc się i produkując sebum. Zaufaj mi – warto się tego pozbyć, myjąc twarz dwa razy. Następnie wklepuję tonik, tak samo jak wieczorem,

nawilżającą

esencję,

ampułkę lub serum (w zależności od tego, co w danym czasie stosuję), krem pod oczy i krem nawilżający.

Daję produktom chwilę na wchłonięcie się (wtedy zwykle piję koktajl z owoców, myję zęby, układam włosy) i kończę nałożeniem sporej ilości emulsji z filtrem przeciwsłonecznym, po czym przechodzę do makijażu. Może się zdarzyć, że ominiesz jeden etap oczyszczania lub nawilżania i oczywiście nie zabije cię to, ale zastosowanie emulsji z filtrem to absolutnie niezbędny element rytuału, nawet jeśli masz wyjść na słońce tylko na pięć minut. Całkiem możliwe, że twój

krem nawilżający, krem BB albo kompakt z aplikatorem w poduszeczce ma SPF, ale upewnij się, że naprawdę otrzymujesz odpowiednią ochronę. #sekretsoko: Choć wieloetapowa pielęgnacja cery jest w Korei popularna, koncerny kosmetyczne zaczynają wprowadzać na rynek produkty „dwa w jednym", które jednocześnie tonizują

i złuszczają cerę. Najnowszym, wartym wymienienia kosmetykiem z tej kategorii jest Beauty Water marki Son & Park zawierający ekstrakty z pomarańczy, lawendy i róży.

POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Oh Yeon-Seo

AKTORKA POCHODZĄCA POŁUDNIOWEJ

I Z

MODELKA KOREI

Najpierw myję twarz delikatnym olejkiem, spłukuję go, po czym masuję skórę pianką, którą także spłukuję. Moim ulubionym kosmetykiem jest pianka marki Neogen Dermatology Real Fresh, ponieważ zawiera naturalne owoce i daje efekt cery miękkiej jak u dziecka.

Następnie używam toniku i natychmiast nawilżam twarz esencją. Nie lubię kremów o ciężkiej konsystencji, więc przed snem stosuję maseczkę całonocną Neogen Tox Tightening Pack. Wiem, że jeśli nawilżę i wymasuję skórę wieczorem, zrobiony rano makijaż będzie wyglądał lepiej. Współpracuję z makijażystami i dostaję od nich wiele wskazówek. Dotykają mojej skóry i dbają o nią niemal

codziennie, podpowiadają mi więc, jakie produkty są dobre i jak je stosować. To pomogło mi nauczyć się, jak pielęgnować cerę. Noszenie makijażu to część mojej pracy, ale pielęgnacja cery jest najważniejsza i powinna liczyć się najbardziej. Jeśli masz zdrową, naturalnie błyszczącą cerę, potrzebujesz jedynie odrobiny make-upu.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

8 ABC zakupów kosmetycznych, czyli jak znaleźć najlepszy dla siebie produkt

J

esteś już nakręcona na rozpoczęcie swojego rytuału pielęgnacyjnego i zastanawiasz się, od czego powinnaś zacząć? Od zakupów. Zanim jednak rzucisz się na półki sklepowe niczym Cher Horowitz ze Słodkich zmartwień, zapamiętaj: ze względu na szeroka ofertę produktów i ich ceny zakupy kosmetyków pielęgnacyjnych często wydają się przytłaczające. Potrzebujesz esencji, maseczki całonocnej albo maseczki w płachcie? Zaraz, zaraz… potrzebujesz wszystkich trzech? Czy olejek myjący

powinien mieć pompkę czy konsystencję balsamu? O Boże, zapomniałaś o kremie pod oczy! Zakupy mogą okazać się

rozczarowujące również wtedy, gdy spodziewasz się poprawy cery, ale kosmetyki, które kupiłaś, sprawiają, że na twojej twarzy pojawia się jeszcze

więcej zatkanych porów niż wcześniej – to prosta ścieżka do wielkiego zawodu. Zamiast więc chwytać za kartę kredytową i brnąć na oślep, zastanówmy się i spróbujmy opracować najkorzystniejsze podejście do zakupów – tak, abyś nabyła najlepsze dla twojego typu skóry kosmetyki. Jestem przekonana, że można jednocześnie szanować portfel i cerę, dokonujmy więc mądrych wyborów! Po pierwsze: odświeżenie wiedzy! Pamiętasz, jak wspominałam, że nie powinnaś zakładać, że to, czego używają

twoje dwie najlepsze przyjaciółki, będzie dobre i dla ciebie? Bez względu na to, jak bardzo zachwycają się danym produktem, może ci on nie pasować. Twoja skóra jest wyjątkowa. Po rozmowie z dermatologiem w Korei i specjalistą od prac badawczo-rozwojowych w jednej z najlepszych firm kosmetycznych w tym kraju zestawiłam to, czego się od nich dowiedziałam, z moją wiedzą kosmetyczną i opracowałam wskazówki, dzięki którym na podstawie problemów swojej skóry i jej wyglądu będziesz

mogła określić, jaki masz rodzaj cery. Podkreślam słowo „wskazówki", bo nie ma idealnego wzoru, a stan twojej skóry może się zmieniać pod wpływem wielu różnych czynników. Warunki środowiskowe, stres, alergie i dieta to tylko niektóre z nich, a widocznie wpływają na stan cery i sprawiają, że cały czas się zmienia. Dlatego właśnie czas, jaki spędzam przed lustrem, nie ogranicza się do nakładania makijażu lub przymierzania butów. Poświęcam sporo czasu na to, aby porządnie przyjrzeć się swojej

skórze i sprawdzić, jak się miewa. Nie bój się bliskiego kontaktu z lustrem, kiedy oczyścisz buzię. Spokojnie zbadaj swoją cerę, używając nie tylko oczu, ale i palców, które mogą wyczuć to, czego nie wychwyci wzrok! Dobrze jest raz w tygodniu przywitać się ze swoją buzią i sprawdzić, co u niej nowego. Łuszcząca się skóra na krawędzi nosa? Szorstka, pełna grudek broda? Swędząca, łuszcząca się łatka nad prawym okiem? Im szybciej wyłapiesz takie rzeczy, tym prędzej będziesz mogła im zaradzić i zapobiec ich

rozprzestrzenieniu.

Rodzaje skóry według Charlotte: jaki jest twój typ? Oznaki skóry NORMALNEJ: • Masz mało porów w strefie T. • Wypryski rzadko się pojawiają. • Na koniec dnia na twarzy masz cienką warstwę tłustego filmu. • Rzadko kiedy reagujesz alergicznie

na kosmetyki. Jak się sprawy mają: jeśli chodzi o cerę, wygrałaś na loterii. Właściwie wszystko, czym potraktujesz twarz, czy jest to tłusta, półtłusta czy lekka konsystencja kremu, formuła olejków w wodzie czy wody w olejkach, świetnie się u ciebie sprawdzi. Prawdopodobnie przemknęłaś przez życie z niewielką ilością pryszczy, a twoja skóra jest całkiem miękka, jasna i jędrna. Na co należy zwrócić uwagę:

pielęgnuj i chroń zdrową skórę przez oczyszczanie, nawilżanie i stosowanie kosmetyków przeciwsłonecznych. Oznaki skóry SUCHEJ: • Masz niewiele widocznych porów i wągrów. • Masz łuszczącą się albo szorstką skórę. • Twoja cera jest ciągle napięta albo swędzi. • Twoja skóra nie nabiera tłustego połysku.

Twoja łuszcząca się, szorstka skóra musi zostać odżywiona! Stosuj produkty o tłustej, zmiękczającej bazie, aby wspomagać naturalne funkcje ochronne skóry. Jeśli masz ten typ cery, twoja twarz jest bardziej podatna na widoczne oznaki starzenia (drobne i głębokie zmarszczki). Pozytywy wynikające z posiadania suchej skóry?

Masz niemal niewidoczne pory, nie musisz się zmagać z tłustym czołem i rzadko kiedy na twojej twarzy pojawiają się drobne wypryski lub pryszcze. Na co należy zwrócić uwagę: bądź czujna w kwestii nawilżania. Szukaj w kosmetykach humektantów, które przywrócą cerze odpowiedni poziom nawodnienia i wspomogą funkcjonowanie bariery ochronnej skóry. Oznaki skóry TŁUSTEJ lub TRĄDZIKOWEJ:

• Na twojej skórze często pojawiają się wypryski i wągry. •

Masz

rozszerzone,

bardzo

widoczne pory na całej twarzy. • Twoja skóra niedługo po umyciu nabiera tłustego połysku i kiedy jej dotykasz, czujesz na palcach oleistą substancję. • Nawet teraz masz pryszcza. W przeciwieństwie do cer suchych twoja skóra produkuje dużo sebum. Oznacza to, że twoją twarz chronią naturalne substancje, dłużej więc

zachowasz młody wygląd. Niestety nadmiar sebum oznacza także niebezpieczeństwo zmian trądzikowych. Żelowe kremy (na bazie wody) dobrze działają na taki typ cery. Skuteczne są też olejki myjące: delikatnie usuwają sebum rano i wieczorem. Na co zwrócić uwagę: kontroluj produkcję sebum i unikaj zatkanych porów przez złuszczanie cery kosmetykami zawierającymi składniki takie jak kwas salicylowy. Używaj lekkich produktów na bazie wody o żelowej formule, aby nie dodawać

skórze tłustych substancji; unikaj też emolientów, na przykład masła shea i lanoliny. Nakładaj nietłusty makijaż. Bardzo ważne jest oczyszczanie, zwłaszcza jeśli twoja skóra jest skłonna do wyprysków. Stosuj delikatny olejek myjący, aby usunąć naturalne sebum. Nie używaj ostrych środków złuszczających (z granulkami) na świeże wypryski. Korzyść przyniosą ci przeciwzapalne i antybakteryjne składniki, takie jak olejek z drzewa herbacianego. Upewnij się, że chronisz skórę przed UVA i UVB − pryszcze to tak naprawdę ranki

podlegające pigmentacji pozapalnej, co oznacza, że pod wpływem słońca skóra w miejscach ich wystąpienia może na stałe ściemnieć. Oznaki TRĄDZIKU HORMONALNEGO: • Twój trądzik nie reaguje na miejscowe leczenie. • Występuje głównie pod kośćmi policzkowymi i na linii żuchwy. • Ma charakter torbielowaty, co oznacza, że pryszcze są bolesne i głęboko zagnieżdżone w skórze.

• Wzmaga się na tydzień przed okresem lub w trakcie okresu. Jeśli ten opis do ciebie pasuje, poproś dermatologa o zbadanie poziomu hormonów lub porozmawiaj z zielarzem albo dietetykiem, aby pomogli ci wprowadzić drobne zmiany w trybie życia, czego rezultatem będzie lepsze funkcjonowanie ciała i skóry. Oznaki skóry MIESZANEJ: • Masz widoczne pory w strefie T (na nosie i czole, a nawet na

policzkach). • Twoja skóra jest tłusta w strefie T, ale szorstka i sucha w pozostałych miejscach. • Twoja skóra jest bardzo niezdecydowana – w tym samym czasie musiałaś się zmagać z pryszczami oraz z suchością i łuszczeniem. Na co zwrócić uwagę: nie bój się używać

różnych

kosmetyków

miejscowo. Jeśli masz tłustą strefę T, zastosuj tam peeling z kwasami BHA i lekki produkt nawilżający w formie

żelu, a w suchszych partiach skóry krem nawilżający na bazie olejków. Oznaki skóry WRAŻLIWEJ: • Twoja skóra piecze albo swędzi w kontakcie z pewnymi kosmetykami lub w określonych warunkach. • Łatwo się zaczerwienia i szybko występuje na niej wysypka. Upewnij się, że produkty, z których korzystasz, nie zawierają substancji zapachowych albo barwników, bo te mogą podrażniać skórę. Unikaj

kosmetyków ściągających i mocnych peelingów chemicznych. Jeśli możesz, przed dokonaniem zakupu przetestuj produkt na niewielkim obszarze skóry na ręce, aby sprawdzić, czy nie uczula. Na co zwrócić uwagę: Niezależnie od tego, czy twoja skóra jest tłusta czy sucha, twoim priorytetem jest znalezienie produktów pielęgnacyjnych, które nie zawierają dodatków zapachowych ani szorstkich składników peelingujących, bo tylko dzięki stosowaniu delikatnych kosmetyków unikniesz wyprysków, zaczerwienień

i podrażnień.

A teraz… co kupić? Czy pójdziesz do pobliskiej drogerii, czy

zdecydujesz

się

na

zakupy

w

Internecie,

staniesz

przed

onieśmielającą lokalnych

i

liczbą

produktów

światowych

marek

w pięknych, kolorowych opakowaniach, które będą walczyć o twoją uwagę. Nad czym najpierw należy się zastanowić? Przede wszystkim musisz mieć wolną

głowę. Oznacza to, że musisz pozbyć się uprzedzeń związanych z pielęgnacją cery. Czas obalić mity, które są rezultatem wielu lat marketingowej paplaniny. Cena To nieprawda, że najdroższe kosmetyki pielęgnacyjne najlepsze.

są Rynek

kosmetyczny w Korei to dowód

na to, że możesz kupić produkty o dobrym składzie w przystępnych cenach. Czasem markowe produkty mają wygórowane ceny nie ze względu na zawarte w nich składniki albo badania wykonane przy ich opracowywaniu, a z powodu ogromnego budżetu marketingowego i celebrytki w kampanii reklamowej. Płeć Chłopaki, produkty dla mężczyzn nie są waszą jedyną opcją. Uśmiecham się, kiedy koleżanka mówi mi, że jej chłopak

korzysta z jej kosmetyków. Dave i ja często używamy tych samych produktów i nie ma w tym nic złego, bo – powtarzam – faceci również powinni kupować kosmetyki, kierując się typem cery (a nie etykietkami, na których napisano, że produkt jest dla mężczyzn!). Niektórzy mężczyźni po goleniu mają trochę bardziej suchą, podrażnioną skórę wokół ust i podbródka. Niektórzy twierdzą, że skóra mężczyzny wydziela więcej sebum niż skóra kobiety, ale ogólnie rzecz ujmując, każda cera jest inna i nie wszyscy wpasowują się

w schemat. Zazwyczaj jedyna różnica między produktami dla kobiet i dla mężczyzn tkwi w opakowaniu i zapachu. Niektórzy faceci lubią mieć na półce kosmetyki wyglądające i pachnące „po męsku" i nie ma w tym nic złego, ale warto, by wiedzieli, że mają nieograniczony wybór. Wiek Nie! Nie idź w tę stronę! Wiele osób uważa, że wiek jest najważniejszym czynnikiem w podejmowaniu decyzji, jaki produkt wypróbować. Pamiętaj

jednak, że właściwy dla ciebie kosmetyk nie został opracowany na podstawie twojego wieku, ale stanu skóry. Czy wszystkie czterdziestolatki zmagają się z tymi samymi problemami? Nie. Nie powinnaś więc kupować produktów pielęgnacyjnych, sugerując się grupą wiekową, w której jesteś, koniec i kropka. Wiek to tylko liczba. Polecany przez dermatologów Choć wydaje się ono uzasadnione i oficjalne, takiego sformułowania można użyć, nawet jeśli tylko jeden

dermatolog da produktowi zielone światło. A może zapłacono mu za to? Rekomendacja lekarska może być pomocna w wyborze kosmetyku, ale nie daj sobie wmówić, że polecany przez dermatologa produkt ma magiczne właściwości albo jest doskonały dla ciebie. Hipoalergiczny To słowo umieszczane jest na etykietach produktów, które ponoć mają wywoływać mniej reakcji alergicznych. Jednak obecnie nie ma żadnych regulacji

FDA dotyczących hipoalergicznych substancji, więc każda firma może używać tego terminu, jak jej się tylko podoba! Wybaczcie, kobiety o wrażliwej cerze, nie macie lekko – lepiej dowiedzcie się, jakie składniki drażniące powodują u was wysypki, i unikajcie ich przez sprawdzanie składu kosmetyku na opakowaniu. Nawet dermatolodzy przyznają, że termin „hipoalergiczny" zawiera bardzo mało treści. Kosmeceutyk

Kolejny przebiegły termin, który oznacza ponoć, że produkt ma działanie lecznicze. FDA nie wprowadziła jednak żadnych regulacji dotyczących kosmeceutyków, więc – tak jak w poprzednim przypadku – każdy może umieścić taki napis na opakowaniu kosmetyku. Gdy produkt naprawdę ma lecznicze właściwości, jest lekiem aptecznym, nie kosmetykiem. Jeśli natrafisz na środek określony jako „hipoalergiczny, rekomendowany przez dermatologów kosmeceutyk", to jakbyś trafiła na największą kosmetyczną

ściemę świata. Naturalne, „pozbawione chemii" produkty W pełni naturalna pielęgnacja cery – to brzmi zachęcająco, ale czy na pewno jest lepsze? W doskonałym świecie każdy naturalny składnik kosmetyku byłby dla

ciebie korzystniejszy niż syntetyczny. Tylko że świat, w którym żyjemy, jest niedoskonały i wiele naturalnych substancji jest niezwykle drażniących dla skóry. Za przykład może posłużyć trujący bluszcz albo nawet zwykła trawa! Wiele syntetycznych konserwantów lepiej stabilizuje produkt i skuteczniej utrzymuje jego trwałość. Jeśli za wszelką cenę chcesz stosować w pełni naturalne, wolne od konserwantów kosmetyki, miej świadomość, że ich życie jest niesamowicie krótkie i taki produkt

może wylądować w koszu, zanim będziesz miała okazję zużyć go do końca. A skoro już o tym rozmawiamy, istnieje wysokie zapotrzebowanie na produkty „wolne od chemii". Tak, słowa „chemia" i „chemiczny" brzmią strasznie, ale czy wiesz, że sama również stworzona jesteś z milionów chemicznych substancji? Nie bój się więc na zapas, to wszystko nie jest takie jednoznaczne. Najlepszą rekomendacją dla kosmetyku jest wiedza o tym, które składniki u ciebie skutkują, a które nie.

Kiedy powinnam kosmetyk?

wyrzucić

Produkty do pielęgnacji cery nie są wieczne. Tlen, woda i bakterie z twoich brudnych paluszków się do tego przyczyniają. Zawsze szukaj na opakowaniu terminu przydatności produktu po otwarciu (oznaczanego często skrótem PAO, od angielskiego period after opening), czyli symbolu małego otwartego słoiczka. Numer obok litery „M" oznacza, ile miesięcy po otwarciu produkt pozostaje zdatny do

użycia. Choć kosmetyki różnią się terminem przydatności (zwłaszcza produkty w słoiczkach w stosunku do środków w butelkach z pompką), moja osobista zasada jest taka, że kosmetyki do pielęgnacji twarzy powinno się wyrzucić najpóźniej po roku od ich otwarcia. Uwaga zwolennicy chomikowania: produkty nieotwarte będą nadawać się do użycia jeszcze przez dwa do trzech lat od daty zakupu. #sekretsoko: koreańskich

Wiele firm

zamiast daty przydatności umieszcza na opakowaniach datę produkcji kosmetyku. Czasem na jej widok ludzie zaczynają panikować, myśląc, że produkt jest już przeterminowany! Ponieważ coraz więcej koreańskich marek staje się markami globalnymi,

niektórzy producenci zaczęli się przerzucać na daty przydatności. Jeśli na opakowaniu po dacie będą koreańskie znaki „제 조", oznacza to, że informacja dotyczy daty wytworzenia kosmetyku, nie jego przydatności.

Czy

mogę

równocześnie

używać produktów różnych marek? Oczywiście. Nie miej poczucia, że najlepsze rezultaty osiągniesz, stosując tylko jedną linię produktów (koncerny kosmetyczne nam to wmawiają, ale nie daj się nabrać!). Wiele razy spotkałam się z tym, że w jakiejś serii był świetny olejek do twarzy, ale okropny krem nawilżający. Używaj różnych kosmetyków i łącz je, jak chcesz – ku zadowoleniu swojej skóry.

Dlaczego produkty?

koreańskie

Nigdy nie powiem, że musisz używać wyłącznie koreańskich kosmetyków, aby mieć zdrową i młodo wyglądającą skórę. Jak już wspominałam, w Korei popularność zyskuje wiele zachodnich produktów. Najważniejsze jest uzbrojenie się w stosowną wiedzę i sprawdzanie składu kosmetyków. Może się zdarzyć, że będą wytwarzane w Korei, ale niekoniecznie.

Jest jednak powód, dla którego tak wiele produktów upiększających pochodzących z Korei rewolucjonizuje rynek kosmetyczny (dotyczy to także innowacyjnych składników). Ludzie w tym kraju są niesamowicie skupieni na urodzie i są świadomymi konsumentami, co całkowicie przekształciło koreańską branżę kosmetyczną – firmy pozostają w gotowości, aby sprostać oczekiwaniom klientów, którzy pragną imponujących produktów wysokiej jakości. Są też i inne powody tego, że

Korea jest liderem w pielęgnacji urody: • Świetne receptury po przystępnych cenach. Koreanki poważnie podchodzą do pielęgnacji skóry. Wiedzą, czego chcą, ale też nie mają zamiaru wydawać na to fortuny. To sprawia, że koreańskie firmy kosmetyczne pracują ciężej, aby opracować najlepsze produkty w rozsądnych cenach. Dlatego globalne koncerny kosmetyczne testują swoje produkty na koreańskim rynku. Jeśli poradzą sobie w Seulu, to poradzą sobie także gdzie indziej. • Nowatorskie prace badawczo-

rozwojowe. Jak wyjaśniłam wyżej, koreańskie firmy kosmetyczne naprawdę cenią sobie opinie klientów, istnieje więc ogromny nacisk na badania i rozwój, by zaspokoić ich potrzeby i sprostać rygorystycznym standardom. Rezultat? Imponująca gama nowatorskich i skutecznych produktów, takich jak kompakty z poduszeczką aplikacyjną, maseczki w płachtach i sfermentowane substancje pielęgnacyjne. #sekretsoko:

Sfermentowane substancje pielęgnacyjne to najświeższa spośród koreańskich innowacji. Sfermentowane składniki kosmetyków mają dobroczynne działanie, ponieważ poddane procesowi fermentacji owoce, rośliny, zioła i drożdże dostarczają skórze aminokwasów

i antyoksydantów, które bardzo łatwo się wchłaniają. Marki takie jak Su:m37 i Goodal często stosują sfermentowane składniki w swoich formułach. • Nowe, silnie działające składniki. Jak już wspomniałam, nie liczy się cena, a dobrze skomponowane produkty, łagodne i skuteczne zarazem. Koreańscy konsumenci twierdzą niezmiennie, że

mają wrażliwą skórę, więc firmy koncentrują się na jak najlepszym wykorzystaniu sprawdzonych składników odżywczych i nawilżających. Nie chodzi o natychmiastowe efekty, ważne jest regularne stosowanie kosmetyku, które poprawi stan zdrowia cery. • Dobrze zaprojektowane produkty, które wyglądają fantastycznie. Koreańskie firmy kosmetyczne naprawdę podniosły poprzeczkę, jeśli chodzi o estetykę opakowań i wzornictwo. Możesz znaleźć wszystko

i dla każdego: od pudełeczek w stylu gwiyeowo (uroczym, słodkim) po wyszukane i bardzo eleganckie. Jeśli masz używać jakiegoś kosmetyku rano i wieczorem, powinien być miły dla oka – to z pewnością uczyni pielęgnację cery równie przyjemną, jak korzystną! Jeszcze raz: firmy chcą słyszeć opinie klientów, by wiedzieć, jak ulepszać swoje produkty i sprawić, by ich stosowanie było jeszcze przyjemniejsze. Chcą być kreatywne i podejmować ryzyko, stąd krem w opakowaniu w kształcie pandy.

Chcesz się dowiedzieć, jakie są moje ulubione marki? Przejdź do rozdziału jedenastego, gdzie znajdziesz przewodnik po zakupach kosmetyków upiększających w Seulu.

Przebojowe składniki pielęgnacyjne Składnik

Co to jest?

Co robi

Kwas hialuronowy

Humektant, substancja nawilżająca

Nawilża

Gliceryna

Humektant, substancja nawilżająca

Nawilża

Miód

Środek przeciwzapalny, antyoksydant

Goi ran oznaki s

Ceramidy

Środek nawilżający Przywra właściw nawilżan poprawi struktur

Mocznik

Humektant, substancja nawilżająca

Kwas glikolowy

Chemiczny środek Złuszcz rozjaśni złuszczający

Nawilża

(AHA), humektant

redukuj zmarszc

Kwas mlekowy

Chemiczny środek Złuszcz złuszczający rozjaśni (AHA), humektant redukuj zmarszc

Kwas kojowy

Inhibitor melaniny

Niacynamid

Antyoksydant, Zwalcza inhibitor melaniany rodniki, poprawi elastycz ogranic hiperpig redukuj zaczerw

Ogranic hiperpig

i zmarsz

Kwas salicylowy Chemiczny środek Usuwa n złuszczający sebum, trądzik (BHA), środek przeciwzapalny i antybakteryjny Benzoyl peroxide Środek antybakteryjny (nadtlenek benzoilu)

Zwalcza

Kwas mandelowy Chemiczny środek Ogranic hiperpig złuszczający złuszcza (AHA) Witamina A

Antyoksydant

Zwalcza redukuj zmarszc ogranic

hiperpig Witamina C Antyoksydanr, inhibitor melaniany (kwas askorbinowy, Laskorbinian wapnia); inne: palmitynian askorbylu, EsterC)

Stymulu produkc kolagen rozjaśni

Witamina E

Antyoksydant

Nawilża zmniejs hiperpig zwalcza rodniki

Kofeina

Antyoksydant

Reduku zaczerw

zwalcza rodniki

Reduku zaczerw

Ekstrakt z czerwonych malin

Antyoksydant, środek antybakteryjny

Tlenek cynku

Fizyczny/mineralny Chroni promien filtr przeciwsłoneczny UVA i U

Dwutlenek tytanu Fizyczny/mineralny Chroni promien filtr przeciwsłoneczny UVA i U Żeń-szeń

Antyoksydant

Stymulu produkc kolagen

Filtrat śluzu

Substancja

Nawilża

ślimaka

nawilżająca

stymulu produkc kolagen

Filtrat Antyoksydant, sfermentowanych środek drożdży przeciwzapalny

Nawilża oznaki s rozjaśni

Zielona herbata

Antyoksydant

Nawilża oznaki s

Olejek z drzewa herbacianego

Środek antybakteryjny i przeciwzapalny

Leczy tr

Kupuj z głową

Nadeszła pora, by pójść na zakupy, uważaj jednak, by nie wpaść w myślową pułapkę – nie wierz w to, że dany produkt w magiczny sposób zagwarantuje ci idealną cerę. Miej na uwadze, że osiągnięcie efektów wymaga czasu. Przyda ci się wiedza o składnikach kosmetyków i sposobach stosowania różnych produktów, które są potrzebne, aby stale wspomagać funkcjonowanie naturalnej bariery ochronnej skóry i przeciwdziałać pojawiającym się problemom. Twoim celem nie jest idealna skóra – nie ma

czegoś takiego! – tylko cera tak zdrowa, jak to tylko możliwe! Nawet

w

Seulu,

kiedy

widzę

nienagannie wyglądającą, świeżą jak rosa buzię, powtarzam sobie, że prawdopodobnie to tylko pozór. Ta dziewczyna może mieć wągry na nosie, suchy podbródek i błyszczące czoło, ale wie, co zrobić i czego użyć, aby nad tym zapanować. Tak jak ty. Więc chodźmy na zakupy. POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Paul Kang

PIERWSZY WICEPREZES DZIAŁU BADAŃ NAD PIELĘGNACJĄ CERY FIRMY AMOREPACIFIC

W Stanach Zjednoczonych kosmetyki do pielęgnacji cery stanowią około dwudziestu procent rynku kosmetycznego, w Korei zaś – około pięćdziesięciu procent. A segment produktów zapobiegających problemom skóry jest największy.

Konsumenci mają dwojakie nastawienie: liczą na to, że dany środek zadziała albo będzie leczył lub korygował, ale nie spodziewają się cudów ani tego, że kosmetyk cofnie czas. Koreańczycy koncentrują się na zapobieganiu problemom skóry, zanim te się pojawią. Tak naprawdę koreańscy konsumenci wierzą, że dostrzegą rezultaty, jeśli będą dbać o skórę regularnie i przez dłuższy czas. Konsumentów nie obchodzi,

jakie informacje umieszczamy na opakowaniu produktu i jak działa kosmetyk. Szukają opinii w Internecie albo słuchają znajomych, a potem sami wypróbowują działanie konkretnego środka. W Korei rynek produktów do makijażu stale się rozwija i wiele klientek pragnie kosmetyków wielofunkcyjnych – jak kompakt z aplikatorem w poduszeczce, który dodatkowo chroni skórę. Koreanki poświęcają na dbanie

o urodę sporo czasu i wysiłku, ale nie chcą, by ich rytuał pielęgnacyjny był dłuższy, niż potrzeba. Dwa najważniejsze czynniki decydujące o tym, jakich kosmetyków należy używać, to geny, czyli rodzaj skóry, i klimat. Ludzie w Kalifornii będą używać innych produktów niż mieszkańcy Singapuru. Wielu Koreańczyków ma wrażliwą skórę, więc kosmetyki opracowane dla białej skóry i na

niej testowane dla nich mogą się okazać drażniące. I choć nasze klientki chcą produktów opóźniających procesy starzenia, pragną też bezpieczeństwa. Jeśli nie są zadowolone z nowego produktu, wycofujemy go z rynku.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

9 Twoje najlepsze oblicze: moda i niewidoczny makijaż iedy przeprowadziłam się do Korei,

K

jedną z pierwszych rzeczy, jakie

zauważyłam, było to, że Koreanki bardzo dbają o staranny wygląd. Nawet gdy idą do sklepu na rogu po paczkę podpasek, ich włosy, ubranie i buty są zawsze perfekcyjne. Pewnego razu zimą, kiedy padał śnieg, dojrzałam z okna autobusu, jak kobieta w szpilkach przedziera się przez zwały śniegu – przepraszam, delikatnie po nich stąpa − aby dotrzeć do pracy. Jak miała zamiar wytrzymać cały dzień w mokrych czółenkach? Było

to

całkowicie

sprzeczne

z moim podejściem. Kiedy trzeba było, umiałam się wystroić, ale w pozostałych przypadkach… Komu by zależało? Nie miałam problemu z pójściem do Starbucksa z nieuczesanymi, związanymi byle jak włosami i w dresie, w którym przespałam noc – stawałam tam w kolejce za dziewczynami, które wyglądały tak samo jak ja. Nawet mieszkańcom Los Angeles i nowojorczykom obca jest idea wyglądania świetnie przez cały czas. Z czasów, gdy byłam nastolatką, pamiętam wielką awanturę, która

wybuchła u nas w domu przed wyjazdem na rodzinne wakacje na Hawaje. Moja mama uparła się, żeby brat się przebrał: zdjął dres i włożył dżinsy, bo „jedziemy na lotnisko". Stanęłam po stronie brata, bo sama chciałam założyć dres, żeby podczas lotu o szóstej było mi jak najwygodniej. Wydawało mi się dziwne, że mama chce, żebyśmy jakoś się prezentowali, skoro i tak mieliśmy spać w samolocie, ale kiedy zamieszkałam w Korei, zaczęłam rozumieć, że troska o dobry wygląd to część jej dziedzictwa.

Koreańska kultura przywiązuje ogromną wagę do tego, by być jak najlepszym – także aby być jak najlepszą wersją siebie. Czy chodzi o pracę, naukę czy osobiste osiągnięcia, ludzie chcą mieć poczucie, że dali z siebie wszystko. To naturalne, że takie nastawienie przenosi się również na dbanie o wygląd: każdy chce pokazać swoje najlepsze oblicze. Dosłownie. Korea to także kraj szybko zmieniającej się i awangardowej mody. Zostanie ci wybaczone, jeśli spędzasz w sieci długie godziny na czytaniu

seulskich blogów o modzie ulicznej albo gdy przyłapią cię na mierzeniu wzrokiem jakiejś dziewczyny, której strój próbujesz zapamiętać, żeby go później odtworzyć. Wychwytywanie trendów w Seulu jest proste, ponieważ kiedy jakiś trend zaczyna się wyróżniać, wszyscy są od razu pod jego wpływem. W porównaniu z populacją Stanów Zjednoczonych (która w 2014 wynosiła prawie trzysta dziewiętnaście milionów) populacja Korei jest maleńka: to tylko pięćdziesiąt jeden

milionów ludzi, ale ponad dziesięć milionów − około dwudziestu procent populacji – mieszka w Seulu. To więcej niż w Nowym Jorku (który ma osiem i pół miliona mieszkańców), a populacja aglomeracji seulskiej jest

po tokijskiej drugą największą na świecie. Zagęszczenie ludzi w stolicy tworzy nadzwyczajną wielkomiejską i wysublimowaną kulturę, a seulczycy cały czas mają chrapkę na coś nowego. Kiedy jakiś kolor szminki lub fryzura gwiazdy stają się trendy, to od razu można to zauważyć, bo wszędzie zobaczysz dziewczyny prezentujące ten sam look. Kiedy aktorka Go Jun Hee pojawiła się w serialu w nowej fryzurze − bobie, wiele moich koleżanek ścięło włosy jeszcze w tym samym sezonie. Nawet ja zastanawiałam się, czy nie

zaryzykować i nie zrobić sobie takiej fryzury. Koreańskie firmy są ekspertami we wprowadzaniu produktów na rynek w ekspresowym tempie, zarówno jeśli chodzi o kosmetyki, jak i ubrania czy akcesoria. Można zobaczyć coś ciekawego w popularnym serialu albo na wybiegu, a po miesiącu lub dwóch kupić dużo tańszą wersję tej rzeczy. Nie cierpię nosić takich samych ubrań jak wszyscy, ale kiedy widujesz modną rzecz tak często, zaczynasz się zastanawiać, czy aby coś cię nie omija.

Wiem, wiem, nie jest to najgłębsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałam, ale przynajmniej jestem szczera. Kiedy jestem w Nowym Jorku, najwięcej pochwał zbierają te moje ubrania, które kupiłam w koreańskich butikach. Włosi komplementowali moje baleriny, a kobiety w Soho pytały, skąd mam taką kurtkę. Niektóre były w szoku, kiedy mówiłam, że to z małego butiku w Seulu, ale te, które lepiej znają się na koreańskiej modzie, zawsze mówiły: „No jasne, powinnam się była domyślić!".

Korea wie, co to moda, a koreańskie ciuchy są urocze i tanie. Jednak tak szybko zmieniająca się moda nie jest dla każdego. Dlaczego? Wielu producentów ubrań, a co za tym idzie – wiele sklepów oferuje tylko rozmiar uniwersalny (czyli mały), co może sprawić, że każdy, kto ma inne kształty, poczuje się niedoskonały i wykluczony. Seul

przeżywa obecnie ekspansję zagranicznych marek, takich jak Forever 21, H&M i Zara, co ma pozytywny wpływ na rynek − niektóre lokalne firmy odzieżowe poszerzają swoją rozmiarówkę. Przed przyjazdem do Korei nigdy nie byłam uzależniona od marek, ale kilka lat później straciłam rozum podczas zakupów i wróciłam do domu jako na wpół dumna posiadaczka kopertówki od Chanel (na którą nie było mnie stać). Znajomi z pracy, którzy wiedzieli, że niegdyś gardziłam luksusowymi

markami, bezlitośnie mi docinali: „Teraz jesteś w pełni Koreanką". Kiedy pojechałam do domu, siostra zażartowała, że Korea mnie zmieniła. Szybko jednak stałam się na powrót sobą, a torebka leży w płóciennym worku, na którym zbiera się kurz. Wychodzi na to, że choć pewne elementy koreańskiej kultury są mi bliskie, to inne nie – i moje konto bankowe jest mi za to bardzo wdzięczne.

Słoń w salonie: operacje

plastyczne w Korei Chcę poruszyć temat operacji plastycznych, ponieważ pewnie już o nich słyszałaś, a Korea to kraj, który ma najwyższy stosunek zabiegów chirurgii plastycznej do liczby mieszkańców na świecie. Jedną z rzeczy, która wyjątkowo mnie mierzi, jest popularne poza granicami Azji przekonanie, że Koreańczycy poddają się operacjom plastycznym, aby wyglądać mniej azjatycko, a bardziej europejsko. Nie sądzę, aby to była

prawda albo główny czynnik. Wydaje mi się, że popularność takich operacji wynika z kulturowej presji, aby dążyć do bycia idealnym, także idealnie pięknym. Wszystkie kultury cenią atrakcyjność fizyczną, ale rozwijająca się gospodarka, pieniądze w kieszeni i atmosfera rywalizacji sprawiają, że Koreańczycy i Koreanki uznają inwestowanie w chirurgię plastyczną za rzecz niezbędną, aby pozostać w grze. Piękno, bogactwo lub status społeczny zapewniają wiele korzyści.

Osobiście nie przeszkadzają mi operacje plastyczne. Jednak – i tak jest z wszelkimi zabiegami czy kuracjami – stają się one problemem, jeśli nie zachowujesz umiaru. Na przykład gdy ktoś uznaje operacje plastyczne za rzecz ważniejszą niż niezbędna opieka zdrowotna, gdy wydaje na nie więcej, niż zarabia, albo obsesyjnie pragnie całkowicie zmienić swój wygląd, to może to oznaczać, że jest o krok od przekroczenia pewnej granicy. Wydaje mi się, że zdrowszą i lepszą opcją jest koreański rytuał dbania

o cerę. Pielęgnacja jest nieinwazyjna i tańsza, a gładka i zdrowa skóra sprawia, że czujemy się lepiej. I nadal wyglądamy jak my.

Równouprawnienie w pielęgnacji cery Jeśli chodzi o wygląd, Koreańczycy są równie pedantyczni jak Koreanki. Wiele razy kiedy byłam u fryzjera – u drogiego w Cheongdam-dong na podcinaniu włosów i koloryzacji lub w tańszym,

sieciowym

salonie

w

okolicy

na

modelowaniu – i rozglądałam się wokół siebie, okazywało się, że jestem w mniejszości: jedna na pięciu mężczyzn. Po mojej prawej i lewej widziałam tylko męskie głowy, całe w szamponie. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się, dlaczego koreańscy mężczyźni mają tak fantastyczne włosy, to już wiesz – inwestują w nie dużo czasu i pieniędzy. Całkiem popularne są na przykład męskie trwałe. Zanim jednak wyobrazisz sobie loczki Justina Timberlake'a

z czasów *NSYNC, wyjaśniam, że teraz popularne są niegrzeczne fale, które dodają nieco objętości zwykle prostym włosom. Jeśli nie wypatrujesz takiej fryzury, raczej jej nie zauważysz. Dostrzeżesz tylko jakiegoś chłopaka z rewelacyjną grzywą i pomyślisz sobie: „Jakie ciacho!". Koreańczycy mają większy apetyt na kosmetyki i bardziej troszczą się o cerę niż ich amerykańscy koledzy, a przeważająca część (nietańczącej i nieśpiewającej) męskiej populacji Seulu ma szeroką wiedzę na temat

dbania o urodę. Większość koreańskich firm kosmetycznych ma linie produktów dla mężczyzn – podobne do linii standardowych, ale odrobinę podrasowane atrakcyjnymi dla płci męskiej zapachami i opakowaniami. Wszyscy młodzi Koreańczycy muszą odbyć służbę wojskową (trwa od dwudziestu jeden do dwudziestu czterech miesięcy) i niektóre firmy wprowadziły nawet na rynek kosmetyki przeznaczone specjalnie dla wojskowych, na przykład przyjazny dla skóry kamufiaż na twarz z filtrem

przeciwsłonecznym i specjalne chusteczki do jego usuwania. Sklepy kosmetyczne otwierane (celowo) w pobliżu jednostek wojskowych są zwykle pełne klientów, więc jeśli jesteś singielką i szukasz miłości, warto tam zajrzeć.

Hellen Choo, założycielka i dyrektorka koreańskiej firmy Swagger,

produkującej kosmetyki dla mężczyzn, potwierdza, że wielu Koreańczyków włącza do swojego codziennego rytuału pielęgnacyjnego kremy BB lub kremy nawilżające z fiuidem, aby wyrównać koloryt skóry, zwłaszcza przed ważnymi wydarzeniami, jak rozmowy o pracę albo randki.

Poznaj nowe ikony piękna: koreańskie stewardesy Piękno

koreańskich

stewardes

zauważyłam po raz pierwszy w czasie lotu liniami Korean Air z Los Angeles do Seulu. Nie byłam ubrana w dres (błagania mojej mamy, aby jej dzieci ładnie wyglądały na lotnisku, w końcu poskutkowały), a mój samolot wystartował o czasie. Przeciskałam się przez korytarz, szukając swojego miejsca, z nadzieją, że znajdę jeszcze wolny górny schowek na bagaż podręczny. Trzymałam też kciuki za to, żeby osoba siedząca obok mnie nie okazała się świrem, który będzie chciał rozmawiać przez trzynaście godzin lotu.

Bingo! Znalazłam miejsce w schow ku i kiedy próbowałam wepchnąć do niego walizkę, ktoś delikatnym, śpiewnym głosem zaoferował mi pomoc. Z wdzięcznością ją przyjęłam, a kiedy się odwróciłam, zachwyciłam się stojącą obok mnie piękną kobietą o łagodnym uśmiechu i starannie ułożonej fryzurze. Zaimponowała mi, bo poradziła sobie z moją walizką, jakby ta ważyła ledwie dwa kilo, ale byłam też pod wrażeniem jej porcelanowej cery, która wręcz promieniała.

Opadłam na fotel z lekko rozdziawionymi ustami i gapiłam się w osłupieniu – to chyba ja byłam świrem na pokładzie. Kiedy poszłam do łazienki,

na

umywalce

zauważyłam

butelkę z esencją, a gdy wróciłam na miejsce, moja współpasażerka siedziała

już dumnie z maseczką w płachcie na twarzy. „Nie jestem głupia – pomyślałam – po prostu dzieje się tutaj coś dziwnego". Stewardesa, która mi pomogła, nie była jedyną o pełnej blasku cerze – cały personel wyglądał wprost eterycznie. Przebywanie wiele godzin w zamkniętej przestrzeni i wdychanie przetworzonego, suchego powietrza stanowiło element ich pracy, jak więc udawało im się tak pięknie wyglądać? Załogi krajowych amerykańskich linii zawsze prezentowały się trochę mizernie, ale

przy tylu lotach kto mógłby się im dziwić? Jednak wszystkie pracownice Korean Air miały eleganckie uniformy, włosy spięte w gładki, niski koczek niebieską szpilką do włosów (znak rozpoznawczy Korean Air), czarne buty na grubym, niskim obcasie i gładką, nienaganną cerę. I – może poza odrobiną szminki na ustach – zdawały się nie mieć na sobie ani odrobiny makijażu, a już na pewno nie tapety z podkładu. Ten niewidoczny make-up wyglądał naturalnie, choć jednocześnie był bardzo dopracowany i wyprzedzał mój makijaż

o lata świetlne. Chciałam poznać wszystkie sekrety stewardes: jakich produktów pielęgnacyjnych używają i co mają w swoich kosmetyczkach. (Gdybym wiedziała, gdzie je trzymają, zajrzałabym do nich podczas wydawania posiłku). Ale czy to tylko produkty? Może to przez wodę… #sekretsoko: Jeśli podróżujesz, dobrym sposobem na przeciwdziałanie skutkom suchego

powietrza w samolocie jest regularne spryskiwanie się mgiełką do twarzy zawierającą humektanty pomagające utrzymać właściwy poziom nawilżenia. Pamiętaj, że mgiełki, które w składzie mają tylko wodę, jeszcze bardziej wysuszają twoją

skórę.

Zapakuj swoją kosmetyczkę Wkrótce dowiedziałam się, że choć stewardesy linii Korean Air przechodzą szczegółowe

szkolenia

dotyczące

wyglądu i etykiety, ten niewidzialny makijaż jest popularny w całym Seulu. Kilka

miesięcy

później

w

końcu

nauczyłam się, jak samodzielnie go wykonać. Stosuje się pewne subtelne techniki, ale łatwo je opanować. Oto

podstawowy

sprzęt,

którego

potrzebujesz (bez kamizelki ratunkowej i pasów bezpieczeństwa). Krem BB Wielozadaniowy krem nawilżający z fiuidem wyrównujący koloryt cery, zwany kremem BB, wynaleziono w Niemczech. Na początku miał pomóc nawilżyć i zamaskować blizny pooperacyjne, ale kobiety wkrótce zaczęły odkrywać i doceniać jego kosmetyczne zastosowanie – zwłaszcza Koreanki, które były niezadowolone

z kosmetyków dostępnych na rynku. Tradycyjny podkład dobrze maskował, ale jego zalety na tym się kończyły.

Często

się

łuszczył

i powodował efekt maski. Dodatkowo wysuszał skórę i nie działał na nią korzystnie, co przeczyło koreańskiemu podejściu

do

dbania

o

urodę

głoszącemu, że skóra jest najważniejsza. Koreańskie

firmy

kosmetyczne

podchwyciły pomysł, ale przekształciły go w produkt, który nie tylko maskował niedoskonałości, lecz także nawilżał skórę,

działał

przeciwstarzeniowo,

rozjaśniał cerę i chronił ją przed słońcem. Teraz

prawie

każda

firma

kosmetyczna (nie tylko koreańska) ma w swojej ofercie krem BB. Ale nie wszystkie kremy BB są sobie równe. Niektóre to po prostu nieco zmodyfikowane fiuidy bez dobroczynnych składników, niezapewniające żadnego dodatkowego działania, więc zawsze uważnie czytaj etykiety. W Korei odcienie skóry nie bardzo się od siebie różnią, więc paleta odcieni kremów BB nie jest zbyt bogata.

To się jednak zmienia, bo coraz więcej firm, które chcą podbić rynek światowy, poszerza swoją ofertę. Moje ulubione: Krem BB M Perfect Cover to produkt, dzięki któremu firma Missha zaistniała na rynku. Bardzo naturalnie łączy się ze skórą, wyrównuje jej koloryt i daje efekt „cery bez skazy", a na dodatek zawiera SPF 42 / PA+++. Super+ Beblesh Balm Triple Functions marki Skin79 to w Korei kosmetyk

kultowy. Ten krem BB pięknie rozświetla cerę, działa przeciwstarzeniowo oraz zapewnia ochronę SPF 25 / PA++. Krem Illuminating Supple Blemish marki Klairs to lekki, nietłusty kosmetyk doskonale nawilżający skórę dzięki zawartości kwasu hialuronowego i aloesu oraz chroniący przed słońcem dzięki SPF 40 / PA++. Krem CC (krem korygujący koloryt) daje te same korzyści co krem BB: przeciwdziała oznakom starzenia,

nawilża cerę, chroni ją przed słońcem i maskuje niedoskonałości, ale ma nieco lżejszą konsystencję, jest bardziej przejrzysty i zapewnia bardziej naturalny wygląd. Kremy CC różnią się składem i właściwościami, więc to, co napisałam w poprzednim zdaniu, nie musi odnosić się do wszystkich produktów tego typu dostępnych na rynku. Sprawdź kilka, aby znaleźć najlepszy dla siebie. Niektóre firmy oferują kremy DD (od daily defense – codzienna ochrona) i tym podobne, ale nie kupuj ich – chyba

że naprawdę widzisz, czym różnią się od kremów BB i CC. Innowacja to coś więcej niż wymienianie kolejnych liter alfabetu, wiele takich produktów to zwykłe oszustwo. Krem ZZ, jeśli kiedyś powstanie, będzie budził we mnie spore wątpliwości. Moje ulubione: Krem CC It Radiant marki Banila Co. idealnie łączy się z cerą, nawilża ją, przygotowuje do nałożenia makijażu, kryje

i

chroni

(szerokie

spektrum

działania: SPF 30 / PA++). Daje efekt

promiennej, lśniącej skóry, utrzymuje się przez cały dzień.

który

Krem CC It Radiant Melting Foundation marki Banila Co. to nawilżający kremowy podkład z SPF 32 / PA++, który daje lekkie i matowe wykończenie. Kompakt z aplikatorem w poduszeczce Taki kompakt to innowacja w nakładaniu kremu BB. Kosmetyk ma wszystkie pożądane właściwości (krycie, działanie

przeciwzmarszczkowe, rozjaśnianie, nawilżanie i ochrona przed słońcem), ale narzędzie zastosowane w kompakcie i sposób aplikacji produktu pozwalają na osiągnięcie bardzo naturalnego efektu. Opracowany w 2007 roku przez laboratoria AmorePacific kompakt z aplikatorem w poduszeczce rozwiązał kilka kosmetycznych problemów: łatwo go z sobą nosić, nie tworzy na twarzy maski i nie wysycha jak puder. Szacuje się, że Air Cushion XP firmy IOPE (ten pierwszy na świecie) sprzedawany jest w Korei co sześć sekund i łatwo

zrozumieć dlaczego: jest po prostu niesamowity. Poduszeczka,

którą

nasączono

produktem do makijażu, została zaprojektowana tak, by nie wysychała (nawet jeśli zostawisz otwarte opakowanie, tak jak zdarza się to mnie), a gąbeczka do aplikacji nie wchłania kosmetyku, co oznacza, że więcej produktu ląduje na skórze. Bardzo łatwo i szybko się go nakłada: należy dotknąć poduszeczki aplikatorem, po czym nanieść podkład na skórę – i robić to jeszcze kilkakrotnie w ciągu dnia,

ponieważ konsystencja kosmetyku jest lekka, a przy tym zawiera on filtr (SPF 30 albo wyższy). Makijaż jest delikatny, świeży i świetlisty, a o to właśnie chodzi, prawda? Moje ulubione: Air Cushion XP IOPE to pierwszy tego typu podkład na świecie. Ma chłodzącą, odświeżającą formułę (SPF 50+ / PA+++) i można go stosować rano oraz w ciągu dnia, aby uzyskać efekt świeżej i promiennej cery.

Kompakt Color Control od AmorePacific również pomaga uzyskać nienaganną, jaśniejącą cerę. Rewelacyjny antyoksydant w składzie – zielona herbata – rozjaśnia i nawilża skórę. Produkt ten bardzo dobrze chroni przed słońcem (SPF 50+). VV Bouncing Cushion marki Banila Co. doskonale maskuje wypryski, drobne zmarszczki i ujednolica nierówny koloryt skóry (bez efektu maski), zapewniając jedwabiste, matowe wykończenie (SPF 50+ / PA+++).

Kosmetyk wydobywa się z opakowania za pomocą opatentowanej pompki Mega Pump Up System – wystarczy nacisnąć owalną krawędź opakowania, aby produkt wypłynął na zewnątrz. Wolisz coś, co daje lepsze krycie? Spróbuj tych podkładów: Podkład marki Son&Park Skin Fit to innowacyjny produkt w swojej kategorii – jest w sztyfcie, w którego centrum znajduje się esencja! Podkład marki Son&Park Air Chou jest

kremowy, ale daje matowe wykończenie. To produkt lekko kryjący, co sprawia, że skóra wygląda delikatnie przez cały dzień. Polecany dla skóry mieszanej i tłustej. Eyeliner Koreanki

mają

hopla

na

punkcie

błyszczących oczu i niektóre dziewczyny noszą nawet soczewki kontaktowe, które powiększają tęczówki tak, że wyglądają jak

u

bohaterów

anime.

Jednak

wygodniejszym codziennym sposobem na podkreślenie spojrzenia jest eyeliner.

Koreanki używają eyelinerów w żelu, w płynie bądź w kredce albo pisaku – jest on wszechobecny i prawie zawsze czarny albo brązowy. Ale zamiast kociego oka albo ciężkiej dolnej kreski robią subtelny makijaż, uwydatniający naturalny kształt oka. Moje ulubione: Wodoodporny Pen Liner marki Clio jest gwiazdą wśród eyelinerów. Pędzelek na końcu pozwala narysować precyzyjną linię, która nie rozmazuje się przez cały dzień i którą łatwo usunąć za pomocą

olejku myjącego demakijażu.

lub

płynu

do

Gelpresso Pencil Gel Liner marki Clio – wytrzymały, pięknie połyskujący eyeliner o kremowej konsystencji, który z łatwością sunie po powiece. Gel Liner and Brow Pot marki Clio to eyeliner i barwnik do brwi w jednym w postaci kremowego żelu. Jest bardzo trwały – utrzymuje się na skórze przez cały dzień. W zestawie dwustronny pędzelek do aplikacji produktu na brwiach i powiekach.

Kredka do brwi Zawsze miałam nieco szorstkie, kędzierzawe, przypominające gąsienice brwi, które odziedziczyłam po tacie. On sam wygląda, jakby na czole miały mu się wykluć dwa motyle monarchy (wybacz, tato, kocham cię!). Odkąd pamiętam, musiałam nadawać kształt moim brwiom i wydłużać je. Zwykle nie wychodzę z domu, zanim ich nie okiełznam. W szkole wyglądały

średniej jak

moje brwi narysowane

niezmywalnym markerem, bo starałam się odtworzyć cienkie łuki, jakie widziałam u gwiazd. Ale w Korei kobiety unikają nadmiernego wyrywania brwi i nie nadają im dramatycznych kształtów – raczej podkreślają ich naturalne cechy. Dzięki grubym, pełnym brwiom będziesz też wyglądać młodziej, podczas gdy narysowane łuki mogą dodać ci lat. Nauczyłam się, że sekretem ładnych brwi nie jest nadanie im modnego kształtu, ale takiego, który uwydatni piękno twarzy i oczu. Trendy w makijażu

przychodzą i odchodzą, ale nie są tak cykliczne jak trendy w modzie i wymagają personalizacji, aby make-up podkreślał urodę, a nie ją przyćmiewał. Moje ulubione: Artist Eyebrow Pencil marki Lioele to wielofunkcyjna kredka z wykręcanym rysikiem i szczoteczką, które pomagają nadać brwiom naturalny, ale zadbany wygląd. Innisfree Eyebrow Pencil marki Eco Design to najdoskonalsza kredka do

brwi – nigdy nie trzeba jej temperować. Przekręć opakowanie, aby wysunąć przyciętą pod odpowiednim kątem końcówkę, i za jej pomocą podkreśl kształt brwi. Lovely ME:EX Design My Eyebrow marki T e Faceshop – kolejna kredka do brwi, którą się wykręca. Zakończona jest szorstką szczoteczką do rozcierania widocznych kresek i uczesania brwi, aby wyglądały jak najbardziej naturalnie. Barwniki do ust

Aktorki grające w koreańskich serialach potrafią zapoczątkować nowy trend w makijażu i sprawić, że ulica się nim zachwyci. W niektórych przypadkach trend taki przyjmuje się na całym świecie (i nie musi dotyczyć produktów koreańskich). Bardzo popularny w Korei serial Miłość z gwiazd opowiadał o prawdziwej gwieździe (takiej, która spadła z nieba i teraz mieszka na Ziemi), która zakochuje się w celebrytce granej przez Jeon Ji Hyeon. W jednym z odcinków Jeon Ji Hyeon miała na ustach barwnik marki IOPE w pięknym

odcieniu i po emisji serialu wyprzedał się on na całym świecie. W ciągu kilku dni ostatnie sztuki można było dostać tylko na eBayu za skandalicznie wysokie sumy (nie, dziękuję!). Koreanki rezygnują z ciężkich szminek – wolą barwniki do ust o dużej zawartości pigmentu. Ożywione kolorem wargi (nieważne, czy idealnie nałożonym czy tylko roztartym, jakbyś przed chwilą zjadła różowego lizaka) sprawiają, że twoja gładka cera wygląda jeszcze promienniej.

#sekretsoko: Bardzo popularne jest nakładanie barwnika na środek warg (jak w makijażu gradientowym) – kolor przyciąga spojrzenia do najpełniejszej części ust i nadaje twarzy młody wygląd. Moje ulubione: Air Tint Lip Cube marki Son & Park to

intensywny i kremowy pigment nadający ustom matowe wykończenie. 3CE Water Tint wzmacnia naturalny kolor ust barwnikiem z wysoką zawartością pigmentów i doskonale nawilża wargi. Kredka do ust Son & Park świetnie łączy zalety szminki i klasycznych barwników. Petite Bunny Gloss Bar marki Tony Moly to błyszczyk z domieszką koloru o owocowym smaku i właściwościach

nawilżających. Bonus: z króliczymi uszkami.

opakowanie

Rozświetlacz Nie mylić z zakreślaczem. Chodzi mi tu o perłowy pudrowy cień lub opalizujący krem, który połyskuje w świetle. Rozświetlacz pięknie podkreśla rysy twarzy i pomaga stworzyć promienny blask. Wiem, chcesz osiągnąć naturalną promienność, ale nie zaszkodzi ją podkreślić odrobiną rozświetlacza. Kobiety w Korei stosują konturowanie, aby twarz wyglądała na

mniejszą, ale nie przesadzają z tym. Cieniowanie może wyglądać ciężko i kojarzyć się z czasami naszych mam, a nie taki jest cel. Za to odrobina rozświetlacza pomaga przykuć uwagę do tych części twarzy, które z natury są najszczuplejsze, i do obszarów, które chcesz podkreślić. Najpierw nanieś odrobinę rozświetlacza na miejsca, w które zwykle uderza słońce: kości policzkowe, grzbiet nosa, brodę i czoło, a potem nałóż naprawdę niewielką ilość kosmetyku pod oczami. Wiem, myślisz

pewnie: „Pod oczami? Nie ma mowy, żebym podkreślała moje worki". Posłuchaj mnie jednak: Koreanki mają nawet określenie – aegyosal − na słodkie małe „poduszeczki", które pojawiają się pod oczami, kiedy się uśmiechasz. Odrobinka rozświetlacza nie tylko doda spojrzeniu blasku, ale sprawi, że będziesz wyglądać pogodnie i promiennie, nawet kiedy będziesz wściekła. Następnym razem, kiedy szef każe ci przyjść do pracy w sobotę, przeproś go na chwilę, zabierz rozświetlacz do

łazienki, a kiedy wrócisz, powiedz: „Nie ma problemu!". Twoje oczy będą się uśmiechać, nawet jeśli ty nie. Moje ulubione: Highlighter Cube marki Son & Park nadaje twarzy promienny, świeży wygląd. Jest opalizujący, ma lekko koralowy odcień, dzięki czemu twoja cera zyska naturalną świetlistość. Dear Girls Big Eyes Maker marki Etude House to lekki rozświetlacz w kolorze różowego szampana do stosowania pod

oczami i w ich kącikach, który pozwala uzyskać młodzieńczy wygląd. Highlight Beam marki 3CE to kremowy rozświetlacz, który świetnie podkreśla policzki, łuki brwiowe, a nawet szyję i ramiona.

Szczoteczka do zębów (i nie, nie chodzi o szczotkowanie brwi) W Korei higiena jamy ustnej nie

ogranicza

się

tylko

do

porannych

i wieczornych czynności. Czy jest to klinika, czy siedziba Samsunga, w biurowych łazienkach stoją rzędy szczoteczek, z których po każdym lunchu korzysta cały zespół. To normalne zastać kogoś na szczotkowaniu zębów w publicznej toalecie, w szkole albo w centrum handlowym. A jeśli ktoś nie ma w swojej kosmetyczce maleńkiej szczoteczki i pasty, to nie trzeba ich daleko szukać. Mogą być w kubku na ołówki na biurku. W końcu chcesz mieć ładne zęby, aby pasowały do twoich

idealnych różowych ust, kiedy czarująco się uśmiechasz. Techniki Powiem to jasno i wyraźnie: niewidoczny makijaż nie oznacza, że nakłada się mniej kosmetyków (maniaczki make-upu odetchnęły z ulgą?). Oznacza to jedynie, że do wykonania takiego makijażu używa się innych produktów i innych technik, a twój ostateczny wygląd nie krzyczy: „Jestem umalowana!". Słowo klucz to subtelność.

Poza tym nie każdy produkt i nie każda technika wszystkim odpowiadają. Nie podobasz się sobie w intensywnych kolorach? OK. Twoje brwi nie wymagają korekty – nie ma w tym nic złego! Ponieważ nikt nie ma takiej twarzy jak ty, jesteś ekspertką od własnego wizerunku, a odkrycie tego, co lubisz najbardziej, może zostać poprzedzone kilkoma pomyłkami. Będziesz mieć jednak dużo frajdy, oto więc kilka sztuczek, które pomogą ci ustalić, jaki look jest dla ciebie najlepszy.

1. Wszystko zaczyna się od skóry Twoja skóra, a nie krem BB, to prawdziwa podstawa twojego wyglądu. Pamiętasz kompleksowy rytuał pielęgnacyjny, o którym tyle pisałam? Właśnie tu docenisz jego działanie. Zaczynasz od niego, bo chcesz, by twoja skóra była odpowiednio przygotowana i nawilżona, zanim w ogóle pomyślisz o tym, żeby coś na nią nałożyć. Naturalność to coraz częstszy trend w makijażu (także haute couture), co oznacza, że ładna cera szybko nie wyjdzie z mody.

2. Właściwy podkład Wklepałaś już krem nawilżający, ale pamiętaj o ochronie przeciwsłonecznej. Nałóż krem BB, CC lub podkład w kompakcie z poduszeczką aplikacyjną (który pewnie też będzie zawierał filtry UVA i UVB). Kiedy używam kompaktu, zaczynam nakładać kosmetyk od środka twarzy (nosa) i rozprowadzam go na zewnątrz, bo chcę, aby kontury twarzy wyglądały jak najbardziej naturalnie i by nie było widać, gdzie kończy się makijaż.

Wszystkie widziałyśmy kobiety, których buzie różnią się kolorem od szyi – ale to nie będziesz ty! Kremowe kosmetyki możesz nakładać palcami, pędzlem do makijażu albo gąbką typu beautyblender, ale sposób aplikacji jest taki sam. Zacznij od środka twarzy i dobrze rozetrzyj podkład na jej konturach. 3. Wrysuj − nie rysuj − brwi Obowiązuje

zasada,

że

brunetki

wybierają kredkę o ton jaśniejszą niż ich naturalny kolor włosów. Jeśli jesteś

blondynką albo masz jasne włosy, zrób odwrotnie i użyj kredki o ton ciemniejszej. Wypełnij kolorem wszelkie przerzedzone obszary, zaczynając od miejsca, gdzie brew zbiega się z linią nosa, i przesuwając się ku miejscu, gdzie zanika. Aby znaleźć idealny punkt zakończenia brwi, wyobraź sobie ukośną linię biegnącą od czubka nosa do zewnętrznego kącika oka, przedłużoną do linii włosów. Na niej się zatrzymaj. 4. Oczy na pierwszym planie

Zostaw dym koreańskim grillom, bo tu nie ma dla niego miejsca. Smoky eye to przeciwieństwo niedopowiedzianej urody, a naszym celem jest jak najbardziej naturalny wygląd i jedynie podkreślenie kształtu oczu. Jeśli chcesz, aby oczy wyglądały na okrąglejsze, narysuj kreskę na całej górnej powiece, ale możesz też zacząć na środku albo bliżej zewnętrznego kącika, jeśli chcesz wydłużyć kształt oczu. Zrób cienką linię i nie rozcieraj jej. Oczywiście długie, gęste rzęsy są mile widzianą ozdobą oka. Zapoznaj się

z przedłużonymi rzęsami. W Seulu takie zabiegi są dość popularne, bo rzęsy wyglądają po nich pięknie bez zalotki i tuszu. Przedłużyłam sobie rzęsy kilka razy – warto się na to zdecydować przed sesjami zdjęciowymi albo ważnymi wydarzeniami. Słyszałam nawet, że kobiety przedłużają rzęsy przed porodem, żeby na zdjęciach z sali poporodowej nie wyglądać na bardzo zmęczone. 5. Przechodzimy do policzków Zamiast

szeroko

się

uśmiechać

i nakładać róż na szczyty policzków (jak zawsze nas uczono), weź rozświetlacz i przejedź nim po kościach policzkowych, nosie i czole. To twoja strefa T oraz miejsca, które naturalnie odbijają światło. Jeśli zbytnio zaszalejesz z rozświetlaczem, będziesz wyglądać jak perełka, więc zachowaj umiar. Subtelnie znaczy lepiej. Nałóż też odrobinę rozświetlacza w kącikach oczu i pod oczami (dla wspomnianego wcześniej aegyo-sal). 6. Usta − punkt centralny

Kiedy są jaskrawe, uwydatniają twoją piękną skórę na zasadzie kontrastu. Odrobina koloru pasuje do każdej pory roku, czy to zimy, czy lata. Możesz ostrożnie nałożyć barwnik na całe usta albo musnąć nim tylko ich środek, co sprawi, że będziesz wyglądać, jakbyś przed chwilą zjadła lizaka. Uwielbiam to, że z łatwością można osiągnąć taki efekt. Twój palec jest do tego najlepszym narzędziem i trudno tu cokolwiek zepsuć. Większość nastolatek nawet nie rozprowadza barwnika – nakładają jedynie plamkę koloru i…

gotowe. Taki wygląd krzyczy: „Nie mam czasu zerkać w lustro!" – to ślad młodości w makijażowej rewolucji. 7. Ten krok to żaden krok Chodzi o pominięcie… pudru. Dla Koreanek ten kosmetyk to relikt przeszłości. Jeśli nie mają bardzo tłustej skóry i nie potrzebują pudru, aby wchłonął część sebum, rezygnują z pudrowania się. Ciężki, matowy wygląd cery to antyteza świeżego, promiennego blasku, który nas interesuje (ale oczywiście nie mylmy go

z nadmiernym błyszczeniem). 8. Jak z żurnala Skoro wyglądasz już, jakbyś taka się obudziła, ubierz się jak królewna i idź na

sogaeting.

Zanim

zdobyły aplikacje

do

popularność randkowania,

ludzie umawiali się w weekendy na randki

w

ciemno

ze

znajomymi

znajomych, a skoro ładnie ubierają się na co dzień, na pewno postarają się bardziej dla przyszłego chłopaka czy dziewczyny.

POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Son Dae Sik

PREZES SON & PARK I OFICJALNY MAKIJAŻYSTA AK TORKI I MODELKI JEON JI HYEON

Uważam, że dbanie o cerę to najważniejszy element makijażu. Brak

odpowiedniego

przygotowania

cery

może

zrujnować całodzienny make-up. Zawsze

najpierw

oczyszczam

skórę, a potem tonizuję ją i złuszczam za pomocą Son & Park Beauty Water, by mieć pewność, że moje pory są odpowiednio oczyszczone. Następnie nakładam serum. Na końcu przez trzy do pięciu minut wmasowuję lekki krem nawilżający. Masaż pomaga zmniejszyć opuchliznę i ułatwia składnikom nawilżającym wnikanie w głębsze warstwy skóry. Make-up no

make-up

to

obecnie ulubiony makijaż Koreanek, a to oznacza stosowanie lekkich i naturalnych kosmetyków, które subtelnie podkreślają rysy twarzy. W teorii wygląda to bardzo prosto, ale tak naprawdę trudno taki makijaż prawidłowo wykonać. Makijaż Jeon Ji Hyeon dopasowuję z reguły do jej stroju i fryzury, ale aktorka woli lekki makijaż. Muszę przyznać, że rzeczywiście najbardziej

pasuje jej make-up no make-up, więc muszę się ciągle powstrzymywać od używania zbyt wielu kolorowych kosmetyków i stosuję jedynie subtelne techniki makijażu, aby uwydatnić jej rysy. W serialu Miłość z gwiazd stworzyłem prosty, świetlisty look z odrobiną koloru na ustach. Jeon Ji Hyeon ufa mi całkowicie, bo wie, że zawsze robię wszystko, co w mojej mocy, aby wyglądała idealnie.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

10 Koreańskie piękno wewnątrz i na zewnątrz: jak twój tryb życia wpływa na skórę

K

iedy przeniosłam się do Seulu, wiele rzeczy stanowiło dla mnie zagadkę. Ale o jedno się nie martwiłam – o obżarstwo. Tego się spodziewałam i bardzo się na to cieszyłam. W Los Angeles, jeśli miałam ochotę na koreański grill, bibimbap czy całe góry kimchi, szłam do lokalnej koreańskiej knajpki i nigdy się nie zawiodłam. Od dziecka lubiłam rodzimą kuchnię, więc spróbowanie oryginalnych wersji ulubionych dań znajdowało się na szczycie mojej „listy rzeczy do zrobienia w Korei".

Choć jednak znałam się na jedzeniu i doskonale władałam pałeczkami, zaczęłam wyłapywać wiele kulinarnych subtelności. Na przykład banchan nie był jedynie przystawką ani dekoracją stołu, jak wyjaśnili mi ciocia i wujek. Mógł zepsuć danie lub uczynić je wspaniałym. „Banchan jest tak ważny dla spójności dań – mówili – że jeśli

restauracja specjalizująca się w zupie z ogona wołowego nie ma dobrego kimchi lub kkakdugi (pikantnej rzepy) jako uzupełnienia, na pewno zbankrutuje". A że banchan banchanowi nierówny, moje podniebienie wkrótce tak się wyrobiło, że wiedziałam, co jest rewelacyjnym banchanem, a co jedynie przeciętnym. Poza tym – w przeciwieństwie do dipu szpinakowego i smażonej w panierce cebuli – banchanami można objadać się do woli, nie czując żadnych wyrzutów sumienia. To przecież tylko świeże

i kiszone warzywa, które stanowią ważny element skoncentrowanej na zdrowiu koreańskiej kultury kulinarnej. #sekretsoko: Wielu Koreańczyków uważa, że kiszone owoce i warzywa, takie jak kimchi, są bogate w dobroczynne bakterie, silne antyoksydanty i enzymy, które pomagają w trawieniu

i wspomagają system odpornościowy. Prozdrowotne elementy mojego nowego koreańskiego stylu życia to nie tylko dodatki do głównego dania. Kiedy pracowałam w Samsungu, znajomi z pracy zapraszali mnie na przechadzkę szlakiem widokowym, który znajdował się niedaleko naszego biura. Początkowo interpretowałam te zaproszenia jako zaloty, ale potem zauważyłam, że niemal wszyscy pracownicy firmy udawali się tam

w parach lub małych grupkach, aby spalić lunch. Od jogi i trekkingu (który uprawiano w pełnym, profesjonalnym rynsztunku do górskich spacerów, a nie jak w Los Angeles, gdzie po wzgórzach chodziło się w japonkach) po zdrowe jedzenie – Koreańczycy zdawali się dbać o swoje dobre samopoczucie tak poważnie, jak poważnie podchodzili do pielęgnacji cery. Choć nie wszystko w koreańskiej kulturze jest takie zdrowe (jak picie soju do późnej nocy albo spożywanie dużych

ilości boczku), było dla mnie jasne, że wielu ludzi – bez względu na wiek czy płeć – podejmuje starania, by dowiedzieć się, co jest dla nich dobre, inwestuje w zdrowie i dba o swoje ciało. To nie żadna moda na dietę – ludzie w Korei po prostu rozumieją i akceptują to, że może minąć dwadzieścia albo trzydzieści lat, zanim odniosą korzyść z tego, co robią teraz. Do diabła z natychmiastową satysfakcją – to opłaci się kiedyś.

Szanuj swoje ciało Oczywista oczywistość: nie możesz szanować swojej skóry, maltretując ciało, i nie możesz wciąż oczekiwać, że będziesz wyglądać jak okaz zdrowia, jeśli nie żyjesz zdrowo. Mówiłam już, że pielęgnacja skóry nie jest tylko powierzchowna, i powtórzę to jeszcze raz. Oto kilka wskazówek dotyczących zdrowia, których przestrzeganie w ogromnym stopniu może wpłynąć na twoją skórę.

Pij dużo wody Twoje ciało w sześćdziesięciu procentach składa się z wody, wydaje się więc logiczne, że specjaliści w dziedzinie zdrowia zalecają picie od sześciu do ośmiu szklanek wody dziennie (w zależności od tego, czy dużo ćwiczysz). Dzięki piciu wody twój układ odpornościowy będzie w świetnej formie, a trudno znaleźć zdrową cerę na niezdrowym ciele. Woda związana jest również z naszym krążeniem, dzięki któremu skóra

wygląda promiennie i świeżo. Ale nie przeceniaj korzyści płynących z picia wody. Słyszałam miliony razy: „Piję tyyyle wody. Nie wiem, dlaczego moja skóra jest cały czas odwodniona!". No to posłuchaj: woda dociera do skóry na samym końcu. Innymi słowy: płyn, który wypijesz, najpierw trafi do nerek, płuc, serca i innych organów. Nie zyskasz nawilżonej cery przez picie dużych ilości wody, bo nasze ciało nie działa w tak prosty sposób. Najlepsze rezultaty osiągniesz, jeśli będziesz pić wodę i nawilżać skórę humektantami, które

zatrzymują w niej wilgoć. Dobrze się odżywiaj Twoja skóra odzwierciedla to, co jesz. Zbilansowana dieta to optymalny sposób na utrzymanie ciała w dobrej formie – i tę formę będzie po tobie widać. Więc jedz mniej rzeczy, których nazwy kończą się na „-os" (Cheetos, Nachos), a więcej jogurtów,

zielonych

warzyw,

ryb,

owoców, produktów pełnoziarnistych i chudego białka. Jednak – tak jak w przypadku picia wody – to, co zjesz, nie od razu

korzystnie wpłynie na twoją skórę. Czy powinnaś jeść awokado i pić zieloną herbatę dla pięknej cery? Jasne, kwasy tłuszczowe i antyoksydanty to doskonałe źródła składników odżywczych dla całego ciała. Jednak wszystkie substancje odżywcze zostaną najpierw rozprowadzone do najważniejszych organów, a dopiero potem do skóry. Ale w mojej książce (a pamiętaj, że to moja książka!) to jedynie kolejny powód do tego, żeby prawidłowo się odżywiać, bo dzięki temu twój umysł i ciało (łącznie ze skórą) będą w optymalnym stanie.

Porządnie się wysypiaj Proszę bardzo, wyśpij się do woli – sen to jedna z najlepszych rzeczy, jakie możesz zrobić dla swojej cery. Z powodu prowadzenia Soko Glam, pisania tej książki i oglądania odcinków Running Mana (nie mogę się opanować! widziałaś ten program?) niedobór snu nie jest mi obcy. Kiedy się nie wyśpię, moje ciało od razu daje mi znać, że źle je traktuję. W ciągu dnia nie jestem wtedy skoncentrowana i dostaję dużo „komplementów" w stylu „Biedulko, wyglądasz na straaasznie zmęczoną".

Jesteś półprzytomna i mało towarzyska, jeśli się nie wyśpisz, ale mogą wystąpić także inne skutki braku snu: worki pod oczami, podkrążone oczy, nasilenie trądziku. Dlaczego siedem do ośmiu godzin głębokiego snu jest tak ważne dla zdrowia twojej skóry? Kiedy odpoczywasz, twoje ciało się regeneruje. Podczas snu krew płynie w stronę skóry (zamiast do środka ciała, jak dzieje się w ciągu dnia) i dotlenia ją. Co więcej, kiedy śpisz, molekuły aminokwasów wytwarzają więcej

kolagenu i płynów, które odprowadzają ze skóry toksyny. Myślisz pewnie teraz o opuchliźnie pod oczami, z którą zmagaliśmy się wszyscy po nieprzespanej nocy na studiach albo po nocnej zmianie / nauce / wypłakiwaniu sobie oczu z powodu chłopaka. Co zatem powoduje, że oczy są opuchnięte, i co ważniejsze: jak się tego pozbyć? Choć skłonność do opuchniętych oczu może być dziedziczna (dziękuję, kochani rodzice), wiele z nas zauważa u siebie opuchliznę po nieprzespanej

nocy. Kiedy śpisz za krótko albo kiepsko, nadmiar płynu z okolic oczu nie zostaje odtransportowany do pęcherza i wydalony z organizmu, tylko pozostaje w twojej twarzy. Pod oczami znajduje się mniej tkanki tłuszczowej, więc zatrzymanie wody jest bardziej widoczne, a podkrążone, opuchnięte oczy to namacalny dowód złej cyrkulacji krwi w skórze. Brak snu osłabia także naturalną barierę ochronną skóry (system odpornościowy, który blokuje dostęp szkodliwych substancji i bakterii), co

może prowadzić do zaburzeń takich jak egzema i przyspieszyć wystąpienie oznak starzenia. Ogranicz stres Ach, stres. Wiele z nas przeżyło coś podobnego: masz dziwną dolegliwość, lekarz mierzy ci temperaturę, osłuchuje cię i ogląda z każdej strony, a potem pewnym tonem głosu stwierdza: „To stres. Proszę ograniczyć stres". A ty siedzisz sobie i myślisz, że to nie może być prawda. Twój lekarz ma jednak rację: stres to

coś, nad czym wszyscy musimy nauczyć się panować. Może mieć poważny wpływ na stan twojego zdrowia, a na skórze ujawni się poprzez wypryski i przedwczesne starzenie. Jak stres działa na twoje ciało? Przebiega to mniej więcej tak: ciężkie przeżycia, ból, choroba, a nawet codzienne trudne sytuacje powodują, że organizm produkuje hormony, takie jak adrenalina i kortyzol, które mają za zadanie podnieść poziom energii i pomóc ci poradzić sobie z sytuacją, którą przechodzisz. Jednak długotrwałe

utrzymywanie się wysokiego poziomu hormonów stresu osłabia naturalne funkcje ochronne skóry, co zaognia istniejące schorzenia albo przedłuża gojenie się ran. Kiedy wzrasta poziom kortyzolu, gruczoły łojowe produkują więcej sebum. To właśnie dlatego, kiedy bardziej niż zwykle przejmujesz się swoim wyglądem – przed randką z fajnym chłopakiem albo gdy dowiadujesz się, że w dniu twojego ślubu będzie padać – na nosie wyskakuje ci wredny, gigantyczny pryszcz.

Chcesz dowodów? Wystarczy spojrzeć na amerykańską parę prezydencką. Moi przyjaciele (i mąż) często dokuczają mi, bo trochę się podkochuję w Baracku Obamie. Ale po siedmiu latach na stanowisku prezydenta USA Obama wygląda, jakby przybyło mu dwadzieścia lat – widać siwe włosy, głębokie zmarszczki i zwiotczałą skórę. Choć nadal uważam, że to najprzystojniejszy ze wszystkich naszych prezydentów, mam potwierdzenie, że stres może wywinąć cerze niezły numer. Może Obama nie będzie miał

w najbliższym czasie okazji, żeby trochę się odprężyć, za to ty powinnaś zrobić wszystko, co w twojej mocy, by się zrelaksować.

Zaskakujące dobre strony kulturowego tabu Kiedy znajdziesz się w obcym kraju na drugim końcu świata, na pewno natkniesz się na odmienne sposoby myślenia i życia – no wiesz, przeżyjesz szok kulturowy. Na przykład dotyczący

korzystania z bidetu, aby umyć sobie pupę. Kiedy jest się w tym niedoświadczonym, słowo „bidet" brzmi obrzydliwie, ale po kilku ciepłych i przyjemnych chlapnięciach wodą obrzydza cię to, że dotąd żyłaś bez bidetu. Korea jest w wielu kwestiach bardziej konserwatywna niż Stany Zjednoczone. Jeśli wciągniesz się w jakiś romantyczny koreański serial, to naczekasz się choćby na pierwszy pocałunek. Po kilku odcinkach ekscytujesz się myślą, że bohaterowie

będą się trzymać za ręce! Seks przedmałżeński i mieszkanie z chłopakiem to obyczajowe tabu, mimo że coraz więcej par żyje z sobą przed ślubem / bez ślubu. Skoro moi rodzice mieszkali w Kalifornii, doszłam do wniosku, że ja i Dave możemy mieszkać razem w Seulu, ale po pewnym czasie mój tata zadzwonił z wiadomością, że przyjedzie mnie odwiedzić. Hura! Jasna cholera! Wpadłam w panikę i wynajęłam mieszkanie na miesiąc, do którego razem z Dave'em przewieźliśmy z naszego

wspólnego lokum moje rzeczy. Tuż przed wylotem tata zadzwonił do mnie z lotniska, żeby dać mi znać, że jest po odprawie i że samolot wystartuje zgodnie z planem. − I jeszcze jedno, Charlotte – powiedział, zanim się rozłączyliśmy – matka chce się upewnić, że nie wynajęłaś drugiego mieszkania, żebyśmy się nie dowiedzieli, że mieszkasz z chłopakiem. − Nie, jasne, że nie – odparłam, śmiejąc się. – Niby po co? – Miałam w ręku miesięczną umowę najmu

i pozostało mi jedynie zachowywać się jak gdyby nigdy nic i udawać, że rodzice wcale mnie nie przejrzeli. I możesz mi wierzyć: cały samochód rzeczy nie robi takiego wrażenia, kiedy rozłoży je w mieszkaniu. Kiedy moja ciotka odwiedziła mnie, by zobaczyć się z tatą, rozejrzała się wokół i zapytała: − A gdzie są wszystkie twoje rzeczy? Ojciec i ja siedzieliśmy tylko, uśmiechając się i unikając międzykontynentalnej konfrontacji. Choć moi rodzice umieli mnie

zaskoczyć, równie mocno zaskoczyła mnie Korea. Kiedy przyjęłam posadę w Samsungu i złożyłam wypowiedzenie w starej pracy, były szef kazał mi się przygotować na to, że moje opinie nie będą się liczyć tylko dlatego, że jestem kobietą. Zlekceważyłam jego komentarze, ale dostałam umowę z Samsunga – drobnym drukiem napisano w niej, że jeśli urodzę dziecko, to muszę pojawić się w pracy trzy dni po porodzie! „Jasna cholera!", pomyślałam. „Chcą się ciebie pozbyć, kiedy tylko

zostaniesz mamą!" Może mój szef miał rację i przenosiłam się do lat pięćdziesiątych, w których – choćbym była nie wiadomo jak wykształcona – cały dzień będę serwować kawę. Ale ponieważ miałam dwadzieścia dwie wiosny i czułam, że lata świetlne dzielą mnie od sytuacji, w której będzie obowiązywać ta klauzula, podpisałam umowę. Okazało się, że w umowie był błąd – przysługiwał mi pełny, trzymiesięczny urlop macierzyński z możliwością przedłużenia w razie potrzeby. Moje

opinie zaś bardzo się liczyły i byłam za nie sowicie wynagradzana. W drugim roku pracy w Samsungu jeździłam w zagraniczne podróże służbowe z wiceprezesem Hong Sung Ilem i dyrektorem generalnym Park Ki Seokiem na ważne spotkania, w których brałam czynny udział. Gdy miałam dwadzieścia cztery lata, otrzymałam specjalny bonus od firmy; kiedy miałam dwadzieścia pięć lat, podejmowałam decyzje kadrowe i zarządzałam kampaniami wartymi miliony dolarów; kiedy miałam dwadzieścia sześć lat,

zarządzałam zespołem do spraw międzynarodowych public relations. Niedługo po tym, jak wyjechałam z kraju w 2013 roku, Koreańczycy po raz pierwszy w historii wybrali na prezydenta kobietę. Mój były szef mylił się w wielu kwestiach, istnieje jednak kilka obyczajowych tabu, z którymi muszą sobie radzić kobiety w Korei. Jednym z nich jest palenie. Nikt nie zwraca uwagi, gdy mężczyzna wyciąga paczkę papierosów, ale gdyby zrobiła to kobieta, zostałoby to uznane za

niedopuszczalne. Przechodząc obok różnych kawiarni lub barów, widziałam grupki palących mężczyzn otoczonych kłębami dymu i ani jednej kobiety. Po kilku latach w Korei zaczęłam się nawet oglądać za kobietami, które odważyły się zapalić publicznie. Kobiety oczywiście paliły, ale dyskretnie. W łazienkach klubów trzeba się było przepychać do lustra przez zbiorowiska dziewczyn palących w spokoju z dala od ludzkich spojrzeń. Lubię filmowe sceny, kiedy ktoś seksownie pali papierosa (trzeba za to

podziękować Wong Kar Waiowi) – od razu wiadomo, dlaczego palenie wydaje się takie atrakcyjne. Paliłam parę razy w życiu – wliczając w to kilka przypadków, kiedy chciałam zaszokować znajomych w Korei – ale nigdy nie popadłam w nałóg. I dzięki Bogu. Teraz, kiedy tak bardzo wkręciłam się w pielęgnację cery, jestem jeszcze bardziej wdzięczna losowi, że moje

buntownicze wybryki nigdy nie doprowadziły do rozwinięcia się nałogu. Zdałam sobie sprawę, że seksistowska dyskryminacja w tej kwestii pomogła Koreankom uniknąć konsekwencji palenia, które jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie można zrobić skórze. Pozwól, że ci to zwizualizuję. Kiedy palisz, dym dostaje się do twojego ciała i krwiobiegu i wpływa na niemal każdy organ. Dym przechodzi przez krtań do oskrzeli, powodując stany zapalne i kaszel. Narażasz się na zapalenia

oskrzeli, raka płuc i odmę układu oddechowego, jak również choroby dziąseł i zębów. Tytoń plami zęby na żółto i psuje oddech. Nikotyna podwyższa ciśnienie krwi i powoduje skrzepy, przez co cholesterol osadza się na ścianach naczyń krwionośnych. Wzmożone wydzielanie kwasów żołądkowych prowadzi do zgagi i wrzodów, a substancje kancerogenne pochodzące z papierosów wydalane są z moczem, co powoduje raka pęcherza i niewydolność wątroby. A teraz przejdźmy do skóry. Palenie

redukuje ilość tlenu we krwi, a ponieważ ta dociera do skóry na samym końcu, komórki skóry głodują i obumierają. Odnowa komórek jest powolna, bo giną one, zamiast się regenerować, a to prowadzi do przedwczesnego starzenia. Wolne rodniki z dymu papierosowego również wpływają niszcząco na komórki skóry i powodują rozpad białek. Cera jest źle odżywiona, więc jej kolor może się stać bardziej ziemisty i szary. Palenie może również wpłynąć na jej strukturę i gładkość. Co więcej, rany goją się

wolniej, a ryzyko raka skóry wzrasta.

Topienie smutków szkodzi skórze W stereotypach jest zawsze szczypta hipokryzji i Korea niczym się tu nie wyróżnia. Choć palenie papierosów przez kobiety jest niemile widziane, picie narodowego alkoholu (soju) z charakterystycznej zielonej butelki − już nie. Zielona butelka stanowi ważny element koreańskiej kultury.

Sprzedawanie soju w każdym sklepie za mniej niż dwa dolary sprawiło, że Korea to kraj, w którym pije się najwięcej mocnego alkoholu: 13,7 kolejek na tydzień – dwa razy tyle co w Rosji! Największe koreańskie gwiazdy – zazwyczaj aktorki – często reklamują soju, a ich twarze pojawiają się nawet na etykietach, zielona butelka jest zaś często wykorzystywana jako rekwizyt w filmach i serialach. Kiedy bohaterowie rozstają się z ukochanymi albo mierzą się z innymi problemami, aktorzy obu płci rozmyślają o swoich

problemach sami albo z przyjaciółmi w barach-namiotach zwanych pocha, do których ludzie chodzą upić się na umór. Kiedy, powłócząc nogami, wracają do domu albo przychodzą do pracy następnego ranka, wszyscy z grzeczności odwracają wzrok. Jeśli mam już czymś grzeszyć, to piciem alkoholu, i przyznaję, że w pełni wykorzystałam na to czas spędzony w Seulu. Kocham soju i wino, a soju zmieszane z sokiem z arbuza jest moją słabością. Ale choć picie (z umiarem) to dobra zabawa, alkohol źle wpływa na

ciało: powoduje, że naczynia krwionośne rozszerzają się, przez co przez skórę przepływa więcej krwi. Choć nie brzmi to groźnie, właśnie tak dostajesz pijackich rumieńców. Rozszerzone naczynka mogą popękać i pozostawić na twarzy, szyi i dekolcie trwałe czerwone ślady. Wysokie spożycie alkoholu odwadnia skórę i zwiększa widoczność zmarszczek. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło ci się spojrzeć w lustro i pomyśleć: „O rany, jeden wieczór picia, a postarzałam się o pięć lat!" – to trafiłaś w sedno.

Nie proszę, byś ograniczyła spożycie alkoholu, bo to może być za wiele, podaję za to kilka sposobów, aby zmniejszyć jego negatywny wpływ. Jednym ze środków prewencyjnych jest nawilżenie skóry odpowiednim kremem przed zakrapianym wieczorem. Innym – wybranie piwa albo wina zamiast mocnych alkoholi. Pamiętaj też o popijaniu wody w międzyczasie, żeby się nie odwodnić. Po hucznym wieczorze ulgę przyniesie potraktowanie skóry schłodzoną maseczką w płachcie albo maseczką całonocną z witaminami

i humektantami – to przyniesie jej ulgę i poprawi poziom nawilżenia. Boricha: pij do dna! W każdym koreańskim domu obok zapasu banchanów w przezroczystych szklanych pojemnikach znajdziesz w lodówce borichę. Boricha to herbata z prażonego jęczmienia o orzechowym smaku, pełna antyoksydantów – w letnie miesiące pije się ją schłodzoną, a zimą serwuje ciepłą. Jestem przekonana, że odpowiednia dieta przyczynia się do poprawy wyglądu skóry. Może nie ma

naukowego badania, które bezpośrednio łączyłoby wszystkie elementy układanki, ale warzywa bez ograniczeń + bezkofeinowa herbata z antyoksydantami = lepszy stan zdrowia. Dla mnie to ma sens.

Aby zrobić borichę, należy kupić

ziarna jęczmienia i gotować je przez kilka minut, po czym ostudzić i przelać płyn do dzbanka. Możesz też kupić herbatę z jęczmienia – saszetki wrzuca się do dzbanka i parzy przez dwadzieścia minut. Herbata, choć niektóre jej rodzaje zawierają kofeinę, także jest dobra dla cery, zwłaszcza zielona. Jest pełna antyoksydantów i ma działanie przeciwrakowe, nieważne, czy ją pijesz, czy miejscowo nakładasz na twarz. Zielona herbata pomaga zapobiec rozpadowi kolagenu i powstrzymuje

promieniowanie UV przed niszczeniem twojej twarzy, co uczyniło ją niezwykle popularnym składnikiem produktów pielęgnacyjnych. Pij herbatę do woli i nakładaj na twarz, a soju niech stoi na półce. MENU OBOWIĄZKOWE: dziesięć moich ulubionych koreańskich dań 1. Kimchi. Pikantna kapusta z papryką, czosnkiem, imbirem i dymką. Kiszony

banchan, który jest elementem każdego posiłku i posiada wiele właściwości zdrowotnych – to pełen antyoksydantów probiotyk. 2. Bibimbap. Kolorowe i zdrowe danie z ryżu, świeżych warzyw (cienko krojonej marchewki, kiełków i szpinaku, żeby wymienić kilka) i smażonego lub ugotowanego na miękko jajka. Wymieszaj wszystkie składniki, dodaj nieco oleju sezamowego i pikantnej czerwonej pasty do smaku. Jeśli lecisz Korean Air, a bibimbap jest w menu, spróbuj tej potrawy – na pewno

nie pożałujesz.

3. Haemul pajeon. Pocięty na kawałki naleśnik (to chyba najbliższy prawdzie opis), który macza się w sosie sojowym. Powstaje z ciasta, w którego skład wchodzą jajko i mąka wymieszane z warzywami, na przykład zieloną

cebulką i kimchi, oraz owocami morza, jak małże, kalmary i ostrygi. Często popija się to danie makgeolli, czyli słodkim ryżowym winem. 4. Mul-naengmyeon. Choć na słowa „zimny makaron" może nie cieknąć ci ślinka, jest to potrawa, której trzeba spróbować. Wyobraź sobie makaron gryczany w zimnym bulionie wołowym z plastrami ogórka, koreańską gruszką i jajkiem na twardo, z odrobiną octu i gyeoi (pikantnej musztardy). Zazwyczaj danie to serwuje się latem, często po zjedzeniu pokaźnych porcji mięsa

z grilla. 5. Samgyetang. Tradycyjnie jedzony w najgorętszy dzień w roku (aby zwalczyć gorące gorącym) samgyetang to duszony we własnym sosie cały kurczak

nadziany

żeń-szeniem,

czosnkiem, ryżem i dymką, serwowany w baaardzo wysokiej temperaturze. Ponoć jedzenie tego dania trzy razy do roku zapewnia wspaniałe korzyści dla zdrowia. 6. Gamjatang. Jednym ze składników tej potrawki są liście pachnotki, które nadają daniu pyszny, bogaty smak. Bazę

tworzą ziemniaki i wieprzowy kręgosłup. To danie jest jeszcze lepsze jako resztki: dodaj do zgęstniałej zupy ryż i warzywa, a otrzymasz przepyszny smażony ryż. 7. Tteokguk. Tteokguk to zupa na bazie wołowego bulionu z dodatkiem pokrojonego prasowanej

smażonego mielonej

jajka, wołowiny

i glonów. Tradycyjne je się ją, świętując Nowy Rok, i podaje z owalnymi kawałkami

ciasta

ryżowego

symbolizującymi długie i zdrowe życie. 8. Samgyeopsal. To, na co wszyscy

czekaliśmy: koreański grill – długie plastry wieprzowiny zawinięte w liście sałaty, podawane z kawałkami grillowanego czosnku, kimchi, pastą sojową i innymi banchanami. Najlepiej grilluje się na węglu, nie na gazie, często też grillowanemu mięsu towarzyszy soju. 9. Tteokbokki. Danie, które jest jednocześnie słodkie i pikantne. Tteo kbokki to ryżowe ciastka pocięte w plastry obtoczone w paście z czerwonej papryki i zielonej cebulce. To niedroga potrawa, którą najlepiej

kupić na jednym z ulicznych straganów i zjeść z dodatkiem zupy z pulpetem rybnym (zwanej eomuk). 10. Patbingsu. Czas na deser! Składający się z suchego lodu polanego skondensowanym mlekiem, słodkiej czerwonej fasoli (pat) i ciastka ryżowego (tteok) patbingsu jest chrupiący i słodki. W kawiarniach i restauracjach spotkasz wiele odmian tego deseru, na przykład z owocami.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

11 Moje serce JEST w Seulu, czyli gdzie jeść, pić, kupować i robić się na bóstwo

H ej-o!Pewnie

nigdy nie sądziłaś, że przeczytasz całą książkę o pielęgnacji cery, więc brawa dla ciebie! Mam nadzieję, że zdążyłaś już zrozumieć, dlaczego piękna skóra jest w Korei tak ceniona, i że tamtejsze podejście

zainspirowało

cię,

by

poznawać cerę i dbać o nią z podobnym entuzjazmem. I choć książka zbliża się ku końcowi, nie oznacza to bynajmniej końca twojej edukacji

w

dziedzinie

Zawsze

prowadzone

pielęgnacji. będą

nowe

badania, opracowywane nowe składniki i testowane innowacyjne produkty. Jednak świadomość, że jesteś ekspertem od swojej skóry i że bardzo się starasz, by doprowadzić ją do najzdrowszego stanu, jest naprawdę wspaniała. Nie ma czegoś takiego jak idealna cera, ale jeśli twoja mniej się łuszczy, zniknęło z niej kilka wyprysków albo wygląda bardziej promiennie, niż kiedy zaczynałaś pielęgnować ją na sposób koreański, to ze wszystkich tych małych zwycięstw powinnaś się bardzo cieszyć. To żaden sekret, że Seul jest dla

mnie szczególnym miejscem, a Korea to kraj, który darzę bezwarunkową miłością. Moi rodzice wyjechali z Korei, nie planując powrotu, ale uważam, że moim przeznaczeniem było doświadczyć tamtejszej kultury, znaleźć swoje powołanie i dowiedzieć się jak najwięcej o pielęgnacji cery i koreańskiej kulturze piękna. Dzięki tej książce mogłam dalej odkrywać Koreę i mam nadzieję, że byłam w stanie przekazać ci, dlaczego tyle dla mnie znaczy. Może

teraz sama wybierzesz się w małą

upiększającą podróż? Dziewczyna przechadzająca się ulicami Seulu, obładowana torbami na zakupy pełnymi maseczek w płachcie to mogłabyś być ty. Jeśli mam być szczera, mieszkanie w Seulu nigdy nie znajdowało się na

mojej „liście marzeń do spełnienia". Planowałam, że zaraz po studiach przeprowadzę się do Nowego Jorku (gdzie teraz mieszkam), ale na szczęście przeznaczenie powiodło mnie okrężną drogą, przez stolicę Korei. Choć znalazłam się tak daleko od Kalifornii, bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że nigdzie nie czułam się tak bardzo u siebie jak w Seulu. Ten przystanek trwał pół dekady i w tym czasie zrodziła się i rozwinęła moja pasja, dostałam też od losu szansę, by stać się przedsiębiorcą oraz osobą, którą jestem

dziś. Chcę się z tobą podzielić moją miłością do Seulu, bo wiem, że nie jest to turystyczny hotspot. Wielu ludzi postrzega go jako przystanek w podróży do innych azjatyckich miast: Bangkoku czy Pekinu, ale Seul to znacznie więcej niż lotnisko (choć uwierz mi na słowo – jest absolutnie boskie). Moim zdaniem Seul to najlepiej chroniony sekret Azji, którym trzeba się wreszcie

podzielić.

Kocham

Stany

Zjednoczone i sądzę, że miałam dużo szczęścia, bo dostałam to, co najlepsze,

z obu światów, uważam jednak, że nie ma drugiego takiego miejsca jak Korea (myślę z zachwytem o ludziach, jedzeniu, zakupach, usługach, nocnym życiu, kulturze i historii). Tempo życia w Seulu jest szalone, ale kocham to miasto takim, jakie jest obecnie, i takim, jakie próbuje się dopiero stać. Mam nadzieję, że moja miłość do Korei zainspirowała cię do tego, byś kiedyś doświadczyła kultury tego kraju na własnej skórze. Co więcej, moja nadzieja jest tak ogromna, że już teraz przygotowałam ci plan podróży! Bo czy

można się na przygotować?

coś

zbyt

dobrze

Oto mój miniprzewodnik po Seulu – opowieść o tym, gdzie robić zakupy i jeść oraz co robić, jeśli będziesz mogła spędzić w tym mieście tylko trzy dni. Uznaj mnie za przyjaciółkę, która z ogromną przyjemnością oprowadzi cię po mieście. Seul żyje szybko, więc sklepy i restauracje bez przerwy się zmieniają, dlatego kiedy będziesz planować podróż (hura!), skorzystaj z tego rozdziału jako przewodnika, ale poszukaj na SokoGlam.com

najświeższych informacji.

Miejsca, które warto znać Myeong-dong (명동) Przy tej legendarnej promenadzie znajduje się więcej sklepów kosmetycznych, niż mogłoby się wydawać możliwe. Stań na jakimkolwiek skrzyżowaniu, a z każdej

strony otaczać cię będą drogerie. Przed sklepami hostessy rozdają próbki, aby skusić cię do wejścia do środka, a kiedy już przekroczysz próg, udzielą odpowiedzi na każde twoje pytanie, i to w wielu językach. Przeznaczyłabym trzy albo cztery godziny na zwiedzenie kilku sklepów. Zwykle zabieram z sobą bardzo dużą torbę albo plecak (choć tak naprawdę przydałaby mi się druga para rąk), aby móc zabrać wszystkie łupy do domu. W ramach odpoczynku od zakupów możesz wyjść na dwór i kupić przekąskę od ulicznych sprzedawców,

którzy stoją wzdłuż głównej ulicy. Nie zapomnij spróbować koreańskich jajek zapiekanych w cieście, a jeśli jesteś odważna – smażonych kalmarów. W niewielkiej odległości od głównej ulicy Myeong-dong znajduje się kilka dużych domów towarowych (jedne z najbardziej znanych to Lotte i Shinsegae), które zaspokoją twój apetyt na koreańskie marki premium. W większości sklepów zajdziesz je na parterze, obok kosmetyków międzynarodowych koncernów. Jak dojechać: stacja Myeong-dong

(명동역) − linia nr 4, wyjście nr 6 albo stacja Euljiro 1-ga (을지로입구역) − linia nr 2, wyjście nr 6. Garosu-gil (가로수길) Garosu-gil, czyli „ulica, wzdłuż której rosną drzewa", to modna dzielnica pełna butików, kawiarni i restauracji. Moje ulubione tutejsze sklepy to Jaju, oferujący wyposażenie domu w etniczno-rustykalnym stylu (jak w sklepie Anthropologie, ale za połowę ceny) i Aland, w którym znajdziesz ubrania niezależnych projektantów

w przystępnych cenach (niech nie zaskoczą cię maleńkie rozmiary; to jest w Korei bardzo frustrujące). Jest tam też stacjonarny sklep Su:m37! Niestety, globalne marki zaczynają przejmować to niezwykle drogie miejsce i największymi sklepami w okolicy są Forever 21 i H&M. Nie będziesz tu cierpieć z głodu ani niedoboru kofeiny, bo w licznych kawiarenkach znajdziesz mnóstwo

przeróżnych

rodzajów kawy i wypieków. Moją ulubioną kawiarenką jest Bloom and Goûté, gdzie przez cały dzień serwuje się brunch i sprzedaje kwiaty, więc miejsce to wygląda i pachnie wspaniale. Uwielbiam odkrywanie nowych kafejek i kiedy jestem w Seulu, co tydzień wybieram nową, w której będę mogła usiąść i popracować. Możecie mnie tu spotkać na lunchu z koleżankami. Zawsze kiedy jadę na Garosu-gil, ubieram się jak najlepiej. Jeśli lubisz obserwować ludzi, będziesz się świetnie bawić w tej dzielnicy:

spotkasz tu fashionistki, które mają najnowsze trendy w małym palcu. Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역) – linia nr 3, wyjście nr 8 (plus dziesięć minut piechotą). Hongdae (홍대) Hongdae znane jest z młodego, artystycznego środowiska i pulsującego nocnego życia, co wynika z pobliskiego sąsiedztwa Uniwersytetu Hongik, jednego z najpopularniejszych w Korei. Jest tu wiele sklepów kosmetycznych i niedrogich salonów manicure! Jeśli

masz ochotę kupić kilka ciuszków, to polecam butik Stylenanda (en.stylenanda.com) − jeden z moich ulubionych. Jednak Hongdae budzi się do życia głównie nocą, kiedy ludzie zaczynają wędrować po barach i klubach. To świetne miejsce na picie soju i jedzenie anju, czyli przekąsek serwowanych z napojami alkoholowymi, tylko że lepszych. W wielu lokalnych barach nie podadzą ci alkoholu, jeśli nie zamówisz anju – uznaj więc, że obsługa po prostu się o ciebie troszczy. Jak dojechać: stacja Uniwersytet

Hongik (홍대입구역) – linia nr 2, wyjście nr 9 albo stacja Sangsu (상수 역) – linia nr 6, wyjście nr 1. Itaewon (이태원) Dave i ja spędziliśmy wiele miłych wieczorów w Itaewonie, znajdującym się tuż obok amerykańskiej bazy wojskowej, w której stacjonował. Kiedyś ta dzielnica przyciągała głównie amerykańskich żołnierzy i ekspatów, ale teraz lubią ją zarówno Koreańczycy, jak i obcokrajowcy. Kwitnie tu bujne nocne życie i działa wiele międzynarodowych

restauracji, a w wąskich, krętych uliczkach kryją się elektryzujące bary i knajpki. Jeśli masz ochotę na jedzenie niepochodzące z Korei, jak tacos (Vatos Urban Tacos, vatoskorea.com) albo kanapki z mierzwioną wieprzowiną (Linus' Bama Style Barbecue), najprawdopodobniej je tu znajdziesz − i nie będziesz zawiedziona. W piątkowe i sobotnie wieczory (i bardzo wczesne niedzielne poranki) możesz znaleźć mnie właśnie tutaj. W ciągu dnia będę w moim ulubionym sklepie z butami − Chaussure

Lapin (chaussurelapin.com), który robi buty na zamówienie w siedem dni (a właściwie do siedmiu dni). W Hamilton Shirts (hs76.com) kupisz eleganckie koszule i garnitury na miarę, których uszycie zajmuje około tygodnia. Jak dojechać: stacja Itaewon (이태 원역) – linia nr 6, dowolne wyjście. Samcheong-dong (삼청동) Ta okolica to idealne połączenie starego i nowego. Jest tu mnóstwo kawiarni i cukierni, galerii sztuki i butików − wszystkie ukryte w plątaninie uliczek,

mieszczące się w budynkach będących ukłonem wobec tradycyjnej koreańskiej architektury i budownictwa. Mam wrażenie, że w Samcheong-dong zawsze znajdzie się jakiś nowy sklep albo restauracja do sprawdzenia, więc każda wizyta w tym miejscu jest inna. Kocham przechadzać się po tej okolicy w ciche, sobotnie poranki. Jest tu kilka popularnych matjibów, które serwują klasyczne koreańskie pyszności, na przykład tteokbokki (pikantne ciastko ryżowe). Samcheong-dong znajduje się niedaleko artystycznej dzielnicy Insa-

dong, gdzie działa wiele tradycyjnych herbaciarni i jeszcze więcej galerii sztuki. Insa-dong jest odrobinę zbyt turystyczna jak na mój gust, więc nie bywam tam często, ale jeśli wybierasz się do Seulu po raz pierwszy, zdecydowanie warto iść tam na spacer. Jak dojechać do Samcheong-dong: stacja Anguk (안국역) – linia nr 3, wyjście nr 1. Jak dojechać do Insa-dong: stacja Anguk (안국역) – linia nr 3, wyjście nr 6.

Targ Gwangjang (광장시장) Gwangjang to jedno z najstarszych targowisk w Korei Południowej i kiedy ma się apetyt na domową kuchnię, nie ma nic lepszego niż tamtejsze tradycyjne dania, które każdemu poprawią humor. Dostaniesz tam także piękne obrusy i pościel, a nawet tradycyjne suknie. Można

by się

spodziewać,

że

miejsce takie jak to będzie pełne turystów, ale odwiedzają je przeważnie miejscowi, przez co jeszcze bardziej je uwielbiam. Stoiska z jedzeniem

otwierają się o dziewiątej i zamykają o dwudziestej trzeciej. Jeśli kochasz jeść i lubisz poznawać kraje poprzez kuchnię, wpadnij na placki z fasolą mung (bindaetteok, 빈대떡), tatara wołowego (yukhoe, 육회) albo sajgonki z glonami (kimbap, 김밥), które są tak uzależniające, że czasem nazywa się je kimbap-kokainą. Jak dojechać: stacja Jongno 5-ga (종 로5가역) – linia nr 1, wyjście nr 8 lub stacja Euljiro 4-ga (을지로4가역) – linia nr 2, linia nr 5, wyjście nr 4.

Znalazłaś restaurację – i co teraz? Jak zamawiać Restauracje w Seulu mogą wydać się nieco onieśmielające, jeśli nie mówisz po koreańsku, ale kiedy już się zorientujesz, co i jak, i nauczysz zamawiać, to nie będę zdziwiona, jeśli koreańska kuchnia i obsługa zepsują cię do cna. Kiedy usiądziesz, poszukaj guzika na brzegu stołu. Gdy będziesz gotowa złożyć zamówienie, przyciśnij go, aby

powiadomić

kelnera.

Większość

tradycyjnych koreańskich restauracji ma takie przyciski – korzystanie z nich jest o wiele skuteczniejsze niż przywoływanie kogoś ręką. Jeśli nie ma guzika, nie krępuj się i zawołaj kelnera głośnym i wyraźnym yeogiyo!, co znaczy „Przepraszam, chcę zamówić". To normalne i nie krępuj się przywoływać obsługę w ten sposób! #sekretsoko: Przyjaznym sposobem zwracania się do

kelnerki jest nazywanie jej eonni, co oznacza „starsza siostro", albo imo, czyli „ciociu". Nie ma znaczenia, czy jesteś starsza czy młodsza od niej. Mężczyznom wystarczy standardowe yeogiyo. Powinnaś wiedzieć, że kelner nie jest ci w ogóle potrzebny! Większość sztućców, karafka z wodą, serwetki

i kubki będą czekały na stole (albo schowane w szufladzie stołu, więc sprawdź ją). Rozdaj sztućce wszystkim gościom, aby położyli je na swoich serwetkach, i nalej im wodę. W czasie posiłków należy okazywać szacunek. Nie zaczynaj jeść przed najstarszą osobą przy stole. Kiedy coś dostajesz (kieliszek soju albo nawet wodę), pamiętaj, by wziąć to obiema rękami. Może się to wydawać drobnostką, ale taki mały gest bardzo wiele znaczy.

#sekretsoko: Małe ostrzeżenie: jeśli wyciągniesz sztućce i nalejesz wodę tylko sobie, twoje zachowanie może zostać uznane za samolubne, więc zawsze najpierw obsłuż innych, a na końcu siebie. Kiedy zechcesz zapłacić, poszukaj rachunku na stole (prawdopodobnie

został już podliczony i wystarczy pójść z nim do kasy przy wejściu do restauracji). Płacenie przy wyjściu jest bardzo wydajne i eliminuje niepotrzebne oczekiwanie na kelnera. Poza tym przy wyjściu wisi lustro, w którym od razu sprawdzisz, czy nie masz niczego między zębami (widzisz, koreańskie restauracje naprawdę myślą o wszystkim!). Pomimo superszybkiej, fenomenalnej obsługi (kelner może stać przy grillu przez przeważającą część posiłku, smażąc i krojąc ci mięso, choć możesz

zrobić to sama, jeśli wiesz jak) napiwki nie są wymagane – i to w ogóle! Na koreańskim rachunku do płatności kartą nie ma nawet miejsca na uwzględnienie napiwku. Jeśli zostawisz napiwek, ktoś może wybiec za tobą z restauracji, wołając, że zapomniałaś swoich pieniędzy. Ja zawsze zostawiam coś ekstra wszystkim, od fryzjerki po taksówkarza, i choć bywają zaskoczeni, zawsze są bardzo wdzięczni.

Jak robić zakupy

• Pomiń marki luksusowe i wszystko, co możesz kupić w domu. Korea nakłada podatek na takie produkty, więc mogą okazać się tu droższe niż w twoim kraju. Większość marek luksusowych sprzedawana jest w największych koreańskich domach towarowych, ale mimo to na twoim miejscu zajrzałabym najpierw do galerii Hyundai, bo ma szerszą ofertę, niż można by się spodziewać po zachodnim sklepie tego typu. Ma też świetną część restauracyjną i piekarniczą, a nawet luksusowy sklep spożywczy. Poza tym, jak wspomniałam

wcześniej, możesz tu kupić więcej produktów pielęgnacyjnych prestiżowych koreańskich marek, jak Sulwhasoo i O HUI. • Weź z sobą gotówkę, którą wymienisz na południowokoreańskie wony (KRW) na lotnisku. Z większości bankomatów nie wypłacisz gotówki za pomocą karty kredytowej lub debetowej. Gotówka będzie ci potrzebna, żeby kupować na ulicznych stoiskach, które oferują wszystko: od najnowszych (i najsłodszych) etui na komórki po akcesoria do włosów i skarpetki. Czy

można mieć za dużo słodkich skarpetek? Nie, nie można! Wiele butików da ci zniżkę od pięciu do dziesięciu procent, jeśli zapłacisz gotówką. Nie bój się też targować! Nie jest niczym niezwykłym, że sprzedawca obniża cenę o od tysiąca do dwóch tysięcy wonów, czyli do dwóch dolarów od kwoty wyjściowej.

• Jeśli szukasz stricte koreańskich ubrań, odwiedź galerie handlowe Doota i Migliore znajdujące się w Dongdaemun. To słynna dzielnica odzieżowa. Znany jest zwłaszcza nocny targ, który otwiera się o dwudziestej pierwszej, ale miej na uwadze, że nie jest on taki tani, jak można by się spodziewać. Czasem lepiej zrobić zakupy w pobliżu żeńskich uczelni (jak Ewha), bo tam znajdziesz koreańską modę w niskich cenach. Ponieważ koreańskie ubrania są dystrybuowane do wielu sprzedawców, na dokładnie taką

samą sukienkę możesz się natknąć na Garosu-gil (ale w wyższej cenie). • Jeśli szukasz okazji cenowych, możesz zrobić zakupy w tunelach przy dużych stacjach metra, na przykład tej niedaleko terminalu autobusowego (고 속터미널역), Gangnam (강남역) i Jamshil (잠실역). W podziemnych centrach handlowych jest wiele niedrogich butików i drogerii oraz stoisk z przekąskami, gdzie zjesz coś na szybko, jeśli zgłodniejesz w trakcie zakupów. •

W

niektórych

sklepach

odzieżowych obsługa nie pozwoli ci przymierzyć bluzek, swetrów lub sukienek, które nie są zapinane na guziki. To dlatego, aby klientki nie zostawiły na ubraniach plam z makijażu. Jeśli tak się zdarzy, nie czuj się urażona. To polityka sklepu.

Ulubione koreańskie spa Ponieważ żadna wyprawa do Seulu nie może się obyć bez wizyty w jjimjilbangu, polecam kilka miejsc

wartych odwiedzenia. Spa i kurort Dragon Hill Kiedyś mieszkałam w pobliżu tego spa, więc chodziłam tam cały czas. To jedno z największych spa w Seulu i ma wszelkie udogodnienia – to Las Vegas wśród koreańskich łaźni. Wśród saun suchych są: sauna ogrzewana piecem drzewnym, sauna z drewna sosnowego, sauna z czerwonej gliny, grota solna i pokój do medytacji; poza tym możesz skorzystać

z

basenu

z

naturalnym

kamiennym podłożem i słoną wodą,

koreańskiej kąpieli z żeń-szeniem, kąpieli w wannie z drewna hinoki… Mogłabym wymieniać bez końca, ale rozumiesz, o czym mówię! Jest tam nawet sala gier i otwarty basen, możesz też skorzystać z wielu zabiegów, jak tradycyjne peelingi, maseczki i masaże. Czasem jest tam aż gęsto od turystów, ale wielu lokalnych mieszkańców nadal korzysta z usług tego spa. Jak dojechać: stacja Sinyongsan (신 용산역) – linia nr 4, wyjście nr 4. www.dragonhillspa.co.kr

Spa Lei Lubię to koreańskie spa, ponieważ jest jedynie dla kobiet i wydaje się nieco bardziej kameralne (przychodzi tam mniej rodzin, więc jest mniej zamieszania) i wyluzowane w porównaniu do Dragon Hill Spa. Możesz odpoczywać w kąpieli z bylicą lub w kąpieli na otwartym powietrzu, wziąć półkąpiel dla lepszego krążenia (która działa wedle zasady, że głowa powinna być chłodna, a stopy ciepłe) i skorzystać z wielu innych kąpieli, zabiegów i saun.

Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역) – linia nr 3, wyjście nr 5. www.spalei.co.kr

Salony manicure: paznokcie, depilacja woskiem i przedłużanie rzęs W każdej dzielnicy Seulu znajduje się wiele salonów manicure – trzeba jedynie mieć oczy szeroko otwarte. I możesz mi wierzyć: do któregokolwiek salonu wejdziesz, będzie miał świetną

obsługę i uzdolnione specjalistki od zdobienia paznokci, nie musisz się więc przejmować tym, czy korzystasz z usług znanej sieci, czy nie. W zależności od tego, do jakiej dzielnicy pójdziesz, ceny zabiegów mogą się różnić. Na przykład salony manicure przy kampusach takich jak Uniwersytet Ewha będą nieco mniejsze i bardziej zwyczajne, ale ceny w nich będą o wiele niższe niż w salonach w ekskluzywnej dzielnicy Cheongdam-dong. Pamiętaj, że salony manicure oferują także przedłużanie rzęs i depilację

woskiem! Przedłużanie rzęs jest w Korei bardzo popularne, bo po takim zabiegu oczy wyglądają pięknie i naturalnie, no i nie trzeba codziennie stosować tuszu. Na kilka zabiegów upiększających warto zajrzeć do następujących salonów: Witch Nails Do tego salonu przyciągnęła mnie jego fantastyczna nazwa. Jeśli tu wstąpisz, zaszalej i zrób sobie coś nietypowego i kreatywnego! Przejrzyj galerię z propozycjami zdobień paznokci albo

przygotuj zdjęcia i pokaż je stylistkom − są w stanie odtworzyć właściwie wszystko. Witch Nails oferuje również przedłużanie rzęs i depilację woskiem. Jeśli możesz, umów się wcześniej na wizytę, ponieważ to miejsce jest oblegane przez klientki! Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역) – linia nr 3, wyjście nr 8 (plus dziesięciominutowy spacer do Garosugil), 2. piętro. blog.naver.com/witch_nail Coco Lounge

Uwielbiam ten salon, ponieważ ma rozsądne ceny, a obsługa mówi po angielsku (Coco Lounge zlokalizowany jest w Itaewonie i jego klientki często pochodzą z zagranicy). Coco Lounge oferuje szeroką gamę usług: depilację woskiem i laserową, manicure, pedicure, masaże, a nawet (choć nigdy bym tego nie zrobiła) opalanie! Jak dojechać: stacja Itaewon (이태 원역) – lina nr 6, dowolne wyjście. www.facebook.com/cocoloungekorea Wizyta u kosmetyczki

Możesz iść do każdego salonu kosmetycznego w Seulu na maseczkę – zabiegi takie mają przystępne ceny, zwłaszcza jeśli wykupisz całą serię (dziesięć zabiegów za około dwieście tysięcy wonów, czyli poniżej dwudziestu dolarów za maseczkę). Jeśli przyjeżdżasz do Seulu na krótko, możesz zdecydować się na pojedynczy zabieg za trzydzieści do czterdziestu tysięcy wonów (trzydzieści−czterdzieści dolarów). Chodziłam do popularnej wśród miejscowych i niedrogiej sieci salonów, zwanej MI-PL

(www.mipl.co.kr). Gdy relaksujesz się z maseczką na twarzy, możesz się spodziewać długiego masażu ramion i dekoltu (!), który będzie uwzględniony w cenie zabiegu. Jeśli masz ochotę na bardziej luksusowe doświadczenie, sprawdź ofertę usług dużych hoteli, jak Shilla albo Banyan Tree Klub and Spa. Jeśli natomiast chcesz skorzystać z usług konkretnego spa, wybierz specjalność zakładu, na przykład zabiegi z wykorzystaniem zielonej herbaty w Amore Spa, znajdującym się w domu

towarowym Lotte (stacja Euljiro 1-ga – linia nr 2, wyjście nr 7), albo ziołowe zabiegi na twarz w Hanyul Jeong Spa (stacja Myeong-dong – linia nr 4, wyjście nr 6).

Salony fryzjerskie Franck Provost Choć salon ten jest właściwie francuską marką,

wszyscy

styliści

pochodzą

z Korei i nigdy nie zawodzą. Znalazłam go przypadkiem i nigdy nie miałam

powodu, by go zmienić. Salon jest bardzo przytulny, ale szykowny. Nie bywa przepełniony i zawsze mogłam do niego wstąpić, nawet jeśli nie umówiłam się wcześniej na wizytę. Gdy zabieg koloryzacyjny się przedłużał, dostawałam grzanki, herbatę i cappuccino. Robiono mi też niesamowite masaże głowy bez dodatkowej opłaty. Jak dojechać: stacja Sinsa (신사역) – linia nr 3, wyjście nr 8 (2/F Sinsadong Gangnam-gu).

Juno Hair Juno Hair to duża sieć, więc ich salony można znaleźć w niemal każdej dzielnicy. Przychodzę tu, kiedy potrzebuję szybkiego podcięcia albo modelowania. Fryzjerzy pracują bardzo szybko: raz-dwa i wychodzisz. Nie znaczy to, że omijają niektóre kroki – podczas mycia włosów wykonują świetne masaże głowy. Modelowanie kosztuje tam nie więcej niż dwadzieścia tysięcy wonów (mniej niż dwadzieścia dolarów) i nie trzeba dawać napiwku!

Jak dojechać: stacja Gangnam (강남 역) – linia nr 2, wyjście nr 11 (3/F, budynek Jejong Gangnam-gu). www.junohair.com Jenny House Jeśli chcesz doświadczyć pełnej obsługi w ekskluzywnym koreańskim salonie, Jenny House to strzał w dziesiątkę. Moja wizyta przypadła w sobotę i salon pełen był panien i panów młodych, którzy przygotowywali

się

do

zdjęć

zaręczynowych albo ślubu, ale salon działał jak szwajcarski zegarek. Jeśli

marzą ci się najmodniejsze fryzura, makijaż i paznokcie, przyszłaś we właściwe miejsce. A na dodatek można tu spotkać koreańskie gwiazdy! Jak dojechać: przystanek Apgujeong Rodeo (압구정로데오역) – linia Bundang, wyjście nr 2 (Jenny House Primo). www.jennyhouse.co.kr

Dermatolodzy Arumdaun Nara Beauty Clinic

W Seulu jest wiele gabinetów i klinik dermatologicznych, ale jeśli masz zamiar jakąś odwiedzić, powinnaś znaleźć lekarza mówiącego po angielsku, bo przy diagnozowaniu i wyborze odpowiedniej metody leczenia komunikacja będzie kluczowa. Arumdaun Nara to popularna, sprawdzona przeze mnie klinika w pobliżu stacji Gangnam (강남역). Tak jak każda klinika dermatologiczna w Korei Arumdaun Nara oferuje pełną listę zabiegów: maseczki, laserowe wygładzanie zmarszczek, usuwanie blizn

potrądzikowych,

a

nawet

zabiegi

z botoksem i wypełniaczami. W klinice pracuje kilku dermatologów i kilka kosmetyczek, abyś w jednym miejscu mogła zaspokoić wszelkie potrzeby związane z pielęgnacją cery. Jak dojechać: stacja Gangnam (강남 역) – linia nr 2, wyjście nr 2 (5/F Yeoksam-dong Gangnam-gu).

anacli.co.kr/english/01intro/intro01.as

Cel naszej podróży: zakupy kosmetyczne!

Ponieważ będziesz chciała kupić jak najwięcej dla siebie, swoich przyjaciółek i mamy, powinnaś wiedzieć, produktów jakich marek szukać i dlaczego. Największym koncernem kosmetycznym w Korei jest AmorePacific – produkuje kosmetyki pod takimi markami jak Innisfree, Etude House, Laneige, IOPE i Sulwhasoo. Drugim kosmetycznym potentatem jest LG Household & Health Care (LG H&H), właściciel marek Su:m37, O HUI, T e Faceshop, Belifii Beyond. Poza tym na koreańskim rynku

kosmetycznym znajdziesz świetne produkty wielu innych marek, które do wymienionych koncernów nie należą. Zachęcam cię do ich odkrywania! Poniżej znajdziesz listę moich ulubionych firm i ich popisowych produktów. Pamiętaj, że koreańskie koncerny bardzo często zmieniają nazwy swoich produktów, ich opakowania, a nawet całe linie, więc marki i kosmetyki wymienione poniżej mogły przybrać już nową formę albo zostać wycofane z produkcji. Sprawdź najnowsze informacje na

SokoGlam.com. AmorePacific Zielona

herbata,

sok

żywiczny

z bambusa i czerwony żen-szeń to podstawowe

azjatyckie

roślinne,

które

substancje AmorePacific

wykorzystuje w swoich produktach. To doskonałe kosmetyki w luksusowych opakowaniach.

Najpopularniejszymi

produktami

mogę

nie

się

wprost

nacieszyć – mam na myśli leczniczy peeling

enzymatyczny

z poduszeczką aplikacyjną.

i

kompakt

www.us.amorepacific.com Banila Co. Banila Co. to wielkomiejska marka o młodzieńczym, ale wyszukanym stylu. Wyobraź sobie jaśniejące różowo-białe sklepy,

które

wyglądają,

jakby

pochodziły z przyszłości. Choć słynie ze swojego kremu CC, oferuje również szeroki wybór popularnych kosmetyków, które szybko zyskują zwolenników poza krajem. Moim ulubionym jest balsam myjący Clean It Zero (bestseller), a kosmetyki z nowo wprowadzonej linii

VV (nazwa pochodzi od zastosowanego w niej witalizującego serum) to obecnie jedne z najbardziej pożądanych produktów na rynku. www.banilaco.com Belif Kiedy wejdziesz do sklepu Belif, odniesiesz wrażenie, że znalazłaś się w europejskiej aptece − to ukłon w stronę tradycji, bo marka łączy tradycyjne ziołowe receptury z nowoczesną nauką o kosmetyce. Kultowym produktem jest krem Aqua

Bomb, który intensywnie nawadnia i nawilża skórę (dzięki żelowej konsystencji – nawet tłustą). Chociaż produkty marki Belifimożna kupić w Sephorze, warto odwiedzić sklep firmowy w Seulu, ponieważ – jak na razie − nie ma stacjonarnych sklepów w innych krajach. www.belifcosmetic.com Chosungah Jestem wielką fanką makijażystki Cho Sung Ah − jej projektów i estetyki, którą widać

w

wymyślanych

przez

nią

makijażach i w opakowaniach jej kosmetyków pielęgnacyjnych. Krzykliwe kolory i pełne energii wzory na opakowaniach produktów Cho Sung Ah natychmiast poprawiają humor podczas rytuału pielęgnacyjnego. Emulsja myjąca Raw Black Bubble, która służy i do oczyszczania, i jako maseczka, okazała się hitem w Korei i nie dziwię się dlaczego. www.chosungah22.com Clio Moim

zdaniem

to

koreański

odpowiednik MAC. Clio to profesjonalne kosmetyki do makijażu: od podkładów po matowe szminki. To także dom mojego ukochanego wodoodpornego eyelinera. Zrób sobie zapas trwałych, soczystych barwników do ust i eyelinerów marki Clio, aby wykonać w domu makijaż w stylu Kpop. www.clubcliousa.com Neogen Dermatology Produkty Neogen Dermatology można znaleźć w sklepach kosmetycznych na

terenie całej Korei i w wielu większych miastach Azji. Kilka trendów kosmetycznych zostało zapoczątkowanych przez ich niepowtarzalne opakowania i receptury. Pianka myjąca Neogen Dermatology Real Fresh zawiera prawdziwą żurawinę lub zieloną herbatę − to jeden z bestsellerów popularnej sieci drogerii Olive Young. Najnowszym świetnym produktem jest BioPeel Gauze Peeling Wine, kosmetyk złuszczający w postaci wyjątkowych trójwarstwowych wacików nasączonych kwasem

winowym. www.neogenderma.com Etude House Kiedy przekroczysz próg sklepu Etude House, poczujesz się tak, jakbyś weszła do domku dla lalek, ale w rozmiarze dla ludzi, który od podłogi po sufit wypełniają urocze produkty! Choć mogą ci się one wydać kiczowate, nie lekceważ ich – koniec końców Etude House to dziecko kosmetycznego giganta AmorePacific. Niektóre z moich ulubionych kosmetyków pielęgnacyjnych

i balsamów do ust pochodzą z tego sklepu, jak choćby linia Moistfull Collagen i szminki My Jelly Lips-Talk. www.etudehouse.com The Faceshop Ta marka może się wydawać nieco bardziej znajoma, jako że wkroczyła na amerykański rynek w 2000 roku. Wtedy to został otwarty ich pierwszy sklep z

koreańskimi

produktami

upiększającymi. Niektóre z najlepszych kredek do brwi i olejków myjących, jakie

stosowałam,

to

kosmetyki

z niesamowicie przystępnej cenowo, a zarazem dobrej jakościowo oferty T e Faceshop. international.thefaceshop.com Goodal Goodal, siostrzana marka Clio, szczyci się

stosowaniem

sfermentowanych

składników

jako

głównego

elementu swoich produktów. Ich lekka, żelowa formuła świetnie sprawdza się w

przypadku

skóry

skłonnej

do

wyprysków. Polecam linię Super Seed Oil

Plus,

która

zawiera

ekstrakt

z zielonej herbaty, wyciąg z korzenia lukrecji i niacynamid wyrównujące koloryt cery, poprawiające jej elastyczność i ograniczające wydzielanie sebum. www.goodal.co.kr Innisfree Dziewczyny z całego świata szaleją za kosmetykami tej marki, bo mają eleganckie i proste opakowania i zawierają naturalne składniki pochodzące z wyspy Jeju. Mam tyle ulubionych produktów z Innisfree −

kolejnej rewelacyjnej marki od AmorePacific − że nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić. Na początek wypróbuj chusteczki oczyszczające Olive Oil, olejek myjący z tej samej linii, puder mineralny No-Sebum i maseczkę z minerałami pochodzącymi z wulkanu na Jeju. www.innisfreeworld.com IOPE IOPE

skupia

się

na

wzbogaconych ekstraktów

łączeniu ziołowych

w kosmetykach produkowanych zgodnie

z najnowszą technologią, czego rezultatem było wprowadzenie na rynek wielu przełomowych produktów, takich jak podkład z poduszeczką aplikacyjną IOPE Air Cushion. Ta marka koncernu AmorePacific jako pierwsza opracowała innowacyjny kompakt. Od tamtego czasu jej innowacyjne kosmetyki były usilnie kopiowane zarówno przez koreańskie, jak i globalne firmy, ale jeśli chcesz wypróbować oryginalny kompakt z poduszeczką (moim zdaniem nadal nieprześcigniony), nie gódź się na żadne zamienniki.

www.iope.com It's Skin It's Skin wyróżniło się na koreańskim rynku

kosmetycznym

produktami

z mucyną ślimaka, które są bardzo popularne. Jeśli szukasz sposobów na zredukowanie potrądzikowych blizn za pomocą ekstraktu z mucyny ślimaka, sięgnij po linię Prestige Crème Ginseng d'Escargot. www.itsskin.com/eng/index.asp Laneige

Ta marka skupia się na wykorzystaniu technologii związanych z wodą, aby tworzyć kosmetyki głęboko nawilżające skórę i chroniące ją przed środowiskowymi bodźcami stresowymi. Wiele lat stosowałam maseczkę całonocną Water Sleeping Mask i cieszy mnie, że kosmetyk ten nadal pozostaje bestsellerem, mimo że na rynek weszło wiele nowych produktów. Warto też wypróbować krem BB z poduszeczką aplikacyjną, ponieważ ma więcej odcieni niż podobne kremy, które można kupić na koreańskim rynku.

www.us.laneige.com Manefit Ta marka to ukryty skarb! Jej maseczki w płachcie wytwarza jeden z czołowych producentów kosmetyków, za rozsądną cenę

otrzymujesz

więc

produkt

niezwykle wysokiej jakości. Przetestuj maskę żelową Bing Bling i siostrzaną markę Ultru, aby nawilżyć, rozjaśnić i rozpromienić cerę. Missha Missha jest od kilku lat dobrze znana na

rynku globalnym dzięki swoim hitowym produktom: kremowi BB M Perfect Cover, esencji Time Revolution First Treatment i ampułkom na noc Time Revolution Night Repair Science Activator. Najbardziej podoba mi się to, że marka ta dostarcza produktów pielęgnacyjnych wysokiej jakości w niewygórowanych cenach. Esencje i ampułki to kopie droższych produktów luksusowych marek − są łagodniejsze dla portfela, a jednocześnie dają porównywalne efekty. www.missha.pl

O HUI O HUI to kosmetyki premium, które można kupić w centrach handlowych takich jak Hyundai. Firma ma dobrą reputację: prowadzi badania naukowe, których celem jest opracowywanie kosmetyków do cery wrażliwej wzmacniających ochronne funkcje skóry. Bardzo lubię lekkie wrażenie nawilżenia, jakie dają produkty tej firmy, i podoba mi się, że skupia się na tym, aby skóra była zdrowa, elastyczna i promienna. Jeśli chcesz zaszaleć, polecam First Cell Revolution Essence

− to jedna z moich ulubionych esencji. www.ohui.co.kr RE:P RE:P to marka przyjazna środowisku, która tworzy swoje produkty na bazie uprawianych organicznie roślin i bez parabenów, olejów mineralnych czy substancji pochodzenia zwierzęcego. Opakowania kosmetyków produkowane są z odbarwionej makulatury, a nadruki wykonane tuszem sojowym. Dla optymalnego organicznego doświadczenia wypróbuj płatki Organic

Cotton Treatment Toning lub kojącą maseczkę Fresh Mask With Real Calming Herb. Skinfood Karm swoją skórę tymi samymi wartościowymi składnikami, którymi karmisz ciało: od awokado i bakłażana po białko jajka i pomidory. Skinfood wierzy w wykorzystanie substancji pozyskiwanych z jedzenia do ochrony i odżywienia skóry. Opakowania kosmetyków są równie fantazyjne, co funkcjonalne. Moje ulubione produkty to

maseczka Black Sugar Wash Ofi i odżywka do włosów z liśćmi awokado. eng.theskinfood.com Son & Park Son & Park to marka stworzona przez dwóch świetnych koreańskich makijażystów, Son Dae Sika i Park Tae Yun. Ci przyjaciele z liceum zainteresowali się sztuką makijażu i stali się mistrzami naturalnych i nienagannych stylizacji. Son Dae Sik jest także oficjalnym makijażystą Jeon Ji Hyeon, prawdopodobnie najbardziej znanej

obecnie koreańskiej aktorki. Podkład Son & Park Skin Fit znika z półek w błyskawicznym tempie, bo zapewnia naturalne krycie, a w środku sztyftu z fiuidem znajduje się esencja. Stosuję także tonik Beauty Water, który zarazem tonizuje i złuszcza skórę. www.sonandpark.com Su:m37 Su:m37 to koreańska marka kosmetyczna z wyższej półki, która specjalizuje się w produktach pielęgnacyjnych na bazie sfermentowanych substancji. Su:m

oznacza oddychanie, a 37 optymalną dla procesu fermentacji temperaturę. Gdybym miała wybrać dwa moje ulubione produkty, byłyby to sztyft oczyszczający Miracle Rose i krem nawilżający Water-full Timeless. www.su-m37.com/english Sulwhasoo Sulwhasoo to luksusowa marka pielęgnacyjna. Kosmetyki tej marki zostały przygotowane na bazie ziół leczniczych (jak żeń-szeń i biała lilia) i mają zrównoważyć wewnętrzne

energie skóry przy wykorzystaniu tradycyjnych koreańskich metod pielęgnacji. Jeśli interesuje cię holistyczna pielęgnacja, spróbuj ich wzorcowego produktu, kremu Concentrated Ginseng Renewing. Mój osobisty faworyt to krem pod oczy Essential Renewing. us.sulwhasoo.com Swagger Jedna z najbardziej popularnych marek dla mężczyzn. Swagger oferuje szeroki wybór podstawowych produktów do

pielęgnacji skóry i włosów. Opakowania są stylowe i doskonale trafiają w gust mieszkańców miast. Dave używa pomady do włosów Slammer, którą można kupić w każdej drogerii Olive Young. www.swagger.kr Tony Moly Marka Tony Moly wyróżniała się i wciąż jeszcze wyróżnia zabawnymi, uroczymi opakowaniami kosmetyków − na przykład słodko pachnące kremy do rąk zamknięte zostały w słoiczkach

w kształcie zwierząt, a ich czar sprawia, że klienci pozostają im wierni. Marka znana jest z podkładu BCDation oraz półprzezroczystych i nawilżających pomadek Bunny Gloss Bar. tonymolyus.com 3CE Wyrazista linia kosmetyczna stworzona przez rozwijającą się koreańską markę odzieżową Stylenanda. Znana jest z formuł, które długo się utrzymują, i intensywnych, nowoczesnych kolorów. Trudno powstrzymać się od zakupu ich

kredek do ust i rozświetlaczy, a także zabawnych akcesoriów do zdobienia paznokci. en.stylenanda.com Too Cool For School Nie jest to typowa koreańska marka kosmetyczna. Too Cool For School nie zatrudnia nawet koreańskich modelek, aby promowały produkty, ponieważ znane są na całym świecie dzięki swojej jakości i fantazyjnym opakowaniom. Ze sklepów Too Cool, zaprojektowanych w najdrobniejszych szczegółach, trudno

wyjść, nie kupiwszy czegoś z linii Dinoplatz. Kolejnym wyzwaniem będzie użycie produktu – opakowanie jest tak ładne, że poczujesz lekkie ukłucie żalu, kiedy trzeba będzie je otworzyć. www.toocoolforschool.com Sklepy wielomarkowe Olive Young, Watsons i Belport to właściwie luksusowe drogerie. Oferują szeroki wybór markowych kosmetyków ze średniej półki cenowej (zarówno koreańskich, jak i zagranicznych). Można tam znaleźć wiele skarbów, więc

zdecydowanie warto do nich zajrzeć.

Informacje podstawowe Metro i taksówki: jak się przemieszczać • Gdzie tylko możesz, podróżuj metrem! Jest rewelacyjne: ma podgrzewane siedzenia, klimatyzację

i ekrany plazmowe, na których wyświetlany jest rozkład jazdy. Pociągi metra w Seulu są zwykle czyste i kursują bardzo często (co może okazać się szokiem, jeśli przywykłaś do metra w Nowym Jorku). W godzinach szczytu może zrobić się tłoczno. Warto wiedzieć, że większość linii działa mniej więcej do północy, więc jeśli wybierasz się wieczorem w miasto, powinnaś mieć alternatywny plan powrotu. • Taksówki w Seulu są niedrogie i bardzo liczne (opłata początkowa

wynosi niecałe trzy dolary, a kierowcy przyjmują zarówno płatność kartą, jak i gotówką). Poznasz, czy taksówka jest wolna, po tym, że światełko za przednią szybą jest czerwone i pokazuje znak „빈 차", co oznacza „taksówka wolna". Litery „예약" znaczą „taksówka zajęta". Taksówka jest nieczynna, jeśli światełko jest wyłączone. Ze względów bezpieczeństwa wsiada się i wysiada tylko drzwiami pasażera po prawej stronie. Lewe drzwi są zwykle zamknięte od środka. W godzinach szczytu trzymaj się z dala od ulic. Korki

mogą okazać się męką, więc kiedy to tylko możliwe, korzystaj z metra.

Turystów może to irytować, ale w wiele miejsc trudno trafić, kierując się jedynie adresem. Zazwyczaj trzeba się kierować popularnymi punktami orientacyjnymi, głównymi skrzyżowaniami albo przystankami metra. Jeśli masz problem

z porozumieniem się ze swoim kierowcą (wielu z nich zna angielski, ale nie zakładaj z góry, że każdy!), smartfon bardzo ci się przyda. Będziesz mogła pokazać taksówkarzowi, do jakiego znanego miejsca lub do jakiej dzielnicy próbujesz się dostać. Darmowe Wi-Fi jest wszędzie! Wi-Fi jest dostępne właściwie wszędzie: począwszy od kawiarenek, w których nikomu nie będzie przeszkadzać, jeśli rozłożysz się tam z laptopem, po miejsca publiczne, takie jak stacja Gangnam. Jeśli potrzebujesz

czegoś bardziej godnego zaufania, możesz wypożyczyć przenośny router zaraz po przylocie, na lotnisku. Koszt to około ośmiu dolarów za dzień. Korzystaj z aplikacji internetowych do komunikowania się z przyjaciółmi, aby uniknąć opłat za roaming.

Kupowanie koreańskich kosmetyków przez Internet Soko Glam Moje dziecko. Soko Glam (skrót od

South Korean Glam – czar Korei Południowej) to blog o koreańskim stylu życia i sklep internetowy. Osobiście testuję każdy produkt i rekomenduję tylko te, które pokochałam i które moim zdaniem ty też pokochasz. Pragnę pomagać ludziom w każdym wieku lepiej zrozumieć wspaniały świat koreańskich produktów kosmetycznych. Zachęcam do zapoznania się z poradami dotyczącymi pielęgnacji cery, tutorialami, recenzjami produktów i innymi wpisami na naszym blogu THE KLOG.

www.sokoglam.com Urban Outfitters Urban Outfitters sprzedaje produkty kilku koreańskich marek: od Clio po Skinfood. www.urbanoutfitters.com Sephora Sephora ma w swojej ofercie wybrane produkty marek AmorePacific, Too Cool For School, Dr. Jart+, Belifii Tony Moly. www.sephora.pl

Target Target sprzedaje marki Laneige.

wybrane

produkty

www.target.com Amazon Przez Amazona można wyszukać i kupić wiele koreańskich kosmetyków. Pamiętaj jedynie, że niektóre produkty płyną bezpośrednio z Korei, więc trzeba poczekać na nie dłużej niż standardowe trzy do pięciu dni. www.amazon.com

Sklepy markowe Kilka koreańskich koncernów kosmetycznych ma stacjonarne sklepy w dużych miastach Stanów Zjednoczonych: Tony Moly, Skinfood, Aritaum (sklep sprzedający marki AmorePacific), Clio, T e Faceshop, Missha i Nature Republic. Coraz więcej tych firm poszerza sprzedaż internetową dla klientów z USA i innych części świata, ale trzeba nastawić się na dłuższe oczekiwanie na zamówione kosmetyki, bo niektóre z nich są

wysyłane z Korei. W miastach takich jak Nowy Jork i Los Angeles, które mają duże dzielnice koreańskie,

często

w

koreańskich

sklepach kosmetycznych można natknąć się na przypadkowe kolekcje produktów. Zwykle

to

miszmasz

kosmetyków

różnych marek. Nie uzyskasz w takich sklepach fachowych porad, ale kupisz niedrogą maseczkę w płachcie, lakier do paznokci

albo

szminkę

do

wypróbowania. Wyszukaj na Yelpie „koreańskie kosmetyki" i… szykuj się na przygodę!

POROZMAWIAJMY O SKÓRZE: Jenn Im

OSOBOWOŚĆ INTERNETOWA I VLOGERKA CLOTHES ENCOUNTERS

Zakupy w Seulu są wspanialsze niż zakupy w każdym innym mieście, Z

które

niedawnej

koreańskiej

odwiedziłam. podróży

stolicy

do

wróciłam

z toną kosmetyków i ubrań. Moja

ulubiona dzielnica to Hongdae – bardzo podobało mi się to, że na każdym rogu znajdował się jakiś sklep. Zaskoczyły mnie rozsądne ceny i… jakość ubrań. Większość z nich miała podszewkę i była dobrze skrojona. Jestem pod ogromnym wrażeniem marki Stylenanda – i ubrań, i produktów do makijażu; jest w niej urok i atrakcyjna świeżość. Uwielbiam też obserwować ludzi w Seulu. Zauważyłam, że

kobiety malują się bardzo subtelnie, bo chcą wyglądać młodo i niewinnie. Mój ulubiony trend w makijażu to proste brwi i gradient na ustach. Kiedy kupuję kosmetyki do twarzy, szukam kompaktów z poduszeczką aplikacyjną, ponieważ idealnie się je nakłada. Moja skóra wydaje się potem taka gładka! Nie noszę z sobą zbyt wielu produktów do makijażu, ponieważ nie lubię dźwigać ciężkiej torebki.

Właściwie mam tylko balsam do ust, krem do rąk i szminkę w wyrazistym kolorze. Zwykle decyduję się na intensywny koralowy odcień, dzięki któremu, jeśli potrzeba, szybko uzyskuję efekt wow. Staram się odwiedzać Seul raz na kilka lat, bo to miasto zmienia się bardzo szybko i zawsze jest w nim wiele do odkrycia.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME

Podziękowania

D

ostałam od losu tak wiele, że w skrytości ducha obawiam się, iż wykorzystałam całe szczęście i miłość, które przypadają człowiekowi na jedno życie. Ta książka jest kolejnym darem od Boga i nie powstałaby, gdyby nie otaczało mnie tak wielu utalentowanych i szczerych ludzi. Brak mi słów, by wyrazić moją wdzięczność, ale będę się starać.

Dziękuję mojemu najlepszemu przyjacielowi, mężowi i współzałożycielowi Soko Glam, Davidowi Cho, który pozwalał mi marzyć i wspierał mnie od samego początku, i niezmordowanie pracował, aby firma przybrała swój obecny kształt. Bez Ciebie Soko Glam pozostałoby tylko niedoścignionym marzeniem. Dziękuję, że byłeś przy mnie, że stawiałeś mnie do pionu swoimi mądrymi słowami, kiedy tego potrzebowałam, i że pomagasz mi prowadzić Soko Glam, używając swych

przywódczych zdolności. Tak się cieszę, że robimy to wspólnie. Hong Sung Il Sangmu-nim, niewiele jest na świecie osób takich jak Ty i bardzo się cieszę, że to właśnie Ty pojawiłeś się w sali konferencyjnej mojego pierwszego dnia w Samsungu. Z głębi serca dziękuję Ci za Twoją mądrość i wiarę we mnie. Dziękuję Catherine Cho i Erin Niumacie za to, że czytały to, co pisałam, i dostrzegły, że jest we mnie ta książka, po czym uczyniły proces jej powstawania tak przyjemnym! Za to i za

wiele więcej jestem Wam dozgonnie wdzięczna. Dziękuję

Jessamine

Chen

za

mówienie mi, żebym nie bała się marzyć o wielkich rzeczach, kiedy tego potrzebowałam, i Jodi Kantor, która powiodła mnie właściwą drogą. Dziękuję Cassie Jones, mojej redaktorce w HarperCollins – od chwili, kiedy się poznałyśmy, wiedziałam, że książka jest w dobrych rękach. Nie muszę chyba mówić, że okazałaś się sto razy wspanialsza, niż się spodziewałam.

Dziękuję Gemmie Correll, najbardziej pomysłowej ilustratorce i artystce na świecie. Świat potrzebuje więcej takich twórczych osób jak Ty. Dziękuję Ci, że za każdym razem przechodziłaś samą siebie – Twoje ilustracje ulepszyły tę książkę. Dziękuję mojej redaktorce Kate Williams za poczucie humoru, charakterek i elokwencję oraz za to, że towarzyszyła mi na każdym kroku. Kiedy dałaś mi zielone światło, chciałam, żeby ktoś mnie uszczypnął, bo to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Bez

Ciebie nie dałabym rady. Dziękuję wszystkim, którzy byli na tyle mili, by podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami. Są to Kim Young Ah, Park Soo Joo, India-Jewel Jackson, Kim Ju Won, Oh Yeon-seo, Paul Kang, Son Dae Sik, Jenn Im. Podziękowania otrzymują również inne osoby, dzięki którym powstała ta książka: Bradley Horowitz, Brian Lee, Don Kim, Joo Hye Yun, Janet Kim, Lee Sang-Jun, Shawn Kim, Kim Chung Kyung, Lee Jung Won i Lee Hee-Kyong. Z

przepełnionym

wdzięcznością

sercem dziękuję też przyjaciołom, którzy mnie wspierali, zwłaszcza gdy Soko Glam było jedynie maleńką internetową witryną i mieszkaniem pełnym koreańskich kosmetyków. Są to: Vickie Chang, Christine Chen, Jackie Chen, Annie Cheng, James Cho, Hellen Choo, Jefirey Chou, Emily Cleghorn, prezes Lee Han Ho, Lee Yun Ah, Jay Koo, Angie Lee, Annie Tomlin, Slava Druker, Stephanie Sherline, David Moretti, Ryan Browne, Tifiany J. Davis, Sheryll Donerson, Bob Dorf, Anne-Marie Guarnieri, Sara Hayden, Carolyn Hsu,

Tae Jo, Robert Joe, Don Kim, Tay Kim, Erika Kindsfather, Helen Koo, Alvin Lee, Teresa Lu, Coco Park, Caitlin Petrecik, Phillip Picardi, Mark i Ro Myoung-bin, Song Yaeri, Kerry T ompson, Danny Tomita, Driely Vieria, Juliana Wang, Cheryl Wischhover, Annie Won, Diana Xiao i Kim Yoon-jin. Nie zapominam też o współpracownikach z Samsunga, dzięki którym poczułam się w Korei jak w domu. Dave i ja pamiętamy również o wszystkich naszych przyjaciołach z Columbia Business School.

Jak napisałam w dedykacji, dziękuję mojemu ojcu Lee Ki Chulowi i matce Lee Sang Ran, którzy nauczyli mnie, czym są ciężka praca i poświęcenie. Ich bezwarunkowa miłość dała mi wolność, by podążać za marzeniami i doświadczyć więcej, niż mogłabym sobie wyobrazić. Dziękuję mojej teściowej Nancy Cho, która nauczyła Dave'a dbać o skórę już w dzieciństwie i była naszą największa fanką (i klientką). Mojej eonni, Michelle Yoon, która jest równie piękna na zewnątrz jak i w środku – dzięki, że zabierałaś mnie

z sobą na te wszystkie koncerty K-pop w latach dziewięćdziesiątych. Dziękuję mojemu dongsaengowi Brianowi Lee, który jest najszczerszym i najtroskliwszym mężczyzną, jakiego znam. Szczególne podziękowania dla Kim Young Bae i Lee Myeong Ok i ich rodzin – okazali mi jeong i traktowali mnie jak swoją. Dziękuję Kim Min Young za to, że pokazała mi swój świat i pragnęła dla mnie tego, co najlepsze. Serdeczne podziękowania kieruję do klientów Soko Glam – za dzielenie się swoim zainteresowaniem koreańską

kulturą piękna i za uczynienie tego wszystkiego możliwym. Na koniec dziękuję Korei Południowej i Ameryce za możliwości i natchnienie, by zbudować coś z niczego.

===LUIgTCVLIA5tAm9PfUl9THRHZw1sB3IQZRd1FHpII2ME