Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska
 9788367805346

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

ouz^Ajoism O|JOS«

•seria historyczna

w serii dotychczas ukazały się między innymi: Andrzej Friszke * Adam Ciołkosz. Portret polskiego socjalisty ♦ Państwo czy rewolucja Polscy komuniści a odbudowanie państwa polskiego 1892-1920 * Czekanie na rewolucję Komuniści w IIRP1921—1926 Borys Kagarlicki * Imperium na peryferiach. Rosja i system światowy

Marci Shore ♦ Nowoczesność jako źródło cierpień Tony Judt * Historia niedokończona. Francuscy intelektualiści 1944-1956 * Brzemię odpowiedzialności Blum. Camus. Aron, i francuski wiek dwudziesty

Adam Leszczyński ♦ Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943-1980 ♦ Obrońcy pańszczyzny Erie Hobsbawm • Jak zmienić świat. Marks i marksizm 1840-2011 * Wiek rewolucji. 1789-1848 * Wiek kapitału. 1848-1875 ♦ Wiek imperium 1875-1914 ♦ Wiek skrajności • O nacjonalizmie

Andrzej Leder « Prześniona rewolucja Andrzej Mencwcl * Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX ♦ Przedwiośnie czy potop 2. Nowe krytyki postaw polskich Sónke Neitzel. Harald Welzer ♦ Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania

Jan Józef Lipski * Idea Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Zarys ideologii ONR „Falanga"

Howard Zinn ♦ Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś Marcin Napiórkowski * Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944-2014

Jan W. Muller • Przeciw demokracji Idee polityczne XX wieku w Europie

Elizabeth Dunn ♦ Prywatyzując Polskę O bobofrutach. wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy

Sheila Fitzpatrick * Rewolucja rosyjsko

Paweł Brykczynski * Gotowi na przemoc. Mord antysemityzm i demokracja v/ międzywojennej Polsce Sarah Bakewell • Kawiarnia egzystencjalistów. Wolność. Bycie i koktajle motelowe Alicja Urbanik-Kopeć * Anioł w domu, mrówka w fabryce * Chodzić i uśmiechać się wolno każdemu. Praca seksualna w XIX wieku na ziemiach polskich

Marcin Król ♦ Krótka historia myśli politycznej

Piotr M. Majewski * Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu ♦ Niech sobie nie myślą, że jesteśmy kolaborantami. Protektorat Czech i Moraw, 1939-1945 Aleksandra Lcyk. Joanna Wawrzyniak ♦ Cięcia. Mówiona historia transformacji

Anna Dobrowolska * Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL Joanna Ostrowska • Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej

Jakub Gałęziowski * Niedopowiedziane biografie Polskie dzieci urodzone z powodu wojny Natalia Judzińska ♦ Po lewej stronie sali. Getto ławkowe w międzywojennym Wilnie

Magda Szczęśniak ♦ Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce

• seria historyczna

Dariusz Zalega

Chachary

Ludowa historia Górnego Śląska

Cs)

Dariusz Zalega Chachary. Ludowa historia Górnego Ślqska Warszawa 2024 Copyright © by Dariusz Zalega. 2024 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej. 2024

Wydanie pierwsze Printed in Poland ISBN 978-83-67805-34-6 Wydawnictwo Krytyki Politycznej Seria Historyczna [48] Warszawa 2024

Wstęp Chachar albo chachor to łobuz, chuligan, łajdak, nicpoń, łotr, pijak, włó­ częga, nędzarz. Tak przeczytamy w Słowniku górnoślónskij gódki'. Od razu widać, że nic przyjemnego. Ale jest w tym pojęciu coś ludycznego, bo przecież znana przyśpiewka głosi, że „chachary żyją i gorzołe piją". Jak przypomina książka Herosi i„chachary". Portret Górnoślązaka w literaturze i publicystyce dwudziestolecia międzywojennego, chachar to przeciwień­ stwo stereotypowego Ślązaka, porządnego i spokojnego1 2.

Do literatury naukowej „chacharów" wprowadził socjolog Józef Chałasiński. W wydanej jeszcze w okresie międzywojennym pracy Antagonizm polsko-niemiecki w osadzie fabrycznej „Kopalnia" na Górnym Śląsku

pisał: „Na zapytanie ilu jest Niemców w osadzie odpowiadano mi, że «prawdziwych», prawych Niemców jest niewielu, tylko dużo «chacharów» co po niemiecku nie umieją, a za Niemców się uważają"3. Później pojęcie „chachara" nieco ocieplił i jednocześnie zniuansował cieszyński historyk, specjalista w dziedzinie procesów narodowo twórczych w Europie Środko­ wej, Józef Chlebowczyk: „Rozwój struktury narodowościowej pogranicza zmierza nie tylko w kierunku krystalizacji jasno wyodrębniających się pojedynczych społeczności narodowych, lecz w warunkach długotrwa­ łej symbiozy dwu i więcej językowych grup etnicznych oraz narodowo­ ści prowadzi równocześnie do masowego utrwalania się postawy o nie określonym obliczu narodowym - «anarodowym». [...] W tym tkwi klucz

1 B. Kallus, Słownikgórnoślónskijgódki, Pro Loquela Silesiana, Chorzów 2015, s. 264. 2 Ł. Staniczkowa, „Herosi i chachary”. Portret Górnoślązaka w literaturze i publicystyce dwudziestolecia międzywojennego", Impuls, Katowice 2009. 3 J. Chałasiński, Antagonizm polsko-niemiecki w osadzie fabrycznej „Kopalnia" na Górnym Śląsku, Dom Książki Polskiej, Warszawa 1935, s. 146.

6

Wstęp

do zrozumienia genezy oraz istoty stereotypu, określanego na Górnym Śląsku w latach międzywojennych pojęciem «chachara»4.

Z tego wynikałoby, że chacharem by 1 na przykład pewien robotnik spod Rybnika, w którego charakterystyce z 1932 roku policja napisała: „Czaja Emil narodowości niezdecydowanej"5. Lecz może ten „chachar" to nie tylko kwestia niejednoznacznej toż­ samości narodowej, ale w ogóle symbol tego, co nie pasuje do oficjalnej, dominującej narracji? Pamiętajmy, „chachar" przeczy stereotypowemu wyobrażeniu o Ślązakach. Skarżyli się na to już na początku XX wieku śląscy socjaliści: „Narodowcy polscy i przywódcy Zjednoczenia Zawodo­ wego Polskiego, na wiecach i zebraniach obczerniają socjalistów w ha­ niebny sposób, zarzucając im niewiarę i łajdactwo a przede wszystkim używają starego dawno już oklepanego frazesu: Nie każdy socjalista jest chacharem, lecz każdy chachar jest socjalistą"6. Ale chacharem w określonych okolicznościach mógł zostać niemal każdy, a już szczególnie robotnik w oczach zamożnych chłopów czy szty­ garów. W czasie rewolucyjno-powstańczej gorączki tuż po I wojnie świa­ towej w podgliwickiej Ostropie odbywało się spotkanie „bauernferajnu”, czyli rady chłopskiej, a o jego przebiegu dowiadujemy się z listu do jednej z redakcji: „Gospodarze radzili nad sprawami rolniczemi, aż w końcu ze­ szli na kwestię braku pomieszkań w naszej gminie. Na posiedzeniu byli także robotnicy obecni". Jeden z gospodarzy „radzi budować baraki na co się inni nie zgadzają, ponieważ są zdania, że przez to pomnaża się tylko «chacharstwo». Wobec tego pytam się Was gospodarze kogo wy nazywa­ cie «chacharami»?l" - komentował robotnik, autor listu7. Albo taka kore­ spondencja z Lipin: „Kopalnia Mathylda. Mamy jednego nadgórnika, który ma dziwny zwyczaj. Zamiast powitać górnika według zwyczaju, to przy spotkaniu zaraz woła: «Wy chachary! Wy pierony!» Niejednego górnika oburza takie postępowanie, ale mało jest odważnych, którzy potrafią od­ powiedzieć panu nadgórnikowi”8.1 fragment z jeszcze jednego listu: „Już

4 J. Chlebowczyk, W kwestii tzw. chacharów, [w:] Wielki kryzys gospodarczy 1925-1933 na Ślqsku i w Zagłębiu Dqbrowskim oraz jego społeczne konsekwencje, pod red. Jerzego Chlebowczyka, Śląski Instytut Naukowy, Katowice 1974, s. 181. 5 Archiwum Państwowe w Katowicach [dalej: APK], Policja województwa śląskiego 1922-1939, sygn. 717, k. 621. 6 „Gazeta Robotnicza”, 7 grudnia 1912. 7 „Nowiny", 7 sierpnia 1919. 8 „Gazeta Robotnicza", 1 maja 1902.

Wstęp

nie do wytrzymania, gorzej się z nami obchodzą aniżeli z niewolnikami, wyzywają nas świniami, złodziejami, gałganami, kłakami, chacharami”9. A więc chachar to ktoś z dołów społecznych. Ktoś, kto nie mieści się w ustalonych normach. Ktoś, kto je przekracza. Słowem ktoś podejrza­ ny. Czy ludowa historia Górnego Śląska może opowiadać o kimś innym niż on? Kto będzie bohaterem opowieści, która wychodzi poza grzecz­ ne, ogładzone i krzepiące obrazki? Ino chachar. Motłoch, plebs, tłuszcza, dziady... Wsioki i robole. A naprzeciw byli ci panowie, po których zostały piękne pałace albo chociaż ich ruiny. jednak gdzie przebiegają granice Górnego Śląska? jak twierdzi Char­ les King, „żadna definicja regionu nie jest dostatecznie precyzyjna. [...] Bazuje on raczej na sieci powiązań, jedną przestrzeń różnią od drugiej głębokie i trwałe zależności pomiędzy ludźmi i wspólnotami"10. Górny Śląsk to rolnicza część opolska i metropolia śląska, ale też Śląsk Opawski

i Cieszyński (podzielony obecnie między Polskę i Czechy). To właściwie różne światy, które zdaje się łączyć tylko historyczna nazwa, jest jednak coś, co niewidoczne, ukryte pod ziemią - ogromna niecka węglowa ciąg­ nąca się od Ostrawy poprzez Rybnik i Bytom, aż po Dąbrowę Górniczą. To dzięki niej tak naprawdę powstał Górny Śląsk, jaki znamy. Dzięki opartej na węglu rewolucji przemysłowej społeczeństwo zupełnie zmieniło swój kształt. Ale zaraz, skoro złoża węgla ciągną się aż po Zagłębie Dąbrowskie, to co z tym regionem? Czy to jeszcze Śląsk? Nie, gdyż granice Górnego Śląska wyznaczył dodatkowo obszar długoletniej dominacji kultury nie­

mieckiej, dziedzictwo panowania Austrii i Prus. Dwie absolutystyczne monarchie uruchomiły procesy, dzięki którym Górny Śląsk, obok Czech, stał się pierwszym nowoczesnym ośrodkiem przemysłowym świata sło­ wiańskiego i zarazem częścią tak zwanej Mitteleuropy, czyli środkowej Europy zdominowanej przez niemiecką kulturę. Różnice między Austrią i Prusami a terenami sąsiedniej Rzeczypo­ spolitej widać nawet na przykładzie buntów chłopskich. Nie licząc wojen kozackich, w Rzeczypospolitej nie dochodziło do wystąpień chłopskich o takiej skali i zasięgu terytorialnym jak na Śląsku. Tłumaczyć to można autonomicznością dóbr szlacheckich, co utrudniało formowanie wię­ zów ponadlokalnej solidarności, a z drugiej strony ułatwiało zbiegostwo zbuntowanych chłopów do innych posiadłości. Z kolei na Górnym Śląsku

9 „Katolik", 19 maja 1885. 10 Ch. King, Dzieje Morza Czarnego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, s. 29.

7

8

Wstęp

o wiele większą rolę odgrywało centralistyczne i zbiurokratyzowane państwo, a to sprzyjało rozwojowi zróżnicowanych i ponadlokalnych form protestów. Jednak z drugiej strony górnośląska modernizacja miała specyficznie konserwatywny charakter. Joel Raba pisał: „Płace górników górnośląskich powinny być - gdyby brać pod uwagę jedynie obiektywne, wynikające z czynnika geologicznego momenty - wyższe niż płace w westfalskim zagłębiu węglowym. Grube, niegłębokie pokłady zezwalały na płacenie wyższych płac robotnikom. Tak jednak być mogło jedynie w teorii. Spe­ cyficzne warunki Górnego Śląska pozwalały pracodawcom na utrzymy­ wanie płacy roboczej na poziomie o wiele niższym niż poziom zarobków w innych zagłębiach górniczych państwa pruskiego"*’. Na czym polegały te specyficzne warunki? Przede wszystkim na tym, że władza pozostała w ręku dawnych magnatów, którzy po prostu do­ dali przemysł do swych ziemskich posiadłości. To oni też zdominowali opowieści o dziejach regionu. Historia ludowa Górnego Śląska musi więc wyjść poza to pole. Czym jednak jest historia ludowa? Trudno o jedną odpowiedź. Każdy autor, który chce pisać „historię ludową", ma inną jej wizję. W tym po­ jemnym pojęciu zmieści się i historia krupnioka oraz jakli (tak nazywa się kobiecy żakiet na Śląsku), i historia robotniczych strajków. Spróbuję

wobec tego uściślić, jak ja rozumiem to określenie. Moja historia ludowa Górnego Śląska skupia się na zróżnicowanych formach wychodzenia ludu

(przede wszystkim chłopów i robotników) spod dominacji panów, kleru i władz państwowych. 1 mam tu na myśli zarówno dominację objawiającą się w różnych sferach życia codziennego, jak i wszelkie próby narzucenia sposobów myślenia i postrzegania świata, które sprawiały, że warstwy ludowe godziły się ze swoim losem. W tej książce piszę o tym, co dotychczas znajdowało się na margine­ sach prac poświęconych historii Górnego Śląska. Bez prób teoretyzowania,

ale jednak ze szczyptą refleksji. Skupiam się na tym, co konkretne, uchwyt­ ne i możliwe do potwierdzenia w źródłach. Górny Śląsk jest regionem, gdzie od początku XIX wieku pruscy biurokraci skrupulatnie opracowy­ wali statystyki, pozostawiając historykom w spadku ogrom liczb, zesta­ wień i tabel. Jednak nie interesują mnie tylko suche liczby, lecz zdarzenia i ludzie, którzy się za nimi kryją. Odnalezione w źródłach mikrohistorie, 11

J. Raba, Robotnicy ślgscy 1850-1870. Praca i byt, Odnowa, Londyn 1970, s. 112.

Wstęp

w których jak w soczewce odbijają się zmiany znane z „Wielkiej Historii" opisywanej w podręcznikach i akademickich monografiach. Robotnicy i chłopi kwestionujący istniejący układ społeczny wszędzie spotykali się z reakcją elit, lak pisze Wiktor Marzec, „na różne sposoby od brutalnej represji poprzez uparte zaświadczanie o nierozumności i apolityczności ludu - elity starają się stłumić takie demokratyczne, lu­ dowe wtargnięcia w ustalony porządek warstw społecznych"12.13 14 Radyka­ lizm warstw ludowych przybierał różne formy. Niektóre miały charakter indywidualny, jak zbiegostwo chłopów czy porzucenie pracy w fabryce, inne zaś kolektywny i żywiołowy (zamieszki) albo oparty na współpracy i samoorganizacji (niektóre bunty chłopskie czy strajki). Historia Górnego Śląska obfituje w przykłady tego rodzaju ludowego radykalizmu. Jak zwrócił uwagę amerykański badacz Lawrence Schofer, strajki czy zaan­ gażowanie w ruch związkowy to tylko „część spektrum akcji charaktery­ stycznych wszędzie dla nowych przemysłowych środowisk robotniczych, a szczególnie dla Górnego Śląska"’3. Schofer na potwierdzenie przywołuje

przykłady absencji w pracy, rozpowszechnionej przed I wojną światową, sugerując przy tym, że wynikała ona nie tyle z mentalności preindustrialnej, ile stanowiła wyraz niezgody na warunki pracy. To, w jakich formach przejawiał się ten ludowy radykalizm, zależało od posiadanego poczucia sprawczości. Jak zauważył Richard Hoggart: „Kiedy ludzie czują, że w niewielkim tylko stopniu mogą zmienić zasad­ nicze elementy swojej sytuacji, [...] uznają to za fakt i przyjmują postawę, która pozwoli im na znośne życie w wyznaczonych warunkach, na życie wolne od niepokojów i presji, jakie niesie ze sobą szerszy kontekst”’4. Stąd szczególnego znaczenia nabierały masowe protesty społeczne oraz działalność organizacji robotniczych. W wystąpieniach robotniczych nie chodziło bowiem tylko o kwestie materialne, lecz również o „po­ lityczną widzialność", czyli o uznanie za podmiot polityczny. Doniosła rola ruchu robotniczego, rozwijającego się od drugiej połowy XIX wieku, polegała również na tym, że wprowadzał rzesze ludzi w świat polityki. Kreował nowe sposoby kolektywnego działania i budował ludowy etos 12 W. Marzec, Rebelia i reakcja. Rewolucja 1905 i plebejskie doświadczenie polityczne, Wy­ dawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego - Universitas, Łódź - Kraków 2016, s. 17. 13 L. Schoffer, PatternsofWorker Protest: UpperSilesia, 1865-1914, Journal ofSocial History” 1972, vol. 5, no 4, s. 448. 14 R. Hoggart, Spojrzenie na kulturę robotniczą w Anglii, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1976, s. 124.

9

10

Wstęp

zaangażowania. Tworzył alternatywne instytucje i upowszechniał nowe formy wyrażania społecznego niezadowolenia. Na pruskim Śląsku modernizacja stosunków społecznych przez długi

czas nie nadążała za szybkim tempem uprzemysłowienia, jeszcze w dru­ giej połowie XIX wieku ramy rachitycznego życia politycznego wyznaczał przede wszystkim spór religijny, w którym katoliccy robotnicy, pod wpły­ wem Kościoła, stawali w opozycji do centralistycznej i laickiej polityki Berlina. Jednak obok konfliktu narodowego na Śląsku coraz mocniej wybrzmiewały postulaty pracownicze i żądania demokratyzacji. Z czasem te trzy kwestie zaczęły się splatać coraz mocniej, a historia zdawała się przyspieszać... O tym jednak dalej. Najpierw opowiedzmy ludową historię Górnego Śląska sprzed epoki dymiących kominów, wielkich hut i kopalń.

jej bohaterami będą przede wszystkim śląscy chłopi.

Rozdział 1

Na polach i pod ziemiq ..Nadjechali panowie z wysokich zamków...” „A gdy nadszedł czas żniw, nadjechali na koniach mężczyźni z miast albo z wysokich zamków i żądali swojej części. Była to duża część, gdyż mówili, że do nich należy ziemia i wszystko, co na niej rośnie. Tak więc zabrali im wszystkie owoce ziemi, i drzewa wycinane w lasach kazali spławiać w dół rzek, podczas gdy biedni chłopi wygotowywali z buraków ostatnią słodycz i śrutowali w żelaznych walcach pozbierane po żniwach ziarno na swój chleb powszedni, a w zamkach bogaczy zimą do późnej nocy pa­ liło się światło i muzyka grała do tańca - to była nierówność, której nie można było powetować" - tak poetycko, ale i obrazowo pisał pochodzący z Gliwic Horst Bienek w swym Opisie pewnej prowincji, eseju zakorzenio­ nym w jego powieściach o Górnym Śląsku1. Podobną historię do tej, którą

snuje Bienek, można byłoby zresztą opowiedzieć właściwie o wszystkich regionach obecnej Polski, bo traktuje ona o czasach, gdy drogi rozwojowe nie tylko Rzeczypospolitej i Śląska, ale w ogóle obszarów Europy Środ­ kowej niezbyt się od siebie różniły. Adam Leszczyński Ludowq historię Polski rozpoczyna opowieścią o śląskim chłopie Kwieciku. Rozporządzał on swoimi dobrami, które jego potomkowie mogli dziedziczyć, i miał nawet swobodny wstęp na dwór książęcy. Wiemy o tym z pochodzących z połowy XIII wieku zapisków opata klasztoru z Henrykowa na Dolnym Śląsku. Dzięki swojej pozycji

ekonomicznej niektórzy chłopi mieli wówczas jeszcze możliwość dołą­ czenia do elity społecznej. Dotyczyło to jednak tylko niewielkiej mniej­ szości. W spisanej przez opata Księdze henrykowskiej znajdziemy także historię „starego wieśniaka książęcego, który zwał się Kołacz". On sam II. Bienek, Opis pewnej prowincji, Atext, Gdańsk 1994, s. 75.

11

12

Rozdział 1

zaliczał się jeszcze do bogatych chłopów, ale jego spadkobiercy już zubo­ żeli. Ponieważ nie mogli sprzedać książęcej ziemi, przedstawiciel klasz­ toru „usunął ich z dobrą wolą, dawszy im podarki, a role ich wszystkie, jakie wówczas posiadali, przyłączył do swego Henrykowa"2. Przyjmuje się, że właśnie w tym czasie nastąpił ostateczny zanik niezależnej lud­ ności wiejskiej, choć jej część zachowała jeszcze resztki dawnych praw, lecz zdecydowana większość znajdowała się już w sytuacji poddaństwa osobistego lub wręcz w niewoli. W ówczesnych źródłach pojawiają się osoby niewolne (serv/ etancille), do których zaliczano również czeladź dworską feudała, nierzadko przekazywaną przez niego innym możnym. Większość ludności była jednak osadzana na ziemi, prowadziła własne gospodarstwa, z których obowiązana była świadczyć powinności - wszak grunty z mocy prawa suwerena należały do pana. Jeszcze inną kategorię chłopstwa, związaną z działalnością rozwijającej się wielkiej własności ziemskiej, głównie książęcej, stanowiła ludność służebna, wykonująca na przykład różne prace rzemieślnicze. Dokumenty trzebnickie z początku XIII wieku zawierają ciekawy opis podziałów ekonomicznych panujących wśród chłopów, przy czym należy wziąć pod uwagę, że odnoszą się do zagospodarowanej ziemi podarowanej przez księcia Henryka Brodatego klasztorowi cysterek w Trzebnicy. Wynika z niego, że w dobrach klasztornych zamieszkiwali chłopi posiadający i cztery woły, obok takich, którzy ziemię uprawiali wołami najmowanymi u bogatszych sąsiadów, a wreszcie i tacy, którzy „orzą cudzą ziemię cudzymi wołami”3. Historyk Karol Maleczyński pisał, że „tam gdzie ziemia od wieków podlegała uprawie, gdzie osadnictwo było już gęste i gdzie zaczynało w pobliżu brakować roli, tam zależność i wyzysk były silniejsze”’. Na Gór­ nym Śląsku te stosunki zależności musiały być początkowo nieco słabsze,

ponieważ zagęszczenie osad wiejskich było tu kilkukrotnie mniejsze niż na zachód od Odry.

2 Cyt. za: K. Modzelewski, Chłopi w monarchii wczesnopiastowskiej, Ossolineum, Wrocław 1987, s.225. 3 Cyt. za: R. Heck, Okres wczesnofeudalny, [w:] Historia chłopów śląskich, pod red. S. Inglota, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1979, s. 55. * K. Maleczyński, Z dziejów wsi śląskiej w okresie przed kolonizacją na prawie niemieckim, |w:] Szkice z dziejów Śląska, 1.1, pod red. E. Maleczyńskiej, Książka i Wiedza, Warszawa 1955, s. 111.

Na polach i pod ziemię

Świadczenia chłopskie były zróżnicowane w zależności od ich adre­ sata. Bardzo rozbudowane były ciężary prawa książęcego. Początkowo z jednej osady, a potem bezpośrednio od indywidualnych gospodarstw pobierano daninę zwaną narzaz (od nacięć na kijach, na których zazna­ czano liczbę oddanych sztuk zwierząt domowych lub drobiu). Stopniowo narzaz zmieniano na podatek zbożowy, nazywany poborem książęcym. Do tego dochodziła stacja, a więc obowiązek goszczenia księcia i jego świty, przewód, czyli przewóz książęcych ładunków, czy podwoda polegająca na dostarczaniu koni wędrującym urzędnikom książęcym. Początkowo sami książęta płacili na Kościół, ale kiedy w drugiej poło­ wie XII wieku liczba kościołów wzrosła, przerzucono ten podatek, zwany dziesięciną, na chłopów. Zazwyczaj pobierana była jako dziesiąta część plonów, jednak czasem opłacano ją w skórkach wiewiórczych lub w mio­ dzie. Płacono także świętopietrze na rzecz kurii rzymskiej wynoszące denara od rodziny - może niewiele, ale trzeba pamiętać, że pieniądz kruszcowy na wsi spotykany był wówczas rzadko. Najważniejsze z perspektywy chłopów były jednak świadczenia na rzecz bezpośredniej zwierzchności feudalnej, czyli „swego pana". Począt­ kowo feudalna renta gruntowa przyjmowała postać odrobku, czyli pracy na pańskim polu oraz świadczeń w naturze. Z dokumentów trzebnickich wynika, że odrobek wynosił tam około pięćdziesięciu dni w roku. Do tego dochodziły też świadczenia zależne od posiadanej liczby wołów, które opłacano w korcach zboża i miodzie. Czy te obciążenia budziły sprzeciw chłopów? Zapewne tak, zwłasz­ cza w początkowej fazie wprowadzania feudalnych porządków (i chrześ­ cijaństwa), gdyż wiemy, że w 1038 roku Śląsk objęło wielkie powstanie ludowe. Pochodzące z tego okresu ślady pożaru wielu grodów, w tym Opola, mogą mieć związek z tymi wydarzeniami. Znaczące też, że po tych wydarzeniach biskupi wrocławscy aż przez dwanaście lat nie odważyli się wrócić na Śląsk. Później jednak sytuacja się ustabilizowała, a XII i XIII wiek to czas ak­ cji osadniczej, kiedy ziemi było pod dostatkiem, a odczuwalny był deficyt ludzi do jej uprawy. Sprzyjało to łagodzeniu obciążeń, jeśli były one na zbyt wysokim poziomie, dochodziło często do zbiegostwa, prowadzącego nawet do opuszczania przez mieszkańców całych wsi. Sprzyjała temu bli­ skość dziewiczych terenów, jak na Górnym Śląsku, oraz konkurencja mię­

dzy feudałami poszukującymi siły roboczej. Czynnikiem stabilizującym

13

14

Rozdział]

było także okrzepnięcie struktury feudalnej (w tym kościelnej), a wraz z tym stopniowe zakorzenianie się stanowej wizji społeczeństwa. Chłop­ ski sprzeciw mogły więc co najwyżej budzić świadczenia, których nało­ żenie lub ciężar uznawano za nieuzasadnione. Utrzymaniu społecznej równowagi sprzyjał też obowiązek pomocy panów w przypadku klęsk żywiołowych czy wojen. Ten stabilizujący mechanizm dobrze opisał Tho­ mas Piketty: „Funkcjonalny system uzasadniania nierówności, będący kwintesencją społeczeństw stanowych, a więc koncepcję, wedle której każda z grup spełnia specyficzną funkcję (religijną, wojskową, pracującą), a podział ten potencjalnie przynosi pożytek całej wspólnocie, musi zawsze cechować pewne minimum wiarygodności [...] ustrój nierównościowy może przetrwać tylko wówczas, gdy opiera się na złożonej mieszance przymusu i przyzwolenia”5. W rezultacie rozwoju gospodarki towarowej na Śląsku już od prze­

łomu XII i XIII wieku chłopskie świadczenia coraz częściej były zmienia­ ne na czynsz pieniężny. W dobrach trzebnickich już jedna piąta ludno­ ści zależnej opłacała się panom w pieniądzu. Wtedy także pojawiło się osadnictwo na prawie niemieckim oparte właśnie na czynszu i okresie wolnizny od świadczeń wynoszącym od ośmiu do dwudziestu czterech lat. Do połowy XIV wieku powstało na Górnym Śląsku ponad czterdzieści

miast, jednak w większości były one niewielkie i nie mogły się równać z dolnośląskimi odpowiednikami. Ich powstaniu sprzyjał rozwój han­ dlu, ponieważ przez te tereny przebiegał ważny szlak handlowy łączący Ruś z Niemcami i Czechami. Zamieszkujący miasta rzemieślnicy zaczęli grupować się w cechy zrzeszające specjalistów jednej dziedziny, dzięki czemu mogli skuteczniej zabiegać o obronę swych praw. Znaczenie miast rosło w rezultacie postępującego rozdrobnienia feudalnego. Jak pisał Martin Ćapsky, „na terytorium Górnego Śląska nie wykształciły się wprawdzie miasta zdolne zmierzyć się pod względem gospodarczym z bogatym Wrocławiem, ale Opawa, Racibórz, Opole, By­ tom czy Cieszyn wraz z każdym następnym podziałem kraju stawały się coraz bardziej znaczącym źródłem finansów książęcych, w wyniku czego wzrastało także ich znaczenie polityczne"6. Nie na darmo znane przysłowie głosiło: Stadtluft machtfrei, czyli „powietrze miejskie czyni 5 T. Piketty, Kapitał i ideologia. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, s. 82. 6 W. Ćapsky, Górny Ślqsk w okresie późnego średniowiecza, [w:] Historia Górnego Ślqska Polityka, gospodarka i kultura europejskiego regionu, pod red. J. Bahlcke, D. Gawreckiego, R. Kaczmarka, Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, Gliwice 201 l,s. 117.

Na polach i pod ziemię

wolnym”. Jak pisał historyk Henryk Samsonowicz, w miastach panowa­ ła „wielorakość form samorządowych. [...] Oprócz gminy, działały cechy, bractwa religijne i związki czeladnicze. [...] Mieszkaniec miasta, nawet nie posiadający praw, mógł mieć świadomość, że jest aktywnym członkiem określonej wspólnoty”7. Przedstawiciele miast zasiadali także w regional­ nym Sejmiku, zwoływanym na Śląsku od końca XV wieku, choć głównie wywodzili się z Dolnego Śląska, a tylko od czasu do czasu pojawiali się reprezentanci Opola, Cieszyna czy Raciborza. Zhołdowanie śląskich książąt przez Jana Luksemburskiego na po­ czątku XIV wieku spowodowało przejście regionu pod skrzydła Korony Czeskiej. W ten sposób Górny Śląsk znalazł się w kręgu oddziaływania

jednego z głównych centrów gospodarczych ówczesnej Europy. W spo­ sób szczególny odczuło ten wpływ tutejsze górnictwo.

Skarby ślgskiej ziemi O ile wszyscy historycy zgadzają się co do roli, jaką odegrał handel i inten­ syfikacja gospodarki rolnej w rozwoju średniowiecznej Europy, o tyle - jak zauważył Marian Małowist - „pozostaje jeszcze trzeci czynnik potężnej wagi", a mianowicie szybki wzrost górnictwa, dokonujący się w naszej czę­ ści kontynentu od XII do XIV wieku8. Rozwój górnictwa powodował przy­ spieszenie przemian gospodarczych i jednocześnie stanowił ich niezbędny warunek. Przyczyna była prosta - obrót towarów w skali europejskiej wymagał znacznych zasobów gotówki, stąd rosnące zapotrzebowanie na kruszec: srebro, złoto czy miedź. Od średniowiecza Górny Śląsk był więc

regionem, gdzie dzięki prężnemu jak na ówczesne czasy górnictwu oraz hutnictwu kształtowały się zalążki nowych grup społecznych, z których w przyszłości wyłonią się pierwsi robotnicy. Złoża złota występowały na opawskich obrzeżach Górnego Śląska,

a najbogatszym zagłębiem srebronośnym był region dzisiejszych Bytomia i Tarnowskich Gór. Najstarsza wzmianka o tutejszym górnictwie pochodzi z 1136 roku i dotyczy wydobycia srebra w miejscowości, której nazwę za­ pisano w źródłach jako Zuersow, położonej gdzieś w pobliżu dzisiejszego

M. Bogucka, II. Samsonowicz, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Ossolineum, Wrocław 1986, s. 234-235. M. Małowist, Wschód a Zachód Europy wXIIi-XVI wieku, PWN, Warszawa 1973, s. 162.

15

16

i

Rozdział 1

Bytomia (dokładnej lokalizacji dotychczas nie udało się ustalić). Wiadomo, że sto lat później wydobywano ołów w Reptach, a po kolejnych dwustu latach działały już kopalnie srebra lub ołowiu pod Gliwicami, w Bisku­ picach, Miechowicach, Piekarach i Bobrownikach. W XVI wieku wielkim ośrodkiem produkcji srebra i ołowiu stały się okolice dzisiejszych Tar­ nowskich Gór, gdzie według ksiąg górniczych istniało wówczas ponad dwadzieścia jeden tysięcy małych szybików. „Tym kruszcem przedtem Bytom, póki był nie zginął/ Srebrnym był zwań Bytomiem i tak wszędy słynął" - pisał hutnik Walenty Roździeński w swym poemacie Officina ferraria, abo hutay warstat z kuźniami szla­ chetnego dzieła żelaznego, wydanym w 1612 roku w Krakowie9.0 tym, jak wielkie były zyski z górnictwa, świadczy fakt, że pewnego razu przy oka­ zji konfliktu o ich podział bytomscy mieszczanie... utopili własnego pro­ boszcza, co zresztą doprowadziło do obłożenia miasta kościelną klątwą. Na Górnym Śląsku wydobywano wówczas także rudy żelaza, wystę­ pujące najczęściej bezpośrednio pod powierzchnią ziemi, na terenach podmokłych i bagiennych, jako tak zwana ruda darniowa. Eksploatacja znajdujących się bardzo płytko złóż nie wymagała tak dużych inwestycji, jak w przypadku głębokich szybików potrzebnych do wydobycia srebra. Hutnictwo żelaza również koncentrowało się w okręgu bytomsko-tarnogórskim. Według dostępnych źródeł w 1451 roku kuźnica miała istnieć w Kochłowicach, a wkrótce później pojawiła się też w niedalekich Bogu­ cicach. Wiele kuźnic rozlokowano również wzdłuż Małej Panwi. Rozwój wydobycia sprzyjał innowacjom technicznym. Początkowo, kiedy nie trzeba było sięgać zbyt głęboko pod ziemię, wystarczyło zrobić odkrywkę lub wybić poziomą sztolnię w zboczu wzgórza. Z czasem jednak konieczne stało się sięgnięcie za pomocą szybów do głębszych pokładów (pierwsza wzmianka na ten temat pochodzi z Cukmantla, późniejszych Zlatych Hor). Powstające wówczas szyby miały przedziwne nazwy: Złoty Osioł, Ogon Małpi, Słoń, Ogon Kota... Ich głębokość dochodziła nawet do stu łatrów (jeden łatr śląski to niecałe dwa metry), a górnik zjeżdżał na dół w tych samych wiadrach, którymi wyciągano urobek. Budowanie szybików stało się bardziej skomplikowane, gdy zetknię­ to się z wodami gruntowymi. Konieczne było wówczas drążenie dodat­ kowych sztolni, którymi odprowadzano gromadzącą się wodę. Sztolnia 9 W. Rozdzieński, Officina ferraria, abo huta i warstat z kuźniami szlachetnego dzielą żela­ znego, Drukarnia Szymona Kempiniego, Kraków 1612, bs.

Na polach i pod ziemię

!

Krakowska zbudowana w Tarnowskich Górach w XVI wieku mierzyła aż 2156 łatrów, czyli ponad cztery kilometry. Wprowadzano także pierwsze prymitywne maszyny, jak pompy poruszane siłą koni. Nieraz osiągały po­ tężne rozmiary, przykładowo w Łyszczcy do obsługi trzech odwadniarek potrzeba było aż dwudziestu sześciu koni. Samo wydobycie to jednak nie wszystko. W drewnianych płuczkarkach woda spłukiwała z wydobytego urobku lżejszy od metalu kamień. W świetle istniejących źródeł w XVI wieku w samym Zagłębiu Tarnogórskim notowano sto siedemdziesiąt sześć takich płuczkarek. Miejscem, gdzie z oczyszczonej rudy produkowano surowy, a po­ tem czysty kruszec (złoto, ołów, srebro, żelazo), były prażelnie i huty. W pierwszych hutach zaczęto stawiać coraz większe piece do wytapiania metali, sięgające kilku metrów wysokości. Do podtrzymywania tempera­ tury wykorzystywano miechy poruszane siłą koni. 0 panujących w nich warunkach pracy pisał Wincenty Roździeński (nie stronił zresztą też od rad dotyczących tego, jak pilnować robotników lub zmuszać ich do większego wysiłku): „Płomień leci z iskrami w oczy jak perzyny Piekę się ustawicznie ogniem z każdej strony! Zapali-ć się koszula, zgorze-ć ciała sztuka, Nie zgoi-ć się czasem ledwie aż w pół roka; Od trzasku młotowego mało już co słyszę!".'0

Pamięć o ówczesnym śląskim górnictwie zdominował obraz gwarków pracujących w średniowiecznych kopalniach. Sprawa była jednak bardziej skomplikowana. Początkowo pracownikami kopalń byli głównie podda­ ni chłopi, świadczący w ten sposób odrobek na rzecz feudała. Pracowali pod nadzorem urzędników książęcych, zwanych sędziami górniczymi. Istniała wówczas cała hierarchia górnicza: górmistrz, pisarz górniczy, ławnicy górniczy czy olbornicy, zbierający z zysków górniczych dziesię­ cinę dla skarbu książęcego zwaną olborą (od niemieckiego słowa Urbaf). Początkowo książęta starali się utrzymać kontrolę nad górnictwem, ale wraz z postępującym rozdrobnieniem feudalnym zaczęli sprzedawać lub oddawać w dzierżawę ziemię wraz z prawem do eksploatacji złóż, które się pod nią kryły.

10 Tamże, bs.

17

18

Rozdział 1

Czasami właścicielami kopalń były także miasta. W 1213 roku Bruntal na Śląsku Opawskim otrzymał dziesięcinę z wydobycia w promieniu

czterech mil od miasta. Mieszkańcy lokowanych na prawie niemieckim Rept dostali prawo wolnego poboru ołowiu z tamtejszej kopalni. Pojawił się jednak problem z siłą roboczą, ponieważ miasta nie mogły korzystać z feudalnej zwierzchności nad chłopem. W rezultacie stopniowo zaczę­ ła kształtować się warstwa ludności pracującej zawodowo w górnictwie, bardziej zmotywowana niż przymuszony do pracy pod ziemią chłop i po­ siadająca odpowiednie przygotowanie fachowe do prowadzenia wydo­ bycia. Na Śląsk napłynęła też duża grupa doświadczonych pracowników kopalnictwa z innych obszarów. Górnictwo rozwijające się wówczas na Śląsku, ale też w Czechach i Siedmiogrodzie, tworzyło pokaźny rynek

dobrze płatnej pracy dla ludzi zaznajomionych ze zdobyczami ówczes­ nej inżynierii. Georgius Agricola, szesnastowieczny humanista i geolog, w swym klasycznym dziele De Re Metallica pisał: „Wielu uważa, że gór­ nictwo to coś przypadkowego, nieczysta robota i w ogóle praca należąca do gatunku tych, które wymagają raczej wysiłku fizycznego aniżeli umie­ jętności. Mnie zaś, o ile myśli moje zmierzają w dobrym kierunku, wydaje się, że sprawa wygląda zupełnie inaczej. Górnik bowiem musi sztukę swą znać doskonale, by od razu wiedział, na której górze, którym wzniesieniu lub w której dolinie lub na której równinie kopać było by lepiej, lub czy zrezygnować raczej z kopania. Poza tym znać musi żyły, żyłki i warstwy skalne [...]. Znać musi Arytmetykę, by mógł obliczyć wydatki na maszy­ ny i pracę. Następnie Techniki Budowlane [...]. 1 wreszcie Rysowanie [...]. 1 również niech znajomość ma Prawa, przede wszystkim górniczego"’1. Warstwa najemnych pracowników górnictwa była wewnętrznie zróż­ nicowana. Obok majstrów, sztygarów czy nadzorców pracowali też zwykli robotnicy, różnie zresztą zwani: służbą, towarzyszami, pospólstwem, ho­ łotą... Podziały w tym środowisku bywały zresztą bardzo skomplikowa­ ne: przykładowo rębacz sam pracował w kopalni, ale musiał też do tego ściągać ludzi, którym był zobowiązany zapewnić narzędzia i utrzymanie. W XIV wieku pojawiały się pierwsze stowarzyszenia górnicze, czyli gwarectwa (Gewerke), będące organizacjami zbliżonymi do rzemieślni­ czych cechów. Skupiały one ludzi zobowiązanych do wniesienia wkładu pieniężnego dla sfinansowania przedsięwzięcia, czyli budowy kopalni, ale i do osobistej fizycznej pracy pod ziemią. Szybko jednak wyodrębniła G. Agricola, De Re Metallica, libri I, Wydawnictwo Ad Rem, Jelenia Góra 2000, s. 9-10.

Na polach i pod ziemią

się grupa wzbogaconych albo wkupionych mieszczan, czy nawet szlach­ ciców, którzy już nie musieli pracować, za to zatrudniali najemnych pra­ cowników. Robotnik ponosił całe ryzyko pracy, obciążony był kosztami wydobycia, a część jego zarobku pozostawała w ręku gwarka. Gwarkowie prowadzili też wyszynk wódki i mieli wyłączność na sprzedaż produktów rolnych rębaczom i robotnikom. W śląskie górnictwo spore sumy inwestowało bogate mieszczaństwo wrocławskie, choć pojawiały się także kapitały praskie czy krakowskie. W początkach XVI wieku powstały we Wrocławiu wielkie domy handlo­ we, prowadzące międzynarodowe operacje handlowe i bankowe. Na ich czele stały rody Turzonów, pochodzących z Węgier i Krakowa, czy znani w całej Europie Fuggerowie z Augsburga. Wrocławskie domy handlowe coraz mocniej angażowały się w górnictwo. Fuggerowie inwestowali w kopalnie tarnogórskie, a Jan Turzon wykupił kopalnie w Roździeniu, Mysłowicach i Bogucicach. Poważną rolę w śląskim górnictwie odgry­ wały także instytucje Kościoła katolickiego. Przykładowo klasztor św. Wincenta we Wrocławiu posiadał własne kopalnie ołowiu w Reptach. Zresztą scentralizowana sieć klasztorów ułatwiała też przepływ myśli technicznej i sprzyjała wykształcaniu się zasad prawidłowej księgowości. Na przełomie XV i XVI wieku wprowadzono liczne przepisy udzielają­ ce kopalniom i gwarkom szerokich swobód oraz uprawnień, mało w nich było jednak o prawach zwykłych kopaczy. Ostatni piastowski książę opolsko-raciborski, Jan II Dobry, w Ordunku Górnym, czyli ustawie górniczej z 1526 roku, ogłaszał: „nikt nie ma chłopów i robotników w kopalniach krzywdzić". Inny z artykułów stanowił: „Poniewasz na naszych Górach Niemieczki, Czeski y Polski Lud Gwarcy y Robotnicy sąm, narządzuiemy, aby Bormistrz był takowy, coby oboiętną Mowę dobrze umiał"1213 . Ordyna­ cja górnicza wydana dla Miasteczka Śląskiego głosiła natomiast: „Zwal­ nia się wszystkich górników, chcących osiedlić się w Miasteczku celem prowadzenia górnictwa od podatków, pańszczyzny i podatków od swo­ ich domów. Wszystkim prowadzącym górnictwo zapewnia się wolność i opiekę nad ich ciałem i majątkiem"*3.

12 Pierwsza polska ustawa górnicza czyli „Ordunek Górny". Historyczny dokument Górnego Ślqska z roku 1528, oprać. Józef Piernikarczyk, Tarnowskie Góry 1928, s. 32. 13 Cyt. za: J. Nowak, Kronika miasta i powiatu Tarnowskie Góry, nakł. własny autora, Tarnow­ skie Góry 1927, s. 261 [pisownia została uwspółcześniona przez autora pracy, za którą przytoczono cytat].

19

20

Rozdział 1

Dzięki kolejno nadawanym przywilejom gwarkowie zaczęli prze­ kształcać się w odrębny stan społeczeństwa feudalnego - stan górni­ czy. Nie doszłoby zapewne do tego, gdyby nie starania samych gwarków. Już podczas powstania z 1220 roku w Cukmantlu górnicy wyrżnęli ry­ cerzy z oddziału biskupa wrocławskiego, co przyczyniło się do nadania im pierwszych przywilejów. Z prawdziwym wysypem protestów mamy do czynienia na początku XVI wieku. Zbuntowali się wówczas między innymi śląscy rębacze w Złotym Stoku, po skazaniu na śmierć jednego z robotników. Do podobnych wystąpień doszło też w Cukmantlu, Łyścach, Błaszynie... Największy był jednak bunt, który wybuchł w 1534 roku w Tarnow­ skich Górach. Jego główną przyczyną były prawdopodobnie niskie płace kopaczy, ale mógł mieć także podłoże religijne. Można natrafić na hipotezy, że brali w nim udział uciekający przed prześladowaniami przedstawicie­ le rozwijającego się wówczas w Niemczech anabaptyzmu - radykalnego ruchu religijno-społecznego. Zbuntowani górnicy przestali przychodzić do pracy, w związku z czym władze górnicze kazały aresztować przywód­ ców protestu, których osadzono w celach w budynku urzędu górniczego, będącego także pierwszym ratuszem Tarnowskich Gór. Aresztowanie przywódców doprowadziło tylko do zaostrzenia sytuacji, a zbuntowani kopacze zaatakowali więzienie, uwalniając osadzonych. Dopiero spro­ wadzeni żołnierze pomogli stłumić zamieszki, a dwudziestu prowody­ rów ponownie trafiło do cel w piwnicach ratusza. Po osądzeniu wszyscy zostali publicznie wychłostani, a następnie pięciu spośród zatrzyma­ nych odesłano na teren Rzeczypospolitej, tyle samo trafiło do Karniowa (Krnova), gdzie miał swoją siedzibę książę, właściciel Tarnowskich Gór, a pozostałych po pewnym czasie zwolniono z więzienia. Dynamiczny rozwój górnośląskiego górnictwa gwałtownie załamał się w połowie XVI wieku. Gdy koszty eksploatacji zaczęły coraz bardziej wzrastać z powodu konieczności pogłębiania szybów, zapewnienia od­ wodnienia oraz wyczerpania dotychczasowych złóż, nastąpił odpływ ka­ pitału handlowego. Wymagające mniejszych inwestycji huty w większości przetrwały, jednak przynoszące straty kopalnie były masowo porzucane przez gwarków. Rabunkowa gospodarka, brak inwestycji, emigracja pro­ testanckich górników, a wreszcie napływ srebra z Ameryki przyczyniły się do upadku śląskiego górnictwa na przeszło dwieście lat. Ostatecznie dobiła je zawierucha wojny trzydziestoletniej, ale także refeudalizacja

Na polach I pod ziemią

śląskiej gospodarki, podkopująca pozycję chłopów i mieszczan, ale da­ jąca właścicielom pewniejsze zyski z darmowej pracy chłopa na roli niż obarczone ryzykiem inwestycje w górnictwo.

Powiew husyckiej rewolty Świetny i pouczający obraz Śląska w czasach husyckich znaleźć można

w głośnej trylogii Andrzeja Sapkowskiego (Narrenturm, Boży bojownicy, Lux perpetua). W powieściach Sapkowskiego Śląsk został przedstawiony jako region o wysokim poziomie rozwoju i dużym zróżnicowaniu spo­ łecznym. Husyckie wyprawy, zwane tutaj rejzami, zyskiwały na miej­ scu plebejskich sojuszników, bądź też prowokowały do oddolnych wy­ stąpień. Albrecht Kolditz, landwójt Górnych Łużyc, ostrzegał tamtejsze miasta po doświadczeniach z oblężenia Świdnicy przez husytów: „Ko­

chani przyjaciele, uważajcie w waszych miastach na zdradę, a zwłaszcza na przedmieścia"1415 . Na celowniku tych wystąpień znaleźli się lokalni feudałowie, a przede wszystkim księża, „jasne jest - pisał Fryderyk Engels w Wojnie chłopskiej w Niemczech - że wszystkie rewolucyjne doktryny społeczne i politycz­ ne musiały być zarazem w głównej mierze herezjami teologicznymi. Aby można było uderzyć w istniejące stosunki społeczne, trzeba było zerwać z nich aureolę świętości"*5. Opis Engelsa dobrze pasuje zarówno do naj­ bardziej znanych wystąpień chłopskich Europy - powstania Wata Tylera w Anglii czy francuskiej żakerii - jak i do sytuacji panującej wówczas na Śląsku, już wcześniej pojawiali się na tych terenach lokalni kaznodzieje

ludowi, piętnujący katolickich duchownych, tacy jak „herezjarcha pewien, imieniem Stefan, trzymany w więzieniu wrocławskim", o którym wspomi­ na kronika klasztorna z Żagania. Z wyroku inkwizycji nieszczęsnego Stefa­ na spalono na stosie. Dwadzieścia lat później, w 1418 roku we Wrocławiu wybuchł bunt biedoty miejskiej, podczas którego ścięto sześciu rajców, a siódmego zrzucono na bruk z wieży ratuszowej. Po stłumieniu zamie­ szek skazano na śmierć pięćdziesiąt dwie osoby, choć wyroki wykonano tylko w dwudziestu trzech przypadkach - reszcie skazanych udało się

14 Ruch husycki w Polsce: wybór tekstów źródłowych, pod red. R. Hecka i E. Maleczyńskiej, Ossolineum, Wrocław 1953, s. 124. 15 F. Engels, Wojna chłopska w Niemczech, Książka i Wiedza, Warszawa 1950, s. 42.

21

22

Rozdział 1

zbiec. Wkrótce jednak pojawiło się większe zagrożenie dla istniejącego porządku, czyli właśnie rewolucja husycka. Ówczesny mistrz Uniwersytetu Praskiego, Andrzej z Brodu, w Trac-

tatus de origine Hussitarum pisał: „Powstał lud bezczelny, okrutny, nie­ wdzięczny i chciwy, masy uzbrojonego pospólstwa pogardzając prałata­ mi, nienawidząc kleru, odrzucają kary kościelne, wyśmiewają ceremonie, wstrząsając uświęcone prawa kanonów i gardząc świętą nauką kazno­ dziei, pragnąc powagę i panowanie stanu duchownego z gruntu wywrócić, zburzyć i wyrwać z korzeniami. [...] Połączeni w jeden chaos, przysięgę sobie nawzajem złożywszy i ufając w swoją liczbę, na takie się szaleń­ stwo porwali, że wystąpili zbrojnie przeciw swemu królowi i panu i na­ turalnemu dziedzicowi królestwa, uderzyli na zamki królewskie i innych panów, którzy im nie chcieli sprzyjać"*6. Podległy Koronie Czeskiej Śląsk

był podatny na idee płynące z Czech. Opierał się im przede wszystkim Wrocław, gdzie twardą ręką rządził miejski patrycjat do spółki z biskupem. Pierwsze wyprawy husyckie na Śląsk, będące odwetem za wcześniej­ sze najazdy śląskiego rycerstwa, to rok 1425. Nieco później, w 1428 ruszyła wielka wyprawa pod wodzą Prokopa Wielkiego, znanego przywódcy ra­ dykalnych taborytów. Krzyżacki szpieg z Wrocławia w ten sposób donosił o rozwoju husytyzmu na Śląsku: „wzmocnili się oni wielce, a to przez tych, którzy przybyli z Czech i przez chłopów, którzy do nich przystąpili, jakich tutaj jest teraz wielu"*7. W jednej z późniejszych notatek sądowych czy­ tamy z kolei: „Heincze Snorrebein, Nickel Hoff i George Snorbein zeznają na Mikoszkę Kotlińskiego z Niemodlina, a więc z prowincji, że złym nie­ wiernym kacerzom z Czech pomagał umacniać ich niewiarę i kacerstwo, do nich przystał oraz pomagał niszczyć i gubić kraj"*8. Zarówno wyprawa Prokopa, jak i kolejne rejzy nie tylko doprowa­ dziły do usadowienia się husytów i ich zwolenników w licznych mia­ stach regionu, takich jak Gliwice, Bytom i Kluczbork, ale także do tego, że przyłączali się do nich coraz częściej przedstawiciele szlachty śląskiej i napływowej z Polski. Mimo pewnych sukcesów sił katolickich w walce z nowymi ideami o losie husyckiej rebelii na Śląsku zdecydowały wypad­

ki, do jakich doszło w samych Czechach, a więc wojna domowa w obozie husyckim między tak zwanymi kalikstynami a radykalnym skrzydłem Ruch husycki w Polsce..., s. 65. Polska w okresie monarchii stanowej. Wybór tekstów, pod red. E. Hecka, PWN, Warszawa 1955, s. 215. 10 Ruch husycki w Polsce..., s. 133.

16 17

Na polach i pod ziemię

ruchu, zakończona rozbiciem tego ostatniego w bitwie pod Lipianami w 1434 roku. Wojny husyckie długo były przez historyków postrzegane przede wszystkim jako czas wielkich zniszczeń na Śląsku. Zarówno w histo­ riografii niemieckiej, jak i polskiej, husyckie rejzy spotykały się zwykle z potępieniem. W tym pierwszym wypadku z powodu ich słowiańskie­ go charakteru, w tym drugim zaś główną przyczyną był antykatolicki charakter wystąpień. W ich wyniku majątek tracili nie tylko możni, lecz straty ponosiły również chłopskie gospodarstwa, jednak z drugiej stro­ ny husyckie idee zachwiały fundamentem ówczesnego świata: przeko­ naniem o niepodważalnej pozycji kleru i dotychczasowych panów. Jakie niosło to skutki, pokazać miała już wkrótce historia śląskiej reformacji.

Kontrreformacja z pańszczyznę w tle Reformator religijny Fryderyk Kasper Schwenckfeld, przebywający na początku XVI wieku na dworach śląskich książąt, tak pisał o panujących tu stosunkach: „Gorzej się na wsiach dzieje niż u pogan. Nikt nie chce się za chłopem ująć, bez ratunku ścigają go księża nieuki prawami nie do zniesienia, chleba nie ma do jedzenia, a dowiaduje się, jak wielki ciężar bierze na swą dusze, jeżeli w post je jaja, ser lub masło"19. Mimo tej niedoli w źródłach nie zachowały się wzmianki o większych wystąpieniach śląskich chłopów, choć przecież w tym samym czasie na Węgrzech wybuchło powstanie Gyórgya Dózsy, a w latach 1524-1526 więk­ szość obszaru Niemiec objęła krwawa wojna chłopska (Bauernkrieg). jak zauważył Oskar Wagner, „na Śląsku nie było - tak jak np. w Turyngii,

Saksonii czy Austrii - niepokojów czy powstań chłopskich pozostających pod wpływem nurtu reformatorskiego. Mimo to nie można nie doceniać roli ludu wiejskiego w dziejach reformacji na Śląsku. Nawet w cesarskich

księstwach dziedzicznych i na terenach należących do biskupstw ludność wiejska przyłączała się całkowicie lub w większości do reformacji, a w ra­ mach kontrreformacji mogła zostać pokonana tylko przy użyciu siły"20. 19 E. Maleczyńska, Niektóre zagadnienia z dziejów Śląska na przełomie XV1XVI w., [w:] Szkice z dziejów Śląska..., s. 258. 20 O. Wagner, Wpływ reformacji, kontrreformacji i baroku na tworzenie się narodu na Śląsku, [w:j Śląsk i Pomorze w stosunkach polsko-niemieckich od XVI do XVIII w., pod red. A. Czubińskiego, Z. Kulak, Instytut Zachodni, Poznań 1987, s. 136.

23

24

Rozdział 1

Według Wagnera w okresie reformacji na Górnym Śląsku było trzysta pięćdziesiąt sześć wsi ewangelickich, dziewięćdziesiąt pięć katolickich i trzy mieszane, a z pięćdziesięciu siedmiu miast aż czterdzieści jeden było ewangelickich, siedem katolickich i reszta mieszane. Oczywiście, decydował kierunek religijny przyjęty przez lokalnego władcę czy feudała, niemniej fakt wykorzystywania podczas nabożeństw języka miej­ scowego (choć były problemy ze znalezieniem kaznodziejów, którzy by się nim posługiwali) oraz oddolne znoszenie dziesięciny i świętopietrza znacząco wspierały postępy reformacji. W 1518 roku, już w rok po wystąpieniu Lutra, pojawili się na Śląsku

pierwsi ewangeliccy kaznodzieje, a w ciągu kilku lat reformacja objęła cały region. Wrocław przekształcił się w ważny ośrodek luteranizmu, z którego promieniował on na sąsiednie Królestwo Polskie. Całe gmi­ ny, głównie na Dolnym Śląsku, zostały ogarnięte ruchem anabaptystów. jeden z jego kaznodziejów we wsi Baszyn miał ogłosić, że „nie powin­ no się szlachcie oddawać żadnych czynszów, ani odrabiać pańszczyzny; podobnie nie powinno się nic dawać księżom, chyba że z dobrej woli, bo inaczej nie podawaliby słusznie Słowa Bożego"2’. Ślązacy znaleźli się również wśród znaczących postaci ruchu ariań-

skiego, czyli tak zwanych Braci Polskich. Wspomnieć można o Aleksan­ drze Witrelinie (Vitrelinus) z Bytomia i jerzym Szomanie (Georg Schomann) z Raciborza, który brał udział w głośnej debacie z jezuitą Piotrem Skargą. Rektorem ariańskiej Akademii w Rakowie był Daniel Franconius, wcześniej rektor różnowierczej szkoły w Tarnowskich Górach, a o życiu Braci Polskich pisał Szymon Pistorius, pochodzący z Opola były pastor luterański. Gdy po potopie szwedzkim wypędzono z Polski arian, wielu z nich schroniło się w Kluczborku, skąd z kolei zostali wygnani na mocy dekretu cesarza Austrii. W1653 roku Andrzej Trzebicki, kanonik krakow­ ski i podkanclerz koronny w memoriale przedłożonym radzie cesarskiej ostrzegał, że Kozacy po zajęciu ziem polskich, wywiesiwszy sztandar wol­ ności religijnej, „znajdą wielu na Śląsku i w Niemczech, którzy dla sprawy tolerancji religijnej, połączą się z nimi"21 22. To właśnie Trzebicki, już jako biskup krakowski doprowadził ostatecznie do wypędzenia arian z Polski.

21 Cyt. za: Dzieje Ślqska, pod red. E. Maleczyńskiej, K. Maleczyńskiego, Warszawa 1955, s. 120. 22 Cyt. za: W. Czapliński, Szlachta, możnowładztwo i oficjalna polityka polska wobec Ślqska, [w:J Szkice z dziejów Ślqska..., s. 300.

Na polach i pod ziemią

Na Śląsku schronienie znajdowali nie tylko arianie. Na przełomie XVI i XVII wieku przybrały na sile również ucieczki ludności wiejskiej z Polski. Ciekawym sposobem na powstrzymanie zbiegostwa była ano­ nimowa broszura Polak wŚlqsko wydana w formie dialogu w latach 20. XVII wieku. Straszono w niej, że na Śląsku żyje się jeszcze gorzej niż w są­

siedniej Polsce: „Masz dość w Polsce chleba. Nie ciśń się do głodu, Bo i zimie chłodu Zażyjesz nad wolą I wpadniesz w niewolę. [...] Póki szlachcicy władali nami, Cnotliwie się obchodzili z nami I nie żalby od szlachcica znosić. Boby się wżdy jednak dał uprosić. Ale ta wesz, to sołtysie plemię Mniema, że już posiadł wszytkę ziemię".23

Wpływ ariańskich uciekinierów z Polski można znaleźć w ówczesnej twór­ czości Adama Gdacjusza, pastora w Kluczborku. W wydanym w 1679 roku 0 pańskim i szlacheckim albo rycerskim stanie dyszkursie przebrzmiewają wątki ariańskiej krytyki społecznej, mimo iż sam Gdacjusz apelował do miłosierdzia szlacheckiego: „Jako panowie miłosiernymi być, a tyraństwa i okrucieństwa przeciw poddanym chronić się mają. [...] Słuchajcie tego wy, pańskiego i rycerskiego stanu ludzie, którzy w karaniu poddanych swoich rozumowi hamować się dać nie chcecie: one bez miłosierdzia ciemiężyciele albo też i w zapalczywości zbytniej bez miary bijecie, trapicie, albo i okrutnie karać każecie, tak że im krwawe rany zadawacie, nawet je do więzienia nieprzystojnego rzucacie”24. Źródłem intelektualnego fermentu była także rozwijająca się myśl humanizmu, promieniująca przede wszystkim z Uniwersytetu Jagielloń­ skiego, gdzie studiowały dziesiątki synów mieszczan śląskich (w latach 1467-1499 przyjęto na uniwersytet krakowski 3911 osób z terenów Rzeczy­ pospolitej oraz 4227 cudzoziemców, wśród których było aż 2427 Ślązaków).

Swobodnym dyskusjom religijnym kres położyły dopiero posunięcia króla

23 Polak w Śląsko (anonimowy dialog z początku XVII w.), oprać. R. Pollak, Instytut Śląski, Katowice 1939, s. 19. 24 Cyt. za: J. Gierowski, Mieszczaństwo polskie na Śląsku i jego walka o język i kulturę polską, [w:J Szkice z dziejów Śląska..., s. 293.

25

26

Rozdział 1

Zygmunta Starego, który pod groźbą kary śmierci zakazał przywożenia do Królestwa Polskiego literatury luterańskiej. Dla Górnego Śląska prawdziwą katastrofą okazała się wojna trzydzie­ stoletnia (1618-1648), rozpoczęta jako konflikt religijny między władcami katolickimi i protestanckimi. Region wielokrotnie pustoszyły walczące ze sobą armie, a swój krwawy epizod zanotowali tu także polscy lisowczycy. W rezultacie wojny doszło do wyludnienia miast i zapaści rozwijającej się na Górnym Śląsku gospodarki towarowo-pieniężnej. W dłuższej perspek­

tywie konflikt doprowadził też do rekatolizacji i refeudalizacji tych ziem. Po pokoju westfalskim, kończącym wojnę trzydziestoletnią, cesarskie komisje redukcyjne (Reduktionskommissioneri) wywłaszczyły kościoły ewangelickie (tylko w latach 1653-1654 wywłaszczeniem objęto około sześćset pięćdziesiąt ewangelickich świątyń i szkół), przekazując je Koś­ ciołowi katolickiemu (do 1707 roku przekazano w sumie tysiąc trzysta obiektów). Działania rekatolizacyjne przyjmowały różne formy, od spro­ wadzenia jezuitów po represje i banicje, zakaz pełnienia urzędów przez protestantów czy wreszcie osławione „dragonady Lichtensteina”, czyli przymusowe kwaterunki dragonów księcia opawskiego Karola Lichten­ steina (wzorowane na podobnych akcjach podejmowanych we Francji w czasie walk z hugenotami). Wzburzeni tym wszystkim protestanccy chłopi udali się na cieszyński zamek z memoriałem, w którym skarżyli się, że „wbrew przepisom religijnym wybrańcy i gajowi, zachęcani przez jezuitów, zabierają naszych współwyznawców w dzień od roboty w polu, po nocach z mieszkań, skutych kajdanami przymuszają do robót i jeże­ li nie przejdą na katolicyzm, posyłają w rekruty lub wydalają z kraju"25. Dopiero w 1725 roku, dzięki zgodzie austriackiego cesarza, wybudowano pierwszą na Górnym Śląsku nową świątynię ewangelicką, czyli Kościół Jezusowy w Cieszynie, przy którym istniała także szkoła humanistyczna jedyna tego typu w monarchii Habsburgów. W tym okresie religijnego zacietrzewienia na Górnym Śląsku doszło do polowań na domniemane czarownice, w rezultacie czego spalono bli­ sko trzysta kobiet. Opinię ośrodka najsurowszej walki z czarownicami zyskała sobie wtedy zamożna Nysa należąca do biskupów wrocławskich. Pierwsze procesy miały tu miejsce już w 1622 roku - Barbarę Schmied spalono na stosie na początku lipca w samej Nysie, a pozostałe podejrzane 25 Cyt. za: E Popiołek, Studia z dziejów Ślqska Cieszyńskiego, Wydawnictwo „Śląsk", Katowice 1958, s. 21.

Na polach i pod ziemią

o czary kobiety pod koniec sierpnia w Jeseniku. Od tej pory wszystkie wyroki zapadały przed sądem w Nysie, natomiast wykonywano je w ro­ dzinnych miejscowościach oskarżonych. Czasami na układanie stosów nie było czasu, w związku z czym władze Nysy wydały pozwolenie na budowę specjalnych pieców do palenia „sprawiedliwie skazanych zwo­ lenników diabła, czarownic i złych duchów". Najbardziej tragiczny był okres między 1651 a 1684 rokiem. Tylko w 1651 roku w Nysie skazano na śmierć czterdzieści dwie kobiety. Ostatecznie sam cesarz zakazał docho­ dzeń o czary. Dla ponad dwustu mieszkanek władanego przez biskupów księstwa nyskiego było już jednak za późno... W tym czasie idea walki ze „służkami diabła" znalazła swoich orę­ downików również w Raciborzu. Według dostępnych źródeł pierwszą kobietę oskarżoną o czary osadzono tam w miejskim więzieniu w 1663 roku. Jednak dzięki zachowanym w archiwach aktom sądowym znacznie lepiej udokumentowane są wydarzenia, do których doszło cztery lata później. Protokoły przesłuchań kobiet oskarżonych wówczas o czary po­ kazują, jaką stosowano praktykę. Jeśli podczas przesłuchania i procesu kobieta przyznawała się do winy, trafiała prosto na stos, natomiast gdy zaprzeczała... torturowano ją tak długo, aż się przyznała. Nie było szans na ułaskawienie. Oskarżone przyznawały się do wszystkiego, co tylko im zarzucano, i w rezultacie dwanaście kobiet zostało spalonych na stosie w pobliżu kościoła pod wezwaniem Matki Bożej w Raciborzu. Na szyb­ kie wydanie wyroku szczególnie nalegał tamtejszy magistrat, nie chcąc ponosić kosztów utrzymania oskarżonych. Równolegle do kontrreformacji postępował na Śląsku proces refeudalizacji. Edykt cesarski wprowadzający w tym regionie pracę pańszczyźnia­ ną ogłoszono w 1562 roku. W rezultacie jego postanowień rozpoczęło się również rugowanie kmieci z ziemi. Samo przypisanie chłopów do ziemi nastąpiło nawet wcześniej, bo na mocy rozporządzenia z 1512 roku: „Ża­ den chłop, zagrodnik, względnie ich synowie i córki nie mogą bez zgody swego pana opuścić swojej wsi"26. Poddaństwo chłopów wprowadzono więc na Śląsku w podobnym okresie jak w sąsiedniej Polsce, ale o kilka

dekad wcześniej, niż miało to miejsce w Brandenburgii czy na Pomorzu Zachodnim. Co więcej, rozszerzono kontrolę nad całym życiem podda­ nych. W ustawie wiejskiej przyjętej w 1577 roku w Nysie czytamy: „Każdy 26 Teksty źródłowe do dziejów chłopa śląskiego, cz. 1, pod red. J. Gierowskiego, J. Leszczyń­ skiego, Ossolineum, Wrocław 1956, s. 26.

27

28

Rozdział 1

winien chętnie i pilnie wraz ze swoją rodziną chodzić do kościoła i przyj­ mować u swego proboszcza najświętszy sakrament. [...] Godziwe tańce są dozwolone do zmierzchu. Wieczorem tańce są całkowicie i stanowczo zabronione pod karą 10 marek i opłatą sądową w wysokości 12 gr. Bez­ wstydne wykręcanie się i inne nieprzystojne rzeczy w tańcu są zakaza­ ne pod karą jednej kopy groszy i opłatą sądową w wysokości 12 gr. [...] Żadnemu chałupnikowi pod karą cielesną nie wolno udawać się do pracy

poza wieś, jeżeli we wsi pracy nie otrzymał"27. W ustawie o czeladzi z 1676 roku przestrzegano: „Gdyby jednak któremuś z tych służących zechciało się odejść ze służby przed upływem roku, pod jakimkolwiek pozorem, ta­ kiego należy pod konwojem i strażą zwierzchności przyprowadzić. Gdy go się dostarczy na miejsce, należy go zakuć w kajdany i musi wysłużyć [swój czas - przyp. D.Z.] bez wynagrodzenia. W wypadku gdyby pan nie był łaskawy, ma się go wysłać do twierdzy, gdzie się zmusi go na określony czas do pracy w żelazie i pętach, o chlebie i wodzie za popełnione prze­ stępstwo". Wobec „zatwardziałych" przewidywano nawet karę śmierci, „dla postrachu innych tego rodzaju złych towarzyszy"28. We wcześniejszych dziesięcioleciach mogło się wydawać, że rozkwit renty pieniężnej i wykupywanie chłopów z robocizn przyczynią się do rozwoju górnośląskiego rynku wewnętrznego i poprawy położenia sta­ nu chłopskiego. Tak się jednak nie stało. Przy czterokrotnym wzroście cen zboża na rynkach europejskich okazało się, że na Śląsku - podob­ nie jak w sąsiednim Królestwie Polskim - bardziej opłacalny stał się dla pana feudalnego folwark pańszczyźniany niż system czynszowy. Na nic zdały się procesy śląskich chłopów wytaczane ich panom (szczególnie częste pod koniec XVI wieku) czy odwołania słane do Wyższego Urzędu Śląskiego, praskiej Izby Apelacyjnej albo czeskiej Kancelarii Dworskiej

w Wiedniu. Sytuacja chłopów na Górnym Śląsku była o tyle trudna, że dominowało tu tak zwane lassyckie prawo posiadania, co oznaczało, że byli oni tylko dożywotnimi dzierżawcami ziemi, w przeciwieństwie do Dolnego Śląską, gdzie w wyniku lokacji na prawie niemieckim chłopi byli właścicielami ziemi. Na Górnym Śląsku proces rugowania kmieci z go­

spodarstw i dołączania ziemi do folwarków był przez to łatwiejszy. To jednak nie była jedyna różnica pomiędzy położeniem chłopów na Dolnym i na Górnym Śląsku. W tym pierwszym wypadku dziewczętom wolno

27 Tamże, s. 26. 28 Tamże, s. 38.

Na polach i pod ziemię

było wychodzić za mąż w innych wsiach niż rodzinna, pańszczyzna nie przekraczała dwóch-trzech dni w tygodniu, a przymusowa służba dzieci trwała trzy lata. Na Górnym Śląsku pańszczyzna mogła wynosić do sześ­ ciu dni w tygodniu, a służba dzieci dochodziła do dziesięciu lat. W rezul­ tacie procesów refeudalizacji odsetek stosunkowo zamożnych kmieci (siodłaków) gwałtownie spadł - z 57% w 1577 roku do 22% dwieście lat później. Dwukrotnie wzrosła za to liczba stosunkowo ubogich zagrodni­ ków, którzy stanowili już połowę chłopów. W połowie XVIII wieku dwie trzecie ziemi na Górnym Śląsku należało do wielkich posiadaczy ziem­ skich. jednocześnie rosła liczba bezrolnych chłopów, chałupników oraz ludzi luźnych, rekrutujących się przede wszystkim spośród zbiegłych poddanych, utrzymujących się z dorywczych prac. Pewną furtkę do wolności stanowiła możliwość wykupu od świad­ czeń na rzecz pana. Do największej liczby takich przypadków docho­ dziło w księstwie opolsko-raciborskim, jednak nawet tam dotyczyło to tylko niewielkiej części ludności wiejskiej. Warto wspomnieć o najlepiej znanej transakcji tego rodzaju. Mieszkający w otoczeniu lasów chłopi z wioski Kadłub mieli szczęście, mogli bowiem dostarczać drewno do większych miast regionu, co przynosiło im pokaźne zyski. W 1605 roku zawarta została umowa między Janem Bessem z Wierchlesa, panem na Szumiradzie, a gminą i ogółem mieszkańców wsi Wielki Kadłub. Na jej mocy Bess sprzedał cały swój kadłubski majątek, zwalniając równocześ­ nie chłopów z poddaństwa. Dostał za to 2500 talarów, a na majątek, który oddawał, składały się pola, łąki, stawy rybne, młyny, tartak oraz karczma. Nabywcami byli wszyscy kmiecie i zagrodnicy posiadający w Kadłubie gospodarstwa, czyli łącznie dwadzieścia pięć osób. „Chłopi kadłubscy, stanowiąc liczną, silną ekonomicznie i zwartą, dzięki łączącej ich więzi majątkowej, grupę ludności wiejskiej potrafili uniknąć powtórnego pod­ daństwa”- pisał Tadeusz Marszałek w poświęconej im książce29. Uwol­ niony na mocy umowy wykupu chłop zyskiwał zdolność do czynności prawnych i stawał się uczestnikiem lokalnej gospodarki. W wolnym już Kadłubie chłopi nie zdecydowali się na dzielenie i wyprzedawanie naby­ tego majątku, lecz wybrali prowadzenie kolektywnej gospodarki na zasa­ dach wspólnoty majątkowej. Na czele wspólnoty stał wybierany przez jej członków czteroosobowy zarząd, a części składowe majątku - poza lasami, które pozostały we wspólnym władaniu - były oddawane w dzierżawę. 29 T. Marszałek, Historia spółki leśnej w Wolnym Kadłubie, Instytut Śląski, Opole 1974, s. 34.

29

30 |

Rozdział 1

Refeudalizacja miała konsekwencje nie tylko dla chłopów. Wspo­ mniano już o tym, że prawdopodobnie wpłynęła na drastyczny spadek obciążonych sporym ryzykiem inwestycji w górnictwo, co fatalnie od­ biło się na kondycji tej gałęzi gospodarki, jej ofiarą padły również mia­ sta, które traciły chłopskiego odbiorcę dla swych towarów, a na rzecz szlachty część zysków z handlu towarami rolnymi. Warto jednak pamię­ tać, że mieszczaństwo śląskie miało i tak znacznie szersze uprawnienia niż mieszkańcy miast po polskiej stronie granicy. Mieszczanie wchodzili w skład stanowego sejmu śląskiego, a miasta wysyłały też posłów na sejmiki poszczególnych księstw. Szeroki samorząd miejski był jednak z czasem coraz bardziej ograniczany na rzecz miejscowych feudałów czy władzy cesarskiej. Ostatecznie tylko Wrocławiowi udało się zachować niezależny samorząd. Ponadto wspierana przez Habsburgów kontrre­ formacja jeszcze w inny sposób odbiła się na śląskiej gospodarce i na tu­ tejszych miastach - doprowadziła do masowej emigracji rzemieślników protestantów. Z samego Prudnika w 1672 roku wyjechało pięćset osób, a z Głubczyc - blisko tysiąc. Wprowadzenie pańszczyzny rozpoczęło długi okres wrzenia na ślą­ skiej wsi. W1645 roku, pod koniec wojny trzydziestoletniej, chłopi od­ mówili wszelkich świadczeń dla dóbr zamku opolskiego, powołując się na rzekomą obietnicę siedmiu lat wolnizny. Dwadzieścia lat później na tych terenach ponownie doszło do buntu. W tym czasie chłopi z Kravare i z Koutów sprzeciwiali się wykonywaniu pańszczyzny z powodu zbyt du­ żego obciążenia nią i wysłali nawet do cesarza deputację ze skargą. W od­ powiedzi sprowadzono do ich miejscowości cztery kompanie jeźdźców, a większość mężczyzn uwięziono i doprowadzono do Karniewa. Wich­ rzyciele zostali skazani na rok pracy przy budowie szańców. Innym przejawem chłopskiego oporu było zbójnictwo. Choć pro­ ceder ten stanowił kontynuację tradycji kulturowych wolnych pasterzy wołoskich, to okres jego największego rozwoju przypada na XVII wiek, kiedy rozpoczęło się masowe wywłaszczanie góralskich gospodarstw na potrzeby gospodarki folwarcznej. Początek XVIII wieku to także antyhabsburskie powstanie Rakoczego na Węgrzech, którego znaczną część armii stanowili chłopi. Powstańcy, nazywani kurucami, przez tereny Słowacji przenikali również na Śląsk, zwłaszcza po upadku powstania. To właśnie spośród kuruców wywodził się słynny juraj janosik, a kontakty z nimi miał być może również najsłynniejszy śląski zbójnik, czyli pochodzący

Na polach i pod ziemię

spod Frydka Ondraszek. Obaj zaczęli zbójować w 1711 roku. Ondraszek działał głównie w rejonie Łysej Góry i tak dopiekł władzy, że skierowano przeciwko niemu nawet pułk dragonów stacjonujący w Raciborskiem. Zginął z ręki kompana - Jurasza w karczmie w Sviadnovie cztery lata po wejściu na zbójnicką drogę. W czasie kiedy Ondraszek i Janosik uprawiali swój zbójnicki proceder, śląska wieś była nada! bardzo niespokojna. W latach 1706-1713 zamieszki objęły ziemię raciborską, potem dobra niemodlińskie, a w końcu ziemię opolską i kozielską. Na tym jednak nie koniec. Na przykład 10 czerwca 1746 roku czterystu chłopów z prymitywnym uzbrojeniem zebrało się na wzgórzu pod Starym Bielskiem, ponieważ Fryderyk von Haugwitz, nowy właściciel dóbr bielskich, a równocześnie prezydent Urzędu Królewskie­ go w Opawie bezwzględnie wydłużał wymiar darmowej pracy w swoich dobrach. Wśród zbuntowanych rej wodzili mieszkańcy Dziedzic, Między­ rzecza i Jasienicy, którzy zablokowali drogę chłopom bielskim ruszającym na pańskie pola. Buntownicy rozłożyli również obóz pod Komorowicami, w pobliżu polskiej granicy. Haugwitz wezwał na pomoc wojsko cesarskie, ale z zaleceniem, aby żołnierze działali ostrożnie, tak aby jego „żywy in­ wentarz” nie uciekł za granicę. W nocy 14 czerwca chłopi po prostu się rozeszli, lecz przywódców buntu i tak przykładnie ukarano. W niemal wszystkich przypadkach tego rodzaju niepokojów na wsi

interweniować musiało austriackie wojsko, co po pewnym czasie zmusiło Wiedeń do namysłu nad możliwymi reformami. Dodatkowym impulsem do wprowadzenia zmian była porażka Austrii w trzech wojnach śląskich (1740-1763), w wyniku których większa część Górnego Śląska trafiła pod władzę Królestwa Prus. Przy Austrii pozostała tylko cieszyńska i opaw­ ska część regionu.

Pod pruskg władzę Aneksja większości Śląska przez Prusy spowodowała wielkie zmiany w gospodarce regionu. W czasie kiedy przechodził pod pruskie panowanie, „Śląsk był biedną i kresową prowincją. Miast było niewiele i były one małe”, jak pisał Norman J. G. Pounds30. Ówczesne Prusy były natomiast państwem

30 N. J. G. Pounds, The UpperSilesian industrial region, Indiana University Press, Bloomington 1958, s. 1-2.

31

32

Rozdział 1

sprzeczności. Zwykle myślimy o nich jako o państwie drapieżnym, zabor­ czym, opartym na armii. Równocześnie były Prusy jednym z nowocześ­ niejszych państw ówczesnej Europy, a ich władcy wyróżniali się na tle innych monarchów. Na Śląsk wraz z pruską biurokracją wkroczyła rów­ nież centralizacja, a do tego zlikwidowano wiele dawnych przywilejów stanowych oraz wprowadzono stałe i systematycznie ściągane podatki. Do tych obciążeń dochodził jeszcze tak zwany przymus fabryczny, czyli obowiązek zakupu określonego kontyngentu towarów wyprodukowa­ nych głównie w berlińskich manufakturach, zwykle droższych i gorszej jakości. „Nadwyżka żywi się ze Śląska, który musi kupować berlińskie towary" - szczerze wyznał w 1787 roku minister Carl August Struensee3’. Na Śląsk sprowadzono trzydziestopięciotysięczną armię i narzucono

tutejszej ludności koszty jej utrzymania. W 1791 roku, a więc długo po zakończeniu wojen śląskich, pruska komisja państwowa wyliczyła, że dwie trzecie dochodów górnośląskich miast i miasteczek pochłaniały koszty utrzymania kwaterującego na tym terenie wojska. Pierwszym poważnym problemem, z jakim zetknęły się władze pru­ skie, było uregulowanie sytuacji na wsi. Minister do spraw Śląska Karl

Georg von Hoym tak pisał o zachłanności miejscowej szlachty: „ucisk, w jakim żyli dotąd tutejsi poddani, jest zbyt wielki i bardzo łatwo stwier­ dzić można, że nawet przy najlepszej woli i największej pilności chłop nie jest w stanie wytrzymać 6 dni pańszczyzny w tygodniu’’31 32. Można w tych słowach widzieć przejaw troski o śląskiego chłopa, można je jed­ nak odczytywać również jako próbę usprawiedliwienia aneksji regionu dotychczas cierpiącego pod austriackim jarzmem. Charakterystyczna dla stosunków panujących wówczas na śląskiej wsi była sytuacja w wiosce Oldrzychów (Oldriśov, Odersch), nieopodal Hulczyna, gdzie znacznie zwiększono nakładane na chłopów powinności dodatkowe, nieprzewidziane w urbariuszach (spisach chłopskich powin­ ności). Mnożyły się więc procesy i chłopskie strajki, przyjmujące formę odmowy wykonywania robocizn. W 1748 roku miejscowi chłopi pisali do króla Prus, że „przez wielokrotne bicie, areszt i podobne uciążliwości’’ dwór zmusił ich do posłuszeństwa i przyjęcia dyktowanych warunków. 31 Cyt za: Historia Ślqska, t. II, cz. 1. pod red. W. Długoborskiego, Zakład Narodowy im. Os­ solińskich - Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław-Warszawa-Kraków 1966, s. 154. 32 J. Ziekursch, Hundert Jahre schlesischer Agrargeschichte, Dreus&)unger, Breslau 1927, s. 246.

Na polach i pod ziemię

'

Chłopi wnieśli więc skargę do sądu i udało się im doprowadzić do formal­ nego unieważnienia wymuszonej umowy. W praktyce jednak zmieniło się niewiele, a chłopów przymuszano nadal do pracy. W nowej skardze skie­ rowanej do sądu z 1765 roku czytamy: „Panowie nasi stale nas ciemiężyli i z roku na rok wciąż nowe wymyślali ciężary, wymuszając je następnie biciem, aresztem i grzywnami pieniężnymi"33. Wielu chłopów porzuci­ ło swoje zagrody i uciekło do Austrii. By uspokoić tych pozostałych, na miejsce przybył landrat Jan von Eicke, ale gdy usłyszał odmowę powro­ tu do pracy, zagroził, że wobec chłopów użyta zostanie siła. To jeszcze bardziej podgrzało nastroje. Ostatecznie przeciwko wsi wysłano oddział huzarów. Chłopi, uzbrojeni w kosy i widły, przygotowali się do obrony, wzywając do wspólnej akcji mieszkańców gminy Krzanowice. Ruchem chłopskim kierowali Walenty Kolarz i Jan Lokocz, a potem Jan Wagner i znany tylko z nazwiska Kwittek. Choć Kolarz i Lokocz polegli w walce, to buntownicy zgromadzeni w karczmie zdołali odeprzeć aż dwanaście ataków kawalerzystów. Bunt został złamany dopiero wtedy, gdy do wsi wojsko wysłało dodatkowe wsparcie. Po stłumieniu wystąpień w Oldrzychowie doszło jednak do kolejnych chłopskich zamieszek. Objęły one powiaty rybnicki, raciborski, pszczyń­ ski, bytomski i toszecki. Uzbrojeni buntownicy odmówili wykonywania prac na rzecz właścicieli ziemskich, wybrali swojego przywódcę - cze­ ladnika krawieckiego Maksymiliana Sznutera. Aby zastraszyć buntow­ ników, wydano wówczas specjalny edykt królewski, który głosił: „Na rozkaz Najwyższej J.K.M. ten od Najwyższego w Górnym Śląsku ustano­

wionego Urzędu przeciw gminu Hołdryszowskiemu kryminalny ortel dla upornych w służbach i robotach państwu swemu powinnych i dla uczynionego stąd rozruchu i jednemu, i każdemu do wiadomości podaje się i oznajmuje, z tą przestrogą, żeby wszystkie w całym Śląsku poddane gminy i wsi przykład stąd wzięli"34. Chłopi mieli ponieść koszty procesu oraz zapłacić panom za poniesione wskutek buntu straty. Za podburzanie chłopów w Oldrychowie skazano Kwittka („wysmagany i dożywotnie do roboty w fortecy odsądzony ma być”), Jana Wagnera („na 6 lat cuchthauzową karę z dotkliwym przywitaniem"), Antoniego Flaszkę (5 lat), Mar­ cina Proksza (6 lat), Szymona Prokszę (4 lata), Jerzego Szwacha (4 lata).

33 Tamże, s. 193. 34 Cyt. za: S. Michalkiewicz. Kilka epizodów z dziejów walk chłopskich na Ślqsku w., [w:] Szkice z dziejów Ślgska, s. 345.

XVII i XVIII

33

34

Rozdział 1

jednak najpowszechniej stosowaną w takich przypadkach karą był „bieg przez rózgi”. Wymierzali ją stojący w dwóch szeregach żołnierze, uzbro­ jeni w rózgi moczone w wodzie. Przechodzącego pomiędzy szeregami skazańca uderzano po plecach. W kolejnych dziesięcioleciach podobnej kar}' doświadczyły dosłownie na własnej skórze setki śląskich chłopów zaangażowanych w wystąpienia przeciwko władzy panów i urzędników. Pod koniec lat 70. XVIII wieku kolejne wsie wszczynały procesy prze­ ciw swoim panom. „Przed kilku laty nie wiedziało wielu, że istnieje Oberamt [urząd - przyp. D.Z.], w którym można zaskarżyć panów grunto­ wych" - pisał Andreas Riem, protestancki teolog i publicysta. „Od kilku lat jednak, wskutek działalności pokątnych adwokatów, chłopi stali się nieco mądrzejsi i wielu z nich znalazło drogę do Oberamtu w Brzegu”35. Ostatecznie jednak, gdy okazało się, że wyroki zwykle są dla nich nie­ korzystne, chłopi po prostu znów przestawali „wychodzić na pańskie". Bunty chłopskie w pierwszych latach pruskiego panowania wymu­ siły jednak pewne systemowe zmiany. Władze Prus dążyły do stabilizacji sytuacji na wsi, ponieważ to chłopi ponosili największe ciężary podat­ kowe i stanowili większość poborowych w armii. Szlachta była niemal zwolniona z podatku gruntowego, a więc rugowanie chłopów z ziemi po­ wodowało zmniejszenie wpływów podatkowych. Z kolei masowy pobór żołnierza do armii pruskiej wywołał wielką falę zbiegostwa za granicę (tylko do Polski uciekło kilkanaście tysięcy chłopów). Na dodatek pań­ szczyzna prowadziła do przeciążenia pracą, a chłopska dieta była mo­ notonna i źle zbilansowana. W rezultacie - jak czytamy w relacji z 1788 roku - „naród ten [Górnoślązacy - przyp. D.Z.] jest słaby, wątły i mały, na 80 młodych poborowych trafia się zaledwie trzech o wzroście przekracza­ jącym 6 stóp’’36. Innymi słowy, śląscy chłopi w zdecydowanej większości nie spełniali wymagań stawianych rekrutom w pruskiej armii. W związku z tym na przyłączonych terenach Śląska ogłoszono kilka

zarządzeń mających chronić chłopów przed szlachtą i zatrzymać proces rugowania ich z ziemi. Część z nich nie weszła jednak w życie z powodu obstrukcji właścicieli folwarków. Gdy landrat strzelecki, hrabia Henckel, opracował regulamin obowiązków chłopskich, to w piśmie przesłanym do ministra Śląska prosił, aby nie ujawniać jego autorstwa, gdyż obawiał się 35 A. Riem, Dergegenwartige Zustand Oberschlesiens, juristisch, oekonomisch, padagogisch und statistisch betrachtet, Walther, Dresden 1786, s. 46. 36 Cyt za: W. Długoborski, Walki klasowe na Ślqsku iv latach 1793-1799, [w:] Szkice z dziejów Ślqska, s. 363.

Na polach i pod ziemię

zemsty szlachty... Nic dziwnego, że w tej sytuacji wśród chłopów zaczęło kształtować się przekonanie, że „dobry król" o nich dba, a gnębicielami są przede wszystkim „źli panowie". Władze pruskie wydały także zarządzenie o powołaniu komisji ur­ barialnych, mających doprowadzić do regulacji powinności i likwidacji dodatkowych służebności. Chłopi jednak obawiali się, że w ten sposób tylko usankcjonowany zostanie stan dotychczasowy. Wspomniany już minister Hoym wskazał przy tym na oczywisty fakt: „Większa część ko­ misarzy [komisji urbarialnych - przyp. D.Z.] to właściwie posiadacze folwarków, którzy niewątpliwie pracują raczej na korzyść dominiów niż chłopów. [...] Znam również wypadki z Górnego Śląska, gdzie komisa­

rze niecierpliwili się szybko i odstępowali od zaleconego postępowania, chcąc wszystko wymusić siłą"3738 . Jednak te regulacyjne zapędy władz nie przyniosły spodziewanej stabilizacji. Jeden z urzędników alarmował Hoyma: „Każdy robi, co mu się podoba, posłuszeństwo i potulność znikły. [...] Lud nie słucha już ani edyktów królewskich, ani zarządzeń ministerialnych, ani rozporządzeń wydanych przez Oberamt i komisje urbarialne”30. Na przykład w Dzierzysławiu, niewielkiej wsi w powiecie głubczyckim, właściciel tamtejszych dóbr Wilhelm von Gessler przykręcił śrubę tak mocno, że chłopi już nie tylko masowo się procesowali, ale w kolejnych trzech latach (1779/1780, 1781) przystępowali do strajków rolnych. W tym samym czasie z właści­ cielami dóbr procesowało się sześćdziesiąt gmin w powiecie prudnickim, a strajkowało w czasie żniw dwanaście gmin w powiecie pszczyńskim. Pszczyńscy chłopi rozbroili nawet niewielki oddział wojska, w związku z czym konieczne było wysłanie przeciwko nim dużego, dwustuosobo­ wego kontyngentu. Rozruchy stłumiono, a najpowszechniej stosowaną karą była chłosta. Dla najbardziej opornych przewidziano więzienie albo przymusową sprzedaż ich zagród. Warto przytoczyć też inną historię, tym razem z Chorzowa. „Wziąw­ szy w possessyą probostwo Chorzowskie, iako o inne rożne powinności z moiey strony, tak też y z strony poddanych informowałem się, do iakiej kto powinności y obligacyi bydz pociągniony powinien" - tak zaczyna się Informacya o sprawie z chłopami Dgbskimi, która się trafiła A.D. 1763

37 Cyt. za: S. Michalkiewicz, Kilka epizodów z dziejów..., s. 351. 38 J. Ziekursch, Hundert Jahre..., s. 212.

35

36

Rozdział |

zapisana w księgach kościoła chorzowskiego39. Chorzów (obecny Stary Chorzów) oraz pobliski Dąb (obecnie część Katowic) były wsiami klasz­ tornymi, należącymi do chorzowskiego Kościoła. Ich chłopscy miesz­ kańcy zobowiązani byli do bezpłatnej pracy na księżych polach. Nowy proboszcz nie był jednak zadowolony z tego, że chłopi nie przykładają się do pracy: „kazałem więcey orać, ale to tyle pomogło, iakby groch o ścia­ nę rzucał. Tandem w dobry sposób perswadowałem, iako Pan, który bez poddanych obeść się nie może, ale ta perswazya upornym chłopom nic nie pomogła, w swoim zostali uporze”. Ponieważ jednak proboszcz musiał wyjechać, to zadanie przymuszenia chłopów do ciężkiej pracy spadło na barki wikarego. A chłopi dalej „strajkowali": „kazano im wyjechać na Wielkim Dniu zrana, oni koło 8-mey godzinie ledwo wyjechali. Kazano im w polu bydło popaść, oni znowu do domów na południe zieżdżać chcieli, byle tylko dnia zmitrężyli”. No i wtedy poszło już na ostro: „Gdy ten przeklęty upór y swawolę chłopską chciał Xiądz batogiem poskromić, krzyku, hałasu stało się poddostatkiem, iedni z biczem do gospodarza, iakoto Szymek Nowak, którym go uderzył, drudzy do Xiędza, iakoto Józef Rączoszek, którego gdy Xiądz chciał kańczugiem uderzyć, on mu iedną ręką za kańczug uchwycił a drugą trzymając siekierę nad niem wywijał y tak ledwie Xiądz z tego niebezpieczeństwa wyszedł”. Proboszcz po powrocie zamierzał poskromić zbuntowanych chło­ pów. „Cytowałem do siebie rebellizantów, ale y w tern niebyli posłuszni" - czytamy w kościelnej księdze. Sprawa ostatecznie trafiła do Regierunku, czyli sądu ziemskiego w Bytomiu, gdzie zapadł wyrok: chłopi mieli robić tyle, ile im proboszcz nakazywał, a ponadto „rebellizantes” zostali ska­ zani na osiem dni ad publicos labores. Proboszcz tak skomentował cały incydent: „Tak tedy diabelski upór, hardość i pycha chłopska upadła na dół, a prawa kościelne przy protekcyi Swietey Magdaleny górę wzięły". W1784 roku pruski król Fryderyk 11 wydał kolejny edykt przeciwko buntownikom: „Jego Królewska Mość z najwyższym niezadowoleniem przyjmuje do wiadomości, że liczni poddani, a także całe gminy w Księ­ stwie Śląskim i hrabstwie kłodzkim posłuszeństwa powinnego zarządze­ niom wydanym przez kolegia prawne i ich instancje odmawiają. [...] Tym jednak sposobem nie tylko występują przeciwko istniejącemu porządkowi, lecz innych także do pójścia za swym przykładem nakłaniają [...]. Chłopi 39 Materiały do dziejów wielkich Katowic (1299-1799), pod red. L. Musioła, Instytut Śląski, Katowice 1936, s. 158-159.

Na polach i pod ziemię

zaś, którzy wbrew najwyższemu rozkazowi naszemu zarządzeniom kra­ jowych instancji nie chcą się podporządkować, jako nieposłuszni poddani dla ostrzegawczego przykładu zasłużoną poniosą karę"4041 . Zaostrzono rów­ nież kary za akty nieposłuszeństwa, a wójtowie mieli czuwać, by chłopi nie zbierali się po karczmach lub chatach, nie naradzali się w sprawie odmowy służby i nie urządzali zbiórek pieniędzy na pokrycie kosztów procesowych, podróży delegatów do króla lub opłacanie doradców. Sam fakt ogłoszenia takich przepisów dowodził, że tego rodzaju sytuacje zda­ rzały się coraz częściej, a chłopi umieli się zorganizować. Koniec XVIII wieku wyznacza ważną cezurę w historii wystąpień chłopskich na Śląsku. Wcześniejsze bunty były żywiołowe i brakowało

ściślejszego współdziałania pomiędzy mieszkańcami poszczególnych wsi. Nawet drobne ustępstwo pana mogło zakończyć niepokoje w danej wsi. Co więcej, żądania zbuntowanych dotyczyły co najwyżej powrotu do obciążeń feudalnych z XVI wieku. Jednak od końca XVIII wieku bun­ ty chłopskie obejmują coraz więcej powiatów, pojawiają się próby ich koordynowania, wybierani są przywódcy, a sami chłopi coraz częściej sięgają po środki prawne (do czego skłaniał też mit „dobrego władcy"). Sposobem na podniesienie gospodarki Śląska była tak zwana kolo­ nizacja fryderycjańska. W 1773 roku król Fryderyk II ogłosił deklarację popierającą ruch zakładania nowych osad na Śląsku w zamian za wspar­ cie finansowe państwa. Choć w ruch ten zaangażowała się także śląska szlachta, to jednak w większości była to akcja realizowana właśnie przez państwo. Wśród osadników byli nie tylko Niemcy, ale też Polacy i Czesi. W rezultacie całej akcji na Śląsku osiadło sześćdziesiąt tysięcy nowych

kolonistów i powstało aż czterysta czterdzieści sześć nowych osad. To oznaczało większe wpływy z podatków i większy dochód z gospodarki leśnej, ale w perspektywie też większy kontyngent rekrutów dla armii. W1780 roku zatwierdzono, ale dopiero czternaście lat później faktycz­ nie wcielono w życie, „Powszechne pruskie prawo ziemskie", opierające się na pojęciu stanu, jaki „tworzą ludzie, którzy wskutek swego urodzenia, przeznaczenia względnie głównego zajęcia posiadają jednakowe prawa w ramach obywatelskiej społeczności"4'. Zaliczenie wszystkich miesz­ kańców do grona obywateli, nawet mimo potwierdzonego podziału na stany, jeszcze pół wieku wcześniej oznaczałoby radykalną zmianę. Jednak 40 Cyt. za: S. Michalkiewicz, Kilka epizodów z dziejów..., s. 349. 41 Cyt. za: W. Długoborski, Walki klasowe na Ślqsku .., s. 362.

37

38

i

Rozdział 1

w chwili, kiedy nowe regulacje nabierały mocy, na Górny Śląsk docierały już rewolucyjne pomruki znad Sekwany.

Echa francuskiej rewolucji i polskiej insurekcji „Niewiarygodne wprost jak głęboko zakorzenił się szalony francuski zmysł wolności... [Chłopi] nie ukrywali się wcale z powtarzaniem: my już potra­ fimy na sposób francuski upomnieć się o nasze prawa” - notował w 1794 roku major von Pannwitz, właściciel jednego ze śląskich folwarków’2. Ukazujące się wówczas na Śląsku czasopisma pełne były wiadomości

o tym, co dzieje się nad Sekwaną i zazwyczaj z uznaniem pisano w nich o głoszonym tam haśle równouprawnienia wszystkich stanów. Dociera­ ły też wieści o Deklaracji praw człowieka i obywatela, stwierdzające, że wszyscy „rodzą się i pozostają równymi wobec prawa”, a ludziom wolnym przysługuje prawo, aby stawić „opór przeciwko uciskowi". O nowych ideach dyskutowano w śląskich karczmach i zajazdach. Sprawozdanie lokalnych władz w Brzegu przestrzegało: „Duch oporu i oburzenia wsi górnośląskich przeciwko swoim dominiom i rozporzą­ dzeniom Nadprezydium [prowincji] zaczyna się ostatnio rozszerzać w za­ straszający sposób. Do podżegania przeciwko panom gruntowym w nie­ małym stopniu przyczyniają się również nierozważne przemówienia urlopowanych obecnie żołnierzy z armii walczącej nad Renem, którzy opowiadają chłopom o francuskiej rewolucji, o wolności i równości”'13. Władze pruskie wprawdzie zapowiadały reformy, ale równocześnie za­ ostrzono cenzurę i wezwano urzędy do zdecydowanego występowania przeciwko wszelkim przejawom niezadowolenia. Przywrócono wówczas kary cielesne dla chłopów, oficjalnie zakazane kilka dekad wcześniej, pod pretekstem, że „Nadzwyczajne wydarzenia wymagają nadzwyczaj­ nych środków, a prawa ustanowione dla spokojnych czasów nie mogą być stosowane w niespokojnych czasach”43 42. Szpiedzy donosili władzom 44 o tajnych chłopskich zebraniach, gdzie dyskutowano o podziale pańskiej ziemi, o równości stanów i o równych dla wszystkich podatkach. Szewc

42 J. Ziekursch, llunderL Jahre..., s. 240. 43 Tamże, s. 240. 44 Tamże, s. 227.

Na polach i pod zlemig

z Prudnika miał powiedzieć: „Jestem prawdziwym jakobinem. Skoro tylko Francuzi przybędą do Prudnika, zamówię muzykantów"’5. W1794 roku atmosferę dodatkowo podgrzały wieści o roli chłopów w polskim powstaniu, na czele którego stanął Tadeusz Kościuszko. Zda­ niem ówczesnego dyplomaty austriackiego, Philippa Cobenzla, wpływ powstania Kościuszki był w tym rejonie niebezpieczniejszy nawet niż rewolucja francuska. Szczególnym echem miały się na Śląsku odbić suk­ cesy chłopskich oddziałów pod Racławicami, wieszanie biskupów i ofi­ cjeli oraz Uniwersał połaniecki (poręczał nieusuwalność chłopów z ziemi, wolność osobistą i zapowiadał regulację powinności; został odrzucony przez znaczną część polskiej szlachty). W przyszłości to przede wszystkim polski ruch narodowy na Górnym Śląsku będzie wykorzystywał na różne sposoby mit kościuszkowski, ale trzeba pamiętać, że postać Kościuszki była też popularna wśród późniejszych niemieckich rewolucjonistów. W roku insurekcji kościuszkowskiej opór chłopski na śląskiej wsi przybrał takie rozmiary, że władze we Wrocławiu określiły go wprost jako Bauernkrieg, czyli wojnę chłopską. Na początku 1794 roku wybuchły roz­ ruchy w Jemielnicy, niedaleko Strzelec Wielkich (obecnie Opolskich), a na czele zrewoltowanych chłopów stanął miejscowy chłop, Marek. Poszło o sposób podziału drewna przez miejscowe opactwo cystersów. Według donosu przekazanego zarządzającemu Śląskiem ministrowi Hoymowi Ma­

rek miał powiedzieć: „Jeśli lud nie otrzyma lepszego drewna opałowego, to powtórzy się scenariusz francuski i lud weźmie sobie drewno siłą"’6. 17 marca wykonano na nim sześciokrotną karę chłosty na opolskim rynku, w wyniku czego zmarł. Tydzień później Kościuszko złożył przysięgę na krakowskim rynku. Minister Hoym nakazał wówczas bezwzględnie wyła­ pywać pojawiających się na Śląsku „francuskich i polskich emisariuszy"’7. Anonimowa piosenka ludowa, spisana wiele lat po wydarzeniach w Jemielnicy, głosiła: „Nie masz Marka miłego, Cieszyciela naszego. Przedał go zdrajca bez wiary, Za judaljskie talary. Drzewa się łogibają,

45 46 47

Tamże, s. 242. Tamże, s. 237. Z. Janeczek, H. Kocój, Śląsk a insurekcja kościuszkowska, Śląski Instytut Naukowy, Katowice 1986, s. 81.

39

40

Rozdziali

Slozy nasze śmiatają Za tym Markiem, co nam padół: «Ziemia chłopom i wola»'?8

Bunt rozlewał się jednak na kolejne powiaty. 10 maja górnicy, rzemieślnicy i służba dworska splądrowali pałac w Piekarach Śląskich i zniszczyli ar­

chiwum wraz z wykazem powinności chłopskich na rzecz dworu. Dwóch uczestników napaści powieszono, a głównego sprawcę zaburzeń, Andrze­ ja Świdra, dla przestrogi obwożono w dybach po okolicznych wioskach,

a na każdym postoju powtarzano wykonanie kary stu kijów. Gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli władz, konieczna sta­ ła się interwencja wojska. „Położenie moje i moich sąsiadów jest obecnie tego rodzaju - pisał w liście do ministra Hoyma hrabia von Schweinitz - że jeśli czynniki miarodajne swą siłą i potęgą nie zapewniają nam bezpie­ czeństwa i ochrony, będę się widział zmuszonym opuścić wraz z rodziną moje posiadłości, w przeciwnym bowiem razie byłbym narażony na nie­ bezpieczeństwo czynnego znieważenia przez moich własnych chłopów"’9. Już po stłumieniu insurekcji kościuszkowskiej urzędnicy pruscy za­ częli rozprowadzać dwujęzyczną odezwę, w której pisano: „Miał Kościusz­ ko ogłosić wolność i sprawiedliwość dla wszystkich włościan i zmniej­ szyć robociznę o połowę. Aczkolwiek nigdy na to nie przystaną dóbr właściciele"50 48 49.0 51 ile trudno się nie zgodzić z tym drugim zdaniem, to jed­ nak pierwsze wskazuje na realne obawy, jakie wśród władz wzbudził ra­ dykalizm powstania w sąsiednim państwie. Dlatego właśnie dodawano przestrogę: „kto ma rozum niech sądzi, czyli się takowe szczęścić zamysły, kiedy z wojennych potrzeb ogołoceni, uzbrojonego nędznie, bo kosami i widłami, chłopstwa zgrają walczyć myślą wojska przywykłe narażać się na broń najpotężniejszą". W innej odezwie, skierowanej „Do wszystkich mieszkańców miast i wsiów" wyjaśniano natomiast: „Tu, w kraju złośliwi się znajdują ludzie, którzy fałszywymi wyobrażeniami poddanych zwodzą naprzeciw panom swoim, podmawiają i do nieposłuszeństwa pobudzają”5’. Na śląskiej wsi mimo to nadal panowały radykalne nastroje. O maso­ wym odmawianiu pańszczyzny przez chłopów donosił landrat gliwicki

48 R. Horoszkiewicz, Robotnik i chłop w poezji polskiej na Opolszczyźnie w XVII i XVIII, „Zeszyty Wrocławskie" 1952 nr 3, s. 121. 49 J. Ziekursch, Hundert Jahre..., s. 237. 50 Cyt. za: Z. Janeczek, H. Kocój, Ślqsk a insurekcja..., s. 44. 51 Tamże, s. 78-79.

Na polach I pod ziemią

w maju 1799 roku. W powiecie toszeckim bunt objął czterdzieści wsi. Także landrat bytomski w swoim sprawozdaniu podawał nazwy wiosek objętych największym wrzeniem: Ptakowice, Rokitnica, Bobrek, Szom­ bierki, Orzegów i Stolarzowice. Wkrótce głośno było o Łabędach i Miechowicach. W odpowiedzi na chłopskie niepokoje z rozkazu króla rozpo­ częto wojskową akcję pacyfikacyjną. Do majątku Welczaków w Łabędach wysłano oddział stu pięćdziesięciu żołnierzy z działem. Mimo to bunt się rozszerzał, a chłopi w kolejnych wsiach odmawiali darmowej pracy na pańskich polach. Pięciu z przywódców buntu, zagrożonych odsiadką w twierdzy w Koźlu, zbiegło do lasów. Tych, których zatrzymano, ska­ zano na cztero-, sześcio- lub nawet dwunastokrotny „bieg przez rózgi", a przyglądać się temu miały - ku przestrodze - delegacje chłopów. W tym samym roku na pograniczu prusko-austriackim, w Krzyżó­ wkach, Szerokiej i Boryni, wybuchł dobrze przygotowany bunt chłopski. Chłopi uciekli do lasu i zaczęli zbójować. W rezultacie do Krzyżkowic przybył wysłannik rządowy, dzierżawca majątków księcia pszczyńskie­ go w tych wioskach o nazwisku Schlutterbach. Gdy w tłumie chłopów zebranych w karczmie trzech ze starszyzny wiejskiej zdobyło się na od­ wagę, by powiedzieć mu prawdę o warunkach panujących w ich wiosce, Schlutterbach postanowił ich ukarać. Kazał im się rozebrać do koszul i gaci, a następnie wejść do klatki dla zwierząt. Dworscy parobkowie musieli ich włożyć na sanie i konwój wyruszył do Pszczyny pod osobistym dozorem Schliitterbacha. Uwięzionych uwolnili jednak chłopi zbójnicy, kryjący się w pobliskim lesie. Zabili przy tym samego dzierżawcę, a w ak­ cie zemsty w Boryni i Szerokiej spłonęły pańskie stodoły. Śląsk zaczął uchodzić za najbardziej zrewoltowany region w całych Prusach. Królewski tajny radca gabinetowy Karl Friedrich von Beyme w 1798 roku tak uzasadniał konieczność pewnych ustępstw ze strony szlachty: „Lepiej, aby tego rodzaju ofiara dana była dobrowolnie lub też zarządzona od góry, niż aby lud, podniecony duchem czasu, sam ją sobie wywalczył. Oby Opatrzność obroniła nas przed taką ostatecznością"52. Rok później podobne stanowisko zajmował kanclerz pruski Heinrich von Goldbeck w liście do ministra Hoyma: „Wielu przewidujących właścicieli ziemskich zarówno na Śląsku, jak i w innych prowincjach królewskich oświadcza przy lada okazji, że lepiej będzie dobrowolnie nieco ustąpić,

52 Cyt. za: W. Długoborski, Walki klasowe na Śląsku..., s. 389.

41

42

Rozdział 1

niż być zmuszonym ofiarować wszystko"53. Friedrich von Cólln, niemiecki prawnik i urzędnik, autor wydanej w 1808 roku pracy Gedanken iiber die Aufhebung der Erbunterthdnigkeit in Schlesien (Myśli o zniesieniu poddań­ stwa na Śląsku) nazwał chłopów śląskich „klasą, która spowodować może całkowity upadek państwa w jego dotychczasowej formie”54. Z kolei inny prawnik, Friedrich von Raumer, pisał we wspomnieniach, że w Berlinie, a zwłaszcza na dworze królewskim, panowały opinie o „powszechnej na Śląsku skłonności do powstań"55. Podobnego zdania był też Fryde­

ryk Engels, który zwrócił uwagę, że „krzepki wandalizm wojny chłop­ skiej" powtórzył się właśnie na Śląsku56. Ten osiemnastowieczny śląski Bauernkrieg zwykle jest jednak pomijany w opracowaniach historycznych. Być może dlatego, że niezbyt dobrze pasuje do popularnych wyobrażeń o Śląsku jako pokornym i pracowitym regionie przemysłowym.

Berlin stawia na przemysł Dla dalszej historii Górnego Śląska kluczowe znaczenie miała polityka przemysłowa monarchii Hohenzollernów. Podejmowane wcześniej przez Austrię próby pobudzenia przemysłowego rozwoju tych ziem były dość niemrawe i mało skuteczne. Symptomatyczne, że gdy w 1704 roku wroc­ ławski przemysłowiec Jerzy von Giesche otrzymał od cesarza przywilej na korzystanie z odkrytych między Bytomiem a Tarnowskimi Górami złóż galmanu, musiał zacząć od sprowadzenia do Olkusza dwudziestu czterech rodzin górniczych, ponieważ w tym regionie brakowało odpowiednio wy­ kwalifikowanych robotników. To najlepiej ukazuje, w jak głębokiej zapa­ ści znajdowało się wówczas przodujące niegdyś tarnogórskie górnictwo. Odgórna industrializacja prowadzona przez władze pruskie wiąza­ ła się z uprzywilejowaniem produkcji manufaktur pracujących na rynek wewnętrzny, bezpośrednimi inwestycjami państwowymi w ich rozwój oraz ograniczaniem importu. Na Górnym Śląsku Berlin wspierał - mając na uwadze potrzeby armii - przede wszystkim rozwój produkcji hutni­ czej. już w 1754 roku w Ozimku otwarto państwową hutę żelaza. Zastą­ pienie węgla drzewnego koksem (w 1796 roku w Gliwicach zbudowano 53 54 55 56

J. Ziekursch, Hundert Jahre..., s. 250. Cyt. za: W. Długoborski, Walki klasowe na Śląsku..., s. 390. Tamże. E Engels, Wojna chłopska..., s. 6.

Na polach i pod ziemią

pierwszy na kontynencie europejskim piec hutniczy na koks) sprzyjało dynamicznemu wzrostowi wydobycia węgla kamiennego. Na terenie po­ wiatu bytomskiego ponownie zaczęła koncentrować się tak produkcja górnicza, jak i hutnicza. W 1795 roku państwo pruskie założyło kopalnie węgla „Kónig" i „Kónigin Luise” odpowiednio w okolicach dzisiejszych Zabrza i Chorzowa. Obok wspominanej już huty żelaza w Gliwicach po­ wstała wkrótce również kolejna, nazywana „Królewską". Uruchomienie pierwszej na kontynencie europejskim maszyny pa­ rowej w kopalni rud ołowiu „Fryderyk" w 1788 roku zwiastowało dalsze postępy mechanizacji. W okresie wojen napoleońskich trwała szybka modernizacja górnictwa, doskonalono również techniki produkcji stali. Władze pruskie powołały wyższy urząd górniczy we Wrocławiu, zarzą­ dzający nie tylko kopalniami państwowymi (fiskalnymi), ale także nad­ zorujący działalność kopalń prywatnych. Pod koniec lat 30. XIX wieku rozpoczęto intensywną rozbudowę sieci dróg bitych w regionie, a deka­ dę później doprowadzono pierwszą linię kolejową do centrum rejonu przemysłowego. Linie kolejowe pozwalały przezwyciężyć izolację Śląska,

wpływały również na rozwój miast i umiejscowienie nowych zakładów przemysłowych. Trzeba też podkreślić, że rozbudowa kolei oznaczała dalszy wzrost zapotrzebowania na żelazo i węgiel. Nie mniej ważne od przewrotu technologicznego okazały się zmiany społeczne zachodzące w tym czasie na Śląsku. Pamiętajmy, w momen­ cie narodzin nowoczesnego przemysłu większość mieszkańców wciąż jeszcze miała status przywiązanych do ziemi chłopów pańszczyźnia­ nych. Z tego powodu swego rodzaju protoproletariat tworzyli głównie czeladnicy miejscy, a także wykonujący pracę przymusową przestępcy i włóczędzy. Premia wypłacana za doprowadzenie żebraka do władz wynosiła 16 groszy od głowy. Kierowano ich do pracy w tak zwanych karaimach. Warto przytoczyć pochodzący z 1802 roku fragment regula­ minu domu pracy przymusowej ze Świdnicy: „do zakładu przyjmuje się następujące osoby: a) włóczęgów i próżniaków, którzy wałęsają się po kraju i stają się niebezpieczni dla spokoju publicznego; b) tych, dla któ­ rych poprawy władze miejskie użyły bezskutecznie wszelkich środków; c) młodych ludzi, którzy zostają oddani do zakładu na prośbę ich rodzi­ ców lub opiekunów. [...] Praca rozpoczyna się codziennie rano o godz. 5 modlitwą i pieśnią i trwa do godz. 11, kiedy to następuje przerwa obia­ dowa. Podjęta zostaje ponownie o godz. 12 i trwa do godz. 8 wieczorem.

43

44

Rozdział 1

Kończy się znów modlitwą i śpiewem. Przy pracy nikt bez pozwolenia nie może rozmawiać. Nie wolno także śmiać się i śpiewać"57. W Nowej Wsi (późniejszy Wirek) większość spośród ponad trzystu więźniów tamtejszego zakładu karnego zatrudniano w okolicznych manu­ fakturach. Pracę więźniów wykorzystywano też w więzieniu raciborskim, w którym kilkaset osób zatrudniano przy produkcji wyrobów przędzal­ niczych. Skoszarowana i bardzo tania siła robocza - o czym więcej mogli marzyć właściciele manufaktur? Problem jednak z tym, że było jej zbyt mało jak na potrzeby rozwijającego się przemysłu. Wobec tego z okazji na zarobek starali się również korzystać właściciele folwarków, którzy wy­ pożyczali „swoich" chłopów do pracy w rozwijających się manufakturach. Inaczej sytuacja wyglądała w górnictwie. W ówczesnym górnictwie i hutnictwie przyjmowano do pracy chłopów jako robotników niewykwa­ lifikowanych lub dniówkowych. Samo funkcjonowanie śląskiego prze­ mysłu było wówczas mocno zależne od istniejącego na wsi poddaństwa. „Cała ich produkcja - czytamy w pochodzącym z 1779 roku memoriale urzędowym o stanie górnośląskich hut i kopalń - związana jest ściśle z gospodarką rolną i służebnościami poddanych. Poddani dają tutaj podwody, wykonują pracę ręczną, a o ile podołają - również wyrąb drzewa i produkcję węgla drzewnego, często nawet i właściwą [hutniczą] pracę"50. Zdarzało się także, że zatrudniano chłopów jako pracowników stałych, ale pod warunkiem, że wykupili się z poddaństwa, a także z obowiązku służby wojskowej. Po spełnieniu tych warunków mogli wejść w szeregi stanu górniczego. O problemach ze znalezieniem pracowników świadczą losy kopalni „Emanuelssegen" (Błogosławieństwo Emanuela), nazwanej od imienia syna księcia Friedericha, ówczesnego właściciela dóbr pszczyńskich. Z Westfalii sprowadzono pod koniec lat 60. XVIII wieku dwóch sztygarów i dwóch górników. W całej „kopalni" pracowało wówczas tylko jedenaście osób, a ludność miejscowa nie garnęła się do pracy pod ziemią i trzeba było zamówić kilka mszy u proboszcza w Tychach w intencji zatrud­ nionych, żeby znaleźli się chętni. Z kolei w kopalni „Kónig" zwerbowani w Niemczech zachodnich lub w Zagłębiu Wałbrzyskim wykwalifikowani robotnicy z trudem znajdowali u chłopów odpowiednie mieszkania, za

57 Teksty źródłowe do historii Świdnicy i okręgu, pod red. K. Malerzyńskiego, Ossolineum, Wrocław 1958, s. 63. 5R Cyt. za: W. Długoborski, Walki klasowe..., s. 386.

Na polach I pod ziemią

które musieli słono płacić, a na domiar złego panowie feudalni usiłowali ich jeszcze zmusić do najrozmaitszych dodatkowych powinności i opłat. Na pozycję stanu górniczego znaczny wpływ miały dwie ustawy z 1769 roku: instrukcja o kasach brackich, regulująca kwestię ubezpieczeń społecznych oraz generalny przywilej górniczy. Kasy brackie, opierające się na modelu wcześniejszych instytucji cechowych, stały się wzorem dla organizacji tego typu w innych krajach Europy Środkowej. W przy­ szłości, w swej rozwiniętej formie, kasy mogły udzielać pomocy robot­ nikom i ich rodzinom w razie choroby i kalectwa, wypłacać emerytury na starość oraz renty dla wdów i sierot po górnikach i hutnikach, a także zapewniać fundusze na bezpłatną pomoc lekarską. Na fundusz kas skła­ dały się świadczenia ze strony przedsiębiorstw i zatrudnionych. Drugi ze wspomnianych aktów prawnych, czyli generalny przywilej górniczy dotyczył tak zwanych górników rejestrowych, którym zapewniał na czas zatrudnienia wolność osobistą i zależność jedynie od władz państwowych. Ponieważ jednak pracowników wciąż brakowało, a wykup chłopa spod władzy pana nie był rzeczą łatwą, to przymykano oko na zatrudnianie w kopalniach zbiegów ze wsi. Wróćmy jednak do kwestii związanych z wpływem polityki państwa pruskiego na procesy uprzemysłowienia na Śląsku. Pod tym kątem cie­ kawe są losy Nowego Śląska, czyli ziem zagarniętych przez Prusy w 1795 roku w rezultacie III rozbioru Polski, leżących między Brynicą a Pilicą. Jak pisał Wacław Długoborski „Wrocławski Wyższy Urząd Górniczy, a także podległy mu urząd górniczy w Tarnowskich Górach, słusznie upatry­ wały w tzw. Nowym Śląsku naturalne zaplecze, a zarazem przedłuże­

nie rozbudowywanego z wielkim nakładem sił i środków przemysłu górnośląskiego*89. W tym nowym zagłębiu występowały złoża węgla, które zresztą cha­ łupniczymi sposobami próbowano eksploatować jeszcze w czasach, gdy władzę nad tymi terenami sprawował król polski. Już rok po przejściu tych obszarów pod władzę Prus urząd górniczy w Tarnowskich Górach przejął pokłady w Dąbrowie, zakładając kopalnię „Reden" (od nazwiska dyrektora WUG we Wrocławiu), a w następnym roku kolejną - „Hoym" w Strzyże­ wicach, gdzie wkrótce zainstalowano też pierwszą maszynę parową na tych ziemiach. Początkowo były to jeszcze kopalnie odkrywkowe, ale już 59

W. Długoborski, Więź ekonomiczna między zagłębiamigórnoślqskiin i dąbrowskim w epoce kapitalizmu (do 1877 roku), Śląski Instytut Naukowy, Katowice 1973, s. 56.

45

46

Rozdziołl

w 1798 roku zaczęto budować w „Redenie" szyb i sztolnie odwadniające. W całym regionie podjęto również próbne wiercenia w poszukiwaniu nowych złóż. Uruchomiono jeszcze kopalnie w Ożarowicach i Dańdówce, choć nie rozpoczęto w nich regularnej eksploatacji. Wydobycie mimo to szybko rosło. W1799 roku dla całego Nowego Śląska wynosiło cztery tysiące korców, a w 1805 roku było już pięciokrotnie wyższe. O tym wzro­ ście decydowało przede wszystkim zapotrzebowanie na węgiel zgłasza­ ne przez górnośląskie huty. Huty potrzebowały także rud żelaza, wobec czego rozpoczęto również eksploatację tutejszych złóż. Prusacy rozpoczęli również przygotowania do budowy wielkiego pieca w Strzyżewicach, jednak uniemożliwił to wybuch wojny z Francją. Największą inwestycją na Nowym Śląsku była bez wątpienia budowa wielkiego pieca w Pankach. Władze górnicze uzyskały nań kredyty sięga­ jące miliona złotych, które po 1815 roku, na mocy decyzji Kongresu Wie­ deńskiego, musiały spłacić Prusom władze Królestwa Polskiego, które przejęły władzę nad tymi terenami. Powstające na Nowym Śląsku kopalnie potrzebowały wykwalifikowa­ nych pracowników. W1796 roku przybyła pierwsza grupa, w skład której wchodzili między innymi sztygarzy z Saksonii. Warunki mieszkaniowe pozostawiały jednak wiele do życzenia. W Dąbrowie kierującego kopal­ nią urzędnika zakwaterowano w karczmie, a górników rozlokowano po chłopskich chatach. Aby rozwiązać problem, władze górnicze postawiły familok w Dąbrowie i kilka domków jednorodzinnych w Strzyżewicach. Były to pierwsze w tych stronach tego rodzaju budynki mieszkalne dla robotników, a zarazem też pierwsze w okolicy domy kryte dachówkami,

wyposażone w ceglane kominy i piece opalane węglem kamiennym. Za­ trudniono też sporą grupę miejscowych chłopów, już wcześniej chętnie podejmowali oni pracę w kopalniach, ale wówczas węgiel wydobywa­ no metodą odkrywkową. Początkowo nie chcieli zjeżdżać pod ziemię, w związku z czym władze pruskie zaczęły wysyłać ich na przeszkolenie do kopalń górnośląskich, aby mogli oswoić się z nowymi warunkami pracy. Aby ten obraz nie był zbyt różowy, pamiętać trzeba, że liczyła się przede wszystkim produkcja i zysk, a nie samopoczucie pracownika. W związku z tym w kopalniach w Dąbrowie i Strzyżewicach bez skrupu­ łów korzystano również z pracy chłopów pańszczyźnianych, zwłaszcza tych mieszkających w przejętych przez władze pruskie po III rozbiorze dobrach królewskich. Warto również podkreślić, że płace na Nowym

Na polach i pod ziemię

Śląsku były o połowę niższe niż na Górnym Śląsku, a zatrudniani w dużej liczbie pańszczyźniani chłopi nie mieli jakichkolwiek szans na korzysta­ nie z dobrodziejstw górniczych kas brackich. Ostatecznie polityka odgórnej industrializacji realizowana przez Prusaków na Nowym Śląsku zakończyła się w 1807 roku, po przegranej wojnie z Francją, której władca, cesarz Napoleon, zdecydował się oddać te ziemie nowo tworzonemu Księstwu Warszawskiemu. Niestety, dla tutejszego przemysłu nie była to zmiana na lepsze. Dawne rządowe ko­ palnie i huty przechodziły z rąk do rąk, prowadzone były w sposób nie­ fachowy i niedbały, a instalacje powoli niszczały. Księstwo Warszawskie, mimo napoleońskiego sznytu, mentalnie wciąż jeszcze zakorzenione było w przedindustrialnej, szlacheckiej tradycji. Kusi przy tym, aby popuścić wodze fantazji i zastanowić się, czy gdyby Nowy Śląsk pozostał przy Pru­ sach, to nie ukształtowałoby się odrębne Zagłębie Dąbrowskie, poziom rozwoju gospodarczego uległby szybkiemu wyrównaniu, a Brynica po prostu łączyłaby Ślązaków? A może Nowy Śląsk stałby się tylko kolonią

dostarczającą tanich surowców i jeszcze tańszej siły robotniczej „staremu" Śląskowi? Te pytania z konieczności pozostaną bez odpowiedzi. Nowy Śląsk znajdował się pod panowaniem pruskim zbyt krótko, aby wyciągać tak daleko idące wnioski.

Austria: Między przymusem a Oświeceniem Powiew zmian dało się wyczuć także na austriackim Śląsku. Ivan T. Berend

zauważył: „Modernizujące się imperium Habsburgów, w ostrej konku­ rencji z Prusami, zwróciło się w stronę ważnych reform wewnętrznych. W drugiej połowie XVIII wieku oświecony absolutyzm Marii Teresy i jej syna józefa II położył podwaliny pod kapitalistyczną transformację na wzór Zachodu. (...) Utrata Śląska na rzecz Prus była jeszcze silniejszym

bodźcem do wprowadzenia polityki merkantylistycznej, a jednocześnie do promowania czeskiego przemysłu”60. Zacznijmy od zmian, jakie zachodziły na wsi. Nizinna i podgórska część austriackiego Śląska posiadała charakter wybitnie rolniczy, a prze­ ważały tam średnia szlachecka własność ziemska, opierająca się na pracy 60 T. B. Berend, History derailed. Central and Eastern Europę in the long nineteenth century, University of California Press, Berkeley 2003, s. 143.