18 brumaire'a Ludwika Bonaparte

  • 0 0 0
  • Like this paper and download? You can publish your own PDF file online for free in a few minutes! Sign Up
File loading please wait...
Citation preview

BIBLIOTEKA

KLASYKÓW

K A R O L MARKS

18 BRUMAIRE A LUDWIKA

WAR SZAWA

*

BONAPARTE

1948

*

»

KSIĄŻKA*

BIBLIOTEKA

KLASYKÓW MARKSIZMU

r

KAROL

MARKS

OSIEMNASTY B R U M A I R E ’A

LUDWI KA BONAPARTE

-r

V



BIBLIOTEKA

K L A S Y K Ó IV M A R K S I Z M U

'

.

i

K A R O L MARKS

18 BRUM AIRE’A LUDWIKA BONAPARTE

S półdzielnia W ydaw nicza „Książką**. W arszaw a, P rin te d In P oland L istopad, 1948 r T łoczono 5000C fcgz. a Zaiił. S ia fic z n y e !' RSW „Prasa'*, W arszaw a O bj. VU. ark . P a p ie r rot. d ru k sat. VII ki. 70 gr. B-61270

S m olna 10.

PRZEDMOWA DO DRUGIEGO WYDANIA Mój przedw cześnie zm arły przyjaciel J ó z e f W e y d e m e y e r 1 zam ierzał od 1 stycznia roku 1852 w y d aw ać w N ow ym Jorku ty ­ godnik polityczny Zwrócił się do mnie o napisanie dla tego ty g o ­ dnika historii c o u p d ó t a tJ. Toteż, aż do połowy lutego pisałem dla niego co tydzień arty k u ły pod ty tu łem ,.Osiemnasty b rum aire'a Ludwika Bonaparte* Jed n ak ż e pierw otny plan W e y d e m e y e ra spełzł na niczym N atom iast wiosną 1852 roku W e y d em ey e r zaczął w y d a ­ wać miesięcznik ,D i e R e v o l u t i o n * ' którego pierwszy zeszyt stanowi mój „O siem nasty brumaire'a** Kilkaset egzem plarzy tego zeszytu zdołało w ów czas przenikn ąć do Niemiec, nie dotarły jednak na ry n ek księgarski Pewien pozujący na wielkiego rad yka ła księgarz niemiecki, którem u z a propon ow a łem rozpow szechnienie broszury, z iście m oraln ym przerażeniem odrzucił ten ,tak niewczesny pomysł**. Ja k z pow yższego wynika, praca niniejsza pow stała pod bez­ pośrednim w pły w em w ydarzeń, a jej m ateriał historyczny nie w y k r a ­ cza poza luty (1852 r.J. Na pon o w n e jej w y danie w chwili obecnej, w płynęło po części zap otrze b o w a n ie rynku księgarskiego, po części zaś nalegania moich przyjaciół w Niemczech. Spośród prac na ten sam temat, które ukazały się niemal r ó w ­ nocześnie:

z moją, dw ie tylko godne



uwagi:

1 Podczas wojny domowej w Am eryce był komendantem .S t. Louis* (Uwaga ,;J, ^ * Oo up

d ’ćtat

— zamach stanu

— Re d .

Wiktora

wojskowym .

okręgu

6

18 BRUM AIRE'A LUDW IKA BONAPARTB

H u g o „ N a p o l ś o n ie Pe t i t " 1 i P r o u d h o n a „Coup d ’ ś t a t". W iktor Hugo ogranicza się do gorzkich i dowcipnych inw ek­ tyw pod adresem odpow iedzialnego autora zamachu stanu. Samo w ydarzenie przedstaw ia jako grom z jasnego nieba. Widzi w nim tylko akt przemocy jednostki. Nie dostrzega, że przypisując tej jednostce bezprzykładną w dziejach świata moc inicjatyw y oso­ bistej, nie pom niejsza jej przez to, lecz ją wyolbrzymia. Proudhon ze swej strony usiłuje przedstaw ić zamach stanu jako rezultat po­ przedzającego rozwoju historycznego. Jednakże konstrukcja h isto ­ ryczna zam achu stanu niepostrzeżenie przem ienia się u niego w histo­ ryczną apologię bohatera zam achu stanu. Popełnia on w ten sposób błąd naszych tzw. o b i e k t y w n y c h historyków. Ja, przeciwnie, pokazuję, jak w a l k a k l a s we Francji stw orzyła okoliczności i stosunki, które bardzo przeciętnem u i groteskow em u osobnikowi pozw alają odgryw ać rolę bohatera. Przeróbka niniejszej pracy pozbaw iłaby ją sw oistego zabarw ie­ nia. Poprzestałem przeto na usunięciu błędów drukarskich i skreśle­ niu niezrozum iałych już obecnie aluzji. K ońcowe słowa m ojej pracy: „Ale kiedy płaszcz cesarski spad­ nie w reszcie na ram iona Ludwika Bonaparte, spiżowy posąg N apo­ leona runie ze szczytu kolum ny V endom e" — już się ziściły*. Pułkow nik C harras w dziele swym o w ypraw ie roku 1815 roz­ począł atak na kult N apoleona. Od tego czasu, a zwłaszcza w latach ‘ N a p o lśo n l e P e t i t — N a p o le o n M ały. — R e d . 2 Kolumna V endóm e z o sta ła w z n ie sio n a w 1806— 1810 r. na pam iątkę z w y c ię s tw N a p o le o n a I w 1805 r. O dlano ją z 1200 dział z d ob ytych przez N ap oleon a w w a lk a c h z w o jsk a m i austriackim i i r o sy jsk im i. N a s zc z y cie kolu m ny u m ieszczon y b y ł p o są g N a p o le o n a I. — W ostatn im zdaniu ,,18 brum aire'a Ludwika Bonaparte" M arks przep ow iada, że d o jśc ie do w ła d zy Ludw ika B onaparte p rzy czy n i s ię do roz­ w ia n ia kultu N a p o leo n a i le g e n d y n a p o leo ń sk iej P rzepow iednia ta z iśc iła s ię nie ty lk o w tym z n a c z e n iu ,, ja k ie nad aje jej M arks w n in iejszej p rzed m ow ie z r. 1869. 15 m ie s ię c y po nap isan iu tej przed m ow y Ludw ik B onaparte został zd etron izow an y, a p o u p ły w ie dalszych 6 m ie się cy — uchw ałą Komuny P aryskiej z dnia 16 m aja 1871 r. — kolum na V en d o m e zosta ła zburzona jako sym bol szow in izm u i n ie n a w iśc i m iędzy narodam i. Po upadku K om uny, kolum na została odrestaurow an a. — R e d .

7

PRZEDMOWA DO DRUGIEGO WYDANIA

ostatnich, literatura francuska orężem badań historycznych, krytyki, satyry i dowcipu położyła kres legendzie napoleońskiej Poza g ra­ nicami Francji niew iele zwrócono uw agi na to gw ałtow ne zerwanie z tradycyjnym wierzeniem ludowym, na tę ogrom ną rew olucję du­ chow ą — a jeszcze m niej je zrozumiano. Spodziewam się wreszcie, że praca moja przyczyni się do u su ­ nięcia tak u tartego obecnie, zwłaszcza w Niemczech, szkolarskiego frazesu o tak zwanym c e z a r y z m i e . W tej pow ierzchow nej analogii historycznej zapomina się o tym, co najistotniejsze, o tym mianowicie, że w starożytnym Rzymie walka klas toczyła się wy­ łącznie w ew nątrz uprzyw ilejow anej mniejszości, między wolnymi bogaczam i a w olną biedotą, gdy natom iast wielka produkująca masa ludności, niewolnicy, stanow iła jedynie bierny piedestał dla wal­ czących. Zapomina się o głębokim pow iedzeniu S i s m o n d i e g o : proletariat rzymski żył kosztem społeczeństw a, podczas gdy społe­ czeństw a w spółczesne żyją kosztem proletariatu. W obec tak zasadni­ czo odm iennych w arunków m aterialnych i ekonom icznych staro­ żytnej i współczesnej walki klas również zrodzone przez- nie twory polityczne nie mogą mieć więcej ze sobą wspólnego niż arcybiskup z C anterbury z arcykapłanem Samuelem. K.

M A R K S

Londyn, 23 czerw ca 1869 r. N ap isan e przez K. M arksa w Języku nie­ mieckim. Po raz pierw szy ogłoszono dru­ kiem

w

drugim

w ydaniu

.O s’em nasty

b ru m aire'a Ludwika B o n a p a rte ', Ham burg. 1869 r.

P R Z E M O W A ENGELSA DO TRZECIEGO W Y D A N IA NIEM IECKIEGO P o trz eb a now ego w y d an ia „O siem n asteg o b ru m a ire 'a " po u p ły ­ w ie 33 la t od chw ili u k az an ia się p ierw szego w yd an ia dow odzi, że d zieło to .po dziś dzień nie strac iło nic ze sw ej w artości. I rzeczy w iście była to p raca genialna. B ezpośrednio po w y d a ­ rzeniu, k tó re zaskoczyło cały św iat polity czn y sp a d ają c n a ń ja k grom z jasn eg o nieba, w ydarzeniu, które jedni po tęp iali z gło śn y m k rzy k ie m m oralnego oburzenia, inni zaś p rzyjęli jako w y b aw ie n ie od rew o lu c ji i k a rę za sp o w o d o w an y przez nią zam ęt, któ ry u w szy st­ k ich w szakże w y w o łał ty lk o zdum ienie, a przez nikogo nie zo stał zro zu m ian y — bezpo śred n io po tym w ydarzeniu w y stą p ił M arks z k ró tkim ep ig ra m aty cz n y m opisem , w którym w yłożył cały bieg h isto rii fra n cu sk iej od dni lu to w y ch w je j pow iązan iu w ew nętrznym , w y ja śn ił cud 2 g ru d n ia

jako n atu ra ln y , nieu n ik n io n y

w ynik tego

zw iązku w ew nętrznego, przy czym b y n ajm n ie j nie m iał p o trzeb y tra k to w a ć b o h a te ra zam achu stanu in aczej niż z ca łk o w ic ie za słu ­ żoną pog ard ą. A obraz nam alo w an y zo stał z takim m istrzostw em , że każdy now y fakt, u ja w n io n y w m iędzyczasie, d o sta rc z a ł tylko now ych dow odów , jak w iern ie ów obraz o d zw iercied la rzeczy w isto ść. To św ie tn e zrozu m ien ie ży w ej h isto rii dnia bieżącego, to p rze n ik n ię­ cie do głębi w ypadków w chw ili, gdy one zachodzą, jest zaiste bez­ p rzy k ład n e. A le trze b a b yło też znać h isto rię F ra n cji tak d o k ład n ie, jak zn ał ją M arks. F ra n c ja je s t krajem , w któ ry m d ziejo w e w alki k la ­ sow e, b ard z iej niż g d ziekolw iek d o p ro w a d za n e b y ły za k ażd y m ra-

IP

18 BRUM AIRE'A

LUDW IKA BONAPARTE

zem do Oi,_dtecznego rozstrzygnięcia; toteż i zm ieniające się kolejno formy polityczne; w ew nątrz których walki te się rozgryw ają i w któ­ rych znajdują w yraz ich wyniki, w ystępują tu w najostrzej zaryso­ w anych konturach. Francja, ośrodek feudalizmu w w iekach średnich, typow y kraj jednolitej m onarchii stanow ej od czasów O drodzenia, zdruzgotała w W ielkiej Rewolucji feudalizm i ustanow iła czyste panow anie burżuazji w postaci tak klasycznej jak żaden inny k raj europejski. I rów nież w alka podnoszącego głow ę proletariatu prze­ ciw ko p anującej burżuazji w ystępuje tu w w ybitnie ostrej formie, nieznanej innym krajom Oto dlaczego M arks nie tylko m inione dzieje Francji studiow ał ze szczególnym zam iłowaniem , lecz również bieżącą jej historię śledził we w szystkich szczegółach, grom adził m ateriał do zużytkow ania go w przyszłości i nigdy przeto nie był zaskoczony przez bieg wypadków. Dochodziła do tego jednak inna jeszcze okoliczność. To w łaśnie M arks pierw szy odkrył w ielkie praw o ruchu historii, praw o, według którego wszelka walka dziejow a, bez względu na to czy rozgryw a się w dziedzinie politycznej, religijnej, filozoficznej czy w jak iejk o l­ w iek innej dziedzinie ideologicznej, jest w istocie rzeczy tylko mniej lub więcej jasnym wyrazem walki klas społecznych, istnienie zaś ty ch klas, a co za tym idzie i kolizje między nimi, są z kolei uw a­ runkow ane stopniem rozw oju ich położenia ekonomicznego, rodza­ jem i sposobem ich produkcji i określonej tym wymiany. Prawo to, m ające dla historii takie samo znaczenie, jak praw o przem iany energii dla nauk przyrodniczych, dało mu i tu taj klucz do zrozu­ mienia historii drugiej republiki francuskiej. Na te j historii dokonał o* próby spraw daenia swego prawa, i naw et po 33 latach musimy wciąż jeszcze przyznać, że próba ta wypadła świetnie FRYDERYK Napisane przez JE*, fia^elsa w Języku ule mjtcckłm. Po raz pierwszy ofłoszono dru­ kiem w trzecim wydaniu „Osiemnasty bm m aire'a LndwiV- "^naparte", Uam birg,

ENGELS

Londya. 23 czeiwce 1869 r.

IMS &



OSIEMNASTY BRUAAAIRE’A LUDWIKA BONAPARTE

Hegel pow iada gdzieś, że w szystkie wielkie historyczne fakty i postacie pow tarzają się, rzec można, dw ukrotnie. Zapom niał dodać: za pierw szym razem jako tragedia, za drugim jako farsa. Caussidiere zam iast Dantona, Louis Blanc zam iast R obespierre'a, Góra z lat 1848— 1851 zam iast Góry z lat 1793— 1795, bratanek zamiast stryja. I tak samo k ary k atu raln e są okoliczności, tow arzyszące drugiem u w ydaniu osiem nastego brum aire’a!1. Ludzie sami tw orzą sw oją historię, ale nie tw orzą jej dowolnie, nie w w ybranych przez siebie okolicznościach, lecz w takich, w ja ­ kich się bezpośrednio znaleźli, jakie zostały im dane i przekazane. T radycja w szystkich zm arłych pokoleń ciąży jak zmora na um ysłach żyjących. I w łaśnie wówczas, gdy w ydają się być zajęci tym, by dokonać przew rotu w sobie sam ych i w tym co ich otacza, by stw o­ rzyć coś, czego nigdy jeszcze nie było, w takich w łaśnie epokach kryzysu rew olucyjnego przyw ołują oni trw ożliw ie na pomoc duchy przeszłości, zapożyczają od nich imiona, hasła bojowe i szaty, ażeby w tym uśw ięconym przez wieki przebraniu i w tym zapożyczonym języku odegrać now y ak t historii świata. Tak Luter przyw dziew ał 1 18 b ru m aire’a (w edług rew o lu cy jn eg o kalendarza w prow adzonego w epoce W ielkiej R ew olucji F ran cuskiej) czyli 9-go listopada 1799 r. N apoleon I dokonał p rzew ro tu p ań stw o w eg o k o n cen tru jąc w sw ych rękach całkow itą w ładzę zw ierzch­ nią, n astęp n ie w r. 1804 ogłosił się cesarzem . W ten sposób została obalona Re­ p u blika — w ielka zdobycz Rew olucji F rancuskiej. M ów iąc o drugim w ydaniu 18 b ru m aire’a M arks m a n a m yśli przew rót dokonany 2-go grudnia 1851 r. przez bra­ tanka N apoleona 1 — Ludwika B onaparte. — R e d .

14

KAROL

MARKS

I

m askę apostoła Pawła, rew olucja lat 1789— 1814 drapow ała się ko­ lejno w togę republiki rzym skiej i cesarstw a rzymskiego, a rew o­ lucja 1848 r. nie um iała się zdobyć na nic lepszego, jak na p arodio­ w anie już to roku 1789, już to tradycji rew olucyjnych lat 1793— 1795. Tak początkujący, który nauczył się nowego języka, tłum aczy go sobie ustaw icznie na język ojczysty; lecz ducha nowego języka p rzy ­ sw oi on sobie dopiero wówczas i wówczas dopiero władać nim będzie swobodnie, gdy potrafi się nim posługiwać, nie szukając pom ocy w mowie ojczystej, gdy kształtując myśli w języku nowym zapom ina o niej. P rzypatrując się owemu historycznem u w yw oływ aniu duchów spostrzegam y od razu uderzającą różnicę. Camille Desmoulins, Dan­ ton, Robespierre, Saint-Just, Napoleon, zarówno bohaterow ie, jak p artie i masy starej rew olucji francuskiej spełnili w rzymskim ko­ stium ie i z rzymskimi frazesam i na ustach zadanie sw ych czasów — uw olnienie z więzów i- ustanow ienie now oczesnego b u rż u a z y j n e g o społeczeństw a. Pierwsi strzaskali podstaw ę feudalizmu i skosili w yrosłe na jego gruncie głow y feudałów. Drugi stw o­ rzył w ew nątrz Francji w arunki, które dopiero umożliwiły rozwój w olnej konkurencji, eksploatację rozparcelow anej własności ziem ­ skiej, zużytkow anie uw olnionych z pęt przem ysłow ych sił w ytw ór­ czych narodu, a poza granicam i Francji zm iatał wszędzie formy feu­ dalne, o ile było to potrzebne, aby społeczeństw u burżuazyjnem u we Francji stw orzyć odpow iednie, zgodne z duchem czasu, otoczenie na kontynencie europejskim . Skoro tylko nowa form acja społeczna ukształtow ała się, znikły przedpotopow e kolosy, a wraz z nimi w y­ w ołana z grobu starożytność rzym ska — owi Brutusi, G rakchow ie, Publikole, trybuni, senatorzy i sam Cezar. Społeczeństw o burżuazyjne w sw ej nagiej rzeczyw istości stw orzyło sobie w łaściw ych w y ra­ zicieli i rzeczników w postaci Sayów, Cousinów, Royer-Collardów , B enjam in-C onstantów i Guizotów, jego praw dziwi dowódcy zasiadali przy kantorku w biurze, a jego głow ą polityczną była nalana sadłem głow a Ludw ika XV1X1. Całkowicie pochłonięte wytwarzaniem bo-

15

18 BRUMAIRE’A LUDWIKA BONAPARTE

gactw i pokojow ą w alką konkurencyjną, nie pam iętało już ono, że widma czasów rzym skich czuw ały nad jego kołyską. Ale jakkolw iek niebohaterskie jest społeczeństw o burżuazyjne, potrzeba przecież było bohaterstw a, poświęceń, terroru, w ojny domowej i bitew na­ rodów, aby w ydać je na świat. I gladiatorzy jego znajdow ali w k la­ sycznie surow ych tradycjach republiki rzyrbskiej ideały i formy artystyczne, znajdow ali iluzje, jakich im trzeba było, by ukryć przed sobą burżuazyjnie-ograniczoną treść swych walk i utrzym ać swe nam iętności na poziomie w ielkiej tragedii historycznej. Tak na in­ nym szczeblu rozwoju, o stulecie wcześniej, Cromwell i lud angiel­ ski zapożyczyli ze Starego Testam entu język, nam iętności i iluzje dla sw ojej burżuazyjnej rew olucji. Kiedy praw dziw y cel- został osiąg­ nięty, kiedy społeczeństw o angielskie przeobrażone zostało na m odłę burżuazyjną, Locke w yparł Habakuka. f

W skrzeszanie zm arłych w owych rew olucjach miało tedy na celu nadanie św ietności nowym walkom nie zaś parodiow anie dawnych, w yw yższanie w w yobraźni danego zadania, nie zaś uchylanie się od jego rozw iązania w rzeczywistości, odnalezienie na nowo ducha rew olucji nie zaś w yw oływ anie jej widma. W latach 1848— 1851 błąkało się jedynie widmo starej rrewolucji, poczynając od M arata, tego „ r e p u b l i c a i n e n g a n t s j a u n e s",1 przebranego za starego Bailly, i kończąc na aw antur­ niku, który swe tryw ialne, odrażające rysy ukryw a pod żelazną m aską pośm iertną Napoleona. Cały naród, który mniema, że dzięki rew olucji siła jego ruchu naprzód w zrasta w tempie przyśpieszonym, okazuje się nagle przeniesiony wstecz' w obum arłą epokę; aby zaś nie było co do tego żadnej wątpliwości, zm artw ychw stają dawne daty, daw ny kalendarz, daWne imiona, stare edykty, przekazane od daw na uczonym antykw ariuszom — oraz stare zbiry, które jak się zdawało, daw no już obróciły się w proch. N aród czuje się jak ów 1 Republicain w iczkach. — R e d .

en

gants

jaunes

— republikanina w żółtych ręk a­

KARO l

16

MARKS

o b łą k a n y A nglik z B ed lam u1, którem u w y d a je się, że żyje za s ta ­ ro ży tn y c h faraonów , i który co dzień żali się gorzko na ciężką pracę górnika, ja k ą w y k o n y w a ć musi w etiopskich kopalniach złota, z a ­ m u r o w a n y w podziem n ym lochu, przy sk ą p y m

wietle lampy, u m o ­

c o w a n e j na w łasnej jego głow ie; piln uje go dozorca niew olników z długim biczem w ręku, a u w ylotów kopalni tłoczą się b a r b a ­ rz y ń sc y żołdacy, nie rozum iejący ani sk a za n y ch na ciężkie roboty w kopalniach, ani siebie wzajem, gdyż każdy z nich inny m mówi ję zykiem . „I w szystkiego tego — la m e n tu je o b łą k a n y Anglik — wym a g a ją ode mnie, w olneg o od uro d ze n ia B rytyjczyka, po to, aby d o b y w a ć złoto dla s ta ro ż y tn y c h f a r a o n ó w ” ,,Aby płacić długi r o ­ dziny B o n a p a rtó w ” — w zdycha naród francuski. Anglik, dopóki był jeszcze przy zdrow ych zm ysłach, nie mógł się pozbyć manii robienia złota. Francuzi, dopóki robili rew olu cje, m e mogli się w yzbyć w sp o m ­ nie ń napoleońskich, jak tego d o w iodły w ybory 10 grudnia 1848 r.8. W śró d n iebezpieczeństw rew olucji ciągnę ło ich z po w rotem do eg ip ­ skich garn k ó w z mięsiwem — i 2 g ru d n ia 1851 r. był im o d p o w ie ­ dzią. I oto m ają nie tylko k a r y k a tu r ę sta re g o N apoleo na, m ają s t a ­ rego N a p o le o n a s k a r y k a tu r o w a n e g o tak, jak .w yglądałby on p r z e ­ niesion y w po łow ę XIX stulecia. R ew olucja socjalna XIX stulecia nie z przeszłości, lecz je d y n ie z przyszłości czerpać może sw ą poezję. Nie może ona stać się sobą, póki nie w yzbędzie się wszelkiej za bobonnej w iary w przeszłość. P oprzednie rew olu cje p o trze bo w ały rem iniscencji historycznych, by mamić się co do sw ojej w łasnej treści Rew olucja dziew ię tn asteg o stulecia u m arłym pozostaw ić musi g rze banie um arłych, by dotrzeć do sw ej w łasnej treści g óruje nad frazesem

Tam frazes górow ał nad treścią, tu treść

Rew olucja lutow a z a s k o c z y ł a stare sp o łe c z e ń stw o zn ie­ nacka, była dlań nieocz ek iw a n a i lud ogłosił ten n ie sp o d ziew an y 1 Z a k ł a d dla u m y s ł o w o R sd

chorych

w

A n g l ii

— R ed

9rudnla 1848 r ' Ludwiłi B onaparte został w ybrany na p rezy d en ta republiki.

18 B k U M A IR E 'A

LU D W IK A

BO NAPARTE

• 17

p r z e w r ó t za czyn historyczny o znaczeniu światowym otw ie­ rający jakoby now ą epokę. 2 grudnia rew olucja lutow a zostaje zeskam otow ana przez zręczny chw yt szulera i w ydaje się obalona nie m onarchia, lecz liberalne ustępstw a, w ydarte m onarchii przez stulecia walki. Zamiast, by samo s p o ł e c z e ń s t w o zdobyło sobie now ą treść, p a ń s t w o tylko, zdaje się, powróciło do swej najdaw niejszej formy, do bezw stydnie nagiego panow ania szabli i habitu. Tak na c o u p d e m a i n 1 z lutego 1848 r. odpow iada c o u p d e t e t e 2 z grudnia 1851 r. Jak zarobione, tak roztrw o­ nione. Jednakże czas między jednym a drugim nie został stracony na próżno. W latach 1848— 1851 społeczeństw o francuskie zdobyło — i to skróconą, bo rew olucyjną m etodą — nauki i doświadczenia, kióie przy praw idłow ym , że tak powiemy, m etodycznym rozw oju m usiałyby rew olucję lutow ą poprzedzać, by uczynić z niej coś w ięcej • niż pow ierzchow ny wstrząs. Społeczeństwo, zdaw ałoby się, cofnęło się teraz poza punkt, z którego wyszło; w rzeczyw istości zaś musi ono dopiero stw orzyć sobie rew olucyjny punkt wyjścia, sytuację, sto­ sunki, w arunki niezbędne, by rew olucja współczesna m ogła przy­ brać pow ażny charakter. Rew olucje burżuazyjne, jak np. rew olucje osiem nastego stule­ cia, mkną szybko od pow odzenia do powodzenia, ich efekty d ra ­ m atyczne są coraz św ietniejsze, ludzie i rzeczy w ydają się opraw ni w ogniste brylanty, każdy dzień tchnie ekstazą; ale rew olucje te m ają krótki żywot, rychło dobiegają swego szczytu i katzenjam m er na długo ogarnia społeczeństw o, zanim nauczy się ono na trzeźwo przysw ajać sobie rezultaty okresu burzy i naporu. Rewolucje p ro ­ letariackie natom iast — rew olucje dziew iętnastego stulecia — u sta­ wicznie sam e siebie krytykują, w ciąż p rzeryw ają swój w łasny bieg, naw racają do tego, co już na pozór zostało dokonane, by to samo rozpocząć od nowa, z o krutną dokładnością szydzą z połowiczności, słabości i niedołęstw a sw ych pierw szych poczynań, zdają się obalać 1 C o u p de ’ C o u p da ł * fln im afire'a I

m a i n — uderzenie ręką. Tu — nagły cios. Re d . t g t a — uderzenie głową. Tu — ryzykancki krok. — Ra d .

18

KAROL M A.RKS

przeciw nika po to tylko, by zaczerpnął św ieżych sił z ziemi i urósł­ szy w potęgą zi :>w pow stał przeciw nim, wciąż się cofają przera­ żone bezgranicznym ogrom em w łasnych sw ych celów, póki nie w y­ tworzy się sytu acja uniem ożliw iająca w sze’ki odw rói i same okolicz­ ności zaw ołają: H ic R h o d u s , h i c s a l t a ł\ Każdy zresztą jako tako spostrzegaw czy obserw ator, naw et jeśli nie śledził krok za krokiem rozw oju w ydarzeń we Francji, musiał przeczuwać, że rew olucji grozi niesłychana kom prom itacja. Dość było słyszeć pełne pychy, zw ycięskie ujadanie, z jakim panow ie dem okraci winszowali sobie naw zajem dobroczynnych skutków dnia 2 m aja 1852 roku2. Dzień 2 maja 1852 r. stał się w ich głowach jakąś i d e e f i x e , dogm atem , podobnie jak dzień pow tórnego przyjścia C hrystusa i nastania tysiącletniego królestw a bożego na ziemi — w głow ach chiłiastów*. Jak zawsze słabość szukała ratunku w wierze w cuda, sądziła, że pokonała wroga, jeżeli udaw ało jej się przepędzić go za pomocą czarów z wyobraźni, i zatracała wszelkie poczucie teraźniejszości w bezczynnym w ynoszeniu pod niebiosa oczekującej jej przyszłości i czynów, które ma w zanadrzu, a których me chce przedw cześnie dokonać. Owi bohaterow ie, którzy usiłują' zaprzeczyć swej udow odnionej nieudolności tym, że naw zajem oka­ zują sobie współczucie i trzym ają się kupy, spakow ali już sw oje manatki, zgarnęli z góry uwite w aw rzyny i właśnie zajęci byli dyskon­ towaniem ra giełdzie republik in p a r t i b u s , dla których po cichu, z w łaściw ą im skrom nością, zoiganizow ali już przezornie per1 Hic Rhodus, hic s a l t a ! — Ot o R h o d u s tu s k a ć z l P o w ie d z e n ie to z a p o ż y c z o n e je s t z b a jk i E z o p a o p y s z a łk u , k tó ry p o w o ły w a ł sie na św ia d k ó w że p e w n e g o ra z u w R ho d u s d o k o n a ł n ie z w y k łe g o s k o k u ; na co o d p o w ie d z ia n o m u: „Po co ś w ia d k o w ie je śli je s t p ra w d a — o to R h o d u s tu s k a c z In n y m i s ło w y : w y k a ż czy n em , n a co c ię s ta ć . — R e d . * T e g o d n ia o d b y ć się m ia ły w y b o ry n o w e g o p r e z y d e n ta re p u b lik i, p rz y cżym , z g o d n ie z k o n s ty tu c ją , B o n a p a rte n ie m ó g ł b yć p o n o w n ie w y b ra n y na to s ta n o ­ w is k o . — R e d * C h ilia śc i — z w o le n n ic y s ta r o ż y tn e j c h r z e ś c ija ń s k ie j s e k ty w ie rz ą c e j W d ru g ie p rz y jś c ie ObupaŁaaa i n a s ta n ie ty s ią c le tn ie g o k ró le s tw a n ie b ie s k ie g o n a ziem i. — R a d .

IB BRUM A IR E'A LUDWIKA BONAPARTE

sonel rządowy. Drugi grudnia nieba i ludy, które w okresach najw rzaskliw szym krzykaczom , przekonały się może, że minęły ocalić K apitol1.

19

uderzył w nich jak grom z jasnego upadku ducha chętnie dają posłuch by zagłuszyć swój w ew nętrzny lęk, już czasy, kiedy gęganie gęsi mogło

Konsty uucja, Zgrom adzenie N arodow e, partie dynastyczne, re­ publikanie błękitni i czerw oni2, bohaterow ie afrykańscy3, w rza­ wa trybuny, błyskaw ice prasy, cała literatura, wielkości polityczne i sław y naukow e, praw o cyw ilne i kodeks karny, 1 i b e r t e, e g a l i t e , f r a t e r n i t e ’ i 2 maja 1852 r. — wszystko to znikło jak miraż na zaklęcie człowieka, który naw et wśród swych wrogów nie uchodzi za czarow nika. Powszechne praw o wyborcze zda się po to tylko żyło chw ilę dłużej, by na oczach całego świata w łasnoręcznie sporządzić swój testam ent i w imieniu samego ludu oznajmić: „W szystko, co istnieje, godne jest zagłady". N ie w ystarcza powiedzieć, jak to czynią Francuzi, że naród ich został zaskoczony. N arodow i i kobiecie nie wybacza się owej chwili nieopatrzności, kiedy lada aw anturnik może na nich dopuścić się gw ałtu. Takie tłum aczenie nie rozw iązuje zagadki, tylko inaczej ją form ułuje. W ypadłoby jeszcze wyjaśnić, w jaki sposób mogło trzech szalbierzy zaskoczyć 36-m ilionowy naród i bez oporu wziąć go do niewoli. Przypom nijm y w ogólnych zarysaeh fazy, jakie przebyła rew o­ lucja francuska od 24 lutego 1848 r. do grudnia 1851 r. Trzy głów ne okresy w ystępują wyraźnie: 1) o k r e s l u t o W edlug sta ro ży tn eg o rzym skiego podania niegdyś w czasie oblężenia Rzymu przez niep rzy jaciela, św ięte gęsi zn ajd u jące się w rzym skiej tw ierdzy — K apitolu swoim gęganiem obudziły straże, dzięki czemu został odparty niespodziew any nocny atak w roga — R e d B ł ę k i t n i (burżuazyjne) i c z e r w o n i (socjalistyczne) - republikańskie p artie. — Re d . 3 B o h a t e r o w i e a f r y k a ń s c y — mowa o generałach tctórzy wyróżnili Się ..zw y cięstw am i" w A fryce podczas podboju A lgeru (Cava gnac, Changamiar i inni). — R e d

Red.

L i b e r t ś,

śgalite,

fraiernitś



woiaość, równość, braterstwo. —

20

KAROL MARKS

w y ; 2) od 4 m aja 1848 do 29 m aja 1849 r. owania się republiki czyli Z g r o m a d z e n i a N a r o d o w e g o ; 3) 2 grudnia 1851 r. o k r e s r e p u b l i k i k o Prawodawczego Zgromadzenia

okres konstytu­ Ustawodawczego od 29 m aja 1849 r. do n s t y t u c y j n e j czyli Narodowego.

P i e r w s z y o k r e s od 24 lutego, czyli od obalenia Ludwika Filipa, do 4 m aja 1848, dnia zebrania się K onstytuanty, w łaściw y o k r e s l u t o w y , może być określony jako p r o l o g rew olucji. Jego charakter znalazł swój oficjalny wyraz w tym, że zaim prow i­ zow any przezeń rząd sam się ogłosił t y m c z a s o w y m , i, p o ­ dobnie jak rząd, w szystko co w tym okresie poruszano, czego pró­ bow ano, co w ypow iadano, uw ażało się jedynie za t y m c z a s o w e . N ic ani nikt nie m iał odw agi zgłosić praw a do istnienia i do rzeczy­ w istego czynu. W szystkie czynniki, które przygotow ały lub określiły rew olucję: opozycja dynastyczna, republikańska burżuazja, dem okratyczno-republikańskie drobnom ieszczaństw o, socjaldem okratyczne żyw ioły robotnicze, znalazły dla siebie tym czasow o m iejsce w r z ą d z i e lutowym . Inaczej też być nie mogło. Dni lutow e miały początkow o na celu reform ę w yborczą, która by rozszerzyła wśród samej klasy posia­ dającej krąg ludzi politycznie uprzyw ilejow anych i obaliła wyłączne panow aniń ary stokracji finansow ej. Ale gdy doszło do rzeczyw istego konfliktu, gdy lud stanął na barykadach, gdy Gwardia N arodow a zachow ała się biernie, gdy arm ia nie staw iła pow ażnego oporu i król uciekł — utw orzenie repjubliki zdawało się być rzeczą samo przez się zrozum iałą. Każda partia tłum aczyła sobie republikę na swój sposób. P roletariat, który zdobył ją z bronią w ręku, w ycisnął na niej swe piętno i obw ołał ją r e p u b l i k ą s o c j a l n ą . W ten sposób zaznaczona została ogólna treść rew olucji w spółczesnej, treść, która pozostaw ała w najosobliw szej sprzeczności ze wszystkim, co z danym m ateriałem , na osiągńiętym szczeblu ośw iaty mas, w danych w arunkach i okolicznościach mogło być już bezpośrednio w prow a­ dzone w życie. Z drugiej strony roszczenia w szystkich pozostałych

18 BR U M A IR E 'A

L U D W IK A

BO N A PA R T E

21

żywiołów, które współdziałały z rewolucją lutową, zostały zaspo­ kojone przez lwi udział, jaki otrzymały w rządzie. Toteż w żadnym okresie nie spotykamy bardziej pstrej mieszaniny górnolotnych fra­ zesów i faktycznej niepewności i bezradności, hardziej entuzjastycz­ nych dążeń nowatorskich i gruntownego panowania starej rutyny, bardziej pozornej harmonii całego społeczeństwa i głębokiej obcości wzajemnej jego elementów składowych. Podczas gdy proletariat paryski upajał się jeszcze widokiem wielkiej perspektywy, jaka przed mm się otwarła, i pogrążony był w prowadzonych z całą po­ wagą dyskusjach o zagadnieniach socjalnych, stare siły społeczne zgrupowały się, skupiły, oprzytomniały i znalazły nieoczekiwane oparcie w masie narodu, w chłopach i drobnomieszczanach, którzy wtargnęli tłumnie na scenę polityczną, z chwilą gdy runęły bariery monarchii lipcowej. D r u g i o k r e s , od 4 maja 1848 do końca maja 1849 r., jest okresem konstytuowania, zakładania republiki b u r z u a z y j n e j . Bezpośrednio po dniach lutowych nie tylko opo­ zycja dynastyczna zaskoczona została przez republikanów, a repu­ blikanie przez socjalistów, ale i cała Francja przez Paryż. Zgroma­ dzenie Narodowe, które zebrało się 4 maja 1848, wyłonione w dro­ dze wyborów przez naród — reprezentowało naród. Było ono wcie­ lonym prfctestem przeciw uroszczeniom dni lutowych i miało spro­ wadzić wyniki rewolucji do skali burżuazyjnej. Daremnie proletariat paryski, który natychmiast pojął charakter tego Zgromadzenia Na­ rodowego, próbował w parę dni po jego zebraniu się, 15 maja, za­ przeczać siłą jego istnieniu, rozwiązać je, rozłożyć znowu na posz­ czególne części składowe ten twór organiczny, w którym zagrażał mu reakcyjnie działający duch narodu. 15 maja miał, jak wiadomo, ten tylko skutek, że Blanqui i jego towarzysze, tj. rzeczywiści wodzowie partii proletariackiej, usunięci zostali z widowni publicznej na prze­ ciąg całego cyklu, który rozpatrujemy. Po b u r ż u a z y j n e j m o n a r c h i i Ludwika Filipa może nastąpić tylko b u r ż u a z y j n a r e p u b l i k a , tzn., że jeżeli pod

KAROL MARKS

22

firm ą króla panow ała ograniczona część burżuazji, to teraz w im ieniu ludu panow ać będzie burżuazja jako całość. Żądania proletariatu paryskiego — to niedorzeczne utopie, którym należy położyć kres. N a to ośw iadczenie (Jstaw odaw czego Zgrom adzenia N arodow ego pro­ le ta ria t paryski odpow iedział p o w s t a n i e m c z e r w c o w y m , najpotężniejszym w ydarzeniem w dziejach europejskich wojen do­ mowych. Republika burżuazyjna zw yciężyła. Po jej stronie stała ary ­ stokracja finansowa, przem ysłow a burżuazja, stan średni, drobno­ m ieszczaństw o, armia, zorganizow any w gw ardię ruchom ą lum peńproletariat, inteligencja, klechy i ludność wiejska. Po stronie prole­ ta ria tu paryskiego nie stał nikt poza nim samym. Po zw ycięstw ie w y ­ m ordow ano przeszło 3.000 pow stańców , 15.000 zesłano bez sądu. Po tej klęsce proletariat schodzi na d r u g i p l a n sceny rew olucyj­ nej. Ilekroć w ydaje się, że ruch nabiera nowego rozpędu, proletariat znowu usiłuje w ysunąć się naprzód, czyni to jednak z wciąż male­ jącym nakładem energii i z coraz m niejszym rezultatem . Ilekroć w rze­ nie rew olucyjne zaczyna ogarniać którąkolw iek z wyżej odeń sto­ jących w arstw społeczeństw a, p ro letariat wchodzi z nią w związek i w ten sposób dzieli w szystkie porażki, ponoszone kolejno przez w szystkie partie. Aie te kolejne ciosy stają się coraz słabsze, w m iarę tego, jak spadają na całą pow ierzchnię społeczeństw a. W ybitniejsi przyw ódcy proletariatu w Zgrom adzeniu i w prasie padają jeden po drugim ofiarą wyroków sądow ych, na czoło jego w ysuw ają się coraz bardziej dw uznaczne postacie. W stępuje on po części na drogę d o k t r y n e r s k i c h eksperymentów, banków wymiany chu,

w

świata

i

asocjacji

którym za

robotniczych,

wyrzeka

pomocą

się

a

obalenia

całokształtu

jego

więc

ru­

starego własnych,

wielkich środków usiłując osiągnąć swe wy­ zwolenie raczej poza plecami społeczeństwa, na d r o d z e p r y w a t n e j , w r a m a c h o g r a n i c z o n y c h w a r u n k ó w s w e g o i s t n i e n i a , a z a t e m na d r o d z e , na k t ó r e j c z e k a g o s i ł ą r z e c z y n i e p o w o d z e n i e .

t8 BRU M A IRE’A LUDW IKA BONAPARTE

Nie może on widocznie ani w sobie sam ym odnaleźć daw nej wielkości rew olucyjnej, ani też zaczerpnąć now ej energii z now ozaw artych p rzy­ mierzy, póki w s z y s t k i e k l a s y , z którym i walczył w czerwcu, nie legną jak i on pow alone. Ale ulega on przynajm niej z honorem , godnym w ielkiej walki historycznej; nie tylko Francja — cała Europa drzy na skutek czerw cow ego trzęsienia ziemi, gdy tym czasem póź­ niejsze porażki klas w yższych okupione zostały tak tanio, że trzeba bezczelnej przesady ze strony partii zw ycięskiej, by m ogły w ogóle uchodzić za donioślejsze w ydarzenia, przy czym porażki te są tym haniebniejsze, im bardziej partia zw yciężona odległa jest od prole­ tariackiej. Porażka pow stańców czerw cow ych przygotow ała wprawdzie i w yrów nała teren, na którym mogła być ugruntow ana, dźwignięta republika burżuazyjna; ale jednocześnie dowiodła, że w Europie chodzi o spraw y inne niż zagadnienie „republika czy m onarchia". Ujaw niła ona, że r e p u b l i k a b u r ż u a z y j n a oznacza tutaj nieograniczone, despotyczne panow anie jednej klasy nad innymi. Dowiodła, że w krajach starej cyw ilizacji, o rozw iniętej strukturze klasow ej, now oczesnych w arunkach produkcji i świadomości ducho­ wej, która dzięki pracy stuleci nasiąkła wszystkimi odziedziczonymi ideami, r e p u b l i k a w ogóle stanow i t y l k o formę polityczną przewrotu społeczeństwa burżuaz y j n e g o , a nie jego z a c h o w a w c z ą f o r m ę ż y c i o w ą , jak np. w Stanach Zjednoczonych A m eryki Północnej, gdzie istnieją już w praw dzie klasy, ale jeszcze nie skrystalizow ały się i będąc ciągle w stanie płynnym ustaw icznie zm ieniają i wzajem nie oddają sobie swe części składow e, gdzie now oczesne środki produkcji nie ty l­ ko nie idą w parze ze stałym przeludnieniem , lecz raczej zastępują względny brak głów i rąk, gdzie wreszcie gorączkow y młodzieńczy i nach produkcji m aterialnej, która ma do opanow ania now y świat, en daw ał czasu ani sposobności do skończenia ze starym światem U p iO lÓ W.

Podczas dni czerwcowych w szystkie klasy i partie połączyły

24 się w

KAROL

partię

partii

porządku

anarchii,

sp ołeczeń stw o przed starego

sp o łe cz eń stw a

porządek"

MARKS

przeciw klasie proletariac k iej jako

socjalizmu, „wrogami

kom unizm u

..U ratow ały" one

społeczeństwa"

„Własność,

rodzina,

Hasła religia,

ob rały one ja k o parol dla sw ego w ojska i z a g r z e ­

w ały uczestników k o n tr re w o lu c y jn e j w y p ra w y k rzyżow ej słow am i: „Pod tym znakiem zw yciężysz".

Odtąd, gdy ty lko

którakolw iek

z licznych partii, które pod tym znakiem zrzeszyły się przeciw p o w ­ stańco m cz e rw c o w y m usiłuje w sw ym w łasnym in te resie kla sow ym stać się panem rew o lu c y jn e g o placu boju, zw yciężają ją hasłem: „W łasność, rodzina, religia, p o rzą d ek "

S połec ze ń stw o tylekroć zo­

staje urato w an e, ilekroć zwęża się koło jego władców, ilekroć w ęż­ sze interesy biorą górę nad interesam i szerszymi Każde żą dan ie najprostszej naw et burżu a zy jn e j reform y tinansow ej, najpospolitszego liberalizmu n ajbardziej form alnego republikanizmu, najb ard zie j p ła ­ skiej dem okracji k ara n e jest jako „zam ach" na sp o łe cz eń stw o i piętn o w an e jako „socjalizm " W k oń cu zaś sa m ych a rc y k a p ła n ó w „religii i porządku" przepędza się kopnięciem z ich trójnog ów pyty jsk ich

wyciąga się wśród ciem nej nocy z łóżek, w sadza do okra-

to w anyc h karetek, w trąca do więzień lub zsyła na w ygnanie, ich św ią tynie zrów nuje się z ziemią, k n eb lu je się im usta, łam ie ich pióra, drze w strzępy ich p r a w o — w imię religii, własności, rodziny, porządku

Pijane bandy żołdaków rozstrzeliw ują sie d zą cy c h n a bal­

konach mieszczan — fana ty k ó w porządku, bezczeszczą świętość ich ogniska do m o w eg o b o m b a rd u ją dla rozryw ki ich dom y — w imię własności, rodziny, religii i porząd ku W reszcie męty sp o łe cz eń stw a b urżu a zy jn e g o tw orzą ś w i ę t ą falangę porządku, a bo­ hater K rapu lińsk i1 w kracza do Tuiłeriów jako czeństwa". •

„zbawca

społe­

1 Bohater w iersza H einego Dwaj rycerze W jego osobie H eine wyśm iewa zbank ru to w anego szlachcica (K rapuliński — od francuskiego w yrazu crapule, co znaczy opój, żarłok) K rapulińskim M arks nazyw a tutaj L adw lka Bonaparte. —

I

u Pow róćm y do w ątku w y d arzeń H istoria U s t a w o d a w c z e g o dowego od dni czerw co w y ch jest

Zgromadzenia Naro­ historią panowania

i

rozkładu republikańskiej frakcji burżuazyjfrak cji znanej pod nazw ą republikanów tró jb arw n y ch , re ­ p ublikanów czystych, republikanów politycznych, republikanów lor m ałistycznych itd.

n e j,

Za b u rż u a z y jn e j m o narchii L udw ika Filipa stan o w iła ona

ofi­

cjalną Opozycję re p u b lik a ń sk ą i jako taka była u zn an ą czę­ ścią sk ła d o w ą ów czesnego św ia ta polity czn eg o M iała sw y ch p rz e d ­ staw icieli w Izbach i zn aczn e w pływ y w p rasie Jej p ary sk i organ „ N a tio n a l" u chodził za w sw oim rodzaju rów nie szacow ny dziennik jak „ J o u rn a l des D ebats Tej jej pozycji za m onarchii k o n s ty tu ­

cyjnej o d p o w iad a ł też je j c h a ra k te r. N ie była to ja k a ś zw arta w spól­ nością w ielkich in teresó w i w y o d ręb n io n a sw oisty m i w aru n k am i p ro d u k cji fra k c ja burżuazji. Była to k o te ria rep u b lik ań sk o u sp o so b io ­ nych m ieszczan, p isarzy, ad w o k ató w , o ficerów i urzędników , k tó ry ch

wpływ o p ie ra ł się na a n ty p a tii k ra ju w zględem o so b y L udw ika Filipa, n a w sp o m n ie n ia ch o d a w n e j republice, na re p u b lik a ń sk ie j w ierze g ro m ad k i m arzycieli, p rze d e w szy stk im zaś na n a c j o n a l i z m i e francuskim, k tó reg o n ie n aw iść do tra k ta tó w w ied eń sk ich i do alian su z A ng lią u sta w icz n ie p o d sy c ała . Z naczną część zw olenników ,

których posiadał ,.National" za ludw ika Filipa, zaw dzięczał on owemu

20

KAROL MARKS

ukrytem u im perializm owi, który też później, za republiki, miał możność w ystąpić w osobie Ludwika Bonaparte jako zwycięski jego konku­ rent. A rystokrację finansow ą zw alczał „N ational" tak samo, jak zw alczała ją cała pozostała opozycja burżuazyjna. Polem ika przeciw budżetowi, k tór- we Francji w iązała się ściśle ze zw alczaniem ary sto ­ kracji finansow ej, dostarczała zbyt taniej popularności i zbyt boga­ tego m ateriału do . p u rytańskich l e a d i n g a r t i c l e s 1, by nie m iano jej wyzyskać. B urżuazja przem ysłow a była mu wdzięczna za jego niew olniczą obronę francuskiego system u ceł ochronnych, k tó­ ry to system aprobow ał zresztą z pobudek raczej narodow ych niż ekonom icznych, cała zaś burżuazja wdzięczna mu była za jego pełne nienaw iści denuncjow anie kom unizm u i socjalizmu. Poza tym partia „N ational" była p artią c z y s t o r e p u b l i k a ń s k ą , to znaczy żądała republikańskiej zam iast m onarchicznej formy panow ania burżuazji, przede w szystkim zaś żądała lw iego udziału w tym pano­ w aniu dla siebie. O w arunkach tej przem iany nie miała bynajm niej jasnego w yobrażenia. Co natom iast było dla niej arcyjasne i co pu­ blicznie znajdow ało w yraz na bankietach na rzecz reform y w o stat­ nich czasach panow ania Ludwika Filipa — to jej niepopularhość w śród dem okratycznego drobnom ieszczaństw a, a zwłaszcza wśród re ­ w olucyjnego proletariatu. Ci czyści republikanie, jak to czystym republikanom przystało, gotow i już byli zadowolić się na razie re­ gencją księżny Orleańskiej*, gdy w ybuchła rew olucja lutow a i n a j­ bardziej znanym ich przedstaw icielom zaofiarow ała m iejsce w Rzą­ dzie Tym czasowym . Oczywiście, mieli oni już z góry zapew nione zaufanie burżuazji i większość w U staw odaw czym Zgrom adzeniu N arodow ym . Z kom isji w ykonaw czej, utw orzonej przez Zgrom adze1 L e a d i n g a r t i c l e s — artykułów wstępnych. — Purytanie — angielska sekta religijna. Tu mowa o charakterystycznych dla purytanów protestach przeciw zbytkow i i luksusowi oraz faryzeuszowskim propagowaniu surowych obyczajów. — Red.

2 Przerażony początkiem rew olucyjnego powstania, Ludwik Filip, rankiem 24 lu­ tego 1848 r. podpisał zrzeczenie się tronu na korzyść sw ego wnuka, Hrabiego Pa­ ryża. W obec niepełnoletności tego ostatniego planowano ustanow ienie regencji jego matki, księżny Orleańskiej. — R e d .

1* BRUM AIRE'A LUDW IKA BOMA.PARTB

nie Narodowe zaraz po jego zwołaniu, usunięto natychmiast s o c j a ­ listyczne żyw ioły Rządu Tymczasowego i partia „National" wykorzystała wybuch powstania czerwcowego w ten sposób, że udzieliła dymisji również K o m i s j i W y k o n a w c z e j , by tą drogą pozbyć się swych najbliższych rywali, d r o b n o m i e s z c z a ń s k i c h albo d e m o k r a t y c z n y c h r e p u b l i k a n ó w (Ledru-Rollin i in.). Cavaignac, generał partii burżuazyjno-repubhkanskiej, który dowodził w rzpzi czerwcowej, zajął miejsce Komisji Wykonawczej, wyposażony w pewnego rodzaju władzę dyktator­ ską. Marrast, były redaktor e n c h e f 1 „Nationalu", został prze­ wodniczącym in p e r p e t u u m Ustawodawczego Zgromadzmia Narodowego, a teki ministerialne, jak również wszystkie pozosiale ważniejsze stanowiska przypadły w udziale czystym republikanom . Tak to rzeczyw istość prześcignęła najśm ielsze marzenia frakcji burżuazyjnych republikanów , która od daw na uw ażała się za praw o­ witą spadkobierczynię m onarchii lipcow ej; lecz doszła ona do w ła­ dzy nie tak, jak o tym m arzyła za Ludwika Filipa, nie w drodze liberalnej rebelii burżuazji przeciw tronow i, lecz przez stłum ienie ogniem kartaczow nic pow stania proletariatu przeciw kapitałow i To, co w yobrażała sobie jako w ydarzenie n a j b a r d z i e j r e w o l u c y j n e, odbyło się w rzeczyw istości jako n a j b a r d z i e j k o n t r ­ r e w o l u c y j n e . Owoc spadł jej do rąk, ale spadł nie z drzewa życia, lecz z drzew a poznania. W yłączne p a n o w a n i e r e p u b l i k a n ó w b u r ż u a z y j ­ n y c h trw ało tylko od 24 czerwca do 10 grudnia 1848 r. Bilans jego to u ł o ż e n i e r e p u b l i k a ń s k i e j konstytucji i w p r o w a d z e n i e st anu o b l ę ż e n i a w Paryżu. Nowa k o n s t y t u c j a była w gruncie rzeczy tylko zrepublikanizow anym w ydaniem karty konstytucyjnej z r. 18302. W ysoki 1 En

chef



n a c z e ln y . — R e d .

! Po r e w o lu c ji li p c o w e j 1830 r r e w iz ja k o n s t y t u c j i p r a w i e nie zm ie nił a is tn ie ją c e g o przedtem c e n z u s o w e g o p r a w a w y b o r c z e g o C en z u s w y b o r c z y zostą! o b n iż o n y j e d y n i e do 200 fr a n k ó w , c e n ż u s w ie ku z ost a ł z n iż o n y z 40 do 30 lat. W ogóle z p r a w a w y b o r c z e ­ go k orzysta ło ty lk o 250 ty s ię c y ludzi ^ ^ e c 34 m il io n ó w lu dn oś ci F r an c ji . — R e

28

KAROL MARKS

cenzus w yborczy m onarchii lipcowej, który odsuw ał od władzy po­ litycznej naw et znaczną część burżuazji, nie daw ał się pogodzić z istnieniem republiki burżuazyjnej. Rewolucja lutow a natychm iast proklam ow ała zam iast tego cenzusu bezpośrednie, powszechne p ra­ wo wyborcze. Republikanie burżuazyjni nie mogli tego faktu prze­ kreślić. M usieli się zadowolić dodaniem przepisu ograniczającego, który staw iał w arunek sześciom iesięcznego, nieprzerw anego pobytu w m iejscu głosow ania. Dawna organ, zacja adm inistracji, samorządu, sądow nictw a, arm ii itd. pozostała nietknięta; a jeśli ją konstytucja gdzieniegdzie zmieniała, to zmiany dotyczyły tytułu a nie treści, nazw y a nie istoty rzeczy. N ieunikniony sztab generalny swobód r. 1848 — wolność oso­ bista, wolność druku, słowa, zrzeszeń, zgromadzeń, nauczania, w yznań itd. — otrzym ał m undur konstytucyjny, który czynił je nie­ tykalnym i. Jakoż każdą z tych swobód proklam ow ano za b e z w a ­ r u n k o w e praw o obyw atela francuskiego, zawsze jednak z uw agą na m arginesie, że jest ona nieograniczona, o ile nie koliduje z „r ó wnym p r a w e m i n n y c h i w z g l ę d e m na b e z p i e c z e ń ­ s t w o p u b l i c z n e " lub z „ustaw am i", które w łaśnie służyć mają ustanow ieniu tej harm onii wolności osobistych między sobą-, w z aj e m oraz między nimi a bezpieczeństw em publicznym. Na przykład: „O byw atele m ają praw o zrzeszać się, zbierać się spokojnie i bez broni, składać petycje i w yrażać swe poglądy za pośrednictw em p rasy lub w jakikolw iek inny sposób. K o r z y s t a n i e z t y c h p r a w n i e ma i n n y c h o g r a n i c z e ń p r ó c z r ó w n y c h praw innych obywateli i bezpieczeństwa pu­ blicznego" (Rozdz. II K onstytucji francuskiej, § 8). — „N au­ czanie jest wolne. Z w olności nauczania k o r z y s t a s i ę na w a­ runkach, ustalonych przez ustaw ę, i pod zwierzchnim nadzorem pań­ stw a" (Tamże, § 9). — „M ieszkanie każdego obyw atela jest n iety ­ kalne; nietykalność ta może być n a r u s z o n a jedynie w trybie przew idzianym przez ustaw ę" (Rozdz. I, § 3). Itd. itd. — A więc ko nstytucja pow ołuje się stale na przyszłe ustaw y o r g a n i c z n e ,

18 B R U M A IR E 'A

LU D W IK A

B O N A PA R T E

29

które m ają rozw inąć owe uwagi na m arginesie i tak uregulować korzystanie z tych nieograniczonych swobód, aby nie kolidowały one ze sobą wzajem ani z bezpieczeństw em publicznym. Przyjaciele porządku pow ołali później te ustaw y organiczne do życia i tak ure­ gulowali w szystkie owe sw obody, że w korzystaniu z nich burżuazja nie napotyka żadnych przeszkód ze strony rów nych praw innych klas. W w ypadkach, gdy „innym " odm awia ona całkow icie tych swobód lub też pozwala na korzystanie z nich pod warunkami, z któ­ rych każdy jest pułapką policyjną, dzieje się to zawsze li tylko w interesie „ b e z p i e c z e ń s t w a p u b l i c z n e g o " czyli bez­ pieczeństw a burżuazji, jak przew iduje konstytucja. Dlatego też w n a­ stępstw ie na k onstytucję pow oływ ały się z rów ną słusznością obie strony — zarówno przyjaciele porządku, którzy znieśli wszystkie owe sw obody jak i dem okraci, którzy dom agali się ich przyw rócenia. ^ Każdy paragraf konstytucji zaw iera w sobie bowiem swą w łasną antytezę, swą w łasną izbę wyższą i niższą — m ianowicie wolność w zdaniu ogólnym i zniesienie wolności w uw adze na marginesie. Póki więc i m i ę wolności otaczano szacunkiem i staw iano przesz­ kody — oczywiście w drodze praw nej — tylko jej urzeczyw istnianiu, póty konstytucyjne istnienie wolności pozostaw ało nienaruszone, nietknięte, choćby naw et jej r e a l n e istnienie było doszczętnie zniweczone. K onstytucja ta, której nietykalność została tak przem yślnie ■lawarowana, miała wszakże, jak Achilles, jeden słaby punkt, nie na pięcie jednak, lecz na głowie, a raczej na dwu głowach, które ją gubiły, a m ianow icie — z jednej strony Z g r o m a d z e n i e U s t a ­ w o d a w c z e , z drugiej — p r e z y d e n t a . W ystarczy przejrzeć konstytucję, by się przekonać, że tylko te paragrafy, które określają stosunek prezydenta do Zgrom adzenia Ustawodawczego, sform uło­ wane są w sposób bezw arunkow y, pozytyw ny, pozbawiony sprzecz­ ności w ew nętrznych, w ykluczający w ykrętne interpretacje. Szło tu bowiem burżuazyjnym republikanom o zabezpieczenie samych siebie. Paragrafy 45—70 konstytucji tak są zredagow ane, że Zgromadzenie

KAROL

30

MARKS

N arodow e może usunąć prezydenta drogą konstytucyjną, podczas gdy prezydent może usunąć Zgrom adzenie N arodow e tylko drogą niekonstytucyjną, jedynie przez zniesienie samej konstytucji. Kon­ stytu cja zaw iera więc tu w yzw anie do obalenia jej przemocą. Nie tylko uświęca ona, jak k arta z r. 1830, podział władz, ale doprow a­ dza go do sprzeczności nie do zniesienia. G r a w ł a d z k o n ­ s t y t u c y j n y c h , jak Guizot nazyw ał sw ary parlam entarne mię­ dzy w ładzą ustaw odaw czą a wykonawczą, gra ta w konstytucji r. 1848 toczy się stale v a b a n q u e . Z jednej strony 750 w y ­ branych przez pow szechne głosow anie i ponow nie w ybieralnych przedstaw icieli ludu, stanow iących nie podlegające kontroli ani roz­ w iązaniu niepodzielne Zgrom adzenie N arodowe, w szechw ładne w dziedzinie ustaw odaw stw a, bezapelacyjnie rozstrzygające o wojnie, pokoju i trak tatach handlow ych, posiadające w yłączne praw o am ne­ stii i znajdujące się dzięki swym nieustającym obradom stale na przednim planie widowni politycznej. Z drugiej strony prezydent, w yposażony we w szystkie atry b u ty w ładzy królew skiej, w praw o m ianow ania i składania z urzędu sw ych ministrów niezależnie od Zgrom adzenia N arodow ego dzierżący w swych rękach w szystkie środki władzy w ykonaw czej, rozdający w szystkie posady, a tym sam ym decydujący we Francji o egzystencji co najm niej l 1^ miliona osób, gdyż tylu ludzi zw iązanych jest z 500 tys. urzędników i z ofi­ ceram i wszelkich stopni. D ysponuje całą siłą zbrojną. Jego przy­ w ilejem jest praw o ułaskaw iania poszczególnych zbrodniarzy, roz­ w iązyw ania oddziałów

Gwardii

N arodow ej,

składania z urzędu

w porozum ieniu z Radą Państw a w ybranych przez sam ych obyw ateli członków rad

generalnych, kantonalnych i gminnych. Jem u też

przysługuje praw o inicjatyw y i kierow nicza rola przy zaw ieraniu wszelkich trak tató w z zagranicą. Podczas gdy Zgrom adzenie pozo­ staje ciągle na widowni i w ystaw ione jest na publiczną krytykę, on pędzi u kryte przed wzrokiem ludzkim życie na Polach Elizej­ skich m ając przed oczyma i w sercu art. 45 konstytucji, który co-

IR B R U M A I R E 'A

dziennie doń woła:

„Frere.il

LUDWIKA

fau t

BONAPARTE

31

m o u r i r!"\

W ładza tw o ja

u s ta je w dru g ą niedzielę pięk nego m iesiąca maja, w czw artym roku tw o je j p rez y d en tu ry ! W ów czas nastąpi kres świetności, drug ieg o przedstaw ienia tej sztuki już nie będzie i jeżeli masz długi, pomyśl za­ wczasu, by spłacić je z 600.000 franków, w yzna cz o n y ch ci przez k on­ stytucję, chyba że wolisz p o w ę d ro w a ć w drugi poniedziałek p ięk n eg o miesiąca m aja do Clichy!’ — Jeżeli k o n s ty tu c ja n a d a je w ten sposób pre z yd entow i w ładzę faktyczną, to Z grom adzeniu N aro d o w em u usi­ łuje zapew nić siłę moralną. Pom ijając już to, że niemożliw uścią jest za pom ocą a rty k u łó w u sta w y stw orzyć siłę moralną, k o n s ty ­ tucja raz jeszcze zaprzecza sam ej sobie tym, że każe w szystkim F rancuzom w y b iera ę p r ez y d en ta \v drodze bezpośredniego g ło so ­ w an ia Podczas gdy głosy Francji rozp rasz ają się na 750 członków Z grom adzenia N a rodo w ego , tu sku p ia ją się na

jednej

osobie.

Podczas gdy każdy przedstaw iciel ludu rep rez en tu je tylko tę lub ow ą partię, to lub ow o miasto, ten lub ów przyczółek m ostow y albo po prostu tylko konieczność w y b ra n ia jednego z 750 posłów, bez bliższego przy jrze n ia się zarów no sam ej spraw ie jak osobie — prezydent jest w y b ra ń c e m narodu, a akt jegp w yboru jest atutem , który s u w e r e n n y naró d rzuca na stół raz na 4 lata. W y b r a n e Z grom ad zen ie N a r o d o w e pozostaje w m etafizycznym stosunku do narodu, w y b ra n y zaś p re z y d e n t w stosunku osobistym. Z grom adze­ nie N a r o d o w e r e p r e z e n tu je w praw dzie w sw ych paszczególnych członkach różn o ro d n e stro n y d u ch a naro dow ego, ale w prez y d en cie duch ten z n a jd u je sw e ucieleśnienie. W p rzeciw ieństw ie do Z gro­ m adzenia obdarz o n y je st n ie ja k o p ra w e m boskim, jest w ładcą z łaski narodu. Tetyda, bogini morza, p rze pow iedziała Achillesowi śmierć w kw iecie wieku. K onstytucja, k tóra ja k Achilles miała sw o ją piętę, miała też jak Achilles przeczucie p rze dw c ze snej śmierci.

T etyda

nie potrze b o w ała b y n ajm n ie j opuszczać morza, by w yjaw ić tę tajems\ F r ś r e '. 11 f a u t m o u r i r! — Brac ie, trz e ba W i ę z i e n i e dla d ł u ż n i k ó w w Pa ry żu . — R e d .

u m ie r a ć.

— Red.

32

KAROL

MARKS

nicę konstytuującym, czystym republikanom. Wystarczyło im z obło­ ków swej idealnej republiki rzucić okiem na padół ziemski, by doj­ rzeć jak z każdym dniem, w miarę tego jak zbliżali się do zakończenia swego wielkiego ustawodawczego arcydzieła, rosła zuchwałość rojalistów, bonapartystów, demokratów, komunistów, a zarazem ich własna dyskredytacja. Usiłowali oni w konstytucyjnie chytry sposób oszukać przeznaczenie za pomocą § 111 Konstytucji głoszącego, że każdy wniosek r e w i z j i k o n s t y t u c j i uchwalony być musi w trzech kolejnych debatach, między którymi za każdym razem upłynąć musi cały miesiąc, i to przynajmniej większością trzech czwartych głosów, przy czym w dodatku w głosowaniu brać musi udział nie mniej niż 500 członków Zgromadzenia Narodowego. Była to z ich strony tylko bezsilna próba zachowania władzy na ten naw et wypadek, gdy staną się mniejszością parlamentarną, w której to roli już siebie proroczo widzieli, owej władzy, która już teraz, gdy rozporządzali jeszcze większością parlamentarną i wszystkimi środkami władzy rządowej, z dniem każdym coraz bardziej wymykała się z ich słabych rąk. Wreszcie w melodramatycznym paragrafie konstytucja powierza siebie samą „czujności i patriotyzmowi całego ludu francuskiego jak i każdego poszczególnego Francuza", a czyni to po uprzednim po­ wierzeniu — w innym paragrafie — tych „czujnych" i „patriotycz­ nych" Francuzów czułej opiece sądowej specjalnie w tym celu przez siebie wynalezionego Trybunału Najwyższego, „h a u t e c o u r". Taka była konstytucja r. 1848, którą 2 grudnia 1851 roku oba­ liła nie głowa, lecz proste dotknięcie kapelusza; prawda, by? to trójgraniasty kapelusz napoleoński. Podczas gdy burżuazyjni republikanie zajęci byli w Zgroma­ dzeniu obmyślaniem, dyskutowaniem i uchwalaniem Konstytucji, Cavaignac poza Zgromadzeniem trzymał P a r y ż w s t a n i e o b l ę ż e n i a . Stan oblężenia w Paryżu był akuszerem Konstytuanty przy jej republikańskich bólach porodowych. Jeżeli później konsty­ tucja usunięta została ze świata za pomocą bagnetów, to nie należy zapominać, że również bagnety i to właśnie zwrócone przeciw lu-

18 BRUMAIRE A LUDWIKA

33

BONAPARTE

dowi, o chraniać ją musiały jeszcze w łonie matki i pomoc jej przyjść na świat. Za s p r a w ą przodków „zacnych rep ublikanów " sym bol ich, tró jb a rw n y sztandar, p r ze w ę d ro w a ł całą Europę. „Zacni r e p u b lik a­ nie" również dokon ali w ynalazku, który sam u to ro w a ł sobie drogę przez w szy stkie k r a je k o n tyne ntu, ale wciąż nie sła b n ąc ą miłością pow racał do Francji, aż obecnie uzy skał p raw o o b y w a te lstw a w potowie jej d ep a rtam e n tó w ; w y nalazek te n .— to

stan

oblężenia.

W y b o rn y w ynalazek, p eriodyc znie sto so w a n y w przebiegu rew olucji francuskiej podczas każdego k o le jn eg o kryzysu! Ale koszary i bi­ wak, którym i perio d y c zn ie w alono po głowie społe cz eństw o fra n ­ cuskie, by p rzytłoczyć jego mózg i zaszczepić mu ducha uległości; szabla i muszkiet, k tórym p erio dyc znie kazano sądzić i zarządzać, o piekow ać się i cenzurow ać, sp raw o w ać funkcję policji i nocnego stróża; w ąs i m u n d u r żołnierski, które period ycznie ogłaszano za n a jw y ż sz ą m ądrość i w y c h o w a w c ę sp o łe cz eń stw a — czyż mogły k osz ary i biw ak, szabla i muszkiet, wąs i m undur nie w paść w k o ń cu na pom§rsł, że lepiej raz na zaw sze urato w a ć społe cz eń stw o o b w o ­ łując w łasn e sw o je rządy jako n a jw y ż sz ą formę rządów i całkow icie u w a ln ia ją c sp o łe cz eń stw o b u rżu a zy jn e od kłopotu rządzenia sobą? K oszary i biw ak, szabla i muszkiet, wąs i m undur tym bardziej m u ­ siały w paść na ten pom ysł, że mogły się wów czas spodziew ać w y ż­ szej za pła ty w brzęczącej m onecie za sw e zw iększone zasługi, gdy n atom ia st przy o k re so w y m ty lk o stanie oblężenia i d o ry w c z y m r a ­ tow aniu s p o łe cz eń stw a na rozkaz tego czy in nego odłam u burżuazji p r z y p a d a ły im w udziale datki nie dość solidne, prócz paru zabitych i ra n n y c h i p a ru p rzy ja z n y c h uśm iechów ze stro n y burżuazji. Czem uż arm ia nie m iałaby w k oń cu w sw oim w łasn y m in te re ­ sie i n a w ła s n y r a c h u n e k zabaw ić się w stan oblężenia oblegając zarazem sa kw y ob y w ate li? Zresztą, zaznaczmy to mim ochodem, nie należy zapominać, że w odniczący komisji

pułkownik w ojsk o w y ch , który

Bernard,

ten sam p rz e ­

za C a v aig n aca

bez sądu

sk a za ł n a zesłanie 15.000 pow stańców , w tej chwili znów działa na czele c z y n n y ch w P aryżu kom isji w o js k o w /c h . 18 B iu w a iie a 3

KAROL M ARKS

34

Jeżeli ,,zacni", czyści rep u b lik an ie w p ro w a d z a ją c w Paryżu stan oblężenia, założyli rozsadnik, który w y h o d o w a ć miał p retoria n 2-go grudn ia 1851 r., to z d rugiej stro ny należy im przyznać, że zamiast, by jak za Ludwika Filipa p o d sy c ać uczucia n arodow e, teraz r o z p o ­ rząd zając ca łą siłą narodu cz o łg a ją się przed za g ra n ic ą i zamiast w yzw olić W łochy, p o z w a la ją A u striakom i N ea p o lita ń cz y k o m podbić je ponow nie. W y b ó r Ludw ika Bonaparte na p r e z y d e n ta 10 grudnia 1848 r. położy ł k res d y k ta tu r z e C a v a ig n a c a i K onstytuancie. Paragraf 44 k o n sty tu cji głosi: „P rezydentem

republiki fra n cu ­

skiej nie może być ten, kto k ie d y k o lw iek utracił o b y w a te lstw o francuskie". Pierw szy p re z y d e n t republiki francu skiej L. N. B on a­ p a r te nie tylko utracił był o b y w a te lstw o francuskie, nie tylko byłkon stablem w angielskiej policji specjalnej, był on n a w e t natu ralizow anym Szw ajcarem . Znaczenie w yboru z 10 g rudn ia rozpatrzy łem gdzie indziej. Nie będę tu do tego pow racał. W y s ta r c z y tu zauw ażyć, że w ybór ten był

reakcją

chłopów,

którzy musieli zapłacić koszty, r e w o ­

lucji luto w ej przeciw po zo stały m klasom narodu,

reakcją

wsi

przeciw m i a s t u . Z nalazł on wielkie uznanie w armii, której re publik anie z „N a tiona l" nie dali ani sławy, ani podw yżki żołdu, wśród w ielkiej burżuazji, która

w idziała w Bonapartem most do

monarchii, wśród proletariu szy i drobnom ieszczan, którzy witali Bonap a rteg o ja k o bicz na C avaignaca. Później będę miał sposobność bliżej omówić sto sunek chłopów do rew olucji francuskiej. O k res od 20 g ru dnia

1848 r.1 do

rozw iązania

K onsty tu a n ty

w m aju 1849 o b ejm u je dzieje u p adku b urżu a zy jn y c h republikanów . Oni, którzy stw orzyli rep ublikę dla burżuazji, przepędzili z pola b itw y re w o lu c y jn y p ro le ta ria t i zmusili chw ilow o do milczenia d e ­ m o k raty czn e drobno m ieszczań stw o, sami zo stają odsunięci przez m asę burżuazji, która słusznie z a w ładnę ła tą republiką, jako s w o j ą własnością.

Ale ta masa burżu a zy jn a była

1 20 g ru d n ia 1848 r. L u d w ik B o n a p a r te u fo r m o w a ł n is tr ó w z O d ilo n B arrotem na c z e le . — R e d .

rojalistyczna

s w ó j p ie r w s z y

g a b in e t m i­

18

B R U M A I R E ’A

LUDW IKA

35

BONAPARTE

Część jej wielcy właściciele ziemscy panow ała' za R e s t a u r a c j i 1 była zatem

1 e-g i t y tu i s t y c z n a.

Inna część, a r y sto k ra c ja finan­

sow a i wielcy przem ysłow cy, p anow ała za monarchii lipcowej, b yła przeto

orleanistyczna

W ielcy dostojnicy armii, u n i w e r s y - ’

tetu, kościoła, palestry, akadem ii i prasy stali bądź po jednej, bądź po drugiej stronie, acz w różnej proporcji Tutaj, w republice burżuazyjnej, która nie nosiła ani imienia nów,

jeno imię

Kapitał,

której mogli panow ać

Burbonów,

ani

Orlea­

znaleźli oni formę państw ow ą, przy

wspólnie

Już

p o w ita n ie

cz erw co w e

zjednoczyło ich w ,,partię porządku". Teraz szło przede w szystkim o usunięcie kliki b u rżua zy jnyc h republikanów , zajm u jąc y ch jeszcze fotele w Zgrom adzeniu N arodow ym . O ile brutalnie poczynali sobie ci czyści republikanie n ad u ż y w a ją c sily fizycznej w obec ludu, o tyle tchórzliwie, małodusznie, pokornie, złamani, niezdolni do walki co­ fali się teraz, gdy należało bronić sw ego republikanizm u i swoich praw u sta w o d aw cz y ch przed w ładzą w ykonaw czą i przed rojalistami. Nie jest moim zadaniem opow iedzieć tu han ieb n ą historię ich roz­ kładu. Był to zanik, nie upadek. Ich historia skończyła się raz na zaw sze i w następnym okresie figurują oni czy to w samym Zgro­ madzeniu, czy poza nim, już tylko jako w sp om nienie — w sp o m n ie­ nie, które zdaje się nabierać rum ieńców życia, ilekroć chodzi znów li tylko o nazw ę republiki i ilekroć konfliktowi rew o lu c y jn em u za­ graża stoczenie się na najniższy poziom. Zaznaczę mim ochodem, że dziennik ,,N atio nal", od któ reg o p artia ta wzięła sw ą nazwę, n a w r a ­ ca się w n as tęp n y m o k resie na socjalizm. Zanim sk o ń c zy m y z tym okresem , musimy jeszcze rzucić okiem wstecz na o b y d w ie siły, z k tó ry c h je d n a un ic estw ia d ru g ą 2 grudnia ‘ Epoka restauracji — o k res od upadku N a p o leo n a 1 (1814 r.) do rew olu cji lip co w ej 1830 r., kied y do w ładzy znow u przyszła d yn astia Burbonów, obalon a przez W ielk ą R ew o lu cję Francuską Z w o len n icy tej dy n astii reprezentu­ jącej in teresy w ielk ich p o sia d a czy ziem sk ich nazyw ali się le g itym istam i (uw ażali oni m onarchię Burbonów za je d y n ie praw ną — „łeg itim e" ). O rlean iści — z w o ­ len n icy d yn a stii O rleanów , p rzed sta w icie lk i in teresó w ban kierów — fin an sow ej arystok racji, która d o szła do w ła d zy po lip co w ej r ew o lu cji 1830 r. — R e d .

35

KAROL MARKS

1851 r., chociaż od 20 grudnia 1848 r. aż do ustąpienia K onstytuanty żyły ze sobą w związku małżeńskim. Mam tu na m y śli, z jednej strony Ludwika Bonaparte, z drugiej — partię zjednoczonych rojalistów, partię porządku, w ielkiej burżuazji. Objąwszy urząd' prezy­ denta Bonaparte pow ołał niezw łocznie m inisterstw o partii porządku, na czele którego postaw ił O dilona Barrota, n o t a b e n e starego przyw ódcę najliberalnięjszej frakcji burżuazji parlam entarnej. Pan Barrot upolow ał wreszcie tekę m inisterialną, której widmo prześlado­ wało go od r. 1830 — co więcej, tekę prem iera tego gabinetu; ale nie jako najbardziej zaaw ansow any przyw ódca opozycji parlam en­ tarnej, jak to roił sobie za Ludwika Filipa, lecz z zadaniem uśm ier­ cenia parlam entu i jako sojusznik w szystkich swych zajadłych w ro­ gów, jezuitów i legitym istów. Powiódł w reszcie sw ą narzeczoną do ołtarza, ale t a - już była ladacznicą. Sam Bonaparte usunął się na pozór zupełnie w cień. Owa partia działała za niego. Zaraz na pierwszym posiedzeniu rady m inistrów uchw alona została w ypraw a na Rzym, przy czym uzgodniono, iż przygotow uje się ją poza plecam i Zgrom adzenia Narodow ego, potrzebne zaś środki w yłudzi się od niego pod fałszyw ym pozorem. Tak więc zaczęto od oszukania Zgrom adzenia N arodow ego oraz tajnego sprzysiężenia z absolutystycznym i m ocarstw am i zagranicy przeciw rew olucyjnej republice rzym skiej. W ten sam sposób i za pomocą takich samych m anew rów przygotow yw ał B onaparte swój zamach z dnia 2 grudnia przeciw rojalistycznem u Zgrom adzeniu Prawodawczem u i jego kon­ stytucyjnej republice. N ie zapom inajm y, że ta sama partia, która 20 grudnia 1848 r. utw orzyła m inisterium Bonapartego, 2 grudnia 1851 r. stanow iła większość w Praw odaw czym Zgromadzeniu N aro ­ dowym. K onstytuanta uchw aliła w sierpniu, że rozwiąże się dopiero wówczas, gdy cały szereg ustaw organicznych, które miały uzu­ pełnić konstytucję, zostanie przez nią opracow any i ogłoszony. 6 stycznia 1849 r. partia porządku zaproponow ała jej za pośredni­ ctwem posła Rateau pozostaw ienie w spokoju ustaw organicznych

18 BR UM A IR E'A

LU D W IK A

B O N A PA R T E

3?

i pow zięcie raczej u ch w ały o w ł a s n y m r o z w i ą z a n i u . N ie ty lk o m inisterium z panem O dilon B arrotem na czele, ale i w szyscy jo ja lis ty c z n i czło n k o w ie Z grom adzenia N aro d o w eg o pouczali je te ­ raz w ładczo, że je g o ro zw iązan ie jfest n iezbędne dla p rzy w ró cen ia k red y tu , dla k o n so lid ac ji porządku, by położyć- k res n ieo k reślo n em u prow izorium i stw o rzy ć ja k iś trw ały , ostateczn y stan rzeczy. Z g ro ­ m adzenie, m ówili, p rzeszkadza p ro d u k c y jn e j pracy now ego rządu, u siłu je p rzed łu ży ć sw ój żyw ot je d y n ie przez przekorę, k raj ma go już dosyć. B on ap arte za n o to w ał sobie w szystkie te inw ek ty w y , zw ró ­ co n e p rzeciw w ładzy u staw o d aw czej, w yuczył się ich na pam ięć i 2 g ru d n ia 1851 r. dow iódł p arla m en tarn y m rojalistom , że ich n auka nie poszła w las. O dw rócił przeciw ko nim ich w łasne arg u m en ty . M in isterium B arrota i p a rtia porządku posunęły się dalej. Z ich in sp ira cji p o sy p a ły się z całej Francji p e t y c j e d o Z g r o m a ­ d z e n i a N a r o d o w e g o , , w któ ry ch proszono je n ad er u p rz e j­ mie, by raczyło zniknąć z horyzontu. Tak to w w alce ze Z g ro m a­ dzeniem N arodow ym , tym zorganizow anym w yrazem woli ludu, p o ­ p ro w ad ziły one do boju n iezorganizow ane m asy ludow~ N au czy ły one B o n ap arteg o odw o ły w ać się od zgrom adzeń p arla m en tarn y ch do ludu. W reszcie 29 stycznia 1849 r. n adszedł dzień, k ied y K on­ sty tu a n ta m iała ro zstrzy g n ąć o w łasnym sw ym rozw iązaniu. Z g ro ­ m adzenie N aro d o w e zn alazło gm ach, w którym zasiadało, ob sad zo n y w ojskiem ; C h an g arn ier, g e n e ra ł p artii porządku, w k tó reg o ręk ach sk o n c en tro w an e b y ło dow ództw o nad G w ardią N aro d o w ą i w o jsk a ­ mi liniow ym i, p rzy jm o w a ł w ielką rew ię w ojsk w Paryżu, jak g d y b y przed bitw ą, a zjednoczeni rojaliści grozili K onstytuan cie, że u ży ją siły, jeśli nie będzie uległa. K o n sty tu an ta uleg ła w y targ o w aw szy so b ie je d y n ie jeszcze kilka chw il życia. C zym że b y ł 29 stycznia, jeśli nie zam achem stan u z 2 gru d n ia 1851 r., ty le tylko, że d o k o ­ nanym w sojuszu z B onapartem przez rojalistów przeciw rep u b li­ k ań sk iem u Zgrom adzeniu N arodow em u? P anow ie ci nie zauw ażyli, albo nie chcieli zauw ażyć, że B onaparte sk o rz y sta ł z 29 sty czn ia 1849 r., by kazać części w ojsk przedefilow ać przed sobą pod T uile-

38

KARO L M A - K S

ri^eai i skw apliw ie u chw ycił się w łaśnie tego pierw szego, o tw arte g o o dw o łania się do siły zb ro jnej przeciw w ładzy p arla m e n ta rn e j, aby n apom knąć o przyszłym Kaliguli1. sw ego C han garniera. U

Rojaliści je d n a k widzieli tylk o,

M otyw em , który szczególnie sk łaniał partię p orzą dku do g w a ł­ to w nego skrócenia żyw ota K onstytuanty , b yły u z u p e łn ia ją ce k o n ­ sty tu c ję u sta w y w y zn a n io w a

organiczne,

jak u sta w a o nauczaniu, ustaw a

itd. Z je d n o czo n y m rojalistom zależało niezm iernie na

tym, by nie dać o p rac o w a ć tych u sta w republikanom , którzy stali się nieufni, lecz by o p ra c o w a ć je samym. W śród tych u sta w o r g a ­ nicznych zn a jd o w ała się w szakże i u sta w a o odpow iedzialności p r e ­ zy de nta republiki. W r. 1851 Z gro m adzenie P ra w oda w cz e zajęte by io wlaonie ukła d an ie m tak iej ustaw y, gdy Bonaparte ubiegł ten zam ach przez zam ach z 2 grudnia. Ileż by dali zjednoczeni rojaliści poaczas zim ow ej k a m p an ii p a rla m e n ta r n e j r. 1851, żeby mieć g o to ­ w ą u sta w ę o odpow iedzialności, i to u ło ż o n ą przez nieufne, pełne nienaw iści rep u b lik ań sk ie Z grom adzenie! Kiedy 29 stycznia 1849 r. K o n sty tu a n ta sam a złam ała swój ostatni oręż, m inisterium Barrota i p r zy ja cie le p orzą dku zaszczuli ją na śniieic, nie zaniedbali niczego, co by ją mogło upokorzyć, i w y zy sk u ją c _ je j słabość i nie w iarę w siebie, w ym usili na niej ustaw y, które pozbaw iły

ją ostatnich resz tek sz ac unku

Bonaparte, p o ch ło n ięty sw ą n a p o le o ń s k ą

idee

opinii publicznej. fixe,

b y ł d o s ta ­

tecznie zuchw ały, by publicznie w y z y sk a ć to poniżenie w ładzy p a r ­ la m entarnej. Otóż gd y 8 m aja 1849 r. Z g ro m ad z en ie N a r o d o w e p o ­ tępiło m inisteiiu m z p o w o d u zajęcia C iv ita -V ec ch ia przez O u dinota i naka za ło zaw rócić w y p r a w ę rz y m sk ą ku ja j r ze k o m em u celowi, Bonaparte tegoż w ieczora ogłosił w „ M o n ite m " list do O udinota, w którym w inszuje mu jego b o h a te rsk ic h czynów, i p rz e c iw sta w ia ją c siebie g ry zipiórkom -parlam entarzystom , już p rz y b ie ra pozę w ielko1 G aiu s Caligula - trzeci cesarz rzym ski ( 3 7 - 4 1 t.). S zaleń czy d esp o ta osa d zo n y na tronie przez w o jsk o . Pragnąc up ok orzyć sen at, złudną resztką in s ty ­ tucji rep ublikańskiego Rzymu, w p ro w a d ził do sen atu s w e g o konia. Re d.

18 BRUM AIRE'A LUDW IKA BONAPARTE

dusznego pro tek to ra armii

31

Rojaliści list ten przyjęli z uśmiechem.

Nie wątpili, że w y stry c h n ą go na dudka. W reszcie, gdy przew odni­ czący K onstytuanty, Marrast, uznał w pew nej chwili, że b ezpieczeń­ stwo Zgrom adzenia N a rodo w ego jest zagrożone i opierając się ua konstytucji zaw ezw ał pew neg o pułko w nika wraz z jego pułkiem, pułkownik ów odmówił staw ienia się na w ezw anie p o w ołują c się na dyscyplinę i odesłał M arrasta do C h ang arniera; ten zaś odpraw ił go z niczym, czyniąc szyderczą uwagę, że nie lubi

„b a i o n e 11 e s

i n t e l l i g e n c e s " 1. W listopadzie 1851 r., gdy zjednoczeni r o ja ­ liści zamierzali rozpocząć rozstrzygającą w alkę z Bonapartem, usiło­ wali oni za pom ocą swej osław ionej

ustawy

o

kwestorach*

przeprow adzić zasadę, w myśl której przew odniczący Zgrom adzenia N a rod ow eg o ma prawo bezpośred iego wzyw ania sił w ojskow ych. Jeden z ich generałów. Lefló. podpisał był projekt ustawy. N a d a ­ remnie C hangarniei głosował za projektem, a Thiers złożył hołd p rz e ­ zornej mądrości byłej K onstytuanty. M i n i s t e r w o j n y S a i n t A r n a u d odpow iedział mu tak, jak C h angarnier odpow iedział M arrastowi — a Góra odpow iedź tę powitana oklaskami. Tak oto sama

partia

Zgrom adzeniem N arodow ym ,

porządku, kiedy była

kiedy nie była jeszcze jeszcze ministerium, na­

piętnow ała r e ż y m p a r l a m e n t a r n y . I ona to podnosi krzyk, gdy 2 grudnia 1851 r. wypędza ten reżym z Francji. Ż yczym y mu szczęśliwej podróży!

-z

1 Baionettes i n t e l l i g e n t e s — b a g n e t ó w , które rozum ieją. 2 K w e s t o r z y — w e w n ę t r z n a s tr a ż Z g r o m a d z e n ia N a r o d o w e g o G enerałow ie Lefló i Baze p o s ta w il i w n io sek , z g o d n ie z którym p r e z y d e n t o w i Zgrom adzenia N a r o d o w e g o poie ca się o c h r o n ę b e z p i e c z e ń s tw a Z g r o m a d z e n ia N a r o d o w e g o ; w tym cślu o t r z y m u j e on prAwo w e z w a n ia siły z b ro jn e j. 17 p a ź d z ie r n ik a 1851 r. ten w niosek k w estorów został odrz u c o n y w ię k sz o ś c ią 408 głosów przeciw 300 — R e d .

in 29 maja 1849 r. zebrało się Ustawodawcze zgromadzenie Naro­ dowe 2 grudnia 1851 r. zostało ono rozpędzone. Okres ten obejmuje żywot r e p u b l i k i k o n s t y t u c y j n e j , c z y l i p a r l a m e n ­ tarnej. W pierwszej rewolucji francuskiej po panowaniu k o n s t y t u ­ c j o n a l i s t ó w następuje panowanie ż y r o n d y s t ó w , a po pano­ waniu z y r o n d y s t ó w panowanie j a k o b i n ó w . Każda z tych paitii opiera się na partii bardziej postępowej. Skoro tylko któraś z nich doprowadziła rewolucję tak daleko, że nie mogła już za nią ąadążyć, a tym bardziej kroczyć na jej czele, wówczas śmielszy sprzymierzeniec tej partii, stojący tuż za nią, usuwa ją i wyprawia na gilotynę. Rewolucja porusza się w ten sposób po linii wstępującej. Odwrotnie ma się rzecz z rewolucją 1848 r. Partia proletariatu występuje jako dodatek do partii drobnomieszczańsko-demokratycznej. Partia drobnomieszczańsko-demokratyczna zdradza ją i przyczy­ nia się do jej porażki 16 kwietnia, 15 maja i w dni czerwcowe. Partia demokratyczna opiera się z kolei na barkach partii burżuazyjno-republikańskiej. Ledwo wydaje się burżuazyjnym republikanom, że stoją na twardym gruncie, a już strząsają z siebie uciążliwego partnera i sami opierają-ąię na barkach partii porządku. Partia porządku poru­ szeniem ramion zrzuca burżuazyjnych republikanów i sama sadowi się na barkach siły zbrojnej. Zdaje się jej, że wciąż jeszcze siedzi na tych barkach, gdy pewnego pięknego poranka spostrzega, że te

18

BRUMAIRE A

LUDWIKA

BONAPARTE

41

Darki zamieniły się w bagnety. Każda p a rtia z tyłu wierzga partię prąc ą naprzód i opiera się z przodu o p artię p rą c ą wstecz. Nic dziw ­ nego, że w tej śm iesznej p o sta w ie traci ró w n o w a g ę i stro ją c n ie u n ik ­ nione w takiej sy tua cji grym asy , pada, w y c z y n ia ją c najoso bliw sze łamańce. R ew olucja porusza się w ten sposób po linii zstępu jącej. Ten ruch w steczny rozpoczyna się, zanim jeszcze u przą tn ięto o sta tn ią b a ry k a d ę lu to w ą i zanim u k o n s ty tu o w a ła się p ierw sza w ład z a r e w o ­ lucyjna. O kres, który m a m y przed sobą, o b e jm u je n a jb ard zie j p strą m ie­ szaninę k rzy c ząc y ch sprzeczności; kon stytucjonaliści, ja w n ie sp isk u ­ ją cy przeciw k o n stytucji, rew olucjoniści, którzy jak sami przyznają, stoją na gru ncie konsty tu cji, Z grom adzenie N a ro dow e, które chce być wszechm ocne, a wciąż pozostaje na gruncie p a rla m e n ta rn y m ; Góra, która widzi sw e p o w ołan ie w cierpliwości, a porażki dnia dzi­ siejszego o d p a r o w u je pro ro k o w an iem przyszłych zw ycięstw ; rojaliści jar. o p a t r e s c o n s c r i p t i1 republiki, zm uszeni przez s y ­ tu a c ję do tego, by trzym ać za granicą skłócone między sobą d y n a ­ stie królew skie, k tóry ch są adherentam i, i po pierać we .Francji re ­ publikę, k tó rej nienaw idzą; w ładza w y k o n a w c z a czerpiąca siłę ze sw ej słabości, a po w aż an ie — ze w zbudzanej przez siebie p o g ard y ; republika, nie będąca niczym innym jak połączoną nikczem nością dwóch m onarchii: resta u racji i monarchii lipcow ej pod im periali­ styczną e tyk ietą; sojusze., k tóry ch p ierw sza już klauzula przew iduje rozw iązanie u m ow y; walki, których pierw szą zasad ą jest u ch ylanie się od rozstrzygnięcia; w y u zd a n a i czcza agitacja — w imię spokoju; uroczyste n a w o ły w a n ie do sp okoju — w imię rew olucji; namiętności, w yzute z prawdy,- praw dy, w y zu te z nam iętności; b o h aterzy bez c z y ­ nów bohaterskich; historia bez w y darze ń ; rozwój, p ch a n y naprzód, zda się, jed ynie biegiem kalendarza, nużący u sta w icz ny m p o w ta ­ rzaniem się tych sam ych napięć i odprężeń; przeciw ieństw a, z a o strza­ ją ce się periodycznie do ostateczności, jak gdyby po to jedynie, 1 P a t r e s c o n s c r i p t i — dcsl ojcow ie wybrani, tytuł honorowy senatorów rzymskich. — R e d .

42

KAROL MARKS

żeby stępić się i stuszow ać bez możności osiągnięcia rozwiązania; wysiłki, pretensjonalnie w ystaw iane na pokaz i m ieszczański lęk przed groźbą końca świata, gdy jednocześnie zbawcy św iata knują najbardziej m ałostkow e intrygi i odgryw ają dw orskie komedie, które swym laisser aller1 przypom inają nie tyle sąd ostateczny, co czasy frondy ; oficjalny, zbiorow y geniusz Francji, obrócony wniwecz przez chytrą głupotę jednego osobnika; zbiorow a wola narodu, która ilekroć w ypow iada się w pow szechnym głosowaniu, szuka sobie od­ pow iedniego w yrazu w odw iecznych w rogach interesów mas, aż wreszcie znajduje go w sam owoli aw anturnika. Jeżeli istnieje karta historii nam alow ana w szarych tylko barw ach, to jest nią ta właśnie. Ludzie i w ydarzenia w ydają się Schlemihlami3 na opak — cieniami, które zgubiły swe ciało. Rewolucja sama paraliżuje swych nosicieli i tylko sw ych przeciwników obdarza nam iętną gwałtow nością. J e ­ żeli „czerw one widmo , ciągle w yw oływ ane i zaklinane przez k o ntr­ rew olucjonistów , zjaw ia się nareszcie, to zjaw ia się ono nie w an ar­ chicznej czapce frygijskiej na głowie, lecz w mundurze porządku, w czerwonych pludrach. W idzieliśmy, że ministerium, które Bonaparte pow ołał 20 grud­ nia 1848 r., w dniu swego w niebow stąpienia, było to ministerium partu porządku, koalicji legitym istów i orleanistów. To ministerium Barrot - Falloux przeżyło republikańską Konstytuantę, której żywot skrociło w sposób m niej lub bardziej gw ałtow ny, i stało jeszcze u steru. Changarnier, generał zjednoczonych rojalistów, ciągle jesz­ cze łączył w swej osobie dowództwo naczelne pierwszej dywizji armii i paryskiej Gwardii N arodow ej. W reszcie powszechne w ybory zapewniły partii porządku znaczną większość w Zgromadzeniu Naro| Latsser

aller

— p o z o sta w ić sp raw y sw em u b ieg o w i

-

R ed

C zasy frondy w e Francji (1 6 4 8 -1 6 5 3 ) - okres n ie p e łn o letn i,śc i Ludwika XTV l reg e n c ji A n n y A ustriaczk i, ch a ra k tery zu jący sie O D O z v cv in v m m h * Iamentarnej frondy i frondy książąt Ruch ten. s t e r o w a n y p r z ec iJ - 'królew sk iem u abso lu ty zm o w i odznaczał- się krańcow ą sła b o ścią i n iezd ecyd ow an iem - R e d Schlem ihl boh ater utw oru C hatnisso (1781 — 1838 ) .p r z e d a ł,sw ó j cień i szu k ał go po św iec ie . - R e d.

P ^ te r

- m i a Sch lem ih l , który

18 B R U M A I R E A

LUDW IKA

43

BONAPARTE

dow ym . S p otkali się tu p o sło w ie i p aro w ie Ludw ika Filipa ze św ię­ tym za stę p em .le g ity m istó w , dla k tó ry ch liczne k artk i w yborcze n a ­ rodu sta ły się k a rta m i w stępu na w idow nię polityczną. B o n ap arty sty czn i p rze d staw ic ie le ludu byli zb y t nieliczni, by u tw o rzy ć sam o ­ dzieln ą p a rtię p arla m en tarn ą. S tanow ili oni je d y n ie queue1

partii porządku. W ten sposób

p a rtia

mauvaise

p o rząd k u

m iała

w sw ym ręku w ładzę rządow ą, arm ię i ciało u staw odaw cze, słow em c a łą w ład z ę p ań stw o w ą, a je j p o zy c ja m oralna została w zm ocniona przez p o w sze ch n e w ybory, k tó re n a d a ły je j pan o w an iu p o zo ry woli ludu, oraz przez rów n o czesn e zw y cięstw o k o n trre w o lu cji n a cały m k o n ty n e n cie e u ro p e jsk im 2. N igdy jeszcze żadna p a rtia nie ru sza ła do w alki lep iej w y p o ­ sażona, nigdy jeszcze w alka nie za p o w iad ała się pom yślniej. Liczba rozbitków — c z y s t y c h r e p u b l i k a n ó w w U sta­ w odaw czym Z grom adzeniu N aro d o w y m sto p n iała do kliki zło żo n ej z o k o ło 50 osób, z afrykańskim i, g en erałam i C avaig n ak iem , Lam oricierem i B edeau n a czele. W ielk ą p a rtię o p o zy c y jn ą sta n o w iła n a ­ to m iast Góra. To p a rla m e n ta rn e im ię ch rz estn e nad ała sobie p a r ­ tia

socjaldemokratyczna.

R ozporządzała

o na

przeszło

200 g ło sam i na 750 członków Z grom adzenia N arodow eg o , b y ła zatem co n a jm n ie j rów nie silna jak k tó rak o lw iek z trzech fra k cy j partii p o rząd k u w zięty ch z osobna. Je j w zględną m niejszość w sto su n k u do ca łe j k o alicji ro ja listy c z n e j zd aw ały się rów now aży ć szczególne okoliczności. N ie tylko w y b o ry d e p a rta m e n ta ln e dow iodły, iż zd o ­ by ła o n a zn aczną liczbę zw olenników w śród ludności w iejsk iej. N a ­ leżeli do n iej p raw ie w szy scy po sło w ie P aryża, arm ia zło ży ła d em o­ k raty c zn e w y zn an ie w iary w y b ie ra ją c trze ch podoficerów , a w o d zo ­ w i G óry L edru-R ollinow i — w o d różnieniu od w szystk ich p rz e d sta ­ w icieli p a rtii p o rząd k u — n a d a ło szlach ectw o p a rla m e n ta rn e pięć 1 M auvaise

queue

— nędzny

ogon . — R e d .

* W tym cza sie rew o lu cje w e W ło sz e c h , na W ę g rz e c h i w N ie m c ze c h już po. n io sły kląsk a. Z o stało zd ław ion a i o sta tn ie p o w sta n ie w P ołu d n iow ych N iem czech .

— R e d.

KAROL

MARKS

- d e p a r t a m e n t ó w . Które o d d a ły na n ie g o s w e g ło s y . Z d a w a ł o się te d y 29 m aja 1849 r., że w o b e c n i e u n i k n i o n y c h s t a r ć w e w n ę t r z n y c h w śród r o j a l i s t ó w i m ięd zy c a łą p a r t i ą ’p orz£iditu a B o n a p a r t e m , ' G ó ra

ma

w s z y s t k i e s z a n s e p o w o d z e n ia . Po d w ó c h t y g o d n i a c h s t r a c ił a w s z y s t k o m e w y ł ą c z a j ą c h o n o ru . Z an im p rz e j d z ie m y

do d a ls z e g o b ie g u h is to rii p a r l a m e n t a r n e j ,

m u s im y p o c z y n ić k ilka n i e z b ę d n y c h ty c h

b łę d ó w

w o c e n ie o g ó ln e g o

uw ag

charakteru

d la u n ik n i ę c ia p o s p o l i­ r o z p a t r y w a n e j epo ki.

V / ro z u m ie n iu d e m o k r a tó w , w o k r e s i e P r a w o d a w c z e g o Z g r o m a d z e n ia N a r o d o w e g o c h o d z i o to sa m o , o co c h o d z ił o w o k r e s i e K o n s t y t u a n t y — o z w y k ł ą w a lk ę p o m i ę d z y r e p u b l i k a n a m i a ro j a li s ta m i. S am zaś ru c h s t r e s z c z a j ą oni w

jednym

s ł o w i e : . „ r e a k c j a ", noc, k ie d y

w s z y s t k i e k o ty są szare, i k ie d y m o ż n a w y g ł a s z a ć k o m u n a ł y g o d n e s tró ż a

nocnego.

I rz e c z y w iś c ie , n a p i e r w s z y rz u t o k a w y d a j e się

p a r t i a p o r z ą d k u k ł ę b o w i s k i e m ró ż n y c h f r a k c y j ro j a li s ty c z n y c h , nie t y l k o i n t r y g u j ą c y c h p r z e c i w so b ie w z a je m , a b y w p r o w a d z i ć n a tr o n s w o j e g o p r e t e n d e n t a i u tr ą c ić p r e t e n d e n t a s t r o n y p r z e c i w n e j , lecz r ó w n i e ż je d n o c z ą c y c h się ze s o b ą w e w s p ó ln e j n ie n a w i ś c i do „ r e p u ­ b lik i" i w e w s p ó ln y c h p rz e c iw n ie j a t a k a c h . G ó ra n a to m ia s t, w p r z e ­ c i w s t a w i e n i u do te g o r o j a l i s t y c z n e g o s p r z y s ię ż e n i a , j e s t ja k g d y b y p r z e d s t a w i c i e l k ą „ re p u b l ik i . u s t a n n i e z a p r z ą t n ię t a

P a r t ia p o r z ą d k u w y d a j e się b y ć n i e ­

„reakcją",

skierow aną,

kubek

w kubek

jak

w P ru s ac h , p rz e c iw p ra s ie , s t o w a r z y s z e n i o m itp., i z n a j d u j ą c ą s w ó j k o n k r e t n y w y r a z tak s a m o ja k w P r u s a c h w b r u t a l n y m p o li c y jn y m m i e s z a n i u się b iu r o k r a c j i, ż a n d a r m e r i i i s ą d ó w . G óra ze s w e j s t ro n y je s t ró w n ie b e z u s t a n n i e z a ję ta o d p i e r a n i e m o w y c h a t a k ó w o ra z o b r o ­ n ą „ w ie c z n y c h p ra w c z ło w ie k a " , ta k j a k m n ie j w ię c e j r o b iła to od p ó ł t o r a w ie k u k a ż d a tak z w a n a p a r t ia l u d o w a , Lecz p r z y b liższy m r o z w a ż e n iu s y t u a c j t i p a r t y j z n i k a j ą te p o w i e r z c h o w n e p o z o ry , p r z e ­ s łan iające

walkę

klasową

i s w o i s t ą f i z jo n o m ię te g o o k re s u .

L e gity m iśc i i o rle a n iś c i sta n o w ili, jak m ó w iliś m y , d w ie w ielk ie f r a k c j e partii p o r z ą d k u

Cóż w ią z a ło to f r a k c je z ich p r e t e n d e n t a m i

i co j e r o z d z i e la ł o ? C zy żb y ty l k o li c e , s z t a n d a r t r ó j b a r w n y , d o m

18 BRUM AIRE’A „ LU D W IK A BONAPARTE

45

Burbonów i dom Orleanów, różne odcienie rojalizmu lub w ogóle rojalistyczne w yznanie w iary? Za Burbonów rządziła w i e l k a w ł a s n o ś ć z i e m s k a ze swymi klecham i i lokajami, za O rle­ anów — w ielka finansjera, wielki przem ysł, wielki handel, czyli k a p i t a ł ze swą św itą adwokatów, profesorów i krasomówców. Królestwo legitym istyczne było jedynie w yrazem politycznym dzie­ dzicznego panow ania w ielkich w łaścicieli ziemskich, tak samo jak m onarchia lipcow a — jedynie w yrazem politycznym uzurpatorskiego panow ania burżuazyjnych parweniuszów. Tym więc, co dzieliło te frakcje, były nie tak zw ane zasady, lecz ich m aterialne w arunki bytu, dwa różne rodzaje w łasności, stare przeciw ieństw o m iasta i wsi, ryw alizacja kapitału z w łasnością ziemską. Że jednocześnie w iązały je z tym czy innym domem królew skim dawne w spom nie­ nia, osobiste waśnie, obaw y i nadzieje, przesądy i złudzenia, sym­ patie i antypatie, przekonania, dogm aty i zasady — któż temu za­ przeczy? Na różnych formach własności, na społecznych w arunkach bytu wznosi się cała nadbudow a różnych i- swoiście ukształtow anych uczuć, złudzeń, sposobów m yślenia i poglądów życiowych. Tworzy je i kształtuje cała klasa na gruncie sw ych m aterialnych podstaw istnienia i odpow iednich stosunków społecznych. Poszczególna jed ­ nostka, która w chłania je drogą tradycji i wychow ania, może sobie uroić, że to one stanow ią właściwe pobudki i punkt w yjścia jej działalności. Jeżeli orleaniści, legitymiści, każda frakcja starała się wmówić w siebie i w innych, że dzieli je przyw iązanie do dwóch różnych domów królew skich, to fakty dow iodły później, że to raczej sprzeczne ich interesy uniem ożliw iały połączenie dwóch domów królewskich. Podobnie jak w życiu pryw atnym odróżnia się to, co jakiś człowiek mniema i mówi o sobie, od tego, czym jest i co robi w rzeczywistości, tak samo w walkach historycznych jeszcze bardziej odróżnić należy frazesy i urojenia partyj od ich rzeczyw istej istoty i ich rzeczyw istych interesów , odróżniać w yobrażenie, jakie mają o sobie, od ich realnej treści. O rleaniści i legitym iści znaleźli się w republice obok siebie z jednakow ym i uroszczeniami. Jeżeli każda

46

KAROL

MARKS

#

ze stron chciała

wbrew

drugiej

sw ej

własnej

dynastii, to oznaczało to jedynie, że d w a

kie

interesy,

dzielące

przeforsow ać

burżuazję

restaurację wiel­

— w łasność ziemska

i kap itał — dążyły do o d r e sta u r o w a n ia w łasnego zw ierzch nictw a nad drugim i do pod p o rzą d k o w a n ia go sobie Mówimy o dwóch in­ te re sac h burżuazji, gdyż wielka w łasność ziemska, pomimo k o k ie to ­ w ania feudalizmem i sw ej dum y rasow ej stała się pod w pływ em rozw oju społe cz eństw a n ow o cz esne go na wskroś burżuazyjna. Tak sam o torysi w Anglii długo wmawiali sobie, że p ałają miłością ku w ładzy królewskiej, kościołowi i urokom starej kon stytucji an giel­ skiej, aż chwila niebezpieczeństw a w y rw a ła im w yznanie, że p ałają miłością tylko ku r e n c i e g r u n t o w e j . S przym ierzeni rojaliści knuli przeciw sobie w zajem nie intrygi w prasie, w Ems, w C la r e m o n t1 przyw dziew ali znowu sta re i w znawiali d a w n e turnieje.

poza parlam entem . Za kulisami

liberie o rlea ń sk ie i legitym istyczne Ale na are n ie publicznej, w sw ych

głó w nych posunięciach politycznych, jako wielka partia p a rla m e n ­ tarna, zb y w a ją oni sw o je d y n as tie sam ym i tylko grzecznościami i o d k ła d a ją r esta u rację monarchii i n i n f i n i t u m 2 Swe rzeczy­ w iste zadania w y k o n u ją jako - p a r t i a porządku, czyli pod flagą

społeczną

a ni e

polityczną,

jako przedstaw iciele

b u rż u a z y jn e g o porządku świata, a nie ja k o rycerze w ę d row nych księ­ żniczek, jako klasa burżuazji, p r ze ciw sta w iająca się innym klasom, a m e jako rojaliści prze ciw sta w iający się rep u b lik an o m l jako partia p o rzą d k u spraw ow ali oni nad innymi klasami społe cz eń stw a rządy bardziej nieo graniczone i tw a r d e niż k ie d y k o lw iek za czasów r e s ta u ­ racji lub monarchii lipcow ej: rządy takie, jakie możliwe były w ogóle ty lk o w repub lice p a rla m en tarn ej, gdyż tyiko przy tej formie 1 C la re m o n t i Ems b y ły o ś ro d k a m i m o n a rc h is ty c z n y c h (ro ja )isly c z n y c h ) in try g . W Em s p rz e b y w a ł p re te n d e n t do tro n u fra n c u s k ie g o z d y n a s tii B urbonów — h r a ­ b ia C h a m b o rd (H e n ry k V ). J e g o ry w a l z d y n a stii O rle a n ó w (L udw ik Filip) k tó ry p o re w o lu c ji lu to w e j 1848 u c ie k ł do A n g lii, żył w C la re m o n t w ' p o b liż u L o n d y n u —

Red.

* In

ifinitum



w n ie sk o ń c z o n o ść. — R e d .

18 BR U M A IR E 'A

L U D W IK A

B O N A PA R T E

p a ń s tw o w e j m ogły zjed n o czy ć się dw a w ielkie odłam y

4? Durżuazji

fra n cu sk iej i tym sam ym p o sta w ić na p o rzą d k u dziennym p an o w a n ie sw o jej klasy, nie zaś rząd y je d n e j u p rzy w ile jo w an e j fra k c ji te j klasy. Jeżeli m im o to lżą oni rep u b lik ę rów nież ja k o p a rtia p o rząd k u , nie k ry ją c się ze sw o ją do n iej odrazą, to tłum aczy się to n ie ty lk o trad y c jam i ro jalisty c zn y m i. In sty n k t p o d p o w ied ział im, że re p u b lik a czyni w praw d zie ich p a n o w a n ie p o lity cz n e zupełnym , ale je d n o ­ cześnie

podw aża

sp o łeczn e p o d sta w y

tego p an o w an ia, p o n ie w a ż

o d tąd s ta ją oni oko w oko z k lasam i ujarzm ionym i, zm uszeni do b ezp o śred n ie j z nim i w alki, bez ch o w an ia się za k o ro n ę, b ez m o ż­ ności o d w ró cen ia u w agi n a ro d u w stro n ę sw ych p o d rzę d n y ch w alk w zajem n y ch lub w alki z w ład zą k rólew ską. P oczucie sła b o ści k a ­ zało im cofać się z drżeniem przed w aru n k am i ich w łasn eg o p a ­ n o w an ia k laso w eg o w cz y ste j form ie i tęsk n ić do m niej d o sk o ­ n ałych, m niej rozw in ięty ch i w łaśn ie d latego m niej n ieb ez p iec zn y c h form tego pan o w an ia. Ilekroć

nato m iast

sp rzy m ierzen i

ro jaliści

w chodzą w konflikt z p rete n d en te m , który je st ich p rzeciw n ik iem , z B o n ap artem — ilekro ć sądzą, że w ładza w yk o n aw cza zag raża ich w szechm ocy p a rla m e n ta rn e j, ilekroć zatem p o w o ły w ać się m uszą w y ra źn ie na to, z jakiego ty tu łu p o lity czn eg o p an u ją, ty le k ro ć w y stę p u ją oni jak o r e p u b l i k a n i e , a nie jako r o j a l i ś ć i , p o czy n ając od o rle a n isty T hiersa, który o strze g a Z g ro m ad zen ie N a ­ rodow e, że rep u b lik a n ajm n ie j ich dzieli, i k o ńcząc na le g ity m iście Berryerze, k tó ry 2 g ru d n ia

1851 r., p rze p asa n y tró jb a rw n ą szarfą,

przem aw ia ja k o try b u n w im ieniu repu b lik i do ludu, zg ro m ad zo n eg o przed m erostw em d z iesiąte g o okręgu. Co p raw d a echo o d zy w a się szyderczo: H en ry k VI H en ry k VI ' P rzeciw zjed n o c zo n e j b u rżu azji u tw o rz y ła się k o a lic ja drobnom ieszczan i ro botników , tzw. na.

partia

socjaldemokratycz­

Po d n iach cz erw co w y ch 1848 r. d ro b n o m ieszczan ie sp o strzeg li,

że ich skrzyw dzono, że ich in te re sy m a te ria ln e są za g ro żo n e a g w a ­ ra n c je d em o k ra ty cz n e, k tó re m iały im zapew n ić m ożność za b ez p ie­ czen ia tych interesów , zak w estion ow ane są przez k o n trre w o lu cję.

40

KAROL

MARKS

Zbliżyli się d la teg o do robotników . Z d ru g ie j stro n y ich rep rez en ­ ta cja p arla m e n ta rn a , G óra, o d su n ię ta

na bok p o d czas d y k ta tu ry

b u rżu a zy jn y c h republikanów , o d zy sk ała w d ru g ie j p o ło w ie ży w o ta K o n sty tu an ty , dzięki w alce z B o n ap artem i ro jalisty c zn y m i m in i­ stram i, u tra c o n ą po p rzed n io p o p ularn o ść. Z aw arła o n a so ju sz z p rz y ­ w ódcam i so cjalisty czn y m i. P o jed n a n ie św ięco n o na b an k ieta ch w k i tym 1849 r. N ak reślo n o w spólny p rogram , zało żo n o w spólne k o m i­ te ty

w yborcze i w y su n ięto w spólnych k an d y d ató w . Ż ąd an ia sp o ­

łeczne p ro le ta ria tu p o zb aw io n o re w o lu c y jn e g o ostrza, n a d a ją c im za b arw ien ie d em o k ra ty cz n e, a d e m o k ra ty c z n e

ro szczen ia d ro b n o ­

m ieszczaństw a w yzuto z ich w y łączn ie p o lity cz n y ch form n ad a ją c im z a b arw ien ie so c jalisty c zn e . Tak p o w sta ła s o c j a l d e m o k r a c j a.

N ow a

G ó r a , w ynik tej k o m b in acji, o b ejm o w ała, jeżeli nie

liczyć kilku figurantów spośród k lasy ro b o tn ic zej i k ilk u s o c ja li­ sty c zn y c h sek ciarzy , te sam e ży w ioły, co i sta ra G óra, ty lk o w w iększej ilości. A le z biegiem rozw oju zm ieniła się ona w raz z klasą, k tó rą rep rez en to w ała. S w o isty c h a ra k te r so c jald em o k rac ji w y ra ża się w tym , że dom aga się o na in sty tu c ji d em o k raty czn o rep u b lik ań sk ic h ja k o środka nie po to, żeby znieść obie k rań c o w ości, k a p ita ł i p rac ę najem n ą, lecz po to, żeby o słab ić ich p rze ci­ w ień stw o i p rzeisto czy ć je w harm onię. Bez w zględu na p ro p o n o ­ w an e dla osiąg n ięcia tego celu środki, bez w zględu na b ard ziej lub m niej re w o lu c y jn e p rzy o z d ab ia n ie sam ego celu, treść pozo staje ta sam a. T reścią tą jest przem iana sp o łe cz eń stw a na d ro d ze d em o ­ k raty c zn e j, ale przem iana w ram ach d ro b n o m ieszczań stw a. O g ra n i­ czonością je d n ak byłoby w yob rażać sobie, jak o b y d ro b n o m ieszczań ­ stw o z zasady p rzeio rso w ać ch ciało sw e eg o isty c zn e in te resy k la ­ sow e. "Wierzy ono raczej, że s z c z e g ó l n e w aru n k i jeg o w y ­ zw olenia są ogólnym i w arunkam i i że je d y n ie w ram ach ty ch w a­ runków m ożna u rato w a ć sp o łe cz eń stw o w spółczesne i uniknąć w alki klasow ej. P odobnie nie należy w y o b rażać sobie, że d e m o k ra ­ tyczni rep rez en ta n ci — to w szystk o s h o p k e e p e r s 1 albo ich

18 B R U M A J R E ’A

LUDW IKA

BONAPARTE

wielbiciele. Przez swe w ykształcenie i sytuację osobistą mogą oni fcyc dalecy od nich jak niebo od ziemi. Przedstaw icielam i drobno­ m ieszczaństwa stają się oni na skutek -tego, że myśl ich nie wy­ biega poza granice, których drobnom ieszczanin nie przekracza w życiu, że dochodzą przeto teoretycznie do tych sam ych zadań i rozwiązań, do których drobnom ieszczanina doprow adzają w p rak ­ tyce jego interesy m aterialne i jego położenie społeczne. Taki jest w ogóle stosunek między p o l i t y c z n y m i i l i t e r a c k i m i pizedstawici'elami klasy a reprezentow aną przez nich klasą. Po tym, co się wyżej rzekło, staje się samo przez się zrozu­ miałe. że jeżeli Góra bezustannie walczy z partią porządku o repu­ blikę i tak zw ane praw * człowieka, to ani republika, ani praw a człow ieka nie są ostatecznym jej celem, tak samo jak armia, którą chcą rozbroić i która się tem u opiera, w ystępuje do boju nie po to tylko, żeby zachow ać sw oją broń. Partia porządku prow okow ała Górę od razu przy otw arciu Zgrom adzenia N arodow ego. Burżuazja czuła teraz, że musi bez­ względnie skończyć z dem okratycznym drobnom ieszczaństwem tak samo, jak rok w cześniej zrozum iała konieczność rozprawienia się z rew olucyjnym proletariatem . Ale tym razem sytuacja przeciw nika była inna. Siła partii proletariackiej była na ulicy, siła partii drobnomieszczan w samym Zgrom adzeniu Narodowym . N ależało więc w y­ wabić ją ze Zgrom adzenia N arodow ego na ulicę i sprawić, by sama złam ała swą siłę parlam entarną, zanim czas i okoliczności zdołają ją skonsolidować Góra skoczyła w tę pułapkę na łeb i szyję. Za przynętę • posłużyło bom bardow anie Rzymu przez w ojska francuskie. Stanowiło ono pogw ałcenie art. V K onstytucji, zabra­ niającego republice francuskiej używ ania sw ych sił zbrojnych prze­ ciw wolności innego narodu. Ponadto artykuł IV zabraniał władzy w ykonaw czej wypow iadania w ojny bez zgody Zgromadzenia N aro­ dowego, a K onstytuanta uchw alą z dnia 8 m aja potępiła w ypraw ę jąjlru m aiie.'*

4.

50

KAROL

MARKS

rzymską. N a tej p od sta w ie Ledru-Rollin zlożyl a kt osk a rż enia przeciw ko

B onapartem u

: : czerw ca 1849 r

i jego

ministrom

Podra^

żniony złośliw ymi docinkam i Thiersa, p osu nął się w uniesieniu ai do groźby, iż będzie bronił k o n stytu cji wszelkimi środkami, nawel z b ro n ią w ręku. Góra p o w sta ła jak jeden mąż i p o w tórzy ła to w ez w a n ie do broni. 12 czerw ca Z gro m ad z en ie N a ro d o w e odrzuciło a k t o ska rż enia i Góra opuściła parlam ent. W y p a d k i 13 czerw ca są znane: p r o k lam acja części Góry, s ta w ia ją c a B onapartego i jego mi­ n istrów ,,poza k o n s ty tu c ją " ; pochód uliczny d e m o k ra ty c z n y c h g w a r ­ dzistów naro d o w y ch , którzy będąc nieuzbrojeni, rozpierzchli się p rzy

zetknięciu

z w ojskam i

C h a n g arn ie ra ,

itd.

itd.

Część

Góry

zbiegła za granicę, inną część prze k aza n o T rybunałow i N a jw y ż s z e ­ mu w Bourges, a resztki Góry, niczym uęzniacy, p o d p o rzą d k o w a n e zostały na mocy regulam inu p a r la m e n ta r n e g o ścisłemu nadzorowi p rze w o d n iczą ce g o Z g ro m adzenia N arod ow ego. W Paryżu znów w p ro w a d zo n o stan oblężenia, a d e m o k ra ty c z n ą część Gwardii N a- • r o d o w e j rozw iązano. Tak złam any został w pływ Góry w p a rla r/e n c ie i siła d ro b n o m ie szc za ń stw a w Paryżu. W Lyonie, gdzie w ypadki w ego pow sta n ia

13 czerw ca dały sy g n a ł do k r w a ­

robotników , oraz w pięciu

przyległych

d e p a r ta ­

m entach również ogłoszono sta n oblężenia, który trw a aż do chwili obecnej. O lbrzym ia większość Góry zdradziła sw ą a w a n g a r d ę o d m a w ia ­ jąc podpisania jej proklam acji. Prasa zde ze rtero w a ła ; dw a tylko dzienniki o d w aż yły się ogłosić to p r c n u n c i a m e n t o . Drobnomieszćzanie zdradzili sw ych rep rez en ta n tó w , gw ardziści narodow i nie stawili się, tam zaś, gdzie się zjawili, przeszkadzali budow ać bary k a d y . Reprezentanci oszukali d ro bnom ieszczan; rzekom y ch so­ ju szników z armii nigdzie nie było widać. W reszcie partia d e m o ­ k ra ty c z n a nie tylko że nie u zyskała posiłków od p ro letariatu , lecz, przeciw nie, zaraziła go s w o ją w ła s n ą słabością i, jak to byw a za­ zw yczaj przy tego rodzaju wielkich w ycz ynac h d em o k ra ty cz n y ch , w o dzow ie mieli to zadośćuczynienie, że mogli osk arżać swój „lud"

18 BR U M A IR E 'A

L U D W IK A

DNAPARTE

51

0 dezercję, lud zaś m iał tę satysfakcję, że mógł oskarżać swych przywódców o oszustwo. Rzadko kiedy jakakolw iek akcja zapow iadana była z większym hałasem niż m ająca nastąpić w ypraw a Góry; rzadko kiedy jakieś w ydarzenie ioztrąbiono z taką, pew nością siebie i tak przedw cześnie jako niechybne zwycięstwo dem okracji. Nie ulega wątpliwości: de­ mokraci w ierzą w siłę trąb, od których dźwięku padły mury je ry ­ chońskie. Toteż usiłują pow tórzyć teń cud, ilekroć stają przed b a­ stionami despotyzm u. Jeżeli Góra chciała zwyciężyć w parlam encie, nie pow inna była wzywać do broni. Jeżeli w parlam encie w zyw ała do broni, nie pow inna była zachować się w sposób parlam entarny na ulicy. Jeżeli pokojow a dem onstracja pomyślana była poważnie, to głupotą było nie przewidzieć, że spotka się ona ze zbrojną od­ powiedzią. Jeżeli miano na względzie rzeczyw istą walkę, to rzeczą dziwną było składać broń niezbędną do walki. Ale rew olucyjne pogróżki drobnormeszcżan i ich dem okratycznych przedstaw icieli są tylko próbami zastraszenia przeciwnika. A kiedy zapędzą się w ślepy zaułek, kiedy skom prom itują się tak dalece, że są zmuszeni do w ykonania swych pogróżek, robią to w sposób dwuznaczny nade wszystko unikając środków prow adzących do celu i w ypatrując lada pretekstu, by dać za wygraną. O głuszająca uwertura, która obwieszczała walkę, przechodzi w ciche w arczenie skoro walka ma się rozpocząć, aktorzy przestają traktow ać siebie a u serieux1 1 akcja kurczy się jak napełniony pow ietrzem balon, gdy się go przekłuje szpilką. Żadna partia nie przecenia sw ych środków bardziej niż partia dem okratyczna/ żadna nie łudzi się co do sytuacji w sposób bardziej lekkom yślny niż ona. Skoro część armii głosow ała za Górą, Góra była już przekonana, że armia dokona w jej interesach rewolty. I to z jakiego powodu? Z powodu, który z punktu widzenia armii mial jeden tylko sens, ten mianowicie, że rew olucjoniści stanęli

\

52

K A P O! -

MARKS

po stronie żołnierzy rzymskich przeciw żołnierzom francuskim. Z drugiej strony, w spom nienia dni czerw cow ych 1848 r. były jesz­ cze zbyt świeże, aby p roletariat nie żyw ił głębokiej niechęci do G wardii N arodow ej, a przyw ódcy tajnych stow arzyszeń — głębo­ kiej nieufności do przywódców dem okratycznych. Rozdźwięki te m ogłyby być w yrów nane tylko wówczas, gdyby się rozstrzygały losy wielkich wspólnych interesów. Pogw ałcenie abstrakcyjnego pa­ ragrafu konstytucji nie mogło stanow ić takiego interesu. Czyż k o n ­ stytu cja nie była już w ielokrotnie gw ałcona, jak o tym zapew niali sami dem okraci? Czyż najpopularniejsze pisma nie piętnow ały kon­ stytucji jako poronionego płodu kontrrew olucji? Ale dem okrata, dlatego właśnie, że reprezentuje drobnom ieszczaństwo, a więc klasę przejściową, w której stępiają się wzajem nie inte­ resy dwóch klas, w yobraża sobie, że w ogóle stoi ponad przeci­ w ieństw am i klasowym i. Dem okraci uznają, że przeciw nim stoi klasa uprzyw ilejow ana, oni jednak wraz z całym pozostałym n aro­ dem stanow ią l u d . To, co oni reprezentują — to p r a w o l u d u ; to, co ich interesuje, stanow i i n t e r e s y l u d u . Dlatego nie m ają potrzeby w przededniu walki badać interesów i stanow iska różnych klas. Nie m ają potrzeby nazbyt krytycznie mierzyć swoich w łasnych sił. W ystarczy wszak, aby dali sygnał, a l u d ze w szyst­ kimi swymi niew yczerpanym i zasobam i porw ie się na c i e m i ę ż ­ c ó w . Jeżeli zaś w praktyce okaże się, że ich interesy nie wzbu­ dzają zainteresow ania, siła zaś ich jest bezsilnością, wówczas winę ponoszą albo złośliwi soiiści, którzy rozbijają s t a n o w i ą c y całość l u d na różne w rogie obozy, albo arm ia była nazbyt zezw ierzęcona i zbyt zaślepiona, ażeby w czystych celach dem o­ kracji rozpoznać swe w łasne dobro, albo cała spraw a rozbiła się o jakiś szczegół w w ykonaniu, albo w reszcie nieprzewidziany przy­ padek przeszkodził tym razem zwycięstw u. W każdym razie dem o­ krata wychodzi z najhaniebniejszej

porażki rów nie

nieposzlako­

w any, jak niew innie w niej się uwikłał, wychodzi z um ocnionym przeświadczeniem , że musi zwyciężyć, że nie on sam i jego partia

18 B R U M A IR E ’A

L U D W IK A

BO NA PARTE

53

■ 9

ł

'

p o izu cić m uszą sta ry p u n k t w idzenia, lecz że przeciw nie, stosunki m uszą dojrzeć do jeg o poziom u. * * D latego też nie należy sobie w yobrażać, że Góra, zd z ie sią tk o ­ w ana, złam ana i poniżona przez now y

regulam in p a rla m en tarn y ,

była znów tak bardzo nieszczęśliw a. Je że li dzień -13 czerw ca u s u ­ nął je j w odzów, to z d ru g iej stro n y zw olnił on m iejsca dla d ru g o ­ rzędnych talentów , którym to now e sta n o w isk o sch leb iało . Jeżeli nie m ożna już było pod aw ać w w ątpliw ość ich bezsilności p a rla ­ m en tarn ej, to m ieli oni te ra z p ra w o

ogran iczać sw ą d ziałaln o ść

do w ybuchów m o raln eg o o b u rze n ia i h a ła śliw e j dek lam acji. Jeżeli p artia p o rząd k u u d aw ała, że w nich ja k o w o sta tn ic h re p re z e n ta n ­ tach rew o lu cji u p a tru je u o so b ien ie w szelkich okro p n o ści an arch ii, to tym b ardziej try w ialn i i um iarkow ani mogli oni być w rze czy ­ w istości. A co do 13 czśrw ca, to pocieszali się oni głęb o k im p o w ie­ dzeniem : „A le niech ty lk o pow aży się kto ta rg n ą ć na p o w szech n e praw o w yborcze, w tedy! W ted y pokażem y, kim je ste śm y ". v e r r o n s 1.

Nous

Co się tyczy członków G óry zbieg ły ch za granicę, to dość b ę ­ dzie tu zaznaczyć, że L edru-R ollin, p o n iew aż p o trafił w ciągu n ie ­ sp ełn a dw óch ty g o d n i b ezp o w ro tn ie zru jn o w a ć potężn ą p artię, na k tó rej czele stał, u w ażał się te ra z za p o w o łan eg o do u tw o rzen ia rządu fran cu sk ieg o i n p a r t i b u s ; że p o sta ć jego w oddaleniu, o d erw an a od pola w alki, zd aw ała się u ra sta ć w m iarę tego, ja k obniżył się poziom rew o lu cji i k a rło w a c ia ły o ficjaln e w ielkości o ficjaln ej F ra n cji i że m ógł on figurow ać jak o rep u b lik ań sk i p re ­ te n d en t w 1852' r .; że p e rio d y c zn ie ro zsy ła ł okólniki do W ołochów i innych narodów , w k tó ry ch to okólnikach groził desp o to m k o n ­ ty n e n tu czynam i w łasnym i i sw ych sojuszników . Czyż P roudhon zu p ełn ie nie m iał racji w o łając do ty c h panów : „V o u s q u e des blagueursl"2 ‘ Nous

n ’e t e s

v e r r o n s — zobaczymy. — R e d .

2 V o u s n ’ @t e s rami. — R e d ,

que

des

blagueurs.



Je steście

tylko

blajio-

54

KAROL MARKS

13 czerwca partia porządku nie tylko złam ała Górą; przeprow a­ dziła ona również zasadę p o d p o r z ą d k o w a n i a konstf tucji uchwałom większości Zgromadzenia Na­ r o d o w e g o . Republikę rozum iała ona tak: burżuazja panuje tu w form ach parlam entarnych nie będąc ograniczona, jak się to dzieje w m onarchii, ani praw em veta władzy w ykonaw czej, ani jej p ra ­ wem rozw iązyw ania parlam entu. To była w edług określenia Thiersa republika parlamentarna. Ale zapewniwszy sobie 13 czerw ca w szechw ładzę w m urach parlam entu, czyż nie poraziła bur­ żuazja parlam entu nieuleczalną niem ocą wobec władzy w ykonaw ­ czej i ludu w ykluczając zeń najpopularniejszą jego część?' W yda­ jąc bez wszelkich ceregieli sądom na ich żądanie licznych posłów, sama zniosła swą w łasną nietykalność parlam entarną. Upokarzający regulam in2, jaki narzuciła ona Górze, w yw yższał prezydenta re ­ publiki w tym samym stopniu, w jakim poniżał każdego poszcze­ gólnego przedstaw iciela ludu. Piętnując pow stanie w obronie obo­ w iązującej konstytucji, jako czyn anarchiczny, zm ierzający do prze­ wrotu społecznego, pozbaw iła się sama możności odw ołania się do pow stania w wypadku, gdyby władza wykonaw cza w walce z nią pogw ałciła konstytucję. I taka jest ironia losu, że 2 grudnia 1851 r. partia porządku musi pokornie, lecz darem nie proponować ludowi jako generała-obrońcę konstytucji przed Bonapartem tego samego generała O u d i n o t, który z polecenia Bonapartego bom bardo­ w ał Rzym i tym dał bezpośredni powód do konstytucyjnej rewolty 13 czerwca. Inny bohater 13 czerwca, V i e y r a , obsypany p o ­ chw ałam i z trybuny Zgrom adzenia N arodow ego za brutalne najścia na lokale dem okratycznych gazet, jakich dokonał na czele bandy

1 Po w y p a d k a ch 13 czerw ca p o c ią g n ięto do o d p o w ied zia ln o śc i sąd ow ej jednego po drugim 40 p o słó w . N iektórzy w o d z o w ie Góry u ciek li (Ledru-Rollin, F elik s Pu* ltd .), inni d o sta li się do w ięzien ia (jak np p o d o fic er o w ie Ratier i B oichean).— R e d a A żeb y zm usić dQ m ilczen ia rep ublikańską o p o z y c ję , w ię k szo ść zgrom adzenie u ch w a liła n o w y regu lam in zn o szą cy sw o b o d ę p ogląd ów i od d ający deputatów poć k o m en d ę p rezyd en ta. P osłów ludu m ożna b y ło teraz w y k lu cz a ć ze Zgrom adzeni* p o zb a w ia ć pensji p o se lsk ie j. — R e d .

18

BRUM AIREA

LUDWIKA

BONAPARTE

55

gw ardzistów n aro dow ych spośród finansjery, ten sam V ieyra był w tajem niczony w spisek Bonapartego i w wielkim stopniu przy c zy ­ nił się do tego żeby Zgrom adzeniu N aro d o w em u w jego śm iertelnej godzinie odciąć wszelką pomoc ze strony Gwardii N arod ow ej. 13 czerw ca miał inne jeszcze znaczenie Góra d om ag ała się postaw ienia B onapartego w stan oskarżenia Porażka jej była zatem bezpośrednim zw ycięstw em Bonapartego, osobistym jego tryumfem nad

jego d em o k ra ty cz n y m i

wrogami.

W yw alczy ła

to zw ycięstw o

partia porządku, Bonapartemu pozostaw ało tylko zainkasow ać je Zrobił to czte rn a ste g o czerw ca Na murach Paryża ukazała się p r o ­ klamacja, w której prezydent, niby nie z w łasnej woli, niechętnie, ulegając je d y n ie sile w ypadków , opuszcza sw e klasztorne o d o so b ­ nienie, skarży się tonem zapoznanej cnoty na oszczerstw a sw ych przeciw ników i zdając się utożsam iać sw oją osobę ze sp ra w ą p o ­ rządku, w rzeczyw istości osobą.

utożsamia

spraw ę

porządku

ze sw oją

P onadto Z grom adzenie N aro d o w e uznało co p raw d a po fak­

cie w y p ra w ę rzymską, lecz stało się to z inicjatyw y Bonapartego. W pro w ad z iw szy a rc y k a p ła n a S am uela na now o do W a ty k a n u mógł on liczyć na to, że w kroczy do Tuileriów ja k o król Dawid. Pozyskał sobie klechów. . Rewolta 13 czerw ca ograniczyła się jak w id zieliśm / do p o k o ­ jow ego pochodu ulicznego. Nie można więc było liczyć na zdo ­ bycie w w alce z tym poch odem w aw rzy n ó w w ojennych. Mimo to je dnak w tych czasach ubogich w bohaterów i w ydarzenia partia porządku przeobraziła tę b ez krw a w ą

bitw ę w

drugie Austerlitz.

Trybuna i prasa sław iły armię, jako siłę porządku w przeciw staw ieniu do mas ludowych, jako uosobienia niem ocy i anarchii, a C hang arniera opiew ano jako „o stoję społeczeństw a^. M istyfikacja, w któ ­ rą sam w końcu uwierzył. N iepostrzeżenie jednak w y prow adzo no z P aryża wojska, których p o sta w a budziła wątpliwości; pu'ki, które podczas w yborów u jaw n iły najsilniejsze sy m p a tie dem okratyczne, w ysłano z F rancji do Algeru; n ie spokojne żyw ioły spośród żolnier*,y w cielono do batalionów k arn y c h ; w reszcie syste m a ty c z n ie i,rze-

K \ROl M A R K S

p ro w a d zo n o odgro d ze n ie prasy od koszar, koszar zaś od s p o łe cz eń ­ stw a cyw ilnego. Doszliśmy do d e c y d u ją c e g o punktu zw ro tn e g o w historii f ra n ­ cuskiej G w ardii N aro d o w ej. W r 1830 z d e cy d o w a ła ona o upad ku restauracji. Za Ludwika Filipa każda rew olta k o ń cz y ła się n ie po ­ wodzeniem , jeżeli G w ardia

N aro d o w a sta nęła po stronie w ojska.

Kiedy w dniach lutow y c h r. 1848 z a ch o w a ła się ona biernie w obec pow stania, a dw uzn a cz n ie w obec Ludw ika Filipa, uznał on, że jest zgubiony i rzeczyw iście był zgubiony. Toteż zako rzen iło się prze­ konanie, że r ew o lu c ja nie może zw y c ięż yć b e z G w ardii N a r o d o ­ wej,

a armia nie może zw yciężyć

m a jąc

przeciwko

sobie

G w ard ię N arodow ą. Była to zab o b o n n a w iara armii we w szechm oc ludności cyw ilnej. Dni c z erw co w e 1848 r., k iedy to cała G w ardia N a r o d o w a wraz z w ojskam i liniowym i stłum iła pow stanie, przesąd ten

umocniły.

Po objęciu

rządów

przez

B o n a p arte cp

znaczenie

G w ardii N a ro d o w ej nieco upadło wskiitek sprzeczneg o z k o n s ty ­ tu c ją połączenia jej d ow ó dztw a z d ow ó dztw e m pierw szej dywizji w o jsk o w e j w osobie C h ang arniera. Podobnie jak d o w o d ze n ie G w ard ią N a r o d o w ą stało się tu a t r y ­ butem naczelnego do w ódcy w ojskow ego , tak i sam a G w ardia N a ­ rodow a stała się tylko d o d atk iem do w ojsk a liniow ego 13 cz erw ca została ona o statecznie rozgrom iona: i to nie ty lk o przez to, że ją częściow o rozw iązano i o dtąd ro z w ią z y w a n o p eriodyc znie w 'r ó ż ­ n y c h p un k ta ch Francji, aż pozostały z niej tylko szczątki. D e m o n ­ strac ja z 13 czerw ca była p rzede w szystkim d e m o n s tr a c ją d e m o ­ k ra ty c z n e j części G w ardii N aro d o w ej. W y s ta w iła ona przeciw armii nie sw ą broń w praw dzie, lecz ty lk o uniform , ale Właśnie w ty m u n i­ formie tkwił talizman. Armia p rz e k o n a ła się, że ten uniform to ta k a sam a w ełniana szm ata jak każdy inny m u ndur. C zar prysnął. W dniach czerw co w y ch 1848 r. b u rżuazja i drobn om ieszczaństw o, ja k o G w ardia N aro d o w a, sprzym ierzy ły się z a rm ią p rzeciw p ro ­ letariatow i, 13 czerw ca 1849 r. burżuazja k az ała armii rozpędzić d r o b n o m ie szc za ń sk ą G w a rd ię N a rodow ą, 2 g ru d n ia 1851 r. znikła

18 B R U M A I R E A

LUDWIKA

BONAPARTE

5?

rów nież i Gwardia N arodow a sam ej burżuazji i B onaparte podpisu­ jąc później d ekret o jej rozw iązaniu k onstatow ał tylko ten fa k t W ten sposób burżuazja sama złam ała swój ostatni oręż, jaki po­ siadała przeciw armii, lecz m u sia ła 'g o złam ać z chwilą, kiedy drob­ nom ieszczaństw o stanęło już nie jako w asal za nią, ale jako bun­ tow nik przeciw ko niej. Tak samo zresztą m usiała w łasnym i rękami zniszczyć w szystkie sw oje środki obronne przeciw absolutyzm owi z chwilą, gdy sam a zdobyła w ładzę absolutną. Partia, porządku św ięciła tym czasem ponow ne zdobycie władzy, którą zdaw ało się po to tylko utraciła w r. 1848, aby ją odzyskać w 1849 r. w olną od»w szelkich ograniczeń. Święciła, obrzucając in­ w ektyw am i republikę i konstytucję, przeklinając w szelkie przyszłe, teraźniejsze i przeszłe rew olucje, nie w yłączając tej, której doko­ nali jej w łaśni wodzowie, obrzucając ustaw am i kneblującym i prasę, znoszącym i w olność zrzeszeń i uśw ięcającym i stan oblężenia jako in stytucję norm alną1. N astępnie Zgrom adzenie N arodow e odroczyło swe posiedzenia na okres od połow y sierpnia do połow y paździer­ nika w yznaczyw szy kom isję n ieustającą na czas sw ej nieobecności. Podczas tych ferii legitym iści intrygow ali z Ems, O rleaniści — z Cla­ rem ont, B onaparte za pom ocą książęcych objazdów, zaś rady d e ­ partam entalne — na naradach o rew izji k onstytucji — zjawiska pow tarzające się regularnie podczas okresow ych ferii Zgromadzenia Narodowego, i o których będę mówił, gdy urosną do miary w yda­ rzeń. Tutaj zaznaczam tylko, że Zgrom adzenie N arodow e postępo\ 1 27 lip ca w y d a n o ty m cz a so w ą u sta w ą p rasow ą zabraniającą d etaliczn ej sprze­ daży g a z et bez p o z w o le n ia w ładz a d m in istra cy jn y ch , które m ogą w y d a ć zakaz roz­ p o w sze c h n ia n ia g a zet bez pod ania p o w o d ó w . W szelk a obraza p rezyd en ta rep ubliki b y ła u rzęd ow o ścigan a. W szelk a k rytyk a u staw p o c ią g a ła za sobą kary p ien iężn e, w ię z ie n ie itd. Praw o zrzeszania się — jedn a z najbardziej isto tn y ch p o lity c zn y ch zd ob yczy dni lu to w y ch — zo sta ło zn iesio n e. N a m o cy n o w ej u sta w y o klubach rząd m iał p raw o zam ykać kluby i is tn ie ją c e zw ią zk i, k tó re m ogą ok azać się n ie ­ b ezp ieczn e dla ustroju sp o łe cz n e g o . Stan o b lężen ia o g ło s z o n o n ie ty lk o w Paryżu i ok olicach , lecz ró w n ież w l y o n i e z p ię c io m a departam en tam i, w Strassburgu, Reim sie w in n ych m iastach z szesn a sto m a departam entam i. Z am iast z w y k ły c h sądów w czasie istn ie n ia stanu o b lężen ia w p io w a d z o n o w sz ę d z ie są d y w o jen n e. R e d.

58

KAROL

MARKS

w a ło n ie p o lity c z n ie zn ik a ją c ze sc e n y na d łu ższe o k resy czasu i po­ zo sta w ia ją c na c z e le republiki p ostać



Ludwika

jedną

B onaparte

p od czas

ty lk o w id om ą, acz m izerny gdy

partia

porządku,

ku

zgorszen iu p u b liczn ości, rozpadąła się na s w o je ro ja listy c z n e części sk ła d o w e i fo lg o w a ła sw y m p rzeciw sta w n y m popędom resta u r a c y j­ nym

Ilekroć p od czas ty ch ferii m ilkła o g łu sz a ją c a

lamentu,

w rzaw a

par

c ia ło jeg o roztap iało się w narodzie, sta w a ło się jasne,

że brak b y ło

jednego

tylk o, by republika ta przybrała sw ą

praw d ziw ą postać: u czy n ie n ia ferii parlam entu n ieu sta ją cy m i i z a ­ stąp ien ia

jej

dw u zn a czn y m i I e r i e!

d ew izy

liberte,

egalite,

słow am i: i n t a n t e i i e ,

frater nite

c a v a 11 e r i e,

n ie ­

a i 1 1 1-

IV

H

W p o ło w ie października 1849 r. Z grom adzenie N aro d o w e że­ brak) się ponow nie. 1 listopada Zaskoczył je Bonaparte orędziem ó dyiibśji mińisterium Barrot — Falloux i o utw o rzeniu now ego mi ais te num. Lokajów nie w ypędzano migdy ze służby tak bezcerettionia.inie jak Bonaparte swoich ministrów, k o pn ięcia, p rze zn a­ czone dla Z grom adzenia N arodow ego, dostały się na razie Barrotowi i Spółce. M ińisterium Barrota, złożone

jak widzieliśmy z Iegitymistów

i orleanistów , było m iń is te riu m ' partii porządku. Bonapartemu było ono po trzebne dla rozw iązania rep ublik ańskie j K onstytuanty, p rz e d ­ sięwzięcia Wyprawy przeciw Rzymowi i złam ania partii d e m o k ra ­ tycznej. U krył się niby za plecami tego mińisterium, odstąpił ster rządu partii porządku i przyw dział skrom ną maskę, ja k ą za Ludwika Filipa nosili red a k to rz y odpow iedzialni de

p a i 11 e 1.

gazet,

maskę

h o r r t me

Teraz zrzucił tę maskę, która nie była już lekką

woalką, pozw alającą mu u k ry w a ć swą fizjonomię, lecz żelazną maską, p rzeszkadzającą mu ukazać sw e w łasn e oblicze. Powołał on mińisterium Barrota, aby w imieniu partii porządku rozpędzić r e p u ­ blikańskie Zgrom adzenie N aro d o w ej o d praw ił to mińisterium, aby ogiosić niezależność w łasnego imienia od Zgrom adzenia N a r o d o ­ wego tej partii porządku. D o godnych pretekstów do udzielenia tej dymisji było pod do1 H o m m e

de

p a i l l e -

figuiant

- R e d .

60

KAROL MARKS

statkiem . M inisterium Barrota nie dbało naw et o formy przyzw oi­ tości, które by prezydentow i republiki jako władzy daw ały n a ­ leżne m iejsce obok Zgrom adzenia Narodowego. Podczas ferii Zgro­ madzenia N arodow ego B onaparte ogłosił list do Edgara Neya, w którym zdawał się potępiać nieliberalne postępow anie papieża, podobnie jak na przekór K onstytuancie ogłosił list w którym p o ­ chw alał O udinota za najazd na republikę rzymską. Otóż kiedy Zgro­ m adzenie N arodow e głosow ało w spraw ie budżetu w ypraw y rzym ­ skiej, W iktor Hugo z pobudek rzekom ego liberalizmu poruszył sp ra­ wę tego listu. Partia porządku pełnym i pogardy, pow ątpiew ającym i okrzykam i zbyła przypuszczenia, jakoby w ybryki Bonapartego mo­ gły mieć jakąkolw iek w agę polityczną. Ani jeden z ministrów nie podniósł rz u c o n e j' B onapartem u rękaw icy. Innym razem pozwolił sobie Barrot w ypow iedzieć £ trybuny, z właściwym sobie sztucz­ nym patosem, słowa oburzenia z powodu „ohydnych know ań m a­ jących miejsce, według niego, w najbliższym otoczeniu prezydenta. W reszcie m inisterium, które uzyskało od Zgromadzenia N arodow e­ go em eryturę w dow ią dla księżny O rleańskiej, stanowczo odm ó' wiło zgłoszenia wniosku o podw yższenie listy cyw ilnej prezydenta. A w osobie Bonapartego p retendent do korony cesarskiej zespolił się tak ściśle z podupadłym aw anturnikiem , że j e d n ą w ielką ideę jego, ideę, iż pow ołany jest do odrestaurow ania cesarstw a, uzu­ pełniała zawsze inna w ielka idea — iż lud francuski pow ołany jest do spłacenia jego długów. M inisterium Barrot — Falloux było pierwszym i ostatnim m in i s t e r i u m p a r l a m e n t a r n y m , powołanym przez Bona­ partego. Dlatego też dym isja tego m inisterium stanow i decydujący punkt zwrotny. Tracąc to m inisterium partia porządku straciła, aby jej nigdy więcej nie odzyskać, pozycję, niezbędną dla obrony ustroju parlam entarnego — ster władzy wykonaw czej. Łatw o pojąć, że w takim kraju jak Francja, gdzie władza w ykonawcza dysponuje przeszło półmilionową arm ią urzędników, a więc utrzym uje w sta ­ łej i najbezw zględniejszej zależności od siebie ogrom ną masę inte-

,fi

B R y M M R B 'A

LUDWIKA

PO! IA PA RTF

51

resów i egzystencji, gdzie p ań s tw o opłaca, kontroluje, reguluje d o ­ zoruje i otacza opieką sp ołeczeń stw o cyw ilne od najszerszych p rz e ­ jaw ów jego życia do najm niejszych jego drgnień, od n ajo gólniej­ szych form jego bytu aż do p r y w a tn e j egzystencji jednostek, gdzie to pasożytnicze ciało na skutek nie b y w a łe j centralizacji staje si tego okoliczności szczególne: naprzód zły urodzaj baw ełny w latach 1850 i 1851, następnie pewność, że

MRP

108

KAROL MARKS

urodzaj baw ełny będzie większy niż oczekiwano, naprzód wzrost, a następnie nagły spadek — słowem w ahania cen baw ełny. Zbiory surow ego jedw abiu w ypadły przynajm niej we Francji poniżej prze­ ciętnych. W reszcie przem ysł w ełniany tak się rozw inął od r. 1848,że produkcja wełny nie mogła za nim nadążyć i ceny na surow ą wełnę wzrosły niewspółm iernie w stosunku do 'cen w yrobów w eł­ nianych. W surowcu dla trzech gałęzi przem ysłu św iatow ego m a­ my więc potrójny m ateriał dla zastoju handlowego. Pom ijając te specjalne okoliczności pozorny kryzys r. 1851 nie był niczym in­ nym, jak doraźnym zahamowaniem, jakiego nadprodukcja i nadspekulacja zawsze doznają w przebiegu cyklu przemysłowego, za­ nim w ytężą wszystkie swe siły, by w gorączkowym galopie prze­ być. ostatni odcinek kręgu i powrócić do swego punktu wyjścia, do p o w s z e c h n e g o kryzysu h a n d l o w e g o . Podczas takich przerw w historii handlu rozpoczynają się w Anglii b ankru­ ctw a handlowe, gdy tymczasem we Francji staje sam przem ysł po części dlatego, że w takich właśnie czasach szczególnie dotkliwa konkurencja Anglików zmusza go do cofania się na w szystkich rynkach, po części dlatego, że jako przem ysł produkujący przed­ mioty zbytu jest szczególnie wrażliwy na wszelki zastój w in tere­ sach. Tak więc Francja prócz powszechnych kryzysów przeżywa jeszcze sw oje własne kryzysy narodowe, które jednak w o wiele większyfn stopniu określa i w arunkuje ogólny stan rynku św iato­ wego, niż lokalne wpływy francuskie. Dość ciekawie będzie prze­ ciw staw ić przesądowi francuskiego bourgeois sąd bourgeois angiel­ skiego. Jeden z największych domów handlowych w Liverpoolu pi­ sze w swym sprawozdaniu handlow ym za r. 1851 „Rzadko który rok bardziej zawiódł pokładane w nim początkowo nadzieje niż rok ubiegły; zamiast wielkiego rozkwitu, którego powszechnie spodzie­ wano się, rok ten okazał się jednym z najbardziej deprym ujących w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Dotyczy to naturalnie jedynie klas handlow ych a nie przem ysłowych A przecież na początku roku istniały niew ątpliw ie racje, które pozwalały spodziewać się czegoś

18 B R U M A IR E'A

109

LU D W IK A BO N A PA R T E

w ręcz p rzeciw nego: zapasy tow arów były niew ielkie, k ap itały w obfitości, środki żyw ności tanie, b o g ate zbiory n a je sie n i zap ew ­ nionej niezm ącony pokój na k o n ty n e n cie i żadnych zakłóceń p o li­ ty czn y ch ani finansow ych w ew n ątrz k raju ; zaiste,, zdaw ało się, że h an d el zdoła rozw inąć sk rzy d ła szerzej niż kiedy k o lw iek ... Czemu p rzypisać n iepom yślny rezu ltat? Sądzim y, że p r z e r o s t o w i h a n d l u zarów no w im porcie, ja k i w eksporcie. Jeżeli n asi k u p cy sam i nie zw ężą g ran ic sw ej działalności, to nic n ie u trzy m a nas w rów now adze, prócz p o w ta rz a ją c e j się co trzy la ta p a n ik i”. P roszę sobie te ra z pośród te j paniki w in te resa ch w y o b razić fran cu sk ieg o bourgeois, k tó reg o zw ariow any na p u n k cie h an d lu mózg to rtu ru ją , szarpią, o g łu sz ają pogłoski o zam achu sta n u i p rz y ­ w róceniu p o w szechnego p raw a w yborczego, w alk a p arlam en tu z w ładzą w ykonaw czą, w ojna p odjazdow a orlean istó w i leg ity m istów , spiski ko m u n isty czn e w po łu d n io w ej F rancji, rzekom e j ac q u e r i e s 1 w d e p a rta m e n ta c h N iev re i Cher, rek lam o w an ie roz­ m aity ch k an d y d a tó w na p rezy d en ta, ja rm arczn e w różby pism , groźby rep u b likanów , że z bronią w ręku będą bronili k o n sty tu c ji i pow ­ szech n ego p raw a w yborczego, listy ap o sto lsk ie z em ig racji od b o ­ h ateró w i n p a r t i b u s 3 zap o w iad a ją ce koniec św iata na 2 m aja r. 1852 — a zrozum iem y, dlaczego b urżuazja pośród tego niew ysło w io nego zgiełku i chaosu różnych fuzji, rew izji, p rero g acji, k o n ­ sty tu cji, k o n sp irac ji, koalicji, em igracji, uzurp acji i rew o lu cji w oła zduszonym pd w ściekłości głosem do sw ej republik i p arla m en tarn ej: „Raczej

straszny

koniec,

niż

strach

bez

k o ń c a".

B onaparte zrozum iał to w ołanie. Je g o pojętność zao strzała się w m iarę w zrostu n atarczy w o ści w ierzycieli, którzy w każdym za­ chodzie słońca p rzy b liżający m d atę k o ń ca p rez y d en tu ry , dzień 2 m a ja r. 1852, w idzieli p ro te st ruchu ciał niebieskich przeciw ich ziem skim w ekslom . Stali się oni istnym i astrologam i. Z grom adzenie N aro d o w e pozbaw iło B onapartego nadziei na k o n sty tu c y jn e przedłu1 J a c q u e r i e s — pow stania chłopskie. — Re d . * Ia ptrtibua — tu w sensie bohaterów nie istniejących. — Re d .

110

KAROL MARKS

.

\

zenie jego władzy, d yktatura księcia de Jokiville nie pozw alała na dalsze wahania. Jeżeli kiedykolw iek w ydarzenie jakieś rzucało cień przed sie­ bie na długo przed swym nadejściem, to był nim zamach stanu Bonapartego. Już 29 stycznia 1849 r., w miesiąc zaledwie po swym wyborze, uczynił on tego rodzaju propozycję Changarnierow i. Jego w łasny prem ier, Odilon Barrot, w lecie r. 1849 w formie osłoniętej, a Thiers zimą r. 1850 otw arcie wydali politykę zamachów stanu. W m aju r. 1851 Persigny usiłow ał raz jeszcze pozyskać1C hangarniera dla zamachu, a ,,M e s s a g e r d e L ' A s s e m b l e e " opu­ blikow ał ich pertraktacje. Pisma bonapartyslyczne przy każdej burzy parlam entarnej groziły zamachem stanu i w miarę zbliżania się kry­ zysu, ton ich staw ał się coraz śmielszy. Na orgiach, jakie Bonaparte odpraw iał co noc z s w e l l m o b 1 obojga płci, uchw alono o pół­ nocnej godzinie, gdy obfita libacja rozwiązywała języki i rozpalała fantazję, zamach stanu na następny ranek. Obnażano miecze, dzwo­ niono w kielichy, reprezentantów ludu wyrzucano przez okna, płaszcz cesarski spadał na ramiona Bonapartego, póki następny ra­ nek nie rozpraszał upiorów, a zdumiony Paryż nie dow iadyw ał się od gadatliw ych westalek i niedyskretnych paladynów 2 o niebezpie­ czeństwie, którego raz jeszcze udało mu się uniknąć. We wrześniu i październiku pogłoski o. zamachu stanu rodziły się jedna po dru­ giej.- Cień nabiera już kolorów jak barwny dagerotyp. W ystarczy przerzucić pisma europejskie z września i października, by znaleźć w nich wzmianki tej treści: ,,Paryż pełen jest pogłosek o zamachu stanu. Mówią, że stolica w nocy obsadzona zostanie przez wojsko, a następnego ranka ukażą się dekrety rozwiązujące Zgromadzenie Narodowe, ogłaszające stan oblężenia w departam encie Sekwany, przyw racające powszechne praw o wyborcze, apelujące do ludu. Bo1 Swell

mob



w y tw o rn e rzezim ieszk i

— Red.

2 Tak n azyw a iro n iczn ie M arks rozp ustne dam y d w orsk ie i kaw alerów Wes t a l k i ' — kapłanki bogin i W e sty w starożytnym Rzymie, sk ła d a ją ce p rzysięgę za­ ch ow an ia dziew ictw a ; p a la d y n i — w ędrow n i rycerze w śred n iow ieczu , w zorow i p rzed sta w iciele cn ó t ry cersk ich . — R e d .

18 B R U M A IR E'A

L U D W IK A B O N A PA R T E

111

n a p a r te szuka p o d obno ministrów do w prow a d ze n ia w życie tych. nielegalnych dekretó w ". K orespond encje z tymi now inam i ko ńczą się zawsze fatalnym słowem:

„Odroczone".

Zam ach stanu był

zawsze i d e e f i x e Bonapartego. Z tą ideą pow rócił on na ziemię francuską. O pętała go ona tak mocno, że ciągle się z nią zdradzał i w ygadyw ał. Był tak słaby, że równie często jej się w yrzekał. Paryżanie tak się oswoili z cieniem zam achu stanu jako widmem, że nie chcieli w eń uwierzyć, Jdedy wreszcie oblekł się w k r e w i ciało. Zamach stanu udał się przeto w cale nie dzięki skry tej p ow ściągli­ wości szefa T ow arzystw a 10 grudnia, ani na sku te k n ag łego z a sk o ­ czenia Z grom adzenia N aro d o w eg o . Jeżeli udał się, to pomim o n ie ­ d y sk rec ji B o n a p a r t e g o i z w iedzą Z g r o m a d z e n i a jako konieczny, n ieunikniony w ynik poprzedniego rozwoju. 10 października Bonaparte z a kom un ikow a ł sw y m ministrom, że p o sta n o w ił przyw rócić p o w sze ch ne p raw o wyborcze, 16 podali się oni do dymisji, 26 Paryż dow iedział się o utw orzeniu m inisterium T h o rig n y ’ego. Równocześnie M aupas zastąpił Carliera na stan ow isku p refek ta policji, a szef pierw szej dywizji M agnan ściągnął do stolicy najp e w n ie jsz e pułki 4 listopada Z grom adzenie N a ro d o w e wznowiło sw e obrady. Nie pozostało mu nic in nego do zrobienia, jak w k ró t­ kim, zwięzłym streszczeniu pow tórzyć p r ze ro b io n y kurs i dowieść, że grzebano je już jako trupa. Pierw szą pozycją, s trac o n ą przez nie w w alce z w ładzą w y k o ­ nawczą, było ministerium. Z m uszone było przyznać się uroczyście do tej straty uznając w pełni czysto fikcyjne ministerium Thorig n y e g o 1 za p ełnow arto ścio w e. Komisja n ieustająca przyw itała śmiechem pana Giraud, kiedy p rzedstaw ił się jej w im ieniu now ego gabinetu. Tak słabe m inisterium do zarządzeń tak pow ażnych, jak przy w ró c en ie pow szechneg o p ra w a wyborczegg! Ale szło w łaśnie o to, żeby nic nie p rzeprow adzać w parlam encie, w szystko zaś w b rów

z

parlam entow i.

1 M arks nazyw a m in isterstw o T h origny'ego fik cy jn y m , p on iew aż składało się tzw ,,bractw a e liz ejsk ieg o " , tj. z w o le n n ik ó w o so b y B onapartego. — R e d .

112

KAROL MARKS (■

Zaraz pierw szego dnia po wznowieniu obrad otrzym ało Zgro­ m adzenie N arodow e orędzie Bonapartego z żądaniem przyw rócenia pow szechnego praw a w yborczego i zniesienia ustaw y z 31 maja r. 1850. Jego m inistrow ie zgłosili tegoż dnia odpowiedni projekt dekretu. Zgrom adzenie odrzuciło niezwłocznie zgłoszony przez mini­ strów w niosek nagłości, sam ą zaś ustaw ę obaliło 13 listopada w ięk­ szością 355 głosów przeciw ko 348. W ten sposób raz jeszcze podarło w łasny swój m andat, raz jeszcze stwierdziło, że ze sw obodnie w y­ branego przedstaw icielstw a ludu przeistoczyło się w uzurpatorski parlam ent jednej klasy, raz jeszcze przyznało, że w łasnoręcznie przecięło mięśnie, które łączyły parlam entarną głowę z ciałem narodu. Jeżeli władza w ykonaw cza swoim wnioskiem o przyw rócenie pow szechnego praw a w yborczego odw oływ ała się od Zgrom adzenia N arodow ego do ludu, to władza praw odaw cza sw oją ustaw ą o kw e­ storach odw oływ ała się od ludu do armii. Owa ustaw a o kw esto­ rach miała ustalić jej praw o do bezpośredniego w zyw ania wojska, do utw orzenia armii parlam entarnej. M ianując w ten sposób arm ię arbitrem między sobą a ludem, między sobą a Bonapartem, uznając ją za decydującą w ładzę państw ow ą, Zgrom adzenie N arodow e siłą rzeczy stw ierdzało, że od daw na już zrzekło się pretensji do pano­ w ania nad armią. D ebatując nad praw em wzywania wojska, zam iast bezzwłocznie je zawezwać, ujaw niło ono zw ątpienie we w łasne siły. O drzucając ustaw ę o kw estorach otw arcie przyznało się do bezsil­ ności. Ustawa ta upadła skupiwszy mniejszość 108 głosów — za­ decydow ały głosy Góry. Góra okazała się w położeniu owego osioł­ ka, który miał w ybierać — wprawdzie nie między żłobem owsa i żłobem siana, lecz między dwiema porcjam i cięgów, nie wiedząc które będą boleśniejsze. Z jednej strony strach przed C hangarnierem, z drugiej — strach przed Bonapartem. Przyznać należy, że sy­ tuacja nie należała do bohaterskich. 18 listopada zgłoszono, do w niesionej przez partię porządku ustaw y o w yborach gm innych, popraw kę, w m yśl której praw o gło-

18 BRUM ATRE'A

LU DW IK A

B O N A PA R T E

113

su posiadają osoby zam ieszkujące w miejscu głosowania nie trzy la.a, lecz tylko jeden rok. Popraw ka została odrzucona większo­ ścią zaledw e jednego głosu, ale i ten jeden głos okazał się n a ­ tychm iast omyłką. Partia porządku na skutek wewnętrznego roz­ bicia na wrogie frakcje daw no już utraciła sam odzielną większość parlam entarną, Obecnie ujaw niło się, że w parlam encie nie ma już w ogóle żadnej większości. Zgrom adzenie N arodow e utraciło z d o l ­ n o ś ć p o b i e r a n i a u c h w a ł . Jego atom istycznych części skła­ dowych nie w iązała już żadna siła spójności, wyzionęło ono ducha, było trupem. W reszcie pozaparlam entarna m asa burżuazji miała raz jeszcze na kilka dni przed katastrofą — uroczyście złożyć świadectw o swego zerw ania z burżuazją w parlam encie. Thiers jako bohater parlam entarny, szczególnie dotknięty nieuleczalną chorobą k re ty ­ nizmu parlam entarnego, po śmierci parlam entu uknuł wraz z Radą Państwa nową intrygę parlam entarną — ustaw ę o odpow iedzial­ ności, która miała utrzym ać prezydenta w szrankach konstytucji. Tak samo, jak 15 września podczas zakładania kamienia węgielnego nowego gmachu hal targow ych w Paryżu, oczarow ał Bonaparte, n i­ czym drugi Masaniello, l e s d a m e s d e s H a l l e s1 prze­ kupki ryb co praw da jedna przekupka ryb miała więcej realnej siły niż 17 burgrabiów — jak po wniesieniu ustawy o kw estorach rozentuzjazm ow ał podejm ow anych w pałacu Elizejskim poruczni­ ków, tak teraz, 25 listopada, porw ał za sobą burżuazję przem ysło­ wą, zgromadzoną w cyrku, aby z jego rąk otrzym ać medale za lon­ dyńską w ystaw ę przem ysłow ą2. Przytaczam według „Journal des Debats , charakterystyczną część jego przem ówienia: „Tak nieocze­ kiw ane sukcesy dają mi praw o w skazania raz jeszcze, jak wielką byłaby republika francuska, gdyby mogła była dbać o swe realne interesy i zreformować swe instytucje, a nie była bezustannie nie1 Le s

dames

des

Hailes

-L panie z hal. — R e d .

1 maja 11 października 1351 r. w Londynie odbyła się pierwsza św iatowa w ystaw a przem ysłowa. — R e d .

114

K AROL M ARKS

pokojona z jednej strony przez demagogów, z drugiej przez monarchistyczne halucynacje ' (Głośne, burzliwe i długotrw ałe oklaski ze wszystkich stron am fiteatru). H alucynacje m onarchistyczne h a­ m ują wszelki postąp i wszystkie poważne gałązie przemysłu. Miast postępu — tylko walka. W idzimy, jak ludzie, którzy daw niej byli najgorliw szym i obrońcam i korony i prerogatyw królewskich, idą w ślady działaczy Konwentu po to jedynie, by osłabić autorytet, w yrosły z pow szechnego prawa wyborczego (Głośne i długotrw ałe oklaski). Widzimy, jak ludzie, którzy najbardziej ucierpieli na sku­ tek rew olucji i najbardziej się na nią użalali, teraz prow okują nową rew olucję i to jedynie po to, żeby spętać wolę narodu... O biecuję wam spokój na przyszłość itd. itd. (Brawo, brawo, burzliwe brawa)". > — Tak przem ysłow a burżuazja przyklaskuje służalczo zamachowi Stanu 2 grudnia, zniszczeniu parlam entu, upadkowi własnego pano­ wania, dyktaturze Bonapartego. Odpowiedzią na grzmot oklasków 25 listopada był grzmot arm at 4 grudnia, a dom pana Sallandrouze, który najgłośniej bił 'brawo, został rozbity przez najw iększą ilość bomb. Cromwell, gdy rozw iązyw ał Długi parlam ent1, osobiście udał się do sali posiedzeń, w yjął zegarek, ażeby parlam ent nie mógł istnieć ani o m inutę dłużej nad ustanow iony przezeń termin, i wypędzał każdego członka parlam entu z osobna pokpiw ając z niego wesoło. N a­ poleon, postać m niejsza niż jej pierwowzór, udał się jednakże oso­ biście 18 brum aire a do Zgromadzenia Ustawodawczego i odczytał mu, co praw da zdław ionym głosem, jego wyrok śmierci. Drugi Bo­ naparte, który zresztą był w posiadaniu zgoła innej władzy wy­ konaw czej niż Cromwell lub Napoleon, szukał dla siebie wzorów nie w kronikach historii pow szechnej, lecz w kronikach Tow arzy­ stw a 10 grudnia, w kronikach sądow nictw a krym inalnego. Okrada on bank Francji na 25 milionów franków, kupuje generała Magnan *



s'

.

1 D ł u g i p a r l a m e n t — angielski parlament w epoce wielkiej angielskiej rewolucji; obradował 13 lat (1640— 1653). W 1653 r. został on rozpędzony przez Cromwella, który ustanowił dyktaturę. — R e d

18 B R U M A IR E'A LU D W IK A BO N A PA R T E

115

,za m ilion, żołnierzy po 15 franków sztu k a i za sznapsa, po k ry jo m u jak złodziej urządza schadzkę no cn ą ze sw ym i kom panam i, każe w łam ać się do m ieszkań n ajn ieb ezp ieczn iejszy ch przyw ódców p a r ­ lam en tu i porw ać z łóżek C avaignaca, L am oriciere'a, Lefló, C hang arn ie ra , C harrasa, T hiersa, B aze'a itd., obsadzić w ojsk iem głów ne p la ce P aryża, ja k rów nież gm ach p arla m en tu i w czesnym ran k iem rozkleić na w szystkich m urach k rzykliw e p la k aty o b w ieszczające o rozw iązaniu Z grom adzenia N aro d o w eg o i Rady P aństw a, o p rz y ­ w róceniu p ow szechnego p raw a w yborczego i w prow adzen iu stan u o b lężen ia w d ep a rtam e n cie S ekw any. A w krótce potem zam ieszcza w „M o n ito rze" sfałszow any dokum ent, jak o b y w okół niego g ru p o ­ w ał się szereg w pływ ow y ch działaczy . p arla m en tarn y ch tw orząc Radę Stanu. Z grom adzony w gm achu m ero stw a 10 okręgu p a rla m e n t k a ­ d łubow y, złożony p rzew ażnie z legitym istów i o rleanistów , u ch w ala przy w ielo k ro tn y ch o k rzy k ach „N iech ży je rep u b lik a!" zło żen ie Bon a p a rte g o z urzędu, zw raca się bez skutku do gapiącego się przed gm achem tłum u, aż w reszcie esk o rto w a n y przez strzelców a fry k a ń r skich, zaw leczony zo staje naprzód do koszar d'O rsay, n astęp n ie za­ ła d o w a n y do k are tek w ięziennych i o dstaw iony do w ięzień M azas, Ham i V incennes. Taki był k o n iec p artii porządku, Z grom adzenia P raw o d aw czego i rew olucji lutow ej. Zanim zakończym y nasz w ykład, d ajem y kró tk i sch em at d zie­ jów tej rew olucji. I. O k r e s pierwszy. O d 24 lu teg o do 4 m aja r. 1848. O k ies lutow y. Prolog. K om edia pow szechnego zbratania. II. O k r e s d r u g i . O kres k o n sty tu o w a n ia się repu b lik i i U stawodavvczego zgrom adzenia N arodow ego. 1) Od czw artego# m aja do 25 czerw ca r. 1848. W alka w szy st­ k ich klas p rzeciw ko p ro letariato w i. P orażka p ro le ta ria tu w d n iach czerw cow ych. 2) Od 25 czerw ca do 10 gru d n ia 1848 r. D y k tatu ra czy sty ch rep u b lik an ó w bu rżu azy jn y ch . O p raco w an ie k o n sty tu cji. O głoszenie

KAROL MARKS

116

stanu

oblężenia

w P aryżu.

D y k tatu ra b u rżu azji zo sta je zn iesio n a

10 grudnia przez w ybór B on ap arteg o na p rezy d en ta. 3) Od 20 grudnia 1848 r. do 29 m aja 1849 r. W alk a K o n sty tu ­ anty z B onapartem i sp rzy m ierzo n ą z nim p a rtią porządku. K oniec K o n sty tu a n ty . Upadek burżuazji rep u b lik ań sk ie j. III. O k r e s t r z e c i . O k res R e p u b l i k i k o n s t y t u c y j ­ nej i Prawodawczego Zgromadzenia N arodo­ wego. 1) Od 29 m aja 1849 r. do 13 czerw ca 1849 r. W alk a dro b n o m ieszczan z b u rżu a zją i B onapartem .

K lęska

d em o k ra cji dro b n o -

m ieszczańskiej. 2) O d 13 czerw ca 1849 r. do 31 m aja 1850 r. D y k ta tu ra p a rla ­ m entu p artii porządku. W ieńczy ona sw e p an o w a n ie zniesieniem pow szechnego p raw a w yborczego, trac i je d n ak m in isteriu m p a rla ­ m entarne. 3) Od 31 m aja 1850 r. do 2 g ru d n ia 1851 r. W a lk a m iędzy b u r­ żu azją p a rla m e n ta rn ą a B onapartem . a) Od 31 m aja 1850 r. do 12 sty czn ia 1851 r. P arlam en t traci zw ierzchnictw o nad arm ią. b) Od 12 stycznia do 11 k w ietn ia 1851 r. N ieu d an e próby p a r­ lam entu o d zy sk an ia w ładzy ad m in istra cy jn e j P artia porząd k u traci sam odzielną w iększoąć p arlam en tarn ą. Je j k o a lic ja z rep u b lik an am i i Górą. cl Od 11 k w ietn ia do 9 p aźd ziern ik a 1851 r. P róby rew izji, fuzji i p ro ro g a cji (przedłużenia). P artia porząd k u ro zk ład a się n a dw ie poszczególne części składow e. O sta tec zn e ze rw a n ie b u rżu azy jn eg o p arlam en tu i prasy z m asą burżuazji. d) Od 9 p aździernika do 2 g ru d n ia 1851 r. O tw a rte zerw an ie pom iędzy parlam entem

a w ład zą w ykonaw czy.

P arlam en t um iera

i upada, porzucony przez sw ą w łasn ą klasę, przez arm ię, przez w szy stk ie p o zo stałe k lasy U padek rządów p a rla m e n ta rn y c h i p a n o ­ w an ia burżuazji. Z w ycięstw o B onapartego. P aro d ia re sta u ra c ji c e ­ sarstw a.

\

.

VII

\

Republika socjalna ukazała się u progu rewolucji lu­ to w e j - j a k o refren, jako proroctwo. W dniach czerw cow ych 1848 r, została ona zdław iona we krwi p r o l e t a r i a t u p a r y s k i e g o , ale widmo jej krąży w następnych aktach dramatu. R e p u b l i k a demokratyczna zapow iada swe nadejście. Spala ona na p a ­ new ce 13 czerw ca 1849 r. wraz ze swymi pierzchającym i d r o b n o mieszczanami,

a uciekając tym krzykliwiej się przechwala.

Republika parlamentarna wraz z burżuazją opanow u je całą widownię, używa życia w całej pełni, lecz dzień 2 grudnia 1851 r. grzebie ją przy okrzyku trwogi skoałizow anych rojalistów: „Niech żyje republika!". Burżuazja francuska oparła się panow aniu pracującego p role­ tariatu — doprow adziła do władzy lum penproletariat z szefem To­ warzystw^ 10 grudnia na czele. Burżuazja utrzy m yw ała Francję w nieustannym lęku przed czekającym i ją okropnościami cz erw o­ nej anarchii; Bonaparte zd y sk o n to w ał jej- tę przyszłość, gdy 4 g r u d ­ nia kazał podochoconej w ódką armii porządku strzelać do stojących w oknach czcigodnych obyw ateli z bulwarów M on tm artre i des Italiens. A poteozow ała szablę; szabla panuje nad nią Zniszczyła prasę rew olucyjną; jej własna prasa jest zniszczona Roztoczyła naazór policyjny nad zgromadzeniam i ludowymi; salony jej są pod nadzorem policji. Rozwiązała d em o k ra ty cz n ą G w ardię Narodową,jej w łasna G w ardia N aro d o w a jest rozwiazana. W m o w a d z ił a stan

118

KAROL MARKS

oblężenia; stan oblężenia w prow adzony został przeciw niej. Zastępo­ wała sądy przysięgłych kom isjam i wojskow ym i; jej sądy przysię­ głych w yparte zostały przez kom isje wojskowe. Podporządkow ała szkolnictwo ludowe klechom; kler podporządkow uje sobie szkolni­ ctwo burżuazji. Zsyła bez sądu; bez sądu jest sama zsyłana. Tłu­ miła wszelk^ odruch społeczeństw a za pomocą siły państw ow ej; wszelki odruch jej społeczeństw a tłum iony jest przuz siłę państw o­ wą. Z miłości do swej kiesy buntow ała się przeciw swym własnym politykom i pisarzom; jej polityków i pisarzy usunięto, ale jej kiesę grabią, po zakneblow aniu jej ust i złam aniu jej pióra. Burżuazja niezm ordow anie wzyw ała rewolucję, jak święty A rseniusz chrze­ ścijan „ F u g e , t a c e , q u i e s c e ! Uciekaj, milcz, odpoczywaj!" — Bonaparte naw ołuje burżuazję: „ F u g e , tace, quiesce! Uciekaj, milcz, odpoczyw aj!". Burżuazja francuska dawno rozw iązała dylem at Napolena: „Dans cinquante ans 1'E u r o p e sera republic a i n e o u c o s a q u e " („za pięćdziesiąt lat Europa będzie albo republikańska, albo kozacka"). Rozwiązała go w duchu „r e p u b 1 iq u e c o s a q u e". To nie złe czary Cyrce zamieniły arcydzieło republiki burżuazyjnej w pokraczny twór. Republika owa nie straciła nic, prócz pozorów czcigodności. Obecna Francja zaw ierała się już w republice parlam entarnej w gotow ym stanie. Dość było jednego pchnięcia bagnetem, aby pęcherz pękł i potwór ukazał się oczom. Dlaczego p roletariat paryski nie powstał po 2 grudnia? O balenie burżuazji było dopiero zadekretowane — dekret nie był jeszcze w prow adzony w życie. W szelkie poważne powstanie pro­ letariatu natychm iast ożyw iłoby na nowo burżuazję, pojednałoby ją z arm ią i zgotow ałoby robotnikom drugą porażkę czerwcową. 4 grudnia burżuazja i e p i c i e r s * podżegali proletariat do walki. W ieczorem tego dnia kilka legionów Gwardii Narodowej obie­ cało stawić się na polu walki z bronią i w mundurach. Burżuazja i sklepikarze wyw iedzieli się mianowicie, że Bonaparte w jednym 1 E p i c i e r s — sklepikarze. — Re d .

18 BRUMAIRE A LUDWIKA BONAPARTE

119

ze swych dekretów z 2 grudnia zniósł tajne głosow anie i rozkazał im wpisywać do oficjalnych spisów wyborców obok ich nazwisk słowa ,,tak lub ,,nie". Opór w dniu 4 grudnia nastraszył Bonapartego. W ciągu nocy kazał on na wszystkich rogach ulic Paryża rozkleić plakaty obw ieszczające przyw rócenie tajnego głosowania. Burżuazja i sklepikarze sądzili, że dopięli swego celu. I oto nastę­ pnego ranka właśnie sklepikarze i bourgeois nie stawili się. Nagłym uderzeniem Bonaparte pozbawił w noc z 1 na 2 grudnia proletariat paryski jego wodzów, dowódców barykad. Stanowiąc armię bez oficerów, wspomnieniami z czerwca 1848 i 1849 r. i z maja 1850 r. zniechęcony do walki pod sztandarem Góry, p roletariat pozostaw ił swej awangardzie, tajnym stowarzyszeniom, ratow anie pow ­ stańczego honoru Paryża, honoru, który burżuazja bez najm niejszego oporu rzuciła na pastw ę żołdactwa, tak że Bonaparte mógł później rozbroić Gwardię N arodow ą z szyderczą m otyw acją, iż obawia się, by anarchiści nie nadużyli jej broni przeciw niej samej. „ C ' e s t le t r i o m p h e c o m p l e t et d e f i n i t i f du s o c i a l i s m e!"1. Tak scharakteryzow ał Guizot dzień 2 grudnia. Ale jeżeli obalenie republiki parlam entarnej zawiera w sobie w za­ rodku triumf rew olucji proletariackiej, to jego najbliższym, nam a­ calnym wynikiem było z w y c i ę s t w o B o n a p a r t e g o nad parlamentem, władzy wykonawczej nad władzą p r a w od a wc zą , wł ad zy nie o s ł o n i ę t e j frazesem n a d w ł a d z ą f r a z e s u . W parlam encie naród czynił p ra­ wem swą powszechną wolę, tzn. praw o klasy panującej uświęcał jako swoją powszechną wolę. W obec władzy wykonawczej rezy­ gnuje z wszelkiej własnej woli i podporządkow uje się nakazow i obcej władzy, autorytetow i. W ładza wykonawcza, w p r z e c i ­ w i e ń s t w i e d o w ł a d z y p r a w o d a w c z e j , jest wyrazem h e t e r o n o m i i 2 narodu- w przeciw ieństw ie do jego autonomii. 1 ,, C ' e s t le triomphe complet et dśfinitif du s i e" — to c a łk o w ite i o s ta te c z n e z w y c ię s tw o so c ja liz m u . — R e d . ! Ileteronomla



za leżn o ść od obcej w o li. c—■ R e d .

s o c i a l i-

120

KAROL MARKS

Tak więc w ydaje się, jakoby Francja po to tylko uw olniła się od despotyzm u jednej klasy, aby ulec despotyzm owi jednostki, a mia­ nowicie, by dać narzucić sobie autorytet jednostki pozbawionej autorytetu. W alka w ydaje się jak gdyby zakończona w ten sposób, że w szystkie klasy, porażone równą niem ocą i równą niemotą, uklę­ kły przed kolbą karabinu. Ale rew olucja jest gruntow na. O dbyw a ona dopiero wędrówkę przez czyściec. Robotę sw oją w ykonuje metodycznie. Do 2 grudnia 1851 r. dokonała połow y swej pracy przygotow aw czej, teraz kończy drugą połowę. Naprzód w ydoskonaliła w ładzę parlam entarną, aby móc ją obalić. Teraz, gdy to osiągnęła, w ydoskonala w ł a d z ę w y k o n a w c z ą , sprow adza ją do jej najczystszego wyrazu, izo­ luje ją, przeciw staw ia ją sobie jako jedyny obiekt, aby wszystkie swe siły zniszczenia skoncentrow ać przeciwko niej. A gdy dokona tej drugiej połowy swej pracy przedwstępnej, Europa zerwie się ze swego m iejsca i zaw oła trium fująco: dzielnie ryjesz stary krecie!... Ta władza w ykonaw cza ze swą potw orną organizacją biurokra­ tyczną i wojskową, ze swą w ielow arstw ow ą i kunsztow ną m aszynerią państw ow ą, z półm ilionową arm ią urzędników, obok innej również półmilionowej armii, ten straszliw y twór pasożytniczy, który niby gę­ sta sieć oplata ciało społeczeństw a francuskiego i zatyka w szystkie jego pory, pow stał w czasach monarchii absolutnej, na schyłku feudalizmu, przyczyniając się do przyspieszenia jego upadku. Zwierzchnicze przyw ileje właścicieli ziemskich i m iast przeobraziły się w równie liczne atrybuty władzy państw ow ej, feudalni dostojnicy — w płatnych urzędników, a pstra kolekcja sprzecznych, suw erennych praw średniow iecznych — w uregulow any plan władzy państw ow ej, której praca jest podzielona 1\ scentralizow ana na wzór fabryczny. Pierwsza rew olucja francuska, której zadaniem było znieść w szystkie odrębne władze lokalne, terytorialne, m iejskie i prow incjonalne, w celu stw orzenia burżuazyjnej jedności narodu, m usiała rozwinąć to, co zapoczątkow ała m onarchia absolutna: centralizację — a zaraeem rozszerzyć zakres, zwiększyć atrybuty i liczbę pomocników

18 BR U M A IR E 'A L U D W IK A

BO N A PA R T E

121

władzy pań stw o w e j. N a pole on w y d oskonalił tę m aszynę p a ń s tw o ­ wą. M onarchia legitym istyczna i m onarchia lipcow a dodały do tego tylko jeszcze większy podział pracy w zrastający w miarę, jak p o ­ dział pracy w ew nątrz b u rżu a zyjn e go społeczeństw a stw arzał now e grupy interesów, a więc now e obiekty dla adm inistracji p a ń s tw o ­ wej. Wszelki w s p ó l n y interes był n aty ch m iast oddzielany od społeczeństw a, prze ciw sta w ian y społeczeństw u jako wyższy, p o ws z e c h n y interes, w y rw a n y z zakresu samodzielnej działalności członków społe cz eń stw a i przeistaczany w przedmiot działalności p a ń s tw o w e j — p o cz y n ając od mostu, b u d y n k u szkolnego i sa m o ­ rządow ego m a jątku gminy w iejskiej, a kończąc na kolei, m ajątku n a ro d o w y m i u n iw ersy te cie p a ń s tw o w y m Francji. W reszcie w swej w alce przeciw rew olucji republika p arla m en tarn a widziała się zm u ­ szona w zm agając represje, wzmóc zarazem zasób środków i cen­ tralizację w ładzy rządowej. W szystk ie przew roty doskonaliły tę maszynę, miast ją łamać. Partie, które k olejn o w alczyły o p a n o w a ­ nie, uw aż ały zaw ładnięcie tym ogrom nym gm achem p a ń s tw o w y m za głów ny łup zwycięzcy. Ale za czasów m onarchii absolutnej, podczas pierw szej re w o ­ lucji, za N ap oleon a, b iu ro k ra c ja była tylko środkiem p rzy g o to w a­ nia k la so w eg o pan o w a n ia burżuazji. Za czasów restauracji, za Lud­ w ika Filipa, za republiki p arla m e n ta rn e j była ona, mimo jej dążeń do w szechpotęgi, narzędziem klasy panującej. Dopiero za drugiego Bonapartego państw o usam odzielnia się ja k g dyby zupełnie. M aszyna pań stw o w a o tyle umocniła się w sto ­ sunku do społeczeństw a burżuazyjnego, że na' jej czele stanąć może na w e t szef T o w arzy stw a 10 grudnia, aw anturnik, przy b y ły z obcych krajów , w ydźw ignięty na tarczy przez p ija n e żołdactw o, które k u ­ pił za w ódkę i kiełbasę, i którem u wciąż na now o musi rzucać ja k ieś ochłapy. Stąd małoduszna rozpacz, poczucie niesły chanego . u p okorze n ia i poniżenia przyg n ia tając e pierś Francji i tam ujące jej oddech

Francja czuje się jakby zbezczeszczona.

A je d n a k w ładza p a ń s tw o w a nie wisi w powietrzu. Bonaparte

122

KAROL

MARKS

reprezentuje pew ną klasę, a m ianow icie najliczniejszą klasę spo­ łeczeństw a francuskiego, d r o b n e c h ł o p s t w o . Jak Burbonowie byli dy n astią wielkiej własności ziemskiej, a O rleano w ie — dy n astią pieniądza, tak B onapartow ie są dy n astią chłopów, tj. francuskiej masy ludowej. W y b ra ń c e m chłopów jest nie ten Bonaparte, który ulegał p arlam entow i burżuazji, lecz ten, który rozpędził ów p arlam ent. W ciągu trzech lat u d aw a ło się m ia­ stom fałszować sens w yborów z 10 grudnia i oszuk iw ać chłopów o cz ekując ych o db u d o w an ia cesarstw a. W y b o r y z dnia 10 grudnia 1848 r. znalazły sw e uw ień c :enie dopiero w zamachu stanu 2 g ru d ­ nia 1851 r. Drobni chłopi sta n o w ią olbrzym ią masę, której członkow ie żyją w je d n ak o w y ch w aru n k ac h nie w chodząc jednak w różnorodne stosunki ze sobą. Ich sposób produkcji izoluje ich od siebie, miast w y tw orz yć w zajem ne stosunki między nimi. Izolację tę po tęguje zły stan środków kom unikacji twe Francji oraz nędza chłopów. Ich te ie n produkcji, parcela, nie pozw ala na podział pracy przy jej upraw ie, nie pozw ala na stosow anie nauki, a więc na w ielostron­ ność rozwoju, różnorodność talentów, bogactw o stosunków społecz­ nych. Każda poszczególna rodzina chłopska w ystarcza niemal sama sobie, sam a bezpośrednio p ro d u k u je większą część tego, co sp o ż y ­ wa, zdo byw a więc środki do życia raczej przez w y m ianę z p rzy ­ rodą aniżeli przez stosunki ze spo łeczeństw em dzina,- obok inna parcela, inny chłop i inna

Parcela, chłop i rorodzina Kopa tego

stanow i wieś, a kopa wsi jest d ep a rtam e n te m *W ten sposób pod­ sta w o w a masa narodu francuskiego tw orzy się przez zw ykłe d o ­ d aw a n ie je d n o im ie n n y ch wielkości, tak mniej więcej jak w orek z kartoflami stanow i w sumie w orek kartofli. O ile miliony rodzin żyją w w aru n k a c h ekonom icznych, które różnią ich try b życia, ich inte ie sy i ich w y k ształc en ie od trybu życia, interesów i w y k ształ­ cenia innych klas i w rogo je im przeciw staw iają, to stano w ią one klasę. O ile między drobnym i chłopami istnieje łączność tylko lo­ kalna, a tożsamość interesów nie stw arza żadnej wspólności między

18 B R U M A I R E A

LUDWIKA

123

BONAPARTE

nimi, żadnego zw iązku w skali naro d o w ej i żadnej organizacji p o ­ litycznej — nie sta n o w ią oni klasy. Są przeto niezdolni do obrony sw y ch interesów k la so w y ch we w łasnym imieniu, czy to za p o ­ m oc ą parlam entu, czy też K onw entu. Nie m ogą sami siebie re p r e ­ zentow ać, muszą być reprezen tow ani. Ich przedstaw iciel musi z a ­ razem w ystępow ać jako ich pan, jako a u to ry te t stojący nad nimi, jak o og raniczona w ładza rządowa, broniąca ich przed innymi k la ­ sami i zsy łająca im z góry deszcz i św iatło słoneczne. Polityczny w p ły w dro b n y ch chłopów z n a jd u je zatem swój ostateczny w yraz w tym, że w ładz a w y k o n a w c z a p o d p o rz ą d k o w u je sobie s p o łe c z e ń ­ stw o. T ra d y c ja histo ry c zn a zrodziła wśród chłopów francuskich z a ­ b o b o n n ą wiarę, że człowiek, im ieniem N apoleon, wróci im w szela­ kie do bro dziejstw a. I oto znalazł się osobniki który twierdzi, że je st ow ym człowiekiem , poniew aż nosi imię N apoleon, a na p o d ­ sta w ie k o d ek s u N apole ona

la

recherche

de

la

pater-

nite est i n t e r d i t e 1. Po dw udziestoletniej włóczędze i sze­ regu g r o te sk o w y c h przygód, legenda się spełnia, człowiek ów sta je się cesa rz em Francuzów

Idee

się, albow iem zbiegła się ona z

fixe idee

b ra ta n k a urzeczyw istniła fixe

najliczniejszej klasy

Francuzów. Słyszę zarzut: a po w sta n ia chłopskie, które o garnę ły pół Francji, obław y w o jsk a na chłopów, m asow e więzienie i zsyłanie chłopów? Od czasów Ludwika XIV F rancja nie przeżyw ała podobnego prześladow ania chłopów ,,z pow odu w ichrzeń d e m ago gic zny c h . Proszę mnie zrozumieć należycie. Dynastia Bonapartych r e p r e ­ zentuje nie r e w o lu c y jn eg o chłopa, lecz k o n se rw a ty w n e g o ; nie ch ło ­ pa, który w y ry w a się z pęt społecznych w aru n k ó w sw ojej e g z y ­ stencji, z pęt parceli, lecz chłopa, który raczej chce tę p arcelę u tr w a ­ lić; nie ludność wiejską, któ ra w łasn ą en e rg ią łącząc się z miastami prag n ie obalić stary porządek, lecz ludność w iejską, która — prze1 La r e c h e r c h e de ta p a t e r n i t e nie o jc o s tw a je st zakazane. — R e d .

est

i n t e r d i t e — doch od ze­

\

> 7- ■

.

124

KAROL MARKS



'

\

*

ciw nie — tępo zasklepia się w tym sta ry m p o rząd k u i w w idm ie ce sa rstw a u p a tru je ra tu n e k i p rz y w ile je d la sieb ie w raz ze sw o ją parcelą. D ynastia B onapartych re p re z e n tu je nie o św iecen ie chłopa, lecz jego ciem notę, nie jego ro zsąd ek , lecz p rzesąd, nie je g o p rzys / ość, lecz przeszłość, nie jeg o n o w o czesn e Sew eny, lecz je g o n o ­ w oczesną W a n d eę1. T rzy letn ie su ro w e rząd y rep u b lik i p a rla m e n ta rn e j w yzw oliły część chło p stw a fra n cu sk ieg o od iluzji n a p o leo ń sk iej i choć ty lk o pow ierzchow nie — zre w o lu cjo n iz o w ały ją: ale ilek ro ć ch ło p i zaczy ­ nali się poruszać, b u rżu a zja siłą o d rzu c ała ich w stecz. Za republiki p a rla m e n ta rn e j w św iadom ości ch ło p a fran cu sk ieg o o d b y w ała się w alka pom iędzy now oczesnym i p rąd am i i tra d y c ją . P roces ten o d ­ by w ał się w postaci n ie u s ta ją c e j w alk i pom iędzy n au czy cielstw em ludow ym a klecham i. B urżuazja p o sk ro m iła n auczycieli. C hłopi po raz p ierw szy usiłow ali p rzy b rać sam o d zieln ą p o sta w ę w o b ec d zia­ łalności rządow ej. U jaw n ia ło się to w u staw iczn y ch k o n flik tach pom iędzy m eram i a prefek tam i. B urżuazja u su w ała m erów z ich stanow isk W reszcie chłopi w ró żn y ch m iejsco w o ściach F ran cji p o w ­ staw ali w o k resie repu b lik i p a rla m e n ta rn e j p rzeciw sw em u w ła s n e ­ mu dziecięciu — arm ii. B urżuazja k a ra ła ich stan em oblężenia i egzekucjam i. I ta sam a b u rżu a zja krzy czy te ra z o tęp o cie mas, tym v i l e m u l t i t u d e 2, k tó ra zd rad ziła ją rzekom o n a rzecz E onap arteg o Sam a ona przem o cą u trw a liła w iarę k la sy ch ło p sk iej w cer ars ^.*7 0 . u trw aliła stan rzeczy, z k tó reg o rodzi się ta ch ło p sk a recg ia. Ćo praw da, b u rżu azja m usi lęk ać się g łu p o ty m as, dopóki p o zo stają one k o n se rw a ty w n e — i lękać się ich św iadom ości, sk o ro s tr ję się rew o lu cy jn e. W pow staniach, k tó re w y b u ch ły po

coup

d ’etat,

część

W g orach S ew en sk ich (P ołudn iow a Francja) w yb u ch ło na p oczątk u XVIII stu­ lecia p o w sta n ie ch ło p o w pro testa n tó w pod haślem : „ P r e c z z podatkam i w oln o-c w -z n a m a C hłop stw o w W and ei b yło pod k o n iec XVIII w iek u najbardziej — R ed Vile

w z g "deni P ^ ity c z n y m multitude

i p op ierało k on trrew olu cją m onar-chistyczną.

— nędzny m otłoch. — R e d .

18 B R U M A IR E ’A

L U D W IK A

BO N A PA R TE

125

chłopów z bronią w ręku protestow ała przeciwko swemu własnemu głosow aniu z dnia 10 grudnia 1848 r. Szkoła, którą przeszli od 1848 r., nauczyła ich rozumu. Ale zaprzedali się oni piekielnym mocom historii, historia trzym ała ich za słowo i większość z nich była jesz­ cze tak dalece opanow ana przez swe iluzje, że właśnie w naj­ bardziej czerw onych departam entach ludność chłopska otw arcie głosow ała na Bonapartego. W edług ich zdania Zgromadzenie N a­ rodowe ham ow ało ruchy Bonapartego. Teraz zerw ał on tylko pęta, którymi miasta skrępow ały wolę wsi. Gdzieniegdzie chłopi nosili się naw et z dziwaczną myślą: obok N apoleona — Konwent. Potem, gdy pierw sza rew olucja przem ieniła na pół poddanych chłopów w w olnych właścicieli ziemi, N apoleon utrw alił i uregulow ał warunki, przy których chłopi mogli korzystać bez przeszkód z do­ piero co uzyskanej ziemi Francji i napaw ać się m łodzieńczą roz­ koszą posiadania. Ale przyczyną obecnegp upadku chłopa francu­ skiego jest w łaśnie jego parcela, rozdrobnienie gruntów, forma własności, którą utrw alił we Francji Napoleon. W łaśnie warunki m aterialne uczyniły francuskiego chłopa feudalnego drobnym po­ siadaczem parceli, a N apoleona — cesarzem. Dość było dwóch pokoleń, by doprowadzić do nieuniknionego rezultatu: ppstępującego upadku rolnictw a i postępującego zadłużenia rolnika. „N apoleońska" forma własności, która na początku XIX stulecia była w arunkiem wyzw o­ lenia i w zbogacenia się francuskiej ludności w iejskiej, przeistoczyła się w ciągu tego stulecia w praw o jej niewoli i jej nędzy. _To właśnie praw o jest pierw szą z, , i d e e s n a j i o l e o n i e n n e s", k tó­ rej ma bronić drugi N apoleon. Jeżeli wraz z chłopami ulega on jeszcze złudzeniu, że przyczyny ruiny chłopstw a szukać należy nie w drobnej własności rolnej, lecz poza nią, we w pływ ie drugorzę­ dnych okoliczności'— to jego eksperym enty prysną niby bańki, my­ dlane w zetknięciu ze stosunkam i produkcji. Ekonom iczny rozwój drobnej w łasności rolnej odwrócił z grun­ tu stosunek chłopów do pozostałych klas społecznych. Za N apole­ ona parcelacja na wsi uzupełniała w olną konkurencję i pow stający

126

KAROL MARKS

w ielki p rzem y sł w m iastach. K lasa ch ło p sk a by ła w szechobecnym p ro testem przeciw d opiero co o b alo n ej a ry sto k ra c ji ziem skiej, K o­ rzenie, k tó re drobna w łasność rolna zapuściła w g ru n t francuski, o d b ie ra ły feudalizm ów i w szelkie soki odżyw cze. J e j słu p y g ran iczn e sta n o w iły n atu ra ln y

szaniec burżuazji przeciw

w szelkiem u za m a­

chow i ze stro n y jej b yłych w ładców . A le w ciągu XIX stu lecia m iejsce feu d ała za ją ł lichw iarz m iejski; m iejsce o b ciąż ają cy c h z ie ­ m ię pow inności feudalnych — h ip o tek a; m iejsce a ry sto k ra ty c z n e j w łasności ziem skiej — b u rżu a zy jn y k ap itał. P arcela ch ło p sk a je st teraz ty lk o pretek stem , k tó ry pozw ala k ap italiście ciąg n ąć z roli zyski, p ro c e n ty i rentę, a sam em u rolnikow i p o zo staw ia tro sk ę ó to, ja k w ydobyć z n iej p ła cę robo czą dla siebie. C iążące na ziem i fra n ­ cu sk iej długi h ip o teczn e n a k ła d a ją n a ch ło p stw o fra n cu sk ie p ro cen ty rów ne rocznej sum ie p ro cen tó w od całeg o długu p ań stw o w eg o A nglii. D robna w łasność ro ln a u g in a ją c a się pod jarzm em k ap itału — a w jarzm o to sp y c h an a je s t n ie u ch ro n n ie przez sw ój rozw ój — przem ien iła w iększość n aro d u fran cu sk ieg o w tro g lo d y tó w . "Sze­ snaście m ilionów chłopów (w łączając k o b ie ty i dzieci) m ieszka •w ja sk in iach , z k tó ry ch w iększość p o siad a jed en ty lk o otw ór, po­ zo stałe — ty lk o dw a, a już n ajb ard zie j u p rzy w ile jo w an e — trzy otw ory. A o k n a są w szak dla dom u tym, czym pięć zm ysłów dla człow ieka. U strój b u rżu a zy jn y , k tó ry na p o czątku stu lecia p o sta w ił p ań stw o jak o w a rto w n ik a n a straży n o w o p o w stałej p arc eli i u ż y ­ źniał ją naw ozem z w aw rzynów , sta ł się w am pirem w y sy sa jąc y m je j k rew z se rc a i szpik z kości i w rzu cający m ją do alch em iczn eg o k o tła k ap itału . K odeks N ap o le o n a je st już ty lk o k o d ek sem eg ze­ kucji, se k w estró w i lic y ta c ji p rzy m u so w ej. Do o ficjaln ie u zn an ej liczby czterech m ilionów (w łączając dzieci itd.) nęd zarzy , w łóczęgów , p rzestępców i p ro s ty tu te k w e F ran cji dochodzi jeszcze pięć m ilio ­ nów ludzi, k tó rzy sto ją na sk raju nędzy i bądź sta le m ieszk ają na wsi, bądź u staw iczn ie w ę d ru ją ze sw ym nędznym d o b y tk ie m i dzieć­ mi ze w si do m iasta i z m iasta na wieś. Tak w ięc in te re sy c h ło ­ pów nie są już, jak za N apoleo n a, zgodne, lecz sp rzeczn e z in te re -

18

BRUM A1REA

LUDW IKA

127

BONAPARTE

sami burżuazji, z kapitałem. Toteż z n a jd u ją oni sw ego n aturalnego sojusznika i wodza w p r o l e t a r i a c i e m i e j s k i m , którego zadaniem

jesi

obalenie

porządku

burżuazyjnego.

Ale

silny

i nieograniczony rząd — a jest to następna „ i d e e n ap o l e o n i e n n e", jaką ma w yk o n ać drugi N ap oleon — jest po ­ w ołany do tego, by siłą bronić tego „ m ate rialn e go" porządku. J a ­ koż głównym hasłem wszystkich proklam acji Bonapartego przeciw z b u n to w a n y m chłopom jest w łaśnie ten „o i d r e m a t e r i e )"1 Parcelę, obok hipoteki, którą obciążył ją kapitał, przygniata podatek Podatek jest źródłem życiodajnym , dla biurokracji, armii, klechów i dworu, słow em — dla całego aparatu władzy w y ­ konaw czej. Silny rząd i w ysoki podatek — to pojęcia identyczne. Drobna własność rolna z p atury swej n adaje się iako podstaw a dla w szechm o cnej i niezliczonej biurokracji. Stw arza ona rów nom ierny poziom stosunków i osób na całym obszarze kraju. Pozwala zatem na rów nom ierne od d ziały w a n ie z jednego wyższego ośrodka na w szystkie p u nkty tej je d no ro dne j masy. Znosi ona ary sto k ra ty c z n e szczeble pośrednie między masą ludow ą a władzą państw ow ą. W y ­ w ołuje zatem

ze wszystkich stron

bezpośrednią

inte rw e n cję

tej

władzy p a ń s tw o w e j i w trącan ie się jej bezpośrednich organów. • W y tw a r z a ona wreszcie niezatrudniony nadm iar ludności, który nie mogąc znaleźć miejsca ani na wsi, ani w mieście — sięga po urzędy p a ń s tw o w e jako po rodzaj przyzw oitej jałm użny i prow ’o ku je do zwiększenia liczby posad państw o w ych. Napoleon o tw ie ra jąc ba­ gnetem now e rynki i g rabiąc k o n ty n e n t zw racał z procentam i ścią­ gane p odatki Podatek by ł bodźcem dla przem ysłu chłopa, gdy teraz pozbaw ia jego g o sp o d a rk ę ostatnich za silają cyc h ją źródeł, dopełnia miary ich bezbronności w obec pauperyzacji. A liczna, pięknie ugalo n o w an a i dobrze w ypasiona b iu ro k ra cja jest tą

„idee

n a p o-

' e o n i e n n e", która n ajbardziej p rzypada do sm aku drugiem u N a ­ poleonowi. Jakżeż mogłoby być inaczej, skoro jest on zmuszony do stw orze nia obok p raw dziw y c h klas społe cz eń stw a sztucznej kasty, 1 Ordre

materiel

— porządek m aterialny. — R e d .

\

128

KAPOT.

MARKS

dla której utrzym anie jego rządów jest k w estią dostępu do żłobu. Dlatego je d n ą z jego pierw szych operacji finansow ych b yło ponow ne podniesienie pensji

urzędniczych do ich d aw ne j

stw orzenie now ych synekur. Inną „ i d e e napoleonienne"

jest

w ysokości oraz p an o w a n ie

kle­

c h ó w jako środek rządzenia. Jeżeli jednak now o p o w sta ła parcela harm onizująca ze społeczeństwem , zależna od k a p ry só w p rzyrody i uległa chroniącej ją od góry władzy, była z n a tu ry rzeczy reli­ gijna — to zrujnowrana przez długi, pow aśniona ze społeczeństw em i władzą, w ytrącon a ze swej w łasnej ograniczoności parcela staje się z n atury rzeczy areligijna. N iebo było niezłym d odatk iem do dopiero co nabytego w ąskiego sk raw k a ziemi, tym bardziej, że zsyła ono pogodę; ale staje się kpinami, sk oro jest n arz ucane jako nam iastka parceli. Klecha staje się wów czas już tylko pośw ięco­ nym psem policji ziemskiej — je d n ą jeszcze „ i d e e n a p o l e o n i e n n e". W y p ra w a przeciw Rzymowi odbędzie się następnym razem w samej Francji, ale w innym zgoła sensie, niż życzyłby so ­ bie wielmożny pan M ontalem bert. Szczytowym punk tem „i d e e s

n a p o l e o n i e n n e s " — jest

wreszcie przew aga armii. Armia była „point d'honn e u r "1 drobnych chłopów: p rzem ien iała ich w bohaterów , broniła na zew nątrz now ej własności, głosiła chw ałę ich dopiero co p o w ­ stałej narodow ości, grabiła i rew olucjonizo w ała świat. M u n d u r by ł ich własnym strojem p aństw ow y m , w ojna — ich poezją, p rz e d łu ­ żona i zaokrąglona w w yobraźni parcela — ich ojczyzną, a p a trio ­ tyzm — idealną formą um iłow ania własności. Ale w rogow ie, p r z e ­ ciw k.órym chłop francuski musi obecnie bronić sw ej własności, to nie Kozacy, lecz kom ornicy i egzekutorzy podatkow i. Parcela leży teraz już nie w tzw. ojczyźnie, lecz w księdze hipotecznej. Sama armia nie jest już kw iatem młodzieży chłopskiej, lecz kąkołem chłopskiego lum penproletariatu. S kłada się p rzew ażn ie z „remplaęants", z zastępców, tak sam o ja k drugi B onaparte je st nam iastką ‘ Point

d ’h o n n e u r

— punkt honoru. — R e d ,

18' B R U M A IR E’A

LU D W IK A

BO N A PA R T E

129

N ap o leo n a. B ohaterstw o sw e o b jaw ia teraz arm ia w o b ław ach i n a ­ g o n k ach na chłopów , w służbie żand arm sk iej; a gdy szef T o w arzy ­ stw a 10 g rudnia p ch n ięty zo stan ie przez w ew nętrzne sprzeczności sw ego system u do p rzek ro c zen ia g ran ic F rancji, arm ia po k ilk u w y ­ czy n ach band y ck ich zbierać będzie nie w aw rzyny, lecz cięgi. W idzim y więc, że

wszystkie

„idees

napolśonien-

nes s3 to i d e e n i e r o z w i n i ę t e j , młodzieńczo r z e ś k i e j p a r c e l i — dla parceli p rzeży tej są one n ied o rzecz­ nością. Są to ty lk o m ajaczen ia jej agonii, Siowa przem ien io n e w e frazesy, d u chy — w w idm a. A le p aro d ia cesa rstw a była konieczna, by w yzw olić naró d francuski w jego m asie spod jarzm a trad y c ji i w y d o b y ć w cz y ste j postaci p rzeciw ień stw o m iędzy w ładzą p a ń ­ stw o w ą a społeczeństw em . W raz z p o stę p u ją cy m rozprzężeniem d ro b n ej w łasności rolnej w ali się zbud o w an y na niej gm ach p a ń ­ stw ow y. C en traliza cja pań stw o w a, k tó rej p o trze b u je sp o łeczeń stw o w spółczesne, m oże w znieść się w y łączn ie na gruzach w o jsk o w o b iu ro k ra ty c zn e j m aszynerii rządow ej, w y k u tej w w alce z feudalizmem. F ra n cu sk ie sto su n k i ch ło p sk ie o d sła n ia ją nam za g ad k ę w yborów powszechnych z dnia 20 i 21 g r u d n i a , k tó re dźw ignęły dru g ieg o Bonap’a rte g o na górę Synaj, nie po to jed n ak , by o trzy m y w a ł przy k azan ia, lecz by je w ydaw ał. B urżuazja o czyw iście nie m iała te ra z innego w yb o ru jak w y ­ brać B onapartego. K iedy p u ry ta n ie n a soborze w K on stan cji żalili się na w y stę p n e życie p ap ieży i biadali, że k o n ieczn a je st reform a obyczajów , k a rd y n a ł P ierre d-’A illy zagrzm iał im w odpow iedzi: „ty lk o d iab eł w e w łasn ej osobie m oże jeszcze u rato w a ć kościół k a ­ tolicki, a w y żądacie an io łó w ” . Podobnie w o łała b u rżu azja fra n ­ cu sk a po zam achu stan u : „T ylko szef T o w arzy stw a 10 g ru d n ia może jeszcze u rato w ać spo łeczeń stw o b urżuazyjne! T ylko k rad zież może jeszcze u rato w a ć w łasność, k rzy w o p rzy sięstw o — religię, bękarctw o — rodzinę, nieporządek — porządek. .

B o n ap arte ja k o usam odzielniona potęga w ładzy w yko n aw czej

18 B iu m a ir e a 9.

KAROL MARKS

130

czuje się pow ołany do zabezpieczenia „porządku burżuazyjnego*. Ale siłą porządku burżuazyjnego jest klasa średnia. Uważa się on przeto za reprezentanta klasy średniej i w ydaje dekrety w tym duchu. Jednak jest on czymś jedynie dzięki temu,, że złam ał po­ tęgę polityczną tej klasy średniej i codziennie łam ie ją na nowo. D latego uw aża się za przeciw nika politycznej i literackiej siły klasy średniej. Ale chroniąc jej potęgę m aterialną, stw arza on na nowo Jej polityczną potęgę. N ależy przeto utrzym yw ać przy życiu przyczy­ nę, ale usuw ać ze św iata skutek, gdziekolwiek się ujawni. Nie może się jednak obejść bez małego pomieszania przyczyn i skutków, poniew aż w zajem nie oddziałując na siebie zatracają one swe cechy szczególne. Stąd now e dekrety zacierające linię graificzną. Z ara­ zem uw aża się Bonaparte za przedstaw iciela chłopów i w ogóle ludu przeciw burżuazji — przedstaw iciela, który pragnie wewnątrz spo­ łeczeństw a burżuazyjnego uszczęśliwić niższe klasy ludow e' Stąd now e dekrety okradające z góry „praw dziwych socjalistów " z ich m ądrości państw ow ej. Ale przede wszystkim uważa się Bonaparte za szefa Tow arzystw a 10 grudnia, reprezentanta lum penproletariatu, do którego szeregów należy on sam, jego e n t o u r a g e 1, jego rząd i jego arm ia i którer- u idzie przede wszystkim o to, żeby używ ać w yciągając losy kalifornijskie ze skarbu państw a. A że jest szefem T ow arzystw a 10 grudnia, dowodzi Bonaparte przez dekrety, pomimo dekretów i Wbrew dekretom . Pełne sprzeczności zadanie tego człowieka tłumaczy sprzecz­ ności w jego rządach, jego niejasne, chwiejne, po omacku czynione kroki zm ierzające już to do zdobycia, to znów do upokorzenia raz tej, raz innej klasy, w wyniku czego odpycha w jednakow ym stop­ niu w szystkie; brak pew ności siebie w praktyce stanow i wysoce komiczny k o n trast z władczym, kategorycznym stylem aktów rzą­ dow ych w iernie naśladujących styl stryja. Przemysł i handel, a więc interesy klasy średniej, powinny rozkw itnąć przy silnym rzrądzie niczym w cieplarni. Udziela Się 1 Entourage

— o to czen ie. — R e d .

18 BRUMA IRE'A LUDWIKA BONAPARTE

131

więc niezliczonych koncesji na budowę kolei. Ale bonapartystyczny lum penproletariat pow inien się wszak wzbogacać. Stąd szwindle gieł­ dowe z koncesjam i kolejow ym i przez z góry wtajem niczone osoby. Ale kapitałów na budow ę kolei brak. O bow iązuje więc banki daw anie zaliczek pod zastaw akcji kolejow ych. Ale bank musi być równocześ­ nie wyzyskiw any osobiście przez Bonapartego, należy go więc udo­ bruchać. Zwalnia się go zatem od obowiązku ogłaszania tygodnio­ wych sprawozdań. Lwi k ontrakt banku z rządem. Lud należy zatru­ dnić. Przystępuje się więc do budowli państw ow ych. Ale budowle pań ­ stwowe zw iększają ciężary podatkow e ludu. Obniża się zatem podatki przez atak na rentierów , przez konw ersję renty 5-procentow ej na 4V£-procentową. Ale stan średni musi znowu dostać coś na osłodę. A więc podw ojenie podatku od wina dla ludu, który kupuje je deta­ licznie i obniżenie go o połowę dla stanu średniego, które wino pija hurtem. Rozwiązanie istniejących asocjacji robotniczych, ale zapo­ wiedź cudów asocjacyjnych w przyszłości. Trzeba pomóc chłopom. Zakłada się banki hipoteczne przyśpieszające zadłużenie chłopów i koncentrację własności. Ale banki te mają być użyte dla w yciśnię­ cia pieniędzy ze skonfiskow anych m ajątków domu Orleańskiego. Ża­ den kapitalista nie godzi się na ten warunek, którego nie ma w dekrecie, i bank hipoteczny pozostaje tylko na papierze itd. itd. Bonaparte chciałby uchodzić za patriarchalnego dobroczyńcę wszystkich klas. Ale nie może żadnej nic dać nie odbierając innej. Podobnie jak w czasach frondy mówiono o księciu de Guise, że jest najbardziej obligującym człowiekiem we Francji, ponieważ wszyst­ kie swoje dobra przekształcił w obligacje swych stronników wobec siebie, tak samo Bonaparte chciałby być najbardziej obligującym człowiekiem we Francji i przekształcić wszelkie mienie, wszelką pracę Francji w obligację wobec siebie osobiście. Chciałby skraść całą Francję, aby ją podarow ać Francji, albo raczej, by móc znów kupić Francję za pieniądze francuskie, gdyż jako' szef Towarzystwa 10 grudnia musi kupować to, co ma do niego należeć. I instytucją przekupstw a stają się w szystkie instytucje państw ow e: senat, rada

132

KAROL MARKS

państw ow a, ciało ustaw odaw cze, legia honorow a, medal żołnierski, pralnie, budowle państw ow e, koleje żelazne, sztab generalny G w ar­ dii N arodow ej bez szeregowców, skonfiskow ane dobra domu O rle­ ańskiego. Środkiem kupna staje się każde stanow isko w armii i w m aszynie rządowej. Ale rzeczą najw ażniejszą w tym procesie, w którym Francję obdziera, się po to, by ją obdarow ać z powrotem , są procenty, które przy obrotach przypadają głowie i członkom To­ warzystw a 10 grudnia. Dowcip hrabiny L., m etresy pana de Morny, która pow iedziała z powodu konfiskaty m ajątku domu O rleań­ skiego: „ C e s t l e p r e m i e r v o l d e 1 ’ a i g 1 e"1, daje się zastosow ać do każdego lotu tego o r ł a , który jest raczej k r u ­ k i e m . On sam i jego zw olennicy codziennie pow iadają sobie, jak ów włoski mnich kartuzjanin do skąpca, chełpliw ie w yliczają­ cego bogactwa, jakich miało mu starczyć na wiele lat: „ T u f a i c o n t o s o p r a i beni, b i s o g n a p r i m a f a r il cont o s o p r a g l i a n n i"2. By nie przeliczyć się co do lat, liczą minuty. Do dworu, do m inisterstw, na czoło adm inistracji i armii pcha się zgraja drabów, z których o najlepszym można powiedzieć, że nie wiadomo, skąd się wziął; wrzaskliwa, podejrzanej konduity, żądna grabieży cyganeria, która wdziewa na siebie ugałonowane m undury z taką sam ą groteskow ą pow agą jak dostojnicy Soulouque'a. Aby uzm ysłowić sobie, czym jest ta wyższa w arstw a Tow a­ rzystw a 10 grudnia, w ystarczy nadm ienić że V e r o n - C r e v e l 3 jest jej kaznodzeją, a G r a n i e r d e C a s s a g n a c jej myśli­ cielem. Kiedy Guizot za czasów swego m inisterstw a posługiw ał się w pew nej gazetce brukow ej tym Granierem jako narzędziem przeciw opozycji dynastycznej, chwalił go zazw yczaj: ,,C e s t l e i „ c ’ e s t l e p r e m i e r v o l d e 1 ' a i g i e" — ,,to pierwszy lot orła". Słowo ,,v o 1“ oznacza lot i kradzież (Uwaga Marksa). * , T u fa l c o r ito sopra i beni, bisogna prima far il c o n t o s o p r a g l i a n n i ” — „Liczysz sw e bogactwa, należałoby przedtem po­ liczyć sw e lata". — R e d . 5 V e r o n - C r e v e l ” — Balzac w „Kuzynce Bietce" opisuje typ nędznego, rozpus’tnego filistra paryskiego Crevela, którego pierwowzorem jest dr. Veron, w łaściciel gazety „Constitutionnel" (Uwaga Marksa).

18 B R U M A 1R E A

LU D W IK A B O N A PA R T E

133

r o i d e s d r ó l e s " \ N iesłuszne byłoby porów nywać dwói: i klikę Ludwika Bonapartego z regencją albo Ludwikiem XV. Albowiem „Francja już nieraz przeżyw ała rządy m etres, ale nigdy jeszcze rzą­ dów „ h o m m e s e n t r e t e n u e s"a. Popychany przez sprzeczne w ym agania swej sytuacji, a zara­ zem zmuszony jak kuglarz ciągłym i niespodziankam i przykuw ać oczy publiczności do siebie jako do zastępcy N apoleona, a więc co dzień dokonyw ać zam achu stanu w m iniaturze — Bonaparte wprowadza w chaos całą gospodarkę burżuazyjną, dobiera się do wszystkiego, co rew olucji 1848 r. wy daw ało się nietykalne, czyni jednych obojętnym i dla rew olucji, innych zaś pcha w jej ramiona, naw et anarchię płodzi w imię porządku, a równocześnie zdziera z maszyny państw ow ej aureolę świętości, profanuje ją, czyni ją śmieszną i ohydną zarazem. Kult świętego ornatu w Trewirze* odtw arza on w Paryżu jako kult napoleońskiego płaszcza cesar­ skiego. Ale kiedy płaszcz cesarski spadnie wreszcie na ram iona Lud­ wika Bonapartego, spiżowy posąg N apoleona runie ze szczytu ko­ lumny Yendóme.

Napisane przez K. Marksa w Języku niemieckim. Po raz pierwszy ogłoszono w czasopiśm ie „Die Rewoiution", Heit I, New York, 1852 roku Przekład z tekstu 2-go wydania (Hamburg, 1869).

1 „C ’ e s t l e r o i d e s d r o 1 e s" — „J est to król błaznów" — R e d * ,. H o m m e s e n t r e t e n u e s' — ..Utrzymanków" Słowa pani Girardin. (Uwaga Marksa) * „ O r n a t w T r e w i r z e " — jedna z „ś więtych relikwii („ornat pański ), wystaw iona na adorację pobożnych w 1844 r. w katedrze w Trewirze. Re d.

CHRONOLOGIA W Y F \R Z E * REWOLUCJA FRANCUSKA (1789— 1799) W e F ran cji rew o lu cy jn y kalendarz republikański obow iązyw ał przejściow o. Rok zaczy n ający się od jesien n ego zrównania: dnia z nocą (22 w rzesień 1732 — 1 vendem iaife 1 roku) został podzielony na dw anaście m iesięcy po trzydzieści dni: vendem iaire, brum aire, frim aire, nivfise, pluviose, ventose, germ inal, floreal, prairialj m essidor, th erm id o r i fructidor, do których dodano pięć „dni uzupełniających" lub „san k iu ło ck ich " i sześć dni do lat: III, VII i XI. Tydzień zastąpiono przez dekadę. 1stycznia 1806 r. N apoleon przyw rócił kajendarz gregoriański. 1789— 5 m aja — O tw arcie Stanów G eneralnych. 17 czerw ca — Stany G eneralne p rzy b iera ją nazw ę Z grom adzenia N arodow ego (K onstytuanta: 17 czerw ca 1789 — 30 w rześnia 1791 r.). 14 lipca — Zdobycie Bastylii przez lud Paryża. O balenie m agistratu i ruch chłopski. 5 i 6 p aźd ziern ik a — Rozruchy ludowe, które zm usiły króla i Z grom adzenie N arodow e do p rzeniesienia się do Paryża. 1791—30 w rześnia — Rozw iązanie K onstytuanty. 1 października — W ybory Z grom adzenia P raw odaw czego (1 października 1791 — 19 w rześnia 1792). 1792— 10 sierp n ia — R ew olucja w P aryżu O balenie w ładzy królew skiej. Ustano­ w ienie Komuny rew olucyjnej (Komuna — sam orząd m iejski). 21 w rześnia — W y bory K onw entu (21 w rześnia 1792 — 26 października 1795). 22 w rześnia — P roklam ow anie republiki. 1793—31 m aja — 2 czerw ca — U padek żyrondystów 1794—27 lipca — (9 therm idora) — U padek R obespierre’a. 1795— 1799 — D yrektoriat. Republika burżuazyjna. KONSULAT I CESARSTWO (1799—1815) 1799— 9 listo p ad a (18 brum aire'a) — Zam ach sta n u N apoleona Bonaparte. O balenie D yrektoriatu. B onaparte zostaje m ianow any pierw szym konsulem . 1799— 1804 — Konsulat. 1804— 18 m aja — "N apoleon przybiera nazw ą cesarza dziedzicznego. 1804— 1814 — P ierw sze cesarstw o, 1812— W y p raw a n a Rosją.

133

C H R O N O L O G IA

W YDARZEŃ

1813—16—19 października — Bitwa narodów pod Lipskiem. 1814—11 kwietnia — Zdobycie Paryża. Abdykacja Napoleona I. 1815 1 marca 3 lipca — 100 dni. Waterloo. W ygnanie Napoleona na wyspę św Heleny. * P RESTAURACJA (1815—1830) 1815—1824 — Restauracja Burbonów. Panowanie Ludwika XVIII. 1824—1830 — Panowanie Karola X. 1830—26 lipca — Rozporządzenia Polignaca. MONARCHIA LIPCOWA (1830—1848) 1830 27 29 lipca Rewolucja lipcowa. Rząd Tymczasowy. Obwołanie Ludwika Filipa Orleańskiego królem Francuzów (7 sierpnia 1830). 1843—1845 — Pierwszy pobyt Karola Marksa w Paryżu. 1847— Kryzys przemysłowy Bankiety propagujące reformę wyborczą (bankiety „reformy"). REWOLUCJA LUTOWA I DRUGA REPUBLIKA (1848—1851) 1848—23—24 lutego — Rewolucja lutowa. Rząd Tymczasowy. RZĄD TYMCZASOWY (24 lutego — 4 m aja 1848) 25 lutego — Proklamowanie republiki i „prawa do pracy". 26 lutego — Utworzenie gwardii ruchomej (złożonej z młodych ludzi od 16 do 20 lat, wziętych spomiędzy lumpenproletariatu i pobierających żołd 1 frank 50 dziennie) 27 lutego — Dekret o zorganizowaniu „warsztatów narodowych". 28 lutego Mianowanie komisji rządowej do spraw pracy („komisji luksem­ burskiej ) pod przewodnictwem Louis Blanca (1 marca pierwsze posiedze­ nie tej komisji) ’ 1 marca — List Flocóna do Karola Marksa, proponujący mu w imieniu Rządu Tymczasowego powrót do Francji. M a rz e c -k w ie c ie ń — Drugi pobyt Karola Marksa w Paryżu. 2 marca — Dekret o 10 godzinnym dniu pracy 1 o zniesieniu wyzysku podnajemców („marchandage") 5 marca Dekret o powszechnym, pośrednim 1 tajnym głosowaniu dla wszystkich Francuzów w wieku od 21 lat. 9 marca — M anifestacja drobnej burżuazji, żądającej odroczenia na 3 mie­ siące spłaty długów 16 marca — Manifestacja burżuazyjnej części Gwardii Narodowej przeciw zniesieniu przywilejów przez Rząd Tymczasowy (rozwiąlanie oddziałów elitarnych, manifestacja czapek frygijskich). 17 marca — Kontrmanifestacje robotników 16 kwietnia — Manifestacja robotników na Polu Marsowym. Niepowodzenie manifestacji. Zwycięstwo burżuazji Ledru Rollin jako „zbawca państwa" 23 kwietnia — W ybory do Zgromadzenia Nąrodoweg*.

CH RON O LO G IA WYDARZEŃ

137

KONSTYTUANTA (4 m aja 1848 — 28 m aja 1849) 4 m aja — O tw arcie K onstytuanty. 10 m aja M ianow anie Kom isji W ykonaw czej (Przew odniczący — Arago). Sform ow anie pierw szego m inisterium (C avaignac m inistrem w ojny). ' 15 m aja — M anifestacja za przyw róceniem niepodległości Polski. D elegacja i robotników w dziera się do Z grom adzenia N arodow ego. N iepow odzenie m anifestacji, aresztow anie Barbesa, a następnie 28 m aja B lanquiegoi pow stanie trzech w ielkich grup w Z grom adzeniu N arodow ym : 1. Zw iązek Pałacowy grom adzący stronników „N ational", kierow anych przez M arrasta, „czystych" republikanów . 2. „Góra", stronnicy Ledru-Rollina, republikanie radykalni, silnie antysocjalistyczni. 3. Partia Porządku, grupująca Monarchistów różnych tendency] pod przewodnictwem generała Baraguay d’Hilliers. 13 czerw ca — Ludwik N apoleon zostaje w ybrany w trzech departam entach. W ybory są uniew ażnione przez K onstytuantę. 21 czerw ca D ekret Komisji W ykonaw czej o poborze do arm ii w szystkich nieżonatych robotników w w ieku od 18 do 25 lat, w pisanych na listy w arsztatów narodow ych. 22 czerwca — M anifestacja robotników. Delegacja robotników do Komis}! W ykonaw czej. 23 27 czerw ca — Pow stanie robotników. Dyktatura C avaignaca, który k ie­ ruje m asakrą wraz z Lamoridórem, Bedeau 1 Perrotem. O głoszenie stanu oblężenia. 28 czerw ca — C avaignac, szef władzy w ykonaw czej, formuje nowy gar binet. Z niesienie w arsztatów narodowych. W szystkie kluby i stowarzy­ szenia polityczne dostają się pod hadzór policji. Z dław ienie p rasy socjalistycznej i przyw rócenie kaucji na dzienniki. M ianow anie kom isji śledczej pod przew odnictw em O dilona B a rro t. w sp raw ie w ypadków w czerwca i 15 m aja. M asow a deportacja pow­ stańców . 22 sierpnia — Z grom adzenie N arodow e odrzuca prośbę o odroczenie spłaty długów. 25 sierpnia — Z grom adzenie N arodow e oddaje pod sąd Louis Blanca i Caussid ió rea, którzy u ciek ają do Anglii. 17 w rześnia — W ybory uzupełniające. Ludwik N apoleon B onaparte zo staje w ybrany w pięciu departam entach. 12 listopada — O głoszenie nowej konstytucji. 10 grudnia — Wybór Ludwika Napoleona Bonaparte na prezydenta republiki. 20 grudnia - Uformowanie się gabinetu Odilona Barrot. Inni m inistrowie: Falloui, Faucher, Malleville. 26 grudnia G enerał C hangarnier zo staje m ianow any kom endantem G w ardii N arodow ej w Paryżu i pierw szej dyw izji (Garnizon Paryża). Daremna in terp elacja Ledru-Rollina. \ 29 grudnia — W niosek Rateau o rozw iązanie K onstytuanty. 27 stycznia — W niosek gabinetu o rozw iązanie w szystkich klubów odrzu­ cony przez Z grom adzenie N arodow e. Ledru-Rollia oskarża rząd o po­ gw ałcenie konstytucji.

138

CH RON O LO G IA WYDARZEŃ

29 stycznia — Rozwiązanie przez rząd gw ardii ruchom ej w yw ołuje nowe zam ieszki wśród ludności. M anifestacja w ojska zorganizow ana przez rząd przed gmachem Z grom adzenia N arodow ego. Pierw szy konflikt po­ m iędzy w ładzą w ykonaw czą a Z grom adzeniem N arodow ym . Rozwiązanie gw ardii ruchom ej. 7 m arca — 2 kw ietnia — Proces pow stańców m ajow ych przed T rybunałem N ajw yższym w Paryżu. Blanqui skazany na 10 la t w ięzienia. Barbes, A lbert. Raspail i in. skazani na wygnanie. 21 m arca — P rojekt praw a Fauchera przeciw wolności zrzeszeń. Zakaz wszelkich klubów i stow arzyszeń politycznych. 16 kw ietnia — O dilon Barrot żąda od Z grom adzenia uchw alenia kredytów na korpus ekspedycyjny do W łoch. 30 kw ietnia — K lęska g enerała O udinot we W łoszech. 8 m aja — List Ludwika B onaparte do O udinota, w którym żąda otw artej w ojny przeciw republice rzym skiej i przyw rócenia władzy papieża Ledru-Rollin proponuje postaw ić prezydenta i m inistrów w stan oskar­ żenia. Propozycja zostaje odrzucona znaczną w iększością głosów. 13 m aja — W ybory now ego Z grom adzenia Praw odaw czego Zw ycięstw o Partii Porządku, Klęska „czystych1' republikanów . Sukces nowej Partii S ocjaldem okratycznej (daw na partia Góry, później ugrupow anie socja­ listyczne). PRAWODAWCZE ZGROMADZENIE NARODOWE (28 m aja 1849 — 2 grudnia 1851) 28 m aja — O tw arcie Zgrom adzenia Praw odaw czego W ybór Dupina na przew odniczącego Zgrom adzenia. 11 czerw ca — Bom bardow anie Rzymu przez O udinota. Ledru-Rollin po ­ naw ia swój w niosek rozpoczęcia kroków sądow ych przeciw p rezyden­ towi republiki. 12 czerw ca — Propozycja Ledru-Rollina zostaje ponow nie odrzucona. 13 czerw ca — D em onstracje pro testacy jn e i bunt Góry. Stłum ienie rozru­ chów przez generała C hangarniera. Zniszczenie drukarni socjaldem o­ kratycznych. Ogło.&enie stanu oblężenia. 15 czerw ca — Zakaz w szystkich dzienników dem okratycznych. Pociągnięcie do odpow iedzialności sądow ej 40 reprezentantów narodu. Ledru-Rollin u cieka do Anglii. Pow stanie w Lyonie. 19 czerw ca — N ow a ustaw a o klubach, pozw alająca rządow i na zam knięcie w szystkich klubów i stow arzyszeń, które w y d ają się mu niebezpieczne 3 lipca — W kroczenie O udinota do Rzymu. 27 lipca — N ow a u staw a o prasie, zaw ierająca szereg przepisów , m ających na celu zaham ow anie napływ u przeglądów , dzienników i broszur p o ­ litycznych. 12 sierpnia — Zgrom adzenie N arodow e ogłasza przerw ę w urzędow aniu aż do 10 października. M ianow anie Komisji N ieu stającej złożonej z 25 de­ putow anych, z w yłączeniem legitym istów i orleanistów w celu ochrony konstytucji i republiki. 18 sierpnia — List Ludwika B onaparte do pułkow nika Edgara Neya o wa-

CH RO N O LO G IA ^ W YDARZEŃ

139

runkach w znow ienia w ładzy papieża w Rzymie: „Pow rót do w ładzy pa­ pieża rozum iem w sposób następ u jący : ogólna am nestia, św iecka adm i­ nistracja, kodeks N apoleona i liberalny rząd". S ierpień — w rzesień — O bjazd departam entów przez Ludw ika B onaparte P aździernik — P rzyznanie sum y 300.000 franków , na propozycję O dilona Barrot, jak o ren tę w dow ią dla księżny O rleańskiej. U chw alenie kredytu w sum ie 9 milionów na p okrycie kosztów w ypraw y rzym skiej. Odilon Barrot nie zgadza się zaproponow ać Z grom adzeniu podw yższenia do­ chodów Ludwikowi Bonaparte. 10 października — i.3 listopada — Proces przed T rybunałem N ajw yższym w W ersalu przyw ódców i uczestników m anifestacji 13 czerw ca 1849— 1 listopada — D ym isja m m isterium O dilona Barrot. Sform ow anie now ego gabinetu (d’H autpoul — m inister w ojny, Rouher — m inister spraw iedli; wości, Fould — m inister finansów). 13 grudnia — U staw a przeciw nauczycielom , dająca prefektow i praw o sto­ sow ania k ar dyscy p lin arnych i prąw o odw oływ ania nauczycieli. 20 grudnia — P rzyw rócenie p odatku o d 'n a p o jó w . 1850

14 stycznia — M inister o św iecenia publicznego de P arieu przedstaw ia nowy p ro je k t ustaw y, k tó ra o ddaje w ychow ania szkolne w ręce duchow ień­ stw a U staw a Falloux została p rzy jęta przez Z grom adzenie N arodow e i zatw ierdzona 27 m arca przez Ludwika Bonaparte. 5 lutego Prefekt policji C arłier każe zniszczyć wTszystkie słupy wolności. 10 m arca W ybory uzupełniające. Deflotie. V idal i C arnot zo stają wy­ brani w Paryżu. Baroche zostaje m ianow any m inistrem spraw w ew ­ nętrznych. Eugeniusz Sue zostaje, w ybrany w Paryżu na m iejsce Vidala. który zrzeka się m andatu. 31 m aja — Z niesienie pow szechnego głosow ania na podstaw ie p raw a w y­ borczego, opracow anego przez Kom isję 17-tu (kom isja ,,burgrabiów "). Kom isja sk ładała sic z przyw ódców legitym istów i orleanistów , ja k Thiers, Berryer, Broglie in. 8 czerw ca — U staw a o d eportacji, przew idująca w ygnanie za w ykroczenia polityczne. 16 czerw ca — N ow a u staw a prasow a (kaucje po d atek od stem pla i obo­ w iązek podpisyw ania artykułów przez autorów j. 11 sierpnia — Z grom adzenie N arodow e przeryw a urzędow anie do 11 listo­ pada. M ianow anie Komisji N ieustającej z 25 członków, złożonej w w iększości z legitym istów i orleanistów 26 sidrpnia — Śmierć Ludwika Filipa w C larem ont koło Londynu. W yjazd orleanistów do C larem ont w celu zrealizow ania fuzji (fuzja dążeń dy ­ nastycznych Burbonów i O rleanów ) Próba zawodzi na sk u tek oporu hrabiego C ham bord w W iesbaden-Em s, dokąd udali się legitym iśd w tym sam ym czasie. Sierpień wrzesień — B onaparte przedsiębierze podróż po departam entach, aby przygotow ać grunt do przedłużenia prezydentury. 3 i 10 października — Rewia w ojska w Saint-M aur i Satory. D ym isja generała N eum eyera szefa sztabu g enerała C hangarniera. • 2 listo p ad a — Rozkaz dzienny generała C hangarniera, zabraniający w ojsku w y d aw an ia okrzyków pod bronią. M inister w ojny d’H autpoul zostaja zastąpiony przez Schram m a.

i

140

1851

CH RO N O LO G IA W YDARZEŃ

12 listopada — O dezw a Ludwika B onapartego do Z grom adzenia N arodow ego. G rudzień — A resztow anie deputow anego M auguina za długi na rozkaz m inistra spraw iedliw ości. M auguin zo staje zw olniony na rozkaz Z grom adzenia N a­ rodow ego O dw ołanie Yona kom isarza policji Z grom adzenia N arodow ego. 10 stycznia — Sform ow anie now ego gabinetu. 12 stycznia — Dym isja C bangarniera. 18 stycznia — W yrażenie wotum nieufności dla m inisterium . U tw orzenie gabi­ n etu tym czasow ego pozaparlam entarnego. 10 kw ietnia — N ow y gabinet pozap arlam en tarn y : Baroche, Rouher, Fould, Faucher. 1 czerwca — Mowa Bonapartego w Dijon przeciw Zgromadzeniu Naro­ dowem u. 19 lipca — Projekt rewizji konstytucji zostaje odrzucony przez Zgromadzenie Narodowe 10 sierpnia — Z grom adzenie N arodow e przery w a obrady aż do 4 listopada. 26 października —- D ym isja gabinetu tym czasow ego S form ow anie now ego gabinetu T h origny’ego z S aint-A rnaud jak o m inistrem w ojny 4 listopada — O dezw a B onapartego do Z grom adzenia N arodow ego, żąd ająca przyw rócenia pow szechnego głosow ania 13 listopada — P ro jek t ustaw y o pow szechnym głosow aniu zostaje odrzucony przez Z grom adzenie 17 listopada — W niosek kw estorów Z grom adzenia N arodow ego o przyznanie generałow i Lefló i przew odniczącem u Z grom adzenia N arodow ego Baze'owi, praw a żądania siły zbrojnej dla ochrony Z grom adzenia Narodowego. Propozycja zo staje odrzucona 408 głosam i przeciw 300 2— 4 grudnia — Zam ach stanu Ludwika Bonaparte. Rozw iązanie Zgrom adzenia N arodow ego P rzyw rócenie . głosow ania 'pow szechnego A resztow anie głów nych przyw ódców p arty j O głoszenie stanu oblężenia Próby zbrojnego pow stania w Paryżu i na prow incji M asowe d ep o rtacje 20—21 grudnia — Zam ach stanu zo staje usankcjonow any przez plebiscyt. 7.439 216 głosów w ypow iada sie za Bonapartem i 640 737 przeciw niemo. DRUGIE CESARSTWO (2 grudnia 1852 — 4 grudnia 1870)

1852—14 stycznia — Nowa konstytucja. 21 listopada — Plebiscyt w sprawie przywrócenia dziedzicznego cesarstwa. Bonaparte otrzym uje 7,824.189 głosów 2 grudnia — Ludwik N apoleon B onaparte zostaje obw ołany cesarzem Fran­ cuzów pod im ieniem N apoleona III 1870— 4 września — Obaieni* cesarstwa. Ogłoszeni* trzeciąj republiki.

PRZYPISY ACHILLES — b o h ater staro ży tnej legendy greckiej o w ojnie tro jań sk iej, opiew anej przez Hom era w Iliadzie i O dysei. A chillesa, syna bogini m orza T etydy, w edług legendy można było zranić tylko w piętę (stąd w yrażenie: ,,pięta A ch illesa"). Umarł bardzo młodo. AGESILAUS I I ' — król Sparty (401—358) Młodszy brat króla A gisa, słynny do­ w ódca. Słowa A gesilausa, cytow ane przez M arksa, nie odnoszą się w łaściw ie do Agisa, lecz do króla egipskiego Takhosa. ATHENEOS — opow iada w s.wej książce pt. D e i p n o s o p h i s t a e , że król egipski T akhos w yśm iał w sposób następujący mały w zrost króla m acedońskiego A gesilausa, który wraz z arm ią przybył mu na pom oc: ,,Góra m iała urodzić dziecię. Zeus p rzestraszył się, lecz góra urodziła m ysz". G dy A gesilaus dow ie­ dział się o tym, w ykrzyknął rozgniew any: ,,N adejdzie dzień, gdy w ydam ci się lw em l". Kiedy później król Takhos zwrócił się o pom oc do A gesilausa, ten opuścił go i T akhos utracił królestw o. AGIS II — król S party (427—401), starszy b rat A gesilausa. AILLY PIERRE (1350— 1425) — kardynał, teolog francuski, uczestnik soboru w Kon­ stancji. ALAIS — ag en t policji, który w ydał kom isarzow i, Z grom adzenia N arodow ego spisek kn u ty w. łonie T ow arzystw a 10 G rudnia przeciw generałow i Changarn ier 1 przew odniczącem u Z grom adzenia Dupinowi ALEKSANDER WIELKI — król m acedoński (356—323), najw iększy wódz, sta ro ­ żytności, założyciel ogrom nego imperium, które szybko się rozpadło, stało się jed n ak początkiem zbliżenia kultury G recii i W schodu i pow stania t.zw. hellenizm u , ARSENIUSZ (3£4—450) — św ięty chrześcijański. Pozostaw ił liczne sentencje, które słynęły w śród m nichów W schodu AUSTERLITZ — m iasto na M oraw ach, pod którym 2 grudnia 1805 r. odbyła się słynna bitw a, tzw. bitw a trzech cesarzy (A leksander I rosyjski, F ranciszek II au striack i i N apoleon I), najśw ietniejsze zw ycięstw o N apoleona. BACHUS lub DIONIZOS — bóg wina I radości w staro ży tn ej m itologii greckiej BAILLY Je a n Sylvain (1736^ 1793) — pisarz astronom ! polityk Rew olucji F ran cuskiej. Przewodniczący Zgrom adzenia N arodow ego mer Paryże po wzięciu Bastylii Po ucieczce króla do V arennes urządził m asakrę ludu, który zgro­ m adził się na Polu M arsowym , aby podpisać p ety cję żąd ając ą detronizacji króla. Z ginął na szafocie 2 listopada 1793 r.

142 i

mypisY

BALZAC Honoró (1799— 1850) — słynny pow ieA cłopisan francuski. Założyciel szkoły realistycznej. Jego pow ieści dają całkow ity obraz w spółczesnego m u społeczeństw a francuskiego. M arks cytuje tu osobę (Crevel) z powieści Balzaca pt. „K u z y n k a B i e t k a “. BARAGUAY D HILLIERS Louis A chille (1795— 1878)— hrabia, generał, poseł do Kon­ sty tu a n ty i Z grom adzenia P raw odaw czego, przyw ódca P artii Porządku. Brał udział w zam achu stanu 2 grudnia. Później został m arszałkiem i senatorem BAROCHE Pierre Ju les (1802— 1870) francuski działacz polityczny, za m onarchii lipcow ej należał do um iarkow anej opozycji liberalno-m onarchistycznej, n a stę ­ pnie stał się b o n ap arty stą; w r. 1849 p ro k u ra to r generalny, w 1850 r. m ini­ ster spraw w ew nętrznych. BARROT O dilon (1791—1873) — adw okat i polityk. Brał udział w ru ch u przeciw m onarchii Burbonow, Za m onarchii lipcow ej był wodzem opozycji d y n asty ­ cznej. 24 lutego 1848 r. został m ianow any prezesem now ego gabinetu. Członek K onstytuanty i Z grom adzenia Praw odaw czego, gdzie zasiadał w sze­ regach orleanistów . O graniczył w olność p rasy i zrzeszeń, zam knął kluby i był inicjatorem w y p raw y na Rzym, w k tó rej zam iast przyjść z pom ocą republice rzym skiej, po p ierał papieża przeciw niej. Za trzeciej republiki został w iceprezesem Rady Stanu. BAZE Je an Didier (1800— 1881) — adw okat i polityk, o rle a n ista ,. k w estor Zgrom a­ dzenia Praw odaw czego, jed en z autorów słynnego „w niosku kw esto ró w ” 0 przyznanie Zgrom adzeniu N arodow em u p raw a ’ dysponow ania siłą zbrojną N azajutrz po zam achu stanu 2 grudnia Baze został w ygnany z F rancji. BEDEAU M arie A lphonse (1804— 1863) — g enerał i polityk. Z ostał generalnym gubernatorem A łgeru, posłem i w iceprzew odniczącym K onstytuanty i Zgro­ m adzenia P raw odaw czego. N azajutrz po zam achu stanu Ludwika B onaparte został aresztow any i w ygnany z kraju. BELLE-1SLE — w yspa ufortyfikow ana, położona na O ceanie A tlantyckim , n ieda­ leko brzegów Bretanii (departam ent M orbihan). M iejsce deportacji pow stań­ ców czerw cow ych. BENOIT D’AZY Denis (1796— 1880) — finansista i polityk, stronnik Burbonów BERRYER P ierre A ntoine (1790— 1869) — p raw nik i polityk, legitym ista. Zwolennik fuzji dw óch p arty j m onarchistycznych, legitym istycznej i orłeanistycznej BILLAULT A uguste A dolphe (1805— 1863) — adw okat, członek K onstytuanty, stronnik Ludwika B onaparte. N azajutrz po zam achu stanu został m ianow any przew odniczącym Z grom adzenia Praw odaw czego. V BLANC Louis (1811— 1882) — socjalista-utopista, historyk. W sw ojej książce (■Organizacja p racy (1840 r.) w yłożył teorię ew olucyjnego p rzejścia do socjalizm u w drodze . tw orzenia przez państw o w arsztatów narodow ych 1 kom un rolniczych. Blanc kategorycznie w ystępow ał pYzeciwko w alce k la ­ sow ej i stosow aniu rew olucyjnej przem ocy. Po rew olucji lutow ej 1848 r. w szedł do Tym czasow ego Rządu, jak o przedstaw iciel robotników i był przew odniczącym kom isji do spraw p racy (tzw. K om isja Luksem burska). Blanc m arzył o zastąpieniu przeciw ieństw klasow ych w spółpracą klas w „republice społecznej , k tó ra w edług określenia M arksa przyniosła „spo­ łeczne ujarzm ienie robotników przez rep u b lik ę” . U siłując pogodzić żywioły biegunow o sprzeczne Blanc ham ow ał w alkę p ro letariatu i w ten sposób ode­ grał rolę narzędzia w rękach burżuazji. Po zdław ieniu czerw cow ego pow sta­ nia Blanc w yem igrow ał do Anglii, skąd w rócił do F rancji po upadku cesar-

PRZYPISY

143

stw a I został w ybrany do Zgrom adzenia N arodow ego. Był pseeciwnikiem Komuny P aryskiej. Od r 1876 był członkiem Parlam entu, stojąc z dala od ruchu socjalistycznego. BLANQUI Louis A uguste (1805— 1881) — francuski rew olucjonista. A ktyw ny uczestnik rew olucji lipcow ej 1830 r. Jeden z kierow ników „S tow arzyszenia Przyjaciół Ludu", które skupiało najbardziej rew olucyjne żyw ioły ówcze­ snego Paryża i zw alczało m onarchię lipcową. Na skutek aresztow ania głów ­ nych przyw ódców „S tow arzyszenie" rozpada się i Blanqui tw arzy szereg innych tajn y ch organizacji, z których jedno — „Stow arzyszenie pór jo k u " — usiłow ało w r. 1839 wzniecić pow stanie, które zdławiono. Blanqui zostaje skazany n a dożyw otnią katorgę. Z w olniony w 1844 roku na skutek choroby Blanqui sta je się aktyw nym uczestnikiem rew olucyjnych w ystąpień m ajo­ wych 1848 roku. za co skazano go na 10 lat w ięzienia. Po odbyciu kary zostaje znów aresztow any i ucieka z w ięzienia. W czasie w ojny francuskopruskiej w zyw a do obrony ojczyzny przeciw ko Prusakom . 14 sierpnia 1870 r. uczynił próbę obalenia rządu Ludwika N apoleona, a 31 października usiłow ał obalić rząd „obrony narodow ej". T rybunał w ojskow y skazał go na karę śm ierci. Kom una P aryska po zw ycięstw ie proponuje w ersalczykom w ym ianę Blanquiego na arcy b iskupa Paryża, lecz w ersalczycy odm aw iają, gdyż zwol­ nienie Blanquiego „rów noznaczne jest przekazaniu Komunie korpusu w ojsk". M yślą przew odnią całej jego działalności było zdobycie w ładzy w drodze zbrojnego pow stania w celu zaprow adzenia za pom ocą dekretów nowego kom unistycznego u stro ju Miało to być osiągnięte nie w oparciu o ruch m asow y, lecz w drodze spisku przyw ódców rew olucyjnych. Blanqui był zaciętym wrogiem kapitalizm u i zwalczał reformizm w szelkiego pokroju m. in. proudhonizm . BURBON1 — dy n astia francuska, którą zapoczątkow ał H enryk IV (1589-^-1610). Do tej dyn astii należał król Ludwik XVI, ścięty podczas W ielkiej Rewo­ lucji F rancuskiej. W 1814 r. po upadku N apoleona i Burboo.l zdołali pow rócić do F rancji przy pom ocy obcych m ocarstw . Ich panow anie trw ało aż do r. 1830. W ów czas dynastię Burbonów zastąpiła orleanrztyczna gałąź B urbonów * której pierw szym przedstaw icielem b ył Ludwik Filip. BROGLIE A chille C harles, książę (1785— 1870) — polityk w epoce R estauracji i m onarchii lipcow ej, stronnik Guizota, orleanista. BRUTUS, Decimus Junius i ' M arcus Junius — przyjaciele Juliusza Cezara, uczestnicy spisku uknutego przeciw niem u; zdobyli reputację bohaterskich republikanów , zdecydow anych przeciw ników tyranii. BURIDAN (osioł Buridanś) — słynny argum ent, użyty przez scholastycznego filozofa francuskiego XIV wieku, Buridana, przeciw tezie o wolnej woli. Osioł, um ieszczony między dwiem a jednakow ym i wiązkami siana lub dw om a Wiadrami w ody, pow inien, w edług Buridana, jeśli je s t obdarzony « w olną wolą, nieuniknienie umrzeć z głodu, gdyż jednakow o pociągany przez dw a przedm ioty — nie m iałby żadnego bodźca, aby w ybrać jeden z nich. CANTERBURY arcybiskup — najw yższa godność duchow na w Anglii. CARLIER Pierre (1799— 1858) — funkcjonariusz policji. Prefekt policji w Paryżu za prezydentury Ludwika N apoleona. Bonapartysta. CASSAGNAC A dolphe G ranier (1806— 1880) — pisarz, autor dzieł historycznych i pow ieści. Za m onarchii lipcowej stronnik dynastii O rleanów , po rew o­ lu cji lutow ej sk rajn y bonapartysta, ża prezydentury i później za cesar­ stw a pop ierał Ludwika N apoleona,

144

PRZYPISY

C A U S!

^

M a"

-

P » “ 'y k .

d .w m .j

staicrył w p o w s ta n iu lio ń s k im w k w ie tn iu

,

r

1r a a

,



w Intyzn 1848. z a ją ł p r e f e k tu r , I z o s ta ł m ia n o w a n y p r e f r i r e m ' p o ^ r p r r e t rn le e rk a c h ' t T m ^Ie ^'z fo a elt K o n sty tu a n ty . C A V A K 3 N A C E u g in e^ Irjut»

i

S

tuanty ■ Z ^n tadzen a T

CTMSr

c b z AR o a t i

«

^

CHAMBORD> H enri

r

a

C harles

, . “

,

s

r

d 'A rto i.,

k siążę

r a s ,e '

C H A N G A R N IE R

N ic o la s

^

A im ś

G w a rS ^ N lro d o w e i1 S d w ik L N a n o l.

X '

P1f 7 SZej

u d z ia ł w za-

Czł° ” k

ok ™

h ra b ia

Bordeaux,

iY l w E“

g e n e ra ł.

S łu ży ł w

z

1 ,TCh C z ło n e k

-

K arol X n a tro n

ie 9 ° A lg e rz e

P ™ w o d aw c z eg o O rle a n is ta , d y w iz jł w o Js k o w e j w P a ry ż u

2 ^ d ń t. t^ rr ^ w y g n ^ y k tJ C H A R R A S J e a n B a p tiste (1 8 1 0 -1 8 6 5 ).

? ,tr “

(1 8 2 0 -1 8 8 3 )

W UP c o w e dni 1830 r * " “ • C h am b o rd ^ ^ tą p ił

re p " b ,,“

(1 7 9 3 -1 8 7 7 ) _

za

L M ', y " "

w ira s

s

^ . »

7 i b L

^

1

r

K a r° la

z i “

f ? "

* £ £ ? j r ' ' ,y t

S k ł T n T ’ WnUk F r a n c ji ja k o H e n ry k i ^ V 3

P rz e ś la d o w a n y

"“ e ? 1

C zło

K o m en d an t P rze c iw n ik

S“ “ W ,Sk' K o n s ty tu a n ty i Z g ro m a d ze n ia

zz aI m S Iacchh ua,WCt Z e g ° ' 9 Umif k ° W any s ta n u 2 g ru d n ia i w y g nre a nPyu.b lik a n i*-

Z o s ta ł

a re sz to w a n y

pp oo du cc za z as.

C O N S T A N T BZS m ? n k (176^— S / 0^ . 1 p S a r ^ f ’ ł Z m ien ia ją c a Iudzi w z w ie rz ę ta le o n a I W c z a s ie stu riii »• t > V s ły n n y p o lity k . P rz e c iw n ik N apoPO le g o u p a d f u *-i S f ‘ z o s ta ł p o s łe m do Izb y i je d n v m z n a ih a ■ • 9 ram c(l- Z a R e s ta u ra c ji có w o p o z y c ji. Z n a k o m ity te o r e ty k lib e r a l” ^ r z d e c y d o w a n y c h przyw ódC O U S IN V ic to r 1 1 7 0 0 to co te o r e ty k lib e ra liz m u fran c u sk ieg c f " ^ S



o

lu c v in e i

T

o

n

; 1 Za?) ^

Z a n a ln

w c z e le ePadb ,lk a n f klCczsl© a d m in is tra c ji ta k ty k ę

^ S S S S sS '



d Za"

M l“ s te r sp ra w ie d liw o ś c i

yCi"

i c z ło n e k

K om uny

rew o-

do>r^ 3óryat0 W y p o w ie d z i^ a r °ię0 '^ e d n a k "Zzanek'e d ^ 0nW e” U^ KiSr0Wa} s p ra w a m i z a g ra n ic z n y m i i s ta ł f a k t y c z n ^ n a p a ń s tw a W walcG m ipd^v p A ra a *■> j

o p o rtu n isty c z n ą . P o cząw szy od r. 1793 D an to n s tw o rz y ! c en tra m w y p o w ie d z ia ło się z . z ła g o d z e n ie ,, te rro ru i 7 ,„ p “ ó ™ n o rm a ln e g o p o rz ą d k u k o n s ty tu c y jn e g o P o c ią g n ę ło to za s o b ą p o lity c z n y k o n flik t m ięd zy nim , R o b esp ie rre im D a n to n z o sta ł p o k ” n a n y i zg in ą ł n a szafo cie 5 k w ie tn ia 1/94 r.

opozycji, k tó re p zeisc re m do

PRZYPISY

145

D A W ID — k ró l iz ra e lsk i (k o n ie c XI w p o c z ą te k X w. p rzed C hr.), W ed łu g le g e n d y o trz y m a ł w se k re c ie , je sz c z e za ż y cia k ró la S a u la , n a m a sz c ze n ie k ró le w s k ie od a r c y k a p ła n a S am u ela. D ESM O U LIN S C am ille (1760— 1794) — p isa rz i p o lity k R ew olucji F ra n e u s k ie j O d z n ac z y ł się p rz y z d o b y ciu B asty lii A u to r sły n n y c h p a m fle tó w p o lity c z ­ n y ch . W K o n w en c ie b y ł s tro n n ik ie m R o b e s p ie rre a i z w alc z a ł e n erg ic z n ie ż y ro n d y s tó w W k o ń c u r. 1793 z ac z ą ł w y d a w a ć c za so p ism o ,,Le vieu x C o rd e lie r" , w k tó ry m ż ą d a ł u s ta n o w ie n ia ,,K o m ite tu p o b ła ż a n ia " . Z o sta ł w y k lu c z o n y z k lu b u ja k o b in ó w ja k o u m ia rk o w a n y , p ó źn iej o s k a rż o n y o k o n trre w o lu c ję , z o sta ł z g ilo ty n o w a n y w tym sam y m c za sie co D anton. DUCH A TEL C h a rle s, h ra b ia — p o lity k m o n a rc h ii lip co w ej M in ister sp ra w w e ­ w n ę trz n y c h n a p o c z ą tk u re w o lu c ji lu to w e j. D U PIN A n d re M a rie (1783— 1865) — n a z y w a n y dla o d ró ż n ie n ia od braci — Dup in e m s ta rsz y m . A d w o k a t i p o lity k C zło n ek Izby P osłów za m o n a rc h ii lip c o w e j. P rz e w o d n ic z ą c y Izby od 1832 do 1840 r Po re w o lu c ji lu to w e j z o sta ł c zło n k iem K o n s ty tu a n ty i Z g ro m a d ze n ia P raw o d a w cz e g o oraz p rz e ­ w o d n ic z ą c y m te g o o s ta tn ie g o . D U PR A T P ie rre P a s c a l (1815— 1885) — p o lity k C zło n ek K o n sty tu a n ty i Z g ro m a­ d z e n ia P ra w o d a w c z e g o . N a je g o w n io sek o g ło szo n o w P a ry ż u s ta n o b lę ż e ­ n ia 24 c z e rw c a 1848 r. i m ia n o w a n o C a v 3 ig n a c a d y k ta to re m . Z d e c y d o w a n y p rz e c iw n ik L u d w ik a N a p o le o n a W noc z am ach u s ta n u 2 g ru d n ia z o sta ł \a r e s z to w a n y i w y g n a n y . D Y N A ST Y C Z N A o p o z y c ja — c zęść Izby P osłów za m o n a rc h ii lip c o w e j pod k ie ro ­ w n ic tw e m O d ilo n a B arro t G ru p a ta była ' p rz e c iw n ic z k ą rząd u , p o p ie ra ła j e d n a k d y n a s tię O rle a n ó w . FA LLO U X F re d e ric P ie rre (1811— 1886) — p isa rz i p o lity k . L e g ity m ista i k le ry k a !. C z ło n e k K o n sty tu a n ty , w y p o w ie d z ia ł się za z n ie sie n ie m w a rsz ta tó w h e ro ­ d o w y c h . J a k o m in is te r o ś w ie c e n ia p u b lic z n eg o i w y z n ań re lig ijn y c h w g a b i­ n e c ie O d ilo n a B arro t, p rz e d sta w ił p ro je k t tzw . ,.u sta w y F a llo u x ", d o ty ­ c z ą c y re fo rm y o ś w ia ty p o w sz e c h n e j i o d d a ją c y ją w rę c e k le ry k a łó w . Z o ­ s ta ł w y b ra n y n a c z ło n k a Z g ro m a d z e n ia P raw o d a w cz e g o . J e d e n z uśm ierz y c ie li c z e rw c o w e g o p o w s ta n ia p ro le ta ria tu . FA U C H ER L eo n (1803— 1854) — e k o n o m is ta i p o lity k U m ia rk o w a n y re p u b lik a ­ nin . Z a L u d w ik a N a p o le o n a z o sta ł m ia n o w a n y m in istrem s p ra w w e­ w n ę trz n y c h . FLO TTE P au l L ouis (1817— 1860). — S tro n n ik F o u rie ra . Po re w o lu c ji lu to w e j je d e n z n a jb a rd z ie j w p ły w o w y c h m ó w c ó w w k lu b ie b la n k is tó w . W m arcu 1850 r. s o c ja liś c i w y s ta w ili je g o k a n d y d a tu rę do Z g ro m a d z e n ia P ra w o d a w ­ czeg o . Po z a m a c h u s ta n u 2 g ru d n ia z o sta ł w y g n a n y z F ra n c ji. F lo tte u c z e s tn ic z y ł ró w n ie ż w e w ło sk im ru c h u w y z w o leń c z y m , k ie ro w a n y m przez G a rib a ld ie g o . FOULD A c h ille (1800— 1867) — d y re k to r p a ry s k ie g o b a n k u F o u ld -O p p e n h e im F in a n s is ta i p o lity k . C zło n ek K o n s ty tu a n ty . M ia n o w a n y k ilk a k ro tn ie m in i­ s tre m fin a n só w za p re z y d e n tu ry L u d w ik a N a p o leo n a . G IR A R D IN D e lp h in e (1804— 1855) — ż o n a p is a rz a Em ila G ira rd in G IR A R D IN -E m ile (1802— 1881) — s ły n n y p is a rz i p o lity k fra n c u s k i, założycie] d z ie n n ik a LA PRESSE. Z p o c z ą tk u p o p ie ra ł L u d w ik a N a p o le o n a , p ó ź n ie j z w a lc z a ł go w Z g ro m a d z e n iu P ra w o d a w c z y m i z o sta ł za to w y g n a n y z F r a n c ji p o z a m a c h u sta n u . Lecz w k ró tc e p o je d n a ł się z N a p o le o n e m III, W z ó r p o lity k a p o z b a w io n e g o czci i z asa d . 18 Brum aire’a 10

146

MtZYPISY

GÓRALE — tak nazywali się w epoce Rewolucji Francuskiej członkowie , Góry**, jakobini którzy zajmowali w Konwencie najwyższe ławki. Nazwa ta była również stosowana do „jakobinów" w 1848—49 r . H n . do reprezentantów partii radykalno-dem okratycznej. GIRAUD Charles (1802— 1882) — historyk, prawnik 1 polityk. Minister oświece­ nia publicznego w 1851 r. GRAKCHOWIE — tak nazywali się bracia Tyberiusz (162— 133) i Gaius Grakehus (153-121), słynni trybuni ludowi w starożytnym Rzymie, występowali przeciw arystokracji w obronie interesów drobnych chłopów rzymskich. leli nadzieję, że uda się polepszyć położenie chłopów za pomocą reformy rolnej, ograniczając wielką własność ziemską i dzieląc część ziem gmin­ nych między drobnych rolników. GUISE Henri II, książę Lotaryński (1614— 1664) — wziął czynny udział w ruchu frondy. GUIZOT Francois (1787—1871) — mąż stanu i historyk. Należał do szkoły polity­ cznej „doktrynerów , którzy wypowiedzieli się za konstytucją angielską. W dziełach swych uznawał walkę klas. jako czynnik historyczny. W sty­ czniu 1830 r. został w ybrany do Izby i zajął m iejsce w opozycji. Był stronnikiem fuzji dwóch gałęzi domu królewskiego. HABAKUK jeden z dw unastu małych wieszczów hebrajskich. Żył prawdopo­ dobnie w końcu VII wieku przed erą chrześcijańską. HAUTPOUL Alphonse Henri Beaufort, markiz (1789—1865) — generał, uczestniczył w wojnach Napoleona I. Był ministrem wojny za prezydentury Ludwika Napoleona. HEGEj_ Georg Friedrich W ilhelm (1770—1831) — wielki filozof niemiecki, dialektyk, twórca system u obiektywnego, absolutnego idealizmu, jego nauka w yw arła duży wpływ na rozwój filozoficzny Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, którzy byli w młodości heglistami. HENRÓ K V tak nazywał się hrabia Chambord (patrz: Chambord), pretendent do tronu z gałęzi Burbonów.

HENRYK VI