Polska nowoczesność. Genealogia
 9788323546269, 9788323546344, 9788323546429, 9788323546504

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

Tomasz Kizwalter

POLSKA NOWOCZESNOŚĆ Genealogia

POLSKA NOWOCZESNOŚĆ

Tomasz Kizwalter

POLSKA NOWOCZESNOŚĆ feneatogia

Recenzenci Maciej janowski Krzysztof Jaskułowski Redaktor prowadzący Szymon Morawski Redakcja, korekta Aleksandra Zych

Indeks Albert Michalski

Projekt okładki i stron tytułowych Anna Gogolewska

Ilustracje na okładce Wiktoria Matynia/Shutterstock Vincze Szabi/Shutterstock Jkład i łamanie Dariusz Górski

Publikacja dofinansowana przez Wydział Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego

W

Wydział Historyczny

© Copyright by Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2020 © Copyright by Tomasz Kizwalter, Warszawa 2020 Tomasz Kizwalter ORCID 0000-0002-2719-5106 ISBN 978-83-235-4626-9 (druk) ISBN 978-83-235-4642-9 (e-pub)

ISBN 978-83-235-4634-4 (pdf Online) ISBN 978-83-235-4650-4 (mobi)

Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 00-497 Warszawa, ul. Nowy Świat 4 e-mail: [email protected] księgarnia internetowa: www.wuw.pl Wydanie 1, Warszawa 2020

Druk i oprawa: Totem.com.pl

Spis treści

Wprowadzenie................................................................................

9

Czy warto pisać o nowoczesności?............................................................ Modernizacyjna presja, modernizacyjne dylematy.............................. Rzut oka na PKB.............................................................................................

9 16 23

Rozdział I: Pytania.......................................................................

27

Antyczne źródła zacofania?......................................................................... Czy jesteśmy ofiarami Zachodu?............................................................... Wiejski raj „klasy próżniaczej”?................................................................... Państwo fantomowe?....................................................................................... Państwo obywateli?.......................................................................................... Zacofanie pozorne?.......................................................................................... Czy byliśmy kolonią?......................................................................................

27 32 36 41 44 47 50

Rozdział II: Sapere audel............................................................

56

Oświecenie, absolutyzm, rewolucja............................................................ Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Oświecenie, Kościół.............................. Szkoła frankfurcka.......................................................................................... Oświecenie i kontroświecenie......................................................................

56 59 66 70

Rozdział III: Bliskie spotkanie z nowoczesnością..............

75

Napoleon i Polacy............................................................................................. Korespondencja w ważnych materiach..................................................... Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo?.............................. Kościół, państwo, masoni i libertyni.........................................................

75 78 83 93

6

Spis treści

Rozdział IV: Peryferyjna modernizacja mocarstwa zaborcze............................................ 100 Integracja jako problem: szlachta..............................................................100 Integracja jako problem: Żydzi.................................................................104 Kwestia agrarna: Austria i Prusy............................................................. 107 Uniwersytet, państwo i granice modernizacji....................................... 113 Rosyjskie dylematy: carowie i ideolodzy.................................................116 Rosja: kwestia agrarna i sprawa polska................................................ 123 Rosja: idea narodowa a demokratyzacja społeczna............................. 130 Monarchie absolutne wobec nowoczesności ....................................... 133

Rozdział V: Peryferyjna modernizacja - Polacy................ 139 Królestwo Polskie: industrializacja w kraju pańszczyźnianym ... 139 Czy nowoczesność prowadzi do moralnego upadku?...................... 146 Cywilizacyjna konfrontacja a narodowa tożsamość.......................... 154

Rozdział VI: Bliskie spotkanie z Zachodem.........................157 ’olska wyższość............................................................................................ 157 Wyobrażony „kraj odzyskany”................................................................ 163

Rozdział VII: Polskie rozrachunki, europejskie przemiany................................... 166 Popowstaniowe krytyki i rewizje.............................................................166 „Zbędna hipoteza”, czyli postępy sekularyzacji................................... 177 Liberalizm po polsku.................................................................................. 181

Rozdział VIII: Nacjonalizm...................................................... 188 „Mizerne samolubstwo, bezczelny egoizm”.......................................... 188 Czy lud to naród? ...................................................................................... 192 Darwin, Nietzsche i nowoczesny Polak................................................ 196 Szlachta, lud, Żydzi...................................................................................... 201 Zachód, Kościół, masoni............................................................................ 204

Rozdział IX: Socjalizm...............................................................210 Socjalizm jako projekt modernizacyjny................................................ 210 Czy socjalista może być patriotą?............................................................. 211

Spis treści

Rozdział X: Inni............................................................................. 218 „Historyczni” i „niehistoryczni”................................................................... 218 Żydzi..................................................................................................................... 219 Kobiety..................................................................................................................222

Zakończenie, czyli początek...................................................... 225

Bibliografia........................................................................................ 238 Indeks osób..................................................................................... 247

7

Wprowadzenie

Czy warto pisać o nowoczesności? Czy można mieć dziś nadzieję, że napisze się coś oryginalnego i sensownego o nowoczesności? Coś ujmującego problem możliwie całościowo, a zarazem konkretnie, nie poprzestającego na abstrak­ cyjnych formulach, ale nie gubiącego się w odmętach faktografii? Samo postawienie takiego pytania wydaje się świadczyć o naiwności i niewiedzy pytającego. Czyż nowoczesnością nie zajmowały się już tysiące autorów, w tym także umysły najwybitniejsze? Czyż ludzie ci nie bywali uzbrojeni w najbardziej wyrafinowane instrumenty badawcze, czyż nie dysponowali ogromnymi zasobami danych? Ukazywały się dzieła o ambicjach syntetycznych i studia szcze­ gółowe, gruntowne teorie i błyskotliwe eseje, na warsztat brano każdy możliwy aspekt nowoczesności. Któż rozsądny będzie w tym stanie rzeczy spodziewał się, że wyjdzie poza powtarzanie tego, co powiedzieli inni? Gdybym nie sądził, że mimo wszystko zdołam dodać choć odrobinę do tego, co już istnieje, nie zabierałbym się do pisania tej książki. Zdaję sobie jednak sprawę z trudności zadania. Interesują mnie historyczne uwarunkowania polskich relacji z nowoczesno­ ścią, a lista zarzutów, na które naraża się ten, kto podejmuje taki temat, jest długa, poczynając od niewłaściwego pojmowania nowo­ czesności. Można by tu wyliczyć cały szereg potencjalnych preten­ sji ideologiczno-światopoglądowych, bo problematyka jest paląco aktualna i cokolwiek by się w tej dziedzinie powiedziało, zawsze

10

Wprowadzenie

wywoła się czyjś gniew, a przynajmniej niezadowolenie. Autor książki, która - jeśli bardzo się poszczęści - zyskać może dwuznaczny status „kontrowersyjnej i ciekawej”, powinien się też oczywiście spodziewać wielu zarzutów o charakterze akademickim. Czy temat tak rozległy daje się w ogóle ująć w sposób naukowo poprawny? A co z definicją? Co autor właściwie rozumie przez „nowoczesność”? To ostatnie pytanie jest istotnie kłopotliwe. Aż korci, aby odwo­ łać się do starej maksymy „koń jaki jest, każdy widzi”. Nie można się jednak w taki sposób uchylać od odpowiedzi. Podobnie jak wiele innych pojęć z kręgu zainteresowania humanistyki i nauk społecznych nowoczesność była definiowana niezliczoną ilość razy i każda z tych definicji budziła wątpliwości. Nie angażując się zatem w definicyjne spory, przyjmę taki sposób pojmowania interesującego nas tu terminu, który moim zdaniem najlepiej oddaje wyniki badania materiału historycznego: nowoczesność to połączenie ideowego wpływu Oświecenia i gospodarczego oddziaływania kapitalizmu. Nie jest to z pewnością zadowalająca definicja, ale pozwala zorientować się, jakiego rodzaju zjawiskami i procesami będę się zajmował. Nie ulega wątpliwości, że chodzi tu o sprawy niezmiernie ważne, ich aktualność ma zaś wymiar zarówno światowy, jak lokalny, w przypadku, którym chcę się zająć - polski. Znaczenie pierwszego z tych wymiarów wydaje się oczywiste. Praktyczne zastosowania osiągnięć nauk ścisłych i przyrodniczych - efekt kapitalistycznych mechanizmów gospodarowania - zmieniają nasze życie w rosną­ cym tempie, a popularyzatorzy nauki rysują przed nami perspek­ tywy rewolucyjnych odkryć. W jakim zakresie przewidywanie przyszłości ma sens? Ci, którzy podejmują takie próby, twierdzą z reguły, że to, co nadejdzie, przekroczy najśmielsze oczekiwania nas, zwykłych śmiertelników. Są to przeważnie prognozy pesymi­ styczne - od perspektywy zniewolenia przez sztuczną inteligencję aż po zapowiedzi klęsk, jakie mają dotknąć ludzkość w wyniku zmian klimatycznych wywołanych przez techniczno-gospodarczą ekspansję. Eksperci przedstawiający „czarne scenariusze” deklarują na ogół, że czynią to w celach zapobiegawczych, i nie ma powodu

Czy warto pisać o nowoczesności?

11

wątpić, że ich przestrogi mogą być bardzo użyteczne. Racjonalna, profilaktyczna analiza zagrożeń nabiera jednak w społecznym odbiorze charakteru apokaliptycznych proroctw. Wizje cywiliza­ cyjnego załamania stają się podłożem moralnej paniki, składnikiem ideologicznych strategii i instrumentem politycznej rywalizacji. Pesymizm co do przyszłości zapanował niemal niepodzielnie we współczesnej kulturze zachodniej. Literatura i film obfitują w kata­ stroficzne wizje, będące w jakiejś mierze świadectwem społecznych lęków: klimatyczna apokalipsa zastąpiła w ostatnim czasie królu­ jący przez kilkadziesiąt lat nuklearny armagedon. Sprawy te - które wymagałyby osobnego, obszernego omó­ wienia - teraz tylko sygnalizuję. Kwestie o znaczeniu ogólnoeu­ ropejskim czy ogólnoświatowym będą jednak w moim tekście ciągle powracać jako płaszczyzna odniesienia przy rozpatrywaniu tematyki polskiej. Zbliżamy się tu do kluczowego punktu mojego przedsięwzięcia: w przypadku każdego kraju mamy do czynienia z problemami o różnym wymiarze, od uniwersalnych po lokalne. Brzmi to banalnie, ale stanowi dobiy punkt wyjścia badań. Od razu nasuwa się bowiem pytanie o specyfikę poszczególnych kra­ jów: najkrócej rzecz ujmując, w jakiej mierze można by mówić o „nowoczesności po niemiecku”, „rosyjsku” czy „polsku”? Zanim jednak zajmę się sprawą „nowoczesności po polsku”, wypada zastanowić się nad sposobem ujęcia tego, co ma być rozpatry­ wane. Jak skonkretyzować niekonkretne i uchwycić mało uchwytne? Myślę, że warto zacząć od wypowiedzi uczonego, który z rzadką przenikliwością analizował interesującą nas problematykę i stworzył podstawy polskich badań nad postawami wobec nowoczesności. [...] intrygowało innie pytanie - pisze Jerzy Jedlicki - czemu tak wielu ludzi wykształconych i rozumnych tak mocno gardzi nowymi formami życia, które są dziełem ich współczesnych, jeśli nie dosłownie ich samych. Albo odwrotnie, dlaczego właściwie ludzie tworzą cywilizację, w której tak źle się czują1.1 1 J. Jedlicki, Świat zwyrodniały. Lęki i wyroki krytyków nowoczesności, War­ szawa 2000, s. 9.

12

Wprowadzenie

Niechętny stosunek do tego, co nowe - od prostych odru­ chów emocjonalnych po głębszą refleksję krytyczną - może stanowić czynnik porządkujący natłok zagadnień, z którymi mamy do czynienia. Przyjmijmy założenie, że niechęć wynika tu z poczucia, iż zmiany niosące ze sobą nowości pozbawiają ludz­ kie życie istotnej treści. Dzisiejszy lęk przed globalnymi kata­ klizmami to cecha epoki, w której rozwój cywilizacyjny umoż­ liwił ludzkości zniszczenie samej siebie w sensie biologicznym. Unicestwienie takie stało się możliwe w XX wieku. Ale już wtedy, kiedy nowoczesność zaczynała dopiero nabierać wyraźniejszych kształtów, towarzyszyła jej obawa przed naruszeniem kulturo­ wego i społecznego wymiaru ludzkiej egzystencji. Pojawiły się ostrzeżenia: byt traci autentyczność. Znaczna część europejskiej tradycji filozoficznej - od Rousseau do Heideggera - zmierza w tym kierunku, a refleksja filozofów znajdowała i znajduje opar­ cie w niezliczonej ilości odruchów i opinii, z jakimi stykamy się z życiu codziennym. Mamy oczywiście w Europie inną tradycję umysłową, która wyraźnie uformowała się w Oświeceniu, gdy część intelektualnych elit nabrała przekonania, że człowiek może i powinien świado­ mie zmieniać świat zgodnie ze wskazaniami rozumu. To sposób myślenia niektórych filozofów, przede wszystkim jednak ludzi zaangażowanych w działalność polityczną i gospodarczą. Ci modernizatorzy skupiali się wokół programów mających prowadzić ich kraje - a czasem całą ludzkość - ku lepszej przyszłości. Jeśli by szukać przyczyn, dla których tego rodzaju poglądy cieszyły się na ogół ograniczoną popularnością, to oprócz obawy przed zagrożeniami, jakie nieść mogły rzeczy nowe i nieznane, rosnące znaczenie miało z upływem czasu rozczarowanie niespełnionymi obietnicami nowoczesności. Znakomicie ujął to zjawisko Reinhart Koselleck, pisząc o powiększającym się dystansie między „prze­ strzenią doświadczenia” a „horyzontem oczekiwań”. W tradycyj­ nych społecznościach agrarnych odległość ta nie była znaczna: nie liczono na to, że przyszłość będzie lepsza od teraźniejszości. Nowoczesność rozbudziła tu oczekiwania, których wcześniej nie

Czy warto pisać o nowoczesności?

13

znano2. Zaspokojenie ich bywało niemożliwe, to zaś wywoływało i wywołuje frustrację. Zauważmy, że w interesującej nas teraz dziedzinie istnieje oso­ bliwa niezgodność między opiniami intelektualistów i ideologów a odczuciami „zwykłych ludzi”. Ci pierwsi w większości pogrzebali już dawno „ideę postępu”, pojmowaną jako niefortunny, oględ­ nie mówiąc, produkt wybujałych ambicji Oświecenia; ci drudzy, mimo rozmaitych obaw, w większości uznają postęp za zjawisko naturalne. Pierwsi patrzą z niesmakiem na trupa nowoczesności, drudzy pragną korzystać z owoców, które nowoczesność zrodziła. Energia atomowa, inżynieria genetyczna, sztuczna inteligencja, szczepionki i wszechobecna „chemia” budzą lęk, lecz gdyby nagle okazało się, że na rynku nie pojawiają się już nowe modele note­ booków i smartfonów, przemysł samochodowy jedynie powiela to, co do tej pory opracowano, genetycy i fizycy zaprzestali ogła­ szać naukowe rewelacje, a medycyna nie oferuje coraz to bardziej wyszukanych metod leczenia - gdyby doszło do tego wszystkiego, to wydaje się pewne, że ogół „zwykłych ludzi” doznałby w najlepszym razie głębokiego rozczarowania. Mam wrażenie, że rozczarowani byliby też niechętni nowoczesności intelektualiści, którzy przecież swoje krytyczne teksty zapisują teraz na ogół w notebookach, nie zawsze chodzą pieszo i nie zawsze omijają z daleka nowoczesne kliniki medyczne. Wiele mówi się o lęku przed nowymi techno­ logiami, ale ci, którzy się ich obawiają, są już z reguły tak przy­ zwyczajeni do korzystania z internetu, że zapewne poczuliby się całkowicie zagubieni, gdyby zniknął. Kariera internetu to dobre świadectwo tego, jak mocno nasze życie związało się z rozwojem naukowo-technicznym. Skupiłem się teraz na materialnej, najłatwiej uchwytnej stronie tego, co nazywamy „nowoczesnością”. Jak daleko sięga jej strona niematerialna? Jakie właściwie sfery obejmuje? Czy można być 2 R. Koselleck, „Przestrzeń doświadczenia” i „horyzont oczekiwań” - dwie kategorie historyczne, w: tenże, Semantyka historyczna, wyb. i oprać. H. Orłowski, tłum. W. Kunicki, Poznań 2001, s. 359-388.

14

Wprowadzenie

„człowiekiem nowoczesnym”? Czy istnieje „nowoczesna moral­ ność”? A „nowoczesna polityka” - jaka miałaby być? Condorcet, pisząc w 1794 roku - w ukryciu, obawiając się rewolucyjnego reżimu, który uznaje się na ogół za nowoczesny - Szkic obrazu postępu ducha ludzkiego przez dzieje, formułował tezę, że Oświecenie kieruje ludzkość na drogę wszechstronnego i harmonijnego roz­ woju. Upadek oświeceniowej idei „postępu” miał rozmaite, po części jeszcze dziewiętnastowieczne źródła, wywodzi się jednak przede wszystkim z politycznych doświadczeń XX wieku. Istotę tych doświadczeń najbardziej sugestywnie przedstawił Zygmunt Bauman: to nowoczesny „sen o czystości”, marzenie o idealnym ładzie, skłaniające w pewnych okolicznościach do ludobójstwa3. Totalitaryziny - od nazistowskiego i sowieckiego po chiński i kambodżański - skompromitowały utopijne aspiracje nowoczesności i podważy^ jej moralną wiarygodność. „Projekt oświeceniowy”, od iawna krytykowany, zaczęto teraz uznawać za martwy i pogrzebany. Moje stanowisko w tej sprawie można zapewne uznać za prostoduszne. Uważam, że różnorodne, starsze i nowsze krytyki „projektu oświeceniowego” nie biorą w dostatecznym stopniu pod uwagę tego, że z punktu widzenia naszej praktyki życiowej nowo­ czesność oznacza przede wszystkim budowę środowiska, które zapewnia nam warunki bytu, o jakich nasi przodkowie nie mogli nawet marzyć. Niewiele tu zmieniają realne przecież zagrożenia środowiskowe, włącznie z perspektywą niszczących kataklizmów. Niektórzy z dzisiejszych krytyków Oświecenia mogą na to oczy­ wiście odpowiedzieć: nie chcemy nikogo pozbawiać dóbr mate­ rialnych i technicznych osiągnięć cywilizacji - wszystko to rze­ czy potrzebne. Chcemy tylko ostatecznego odrzucenia ideowego projektu, który' prowadził ludzkość na manowce. Takie właśnie nastawienie charakteryzuje współczesny neokonserwatyzm: roz­ wój naukowo-techniczny, „wolny rynek” i „tradycyjne wartości”. 3 Z. Bauman, Nowoczesność i Zagłada, tłum. T. Kunz, Kraków 2009 (wyd. oryg. - 1989), s. 184-248; tenże, Ponowoczesność jako źródło cierpień, Warszawa 2000, s. 11-34.

Czy warto pisać o nowoczesności?

15

Nie raz już wskazywano, że jest to połączenie wysoce dyskusyjne, raczej ideologiczne wyobrażenie niż interpretacja rzeczywistych zjawisk społecznych4. Neokonserwatyści przekonują, że materialna strona nowocze­ sności może trwale współistnieć z tym, co niematerialne i nie­ koniecznie nowoczesne. Jest rzeczą oczywistą, że technologie i organizacja wytwarzania zmieniają się szybciej niż struktury społeczne i mentalne. Wytwory nowoczesnej techniki mogą też pojawiać się w społecznym i kulturowym otoczeniu, które w nie­ wielkim stopniu uległo oddziaływaniu nowoczesności. Skrajnym tego przykładem mogą być dzisiejsi radykałowie islamscy, zaciekle walczący z nowoczesnością poglądów i obyczajów, a w walce tej posługujący się całkiem nowoczesną techniką: powszechne wpro­ wadzenie prawa religijnego o średniowiecznej proweniencji chce się przeforsować przy użyciu broni, która nie została bynajmniej skonstruowana w średniowieczu. Na całym świecie tradycjona­ liści różnych odmian propagują swoje zapatrywania, posługu­ jąc się najnowszymi środkami komunikacji społecznej. Błędem byłoby oczywiście rygorystyczne przeciwstawianie sobie „trady­ cji” i „nowoczesności”. Słusznie wskazuje się, że islamski rady­ kalizm to nowoczesna reakcja na nowoczesność. W badaniach nad modernizacją już przed laty pojawiła się i spopularyzowała teza, że „tradycja jest zachowanym postępem, postęp - tradycją kontynuowaną”5. Ujęcia, w których zakładano, że związki mię­ dzy „starym” i „nowym” mają złożony charakter, wyparły prosty schemat dychotomiczny, nadmiernie upraszczający rzeczywistość. Nie należy jednak z jednej skrajności wpadać w drugą i zacierać różnicę między „nowoczesnym” i „nienowoczesnym”. Jedlicki tak pisze o spotkaniach z nowoczesnością, jakich doświadczały rozmaite ludzkie społeczności: „Ta historia powtórzyć 4 Zob. U. Beck, Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, tłum. S. Cieśla, Warszawa 2002 (wyd. oryg. - 1986). 5 C. F. von Weizsacker, O tradycji w filozofii, w: tenże, Jedność przyrody, Warszawa 1978, s. 437, cyt. za: J. Szacki, Słowo wstępne, w: Tradycja i nowocze­ sność, wyb. J. Kurczewska, J. Szacki, Warszawa 1984, s. 8.

16

Wprowadzenie

się odtąd miała, mniej lub bardziej radykalnie, w każdej po kolei wsi świata, od Lancashire po Nową Gwineę”6. W jakiej mierze wszystkie „wsie świata” są jednak do siebie podobne? Najkrócej mówiąc: stają się podobne, gdy porównujemy je z „miastami”, ale pod wieloma względami różnią się przecież między sobą, podsta­ wowa różnica wynika zaś z tego, że Lancashire spotkało się z nowo­ czesnością najwcześniej, Mazowsze - później, a Nowa Gwinea najpóźniej. Ten, kto zaczyna modernizować się później niż inni, staje się w stosunku do nich zapóźniony rozwojowo. Zapóźnienie takie zostanie nazwane „zacofaniem” i nie będzie to komplement.

Modernizacyjna presja, modernizacyjne dylematy W przypadku polskim zacofanie stanowi problem nurtujący miej­ scowe elity umysłowe od ponad dwustu lat. Nie wszystkie polskie lebaty i konflikty ideowe odnosiły się rzecz jasna bezpośrednio do ej kwestii, lecz można przyjąć, że wszystkie były przez nią w pew­ nym stopniu uwarunkowane. Słowo „zacofanie” mogło irytować nie jest przyjemnie być zacofanym - dlatego też zastępowano je często innymi określeniami, starano się też zatrzeć pejoratywny sens opinii o modernizacyjnym zapóźnieniu, przedstawiając je czasem jako stan korzystny. Tego rodzaju rozwiązania natrafiały jednak na trudną do przezwyciężenia przeszkodę, bo materialny wymiar zapóźnienia nie pozwalał o sobie zapomnieć. Pojawiały się tu dylematy typowe dla krajów zapóźnionych. Pozostawanie w tyle pod względem materialnym miało konsekwencje, których zakres i znaczenie rosły z upływem czasu. Zwycięstwa Piotra I po reformie armii rosyjskiej, triumf brytyj­ skiej potęgi gospodarczej nad imperium Napoleona czy też sukces Północ}' w wojnie secesyjnej to przykłady wpływu czynnika cywi­ lizacyjnego na militarny potencjał państwa, a co za tym idzie 6 J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobraźni XIX wieku, wyd. II, Warszawa 2002, s. 11.

Modernizacyjna presja, modernizacyjne dylematy

17

na jego pozycję polityczną. Rosyjskie niepowodzenia wojenne podczas wojny krymskiej, wojny z Japonią, wreszcie pierwszej wojny światowej - były świadectwem zagrożeń, z jakimi ma do czynie­ nia państwo niedotrzymujące kroku innym w modernizacyjnym wyścigu. W rozpadzie imperium carów, podobnie jak w upadku imperium osmańskiego, można widzieć ostateczne następstwo rozwojowej niewydolności. Rządy, polityczne establishmenty i związane z nimi środowiska znalazły się zatem w XIX wieku pod nieodpartą presją: kto chciał przetrwać - a tym bardziej odnosić sukcesy - w świecie mocarstwowych zmagań, ten musiał mieć możliwie nowoczesną gospodarkę. O ile jednak wszyscy rządzący chcieli dysponować militarną siłą wynikającą z rozwoju gospodar­ czego, o tyle inne następstwa tego rozwoju napawały ich często niepokojem. Zmiany gospodarcze pociągały za sobą przekształcenia społeczne i kulturowe, które coraz poważniej zagrażały tradycyjnym systemom wartości i hierarchiom. Dawny, monarchiczno-stanowy ład chwiał się pod naciskiem nowoczesności, a utożsamiający się z nim politycy dokonywali rozmaitych manewrów mających jeśli nie powstrzymać, to przynajmniej ograniczyć zagrożenia. W porównaniu z presją czynników polityczno-militarnych, przez długi czas słabiej zaznaczał się nacisk związany ze wzro­ stem poziomu życia ludności. O względnym dobrobycie społe­ czeństw zachodnioeuropejskich można mówić na dobrą sprawę dopiero od lat sześćdziesiątych XX wieku, kiedy zaczęto zbierać owoce powojennych „cudów gospodarczych”, lecz wyraźne - choć bardzo nierówno rozłożone społecznie - zmiany życiowego stan­ dardu dawały się zauważyć już wcześniej. Dla pierwszej połowy XIX wieku obraz tych zmian jest jeszcze bardzo nieklarowny. Długoletnie, prowadzone do dziś dyskusje na temat poziomu życia robotników angielskich w dobie przewrotu przemysłowego nie doprowadziły do jednoznacznych konkluzji: trudno ustalić, jak właściwie zmieniał się wtedy standard życia proletariatu7. 7 M. Kopczyński, Standard życia i „jakość życia” robotników angielskich w epoce rewolucji przemysłowej, w: Gospodarka - ludzie - władza. Studia historyczne

18

Wprowadzenie

W klasach wyższych narastało jednak w tamtym czasie przeko­ nanie, że nasilające się działanie „ducha nowości” niekorzystnie wpływa na warunki życiowe. Opinie takie pojawiały się także na obszarach oddalonych od centrów rozwoju cywilizacyjnego. W tekście opublikowanym w 1841 roku polski konserwatysta pisał, że chciałby uwolnić się od ciągłego lęku, jakim napawa go „duch nowości”, i aby to osiągnąć, gotów byłby wyrzec się wielu praktycznych korzyści: „Wołałbym cukier cokolwiek większym kosztem nabywać, podróże odbywać mniej szybko, mieć mniejszy wydatek w gorzelni i widzieć dzieci mniej biegłymi w chronologii świata”8. Rozważania tego rodzaju mógł snuć zamożny członek ziemiańskiej elity, spadkobierca tradycji zagrożonej przez nowo­ czesność. )ego głos rozlegał się jednak w społeczeństwie, którego uboga większość była niedożywiona, czasem zaś głodowała. Klęski głodu mogły spadać na miliony Europejczyków, chłopów i miejską biedotę - tak jak wtedy, gdy w drugiej połowie lat czterdziestych od Irlandii po Galicję doświadczano skutków zarazy ziemniaczanej i nieurodzaju na zboże. W ówczesnych realiach obfitość żywności była przywilejem dobrze sytuowanych, ubóstwo oznaczało stałe niedożywienie i częste zagrożenie głodem. Na przełomie XVIII i XIX wieku Europa zaczęła wchodzić w epokę szybkiego rozwoju gospodarczego, lecz poziom życia warstw pracujących fizycznie podnosił się bardzo powoli. To, że większa część mieszkańców europejskich potęg gospo­ darczych, z Wielką Brytanią na czele, żyła w materialnym niedo­ statku, stało się poważnym problemem politycznym. W dziewięt­ nastowiecznej Europie uprzywilejowane elity, starając się zachować odpowiadający im ład społeczny, sięgały - z mniejszą lub większą dozą samoświadomości - po rozmaite instrumenty. Zarówno kul­ tura mieszczańska, jak tożsamość narodowa mogą być uznawane za czynniki stabilizujące społeczeństwo, które doświadczało rozpadu ofiarowane Juliuszowi Łukasiewiczowi w 75. rocznicę urodzin, red. tenże, A. Mączak, Warszawa 1998, s. 179-203. 8 J. Bejła )H. Rzewuski), Mieszaniny obyczajowe, t. I, Wilno 1841, s. 217.

Modernizacyjna presja, modernizacyjne dylematy

19

tradycyjnych struktur. Wizje zbuntowanego „motłochu”, obecne w imaginarium klas wyższych od czasów antycznych i materializujące się niekiedy, niepokoiły tym bardziej, im większe rzesze ubogich, często zdesperowanych i gniewnych, mieszkały w roz­ rastających się szybko miastach. Ludzi tych można było w roz­ maity sposób dyscyplinować, można było poddawać ich różnym zabiegom wychowawczym, ale zaczynano zdawać sobie sprawę, że utrwalenie społecznego ładu wiąże się z poprawą material­ nego położenia mas. Socjaliści widzieli w ubóstwie argument na rzecz zmiany ustroju społecznego, ich umiarkowani, skłonni do pewnych reform przeciwnicy - czynnik, który należy brać pod uwagę, jeśli chce się uniknąć rewolucji. Od pierwszych brytyjskich i pruskich uregulowań prawnych dotyczących warunków pracy, przygotowywanych od lat trzydziestych, przez niemieckie decy­ zje w sprawie ubezpieczeń z lat osiemdziesiątych, po stworzenie przez rząd Wielkiej Brytanii na krótko przed pierwszą wojną świa­ tową zrębów systemu emerytalnego, połączone z wprowadzeniem progresywnego podatku dochodowego - w wieku XIX powstały instytucjonalne podstawy państwowego systemu, którego pełne wykorzystanie okazało się możliwe w drugiej połowie XX wieku. Zanim do tego doszło, nadzieje pokładane w państwie, postrzega­ nym jako siła mogąca wyzwolić „zwykłych ludzi” z niewoli ubó­ stwa, podczas gospodarczego kryzysu łatwo przekształcającego się w nędzę, były podłożem formowania się totalitarnych reżimów. Dobra koniunktura lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia doprowadziła zachodnie gospodarki do stanu, w którym - pod wpływem splotu różnych czynników politycz­ nych - większość mieszkańców tej części świata mogła wydobywać się z niedostatku. Doświadczenia okresu międzywojennego, pre­ sja ruchów socjalistycznych i pracowniczych, a także rywalizacja ze Związkiem Radzieckim sprawiły, że elity rządzące uznały za wskazane uruchomienie mechanizmów redystrybucji dóbr mate­ rialnych i zagwarantowanie obywatelom w miarę satysfakcjonu­ jącego poziomu świadczeń społecznych. Względny dostatek miał trudne do przecenienia konsekwencje: jego upowszechnianie się

20

Wprowadzenie

przyniosło stabilizację polityczną, pogłębiło tendencje demokratyzacyjne, wreszcie wpłynęło na sposoby postrzegania nowoczesności, wprowadzając nowe typy argumentów krytycznych. Do tradycyj­ nej argumentacji, zgodnie z którą cechująca procesy rozwoju cy­ wilizacyjnego racjonalność niszczy istotną treść życia ludzkiego, doszły zarzuty związane z rosnącą konsumpcją. Teza, że skupienie się na sprawach materialnych prowadzi do pożałowania godnych następstw, nie była oczywiście niczym nowym. Znajdowano ją w ewangelicznych przypowieściach, a dziewiętnastowieczna publi­ cystyka gustowała w potępianiu kultu „cielca złotego”. Moralistyka ta piętnowała jednak „materializm” w społeczeństwach, które z wyjątkiem nielicznych klas uprzywilejowanych - pozostawały pogrążone w ubóstwie. W polskich realiach połowy XIX wieku perspektywa upowszechnienia zamożności wydawała się tak nie­ rzeczywista, że autor dzieła Zarysy ekonomii politycznej zgodne : religią chrześcijańską zastosowane do gospodarstwa wiejskiego mógł szydzić, pisząc, iż nie stanie się bardziej cywilizowanym chłop, „który się nauczy palić cygara hawańskie, pić szampana i chodzić w cienkiej i kosztownej odzieży, a zajadać strasburskie pasztety”9. W drugiej połowie XX wieku zasób dóbr dostępnych dla przeciętnego mieszkańca Zachodu wykroczył daleko poza to, co mógł sobie wyobrazić cytowany tu Jan Mittelstaedt. Tego rodzaju obfitość stanowiła pożywkę dla moralistycznej krytyki „konsumpcjonizmu” - domniemanego rozpasania konsumpcyj­ nego, mającego destrukcyjnie oddziaływać na ludzką osobowość i stosunki społeczne. Na gruncie polskim czynnikiem, który sprawił, że modernizacja znalazła się w polu uwagi elit umysłowych i politycznych, był kryzys szlacheckiej Rzeczypospolitej. Po trzecim rozbiorze problem reformy państwa nie zniknął zupełnie - Księstwo Warszawskie i konsty­ tucyjne Królestwo Polskie, choć niesuwerenne, były odrębnymi 9 J. Mittelstaedt, Zarysy ekonomii politycznej zgodne z religią chrześcijańską zastosowane do gospodarstwa wiejskiego, Warszawa 1859, s. 116, cyt. za: J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji, s. 250.

Modernizacyjna presja, modernizacyjne dylematy

21

organizmami państwowymi - lecz na plan pierwszy wysuwała się coraz wyraźniej kwestia społecznej podstawy ruchu narodowego. O ile w Wielkiej Brytanii do zainteresowania się położeniem warstw niższych skłaniała przede wszystkim obawa przed rewoltę nęka­ nych przez ubóstwo mas, o tyle w przypadku polskim chodziło o chłopów, w których widziano siłę mogącą umożliwić realizację narodowych aspiracji. Kto zamierzał przyciągnąć chłopów do ruchu tworzonego przez warstwy tradycyjnie uprzywilejowane, ten musiał myśleć o poprawie życiowej sytuacji chłopstwa, to zaś oznaczało zwrot w stronę nowoczesności. Zwrot ten - chociaż miał swoich rzeczników, a nawet entuzjastów - natrafiał jednak na poważne przeszkody, z których część wynikała z realiów dzie­ więtnastowiecznych, część natomiast związana była ze zjawiskami, które zachowują znaczenie do dziś. W pierwszej połowie XIX wieku polscy zwolennicy modernizacji nie kierowali się rzecz jasna jedynie względami narodowymi. Silne były tu bodźce natury ściśle gospodarczej: w niektórych środowi­ skach ziemiańskich pojawiło się przeświadczenie o anachronicz­ ności gospodarki pańszczyźnianej, w sferach rządowych Królestwa Polskiego znaleźli się z kolei rzecznicy tezy, że podstawą rozwoju gospodarczego powinna być industrializacja. Państwowe przedsię­ wzięcia industrializacyjne nie dawały jednak imponujących rezulta­ tów, natomiast perspektywa zmiany stosunków agrarnych wywoły­ wała silny opór większości ziemian. Uprzemysłowienie posuwało się naprzód - dość wolno, a zwłaszcza nierównomiernie - w wyniku inicjatyw przedsiębiorców wspieranych w pewnym zakresie przez państwo; reformy agrarne przeprowadziły ostatecznie rządy zabor­ cze. Zarówno rozwój przemysłu, jak modernizacja rolnictwa - kwe­ stie zrodzone w XIX stuleciu - pozostały wyzwaniami, z którymi trzeba się było mierzyć w wieku XX. Dwudziestowiecznym wyzwaniem pozostał także podstawowy dylemat dziewiętnastowiecznego ruchu narodowego: jak ustalić relacje między nowoczesnością a tradycją? Jeśli nowoczesność oprócz materialnego ma również wymiar kulturowy, to jak trakto­ wać tę drugą sferę zmian? Przeświadczenie, że modernizacja zagraża

22

Wprowadzenie

temu, co uznawano za szczególnie cenne - duchowości, moralno­ ści, twórczości - stało się w XIX wieku integralnym składnikiem mentalności europejskich elit umysłowych. Mało kto nie wyrażał obaw, że naukowa i industrialno-komercyjna racjonalność zagraża wyższym wartościom. W przypadku polskim wyobrażenia taicie ulegały specyficznemu wzmocnieniu i ukierunkowaniu, typowemu dla krajów, w których modernizacja przyspieszała później i które w dobie kształtowania się narodów doświadczały braku politycznej niezależności. Tego rodzaju uwarunkowania sprawiały, że stosu­ nek do nowoczesności był jednocześnie stosunkiem do bardziej zaawansowanego pod względem rozwoju centrum. W polskich dyskusjach o modernizacji Zachód stanowił nieusuwalny punkt odniesienia: z jednej strony jako wzorzec, z drugiej jako zagroże­ nie. Narzekania na wyjaławiające i uniformizujące kulturę oddzia*ywanie procesów modernizacyjnych były w ówczesnej Europie lagminne; w ich polskich mutacjach na motywy znane z Anglii, rrancji czy Niemiec nakładało się poczucie, że kultura pozbawiona politycznej osłony jest szczególnie narażona na zatracenie tożsa­ mości. Obawa przed tym nurtowała także tych, którzy deklarowali się jako zdecydowani zwolennicy postępu. Przeświadczenie, że Polacy nie powinni wzorować się na krajach zachodnich, było powszechne wśród emigrantów, którzy znaleźli się w Europie Zachodniej po powstaniu listopadowym. Ludzie o poglądach pod wieloma względami zupełnie odmiennych zga­ dzali się ze sobą przynajmniej w tej jednej kwestii. Emigracyjny krytycyzm wobec Zachodu na ogół nie oznaczał odrzucania modernizacji, choć i takie podejścia się zdarzały. Zazwyczaj zda­ wano sobie jednak sprawę z presji materialnych potrzeb i akcep­ towano ideę cywilizacyjnego rozwoju, postulując wszakże, aby na gruncie polskim modernizacja miała charakter odmienny od wzorca zachodniego, a zgodny z rodzimą kulturą. Emigracja popowsta­ niowa, zwana Wielką, była zespołem środowisk z jednej strony silnie zaangażowanych ideowo, z drugiej - oderwanych od realiów kraju, którego przyszłość starano się zaprojektować. Emigranci stworzyli swego rodzaju laboratorium myśli o społeczeństwie

Rzut oka na PKB

23

i polityce - wytworzony w nim zasób idei i wyobrażeń miał prze­ chodzić próbę konfrontacji z krajową rzeczywistością. Konfrontacja taka wiele musiała zmienić, ale pewne zasadnicze motywy okazały się trwałe: ambiwalentny stosunek do Zachodu, będący mieszaniną podziwu i niechęci; kompleks niższości znajdujący kompensację w narodowej megalomanii; problem zbiorowej tożsamości, uzna­ wanej za zagrożoną przez modernizację. W połowie XIX wieku uwidoczniły się już podstawowe dylematy polskiej nowoczesności.

Rzut oka na PKB W informacjach o aktualnym stanie polskiej gospodarki czę­ sto pojawia się wskaźnik zmiany wielkości Produktu Krajowego Brutto. To całkiem zrozumiałe: zmiana PKB jest najważniejszym (oraz najprostszym) miernikiem koniunktury gospodarczej i budzi zainteresowanie w każdym kraju. Wskaźnik ten bywa często nie bez podstaw krytykowany, nie obejmuje bowiem wielu sfer życia o kluczowym dla ludzi znaczeniu. Wprowadza się zatem inne mier­ niki, ale ze wskaźnika zmiany PKB trudno zrezygnować. W przy­ padku polskim mamy jeszcze do czynienia z dodatkowym czyn­ nikiem, który sprawia, że o wskaźniku tym chętnie się mówi. Od początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku PKB wzrasta w Polsce stosunkowo szybko - szybciej w każdym razie niż w większości państw europejskich. Wskaźnik zmiany jest zatem dodatni - co, jak wiadomo, wcale nie jest w Europie regułą - kolejne ekipy rzą­ dowe cieszą się i chwalą, ich krytycy narzekają, że wzrost powi­ nien być wyższy, „zwykli ludzie” odbierają to z mniejszym lub większym zainteresowaniem, ale przyzwyczajają się do myśli, że sytuację gospodarczą ocenia się zgodnie z tym, jak zmienia się PKB. Znacznie rzadziej niż o wskaźniku wzrostu mówi się i pisze o samej wysokości produktu krajowego, zwłaszcza w porównaniu z innymi krajami. Ma to przyczyny natury ogólnoświatowej: nie trzeba chyba tłumaczyć, jak ważna dla nastrojów społecznych jest kwestia, czy sprawy zmierzają w dobrym kierunku, czy też nie.

24

Wprowadzenie

Mieszkańcy państw bogatych przywykli do swej zamożności i uznają ją za coś naturalnego; niepokoić ich może rzecz jasna perspektywa regresu. W kraju takim jak Polska natomiast zastanawianie się nad aktualnym poziomem PKB, zestawianym z sytuacją innych, nie jest, mimo dobrego tempa wzrostu w ostatnich trzech dzie­ sięcioleciach, zajęciem zbytnio podnoszącym na duchu. Ogólną orientację można tu sobie wyrobić, korzystając z podstawowych danych Europejskiego Urzędu Statystycznego. Eurostat, opracowując międzypaństwowe zestawienia poziomu PKB (na jednego mieszkańca, z uwzględnieniem różnicy siły nabywczej), za podstawę przyjmował średnią dla 28 państw, które przed brexitem należały do Unii Europejskiej, i nadawał jej wartość 100. Spójrzmy na odpowiednie wartości dla kilku krajów w 2018 roku: Szwajcaria - 157, Norwegia - 150, Dania 126, Niemcy - 123, Belgia - 115, Finlandia - 110, Francja - 104, Czechy - 90, Słowenia - 87, Litwa - 81, Słowacja - 78, Polska - 71, Węgry' - 7O10.11Po 30 latach od załamania się PRL utrzymuje się stale wyraźna różnica poziomu rozwoju gospodarczego między Polską a krajami Zachodu. I choć różnica ta zmalała, to nie na tyle, aby można było sądzić, że w dającej się przewidzieć przy­ szłości zniknie. Kompetentne, jak się wydaje, prognozy skłaniają tu do znacznego sceptycyzmu11. *

*

*

W pracy tej zajmę się historycznymi uwarunkowaniami pol­ skiej nowoczesności. Będę starał się brać pod uwagę najważniejsze czynniki, które wpłynęły na procesy modernizacyjne. Przyjmę tezę, że w wieku XIX ukształtowały się podstawowe cechy „nowoczesności 10 https://ec.europa.eu/eurostal/tgm/table.do?tab=table&init=l&language= en&pcode=tec00114&plugin=l (dostęp 11.11.2019). 11 Polska 2030: wyzwania rozwojowe, red. M. Boni, Warszawa 2009; J. Kocha­ nowicz, Peryferie i centrum: gdzie będzie Polska w roku 2050? Opracowanie w ramach projektu badawczego Polska 2050, przygotowane dla Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus” przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2011.

Rzut oka na PKB

25

po polsku” - cechy, które minio zasadniczych zmian cywilizacyj­ nych realiów przetrwały do dziś. Swą narrację zakończę zatem u progu XX wieku, zdając sobie sprawę, że może to wywołać kry­ tykę (jeśli oczywiście znajdą się tacy, których książka zainteresuje na tyle, iż zechcą ją krytykować). Praca o nowoczesności kończąca się, gdy nowoczesność dopiero na dobre się zaczyna! Truizmem będzie stwierdzenie, że pod koniec XIX wieku losy Polski nie były przesądzone. To, co się stało, stać się nie musiało - wiemy o tym doskonale. Za podobny truizm uważam jednak tezę, że wielkie procesy historyczne wyznaczają w znacznej mierze bieg wyda­ rzeń. Nie wszystko mogło się wydarzyć i nie chodzi tu jedynie o zjawiska niezgodne z prawami nauk ścisłych i przyrodniczych. Sądzę zatem, że u schyłku XIX wieku uformował się już zespół czynników wyznaczających charakter polskich przemian moder­ nizacyjnych i określających zakres przyszłych możliwości w tej dziedzinie. W ostatniej części książki postaram się bliżej przed­ stawić tę problematykę.

Kończąc to wprowadzenie, chciałbym podziękować prof. Maciejowi Janowskiemu i prof. Krzysztofowi Jaskułowskiemu za recenzje wydawnicze mojej książki; prof. Maciejowi Duszczykowi, prorektorowi Uniwersytetu Warszawskiego, i prof. Małgorzacie Karpińskiej, dziekan Wydziału Historycznego UW, za finansowe wsparcie publikacji; dyrektor Wydawnictw UW Beacie Jankowiak-Konik, red. Szymonowi Morawskiemu i red. Aleksandrze Zych za kompetentną i troskliwą opiekę nad tekstem.

ROZDZIAŁ I

Pytania

Antyczne źródła zacofania? „Polska dopiero w wieku piętnastym. Cała Europa już wiek osiem­ nasty kończy!”1. Okrzyk Stanisława Staszica, cytowany niezliczoną ilość razy, sygnalizuje, że o sprawach kraju zaczyna się myśleć w kategoriach zapóźnienia: zaznajomiony z zachodnioeuropejskimi realiami publicysta widzi w Rzeczypospolitej państwo pozostające daleko w tyle za innymi. Aby rozumować w taki sposób, należało posługiwać się pojęciem „postępu”. Pod koniec XVIII wieku myśl o „postępie” dopiero zaczynała docierać do polskich elit intelektu­ alnych, ale szybko stała się ważna. „Postęp” to jeden z podstawo­ wych składników nowoczesnego instrumentarium umysłowego. Staszicowskie wyjście na spotkanie nowoczesności było nacecho­ wane niezaspokojonym pragnieniem. Owo niezaspokojenie oka­ zało się trwałą cechą polskiej kultury. Retoryka, którą operował Staszic, podkreślała długotrwałość zapóźnienia: „dopiero w wieku piętnastym”! Każdy, kto przeczyta omawiany tekst, może zapytać: a jak właściwie było? Od kiedy jesteśmy zacofani? Jedna z możliwych odpowiedzi brzmiała: od dawien dawna. „Od dawien dawna”, a dokładniej mówiąc od starożytności.1

1 S. Staszic, Przestrogi dla Polski, w: tenże, Pisma filozoficzne i społeczne, oprać, i wstęp B. Suchodolski, t. I, Warszawa 1954, s. 303.

28

I. Pytania

Którędy przebiegają wewnętrzne granice Europy? Bardzo wyraźna linia przecina Europę biegnąc od dolnego biegu Łaby-Sali na południe, wzdłuż Litawy i zachodniej granicy dawnej Panonii: ok. roku 800 linia ta stano­ wiła wschodnią granicę cesarstwa karolińskiego. [...] Po roku 1500 nowa linia podziału przecięła Europę na dwie połowy, różne pod względem struktur}' ekonomicznej i społecznej [...]. Linia ta zadziwiająco wiernie pokrywała się z granicą uformowaną na Łabie i Litawie w roku 800. Dzisiaj, pięćset lat później, Europa podzielona jest na dwa „obozy” wzdłuż niemal tej samej linii podziału (z niewielkim odchyleniem w Turyngii). Tak jakby Stalin, Churchill i Roosevelt dokładnie przestudiowali status quo epoki Karola Wielkiego w 1130 rocznicę śmierci cesarza2.

Węgierski historyk Jeno Szucs, w tekście opublikowanym w 1981 roku, przekonywał, że zasięg sowieckiej ekspansji po dru­ giej wojnie światowej nie wynikał jedynie z ówczesnego układu sił polityczno-militarnych. Miały tu znajdować odbicie głębokie, historycznie utrwalone podziały kontynentu, związane z możlivością przyswajania dziedzictwa antycznego Rzymu. Znaczenie tej spuścizny to jedno z fundamentalnych zagad­ nień europejskiej historii. Każdy, kto podejmował próbę całościo­ wej interpretacji cywilizacyjnych przemian Europy, stawał przed pytaniem, w jakiej mierze antyczne podłoże uwarunkowało póź­ niejsze kierunki rozwoju. Jeśli pytanie takie uznawano za ważne, miało to zasadnicze konsekwencje dla przygotowywanego modelu interpretacyjnego. Dobrym przykładem koncepcji, której istotnym składnikiem stał się wzgląd na rzymskie dziedzictwo, jest propozycja brytyjsko- amerykański ego historyka Perry’ego Andersona. W wydanej w 1974 roku książce o „przejściach od starożytności do feudalizmu” Anderson dowodził, że cywilizacyjna odrębność Zachodu zaznaczyła się wtedy, gdy na części terytorium opanowanego przez barbarzyńców imperium doszło do syntezy instytucji rzym­ skich i germańskich. Uformował się wówczas - autor posługiwał 2 J. Szucs, Trzy Europy, tłum. J. M. Kłoczowski, Lublin 1994 (wyd. oryg. 1981), s. 29, 31-32.

Antyczne źródła zacofania?

29

się marksistowskim schematem pojęciowym - „feudalny sposób produkcji”, gospodarczo-społeczna podstawa pierwszego etapu zachodniej ekspansji cywilizacyjnej. W ujęciu Andersona wraz z ukształtowaniem się zachodnioeuropejskiego feudalizmu Zachód ukonstytuował się jako strefa rozwoju, podczas gdy europejski Wschód stał się obszarem skazanym na zapóźnienie. Starano się je później - aż po czasy współczesne autorowi - nadrobić, były to jednak wysiłki bezowocne3. Anderson stawiał diagnozę kategoryczną i z polskiego punktu widzenia głęboko pesymistyczną: szanse rozwojowe poszczegól­ nych krajów europejskich określiło to, co stało się ponad tysiąc lat temu - raz wytyczone tory dziejowych przemian nie zmie­ niły się i nie mogły się zmienić. W tym samym 1974 roku uka­ zała się druga praca Andersona, traktująca o genezie absolutyzmu. Teza o zasadniczej odmienności Zachodu i Wschodu, zarysowa­ nej w początkach średniowiecza, została tu zastosowana do inter­ pretacji przeobrażeń zachodzących w epoce wczesnonowożytnej. Zachodni absolutyzm, pisze Anderson, był niezbędnym, „natu­ ralnym i normalnym” etapem rozwoju; wschodni stanowił jego ułomną imitację. Naśladownictwo nie mogło dać zadowalających rezultatów, jeszcze gorszy okazał się jednak jego brak: polsko-litewska Rzeczpospolita, która absolutyzmu nie wytworzyła, nie mogła przetrwać4. Koncepcja Andersona, oparta na prostych założeniach i przed­ stawiona kategorycznym tonem, musiała wywołać polemiki, a wśród jej krytyków nie zabrakło polskich badaczy. Antoni Mączak tak komentował pogląd, że specyfika miejscowej szlachty przesądziła o ustroju państwa: „Oznaczałoby to, że losy Rzeczypospolitej zdeterminowane zostały jej strukturą stanową bardzo wcześnie: 3 P. Anderson, Passagcs front Antiquity to Feudalism, London 1975 (wyd. I 1974); A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie. Spory historyków o Europę Wschodnią (1947-1994), Warszawa 2004, s. 67-69. 4 P. Anderson, The Lineages of the Absolutist State, London 1974; A. Sos­ nowska, Zrozumieć zacofanie, s. 70-72.

30

I. Pytania

hipoteza, z którą nie zgodziłaby się większość badaczy polskich”5. Polska niechęć do konstrukcji przedstawionej przez Andersona miała, oprócz aspektu naukowego, oczywistą podbudowę ideowo-emocjonalną. Anglosaski autor zamykał Polskę w kręgu cywi­ lizacyjnego zacofania, które stawało się w jego tekstach czymś „naturalnym i normalnym”, tak jak „naturalna i normalna” była wyższość Zachodu. Andersonowski determinizm mógł budzić uzasadnione wątpli­ wości, ale w XX wieku duża część polskich badaczy nie odrzucała wcale tezy, że rodzime problemy rozwojowe mają głębokie uwa­ runkowania historyczne. Do różnic poglądów wśród naukowców jeszcze powrócę. Były one częścią podziałów sięgających daleko poza środowiska akademickie i wpisujących się w światopoglądowo-polityczną mapę społeczeństwa. Zasygnalizuję tylko, tytu­ łem wstępu, interpretacyjną propozycję, którą już w XXI wieku przedstawił wybitny mediewista. W swej Barbarzyńskiej Europie Karol Modzelewski kreśli obraz wczesnośredniowiecznych barbarzyńców w sposób znacznie odbiegający od schematu skonstruowanego przez Andersona. Ten ostatni widział zasadniczą - historiozoficzną w istocie - różnicę między Germanami, którzy znaleźli się w zasięgu bezpośredniego oddziaływania dziedzictwa rzymskiej cywilizacji, a innymi ludami, które z dziedzictwem tym mogły zapoznawać się jedynie pośred­ nio. Bezpośrednie zetknięcie z kulturotwórczą spuścizną Rzymu zaowocować miało w przyszłości cywilizacyjnymi sukcesami; brak takiego kontaktu skazywał na niepowodzenia. Modzelewski nie neguje znaczenia kryterium kontaktu z Rzymem. W początku lat sześćdziesiątych XX wieku Walter Schlesinger, pisząc o terenach znajdujących się pod panowaniem germańskich władców, zapro­ ponował podział tych obszarów na Germanię rzymską, Germanię germańską i Germanię słowiańską. Mimo zastrzeżeń wobec tej koncepcji (jej autor przyjął wyraźnie etnocentryczne założenia) 5 A. Mączak, Rządzący i rządzeni. Władza i społeczeństwo w Europie wczesnonowożytnej, Warszawa 1986, s. 134.

Antyczne źródła zacofania?

31

Modzelewski uznaje, że jest wartościowa, stanowi bowiem „pierw­ szą próbę wyodrębnienia w średniowiecznej Europie stref różnią­ cych się sposobem i zakresem adaptacji barbarzyńskich ludów do rzymskiego dziedzictwa”6. Różnice tego rodzaju miały niebagatelne znaczenie. „Poszcze­ gólne ludy barbarzyńskie w różnym czasie, w rozmaitych okolicz­ nościach i w nierównym stopniu ulegały oddziaływaniu grecko-rzymskiej cywilizacji [...]. Różnice wtedy ukształtowane widoczne są do dziś”7. Podobnie podsumowuje jedną ze swych książek Anderson: „Konsekwencje podziału kontynentu [...] są ciągle obecne”8. Modzelewski nie ogranicza jednak kręgu rzeczywistych wpływów Rzymu do terytorium dawnego imperium. Owszem, akceptuje pojęcie „Germanii rzymskiej” (w przypadku tym „mamy do czynienia z historyczną całością, odrębną od położonej za rzym­ skim limesem reszty Europy”)9. To tereny najmocniej związane z antycznym dziedzictwem, ale inne ziemie też przecież znalazły się w zasięgu jego promieniowania. Przedmiotem zainteresowa­ nia Modzelewskiego są ludy germańskie, słowiańskie, celtyckie, ugrofińskie, bałtyjskie. „Germania rzymska wchłonęła i przekształ­ ciła na swój obraz i podobieństwo Germanię germańską” - tak powstał „krąg karolińskiej sukcesji”, wytwór ekspansji polityczno- militarnej. „Poza owym kręgiem pozostało jednak pół Europy, w tym skandynawska część świata germańskiego i przeważna część Słowiańszczyzny. Nie dotarli tu żadni zdobywcy z zachodu i nie narzucili miejscowej ludności dziedzictwa rzymskiej cywilizacji”. Powstające na tych terenach państwa „[...] wchodziły w orbitę kla­ sycznej cywilizacji przez recepcję wzorów podejmowaną z własnej inicjatywy, wybiórczo, stosownie do miejscowych potrzeb i możli­ wości określonych przez kolektywistyczne struktury tradycyjnego 6 7 8 fanie, 9

K. Modzelewski, Barbarzyńska Europa, Warszawa 2004, s. 435. Tamże, s. 434. P. Anderson, The Lineages, s. 431, cyt. za: A. Sosnowska, Zrozumieć zaco­ s. 68. K. Modzelewski, Barbarzyńska Europa, s. 435-436.

32

1. Pytania

społeczeństwa”1011 . W tym, co pozostawił po sobie Rzym, partycypo­ wały zatem według Modzelewskiego znacznie rozleglejsze obszary naszego kontynentu niż to przedstawiał Anderson. Nie widać też w książce polskiego mediewisty - rzecz wcale nie taka oczywista tezy o zależności między stopniem przyswojenia sobie rzymskiego dziedzictwa a dynamiką rozwoju cywilizacyjnego. Jest za to konklu­ zja kładąca nacisk na kwestię kulturowego zróżnicowania Europy, dawnej i dzisiejszej. Polemizując ze stereotypem śródziemnomor­ skiego rodowodu kultury europejskiej, Modzelewski wskazuje, że „Europa ma także rozrośnięte korzenie barbarzyńskie”11. Nie ma tu, zauważmy, żadnej bezpośredniej polemiki z Andersonem; to nazwisko w ogóle nie pojawia się w książce Modzelewskiego. Ten, kto zajmując się interesującą nas teraz problematyką, chce przejść od wczesnego średniowiecza do epok późniejszych, ma dwa podstawowe punkty odniesienia: dorobek polskiej historiografii i twierdzenia zachodniej socjologii historycznej. Polskich histo­ ryków oddzielam teraz roboczo od zachodnich badaczy, chociaż środowiska te pozostawały w kontakcie ważnym w pewnej mierze dla obu stron, sama zaś granica między orientacją „historyczną” a „historycznosocjologiczną” jest płynna.

Czy jesteśmy ofiarami Zachodu? Wśród koncepcji zaliczanych do socjologii historycznej największą siłę oddziaływania zyskały propozycje Immanuela Wallersteina i Fernanda Braudela, autorów o prawdziwie światowej renomie. To, co proponowali, łączyło wyraźne podobieństwo. Obaj intere­ sowali się przede wszystkim kwestią rozwoju kapitalizmu i starali się ją wyjaśnić, budując odpowiednią teorię, a ich teoretyczne konstrukcje miały pokrewny charakter. Ale widać tu było również istotne różnice: Braudel, wybitny historyk, współtwórca szkoły 10 Tamże, s. 449-450. 11 Tamże, s. 8.

Czy jesteśmy ofiarami Zachodu?

33

Annales, jako teoretyk obracał się w kręgu historycznej tradycji badawczej; Wallerstein był socjologiem o silnych skłonnościach systemotwórczych, nieukrywającym przy tym swej krytycznej wobec kapitalizmu orientacji ideologicznej. Braudel skupiał się na badaniu historycznych realiów, nie szafując zbytnio ocenami; Wallerstein chciał stworzyć teorię, która demaskowałaby kapitalizm jako system tworzący i pogłębiający nierówności. Przemawiając do nieco odmiennych odbiorców, wspólnie bardzo spopularyzowali, od lat siedemdziesiątych poczynając, wizję świata podzielonego na zachodnie, kapitalistyczne, szybko rozwijające się centrum i pozo­ stałe obszary - zapóźnione i w mniejszym czy większym stopniu eksploatowane przez Zachód. Wallerstein widział wyraźny zwią­ zek przyczynowy między rozwojem a zapóźnieniem: jego zdaniem Zachód rozwijał się, bo wyzyskiwał pozostałe obszary; Braudel nie wypowiadał się w tak zdecydowany sposób12. W teoriach budowanych przez Braudela i Wallersteina Europa Wschodnia stanowi najwcześniej ukształtowaną peryferię Zachodu. Oddziaływanie zachodniego kapitalizmu - silniejsze u Wallersteina, słabsze u Braudela - sprawiło, że od schyłku średniowiecza gospo­ darki wschodnioeuropejskie stawały się uzależnione od zachodnich i komplementarne wobec nich. Mocno utrwalona dominacja rolnic­ twa i słabość miast, powstanie folwarku pańszczyźnianego, eksport produktów rolnych i surowców na Zachód - oto znamienne cechy polskiej gospodarki, która w dobie szlacheckiej Rzeczypospolitej była modelowym przykładem peryferyjnej zależności. Taki obraz kreślą Francuz i Amerykanin, lecz aby zapoznać się z nim, nie trzeba koniecznie czytać ich tekstów. Bardzo podobną - choć pozbawioną właściwych Braudelowi i Wallersteinowi podstaw teoretycznych - wizję znajdziemy w pracach wielu polskich histo­ ryków. Z literatury naukowej przeszła ona do tekstów popular­ nonaukowych, podręczników, publicystyki, bywała też wykorzy­ stywana w propagandzie politycznej. W jakiejś mierze zaznaczył się tu wpływ autorów zachodnich, ale naukowe zainteresowanie 12 A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie, s. 43-64.

34

I. Pytania

wspomnianą problematyką miało przede wszystkim miejscowe źró­ dła. Przynajmniej od czasów Franciszka Bujaka i Jana Rutkowskiego, czyli jeszcze przed pierwszą wojną światową, prowadzono studia nad systemem folwarczno-pańszczyźnianym, które szerzej rozwi­ nęły się w okresie międzywojennym. W PRL zyskały one - zwłasz­ cza w dobie stalinowskiej - wyraźny kontekst ideologiczny, co nie uniemożliwiało jednak badań autentycznych i owocnych. Jedną z kluczowych postaci w tej dziedzinie stał się wtedy Marian Małowist, którego propozycje interpretacyjne zawrzeć można, jak pisze Anna Sosnowska, w ramach „modelu rozwoju kolonialnego”. Małowist był ważnym łącznikiem między pol­ skim środowiskiem historycznym a zachodnią socjologią histo­ ryczną: jego prowadzone od lat trzydziestych badania stosunków gospodarczych Zachodu z obszarami słabiej rozwiniętymi (w tym zwłaszcza Europą Wschodnią) w dobie późnego średniowiecza i wczesnej nowożytności silnie zainspirowały Wallersteina. W uję­ ciu Małowista gospodarczy rozwój krajów zachodnich wiązał się z kolonialnym uzależnianiem Wschodu, Wallerstein wyostrzył jednak sens tych ustaleń. Przyjmował, że fundamentalną przy­ czyną zacofania Europy Wschodniej była zachodnia ekspansja nieco tylko upraszczając, można powiedzieć, że Wallersteinowski Wschód okazywał się bezwolną ofiarą Zachodu. Małowist natomiast uważał, że istotne znaczenie miał w tym przypadku również stan wewnętrzny społeczeństw wschodnioeuropejskich: stopień elastycz­ ności struktury społecznej i poziom racjonalności struktur władzy13. Z Małowistem, którego poglądy wywarły znaczny wpływ na polską historiografię, polemizowało kilku innych historyków o podobnych zainteresowaniach i mniej czy bardziej odmiennych poglądach. W wydanej w 2004 roku pracy Anna Sosnowska przed­ stawia te polemiki i analizuje - a kiedy trzeba rekonstruuje - teo­ retyczne stanowiska ich uczestników: obok Małowista w książce pojawiają się Witold Kula, Andrzej Wyczański i Jerzy Topolski. W wyniku rekonstrukcyjno-analitycznych zabiegów autorki 13 Tamże, s. 85-90, 203-213.

Czy jesteśmy ofiarami Zachodu?

35

czytelnik zapoznaje się z modelem „kolonialnym” Małowista, modelem „doganiania Europy” Wyczańskiego, modelem „niefor­ tunnego splotu historycznych okoliczności” Topolskiego i modelem „rozwoju hybrydalnego” Kuli. Owe wzorce interpretacyjne można rozmaicie klasyfikować. Tradycyjnym, mocno zakorzenionym w polskiej kulturze kryterium byłoby miejsce na skali historycznego „optymizmu” i „pesymizmu”: podkreślający wschodnioeuropej­ skie zacofanie Małowist jest w tym kontekście pesymistę, akcen­ tujący osiągnięcia „złotego wieku” Rzeczypospolitej Wyczański w pewnej mierze optymistą. Podstawowym rodzajem klasyfikacji wydaje się jednak ocena stopnia gospodarczej zależności Polski lub Europy Wschodniej od Zachodu. Dla Małowista i Kuli zależność ta była bardzo ważnym czynnikiem; Topolski w swych analizach uwzględniał ją w mniejszym stopniu; Wyczański dystansował się od tezy o jej istotnym znaczeniu14. Interpretacje, które tworzyli polscy i zagraniczni historycy, wpi­ sują się w głęboko utrwalone schematy wyobrażeniowe. Od kiedy Zachód wstąpił na drogę szybkiego rozwoju, umacniało się tam przeświadczenie o wschodnioeuropejskim zacofaniu. Polacy mogli się z takim stawianiem sprawy zgadzać albo nie - o tym między innymi jest właśnie moja książka. Teraz jednak chciałbym tylko zasygnalizować problem poznawczego statusu tego, co oferują swym czytelnikom historycy. Nasuwa się tu od razu mało orygi­ nalna myśl o ograniczeniach nauki. Przedstawiane przez Sosnowską modele konkurują ze sobą na płaszczyźnie naukowej, ale ten, kto chce dokonać między nimi wyboru, musi koniec końców zejść z tej płaszczyzny i kierować się względami pozanaukowymi. Nie oznacza to wcale, że rola nauki jest w takiej sytuacji poślednia. Ujmując rzecz w duchu weberowskim: choć z wiedzy naukowej nie uda się wyprowadzić odpowiedzi na podstawowe pytania, to może ona ułatwiać podejmowanie decyzji. Pytanie o rozwojową zależność Polski od Zachodu dotyczy mechanizmów rozwoju i zapóźnienia. W przypadku Europy 14 Tamże, s. 213-266.

36

I. Pytania

Wschodniej zajmujący się tą problematyką historycy wskazywali przeważnie na odmienność dróg rozwojowych Zachodu i Wschodu, która uwidoczniła się na przełomie średniowiecza i epoki wczesnonowożytnej. Badania tych zagadnień bywały prowadzone jako krytyka kapitalizmu - w duchu marksistowskim lub pod wpływem teorii rozwoju zależnego. Antykapitalistyczny sens nadawał swej teorii Wallerstein; marksizm oficjalny i nieoficjalny, a później teo­ ria zależności ukształtowały w dużym stopniu historiografię peere­ lowską. W tego rodzaju interpretacjach wina za polskie zacofanie spadała na zachodni kapitalizm. A skąd właściwie wziął się taki a nie inny podział cywilizacyjny kontynentu? Zdaniem Wallersteina „w późnym średniowieczu nie było jeszcze wcale jasne, że Europa Wschodnia stanie się peryferią europejskiej gospodarki światowej”15. Różnice między Zachodem a Wschodem istniały już wtedy, lecz choć nie rysowały się jeszcze wyraźnie, były na tyle istotne, że dały początek zasadniczym nierównościom. Pod koniec średniowiecza zachodnia część Europy miała lepiej rozwinięte miasta, bardziej intensywną gospodarkę rolną, uniknęła też niszczących najazdów mongolskich i tureckich16.

Wiejski raj „klasy próżniaczej”? W debatach nad polskim przypadkiem zapóźnienia punktem cen­ tralnym stało się powstanie Rzeczypospolitej. Dla wielu zachod­ nich obserwatorów - aberracja rozwojowa, potwierdzająca opinię o wschodnim zacofaniu; dla dyskutantów polskich - czasem przed­ miot ostrej krytyki, często jednak obiekt adoracji. Rzeczpospolita to - zacytujmy Antoniego Mączaka - „twór państwowy na tle całej Europy nader osobliwy”. „Była to odrębność - dodaje Mączak 15 I. Wallerstein, The Modern World System. Capitalist Agriculture and the Origins of the European World-Economy in the Sixteenth Century, New York 1974, s. 97, cyt. za: A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie, s. 48. 16 A. Sosnowska, Zrozumieć zacofanie, s. 48-49.

Wiejski raj „klasy próżniaczej”?

37

wynikająca ze współistnienia zjawisk, z których bodaj każde z osobna znajdowało swe odpowiedniki poza Polską”17. Żaden z czynników warunkujących ukształtowanie się Rzeczypospolitej nie był uni­ kalny, ale ich połączenie dało rezultaty wyjątkowe. Sytuacja, w któ­ rej szlachta stała się suwerenną częścią państwa, wraz z wszystkimi tego konsekwencjami, nie miała nigdzie odpowiednika w tej skali. Dlaczego dzieje potoczyły się w taki właśnie sposób? Uważam, że przekonująca jest teza Mączaka, iż decydującą rolę odegrało tu oddziaływanie dwóch czynników: przywilejów uzyskanych przez szlachtę w XV wieku i terytorialnej rozległości państwa18. Elementem, który wydaje mi się najistotniejszy przy charak­ terystyce społeczeństwa i kultury Rzeczypospolitej, jest agrarność. Nic to szczególnego w ówczesnej Europie, lecz w rozpatrywa­ nym przypadku splot okoliczności sprawił, że rolniczy charak­ ter gospodarki pogłębił się i utrwalił, z czym wiązały się bardzo istotne procesy społeczno-kulturowe. Zdominowanie państwa przez szlachtę przyniosło umacnianie się modelu gospodarki, który najbardziej odpowiadał interesom posiadającej elity stanu szlacheckiego. Ziemiaństwo, będąc beneficjentem sytuacji bada­ nej przez Wallersteina i Braudela, Małowista i Kulę, osiągnęło w konsekwencji pozycję kulturowego hegemona w obrębie warstw uprzywilejowanych. Fundamentalne znaczenie miała w tym stanie rzeczy marginalizacja mieszczaństwa. Wyparte z życia publicz­ nego, tracąc stopniowo pozycję gospodarczą, elity mieszczańskie traciły też atrakcyjność kulturową, wchodząc zarazem coraz bar­ dziej w krąg oddziaływania wzorców ziemiańskich. Rzeczpospolita stała się zatem pod względem kulturowym obszarem szlachecko-chłopskim, niemalże wyzbytym rzeczywistych komponentów mieszczańskich - zjawisko o znaczeniu trudnym do przecenienia. Kwestia, w jakiej mierze kultury społeczności agrarnych, takich jak ziemiaństwo i chłopi, różnią się od kultur miejskich i co z tych 17 A. Mączak, Nierówna przyjaźń. Układy klientalne >v perspektywie histo­ rycznej, Wrocław 2003, s. 166. 18 Tamże, s. 167-170.

38

I. Pytania

różnic wynika, wprowadza nas w samo centrum sporów o znacze­ nie i wartość przemian cywilizacyjnych. Co dał ludzkości postęp techniki, rozwój gospodarki i związane z nimi zjawiska, sięgające stopniowo wszystkich dziedzin życia? Czy otwarły się przed nami perspektywy coraz doskonalszego panowania nad naturą, rosnącej obfitości dóbr materialnych i kulturalnych, społecznej emancypacji i jednostkowej „samorealizacji”? Czy też techniczno-gospodarcza ekspansja oddala nas od właściwego sposobu życia, naraża na duchowo-moralną degradację, społeczne zniewolenie i prowadzi ku rozmaitym katastrofom? W standardowych przeciwstawieniach „tradycji” i „nowoczesności” - od dawna krytykowanych, lecz stale żywotnych i najwyraźniej użytecznych - jednym z podstawowych składników tradycyjnego porządku jest „wiejskość”, łącząca rolni­ czy charakter gospodarki ze „wspólnotowością” i „lokalnością”19. Problem różnic między „wsią” a „miastem”, niezmiernie ważny ’la badaczy, pozostaje zatem uwikłany w zasadnicze polemiki wiatopoglądowe. Obraz Rzeczypospolitej, jaki wyłania się z nie­ zliczonych naukowych i publicystycznych wypowiedzi na jej temat, jest tego dobrym potwierdzeniem. W syntetycznych prezentacjach polsko-litewskiej kultury szlacheckiej na plan pierwszy wysuwa się jej rustykalność w wer­ sji ziemiańskiej20. Trzeba podkreślić, że owa ziemiańskość była mocno zakorzeniona w sięgającej antyku europejskiej tradycji. Starożytne pochwały rolnictwa i wsi zapoczątkowały wielowiekowy nurt idealizacji życia wiejskiego jako najbardziej odpowiedniego dla człowieka. Nie zapominajmy jednak o rzeczy oczywistej: były to idealizacje tworzone przez przedstawicieli warstwy wyższej, nie zaś tych, którzy chodzili za pługiem, i przeznaczone dla uprzywi­ lejowanych, a nie ludzi ciężko pracujących fizycznie. W zespole rustykalnych wyobrażeń, odgrywającym tak ważną rolę w kultu­ rze szlacheckiej, ziemianin pojawiał się jako „oracz”, był tu jednak 19 I. Bukraba-Rylska, Socjologia wsi polskiej. Warszawa 2008, s. 46-60. 20 J. Tazbir, Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit - upadek - relikty, War­ szawa 1978, s. 14-52.

Wiejski raj „klasy próżniaczej”?

39

figurę symboliczną, w której insygnia św. Izydora łączono z ozna­ kami przynależności do rycerstwa21. W dobrodziejstwach życia wiejskiego ziemianin miał uczestniczyć jako organizator i nadzorca produkcji - rolnicze powołanie szlachcica nie oznaczało w żadnym razie naruszenia tradycyjnego podziału na pracę „godną” i „nie­ godną”. Między fizycznym znojem realnie istniejącego chłopstwa a aktywnością ziemiańskiego „oracza” istniała zasadnicza różnica. Istotne cechy stylu życia ziemiaństwa nasuwają od razu skojarzenia z Veblenowską charakterystyką „klasy próżniaczej”. Przypomnijmy argumentację Veblena: „w wyższych stadiach rozwoju kultury barbarzyńskiej” - w „feudalnej” Europie i Japonii - obowiązuje „zasada zwolnienia klas wyższych od działalności produkcyjnej”, stanowiąca „ekonomiczny wyraz wyższości tych klas”22. Jeśli „bar­ barzyńska” społeczność jest rozwinięta na tyle, że nie każdy jej członek musi zajmować się wytwarzaniem dóbr materialnych, to uprzywilejowana mniejszość może wtedy oddawać się zajęciom poświadczającym jej wyższość. W takich warunkach pracę zaczyna się dzielić na „godną” i „niegodną”. „Niegodna” to prozaiczny trud, w którym nie ma nic więżącego się z „bohaterstwem”. „Godna” jest aktywnością zawierającą w sobie pierwiastek agresji, pano­ wania nad innymi, „podboju”23. Veblen wymienia tu rządzenie, prowadzenie wojny, sprawowanie obrządków religijnych i upra­ wianie sportu24. Teoria klasy próżniaczej, wydana w 1899 roku, była pamfletem skierowanym przeciwko temu, co jej autor uważał za szkodliwe pozostałości „barbarzyństwa” w nowoczesnych społeczeństwach Zachodu. Veblen podkreślał, że praca „godna” jest w rzeczywi­ stości „próżnowaniem na pokaz”. Demonstracyjne próżniactwo zajmowanie się czymś, co nie przynosi żadnego konkretnego 21 A. Witkowska, Stawianie, my lubitn sielanki..., Warszawa 1972, s. 86-87. 22 T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, tłum. J. i K. Zagórscy, wstęp J. Górski, Warszawa 1971 (wyd. oryg. - 1899), s. 3. 23 Tamże, s. 9. 24 Tamże, s. 4-5.

40

I. Pytania

pożytku - ma być świadectwem szlachetności; podobną rolę pełni ostentacyjna, marnotrawcza konsumpcja. Zarówno niezniżanie się do pospolitych zajęć, jak marnotrawstwo rozmaitych dóbr budują prestiż ludzi, których uznaje się za wolnych od presji materialnych potrzeb. W konsekwencji wśród członków klasy wyższej ugrunto­ wuje się przekonanie, że praca produkcyjna ma charakter poniża­ jący25. Szlachecka kultura Rzeczypospolitej mogłaby posłużyć jako sugestywna ilustracja tez, które znalazły się w Teorii klasy próżniaczej. Należy rzecz jasna pamiętać o pamfletowych intencjach Veblena: przemawiał jako rzecznik nowoczesnej produktywności i sarkastyczny krytyk „feudalnego barbarzyństwa”, zniekształca­ jąc w pewnym stopniu obraz zjawisk niezgodnych z cenionymi przez siebie wartościami. To jednak wydaje się właśnie zaletą Veblenowskiej opowieści, uwypuklającej to, co na przełomie XIX XX wieku mogło stanowić szczególnie ważne ogniska konfronicji między „nowoczesnością” a „tradycją”. Ziemiański ideał życia był zgodny z zawartym w książce Veblena wzorcem pracy „godnej”. Ziemianin zarządzał swoim folwarkiem, a jako obywatel Rzeczypospolitej współzarządzał państwem; kiedy było trzeba, wybierał się na wojnę; jedną z życiowych możliwo­ ści była dla niego kariera duchowna; lubił tradycyjne sporty, z myślistwem na czele. Należał niewątpliwie do „klasy próżniaczej” w rozumieniu Veblenowskim. Szlachecka niechęć do pracy pro­ dukcyjnej, „mitręgi sprośnej”, znalazła w Rzeczypospolitej prawne potwierdzenie: sejmy zabraniały szlachcie zajmować się handlem i rzemiosłem26. Veblen nie miałby wątpliwości: ziemianin po prostu ostentacyjnie próżnował i konsumował, co było świadectwem jego barbarzyństwa. Z Veblenowskiego punktu widzenia barbarzyńskie nawyki nigdy nie zasługiwały na aprobatę. Sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna - przynajmniej w polskiej tradycji i historiografii. 25 Tamże, s. 35-36. 26 Zob. J. Kochanowicz, Duch kapitalizmu na polskiej peryferii: perspektywa historyczna, w: Kultura i gospodarka, red. tenże, M. Marody, Warszawa 2010, s. 31-40.

Państwo fantomowe?

41

Państwo fantomowe? Z prac współczesnych polskich historyków - a w jeszcze większym stopniu z wypowiedzi wspomagających się nimi publicystów wyłania się dwoisty obraz życia publicznego Rzeczypospolitej. Wspólną podstawę obu tych dość odmiennych wyobrażeń stano­ wić musi rzecz jasna istnienie warstwy „zwolnionej od działalności produkcyjnej”, ale egzystencja tej warstwy jest rozmaicie przed­ stawiana, przy czym najistotniejsze różnice dotyczą ziemiańskiej aktywności w sferze publicznej. Pierwsza wersja należy do nurtu krytycznego wobec szlachty i ziemiaństwa. Dobrym przykładem tej tendencji jest wydana w 2011 roku książka Jana Sowy Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą. Sowa, odwołując się przede wszystkim do historycznych studiów nad gospodarką i kulturą Rzeczypospolitej, poddaje ustalenia historyków interpretacji, która nawiązuje do psychoanalizy Jacques'a Lacana, studiów postkolonialnych oraz filozofii polityki Ernesto Laclaua i Claude’a Leforta. Autor Fantomowego ciała występuje jako zdecydowany rzecznik nowoczesności: gospodarczą i kulturową agrarność uznaje za rezul­ tat kształtowania się cywilizacyjnego układu centrum-peryferie, świadectwo rozwojowego zapóźnienia skazującego na pozostawa­ nie w okowach „idiotyzmu życia wiejskiego”, i podkreśla, że „za kolonialno-peryferyjne położenie, jakie zajęła Polska w XVI wieku, odpowiada działanie szlacheckiej elity polskiego społeczeństwa”27. Szlachta, kierując się wyłącznie własnym interesem, stworzyła sys­ tem folwarczno-pańszczyźniany, a zniewolenie i bezlitosny wyzysk chłopstwa pozwalał jej na realizację podstawowego celu, czyli zwiększanie konsumpcji28. Z kolei na płaszczyźnie polityczno-ustrojowej wydarzeniem przełomowym było przekształcenie Rzeczypospolitej w monarchię elekcyjną. Od tej chwili, zdaniem 27 J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków 2011, s. 196. 28 Tamże, s. 196-199.

42

I. Pytania

Sowy, państwo przestało istnieć. Zamiast niego „pojawiła się oso­ bliwa jak na Europę tego okresu federacja magnackich dominiów działająca zgodnie z ultrademokratycznymi zasadami demokra­ cji uczestniczącej”. Nie sposób tu jednak mówić o jakimkolwiek pożytecznym nowatorstwie, była to bowiem „parodia demokracji w nowoczesnym sensie tego słowa”, która „z zasady wykluczała z udziału w rządzeniu radykalną większość społeczeństwa (nie tylko chłopów, ale również mieszczaństwo)”. Tego typu ustrój można przedstawić w kategoriach ekonomicznych. „Federacja ta była rodzajem «zrzeszenia przesiębiorców» - dawała wielkiej szlachcie i magnatom możliwość gospodarczej eksploatacji zarówno ziem rdzennie polskich, jak i gigantycznych terenów na skolonizowanej przez Polskę Ukrainie”29. Pojęciem, wokół którego Sowa buduje swoją historyczną nar­ rację, jest „brak”. Podmiotowość Polski jako społeczeństwa, państwa i narodu ukonsty­ tuowała się więc na trzech sukcesywnych brakach: brak dziedzictwa rzymskiego pociągnął za sobą brak nowożytnej organizacji społecznej opartej na kombinacji absolutyzmu i kapitalizmu. Ograniczenie pozy­ cji monarchy poszło w Rzeczypospolitej tak daleko, że można mówić o braku królewskiej władzy30.

Rzeczpospolita to państwo urojone, „fantomowe ciało króla” (nawiązuje się tu oczywiście do znanej koncepcji Ernsta Kantorowicza). Rozbiory ujawniły tylko tę trwającą od 1572 roku fikcję31. „Fantomowe państwo” szlachty znalazło się w centrum uwagi Sowy, który podkreśla jednak, że nie napisał książki historycznej. Interesuje go genealogia polskiej nowoczesności, a decydujące znaczenie ma dla niego w tym przypadku okres Rzeczypospolitej. Powołując się na Leforta, definiuje nowoczesność jako „pewną formę czy też zespół form” i dodaje, że jest ona zakorzeniona 29 Tamże, s. 36-37. 30 Tamże, s. 37. 31 Tamże, s. 37-38.

Państwo fantomowe?

43

w procesach, których początki sięgają odległej przeszłości. Eksponowane w Fantomowym ciele „braki” to świadectwa pol­ skiej niemożności: w Polsce - podobnie jak w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej - kształtowanie nowoczesnej formy okazywało się niezmiernie trudne32. Bilans tych zmagań jest przy­ gnębiający. Wbrew utrzymującemu się na peryferiach przeświad­ czeniu o własnych bogactwach kulturowych, „kultury tych krajów zawsze były wtórne”. Nie znajdzie się w tym regionie osiągnięć, które wywarły wpływ na kulturę europejską i światową. Kto uważa, że to ocena niesprawiedliwa - pisze Sowa - niech spróbuje wskazać przykłady takich osiągnięć: styl architektoniczny pochodzący z Polski, prąd w malarstwie podyktowany przez Węgrów, gatunek lite­ racki wymyślony przez Bułgarów, przełom naukowy dokonany na Litwie, rewolucyjną ideologię polityczną rodem z Rumunii, czy nawet czeskie danie, które podbiło kuchnie świata33.

Autor Fantomowego ciała opowiada się zdecydowanie za taką koncepcją nowoczesności, w której ma ona „twarde jądro”, zwią­ zane z „dążeniem do osiągnięcia emancypacji przy pomocy racjo­ nalnych metod”. Polemizuje zatem z tendencjami do zacierania tak określonego sensu kluczowego dla niego pojęcia - zarówno w przypadku Shmuela Eisenstadta, proponującego multiple modernities, jak i wtedy, gdy skłonności takie pojawiają się w obrębie studiów postkolonialnych34. Kiedy zaś wskazuje, że w sytuacjach znacznego zapóźnienia rozwojowego „państwom obciążonym bala­ stem peryferyjnej ideologii agrarnej nie pozostaje nic innego, jak tylko naśladować społeczeństwa kroczące w awangardzie historii powszechnej”, to wpisuje się w - często obecnie krytykowaną tradycję obejmującą i Karola Marksa, i zwolenników klasycznej teorii modernizacji35. Znamienne, że Eisenstadta stawia obok 32 33 34 35

Tamże, Tamże, Tamże, Tamże,

s. s. s. s.

41-42, 199-205. 18-19. 524-535. 228.

44

I. Pytania

Zdzisława Krasnodębskiego, którego charakteryzuje jako rzecznika „myśli postmodernistycznej w jej konserwatywnym, komunitarystycznym wydaniu”36. Broniąc pojęcia „nowoczesności” przed rozmywającym je „zwielokrotnianiem”, Sowa ostro atakuje zacho­ wawczy aspekt postmodernizmu. Tezę o konieczności naśladowa­ nia „kroczących w awangardzie historii powszechnej” następująco skomentował w przypisie: Świadomie i celowo stawiam tu tezę tak wyraźnie, a wręcz prowoka­ cyjnie przeczącą ponowoczesnej poprawności politycznej. Pod koniec książki postaram się umieścić przypadek Polski na tle polemiki z tezą Shmucla Eisenstadta o „wielości nowoczesności” i pokazać, w jaki spo­ sób ponowoczesna doxa okazuje się zwykłym konserwatyzmem po PR-owym liftingu37.

Państwo obywateli? Jako radykalny orędownik nowoczesności Sowa potępia stan uprzywilejowany Rzeczypospolitej. Polskę postrzega jako część europejskiego układu centrum-peryferie, a winą za „kolonialno-peryferyjną” kondycję obarcza szlachtę, egoistyczną i krótko­ wzroczną. Można jednak pisać o szlachcie inaczej, wskazując na jej polityczne cnoty i wartość ustrojowego systemu państwa, które stworzyła. Przywoływany przez Sowę Zdzisław Krasnodębski, w pracy wydanej w 2003 roku i poświęconej sytuacji Polski po zmianie ustrojowej 1989 roku, podobnie jak autor Fantomowego ciała sięga do dziejów Rzeczypospolitej, ale wnioski wyciąga odmienne. Przekonuje, że peryferyjność Rzeczypospolitej i jej gospodarcze uzależnienie nie musiały być źródłem słabości38. Podstawę takiego rozumowania stanowi mocno ugruntowana w myśli konserwatywnej teza o destrukcyjnym charakterze 36 Tamże, s. 525. 37 Tamże, s. 229. 38 Z. Krasnodębski, Demokracja peryferii, Gdańsk 2003, s. 201-202.

Państwo obywateli?

45

nowoczesności. Krasnodębski, powołując się na Habermasa, pisze, iż „nowoczesnej cywilizacji od początku towarzyszyła świadomość, że jest ona patologiczna”3940 . Nie pojmują tego polscy modernizatorzy, naiwni entuzjaści Oświecenia, pragnący wyzwolić się z pol­ skości10. Wbrew ignoranckim wyobrażeniom tych miejscowych oświeceniowców, cywilizacyjna oferta centrum ma ograniczoną wartość, a to, co istotnie cenne, zawiera się w polskiej tradycji, której kluczowym składnikiem jest republikanizm41. Podstawą tego rodzaju ocen mogą być dziś badania szlachec­ kiej kultury politycznej w okresie poprzedzającym pojawienie się wyraźnych oznak kryzysu państwa. W pracy traktującej o okresie od 1587 do 1652 roku Edward Opaliński, odwołując się do kla­ syfikacji opracowanej przez dwudziestowiecznych politologów, zalicza tę kulturę do typu obywatelskiego, czyli takiego, w któ­ rym przeważa chęć uczestniczenia w życiu publicznym. Szlachta, podkreśla Opaliński, nie tylko w pełni akceptowała system ustro­ jowy ukształtowany ostatecznie po zwycięstwie ruchu egzeku­ cyjnego, ale utożsamiała się z państwem, uznawała się za jego twórcę i właściciela, wytworzyła ideę „służby dla Rzeczypospolitej” i przynajmniej w części wykazywała znaczną aktywność poli­ tyczną. W centrum systemu wartości, który wypracowała, znaj­ dowały się pojęcia „wolności” i „równości” - wolni i równi sobie mieli być wszyscy członkowie stanu szlacheckiego, stanowiącego obywatelską wspólnotę42. Współczesne studia nad kulturą polityczną szlachty wpi­ sują się rzecz jasna w długą tradycję rozmaitych refleksji o dzie­ jach Rzeczypospolitej. Przez kilka pierwszych dziesięcioleci po trzecim rozbiorze państwo to stanowiło rzadko kwestionowany punkt oparcia dla polskiej tożsamości. Po powstaniu styczniowym 39 Tamże, s. 209. 40 Tamże, s. 211, 220. 41 Tamże, s. 273-274. 42 E. Opaliński, Kultura polityczna szlachty polskiej w latach 1587-1652. System parlamentarny a społeczeństwo obywatelskie, Warszawa 1995.

46

I. Pytania

krytyczne wobec szlacheckiej przeszłości narracje zaczęli tworzyć stańczycy, później ostrej krytyce poddawali szlachtę i jej państwo nacjonaliści i socjaliści. Krytycyzm rodził reakcje idealizujące, któ­ rych najbardziej bodaj spektakularnym przejawem stał się Duch dziejów Polski Antoniego Chołoniewskiego. W dobie „realnego socjalizmu” gwałtowne ataki na „feudalizm” zaczęły stopniowo ustępować miejsca częściowej rehabilitacji Rzeczypospolitej, a pod koniec tego okresu idealizacja pojawiła się w środowiskach opo­ zycyjnych wobec reżimu. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku próbę wyjścia poza dotychczasowe schematy interpretacyjne podjął Andrzej Walicki, rozróżniając dwa aspekty szlacheckiej tradycji. Jeden dotyczył kapitalistyczno-industrialnej modernizacji, drugi - demokratyza:ji. W pierwszym przypadku tradycja szlachty była szkodliwym )bciążeniem: jej dominacja oznaczała słabość mieszczańskich wartości i nawyków, sprzyjających rozwojowi gospodarczemu i budowie nowoczesnego porządku prawnego. W przypadku dru­ gim w spadku po Rzeczypospolitej pozostać miała idea „narodusuwerena”, stanowiąca fundament nowoczesnej świadomości narodowej43. „Dlaczego właściwie - przekonuje Walicki - mieli­ byśmy odrzucać myśl Lelewela, iż idea suwerenności narodu szla­ checkiego w naturalny sposób przekształciła się w Polsce w ideę suwerenności ludu?”44. Autor Trzech patriotyzmów przyjmuje tu założenie, że „szlachecka idea narodu-suwerena łatwo podda­ wała się modernizacji: wystarczało odrzucić utożsamianie narodu ze szlachtą, aby cała reszta szlacheckiej ideologii republikańskiej zaczynała współbrzmieć z duchem nowoczesnego republikanizmu”45. Czytelnik tekstu Walickiego mógł w związku z tym zadać pytanie, czy gospodarczo-społeczny aspekt szlacheckiej tradycji można oddzielić od politycznego i czy domniemana „naturalność” 43 A. Walicki, Trzy patriotyzmy. Trzy tradycje polskiego patriotyzmu i ich znaczenie współczesne. Warszawa 1991, s. 24-25. 44 Tamże, s. 27-28. 45 Tamże, s. 31.

Zacofanie pozorne?

47

i „łatwość” modernizacji dawnych pojęć nie była iluzją wobec trwa­ łości wyobrażeń będących pochodną pańszczyźnianych realiów. Wątpliwości takie znajdują się w centrum dzisiejszych dyskusji o znaczeniu spuścizny po Rzeczypospolitej.

Zacofanie pozorne? Walicki widział w owej spuściźnie potencjał modernizacyjny, Sowa temu zaprzeczał. Ale podniosły się również głosy kwestionujące zasadność rozpatrywania interesującej nas problematyki w katego­ riach modernizacji rozumianej tak, jak czynią to obaj przywołani przeze mnie - skądinąd znacznie się różniący - autorzy. W tekście opublikowanym w 2006 roku Jadwiga Staniszkis starała się okre­ ślić filozoficzne podstawy odmienności Polski od Zachodu. Polska, dowodziła autorka, tylko w bardzo ograniczonym stopniu - podob­ nie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej i Wschodniej doświadczyła pod koniec średniowiecza wpływu nominałistycznego przełomu w filozofii europejskiej. W Europie Zachodniej rzecznicy nominalizmu odrzucili w XV wieku tomistyczny realizm, wpro­ wadzając nowe koncepcje człowieka, prawa i państwa. W tomizmie kluczowa jest idea powiązania natury z Absolutem, stano­ wiąca podstawę prawa naturalnego zakorzenionego w prawie wiecznym. Jeśli prawo stanowione przez ludzi odchodzi od prawa naturalnego, to staje się bezprawiem. Prawo i państwo nie mają tu autonomii, są częścią boskiego porządku. Nominalizm zaczął zrywać ten związek, a państwo i prawo przekształcały się w pro­ dukt „racjonalizacji”, definiowanej przez Staniszkis jako „trafna substytucja materialnej realności jednostkowych faktów przez wytwory intelektu (w tym - pojęcia ogólne)”. Nominalistyczny przełom nadał myśli zachodnioeuropejskiej dynamikę stanowiącą o odmienności Zachodu od reszty świata. Ta reszta świata obej­ muje również peryferie „rdzenia” Europy - takie jak Polska46. 46 J. Staniszkis, O władzy i bezsilności, Kraków 2006, s. 51-54.

48

I. Pytania

Zdaniem Staniszkis słabość oddziaływań nominalistycznych miała i ma dla Polski konsekwencje przykre i kłopotliwe, ale otwiera przed naszym krajem obiecujące perspektywy. Myśl polska, odłą­ czona od zachodnioeuropejskich przemian ideowych, opierała się na podstawach tomistycznych, a wydarzenia polityczne przyczyniały się jeszcze do wzmocnienia owego związku z tomizmem. W dzie­ więtnastowiecznym mesjanizmie byt narodu, powołanego do wypeł­ nienia „szczególnej, moralnej misji”, był ugruntowany w tomistycznie ujmowanym prawie naturalnym; dwudziestowieczne odrzucenie komunizmu dokonało się w imię wartości zakorzenionych w tym prawie. Tak ukształtowane zasoby umysłowe nie pozwalały na nawiązanie produktywnego kontaktu z zachodnią myślą i z zachod­ nią praktyką społeczną - ostateczne tego następstwa widać w bory­ kającej się z poważnymi problemami Trzeciej Rzeczypospolitej47. Staniszkis opisuje to, co można by nazwać polskim zapóźnieniem rozwojowym. Do braku przełomu nominalistycznego dodaje nieobecność doświadczeń wynikających z podboju imperium rzymskiego, mającą formować bezrefleksyjny stosunek do kultury, niezdolność do racjonalizacji państwa w epoce nowożytnej oraz stagnacyjny charakter rządów zaborczych i reżimu komunistycz­ nego48. Zapóźnienie, przez długi czas tak widoczne i pogłębiające się, według autorki wydaj e się jednak zanikać, a to dlatego, że Europa Zachodnia przeżywa właśnie swą drugą, po pojawieniu się nominalizmu, „rewolucję intelektualną”, czyli „przejście od liniowego do nieliniowego systemu rządzenia”. Z mojego punktu widzenia nie jest w tej chwili ważna trafność czy też nietrafność diagnozy, którą stawia Staniszkis, pisząc o Europie Zachodniej i globalizacji: być może dotyka istoty rzeczy, być może tylko zręcz­ nie uprawia skomplikowane gry pojęciowe (empiryczne podstawy jej wywodów są dość wątłe). Ważne jest natomiast to, że przygo­ towana przez nią interpretacja pozwala czytelnikowi odsunąć od siebie tezę o nieusuwalności polskiego zapóźnienia. 47 Tamże, s. 68-69, 80-81. 48 Tamże, s. 87-88.

Zacofanie pozorne?

49

Staniszkis podkreśla, że w początku XXI wieku kraje postko­ munistyczne stanęły wobec trudnych wyzwań wynikających głów­ nie z zadawnionej odmienności od europejskiego Zachodu49. Ale przyszłość rysuje się dla Polski oraz innych krajów tego regionu obiecująco, ponieważ Europa Zachodnia przeżywa polityczny, intelektualny i moralny kryzys wywołany przechodzeniem od „liniowości” do „nieliniowości”. Polskie atuty zaznaczają się przede wszystkim na płaszczyźnie moralnej. Tomizm kładzie silny nacisk na „rolę jednostki jako podmiotu moralnego i ośrodka grawitacji ładu społecznego”, co sprawia, że „[...] wydaje się obecnie, po epoce XX-wiecznych totalitaryzmowi komunistycznego i faszystowskiego, lepszym zabezpieczeniem przed takimi aberracjami w przyszło­ ści niż tradycja postnominalistyczna. Ta ostatnia odwołuje się bowiem do legitymacji wyłącznie proceduralnej i efektywno­ ściowej”50. Patrząc na kryzys „starej” Unii Europejskiej, różnice między Europą Zachodnią a USA i wzrost znaczenia krajów azjatyckich, Staniszkis dochodzi do wniosku, że to, co można było uważać za przejawy wschodnioeuropejskiego zacofania, staje się mocną stroną. W tej sytuacji toinistyczne dziedzictwo Europy Środkowo-Wschodniej, z jego wizjonerskim (choć marnie praktykowanym) założeniem o god­ ności osoby ludzkiej i etycznych imperatywach porządku społecznego oraz - podobnym do amerykańskiego - brakiem doświadczenia liniowej „racjonalizacji” może stać się pomocne przy przełamywaniu obecnych podziałów w świecie zachodnim51.

Nawiązuje się tu wyraźnie do tradycyjnego przeświadczenia o moralnej wyższości tego, co polskie, nad bezdusznym Zachodem. Niewiele znaczy w tym kontekście realistyczne zastrzeżenie autorki, że praktyczna realizacja wzniosłych ideałów jest „marna”. Zacofanie okazuje się przejściowe, podobnie jak sukcesy Europy Zachodniej. 49 Tamże, s. 73-82. 50 Tamże, s. 82. 51 Tamże, s. 84.

50

I. Pytania

Wieszcząc klęskę zachodniej „utopii racjonalizacji”, Staniszkis zapowiada odrodzenie tomizmu, mającego w przyszłości konku­ rować z „azjatycką ontologią czasu i relacji”52.

Czy byliśmy kolonią? Rozważania Staniszkis stały się wsparciem dla kwestionujących tezę o zacofaniu Polski. Stawiano zatem retoryczne pytanie: [...] czy rozważać polskość w kategoriach podsuniętych przez zachod­ nioeuropejski dyskurs modernizacyjny, wywiedziony ze stanowiska nominalistycznego, czy też rozpatrywać ją z poszanowaniem jej wła­ snej formy, rozpoznając w niej swoisty projekt państwowy i kulturowy, ugruntowany w określonej tradycji filozoficznej, nieredukowalny do roli kalki czy też kopii obcego wzorca53.

Przy tego rodzaju interpretacjach użyteczne okazywało się poję­ ciowe instrumentarium wypracowane przez studia postkolonialne. Koncepcje, które pod względem ideowo-politycznym uwarunko­ wane były przez problemy związane z kolonialną zależnością od Zachodu krajów Azji i Afryki, przenoszono zatem na grunt pol­ ski54. Przenoszenie takie nie jest prostym zadaniem. Konieczność dostosowania się do zmienionych realiów skła­ niała do przyjmowania szerokich definicji tego, z czym ma się do czynienia w przypadku studiów postkolonialnych. Wprowadzano zatem koncepcję „«kolonizacji umysłu», czyli przyswajania sobie jako własnych systemów wartości «hegemona» i uznania jego spo­ sobu postrzegania i rozumienia świata za naturalny”. Rezultatem 52 Tamże, s. 84-99. 53 D. Skórczewski, Teoria - literatura - dyskurs. Pejzaż postkolonialny, Lublin 2013, s. 140. 54 Zwięzłe wprowadzenie do tej problematyki: W. Bolecki, Myśli różne o postkolonializmie. Wstęp do tekstów nie napisanych, „Teksty Drugie” 2007, nr 4 (106), s. 6-13.

Czy byliśmy kolonią?

51

takiego procesu miało być „utrwalanie negatywnego myślenia” o tym, co „własne”, w różnych sferach życia55. Studia postkolonialne, podkreślano zarazem, cechuje tendencja do rozszerzania pola badań. Irmina Wawrzyczek wskazywała, że za „kolonializm” zaczęto uznawać „wszelkie sytuacje strukturalnej dominacji”, z czym więżą się próby „stworzenia pan-teorii pasującej do każdego sys­ temu dyskursywnego w poszukiwaniu zakodowanych tam struktur dominacji i hierarchizacji”56. Polityczny wydźwięk tego rodzaju ujęć budzi jednak wątpliwości niektórych polskich rzeczników postkolonialnej perspektywy badawczej. I tak Bronisław Bakuła wzywał w roku 2015, „by nie mylić kolonizacji, dokonywanej przez ekspansywne, autorytarne systemy poprzez podbój lub roz­ biory, z akceptowaną przez większość obywateli EŚW gospodarczą oraz polityczną misją rozwojową ze strony Zachodu, umożliwia­ jącą postęp cywilizacyjny [...]”. Rozróżnienie, które wprowadza Bakuła, ma jednak charakter dyskusyjny, skoro ów możliwy dzięki zachodniej misji postęp dokonuje się „za pewną cenę, określaną przez niektórych również mianem kolonizacji”57. W artykule Bakuły znalazły odzwierciedlenie podstawowe dyle­ maty ideowe polskiej mutacji studiów postkolonialnych. Autor, który rozpoczyna swój tekst od wzmianki o rozwojowych zasługach Zachodu, wskazuje następnie na „hegemonistyczne i protekcjonalne nastawienie” zachodnich promotorów rozwoju58. Fundamentem perspektywy postkolonialnej, podkreśla, jest idea emancypacji krajów i kultur upośledzonych, mająca zaowocować „powrotem dumy i godności”. Nie jest to jednak cel łatwy do osiągnięcia, skoro 55 I. Wawrzyczek, Badanie kultury polskiej w perspektywie światowych stu­ diów postkolonialnych, w: Studia postkolonialne nad kulturę i cywilizacja polską, red. K. Stępnik, D. Trześniowski, Lublin 2010, s. 16. 56 Tamże, s. 17. 57 B. Bakuła, Europa Środkowo-Wschodnia i jej (post)kolonialny świat, w: Dyskurs postkolonialny we współczesnej literaturze i kulturze Europy Środkowo-Wschodniej. Polska, Ukraina, Węgry, Słowacja, red. tenże i in., Poznań 2015, s. 19 (EŚW to oczywiście Europa Środkowo-Wschodnia). 58 Tamże, s. 23-25.

52

I. Pytania

krytycy hegemonizmu sami go praktykują59. W świetle doświad­ czeń Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej widać podobieństwa między komunizmem a „kolonizatorskim zachodnim kapitalizmem”60. „Kolonialne praktyki systemu komunistycznego” i tradycjonalistyczny opór wobec nich ukształtowały polską kon­ dycję postkolonialną, stąd też polskie studia postkolonialne mają wyraźną orientację antykomunistyczną61. Stosunek do Zachodu to kwestia bardziej złożona. Bakuła pisze o „niełatwych próbach skonstruowania podmiotowości na nowo w czasach chaosu i zalewu substytutami podrzucanymi przez Zachód”. Zachodnie substytuty przeciwstawiane są tu idei „odzyskiwania siebie”62. W ostatecznym rozrachunku celem polskich dążeń okazuje się ambiwalentnie >ceniany Zachód, bo to on, przy wszystkich swoich kolonialnych ddziaływaniach, oferuje wizję wolności. Wyzwolenie wymaga ednak wysiłku. „Każda kultura, każde społeczeństwo, jeśli chce naprawdę stanąć obok wolnych społeczeństw Europy Zachodniej, bez charakterystycznych dla siebie kompleksów i lęków, musi przejść przez etap trudnej emancypacji [...]”63. Ambiwalentny stosunek do Zachodu cechuje również autorów, którzy - tak jak Ewa Thompson - na plan pierwszy wysuwają imperialne dążenia Rosji. Thompson stawia tezę o wyniszczającej kolonialnej podległości Polski rosyjskiemu imperium - podległo­ ści, która odcisnęła trwałe piętno na polskiej kulturze. Rosyjska dominacja jest jednym z drastycznych przejawów kolonializmu, charakteryzowanego przez Thompson jako „obsesja władzy i nie­ kończących się aktów gwałtu silniejszych nad słabszymi”. Zachód z kolei postrzega Polskę jako „przybudówkę do Rosji”, „kraj bez własnej historii i własnego profilu”64. Moralistyczno-ideologiczna 59 Tamże, s. 31-32. 60 Tamże, s. 25. 61 Tamże, s. 58-59, 63. 62 Tamże, s. 39. 63 Tamże, s. 88-89. 64 E. Thompson, A jednak kolonializm. Uwagi epistemologiczne, „Teksty Drugie” 2011, nr 6 (132), s. 300.

Czy byliśmy kolonię?

53

perspektywa studiów postkolonialnych przekształca się tu w instru­ ment walki o uznanie polskich racji: zakłada się, że głosy, których do tej pory Zachód nie słyszał, rozlegną się donośniej, gdy mówiący posłużą się językiem dobrze już na świecie znanym i cenionym. Podobnego rodzaju motywacje wydają się szeroko rozpowszech­ nione wśród piszących o „postkolonialnym statusie Polski”. Hanna Gosk przekonuje, że „użycie uniwersalnego języka studiów post­ kolonialnych w rozważaniach problemów dotyczących literatury polskiej pozwoli szybciej wprowadzić je w krąg debaty światowej Irmina Wawrzyczek napomyka w tym kontekście o „kopernikańskiej rewolucji”, niwelowaniu ustalonych hierarchii i nowych szansach dla polskiej nauki65. Krytyczny badacz wschodnioeuro­ pejskiej odmiany orientacji postkolonialnej, pisząc o praktycznych receptach Thompson, podsumowuje: „Należy przypominać Rosji o grzechach jej imperialnej przeszłości oraz dzięki przełamaniu swoich kompleksów i uprzedzeń zaistnieć ze swoim dyskursem” (na amerykańskich uniwersytetach)66. Badawcza przydatność kategorii, które rzecznicy studiów postkolonialnych wprowadzają na grunt polski, budzi jednak wątpliwości. Grażyna Borkowska, zgłaszając swe „pytania scep­ tyka”, odwołuje się do założeń klasyka postkolonializmu Edwarda Saida. „Orientalizm” - pojęcie wprowadzone przez Saida w książce z 1978 roku i stanowiące jedno z podstawowych odniesień dla autorów różnych refleksji o „kondycji postkolonialnej” - doty­ czył sytuacji, w której politycznie zdominowani tracą zdolność „mówienia w swoim imieniu” (jako jedno z mott Orientalizrnu pojawia się cytat z Marksowskiego 18 brumaire’a: „Nie mogą się sami reprezentować; muszą być reprezentowani”)67. Przypadku 65 H. Gosk, Wychodzenie z „cienia imperium''. Wątki postzależnościowe literaturze polskiej XX i XXI wieku, Kraków 2015, s. 14; I. Wawrzyczek, Badanie kultury, s. 19. 66 M. Klimowicz, Rctoryczność polskiego dyskursu postkolonialnego, w: Studia postkolonialne, s. 68. 67 E. W. Said, Orientalizm, tłum. M. Wyrwas-Wiśniewska, Poznań 2005 (wyd. oryg. - 1978), s. 27, 35.

54

I. Pytania

polskiego nie sposób tak zakwalifikować. Polityczna dominacja Rosji nie oznaczała zdolności do narzucenia własnego obrazu świata, w tym także obrazu zdominowanych. Polska kultura zachowała suwerenność, a jeśli już mowa o kulturowym podboju, to kolonizatorami byliby Polacy na ziemiach wschodnich daw­ nej Rzeczypospolitej68. Thompson, odpowiadając Borkowskiej, przesuwa polemikę na inną płaszczyznę. Przyjmuje założenie, że kolonializmem jest po prostu zniewolenie, gwałt, podbój, przy­ mus, niszczenie elit, i dochodzi do wniosku, iż Polacy, którzy tego wszystkiego doświadczali, byli kolonizowani. Ich kolonialny status miał dwie podstawowe konsekwencje: ugruntowanie się poczucia niższości i „wydatkowanie energii społecznej na opór wobec władzy, a nie na produktywność”69. Warto zwrócić uwagę na to, jak ściśle łączą się w wypowie­ dziach Thompson orientacje postkolonialna i konserwatywna. W wyostrzonej i uproszczonej postaci pojawiają się tu tezy Staniszkis o odmienności polskiej tradycji umysłowej od zachod­ niej i jej szczególnych walorach moralnych. W sarmatyzmie ujawnia się arystotelesowsko-tomistyczne pojmowa­ nie rzeczywistości, zgodnie z którym powszechnie wiadomo, czym jest dobro, a czym zło [...] w sarmatyzmie w centrum uwagi stawia się ludzką osobę. Ważny jest człowiek, a nie państwo, podbój sąsiadów czy system filozoficzny. Dlatego sarmatyzm w istotny sposób wyróż­ nia Polaków na tle ich sąsiadów. Stanowi zaprzeczenie rosyjskości i niemieckości.

Rosyjskość i niemieckość przedstawiane są w konwencji gro­ teskowej: w przypadku Rosji państwo jest wszystkim, co istotne, przypadek niemiecki jest tylko nieco bardziej złożony: „[...] w Niemczech panuje teoretyczny stosunek do rzeczywistości, przejawiający się w ciągłym narzucaniu kolejnych systemów 68 G. Borkowska, Perspektywa postkolonialna na gruncie polskim: pytania sceptyka, „Teksty Drugie” 2010, nr 5 (125), s. 40-52. 69 E. Thompson, A jednak kolonializm, s. 291-299.

Czy byliśmy kolonią?

55

filozoficznych. Towarzyszy temu polityka podbojów terytorial­ nych i kolonializm, wyrażający się choćby w Drang nach Osten”70. Dodam tu tylko krótki komentarz. Sarmatyzm - niezależnie od sposobu jego przedstawiania - pozostaje w centrum polskiego imaginarium. Badacz współczesnej kultury przypomina, że od ponad dwustu lat mówi się w Polsce o sporze „modernizatorów” z „Sarmatami”. Sarmatyzm mógł być uznawany za „wroga założycielskiego” miejscowej nowoczesności71. Czy w XXI wieku zarysowała się perspektywa pojednania? Przemysław Czapliński przekonuje, że po 1989 roku doszło do „dziwnego kompromisu modernizacji z sarmacją”: „tradycjonalizm stał się nowoczesny, nowoczesność zaś nabrała charakteru zachowawczego”72. Czy rze­ czywiście? Sprawa wydaje się otwarta.

70 Taż, Polski nacjonalizm jest niezwykle łagodny, „Dziennik” 31 III 2007, cyt. za: L. Koczanowicz, Post-postkomunizm a kulturowe wojny, „Teksty Drugie” 2010, nr 5 (125), s. 12-13. 71 P. Czapliński, Resztki nowoczesności. Dwa studia o literaturze i życiu, Kraków 2011, s. 16-19. 72 Tamże, s. 10.

ROZDZIAŁ II

Sapere audel

Oświecenie, absolutyzm, rewolucja Pokażmy najpierw jedną stronę zagadnienia. Powiadano zatem: u podstaw nowoczesności znajduje się idea „Oświecenia”. Jest impulsem wprawiającym w ruch nowoczesny świat i czynnikiem wyznaczającym kierunki dyskusji o wartości tego świata. Wiązana jest z konkretną epoką - mówi się o „wieku Oświecenia” - lecz widzi się w niej również integralny składnik dzisiejszego „krajobrazu naszej kultury”, składnik szczególny, „jak powietrze, bez którego krajobraz ten nie mógłby żyć”1. Definicji Oświecenia jest wiele, lecz jego istotę najlepiej i chyba najkrócej wyraził Kant, w swojej słynnej definicji, w której mowa jest o „wyjściu człowieka z niepełnoletności”. Idea umysłowego usamodzielnienia się nie pojawiła się rzecz jasna po raz pierwszy w XVIII wieku - Kant, wzywając „Sapere audel”, cytował przecież Horacego. Ale dopiero w czasach Kanta myśl taka zaczęła w wyraźny sposób wpływać na treść euro­ pejskiej kultury, praktykę polityczną i społeczne realia. A teraz druga strona medalu: od początku musiała to być idea budząca sprzeciw. Samodzielność rozumu, wskazywano, wystawia na szwank autorytet wiary i tradycji, tych dwóch fila­ rów ludzkiej egzystencji. Byl to punkt wyjścia trwających do dziś sporów o Oświecenie. Obecnie nie muszą one dotyczyć religii -1 1 K. Michalski, Przedmowa, w: Oświecenie dzisiaj. Rozmowy w Castel Gandolfo, oprać, i przedmowa tenże, Kraków 1999, s. 6.

Oświecenie, absolutyzm, rewolucja

57

choć konflikty na takim tle wcale nie zanikają, a ostatnio nawet nasilają się - lecz zasadniczy dylemat nie uległ zmianie w ciągu blisko trzystu lat. Problematyka skomplikowała się wraz z cywi­ lizacyjną ekspansją, pyta się teraz o rzeczy dawniej niewyobra­ żalne, jednak w ostatecznym rozrachunku chodzi stale o zmianę ludzkiego życia: czy można, czy należy, czy warto, czy godzi się zmieniać egzystencję, której formy nabrały dla człowieka warto­ ści. Wraz z kryzysem przeświadczenia, że rozwój cywilizacyjny służy indywidualnej i społecznej emancypacji, spory o Oświecenie nabrały nowych znaczeń. Rzecznicy perspektywy postkolonialnej wprowadzili do tych polemik pojęcie „samokolonizacji”, widząc w Oświeceniu czynnik stymulujący procesy utraty kulturowej autentyczności. Jeśli samokolonizacja polega na przyjęciu progra­ mów cywilizacyjnych, które opracowali kolonialiści, to oświece­ niowa walka z „dzikością” stanowi klasyczny przykład samokolonizowania się. Kolonialistami można nazwać już starożytnych Rzymian, a francuskie elity intelektualne XVIII wieku uznać za ich następców. Oświecenie byłoby przejawem dążenia pewnych środowisk do panowania nad umysłami2. Kwestia „cywilizowania” ma aspekt polityczny, ważny szcze­ gólnie dla społecznie uprzywilejowanych i sprawujących władzę: pojawia się pytanie, czy w warunkach zmiany można zachować ustalony porządek polityczno-społeczny. W XVIII wieku wielu rządzących skłaniało się przez dłuższy czas do tezy, że nie tylko można, ale że właściwie pomyślana zmiana służy wzmocnieniu tego porządku. Absolutyzm oświecony wyrastał z przekonania, że reformy wynikające z racjonalnej krytyki tradycyjnych realiów są w interesie władzy. Usprawnienie administracji państwowej, rozbudowa sił zbrojnych, podniesienie poziomu życia ogółu 2 D. Tricoire, Dic Selbstkolonisierung Europas oder Wie lasst sieli eine andere Geschichte der Aufklarung erzahlen?, w: Dekonstruieren und doch erzahlen. Polnische und andere Geschichtcn, red. J. Heyde i in., Góttingcn 2015, s. 25-31; zob. A. Pećar, D. Tricoire, Falsche Freunde. War dic Aufklarung wirklich die Geburtsstunde der Moderne?, Frankfurl-New York 2015.

58

II. Sapere audel

poddanych (i związana ze wzrostem zamożności perspektywa zwiększenia dochodów państwa) - wszystko to pociągało wład­ ców, ministrów i dworskich doradców. Dla większości rzeczni­ ków Oświecenia z kolei monarchia stanowiła najlepszy, w prak­ tyce niezastąpiony instrument przeprowadzania reform. Wizja „filozofa na tronie”, potrafiącego docenić innych filozofów, była bardzo atrakcyjna dla ludzi o wielkich zdolnościach i ambicjach, a mało satysfakcjonującej pozycji społecznej - najbardziej spek­ takularnym tego przejawem stała się „nierówna przyjaźń” między Wolterem a Fryderykiem II. Łączenie monarszego absolutyzmu z oświeceniowymi ideami musiało jednak wywoływać napięcia i konflikty, które doprowadziły ostatecznie do załamania się tego modernizacyjnego projektu. Oświeceniowa koncepcja zmiany tylko w części dawała się pogodzić z zasadą niepodważalności statusu monarchy. Absolutyzm oświecony dopuszczał krytykę, a nawet zachęcał do niej, lecz tylko w określanym przez rządzących zakresie: mogła dotyczyć fana­ tyzmu religijnego lub ludowych „zabobonów”, nie mogła obej­ mować kwestii politycznych. Okazało się, że krytycyzm trudno utrzymywać w dogodnych dla władzy granicach - zarówno jeśli chodzi o przedmiot krytyki, jak i stopień jej społecznego rozpo­ wszechnienia. Wolter sądził, że umysłowa niezależność to natu­ ralny przymiot elity, masy zaś uważał za głupie i prostackie. Dla Rousseau jednak „lud” - czyli ogół ubogich i pokrzywdzonych - był wcieleniem dobra, piękna i mądrości3. Przekształcenia oświecenio­ wych dyskursów to świadectwo załamywania się wiary w filozofa na tronie i nasilania się tendencji demokratyzacyjnych. Rewolucja we Francji mocno obciążyła Oświecenie w oczach tradycyjnie uprzywilejowanych i sprawujących władzę. Historiozoficzny sche­ mat, który stworzył pod jej wpływem Joseph de Maistre, stał się jednym z najważniejszych składników ideologii konserwatywnej. De Maistre używał argumentu równi pochyłej: „rozum indywidu­ alny”, raz zbuntowawszy się przeciwko ustalonemu autorytetowi, 3 B. Baczko, Rousseau: samotność i wspólnota, wyd. II, Gdańsk 2009, s. 376.

Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Oświecenie, Kościół

59

nie ustawał w buntowniczej aktywności. Pierwszym etapem tej rebelii była reformacja, drugim - Oświecenie, trzecim - Rewolucja Francuska. Oświecenie stanowiło w takim ujęciu czynnik prowa­ dzący od buntu przeciwko autorytetowi religijnemu ku politycz­ nemu przewrotowi. Po doświadczeniach rewolucji elity rządzące „dawnego ładu” straciły chęć do wprowadzania oświeceniowych modyfikacji abso­ lutyzmu. Absolutyzm oświecony istniał zatem stosunkowo krótko, ale przez kilkadziesiąt lat ludzie odwołujący się do tego wzorca bywali dość skutecznymi promotorami modernizacji. To prawda, że ich osiągnięć w tym zakresie nie należy przeceniać: działali w ramach polityczno-społecznego porządku, którego nie chcieli naruszać, czasem najbardziej zależało im na efekcie propagando­ wym, a część ich przedsięwzięć miała charakter raczej pozorny niż realny. Jednakże rzecznicy absolutyzmu oświeconego mieli rów­ nież konkretny dorobek, którego znaczenia nie należy lekceważyć. Fryderyk II prowadził wyniszczające kraj wojny, większość reform Józefa II upadła po jego śmierci, mimo to obaj przyczynili się do rozwoju państwowych struktur swoich monarchii i przygotowali grunt pod późniejsze działania modernizacyjne. Absolutyzm oświecony pojawiał się na europejskich peryfe­ riach, od Portugalii po Rosję i od Szwecji po Neapol - tam, gdzie przekonanie, że władza cesarska, królewska lub książęca to naj­ lepszy (czy nawet jedyny) środek modernizacji, mogło występo­ wać ze szczególnym nasileniem. Wyjątkiem była polsko-litewska Rzeczpospolita, z jej republikańskimi tradycjami, oligarchiczną praktyką rządów i specyficzną kulturą szlachty.

Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Oświecenie, Kościół Kwestia „polskiego Oświecenia”, od kiedy tylko stała się przed­ miotem refleksji, miała wyraźne znaczenia ideologiczne, wywo­ dzące się ze sporów pomiędzy „oświeconymi” a ich przeciw­ nikami. Ideologiczny sens rozważań o Oświeceniu wyznaczała

60

II. Sapere audel

z jednej strony oświeceniowa idea samodzielności rozumu, z dru­ giej - jej konserwatywna krytyka. Widać to było wyraźnie rów­ nież w badaniach o ambicjach naukowych. W pracy wydanej po raz pierwszy w 1891 roku, a zatytułowanej Przewrót umysłowy w Polsce, Władysław Smoleński pisał o ostrym starciu „nowego” ze „starym”, Oświecenia z sarmatyzmem. Dla Smoleńskiego, jego zwolenników i oponentów ich aktualne walki ideowe stanowiły bezpośrednią kontynuację tego, co działo się przed stu laty. Dziś konflikty, w które zaangażowany był Smoleński, straciły wiele ze swej jednoznaczności, ale ich istota nie mogła się zatrzeć. Studia nad Oświeceniem jako formacją osiemnastowieczną prowadzi się rzecz jasna w atmosferze kształtowanej przez spory wokół Oświecenia rozumianego jako integralny składnik nowoczesno­ ści, choć argumentacja w tych polemikach bywa obecnie bardziej złożona niż pod koniec XIX wieku. Uformowany w początkach DRL i oficjalnie usankcjonowany obraz Oświecenia jako zjawiska .postępowego” stanowił mutację wyobrażeń pozytywistycznych, strywializowaną i uzgodnioną z historiozoficznym schematem marksistowsko-leninowskim. Wraz z upływem czasu, postępem badań i słabnięciem presji ideologicznej obraz ten komplikował się, nabierał rozmaitych odcieni i ostatecznie rozpadł się po upadku „realnego socjalizmu”. Ujawniło się wtedy wyraźne zróżnicowa­ nie opinii badawczych, w znacznej mierze uwarunkowane świa­ topoglądowo. Po latach nieobecności w naukowym dyskursie dała o sobie znać krytyka Oświecenia. Zwiastunem tej zmiany była książka Ryszarda Przybylskiego Klasycyzm, czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, wydana w roku 1983, a pisana, zgodnie z deklaracją autora, od listopada 1968 do czerwca 1981 roku. Przybylski, znany historyk literatury i eseista, wyjaśniał po ukazaniu się tego obszernego eseju, że nie interesuje go „prawda naukowa o tekście”, lecz „to, co Stary Testament nazywa mądrością”4. W Klasycyzmie istotnie starał 4 R. Przybylski, Oni nie pisali dla uczonych..., „Odra” R. XXIV, 1984, nr 3 (270), s. 38.

Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Oświecenie, Kościół

61

się z jednej strony pozostawać w granicach naukowej eseistyki, z drugiej - w pewien sposób nawiązywać do tradycji starotestamentowych proroków. „Historia Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, jedynej w ówczesnej Europie republiki parlamentarnej, która szanowała w sposób wyjątkowo godny postawionego na jej czele króla, to kronika stopniowego ujawniania się tajemnic Wiecznej Polskości”. Tajemnice owe, wskazywał Przybylski, znalazły mate­ rialny wyraz, „nie tracąc nic ze swego uduchowionego charakteru”, w parlamentarnej formie rządów i literackim dorobku „kultury staroszlacheckiej”. W Rzeczypospolitej rozwinął się „mistyczny kult parlamentaryzmu”, stanowiący część kultury, która „wytworzyła swego rodzaju kult praw człowieka”. Państwo o takich cechach stało pod względem moralnym wyżej od reszty Europy, było jed­ nak narażone na wielkie niebezpieczeństwa5. Rewolucja Francuska i okres napoleoński, dowodzi Przybylski, przyniosły naszemu kontynentowi destrukcyjne doświadczenia. Tymczasem gdy we Francji zaczynały się wydarzenia rewolucyjne, Rzeczpospolita wydobywała się z głębokiego kryzysu, nękającego ją od połowy XVIII wieku. „Był to najprawdopodobniej najcięższy kryzys demokracji w dziejach nowożytnej Europy, który - podobnie jak niegdyś choroba demokracji ateńskiej - ujawnił błędy i zgrozę przesadnego ludowładztwa”. „Doprowadzona do absurdu wolność jednostki, egoizm nadmiernie uprzywilejowanej klasy” sprawiły, że „w chwili wejścia Stanisława Augusta na tron państwo parlamen­ tarne było już tylko chaosem, pozorem, a właściwie ciężko chorym sklerotykiem”. Dzieło odrodzenia rozpoczęła „najbardziej światła część społeczeństwa” na czele z królem, wspierając się ideowo-moralnym bogactwem klasycyzmu6. Klasycyzm - rozumiany nie tylko jako styl literacki, ale i formacja umysłowa - stał się dla Przybylskiego najważniejszym i najcenniejszym zjawiskiem kul­ tur}7 polskiej tamtego okresu. Reformatorzy tworzący Konstytucję 5 Tenże, Klasycyzm, czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983, s. 388-390. 6 Tamże, s. 99-100.

62

II. Sapere atidel

3 maja byli klasykami. Przybylski oddzielił tym samym „naprawę Rzeczypospolitej” od Oświecenia, które poddawał gwałtownej kry­ tyce, odnoszącej się zwłaszcza do okresu porozbiorowego. Rozbiory, przekonuje autor Klasycyzmu, ukazały zupełną jałowość oświeceniowości. W tym okresie klasycyzm gorączkowo poszukiwał takiej postawy ducho­ wej, która przyniosłaby Polakom silne wsparcie i była w stanie podtrzymać nadzieję. [...] W istocie rzeczy chodziło o umocnienie przekonania, że chociaż nic ma państwa polskiego, istnieje nadal Wieczna Polskość. [...] Znane i wzięte ideologie oświeceniowe okazały się bezsilne wobec poroz­ biorowego dramatu ducha. [...] Republikanizm został spostponowany przez narodowe imperium. Ogólnoludzkie idee rewolucji wykorzystał nacjonalizm Francuzów. Działanie legionistów i republikantów skończyło się bardzo szybko wielkim rozczarowaniem. Na tym pogorzelisku naj­ nowszych idei europejskich, które w porozbiorowej sytuacji okazały się całkowicie bezsilne, po zasłużonej skądinąd klęsce ideałów oświecenio­ wych i rewolucyjnych, została Polakom tylko religia. I oczywiście religia ich nie zawiodła, ponieważ nieszczęśliwych religia nigdy nie zawodzi7.

Krytyka Oświecenia ma tu dwie podstawowe, ściśle ze sobą powiązane warstwy. Po pierwsze, nie mogło wspomóc pozba­ wionych własnego państwa Polaków; po drugie, prowadziło na umysłowe i moralne manowce, a znakomity użytek czynili z niego wrogowie wolności i godności człowieka. Przypadek Polski pokazał niszczące skutki bezdusznego racjonalizmu, materializmu i ateizmu. „Monarchie absolutne zaborców były doskonałym wciele­ niem rozumu odciętego od cnoty [...]” - podobnie jak Rewolucja Francuska, rozbiory odsłoniły złowrogi sens polityczny oświece­ niowej filozofii8. Oświecenie, podkreśla Przybylski, stało się niezmiernie uży­ tecznym narzędziem w ręku monarchów absolutnych. Absolutyzm Ludwika XIV zasługiwał na naganę, lecz jego występki bladły w porównaniu z tym, co przyniósł wiek XVIII. 7 Tamże, s. 390-391. 8 Tamże, s. 119.

Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Oświecenie, Kościół

63

Grzechy absolutyzmu oświeconego wobec osoby ludzkiej były ogromne. Obcy człowiekowi, rozczłonkowywał jednocześnie jego obraz świata na bezsensowne fragmenty. Wymuszone posłuszeństwo czyniło z oby­ watela bezrozumnego niewolnika. Tego typu absolutyzm zamordował Królestwo Polskie9.

Rzeczpospolita, z jej wolnościowym ustrojem i poszanowa­ niem praw człowieka, była znienawidzona przez oświeconych despotów. Rozbiory sprawiły, że Polak, który po tej katastrofie konsekwentnie trzymał się oświeceniowych dogmatów - tak jak libertyn Trembecki - narażał się na duchową kłęskę1011 . W przypadku polskim bezbożne lub indyferentne religijnie Oświecenie musiało cofnąć się przed religią. Klasycy z całą pewnością odkryli, że objawione w czasach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej cechy Wiecznej Polskości są zgodne z prawami Boga, stanowią wspaniały przykład godności i wzniosłości człowieka, wyrastają z najgłębszych pokładów antropologii chrześcijańskiej. [...] Chrześcijaństwo, fundament europejskiej cywilizacji, stało się tą warownią, która zastąpiła nam państwo. [...] Materialną i historyczną instytucją, w której schroniła się Wieczna Polskość, stała się wspólnota religijna, żyjąca od wieków w pięknych, choć czasem surowych formach współży­ cia, zespolona łańcuchem żywych symboli i zorganizowana przez rytuał liturgiczny. Zamiast relacji: Kościół i państwo, powstała niezwykle żywo przeżywana relacja: Kościół i naród11.

Przybylski przedstawił w Klasycyzmie sugestywny zarys kon­ cepcji, która w tamtym okresie wywierała rosnący wpływ na polskie wyobrażenia historyczne. Kryzys PRL, powstanie i roz­ wój „Solidarności”, a następnie wprowadzenie stanu wojennego stworzyły warunki sprzyjające zmianom klimatu ideowego i odro­ dzeniu treści uznawanych przez władze za szkodliwe. Marksizm w wersji oficjalnie usankcjonowanej stracił już wtedy zupełnie żywotność, pozostając zbiorem coraz mniej użytecznych frazesów 9 Tamże, s. 101. 10 Tamże, s. 136-179. 11 Tamże, s. 391.

64

II. Sapere audel

propagandowych, ale postępująca degradacja „realnego socjali­ zmu” pozbawiała atrakcyjności nie tylko urzędową ideologię, lecz wszystko, co kojarzono z tradycją marksistowską (osobna kwestia to trwałość idei socjalistycznych w dziedzinie organizacji życia społeczno-gospodarczego). Oświeceniowe filiacje marksizmu spra­ wiły, że popularność zyskiwała krytyka Oświecenia jako ideowego źródła dwudziestowiecznych totalitaryzmów. Krytycznych inspi­ racji dostarczali zachodnioeuropejscy i amerykańscy filozofowie polityki i historycy idei, konserwatyści i konserwatywni libera­ łowie, przypominano też dorobek autorów polskich, zakazanych w oficjalnym obiegu, od Mariana Zdziechowskiego po Adama Krzyżanowskiego. Nie lekceważąc tego rodzaju czynników, szcze­ gólne znaczenie trzeba jednak przypisać oddziaływaniu Kościoła katolickiego. Przypomnijmy rzecz dobrze znaną, lecz mimo to wymagającą podkreślenia: w PRL Kościół był jedyną instytucją zachowującą pewną dozę niezależności od reżimu. Władze mogły duchowieństwo represjonować, lecz nie były w stanie całkowicie go sobie podporządkować. Wraz ze słabnięciem peerelowskiego systemu Kościół w coraz większym stopniu stawał się podsta­ wowym oparciem dla znękanego kryzysem społeczeństwa. Teza Przybylskiego o ścisłym zespoleniu narodu z Kościołem, wątpliwa dla początku XIX wieku, znacznie lepiej charakteryzuje sytuację powstałą w schyłkowym okresie PRL. Umacnianie się autorytetu Kościoła zmieniało sposób patrze­ nia na Oświecenie. Dobrym tego przykładem są różnice w oce­ nach twórczości Jana Pawła Woronicza. Od kiedy zelżała ideolo­ giczna presja reżimu, biskup krakowski, a następnie arcybiskup warszawski i prymas Polski, poeta i kaznodzieja, przedstawiany był najczęściej jako niepozbawiony talentu tradycjonalista, „laudator temporis acti”, którego twórczość - niezbyt wysokiego lotu - miała tę zaletę, że po upadku Rzeczypospolitej podnosiła Polaków na duchu12. W książce Przybylskiego Woronicz wyrasta 12 J. Trybusiewicz, Zagadnienia historyzmu w twórczości Jana Pawła Woro­ nicza, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1959, t. 4, s. 5-65;

Najjaśniejsza Rzeczpospolita, Oświecenie, Kościół

65

na postać wyjątkową, „pierwszego proroka nowoczesnej Polski”13. Autor Klasycyzmu, powtarzając dobrze znaną opinię, że „w czasach rzeczywiście rozpaczliwych prowidencjalizm Woronicza podtrzy­ mywał nadzieję”14, nadaje temu twierdzeniu znaczenie wykracza­ jące daleko poza dziedzinę psychologii społecznej. Oto głos poety i kapłana, dochodzący do dwudziestowiecznego literata w tłumie, wśród miejskiego gwaru: Jestem twoim prorokiem i moja pieśń jest objawieniem prawdy, której nie wolno ci bagatelizować. Kiedy Bóg zsyła na ciebie nieszczęście, postaraj się zrozumieć jego sens. Jeśli tylko utożsamisz cierpienie z absurdem, zmarnujesz czas próby. Cierpienie nie jest zasłużone, ale próba jest. Nie zapominaj o Bogu twoich ojców. On otworzył im wrota czasu transcen­ dentalnego, aby stali się narodem. On także umieścił cię we wspólnocie większej niż naród, która jest stróżem i gwarantem twojej tożsamości. To mówi twój prorok i poeta, arcybiskup krakowski, opiekun grobów kró­ lów polskich, prymas Wiecznej Rzeczypospolitej. Weż płaszcz Eliaszów i uderz nim w wody Wisły, a rozstąpią się15.

Religia jest nieodłącznym składnikiem tworzonej przez Przy­ bylskiego konstrukcji. Oświecenie staje tu na cenzurowanym ze względu na swe antyreligijne skłonności. Wiąże się to oczywiście z porozbiorowym położeniem Polaków, ale ma wymiar znacznie głębszy i szerszy. Głębszy, bo wiara zawsze nadaje sens egzystencji, podczas gdy rozum „potwierdza niesprawiedliwy i bezsensowny charakter bytu”16. Szerszy, ponieważ Przybylski, pisząc o przeszło­ ści, chce rzucić światło na teraźniejszość.

A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976, s. 429-459; R. R. Ludwikowski, Główne nurty polskiej myśli politycznej 1815-1890, War­ szawa 1982, s. 17-22; Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. II, Warszawa 1985, s. 626. 13 R. Przybylski, Klasycyzm, s. 391. 14 Tamże, s. 215. 15 Tamże, s. 215-216. 16 Tamże, s. 214.

66

II. Sapere aude\

Szkoła frankfurcka Polskie poglądy na temat Oświecenia rozpatrywać trzeba na tle tego, co działo się w myśli europejskiej. Autor Klasycyzmu w oczy­ wisty sposób nawiązywał do tradycji konserwatywnej, ale krytyka oświeceniowości przestała być w ostatnim stuleciu domeną kon­ serwatystów. Zjawisko to dojrzewało w XIX wieku, ujawniło się jednak w pełni po pierwszej wojnie światowej, wraz z ukształto­ waniem się szkoły frankfurckiej. W pamfletowym ujęciu Leszka Kołakowskiego, który zajął się frankfurtczykami w Głównych nurtach marksizmu, nie stworzyli oni nic, co zasługiwałoby na jakąkolwiek rewerencję. Kołakowski widział w ich aktywności świadectwo ostatecznego upadku marksizmu jako systemu intelek­ tualnego, czyli fenomen schyłkowy, nie zaś zapowiedź nowego17. Ocena ta pochodzi z pierwszej połowy lat siedemdziesiątych powstawała pod wyraźnym wpływem ideowego fermentu, który owarzyszył studenckiej rewolcie roku 1968. Krytykę cywilizacji, jaką przeprowadzali Theodor Adorno, Max Horkheimer i bliski szkole frankfurckiej, a niezmiernie popularny wśród zradykalizowanych studentów Herbert Marcuse, można było wówczas uznać za zjawisko pokrewne uniwersyteckiemu buntowi, postrzeganemu przez Kołakowskiego jako przejaw barbaryzacji18. Z biegiem czasu okazało się jednak, że zarówno studencka rewolta, jak twórczość szkoły frankfurckiej nie dadzą się zredukować do destrukcyjnych aberracji, choć miały i takie rysy. W obu przypadkach trzeba mówić o istotnych, trwałych konsekwencjach. Choć głównym źródłem inspiracji był dla frankfurtczyków Marks, to odeszli oni zupełnie od jego cywilizacyjnego optymizmu. Trudno tu o większy kontrast. Marks uznawał ekspansję cywili­ zacyjną za powołanie ludzkości, napawał się wizjami techniczno17 L Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie - rozwój - rozkład, wyd. II, Londyn 1988, s. 1061-1103. |K Tenże, Czas ciekawy, czas niespokojny. Z Leszkiem Kołakowskim rozmawia Zbigniew Mentzel, cz. II, Kraków 2008, s. 11-13, 24-30, 38.

Szkoła frankfurcka

67

-gospodarczego rozwoju, a wszelkie, najdotkliwsze nawet koszty procesów rozwojowych byty jego zdaniem w pełni usprawiedli­ wione. „Postęp rodu człowieczego” przypominał mu co prawda „owego wstrętnego pogańskiego bożka, co pijał nektar tylko z cza­ szek ludzkich”, ale Marks był przekonany, że opiewane przez tra­ dycjonalistów „sielankowe wspólnoty wiejskie [...] zamykały umysł ludzki w najjaśniejszych granicach, czyniąc zeń bezwolne narzę­ dzie zabobonu, niewolnika tradycyjnych reguł, pozbawiają[c] go wszelkiej wielkości i rozmachu dziejowego”19. Szkoła frankfurcka od początku widziała to odmiennie, a po drugiej wojnie światowej Horkheimer i Adorno wypracowali z gruntu pesymistyczny sche­ mat historiozoficzny. W ich ujęciu rozwój cywilizacyjny okazy­ wał się dziejami upadku człowieka. Rozum obraca się przeciwko samemu sobie: opanowywanie przyrody, mające służyć ludzkiej emancypacji, prowadzi do zniewolenia jednostki. Frankfurtczycy jednoznacznie interpretowali Weberowską koncepcję „odczaro­ wania” (Entzauberung): postępy racjonalizacji przynoszą ograni­ czenie jednostkowej autonomii, narastanie konformizmu, zanik zdolności twórczych. „Odczarowanie” staje się „odczłowleczeniem” (Entmenschlichung)20. Tak radykalna krytyka cywilizacji budziła niejednokrotnie sprzeciw nawet wśród tych, którzy do szkoły frankfurckiej odno­ sili się z dużą sympatią. W swym omówieniu „teorii krytycznej” frankfurtczyków Andrzej Szahaj wskazuje te jej aspekty, które mają wyraźnie aberracyjny charakter, zwraca też uwagę na poten­ cjalnie niebezpieczne konsekwencje polityczne tych aberracji21. Dodaje jednak: W moim przekonaniu część diagnostyczna teorii krytycznej pozostaje w pewnej mierze aktualna. Zarówno opis działania mechanizmu 19 K. Marks, Rządy brytyjskie w Indiach, w: tenże, F. Engels, Dzieła, t. IX, Warszawa 1965, s. 142-148. 20 A. Szahaj, Teoria krytyczna szkoły frankfurckiej. Wprowadzenie, Warszawa 2008, s. 41-52; zob. L. Kołakowski, Główne nurty, s. 1085-1091. 21 A. Szahaj, Teoria krytyczna, s. 57-62.

68

II. Sapere aude\ postępu techniczno-technologicznego i jego skutków społecznych oraz jednostkowych, jak i nade wszystko używania go jako siły legitymizującej polityczne status quo nadal odznacza się swoją trafnością i przenikliwością.

Dalej aprobująco wspomina o krytyce „ideologii technokra­ tycznej” i - z pewnymi zastrzeżeniami - „przemysłu kulturalnego” oraz traktowaniu kapitalizmu jako systemu przyczyniającego się do „istotnych nierówności i niesprawiedliwości społecznych”. Podsumowując, uznaje, że „dorobek teorii krytycznej stanowi paradygmatyczny przykład lewicowej krytyki społecznej”22. Trudno się zresztą dziwić temu - pisze Szahaj - że cała lewicowa for­ macja polityczna z idei teorii krytycznej czerpała zawsze pełnymi gar­ ściami. Wynika to z tego, że de facto nie wytworzyła ona do dziś lep­ szego narzędzia analizy i krytyki kapitalistycznego status quo niż teoria krytyczna (wyjątkiem jest tu może twórczość Michela Foucaulta, który zresztą w jednej ze swych wypowiedzi publicznych stwierdził, że gdyby znał dorobek teorii krytycznej, nie napisałby swoich książek)23.

Diagnoza bez wątpienia trafna: dzisiejsza lewica nie wyszła poza ten model krytyki społecznej, który wywodzi się ze szkoły frank­ furckiej i zmierzającej w podobnym kierunku twórczości Foucaulta. Ma to trudne do przecenienia konsekwencje dla intelektualnego klimatu, w jakim rozpatruje się problematykę nowoczesności. Od ponad pół wieku do wywodzącej się z przełomu XVIII i XIX stulecia konserwatywnej krytyki nowoczesności dołączają głosy zawiedzionych rzeczników emancypacji. Ideowi spadkobiercy marksizmu, porzuciwszy marksistowskie przeświadczenie o zba­ wiennych skutkach racjonalizacji społecznej i postępu naukowo-technicznego, zaczęli przedstawiać modernizację jako zjawisko z gruntu destrukcyjne. Najbardziej znana praca Horkheimera i Adorna to Dialektyka oświecenia. Pojęcie, które pojawia się w tytule tej rozprawy, miało sens szczególny, wykraczający poza przyjętą terminologię akademicką. 22 Tamże, s. 56-57. 23 Tamże, s. 57.

Szkoła frankfurcka

69

Według Kołakowskiego chodzi tu o „niehistoryczną hybrydę, która składa się ze wszystkiego, co autorów oburza: pozytywizm, logika, nauki dedukcyjne, nauki empiryczne, kapitalizm, panowanie pienią­ dza, kultura masowa, liberalizm i faszyzm”24. Z większą dozą życz­ liwości dla frankfurtczyków można powiedzieć, że mają na myśli całość myśli zachodniej lub jej immanentną, fundamentalną cechę25. „Dialektyka oświecenia” to proces, w którym ludzkie pragnienie wyzwolenia staje się źródłem zniewolenia. Podporządkowywanie sobie przyrody, uznawanie świata za zdobycz niszczy człowieka wewnętrznie, wymaga bowiem wyrugowania wszystkiego, co nie jest zgodne ze standardami racjonalności. Zubożeniu osobowo­ ściowemu towarzyszy umacnianie się struktur dominacji w sto­ sunkach społecznych - powstaje system totalnego zniewolenia26. Szczególnym przypadkiem tak pojmowanego oświecenia jest Oświecenie rozumiane jako historycznie umiejscowiona formacja kultury. Szczególnym, ponieważ może być uważane za wzorzec kultywowania racjonalności. Współczesne dyskusje o nowoczesno­ ści będą zatem nieuchronnie oddziaływać na refleksję o osiemna­ stowiecznym Oświeceniu, a współczesność nie wydaje się epoką przychylną filozofii, której zawdzięczał swą nazwę „wiek świateł”. Historyk myśli politycznej przekonuje dziś: Cała krytyka nowoczesności czerpie natchnienie z przekonania, że w istocie nie spełniły się związane z Oświeceniem nadzieje. Epoka rzą­ dów rozumu nie nadeszła. Oświecenie [...] okazało się po prostu ślepą uliczką. Rozum nie podołał ciężarom, których się imał. Nowoczesność okazała się czasem zamętu i zwątpienia27.

O tym, jak definiować historycznie pojmowane Oświecenie, dyskutuje się od dawna i nic nie wskazuje, aby dyskusje te miały 24 L. Kołakowski, Główne nurty, s. 1088. 25 A. Szahaj, Teoria krytyczna, s. 46. 26 L. Kołakowski, Główne nurty, s. 1085—1088; A. Szahaj, Teoria krytyczna, s. 46-48. 27 S. Filipowicz, Galimatias. Zaprzepaszczony sens Oświecenia, Warszawa 2014, s. 9.

70

II. Sapere audel

ustać w dającej się przewidzieć przyszłości28. Jak to zwykle bywa w naukach humanistycznych, przedstawienie definicji, która zyska­ łaby powszechną akceptację, wydaje się celem nieosiągalnym. Jest to rzecz jasna sytuacja całkowicie normalna, wynikająca z samej istoty humanistyki. Tę problematyczność każdej próby osta­ tecznego zdefiniowania trzeba brać pod uwagę, charakteryzując Oświecenie polskie.

Oświecenie i kontroświecenie Kiedy mowa o jakiejś formacji kulturowej, ocena jej twórczego potencjału oraz siły i zakresu społecznego oddziaływania jest z reguły' kwestią sporną. Z tym zastrzeżeniem można przyjąć tezę o względnej słabości Oświecenia w Polsce. Względnej, bo w zesta­ leniu z krajami położonymi na zachód od Rzeczypospolitej, poczyając od strefy niemieckojęzycznej. Na gruncie polskim pojawie.ie się idei oświeceniowych oznaczało początek cywilizacyjnego przełomu. Fundamentalne ograniczenie stanowił tu niski poziom urbanizacji Rzeczypospolitej. Nie ulega wątpliwości, że środowisko miejskie sprzyjało ożywieniu umysłowemu, zwłaszcza gdy miasto było duże i przyciągało elity władzy, pieniądza i prestiżu: głównym ośrodkiem polskiego Oświecenia stała się stołeczna Warszawa, inne miasta - Kraków, Wilno, Lwów, Poznań - miały pod tym względem zdecydowanie mniejsze znaczenie. Prowincja - poza kil­ koma dworami magnackimi, z Puławami Czartoryskich na czele w znikomym stopniu doświadczała oświeceniowych wpływów29. W epoce stanisławowskiej zarysowała się zatem dość wyraźna odmienność miejskiego, przede wszystkim warszawskiego „cen­ trum” i prowincjonalnych „peryferii”. W oświeceniowym centrum 28 Dyskusje te omawia m.in. R. Butterwick-Pawlikowski, Między oświeceniem a katolicyzmem, czyli o katolickim oświeceniu i oświeconym katolicyzmie, „Wiek Oświecenia” 2014, t. 30, s. 11-55. 29 M. Janowski, Narodziny inteligencji 1750-1831, Warszawa 2008 (Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, red. J. Jedlicki, t. I), s. 33-53.

Oświecenie i kontroświecenie

71

nowe idee i wyobrażenia wykorzystywano do budowy programów „naprawy Rzeczypospolitej”; na peryferiach poczynania te nie budziły najczęściej sympatii. W większości państw osiemnastowiecznej Europy do bie­ żącej polityki wprowadził Oświecenie absolutyzm oświecony. W Rzeczypospolitej, gdzie trudno było myśleć o ustanowieniu rządów absolutystycznych, oświeceniowe idee pojawiły się w poli­ tyce w wyniku stopniowego narastania poczucia kryzysu państwa i społeczeństwa. Pierwsze przejawy tego rodzaju poczucia można odnotować jeszcze pod koniec XVII wieku w utworach takich jak Moralia Wacława Potockiego i De vanitate consiliorum Stanisława Herakliusza Lubomirskiego. Wiersze Potockiego, pisane w latach 1688-1696, wydano po ponad stu latach; traktat Lubomirskiego ukazał się drukiem prawdopodobnie w 1699 roku, cieszył się dużą popularnością i był wielokrotnie wznawiany. Oba utwory utrzy­ mane są w tonacji sceptyczno-pesymistycznej: ich autorzy, kre­ śląc mroczny obraz Rzeczypospolitej, nie wskazują dróg wyjścia z tej sytuacji. „Sarmaccy erudyci”, niezależnie od swych uzdolnień i wiedzy, nie byli w stanie przedstawić propozycji przezwycięże­ nia kryzysu. Nie pozwalał na to zasób pojęć i wyobrażeń, jakim dysponowali30. Narzędzi umożliwiających opracowywanie refor­ matorskich programów dostarczyło Oświecenie, stopniowo roz­ ciągające swój wpływ na magnatów i skupione wokół nich śro­ dowiska dworskie oraz na część duchowieństwa, w tym zwłaszcza zakony nauczające. Upowszechnianie się treści oświeceniowych cieszyło zwolen­ ników zmian, ale budziło też nieufność, niechęć czy też otwartą wrogość. W obrębie obu tych ideowych orientacji byli duchowni, największa wówczas grupa ludzi wykształconych i aktywnych umy­ słowo. Dwaj najwybitniejsi oświeceniowi pisarze i działacze polityczni, Hugo Kołłątaj i Stanisław Staszic, to - przynajmniej formalnie - księża, podobnie jak wielu innych, mniej prominent­ nych, lecz zasłużonych rzeczników Oświecenia. Trzeba podkreślić, 30 Zob. S. Roszak, Koniec świata sarmackich erudytów, Toruń 2012.

72

II. Sapere audel

że formowanie się orientacji prooświeceniowej i antyoświeceniowej nie oznaczało w żadnym razie braku wzajemnych oddziaływań mię­ dzy Oświeceniem a katolicyzmem. Richard B u tterwick-Pawlikowski, rozpatrując rezultaty tego rodzaju wpływów, rozróżnia „katolickie oświecenie” i „oświecony katolicyzm”. W pierwszym przypadku mielibyśmy do czynienia z propagowaniem umiarkowanie oświe­ ceniowych koncepcji i programów wśród katolików, przy wspar­ ciu ze strony instytucji kościelnych. W drugim - z dążeniem do intelektualnego odnowienia i wzmocnienia katolicyzmu poprzez przyswojenie części dorobku nowożytnej nauki i filozofii, zwięk­ szenia społecznej użyteczności kleru oraz oczyszczenia kultu z ele­ mentów uznanych za niestosowne31. Wśród duchowieństwa silne były jednak nastroje krytyczne wobec tego, co uznawano za sprzeczne z religią, moralnością i właściwym porządkiem społecznym. Można tu - idąc za pro­ pozycją Isaiaha Berlina - mówić o „kontroświeceniu”32. Martyna Deszczyńska widzi początki takiego zjawiska w reakcjach na moralne i społeczne konsekwencje nowych tendencji w filozo­ fii europejskiej. Tłumaczy się na polski zachodnioeuropejskich pisarzy, ukazują się też teksty rodzimego autorstwa. W publika­ cjach tych filozoficzne polemiki z Kartezjuszem, Spinozą lub ich następcami mają bardzo skromny zakres. Nie o filozofię sensu stricto chodziło polskim autorom, nie mieli zresztą z reguły przy­ gotowania do takich dyskusji. Interesowały ich destrukcyjne, jak sądzili, następstwa przemian dokonujących się w sferze koncepcji filozoficznych. Kartezjanizm czy też filozofia Spinozy stanowiły ledwie zaznaczony punkt wyjścia, a energia polemistów zwracała się przeciwko oświeceniowym projektom kulturowo-społecznym. Nacisk oświecenia na przyjęcie rozwiązań racjonalistycznych w moral­ ności, polityce, edukacji i kulturze - pisze Deszczyńska - był nie do

31 R. Butterwick-Pawlikowski, Między oświeceniem, s. 31-33. 32 I. Berlin, Pod prąd. Eseje z historii idei, red. I I. Hardy, tłum. T. Bieroń, Poznań 2002 (wyd. oryg. - 1979), s. 65-95; M. Deszczyńska, Polskie kontroświecenie, Warszawa 2011, s. 7-28.

Oświecenie i kontroświecenic

73

przyjęcia dla zwolenników tradycji i dawnego porządku, głównie dlatego, że nowatorzy pomijali milczeniem, bądź wręcz atakowali, sposób rozu­ mienia rzeczywistości, w którym istniało miejsce na władzę z nadania boskiego, przywileje, nierówność stanów, światopogląd religijny i wyni­ kające zeń uprawnienia kościołów. Te ostatnie oskarżano wszak - co budziło szczególnie ostry sprzeciw zachowawców - o pochodzenie nie od Stwórcy, ale o wzięcie swego początku z ucisku władzy politycznej wobec poddanych33.

Kontroświecenie, polemicznie związane z Oświeceniem, było zjawiskiem o charakterze typowo peryferyjnym. Podczas gdy w głównym nurcie kultury zaczęły dominować treści oświece­ niowe, na kulturowych peryferiach działali „twórcy drugiego planu”34. Nie wszyscy pozbawieni byli talentu literackiego, lecz w obronie kwestionowanego status quo powstawała w przewa­ żającej mierze daleka od wyrafinowania publicystyka minorum gentium. Jej ton zaostrzył się w dobie Rewolucji Francuskiej. Butterwick-Pawlikowski przekonuje, że zarówno podczas Sejmu Czteroletniego, jak w okresie insurekcji kościuszkowskiej trwała jeszcze „w miarę udana koegzystencja oświeconego katolicyzmu i katolickiego oświecenia”35. Coraz głośniej rozlegały się jednak głosy tych, którzy krytykę reform łączyli z atakami na Oświecenie. Spotęgowało te ataki uchwalenie Konstytucji 3 maja - w kręgu Targowicy, a następnie wśród zwolenników „opcji grodzieńskiej” nowy system ustrojowy był przedstawiany jako wytwór „nieszczę­ śliwego ducha nowości”, „filozofii modnej” i „zarazy jakobińskiej”. Oświecenie od dawna potępiano za podkopywanie religijności i sze­ rzenie obyczajowego zepsucia; obecnie stawiano mu nowe, jeszcze poważniejsze zarzuty. Ostateczną konsekwencją upowszechniania się tendencji oświeceniowych miała być rewolucja we Francji, a w Polsce, podlegającej destrukcyjnemu wpływowi francuskiego przewrotu - zniszczenie szlacheckich wolności i odrzucenie 33 M. Deszczyńska, Polskie kontroświecenie, s. 8-9. 34 Tamże, s. 21-23. 35 R. Butterwick-Pawlikowski, Między oświeceniem, s. 49.

74

II. Sapere audel

tradycyjnej moralności36. Butterwick-Pawlikowski swą analizę rela­ cji między „polską rewolucją” lat 1788-1792 a Kościołem katolickim zamyka stwierdzeniem: „Po trzecim rozbiorze drogi katolicyzmu i Oświecenia w Polsce rozeszły się”37. To zasadnicza zmiana, otwierająca nową epokę. Butterwick- Pawlikowski pisze o „przepaści”, która zaczęła się rozciągać mię­ dzy inteligenckimi spadkobiercami Oświecenia a konserwatywnym duchowieństwem. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku miało nastąpić zbliżenie tych dwóch środowisk, po 1989 roku - ich ponowne rozejście się. Nieco tylko upraszczając, można powiedzieć, że po jednej stronie ton nadawał wolterianizm Tadeusza Boya-Żeleńskiego, po drugiej - ludowy katolicyzm kar­ dynała Stefana Wyszyńskiego38.

36 M. Deszczyńska, Polskie kontroświecenie, s. 87-134. 37 R. Butterwick-Pawlikowski, Polska rewolucja a Kościół katolicki 1788-1792, tłum. M. Ugniewski, Kraków 2012, s. 896. 38 Tamże, s. 896-897.

ROZDZIAŁ III

Bliskie spotkanie z nowoczesnością

Napoleon i Polacy Aby zetknąć się na przełomie wieków z nowoczesnością, najlepiej było pojechać do Wielkiej Brytanii lub Francji. Tymczasem jesienią 1806 roku francuska nowoczesność w sposób całkiem konkretny i bezpośredni dotarła nad Wisłę i Niemen1. Jedno z postanowień pokoju w Tylży dotyczyło utworzenia Księstwa Warszawskiego. To, na ile Księstwo spełniało polityczne aspiracje polskich elit, stało się przedmiotem dyskusji zapoczątkowanych zaraz po ogłoszeniu tylżyckich decyzji i ciągnących się do dziś. W 1807 roku wieści z Tylży niejednego rozczarowały: zarówno granice nowego pań­ stwa, obejmujące skromną część ziem Rzeczypospolitej, jak i jego nazwa mogły nasuwać poważne wątpliwości co do tego, czy jest to prawdziwe państwo polskie. Wyniszczające kraj działania wojenne i bezwzględna eksploatacja miejscowych zasobów, jaką prowadzili Francuzi, nie poprawiały nastrojów. O aktywnym sprzeciwie wobec istniejącego stanu trudno było myśleć: Napoleon powołał wpraw­ dzie do życia państwo, którym zarządzać mieli Polacy, ale nie ulegało przecież wątpliwości, że sprawuje militarną kontrolę nad jego terytorium. Akceptacja nowych porządków nie była jednak tylko kwestią pogodzenia się z przykrą koniecznością - wiele skła­ niało do przekonania, że związek z Francją, choć nierównoprawny i rodzący różne problemy, jest zgodny z polskimi interesami.1 1 J. Czubaty, Księstwo Warszawskie (1807-1815), Warszawa 2011, s. 57-135.

76

HI. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

Napoleon przez lata walczył z państwami, które zniszczyły Rzecz­ pospolitą, i nie wydawało się, aby mogły one ostatecznie pogo­ dzić się z jego imperialnymi planami. W świetle dotychczasowych doświadczeń należało przyjąć, że z rosyjskiego, pruskiego i austriac­ kiego punktu widzenia w Europie nie ma miejsca dla państwa pol­ skiego. Zapowiadało się, że w Europie napoleońskiej, powstającej w walce z mocarstwami zaborczymi, takie miejsce się znajdzie. Porozumienie z Rosją można było uznać za tymczasowe, podobnie jak tylżyckie rozwiązania w sprawie polskiej. Księstwo Warszawskie stawało się zapowiedzią wskrzeszenia prawdziwej Polski2. Tymczasem trzeba się było dostosować do napoleońskich wyobrażeń o właściwym porządku państwowym i społecznym. Napoleon wkraczał na ziemie polskie ze starannie wypracowaną i skodyfikowaną już wizją takiego ładu. Kodeks cywilny, przygo­ towany pod jego kierunkiem, ogłoszony w 1804 roku i nazwany później kodeksem Napoleona, był z jednej strony wynikiem prze­ świadczenia, że trzeba zachować pewne zasadnicze zmiany wartości i norm, jakie przyniosła rewolucja, z drugiej - że społeczeństwo musi mieć strukturę możliwie stabilną i trwałą, odporną na oddzia­ ływania wywrotowe. Bonaparte uznał za użyteczną koronację na cesarza, ale nie oznaczało to wcale powrotu do ancien regime’u. Władca Francji był ideowo uformowany przez rewolucję: przy­ swoił sobie wiele z jej emancypacyjnych dążeń, prześladowały go jednak widma politycznego chaosu. Jego kodeks odwoływał się do pojęć takich jak wolność osobista człowieka, równość wobec prawa, wolność i nienaruszalność własności prywatnej, wolność sumienia, świecki charakter państwa. To dziedzictwo rewolucyjnej emancypacji współistniało wszakże z wyraźną tendencją konserwatywno-autorytarną, zbieżną z pryncypiami nowoczesnej kultury mieszczańskiej. W napoleońskim systemie prawnym postaciami o szczególnym znaczeniu stali się: po pierwsze - pracodawca, po drugie - „głowa rodziny”. Robotników poddano rygorystycznej dyscyplinie, żonę i dzieci podporządkowano władzy męża i ojca. 2 Tamże, s. 151-155.

Napoleon i Polacy

77

Była w tym odległa jeszcze zapowiedź dwudziestowiecznej inży­ nierii społecznej: Napoleon, objąwszy rządy nad społeczeństwem, które doświadczyło załamania się „dawnego ładu”, starał się zbu­ dować ład nowy. Przystępował do tego z wielką energią, wykazując nieprzeciętne uzdolnienia polityczne i organizacyjne. Stworzył reżim mający jesz­ cze wiele cech tradycyjnej monarchii, ale zmierzający w stronę nowo­ czesnej dyktatury. Społeczną podstawę rządów Napoleona stanowili wyżsi urzędnicy i korpus oficerski; jednocześnie władcy zależało na widocznych przejawach masowego poparcia, chętnie posługi­ wał się więc instytucją plebiscytu. Deklarował, że rządzi w imieniu „ludu” i dla jego dobra, i narzucał swoją wolę, sprawnie posługując się tajną policją, cenzurą oraz aparatem propagandowym3. Napoleon wjeżdżał do Polski z pewnym - niezbyt obfitym zasobem informacji o tym kraju; była to wiedza zgodna z opi­ niami dominującymi we Francji. Zakładał więc, że będzie miał do czynienia ze społeczeństwem o strukturze anachronicznej i oby­ czajach dość odstręczających, dzielącym się na dwie podstawowe zbiorowości: anarchiczną szlachtę i prymitywne chłopstwo. Po zwycięskich, ale wyczerpujących kampaniach, i przynajmniej tymczasowym porozumieniu z Rosją, chciał stworzyć sobie na obszarze dawnej Rzeczypospolitej możliwie solidny punkt opar­ cia - wysuniętą najdalej na wschód część imperialnej konstrukcji. Był już doświadczonym twórcą państw satelickich - konstytucja Księstwa, szybko przygotowana pod okiem Napoleona i podpisana przez niego 22 lipca 1807 roku, stanowiła kolejny akt, w którym francuska myśl konstytucyjna służyła formowaniu zależnej od Paryża struktury państwowej. Chociaż jego wiedza o Polsce bywała powierzchowna, to cesarz trafnie oceniał, że elity arystokratyczno-ziemiańskie nie mają tu żadnej skutecznej konkurencji politycznej, i z tego kręgu wybrał ludzi mających zarządzać Księstwem. Ton tej grupie nadawali 3 G. Ellis, Cesarstwo Napoleona, tłum. A. Czwojdrak, Kraków 2011 (wyd. oryg. - 1991); A. Zahorski, Napoleon, Warszawa 1982.

78

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

działacze, którzy w ostatnich latach istnienia Rzeczypospolitej należeli do orientacji umiarkowanie reformatorskiej. W środo­ wisku tym spodziewano się początkowo, że w nowym państwie uda się przywrócić Konstytucję 3 maja. Konstytucja narzucona przez Napoleona nie budziła zachwytu polityków, którzy od dawna patrzyli z sympatią na wzorzec brytyjski, ale nie była też pozbawiona w ich oczach pewnych zalet. W całej kontynentalnej Europie oświeceniowi reformatorzy w większości pokładali wielkie nadzieje w państwie, widząc w nim najskuteczniejszy instrument przemian. W warunkach polskich niebagatelne znaczenie miała ponadto pamięć upadku Rzeczypospolitej, interpretowanego jako rezultat słabości aparatu państwowego. Nie była to interpretacja dominująca w szerokich kręgach ziemiaństwa, przeważała jednak wśród polskich rzeczników Oświecenia, którzy - przy wszystkich ńebagatelnych różnicach poglądów - zgodnie uważali, że nieszczęciem Rzeczypospolitej stały się paraliżujące władzę państwową walki magnackich stronnictw. Widmo sarmackiego „warcholstwa”, pogrążającego kraj w anarchii, skłaniało do akceptacji rządów, które poradziły sobie z rewolucyjnym chaosem4.

Korespondencja w ważnych materiach W kręgu oświeceniowych krytyków „anarchii” Stanisław Staszic wyróżniał się zarówno uzdolnieniami i energią, jak entuzja­ zmem dla silnej władzy państwowej. Gdy powstawało Księstwo Warszawskie, miał już przygotowaną podstawową część wersji rękopiśmiennej Rodu ludzkiego - poematu historiozoficznego, w którym kreślił wizję idealnego ustroju. Miała to być specyficzna monarchia konstytucyjna, ale w absolutyzmie widział autor nie­ zbędny etap historycznego rozwoju, przezwyciężenie „wyłącznictwa”, utożsamianego z „feudalizmem”. Ród ludzki został ostatecznie 4 T. Kizwalter, Kryzys Oświecenia a początki konserwatyzmu polskiego, Warszawa 1987, s. 21.

Korespondencja w ważnych materiach

79

wydany - w niefortunnie zmienionej, poetyckiej formie - w latach 1819—1820 i szybko niemal w całości skonfiskowany, nie wywarł zatem żadnego istotnego wpływu na współczesnych. Wiosną 1807 roku Staszic opublikował jednak tekst, który spotkał się z natych­ miastowym odzewem i zachęcił do ciekawej wymiany poglądów na temat przyszłości kraju. W broszurze O statystyce Polski autor apelował o patriotyczną mobilizację, skupienie wszystkich sił i wykorzystanie sprzyjającej koniunktury politycznej. Jednym z głównych założeń tego apelu była konieczność silnej władzy. O ówczesnym położeniu narodu polskiego Staszic pisał tak: „Jemu trzeba czym prędzej króla. A króla z mocą jednowladztwa, z duchem wielkim stałości i męstwa, króla bohatyra [...J”5. Absolutyzm uznawał za rozwiązanie korzystne, a jego oświece­ niową mutację traktował z wyraźną sympatią. Przekonywał, że gdyby tylko król pruski przestał dążyć do „zniszczenia imienia Polaków” i „gdyby był im wrócił język, prawa i sprawiedliwość w ich języku, urzędy narodowe i zamiast królem pruskim był się stał królem polskim”, to z trzech monarchii zaborczych Polacy najwyżej oceniliby Prusy. Pewna doza uznania dla pruskich rzą­ dów nie była wtedy czymś wyjątkowym6, ale Staszic wypowiadał się z dużym przekonaniem i czynił to, gdy Prusy przegrywały wojnę. „Jest w składzie tego rządu - dowodził - piętno wielkiego geniuszu. Jest to monarchia z jednowładztwem królów zupełnym, a przecież jest razem i osobista wolność cywilna największa, co w składzie jednowładztw jest dziełem najtrudniejszym”7. Absolutna monarchia, odpędzając demony sarmackiego anarchizmu, miała umożliwić Polsce podążanie drogą postępu. Wielkiego wysiłku musieli jednak przede wszystkim dokonać sami Polacy („Waleczny Narodzie! Przestrzegam, użytkuj z czasu!”8). 5 S. Staszic, O statystyce Polski krótki rzut wiadomości iv roku 1S07, w: tenże, Pisma filozoficzne i społeczne, t. II, s. 292. 6 J. Czubaty, Księstwo Warszawskie, s. 47-51. 7 S. Staszic, O statystyce Polski, s. 294. 8 Tamże, s. 300.

80

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

Na wezwanie Staszica szybko zareagował Józef Kalasanty Szaniawski, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej, czołowa postać środowiska polskich jakobinów. Zniechęcony do porewolucyjnej, napoleońskiej Francji powrócił w 1801 roku z emigracji do kraju i - chwilowo przynajmniej dystansując się od polityki - działał w warszawskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Teraz na łamach „Gazety Warszawskiej” wzywał do publicznej debaty „w przedmio­ tach tyczących się kraju i narodu polskiego”, tak aby można było wytyczyć kierunki działania w przełomowej sytuacji politycznej9. Szaniawski miał ambicje nadania tej dyskusji możliwie szerokiego zasięgu, objęła ona jednak przede wszystkim ludzi związanych z powstałym w 1799 roku Towarzystwem Republikanów Polskich. Dla tego środowiska wejście wojsk francuskich na tereny dawnej Rzeczypospolitej stało się silnym bodźcem do działania. Wygaśnięcie we Francji rewolucji, dojście do władzy Bonapartego i zawarcie przez niego w latach 1801-1802 traktatów pokojo­ wych z dotychczasowymi przeciwnikami oznaczało kres marzeń ) francuskiej pomocy dla Polski; w rezultacie Towarzystwo, którego program miał za podstawę taką pomoc, zaprzestało aktywności i obumarło. Środkowoeuropejskie zwycięstwa Napoleona przy­ wróciły jego byłym działaczom nadzieję. Przystępowali do dyskusji z poczuciem, że otwiera się wielka szansa zarówno przed krajem, jak i przed nimi samymi. Wypowiadali się na rozmaite tematy, od ogólnych kwestii światopoglądowych po zupełnie szczegółowe sprawy gospodarcze. „Gazeta Warszawska” publikowała ich listy, a wkrótce ukazał się osobny tom zatytułowany Korespondencja w materiach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśniających. Politycznym fundamentem projektów, których pierwsze zarysy kreślono, była wizja nowego porządku europejskiego, czy nawet światowego. W najdalej sięgających spekulacjach rysowało się mgli­ ście ostateczne zwieńczenie napoleońskich triumfów: powszechna 9 J. K. Szaniawski, Wezwanie z powodu pisma „O statystyce Polski”, 28 IV 1807, w: Korespondencja w materiach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśnia­ jących, Warszawa 1807, s. 1-4.

Korespondencja w ważnych materiach

81

federacja wolnych społeczeństw. Oczywiście, uwagę dyskutantów musiała jednak przyciągać przede wszystkim przyszłość Polski. Podkreślano, że odbudowane państwo polskie będzie miało do wypełnienia misję wielkiej wagi: stanie się centrum Słowiań­ szczyzny, więżąc ten region z Europą i oświecając go. Proces cywi­ lizowania stanowił główną oś historyczno-politycznych wyobra­ żeń korespondujących. Francja była tu cywilizacyjnym centrum, promieniującym na inne kraje; zwycięstwa militarne Francuzów wynikały nie tylko z ich przewagi materialnej, lecz - co ważniej­ sze - z moralnej wyższości społeczeństwa oświeconego. Polska, dodawano z naciskiem, już od dawna pełniła istotną rolę w euro­ pejskich procesach cywilizacyjnych: była „przedmurzem Europy przeciw nawałom z Azji”. Obecnie ma zatem prawo oczekiwać wdzięczności, a przywrócenie państwowego bytu pozwoli jej znów pełnić ową odwieczną funkcję ochronną. W tym miejscu ogólne rozważania nieco konkretyzowały się politycznie, choć w kore­ spondencji - prowadzonej przed Tylżą i po niej, do grudnia 1807 roku - nie wypracowano żadnej konkretnej koncepcji porządku międzypaństwowego. Pojawiły się natomiast - przejęte z bro­ szury Staszica - uwagi o wschodniej granicy Europy, tożsamej ze wschodnią granicą Polski. W takim ujęciu nie ulegało wątpliwości, że „Moskale” należą do Azji10. W tego rodzaju ogólnoeuropejskich ramach odbywać się miało to, co uczestnicy dyskusji uważali za najważniejsze: cywilizacyjny awans Polski. Korespondencja przesycona jest poczuciem, że kraj jest ubogi i zacofany, że potrzebuje oświaty, rozwoju gospodar­ czego i sprawnego rządu. Związek z Francją stwarzał możliwość modernizacyjnego przyspieszenia: jak dowodził jeden z dysku­ tantów, Francuzi, dokonując rewolucji, otwarli innym narodom 10 B. Grochulska, Lewica wobec Napoleona w świetle „Korespondencji w mate­ riach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśniających”, w: Francja - Polska XVIIIXIX Studia z dziejów kultury i polityki poświęcone Profesorowi Andrzejowi Zahorskiemu w sześćdziesiątą rocznicę urodzin, red. A. Mączak i in., Warszawa 1983, s. 65-69.

82

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

drogę ku lepszej przyszłości. Koszty rewolucyjnych wstrząsów były wielkie, ale zniszczono więzy krępujące ludzi i usunięto bariery rozwojowe. „Wygluzowanie wszystkich feudalności zabytków” to osiągnięcie, z którego korzystać mogła cała Europa. Treści nabierała tu retoryka, którą posługiwano się w odniesieniu do Napoleona („bohater wieków”, „człowiek przeznaczenia” etc.): jako „rządczy geniusz nowożytnej epoki” cesarz podejmował wielkie dzieło budowy oświeconego ładu11. Kto miał teraz, pod skrzydłami władcy Francji, modernizować Polskę? W zainicjowanej przez Szaniawskiego korespondencji napomyka się tylko o tej jakże istotnej, ale i delikatnej sprawie. Józef Neyman, uczestnik insurekcji i emigracyjny radykał, prze­ konywał, że „na najpierwszych podziałki politycznej szczeblach” znaleźć się powinni przedstawiciele „zawodu prac umysłowych”. Autor listu nie precyzował, czym jest ów „zawód prac umysło­ wych”; pisał o „mędrcach”, „geniuszach”, ludziach „zdolnych do prac wyższych”, czyli twórczej elicie, trudnej do dokładnego zlo­ kalizowania społecznego. Również dość ogólnie, lecz bardziej czy­ telnie przedstawiał tych, spod których wpływu muszą wyzwolić się obdarzeni umysłowymi zdolnościami. To przedstawiciele „familiów i oddzielnych domów” - bete noire wszystkich ówczesnych radykałów, czyli arystokracja. Nie mamy tu jednak do czynienia z konsekwentnym wystąpieniem przeciwko pewnej konkretnej gru­ pie społecznej. Przedstawiając orszak stawianych za wzór „umie­ jętnych i głębokich naszych współrodaków”, Neyman wymieniał obok Staszica i radykała Piotra Maleszewskiego - Ignacego, Jana i Stanisława Kostkę Potockich oraz Aleksandra Sapiehę. W krytyce „familiów” chodziło zatem - w zgodzie z ówczesnymi nawykami mentalnymi - nie tyle o arystokratyczny status społeczny, ile o „ducha arystokracji”, potępiany zespół poglądów i zachowań11 12. 11 Tamże, s. 65, 68-69. 12 J. Neyman do J. K. Szaniawskiego, 14 V 1807, w: Korespondencja w mate­ riach, s. 22-23, 27; T. Kizwalter, Początki inteligenckiej samoświadomości - między jakobinizmem a oświeconą zachowawczością (zarys problematyki), w: Inteligencja

Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo?

83

Jako uczestnik debaty, której chciano nadać charakter spo­ kojnej, patriotycznej wymiany poglądów, Neyman wypowiadał się oględnie. Dawni polscy jakobini potrafili jednak energicznie zabiegać o miejsce dla siebie w mającej powstać „napoleońskiej Polsce”. W lutym i marcu 1807 roku Neyman i Andrzej Horodyski wysyłali do Talleyranda ostre w tonie, wyraźnie antyarystokratyczne listy i memoriały. Neyman obarczał magnatów całą winą za upadek Rzeczypospolitej, zarzucał im trwałe związki z Rosją i utrzymywanie w kraju „najstraszniejszego feudalizmu”13.

Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo? Personalne decyzje Napoleona i jego doradców rozczarowały środowisko postjakobińskie. Żaden jego przedstawiciel nie zna­ lazł się w elicie rządzącej Księstwa (myślano tu przede wszystkim o Kołłątaju). Oznaczało to załamanie się nadziei na wielkie indy­ widualne kariery i awans całego środowiska, ale wywoływało też poczucie - niekoniecznie wynikające jedynie z osobistego zawodu że zahamowane zostaną przemiany kraju. Były to obawy po części przesadne, po części uzasadnione. Arystokraci i zamożni ziemianie, którzy mieli zarządzać Księstwem, gotowi byli w zasadzie zaakcep­ tować napoleońskie rozwiązania ustrojowe, przeważnie starali się jednak, aby w praktyce modernizacyjny radykalizm uległ złagodze­ niu, a interesy ich warstwy nie doznały uszczerbku. Najlepszym tego przykładem był dekret z grudnia 1807 roku, potwierdzający konstytucyjne „zniesienie niewoli” chłopstwa, lecz przyznający dziedzicowi własność ziemi, budynków i inwentarza, umożliwia­ jący mu także usuwanie chłopów z gospodarstwa14. polska XIX i XX wieku. Studia 6, red. R. Czepulis-Rastenis, Warszawa 1991, s. 13-14. 13 J. Skowronek, Sprawa polska, w: Europa i świat w epoce napoleońskiej, red. M. Senkowska-Gluck, Warszawa 1977, s. 367-369; zob. tenże. Książę Józef Poniatowski, Wrocław 1986, s. 129. 14 J. Czubaty, Księstwo Warszawskie, s. 162-163.

84

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

Podstawową kwestią polityczną, wobec której stanęli w Księstwie członkowie stanu uprzywilejowanego dawnej Rzeczypospolitej, stało się wzmocnienie państwa. I o ile w kwestiach agrarnych głos ziemiaństwa okazał się mieć niemałe znaczenie (przytłaczająca większość posiadaczy ziemskich nie wyobrażała sobie uwłaszcze­ nia chłopów, władze dążyły też do szybkiego zażegnania niepo­ kojów na wsi), o tyle w sprawie organizacji aparatu państwowego Napoleon, przeświadczony o konieczności trzymania w ryzach anarchicznych Polaków, nie był skłonny do wysłuchiwania ich postulatów. W rezultacie szlacheckie wyobrażenia o życiu publicz­ nym starły się z francuską kulturą polityczną. Szlachta miała już swe doświadczenia z absolutyzmem monarchii zaborczych. Bywał to co prawda absolutyzm ze względów pragmatycznych nieco modyfikowany w relacjach z nowymi poddanymi (najwyraźniej w zaborze rosyjskim, słabiej w pruskim), lecz tak czy owak dawni obywatele Rzeczypospolitej znaleźli się pod rządami, które nie uznawały żadnych republikańskich idei. Tych, którzy sprzeciwili się nowym porządkom - emigrantów i konspiratorów - była garstka; reszta przystosowała się, w tym wielka rzesza tradycjona­ listów, odrzucających reformy Sejmu Czteroletniego. Temu przy­ stosowaniu trudno się dziwić, bo na zmianę sytuacji politycznej długo się nie zanosiło, a władze zaborcze w razie potrzeby mogły sięgać po bezwzględny przymus15. Z Napoleonem także nie było żartów, ale Księstwo Warszawskie miało być państwem polskim, czyli liczącym się ze zdaniem szlachty. Wzmocnienie państwa oznaczało rozbudowę aparatu admini­ stracyjnego i profesjonalizację kadry urzędniczej. Wątłe struktury administracji Rzeczypospolitej opierały się na zasadzie samorządu szlacheckiego. Oznaczało to sprawowanie funkcji na poły ama­ torskie i na poły honorowe. Na poły amatorskie, bo potrzebne umiejętności nabywało się poprzez praktykę i nikt ich formal­ nie nie sprawdzał; na poły honorowe, bo tylko część urzędników 15 Tenże, Zasada „dwóch sumień". Normy postępowania i granice kompromisu politycznego Polaków w sytuacjach wyboru (1795-1815), Warszawa 2005, s. 168-295.

Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo?

85

otrzymywała wynagrodzenie. „Nie bycie płatnym” nie stanowiło świadectwa bezinteresowności: wyższy urzędnik mógł nie dostawać pensji i jednocześnie czerpać duże korzyści materialne z piasto­ wania urzędu (poczynając od otrzymania starostwa). Brak pen­ sji pozwalał jednak utrzymywać, że „służy się krajowi o swoim chlebie”. Wyobrażenie taicie należało do podstawowych składni­ ków politycznego imaginarium Rzeczypospolitej. Z jednej strony, odwoływano się tu do idei obywatelskiej służby ojczyźnie; z dru­ giej - orzekano, że jedynie człowiek odpowiednio zamożny może zachować niezależność poglądów i działań16. Zasady, jakimi kierowali się organizatorzy Księstwa, budując jego administrację, były wyraźnie sprzeczne z tradycją dawnego państwa szlacheckiego. Pełnienie funkcji urzędniczych stawało się zawodem: zabiegający o posady mieli zdawać egzamin, a kto prze­ szedł go pomyślnie i został przyjęty do pracy - otrzymywał stałą pensję. Obrońcy tradycyjnego stanu rzeczy mogli teraz dochodzić do wniosku, że oto spełniają się odwieczne obawy szlachty przed absolutum dominium: władca ma w ręku zależny od siebie, silny aparat wywierania nacisku na obywateli, którzy w ten sposób przekształcają się bez reszty w poddanych. Szacuje się, że pod koniec istnienia Rzeczypospolitej było w niej około 2 tysięcy urzędników państwowych; w 1811 roku grupa ta liczyła w Księstwie około 9 tysięcy osób. Przy tak znacznym wzro­ ście jedni zaczynali się lękać, inni, mniej wrażliwi na punkcie tra­ dycji, widzieli dla siebie nowe perspektywy życiowe. I o ile naj­ wyższe stanowiska państwowe przypadały najczęściej arystokracji i zamożnemu ziemiaństwu, to na niższych szczeblach hierarchii urzędniczej otwierały się możliwości kariery dla uboższej szlachty i mieszczaństwa. Ludzie młodzi, ambitni i wykształceni - często na uniwersytetach niemieckich, czasem z praktyką w urzędach pru­ skich - znajdowali w administracji Księstwa stabilizację materialną 16 W. Kula, Udział we władzy, w: Przemiany społeczne w Królestwie Polskim 1815-1864, praca zespołowa wykonana pod kier, tegoż i J. Leskiewiczowej, Wro­ cław 1979, s. 407-409; J. Czubaty, Księstwo Warszawskie, s. 362.

86

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

i szanse awansu, wykorzystywane przez niektórych. Tradycjonaliści obserwowali tę grupę z niesmakiem, widząc w ich karierach zagro­ żenie dla kraju i dla pozycji ziemiańskich elit (o jednym z takich młodzieńców pamiętnikarz napisał po latach, że „w szkołach pru­ skich wychowany, zdatny, lecz obyczajom, instytucjom, a szcze­ gólniej wyobrażeniom umysłów polskich obcy, nie przypadał do smaku” większości doświadczonych dygnitarzy)17. Powstawanie nowoczesnego systemu biurokratycznego stało się zatem podłożem istotnych napięć w obrębie warstw świado­ mych politycznie. Nowe wzorce administracyjne, narzucone przez Napoleona, miały swych wpływowych rzeczników na gruncie pol­ skim. Spragnieni nowoczesności dawni jakobini zostali wpraw­ dzie zmarginalizow^ani jako środowisko, lecz część członków tego ugrupowania zrobiła indywidualne kariery w Księstwie. Przede rszystkim jednak zwolennikiem nowego systemu był minister >rawiedliwości Feliks Łubieński, jedna z najważniejszych postaci ńejscowego życia politycznego. Łubieński nie żywił żadnej sym­ patii do politycznego radykalizmu, ale nie zaliczał się też do tra­ dycjonalistów. Można go uznać za pragmatycznego konserwa­ tystę, który starał się realizować program modernizacji zgodnej z interesami ziemiaństwa. Uważał, że będzie to można skutecz­ nie robić dzięki silnej władzy centralnej i sprawnym strukturom administracyjnym. Chociaż jeszcze w pierwszej połowie 1807 roku miał wątpliwości co do korzyści wynikających z przyjęcia francu­ skich wzorców' ustrojowych, przekonał się szybko do konstytucji Księstwa i kodeksu Napoleona, a jako główny rzecznik wydania dekretu grudniowego zabiegał o to, aby ziemiaństwo stało się beneficjentem zachodzących przemian18.

17 J. Czubaty, Księstwo Warszawskie, s. 355-357; K. Koźmian, Pamiętniki, wstęp J. Willaume, oprać, tekstu M. Kaczmarek, K. Pecold, t. II, Wrocław 1972, s. 267. 18 B. Leśnodorski, U progu nowego stulecia. Księstwo Warszawskie, w: tenże, Historia i współczesność, Warszawa 1967, s. 188-234; J. Czubaty, Księstwo War­ szawskie, s. 176.

Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo?

87

Pogląd, że ziemianie będą mogli prosperować w warunkach, jakie stwarzał system ustrojowy Księstwa, nie był jednak zbyt roz­ powszechniony. Znaczny wpływ na to miały rzecz jasna czynniki doraźne: zniszczenia wojenne, eksploatacja kraju przez Francuzów, skutki blokady kontynentalnej, wreszcie trudności występujące z reguły przy tworzeniu nowych instytucji i wprowadzaniu nowego prawa. Poczucie, że ustrój „napoleońskiej Polski” i polityka władz państwa szkodzą ziemiaństwu, miało jednak również inne, głębsze przyczyny. Po trzech latach istnienia Księstwa Kajetan Koźmian pisał: W narodzie rolniczym konieczność zajęć gospodarskich nie pozwala poświęcać całego czasu krajowi. Stąd korzyści dla ludzi nieosiadłych, wszędzie z sobą fortunę na dwóch kołach przewożących; mają oni zawsze swój czas na sprzedaż, nastręczają się sami - ale za to osadzeni na urzę­ dach, nie schodzą z nich takimi, jakimi na nie weszli19.

Był to fragment opublikowanego dopiero po kilkudziesięciu latach, bardzo krytycznego w tonie memoriału o sądownictwie Księstwa20. Krytycyzm autora miał szczególny posmak, Koźmian (rocznik 1771) należał bowiem do środowiska wyższych urzędników (w 1810 roku został referendarzem Rady Stanu), a jego kariera roz­ wijała się obiecująco. Ale ten pnący się w górę urzędnik był rów­ nież ziemianinem, silnie związanym z tradycją tej warstwy. Mamy więc tu interesujący przypadek rozdwojonego wewnętrznie czło­ wieka epoki przejściowej: jako urzędnik Koźmian wcielał w życie to, co ostro krytykował jako członek społeczności ziemiańskiej21. Cytowany passus o „ludziach nieosiadłych” wskazuje na jedną z głównych kwestii, które podzieliły wtedy świadomą politycznie część społeczeństwa, a mogły też, jak widzimy, stać się trudnym do rozstrzygnięcia dylematem dla jednostki: upowszechniało się

19 K. Koźmian, Postrzeżenie ogólne o sądownictwie, w: tenże, Pisma prozą, Kraków 1888, s. 314. 20 M. Mycielski, „Miasto ma mieszkańców, wieś obywateli". Kajetana Kożmiana koncepcje wspólnoty politycznej (do 1830 roku), Wrocław 2004, s. 48-87. 21 Tamże, s. 323-324.

88

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

przeświadczenie, że „naród rolniczy” - czyli ziemianie - znalazł się w obliczu ekspansji sił odsuwających go od zarządzania krajem. Obawy i troski ziemiaństwa nie były urojone, choć w kręgach tych często wyolbrzymiano zagrożenie i reagowano na nie przesad­ nie. Dwudziestowieczni historycy, dobrze już obeznani z problema­ tyką modernizacji, zastanawiali się, w jakiej mierze bezpośrednie zetknięcie się z francuską nowoczesnością zmieniło społeczeń­ stwo Księstwa. Pół wieku temu Bogusław Leśnodorski, analizu­ jąc przemiany w życiu publicznym, wprowadził pojęcia „wspól­ noty obywatelskiej” i „wspólnoty politycznej”: pierwsza z nich wynikała z tradycyjnego układu stosunków w Rzeczypospolitej, drugą miał tworzyć system ustrojowy Księstwa. Leśnodorski słusznie podkreślał, że były to wspólnoty na tyle odmienne, iż można w nich widzieć dwie odrębne sfery, pozostające w stanie izolacji, konfliktu lub zbliżania się, przy czym ta ostatnia ewen­ tualność - zakładająca reformatorskie sukcesy władz - wymagała znacznego wysiłku22. Rozbudowa administracji stwarzała szanse takiej kariery zawo­ dowej, która dawała pewien dostęp do władzy. W przekonaniu Koźmiana i innych ziemiańskich publicystów sprawujący urząd ziemianin miał zasadniczą przewagę moralną nad zawodowym urzędnikiem - przewagę wynikającą z życia na wsi. Ujawniał się w tych opiniach pewien wpływ koncepcji fizjokratycznych, zakładających, że tylko rolnictwo jest realnym źródłem krajowego bogactwa, ale przede wszystkim oddziaływał tu stary stereotyp, zgodnie z którym wieś to źródło fizycznego i moralnego zdro­ wia, miasto zaś to siedlisko chorób cielesnych i duchowych. To odwieczne przeświadczenie miało teraz wspierać ziemian w walce z naporem ludzi oderwanych od wiejskiego podłoża. Praktycznym 22 B. Leśnodorski, Jakobini wobec zagadnień wzrostu i wspólnoty politycznej w Księstwie Warszawskim, w: Studia historyczne. Księga jubileuszowa z okazji 70 rocznicy urodzin prof. dra Stanisława Arnolda, Warszawa 1965, s. 260-272; zob. T. Kizwalter, Kryzys Oświecenia, s. 24-25; M. Mycielski, „Miasto ma miesz­ kańców”, s. 324-325; J. Czubaty, Księstwo Warszawskie - pierwsze nowoczesne państwo polskie?, „Kwartalnik Historyczny” R. CXXV, 2018, nr 2, s. 365-401.

Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo?

89

atutem „ludzi nieosiadłych” było wykształcenie nowego typu, nowe kwalifikacje i mentalne nawyki. Z ziemiańskiego punktu widzenia wszystkie te cechy stawały się świadectwem moralnego upadku i umysłowej degradacji. Wkrótce po upadku Księstwa zgrabnie ujął to Józef Kalasanty Szaniawski: „Obierajmy raczej na miejsce szkodliwej niedouczoności gruntowny ziemiański rozsądek połą­ czony z nieskażonym charakterem: te przymioty znajdziem jeszcze w wiejskich ustroniach”23. Casus Szaniawskiego zasługuje na uwagę. O ile Koźmiana można by nazwać człowiekiem rozdwojonym, o tyle Szaniawski mógłby być przykładem człowieka rozczarowanego. Przeszedł kar­ kołomną zmianę poglądów: polski jakobin, o którym mawiano, że w 1794 roku pomagał budować szubienice dla zdrajców, kończył życie jako zdecydowany konserwatysta 24. Główną przyczyną tego konserwatywnego zwrotu wydaje się rozczarowanie. Jakobiński radykalizm zawiódł, oczekiwań Szaniawskiego nie spełniła też napoleońska modernizacja. Gdy Księstwo przestało istnieć, nie tak dawny inicjator debaty w „Gazecie Warszawskiej” znalazł się na kongresie wiedeńskim w otoczeniu Adama Jerzego Czartoryskiego i wtedy właśnie wypowiadał się między innymi na temat przy­ miotów ziemiaństwa. W niewydanych drukiem pismach kongre­ sowych Szaniawskiego Księstwo, polska kreacja pokonanego już „despoty”, doczekało się bezlitosnej krytyki: Polacy, którzy uczest­ niczyli w jego tworzeniu, mieli być zdeprawowani przez cudzo­ ziemszczyznę i kierować się niskimi pobudkami; konsekwencją przyjęcia obcych wzorów ustrojowych stało się szkodliwe zniesienie różnic stanowych, ustanowienie „niemego sejmu” i rządów biu­ rokracji, zanieczyszczenie edukacji destrukcyjnymi ideami (wśród nich „zgubną filozofią umowy społecznej”), podważenie pozycji duchowieństwa. Szaniawski zdecydowanie odrzucał teraz napo­ leoński model modernizacji, widząc w nim „despotyzm wysnuty 23 T. Kizwalter, Kryzys Oświecenia, s. 75. 24 M. Król, Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konser­ watywną XIX wieku. Warszawa 1985, s. 12-41.

90

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

z zasad filozofii”. Nie można, powtarzał, zakładać, że wszystkie ludzkie społeczności są do siebie podobne. W istocie różnią się od siebie zasadniczo, zgodnie z odmiennością środowiska natural­ nego („natury ziemi”) i dziejów. Kto te tak rozmaite społeczności chce urządzać zgodnie z jednym wzorcem, błędnie uważanym za uniwersalny, ten musi odwoływać się do przymusu i przemocy. Narzędziem takiego podporządkowywania władzy państwowej jest biurokracja. Ostrze krytyki zwracało się przeciwko syste­ mowi napoleońskiemu, lecz pod znakiem zapytania stawał tu sens wszelkiej dalej posuniętej działalności reformatorskiej. Szaniawski, dla którego jeszcze nie tak dawno Konstytucja 3 maja stanowiła przejaw karygodnego umiarkowania, obecnie krytykował ją za zbytnią śmiałość, twierdząc, że należało likwidować nadużycia, nie zaś słuszne zasady25. Trzeba pamiętać, że o biurokracji jako instrumencie despoty­ zmu pisał podczas kongresu wiedeńskiego autor wydanego w 1808 roku dzieła O naturze i przeznaczeniu urzędowań w społeczności. Był to ambitnie pomyślany traktat, w którym kwestia biurokracji, jjęta inaczej niż w pismach kongresowych, odgrywała kluczową rolę. W roku 1808 Szaniawski chciał stworzyć teorię właściwie funkcjonującego państwa. Przystąpił do tego zadania jako, z jed­ nej strony, członek środowiska dawnych jakobinów i pomysło­ dawca dyskusji w „Gazecie Warszawskiej”, z drugiej - zwolennik i propagator nowych tendencji w filozofii niemieckiej. Przedstawił zatem inspirowaną przez Schellinga koncepcję społeczeństwa orga­ nicznego, składającego się z hierarchicznie powiązanych „całości”, z których niższe stanowiły część wyższych, a każda miała własną „indywidualność”: od rodziny, przez klasy społeczne, do narodu i „plemienia”. Nie była to z pewnością koncepcja mogąca uza­ sadnić dążenia do radykalnej przebudowy porządku społecznego. W swoich wcześniejszych tekstach Szaniawski wyraźnie podkre­ ślał, że obcy mu jest oświeceniowy krytycyzm, który jego zdaniem prowadził jedynie do destrukcji. W 1804 roku pisał: 25 T. Kizwalter, Kryzys Oświecenia, s. 72-75.

Nowoczesne państwo, tradycyjne społeczeństwo?

91

Odziedziczamy po tym wieku smutną spuściznę samych obalin. Cokolwiek wieki starożytności przesłały prawd ważnych dla dobra społeczeństwa; cokol­ wiek w mędrszych instytucjach czas i doświadczenie swoją uświęciły powagą; wszystko to podkopane leży w gruzach, wszystko pod nienawistnym pięt­ nem przesądów wskazanym bez braku zostało na doszczętną zagładę26.

Odżegnując się od radykalizmu, Szaniawski próbował rozwią­ zań umiarkowanych i kompromisowych. Właściwie funkcjonujące państwo, o którym myślał, miało być państwem narodowym, sza­ nującym „indywidualność” narodu, a zarazem kierującym się racjo­ nalnymi zasadami. Autor traktatu zakładał, że tytułowy „system urzędowań”, czyli struktura instytucji państwowych, w znacznym stopniu wpływa na życie społeczeństwa i decyduje o możliwości realizacji narodowych aspiracji. W administracji powinni pracować fachowcy, ludzie dobrze przygotowani, należy się jednak wystrze­ gać zbyt daleko idącej racjonalizacji aparatu administracyjnego, gdyż stanie się on bezdusznym mechanizmem. Biurokracja musi być „organiczna”, ożywiona „duchem urzędowania”, to zaś zależy przede wszystkim od osobowości i uzdolnień urzędników27. Stopień owej osobistej „genialności” powinien też stać się wyznacznikiem miejsca jednostki w społeczeństwie, które w swoim traktacie Szaniawski dzielił na trzy klasy: pierwsza obejmowała zajmujących się pracą fizyczną, druga - prowadzących działalność „przemy­ słową i handlującą”, trzecia skupiała „szlachetnie-swobodnych, a sercem i umysłem silnych”. Ta ostatnia, wyjaśniał autor, „poświęca się udoskonaleniu moralnemu narodu”28. Wywodom Szaniawskiego niełatwo nadać jakiś w miarę kon­ kretny sens społeczny - można w każdym razie powiedzieć, 26 J. K. Szaniawski, Rzut oka na dzieje filozofii od czasu upadku jej u Gre­ ków i Rzymian aż do epoki odrodzenia nauk [...] Przydana rzecz o sceptykach moralnych i o szkodliwym dążeniu filozofii wieku XVIII, Warszawa 1804, s. 108. 27 S. Pieróg, Rozum i Uniwersum (filozofia polityczna J. K. Szaniawskiego), „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1979, t. 25, s. 87-90. 28 J. K. Szaniawski, O naturze i przeznaczeniu urzędowań w społeczności. Rzecz w krótkich napomknieniach, z daleka wskazujących drogę do głębszego wywodu, Warszawa 1808, s. 87-90.

92

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

że chodziło mu o rządy oświeconej elity. Wzmianki o niezbędnej „organiczności” aparatu urzędniczego wskazują też, że nie dążył do radykalnych zmian. Trochę światła na jego intencje rzuca to, co nieco wcześniej przedstawił w dyskusji z „Gazety Warszawskiej”. W sierpniu 1807 roku w liście do Andrzeja Horodyskiego pod­ kreślał, że „najwięcej teraz zależy na trafnym wyborze wyższych rozmaitego szczebla urzędujących” - „trzeba tu ludzi pracowi­ tych, ludzi wielkiego serca i rozległej myśli”29. Pisał, że w spra­ wach personalnych nie wolno ulegać presji tradycyjnych kryte­ riów („Wszak to niejeden zaczyna już obracać wzgląd swój nie na rangę, zdolność i rzeczywiste zasługi urzędującego, ale raczej na ozdoby, znaczenie dawniejsze, familijne związki i możność jego majątkową”). Krytykował wpływ wielkich rodów na życie polityczne i przestrzegał przez nadmiernymi ambicjami arysto­ kracji („Czyliż to ten miałby być skutek tylu klęsk, cierpień i krwi przelanej, aby pewna tylko liczba familiów osięgła wpływ wyłącz­ nie władny i korzystny w oswobodzonym kraju?”)30. Ambicje te zhciałby zaspokoić w dziedzinie rozmaitych godności i zaszczy­ tów, a prawdziwą władzę przekazać tym, którzy na to zasługują31. Lato 1807 roku było dla środowiska dawnych jakobinów okre­ sem wielkich oczekiwań, może więc nie należy się dziwić planom Szaniawskiego, ale inicjator Korespondencji najwyraźniej nie doce­ niał realnej siły arystokratyczno-ziemiańskich elit. W tych krę­ gach nie tylko nikt chyba nie byłby gotów zaakceptować oferty przedstawionej w „Gazecie Warszawskiej”, ale mało kto mógłby potraktować ją poważnie. Szaniawskiego i jego korespondentów spotkały wkrótce rozczarowania, które doprowadziły do szybkiego rozpadu środowiska postjakobińskich modernizatorów, a autora traktatu o „systemie urzędowań” skłoniły do opiewania „grun­ townego ziemiańskiego rozsądku”. 29 Tenże do A. Horodyskiego, 20 VIII 1807, w: Korespondencja w materiach, s. 178-179. 30 Tamże, s. 178. 31 Tamże, s. 179-180.

Kościół, państwo, masoni i libertyni

93

Kościół, państwo, masoni i libertyni W różnych krytycznych wypowiedziach o ustroju Księstwa i poli­ tyce władz tego państwa powtarzała się opinia, że nowy system jest wrogi wobec Kościoła katolickiego. I jakkolwiek znów, podob­ nie jak w przypadku sytuacji ziemiaństwa, przesadzano w tej sprawie znacznie, to istotnie, w stosunkach między państwem a Kościołem występować zaczęły nieznane w polskiej tradycji napięcia. W Rzeczypospolitej Kościół miał pozycję uprzywilejo­ waną, zachowywał pełną niezależność od państwa, a jednocześnie jego wyżsi przedstawiciele byli prominentnymi uczestnikami życia politycznego. Oświecenie przyniosło, zgodnie z ogólnoeuropejską tendencją, postulaty kościelnej reformy: poddania Kościoła pań­ stwowej kontroli i podniesienia jego społecznej użyteczności, przede wszystkim w dziedzinie oświaty. Część duchowieństwa sprzyjała niektórym przynajmniej propozycjom reformatorskim, część sprzeciwiała się zdecydowanie tego rodzaju zmianom, uważając je za targnięcie się na prawa Kościoła. Oświecenie nieuchronnie wywierało pewien wpływ na umysłowe elity kościelne, które pamiętajmy o tym - stanowiły w Rzeczypospolitej podstawowy składnik niewielkiej zbiorowości ludzi dobrze wyedukowanych. Oświeceniowe oddziaływania nie budowały jednak poparcia dla zmiany statusu Kościoła - wszelkie próby takich reform natrafiały na silny opór. Ostatecznie do końca istnienia państwa pozycja Kościoła nie zmieniła się. Zgodnie z Konstytucją 3 maja „Wiara Święta Rzymska Katolicka” była „Religią Narodową Panującą”; porzucenie jej miało być karane. Inne wyznania otrzymywały wolność kultu i „opiekę rządową”32. Po upadku Rzeczypospolitej Kościół katolicki znalazł się w nowej rzeczywistości politycznej. Nie miały tu szczególnego znaczenia różnice wyznaniowe między państwami zaborczymi. 32 A. Barańska, Między Warszawą, Petersburgiem i Rzymem. Kościół a państwo w dobie Królestwa Polskiego (1815-1830), Lublin 2008, s. 59-61; M. Janowski, Narodziny inteligencji, s. 54-111.

94

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

W każdej z tych monarchii władze świeckie prowadziły politykę podporządkowywania sobie instytucji religijnych, a katolicyzm Habsburgów sprawiał nawet, że ich ingerencje w sprawy kościelne sięgały nieraz głębiej niż działania protestanckich Hohenzollernów i prawosławnych Romanowów (w latach osiemdziesiątych XVIII wieku cesarz Józef II bywał niezmiernie drobiazgowy w tego rodzaju regulacjach). Istotą kościelnej polityki wszystkich trzech mocarstw było dążenie do przekształcenia organizacyjnych struktur Kościoła w integralną - choć specyficzną - część admi­ nistracji państwowej. Rządy ściśle kontrolowały zatem kontakty episkopatu z papiestwem, wyznaczały kandydatów na biskupów, sprawowały nadzór nad sprawami organizacyjnymi i kadrowymi Kościoła, procedurami dyscyplinarnymi oraz kwestiami finansowo-majątkowymi; starano się, aby duchowni odbywali studia kościelne we własnym kraju33. Napoleon był konsekwentnym zwolennikiem integrowania Kościoła z państwem; plany swe realizował, podobnie jak w innych dziedzinach, sprawnie, a w razie potrzeby z dużą dozą bezwzględ­ ności. Objąwszy rządy nad Francją z myślą o ustabilizowaniu sytu­ acji wewnętrznej, złagodził dotychczasową politykę wobec kleru, zarazem zaś, sięgając po groźby militarne, wymusił na papieżu zgodę na zawarcie konkordatu. Porozumienie, które obowiązywało od 1802 roku, silnie podporządkowywało francuski Kościół pań­ stwu. Według Napoleona duchowni powinni tworzyć część kadry urzędniczej: biskupi jako „prefekci w purpurze”, proboszczowie z większych miast jako „merowie w czerni”. Ustalenia w sprawach kościelnych mógł cesarz w pewnej mierze uznać za sukces: po okresie rewolucyjnych wstrząsów całościowe uregulowanie stosun­ ków między państwem a Kościołem przyczyniło się do uspokoje­ nia nastrojów wśród francuskich katolików. Szybko pojawiły się jednak konflikty. Polityczne napięcia w stosunkach z papiestwem doprowadziły w 1808 roku do francuskiej okupacji, a w następnym roku aneksji Państwa Kościelnego. Gdy w tymże 1809 roku papież 33 A. Barańska, Między Warszawą, s. 63-79.

Kościół, państwo, masoni i libertyni

95

Pius VII ekskomunikował Napoleona, cesarz uwięził go na kilka lat. Jedną z przyczyn uwięzienia była papieska odmowa zgody na rozwód Napoleona. To najbardziej spektakularny politycznie przejaw tarć między władzami cesarstwa a Kościołem w kwestiach prawa małżeńskiego, w tym zwłaszcza cywilnych rozwodów34. Trudno byłoby oczekiwać, że napoleoński model traktowania przez państwo spraw kościelnych spotka się z aprobatą Kościoła w Księstwie Warszawskim. We Francji polityka Napoleona wpisy­ wała się w długą tradycję gallikańską; na gruncie polskim kontra­ stowała bardzo wyraźnie z sytuacją w Rzeczypospolitej. Konstytucja Księstwa gwarantowała wolność wyznania; katolicyzmowi przy­ znawała status „religii stanu”, miało to jednak tylko sens ceremo­ nialny. Biskupi znaleźli się w senacie, ale nie oznaczało to realnego wpływu na zarządzanie państwem. Sprawy Kościoła podlegały ministerstwu spraw wewnętrznych i ministerstwu sprawiedliwo­ ści. Kontakty z Rzymem były ściśle kontrolowane przez rząd35. Konflikt między episkopatem a władzami Księstwa dotyczył kilku konkretnych, po części praktycznych zagadnień, miał wszakże głębsze podłoże: chodziło tu o światopoglądowe podstawy życia publicznego. Biskupi, korzystając ze swojej tradycyjnej pozycji, która nie mogła być ignorowana przez rząd, weszli z nim w dłu­ gotrwałe spory, a strategicznym celem tych działań było przywró­ cenie katolicyzmowi statusu religii panującej. Przedmiotem spo­ rów były kwestie finansowo-majątkowe: władze pruskie przejęły dobra kościelne, przyznając duchowieństwu rządowe pensje; rząd Księstwa utrzymał ten stan rzeczy. Episkopat skarżył się na wyso­ kość wypłat dla kleru, lecz przede wszystkim chciał zwrotu dóbr i zniesienia materialnej zależności Kościoła od państwa. Podległość władzy świeckiej dawała się także wyraźnie odczuć w sprawach zakonów - protesty duchowieństwa wywoływał zwłaszcza pań­ stwowy nadzór nad przyjęciami do nowicjatu36. 34 G. Ellis, Cesarstwo Napoleona, s. 50-57. 35 A. Barańska, Między Warszawą, s. 80-81. 36 Tamże, s. 90-92.

96

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

Różne formy podległości Kościoła państwu nie były niczym szczególnym w ówczesnej Europie, także w monarchiach katolic­ kich, ale w przypadku polskim episkopat bronił wielowiekowej tradycji niezależności przed systemem politycznym o rodowo­ dzie uznawanym - nie bez pewnych podstaw - za niechętny, czy nawet wrogi, katolicyzmowi. I o ile we Francji napoleońska poli­ tyka mogła uchodzić za sposób na wyjście z okresu rewolucyjnych ekscesów antyreligijnych, o tyle w Polsce widziano w niej często targnięcie się na religię. Oczywistym punktem zapalnym były tu postanowienia kodeksu Napoleona w zakresie prawa małżeńskiego. Francuscy ustawodawcy nadali więżącemu prawnie małżeństwu całkowicie świecki charak­ ter, co w polskich warunkach miało dla wielu posmak zupełnego przewrotu obyczajowego i moralnego, a przynajmniej naruszenia życiowych zasad, które uważano za oczywiste i naturalne. Z punktu widzenia biskupów sprawa cywilnych ślubów i rozwodów stano­ wiła jeden ze składników szerszego zjawiska sekularyzacji sfery publicznej, ściśle więżącego się z ogólnym kryzysem religijności. W swych wystąpieniach do rządu Księstwa episkopat wskazywał na podważanie autorytetu duchowieństwa, zanik szacunku dla religii i szerzenie się bezbożności, wzywając do zdecydowanego występo­ wania przeciwko bluźniercom i nakazywania urzędnikom państwo­ wym, by uczestniczyli w uroczystościach religijnych. Polem kon­ frontacji z rzędem, portretowanym jako siła niechętna Kościołowi, stała się polityka oświatowa, tradycyjnie domena kleru, obecnie stale angażujęca duchownych, ale podległa władzom świeckim37. Jak widać, po bezpośrednim i dość gwałtownym zetknięciu się z francuską nowoczesnością, pogłębiła się światopoglądowa polaryzacja, której początki obserwować można pod koniec ist­ nienia Rzeczypospolitej. W Księstwie podstawowe znaczenie dla ideowego klimatu miało oddziaływanie dwóch więżących się ze sobą czynników: rozbudowy aparatu państwowego i upowszech­ niania się idei oświeceniowych. 37 Tamże, s. 89-91; J. Czubaty, Księstwo Warszawskie, s. 453-457.

Kościół, państwo, masoni i libertyni

97

Tworzenie się grupy zawodowych urzędników odczuła nieprzy­ jemnie duża część ziemian - nawet jeśli na najwyższych stanowi­ skach urzędniczych dominowali przedstawiciele ziemiańskich elit. Biurokratyzacja państwa - choć znajdowała się w zupełnie począt­ kowej fazie - w odczuciu wielu przywiązanych do ustrojowej tra­ dycji Rzeczypospolitej groziła zniszczeniem etosu obywatelskiego i samorządowego, czyli jednego z filarów tożsamości ziemian. Jak działają rozwinięte aparaty urzędnicze, o tym dowiedziano się pod rządami austriackimi i pruskimi (bo biurokracja rosyjska nie wpły­ wała wtedy zbyt mocno na życie polskich poddanych). Działanie to mogło się podobać radykalnym reformatorom, których najwy­ bitniejszym przedstawicielem był Staszic, pragmatycznym arysto­ kratom z Feliksem Łubieńskim na czele i oczywiście tym młodym, na ogół niezamożnym ludziom rozmaitego pochodzenia, którzy liczyli na karierę urzędniczą. Obywatelsko-samorządowe ideały Rzeczypospolitej, kwestionowane w różnym stopniu jeszcze przed ostatecznym upadkiem tego państwa, po jego zniknięciu tym bardziej bywały kojarzone z anarchią o katastrofalnych konse­ kwencjach. Księstwo, z systemem ustrojowym narzuconym przez Napoleona, stało się polem ideowej konfrontacji. Poczucie, że kraj potrzebuje skutecznej administracji, ścierało się tu z przekonaniem o niszczycielskim wpływie biurokracji na położenie ziemiaństwa. Biurokratyzujące się Księstwo było państwem funkcjonują­ cym w oświeceniowej atmosferze ideowej, co również zniechęcało do niego wielu ludzi w jakimś stopniu świadomych politycznie, w tym zwłaszcza przedstawicieli kleru. Umysłowe elity ducho­ wieństwa znajdowały się pod wpływem umiarkowanych nurtów Oświecenia; dość luźny związek z Kościołem zachowywali księża tacy jak Kołłątaj i Staszic. Jeśli jednak okres reform Rzeczypospolitej nie wystawiał na większą próbę oświeceniowości duchownych i sprzyjał postawom kompromisowym, to w Księstwie okazało się, że konsekwentne wcielanie w życie oświeceniowych strate­ gii ustrojowo-społecznych prowadzi do konfliktu z Kościołem. Episkopat miał do władz Księstwa wiele pretensji w sprawach zupełnie konkretnych i praktycznych; sprowadzając jednak to

98

III. Bliskie spotkanie z nowoczesnością

wszystko do wspólnego mianownika, widzimy, że podstawowym zarzutem było uprawianie przez rząd świeckiej, bezbożnej polityki. Oskarżenie o „bezbożność” mogło być co najwyżej połowicznie trafne, skoro Lubieński, który nie budził sympatii Kościoła jako zdecydowany zwolennik napoleońskiego prawa małżeńskiego i przeciwnik finansowych żądań biskupów, zyskał sobie opinię człowieka bardzo religijnego, czy nawet „bigota”38. Nie o osobi­ stą pobożność chodziło jednak hierarchom, a o pozycję Kościoła w sferze publicznej i jego materialne interesy. Widzimy zatem, że państwo zbudowane zgodnie z napoleoń­ skimi zasadami wywoływało w Polsce często wrażenie ciała obcego. Obcość ta, wynikająca z naruszania uprzywilejowanego statusu ziemiaństwa i kleru, mogła skłaniać do oporu, lecz pod rządami Napoleona opozycjoniści mieli bardzo ograniczone możliwości działania. Aktywność episkopatu nabrała w pewnej mierze charak­ teru opozycyjnego, opozycyjne tendencje zaznaczyły się dość silnie w sejmie Księstwa, były to jednak poczynania utrzymywane w grani­ cach tego, co dopuszczały władze. Z nielicznych i niejasnych infor­ macji o domniemanych inicjatywach spiskowych można wyciągnąć wniosek, że jeśli w ogóle się pojawiły, to nie nabrały sprecyzowanych kształtów39. Wrogie nastroje znajdowały ujście w postaci satyry politycznej: fali agresywnych, zjadliwych pamfletów i paszkwili. Konstytucja Księstwa to „dziecko urodzone za granicą z nie­ pewnego łoża, z ojca Despotyzmu, matki Chyt rości, w kolebce zbyt drogo kosztującej”. Na takim fundamencie ustrojowym wznosić się miała konstrukcja, która zdaniem anonimowych autorów satyr była całkowicie niezgodna z rodzimą tradycją. Despotyczna władza, chci­ wość i bezbożność to główne cechy systemu wspierającego się na konstytucji z lipca 1807 roku i kodeksie Napoleona. Cudzoziemskie wzory sprawiły, że w kręgach związanych z władzami Księstwa zanikły wiara i uczciwość („sumienie i religia są największą do urzędów zawadą”), mające charakteryzować „poczciwych, 38 A. Barańska, Między Warszawą, s. 93-94. 39 J. Czubaty, Księstwo Warszawskie, s. 443-447.

Kościół, państwo, masoni i libertyni

99

dobrze myślących, starożytnych Polaków”. Establishment nowego państwa tworzą zdeprawowane indywidua, bezczelnie okradające obywateli; występnym politykom doradzają Niemcy, a wielkie korzyści z mętnych interesów czerpią Żydzi. Upadek moralny bywa bezwstydnie maskowany: złodzieje chcą uchodzić za „patriotów”. W istocie triumfują pogarda dla religii i rozwiązłość obyczajów; wiel­ kie wpływy w państwie zdobywają masoni, przedstawiani jako uciele­ śnienie złowrogich, destrukcyjnych sił, które owładnęły Księstwem40. Gwałtowność, z jaką wypowiadali się autorzy pamfletów, świad­ czyć może o poczuciu bezsilności i wynikającej z niego głębokiej frustracji. Poważne wątpliwości nękały też, jak wiemy, członków rządowych elit, tyle że ci, jeśli w ogóle zabierali głos, robili to prze­ ważnie oględniej. Oświeceniowa edukacja mogła zatem mniej czy bardziej łagodzić ton wypowiedzi, ale establishmentowa krytyka realiów Księstwa zmierzała w podobnym kierunku, co anonimowa satyra. Koźmian i Julian Ursyn Niemcewicz pisali o szerzącej się demoralizacji i chęci bogacenia się za wszelką cenę. Bohaterami ich tekstów byli urzędnicy, oficerowie, rządowi i wojskowi dostawcy, spekulanci. Ziemiańscy autorzy, nawet jeśli należeli do sfer rzą­ dowych, postrzegali państwo jako strukturę wyobcowującą się z obywatelskiej wspólnoty i obrastającą grupami pasożytniczymi. To obronna krytyka, prowadzona przez przedstawicieli ziemiań­ skiej elity zaniepokojonych tym, że przemiany ustrojowe zagrażają ustalonym hierarchiom władzy, majątku i prestiżu. Pamfleciści starali się z kolei reprezentować punkt widzenia ludzi oddalonych od centrum władzy, dla których państwo stawało się siłą zupeł­ nie obcą. Satyra budowała przy tym stereotypy, które okazały się trwałe i miały jeszcze zrobić wielką karierę. Modernizacja jako synonim moralnego upadku i utraty tożsamości, Żydzi i masoni jako personifikacje niszczących przemian - wyobrażenia te stały się istotną częścią polskiego imaginarium. 40 Tamże, s. 457-459; J. Czubaty, Kraj pod rzędami złodziei, masonów i rozpusty. Konserwatywna świadomość okresu przełomu 1807-1814, „Regiony” 1998, nr 1-3 (88-90), s. 209-228.

ROZDZIAŁ IV

Peryferyjna modernizacja mocarstwa zaborcze

Integracja jako problem: szlachta Rozbiory Rzeczypospolitej zaspokajały mocarstwowe ambicje rządów uczestniczących w tych działaniach, ale z ekspansywną polityką łączyło się niełatwe zadanie zintegrowania nowych tery­ toriów z resztą państwa. Niełatwe, bo Rzeczpospolita pozosta­ wiła po sobie społeczeństwo pod pewnymi względami różniące się znacznie od społeczeństw Rosji, Austrii i Prus. Problemy dały o sobie znać już po pierwszym rozbiorze, po trzecim nabrały poważnego charakteru. Kwestią podstawową była tu liczebność, sytuacja majątkowa, mentalność i kultura polityczna szlachty. Pod żadnym z tych względów stan szlachecki Rzeczypospolitej nie przypominał swoich odpowiedników w państwach zaborczych (z pewnym wyjątkiem szlachty węgierskiej w monarchii habsburskiej) i jako całość nie mieścił się w nowych strukturach ustrojowych. Do zmienionych warunków stosunkowo najłatwiej adaptowało się ziemiaństwo, choć utrata praw politycznych bywała dla niejednego bolesna, a pod rządami austriackimi i pruskimi pojawił się problem pań­ stwowych ingerencji w sprawy folwarku. Z analizy postaw po upadku Rzeczypospolitej można wyciągnąć wniosek, że choć idea odtworzenia tego państwa nie zanikła w środowiskach ziemiań­ skich, to w warunkach, które nie pozwalały realnie myśleć o jej wcieleniu w życie, stawała się odległym ideałem. Zdecydowana

Integracja jako problem: szlachta

101

większość ziemian wystrzegała się ryzyka i myślała o przyszłości swych majątków1. Z punktu widzenia władz rzeczą podstawową była oczywiście lojalność poddanych. To, w jaki sposób chciano sobie tę lojalność zapewnić, zależało od politycznej kultury i moż­ liwości działania poszczególnych mocarstw. Wśród propagandowych uzasadnień ostatecznego rozbioru Rzeczypospolitej bardzo istotną rolę odgrywała teza o jej zasad­ niczej niestabilności politycznej, która od szlacheckiej anarchii prowadzić miała do jakobinizmu. Zarówno w przypadku pol­ skich reformatorów, jak Napoleona i jego doradców przeświad­ czenie o anarchicznym skażeniu szlacheckiej kultury politycznej podbudowywało program wzmocnienia władzy państwowej. Dla rządów, które zlikwidowały Rzeczpospolitą, mogło ono stanowić usprawiedliwienie działań, mających wykorzenić tradycje uzna­ wane za niebezpieczne i zdyscyplinować mieszkańców zajętych terytoriów. Im silniej dane państwo podlegało wpływowi oświece­ niowych idei reformatorskich - w monarchiach zaborczych przy­ bierały one postać absolutyzmu oświeconego - tym bardziej było skłonne do wprowadzania w życie, obok polityczno-policyjnego nadzoru, programów cywilizacyjnego przekształcania. Imperium rosyjskie nie należało do państw, które mogłyby wdrażać taki program. Modernizacja, zapoczątkowana na gruncie rosyjskim przez Piotra I, stała się wielkim problemem Rosji, kul­ tywującej imperialne ambicje, ale niezdolnej zapewnić im odpo­ wiedniej podstawy. Władzę nad wschodnimi ziemiami dawnej Rzeczypospolitej obejmowało zatem państwo o strukturach słabo rozwiniętych i niesprawnych, z mocno zakorzenionymi nawy­ kami arbitralności i korupcji. Hasła absolutyzmu oświeconego miały tu przede wszystkim znaczenie dekoracyjne, służąc kre­ owaniu odpowiedniego wizerunku na użytek zagranicy. Tereny Rzeczypospolitej chciano zunifikować z imperium, nie wypraco­ wano jednak jednolitej strategii działania, a organizacyjny potencjał, jakim rozporządzano, był skromny. W rezultacie władze rosyjskie,1 1 J. Czubaty, Zasada „dwóch sumień”, s. 168-295.

102

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

podporządkowując sobie kraj politycznie, zachowały znaczną część tego, co pozostawiła po sobie Rzeczpospolita. Wprowadzono nowy, początkowo często zmieniany podział administracyjny: od generał-gubernatorstwa, przez gubernię, powiat, do najmniejszej jednostki - stanu. Zarządzali tymi jednostkami urzędnicy impe­ rialni, ale działał nadal samorząd szlachecki, z gubernialnymi i powiatowymi sejmikami oraz sądami. Sądownictwo próbo­ wano reformować, ostatecznie przywrócono jednak - z niewiel­ kimi zmianami - polski system prawny. Językiem urzędowym stał się rosyjski, lecz polski nie zniknął zupełnie z administracji. Szkolnictwo pozostało polskie, w postaci ustalonej przez Komisję Edukacji Narodowej2. W przypadku polityki rosyjskiej widać wyraźnie tendencję za­ chowawczą, wynikającą po części z przekonania rządzących, po części z niezdolności do skutecznego działania. W imperium habsburskim i monarchii pruskiej idee absolutyzmu oświeconego ugruntowały się mocniej, znajdując oparcie w kulturze politycz­ nej znacznie różniącej się od rosyjskiej i wyraźnie sprawniejszych strukturach państwowych. W Prusach już od dawna powstawał scentralizowany aparat biurokratyczny, w którym widziano naj­ skuteczniejszy instrument budowania potęgi państwa. Imperium Habsburgów, bardzo zróżnicowane wewnętrznie i niełatwe do centralnego zarządzania, przypływu tendencji absolutystyczno-oświeceniowych doświadczyło w latach osiemdziesiątych XVIII wieku, za panowania cesarza Józefa II. Józefinizm - zanikający po śmierci tego władcy, lecz nie bez trwałych śladów w życiu publicz­ nym Austrii - był wyrazem przeświadczenia, że państwo może i powinno zajmować się warunkami życia poddanych oraz stanem ich umysłów. Zarówno z perspektywy pruskiej, jak austriackiej ziemie Rzeczypospolitej stanowiły strefę cywilizacyjnej niższości, 2 M. Karpińska, Ziemie polskie po trzecim rozbiorze. Księstwo Warszawskie, Królestwo Polskie i zabór rosyjski - do 1831 roku, w: Historie Polski w XIX wieku, red. A. Nowak, t. II: M. Karpińska i in., Historie polityczne, cz. 1, Warszawa 2013, s. 10-13.

Integracja jako problem: szlachta

103

przejawiającej się, najogólniej mówiąc, w niedostatku dyscypliny społecznej: dwie strony tego zjawiska to polityczna anarchia i niezdolność do efektywnej pracy. Nowe rządy miały oznaczać wprowadzenie stosownego ładu. W pruskiej i austriackiej retoryce urzędowej przewija się pojęcie cywilizacyjnej „misji”, „niesienia kultury” zacofanemu społeczeń­ stwu. Dla władz rosyjskich samorząd szlachecki był użyteczny przy zarządzaniu zajętym terytorium; w dwóch pozostałych zaborach został całkowicie zlikwidowany jako pozostałość szlacheckiego bezrządu, niedająca się pogodzić z nowym systemem administra­ cji państwowej. Szlachta Rzeczypospolitej, zbiorowość, której tra­ dycyjne nawyki polityczne były nie do zaakceptowania z punktu widzenia absolutnej monarchii, miała podlegać zabiegom dostoso­ wującym ją do tego, co rządzący uznawali za właściwe. Chodziło tu o wyrobienie mentalności lojalnych poddanych i włączenie dawnych obywateli szlacheckiego państwa w obręb monarchiczno-stanowego ładu. Aby to osiągnąć, chciano przede wszystkim prze­ kształcić polski stan szlachecki w warstwę posiadaczy ziemskich, rugując z niego szlachtę drobną. Dla wszystkich rządów zaborczych szlachta, która posia­ dała niewiele ziemi albo nie posiadała jej wcale, była uciążliwą i niepokojącą anomalią społeczną, spadkiem po rozkładającej się Rzeczypospolitej. W imperium rosyjskim rozważano rozmaite plany rozwiązania tego kłopotliwego problemu (włącznie z pro­ jektami masowych przesiedleń), ale bezwład tamtejszych struktur państwowych sprawił, że nie podejmowano żadnych systematycz­ nych i szerzej zakrojonych działań. Po pewnym czasie szlachtę ubogą odsunięto od udziału w samorządzie. Myśl o pozbawie­ niu jej szlachectwa i zepchnięciu do poziomu chłopstwa poja­ wiała się od pierwszych lat rosyjskiego panowania, lecz realiza­ cja tej koncepcji miała się przeciągnąć na długie dziesięciolecia3. W Prusach i Austrii kwestię drobnej szlachty starano się rozwiązać 3 D. Bcauvois, Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914, tłum. K. Rutkowski, Lublin 2005.

104

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

w rozmaity sposób, kierunek przemian był tu jednak wyraźny wyjście ze stanu szlacheckiego4.

Integracja jako problem: Żydzi Druga obok ubogiej szlachty grupą, która stała się przedmiotem szczególnego zainteresowania nowych władz, byli Żydzi. Przed rozbiorami Rzeczypospolitej żadna z trzech monarchii nie miała na swym terytorium dużej społeczności żydowskiej. Po roz­ biorach, jak się szacuje, mniej więcej połowa z prawie miliona Żydów żyjących wtedy na terenie zlikwidowanego państwa zna­ lazła się w granicach Rosji, blisko ćwierć miliona w austriackiej Galicji, niespełna 200 tysięcy w Prusach. Ci żydowscy poddani państw zaborczych znaleźli się w nowej dla siebie sytuacji: o ile w Rzeczypospolitej stanowili integralną część struktury gospo­ darczo-społecznej i ich położenie było względnie ustabilizowane, o tyle nowe rządy zobaczyły w nich zbiorowość kłopotliwą, niepasującą do przyjętych standardów społecznych, a w związku z tym wymagającą odpowiednich zabiegów przekształcających. Choć pod koniec istnienia Rzeczypospolitej elity tego państwa wykazały sporo energii reformatorskiej, to w kwestii położenia Żydów bardzo niewiele się wtedy zmieniło. To fiasko projektów reform Antony Polonsky przekonująco tłumaczy zarówno sprzeciwami strony chrześcijańskiej (przede wszystkim mieszczaństwa, wrogo nasta­ wionego do żydowskich konkurentów), jak brakiem dostatecznego poparcia wśród samych Żydów, którzy w większości najwyraźniej 4 Historia państwa i prawa Polski, t. III: Od rozbiorów do uwłaszczenia, red. J. Bardach, M. Scnkowska-Gluck, Warszawa 1981, s. 33-36, 695-698; T. Kizwalter, Von Staatsbiirgern zu Untertanen? Der polnische Adel in der Gesellschaftsstrukturen der Teilungsstaaten, w: Poleti in der europaischen Geschichte. Ein Handbuch in vier Bdnden, red. M. G. Muller, t. III: Die polnisch-litauischen Ldnder unter der Herrschafi der Teilungstnachte (1772/1795-1914), red. M. G. Muller i in., Stuttgart 2018, s. 187-195.

Integracja jako problem: Żydzi

105

akceptowali zachowanie status quo, przy złagodzeniu ograniczeń osiedlania się5. Niechęć do zmian, typową dla społeczeństw przednowoczesnych, w przypadku żydowskim wzmacniały czynniki dodatkowe. Dla żyjących w diasporze fundament życia zbiorowego stanowiła rozbudowana tradycja religijna. Perspektywa naruszenia stanu istniejącego mogła napawać lękiem, źródłem zmian było bowiem otoczenie z reguły niechętne, często zaś wrogie, oddzielone od Żydów barierą religijnego resentymentu, a przy tym - rzecz klu­ czowa - dominujące politycznie i gotowe do stosowania przemocy w różnych formach. Od wieków zmiana kojarzyła się Żydom z prześladowaniami lub apostazją. Oświecenie skorygowało nieco ten obraz, obiecywało bowiem tolerancję religijną. Oświeceniowe dążenie do racjonalizacji światopoglądów i stosunków społecznych oraz homogenizacji społeczeństwa stawiało jednak Żydów wobec poważnych dylematów. Ceną indywidualnej emancypacji stawało się zagrożenie żydowskiej wspólnoty. Istotę oświeceniowej strategii wobec Żydów lapidarnie przedstawił w grudniu 1789 roku pod­ czas obrad francuskiego Zgromadzenia Narodowego Stanislas de Clermont-Tonnerre: „II faut tout refuser aux Juifs comme Nation, et tout leur accorder comme individus [...]”6. Opinię Clermont-Tonnerre’a, wygłoszoną w początkowej fazie Rewolucji Francuskiej, znamionuje kategoryczność, o jaką trudno było w epoce przedrewolucyjnej. Polityczne elity państw dokonują­ cych rozbiorów Rzeczypospolitej robił}' dość skromny użytek z idei Oświecenia, a ich stosunek do Żydów uwarunkowany był przede wszystkim przez czynniki pragmatyczne i wielowiekowe wzorce traktowania tej społeczności. Przy wszystkich różnicach między Prusami, Austrią i Rosją praktykowane w owych państwach stra­ tegie w kwestii żydowskiej wykazywały zasadnicze podobieństwo. 5 A. Polonsky, Dzieje Żydów iv Polsce i Rosji, tłum. M. Wilk, Warszawa 2014 (wyd. oryg. - 2009), s. 81-82. 6 A. Eisenbach, Emancypacja Żydów na ziemiach polskich 1785-1870 na tle europejskim. Warszawa 1988, s. 68.

106

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

Przyjmując standardowe wtedy założenie o fundamentalnej niż­ szości Żydów wobec chrześcijan, sprawę ich statusu społecznego rozpatrywano w kategoriach „użyteczności” i „bezużyteczności”. Takie kategoryzowanie miało swój ściśle pragmatyczny sens: monarchowie tradycyjnie za „użytecznych” uważali Żydów na tyle bogatych, że ich obecność w państwie mogła przynosić władzy finansowe korzyści; uboższych, czyli „bezużytecznych”, starano się na ogół wypędzić z terenu państwa. Oświecenie, selektywnie wykorzystywane przez rządzących, dodało do tego aspekt reforma­ torski: teraz nie chodziło już o pozbycie się ludności żydowskiej, lecz przekształcenie jej w „użytecznych poddanych”. Żydzi stali się zatem przedmiotem różnorodnych działań rządowych, mają­ cych na celu transformację gospodarczą i kulturową zbiorowości, którą uważano wprawdzie za „barbarzyńską”, ale mimo wszystko zdolną do integracji z nieżydowską większością. Warunkiem suk­ cesu miało być upodobnienie się Żydów do ich społecznego oto­ czenia, z możliwością zachowania religijnej odrębności, chociaż żydowską religijność również chciano reformować, aby usunąć jej „średniowieczne” cechy. Tam w Europie, gdzie społeczności żydowskie były niewielkie, integracja, mimo licznych przeszkód, postępowała. Blisko milion Żydów, którzy zamieszkiwali ziemie dawnej Rzeczypospolitej, tworzył jednak wspólnoty spoiste i w przeważającej mierze nie­ chętne narzucanym z zewnątrz zmianom. W Europie Środkowej ośrodkiem, w którym skupili się żydowscy zwolennicy reform, był Berlin. Stamtąd na wschód zaczęła oddziaływać haskala, żydow­ skie Oświecenie - ruch elit wyedukowanych zgodnie z nowymi europejskimi wzorcami i w większości silnie związanych z kulturą niemiecką. Rzecznicy haskali opowiadali się za włączaniem się Żydów w życie nieżydowskiego otoczenia: akulturacją i reformą religijną. Na ziemiach polskich wpływ haskali, aczkolwiek widoczny poprzez działalność grupy jej wybitnych przedstawicieli, miał bardzo ograniczony zasięg społeczny. Zdecydowana większość Żydów starała się zachować ze swej tradycji tyle, ile tylko było można pod polityczno-administracyjnym naciskiem władz. Rządy

Kwestia agrarna: Austria i Prusy

107

ograniczyły znacznie żydowską autonomię, wydając ustawy i roz­ porządzenia możliwie szczegółowo regulujące życie kłopotliwych poddanych: w 1789 roku cesarz Józef II ogłosił Patent toleran­ cyjny dla Galicji, w 1797 roku król Prus Fryderyk Wilhelm II Statut Generalny dla Żydów, a w roku 1804 car Aleksander I - Statut o urządzeniu Żydów. W każdej z trzech monarchii polityka wobec ludności żydowskiej miała swą lokalną specyfikę, lecz we wszyst­ kich wynikała z połączenia przeciwstawnych czynników: z jednej strony, przekonania o potrzebie emancypacji i wymuszonej inte­ gracji Żydów, z drugiej - antyżydowskich resentymentów. Wspólne było tu założenie, że sytuacja Żydów powinna koniec końców ulec zmianie i że doprowadzenie do tego jest zadaniem władz7.

Kwestia agrarna: Austria i Prusy Mocarstwa, które dokonały rozbiorów Rzeczypospolitej, były monarchiami absolutnymi o stanowej podstawie społecznej i z biu­ rokratyzującymi się aparatami państwowymi. Ich polityka wobec drobnej szlachty i Żydów - dwóch grup stanowiących niepożądany spadek po zlikwidowanym państwie - dobrze pokazuje zróżnico­ wane aspiracje tamtejszych establishmentów i praktyczne ograni­ czenia tych dążeń. Ideowych inspiracji dla państwowej aktywności dostarczał umiarkowanie reformatorski nurt Oświecenia, a naj­ lepszy wyraz znalazło to w imperium habsburskim za panowania Józefa II. Cesarz z zapałem, który wyróżniał go spośród reforma­ torskiego środowiska i graniczył z obsesją, starał się nadać życiu swoich poddanych charakter racjonalny - od praktyk religijnych po stosunki agrarne. Śmierć położyła kres jego wysiłkom, gdy na polityczny klimat w Europie zaczęła oddziaływać rewolucja, która obaliła we Francji absolutyzm, a po kilku latach samą monarchię. Rewolucyjne wstrząsy skompromitowały Oświecenie w oczach 7 Tamże, s. 61-65, 128-129, 135-141; A. Polonsky, Dzieje Żydów, s. 82-86, 96-97, 122-125.

108

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

warstw wyższych, co w Austrii oznaczało odsunięcie na bok ide­ owej spuścizny zmarłego władcy. Odsunięcie, lecz nie zniszcze­ nie, zjawisko nazwane józefinizmem pozostawiło bowiem trwały ślad na gruncie austriackim. Józefinizm, czyli koncepcja monarchiczno-biurokratycznego reformowania w duchu oświeceniowym, wpływał zarówno na poglądy dziewiętnastowiecznych urzędni­ ków, jak mentalność i polityczne postawy cesarskich poddanych. Państwowe ingerencje w stosunki wiejskie sprawiły, że galicyjscy chłopi poczuli się emocjonalnie związani z monarchią, stając się w przytłaczającej większości lojalnymi poddanymi8. Pierwsze ograniczenia ziemiańskiej władzy nad chłopstwem nastąpiły wkrótce po pierwszym rozbiorze: umożliwiono składa­ nie skarg na dziedziców i wnoszenie apelacji od wyroków sądów patrymonialnych. Reformatorskie działania państwa nasiliły się w latach osiemdziesiątych, podczas samodzielnych rządów Józefa II: w 1781 roku ustalono maksymalny wymiar pańszczyzny, w 1782 roku zniesiono osobiste poddaństwo chłopów, Robotpatent z 1786 roku precyzował zakres obowiązków pańszczyźnianych; ograniczono również możliwość usuwania chłopów z gruntu. Najdalej szedł patent urbarialny z 1789 roku, zastępujący pańszczyznę czynszem9. Na krótko przed śmiercią w 1790 roku Józef II odwołał ten patent. Była to decyzja znamienna, świadectwo trudnych do przezwyciężenia problemów, z jakimi wiązało się reformatorstwo w duchu absolutyzmu oświeconego. Józef poważnie traktował ideę reform, widząc w niej istotne korzyści dla swojego impe­ rium. W monarchiach absolutnych zakres zmian wyznaczał jed­ nak wzgląd na nienaruszalne wartości: suwerenną pozycję władcy i tradycyjną hierarchię społeczną. Cesarz przywiązywał dużą wagę do policyjnego nadzoru nad lojalnością poddanych, a już pierw­ sza faza Rewolucji Francuskiej pokazywała, jakie zagrożenia dla władzy monarszej niesie rozbudzenie w społeczeństwie pragnienia 8 M. Łuczewski, Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej, Toruń 2012, s. 154-158. 9 Historia państwa i prawa Polski, t. III, s. 687-695.

Kwestia agrarna: Austria i Prusy

109

przemian. Jednym z głównych motywów, które skłaniać mogły władcę do przeprowadzenia reform agrarnych, było przekonanie, że jako podatnicy i żołnierze chłopi są dla państwa grupę ważną, wymagającą pewnej dozy opieki. Ponieważ jednak w imperium habsburskim warstwę uprzywilejowaną, z której wywodziła się więk­ szość członków imperialnej elity, stanowili ziemianie, to reformy nieuwzględniające ziemiańskich interesów były skazane na niepo­ wodzenie. To, co wprowadzał Józef II, zaczęło budzić sprzeciw ziemiaństwa, dlatego też część cesarskich decyzji okazała się nietrwała. Po upadku Rzeczypospolitej w Galicji obowiązywały zatem te z józefińskich postanowień, które były na tyle umiarkowane, że imperialny establishment mógł je zaakceptować. Nie ostał się projekt zniesienia pańszczyzny, budzący szczególne protesty posiadaczy ziemskich. Z punktu widzenia polskiego ziemiaństwa rządy austriackie przyniosły jednak zmianę istotną i niekorzystną, sama bowiem zasada państwowej ingerencji w sprawy wsi kłóciła się z głęboko zakorzenionym przeświadczeniem, że szlachta ma prawo suwerennie władać folwarkiem. Choć tradycja józefińska w pewnym stopniu przetrwała w monarchii habsburskiej, to Rewolucja Francuska przynio­ sła kres absolutyzmu oświeconego. Oświecenie ujawniło swój wywrotowy potencjał; Woltera, który wierzył w sukces filozofa na tronie, zastąpił Rousseau ze swoją wiarą w lud. Europejskie monar­ chie zwątpiły w oświeceniowe strategie reformatorskie. W obliczu rewolucyjnych wstrząsów, mogących - jak sądzono - zagrażać całej Europie, rosło zaufanie do „rządów silnej ręki”, którym ideowych uzasadnień dostarczały rodzące się ideologie konserwatywne. Dla ziem polskich oznaczało to nasilenie polityczno-policyjnego nadzoru i ograniczenie modernizacyjnych perspektyw. O ile pod koniec istnienia Rzeczypospolitej zaczęła się tu rysować możliwość przekształcenia relacji między szlachtą a mieszczaństwem - choć zakres takich zmian jest kwestią do dyskusji - o tyle nowe rządy wzmocniły społeczną odrębność stanu szlacheckiego10. 10 J. Jedlicki, Szlachta, w: Przemiany społeczne, s. 29.

110

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

Rewolucja we Francji wywołała konserwatywną reakcję w poli­ tyce mocarstw, które poczuły się zagrożone przez mało realne tendencje wywrotowe. Napoleońska ekspansja stanowiła wyzwa­ nie nieporównanie poważniejsze i skłaniać mogła - jak się oka­ zało - do działań niespodziewanych. Kiedy jesienią 1806 roku armia pruska została błyskawicznie rozgromiona przez wojska francuskie, był to na tyle silny cios dla monarchii, że rządząca elita zdecydowała się na rozpoczęcie dość daleko idących reform. Nazwane później - od nazwisk dwóch wybitnych polityków, którzy stali na czele grupy reformatorów - reformami SteinaHardenberga, nie naruszały królewskiego absolutyzmu, ale mody­ fikowały stosunki społeczno-gospodarcze i usprawniały funkcjono­ wanie państwa11. System stanowy został znacznie osłabiony: w 1807 roku chłopi otrzymali wolność osobistą, szlachcie zezwolono na zajmowanie się profesjami uważanymi za mieszczańskie i zlikwidowano szla­ checki monopol na posiadanie ziemi; w 1812 roku zniesiono też dużą część ograniczeń dotyczących Żydów (formalnie wyemancy­ powani pod względem prawnym, nie zostali jednak dopuszczeni do administracji państwowej, sądownictwa i korpusu oficerskiego). Podział na stany stracił na znaczeniu - co nie znaczy, że stał się nieważny - pojawił się natomiast wzorzec obywatelskiego utożsa­ miania się z państwem. Mieszkańcy Prus, pozostając królewskimi poddanymi, mieli nabrać cech obywateli i państwowych patriotów. Upokarzająca klęska militarna i zachowanie ludności po wejściu wojsk francuskich świadczyły wyraźnie, że w swym dotychczaso­ wym kształcie monarchia nie może liczyć na rzeczywiste poparcie „zwykłych ludzi”, a przykład francuski pokazywał, jak wielkie ma ono znaczenie. Skuteczne połączenie „poddanego” z „obywatelem” nie było zadaniem łatwym. Wymagało pewnej dozy demokratyzacji społecz­ nej i temu służyło osłabienie systemu stanowego; wymagało również 11 Zob. Preussische Reformen 1807-1820, red. B. Vogel, Kónigstein im Taunus 1980.

Kwestia agrarna: Austria i Prusy

111

odpowiednich zabiegów wychowawczych, te zaś umożliwiło przeprowadzenie reform edukacyjnych i wojskowych. Reforma oświatowa, której podstawy wypracował Wilhelm von Humboldt, wprowadzała trzy poziomy kształcenia, ujednoliconego przez pań­ stwo i podlegającego państwowemu nadzorowi. Poziom pierw­ szy, elementarny, obejmował ogół dzieci. Drugi, gimnazjalny, o znacznie węższym zasięgu, miał dawać odpowiedni zasób wiedzy ludziom usytuowanym społecznie ponad warstwami pracującymi fizycznie. Trzeci, uniwersytecki, winien formować intelektualną elitę, zdolną do twórczych działań. Niezmiernie istotnym skład­ nikiem oświaty na poziomie elementarnym i gimnazjalnym było wpajanie postaw pożądanych z punktu widzenia kół rządzących: posłuszeństwa wobec władzy i poszanowania hierarchii społecz­ nych. Postawy takie miała także wyrabiać armia pruska, zrefor­ mowana ostatecznie w latach 1813-1814. Najważniejszą decyzję w tej dziedzinie stanowiło objęcie wszystkich młodych mężczyzn obowiązkiem służby wojskowej, która powinna dopełniać dzieła kształtowania poddanych-obywateli. Nie sposób było myśleć o silniejszym związaniu ogółu ludności z państwem bez przeprowadzenia reformy agrarnej. Wstępem do niej stało się nadanie chłopstwu wolności osobistej; w 1811 roku na mocy edyktu zwanego regulacyjnym chłopi mogli uzyskać na wła­ sność część uprawianej przez siebie ziemi, przekazawszy panom jako odszkodowanie od jednej trzeciej do połowy tych grun­ tów. Odszkodowanie było niższe w przypadku użytkowników dziedzicznych; przekazanie ziemi można było zastąpić spła­ tami pieniężnymi. Uwłaszczenie miało następować po zawarciu umowy między chłopem a ziemianinem - przyjęto, że umowy, przez pewien czas dobrowolne, będą następnie przeprowadzane z urzędu przez władze. Z udziału w reformie zostali wyłączeni ubożsi mieszkańcy wsi. Reforma była pomyślana tak, aby nie okazała się zbyt dużym wstrząsem dla ziemiańskiej gospodarki, miała wchodzić w życie stopniowo i jej realizacja przeciągnęła się na długie lata, czemu sprzyjała jeszcze zmiana klimatu ideowego w Prusach po upadku Napoleona. W 1815 roku wstrzymano

112

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

wykonywanie edyktu regulacyjnego, a w 1816 roku nowe rozpo­ rządzenie monarchy zaostrzyło kryteria kwalifikujące do uwłasz­ czenia i wykluczyło możliwość przeprowadzania go z urzędu. Nowe bodźce w tej dziedzinie przyniosła dopiero Wiosna Ludów. Zawieranie umów między chłopstwem a ziemianami zakończyło się około 1858 roku. Reforma agrarna i ogólnie cały cykl reform Steina-Hardenberga to wynik ścierania się różnych, czasem przeciwstawnych tenden­ cji w obrębie pruskiego establishmentu. Tarcia te widać dobrze zarówno, gdy rozpatruje się problematykę wsi i rolnictwa, klu­ czową pod względem gospodarczo-społecznym, jak i wtedy, gdy bierze się pod uwagę mniej palącą i dotyczącą znacznie mniejszej części społeczeństwa, lecz również ważną kwestię rozwoju szkol­ nictwa wyższego. Reformatorskie decyzje w sprawach wiejskich wywołały silne kontrowersje wśród ziemiaństwa. Z jednej strony, w tych środowi­ skach również pojawiło się poczucie, że gospodarka pańszczyźniana ma poważne wady; z drugiej - znaczna część ziemian lękała się zmian. Obawy - całkiem realne, choć czasem przesadne - mogły mieć charakter praktyczny: zerwanie z pańszczyzną oznaczało przej­ ście od wielowiekowej rutyny, praktyki, przy wszystkich swoich ułomnościach, dobrze znanej i swojskiej, do działań nowego typu, wymagających odpowiednich umiejętności, większego umysło­ wego wysiłku i - last but not least - środków finansowych. Ludzie, przyzwyczajeni do rutynowego kierowania pracą przymusową, mieli teraz radzić sobie w warunkach gospodarki kapitalistycznej, mając do czynienia z najemną siłą roboczą, kredytem i podwójną rachunkowością. Dla mniej zamożnych i gorzej wykształconych były to poważne wyzwania. Ale ziemiańskie lęki wiązały się nie tylko z gospodarczą praktyką, reforma agrarna bywała bowiem uznawana za zagrożenie dla społecznej pozycji ziemiaństwa i całego tradycyjnego ładu. Friedrich August Ludwig von der Marwitz, wojskowy i polityk, przywódca pruskich tradycjonalistów, dowo­ dził, że reformatorzy rozpoczęli „rewolucjonizowanie ojczyzny, wojnę nic nie posiadających przeciw własności, przemysłu przeciw

Uniwersytet, państwo i granice modernizacji

113

rolnictwu, mobilności przeciw stabilności, jaskrawego materiali­ zmu przeciw porządkowi danemu od Boga”12. Reakcje tego rodzaju nie powinny dziwić, postanowienia reformy wydawały się bowiem niszczyć to, co było fundamentem dotychczasowego porządku społecznego: kontrolę, jaką ziemiańska szlachta sprawowała nad chłopstwem. Ziemianie zabiegali jednak energicznie o zachowanie przynajmniej części swoich przywilejów, a presja wywierana przez nich na władzę przyniosła rezultaty. Niektóre ziemiańskie uprawnienia w dziedzinie kontroli społecznej miały przetrwać jeszcze długo, czasem do XX wieku: sądownictwo patrymonialne zniesiono w 1848 roku, kompetencje policyjne w 1872, odrębny regulamin pracowników folwarcznych - w 1918, a status folwarku jako obszaru administracyjnego - w roku 192713. Wbrew obawom tradycjonalistów, nawet pod względem ściśle formalnym reforma nie oznaczała całkowitego załamania się zie­ miańskiej dominacji nad wsią.

Uniwersytet, państwo i granice modernizacji Szkolnictwo wyższe również stało się terenem starcia odmien­ nych poglądów. Wilhelm von Humboldt, twórca podstaw reformy edukacyjnej, a w 1810 roku założyciel Uniwersytetu Berlińskiego, chciał uczelni, w której bezinteresownie poszukuje się prawdy prowadzi badania naukowe i uczy ich prowadzenia, co stanowi najlepszą metodę kształtowania umysłu i osobowości. Władze państwowe powinny zabezpieczyć byt uniwersytetu, mianować profesorów, poza tym zaś jedynie chronić uniwersytecką niezależ­ ność. Humboldtowski wzorzec uczelni nie zakładał bezpośredniej użyteczności dla państwa i społeczeństwa - uniwersytet miał być 12 Cyt. za: S. Salmonowicz, Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa, wyd. III, Warszawa 2004, s. 243. 13 H. A. Winkler, Długa droga na Zachód, 1.1: Dzieje Niemiec 1806-1933, tłum. V. Grotowicz, M. Kopij, W. Kunicki, Wrocław 2007 (wyd. oryg. - 2000), s. 64.

114

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

natomiast bardzo przydatny pośrednio jako niezastąpione miej­ sce przygotowywania twórczej elity, zdolnej sprostać poważnym wyzwaniom14. Od samego początku jednak koncepcja, którą pro­ pagował Humboldt, natrafiała na silną konkurencję ze strony fran­ cuskiego, oświeceniowo-napoleońskiego modelu szkoły wyższej, nastawionego właśnie na bezpośrednią użyteczność. W tym przy­ padku uczelnia nie prowadziła badań, lecz skupiała się na kształ­ ceniu wysokiej klasy fachowców o praktycznych kwalifikacjach prawników, inżynierów, lekarzy. Model francuski, który zyskał sobie popularność w wielu krajach, także w Prusach cieszył się uznaniem. Miał tu zwolenników w kołach rządzących i Humboldt z trudem przekonał monarchę do swojego projektu. W nadchodzących latach Humboldtowska idea uniwersytetu zaczęła upowszechniać się w Prusach, innych państwach niemieckich, później zaś w całej Europie (w końcu pod jej wpływem znaleźli się również Francuzi, choć nie porzucili swej rodzimej koncepcji szkoły wyższej). Rozwój europejskich uniwersytetów wiele zawdzięczał Hum­ boldtowi, ale nie można powiedzieć, aby wcielano w życie całość jego wizji. Wielki sukces odniosła koncepcja uniwersytetu badaw­ czego, która przemawiała do ambicji środowisk akademickich, przede wszystkim jednak dawała konkretne rezultaty: postęp nauki dokonywał się głównie w ramach uniwersyteckich. Zasada bezin­ teresownego poszukiwania prawdy ustępowała wszakże pod prze­ możnym naciskiem różnych praktycznych potrzeb. Mało kto godził się z tezą, że nauka nie musi przynosić bezpośredniego pożytku. W Prusach państwowa presja sprawiła, że zakres uniwersyteckiej autonomii - choć nie należy go lekceważyć - był węższy niż to przewidywał Humboldt. Państwo finansowało uniwersytety, pro­ fesorowie mieli status urzędników państwowych, istniał system państwowych egzaminów. Projekty reform wdrażanych przez Steina i Hardenberga znaj­ dowały oparcie przede wszystkim wśród dobrze wyedukowanych 14 T. Nipperdey, Prusy i uniwersytet, w: tenże, Rozważania o niemieckiej historii. Eseje, tłum. A. Kopacki, Warszawa 1999 (wyd. oryg. - 1986), s. 223-224.

Uniwersytet, państwo i granice modernizacji

115

urzędników, dla których program modernizowania Prus oznaczał zarówno perspektywę wzmocnienia państwa, jak szansę społecz­ nego awansu15. Przygnębiająca klęska militarna 1806 roku otwarła możliwość wprowadzenia w życie reformatorskich planów, ale kwestia charakteru i zakresu tych zmian podzieliła pruskie elity. W przypadku reformy agrarnej propozycje wychodzące ze śro­ dowisk reformatorskich natrafiały na przeciwdziałanie środowisk ziemiańskich. Ostateczny kształt reformy, niewątpliwie korzystny dla ziemian, wskazywał na granice modernizacji w warunkach tradycyjnego ustroju monarchiczno-stanowego. Formalnie rzecz biorąc, podział stanowy został znacznie osłabiony, lecz w prak­ tyce środowiska szlacheckich posiadaczy ziemskich zachowały swą uprzywilejowaną pozycję i mogły skutecznie wpływać na gospo­ darcze decyzje władz. W miarę industrializacji ziem niemieckich sytuacja ta stawała się podłożem narastających konfliktów, trwała jednak aż do końca istnienia Cesarstwa Niemieckiego. W przy­ padku reformy oświatowej widać rozbieżność dążeń w obrębie aparatu biurokratycznego. Zdaniem Humboldta jego ideał uni­ wersytetu był w pełni zgodny z interesami państwa pruskiego, wielu jednak sądziło, że władze potrzebują większej dozy kontroli nad uczelniami. Reformy pruskie to jedna z możliwości modernizowania kraju ze strefy pańszczyźnianej. Mamy tu dwie grupy społeczne zain­ teresowane stanem państwa i zdolne wywierać wpływ na wła­ dze państwowe: ziemiaństwo i biurokrację. Urzędnicy, którzy w pewnej części kierują się racjami oświeceniowymi i moderni­ zacyjnymi, w okresie głębokiego kryzysu są w stanie przeforso­ wać istotne zmiany, ale bardziej radykalne postulaty natrafiają wkrótce na opór tradycjonalistów oraz umiarkowanych reforma­ torów. Reformy nie zmieniały ustroju państwa (choć ważne było ujednolicenie i poszerzenie samorządu miejskiego), nie naru­ szały też układu sił społecznych (choć położenie części chłopów poprawiło się). Usprawniona została administracja państwowa, 15 Tamże, s. 226-229.

116

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

przede wszystkim zaś zniesiono system pańszczyźniany, otwierając drogę rozwojowi rolnictwa. Likwidacja pańszczyzny mogła przy­ sporzyć doraźnych kłopotów niektórym ziemianom, lecz w dal­ szej perspektywie reforma agrarna okazała się ekonomicznym sukcesem. Jego beneficjentami, obok ziemian, byli zamożniejsi chłopi; koszty reformy ponieśli ubodzy mieszkańcy wsi, wyłączeni z uwłaszczenia, którzy stawali się najemnymi robotnikami rolnymi lub opuszczali wieś.

Rosyjskie dylematy: carowie i ideolodzy Zreformowane Prusy, pozostając w znacznej mierze w obrębie ancien regiine’u, przesunęły się w stronę nowoczesności. Reformy natrafiały tu na poważny opór, ale znacznie trudniejsze zada­ nie stało przed tymi, którzy myśleli o modernizacji Rosji. Car Aleksander I rozpoczynał w 1801 roku swe panowanie pod zna­ kiem reformatorskich projektów. Zamiary znacznie przekraczały tu możliwości realizacji: wprowadzono pewne zmiany w organi­ zacji urzędów centralnych, rozpoczęto reformę agrarną w guber­ niach nadbałtyckich (po kilkunastu latach ogół tamtejszych chło­ pów uzyskał wolność osobistą), próbowano uregulować prawnie „kwestię żydowską”. Największe znaczenie miała reforma oświaty, wprowadzająca ujednolicony, czterostopniowy system szkolny, od szkółek wiejskich po uniwersytety, i terytorialne okręgi naukowe. W Moskwie uniwersytet istniał od 1755 roku; w latach 1802-1805 założono uniwersytety w Dorpacie, Wilnie (w obu przypadkach nawiązując do wcześniejszych, nierosyjskich tradycji uczelnia­ nych), Kazaniu i Charkowie; w 1819 roku w uniwersytet prze­ kształcono działający w Petersburgu instytut pedagogiczny. Był to dorobek trwały, natomiast w sferze planów pozostały mgliste projekty głębszej przebudowy ustroju państwa, włącznie z nada­ niem Rosji konstytucji. Połowiczność modernizacyjnych sukcesów Aleksandra zapo­ wiadała problemy, z którymi carskie imperium miało borykać się

Rosyjskie dylematy: carowie i ideolodzy

117

do końca swego istnienia. Jedną z podstawowych różnic między Prusami a Rosją był stopień rozwoju „warstw oświeconych”, w tym zwłaszcza środowisk uniwersyteckich. Uniwersytety nie­ mieckie miały kilku wiekową, pod wieloma względami imponującą historię, wiek XVIII był dla nich - w przeciwieństwie do uczelni francuskich i angielskich - okresem rozwoju. Tworząc swoją koncepcję uniwersytetu, Humboldt mógł nawiązywać do tego, co już wcześniej zrobiono w Niemczech. Kiedy w latach 1693-1694 zakładano uniwersytet w Halle, a w 1737 roku - w Getyndze, ini­ cjatywy te stanowiły kolejne etapy przekształcania średniowiecz­ nej idei edukacji uniwersyteckiej. Tymczasem w Rosji, do której przez kilka stuleci wpływy europejskie docierały w niewielkim stopniu, tradycja kształcenia na poziomie wyższym była bardzo słaba. Reforma Aleksandra, inspirowana przez wzorce niemiec­ kie, stała się tu zasadniczym przełomem. Zaczęto odrabiać edu kacyjne zapóźnienie kraju, lecz choć odniesiono na tym poi pewne sukcesy, to społeczne znaczenie środowisk wykształconym zwiększało się powoli16. Zarówno reformy Steina-Hardenberga, jak reformatorskie inicjatywy Aleksandra były reakcją na oddziaływanie przemian rewolucyjno-napoleońskich. Zaniepokojone rewolucją i napole­ ońską ekspansją rządy reagowały też oczywiście w inny sposób: zwiększano policyjny nadzór nad środowiskami uznawanymi za skłonne do radykalizmu, a ogół poddanych starano się umacniać w poszanowaniu władzy i społecznej hierarchii. Wśród przeciw­ ników cesarza Francuzów przez pewien czas nie wygasały jednak tendencje liberalno-emancypacyjne, których rzecznicy piętnowali napoleoński „despotyzm”. W propagandzie sprzymierzonych motywy takie nasiliły się w latach 1813-1814, w atmosferze nie­ mieckiej „wojny wyzwoleńczej”. Po upadku Napoleona sympatie liberalne, i tak niezbyt silne w kręgu monarchicznych establish­ mentów, zaczęły tam szybko zanikać, a przytłaczającą przewagę 16 D. Sdviźkov, Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształ­ conej iv Europie, tłum. J. Górny, Warszawa 2011 (wyd. oryg. - 2006), s. 166-182.

118

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

zdobyła sobie orientacja konserwatywno-autorytarna. Ale zanim dało się to wyraźnie odczuć, Aleksander I utworzył Królestwo Polskie i nadał mu liberalną konstytucję. Ta zaskakująca dla większości ówczesnych obserwatorów decyzja bywała wyjaśniana na dwa sposoby. Po pierwsze, w kon­ tekście europejskich ambicji Aleksandra: chciał pozyskać sobie Polaków, zrobić wrażenie na całej Europie i podbudować jesz­ cze mocarstwową pozycję swojego imperium i swój wizeru­ nek wspaniałomyślnego zwycięzcy. Po drugie, jako istotny ele­ ment reformatorskich planów cara i króla: Aleksander zamierzał wypróbować w Królestwie, jak funkcjonuje system konstytu­ cyjny, i wyciągnąć z tego wnioski co do przyszłych reform Rosji. Próba nie wypadła pomyślnie. Okazało się, że trudno pogodzić ze sobą polską i rosyjską kulturę polityczną. Aleksander, który usiłował być „liberalnym autokratą”, zrezygnował z tej strategii, ’dy w latach 1819-1820 zaostrzyły się w wielu krajach Europy konflikty między środowiskami liberalnymi a konserwatywnymi rządami. Następca zmarłego w 1825 roku monarchy, Mikołaj I, nie miał już żadnych skłonności do posługiwania się liberali­ zmem jako instrumentem politycznym, decyzję o utworzeniu Królestwa uważał za błąd, a wybuch „rewolucji w Warszawie” stał się dla niego dobrą okazją, aby zlikwidować odrębność tego orga­ nizmu państwowego. Piętnastoletnie istnienie Królestwa Polskiego w jego - przynaj­ mniej formalnie - konstytucyjnej postaci, ważne z punktu widzenia przebiegu lokalnych procesów modernizacyjnych, miało u swych początków carskie przeświadczenie, że strategia liberalnych gestów może dobrze służyć interesom imperium. Mikołaj I uważał to za złudzenie. Prowadził politykę biurokratyczno-policyjnego nadzo­ rowania poddanych: władze tępiły wszelką pozarządową aktyw­ ność polityczną i wszelkie przejawy ideowej nieprawomyślności, dążyły do wzmocnienia tradycyjnych hierarchii społecznych i tra­ dycyjnych systemów wartości. Dla takiego systemu modernizacja musiała być trudnym wyzwaniem. Ówcześni konserwatyści nie szczędzili przecież przestróg przed nowoczesnością. Już w 1790 roku

Rosyjskie dylematy: carowie i ideolodzy

119

Edmund Burkę, obserwując początki rewolucyjnych zaburzeń we Francji, przestrzegał przed nauką „zdeprawowaną niezdrowymi ambicjami”17. „Ambicje niezdrowe” to takie, które sięgają sfery światopoglądowej i politycznej. Rewolucja Francuska stała się dla wielu dowodem, że oświeceniowy krytycyzm stanowi niszczyciel­ ską siłę. Od tego czasu niezliczeni autorzy, z mniejszą lub większą dozą emocji, w formie mniej lub bardziej wyrafinowanej, wska­ zywali, że krytyczne aspiracje rozumu ludzkiego mają katastro­ falne skutki: zniszczenie tradycji, upadek moralności, załamanie porządku społecznego. Na obszarach, które od Francji i Wielkiej Brytanii dzielił zna­ czny dystans geograficzny i cywilizacyjny, krytyka nowoczesności bywała najczęściej powtórzeniem zachodnioeuropejskiej argumen­ tacji, ale w postaci dostosowanej do miejscowych potrzeb. W Rosji okres panowania Mikołaja I przyniósł wykrystalizowanie się poglą­ dów słowianofilskich. Tradycjonalizm ten korzystał z zachodnich schematów interpretacyjnych, aby wykazać rosyjską wyższość nad Zachodem. Zdaniem słowianofilów zasadnicze znaczenie miała tu odmienność wyznaniowa, określająca odmienne typy kultury i struktury mentalne. Tylko w prawosławiu treści chrześcijańskie zachowały swą czystość; w katolicyzmie i protestantyzmie zostały zniekształcone przez wpływ dziedzictwa antycznego Rzymu. Rzymianie pozostawili po sobie tradycję racjonalistyczną, która szczególnie silnie oddziaływała poprzez wzorce prawne. W rezul­ tacie kulturę krajów zachodnich i życiowe postawy ich mieszkań­ ców przepajał bezduszny racjonalizm, podczas gdy Rosjanie żyli w sposób naturalny i autentyczny. To zatem, co na Zachodzie musiało być uważane za problem wewnętrzny, w Rosji - takiej, jaką chcieli widzieć słowianofile - miało stanowić kwestię stosun­ ków z inną strefą religijno-kulturową18. 17 E. Burkę, Rozważania o rewolucji we Francji [...), tłum. D. Lachowska, wstęp P. Kłoczowski, Kraków 1994 (wyd. oryg. - 1790), s. 96. 18 A. Walicki, W kręgu konserwatywnej utopii. Struktura i przemiany rosyj­ skiego słowianofilstwa. Warszawa 1964.

120

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

Rosja realna zaczęła już oczywiście doświadczać modernizacji nawiązującej do przykładów zachodnich. Słowianofile tworzyli tradycjonalistyczną utopię, która mimo wszelkich wysiłków nie mogła wyjść z cienia Piotra Wielkiego. Car-modernizator podjął działania, które z różnymi efektami i różnym przekonaniem konty­ nuowali jego następcy i następczynie. Kontynuowali, ponieważ stało się to warunkiem zachowania, a tym bardziej umocnienia mocar­ stwowego statusu imperium. Dla rzeczników słowianofilstwa - pod­ danych nie tylko lojalnych, ale też głęboko przekonanych o wartości monarchii - państwowa modernizacja była zjawiskiem przykrym. Pocieszało ich poczucie, że zmiany nie posunęły się jeszcze zbyt daleko i że możliwe jest ich zahamowanie, a może nawet zupełny powrót do dawnego stanu rzeczy. Dla imperialnej elity władzy z kolei słowianofile, choć całkowicie prawomyślni pod względem politycznym, stanowili środowisko trochę kłopotliwe. Mikołajowi I i jego otoczeniu nie mogła podobać się słowianofiłska nie­ chęć do odgrywającej w imperium ważną rolę etnicznie nie­ mieckiej szlachty z guberni nadbałtyckich, nie akceptowano też idei wspierania słowiańskich dążeń emancypacyjnych poza granicami Rosji. Podstawowa różnica między słowianofilami a reprezentantami kół rządzących polegała na tym, że ci ostatni, nawet jeśli podzielali słowianofilskie sentymenty, musieli liczyć się z wymogami polityki mocarstwowej. W przypadku pań­ stwa chcącego wiele znaczyć w Europie nie sposób było myśleć o odrzuceniu modernizacji. Wprowadźmy w tym miejscu użyteczne rozróżnienie tradycjo­ nalizmu i konserwatyzmu. Tradycjonalizm to pragnienie możliwie całościowego uchronienia tradycji przed zagrażającymi jej zmia­ nami, konserwatyzm natomiast dąży do zachowania politycznego, społecznego i moralnego ładu. Mowa tu rzecz jasna o pewnych tendencjach, które staramy się wyodrębnić zgodnie z przyjętym schematem interpretacyjnym. W rzeczywistości tradycjonalizm i konserwatyzm przenikały i przenikają się wzajemnie, czasem trudno je od siebie oddzielić, ale na ogół któraś z tych tendencji dominuje. Tradycjonalizm jest wcześniejszy - zarówno w porządku

Rosyjskie dylematy: carowie i ideolodzy

121

logicznym, jak historycznym. To emocjonalne, często moralistycznie nacechowane odrzucenie nowoczesności, pojawiające się wraz z jej pierwszymi przejawami. W miarę postępów moderni­ zacji słabnie, lecz w żadnym razie nie zanika. Konserwatyzm jest wyrazem częściowej akceptacji nowoczesności. Może ona wynikać z głębszego przekonania albo być wymuszona przez okoliczno­ ści - w praktyce obie te motywacje z reguły współistnieją ze sobą. Tradycjonalista może stać się konserwatystą, gdy dojdzie do wnio­ sku, że dla ocalenia najważniejszych składników tradycji - tych, które jego zdaniem decydują o zachowaniu ładu - należy poświę­ cić elementy mniej ważne; może też uznać, że większe korzyści przyniesie odpowiednio ograniczana modernizacja niż dążenie do konsekwentnego trzymania się tradycyjnych wzorców. Gdy pro­ cesy modernizacyjne posuwają się do przodu, tradycja staje się pojęciem coraz bardziej problematycznym. Konserwatyści muszą spróbować określić, co właściwie ją stanowi i jak powinna wyglą­ dać jej koegzystencja z nowoczesnością. Słowianofile - intelektualiści, którzy w czasach Mikołaja I nil mieli żadnego kontaktu z praktyką polityczną - mogli, przy zacho­ waniu niezbędnej w tamtej epoce ostrożności, kultywować swoje tradycjonalistyczne przekonania. Koncepcja „oficjalnej narodowo­ ści”, ogłoszona w 1833 roku przez Sergiusza Uwarowa, zaakcepto­ wana przez władze imperium i pełniąca poniekąd funkcję urzędowej ideologii, nie była odległa od tradycjonalizmu. Trzy podstawowe pojęcia, na których się wspierała - prawosławie, samowładztwo i narodowość-ludowość - znajdowały się także w centrum słowianofilskiego systemu poglądów. Mikołaj i członkowie imperialnej elity władzy nie mogli jednak, niezależnie od swoich osobistych sympatii, praktykować tradycjonalizmu skazującego państwo na marginalizację w polityce europejskiej i niepozwalającego na tworzenie takiego aparatu państwowego, który zaspokajałby car­ skie ambicje. Monarcha, rozpocząwszy panowanie pod znakiem dekabrystowskiej próby rebelii, pragnął ściśle nadzorować poli­ tyczne postawy swych poddanych przy użyciu metod biurokra­ tyczno-policyjnych. Egzorcyzmowany przez słowianofilów demon

122

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

urzędniczej racjonalności miał służyć carowi, choć trzeba od razu dodać, że była to służba dość nieudolna, dezorganizowana przez brak kompetencji i korupcję19. Kto zamierzał budować potęgę państwa, ten - chcąc nie chcąc musiał rozwijać gospodarkę i oświatę. W rosyjskich kołach rzą­ dowych nie brakowało ludzi, którzy dobrze zdawali sobie sprawę z tej zależności, ale wyłaniały się tu poważne problemy. Europejskie doświadczenia - dzieje społecznych napięć i konfliktów, politycz­ nych przewrotów i kulturowych konfrontacji - skłaniały do szcze­ gólnej ostrożności władcę przeświadczonego, że system samowładztwa nie może doznać najmniejszego nawet uszczerbku. Nasuwała się w tym stanie rzeczy strategia oczywista, niezmiernie popularna wśród konserwatystów różnych krajów i epok: program moderni­ zacji selektywnej. Miałaby ona obejmować te dziedziny, których nowoczesność była zgodna z interesami władzy państwowej i kon­ serwatywnych elit, omijać zaś sfery, które zdaniem imperialnego establishmentu powinny pozostać w swym tradycyjnym kształcie. Najkrócej mówiąc, rosyjskie imperium, zachowując dawny system polityczny i ustrój społeczny, rozbudowywałoby nowoczesną biu­ rokrację, gospodarkę i - co najważniejsze - armię. Koncepcyjna prostota tej strategii mogła niejednego pocią­ gać, ale jej urok okazywał się złudny. Konserwatywni politycy rosyjscy bywali przekonani, że rozwój gospodarczy - odpowied­ nio nadzorowany przez państwo - będzie nie tylko wzmacniać mocarstwowy status Rosji, lecz również stabilizować jej stosunki społeczne. Rozwijanie gospodarki wymagało dbałości o oświatę, edukacja stanowiła jednak obszar, w którym europejscy obrońcy ancien regime*u od dawna dostrzegali poważne zagrożenia: wzrost życiowych ambicji warstw niższych pod wpływem wykształcenia oraz destrukcyjny wpływ niektórych nauk na umysły i morale młodzieży. Ostrzegano, że upowszechnianie oświaty zaowocuje powiększaniem się liczby niezadowolonych ze swojego społecznego 19 A. Chwalba, Imperium korupcji w Rosji i Królestwie Polskim w latach 1861-1917, posłowie J. Smaga, Kraków 1995.

Rosja: kwestia agrarna i sprawa polska

123

położenia; wskazywano również, że nauki takie jak filozofia i histo­ ria mogą szerzyć zgubny krytycyzm, podważać zaufanie do ducho­ wych i politycznych autorytetów, ostatecznie zaś tworzyć sprzy­ jające podłoże dla tendencji wywrotowych. Chcąc zatem rozwijać imperium w wybranych dziedzinach, a jednocześnie uchronić się przed modernizacyjnymi niebezpieczeństwami, starano się rygory­ stycznie nadzorować edukację, a z systemu edukacyjnego w miarę możliwości wyrugować szkodliwe czynniki. W 1835 roku rosyjskie uniwersytety pozbawiono autonomii, którą uzyskały za panowa­ nia Aleksandra I. Dążono do tego, aby młodzież z warstw niż­ szych nie wstępowała do szkół średnich i wyższych; z programów nauczania usuwano treści uznawane za niestosowne - oznaczało to znaczną redukcję humanistyki. Rozbudowywano natomiast szkolnictwo zawodowe, które miało zarówno przynosić korzyści gospodarce, jak i właściwie wpływać na poglądy i zachowanie młodych ludzi20.

Rosja: kwestia agrarna i sprawa polska W kręgu umysłowych elit imperium zdawano sobie jednak coraz wyraźniej sprawę, że o rozwojowych możliwościach Rosji będzie decydować kwestia agrarna. Z upływem czasu upowszechniało się również w środowiskach ziemiańskich - poczucie, że poddaństwo chłopów i gospodarka pańszczyźniana to anachronizm. Sytuacja na wsi stała się też przedmiotem zainteresowania sfer rządowych: już od drugiej połowy lat dwudziestych wprowadzano uregulowania prawne, które w pewnym stopniu ograniczały ziemiańską władzę nad chłopstwem. Ale w przekonaniu Mikołaja i jego otoczenia dalej idące reformy, choć pod pewnymi względami pożądane, byłyby 20 M. Raeff, Cotnprendre 1‘Ancien Reginie russe. Etat et societe en Russie imperiale, essai cfinterprćtation, przedmowa A. Besanęon, Paris 1982, s. 153-158; J. Schiller, Universitas rossica. Koncepcja rosyjskiego uniwersytetu 1863-1917, Warszawa 2007.

124

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

zbyt ryzykowne. Niepokoje wśród chłopów, przekształcające się czasem w gwałtowne, krwawo tłumione wystąpienia, od wieków stanowiły w Rosji zjawisko częste; aktualne rozruchy przywodziły na myśl wielkie, groźne dla państwa rebelie Razina i Pugaczowa. Lęk przed społeczną eksplozją, którą mogłoby wywołać wyzwolenie chłopów, łączył się tu z przeświadczeniem, że chłopska podległość jest składnikiem naturalnego porządku. W rezultacie zniesienie poddaństwa - nie wspominając już o sprawie własności ziemi było dla władz imperium kwestią, którą można będzie poruszyć w niesprecyzowanej, odległej przyszłości. Mikołaj 1 nie odniósł sukcesu jako polityk myślący o długo­ okresowym interesie imperium. Przez trzydzieści lat udało mu się utrzymać system samodzierżawia w jego szczególnie rygorystycznej postaci i uniknąć jakichkolwiek poważniejszych naruszeń trady­ cyjnego układu stosunków społecznych, lecz w 1855 roku umierał w atmosferze klęski. Wynik wojny krymskiej nie był wprawdzie dla Rosji tak deprymujący, jak dla Prus rezultat starcia z napo­ leońską Francją, okazał się jednak silnym wstrząsem. W ściśle wymiernych kategoriach następstwa militarnych niepowodzeń nie miały wcale katastrofalnych rozmiarów, choć postanowienia pokoju paryskiego z 1856 roku znacznie osłabiały rosyjską pozy­ cję w rejonie Morza Czarnego. Przebieg wojny świadczył jednak wyraźnie o cywilizacyjnej słabości państwa. Armia rosyjska prze­ grywała, bo była gorzej zorganizowana, wyposażona i wyszkolona niż wojska francuskie i brytyjskie. I podobnie jak w przypadku pruskim wojenna klęska stała się skutecznym bodźcem moderni­ zacyjnym, przezwyciężającym mocno ugruntowane resentymenty i obawy. Zakres zmian, jakie przyniósł Rosji nadchodzący okres, był mniejszy niż efekty reform Steina-Hardenberga, ale decyzje podejmowane przez następcę Mikołaja I otwierały nowy rozdział w dziejach imperium. Gdy Aleksander II zaczynał swe panowanie, zarówno dla niego samego, jak i większości członków imperialnego establishmentu nie ulegało wątpliwości, że rygorystycznie autorytarna i zachowaw­ cza strategia zmarłego cara nie przyniosła dobrych skutków. Rosja

Rosja: kwestia agrarna i sprawa polska

125

musiała się zmienić, a na pierwszy ogień poszła sprawa najważniejsza i najtrudniejsza - kwestia agrarna. Po kilkuletnich przygotowa­ niach, w tym konsultacjach z ziemiaństwem, w marcu 1861 roku car ogłosił ustawę znoszącą poddaństwo w przeważającej części imperium (Transkaukazję, Kaukaz i Besarabię objęto reformą do końca lat siedemdziesiątych, w Królestwie Polskim i guberniach nadbałtyckich poddaństwo zniesiono w początku XIX wieku). Ustawa została pomyślana tak, aby przejście do nowych realiów było możliwie łagodne z punktu widzenia ziemian. Zapowiadała, że chłopi otrzymają nadziały ziemi i będą mogli je wykupić na własność. Wykonanie postanowień ustawy znacznie rozciągnięto w czasie, tak iż dopiero po upływie dwudziestu lat dozwolony stał się wykup bez zgody ziemianina. Przy określaniu powierzchni nadziałów podstawę obliczeń stanowił obszar użytkowany przez chłopa, lecz zmniejszano go lub powiększano, kierując się przy tym rozmaitymi względami, głównie politycznymi. Czynniki polityczne miały odegrać szczególnie istotną rolę w odniesieniu do terenów dawnej Rzeczypospolitej. Ustawa z marca 1861 roku otwierała cykl reform usprawnia­ jących funkcjonowanie państwa i modyfikujących jego relacje ze społeczeństwem. W 1863 roku ogłoszono reformę szkolnictwa wyższego, w 1864 - sądownictwa, w tym roku zaczęto też two­ rzyć ziemstwa, czyli instytucje samorządu lokalnego. W 1865 roku zmieniono przepisy o cenzurze, w 1870 wprowadzono nowe zasady działania samorządu miejskiego, a cztery lata później zre­ formowano siły zbrojne; przeprowadzono również reformę finan­ sów państwowych. Reformy oznaczały zerwanie z autorytarnym rygoryzmem Mikołaja I, zmniejszając zakres państwowego nad­ zoru nad poddanymi i otwierając przed nimi pewne możliwości udziału w życiu publicznym. Nie nastąpiły jednak żadne zmiany ustroju imperium - Rosja pozostała państwem samodzierżawia21. Następstwem takiego stanu rzeczy było pojawienie się napięć 21 Velikie reformy v Rossii: 1856-1874, red. L. G. Zaharova, B. Eklof, J. Bushnell, Moskva 1992.

126

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

tłumionych przez reżim mikołajowski, a najszybciej nastąpiło to na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Powstanie styczniowe przyniosło istotną zmianę w relacjach między władzami imperialnymi i rosyjskimi elitami umysłowymi a aktywną politycznie częścią mieszkańców Królestwa Polskiego i zachodnich guberni cesarstwa. Radykalizacja przedpowstaniowego ruchu opozycyjnego, nieudane próby kompromisu, wreszcie wybuch walk zbrojnych - wszystko to zostało potraktowane jako niebezpieczna rebelia nie tylko przez rosyjskie sfery rządowe, ale i środowiska o sympatiach liberalnych, dążące do modernizacji Rosji. Większość zwolenników reform uznała powstanie za wyraz szlacheckiego tradycjonalizmu, wypływającego z chęci utrzymania dotychczasowych stosunków społecznych i „sarmackiej” dominacji nad ludem. Obawiano się również, że „polski bunt” może skłonić władze do wycofania się z inicjatyw reformatorskich i powrotu do ściśle autorytarnego zarządzania całym imperium. Niechęci do Polaków-buntowników towarzyszyło kształtowanie się - i wśród modernizatorów, i wśród konserwatystów - poglądów nacjona­ listycznych, nawiązujących w znacznej mierze do tego, co głosili słowianofile. Rosję przeciwstawiano tu Zachodowi, którego najdalej wysuniętą na wschód placówkę miała stanowić katolicka, „zlatynizowana” Polska. Ze słowianofilsko-nacjonalistycznego punktu widzenia rozwiązaniem ciągnącej się od dawna kwestii owego „Judasza Słowiańszczyzny” powinna być „reslawizacja” kraju, czyli w praktyce jego kulturowa rusyfikacja. Władze państwowe uznały tę strategię za użyteczną i w ten sposób próby uporania się z kwe­ stią polską stały się ważnym etapem rozpoczynających się właśnie działań na rzecz unarodowienia imperium - przybliżenia go do wzorca państwa narodowego22. Wzorzec ten zyskiwał sobie coraz szersze poparcie w Europie: w pierwszej połowie XIX wieku propagowali go radykałowie, spo­ tykając się z zajadłym oporem konserwatywnych kół rządzących; 22 H. Głębocki, Fatalna sprawa. Kwestia polska w rosyjskiej myśli politycznej (1856-1866), Kraków 2000.

Rosja: kwestia agrarna i sprawa polska

127

po Wiośnie Ludów co bardziej przenikliwi konserwatyści zaczęli go akceptować, wykorzystywać we własnym interesie i odnosić spek­ takularne sukcesy. Gdy trwało powstanie styczniowe, istniało już Królestwo Włoch, rezultat przejęcia programu narodowej jedno­ ści przez środowiska konserwatywno-liberalne; wkrótce miano zobaczyć, jak swój projekt zjednoczenia Niemców pod egidą Prus realizuje pragmatyczny konserwatysta Bismarck. Tego rodzaju idee zdobywały zwolenników również w sferach rządowych Rosji, choć na gruncie rosyjskim mocno zakorzeniły się tradycyjne, przedi ponadnarodowe zasady imperialnego panowania. Koncepcja una­ rodowienia imperium, w pewnym zakresie popierana także przez konserwatystów, znalazła istotne miejsce w planach rzeczników modernizacji, a terenem, na którym podjęto pierwsze intensywne działania w tym duchu, były ziemie dawnej Rzeczypospolitej. Władze rosyjskie, widząc wśród ziemiaństwa silne oparcie dla polskich aspiracji politycznych, po wybuchu powstania podjęły kroki mające osłabić pozycję tej warstwy. Zwolennicy ostregc kursu wobec polskich posiadaczy ziemskich w swych poufnych wypowiedziach przypominali to, co stało się w drugiej połowie lat czterdziestych w monarchii habsburskiej, mającej wtedy również do czynienia z wywrotowymi dążeniami Polaków. Rabacja galicyjska krwawy bunt chłopski, który zaczął się w lutym 1846 roku - spa­ raliżowała powstańczą inicjatywę polskich konspiratorów. Wieści o rebelii, podczas której w ziemiańskich dworach straciło życie ponad tysiąc osób, obiegły Europę, a według wielu ówczesnych komentatorów inspiratorem tej rzezi miał być rząd austriacki. Jego rola bywała znacznie wyolbrzymiana - zwłaszcza na gruncie polskim oraz w europejskich środowiskach liberalnych i demokra­ tycznych - ale niektórzy cesarscy urzędnicy istotnie przyczynili się do wybuchu buntu, chcąc rękami chłopstwa zapobiec „pańskiemu” powstaniu. Sukces, jaki odniesiono, udaremniając powstańcze plany, okupiony został stratami propagandowymi, sama zaś kon­ cepcja wykorzystywania chłopów przeciwko warstwom wyższym była trudna do pogodzenia z ideowymi pryncypiami konserwa­ tywnej monarchii. Wrażenie, jakie wywarła rabacja w polskich

128

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

kręgach ziemiańsko-inteligenckich, okazało się jednak korzystne z rządowego punktu widzenia: kiedy wiosną 1848 roku monarchię zaczęło ogarniać rewolucyjne wrzenie, Galicja pozostała spokoj­ niejsza niż inne kraje pod panowaniem Habsburgów. Wtedy też podjęto zasadnicze postanowienia w kwestii agrarnej. Gubernator Galicji Franz Stadion nie czekał na decyzję Wiednia i na własną rękę ogłosił, że pańszczyzna zostaje zniesiona, a ziemianie otrzy­ mają odszkodowanie od rządu. Cesarz wydał wkrótce antydato­ wany patent, w którym potwierdzał deklarację swojego urzędnika. Galicyjskie rozwiązanie sprawy systemu pańszczyźnianego różniło się zatem wyraźnie od pruskiego. W Galicji uwłaszczenie było aktem jednorazowym i przeprowadzonym z urzędu, objęło w zasadzie wszystkie gospodarstwa, chłopi nie płacili odszkodo­ wania ziemiaństwu (rząd pokrył poniesione koszty, zwiększając opodatkowanie ludności). Cele władz miały tu charakter nie tyle ekonomiczny, co polityczny: w obliczu głębokiego kryzysu pań­ stwa chodziło przede wszystkim o zjednanie sobie chłopstwa. Jdało się to osiągnąć i przez kilka następnych dziesięcioleci na wsi utrzymywały się nastroje pełnej lojalności wobec monarchii23. Okazało się jednak, że reforma nie stworzyła warunków sprzyja­ jących rozwojowi gospodarczemu, utrwalając ułomną strukturę własności ziemi, z przewagą gospodarstw małych lub karłowatych. Przykład austriacki stał się pociągający dla stojących wobec podobnych problemów władz carskiego imperium. Reforma agrarna z 1861 roku była bardzo umiarkowana w swych postano­ wieniach - uwłaszczenie stanowiło w tym przypadku możliwość, której realizacja mogła zostać znacznie odsunięta w czasie. Wiosną 1863 roku zmieniono jednak postanowienia reformatorskiego ukazu w odniesieniu do zachodnich guberni: chłopskie nadziały powiększono, wprowadzono obowiązek ich wykupu, a płatności zmieniono na korzyść chłopów. Zmiana miała, jak widać, zasad­ niczy charakter: od działań ostrożnie modyfikujących istniejący stan rzeczy do przekształceń szybkich i radykalnych, od troski 23 M. Łuczewski, Odwieczny naród, s. 228-230.

Rosja: kwestia agrarna i sprawa polska

129

o interesy ziemiaństwa do chęci wymierzenia mu kary. W przy­ padku terenów należących niegdyś do Rzeczypospolitej z reformy uczyniono instrument pozyskiwania sobie wdzięczności chłopów, a zarazem represjonowania polskich ziemian. Wydane przez cara w marcu 1864 roku ukazy uwłaszczeniowe dla Królestwa Polskiego pomyślano tak, aby satysfakcjonując chłopstwo, stwarzały warunki trudne dla warstwy uznawanej za buntowniczą. Wszyscy użytkow­ nicy ziemi otrzymali ją na własność, oprócz nich zaś część bezrol­ nych; państwowe odszkodowanie ustalano w sposób niekorzystny dla ziemiaństwa24. Reforma agrarna, silny środek oddziaływania na społeczno-gospodarcze realia, wpisywała się w szerszy kontekst rosyjskich zamiarów rozwiązania kwestii polskiej. Imperialny establishment nie był w tej sprawie zgodny - głęboki kryzys w relacjach rosyjsko-polskich, z kulminacją w postaci powstania styczniowego, ujaw­ ni! podziały dotyczące podstawowych problemów politycznych w tym zwłaszcza zakresu modernizacji państwa i społeczeństw oraz metod mających służyć osiąganiu modernizacyjnych celów Po wybuchu powstania chłopi zaczęli w wielu miejscach atako­ wać dwory. W zaborze rosyjskim konflikty między „panami” a chłop­ stwem narastały już od dłuższego czasu - teraz odżyły wspomnie­ nia galicyjskiej rabacji, po obu zresztą stronach: słychać było chłopskie pogróżki, ziemian ogarniała panika. Sytuacja uspokoiła się jednak dość szybko, a duże znaczenie miał tu widoczny brak chęci strony rosyjskiej do wykorzystywania chłopów przeciwko powstaniu25. Kwestia polska uważana była przez imperialne elity za zagadnienie poważne, wymagające możliwie szybkiego i definitywnego rozwiązania. Przykład austriacki wskazywał, że chłopi mogą skutecznie neutralizować aktywność konspiratorów i powstańców, ale sprawa wykraczała przecież daleko poza sferę 24 J. Łukasiewicz, Drogi rozwoju rolnictwa na ziemiach polskich, w: Polska XIX wieku. Państwo - społeczeństwo - kultura, red. S. Kieniewicz, wyd. III, Warszawa 1986, s. 20-21. 25 S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe, wyd. II, Warszawa 1983, s. 21, 376-377.

130

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

czysto praktycznych działań. Imperium było państwem wspie­ rającym się na zasadach tradycyjnego porządku społecznego. Za panowania Mikołaja I władze usilnie starały się zakonserwować stanowe podziały i hierarchie, tych zaś, którzy kwestionowali sens takiej polityki, uznawano za zagrożenie dla interesów monarchii. Wśród członków establishmentu mocno utrwaliło się przekona­ nie, że wykorzystywanie chłopów do walki ze zbuntowaną spo­ łecznością szlachecką stanowiłoby z jednej strony, na płaszczyźnie wartości, targnięcie się na podstawy moralno-społecznego ładu, z drugiej, z praktycznego punktu widzenia - niebezpieczny pre­ cedens, podważający uprzywilejowaną pozycję wszelkiej szlachty. Dla konserwatysty mikołaj owskiego typu szlachta - nawet polska i zbuntowana - pozostawała szlachtą, chłopstwo - chłopstwem.

Rosja: idea narodowa a demokratyzacja społeczna Po wstąpieniu na tron Aleksandra II w sferach rządowych zna­ leźli się ludzie dokonujący rewizji owych tradycyjnych wyobrażeń. Reformy, które zaczęto przeprowadzać, były wyrazem nowych zapatrywań na to, jakie społeczne i ideowe czynniki powinny stać się oparciem dla programu modernizacji imperium. W pierwszym dziesięcioleciu panowania cara-reformatora znaczne wpływy w apa­ racie władzy uzyskali przedstawiciele nowej generacji urzędników państwowych, zainspirowani przez francuskie Drugie Cesarstwo i europejski wzorzec państwa narodowego. W ich wizji monar­ chii władca absolutny miał odwoływać się do ludu za pośrednic­ twem struktur biurokratycznych; ideowo-emocjonalnym spoiwem społeczeństwa - oprócz idei monarchicznej - powinna stać się rosyjska tożsamość narodowa. Choć koncepcje takie nie zakładały żadnych radykalnych przekształceń społecznych, to ich wprowa­ dzenie w życie zmieniałoby w pewnym stopniu pozycję szlachty. W tamtej epoce projekty narodowe zachowywały jeszcze swój potencjał demokratyzacyjny: teza, że z ludzkich wspólnot naj­ ważniejsza jest ta, która obejmuje wszystkich ludzi danej kultury,

Rosja: idea narodowa a demokratyzacja społeczna

131

bez względu na ich położenie społeczne, wchodziła w konflikt z dawnymi, głęboko zakorzenionymi zasadami hierarchizowania społeczeństwa. W imperium rosyjskim, gdzie władze tradycyjnie z wielką uwagę strzegły społecznej pozycji szlachty, posługiwanie się ideę narodową musiało - przynajmniej początkowo - zakrawać na radykalizm. Szczególnego znaczenia nabrało to w odniesieniu do kwestii polskiej. Nie może dziwić, że orędownicy ideologii narodowych nie trak­ towali wówczas szlachty z sympatią. Nie zawsze była to wrogość, czasem tylko zaprawione niechęcią poczucie dystansu, które stop­ niowo zanikało, gdy możliwe okazywało się zawarcie politycznego porozumienia między zwolennikami nowej idei a elitami „dawnego ładu”. W Rosji do porozumienia takiego ostatecznie doszło, nie obyło się tu jednak bez napięć i kontrowersji, a problem polski odegrał w tym przypadku istotną rolę. Powstanie styczniowe miało cechy tradycyjnego starcia mię­ dzy władzami imperium a lokalnymi elitami politycznymi, ale zaczęło być też po obu stronach widziane jako konflikt narodowy. W rosyjskich sferach rządowych sądzili tak zwłaszcza moderniza­ cyjnie nastawieni biurokraci - i związani z nimi publicyści - któ­ rzy reformatorskim inicjatywom władz starali się nadać bardziej radykalny kierunek. Sprawa polska była dla nich ważnym wyzwa­ niem - zarówno jako problem kontroli nad terytorium imperium, jak i zagadnienie ściśle związane z projektem imperialnej moder­ nizacji. Chcąc przenieść na rosyjski grunt i dostosować do miej­ scowej specyfiki to, co dawało państwom Zachodu mocarstwową potęgę, rozwijali w odpowiedni sposób treści zawarte w ideowych propozycjach słowianofilów. Koncepcje słowianofilskie można było interpretować zgodnie z zasadami stanowej hierarchii, ale można było także nadawać im wydźwięk podważający takie zasady, zdemokratyzowany, i to właśnie robili niektórzy przedstawiciele aleksandryjskiej biurokracji. Myśleli o emancypacji chłopstwa i uczynieniu z niego solidnej podstawy monarchii, a ziemie pol­ skie stanowiły pod tym względem teren w ich przekonaniu bardzo obiecujący. Możliwe stały się tam działania, których nie sposób

132

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

było przeprowadzić w innych częściach imperium. Modernizatorzy musieli liczyć się z siłą rosyjskiej szlachty, warstwy o trudnych do przecenienia wpływach, tradycyjnej podpory państwa. Tymczasem koncepcja współpracy z polskim ziemiaństwem załamała się i górę wzięła tendencja do uznawania go za naturalnego wroga Rosji, którego trzeba pozbawić dotychczasowego znaczenia. W tej sytu­ acji emancypacja polskich chłopów nabierała szczególnej wagi: po pierwsze, jako środek skutecznego podporządkowania imperium niespokojnego kraju; po drugie, jako początkowy - i poniekąd eksperymentalny - etap społecznej transformacji mającej osta­ tecznie objąć całe państwo. Wśród rzeczników takiej strategii na czoło wysuwał się Nikołaj Milutin, jeden z twórców rosyjskiej reformy agrarnej z 1861 roku, następnie zaś główny autor ukazów uwłaszczeniowych dla Królestwa z 1864 roku. W Komitecie Urządzającym, który prze­ prowadzał w Królestwie uwłaszczenie, organizował samorząd gminny i przygotowywał zmiany instytucjonalne unifikujące ten obszar z cesarstwem, współpracownicy Milutina uzyskali mocną pozycję. Napotykali jednak na coraz wyraźniejszą opozycję ze strony rzeczników tradycyjnej, bardziej konserwatywnej polityki, z niechęcią traktujących hołubiony przez milutinowców pomysł zrujnowania polskiego ziemiaństwa. Konserwatyści uważali tego rodzaju instrumenty działania za zagrożenie dla porządku spo­ łecznego w całym imperium, a rozwój wypadków politycznych w Rosji umacniał ich tylko w przekonaniu, że modernizacja niesie ze sobą poważne niebezpieczeństwa. W kwietniu 1866 roku Dymitr Karakozow dokonał w Petersburgu nieudanego zamachu na cara. Zamachowiec, schwytany, skazany na śmierć i stracony, nale­ żał do konspiracyjnej organizacji, która postulowała zasadnicze zmiany społeczne. Targnięcie się na osobę monarchy zmieniło polityczny klimat w imperium: wpływy modernizatorów, oskarża­ nych o sprzyjanie radykalizmowi, osłabły, w siłę rośli zwolennicy konserwowania istniejących stosunków. Na gruncie polskim kon­ frontację z Milutinem wygrał namiestnik Królestwa hrabia Fiodor Berg, wrogo usposobiony do milutinowskich koncepcji społecznej

Monarchie absolutne wobec nowoczesności

133

przebudowy. Reforma agrarna z 1864 roku była silnym ciosem dla ziemian, ale próby przekształcenia jej w narzędzie wymierzone w warstwę tradycyjnie uprzywilejowaną zakończyły się po kilku latach. Rosja wchodziła w okres konfrontacji z radykalnym ruchem narodnickim, który zaczął odwoływać się do terroru. W 1881 roku w zamachu zginął Aleksander II, a śmierć cara-reformatora stała się dla wielu członków imperialnego establishmentu świa­ dectwem tego, jak ryzykowne może być naruszenie tradycyjnych struktur państwowych.

Monarchie absolutne wobec nowoczesności Dzieje reformatorskich inicjatyw podejmowanych w Rosji za panowania Aleksandra II przypominają w pewnym stopniu to, co działo się w Prusach i Austrii. We wszystkich trzech monar­ chiach do modernizacji dążyła część aparatu urzędniczego, widząc w tym zarówno interes państwa, jak i własną korzyść, grupową i indywidualną. Nowoczesność obiecywała awans ludziom skrom­ nego czasem pochodzenia, mającym jednak odpowiednie zdolno­ ści i kwalifikacje - ludziom, którzy chcieli na równych prawach dołączyć do dawnych elit urodzenia, w miarę możności odsunąć je na bok, a w końcu może nawet całkiem zastąpić. W każdym z rozpatrywanych przypadków biurokraci odnieśli pewien sukces, choć zawsze musieli pogodzić się z trwałością wpływów arysto­ kracji i szlachty. Biurokratyzacja aparatów państwowych okazała się procesem niepowstrzymanym, lecz nie musiało to rzecz jasna oznaczać, że wykształceni i ambitni urzędnicy byli w stanie wcie­ lać w życie swe modernizacyjne inicjatywy. W Prusach reformy Steina-Hardenberga znacznie zmieniły państwo i społeczeństwo, ale konserwatyści zachowali kontrolę nad tą monarchią, wygrali starcie z liberałami i demokratami podczas Wiosny Ludów, później zaś nowatorską politykę zaczął tam pro­ wadzić Bismarck, który zdołał opracować sprawnie działający kon­ serwatywny model modernizacji i odniósł wielki sukces polityczny,

134

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

tworząc Rzeszę Niemiecką. Koła rządzące monarchii habsbur­ skiej, po załamaniu się reformatorskiej kampanii Józefa II, przez długi czas trzymały się w zasadzie ściśle konserwatywnej strategii. Urzędnicza niechęć do ziemiaństwa mogła znajdować ujście w nie­ pewnej politycznie Galicji, z krwawą kulminacją w 1846 roku, ale w skali całego państwa dominacja arystokratycznych elit zaczęła stopniowo słabnąć dopiero po przekształceniu go w monarchię konstytucyjną w 1867 roku. Imperium Habsburgów z pomocą Mikołaja I przetrwało Wiosnę Ludów i można było sądzić, że tam­ tejszy system absolutystyczny ma nadal mocne podstawy, lecz raz jeszcze okazało się, jak silny wpływ na sytuację wewnętrzną wywierają klęski militarne. Po przegranych wojnach z Francją i Piemontem, a następnie z Prusami dwór wiedeński musiał wypra­ cować kompromis z siłami domagającymi się udziału we władzy. Przy ogólnym podobieństwie modernizacyjnych mechanizmów widoczne stały się różnice między trzema państwami, które doko­ nały rozbiorów Rzeczypospolitej. W Rosji reformy nie naruszyły podstaw samodzierżawia; w Prusach dawny system ewoluował, wchłaniając nowe elementy, co jednak w stosunkowo niewielkim stopniu ograniczało zakres wpływów tradycyjnych elit i autory­ tarny charakter rządów; monarchia habsburska zmieniła się naj­ bardziej, rezygnując z wiedeńskiego centralizmu i godząc się na znaczną liberalizację ustrojową. Różnice między Rosją, Prusami i Austro-Węgrami zaznaczyły się wyraźnie, jeśli idzie o znaczenie czynnika narodowego w polityce państwa. Idea unarodowienia imperium rosyjskiego, choć zyskiwała na popularności i znajdowała wyraz w działaniach władz, do końca istnienia monarchii nie wyparła całkowicie tradycyjnego myślenia w kategoriach imperialnej racji stanu26. Podobnie jak w innych dziedzinach i tu dawne wzorce pozostawały mocno utrwalone, a gdy nowe koncepcje znajdowały dostatecznie wpływowych zwo­ lenników, wtedy dawało o sobie znać cywilizacyjne zapóźnienie: 26 T. Weeks, Nation and State in Late Imperial Russia: Nationalism and Russification on the Western Frontier, 1863-1914, DeKalb, 111. 1996, s. 4-5, 11-14.

Monarchie absolutne wobec nowoczesności

135

ograniczone środki materialne i brak wystarczającej sprawności organizacyjnej. Kulturowa rusyfikacja, propagowana przez orędow­ ników rosyjskiego nacjonalizmu, okazywała się bardzo trudnym zadaniem. W przypadku polskim trzeba się było pogodzić - wbrew początkowym nadziejom entuzjastów - z niemożnością zrusyfi­ kowania Królestwa, nazywanego teraz Krajem Przywiślańskim. Polityka rugowania języka polskiego ze sfery publicznej, w tym zwłaszcza oświaty, stała się w znacznie większym stopniu narzę­ dziem krępowania polskości niż rzeczywistego upowszechniania kultury rosyjskiej. Represyjny charakter unaradawiania imperium jeszcze wyraźniej uwidaczniał się na historycznej „Litwie i Rusi”, gdzie usiłowano pozbyć się elementu polskiego. W Rzeszy Niemieckiej można było znacznie skuteczniej działać na rzecz ideału państwa narodowego. Bismarckowska Rzesza sta­ nowiła połowiczną realizację owego wzorca w tym sensie, że poza jej granicami pozostały miliony, dla których niemiecki był języ­ kiem ojczystym. Uznawano ją jednak powszechnie za państw Niemców, przy czym pruskie tradycje, ukształtowane w epoc przednacjonalistycznej, podlegały odpowiednim modyfikacjom, tak aby mogły stopić się z nowymi, narodowymi hasłami (piszący po francusku i gardzący niemiecką literaturą Fryderyk II wszedł wtedy do grona narodowych bohaterów). Stosunkowo niewielkie liczebnie mniejszości, Polacy i Duńczycy, znalazły się pod silną presją germanizacyjną. O ile dla samego Bismarcka - znakomicie posługującego się nowoczesnymi instrumentami politycznymi, ale zarazem pod pewnymi względami człowieka „dawnego ładu” - cał­ kowicie dopuszczalna była sytuacja, w której ojczystym językiem części poddanych króla pruskiego pozostawał polski, o tyle politycy następnej generacji uważali najczęściej, że kulturowe ujednolice­ nie ludności Rzeszy to rzecz niezbędna27. Prowadzący działania 27 L. Gall, Bismarck. Der weifie Revohitionar, Frankfurt ani Main 1980, s. 375; J. Chlebowczyk, O prawie do bytu małych i młodych narodów. Kwestia narodowa i procesy narodotwórcze we wschodniej Europie Środkowej w dobie kapitalizmu (od schyłku XVIII do początków XX w.), Warszawa 1983, s. 21-23.

136

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

przede wszystkim oświatowe - które miały doprowadzić do tego celu, dysponowali środkami znacznie przewyższającymi rosyjskie. Chodziło tu nie tylko o większy potencjał gospodarczy i sprawniej­ szy system administracyjny, lecz również atrakcyjność niemiec­ kiej kultury i nauki. Niemcy stały się pod tym względem potęgą, a tutejsze uniwersytety zyskały renomę najlepszych na świecie. I Rosjanie, i Niemcy uznawali Polskę za szczególny obszar swego państwa, ale czynili to z odmiennych powodów. Z rosyj­ skiego punktu widzenia ziemie polskie miały kluczowe znacze­ nie geopolityczne, oddzielając Rosję od Zachodu, traktowanego w najlepszym razie z dużą nieufnością. W aktywnych politycznie Polakach, uznawanych za Słowian zepsutych przez zachodnie wpływy, widziano element nielojalny, skłonny do konspirowania i buntów, wymagający zatem specjalnego nadzoru. Z niemiec­ kiej perspektywy Polska była częścią zacofanego słowiańskiego Wschodu, a jej lokalna specyfika, którą wyrażał stereotyp polnische Wirtschaft, wynikała z anarchicznej spuścizny Rzeczypospolitej. Typowymi cechami Polaków miały być nieudolność, lekkomyśl­ ność i lenistwo, uniemożliwiające skuteczną modernizację o wła­ snych siłach28. Te zaniedbane tereny zaczynano więc postrzegać jako naturalny obszar niemieckiej ekspansji, a w miarę jak rosły mocarstwowe apetyty kręgów rządzących Rzeszy - jako bramę otwierającą dostęp do ziem leżących dalej na wschodzie. Znękane wewnętrznymi konfliktami i przegranymi wojnami imperium habsburskie musiało pójść w innym kierunku niż Niemcy i Rosja, starające się - z różnym powodzeniem - zbli­ żyć do wzorca państwa narodowego. Monarchia, której granice kształtowały się przez wieki w zupełnym oderwaniu od czynnika etnicznego, przez kilka dziesięcioleci zwalczała rozwijające się w jej 28 H. Orłowski, „Polnische Wirthschaft”. Nowoczesny niemiecki dyskurs o Pol­ sce, tłum. I. Sellmer, S. Sellmer, Olsztyn 1998 (wyd. oryg. - 1996); B. Struck, Nie Zachód, nie Wschód. Francja i Polska w oczach niemieckich podróżnych w latach 1750-1850, tłum. Z. Owczarek, R. Zielnik-Kołodzińska, red. nauk. I. Kąkolewski, B. Rutkowska, Warszawa 2012 (wyd. oryg. - 2006), s. 368-406.

Monarchie absolutne wobec nowoczesności

137

obrębie ruchy narodowe, lecz ostatecznie poszła na ugodę z naj­ silniejszymi spośród nich. Głównymi wygranymi byli tu Węgrzy, którzy w 1867 roku doprowadzili do dualizacji imperium, ale i Polacy po kilku latach uzyskali dla Galicji status autonomiczny. Oznaczało to wprowadzenie języka polskiego do administracji i oświaty oraz możliwość zarządzania sprawami lokalnymi przez miejscowe elity. W nadchodzącym okresie stosunkowo mocną pozycję w Wiedniu - potwierdzoną wysokimi stanowiskami rzą­ dowymi - dawała polskim politykom strategia konsekwentnego wspierania dworu w rozgrywkach prowadzonych na austriackiej scenie politycznej29. Czym innym jednak było skuteczne uprawianie polityki wiedeńskiej, czym innym wykorzystywanie możliwości, jakie dawała autonomia galicyjska. W każdej z trzech monarchii sfery rządowe odmiennie trak­ towały kwestię rozwoju gospodarczego ziem polskich. Władze pruskie niezmiennie uważały, że Poznańskie powinno pozosta­ wać rolniczym zapleczem lepiej rozwiniętych części państwa i do końca istnienia Rzeszy blokowały wszelkie inicjatywy mogące nadać temu regionowi modernizacyjny impet (jednym z przeja­ wów takiej polityki były odmowy założenia w Poznaniu uniwer­ sytetu). Dla Petersburga sprawa gospodarczej sytuacji Królestwa (ziem położonych na wschód od niego nie uważano za polskie) do końca panowania Mikołaja I nie miała wyraźnego znaczenia politycznego. Po wstąpieniu na tron Aleksandra II jako przedmiot polityki rosyjskiej wyłoniła się kwestia agrarna, problematyka indu­ strializacji nabrała jednak wymiaru politycznego dopiero w latach osiemdziesiątych, gdy uwagę polityków zaczęła przyciągać rywa­ lizacja rosyjskich i polskich ośrodków przemysłowych: rozgłosu nabrała wtedy „wojna Moskwy i Łodzi”30. Na gospodarcze decy­ zje władz zaczął wtedy oddziaływać czynnik nacjonalistyczny 29 W. Łazuga, Kalkulować... Polacy na szczytach C. K. Monarchii, Poznań 2013. 30 A. Jezierski, Rola rynków wschodnich w rozwoju gospodarczym Polski w XIX i XX wieku, w: tenże. Problemy rozwoju gospodarczego ziem polskich w XIX i XX wieku, Warszawa 1984, s. 138-141.

1 38

IV. Peryferyjna modernizacja - mocarstwa zaborcze

przeświadczenie, że należy wspierać przemysł „własny”, czyli rosyjski, a nie to, co powstaje w kraju pozostającym pod specjal­ nym nadzorem politycznym. Galicja, jedna z najsłabiej rozwinię­ tych części monarchii habsburskiej, uważana była w Wiedniu za obszar niemający większych szans rozwojowych i nie zmieniała tego wiedeńska aktywność polskich polityków.

ROZDZIAŁ V

Peryferyjna modernizacja - Polacy

Królestwo Polskie: industrializacja w kraju pańszczyźnianym Utworzone przez Aleksandra I Królestwo Polskie stanowiło pod wieloma względami kontynuację Księstwa Warszawskiego Zmieniło się mocarstwo, któremu podlegano, ale przy pewnycl modyfikacjach ustrojowych - napoleoński autorytaryzm został zła­ godzony w duchu liberalnym i w większym stopniu dostosowany do miejscowej tradycji - ciągłość instytucjonalna była tu wyraźna, podobnie jak ciągłość politycznego establishmentu. Królestwem zaczynali administrować w przeważającej mierze ci sami ludzie, którzy zarządzali Księstwem. Z reguły ziemianie, do polityki wcho­ dzili najczęściej jeszcze w Rzeczypospolitej, korzystając z mecha­ nizmów klientalnych1. Ukształtowani umysłowo zostali przez Oświecenie w wersji, jaka upowszechniła się na gruncie polskim, czyli podlegającej wpływowi kultury szlacheckiej. W Księstwie dyskusje o potrzebie rozwoju i związane z tym projekty swój praktyczny wyraz mogły znaleźć w ograniczonym stopniu - państwo istniało krótko, a jego egzystencja była nazna­ czona przez rujnujące wojny. W porównaniu z epoką napoleońską konstytucyjne (przynajmniej formalnie) piętnastolecie Królestwa pod berłem Romanowów stanowiło okres długiej stabilizacji. Z upływem czasu stawała się ona frustrująca dla części polskiej 1 W. Kula, Udział we władzy, s. 406-412.

140

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

klasy politycznej, ale stwarzała dobre warunki do cywilizacyj­ nego rozwoju. Staszic, który zainicjował w środowisku dawnych jakobinów dyskusję „w materiach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśniających”, a jako wyższy urzędnik zaangażował się we wspieranie oświaty i przemysłu, szersze działania mógł podjąć dopiero w Królestwie. Odrębny, choć niesuwerenny byt tego państwa zakończyło powstanie listopadowe, lecz już po kilku latach od utworzenia Królestwo stanęło w obliczu kryzysu finansowego, który zagro­ ził jego dotychczasowemu statusowi: w 1821 roku rosnący deficyt budżetowy skłonił Aleksandra do zapowiedzi, że może ograniczyć wewnętrzną samodzielność tworu nierokującego dobrze na przy­ szłość. Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, nowy minister skarbu, przystąpił wtedy do uzdrawiania państwowych finansów, wkrótce zaś zaczął wcielać w życie ambitny program rozwoju gospodar­ czego. Zrywał w nim z tradycyjną, bardzo popularną wśród ziemiaństwa tezą, że Polska to „spichlerz Europy”. Przytłaczająca większość ziemian ciągle wierzyła w rolnicze powołanie Polaków, ale realia coraz wyraźniej stawiały pod znakiem zapytania takie agrarystyczne wyobrażenia. W początkach XIX wieku rzucała się już w oczy różnica poziomu rolnictwa między krajami Zachodu a ziemiami polskimi. Reforma agrarna zaczęła zmieniać sytuację w Prusach, rolnictwo Królestwa pozostawało jednak w stanie kry­ zysu, a drogi wyjścia z niego nie było widać. Wydajność pracy obniżała się, do czego przyczyniło się nadanie chłopom wolności osobistej, i ani zaostrzanie folwarcznych systemów kontroli, ani czynszowanie, ani też rugowanie chłopstwa z ziemi i zatrudnianie pracowników najemnych nie poprawiały stanu rzeczy2. Ziemianie tymczasem nie sądzili, aby wieś potrzebowała reform. Pouczające są wyniki ankiety, jaką w 1814 roku przygotował Komitet Organizacyjny Cywilny, pracujący nad projektami zmian ustroju i prawa Księstwa Warszawskiego. Pytania ankiety, która została 2 A. Jezierski, Problemy rozwoju gospodarczego Polski w XIX wieku, w: tenże, Problemy rozwoju, s. 226-227.

Królestwo Polskie: industrializacja w kraju pańszczyźnianym

141

rozesłana do członków władz terenowych i lokalnych działaczy, ziemian albo ludzi blisko związanych z ziemiaństwem, dotyczyły pożądanego kształtu stosunków agrarnych. W odpowiedziach z reguły krytykowano zniesienie poddaństwa przez konstytucję Księstwa; respondenci postulowali czasem zupełne przywrócenie dawnych stosunków, częściej - rozmaite ograniczenia wolności osobistej chłopów. Zdecydowanie odrzucano możliwość uwłasz­ czenia (zakceptowano ją tylko w 1 odpowiedzi na 128, którymi dysponujemy); tylko w kilku przypadkach dopuszczano zamianę pańszczyzny na czynsz. Ankietowani aprobowali niekiedy pewne modyfikacje systemu stanowego, ale powszechne było przekona­ nie, że ma on charakter naturalny i jest w swej istocie niepodwa­ żalny. Głosy stosunkowo przychylne zmianom pochodziły, co nie powinno zbytnio dziwić, od ludzi sprawujących funkcje urzędnicze. Nie wolno przy tym oczywiście zapominać, że całość ankietowych wypowiedzi nie stanowi reprezentatywnej próbki ziemiańskich poglądów. W ankiecie wypowiadała się elita ziemiaństwa; możn< śmiało przyjąć, że zapatrywania przeciętnego właściciela folwarku były bardziej zachowawcze3. Ziemianie, borykający się z gospodarczymi trudnościami, lecz przywiązani do tradycyjnych form życia, nie musieli brać pod uwagę sytuacji na światowych rynkach: spadku cen zbóż, rosnącej kon­ kurencji ze strony innych krajów oraz brytyjskich ceł zbożowych4. Lubecki, konserwatysta, który potrafił zachowywać dystans do zie­ miańskiej tradycji, doszedł do wniosku, że gospodarka Królestwa wymaga zasadniczej reorientacji: zamiast eksportu produktów rolnych na Zachód i importu zachodnich wyrobów przemysło­ wych należy szybko budować miejscowy przemysł. Musi to być zadanie rządu, gdyż, jak podkreślał, „[...] w kraju nierozwiniętym [...] stan oświaty, nieufność i zakorzenione przyzwyczajenia 3 Z. Stankiewicz, Szlachta - ziemianie w świetle ankiety włościańskiej IS14 r., w: Ziemiaństwo polskie 1795-1945. Zbiór prac o dziejach warstwy i ludzi, red. J. Leskiewiczowa, Warszawa 1985, s. 85-120. 4 A. Jezierski, Problemy rozwoju, s. 227-228.

142

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

powstrzymują obywateli od wszelkich nowości, które gdzie indziej można pozostawić zabiegom osób prywatnych, we własnym ich interesie”5. Lubecki, polityk sprawny i energiczny, miał silną pozycję we władzach Królestwa i na dworze petersburskim, co pozwalało mu wprowadzać w życie swoje plany i nie przejmować się głosami krytycznymi. Jedną z podstawowych trudności, na jakie natrafiali ludzie chcący w ówczesnej Europie rozwijać przemysł, stanowiła niewielka chłonność rynków wewnętrznych. Wyprodukowanie towaru nie było oczywiście rzeczą łatwą i początkujący przemysłowcy mogli się o tym wielokrotnie przekonać, ale jeszcze trudniejsza stawała się sprzedaż tego, co wytworzono. Nawet w najwyżej stojących pod względem gospodarczym krajach społeczeństwa nie były wystar­ czająco zamożne, aby kupować tyle, ile mogli dostarczyć na rynek producenci. W krajach słabiej rozwiniętych problem okazywał się szczególnie poważny. Tam, gdzie - jak w Polsce - większość udności tworzyło ubogie chłopstwo, znaczną trwałość wykazy­ wały naturalne formy gospodarowania. W taki tradycyjny sposób chłopi starali się w miarę możności zaspokajać własne potrzeby. Sprzedawali wprawdzie produkty rolne, lecz uzyskiwane z tego pieniądze przeznaczano przede wszystkim na podatki6. Wobec słabości rynków wewnętrznych rzecznicy industrializa­ cji szukali odpowiednio rozległych rynków zagranicznych i był to kierunek działania bez wątpienia owocny dla mocarstwa takiego jak Wielka Brytania, ale mniej obiecujący w przypadku państw słabych gospodarczo i politycznie - takich jak pozbawione suwerenności Królestwo Polskie. Lubecki, lojalny poddany cesarza Rosji i króla Polski, uważał jednak, że podległość Petersburgowi to szansa roz­ wojowa dla Królestwa, przed którym otwierać się miały ogromne 5 Cyt. za: J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji, s. 138. 6 W. Kula, Wprowadzenie. Rozwój gospodarczy w warunkach rosnącego zacofania, w: Przemiany społeczne, s. 11-23; J. Kochanowicz, Pańszczyźniane gospodarstwo chłopskie w Królestwie Polskim w I połowie XIX w., Warszawa 1981, s. 185-186.

Królestwo Polskie: industrializacja w kraju pańszczyźnianym

143

rynki wschodnie. Realny wpływ dostępu do owych rynków na rozwój gospodarczy Królestwa należy oceniać z pewną ostrożno­ ścią, lecz teza o ich wielkim znaczeniu stała się z czasem istotnym składnikiem popularnych wyobrażeń o korzyściach wynikających ze związku z Rosją7. Dla Lubeckiego, który w 1822 roku wynego­ cjował z władzami rosyjskimi korzystną dla Królestwa umowę celną, wybuch powstania listopadowego oznaczał kres jego polskiej kariery politycznej. Idea forsownej, prowadzonej przez państwo industrializacji przetrwała jednak klęskę powstania. W centrum uwagi planistów od początku znajdowały się górnictwo i przemysł ciężki, uznawane za fundament nowoczesnego rozwoju. W 1833 roku kontrolę nad rozpoczętym przez byłego ministra skarbu programem rozbudowy górnictwa i hutnictwa objęło kie­ rownictwo Banku Polskiego. Bank, utworzony przez Lubeckiego pięć lat wcześniej, pełnił rolę centralnego ośrodka kredytowego, umożliwiając finansowanie przemysłowych inwestycji. Szefowie tej instytucji, prezes Józef Lubowidzki i wiceprezes Henryk Łubieński, nie zamierzali poprzestać na kontynuowaniu dotych­ czasowych przedsięwzięć. Opracowali nowy, znacznie ambitniejszy plan inwestycyjny, przewidujący szerokie wprowadzanie nowych technologii. Program Lubeckiego był pod tym względem dość zachowawczy, natomiast Lubowidzki i Lubieński podjęli prze­ łomowe decyzje: hutnictwo zlokalizowali w zagłębiu węglowym, wprowadzili energię parową i wielkie piece koksowe. Przy budo­ wie Huty Bankowej w Dąbrowie, najważniejszego z planowanych zakładów, miano wykorzystać najnowsze rozwiązania techniczne. W 1842 roku, kiedy ambitne inwestycje były już na ukończeniu, na jaw wyszły kompromitujące kulisy poczynań kierownictwa Banku: Mikołaj I zdymisjonował Lubowidzkiego i Łubieńskiego, którzy po kilku latach dochodzeń i procesów znaleźli się najpierw w twier­ dzy, a następnie na zesłaniu. Ujawniona wtedy afera gospodarcza wiązała się z wielkimi nadużyciami finansowymi, do jakich docho­ dziło podczas realizacji inwestycyjnego programu, ale sprawa miała 7 A. Jezierski, Rola rynków wschodnich, s. 130-153.

144

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

też inne aspekty. Inwestycje sprawiły, że zdolności produkcyjne rządowego hutnictwa zwiększyły się kilkukrotnie. Nowy przemysł nie funkcjonował jednak dobrze: nowoczesne maszyny psuły się, część była, jak się okazało, wadliwie skonstruowana; kosztowne urządzenia miały niską wydajność, a wysokie zużycie surowców. Huta Bankowa, największy i najnowocześniejszy zakład hutniczy Królestwa, produkowała najdrożej i najgorzej pod względem jako­ ści, przegrywając w konkurencji z małymi zakładami prywatnymi o staroświeckim wyposażeniu. W 1843 roku załamała się koniunk­ tura w hutnictwie - nadmierne inwestycje doprowadziły do prawie dwudziestoletniego kryzysu8. Upadek kierownictwa Banku Polskiego odsłonił rozmiary nad­ użyć dokonywanych podczas budowy wielkiego przemysłu, ale można było wówczas zwrócić też uwagę na skalę niekompetencji tych, którzy przygotowywali plany inwestycji, i tych, którzy nad­ zorowali ich wykonanie. Orędownicy industrialnej nowoczesności przekonali się, jak ciężkie zadanie stoi przed ludźmi dążącymi do niej w „kraju nierozwiniętym”. Dzieje owej dziewiętnastowiecz­ nej inicjatywy dawały do myślenia jeszcze po wielu latach. Jerzy Jedlicki swą znakomitą książkę na ten temat zatytułował Nieudana próba industrializacji - w 1964 roku wydawca wymógł dodanie do tego tytułu słowa „kapitalistycznej”9. Nieudane przedsięwzięcie Lubeckiego i jego następców stano­ wiło późny przejaw modernizacyjnych ambicji polskich administra­ torów Królestwa. I choć zwolennicy prowadzonej przez państwo forsownej industrializacji nie odnieśli sukcesu, to ogólny bilans tamtych starań - obejmujących cały wachlarz działań, od budowy infrastruktury komunikacyjnej po rozwój oświaty - był z pewnością pozytywny. Establishment Królestwa korzystał w wielkiej mierze z tego, co zdołano przemyśleć, zaplanować, a po części również wykonać w Księstwie Warszawskim. Zdumiewająca kariera Łodzi 8 J. Jedlicki, Nieudana próba kapitalistycznej industrializacji. Analiza państwo­ wego gospodarstwa przemysłowego w Królestwie Polskim XIX w., Warszawa 1964. 9 Tenże, Jakiej cywilizacji, s. 20.

Królestwo Polskie: industrializacja w kraju pańszczyźnianym

145

jako centrum włókiennictwa miała swój początek w inicjatywach władz Księstwa; założony w 1816 roku Uniwersytet Warszawski był rozwinięciem wyższych uczelni, które powstały w Księstwie: Szkoły Prawa, Szkoły Nauk Administracyjnych oraz Szkoły Lekarskiej. Modernizacyjne dążenia zostały w pewnym stopniu skorygowane po konserwatywnym zwrocie, jaki nastąpił w polityce władz Królestwa w latach 1820-1821, ale nie oznaczało to jakiejś zasadniczej zmiany. W wielu państwach europejskich ówczesne nasilenie się ten­ dencji konserwatywnych wynikało przede wszystkim z poczucia zagrożenia wywrotową aktywnością radykałów; takie były też obawy Aleksandra I, poruszonego ujawnieniem się w Królestwie nastrojów opozycyjnych. Lęk przed domniemanym „jakobinizmem” pociągał za sobą często krytykę Oświecenia, której towa­ rzyszył wzrost wpływów tradycjonalistów. Należy jednak pamiętać, że polska oświeceniowość była już wtedy daleka od radykalizmu Klimat ideowy, jaki zapanował w Europie po wygaśnięciu Rewolucj Francuskiej, mógł tylko wzmocnić skłonność tych, którzy czuli się w Polsce związani z Oświeceniem, do myślenia w kategoriach „prawa i porządku”. Przeświadczenie, że polskie życie publiczne pozostaje skażone dziedzictwem sarmackiej anarchii, pozwalało cieszyć się z wprowadzenia napoleońskiego systemu ustrojowego i akceptować autorytaryzm rządów jako metodę dyscyplinowa­ nia społeczeństwa10. Pod tym względem bliscy stali się sobie dwaj ojcowie programu uprzemysłowienia, ludzie o bardzo odmien­ nych przecież biografiach: mieszczanin Staszic, jeden z głównych ideologów kampanii „o naprawę Rzeczypospolitej”, i arysto­ krata Lubecki, wychowanek petersburskiego korpusu kadetów i oficer Suworowa. Utworzenie przez Napoleona niesuwerennego, podporządkowa­ nego Paryżowi państwa z części ziem Rzeczypospolitej i kontynu­ owanie takiej strategii przez Aleksandra I otworzyło zatem przed intelektualno-politycznymi, oświeceniowymi elitami możliwość 10 T. Kizwalter, Kryzys Oświecenia.

146

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

dokonania modernizacyjnego pchnięcia, które miałoby dopro­ wadzić do przezwyciężenia mentalnej i gospodarczo-społecznej spuścizny dawnego państwa szlacheckiego. Decydujący cios tym nadziejom zadała klęska powstania listopadowego, choć jak dowo­ dzi niefortunny przypadek industrializacyjnego projektu Banku Polskiego, pozostał po nich pewien ślad. Zależność od zewnętrz­ nych uwarunkowań politycznych stanowiła podstawową słabość koncepcji, którym patronowali Staszic i Lubecki. Ale był jeszcze jeden czynnik sprawiający, że projekty te miały wątłe podstawy. Elity zainteresowane modernizacją wywodziły się w przeważającej mierze z ziemiaństwa, zachowywały z nim silne związki i z tego czerpały swe znaczenie. Tymczasem większość ziemian nie zali­ czała się do entuzjastów nowoczesności.

Czy nowoczesność prowadzi do moralnego upadku? Po zniesieniu państwowej odrębności Królestwa podległość zasa­ dom mikołajowskiego reżimu pozbawiała dawny establishment możliwości działalności politycznej, nie oznaczało to jednak, że ziemiańskie elity wyrzekły się wszelkiej aktywności wykraczającej poza sferę prywatną. W 1851 roku Andrzej Zamoyski zanotował w swym pamiętniku: „Szlachta winna dziś stanąć na czele ulep­ szeń interesujących kraj, skoro ją pozbawiono innego zajęcia”11. Mieszkający w Królestwie arystokrata mógł o takich sprawach wspominać oględnie w prywatnych zapiskach. W Poznańskiem, przy łagodniejszej cenzurze, podobne opinie ukazywały się dru­ kiem. „Skoro dla rycerstwa szranki zamknięto, skoro nowe potrzeby społeczne nowe stworzyły obowiązki, przodkujcie narodowi pracą, przemysłem, wykształceniem”11 12. Ludwik Górski, ziemianin należący 11 A. Zamoyski, Moje przeprawy, 1.1, Kraków 1906; zob. S. Kieniewicz, Między ugodą a rewolucją (Andrzej Zamoyski w latach 1861-1862), Warszawa 1962, s. 17. 12 L. Górski, O konserwatorstwie w Polsce, w: tenże, Wybór pism. Wydaw­ nictwo jubileuszowe, Warszawa 1908 (I wyd. - 1853), s. 179.

Czy nowoczesność prowadzi do moralnego upadku?

147

do bliskich współpracowników Zamoyskiego, również wyrażał się nieco enigmatycznie, lecz intencja jego wypowiedzi była jasna. Od początku lat czterdziestych Zamoyski, jako organizator ziemiańskich zjazdów w swej rezydencji w Klemensowie - stąd ich uczestników nazywano „klemensowczykami” - i twórca „Roczników Gospodarstwa Krajowego”, starał się propagować zasady nowoczesnego gospodarowania w rolnictwie, do którego miano wprowadzać rachunek ekonomiczny oraz nowe osiągnięcia techniki. Była to strategia zgodna z interesami elity ziemiaństwa i ze stale żywotną wielowiekową tradycją, która głosiła, że Polska jest krajem rolniczym, „wsią i li tylko wsią” - strategia tym bardziej przekonująca, z im większymi trudnościami borykali się zwolennicy industrializacji. Pańszczyznę uważano w kręgu Zamoyskiego za anachronizm, perspektywa jej zniesienia wywoływała jednak obawy. Rezultaty pruskiej reformy napawały ziemiańskich modernizatorów optymizmem, pouwłaszczeniowe doświadczenia galicyjskie były deprymujące. Oczywiście, za panowania Mikołaja 1 sprawy stosunków agrarnych pozostawały całkowicie w rękach władz, o ewentualnych reformach nie sposób było dyskutować publicznie. Ziemianie w każdym razie nie palili się do odejścia od dotychcza­ sowych realiów i nawet energicznie optujący za „gospodarstwem przemysłowym” publicyści wskazywali, że wszelkie zmiany należy wprowadzać z dużą ostrożnością13. Ziemiańsko-inteligenckie dys­ kusje o rolnictwie i nowoczesności, prowadzone w latach czterdzie­ stych i pięćdziesiątych w prasie, książkach oraz prywatnej kore­ spondencji, cechowało silne napięcie między przeświadczeniem o konieczności zrywania z tym, co anachroniczne, a niechęcią do nowoczesności, utożsamianej z „materializmem” i „kultem cielca złotego”. Argumenty praktyczne przeplatały się w tych polemikach z moralistycznymi, motywacje społeczne z aluzjami politycznymi. Najbardziej bodaj sugestywnym przykładem krytyki moder­ nizacji stała się wówczas powieść Józefa Ignacego Kraszewskiego 13 T. Kizwalter, „Nowatorstwo i rutyny". Społeczeństwo Królestwa Polskiego wobec procesów modernizacji (1840-1863), Warszawa 1991, s. 50-84.

148

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

Choroby wieku, wydana w odcinkach prasowych w 1856 roku, a rok później w postaci książkowej. Kraszewski przekonywał, że nowoczesny świat jest skażony moralnie: „Nigdzie jeszcze rów­ nolegle postęp materialny nie sprowadził za sobą rozwinienia i spotęgowania moralnego - chleb będzie, ale serc nie stanie”14. Autor nawiązywał tu do tez od wieków obecnych w kulturze euro­ pejskiej, brzmiących szczególnie donośnie w kraju, który oczeki­ wał reformy agrarnej i wchodził - z większym powodzeniem niż w czasach budowy Huty Bankowej - w okres zasadniczych prze­ mian technicznych w przemyśle15. Kraszewski pisał o perypetiach ziemianina unowocześniającego swój majątek, człowieka kierują­ cego się nade wszystko rachunkiem ekonomicznym, a ostatecznie przywiedzionego do bankructwa przez zręcznego i bezwzględnego spekulanta. Była więc w Chorobach wieku praktyczna przestroga, lecz znalazły się tam również wskazania o charakterze ideowo-politycznym, możliwe po rozluźnieniu rygorów rosyjskiej cenzury. „Zyszcze kraj na gospodarstwie i przemyśle, ale my dla tej odrobiny zarobku wyrzeczem się siebie i za lat sto nikt nas od Żydów, od Niemców i całej rzeszy handlarskiej kosmopolitów nie pozna”16. Rozwój cywilizacyjny miał zatem zacierać narodowe odrębności. „Materializm” okazywał się zgubny nie tylko z ogólnoludzkiego punktu widzenia, lecz również jako siła niszcząca polską tradycję. „Mamyż się radować postępowi, który nam życie wydziera i prze­ istacza na małpy Zachodu, zabijając żywotną przeszłość naszą, zasklepiając źródło, z którego wytrysnąć coś mogło”17. Cenzura, choć łagodniejsza, ingerowała jednak trochę w tekst Chorób wieku i ta polityczna drażliwość poruszanej przez Kraszewskiego problematyki przyczyniła się zapewne do tego, że wydanie powieści nie wywołało bezpośrednio szerszej dyskusji 14 J. I. Kraszewski, Choroby wieku. Studium patologiczne, t. II, Wilno 1857, s. 23. 15 J. Łukasiewicz, Przewrót techniczny w przemyśle Królestwa Polskiego, Warszawa 1963. 16 J. I. Kraszewski, Choroby wieku, t. II, s. 29. 17 Tamże, s. 149.

Czy nowoczesność prowadzi do moralnego upadku?

149

prasowej18. Inaczej rzecz wyglądała w korespondencji prywatnej: pisarz, cieszący się już wtedy znacznym autorytetem, otrzymał wiele listów, które świadczyły o zainteresowaniu czytelników i wyraźnym podziale opinii. Przeważały ostrożnie formułowane i przetykane komplementami opinie, że Kraszewski przesadzał, wyrażał się zbyt ostro, bezwzględnie potępiając „materializm”, zniechęcał do pracy mieszkańców kraju ubogiego i zacofanego. Nie kwestionowano wszakże zasadności krytyki, którą przeprowadzał autor Chorób wieku. Z nielicznymi wyjątkami wypowiadający się podkreślali, że czynniki natury wyższej, duchowe i moralne, powinny dominować nad materialnymi i że zagrożenie przerostem „dążności material­ nej” jest całkiem realne. Tymczasem warszawska prasa, odnosząca się z odpowiednią ostrożnością do kwestii o wydźwięku politycz­ nym, z pewnym opóźnieniem zajęła się tematyką absorbującą Kraszewskiego. Zacytujmy fragmenty opublikowanego w 1857 roku artykułu, który wydaje się reprezentatywny dla głównego nurtu tych prasowych głosów: Jest u nas od lat kilku nadzwyczajny popęd do zmaterializowania się w duchu i skosmopolityzowania w uczuciach. Cała prawie młodsza generacja rozlubowana w angielskim szyku uważa sobie za ostateczne zadanie życia zysk materialny. Wprawdzie u nas była i jest jeszcze potrzeba podniesienia zaniedbanego rolnictwa i w ogóle pożytecznego krajowi przemysłu, ale takie ulepszenia nie powinny dziać się ze szkodą moralną, nie powinny odzierać młodości z jej najpiękniejszych uroków, ani bluźnić świętemu duchowi cnót narodowych. Zaraza zysku rozwielmożniła się u nas bez względu na te warunki. Kusy diabeł z harbajtlem rozsiadł się na staro-słowiańskich niwach; wywraca krzyże praojczystej wiary ludu, by na ich miejscu stawiać fabryki19.

Mamy tu cały zestaw powiązanych ze sobą, typowych wyobrażeń i opinii. Nie podważa się na ogół potrzeby rozwoju gospodarczego, ale widzi się w nim czynnik destrukcyjny' pod względem ideowym i moralnym. Piętnowanie egoizmu, chciwości i komercjalizacji 18 T. Kizwalter, „Nowatorstwo i rutyny”, s. 119. 19 „Gazeta Warszawska” 28 1/9 II 1857, nr 37, s. 1-2.

150

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

łączy się ściśle z krytyką napływu obcych wartości i wzorów: cudzoziemszczyzna ma niszczyć polską tożsamość, której istotny składnik to, jak się podkreśla, bezinteresowność i życzliwość (zie­ mianin „jedną ręką trzyma się pługa, a druga zawsze gotowa do przyjacielskiego uścisku, do podania pomocy współbraciom”20). Pojawiają się w tych narracjach akcenty antysemickie - „żydowska chmura przemysłowa”, „duchowe żydostwo”21 - ale to, co koja­ rzone jest z Żydami, stanowi tylko jeden z przejawów zagrażają­ cej Polakom inwazji niepolskich treści, niesionych przez „rzeszę handlarską kosmopolitów”. Zachód bywa najczęściej malowany w ciemnych barwach: owładnięty „materializmem” upada moral­ nie i duchowo. Nieliczne są głosy tych, którzy wskazują, że nie należy gardzić tamtejszą kulturą, bo nie sprowadza się ona do kultu pieniądza. Istotne znaczenie ma w tym przypadku czynnik religijny. Kierunek opinii wyznaczał Kraszewski, przestrzegając: „[...] nie przerabiajmy kraju na kantor i fabrykę, bo wkrótce nam w nim na kościół i krzyż miejsca nie stanie”22. Wyraźnie prze­ waża zatem obraz bezdusznego, odchodzącego od religii Zachodu z jednej strony i Polski, która musi bronić swej chrześcijańskiej tradycji - z drugiej. Andrzej Zamoyski i jego współpracownicy, ludzie pod wie­ loma względami przywiązani do tradycyjnej wizji świata, lecz zara­ zem ceniący ekonomiczne i społeczne zasady liberalizmu, przede wszystkim zaś przeświadczeni o konieczności unowocześnienia ziemiańskiej gospodarki, przekonywali, że nie ma sprzeczności między „Ewangelią a ekonomią”. Zamoyski i Tomasz Potocki, mocno akcentując pożytki płynące z rozwoju cywilizacji, dowo­ dzili, że liberalizm jest wyrazem wartości chrześcijańskich 23. Sprawa skłaniała jednak do głębszych rozważań. Już w 1842 roku, 20 W. Szymanowski, Korespondencja Kroniki. Z Tywrowa nad Bohem, „Kronika Wiadomości Krajowych i Zagranicznych” 6/18 IX 1856, nr 159, s. 2. 21 T. Kizwaller, „Nowatorstwo i rutyny", s. 113, 123-124. 22 J. I. Kraszewski, Choroby wieku, t. II, s. 145. 23 J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji, s. 219; T. Kizwalter, „Nowatorstwo i rutyny", s. 105-106.

Czy nowoczesność prowadzi do moralnego upadku?

151

na samym początku działalności klemensowczyków, Adam Goltz, jeden z czołowych przedstawicieli tego środowiska, opublikował w „Bibliotece Warszawskiej” artykuł, w którym starał się pojęciowo uchwycić i rozwiązać niełatwy problem. Wykorzystał w tym celu symboliczną opozycję „wsi” i „miasta”. Wieś stanowiła tu uoso­ bienie społecznego i moralnego ładu, miasto - cywilizacyjnego rozwoju. Operując dialektycznym schematem interpretacyjnym, Goltz zalecał, aby cechy wsi i miasta łączyć w imię prawdziwego postępu, który nie zniszczy moralnych pryncypiów i porządku społecznego24. Z kręgu Zamoyskiego wychodziły odtąd głosy, że aktywność gospodarcza, jeśli nie ma prowadzić do zgubnego zmaterializowania, musi być „podniesiona i uzacniona” przez „cel wyższy”, wyrastający z tradycji chrześcijańskiej25. Strategia, którą przyjęli klemensowczycy, przyniosła im pewne sukcesy. Nie mógł jej zaakceptować Kraszewski jako autor Chorób wieku, od dość dawna zresztą oskarżający środowisko Zamoyskiego o uleganie skłonnościom „materialistycznym”. Tymczasem latem 1859 roku pisarz objął redakcję nabytej niedawno przez Leopolda Kronenberga „Gazety Codziennej”. Decyzja Kraszewskiego miała sensacyjny wydźwięk, ponieważ Kronenberg, bankier, wielki przed­ siębiorca, mógł być uważany za ucieleśnienie „materializmu”, a jego „Gazeta” od początku przekonywała czytelników, że nie należy gar­ dzić bogaceniem się. W tej sytuacji, wobec wyraźnej konsternacji opinii publicznej, Kraszewski uznał za potrzebne obszerne wyja­ śnienie powodów swojego postępowania. Tłumaczył, że wcale nie zmienił poglądów, i przedstawiał taką interpretację Chorób wieku, która zgadzała się ze stanowiskiem klemensowczyków: „[...] mało kto wyrozumiał, że nie szło wcale o stawianie zapór pracy poczciwej, ale o wojnę z materializmem, z kosmopolityzmem, które reformy źle 24 A. Goltz, Wieś i miasto w ich społecznym do siebie stanowisku, „Biblio­ teka Warszawska” 1842, t. 1, s. 91-123; T. Kizwalter, „Nowatorstwo i rutyny", s. 110-112; R. Czepulis-Rastenis, Wieś i miasto w oczach inteligenta, „Kwartalnik Historyczny” R. XCIV, 1987, nr 3, s. 50-76. 25 T. Kizwalter, „Nowatorstwo i rutyny", s. 106-108.

152

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

zrozumiane, gwałtowne sprowadzić mogły”. Argumentację z powie­ ści prezentował teraz w nieco innym świetle: „Nie potępiamy więc pracy ani zabiegów, ale wskazujemy, że w położeniu naszym nie ożywione duchem, wzięte za cel wyłączny pragnienie zbogacenia mogłoby z nas uczynić handlarzy, przemysłowców niemieckich, kosmopolitów zimnych, zrzekających się spuścizn przeszłości dla bielszego chleba”. I konkludował: „Chcieliśmy i chcemy wszelkich możliwych reform i ulepszeń, byle one rdzenia, myśli, charakteru naszego nie tykały i nie wynaturzały nas, byle miały na celu nie korzyść materialną, ale podźwignienie ducha”26. Teza, że powinno się pracować nie dla zysku, lecz wyższych, ideowych i moralnych racji, wysuwała się na pierwszy plan w ówczesnych dyskusjach o modernizacji. Widać tu ścieranie się dwóch tendencji: z jednej strony poczucia, że rozwój gospodar­ czy jest nieodzowny, z drugiej - niechęci do wielu cech cywili­ zacji Zachodu. Przynajmniej w kręgu ziemiańsko-inteligenckich elit rozpowszechniony był pogląd, że krajowa gospodarka znaj­ duje się w złym stanie. Nawet w Chorobach wieku autor, prze­ konany o fatalnych skutkach nowoczesnego gospodarowania, nie pokładał większych nadziei w gospodarowaniu tradycyjnym: nowoczesność prowadziła do bankructwa, dawne metody pozwa­ lały zaledwie wegetować. Wielbiciele szlacheckiej przeszłości nie w gospodarce upatrywali lepszych perspektyw. Henryk Rzewuski, człowiek o poglądach radykalnie konserwatywnych, w ogóle zwątpił w przyszłość Polski, która jego zdaniem nieodwracalnie upadała wraz z Zachodem; odrodzenie mogła przynieść jedynie Rosja27. Dla Kraszewskiego był to wybór nie do przyjęcia, przekonywał zatem, że Polacy powinni dążyć do odnowy duchowej. Autor Chorób wieku dystansował się od życiowej praktyki - kto szukał praktycznych rozwiązań, ten musiał zaakceptować gospodarczą 26 (J. I. Kraszewski], [Codziennie się przekonywamy...], „Gazeta Codzienna” 9/21 VIII 1859, nr 219, s. 1-2. 27 J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji, s. 191-195; A. Ślisz, Henryk Rzewuski. Życie / poglądy. Warszawa 1986, s. 192-312.

Czy nowoczesność prowadzi do moralnego upadku?

153

nowoczesność. Nowoczesność w gospodarce miała jednak pozagospodarcze konsekwencje. Niełatwo było pogodzić się z nimi ludziom, którzy patrząc na Zachód, widzieli przede wszystkim egoizm, chciwość i rozwiązłość. Klemensowczycy tworzyli zarys kompromisowego projektu, mającego przekonać krytyków modernizacji, że nie musi ona nieść ze sobą moralnych i duchowych zagrożeń. Choć jednak lęk przed nowoczesnością i niechęć do Zachodu były bardzo rozpowszech­ nione, to dawały się również słyszeć głosy krytyczne wobec takich resentymentów. Dowodzono zatem, że Polska to kraj biedny, zaco­ fany, pogrążony przy tym w duchowym kryzysie („Wrócić nie mamy do czego, nowego imać się lękamy”28). Warunkiem wyjścia z tego opłakanego położenia jest rozwój gospodarczy, gdyż - wbrew rozpowszechnionym opiniom - dobry byt materialny sprzyja roz­ wojowi kultury i wysokiemu poziomowi moralnemu. Kto zaś, kie­ rowany niechęcią wobec Zachodu, od burzliwego rozwoju wołałby spokojną wegetację, ten żyłby szkodliwymi iluzjami. Cywilizacja zachodnia staje się coraz potężniejsza, a od jej potęgi nie można się odseparować: „[...] ponieważ charakter tej cywilizacji jest nad­ zwyczaj zaborczy i silnie absorbujący, stąd niebezpieczeństwo dla ludów dzikich, wpółcywilizowanych, odosobnionych, słabych lub upadłych nigdy większym nie było jak za dni naszych”29. Podawano tu w wątpliwość tezę, która cieszyła się tak szerokim uznaniem: że nowoczesność niesie ze sobą negatywne następstwa w sferze ducha i moralności, stanowiąc szczególne zagrożenie dla tożsamości narodowej. Rzecznicy „nowego” wskazywali, że moder­ nizacja będzie chronić naród przed upadkiem. Opinie tego rodzaju można znaleźć w prywatnej korespondencji, którą kierowano do Kraszewskiego po ukazaniu się Chorób wieku. Henryk Toeplitz, przedstawiciel zamożnej i oświeconej burżuazji żydowskiej, pisał, 28 Z. F[ ud akowski], Listy z dziedziny zagadnień społecznych, cz. I, „Gazeta Codzienna” 24 II/8 III 1861, nr 64, s. 2. 29 Tenże, Listy z dziedziny zagadnień społecznych, cz. II, „Gazeta Codzienna” 25 II/9 III 1861, nr 65, s. 2.

154

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

że Polacy zachowają swą tożsamość tylko wtedy, gdy zdołają prze­ ciwstawić się „przemocy materialnego bytu i cywilizacji naukowej”. Dodawał, że uderzającym przykładem cywilizacyjnej agresji jest niemiecka ekspansja na terenach Pomorza, Śląska i Poznańskiego30. W Królestwie Polskim były to wówczas głosy rzadkie, które przy­ tłumiła wkrótce przedpowstaniowa ekscytacja patriotyczna, sprzy­ jająca piętnowaniu „materializmu” w imię „świętych katakumb” życia narodowego31. Pod rządami pruskimi kwestia „przemocy materialnego bytu” nabrała jednak większego znaczenia i zajmo­ wano się nią już od dłuższego czasu.

Cywilizacyjna konfrontacja a narodowa tożsamość W 1848 roku Jan Koźmian, emigracyjny współpracownik Adama Jerzego Czartoryskiego i działacz ultramontański, użył w wyda­ nej przez siebie w Poznaniu rozprawie Stan rzeczy w Wielkim Księstwie Poznańskim terminu „roboty organiczne”; kilka miesięcy później nauczyciel i publicysta Marceli Motty pisał w poznańskiej „Gazecie Polskiej” o „pracy organicznej”32. W tekście Motty’ego „praca” owa pojawia się w kontekście walki ze „stugłową hydrą germanizmu, która szerząc coraz dalej panowanie swoje, nisz­ czyła swym oddechem pierwiastek polski”. To wyraźny wpływ doświadczeń Wiosny Ludów, dogasającej jesieńią 1848 roku, kiedy powstawał artykuł. Okres rewolucyjnych wstrząsów pozostawiał po sobie mocno ugruntowaną pamięć narodowego konfliktu. Motty, przedstawiając swą koncepcję „prac organicznych”, powoływał się na zmarłego w 1846 roku poznańskiego lekarza i działacza Karola Marcinkowskiego: 30 T. Kizwalter, „Nowatorstwo i rutyny", s. 121. 31 Tamże, s. 149-151. 32 P. Matusik, Idea pracy organicznej w Poznańskiem w dobie Karola Mar­ cinkowskiego, „Kronika Miasta Poznania” 1996, nr 3, s. 66-84; tenże, „Nadeszła epoka przejścia..." Nowoczesność w piśmiennictwie katolickim Poznańskiego 1836-1871, Poznań 2011, s. 53-54.

Cywilizacyjna konfrontacja a narodowa tożsamość

155

Okazał, że główną bronią przeciwników jest wykształcenie fachowe, przemysł i handel, że główną słabością naszą jest dyletantyzm, bawiący się ogólnikami, wstręt do wytrwałej pracy w jednostronnych zawodach, niebaczne wydawanie materialnych zasobów kraju w ręce cudzoziem­ ców. Poznał, że aby powstrzymać coraz groźniejszą nawałę germanizmu, aby dźwignąć moralnie i materialnie narodowość polską, trzeba ją pod względem oświaty, pod względem przemysłu i handlu postawić na równi z pierwiastkiem niemieckim.

I podsumowywał: „Nie mając życia publicznego, nie mając rządu, który by myślał o dobru naszym, musimy sami myśleć o sobie, jeśli zaginąć nie chcemy”. Oznaczało to „konieczność zespolenia sił pojedynczych, słabych w siłę zbiorową, potężną, [...] konieczność ciągłej, organicznej pracy nad dźwiganiem naro­ dowości naszej”33. Koncepcja „pracy organicznej” zaczęła się kształtować na długo przed wprowadzeniem do użytku tej nazwy. Po upadku Rzeczy­ pospolitej, gdy okoliczności uniemożliwiały aktywność polityczną, która byłaby zgodna z polskimi aspiracjami, pojawiała się myśl o działalności poza polem polityki, jednak z zachowaniem poli­ tycznej motywacji. Chodziło tu zatem o inicjatywy oświatowe, kul­ turalne, naukowe i gospodarcze, mające służyć interesowi naro­ dowemu (pierwsze sygnały takiej strategii dostrzec można już w okresie stanisławowskim). Tego rodzaju działania uznawano przeważnie za wymuszoną przez niesprzyjające warunki namiastkę polityki, lecz wraz z politycznymi niepowodzeniami, takimi jak klęska powstania listopadowego, idea pozapolitycznego osiąga­ nia celów narodowych zyskiwała samoistne znaczenie. W imię postawy „realistycznej” była przeciwstawiana konspiracji i walce zbrojnej, ale nabrała też innego sensu. Najwcześniej i najostrzej uwidoczniło się to w Poznańskiem, gdzie polskie warstwy oświecone - czyli ziemiaństwo i duchowieństwo 33 M. Motty, Karol Marcinkowski, „Gazeta Polska” 7 XI 1848, nr 189, cyt. za: Droga do niepodległości czy program defensywny? Praca organiczna - programy i motywy, wyb., wstęp i przyp. T. Kizwalter, J. Skowronek, Warszawa 1988, s. 127.

156

V. Peryferyjna modernizacja - Polacy

katolickie, ze skromnym udziałem zaczynającej dopiero się two­ rzyć świeckiej inteligencji - stanęły w obliczu „misji cywilizacyjnej” pruskiego państwa. Jeśli zestawimy ich sposób traktowania moder­ nizacji z tym, co o niej sądzono w okresie międzypowstaniowym pod panowaniem rosyjskim, to zauważymy istotne odmienno­ ści. W Warszawie uważano na ogół, że nowoczesność to przede wszystkim źródło zagrożeń dla moralności jednostek i tożsamości narodu. Rozwój gospodarczy, powtarzano, jest w pewnym stop­ niu potrzebny, lecz nie wolno zapominać o jego destrukcyjnym oddziaływaniu. W Poznaniu również nie pochwalano „materia­ lizmu”, odczuwano jednak tak silną presję modernizacyjną ze strony państwa pruskiego i społeczności niemieckiej, że obiekcji wobec nowoczesności było tu mniej, także w kręgach skłonnych skądinąd do tradycjonalizmu34. Jeśli zmagająca się z wielkimi problemami modernizacyjnymi Rosja nie była postrzegana jako centrum rozwoju, to Prusy zyskiwały już taką renomę. Polscy pod­ dani cara widzieli w nowoczesności napływający z daleka produkt Zachodu, polscy poddani króla Prus dostrzegli ją w działaniach państwa, któremu podlegali. Mieszkańcy imperium rosyjskiego mogli się zastanawiać, czy nowoczesność im zaszkodzi, czy nie; Polacy z Poznańskiego doszli do przekonania, że tylko moderniza­ cja pozwoli im zachować własną tożsamość. Stąd cała seria przed­ sięwzięć w duchu pracy organicznej, od założonego w 1835 roku Kasyna Gostyńskiego, przez poznański Bazar, aktywne w latach 1848-1850 struktury Ligi Polskiej, po całą rozbudowaną sieć sto­ warzyszeń i organizacji w drugiej połowie wieku35.

34 P. Matusik, „Nadeszła epoka przejścia...’’. 35 T. Kizwalter, J. Skowronek, Wstęp, w: Droga do niepodległości, s. 20-32; L. Trzeciakowski, Wielkopolski program satnomodernizacji - kształtowanie się nowoczesnego społeczeństwa, w: Samotnodernizacja społeczeństw w XIX wieku. Irlandczycy, Czesi, Polacy, red. tenże, K. Makowski, Poznań 1999, s. 65-105.

ROZDZIAŁ VI

Bliskie spotkanie z Zachodem

Polska wyższość „Nieraz mówię Wam, iż jesteście wpośród Narodów ucywilizo­ wanych i macie od nich uczyć się cywilizacji, ale wiedzcie, że ci, którzy mówią Wam o cywilizacji, sami nie rozumieją, co mówią”1. W 1806 roku Zachód dotarł nad Wisłę; w 1831 roku kilka tysięcy Polaków wybrało się na Zachód. Bywały wcześniej rzecz jasna dość liczne wyjazdy indywidualne, bywały też grupowe emigracje polityczne, lecz emigracja po upadku powstania listopadowego miała charakter wyjątkowy zarówno ze względu na liczebność, jak i skład. W kilku państwach Europy Zachodniej - przede wszyst­ kim we Francji, a także w Belgii i Wielkiej Brytanii - znalazła się cała niemal powstańcza elita polityczna; dołączali do niej ludzie młodzi i energiczni, czasem wybitnie utalentowani, którzy nie mogli lub nie chcieli pozostawać pod władzą zaborców. Wszyscy stanęli wobec realiów znacznie różniących się od tego, do czego przywykli w kraju. Rychło pojawiły się też teksty z refleksjami na temat obecnego zetknięcia z Zachodem. Cytat, który otwiera ten rozdział, pochodzi z wydanych pod koniec 1832 roku Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego autorstwa Adama Mickiewicza, znanego już wtedy poety o ambicjach przewodnika narodowej wspólnoty.1 1 A. Mickiewicz, Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, oprać. Z. Stefanowska, Wrocław 1956, s. 39.

158

VI. Bliskie spotkanie z Zachodem

Utrzymane w biblijnej stylistyce Księgi miały wskazywać pol­ skim „pielgrzymom” właściwą drogę w świecie Zachodu, przed­ stawianym jako obcy i odstręczający. „Zaprawdę powiadam Wam: Nie Wy macie uczyć się cywilizacji od cudzoziemców, ale macie uczyć ich prawdziwej cywilizacji chrześcijańskiej”2. Autor stawiał tu zatem, po pierwsze, tezę, że pod względem „prawdziwej cywili­ zacji” Polacy stoją wyżej od mieszkańców krajów zachodnich; po drugie, uważał, że „pielgrzymi” mają misję odrodzenia Europy. Tego rodzaju mesjanizm nie cieszył się wówczas na emigracji więk­ szą popularnością, krytyczny stosunek do Zachodu łączył jednak ludzi o bardzo rozmaitych sympatiach ideowych. Wpływ na to miały bez wątpienia warunki, w jakich znaleźli się w krajach zachodnich polscy przybysze. Emigranci z reguły stają wobec trudnych wyzwań, poczynając od kwestii material­ nych. Były one problemem dla znacznej większości tych, któ­ rzy opuścili kraj po powstaniu listopadowym, a niedostatek nie sprzyjał sympatii do nowego otoczenia. Byli wśród emigrantów ludzie dobrze sobie radzący pod względem materialnym, którzy potrafili nieraz umiejętnie korzystać z możliwości, jakie otwie­ rała przed nimi nowoczesna gospodarka: od Adama Jerzego Czartoryskiego, który przezwyciężył początkowe trudności finan­ sowe, stając się zamożnym rentierem, po grającego (z różnym powodzeniem) na giełdzie Juliusza Słowackiego3. Tego rodzaju sprawność działania nie musiała jednak wcale oznaczać aprobaty dla zachodnich realiów. Zamożność łagodziła zapewne poczucie wyobcowania, ale nie zacierała całkiem statusu nie zawsze chęt­ nie tolerowanych przybyszów z odległych peryferii - ludzi, co do których zakładano, że powinni „uczyć się cywilizacji”. W takich warunkach konfrontacja polskich wyobrażeń, obyczajowych nawyków i systemów wartości z kulturą krajów zachodnioeuro­ pejskich prowadziła często do ostrego konfliktu i odrzucania tego, co oferował Zachód. 2 Tamże, s. 45. 3 J. Skowronek, Adam Jerzy Czartoryski 1770-1861, Warszawa 1994, s. 333-336.

Polska wyższość

159

Emigracyjny obóz demokratów zaczynał się co prawda for­ mować pod innymi hasłami. W Akcie założenia Towarzystwa Demokratycznego Polskiego z marca 1832 roku wskazywano na konieczność wzorowania się na Zachodzie. Miało to wynikać zarówno ze względów ogólnoludzkich, jak patriotycznych. Twórcy TDP zakładali, że odbudowa Polski może nastąpić jedynie z pomocą europejskich bojowników o wolność. Ci jednak są demokratami i trudno sobie wyobrazić ich pomoc dla kraju, który nie chciałby stać się demokratycznym. Przyszłość Polski zależy zatem od przyszłości innych europejskich ludów. Ich to jest powinnością podnieść ją i zapewnić jej istnienie. Lecz wten­ czas tylko dopełnienie tej powinności stanie się od nich wymagalnym, gdy Polska wcieli się do ogólnych wyobrażeń, do ogólnego postępu, gdy i w niej prawa ludzkości w najogólniejszym znaczeniu rozwijać się będą [...]. Europa, na której wsparciu Polacy mogą swojej przyszłości budować nadzieję, dziś nowymi o stosunkach towarzyskich ożywiona wyobrażeniami, na nowych organizuje się zasadach, nowe warunki poli­ tyczne swemu wskazuje istnieniu. By przeto w niej istnieć, jej podob­ nym być trzeba.

W tej wizji ogólnoeuropejskiego postępu Polska musi nadra­ biać zapóźnienie, podążając za krajami bardziej zaawansowanymi w demokratycznych przemianach. Nie wolno przy tym spoglądać wstecz - nie tak czyni Europa. Zrzuca ona już ostatnią szatę zacieśnionej egoizmem, konającej przeszło­ ści; czyni już wieczny rozbrat z wyobrażeniami przywilejów wszelkiego rodzaju. Tak więc i Polak, skoro do niej odwoływać się zechce, rozstać się winien z ową przeszłością, która go zgubnymi dla szczęścia ogółu napawa wyobrażeniami [...|4.

Owo rozstanie z przeszłością, do którego zachęcali autorzy Aktu założenia, okazało się jednak bardzo trudne - także dla ogółu 4 Akt założenia Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, w: Towarzystwo Demokratyczne Polskie. Dokumenty i pisma, wyb. i wstęp B. Baczko, Warszawa 1954, s. 4-5.

160

VI. Bliskie spotkanie z Zachodem

działaczy demokratycznych. Założycielski dokument TDP został ostro skrytykowany przez wielu członków tego środowiska, zarzuca­ jących Aktowi, że zawarta w nim koncepcja demokracji „nie wyszła z zagłębienia się historycznego w przeznaczenie narodu naszego”. Zdaniem krytyków oznaczało to, że „na obcej ziemi i z obcych potrzeb zrodzona, przecina węzeł, jaki nas łączy z poprzednimi wiekami, czyli że zaciera narodowość Polski”5. Jak się okazało, dla większości działaczy TDP takie „kosmopolityczne” nastawienie było grzechem trudnym do wybaczenia. Po kilku latach dyskusji, w grudniu 1836 roku ogłoszono program - Manifest, nazywany „Wielkim” lub „Poitierskim” - który kwestię polskiej demokracji ujmował w sposób wyraźnie nawiązujący do tez przedstawianych przez Joachima Lelewela. Wskazywano, że Polacy, jako jedyny z ludów słowiańskich, zachowali i rozwijali „demokratyczną Słowian ideę, którą obca przemoc w innych tego plemienia szczepach zatarła i zniszczyła”. Polska także „zasłaniała cywilizację europej­ ską i odpierała piersiami swoimi cisnące się do Europy Tatarów, Turków i Moskałów tłumy”. Kiedy zaś doszło w Europie do star­ cia między siłami postępu i reakcji, wtedy „Polska, odwieczna demokratycznych idei wyobrazicielka, przednia straż cywilizacji europejskiej, posłannictwu swemu wierna, pierwsza stoczyła walkę i w walce tej poległa”. Przyznawano, że na gruncie polskim zasady demokracji praktykowane były przez długi czas tylko w obrębie stanu szlacheckiego, ale według autorów Manifestu nie stanowiło to wielkiej przeszkody dla ludzi dążących do powszechnej demo­ kratyzacji. Zwracano tu uwagę na szczególne cechy polskiego ludu. Cierpiąca u nas ludzkość nie jest do cierpiącej ludzkości zachodniej Europy podobną; nie zaraziły jej zepsucie i egoizm klas uprzywilejo­ wanych; jest w niej dotąd cała dawnych cnót prostota: jest prawość i poświęcenie się, są religijne uczucia, czyste i łagodne obyczaje6.

5 Cyt. za: A. Sikora, Filozofia społeczna TDP, w: Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. I: 1831-1863, red. nauk. A. Walicki, Warszawa 1973, s. 96. 6 Manifest Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, w: Towarzystwo Demo­ kratyczne, s. 87, 94-95.

Polska wyższość

161

W Manifeście porzucono zupełnie myśl o upodabnianiu się Polski do Zachodu, o uczeniu się od tych, którzy posunęli się dalej na drodze postępu, pojawiły się natomiast sugestie, że to społe­ czeństwa zachodnie mogłyby uczyć się od Polaków. W ten sposób działacze TDP dołączali do krytyków Zachodu, wyraźnie nadają­ cych ton emigracyjnemu dyskursowi ideowemu. Podstawy prze­ ciwstawienia polskości Zachodowi nakreślił Maurycy Mochnacki. Miało ono wynikać, po pierwsze, z odmienności tego, co wiejskie, od tego, co miejskie. „Francja jest w giełdzie, w kramie, w warsz­ tacie i na bruku - Polska tylko na wsi, za miastem”. Obecne od wieków w europejskiej kulturze przeświadczenie o moralnej wyż­ szości wsi nad miastem Mochnacki wspierał jednak dodatkowym argumentem, przekonując, że w warunkach polskich - odmiennie niż na Zachodzie - podziały społeczne nie pokrywają się z etniczno-rasowymi. „Polacy to rodzima masa”, dowodził, naród homoge­ niczny, „plemienny, jednogniezdny”, co sprawia, że nie nękają go poważne konflikty wewnętrzne. Zachód tymczasem jest przez nie nieustannie rozdzierany, na gruncie tutejszym mają one bowiem głębokie podłoże, ukształtowane w wyniku podbojów, których we wczesnym średniowieczu dokonywały ludy germańskie. Zachodnia szlachta to potomkowie zdobywców, a „stan trzeci” - tych, któ­ rzy zostali podbici. Na krwawe i, jak sądził, nieuniknione starcia między tymi dwiema zbiorowościami patrzył Mochnacki z dużym niesmakiem. Francuskie zrewolucjonizowane masy uważał za „motłoch”, walczący z „arystokracją zepsutą, ciemną i nikczemną”. „Co innego w naszej Polszczę patriarchalnej! Tu nie masz, dzięki niebu, ani motłochu bez praw, ani jego szumowin, które się pieniąc w każdym warze rewolucyjnym cząstkami wydzielają się z gminu, a potem panują nad gminem pod nazwiskiem du just milieu”. Przeciwstawiając polską „plemienność” zachodniemu rozdarciu, Mochnacki rysował perspektywę rodzimej demokratyzacji, pojmo­ wanej jako stopniowe uszlachcenie ogółu ludności. Miał to być proces potwierdzający prawdziwy stan rzeczy: chłop polski, który w tej wizji uznawany był za szlachcica de facto, miał uzyskać for­ malne potwierdzenie swojego szlachectwa. Według Mochnackiego

162

VI. Bliskie spotkanie z Zachodem

chłopskie szlachectwo wynikało z uprawiania ziemi ojczystej i jej obrony - potwierdzeniem tego, pisał, są „Racławice i Grochów”7. Autor cytowanego tu - napisanego i opublikowanego w stycz­ niu 1833 roku - artykułu O rewolucji społecznej w Polszczę dość pobieżnie charakteryzował społeczeństwo francuskie, nie ulega jednak wątpliwości, że z jego punktu widzenia znajdowało się ono w stanie moralnego upadku o wyraźnie zasygnalizowa­ nych uwarunkowaniach. „[...] tiers etat nie może zostać, jak np. chłop polski, szlachcicem. Niechaj go, jak kto chce, nobilituje, zawsze będzie miał napisane na czole swoim, że jest fabrykan­ tem, kramarzem”8. Zaprawiona pogardą niechęć do zachodniego mieszczaństwa dawała o sobie znać we wszystkich środowiskach polskiej emigracji. Znamienny jest przypadek Gromad Ludu Polskiego - niewiel­ kiego, radykalnego ugrupowania, działającego w Anglii i silnie skonfliktowanego z resztą emigracji, które w swych dokumentach często rzucało gromy na szlachtę jako ciemiężycieli ludu. Jednakże nawet w oczach członków Gromad szlachta zyskiwała w zestawie­ niu z mieszczaństwem Zachodu. Gromadzianie, ostro krytykując propagowany przez TDP program uwłaszczenia, zarzucali jego zwolennikom chęć upodobnienia polskich chłopów do zachodnich mieszczan. „Precz z waszymi towarami! Nie odrwicie polskiego wieśniaka, nie wyciągniecie z niego szlachetnych soków, abyście w żyły jego mieszczańską krew wlali. Szlachta ma przynajmniej przeszłość: świadczą krucjaty, rycerstwa, krew, którą przelewała”. Niegdyś szlachta przewodziła całemu narodowi; później podupadła, a w XIX wieku w istocie wyrzekła się szlachectwa i pozostała jej tylko przeszłość. Mimo to i mimo swych wielkich przewin wobec ludu jest stale więcej warta od mieszczaństwa. Stoi za nią trady­ cja rycerska i katolicka, którą należy docenić. „A jaką ma prze­ szłość mieszczaństwo i protestantyzm? Kasta próżniaków; zawsze 7 M. Mochnacki, O rewolucji społecznej w Polszczę, w: tenże, Pisma wybrane, wstęp J. Szacki, wyb. i przyp. R. Janiec, Warszawa 1957, s. 293-295. 8 Tamże, s. 294.

Wyobrażony „kraj odzyskany”

163

wysączająca, zawsze do konserwacji, do nieruchomości dążąca”9. Na uwagę zasługuje owo nawiązanie do protestantyzmu - swoje znaczenie miał tu z pewnością pobyt w Anglii - i przypisanie mieszczaństwu skłonności zachowawczych. Polscy demokratyczni radykałowie byli głęboko przekonani, że emancypacja ludu nie może wiązać się z ekspansją kapitalizmu i kultury mieszczańskiej. Dążenie TDP do upowszechnienia własności uważali za zgubne. Tym sposobem powiększy tyranią, eksploatacją i przerodzi Polskę rolni­ czą na przemysłową; stworzy potężną kastę pieniężników, arystokracją kartofli i serów, panów warsztatowych i sklepikowych; kastę chciwą i plu­ gawą, bez uczuć znamionujących wyższe jestestwo, rasę, którą Chrystus w świętym gniewie swoim powrozem ochłostał1011 .

Na Zachodzie taka destrukcyjna przemiana już się dokonała; chodzi o to, aby uchronić przed nią Polaków: „Naszymi ciałami gotowi jesteśmy zasłać Polskę, aby ją uwolnić od tej morowej zarazy przemysłu i handlu, w takim znaczeniu wziętych, jakie mu dziś eksploatacja kupiecka nadaje”11.

Wyobrażony „kraj odzyskany” Chcesz wiedzieć, czem dziś byłby nasz kraj odzyskany W trzydziestym pierwszym roku: to patrz na Hiszpany, A ujrzysz ziarno, które było w czasu łonie. Austryjak jakiś baba siedziałby na tronie, Głupi a nieruchomy, tak jak Jowisz Stator; Przy nim stałby podporą - upadły dyktator.

9 Lud Polski Gromada Grudziąż i Humań o projekcie do Manifestu Towa­ rzystwa Demokratycznego, w: Lud Polski. Wybór dokumentów, wyb. i wstęp H. Temkinowa, Warszawa 1957, s. 120-122. 10 Tamże, s. 116. 11 Lud Polski Gromada Grudziąż do Polaków odzywających się pod firmą sekcji Towarzystwa Demokratycznego w Avranches, w: Lud Polski. Wybór doku­ mentów, s. 71.

164

VI. Bliskie spotkanie z Zachodem

Przeciw myślom praktycznej broniliby tezy Ministry - uszablone, grube Narwaezy.

W tych ironicznych uwagach wymarzony „kraj odzyskany” nabierał kształtów niezbyt przyjemnych, a całkiem prawdopo­ dobnych. Podobieństwa histotycznych losów Hiszpanii i Polski przyciągały już uwagę samego Lelewela, kiedy zaś patrzymy dziś na tę kwestię w duchu „historii kontrfaktycznej”, sarkastyczna wizja Słowackiego wydaje się całkiem przenikliwa. Mamy zatem do czynienia z państwem pogrążonym w głębokim kryzysie, nęka­ nym przez wewnętrzne walki o władzę, problemy gospodarcze i konflikty społeczne, chętnie uciekającym się do przemocy, lecz w istocie słabym. Hiszpania, podobnie jak Polska, doświadczyła bliskiego kon­ taktu z francuską nowoczesnością, niesioną przez wojska cesa­ rza Francuzów. W Polsce wojska te, choć ich obecność była wyczerpująca dla kraju, traktowano jednak ze znacznie więk­ szą przychylnością niż w Hiszpanii. Na gruncie polskim niechęć do francuskich importów instytucjonalnych i światopoglądowo-obyczajowych łagodziły nadzieje na odbudowę państwa w daw­ nych granicach Rzeczypospolitej. W warunkach hiszpańskich napoleońska interwencja wywołała gwałtowny opór i znacznie przyczyniła się do zaostrzenia konfliktu między zwolennikami i przeciwnikami modernizacji. Po upadku Napoleona w Hiszpanii przywracano dawny, absolutystyczno-stanowy ład. W utworzo­ nym przez Aleksandra I Królestwie Polskim pozostawiono Kodeks Napoleona, a napoleońskie instytucje państwowe zmodyfikowano w duchu umiarkowanie liberalnym. Po powstaniu listopadowym państwowa odrębność Królestwa została zniesiona, natomiast pań­ stwo hiszpańskie, choć rozdzierane przez wewnętrzne konflikty, istniało nadal. Odmienność politycznych losów obu krajów nie powinna jednak przesłaniać istotnych podobieństw na poziomie proce­ sów społeczno-gospodarczych i struktur kulturowo-mentalnych. W obu przypadkach mamy do czynienia z trwałością tradycyj­

Wyobrażony „kraj odzyskany”

165

nej gospodarki agrarnej i wynikającą z tego społeczno-polityczną dominacją warstwy wielkich posiadaczy ziemskich. W obu krajach przekształcanie agrarnych realiów okazywało się przedsięwzięciem bardzo trudnym. W obu też przypadkach napływające z zagra­ nicy modernizacyjne bodźce prowadziły do głębokich podziałów społecznych, które mogły przeradzać się w otwarte konflikty. W warunkach polskich utrata państwa uznawanego za własne i podległość obcej władzy sprawiały, że konflikty tego rodzaju ule­ gały przynajmniej częściowemu stłumieniu. W Hiszpanii ujawniły się w postaci ostrzejszej, przyczyniając się do głębokiej destabili­ zacji państwa, które przeżywszy liberalny przewrót, okres rządów konstytucyjnych w latach 1820-1823 i francuską interwencję woj­ skową w obronie absolutyzmu, w latach trzydziestych pogrążyło się w wojnie domowej. Polskim groszem, co z chleba sypie się, anielski Bankrutowałby zaczął dawno już pan Jelski; Po nim zaś pan Cieszkowski] w kredytu postaci Byłby nas już pozbawił dawno cyrkulacyi. Cóż więcej? Pod wojennym prawem i pod biczem Barceloną byłoby Wilno z Mickiewiczem. [...] Z ludem byłoby trudniej - przyszłoby nareszcie Do sikawek - jak w Porla-sol - na Starym mieście12.

12 J. Słowacki, Przypowieści i epigramaty, X: Chcesz wiedzieć, czern dziś byłby..., w: tenże, Dzieła [...], t. I, Lwów 1909, s. 278-279; zob. S. Kieniewicz, Wizja Polski niepodległej, w: Polska XIX wieku, s. 162-193.

ROZDZIAŁ VII

Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

Popowstaniowe krytyki i rewizje Upadek powstania styczniowego stał się potężnym bodźcem do propagowania koncepcji organicznikowskich. Już Fryderyk II po pierwszym zaborze Polski pisał do d’Alemberta: biednych tych Irokezów, tak nazwał mieszkańców Prus Królewskich, będę się starał oswoić z cywilizacją europejską. Odtąd to porównanie Polaków do Indian stało się ulubionym tematem pruskich polityków. Przed paru laty jeden z pruskich demokratów publicznie powiedział z trybuny: Polacy, podobnie jak Indianie (Rothhaute Amerikas) ska­ zani są przez opatrzność na zupełne wyniszczenie. Tak jak w Nowym Świecie silna rasa angloamerykańska spycha coraz bardziej podupadłe i skarłowaciałe pokolenia indyjskie w głąb odwiecznych puszcz, gdzie pomału giną z głodu i nędzy, tak Polacy wyparci z miast i z większych posiadłości ziemskich (Rittergutsbesitz), przywiedzeni do nędzy mają ustąpić miejsca cywilizacji pruskiej [...].

To cytat z opublikowanego w grudniu 1864 roku w lwow­ skim „Dzienniku Literackim” artykułu dziennikarza i nauczyciela Ludwika Powidaja. Tekst ten jest najbardziej chyba sugestywnym z popowstaniowych świadectw poczucia, że Polacy znaleźli się w sytuacji wymagającej zasadniczych zmian mentalności, obyczajów i życiowych nawyków: dotychczasowe ambicje polityczne okazały się iluzją, metody działania w interesie narodu doprowadziły do narodowej katastrofy, a tymczasem wyłoniły się zagrożenia, któ­ rym w obecnych warunkach trudno się przeciwstawić.

Popowstaniowe krytyki i rewizje

167

Powidaj przedstawia! bardzo minorową ocenę stanu, w jakim znajdować się mieli polscy poddani monarchii pruskiej: Prusacy, patrząc na to, co się działo i dzieje na Śląsku, gdzie ludność polska ciemna, uboga, dziesiątkowana corocznie głodem i chorobami z dnia na dzień upada coraz bardziej, tak, że wkrótce śladu z niej może nie pozostać, czują się niejako uprawnieni do porównania nas z Indianami. W Księstwie Poznańskim nie o wiele rzeczy lepiej stoją, jak na Śląsku. W miastach przemysł i handel jest prawie zupełnie w rękach niemieckich, znaczna część ziemi przeszła także w ich ręce, nie minie sto lat, a z pewnością przypuścić trzeba, że zaledwie kilka majątków w rękach polskich pozostanie [...]. Z przejściem wielkich własności do obcych lud sam pozostawiony sobie, bez moralnego przewodnic­ twa upaść koniecznie musi. Czym więcej żywioł napływowy rozmagać się będzie materialnie, tym niżej umysłowo i moralnie upadnie szczep polski. Jeżeli nie będzie chciał na własnej ziemi zostać pariasem wśród nowego społeczeństwa, prawic innej drogi dla niego nie będzie, jak zespolić się dodatnio z cywilizacją napływową, przyjąć jej język, zwy­ czaje i religię. Taka to przyszłość grozi narodowości polskiej, niebez­ pieczeństwo jest lak wielkie, że trudno przypuścić, aby tego najwięksi optymiści nie dostrzegli.

Malując ponury obraz teraźniejszości i mroczne widoki na przyszłość, Powidaj dochodzi! do konkluzji, które nie były pesy­ mistyczne. Ratunek widział w cnotach mieszczańskich, przede wszystkim pracowitości i oszczędności („Człowiek pracy nie jest już dzisiaj przedmiotem pogardy, jak było niegdyś, zawsze jed­ nakowoż uważamy go za coś niższego od tego, który może bez pracy żyć na stopie przyzwoitej”). Zalecenia, które dawał roda­ kom, trudno uznać za oryginalne. Narzekając na historyczno-literacki kierunek kształcenia młodzieży z warstw zamożniejszych i oświeconych, zachęcał do „nauki, którą by produkcyjnie zużyt­ kować można było”. Krytykował „staroszlacheckie wyobrażenia” i miał nadzieję, że uda się nakłonić synów szlachty do zajęcia się „przemysłem i handlem”. Pod względem społecznym był dość zachowawczy: za fundament społeczeństwa uważał szlachtę, która jako jedyna miała być zdolna do skutecznego wpływania na ogół

168

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

ludności i pełnienia roli przywódczej. Tym, co w jego tekście przyciąga uwagę, jest silny nacisk na znaczenie rozwoju cywiliza­ cyjnego jako podstawowego czynnika określającego perspektywy narodowej egzystencji. Pracą, oszczędnością i przemysłem grożą nam zatratą bezpośredni sąsiedzi, pracą, oszczędnością możemy im jedynie stawić opór. [...) Tylko narody biedne i ciemne upadają i giną, do ludów zaś bogatych należy przyszłość. Żaden naród silny bogactwem i przemysłem nie utracił swojej narodowości, lecz udowodnionym jest faktem, że narody biedne popadły w ciemnotę, a na koniec utraciły świadomość swojej narodowej indywidualności [...]’.

Wizja świata, którą przedstawiał Powidaj, nawiązywała do zachodnioeuropejskich apologii sukcesu cywilizacyjnego. W nie­ zliczonych książkach, broszurach, artykułach i przemówieniach opiewano odkrycia naukowe, wynalazki techniczne, rozwój prze­ mysłu i światową ekspansję europejskiej cywilizacji. Sukcesowi i ekspansji przypisywano niepodważalną wartość moralną. Głęboko zakorzenione w tradycji chrześcijańskiej biblijne zalecenie, aby czło­ wiek „czynił sobie ziemię poddaną”, zostało wsparte w XIX wieku przez argumentację świecką, odwołującą się do autorytetu nauki oraz konieczności politycznych i gospodarczych. Z gwałtownym wzrostem materialnych możliwości Zachodu łączyło się poczucie moralnej i kulturowej wyższości nad tymi, którzy nie osiągnęli zachodniego poziomu cywilizacyjnego. Podporządkowywanie sobie ludów niezdolnych do samodzielnego rozwoju uznawano za obo­ wiązek narodów reprezentujących „wyższą cywilizację”. Brytyjczycy i Francuzi budowali swoje zamorskie imperia; Niemcy, spóźnieni uczestnicy kolonialnego wyścigu na innych kontynentach, patrzyli na europejski Wschód, który zaczynał się dla nich na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej1 2. 1 L. Powidaj, Polacy i Indianie, „Dziennik Literacki” 9 XII 1864, nr 53, s. 787-788 (fragmenty w: Droga do niepodległości, s. 158-163). 2 I. Surynt, Postęp, kultura i kolonializm. Polska a niemiecki projekt europej­ skiego Wschodu w dyskursach publicznych XIX wieku, Wrocław 2006.

Popowstaniowe krytyki i rewizje

169

Klęska powstania styczniowego, zadając silny cios tradycyjnym wyobrażeniom ziemiańsko-inteligenckim, zapoczątkowała okres ideowych rozrachunków i przewartościowań. „Tradycyjne wyobra­ żenia”, o których mowa, to - w największym sierocie - przeświad­ czenie o rolniczym charakterze ziem polskich, społecznej domina­ cji ziemiaństwa i trwałości państwowej tradycji Rzeczypospolitej. Powidaj, skromny nauczyciel galicyjski, zachęcał polskie warstwy zamożne i mniej czy bardziej oświecone, aby nabierały miesz­ czańskiej mentalności. Miało to, zgodnie z ideą pracy organicznej, zapewnić narodowi przetrwanie w świecie dynamicznego rozwoju i bezlitosnej konkurencji. Zalecenia takie starano się już wprowa­ dzać w życie w Poznańskiem, a w niedalekiej przyszłości zyskały na popularności również pod rządami rosyjskimi i austriackimi. Tymczasem w Galicji odezwali się publicyści, którzy - akceptując pracę organiczną jako metodę działania w warunkach uniemoż liwiających legalne uprawianie polityki - podjęli krytykę polskiej kultury politycznej. Czterej redaktorzy wydawanego w Krakowie od 1866 roku mie­ sięcznika „Przegląd Polski” - Józef Szujski, Stanisław Tarnowski, Stanisław Koźmian i Ludwik Wodzicki - sławę zdobyli, publikując w 1869 roku Tekę Stańczyka, satyrę na galicyjskich demokratów, przedstawianych jako popowstaniowi kontynuatorzy przedpowstaniowych rytuałów fałszywego patriotyzmu3. W wielu innych tekstach stańczycy (nazwę nadaną przez przeciwników auto­ rzy Teki zaakceptowali) wychodzili jednak daleko poza doraźne polemiki polityczne. Zajmując się z powodzeniem polityką na scenie galicyjskiej i wiedeńskiej, mieli zarazem ambicje ideowo-wychowawcze: chcieli stworzyć program, który tak ukształto­ wałby umysły Polaków, że nabyliby to, czego im dotąd najbar­ dziej brakowało - skuteczność politycznego działania. Stańczycy reprezentowali środowisko ziemiańskie i byli przywiązani do jego 3 M. Król, Przedmowa, w: Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, wyb. tekstów, przedmowa i przyp. M. Król, War­ szawa 1985, s. 10-14.

170

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

tradycji, uważali jednak, że powinno się ją poddać odpowiedniej rewizji. Szujski, wybitny historyk, człowiek wyznaczający kierunki stańczykowskich refleksji, opracował interpretację dziejów Polski, która stała się intelektualną podstawą tych rewizyjnych zabiegów. Historię Rzeczypospolitej krytykowali już ostro radykalni demo­ kraci, stańczycy natomiast przeprowadzali krytykę ze stanowiska konserwatywnego, lecz ich konserwatyzm oddalał się od umysło­ wych nawyków polskich środowisk zachowawczych. W tekstach Szujskiego nie brak odwołań do wielkości polskich dziejów, ale motywem przewodnim jego narracji są rozkład, upadek i fatalne pod pewnymi względami dziedzictwo Rzeczypospolitej. Dla stań­ czyków głównym doświadczeniem pokoleniowym był młodzień­ czy udział w powstaniu styczniowym. Szukając źródeł klęski, po odpowiednią diagnozę zwrócili się ku historii. Po latach Koźmian ujmował to tak: Diagnoza wykazała, że złe, że choroba była zastarzała. Już groźne jej rozwielmożnienie sięgało do XVII i XVIII stulecia - była to anarchia. W wyobrażeniach i działaniach demagogii polskiej porozbiorowej znaj­ dował się pierwiastek szlachecki i wady demagogii tej pokrewnymi się okazał}' nałogom szlacheckim. Złe więc było to samo, chociaż w innej części organizmu pojawiało się; objawem jego nowym stał się patrio­ tyzm szkodliwy4.

Koźmian przedstawiał swą charakterystykę, gdy program stań­ czyków nabrał już ustalonych kształtów, a ich koncepcję dziejów Polski rozwinął młodszy o 14 lat od Szujskiego Michał Bobrzyński. W stańczykowskim ujęciu Rzeczpospolita pozostawiła po sobie wywodzącą się z okresu jej rozkwitu pamięć chlubnych czynów i wielkich osiągnięć, przede wszystkim jednak szkodliwą spuściznę w sferze zbiorowej mentalności, czy - jak to nazwał Koźmian „charakteru i temperamentu”. Szujski dopatrywał się w tym wpływu szlacheckiej ekspansji na wschód (tam właśnie „typ szlachecki”, 4 S. Koźmian, Rzecz o roku 1863. Kraków 1896, s. 345, cyt. za: Stańczycy. Antologia, s. 224.

Popowstaniowe krytyki i rewizje

171

wcześniej energiczny i przedsiębiorczy, „zwschodniał sam, stał się otyłym, kontemplacyjnym, wygodnym, powolnym, despotyzm pewien pański z indolencją łączący”)5. Krytykując to, co w ich przekonaniu stanowiło wady i sła­ bości szlachty, stańczycy pragnęli, aby współcześni Polacy byli w swych politycznych działaniach bardziej racjonalni niż ich przodkowie, którzy doprowadzili do ruiny Rzeczpospolitą, oraz ci rodacy, którzy próbowali ją odbudować zgubną drogą konspi­ racji i powstań. Według stańczyków prawdziwa racjonalność nie mogła być mylona z racjonalnością oświeceniowych radykałów „rozum polityczny” powinno się uzgodnić z tradycją6. W katego­ riach bliższych praktyce oznaczało to dominację „warstwy histo­ rycznej”, którą stańczycy charakteryzowali ogólnikowo, unikając społecznych konkretów. Byłaby to - pisał Szujski w 1867 roku ,»[...] owa warstwa na górze, którą nazwaliśmy naturalnym rzą­ dem, ton dającym społeczeństwu w latach niewoli, warstwa ludzi znakomitych pracą, inteligencją, majątkiem, a nade wszystko pewnym poczuciem narodowych obowiązków”. Autor dodawał do tego w przypisie: Zastrzegamy się najmocniej, że pod ową warstwą, stanowiącą ów moralny rząd niewolnego społeczeństwa, nie rozumiemy ani jakiejś hierarchii kastowej, ani pieniężnej, ale sumę tych wszystkich w dojrzałym wieku obywateli, którzy o sprawach kraju pewną mają i głośną opinię, którym stanowisko pewien wpływ na społeczeństwo zapewnia7.

Ten przypis można by uznać za świadectwo presji, jaką na konserwatystów wywierały już wtedy procesy demokratyzacji, spo­ łeczny sens wypowiedzi Szujskiego był jednak dość jasny, a potwier­ dziła go polityczna praktyka stańczyków. „Warstwa historyczna” 5 J. Szujski, O niłodszości naszego cywilizacyjnego rozwoju, w: Stańczycy. Antologia, s. 156. 6 M. Król, Konserwatyści a niepodległość, s. 207-225. 7 J. Szujski, Odpowiedź „Dziennikowi Poznańskiemu" na recenzję broszury „Kilka prawd z dziejów naszych", w: Stańczycy. Antologia, s. 92-93.

172

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

pozostawała elitą ziemiańską, nawet jeśli dołączyć do niej mogli ludzie innego pochodzenia. Program stańczyków to konserwatywna wersja popowstanio­ wych rozliczeń ze szlachecką przeszłością. Jego twórcy próbowali odpowiedzieć na pytanie, jak w zmieniających się warunkach uchronić dotychczasową pozycję ziemiaństwa albo przynajmniej ograniczyć jej osłabienie. Na plan pierwszy wysuwała się tu nie­ pokojąca kwestia stosunków z chłopstwem. „Lud polski - wska­ zywał Szujski w odczycie wygłoszonym w 1869 roku - wstąpił w historię z przedsionka swego żywota, gdzie był etnograficzną nomenklaturą”. Chłopi, podkreślał histoiyk, to potęga o trud­ nym do przecenienia potencjale politycznym, jeszcze nieświa­ doma, lecz tym ważniejsza dla wszystkich zainteresowanych losem kraju. Nic też ważniejszego, nic żywotniejszego, nic pełniejszego grozy jak pytanie, co czynić i jak postępować należy w stosunkach z nowymi obywatelami, z tymi prawdziwymi synami przyszłości. A zaliczyć do nich wypada, prócz ludu wiejskiego, wszystko to, co równouprawnione dzisiaj nie poczuło się do obowiązków obywatelskich, co przemysłem, pracą, nagromadzeniem kapitału, objęciem funkcji społecznych zaważa na szali losów [...].

Sytuacja jest dramatyczna, gdyż „[...] to, co się narodem nazywa, co na przeszłości stoi, zejść może z biegiem czasu na rzadką i bezsilną gromadę ludzi in partibus infidelium protestujących Sprawą kluczową w tym stanie rzeczy jest zachowanie historycznej ciągłości, czyli związku między „narodem” a „ludem” - związku, który zapewniałby narodowi „hegemonię, przywództwo, nadzór niejako pedagogiczny”. Szujski mówił to w czasie, gdy ustalano ostateczny kształt galicyjskiej autonomii. Nowa, społecznie zde­ mokratyzowana Polska, której początki chciano widzieć w Galicji, miała być zatem kontynuacją Polski dawnej, kierowaną stale przez ziemiański establishment. Tę hegemoniczną pozycję ziemiaństwa legitymizował Szujski historycznie: ziemiańska elita „[...] jako gospodarz w domu, jako historycznie starszy brat winna spotkać

Popowstaniowe krytyki i rewizje

173

się z masami na wszystkich polach działalności obywatelskiej jako równa prawem a wyższa oświatę [...]”8. Stańczykowski projekt rewizji polskiej tradycji skupiał się na tym, co jego twórcy uważali za patologiczne zjawiska w sferze poli­ tyki. Widziano tu fatalne oddziaływania anarchicznych nawyków szlachty i propagowano konserwatywnie ujęty polityczny realizm. Krytykując szlachecką kulturę polityczną, chciano przygotować tradycyjne elity do pełnienia funkcji, które dziś nazwalibyśmy narodowotwórczymi. Do tych narodowotwórczych zadań podcho­ dzono jednak w sposób dość tradycyjny. Z jednej strony, „lud” traktowany był z wyższością, tak jak zwykli to dotychczas robić ziemiańscy reformatorzy; z drugiej - widziano w nim, zgodnie z romantyczną konwencją, źródło odnowicielskiej energii. To odmłodzenie, tę świeżość da nam stosunek z ludem, niby ziemia sił pełna, z której sił przybywa upadłym Tytanom. Prastara mądrość rośnie wśród bujnego chwastu, zanieczyszczającego odłóg ludu naszego, o nią zaczepić należy, od niej przekwitła nasza cywilizacja może nabrać sił nowych [...]9.

Popowstaniowe rozrachunki prowadziły stańczyków do wnio­ sku, że spuściznę Rzeczypospolitej trzeba ukształtować w duchu konserwatywnym. Wewnętrzne przemiany monarchii habsbur­ skiej umożliwiły im skupienie uwagi na polityce. W imperium rosyjskim, gdzie aktywność polityczna była niemożliwa, rewizja przedpowstaniowych wyobrażeń musiała pójść w innym kierunku. O ile w Galicji głos zabierali zaangażowani w politykę ziemianie, o tyle w Królestwie wypowiadać się zaczęli inteligenci, propagując idee pracy organicznej. Poddany ostrym represjom kraj przez kilka lat przeżywał głę­ bokie, paraliżujące załamanie nastrojów społecznych. Pierwsze sygnały zmiany pojawiły się w początku lat siedemdziesiątych, 8 Tenże, O obowiązkach narodu względem ludu w sprawie oświaty, w: Stań­ czycy. Antologia, s. 103-104. 9 Tamże, s. 106.

174

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

kiedy grupa młodych publicystów przedstawiła swą niewesołą diagnozę stanu społeczeństwa i wskazania, jak poprawić tę sytu­ ację. Punktem wyjścia było tu stwierdzenie, że do polskich klęsk przyczyniło się przecenianie własnych możliwości. Dziś więc nauczeni doświadczeniem zmieńmy system ograniczając plany i prace nasze do szczupłego koła codziennych stosunków. Według ogólnego porządku natury silni tylko mają głos i wpływy [...]. Tak tedy pokorni wobec samych siebie, zrezygnowani wobec konieczności, zajmijmy się spłacaniem długów, oszczędnościami, podnoszeniem rolnictwa i przemysłu, ścieśnianiem rodzinnych i towarzyskich węzłów, zwiększa­ niem liczby małżeństw, zmniejszaniem śmiertelności dzieci, wspomaga­ niem nieszczęśliwych, rozszerzaniem zdrowej oświaty i moralności1011 .

Pisał tak w 1872 roku stojący u progu literackiej kariery Bolesław Prus, który jeszcze jako Aleksander Głowacki, uczeń gimnazjum, uczestniczył w powstaniu, był ranny i więziony. Pokoleniowe doświadczenie powstania, bolesna lekcja realizmu politycznego, skłaniało do zawężenia pola działania, ale powstający wtedy program miał w sobie dużo śmiałości. Nie był zbyt radykalny społecznie, pod pewnymi względami kontynuował tradycyjne ziemiańskie wyobrażenia. Aleksander Świętochowski, publicysta wyróżniający się w środowisku „młodej prasy”, w programowym artykule z 1873 roku często posługiwał się metafoiyką organiczną, pisząc, że chciałby, aby „ogół złożył się w jedno ciało, którego członki, choć kształtem różne, były sobie pokrewne i wzajemnie pomocne”11. Od wieków uzasadniano w ten sposób hierarchiczną budowę społeczeństwa. Świętochowski po części wyłamywał się z tradycyjnego schematu, czerpiąc z socjologii Herberta Spencera, starającego się pogodzić organicyzm i indywidualizm. Ale mimo tych nowych akcentów polski publicysta propagował ideę solidar­ ności społecznej o wydźwięku dalekim od radykalizmu. Zachęcał 10 B. Prus, Nasze grzechy, „Opiekun Domowy” 1872, nr 22, cyt. za: Droga do niepodległości, s. 191. 11 A. Świętochowski, Praca u podstaw (Ogólne jej pojęcie), w: J. Rudzki, Świętochowski, Warszawa 1963, s. 122.

Popowstaniowe krytyki i rewizje

175

ziemian do wpływania na „sprawy ludu i jego życiowy rozwój”, podkreślając, że chłopstwo znajduje się ciągle w stanie „ciemnoty i dziecięcej niedojrzałości”12. Nie było to jednak, mimo istotnych podobieństw, zwykłe powtó­ rzenie tego, co mówili klemensowczycy i stańczycy. Ziemiańska koncepcja hierarchii społecznej miała za podstawę „szlacheckość”, Świętochowski natomiast potępiał „kastowość” i dowodził, że prze­ konanie o naturalnej wyższości pana nad chłopem to „spróchniały przesąd”, który wyrósł na „jałowym gruncie szlacheckiej tradycji”1314 . Przedstawiciele „młodej prasy”, nie odrzucając bynajmniej zasady hierarchicznego porządku, odsuwali „szlacheckość” na bok i szukali innych podstaw ładu społecznego. Krytycznie oceniając poziom polskiego życia umysłowego, po nową wiedzę zwrócili się ku Zachodowi, choć mieli i krajowe inspiracje. Pojęcie „pozytywizmu” bywa rozmaicie definiowane. Za Barbarą Skargą będę nazywał tak „szeroki prąd kulturowy i filozoficzny, który w drugiej połowie XIX wieku przenikał do wielu dziedzin życia i twórczości”1'1. Pierwsze przejawy pozytywizmu (mówi się w tym przypadku o prepozytywizmie) można zaobserwować w Polsce od lat trzydziestych XIX wieku. W twórczości Michała Wiszniewskiego i Józefa Supińskiego krytyka romantycznego stylu myślenia i zamiłowania do metafizyki łączyła się z nawią­ zywaniem do tych kierunków myśli zachodnioeuropejskiej, dla których wzorca owocnej refleksji dostarczały nauki przyrodni­ cze15. Polscy prepozytywiści zyskali sobie pewne uznanie jeszcze przed powstaniem styczniowym, ale dopiero po traumatycznej klęsce Supiński, a obok niego oświeceniowy filozof Jan Śniadecki, 12 Tamże, s. 116, 118-119. 13 Tamże, s. 113, 117. 14 B. Skarga, A. Hochfeldowa, Polska myśl filozoficzna w epoce pozytywizmu, w: 700 lat myśli polskiej. Filozofia i myśl społeczna w latach 1865-1895, cz. I, wyb., oprać., wstęp i przyp. A. Hochfeldowa, B. Skarga, Warszawa 1980, s. 9. 15 J. Bańka, Michał Wiszniewski, w: Polska myśl filozoficzna, 1.1, s. 594-625; B. Skarga, Józef Supiński i jego filozofia „miary”, w: Polska myśl filozoficzna, t. I, s. 626-664.

176

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

stali się prawdziwie popularni wśród skupiającej się w Warszawie elity młodego pokolenia inteligencji. Ci młodzi ludzie, nazwani pozytywistami warszawskimi, dążyli jednak przede wszystkim do zapoznania się z nowym dorobkiem filozofii i nauki Zachodu, widząc w tym nieodzowny warunek umysłowej odnowy i cywili­ zacyjnego rozwoju kraju. Pozytywizm warszawski był dziełem niewielkiej grupy zapaleń­ ców, którym nie całkiem bezpodstawnie zarzucano pewną powierz­ chowność i chaotyczność wiedzy. Ale też ich zadanie nie było łatwe. Wstępną orientację w nowych prądach umysłowych mogli uzyskać podczas studiów w warszawskiej Szkole Głównej (wykłady dotyczyły tam między innymi teorii Darwina i materialistycznych koncepcji w filozofii). Później zdani byli na własną inwencję i pra­ cowitość. Lektury, recenzje, tłumaczenia - młodzi pozytywiści podjęli kampanię samokształcenia, następnie zaś popularyzowania tego, co w ich przekonaniu stanowiło największe osiągnięcia myśli zachodniej. Chodziło tu o przyswojenie idei, które przełamałyby paraliżujący polską kulturę partykularyzm, zasklepianie się inte­ lektualnych elit w kręgu idei romantyczno-heglowskich i umy­ słową bierność środowisk ziemiańsko-inteligenckich. Lekarstwem na ten regres miał być zachodnioeuropejski pozytywizm: dorobek Comte’a, Johna Stuarta Milla, Darwina, Taine’a, Buckle’a, a zwłasz­ cza Spencera16. Była to zatem myśl krytyczna wobec metafizyki, odwołująca się do przyrodoznawczego wzorca naukowości, w sfe­ rze polityczno-społecznej propagująca zasady liberalizmu. Stał za nią cywilizacyjny sukces Zachodu - pozytywizm można było uznać za środek pozwalający przyłączyć się do tych, którzy ów sukces odnieśli. Późniejsi badacze zgadzali się w pewnej mierze z dziewiętnastowiecznymi krytykami pozytywistów warszawskich co do tego, że w „młodej prasie” trudno znaleźć wiele przejawów umysłowej oryginalności. Ostre zarzuty z powodu takiego deficytu nie miałyby jednak sensu, ponieważ samo zwrócenie się w stronę Spencera i Darwina świadczyło przecież o nonkonformizmie, 16 B. Skarga, A. Hochfeldowa, Polska myśl, s. 10-15.

„Zbędna hipoteza”, czyli postępy sekularyzacji

177

a konsekwencją tej decyzji musiał być etap powielania zachodnich treści. Świętochowski i jego koledzy przyczynili się w ten sposób znacznie do rozwoju debat o imitacji Zachodu, pojmowanej jako jeden z grzechów głównych polskiej modernizacji. Pozytywizm warszawski był zatem przede wszystkim ruchem samokształcenia i kształcenia. Te edukacyjne aspiracje miały świa­ topoglądową podstawę znacznie oddalającą się od poglądów, które dominowały wśród polskich „warstw oświeconych”. W retoryce młodych publicystów jako główny cel, do którego należy dążyć, pojawiało się doczesne „szczęście ludzkości”, pojmowane jako konsekwencja postępu cywilizacyjnego. Stanowisko takie rodziło nieuchronny konflikt z rzecznikami Kościoła katolickiego.

„Zbędna hipoteza”, czyli postępy sekularyzacji Pozytywistyczna konfrontacja z Kościołem miała wymiar ogólno­ europejski i stanowiła nowy etap w dziejach relacji między katoli­ cyzmem a światem świeckim. W latach sześćdziesiątych XIX wieku widać było wyraźne zmiany umysłowego klimatu Europy. Symbolicznego znaczenia nabrało tu wydanie w 1863 roku przez Ernesta Renana Żywota Jezusa, pracy, w której Chrystus został pozbawiony boskości. Książka wywołała gwałtowne spory, ale gniewna reakcja Kościoła, oskarżającego autora o bluźnierstwo, nie powstrzymała rosnącej popularności Żywota wśród intelek­ tualnych elit. Renan odrzucał metafizyczny sens religii - była dla niego zjawiskiem psychologicznym. W pierwszej połowie stulecia większość wykształconych Europejczyków uważała takie poglądy za skandaliczne, a przynajmniej nieprzyzwoite. Głoszenie ich skazy­ wało na opinię człowieka naruszającego zasady, które obowiązują ludzi godnych szacunku, i na marginalizację w oficjalnie uznawa­ nym życiu umysłowym. Tymczasem Żywot został dość szeroko zaakceptowany jako dzieło wartościowe, miał licznych entuzja­ stów, a nieprzyjemności, jakie ściągnął na siebie Renan, okazały się przejściowe i ostatecznie nie przeszkodziły mu w zrobieniu

178

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

błyskotliwej kariery. Wolnomyślicielstwo przestało być postawą kompromitującą - przeciwnie, zaczęto uważać je za dowód chwa­ lebnego nonkonformizmu i śmiałości przekonań. Zmiana klimatu umysłowego stała się jednym z czynników wpływających na stosunek rządzących elit do Kościoła i religii. Kościół, tradycyjnie uznawany za instytucję wzmacniającą spo­ łeczny i państwowy ład, a zatem cennego sojusznika władz świec­ kich, zaczął tracić tę pozycję. O ile jeszcze w pierwszej połowie stulecia kościelne struktury administracyjne uważano za trudne do zastąpienia uzupełnienie administracji państwowej, o tyle teraz upowszechniała się opinia, że nie są one wcale tak użyteczne. Wielu polityków dochodziło do przekonania, że aspiracje i dąże­ nia Kościoła nie ułatwiają racjonalnego zarządzania państwem. Kościelnej potęgi nie lekceważono jednak - stąd dążenie do ści­ słego podporządkowania jej państwu, będące źródłem wielu kon­ fliktów. Najbardziej znany spośród nich to Kulturkampf w Rzeszy Niemieckiej, lecz mniej czy bardziej ostre tarcia między rządem a Kościołem pojawiły się w niejednym kraju, od republikańskiej Francji, przez świeżo powstałe Królestwo Włoch, aż do tradycyj­ nie podkreślającej swój katolicki charakter monarchii habsbur­ skiej. Wszystkie te konflikty i napięcia miały swą lokalną specy­ fikę, ale widać wyraźnie ich cechy wspólne. Od wieków władze świeckie rywalizowały z kościelnymi, a rywalizację tę prowadzono z dużą dozą wzajemnego uznania. Po doświadczeniach Rewolucji Francuskiej wzmocniło się - nadwątlone przez Oświecenie - prze­ konanie, że „sojusz tronu i ołtarza” jest politycznie efektywny. W drugiej połowie XIX wieku rządzące elity zaczęły jednak sądzić, że z politycznego punktu widzenia Kościół stał się instytucją pod pewnymi względami anachroniczną i jest państwu mniej potrzebny niż dotąd uważano. Nie oznaczało to - z wyjątkiem Francji, gdzie tendencje antyklerykalne były szczególnie silne - dążenia do oddzielenia Kościoła od państwa. Rządy, nie rezygnując bynajmniej z kościelnego poparcia dla władzy świeckiej, starały się ograniczyć obecność duchowieństwa w sferze publicznej i poddać kościelną aktywność możliwie ścisłej kontroli.

„Zbędna hipoteza”, czyli postępy sekularyzacji

179

W obliczu presji politycznej i światopoglądowej Kościół przy­ jął pozycję obronną. Oczywiście, w obrębie tej potężnej instytucji występowały różnice postaw i poglądów. Można jednak bez więk­ szego trudu ustalić, jakie treści stawały się obowiązujące dla wier­ nych. W 1864 roku papież Pius IX wydał encyklikę Quanta cura, a w roku następnym dołączył do niej syllabus, czyli wykaz błędów, które Kościół potępiał. Znalazło się w nim wszystko, co kojarzono ze zmianami, jakie nastąpiły w nowożytnej Europie: od zasady umysłowej i moralnej autonomii jednostki ludzkiej, wolności sumienia, tolerancji religijnej i filozoficznego racjonalizmu, aż do liberalizmu i socjalizmu. Konflikt, który się wtedy z całą ostrością ujawnił, dotyczył kwestii o fundamentalnym znaczeniu świato­ poglądowym. Wraz z kształtowaniem się nowożytnego modelu nauki uwydatnił się konflikt między myśleniem naukowym a wiarą religijną. Kłopoty Kościoła z teorią heliocentryczną, prowadzące niegdyś do procesu Galileusza, były zapowiedzią tego, co miało się stać w dobie nowoczesności. Oświeceniowy krytycyzm wzmocnił tendencję do wyzwalania się badań naukowych spod religijnej hegemonii i formowania się autonomicznego pola naukowości. Istotę zmiany, która się wów­ czas zarysowała, dobrze oddaje słynna anegdota o odpowiedzi, jakiej Laplace miał udzielić Napoleonowi Bonaparte na pytanie, gdzie jest miejsce dla Boga w opracowanej przez astronoma teo­ rii powstania Układu Słonecznego: „Sire, nie potrzebowałem tej hipotezy”17. Nie jest w tym przypadku istotne, czy Laplace był, czy nie był ateistą. Ważne jest, że Bóg nie musiał stanowić zwornika jego teorii, a w minionych epokach uczeni z reguły potrzebowali boskiej sankcji (Bonaparte, zadając swe pytanie, wspomniał, że w dziele Newtona można znaleźć Boga). Chociaż rzecz dotyczyła początkowo wąskiego kręgu badaczy, to dla przebiegu procesów sekularyzacji miała zasadnicze znaczenie. W dobie przednowoczesnej religia tworzyła ogólną ramę dla wszelkiej refleksji o świecie 17 R. Hahn, Pierre Simon Laplace 1749-1S27. A Determined Scientist, Cam­ bridge, Mass. 2005, s. 172.

180

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

i - poza garstką pozbawionych siły oddziaływania filozofów - nikt nie wyobrażał sobie zmiany tej sytuacji. Nowoczesność przynio­ sła krytykę wiary i Kościoła, co ważniejsze zaś, zaczęty się wtedy konstytuować sfery życia od religii niezależne, mogące implikować niechęć do niej, ale częściej poczucie, że ma ona swe określone, wyodrębnione pole, poza które nie powinna być wyprowadzana. Kościół, niechętny odnowieniu języka teologii, nie był w stanie skutecznie konkurować z dziewiętnastowiecznym sejentyzmem, odwołującym się do autorytetu nauk ścisłych i doświadczalnych18. W warunkach polskich zjawiska wiązane z sekularyzacją wystę­ powały słabiej niż w zachodniej części kontynentu. Konsekwencją niskiego poziomu urbanizacji Rzeczypospolitej i gospodarczo-kulturowej słabości mieszczaństwa było opóźnione wyłanianie się świeckich elit intelektualnych. W realiach państwa szlacheckiego duchowieństwo stanowiło wyraźną większość ludzi wykształconych i zajmujących się pracą umysłową. Kiedy w połowie XVIII wieku zaczęto wprowadzać w życie oświeceniowe reformy edukacyjne, w centrum tych prac znajdowały się dwa zakony nauczające pijarzy i jezuici. Duchowni tworzyli znaczną część umysłowej elity polskiego Oświecenia19. Zdarzali się wśród nich działacze i autorzy o poglądach dość radykalnych i wątpliwej z kościelnego punktu widzenia religijności - wystarczy przypomnieć postaci tak wybitne jak Kołłątaj i Staszic - ale w ogólnym rozrachunku ów bliski zwią­ zek Oświecenia z Kościołem przyczyniał się do tego, że na gruncie polskim słabe były antyreligijne tendencje widoczne na Zachodzie, a zwłaszcza we Francji. Ogólnoeuropejskie oddziaływanie Rewolucji Francuskiej, następnie zaś ekspansja napoleońska i utworzenie Księstwa Warszawskiego zaostrzyły konflikt między Oświeceniem a katolicyzmem, zarówno na płaszczyźnie światopoglądowej, jak i w sferze zarządzania życiem publicznym. W świeckim 18 M. Gensler, Satyra na leniwych teologów, czyli o pewnych lekcjach z filo­ zofii nieodrobionych od sześciuset lat, „Kwartalnik Historyczny” R. CXXII, 2015, nr 4, s. 641-655. 19 M. Janowski, Narodziny inteligencji, s. 55-58, 60-62.

Liberalizm po polsku

181

establishmencie Księstwa i konstytucyjnego Królestwa dawały o sobie znać tendencje do podporządkowania Kościoła państwu, połączone ze skłonnością do oświeceniowej krytyki tradycyjnej religijności. Wywoływało to napięcia - ich najbardziej znanym przejawem stała się sprawa Podróży do Ciemnogrodu Stanisława Kostki Potockiego - które wygasły wraz z wybuchem powstania listopadowego. Romantyzm przyniósł wzrost zainteresowania pro­ blematyką religijną, choć religijność romantyczna bywała odległa od kościelnej ortodoksji. Krytyczna wobec modernizacji moralistyka, której znakomitym przykładem są Choroby wieku Kraszewskiego, odwoływała się do zasad wiary. Religijno-patriotyczne manifesta­ cje z początku lat sześćdziesiątych świadczyły o znaczeniu, jakie katolicyzm miał dla polskiej tożsamości. W tym stanie rzeczy nie może dziwić, że wystąpienie warszaw­ skich pozytywistów wywołało poważne kontrowersje. Zerwanie związku między religią a moralnością, stanowiące jedną z najważ­ niejszych cech pozytywistycznego myślenia o człowieku, było kro­ kiem prawdziwie radykalnym. Przyjęcie idei doczesnego szczęścia jako głównego celu ludzkich działań nie musiało oznaczać ateizmu i, jak się wydaje, często go nie oznaczało, pozytywiści chcieli jed­ nak niewątpliwie sekularyzacji20.

Liberalizm po polsku Nie ulega też moim zdaniem wątpliwości, że przedstawiciele „młodej prasy” tworzyli orientację, która w dziewiętnastowiecz­ nej Polsce stała się najbliższa zachodnioeuropejskiemu liberali­ zmowi. Nie należę do zwolenników tezy o sile polskich trady­ cji liberalnych, choć staram się nie lekceważyć ich znaczenia. Różne przejawy myślenia w kategoriach bliskich liberalizmowi miewały w XIX wieku istotny ciężar gatunkowy, ale nie spo­ sób zgodzić się, że „na ziemiach polskich okres między około 20 Tenże, Polska myśl liberalna do 1918 roku, Kraków 1998, s. 163-164.

182

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

1840 a około 1885 rokiem stanowi niepełne półwiecze wyraźnej przewagi ideowej liberalizmu”. Tym bardziej nie wydaje się, aby „już w latach czterdziestych liberalizm - jako sposób widzenia świata raczej niż program polityczny - stawał się coraz ważniej­ szym składnikiem potocznych wyobrażeń o życiu społecznym”21. Maciej Janowski, przedstawiając tę opinię, tak rozszerzył zakres pojęcia „liberalizmu”, że objęło ono wszystkich niemal zwolen­ ników modernizacji (a oprócz nich także inne środowiska, zgod­ nie z zawodnym kryterium „samoidentyfikacji”) i zaczęło tracić własną rację bytu22. Względna słabość tego kierunku ideowego nie była wcale polską specyfiką, nie ograniczała się też do europejskich peryferii. Jako wytwór kultury brytyjskiej liberalizm czerpał z tamtejszej tradycji indywidualizmu, a szybki rozwój cywilizacyjny Wielkiej Brytanii sprzyjał popularności poglądu, że wolność jednostki to podstawa gospodarczego sukcesu i społecznej stabilizacji. Za Kanałem Angielskim indywidualizm był postawą słabiej zakorzenioną w kontynentalnej Europie przeważało przekonanie, że człowiek to przede wszystkim część jakiejś zbiorowości. Modernizacyjne przyspieszenie zaznaczyło się tu później; słabszą pozycję miało mieszczaństwo, na gruncie brytyjskim dające ideom liberalnym silne oparcie społeczne. Były rzecz jasna na kontynencie kraje, w których liberalizm odnosił sukcesy, choć im dalej od brytyj­ skiego centrum, tym skromniejsze i bardziej nietrwałe. Pierwsza faza Rewolucji Francuskiej dokonała się pod hasłami liberalnymi, z Deklaracją Praw Człowieka i Obywatela jako imponującym świa­ dectwem myślenia w kategoriach uprawnień jednostki, później wypadki potoczyły się wszakże w kierunku odległym od zasad Deklaracji. We Francji pojawili się tak wybitni myśliciele libe­ ralni jak Benjamin Constant i Alexis de Tocqueville; po upadku Pierwszego Cesarstwa liberalizm odgrywał czasem dość istotną rolę we francuskim życiu publicznym. O ile jednak główną osią 21 Tamże, s. 124. 22 Tamże, s. 273-274.

Liberalizm po polsku

183

polityki brytyjskiej stała się w XIX wieku rywalizacja liberałów z konserwatystami, o tyle we Francji na plan pierwszy wysunął się konflikt między konserwatywnymi monarchistami i mniej czy bar­ dziej radykalnymi republikanami. W Prusach i innych państwach, które miały wejść w skład Rzeszy Niemieckiej, liberałowie, aktywni od czasów „wojny wyzwoleńczej” z Napoleonem, rzucili podczas Wiosny Ludów wyzwanie obozowi konserwatywnemu, przegrali tę próbę sił, a w epoce bismarckowskiej podporządkowali się trady­ cyjnemu establishmentowi. W monarchii habsburskiej, po jeszcze gwałtowniejszych wstrząsach lat 1848-1849, również pogodzili się z monarchią i konserwatystami. W społeczeństwach zdominowanych przez myślenie i odczu­ wanie w kategoriach wspólnotowych idee anglosaskiego, indywi­ dualistycznego liberalizmu ulegały wyraźnej modyfikacji, często aż do tego stopnia, że ich liberalny charakter zaczynał się roz­ mywać i zanikać. Chodziło tu przede wszystkim o fuzję z ideami narodowymi. Nie były one bowiem „integralnym i wręcz nie­ zbędnym składnikiem myśli liberalnej”23. Rację ma krytykowany przez Janowskiego Jerzy Szacki, kiedy wskazuje, że nie istniało żadne „głębsze powinowactwo duchowe” między liberalizmem a programami, w których centralne miejsce przypadało pojęciu „narodu”24. Nie odnosi się to bynajmniej tylko do okresu zaczy­ nającego się w latach siedemdziesiątych XIX wieku i relacji mię­ dzy liberalizmem a integralnym nacjonalizmem. W pierwszej połowie stulecia zdarzało się - zwłaszcza w warunkach konfron­ tacji z konserwatywnymi, absolutystycznymi monarchiami - że emancypację jednostki i emancypację narodu uznawano za dwa aspekty tego samego zadania. Hasła liberalne mogły sąsiadować z narodowymi. Było to jednak następstwo konfliktów z rządami niechętnymi zarówno emancypacji jednostkowej, jak zbiorowej. Wspólny przeciwnik jednoczył, lecz od początku wyczuwalne były napięcia między dwoma dążeniami emancypacyjnymi, które 23 Tamże, s. 265. 24 J. Szacki, Liberalizm po komunizmie, Kraków 1994, s. 69.

184

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

wynikały z odmiennych założeń ideowych, nie te same potrzeby miały zaspokajać i nie tym samym interesom służyć. W warunkach polskich skłonność do myślenia wspólnoto­ wego w szczególny sposób wzmacniał upadek Rzeczypospolitej. Pragnienie odbudowy państwa w znacznej mierze określało system wartości i zasób wyobrażeń klasy politycznej, która nawiązywała do tradycji dawnej państwowości. W obliczu takich zbiorowych aspiracji na plan dalszy schodziły kwestie statusu i praw jednostki. Idee liberalne pojawiały się w poglądach różnych ugrupowań i orientacji politycznych najczęściej jako element podporządko­ wany innym, ważniejszym składnikom. Rozwojowi liberalizmu jako odrębnego nurtu ideowego nie sprzyjały też modernizacyjne problemy Polski. Nie chodzi tu tylko o wynikający z cywilizacyjnego zapóźnienia niedorozwój miesz­ czaństwa. Od pierwszych reform stanisławowskich poczynając, modernizacyjne inicjatywy, które podejmowano na gruncie pol­ skim, były w przeważającej mierze dziełem władz państwowych. Teza, że liberalizm można skutecznie pogodzić z etatystycznym modernizatorstwem, nie wydaje mi się trafna25. Na kontynencie próbowano takiej fuzji wielokrotnie, co prowadziło z reguły do marginalizacji idei liberalnych. Jeśli aparat państwowy stanowił niezastąpiony instrument modernizacji, to w odczuciu orędow­ ników nowoczesności racje, którymi kieruje się państwo, musiały brać górę nad innymi względami, w tym także wolnością jednostki. Kontynentalni liberałowie gotowi byli zaakceptować rządy dalekie od kultywowania ideałów wolnościowych, byleby tylko działania państwa przynosiły rezultaty, które mogły uchodzić za moderni­ zacyjny sukces. Klasycznym tego przykładem stały się dzieje libe­ ralizmu w monarchii pruskiej i bismarckowsko-wilhelmińskiej Rzeszy Niemieckiej. W przypadku polskim, jak słusznie wskazuje Janowski, idee liberalne wchodziły początkowo w ścisły związek z tradycją zie­ miańską. Trudno jednak, zwłaszcza biorąc pod uwagę realia 25 Zob. M. Janowski, Polska myśl, s. 266-274.

Liberalizm po polsku

185

środkowo- i wschodnioeuropejskie, uznać „liberalizm szlachecki” za „odrębny i pełnoprawny odłam myśli liberalnej”26. Nawet w warunkach zachodnioeuropejskich tradycja wyrosła z doświad­ czeń arystokratycznych konfrontacji z absolutyzmem nabierała nowoczesnej żywotności ideologicznej w mieszczańskim otocze­ niu - Monteskiusz i Tocqueville wywierali większy wpływ na mieszczaństwo niż na arystokrację. W środkowej i wschodniej części kontynentu szlachecka wrogość wobec monarchii absolut­ nej w niewielkim stopniu wychodziła poza obręb przednowoczesnych schematów myślowych. W pierwszej połowie XIX wieku część polskich elit ziemiańskich przyswoiła sobie pewne elementy liberalizmu: od Adama Jerzego Czartoryskiego i jego współpra­ cowników po kaliszan kultywowano koncepcję monarchii konsty­ tucyjnej, klemensowczycy i poznańscy rzecznicy pracy organicznej propagowali ideę postępu cywilizacyjnego. Motywy liberalne były jednak w tych środowiskach składnikami struktur światopoglą­ dowych, którym charakter nadawały wyobrażenia zachowawcze: wizja społeczeństwa pozostającego pod ziemiańską kuratelą oraz przeświadczenie, że następstwem rozwoju materialnego może stać się upadek duchowy i moralny. Dopiero w warszawskim pozytywizmie treści liberalne uzy­ skały miejsce bardziej eksponowane. Prezentując swoje poglądy pod okiem rosyjskich cenzorów, reprezentanci „młodej prasy” najczęściej pomijali tematykę polityczną. Jednakże w 1882 roku Świętochowski dość jasno wypowiedział się w sprawie stosunku do polityki. Tekst zatytułowany Wskazania polityczne ukazał się w tomie Ognisko. Książka zbiorowa dla uczczenia 25-letniej pracy T. T. Jeża. Teodor Tomasz Jeż to pseudonim Zygmunta Makow­ skiego, popularnego powieściopisarza, a zarazem działacza emi­ gracyjnego, uczestnika węgierskiej Wiosny Ludów, emisariusza TDP i członka władz tej organizacji. Zważywszy na osobę jubilata, tezy, do których chciał przekonać czytelników Świętochowski, brzmiały prowokująco, choć zgodne były z dotychczasową tonacją 26 Tamże, s. 68.

186

VII. Polskie rozrachunki, europejskie przemiany

wypowiedzi pozytywistów warszawskich. Lider pozytywistów sta­ wiał teraz tylko kropkę nad i. Szczęście bowiem ogółu, według nas, nie jest bezwzględnie zależne od jego siły i samodzielności politycznej, lecz od możności uczestniczenia w cywilizacji powszechnej i posuwania własnej. Znamy wszyscy narody całkiem niepodległe, a jednakże pólmartwe, w postępie cofnięte i bynaj­ mniej nie wiodące żywota pomyślnego. Jeżeli przed oczyma naszymi świeci jakiś wyczekiwany, a dotąd niespełniony ideał społeczeństwa, nie jest on groźnym, zakutym w zbroję państwem, lecz systematem sto­ sunków dozwalających wszystkim jednostkom rozwijać się naturalnie, pracować spokojnie, ujawniać swe pragnienia wszechstronnie. Bo cze­ góż żąda z nas każdy, wzięty w odosobnieniu? Czy własnych żołnierzy, bitew, zwycięstw, zaborów, parlamentów, posłów, ministrów? Nic, każdy marzy o tym tylko, ażeby mógł żyć szczęśliwie, z prawami swej osobistej i zbiorowej natury zgodnie27.

Wskazania wywołały znaczne poruszenie, przeciwnicy autora zarzucali mu rezygnację z patriotycznych aspiracji i zachęcanie do ugody z Rosją, wspierane argumentem, że można tam zrobić karierę28. Istotnie, Świętochowski pisał: Dalecy jesteśmy od apoteozy naszego losu, winniśmy jednak wskazać pomyślną stronę jego przeznaczeń. Mianowicie otworzył on przed nami szerokie pole podbojów przemysłowo-handlowych, którego dotąd nie opanowaliśmy dostatecznie i na którym odnieść możemy pewniejsze zwy­ cięstwa niż te, w których dotąd pokładaliśmy całą naszą ufność. Nie ocze­ kujmy niczego od przewrotów politycznych, wojen, traktatów, przemien­ nych łask obcych, lecz zawierzmy tylko własnej żywotności. Zajmujmy wszystkie stanowiska opróżnione, wciskajmy się we wszystkie szczeliny, puszczajmy korzenie wszędzie, gdzie grunt podatny ku temu się znajdzie29. 27 A. Świętochowski, Wskazania polityczne, w: Ognisko. Książka zbiorowa dla uczczenia 25-letniej pracy T. T. Jeża, Warszawa 1882, cyt. za: Droga do nie­ podległości, s. 211-212. 28 A. Szwarc, Czy pozytywiści warszawscy skłaniali się ku polityce ugody?, w: Losy Polaków w XIX-XX w. Studia ofiarowane Profesorowi Stefanowi Kienie­ wiczowi w osiemdziesiątą rocznicę Jego urodzin, Warszawa 1987, s. 254-255. 29 A. Świętochowski, Wskazania polityczne, s. 214.

Liberalizm po polsku

187

Na pytanie, czy Świętochowski należał do zwolenników ugody, nie można odpowiedzieć jednoznacznie i podobnie rzecz się ma w przypadku innych znanych przedstawicieli pozytywizmu war­ szawskiego. Ich postawy były zmienne, zależne od okoliczności i na ogół nacechowane niezdecydowaniem30. W przypadku Wskazań słuszna wydaje mi się sugestia, że ich autorowi chodziło nie tyle o ugodę, co o unikanie sfery polityki31. Z tekstu Świętochowskiego przebija przekonanie, że w epoce triumfów nauki i techniki, bezprecedensowego rozwoju gospodarki i cywilizacyjnej ekspansji Europejczyków polityczna aktywność traci na znaczeniu. Polityka państwowa w swej aktualnej postaci wiąże się z mocarstwowymi dążeniami wielkich państw. To „fatalna właściwość obecnego ustroju Europy”, prawdziwym fundamentem życia zbiorowego nie są jednak „błyskotliwe pozory” politycznych zwycięstw, lecz osiągnięcia w „pracy cywilizacyjnej”. Szły za tym dobrze już znane w 1882 roku zalecenia dla Polaków: demokraty­ zacja społeczna i „przebicie więcej okien do Europy”32. Wkrótce okazało się, że nowoczesność nie prowadzi do mar­ ginalizacji polityki. Pozytywizm warszawski, początkowo krytyko­ wany głównie z pozycji konserwatywnych, w latach osiemdziesią­ tych dostał się w ogień krytyki innego rodzaju. Miała ona źródła lokalne, związane z krajowymi realiami społecznymi, miała też wymiar szerszy, znajdujący wyraz w kolejnej zmianie europejskiego klimatu umysłowego. Osiągnięcia nauk ścisłych i przyrodniczych mogły nadal imponować, ale atrakcyjność sejentyzmu zmniejszyła się. Pozytywizm, atakowany z wielu stron, tracił siłę oddziaływa­ nia. Pozytywiści warszawscy zostali zepchnięci do intelektualnej defensywy, a propagowany przez nich program pracy organicznej znalazł groźnych, rosnących w siłę przeciwników.

30 A. Szwarc, Czy pozytywiści, s. 267-268. 31 M. Janowski, Polska myśl, s. 194. 32 A. Świętochowski, Wskazania polityczne, s. 212-213.

ROZDZIAŁ VIII

Nacjonalizm

„Mizerne samolubstwo, bezczelny egoizm” „Młoda prasa” starała się upowszechniać w Polsce treści zaczerp­ nięte z kultury Zachodu, ale była wytworem miejscowej inteligencji. O tym, czym jest ta inteligencja, dyskutowali chętnie sami inteli­ genci, od kiedy tylko zaczęli „uznawać się w jestestwie swoim”1. W polemikach, które nigdy na długo nie wygasały, przewijał się z reguły motyw inteligenckiej „misji”. Wykształcenie - dobro rzad­ kie na europejskich peryferiach - miało zobowiązywać do szcze­ gólnej troski o dobro ogółu. Wraz ze stopniowym słabnięciem pozycji tradycyjnych elit ziemiańskich i wynikającym z rozwoju cywilizacyjnego wzrostem znaczenia edukacji niektórzy przy­ najmniej członkowie środowisk wyróżniających się poziomem wykształcenia dochodzili do przekonania, że są z natury rzeczy powołani do przewodzenia innym. Kształtowały się nowe elity, które swą inteligenckość pojmowały jako możliwość, a w znacz­ nej mierze i obowiązek bycia „narodową awangardą”12. Poczucie takie przyjmowało oczywiście rozmaitą postać, ale przy całym zróżnicowaniu ideowym powtarzał się tu jeden motyw: zadania, przed jakimi stawali inteligenci, nie mieściły się w mieszczańskich kategoriach opłacalności. Trudno byłoby powiedzieć, że inteli­ gencka misja miała być bezinteresowna - dziś możemy uznać ją za dążenie do symbolicznej dominacji. Odżegnywano się jednak 1 J. Jedlicki, Przedmowa, w: M. Janowski, Narodziny inteligencji, s. 7-17. 2 Tamże, s. 11.

„Mizerne samolubstwo, bezczelny egoizm”

189

od wszelkiego „materializmu”, zgodnie z paradygmatem, który tak wyraźnie ujawnia! się w toczonych w połowie stulecia dyskusjach o modernizacji. Z badań nad deklarowanymi przez inteligentów systemami wartości i popularyzowanymi wzorcami osobowymi wynika, że tym, co miało nadawać sens inteligenckiej egzystencji, była przede wszystkim praca. Wysiłek nie dla materialnego zysku jednostki, lecz dla dobra kraju3. Idea pracy na rzecz ogółu znajdowała się w samym centrum programu „młodej prasy” i ten jego wspólnotowy wymiar spra­ wiał, że liberalne aspekty pozytywizmu warszawskiego traciły na wyrazistości. Jak się wszakże okazało, pozostały wystarczająco silne, aby stać się przedmiotem ostrych ataków ze strony tych, którzy opowiadali się za wizjami wspólnot silniej zespolonych. „Wszędzie apatia bezwładnością swoją krępuje polot myśli”, pisał w 1887 roku w niedawno powstałym tygodniku „Głos” pewien publicysta, oskarżając inteligencję o upadek duchowy i moralny, „filisterską bezbarwność myśli i uczuć, mizerne samolubstwo kramarzy, samolubstwo, które stało się już tak cynicznym, że się otwarcie do nikczemności swej przyznaje [...]”. Autor tekstu wspominał w tym kontekście o poglądach pozytywistów i nie były to wzmianki pochlebne. To już nawet nie „praca organiczna”, która w „gromadzeniu dostatków ma­ terialnych” widziała cel dobra ogólnego, lecz po prostu rozgrzeszenie, wię­ cej - uświęcenie grubego, bezczelnego egoizmu. [... j W słowie i w piśmie, otwarcie, szeroko prowadzi się dzisiaj to apostolstwo egoizmu i apatii.

Dalej czytamy o „ewangelii zwyrodnienia i samobójstwa”, o „ga­ wiedzi podłej, głodnej i żarłocznej, chciwej i nienasyconej”, o „mętach nieczystych i szumowinach, które spływają na wierzch społeczeń­ stwa”4. Autor deklarował, że docenia dawne zasługi pozytywistów: 3 R. Czcpulis-Raslenis, Ludzie nauki i talentu. Studia o świadomości społecznej inteligencji polskiej w zaborze rosyjskim. Warszawa 1988. 4 J. L. Popławski, Obniżenie ideałów, w: tenże, Pisma polityczne, przedmowa Z. Wasilewski, t. I, Kraków 1910, s. 3-4.

190

VIII. Nacjonalizm

[...] w tym rozmachu krytycznym żywiołów młodych i świeżych tętniło życie, widać było siłę. Był to program mieszczaństwa wojującego, tej „straży przedniej”, gromadzącej najlepsze siły, które pociągało do sze­ regów pragnienie walki, obejmującej zresztą szersze widnokręgi.

Heroiczny okres pozytywizmu przeminął jednak, a konse­ kwencje upowszechniania mieszczańskiej mentalności okazały się destrukcyjne. Dziś mamy do czynienia z mieszczaństwem triumfującym, które już „zgromadziło materialne dostatki”, z tym filisterstwem pewnym sie­ bie, cynicznym, sytym, w którym nadmierna tusza zabiła wszystkie żywsze popędy, albo ze sferą łowców, chciwych łupu a głodnych, któ­ rzy poza kąskiem „chleba powszedniego” niczego nie widzą i widzieć nie chcą5.

Publicystą, który wypowiadał się w tak zdecydowany sposób, był Jan Ludwik Popławski. Zaledwie 5 lat młodszy od Świętochowskiego i przez kilka lat współpracownik redagowanej przez niego „Prawdy”, stał się rzecznikiem nowej generacji ideowej. Pozytywistów zaczął przedstawiać jako „korepetytorów naszych i nauczycieli, wykładają­ cych nam zasady filisterskiej rezygnacji, pracy organicznej itd. itd.”6. Był jednym z twórców „Głosu” i czołowym publicystą tego pisma, przez pewien czas skupiającego wokół siebie interesującą grupę autorów o poglądach, których wspólny mianownik stanowił rady­ kalizm. W przyszłości mieli pójść wr rozmaitych, często rozbieżnych kierunkach - byli w tym gronie między innymi Roman Dmowski, Wacław Nałkowski i Ludwik Krzywicki. W pierwszych latach ist­ nienia „Głosu”, przy całej odmienności ideowych orientacji, ludzi tych zbliżała do siebie „antysystemowość” - silna niechęć do ota­ czających ich realiów, ujmowanych całościowo, i często dość niesprecyzowane dążenia emancypacyjne7. 5 Tamże, s. 7. 6 Tamże, s. 5-6. 7 N. Bończa-Tomaszewski, Demokratyczna geneza nacjonalizmu. Intelek­ tualne korzenie ruchu narodowo-demokratycznego, Warszawa 2001, s. 28-33;

„Mizerne samolubstwo, bezczelny egoizm”

191

W takim środowisku pozytywistyczne spojrzenie na sprawy społeczne musiało być uznawane za sprzeniewierzenie się inteli­ genckiemu powołaniu. Popławski tak oto charakteryzował wzorce osobowe, które popularyzowała literatura spod znaku pozytywizmu: Jakież to mizerne, poziome, obrzydliwe postacie tych cnotliwych inży­ nierów, chwytających tłuste koncesje i wiotkie panny z grubymi posa­ gami, tych obrotnych przemysłowców, dla których świat kończy się za murami własnej fabryki, tych postępowych gospodarzy, ratujących płodozmianem ojcowiznę, a nawet ojczyznę, tych pracowitych a zamożnych panienek, zwiększających sumę swego posagu dochodem z robótek lub domowej produkcji serów na sposób szwajcarski. W najlepszym razie, jeżeli w ideałach tych nie ma nic wstrętnego, to są one takie małe, takie płaskie, takie ciasne, takie praktyczno-gospodarskie8.

Podobne, pełne obrzydzenia tyrady piętnujące mieszczańskich filistrów wygłaszano w całej Europie. W kraju peryferyjnym, w któ­ rego warstwach oświeconych utrzymywało się przeświadczenie o prawie do niezależności politycznej, wywody takie nabierały specyficznego znaczenia. Po pierwsze, bezpośrednio politycz­ nego - choć Popławski zaznaczał, że nie chodzi mu o powrót do działań ryzykownych, to jasne było, iż w swej krytyce mieszczań­ skiej mentalności zbliża się do sfery polityki narodowej. Po drugie, modernizacyjnego, również związanego z polityką, choć w sposób mniej rzucający się w oczy. Pozytywistyczny projekt modernizacji zakładał dostosowanie się do społeczno-politycznego status quo> co dla Popławskiego stanowiło odstręczający defekt. „Cnotliwych inżynierów”, „obrotnych przemysłowców” i „postępowych gospo­ darzy” uważał za promotorów nowoczesności bezdusznej, „materialistycznej”, wyzbytej wszelkich wyższych wartości.

G. Krzywiec, Szowinizm po polsku. Przypadek Romana Dmowskiego (1886-1905), Warszawa 2009, s. 50-52. 8 J. L. Popławski, Obniżenie ideałów, s. 5.

192

VIII. Nacjonalizm

Czy lud to naród? W tekstach, które Popławski publikował w „Głosie”, pojawiał się „lud”, rozumiany najpierw jako chłopstwo, później ogół pracu­ jących. Ta pierwsza interpretacja miała wydźwięk bardzo rady­ kalny: w pierwszych numerach „Głosu” z 1886 roku mowa jest o „dwóch cywilizacjach” i „dwóch narodach”, wspólnocie chłop­ skiej i wspólnocie uprzywilejowanych, przy czym autor podkreś­ lał, że chce reprezentować interesy „ludu” jako tej społeczności, która - w przeciwieństwie do warstw wyższych, łatwo ulegających obcym wpływom - zachowała w swej kulturze treści autentycznie rodzime. Konsekwentne trzymanie się takich poglądów oznaczałoby zerwanie z dotychczasowym pojmowaniem polskości i Popławski wkrótce zrewidował swe stanowisko. Już w 1887 roku wyjaśniał, że „lud” to ogół żyjących „wyłącznie z rezultatów swojej pracy osobistej”, a w roku następnym wskazywał, że „naród” to poję­ cie szersze i ważniejsze niż „lud”9. Nawet w złagodzonej postaci wystąpienia Popławskiego były jednak sygnałem zmian o przeło­ mowym charakterze. „Lud” nie należał do pojęć zbyt jasnych, ale kiedy była o nim mowa, nie miano większych wątpliwości, że chodzi o tych, którzy nie należą do uprzywilejowanych. Stanowa struktura społeczeń­ stwa oraz związane z nią zespoły wyobrażeń i wartości, pozostałe po Rzeczypospolitej, w XIX wieku podlegały coraz silniejszemu naciskowi procesów demokratyzacyjnych. Od czasu Rewolucji Francuskiej napływały z Zachodu idee, zgodnie z którymi nie­ równość wobec prawa była sprzeczna z rozumem i moralnością, a napoleońska ekspansja sprawiła, że bezpośrednio zetknięto się z prawodawstwem nowego typu. Społeczna spuścizna szlachec­ kiego państwa, choć kwestionowana, okazała się jednak trwała. Dopiero gospodarczo-społeczne przemiany połowy stulecia i ideowy 9 T. Kulak, Jan Ludwik Popławski 1854-1908. Biografia polityczna, t. II, Wrocław 1989, s. 442, 476; T. Kizwalter, O nowoczesności narodu. Przypadek polski, Warszawa 1999, s. 276-285.

Czy lud to naród?

193

kryzys po upadku powstania styczniowego otwarły okres, w któ­ rym tradycyjna pozycja „szlachty” zaczęła zanikać, a „lud” zyski­ wał podmiotowość. Następstwem industrializacyjnego przyspieszenia stało się for­ mowanie warstwy robotników przemysłowych, na Zachodzie od dawna już przyciągającej uwagę publicystów, polityków i bada­ czy. Marksowskie tezy o dziejowym powołaniu proletariatu znalazły zwolenników również w Polsce, lecz w kraju o gospo­ darce wciąż zdominowanej przez rolnictwo „ludem” nadal było przede wszystkim chłopstwo, którego społeczna pozycja zmie­ niała się w następstwie procesów formalnej emancypacji. Reforma agrarna w Królestwie Polskim stanowiła ostatni etap znoszenia na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej prawnej zależności wsi od dworu. W monarchiach, które dopuściły szerszy krąg pod­ danych do udziału w życiu publicznym, chłopi uzyskali możli­ wość udziału w wyborach. W Galicji na mocy patentu lutowego z 1861 roku zamożniejsi mogli głosować w ramach odrębnej kurii w wyborach do sejmu krajowego, a od 1873 roku również do par­ lamentu wiedeńskiego. W 1896 roku w wyborach do parlamentu wprowadzono dodatkową kurię, w której obowiązywała zasada powszechnego głosowania. W 1907 roku zlikwidowano system kurialny, wprowadzając zasadę powszechności prawa wyborczego dla dorosłych mężczyzn. W Prusach od 1849 roku w wyborach do sejmu obowiązywał system kurialny; w wyborach do parla­ mentu istniejącej od 1871 roku Rzeszy Niemieckiej przyjęto zasadę powszechnego prawa wyborczego. W absolutystycznej Rosji moż­ liwość uczestniczenia chłopów w życiu publicznym ograniczała się do samorządu wiejskiego o niewielkich kompetencjach. Pod rządami austriackimi i pruskimi chłopi stali się przedmio­ tem legalnych zabiegów ze strony sił politycznych, które chciały zyskać sobie ich przychylność. Tam, gdzie prawo zezwalało na publiczną aktywność poddanych, mógł także zacząć się tworzyć ruch mający reprezentować w polityce samych chłopów. W impe­ rium rosyjskim, gdzie do 1905 roku poddani nie mieli możliwości legalnej działalności publicznej, kwestia politycznej aktywizacji

194

VIII. Nacjonalizm

chłopstwa rysowała się mniej wyraźnie, co nie znaczyło, że była mniej ważna. Jednym z powodów kryzysu pozytywizmu warszaw­ skiego była niezdolność rzeczników tej orientacji do stworzenia programu, który przemawiałby do mas. Pozytywiści, przy całym swym modernizacyjnym nastawieniu, pod względem stosunku do „ludu” pozostawali w kręgu tradycyjnych wyobrażeń, z tym jeszcze, że w ich przypadku na odwieczne „pańskie” poczucie wyższości nakładało się przeświadczenie, iż są propagatorami prawdziwej, naukowej wiedzy. Z ich punktu widzenia warunkiem wstępnym uzyskania przez chłopstwo podmiotowości politycznej było wydo­ bycie wsi z odmętów ciemnoty. Tymczasem w redakcji „Głosu” dojrzewały zarysy programów, w których chłopi stawali się kimś więcej niż tylko obiektem działań edukacyjno-wychowawczych. Z antysystemowego radykalizmu wyrastały orientacje nacjonali­ styczna i socjalistyczna. Obie zwracały się do „ludu”, obie tworzyły wizje nowego porządku społecznego. Popławski, który zaczął budować podwaliny programu nacjo­ nalistycznego, zakładał, że wśród chłopstwa przetrwały pierwotne, a zatem autentyczne treści narodowe. Autor Dwóch cywilizacji zła­ godził, jak wiemy, początkowy ton swych wywodów na ten temat, ale teza, że to, co narodowe, ma u swych źródeł kulturę chłopską, pozostała jednym z konstytutywnych składników ideologii nacjo­ nalistów. Pod koniec XIX wieku taka opinia nie była rzecz jasna całkiem nowa, lecz romantyczne, herderowskiej proweniencji idealizacje wsi w zetknięciu z pańszczyźnianymi realiami musiały prowadzić do głębokich rozczarowań, włącznie z traumą rabacji galicyjskiej. Po uwłaszczeniu sytuacja zaczęła się zmieniać, choć był to proces powolny i skomplikowany. Pańszczyzna miała swój „pośmiertny żywot”, który kładł się cieniem na nowoczesnych dziejach Polski i który do dziś bywa wyczuwalny. Mentalne konsekwencje wielowiekowej podległo­ ści musiały być długotrwałe, tym bardziej że reformy uwłaszcze­ niowe nie przyniosły summa summarum korzystnych wyników gospodarczych i społecznych. Tylko w zaborze pruskim rolnictwo rozwijało się w sposób nie odbiegający zbytnio od standardów

Czy lud to naród?

195

zachodnioeuropejskich, co otwierało perspektywę cywilizacyj­ nego awansu wsi. W zaborze rosyjskim i w Galicji rozwój rol­ nictwa był, przeciętnie biorąc, powolny i nie zapowiadał moż­ liwości wyrwania się z materialnego i kulturowego ubóstwa, ubóstwo zaś nie sprzyjało łagodzeniu tradycyjnych resentymentów i konfliktów. Cywilizacyjne zapóźnienie hamowało zatem pro­ ces wychodzenia z cienia pańszczyzny, ale nie mogło go całkiem powstrzymać. Chłopi stawali się realnym czynnikiem politycz­ nym i każdy, kto chciał się liczyć w polityce, musiał uwzględniać ich w swych projektach. Idea, że „lud” stanowi podstawę narodu, jeszcze niedawno mająca posmak radykalnej utopii, zaczynała teraz nabierać cech realistycznych społecznie. Była to zmiana o trudnym do przece­ nienia znaczeniu. Oznaczała, że w społecznej praktyce mogą upo­ wszechniać się wyobrażenia przełamujące odwieczne przeświadcze­ nie o ludzkiej nierówności. To, co głosił Popławski, nawiązywało do romantycznych idealizacji „ludu”, lecz nabierało nowych zna­ czeń. Autor, który gwałtownie potępiał „filisterstwo” pleniące się w atmosferze stworzonej przez pozytywistów, dobrze przyswoił sobie podstawy pozytywistycznego światopoglądu i niejedno­ krotnie czynił z nich punkt wyjścia dla swoich refleksji. Pojęciu „rodzimości”, tak istotnemu dla budowania koncepcji narodowej wspólnoty, nadawał sens naturalistyczny, odwołując się do inter­ pretacyjnych wzorców, których dostarczało przyrodoznawstwo. Wychowany w szkole pozytywizmu, opanowany tam materiał wykorzystywał jednak, aby tworzyć to, co jego zdaniem powinno chronić przed mieszczańskim upadkiem duchowo-moralnym. Jeśli koncepcję tę, przez Popławskiego tylko naszkicowaną, chcemy zobaczyć w postaci rozwiniętej, musimy sięgnąć po najsłynniejszy tekst polskiego nacjonalizmu.

196

VIII. Nacjonalizm

Darwin, Nietzsche i nowoczesny Polak Ernest Gellner uznał, że w nacjonalizmie końca XIX wieku uwidocz­ nił się wpływ „Darwina zapośredniczonego przez Nietzschego”1011 . Jak dobrze wiadomo, Darwinowska teoria ewolucji miała wielkie znaczenie dla kształtowania się poglądów autora Wiedzy radosnej. Najkrócej mówiąc: Nietzsche uznał, że teoria ta jest prawdziwa, lecz zabójcza w skutkach. Ewolucja - dowodził Darwin - dokonuje się w sposób przypadkowy, nie zmierza do żadnego celu. Europejscy rzecznicy pozytywizmu nie widzieli w tej przypadkowości niczego dramatycznego, Nietzsche natomiast ujrzał tu świat pozbawiony sensu - świat nie tylko bez Boga, ale i człowieka w przyjętym dotąd rozumieniu - a jego filozofia miała być odpowiedzią na to Darwinowskie wyzwanie11. Opinia Gellnera jest bardzo inspirująca, gdy zajmujemy się zachodzącą pod koniec stulecia radykalizacją nacjonalizmów, choć nie powinniśmy brać zbyt dosłownie tego sugestywnego sformułowania. Darwin i Nietzsche odegrali bardzo istotną rolę w interesujących nas teraz przemianach, ale do szer­ szego kręgu odbiorców ich poglądy docierały najczęściej w wer­ sjach uproszczonych i strywializowanych, pod wieloma względami odległych od oryginału. Bezpośrednie oddziaływanie obu myślicieli było zatem częścią procesów ogólniejszych, do których należało też formowanie się nacjonalizmu. Myśli nowoczesnego Polaka ukazywały się w 1902 roku w odcin­ kach we lwowskim „Przeglądzie Wszechpolskim”, rok później wydane zostały w postaci książkowej. Punkt wyjścia Dmowskiego stanowiła ostra krytyka szlacheckiej przeszłości, nabierającej pod piórem lidera nacjonalistów rysów wyraźnie patologicznych. Szlachta polska była zupełnie odmiennym tworem społecznym od szlachty innych narodów. Powołana do zorganizowania i utrzymania państwa na

10 E. Gellner, Introduction, w: Notions ofNationalism, red. S. Periwal, Budapest 1995, s. 6. 11 R. J. Hollingdale, Nietzsche, tłum. W. Jeżewski, Warszawa 2001 (wyd. oryg. - 1999).

Darwin, Nietzsche i nowoczesny Polak

197

kresach cywilizacji, w kraju, w którym europejskie życie ekonomiczne i jego środowiska - miasta były zaledwie w początkach rozwoju, uzy­ skała szlachta niepodzielną władzę. Pomógł jej do tego fakt, żc kiedy się ważyły losy żywiołu mieszczańskiego w Polsce, ostatni, pochodzący przeważnie z obczyzny, z Niemiec, nic był jeszcze dość spolszczony, dość zespolony z krajem, ażeby czuć się silnie w swoich prawach i obja­ wiać szersze aspiracje polityczne. Z tej władzy skorzystała szlachta dla powstrzymania rozwoju miast i doprowadzenia ich do ostatecznej ruiny.

Według Dmowskiego to nie szlachta decydowała jednak o pato­ logicznej specyfice polskich dziejów. „W normalnych warunkach”, podkreślał, naturalne procesy rozwoju gospodarczego doprowa­ dziłyby po pewnym czasie, niezależnie od szlacheckiej dominacji, do wzmocnienia rodzimego mieszczaństwa. Polska wszakże miała liczny i niesłychanie szybko w ostatnich stuleciach Rzeczypospolitej wzrastający żywioł, gotowy stać się surogatem miesz­ czaństwa, nie aspirującym do władzy politycznej, do żadnego wpływu na losy państwa. Żywiołem tym byli żydzi. Tylko dzięki im, przy ich pomocy szlachta zdolna była zrujnować zupełnie miasta, pozbyć się w nich współzawodnika politycznego i zapewnić sobie do końca wyłączne, niepodzielne w Rzeczypospolitej rządy. W tym istnieniu licznej ludności żydowskiej, nie poczuwającej się do żadnej wspólności z narodem, stąd pozbawionej wszelkich aspiracji politycznych, a dążącej jedynie do mate­ rialnego wyzyskania kraju i jego ludności, leżało najważniejsze w końcu źródło oryginalności stosunków Polski historycznej12.

Biografowie Dmowskiego bardzo rozmaicie oceniają znacze­ nie, jakie nadawał on w swej rozprawie społecznemu usytuowa­ niu Żydów w dawnej Rzeczypospolitej, następnie zaś pod zabo­ rami. Z jednej strony twierdzi się zatem, że nie przykładał wtedy do „kwestii żydowskiej” szczególnej wagi, a jeśli ktoś chciałby go nazwać antysemitą, to powinien pamiętać, że wobec innych narodów i grup etnicznych stosuje się w Myślach takie same kry­ teria oceny jak wobec Żydów13. Z drugiej strony pojawia się teza, 12 R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, wyd. IV, Warszawa 1933, s. 41-42. 13 K. Kawalec, Roman Dmowski, Warszawa 1996, s. 69.

198

VIII. Nacjonalizm

że Dmowski antysemitą był od wczesnej młodości, a Żydów przed­ stawiał w Myślach, używając kategorii rasowych, jako element z gruntu obcy i wybitnie szkodliwy. W takim ujęciu antysemityzm Dmowskiego miałby swą agresywnością wykraczać poza to, co na ogół cechowało poglądy ówczesnych nacjonalistów14. Nie ulega wątpliwości, że nie należy lekceważyć siły antysemi­ tyzmu, z jakim styka się czytelnik Myśli. Co do wpływu Żydów na rozwój kraju, Dmowski wypowiadał się w sposób niepozostawiający żadnych wątpliwości: Dzięki żydom Polska została narodem szlacheckim do połowy XIX stu­ lecia, a nawet dłużej, bo jest nim dziś jeszcze w pewnej mierze; gdyby nie oni, pełniąca opanowane przez nich funkcje społeczne część ludności polskiej byłaby się zorganizowała jako współzawodnicząca ze szlachtą siła polityczna, jako stan trzeci, który tak doniosłą rolę w rozwoju spo­ łeczeństw europejskich odegrał i stał się głównym czynnikiem nowo­ czesnego życia społecznego.

Dzieje Polski nie potoczyły się jednak we właściwymi kierunku. Zostaliśmy społeczeństwem niekompletnym: cała gałąź doniosłych, najbardziej skomplikowanych funkcji ekonomicznych przeszła w ręce żywiołu do społeczeństwa nie należącego. Losy zaś narodu i państwa spoczęły w rękach jednej warstwy, która sama znalazła się w warun­ kach egzotycznych, nie wymagających wysiłku do utrzymania się przy władzy i przywileju15.

Zarówno Żydzi, jak szlachta są przez Dmowskiego uznawani za czynniki hamujące rozwój, ale to ci pierwsi odgrywają rolę decydującą, są bowiem zbiorowością całkowicie obcą, wyłączoną z głównego nurtu życia społecznego, zarazem zaś wpływającą nań obezwładniająco. W Myślach nowoczesnego Polaka Dmowski przedstawia zarys nacjonalistycznego projektu modernizacji. W centrum uwagi 14 G. Krzywiec, Szowinizm po polsku, s. 373-390. 15 R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, s. 43.

Darwin, Nietzsche i nowoczesny Polak

199

znajduje się tu naród, który powinien stanowić „nierozdzielną całość społeczną, organicznie spójną, łączącą jednostkę ludzką nie­ zliczonymi węzłami [...]”16. Można w tym przypadku z powodze­ niem zastosować Gellnerowski schemat interpretacyjny. Społeczny świat, który przedstawia autor Myśli, to teren darwinistycznej walki o byt i nietzscheańskiej potrzeby sensu. W świecie tym walczy się o przetrwanie, silni triumfują, dla słabych nie ma lito­ ści. W Podstawach polityki polskiej - tekście opublikowanym w 1905 roku w „Przeglądzie Wszechpolskim” i dołączanym do póź­ niejszych wydań Myśli - Dmowski podkreśla, że zasady chrześci­ jańskiej etyki zachowują swą wartość jedynie w sferze prywatnej17. W dziedzinie życia zbiorowego liczy się natomiast wyłącznie inte­ res narodowy, naród jest bowiem tym, co nadaje sens ludzkiemu życiu, a narody toczą między sobą bezwzględną walkę, wymagającą powszechnego zaangażowania. Na tych, którzy należą do narodu, ciążą zatem narodowe obowiązki, a ich wypełnianie bądź niewy­ pełnianie decyduje o naszym człowieczeństwie. Tylko uczestnic­ two w „organicznie spójnej” wspólnocie narodowej pozwala być w pełni człowiekiem - to nacjonalistyczna odpowiedź na pytanie o sens życia zadawane przez niektórych czytelników Darwina. Jednym z konstytutywnych składników tworzonej przez Dmow­ skiego wizji życia narodowego był rozwój cywilizacyjny. „Nowoczesny Polak” nie znalazł się w tytule omawianej rozprawy przypadkowo lub dla czystego efektu retorycznego - Dmowski wystąpił w swym tekście jako zdeklarowany rzecznik nowoczesno­ ści, przekonany, że kraje Zachodu wyznaczają kierunek, w którym podążać powinni wszyscy zdolni do takiego wysiłku. Współcześnie istotą narodowej walki o byt miało być uczestnictwo w cywiliza­ cyjnym wyścigu. Powierzchnia ziemi nie jest muzeum do przechowywania okazów etno­ graficznych w porządku, całości, każdego na swoim miejscu. Ludzkość idzie szybko naprzód, a w wyścigu narodów każdy z nich powinien jak

16 Tamże, s. 1. 17 Tamże, s. 220.

200

VIII. Nacjonalizm

najwięcej zrobić dla postępu, cywilizacji, dla podniesienia wartości czło­ wieka. Narody, w dążeniu do wydobycia z siebie największej energii, do wytworzenia największej sumy życia swego typu, napotykając na drodze szczepy bez indywidualności, bez zdolności twórczych [...], wchłaniają je, wciągają w życie swojego typu, zużytkowując jako materiał dla swojej siły twórczej. Tak jest i tak być powinno.

Gdyby procesy takie powstrzymywano, miałoby to fatalne skutki. „Boć przecie ciągłe doskonalenie się i postępowanie nie jest właściwością przyrodzoną człowieka - większość dzisiejszego zaludnienia ziemi stoi w miejscu, nie posuwając się naprzód wcale”. Kto nie jest w stanie wytrzymać cywilizacyjnej konkurencji, ten przechodzi pod rządy silniejszych. Za kryterium wartości społe­ czeństwa trzeba więc uznać to, czy potrafi „w walce z innymi zdo­ być i utrzymać samoistny byt polityczny i kulturalny”18. Przedstawiona przez Dmowskiego narracja wpisuje się w ideową tradycję, której nie można sprowadzić do obiegowych motywów socjaldarwinizmu. Należeli do niej nie tylko piewcy brytyjskiego imperium i niemieckiego Drang nach Osten, lecz również Karol Marks i Fryderyk Engels. Marks w artykułach opublikowanych w 1853 roku w „New-York Daily Tribune” przekonywał, że cier­ pienia, jakie rządy brytyjskie przyniosły mieszkańcom Indii, były opłacalną z historycznego punktu widzenia ceną postępu, który stał się możliwy dzięki Brytyjczykom19. Engels podczas Wiosny Ludów pisał dla „Neue Rheinische Zeitung” teksty, w których - analizu­ jąc sytuację polityczną w monarchii habsburskiej - przewidywał zniknięcie z powierzchni ziemi „małych, niedołężnych, bezsilnych narodzików”, „niezdolnych do rozwoju”20. Twórcy marksizmu pod 18 Tamże, s. 188-190. 19 K. Marks, Rządy brytyjskie w Indiach; tenże, Przyszłe następstwa rządów brytyjskich w Indiach, w: tenże, F. Engels, Dzieła, t. IX, s. 142-148, 246-253. 20 A. Walicki, Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996 (wyd. oryg. - 1995), s. 151-153; zob. R. Rosdolsky, Friedrich Engels und das Problem der „geschichtslosen Vólker“. Die Nationalitatenfrage in der Rerolution 1848-1849 im Lichte der „Neuen Rheinischen Zeitung", „Archiv fur Sozialgeschichte” R. IV, 1964, s. 87-282.

Szlachta, lud, Żydzi

201

tym akurat względem pozostawali w zgodzie z głównym nurtem mieszczańskiej opinii: „wyższa cywilizacja” ma prawo do ekspansji i podboju, mieści się to w logice postępu. Powołaniem ludzkości jest opanowywanie świata - racja będzie zawsze po stronie tych, którzy są w stanie osiągnąć sukces.

Szlachta, lud, Żydzi Dmowski patrzył na to wszystko z perspektywy kogoś, kto nisko ocenia aktualne możliwości swojego społeczeństwa. „Naród nasz pod względem sity materialnej, pod względem liczebności i bogac­ twa, daleko pozostał poza tymi ludami, które postanawiają dziś głównie o losach świata, i podniesienie materialnych zasobów jest jednym z pilniejszych i donioślejszych zadań naszego bytu”21. Słabość ma swe historyczne źródła: dewiacja rozwojowa, która nastąpiła w dobie Rzeczypospolitej, doprowadziła do cywilizacyj­ nego osłabienia kraju i utraty państwa. Przez parę stuleci rozwój społeczności naszej, wyszedłszy z właściwej kolei dziejowej, oddalał się coraz bardziej od tej linii, która jej mogła zapewnić wielką przyszłość. Zapowiedziawszy się w dziejach jako jeden z najpierwszych ludów Europy i gospodarz na olbrzymim, ciągle powięk­ szanym jej obszarze, naród nasz usunął się w krótkim czasie na tyły pochodu cywilizacyjnego, stracił prawo kierowania własnymi losami i znalazł się w gorszym położeniu od ludów, które nigdy nie znały bytu państwowego22.

Oprócz materialnego zubożenia kraju następstwem rozwojo­ wego zboczenia stał się umysłowy i moralny upadek warstw wyż­ szych. Przez Myśli co raz to przewijają się zarzuty wobec warstw tradycyjnie uprzywilejowanych: szlachta i jej spadkobiercy mieli zatracić zdolność myślenia w kategoriach narodowych, hołdować 21 R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, s. 10. 22 Tamże, s. 13.

202

VIII. Nacjonalizm

fałszywemu patriotyzmowi albo zobojętnieć na sprawy ogółu, ule­ gać wpływowi destrukcyjnych tendencji intelektualnych, porzucać zdrowe zasady w życiu prywatnym. „Tak to - orzekał Dmowski - monstrualność naszego rozwoju dziejowego po dziś dzień mści się na nas, wypaczając nasz cha­ rakter i nasze poglądy na życie”23. Istnieje jeden właściwy wzorzec rozwojowy - zachodnioeuropejski - i odejście od niego musiało przynieść opłakane następstwa. Toteż gdy oświecony ogół krajów zachodnich, rosnąc szybko w liczbę w ostatnim stuleciu, przyjmował kulturę mieszczańską, kulturę pracy, zabiegów, obowiązków, u nas ta sama warstwa przyjęła kulturę wielkoszlachecką, kulturę nicobowiązkowości, używania, a jeszcze więcej popisywania się, wywyższania itd.24

Dominacja szlachty, słabość rodzimego mieszczaństwa, obec­ ność Żydów - oto polskie patologie. Perspektywę uzdrowienia należy wiązać z „ludem”. Po pierwsze dlatego, że nowoczesność wszędzie niesie ze sobą demokratyzację społeczną i wchodzenie mas do polityki. Po drugie, z uwagi na polską specyfikę. „My jesteśmy narodem młodym, a jeżeli idzie o świeżość duchową głównej masy społecznej - może najmłod­ szym w Europie”25. O polskiej młodości cywilizacyjnej pisywano już nieraz przed Dmowskim, począwszy od rozważań Józefa Kalasantego Szaniawskiego z czasów Księstwa Warszawskiego26. Historiograficzny kształt nadawał temu motywowi Szujski27. Młodość oznaczała pozostawanie w tyle za „starszymi”, ale też dawała nadzieję na przyszłość - młodzi mają przecież więcej sił. Dmowski widział w tym fundament polskich aspiracji. Rozwojowa dewiacja Rzeczypospolitej sprawiła, że wieś pozostawała wówczas 23 24 25 26 27

Tamże, s. 71-72. Tamże, s. 107. Tamże, s. 111. T. Kizwalter, O nowoczesności narodu, s. 186-187. J. Szujski, O tnłodszości, s. 149-159.

Szlachta, lud, Żydzi

203

w stanie cywilizacyjnego zastoju, a nawet podupadała pod tym względem. Ale następstwem stagnacji było również zachowanie przez bierne rzesze ich pierwotnych sił. Dzięki nienormalnemu biegowi naszego rozwoju polityczno-społecznego przez ostatnie stulecia istnienia państwa polskiego, ten zapas sił natu­ ralnych, tkwiący w masie ludowej, którym inne społeczeństwa szybciej lub wolniej odnawiały się i rosły w siłę, u nas został unieruchomiony, jak skarb zakopany w ziemi. Straciliśmy skutkiem tego siłę i upadliśmy, ale skarb zakopany pozostał28.

Bogactwo to, kontynuuje Dmowski, zaczyna być wykorzysty­ wane. Zachodzące w drugiej połowie XIX wieku zmiany warunków prawno-poi i tycznych i społecznych umożliwiły szybką aktywizację chłopstwa. Wieś, uboga i zacofana, lecz zarazem pełna życiowej energii, staje się potężnym oparciem dla dążeń narodowych. I jeżeli można powiedzieć, że powalona na ziemię i skrępowana od stulecia Polska zaczyna się poruszać na nowo, to głównym momentem właśnie jest tu ruch masy ludowej, młodej, żywotnej, dorabiającej się, pierwszymi, obudzonymi z uśpienia siłami rwącej się do życia: nie jest to właściwie odradzanie się starej Polski, ale powstawanie nowej z nie­ ruchomych przez wieki pokładów29.

Już w następnym akapicie autor Myśli wyjaśnia jednak, że „nowa Polska” będzie w znacznym stopniu kontynuacją „Polski starej”. Polacy, w przeciwieństwie do narodów takich jak Czesi, zachowali bowiem „warstwy przechowujące kulturę narodową i tradycje przeszłości”. W tekście Dmowskiego pojawia się teraz dobrze znany schemat. Nasz lud, zdobywając oświatę i uświadamiając się narodowo, ma przed sobą żywą skarbnicę kultury narodowej w inteligentnej warstwie społe­ czeństwa. Rozumie on to czasem, a w większej mierze czuje instynktow­ nie, chwyta chciwie wszystko, co mu „starsi bracia” podają, i może nie 28 R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, s. 113-114. 29 Tamże, s. 117.

204

VIII. Nacjonalizm

ma w dziejach przykładu, żeby pierwiastki myśli narodowej i tradycje politycznej przeszłości tak szybko przenikały w masę ludową, jak to się dziś odbywa w naszej ojczyźnie30.

Warstwy nazywane „masą ludową” mają być przedmiotem zabiegów wychowawczych prowadzonych przez „starszych braci”, czyli „inteligentną warstwę społeczeństwa”. Różnica między kon­ cepcją nacjonalistyczną a wcześniejszymi wypowiedziami w spra­ wie wychowywania „ludu” polega na skróceniu dystansu wobec wychowywanych. W przypadku klemensowczyków lub pozyty­ wistów - środowisk skądinąd pod wieloma względami odmien­ nych - podobnie mglisto rysowano perspektywę rzeczywistego udziału warstw niższych w życiu narodowym: z ogólnikowych wypowiedzi wynikało, że nastąpi to w bliżej nieokreślonej przy­ szłości. Dmowski również patrzy na „lud” z poczuciem wyższości, ale widzi w chłopstwie realną siłę - czynnik, który zaczyna już wiele znaczyć w polityce. Działania wychowawcze stały się zatem czymś niecierpiącym zwłoki.

Zachód, Kościół, masoni Problemem jest tu, zdaniem Dmowskiego, zła kondycja ideowa i moralna elit. Bierze się ona, po pierwsze, z trwałości wzorców szlacheckich, od dawna zupełnie już anachronicznych i szkodli­ wych; po drugie, z rozkładowego wpływu zachodniego liberalizmu; po trzecie, z obecności Żydów. Ocena stanu polskich elit łączy się ściśle ze stosunkiem Dmowskiego do Zachodu. W Myślach, opu­ blikowanych w 1902 roku, obraz Europy Zachodniej jest w prze­ ważającej mierze pozytywny. Zachód to centrum cywilizacyjnego rozwoju, wzór szczególnie ważny dla kraju takiego jak Polska, który przed wiekami zboczył z właściwej drogi dziejowej. Największy podziw autora budzi Wielka Brytania, której społeczeństwo

30 Tamże, s. 118.

Zachód, Kościół, masoni

205

ucieleśnia cnoty pozwalające tworzyć światowe imperium („cale życie duchowe angielskie przedstawia najzdrowszy bodaj typ w Europie”). Mniej podoba się Dmowskiemu Francja z jej tra­ dycją radykalizmu (,,[...] obok świetnych przejawów wytwarza miazmaty zakażające świat cały”) i mniejszym zasobem rozwojo­ wej energii31. Ogólnie biorąc, zalety Zachodu wyraźnie przeważają jednak nad wadami. W późniejszych o trzy lata Podstawach poli­ tyki polskiej ocena jest już bardziej krytyczna. Dmowski mocniej akcentuje destrukcyjne oddziaływania „liberalnego radykalizmu doby obecnej” i wskazuje jego intelektualne podstawy: „suchy racjonalizm XVIII stulecia”, „mechaniczny pogląd na społeczeń­ stwo” i doktrynę praw człowieka. Rewolucyjne zasady „wolności, równości, braterstwa” stały się według niego „firmą najbrudniej­ szych szalbierstw oraz wyrazem nowych form niewoli, nierówności i bezlitosnego wyzysku”32. Mamy tu cały zestaw konserwatywnych haseł, zrodzonycl niegdyś na Zachodzie w konfrontacji z radykalnym Oświeceniem i Rewolucją Francuską. Przesuwanie się w stronę konserwatyzmu działacza, który swą karierę zaczynał w środowisku antysystemowym, wynikało, jak się wydaje, z jednej strony, z oddziaływania rewolucyjnych wydarzeń roku 1905, z drugiej - z wewnętrznej dyna­ miki refleksji nad istotą narodowej wspólnoty. Pobyt w Japonii było to w 1904 roku - skłonił Dmowskiego do rozważań o jedno­ stce, która „w pewnej szerokiej sferze czynów nie ma wolnej woli, ale musi być posłuszną woli zbiorowej narodu, wszystkich jego pokoleń, wyrażającej się w odziedziczonych instynktach”. Z takich podstaw wyprowadzał autor pojęcie „etyki narodowej”, mające wyraźny aspekt konserwatywny („[...] najwyższym dla mnie zado­ woleniem moralnym jest kochać i czcić to, co kochał i czcił mój ojciec i moi dziadkowie, uznawać te same, co oni obowiązki [...]”33). Konserwatywne idee i wyobrażenia, którymi posługiwano się 31 Tamże, s. 124-128. 32 Tamże, s. 244-245. 33 Tamże, s. 225-226; zob. K. Kawalec, Roman Dmowski, s. 90-95.

206

VIII. Nacjonalizm

na gruncie polskim, były od początku przejmowane z Zachodu i tak też działo się w czasach Dmowskiego. Przyswajanie sobie tych produktów zachodnich konfliktów ideowych stawiało jed­ nak pod znakiem zapytania sens wzorowania się na adorowanym niedawno cywilizacyjnym centrum. W Podstawach polityki obraz Zachodu stracił już tyle blasku, że można było nabrać poważnych wątpliwości co do tego, czy zachodnie wzorce mają jeszcze jakąś wartość. Zepsucie, które dostrzegał Dmowski w Europie, przybie­ rało kształt niepokojący, a nawet złowrogi. „Dziś jako główny wróg idei narodowej i narodowego państwa występuje międzynarodowy i zarazem antyreligijny radykalizm, bądź jako niezorganizowany prąd umysłowy, bądź jako organizacja wolnomularska”34. Masoneria jako bete noire tradycjonalistycznego dyskursu zrobiła karierę na sto lat przed publikacją Dmowskiego, kiedy w Księstwie Warszawskim doszło do zderzenia napoleoń­ skiej nowoczesności z sarmacką tradycją. W Podstawach polityki występuje jako czynnik tłumaczący, w duchu teorii spiskowych, dla­ czego „liberalny radykalizm” jest stale siłą, z którą należy się liczyć. Dmowski, mimo mrocznej tonacji, w jakiej przedstawiał Zachód, pozostawał cywilizacyjnym optymistą. Przekonywał, że rozwój nauki, znajdujący wyraz w osiągnięciach myśli ewolucjonistycznej, dezawuuje twierdzenia „suchego racjonalizmu”, a polityczne i społeczne konsekwencje działań rewolucyjnych okazały się na tyle zgubne, iż wiedza o nich mogłaby skutecznie powstrzymywać przed uleganiem wpływom radykałów. Jeśli dzieje się inaczej, jeśli rozkładowe tendencje nie zanikają, to sprawcami tego są masoni: dzięki organizacji i jej wpływom uczeni fałszują wiedzę, dziennikarze zaś fałszują życie i odbywa się olbrzymie oszustwo na całej linii”35. Wolnomularstwo, wspierane we wszystkich kra­ jach przez Żydów, stanowi zatem czynnik zatruwający Europę pod względem umysłowym i moralnym. Poczynania masonów, choć doraźnie przynoszą im sukcesy, skazane są jednak na ostateczną 34 R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, s. 244. 35 Tamże, s. 245.

Zachód, Kościół, masoni

207

klęskę jako niezgodne z długofalowymi procesami rozwoju ludz­ kości. Tym, co zadecyduje o przezwyciężeniu szkodliwych oddzia­ ływań, będzie idea narodowa. Świadectwa jej siły widział Dmowski w Europie - stale odwoływał się tu do przykładu anglosaskiego lecz w Podstawach polityki zwracał przede wszystkim uwagę na Japonię. Po pobycie w tym kraju i po japońskich zwycięstwach w wojnie z Rosją sądził, że Japończycy w najdoskonalszy sposób realizują zasadę zespolenia jednostki ludzkiej ze wspólnotą. W Myślach z 1902 roku katolicyzm i Kościół katolicki były tematami dalekiego planu, nieodgrywającymi żadnej istotnej roli. W Podstawach polityki problematyce kościelnej poświęcono nieco więcej miejsca. „Liberalny radykalizm”, tak piętnowany przez Dmowskiego, miał w jego ujęciu charakter zarówno „między­ narodowy”, jak „antyreligijny”, ale występując przeciwko „antyreligijnym” liberałom, autor nie szczędził krytyki Kościołowi. Zarzuty dotyczyły niezgodności kościelnej polityki z ideą naro­ dową: Kościół, kierując się własnym, źle pojętym interesem, nie­ jednokrotnie doprowadzał do osłabienia związku jednostki z naro­ dem, czy nawet „zdezorganizowania narodowych instynktów”. Tymczasem, dowodził Dmowski, idea narodowa to „najsilniejsza podstawa organizacji moralnej”. W krajach łacińskich, a zwłaszcza w Hiszpanii, „duchowieństwo, zanadto rzymskie, moralnie ciążące na zewnątrz narodu, zbyt obojętnym było na sprawy narodowe, na obowiązki obywatelskie”. Następstwa tego okazały się opłakane: „«Najwierniejszej córze Kościoła», Hiszpanii, lada chwila grozi, że stanie się łupem masonerii i co za tym idzie żydów”36. W 1905 roku Dmowski deklarował zatem, że istnieje istotny związek między ideologią jego ugrupowania a katolicyzmem, ale fundamentem życia zbiorowego czynił ideę narodową, od Kościoła oczekiwał zaś, że uzna tę zasadę i nie będzie kontynuował polityki niechęci wobec ruchu narodowego. W Podstawach polityki wyż­ szość „etyki narodowej” nad innymi systemami etycznymi była uzasadniana w sposób, który mógł budzić poważne zastrzeżenia 36 Tamże, s. 243-244.

208

VIII. Nacjonalizm

zarówno ateisty i liberała, jak katolika i tradycjonalisty. Zdrowie moralne, podkreślał autor, może zapewnić masom jedynie trady­ cja narodowa. Dlatego Japończyk, nie będąc chrześcijaninem i nie znając naszych zasad altruizmu, nie przejmując się zresztą głęboko ani nauką Buddy, ani Konfucjuszem, jest o wiele moralniejszy od Europejczyka; i dlatego Europejczyk współczesny, zwłaszcza w rozkładających się narodach, w wielkich miastach i w tych warstwach społecznych, w których życiu rola tradycji jest bardzo słaba, cofa się moralnie pomimo lak głośno otrębywanego ze wszystkich stron cywilizacyjnego postępu37.

Modernizacyjny projekt, którego zarys znalazł się w Myślach nowoczesnego Polaka i Podstawach polityki polskiej, zwracał się przeciwko negatywnie ocenianej przez Dmowskiego części spu­ ścizny po Rzeczypospolitej i przeciwko temu, co autor uważał za patologie nowoczesności. Teksty, wydawane później razem i przed­ stawiane jako jedna całość, różnią się jednak w pewnym stopniu ideową tendencją, a różnica ta jest nie tylko świadectwem ewo­ lucji poglądów autora - wskazuje również kierunek, w którym w ogólności zmierzał polski nacjonalizm. W Myślach Dmowski dość konsekwentnie posługiwał się interpretacyjnym schematem zaczerpniętym z socjologii ewolucjonistycznej (na gruncie polskim podobnie rozumował Michał Bobrzyński): cywilizacyjny rozwój Zachodu uznawał za wzorzec dla innych regionów, a Rzeczpospolita była dla niego przykładem zejścia z właściwej drogi. Zachodnią potęgę - jej najdoskonalszy wyraz stanowiło imperium brytyjskie zestawiał z polskim zacofaniem i słabością. Wcielanie w życie idei narodowej miało umożliwić Polakom awans do grona społeczeństw prawdziwie cywilizowanych, czyli zachodnich. W Podstawach polityki Zachód traci swój uprzywilejowany status - przykładem do naśladowania okazuje się kraj azjatycki, który europeizuje się wprawdzie, lecz z zachowaniem tradycyjnej tożsamości. Dmowski szeroko rozwodzi się nad zachodnimi słabościami, w tym przede 37 Tamże, s. 230.

Zachód, Kościół, masoni

209

wszystkim sukcesami, jakie w tamtych krajach odnoszę przeciw­ nicy ideologii narodowych. Wśród owych przeciwników widzi w znacznej mierze ludzi biernych życiowo i obojętnych na wyższe wartości, ale jego uwagę w większym stopniu przyciągają rzecz jasna antagoniści świa­ domi i aktywni. Tych traktuje na ogół jak jedną grupę o podob­ nych w istocie poglądach, co ma swoje uzasadnienie, choć zaciera oczywiste różnice między, powiedzmy, liberałami a socjalistami. Według Dmowskiego odrzucanie nacjonalizmu wynika z przy­ swojenia sobie krytycyzmu i indywidualizmu o oświeceniowym rodowodzie. Odmienności, jakie występują w obozie przeciwników ideologii nacjonalistycznej, pod pewnymi względami ważne, tracą na znaczeniu, gdy szuka się źródeł ideowego konfliktu. Wybujałe aspiracje „rozumu indywidualnego” potępiali w dobie Rewolucji Francuskiej Burkę i de Maistre, a tezy, które w związku z tym przedstawili, weszły na stałe do retorycznego instrumentarium konserwatyzmu. Po ponad stu latach nacjonalistyczny ideolog używa tego narzędzia - zmodernizowanego poprzez nowe lektury doby fin de siecle*u - aby przeprowadzić rewizję nowoczesności. W słynnym tekście z 1902 roku przekonuje, że Polacy muszą wejść na drogę polityki narodowej, zgodnej z tym, co dzieje się w pro­ sperujących krajach Zachodu. W nieco późniejszych Podstawach polityki polskiej zachodni wzorzec, poddany antyoświeceniowej krytyce, blednie i zaciera się, a nadzieją dla Polski pozostaje samo­ istna idea narodowa.

ROZDZIAŁ IX

Socjalizm

Socjalizm jako projekt modernizacyjny W 1905 roku Dmowski był wciąż politykiem na dorobku, a społeczne wpływy nacjonalistów pozostawały ograniczone. Natomiast poło­ żenie ideowych antagonistów tego ruchu, w tekstach Dmowskiego przedstawianych jako obóz dość jednolity, było bardzo zróżnico­ wane. Zaliczały się do nich ugrupowania i orientacje o rodowodzie sięgającym początków XIX wieku, nadal dominujące w polskiej polityce, gdy autor Myśli rozpoczynał swą karierę. Konserwatyści, liberałowie, demokraci - pod koniec stulecia wszyscy oni weszli w trudny okres dostosowywania się do wymogów epoki, w której udział w polityce zaczynały brać masy. Nacjonaliści, postrzegani przez owych przedstawicieli „starej” polityki z reguły jako - by użyć znanego sformułowania Erazma Piltza - „stronnictwo skrajne”, mogli nie bez racji widzieć w nich ludzi tracących polityczne zna­ czenie, spychanych na margines przez nowe siły. Do tych nowych sił należeli sami nacjonaliści, należeli również socjaliści - główni rywale w walce o wkraczające do polityki rzesze chłopów, robot­ ników i drobnomieszczan. Rewolucja, która wstrząsnęła Imperium Rosyjskim w 1905 roku, wciągając do działania tłumy, na ziemiach polskich postawiła naprzeciwko siebie rzeczników idei narodowej i zwolenników socjalistycznej przebudowy społeczeństwa. Socjalizm, przy całym zróżnicowaniu poglądów uznawanych za socjalistyczne, za niezbędną uważał zasadniczą zmianę kapitali­ stycznego systemu produkcji i wymiany. Kapitalizm, podkreślano,

Czy socjalista może być patriotą?

211

rozwija się w sposób dezorganizujący gospodarkę i pogłębiający społeczne nierówności; powinien go zastąpić system pozwala­ jący żyć zgodnie z zasadami sprawiedliwości1. Nie m usiało to ozna­ czać dążeń modernizacyjnych - w początkowej fazie kształtowania się myśli socjalistycznej popularne bywały koncepcje zwrócone w przeszłość, nawiązujące często do ideałów ewangelicznej pro­ stoty. Od kiedy jednak socjalizm został zdominowany przez idee Marksowskie, modernizacja zyskała status niepodważalnej warto­ ści. Marks kapitalizm potępiał jako system wyzysku, ale podziwiał jako instrument dziejowego postępu; proletariacka rewolucja miała znieść właściwe społeczeństwom klasowym ograniczenia i otworzyć przed ludzkością niewyobrażalne wcześniej możliwości rozwoju. Przenoszenie Marksowskich koncepcji w realia Europy Wschodniej rodziło trudności wynikające zarówno ze słabości miejscowego kapitalizmu, jak i ze znaczenia, jakiego w tej części kontynentu nabrała lekceważona przez Marksa problematyka narodowa. Jeśli rewolucja, do której dążą socjaliści, ma być konsekwencją nara­ stania wewnętrznych sprzeczności wysoko rozwiniętego kapitali­ zmu, to jakie rezultaty przyniesie działalność rewolucyjna w kra­ jach, w których kapitalizm dopiero zaczyna się rozwijać? Jeśli zaś rewolucja ma znieść wszelkie formy ucisku, to czy socjaliści mogą działać w imię narodowych interesów, czy też będzie to sprzenie­ wierzenie się ponadnarodowej sprawie proletariatu? Dylematy te nadawały kształt wschodnioeuropejskiemu socjalizmowi.

Czy socjalista może być patriotą? Pierwsze kółka socjalistyczne powstały w Warszawie w drugiej poło­ wie lat siedemdziesiątych, Socjalno-Rewolucyjną Partię Proletariat założono tu w 1882 roku. Kto zaś w warunkach polskich wystę­ pował z socjalistyczną inicjatywą ideową, ten musiał ustosunko­ wać się do głównego zagadnienia tutejszej polityki, czyli sprawy 1 L. Kołakowski, Główne nurty, s. 153-154.

212

IX. Socjalizm

narodowej. W programie Proletariatu kwestię tę przedstawiono jasno: „Ruchy i powstania narodowe, nawołując wszystkich Polaków do jedności i do wspólnej przeciw ciemiężcom zewnętrz­ nym walki, zabijały w naszym społeczeństwie klasową świadomość w ogóle, a w szczególności świadomość klas pracujących”. Miało to, podkreślano, pożałowania godne skutki, ponieważ brak „kla­ sowej świadomości” uniemożliwiał właściwe wybory polityczne. Interesy wyzyskiwanych są sprzeczne z interesami wyzyskujących, jedność narodowa to fikcja2. Program Proletariatu, rozwijający motywy od początku popularne wśród działaczy socjalistycznych z Królestwa Polskiego, przeciwstawiał się pod tym względem kon­ cepcjom wypracowywanym w Galicji, gdzie Bolesław Limanowski propagował ideę socjalizmu, która nie nawiązywała bliżej do marksistowskiego wzorca i dawała się pogodzić z dążeniami nie­ podległościowymi. Ostateczne uformowanie się w polskim ruchu socjalistycznym dwóch orientacji, które dzielił stosunek do kwestii narodowej, nastąpiło w latach 1892-1893, kiedy powstały Polska Partia Socjalistyczna i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego. Myśl, że społeczeństwo dzieli się na dwie grupy o całkowicie przeciwstawnych interesach, nie była wśród polskich „warstw oświeconych” zupełną nowością, pojawiała się jednak na margi­ nesie głównego nurtu życia ideowego. Zasada dychotomicznego podziału stanowiła podstawę powszechnie przyjętych wyobrażeń: zarówno ludzie wykształceni, jak prości uważali, że społeczeństwo składa się ze „szlachty” i „ludu”. Wśród chłopstwa niewiele mogło być sympatii do „panów”, chociaż niechęć łączyła się z prze­ świadczeniem, że istniejąca hierarchia jest czymś naturalnym3. „Panowie” z kolei mogli żywić do „ludu” rozmaite uczucia, sądzili jednak najczęściej, że obie grupy łączy tak czy inaczej rozumiane podobieństwo interesów. W niewielkim stopniu mogła naruszyć to poczucie rabacja galicyjska, którą wygodnie było przypisywać 2 R. Wapiński, Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997, s. 90. 3 M. Łuczewski, Odwieczny naród, s. 141-144, 223-228.

Czy socjalista może być patriotę?

213

intrydze austriackiej. Jedynie skrajni radykałowie przyjmowali tezę o zasadniczym antagonizmie uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych. Działacze Gromad Ludu Polskiego, powstałych w 1835 roku na emigracji w Wielkiej Brytanii, głosili, że między „ludem” a „szlachtą” od wieków istnieje fundamentalny konflikt. Ojczyzna nasza, to jest lud polski, zawsze była odłączona od ojczyzny szlachty; i jeżeli było jakie zetknięcie pomiędzy krajem szlachty polskiej a krajem ludu polskiego, miało ono niezaprzeczalne podobieństwo stycz­ ności, jaka zachodzi pomiędzy zabójcą a ofiarą. Morze krwi na całym świecie rozgranicza szlachtę od ludu’.

Gromady tworzyły jednak środowisko niewielkie, na emigracji izolowane i izolujące się, o znikomych możliwościach oddziaływa­ nia. Tymczasem socjaliści, choć zaczynali skromnie, pod koniec stulecia stanowili trudną do zlekceważenia siłę polityczną. Ideolodzy Gromad pozostawali zamknięci w kręgu wyobrażeń ukształto­ wanych w społeczeństwie agrarnym: piętnowali „szlachtę” jako oprawców „ludu”, ale jeszcze bardziej nie cierpieli zachodniego mieszczaństwa i tamtejszej nowoczesności. „Lud”, o którym mówili, to chłopstwo, do którego ich idee nie mogły dotrzeć. Socjalizm, w swych polskich początkach ideologia inteligencji, mógł, jak się okazało, przemawiać do robotników, warstwy rozwijającej się wraz z postępami modernizacji. Gromady stały się obumierającą sektą polityczną, partie socjalistyczne cechowała natomiast - wysoce niepokojąca dla ich antagonistów - zdolność pozyskiwania sobie nowych zwolenników, z perspektywą przekształcenia socjalizmu w ruch masowy. Polska tradycja politycznej niezależności musiała być poważnym wyzwaniem dla działaczy zakładających, że społeczeństwo dzieli się na wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy i że jest to podział z ideowego punktu widzenia najważniejszy. Trudno przecenić wagę zapada­ jących w tej kwestii rozstrzygnięć: socjalizm proponował nowy 4 Lud Polski Gromada Grudziąż do emigracji polskiej, w: Lud Polski. Wybór dokumentów, s. 58.

214

IX. Socjalizm

model cywilizacyjnego rozwoju, mający usunąć wszelkie zło, jakie zdaniem socjalistów wiązało się z kapitalizmem. Pytanie, w jakich ramach politycznych - narodowych czy ponadnarodowych - miano by budować socjalistyczny ustrój, dotyczyło spraw kluczowych dla społeczeństw, które doświadczałyby tego rodzaju zabiegów. Ścierały się tu ze sobą dwie podstawowe tendencje. Z jednej strony, w ujęciu Marksowskim znaczenie problemów narodo­ wych bladło zupełnie w zestawieniu z ostatecznym celem ruchu socjalistycznego, czyli rewolucją; z drugiej - socjaliści, podob­ nie jak przedstawiciele innych orientacji politycznych, podlegali nasilającemu się wpływowi idei, zgodnie z którymi jedyną natu­ ralną formę egzystencji narodu stanowiło własne państwo. Marks i Engels wielokrotnie wypowiadali się w konkretnych sprawach narodowych, mieli tu swoje sympatie i antypatie, ale nigdy nie włączyli owej problematyki do tworzonej przez siebie teoretycz­ nej struktury. Spadkobiercy klasyków borykali się w tej dziedzinie z poważnymi trudnościami. Ogólnie biorąc, im większe nadzieje pokładano w rewolucji, tym silniejsza była skłonność do uznawa­ nia kwestii narodowych za politycznie nieistotne lub szkodliwe. Rewolucyjny przewrót, powtarzano, położy kres wszystkim posta­ ciom ucisku, a próby przedrewolucyjnego rozwiązania narodowych konfliktów musiałyby prowadzić do destrukcyjnych dla sprawy socjalizmu porozumień z klasami posiadającymi i do podziałów w łonie ruchu, który powinien mieć charakter ponadnarodowy. Ten kierunek myślenia, widoczny w programie Proletariatu Lud­ wika Waryńskiego, znalazł energiczną rzeczniczkę w Róży Luk­ semburg. Konsekwentna zwolenniczka rewolucji, ostro krytykująca różne przejawy socjalistycznego reformizmu, niezmiennie przeko­ nywała, że idea odbudowy państwa polskiego to szkodliwa iluzja, ponieważ kapitalizm nierozerwalnie związał ziemie polskie z pań­ stwami zaborczymi. W przygotowanej na Uniwersytecie w Zurychu, a wydanej w Lipsku w 1898 roku pracy doktorskiej Die industrielle Entwicklung Polens (Rozwój przemysłu w Polsce) Luksemburg starała się wykazać, że gospodarcze związki Królestwa Polskiego z Rosją, powstałe w wyniku rozwoju kapitalizmu, stały się tak silne,

Czy socjalista może być patriotą?

215

iż ich zerwanie jest niemożliwe. W swych kolejnych publikacjach ta czołowa działaczka niemieckiego i polskiego ruchu socjali­ stycznego utrzymywała, że procesy gospodarcze doprowadziły do pełnej integracji ludności polskiej ze społeczeństwami zaborczych monarchii i że żadna licząca się klasa społeczna - ani burżuazja, ani ziemiaństwo, ani proletariat - nie dąży do budowy państwa polskiego. Tezy te stały się podbudową programu Socjaldemokracji Królestwa Polskiego (od 1900 roku - Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy). Poglądy, jakie w kwestii narodowej przedstawiła Luksemburg, były polemiką z tym, co głosili działacze Polskiej Partii Socjalistycznej, utworzonej w Patyżu w 1892 roku. W programie tej partii można było przeczytać, że jej celem jest utworzenie „Polski socjali­ stycznej”5. Sprawa socjalizmu łączyła się w tym przypadku ściśle z narodową, zakładano bowiem, że tylko własne państwo tworzy odpowiednie warunki społecznego rozwoju. Trzeba jeszcze raz podkreślić, że konfrontacja z ideami narodowymi okazała się dla marksizmu próbą trudną i poważnie wpłynęła na jego przyszłość. Po latach, w dziele mającym podsumować dzieje tej doktryny, Leszek Kołakowski pytał: „Skoro podział ludzkości na jednostki etniczne przebiega wedle całkiem innych kryteriów aniżeli podział klasowy, a samo pojęcie narodu wyznacza ponadklasową jednostkę historyczną, w jaki sposób można uzgodnić czysto klasowy punkt widzenia z tradycyjnym uznaniem praw narodów do niepodległo­ ści?”6. Kołakowski przeciwstawiał ideologiczne konstrukcje mark­ sizmu kulturowej tradycyjności i etnicznej naturalności narodu. W istocie mamy tu jednak do czynienia ze ścieraniem się dwóch nowoczesnych projektów: narodowego i komunistycznego. Autor Głównych nurtów marksizmu ma rację, wskazując na kulturowo-etniczne uwarunkowania idei narodowych, ale zasada „uzna­ wania praw narodów do niepodległości” pojawiła się dopiero w XIX wieku. Pod koniec stulecia była w każdym razie czynnikiem, 5 R. Wapiński, Historia polskiej myśli, s. 98. 6 L. Kołakowski, Główne nurty, s. 428.

216

IX. Socjalizm

którego marksiści nie mogli lekceważyć. I choć Luksemburg i jej towarzysze zwalczali ją zacięcie jako sprzeczną z podstawami teo­ rii Marksa, to część socjalistów uważała, że socjalizm nie tylko daje się pogodzić z dążeniem do narodowej niepodległości, lecz dopiero w owej patriotycznej postaci nabiera prawdziwej wartości. Okazało się jednak, że niepodległościowy socjalizm trudno połączyć z „czysto klasowym punktem widzenia”. W przekona­ niu autorów paryskiego programu PPS rzeczywista emancypacja społeczna mogła się dokonać tylko w obrębie państwa narodo­ wego. Kazimierz Kelles-Krauz, najwybitniejszy z ideologów tej orientacji, dowodził, że zarówno burżuazja, jak proletariat są zainteresowane istnieniem polskiej państwowości: kapitalizm naj­ lepiej rozwija się w państwie narodowym, brak takiego państwa sprawia zaś, że narodowy ucisk pogarsza jeszcze położenie klasy robotniczej7. Kelles-Krauz był marksistą, w środowisku socjalistow-niepodległościowców wyraźnie zaznaczały się jednak tendencje, które więcej miały wspólnego z tradycjami demokratycznego rady­ kalizmu niż z socjalizmem w wersji marksistowskiej. Łączył te dwa nurty ideowe Limanowski, rocznik 1835, uczestnik konspiracji przed powstaniem styczniowym, a w latach sześćdziesiątych zesłaniec. Ci, którzy nawiązywali do rodzimych tradycji demokratycznych, mogli widzieć w socjalizmie program walki o poprawę sytuacji robotników, lecz szczególną wagę przywiązywali do narodowego aspektu swojej działalności. W takim ujęciu ruch socjalistyczny był wyrazem modernizacyjnych przemian, jakich doświadczał naród. Dylemat, przed którym stawali tu socjaliści, rysował się jasno. W programie paryskim pisano wprawdzie o „zupełnym zniesieniu rządów klasowych”, ale dla zwolenników polskiej państwowości „czysto klasowy punkt widzenia” był nie do przyjęcia. Utworzenie Drugiej Rzeczypospolitej, która na samym początku swego istnienia przetrwała dramatyczne starcie z państwem, w którym u władzy znajdowali się marksiści, sprawiło, że podział widoczny wcześniej wśród polskich socjalistów pogłębił się i utrwalił. 7 Tamże, s. 533-534.

Czy socjalista może być patriotą?

217

„Czysto klasowy punkt widzenia” prowadził do przyjęcia zasady ponadnarodowej i ponadpaństwowej solidarności komunistów, a w praktyce do podporządkowania się partyjno-państwowym władzom sowieckim. Kto nie chciał odrzucić idei lojalności narodowej, ten musiał radykalnie zdystansować się od leninow­ skiej mutacji marksizmu. Socjalizm, który zakładał uczestnictwo w polskim życiu publicznym, rezygnował zatem z rewolucyjnych wizji i przyjmował programy reformistyczne, oddalające się od marksistowskiego radykalizmu. Komunistyczna utopia i zwią­ zany z nią projekt forsownej modernizacji stały się w odczuciu ogromnej większości polskiej klasy politycznej częścią wywrotowo-imperialnego zagrożenia ze strony „czerwonego caratu”.

ROZDZIAŁ X

Inni

„Historyczni” i „niehistoryczni” Wybuch pierwszej wojny światowej sprawił, że myśl o utworze­ niu państwa polskiego przestała mieć znamiona śmiałej fantazji. W sierpniu 1914 roku minęło prawie 120 lat od trzeciego rozbioru, lecz dla większości tych, którzy zastanawiali się nad perspektywami polskiej państwowości, podstawowym punktem odniesienia pozo­ stawała dawna Rzeczpospolita. Mimo upływu czasu fundament polskiej aktywności politycznej stanowiło najczęściej mocno utrwa­ lone w zbiorowym imaginarium wyobrażenie zniszczonego nie­ gdyś organizmu państwowego. W początkach XX wieku ustrojowy kształt dawnej Rzeczypospolitej - zgodny z Konstytucją 3 maja, a tym bardziej wcześniejszy - stał się już oczywistym anachroni­ zmem, natomiast pojęcie „ziem polskich” było stale silnie zwią­ zane z terytorium przedrozbiorowym. Czynnik historyczny wchodził tu rzecz jasna w konflikt z etnicz­ nym, którego znaczenie rosło w Europie od końca XVIII wieku. W okresie Wiosny Ludów dały o sobie znać w Galicji aspiracje tamtejszych Rusinów; w następnych dziesięcioleciach narodowy ruch ukraiński okazał się istotnym składnikiem galicyjskiego życia publicznego. Wkrótce zaczął się rozwijać ruch litewski, później zaś białoruski. Etniczne odrębności stanowiły podstawę, na której ideo­ lodzy i działacze budowali zręby nowych tożsamości. Dla polskich „warstw oświeconych” była to sytuacja budząca zaniepokojenie oraz pewne zakłopotanie. Zaniepokojenie z uwagi na polityczne

Żydzi

219

konsekwencje formowania się na ziemiach uznawanych za polskie niepolskich tożsamości - konsekwencje te najwcześniej i najwy­ raźniej uwidoczniły się w przypadku ukraińskim. Zakłopotanie, bo nie bardzo potrafiono poradzić sobie z interpretacją i oceną nowych zjawisk. Szlacheckie podłoże polskości sprawiało, że sto­ sunek do koncepcji i wyobrażeń narodowych wyrastających na gruncie plebejskim przepojony był poczuciem wyższości podobnym do tego, które charakteryzowało relacje z rodzimym chłopstwem. Określenie „ukraiński”, akcentujące narodową odrębność i samoistność, spopularyzowało się w Galicji na przełomie XIX i XX wieku, przy czym rzadko używali go Polacy, którzy jeszcze przed samym wybuchem pierwszej wojny światowej mówili na ogół o „Rusinach”. Ukraińców, Litwinów, Białorusinów uważano bądź za regionalne odmiany narodu polskiego, bądź za narody „młodsze”, „niehistoryczne” i ściśle związane z Polakami jako narodem „starszym”, „historycznym” i bardziej zaawansowanym cywilizacyjnie. Jak czę­ sto bywa w takich przypadkach, popularność zyskiwały też sobie proste wyjaśnienia o charakterze spiskowym. Mawiano zatem, że „Ukraińców wymyślił gubernator Stadion” lub że są oni wytwo­ rem „konspiracji moskiewskiej”8.

Żydzi Powszechnemu poczuciu wyższości wobec narodów „młod­ szych” towarzyszyło nasilanie się napięć w stosunkach polsko-żydowskich. W latach sześćdziesiątych XIX wieku zakończył się proces formalnej emancypacji Żydów w Prusach i monar­ chii habsburskiej. W państwie pruskim równe z resztą lud­ ności prawa przyznano Żydom, z pewnymi ograniczeniami, w 1848 roku; ograniczenia te zniesiono w 1869 roku. W monarchii 8 R. Wapiński, Polska i małe ojczyzny Polaków. Z dziejów kształtowania się świadomości narodowej w XIX i XX wieku po wybuch II wojny światowej, Wrocław 1994, s. 133-152.

220

X. Inni

habsburskiej równouprawnienia dokonano w latach 1848-1849; po upadku Wiosny Ludów niektóre restrykcje przywrócono i obo­ wiązywały one do 1867 roku. Odmiennie kształtowała się sytuacja pod rządami rosyjskimi. W Królestwie Polskim prawną eman­ cypację przeprowadzono w 1862 roku, natomiast na pozostałych terenach imperium równouprawnienia nie dokonano, nieznacz­ nie tylko zmieniając status prawny Żydów; w 1882 roku restryk­ cje zaostrzono9. Emancypacja prawna, nawet niepełna, oznaczała szansę polep­ szenia sytuacji życiowej oraz perspektywę społecznej integracji. Tradycyjne wspólnoty żydowskie zaczynały wtedy z wolna tracić swą spoistość. Żydzi wchodzili w pole oddziaływania wielkich procesów modernizacyjnych, przekształcających społeczeństwa europejskie i sięgających od rozwojowego centrum po obszary peryferyjne. Industrializacja i urbanizacja stopniowo wprawiały w ruch wielkie rzesze, przechodzące od zajęć wiejskich do miej­ skich; rozbudowa systemów edukacyjnych pozwalała niektóiym spośród społecznie nieuprzywilejowanych na zdobywanie wiedzy i umiejętności umożliwiających awans w społecznych hierarchiach. Należy oczywiście pamiętać, że zmiany, choć zdumiewały współ­ czesnych, w żadnym razie nie były całościowe - modernizacja miała najczęściej charakter selektywny i „wyspowy”. Zwłaszcza na europejskich peryferiach ośrodki nowoczesności pozostawały otoczone morzem tego, co dawne. Nowoczesność stawiała Żydów wobec szczególnie trudnych dylematów. Wielu widziało w niej śmiertelne zagrożenie dla żydow­ skiej tożsamości; inni uważali, że otwiera im drogę do nowego, lepszego życia. Ci, którzy starali się wejść na tę drogę, dochodzili nieraz do wniosku, że nie prowadzi ona w dobrym kierunku. Formalna emancypacja Żydów stwarzała możliwość integracji, ale przyspieszenie procesów modernizacyjnych postawiło pod znakiem zapytania integracyjne strategie10. 9 A. Eisenbach, Emancypacja Żydów. 10 A. Polonsky, Dzieje Żydów, s. 73-146.

Żydzi

221

W latach osiemdziesiątych władze rosyjskie otwarcie odeszły od polityki integracji, przyjąwszy, że ludności żydowskiej nie da się zamienić w rzeczywiście „użytecznych” poddanych. Ograniczenia praw wzmocniły wśród tych Żydów, którzy gotowi byli wyjść poza obręb tradycyjnych wyobrażeń, skłonność do szukania rozwiązań odmiennych od dotychczasowego integracjonizmu. Coraz więk­ szą popularność zaczęły zyskiwać dwa wielkie nurty ideowe epoki umasowienia polityki: nacjonalizm i socjalizm11. W Rosji kryzys polityki integracyjnej i pojawienie się wśród Żydów nowych kie­ runków ideowych zaznaczyły się szczególnie wyraźnie, zjawiska te miały jednak znacznie większy zasięg geograficzny, występując z rozmaitym nasileniem wszędzie tam, gdzie istniały społecz­ ności żydowskie. Prawna emancypacja ludności żydowskiej w Królestwie Polskim była zgodna z widocznym w początku lat sześćdziesiątych zbliże­ niem pomiędzy zainteresowanymi integracją Żydami a częścią pol­ skich elit. Najbardziej spektakularnym przejawem tej tendencji stał się udział Żydów w patriotycznych manifestacjach poprzedzających powstanie styczniowe. Po upadku powstania „kwestią żydowską” zajęli się w duchu integracyjnym pozytywiści warszawscy, czyniąc z niej ważny składnik swego projektu modernizacyjnego. Ważny, lecz kłopotliwy - słusznie przyjmuje się, że rzecznicy pozytywi­ zmu uważali tę kwestię za najtrudniejszy z wszystkich problemów zacofania cywilizacyjnego11 12. Trudności wynikały z zasadniczej odrębności tożsamościowej tych, którzy mieli stanowić przedmiot modernizacyjnych zabiegów. Pozytywiści, podejmując swą publicystyczną kampanię, zakładali, że problem można będzie rozwiązać na drodze akulturacji i asy­ milacji. Żydzi mieli zachować jedynie odrębność religijną - poza tym powinni się spolonizować. Kiedy tego rodzaju model integracji okazał się nieskuteczny, wśród pozytywistów zaczęły narastać wąt­ pliwości co do perspektyw „ucywilizowania” Żydów. Niemożność 11 Tamże, s. 147-163. 12 M. Janowski, Polska myśl, s. 186.

222

X. Inni

osiągnięcia zamierzonych celów rodziła rozczarowanie, które coraz częściej bywało zaprawione niechęcią13. Z upływem czasu pozytywiści znajdowali się pod rosnącym wpływem czynników blokujących program integracyjny. Antyżydowskie wyobrażenia zyskiwały na popularności w różnych środowiskach, łącząc ste­ reotypy tradycyjne z nowymi, wyrastającymi na nowoczesnym podłożu mentalnym. Nasilanie się antysemityzmu miało u podstaw moderniza­ cyjne przekształcenia społeczno-gospodarcze. Żydzi wychodzący z tradycyjnych wspólnot i aktywni w nowych dziedzinach bywali postrzegani jako niebezpieczna konkurencja, a rodzące się na tym tle napięcia i konflikty interpretowano w kategoriach narodowych i rasowych. Lęk przed destrukcją porządku społecznego, jaki pozo­ stawiły po sobie rewolucyjne wydarzenia lat 1905-1907, wzmacniał i upowszechniał przeświadczenie, że żydowska odmienność i odręb­ ność jest poważnym zagrożeniem. W nacjonalistycznej retoryce „Żyd” stał się figurą fantazmatyczną, uosabiającą społeczne, poli­ tyczne i moralne zło. Nie sądzę, aby rację miał Grzegorz Krzywiec, widzący w antysemickich ideach i wyobrażeniach główny czynnik kształtujący wówczas polską tożsamość, ale nie ulega wątpliwości, że wywarły one silny i trwały wpływ na zbiorowe imaginarium14.

Kobiety W drugiej połowie XIX wieku uwidoczniła się wyraźnie w Europie tendencja do rozszerzania społecznego zakresu uprawnionych do udziału w polityce. To, że w republikańskiej Francji prawo wyborcze przysługiwało ogółowi dorosłych mężczyzn, można było uznać za specyfikę „ojczyzny rewolucji”, ale powszechne 13 Tamże, s. 186-187. 14 G. Krzywiec, Polska bez Żydów. Studia z dziejów idei, wyobrażeń i prak­ tyk antysemickich na ziemiach polskich początku XX wieku (1905-1914), War­ szawa 2017.

Kobiety

223

prawo wyborcze w Rzeszy Niemieckiej (a wcześniej w Związku Północnoniemieckim) było sygnałem istotnych zmian. Choć bry­ tyjskie reformy z lat 1867 i 1884 nie wprowadziły takiego prawa, to decyzje o dopuszczeniu wszystkich mężczyzn do wyborów wcielił w życie w latach 1896 i 1907 rząd wiedeński. Powszechność prawa wyborczego pozostawała przedmiotem kontrowersji, lecz stopniowo stawała się częścią europejskich realiów politycznych. W bardzo ograniczonym stopniu dotyczyło to jednak kobiet. Prawa polityczne zaczęły one uzyskiwać najpierw poza Europą, w krajach pod wieloma względami związanych z naszym konty­ nentem, rozwijających się wszakże nieco odmienną drogą. W 1869 roku - tym samym, w którym w Wielkiej Brytanii ukazało się słynne Poddaństwo kobiet Johna Stuarta Milla - przyznano kobie­ tom prawo wyborcze w amerykańskim Terytorium Wyoming. Stało się tak następnie w Nowej Zelandii, Australii i do końc< stulecia w kilkunastu stanach USA. W Europie pierwsza był< (w 1881 roku) wyspa Man, autonomiczna część imperium bry­ tyjskiego. Do roku 1917 kobiety uzyskały jeszcze prawo wyborcze w Finlandii (korzystającej z autonomii w imperium rosyjskim), Danii, Norwegii i Islandii. Niechęć do przyznania kobietom praw politycznych - a sze­ rzej: równouprawnienia ich z mężczyznami w sferze publicznej i relacjach rodzinnych - wynikała zarówno z odwiecznych wzor­ ców patriarchalnych, jak z dziewiętnastowiecznych zasad kultury mieszczańskiej. Charakterystyczne dla tej kultury dążenie do pogo­ dzenia praw jednostki z wymogami ładu społecznego sprawiło, że za jednostkę zdolną do emancypacji uznano mężczyznę, a kobieta ze środowisk mieszczańskich została zamknięta w sferze rodzin­ nej i podporządkowana mężczyźnie. Aby to uzasadnić, sięgano po cały wachlarz argumentów: od tradycyjnej moralistyki chrześcijań­ skiej po opinie nowoczesnej medycyny. Kiedy w drugiej połowie XIX wieku ten system podległości kobiet zaczął ulegać nadwątleniu, na plan pierwszy wysunęła się kwestia dostępu kobiet do edukacji, w tym zwłaszcza do studiów wyższych. W latach sześćdziesiątych studentki pojawiły się na uczelniach francuskich, szwajcarskich

224

X. Inni

i brytyjskich, ale w Niemczech - cieszących się renomą państwa przodującego w dziedzinie wyższej edukacji - kobiety dopuszczono na niektóre uczelnie dopiero w 1895 roku, a wstęp na wszystkie niemieckie uniwersytety umożliwiono im w roku 1908. Trzeba oczywiście pamiętać, że studentek było niewiele (w Niemczech w 1912 roku stanowiły 5 procent ogółu studiujących) i że sprawa wyższego wykształcenia dotyczyła osób ze środowisk zamożnych i kulturowo uprzywilejowanych15. Im uboższe środowisko, tym sil­ niej mieszczański wzorzec kobiety zamkniętej w kręgu obowiązków rodzinnych ścierał się z presją potrzeb materialnych, zmuszających kobiety do pracy poza domem. Zarówno w fabryce i sklepie, jak w biurze patriarchalne wyobrażenia i normy zachowań dawały jednak mężczyznom pozycję dominującą. W społeczeństwie polskim - podobnie jak w innych społeczeń­ stwach europejskich peryferii - wobec słabości kultury mieszczań­ skiej, o sytuacji kobiet decydowały tradycyjne standardy patriar­ chalne. Ideolodzy polskiego nacjonalizmu, chętnie odwołujący się do kanonu wartości mieszczańskich, byli bardziej niechętni emancypacji kobiet niż umiarkowanie zachowawcze kręgi bliskie orientacji chrześcijańsko-demokratycznej; za emancypacją zdecy­ dowanie opowiadali się socjaliści16.

15 T. Kizwalter, Uniwersytety europejskie w XIX w., w: Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego 1816-1915, red. tenże, Warszawa 2016, s. 46-48. 16 M. Gawin, Spór o równouprawnienie kobiet (1864-1919), Warszawa 2015.

Zakończenie, czyli początek

Kończyć, kiedy wszystko dopiero się zaczyna? Kiedy polska nowo­ czesność dopiero nabierze rozpędu i żwawiej podąży w nieznane swą wyboistą, (środkowo-)wschodnioeuropejską drogą? Kiedy dopiero zaczną się - zdaniem wielu - rzeczy naprawdę ciekawe? To, że kończę właśnie teraz, u progu Wielkiej Wojny, która miała zmienić Europę i przywrócić Polakom własne państwo, ma dwie przyczyny: praktyczną i merytoryczną. Praktyczna jest dość oczy­ wista. Stulecia XX i XXI niosą problematykę tak rozległą i skom­ plikowaną, że jej w miarę całościowe i sensowne ogarnięcie wydaje się niezmiernie trudne. Mam jednak nadzieję, że nie przemawia przeze mnie teraz wyłącznie obawa przed ciężką pracą prowa­ dzącą do badawczego niepowodzenia. Uważam bowiem, że pod koniec XIX wieku ukształtowały się już trwałe uwarunkowania późniejszych procesów rozwojowych. Stan, w jakim znajdowały się wtedy ziemie dawnej Rzeczypospolitej - a także do pewnego stopnia cała Europa Wschodnia - w decydujący sposób zaważył na kierunkach i szansach rozwoju. Nie będę już tu powtarzał, że nic nie było jeszcze przesądzone i że przypadkowość wielu poli­ tycznych rozstrzygnięć o zasadniczym znaczeniu mogła nadać pol­ skim dziejom inny kształt (pomyślmy choćby o klęsce bolszewików w wojnie domowej czy o śmierci Hitlera przed zdobyciem przez niego władzy). Sądzę jednak, że całe to bogactwo potencjalnych rozwiązań politycznych mieściło się w granicach wyznaczonych przez strukturalne czynniki o trwałości sięgającej dnia dzisiej­ szego (znakomicie wyczuwał to cytowany przeze mnie wcześniej Słowacki, pisząc o „kraju odzyskanym” wirtualnie w 1831 roku:

226

Zakończenie, czyli początek

w tej wizji Polski, która uzyskała niepodległość, wojna i polityka pewnych rzeczy nie zmieniają). Widzę tu dwie podstawowe kwe­ stie: narodową i agrarną. Obie decydowały o charakterze polskiego życia zbiorowego w XIX wieku, obie zrodziła nowoczesność, obie zachowały swoje znaczenie w następnym stuleciu. W Europie końca XIX wieku masy coraz śmielej wchodziły do polityki. W środkowej i wschodniej części kontynentu kolejne etapy legalnego uzyskiwania tego dostępu wyznaczają rządowe decyzje w sprawie prawa wyborczego. W absolutystycznie rządzo­ nym, konserwatywnym imperium rosyjskim w 1906 roku prze­ prowadzono pierwsze wybory do Dumy Państwowej - pośrednie, kurialne, nie dopuszczono do nich wszystkich carskich poddanych płci męskiej, dawały jednak szerokim rzeszom możliwość udziału w życiu politycznym. Utworzenie Dumy było następstwem rewo­ lucyjnych wydarzeń, które wstrząsały imperium od stycznia 1905 roku. Rewolucja lat 1905-1907, choć stłumiona przez siły „prawa i porządku”, miała wszakże konsekwencje wykraczające daleko poza pojawienie się quasi-parlamentarnego ciała o niewielkim wpływie na funkcjonowanie państwa. W przypadku ziem polskich wybuch rewolucji ujawnił, po pierwsze, społeczny zakres tłumionych przez imperialny reżim dążeń do udziału w polityce, po drugie - nie tylko istnienie, ale i zdolność do skutecznego działania organizacji reprezentujących dwie nowoczesne orientacje ideowo-polityczne. Zarówno socjali­ ści, jak nacjonaliści pokazali podczas rewolucji swą siłę, lecz gdy oceniamy dziś bilans ich ówczesnej konfrontacji, za zwycięzców możemy uznać narodowych demokratów. Rewolucyjne wypadki stanowiły przejaw politycznej emancypacji robotników, stłumie­ nie rewolucji było jednak bolesnym ciosem dla aspirujących do reprezentowania robotniczych interesów partii socjalistycznych. Narodowa Demokracja natomiast wyszła z rewolucji zmieniona ide­ owo i wzmocniona politycznie17. Doświadczenia burzliwego okresu 17 W. Marzec, Rebelia i reakcja. Rewolucja 1905 roku i plebejskie doświadczenie polityczne, Łódź-Kraków 2016.

Zakończenie, czyli początek

227

sprawiły, że w nacjonalistycznej ideologii nasiliły się tendencje konserwatywne, a dążenia modernizacyjne osłabły. Nowoczesność, o której tak niedawno jeszcze marzył Dmowski, zdawała się poka­ zywać teraz inne oblicze: zamiast dynamicznego rozwoju narodowej wspólnoty - agresję kierowanego przez demagogów „motłochu”, rozpad więzi społecznych, demoralizację i anarchię. Rozwijany przez nacjonalistów projekt narodu etnicznego, w Myślach nowo­ czesnego Polaka uznawany za fundament modernizacji, zaczynał być postrzegany jako środek obrony przed nowoczesnością. Projekt ten stopniowo stawał się realnością społeczną. Nacjonaliści nie mieli rzecz jasna żadnego monopolu na kształto­ wanie narodowej tożsamości - autorzy związani z różnymi nurtami myśli socjalistycznej, od Bolesława Limanowskiego po Kazimierza Kelles-Krauza, przedstawiali własne propozycje, które zyskiwały sobie zwolenników. Potężnym konkurentem politycznym „obozu wszechpolskiego” miał się stać Józef Piłsudski, wokół którego skupiali się ludzie starający się połączyć idee socjalistyczne z pol­ skim patriotyzmem. Okazywało się jednak, że te konkurencyjne wobec etnicznego projektu nacjonalistów koncepcje ustępują mu siłą społecznego oddziaływania i ulegają stopniowej marginaliza­ cji. Był to proces rozłożony w czasie, którego polityczne konse­ kwencje uwidoczniły się w Drugiej Rzeczypospolitej po śmierci Piłsudskiego, kiedy obóz rządzący zbliżył się pod względem ide­ owym do Narodowej Demokracji. Ale jeszcze przed pierwszą wojną światową - w dużym stopniu pod wpływem doświadczeń rewolucji 1905 roku - nacjonalistyczne sympatie dawały się coraz częściej zauważyć w środowiskach inspirujących się ideami zachod­ niego liberalizmu18. Sukces nacjonalizmu można tłumaczyć zarówno jego nowocze­ snością, jak i tym, że uznany został za obronę przed nią. Etniczny projekt narodu funkcjonował przez długi czas jako instrument przekształcania monarchiczno-stanowego społeczeństwa: względ­ nej demokratyzacji towarzyszyły działania integrujące. Z upływem 18 M. Janowski, Polska myśl, s. 230-256.

228

Zakończenie, czyli początek

czasu coraz wyraźniej uwidaczniały się wykluczające aspekty nacjo­ nalizmu, który narodowej wspólnocie przeciwstawiał różnego rodzaju czynniki uznawane za obce. W sytuacji rewolucyjnego kryzysu lat 1905-1907 ta zaczepno-obronna funkcja przyczyniła się w decydującej mierze do wzrostu atrakcyjności nacjonalistycznej koncepcji narodu, a rewolucja 1905 roku zapowiadała dopiero cały szereg wydarzeń traumatycznie oddziałujących na społeczeństwo. Pierwsza wojna światowa, rewolucje rosyjskie i rosyjska wojna domowa, wojna polsko-bolszewicka, następnie zaś, po dwudzie­ stoleciu Drugiej Rzeczypospolitej, druga wojna światowa z oku­ pacjami niemiecką i sowiecką - wszystkie te wojny, rewolucje i okupacje przyniosły bezmiar strat i cierpień, włącznie z groźbą biologicznego wyniszczenia. Wszystkie mogły być też - choć na rozmaity sposób - postrzegane przez ofiary i świadków jako przejaw nowoczesności; tego rodzaju odczucia i refleksje znalazły odbicie w wielu późniejszych analizach19. Destrukcyjna, a w końcu ludo­ bójcza nowoczesność mogła przybierać kształt zarówno sowieckiej wizji światowego komunizmu, jak nazistowskiego planu budowy rasistowskiego imperium. Zideologizowane i mniej czy bardziej zbiurokratyzowane ludobójstwo dokonywane przez totalitarne reżimy pojawiało się zaś na tle, którego dostarczały masowe rzezie na frontach Wielkiej Wojny, prowadzone przy użyciu - by zacy­ tować Tomasza Manna - „tworów zdziczałej nauki”20. Jeśli dwudziestowieczne wojny i rewolucje uznamy za świadec­ two kryzysu nowoczesności w takiej postaci, jaką zyskała w wieku XIX, to w etnicznym projekcie narodowym, dziecku tejże dziewięt­ nastowiecznej nowoczesności, widzieć można narzędzie obrony przed kryzysowymi zjawiskami. Nowoczesność koncepcji etnicz­ nej zacierała się z biegiem czasu. W XX wieku zasada względnej demokratyzacji, nierozłącznie związana z ideą wspólnoty opartej 19 Zob. m.in. Z. Bauman, Nowoczesność i Zagłada-, E. Traverso, Europejskie korzenie przemocy nazistowskiej, tłum. A. Czarnacka, Warszawa 2011 (wyd. oryg. - 2002). 20 T. Mann, Czarodziejska góra, t. II, tłum. J. Łukowski, Warszawa 1972, s. 535.

Zakończenie, czyli początek

229

na fundamencie kulturowej rodzimości, zatraciła swój wywrotowy wydźwięk i w końcu została uznana za oczywistą. A ponieważ to, co rodzime, znamionować miała „tradycyjność”, czy nawet „odwieczność”, naród etniczny stawał się oparciem w okresach zbiorowych nieszczęść, którym przypisywano nowoczesny rodowód. W miarę jak pogłębiał się tradycjonalistyczny charakter pro­ jektu etnicznego, wzmacniały się związki treści narodowych z religijnymi. Polski nacjonalizm miał genezę z gruntu świecką, pozytywistyczną i pierwsze pokolenie jego działaczy przez dłuższy czas zachowywało na ogół pewien dystans zarówno wobec religii, jak Kościoła. Jeśli w inteligenckim środowisku twórców „obozu wszechpolskiego” poszukiwano inspiracji poza krępującymi grani­ cami pozytywistycznego stylu myślenia, to sięgano najczęściej po treści świeżo spopularyzowane w kulturze europejskiej, takie jak nietzscheanizm. Nacjonaliści chcieli jednak budować ruch masowy, szczególną uwagę zwracając na ludność wiejską. Kto zaś chciał dotrzeć do chłopstwa z ideowym przesłaniem, ten nie mógł igno­ rować chłopskiej religijności i pozycji, jaką w wiejskich społeczno­ ściach zajmowali katoliccy duchowni. Zbliżanie się nacjonalizmu do religii i Kościoła miało zatem początkowo posmak instrumen­ talny, ale dość szybko nabrało głębszego charakteru. Katolicyzm zaczął być uznawany za nieodłączną część narodowej tożsamości, przeciwstawianą destrukcyjnym oddziaływaniom obcej prowenien­ cji, w których często widziano wytwór nowoczesności. Sprzyjały temu najpierw doświadczenia wojenno-rewolucyjne, a następnie narastające w okresie międzywojennym poczucie pogłębiającego się kryzysu kultury europejskiej (Dmowski, niegdyś entuzjasta rozwojowej dynamiki Zachodu, snuł teraz ponure rozważania o upadku cywilizacji zachodniej). Przy wszystkich różnicach opi­ nii co do istoty tego kryzysu, nie ulega wątpliwości, że osiągnął on swe apogeum podczas drugiej wojny światowej. Nie trzeba specjalnie podkreślać, że w całej Europie okres mię­ dzy wojnami światowymi nie sprzyjał modernizacji zgodnej ze standardami wypracowanymi w XIX wieku przez mieszczańskie społeczeństwa Zachodu. Uformowanie się dwudziestowiecznych

230

Zakończenie, czyli początek

reżimów totalitarnych miało złożone przyczyny, ale za jeden z pod­ stawowych powodów podążania w stronę totalitaryzmu można śmiało uznać pragnienie zasadniczego przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Chciano to osiągnąć poprzez dyktaturę polityczną i zasadniczą przebudowę społeczeństwa według kryterium kla­ sowego lub rasowego, przy użyciu wszelkich dostępnych metod. Autorytarne rządy Piłsudskiego i jego następców, dalekie od tego rodzaju aspiracji, starały się stymulować gospodarkę środkami umiarkowanego etatyzmu, w klimacie ideowym, który począt­ kowo nawiązywał w pewnej mierze do tradycji socjalistycznej, lecz z biegiem czasu zbliżał się coraz bardziej do nacjonalizmu. Modernizacyjna aktywność władz przynosiła ograniczone efekty. Wpływały na to zniszczenia wojenne, spuścizna rozbioro­ wego podziału ziem polskich, wielki kryzys gospodarczy pierw­ szej połowy lat trzydziestych, podstawowe znaczenie miała jednak nierozwiązana kwestia agrarna. Rządowe przedsięwzięcia industrializacyjne, mające tworzyć podstawy gospodarczej nowocze­ sności, nie mogły zmienić stanu, w jakim znajdowała się polska wieś - uboga, cywilizacyjnie zapóźniona, doświadczająca agrar­ nego przeludnienia, a w latach trzydziestych szczególnie boleśnie dotknięta przez kryzys. Polityczne wpływy ziemiaństwa sprawiły, że nie zdecydowano się na przeprowadzenie na wsi reformy na tyle radykalnej, aby zmieniła się struktura własności ziemi, tym samym zaś powstały warunki umożliwiające wzrost gospodarczy i awans cywilizacyjny. W tej sytuacji utrzymywały się wyraźne różnice między miastem, strefą dość intensywnej modernizacji, i wsią, modernizującą się powoli i połowicznie. Najważniejszym przejawem wiejskiej modernizacji było unaro­ dowienie chłopstwa. Proces ten wyraźnie przyspieszył w Drugiej Rzeczypospolitej, kiedy polską tożsamość narodową zaczęły kształtować szkoła i służba wojskowa. Wzrosła też aktywność chłopów w sferze publicznej: rozwijała się spółdzielczość, na are­ nie politycznej silną pozycję zajął ruch ludowy w swych wielu ideowych odmianach, od bliskiej nacjonalizmowi do pokrewnej partiom socjalistycznym. Jednakże już samo uformowanie się ruchu

Zakończenie, czyli początek

231

ludowego, stawiającego sobie za cel reprezentowanie odrębnych interesów chłopstwa, sygnalizowało, że wieś poważnie różni się od miasta. Tradycyjna kultura wiejska, choć podlegała nieuchronnym modyfikacjom, wykazywała znaczną żywotność. W dwudziestole­ ciu międzywojennym świat „chłopski” zbliżył się w pewnej mie­ rze do „pańskiego”, ale te dwie rzeczywistości stale wiele dzieliło. Kiedy w 1945 roku ustały działania wojenne, a Polska stała się państwem satelickim ZSRR, podległość sowieckiemu imperium oznaczała uczestnictwo w eksperymencie, który zgodnie ze swoimi ideologicznymi założeniami doprowadzić miał do gruntownego przekształcenia ludzkiej egzystencji. Retoryka używana przy cha­ rakteryzowaniu ideowych celów, czerpana z zasobów leninowsko-stalinowskiej mutacji marksizmu, maskowała podstawowy a nieco krępujący - cel podejmowanych działań praktycznych, czyli przezwyciężenie wschodnioeuropejskiego zapóźnienia rozwojo­ wego. Po wygaśnięciu bolszewickich nadziei na wybuch europej­ skiej - w dalszej zaś perspektywie światowej - rewolucji, Stalin podjął „budowę socjalizmu w jednym kraju”, stosując metody radykalne, skrajnie bezwzględne, prowadzące do ludobójstwa. W cieniu tego rodzaju forsownej modernizacji znalazła się wyniszczona przez drugą wojnę światową Polska. Kraj był zruj­ nowany materialnie, stracił znaczną część warstwy wykształ­ conej, jego mieszkańcy, doświadczywszy wojenno-okupacyjnej traumy, stanowili społeczeństwo w stanie głębokiego kryzysu21. Modernizacyjny projekt, który narzucały temu społeczeństwu nowe władze, mógł budzić niechęć, czy nawet nienawiść, pocho­ dził bowiem od agresywnego sąsiada, powszechnie uważanego za wroga Polski. Istniały jednak powody skłaniające do zaakcep­ towania - z mniejszym lub większym przekonaniem - tego, co zamierzał podległy Stalinowi reżim. Powód pierwszy był natury praktycznej: kraj trzeba było odbudowywać z wojennych zniszczeń 21 M. Zaremba, Wielka Trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kry­ zys, Kraków 2012; tenże, Traunia Wielkiej Wojny. Psychospołeczne konsekwencje drugiej wojny światowej, „Kultura i Społeczeństwo” 2008, t. 52, nr 2.

232

Zakończenie, czyli początek

i wobec tej konieczności mniej istotne stawało się, pod czyim kierownictwem miało się to odbywać. Były jednak również inne względy skłaniające do opowiedzenia się za programem władz. Klęska wrześniowa i doświadczenia okupacyjne skompromito­ wały w szeroko rozpowszechnionym odczuciu zarówno przed­ wojenny system polityczny, jak i - szerzej - przyjmowane przez ówczesny establishment strategie społeczno-gospodarcze. Podczas wojny w programach wszystkich ugrupowań politycznych skła­ dających się na emigracyjny rząd polski pojawiły się postulaty, aby w powojennej Polsce państwo miało większe niż uprzednio możliwości kontrolowania i regulowania życia gospodarczego. Pierwsze posunięcia powojennego rządu, choć bardziej radykalne od tych postulatów, nie kłóciły się z nimi zasadniczo. Mogło się wydawać, że nie nastąpi nic szczególnie dramatycznego. Polityka Stalina wobec Polski, początkowo powściągliwa, wkrótce zmieniła się jednak i nadszedł czas wcielania w życie planów intensywnej budowy przemysłu i kolektywizacji rolnictwa. Stalinizm przyniósł Polsce próbę głębokiego przekształcenia gospodarki i społeczeństwa. Działania tak radykalne mogła prze­ prowadzić jedynie dyktatura reprezentująca ościenne mocarstwo, ale stalinowska modernizacja cieszyła się pewną dozą społecz­ nego poparcia - szczególnie wśród najbiedniejszych mieszkań­ ców wsi oraz w kręgach kształcącej się młodzieży. Reforma rolna z 1944 roku, znosząca prywatną wielką własność ziemską, pomy­ ślana była tak, aby zjednać formującej się władzy przychylność chłopstwa. Do kolektywizacji, którą zainicjowano w 1948 roku i wprowadzano w życie z dużą brutalnością, większość chłopów odnosiła się wrogo, lecz przed tymi, którzy borykali się ze skraj­ nym nieraz ubóstwem, stalinowska polityka otwierała rzeczywiste szanse na poprawę warunków życia i awans społeczny. Szczególną kategorię przyciąganych przez nowy system i jego ideologię sta­ nowiła młodzież szkolna i studencka. Dla młodych, dorastających w atmosferze kryzysu dawnych wartości i autorytetów, atrakcyjny bywał śmiały program wyrwania kraju z biedy i zacofania, zwień­ czony komunistyczną utopią.

Zakończenie, czyli początek

233

Kres stalinizmu był jednocześnie załamaniem się strategii for­ sownej modernizacji na wzór sowiecki. Z dzisiejszej perspektywy dobrze widać, jak załamanie to wpisywało się w znacznie szerszy kontekst wschodnioeuropejskich problemów modernizacyjnych. Dzieje tutejszego marksizmu i jego politycznych wcieleń należy bowiem rozpatrywać nie tylko jako część historii europejskiego socjalizmu, lecz również jako jeden z etapów formowania się pro­ jektów, które miały pchnąć Europę Wschodnią na drogę moderni­ zacji. Stalinowski program uprzemysłowienia, połączony z kolekty­ wizacją rolnictwa i totalitarną presją ideologiczną, był najbardziej radykalnym z tych projektów. Za radykalizmem Stalina kryło się połączenie komunistycznej wizji z imperialnymi tradycjami car­ skiej Rosji. Zasadnicza przebudowa społeczeństwa i gospodarki, prowadzona skrajnymi metodami, miała przełamać moderniza­ cyjny impas, w jakim znajdowało się przedrewolucyjne państwo. W centrum stalinowskiego projektu znajdowała się idea szyb­ kiego przekształcenia kraju agrarnego w przemysłowy i likwidacji chłopstwa jako grupy społecznej. Wizja taka była wytworem wiary w twórcze możliwości marksizmu, dzięki któremu zacofany kraj znaleźć się miał wreszcie w królestwie nowoczesności. Mimo wysiłków kosztujących miliony istnień ludzkich, mimo masowego terroru i bezprecedensowej presji ideologicznej, suk­ cesu nie udało się jednak osiągnąć. Skuteczność nadzwyczajnych środków, po jakie sięgnął Stalin w ZSRR, okazała się iluzoryczna wobec ogromu przeszkód: braku kapitału, wiedzy, kwalifikacji, odpowiednich nawyków społecznych. Efektem była moderniza­ cja połowiczna i ułomna: realna potęga militarna i złudna prze­ mysłowa, stagnacja rolnictwa, niemożność istotnego podniesienia poziomu życia ludności, degradacja tradycyjnych zasobów kultu­ rowych i niska wartość tego, czym próbowano je zastąpić, wreszcie pozorny charakter społecznej emancypacji i kryzysowe zjawiska w sferze stosunków międzyludzkich, będące następstwem patolo­ gii systemu władzy. Dzieje ZSRR po śmierci Stalina to utrwalenie się złagodzonej wersji panowania partii komunistycznej i bez­ skuteczne próby poradzenia sobie z nasilającymi się problemami

234

Zakończenie, czyli początek

gospodarczymi, aż po ostateczny upadek systemu sowieckiego w początku lat dziewięćdziesiątych. Polski stalinizm był narzucony z zewnątrz, trwał stosunkowo krótko, a jako program modernizacyjny miał zakres nieporów­ nanie mniejszy od swego sowieckiego wzorca. Nie byłoby jed­ nak rzeczą słuszną uznawać go jedynie za wytwór imperialnych poczynań ZSRR. Ma swoje miejsce w dziejach polskich wysiłków modernizacyjnych, bo choć narzucony z zewnątrz, był próbą roz­ wiązania miejscowych problemów. Próby wyjścia ze stanu zapóźnienia wobec cywilizacyjnego centrum podejmowano do końca istnienia PRL. Po załamaniu się strategii radykalnej - czy nawet desperackiej - nadeszły czasy ostrożniejszych, bardziej pragma­ tycznych koncepcji gomułkowskich, a gdy okazało się, że nie jest to lekarstwo na stagnację, ekipa Gierka usiłowała pchnąć kraj do przodu za pomocą zagranicznych kredytów. Następstwem gier­ kowskiej koncepcji rozwojowej był głęboki kryzys gospodarczy, który ostatecznie przyczynił się do upadku „realnego socjalizmu”. Nie sposób oczywiście twierdzić, że dwudziestowieczne dzieje polskiej modernizacji to powtórzenie tego, co działo się w XIX wieku. Można natomiast powiedzieć, że w XX stuleciu, w coraz szybciej zmieniających się warunkach cywilizacyjnych, usiłowano rozwiązać problemy, które powstały w wieku XIX. Najważniejszym z nich była kwestia agrarna. Ziemie dawnej Rzeczypospolitej wchodziły w XIX stulecie jako terytoria rolnicze, z systemem gospodarczo-społecznym, który z biegiem czasu był coraz częściej uznawany za anachroniczny. Przeszkody, jakie piętrzyły się na drodze efek­ tywnego modernizowania rolnictwa, wynikały w znacznej mierze ze zwykłej w tradycyjnych społeczeństwach agrarnych niechęci do zmian - w tym zwłaszcza z ziemiańskich dążeń do utrzymania dotychczasowych form dominacji na wsi - połączonej z częstą niemożnością sprostania wymogom nowoczesności. Nie mniej istotnym powodem był jednak brak odpowiednich działań ze strony państwa. Ostatni rozbiór Rzeczypospolitej nastąpił u progu epoki, w której państwo stało się kluczowym czynnikiem inicju­ jącym i wspomagającym modernizację obszarów peryferyjnych.

Zakończenie, czyli początek

235

W XIX wieku rządy zaborcze uważały politycznie aktywną część społeczeństwa polskiego w najlepszym razie za poddanych o wąt­ pliwej lojalności, a często za wrogów władzy. Trudno było w tym stanie rzeczy o większe zaangażowanie państwa w działania mające służyć rozwojowi kraju. Pewne szanse rozwojowe pojawiały się w przypadku niesuwerennych organizmów państwowych, takich jak Księstwo Warszawskie i konstytucyjne Królestwo Polskie, lub obszarów autonomicznych, jak Galicja od początku lat siedemdzie­ siątych, gdy w sprawach zarządzania danym terytorium wiele do powiedzenia mieli przedstawiciele polskich elit. Modernizacyjne trudności stanowiły jeden z podstawowych czynników wyznaczających warunki życia społeczeństwa i kie­ runki rozwoju kultury. Wyspowy, połowiczny i często ułomny charakter polskiej modernizacji znajdował swe odbicie w napię­ ciach i konfliktach kulturowych. Można, jak sądzę, przyjąć tezę, że ukształtowany na przełomie XVIII i XIX wieku układ kulturowych przeciwieństw - których podstawą był stosunek do nowoczesno­ ści - utrwalił się na tyle mocno, że przetrwał do dnia dzisiejszego. Ani w wieku XIX, ani w wieku XX nie powstały warunki sprzy­ jające jego osłabieniu. W każdym z krajów peryferyjnych miejscowe elity dzielił sto­ sunek do tego, co napływało z rozwijającego się centrum, i tego, co uznawano za rodzime. Polska specyfika polega na szczegól­ nym znaczeniu treści przeciwstawianych nowoczesności. Dzie­ więtnastowieczna polskość jest „historyczna”, wyrasta z trady­ cji Rzeczypospolitej. W przypadku społeczności uznawanych w XIX wieku za „niehistoryczne” procesy narodowotwórcze, sta­ nowiące jeden z głównych przejawów modernizacji, były długim i trudnym wypracowywaniem kulturowej tożsamości i podmioto­ wości politycznej przez elity o plebejskim rodowodzie. W przypadku polskim ziemiańskie elity i skupiona wokół nich „szlachecka” część społeczeństwa odziedziczyły tożsamość i poczucie podmiotowości po Rzeczypospolitej. W XIX wieku było to przez dłuższy czas poli­ tycznym atutem, zaczęło jednak szybko rodzić poważne i trwałe problemy. Wynikające z zakorzenienia w tradycji Rzeczypospolitej

236

Zakończenie, czyli początek

aspiracje okazywały się trudne do zrealizowania. Nie powiodły się dziewiętnastowieczne próby odbudowy utraconego państwa, a niepowodzenia te budziły obawę przed zacieraniem się polskiej tożsamości. Polskość, pozbawiona państwowej ochrony, stawała się w powszechnym odczuciu narażona na oddziaływanie destruk­ cyjnych obcych wpływów. Można było rzecz jasna obawiać się politycznych planów mocarstw zaborczych, ale głębiej sięgał lęk przed nowoczesnością. Pojawiały się tu bolesne dylematy: dąże­ nie do osiągnięcia narodowych celów wymagało odpowiedniego potencjału cywilizacyjnego, ale tworzenie takiego potencjału zda­ wało się zagrażać narodowi. Wydarzenia epoki napoleońskiej weszły do narodowej trady­ cji jako seria wyobrażeń utrzymanych w konwencji militarnego heroizmu, tymczasem istotą dziejów Księstwa Warszawskiego była tłumiona wprawdzie, lecz ostra konfrontacja światopoglądowo-cywilizacyjna. Znaczenie ówczesnych konfliktów wykraczało daleko poza ich doraźny kontekst polityczny: chodziło tu o ścieranie się treści uznawanych za rodzime z takimi, których za rodzime nie uważano. To, co dziś nazywamy „nowoczesnością”, pojawiało się w tych starciach jako czynnik płynący z zewnątrz i naruszający usta­ lony porządek rzeczy rodzimych. Zdaniem niektórych takie naru­ szanie miało charakter dobroczynny - sądzono, że pozwala wyjść z pożałowania godnego położenia. Dla innych - zagrażało tożsa­ mości i podmiotowości. Polityczne doświadczenia XIX i XX wieku, rzadko kiedy wyrabiające poczucie bezpieczeństwa, czasem zaś będące źródłem traumy, sprzyjały utrwalaniu się agresywno-destrukcyjnego obrazu nowoczesności, który w zmieniających się realiach cywilizacyjnych modyfikował swój kształt, ale nie tracił podstawowych cech. Ziemiaństwo przestawało być główną siłą polityczną i kulturową, ustępując miejsca inteligencji, „lud” stopniowo się emancypował, a jego struktura się przekształcała, nowe, awansujące warstwy pozostawały jednak w kręgu wyobra­ żeń, poglądów i postaw swych poprzedników. Zmagania z nowoczesnością odcisnęły wyraźne piętno na polskiej polityce. Modernizacyjny projekt Dmowskiego, ledwie

Zakończenie, czyli początek

237

powstał, już zaczął obumierać. Krótki żywot tej wizji był świadec­ twem kryzysu wczesnej (to znaczy uformowanej w XIX wieku) nowoczesności - kryzysu, który w warunkach polskich skłonił nacjonalistów do ideowego przesuwania się w stronę konserwa­ tyzmu. Projekt sowiecki, narzucony PRL w czasach stalinowskich, był wschodnioeuropejską próbą przełamania modernizacyjnych barier w warunkach konfliktu z Zachodem, postrzeganym jako centrum nowoczesności destrukcyjnej. Próba ta, budząca w Polsce na ogół niechęć lub wrogość, mieściła się jednak dobrze w pery­ feryjnej tradycji przeciwstawiania się zachodnim wzorcom. Gospodarczy upadek „realnego socjalizmu” i obumieranie ofi­ cjalnej ideologii sprawiły, że Zachód stał się w oczach Polaków krainą dostatku i wolności. Kiedy jednak Polska „wróciła do Europy”, wtedy w atmosferze niezaspokojonych aspiracji i gro­ madzących się rozczarowań powróciło też mroczne wyobrażenie zachodniej nowoczesności.

Bibliografia

Anderson P., The Lineages of the Absolutist State, London 1974. Anderson P., Passages front Antiąuity to Feudalism, London 1975. Baczko B., Rousseau: samotność i wspólnota, wyd. II, Gdańsk 2009. Bakuła B., Europa Środkowo-Wschodnia i jej (post)kolonialny świat, w: Dys­ kurs postkolonialny we współczesnej literaturze i kulturze Europy Środkowo-Wschodniej. Polska, Ukraina, Węgry i Słowacja, red. B. Bakuła i in., Poznań 2015, s. 13-97. Bańka J., Michał Wiszniewski, w: Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. I: 18311863, red. A. Walicki, Warszawa 1973, s. 594-625. Barańska A., Między Warszawą, Petersburgiem i Rzymem. Kościół a państwo w dobie Królestwa Polskiego (1815-1830), Lublin 2008. Bauman Z., Nowoczesność i Zagłada, tłum. T. Kunz, Kraków 2009. Bauman Z., Ponowoczesność jako źródło cierpień, Warszawa 2000. Beauvois D., Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914, tłum. K. Rutkowski, Lublin 2005. Beck LJ., Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, tłum. S. Cieśla, Warszawa 2002. Bejła J. [Rzewuski H.J, Mieszaniny obyczajowe, t. I, Wilno 1841. Berlin L, Pod prąd. Eseje z historii idei, red. H. Hardy, tłum. T. Bieroń, Poznań 2002. Bolecki W., Myśli różne o postkolonializmie. Wstęp do tekstów nie napisanych, „Teksty Drugie” 2007, nr 4 (106), s. 6-13. Bończa-Tomaszewski N., Demokratyczna geneza nacjonalizmu. Intelektualne korzenie ruchu narodowo-demokratycznego, Warszawa 2001. Borkowska G., Perspektywa postkoloniałna na gruncie polskim: pytania sceptyka, „Teksty Drugie” 2010, nr 5 (125), s. 40-52. Bukraba-Rylska L, Socjologia wsi polskiej. Warszawa 2008. Burkę E., Rozważania o rewolucji we Francji [...], tłum. D. Lachowska, wstęp P. Kłoczowski, Kraków 1994.

Bibliografia

239

Butterwick-Pawlikowski R., Między oświeceniem a katolicyzmem, czyli o katolic­ kim oświeceniu i oświeconym katolicyzmie, „Wiek Oświecenia” 2014, t. 30, s. 11-55. Butterwick-Pawlikowski R., Polska rewolucja a Kościół katolicki 1788-1792, tłum. M. Ugniewski, Kraków 2012. Chlebowczyk J., O prawie do bytu małych i młodych narodów. Kwestia narodowa i procesy narodotwórcze we wschodniej Europie Środkowej w dobie kapitalizmu (od schyłku XVIII do początków XX w.), Warszawa 1983. Chwalba A., Imperium korupcji w Rosji i Królestwie Polskim w latach 1861-1917, posłowie J. Smaga, Kraków 1995. Czapliński P., Resztki nowoczesności. Dwa studia o literaturze i życiu, Kraków 2011. Czepulis-Rastenis R., Ludzie nauki i talentu. Studia o świadomości społecznej inteligencji polskiej w zaborze rosyjskim. Warszawa 1988. Czepulis-Rastenis R., Wieś i miasto w oczach inteligenta, „Kwartalnik Historyczny" R. XCIV, 1987, nr 3, s. 50-76. Czubaty J., Kraj pod rządami złodziei, masonów i rozpusty. Konserwatywna świado­ mość okresu przełomu 1807-1814, „Regiony” 1998, nr 1-3 (88-90), s. 209-228. Czubaty J., Księstwo Warszawskie (1807-1815), Warszawa 2011. Czubaty J., Księstwo Warszawskie - pierwsze nowoczesne państwo polskie?, „Kwar­ talnik Historyczny” R. CXXV, 2018, nr 2, s. 365-401. Czubaty J., Zasada „dwóch sumień”. Normy postępowania i granice kompromisu politycznego Polaków w sytuacjach wyboru (1795-1815), Warszawa 2005. Deszczyńska M., Polskie kontroświecenie, Warszawa 2011. Dmowski R., Myśli nowoczesnego Polaka, wyd. IV, Warszawa 1933. Droga do niepodległości czy program defensywny? Praca organiczna - programy i motywy, wyb., wstęp i przyp. T. Kizwalter, J. Skowronek, Warszawa 1988. Eisenbach A., Emancypacja Żydów na ziemiach polskich 1785-1870 na tle euro­ pejskim, Warszawa 1988. Ellis G.» Cesarstwo Napoleona, tłum. A. Czwojdrak, Kraków 2011. Filipowicz S., Galimatias. Zaprzepaszczony sens Oświecenia, Warszawa 2014. Ffudakowski] Z., Listy z dziedziny zagadnień społecznych, cz. I-II, „Gazeta Codzienna” 24-25 II/8-9 III 1861, nr 64-65. Gall L., Bismarck. Der weifie Revolutionar, Frankfurt am Main 1980. Gawin M., Spór o równouprawnienie kobiet (1864-1919), Warszawa 2015. „Gazeta Warszawska” 28 1/9 II 1857, nr 37. Gellner E., Introduction, w: Notions of Nationalism, red. S. Periwal, Budapest 1995, s. 1-7. Gensler M., Satyra na leniwych teologów, czyli o pewnych lekcjach z filozofii nieodrobionych od sześciuset lat, „Kwartalnik Historyczny” R. CXXII, 2015, nr 4, s. 641-655.

240

Bibliografia

Głębocki H., Fatalna sprawa. Kwestia polska w rosyjskiej myśli politycznej (18561866), Kraków 2000. Goltz A., Wieś i miasto w ich społecznym do siebie stanowisku, „Biblioteka War­ szawska” 1842, t. 1, s. 91-123. Gosk H., Wychodzenie z „cienia imperium”. Wątki postzależnościowe w literaturze polskiej XX i XXI wieku, Kraków 2015. Górski L., Wybór pism. Wydawnictwo jubileuszowe, Warszawa 1908. Grabski A. F., Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976. Grocholska B., Lewica wobec Napoleona w świetle „Korespondencji w materiach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśniających”, w: Francja - Polska XVIIIXIX w. Studia z dziejów kultury i polityki poświęcone Profesorowi Andrzejowi Zahorskiemu w sześćdziesiątą rocznicę urodzin, red. A. Mączak i in., Warszawa 1983, s. 62-69. Hahn R., Picrre Simon Laplace 1749-1827. A Determined Scientist, Cambridge, Mass. 2005. Historia państwa i prawa Polski, t. III: Od rozbiorów do uwłaszczenia, red. J. Bar­ dach, M. Senkowska-Gluck, Warszawa 1981. Hollingdale R. J., Nietzsche, tłum. W. Jeżewski, Warszawa 2001. Janowski M., Narodziny inteligencji 1750-1831, Warszawa 2008 (Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, red. J. Jedlicki, t. I). Janowski M., Polska myśl liberalna do 1918 roku, Kraków 1998. Jedlicki J., Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobraźni XIX wieku, wyd. II, Warszawa 2002. Jedlicki J., Nieudana próba kapitalistycznej industrializacji. Analiza państwo­ wego gospodarstwa przemysłowego w Królestwie Polskim XIX w., Warszawa 1964. Jedlicki J., Szlachta, w: Przemiany społeczne w Królestwie Polskim 1815-1864, praca zespołowa wykonana pod kier. W. Kuli i J. Leskiewiczowej, Wrocław 1979, s. 27-56. Jedlicki J., Świat zwyrodniały. Lęki i wyroki krytyków nowoczesności, Warszawa 2000. Jezierski A., Problemy rozwoju gospodarczego ziem polskich w XIX i XX wieku, Warszawa 1984. Karpińska M., Ziemie polskie po trzecim rozbiorze. Księstwo Warszawskie, Kró­ lestwo Polskie i zabór rosyjski - do 1831 roku, w: Historie Polski w XIX wieku, red. A. Nowak, t. II: M. Karpińska i in., Historie polityczne, cz. 1, Warszawa 2013, s. 7-150. Kawalec K., Roman Dmowski, Warszawa 1996. Kieniewicz S., Między ugodą a rewolucją (Andrzej Zamoyski w latach 1861-1862), Warszawa 1962. Kieniewicz S., Powstanie styczniowe, wyd. II, Warszawa 1983.

Bibliografia

241

Kieniewicz S.» Wizja Polski niepodległej, w: Polska XIX wieku. Państwo - społe­ czeństwo - kultura, red. S. Kieniewicz, wyd. III, Warszawa 1986, s. 162-193. Kizwalter T., Kryzys Oświecenia a początki konserwatyzmu polskiego, Warszawa 1987. Kizwalter T., „Nowatorstwo i rutyny". Społeczeństwo Królestwa Polskiego wobec procesów modernizacji (1840-1863), Warszawa 1991. Kizwalter T., O nowoczesności narodu. Przypadek polski, Warszawa 1999. Kizwalter T.» Początki inteligenckiej samoświadomości - między jakobinizmem a oświeconą zachowawczością (zarys problematyki), w: Inteligencja polska XIX i XX wieku. Studia 6, red. R. Czepulis-Rastenis, Warszawa 1991, s. 10-26. Kizwalter T., Uniwersytety europejskie w XIX w., w: Dzieje Uniwersytetu War­ szawskiego 1816-1915, red. T. Kizwalter, Warszawa 2016, s. 17-52. Kizwalter T., Von Staatsbiirgern zu Untertanen? Der polnische Adel in der Gesellschaftsstrukturen der Teilungsstaaten, w: Polen in der europaischen Geschichte. Ein Handbuch in vicr Bcinden, red. M. G. Muller, t. III: Die polnisch-litauischen Lauder unter der Herrschaft der Teilungsmachte (1772/1795-1914), red. M. G. Muller i in., Stuttgart 2018. Klimowicz M., Retoryczność polskiego dyskursu postkolonialnego, w: Studia postkolonialne nad kulturą i cywilizacją polską, red. K. Stępnik, D. Trześniowski Lublin 2010, s. 63-70. Kochanowicz J., Duch kapitalizmu na polskiej peryferii: perspektywa historyczna, w: Kultura i gospodarka, red. J. Kochanowicz, M. Marody, Warszawa 2010, s. 21-51. Kochanowicz J., Pańszczyźniane gospodarstwo chłopskie w Królestwie Polskim w I połowie XIX iv., Warszawa 1981. Kochanowicz J.» Peryferie i centrum: gdzie będzie Polska iv roku 2050? Opraco­ wanie w ramach projektu badawczego Polska 2050, przygotowane dla Komi­ tetu Prognoz „Polska 2000 Plus” przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2011. Koczanowicz L., Post-postkomunizm a kulturowe wojny, „Teksty Drugie” 2010, nr 5 (125), s. 9-21. Kołakowski L., Czas ciekawy, czas niespokojny. Z Leszkiem Kołakowskim rozmawia Zbigniew Mentzel, cz. II, Kraków 2008. Kołakowski L., Główne nurty marksizmu. Powstanie - rozwój - rozkład, wyd. II, Londyn 1988. Kopczyński M., Standard życia i „jakość życia" robotników angielskich w epoce rewolucji przemysłowej, w: Gospodarka - ludzie - władza. Studia historyczne ofiarowane Juliuszowi Łukasiewiczowi w 75. rocznicę urodzin, red. M. Kop­ czyński, A. Mączak, Warszawa 1998, s. 179-203. Korespondencja w materiach obraz kraju i narodu polskiego rozjaśniających. War­ szawa 1807.

242

Bibliografia

Koselleck R., Semantyka historyczna, wyb. i oprać. H. Orłowski, tłum. W. Kunicki, Poznań 2001. Koźmian K., Pamiętniki, wstęp J. Willaume, oprać, tekstu M. Kaczmarek, K. Pecold, t. II, Wrocław 1972. Koźmian K., Pisma prozą, Kraków 1888. Krasnodębski Z., Demokracja peryferii, Gdańsk 2003. Kraszewski J. I., Choroby wieku. Studium patologiczne, Wilno 1857. [Kraszewski J. I.], [Codziennie się przekonywamy...], „Gazeta Codzienna” 9/21 VIII 1859, nr 219. Król M., Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konserwatywną XIX wieku. Warszawa 1985. Krzywiec G., Polska bez Żydów. Studia z dziejów idei, wyobrażeń i praktyk anty­ semickich na ziemiach polskich początku XX wieku (1905-1914), Warszawa 2017. Krzywiec G., Szowinizm po polsku. Przypadek Romana Dmowskiego (1886-1905), Warszawa 2009. Kula W., Udział we władzy, w: Przemiany społeczne w Królestwie Polskim 18151864, praca zespołowa wykonana pod kier. W. Kuli i J. Leskiewieżowej, Wro­ cław 1979, s. 405-419. Kula W., Wprowadzenie. Rozwój gospodarczy w warunkach rosnącego zacofa­ nia, w: Przemiany społeczne w Królestwie Polskim 1815-1864, praca zespołowa wykonana pod kier. W. Kuli i J. Leskiewiczowej, Wrocław 1979, s. 11-23. Kulak T., Jan Ludwik Popławski 1854-1908. Biografia polityczna, t. II, Wrocław 1989. Leśnodorski B., Historia i współczesność, Warszawa 1967. Leśnodorski B., Jakobini wobec zagadnień wzrostu i wspólnoty politycznej w Księ­ stwie Warszawskim, w: Studia historyczne. Księga jubileuszowa z okazji 70 rocz­ nicy urodzin prof. dra Stanisława Arnolda, Warszawa 1965, s. 260-272. Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. II, Warszawa 1985. Lud Polski. Wybór dokumentów, wyb. i wstęp H. Temkinowa, Warszawa 1957. Ludwikowski R. R., Główne nurty polskiej myśli politycznej 1815-1890, Warszawa 1982. Łazuga W., Kalkulować... Polacy na szczytach C. K. Monarchii, Poznań 2013. Łuczewski M., Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej, Toruń 2012. Łukasiewicz J., Drogi rozwoju rolnictwa na ziemiach polskich, w: Polska XIX wieku. Państwo - społeczeństwo - kultura, red. S. Kieniewicz, wyd. III, Warszawa 1986, s. 13-55. Łukasiewicz J., Przewrót techniczny w przemyśle Królestwa Polskiego, Warszawa 1963. Mann T., Czarodziejska góra, t. II, tłum. J. Łukowski, Warszawa 1972. Marks K., Engels F., Dzieła, t. IX, Warszawa 1965.

Bibliografia

243

Marzec W., Rebelia i reakcja. Rewolucja 1905 roku i plebejskie doświadczenie polityczne, Łódź-Kraków 2016. Matusik P., Idea pracy organicznej w Poznańskiem w dobie Karola Marcinkow­ skiego, „Kronika Miasta Poznania” 1996, nr 3, s. 66-84. Matusik P., „Nadeszła epoka przejścia...’' Nowoczesność iv piśmiennictwie kato­ lickim Poznańskiego 1836-1871, Poznań 2011. Mączak A., Nierówna przyjaźń. Układy klientalne w perspektywie historycznej, Wrocław 2003. Mączak A., Rządzący i rządzeni. Władza i społeczeństwo w Europie wczcsnonowożytnej, Warszawa 1986. Mickiewicz A., Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, oprać. Z. Stefanowska, Wrocław 1956. Mochnacki M., Pisma wybrane, wstęp J. Szacki, wyb. i przyp. R. Janiec, War­ szawa 1957. Modzelewski K., Barbarzyńska Europa, Warszawa 2004. Mycielski M., „Miasto ma mieszkańców, wieś obywateli”. Kajetana Koźmiana koncepcje wspólnoty politycznej (do 1830 roku), Wrocław 2004. Nipperdey T., Rozważania o niemieckiej historii. Eseje, tłum. A. Kopacki, War­ szawa 1999. Opaliński E., Kultura polityczna szlachty polskiej w latach 1587-1652. System parlamentarny a społeczeństwo obywatelskie, Warszawa 1995. Orłowski H., „Polnische Wirthschaft”. Nowoczesny niemiecki dyskurs o Polsce, tłum. I. Sellmer, S. Sellmer, Olsztyn 1998. Oświecenie dzisiaj. Rozmowy w Castel Gandolfo, oprać, i przedmowa K. Michalski, Kraków 1999. Pećar A., Tricoire D., Falsche Freunde. War die Aufklarung wirklich die Geburtsstunde der Moderne?, Frankfurt-New York 2015. Pieróg S., Rozum i Uniwersum (filozofia polityczna J. K. Szaniawskiego), „Archi­ wum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1979, t. 25, s. 63-96. Polonsky A., Dzieje Żydów w Polsce i Rosji, tłum. M. Wilk, Warszawa 2014. Polska 2030: wyzwania rozwojowe, red. M. Boni, Warszawa 2009. Popławski J. L., Pisma polityczne, przedmowa Z. Wasilewski, t. I, Kraków 1910. Powidaj L., Polacy i Indianie, „Dziennik Literacki” 9 XII 1864, nr 53. Preussische Reformen 1807-1820, red. B. Vogel, Kónigstein im Taunus 1980. Przybylski R., Klasycyzm, czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983. Przybylski R., Oni nie pisali dla uczonych..., „Odra” R. XXIV, 1984, nr 3 (270), s. 38-42. Raełf M., Comprendre 1'Ancien Reginie russe. £tat et socićte en Russie imperiale, essai d’interpretation, przedmowa A. Besanęon, Paris 1982.

244

Bibliografia

Rosdolsky R., Friedrich Engels und das Problem der „geschichtslosen Vblker“. Die Nationalitdtenfrage in der Revolution 1848-1849 im Lichte der „Neuen Rheinischen Zeitung", „Archiv fur Sozialgeschichte” R. IV, 1964, s. 87-282. Roszak S., Koniec świata sarmackich erudytów, Toruń 2012. Said E. W., Orientalizm, dum. M. Wyrwas-Wiśniewska, Poznań 2005. Salmonowicz S., Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa, wyd. III, Warszawa 2004. Schiller J., Universitas rossica. Koncepcja rosyjskiego uniwersytetu 1863-1917, Warszawa 2007. Sdviżkov D., Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształconej w Europie, dum. J. Górny, Warszawa 2011. Sikora A., Filozofia społeczna TDP, w: Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. I: 1831-1863, red. A. Walicki, Warszawa 1973, s. 93-96. Skarga B., Hochfeldowa A., Polska myśl filozoficzna w epoce pozytywizmu, w: 700 lat myśli polskiej. Filozofia i myśl społeczna w latach 1865-1895, cz. I, wyb., oprać., wstęp i przyp. A. Hochfeldowa, B. Skarga, Warszawa 1980, s. 9-15. Skowronek J., Adam Jerzy Czartoryski 1770-1861, Warszawa 1994. Skowronek J., Książę Józef Poniatowski, Wrocław 1986. Skowronek J., Sprawa polska, w: Europa i świat w epoce napoleońskiej, red. M. Senkowska-Gluck, Warszawa 1977, s. 338-404. Skórczewski D., Teoria - literatura - dyskurs. Pejzaż postkolonialny, Lublin 2013. Słowacki J., Dzieła [...], t. I, Lwów 1909. Sosnowska A., Zrozumieć zacofanie. Spory historyków o Europę Wschodnią (19471994), Warszawa 2004. Sowa J., Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kra­ ków 2011. Staniszkis J., O władzy i bezsilności, Kraków 2006. Stankiewicz Z., Szlachta - ziemianie w świetle ankiety włościańskiej 1814 r., w: Ziemiaństwo polskie 1795-1945. Zbiór prac o dziejach warstwy i ludzi, red. J. Leskiewiczowa, Warszawa 1985, s. 85-120. Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, wyb. tekstów, przedmowa i przyp. M. Król, Warszawa 1985. Staszic S., Pisma filozoficzne i społeczne, oprać, i wstęp B. Suchodolski, Warszawa 1954. Struck B., Nie Zachód, nie Wschód. Francja i Polska w oczach niemieckich podróż­ nych w latach 1750-1850, tłum. Z. Owczarek, R. Zielnik-Kołodzińska, red. nauk. I. Kąkolewski, B. Rutkowska, Warszawa 2012. Surynt I., Postęp, kultura i kolonializm. Polska a niemiecki projekt europejskiego Wschodu w dyskursach publicznych XIX wieku, Wrocław 2006. Szacki J., Liberalizm po komunizmie, Kraków 1994. Szahaj A., Teoria krytyczna szkoły frankfurckiej. Wprowadzenie, Warszawa 2008.

Bibliografia

245

Szaniawski J. K., O naturze i przeznaczeniu urzędowań w społeczności. Rzecz w krótkich napomknieniach, z daleka wskazujących drogę do głębszego wywodu. Warszawa 1808. Szaniawski J. K.» Rzut oka na dzieje filozofii od czasu upadku jej u Greków i Rzy­ mian aż do epoki odrodzenia nauk [...] Przydana rzecz o sceptykach moralnych i o szkodliwym dążeniu filozofii wieku XVIII, Warszawa 1804. Szucs J., Trzy Europy, tłum. J. M. Kłoczowski, Lublin 1994. Szwarc A., Czy pozytywiści warszawscy skłaniali się ku polityce ugody?, w: Losy Polaków iv XIX-XX w. Studia ofiarowane Profesorowi Stefanowi Kieniewiczowi w osiemdziesiątą rocznicę Jego urodzin, Warszawa 1987, s. 254-268. Szymanowski W., Korespondencja Kroniki. Z Tywrowa nad Bohem, „Kronika Wiadomości Krajowych i Zagranicznych” 6/18 IX 1856, nr 159. Ślisz A., Henryk Rzewuski. Zycie i poglądy, Warszawa 1986. Świętochowski A., Praca u podstaw (Ogólne jej pojęcie), w: J. Rudzki, Świętochow­ ski, Warszawa 1963, s. 113-122. Tazbir J., Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit - upadek - relikty, Warszawa 1978. Thompson E., A jednak kolonializm. Uwagi epistemologiczne, „Teksty Drugie” 2011, nr 6 (132), s. 289-302. Towarzystwo Demokratyczne Polskie. Dokumenty i pisma, wyb. i wstęp B. Baczko, Warszawa 1954. Tradycja i nowoczesność, wyb. J. Kurczewska, J. Szacki, słowo wstępne J. Szacki, Warszawa 1984. Traverso E., Europejskie korzenie przemocy nazistowskiej, tłum. A. Czarnacka, Warszawa 2011. Tricoire D., Die Selbstkolonisierung Europas oder Wie lasst sich eine andere Geschichte der Aufklarung erzahlen?, w: Dekonstruieren und doch erzdhlen. Polnische und andere Geschichten, red. J. Heyde i in., Góttingen 2015, s. 25-31. Trybusiewicz J., Zagadnienia historyzmu iv twórczości Jana Pawła Woronicza, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1959, t. 4, s. 5-65. Trzeciakowski L.» Wielkopolski program samomodernizacji - kształtowanie się nowoczesnego społeczeństwa, w: Samomodernizacja społeczeństw w XIX wieku. Irlandczycy, Czesi, Polacy, red. L. Trzeciakowski, K. Makowski, Poznań 1999, s. 65-105. Veblen T.» Teoria klasy próżniaczej, tłum. J. i K. Zagórscy, wstęp J. Górski, War­ szawa 1971. Yelikie reformy v Rossii: 1856-1874, red. L. G. Zaharova, B. Eklof, J. Bushnell, Moskva 1992. Walicki A., Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996. Walicki A., Trzy patriotyzmy. Trzy tradycje polskiego patriotyzmu i ich znaczenie współczesne, Warszawa 1991.

246

Bibliografia

Walicki A., W kręgu konserwatywnej utopii. Struktura i przemiany rosyjskiego słowianofilstwa, Warszawa 1964. Wapiński R., Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997. Wapiński R., Polska i małe ojczyzny Polaków. Z dziejów kształtowania się świa­ domości narodowej w XIX i XX wieku po wybuch II wojny światowej, Wro­ cław 1994. Wawrzyczek L, Badanie kultury polskiej w perspektywie światowych studiów postkolonialnych, w: Studia postkolonialne nad kulturę] i cywilizacji] polską, red. K. Stępnik, D. Trześniowski, Lublin 2010, s. 11-19. Weeks T., Nation and State in Late Imperial Russia: Nationalism and Russification on the Western Frontier, 1863-1914, DeKalb, 111. 1996. Winkler H. A., Długa droga na Zachód, t. I: Dzieje Niemiec 1806-1933, tłum. V. Grotowicz, M. Kopij, W. Kunicki, Wrocław 2007. Witkowska A., Sławianie, my lubini sielanki..., Warszawa 1972. Zahorski A., Napoleon, Warszawa 1982. Zamoyski A., Moje przeprawy, t. I, Kraków 1906. Zaremba M., Trauma Wielkiej Wojny. Psychospołeczne konsekwencje drugiej wojny światowej, „Kultura i Społeczeństwo” 2008, t. 52, nr 2, s. 3-42. Zaremba M., Wielka Trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys, Kra­ ków 2012.

Indeks osób

Adorno Theodor 66-68 Aleksander I, car Rosji 107, 116-118, 123, 139, 140, 145, 164 Aleksander II, car Rosji 124, 130, 133, 137 Alembert Jean Le Rond d’ 166 Anderson Perry 28-32

Baczko Bronisław 58, 159 Bakuła Bronisław 51, 52 Bańka Józef 175 Barańska Anna 93-95, 98 Bardach Juliusz 104 Bauman Zygmunt 14, 228 Beauvois Daniel 103 Beck Ulrich 15 Bejła Jarosz zob. Rzewuski Henryk Berg Fiodor 132 Berlin Isaiah 72 Besanęon Alain 123 Bieroń Tomasz 72 Bismarck Otto von 127, 133, 135 Bobrzyński Michał 170, 208 Bolecki Włodzimierz 50 Boni Michał 24 Bończa-Tomaszewski Nikodem 190 Borkowska Grażyna 53, 54 Braudel Fernand 32, 33, 37 Buckie Henry Thomas 176

Budda Siakjamuni, właśc. Siddhartha Gautama 208 Bujak Franciszek 34 Bukraba-Rylska Izabella 38 Burkę Edmund 119,209 Bushnell John 125 Butterwick-Pawlikowski Richard 70, 72-74 Chlebowczyk Józef 135 Chołoniewski Antoni 46 Churchill Winston 28 Chwalba Andrzej 122 Cieszkowski August 165 Cieśla Stanisław 15 Clermont-Tonnerre Stanislas de 105 Comte Augustę 176 Condorcet Nicolas de 14 Constant Benjamin 182 Czapliński Przemysław 55 Czarnacka Agata 228 Czartoryscy, ród 70 Czartoryski Adam Jerzy 89, 154, 158, 185 Czepulis-Rastenis Ryszarda 83, 151, 189 Czubaty Jarosław 75, 79, 83, 85, 86, 88, 96, 98, 99, 101 Czwojdrak Aleksandra 77

248

Indeks osób

Darwin Charles 176, 196, 199 Deszczyńska Martyna 72-74 Dmowski Roman 190, 196-210, 227, 229, 236 Drucki-Lubecki Franciszek Ksawery 140-146 Duszczyk Maciej 25

Eisenbach Artur 105, 220 Eisenstadt Shmuel 43, 44 Eklof Ben 125 Ellis Geoffrey 77, 95 Engels Friedrich 67, 200, 214 Filipowicz Stanisław 69 Foucault Michel 68 Fryderyk II, król Prus 58, 59, 135, 166 Fryderyk Wilhelm II, król Prus 107 Fudakowski Zygmunt 153

Galileusz, wlaśc. Galileo Galilei 179 Gall Lothar 135 Gawin Magdalena 224 Gellner Ernest 196 Gensler Marek 180 Gierek Edward 234 Głębocki Henryk 126 Głowacki Aleksander zob. Prus Bo­ lesław Goltz Adam 151 Gosk Hanna 53 Górny Justyna 117 Górski Janusz 39 Górski Ludwik 146 Grabski Andrzej Feliks 65 Grochulska Barbara 81 Grotowicz Viktor 113 Habermas Jurgen 45 Habsburgowie, ród 94, 102, 128, 134 Hahn Roger 179

Hardenberg Karl August von 110, 112, 114, 117, 124, 133 Hardy Henry 72 Heidegger Martin 12 Heyde Jurgen 57 Hitler Adolf 225 Hochfeldowa Anna 175, 176 Hohenzollernowie, ród 94 Hollingdale Reginald John 196 Horacy, właśc. Quintus Horatius Flaccus 56 Horkheimer Max 66-68 Horodyski Andrzej 83, 92 Humboldt Wilhelm von 111, 113-115, 117

Janiec Romualda 162 Jankowiak-Konik Beata 25 Janowski Maciej 25, 70, 93, 180, 182— 184, 187, 188, 221, 227 Jaskułowski Krzysztof 25 Jedlicki Jerzy 11, 15, 16, 20, 70, 109, 142, 144, 150, 152, 188 Jelski Ludwik 165 Jezierski Andrzej 137, 140, 141, 143 Jeż Teodor Tomasz zob. Miłkowski Zygmunt Józef II, cesarz Austrii 59, 94, 102, 107-109, 134

Kaczmarek Marian 86 Kant Immanuel 56 Kantorowicz Ernst H. 42 Karakozow Dmitrij 132 Karol Wielki, król Franków, cesarz 28 Karpińska Małgorzata 25, 102 Kartezjusz, właśc. Rene Descartes 72 Kawalec Krzysztof 197, 205 Kąkolewski Igor 136 Kelles-Krauz Kazimierz 216, 227 Kieniewicz Stefan 129,146,165

Indeks osób

Kizwalter Tomasz 78, 82, 88-90, 104, 145, 147, 149-151, 154-156, 192, 202, 224 Klimowicz Marcin 53 Kłoczowski Jan Maria 28 Kłoczowski Paweł 119 Kochanowicz Jacek 24, 40, 142 Koczanowicz Leszek 55 Kołakowski Leszek 66, 67, 69, 211, 215 Kołłątaj Hugo, ks. 71, 83, 97, 180 Konfucjusz 208 Kopacki Andrzej 114 Kopczyński Michał 17 Kopij Marta 113 Koselleck Reinhart 12, 13 Koźmian Jan 154 Koźmian Kajetan 86-89, 99 Koźmian Stanisław 169, 170 Krasnodębski Zdzisław 44, 45 Kraszewski Józef Ignacy 147-153, 181 Kronenberg Leopold 151 Król Marcin 89, 169, 171 Krzywicki Ludwik 190 Krzywiec Grzegorz 191, 198, 222 Krzyżanowski Adam 64 Kula Witold 34, 35, 37, 85, 139, 142 Kulak Teresa 192 Kunicki Wojciech 13,113 Kunz Tomasz 14 Kurczewska Joanna 15

Lacan Jacques 41 Lachowska Dorota 119 Laclau Ernesto 41 Laplace Pierre Simon de 179 Lefort Claude 41, 42 Lelewel Joachim 46, 160, 164 Leskiewiczowa Janina 85, 141 Leśnodorski Bogusław 86, 88 Limanowski Bolesław 212, 216, 227 Lubomirski Stanisław Herakliusz 71

249

Lubowidzki Józef 143 Ludwik XIV, król Francji 62 Ludwikowski Rett Ryszard 65 Luksemburg Róża 214-216 Lazuga Waldemar 137 Lubieński Feliks 86, 97, 98 Łubieński Henryk 143 Luczewski Michał 108, 128, 212 Łukasiewicz Juliusz 129, 148 Łukowski Jan 228

Maistre Joseph de 58, 209 Makowski Krzysztof 156 Maleszewski Piotr 82 Małowist Marian 34, 35, 37 Mann Thomas 228 Marcinkowski Karol 154 Marcuse Herbert 66 Marks Karol 43,66,67,200,211,214, 216 Marody Mirosława 40 Marwitz Friedrich August Ludwig von der 112 Marzec Wiktor 226 Matusik Przemysław 154, 156 Mączak Antoni 18, 29, 30, 36, 37, 81 Michalski Krzysztof 56 Mickiewicz Adam 157, 165 Mikołaj I, car Rosji 118-121, 123-125, 130, 134, 137, 143, 147 Mili John Stuart 176, 223 Milutin Nikołaj 132 Miłkowski Zygmunt, ps. Teodor To­ masz Jeż 185 Mittelstaedt Jan 20 Mochnacki Maurycy 161, 162 Modzelewski Karol 30-32 Monteskiusz, właśc. Charles Louis de Secondat de Montesquieu 185 Morawski Szymon 25

250

Indeks osób

Molty Marceli 154, 155 Muller Michael G. 104 Mycielski Maciej 87, 88

Nałkowski Wacław 190 Napoleon I Bonaparte, cesarz Francu­ zów 16,75-78,80,82-84,86,94-98, 101, 111, 117, 145, 164, 179, 183 Newton Isaac 179 Neyman Józef 82, 83 Niemcewicz Julian Ursyn 99 Nietzsche Friedrich 196 Nippcrdey Thomas 114 Nowak Andrzej 102

Opaliński Edward 45 Orłowski Hubert 13, 136 Owczarek Zdzisław 136 Pećar Andreas 57 Pecold Kazimierz 86 Periwal Sukumar 196 Pieróg Stanisław 91 Piltz Erazm 210 Piłsudski Józef 227, 230 Piotr I Wielki, car Rosji 16, 101, 120 Pius VII, papież 95 Pius IX, papież 179 Polonsky Antony 104, 105, 107, 220 Popławski Jan Ludwik 189-192, 194, 195 Potocki Ignacy 82 Potocki Jan 82 Potocki Stanisław Kostka 82, 181 Potocki Tomasz 150 Potocki Wacław 71 Powidaj Ludwik 166-169 Prus Bolesław, właśc. Aleksander Gło­ wacki 174 Przybylski Ryszard 60-65 Pugaczow Jemieljan 124

Raeff Marc 123 Razin Stiepan 124 Renan Ernest 177 Romanowowie, ród 94, 139 Roosevelt Franklin Delano 28 Rosdolsky Roman 200 Roszak Stanisław 71 Rousseau Jean-Jacques 12, 58, 109 Rudzki Jerzy 174 Rutkowska Beata 136 Rutkowski Jan 34 Rutkowski Krzysztof 103 Rzewuski Henryk, ps. Jarosz Bejła 18,152 Said Edward W. 53 Salmonowicz Stanisław 113 Sapieha Aleksander 82 Schelling Friedrich Wilhelm Joseph von 90 Schiller Joanna 123 Schlesinger Walter 30 Sdviźkov Denis 117 Sellmer Izabela 136 Sellmer Sven 136 Senkowska-Gluck Monika 83, 104 Sikora Adam 160 Skarga Barbara 175, 176 Skowronek Jerzy 83, 155, 156, 158 Skórczewski Dariusz 50 Słowacki Juliusz 158, 164, 165, 225 Smaga Józef 122 Smoleński Władysław 60 Sosnowska Anna 29,31,33-36 Sowa Jan 41-44, 47 Spencer Herbert 174, 176 Spinoza Baruch 72 Stadion Franz 128, 219 Stalin Józef, właśc. losif Wissarionowicz Dżugaszwili 28, 231-233 Stanisław August Poniatowski, król Polski 61

Indeks osób Staniszkis Jadwiga 47-50, 54 Stankiewicz Zbigniew 141 Staszic Stanisław, ks. 27, 71, 78-82, 97, 140, 145, 146, 180 Stefanowska Zofia 157 Stein Karl vom 110,112,114,117,124,133 Stępnik Krzysztof 51 Struck Bernhard 136 Suchodolski Bogdan 27 Supiński Józef 175 Surynt Izabela 168 Suworow Aleksandr 145 Szacki Jerzy 15, 162, 183 Szahaj Andrzej 67-69 Szaniawski Józef Kalasanty 80, 82, 89-92, 202 Szucs Jeno 28 Szujski Józef 169-172, 202 Szwarc Andrzej 186, 187 Szymanowski Wacław 150 Ślisz Andrzej 152 Śniadecki Jan 175 Świętochowski Aleksander 174, 175, 177, 185-187, 190

Taine Hippolyte 176 Talleyrand Charles-Maurice de 83 Tarnowski Stanisław 169 Tazbir Janusz 38 Temkinowa Hanna 163 Thompson Ewa 52-54 Tocqueville Alexis de 182, 185 Toeplitz Henryk 153 Topolski Jerzy 34, 35 Traverso Enzo 228 Trembecki Stanisław 63 Tricoire Damien 57 Trybusiewicz Janusz 64 Trzeciakowski Lech 156 Trześniowski Dariusz 51

251

Ugniewski Marek 74 U warów Siergiej 121 Veblen Thorstein 39, 40 Vogel Barbara 110 Walicki Andrzej 46, 47, 119, 160, 200 Wallerstein Immanuel 32-34, 36, 37 Wapiński Roman 212, 215, 219 Waryński Ludwik 214 Wasilewski Zygmunt 189 Wawrzyczek Irmina 51, 53 Weeks Theodore 134 Weizsiicker Carl Friedrich von 15 Wilk Mateusz 105 Willaume Juliusz 86 Winkler Heinrich August 113 Wiszniewski Michał 175 Witkowska Alina 39 Wodzicki Ludwik 169 Wolter, właśc. Franęois-Marie Arouet 58, 109 Woronicz Jan Paweł 64, 65 Wyczański Andrzej 34, 35 Wyrwas-Wiśniewska Monika 53 Wyszyński Stefan, kard. 74

Zagórska Janina 39 Zagórski Krzysztof 39 Zaharova Larisa 125 Zahorski Andrzej 77 Zamoyski Andrzej 146, 147, 150, 151 Zaremba Marcin 231 Zdziechowski Marian 64 Zielnik-Kołodzińska Róża 136 Zych Aleksandra 25 Żeleński Tadeusz, ps. Boy 74

Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 00-497 Warszawa tel. 22 55 31 333 www.wuw.pl

_

_________________________________________

______________ h- -■ •

MHHRMMNHI Od ponad dwustu lat toczą się w Polsce dyskusje o nowoczesności. Przeradzają się^^^^/ gwaltowne spory, dotyczą bowiem najistotniejsz^h tag^ińien ^iskiegd życia zbiorowego, w tym także tego, czym

jest i czym powinna być polskość. Kształtowanie się nowoczesnej kultury

było na gruncie polskim od początku naznaczone poczuciem rozwojo­

wego zapóźnienia. Problemy modernizacyjne, wśród których na pierwszy

plan wysuwała się kwestia agrarna, w znacznej mierze określały kierunek dziejów Polski. Powstałe w XIX wieku, stanowiły podłoże formowania się

polskiej tożsamości. Nie straciły na znaczeniu w wieku XX, a ich oddziały­

wanie odczuwamy do dziś. Aby zatem lepiej zrozumieć dzień dzisiejszy, warto poznać jego historyczne uwarunkowania.

Tomasz Kizwalter (ur. 1955) jest profesorem zwyczajnym na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się historią idei i zbiorowych

wyobrażeń w XIX i XX wieku, zwłaszcza problematyką modernizacji i procesów narodowotwórczych. Opublikował m.in.: Kryzys Oświecenia

a początki konserwatyzmu polskiego, Warszawa 1987; „Nowatorstwo

i rutyny". Społeczeństwo Królestwa Polskiego wobec procesów moder­ nizacji (1840-1863), Warszawa 1991; O nowoczesności narodu. Przypadek

polski, Warszawa 1999; Historia powszechna. Wiek XIX, Warszawa 2003;

W stronę równości, Kraków 2014; (red.) Dzieje Uniwersytetu Warszaw­

skiego 1816-1915, Warszawa 2016.